You are on page 1of 340

PLATON

PASTWO

Rzdzcym w Polsce dedykuje


Wydawca

PLATON

PASTWO

Przeoy, wstpem
i komentarzami opatrzy:
WADYSAW WITWICKI

Kty 2003
Wydawnictwo ANTYK

ORYGINAU

TYTU

Wydanie na podstawie: Platon, Pastwo, Prawa,


Wydawnictwo ANTYK, Kty 2001

Przeoy,
Skad

wstpem

amanie

komentarzami
tekstu:

opatrzy:

Agnieszka

Wadysaw

Furtak,

Jacek

Witwicki
Furtak

Korekta: Renata Sulawa, Maria Mydlarz


Redakcja: Marek Derewiecki
Druk

oprawa:

Cieszyska

Drukarnia

Wydawnicza

ul. Pokoju 1
43-400 Cieszyn

ISBN 83-88524-80-1

1050058708
Wydawnictwo A N T Y K - Marek Derewiecki
ul. Szkotnia 29a, 32-650 Kty
Tel./fax (033) 8454149, 0603931607
E-mail: wydawnictwo@antyk.kety.pl
www.antyk.kety.prv.pl
Dystrybucja: Firma Dystrybucyjna ANTYK, tel. (033) 8561584, 0502637305

WSTP OD TUMACZA
Platon nie by systematykiem ani czowiekiem zrwnowaonym i spokoj
nym. Treci jego pism n i e p o d o b n a zwiza w ukad wolny od sprzeczno
ci, porzdny, z a m k n i t y . W poszczeglnych dialogach nie zawsze atwo
znale temat gwny i pooy pod t y t u e m dopisek, ktry by mwi, o co
waciwie chodzi w danej rozmowie. W toku dialogw, jeli zwaa na styl,
na zabarwienie uczuciowe ustpw, na ich si sugestywn - nie zawsze a
two odgadn, po ktrej stronie graj sympatie autora, ktry z dwch prze
ciwnikw wypowiada to, co autor sam uwaa za suszne, a ktry zajmuje
stanowisko autorowi obce i antypatyczne. Akcenty wiary i uczucia padaj
czsto po obu stronach, ktre prowadz w dialogu walk. To wyglda na
lad walk wewntrznych w duszy samego autora. To tylko wida zawsze, e
t e n czowiek nie pisa nigdy na zimno, e jego myli maj gorcy, ywy
podkad uczuciowy, e go osobicie mocno obchodzio to, co pisa. Uczucie
ponosi go, psuje mu dyspozycj, powoduje dygresje i burzy proporcj w roz
miarze ustpw.
Podobnie jest i w Politei, czyli w Pastwie. To gwne dzieo Platona po
rusza bardzo wiele bardzo rnych zagadnie i robi to niekoniecznie po po
rzdku. Myli biegn tu w miar, jak si ktra nasunie - autor ma wolny
czas i nie chce si krpowa w mwieniu. Wdruje sobie nie wyznaczony
mi z gry ciekami, jak Ariosto, jak Byron, jak Sowacki w Beniowskim.
Jakby kto moe i w cigu wielu lat spisywa sobie myli, ktre go niepoko
iy, i pisa je nie dopiero wtedy, gdy byy ju gotowe i wyrane, ale notowa
je ju w chwili, gdy si dopiero tworzyy i wyaniay z mgy. Myli czasem
chwiej si jeszcze i dopiero si precyzuj. Dla czytelnika dua w tym po
budka do wasnego mylenia. Platon nie wykada z katedry i bardzo rzadko
podaje gotowy zbir twierdze, przewanie myli gono i prbuje, wprowa
dza czytelnika do swojego warsztatu pracy mylowej, pokazuje mu roboty
dopiero zaczte i pracuje przy nim jawnie. To bardzo pociga, zblia i to
moe dziaa lepiej ni systematyczny wykad.
A o co mu tutaj chodzi przede wszystkim? Chodzi mu przede wszystkim
o to, jaki powinien by czowiek lepszy, czowiek pierwszej klasy i jak po
winien wyglda porzdny ustrj pastwowy. Chodzi o to, co waciwie by
oby suszne, sprawiedliwe, wskazane, czcigodne, dobre w postawie ducho
wej czowieka i w ustroju pastwa tak samo. I czy warto, czy nie warto by
takim, jak si naley, a wic: czy sprawiedliwo opaca si jako, czy nie
opaca si w ogle.

Platon, Pastwo

I tu p e w n a t r u d n o w czytaniu, a wiksza jeszcze w p r z e k a d a n i u pla


toskiego Pastwa. Bo wyraz sprawiedliwo" i czowiek sprawiedliwy"
w jzykach nowoczesnych albo zanikn, albo co najmniej zwzi swoje zna
c z e n i e w porwnaniu do tego, ktrym si posugiwa Platon. Dzi o nikim
si nie mwi, e jest czowiekiem sprawiedliwym, nikogo si tymi wyrazami
nie chwali ani nie gani, chyba e chodzi o sdziego w sprawach karnych lub
cywilnych, o r e c e n z e n t a , o krytyk, o miar lub wag, o pomiar, o o c e n .
Kto niczego nie ocenia, ten nie ma adnego pola do tego, eby si okaza
sprawiedliwym lub niesprawiedliwym.
Staroytny czowiek sprawiedliwy" to tyle, co dzisiejszy czowiek p o
r z d n y " , przyzwoity, jak si naley, jak by p o w i n i e n , d o b r y c h a r a k t e r ,
czowiek wzorowy". Sprawiedliwo" wyjdzie na tyle co: stan popraw
ny", naleyty, porzdek, ad wewntrzny.
T r z e b a o tym p a m i t a , ile razy spotykamy w tekcie sprawiedliwo"
i czowieka sprawiedliwego".
Od czasu mierci Sokratesa zagadnienie sprawiedliwoci i niesprawiedli
woci musiao Platona nurtowa. Przecie w tym byo co rozdzierajcego,
e wanie ten czowiek - taki dobry, cichy, czysty, opanowany i rozumny,
wolny od wszelkiej chciwoci, dzy wpyww i o d z n a c z e , czowiek na
p r a w d sprawiedliwy, wzorowy - musia zgin w wizieniu z wyroku sdu
p a s t w o w e g o , z p i t n e m czowieka niesprawiedliwego na wysokim czole.
Sprawiedliwymi czuli si ci, ktrzy go skazali. Tak wyglda akt sprawie
dliwoci" w roku 399.
Std zrozumiay b u n t w duszy modego Platona i potrzeba przemylenia
do gruntu zagadnienia sprawiedliwoci i niesprawiedliwoci. Skoro dzi naj
lepsza j e d n o s t k a p a s t w a musi gin z wyroku pastwa, to jake to jest?
Kto tu waciwie jest niesprawiedliwy? Sokrates czy pastwo? Rzecz jasna
i niewtpliwa, e o b e c n e p a s t w o . Ustrj demokratyczny, ktry na czele
stawia j e d n o s t k i i grupy n i e u r o d z o n e " i nie p r z y g o t o w a n e do rzdzenia.
Tak si Platonowi wydawao.
Ci l u d z i e powinni p a t r z e kady swego k o p y t a , a nie bawi si w s
dziw, wodzw i rzdcw pastwa. Dopiero to byaby sprawiedliwo. To
b y b y stan naleyty. I rwnowaga, i spokj. P o d o b n i e jak p o s z c z e g l n y
c z o w i e k jest sprawiedliwy, jest jak si naley w t e d y d o p i e r o , gdy kada
z trzech czci jego duszy robi swoje. A wic, gdy rozum rzdzi i decyduje,
t e m p e r a m e n t rozumowi pomaga, a podania suchaj rozumu. P o m i d z y
dusz ludzk a p a s t w e m P l a t o n widzi i s t o t n e p o d o b i e s t w o w b u d o w i e
i w warunkach zdrowia i szczcia jednego i drugiego z nich obojga.
Platon ju z arystokratycznego domu wynis pogard dla typu ateskie
go demokraty, ktrego znamy choby z komedii Arystofanesa. Tragedia mi
strza m u s i a a z a o s t r z y skrajnie j e g o p o g a r d i n i e c h do i s t n i e j c e g o
ustroju i do panujcego typu psychicznego. Wanie tu, w tekcie Politei,
P l a t o n rozglda si w rnych formach ustrojw i prbuje pokaza, jak to
rne typy ustroju pastwa maj swoje odpowiedniki w rnych typach cha-

Wstp od tumacza

rakterw ludzkich. Prbuje w myli stworzy pastwo idealne i okreli


idealny typ duszy ludzkiej, ktry by takie pastwo potrafi zaoy i utrzy
ma. Wielka ucieczka od bolesnej, obrzydej rzeczywistoci w wiat marze.
A jeeliby pastwo miao by jak si naley, to jak i czego by naleao
uczy modzie i jak j chowa? Modzie uczya si w Grecji na tradycj
przekazanych dzieach poetw. Wic wypadao si rozprawi z poezj i za
pyta, czy w poezji ojczystej wszystko jest mdre i pikne, i dobre, czy nie
wszystko. Nie tylko z tego powodu. Przecie Platon sam by poet, ale od
Sokratesa przej poczucie odpowiedzialnoci za prawd mwionych sw.
Aby si na wos nie mija z prawd.
Platon nadzwyczajnie zawsze skupia uwag na sowdch i wyawia ich
najgbiej ukryte barwy i znaczenia. Wcale nie tak, jak to robi kto, kto je
tylko piewa, sucha ich powierzchownie albo je odmawia i powtarza, nie
sigajc w gb. Mieszkao w nim przynajmniej dwch ludzi. J e d e n lubi
si upaja sowami i wygldem tego, co mu si w szacie sw zjawiao, a ko
cha jzyk tak, jak mona kocha i n s t r u m e n t muzyczny. Umia pisa tak,
jakby gra. A z t nieodpart skonnoci poetyck walczy w nim samym
czowiek s u m i e n n i e i ostronie poszukujcy prawdy; unikajcy jak ognia
piknej zudy, aby tylko wiernie opisa rzeczywisto. Typ badacza. Tych
obu ludzi dopuci Platon w Politei do gosu. Jego amanie si tutaj z wpy
wem poezji na dusze ludzkie - to amanie si z samym sob. Od tego si
dialog zaczyna i na tym si koczy.
P o d o b n i e jak walka trzewych, bezwstydnych pogldw na egoistyczne
pobudki rzdzenia w pastwach z pogldami na psychologiczne to rzdw,
ktre byyby idealne - to jest te wewntrzna walka samego Platona - rozo
ona na gosy uczestnikw dialogu. Ale to nie jedyny motyw w tej pracy.
Platon widzia, jak si zb czasu nie chwyta wielkich dzie duszy ludzkiej,
w y k o n a n y c h w k a m i e n i u lub o d n o t o w a n y c h na p a p i r u s a c h i w r a o n y c h
w ywe dusze ludzkie. Musia mie to poczucie, e i jego myli n i e p r d k o
zgasn, e j a k o b d z i e y i dziaa t a k e i po mierci, a m o e si i cay
odrodzi w jakim nowym pniejszym czowieku. Znalaza si wic w treci
rozmowy i sprawa ycia zagrobowego. Ona stanowi nawet r a m dialogu jego wstp i jego zakoczenie. Musiaa by dla autora osobliwie wana.
Platon kocha si w konkretnych widowiskach zmysowych i zna si na
rysunku perspektywicznym, udzcym, a wiedzia, e obraz aden nigdy nie
oddaje rzeczywistoci samej, tylko odtwarza chwilowy i znikomy wygld ja
kiej j e d n e j strony rzeczywistego przedmiotu. Rzeczywiste przedmioty to
nie s ich widoki zmysowe. Rzeczywiste p r z e d m i o t y kryj si d o p i e r o
poza nazwami oglnymi. I najcilej je ujmujemy w myleniu nieobrazowym. I ten pogld musia tu Platon rozwin, mwic o ksztaceniu arysto
kracji takiej, jaka by, jego zdaniem, by powinna. On sdzi, e to powinna
by elita intelektualna o najwyszym wyksztaceniu. Jego teoria poznania
wykwita z walki wewntrznej midzy malarzem, ktrym Platon by, i mate
matykiem, ktrym chcia by.

Platon, Pastwo

A jeeli idzie o sprawy serca, to Platon nie reagowa na uroki dziewczt


i nie kocha adnej kobiety. I to si te odbio w jego mylach o tym, jak
urzdzi w przyszym s p o e c z e s t w i e stosunki k o b i e t i m c z y z n . Myli
osche i pedantyczne. Homoseksualista w roli organizatora maestw i ro
mansw. Interesowali go zawsze chopcy najzdolniejsi i ludzie najbardziej
wybitni a dobrze wychowani. We wszystkch innych widzia tylko ywy ma
teria, z ktrego przy pomocy elaznej rki mona i naley formowa po
rzdny dom lub porzdne pastwo; nie pytajc ich o to, czy tego chc, czy
nie i czy im w tym dobrze, czy le.
Instytucje - uwaa - nie s dla przyjemnoci wszystkich jednostek. Jed
n o s t k i l u d z k i e s dla i n s t y t u c j i . C h o d z i o p o r z d n e i n s t y t u c j e , a n i e
o szczcie kadej j e d n o s t k i z osobna. Std jego pastwo idealne przypo
mina jaki wielki klasztor, krymina, obz koncentracyjny albo pastwo tot a l i s t y c z n e . Std p r o j e k t y surowej, cisej cenzury, stosowania k a m s t w a
w polityce i przymusw bezwzgldnych nawet w yciu najbardziej prywat
nym, choby si w tych wizach miay dawi jednostki.
Pomidzy te sprawy wplt Platon refleksje o formie i treci prozy wzoro
wej, o egoizmie, o gimnastyce i o szanowaniu zdrowia, o prbowaniu cha
r a k t e r w i o kwalifikacjach sdziw i lekarzy, o ksztaceniu i g i m n a s t y c e
d z i e w c z t , o p r z y s p o s o b i e n i u wojskowym k o b i e t i dzieci, o p e n s j a c h za
udzia w rzdzie, o p r a w d z i e i o faszu, o p r z e z n a c z e n i u i o wolnej woli,
o wadzach duszy ludzkiej i o rwnowadze w e w n t r z n e j , o zaletach ludz
kich, o braku rwnowagi i o bardzo wielu innych sprawach. To jest ksika
0 treci niezmiernie bogatej. Mieni si w oczach i treci, i form.
Bo ma raz posta s c e n i c z n e g o skeczu z jaskraw charakterystyk osb
wystpujcych na scenie, raz ma wygld gawdy, raz proroczej wizji. Raz
dialog pynie jak pie, a na i n n y m miejscu jest siekany jak rozmowa na
scenie w komedii. Uczestnicy dialogu raz si przeciwstawiaj Sokratesowi
powanie i z sensem, a w innych miejscach przytakuj tylko niepotrzebnie,
aby jako z pomoc tych atek przerobi dugi monolog Sokratesa na pozor
ny dialog. I nastrj raz j e s t w rozmowie pogodny, raz ponury, to z n o w u
podniosy, czsto humorystyczny; jest tam ironia i s kpiny, skargi i marze
nia, tsknoty i sny, ataki, walki, dowcipy, maskowanie si i otwieranie serca,
1 m w i e n i e rzeczy z dna duszy dobytych w postaci artw, jakby nigdy nic,
i u d a w a n i e Pytii dla artu, i m w i e n i e rzeczy z pozoru o p a c z n y c h , nad
ktrymi tylko pomyle trzeba, a zaczynaj wieci. Platon si przewanie
bawi, piszc. Umiecha si. O tym nigdy nie naley zapomina czytajc.

U C Z E S T N I C Y ROZMOWY
Najwicej mwi z Sokratesem dwaj modzi ludzie: Glaukon i Adejmantos,
s y n o w i e Aristona. To r o d z e n i bracia P l a t o n a . O d z n a c z y l i si w bitwie pod
M e g a r . O b a j w y k s z t a c e n i i przyjani si z S o k r a t e s e m . I n t e l i g e n t n i e

Wstp od tumacza

pobudzaj go, e b y gono myla, i dostaj od n i e g o w y m o w n e p o c h w a y .


ywszy t e m p e r a m e n t objawia m o e G l a u k o n . C z y t a m y w dialogu, e j e s t
muzykalny i kochliwy, jestemy wiadkami jego wymowy. Towarzyszy Sokra
tesowi w przechadzce do Pireusu i razem z nim odwiedza dom Polemarcha.
O P o l e m a r c h u czytalimy ju w Fajdrosie. Wiemy, e to r o d z o n y brat
mwcy Lizjasza, a syn staruszka Kefalosa. Ale twarzy jego i postaci nie wi
dzimy w a d n y m s p o s o b i e . Kefalos j e s z c z e za czasw P e r y k l e s a , o k o o
r. 440, przenis si by z Syrakuz do Pireusu, powodzio mu si dobrze, sy
nw wyprowadzi na udzi, do pienidzy si nie przywizywa, dobre towa
rzystwo ceni, bywa u najwybitniejszych ludzi wspczesnych i z a p e w n e oni
u niego. C z o w i e k inteligentny, lepszy, cho nie filozof. Wida i na nim
wpyw owiecenia i krytycyzmu w s p c z e s n e g o , chocia i on si nawyku
tkwi w d a w n y c h w i e r z e n i a c h i obyczajach religijnych. N i e c h c e lub nie
u m i e bawi si w m y l e n i e s a m o d z i e l n e , d y s p u t y zostawia m o d s z y m , ale
im nie przeszkadza i nie narzuca modym swojego stanowiska.
Wydaje si P l a t o n o w i bliski i s y m p a t y c z n y , c h o n i e c o p r o s t o d u s z n y .
Staruszek p r z e c z u w a jako, e szczcie d o c z e s n e i p o m i e r t n e m u s i i
w parze z dobrym charakterem czowieka. Zna wartoci wysze ni groma
dzenie majtku. P l a t o n w t e k c i e dialogu usiuje rozwin i uzasadni to
wanie, co poczciwy Kefalos, zgodnie z tradycj, przeczuwa - w postaci mi
tycznej. Staruszek troch si wstydzi, e mity o yciu zagrobowym bierze
serio w obecnoci wolnomylnej modziey. Platon sam skoczy dialog wa
snym m i t e m o yciu zagrobowym, kiedy si ostro i wolnomylnie rozprawi
z tradycyjnymi mitami w ksidze drugiej i trzeciej. Rozmowa z Kefalosem
jest uwertur dialogu i zawiera motyw przewodni caego dziea.
Ostro atakuje Sokratesa sofista Trazymachos z C h a l k e d o n u . Czytalimy
i o nim w Fajdrosie. Jego podrcznik sztuki retorycznej zagin. W naszym
dialogu da mu Platon rysy zabawne, jaskrawe, ale kaza mu mwi rzeczy
zgoa nie tak o p a c z n e i n i e m d r e , jak si czytajcemu moe wydawa na
pierwszy rzut oka. Trazymach, p o d o b n i e jak Kalikles w Gorgiaszu, wypo
wiada si zbyt przekonywajco jak na to, eby wszystko, co z jego ust usy
szymy, chcia Platon podawa na miech.

CZAS ROZMOWY
N i e p o d o b n a wskaza daty ani roku, w ktrym ma si odbywa nasza roz
mowa. K o m e n t a r z e odsyaj nas p o m i d z y rok 451 a 408 przed Chr. Ko
mentarz Apelta z r. 1916 uwaa ostatni dat za najblisz prawdy. J o w e t t
i C a m b e l l podaj 411 przed Chr. Apelt susznie zwraca u w a g na to, e
nasz dialog nie ma by protokoem z rozmowy rzeczywistej i nie ma powo
du trudzi si nad wyznaczeniem czasu rozmowy zmylonej.
Tym bardziej, e rozmowa tej dugoci jest w ogle n i e p r a w d o p o d o b n a .
I to rozmowa z j e d n e j nocy. To miaa by noc po wicie trackiej bogini

Platon, Pastwo

10

Bendis. W ktrym roku wprowadzono do Pireusu kult tej bogini, nie wia
d o m o . Jej wito, Bendideje, obchodzono szstego lub sidmego czerwca.
Wic jaka pogodna noc letnia.
W i e m y z Charmidesa, z jakim u m i e c h e m mwi tam P l a t o n o t r a c k i c h "
m o d l i t e w k a c h i zaklciach. T r a c k i " znaczy w jego jzyku: dziwaczny, nie
zwyczajny, niezrozumiay, dziwny, mieszny, a kryjcy w sobie si n i e p o
spolit. C o w i t e g o , ale n i e w e d u g obyczaju ojcw. Skarga M e l e t o s a
i towarzyszw zarzucaa Sokratesowi, e wprowadza i n n e bstwa - n o w e " .
M g o n i e j p a m i t a P l a t o n , k i e d y swoje myli o i d e a l n y m c z o w i e k u
i o pastwie idealnym kaza swojemu Sokratesowi rozwija w t wanie noc,
k i e d y to A t e c z y c y sami w p r o w a d z i l i do P i r e u s u i n n e b s t w o - n o w e " track Bendis.
Ale posuchajmy, jak zaczyna swoje o p o w i a d a n i e o n i e d a w n y c h odwie
d z i n a c h w P i r e u s i e t e n , co to mia nie u z n a w a bogw, ktrych p a s t w o
uznaje.
# # # # #
Opracowujc niniejszy przekad opieraem si na tekcie greckim w wy
daniu B. Jowetta 1 .
Do porwnania suy mi tekst grecki i komentarz J. Adama 2 .
N i e k t r e dane rzeczowe, potrzebne do objanie, zaczerpnem z komen
tarza Apelta 3 .
W a s n e objanienia n a t u r y p s y c h o l o g i c z n e j , filozoficznej i e s t e t y c z n e j
oparte s przede wszystkim na treci i formie tekstu greckiego, oddanej tu,
ile monoci, w przekadzie polskim.

Platos Republic, E d i t e d with n o t e s and essays by t h e late B. J o w e t t . M. A. ... and C a m p b e l l

M. A. L L . D. in three volumes. Oxford. At the Clarendon Press. 1894.


2

The Republic of Plato, e d i t e d with critical notes, c o m m e n t a r y and a p p e n d i c e s by J a m e s Adam.


M. A. V o l u m e I, Books I-V, V o l u m e II, Books VI-X and I n d e x e s . C a m b r i d g e : At t h e University
Press. 1902.
3
Platons S t a a t . In vicrter Auflage, neu u b e r s e t z t und erlautert sowie mit g r i e c h i s c h - d e u t s c h e m
u n d d e u t s c h - g r i e c h i s c h e m W 6 r t e r v e r z e i c h n i s v e r s e h e n von O t t o Apelt. D e r P h i l o s o p h i s c h e n
Bibliothek Band 80, Felix M e i n e r , Leipzig 1916.

PASTWO

Osoby

dialogu:

SOKRATES

ADEJMANTOS

GLAUKON

KEFALOS

POLEMARCH

KLEJTOFON

TRAZYMACH

KSIGA PIERWSZA
Sokrates. C h o d z i e m wczoraj na d, do Pireusu, z G l a u k o n e m , s y n e m 327
Aristona, eby si pomodli do bogini, a rwnoczenie c h c i a e m zobaczy
uroczysto - jak j bd urzdzali, bo j teraz po raz pierwszy obchodz.
Wic wydaa mi si adna i procesja miejscowa, ale n i e m n i e j przyzwoicie
wygldaa i ta, ktr Trakowie przysali. Ot pomodlilimy si i napatrzyli,
i wracali do miasta. A tu nas zobaczy z d a l e k a P o l e m a r c h , syn Kefalosa, B
e si ku d o m o w i mamy, wic kaza c h o p a k o w i , e b y p o b i e g i p o p r o s i
nas, a b y m y n a n i e g o p o c z e k a l i . O t m n i e z t y u c h o p a k c h w y t a z a
paszcz i powiada: P o l e m a r c h prosi was, ebycie zaczekali". Ja si obrci
em i z a p y t a e m , gdzie by on by. O t o on - p o w i a d a - z tyu n a d c h o d z i ,
wic poczekajcie".
- N o , wic poczekajmy - mwi Glaukon.
I niedugo p o t e m nadszed Polemarch i Adejmantos, brat Glaukona, i N i - C
keratos, syn Nikiasza, i innych kilku - widocznie od procesji.
Ot Polemarch powiada: - Sokratesie, zdaje mi si, e si macie ku mia
stu; niby chcecie wraca.
- Niele si domylasz - powiedziaem.
- A ty widzisz - powiada - ilu nas jest?
- Jakeby nie?
- N o , to musicie - powiada - albo tych tutaj pokona, albo zostaniecie na
miejscu.
- N o o - mwi - jeszcze jedna moliwo zostaje; moe my was przeko
namy, e trzeba nas puci do domu.
- A czybycie potrafili przekona takich, co nie suchaj?
- adn miar - mwi Glaukon.
- Wic, e my nie bdziemy suchali, tego bdcie pewni.
I Adejmant mwi: - To wy naprawd nie wiecie, e pochodnie bd wie- 328
czorem, i to z koni, na cze bogini?
- Z koni? - powiadam. - To j e d n a k nowa rzecz! P o c h o d n i e bd mieli
W rku i bd je sobie z rk do rk podawali, cigajc si na koniach? Czy
jak mwisz?
- T a k jest - mwi P o l e m a r c h . - A do tego jeszcze urzdz n o c n e nabo
estwo, ktre warto zobaczy. W s t a n i e m y po kolacji i b d z i e m y ogldali

14

II

Platon, Pastwo

328 A

t uroczysto; s p o t k a m y tam wielu modych ludzi i bd rozmowy.


Zostacie koniecznie; nie moecie zrobi inaczej!
Wic Glaukon powiada: - Zdaje si, e trzeba zosta.
Ja mwi: - Jeeli si tak zdaje, to i trzeba tak zrobi.
W i c p o s z l i m y do d o m u , do P o l e m a r c h a , i L i z j a s z a m y tam zastali,
i E u t y d e m a - to bracia Polemarcha; no i Trazymacha z Chalkedonu, i Charm a n t i d e s a z Pajanii, i Klejtofonta, syna Aristonima. A by w domu i ojciec
Polemarcha, Kefalos. Wyda mi si bardzo stary. Bo ja go te i dugi czas
nie widziaem. Siedzia z w i e c e m na gowie w fotelu, z jak poduszk
pod gow. Wanie by zoy ofiar w podwrzu. Wic usiedlimy sobie
koo niego. Bo tam jakie krzesa stay naokoo 2 .
Kefalos, jak tylko m n i e zobaczy, zaraz m n i e s e r d e c z n i e pozdrowi, ale
powiada: - Sokratesie, nieczsto si i u nas pokazujesz, tutaj na dole, w Pireusie. A trzeba byo przecie. Bo gdybym ja jeszcze mia dosy si, aby
bez trudnoci chodzi do miasta, to by nie byo trzeba, eby ty tutaj przychodzi; my bymy bywali u ciebie. A tak, to trzeba, eby ty czciej tutaj
zachodzi. Musisz wiedzie, e u mnie, im bardziej widn inne przyjem
noci, cielesne, tym bardziej rosn podania i rozkosze zwizane z inteli
gentn rozmow. Wic koniecznie to zrb i z tymi, modymi bd blisko,
i tu do nas zachod jak do przyjaci, jak do bardzo bliskich.
- No tak - p o w i a d a m - Kefalosie, ja b a r d z o lubi rozmawia z l u d m i
m o c n o starszymi. Mam wraenie, e u nich si trzeba dowiadywa tak, jak
by oni p r z e d nami p e w n drog przeszli, ktr m o e i n a m p r z e c h o d z i
1
Z a c z y n a dialog uroczy szkic z natury. Sokrates gawdzi w sposb bardzo naturalny i prosty,
a p a m i t a z n a k o m i c i e szczegy. Przytacza figlarne, p e n e serdecznoci zaproszenie P o l e m a r c h a .
Z a p o w i e d z i a n y c h wycigw z p o c h o d n i a m i nie zobaczymy wcale, za to uczestnicy rozmowy bd
sobie myli o czowieku sprawiedliwym i o sprawiedliwoci podawali z ust do ust w pierwszej
czci dialogu; w drugiej S o k r a t e s urzdzi n o c n e n a b o e s t w o . I z g o d n i e z treci o s t a t n i e g o
zdania tego rozdziau Platon bdzie czytelnikw zachca, eby postpowanie dostosowali
do tego, co im si wyda suszne w rozwaaniach, choby zrazu byli chcieli inaczej.
2
C h a r m a n t i d e s i Klejtofon to nieznani bliej uczniowie Trazymacha. N i e bior prawie udziau w
dialogu. Na gadatliwe s e r d e c z n e przywitanie Kefalosa Sokrates reaguje przyjanie. J e g o prosto
ta wydaje si w e d l e dzisiejszych poczu troch twarda. N i e p r z y p o m i n a m y ludziom starym bli
skiej mierci, raczej p o d t r z y m u j e m y w nich zudzenie, e mier wcale si do nich nie zblia. So
k r a t e s otwarcie w s p o m i n a w o b e c Kefalosa o p r o g u staroci" za 486 w i e r s z e m
XXIV ksigi Iliady:

Wspomnij ojca wasnego, do bogw podobny Achillu.


On ju tak, jak i ja, dochodzi progu staroci.
Oczywicie nie jest to prg, od ktrego si staro zaczyna, tylko prg, na ktrym si staro koczy.
Syn Kefalosa, Lizjasz, moe mie w chwili naszej rozmowy okoo pidziesitki, bo urodzi si
w 4 5 8 r. prz. Chr. Dla Kefalosa j e g o synowie s zawsze modzi. Wtpliwe jest spostrzeenie sta
ruszka, dotyczce w z m o e n i a si jego dyspozycji i n t e l e k t u a l n y c h w zwizku z z a n i k i e m poda
i przyjemnoci c i e l e s n y c h " . N i e ma p o w o d u przypuszcza, e Kefalos udaje zgrzybiaego fi
z y c z n i e , j e g o wycofanie si z dyskusji p o d p r e t e k s t e m o b o w i z k w r y t u a l n y c h mwi o t y m ,
e rozkosze zwizane z i n t e l i g e n t n rozmow straciy w j e g o oczach r w n i e w i e l e u r o k u j a k
i wszystkie inne. Z u d z e n i e sprawnoci i n t e l e k t u a l n e j mona zachowa z n a c z n i e d u e j ni zu
d z e n i e sprawnoci fizycznej, kryteria s n i e tak u c h w y t n e , a m o d z i l u d z i e bywaj cierpliwi
i uprzejmi, wic pozwalaj starym tkwi w zudzeniach.

328 E

Ksiga I

15

wypadnie, jaka te to ta droga jest: przykra i uciliwa, czy atwa i dobrze


si ni idzie. Wic tak i od ciebie c h t n i e bym si dowiadywa, jak ci si
co przedstawia, skoro ju jeste na tym p u n k c i e ycia, jak to poeci mwi:
n a staroci p r o g u " , czy to j e s t c i k i o k r e s , czy jak ty si w y p o w i e s z
0 tym, co u ciebie za scen.
- O, na Zeusa - mwi - ja ci, Sokratesie, powiem, jak si to m n i e przynaj- III
mniej przedstawia. Bo mymy si tu nieraz schodzili, kilku takich m n i e j 329
wicej rwienikw, aby si stao zado staremu przysowiu. Wic jak si
zejdziemy, to najwicej nas jest takich, co to narzekaj, tskni za uciecha
mi modoci i przypominaj sobie, jak to tam byo z d z i e w c z t a m i i przy
kieliszku, i przy stole, i i n n e takie rzeczy koo tego, i d o p i e r o teraz li;
jakby wielkie rzeczy potracili i jakby w t e d y yli dobrze, a teraz to w ogle
B
nie byo ycie. Inni si jeszcze i na to skar, jak to w domu nieraz starymi
pomiataj - wic p o t e m chrem zaczynaj lamentowa na swoj staro, ile
to im ona nieszcz przynosi. A mnie si wydaje, Sokratesie, e oni winuj nie to, co winne. Bo gdyby tu leaa wina, to i ja bym tego samego do
znawa s k u t k i e m staroci, i wszyscy i n n i , k t r z y do t e g o w i e k u doszli.
A tymczasem, ja przynajmniej, ju spotykaem innych te takich, ktrzy nie
tak si mieli na staro. Przecie i u Sofoklesa raz byem, u tego poety, jak
go kto zapyta: A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze sub u Afrodyty? Po- C
trafisz jeszcze obcowa z k o b i e t ? " A t e n powiada: N i e mwe gupstw,
c z o w i e c z e : ja z najwiksz przyjemnoci od tych rzeczy u c i e k e m , jak
bym si wyrwa spod wadzy jakiego pana - wciekego i dzikiego" 3 .
Ja ju i w t e d y m i a e m wraenie, e on to dobrze powiedzia, a dzi te
nie jestem innego zdania. Zawsze przecie w staroci zaczyna si mie spo
kj z tymi rzeczami i robi si czowiek wolny; kiedy dze przestaj szarpa
i opadaj, to robi si cakiem tak, jak to u Sofoklesa: mona si pozby pa
nw bardzo wielu i to nieprzytomnych. Wic w tych rzeczach i jeli chodzi D
o stusunki w d o m u te - to jedna jest rzecz decydujca, ale to nie jest sta
ro, Sokratesie, tylko charakter czowieka. Jak si czowiek trafi porzdny
1 agodny, to i staro mu tylko w miar dokucza. A jak nie, to i staro,
Sokratesie, takiemu nieznona, i modo.
Ja b y e m zachwycony tym, co on powiedzia, i c h c i a e m , eby j e s z c z e IV
mwi, wic go zaczem pobudza i powiedziaem:
3

Stare przysowie greckie, ktre Kefalos przypomina, mwi, e Rwienicy najlepiej si bawi;
staruszek lubi s t a r u s z k a " . Ci starsi p a n o w i e , z k t r y m i si Kefalos widuje, r e p r e z e n t u j p o
w s z e c h n e pogldy na szczcie i wartoci ycia. Oni uwaaj, e szczcie to p r z e d e wszystkim
jado, napj, kobieta, spokj w d o m u i s z a c u n e k ze strony otoczenia. To szczcie koczy si
z reguy, k i e d y nadejdzie staro. Inaczej sdzi Kefalos. G o n i e n i e za t a m t y m i d o b r a m i niszczy
spokj czowieka i oddaje go w niewol lepych namitnoci. Dopiero staro przynosi wyzwole
nie i d o p u s z c z a i n t e l e k t do gosu. O szczciu czowieka d e c y d u j e nie wiek, tylko charakter.
Czowiek porzdny, o p a n o w a n y jest szczliwy, czowiek rozbity w e w n t r z n i e , o d d a n y w niewol
niskich dz jest nieszczliwy bez wzgldu na to czy jest mody, czy stary. Te myli rozwinie
Platon w dialogu; w tej chwili podaje to Kefalos jako owoc swego wasnego dowiadczenia ycio
wego. C y t o w a n e z d a n i e Sofoklesa kae si domyla, e p o e t a wiele k i e d y cierpia pod tyrani
Erosa, dlatego n i e m o c pciowa wydaje mu si tak urocza.

Platon, Pastwo

16
E

329 E

- Kefalosie, mam wraenie, e wielu by si z tob nie zgodzio, kiedy tak


mwisz, tylko by uwaali, e ty staro atwo znosisz nie dziki swojemu
charakterowi, ale dlatego, e masz duy majtek. Powiadaj, e b o g a t e m u
zawsze lej pod niejednym wzgldem.

- Masz racj - powiada. - Nie zgadzaj si. I mwi co tam, cho nie to,
co myl, tylko tyle, e Temistokles dobrze raz powiedzia, kiedy mu jaki
330 kto z Seryfu z przeksem mwi, e saw zawdzicza nie sobie s a m e m u ,
tylko miastu, ten powiada, e ani on sam by sawy nie by zyska, gdyby by
Seryfijczykiem, ani t a m t e n , gdyby p o c h o d z i z Aten. Wic k i e d y m o w a
0 ludziach n i e b o g a t y c h , ktrzy c i k o znosz staro, to wychodzi na to
samo, co w tym powiedzeniu, e ani czowiek przyzwoity w ndzy zbyt a
two nie bdzie mg staroci znosi, ani te nieprzyzwoity, jeeli si tylko
wzbogaci, nie bdzie jej mia zaraz lekkiej 4 .
A ja powiadam: - Kefalosie, w porwnaniu do tego, co masz, to odziedzi
czy co wicej, czy si dopiero dorobi?
B

- A czegom si dorobi? - powiada - Sokratesie! Ja mam majtek taki po


redni pomidzy majtkiem dziadka i ojca. Bo mj dziadek - on si tak na
zywa jak i ja - odziedziczy m n i e j wicej taki sam majtek, jak ja m a m ,
1 pomnoy go wiele razy, a moj ojciec, Lizaniasz, zrobi go jeszcze m n i e j
szym, ni on dzi jest. Ja j e s t e m k o n t e n t , jeeli tym c h o p c o m zostawi
majtek nie mniejszy, tylko o jak tam odrobin wikszy, ni dostaem.
- A wiesz, dlaczegom si o to pyta? - powiadam. - To dlatego, e mi nie
wyglda na bardzo przywizanego do pienidzy. Po wikszej czci jest
tak u ludzi, ktrzy si ich sami nie dorabiali. A ci, co si ich dorobili, ko
chaj p i e n i d z e dwa razy tak m o c n o jak i n n i . J a k p o e c i kochaj swoje
utwory, jak ojcowie dzieci, tak i ci, co si dorobili, wielk wag przywizuj
do pienidzy, bo to ich wasna robota, a jeeli chodzi o korzystanie z nich,
to tak samo jak inni. Przykro z nimi obcowa, bo niczego nie chc chwali,
tylko pienidze.
- Prawd mwisz - powiada.

- T a k j e s t - m w i . - A t y l k o mi j e s z c z e t e n d r o b i a z g p o w i e d z .

Jak

4
C z e m u Kefalos ma takie p i k n e pogldy? B o to nie jest d o r o b k i e w i c z " - p o w i a d a P l a t o n .
Wida, z jak pogard patrzy na ludzi o d d a n y c h robieniu p i e n i d z y i za jak p r z e s z k o d na dro
d z e rozwoju d u c h o w e g o uwaa chciwo. C h o sam nie gardzi majtkiem i p e w i e n d o s t a t e k
uwaa za p o t r z e b n y do szczcia. Wic najlepiej: d o s t a t e k odziedziczony. Wida, jak niewiele
j e d n o s t e k u m i a otacza szczerym s z a c u n k i e m i sympati, a szerokie koa chciwych obywateli,
pomnaajcych tylko majtek wasny i przez to publiczny, byy mu n i e z n o n e . Arystokrata, inte
l e k t u a l i s t a . I osobliwy r e f o r m a t o r spoeczny. Osobliwy, bo nie c e n i d b r m a t e r i a l n y c h tak,
jak je ceni ci, k t r y m p r b o w a ycie s p o e c z n e urzdza. Reformatorzy na og dbaj o to,
eby jak najwicej ich z w o l e n n i k w byo nakarmionych i napojonych, i pocieszonych, i eby po
siedli z i e m i . Bo tego najwicej ludzi pragnie i przed reform. Platon gardzi tymi p r a g n i e n i a m i .
Zobaczymy, co z tego wyniknie dla reform. .

330 D
mvlisz, j a k i e
majtek? 5

Ksiga I

17

n a j w i k s z e d o b r o w y n i o s e std, e p o s i a d a s z w i e l k i D

- T a k i e - powiada - e m o e mao k t o mi uwierzy, k i e d y b d o nim


mwi. Bo m u s i s z w i e d z i e , S o k r a t e s i e , e jak c z o w i e k a zaczynaj na
chodzi myli o mierci, wtedy si w serce zaczyna wkrada obawa i troska
o rzeczy, o ktre si czowiek przedtem nie troszczy i nie obawia. Z jed
nej strony te bajki - jak si to mwi - o tym, co si dzieje w H a d e s i e ,
5

Majtek, powiada Kefalos, najwicej si przydaje w staroci do tego, eby mc naprawi wyrz
dzone krzywdy i regulowa zobowizanie n i e d o t r z y m a n e , aby u n i k n kary wiecznej w H a d e s i e .
A wic pienidze maj tylko warto poredni. Stanowi rodek do zachowania sprawiedliwoci.
Sprawiedliwo zdaje si mie te dla Kefalosa tylko warto poredni. O n a suy do uniknicia
mitycznych mk pomiertnych.
Ale wiara w mity nie jest niezachwiana. N a w e t sam Kefalos mia si d o t d z o p o w i a d a
o Iksjonie, o T a n t a l u , o D a n a i d a c h albo o Syzyfie. D o p i e r o bliska mier przydaje n i e c o wiary
godnoci tym g a d k o m . Kefalos nie wie, czy j e g o n i e p o k o j e o ywot zagrobowy s u niego obja
w e m z n i e d o n i e n i a - tak z a p e w n e myl modzi intelektualici obok, czy objawem p e w n e g o
jasnowidzenia - tej myli wydaje si bliszy sam. W k a d y m razie to poczucie, e nie ma krzyw
dy ludzkiej na s u m i e n i u , daje mu spokj wewntrzny i roznieca w nim niejak nadziej na szcz
cie po mierci.
W tym miejscu pada pierwszy przytyk pod a d r e s e m poetw. Kefalos chwali i cytuje Pindara,
a rwnoczenie dziwi si, e z d a n i e wyjte z p o e t y ma a taki dobry sens. W i d o c z n i e nawyk
do tego, e poeci pisz piknie, ale raczej od rzeczy. T myl Platon te rozwinie szeroko.
S p o t y k a m y tutaj u Kefalosa p o j c i e n a m raczej o b c e . On mwi o w i n i e n i e w i a d o m e j ,
o wyrzdzaniu krzywd mimo woli, ktre te ma czyni ujm sprawiedliwoci czowieka. My dzi
wiemy, e do zbrodni potrzeba zego zamiaru i nie jest kamc ten, kto kogo m i m o woli w bd
wprowadzi, ani krzywdzicielem ten, kto czyje prawo zama m i m o woli. Dla nas i E d y p nie jest
winien zbrodni ojcobjstwa ani kazirodztwa, bo nie chcia ani j e d n e g o , ani drugiego, i mg by
sobie miao z tego powodu oczu nie wybiera. Grecy byli nawykli do pojcia grzechu n i e z a m i e
rzonego, a n a w e t g r z e c h u , ktry mona dziedziczy po rodzicach, jak nasz grzech pierworodny.
Tak i Kefalos tutaj mwi o m i m o w o l n y m oszukiwaniu, zamiast o m i m o w o l n y m naraaniu kogo
na straty, za co si w H a d e s i e nie powinno ponosi kary, gdyby tam panowaa sprawiedliwo bar
dziej nowoczesna. C h wynagrodzenia szkd wyrzdzonych, take m i m o woli, dobrze wiadczy
o postawie moralnej Kefalosa.
Kiedy sprawiedliwo okazuje si tak donios wartoci w yciu, e bez niej po prostu strach
y m y l c e m u , d o b r e m u czowiekowi, Sokrates musi k o n i e c z n i e wiedzie, co to fest sprawiedli
wo, jak j okreli, na czym ona waciwie polega, a czym ona nie jest. Po co mu to? Aby jasno
myle i przy okazji nie m i e wtpliwoci, czy p e w i e n c z y n jest, czy nie j e s t sprawiedliwy.
Sokrates bierze naprzd pod uwag o k r e l e n i e sprawiedliwoci, ktrym si posugiwa Kefalos,
nie w i e d z c n a w e t o t y m , e to robi, i to o k r e l e n i e o k a z u j e si za o b s z e r n e . O n o by t a k
brzmiao: Sprawiedliwy jest ten i tylko t e n czowiek, ktry zawsze mwi prawd i zawsze oddaje
cudz rzecz jej wacicielowi". Sokrates z u p e n i e susznie d o m a g a si w t y m okreleniu u s u n i
cia sowa z a w s z e " w o b u miejscach, ze wzgldu na ludzi obkanych i n i e o d p o w i e d z i a l n y c h .
Nie wszyscy, uwaa, maj prawo do prawdy z naszych ust i nie wszyscy maj prawo do o d e b r a n i a
p o w r o t e m tego, comy od nich otrzymali, tylko niektrzy. Na prawd z naszych ust i na zwrot
wasnoci trzeba dopiero w p e w i e n sposb zasugiwa.
P o l e m a r c h nie s u c h a wcale tych s u s z n y c h uwag, a p o w o u j e si na p o w a g S i m o n i d e s a
z Keos (559 - 469 przed C h r y s t u s e m ) , poety sawnego ze swych e p i g r a m w p e n y c h p o p u l a r n e j
Mdroci yciowej. Kefalos przyzna racj Sokratesowi, a nie chciaby jej o d m w i i P o l e m a r c h o wi, a e rozstrzygnicie wymagaoby wysiku u m y s o w e g o , wycofuje si u p r z e j m i e z dyskusji,
eby wicej do niej nie wrci. S p e n i swoje z a d a n i e . Pokazao si dziki n i e m u , e zagad
nienie sprawiedliwoci jest doniose i warto si nim zajmowa. Ustalenie granic tego pojcia jest
Ju rzecz modych.

18

Platon, Pastwo

330 D

e ten, co tu ludziom krzywd robi, musi tam pokutowa; czowiek si dotd z tych rzeczy mia, a teraz o n e mu d u s z zawracaj, czy to aby nie
prawda. I czowiek sam, czy to dlatego, e stary i z n i e d o n i a , czy t e
dlatego, e jest ju bliszy tych rzeczy i jako lepiej je widzi - do e go
zaczynaj podejrzenia napenia i obawy, wic robi z sob porachunki i pa
trzy, czy kogo w czym nie ukrzywdzi. Wic kto w swoim yciu znajduje
duo ludzkiej krzywdy, ten si jak dziecko przeraony ze snu zrywa i strach
331 go zbiera, i taki ycie pdzi w zych przeczuciach. A komu s u m i e n i e ad
nej krzywdy nie wyrzuca, przy tym zawsze boga nadzieja stoi i karmi jego
staro. Jak to i P i n d a r powiada. On to a d n i e p o w i e d z i a , S o k r a t e s i e ,
e kto sprawiedliwie i zbonie ycie przeszed:
E

z tym zawsze sodka nadzieja mieszka


i jego stare serce karmi.
Ta, co rozchwianym mylom zawsze daje ster.

D o b r z e mwi - a dziwne, jak bardzo do rzeczy. Do tego, m o i m zda


niem, posiadanie majtku przydaje si najwicej - nie dla kadego czowieka, ale dla przyzwoitego. Bo moe tam czowiek m i m o woli kogo kiedy
oszuka albo okama, albo winien jest bogu jakie ofiary, albo czowiekowi
pienidze i potem si boi std odej. Ot posiadanie majtku w znacznej
czci na to pomaga. Na wiele innych rzeczy te. Ale tak j e d n o z drugim
zestawiajc powiedziabym, Sokratesie, e dla czowieka mylcego bogac
two do tego celu najwicej si przydaje.
- Bardzo p i k n i e mwisz, Kefalosie - powiedziaem. - A co do tego wa
n i e : jeeli mowa o sprawiedliwoci, to czy powiemy, e sprawiedliwo
to jest tyle co: prawdomwno - tak po prostu - i tyle co: oddawanie, jeeli
k t o co od kogo w e m i e , czy te i to n a w e t raz b d z i e dziaaniem spra
wiedliwym, a innym razem niesprawiedliwym? Ja na przykad co takiego
m a m na myli: przecie kady przyzna, e gdyby kto wzi od przyjaciela,
od czowieka przy zdrowych zmysach, bro, a ten by potem oszala i za
da jej z powrotem, to nie trzeba jej oddawa, i nie byby sprawiedliwy ten,
ktry by j odda; ani ten, ktry by czowiekowi zostajcemu w takim stanie
chcia mwi wszystko zgodnie z prawd.
- Susznie mwisz - powiada.
- A wic to nie jest okrelenie sprawiedliwoci: mwi prawd i oddawa,
co si wzio.
- Ale owszem, Sokratesie - powiedzia, podchwytujc, Polemarch - jeeli
wypada wierzy troch Simonidesowi.
- Istotnie - rzek Kefalos - ale ja ju wam przekazuj losy i tok tej myli.
Bo musz si ju zaj sub bo.
- Nieprawda - powiedziaem - a po tobie dziedziczy Polemarch?
- O w s z e m , tak - p o w i e d z i a u m i e c h n w s z y si i w tej chwili p o s z e d
odprawia naboestwo.

331 E

Ksiga I

19

Wic mw ty - powiedziaem - skoro odziedziczy myl po ojcu, ktre V I E


6
zdanie Simonidesa o sprawiedliwoci uwaasz za suszne .
To - powiedzia - e sprawiedliwie jest oddawa k a d e m u to, co mu si
winno. Kiedy on to mwi, wydaje mi si, e mwi piknie.
- No owszem - powiadam - Simonidesowi przecie nie jest atwo nie wie
rzy. To mdry i boski m. A co on wanie mwi, to moe ty, Polemarchu, rozumiesz, bo ja nie wiem. Jasna rzecz, e nie to ma na myli, comy
przed chwil mwili, e jak kto co u nas zoy, to trzeba zawsze oddawa
z powrotem, n a w e t k i e d y tego zadaj nie przy zdrowych zmysach. Ze 332
niby to zawsze pewien dug stanowi to, co u nas zostao zoone. No nie?
- Tak.
- Z a t e m nie trzeba oddawa ani odrobiny wtedy, kiedy by kto nieprzy
tomnie da zwrotu?
- Prawda - powiedzia.
- W i c c o i n n e g o czy t e co t a k i e g o , zdaje si, m w i S i m o n i d e s ,
e sprawiedliwie jest: oddawa to, co si winno?
- C o i n n e g o j e d n a k , na Z e u s a - p o w i a d a . - On uwaa, e przyjaciele
przyjacioom powinni wywiadcza co dobrego, a adnego za.
- R o z u m i e m - p o w i e d z i a e m . - Ze niby nie oddaje tego, co powinien - B
kto, kto by d r u g i e m u oddawa p i e n i d z e u n i e g o z o o n e , gdyby to od
danie ich i wzicie miao by szkodliwe. A byliby przyjacimi - t e n , co
odbiera, i ten, co oddaje. Czy nie tak mwi Simonides twoim zdaniem?
- Owszem, tak.
- Wic c? To tylko nieprzyjacioom trzeba oddawa, cokolwiek by si
im byo winno?
- W kadym razie - powiada - to, co si im naprawd winno. A winno si
im, moim z d a n i e m - wrogowi p r z e c i e ze strony wroga - i to mu si te
naley: winno si im co zego.
- W takim razie - powiedziaem - Simonides, wida, w poetyckiej zagad- VII
ce ukry to, czym byaby sprawiedliwo. Bo na myli mia, jak wida, to, C
e sprawiedliwo polega na o d d a w a n i u k a d e m u tego, co mu si naley,
a nazwa to tym, co si komu winno 7 .
6

Dyskusja p o d a n a w najbliszych rozdziaach ma wykaza i wykazuje naprawd wielk m t n o


Pojcia sprawiedliwoci. C h o c i a kady si t y m w y r a z e m posuguje, nikt d o b r z e nie wie, k i e d y
go stosowa, a k i e d y nie, jakie s jego granice, co to waciwie jest i na czym polega ta zasadni
cza zaleta czowieka. A e m o d z i e uczya si w H e l l a d z i e , jak i u nas dzisiaj, na poezji ojczy
stej, wic z natury rzeczy naprzd idzie pod skalpel rozwaa o k r e l e n i e S i m o n i d e s a : S p r a w i e
dliwo polega na o d d a w a n i u zawsze i k a d e m u tego, co mu si w i n n o " , suum cuigue tribuere. To
uPada, z uwagi na ludzi a n o r m a l n y c h . W o b e c t e g o P o l e m a r c h z m i e n i a pojcie d u g u , zawarte
w wyrazie w i n n o " , na pojcie powinnoci, objanione jako obowizek pomagania dobrym, a szko
dzenia wrogom. J e d n o i drugie powinien robi czowiek sprawiedliwy.

Rozmawiajcy zaczynaj teraz traktowa sprawiedliwo jako pewn u m i e j t n o , j a k o s z t u k


Pewn, fach, w i e d z praktyczn. C z o w i e k sprawiedliwy, jeeliby go traktowa jako specjalist,
Ktry by co potrafi robi, b o znaby si na p e w n e j robocie, okazuje si fachowcem b e z fachu
waciwie. Bo sprawiedliwo nie wytwarza a d n y c h dbr, p o m a g a tylko zachowywa w caoci
oobra p o w i e r z o n e k o m u a na razie nie u y w a n e . Byaby to wic u m i e j t n o m a o p o w a n a
w stosunku do u m i e j t n o c i p r o d u k t y w n y c h , twrczych, c h o miaaby i ona swoje pole do dziaania w d z i e d z i n i e spek pieninych. Sokratesa widocznie bawi ten czowiek sprawiedliwy, po
trzebny jako zawodowiec i to potrzebny do rzeczy n i e p o t r z e b n y c h .

20

Platon, Pastwo

332 C

- N o , co mylisz? - powiada.
- Och, na Zeusa - powiedziaem - a gdyby go tak kto zapyta: Simoni
desie, komu, czemu i co powinnego i nalenego oddajca sztuka nazywa si
sztuk lekarsk?" Co, mylisz, on by nam odpowiedzia?
- Jasna rzecz - powiada - e ta, co ciaom oddaje lekarstwa i pokarmy,
i napoje.
- A komu i czemu oddajca to, co si winno i co si naley, nazywa si
sztuk kucharsk?
- Ta, co to potrawom przyprawy.
D
- N o , dobrze. Z a t e m sprawiedliwoci bdzie si nazywaa sztuka, ktra
komu i czemu oddaje co?
- Jeeli - powiada - mamy jako i za tym, Sokratesie, co si p r z e d t e m
powiedziao, to bdzie ta sztuka, ktra przyjacioom i wrogom oddaje poyt
ki i szkody.
- Z a t e m ty nazywasz sprawiedliwoci to: przyjacioom czyni d o b r z e ,
a wrogom le?
- Tak mi si zdaje.
- A kt najlepiej potrafi chorym przyjacioom czyni dobrze, a wrogom
le, jeeli chodzi o chorob i o zdrowie?
E
- Lekarz.
- A kto pyncym, jeeli chodzi o niebezpieczestwa czyhajce na morzu?
- Sternik.
- A c czowiek sprawiedliwy? W jakiej robocie i w jakim dziaaniu on
najlepiej potrafi przyjacioom si przydawa, a wrogom szkodzi?
- W walce i spce wojennej. Tak si mnie przynajmniej wydaje.
- N o , dobrze. A jeeli kto nie choruje, kochany P o l e m a r c h u , to mu le
karz niepotrzebny.
- Prawda.
- A jak kto nie pynie, to mu nie trzeba sternika.
- Tak.
- A czy i tym, co nie wojuj, sprawiedliwy si na nic nie przyda?
- To mi si nie bardzo wydaje.
- Wic i podczas pokoju przydaje si sprawiedliwo?
333
- Przydaje si.
- A rolnictwo te? Czy nie?
- Tak.
- Aby zdobywa plon?
- Tak.
- A szewstwo te?
- Tak.
- Aby zdobywa obuwie - myl, e pewnie tak powiesz.
- N o tak.
- No c, prosz ci, a sprawiedliwo, gotwe powiedzie, e j e s t do ja
kiego uytku albo do osigania czego podczas pokoju?

333 A

Ksiga I

21

. Do interesw, Sokratesie.
- A interesami nazywasz spki czy co innego?
- Spki, oczywicie.
- Czy wic czowiek sprawiedliwy b d z i e d o b r y m i p o y t e c z n y m splnikiem przy kadzeniu warcab, czy te dobry szachista?
- Szachista.
- Ale jak chodzi o kadzenie cegie i kamieni, to sprawiedliwy wicej si
przyda i bdzie lepszym splnikiem ni murarz?
- Na aden sposb.
- Wic do jakieje spki sprawiedliwy bdzie lepszym splnikiem ni kitarzysta; tak jak kitarzysta to lepszy splnik ni sprawiedliwy, kiedy chodzi
0 wtr na kitarze?
- Do spki pieninej; ja przynajmniej tak uwaam.
- Wiesz, P o l e m a r c h u , e tak; ale m o e oprcz tych wypadkw, gdy cho
dzi o uywanie pienidzy. Kiedy za pienidze trzeba wsplnie kupi konia
albo sprzeda, w t e d y lepszy ten, uwaam, co si zna na koniach. No prze
cie?
Wydaje si.
No tak - a jak okrt, to budowniczy okrtw albo sternik.
Zdaje si.
Wic kiedy do czego trzeba srebra albo zota wsplnie uy, sprawiedli
wy wicej si przyda ni inni?
- Kiedy je trzeba u kogo zoy i by o nie pewnym, Sokratesie.
- Wic ty mwisz, e wtedy, kiedy nic nie trzeba z nim robi, tylko eby
leao?
- N o tak.
- Wic kiedy pienidze nie potrzebne, wtedy do nich jest potrzebna sprawiedliwo?
- Moe i tak.
- I sierpu, k i e d y trzeba pilnowa, sprawiedliwo si przyda - i splnikom, i k a d e m u na wasny r a c h u n e k - a jak go przyjdzie uywa, to ju
umiejtno uprawy winnic?
- Widocznie.
- I tarczy, powiesz, i liry, kiedy trzeba strzec i nie uywa ich do niczego,
to sprawiedliwo si przyda, a jak uywa, to ju sztuka walczenia w zbroi
1 muzyka?
- Koniecznie.
- I tak w ogle jest ze wszystkimi innymi rzeczami; jak tylko ktrej po
trzeba, to sprawiedliwo si nie przydaje, a jak tej rzeczy nie potrzeba, to
sprawiedliwo potrzebna?
- Gotowo tak by.
- Nieprawda wic, przyjacielu, e sprawiedliwo to moe nie bdzie nic
takiego p o w a n e g o , jeeli to jest wanie co p o t r z e b n e g o do rzeczy nie
potrzebnych.

22

Platon, Pastwo

333 D

VIII
Ale rozpatrzmy i tak rzecz. W walce na pici albo w j a k i e j k o l w i e k
E innej, czy ten, co najlepiej potrafi wymierza ciosy, nie potrafi zarazem naj
lepiej si osania?
- Owszem tak.
- A czy i ten, co potrafi si ustrzec choroby, nie potrafi jej zarazem skry
cie zaszczepia?
- Tak mi si wydaje.
334
- A wic i obozu stranikiem dobrym bdzie ten sam, co potrafi dobrze
plany nieprzyjaci wykrada i wyszpiegowa inne ich zabiegi.
- Tak jest.
- Wic od czego kto jest dobry str, od tego i zodziej tgi.
- Zdaje si.
- Wic jeeli sprawiedliwy pienidzy pilnowa potrafi, to i kra jc potra
fi najlepiej.
- Tak niby - powiada - tok myli wskazuje.
- Ot pokazuje si, e sprawiedliwy to jest jakby pewien zodziej. Bo
daj e ty si tego nauczy z H o m e r a . On przecie kocha dziadka OdyseB
u s z o w e g o ze strony matki, Autolykosa, i powiada, e on wszystkich ludzi
przewysza - tak umia kra i przysiga. Wic zdaje si, e sprawiedli
wo i w e d u g ciebie, i w e d u g H o m e r a , i w e d u g Simonidesa, to b d z i e
p e w n a sztuka zodziejska, oczywicie e skierowana na d o b r o przyjaci,
a na szkod wrogw. Czy nie tak mwie?
- Ale na Zeusa, nie tak; ja ju nie wiem i sam, co mwiem. To j e d n o
t y l k o jeszcze mi si s u s z n e wydaje, e sprawiedliwo przynosi korzy
przyjacioom, a szkodzi wrogom 8 .
C
- A przyjaciele, to - mwisz - ci, ktrzy si k a d e m u wydaj porzdnymi
ludmi, czy te ci, ktrzy sq porzdnymi, choby si takimi nie wydawali?
A z wrogami tak samo?
- To przecie n a t u r a l n e - powiada - e kady si przyjanie odnosi do
t y c h , k t r y c h uwaa za p o r z d n y c h ludzi, a k t r y c h ma za otrw, tych
nienawidzi.
- A czy si ludzie co do tego nie myl i czy nie bior za ludzi porzdnych
takich, ktrzy nimi nie s, a nieraz i wprost na odwrt?

8
Jeeliby sprawiedliwo pojmowa j a k o u m i e j t n o pewn i polegajc na niej zdolno do
dziaania, to z g o d n i e z z a o e n i e m , ktre Platon czsto powtarza, e j e d n a i ta sama u m i e j t n o
c z y n i c z o w i e k a z d o l n y m d o z a c h o w a si w p r o s t s o b i e p r z e c i w n y c h , w y n i k a o b y s u s z n i e ,
e czowiek sprawiedliwy umiaby by zdolny take do czynw najgorszych. Kto nie c h c e przy
j tego ustpstwa, nie powinien uwaa, e sprawiedliwo jest pewn umiejtnoci, choby na
w e t obliczon na dobro przyjaci i na s z k o d wrogw. N i e naley wic uwaa sprawiedliwoci
za adn umiejtno.

P o l e m a r c h obstaje ju tylko przy tym, e sprawiedliwo dobrze czyni przyjacioom, a szkodzi


w r o g o m . Tutaj t r u d n o sprawia pojcie przyjaciela w zwizku ze znan omylnoci ludzk.
W razie pomyki co do wartoci czowieka, a te s n i e u n i k n i o n e , sprawiedliwym nazywaby si
taki, ktry by szkody wyrzdza ludziom d o b r y m . Przed tym si Polemarch cofa. J e g o sprawie
dliwy" ma zatem szkodzi zawsze tylko zym i zawsze ma pomaga dobrym.

334 C

Ksiga I

23

- Myl si.
. A wic dla takich l u d z i e dobrzy bywaj wrogami, a ludzie li s ich
przyjacimi.
. No tak.
- A wic dla nich w t e d y czym sprawiedliwym bdzie ludziom zym pomaga, a ludziom dobrym szkodzi?

- Okazuje si.
- Ale dobrzy to s ludzie sprawiedliwi; tacy, co to nikogo nie krzywdz.
- Prawda.
- Wic, w e d u g twojego zdania, takim, ktrzy adnej nikomu nie wyrz
dzaj krzywdy, sprawiedliwie bdzie szkodzi.
- Nigdy w wiecie - powiada - Sokratesie, to wyglda na myl niemoral
n.
- Wic tylko n i e s p r a w i e d l i w y m - p o w i e d z i a e m - sprawiedliwie m o n a
szkodzi, a sprawiedliwym trzeba pomaga?
- To ju adniej wyglda ni tamto.
- Z a t e m niejednemu z tych, Polemarchu, ktrzy si na ludziach pomylili,
wypadnie szkodzi wasnym przyjacioom, bo to otry, a nieprzyjacioom pomaga, bo to ludzie dobrzy. W ten sposb powiemy co wprost przeciwne
go, ni Simonides mwi, wedug nas.

- No tak - powiada - z u p e n i e na to wychodzi. Wic z m i e m y tu co.


Bo moemy niesusznie wzili przyjaciela i nieprzyjaciela.
- Jakemy wzili, Polemarchu?
- Ze ten, co si wydaje porzdny - to przyjaciel.
- N o , a teraz - mwi - jak to zmienimy?
- Ze przyjacielem jest ten - powiada - ktry si i wydaje, i jest porzdny. 335
A ten, ktry si tylko wydaje porzdny, ale nie jest taki, ten si te wydaje
przyjacielem, ale nim nie jest. A o nieprzyjacielu to samo zdanie.
- Wic w e d u g tej myli zdaje si, e przyjacielem b d z i e czowiek do
bry, a nieprzyjacielem - zy.
- Tak.
- Z a t e m radzisz, ebymy co dodali do okrelenia tego, co sprawiedliwe,
a nie tak, jakemy to zrazu mwili, e sprawiedliwo polega na pomaganiu
Przyjacielowi i s z k o d z e n i u wrogowi. T e r a z p o w i e m y w d o d a t k u j e s z c z e
tak: e s p r a w i e d l i w i e j e s t d o b r z e czyni przyjacielowi, d l a t e g o e dobry,
a nieprzyjacielowi - szkodzi, dlatego e zy?
- T a k jest - powiada - zdaje mi si, e to chyba bdzie dobrze powiedziane.
- A czy to jest rzecz czowieka s p r a w i e d l i w e g o - p o w i e d z i a e m - e b y
szkodzi komukolwiek z ludzi?

B
IX

24

Platon, Pastwo

335 B

- O tak - powiada. - otrom i nieprzyjacioom trzeba szkodzi


- A konie, ktrym si szkodzi, robi si lepsze czy robi si gorsze?
- Gorsze.
- Czy pod wzgldem wartoci, ktr si odznaczaj psy, czy te ze wzgl
du na warto charakterystyczn dla koni?
- Ze wzgldu na t dla koni.
- Wic i psy, ktrym kto szkodzi, staj si gorsze ze wzgldu na warto
charakterystyczn dla psw, a nie na t, ktr si odznaczaj konie?
- Z koniecznoci.
- A ludziom, przyjacielu, jeeli kto szkodzi, to czy nie tak samo powie
my: e staj si gorsi ze wzgldu na warto charakterystyczn dla ludzi?
- N o tak.
- A czy sprawiedliwo - to nie jest wanie warto charakterystyczna dla
ludzi?
- I to oczywiste.
- I ci ludzie, k t r y m kto szkodzi, przyjacielu, musz si stawa m n i e j
sprawiedliwi.
- Zdaje si.
- A czy z pomoc muzyki dobrzy muzycy mog ludzi odmuzykalnia?
9

I to o k r e l e n i e nie m o e si osta. Sprawiedliwy nie m o e by zy dla nikogo, a szkodzi znaczy by ztym. Z a t e m i zym l u d z i o m sprawiedliwy nie moe wyrzdza szkd. Sprawiedli
wo jest p e w n y m d o b r e m , jest czstk dobra, z a t e m nie moe wyrzdza n i k o m u za, a wic
i szkody, jeeli szkoda jest z e m .
Tu atwo moe kady zapyta, j a k e to b d z i e ze spraw kary. Przecie sprawiedliwo po
w i n n a wymierza kary w p e w n y c h wypadkach, a kara wydaje si p e w n y m z e m , pewn szkod
dla tego, kto j ponosi. Platon odpowiedziaby tak jak w Gofgiaszu, e sprawiedliwa kara nie jest
a d n y m z e m n a p r a w d , tylko jest p e w n y m d o b r e m , bo leczy d u s z od za. I tutaj to powie
w ksidze dziewitej. T e n u s t p przypomina ustpy N o w e g o T e s t a m e n t u , n p . Mat. 5, 44,
w
ktrych jest mowa o mioci do nieprzyjaci. Tylko e Platon nie zaleca a mioci do nich, ogra
niczy si do niewyrzdzania im szkd. Oczywicie, e i on musiaby odstpi od swojej zasady,
gdyby pomyla o n i e u n i k n i o n e j wojnie i o dziaaniach wojennych, albo by si wysila, eby zabi
cie wroga i spalenie jego d o m u i d o b y t k u nazywa nie szkod ani z e m , tylko czym dobrym, ja
k i m r o d k i e m poprawczym. N i e obeszoby si i u niego b e z wykrtw. I o n e przyjd. Bias z
Prieny i P i t t a k o s z M y t i l e n y naleeli do s i e d m i u mdrcw; to byy powagi p r z e k a z a n e tradycj.
P e r i a n d e r b y d y k t a t o r e m w K o r y n c i e , P e r d i k a s , ojciec Archelaosa, m o n a r c h m a c e d o s k i m
( u m a r w 414 r. przed C h r y s t u s e m ) , a I s m e n i a s T e b a c z y k - to polityk, ktry si nagle dorobi
wielkich pienidzy, ale le skoczy, bo w 382 roku skazali go S p a r t a n i e na mier za to, e bra
od Persw pienidze, aby Ateny p o d b u r z y przeciw Sparcie.
A zdawao si tylko tym wszystkim bogaczom i mocarzom, e wiele mog, bo z d a n i e m Platona
nie ma a d n e j mocy ten, kto nie moe postpowa dobrze, by d o b r y m , a wic robi tego, czego
w gbi duszy chce - wbrew wasnym zym zachciankom (Gorg. 466).
Wynik dyskusji a do tego miejsca jest taki: pojcie sprawiedliwoci, tak jak si nim posuguj
poeci, nauczyciele Hellady, jest m t n e i prowadzi do twierdze, ktrych przyj nie mona.
Za
wiera rysy przykre ( s z k o d z e n i e wrogom) i s p r z e c z n e z cech dobr, istotn dla sprawiedliwoci.
Myli p o e t w nie s adn podstaw moraln dla modziey, bo s m t n e i prowadz do non
sensw, gdy je prbowa przemyle do koca.
Ale s jeszcze inne pogldy na sprawiedliwo. Ich r d e m nie jest tradycja; wychodz z kry
t y c y z m u sofistw. U nich si te uczy m o d z i e . Uczy si drwi z tego, co wyniosa z d o m u .
W tej chwili si odezwie r e p r e z e n t a n t intelektualizmu wspczesnego.Trazymach.

335 C

Ksiga I

25

. Niemoliwe.
A tylko z pomoc sztuki jazdy na koniu dobrzy jedcy mog oducza
jedenia?
- Nie sposb.
. A tylko z pomoc sprawiedliwoci ludzie sprawiedliwi mog drugich ro
bi niesprawiedliwymi? Albo w ogle: prawoci mog ludzie prawi drugich
deprawowa?

- To niemoliwe.
- Bo p r z e c i e to nie jest rzecz ciepa - sdz - chodzi, tylko czego
wprost przeciwnego.
- Tak.
- Ani sucho nie zwila niczego, tylko jej przeciwiestwo.
- No tak jest.
- Ani dobro zatem szkd nie wyrzdza, tylko jego przeciwiestwo.
- Widocznie.
- A przecie sprawiedliwy - to dobry?
- Tak jest.
- Z a t e m , P o l e m a r c h u , nie jest rzecz czowieka sprawiedliwego szkodzi
k o m u k o l w i e k ; ani przyjacielowi, ani n i k o m u i n n e m u ; to jest sprawa j e g o
przeciwiestwa: czowieka niesprawiedliwego.
- Zdaje mi si - powiada - e ze wszech miar prawd mwisz, Sokratesie.

- Jeeli wic kto mwi, e sprawiedliwo to jest o d d a w a n i e k a d e m u


tego, co mu si w i n n o , a ma na myli to, e c z o w i e k sprawiedliwy n i e
przyjacioom w i n i e n wyrzdza szkody, a przyjacioom wywiadcza przy
sugi, to n i e by mdry ten, co to powiedzia. Bo nie powiedzia prawdy.
Pokazao si nam, e nigdy sprawiedliwo nikomu szkody nie wyrzdza.
- Zgadzam si - powiedzia.
- Wic b d z i e m y walczyli wsplnie - d o d a e m - ja i ty, czy tam kto po
wie, e to S i m o n i d e s powiedzia czy Bias, czy Pittakos, czy jaki tam inny
mdrzec witej pamici.
- Ja j e s t e m gotw - powiada - stawa obok ciebie w tej walce.
- A wiesz ty - mwi - na czyje mi to p o w i e d z e n i e wyglda; to, e spra- 336
wiedliwie jest przyjacioom pomaga, a nieprzyjacioom szkodzi?
- Czyje? - powiada.
- Ja mam wraenie, e to Periander powiedzia albo Perdikkas, albo Kserkses, albo I s m e n i a s T e b a c z y k , albo jaki i n n y bogaty m, k t r e m u si
zdawao, e wiele moe.
- wita prawda to, co mwisz - powiada.
- No dobrze - mwi. - Skoro si pokazao, e i tym nie jest sprawiedli
wo i to, co sprawiedliwe, to jak inaczej potrafiby to kto okreli?
O t Trazymach czsto ju, kiedymy rozmawiali, chcia nam przerywa
i rwa si do gosu, ale mu przeszkadzali siedzcy obok i chccy rzeczy do-

X
B

"1
26

Platon, Pastwo

336 B

sucha do koca. Wic kiedymy zrobili pauz i ja ostatnie sowa powie


dziaem, ju nie mg dalej wytrzyma, tylko si skupi w sobie jak zwierz
10
i rzuci si na nas, jakby nas chcia rozszarpa .
C
Wic na m n i e i na P o l e m a r c h a pad strach jak na sposzone ptaki, a on
przy wszystkich na cay gos powiada: - Co to za brednie was si tutaj trzy
maj ju od dawna, Sokratesie? I czemu to z was j e d e n po drugim udaje
g u p i e g o i j e d e n d r u g i e m u u s t p u j e miejsca? P r z e c i e jeeli n a p r a w d
chcesz wiedzie, co to jest sprawiedliwo, to nie ograniczaj si do samych
zapyta i nie popisuj si zbijaniem, kiedy kto zaczyna dawa jakie odpoD wiedzi; ty dobrze wiesz, e atwiej jest pyta, ni odpowiada, ale odpowia
daj i sam, i powiedz, jak okrelasz to, co sprawiedliwe! A tylko eby mi
nie mwi, e to jest to, co potrzebne, ani to, co poyteczne, ani to, co ko
rzystne, ani to, co zyskowne, ani to, co ley w czyim interesie. Tylko ja
sno i dokadnie powiedz, jak to okrelasz. Bo ja tego nie znios, jeeli b
dziesz mwi takie bzdury.
K i e d y m to usysza, p r z e r a z i e m si i p a t r z y e m na niego ze s t r a c h e m .
M a m wraenie, e gdybym go nie by zobaczy p r d z e j ni on m n i e , byE bym o n i e m i a . Ale teraz, k i e d y go coraz wiksza wcieko zacza po
nosi od mwienia, spojrzaem na niego pierwszy, tak em si sta zdolny
dawa odpowiedzi, i p o w i e d z i a e m drc z lekka: - T r a z y m a c h u , nie bd
na nas taki zy! Jeelimy gdzie pobdzili w rozstrzsaniu myli, ja i ten
tutaj, to bd przekonany, e bdzimy mimo woli. Przecie gdybymy zo
tej m o n e t y szukali, to nigdy by aden z nas nie by skonny ustpowa dru
giemu z drogi w poszukiwaniu i samemu sobie przeszkadza w znalezieniu;
wic kiedy my sprawiedliwoci szukamy, sprawy cenniejszej ni wiele zo
tych m o n e t , to nie myl, e tak po g u p i e m u u s t p u j e j e d e n z nas przed
drugim, a nie jak najbardziej d b a m y o to, eby si ona sama moliwie naj
janiej ukazaa. Bd p r z e k o n a n y , przyjacielu. Tylko mam w r a e n i e , e
nie m a m y si. Wic moe o wiele bardziej wypada, ebycie si nad nami
337 litowali, wy, ludzie zdolni, ni ebycie si gniewali.
XI
On to usysza, rozemia si z gonym sykiem przez zby i powiedzia: O, H e r a k l e s i e ! Oto jest ta zwyczajna ironia Sokratesa! Ja to ju p r z e d t e m
z a p o w i a d a e m tym tutaj, e ty z pewnoci o d p o w i a d a nie zechcesz, b10
Karykaturalnie opisany mistrz sztuki besztania" rzuca si na Sokratesa i Polemarcha, bo gnie
wa go i niecierpliwi m e t o d a pyta, zamiast wykadu. A jeeli idzie o rzecz sam, to nie chce za
s t p o w a j e d n e g o wyrazu drugim, tylko jako in/iczej chciaby objani istot sprawiedliwoci.
Przy t y m odrzuca z gry wszystkie c e c h y sprawiedliwoci, ktre jej niewtpliwie przysuguj
w p o w s z e c h n y m r o z u m i e n i u , cho nie wystarczaj do jej cisego okrelenia. Wic to jego da
nie moe by suszne. a d n a z tych cech, ktre Trazymach wymienia, nie wystarczy do okrele
nia sprawiedliwoci, ale kada z nich b d z i e do jej okrelenia n i e z b d n a .

M w i o n o w Grecji o wilku, e kto go zobaczy prdzej ni wilk jego, ten potrafi go zabi i uj
cao. Kogo wilk pierwszy zobaczy, t e n przepad. T r a z y m a c h dostaje wic w tym miejscu rysy
d r a p i e n e d o m a l o w a n e z h u m o r e m . Sokrates dla kontrastu usprawiedliwia si z min baranka,
ktry j e d n a k u m i e czyni aluzje do chciwoci sofisty, kiedy w s p o m i n a o szukaniu zotych m o n e t .
T e n baranek jest chytry i umie by zjadliwy.

337 A

Ksiga I

27

dziesz si bawi ironi i wszystko i n n e raczej b d z i e s z robii, n i b y od


powiada, jeeli ci kto o co zapyta ".
- Bo ty j e s t e mdry, T r a z y m a c h u - p o w i e d z i a e m . - Wic ty d o b r z e
iedzia,
e gdyby kogo zapyta, ile to jest dwanacie i zaraz przy pytaniu
w
zapowiedzia mu z gry: a tylko mi, czowiecze, nie mw, e dwanacie to
jest dwa razy sze, ani e to trzy razy cztery, ani sze razy dwa, ani cztery
razy trzy, bo ja nie b d znosi takich bzdur, jasn, uwaam, byoby dla cie
bie rzecz, e nikt by nie potrafi o d p o w i e d z i e k o m u , kto si tak pyta.
A gdyby ci t e n kto powiedzia: Trazymachu, jak ty to mylisz? e b y m ja
nie dawa z tych zakazanych odpowiedzi - adnej? Czy nawet, mu osobli
wy, i wtedy, jeli j e d e n z tych wypadkw zachodzi naprawd? Tylko mam
w odpowiedzi poda co innego ni prawd? Czy jak mwisz? Co by mu
odpowiedzia na to?
- Mniejsza o to - powiada. - I niby to ma by p o d o b n e - to do t a m t e g o !
- Nic nie przeszkadza - mwi. - Zreszt, jeli to nawet i n i e p o d o b n e , to
jednak ono si tak przedstawia zapytanemu. Czy sdzisz, e zapytany moe
bdzie odpowiada nie tak, jak mu si rzecz przedstawia - wszystko j e d n o ,
czy my mu to zakaemy, czy nie?
- A to nic innego, tylko ty chcesz tak zrobi. C h c e s z da jedn z tych
odpowiedzi, ktrych ja zabroniem?
- Ja bym si nie zdziwi - mwi - gdyby mi si po rozwaeniu rzecz tak
wydawaa.
- A co w t e d y - powiada - jeeli ja wska inn o d p o w i e d , rn od tych
wszystkich, na t e m a t sprawiedliwoci, i to lepsz od tych? Co bdzie z tob,
jak sdzisz?
- C i n n e g o - m w i - jak nie to, co musi by z tym, ktry nie wie.
Wypada, eby si nauczy od tego, co wie. Wic ja myl, e wanie to b
dzie i ze mn; i dobrze.
- Bo ty jeste sympatyczny - powiada. - Ale oprcz tego, e si nauczysz,
zapacisz jeszcze i gotwk.
- Nieprawda - jak b d kiedy mia - mwi.
- Ale masz ju pienidze - zawoa Glaukon. - Jeeli chodzi o pienidze,
Trazymachu, to mw. My wszyscy zoymy si dla Sokratesa.
- A tak jest - powiada - to na to, eby Sokrates zrobi to, co zawsze, aby
sam n i e d a w a o d p o w i e d z i , a k i e d y o d p o w i a d a k t o inny, on mu sowo
odbierze i bdzie zbija.
- Ale jakime sposobem - powiedziaem - duszo dobra, mgby kto da
wa odpowiedzi, jeeli, po pierwsze, sam nie wie ani nie twierdzi, e wie,
a potem, chocia i co tam sobie myli o tych rzeczach, byoby mu zakazane
Powiedzie cokolwiek z tego, co sobie myli, a broniby mu nie byle kto?
11
Pozna si na ironii T r a z y m a c h . Sokrates ironizuje dalej. Bdzie musia uy w o k r e l e n i u
sprawiedliwoci ktrej z cech z a k a z a n y c h " , albo n a w e t uyje ich wszystkich, bo takie jest j e g o
P r z e k o n a n i e . N a s t p u j p r z e k o m a r z a n i a si S o k r a t e s a z T r a z y m a c h e m - w i d o c z n i e przyjazne
i nie pomylane zbyt serio.

28

Platon, Pastwo

338 A

338 Doprawdy, e wicej wypada, aby ty mwi. Ty przecie mwisz, e wiesz


i potrafisz to powiedzie. Wic nie rb inaczej, tylko zrb mi t ask i daj
odpowied; nie auj nauki i t e m u tu Glaukonowi, i tym innym.
XII
K i e d y m to powiedzia, w t e d y G l a u k o n i inni zaczli go prosi, aby nie
robi inaczej. Wida byo, e Trazymach ma o c h o t przemwi, aby sobie
zyska poklask; uwaa wida, e ma o d p o w i e d bardzo pikn. Udawa
B tylko, e si upiera przy tym, abym ja dawa odpowiedzi. W kocu zgodzi
si i mwi p o t e m : - O t o jest ta mdro Sokratesa, sam nie chce uczy ni
kogo, a tylko chodzi po ludziach, uczy si od nich i n a w e t si za to nie
odwdzicza.
- e ja si od drugich ucz - rzekem - to prawd powiedzia, Trazymachu, ale jak mwisz, em niewdziczny, to nieprawda. Ja j e s t e m wdzicz
ny, na ile mnie sta. A sta m n i e tylko na pochway. Bo ja pienidzy nie
mam.
Ale jak ja to c h t n i e robi, jeeli mi si wydaje, e kto mwi do
C rzeczy, to zaraz si tutaj przekonasz, na miejscu, jak tylko dasz odpowied.
Bo myl, e bdziesz mwi doskonale 1 2 .
- Wic suchaj - powiada. - Ja twierdz, e to, co sprawiedliwe, to nic in
nego, jak tylko to, co ley w interesie mocniejszego. N o , czemu nie chwa
lisz? Acha! Bo nie chcesz!
- D o p i e r o , jak z r o z u m i e m - powiedziaem. - Bo teraz jeszcze nie wiem.
A to jak ty waciwie rozumiesz, Trazymachu? Przecie to chyba nie co
w t y m rodzaju: jeeli P u l i d a m a s j e s t od nas m o c n i e j s z y - t e n b o k s e r D i w interesie jego ciaa ley to, eby jad woowin, to ta potrawa ley zara
zem w interesie nas, sabszych od niego, i jest sprawiedliwa?
- Bo ty j e s t e obrzydliwiec, Sokratesie - powiada - i bierzesz myl z tej
strony, z ktrej by j najgorzej mg okaleczy.
- N i g d y w wiecie, mj drogi - mwi - tylko janiej powiedz, co mylisz.
- N o , wic ty nie wiesz - powiada - e z pastw j e d n e maj dyktatury,
w innych panuje demokracja, a w innych arystokracja?
- Jakeby nie?
- Nieprawda, a kto ma moc w kadym pastwie: rzd?
- N o , tak.
E
- N o , wic kady rzd ustanawia prawa dla wasnego interesu. Demokra
cja ustanawia prawa d e m o k r a t y c z n e , dyktatura - dyktatorskie, a inne rzdy
tak samo. A jak je ustanowi, w t e d y ogaszaj rzdzonym, e to jest spra
w i e d l i w e dla rzdzonych, co jest w i n t e r e s i e rzdzcych, o kto si z tych
12
T r a z y m a c h podaje swoje wasne ujcie sprawiedliwoci. W pierwszej chwili, oczywicie, zbyt
o b s z e r n e . Na to mu figlarnie Sokrates zwraca uwag. I teraz Trazymach okrela, o j a k i e g o to
mocniejszego mu chodzi w o k r e l e n i u . J e g o myl tak wyglda mniej wicej. Sprawiedliwo jest
w y r a z e m u m o w n y m , n a r z u c o n y m w yciu s p o e c z n y m przez tych, ktrzy w pastwie rzdz, bo
maj si. O n i nazywaj i ka nazywa sprawiedliwoci suchania praw, ktre sami ustanowili
d o w o l n i e , kierujc si wzgldami na wasny interes. Sprawiedliwo to jest gotowo do dziaa
nia w myl interesw mocniejszego, ktry ma rzd w rku i sam wyznacza, co ley w j e g o intere
s i e . S p r a w i e d l i w o j e s t c e c h w z g l d n i raz si m u s i o b j a w i a w t a k i m d z i a a n i u , a raz
we wprost przeciwnym. Z a l e n i e od formy rzdw. Sprawa czysto u m o w n a .

338 E

Ksiga I

29

rzepis-w wyamuje, tego karz za to, e niby prawo amie i jest niespra
wiedliwy. Wic to jest, poczciwa duszo, to, co mam na myli; e w kadym 339
pastwie sprawiedliwo polega na j e d n y m i tym samym: na interesie usta
lonego rzdu. Rzd przecie ma si. Wic kto dobrze rachuje, t e m u wy
chodzi, e sprawiedliwo wszdzie polega na j e d n y m i tym samym: na in
teresie mocniejszego.
- Teraz - powiedziaem - rozumiem, co masz na myli. A czy to prawda,
czy nie, b d prbowa doj. W twojej odpowiedzi, Trazymachu, jest t e
mowa o tym, co ley w czyim interesie, e to jest sprawiedliwo, a m n i e
zabrania, ebym o tym nie wspomina w odpowiedzi. A tymczasem tu do- B
dane tylko to, e mocniejszego".
- No, a to - powiada - to moe may dodatek?
- Jeszcze tego nie wida, choby by i wielki. Ale e si trzeba zastano
wi nad tym, czy ty prawd mwisz, to rzecz jasna. Bo i ja si zgadzam, e
to, co sprawiedliwe, to ley w czyim i n t e r e s i e , a ty dodajesz co do t e g o
i mwisz, e to w interesie mocniejszego. Ja nie wiem - wic trzeba to roz
patrzy.
- Rozpatruj - powiada.
- To si stanie - rzekem. - Powiedz mi zatem: czy - oczywicie - take XIII
suchania rzdzcych nie nazwiesz rzecz sprawiedliw?
- Owszem.
- A czy rzdzcy s n i e o m y l n i w k a d y m p a s t w i e , czy t e mog si C
w czym czasem myli 13 ?
- W kadym razie gdzie - powiada - mog si i myli.
- Prawda wic, e kiedy si bior do ustanawiania praw, to j e d n e ustana
wiaj susznie, a n i e k t r e n i e s u s z n i e . M n i e si przynajmniej tak zdaje.
A susznie", czy to znaczy ustanawia prawa we wasnym interesie, a nie
susznie" - to wbrew wasnemu interesowi? Czy jak mwisz?
- Tak.
- A jak ktre prawo ustanowi, to tego powinni sucha rzdzeni i to jest
to, co sprawiedliwe?
- Jakeby nie?
- Z a t e m wedug twego zdania sprawiedliwie jest nie tylko dziaa w inte- D
resie mocniejszego, ale i wprost przeciwnie: wbrew jego interesowi.
- Co mwisz; ty? - powiada.
13

Sokrates susznie zwraca uwag na to, e interes mocniejszego musi kto' nieomylnie wyzna
cza, jeeli postpowanie zgodne z nim ma by jednoznacznie okrelone. Mocniejszy m o e si
Przecie myli co do wasnego interesu. Tego, co mocniejszemu suy i co mu szkodzi, nie mo
na wyznacza dowolnie. To jest sprawa rzeczowa, a nie umowna; moliwe s co do tego pomyki.
W razie pomyki postpowanie korzystne dla mocniejszych moe by wanie przez nich zakaza
ne. Wic nic naley miesza tych dwch rnych rzeczy, tego, co mocniejszy, rzdzcy nakazuje,
i tego, co mocniejszemu, rzdzcemu naprawd suy. Klejtofon interpretuje s w e g o mistrza w
tym duchu, e sprawiedliwo wymaga suchania rzdzcych i dziaania w myl tego, jak oni sami
svvj interes rozumiej - choby si mieli myli - a nie w myl wasnej interpretacji ich
interesw, choby i najtrafniejszej.

30

Platon, Pastwo

339 D

- To wanie, co ty mwisz. T a k si m n i e p r z y n a j m n i e j wydaje. Ale


przypatrzmy si lepiej. Czy nie zgodzilimy si, e kiedy rzdzcy naka
zuj rzdzonym co robi, to si niekiedy myl i chybiaj tego, co dla nich
najlepsze, ale cokolwiek by nakazywali rzdzcy, to sprawiedliwo nakazu
je rzdzonym spenia? Czy na to nie byo zgody?
E
- Zdaje mi si, e tak - powiada.
- No wic uwaaj - mwi - ze si zgodzi i na to: sprawiedliwo wyma
ga, e b y nieraz dziaa take wbrew interesom rzdzcych i mocniejszych,
a mianowicie wtedy, gdy rzdzcy mimo woli nakazuj co, co jest przeciw
ne ich interesowi; mwisz przecie, e od rzdzonych sprawiedliwo wyma
ga, eby zawsze robili to, co tamci rozka. Czy wtedy, Trazymachu naj
mdrzejszy, nie wynika z koniecznoci to, e sprawiedliwe bdzie dziaanie
w p r o s t p r z e c i w n e t e m u , o ktrym ty mwisz? Wynika przecie dla sab
szych nakaz dziaania wbrew interesom mocniejszego.
340
- Ale tak, na Zeusa, Sokratesie - wmiesza si P o l e m a r c h - to z u p e n i e
jasna rzecz.
- Jeeli ty mu przywiadczysz - wtrci Klejtofon.
- Ale po c tutaj - mwi - potrzeba wiadka? Przecie sam Trazymach
zgadza si, e rzdzcy niekiedy nakazuj co, co im na ze wychodzi, a rz
dzeni po sprawiedliwoci musz to robi.
- Bo Trazymach zaoy, Polemarchu, e sprawiedliwo wymaga, aby ro
bi to, co rzdzcy rozkazuj.
B
- I zaoy te, Klejtofoncie, i to, e sprawiedliwe jest to, co ley w inte
resie mocniejszego. I kiedy te dwa zaoenia przyj, zgodzi si znowu na
to, e nieraz mocniejsi rozkazuj wbrew wasnym interesom, a sabsi i rz
d z e n i to robi. Na gruncie tych ustale i n t e r e s mocniejszego nie b d z i e
wcale bliszy sprawiedliwoci ni dziaanie wbrew jego interesom.
- Ale on - odpar Klejtofon - przez i n t e r e s m o c n i e j s z e g o rozumia to,
w czym mocniejszy sam upatruje swj interes. To p o w i n i e n robi sabszy
i on to przyj jako sprawiedliwe.
- Ale nie tak - powiedzia Polemarch - nie tak si mwio.
C
- To nic nie szkodzi, Polemarchu - wtrciem - jeeli Trazymach teraz tak
mwi, to my to tak od niego przyjmijmy.
XIV
- Powiedz mi, Trazymachu, kiedy okrela to, co sprawiedliwe, chciae
mwi o tym, co ley w interesie mocniejszego wedug jego wasnego zda
nia; wszystko j e d n o , czyby to n a p r a w d leao w jego i n t e r e s i e , czy nie?
Czy tak mamy rozumie twoje stanowisko 1 4 ?
14
T r a z y m a c h sam idzie dalej w k o n w e n c j o n a l i z m i e . Rzdzcy nie myli si, z d a n i e m Trazyma
cha, nigdy, kiedy, jako rzdzcy, wyznacza to, co ley w j e g o interesie. N i e o m y l n o co do wa
s n e g o interesu naley do istoty rzdzcego tak, jak n p . w nowszych czasach n i e o m y l n o w rze
czach wiary i obyczajw jest zwizana z u r z d e m p a p i e s k i m , jak zreszt n i e o m y l n y jest w spra
wach spornych kady p r z e w o d n i c z c y sdu rozjemczego, k t r e m u ustawa pozwala rozstrzyga
p e w n e spory bezapelacyjnie. Stanowisko Trazymacha wisi j e d n a k tutaj w powietrzu. Mona nie
o m y l n i e okrela p r z e d m i o t czyjej wiary i k i e r u n e k czyjego postpowania, mona i spory roz
strzyga bezapelacyjnie, ale nie mona, b d c czowiekim, nie myli si nigdy, wyznaczajc swj

340 C

Ksiga I

31

- Wcale nie - powiada. - C ty mylisz, e ja mocniejszym nazywam ko


go, kto bdzi - wtedy, kiedy bdzi?
Ja przynajmniej sdziem - mwi - e to bya twoja myl, kiedy si D
zgodzi, e rzdzcy nie s nieomylni, tylko si w czym niekiedy myl.
- To s twoje finty w dyskusjach, Sokratesie - mwi on na to - bo czy ty
nazywasz l e k a r z e m kogo, kto si myli co do chorych, ze w z g l d u na to
wanie, w czym si pomyli? Albo rachmistrzem tego, ktry by si w ra
c h u n k a c h myli; w t e d y wanie, k i e d y by si myli i ze w z g l d u na t e n
bd? Ja mam wraenie, e my tak potocznie mwimy, e lekarz si pomy- E
li i rachmistrz si pomyli i gramatyk. A ja uwaam, e kady z nich, o ile
jest tym, czym my go nazywamy, nie myli si nigdy. Tak, e biorc rzeczy
cile, bo przecie i ty bawisz si w ciso, aden mistrz nie myli si nig
dy. Czowiek, ktry si myli, myli si dopiero wtedy, kiedy go wiedza opu
szcza, i w tym on ju nie jest mistrzem. Tak, e mistrz albo czowiek m
dry, albo czowiek rzdzcy nie myli si aden wtedy, kiedy jest rzdzcym,
chocia kady moe tak powiedzie, e lekarz si pomyli i rzdzcy si po
myli. Wic uwaaj, e tak i ja tobie teraz odpowiadaem. A najcilejsze 341
ujcie jest w a n i e to, e rzdzcy, o ile j e s t r z d z c y m , n i e myli si.
A skoro si nie myli, to on stanowi o tym, co jest w jego interesie, i to po
winien rzdzony robi; tak, e - jak od pocztku mwiem - sprawiedliwym
nazywam: robi to, co ley w interesie mocniejszego.
- N o , dobrze, Trazymachu - powiedziaem - ty masz wraenie, e ja so- XV
bie pozwalam na finty w dyskusji?
- Owszem, tak - powiada.
- Bo mylisz, e ja w zym zamiarze i nielojalnie z a p y t a e m ci tak, ja
kem ci zapyta?
- Ja to przecie doskonale wiem - powiada. - I to ci si na nic nie przyda; B
bo ani nie potrafisz p r z e d e mn ukry swych nielojalnoci, ani te d o p u
15
szcza si ich jawnie i mnie gwatem pooy w dyskusji .
- Ja bym nawet nie prbowa - powiedziaem. - Pokj z tob! Ale eby
tu znowu co takiego midzy nami nie zaszo, to rozgranicz, jak waciwie tak czy inaczej - uywasz sowa rzdzcy" i mocniejszy". Bierzesz te wy
razy w znaczeniu potocznym czy te w tym znaczeniu cisym, ktre w tej
chwili poda, mwic, e sabszy powinien po sprawiedliwoci pilnowa in
teresw mocniejszego, bo on jest lepszy.
interes i s z k o d . C h o b y si miao rzdy w rku. Ju n i e j e d e n rzd wychowa sobie z pomoc
wasnych ustaw rewolucj, ktra go sprztna. M y l n i e o c e n i a wasny interes. A gdy- bymy
chcieli z T r a z y m a c h e m twierdzi, e wtedy, gdy si myli, nie by ju rzdem waciwie, nie wie
dzielibymy nigdy dobrze, kto waciwie jeszcze jest u wadzy, a kto ju nie jest.
W k a d y m razie T r a z y m a c h zacz mwi o istocie rzdzenia i wydawao mu si, e rzdzcy,
jako taki, wyznacza swj interes, d b a o niego i nakazuje go pilnowa p o d d a n y m . W t e d y oni si
nazywaj sprawiedliwi.
Sokrates zwraca susznie uwag, e d b a n i e o swj interes nie ley w istocie rzdzenia. Kto
tzdzi n a p r a w d , ten dba o interesy rzdzonych, a wic sabszych. Z a c z e m sprawiedliwy, jeli
sucha rzdzcych naprawd, dba o interes rzdzonych, sabszych.

32

342

Platon, Pastwo

341 B

- Ja - powiada - mwi o tym, ktry jest w najcilejszym tego sowa znaczeniu rzdzcym. Teraz bd nielojalny i rb finty, jeeli potrafisz. N i e
m a m pod twoim a d r e s e m a d n y c h z a s t r z e e . Tylko e nie potrafisz w aden sposb.
- Ty moe mylisz, em oszala i gotwem strzyc lwa i dawa finty Trazymachowi?
- N o , teraz przecie prbowae, ale si nie popisa i w tym.
- N o , do tego - powiedziaem. - Ale powiedz mi tak rzecz: ten lekarz
w znaczeniu cisym, o ktrym mwie przed chwil, czy to jest kto, kto
robi pienidze, czy te kto, co dba o chorych? A mw o takim, ktry jest
istotnie lekarzem.
- Ten, co dba o chorych - powiada.
- A c sternik? Taki sternik co si nazywa - jest k o m e n d a n t e m pyn
cych czy pyncym?
- K o m e n d a n t e m pyncych.
- Uwaam, e wcale nie trzeba bra pod uwag, e i on pynie w okrcie,
i nie trzeba go nazywa pyncym. On si nazywa sternikiem nie ze wzgl
du na to, e pynie, tylko ze wzgldu na umiejtno pewn i rzd nad py
ncymi.
- Prawda - mwi.
- Nieprawda, istnieje te co, co ley w interesie kadego z nich.
- T a k jest.
- I umiejtno - powiedziaem - chyba nie na to jest, eby szukaa i wy
dobywaa to, co ley w interesie kadego z nich?
- Na to ona jest - mwi.
- A czy i dla kadej umiejtnoci istnieje co, co by leao w jej interesie co innego ni to tylko, eby bya jak najdoskonalsza?
- Co znaczy to pytanie?
- To tak - powiedziaem - jak gdyby m n i e zapyta, czy ciau wystarcza
to, e ono jest ciaem, czy te mu czego jeszcze potrzeba, to ja bym powie
dzia, e potrzeba - ze wszech miar. I dlatego te istnieje umiejtno le
karska dzi wynaleziona, dlatego e ciao jest b i e d n e , liche i nie wystarcza
mu by ciaem. Wic eby dla niego zdobywa to, co ley w jego interesie,
do tego zostaa rozbudowana umiejtno. Czy masz wraenie - dodaem e mwic tak, mwi susznie czy nie?
- Susznie - odpowiedzia.
- Wic c, sama umiejtno lekarska czy jest te licha, albo jaka umie
j t n o czy moe p o t r z e b o w a jakiej d z i e l n o c i , tak jak oczy w i d z e n i a ,
a uszy syszenia, wobec czego o n e potrzebuj jeszcze pewnej umiejtnoci,
ktra bada i przysparza im tego, co ley w ich interesie. Czy w istocie ka
dej umiejtnoci te tkwi pewna lichota i kada umiejtno potrzebuje in
nej umiejtnoci, ktra by dbaa o to, co jest w interesie tamtej, a sama by
potrzebowaa znowu innej takiej umiejtnoci i to tak w nieskoczono?
Czy te kada sama bdzie dbaa o to, co jest w jej interesie? A moe nie

342 B

Ksiga I

33

otrzebuje ani siebie samej, ani innej, eby dba o to, co ley w jej intere
sie i co ma p o m a g a na jej n d z ? Bo ani n d z a adna, ani bd a d e n
vv u m i e j t n o c i nie mieszka, ani w y p a d a nawet, eby u m i e j t n o miaa
szuka tego, co ley w interesie kogokolwiek innego, a nie tylko w interesie
jej przedmiotu. Ona sama jest nienaruszalna i czysta, niepokalana, bo jest
suszna, jak dugo kada jest cile i w caoci tym, czym jest. We to tak
cile jak przedtem. Jest tak czy jest inaczej?
- Tak si wydaje - powiada.
- Przecie sztuka lekarska nie szuka tego, co poyteczne dla sztuki lekar
skiej, tylko tego, co dla ciaa.
- Tak - powiada.
- Ani umiejtno jazdy konnej nie szuka tego, co korzystne dla umiejtnoci jazdy k o n n e j , tylko tego, co dla koni. Ani adna inna u m i e j t n o
tego, co dla niej samej - tego nawet nie potrzebuje - tylko dla tego, co sta
nowi jej przedmiot.
- Zdaje si, e tak - powiada.
- A przecie, T r a z y m a c h u , rzdz u m i e j t n o c i te i maj moc, panuj
nad tym, czego dotycz.
Zgodzi si w tym miejscu, ale z wielk trudnoci.
- Zatem adna wiedza nie dba o interes mocniejszego ani go nie zaleca kada dba o interes sabszego, ktry zostaje pod jej panowaniem.
Zgodzi si i na to w kocu, cho prbowa to zwalcza.
A kiedy si zgodzi, wtedy ja mwi: - Z a t e m nic innego, tylko ani lekarz
aden, o ile jest lekarzem, nie szuka tego, co ley w jego wasnym intere
sie, i nie to zaleca, tylko to, co jest w interesie chorego. Bo ju jest zgoda
na to, e lekarz w cisym z n a c z e n i u to jest kto rzdzcy ciaami, a nie
kto, kto robi pienidze. Czy te nie ma zgody?
Przyzna.
- Nieprawda, i na to, e sternik, wzity w cisym znaczeniu, ma w rku
rzd nad pyncymi, a nie jest pyncym.
- Zgoda.
- Wic taki sternik i wadca nie bdzie patrza i zaleca interesu sternika,
tylko bdzie dba o interes pyncego i poddanego.
Zgodzi si z trudnoci.
- Z a t e m - powiedziaem - Trazymachu, podobnie i aden inny czowiek
w a d n y m rzdzie, o ile jest n a p r a w d rzdzcym, nie patrzy w a s n e g o i n t e
resu ani go nie zaleca, tylko dba o interes p o d d a n e g o i tego, dla k t r e g o pra
cuje; zawsze majc na oku to, co ley w interesie poddanych i co im przystoi z myl o tym on mwi wszystko, co mwi, i robi to wszystko, co robi l 6 .
16
Gdy Platon pisa o tych rzdzcych n a p r a w d " , musiao mu przyj na myl s m u t n o u m i e c h
nite pytanie, gdzie te waciwie s ci rzdzcy n a p r a w d " , ci, co to rzdzc nie patrz interesu
wasnego, a dbaj tylko o d o b r o rzdzonych. N i e widzia ich w Atenach i nie mg ich w i d z i e
w
Sparcie; byo o nich na p e w n o rwnie t r u d n o jak o lekarzy, ktrzy by byli tylko lekarzami na
prawd, a nie tymi, co si dorabiaj majtku l e c z e n i e m . Wic kiedy pomyla o rzdzcych kon-

34
343XV1

Platon, Pastwo

343 A

Kiedymy ju doszli do tego p u n k t u w dyskusji i wszystkim byo jasne,


e si okrelenie tego, co sprawiedliwe, odwrcio i stano na gowie. Tra
zymach, zamiast dawa odpowiedzi, mwi do m n i e : - Powiedz, Sokratesie,
a niak ty masz!
- A to co? - m w i . - Czy nie lepiej dawa o d p o w i e d z i , zamiast p y t a
0 takie rzeczy?
- Bo widz - powiada - e si zasmarka, a ona na to nie uwaa i nosa ci
nie uciera, cho powinna, kiedy ty jej tu nawet owiec nie rozpoznajesz ani
pasterza.
- Bo niby co waciwie? - powiedziaem.
- Bo tobie si zdaje, e pasterze owiec i krw maj na oku dobro owiec
1 krw i tucz je, i chodz koo nich majc na oku co i n n e g o ni d o b r o
swoich panw i wasne, i tak samo ci, co rzdz w p a s t w a c h , ktrzy na
prawd rzdz, mylisz, e jako inaczej si odnosz do rzdzonych ni jak
do owiec i o czym innym myl noc i dniem, jak nie o tym, skd by wy
cign jak najwiksz korzy dla siebie. I tak daleki j e s t e od tego, co
sprawiedliwe, i od sprawiedliwoci, i od tego, co niesprawiedliwe, i od nie
sprawiedliwoci; ty nie wiesz, e sprawiedliwo i to, co sprawiedliwe, to
jest w istocie swojej dobro c u d z e : dla mocniejszego i rzdzcego - interes,
a dla rzdzonego i poddanego - szkoda. Niesprawiedliwo: wprost przeciw
nie. Ona panuje nad naiwnymi naprawd poczciwcami" i nad sprawiedli
wymi. Rzdzeni robi to, co ley w interesie rzdzcego, bo on jest mocniejszy; suchajc go przyczyniaj si do jego szczcia, a do wasnego ani
k r e t n y c h , przyszo mu na myl: p a s t u c h y " . A gdy o rzdzonych - pomyla sobie: b y d o " . Ju
w Teajtecie tak pisa. I wydao mu si, e j e g o myli o rzdzcym, ktry by ca dusz d b a o d o
bro rzdzonych, a nie o siebie, musiayby si wyda d z i e c i n n e czowiekowi stojcemu z boku,
ktry by stosunki istniejce zna rwnie dobrze, jak je zna Platon sam. T a k i e m u Trazymachowi
na przykad. Wic grube drwiny woy w tej chwili w usta mistrzowi sztuki b e s z t a n i a " , drwiny
z wasnych m a r z e o wadcy i d e a l n y m , ktrego, wiedzia d o b r z e , nie ma na wiecie, i kaza mu
s y p n k a z a n i e siarczyste, p e n e ognia i barw realnych, o b s e r w o w a n y c h t r z e w o , p r z y t o m n i e
i rzuconych na papier bez ceremonii, bez ogrdek i bez osonek. O t o jak jest dzisiaj, w o b e c n y m
ustroju a t e s k i m . Sprawiedliwo u c h o d z i niby to za z a l e t , a kto si ni odznacza, ten traci
na k a d y m kroku - tylko zodzieje i oszuci wychodz na wierzch.
Po krzywdzie ludzkiej d o c h o d z i si do majtku i po krzywdzie ludzkiej do wadzy dyktator
skiej - n i e z a l e n e j . I do uznania p o w s z e c h n e g o . Z b r o d n i a jest objawem siy i w yciu prywat
n y m , i w p u b l i c z n y m , a sprawiedliwo jest k a g a c e m , ktry silniejsi, zwycizcy zbrodniarze na
kadaj l u d z i o m sabszym - z myl o swoim wasnym interesie. T a k jest, cho tak nie p o w i n n o
by. T a k wyglda dzisiaj sprawa sprawiedliwoci. To przecie nie s myli a u t e n t y c z n e g o Trazy
macha. To s wasne, gorzkie spostrzeenia samego Platona, woone Trazymachowi w usta. Pla
ton wanie dlatego prbuje reformowa s p o e c z e s t w o i b u d o w a je na nowo, bo wie i widzi, co
si dzieje dzisiaj w rzeczywistoci. Wie, jakim pustym liczmanem jest dzi sprawiedliwo, kiedy
0 p o w o d z e n i u rozstrzyga tylko sia i b e z w z g l d n o . O p o w o d z e n i u i o szacunku l u d z k i m . Tra
z y m a c h mwi rzeczy zbyt d o b r z e z n a n e we wszystkich czasach i wielu krajach i zbyt prawdziwe
jak na to, eby tylko Platon sam tego nie wiedzia i myla inaczej. Trazymach jest tub Platona.
Mwi rzeczy, ktre Platona bol i brzydz, ale s oparte na j e g o wasnych s p o s t r z e e n i a c h . Wa
nie dlatego, e tak jest dzi, wypada na nowo od gruntu przemyle z a g a d n i e n i e sprawiedliwoci
1 poj j inaczej, i od f u n d a m e n t w p r z e b u d o w a ustrj spoeczny, aby w nim nie d e c y d o w a a
b e z w z g l d n a walka o byt i nie wynosia na czoo zbrodniarzy.

odrobiny. T r z e b a przecie zobaczy, arcynaiwny Sokratesie, e c z o w i e k


sprawiedliwy wszdzie ma mniej ni niesprawiedliwy. Najpierw w i n t e r e
sach, w spkach. G d z i e k o l w i e k si taki j e d e n z drugim zwie, to przy
rozwizaniu spki nigdy nie znajdziesz, eby sprawiedliwy mia z niej wi
cej ni niesprawiedliwy.
A nastpnie w stosunku do pastwa, kiedy chodzi o podatki, to z jedna
kich dochodw sprawiedliwy wpaca wicej, a niesprawiedliwy mniej. A jak
mona co dosta, to ten nie dostaje nic, a t a m t e n zyskuje grubo. A znowu
jak jaki publiczny urzd spenia j e d e n i drugi, to dla sprawiedliwego jest
E
kara - jeeli ju nie inna, to ta, e jego wasne gospodarstwo schodzi przy
tym na psy, bo on nie ma czasu dba o nie, a z publicznego grosza takiemu
nic nie przyjdzie, bo on jest sprawiedliwy, a oprcz tego jeszcze zaczynaj
go nienawidzi krewni i znajomi, kiedy im nie chce oddawa adnych przy
sug wbrew sprawiedliwoci. A u niesprawiedliwego wprost przeciwnie. Ja
mwi o tym, o ktrym przed chwil m w i e m , o takim, co grubo potrafi
pamita o sobie. Ty na t a k i e g o patrz, jeeli chcesz oceni, o ile lepiej 344
czowiek wychodzi w swoich prywatnych sprawach na niesprawiedliwoci
ni na sprawiedliwoci.
A najatwiej si o tym przekonasz, jeeli wemiesz pod rozwag niespra
wiedliwo najdoskonalsz; ta czyni najszczliwszym czowieka, ktry si
dopuci niesprawiedliwoci, a skrzywdzonych i tych, ktrzy si krzywd do
puszcza nie chc, skazuje na n d z ostatni. To jest dyktatura. Ona nie
po maym kawaku cudze dobro zagrabia; i po cichu, i gwatem; i wicone,
i nie powicone, prywatne czy publiczne - wszystko razem.
Gdy si kto jawnie dopuszcza kadej z tych zbrodni z osobna, spotyka B
go kara i obelgi na niego spadaj - najgorsze. O takich, co si dopuszczaj
poszczeglnych zbrodni tego rodzaju, mwi si przecie, e to witokradcy
i porywacze ludzi, i wamywacze, i rabusie, i zodzieje. A jeeli k t o nie
tylko pienidze obywateli wemie, ale jeszcze ich samych podbije i w nie
wolnikw zamieni, wtedy, zamiast tych habicych przydomkw, spadaj na
niego gratulacje i wyrazy uwielbienia. N i e tylko ze strony obywateli, ale
C
i z innych stron, gdzie tylko si dowiedz, e t e n czowiek miary z b r o d n i
dopeni. Bo przecie ci, co obelgi miotaj na niesprawiedliwo, robi to
nie z obawy przed wyrzdzeniem krzywd, tylko z obawy przed ich doznawa
niem. W ten sposb, Sokratesie, krzywda i niesprawiedliwo robiona, jak
si naley, j e s t oznak wikszej mocy i j e s t czym bardziej s z l a c h e c k i m
i paskim ni sprawiedliwo. I jak od pocztku mwiem, sprawiedliwo
to nic innego, jak tylko interes mocniejszego, a sprawiedliwe jest to, co mu
suy i ley w jego interesie.
Trazymach powiedziawszy to zamierza odej, jakby nam ani sprawi XVII
i dobrze nas po uszach zla t obfit mow. Ale mu nie pozwalali odej D
obecni i zmuszali go, eby wytrwa na miejscu i odpowiada w dyskusji za
t mow, ktr wypowiedzia. Ja go sam te bardzo prosiem i powiedziaem: - Bje si boga, T r a z y m a c h u , t a k tu m o w rzuci p o m i d z y nas

36

Platon, Pastwo

344 D

i zamierzasz odej, zanim nas nie nauczysz naleycie albo nie nauczysz si
sam, czy tak si rzecz ma, czy inaczej. C ty mylisz, e si wzi do
okrelania jakiego drobiazgu, a nie do zasady caego ycia, ktrej by si
E
kady mg trzyma i przez to z najwikszym poytkiem ycie spdzi?
- Bo ja niby uwaam - powiedzia Trazymach - e to jest inaczej?
- Wic wida, e doprawdy nic ci na nas nie zaley i nie troszczysz si
0 to, czy b d z i e m y yli l e p i e j , czy gorzej, nie znajc t e g o , o c z y m ty
mwisz, e to wiesz. Wic bd dla nas dobry i staraj si nam te to poka
za! To nie bdzie za lokata twoich kapitaw, jeeli nam dobrodziejstwo
345 wywiadczysz - nas przecie tylu jest.
Ja ci mwi od siebie, e nie jestem przekonany i nie sdz, eby czo
wiek na krzywdzie ludzkiej wychodzi lepiej ni na sprawiedliwoci; nawet
gdyby kto niesprawiedliwoci puszcza cugle i nie przeszkadza jej robi,
co by chciaa. N o , mj drogi, powiedzmy, e jest kto n i e s p r a w i e d l i w y
1 n i e c h ma moc wyrzdzania krzywd po cichu albo g w a t e m . To j e d n a k
m n i e wcale nie przekonywa, e to bdzie rzecz bardziej korzystna, ni by
sprawiedliwym. Moe by, e tak samo czuje te i kto inny spord nas B
nie tylko ja jeden. Wic przekonaj nas, panie wity, jak si naley, e nie
mamy racji, kiedy sprawiedliwo cenimy wyej ni krzywd ".
- Ja m a m ciebie przekona? - powiada. - Jeeli ci nie p r z e k o n y w a to,
com przed chwil powiedzia, to co ja ci mam jeszcze zrobi? M a m wzi
t myl i woy ci j do duszy?
- Na Zeusa - powiedziaem - tylko to nie! Ale p r z e d e wszystkim, cokol
w i e k by powiedzia, to trwaj przy tym, albo gdyby co zmienia, to zmieC niaj jawnie i nie nabieraj nas! A teraz - widzisz, Trazymachu, wrmy je
szcze do tego, co p r z e d t e m : e gdy prawdziwego lekarza okrela, to
pniej nie uwaae za p o t r z e b n e rwnie cile bra i pilnowa tego praw
dziwego pasterza, tylko uwaasz, e on pasie owce jako pasterz i nie ma przy
tym na oku dobra owiec, tylko jakby jaki gospodarz, ktry ma goci przyjD

m o w a i u c z t wyprawia, albo znowu na zysk - jakby zbijacz pienidzy,


a n i e pasterz. A u m i e j t n o c i p a s t e r s k i e j przecie na niczym i n n y m nie
17
S o k r a t e s zapewnia, e wierzy w p o y t e k pyncy ze sprawiedliwoci. Ale to nie jest poytek
materialny. On sdzi przecie, e u b s t w o i mier nie jest waciwie a d n y m nieszczciem dla
czowieka dobrego. Mwi w Obronie, pod koniec, e dla czowieka d o b r e g o nie ma w ogle nie
szczcia; ani za ycia, ani po mierci. Ktokolwiek unikn krzywdy ludzkiej, t e n ju tym samym
wygra, skorzysta, wyszed lepiej ni zbrodniarz, ktry unikn kary. Z n a m y to i z Gorgiasza. Na
razie S o k r a t e s wraca do myli o rzdzie i d e a l n y m , kiedy mwi, e ci n a p r a w d rzdzcy" nie
dbaj o nic wicej, jak tylko o dobro p o d d a n y c h . To ci z innego wiata.

I tu gra sw i n i e p o r o z u m i e n i e m i d z y S o k r a t e s e m a T r a z y m a c h e m . Kiedy S o k r a t e s mwi


o rzdzcych n a p r a w d " , ma na myli takich rzdzcych, jacy by powinni, choby ich nie byo
w wiecie k o n k r e t n y m . Trazymach myli w t e d y o rzdzcych k o n k r e t n y c h , ywych, spotykanych
na m i e c i e . Std na sugestywne p y t a n i e o to, czy rzdzcy n a p r a w d " c h t n i e rzdy sprawuj,
T r a z y m a c h , majc na oku stosunki k o n k r e t n e , faktyczne, odpowiada bez wahania, e oni to robi
bardzo c h t n i e i to jest rzecz doskonale wiadoma.
e z dobrych rzdw maj i rzdzeni p e w i e n poytek, to rzecz niesporna, ale d o w o d z i t e g o
na tej p o d s t a w i e , e urzdy p u b l i c z n e s p a t n e , to droga bardzo oklna, a d o w d n i e b a r d z o
oczywisty.

345 D

Ksiga I

37

zaley, jak tylko na tym, co jej podlega, aby mu przysparzaa tego, co naj
lepsze. To, co dla niej samej p o t r z e b n e , eby byo jak najlepsze, ona ju
ma, jak dugo nic jej nie brakuje do tego, eby by umiejtnoci pastersk.
Wic ja tak sobie mylaem, e teraz m u s i m y si zgodzi na to, e kady
rzd, o ile jest rzdem, patrzy za tym, co najlepsze dla nikogo innego, jak
tylko dla tego, kto t e m u rzdowi podlega i jest p r z e d m i o t e m jego stara.
Tak jest w rzdzie publicznym i prywatnym. A jak ty mylisz, czy ludzie
E
rzdzcy w pastwach, ale ci naprawd rzdzcy, chtnie rzdy sprawuj?
- Na Zeusa - powiada - ja nie tylko myl, ja to dobrze wiem.
- No c? - m w i - T r a z y m a c h u , kiedy idzie o rne urzdy, czy nie XVIII
uwaasz, e nikt nie chce ich sprawowa dobrowolnie, tylko daj pensji?
Dlatego e nie oni bd mieli poytek z rzdzenia, tylko rzdzeni. A zno
wu tyle tylko mi powiedz: czy nie powiemy, e kada umiejtno rni si 346
od innej tym, e inn posiada moc? Tylko, panie wity, nie odpowiadaj
wbrew przekonaniu, abymy troch poszli naprzd 18 .
- Wic tym si rni.
- Nieprawda, i kada nam przynosi jaki swoisty poytek, a nie wszystkie
j e d e n i t e n sam. Na przykad u m i e j t n o l e k a r s k a - zdrowie, s t e r n i c z a bezpieczestwo w podry okrtem, i inne tak samo?
- Tak jest.
- N i e p r a w d a , i u m i e j t n o zarobkowania - zarobek? Bo taka jest jej
moc. Czy te ty mwisz, e umiejtno lekarska i sternicza to j e d n a i ta
sama? Czy te, jeliby chcia cile rozgranicza, jak to zacze robi, to
ju nie tak - ju nawet gdyby kto, bdc sternikiem, przyszed do zdrowia
dlatego, e mu suy podr po morzu - to mimo to nie nazwiesz sternictwa
raczej sztuk lekarsk?
- No nie, przecie - powiada.
- Ani myl sobie, nie nazwiesz tak umiejtnoci zarobkowania, jeliby
kto by zdrw zarobkujc.
- No nie, przecie.
- No c? A sztuk lekarsk nazwiesz sztuk zarobkowania, gdyby kto
zarobkowa leczc?
- N i e - powiada.
- Nieprawda, zgodzilimy si, e kada umiejtno przynosi swoisty po
ytek.
- Niech bdzie - powiada.
- Wic jeeli jakikolwiek poytek wsplnie wszyscy mistrzowie wynosz,
to, jasna rzecz, std pochodzi, e wszyscy pospou co jedno i to samo stosuj,
i std pynie im ten poytek?
18
Sokrates gotw przyzna, e k o n k r e t n i czonkowie rzdw robi na rzdzeniu interesy, ale po
wiada, e oni to robi jako spekulanci, a nie jako rzdzcy. cile biorc, mwi, r z d z e n i e j e s t
Prac dla dobra rzdzonych, a nie dla wasnej kieszeni. I n n y m i sowy, gdyby rzdzcy byli tacy,
Jak by powinni, gdyby cakowicie odpowiadali swojej nazwie, a wic gdyby byli idealni, to my
leliby o dobru rzdzonych, a nie o wasnym poytku. I takich naleaoby opaca, aby nie ginli
z godu i z powicenia si cakowitego pracy publicznej.

38

Platon, Pastwo

346 C

- Zdaje si - powiada.
- W i c p o w i e m y , na p r z y k a d , e jeli m i s t r z o w i e z a r o b k u j c y maj
z tego zarobku poytek, to pochodzi std, e posuguj si w dodatku umie
jtnoci zarobkowania.
Zgodzi si z trudem.
D
- Z a t e m ten poytek pynie dla kadego nie z jego wasnej umiejtnoci ten zarobek, ktry on chowa - tylko, jeli to bra cile, umiejtno lekar
ska wyrabia zdrowie, a u m i e j t n o zarobkowania - honoraria. I umiejt
no architekta stawia dom, a umiejtno zarobkowania, ktra za ni idzie,
przynosi z a p a t za dom, i tak wszystkie i n n e u m i e j t n o c i - kada robi
swoj robot i suy temu, co jej podlega, a jeli si do niej nie doczy za
pata, to czy moe mistrz mie jaki poytek ze swojej umiejtnoci?
- N i e wydaje si - powiada.
- Wic i nie ma poytku, kiedy pracuje za darmo?
E
- Ja przynajmniej tak myl.
- Prawda, Trazymachu, to ju jasne, e adna umiejtno ani aden rzd
nie dba o swj wasny poytek, ale, j a k e m y od dawna mwili, o p o y t e k
rzdzonego dba i zarzdzenia wydaje jego majc interes na oku, chocia on
jest sabszy, a nie: interes mocniejszego. D l a t e g o wanie ja przed chwil,
k o c h a n y Trazymachu, mwiem, e nikt nie chce z wasnej ochoty rzdzi
347 i zajmowa si cudzymi kopotami, i radzi na nie, tylko da za to zapaty,
bo kto c h c e przyzwoicie uprawia t u m i e j t n o , t e n nie o swoje d o b r o
dba ani go nie zaleca, kiedy w e d u g wskaza umiejtnoci zarzdzenia wy
daje, tylko dba o dobro rzdzonego. I dlatego zdaje si, e powinni pobie
ra z a p a t ci, co maj o c h o t rzdzi: albo p i e n i d z e p o w i n n i dostawa,
albo cze, albo kar ponosi, gdyby nie rzdzili.
XIX

- Jak ty to mylisz, Sokratesie? - odezwa si Glaukon. - Bo te dwa rodza


je zapaty rozumiem, ale o jakiej ty karze mwisz i jake ty j midzy zapa
tami wymieni, tego nie pojem.
- Wic nie pojmujesz tej zapaty - o d r z e k e m - ktr bior najlepsi i dla
ktrej rzdz najprzyzwoitsi ludzie, jeli tylko chc rzdzi. Czy nie wiesz,
e by chciwym zaszczytw i pienidzy, to uchodzi za obelg, i jest ni?
- Ja wiem - powiada.
- Dlatego te - mwi - ani dla pienidzy nie chc rzdzi ludzie dobrzy,
ani dla zaszczytu. Bo ani biorc jawnie zapat za rzdy nie chc si nazy
wa najmitami, ani cignc po cichu zyski z rzdu - zodziejami. A dla zaszczytu te nie. Bo nie s godni zaszczytw 19 .
19
L u d z i e piastujcy dzi urzdy publiczne robi to dla pienidzy, dla zaszczytw, dla b r u d n y c h zy
skw, to s ludzie li, ambitni, prni, zodzieje. L u d z i e dobrzy, mylcy, jacy by powinni, braliby
si do rzdw z poczucia o b o w i z k u i z obawy, eby si nie dosta pod rzdy ludzi gorszych. T a k
p o w i n n o by by, chocia dzi tak nie jest. Sokrates ma teraz o c h o t dowie, e ycie sprawiedliwe
opaca si lepiej ni niesprawiedliwe, e jest godniejsze wyboru, lepsze, bardziej p o y t e c z n e . Kto
uznaje d o b r a m o r a l n e , jak spokj s u m i e n i a , t e g o nie trzeba o tym d u g o p r z e k o n y w a ; kto ich nie
c e n i , t e g o t r u d n o b d z i e p r z e k o n a . R o z s t r z y g n i c i e zaley od postawy m o r a l n e j , od t e g o , czyby
si kto wstydzi egozimu i zbrodni, czyby si nie wstydzi.

347 C

Ksiga I

39

Musi wic nad nimi zawisn konieczno i kara, jeli maj nabra ocho
ty do rzdzenia. I bodaje std poszo to, e za h a b uchodzi samemu si
garn do rzdu, a nie czeka, a przyjdzie konieczno.
A najwiksz kar: dosta si pod rzdy czowieka gorszego, jeliby kto
nie chcia rzdzi sam. Mam wraenie, e z obawy przed t kar rzdz lu
dzie przyzwoici, kiedykolwiek rzdz. Wtedy id do rzdw nie jak do ja
kiego dobra i nie dlatego, eby tam mieli opywa, tylko jak do czego, co
robi musz, bo nie maj komu lepszemu lub r w n e m u zda tego ciaru.
I bodaje, gdyby istniao pastwo ludzi dobrych, to by w nim walczono o to,
eby mc nie rzdzi - tak jak teraz si walczy o rzdy. Tam by si poka
zao, e istotnie, k t o rzdzi prawdziwie, t e n nie ma tego w n a t u r z e , e b y
wasnego interesu patrza, tylko pilnuje interesw poddanego. Dlatego ka
dy czowiek mylcy woli raczej, eby kto inny dba o jego poytek, ni
eby sam mia kopot dbajc o drugiego. Z a t e m ja si w aden sposb nie
zgodz z T r a z y m a c h e m , e to, co s p r a w i e d l i w e , to j e s t i n t e r e s m o c n i e j
szego.

Ale to sobie jeszcze i pniej rozpatrzymy. O wiele waniejsze mi si


wydaje to, co w tej chwili mwi T r a z y m a c h , e ycie n i e s p r a w i e d l i w e g o
jest lepsze ni sprawiedliwego. Wic ty, Glaukonie - powiedziaem - ktre
ycie wybierasz i ktre z tych dwch stanowisk wydaje ci si blisze praw
dy?
- Ja m a m wraenie - powiada - e ycie sprawiedliwego lepiej si opaca.
- A syszae - powiedziaem - ile dbr wyliczy przed chwil Trazymach 348
przebiegajc ywot niesprawiedliwego?
- Syszaem - mwi - ale nie jestem przekonany.
- A m o e chcesz, ebymy go przekonali, e nie mwi prawdy, jeeli to
jako potrafimy wykombinowa?
- Jakebym nie chcia? - powiada.
- Wic gdybymy - mwi - tak dla porwnania powiedzieli swoj mow
pod jego a d r e s e m , ile to znowu dbr za sob pociga by sprawiedliwym,
i znowu on swoj, a my inn, to trzeba bdzie te dobra liczy i mierzy, ile
ich kady w swoich mowach poda, i potem nam bdzie potrzeba jakich s- B
dziw, aby nas rozsdzili. A jeeli tak jak dotd b d z i e m y rzecz we wza
j e m n y m porozumieniu rozpatrywali, to sami bdziemy rwnoczenie sdzia
mi i mwcami.
- Tak jest - powiada.
- Wic ktry sposb - mwi - podoba ci si wicej?
- Ten drugi - powiada.
- Wic prosz ci, Trazymachu - zaczem - odpowiadaj nam od poczt- XX
ku. Ty mwisz, e doskonaa niesprawiedliwo przynosi wikszy p o y t e k
ni sprawiedliwo, ktra by bya doskonaa?
- Tak jest - mwi - i twierdz tak, i powiedziaem dlaczego 2 0 .
20

Pokazuje si, e T r a z y m a c h nie obawia si wygrowanej ambicji na p u n k c i e zasad moralnych


i nie ma zasadniczej odrazy do krzywdy ludzkiej. C e n i tylko rozum i si, a nie bawi si w skru-

40

Platon, Pastwo

348 C

- N o , prosz ci, a co takiego o nich jak rozumiesz? J e d n o z nich dwch


nazywasz chyba dzielnoci, a to drugie - wad?
- Jakeby nie?
- Nieprawda: sprawiedliwo dzielnoci, a niesprawiedliwo wad?
- C o p o d o b n e g o , rozkoszy moja, ja p r z e c i e i m w i , e n i e s p r a w i e
dliwo si opaca, a sprawiedliwo nie.
- Wic jak to?
- Co wprost przeciwnego - powiada.
- Wic sprawiedliwo wad?
D
- N i e , ale bardzo szlachetn naiwnoci.
- A niesprawiedliwo czy nazywasz objawem zego charaktetu?
- N i e ; to tylko zaradno - powiada.
- A czy i rozumni s, Trazymachu, twoim zdaniem, i dobrzy ludzie nie
sprawiedliwi?
- Tak; ci, ktrych sta na doskona - powiada - niesprawiedliwo, ci, co
potrafi cae pastwa i narody ludzkie bra pod swoj moc. A ty moe my
lisz, e ja mwi o tych, co potrafi mieszki obrzyna. Poytek - powiada przynosz i takie rzeczy, jeeli si to tylko nie wyda. Ale o tym mwi nie
warto, tylko o tym, o czym w tej chwili mwiem.
E
- To, rzeczywicie - mwi - doskonale rozumiem, o czym chcesz mwi.
Tylko to m n i e zdziwio, e ty niesprawiedliwo kadziesz po stronie dziel
noci i mdroci, a sprawiedliwo po stronie przeciwnej.
- O, ja stanowczo tak te rzeczy kad.
- To ju - mwi - jest nieco twarde stanowisko, przyjacielu, i nie jest a
two m i e tu co do p o w i e d z e n i a . Bo gdyby by zaoy, e n i e s p r a w i e
dliwo przynosi poytek, ale byby si zgodzi, podobnie jak wielu innych,
e to jest wada i rzecz haniebna, to mielibymy na to co do powiedzenia,
mwic z g o d n i e z przyjtymi pogldami. T y m c z a s e m teraz ty oczywicie
b d z i e s z mwi, e ona jest c z y m p i k n y m i m o c n y m , i wszystkie i n n e
349 okrelenia bdziesz jej dodawa, ktre my kadziemy przy sprawiedliwoci.
Przecie omielie si wczy j nawet do dzielnoci i do mdroci.
- Najprawdziwsza - powiada - twoja przepowiednia.
- A j e d n a k - m w i - n i e t r z e b a si w z d r y g a p r z e d p r z e l e d z e n i e m
i tego stanowiska z uwag, jak dugo przypuszczam, e mwisz to, co my
lisz. Ja mam wraenie, Trazymachu, e ty teraz nie kpisz sobie po prostu,
tylko mwisz to, co ci si wydaje o prawdzie.
- A co ci na tym zaley - powiada - czy mnie si tak wydaje, czy nie; cze
mu nie zbijasz camego stanowiska?
B
- N o , nic - mwi. - Ale na to mi jeszcze w d o d a t k u sprbuj odpowiep u y m o r a l n e . W sprawiedliwoci widzi tylko objaw niemocy yciowej, a w niesprawiedliwoci
uwieczonej p o w o d z e n i e m nie widzi adnej ujmy, wady, skazy, haby. D l a t e g o nie b d z i e mona
go przekona, bo zabraknie wsplnego gruntu - postawy moralnej.
M i m o to Sokrates prbuje jako p o r w n a dwa typy ludzkie o rnym p o z i o m i e m o r a l n y m .
C z o w i e k lepszy ma si tym rni od gorszego, e nie zazdroci ludziom d o b r y m , a tylko zych
pragnie przewysza dobroci. Zy zazdroci i zym, i dobrym.

349 B

Ksiga I

41

dzie. Czy masz wraenie, e sprawiedliwy c h c e m i e czego wicej ni


inny sprawiedliwy?
- N i g d y w wiecie - powiada. - N i e byby w t e d y taki grzeczny, jak jest,
i taki poczciwy.
- No c - a moe czynw sprawiedliwych?
- Ani nawet sprawiedliwych - powiada.
- A czy on nie uwaa za suszne mie pierwszestwo przed niesprawie
d l i w y m i czy u w a a b y to za s p r a w i e d l i w e , czy t e n i e u w a a b y t e g o
za sprawiedliwe?
- Uwaaby - powiada - i uwaa, ale nie potrafi.
- Ja si nie o to pytam - mwi - tylko o to, czy sprawiedliwy nie uwaa
za suszne i czy nie chce mie wicej ni sprawiedliwy, a tylko chce prze
wysza niesprawiedliwego?
- No tak si rzecz ma - powiada.
- A c czowiek niesprawiedliwy? Czy on uwaa za suszne mie pierw
s z e s t w o i p o s i a d a w i c e j , ni p o s i a d a c z o w i e k s p r a w i e d l i w y - n a w e t
i czynw sprawiedliwych?
- Jakeby nie? - powiada - on przecie uwaa, e powinien mie wszyst
kiego wicej.
- Nieprawda - nawet i niesprawiedliwemu czowiekowi i nawet nie
sprawiedliwych c z y n w b d z i e zazdroci niesprawiedliwy, i b d z i e s z e d
w zawody, eby wszystkiego jak najwicej sam zagarn?

- Jest tak.
- Z a t e m tak ustalmy - powiedziaem. - Sprawiedliwy nie chce mie wic- XXID
cej ni p o d o b n y do niego, tylko c h c e p r z e w y s z a n i e p o d o b n e g o , a n i e
sprawiedliwy zazdroci i j e d n e m u , i drugiemu.
21

- Doskonale to powiedzia - mwi .


- A czy jest - wtrciem - mdrym i dobrym czowiek niesprawiedliwy,
a sprawiedliwy - ani tym, ani tamtym?
- I to - mwi - dobrze.
- Nieprawda - dodaem - i podobny jest do mdrego i dobrego czowieka
niesprawiedliwy, a sprawiedliwy nie jest do niego podobny?
- Jake nie ma by i podobny - odpar - skoro taki jest? Musi j e d e n by
podobny do takich, a drugi niepodobny.
- P i k n i e . W i c taki j e s t j e d e n i d r u g i z n i c h , do j a k i c h l u d z i j e s t
podobny.
- Ale co z tego? - powiada.
- No nic, Trazymachu; a znawc muzyki ty nazywasz kogo, a drugiego
niemuzykalnym?
21
Na tym ma polega p o d o b i e s t w o czowieka sprawiedliwego do znawcw, do mistrzw wszel
kiego rodzaju, a wic do ludzi mdrych i dobrych, e i on, i oni maj by wolni od zazdroci
w
s t o s u n k u do rwnych s o b i e , a niesprawiedliwy jest zachanny, zawistny i zazdroci c a e m u
wiatu. T e g o nie robi nikt mdry. Z a c z e m sprawiedliwy jest mdry i dobry, a niesprawiedliwy
gupi i zy.

"1
42

Platon, Pastwo

349 E

- Owszem.
- Ktrego z nich mdrym, a ktrego gupim?
- Znawc przecie mdrym, a niemuzykalnego gupim.
- N i e p r a w d a - i w c z y m k t r y z n i c h j e s t mdry, w t y m i dobry,
a w czym gupi, w tym zy?
- Tak.
- A jak tam z lekarzem? N i e tak samo?
- Tak samo.
- A czy ci si wydaje, mj drogi, e ten muzyk, kiedy stroi lir, to przy
n a p i n a n i u i opuszczaniu strun c h c e m i e wicej ni czowiek m u z y k a l n y
albo uwaa, e powinien mie wicej?
- N i e wydaje mi si.
- No c? A czy wicej ni niemuzykalny?
- Koniecznie - powiada.
350
- A c lekarz? W jedzeniu i piciu chciaby przewyszy lekarza - czy to
czowieka, czy choby robot lub zadanie lekarza?
- No nie, przecie.
- A tylko nielekarza?
- Tak.
- A rozejrzyj si po caej dziedzinie wiedzy i niewiedzy, czy ci si wyda
je, e ktrykolwiek uczony pragnby zagarn wicej ni inny uczony, czy
by to o prac szo, czy o sowa, a nie: m i e tyle samo co drugi, do niego
podobny w tej samej pracy?
- No moe by - powiada - moe to i musi tak by.
B
- A c gupi. Czy on by nie chcia mie wicej ni uczony i wicej ni
nieuczony?
- Moe by.
- A uczony to mdry?
- Przyznaj.
- A mdry to dobry?
- Przyznaj.
- Z a t e m dobry i mdry czowiek nie b d z i e chcia posiada wicej ni kto
do niego podobny, lecz tylko wicej ni niepodobny i ni kto j e m u przeciwny.
- Wyglda na to - mwi.
- A zy i gupi akomie patrzy i na podobnego, i na przeciwnego.
- Wida.
- A wic prawda, Trazymachu - powiedziaem - e niesprawiedliwy patrzy
akomie na niepodobnego i na podobnego? Czy nie tak mwie?
- Mwiem - powiada.
C
- A sprawiedliwy nie bdzie chcia mie wicej ni j e m u podobny, tylko
wicej ni niepodobny?
- Tak.
- Z a t e m - m w i - sprawiedliwy p o d o b n y jest do m d r e g o i d o b r e g o ,
a niesprawiedliwy do zego i gupiego.

350 C

Ksiga I

43

- Gotowo by tak.
- A czymy si nie zgodzili, e do kogo by j e d e n i drugi by podobny,
taki te bdzie i sam?
- Zgadzamy si przecie.
- Z a t e m sprawiedliwy objawia si nam jako dobry i mdry, a niesprawie
dliwy jako gupi i zy?
Ot Trazymach zgadza si na to wszystko nie tak, jak ja to teraz atwo XXII
mwi, tylko si ociga i opiera, i poci si niesychanie - bo te i upa by D
na dworze. W t e d y te zobaczyem - a przedtem nigdy - Trazymacha w ru
miecach 2 2 . Wic kiedymy si pogodzili co do tego, e sprawiedliwo to
jest dzielno i mdro, a niesprawiedliwo - to wada i gupota, wtedy po
w i e d z i a e m : - N o , dobrze, niech nam to tak ley. Ale mwilimy te, e
niesprawiedliwo to co mocnego. Czy nie pamitasz, Trazymachu?
- Pamitam - powiada. - Ale mnie si nie podoba ju i to, co ty teraz m
wisz, i miabym n i e j e d n o o tym do p o w i e d z e n i a . G d y b y m zacz mwi,
dobrze wiem, co by na to powiedzia: e to jest p r z e m w i e n i e wiecowe.
Wic albo pozwl mi powiedzie, ile chc, albo, jeli chcesz pyta, to pytaj.
A ja ci tak jak babkom, ktre bajki opowiadaj, b d mwi: no, tak, i b d
kiwa gow w d i do gry.
- Nigdy - mwi - wbrew swojemu m n i e m a n i u !
- e b y si tobie podoba - odpar - bo przecie nie dajesz mwi. A zre
szt czego sobie wicej yczysz?
- N i c z e g o , na Z e u s a - powiedziaem. - Wic jeeli to b d z i e s z robi, to
rb. A ja b d pyta.

- Wic pytaj.
- Wic pytam o to, o co i przed chwil, abymy po kolei przepatrzyli twoj 351
m o w - jaka to waciwie jest ta sprawiedliwo w stosunku do niesprawie
dliwoci. Bo mwio si gdzie tam, e czym potniejszym i mocniejszym
ma b y n i e s p r a w i e d l i w o w p o r w n a n i u do s p r a w i e d l i w o c i . A t e r a z p o w i e d z i a e m - skoro sprawiedliwo jest mdroci i dzielnoci, atwiej,
sdz, p o k a e si, e jest czym mocniejszym od niesprawiedliwoci, skoro
niesprawiedliwo to gupota. Na to ju nikt nie moe zamyka oczu. Ale
ja nie c h c , T r a z y m a c h u , bra tego tak po prostu, tylko c h c i a b y m to jako
rozpatrzy. Mgby przyj, e jakie pastwo jest niesprawiedliwe i usiuB
je inne pastwa niesprawiedliwie ujarzmi, i j e d n e wanie ujarzmio, a wie
le z nich ju od dawna trzyma w swoim jarzmie?

22

N i e mona si dziwi Trazymachowi, e si ociga) i poci nad rym d o w o d z e n i e m . Wida tyl


ko, e Platonowi dowd nie szed atwo. Wida na nim krople potu. Musia je Platon sam d o
strzega, skoro j e g o Trazymach tak si tutaj ociga, a Sokratesowi nikt z o b e c n y c h nie p o m a g a
i nie przywiadcza, eby by przekonany. W szczeglnoci t r u d n o doj, gdzie Platon znalaz tych
uczonych wolnych od zachannoci, zazdroci, zawici, wspzawodnictwa. Trazymach mwi te
raz jak czowiek, ktry si ju nudzi i ma do, ale dobywa resztek cierpliwoci, a nawet przyjani
dla Sokratesa. W i d o c z n i e Platon czu tutaj, e n a w e t yczliwie usposobiony czytelnik nie musi
by tym u s t p e m przekonany. Susznie.

44

Platon, Pastwo

351 B

- Jakeby nie? - powiada. - I to te najlepsze pastwo najlepiej zrobi - ta


kie, co jest najdoskonalej niesprawiedliwe.
- Ja rozumiem - powiadam - e to bya twoja myl, ale ja w zwizku z ni
bior pod uwag to: czy pastwo, ktre si stao potniejsze od drugiego,
potrafi m i e t przewag bez sprawiedliwoci, czy te b d z i e mu do tego
koniecznie potrzeba sprawiedliwoci?
- Jeeli si - powiada - rzeczy tak maj, jak ty to przed chwil mwi, e
C
sprawiedliwo to mdro, to bdzie potrzeba sprawiedliwoci, a jeeli tak,
jak ja mwiem, to bdzie mu potrzeba niesprawiedliwoci.
- Bardzo si ciesz - p o w i e d z i a e m - T r a z y m a c h u , e nie tylko kiwasz
gow w d i do gry, ale i odpowiadasz bardzo piknie.
- To dla twojej przyjemnoci - powiada.
XXIII
- P i k n i e z twojej strony. Ale tak - t mi jeszcze zrb przyjemno i po
wiedz, jak mylisz: pastwo albo obz, albo bandyci, albo zodzieje czy inna
jaka zbieranina, ktra by wsplnie na co wychodzia niesprawiedliwie, po
trafiaby co zdziaa, gdyby si ci ludzie krzywdzili nawzajem?
D
- N o , nie przecie - powiedzia 2 3 .
- A c, gdyby si nie krzywdzili? Czy nie wtedy raczej?
- T a k jest.
- Bo rozamy jakie, T r a z y m a c h u , i nienawi, i walki w e w n t r z n e nies p r a w i e d l i w o wywouje, a sprawiedliwo rodzi z g o d i przyja. Czy
nie?
- N i e c h bdzie - powiada - abym si z tob nie rni.
- To p i k n i e z twojej strony, duszo dobra. A to znowu mi powiedz. Je
eli to zrobi niesprawiedliwo, e nienawi zasiewa, gdzie si tylko wkra
dnie, to jeli si zagniedzi midzy wolnymi i midzy niewolnymi, czy nie
wywoa wrd nich nienawici wzajemnej i nie doprowadzi do tego, e si
E

rozpadn na dwa wrogie obozy i nie potrafi wspdziaa z sob?


- Tak jest.
23

Niesprawiedliwo, gdy si zjawia w grupie ludzkiej, rodzi poczucie krzywdy i prowadzi do


rozamw, a przez to obnia sprawno grupy w dziaaniu, jej moc. To jasne i proste. N a t o m i a s t
nie wida wcale, eby niesprawiedliwo cechujca jak poszczegln j e d n o s t k miaa w niej za
szczepia rozterk wewntrzn i obnia jej sprawno w dziaaniu. N i e kady niegodziwiec jest
H a m l e t e m . To p e w n e . W tym miejscu Sokrates nie opisuje tego, co spostrzeg w yciu, tylko
w n i o s k u j e tak jako, jakby niesprawiedliwo bya zawsze j e d n y m i tym s a m y m zym zwierz
c i e m albo chorob, ktra te same skutki wywouje w grupach ludzkich i w j e d n o s t k a c h . Zawsze
mu si zdawao, e gdzie tylko jest j e d e n i t e n sam wyraz, tam si za nim kryje j e d n a i ta sama
istota. A bywaj wyrazy d w u z n a c z n e . T a k i tu. I n n a sprawa, jeeli w g r u p i e ludzkiej krzywdzi
j e d e n d r u g i e g o - wtedy si grupa atwo rozpada, a inna rzecz, gdy j e d e n czowiek c h t n i e krzyw
dzi d r u g i c h . W t e d y nie ma a d n e g o p o w o d u , eby si i on sam rozpada przez to, e kogo dru
giego krzywdzi. Platon widocznie ju w tej chwili rozumie po cichu przez sprawiedliwo j e d n o
stki ludzkiej p e w i e n ad w e w n t r z n y pod rozkazami rozumu, c h o na razie jeszcze tego nie po
wiedzia, i std mowa o tej osobliwej rozterce i o niemocy czowieka niesprawiedliwego. N i e dzi
wimy si, e Trazymach, ktry nic o tym nie m o e wiedzie, z pobaliwym h u m o r e m przyjmuje
wnioski, k t r e go z u p e n i e nie przekonuj. I Sokrates nie bierze mu t e g o za z e . Znaczy to,
e i Platon sam nie uwaa, eby j u teraz by przekonujcy i jasny dla c z y t e l n i k a . Wic pisa
w tym miejscu raczej dla siebie samego. N i e tylko w tym.

351 E

Ksiga I

45

- A c, jeli niesprawiedliwo rozdzieli dwch ludzi. Czy nie rozejd


si i nie zaczn si nienawidzi, i nie bd wrogami dla siebie nawzajem
i dla ludzi sprawiedliwych?
- Bd - mwi.
- A jeli, m u osobliwy, niesprawiedliwo zamieszka w j e d n y m czo
wieku, to chyba nic nie straci ze swojej siy, tylko j niemniej zachowa.
- N i e m n i e j , niech zachowa - powiedzia.
- N i e p r a w d a , ona zdaje si mie jak tak si, e w kogo tylko wstpi czy to w p a s t w o jakie, czy w rd, czy w obz, czy w c o k o l w i e k bd in
n e g o - to naprzd robi to n i e z d o l n y m do czynu z p o w o d u rozamw i braku 352
jednoci w e w n t r z n e j , a p o t e m czyni to wrogiem i sobie s a m e m u , i wszyst
kiemu, co mu przeciwne, i temu, co sprawiedliwe. Czy nie tak?
- Tak.
- Z a t e m i w j e d n y m czowieku, uwaam, kiedy siedzi, wszystko b d z i e
robia, co ley w jej naturze: najpierw go niezdolnym do dziaania zrobi, bo
w nim rozterk wewntrzn wywoa - on si zacznie sam z sob sprzecza a p o t e m zacznie by wrogiem i sobie samemu, i wszystkim sprawiedliwym.
Czy nie tak?
- Tak.
- A sprawiedliwi, przyjacielu, s take i bogowie.
- Niech bd - powiada.
- Z a t e m i bogom wrogi si stanie niesprawiedliwy, a sprawiedliwy przyja
cielem.
- Ciesz si swoj mow - powiada - i bd dobrej myli. Ja przynajmniej
nie bd ci si sprzeciwia, aby mnie bogowie nie znienawidzili.
- Wic prosz ci - powiedziaem - ju mi i reszt tej kolacji podaj odpo
wiadajc tak jak teraz. Bo e ludzie sprawiedliwi okazuj si i mdrzejsi,
i lepsi, i zdolniejsi do dziaania, a niesprawiedliwi nic razem zdziaa nie
potrafi, to suszne; ale kiedymy mwili, e ludzie niesprawiedliwi co tam
czasem energicznie razem przeprowadzaj, to niecakowita prawda. Bo nie
powstrzymaby rki j e d e n od drugiego, gdyby cakowicie i ze szcztem byli
niesprawiedliwi. Wic widocznie tkwia w nich jeszcze jaka sprawiedli
wo i ta sprawia, e nie ukrzywdzi j e d e n drugiego tak samo, jak tych, na
ktrych si wybrali, i sprawia to, e zdziaali to, co zdziaali, a tylko na nie
sprawiedliw robot wyszli, dlatego e w nich niesprawiedliwo do poowy
tkwia i robia z nich pniegodziwcw; niegodziwcy zupeni i niesprawiedliwi doskonale s te doskonale niezdolni do dziaania. Wic to, e si tak
ma - to rozumiem, ale nie tak, jake ty z pocztku twierdzi. A czy spra
wiedliwi take lepiej yj od niesprawiedliwych i czy s szczliwsi, comy
n a s t p n i e p o s t a n o w i l i rozpatrzy, to rozpatrujmy. Robi t a k i e w r a e n i e
i teraz, jak mi si wydaje, na podstawie tego, comy powiedzieli. Mimo to
p r z y p a t r z m y si im jeszcze lepiej. Bo przecie chodzi nie o byle co, ale
o to, jak waciwie y naley.
- Rozpatruj - powiada.

46

Platon, Pastwo

352 D

- Rozpatruj - odrzekem. - Powiedz mi, wydaje ci si co robot konia?


- Owszem.
E
- A czy nie to uwaaby za r o b o t konia i czegokolwiek innego, czym
kto dziaa wycznie albo najlepiej?
- N i e rozumiem - powiada.
- To tak: czy moesz widzie czym innym ni oczami.
- No nie, przecie.
- No c, a sysze potrafisz czym innym ni uszami?
- W aden sposb.
- Nieprawda, e susznie moglibymy to nazwa robot oczu i uszu?
- N o , tak.
353
- No c - a m i e c z e m potrafisz o b c i n a gazki w i n n e i s c y z o r y k i e m ,
i wielu innymi narzdziami?
- Jakeby nie.
- Ale niczym innym tak p i k n i e , jak s i e r p e m winniczym, ktry jest do
tego celu zrobiony.
- Prawda.
- Wic nazwiemy to jego robot?
- A nazwijmy.
XXIV
- Ot teraz, uwaam, lepiej moesz zrozumie, o co mi szo przed chwi
l, k i e d y m si pyta, czy nie to bdzie robot kadego, co on albo wycz
nie, albo najlepiej ze wszystkich wykonywa ' 4 .
- Owszem - powiada - rozumiem i to mi si wydaje robot kadego.
B
- N o , dobrze - mwi. - A czy nie mylisz, e i dzielno swoj posiada

24

N a z a k o c z e n i e stara si S o k r a t e s d o w i e , e c z o w i e k n i e s p r a w i e d l i w y m u s i b y n i e
szczliwy, a szczciem cieszy si m o e tylko czowiek sprawiedliwy. Dlaczego? D l a t e g o , e
sprawiedliwo jest swoista, zalet duszy, bez ktrej dusza le dziaa, a le dziaajc, musi by nie
szczliwa i n d z n a . D o b r z e wiedzie, e po grecku d o b r z e d z i a a m " znaczyo tyle, co j e s t e m
szczliwy", a le dziaa" znaczyo by nieszczliwym". Taki by zwyczaj jzykowy.
Sokrates z a p o m i n a j e d n a k , e T r a z y m a c h w rozdz. XX wcale nie uwaa sprawiedliwoci za
z a l e t duszy, tylko za b a r d z o szlachetn n a i w n o " . Wic to z g o d z i m y s i " nie j e s t p r o t o
kolarnie cise, tylko p r z e m y c o n e . Cay dowd sprowadza si waciwie do tego, e kto uwaa
sprawiedliwo za zalet, a niesprawiedliwo za wad, ten b d z i e chwali i szanowa ludzi spra
wiedliwych, a b d z i e gardzi niesprawiedliwymi. Z pewnoci. T e n dowd p r z e k o n a tylko prze
k o n a n y c h , nie nawrci nikogo. Trazymach t e pobaliwym figlem w tonie przyjacielskim zamy
ka dyskusj. Wszystko, co mwi Sokrates, tylko on sam chyba potrafi strawi w wito trackiej
bogini. I Sokrates susznie mu przyznaje, e j e g o kolacja nie bya d o b r a " - czyli e P l a t o n o w i
s a m e m u nie smakoway wywody Sokratesa po mowie Trazymacha. D l a t e g o niby to powiada, e
n i e zdefiniowa sprawiedliwoci, a d u o o niej mwi, nie wiedzc jeszcze, o czym mwi waci
wie. Sokrates jest w tym miejscu p i k n y m wzorem samokrytycyzmu. Sokrates platoski.
To, comy przeczytali, to nie jest p o l e m i k a Platona z sofistami; to jest jego rozmowa z s a m y m
sob. To naprzd stwierdzenie z a m t u , jaki panuje w pojciach o sprawiedliwoci pochodzcych
od p o e t w - oni sprawiedliwo chwal. P o t e m rozwinicie pogldw p e s y m i s t y c z n y c h , k t r e
wiej od i n t e l e k t u a l i s t w wspczesnych - ci sprawiedliwo gani; a w k o c u usiowania, e b y
si j a k o s a m e m u d o g r z e b a pochway sprawiedliwoci, opierajc si na tym n i e o d p a r t y m po
czuciu, e j e d n a k sprawiedliwo to jest co d o b r e g o i p i k n e g o , to jest p e w n a zaleta czowieka,
ktra si musi opaca moralnie. Usiowania jeszcze bardzo niejasne. W s t p n e .

Ksiga I

353 B

wszystko, co ma jak robot sobie przyporzdkowan?


tego samego. Oczy, powiemy, maj swoj robot?
- Maj.

47
Wrmy znowu do

- A czy istnieje take dzielno oczu?


- Jest i dzielno.
- A c ze wszystkim innym?

N i e tak samo?

- Tak samo.
- Trzymaje. Czy mogyby oczy swoj robot p i k n i e wykonywa, gdyby
nie miay dzielnoci sobie waciwej, ale zamiast dzielnoci wad?

- Jakeby tam? - powiada. - Ty z pewnoci mwisz o lepocie, zamiast


widzenia.
- Jaka - mwi - jest ich dzielno, ja si tam o to jeszcze nie pytam, tyl
ko czy dziki swoistej dzielnoci dobrze robi to, co maj do roboty, a skut
kiem wady - le.
- To jest prawda - powiedzia - to, co mwisz.
- Nieprawda, i uszy pozbawione swoistej dzielnoci bd le sw robot
speniay?
- Tak jest.
- Odniesiemy wic i do wszystkiego innego t sam regu.
- Mnie si tak wydaje.
- Wic prosz ci. P o t e m i to we pod uwag. Czy jest jaka robota duszy, ktrej by a d n y m i n n y m p r z e d m i o t e m d o k o n a nie potrafi - jak na
przykad co takiego: dba o co i panowa, i stanowi o czym, i wszystkie
inne rzeczy tego rodzaju - czy mona to przypisa sprawiedliwie czemu in
nemu, a nie duszy, i powiedzie, e to jego swoista robota?

- Niczemu innemu.
- A c ycie?

Powiemy, e to duszy robota?

- T a k jest - powiada.
- Nieprawda, i przyznamy, e istnieje jaka dzielno duszy?
- Przyznamy.
- Czy wic kiedykolwiek, Trazymachu, dusza swoje roboty bdzie dobrze
sprawowaa, jeeli jej zabraknie jej swoistej dzielnoci, czy te to niemo
liwe?
- Niemoliwe.
- Musi zatem wadliwa dusza le rzdzi i dba, a dobrej si to wszystko
dobrze wiedzie.
- No, musi.
jej

- A czymy si nie zgodzili, e dzielno duszy to sprawiedliwo, a wad


niesprawiedliwo?

Platon, Pastwo

48

353 E

- Zgodzilimy si.
- Z a t e m sprawiedliwa dusza i czowiek sprawiedliwy b d z i e y dobrze,
a le bdzie y niesprawiedliwy.
354

- Pokazuje si - powiada - wedug twojego toku myli.


- A przecie kto dobrze yje, bogosawiony jest i szczliwy, a kto nie,
ten przeciwnie.

- Jakeby nie.
- Z a t e m sprawiedliwy jest szczliwy, a niesprawiedliwy to ndznik.
- N i e c h bd - powiada.
- A by ndznikiem to niepoytecznie, tylko by szczliwym.
- Jakeby nie?
- Z a t e m nigdy, Trazymachu bogosawiony, nie jest bardziej p o y t e c z n a
niesprawiedliwo od sprawiedliwoci.
- Zjedz to, Sokratesie, na kolacj. Mamy Bendideje.
- To przecie ty - p o w i e d z i a e m - to ty mi t r a k t a m e n t urzdzi, kiedy
zacz by agodny i przestae si gniewa. Moja kolacja nie bya dobra,
ale to przeze m n i e samego, nie przez ciebie. Bo tak jak ludzie akomi za
wsze co chwytaj i kosztuj z tego, co si koo nich obnosi, z a n i m b y si
w sam raz poprzedni potraw uraczyli, tak, mam wraenie, i ja, zanim zna
lazem to, czegomy najpierw szukali, a mianowicie, czym jest to, co spra
wiedliwe, ju to porzuciem, a wziem si do roztrzsania tego, czy to jest
wada i gupota, czy te mdro i dzielno, a kiedy mi znowu p o t e m wpada ta myl, e niesprawiedliwo przynosi wikszy poytek ni sprawiedli
wo, nie mogem si powstrzyma, eby tamtej myli nie rzuci, a nie za
bra si do tej. I teraz mi tyle wyszo z rozmowy, e nic nie wiem. Bo jak
dugo nie wiem, czym jest to, co sprawiedliwe, to t r u d n o mi wiedzie, czy
to jest wanie jaka dzielno, czy moe i nie, i czy ten, co si ni odzna
cza, nie jest szczliwy, czy te jest szczliwy.

KSIGA D R U G A

W i c ja, p o w i e d z i a w s z y to, m y l a e m , e mi j u ciar p r z e m a w i a n i a


spad z gowy. A to by, zdaje si, tylko wstp 1 . Bo Glaukon zawsze bar
dzo po msku staje w o b e c wszystkiego, wic tak i wtedy nie przyj tego,
e Trazymach usta na siach i mia do; wic powiada: - Sokratesie, czy ty
chcesz, ebymy wygldali na przekonanych, czy te chcesz nas p r z e k o n a
n a p r a w d , e na wszelki s p o s b l e p i e j jest by s p r a w i e d l i w y m ni n i e
sprawiedliwym?
- N a p r a w d - powiedziaem - wolabym to, gdyby to ode mnie zaleao.
- W takim razie - powiada - nie robisz tego, czego chcesz. Bo powiedz
mi, czy nie wydaje ci si, e istnieje takie dobro, ktre radzi bymy posia
da nie dlatego, e zmierzamy do jego skutkw, ale dlatego, e kochamy je
dla niego samego? Tak jak rado i przyjemno, ktre szkody nie przyno
sz i nic z nich na p o t e m nie wynika innego, jak tylko rado - dla tego,
ktry je posiada.
1

Szczeglny zabieg pisarski rozpoczyna t ksig. Sokrates, posta sceniczna, sam rozprasza
u m o w n e z u d z e n i e literackie i owiadcza, e to, comy czytali, nie jest a d n y m p r o t o k o e m czy
s p r a w o z d a n i e m z rzeczywistej rozmowy, tylko jest scenicznym w s t p e m do dalszych rozwaa.
P o d o b n i e jak w Pajacach Leoncavalla aktor wychodzcy w k o s t i u m i e przed k u r t y n owiadcza
J e s t e m prologiem. Dzi c e l e m roli mej, by myl poety wam tu wyjani i w y t u m a c z y " . To
jest odsonicie wasnego warsztatu autorskiego.
J e s t i drugie. O t o G l a u k o n bardzo po m s k u , a wic o d w a n i e i otwarcie owiadcza, e caa
Sokratesowa obrona sprawiedliwoci, zawarta w k s i d z e p o p r z e d n i e j , nie bya przekonujca. To
mwi rodzony brat Platona, narysowany bardzo s y m p a t y c z n i e . W o l n o wierzy, e wszyscy trzej
bracia zgadzali si na tym p u n k c i e .
Platon chce wic jeszcze raz rozwin obszernie to, co na t e m a t sprawiedliwoci modzi ludzie
sysz w d o m u i co czytaj u poetw, chce si przyjrze i pokaza, jak wygldaj ich postawy mo
ralne i j a k i e na t y m t l e m o d z i ludzie mylcy i czujcy musz p r z e y w a z m a g a n i a i m o m e n t y
b a n k r u c t w a e t y c z n e g o . W s z y s t k o r a z e m wyglda na s p o w i e d s a m e g o P l a t o n a woon w usta
rodzonych braci. On o d e b r a przecie to samo wychowanie, co i oni, i on te by zdolny i pod ka
d y m w z g l d e m z n a k o m i c i e wyposaony yciowo, przed nim si te otwieraa kariera pastwowa.
Akcenty szczeroci G l a u k o n a i A d e j m a n t a nie s p o d r o b i o n e , pyn z wasnej piersi P l a t o n a . On
tu robi wielk rewizj wpyww wychowawczych, ktre go s a m e g o formoway, i robi z nimi wielki
o b r a c h u n e k . Od p o e t w zaczwszy, a na wierzeniach religijnych skoczywszy. Uwaa, e musi,
cho nieco inaczej ni W i n c e n t y Pol, n i e j e d n o mie zburzy, a inaczej o d b u d o w a " .
Przez usta G l a u k o n a Platon podaje swojemu Sokratesowi plan obrony sprawiedliwoci. Dzieli
dobra yciowe na a) p o d a n e same przez si, b) p o d a n e tylko ze wzgldu na swoje n a s t p
stwa i c) p o d a n e zarwno dla siebie samych jak i ze w z g l d u na swoje nastpstwa. G l a u k o n
stwierdza, e szerokie koa ceni sprawiedliwo j e d y n i e tylko ze wzgldu na jej mie jakoby na
stpstwa, sdz, e ona jest waciwie dolegliwym c i a r e m , ktry si j e d n a k ma jako o p a c a .
G l a u k o n pragnby si d o w i e d z i e czego o jej wartoci b e z p o r e d n i e j , o tym, co ona sama jest
warta, bez wzgldu na wszelkie jej nastpstwa.

50

Platon, Pastwo

357 B

- M n i e si - mwi - wydaje, e jest co takiego.


- No c? A to, co i samo przez si kochamy, i ze wzgldu na jego skut
ki. Jak na przykad znowu: rozsdek i widzenie, i zdrowie; przecie takie
rzeczy kochamy z jednego i drugiego wzgldu.
- T a k - powiedziaem.
- A czy widzisz - powiada - pewn trzeci posta dobra, do ktrej nale
w i c z e n i a g i m n a s t y c z n e i p o d d a w a n i e si l e c z e n i u , i l e c z e n i e d r u g i c h ,
i i n n e r o b i e n i e pienidzy. To przecie s rzeczy przykre i t r u d n e , m o n a
powiedzie, ale przynosz nam poytek i nie chcielibymy ich mie samych
dla siebie, ale tylko ze w z g l d u na zarobki i na i n n e s k u t k i , k t r e przy
nosz.
- Jest - powiadam - i to trzecie. Albo co?
- W ktrym - mwi - z tych trzech rodzajw kadziesz sprawiedliwo?
- Ja - p o w i e d z i a e m - mam wraenie, e w tym najpikniejszym, ktry
1 sam dla siebie, i ze wzgldu na s k u t k i powinien kocha czowiek, ktry
ma by szczliwy.
- N i e tak - powiada - wydaje si szerokim koom. O n e sprawiedliwo
zaliczaj do rodzaju trudw i przykroci, ktre warto praktykowa dla zarob
kw i dla opinii, dla dobrej sawy, ale sama dla siebie ta rzecz jest przykra,
wic trzeba jej unika.
- Ja wiem - powiedziaem - e to si tak wydaje i Trazymach j od dawna
gani za to, e jest taka, a niesprawiedliwo pochwala. Ale m n i e jako, wi
da, trudno nauczy 2 .
- Wic, prosz ci - powiada - posuchaj i m n i e , czy nie b d z i e s z j e d n e g o
zdania ze mn. M a m wraenie, e Trazymacha, prdzej ni potrzeba, zacza
rowa jak wa, a m n i e j e s z c z e nie po myli w y p a d d o w d za j e d n y m i za
d r u g i m s t a n o w i s k i e m . Ja p r a g n usysze, czym j e s t j e d n o i d r u g i e , i jak
k a d e p o s i a d a m o c , s a m o p r z e z si, j e e l i w d u s z y l u d z k i e j z a m i e s z k a ,
a m n i e j s z a tam o zarobki i to, co z nich obojga wynika. W i c ja tak zrobi,
jeeli i ty b d z i e s z tego z d a n i a . P o d e j m na nowo myl T r a z y m a c h a i naj
p i e r w o s p r a w i e d l i w o c i p o w i e m , co o niej l u d z i e myl i skd si m i a a
wzi. Po drugie to, e wszyscy, ktrzy j praktykuj, czyni to n i e c h t n i e ,
2

Aby Sokrates wiedzia, jak ma mwi, postanawia G l a u k o n da mu wzr formalny i dla przyka
du sam jeszcze raz rozwinie naturalistyczny pogld T r a z y m a c h a na g e n e z i istot sprawiedliwo
ci i w y p o w i e swoj p o c h w a n i e s p r a w i e d l i w o c i wcale nie z p r z e k o n a n i a , t y l k o na wzr.
I n n y m i sowy: zobacz, jakie pogldy wyniosem od mistrzw, ktrzy mnie chowali, i z d o m u . N o
sz je w s o b i e , c h o mi nie odpowiadaj. Rozejrzyj si, czy je potrafisz j a k o z r w n o w a y
i zwalczy? Co potrafisz t e m u przeciwstawi? G l a u k o n i po nim A d e j m a n t mwi p y n n i e , sty
lem d a l e k i m od potocznej, ywej mowy; wygaszaj piknie opracowany referat platoski.
W i c jeeli idzie o tre, to syszymy z n o w u , e z natury d o b r e jest wyrzdzanie krzywd, i to
jest stan p i e r w o t n y ludzkoci; wszyscy krzywdz wszystkich, gdzie tylko kto m o e . Podczas tej
walki wszystkich ze wszystkimi mocniejsi wychodz dobrze, a sabsi, eby si uchroni jako, wy
mylaj prawa, rezygnuj ze s m u t k i e m z k r z y w d z e n i a drugich, na ktre ich i tak nie sta, c h o
i oni to lubi, i umawiaj si szanowa te u s t a n o w i o n e prawa. Z b r o d n i a jest f a k t e m n a t u r a l n y m ,
a prawo w y t w o r e m u m o w n y m ludzi sabych, p r z e c i w n y m ich wasnej n a t u r z e . P o s z a n o w a n i e
praw to sprawiedliwo.

358 C

Ksiga II

51

jako rzecz konieczn, ale nie: rzecz dobr. Po trzecie, e ludzie susznie tak
robi. Bo przecie o wiele lepsze jest ycie czowieka niesprawiedliwego ni
sprawiedliwego; tak mwi. T y m c z a s e m m n i e , Sokratesie, nie tak si j a k o
wydaje. Wic doprawdy, j e s t e m w k o p o c i e , bo p e n e m a m uszy T r a z y m a c h a i tysica i n n y c h , a n i g d y m n i e sysza tak, j a k b y m c h c i a , e b y k t o D
mwi o o b r o n i e sprawiedliwoci, e lepsza j e s t od n i e s p r a w i e d l i w o c i . Ja
chc sysze, jak j kto chwali dla niej samej. M a m wraenie, e od c i e b i e
chyba najlepiej si tego d o w i e m . D l a t e g o sam zbior siy i b d mwi po
c h w a ycia n i e s p r a w i e d l i w e g o , a m w i c p o k a t o b i e , w jaki s p o s b
p r a g n znowu, e b y i c i e b i e usysze, jak n i e s p r a w i e d l i w o ganisz, a spra
wiedliwo chwalisz. Zobacz, czy ci odpowiada to, co mwi.
- Ale nadzwyczajnie - p o w i e d z i a e m . - O czyme by c h t n i e j czowiek E
inteligentny czsto mwi i sucha?
- D o s k o n a l e m w i s z - powiada. - Wic to, co n a p r z d m i a e m p o w i e
dzie, o tym posuchaj, co to takiego jest, i skd si wzia sprawiedliwo.
Mwi przecie, e wyrzdzanie krzywd jest z natury dobre, a doznawanie
krzywdy - ze. Ale wikszym zem gruje doznawanie krzywd, ni d o b r e m
ich wyrzdzanie. Tak e gdy si ludzie nawzajem krzywdz i wzajemnych 359
krzywd od siebie doznaj, i kosztuj j e d n e g o i drugiego, w t e d y ci, ktrzy
nie mog j e d n e g o unikn, a na drugie sobie pozwoli, uwaaj za rzecz po
yteczn umwi si wzajemnie, e si nie b d z i e krzywd ani wyrzdzao,
ani doznawao.
D l a t e g o zaczli prawa ukada i u m o w y w z a j e m n e i nazwali to, co pra
w e m przepisane, czym legalnym i sprawiedliwym. Takie jest p o c h o d z e n i e
i taka jest istota sprawiedliwoci; ona jest czym porednim pomidzy tym,
co jest najlepsze: jeeli si krzywdy wyrzdza, a nie ponosi kary, i tym, co
najgorsze: k i e d y p o k r z y w d z o n y nie m o e si mci. Sprawiedliwo ley
B
porodku pomidzy j e d n y m i drugim, wic jej nie kochaj jako dobra, tylko
j ceni dlatego, e nie czuj si na siach, eby krzywdy wyrzdza. Prze
cie, kto by to mg robi i by mczyzn naprawd, ten by si z nikim na
wiecie nie umwi, e ani krzywd wyrzdza nie bdzie, ani ich doznawa.
Musiaby by szalony. O t to jest sprawiedliwo, Sokratesie, i taka jest
jej natura, a skd si wzia, to jest tak, jak mwi.
e ci, ktrzy j praktykuj, robi to niechtnie, dlatego tylko, e nie po- III
trafi krzywd wyrzdza, to moe najlepiej potrafimy dojrze, jeeli co ta
kiego potrafimy zrobi w myli: damy j e d n e m u i drugiemu wolno - niech C
kady z nich robi, co chce, i ten sprawiedliwy, i niesprawiedliwy. A p o t e m
pjdziemy w trop za nimi; zobaczy, dokd kadego z nich dza zaprowa
dzi 3 . W t e d y bymy ich na gorcym u c z y n k u schwytali, bo na j e d n o i to
3
e kady czowiek, nawet i saby, i sprawiedliwy, ma w sobie skonnoci zbrodnicze, o tym ma
w i a d c z y p e w i e n e k s p e r y m e n t mylowy. Wystarczy w myli wyposay n a j p o r z d n i e j s z e g o
czowieka w piercieri Gygesa, ktry by mu zapewnia bezkarno, a zobaczy si w nim z p e w n o
ci skonnoci tak samo w y s t p n e jak w najgorszym zbrodniarzu.
T e n a r g u m e n t nie ma adnej siy. Wynik e k s p e r y m e n t u mylowego zaley od p e s y m i z m u lub

52

Platon, Pastwo

359 C

samo wychodziby sprawiedliwy i niesprawiedliwy - aby wicej mie - do


tego kada ywa istota z natury dy, bo to jest dobro, a tylko prawo gwa
t e m j ciga do t e g o , e b y c e n i r w n o m i e n i a . W o l n o , o k t r e j
mwi, byaby w t e d y najwiksza, g d y b y kady z nich p o s i a d tak moc,
D jak mia k i e d y Gygesa p r z o d e k Lidyjczyka. On by p a s t e r z e m i suy
u w c z e s n e g o krla Lidii. Kiedy spad wielki deszcz i przyszo trzsienie
ziemi, p k a ziemia w p e w n y m miejscu i utworzya si r o z p a d l i n a w tej
okolicy, gdzie on pasa owce. On to zobaczy, zdziwi si, z e s z e d w jej
gb i ujrza d z i w n e rzeczy, o ktrych bajki opowiadaj, a m i d z y innymi
i konia z brzu, pustego wewntrz, ktry mia drzwiczki. Kiedy nachyli si
E p r z e z nie do r o d k a , z o b a c z y w e w n t r z t r u p a , k t r y si w y d a w a nad
l u d z k i e g o wzrostu. N i e mia na sobie nic, tylko zoty p i e r c i e na r k u .
On cign mu ten piercie i wylaz stamtd na gr.
Kiedy pasterze odbywali swoje zebranie zwyczajne, jak co miesica, aby
krlowi d o n i e , co si dzieje z t r z o d a m i , p r z y s z e d on i mia p i e r c i e
z sob. Wic kiedy siedzia pomidzy innymi, obrci p r z y p a d k i e m nasad
360 k a m i e n i a ku sobie, ku w n t r z u d o n i . Kiedy si to stao, zrobi si nie
widzialny dla siedzcych przy nim; oni zaczli rozmawia tak, jakby go nie
byo. Zdziwi si i znowu namacawszy piercie, obrci n a s a d kamienia
na zewntrz. Jak tylko j obrci, zrobi si widzialny. Zauwaywszy to za
cz dowiadcza swego piercienia, czyby mia tak sam si i czyby mu
si udawao, obracajc nasad kamienia ku rodkowi, stawa si niewidzial
nym, a jeli na zewntrz - widzialnym. Stwierdziwszy to, n a t y c h m i a s t si
B

postara, eby go wrd posacw wyprawiono do krla. Poszed tam, on


krlowi uwid i razem z ni zamachu na krla dokona. Zabi go i tron po
nim obj.
Wic gdyby istniay dwa takie piercienie i j e d e n by sobie na palec wo
y c z o w i e k sprawiedliwy, a j e d e n niesprawiedliwy, to nie znalazby si
c h y b a a d e n czowiek taki krysztaowy, e b y wytrwa w sprawiedliwoci
i nie m i a b y wyciga rki po c u d z e ani go tyka, c h o c i a b y mu wolno
byo, i z rynku bez obawy bra, co by tylko chcia, i do d o m w wchodzi,
i obcowa z kim by mu si podobao, i zabija, i z wizw uwalnia, kogo
by tylko zechcia. I inne rzeczy robiby pomidzy ludmi bdc do bogw
p o d o b n y m . P o s t p u j c tak, nie robiby nic i n n e g o ni drugi - na j e d n o
i to samo wychodziliby obaj. Przecie to wielkie wiadectwo, mgby po
wiedzie kto, e nikt nie jest sprawiedliwy z dobrej woli, tylko z musu, bo
sprawiedliwo to nie jest dobro dla jednostki, bo kady, gdzie tylko myli,
e b d z i e mg krzywdy wyrzdza b e z k a r n i e , tam je wyrzdza. Kady
czowiek uwaa, e o wiele wikszy poytek przynosi j e d n o s t c e niesprawie
dliwo ni sprawiedliwo. I susznie tak uwaa; to powie kady, kto bo p t y m i z m u e k s p e r y m e n t a t o r a i nie d o w o d z i niczego o naturze ludzkiej, mwi tylko o tym, czy
k t o patrzy na ludzi czarno, czy biao. G l a u k o n najwidoczniej widzi ich c z a r n o . N i e s u s z n i e .
Kady zna ludzi uczciwych - nie z obawy przed policj. N i e w kadym towarzystwie gin zegarki
i yeczki, jeeli wiato zganie na kwadrans.

360 D

Ksiga II

53

dzie myla o tej myli. Kto by dosta w rce tak wolno, a nie chciaby
nigdy adnej krzywdy wyrzdza i nie tykaby tego, co c u d z e , wydawaby
si ostatnim n d z n i k i e m k a d e m u , kto by go widzia, i ostatnim g u p c e m .
Chwaliliby go ci, co si w ywe oczy nawzajem okamuj ze strachu przed
doznawaniem krzywd. To ju tak jest.
A jeli idzie o sam ocen ycia tych ludzi, o ktrych mwimy, to dopie- IVE
ro, jeli przeciwstawimy czowieka najsprawiedliwszego najniesprawiedliwszemu, potrafimy wyda sd suszny. A jeeli nie, to nie. Wic co to za
przeciwstawienie? Oto ono 4 . N i e zabierajmy nic - ani niesprawiedliwemu
z niesprawiedliwoci, ani sprawiedliwemu nic ze sprawiedliwoci. Przyjmij
my, e j e d e n i drugi jest doskonay w kierunku dziaania sobie waciwym.
Wic naprzd niesprawiedliwy niech tak postpuje, jak dzielni zawodowcy.
Na przykad sternik najlepszy albo lekarz tak samo zawsze rozrnia to, co
nie jest moliwe w jego sztuce, i to, co jest moliwe. I do j e d n e g o r k 361
przykada, a drugiego nie tyka. A jeszcze, gdyby mu si tam gdzie noga
przypadkiem powina, on potrafi to naprawi. Tak i niesprawiedliwy, kie
dy si b d z i e naleycie krzywd ludzk bawi, w t e d y niech nikt o tym nie
wie, jeeli on ma by mocno niesprawiedliwy. Jeeli si kto pozwala przy
chwyci, to bazen, trzeba uwaa. A szczyt niesprawiedliwoci to: u c h o
dzi za sprawiedliwego nie bdc nim. Z a t e m przydzielmy czowiekowi do
skonale n i e s p r a w i e d l i w e m u najdoskonalsz niesprawiedliwo i nie ujmuj
my mu nic; pozwlmy, eby si najwikszych krzywd dopuszcza, a zyska
sobie najwiksz saw jako wzr sprawiedliwoci, a gdyby mu si gdzie
noga powina, niechby by zdolny to naprawi; niech umie przemawia po- B
rywajco, jeeli jaka jego zbrodnia na jaw wyjdzie, i gwat zadawa, jeeli
gdzie gwatu potrzeba, niech ma do tego celu odwag i si, i przyjaci
w zapasie, i majtek.
K i e d y m y go t a k i m zaoyli, p o s t a w m y o b o k niego w myli c z o w i e k a
sprawiedliwego; niech to bdzie czowiek prosty i szlachetny, taki, co to, za
Ajschylosem, nie wydawa si chce, ale chce by dzielnym. I odejmijmy mu
dobr opini. Bo jeli bdzie uwaany za sprawiedliwego, to bd go spotykay zaszczyty i dary na tle takiej opinii. Wtedy nie wiadomo, czy byby ta
kim dla sprawiedliwoci, czy te dla darw i zaszczytw. Wic trzeba go
w myli o b e d r z e ze wszystkiego, o p r c z sprawiedliwoci, i p o s t a w i go
w myli w p o o e n i e w p r o s t p r z e c i w n e p i e r w s z e m u . C h o c i a n i k o m u
krzywdy nie wyrzdzi, niech ma opini najgorsz, aby jego sprawiedliwo
bya wystawiona na p r b , czy on nie z m i k n i e z obawy przed z opini
i przed tym, co za ni przychodzi. Niech idzie prosto - ani kroku wstecz a do mierci; n i e c h cae ycie uchodzi za niesprawiedliwego b d c spra
wiedliwym; aby obaj doszli do ostatecznoci, j e d e n do szczytu sprawiedli4

C h c c rozstrzygn, czy sprawiedliwo si opaca w yciu, czy nie, rysuje G l a u k o n s k o c z o n e


go otra, ktry si cieszy najlepsz opini, i czowieka czystego, ktry ma opini najgorsz. T r u d
no przy tym d r u g i m nic myle o postaci Sokratesa.

54

Platon, Pastwo

361 D

woci, a drugi do kraca niesprawiedliwoci, i w t e d y ich rozsdzi: ktry


z nich szczliwszy.
- H o ! h o ! - p o w i e d z i a e m - k o c h a n y G l a u k o n i e , jak ty z t e m p e r a m e n t e m
s
na czysto przyrzdzasz tych ludzi, j e d n e g o i drugiego, na t e n sd: jak posgi .
- J a k t y l k o potrafi - p o w i a d a . - K i e d y oni tacy s, to ju, u w a a m , n i e
t r u d n o w myli przej i powiedzie, jakie ycie czeka k a d e g o z nich. Wic
E to trzeba powiedzie. Tak jest; choby to miao uszy drapa, uwaaj, e to nie
ja mwi, Sokratesie, tylko ci, ktrzy niesprawiedliwo chwal, zamiast spra362 wiedliwoci. Oni powiedz to, e sprawiedliwy w takim pooeniu b d z i e bi
czowany, torturowany, wiziony, i oczy mu wypal, a w k o c u w s z e l k i e zo
wycierpiawszy na pal zostanie wbity i pozna, e nie trzeba chcie by sprawie
dliwym, ale chcie takim wydawa si. A zdanie Ajschylosa o wiele suszniej
n a l e a o o d n i e do czowieka n i e s p r a w i e d l i w e g o . Bo i s t o t n i e bd mwili
0 n i e s p r a w i e d l i w y m , e prawda jest po stronie jego roboty, i on nie yje dla
opinii, on nie chce si wydawa niesprawiedliwym, tylko chce nim by.
W przepastnych gbiach duszy pikny ogrd ma.
Rozumne plany tam kiekuj cay rok.

VI
D

Wic naprzd, eby wadz obj w pastwie, budujc na opinii swej nie
skazitelnoci, a p o t e m on wzi, skd by mu si podobao, i crki wyda
wa, za kogo by chcia, i wiza si, i y z kim by chcia, a oprcz tego
w s z y s t k i e g o zarabia g r u b o , n i e m a r t w i c si t y m , e zysk n i e u c z c i w y .
T a k i p o j e d z i e na igrzyska i zwyciy, i j a k o c z o w i e k p r y w a t n y , i j a k o
przedstawiciel pastwa, i bdzie mia wicej ni jego przeciwnicy, a jak b
dzie mia wicej, to zrobi majtek i przyjacioom b d z i e wiadczy dobrodziejstwa, a nieprzyjacioom szkodzi, a bogom ofiary i wota b d z i e skada
jak si naley z wielk pomp i b d z i e bogom suy z n a c z n i e lepiej ni
czowiek sprawiedliwy, i b d z i e dba o tych ludzi, o ktrych zechce; wic
jako tak to raczej wyglda, e i bogom milszy powinien by ni czowiek
sprawiedliwy. Tak powiadaj, Sokratesie, e i bogowie, i ludzie stwarzaj
niesprawiedliwemu ycie lepsze ni sprawiedliwemu.
Kiedy to G l a u k o n powiedzia, zamierzaem co na to o d p o w i e d z i e , ale
brat jego, A d e j m a n t , o d e z w a si: - S o k r a t e s i e , ty nie uwaasz chyba, e
nasz t e m a t zosta w tej mowie wyczerpany?
- Albo co? - powiedziaem.
- Tego nie powiedziano, co przede wszystkim trzeba byo powiedzie.
- Nieprawda - odparem - przysowie mwi, e brat bratu pomaga. Wic
1 ty, jeeli on co opuszcza, to przychod z pomoc. Jeeli o m n i e chodzi,
5

a t w o p r z e w i d z i e zy los czowieka czystego o zej opinii i p o w o d z e n i e otra, ktry sobie zy


ska o p i n i p o c h l e b n . U s t p z Ajschylosa, ktry G l a u k o n cytuje, wyjty jest z Siedmiu przeciw
Tebom (w. 592) i odnosi si tam do Amfiaraosa. U s t p tutaj p e e n goryczy. Refleksje o bogach,
ktrzy zdaj si te sprzyja otrom, p o d a n e jeszcze z pewn rezerw. Brat G l a u k o n a , A d e j m a n t ,
b d z i e mielszy. Najmielej myla o m o r a l n y m p o z i o m i e w s p c z e s n y c h w i e r z e religijnych
trzeci brat, Platon. Zobaczymy za chwil.

362 D

Ksiga II

55

to ju i co, co on powiedzia, wystarcza, eby mnie z ng zwali; tak e nie


6
potrafi broni sprawiedliwoci .
A on powiada: - Pleciesz, ale jeszcze i t e g o posuchaj. T r z e b a przecie, e- E
bymy przeszli t a k e myli p r z e c i w n e t e m u , co on mwi; myli, k t r e spra
wiedliwo chwal, a niesprawiedliwo gani, aby si janiejsze zrobio to, do
czego zmierza G l a u k o n , m o i m z d a n i e m . O t mwi, prawda, i przykazuj
ojcowie synom, i mwi to kady, kto si kim opiekuje, e trzeba by sprawie- 363
dliwym, ale samej sprawiedliwoci nikt nie chwali, tylko kady zachwala te
d o b r e o p i n i e , j a k i e za ni id; aby cieszcy si opini s p r a w i e d l i w e g o mia
dziki t e m u wadz tu i tam, i te maestwa, i to wszystko, co, jak to G l a u k o n
p r z e d chwil wymienia, dobra opinia zsya na czowieka niesprawiedliwego.
Ale ci ludzie jeszcze wikszy nacisk kad na opini. Wtrcaj jeszcze uwagi
o asce i o uznaniu bogw i umiej wylicza nieprzeliczone dobra, ktre bogo
wie maj zlewa na pobonych, jak to poczciwy Hezjod i H o m e r opowiadaj.
J e d e n mwi, e ludziom sprawiedliwym bogowie to daj, e drzewa:
B
Kryj w koronach odzie, a pie pszczoami rozbrzmiewa,
Dugoweniste za owce obfite runo dwigaj.
i inne tam liczne dobra z tymi zwizane.
on mwi, e twoja" (sawa):

A p o d o b n e rzeczy i drugi.

Jak to

...albo i krla dobrego, on bogobojny


W sprawiedliwoci trwa, wic czarna ziemia mu niesie
Jczmie i zot pszenic. Owoc gazie obrywa.
Jabka si sypi wci i morze mu ryby przynosi.
Muzajos z n o w u i jego syn bardziej z a b a w n e d o b r a zsyaj z rki bogw na
ludzi sprawiedliwych. Do H a d e s u ich wiod w myli i tam ich kad. Urz
dzaj wielkie przyjcie dla pobonych i ci tam w pieni maj w i e c e na go
wach i nic, tylko pij ju cay czas. Uwaali wida, e najpikniejsza zapata
za dzielno - to pijastwo na wieki wiekw. Inni znowu wywodz jeszcze
dusze nagrody z aski bogw. Powiadaj, e pobony i szanujcy przysigi
zostawia dzieci i w n u k i , i rd zostawia po sobie. T a k i e i tym p o d o b n e go
sz pochway sprawiedliwoci. A b e z b o n i k w i niesprawiedliwych zagrzebuj z jakim tam bocie u H a d e s a i ka im sitem wod nosi.
I jeszcze za ycia doprowadzaj ich do niesawy, i jak to G l a u k o n opisy6

S o k r a t e s nie artuje, gdy wyznaje, e ani on, ani P l a t o n nie potrafi o b r o n i tezy z ksigi
pierwszej, e sprawiedliwo przynosi zawsze poytek materialny sprawiedliwemu. Sokrates wie,
e sprawiedliwo z reguy nie przynosi korzyci materialnych, i wie, e te korzyci przynosi tyl
ko dobra opinia. Wie z w a s n e g o dowiadczenia i wie to od Platona. Adejmant jest sarkastyczny.
Z gorzkim h u m o r e m cytuje u s t p z Hezjoda, ktry mu si wydaje naiwny, i u s t p z X I X ksigi
Odysei (w. 109 i nast.), w ktrym H o m e r , te jak dziecko, wie urodzaj z bogobojnoci gospoda
rza. Najwicej bawi go orficy: Muzajos i E u m o l p o s - budz w nim umiech pogardliwy. P o c h o
dzce od p o e t w pochway sprawiedliwoci i motywy majce do niej nakania wydaj mu si na
iwne i niskie.

56

Platon, Pastwo

363 E

wa te kary, co to czekaj sprawiedliwych, jeeli uchodz za n i e s p r a w i e


d l i w y c h , to w s z y s t k o oni opowiadaj o n i e s p r a w i e d l i w y c h - i n n y c h kar
poda nie umiej. Zatem tak wyglda pochwaa i nagana jednych i drugich.
VII
O p r c z tego, zobacz znowu, Sokratesie, inny rodzaj myli o sprawiedliwo364 ci i niesprawiedliwoci, ktre si spotyka w prozie i u poetw. Wszyscy jed
n y m g o s e m piej, e p i k n rzecz j e s t rozwaga i s p r a w i e d l i w o , a tylko
przykr i trudn. Rozpusta za i n i e u c z c i w o to rzeczy p r z y j e m n e i bardzo
atwo o nie, a tylko opinia i prawo robi z nich rzecz haniebn 7 . Opacaj si
lepiej p o s t p k i nieuczciwe ni p o s t p o w a n i e sprawiedliwe - tak si mwi po
wikszej czci. Zbrodniarzy bogatych i majcych jeszcze i n n e wpywy
i moliwoci ludzie gotowi s z lekkim s e r c e m bogosawi i czci p u b l i c z n i e
i p r y w a t n i e , a l e k c e w a y i z gry p a t r z e na k a d e g o , kto nie ma w p y w w
B
i pienidzy, chocia przyznaj, e on j e s t lepszy od t a m t y c h . Z t e g o wszyst
kiego najdziwniejsze to, co si o bogach mwi i o dzielnoci; e to niby i bo
g o w i e wielu d o b r y m l u d z i o m n i e dali szczcia, a przydzielili im ycie z e .
A t y m z p r z e c i w n e g o kraca zesali dol przeciwn. A tu e b r z c e k l e c h y
i wieszczbiarze do drzwi bogatych ludzi pukaj i wmawiaj, e jest u nich moc
od b o g w zesana, e b y z pomoc ofiar i p e w n y c h modlitw, j e e l i na k i m
C
ciy zmaza grzechu albo na jego przodkach, zdejmowa j bardzo przyjemnie
i przy uroczystych n a b o e s t w a c h . A j e e l i b y kto chcia j a k i e m u wrogowi
zaszkodzi, taki za niewielk opat zaszkodzi rwnie d o b r z e sprawiedliwemu
jak i n i e s p r a w i e d l i w e m u - p e w n y m i zaklciami, ktre wi i ktrymi on po
wiada, e potrafi bogw n a k a n i a , aby mu byli posuszni. Na poparcie tych
wszystkich myli przytaczaj poetw, ktrzy mwi, jak atwo jest o zo, e:

Za szuka nie trzeba, mona w nie wpa i gromad


atwo, bo droga wygodna, droga prowadzi tu obok.
Za to na progu dzielnoci bogowie trud pooyli
1 droga do niej duga i s t r o m a . I n n i z n o w u powouj si na H o m e r a na
dowd, e ludzie mog wpywa na bogw. Bo on powiedzia, e:

Wpywa nawet na bogw


Mona; s na to ofiary i mody s na to bagalne,
Kropi si na to i kadzi - tak ludzie boskie wyroki
Zmienia umiej, gdy ktry przeskrobie co albo nagrzeszy.
7
W i e r z e n i a i obyczaje religijne t e nie zachcaj do sprawiedliwoci. A w i c m o e do niej z n i e
c h c a i to w i e r z e n i e , e bogowie nieraz na ludzi sprawiedliwych zsyaj nieszczcia, a bogosa
wi n i e s p r a w i e d l i w y m . S z c z e g l n i e z n i e c h c a j do sprawiedliwoci p r a k t y k i religijnych oczy
szcze, z pomoc ktrych mona bez trudu z m a z grzechu usuwa i wpywa na zrzdzenia bogw.

H e z j o d w p r z y t o c z o n y m u s t p i e wcale do sprawiedliwoci nie p o b u d z a , ani H o m e r , k i e d y


w d z i e w i t e j k s i d z e Iliady (w. 497-500) u z a l e n i a wyroki i rzdy b o g w od z a b i e g w ma
gicznych. a t w o oczyszczenia si z plamy grzechu zabiegami rytualnymi wydaje si Adejmantowi niemoralna i gorszca; wydaje mu si naiwnym uatwieniem ycia dla zbrodniarzy. e b y co
takiego zauway, trzeba byo by wolnomylicielem w gbi duszy.

364 E

Ksiga II

57

A ksig cae stosy podaj Muzajosa i Orfeusza, ktrzy mieli p o c h o d z i od


Ksiyca i od Muz. Wedle tych ksig oni ofiary skadaj, a umiej nakania
i przekonywa nie tylko ludzi prywatnych, ale i cae pastwa, e niby moli
we s rozgrzeszenia i oczyszczenia z g r z e c h w z pomoc ofiar i miych ko- 365
m e d y j e k jeszcze za ycia. Istniej te rzeczy i dla zmarych; to s tak z w a n e
w t a j e m n i c z e n i a i n a b o e s t w a a o b n e - te nas uwalniaj od zego, k t r e
czeka tam, a kto by tych ofiar nie skada, tego czekaj rzeczy straszne.
- To wszystko - powiada - kochany Sokratesie, takie rzeczy i tego wymia- VIII
ru mwi si o dzielnoci i o podoci, e ludzie i bogowie tak te rzeczy go
towi ocenia 8 . Kiedy to sysz modzi ludzie, to, jak mylisz, jak to wpywa
na ich dusze? Kiedy si trafi zdolny, d o r o d n y chopak, ktry leci na wszyst
ko, co si m w i , i w n i o s k u j e z t e g o , co syszy, j a k i m p o w i n i e n by b y
i k t r d y i, aby ycie p r z e s z e d jak najlepiej? Oczywicie, e g o t w do
B
s i e b i e s a m e g o o b r c i te sowa P i n d a r a : czy prost drog na wysoki mur,
czy u k o n y m i ciekami p o d c h o d z c " - s a m e m u si zabezpieczywszy j a k o
tak ycie przejd. Mwi przecie, e jeli b d uczciwy, ale sobie w dodat
ku nie wyrobi opinii, to nic mi z tego nie przyjdzie, powiadaj; tylko trudy
i kary oczywiste. A jeeli b d nieuczciwy, a wyrobi sobie opini nieskazi
teln, to mi w i t e ycie przepowiadaj. Oczywicie, skoro ci m d r c y wyC
kadaj, e pozr i p r a w d p r z e m a g a " i d e c y d u j e o szczciu, to rzuci si
w t s t r o n w ogle. Z r o b i sobie tylko fasad, przybra postaw, otoczy
si od frontu dekoracjami dzielnoci, a od arcymdrego Archilocha wzi so- D
bie lisa i cign go wci za sob - c h y t r e g o i farbowanego. Ale oto powia
da kto: nie jest atwo maskowa swj pody charakter. T r u d n o , p o w i e m y -

8
T e r a z w dwch rozdziaach m a m y wietnie napisany m o n o l o g Platona, jego spowied, ktra
ttni krwi i ma niewtpliwie z n a m i o n a z u p e n e j szczeroci. To nie jest wypracowanie na t e m a t ,
to s sowa wyznania z gbi piersi, pisane p r d k o i bez poprawek, w chwili rozpamitywania wa
snych cikich rozdroy. Platon osoni si tutaj t y l k o liczb mnog, nie mwi j a " , t y l k o mwi
m y " . I mwi o sobie m o d z i l u d z i e " , i mwi o tym z d o l n y m , d o r o d n y m c h o p a k u , ktry leci
na wszystko, co si mwi, i wnioskuje z tego, co syszy".

O tym, ktry myli cytatami z poetw, a wasnymi przenoniami sypie jak z rogu. Ktry czuje
w sobie siy do roli s p o e c z n e j , ma do niej warunki d u c h o w e , majtkowe, fizyczne i r o d z i n n e .
N i e moe by zagadk, o kogo tu chodzi.
Sta k i e d y na rozdrou: czy zawsze i prost drog, posugiwa si tylko uczciwymi rodka
mi, zmierzajc do kariery politycznej, czy te dba tylko o pozory sprawiedliwoci? Pindar mwi
mu, e pierwsza droga trudniejsza, S i m o n i d e s mwi, e p o z r i p r a w d p r z e m a g a , Archiloch
w bajkach malowa chytro lisi. Drogi k r t e , z a m a s k o w a n e obud, wydaway si atwiejsze,
krtsze, n a u k a p o b i e r a n a u sofistw otwieraa drog do kariery. H a m u l c e m by zrazu s k r u p u
religijny, wzgld na bogw, ktrzy patrz i karz. Ale istnienie bogw i s t o s u n e k ich do spraw
ludzkich zacz by wtpliwy; przyszo mylenie krytyczne. A zreszt w samych wierzeniach reli
gijnych znalaz si s p o s b na bogw, na o d w r c e n i e ich surowej sprawiedliwoci - o b r z d y oczy
szczajce i rozgrzeszajce. Przecie H e k a t e , D e m e t e r , Dionizos i Z e u s Mejlichios przynosili roz
grzeszenia. Wic nie byo wida czynnika, ktry by czowieka wiza w e w n t r z n i e i mg go
u t r z y m a na t r u d n e j d r o d z e prawnej. Stojc na gruncie pogldw panujcych, m o n a byo by
w yciu .nieuczciwym faktycznie, zachowujc tylko pozory, i by rwnoczenie p o b o n y m i spo
kojnym o swoje ycie przysze, jeeli si p e w i e n p r o c e n t z nieuczciwych zyskw o d k a d a o na
cele religijne i p a m i t a o o rozgrzeszeniach w swoim czasie. T a k byo.

58

Platon, Pastwo

365 D

a t w e n i e j e s t nic z rzeczy w i e l k i c h . W i c j e d n a k , j e e l i m a m y z d o b y
szczcie, to trzeba i tdy; tak prowadz lady tego, co si mwi. e b y si
z a m a s k o w a , w e j d z i e m y w t a j n e zwizki i z a w i e m y t o w a r z y s t w a a istniej nauczyciele wymowy i udzielaj mdroci p o t r z e b n y c h na zgroma
d z e n i a c h ludowych i w sdzie - wic j e d n o zyskamy wymow, a drugie
gwatem, tak eby zawsze by gr, a kary unikn.
No tak, ale przed bogami ani si ukry, ani im gwatu zada nie mona.
Z a p e w n e , ale jeli ich w ogle nie ma albo si nie troszcz o ludzkie spra
wy, to i my si nie m a m y co t r o s z c z y o to, e b y si kry. A jeeli s
i nami si interesuj, to przecie my znikdind o nich nie wiemy, animy
o nich nie syszeli, jak tylko z poda i z genealogii u poetw. A poeci sami
mwi, e m o n a z pomoc ofiar i bagalnych m o d w i wotw na bogw
w p y w a i przeciga ich na swoj s t r o n . P o e t o m albo t r z e b a w i e r z y
w j e d n o i w drugie, albo nie wierzy ani w jedno, ani w drugie. Wic jeeli
wierzy, to zarabia nieuczciwie, a z tego, co si zarobi, opaca ofiary. Jeli
b d z i e m y uczciwi, u n i k n i e m y kary boskiej, ale o d e p c h n i e m y zyski z nie
uczciwoci. A jeli nieuczciwi, to zarobimy grubo, a modlc si i grzeszc
potrafimy jako bogw ubaga i uj bezkarnie. Ale j e d n a k w H a d e s i e b
d z i e m y karani za to, comy t u t a j nabroili - my sami, albo nasze w n u k i !
Ale mj kochany, powie ten co wnioskuje; przecie znowu wtajemniczenia
1 naboestwa aobne wiele mog zrobi i ci bogowie, ktrzy rozgrzeszenia
p r z y n o s z - j a k mwi n a j w i k s z e p a s t w a i p o t o m k o w i e bogw, p o e c i
i prorocy, ktrzy objawiaj, e to tak jest.
Wic na jakiej jeszcze podstawie moglibymy wybra sprawiedliwo, za
miast najwikszej nieuczciwoci? T, jeli pokryjemy pozorami przyzwoito
ci, to i bogom, i ludziom po myli bdzie nasze ycie i mier - tak przecie
mwi ci, k t r y c h j e s t w i e l u , a stoj b a r d z o w y s o k o . W o b e c t e g o wszy
stkiego, Sokratesie, jak jest moliwe, eby kto chcia sprawiedliwo ceni kto, kto ma p e w n e warunki d u c h o w e albo majtkowe, albo fizyczne, albo
r o d z i n n e , i jak si taki nie ma mia, k i e d y syszy jej pochway. T o t e jeli
k t o potrafi dowie, e to n i e p r a w d a , comy p o w i e d z i e l i , i jeli naleycie
pozna, e sprawiedliwo jest tym, co najlepsze, t e n na p e w n o b d z i e mia
w sobie wiele przebaczenia dla ludzi niesprawiedliwych i nie gniewa si na
nich, bo wie, e chyba kto dosta bosk n a t u r i dlatego nie znosi nieuczci
woci, albo si nauk zaj i d l a t e g o trzyma si od nieuczciwoci z d a l e k a ale poza tym nikt nie jest z d o b r e j woli uczciwy, tylko albo odwagi nie ma,
albo j e s t za stary, albo pod w p y w e m jakiej innej n i e m o c y gani nieuczciwe
p o s t p o w a n i e , bo go na n i e u c z c i w o nie sta. To j a s n e , e tak. P r z e c i e
pierwszy spord takich, jak tylko warunki posidzie, pierwszy zaczyna po
stpowa nieuczciwie, ile tylko potrafi 9 .
9

Z a t e m te pogldy powszechne nic stanowi a d n e g o w ogle gruntu m o r a l n e g o dla czowieka,


ktry myli. Uczciwo pojmuje si po cichu j a k o z b y t e k , b e z k t r e g o m o n a si waciwie
obej, a ktry wicej kosztuje, ni jest wart. Uczciwo uchodzi waciwie za z a l e t ndzarzy,
ktrych nie sta na z b r o d n i . To jest p e w n a u m o w n a poza i k o m e d i a , ktr ludzie zdolni odgry-

366 D

Ksiga II

59

Tego wszystkiego przyczyna nie inna, tylko ta, skd i caa ta dyskusja po
sza, e i on, i ja mielimy ci, Sokratesie, powiedzie, e, czowieku dziwny,
z was wszystkich, ktrzy si podajecie za chwalcw sprawiedliwoci, poE
czwszy od owych bohaterw na pocztku, po ktrych tylko sowa zostay,
a na dzisiejszych ludziach skoczywszy, nikt nigdy nie gani nieuczciwoci
ani nie chwali sprawiedliwoci inaczej, jak tylko ze wzgldu na opinie, na
zaszczyty i dary, ktre za nimi id. A jej samej, jednej i drugiej, ze wzgl
du na ich wewntrzn moc, z jak one tkwi w duszy czowieka, choby ani
bogowie, ani ludzie o tym nie wiedzieli, tego nigdy nikt ani wierszem, ani
proz nie powiedzia, jak naley; e jedna z nich jest najwikszym zem, ja
kie dusza ma w sobie, a sprawiedliwo najwikszym d o b r e m . Gdybycie 367
wy byli wszyscy od pocztku tak mwili i tak na nas wpywali ju od naj
m o d s z y c h lat, to teraz by j e d e n z nas nie musia p r z e s t r z e g a d r u g i e g o
przed nieuczciwym postpowaniem, tylko by si kady sam pilnowa, bojc
si, aby do niego nie przylgno najwiksze zo: niesprawiedliwo.
Tyle, Sokratesie, a moe i wicej jeszcze mgby Trazymach, albo moe
i kto inny te, powiedzie o sprawiedliwoci i niesprawiedliwoci, ale to by
byo o d w r a c a n i e ich waciwej mocy w s p o s b gruby, jak u w a a m . Ja przed tob nie m a m powodu robi z tego tajemnicy - ja pragn od c i e b i e
usysze co wprost p r z e c i w n e g o . D l a t e g o m w i z wysikiem najwik
szym, na jaki mnie sta.
Wic kiedy ty bdziesz mwi, to nie tylko nam dowody przytaczaj, e
sprawiedliwo jest lepsza od niesprawiedliwoci, tylko nam mw o tym,
waj, aby zarabia na dobrej opinii. Ale ten zysk mona mie i bez uczciwoci, jeeli kto ma si,
jeeli potrafi. Ani wic wzgld na opini ludzk - ona zreszt zwyka si chyli przed z b r o d n i a
rzami m o c n y m i , ani wzgld na p o w o d z e n i e yciowe - o n o wcale nie musi i za uczciwoci, ani
wzgld na bogw i ycie przysze - to sobie m o n a k u p i p r a k t y k a m i religijnymi, a d e n z tych
motyww nie moe zachci do sprawiedliwoci. Innych i dzi nie podaj.
A j e d n a k czuje si w niej jak warto wysok. O n a si nieodparcie wydaje p e w n y m d o
b r e m . Wic jakim waciwie? Co w niej jest takiego, co pociga? To nie s jej nastpstwa, bo te
s marne, jeeli je mierzy miar doczesn. C o musi by d o b r e g o w niej samej bez wzgldu na
nastpstwa i na o p i n i e . To ma dopiero Sokrates pokaza; o to go teraz prosi A d e j m a n t . I plato
ski Sokrates musi by teraz w kopocie. D l a t e g o e platoski G l a u k o n i A d e j m a n t mwili to, co
Platon sam myla, bo to przey g b o k o . Sokrates widzi, e na gruncie dzisiejszych poj i sto
s u n k w maj suszno i T r a z y m a c h , i Glaukon, i Adejmant. Dzi nie ma jak nakania m o d e g o ,
bystrego czowieka do sprawiedliwoci. e b y go mona jako do niej nakania racjonalnie i ja
ko dla niej pole otworzy, potrzeba by przeprowadzi naprzd krytyk poezji, ktra m o d z i e
uczy, krytyk poj religijnych, ktre dzi stawiaj bogw, te personifikacje najwyszego dobra,
w wietle zgoa faszywym i u j e m n y m , i trzeba by inaczej urzdzi pastwo i chowa modych lu
dzi inaczej. D o p i e r o wtedy mona by zacz serio mwi o sprawiedliwoci. A dzi szkoda ka
d e g o sowa. I trzeba by rozpatrzy i zrozumie natur duszy ludzkiej. D o p i e r o wtedy znalazoby
si w niej miejsce dla tej rwnowagi wewntrznej, dla porzdnego ustroju d u c h o w e g o , ktry zda
n i e m Platona stanowi istot i warto sprawiedliwoci, a ktry w niej jako moe przeczuwali nie
jasno Glaukon i Adejmant.
Tu wic koczy si pierwsza cz Pastwa. J e s t to rozwinicie istniejcych pogldw na
istot i g e n e z sprawiedliwoci, wykazana niko p o b u d e k moralnych, jakie mona w tych po
gldach znale, cika rozterka duchowa na tym tle w duszach modych ludzi mylcych a uczci
wych z natury. Potrzeba gbokiej rewizji poj etycznych bdcych w obiegu.

60

Platon, Pastwo

367 B

co kada z nich sama przez si robi z dusz, w ktrej zamieszka, i przez to


jedna jest zem, a druga dobrem. A opinie i pozory zostaw. Tak jak prosi
Glaukon. Bo jeeli nie oderwiesz z jednej i z drugiej strony opinii prawdzi
wych, a dooysz mylne, to my powiemy, e ty nie chwalisz sprawiedliwo
ci, tylko jej pozory, i nie ganisz nieuczciwoci w jej istocie, tylko w jej wy
gldzie, i radzisz by n i e u c z c i w y m pod mask i zgadzasz si z Trazymac h e m , e uczciwo to jest dobro cudze, interes mocniejszego, a nieuczci
wo czowiekowi samemu suy i wychodzi na dobre, a jedynie tylko sab
s z e m u nie pomaga. Z g o d z i e si, e uczciwo n a l e y do najwikszych
dbr, ktre warto sobie zyska i posiada ; warto i ze wzgldu na jej skutki,
ale o wiele bardziej na ni sam - podobnie jak widzenie, syszenie, rozum
ne m y l e n i e i zdrowie te, i jakie tam inne istniej dobra c e n n e dla swej
natury wasnej, a nie skutkiem konwenansu. Zatem to samo zmie w swo
jej p o c h w a l e sprawiedliwoci; to, co w niej samej tkwi i p o y t e k przynosi
uczciwemu, a czym nieuczciwo szkodzi. A zapaty i opinie zostaw, niech
je inni chwal. Bo ja bym to znis, gdyby kto inny w t e n sposb chwali
uczciwo i gani nieuczciwo, gdyby wychwala i poniewiera opinie i za
paty z nimi zwizane, ale jeliby ty to robi, to nie wytrzymam, chyba e
by kaza; bo ty cae swoje ycie niczego i n n e g o nie patrzy, tylko tego
wanie. Wic mwic nie tylko nam dowody dawaj, e sprawiedliwo jest
od niesprawiedliwoci lepsza, ale powiedz, co takiego czowiekowi robi jed
na i druga sama przez si, kiedy w kim zamieszka, czy tam to bdzie w se
krecie, czy nie w sekrecie p r z e d bogami i ludmi; c z e m u waciwie j e d n a
jest dobrem, a druga zem.
Ja to usyszaem - a zawszem podziwia przyrodzone zdolnoci Glaukona
i Adejmanta i teraz bardzom si ucieszy i powiedziaem: - N i e l e do was c h o p c y t a m t e g o czowieka - z a a d r e s o w a p o c z t e k elegii t e n z a k o c h a n y
10
w Glaukonie, kiedycie si odznaczyli w bitwie pod Megar . Powiedzia:
To Aristona synowie, rd boski sawnego czowieka.
M a m w r a e n i e , moi drodzy, e t o w p o r z d k u . C o b a r d z o b o s k i e g o
w was jest, jeeli nie wierzycie, e nieuczciwo lepsza jest od uczciwoci,
10
Na pocztku rozdziau dziesitego znajduje si zwrot zagadkowy, ktry znamy j u z tekstu Fileba. S o k r a t e s mwi tutaj do G l a u k o n a i A d e j m a n t a : C h o p c y - albo synowie, albo dzieci - nie
moi c h o p c y , powiada, tylko tamtego c z o w i e k a ! " I tu si narzuca p y t a n i e , kto to ma by tamtym
c z o w i e k i e m . Z k o m e n t a t o r w Stallbaum twierdzi, e to T r a z y m a c h , poniewa oni odziedziczy
li" po nim gos i to s a m o r e p r e z e n t o w a l i stanowisko. Przywiadcza mu J a m e s Adam w r. 1902,
m i m o e mia si z tej interpretacji B. J o w e t t i L. C a m p b e l l ju w r. 1894. Z zabawn i n t e r p r e
tacj S t a l l b a u m a zgadza si m i m o to i O. Apelt w r. 1916. J o w e t t utrzymuje, e chodzi tutaj po
prostu o Aristona, ktry jest naprawd ojcem obu modych ludzi i bdzie o nim mowa o par wier
szy niej: T o Aristona synowie, rd boski, sawnego czowieka".

To z pewnoci podobniejsze do prawdy ni T r a z y m a c h , o ktrym zbyt d a w n o bya mowa, ale


t r u d n o ta, e o kim, kto w ogle dotd jeszcze nie wystpowa w a d n y m sposobie, nie mona
mwi t a m t e n " , w " . Ani po grecku, ani w a d n y m i n n y m j z y k u . A z a t e m Platon wskazuje
tutaj kogo, kogo ju mamy wieo w p a m i c i , syszelimy go i poznali, bylimy wiadkami j e g o

368 B

Ksiga II

61

a jednak potraficie tak o niej mwi. Mam wraenie, e wy naprawd w to


nie wierzycie. Dla m n i e wiadczy o tym cay wasz charakter poza tym, bo
na podstawie samych sw nie miabym do was zaufania. A im go wicej
m a m , tym bardziej nie wiem, co pocz. I nie mam jak poradzi. M a m
wraenie, e nie potrafi. To widz std: k i e d y m do Trazymacha mwi,
zdawao mi si, e odsaniam wyszo sprawiedliwoci nad nieuczciwoci,
a wycie mi tego nie przyjli. A ebym jej nie pomaga cakiem, to te nie
sposb. Boj si, e to nawet b e z b o n e : kiedy przy tobie sprawiedliwo
napadaj, siedzie cicho i nie stawa w jej obronie, pki tchu starczy i gosu
nie zbraknie. Wic najlepiej b d jej pomaga tak, jak potrafi.
Ot G l a u k o n i inni zaczli prosi, e b y m na wszelki sposb t o b r o n
zacz i nie zaprzestawa rozmowy, tylko si jako dogrzeba, czym jest jed
no i d r u g i e , i jak to waciwie jest n a p r a w d z tym p o y t k i e m z j e d n e j
i z drugiej. Wic powiedziaem to, com myla, e zagadnienie, do ktrego
rozterek w e w n t r z n y c h . To b d z i e z a t e m j e d e n z tych zdolnych ludzi, co to maj warunki zna
k o m i t e i stoj na rozdrou moralnym, ten znany n a m z p r z e m w i e n i a Adejmanta, po prostu Pla
ton sam. On przecie jest a u t o r e m scenicznych postaci G l a u k o n a i A d e j m a n t a i to s n a p r a w d
j e g o chopcy. T e n sam figiel literacki mielimy i w Filebie. T a m take Platon uy tego zwrotu,
gdy szo o Protarcha, i tam take najprawdopodobniej siebie s a m e g o mia na myli. T y m figlem
tym wyraniej Platon podkrela, e rozdzia smy i dziewity tej ksigi by jego o s o b i s t y m wy
z n a n i e m . J a k o autor ma p e n e prawo powiedzie, e stworzone tutaj postacie G l a u k o n a i Adej
manta s jego dziemi.
S o k r a t e s chwali braci P l a t o n a nie za to, e umiej mwi wbrew p r z e k o n a n i u , tylko za to,
e w gbi duszy ceni sprawiedliwo dalej, chocia wiedz, e ona materialnych zyskw nie
przynosi i uchodzi w szerokich koach za zalet sabych. P o d o b n i e czuje i Sokrates i wie, e na
gruncie poj b d c y c h w obiegu nie mona z b u d o w a jakiej obrony sprawiedliwoci. To nie
jest u niego dla artu u d a n a n i e m o c , tylko z u p e n i e szczere przyznanie si do niemocy; o n o tylko
wyglda na art.
T o zaoenie, e sprawiedliwo ronie z e wzrostem tego, k o m u przysuguje, jest n a p r a w d
artem. Platon dobrze wiedzia, e sprawiedliwo olbrzyma nie musi by wiksza ni sprawiedli
wo dziecka lub karzeka, i my te wiemy, e sprawiedliwo w duych organizacjach nie jest
wiksza ni w maych, i e wyraz sprawiedliwo co i n n e g o oznacza, gdy mowa o j e d n y m czo
w i e k u , a co i n n e g o , gdy mowa o ustroju grupy l u d z k i e j . W i c t e n figiel o m a y c h literach
i o tych samych wielkich w y p a d n i e nam wzi tylko za nawizanie rozmowy o n a t u r z e pastwa,
o tym, jakie ono powinno by, a jakie by nie powinno, a nie za myl, na ktr by si powinni ju
teraz zgodzi bez zdziwienia Glaukon i Adejmant.
Oni przecie nie wiedz, e Platon ju w tej chwili przez wyraz sprawiedliwo" r o z u m i e co
z u p e n i e innego, ni oni przeczuwali dotd, co osobliwego, co ma tylko poredni zwizek z po
s t p o w a n i e m czowieka w s t o s u n k u do praw i do drugich ludzi, i may zwizek z j e g o d o b r y m
sercem, z yczliwoci dla blinich. Platon gotw jest przypisywa sprawiedliwo kadej zoo
nej caoci, czy ni b d z i e j e d n o s t k a ludzka, czy grupa j e d n o s t e k , jeeli kada cz tej caoci
spenia swoje waciwe z a d a n i e . A wic Platon gotw by nawet i wz nazwa niesprawiedliwym,
gdyby si w nim dyszel obraca, a konia przywizywaoby si do k, i st byby w jego rozumie
niu niesprawiedliwy, gdyby go kto opar blatem na ziemi, a pisa na stoowych nogach. N i e wia
d o m o , jak by si przedstawiaa sprawiedliwo pingwina, ktry pywa z pomoc skrzyde, k a n g u
ra, ktry skacze na ogonie, albo tej ryby, ktra lata p e t w a m i , zamiast eby nimi tylko pywaa.
Mniejsza o to; ale biorc to pod uwag atwiej zrozumie, dlaczego tu teraz mowa o tych samych li
terach, ktre si tylko formatem rni (i k s z t a t e m ) , kiedy mowa o sprawiedliwoci w j e d n o s t c e
ludzkiej i w pastwie. My to wiemy dopiero z dalszego cigu Pastwa, G l a u k o n i Adejmant przy
jli to od Sokratesa zbyt p r d k o . Platon, wida, liczy w t y m miejscu na yczliwo czytelnika,
ktry si na razie zadowoli artem, a zrozumie go moe dopiero pniej.

62

Platon, Pastwo

368 C

przystpujemy, jest niegupie, ale wymaga bystrego wzroku, jak mi si wydaje. A e my nie jestemy mistrzami pierwszej klasy, wic, mam wraenie,
p o w i e d z i a e m , e t a k e m y przeprowadzali rozwaanie tego t e m a t u , jakby
kto ludziom niezbyt bystrego wzroku kaza z daleka odczytywa mae lite
ry, a p o t e m by dopiero kto zauway, e te same litery s gdzie indziej
wypisane w wikszym formacie i na wikszym polu. Myl, e wtedy byo
by oczywicie, jak znalaz: odczyta naprzd tamte wiksze, a p o t e m rozpa
trywa te mniejsze, jeeli s wanie takie same.
- T a k j e s t - p o w i a d a A d e j m a n t o s . - Ale co ty w tym rodzaju dojrza
E w naszym rozwaaniu na t e m a t sprawiedliwoci?
- Ja ci powiem - odrzekem. - Sprawiedliwo - zgodzimy si na to - bywa
nieraz w j e d n y m czowieku, a bywa i w caym pastwie?
- Tak jest - powiada.
- A czy pastwo nie jest wiksze od jednego czowieka?
- Wiksze - powiada.
369
- To moe i wiksza sprawiedliwo mieszka w tym, co wiksze, i atwiej
j tam rozpozna. Wic jeeli chcecie, to naprzd w pastwach b d z i e m y
szukali, czym ona jest. P o t e m j tak samo rozpatrzymy i w poszczeglnych
j e d n o s t k a c h szukajc podobiestwa do tego, co wiksze, w postaci tego, co
mniejsze.
- Wydaje mi si - powiada - e dobrze mwisz.
- A czy - dodaem - gdybymy w myli ogldali tworzenie si pastwa, to
bymy i sprawiedliwo dojrzeli, jak ona si w nim tworzy, i niesprawiedli
wo?
- Z pewnoci - powiada.
- N i e p r a w d a , k i e d y si to tworzy, w t e d y a t w i e j d o j r z e to, c z e g o
szukamy?
B
- O wiele.
- Wic zdaje si, e trzeba prbowa i na wskro a do koca? Myl,
e to robota nie lada. Ale uwaajcie.
- Uwaa si - powiedzia Adejmant - zrb tylko tak, a nie inaczej.
XI
- Z a t e m zdaje mi si - powiedziaem - e pastwo tworzy si dlatego, e
a d e n z nas nie jest samowystarczalny, tylko mu p o t r z e b a wielu i n n y c h .
Albo jaki, mylisz, moe by inny pocztek i zasada zakadania pastw? 1 1
D

11
W formie uroczej rozmwki z maymi dziemi zaczyna si teraz m a r z e n i e o powstaniu pastw,
Pierwszego m o m e n t u powstania organizacji pastwowej Sokrates nie opisuje i nie interesuje si
tym, jak ludzie yli p r z e d t e m , nim utworzyli pastwa. To chyba nie byli ci zbrodniarze z urodze
nia, o n a t u r z e wilkw, ktrzy si wci krzywdzili nawzajem, bo tutaj s jak baranki i jak wici
na obrazach Fra A n g e l i c e N i k t ich do niczego nie zmusza i nikt nimi nie rzdzi. G a w d a zaczy
na si od opisu jakiego ju gotowego, m a e g o , najprostszego p a s t e w k a . To raczej mae towa
rzystwo na wakacjach ni pastwo, bo nikt tam nie panuje w ogle. Istniej w nim ju specjalici
p r z e m y s o w c y , istnieje podzia pracy i suy do lepszego zaspokajania najprostszych p o t r z e b fi
z y c z n y c h . Od pocztku te istnieje w t y m pastwie cisa specjalizacja, przy ktrej nikt si nie
bawi w nie swoje rzeczy, tak jak si to dzieje w Atenach; kady pilnuje tylko swojej roboty, a ta
jest p o c z t k i e m i najistotniejszym rysem sprawiedliwoci, w rozumieniu Platona. Sokrates chowa
t informacj na pniej. Zwierzta d o m o w e w t y m prymitywnym pastwie su tylko do pracy

369 B

Ksiga II

63

- a d e n inny - powiada.
- Wic tak, b i e r z e j e d e n d r u g i e g o do tej, a i n n e g o do i n n e j potrzeby, C
a e wielu rzeczy potrzebujemy, wic zbieramy wielu ludzi do j e d n e g o sie
dliska, aby wsplnie yli i pomagali j e d e n drugiemu, i to wsplne mieszka
nie nazwalimy imieniem pastwa. Czy tak?
- Tak jest.
- Wic prosz ci - powiedziaem - w myli od pocztku b u d u j m y pa
stwo. A bdzie je budowaa, jak si zdaje, nasza potrzeba.
- Jakeby nie?
- A doprawdy, e pierwsza i najwiksza z p o t r z e b to wytwarzanie poy- D
wienia, aby istnie i y.
- Ze wszech miar przecie.
- Druga, to potrzeba mieszkania, trzecia ubrania i tym podobnych rzeczy.
- Jest tak.
- Wic prosz ci - powiadam - jakim s p o s o b e m pastwo podoa, e b y
tyle tych rzeczy wytwarza? N i e p r a w d a , j e d e n jest rolnikiem, drugi bu
downiczym, inny ktry tkaczem? A m o e i szewca tam domy albo ko
go z tych, co obsuguj ciao?
- Tak jest.
- Z a t e m pastwo, ograniczone do tego, co najkonieczniejsze, skadaoby
si z czterech albo z piciu ludzi.
- Widocznie.
- Wic c? Kady z tych ludzi powinien swoj robot skada dla wszystE
kich pospou - jak na przykad rolnik, chocia jest jeden, powinien wytwa
rza ywno dla czterech i cztery razy tyle czasu i trudu powica na wy
t w a r z a n i e y w n o c i , i d z i e l i si z d r u g i m i , czy t e n i e p o w i n i e n d b a
o tamtych, a tylko dla siebie samego czwart cz wytwarza tej ywnoci
w cigu czterokrotnie krtszego czasu, a z pozostaych trzech jedn powi
ci na robienie domu, drug na ubranie, inn na buty i nie dzielc si z ni- 370
kim mie gow woln i samemu, wasnymi rkami swoje rzeczy robi?
A d e j m a n t p o w i e d z i a : - N o , m o e , S o k r a t e s i e , tak b d z i e a t w i e j , ni
w t a m t e n sposb?
- Na Zeusa - mwi - to nic dziwnego. I kiedy to powiedzia, to ja so
bie myl, e p r z e d e wszystkim kady si rodzi nie cakiem p o d o b n y do
kadego innego, tylko si ludzie rni z przyrodzenia: j e d e n si nadaje do B
tej roboty, a drugi do innej. Czy nie uwaasz?
- Owszem.
- No c ? A czy atwiej potrafi pracowa kto bdc jedn jednostk, je
eli bdzie liczne sztuki wykonywa, czy te jeli si j e d e n zajmie jedn?
- Jeeli - powiada - j e d e n jedn.

i dostarczaj skr i weny. Co si robi z ich m i s e m , o tym n i e syszymy. N i e wynika std, e b y


Platon by w e g e t e r i a n i n e m , jak si niektrzy w tym miejscu domylaj. Oprcz r z e m i e l n i k w
musz by w pastwie kupcy i marynarze.

64

Platon, Pastwo

370 B

- Doprawdy; tak mi si te wydaje, e jeli kto zaniedba waciw por


jakiej roboty, to ona przepada.
- Oczywicie przecie.
- Bo m a m wraenie, e robota nie chce czeka, a robotnik bdzie mia
czas wolny, tylko musi pracownik za robot nada, a nie tak sobie, tylko
w wolnych chwilach.
C
- Koniecznie.
- W o b e c tego, wicej wszystkiego powstaje i to, co powstaje, b d z i e a
dniejsze i atwiejsze, jeeli si j e d e n zajmie jednym, zgodnie ze sw natur,
we waciwej porze i majc gow woln od innych zaj.
- Ze wszech miar przecie.
- Z a t e m , Adejmancie, potrzeba wicej ni czterech obywateli do wytwa
rzania tych rzeczy, o k t t y c h e m y mwili. Bo zdaje si, e rolnik nie bD dzie sobie sam robi puga, jeeli to ma by adny pug, ani motyki, ani in
nych narzdzi rolniczych. Ani budowniczy. J e m u te niejednego potrzeba.
Tak samo tkacz i szewc.
- To prawda.
- A ciele i kowale, i duo tam takich rzemielnikw, jak si nam do pa
stewka zjad, to bdzie w nim gsto.
- Tak jest.
- Ale ono tam chyba nie bdzie jeszcze takie wielkie, jeeli do nich doo
ymy pasterzy byda i owiec i innych pastuchw, aby rolnicy mieli woy do
E orania, a budowniczowie zaprzgi do jazdy - razem z rolnikami - a tkacze
i szewcy eby mieli skry i wen.
- To nawet - powiada - nie byoby mae pastwo, gdyby miao to wszyst
ko.
- Ale - dodaem - zaoy to miasto gdzie w takim miejscu, gdzie nic nie
trzeba bdzie dowozi, to po prostu rzecz niepodobna.
- N o , niepodobna.
- Z a t e m b d z i e p o t r z e b a j e s z c z e i n n y c h ludzi te, ktrzy by z i n n e g o
miasta przywozili, co trzeba.
- Trzeba bdzie.
- A jak z prnymi rkami pojedzie wysaniec i nie zawiezie ze sob nic
z tych rzeczy, ktrych potrzebuj tamci, od ktrych m o n a by sprowadzi
371 to, czego tutaj potrzeba, to i wrci z prnymi rkami. Czy nie?
- Zdaje mi si.
- Wic trzeba na miejscu robi rzeczy nie tylko na miejscowy uytek, ale
takie rzeczy i tyle, eby wystarczyo i dla tamtych, ktrych potrzeba.
- Ano, trzeba.
- Z a t e m wikszej iloci rolnikw i innych wytwrcw p o t r z e b a nam dla
pastwa.
- Wikszej iloci.
- I prawda, e innych funkcjonariuszw chyba te - tych, co by przywozili
i wywozili kady produkt. A to s kupcy. Czy nie tak?

371 A

Ksiga II

65

- Tak.
- Z a t e m i kupcw bdziemy potrzebowali.
- Tak jest.
- A jak handel pjdzie przez morze, to bdzie potrzeba jeszcze wielu inB
nych, ktrzy by si rozumieli na robocie morskiej.
- Jeszcze wielu.
- No c. A w samym miecie, jak si bd dzielili tym, co kady zrobi? XII
Przecie na tomy ich zwizali razem i na tomy zaoyli pastwo 12 .
- To jasna rzecz - powiada - e bd sprzedawali i kupowali.
- Wic z tego nam si zrobi rynek i pienidz, znak sucy do wymiany.
- Tak jest.
- A jeeli rolnik przywiezie na rynek co z tego, co wytwarza, albo jaki C
inny wytwrca, ale nie trafi wanie wtedy, kiedy inni chc si z nim mie
nic, to co? Zostawi swoj wasn robot i bdzie siedzia na rynku?
- Nigdy - powiada. - S przecie tacy, ktrzy to widz i powicaj si tej
funkcji; w dobrze urzdzonych miastach to s po prostu ludzie najsabsi fi
zycznie i nie nadajcy si do a d n e j i n n e j roboty. Bo musz siedzie na D
miejscu, naokoo rynku i p e w n e rzeczy zamienia na pienidze - tym, kt
rzy chc co odda, a drugim znowu w zamian za pienidze dawa to, co ci
chc kupi.
- Ta wic potrzeba - powiedziaem - przyczyni si w miecie do powsta
nia kramarzy. Czy nie nazywamy kramarzami tych, co si trudni k u p n e m
i sprzeda, i po to na rynku stale siedz, a tych, co wdruj po miastach:
kupcami?
- Tak jest.
- S jeszcze, uwaam, inni funkcjonariusze te, ktrzy ze wzgldu na swe
zalety umysowe nie bardzo zasuguj na bliskie z nimi stosunki, ale maj
siy fizyczne wystarczajce do c i k i c h robt. Ci sprzedaj u y t k o w a n i e
E
swoich si, a c e n za to uzyskan nazywaj n a j m e m i sami si nazywaj,
uwaam, najemnikami. Czy nie?
- Tak jest.
- Wic d o p e n i e n i e m pastwa s, zdaje si, i najemnicy.
- Zdaje mi si.
- Zaczem nam ju, Adejmancie, miasto uroso tak, e jest skoczone i do
skonae?
- Moe by.
12
N i e z b d n y okazuje si te pienidz, j a k o powszechny rodek wymiany dbr, p o t r z e b n y jest
stan kramarzy i k u p c w w d r o w n y c h oraz n a j e m n i k w do cikich robt. Najprostsze p a s t w o
jest j u gotowe w myli Sokratesa, ale sprawiedliwoci jeszcze si w nim A d e j m a n t nie u m i e do
patrze. I Sokrates mu jej nie pokazuje. Gdyby to zrobi, A d e j m a n t byby bardzo zdziwiony, e
to si teraz nazywa sprawiedliwoci, a nie porzdkiem i specjalizacj. Sokrates maluje sielanko
we ycie tych prostych, poczciwych ludzi, przypominajce zoty wiek ludzkoci albo k o n i e c tygo
d n i a na wieym powietrzu. Ci prostaczkowie s j e d n a k przewidujcy i roztropni; reguluj u sie
bie ilo potomstwa, aby nie rozdrabnia majtkw i nie p o w o d o w a p r z e l u d n i e n i a , k t r e prowa
dzi do wojen.

66

Platon, Pastwo
Pastwo

371 E

- Gdzieby tedy bya w nim sprawiedliwo i niesprawiedliwo? I w kim


by tkwia z przyrodzenia, spord tych, ktrychemy rozwaali?
372
- Ja sie - p o w i a d a - nie d o m y l a m , S o k r a t e s i e - jeeli n i e g d z i e tam
w p e w n y m zapotrzebowaniu wzajemnych usug.
- Moe by - powiedziaem - e ty piknie mwisz. Trzeba rzecz rozwa
a dalej, a nie ustawa na siach. Wic n a p r z d z a s t a n w m y si, w jaki
sposb bd czas spdzali ci ludzie, ktrzy si tak urzdzili. N i e p r a w d a p o y w i e n i e bd robili i wino, i ubrania, i buty. P o b u d o w a l i sobie d o m y
i latem bd przewanie pracowali nago i boso, a zim ubrani i obuci jak si
B naley. A ywi si bd robic z jczmienia krupy a z pszenicy mk. To
bd gotowa, a z tego ciasto robi i doskonae placki i c h l e b y na jakich
t r z c i n k a c h albo na czystych liciach bd podawali. Bd leeli na podcikach usanych z wikliny, z powoju i mirtu, bd sobie uywali, a dzieci
przy nich te, bd p o t e m popijali wino, wiece majc na gowach i piewa
jc na chwa bo, i rozkosznie bd obcowali z sob, nie robic dzieci poC nad stan, bo bd si bali ubstwa albo wojny.
XIII
A G l a u k o n p o d c h w y t u j e i p o w i a d a : - M a l u j e s z t u c z t , a zdaje si,
e nie dajesz tym ludziom nic do chleba l 3 .
- P r a w d mwisz - odparem. - Z a p o m n i a e m , e bd mieli co do chle
ba te. Sl oczywicie i oliwki, i ser, i cebul, i saaty; jak to na wsi, bd
D sobie gotowali. I chyba deser im podamy; troch fig, grochu, bobu, mirto
we j a g d k i i o d z i e b d s o b i e p i e k l i w p o p i e l e , popijajc w m i a r .
W t e n sposb pdzc ycie w pokoju - i w zdrowiu naturalnie - bd umie
rali w pnej staroci i przeka znowu takie samo ycie swoim p o t o m k o m .
A t e n powiada: - Sokratesie, gdyby dla wi miasto budowa, to jaki by
ty im inny wikt da, jeeli nie ten sam?
- A to jak waciwie trzeba - mwi - Glaukonie?
E
- Tak, jak si naley - powiada. - Na kanapie p o w i n i e n czowiek lee,
jeeli nie ma gni w ndzy, i przy stole je, i do chleba co, jak to dzi lu
dzie maj, i przystawki.
- D o b r z e - powiedziaem. - Ja rozumiem. Zdaje si, e nie tylko miasto
bierzemy, jak si tworzy, ale w dodatku miasto opywajce w zbytki. Moe
13

I b y l i b y szczliwi na w i e k i , g d y b y si c h c i e l i zawsze z a d o w a l a t y m , co maj p o d rk


w przyrodzie. N i e s t e t y , o d e z w a si w nich musi p o t r z e b a zbytku, ktra si p o d c z a s rozmowy
odzywa w G l a u k o n i e , a ta prowadzi do choroby u j e d n o s t e k i p o d k o p u j e z d r o w i e pastw. Pa
stwo si zaludnia zaczyna t u m e m ludzi n i e p o t r z e b n y c h " , jak owcy, artyci, kosmetycy, kucha
rze, winiarze lub lekarze.
T r o c h to u w i e l b i e n i e dla prymitywu p r z y p o m i n a Rousseau, a troch i d e e goszone w p e w
nych zakadach przyrodoleczniczych. Osobliwy spis zawodw n i e p o t r z e b n y c h . To owcy, bo bez
kwiczow, baantw i sarniny m o n a si d o s k o n a l e obje. Artyci naladujcy p i k n o przyrody
te n i e p o t r z e b n i , b o wystarczy czowiekowi p i k n o przyrody samej. T u j a k b y Platon zapomnia,
e p i k n o przyrody jest nietrwae. Mija, a chciaoby si je utrwali jako i wskrzesza je dowol
nie czsto, i dzieli si nim z drugimi, wic zawd u d a w a c z y " nie wydaje si n a m n i e p o t r z e b n y
dla ludzi zdrowych. I j e d z e n i e wieprzowiny nie wydaje si dzi z b y t k i e m , a ju najmniej zbyt
k o w n y g o t w by zawd lekarski, bo te i nie wszystkie choroby powstaj na tle p r z e j e d z e n i a .
T e n u s t p jest pisany z widocznym h u m o r e m i nie naley go bra zbyt cile.

372 E

Ksiga II

67

to n a w e t i niele. Jak si i t a k i e m u przyjrzymy, gotowimy zaraz dojrze


sprawiedliwo i niesprawiedliwo, jak to si one w pastwach zasiewaj.
Ot prawdziwym pastwem wydaje mi si to, ktremy przeszli - ono jest
tak jakby kto zdrowy. Jeeli dla odmiany chcecie, to zobaczymy i miasto
w s t a n i e zapalenia. N i c nie p r z e s z k a d z a . Bo t a m t e rzeczy n i e j e d n e m u ,
zdaje si, nie wystarcz, ani t a m t e n sposb ycia, tylko przyjd do tego ka
napy i stoy, i inne sprzty, i przysmaki, i perfumy, i kadzida, i dziewczta, 373
i ciastka, a wszystko to aby rnorodne. A z tych rzeczy, o ktrychemy na
pocztku mwili, to ju nie mona zakada tylko tego, co p o t r z e b n e : domy
i ubrania, i buty, tylko trzeba malarstwo wprowadzi i kolorowe sztukaterie,
i dywany, i zoto, i ko soniow i wszystkie t a k i e rzeczy sobie z d o b y .
Czy nie?
B
- Tak - powiada.
- A wic znowu trzeba miasto powikszy. Bo tamto zdrowe ju nie wy
starcza - wic ju je trzeba t u m e m z a p c h a i cib, ktra zawsze miasta
wypenia, a nigdy dla potrzeby - tacy na przykad owcy wszelkiego rodzaju
i udawacze; wielu z nich naladuje ksztaty i barwy, a wielu ma z muzyk
do czynienia. Poeci oraz ich sudzy: rapsodowie, aktorzy, tancerze, chrzy
ci, przedsibiorcy teatralni, wykonawcy najrniejszych sprztw - bardzo
rnych - midzy innymi i kobiecych przyborw do kosmetyki. B d z i e m y C
naprawd potrzebowli wikszej liczby funkcjonariuszy. C mylisz? Trze
ba b d z i e suby do odprowadzania dzieci do szkoy, m a m e k , nianiek, gar
derobianych, fryzjerw, a take paszteciarzy i kucharzy. A jeszcze i winiarzy b d z i e m y w d o d a t k u potrzebowali. T e g o m y nie mieli w naszym po
przednim pastwie. N i e byo ich potrzeba. A w tym bdzie i tego potrze
ba. Trzeba b d z i e pa wiele innych zwierzt te, jeeli je kto jada. Czy
nie?
- Jakeby nie?
- N i e p r a w d a , i l e k a r z e si n a m przydadz o w i e l e b a r d z i e j t e r a z ni
przedtem, jeeli taki b d z i e m y prowadzili tryb ycia?
- O wiele bardziej.
- I ziemia, ktra wtedy wystarczaa do wyywienia wczesnych mieszka
cw, zrobi si maa, a bya dua. Czy jak powiemy?
- No tak - powiada.
- N i e p r a w d a , z ziemi ssiadw co nam odci wypadnie, jeeli m a m y
jej mie do na pastwiska i pod pug, a t a m t y m znowu naszej ziemi bdzie
potrzeba, jeeli oni si te puszcz na robienie pienidzy bez granic, a prze
krocz granic tego, co n i e z b d n e ? 1 4
14
dza zbytku rodzi wszystko ze dla pastwa. Budzi chciwo na ziemie cudze i staje si
przyczyn wojen. Std niezbdny okazuje si stan wojskowy, zjawia si potrzeba onierzy zawo
dowych, ktrzy si niczym innym nie zajmuj ju od dziecka, tylko sub wojskow.

D z i w n i e tu wyglda ustp, ktry stara si uzasadni konieczno powicenia caego ycia


studiom i wiczeniom wojskowym, bo tego wymaga jakoby trudny sprzt wojenny. A wic hem
z kit, pancerz, tarcza, nagolennice, miecz i dzida. Karabiny maszynowe i dziaa przeciwlotnicze
s na pewno trudniejsze w uyciu, a jednak w pastwach dzisiejszych posugiwa si nimi potrafi

Platon, Pastwo

68
E

373 E

- Koniecznie tak musi by, Sokratesie - powiedzia.


- Z a t e m bdziemy wojowali, Glaukonie.

Czy jak to bdzie?

- Tak bdzie - powiada.


- I jeszcze nic nie mwmy - d o d a e m - o tym, czy wojna robi co zego,
czy co dobrego, tylko to j e d n o , e znowumy znaleli g e n e z wojny. Ona
z t e g o s a m e g o rda p o c h o d z i , skd najobficiej w p a s t w i e pyn n i e
szczcia prywatne i publiczne, jeli pyn.
- T a k jest.
374

- Z a t e m , przyjacielu, jeszcze wikszego pastwa b d z i e n a m p o t r z e b a ,


i to w i k s z e g o nie o drobiazg, tylko o cae wojsko, k t r e w pole wyjdzie
i b d z i e z nadcigajcymi walczyo o cae mienie i w obronie tych wszyst
kich, o ktrychemy teraz przed chwil mwili.
- No c - powiada - a ci sami tam nie wystarcz?
- N i e - mwi - jeeli ty i my wszyscy zgodzilimy si susznie, kiedy
my lepili to p a s t w o . Z g a d z a m y si p r z e c i e , jeeli p a m i t a s z , e nie
moe j e d e n czowiek porzdnie wielu umiejtnoci uprawia.
- Prawd mwisz - powiedzia.

- Wic c? - powiadam - czy walka w postaci wojny nie zdaje si wymaga umiejtnoci?
- I bardzo - powiada.
- Z a t e m moe o szewsk umiejtno trzeba wicej dba ni o wojenn?
- Nigdy.

- Przecieemy szewcowi nie pozwolili, eby prbowa zarazem by rolni


kiem ani tkaczem, ani budowniczym, a to na to, eby nam p i k n i e wycho
dziy wyroby szewskie, i tak samo kademu z innych przydzielilimy to jed
no, do czego si kady urodzi i czym by si mia zajmowa cae ycie, majc gow woln od innych zaj i nie pomijajc pory waciwej dla kadej
roboty. A czy rzemioso wojenne nie jest najwicej warte, jeeli si je do
brze wykonywa? Czy ono takie atwe, e i rolnik jaki bdzie zarazem do
b r y m o n i e r z e m , i szewc, i p r a c u j c y w d o w o l n e j i n n e j u m i e j t n o c i ,
a w warcaby dobrze gra albo w koci nie potrafi nikt, jeeli si tym wanie
nie zajmuje od dziecka, a tylko si tym bawi w wolnych chwilach? I jeeli
kto tarcz wemie do rki albo ktr inn bro lub narzdzie wojenne, to
ju tego samego dnia bdzie umia jak si naley walczy w cikiej zbroi
sprawnie kady rolnik i szewc, i pracujcy w dowolnej innej u m i e j t n o c i " , jeeli tylko przej
d z i e roczne lub d w u l e t n i e wyszkolenie. W razie wojny jeszcze krtsze. Jeeli wic Platon tak
p r z e c e n i a trudnoci zwizane z wpraw oniersk przy w c z e s n y m stanie uzbrojenia, to wolno
si domyla, e stan zawodowych wojownikw wydaje mu si w p a s t w i e p o t r z e b n y z innych
p o w o d w , na przykad jako zbrojne rami rzdu panujcego nad b e z b r o n n ludnoci. Kady
wdz g r o m a d y musi m i e przecie jak d w i g n i w rku jako rodek p r z y m u s u , czy ni b d z i e
miecz, szabla, bero, pastora, czy zwyczajna laska. N i e mgby rzdzi kto, k t o by niczym nie
mg grozi.

374 D

Ksiga II

69

albo bdzie mistrzem jakiej innej walki stosowanej na wojnie, podczas gdy
z innych narzdzi a d n e , jeli je tylko wzi do rki, z nikogo mistrza ani
zawodnika nie zrobi i nie przyda si na nic t e m u , ktry sobie ani wiedzy
z kadym narzdziem zwizanej nie przyswoi, ani si wiczeniom w dosta
tecznej mierze nie oddawa?
- Wiele byoby wtedy narzdzie warte - powiedzia.
- N i e p r a w d a - mwi - poniewa robota stranikw jest najdoniolejsza, XV E
dlatego wymaga najwicej wolnej gowy do innych zaj, a z drugiej strony
umiejtnoci najwikszej i dbaoci 1S.
- Myl sobie - powiada.
- A naturalnych kwalifikacji do tego zawodu nie?
- Jakeby nie?
- Wic byoby, zdaje si, naszym zadaniem, jeli tylko potrafimy, wybra
i wskaza, ktre i jakie natury nadaj si do stray okoo pastwa.
- Naszym zadaniem, oczywicie.
- Na Zeusa - powiedziaem - to nie drobiazg bierzemy na barki. A jed
nak nie trzeba si go ba i cofa, o ile tylko siy pozwol.
- N o , nie trzeba - powiedzia.
- A jak mylisz, czy natura szczeniaka dobrej rasy, jeeli chodzi o penie- 375
nie stray, rni si czym od chopca dobrze urodzonego?
- Pod jakim wzgldem, mylisz?
- Na przykad: kady z nich obu musi by bystry w dostrzeganiu, szybki
w ciganiu t e g o , co d o s t r z e g a , i z n o w u mocny, jeeli w y p a d n i e si bi
ze schwytanym.
- Potrzeba - mwi - tego wszystkiego.
- I odwany musi by, jeeli si ma bi dobrze.
- Jakeby nie?
- A czy z e c h c e by odwany, jeeli nie b d z i e mia t e m p e r a m e n t u - czy
to ko, czy pies, czy inne jakiekolwiek zwierz? Czy nie zauwaye, jaki
B
niezwalczony i niezwyciony jest t e m p e r a m e n t - jeli go dusza ma, to ad
na nie boi si niczego i nie ustpuje z placu. Wic co do ciaa, jaki powi
nien stranik by, to si widzi?
- Tak.
- I co do duszy te. Ze peen t e m p e r a m e n t u .
- I to te.
- Ale jak to m o e by - p o w i e d z i a e m - G l a u k o n i e , eby ci ludzie nie
byli dzicy w stosunku do siebie nawzajem i w stosunku do innych obywate
li, jeeli bd mieli takie natury?
15
Kwalifikacje onierzy, czyli stranikw pastwa. P r z e d e wszystkim t e m p e r a m e n t ywy. Pla
ton ma przy tym wyrazie (thymos) na myli to, co my nazywamy inaczej zapalczywoci, szlachet
n y m z a p a e m , pasj, nawet skonnoci do g n i e w u , czasem energi. Z t e m p e r a m e n t e m ywym,
g w a t o w n y m musi onierz czy agodno w s t o s u n k u do innych onierzy i do obywateli wa
s n e g o pastwa. T a k , jak to wida u dobrego psa, ktry pilnuje d o m u i trzody.

70

Platon, Pastwo

375 B

- Na Zeusa - powiada - to nie jest atwa rzecz.


- A przecie oni powinni by w stosunku do ludzi z miasta agodni, a tyl
ko wrogom niechby robili przykroci. Jeeli nie, to nie bd czeka, a ich
inni wybij, tylko sami sobie ju naprzd to urzdz.
- Susznie - powiada.
- Wic - mwi - co zrobimy? Skd my wemiemy charakter zarazem a
godny i wielkoduszny? N a t u r a agodna to moe przeciwna tej z t e m p e r a
mentem.
- Widocznie.
- A j e d n a k zabierz k o m u k o l w i e k choby j e d n o z tych dwch z n a m i o n ,
a dobry stranik nigdy z niego nie bdzie. Wic to wyglda na niemoli
wo i wychodzi na to, e dobry stranik jest niemoliwy w ogle.
D
- Gotowo tak by - mwi.
- O t ja w tym kopocie zaczem si zastanawia nad tym, co si po
przednio mwio, i powiadam: susznie my, mj kochany, jestemy w kopo
cie; bomy zapomnieli o tym obrazie, ktrymy byli przyjli.
- Jak to mylisz?
- N i e zwrcilimy uwagi na to, e j e d n a k istniej n a t u r y dla nas t a k i e
nieprawdopodobne, ktre cz w sobie te przeciwiestwa.
- Gdzie to niby?
- Mona by je znale pord innych zwierzt te, a nie najmniej pord
E
tych, ktremy przyrwnali do stranikw. Wiesz moe, e psy dobrej rasy
maj taki charakter z natury: w stosunku do swoich i do znajomych s tak
a g o d n e , jak tylko mona, a w stosunku do nieznajomych wprost przeciw
nie.
- Wiem przecie.
- Wic to - mwi - jest moliwe i my nie przeciw n a t u r z e staramy si,
eby stranik by taki.
- Nie, zdaje si.
XVI
- A nie wydaje ci si, e kto si ma powici zawodowi stranika, t e m u
jeszcze czego potrzeba; e oprcz t e m p e r a m e n t u powinien m i e wrodzon
mio mdroci? 1 6
376
- Jak to - powiada - nie rozumiem.
C

16

Z a m i o w a n i e d o wiedzy, d o mdroci p o w i n n o take c e c h o w a wojskowego. T e n postulat,


p i k n y zreszt, uzasadnia Platon p e w n y m artem. Pies niby to dlatego szczeka i reuca si na ob
cych, a wita o g o n e m znajomych, e nienawidzi niewiedzy, a kocha w i e d z . Kto kocha w i e d z ,
jest filozofem, z a t e m i pies jest troch filozof i dlatego nadaje si na stra. O t czym i n n y m
jest nienawi braku wiedzy, a czym i n n y m z nienawici patrze na p r z e d m i o t y nie z n a n e . Pies
objawia tylko swj s t o s u n e k do p r z e d m i o t w , a nie objawia a d n e g o s t o s u n k u do wiedzy i nie
wiedzy. G d y b y kocha wiedz, staraby si pozna kadego nieznajomego, a nie ujada na niego.
N i e n a w i do obcych i do wszystkiego, co o b c e , jest kracowo przeciwna kulturze i n t e l e k t u i nie
ma nic wsplnego z umiowaniem mdroci.
T e r a z S o k r a t e s ma o c h o t mwi o wychowaniu i o ksztaceniu onierzy w i d e a l n y m pa
stwie, aby si rozprawi z w y c h o w a n i e m w Atenach wspczesnych. J a k i m s p o s o b e m A d e j m a n t
dojrza zwizek tej sprawy ze sprawiedliwoci i z niesprawiedliwoci, t r u d n o doj; sam Sokra
tes zapowiada j jako dygresj.

Ksiga II

376 A
- To t a k e - m w i u tego zwierzcia.

u psw z o b a c z y s z .

71
To n a w e t p o d z i w u g o d n e

- Go takiego?
- J a k zobaczy kogo n i e z n a j o m e g o , to si zoci. C h o niczego zego
p r z e d t e m nie dozna. A jak znajomego, to si ucieszy i wita, choby nigdy
od niego niczego dobrego nie dozna. Nigdy ci to jeszcze nie zadziwio?
- N i e bardzo si - powiada - dotd tym i n t e r e s o w a e m , ale e pies tak
robi, to jasne.
- Wiesz, e to bardzo sympatyczna i zabawna postawa jego natury i na
prawd wiadczy o mioci wiedzy.
- Jakime sposobem?
- Tym s p o s o b e m - p o w i e d z i a e m - e dla niego widok miy i wrogi nie
rni si niczym innym, jak tylko tym, e j e d e n mu jest znany, a drugi nie
znany. A j a k e si n i e ma garn do w i e d z y k t o , dla kogo t o z n a m ,
a tamtego nie z n a m " znaczy: to mi swoje i bliskie, a tamto mi obce"?
- N o , oczywicie, e tak - powiada.
- A przecie - mwi - garn si do wiedzy i kocha mdro to j e d n o
i to samo?
- To samo - powiada.
- Prawda? Wic bdmy dobrej myli i zamy to u czowieka te: jeeli
ma by jako agodny w s t o s u n k u do swoich i do znajomych, to musi by
z natury mionikiem mdroci i musi garn si do wiedzy.
- Zamy - powiada.
- Z a t e m u nas to bdzie musia by z natury filozof i peny t e m p e r a m e n
tu, i szybki w biegu, i mocny kady, kto by mia by d o s k o n a y m strani
kiem pastwa?
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic ten by by taki. A bd si u nas chowali i ksztacili ci l u d z i e
w jaki sposb? Tylko na co si nam waciwie to rozwaanie przyda, jeeli
m a m y dojrze to, dlaczego wszystkie te roztrzsania robimy, a mianowicie:
s p r a w i e d l i w o i n i e s p r a w i e d l i w o w jaki s p o s b w p a s t w i e powstaj.
Abymy nie opucili jakiej myli wanej, a nie rozwodzili si za szeroko.
Ot brat Glaukona powiada: - Tak jest, ja mam nadziej, e to si przy
da do naszych rozwaa.
- Na Z e u s a - m w i - k o c h a n y A d e j m a n c i e , to nie opuszczajmy tego,
cho to moe i nieco przydugie.
- N i e , nie.
- Wic prosz ci - tak jakbymy bajk ukadali i mieli czas wolny, we
my si do ksztacenia tych ludzi.

Platon, Pastwo

72
E
XVII

376 E

- N o , trzeba.
- W i c co to za k s z t a c e n i e ? D o p r a w d y , e t r u d n o z n a l e l e p s z e od
tego, ktre za dawnych czasw wymylono; to jest przecie dla cia gimna
styka, a dla duszy suba M u z o m .

- A jest.
- A czy nie zaczniemy wyksztacenia p r z e d e wszystkim od suby u M u z
ni od gimnastyki?
- N o , jakeby nie?
- K i e d y mwisz o s u b i e u M u z , to masz na myli opowiadania. Czy
nie?
- Tak jest.
377
- A opowiada s dwa rodzaje; j e d n e prawdziwe, a drugie faszywe?
- Tak.
- Wic ksztaci trzeba z pomoc jednych i drugich, ale naprzd z pomo
c faszywych.
- N i e rozumiem - powiada - jak ty to mylisz.
- N i e r o z u m i e s z - m w i - e z p o c z t k u d z i e c i o m m i t y o p o w i a d a m y ?
A to s, mwic na og, fasze, c h o trafiaj si m i d z y nimi i p r a w d z i w e .
A przecie naprzd podajemy dzieciom mity, a dopiero p o t e m gimnastyk 1 7 .
- Jest tak.
- Wic ja to mwiem, e do suby M u z o m trzeba si bra pierwej ni
do gimnastyki.
- Susznie - powiada.
B
- I ty, prawda, wiesz, e w kadej sprawie pocztek to rzecz najwaniej
sza. Zwaszcza jeeli chodzi o jakiekolwiek istoty mode i wraliwe? Prze17
W y c h o w a n i e religijne zaczynao si w Grecji od najwczeniejszych lat. Z m l e k i e m matki
wysysa G r e k mitologi i z ust nianiek sucha pierwszych opowiada o bogach i o pbogach.
W s z y s t k o to s na og fasze, powiada miao Platon. N i e trzeba ich wszystkich usuwa, ale
trzeba je oboy cenzur i zakaza n i a k o m opowiadania mitw n i e c e n z u r a l n y c h . Wida w tym
marzyciela nie z tego wiata. T r u d n o sobie wyobrazi e g z e k u t y w takiej cenzury i ciganie prze
s t p s t w t e g o rodzaju w praktyce, w wychowaniu d o m o w y m . M i m o to m a m y dzi c e n z u r e l e
m e n t a r z y i j a k o s p e n i a m y p o s t u l a t P l a t o n a . a t w i e j o to w w y c h o w a n i u p u b l i c z n y m , p a
stwowym.

Najbardziej ra Platona opowiadania m i t y c z n e o bogach, w ktrych bstwa zachowuj si tak,


jak si ludzie nigdy zachowywa nie p o w i n n i . Gorszcy wpyw mitw pokazywa j u w Eutyfronie. T a m wieszczek przeladujcy wasnego ojca uwaa, e nie p o s t p u j e z nim gorzej, ni Z e u s
p o s t p o w a z Kronosem. Z e u s przecie swojego ojca zamkn na wieki w p o d z i e m i u .
Ofiar z w i e p r z a skadali u c z e s t n i c y m i s t e r i w e l e u z y s k i c h . A walki b o g w o l i m p i j s k i c h
z o l b r z y m a m i h a f t o w a n o w k o l o r a c h na p a s z c z u A t e n y , k t r y si jej z a w o z i o w procesji do
E r e c h t e j o n u w wita Panatenajw. Krytyczne stanowisko Platona ma w sobie wiele susznoci.
Szo przecie o mity greckie. Stanowisko dziwnie nieprzebrzmiae w cigu tysicy lat. Pociesza
si t r z e b a tym, e ludzie, a n a d e wszystko dzieci, zazwyczaj zgoa nie zgbiaj tego, co czytaj,
sysz lub piewaj. Mona im opowiada rzeczy, od ktrych k o m u mylcemu musiayby wosy
stawa na gowie. Jeeli opowiadanie pochodzi od osoby kochanej, czcigodnej i jest p o d a n e w to
nie b u d u j c y m , wydaje si m i e i b u d u j c e i m o e nie zostawia u j e m n y c h l a d w na d u s z y .
P r z e c i e m a o k t o myli nad tym, co czyta i syszy. D z i e c i o m si o p o w i a d a to, co kae zwyczaj
i wadza, a to przecie i tak przewanie spywa po wierzchu i dorosy mao ju z tego pamita.

377 B

Ksiga II

73

cie w t e d y si najwicej formuje i p r z e n i k a w gb to p i t n o , ktrym by


kto chcia nacechowa kadego.
- Ale naturalnie.
- Wic czy my tak atwo pozwolimy, eby byle kto i byle jakie mity uka
da i niech tego dzieci suchaj, aby ich d u s z e nasikay pogldami nieraz
wprost przeciwnymi tym, ktre, zdaniem naszym, mie powinny, gdy doro
sn?
- N i e pozwolimy. Ani mowy.
- Wic zdaje si, e p r z e d e wszystkim w y p a d n i e nam p a t r z e na palce
tym, ktrzy mity ukadaj i jak uo jaki adny mit, to go dopuci, a jak
nie, to go odrzucimy. P o t e m nakonimy niaki i matki, eby te aprobowane m i t y opowiaday dzieciom i formoway d u s z e ich m i t a m i o w i e l e bar
dziej ni ich ciaa r k a m i . A wiele z tych mitw, k t r e dzi opowiadaj,
wyrzuci precz.
- A ktre tak? - powiada.
- W mitach wikszych - p o w i e d z i a e m - zobaczymy i te mniejsze. Po
winny przecie do tego samego typu nalee i t e n sam wpyw mie i wik
sze, i mniejsze. Czy nie mylisz?
- No tak - powiada - ale nie rozumiem i tego, o jakich ty wikszych m
wisz.
- O tych - mwi - ktre nam Hezjod i H o m e r opowiedzieli, a inni poeci
te. Oni przecie ludziom faszywe mity uoyli, opowiedzieli i opowiadaj
je dalej.
- Jakie to - powiada - i co ty w nich ganisz?
- To - mwi - co p r z e d e wszystkim i najbardziej trzeba gani: szczegl
nie jeeli kto mwi nieprawd a nieadnie.

- C takiego?
E
- Kiedy kto obrazowo a le mwi o bogach i bohaterach - p o d o b n i e jak
malarz, ktry by zatraca wszelkie p o d o b i e s t w o pragnc malowa p o d o b
nie.
- No tak - powiada - z u p e n i e susznie gani si takie rzeczy. Ale jak my
to mylimy waciwie i o jakie rzeczy chodzi?
- P r z e d e wszystkim najwiksza nieprawda i dotyczca istot najwikszych.
N i e a d n i e nakama ten, co j opowiedzia, jak to sobie Uranos poczyna, jak
o n i m p o w i a d a H e z j o d , i jak si z n o w u K r o n o s na nim p o m c i . A z n o w u 378
czyny Kronosa i to, co mu syn zrobi - n a w e t gdyby to bya prawda - to nie
uwaabym, eby to naleao tak sobie opowiada ludziom gupim i modym,
tylko najlepiej to przemilcze, a gdyby ju jako trzeba byo o tym mwi, to
tylko pod oson najwikszej tajemnicy i n i e c h b y tego suchao jak najmniej
osb, po zoeniu ofiary nie z wieprza, ale z czego wielkiego i co by t r u d n o
byo dosta, aby liczba suchajcych bya jak najmniejsza.
- Tak jest - mwi - to s opowiadania bardzo przykre.
- I nie t r z e b a ich powtarza, A d e j m a n c i e - p o w i e d z i a e m - w n a s z y m
miecie. I nie trzeba mwi, kiedy mody sucha, e dopuszczajc si nie- B

74

Platon, Pastwo

378 B

sprawiedliwoci najwikszej, nie robiby nic n i e p r a w d o p o d o b n e g o , ani te


mszczc si na swoim ojcu za jego zbrodnie w sposb n i e w y b r e d n y - tylko
by postpowa tak jak pierwsi i najwiksi spord bogw.
- N i e , na Zeusa - powiada - mnie si te wydaje, e te rzeczy nie nadaj
si do opowiadania.
- Ani w ogle to - dodaem - e bogowie z bogami wojny tocz i nastaje
j e d e n na drugiego, i walcz - bo to nawet nieprawda - tego te nie opowia
da, jeeli ci, co maj stra peni okoo miasta, maj uwaa za najwiksz
h a b rozpalanie si nienawici wzajemnych o byle co. Wic mowy nie ma
0 tym, eby im mity o walkach z olbrzymami opowiada i wyszywa to ko
lorami ani inne objawy nienawici, liczne i rnorodne u bogw i u bohate
rw przeciwko ich krewnym i bliskim. Jeeli mamy jako ludziom wpoi to
p r z e k o n a n i e , e midzy o b y w a t e l a m i nigdy nie ma nienawici wzajemnej
1 e to j e s t obraza boska, to l e p i e j m w i to ju d z i e c i o m - n i e c h im to
mwi starcy i staruszki, a kiedy dzieci podrastaj, to i poetw trzeba zmusi, e b y jako tak okoo tego swoje opowiadania ukadali. A jak tam syn
H e r skrpowa i jak ojciec rzuci Hefajstosem, kiedy ten matki chcia bro
ni, bo j ojciec bi, i te walki bogw, ktre H o m e r opiewa, tych nie trzeba
dopuszcza do miasta - czy tam bd pomylane jako p r z e n o n i e , czy bez
p r z e n o n i . Bo mody czowiek nie potrafi oceni, co jest przenoni, a co

nie, a co w tym wieku wemie w siebie jako pogld, co si lubi przyczepia


tak, e pniej ani tego nie zmyjesz, ani nie przestawisz. Wic moe wa
nie dlatego nade wszystko o to dba potrzeba, eby to, co dzieciom przede
wszystkim innym w uszy wpada, eby to byy mity uoone p i k n i e i budu
jco.
XVIII
- To ma sens - powiada. - Ale gdyby nas kto i o takie mity zapyta, ktre
to s i co to za mity, to ktre bymy wymienili? 18
18
Pojcia o bogach, Platon mwi po prostu: o Bogu, trzeba zreformowa tak, eby w nich nie
byto sprzecznoci w e w n t r z n y c h i m i m o w o l n e j obrazy boskiej. Bg jest dobry, a wic nie m o e
by przyczyn a d n e g o zta. A e zta jest d u o , p r z e t o Bg nie moe by przyczyn wszystkiego,
tylko jest przyczyn nielicznych rzeczy dobrych.

To rugowanie sprzecznoci z wierze religijnych nie wydaje si ani takie p o t r z e b n e , ani poy
t e c z n e . Bo, po pierwsze, mato kto je spostrzega. L u d z i e ich na ogl nie czuj, nie wiedz o nich
i o n e im nie przeszkadzaj. A po drugie, p r z e k o n a n i a i supozycje s p r z e c z n e dodaj wiele uroku
s n o m , b a n i o m , p o e m a t o m , wytworom fantazji, w i e r z e n i o m . Co by z o s t a o z poezji, gdyby j
oczyci z p r z e n o n i , z paradoksw, z n i e p r a w d o p o d o b i e s t w i sprzecznoci? Proza m a o i n t e r e
sujca. Co by zostao ze snw, ktre nieraz krzepi i ciesz, gdyby je zastpi trzewym, w o l n y m
od sprzecznoci m y l e n i e m na jawie?
T r z e w y umys, ktry sprzecznoci nie znosi, ma na to n a u k . Ale sercom l u d z k i m i fantazji
nie wystarcza n a u k a . Chc snw. Ma do nich prawo n a w e t czowiek uczony. C d o p i e r o czo
wiek prymitywny! T sam trudno, ktra tu zajmuje Platona, rozwizuje i teologia chrzecija
ska, przypisujc zo skaonej woli ludzkiej: Bg je tylko dopuszcza, ale go nie c h c e . Platon skada
odpowiedzialno za zo rwnie na czowieka, a mianowicie na g u p o t i podliwo ludzk.
W u s t p a c h cytowanych tutaj z H o m e r a , w e d u g Iliady (ks. XXIV, w. 527-532), za i dobra
dola c z o w i e k a zaley, nie w i a d o m o , od h u m o r u Z e u s a czy od p r z y p a d k u . W k a d y m razie nie
pochwaliby nikt czowieka, gdyby p o s t p o w a ze swoimi dziemi tak, jak tutaj p o s t p u j e ojciec
bogw i ludzi. To j e d n a k nie ujmowao czci Zeusowi. Im wyej kto postawiony, tym wicej mu
ludzie umiej wybacza, jeeli ma ustalon o p i n i .

379 A

Ksiga II

75

Ja mu na co mwi: - Adejmancie, my nie j e s t e m y poeci, ja i ty, na ra- 379


zie, tylko zakadamy pastwo. Zaoyciele powinni cylko zna wzory, we
d u g k t r y c h poeci maj mity u k a d a . J e e l i ktry n a p i s z e m i t w b r e w
temu, to si go nie dopuci, ale sami nie b d z i e m y przecie mitw ukadali.
- Susznie - powiada. - Ale wanie to, wzory w dziedzinie teologii, jakie
by powinny by?
- Chyba takie mniej wicej - powiedziaem. - Jaki bg naprawd jest, to
p r z e c i e zawsze t r z e b a o d d a - czy tam k t o o n i m pisze w e p o p e i , czy
w pieniach, czy w tragedii.
- Trzeba przecie.
- A prawda, e bg jest dobry i tak te trzeba mwi?
B
- No pewnie.
- Nigdy to, co dobre, nie jest szkodliwe. Czy nie?
- Myl, e nie.
- A czy to, co nieszkodliwe, szkodzi?
- Nigdy.
- A to, co nie szkodzi, to robi co zego?
- I to nie.
- A co nic zego nie robi, to te nie moe by adnego za przyczyn?
- No jake?
- Wic c? Poyteczne jest to, co dobre?
- Tak.
- Wic jest przyczyn szczcia i powodzenia?
- Tak.
- Z a t e m dobro nie jest przyczyn wszystkiego, tylko jest przyczyn sta
nw dobrych, a zych stanw rzeczy ono przyczyn nie jest.
- Ze wszech miar - powiada.
- Z a t e m i bg, skoro jest dobry, nie moe by przyczyn wszystkiego, jak C
mwi szerokie koa, tylko niewielu rzeczy ludziom jest przyczyn, a wielu
r z e c z o m n i e j e s t w i n i e n . B o m a m y z n a c z n i e m n i e j rzeczy d o b r y c h ni
zych. I d o b r y c h rzeczy n i k o m u i n n e m u nie zawdziczamy, a dla zych
trzeba szuka jakich innych przyczyn - tylko nie boga.
- Zdaje mi si - powiada - e wit prawd mwisz.
- Z a t e m nie naley tego grzechu przyjmowa ani od Homera, ani od in- D
nego poety; oni grzesz przez bezmylno i mwi, e dwie beczki rne
le na progu u Zeusa
Pene losw czowieka - w tej dobre, a w drugiej podawe.
J a k Z e u s j e d n e losy z d r u g i m i p o m i e s z a i da k o m u z j e d n e j b e c z k i
i z drugiej,
Tego i bieda przyciska, i los mu si czasem umiecha.

Platon, Pastwo

76

379 D

A jak k o m u da nie pomieszane - tylko z jednej beczki:


Temu gd szarpie bebechy - po boym wiecie przegania.
Ani to, e dla nas Zeus
E
XIX

i za, i dobra szafarzem.


Albo a m a n i e przysig i umw, jak to Pandaros uczyni, gdyby kto po
wiedzia, e to si stao za przyczyn Ateny i Zeusa, nie p o c h w a l i m y go.
Ani ktni bogi, ani jej rozstrzygnicia za spraw Temidy i Zeusa, ani kie
dy Ajschylos mwi, nie powinni modzi sucha, e:

380

Zaszczepia ludziom win bg,


Gdy jaki dom wygubi chce 19
W i c j e e l i b y k t o opracowywa w i e r s z e m tematy, z k t r y c h i te j a m b y
s wyjte, jak cierpienia N i o b y albo Pelopidw, albo co z wojny troja
skiej, albo co innego w tym rodzaju, to albo nie pozwoli mwi, e to ro
bota boga, albo jeli boga, to wymyli im po prostu jaki sens, tak jak my
go w tej chwili szukamy, i p o w i e d z i e , e bg p o s t p o w a s p r a w i e d l i w i e

i dobrze i ci ludzie zyskali przez to, e ich kara spotkaa. A e ndznikami


s ci, ktrzy ponosz kar, n a w e t jeeli j bg wymierza, tego nie b d z i e
wolno mwi poecie. Jeeliby napisa, e potrzebowali kary ludzie li, bo
byli n d z n i k a m i , a jak j ponieli, to na tym zyskali z rki boga - pozwoli
mu. Ale gdyby kto mwi, e bg sta si dla kogo przyczyn czego ze
go - bg, ktry jest dobry - to zwalcza go na wszelki sposb; n i e c h tego
nikt nie mwi we wasnym pastwie, jeeli maj w nim panowa dobre pra-

wa, i niech tego nikt nie sucha; ani modszy, ani starszy, ani wierszem, ani
proz w adnych mitach, bo z takiego gadania ani bogu chway, ani ludziom
poytku nie ma, ani si w tym jedno z drugim zgadza.
- Razem z tob gosuj - powiada - za tym prawem i ono mi si podoba.
- Wic to by byo - powiedziaem - j e d n o prawo dotyczce bogw i j e d e n
wzr, ktry wymaga, eby ci, co mwi i pisz wiersze, mwili i pisali, e
bg nie jest przyczyn wszystkiego, tylko e jest przyczyn rzeczy dobrych.
19

Platon wytyka ustpy z H o m e r a i z Ajschylosa (Niobe) i zaleca w razie potrzeby wymyla mo


tywy i o k o l i c z n o c i , k t r e by mogy j a k o u s p r a w i e d l i w i a b r z y d k i e p o s t p k i bstw, o p i s a n e
w m i t a c h ojczystych. To n i e w t p l i w i e k o m p r o m i s z u m i o w a n i e m prawdy na rzecz tradycji.
W k a d y m razie o bogach wolno mwi tylko rzeczy d o d a t n i e , a a d n y c h u j e m n y c h nie wolno.
Po drugie, nie wolno mwi o adnych przemianach bstw i o tym, e bogowie przybieraj posta
ludzk lub zwierzc, poniewa Bg jest n i e z m i e n n y w ogle i kada zmiana i kada maska bya
by dla niego ujm. Wida, jak niewiele gotowo by zosta z treci mitologii ojczystej. I czy nie
szkoda tych barw? I to wida, jak si w p a r s e t lat pniej musiay o w i e c o n y m G r e k o m p r z e d
stawia wieci d o c h o d z c e od ubogich y d w o Bogu, ktry przez trzydzieci lat w P a l e s t y n i e
wyglda na u b o g i e g o czowieka i umar skazany przez j e d n y c h , a uznany za boga przez drugich,
chocia chcia unika rozgosu.

380 C

Ksiga II

77

- I co bardzo zadowalajce - powiada.


- I c drugie prawo? Takie. Czy ty mylisz, e bg co jesc czarownik D
albo magik i m o e si umylnie zjawia raz w tej, raz w innej postaci, i to
raz si tworzy jego posta i zmienia si w rne kszcalcy naprawd, a innym
razem on Cylko nas nabiera i sprawia, e si nam to o nim tylko tak wydaje,
czy te bg jest prosty i zgoa nigdy z wasnej postaci nie wychodzi?
- N i e potrafi - powiada - tak, w tej chwili, tego powiedzie.
- N o , a c taka rzecz? Jeeliby co wychodzio ze swojej postaci, to czy
nie z k o n i e c z n o c i m u s i a o b y si z m i e n i a albo samo z siebie, albo p o d
wpywem czego innego?
- Z koniecznoci.
E
- A przecie pod wpywem czego innego nie zmieni si i nie ruszy to, co
si ma najlepiej. Na przykad ciao pod w p y w e m p o k a r m w i napojw,
i t r u d w , i w s z y s t k o , co r o n i e , p o d w p y w e m u p a w i wiatrw, i t y m
p o d o b n y c h stanw - czy najzdrowsze i najmocniejsze nie najmniej ulega
zmianom?
- Jakeby nie?
- A czy nie tak samo dusza: najmniejsza i najrozsdniejsza n a j m n i e j 381
ulega wstrzsom od zewntrz i najmniej si pod ich wpywem zmienia?
- Tak.
- A podobnie i zoone rzeczy wszystkie - sprzty i budowle, i suknie, je
eli s dobrze wykonane i s w dobrym stanie, to pod dziaaniem czasu i in
nych wpyww zewntrznych najmniej si zmieniaj.
- Jest tak.
- Wic wszystko, co jest bez zarzutu, albo z natury, albo z rk mistrza ta
kie wyszo, albo z j e d n e g o i z drugiego powodu piknie si trzyma - to naj
mniej ulega zmianom pod wpywem czynnikw zewntrznych.
B
- Zdaje si.
- A przecie bg i to, co si z bogiem wie, pod kadym wzgldem trzy
ma si najpikniej.
- Jakeby nie?
- Wobec tego i wielu ksztatw bg t drog przybiera nie moe.
- Zgoa nie. Oczywicie.
- Wic moe sam siebie zmienia i rne wygldy przybiera? 2 0
XX
20
Bogowie, jako istoty najdoskonalsze, nie mog si z m i e n i a i przybiera z u d n y c h postaci ani
ze wzgldu na siebie samych, bo nie pozwoliaby im na to ich ambicja ani ich natura n i e z m i e n n a ,
ani te ze wzgldu na ludzi, poniewa brzydz si faszem i nikogo w bd wprowadza nie mog.
Sd faszywy, czyli p o m y k a , to zo, ktrym si w zasadzie brzydz wszyscy ludzie i wszyscy bogo
wie. Faszywe p o w i e d z e n i a s raczej z n o n e i d o p u s z c z a l n e , bo s tylko widziadami faszywych
przekona. T e n zwrot p i k n i e wyglda. Powiedzenia mona nazwa widziadami sdw, ale cae
zo p o w i e d z e faszywych tkwi w tym, e o n e dla odbiorcw bywaj widziadami sdw prawdzi
wych. Platon bierze p o w i e d z e n i a faszywe od strony czowieka, ktry sam k a m i e , a nie myli si.
I p o w i a d a : T o n i e w i e l k i e n i e s z c z c i e t y l k o mwi' n i e p r a w d ; byoby p r a w d z i w y m n i e s z c z
c i e m myli si, w i e r z y w j a k n i e p r a w d " . Z a p e w n e . Ale i n a c z e j musi rzecz o c e n i a t e n ,
k t r e g o okamuj. T e n p o w i e : O k r o p n e jest wanie to, e m i t e n czowiek mwi n i e p r a w d .

78

Platon, Pastwo

381 B

- Jasna rzecz - powiada - jeeli tylko rne przybiera.


- A czy si p r z e m i e n i a na co l e p s z e g o i pikniejszego, czy te na co
gorszego i brzydszego ni on sam?
- Z koniecznoci - powiada - na co gorszego, jeeli si zmienia przecie.
Przecie nie powiemy, e bogu moe by brak piknoci albo dzielnoci.
- Z u p e n i e susznie mwisz - powiedziaem. - A czy ty mylisz, Adejmancie, e trzymajc si tak p i k n i e k t o k o l w i e k czy to z bogw, czy z ludzi,
chciaby si sam zmienia na gorsze pod jakimkolwiek wzgldem?
- To niemoliwe - powiada.
- Z a t e m i to niemoliwe - mwi - eby i bg chcia si sam zmienia,
ale zdaje si, e najpikniejszym i najlepszym, jak tylko by m o e , kady
z nich zostaje i jest zawsze prosty w swoim wasnym ksztacie.
- To ze wszech miar konieczne - tak mi si zdaje.
- Wic niech nam aden poeta, dobra duszo, nie mwi, e:
bogowie do obcych podobni
Wygld swj odmieniaj zwiedzajc miasta miertelnych.
I niech nikt nie szerzy kamstw o P r o m e t e u s z u i o Tetydzie, i niech w tra
gediach ani w innych poematach nie wprowadza Hery zmienionej w kapan
k i zbierajcej dla:
ycie dajcych snw Inacha, co Argos opywa.
I niech nam nikt innych p o d o b n y c h kamstw nie opowiada. A znowu mat
ki, ktre si takich rzeczy nasuchay i nimi przejy, niech dzieci nie stra
sz opowiadajc mity nieadne, e jakoby bogowie jacy spaceruj po nocy,
niby to widma jakich wdrowcw najrozmaitszych i nie wiadomo skd, bo
przez to rwnoczenie bogw obraaj i zaszczepiaj ludziom skonno do
lkw.
- N i e powinny - powiada.
- A m o e to - dodaem - bogowie sami si nie zmieniaj, a tylko tak ro
bi, e nam si przywiduj ich rnorodne postacie - tak nas mami i czary
rzucaj?
- A moe - powiada.
- No c? - m w i . - To bg m i a b y c h c i e k a m a albo sowem, albo
czynem i takie by nam zudne widziada urzdza?
- Ja nie wiem - powiada.
- Ty nie wiesz - o d r z e k e m - e takiego prawdziwego faszu, jeli wolno
si tak wyrazi, wszyscy bogowie i ludzie nienawidz?
G d y b y si t y l k o myli sam, m g b y m z nim wspczu, a nie c z u b y m si p o k r z y w d z o n y . T e r a z ,
k i e d y on si sam nie myli, tylko m n i e w bd wprowadza, n i e n a w i d z go i m a m p r z e d n i m oba
w " . T a k myli n a p r a w d kady, k t o m a suszn l u b niesuszn p r e t e n s j d o prawdy z czyich
ust, a dojrzy, e go okamuj.

382 A

Ksiga II

79

- Jak co mylisz? - powiada.


- Tak co myl - odparem - e w swojej najwyszej inscancji, jeeli cho
dzi o sprawy najdoniolejsze, myli si nikc nie chce, ale wicej ni czego
kolwiek innego boi si, eby mu si cam fasz nie dosta.
- Jeszcze i teraz - powiada - nie rozumiem.
- Bo ty mylisz - odrzekem - e ja chc co uroczystego powiedzie, a ja
mwi to, e wpuci do duszy fasz i mie go tam na stae, i by gupim,
i zostawa w tym stanie, i nabawi si faszu na stae - tego by nikt za nic
nie chcia - ludzie zgoa tego w sobie nie znosz.
- Z u p e n i e - powiada.
- A najsuszniej moe, o czym przed chwil w s p o m n i a e m , prawdziwym
faszem mogaby si nazywa zawarta w duszy niewiedza czowieka, ktry
jest w b d z i e . Bo fasz zawarty w sowach, jest p e w n y m n a l a d o w a n i e m
stanu cechujcego dusz, jest widziadem, ktre pniej powstaje - nie jest
to fasz czysty, niezmieszany. Czy nie tak?
- Tak jest.
- A faszu istotnego nie tylko bogowie nienawidz, ale i ludzie te 2 1 .
- Zdaje mi si.
- Wic c? Fasz zawarty w sowach, kiedy i w stosunku do kogo jest
u y t e c z n y ? Tak e nie zasuguje na nienawi? Czy nie w s t o s u n k u do
wrogw i w stosunku do tak zwanych przyjaci, kiedy s k u t k i e m obkania
albo jakiej g u p o t y gotowi s robi co zego? Wtedy, eby to odwrci,
kamstwo staje si u y t e c z n e . Jak lekarstwo. Tak i w tych opowiadaniach
mitologicznych, o ktrych si mwio przed chwil, poniewa my nie wie
my, jak to byo n a p r a w d w najdawniejszych czasach, wic u p o d o b n i a m y ,
ile monoci, fasze do prawdy i tak je robimy uytecznymi?
- To zupenie tak jest - powiada.
- Z a t e m z k t r e g o z tych wzgldw mgby si bogu fasz przydawa?
Czy bg mgby k a m a obrazami, dlatego e nie zna z a m i e r z c h e j prze
szoci?
21
Z u p e n i e racjonalnie Platon dopuszcza kamstwo w stosunku do wrogw i w stosunku do przy
jaci, ktrzy nie doroli lub nie zasuyli na informacje prawdziwe. Z g o d n i e z t zasad p o s t p u
j i dzi ludzie rozsdni, szczeglnie jeli gosz, e nie kami nigdy. Ta zasada, ktra dopuszcza
k a m s t w o jak lekarstwo, m o e usprawiedliwi wiele mitw i poezji. Bg j e d n a k ani si sam my
li, ani nikogo w bd w p r o w a d z a nie moe. Kto czyta Katechizm Rzymski dla dorosych (X. G a sparri), znajdzie t sam formu, powtrzon dzisiaj w definicji wiary. U s t p z Ajschylosa, skar
ga T e t y d y , ma p o c h o d z i z tragedii pt. Komu przyzna zbroj?, ale to nie jest p e w n e . Wida, jak
si ten wietny u s t p Platonowi podoba, cho go wyklina.

M a o jest w literaturze tak miaych krytyk w o d n i e s i e n i u do ojczystych wierze religijnych.


e P l a t o n nie by wierzcym n a i w n i e , nie m o e by a d n e j wtpliwoci. T o jest racjonalista
w typie wieku XVIII. J e g o h u m o r nie jest daleki od L u k i a n a z Samosaty. A rwnoczenie to
jest czowiek religijny, bo wierzy w jak dobr moc, ktra wszystkim rzdzi, i on si odnosi do
niej z wdzicznoci, z zaufaniem i z czci. Nazywa j Bogiem i nazywa j D o b r e m . I jeszcze
inaczej. J e s t z b y t g b o k o i p o w a n i e religijny jak na to, eby umia by szczerze n a r o d o w o
pobony.
Ale ofiary i wyrocznie, i procesje, i wita szanowa, uwaa je za bardzo p o y t e c z n e instytucje
dla ycia w pastwie. Z a p e w n e lekarstwa - wskazane.

80

Platon, Pastwo

382 D

- To by byo doprawdy mieszne - powiada.


- Z a t e m poety, ktry kamie, w bogu nie ma.
- N i e zdaje mi si.
- A moe kamie dlatego, e si boi wrogw?
E
- D a l e k o do tego.
- A moe dlatego, e jego bliscy s gupi albo obkani?
- Ale aden - powiada - czowiek gupi ani obkany nie jest bogu miy.
- Wic nie ma powodu, dla ktego bg mgby kama?
- N i e ma.
- Z a t e m cakowicie wolne jest od faszu to, co n a d p r z y r o d z o n e , i to, co
boskie?
- Ze wszech miar - powiada.
- Z a t e m bg jest cakowicie prosty i prawdziwy w czynie i w sowie, i ani
si sam nie odmienia, ani drugich w bd nie wprowadza, ani w wytworach
wyobrani, ani w sowach, ani w zsyaniu znakw, ani we nie, ani na jawie.
383
- Tak si to - powiada - i mnie samemu przedstawia, kiedy ty mwisz.
- Wic zgadzasz si - mwi - e to jest t e n drugi wzr, w e d u g ktrego
naley o bogach mwi i proz, i wierszem - e ani bogowie nie s czarow
nikami i nie przemieniaj si sami, ani te nas nie nabieraj ani sowem, ani
czynem?
- Zgadzam si.
- Wiele rzeczy, prawda, chwalimy u Homera, ale tego nie pochwalimy, e
tam Z e u s zsya sen na A g a m e m n o n a . Ani kiedy u Ajschylosa T e t y d a robi
B
Apollonowi wyrzuty o syna i wypomina mu, e kiedy piewa na jej weselu,
wtedy:
Pociech z dzieci przepowiada jej:
Synowi zdrowie da elazne, ywot dugi te.
Wci mwi, e bogosawiestwo boe mam.
Zanuci pie i serce rozradowa me.
Wierzyam, e Fojbosa ust nie splami fasz,
On przecie bg, wyrocznie gosi wci.
I oto on, cho piewa pie i cho na uczcie by,
Cho sam powiedzia tak, sam zamordowa go.
Chopaka mego - On!
C

Kiedy kto takie rzeczy mwi o bogach, b d z i e m y si gniewali i chru


mu n i e damy, i n i e p o z w o l i m y n a u c z y c i e l o m , e b y go w s z k o l e czytali
z modzie, jeeli nam maj wyr stranicy bogobojni i do bogw podob
ni - o ile to u czowieka moliwe - w najwyszym stopniu.
- Ze wszech miar - powiada - ja si na te wzory zgadzam i tak bym si
nimi posugiwa jak prawami.

KSIGA T R Z E C I A
Wic, co si tyczy bogw - powiedziaem - to takich mniej wicej rzeczy 386
powinni sucha i nie sucha zaraz od dziecicych lat ci, ktrzy maj czci
bogw i czci rodzicw, a przyja wzajemn niemao ceni w przyszoci 1.
- Mam wraenie - powiada - e suszne nasze zapatrywania.
- No c? Jeeli maj by odwani, to czy nie to im trzeba mwi, i to,
co im potrafi odj strach przed mierci? Czy mylisz, e moe by kiedy B
odwany czowiek, ktry by mia w sobie t obaw?
- Na Zeusa - powiada - nie myl.
- No c? Taki, co by w H a d e s wierzy i w to, e tam jest strasznie, czy
mylisz, e si n i e b d z i e ba m i e r c i i na polu b i t w y w y b i e r z e raczej
mier ni klsk lub niewol?
- Nigdy.
- Wic zdaje si, e musimy roztoczy nadzr i nad tymi, ktrzy si bior
do ukadania mitw tego rodzaju, i prosi ich, eby nie habili tak po pro
stu wszystkiego, co si dzieje w Hadesie. N i e c h b y raczej chwalili, bo tak,
to ani prawdy, ani poytku nie przynosz tym, ktrzy maj by bitni.
1

Na pocztku tej ksigi zwraca uwag to, e rozmawiajcy mwi jako rytmicznie, chocia m
wi proz. I zaraz wida, c z e m u to. Platon zaczyna cenzurowa H o m e r a . Z pamici cytuje miej
sca, k t r e uwaa za gorszce dla modziey. e z p a m i c i , to wida po d r o b n y c h p o m y k a c h
w tekcie cytat. Ale skoro z p a m i c i u m i e zestawia miejsca dotyczce ycia zagrobowego, wi
da, e u m i e H o m e r a na wyrywki. Z pewnoci nie dlatego, eby si nim gorszy. A wybiera
miejsca w i e t n e . Widocznie to s miejsca mie nie tylko szerokim k o o m , ale mie i Platonowi
samemu.
On si poezj przejmuje do gbi, jego wasne osoby zaczynaj mwi rytmicznie w chwili, gdy
myli o h e k s a m e t r a c h H o m e r a . W pierwszym z przytoczonych u s t p w syszymy, jak si Achilles
w XI k s i d z e Odysei (w. 489-491) skary O d y s e u s z o w i na n u d y ycia zagrobowego. Drugi wyjty
jest z XX ksigi Iliady (w. 62 i n a s t p n e ) . T a m bg H a d e s z e s k a k u j e z tronu bojc si, e b y mu
ziemi na gow nie zwali brat Posejdon, co ziemi potrzsa. Trzeci u s t p mwi Achilles zbudziw
szy si ze snu, w ktrym mu si ukaza upir Patrokla. To X X I I I ksiga Iliady (w.103-104). Czwar
ty dotyczy Terezjasza; j e m u tylko j e d n e m u bogini Persefona zostawia po mierci rozum, przytom
no. To z Odysei, z ksigi X (w. 495). Pity pochodzi z XXII ksigi Iliady (w. 362 i nast.), szsty z X X I I I ksigi Iliady (w. 100-101), a sidmy - z XXIV ksigi Odysei (w. 6-9).
Platon boi si, e o b m i e r z e obrazy ycia p o m i e r t n e g o mog o d e b r a odwag przyszym o
nierzom, cho wie, e nie zmniejszyy odwagi L e o n i d a s w ani Miltiadesw. Wida, jak serio bra
sam te rzeczy, przynajmniej w dziecicych latach, i jak si w t e d y ba, e po mierci tak b d z i e
n a p r a w d . Zwyczajni ludzie bior te rzeczy inaczej. Przeywaj je nie w p r z e k o n a n i a c h , tylko
w supozycjach, w p r z e k o n a n i a c h na n i b y " . Wiedz, e n i e wszystko prawda, co na w e s e l u
piewaj".

82

Platon, Pastwo

386 C

- Trzeba, doprawdy - powiada.


- Z a t e m bdziemy skrelali - d o d a e m - od tej epopei poczwszy wszyst
kie takie miejsca:
Wolabym ja tam na ziemi by; suy u kogo,
Gdzie u jakiego biedaka, bez gruntu i bez utrzymania,
Ni nad nieboszczykami mie tutaj wadz krlewsk.

I to:
Dom ten ludzi i bogw przeraa. Taki jest straszny.
Pleni cuchnie wilgotn. Bogowie tego nie znosz.
I:
Strach pomyle, e jaka nawet i w domu Hadesa
Siedzi dusza i widmo, a serca nie ma w rodku.
I to:
By przytomnym samemu, a tam si cienie miotaj.
I:
Dusza za z ciaa jak ptak wymkna si w bramy Hadesa
Zgon opakujc co krok: tam mstwo zostao i modo.

I to:
387 Dusza jak marny dym pod ziemi posza,
Tam znikna i piszczy.
I:
Jak nietoperze pod sklepem w niesamowitej jaskini
Piszcz i cicho lataj, a gdy ktry spadnie z puapu,
Stado si gciej zgarnia, bo jeden si cinie przy drugim,
Tak one tam piskay gromad.

II
C

Te i w s z y s t k i e p o d o b n e miejsca b d z i e m y skrelali i p o p r o s i m y H o m e r a
i innych poetw, eby si na nas o to nie gniewali, bo to nie dlatego, eby
one nie byy poetyczne i niemie szerokim koom do suchania, ale im bar
dziej s poetyczne, tym mniej si nadaj do suchania dla dzieci i ludzi doj
rzaych, ktrzy powinni by wolni i wicej si niewoli ba nieli mierci.
- Ze wszech miar.
- Nieprawda, jeszcze i te nazwy wszystkie, takie straszne, trzeba bdzie
wyrzuci: t e n Kokytos - rzeka skarg i lamentw, i Styks - rzeka obmierza,
i d u s z e z g a s e " , i c i e n i e bez krwi", i i n n e w tym rodzaju nazwy, k t r e
dreszczem przejmuj kadego, kto je syszy. To moe nawet d o b r e dla in-

387 C

Ksiga III

83

nego celu. Ale my si o stranikw boimy, eby si nam przez te dreszcze


2
nie stawali zbyt wraliwi i mniej twardzi ni potrzeba .
- I susznie si - powiada - boimy.
- Wic to zabra.
- Tak.
- A w e d u g przeciwnego wzoru i mwi, i pisa wiersze.
- Oczywicie.
- I skargi te wyrzucimy, i lamenty mw znamienitych.
- Koniecznie - powiada - jeeli ju i to, co przedtem.
D
- A zastanw si - powiedziaem - czy my to susznie wyrzucimy, czy nie.
Z g o d z i m y si, e czowiek przyzwoity nie b d z i e uwaa za rzecz straszn
mierci drugiego przyzwoitego czowieka, chocia to jest jego przyjaciel.
- Zgodzimy si.
- Z a t e m i nie b d z i e za n i m l a m e n t o w a , jak gdyby go jaka straszna
rzecz spotkaa.
- N o , nie.
- A to te powiemy, e taki czowiek najbardziej sam sobie wystarcza do
szczcia i w przeciwiestwie do innych ludzi on najmniej potrzebuje kogo
E
lub czego drugiego.
- Prawda - mwi.
- Wic dla takiego te najmniej straszn rzecz bdzie straci syna albo
brata, albo majtek, albo co innego w tym rodzaju.
- N o , najmniej.
- Z a t e m i najmniej bdzie lamentowa, a zniesie to jak najagodniej, kie
dykolwiek takie go nieszczcie przychwyci.
- O wiele agodniej.
- Z a t e m m o e my susznie wyrzucamy paczliwe skargi wybitnych ludzi,
a o d d a m y je moe k o b i e t o m i to nawet i k o b i e t o m nie co najdzielniejszym - 388
2

Na p e w n o nie kady G r e k dostawa dreszczw, kiedy mwi o Styksie. ycie wydawao si im


adniejsze ni mier, to niewtpliwe. P e w n a obawa przed y w o t e m zagrobowym wydaje si p o
wszechna. P l a t o n zostawiby j u Kefalosa, wolaby jej nie widzie u przyszego onierza. T e n
niech b d z i e twardy. Drugi rodzaj ustpw, ktre skrela i c h c e ich zakaza, to skargi i l a m e n t y
p o m i e r t n e postaci, ktre p o w i n n y by czcigodne. Z kilku p o w o d w te u s t p y wyrzuca. N a
przd d l a t e g o , e c z o w i e k jak si naley nie uwaa mierci d o b r e g o c z o w i e k a za co z e g o .
Z g o d n i e z ostatnimi u s t p a m i Obrony Sokratesa. Po drugie dlatego, e im czowiek jest lepszej
klasy, tym mniej potrzebuje do szczcia drugich ludzi, tym bardziej sam sobie wystarcza.
To a r g u m e n t bardzo wtpliwy. Platon wiedzia, jak bardzo j e m u s a m e m u by do szczcia po
t r z e b n y Sokrates. W tym a r g u m e n c i e o d e z w a o si tylko s c h i z o t y m i c z n e u s p o s o b i e n i e Platona.
Usposobienie, ktre zbyt atwo cierpi w kontakcie z drugimi, z trudnoci znajduje e c h o i jeszcze
t r u d n i e j je dostrzega, jeli je znajduje. D l a t e g o taki typ unika ludzi na og, ale bardzo nielicz
nych j e d n o s t e k , ktre blu nie sprawiaj, a potrafi go zrozumie, potrzebuje g b o k o .
Trzeci wzgld, to p e w i e n wstyd i ambicja, i p o s z a n o w a n i e siebie samego, ktre dyktuj opa
nowywanie wszystkich gwatownych objaww ycia w e w n t r z n e g o , a p r z e d e wszystkim objaww
cierpienia - przed ludmi.
W p r z y t o c z o n y c h u s t p a c h Achilles cierpi tak nieprzyzwoicie w XXIV k s i d z e Iliady
(w. 10-12), a Priam w X X I I (w. 414-415). T e t y d a l a m e n t u j e w Iliadzie, w k s i d z e XVIII (w. 54).
A Z e u s niepokoi si o los g o n i o n e g o H e k t o r a w XXII ksidze Iliady (w. 168) i wspczuje z Sarped o n e m w XVI ksidze Iliady (w. 433).

84

Platon, Pastwo

w ogle t y p o m lichszym, aby si brzydzili robi p o d o b n e rzeczy ci, ktrych


m a m y wychowywa na stranikw naszej ziemi.
- Susznie - powiada.
- W i c z n o w u p o p r o s i m y H o m e r a i i n n y c h p o e t w , e b y n i e pisali
o Achillesie, synu bogini, jak to on:
Tutaj upada na bok, a tam gdzie znowu
Lea na wznak i pada na twarz,
A potem stawa na nogi
I jak si plta wzburzony nad brzegiem morza pustego,
B

ani jak w obie garcie chwyta kurz popielaty i sypa go sobie na gow, ani
jak t a m inaczej i paka, i jcza, i co w ogle wyrabia. Ani o P r i a m i e
blisko spokrewnionym z bogami, jak si modli i zaklina, i:
w prochu si tarza po ziemi
I po imieniu kadego i woa, i wzywa, i jcza.
A jeszcze bardziej ni to wyprosimy sobie u poetw, e b y b o g o w i e nie j
czeli i nie mwili:

Oo, moja dolo nieszczsna - po com ja syna zrodzia?!


Jeeli bogowie nie, to tym bardziej najwikszego z bogw, eby nie mieli
tak wbrew wszelkiemu podobiestwu malowa i sam Z e u s eby mwi:
Aj, co to jest? Mego druha kto goni mi tu wkoo miasta.
Widz na wasne oczy i serce si moje rozpywa.
Albo:

Oj, co za los! To przecie najmilszy mi z ludzi Sarpedon


I tego wanie Patroklos Menojtijosowicz zabija.

III

Kochany Adejmancie, jeeli nam takich rzeczy modzi ludzie bd suchali


powanie i nie zaczn ich wymiewa, jako powiedzianych n i e g o d n i e , to trud
no, e b y kto z nich p o t e m uwaa takie zachowanie si za n i e g o d n e czowie
ka - i e b y to sobie s a m e m u bra za ze, gdyby mu si te trafio co p o d o b n e
go m w i albo robi; w t e d y by si zgoa nie wstydzi i nie panowa nad sob,
i przy sposobnoci maych cierpie wielkie by treny intonowa i l a m e n t y 3 .
- Najzupeniejsz prawd mwisz - powiada.

Platon widzi k o m i z m przytoczonych u s t p w i boi si w nim zgorszenia. I g w a t o w n e g o mie


c h u b o g o m olimpijskim te zabrania, przytaczajc u s t p z Iliady (ksiga I, w. 599). Wraca sprawa
kamstwa. Bogowie w utworach literackich nigdy k a m a nie powinni, a z ludzi to ci, ktrzy rz
dz, maj prawo kama wobec wrogw i wobec wasnych obywateli dla dobra pastwa. Rzdzeni

388 E

Ksiga III

85

- A to by nie p o w i n n o , jak nam to przed chwil wyniko z rozwaania.


Trzeba si tej myli podda, pokd nas kto inn, pikniejsz nie przekona.
- Tak, to by nie powinno.
- Ale miechu te nie powinni kocha nade wszystko. Bo jeeli si kto
zanosi gwatownym m i e c h e m , to rwnie prowadzi do gwatownych prze
mian wewntrznych.
- Zdaje mi si - powiada.
- Z a t e m take, jeliby kto w poezji dawa ludzi wybitnych a zanoszcych 389
si miechem, nie trzeba tego przyjmowa. A jeszcze mniej: bogw:
- O wiele mniej - powiada.
- Z a t e m i od H o m e r a nie przyjmiemy, kiedy on o bogach mwi:
miech tedy niezgaszony szczliwych bogw ogarn.
Kiedy widzieli Hefajsta, jak chodzi, jak sapie po domu.
Tego nie trzeba przyjmowa; wedug twojej myli.
- Jeeli - powiada - chcesz przyj, e to moja myl. Ale oczywicie, e
nie przyjmowa.
- I m w i e n i e p r a w d y w y p a d n i e c e n i w y s o k o . Bo j e e l i m y s u s z n i e
mwili p r z e d chwil, jeeli istotnie bogowie nie uywaj kamstwa, a lu
dziom ono si przydaje tylko jako lekarstwo, to jasna rzecz, e co takiego
trzeba zostawi lekarzom, a ludzie prywatni nie powinni tego tyka.
- Jasna rzecz - powiada.
- Z a t e m jeeli w ogle ktokolwiek, to rzdzcy w pastwie maj prawo
k a m a ; albo w s t o s u n k u do wrogw, albo wasnych obywateli, dla d o b r a
pastwa. A inny nikt niech czego takiego nie prbuje. Gdyby czowiek
prywatny takich rzdzcych okamywa, u z n a m y to za taki sam, a n a w e t za
wikszy grzech, jak gdyby chory lekarzowi albo wiczcy si nauczycielowi
gimnastyki mwi n i e p r a w d o tym, jak si ma jego ciao, albo jakby k t o
sternikowi mwi nieprawd o okrcie, co si na nim dzieje, i o pyncych,
i o tym, jak mu si wiedzie samemu albo k t r e m u z towarzyszw podry.
- Najzupeniejsz prawd mwisz - powiada.
- Wic jeeli rzdzcy schwyta kogo z obywateli na kamstwie
...wic rzemielnika jakiego
wieszczka albo lekarza nicponia, albo te ciel, *
to go ukarze, bo on wprowadza do pastwa jak do okrtu praktyki wywroto
we i zgubne.
maj obowizek, jak zawsze, mwi prawd rzdzcym. Kto sam nie by c z o n k i e m rzdu, t e n
nie moe w i e d z i e na p e w n o , w jakiej mierze rzdy stosuj t zasad platosk.
Platon zaleca ustpy, ktre ucz panowania nad sob, czyli rozwagi, jak na przykad ta d e w i z a
rzdw a u t o r y t a t y w n y c h padajca z ust D i o m e d e s a , ktrej nie znajdujemy w naszych t e k s t a c h
H o m e r a , albo fragment nastpny, p o d o b n o zlepiony z d w c h rnych miejsc Iliady. Wytyka za
aroganckie, n i e o p a n o w a n e o d e z w a n i e si Achillesa do A g a m e m n o n a z ksigi I Iliady (w. 225).
* Odyseja XVII, 383.

86

Platon, Pastwo

389 D

- Jeeli - powiada - nie skoczy si na sowach, a przyjd za nimi czyny.


- No tak. A rozwagi i panowania nad sob czy nie bdzie trzeba modym
ludziom?
- Jakeby nie?
- A jeli c h o d z i o r o z w a g dla m a s , to czy n i e o to w n i e j i d z i e p r z e d e
w s z y s t k i m , e b y rzdzcych s u c h a , a s a m e m u p a n o w a n a d p r a g n i e n i e m
napojw, nad g o d e m s e k s u a l n y m i p r z y j e m n o c i a m i z w i z a n y m i z j e d z e
niem?
- Tak uwaam.
- Wic takie rzeczy, myl, e si zgodzimy, s dobrze powiedziane, jakie
i u H o m e r a D i o m e d e s mwi:
Tylko sied cicho, kochanie, i suchaj tego co mwi.
I tym p o d o b n e ustpy, jak:
...szli, gniewem dyszc, Achaje
Cicho, bo kady si ba dowdcy.

390 I inne w tym rodzaju.


- Piknie.
- No c, a takie:
Och, ty pijaku z psim pyskiem, a za to z sercem jelenia.

IV

I tam dalej po kolei, czy to a d n e i j a k i e tam inne i m p e r t y n e n c j e powie


dzia kiedy proz albo wierszem czowiek prywatny rzdzcym?
- To nieadnie.
- N i e sdz, eby si to nadawao do suchania dla modych ludzi, jeeli
idzie o ich rozwag. A jeeli to inn jak p r z y j e m n o sprawia, to nic
dziwnego. Albo jak ci si wydaje?
- Wanie tak - powiada.
- No c? A wierszem pisa, jak to bardzo mdry czowiek mwi, e za
najpikniejsz rzecz ze wszystkich uwaa to, kiedy:
...stoy si uginaj Tyle tam chleba i misa, a wino ju czerpie si z wazy.
Zrcznie je nosi podczaszy i ju je w kielichy nalewa.
Czy mylisz, e to si nadaje do suchania dla modego czowieka, jeeli
chodzi o panowanie nad sob 4 .
4
Rozpdzi! si, bo w Odysei, w ksidze IX (w. 8-10), skrela wzmiank o zastawionej uczcie,
a zapomina, e tam jest mowa naprzd o piewaku, ktrego do uczty potrzeba. Jeeli ten ustp
ma by gorszcy, to co bymy musieli zrobi z bigosem w Panu Tadeuszu i z kaw?! Wzmianka
o mierci godowej wyglda na prawdziw, a pochodzi z Odysei (ksiga XII, w. 342). Rysy tempe
ramentu Zeusa wzite z Iliady z ksigi II (w. 1-4) oraz z ksigi XIV (w. 294-296 i nast.). Hefaj
stos nakrywa sieci Aresa i Afrodyt w Odysei (ksiga VIII, w. 266 i nast.). Duo by trzeba lici

390 B

Ksiga III

87

Albo:
Umrze z godu to los okropny - najgorzej umiera si z godu.
Albo jak Z e u s , kiedy inni bogowie i ludzie pi, sam j e d e n czuwa i snuje
p e w n e plany, i zaraz o tym wszystkim zapomina, co postanowi, bo opad go
gd seksualny; zobaczy H e r i takie to na niego zrobio wraenie, e nawet do pokoiku nie ma ochoty i, ale od razu, na ziemi chce z ni obcowa
i powiada, e go dza spara bardziej, ni kiedy pierwszy raz chodzili do
siebie - w sekrecie przed ojcem i matk. Albo jak Hefajstos Aresa i Afrody
t krpuje na tle podobnej sytuacji.
- Nie, na Zeusa - powiada - nie wydaje mi si to odpowiednie.
- Ale jeeli gdzie mowa jest o harcie d u c h a albo go objawiaj w y b i t n e
postacie, to oglda to i sucha o tym. Na przykad i to:

W pier si uderzy i serce poskramia sowy twardymi:


Musisz wytrzyma, o serce; podlejsze losy znosio."
- Ze wszech miar - powiada.
- A take nie pozwoli naszym ludziom, eby c h t n i e dawali apwki ani
eby sami lecieli na pienidze.
- Nigdy.
- Wic im nie piewa, e:

Dary na bogw dziaaj, dziaaj na krlw czcigodnych.


I nie chwali nauczyciela Achillesowego, Fojniksa, e w sam raz mwi ra
dzc mu, aby naprzd wzi dary od Achajw, a potem im dopiero pomaga,
a p o k d darw nie przynios, eby si gniewa dalej. I samego Achillesa
o to nie posdzimy i nie uwierzymy, e by taki chciwy i od A g a m e m n o n a
dary wzi, i znowu za trupa przyj okup, i dopiero wyda zwoki, a inaczej
nie chcia.
391
- Przecie nie godzi si - powiada - chwali takich rzeczy.
- Waham si - dodaem - bo to o Homera chodzi, powiedzie, e to nawet
b e z b o n e mwi takie rzeczy na Achillesa i wierzy, kiedy drudzy tak m
wi. Albo znowu to, e on si do Apollona odezwa:
Ty mnie oszuka, uczniku! Ze wszystkich bogw najgorszy!
Ju bym si pomci na tobie, gdyby mi si starczyo!
figowych, eby literatur, choby tylko greck, przystosowa w myl Platona dla modziey.
to si robi w wydaniach szkolnych.

Ale

Wzorowy u s t p o harcie d u c h a pochodzi z Odysei (XX ksiga, w. 17-18). O wraliwoci bogw


i krlw na dary piewa w Pracach i dniach Hezjod. W y m u s z e n i e doradza Achillesowi Fojniks
w Iliadzie (ksiga IX, w. 432 i 515). Sprawa z o k u p e m za zwoki H e k t o r a rozgrywa si w Iliadzie
w k s i d z e X I X (w. 2 7 8 ) . Z a b a w n i e grozi A c h i l l e s A p o l l o n o w i w Iliadzie w X X I I k s i d z e
(w. 15-20). I o wosach Achillesa mowa jest w Iliadzie (ksiga X X I I I , w.140). A trupa H e k t o r a
wlecze Achilles te w Iliadzie (ksiga XXII w. 398-405 i ksiga XXIV w. 14). I tak zosta t e k s t
H o m e r a pokrelony bez miosierdzia. Czy zyskaby na tym? Platon sam uwaa, e zyskaby tyl
ko na moralnoci, a czyby go k t o mia o c h o t czyta po d o k a d n y m o c z y s z c z e n i u " w t y m sposo
bie, to inna sprawa.

88

Platon, Pastwo

391 A

I e z rzek, ktra bya b o g i e m , g o t w by walczy i s u c h a jej nie


chcia. I e swoje wosy powicone komu innemu, rzece, Sperchejosowi:

chtnie bym da, niech je nosi bohater Patroklos", powiada.

V
D

A t e n ju trup. I eby on to zrobi, niepodobna uwierzy. I to wleczenie


H e k t o r a okoo mogiy Patrokla, i to zarzynanie jecw koo stosu - wszystko, to powiemy, nieprawda i nie pozwolimy naszym c h o p c o m wierzy, e
Achilles b d c synem bogini i P e l e u s a , bardzo rozwanego m a i w n u k a
Zeusa, i bdc wychowankiem arcymdrego Chejrona by przy tym taki po
mieszany i mia w sobie dwie sprzeczne choroby: brud poczony z chciwo
ci, a z drugiej strony - b u t w stosunku do bogw i ludzi.
- Susznie mwisz - powiada.
- Z a t e m i t e m u nie uwierzymy i nie pozwolimy mwi, e Tezusz, syn
Posejdona, i Pejritoos, syn Zeusa, wybrali si na te straszne porwania, ani
e j a k i k o l w i e k inny syn boy albo b o h a t e r mia si d o p u s z c z a c z y n w
strasznych i bezbonych, jak to dzi o nich nieraz kami 5 . Z m u s i m y poe
tw, eby im albo takich czynw nie przypisywali, albo ich nie nazywali sy
n a m i b o y m i , a j e d n e g o i d r u g i e g o naraz n i e c h nie mwi i n i e c h u nas
tego nie prbuj wmawia w modzie, e niby to bogowie podz zo i e
bohaterowie wcale nie s lepsi od ludzi. Bo, jak si poprzednio mwio, ani
to o bojani boej nie wiadczy, ani prawd nie jest. Dowiedlimy przecie,
e od bogw zo pochodzi nie moe.
- Jakeby mogo?
- To suchajcym bardziej szkodzi. Bo kady bdzie mia wybaczenie dla
wasnych zych stron, przekonany, e przecie to samo robi i robili:
...ci, bogom bliscy krwi.
Synowie Zeusa. Widz przecie Idy szczyt.
Tam otarz ojca byszczy im we mgle.
W ich yach dotd boska pynie krew.

392

Dlatego da pokj takim mitom, aby nam u modziey n i c zaszczepiay lek


kiego rozgrzeszenia dla wad charakteru.
- Oczywicie - powiada.
5

Przychodzi kolej na zaginion e p o p e j o T e z e u s z u , gdzie ten b o h a t e r r a z e m z Pejritoosem po


rywali H e l e n i prbowali wykra P e r s e f o n z d o m u H a d e s a . U s t p z Nioby Ajschylosa nie za
wiera a d n y c h herezji, ale e rytmicznie mwi o synach Tantala, wic go Platon przytoczy, bo
ju mia rytmy w uchu.
O ludziach te nie b d z i e wolno pisa byle czego. Bdzie musia b o h a t e r dobry by szczli
wy, a c z a r n e m u c h a r a k t e r o w i b d z i e si m u s i a o le p o w o d z i . Z a w s z e c n o t a b d z i e gr,
a z b r o d n i zawsze spotka zasuona kara. Wiemy, e utwory o p a r t e na t y m s c h e m a c i e rzadko
uchodz za zajmujce. Gdyby si wszystkie trzymay tego wzoru, ludzie przestaliby w ogle czy
ta. Utwr pisany w e d u g urzdowego wzorca nie moe interesowa. C z y t a m y tylko to, w czym
si s w o b o d n i e i szczerze wypowiada autor - cenzuralny lub nie, ale otwarty i niewymuszony.

392 A

Ksiga III

89

- Wic jaki nam jeszcze rodzaj p o w i e d z e zostaje do oceny, k i e d y tak ci


gniemy granice midzy dopuszczalnymi i nie. Bo o bogach, jak trzeba mwi,
to si powiedziao, i o duchach, i o bohaterach, i o tym, co si dzieje w H a d e s i e .
- Tak jest.
- Wic o ludziach byaby ta reszta?
- Oczywicie.
- N i e ma sposobu, mj kochany, eby to tak w tej chwili uporzdkowa
i rozporzdzi.
- Jak to?
- Bo przypuszczam, powiemy, prawda, e i poeci, i powieciopisarze le
mwi o ludziach, jeeli chodzi o sprawy najwaniejsze - e wielu jest nieB
sprawiedliwych, a n i e j e d n e m u si d o b r z e powodzi, sprawiedliwi za yj
w n d z y - i to, e si niesprawiedliwo opaca, jeeli si ukryje; e spra
wiedliwo to jest dobro cudze, a dla czowieka samego to kara. Wic takie
rzeczy mwi zabronimy, a w p r z e c i w n y m d u c h u p o l e c i m y pisa w i e r s z e
i mity. Czy nie mylisz tak?
- O, ja to dobrze wiem - powiada.
- N i e p r a w d a , i jeeli si zgodzisz, e mwi susznie, to ja powiem, e
zgadzasz si na to, czego od dawna szukamy.
- Susznie to - powiada - przyj.
- Nieprawda, na to, e powinno si tak mwi i pisa o ludziach, zgodzi- C
my si wtedy, kiedy znajdziemy, czym jest sprawiedliwo i e si z natury
opaca temu, ktry j posiada, czyby si takim wydawa, czy nie wydawa.
- Najzupeniejsz prawd mwisz.
- Wic jeeli o tre myli idzie, to niechby ju by koniec, a nad sposo- VI
b e m wypowiadania myli, sdz, e trzeba si te zastanowi. W t e d y nasze
rozwaania bd wszechstronne; wyczerpi i to, co i to, jak mwi naley 6 .
Na to Adejmant powiada: - Ja nie rozumiem, co ty masz na myli.
- Ale, p o t r z e b a - o d p a r e m . - M o e tak bdziesz lepiej wiedzia. Czy D
nie wszystko, cokolwiek mwi twrcy mitw i poeci, jest o p o w i a d a n i e m
tego, co si stao, co jest albo tego, co ma by kiedy?
- Czyme by innym? - powiada.
- Wic prawda, e ludzie te rzeczy pisz w postaci opowiadania prostego
albo w formie naladowania, albo w j e d e n i w drugi sposb?
- I to - powiada - pragnbym jeszcze janiej zrozumie.
- Zdaje si - o d p a r e m - e ze m n i e jest nauczyciel zabawny i niejasny.
Wic tak jak ci, co nie umiej mwi, nie ujm rzeczy oglnie, tylko pewn E
c z s t k w e z m i b d ci prbowa na niej wyjani, o co mi chodzi. P o
wiedz mi. Ty znasz pocztek Iliady, w ktrym poeta mwi, e Chryzes pro
si Agamemnona, eby mu uwolni crk, i ten si gniewa, a tamten, kiedy
nie uzyska, czego chcia, prosi Apollona o pomst nad Achajami.
393
- Tak jest.
6

Sokrates szeroko tumaczy Adejmantowi rnic midzy oratio recta i oratio obligua i objania j
na referacie podug Iliady, ksigi I. W tej formie Iliada wiele traci.

90

Platon, Pastwo

393 A

- Wic wiesz, e a do tych sw:


...i baga wszystkich Achajw,
Dwch za Atrydw najbardziej, co wojskiem caym rzdzili.

mwi poeta sam i nawet si nie stara obrci naszej myli w inn stron, jakoby mwicym by kto inny, a nie on sam. A pniej mwi tak, jakby on
sam by Chryzesem, i stara si w nas, ile monoci, wywoa to wraenie, e
to nie H o m e r mwi, ale kapan, starzec. I ca reszt opowiadania m n i e j
w i c e j tak prowadzi, malujc to, co byo p o d I l i o n e m i na I t a c e , i co si
dzieje w caej Odysei.
- T a k jest - powiada.
- Prawda? Wic opowiadanie m a m y i wtedy, kiedy on za k a d y m razem
przytacza p e w n e powiedzenia i tam pomidzy powiedzeniami?
- Jakeby nie.
- Wic k i e d y jakie p o w i e d z e n i e przytacza, bdc niby to k i m innym,
czy n i e p r z y z n a m y , e on w t e d y u p o d o b n i a , ile m o n o c i , swj s p o s b
mwienia do kadego, kogo tylko zapowiedzia jako mwc?
- Przyznamy.
- A upodobnianie siebie do kogo innego - czy to gosem, czy wygldem to jest naladowanie tego, do kogo si kto upodobnia?
- N o , tak.
- W t a k i m razie on i inni poeci nadaj swemu opowiadaniu posta nala
dowania.
- Tak jest.
- G d y b y si poeta w a d n y m miejscu p o e m a t u nie chowa, to by cay p o e
mat prowadzi bez naladowania. A eby nie powiedzia, e znowu nie rozu
miesz, jakby si to dzia mogo, to ja ci p o k a . Gdyby H o m e r , powiedziaw
szy, e p r z y s z e d C h r y z e s , n i o s c o k u p za c r k i z p r o b a m i do Achajw
a najwicej do krlw, mwi p o t e m nie tak, jakby si sam sta C h r y z e s e m ,
ale jeszcze wci jako Homer, to wiesz, e to by nie byo naladowanie, tylko
o p o w i a d a n i e proste. To by byo m o e jako tak - ale ja b d mwi bez ryt-

mu, bo ja nie j e s t e m poet. Wic przyszed kapan i yczy im, eby im bo


gowie dali z d o b y Troj, a im s a m y m cao wrci do d o m u , a c r k eby mu
wydali wziwszy o k u p i uczciwszy boga. Kiedy on to powiedzia, w t e d y inni
zaczli si ba boga i zgadzali si, t y l k o A g a m e m n o n si z g n i e w a i poleci
mu, eby si zaraz zabra i drugi raz nie przychodzi, bo gotowo mu nie p o m c
bero ani p r z e p a s k a boga. Z a n i m mu c r k uwolni, ona si, powiada, zesta394 rzeje w Argos, przy jego boku. Kaza mu odej i nie irytowa go, aby cay do
domu wrci. Starzec to usysza, przestraszy si i odszed po cichu, a minw
szy obz zacz si bardzo modli do Apollona, wymieniajc p r z y d o m k i boga
i wypominajc mu to i owo, i proszc o wzajemno - jeeli mu k i e d y m o e
ofiarowa jaki miy dar czy to kaplic mu zbudowa, czy ofiar zoy. W za
mian za to prosi i zaklina, eby Achajowie jego zy odpokutowali pod strzaa-

394 A

Ksiga III

91

mi boga". W t e n sposb - d o d a e m - przyjacielu, robi si opowiadanie proste


bez naladowania.
- Rozumiem - powiada.

- Wic rozumiej - d o d a e m - e robi si znowu co p r z e c i w n e g o t e m u , VII


k i e d y kto u s u n i e sowa p o e t y p o m i d z y p o w i e d z e n i a m i , a zostawi t y l k o
same powiedzenia - to jedno, to drugie 7 .
- I to - powiada - rozumiem, e to w tragediach jest co takiego.
- D o s k o n a l e to uchwyci - dodaem. - I myl, e teraz ju ci to jest jasne,
co p r z e d t e m j a k o nie szo, e spord u t w o r w p o e t y c k i c h i m i t w j e d n e
trzymaj si cakowicie formy naladowczej - to, jak ty mwisz: tragedia i kom e d i a , a i n n e maj posta opowiadania s a m e g o p o e t y - to znajdziesz chyba
najczciej w d y t y r a m b a c h - i n n e znowu posuguj si j e d n y m i drugim. To
w poezji epicznej, a nieraz i gdzie indziej, jeeli m n i e dobrze rozumiesz.
- Ja rozumiem - mwi - co ty chcia powiedzie.
- I przypomnij sobie to, co p r z e d t e m byo; mwilimy, e ju si sko
czyo o tym, co waciwie naley mwi, a trzeba jeszcze rozway, to jak
naley mwi.
- Ja pamitam.
- Wic ja wanie to miaem na myli, e trzeba by przedyskutowa i zgodzi si, czy pozwolimy p o e t o m , eby nam dawali opowiadania w postaci
n a l a d u j c e j , czy t e w j e d n y c h u t w o r a c h n i e c h b y byo n a l a d o w a n i e ,
a w innych nie, i jakie maj by j e d n e i drugie. Czy te niechby w ogle
nie naladowali?
- Ja przeczuwam - powiada - ty si zastanawiasz, czy przyjmiemy tragedi
i k o m e d i do pastwa, czy nie.
- M o e by - d o d a e m . - A moe i jeszcze co wicej. Ja tam j e s z c z e
i sam nie wiem; tylko tak, wszystko j e d n o - ktrdy nas myl poniesie niby
wiatr, tamtdy sobie idmy.
- Dobrze mwisz - powiada.
- Wic to zobacz, Adejmancie, czy nasi stranicy powinni by zdolnymi
naladowcami, czy nie. Czy te i to wynika z tego, co p r z e d t e m , e kada
j e d n o s t k a potrafi j e d n r o b o t w y k o n y w a p i k n i e , a wielu r o b t n i e .
A gdyby si kto do tego bra i chwytaby si wielu zaj, to do niczego nie
doprowadzi w adnym - tak, eby jak saw zyska.
- Jak by te mia?
7
Sokrates zdaje si j e d n a k zaleca opowiadania w postaci mowy zalenej i nie wierzy w to, eby
j e d e n czowiek mg czyta d o b r z e lub gra dwie role wprost sobie przeciwne. To tak, jak napi
sa tragedii nie potrafi komediopisarz ani na odwrt.

Pamitamy, e pod sam koniec Uczty Sokrates dowodzi zaspanym towarzyszom czego wprost
p r z e c i w n e g o , e kto u m i e tragedi napisa, ten si i na k o m e d i z d o b d z i e . Stale powtarza, e
j e d n a i ta sama umiejtno czyni czowieka zdolnym do dziaali wprost sobie przeciwnych. Sam
przecie jest najlepszym p r z y k a d e m tej zasady. N a w e t tu, w tym dialogu naladowa arogancj
T r a z y m a c h a i s k r o m n o S o k r a t e s a . Wida, jak go w tej chwili o p a n o w a a pasja specjalizacji
i gotw twierdzi rzeczy zgoa nieoczywiste, byleby leay gdzie na tej linii, ktra go w tej chwi
li pociga.

92

Platon, Pastwo

394 E

- Wic, prawda, naladowania te ta sama myl dotyczy. e naladowa


wielu typw ten sam czowiek, nie potrafi tak, jak jednego?
- N o , nie.
395
- Wic trudno, eby si kto jednoczenie oddawa j a k i e m u p o w a n e m u
zajciu i naladowa wiele typw, i by naladowc, skoro n a w e t w dwch
pozornie bardzo bliskich rolach nie potrafi jeden i ten sam czowiek dobrze
wystpowa, na przykad pisa k o m e d i e i tragedie zarazem. Gzy nie zali
czye ich obu przed chwil do naladownictw?
- Tak jest. I to prawda, co mwisz, e nie potrafi j e d e n i ten sam.
- Ani rapsodem i aktorem naraz by niepodobna.
- To prawda.
B
- N a w e t i a k t o r w tych s a m y c h nie uywaj tragicy i k o m e d i o p i s a r z e .
A to wszystko przecie naladownictwa. Czy nie?
- Naladownictwa.
- Bo wiesz, Adejmancie, ja m a m wraenie, e natura ludzka jest rozmie
niana na czstki jeszcze drobniejsze od tych. Tak e czowiek nie potrafi
naladowa p i k n i e wielu rzeczy, ani te robi tych rzeczy samych, ktrym
by naladownictwa odpowiaday.
- Z u p e n i e susznie - powiada.
VIII
- W i c jeeli z o s t a n i e m y przy pierwszej myli, e stranicy p o w i n n i by
C
u nas wolni od wszelkich innych zaj, a o d d a n i zawodowo i cile sprawie
wolnoci pastwa i eby si nie zajmowali niczym, co do tego celu nie zmie
rza, to nie powinni by niczego i n n e g o robi ani naladowa. A gdyby nala
dowali, to n i e c h naladuj to, co im p r z y s t a o - zaraz od d z i e c i c y c h lat ludzi o d w a n y c h , rozwanych, p o b o n y c h , s z l a c h e t n y c h i t a m dalej t a k i e
rzeczy, a t e g o , co n i e s z l a c h e t n e , ani n i e c h si nie dopuszczaj, ani n i e c h
t e g o u d a w a n i e umiej - w o g l e a d n e j p o d o c i , aby z t e g o u d a w a n i a
D
i rzeczywistych wad kosztowa nie zaczli. Czy nie zauway, e odgrywa
ne role, jeeli si je od d z i e c i c y c h lat rozpoczyna i p r a k t y k u j e w dalszym
cigu, w c h o d z w obyczaj i w n a t u r - z a r w n o j e e l i o ciao c h o d z i , jak
o sposb mwienia i mylenia 8 .
- I bardzo - powiada.
- W i c n i e p o z w o l i m y - d o d a e m - e b y ci, o k t r y c h my n i b y to d b a m y
i t r z e b a , e b y wyroli n a d z i e l n y c h ludzi, mieli n a l a d o w a k o b i e t y b d c
m c z y z n a m i ; czy to mod, czy starsz, czy besztajc ma, czy kcc si
8

Bardzo trafna uwaga psychologiczna: supozycje powtarzane atwo przechodz w p r z e k o n a n i a ,


a zachowania si, u d a w a n e stale, rodz skonnoci szczere, bo stwarzaj nawyki. Na tej zasadzie
opiera si ksztacenie podanych dyspozycji u modziey za pomoc teatru, poezji, lektury bele
trystycznej, deklamacji, wystpw scenicznych. Std wysuwa Platon dla modych onierzy suro
wy zakaz odgrywania rl kobiecych, ktre by przypominay bohaterki E u r y p i d e s a , oraz wszelkich
rl c i e m n y c h , groteskowych, wszelkich typw u j e m n y c h , podawych. Trzeba j e d n a k przypuci,
e P l a t o n p o z w o l i b y c h y b a m o d e m u o n i e r z o w i czyta g o n o s w e g o H i p p i a s z a , Gorgiasza
i p r z e m w i e n i a Trazymacha w Pastwie, chocia tam s nie tylko same wzory do naladowania.
Pozwoliby, bo to s arty, zabawa. Surowo p o t p i a Platon imitowanie gosw przyrody w dekla
macji, na s c e n i e i za scen i wszelkie efekty, k t r y m i k i e d y Polskie R a d i o u b a r w i a o " j e g o
dialogi.

395 D

Ksiga III

93

z b o g a m i i zadzierajc nosa, i uwaajc si za szczliw, czy t e w n i e


s z c z c i a c h i w c i e r p i e n i u , i zawodzc h y m n y b o l e c i , a j u jeli c h o d z i
E
chor, zakochan albo rodzc, to nawet mowy o tym by nie moe.
- Ze wszech miar - powiada.
- Z a t e m i niewolnic te nie, ani n i e w o l n i k w zachowujcych si tak, jak
to oni.
- Ani tego.
- Ani ludzi lichych, zdaje si, wic tchrzw i zachowujcych si przeciw
nie ni w y m i e n i e n i w tej chwili, wic ciskajcych obelgi i szyderstwa na
siebie nawzajem i plotcych gupstwa po pijanemu albo na trzewo, i pope
niajcych i n n e grzechy, jakich si tacy ludzie dopuszczaj i sowem, i czy- 396
n e m w stosunku do siebie samych i do drugich. Myl, e do obkanych
t e n i e c h si n i e przyzwyczajaj u p o d a b n i a s i e b i e ani w s o w a c h , ani
w czynach. Bo zna trzeba take obkanych i zych mczyzn i kobiety,
ale s a m e m u nic takiego nie robi, ani nie naladowa.
- Najzupeniejsza prawda - mwi.
- No c? - d o d a e m - a jak kowale kuj, albo jak si inni jakim i n n y m
rzemiosem bawi, albo trdjwiosowce pdz, albo komenderuj wiolarzami,
albo co innego w tym rodzaju - czy to naladowa?
- Ale jake tam - powiada; - przecie a d n e m u z nich nie bdzie wolno
nawet interesowa si takimi rzeczami.
- No c? A konie rce i byki ryczce, i rzeki szumice, i morze hucz
ce, i grzmoty, i wszystkie znowu tego rodzaju rzeczy bd naladowali?
- Przecie - powiada - nie wolno im ani popada w obkanie, ani si do
obkanych upodabnia.
- Wic jeeli ja r o z u m i e m - p o w i e d z i a e m - co ty masz na myli, to istnieje
p e w n a forma mwienia i opowiadania, ktr si b d z i e mg posugiwa czo
w i e k n a p r a w d pierwszej klasy, ilekro mwi mu w y p a d n i e , i druga forma
te, n i e p o d o b n a do tej, ktrej si gotw stale trzyma i w ni swe opowiadania
ujmowa czowiek wprost przeciwnie urodzony i wychowany ni t a m t e n .
- Jakie to formy? - powiada.
- Ja uwaam - powiedziaem - e czowiek, taki w sam raz, kiedy dojdzie
w o p o w i a d a n i u do j a k i e g o p o w i e d z e n i a albo z a c h o w a n i a si c z o w i e k a
d z i e l n e g o , to z e c h c e mwi tak, jakby sam by t a m t y m , i nie b d z i e si
wstydzi takiego naladowania. N a j c h t n i e j b d z i e naladowa czowieka
dzielnego, ktry dziaa stanowczo i rozumnie, a mniej czsto i nie tak bar
dzo czowieka, ktrego albo jaka choroba, albo jaka mio optaa, albo
pijastwo, albo inne jakie nieszczcie. A jak natrafi na kogo poniej wa
snej godnoci, to nie zechce upodabnia si serio do kogo gorszego ni sam
- chyba tylko p o k r t c e , k i e d y t a m t e n co p r z y z w o i t e g o robi. On by si
wstydzi inaczej, bo z j e d n e j strony nie ma wprawy w naladowaniu takich
typw, a z drugiej byoby mu nieznonie wymodelowywa z siebie i wciela
si w typy lichsze, ktrymi gardzi z caej duszy. Chyba, eby szo o arty
i o zabaw.

94

Platon, Pastwo

396 E

IX

- Zdaje si - powiada.
- Z a t e m bdzie si posugiwa tak form opowiadania, jak mymy przed
chwil streszczali wyjtek z e p o p e i H o m e r a , i bdzie w jego m w i e n i u co
z j e d n e g o i z drugiego: i naladowanie, i inne opowiadanie te. Ale w du
gim u s t p i e jak malek czstk stanowi bdzie naladowanie ''. Czy te
mwi od rzeczy?
- Owszem - powiada - to przecie bardzo moliwe, e musi by typ takie
go mwcy.
397
- Prawda? - powiedziaem. - A inny znowu, to im bdzie lichszy, tym bar
dziej b d z i e wszystko naladowa raczej, ni opowiada i nie bdzie niczego
odczuwa poniej swojej godnoci, zaczem wszystko bdzie prbowa nala
dowa z p o w a n y m zamiarem i w o b e c wielu suchaczy; n a w e t i to, comy
przed chwil wymieniali, te grzmoty i szumy wiatrw, i odgosy gradu, i osi
wozw, i kek, i trb, i fletw, i pozytywek posusznych, i gosy wszystkich
B instrumentw, a jeszcze psw i owiec do tego, i piew ptakw. W jego mo
wie p e n o bdzie naladowania gosw i wygldw, a mao opowiadania.
- Musi by i to - powiada.
- W i c to te d w i e formy o p o w i a d a n i a - d o d a e m - te d w i e m i a e m
na myli.
- S takie dwie - powiada.
- Prawda? J e d n a z nich zawiera m a e o d m i a n y gosu i jeeli kto odda
waciw tonacj i rytm mwieniem, to bez maa cay czas m o e mwi tak
samo, a b d z i e mwi jak trzeba, bo odmiany gosu nieznaczne, a rytm te
C tak samo, pokrewny jaki.
- Cakowicie - powiada - tak si rzecz ma.
- A c ta druga forma? Czy ona nie wymaga czego wprost przeciwnego,
w s z y s t k i c h m o l i w y c h tonacji i rytmw, jeeli mowa ma by u t r z y m a n a
w stylu, bo ta forma zawiera rozmaite postacie odmian?
- Jest tak; i bardzo nawet.
- Z a t e m wszyscy poeci i wszyscy, ktrzy co mwi, wpadaj w j e d e n typ
mwienia albo w drugi, albo te mieszaj jako j e d e n z drugim?
- Z koniecznoci - powiada.
D
- Wic co zrobimy? - dodaem. - Czy do pastwa wpucimy tych wszyst
kich, czy te tylko jednego z tych nie zmieszanych, czy te typ mieszany?
- Jeeli - powiada - moje z d a n i e ma decydowa, to wpuci tego, ktry
naladuje rzeczy przyzwoite, ten typ nie zmieszany.
- Ale wiesz, Adejmancie, e przyjemny jest i ten zmieszany te, a chop9

d a n i e formy zda zalenych w o p o w i a d a n i u i zakaz, cho nie bezwzgldny, formy b e z p o r e


d n i e j , s c e n i c z n e j musi dziwi w dialogu, ktry od pocztku do koca jest napisany s c e n i c z n i e .
O g l n e uwagi dotyczce waciwej recytacji naley niewtpliwie stosowa przy czytaniu gonym
dialogw platoskich. N i e z b y t jaskrawo, n i e z b y t kolorowo i nie w rnych tonacjach. Raczej
wygld akwaforty ni kolorowej w i d o k w k i witecznej. Z a k o c z e n i e rozdziau nie d o p u s z c z a
waciwie do i d e a l n e g o pastwa d r a m a t u ani k o m e d i i , ani zbyt barwnej recytacji. N i e c h nic nie
mci nastroju koszar i klasztoru i nie p o d k o p u j e rwnowagi wewntrznej stranikw.

397 D

Ksiga III

95

cy i suba przy dzieciach, i t u m po wikszej czci przepadaj za t y p e m


przeciwnym temu, ktry ty wybra.
- Bo on najprzyjemniejszy.
- Ale moe by - d o d a e m - nie zgodziby si, e on pasuje do naszego
ustroju; p r z e c i e u nas nie ma ludzi dwoistych ani wielorakich w swojej
istocie, skoro kady zajmuje si tylko jednym.
- No tak, to si nie stosuje.
- Prawda? D l a t e g o j e d y n i e w takim pastwie znajdziemy szewca, ktry
jest szewcem, a nie jeszcze sternikiem w dodatku, i rolnika, ktry jest rolni
kiem, a nie sdzi, w d o d a t k u do rolnictwa. I onierza, ktry jest onie
rzem, a nie s p e k u l a n t e m przy swojej s z t u c e w o j e n n e j , i w s z y s t k i c h tak
samo.
- Prawda - mwi.
- A takiego ma, zdaje si, ktry by z wielkiej mdroci potrafi si mieni w oczach i naladowa wszystko moliwe, gdyby nam do miasta przy
szed sam i chciaby si u nas produkowa, przyjlibymy z wielkim szacun
kiem jako istot godn czci i podziwu i sympatyczn, ale bymy powiedzie
li, e u nas w m i e c i e takich nie ma, i nie trzeba, e b y si tacy m i d z y
nami zamnaali, wic odesalibymy takiego do innego miasta wylawszy mu
perfumy na gow i uwieczywszy go przepask wenian, a sami bymy si
zadowolili mniej wietnym i mniej przyjemnym poet i opowiadaczem mi
tw, majc poytek na oku. On by nam naladowa powiedzenia przyzwoite
i w mwieniu trzymaby si tych wzorw, ktremy ustalili prawem, kiedy
my si wzili do wychowywania onierzy.
- Z u p e n i e bymy tak postpowali - powiada - gdyby to od nas zaleao.
- Wic teraz - dorzuciem - przyjacielu, jeeli chodzi o sub M u z o m , to
o mowach i o mitach skoczy si nam cay materia. Bo ju si powiedzia
o i co mwi, i jak mwi.
- M n i e si te tak zdaje - powiada.
- Wic teraz zostawaoby jeszcze p o w i e d z i e co o sposobie p i e w a n i a
i o pieniach?
- Oczywicie.
- A czy nie potrafiby ju kady i sam znale, co nam wypadnie powie
dzie o tych rzeczach, jakie one by powinny, jeeli mamy zosta w zgodzie
z tym, co si poprzednio mwio?
A G l a u k o n si umiechn i powiada: - W takim razie ja, Sokratesie, gotwem si znale poza tymi wszystkimi". W tej chwili nie j e s t e m w sta
nie wywnioskowa, co waciwie p o w i n n i m y mwi, tylko si d o m y l a m
po troch 10 .
10
Liryka grecka bya w tych czasach zawsze pisana pod m u z y k i do piewu. N i e s t e t y - dzi tej
muzyki nie u m i e m y odtworzy w sposb niewtpliwy, wic t r u d n o wyrobi sobie jaki k o n k r e t n y
obraz o tym wszystkim, co tu czytamy. Platon bardzo w y m o w n i e charakteryzuje dwie tonacje,
k t r e dopuszcza, ale pokd nie usyszymy tego na kitarze, co on mg usysze, kiedy swoich
n a z w uywa, n i e b d z i e m y n i g d y p e w n i , czy g o r o z u m i e m y n a l e y c i e . G r e c y r o z r n i a l i
p o d o b n o s i e d e m rnych tonacji, a mianowicie:

398

XC

Platon, Pastwo

96

398 C

- Ale to w kadym razie jeste w stanie powiedzie, e pie skada si


z trzech rzeczy: z treci sw, z harmonii i z rytmu.
- Tak - powiada. - To tak.
- Wic jeeli mowa o treci sw, to pie niczym si nie rni od myli
niepiewanych, o tyle, e jej sowa powinny si trzyma tych samych wzo
rw, ktremy przed chwil podali i w ten sam sposb?
- Prawda - mwi.
- A harmonia i rytm powinny i za treci sw.
- Jakeby nie?
- A mwilimy, e z a w o d z e i l a m e n t w w t r e c i s w w c a l e n i e
potrzeba.
- No, nie.
- A k t r e to harmonie s paczliwe? Powiedz mi. Ty przecie j e s t e mu
zykalny.
- Miksolidyjska - powiada - i syntonolidyjska, i jakie w tym rodzaju.
- Prawda - powiedziaem - e te naley usun. Bo nie przydaj si na
wet kobietom, ktre maj by jak si naley, a c dopiero mczyznom.
- Tak jest.
- A prawda, e stan upojenia to rzecz najmniej stosowna dla stranika i mikko, i lenistwo.
- Jakeby nie?
1. C D EF G A H C '
Lidyjska (C-dur). Platon mwi, e brzmi pijacko.
2. D EF G A HC D'
Frygijska. Ta ma by proszca, perswadujca.
.3. EF G A HC D' E'
Dorycka. Mska, energiczna.
4. F G A HC D' E ' F '
Hypolidyjska. O b n i o n a " u Platona.
5. G A HC D' E ' F ' G' Joska. O b n i o n a " i pijacka" u Platona.
6. HC D' E ' F ' G' A' H' Miksolidyjska. Ta ma by paczliwa, jak i nastpna.
7. A HC D' E ' F ' G' A'
Eolska. Syntonolidyjska u Platona.
Oprcz tych miay by jakie jeszcze rodzaje gam, uboczne (zob. O. Apelt. Platons Staat. Leipzig
1916. Meiner, str. 455).
Wyklte zostaj gamy: miksolidyjska, przypisywana Safonie, i syntonolidyjska, bo s paczliwe.
P o d o b n i e joska i lidyjska, bo s pijackie. Zostaje tylko dorycka i frygijska. Pierwsza ma charak
ter mski, energiczny - czytalimy o niej w Lachesit, druga proszcy, agodny. A o t drug, o fry
gijska, ma do Platona pretensj Arystoteles. e j Platon zachowa, m i m o e flety odrzuci.
Bo powiada Arystoteles, e tonacja frygijska jest tym midzy tonami, czym flet m i d z y instru
m e n t a m i : podnieca i budzi nastroje do orgii, do ekstaz dionizyjskich. (Arist. Pol. VIII. 7. 9-11).
Bardzo t r u d n o si wmyli w ten charakter fletu, ktry mu Grecy przypisywali, kiedy sobie czo
wiek p r z y p o m i n a fletow ari z Orfeusza Glucka, cich, pen t s k n o t y i moliwie dalek od
wszelkiej orgii. Wida, e ju staroytni nie zgadzali si co do charakteru uczuciowego rnych
tonacji, skoro co do frygijskiej tak kracowo si rni Platon z wasnym u c z n i e m , Arystotelesem.
Oprcz tego, grecki flet by podobny do naszego klarnetu. Mia ustnik, a w nim warg" i bywa
uywany podwjnie: do si w dwa naraz. Jak to mogo brzmie, nie wiadomo. Barwa dwiku
duo znaczy.
Te trjkty i pektidy miay by obcymi instrumentami o wielu strunach i wysokim brzmieniu.
Grao si na nich palcami, bez pomocy paeczki. Lira bya pospolitym, d o m o w y m i n s t r u m e n t e m
s t r u n o w y m . Na kitarze, ta bya wiksza, grywali zawodowi kitarzyci. Pozytywka to szereg pi
szczaek spojonych pasko, coraz to krtszych. C z s t o gra na niej Pan albo Satyrowie rzebieni.
Tak jak Marsjasz, wynalazca fletu i pozytywki, ktry przed sdem Muz przegra spr o wyszo
fletu nad kitar, instrumentem Apollona.

398 E

Ksiga III

97

- A ktre tonacje s mikkie i pijackie?


- Joska - powiada - i lidyjska; te si te nazywaj obnione.
- Wic te, mj kochany, przydadz ci si na co w zastosowaniu do ludzi 399
wojskowych?
- N i g d y - powiada. - Wic gotowe ci zosta tylko dorycka i frygijska.
- Ja si nie z n a m na h a r m o n i a c h - p o w i e d z i a e m . - Ale zostaw t tonacj,
ktra by przyzwoicie naladowaa gos i a k c e n t y czowieka m n e g o w prak
t y c e w o j e n n e j i w k a d y m dziaaniu, k t r e w y m a g a siy, jeli mu szczcie
nie d o p i s z e albo t r z e b a i na m i e r i na rany, albo gdy i n n e j a k i e n i e B
szczcie s p a d n i e , on si porzdnie, m o c n o i wytrwale przeciw losowi broni.
A inn zostaw te, niby gos czowieka, ktry nie stosuje gwatu, ale dziaa
p o k o j o w y m i r o d k a m i p o d o b r e m u , w i c p r z e k o n y w a kogo albo d r u g i c h
o co prosi - bogw modlitw albo ludzi n a u c z a n i e m i n a p o m i n a n i e m - albo
na odwrt, kto jego o co prosi albo go poucza, albo na niego wpywa, a t e n
s u c h a i d l a t e g o p o s t p u j e r o z s d n i e , a n i e z a d z i e r a nosa, t y l k o z rozwag
i z u m i a r k o w a n i e m we w s z y s t k i c h tych o k o l i c z n o c i a c h dziaa i p o g o d n i e C
oczekuje s k u t k w dziaania. Te dwie tonacje: gos czowieka, ktry ma si
i czego chce, w szczciu czy w nieszczciu, gosy rozwagi i m s t w a pozo
staw, a bdzie bardzo p i k n i e .
- W takim razie - powiada - chcesz, e b y m zostawi nie i n n e , tylko t e ,
k t r e m przed chwil wymieni.
- Z a t e m - dodaem - nie bdzie nam potrzeba wielu strun ani wszystkich
harmonii w naszych melodiach i pieniach.
- N i e wydaje mi si - powiada.
- Z a t e m nie bdziemy ywili tych, ktrzy robi trjkty i pektidy, i wszy
stkie instrumenty wielostrunne i panharmoniczne?
D
- Wida, e nie.
- No c? A tych, co robi flety albo graj na fletach, przyjmiesz do pa
stwa? Czy nie to jest i n s t r u m e n t najobfitszy w struny, a te narzdzia pan
harmoniczne, czy to nie jest naladowanie fletu?
- Jasna rzecz - powiada.
- Wic ci zostaje - d o d a e m - lira i kitara, i te si przydadz w miecie.
A znowu na wsi pastuchom przydaaby si jaka pozytywka.
- Tak nam - powiada - wynika z rozwaa.
E
- Wic my, przyjacielu, nic nowego nie robimy - mwi - kiedy rozsdza
my dawny spr i przyznajemy pierwszestwo Apollonowi i muzycznym na
rzdziom Apollona przed Marsjaszem i jego instrumentami.
- Na Zeusa - powiada - nie wydaje mi si.
- Ale, na psa - d o d a e m - nie zauwaylimy, emy znowu oczycili mia
sto, ktre nam niedawno zaczo puchn od zbytku. Takemy mwili.
- To rozwaga z naszej strony - powiada.
- W takim razie - dodaem - czymy i t reszt. Po harmoniach nasuwa XI
si nam sprawa rytmw, eby si nie stara o ich rnorodno i nie goni
za bogactwem stp wierszowych, tylko zobaczy, ktre to s rytmy ycia po-

Platon, Pastwo

98

399 E

rzdnego a nacechowanego m s t w e m . Jak to zobaczymy, to bdzie musiaa


400 stopa wierszowa i melodia i za tak treci, a nie tre za stop i melodi.
A ktre by to byy rytmy, to ju twoja rzecz pokaza tak, jak wskazywae
11
harmonie .
- Ale na Z e u s a - mwi - ja tego nie potrafi powiedzie. e s jakie trzy
formy, z k t r y c h si formy w i e r s z o w a n e plot tak, jak w d w i k a c h cztery,
skd si wszystkie harmonie wywodz, to bym potrafi powiedzie przyjrzaw
szy si. Ale ktre z nich jakie ycie naladuj, powiedzie nie u m i e m .
B
- N o , te rzeczy - powiedziaem - to my sobie jeszcze i z D a m o n e m roz
waymy, k t r e waciwie stopy wierszowe odpowiadaj pospolitym, gmin
nym rysom charakteru, ktre znamionuj b u t i sza, i i n n e wady, a k t r e
rytmy zostawi dla cech przeciwnych. Mam wraenie, em sysza, ale nie
wyranie, jak on wymienia jakie tam enopliosy zoone i daktyle, i boha
terskie, a nie pamitam ju, jak je porzdkowa i tak robi, e na dole i na
grze byo rwno, jak tam si kado raz krtkie, raz dugie, i zdaje mi si,
e w y m i e n i a jamby, a jak inn s t o p nazywa t r o c h e j e m i doczepia do
C

nich dugie i krtkie. I mam wraenie, e w niektrych z nich nie m n i e j


gani jak chwali przeciganie trwania stopy jak i rytmy same albo i j e d n o ,
i drugie naraz. Ale nie u m i e m powiedzie, o co szo. Wic, jak mwi, to
trzeba odoy dla D a m o n a . Bo dugo by o tym mwi, eby to rozebra.
Czy mylisz inaczej?

- Na Zeusa, nie inaczej.


- Ale to potrafisz rozebra, e szlachetny i pody wygld idzie za tym, czy
gdzie jest dobry rytm, czy go nie ma?
D
- Jakeby nie?
- A dobry rytm i zy? J e d e n za p i k n y m sposobem mwienia przychodzi
i jest do niego podobny, a drugi idzie za zym. Harmonia i dysharmonia tak
samo, skoro p r z e c i e rytm i h a r m o n i a id za myl, jak si p r z e d chwil
mwio, a nie myl ma i za nimi.
11

Zasad

moliwej

prostoty

unikania

rnorodnoci

stosuje

Platon

do

rytmw

tak

samo

jak

do

h a r m o n i i . W s p c z e s n e poczucia na tym p u n k c i e nie s tak ustalone, jak poczucia staroytnych.


e b y p r z y p o m n i e tylko te skoczne rytmy, ktrymi Sowacki i Krasiski politykowali w zwizku
z Psalmami przyszoci. Czy nadaj si do polityki, t r u d n o powiedzie. T a k samo, jak t r u d n o od
gadn, ktre by to mogy by rytmy ycia p o r z d n e g o a n a c e c h o w a n e g o m s t w e m .
my si A d e j m a n t o w i , e te nie wiedzia.

dz, to maj by trzy s t o s u n k i c z a s o w e : 3/2, 2/2, 2/1.


muzyki, o ktrym bya mowa w Lachesie.

N i e dziwi

Te trzy formy, z ktrych si stopy wierszowe wywo


D a m o n , to s a w n y m u z y k i t e o r e t y k

E n o p l i o s e m albo k r e t y k i e m nazywa si stopa wierszo

wa, z o o n a z trocheja i dugiej zgoski w d o d a t k u (-\/-). Mona j poj j a k o podwjny trochej


z urwan ostatni krtk, czyli trochej katalektyczny.
tyl.

Bohatersk stop nazywa si z w y k l e dak

S k o r o j e d n a k t u jest w y m i e n i o n a s t o p a b o h a t e r s k a o b o k d a k t y l a , t o c h y b a o z n a c z a t o

s p o n d e j (- -), ktry moe zastpowa miejsce daktyla (-\/ \/-), gdy w n i m dwie krtkie zastpi
jedn dug.

Platon w dalszym cigu rozdziau zdaje si uywa wyrazu r y t m " p r z e n o n i e i ma

na myli j u nie poezj, tylko raczej p o r z d e k i styl ruchw c o d z i e n n y c h i zwyczajnej mowy,


w ktrym si te moe odbija usposobienie o p a n o w a n e lub nie, i p e w n a kultura w e w n t r z n a .
e brzydota, dysproporcja i dysharmonia dzie sztuki, od architektury poczwszy a na sprztarstwie skoczywszy, wiele mwi o c h a r a k t e r z e i o kulturze twrcw i odbiorcw, o t y m wiedzieli
my w E u r o p i e po pierwszej wielkiej wojnie wiatowej wicej ni kiedykolwiek.

400 D

Ksiga III

99

- O tak - powiada. - O n e si powinny stosowa do myli.


- A c cay s p o s b m w i e n i a - d o d a e m - i tre? C z y to n i e i d z i e
za charakterem duszy?
- Jakeby nie?
- A za sposobem mwienia ta reszta?
- Tak.
- Z a t e m dobre wysowienie i harmonia, i dobry wygld, i pikny rytm to
warzysz prostocie duszy. Tylko nie chodzi tu o gupot, ktr pieszczotliE
wie nazywamy prostodusznoci, ale naprawd o dobry i pikny charakter,
o wewntrzn konstytucj duszy.
- Ze wszech miar - powiada.
- Czy wic nie powinni modzi ludzie do tego dy wszdzie i zawsze,
jeeli maj robi to, co do nich naley?
- Powinni dy.
- P r z e c i e s p o t y k a si te rzeczy na k a d y m k r o k u w m a l a r s t w i e i we 401
wszelkiej takiej robocie; peno tego w tkactwie, w zdobnictwie, w architek
t u r z e i we w s z e l k i m sprztarstwie, a oprcz tego w u r o d z i e cia l u d z k i c h
i i n n y c h ywych istot. P r z e c i e w t y m w s z y s t k i m bywa wygld p i k n y
i brzydki. Brzydki wygld i brak rytmu, i brak harmonii to zjawiska blinia
czo spokrewnione ze zym wysowieniem i ze zym charakterem, a ich prze
ciwiestwo z tem przeciwnym, z charakterem rozwanym i dobrym. I bli
niacze pokrewiestwo tu jest w grze, i odzwierciedlenie.
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic czy m a m y tylko na p o e t w uwaa i zmusza ich, by w swych p o e - X I I B
m a t a c h o d z w i e r c i e d l a l i rysy d o b r e g o c h a r a k t e r u , albo n i e pracowali u nas
w ogle, czy te innych wytwrcw m u s i m y t e pilnowa i nie pozwala im,
e b y p i t n o z y c h rysw c h a r a k t e r u i r o z p u s t y , i p o s p o l i t o c i , i n i e p r z y zwoitoci wyciskali czy to na wizerunkach ywych istot, czy na a r c h i t e k t u r z e ,
czy na j a k i m k o l w i e k i n n y m d z i e l e rk l u d z k i c h . A k t o by nie potrafi ina
czej, t e m u nie p o z w o l i na p r a c u nas, aby si nasi s t r a n i c y n i e k a r m i l i
odbiciami podoci wszelkiego rodzaju, niby z pasz - dzie po dniu k a d y
C
z nich jak o d r o b i n tego lub owego za, bo duo go jest, dla siebie z d r a p i e
i wypasie, i sam nie zauway, kiedy zrobi mu si z tego w duszy jego wielkie
zo. Wic i n n y c h s z u k a j m y t w r c w - t a k i c h , co maj dar wrodzony, e b y
trafia na lad natury, p i k n a i p r z y z w o i t e g o wygldu, aby m o d z i e miesz
kaa niby w zdrowej okolicy, gdzie jej wszystko sprzyja, gdzie by jej z pik
nych dzie przez oczy albo przez uszy wci przychodzio co dobrego, jakby
im wiatr z okolic o d o b r y m powietrzu zdrowie przynosi, i ju zaraz od dzie
c i c y c h lat - n i e w i e d z i e l i b y sami k i e d y - do p o d o b i e s t w a , u m i o w a n i a
D
12
i zgodnoci z p i k n y m sowem ich prowadzi?
12
w i e t n e uwagi o doniosoci wychowawczej e s t e t y c z n e g o rodowiska i o ksztaceniu si gustu,
z a n i m si sd e s t e t y c z n y wyrobi. Pochwaa typu czowieka o p i k n y m charakterze, ktry by si
w y m o w n i e wypowiada, i o p i k n y m ciele. Taki m u s i a b y b u d z i mio, przy czym zalety ciaa
byyby mniej w a n e . Mio - a chodzi tu niewtpliwie o mio midzy m c z y z n a m i - p o w i n n a

100

Platon, Pastwo

401 D

- Na pewno - powiada - to by byo najadniejsze wychowanie.


- Czy wobec tego, Glaukonie - dodaem - nie bdzie suba M u z o m najwalniejszym rodkiem wychowawczym? Bo najbardziej w gb duszy wnika
rytm i h a r m o n i a i najmocniej si czepia duszy przynoszc p i k n y wygld;
p o t e m si czowiek p i k n i e trzyma, jeeli go dobrze wychowano. A jeeli
E nie, to przeciwnie. Rwnie dlatego, e czowiek, w tych w a r u n k a c h wy
c h o w a n y jak naley, najbystrzej potrafi dostrzega rzeczy n i e d o c i g n i t e
i n i e p i k n i e wykonane lub te, co nieadnie urosy, i potem si susznie jed
n y m i cieszy, a d r u g i m i brzydzi i t e , co p i k n e , c h w a l i potrafi, bra je
402 w gb wasnej duszy, ywi si nimi i przez to si d o s k o n a l i . A to, co
s z p e t n e i h a n i e b n e , potrafiby susznie gani i nie znosi tych rzeczy ju za
m o d u , z a n i m b y umia r o z u m n i e powiedzie, dlaczego; a gdyby przyszed
rozum - on by go z radoci powita, bo rozpoznaby w nim k r e w n e g o - to
byyby skutki takiego wychowania.
- Ja t e myl - powiada - e d l a t e g o na subie M u z o m opiera si wy
chowanie.
- I tak samo jak czyta litery umielimy dopiero wtedy, kiedymy si za
poznali z n i e w i d o m a pierwiastkami, ktre we wszystkich literach wystpuj
B to tu, to tam, i nie lekcewaylimy ich ani w literach maych, ani w wiel
kich, j a k o b y ich nie trzeba byo dostrzega, tylkomy si starali rozpozna
wa je wszdzie, bo bez tego liter czyta nie potrafimy.
- To prawda.
- N i e p r a w d a ? I obrazy liter o d b i t e m o e gdzie w w o d z i e albo w lu
strach nie prdzej potrafimy rozpozna, zanim te pierwiastki poznamy, bo to
naley do tej samej sztuki i wymaga tej samej wprawy?
- Ze wszech miar.
- Wic ja mwi, na bogw, w subie M u z o m te nie prdzej do czego
dojdziemy sami, ani ci stranicy, ktrych to mamy niby wychowywa, zanim
C

nie nauczymy si rozpoznawa rnych postaci rozwagi i mstwa, i szlachet


noci, i wielkoci duszy, i tego, co im p o k r e w n e , i tego, co im przeciwne,
a co wystpuje tu i tam, i gdzie to tkwi w tym czy w owym, dostrzega to
i dostrzega ich obrazy - to wymaga tej samej sztuki i tej samej wprawy i nie lekceway tego ani w wielkich, ani w maych rzeczach?
- Koniecznie tak trzeba - powiedzia.
- N i e p r a w d a - dodaem - jeeli si u kogo zbiegn razem p i k n e rysy
c h a r a k t e r u w duszy, a w postaci rysy zgodne z nimi i harmonizujce, pod
padajce pod ten sam wzr, to dopiero byby widok najpikniejszy dla ka
dego, kto u m i e patrze?
- Bardzo pikny.
- A to, co najpikniejsze, to najwicej godne kochania?
- Jakeby nie?
by wolna od pierwiastka seksualnego. G d y przychodzi do rozwinicia tej zasady, Platon pozwala
na pieszczoty ojcowskie i zaleca tak dyskrecj w obcowaniu przy ludziach, eby to nie budzio
podejrze. To sprawa taktu i d o b r e g o s m a k u . S to ramy, jak wida, bardzo o b s z e r n e .

402 D

Ksiga III

101

- Wic p r z e d e wszystkim tego typu ludzi kochaby czowiek, ktry M u


zom suy. A gdyby w ktrym nie byo harmonii, tego by nie kocha.
- No nie - powiada - gdyby tam w duszy co nie dopisywao; ale jeeli
tylko w ciele, to by to znis i gotw by by kocha.
- Ja r o z u m i e m - powiedziaem - e masz albo zyska k o c h a n k a takiego E
i ja nie m a m nic przeciw t e m u . Ale to mi powiedz czy rozwaga m o e i
w parze z rozkosz bez miary?
- Ale jak? - powiada. - Rozkosz przecie rozum odbiera, nie mniej ni to
robi smutek.
- A z inn dzielnoci idzie taka rozkosz w parze?
- Nigdy.
- A c? A z but i z rozpust?
403
- P r z e d e wszystkim.
- A umiesz wymieni rozkosz wiksz i ostrzejsz nili rozkosz pciowa?
- N i e u m i e m - powiada - ani takiej, ktra wicej rozum miesza.
- A czy mio prawdziwa ma to w swojej istocie, e porzdnego i p i k n e
go czowieka kocha si nie tracc panowania nad sob i nie s p r z e n i e w i e
rzajc si Muzom?
- N a w e t i bardzo - powiada.
- Wic nie trzeba do prawdziwej mioci wnosi nic z obkania ani nic
podobnego do rozpusty?
- N i e wnosi.
- Z a t e m nie wnosi i tej rozkoszy, i niech jej nie kosztuj ci, ktrzy ko- B
chaj, ani ci, co s przedmiotami mioci, jeeli maj kocha i znosi mio
tak jak trzeba?
- N i e wnosi, na Zeusa, Sokratesie, nie wnosi!
- Wic zdaje si, e takie prawo ustanowisz w miecie, ktre zakadamy,
e w o l n o k o c h a i obcowa z k o c h a n k i e m , i d o t y k a go jak syna, bo tak
czasem p i k n i e , jeli on nie ma nic przeciw t e m u . A poza tym, jeeli si
kto kim interesuje, tak powinien z nim obcowa, aby to nigdy nie wygl
dao na zblienia dalej idce. Jeeli nie, to cignie na siebie n a g a n za C
brak kultury i dobrego smaku.
- Tak jest - powiada.
- Wic czy i ty n i e uwaasz - p o w i e d z i a e m - e s k o c z y y si n a s z e
myli o s u b i e M u z o m . T a m si skoczyy, dokd miay doj. T r z e b a
przecie, eby suba M u z o m prowadzia do kochania tego, co pikne. Tam
jest jej cel ostateczny.
- Na to i mj gos oddaj - dokoczy.
13
- Ot drugim z kolei rodkiem wychowawczym jest gimnastyka
.
XIII
- N o tak.
13

Platon wyranie zaprzecza p o p u l a r n e j , a jawnie mylnej dewizie Sokow w z d r o w y m ciele


zdrowy d u c h " i susznie kae dba p r z e d e wszystkim o d u s z , ktra sobie ciao j u uformuje tak
d o b r z e , jak tylko potrafi. Stanowczo zakazuje pijastwa, a wikt doradza prosty i atwy do przy
rzdzenia: bez przysmakw i przypraw, aby nie otwiera pola do pracy lekarzom.

102
D

Platon, Pastwo

403 D

- Wic trzeba z jej pomoc te troskliwie ksztaci ludzi od dziecicych


lat, przez cale ycie. A to si jako tak ma. Ale zobacz i ty. Bo m n i e si
nie zdaje, eby, jeli kto ma zdrowe ciao, u tego ono wasn moc wywoy
wao zdrowie duszy, tylko na odwrt: dusza dobra wasn moc czyni ciao
najlepszym jak tylko mona. A tobie si jak wydaje?
- I m n i e - powiada - tak samo.
- Wic m o e o dusz naprzd dbajmy jak naley i p o t e m jej zostawmy
szczegy troski o ciao, a sami tylko zarysujmy p e w n e wzory, aby si zbyt
dugo nie rozwodzi; bdzie najlepiej, jeeli tak zrobimy.
- Tak jest.
- Wic mwilimy, e powinni unika opilstwa. Bo to k a d e m u i n n e m u
raczej ujdzie ni stranikowi, eby si upi i nie wiedzia, co si z nim dzie
je.

- To by byo mieszne - powiada - eby stranik potrzebowa stranika.


- A jake tam bdzie z wiktem? Bo ci ludzie to zapanicy i staj do za
wodw najwikszych. Czy nie?
- Tak.
404
- Wic czy stan fizyczny atletw podczas treningu byby o d p o w i e d n i dla
nich?
- Moe by.
- Wiesz - powiedziaem - z nim si j e d n a k pewna senno czy i jakie
to ich zdrowie bardzo n i e p e w n e . Czy nie widzisz, e pi cae ycie i jak
si tylko ktry cho troch wyamie z przepisanej diety, to zaraz taki atleta
ciko zaczyna chorowa.
- Widz.
- Wic tym zapanikom w o j e n n y m - d o d a e m - trzeba j a k i e g o bardziej
w y m y l n e g o wiczenia. Oni p o w i n n i , jak psy, mao spa i m i e jak najB
bystrzejszy wzrok i such, a e na wyprawach musz czsto w y t r z y m y w a
odmiany i wody, i pokarmw, i skwarw, i mrozw, wic ich zdrowie powin
no by nie takie delikatne.
- Wydaje mi si.
- Wic czy najlepsza gimnastyka nie byaby jako bliniaczo p o d o b n a do
tej suby Muzom, ktrmy przed chwil przechodzili?
- Jak to mylisz?
- Jaka gimnastyka prosta i przyzwoita, i jak najcilej zwizana z wojn.
- W jakime sposobie?
- Ju i od H o m e r a - powiedziaem - mona by si takich rzeczy nauczy.
C
Wiesz przecie, e na wyprawie, kiedy bohaterowie ucztuj, on ich ani ry
bami nie karmi, chocia oni s nad morzem, koo H e l l e s p o n t u , ani gotowa
n y m m i s e m , tylko p i e c z o n y m , o k t r e onierzowi najatwiej. P r z e c i e
wszdzie, eby tak powiedzie, atwiej mu ogie rozpali, ni nosi ze sob
naczynia.
- Naturalnie.
- Ani o przyprawach, zdaje mi si, H o m e r nigdzie nie wspomina. Ale to

404 C

Ksiga III

103

i inni wiczcy si wiedz, e ciao, k t r e ma by w d o b r e j formie, po


wstrzymywa si musi od wszelkich takich rzeczy.
- O dobrze to wiedz - powiada - i powstrzymuj si.
- Z a t e m ty, przyjacielu, nie chwalisz, zdaje si, syrakuzaskiej kuchni ani D
sycylijskiego bogactwa przysmakw, jeeli uwaasz, e tak by powinno?
- Zdaje mi si, e nie.
- Z a t e m ganisz zarazem i wdawanie si z d z i e w c z t a m i z Koryntu u lu
dzi, ktrzy chc by w dobrej formie?
- Ze wszech miar przecie.
- Wic i ciastka attyckie, ktre uchodz za przysmaki?
- Z koniecznoci.
- Z a t e m , gdybymy takie (niewaciwe) odywianie si i tryb ycia przy
rwnali do budowania melodii czy do pieni zawierajcej wszelkie moliwe
harmonie i wszelkie moliwe rytmy, to porwnanie byoby suszne?
E
- Jakeby nie?
- Prawda, tam rnorodno i bogactwo zaszczepiay brak dyscypliny, a te
zaszczepiaj c h o r o b . A prostota w k u l t u r z e d u c h o w e j szczepi w duszach
rozwag, a ciaom zdrowie przynosi.
- wita prawda - mwi.
- A k i e d y si rozpusta i choroby w miecie szerz, czy nie otwiera si
w t e d y wielu g m a c h w sdowych i lecznic, i oto zaraz prawo i m e d y c y n a 405
gowy podnosz i maj miny uroczyste, k i e d y n a w e t wielu ludzi w o l n y c h
powanie im si oddaje?
- C z e m u by i nie miay?
- A e wychowanie w miecie stoi le i haniebnie, czy umiaby na to po- XIV
da wiadectwo bardziej w y m o w n e ni co, e zaczynaj poszukiwa lekarzy
i sdziw najwybicniejszych nie cylko ludzie oscacniego rzdu i rzemielni
cy, ale ci rwnie, kcrzy udaj, e si wychowali w klasie ludzi wolnych?
B
Czy nie uwaasz, e to haba i wielkie wiadectwo braku kultury osobistej
m u s i e si odwoywa do prawa n a r z u c o n e g o przez innych, niby to p a n w
14
i sdziw, a nie mie swoich wasnych praw do rozporzdzenia?
- To - powiada - haba najwiksza ze wszystkich.
- A czy nie mylisz - d o d a e m - e jeszcze wiksza haba wtedy, k i e d y
kto nie tylko znaczn cz ycia spdza w sdzie na skargach i obronach,
ale w dodatku objawia mao dobrego smaku i uwaa za waciwe popisywa
si tym, jak s niebezpieczne jego faszywe skargi i obrony, jak to on potra
fi krci na wszystkie strony i wszystkie drzwiczki przeazi i wywija si
i wymyka tak, eby kary unikn i to w sprawach drobnych, i bez adnego
znaczenia? Taki nie wie, o ile pikniej s a m e m u sobie ycie urzdzi i nie
potrzebowa sdziego, ktry zasypia nad spraw.
- No nie - powiada - to jeszcze wiksza haba ni tamto.
- A potrzebowa medycyny - d o d a e m - i to nie dla ran, albo kiedy spa14
D o b r z e w y c h o w a n y c z o w i e k nie p r o c e s u j e si i nie p o t r z e b u j e lekarzy, p o w i a d a P l a t o n
w tych rozdziaach, ktre tryskaj h u m o r e m i yciem.

104
D

Platon, Pastwo

405 D

dnie jaka sezonowa choroba, ale przez lenistwo i przez taki sposb ycia,
jakimy opisywali, cierpie na r e u m a t y z m y i wiatry, jak jakie bagno zbyt
p e n e , na w z d c i a i na katary i z m u s z a d o w c i p n y c h s y n w Asklepiosa,
eby coraz to nowe nazwy chorb wymylali, czy to nie wyglda na hab?
- Rzeczywicie - powiada - te nowe i dziwne nazwy chorb.

- Ktrych - dodaem - nie byo za czasw Asklepiosa. To wnosz std, e


jego synowie pod Troj nie gniewali si na suc, k i e d y z r a n i o n e m u E u E
rypylosowi dawaa pi wino pramnijskie, obficie zasypane mk jczmienn
406 z tartym serem w dodatku, co zreszt ma powodowa zapalenia, i nie ganili
Patroklosa za to leczenie.
- A j e d n a k - p o w i a d a - t e n n a p j p r z e c i e n i e na m i e j s c u dla k o g o
w tym stanie.

- N i e - mwi - jeli zwaysz, e synowie Asklepiosa dawnymi czasy nie


bawili si w c h o d z e n i e za chorob do szkoy - to jest ta m e d y c y n a dzisiej
sza. Powiadaj, e tak nie byo przed H e r o d i k o s e m . H e r o d i k o s by nauczycielem gimnastyki, a e by chorowity, wic poczy g i m n a s t y k z me
dycyn i zacz zadrcza n a p r z d i najbardziej siebie s a m e g o , a p n i e j
wielu innych ludzi.
- Jakime sposobem? - powiada.
- Urzdzi sobie - mwi - przewlek mier. Zacz c h o d z i za swoj
chorob, ktra bya miertelna, i on jej uleczy nie mg, a e mia duo
w o l n e g o czasu, wic leczy si cae ycie, mczc si, ile razy odstpi od
zwyczajnego trybu. P o n i e w a mu jego mdro u m r z e nie dawaa, wic
doy pnej staroci.

- Wic adny mu - powiada - p r e z e n t przyniosa umiejtno.


- Tak si wydaje - dodaem - temu, ktry nie wie, e Asklepios nie dlate
go, e b y nie wiedzia o tym rodzaju m e d y c y n y albo w niej nie mia do
wiadczenia, nie wskaza jej swoim p o t o m k o m , tylko d l a t e g o to zrobi, bo
wiedzia, e w dobrze urzdzonym p a s t w i e kady ma swoj robot, ktr
si musi zajmowa, i nikt nie ma czasu na to, eby si zamcza leczc si
cae ycie. I miech powiedzie, my to widzimy u rzemielnikw, a u boga
tych i niby to szczliwych tego nie wida.
- Jak to? - powiada.

XV
D

- Bo ciela, kiedy zachoruje, to uwaa, e jak dostanie od lekarza i wypije


m i k s t u r , to wyrzuci chorob, albo mu dadz na przeczyszczenie, albo mu
co wypal, albo wytn i bdzie po chorobie. A gdyby mu kto przepisywa
przewlek d i e t i sposb zachowania si, i jakie okady na gow, i co za
tym idzie, to on by powiedzia, e nie ma czasu chorowa i nie opaci mu
si tak y, cay czas myle o chorobie, a zaniedbywa robot, ktra czeka
i ley pod rk. P r d k o by si poegna z takim lekarzem, wrciby obiema
nogami do zwyczajnego trybu ycia, byby zdrw i yby robic, co do niego

406 E

Ksiga III

105

naley. A gdyby ciao choroby znie nie mogo, to by umar i miaby wi


15
ty spokj .
- T a k - powiada - dla t a k i e g o to z u p e n i e o d p o w i e d n i e posugiwa si
medycyn w ten sposb.
- Czy dlatego - d o d a e m - e on mia r o b o t , ktrej jeliby si nie od- 407
dawa, nie opacioby mu si y?
- Jasna rzecz - mwi.
- A bogaty, jak si to mwi, nie ma adnej takiej roboty, ktr gdyby mu
sia odoy, to mu y nie warto?
- Mwi si, e nie.
- Bo ty, wida, n i e s u c h a s z F o k y l i d e s a , j a k on mwi, e j a k j u j e s t
z czego y, trzeba si wiczy w dzielnoci.
- Owszem - powiada - byem tego zdania i przedtem.
- N i e spierajmy si z nim o to - d o d a e m - tylko si sami nauczmy, czy
b o g a t y c z o w i e k p o w i n i e n si tym w i c z e n i o m o d d a w a , i n i e w a r t o y
takiemu, ktry ich nie uprawia; czy te pielgnowanie wasnej choroby jest B
p r z e s z k o d w c i e s i e l s t w i e i w i n n y c h r z e m i o s a c h , bo u w a g od r o b o t y
odwraca i na chorobie j skupia, a nie przeszkadza wcale i za wskazwk
Fokylidesa?
- Ale, na Zeusa - powiada - przecie to przeszkoda najwiksza taka prze
sadna troska o zdrowie, nie ograniczajca si do samej tylko g i m n a s t y k i .
To przeszkadza, jeeli chodzi o administracj d o m u i o wypraw wojenn,
i o urzdowanie, ktre wymaga siedzenia w miecie.
- A najgorsze, e to u t r u d n i a uczenie si czegokolwiek
niczym skupi myli, ani si zaj jak prac nad sob, bo
o bl i o zawroty gowy i skargi, e to w s z y s t k o p r z e z
gdziekolwiek si wiczenia filozoficzne uprawia lub ocenia

i nie pozwala na
zaraz std obawa
t filozofi; wic
- a to jest droga

do dzielnoci - wszdzie takie usposobienie przeszkadza. Std ustawiczne


urojenia na tematy chorobowe i ustawiczne kwkania.
- Chyba tak - powiada.
- Wic czy nie powiemy, e i Asklepios to zrozumia i dla ludzi zdrowych
z natury i yjcych higienicznie, ktrzy zapadli na jak okrelon chorob,
ale tylko dla tych i dla takich stanw wskaza sztuk lekarsk; z pomoc lekarstw i operacji wyrzuca takie choroby, a przepisywa zwyczajny sposb
ycia, aby nie zaszkodzi yciu pastwowemu. A cia na wskro przeartych
chorob nie prbowa z pomoc diet powoli wyczerpywa i znowu ich na
p e n i a i w t e n sposb umoliwia ludziom ycie dugie, ale ze, i d o p u
szcza, eby mieli, oczywicie, takie samo p o t o m s t w o ; uwaa, e nie po
w i n n o si leczy czowieka, ktry nie potrafi sam przey ustalonego okresu, bo to si ani jemu, ani pastwu na nic nie przyda.
- Wic ty uwaasz - powiada - e Asklepios to by polityk.
15

N i c gorszego, jak n a d m i e r n a troska o zdrowie. N i e leczy si, tylko y higienicznie i myle


o pracy, a nie pieci si ze sabym z d r o w i e m " .

106

Platon, Paastwo

407 E

- O c z y w i c i e - m w i . - A e on taki by, to czy nie widzisz, jak si


i jego synowie na wojnie pod Troj spisywali i praktykowali m e d y c y n tak,
408 jak ja mwi? Czy nie pamitasz, e i Menelaosowi, jak go Pandaros skale
czy, z tej rany:
krew wyssali, a potem agodnym lekarstwem smaruj.

A co mia p o t e m pi i je, tego mu nie przepisywali; p o d o b n i e jak Eurypylosowi, b o t e l e k a r s t w a wystarczay, e b y wyleczy l u d z i , k t r z y p r z e d


o t r z y m a n i e m ran byli zdrowi i prowadzili porzdny tryb ycia. N i e zaszko
dzio im n a w e t to, e im kazano pi w d a n e j chwili ow m i k s t u r , zwan
k y k e o n e m . A czowiek chorowity z natury i yjcy nieporzdnie - temu si,
uwaali, ycie nie opaca - ani j e m u s a m e m u , ani jego ycie d r u g i m - nie
dla takich powinna by sztuka lekarska i nie trzeba ich leczy, choby na
wet byli bogatsi od Midasa.

- To bardzo dowcipni - powiada - s ci synowie Asklepiosa, w e d u g twego


zdania.
XVI
- Tak p o w i n n o by - o d p o w i e d z i a e m . - Chocia nie wierz nam tragicy
C i P i n d a r i mwi, e Asklepios by w p r a w d z i e s y n e m Apollona, ale pod
wpywem argumentw brzczcych zacz leczy czowieka bogatego, ktry
ju by miertelnie chory. Za to go piorun zabi. Ale my zgodnie z tym, co
si p o p r z e d n i o mwio, nie wierzymy ani w jedno, ani w drugie. Bo jeeli
by synem boga, powiemy, to nie by chciwy na brudny zysk. A jeeli by
chciwy na brudny zysk, to nie by synem boga ' 6 .

- To z u p e n i e suszne - powiada - to teraz. Ale o tym co powiesz, Sokra


tesie? Czy nie trzeba mie w miecie dobrych lekarzy? A to by byli chyba
p r z e d e wszystkim ci, ktrym by przez rce przeszo jak najwicej zdrowych
i jak najwicej chorych. A sdziowie z n o w u tak samo. To ci, ktrzy by
mieli do czynienia z najrozmaitszymi charakterami.
- N a w e t i bardzo dobrych mam na myli - odparem. - A wiesz, ktrych
za takich uwaam?
- Moe by powiedzia - mwi.
- Ja sprbuj - odrzekem. - Ale ty si pytasz rwnoczenie o dwie rzeczy
zgoa niejednakie.
- Jake to? - powiada.
- Jeeli o lekarzy idzie - odpowiedziaem - najtsi byliby wtedy, gdyby
od c h o p i c y c h lat, o b o k swoich s t u d i w specjalnych, mieli do c z y n i e n i a
z jak najwiksz iloci cia, i to jak najbardziej z e p s u t y c h , i gdyby sami
wszystkie choroby przechodzili i nie byli zanadto zdrowi z natury. Bo prze
cie oni - tak uwaam - nie lecz cudzych cia wasnym ciaem - w t e d y by
im nie wolno byo nigdy mie ciaa chorego ani zapada w c h o r o b . Oni
16

Satyra na lekarzy ukryta w o p o w i a d a n i u o Asklepiosie. Dobry lekarz p o w i n i e n sam na sobie


wiele c h o r b przej i obcowa jak najbliej z w i e l o m a chorymi. Dobry sdzia p r z e c i w n i e . T e n
nie powinien zna zbrodni z wasnego dowiadczenia, tylko wiedzie o niej z zewntrz.

408 E

Ksiga III

107

c u d z e ciaa lecz wasn dusz i tej u nich nie wolno chorowa, a gdyby za
pada i bya chora, wtedy niczego dobrze nie uleczy.
- Susznie - powiada.
- N a t o m i a s t sdzia, przyjacielu, panuje nad duszami wasn dusz. Tej
nie wolno od modoci midzy zymi duszami wzrasta ani obcowa z nimi,
ani wszystkich zbrodni na sobie samej przechodzi na to, eby pniej by
stro sdzi drugich wedug siebie, tak jak si o chorobach wnioskuje, kiedy
chodzi o ciao. N i e powinna si styka ani mie do czynienia ze zymi cha
rakterami za modu, aby jej nie plamiy; ona musi by pikna i dobra, jeeli
ma zdrowo sdzi o tym, co sprawiedliwe. Dlatego przyzwoici chopcy wy
daj si prostoduszni i atwo ich niegodziwcy wywodz w pole, bo oni nie
maj w s o b i e s a m y c h p r z y k a d w na p o s t a w y d u c h o w e p o d o b n e j a k
u chopcw zych.
- Rzeczywicie - powiada - wanie taki jest ich los.
- Dlatego - cignem dalej - nie modym, ale starcem powinien by do
bry sdzia; takim, co to si pno nauczy, jak wyglda niesprawiedliwo.
N i e przez to, eby widzia wasn, schowan we wasnej duszy, ale przez to,
e spostrzega cudz w duszach drugich i dugi czas usilnie si uczy rozpo
znawa istot za, posugujc si wiedz, a nie osobistym dowiadczeniem.
- Najlepsze warunki naturalne - powiada - zdaje si mie taki sdzia.
- I taki byby dobry - dodaem - a ty si wanie o to pyta. Bo kto ma
d u s z dobr, ten jest dobry. A t a m t e n kuty na cztery nogi i podejrzliwie
s p o d e ba patrzcy, ktry sam niejedn z b r o d n i ma za sob, a zdolny jest
do wszystkiego i uwaa si za mdrego, jak dugo obcuje z p o d o b n y m i do
siebie, tak dugo wydaje si te zdolny i mocny, bo si przed k a d y m ma
na bacznoci; ma na oku przykady w samym sobie. A jak si ju zbliy do
ludzi lepszych i starszych, to znowu si okazuje naiwny, bo objawia brak zaufania nie na swoim miejscu i nie poznaje si na ludziach porzdnych, bo
nie ma przykadw na co p o d o b n e g o . A e czciej miewa do czynienia

409

ze zbrodniarzami ni z ludmi przyzwoitymi, wic si wydaje sobie s a m e m u


i drugim raczej mdry ni gupi.
- To ze wszech miar prawda - powiedzia.
- Z a t e m nie takiego czowieka trzeba szuka na sdziego, jeeli sdzia XVII
ma by dobry i mdry, tylko poprzedniego. Bo zy charakter nigdy pozna
nie potrafi ani dzielnoci, ani siebie samego. A dzielno, jeli si jej natu
ralne zaoenia ksztac, z czasem z d o b d z i e sobie w i e d z o sobie samej
E
i o zym c h a r a k t e r z e . Wic taki czowiek, uwaam, dojdzie do mdroci,
a zy nie dojdzie 17 .
- I m n i e si tak zdaje - powiada.
- Z a t e m i m e d y c y n , ktrmy opisali, wraz z tak pojt umiejtnoci
17
N i e leczy z b y t n i o ludzi c h o r o w i t y c h , a n i e p o p r a w n y c h z b r o d n i a r z y p o w i n n o si zabija.
G i m n a s t y k uprawia nie dla rozwoju s a m e g o ciaa, tylko eby w sobie rozbudzi t e m p e r a m e n t .
G i m n a s t y k a sama, bez kultury literackiej i artystycznej, prowadzi do nieokrzesania i brutalnoci,
a s a m a kultura d u c h o w a bez g i m n a s t y k i rodzi brak energii i hartu. T r z e b a wic j e d n o czy
z drugim: g i m n a s t y k ze sub M u z o m .

108

Platon, Pastwo

410 A

410 sdziowsk w naszym miecie prawem ustanowisz i one bd suyy oby


w a t e l o m , ktrych i ciaa, i dusze bd u d a n e . A ktrych by nie, to, jeli
ciaa bd mieli liche, tym pozwoli si umrze, a ktrych by dusze byy zej
natury i nieuleczalne, tych bd sdziowie skazywali na mier.
- To przecie najlepsze - powiada - i dla tych skazanych, i dla pastwa.
Tak wida.
- A ludzie modzi - cignem dalej - jasna rzecz, e bd si wystrzegali
zwracania si do wadzy sdowej: wystarczy im ta prostota duszy i kultura
w e w n t r z n a w s u b i e u M u z w y r o b i o n a , k t r a , mwilimy, z a s z c z e p i a
w duszach rozwag.
- N o , tak - powiada.
B
- A jeli czowiek kulturalny bdzie gimnastyk uprawia po tych samych
ladach idc, ktre w subie u M u z poczyni, to czy nie dojdzie do tego,
eby si obchodzi bez medycyny, a chyba tylko w ostatecznoci?
- Tak mi si wydaje.
- S a m e za wiczenia gimnastyczne i trudy bdzie podejmowa majc na
oku rozbudzenie swego wrodzonego t e m p e r a m e n t u . Dla rozbudzenia w so
bie szlachetnego zapau raczej bdzie si trudzi ni dla zdobycia siy. Wic
nie tak, jak inni zapanicy, nie dla zdobycia siy bdzie normowa swe po
karmy i podejmowa wysiki.
- Z u p e n i e susznie - powiada.
- A czy i ci - d o d a e m - G l a u k o n i e , ktrzy w p r o w a d z i l i w y c h o w a n i e
C z pomoc suby Muzom i gimnastyki, nie tym si motywem kierowali, kt
ry im t e n i e j e d e n przypisuje, e b y t y m d r u g i m r o d k i e m s u y ciau,
a pierwszym suy duszy?
- Ale jak waciwie? - zapyta.
- Bodaj e te oba rodki wychowawcze maj p r z e d e wszystkim d u s z na
oku.
- Jake to?
- Czy nie uwaasz, jak postaw w sferze cile d u c h o w e j przyjmuj ci,
k t r z y si cae ycie g i m n a s t y k zajmuj, a nie prbuj s u y M u z o m ?
I ktrzy maj postaw przeciwn?
D
- O czym ty mwisz waciwie? - powiada.
- O dzikoci i szorstkoci, a z drugiej strony o mikkoci i agodnoci odrzekem.
- Ach tak - powiada. - e ci, co si sam tylko gimnastyk zajmuj, robi
si dziksi, ni potrzeba, a ktrzy sub u Muz, staj si miksi, niby im
z tym byo do twarzy.
- Tak jest - dodaem - to wrodzony t e m p e r a m e n t i szlachetny zapa robi
t dziko. Gdyby go naleycie ksztaci, on by przeszed w odwag, a kie
dy go si przecignie bardziej, ni potrzeba, mog si z niego zrobi rysy
twarde i przykre; to atwo zgadn.
E
- Zdaje mi si - powiada.
- No c? A agodno, czy to nie byby rys natury lgncej do mdroci?

410 E

Ksiga III

109

Jak si ten rys rozwinie zanadto, przechodzi w mikko nadmiern, a pod


wpywem dobrego wychowania daby agodno czowieka zrwnowaonego
wewntrznie?
- Jest tak.
- A mwimy, e stranicy powinni mie te oba rysy w naturze?
- Powinni przecie.
- I prawda, e one powinny z sob harmonizowa?
- Jakeby nie?
- I jeli u kogo ta h a r m o n i a jest, to jego d u s z a j e s t i rozwagi p e n a , 411
i odwana?
- Tak jest.
- A kiedy tej harmonii brak, wtedy tchrzliwa i dzika?
- I bardzo.
- Nieprawda? Jeeli si kto podda fletowym czarom muzyki i pozwoli, XVIII
eby mu ona przez uszy jak przez lejek zalewaa dusz tymi, o ktrych si
niedawno mwio, harmoniami penymi sodyczy i mikkoci, i kania,
i cae ycie nic, tylko kwili cicho albo leci w n i e b o na skrzydach muzyki,
ten na razie, jeli mia w sobie troch szlachetnego zapau, zmikcza go jak
B
elazo i teraz mona z niego co zrobi - on p r z e d t e m by za twardy, a wic
do niczego; jeeli j e d n a k kto tak wci i wci te czary nad wasn dusz
odprawia, to mu si t e m p e r a m e n t zaczyna topi i rozlewa; w kocu wyta
pia si cakiem i t e n - jakby sobie z duszy nerwy i cigna wyci - zrobi
z siebie kopijnika na mikko 18 .
- Tak jest - powiada.
- I jeeli to - dodaem - trafi na czowieka bez t e m p e r a m e n t u ju z natu
ry, proces p r d k o dobiega do koca, a jeeli na kogo z t e m p e r a m e n t e m ,
taki sobie serce osabia i wyrabia sobie t e m p e r a m e n t porywisty i pod wpyw e m drobiazgw od razu si drani i zaraz znowu ganie. Pasjonaci std si
bior i gniewliwe zrzdy.
- Cakiem tak.
- No c? A jeeli si kto gimnastyk duo zajmuje, robi wysiki i od
ywia si bardzo dobrze, a muzyki i filozofii nie tyka, to na razie, czujc si
d o b r z e fizycznie, czy nie nabiera pewnoci siebie i jako mu serca przy
rasta i robi si odwaniejszy, ni by?
- N a w e t i bardzo.
- No c? Ale jak si niczym i n n y m nie zajmuje i nie obcuje z Muz
w adnym sposobie, to choby tam i byo u niego w duszy troch zamiowania do wiedzy, to j e d n a k , jeli ono n a u k i a d n e j i adnych z a g a d n i e nie
kosztuje, ani si myl adn nie zabawia, ani innym kulturalnym zajciem,
to zaczyna sabn, robi si guche i lepe, bo go nic nie budzi i nie ody
wia i kurzem przypadaj jego spostrzeenia.
18
Ksztaci trzeba i t e m p e r a m e n t , i u m i o w a n i e mdroci, i tak k a d e z nich potgowa, wzgl
d n i e o p a n o w y w a , e b y d o b r z e r a z e m wspbrzmiay. D o p i e r o t e h a r m o n i j n e typy bd si
nadaway do rzdw w pastwie idealnym.

110

Platon, Pastwo

411 D

- Tak jest - powiada.


- Taki si staje wtogiem intelektu i kultury duchowej; ju nie potrafi ni
c z e g o s k u t e c z n i e d o w o d z i w dyskusji, p o c z y n a sobie po b a r b a r z y s k u
E
i c h c e g w a t e m d o c h o d z i w s z y s t k i e g o jak d z i k i e z w i e r z ; w g u p o c i e
i w nieokrzesaniu, bez rytmu i bez wdziku ycie pdzi.
- Ze wszech miar - powiada - to tak jest.
- P o n i e w a s dwa takie pierwiastki w czowieku, wic jaki bg, mia
bym o c h o t powiedzie, da ludziom dwie umiejtnoci: m u z y k i gimna
styk; dla t e m p e r a m e n t u i dla umiowania mdroci. N i e dla ciaa i dla du
szy, chyba tylko ubocznie, ale dla tych dwch pierwiastkw, aby z sob har
monizoway i trzeba kady z nich podciga lub opuszcza, pokd nie bd
412 wspbrzmiay tak, jak trzeba.
- Tak to wyglda - powiedzia.
- Z a t e m , kto najpikniej gimnastyk ze sub M u z o m pomiesza i w naj
lepszej mierze t e n napj duszy poda potrafi, o tym moe najsuszniej po
wiemy, e posiada najwysz k u l t u r osobist, jak suba M u z o m ksztaci,
i e najlepsz harmoni osign; o wiele bardziej ni ten, ktry struny do
straja potrafi.
- No pewnie, Sokratesie - powiedzia.
B
- Wic i w pastwie bdzie nam, G l a u k o n i e , zawsze p o t r z e b a kogo ta
kiego na czele, jeeli nasz ustrj ma trwa? 1 9
- Bdzie potrzeba i to najbardziej, jak tylko mona.
XIX
- Wic to by byy typy wychowania duchowego i fizycznego. Bo po c
jeszcze mwi szeroko o tacach tak prowadzonej modziey, o polowaniach
z psami czy bez psw, o zawodach gimnastycznych i o wycigach konnych?
To ju jest do jasne, e te rzeczy musz si stosowa do poprzednich i ju
teraz n i e t r u d n o samemu tego doj.
- Moe by - powiada - e nietrudno.
- No dobrze - mwi. - A nastpnie czym bymy si powinni zaj?
nie tym, ktrzy z nich bd rzdzili, a ktrzy bd rzdzeni?

Czy

19

Rzdzi w pastwie powinna elita, wybrana spord wojska, ludzie najbardziej przywizani do
pastwa, we wasnym interesie. Tak j u trzeba powiza interes pastwa z i n t e r e s a m i rzdz
cych, eby dbajc o pastwo, dbali tym s a m y m o wasn spraw. Tu przypominaj si ywo myli
T r a z y m a c h a z ksigi pierwszej. I znowu wida, e nie wszystko, co mwi Trazymach, chcia Pla
ton poda na pomiewisko.
P a s t w o w o t w r c z a postawa elity m u s i by n i e w z r u s z o n a , ich p r z e k o n a n i a musz by n i e
o d p a r t e , n i e z o m n e . I tu bardzo interesujca refleksja o rodzajach zmiany p r z e k o n a ludzkich.
C h t n i e dobrowolnie pozbywamy si przekona, jeli je zaczynamy uwaa za m y l n e . W t e d y od
padaj s a m e , gasn a u t o m a t y c z n i e . N i e c h t n i e , w b r e w woli, pozbywamy si p r z e k o n a uwaa
nych dalej za prawdziwe. Waciwie ten w y p a d e k nie jest moliwy w ogle i Platon te nie sdzi,
eby k t o k o l w i e k potrafi pozby si p r z e k o n a n i a jakiego wbrew woli, a uwaa je dalej za praw
dziwe, tylko nie za wasne. On mwi tylko o takich wypadkach, w ktrych p o z b y w a m y si jakie
go p r z e k o n a n i a prawdziwego, wcale o nim nie mylc albo uwaajc je niesusznie od p e w n e g o
czasu za m y l n e . To si dzieje pod wpywem z a p o m n i e n i a , sugestii albo c z y n n i k w uczuciowych:
pragnie d o d a t n i c h lub ujemnych. (Pragnienie d o d a t n i e = pragn, eby si co stao. P r a g n i e n i e
u j e m n e - pragn, eby si co nie stao). Tak si dzieje naprawd. Warto t e zwrci uwag, e
ten u s t p zawiera wan i dzi definicj prawdziwoci sdw.

412 B

Ksiga III

111

- No moe.
- e ci, co rzdz, powinni by starsi, a rzdzeni modsi, to jasne?
- Jasne.
- I e to ma by elita spord nich?
- I to.
- A spord rolnikw elita - czy to nie ci, co najlepiej pola uprawiaj?
- Tak.
- A teraz, skoro to ma by elita spord wojska, to czy nie maj to b y
najlepsi stranicy pastwa?
- Tak.
- N i e p r a w d a ? P o w i n n i by do tego celu r o z u m n i i w d o d a t k u z d o l n i
troszczy si o losy pastwa?
- Jest tak.
- A kady gotw si najwicej troszczy o to, co by wanie kocha.
- Z koniecznoci.
- A kochaby najbardziej to, co by jego z d a n i e m d o b r z e wychodzio na
tym samym, co i jemu suy, i gdyby uwaa, e na powodzeniu tego czego
i on sam najlepiej wyjdzie, a nie na odwrt.

- Tak jest - powiada.


- Zaczem wybra nam wypadnie spord innych stranikw takich,
ktrzy, gdy si im przyjrzymy badajc, bd nam najwicej wygldali na to,
e bd cale ycie gotowi z najwiksz chci spenia to, co by uwaali za
korzystne dla pastwa, a co nie, tego w aden sposb robi nie zechc.
E
- Tacy si nadaj - powiada.
- Wydaje mi si, e trzeba mie takich ludzi na oku we wszystkich kla
sach wieku i uwaa, czy potrafi sta na stray tej zasady i ani pod wpy
w e m czarodziejskich sugestii, ani pod wpywem gwatu nie wyrzuc za pot
i nie zapomn zasady, e naley robi to, co dla pastwa najlepsze.
- O jakim ty mwisz wyrzucaniu za pot?
- Ja ci p o w i e m - d o d a e m . - Ja m a m wraenie, e p r z e k o n a n i a wynosz
si z duszy dwojako: j e d n e j opuszczaj dobrowolnie, a drugie wbrew na
szej woli. Dobrowolnie pozbywamy si przekona mylnych - to wtedy, gdy
si c z o w i e k c z e g o n a u c z y i d l a t e g o z m i e n i a p o p r z e d n i e p r z e k o n a n i e . 413
A wbrew woli pozbywamy si wszystkich przekona prawdziwych.
- J a k to j e s t z t y m d o b r o w o l n y m w y z b y w a n i e m si, to r o z u m i e m , ale
o tym niedobrowolnym chciabym si nauczy.
- No c? Czy i ty nie uwaasz, e tego, co d o b r e , l u d z i e pozbywaj si
w b r e w woli, a tego, co ze, c h t n i e ? A czy nie jest zem pozostawa w b
dzie i nie zna prawdy, a d o b r e m wydawa sdy prawdziwe? Czy nie wydaje
ci si, e wydawa sdy prawdziwe to myle, e istnieje to, co istnieje?
- Owszem - powiada - ty susznie mwisz i wydaje mi si, e ludzie nie
pozbywaj si sdw prawdziwych dobrowolnie.
- Nieprawda, robi to tylko pod wpywem oszukastwa, czarodziejskich
zabiegw albo gwatu?

112

Platon, Pastwo

413 A

- Jeszcze i teraz - powiada - nie rozumiem.


- M o e by - dodaiem - e ja mwi troch stylem tragedii. Oszukani to
s ci, k t r y m si i n n e p r z e k o n a n i a poddaje, i ci, co zapominaj. J e d n y m
czas po cichu p e w n e przekonania zabiera, a drugim w y m o w n e sowo je wy
biera po cichu - sami nie wiedz, jak i kiedy. Teraz moe rozumiesz?
- Tak.
- A gwat cierpi w moim rozumieniu ci, ktrych jaki bl albo mka do
zmiany przekona zmusza.
- I to - powiada - zrozumiaem, i ty susznie mwisz.

- A czarodziejskim zabiegom - myl, e i ty sam by powiedzia - ulega


j ci, ktrzy zmieniaj przekonania albo pod wpywem uroku jakiej przy
jemnoci, albo pod wpywem jakiego strachu, dlatego e si czego boj.
- Bo na czary wyglda wszystko - doda - co nas w bd wprowadza.

XX

- Wic, jak m w i e m p r z e d chwil, t r z e b a szuka t a k i c h , co najlepiej


w sobie samych potrafi sta na stray tej zasady, e powinni zawsze robi
to, co w k a d y m w y p a d k u b d z i e , w e d u g ich zdania, najlepsze dla pa
stwa. I trzeba mie na nich oko ju zaraz od chopicych lat i zadawa im
zadania, przy ktrych najatwiej z a p o m n i e o tej zasadzie i da si uwie.
Ktry objawj dobr p a m i i uwie si nie da, tego wybra, a ktry nie,
tego odrzuci. Czy nie tak? 2 0
- Tak.
- Zadawa im trudy p e w n e te i mki, i zawody im urzdza, przy czym
na to samo trzeba zwraca uwag.
- Susznie - powiada.

- Nieprawda? - dodaem - trzeba im trzeci rodzaj wspzawodnictwa te


urzdzi: p r b odpornoci przeciw czarom, i patrze. Tak jak si rebaki
E wyprowadza midzy haasy i zgiek, aby zobaczy, czy nie s pochliwe, tak
i m o d y c h ludzi trzeba wprowadza w jakie sytuacje straszne i znowu ich
przerzuca w przyjemne, badajc ich uwaniej, ni si zoto w ogniu bada,
czy ktry nie ulega czarowi sugestii i czy swj przyzwoity wygld w kadej
sytuacji zachowa, okae si dobrym stranikiem siebie samego i tej kultury
osobistej, jak ze suby M u z o m wynis, czy objawi t a k t i h a r m o n i we
w n t r z n . Taki p o w i n i e n by m o d y czowiek, jeeli m a sobie s a m e m u
i p a s t w u przynie jak najwikszy poytek. Jeeli ktry o d b d z i e takie
414 prby i pord chopcw, i midzy modzie, i jako czowiek dojrzay, a za
wsze z nich wyjdzie bez zarzutu, to odda mu wadz nad m i a s t e m i stra
i obsypa go zaszczytami za ycia i po mierci - niech ma grobowce i po20

Do elity rzdzcej dostawa si powinni modzi wojskowi, zalenie od wyniku e g z a m i n w i te


stw p r a k t y c z n y c h , ktre by wystawiay na p r b ich postaw pastwowotwrcz. Rzdzcy na
zywa si powinni stranikami doskonaymi, p o n i e w a obowizkiem ich byoby m i e o k o na wro
gw i p i l n o w a w a s n y c h o b y w a t e l i . R e s z t a w o j s k o w y c h to pomocnicy r z d u , z b r o j n e r a m i
wadzy.

414 A

Ksiga III

113

mniki jak najwiksze w nagrod. Tak mi si jako - d o d a e m - mj Glau


konie, przedstawia wybr i ustanawianie wadcw i stranikw, jeeli mwi
0 tym w zarysie, a nie szczegowo.
- I m n i e si - powiada - te rzeczy jako tak przedstawiaj.
- Wic czy naprawd nie byoby rzecz najsuszniejsz nazywa takich lu
dzi stranikami d o s k o n a y m i , bo maj czuwa i nad nieprzyjacimi z ze- B
wntrz, i nad przyjacimi wewntrz miasta, aby tamci nie zechcieli - a ci
tutaj eby nie mogli - robi co zego. A tych modych, ktrychemy dotd
s t r a n i k a m i nazywali, nazwa p o m o c n i k a m i , czeladzi rzdu, ona p o m a g a
wykonywa to, co rzdzcy postanowi.
- Tak mi si wydaje - powiada.
- A czy b y o b y to moliwe, e b y m y tak wybrali j e d e n z tych faszw XXI
wskazanych, o ktrych si niedawno mwio; gdyby tak wybra jaki lepszy
1 tym faszem w p y n p r z e d e wszystkim na samych rzdzcych, a jeliby C
nie szo, to na reszt pastwa?
- Jaki to - powiedzia.
- To nic nowego - mwi - to jaka bajka fenicka, dawniej bardziej roz
powszechniona, jak mwi poeci i wmawiaj to w kogo mona, ale u nas si
to nie dziao i n a w e t nie wiem, czy si dzia mogo. A eby to w kogo
wmwi, trzeba by wielu sw 2 1 .
- Zdaje si, e ty si wahasz, czy j powiedzie, czy nie.
- Jak powiem, to zobaczysz, em si susznie waha.
- Mw - powiada - nic si nie bj!
D
- To mwi. Chocia nie wiem, skd wzi odwag i jakich uy sw,
kiedy sprbuj naprzd samych rzdzcych inspirowa i onierzy, a p o t e m
i reszt pastwa, e to, jakobymy ich utrzymywali i wychowywali, to im si
t y l k o tak w y d a w a o . Wszystko, co si z nimi i koo nich dziao, to byy
niby tylko sny, a n a p r a w d oni byli w t e d y pod ziemi i w jej w n t r z u for
mowani i ywieni, oni sami oraz ich bro i inny sprzt wyrobiony, a k i e d y E
ju cakowicie byli wykonani, wtedy ich ziemia, jako matka, na wiat wyda
a. W i c t e r a z , p o n i e w a to ich m a t k a j e s t i k a r m i c i e l k a - ta z i e m i a ,
w k t r e j mieszkaj - p o w i n n i o ni d b a i b r o n i jej, g d y b y j k t o na21

W bajce o synach ziemi stara si Platon nakoni obywateli swojego pastwa do wzajemnej
przyjani i do obrony kraju, poniewa ziemia, w ktrej mieszkaj, jest ich wspln matk i karmi
cielka. Zatem prbuje oprze uczucia spoeczne na uczuciach rodzinnych. Sposb najczciej
uywany. Jednake suchajcy powinni by w tej chwili zapomnie, e synami ziemi s nie tylko
oni sami, ale ci nachodzcy ich nieprzyjaciele tak samo. To s te ich bracia i midzy brami by
waj stosunki trudne do zniesienia. Najgorzej by bratem modszym i sabszym, bo z racji brater
stwa trzeba ustpowa braciom starszym, silniejszym, uprzywilejowanym. Oni nawet zwykle na
to licz z gry i nieraz w imi braterstwa daj ustpstw od braci sabszych.
W pastwie platoskim te maj by bracia starsi, uprzywilejowani, lepszego gatunku, i bracia
gorszego gatunku. Rzdzcy to czyste zoto, wojsko to srebro, a rolnicy i rzemielnicy to brz
i elazo. Zatem trzy lub cztery kasty rnice si godnoci. Rzd rzemielniczo-chopski byby
zgub dla pastwa. Rzdzi powinien egzaminowany zesp ludzi o najwyszym, specjalnym wy
ksztaceniu. Wic to ma by pastwo urzdnicze. Awans z kasty niszej do wyszej jest moliwy,
podobnie jak degradacja z wyszej do niszej.

114

Platon, Pastwo

414 E

chodzi, a inni obywatele to s ich bracia, bo to te synowie ziemi, wic si


ich d o b r e m interesowa powinni.
- N i e bez powodu - powiada - ty si wstydzi mwi nieprawd.
415
- To bardzo proste - p o w i e d z i a e m . - A j e d n a k posuchaj i reszty t e g o
mitu. Wy tu wszyscy w pastwie jestecie brami, tak b d z i e m y im dalej
ten mit opowiadali, ale bg, ktry was formowa, wpuci w okresie powsta
wania i w m i e s z a t r o c h zota w tych z was, ktrzy s zdolni do rzdw.
D l a t e g o oni s najcenniejsi. A w p o m o c n i k w s r e b r o . A e l a z o i brz
w rolnikw i w tych, co inne uprawiaj rzemiosa. Wic poniewa wszyscy
j e s t e c i e j e d n e j krwi, dlatego najczciej macie p o t o m k w p o d o b n y c h do
B was samych, ale bywa, e si ze zotego moe urodzi kto srebrny albo ze
s r e b r n e g o zoty i tam dalej; wszelkie s moliwe wypadki w t i w tamt
stron. Z a t e m rzdzcym p r z e d e wszystkim i najbardziej przykazuje bg,
eby niczego tak dobrze nie pilnowali i przy niczym tak uwanie na stray
nie stali, jak koo wasnych p o t o m k w ; patrzc, ktra z tych c z t e r e c h do
m i e s z e k wieci w duszy kadego, i jeeliby si im urodzi p o t o m e k z do
mieszk brzu lub elaza, to si nie powinni w aden sposb unosi litoci,
C

ale ocenia t natur tak, jak j ceni trzeba, i zepchn go na rzemielnika


albo na rolnika. A gdyby si znowu pord nich urodzi kto z domieszk
zota albo srebra, oni to oceni i podnios jednych do stray, a drugich do
hufcw pomocniczych; bo wyrocznia powiedziaa, e pastwo u p a d n i e wte
dy, gdy go bdzie strzeg stranik elazny albo stranik z brzu. e b y oni
w ten mit uwierzyli, czy masz na to jaki sposb?

- N i g d y - powiada - eby uwierzyli oni sami. Ale gdyby chocia ich sy


nowie i wnuki, i inni ludzie, ktrzy kiedy przyjd.
- I to te byoby dobrze - dodaem - wicej by si wtedy troszczyli o pa
stwo i o siebie nawzajem, ja mniej wicej rozumiem, co ty masz na myli.
XXII
Tak; to bdzie tak lub inaczej, zalenie od tego, jak tradycja t bajk po
prowadzi. My tymczasem tych synw ziemi uzbroimy i wyprowadzimy na
plac z d o w d c a m i na czele. Jak si zejd, niech si rozejrz po miecie,
w ktrym by miejscu najlepiej obz urzdzi, skd by i swoich najatwiej
poskramia mogli, gdyby ktry nie chcia praw sucha, i skd by zewntrz
nych nieprzyjaci najlepiej mogli o d p i e r a , jeeliby jaki wrg nadciga
E
niby wilk na trzod. A jak obz rozbij i zo ofiar, k o m u trzeba, niech
sobie urzdz kwatery. Czy jak?
- N o , tak - powiada.
- Nieprawda? Takie, ktre podczas mrozu kryj, a na lato te odpowie
dnie?
- Jakeby nie? Ty zdaje si mwisz o pewnych mieszkaniach?
- T a k jest - p o w i e d z i a e m . - O m i e s z k a n i a c h wojskowych, a nie o mie
szkaniach finansistw.
416
- A j a k e si ma z n o w u - p o w i a d a - to r n i , t w o i m z d a n i e m , od
tamtego?
- Ja ci sprbuj powiedzie - dorzuciem. - Najgorsze to ze wszystkiego

416 A

Ksiga III

115

i najwiksza haba dla pasterzy, jeeli takie maj psy i tak je prowadz - to
przecie pomocnicy przy trzodach - e skutkiem bezkarnoci i swawoli albo
z godu, albo pod wpywem jakiego innego zego nawyku same psy zaczy
22
naj owcom dogryza i robi si nie jak psy, ale jak wilki .
- To straszne - powiada - jakeby nie?
- Wic trzeba si strzec wszelkimi sposobami, eby nam pomocnicy czego p o d o b n e g o nie urzdzili z obywatelami, w o b e c tego e s od nich sil
niejsi, i zamiast, eby byli agodnymi sprzymierzecami, nie stali si podob
ni do panw penych dzikoci.
- Trzeba si strzec - powiada.
- Nieprawda? Najlepsz ochron przeciw t e m u byoby to, e s rzeczy
wicie dobrze wychowani.
- Ale s - powiada.
A ja d o d a e m : - O to si n i e w a r t o s p i e r a , k o c h a n y G l a u k o n i e . A o t o ,
comy przed chwil mwili, warto, e powinni odebra wychowanie waciwe w s z y s t k o j e d n o , j a k i e b y o n o b y o - jeli maj m i e w a r u n e k n a j w i k s z y
agodnoci w stosunku do siebie samych i do tych, ktrych strzeg.
- I to suszne - powiada.
- Wic oprcz takiego wychowania, powiedzie by mg czowiek myl
cy, powinni mie mieszkania i reszt majtku tak, eby im to nie przeszka
dzao by jak najlepszymi stranikami oraz e b y ich to nie p o d n i e c a o do
krzywdzenia innych obywateli.

- I on prawd powie.
- Wic zobacz - d o d a e m - czy m o e j a k o w taki sposb p o w i n n i y
i mieszka, jeeli maj by takimi. Po pierwsze, aden z nich nie powinien
m i e a d n e g o o s o b i s t e g o majtku, chyba e n i e z b d n a k o n i e c z n o . P o
drugie, d o m u i spichrza nie p o w i n i e n a d e n z nich m i e ani a d n e g o ta
kiego pomieszczenia, do ktrego by nie mg wej kady, kto by chcia.

A na u t r z y m a n i e , j a k i e g o p o t r z e b u j z a p a n i c y w o j e n n i u m i a r k o w a n i
i o d w a n i , p o w i n n i od i n n y c h obywateli o t r z y m y w a od w e d u g taksy.
Tak wielki, eby im nic z niego nie zostawao na nastpny rok, ani eby im
nie brako. A bd si stoowali we wsplnym lokalu, jak na wyprawie wo
jennej, i bd yli wsplnie. A co do zota i srebra, to powiedzie im, e je
maj w boskim g a t u n k u w duszy, wic im nie potrzeba ludzkiego i n a w e t

22
Kasta wojskowych wydaje si n i e b e z p i e c z n a dla p o m y l a n e g o ustroju. Wojskowi maj b r o
w rku, mog si narzuci na wadcw i p r z e p d z i rzd egzaminowany. e b y t e g o nie zrobili,
trzeba ich wychowa o d p o w i e d n i o , to raz, a po drugie da im may od na u t r z y m a n i e przyzwoi
te, c h o s k r o m n e , a nie d o p u c i ich do a d n e g o k o n t a k t u ze z o t e m , aby na nie a p e t y t u nie na
brali. T r z e b a w nich wmwi, e p i e n i d z e to co poniej ich godnoci. A e nie kady g o t w
w to uwierzy, wic u d o s t p n i ich mieszkania kontroli p u b l i c z n e j , aby po cichu nie gromadzili
skarbw, co zaostrza zwyko chciwo ludzk. Wsplny st im urzdzi i w s p l n e koszary, jak
w Sparcie. a d n y c h resztwek, a d n y c h kolonii, a d n y c h dziaek. Aby myleli tylko o subie,
a nie o powikszaniu majtkw.

Platon nie ma zbyt wielkiego zaufania do natury ludzkiej i wie, e ludzie sami z wasnej ocho
ty nie urzdz pastwa, k t r e by mu si podobao. Wic chciaby na nich dziaa wymow, a wy
mowie p o m a g a p r z y m u s e m i cis kontrol. T e c h n i k a bardzo wspczesna - w zasadzie.

116

Platon, Pastwo

417 A

417 by si nie godzio, gdyby si tamto zoto miao od przybytku tutejszego pla
mi i z nim miesza, bo z pienidzem ludzkim wie si wiele brudu i niegodziwoci, a ich zoto n i e c h b y zostao n i e s p l a m i o n e . Im j e d n y m tylko
w caym pastwie nie wolno by byo zota bra do rki, ani by si im godzi
o tyka zota i srebra, ani by z nim pod j e d n y m d a c h e m , ani je m i e na
sobie, ani pi z naczy srebrnych albo zotych. W ten sposb byliby ocaleni
sami i ocalone byoby miasto.
Jeeli oni posid ziemi na wasno i domy, i pienidze, to porobi si
B z nich gospodarze i rolnicy, zamiast stranikw. I stan si panami i wroga
mi innych obywateli, a nie sprzymierzecami. Bd nienawidzili drugich,
a d r u d z y ich, i bd nastawali na drugich, a d r u d z y na nich, te zasadzki
w z a j e m n e wypeni im cae ycie. O wiele wicej i bardziej bd si bali
wrogw w e w n t r z n y c h ni z e w n t r z n y c h , a to ju b d z i e krtka droga do
zguby ich wasnej i do zguby reszty pastwa.
Wic z tych wszystkich powodw - dodaem - zgodzimy si, e tak trzeba
zorganizowa stranikw, jeeli chodzi o mieszkanie i o inne sprawy, i to my
prawem ustalimy. Czy nie?
- Tak jest - powiedzia Glaukon.

KSIGA CZWARTA
Podchwyci to Adejmant i powiada: - A co by tak, Sokratesie, powiedzia 419
na swoj o b r o n , g d y b y ci k t o zarzuci, e jako nie b a r d z o s u c i e b i e
szczliwi ci ludzie - tak jak ich tworzysz - i to sami sobie winni. Bo tak
naprawd, to pastwo naley do nich, a oni z tego pastwa adnego dobra
nie poli, jak to inni, co to sobie dobra ziemskie kupuj i stawiaj paace,
p i k n e i wielkie, i odpowiednie do nich sobie sprawiaj urzdzenia, i ofiary
b o g o m skadaj i n d y w i d u a l n e , i goci przyjmuj, i to te, o czym p r z e d
chwil mwie: maj zoto i srebro, i wszystko, co, wiadomo, powinni mie
ludzie, ktrzy maj by szczliwi. Tylko po prostu, powiedzie by mg 420
kto, wygldaj na wojsko zacine: siedz w tym miecie i nic, tylko stra
peni.
- Tak jest - d o d a e m - i to tylko za wikt, a n a w e t odu, prcz tego na
utrzymanie, nie bior - jak to inni - tak e ani gdyby ktry chcia za granic
wyjecha na wasny koszt, to nie bdzie mg, ani przyjacice co podaro
wa, ani na co innego wyda, jak to wydaj pienidze ci, ktrzy si wydaj
szczliwi. To t a k e pomijasz w swojej s k a r d z e i wiele i n n y c h z a r z u t w
tego rodzaju.
- Owszem - powiada - niech i to naley do skargi 1 .
- Wic co powiemy na swoj obron, ty si pytasz?
- Tak.
1

U r z d n i c y i o n i e r z e zaprojektowani w p o p r z e d n i e j ksidze, maja, stanowi, j a k e m y widzieli,


rodzaj zakonu. y waciwie w ubstwie, zrzec si ycia s e k s u a l n e g o albo je ograniczy, sucha
i pilnowa praw, a o wasnych interesach nie myle. T a k i e ycie traci urok w oczach A d e j m a n t a
i nie podoba mu si ta rezygnacja ze szczcia osobistego na stanowisku, ktre pozwolioby i po
zwala dzi na d o b r o b y t - t e n si wydaje Adejmantowi szczciem. Sokrates syszc o d o b r o b y c i e
robi si zgryliwy i sarkastyczny. Przedrzenia Adejmanta, zgasza niby to pretensje jeszcze dalej
idce: a moe by tak wyjazdy za granic, a moe u t r z y m a n k i i i n n e t r w o n i e n i e p i e n i d z y ? I do
daje dwie uwagi na o b r o n swego stanowiska: 1. d o b r o b y t nie stanowi szczcia, wic kasty na
c z e l n e nie bd go potrzeboway i 2. organizacja pastwowa nie powinna by obliczona na szcz
cie j e d n e j klasy s p o e c z n e j , tylko na to, eby szczliwa bya cao pastwa. D o p i e r o w szcz
liwym pastwie znajdzie si sprawiedliwo.
T u t a j poetycka personifikacja pastwa wywouje z u d z e n i e , jakoby szczliwym mg by k t o
kolwiek inny ni j e d n o s t k a ludzka. Przecie szczliwa para ludzi to tylko ta, w ktrej obie j e d n o
stki s s z c z l i w e . I n i e w i a d o m o , co by w a c i w i e m o g o z n a c z y s z c z c i e g r u p y l u d z k i e j ,
w ktrej j e d n a klasa ludzi byaby nieszczliwa. Ci, ktrzy pragn szczcia caoci rezygnujc ze
szczcia klas-i j e d n o s t e k ludzkich, to s doktrynerzy, ktrym szczcie i nieszczcie ludzkie jest
d o o b o j t n e w g r u n c i e rzeczy, a zaley im na z r e a l i z o w a n i u p e w n e j w y m a r z o n e j organizacji,
choby z niej n i k t ywy nie mia by zadowolony. Widzielimy, e Platon nie bardzo si wzrusza
losem chorych i przestpcw, i tych, ktrzy trac osoby bliskie; zobaczymy, e i los dzieci niepra
wych i nie c a k i e m z d r o w y c h m a o go bola; on si nie c h c i a bawi w s e n t y m e n t y ani folgowa

118

Platon, Pastwo

420 B

- Tym samym szlakiem - odpowiedziaem - jeeli b d z i e m y szli, to znaj


d z i e m y , zdaje si, c o n a m w y p a d n i e p o w i e d z i e . P o w i e m y , e nic b y
w tym nie byo dziwnego, jeeli oni n a w e t i w tym s p o s o b i e najwiksze
szczcie znajduj, i e m y m y nie to mieli na oku zakadajc p a s t w o ,
e b y u nas jaka j e d n a grupa ludzi bya osobliwie szczliwa, tylko e b y
szczliwe byo, ile m o n o c i , cae p a s t w o . Bomy sdzili, e w t a k i m
p a s t w i e najatwiej znajdziemy sprawiedliwo, a w najgorzej zorganizowanym - niesprawiedliwo, i dopiero jak si takim p a s t w o m przyjrzymy,
potrafimy sobie wyrobi sd o tym, czego od dawna szukamy. Wic teraz
robimy m o d e l pastwa szczliwego tak, jak to r o z u m i e m y - nie b i e r z e m y
j e d n e j czci z osobna i nie zakadamy w pastwie jakiej nielicznej grupy
ludzi szczliwych, tylko mamy cae pastwo na oku. Zaraz b d z i e m y ogl
dali p a s t w o u r z d z o n e wprost p r z e c i w n i e . Wic to tak, jak bymy tutaj
posgi kolorowali, a kto by przyszed i robi nam zarzuty mwic, e na to,
co jest najpikniejsze w ywej istocie, nie kadziemy farb najpikniejszych
- bo p r z e c i e oczy to cz najpikniejsza, a nie s p o m a l o w a n e purpur,
tylko czarnym kolorem - to nasza obrona byaby chyba w sam raz, gdyby
my mu powiedzieli: C z o w i e k u dziwny, nie sd, e p o w i n n i m y p i k n e
oczy tak malowa, eby nawet nie wyglday na oczy, a p o d o b n i e inne cz
ci, tylko na to popatrz, czy dajc kadej czci kolor waciwy robimy cao
pikn. T a k i teraz nie zmuszaj nas, ebymy stranikom t a k i e szczcie
przydzielali, ktre z nich zrobi wszystko i n n e raczej, tylko nie stranikw.
My przecie potrafimy rolnikw te poubiera w czerwone paszczyki,

poobwiesza ich zotem i kaza im ziemi uprawia dla przyjemnoci, albo


garncarzom kaza si pooy kolejk od lewej rki koo ognia, niech prze
pijaj j e d e n do drugiego i jedz, ile wlezie, a garncarski krek niech tam
stoi obok; moe ktry zechce troch pokrci; potrafimy wszystkich innych
te w t e n sposb uszczliwia, aby cae pastwo byo szczliwe. Ale ta
kich wskazwek nam nie dawaj. Bo jeeli ciebie posuchamy, to ani rolnik
nie bdzie rolnikiem, ani garncarz garncarzem, ani nikt inny nie bdzie wy421 glda na co, z czego si robi pastwo.
Ale o innych mniejsza. Bo jeeli mistrzowie od a t e k i z e l w e k bd li
cha warci, popsuj si i bd udawali, e co robi, nie b d c niczym wacip o t r z e b o m i z a c h c i a n k o m ludzkiego serca, chcia, w myli przynajmniej, stworzy pastwo porzd
n e , blisze Sparty ni z n i e n a w i d z o n e j demokracji a t e s k i e j lub d y k t a t u r y syrakuzariskiej, wic je
organizowa w myli surowo, nie bardzo pytajc o to, czy wszyscy bd z tego z a d o w o l e n i . Wielcy
organizatorzy pastw nowoczesnych te nie liczyli si z potrzebami wszystkich j e d n o s t e k i wszyst
kich klas, kiedy uszczliwiali swych p o d d a n y c h na swj sposb, a niekiedy wbrew ich woli.
Platon mieje si z takiego ustroju, w ktrym kada klasa uywaaby darw ycia w p e n i . To
uwaa za moliwe, ale to nie byoby p a s t w o , tylko festyn ludowy. W szczeglnoci warstwa
wojskowa i klasa najwyszych u r z d n i k w ma z b y t cikie i p o w a n e obowizki w p a s t w i e jak
na to, e b y jej ycie m o n a byo urzdzi w postaci trwaego urlopu. I te dwie klasy, i wszystkie
i n n e musz si zadowoli tylko czstk z a d o w o l e n i a w ogle d o s t p n e g o i znajdowa szczcie
w swojej pracy zawodowej. P r z e d e wszystkim trzeba d b a o to, eby kady robi swoje - na tym
polega sprawiedliwo - a jakie szczcie j u za tym przyjdzie samo. Uszczliwiacze ogu by
waj bardzo n i e b e z p i e c z n i dla szczcia poszczeglnych j e d n o s t e k i klas.

421 A

Ksiga IV

119

wie, to nic strasznego dla pastwa. Ale stranicy praw i pastwa, jeeli nimi
by przestan i bd tylko swoj r o b o t udawali, to widzisz chyba, e cae
p a s t w o z g r u n t u prowadz do zguby. A z drugiej strony oni sami mog si
przy tej sposobnoci doskonale mie i mog by szczliwi. Wic jeeli my
ustanawiamy takich stranikw naprawd, nie przynoszcych adnej szkody
B
pastwu, a ten kto, kto tak mwi, robi z nich jakich rolnikw i gospodarzy
- szczliwych jakby na festynie ludowym, a nie w p a s t w i e - to chyba ma
na myli co innego ni pastwo. Wic musimy si zastanowi, czy majc to
na oku u s t a n o w i m y stranikw na to, aby pord nich najobficiej szczcie
kwito, czy te b d z i e m y tego yczyli caemu pastwu i uwaali, czy szczcie
w caym p a s t w i e k w i t n i e , a tych p o m o c n i k w i stranikw zmusimy, e b y
t a m t o robili i w t a m t o wierzyli, aby byli jak najlepszymi wykonawcami swoC
jej roboty, a wszystkich innych tak samo. W ten sposb, kiedy cale p a s t w o
b d z i e roso i b d z i e d o b r z e zorganizowane, pozwolimy, e b y kad g r u p
obywateli natura dopuszczaa do udziau w szczciu.
- Zdaje mi si - powiada - e dobrze mwisz.
II
- Ciekaw jestem - dodaem - czy ci si wyda trafne co, co si z tym wi
e jak brat z bratem.
- Co takiego?
- Zastanw si, czy to psuje take innych robotnikw, tak e si robi li.
- Ale co to takiego?
D
- Bogactwo - powiedziaem - i ndza.
- Jake to?
- Tak to. Jak si garncarz wzbogaci, to mylisz, e zechce si dalej tru
dni swoim fachem?
- Nigdy - powiada.
- Zrobi si leniwy i niedbay - jeszcze wicej, ni by.
- I to - powiada - bardzo.
- A jak znowu z biedy nie moe sobie kupi narzdzi albo czego tam in
nego, czego potrzebuje w swoim fachu, to i wytwory jego bd gorsze i kieE
dy swoich synw, albo innych moe, bdzie uczy, to ich na gorszych robot
nikw wyuczy.
- Jakeby nie?
- Z a t e m pod wpywem i j e d n e g o , i drugiego - i ndzy, i bogactwa - po
garszaj si wytwory rnych umiejtnoci i pogarszaj si fachowcy.
- Okazuje si.
- Wic zdaje si, emy znaleli nowe dwie rzeczy dla stranikw, na kt
re powinni uwaa na wszelki sposb, aby si to nigdy poza ich plecami nie
wkrado do miasta.
- Co takiego?
- Bogactwo - powiedziaem - i ndza. Bo j e d n o wyrabia zbytek, lenistwo
i dnoci w y w r o t o w e , a d r u g i e upadla i rodzi z b r o d n i , oprcz dnoci 422
wywrotowych.
- Tak jest - powiada. - Ale nad tym si zastanw, Sokratesie, jak to nasze

120

Platon,

Pastwo

422 A

pastwo potrafi wojn prowadzi, jeeli nie bdzie miao pienidzy. Zwa
szcza, jeeli b d z i e musiao prowadzi wojn z p a s t w e m wielkim i boga
2
tym .
- Jasna rzecz - odparem - e z j e d n y m takim pastwem byoby trudniej,
a z dwoma atwiej.
B
- Jak powiedziae? - mwi.
- P r z e d e wszystkim - mwi - jeeli wypadnie walczy, to czy nie bd
walczyli z bogaczami, podczas gdy sami bd zapanikami wojennymi?
- To tak - powiada.
- N o , a c, Adejmancie - cignem - j e d e n piciarz, najlepiej jak tylko
by m o e do tej walki przygotowany, mylisz, e nie potrafi sobie atwo da
rady w walce z dwoma niepiciarzami, a tylko bogatymi i tustymi?
- Ale chyba - mwi - nie z dwoma naraz.
C
- Czy i wtedy nie, gdyby mu wolno byo ucieka, a pierwszego, ktry by
n a s t a w a , bi o d w r c i w s z y si, i g d y b y t o c z s t o p o w t a r z a n a s o c u
i w upale? Czy nawet i wikszej iloci takich przeciwnikw nie potrafiby
pokona kto taki?
- Oczywicie - powiada - e nic by w tym nie byo dziwnego.
- A przecie ty nie mylisz, e ludzie bogaci posiadaj wiksz umiejt
no i maj wiksze dowiadczenie w piciarstwie ni w sztuce wojennej?
- N o , nie - powiada.
- Z a t e m mona si spodziewa, e nasi zapanicy bd bez trudnoci wal
czyli z nieprzyjacielem liczniejszym dwukrotnie i trzykrotnie.
D
- Z g o d z si z tob - powiada - m a m wraenie, e susznie mwisz.
- A c, gdyby poselstwo wyprawili do innego miasta i powiedzieli praw
d, e: My w ogle nie uywamy zota ani srebra, ani si to nam godzi. Za
to wam - wolno. Jeeli zrobicie z n a m i p r z y m i e r z e wojskowe, b d z i e c i e
mieli to, co teraz naley do tamtych. Czy mylisz, e usyszawszy to wola
by kto raczej walczy przeciwko psom - tgim a chudym, ni przy pomocy
psw z owcami, ktre s tuste a delikatne?
- N i e wydaje mi si. Ale jeeli - powiada - w jednym miecie zgromadz
si skarby innych miast, to uwaaj, czy ono nie zacznie zagraa miastu nieE bogatemu.
- Szczliwy z ciebie czowiek; zdaje ci si, e warto nazywa p a s t w e m
jakiekolwiek inne, a nie tylko takie, jakie my organizujemy.
2 Jeeli idealny ustrj ma trwa, musz stranicy uwaa, eby w nim o b y w a t e l e nie popadali
w n d z , i baczy, eby si nie wzbogacili z a n a d t o , poniewa i bogactwo, i ndza prowadz atwo
do rewolucji, przy czym bogactwo rozleniwia, a n d z a rodzi zbrodni. M o n a si wic i w plato
skim p a s t w i e s p o d z i e w a p o d a t k w cikich a progresywnych. O w c e bd strzyone przy sa
mej skrze. N i e do kieszeni rzdzcych, ale z a p e w n e do skarbu pastwa.
I nie z myl o przyszej wojnie. Wojny b d z i e wygrywao p a s t w o i d e a l n e dziki swojej
p r z e w a d z e militarno-sportowej, dziki d o b r e j strategii, intrydze politycznej i dyplomacji, ktra
potrafi wyzyskiwa antagonizmy s p o e c z n e p a s t w nieprzyjaznych. Ze wystarczy p a s t w u cho
by tylko tysic obrocw, to mwi Platon z uwagi na S p a r t , w ktrej w czasach Arystotelesa
i tylu nawet nie byo Spartiatw o penych prawach.

422 E

Ksiga IV

121

- A jak te inne nazywa? - powiada.


- I n n e trzeba jakim wikszym sowem ochrzci. Przecie kade z nich
to duo pastw, a nie j e d n o pastwo. Tak jak pola na szachownicy. Jakkol
w i e k by byo, to w k a d y m siedz p r z y n a j m n i e j dwa pastwa, k t r e si
zwalczaj: pastwo ubogich i pastwo bogatych. A w kadym z nich znowu
b a r d z o liczne organizacje. Wic jeeli j e b d z i e s z t r a k t o w a j a k o j e d n o
pastwo, to bdzie zupenie chybione. A jeeli jako wiele pastw, i ofiaru
jesz j e d n y m pienidze i wpywy drugich, a nawet ich samych, to zawsze b
dziesz mia sprzymierzecw wielu, a nieprzyjaci mao. I jak dugo twoje
pastwo bdzie urzdzone rozwanie, tak jak si je wanie zorganizowao,
ono b d z i e najwiksze, to znaczy, nie b d z i e u c h o d z i o za takie, ale naj
w i k s z e naprawd, choby sobie liczyo tylko tysic obrocw. Tak wiel
kiego j e d n e g o miasta nie znajdziesz tak atwo ani pord Hellenw, ani po
rd barbarzycw, a takich niby to - bardzo wiele, i to wiele razy wik
szych ni miasto tego wzrostu. Czy mylisz inaczej?
- N o , nie, na Zeusa - powiada.
- N i e p r a w d a - d o d a e m . - To by te bya najadniejsza granica dla na
szych rzdzcych, do jakiego wymiaru naley miasto powiksza i dla jakie
go wymiaru miasta jak wielki teren zajmowa, a o reszt terenu mniejsza.
- Wic jaka granica? - powiada.
- Ja myl - o d r z e k e m - e taka. Pokd pastwo rozrastajce si zechce
jeszcze by jednoci, potd je powiksza, a poza t granic nie! 3
- To adnie - powiada.
- N i e p r a w d a ? W i c i to t e n o w e p r z y k a z a n i e d a m y s t r a n i k o m ; na
wszelki sposb niech pilnuj, eby pastwo nie byo ani mae, ani pozornie
wielkie, ale jako tak w sam raz, a jedno.
- To chyba drobiazg - powiada - takie przykazanie.
- A jeszcze wikszy drobiazg - dodaem - to ten, o ktrymemy i przed
t e m wspomnieli, k i e d y m y mwili, e trzeba, gdyby si k o m u ze strani
k w u r o d z i p o t o m e k p o l e d n i e j s z e g o t y p u , o d e s a g o d o i n n e j klasy,
3

P a s t w o p l a t o s k i e nie ma by imperialistyczne i nie b d z i e w y m a g a o n i e s k o c z o n e j prze


strzeni do ycia. G r a n i c e zbyt o b s z e r n e groziyby r o z p a d e m . Z a t e m ramy p r z e s t r z e n n e zostaj
n i e o k r e l o n e waciwie. Rozszerza je tak dugo, jak d u g o uda si zachowa j e d n o pastwa.
To granice do o b s z e r n e j e d n a k . T zasad akcentuje Platon j a k o donios, nazywajc j j e d n o
c z e n i e drobiazgiem, p o d o b n i e jak zasad cisej specjalizacji, t p o d w a l i n jednoci i sprawie
dliwoci".
T r z e c i a rzecz arcywana to w y c h o w a n i e d u c h o w e i fizyczne m o d z i e y , w a r u n e k trwaoci
i d o s k o n a l e n i a si ustroju. Od n i e c h c e n i a w tej chwili jest d o t k n i t a po raz pierwszy sprawa
w s p l n o c i k o b i e t i d z i e c i , j a k b y n i e i s t o t n a . Przyjdzie czas na jej r o z w a e n i e s z c z e g o w e
pniej, w ksidze V. Na razie Platon nie chce zraa czytelnika rozwijaniem draliwego t e m a t u
ju teraz.
Przestrzega, jak tylko m o e , przed nowymi p r d a m i w m u z y c e , bo o n e przynosz ze sob
przewroty polityczne. T e n k o n s e r w a t y z m moe dziwi na pierwszy rzut oka, ale wystarczy sobie
p r z y p o m n i e , jak troskliwie przestrzega na przykad Koci swojego stylu w m u z y c e w cigu
w i e k w w p o d o b n e j myli; albo z w a y , jak z n a m i e n n a bya dla a t m o s f e r y p o w o j e n n e j fala
jazzbandu, albo p r z y p o m n i e m u z y k atonaln razem z wierszami dadaistycznymi i z futuryzmem
w malarstwie, eby si nie tak dziwi Platonowi.

122
D

Platon, Pastwo

423 D

a gdyby si w innej klasie trafi zdolny, da go do stranikw. To miao


znaczy, e spord innych obywateli do czego si kto urodzi, do tej robo
ty trzeba kad jednostk przydzieli, tak eby si kady czym jednym, co
do niego naley, zajmowa i kady by czym jednym, a nie wiksz iloci
jednostek. W cen sposb i cae pastwo zronie si w jedno, a nie rozpa
dnie si na wiele pastw.
- To jest - powiada - drobiazg, jeszcze mniejszy od tamtego.
- To ci my - dodaem - Adejmancie miy, nie dajemy im przykaza licz
nych ani wielkich, jakby si to komu mogo wydawa, tylko same drobia
zgi, byleby tylko, jak to mwi, j e d n e j a wielkiej rzeczy strzegli, a raczej
nie tak wielkiej, ile odpowiedniej.
- Czego takiego? - powiada.
- Chodzi o wychowanie duchowe i fizyczne. Bo jeeli bd dobrze wy
chowani i bd przez to ludmi jak si naley, wszystko to potrafi atwo
sami przejrze na wskro i wiele innych rzeczy te, ktre my teraz pomija
my, jak stosunki z kobietami i maestwa, i robienie dzieci, e co wszyst
ko, jak powiada przysowie, wszystko powinno by ile monoci wsplne, bo

424 wsplna jest dola przyjaci.


- To by byo najwaciwsze - powiada.
- I wiesz - powiedziaem - jak ustrj pastwowy raz dobrze ruszy z miej
sca, to bdzie szed, bdzie si obraca jak koo i rs. Bo wychowanie fi
zyczne i duchowe, jeeli bdzie naleyte a ustalone, bdzie urabiao dobre
natury, a znowu natury naleyte, przesike tym wychowaniem, zrobi si
jeszcze lepsze ni pokolenie poprzednie - i w ogle, i jeli idzie o rozpd B

podobnie jak u innych ywych istot.


- Naturalnie - powiada.
- Wic krtko mwic, tego si powinni trzyma ci, ktrym troska o pa
stwo ley na sercu, aby si pastwo za ich plecami nie psuo. N a d e wszyst
ko niech na to uwaaj, aby si tam jakie nowe prdy nie wkrady w dzie
dzinie kultury cielesnej i duchowej wbrew porzdkowi. Tego niech pilnuj
jak tylko mona i niech si boj, kiedy kto powie, e ta pie:
...najwicej si ludziom podoba,
Ktr pord piewakw najnowsza moda przynosi.

Aby nieraz kto nie sdzi, e poeta mwi tutaj nie o nowych pieniach, ale
o nowym stylu piewania, i eby tego nikt nie chwali. Nie naley tego ani
chwali, ani czego podobnego u poety przyjmowa. Trzeba si wystrzega
przeomw i nowoci w muzyce, bo to w ogle rzecz niebezpieczna. Nigdy
nie zmienia si styl w muzyce bez przewrotu w zasadniczych prawach poli
tycznych. Tak mwi Damon, a ja mu wierz.
- M n i e te - powiada Adejmant - moesz zaliczy do grona przekonanych.
DIV
- Z a t e m wie stranicz trzeba s t r a n i k o m w y b u d o w a gdzie t u t a j ,
w zakresie muzyki.
C

424 D

Ksiga IV

123

- Tak - powiada - amanie praw muzyki atwo si wlizguje niepostrzeenie.


- Tak - dodaem - jako rodzaj zabawki i niby to nie przynosi adnej szkody.
- Bo ono i nie przynosi - doda - adnej innej szkody, tylko pomau i po
cichu wchodzi w zwyczaj i podpywa pod obyczaje i sposb bycia. Std
wikszym s t r u m i e n i e m zaczyna zalewa stosunki wzajemne i interesy,
a z interesw przechodzi na prawa i ustroje polityczne ju bez adnej tamy E
i hamulca, mj Sokratesie, a w kocu przewraca do gry nogami cae ycie
prywatne i publiczne 4 .
- N o , dobrze - powiedziaem. - Tak to ju jest.
- Zdaje mi si - powiada.
- N i e p r a w d a wic - d o d a e m - jakemy na pocztku mwili, n a w e t za
bawki naszych c h o p c w p o w i n n o p r z e n i k a p o c z u c i e prawa, bo jak si
w nich zacznie prawo ama, to niepodobna, eby si w chopcach poczucie
prawa rozwino i eby z nich wyroli dzielni ludzie.
425
- Jakeby nie? - powiada.
- A j a k si c h o p c y zaczn bawi a d n i e i za p o r e d n i c t w e m m u z y k i
przejm si poczuciem prawa, to wprost przeciwnie jak u tamtych, ona im
towarzyszy we wszystkim, rozrasta si i naprawia niejedno, co moe przed
tem w pastwie byo w upadku.
- To rzeczywicie prawda - powiada.
- Oni wtedy - cignem - odszukuj takie, zdawaoby si drobne, zasady
prawa, ktre poprzednie pokolenie zatracio cakiem.
- Jakie?
- Ano takie, eby modsi milczeli przy starszych, jak wypada, i nie siadali
wyej od nich, i wstawali, jak mwi, i objawiali szacunek rodzicom, i strzy- B
gli si przyzwoicie, i na ubranie uwaali, i na obuwie, i w ogle na cay wy
gld zewntrzny i inne rzeczy w tym rodzaju. Czy nie sdzisz?
- N o tak.
- Ale ujmowa to w przepisy p r a w n e g u p i o . Bo ani si to da, ani si
utrzyma potrafi, jeeliby takie prawa uj w sowa i w litery.
- Ale jak?
- Wic zdaje si - dodaem - Adejmancie, e z wychowaniem to tak: jak
k t o z miejsca ruszy, to tak ju p o t e m i j e d z i e . Czy p o d o b n e do s i e b i e
czynniki nie cign j e d n e za drugimi?
- N o , c.
- I w kocu, uwaam - a zgodzimy si moe - robi si z nich jedna wielka
cao, skoczona i mocna - albo dobra, albo i przeciwnie.
4

Platon rozwija spraw wpywu sztuki na postaw duchow i obyczaje ludzi, a przez to na sto
sunki p o l i t y c z n e . My z n o w u w i e m y , jakie z n a c z e n i e dziejowe miat dla nas M a t e j k o , G r o t t g e r ,
S i e n k i e w i c z - muzycy chyba mniej, m o e Nikorowicz i M o n i u s z k o , i b e z i m i e n n e pieni n a r o d o
we. To si wydaje niewtpliwe, e famanie r o z u m n e j formy w s z t u c e ma swoje o d p o w i e d n i k i
w obyczaju i w stylu ycia. Platon zaleca skrajny k o n s e r w a t y z m i nie znosi wszelkiej cyganerii.
C o prawda, k o n s e r w a t y z m d o p i e r o o d jutra, b o wasnym p r o g r a m e m ustroju zmierza d o p r z e
wrotu skrajnego, od f u n d a m e n t w . Drobiazgw ycia k u l t u r a l n e g o nie chce ujmowa w ustawy,
ani drobiazgw ycia gospodarczego, jak to robi d a r e m n i e wspczesne mu Ateny.

124

Platon, Pastwo

425 C

- C z e m u by nie? - powiada.
- W i c j a k i e - z a p y t a e m - na bogw? Sprawy targowe, g d z i e c h o d z i
0 k o n t r a k t y na r y n k u , j a k i e tam ktry z d r u g i m zawar, a j a k c h c e s z to
D i u m o w y z robotnikami, i sprawy o obraz czci, i o pobicie, i sprawy mie
szkaniowe, i terminy rozpraw, i ustanawianie sdziw albo ciganie lub na
kadanie podatkw, moe tam gdzie jakich potrzeba na targach albo w po
rtach; w ogle jakie tam ustawy targowe albo policyjne czy portowe i inne
tego rodzaju, czy zaryzykujemy ustalanie prawem ktrej z tych rzeczy?
- N i e godzi si - powiada - ludziom pierwszej klasy dawa takich pole
c e . Wielu z tych rzeczy, jeeli ktra powinna by prawem ustalona, oni
chyba atwo sami dojd.
E
- Tak jest, mj kochany - d o d a e m - jeeli im tylko bg pozwoli zacho
wa te prawa, ktremy przedtem przeszli.
- A jeeli nie - powiada - to b d wci d u o takich u s t a w wydawali
1 znowu je naprawiali, i tak cae ycie, mylc, e jako uchwyc to, co naj
lepsze.
- Mwisz - dodaem - e bd w t e d y yli tak, jak ci, co choruj, a przez
brak karnoci wewntrznej nie chc wyle z niewaciwego trybu ycia.
- Tak jest.
426
- Rzeczywicie; sympatyczne to ich ycie. Lecz si wci, a zawsze bez
skutku. Tyle tylko, e wyrabiaj sobie choroby bardziej rnorodne i wik
sze, a wci si spodziewaj, e gdyby im kto lekarstwo doradzi, to do
piero od niego byliby zdrowi.
- Rzeczywicie - powiada - e taki stan przypomina takich chorych.
- No c? - mwi. - A czy t e n ich rys nie ma swojego wdziku: za naj
gorszego wroga uwaaj tego, ktry prawd mwi, e pokd si nie przesta
li niesz zapija i objada, i nie skoczysz z Afrodyt i z prniactwem, to ani
ci lekarstwa nic nie pomog, ani wypalania, ani operacje, ani zamawiania,
ani medaliki, ani aden inny rodek tego rodzaju?
- To nie jest wielki wdzik - powiada. - Gniewa si na tego, co dobrze
mwi, to nie jest aden wdzik.
- Zdaje si - dodaem - e ty nie jeste wielbicielem takich ludzi.
- Zgoa nie, na Zeusa.
V
- I gdyby cae pastwo, jakemy przed chwil mwili, postpowao w ten
sposb, to go nie pochwalisz. Czy nie uwaasz, e tak samo robi te pa
stwa, ktre maj z organizacj, a zakazuj obywatelom, eby caej konstyC tucji pastwa nie naruszali, bo zginie, kto by si tego dopuszcza. A kto si
im przy ich o b e c n e j organizacji najuprzejmiej kania i suy na dwch ap
kach, i podbiega, odgaduje ich zamiary, a potrafi je spenia, t e n d o p i e r o
bdzie dobry i mdry, i do wielkich interesw, i bd go czci otaczali?
- M n i e si - powiada - te wydaje, e oni wanie to robi, i nie chwal
im tego ani troch.
D
- A j e e l i z n o w u k t o c h c e o d d a w a usugi t a k i m m i a s t o m i objawia
ochot do tego, to czy nie podziwiasz u niego odwagi i dobrych chci?

426 D

Ksiga IV

125

- Owszem - powiada - tylko nie tych, ktrzy si im dali nabra i teraz im


si zdaje, e s n a p r a w d m a m i s t a n u , d l a t e g o e ich chwal s z e r o k i e
koa.
- Jak mwisz? - z a p y t a e m . - Czy nie p r z e b a c z a s z t y m ludziom? Jeli
kto mierzy nie umie, a tu mu wielu takich samych jak on mwi, e on ma
cztery okcie wzrostu, to czy on moe myle inaczej o sobie samym?
- N o , i tak te nie - powiada. - Jeeli o to chodzi.
I
- Wic si nie gniewaj. To moe i najsympatyczniejsi tacy ludzie; wci
wydaj ustawy w tym rodzaju, jakemy to przed chwil przeszli, i wci co
poprawiaj, a zawsze im si zdaje, e dojd jakiego koca z tymi przestp
stwami w kontraktach i w tych sprawach, o ktrych przed chwil mwiem,
a nie wiedz, e w rzeczywistoci to jest tak, jakby hydrze by obcinali 5 .
- N o , tak - powiada - przecie nic innego nie robi.
- Wic ja uwaam - cignem dalej - e tego rodzaju ustawami i sprawa- 4i
mi administracji pastwa ani w le, ani w dobrze zorganizowanym pastwie
prawdziwy ustawodawca nie powinien sobie gowy zaprzta, bo w pierw
szym w y p a d k u to si na nic nie przyda i nic wicej, a w drugim kto bd
z nich sam na to wpadnie albo to samo wypynie z zarzdze poprzednich.
- Wic co by nam - powiada - jeszcze zostao z ustawodawstwa?
I
- Ja p o w i e d z i a e m : n a m nic, ale Apollonowi D e l f i c k i e m u ustawy naj
waniejsze i najpikniejsze, i pierwsze spord ustaw".
- Jakie? - powiada.
- Stawianie wity i ofiary, i w ogle kult bogw, d u c h w i bohaterw.
G r z e b a n i e zmarych te i jak im trzeba suy, eby ich sobie usposobi a
skawie. Bo takich rzeczy my nie w i e m y i zakadajc pastwo nikogo in
nego nie b d z i e m y suchali, jeeli mamy rozum, i nie b d z i e m y si nikogo C
i n n e g o w tych sprawach radzili, jak tylko boga naszych ojcw. T e n bg
przecie w tych rzeczach jest dla wszystkich ludzi doradc, ktrego ojcowie
czcili, na rodku ziemi siedzi, na samym jej ppku, i stamtd rady daje.
- P i k n i e mwisz - powiada. - Trzeba tak robi.
- Wic ju by mia zaoone swoje pastwo, synu Aristona. A teraz si VI
w nim rozejrzyj, o wiato si skd postaraj naleyte i brata swego zawoaj,
i Polemarcha, i tych innych, moe jako dojrzymy, gdzie by tam w nim bya
sprawiedliwo, a gdzie n i e s p r a w i e d l i w o i czym si o n e obie od siebie
5
J a d o w i t e strzay w s t r o n w s p c z e s n y c h pastw, k t r e pod kari) mierci konserwuj, swj
z g r u n t u zy ustrj, a dopuszczaj do wpyww politycznych tylko j e d n o s t k i a m b i t n e , ale m a e .
Spraw kultu religijnego zostawia Platon k a p a n o m Apollona w Delfach. C z e m u ? Bo szanuje
tradycj ojczyst na tym p u n k c i e , a mao go to kosztuje, p o n i e w a i tak wiedza adna nie infor
muje o tym, jak waciwie najlepiej wpywa na bogw - pamitajmy, co o tym Platon myla
w k s i d z e II i III - ani jak najlepiej grzeba trupy i jak czci bogw i bohaterw. A e Apollon
Delficki cieszy si czci w caej Grecji i poza Grecj, wic zosta przy tradycji i radzi si Apol
lona, zwyczajem ojcw. N i e p o d o b n a uwierzy, eby Platon bez u m i e c h u pisa o tym p p k u
matki z i e m i , na ktrym Apollon w Delfach siedzi i stamtd rady daje. W Delfach p o k a z y w a n o
stokowaty kawa biaego m a r m u r u i mwiono, e oznacza r o d e k z i e m i . Ale Platon nie musia
tego bra dosownie i w tej chwili na p e w n o przymruy j e d n o oko.

126

Platon, Pastwo

427 D

rni i ktr z nich trzeba zdoby, jeeli si chce by szczliwym; wszyst


ko j e d n o , czy o tym bd wiedzieli, czy nie bd wiedzieli wszyscy bogo
6
wie i ludzie .
E
- Mwisz ni to, ni owo - powiedzia Glaukon. - Ty przecie przyrzeke
szuka sam, bo ci si nie godzio nie stawa w obronie sprawiedliwoci we
dug si i na wszelki sposb.
- Prawda jest - odparem - to, co przypominasz. Wic trzeba tak zrobi,
ale trzeba i was zebra.
- Owszem - powiada - i my to zrobimy.
- S p o d z i e w a m si wic - d o d a e m - e my to znajdziemy w t e n sposb.
Myl, e wasze miasto, skoro si je dobrze zaoyo, jest cakowicie dobre.
- Z koniecznoci - powiada.
- Z a t e m jasna rzecz, e jest mdre i m n e , i p e n e rozwagi, i sprawiedliwe.
- Jasna.
- A prawda, e ktrekolwiek z tych cech w nim znajdziemy - to, co zosta
nie, bdzie tym, czegomy nie znaleli?
- A c?
- Wic tak samo, jak bymy w czymkolwiek szukali jednej rzeczy spord
428 c z t e r e c h i n n y c h , to g d y b y m y j od razu rozpoznali, wystarczyoby n a m ,
a gdybymy naprzd rozpoznali t a m t e trzy rzeczy, to ju tym samym byaby
rozpoznana i ta czwarta, szukana. Bo jasna rzecz, e to by ju nie byo nic
innego, tylko ta reszta.
- Susznie mwisz - powiada.
- T a k s a m o i t u t a j . S k o r o c h o d z i w a n i e o c z t e r y rzeczy, to t r z e b a
szuka tak samo?
- Jasna rzecz.
- Wic m n i e si zdaje, e w tym miecie naprzd si rzuca w oczy mB dro. I co dziwnego, jak to zdaje si z ni jest.
- Co? - powiada.
- N a p r a w d , mdre mi si wydaje to pastwo, ktremy przeszli, bo do
brze sobie radzi. Czy nie?
6

Pierwsze sowa tego rozdziau mwi Sokrates do Adejmanta, a rwnoczenie mwi te same so
wa Platon sam do siebie. C z u p e w i e n h u m o r w pisaniu, jakby autor dobiega do mety; teraz na
reszcie p o k a e sprawiedliwo w i d e a l n y m pastwie, k i e d y je naszkicowa w zarysie. Ale drog
obiera jak poredni. Z a m i a s t wskaza po prostu, co ma na myli, on to d o p i e r o odszuka, wy
wnioskuje to m e t o d reszty. A mianowicie, p a s t w o d o b r e musi by m d r e , m n e , o p a n o w a n e
i sprawiedliwe. To bd jego wszystkie zalety. To trzeba te zaoy, jeeli r a c h u n e k ma si tu
na co przyda. Ot, jeli pastwo nie ma wicej zalet, jak tylko cztery, i jeli si uda w nim
wyrni i wskaza, na czym polegaj trzy spord nich, a mianowicie mdro, m s t w o i o p a n o
wanie, to zaleta pozostaa b d z i e sprawiedliwoci. Droga do sztuczna i na s z t u c z n y c h zaoe
niach oparta. Pastwo jest tutaj pojte z gry jakby j e d n o s t k a ludzka i ma posiada te same zale
ty, co poszczeglny czowiek. I tak jak w poszczeglnych czciach ciaa l u d z k i e g o maj tkwi
p o s z c z e g l n e dyspozycje psychiczne czowieka, tak i zalety pastwa i d e a l n e g o maj m i e s z k a
w poszczeglnych klasach jego obywateli.
A z a t e m mdro, czyli zdolno do radzenia sobie w polityce, oparta na wiedzy, tkwi w stra
nikach doskonaych, czyli w rzdzie. Pastwo nazywa si jako cao mdre, jeli ma mdry rzd.

428 B

Ksiga IV

127

- Tak.
- A to wanie, to radzenie sobie, jasna rzecz, e to jest jaka wiedza, bo
przecie ludzie nie dziki gupocie, ale dziki wiedzy radz sobie dobrze.
- Jasna rzecz.
- A w miecie jest wiele rnych rodzajw wiedzy?
- Jakeby nie?
- Wic czy to z uwagi na umiejtnoci cieli naley miasto nazywa m
drym i przyznawa mu dar dobrej rady?
- N i g d y - powiada. - Z uwagi na to, niech si nazywa miastem dobrych C
cieli.
- I nie z uwagi na wiedz o budowaniu sprztw drewnianych, nie dlate
go, e jako sobie radzi na to, aby o n e byy jak najlepsze - nie d l a t e g o
trzeba miasto nazywa mdrym.
- Oczywicie, e nie.
- Wic co? M o e ze wzgldu na w i e d z o brzie albo jak inn z ta
kich?
- Ani jakkolwiek - powiada.
- Ani o t wiedz nie chodzi, ktra uczy o tym, jak to plon z ziemi wyra
sta? Bo to umiejtno rolnicza.
- Zdaje mi si.
- Wic c? - powiedziaem - czy istnieje w tym miecie, ktremy wie
o zaoyli, u n i e k t r y c h o b y w a t e l i j a k a w i e d z a , k t r a s o b i e radzi n i e
z k i m tam lub z czym, co jest w miecie, ale radzi sobie z caym part- D
stwem i wyznacza, w jaki sposb ono powinno traktowa samo siebie oraz
inne pastwa, tak aby wszystko byo jak najlepiej?
- Jest przecie.
- A ktra to i w ktrych obywatelach tkwi?
- To - powiada - ta wiedza stranicza i ona tkwi w tych rzdzcych, kt
rych teraz nazywamy stranikami doskonaymi.
- Z uwagi na t wiedz jak pastwo nazywasz?
- Mwi, e umie sobie radzi i jest naprawd mdre.
- A czy mylisz - dodaem - e w miecie b d z i e m y mieli wicej kowali
E
czy tych prawdziwych stranikw?
- O wiele wicej kowali - powiada.
- Nieprawda? - mwi. I tych innych, ktrzy posiadaj jakie umiejt
noci i dlatego si tak lub inaczej nazywaj. Z nich wszystkich, tych bdzie
chyba najmniej?
- Z wszelk pewnoci.
- Z a t e m pastwo zaoone zgodnie z natur, z uwagi na t najmniej licz
n klas, na t sw najmniejsz czstk i na wiedz, ktra w tej klasie tkwi,
ze wzgldu na to, co stoi na czele i rzdzi, gotowo si i cae pastwo nazy
wa mdre. I zdaje si, e to z natury bdzie rodzaj najmniej liczny, ktre- 429
mu wypada mie w sobie co z tej wiedzy, ktra sama j e d n a tylko spord
wszystkich innych gazi wiedzy zasuguje na nazw mdroci.

128

Platon, Pastwo

429 A

- Z u p e n i e susznie mwisz - powiada.


- Z a t e m t jedn spord czterech rzeczy - sam nie wiem, jakim sposo
b e m - znalelimy i znalelimy to miejsce w pastwie, w ktrym ona tkwi.
- M n i e si przynajmniej zdaje, e zupenie dobrzemy znaleli.
VII
- A mstwo znale samo i wskaza to, gdzie ono w pastwie tkwi, tak e
i pastwo zyskuje taki przydomek - to nie bardzo trudno dojrze.
B
- Jake to?
- Jeeliby kto nazywa pastwo tchrzliwym albo m n y m - cignem
dalej - to na jak by inn cz patrza, jak nie na t, ktra walczy i na wy
prawy cignie w jego obronie? 7
- N i k t by na nic innego nie patrza - powiada.
- Bo m a m wraenie - d o d a e m - e gdyby jacy inni ludzie w p a s t w i e
byli tchrzliwi lub mni, to by wcale nie mogo wpyn na to, eby pa
stwo byo takie lub owakie.
- N o nie.
- Z a t e m i m n y m pastwo jest dziki p e w n e j swojej czstce. D l a t e g o
C
e ma w niej tak z d o l n o , k t r a w k a d y m w y p a d k u z a c h o w a o p i n i
0 tym, co jest straszne - e straszne s tylko te i takie rzeczy, k t r e i jakie
poda w tym wietle prawodawca w wychowaniu. Czy nie to nazywasz m
stwem?
- N i e bardzo zrozumiaem to, co powiedzia; powiedz to jeszcze raz.
- Ja mwiem, e zachowaniem czego jest mstwo.
- Ale jakim zachowaniem?
- Zachowaniem pewnego przekonania, ktre prawo z pomoc wychowania
wywoao; p r z e k o n a n i e dotyczy tego, co straszne, i mwi, k t r e rzeczy s
D straszne i jakie rzeczy. A w k a d y m wypadku z a c h o w a " to r o z u m i a e m
tak, e zachowa je i w przykrociach, i w przyjemnociach, i w podaniach,
1 w obawach, i nie wyrzuci go za pot. A do czego mi si to wydaje podob
ne, mam ochot powiedzie ci to obrazowo, jeeli chcesz.
- Ale chc.
- Ty wiesz, prawda - cignem - e farbiarze, kiedy chc ufarbowa we
n tak, eby bya purpurowa, wtedy spord tylu barw wybieraj jedn: na
t u r bieli i p o t e m z n i e m a y m z a c h o d e m zaprawiaj materia, aby przyj
biao ile monoci najwietniejsz, i d o p i e r o tak farbuj. Co byo tym
E sposobem barwione, staje si nie do wyprania i adne pranie, z m y d e m czy
bez myda, nie zdoa t a k i e m u materiaowi zabra wietnoci barwy. A jak
7
D r u g a zaleta pastwa, mstwo, mieszka, oczywicie, w wojskowych, a polega na trwaym, nie
o d p a r t y m i n i e z a c h w i a n y m p r z e k o n a n i u , e straszne jest tylko to, co prawo nazywa strasznym,
i nic poza tym. My dzi m s t w o widzimy raczej w zdolnoci do dziaania w warunkach, ktre by
mogy budzi strach, a nie w trwaoci p r z e k o n a narzuconych czy podanych w szkole. Bo zdarza
si, e kto jest g b o k o p r z e k o n a n y , e n i e t o p e r z e , padalce lub zaskroce nie s z w i e r z t a m i
strasznymi, e niczym czowiekowi nie zagraaj, a j e d n a k boi si ich i nic na to nie u m i e pora
dzi. To samo dotyczy wielu innych nieracjonalnych fobii.

T e m a t m s t w a obiecuje Platon poruszy o s o b n o .


i wydanie swego Lachesa.

Z u p e n i e , jakby z a p o w i a d a o p r a c o w a n i e

429 E

Ksiga IV

129

n i e , to wiesz, co si robi, k i e d y si co w i n n y c h kolorach farbuje albo


i w tych samych, ale bez uprzedniej zaprawy.
- Wiem - powiada - e to w praniu peznie i miechu warte.
- Wic przyjmij - cignem dalej - e co takiego robimy i my w e d u g
si, kiedymy wybrali onierzy i wyksztacili ich z pomoc muzyki i gimna
styki. Uwaaj, e m y m y do niczego i n n e g o nie zmierzali, jak tylko do 430
tego, eby oni nam jak najpikniej praw suchali i w ten sposb jakby farb
przyjli, tak aby ich p r z e k o n a n i e byo nie do wyprania i co si tyczy tego,
co straszne, i w i n n y c h sprawach; d l a t e g o e i n a t u r maj o d p o w i e d n i ,
i wychowanie; aby z nich farby nie wypukay te myda, ktre umiej wy
pukiwa do czysta, a mianowicie rozkosz, ona to potrafi zrobi lepiej ni B
wszelka soda i wszelkie proszki, ani bl, ani strach, ani dza - to silniejsze
ni kade inne mydo. Wic tak moc i zachowanie poprzez wszystkie wy
padki susznego i nakazanego prawem sdu o tym, co straszne, a co nie, ja
nazywam m s t w e m i tak zakadam, jeeli ty nie bdziesz jakiego i n n e g o
zdania.
- N i e - powiada - ja nic nie mwi. M a m wraenie, e ty suszny sd
o tych samych rzeczach, ale nie wyrosy na tle wychowania, jak to bywa
u zwierzt albo u niewolnikw, uwaasz za co, co nawet nie bardzo idzie
po myli prawa, i nazywasz go inaczej, a nie m s t w e m .
- Z u p e n i e susznie mwisz - odparem.
C
- Wic ja przyjmuj, e to jest mstwo.
- Przyjmij - powiedziaem - e to jest mstwo obywatelskie, a przyjmiesz
susznie. Jeeli zechcesz, to sobie o tym innym razem adniej pomwimy.
Bo teraz emy nie tego szukali, tylko sprawiedliwoci. Wic jeli chodzi
o szukanie tamtego, to ja mam wraenie, e to ju wystarczy.
- P i k n i e mwisz - powiada.
- Z a t e m jeszcze dwie rzeczy - cignem dalej - pozostay, ktre trzeba VIII
zobaczy w miecie: rozwaga i to, dla czego szukamy wszystkiego: sprawie- D
dliwo.
- Tak jest.
- Ale jak bymy mogli znale sprawiedliwo, nie zadawszy sobie na
przd trudu z szukaniem rozwagi?
- Wic ja - powiada - nie wiem i nawet bym nie chcia, eby ona si na
przd pokazaa, jeeli si p r z e d t e m nie z a j m i e m y rozwag. Wic j e e l i
chcesz mi zrobi przyjemno, to zajmij si ni najpierw, a tamt pniej 8 .
- Owszem - mwi - ja mam ochot, jeeli tylko mam suszno.
- Wic rozpatruj - powiada.
- Trzeba rozpatrzy - d o d a e m . - Wic, o ile to ode m n i e wida, to roz8

T r z e c i a zaleta, rozwaga, czyli panowanie nad sob, polega na poddaniu poda rozumowi; cz
stki czowieka gorszej j e g o czstce lepszej. To samo b d z i e zalet i d e a l n e g o pastwa, w k t r y m
cz ludnoci, wytwarzajca i pracujca przy wymianie dbr wytworzonych - czstka z d a n i e m
P l a t o n a gorsza - b d z i e p o d d a n a inteligencji rzdzcej, ktra stanowi w pastwie c z s t k naj
lepsz.

130

Platon, Pastwo

430 E

waga jest podobna do pewnego wspbrzmienia i do harmonii raczej ni to,


co p r z e d t e m .
- Jak to?
- Rozwaga to jest pewien ad i w e w n t r z n e p a n o w a n i e nad przyjemno
ciami i nad dzami, jak si to mwi. Mwi si przecie o mocy nad sob,
sam nie wiem dobrze, co to znaczy, i inne jakie takie jakby jej lady spoty
ka si w mowie potocznej. Czy nie?
- Ale na kadym kroku - powiada.
- Nieprawda? A to panowanie nad sob" to zabawny zwrot. Bo panu
jcy nad sob m u s i a b y z a r a z e m sobie p o d l e g a , a p o d d a n y sobie b y b y
431 panujcym. Bo przecie w tych wszystkich zwrotach mwi si o j e d n y m
i o tym samym czowieku.
- C z e m u by nie?
- Ja m a m wraenie - dodaem - e t e n zwrot znaczy to, e w samym czo
wieku, w jego duszy, jest pewna czstka najlepsza i jest inna, gorsza. I kie
dy to, co z natury lepsze, panuje nad tym, co gorsze, to znaczy, e czowiek
p a n u j e nad sob i to si chwali; a kiedy s k u t k i e m zego wychowania albo
jakiego towarzystwa wielka ilo tego, co gorsze, zacznie opanowywa pierB wiastek lepszy, bo on jest mniejszy, to si ju gani i to jakby impertynencja
powiedzie o kim, e nie ma mocy nad sob i e si oddaje rozpucie czo
wiek tak dysponowany.
- Zdaje si, e tak - powiada.
- Wic popatrz - dodaem - na nasze nowe miasto, a znajdziesz, e w nim
co i n n e g o mieszka. Powiesz, e susznie mu trzeba przyzna p a n o w a n i e
nad sob, jeeli si panowanie nad sob i rozwag przyznaje t e m u , w kim
czstka lepsza panuje nad gorsz.
- Ja patrz - powiada - i ty mwisz prawd.
- A prawda, e tych wiele i rnorodnych dz i przyjemnoci, i przykroC ci najwicej m o n a z n a l e u dzieci i u kobiet, i u suby, a u tych tak
zwanych wolnych ludzi te, ktrych jest wielu, a s licha warci.
- Tak jest.
- A znowu te podania proste i utrzymane w mierze, o ktrych decyduje
r o z u m i sd prawdziwy, i r o z u m o w a n i e , te s p o t k a s z u n i e w i e l u l u d z i u tych, ktrzy natur maj najlepsz i najlepsze odebrali wychowanie.
- Prawda - powiedzia.
- W i c widzisz, e i to j e s t w t w o i m p a s t w i e i e t a m d z e t y c h ,
D ktrych jest wielu, a niewiele s warci, ulegaj dzom i rozumowi niewie
lu, ale raczej tych przyzwoitych ludzi?
IX
- Ja widz - powiada.
- Wic jeeli o jakimkolwiek miecie naley mwi, e panuje nad rozko
szami i dzami i samo nad sob, to i o tym trzeba to powiedzie 9 .
9

T a k pojta rozwaga, czyli opanowanie w e w n t r z n e , ju nie bdzie tkwia w j e d n e j tylko klasie


s p o e c z n e j , ale we w z a j e m n y m s t o s u n k u klasy panujcej i klas zalenych. D l a t e g o rozwaga jest
p o d o b n a do h a r m o n i i . Platon objawia p e w i e n s k r u p u , czy w ogle m o n a m w i o p a n o w a n i u

431 D

Ksiga IV

131

- Ze wszech miar - powiada.


- A to te, jeli w jakimkolwiek innym pastwie istnieje midzy rzdzE
cymi i rzdzonymi to samo zdanie co do tego, kto ma panowa, to ono ist
nieje i w tym pastwie. Czy nie wydaje ci si?
- I bardzo mocno mi si tak wydaje - powiada.
- A kiedy u nich tak rzeczy stoj, to w ktrych spord obywateli - po
wiedziaby - mieszka rozwaga? W rzdzcych czy w rzdzonych?
- Chyba w jednych i w drugich - powiada.
- Wic widzisz - dodaem - jakemy to susznie przeczuwali przed chwil,
e rozwaga bdzie podobna do pewnej harmonii?
- N o , to co?
- e to nie jest tak jak mstwo i mdro - kade z tych tkwio w j e d n e j
tylko czstce i ju j e d n o czyni pastwo mdrym, a drugie mnym. A roz- 432
waga n i e tak robi, tylko si na cae pastwo rozpociera i sprawia, e si
we wszystkim zgadzaj najsabsi i najmocniejsi, i ci poredni te - czyby to
szo o rozum, czy o si, a moe o ilo rwnie albo o pienidze lub o co
k o l w i e k i n n e g o w t y m rodzaju. T a k e najsuszniej m o g l i b y m y p o w i e
dzie, e taka jednomylno to jest rozwaga, taka naturalna zgodno co do
tego, ktra strona powinna rzdzi i w pastwie, i w kadym z osobna.
- M n i e si zupenie tak samo wydaje - powiada.
- N o , to dobrze - d o d a e m . - Wic trzy rzeczy ju mamy w pastwie do
strzeone, tak to przynajmniej wyglda. A ta ostatnia posta, dziki ktrej
p a s t w o m i a o b y d z i e l n o w sobie, co by to moga by za j e d n a ? Jasna
rzecz, e to wanie jest sprawiedliwo.
- Jasna.
- Wic prawda, G l a u k o n i e , e my teraz musimy, j a k o b y jacy myliwi,
obstawi krzaki naokoo i dobrze uwaa, aby nam sprawiedliwo ktrdy
nie ucieka; gotowa si schowa i nie b d z i e jej wida. To oczywiste, e
ona gdzie tu jest. Wic patrzaj i staraj si dostrzec, a jakby j jako prdzej ode m n i e zobaczy, to daj mi zna.
- G d y b y m tylko potrafi - powiada. - Gdyby mi tylko da i za sob tak,
e b y m m g d o j r z e to, c o w s k a e s z , t o b d z i e s z mia z e m n i e u y t e k
w sam raz.
- No to chod za mn - mwi - pomodliwszy si razem ze mn.
- Ja to zrobi - powiada - ty prowad tylko.
nad sob, gdy si opisuje nie j e d n o s t k ludzk, ale pastwo. S k r u p u wydaje si suszny. A har
m o n i a , o ktrej mowa, polega po prostu na tym, e w pastwie chc j e d n i rozkazywa d r u g i m
i rozkazuj, a d r u d z y chc ich s u c h a i suchaj. O r o z w a d z e mwi wicej dialog p l a t o s k i
Charmides.
Kiedy w t e n sposb wskazano trzy zalety i d e a l n e g o pastwa, rozpoczyna si p e n e h u m o r u
p o l o w a n i e z a zalet czwart, z a sprawiedliwoci. T e n h u m o r j e d n a k j e s t n i e c o w y m u s z o n y ,
skoro Sokrates wyznaje, e to miejsce jest t r u d n e , drogi wcale nie wida i sprawa jest z u p e n i e
c i e m n a . A d e j m a n t si ju niecierpliwi, a Sokrates p r z y p o m i n a sobie, niby to w tej chwili, e
o sprawiedliwoci w jego rozumieniu mwio si ju od dawna, tylko nikt nie mg zgadn, e to
wanie b d z i e si nazywao sprawiedliwoci.

132

Platon, Pastwo

432 C

- Tak jest - mwi. - Ale to jakie miejsce trudne, drogi nie ma i ciemno
tu troch. Ciemnoci nieprzeniknione. Ale jednak trzeba i.
- No to i - powiada.
- Wic ja dostrzegszy co zawoaem: - H o p , hop, G l a u k o n i e ! Zdaje si,
e mamy jaki lad, i ja mam wraenie, e ona si nam chyba nie wymknie.
- To dobra nowina - mwi.
- Tak - powiadam - ale to niedorajdy z nas!
- Jak to?
- N o , mj drogi, przecie wida, e to si nam od dawna pod nogami pl
cze, j u od s a m e g o pocztku, a m y m y go nie widzieli i bylimy bardzo
mieszni. Jak ten, ktry co w rku trzyma i nieraz szuka tego, co ma. Tak
i mymy na to nie patrzyli, a sigalimy oczyma gdzie dalej i moe by, e
ono si tam przed nami schowao.
- Jak to rozumiesz? - powiada.
- No tak, e my, zdaje si, od dawna i mwimy o tym, i suchamy, a nie
r o z u m i e m y siebie samych, e mwilimy w pewnym sposobie wanie
o tym.

- To bardzo dugi wstp - powiada - dla kogo, kto pragnie usysze.


X
- Wic prosz ci - o d p o w i e d z i a e m - suchaj, czy ja m w i do rzeczy.
433 To, comy na samym pocztku, przy zakadaniu miasta, przyjli jako postu
lat bezwzgldny, to wanie - albo co w tym rodzaju - jest sprawiedliwo
ci, w e d u g mego zdania. A to przyjlimy przecie i czstomy to mwili,
jeeli pamitasz: e kady obywatel powinien si zajmowa czym j e d n y m ,
tym, do czego by mia najwiksze dyspozycje wrodzone , 0 .

- Mwilimy tak.
- No wic. I e robi swoje, a nie bawi si i tym, i owym to jest spra
wiedliwo, tomy i od wielu innych syszeli, i samimy to niejeden raz po
wiedzieli.
- A powiedzielimy.
- W i c to w a n i e - d o d a e m - mj kochany, to w a n i e d o k o n y w a n e
10

T e r a z mwi S o k r a t e s otwarcie, e s p r a w i e d l i w o to nic i n n e g o , jak t y l k o cisa i n i e


p r z e k r a c z a l n a specjalizacja, kastowo, z g o d n a z w r o d z o n y m i z d o l n o c i a m i j e d n o s t e k . N i e c h
kady robi swoje i nie miesza si do nie swoich rzeczy - oto formua sprawiedliwoci w pastwie.
Znaczy to, e zarobnik ani onierz nie p o w i n i e n rzdzi p a s t w e m , a rzdzcy nie p o w i n n i by
ani o n i e r z a m i , ani z a r o b n i k a m i . N i e s p r a w i e d l i w o - ta grozi zgub p a s t w u - zaczyna si
w chwili, gdy zarobnicy lub onierze sigaj po wadz naczeln, gdy si zarobnicy chc bawi
w wojsko albo wojskowi w rzd. W y m i e n i o n e trzy zawody nie powinny si nigdy czy w j e d n e j
klasie s p o e c z n e j ani w rku j e d n e g o czowieka, to byaby niesprawiedliwo.
P l a t o n c z u j e , e n a d a wyrazowi s p r a w i e d l i w o " z n a c z e n i e d o n i e o c z e k i w a n e i n i e
zwyczajne. e b y c z y t e l n i k a z tym pogodzi, p r z y p o m i n a , e w sdach, t a m j u niewtpliwie
chodzi o sprawiedliwo, rozstrzyga si wanie to, czy kto wzi swoje czy nie swoje, czy posia
da swoje, czy robi na swoim. Wic i to, czy k t o robi swoje, to t e sprawa sprawiedliwoci.
Chodzi o swoje i nie swoje.
To jest j e d n a k sztuczka, ktra nie usuwa dwuznacznoci sowa swoje". Raz idzie o wasno,
a wic o prawo do wolnego rozporzdzania d o b r a m i p e w n y m i , a raz o brak prawa do z m i a n y wy
z n a c z o n e g o zajcia. Rnica do doniosa.

433 B

Ksiga IV

133

w p e w n y m sposobie, to gotowa by sprawiedliwo - robi swoje. A wiesz,


na jakim si opieram wiadectwie?
- N i e wiem, ale powiedz - odpar.
- Zdaje mi si - p o w i e d z i a e m - e spord tych rzeczy, k t r e m y w pa
stwie pod uwag brali, po rozwadze, m s t w i e i mdroci zostao jeszcze to,
co im wszystkim umoliwiao zakorzenienie si, a zakorzenionym zapewniao u t r z y m a n i e si, jak d u g o by trwao samo. Mwilimy przecie, e spra
wiedliwoci bdzie to, co pozostanie po tamtych, gdybymy te trzy znaleli.
- N o , to koniecznie - powiada.
- Ot - mwi - gdyby trzeba rozstrzygn, ktry z tych czynnikw naj
wicej decyduje o wartoci naszego miasta, jeeli w nim tkwi, to trudno by
oby rozstrzygn, czy to b d z i e j e d n o m y l n o rzdzcych i rzdzonych,
czy te u t r z y m y w a n i e si w duszach onierzy prawem p r z e p i s a n e g o sdu
o tym, co jest straszne i co nie jest straszne, czy rozum i czujno tkwica
w duszach rzdzcych, czy te to p r z e d e wszystkim d e c y d u j e o jego war
toci, jeeli tkwi i w dziecku, i w kobiecie, i w niewolniku, i w czowieku
wolnym, i w robotniku, i w rzdzcym, i w rzdzonym, to: eby kady robi
swoje, a nie bawi si tym i owym.
- T r u d n o to rozstrzygn - powiada. - Jakeby nie?
- Z a t e m , jeeli chodzi o dzielno pastwa, to b d z i e walka i zawody;
z j e d n e j strony jego mdro i rozwaga, i mstwo, a z drugiej zdolno do
tego, eby kady w nim, bdc jedn jednostk, robi swoje.
- I bardzo wielka - powiada.
- Nieprawda, moesz chyba przyj, e sprawiedliwo musi z t a m t y m i
znamionami i w zawody, jeeli idzie o dzielno pastwa?
- Ze wszech miar - powiada.
- A zobacz no i z tej strony, czy si tak bdzie wydawao. Czy rzdzcym
w miecie polecisz take rozsdzanie spraw?

- Albo co?
- Czy na c z y m k o l w i e k i n n y m b d z i e im zaleao przy sdzeniu spraw,
a nie na tym, eby nikt ani nie mia niczego cudzego, ani swego nie traci?
- N o , nie. Wanie na tym.
- Bo to jest sprawiedliwe?
- Tak.
- Wic i z tego wzgldu mona by si zgodzi, e sprawiedliwo to po
siadanie i robienie swego i wasnego.
- Jest tak.
- Wic zobacz, czy ci si b d z i e wydawao tak, jak i mnie. Jeeli ciela 434
sprbuje robi roboty szewskie a szewc ciesielskie, albo narzdzia ze sob
pomieniaj, albo cze k a d e m u nalen, albo n a w e t - jeeli j e d e n i t e n
sam sprbuje wykonywa obie roboty, w ogle wszelkie inne zamiany tego
rodzaju, czy mylisz, e one moe wielk szkod wyrzdzaj pastwu?
- N i e bardzo wielk - powiada.
- Ale kiedy, tak ja uwaam, jaki rzemielnik z natury albo inny groszo-

134
B

IX

Platon, Pastwo

434 B

rb wzbije si w d u m na tle swego bogactwa albo wpyww, albo siy, albo


czego innego w tym rodzaju, i zacznie przybiera posta wojskowego, albo
kto z wojskowych przybierze posta r a d n e g o i stranika, chocia tego nie
godzien, i ci ludzie pomieniaj z sob narzdzia i zaszczyty, albo gdy j e d e n
i ten sam czowiek sprbuje to wszystko robi rwnoczenie, w t e d y - myl,
e i ty si zgodzisz - taka zamiana i takie czenie zawodw, to zguba dla
pastwa.
- Ze wszech miar przecie.
- S trzy takie zawody i w zakresie tych trzech czenie zawodw w jed
n y m rku i zamiana jest najwiksz szkod dla pastwa i najsuszniej po
winna by si nazywa szkodnictwem.
- Zapewne.
- A czy nie powiesz, e szkodnictwo najwiksze, skierowane przeciw wa
snemu pastwu, to niesprawiedliwo?
- Jakeby nie?
- Wic to jest niesprawiedliwo. I na odwrt powiedzmy tak; s w pa
stwie zarobnicy, p o m o c n i c y i stranicy. Jeeli kada z tych w a r s t w robi
w pastwie to tylko, co do niej naley, jeeli kada robi swoje, wic wprost
p r z e c i w n i e ni w t a m t y m w y p a d k u , to byaby s p r a w i e d l i w o i p r z e z to
pastwo stawaoby si sprawiedliwe.
- Zdaje mi si - powiada - e nie inaczej ma si rzecz, tylko wanie tak.
- Moe - dodaem - nie mwmy tego jeszcze cakiem stanowczo. Ale je
eli si zajmiemy poszczeglnymi j e d n o s t k a m i ludzkimi i tam znowu zgo
d n i e przyznamy, e ta sama posta jest i tam sprawiedliwoci, to ju si
b d z i e m y zgadzali. Bo i co powiemy? A jeeli nie, to w t e d y co i n n e g o
w e m i e m y pod uwag. A teraz dokoczymy rozpatrywania tego przedmio
tu. Z d a w a o si n a m przecie, e jeli s p r b u j e m y o b e j r z e to w j a k i m
wikszym przedmiocie spord tych, ktre maj w sobie sprawiedliwo, to
a t w i e j i w p o s z c z e g l n e j j e d n o s t c e l u d z k i e j dojrzymy, j a k i e to j e s t 1 1 .

Uwaalimy, e takim p r z e d m i o t e m jest pastwo, i w t e n sposb zaoyli


my p a s t w o ile monoci najlepsze, d o b r z e wiedzc, e w p a s t w i e do
brym to si znale musi. Wic to, co si nam tam ukazao, o d n i e m y do
poszczeglnego czowieka. Jeeli si zgodzi, to bdzie bardzo adnie. A je
eli w poszczeglnej j e d n o s t c e zjawi si co innego, to znowu wrcimy do
435 pastwa i b d z i e m y prbowali. P r d k o j e d n o przy drugim b d z i e m y ogl
dali, niech si j e d n o z drugim ciera, jak krzemienie, a wykrzeszemy spra
wiedliwo. Kiedy nam ona wybynie i stanie przed oczami jasna, to moe
j potrafimy przez to w sobie samych utwierdzi.
- Dobra droga to, co mwisz - powiada - i trzeba tak zrobi.

11

Kiedy si znalazo to osobliwe z n a c z e n i e wyrazu sprawiedliwo" w ustroju pastwa, nie b


dzie t r u d n o znale co p o d o b n e g o w organizacji d u c h o w e j czowieka i nazwa to te sprawiedli
woci. W duszy ludzkiej odrnia Platon rwnie trzy pierwiastki, p o d o b n i e jak w pastwie trzy
klasy s p o e c z n e , a mianowicie: rozum, t e m p e r a m e n t i podliwo albo chciwo.

435 A

Ksiga IV

135

- Ot - cignem - jeeli si mwi, e gdzie jest j e d n o i to samo, a tyl


ko ono jest tu wiksze, a tam mniejsze, to czy ono musi by tu i tam nie
p o d o b n e z t e g o w z g l d u , z j a k i e g o si mwi o jego tosamoci, czy po
dobne?
- P o d o b n e - powiada.
- Z a t e m i sprawiedliwy czowiek od sprawiedliwego pastwa ze wzgldu
na sam posta sprawiedliwoci wcale si nie b d z i e rni, ale b d z i e do
niego podobny.
- Podobny - powiada.
- A pastwo wydawao si sprawiedliwe, kiedy trzy rodzaje natur, j a k i e
w nim s, robiy kada swoje. A wydawao si rozwane znowu i m n e ,
i mdre dziki jakim innym stanom i postawom tych samych trzech
rodzajw.
- Prawda - powiedzia.
- Wic i poszczegln j e d n o s t k ludzk, przyjacielu, tak samo b d z i e m y
oceniali; ona ma w swojej duszy te te trzy postacie i dziki takim samym
stanom tych postaci bdzie zasugiwaa na te same nazwy, co i pastwo.
- Koniecznie tak musi by - powiada.
- Z n o w u m y - mwi - w marne rozwaania wpadli o duszy, czy ona ma
te trzy postacie w sobie, czy nie ma.
- Ja myl - powiada - e to nie bardzo marne. Tylko moe by, Sokrate
sie, e, jak to mwi, nie jest atwe to, co jest p i k n e .
- Widocznie - mwi. - Ale bd przekonany, Glaukonie, ja przynajmniej
tak myl, e tak metod, jak my si teraz w dyskusji posugujemy, my
tego nigdy i adn miar nie potrafimy jasno i dokadnie uj. Do tego pro
wadzi droga dusza i wiksza. Ale moe by, e i ta godna jest tego, co si
poprzednio powiedziao i rozpatrzyo.

- P r z e c i e jest przyjemna - powiada. - M n i e przynajmniej na razie ca


kiem wystarcza.
- Ale owszem - mwi - m n i e ona nawet i bardzo wystarcza.
- Wic nie opadaj z si - powiada - tylko rozwaaj.
E
- Z a t e m , czy nie musimy si bezwarunkowo zgodzi na to, e w kadym
z nas tkwi te same postacie, te same skadniki charakteru, co i w pastwie?
O n e si w nim przecie znikdind nie bior. To by byo zabawne, gdyby
kto myla, e t e m p e r a m e n t pastwa nie pochodzi od poszczeglnych oby
wateli, ktrzy t e m u winni, jak np. mwi o t e m p e r a m e n c i e tych obywateli,
co siedz w Tracji i w krajach Skytw, i tak tam bardziej ku pnocy, albo
o zamiowaniu do nauki, ktre najwicej przypisuj ludziom z naszych oko- 436
lic, a przywizanie do p i e n i d z y nierzadko uchodzi za rys Fenicjan i tych
tam z Egiptu.
- I bardzo - powiada.
- To ju tak jest - dodaem - i to nietrudno pozna.
- N o , nie.
- Ale to pozna trudniej, czy my j e d n y m i tym samym robimy wszystko, XII

136

Platon, Pastwo

436 A

czy te, skoro mamy trzy pierwiastki, kadym robimy co innego. Uczymy
si innym, gniewamy si czym innym, co mamy w sobie, a podamy zno
wu c z y m t r z e c i m , co jest t e m p r z y j e m n o c i z w i z a n y c h z j e d z e n i e m
B i z rozmnaaniem si, i z takimi rzeczami koo tego, czy te ca dusz robi
my kad z tych rzeczy, jak zaczniemy. To bdzie sprawa trudna do rozgra
niczenia, tak e warto by byo o tym mwi 12 .
- I m n i e si tak zdaje - powiada.
- Wic w t e n sposb prbujmy to rozgranicza, czy to b d z i e j e d n o i to
samo wszystko razem, czy co innego kade.
- Jak?
- Jasna rzecz, e jedno i to samo nie zechce rwnoczenie ani dziaa, ani
doznawa stanw przeciwnych z tego samego wzgldu i w stosunku do tego
s a m e g o p r z e d m i o t u . Z a c z e m , jeeli znajdziemy gdzie, e si to dzieje
z tymi pierwiastkami w nas, b d z i e m y wiedzieli, e to nie byo j e d n o i to
C samo, tylko byo tych pierwiastkw wicej.
- N o , dobrze.
- Ot zobacz, co ja mwi.
- Mw - powiada.
- e b y co stao - powiedziaem - i eby si rwnoczenie ruszao, j e d n o
i to samo, pod tym samym wzgldem, czy to jest moliwe?
- Nigdy.
- Wic j e s z c z e cilej ustalmy, na co si zgadzamy, a b y m y si g d z i e
w dalszym cigu nie zaczli spiera. G d y b y kto mwi, e p e w i e n czo
wiek stoi, a porusza rkami i gow, to my bymy uwaali, e nie trzeba tak
D mwi, e on rwnoczenie stoi i porusza si, tylko e si co w nim poru
sza, a co stoi. Czy nie tak?
- Tak.
- Nieprawda? A gdyby mwicy to dowcipkowa i dalej i figlarnie zau
way, e bk w caoci stoi i porusza si zarazem, kiedy jego o tkwi wci
w tym samym miejscu, a on si krci w kko i to samo robi jakiekolwiek
inne ciao, ktre si obraca nie zmieniajc swego pooenia, my bymy tego
nie przyjli, bo to przecie nie pod tym samym wzgldem i nie te same ich
czci s wtedy w spoczynku i w ruchu. My bymy powiedzieli, e te ciaa
E

maj w sobie cz prost i cz obwodow, i e ze wzgldu na t prost


one stoj, bo ona si w adn stron nie odchyla, a ze wzgldu na t obwo
dow krc si w kko. Jeeli takie ciao pochyla sw cz prost w pra12
I tu mu si pytanie nasuwa, czy naley odrnia takie trzy rne pierwiastki albo wadze du
szy, czy te mwi tylko o trzech rodzajach zjawisk psychicznych j e d n e j i tej samej i zawsze caej
duszy. C h c c na to pytanie o d p o w i e d z i e zakada Platon co w rodzaju zasady sprzecznoci: jed
no i to samo nie moe rwnoczenie ani wywoywa, ani doznawa stanw przeciwnych z tego sa
m e g o w z g l d u i w s t o s u n k u do tego s a m e g o p r z e d m i o t u . Na kilku przykadach pokazuje, jak
z u d n e bywaj czasem pozory rwnoczesnych cech sprzecznych, jeli chodzi na przykad o ruch
i o s p o c z y n e k . By m o e , miat w tym miejscu na myli jakich wyznawcw Heraklita, ktrzy
wierzyli w moliwo wspistnienia cech s p r z e c z n y c h . C e c h y r w n o c z e s n e , a p r z e c i w n e sobie
pod tym samym wzgldem i w stosunku do tego s a m e g o przedmiotu, to cechy sprzeczne.

436 E

Ksiga IV

137

wo, w lewo, ku przodowi albo w ty, krcc si rwnoczenie, wtedy ju nie


ma mowy o staniu.
- I susznie - powiada.
- Wic zgoa nas nie b d z i e poszy to, co si o tych rzeczach mwi,
i wcale nas nie przekona, eby kiedykolwiek co, bdc j e d n y m i tym sa
mym p r z e d m i o t e m , miao rwnoczenie z j e d n e g o i tego samego wzgldu
i w s t o s u n k u do t e g o s a m e g o p r z e d m i o t u czego p r z e c i w n e g o d o z n a w a
albo i co takiego robi.
437
- M n i e przynajmniej nie - powiada.
- W kadym razie - dodaem - abymy nie musieli wszystkich tego rodza
ju p u n k t w spornych przechodzi po kolei i rozwodzi si dugo, wiedzc
na pewno, e w nich nie ma prawdy, zamy, e to jest tak i pjdmy na
przd, zgodziwszy si, e jeliby si nam to kiedy miao przedstawi ina
czej, a nie w t e n sposb, w t e d y wszystko, co z tego stanowiska wyniknie,
bdzie pozbawione wewntrznego zwizku.
- Wic trzeba tak zrobi - powiada.
- Z a t e m - cignem dalej - czy skinienie gow i cofnicie gowy, wycia- XIII
gani rki po co i cofanie doni, i przygarnianie do siebie, i o d p y c h a n i e , B
i wszystkie tego rodzaju pary, czy zaliczysz do przeciwiestw wzajemnych,
wszystko jedno, czyby to byy dziaania, czy stany bierne, bo to nie b d z i e
tu stanowio rnicy.
- N o , tak - powiada - to s przeciwiestwa.
- No c? - mwi. - A mie pragnienie i by godnym, i w ogle poda
nia, i znowu pragn, i chcie, czy tego wszystkiego nie zaliczyby gdzie C
do tych postaci, o ktrych si w tej chwili mwio? Na przykad czy nie po
wiesz, e dusza tego, ktry poda, zawsze jako albo wyciga rce do tego,
czego poda, albo przygarnia to, co chce posi, albo znowu, jeeli c h c e
co dla siebie osign, to kiwa na to gow sama do siebie, jakby si jej
kto o to pyta, tak chce, eby si to stao? 1 3
- Tak jest.
- No c? A nie chcie czego i nie pragn, i nie poda, czy tego nie

13
Tu p i k n e i trafne rozrnienie pragnieri i postanowie. W pragnieniach dusza tylko rce wy
ciga do tego, czego poda, a w p o s t a n o w i e n i a c h robi gow ruch potwierdzajcy. To d l a t e g o ,
e postanowienia s p e w n y m i sdami, co Platon widocznie jako wyczuwa dajc ten opis p r z e n o
ny. W tej chwili j e d n a k interesuj go pragnienia. P r z y p o m i n a mu si nagle jego wasna zasada,
w e d l e ktrej kady czowiek zawsze chce tego, co d o b r e ; wic bywa zy przez p o m y k , przez
b r a k w i e d z y . W e d l e tej zasady k a d e p r a g n i e n i e b y o b y p r a g n i e n i e m p r z e d m i o t u d o b r e g o ,
a wic waciwie p r a g n i e n i e m p e w n e g o dobra. T e r a z mu si to nie p o d o b a . Woli inaczej opisy
wa to, co wie o duszy l u d z k i e j . P r a g n i e n i e , powiada teraz, zwraca si po prostu do j a k i e g o
p r z e d m i o t u nie okrelonego wcale jako dobry ani jako zy, tylko jako upragniony. Pragnienia d o
bre zwracaj si do p r z e d m i o t w dobrych, a ze do zych. To prawda. Ale eby si z pragnienia
po prostu zrobio p r a g n i e n i e d o b r e , musi do tego pragnienia doczy si trafna o c e n a wartoci
p r z e d m i o t u , a t o c e n wydaje nie podliwo, tylko rozum.

Platon odgania wasne s k r u p u y z w r o t e m : N i e c h nas nikt nie prbuje zaskoczy uwag, e


itd." T e n kto, to on sam.


138

Platon, Pastwo

437 C

w e m i e m y za rodzaj o d p y c h a n i a i o d p d z a n i a od siebie, i w ogle za co


wprost przeciwnego temu, co przedtem?
- Jakeby nie?
- Skoro to tak jest, to powiemy, e istnieje pewna posta poda, a po
rd nich najbardziej bije w oczy to, k t r e nazywamy p r a g n i e n i e m , i to,
ktre godem?
- Powiemy - odpar.
- Nieprawda? Jedno dotyczy napoju, a drugie jada?
- Tak.
- A czy pragnienie, o ile jest pragnieniem, dotyczy czego wicej - to po
danie z b u d z o n e w duszy - ono dotyczy czego wicej, czy te tego tylko,
co tu mwimy? Na przykad pragnienie, czy jest pragnieniem ciepego na
poju, czy zimnego, czy obfitego, czy nieobfitego, czy j e d n y m sowem napo
ju o pewnej jakoci? Czy te, jeli si do pragnienia doczy p e w n e gorco,
to moe wytwarza w dodatku podanie zimnego napoju, a jeli si do pra
gnienia doczy zimno, to pragnienie ciepego napoju? A jeeliby przez do
czenie si obfitoci pragnienie byo obfite, zrobi si p r a g n i e n i e obfitego
napoju, a jeli pragnienie bdzie mae, to nieobfitego napoju. Ale pragnie
nie samo nigdy nie jest dz niczego innego, jak tylko tego, co z jego na
tury wypywa - samego napoju, a znowu gd - pokarmu?

- Tak jest - powiada. - Samo podanie kade zwraca si tylko do swego


n a t u r a l n e g o p r z e d m i o t u , a ju do takiego lub takiego zwraca si to, co si
do podania docza.
438
- Z a t e m - d o d a e m - niech nas n i k t n i e p r b u j e z n i e n a c k a z a s k o c z y
uwag, e nikt nie pragnie napoju, ale dobrego napoju, i nie p o k a r m u , ale
dobrego pokarmu. Zaczem wszyscy pragn tego, co dobre. Jeeli wic pra
g n i e n i e jest p o d a n i e m , to byoby to p o d a n i e dobrego, czy to napoju,
czy czegokolwiek innego, a inne dze to samo.

- A moe by jednak i co w tym byo, w tych sowach tego kogo.


- Ale tak - p o w i e d z i a e m - z tych p o d a , k t r e c z e g o dotycz, te
okrelone jakociowo dotycz p r z e d m i o t w okrelonych jakociowo, tak mi
si wydaje, ale one same dotycz kade tylko swego przedmiotu.
- N i e zrozumiaem - powiada.
- N i e zrozumiae, e to, co wiksze, jest takim, bo jest od czego wiksze?
- N o tak.
- Prawda? Od czego mniejszego?
- Tak.
- A to o wiele wiksze" od czego o wiele mniejszego"? Czy nie?
- Tak.
- A czy i to k i e d y tam d a w n i e j w i k s z e " od k i e d y t a m d a w n i e j
mniejszego" i to pniej wiksze" od pniej mniejszego"?
- N o , ale co z tego? - powiada.
- I wiksze w stosunku do mniejszego, i dwa razy tak wielkie w stosunku
do mniejszego o poow, i wszystkie takie rzeczy; i cisze w s t o s u n k u do

438 C

Ksiga IV

139

lejszych, i szybsze w stosunku do powolniejszych, a jeszcze ciepe w sto


sunku do zimnych i wszystko tym podobne, czy nie maj si tak samo?
- Tak jest.
- A jak to jest z naukami? Czy nie tak samo? Wiedza sama dotyczy swe
go p r z e d m i o t u - cokolwiek bymy uznali za p r z e d m i o t wiedzy - a wiedza
pewna, okrelona jakociowo, dotyczy pewnego przedmiotu okrelonego jako
ciowo. Ja mam na myli co w tym rodzaju. Prawda, e jak powstaa wie- D
dza o budowaniu domw, to zacza si rni od innych gazi wiedzy, zaczem j nazywano nauk budownictwa.
- Wic co?
- Czy nie tym si zacza rni, e zacza by jakociowa okrelona?
Tak, jak adna inna?
- Tak.
- Nieprawda? Skoro znalaza przedmiot okrelonej jakoci, to i sama zy
skaa jako okrelon. Czy tak samo inne umiejtnoci i gazie wiedzy?
- Jest tak.
- Wic uwaaj - d o d a e m - e ja to chciaem w t e d y powiedzie, jeeli XIV
t e r a z ju z r o z u m i a , e c o k o l w i e k c z e g o i n n e g o dotyczy, to si o d n o s i ,
samo dla siebie wzite, do s a m e g o swego p r z e d m i o t u , a do p r z e d m i o t w
okrelonej jakoci odnosz si rzeczy w p e w i e n sposb okrelone jakocio
wo. I ja nie mwi, e kada rzecz jest taka, jak jej przedmiot, wic niby E
e wiedza dotyczca zdrowia i choroby jest sama zdrowa i chora, a dotycz
ca dobra i za jest sama dobra i za. Ale skoro p e w n a wiedza dotyczy nie
p r z e d m i o t u wiedzy w ogle, ale p e w n e g o jakiego p r z e d m i o t u , a tym jest
zdrowie i choroba, wypada i jej by jak, okrelon i to zrobio, e ona si
ju nie nazywa wiedz po prostu, ale wiedz o czym, co ma swoj jako,
a doczyo si teraz, wic nazywa si wiedz lekarsk l 4 .
14
Po prostu tkwi w c z o w i e k u lepa z d o l n o do p r a g n i e s k i e r o w n y c h do najrozmaitszych
p r z e d m i o t w bez rnicy ich wartoci. T o t e jeeli czowiek potrafi nieraz nie sucha swoich
pragnieri, a wic cofa rce od tego, do czego mu si o n e same wycigaj, to nie robi tego j e d e n
i t e n sam czowiek, ani j e d e n i t e n sam pierwiastek w nim, bo na to nie pozwala jakoby zasada
sprzecznoci, tylko to si dzieje s k u t k i e m walki dwch rnych pierwiastkw: podliwoci, ktra
pragnie, i rozumu, ktry nakazuje rce cofn i trzyma je przy sobie.

W p o d o b n y s p o s b na przykadzie L e o n t i o s a wprowadza P l a t o n jeszcze trzeci pierwiastek:


gniew, czyli t e m p e r a m e n t , ktry nie jest tym s a m y m , co podliwo, bo czasem si czowiek
gniewa na wasne podania.
T e n cay wywd roi si od personifikacji i wychodzi na to, e czowiek skada si waciwie
z trzech ludzi. J e d e n z nich pragnie byle czego, drugi gniewa si o byle co, a trzeci myli i cho
sam niczego nie pragnie i nie gniewa si o nic, to j e d n a k nakazuje, zakazuje, powstrzymuje, kie
ruje, prowadzi. C h y b a znowu dlatego, e tego chce? I tak dalej, bez koca. To bardzo obrazo
we, ale n i e p o t r z e b n i e zawie. Prawo sprzecznoci wcale nie prowadzi do takich h i p o t e z . Prze
cie kada walka midzy przeciwnymi sobie pragnieniami da si opisa prociej; wtedy jeden i ten
sam czowiek pragnie p e w n e g o p r z e d m i o t u z j e d n e g o wzgldu, a cofa si przed nim z innych
wzgldw. To nie koliduje w a d n y m sposobie z zasad sprzecznoci, bo chodzi o rne wzgl
dy. T e n sam L e o n t i o s pragn oglda trupy, kiedy by z daleka, bo to bya nowo, a nie pra
gn ich oglda, kiedy by z bliska i ju je by zobaczy, bo to bya obrzydliwo. I t e n sam gnie
wa si na siebie s a m e g o za to, e mu si zachciao czego, co mu w rezultacie przynioso wstrt.
Cay czas by j e d n y m i t y m s a m y m L e o n t i o s e m i on sam pragn zrazu, i on sam si brzydzi

140

439

Platon, Pastwo

438 E

- Zrozumiaem - powiada - i zdaje mi si, e to tak jest.


- A pragnienie - dodaem - czy nie przyjmiesz, e ono naley do tych rze
czy, ktre si czego tycz i dlatego jest tym, czym jest? Istnieje przecie
pragnienie.
- No tak - powiada. - Pragnienie tyczy si napoju.
- Prawda? Napoju pewnej jakoci tyczy si te i pragnienie pewnej jako
ci. Ale pragnienie samo nie tyczy si ani obfitego, ani nieobfitego napoju,
ani dobrego, ani zego, ani jednym sowem pewnego jakiego, lecz tylko na
poju samego dotyczy z natury samo pragnienie.
- Ze wszech miar.
- Wic dusza spragnionego, o ile on ma p r a g n i e n i e , nie czego i n n e g o
chce, tylko pi i tego pragnie, i do tego dy.
- To jasne przecie.
- Wic jeeli j k i e d y w chwili p r a g n i e n i a co cignie w s t r o n prze
ciwn, to musi by w niej co innego ni to, co pragnie i cignie jak zwierz
do picia? Bo przecie mwimy, e j e d n o i to samo nie moe z pomoc tej
samej swojej czci robi dwch rzeczy przeciwnych sobie w s t o s u n k u do
tego samego przedmiotu.
- N o , nie moe.
- P o d o b n i e jak - uwaam - o u c z n i k u nie trzeba mwi, e j e g o r c e
rwnoczenie uk odpychaj i przycigaj, tylko jedna rka odpycha, a druga
przyciga.
- Ze wszech miar - powiada.
- A czy powiemy, e czasem zdarza si, e spragnieni nie chc pi?
- I bardzo wielu takich - powiada - i czsto.
- Wic c by - dodaem - c by mona o tym powiedzie? Czy nie to,
e tkwi u nich w duszy co, co kae pi, i jest w niej co, co pi nie daje.
I to jest co innego i co panujcego nad tym, co pi kae?
- Tak mi si wydaje - powiada.
- A czy to, co przeszkadza takim rzeczom, nie rodzi si w duszy, jeeli
si rodzi, z r o z u m o w a n i a , a to, co w l e c z e , i cignie, czy nie p r z y c h o d z i
ze stanw biernych i schorze?
- Widocznie.
- Wic nie bez sensu - d o d a e m - b d z i e m y uwaali, e to s dwa pier
wiastki i to rne od siebie; j e d e n , ktrym dusza rozumuje, n a z w i e m y jej
i n t e l e k t e m , a drugi, ktrym ona kocha i aknie, i pragnie, i innymi si
dzami unosi, ten czynnik nierozumny - podliwoci; ta si z p e w n y m i za
spokojeniami i z rozkoszami brata.
- No nie - powiada - to oczywiste, e moemy by tego zdania.
- Z a t e m te dwie postacie - cignem dalej - tkwice w duszy, n i e c h b y
pniej, i on sam si gniewa, i on sam si nie mg pa b r z y d k i m w i d o k i e m , a tylko mwi do
swoich oczu, zamiast do siebie samego.
T o t y l k o j e s t prawd, e c z o w i e k g o t w w s o b i e s a m y m zmyla i n n y c h ludzi u k r y t y c h
i zrzuca na nich odpowiedzialno za pragnienia, do ktrych si sam przyzna nie c h c e .

439 E

Ksiga IV

141

u nas byy okrelone. A to pewnych wzrusze i to, czym si gniewamy, czy


to co takiego, czy te moe co tej samej natury, co ktre z tych dwch?
- Moe by - powiada - e to bdzie to drugie - podliwo.
- J e d n a k e - o d p o w i e d z i a e m - ja raz s y s z a e m co i ja w to w i e r z .
e mianowicie L e o n t i o s , syn Aglajona, szed raz z P i r e u s u na gr pod ze
w n t r z n stron m u r u p n o c n e g o i zobaczy t r u p y lece koo d o m u kata.
Wic r w n o c z e n i e i zobaczy je chcia, i brzydzi si, i odwraca, i tak jak
dugo walczy z sob i zasania si, a go dza przemoga i wytrzeszczywszy 440
oczy przybieg do tych t r u p w i powiada: N o , m a c i e teraz, wy moje oczy
przeklte, napacie si tym p i k n y m w i d o k i e m " .
- Ja to te syszaem - powiada.
- To opowiadanie wiadczy j e d n a k - d o d a e m - e gniew czasem walczy
z dzami; wida, e j e d n o jest czym innym i drugie.
- wiadczy - powiada.
- Prawda? A w innych wypadkach te - cignem - nieraz to spostrzega- XV
my, kiedy dze kogo gwatem przymuszaj, wbrew rozsdkowi; w t e d y on
si gniewa na to, co w nim samym siedzi, a gwat mu chce zadawa, i jakB
by si w nim walka odbywaa, jego gniew przeciw t e m u czemu zwrcony
sprzymierza si z i n t e l e k t e m ; a eby si gniew sprzymierza z dzami, kie
dy intelekt mwi, e nie trzeba mu si sprzeciwia, taki wypadek - tak my
l - nie powiesz, eby spostrzeg kiedy w sobie samym albo w kimkolwiek
innym.
- N i e , na Zeusa - powiada.
- No c? - d o d a e m - a kiedy kto czuje, e le robi, to im wicej jest
wart, czy nie tym trudniej mu si gniewa, jeeliby i gd cierpia, i marz,
i cokolwiek innego w tym rodzaju znosi z rki tego, ktry by jego zdaniem
mia suszno, urzdzajc mu to wszystko? I czy, jak mwi, z e c h c e si
jego gniew zbudzi i obrci przeciw komu takiemu?
- To prawda - mwi.
- A c? Jeli kto uwaa, e go krzywdz, czy nie zaczyna w nim gniew
kipie? On si oburza w t e d y i sprzymierza si z tym, co si wydaje spra
wiedliwe, i gd, i mrz, i wszelkie takie inne rzeczy znosi gotw, pki nie
zwyciy. N i e zoy broni, pki swego nie dojdzie albo nie zginie; chyba
e go rozum, ktry w nim jest, odwoa i uagodzi go tak, jak pasterz psa 15 .
- Tak jest - powiada - to jest bardzo p o d o b n e do tego, co mwisz. I my
my t e w naszym pastwie pomocnikw, tak jak psy, poddali pod w a d z
rzdzcych, e to niby pasterze miasta.

15
Z n o w u p o e t y c k a personifikacja gniewu, ktry si sprzymierza z i n t e l e k t e m , a nigdy j a k o b y
nie sprzymierza si z dzami przeciw i n t e l e k t o w i . A d e j m a n t jest jeszcze bardzo niedowiad
czony, jeeli nie zauway tych m o m e n t w , w ktrych si czowiek bardzo spragniony gniewa na
wasny r o z u m , e m u n i e o d p a r t y c h p r a g n i e o d r a d z a . P r z y c h o d z n o w e a r g u m e n t y z a t y m ,
e t e m p e r a m e n t (gniew) jest czym innym ni podliwo i rozum.

142

Platon, Pastwo

440 D

- Ty p i k n i e wnikasz w to, co ja c h c powiedzie. Ale czy oprcz tego


rozumiesz tak rzecz?
- Jak?
- e si n a m t e m p e r a m e n t p r z e d s t a w i a w p r o s t p r z e c i w n i e ni p r z e d
chwil. P r z e d t e m si nam zdawao, e to jest pewna podliwo, a teraz
mwimy, e daleko do tego; on w chwili rozterki wewntrznej staje si bro
ni w rku po stronie intelektu.
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic czy on jest czym rnym take od intelektu, czy te to jest pew
na posta intelektu, tak e dusza miaaby w sobie nie trzy, ale dwie posta441 cie: i n t e l e k t i podliwo. Czy te tak jak w pastwie skadaj si na nie
trzy rodzaje: zarobkujcy, p o m o c n i c y i radcy, tak i w d u s z y i s t n i e j e t e n
czynnik trzeci - t e m p e r a m e n t i to jest naturalny pomocnik intelektu, jeeli
si nie popsuje pod wpywem zego wychowania.
- Musi by - powiada - to trzecie.
- Tak - mwi - jeeli si tylko t e m p e r a m e n t okae czym rnym od in
telektu; tak jak si okaza czym innym ni podliwo.
- Ale to si - powiada - okae bez trudnoci. To przecie i u maych
dzieci mona to zobaczy, e zaraz po u r o d z e n i u bywaj p e n e g n i e w u (to
objaw t e m p e r a m e n t u ) , a do rozumu j e d n e , mnie si przynajmniej tak wydaB je, nigdy nie dojd, a wiksza ich cz kiedy batdzo pno.
- Na Zeusa - podchwyciem - dobrze powiedzia. A u zwierzt te mo
na zobaczy, e to tak jest, jak mwisz. A oprcz tego i t e n wiersz Homera,
ktrymy gdzie tam przedtem przytoczyli, bdzie te za tym wiadczy:
E

W pier si uderzy i serce poskramia sowy mocnymi.


Tutaj to jasne, e tu u H o m e r a co innego przygania czemu i n n e m u , to, co
rozumuje na t e m a t tego, co lepsze i gorsze, przygania t e m u , co si gniewa
bezmylnie.
- Z u p e n i e - powiada - susznie mwisz.
XVI
- Wic tomy - d o d a e m - z cik bied przepynli i ju si jako tako
zgadzamy, e te same rodzaje, ktre s w pastwie, te same tkwi i w duszy
kadego czowieka, i jest ich tu i tam tyle samo 16 .
C

16

Rozwijanie analogii midzy budowa, ustroju p a s t w o w e g o a struktur d u s z y l u d z k i e j . P o


s z c z e g l n e zalety p a s t w a i zalety j e d n o s t k i l u d z k i e j odpowiadaj sobie i jest ich tyle s a m o .
Sprawiedliwy czowiek to t e n , w ktrym rozum bez t r u d u panuje nad ywym t e m p e r a m e n t e m
i silnymi, licznymi podliwociami. Jeszcze raz Platon spostrzega, jakie to n i e o c z e k i w a n e poj
cie sprawiedliwoci, wic uspokaja i siebie, i czytelnika powoaniem si na zwyczaj mowy potocz
n e j . P r z e c i e tak scharakteryzowany czowiek to wanie ten sprawiedliwy z mowy p o t o c z n e j .
Bo przecie nie oszuka nikogo, nie okradnie, nie o k a m i e , nie zdradzi, nie opuci. To wicej ni
wtpliwe, bo z n a m y wysoce i n t e l i g e n t n y c h p r z e s t p c w , ktrych t e m p e r a m e n t nie ponosi, i oni
umiej swoje zachcianki chwilowe p o d d a w a r o z u m n e j rozwadze, kiedy t y g o d n i a m i caymi robi
p o d k o p y pod skarbce b a n k o w e albo latami caymi gromadz rodki p o t r z e b n e do zbrodni. To nie
d l a t e g o , e s ograniczeni. Maj serce n i e d o b r e i w t y m ich niesprawiedliwo. N i e w rozterce

441 C

Ksiga IV

143

- Jest tak.
- Prawda, e teraz ju z koniecznoci wynika to, e jak i przez co pa
stwo jest mdre, tak samo i poszczeglny czowiek; przez to samo i on b
dzie mdry?
- N o i co?
- I przez co jest m n y poszczeglny czowiek, i w jaki sposb, przez to D
i pastwo jest m n e , i to w taki sam sposb. Jeeli o dzielno chodzi, to
ze wszystkim tak samo z obu stron.
- Koniecznie.
- I sprawiedliwym te, G l a u k o n i e , tak sdz, powiemy, e poszczeglny
czowiek b d z i e w t e n sam sposb sprawiedliwy, jak i pastwo byo spra
wiedliwe.
- I to tak by musi, koniecznie.
- A tegomy chyba nie zapomnieli, e pastwo byo sprawiedliwe przez
to, e kady z tych trzech rodzajw, jakie w nim byy, robi swoje.
- Zdaje si - powiada - emy nie zapomnieli.
- To zapamitajmy sobie i to, e i kady z nas, jeeli kady z jego trzech
c z y n n i k w w e w n t r z n y c h b d z i e robi swoje, b d z i e w t e d y sprawiedliwy
i bdzie te robi swoje.
E
- Bardzo dobrze - powiada - musimy sobie to zapamita.
- N i e p r a w d a ? I n t e l e k t o w i wada wypada, bo j e s t mdry i p o w i n i e n
m y l e z gry o caej duszy, a t e m p e r a m e n t p o w i n i e n mu podlega i by
z nim w przymierzu?
- Tak jest.
- Wic czy nie jest tak, jakemy mwili, e poczenie muzyki i gimna
styki potrafi te czynniki zharmonizowa; j e d e n n a p n i e , p o d n i e s i e go i na
karmi sowem piknym i nauk, a drugi zwolni i opuci nieco z pomoc na- 442
pomnie, i obaskawi go harmoni i rytmem?
- Cakowicie tak - powiada.
- I te dwa pierwiastki tak prowadzone wyucz si naprawd robi to, co
do nich naley; dobrze wychowane, bd waday podliwoci, ktrej jest
najwicej w duszy kadego, a taka ju jej natura, e nie nasyc jej a d n e
skarby. T a m t e dwa pierwiastki bd na ni uwaay, e b y si nie sycia
r o z k o s z a m i , k t r e si nazywaj c i e l e s n e , b o j a k si p r z e z t o r o z r o n i e
i wzmoe na siach, to przestanie robi swoje, a zacznie bra za eb i b d z i e
prbowaa rzdzi tym, nad czym jej adna wadza nie przypada z natury, B
i cae ycie zbiorowe do gry nogami wywrci.
- Tak jest - powiada.
w e w n t r z n e j . Platon powiedziaby o nich, e s gupi, m i m o wszystko myl si w ocenie wartoci
ycia. Z n a m y t e w y p a d e k czowieka sprawiedliwego, k t r e m u r o z u m mwi: uciekaj z wizie
nia, c z e g o b d z i e s z tu czeka, przecie droga otwarta, ale na p r z e s z k o d z i e mu stany uczucia
wstydu, ambicji i p e w n e pragnienie - t r u d n o wiedzie, czy r o z u m n e - pragnienie mierci. Ta roz
terka w e w n t r z n a , tak ywo opisana w Ktitonie i w Fedonie, nie uja mu nic ze sprawiedliwoci.
Wic c h y b a nie kada rozterka w e w n t r z n a b d z i e objawem niesprawiedliwoci. T r z e b a Plato
nowi zostawi j e g o i n t e l e k t u a l i z m etyczny odziedziczony po Sokratesie.

144

Platon, Pastwo

442 B

- A czy przed nieprzyjacimi z zewntrz te te dwa czynniki nie potrafi


by najpikniejsz ochron dla caej duszy i dla caego ciaa? J e d e n , ktry
si zastanawia i robi plany, a drugi, ktry walczy, ale sucha czynnika rz
dzcego i m n i e jego plany wykonywa.
- Jest tak.
- I m n y m , tak uwaam, nazywamy kadego, u kogo ta cz, temperaC m e n t , zachowuje poprzez ble i poprzez rozkosze to, co i n t e l e k t w swoim
rozkazie wyznaczy jako straszne i niestraszne.
- Susznie - powiada.
- A mdrym nazywamy kadego dziki tej maej czstce, ktra w nim pa
nuje i wszystko w swych rozkazach wyznacza, bo ona ma w sobie w i e d z
0 tym, co jest poyteczne dla kadej z trzech czci z osobna i dla caoci,
ktr o n e wsplnie tworz.
- Tak jest.
- No c. A rozwanym czy nie nazywamy czowieka za przyja i zgod
no tych samych jego czci, kiedy czynnik w nim rzdzcy i dwa czynniki
D r z d z o n e zgadzaj si w sobie na to, e i n t e l e k t p o w i n i e n rzdzi, i o n e
z nim nie zrywaj dobrych stosunkw?
- Rozwaga - powiedzia - nie jest niczym i n n y m , tylko tym. Z a r w n o
w pastwie, jak i u czowieka prywatnego.
- A sprawiedliwym bdzie czowiek przez to i w ten sposb, j a k e m y to
czsto mwili.
- Tak musi by, koniecznie.
- No c? - d o d a e m - czy p o w i n n a by nam sprawiedliwo opa z si
1 jako inaczej wyglda w poszczeglnym czowieku, ni wygldaa w pa
stwie?
- Ja myl, e nie powinna - powiedzia.
E
- Ale moe w ten sposb moglibymy si w naszym stanowisku umocni,
jeeli si jeszcze u nas w duszy czai jaka wtpliwo, e pogld nasz zesta
wimy z pogldami potocznymi.
- Z jakimi?
- Na przykad, gdyby szo o nasze z d a n i e o tym p a s t w i e i co mylimy
o czowieku podobnej konstytucji, jak i o podobnym wychowaniu, to gdyby
szo o d e p o z y t zota albo srebra, czy kto taki mgby go sprzeniewierzy?
Czy mgby kto takiego czowieka posdza o to raczej ni ludzi innych
z natury i wychowania?
443
- a d n e by go nie spotkao posdzenie - powiada.
- N i e p r a w d a ? I witokradztwa, i zodziejstwa, i zdrady, w yciu pry
w a t n y m w s t o s u n k u do ludzi bliskich albo w p u b l i c z n y m w s t o s u n k u do
pastw, byyby najdalsze od takiego czowieka?
- Najdalsze.
- I ani na wos nie naduywaby zaufania, czyby to o przysigi szo, czy
o inne umowy.
- Jakeby za?

443 A

Ksiga IV

145

- I cudzostwo, i zaniedbania rodzicw i suby boej raczej na kadego


innego patrz ni na takiego czowieka.
- Na kadego innego, doprawdy - powiada.
- N i e p r a w d a ? Z tego w s z y s t k i e g o przyczyna ta, e kady z j e g o czynB
nikw w e w n t r z n y c h robi swoje, jeeli chodzi o wadz i o uleganie wadzy?
- To wanie, a nie co innego.
- Wic czy szukasz jeszcze czego innego, czym by moga by sprawiedli
wo, a nie t wanie si, ktra tak dysponuje ludzi i pastwa?
- Na Zeusa - powiada - ja nie szukam.
- W i c nam si zici nasz sen; to p r z y p u s z c z e n i e , k t r e m y w y p o w i e - XVII
dzieli, e jak tylko zaczniemy zakada pastwo, to z pomoc ktrego boga
gotowimy si zaraz natkn na pocztek i pewien zarys sprawiedliwoci
C
- Ze wszech miar.
- A to byo, G a l u k o n i e , p e w n e widziado sprawiedliwoci, ale bardzo si
nam przydao to, e czowiek, ktry jest szewcem z natury, najlepiej zrobi,
jeeli zostanie przy swoim kopycie i nic innego nie bdzie prbowa, a cie
la, eby si ciesiok bawi, i inni tak samo.
- Widocznie.
- A n a p r a w d sprawiedliwo jest, zdaje si, czym w tym rodzaju, ale nie
polega na z e w n t r z n y m dziaaniu czynnikw w e w n t r z n y c h czowieka, tylko
na tym, co si w nim s a m y m z tymi c z y n n i k a m i dzieje. Na tym, e on nie
pozwala, eby k t r y k o l w i e k z nich robi mu w duszy to, co do n i e g o nie na
ley, ani eby s p e n i a kilka rnych funkcji naraz. Taki c z o w i e k urzdzi
sobie gospodarstwo w e w n t r z n e , jak si naley, panuje sam nad sob, utrzy
m u j e we wasnym w n t r z u ad, jest dla samego siebie przyjacielem; z h a r m o
n i z o w a swoje trzy c z y n n i k i w e w n t r z n e , j a k b y trzy s t r u n y d o b r z e w s p
brzmice, najnisz, najwysz i rodkow, i jeeli p o m i d z y tymi s jeszcze
jakie i n n e , on je wszystkie zwiza i sta si ze wszech miar jedn jednostk,
17

cisa specjalizacja z a w o d o w a bya t y l k o o b r a z e m , w i d z i a d e m , o b j a w e m s p r a w i e d l i w o c i .


Sprawiedliwo sama polega w czowieku na zgodzie rozumu z t e m p e r a m e n t e m i z dzami. Jak
czytamy w tym miejscu, czowiek sam musi te wszystkie trzy czynniki w sobie s a m y m regulowa
i uzgodni, inaczej b d z i e niesprawiedliwy.
S p r a w i e d l i w o p o j m u j e Platon j a k o p e w i e n idea e g o c e n t r y c z n y , nie s p o e c z n y . Bd spra
wiedliwy! nic znaczy u niego: szanuj interesy drugich ludzi. Znaczy za: szanuj wasn rwnowag
w e w n t r z n . Bd sprawiedliwy! znaczy: dbaj o siebie s a m e g o , o wasny p o r z d e k w e w n t r z n y ,
o p i k n o wasnej duszy. Z a p e w n e , e nie p o w i n i e n e nikogo krzywdzi, ale dlaczego waciwie?
D l a t e g o , e to ciebie s a m e g o szpeci: poda c u d z e g o dobra w b r e w rozumowi. Szanuj si!
Przebija si w tym z n o w u u s p o s o b i e n i e s c h i z o t y m i c z n e , bliskie a u t y z m u . Introwersja. Kult
wasnej duszy, wzgld na drugich na drugim miejscu, jako rodek, a nie jako cel. To samo spoty
k a m y p n i e j u stoikw, u epikurejczykw, u cynikw, wszdzie, gdzie tylko sign wielki cie
postaci Sokratesa z dialogw platoskich. I to samo mamy w chrzecijastwie; i d e a e m e t y c z n y m
- s p e n i a n i e woli boej i s z u k a n i e wasnego zbawienia na tej d r o d z e . Suba ludziom tylko rod
kiem do tego celu. Bliniego kocha chrzecijanin - jeeli go kocha - tylko dlatego, e mu to Bg
nakaza, a nie dla niego s a m e g o , i czyni d o b r z e blinim, bo szuka w a s n e g o zbawienia. Jeeli
c h c e by d o s k o n a y m , porzuca ojca i m a t k , i wszystkich blinich, a suy Bogu, pracujc tylko
nad wasn dusz w o d o s o b n i e n i u klasztornym. A oro, gdzie bij spisane rda tej postawy we
w n t r z n e j . T u t a j i u pitagorejczykw.

146

Platon, Pastwo

443 E

a nie jakim zbiorem wielu j e d n o s t e k . Opanowany i zharmonizowany post


puje te tak samo, kiedy co robi, czy to gdy majtek zdobywa, czy o wasne
ciao dba, albo i w jakim wystpieniu publicznym, albo w prywatnych umo
wach, we wszystkich tych sprawach i d z i e d z i n a c h on uwaa i nazywa spra
w i e d l i w y m i p i k n y m kady taki czyn, ktry t jego rwnowag zachowuje
i do niej si przyczynia. Mdroci nazywa wiedz, ktra t a k i e czyny dyk
tuje. N i e s p r a w i e d l i w y m nazywa czyn, ktry t jego h a r m o n i w e w n t r z n
444 psuje, a gupot nazywa m n i e m a n i e , ktre znowu takie czyny dyktuje.
- Ze wszech miar - powiada - prawd mwisz, Sokratesie.
- No to dobrze - dodaem. - Wic gdybymy powiedzieli, emy ju zna
leli, co to jest czowiek sprawiedliwy i pastwo sprawiedliwe, i czym jest
sprawiedliwo w nich zawarta, to myl, ebymy si chyba nie bardzo po
mylili.
- Ale nie, na Zeusa - powiada.
- Wic powiemy, e tak?
- Powiemy.
XVIII
- N i e c h e bdzie - mwi. A teraz myl, trzeba wzi pod uwag nie
sprawiedliwo ' 8 .
- Jasna rzecz.
- N i e p r a w d a . To musi by rozpad i walka wewntrzna p e w n e g o rodzaju
B
midzy tymi trzema pierwiastkami, i czenie wielu funkcji w j e d n y m rku,
i zajmowanie si nie swoimi rzeczami, i b u n t jakiej czci przeciwko caoci
duszy. T e n b u n t zmierza do tego, eby w niej wadz objo nie to, co wa
da powinno, ale pierwiastek takiej natury, e powinien podlega czynnikom
urodzonym do wadzy. Zgodzimy si, myl, e to co takiego; e zamiesza
nie i b k a n i e si tych p i e r w i a s t k w to jest n i e s p r a w i e d l i w o i rozpusta,
i tchrzostwo, i gupota, i w ogle wszelkie pode rysy charakteru.
C

- Tak, to jest to samo - powiada.


- N i e p r a w d a - dodaem - wic i postpowanie niesprawiedliwe, i wyrz
d z a n i e krzywd, i z drugiej strony p o s t p o w a n i e sprawiedliwe, to wszystko
jest ju teraz cakowicie jasne, skoro jasna jest niesprawiedliwo i sprawie
dliwo.
- Jak to, niby?
- T a k to - d o d a e m - e to si niczym nie rni od tego, co zdrowe i co
zdrowiu szkodzi. To w ciele, a tamto w duszy.
- W jakim sposobie? - mwi.
- To przecie, co zdrowe, to zaszczepia zdrowie, a to, co zdrowiu szkodzi
- chorob.
- Tak.

18

Jasna rzecz, e niesprawiedliwo wypada teraz jako przeciwiestwo sprawiedliwoci. To jest


n i e p o r z d e k , dezorganizacja w e w n t r z n a . P o d o b n i e jak choroba w ciele. Platon nadzwyczajnie
o d g a d p s y c h o p a t y c z n e to skonnoci przestpczych, co zdaj si potwierdza w s p c z e s n e bada
nia kryminologiczne.

444 C

Ksiga IV

147

- N i e p r a w d a ? I p o s t p o w a n i e sprawiedliwe zaszczepia sprawiedliwo,


a niesprawiedliwe niesprawiedliwo?
- Koniecznie.
D
- A zaszczepia zdrowie, to znaczy nadawa ciau pewien ustrj naturalny,
aby w nim wadao i podlegao to, co z natury powinno jedno lub drugie ro
bi, a w c h o r o b i e zaczyna si w a d a n i e i u l e g a n i e c z y n n i k w c i e l e s n y c h
przeciw naturze.
- Cakiem tak - powiada.
- Z a t e m dzielno to byoby pewnego rodzaju zdrowie i pikno, i dobra E
forma duszy, a zy charakter to choroba i brzydota, i niedomaganie.
- Jest tak.
- A czy i pikne postpowanie prowadzi do dzielnoci, a brzydkie do ze
go charakteru?
- Koniecznie.
- Na k o n i e c , zdaje si, e zostaje n a m ju tylko to rozpatrzy, czy si XIX
opaca postpowa sprawiedliwie i piknie, i by sprawiedliwym - czy tam 445
kto wie o tym, czy nie wie - czy te lepiej wychodzi czowiek niesprawie
dliwy i krzywdziciel, jeeli t y l k o u n i k n i e kary i nie poprawi si pod jej
wpywem 19 .
- Ale, mj Sokratesie - powiada - m n i e si przynajmniej tak wydaje, e
to by byo ju mieszne rozwaanie, bo jeeli si komu natura ciaa popsu
je, to nie warto mu y, choby mia wszelkie moliwe pokarmy i napoje,
i wszelkie bogactwo, i wadz, a kiedy mu si pomiesza i zepsuje n a t u r a
wanie tego pierwiastka, dziki k t r e m u yjemy, to czy warto mu bdzie
B
y, choby nawet i robi, co by chcia, wszystko inne, a tylko nie to, przez
co by si pozby mg zego charakteru i niesprawiedliwoci, a zdoby sobie
sprawiedliwo i dzielno, skoro pokazao si, e j e d n a i druga jest tym
i taka, jakemy to o nich mwili.
- Tak, to mieszne - dodaem. - Ale jednak, skoromy ju tu doszli, nie
trzeba ustawa na siach, aby jak tylko mona najwyraniej dojrze, e to
tak jest.
- Ale, na Zeusa - mwi - nie trzeba si nawet waha.
- Wic chod tu - powiadam - aby zobaczy, ile to postaci ma zy charakter, tak mi si przynajmniej wydaje; to warto zobaczy.
19
T y m s a m y m o d p o w i e d na pytanie A d e j m a n t a z ksigi II dobiega koca. Sokrates pokaza,
czym j e s t w j e g o r o z u m i e n i u sprawiedliwo w pastwie i w p o s z c z e g l n y m czowieku, a skoro
si pokazao, e to jest zdrowie i p i k n o duszy, i jej stan waciwy, to nie trzeba si szeroko
rozwodzi nad tym, czy ona si opaca, czy nie. Wiadomo, e si opaca sama przez si k a d e m u ,
k o m u zaley na zdrowiu i piknoci wasnej duszy - b e z wzgldu na nagrody z zewntrz, na opi
nie i pochway od ludzi.

Wic tu mogoby si Pastwo skoczy, bo z a m i e r z o n y program zosta wyczerpany waciwie.


J e d n a k e Sokrates ma o c h o t mwi jeszcze o zych rodzajach c h a r a k t e r w i ustrojw p a s t w o
wych, skoro dobry ustrj duszy i pastwa ju opisa. T e n dobry ustrj pastwa nazywa krle
s t w e m lub arystokracj. Zych ustrojw jest niezmiernie wiele, z tych cztery postanawia Sokrates
omwi szczegowo.

148

Platon, Pastwo

445 C

- Ja id za tob - powiada. - Mw tylko.


- T a k jest - mwi. - Ja widz jakby z wiey straniczej, kiedymy a tu,
tak wysoko zaszli w rozwaaniach, e jedna istnieje posta dzielnoci, a nie
p r z e b r a n a ilo zych charakterw. Pord nich p e w n e cztery, o k t r y c h
warto wspomnie.
- Jak to rozumiesz? - mwi.
- Ile jest postaci ustrojw pastwowych, tyle gotowo by rodzajw cha
rakteru duszy ludzkiej.
- A ile to?
- Pi - mwi - jest rodzajw usttoju i pi charakterw.
- Mw - powiada - ktre to.
- M w i - o d p o w i e d z i a e m - e j e d e n rodzaj ustroju to byby t e n , ktrymy przeszli, a on moe si nazywa dwojako. Bo jeli midzy rzdzcy
mi jest na pierwszym miejscu j e d e n czowiek, taki ustrj moe si nazywa
krlestwem, a jeli jest tych ludzi wicej, to arystokracja.
- To prawda - mwi.
- Ja mwi - dodaem - e to jest jedna posta. Bo ani wiksza ilo, ani
j e d e n czowiek z pewnoci nie naruszy waniejszych praw pastwa, jeli
bdzie mia t kultur i to wychowanie, ktremy przeszli.
- N i e wyglda na to - powiedzia.

KSIGA PITA
Z a t e m ja nazywam takie pastwo i taki ustrj pastwowy dobrym i su- 449
sznym i nazywam tak takiego czowieka. I n n e ustroje s ze i c h y b i o n e ,
skoro t e n jest suszny. Zo w organizacji pastw i w u k s z t a c e n i u charak
teru obywateli wystpuje w czterech postaciach 1 .
- W jakich mianowicie? - powiada.
Wiec ja zaczem je omawia po kolei tak, jak mi si wydawao, e j e d n a
w drug p r z e c h o d z i . T y m c z a s e m P o l e m a r c h , on siedzia t r o c h dalej od B
Adejmanta, wic wycign naprzd rk, uchwyci go za paszcz z gry i za
bark i przysun go do siebie, a sam si do niego nachyli i co tam zacz
mwi pochylony. Z tego mymy nic nie dosyszeli, tylko to: wic puci
my - powiada - czy co zrobimy?"
- Nic podobnego - powiada Adejmant ju cakiem gono.
- Wic ja: - A czego wy tam tak nie puszczacie?
- Ciebie - powiada.
- Ja mwi jeszcze: - A czeg tam?
C
- Uwaamy, e si zaniedbujesz - powiada - i ukrade cay rozdzia, i to
nie najmniejszy, z naszych rozwaa, aby go nie przechodzi. Mylisz, e
si wykrcisz po cichu t drobn wzmiank o kobietach i o dzieciach, e to
niby k a d e m u i tak jasne, e wsplna bdzie dola przyjaci.
- A czy to nie suszne - dodaem - Adejmancie?
- Tak jest - powiada. - Ale to suszne", jak kade, wymaga uzasadnienia
i rozwinicia; jaki to bdzie rodzaj wsplnoty, bo przecie mogoby ich by
bardzo wiele. Wic nie pomijaj tego, o jakim ty mylisz. My tu od dawna D
czekamy, mylc, e sobie przecie przypomnisz o robieniu dzieci, jak oni
je bd robili, a urodzone jak bd chowali, i o caej tej wsplnoci kobiet
i dzieci, o ktrej napomkn. N a m si wydaje, e to ma wielkie znaczenie
dla pastwa, i to wszystko razem, zalenie od tego, czy si to susznie urz
dza, czy niesusznie. Wic teraz, kiedy ty si zabierasz do innego ustroju
1
Zaczyna si jakby drugi tom Pastwa. W nim naprzd rozwincie bardzo draliwego t e m a t u
- to sprawa k o b i e t i dzieci, i sprawa rwnie draliwa - o d d a n i e rzdw w rce mionikw m
droci, filozofw. I zapowiedziany, a urwany przy k o c u ksigi IV przegld zych form ustroju.
W y p a d a o przy tym p o w i e d z i e o b s z e r n i e , kto jest filozofem, a kto nie jest, i co to filozofia,
i rozwin teori poznania, i jeszcze raz wrci do rozprawy z poezj, i z a m k n cao - do,
e si z tego zrobio sze nowych ksig.

Drug cz swej pracy nawizuje Platon zabawnym, plastycznym o b r a z e m . Zaczynamy przez


chwil znowu widzie ywych modych ludzi, k t r y c h e m y spotkali na pocztku ksigi I, bo j u
bardzo d u g o mielimy s a m e tylko sowa przed oczami, a ludzi nie byo wida. T e r a z m o d z i e
u p o m i n a si o rozwinicie projektw dotyczcych wspycia dwch pci.

150

Platon, Pastwo

450 A

p a s t w o w e g o , z a n i m e to n a l e y c i e rozstrzsnl, p o s t a n o w i l i m y to, co
usysza: e ci nie pucimy, zanim tego wszystkiego nie przejdziesz tak jak
inne sprawy.
- A doczcie tam i mj gos do waszego - powiedzia Glaukon.
- N i e martw si o nic, Sokratesie - doda Trazymach - uwaaj, e to jest
nasza uchwaa jednomylna.
- A tocie m n i e urzdzili - powiadam. - Wzilicie si do m n i e na dobre.
I jak wy wielk rozpraw o ustroju pastwa na nowo puszczacie w ruch;
niby od pocztku. Ja si ju cieszyem, em j przebrn ca, i bybym za
dowolony, gdyby kto by t a m t o przepuci i wzi to tak, jako zostao po
wiedziane. Wy to znowu dobywacie na st, a nie wiecie, jaki to rj myli
wzbija. Ja go widziaem ju i wtedy, wiecem przeszed mimo, aby nie robi
zbiegowiska 2 .
- N o , c tam - powiada Trazymach - ty mylisz, e oni tu przyszli zoto
kopa, a nie sucha rozpraw?
- No tak - mwi - ale do pewnej miary przecie.
- Miara, Sokratesie - powiedzia G l a u k o n - jeeli chodzi o s u c h a n i e ta
kich rozpraw, to miar jest cae ycie - dla ludzi mylcych. Wic o nas si
nie martw, a sam nie ustawaj na siach i przechod tak, jak uwaasz, jaka to
bdzie u nas pord stranikw wsplno na p u n k c i e dzieci i kobiet, i cho
wania dzieci jeszcze maych w okresie od urodzenia a do szkoy - to zdaje
si okres najtrudniejszy. Wic sprbuj powiedzie, jakie to wychowanie po
winno by.
- D o b r z e ci mwi - o d p o w i e d z i a e m - ale to nie jest tak atwo przej.
Bo tam jest wiele p u n k t w trudnych, ktre si nie przyjm atwo, jeszcze
gorzej ni to comy p r z e d t e m przechodzili. Bo i w to niejeden nie uwierzy,
eby to byy rzeczy moliwe, i w to te, eby to byo najlepsze; nawet gdy
by to byo moliwe. Std i wahanie p e w n e , czy w ogle tyka tych rzeczy,
aby si myli nie wydaway marzeniami, przyjacielu kochany.
- N i c si nie wahaj - powiada. - Przecie nie bd ci suchali ani ludzie
gupi, ani uprzedzeni, ani nieyczliwi.
A ja mwi: - Najlepszy jeste; chcesz mi doda ducha, wic tak mwisz,
prawda?
- Tak jest - powiada.
- W takim razie - mwi - robisz co wprost przeciwnego. Bo gdybym ja
2

Platon zwierza si, e ma t r e m przed w z b u d z e n i e m sensacji i czuje, c jego p o m y s y na tym


p u n k c i e wydadz si n i e m o l i w e do zrealizowania i spotkaj si z nagan. P r z e d e w s z y s t k i m
ze strony ludzi gupich, uprzedzonych i nieyczliwych. Sam nie jest cakowicie p e w n y swego sta
nowiska w szczegach. Ma p e w n e pomysy do dyskusji, gotw tu i wdzie ustpi, a boi si,
e b y nie posia zgorszenia. Wic kania si Adrastei, zanim mwi z a c z n i e . Adrasteja to byo
zrazu u o s o b i e n i e Koniecznoci, u t o s a m i a n o j z bogini odpaty, N e m e z i s , karzc ludzi d u m
nych za sowa zbyt z a r o z u m i a e . Sokrates z gry j przeprasza za e w e n t u a l n e z g o r s z e n i e , ktre
g o t w wywoa. W ostatnich wierszach rozdziau Platon czyni moe aluzj do s k e c z w scenicz
nych Sofrona, ktre si dzieliy na m s k i e i e s k i e , i zazwyczaj mski w y p r z e d z a na s c e n i e
eski.

450 D

Ksiga V

151

sam sobie wierzy, e wiem to, co mwi, to sowa zachty byyby na miej
scu. Bo m i d z y l u d m i r o z u m n y m i i yczliwymi mwi, znajc p r a w d
E
o rzeczach najwikszych i najmilszych, mona bezpiecznie i z otuch w ser
cu. Ale jak czowiek sam wiary nie ma i szuka dopiero, a tu ju musi rw
noczenie mwi - tak, jak ja to robi - to jest rzecz straszna i bardzo liska. 451
N i e o to, e mona si na miech narazi, to gupstwo, tylko o to chodzi,
ebym chybiwszy prawdy nie tylko sam nie lea, ale jeszcze i przyjaci za
sob nie pocign, a na tym polu najmniej wolno sobie pozwala na faszy
we kroki. Wic kaniam si Adrastei, Glaukonie, ze wzgldu na to, co mam
zamiar powiedzie. O b a w i a m si, e to mniejszy grzech zabi kogo nie
chccy, ni wprowadzi go w bd co do p i k n y c h i dobrych, i sprawiedli
wych urzdze i zwyczajw prawnych. Narazi si na to niebezpieczestwo
m i d z y n i e p r z y j a c i m i l e p i e j ni m i d z y przyjacimi. Wic a d n i e t y
m n i e pocieszasz.
A G l a u k o n si rozemia i powiada: - Ale, S o k r a t e s i e , jeeli si k t o B
z nas twoj mow troch zgorszy, to rozgrzeszymy ci z gry jakby za zabj
stwa; bdziesz czysty; nie bdziesz winien wprowadzania nas w bd. Wic
mw z otuch w sercu!
- No tak - powiedziaem - tam te czysty jest ten, ktrego uwalniaj, tak
mwi prawo. Wic jeeli tam, to chyba i tu.
- Wic wanie dlatego mw - powiada.
- Wic teraz - cignem - trzeba znowu mwi na nowo to, co moe ra
czej wtedy trzeba byo powiedzie we waciwej kolei. A moe i tak bdzie
d o b r z e : skoczyo si p r z e d s t a w i e n i e z m c z y z n a m i , niech teraz k o b i e t y C
wejd na scen, zwaszcza e ty tak o to prosisz.
Dla ludzi o takiej naturze i tak wychowanych, jakemy to przeszli, moim III
zdaniem, nie ma innej susznej drogi do tego, eby dzieci i kobiety posia
da i co z nich mie, jak tylko ta jedna - musz i w tym samym kierun
ku, ktrymy im na pocztku nadali. A mymy si jako starali ustanowi
tych ludzi stranikami nad trzod w naszym rozwaaniu 3 .
3

Racjonalista Platon zajmuje s t a n o w i s k o przyrodnicze i nie oglda si na tradycj i zwyczaj.


C h c e przecie zreformowa zwyczaje i stworzy now tradycj. O b y w a t e l i rzdzonych pojmowa
jako stado baranw, ju kiedy mwi przez usta T r a z y m a c h a w ksidze I, a p o d o b n i e w Ten/fecie,
a stranikw przyrwnywa do psw pilnujcych trzody j u w k s i d z e II i I I I . T e r a z idzie dalej
tym s a m y m l a d e m . Jak zwierzta rnej pci nadaj si do j e d n a k i c h prac i zada, cho w r
n y m s t o p n i u , tak i k o b i e t y nie p o w i n n y by o d s u n i t e od prac p u b l i c z n y c h , ktre potrafi spe
nia na rwni z m c z y z n a m i , byleby dostay p o d o b n e w y k s z t a c e n i e z pomoc m u z y k i w naj
szerszym znaczeniu i gimnastyki.
Ta myl o z r w n a n i u k o b i e t z m c z y z n a m i w zajciach p u b l i c z n y c h , c h o c i a m o d n a j u
w czasach P l a t o n a , d o c z e k a a si u r z e c z y w i s t n i e n i a c z c i o w e g o d o p i e r o w d w a d z i e c i a kilka
w i e k w pniej, bo a w wieku XX. P r z e d t e m cay czas bya zabawna i nieprzyzwoita. Zwyczaj
oparty na tradycji z a m y k a k o b i e t hellesk w pokojach dla k o b i e t i w k u c h n i . P r z e d m i o t e m
j e d n e j z k o m e d i i Arystofanesa, E i i k s i a d z u s a j , jest republika, w ktrej kobiety rzdz i p a n u j e
w niej k o m u n i z m u d e r z a j c o p o d o b n y d o s t o s u n k w w i d e a l n y m p a s t w i e P l a t o n a . S t d
o g r o m n a literatura filologiczna i spory n i e s k o c z o n e o to, czy w V ksidze Pastwa Platon pole
mizuje z Arystofanesem, czy nie. Z a g a d n i e n i e interesujce, ale t e k s t jest i bez tego z r o z u m i a y .
I nie straci dzi nic z aktualnoci.

152

Platon, Pastwo

451 C

- Tak.
- Wiec idmy dalej tym ladem i p o d o b n i e wyznaczymy r o d z e n i e i cho
wanie niemowlt, i patrzmy, czy to nam wypada przyzwoicie, czy nie.
- Jak to? - mwi.
- No tak, czy my uwaamy, e samice psw straniczych powinny razem
z nimi peni sub koo tego, czego samce pilnuj, i razem z nimi chodzi
na polowanie, i wszystko inne razem robi, czy te one p o w i n n y siedzie
w domu, bo nie s zdolne do tamtych rzeczy; musz szczenita rodzi i kar
mi, a samce powinny pracowa i mie sobie powierzon cakowit trosk
o trzody?
- Wszystko pospou - powiada - tylko liczmy si z tym, e o n e s sabsze,
E a samce mocniejsze.
- A czy m o n a - cignem - do t e g o s a m e g o zadania u y w a j a k i e g o
zwierzcia, jeeli go nie wychowasz i nie wyuczysz tak samo?
- N o , nie mona.
- Wic jeeli bdziemy kobiet i mczyzn uywali do tych samych zada,
to trzeba je te uczy tego samego.
- Tak.
452
- T a m t y m dao si muzyk i gimnastyk.
- Tak.
- Z a t e m i k o b i e t o m trzeba da te dwie sztuki i przysposobienie wojsko
we, i uywa ich stosownie do tego.
- Tak wypada z tego, co mwisz.
- M o e by - d o d a e m - e to w b r e w zwyczajowi, wic n i e j e d n a z tych
rzeczy, o k t r y c h mwimy, m o e si w y d a m i e s z n a , g d y b y j w c z y n
wprowadzi tak, jak si o niej mwi.
D

- I bardzo - powiada.
- A co ty w tym - d o d a e m - widzisz najbardziej miesznego? Oczywi
cie, e goe kobiety, wiczce si w zakadach gimnastycznych, obok mczyzn. N i e tylko mode, ale starsze panie te, podobnie jak to starzy pano
wie w zakadach g i m n a s t y c z n y c h , n i e j e d e n pomarszczony, e przykro pa
trze, a j e d n a k z zamiowaniem odbywaj wiczenia.
- Na Zeusa - powiada. - To by si wydawao mieszne przynajmniej dzi,
teraz.
- Nieprawda? - dodaem. Skoromy ju zaczli mwi, to nie bjmy si
arcikw ze strony dowcipnisiw. Ile by to oni i jakich artw wysypali,
gdyby si taka przemiana dokonaa; i na t e m a t zakadw gimnastycznych,
i muzyki, a niemao te na temat broni w rku kobiet i jazdy konnej.
- Susznie mwisz - powiada.
- Ale skoromy zaczli mwi, to trzeba i i tam, gdzie niejeden k a m i e
ley na drodze prawa, i poprosi tych, ktrzy robi dowcipki, niech tym ra
zem nie robi swego, tylko sprbuj spojrze powanie i przypomnie sobie,
e nie t a k to dawno, jak si i H e l l e n o m wydawao rzecz n i e p r z y z w o i t
i mieszn to, co i dzi wielu barbarzycw gorszy i mieszy: widok nagich

452 D

Ksiga V

153

mczyzn. Kiedy wiczenia gimnastyczne w zakadach rozpoczli najpierw D


Krececzycy, a p o t e m Lakedajmonowie, w t e d y mogli wczeni dowcipnisie
robi takie same arty. Czy nie uwaasz?
- Owszem, tak.
- A kiedy si w praktyce pokazao, e lepiej jest zrzuca ubranie, ni to
wszystko zakrywa, w t e d y i ta mieszno jako spyna z ludzkich oczu,
k i e d y gowom zawitao to, co najlepsze. W tym wietle pokazao si, e
gupi jest ten, ktry za mieszne uwaa cokolwiek innego ni zo i prbuje
ludzki miech budzi, majc przed oczami jakikolwiek inny widok niby to
zabawny, a nie w i d o k g u p o t y i za. I ten, ktry p o w a n i e bierze dobro, E
majc na oku inny jaki p u n k t widzenia, a nie - Dobro samo.
- Ze wszech miar - powiada.
- Czy wic przede wszystkim nie trzeba si w tej sprawie pogodzi co do IV
tego, czy to wszystko jest moliwe, czy nie. I dopuci dwa zdania; m o e
kto dla artu, a m o e i na serio zechce si spiera o to, czy ley w grani- 453
cach natury ludzkiej, eby pe eska dorwnywaa mskiej w kadej pra
cy, a m o e w a d n e j , czy t e w j e d n y m z a k r e s i e potrafi jej d o r w n a ,
a w innym nie, i do ktrej z tych dziedzin naley suba wojskowa. Czy nie
w t e n sposb gdyby kto zacz najpikniej, w t e d y by te z a p e w n e i naj
pikniej skoczy? 4
- Z pewnoci - powiada.
- Jeeli chcesz - d o d a e m - to my si sami b d z i e m y z sob spiera, za
miast innych oponentw, bo co tam zdobywa c u d z e twierdze, jeeli m o e
puste?
- N i c nie przeszkadza - mwi.
B
- Wic p o w i e d z m y w ich imieniu: S o k r a t e s i e i G l a u k o n i e , po co w a m
o p o n e n c i z zewntrz? Przecie wy sami na pocztku, jak tylkocie zaczli
z a k a d a to wasze p a s t w o , zgodzilicie si, e k a d y o b y w a t e l z g o d n i e
z natur powinien si zajmowa czym jednym; tym, co do niego naley".
- Zgodzilimy si, uwaam; jakeby nie?
- A czy to moliwe, e b y n a t u r a k o b i e t y nie rnia si g w a t o w n i e od
mczyzny?
- Jakeby si tam gwatownie nie rnia?
- Prawda? Z a t e m i prac inn trzeba kadej pci nakaza; zgodnie z na
tur kadej?
- N o , c?
- Wic jake to? Czy wy teraz nie bdzicie i nie sprzeczacie si sami C
4

Czy n a t u r a k o b i e t y nie rni si z b y t zasadniczo od natury m c z y z n y jak na to, e b y o b u


ptciom dawa te s a m e studia i zadania? Z a p e w n e , e rnica tu zachodzi, ale nie musi z a c h o d z i
pod wszystkimi wzgldami. S z t u k sprzecznych twierdze uprawiali w czasach Platona liczni so
fici; syna z niej szkoa megarejska. Z niej wyszy z n a n e paradoksy o kamcy, ktry mwi,
e k a m i e , o E l e k t r z e , ktra nie zna brata, i i n n e . W tym rozdziale po raz pierwszy p o c z u si
Platon tak, jak t e n , co pyn musi, nie czujc dna pod nogami, a wci n o w e fale gro mu zala
n i e m . To p o r w n a n i e p r z e p r o w a d z i przez ca ksig. F a l e - to s p r z e w i d y w a n e groce mu
reakcje czytelnikw.

154

Platon, Pastwo

453 C

z sob, k i e d y z n o w u mwicie, e m c z y n i i k o b i e t y p o w i n n i robi to


samo, m i m o e obie pcie maj natury cakowicie rne? Na taki zarzut b
dziesz mia co do powiedzenia, eby si obroni, mu podziwu godny?
- Tak niby znienacka - powiada - to nie bardzo atwo. Ale ja ciebie b d
prosi i prosz, eby i w naszej o b r o n i e swko powiedzia jako t u m a c z ,
jakiekolwiek by ono tam byo.
- Widzisz, Glaukonie - dodaem - to jest wanie to i wiele innych podob
nych zarzutw te; ja to od dawna przewidywaem i dlategom si ba i wa
haem si, czy w ogle tyka tego prawa dotyczcego kobiet i dzieci: jak si
do nich dochodzi i jak si je chowa.
- N o , nie, na Zeusa - powiada - bo to nie wyglda na rzecz atw.
- Zgoa nie - dodaem. - Ale to tak jest, czy kto wpadnie do maego base
nu, czy w sam rodek najwikszego morza, to j e d n a k o w o pywa, wcale nie
gorzej.
- Tak jest.
- Wic i my m u s i m y pywa i prbowa, czy si nie uratujemy z o d m
tw myli. Miejmy nadziej, m o e si nam jaki delfin trafi pod wierzch,
a moe jakie inne wybawienie przyjdzie, o ktre nie jest atwo.
- Tak to wyglda - mwi.
- W i c p r o s z ci - d o d a e m - m o e g d z i e z n a j d z i e m y j a k i e wyjcie.
Z g a d z a m y si, e i n n a n a t u r a p o w i n n a si c z y m i n n y m zajmowa, i na to
te, e natura kobiety jest inna ni mczyzny. A tymczasem teraz mwimy,
e rne natury powinny si zajmowa tym samym. O to nas oskaracie?
- Wanie o to przecie.
- N i e ma to, Glaukonie - dodaem - jak sztuka sprzecznych twierdze; to
jest potga!
- A to co?
- D l a t e g o - mwi - e nieraz, m a m wraenie, ludzie w ni i m i m o woli
popadaj i zdaje si im wtedy, e si nie kc, tylko dyskutuj. Dlatego,
e nie umiej rozrni wielu rodzajw w tym, o czym si mwi, i rozpatry
wa ich po kolei i z osobna, a tylko wci depc po pitach tej sprzecznoci,
ktra si wie z sam nazw przedmiotu rozmowy, a to jest ktnia, to nie
jest dyskusja.
- Tak - powiada - to si wielu ludziom zdarza. Ale chyba to si nie od
nosi do nas w tej chwili?
- O w s z e m ; cakowicie - mwi. - Zdaje si, emy niechccy w d e p n l i
w sprzeczno.
- Jakim sposobem?
- Takim, e bardzo m n i e i po megarejsku trzymamy si j e d n e j nazwy,
a gonimy przy tym nie za jedn i t sam natur mwic, e nie powinna
si oddawa tym samym zajciom, a nie zastanowiwszy si ani troch, o jaki
to rodzaj chodzi tej rnej i tej samej natury, i w jakim znaczeniu ustalili
my to wtedy, k i e d y m y rnym n a t u r o m przeznaczali rne zajcia, a tej
samej te same.

454 B

Ksiga V

155

- No nie - powiada - nie zastanowilimy si.


- To - dodaem - wolno nam, zdaje si, zada sobie samym pytanie, czy
natura ysych i owosionych jest ta sama, i czy nie jest przeciwna. A jak si
zgodzimy, e jest przeciwna, to gdyby si ysi zajmowali s z e w s t w e m , nie
pozwolimy na to owosionym. A gdyby owosieni, to zabronimy tamtym.
- To by doprawdy byo mieszne - powiada.
- A czy to mieszne - cignem - z jakiego innego wzgldu, czy dlatego,
emy w t e d y nie zaoyli n a t u r y cakowicie tej samej i cakowicie rnej,
tylkomy si trzymali tamtego j e d n e g o rodzaju odmiennoci i podobiestwa
zwizanego z samymi zajciami? Na przykad mwilimy, e lekarz i lekarz
z powoania maj t sam natur. Czy nie uwaasz?
- Uwaam.
- A lekarz i ciela rn?
- Ze wszech miar chyba.
- Prawda wic - d o d a e m - e i rd mski i kobiecy, jeeli si oba oka
rne w jakiej sztuce albo w innym zajciu, to powiemy, e kademu trze
ba rne zadania wyznaczy. Ale jeeli si widocznie rni tylko tym, e
pe eska rodzi, a mska zapadnia, to z tego nie wynika wcale, e kobie
ta rni si od m c z y z n y p o d tym w z g l d e m , o k t r y m tutaj mwimy,
i b d z i e m y dalej tego zdania, e u nas stranicy oraz ich kobiety maj mie

to samo zajcie s .
- Susznie - powiada.
- Prawda? I potem naszego oponenta poprosimy, niech nas pouczy, w ja- 455
kiej to sztuce albo w jakim zajciu wanym dla organizacji pastwa natura
kobiety i mczyzny nie jest ta sama, tylko rna?
- Susznie przecie.
- I wtedy, p o d o b n i e jak ty niedawno mwie, gotw i t e n kto inny te
powiedzie, e tak zaraz, w tej chwili uj to, jak trzeba, nie jest atwo, ale
jak by si czowiek zastanowi, to nic trudnego.
- Powiedziaby tak, z pewnoci.
- A chcesz, ebymy takiego o p o n e n t a poprosili, niech pjdzie za nami,
B
m o e my mu potrafimy dowie, e nie istnieje adne swoicie kobiece za
jcie w administracji pastwa?
- Owszem.
- Wic prosz ci, powiemy do niego, odpowiadaj! Czy bye tego zda
nia, e j e d e n ma do czego wrodzon zdolno, a drugi jej nie ma, to zna
czy, e j e d e n si atwo czego uczy, a drugi trudno? I j e d e n po krtkiej na
uce duo sam znale potrafi w dziedzinie objtej jego nauk, a drugi duo
si uczy i wykuwa, a nawet tego zachowa nie potrafi, czego si nauczy?
I u j e d n e g o funkcje cielesne d o s t a t e c z n i e suchaj duszy, a u drugiego si C
5

S a m a rnica pci nic ma a d n e g o znaczenia, jeeli chodzi o prac publiczn. Mczyni na


og okazuj si sprawniejsi od k o b i e t nawet w zawodach cile kobiecych, ale czsto i k o b i e t y
przewyszaj mczyzn zdolnociami. Na og kobiety s sabsze, ale w jakoci pracy nie wszyst
kie ustpuj wszystkim mczyznom.

156

Platon, Pastwo

455 C

jej przeciwi? Czy cy innymi jakimi znamionami, czy tymi okrelae czo
wieka zdolnego z natury do czego i niezdolnego?
- N i k t przecie inaczej nie powie.
- A czy znasz pord zaj ludzkich takie, w ktrym by rd m s k i pod
tymi wszystkimi wzgldami nie przewysza kobiet? Czy m a m y si rozwoD dzi przytaczajc tkactwo i p i e c z e n i e ciast, i gotowanie; na tym polu p e
eska przecie za co uchodzi i jeeli tutaj nie dotrzymuje kroku, to naraa
si na miech najbardziej?
- P r a w d mwisz - powiada - e we wszystkim, mona powiedzie, da
leko w tyle zostaje j e d n a pe za drug. Ale wiele kobiet w wielu zakre
sach gruje nad wieloma mczyznami. A na og jest tak, jak ty mwisz.
- Z a t e m nie ma, przyjacielu, w administracji pastwa adnego zajcia dla
kobiety jako kobiety ani dla mczyzny jako mczyzny; p o d o b n i e s rozE siane n a t u r y u obu pci i do wszystkich zaj nadaje si z natury k o b i e t a
i do w s z y s t k i c h m c z y z n a , tylko we wszystkich k o b i e t a sabsza jest od
mczyzny.
- Tak jest.
- Wic czy wszystko kaemy robi mczyznom, a kobiecie nic?
- Jakime sposobem?
- Zdarza si, mam wraenie - przyznamy to przecie - zdarza si i kobieta
z t a l e n t e m do medycyny, a druga nie, i muzykalna bywa jedna, a druga nie
muzykalna z natury.
- N o , c?
456
- A taka z talentem do gimnastyki nie zdarza si? Albo do suby wojen
nej? A druga nie do wojny i nie lubi gimnastyki?
- Myl sobie.
- No c? A do mdroci, czy nie lgnie j e d n a , a druga jej n i e znosi?
I z t e m p e r a m e n t e m jedna, a druga bez t e m p e r a m e n t u ?
- Bywa i to.
- Wic bywa i k o b i e t a z t a l e n t e m do stray, a inna n i e . C z y e m y nie
wybrali takiej natury u mczyzn nadajcych si do stray?
- Takmy wybrali przecie.
- Wic u kobiety i u mczyzny ta sama natura, jeeli idzie o stra pa
stwa, a tylko tyle, e jedna sabsza, a druga mocniejsza.
- Widocznie.
VI
- Z a c z e m i kobiety takie trzeba wybra i niech mieszkaj z takimi mB czyznami, i razem z nimi peni sub stranicz, skoro s do niej z d o l n e
i maj z nimi pokrewn natur 6 .
- Tak jest.
- A zaj tych samych czy nie naley dawa pokrewnym naturom?
6

Kobiety o d p o w i e d n i o u z d o l n i o n e naley wybra do suby pastwowej i da im w y k s z t a c e n i e


takie, jak w y b r a n y m do niej m c z y z n o m . B d z i e to z g o d n e z natur i z u p e n i e moliwe i b
dzie k o r z y s t n e dla pastwa. N a w e t suba wojskowa k o b i e t nie powinna by m i e s z n a w oczach
ludzi r o z u m n y c h . Jakeby si cieszy Platon, widzc w wieku XX uczennice Akademii Wychowa-

456 B

Ksiga V

157

- Te same.
- Wic wracamy do p u n k t u wyjcia drog okrn i zgadzamy si, e to
nie jest przeciw naturze dawa onom stranikw m u z y k i gimnastyk.
- Ze wszech miar przecie.
C
- Z a t e m nie wprowadzilimy ustaw niemoliwych ani podobnych do ma
rze, skoromy to prawo ustanowili zgodnie z natur. Przeciwnie, zdaje si,
e to, co si dzisiaj dzieje, dzieje si raczej przeciw naturze.
- Zdaje si.
- Prawda? A mielimy si zastanowi, czy mwimy rzeczy moliwe i rze
czy najlepsze?
- Tak byo.
- A e to rzeczy moliwe, zgadzamy si?
- Tak.
- A e najlepsze, to trzeba dopiero teraz uzgodni.
- Jasna rzecz.
- Prawda, jeeli chodzi o to, eby k o b i e t przysposobi na stranika, to
n i e b d z i e u nas i n n e w y c h o w a n i e p r z y g o t o w y w a o d o t e g o m c z y z n ,
a inne kobiety, zwaszcza e podda mu si ta sama natura?
D
- N i e inne.
- A jakie twoje zdanie o takiej rzeczy?
- O ktrej?
- Czy nie mylisz sobie, e j e d e n mczyzna jest lepszy, a drugi gorszy?
Czy te wszystkich uwaasz za jednakich?
- Nigdy.
- A w tym miecie, ktremy zaoyli, czy mylisz, e lepsi ludzie zrobi
si ze stranikw pod wpywem wychowania, ktremy opisali, czy z szew
cw, ktrych ksztacono w szewstwie?
- To mieszne pytanie - powiada.
- Ja rozumiem - mwi. - No c? A spord innych obywateli, czy nie ci E
bd najlepsi?
- Bez adnego porwnania.
- No c? A takie kobiety, czy nie bd spord wszystkich kobiet naj
lepsze?
- I to te - powiada - bez adnego porwnania.
- A czy jest co lepszego dla pastwa ni to, eby w nim byli mczyni
najlepsi i kobiety jak najlepsze?
- N i e ma nic lepszego.
- O t to zrobi z nich m u z y k a i g i m n a s t y k a , s t o s o w a n e tak, j a k e m y 457
mwili.
- Jakeby nie?
- Z a t e m ustanowilimy nie tylko moliw, ale i najlepsz dla pastwa in
stytucj prawn.
nia F i z y c z n e g o i W o j s k o w e P r z y s p o s o b i e n i e Kobiet.
musi nieraz mie odwag by miesznym.

C z o w i e k projektujcy rzeczy r o z u m n e

158

Platon, Pastwo

457 A

- N o tak.
- Wic niech si rozbieraj ony stranikw, dzielno ubierze je zamiast
s u k i e n , i n i e c h bior udzia w wojnie i w innej subie straniczej o k o o
pastwa, i niech nie robi nic innego. A tylko przydzieli k o b i e t o m lejsz
B sub ni mczyznom, bo ich pe jest sabsza. A ten mczyzna, ktry
si mieje z kobiet rozebranych, kiedy si wicz ze wzgldu na dobro naj
wysze, t e n w swoim miechu zrywa mdroci owoc niedojrzay" i zdaje
si, sam nie wie, z czego si mieje, ani co robi waciwie. Bo to przecie
z d a n i e najpikniejsze i teraz, i zawsze, e to, co p o y t e c z n e , jest p i k n e ,
a to, co szkodliwe, szpetne.
- Ze wszech miar.
VII
- Wic to by by pierwszy jakby bawan, powiedzmy, u n i k n l i m y go,
mwic o prawie kobiecym. Tak, e nas nie zala ze szcztem, k i e d y m y
C
postanowili, e u nas maj wszystkie zajcia wsplnie uprawia stranicy
i straniczki, przeciwnie, ta myl jest sama z sob w zgodzie, bo gosi to, co
moliwe, i to, co poyteczne 7 .
- I bardzo - powiada. - Niemaej fali unikn.
- Powiesz - dodaem - e ta nie jest wielka, kiedy nastpn zobaczysz.
- N o , to mw - powiada - zobacz.
- Za tym prawem - dodaem - idzie prawo drugie, i za wszystkimi poprze
dnimi moim zdaniem, takie:
- Jakie?

Z r w n a n i e k o b i e t z m c z y z n a m i w subie pastwowej, to pierwsza myl, ktra grozia Plato


nowi tym, e go bawan opinii zaleje. Ale jako to poszo, powiada. Druga myl to wsplno ko
biet i dzieci, z n i e s i e n i e instytucji maestwa i praw rodzicielskich. Z n i e s i e n i e rodziny. Socjali
zacja kobiet i dzieci.
Platon przewiduje, e si ten p o m y s wyda niemoliwy do p r z e p r o w a d z e n i a i n i e a t w o wyda
si p o y t e c z n y . M i m o to sprbuje go rozwin. Ze j e m u s a m e m u wydawao si to moliwe, to
si w znacznej mierze tumaczy tym, e to pisze homoseksualista, ktry nigdy kobiety nie kocha
i dzieci nie mia, chocia wdzik dziecicy rozumia i umia go opisywa, na przykad w Lyzisie.
On najwidoczniej nie rozumie, jak mona si nieodparcie przywiza do jednej kobiety, skoro ich
jest tyle, a wszystkie s dla niego osobicie pozbawione wszelkiego uroku. Wie, e modzi ludzie
atwo zmieniaj adresy swoich westchnie, wic ma wraenie, e ich utraktuje po prostu, otwiera
jc przed nimi wybr wielki, cho nie dowolny, tylko kierowany z cicha, z r a m i e n i a wadzy. D o
s t p do k o b i e t za biletami i losowanie. I nie widzi z u p e n i e , jakie psie s t o s u n k i , jakie powierz
c h o w n e , p u s t e , pytkie, m a r n e , s m u t n e , dorywcze zblienia otwiera przed m o d y m i l u d m i . O n
wie o pocigu e r o t y c z n y m midzy d w i e m a pciami, ale mwi o nim z l e k c e w a c y m h u m o r e m ,
o tych koniecznociach natury nie g e o m e t r y c z n e j , tylko erotycznej. I traktuje ludzi rzeczywicie
jak barany, ktre mona do woli wiza w pary i odstawia. a d n e g o szacunku i a d n e g o liczenia
si z t stron duszy ludzkiej nie objawia. I wyobraa sobie, e ludzie daliby sobie narzuci tak
form ustroju, ktra by zniosa ycie osobiste i rodzinne.
N i e mona j e d n a k wiedzie, co ludzie pozwol, a czego nie pozwol sobie narzuci ze strony
pastw zmierzajcych do w s z e c h m o c y . Pozwalali si im przecie i sterylizowa, i przesiedla,
i poniewiera, i godzi, i ogupia. Wic Platon m o e nie przecenia potulnoci ludzkiej. Obja
wia tylko schizotymiczn oscho i z u p e n e l e k c e w a e n i e dla tych wzrusze serca l u d z k i e g o ,
ktre my u m i e m y szanowa, i umia je szanowa Sofokles, E u r y p i d e s i Safona, i n a w e t figlarz
Anakreon. Ci rozumieli urok i moc kobiety.

457 C

Ksiga V

159

- e kobiety wszystkie powinny by wspln wasnoci tych mczyzn,


a prywatnie, dla siebie, aden nie powinien mieszka z adn. I dzieci te D
powinny by wsplne, i ani rodzic nie powinien zna swego potomka, ani
syn rodzica.
- To - powiada - wiksze od t a m t e g o . Jeszcze t r u d n i e j b d z i e ludziom
uwierzy w jego moliwo i w poytek.
- Ja nie myl - d o d a e m - eby miay by spory o poytek, czy to nie
jest najwikszym d o b r e m , eby kobiety byy wspln wasnoci i wspln
wasnoci dzieci, jeeli to tylko rzecz moliwa. Ja myl, e najwicej b
dzie sporw o to, czy to moliwe, czy nie.
- O j e d n o i o drugie - powiedzia - doskonale mona by si spiera.
E
- Ty mwisz - dodaem - e te oba p u n k t y si wi. A ja mylaem, e
u m k n spod p u n k t u drugiego, jeeli ci si to wyda poyteczne, a zostanie
mi tylko to, czy to jest moliwe, czy nie.
- To byo wida, e ty umykasz, ale musisz broni j e d n e g o i d r u g i e g o
punktu.
- N o , to trzeba si p o d d a karze - p o w i e d z i a e m . - Ale tak tylko ma
mi zrb przyjemno, pozwl, ebym sobie wito urzdzi. Tak jak ludzie 458
leniwego ducha zwykli sobie urzdza uczty wasnym kosztem podczas sa
motnych wdrwek. Oni te, zanim wynajd sposb, jak by to urzeczywist
ni co z tego, czego pragn, nie myl o tym wcale, eby si nie trudzi
rozwaaniem, czy to moliwe, czy nie; wic przyjmuj z gry jako moliwe
to, czego pragn, i ju tylko reszt sobie ukadaj, i ciesz si przechodzc
w myli, co bd robili, jak si to stanie. I tak swoj dusz, ju skdind
leniw, rozleniwiaj jeszcze bardziej. Teraz ju i ja j e s t e m leniuch i m a m
ochot odsun tamt spraw i rozpatrzy pniej, czy i jak to jest moliwe,
B
a t e r a z zao, e to s rzeczy moliwe i b d rozwaa, jeli pozwolisz,
w jaki sposb zorganizuj to rzdzcy w rzeczywistoci, i e to by byo naj
lepiej dla pastwa i dla stranikw, gdyby tak zrobi. To naprzd sprbuj
razem z tob przepatrzy, a tamto pniej, jeeli pozwolisz.
- Ja pozwalam - powiada - rozpatruj!
- Wic ja uwaam - zaczem - e jeli tylko rzdzcy bd warci tego
imienia, a ich pomocnicy tak samo, to ci bd chcieli wykonywa rozkazy,
a t a m c i bd rozkazywali, w j e d n y c h sprawach suchajc naszych ustaw,
a w innych naladujc nasze polecenia.
- Prawdopodobnie - powiada.
- Wic ty - cignem dalej - ty, ich prawodawca, tak jak wybrae m
czyzn, tak i kobiety powybierasz i oddasz je im, kad ile monoci tej sa
mej natury. A oni, poniewa mieszkania i jadalnie maj wsplne, a na pry
w a t n y u y t e k a d e n z nich niczego p o d o b n e g o nie ma, bd wic razem
yli i razem si wiczyli w zakadach gimnastycznych i w innych zakadach
wychowawczych, w t e d y ich konieczno, uwaam, wrodzona, powiedzie do
stosunkw pciowych. Czy nie uwaasz, e mwi rzeczy konieczne?
- To s koniecznoci - powiada - natury nie tyle g e o m e t r y c z n e j , ile ero-

160

Platon, Pastwo

458 D

tycznej. Bodaj e one ostrzej dziaaj jako sugestie i najmocniej cign sze
rokie koa narodu.
VIII
- N a w e t i bardzo - dodaem. - Ale potem, Glaukonie, bez porzdku obcoE wa z sob czy co tam innego robi, to ani zbone nie jest w miecie ludzi
szczliwych, ani na to nie pozwol rzdzcy *.
- Bo to nie jest sprawiedliwe - powiada.
- Wic jasna rzecz, e potem urzdzimy zalubiny o charakterze, ile mo
noci, jak najbardziej witym. Te wite bd najuyteczniejsze.
- Ze wszech miar przecie.
- A w j a k i m s p o s o b i e bd najbardziej p o y t e c z n e ? To mi p o w i e d z ,
459 Glaukonie. Bo jak u ciebie w domu widz i psy myliwskie, i bardzo wiele
ptakw szlachetnych. A czy ty si, na Zeusa, interesowa troch ich ma
estwami i produkcj dzieci?
- Pod jakim wzgldem?
- P r z e d e wszystkim pord nich samych, cho to s ju zwierzta szla
c h e t n e , czy nie ma tam i czy nie rodz si tam osobniki najlepsze?
-S.
- Wic czy ty spord wszystkich osobnikw bez rnicy wybierasz jedno
stki do rozpodu, czy te starasz si przede wszystkim wybra je spord jak
B
najlepszych?
- Spord najlepszych.
- No c? A czy spord najmodszych, czy spord najstarszych, czy te
spord tych w kwiecie wieku?
- Z tych w kwiecie wieku.
- I gdyby rodzenie si nie byo tak ujte, to uwaasz, e o wiele gorszy
by si zrobi rd ptakw i psw?
- Ja tak uwaam - powiada.
- A c mylisz o rodzie koni - dodaem - i innych zwierzt? Czy z nimi
jako inaczej?
- To by nie miao sensu - powiada.
- Ho, ho, przyjacielu kochany - dodaem. - Widzisz, jak gwatownie nam
tego potrzeba, eby rzdzcy byli pierwszej klasy, jeeli z r o d e m ludzkim
tak samo.
C

- A przecie jest tak samo - powiada. - Ale co z tego?


- Z tego to - mwi - e nie bd si musieli posugiwa wieloma lekar
stwami. Jeeli ciaa lekatstw nie potrzebuj i gotowe s sucha wyznaczo8

Platon jest najdalszy od myli o jakiejkolwiek rozpucie i swobodzie ycia pciowego. Przeciw
nie. Te s t o s u n k i musz by cile u p o r z d k o w a n e i p r o w a d z o n e ksikowo, w e d u g liczby
i daty. Co wicej, musz by uwicone, bo to si przyda, mwi Platon o dwa wiersze wyej, przed
s y s t e m e m kojarzenia psw myliwskich, koni, ptakw szlachetnych, ktry ma by wzorem dla ho
dowli ludzi. Wic trzewe przyrodnicze stanowisko. To cale u w i c a n i e " ma by tylko j e d n y m
z kamstw poytecznych, dekoracj, parad pastwow, urzdzon na z i m n o i chytrze ze wzgldu
na z a k o r z e n i o n e przesdy, a nie szczerym wyrazem jakiej wiary w wito tego rodzaju zwiz
kw. Programowa obuda dla podniesienia rasy. Podrobione losy maj pomaga doborowi pcio
w e m u . Wadze powinny przy tym kama zrcznie, aby si ich kamstwo nie wykryo, bo w t e d y
gro b u n t y i rozamy. Bardzo naiwni bd musieli by ci stranicy doskonali.

459 C

Ksiga V

161

n e g o sposobu ycia, to uwaamy, e wtedy wystarczy i lichszy lekarz. Ale


jak potrzeba jeszcze i lekarstwa stosowa, to wiemy, e p o t r z e b a tszego
lekarza.
- To prawda. Ale do czego to stosujesz?
- Do tego - powiedziaem. - Zdaje si, e nasi rzdzcy bd musieli cz
sto stosowa kamstwo i oszukiwanie dla dobra rzdzonych. A mwilimy D
jako tak, e wszystkie takie rzeczy nadaj si do uytku jako lekarstwa.
- I to suszne - powiada.
- Zdaje si, e to s u s z n e " znajdzie nie najmniejsze zastosowanie w za
lubinach i w robieniu dzieci.
- W jakim sposobie?
- P o t r z e b a p r z e c i e - o d p o w i e d z i a e m - w o b e c tego, comy uchwalili,
eby najlepsi mczyni obcowali z najlepszymi kobietami jak najczciej,
a najgorsi z najlichszymi jak najrzadziej, i p o t o m k w z tamtych par trzeba E
chowa, a z tych nie, jeeli trzoda ma by pierwszej klasy. A o tym wszyst
kim nie ma wiedzie nikt, tylko sami rzdzcy, jeeli znowu trzoda strani
cza ma by jak najbardziej wolna od rokoszw i rozamw.
- Z u p e n i e susznie - powiada.
- Wic prawda, trzeba b d z i e prawem ustanowi jakie wita, podczas
ktrych b d z i e m y zgromadzali p a n n y m o d e i p a n w m o d y c h , i bd si
odbyway ofiary, a nasi poeci uo h y m n y o d p o w i e d n i e do odbywajcych 460
si zalubin. Ilo maestw kaemy regulowa rzdzcym, aby jak najbar
dziej zachowywali stale t sam ilo mczyzn, majc na u w a d z e wojny
i choroby, i wszystkie takie rzeczy. Aby si nasze miasto, ile monoci, nie
robio ani wielkie, ani mae.
- Susznie - powiada.
- I losowania j a k i e - u w a a m - trzeba b d z i e c h y t r z e urzdza. Tak,
eby ten gorszy mczyzna o kady swj zwizek obwinia los, a nie rzdz
cych.
- Bardzo chytrze - powiada.
- A m o d y m ludziom, ktrzy si odznacz na wojnie albo gdzie indziej,
trzeba dawa podarunki i nagrody, a midzy innymi czstsze pozwolenia na
s t o s u n k i z k o b i e t a m i , aby - i to pod tym p o z o r e m - jak najwiksza ilo
dzieci po nich zostaa 9 .
9

Z a m i a s t orderw, bilety do pa dla typw rozpodowych. Dzieci lepsze do ochronki, do urzdu


m a m e k , a noworodki gorsze p o d r z u c a albo zabija. a d n a m a t k a nie p o w i n n a wiedzie, ktre
d z i e c k o jej, a ktre nie jej. T r z e b a im uatwia obowizki macierzyskie. Rodzi b d z i e trzeba
i b d z i e wolno tylko midzy d w u d z i e s t y m a czterdziestym rokiem ycia, z a p a d n i a dla pastwa
od d w u d z i e s t u piciu do pidziesiciu piciu. N i e s p r z e w i d z i a n e wyjtki j e d n o s t k o w e . Sto
sunki pciowe dopuszczalne i poza tym w i e k i e m , byle tylko z nich nie byo dzieci, i nie w rodzi
nie najbliszej. G d y b y z takich s t o s u n k w przyszo j e d n a k d z i e c k o na wiat, zabije si je z urz
du pod p o z o r e m , e nie dostao bogosawiestwa boego. Ale m o e si obej i p r z e r w a n i e m
ciy.
D a t urodzenia bdzie chyba kady nosi na widocznym miejscu, aby kady wiedzia, kogo ma
nazywa swoim ojcem, s y n e m , w n u k i e m , babk, b r a t e m . Mona te dopuszcza stosunki midzy
r o d z e s t w e m , jeeli kapani w Delfach wezm to na swoj odpowiedzialno.

IX
B

162

Platon, Pastwo

460 B

- Susznie.

- Prawda? I te wci rodzce si dzieci o d b i e r a osobny urzd do tego


c e l u u s t a n o w i o n y , a z a t r u d n i a j c y m c z y z n albo kobiety, albo j e d n y c h
i drugie, bo przecie chyba i w urzdach bd pracoway k o b i e t y pospou
z mczyznami. I dzieci lepszych ludzi, tak uwaam, bd bray i zanosiy
do ochronki, do jakich mamek, ktre mieszkaj osobno w pewnej dzielnicy
miasta. A dzieci tych gorszych, gdyby si tym innym jakie u o m n e urodzi
o, to te w jakim miejscu, o ktrym si nie mwi i nie bardzo wiadomo,
gdzie by ono byo, ukryj, jak si naley.
- Jeeli - powiedzia - rd stranikw ma by nieskaony.

- Nieprawda? I o to karmienie oni tam bd dbali. Bd do ochronki


sprowadza matki, kiedy bd miay pokarm, zwracajc baczn uwag na to
i robic, co tylko mona, aby adna swego dziecka nie spostrzega. Wysta
raj si te i o inne kobiety majce pokarm, gdyby go t a m t e nie miay do,
i o same matki dba bd, aby karmiy przez oznaczony czas, nie za dugo
i nie za k r t k o , a czuwanie przy dzieciach i i n n e t t u d y oddadz m a m k o m
i piastunkom?
- To wielkie uatwienie macierzystwa - powiada - to, co mwisz dla on
stranikw.
- To si naley - odpowiedziaem. - Ale przejdmy i drugi p u n k t z kolei,
ktry ley w naszym planie. Bo mwilimy, e dzieci p o w i n n y p o c h o d z i
od ludzi w kwiecie wieku.
- Prawda.

- A czy i tobie si tak wydaje jak mnie, e najlepszy okres rozwoju u ko


biety - tak w sam raz - trwa dwadziecia lat, a u mczyzny trzydzieci?
- A ktre to lata u nich? - zapyta.
- Kobieta, poczwszy od swoich d w u d z i e s t u lat a po c z t e r d z i e s t k , po
winna rodzi dla pastwa. A mczyzna, jak minie szczytowy okres spraw
noci w b i e g a n i u , p o w i n i e n od t e g o czasu z a p a d n i a dla p a s t w a a do
pidziesitego roku ycia.

461

- U obu pci - powiada - to jest szczyt rozwoju fizycznego i umysowego.


- Nieprawda? I jeeli kto powyej lub poniej tej granicy wieku pozwo
li sobie wtrci si do rozmnaania pastwowego, powiemy, e to ani spra
w i e d l i w e , ani z b o n e , tylko g r z e c h , bo taki zrobi dla p a s t w a d z i e c k o ,
k t r e , jeli si to ukryje, przyjdzie na wiat bez wspudziau ofiar i mo
dlitw przy zapodnieniu. Przecie przy kadym lubie bd si modliy ka
panki i kapani, i cae pastwo, aby si z dobrych rodzili lepsi i z poytecz
nych jeszcze bardziej poyteczni, a ono przyjdzie na wiat jako owoc ciemnoci i strasznej niestrzymaoci.
- Susznie - powiada.
- To samo prawo - powiedziaem - b d z i e stosowane, jeeli kto jeszcze
w wieku waciwym, ale bez pozwolenia rzdu b d z i e mia stosunki z ko-

461 B

Ksiga V

163

bietami w wieku waciwym; powiemy, e on wprowadza do pastwa dziec


ko nieprawe, pozbawione porki i uwicenia.
- Z u p e n i e susznie - powiedzia.
- A jak kobiety i mczyni, takie moje zdanie, wyjd z lat rozpodu, to
pozwolimy im obcowa z kim zechc, bd teraz wolni, tylko nie z crk
i nie z matk, ani z crkami crek, ani z b a b k a m i . K o b i e t o m znowu nie
wolno z s y n e m ani z ojcem, ani z ich p o t o m k a m i , ani z przodkami. Przy
tym wszystkim bd mieli rozkaz stara si, eby najlepiej ani j e d e n owoc
takiego stosunku nie ujrza wiata d z i e n n e g o , jeeliby si zalg, a gdyby
j e d n a k na wiat przyszed jako wbrew usiowaniom, to pooy to gdzie
tak, eby nie byo poywienia dla takiego.
- I to - mwi w sam raz powiedziane. Ale ojcw i crki, i te pokrewiestwa, ktre dopiero co wymieni, jak oni bd rozpoznawali midzy sob?
- W aden sposb - powiedziaem. - Tylko liczc od tego dnia, w ktrym
kto z nich bra lub, wszystkie dzieci u r o d z o n e w dziesi lub w s i e d e m
miesicy po tym dniu, te wszystkie dzieci pci mskiej bdzie kady nazy
wa synami, a pci eskiej crkami, a one jego bd nazyway ojcem. I tak
samo ich dzieci bd si nazyway w n u k a m i , a o n e znowu ich d z i a d k a m i
i babkami. A znowu dzieci urodzone w tym okresie, w ktrym ich ojcowie
podzili, a matki rodziy, bd si nazyway brami i siostrami. W ten spo
sb, jakemy przed chwil mwili, nie dojdzie midzy nimi do zakazanych
stosunkw. A braciom i siostrom prawo pozwoli na zblienia pciowe, je
eli taki los w y p a d n i e przy losowaniu, a w d o d a t k u Pytia w e m i e to na
swoj odpowiedzialno.

- Z u p e n i e susznie - powiedzia.
- Ot ta i taka wsplno kobiet i dzieci, mj Glaukonie, bdzie pano- X
waa u stranikw twojego pastwa l 0 . Ze ona idzie k o n s e k w e n t n i e za ca
ym ustrojem i e jest urzdzeniem najlepszym bez adnego porwnania, to
trzeba teraz mocno uzasadni argumentami. Czy jak zrobimy?
- Tak, na Zeusa - powiada.
462
10
Ta socjalizacja rodziny b d z i e najlepszym s p o s o b e m na z a p e w n i e n i e spoistoci pastwa. A to
jest cel g o d n y najwikszych ofiar. P a s t w o zoone z wielu rodzin o s o b n y c h nie jest do spoi
ste. Kady ma wtedy o s o b n e g o ojca dla siebie i o s o b n e dzieci. A jak wszyscy bd, z a l e n i e od
daty urodzenia, nazywali wszystkich ojcami i synami, pastwo z m i e n i si w jedn wielk rodzin.
Platon wyobraa sobie znowu, e za s a m y m wyrazem m j , moja, m o j e " pjd a u t o m a t y c z n i e
szczere uczucia rodzinne. W i a d o m o j e d n a k , e nie kady, kto na targu mwi do chopa: suchaj
cie, ojciec, po c z e m u jaja? " kocha go tym samym jak ojca. W klasztorach obowizuje powszech
nie t y t u l a t u r a rodzinna, tam s bracia, siostry, ojcowie i matki na niby, ale tam co i n n e g o tytu,
a co i n n e g o uczucie. Z a m i a n a pastwa w j e d e n organizm przez p o g w a c e n i e instynktw osobi
stych i rodzinnych i w p r o w a d z e n i e tytulatury rodzinnej w e d u g metryki jest g r u b y m z u d z e n i e m
p s y c h o l o g i c z n y m u Platona. O n o si tumaczy swoistymi rysami j e g o c h a r a k t e r u : po pierwsze,
oschoci schizotymika, ktra mu utrudnia wycie si w uczucia innych ludzi, po drugie, b r a k i e m
s z a c u n k u dla nie swoich postaw uczuciowych; on d u s z e l u d z k i e traktuje z gry; gotw im narzu
ca postaw, ktr uwaa za suszn, i nie liczy si zgoa z tym, czy to b d z i e bolao, czy nie.
A w k o c u organicznym n i e z r o z u m i e n i e m z w y k e g o p e n e g o s t o s u n k u dwch pci i n o r m a l n y c h
uczu rodzinnych.

164

XI

Platon, Pastwo

462 A

- A czy nie std by zacz drog do uzgodnienia tej sprawy, eby zapyta
siebie samych, jakie te to najwiksze dobro potrafimy wymieni w organi
zacji pastwa, dobro, ktre powinien prawodawca mie na oku, kiedy uka
da prawa, i jakie najwiksze zo. A p o t e m zobaczy to, comy teraz prze
szli, zgodzi si nam ze ladem dobra, a nie zgodzi si ze ladem za.
- Najlepiej tak bdzie - powiada.
- A czy m a m y co gorszego dla pastwa ni to zo, ktre je rozsadza i robi
wiele pastw, zamiast j e d n e g o ? I w i k s z e d o b r o ni to, k t r e je wie
i umacnia jego jedno?
- N i e mamy.
- A prawda, e wsplno przyjemnoci i przykroci wie? To wtedy,
k i e d y ile monoci, wszyscy o b y w a t e l e przy okazji powstawania i zatraty
tych samych rzeczy podobnie si ciesz i smuc?
- Ze wszech miar - powiada.
- A indywidualizacja takich rzeczy rozkada pastwo, kiedy j e d n i cierpi
niewymownie, a drudzy si bawi znakomicie przy sposobnoci tych samych
zdarze w yciu pastwa i tych, ktrzy w pastwie yj?
- C z e m u nie?
- A czy to si nie bierze std, e w p a s t w i e nie padaj r w n o c z e n i e
z rnych ust takie sowa, jak to m o j e " i to nie moje". A tak samo, jeeli
chodzi o to, co obce?
- Cakowicie tak przecie.
- Wic w ktrymkolwiek pastwie jak najwiksza ilo obywateli mwi te
sowa o tych samych rzeczach i z tego samego wzgldu to m o j e " i to nie
moje", to pastwo jest najlepiej zorganizowane?
- Bez porwnania.
- T a k e i to, ktre jest najpodobniejsze do j e d n e g o czowieka. Tak, jak
kiedy u kogo z nas palec zostanie zraniony, to caa wsplnota cielesna, do
ktrej i dusza naley i wraz z ni tworzy j e d e n ukad w niej panujcy, spostrzeg to i caa rwnoczenie wraz z tym palcem cierpi - caa, chocia palec
to tylko jej cz. My te tak mwimy, e czowieka boli palec. I poza
tym u czowieka tak jest, czyby szo o c i e r p i e n i e , kiedy cierpi jaka jego
cz, czy o przyjemno, kiedy jaka jego cz przychodzi do siebie?
- To tak samo - powiada. - A to, o co si pytasz, to pastwo najlepiej zor
ganizowane jest temu najblisze.
- Wic kiedy j e d e n obywatel, tak uwaam, dozna czego dobrego lub zego, to takie pastwo najprdzej powie, e to jego wasny czonek czego do
znaje, i albo cae b d z i e si razem z nim cieszyo, albo cae wraz z nim
cierpiao.
- To musi by, przynajmniej w pastwie dobrze urzdzonym.
- Byaby teraz pora - powiedziaem - zaj do naszego miasta i popatrze,
czy to, na comy si zgodzili w rozmowie, znajdzie si w nim p r z e d e wszy
stkim, czy te raczej w kadym innym pastwie.
- No trzeba - mwi.

462 E

Ksiga V

165

- W i c c? C z y s w i n n y c h p a s t w a c h rzdzcy i lud, a m a m y to
i u nas?
463
-S.
- I oni wszyscy razem bd siebie nawzajem nazywali obywatelami?
- Jakeby nie?
- Ale oprcz tytuu obywatela, jak lud w innych pastwach nazywa rz
dzcych?
- W wielu pastwach nazywaj ich panami, a w demokratycznych wanie
tak: rzdzcymi, czyli archontami.
- A jak nasz lud w naszym pastwie? N i e tylko obywatelami ich nazywa,
ale jak jeszcze mwi o rzdzcych?
- e to zbawiciele i opiekunowie nieustajcej pomocy - powiada.
- A jak oni nazywaj lud?
B
- Mwi, e to dawcy pensji i ywiciele.
- A w innych pastwach, jak rzdzcy nazywaj lud?
- Niewolnikami ich nazywaj, poddanymi - powiada.
- A jak rzdzcy nazywaj siebie nawzajem?
- Kolegami w rzdzie.
- A jak nasi?
- Kolegami w stray 11 .
- A jeeli chodzi o rzdzcych w innych pastwach, to czy mgby po
w i e d z i e , czy ktry z nich m o e o j e d n y m z k o l e g w w rzdzie p o w i e - C
dzie, e to swj czowiek, a o innym, e to obcy, e nie mj?
- N o , tak.
- A jak stranicy u ciebie? Czy to moliwe, eby ktry z nich mg uwa
a koleg ze stray za obcego albo go tak nazywa?
- W aden sposb - powiada. - Bo kogokolwiek spotka, to zawsze b d z i e
przekonany, e spotyka brata albo siostr, albo ojca, albo matk, albo syna,
albo crk; albo ich potomkw, albo przodkw.
- Bardzo piknie mwisz - dodaem - ale jeszcze i to powiedz. Czy ty im
kaesz si tylko tak familiarnie nazywa, czy te i cae postpowanie dosto
sowa do tych nazw. Wic w s t o s u n k u do ojcw, jak to prawo nakazuje,
szanowa ich i troszczy si o ich dobro, i sucha rodzicw, bo inaczej to
ani bg nie pobogosawi, ani ludzie nie pochwal, i e to by nie byo post11
Znowu urocze nadzieje na uczucia lojalnoci pastwowej i solidarnoci skutkiem przyjcia
pewnej tytulatury nakazanej. W tym miejscu przychodzi Platonowi skrupu, czy si nie skoczy
na sowach i czy ze sowami pjd uczucia. Uspokaja go w sobie bez trudnoci, sdzc, e naka
zane zachowania si starcz za uczucia, a bdzie je mona wywoywa z pomoc sugestii religij
nej i nakazanych zwyczajw jzykowych. Wielkie nieporozumienie. Przecie t drog mona
szczepi tylko uczucia nieszczere, udane, wymuszone, zdawkowe. A jednak widzielimy, jak
pastwa totalne wprowadzay za przykadem Kocioa umowne formuy powita patriotycznych
s o w e m i gestem, i jako im to wystarczao. W yciu zbiorowym, poniewa nikt i tak nic widzi,
co si dzieje w duszy drugiego czowieka, formy nawet zupenie puste, udane - maj wielk do
nioso. Sugeruj niewiadomych rzeczy, maskuj rnice jednostkowe, szerz pewien terror mao kto chce si z nich wyamywa, i robi zudne wraenie jednolitoci ludzkiej.

166

Platon, Pastwo

463 D

powanie ani zbone, ani sprawiedliwe, gdyby kto postpowa inaczej, a nie
tak? Takie czy nie takie piewki bd u ciebie dochodziy z ust wszystkich
obywateli do uszu dzieci i o ojcach, ktrych im si wskae, i o innych krewE nych?
- Takie - powiada. - To by przecie byo mieszne, gdyby u nich tylko na
ustach byy takie zwroty familiarne, a w postpowaniu tego by nie byo.
- Z a t e m ze wszystkich pastw najbardziej w tym wanie, jeeli si k o m u
j e d n e m u b d z i e d o b r z e lub le powodzio, wszyscy inni zgodnie bd wypo
wiadali ten potoczny zwrot: mojemu si dobrze powodzi" albo mojemu l e " .
- wita prawda - mwi.
464
- N i e p r a w d a ? A mwilimy, e za takim p r z e w i a d c z e n i e m i za t a k i m
zwrotem idzie wsplno radoci i smutkw?
- I suszniemy mwili.
- N i e p r a w d a ? Nasi obywatele bd mieli najwicej w s p l n e g o z sob
i bd to nazywali m o i m " ? A dziki tej wsplnocie bdzie ich wizaa naj
wiksza wsplno przyjemnoci i przykroci?
- W wysokim stopniu.
B
- A czy przyczyn tego, oprcz i n n y c h urzdze, nie b d z i e wsplno
kobiet i dzieci midzy stranikami?
- Ale tak, w wysokim stopniu 12 .
- A mymy si zgodzili, e to jest najwiksze dobro dla pastwa. Przy
rwnywalimy dobrze zorganizowane pastwo do ciaa w stosunku do j e d n e j
jego czci; ze wzgldu na to, jak to j e s t z przykrociami i z p r z y j e m n o
ciami.

- I suszniemy si - powiada - zgodzili.


- Z a t e m p r z y c z y n n a j w i k s z e g o d o b r a dla p a s t w a o k a z u j e si n a m
wsplno dzieci i kobiet.
- I bardzo - powiada.
- Prawda? I na to, co p r z e d t e m , te si zgadzamy. M w i l i m y za, e
ani d o m w ci ludzie nie powinni m i e prywatnych, ani ziemi, ani a d n e j
wasnoci, tylko od innych powinni dostawa wikt, pensj za stra i wyda
wa wszystko wsplnie, jeeliby mieli by naprawd stranikami.
- Susznie - powiada.
- Wic czy - ja mwi - to, co si p r z e d t e m powiedziao, i to, co si teraz
mwi, nie robi z nich w jeszcze wyszym stopniu prawdziwych stranikw
i czy nie sprawia tego, e nie rozsadzaj p a s t w a nazywajc m o i m " nie
j e d n o i to samo, tylko kady co i n n e g o , przy czym by j e d e n do swojego
d o m u cign wszystko, co by mg niezlenie od drugich zdoby, a drugi
12

K o m u n i z m z u p e n y ma panowa, zdaje si, tylko midzy stranikami; r o b o t n i k o m zostawia


Platon wasno prywatni) i ycie rodzinne, bo nic o tym nie mwi. Te warstwy najmniej go zre
szt, interesuj. C h c e wic zaoy niejako z a k o n rycerski i j e m u o d d a o b r o n paristwa na z e
wntrz i na wewntrz. Wszelkie spory midzy stranikami odpadn, uwaa. Familijne, majtko
we, h o n o r o w e . Bo rodziny prywatnej i majtku nie b d z i e w ogle, a h o n o r o w e sprawy bd si
zaatwiay prywatnie na miejscu.

464 D

Ksiga V

167

do swego, do innego i on, i dzieci, gdyby kady mia swoje, a one by mu


wszczepiay jego wasne, prywatne przyjemnoci i przykroci, bo same byy
by prywatne? A tu dziki j e d n e j zasadzie dotyczcej wasnoci prywatnej
wszyscy by cignli do j e d n e g o i doznawali, ile monoci, jednych s m u t k w
i jednych przyjemnoci.
- Z u p e n i e tak - powiada.
- No c? A procesy i oskarenia wzajemne, te nie bd z nich wycho
dziy, e b y si tak wyrazi, bo nie bd mieli niczego na wasno, tylko
wasne ciaa, a wszytko inne wsplne; dziki czemu nie bd zdolni do spo- E
rw, j a k to si l u d z i e spieraj o p o s i a d a n i e p i e n i d z y albo o p o s i a d a n i e
dzieci i krewnych?
- Tak; to z koniecznoci musi odpa. I skarg o gwat, i o obraz czci nie
b d z i e midzy nimi po sprawiedliwoci; bo powiemy, e rwienikowi wy
pada i godzi si broni s a m e m u przed rwienikiem; nakaemy im przecie
k u l t u r fizyczn.
- Susznie - powiada.
- To prawo - d o d a e m - ma jeszcze i t dobr stron. Jeeli si kto na 465
kogo zgniewa, to tym samym zaspokajajc swj gniew, mniej bdzie skon
ny do wszczynania wikszych procesw.
- Tak jest.
- A kady starszy bdzie mia obowizek rzdzi modszymi i kara ich.
- Jasna rzecz.
- I to, e modszy starszemu bez nakazu rzdzcych adnego gwatu nig
dy nie b d z i e p r b o w a zadawa ani bi, ma si r o z u m i e . A myl, e
i w aden inny sposb obraa go nie bdzie. N i e pozwol mu na to dwaj B
stranicy i ci wystarcz - strach i szacunek. Szacunek nie pozwoli mu rki
podnosi na starszych, bo to rodzice, a strach dlatego, e zaczepionemu po
mog inni, jedni jako synowie, drudzy jako bracia, a inni jako ojcowie.
- Tak wynika - powiedzia.
- Wic pod k a d y m w z g l d e m dziki tym prawom bd ci ludzie mieli
spokj w stosunkach wzajemnych?
- Wielki spokj.
- A wobec tego, e si sami z sob nie bd kcili, nie ma obawy, eby
si przeciw nim reszta pastwa miaa buntowa, albo si sama rozpada na
dwa obozy.
- N o nie.
- A o najmniejszych nieszczciach waham si nawet i mwi, bo to nie
wypada. Ale od tych z pewnoci te bd wolni. Od schlebiania bogatym,
jak to ubodzy, od kopotw i przykroci, jakie nieuchronnie za sob dzi po
ciga ksztacenie dzieci i staranie o pienidze na dom. Tu si poycza, tam
si nie oddaje, a skdind si pienidze dobywa wszelkimi sposobami i daje
si to o n i e albo s u b i e , aby byo na g o s p o d a r s t w o . Ile to, przyjacielu,
przez to przykroci i to jakich! Jasna rzecz, e to sprawy poziome i nie warto o nich mwi.

168

Platon, Pastwo

465 D

- Jasna rzecz - powiada - jasna i dla lepego.


- Wic tego wszystkiego si pozbd i bd mieli ycie szczliwe w naj
13
wyszym stopniu
. Bd yli w szczciu lepiej ni zwycizcy na igrzy
skach olimpijskich.
- Jakim sposobem?
- Bo ci si nazywaj szczliwi dlatego, e posiadaj tylko ma czstk
tego, co maj tamci. T a m t y c h zwycistwo j e s t p i k n i e j s z e i u t r z y m a n i e
z funduszw publicznych peniejsze. Ich zwycistwo to dobro caego paE
stwa, a wikt i zaspokojenie wszystkich p o t r z e b yciowych dla siebie i dla
dzieci dostaj w p o d a r u n k u od swojego pastwa za ycia, a po mierci po
grzeb honorowy.
- To bardzo pikne rzeczy - powiada.
- A czy ty pamitasz - dodaem - e w poprzednich rozwaaniach zasko
czy nas, ju nie wiem czyj, zarzut, e niby to stranikw nie robimy szcz466 liwymi, bo wolno by im byo mie wszystko to, co maj obywatele, a tym
czasem oni nic nie maj. I mymy powiedzieli tak jako, e jak gdzie wy
p a d n i e , to m o e i n n y m razem wrcimy do tej sprawy, a na razie r o b i m y
stranikw stranikami, a pastwo robimy tak szczliwym, jak tylko potra
fimy, a nie bierzemy tylko j e d n e j jego warstwy pod uwag i nie t robimy
szczliw?
- P a m i t a m - powiada.
- Wic c? Skoro nam si teraz ycie pomocnikw wydaje o wiele pik
niejsze i l e p s z e ni ycie zwycizcw olimpijskich, to m o e ono si t a k
B
przedstawia jak ycie szewcw albo innych rkodzielnikw, albo rolnikw?
- N i e wydaje mi si - powiada.
- A tylko, jak ju i w t e d y m w i e m , godzi si powiedzie, e jeli taki
stranik zacznie prbowa by szczliwym tak, eby przesta by strani
kiem, i nie wystarczy mu ycie tak u t r z y m a n e w mierze i m o c n e , a jak my
mwimy, ycie najlepsze, tylko go n a p a d n i e gupia i d z i e c i n n a myl
C o szczciu i g w a t e m go p o b u d z a zacznie, e b y sobie wszystko, co j e s t
w miecie, przywaszcza, wtedy pozna, e Hezjod by naprawd mdry, kie
dy mwi, e w pewnym sposobie wicej daje poowa ni cao".
- Gdyby sucha mojej rady - powiada - to by pozosta przy t a m t y m yciu.
- Z a t e m zgadzasz si - dodaem - na wsplne ycie kobiet z mczyznami,
k t r e m y przeszli, jeeli chodzi o w y c h o w a n i e i o dzieci, i o stra nad in
nymi o b y w a t e l a m i , k i e d y siedz w m i e c i e , i eby na wojn chodziy, i e
D powinny wsplnie stra peni i uczestniczy w polowaniach jak psy, i wszy
stko pod k a d y m w z g l d e m , ile m o n o c i , dzieli. Jeeli tak bd robiy,
postpi najlepiej i to nie bdzie przeciw naturze, bo wsppraca ley w isto
cie wzajemnych stosunkw obu pci, mskiej i eskiej?

XIII

13

Z a c z e m bd mieli wite ycie, wolne od trosk i z a d r a n i e . Bd szczliwi n a p r a w d , by


leby si k t r e m u nie zachciao szczcia o s o b i s t e g o na wasny r a c h u n e k i na wasny s p o s b . J e
eli nie, to bd mieli raj na ziemi.

466 D

Ksiga V

169

- Zgadzam si - powiada.
- Nieprawda - cignem - to tylko jeszcze zostaje do rozwaania, czy to XIV
i u ludzi moliwe, podobnie jak u innych istot ywych, eby si u nich taka
wsplnota wytworzya, i w jakim sposobie to by moe?
- Uprzedzie moj myl; poruszye to, co ja wanie miaem podchwyci.
- Bo jeeli chodzi o wojn - d o d a e m - to uwaam, e to jasne, w jaki E
sposb bd wojn prowadzili.
- W jaki sposb? - powiedzia 14 .
- e wsplnie bd cignli na wojn i do tego zabior ze sob chopcw,
co najtszych, eby si wojnie przyjrzeli, p o d o b n i e jak dzieci innych pra
cownikw ogldaj sobie to, co bd musiay same wykonywa, jak dorosn. 467
Chopcy nie tylko si bd przypatrywali, ale bd usugiwali i podawali, co
tam na wojnie trzeba; bd do posugi ojcom i matkom. N i e uwaae, jak
to jest w rzemiosach, e na przykad synowie garncarzy dugi czas posugu
j i przypatruj si, zanim si ktry wemie sam do garncarstwa?
- I bardzo dugo.
- A czy m o e oni musz troskliwiej chowa swoje dzieci ni stranicy
swoich synw, przez dowiadczenie i przez ogldanie tego, co wypada?
- To by doprawdy byo mieszne - powiada.
- No tak. I kade stworzenie walczy zacieklej w obecnoci istot, ktre na B
wiat wydao.
- Jest tak; tylko grozi, Sokratesie, niebezpieczestwo niemae, e jak zo
stan pobici, a to si lubi zdarza na wojnie, to nie tylko sami zgin, ale
i dzieci potrac, i zrobi to, e reszta pastwa nie potrafi si p o t e m pod
nie.
- Ty prawd mwisz - powiedziaem. - Wic ty uwaasz, e przede wszy
stkim trzeba wszystko tak urzdzi, eby dzieci nigdy nie byy naraone na
niebezpieczestwo?
- Nigdy w t e n sposb.
- Wic c? Jeeli gdziekolwiek maj si naraa na niebezpieczestwo,
to czy nie tam, skd wyjd lepsi, jeeli si im powiedzie?
- N o , jasna rzecz.
- A tylko mylisz, e to mae ma znaczenie, i to przygldanie si nie jest
w a r t e n i e b e z p i e c z e s t w a albo n i e c h b y sobie co i n n e g o ogldali chopcy,
ktrzy maj by wojownikami?
- No nie, to ma swoje znaczenie z tego wzgldu, o ktrym mwisz.
- Wic od tego trzeba zacz - pokazywa chopcom wojn; niech bd
na niej widzami, a tylko postara si dla nich o b e z p i e c z e s t w o i wszystko
bdzie adnie. Czy nie?
14

P l a t o n marzy o s k a u t i n g u i p r z y s p o s o b i e n i u w o j s k o w y m c h o p c w w w i e k u s z k o l n y m .
Za brak odwagi w polu przewiduje z d e g r a d o w a n i e do klasy r z e m i e l n i k w albo rolnikw i n i e
chce powrotu j e c w wojennych. Jako nagrod honorow przewiduje midzy innymi prawo cao
wania k a d e g o z kolegw albo z k o l e a n e k z p u k u w e d u g woli oraz, o m w i o n e ju wyej, bilety
do towarzystwa d a m poniej czterdziestki. Zakada, e nikt si nie b d z i e wzdryga w e w n t r z n i e
przed p o c a u n k a m i d o b r e g o onierza, ktry si wykae kwitem z k o m e n d y .

170

468

Platon, Pastwo

467 C

- Tak.
- N i e p r a w d a - cignem - to p r z e d e wszystkim ich ojcowie, o ile to
w ludzkiej mocy, nie bd nieukami, ale bd si znali na wyprawach wojennych i bd wiedzieli, ktre gro niebezpieczestwem, a ktre nie.
- Prawdopodobnie - powiada.
- Wic na j e d n e ich powiod, a na drugich bd ostroni.
- Susznie.
- I d o w d c w - d o d a e m - nad nimi postanowi nie co najlichszych, ale
o d p o w i e d n i c h ze w z g l d u na d o w i a d c z e n i e i wiek, j a k o k o m e n d a n t w
i wychowawcw.
- Wypada przecie.
- Ale, powiemy, i n i e o c z e k i w a n i e t e si n i e j e d n e m u n i e r a z co przy
darzy.
- I bardzo.
- Wic ze wzgldu na takie tzeczy, przyjacielu, trzeba chopakw uskrzy
dli zaraz od najmodszych lat, aby w razie czego w lot uciekali.
- Jak to rozumiesz? - powiada.
- Na konia ich trzeba sadza jak najwczeniej i dopiero, jak si ich wy
uczy jazdy k o n n e j , w t e d y ich na k o n i a c h p r o w a d z i na o g l d a n i e wojny.
N i e dawa im koni gorcej krwi ani bojowych, ale co najszybsze i co naj
atwiejsze do kierownia. W ten sposb bd si najlepiej przygldali swojej
robocie, a w razie czego najbezpieczniej si uratuj pod k o m e n d starszych
dowdcw.
- Zdaje si - powiada - e susznie mwisz.
- No a c? - powiedziaem. - A jak tam bdzie na wojnie? Jak si maj
twoi onierze odnosi do siebie samych, a jak do nieprzyjaci? Gzy su
sznie mi si wydaje, czy nie?
- Mw - powiada - co ci si wydaje.
- Jeeli chodzi o nich samych - odpowiedziaem - to jeli onierz opuci
szeregi albo rzuci bro, albo co w tym rodzaju zrobi z tchrzostwa, to czy
nie trzeba go zrobi jakim rzemielnikiem albo rolnikiem?
- Tak jest.
- A jeeli si ktry da ywcem wzi do niewoli nieprzyjacielskiej, to
czy nie naley go nieprzyjacioom darowa w p r e z e n c i e - n i e c h sobie z t
zdobycz robi, co chc?
- Z u p e n i e susznie.
- A k t o si c h l u b n i e odznaczy, to czy p r z e d e wszystkim jeszcze w polu
nie powinien od kadego z towarzyszw wyprawy dosta wieca? Od ka
dego z modziecw i z chopcw? Czy nie tak?
- Tak jest.
- No c? A wyciganie rk do niego?
- I to te.
- A eby pocaowa kadego, a kady jego?

Ksiga V

468 B

171

- To przede wszystkim - powiada. - I ja uzupeniam to prawo w ten spo


sb, e jak dugo bd na tej wyprawie, to nikt mu nie mie odmwi, gdy
by on chcia kogo pocaowa. To dlatego, e moe si tam ktry kocha
w jakim chopcu albo w dziewczynie, to niechby mia wiksz p o d n i e t do
zdobycia tej odznaki.
- Piknie - powiedziaem. - A e jest dzielny i za to mu si naley wicej
maestw ni innym i e si takiego bdzie losem wybiera czciej ni in
nych, aby jak najwicej potomkw zostawi, o tym si ju mwio.
- A powiedzielimy tak - mwi.
- T a k jest, a po h o m e r y c k u te trzeba uczci takich dzielnych modych
ludzi. H o m e r przecie opowiada, e jak si Ajas odznaczy na wojnie, to
dosta w nagrod dugi kawa poldwicy, bo to byo takie swoiste odznacze
nie dla czowieka modego i mnego. To bdzie zaszczyt dla niego, i siy
mu przybdzie.
- Z u p e n i e susznie - powiada.
- W i c p o s u c h a m y H o m e r a - d o d a e m - p r z y n a j m n i e j w tym miejscu.
Bo i my podczas ofiar i wszystkich takich sposobnoci ludzi dzielnych, o ile
si dzielnymi oka, b d z i e m y czcili pieniami i tym, o czym ostatnio bya
mowa, a oprcz tego:
damy fotele zaszczytne, i miso, i pene puchary",
aby i cze odda dzielnym mczyznom i kobietom, i siy ich wzmaga

15

- Bardzo piknie mwisz - powiada.


- N o , dobrze. A spord tych, co na wyprawie polegli, jeli ktry pole
gnie z chwa, to czy nie p o w i e m y p r z e d e wszystkim, e nalea do r o d u
zotego?
- Ze wszech miar przecie.

15

Z h u m o r e m mwi Platon o poprawie wiktu w nagrod za dzielno onierski). Polegych go


tw nagradza czci w e d u g tradycji ojczystej i szerzy o nich m n i e m a n i a , ktre sam, jeli sdzi
w e d u g ksigi II i I I I , uwaa za p o y t e c z n e bajki; szczegy kultu zmarych zostawia k a p a n o m
z Delf, mao go to interesuje i nie zna si na tym. jak wyznawa w ksidze p o p r z e d n i e j .
J e c w helleskich wzitych w polu radzi nigdy nie z a m i e n i a w niewolnikw. W s z y s t k i m
H e l l e n o m zarwno zagraa z pnocy M a c e d o c z y k , a ze wschodu Pers. N i e p o t r z e b n i e si wy
niszczali wzajemnie w wojnie peloponeskiej.
Z polegych nieprzyjaci wystarczy zdziera pancerz i bro; reszt na zwokach zostawia, bo
o d z i e r a n i e nieboszczykw rzecz to bardzo brzydka. To raz, a oprcz tego wielka z tym mitrga
i atwo m o e w t e d y nieprzyjaciel zaskoczy rabujcych. To s dwa wzgldy bardzo rnej na
tury, a kady z osobna mgby i sam wystarczy. Kiedy m a m y dwa naraz, nie w i a d o m o , ktry
wydaje si autorowi waniejszy.
Pod k o n i e c interesujca uwaga o lepej zajadoci niektrych k o b i e t i d o w c i p n e przeciwsta
w i e n i e ciaa i duszy. T y l k o e ci, ktrzy nieprzyjanie si odnosz do cia osb wrogich, wcale
nie musz w tych ciaach widzie nieprzyjaci samych, tylko ulegaj z n a n e m u procesowi irradiacji uczu.

172

Platon, Pastwo

468 E

- A czy nie posuchamy Hezjoda, e gdy ludzie z takiego rodu umieraj, to:
469

Duchy si robi z nich czyste i potem chodz po ziemi


Dobre, szlachetne, pomocne i strzeg ludzi miertelnych?
- Posuchamy.
- P o t e m si z a p y t a m y boga, w jaki s p o s b naley c h o w a ludzi p r z e z
boga nawiedzonych i boskich i czym si ma pogrzeb odznacza, i wtedy tak
ich pochowamy, jak nam bg odpowie?
- C z e m u bymy nie mieli tak?
- I pniej b d z i e m y ich czcili jako d u c h y o p i e k u c z e i czci b d z i e m y
otaczali ich groby. To samo b d z i e m y zachowywali, jeeli ktry ze staroci
albo w jaki inny sposb umrze spord tych, co si w yciu osobliw dziel
noci odznaczali.
- Tak sprawiedliwo kae - powiedzia.
- N o , tak. A w s t o s u n k u do nieprzyjaci, jak bd u nas p o s t p o w a l i
onierze?
- W jakim wzgldzie?
- P r z e d e wszystkim co si tyczy brania do niewoli, to czy uwaasz za su
szne, eby helleskie pastwa bray H e l l e n w za niewolnikw, zamiast eby
na to nawet innym pastwom nie pozwoli, ile monoci, i przyzwyczai je
do tego, e si rd H e l l e n w oszczdza? Powinnimy uwaa, eby z nas
barbarzycy nie zrobili niewolnikw.
- W ogle ze wszech miar naley rd Hellenw oszczdza.
- Wic nie mie adnego Hellena w charakterze niewolnika s a m e m u ani
tego nie doradza innym Hellenom?
- T a k j e s t - p o w i a d a . - W t e d y by si w i c e j p r z e c i w b a r b a r z y c o m
zwrcili, a daliby pokj jedni drugim.
- No c? A obdzieranie polegych - dodaem - nie mwic o uzbrojeniu,
po zwycistwie? Czy to adnie? I czy nie std czerpi tchrze wymwki,
eby nie nastawa na tego, ktry jeszcze walczy, jak gdyby jaki swj obo-

wizek speniali, kiedy si koo nieywego pochyleni grzebi? Ju si nie


j e d n o wojsko zmarnowao przez taki rabunek.
- Z pewnoci.
- Czy nie uwaasz, e to jest podo i brudna chciwo obdziera trupa?
I trzeba na to kobiety i ciasnej gowy, eby za nieprzyjaciela uwaa ciao
nieboszczyka, z ktrego przecie wrg ju odlecia, a zostawi to, czym walE czy. Czy mylisz, e ci, ktrzy tak postpuj, robi co i n n e g o ni psy?
O n e si wciekaj na kamienie, ktrymi je trafiono, a tego, co je rzuca, nie
tykaj?
- N i e m a e podobiestwo - powiada.
- Wic da pokj obdzieraniu trupw i nie przeszkadza grzebaniu?
- Da pokj, oczywicie - powiada - na Zeusa!
XVI
- I nie b d z i e m y zdobytych zbroi zanosili do wity, eby je tam wie-

470 A

Ksiga V

173

sza j a k o wota; zwaszcza zbroi h e l l e s k i c h , jeeli nam t r o c h zaley na 470


yczliwoci ze strony i n n y c h H e l l e n w . Raczej b d z i e m y si bali, e b y
w tym nie byo jakiego w i t o k r a d z t w a w s t o s u n k u do wityni, zanosi
,6
tam takie rzeczy od swoich, chyba e bg powie co innego .
- Z u p e n i e susznie - powiada.
- No c? A jeeli chodzi o pustoszenie ziemi, ziemi helleskiej, i pale
nie domw, jak pod tym w z g l d e m bd twoi onierze postpowali z nie
przyjacimi?
- Gdyby ty - powiada - wyjani swoje zdanie, to c h t n i e bym posucha.
- Wic ja uwaam, e nie naley robi ani j e d n e g o , ani drugiego, tylko
B
zabiera plon z jednego roku. A dlaczego, czy chcesz, ebym ci powiedzia?
- Tak jest.
- Wydaje mi si, e tak jak istniej te dwie nazwy wojna i wojna d o m o
wa, tak istniej ce dwie sprawy zwizane z d w o m a rodzajami p o r n i e .
Mwi o dwch sprawach; j e d n a midzy swoimi i krewnymi, druga midzy
o b c y m i i z rnych ziem. Wrogie s t o s u n k i m i d z y swoimi nazywaj si
wojn domow, a midzy obcymi - wojn.
- To zrozumiae, co mwisz - powiada.
- Wic patrz, czy i to bdzie zrozumiae, co powiem. Mwi tedy, e rd
H e l l e n w to sami l u d z i e swoi i krewni, a dla b a r b a r z y c w to s l u d z i e
obcy i z cudzych ziem.
- N o , piknie - powiada.
- Wic k i e d y si H e l l e n o w i e z barbarzycami bij i barbarzycy z H e l
lenami, to powiemy, e to jest wojna i e to s wrogowie z natury. T a k i e
wrogie stosunki naley nazywa wojn. A k i e d y H e l l e n o w i e z H e l l e n a m i
co p o d o b n e g o robi, a s przecie z natury przyjacimi, to powiemy, e to
jest choroba H e l l a d y i rozpad wewntrzny. T a k i e wrogie stosunki t r z e b a
nazywa wojn domow.
- Ja si - powiada - zgadzam, e tak trzeba mwi.
- Rozwa wic, jak to jest podczas tego, co si teraz nazywa wojn domo
w, kiedy si co takiego stanie i pastwo si rozpadnie, jeli jedni i drudzy
pustosz sobie pola nawzajem i pal domy, jaka to grzeszna i z b r o d n i c z a
wydaje si ta wojna domowa i jak wida, e ani jedni, ani drudzy nie kocha
j swego pastwa. Bo nie miaby przecie j e d e n z drugim matki i ywi
cielki strzyc do goego. Wystarczyoby przecie, gdyby zwycizcy zabrali
plony zwycionym i pamitali o tym, e si k i e d y pogodz, a nie bd
z sob wojowali wiecznie.
16
W wityniach nie wiesza w c h a r a k t e r z e wotw d z i k c z y n n y c h zbroi ztupionych na innych
H e l l e n a c h i nie pustoszy do naga ziemi helleskiej podczas wojen midzy H e l l e n a m i . Miat Pla
ton w oczach nieszczsn wojn p e l o p o n e s k a i pojmowa j jako rozterk w e w n t r z n w o n i e
Hellady, a nie jako wojn midzy wrogami naturalnymi, jak na przykad Grecy i Persowie. Wida
u niego ywe poczucie n a r o d o w e p a n h e l l e s k i e . Wida, jak przygotowana bya w duszach hel
leskich droga dla Filipa i Aleksandra, c h o to byli M a k e d o n o w i e . D o k o n a l i z j e d n o c z e n i a H e l
lady i raz na zawsze pooyli kres fatalnym rozterkom midzy Atenami, Spart i T e b a m i .

174

Platon, Pastwo

470 E

- Tak - powiada - to jest bardziej cywilizowane stanowisko ni t a m t o .


- N o , a c? To miasto, ktre ty zakadasz, czy nie ma by helleskie?
- Powinno by - powiada.
- Wic to bd ludzie dobrzy i cywilizowani?
- Bardzo wysoko.
- A nie bd kochali Hellady? I nie bd jej uwaali za swoj z i e m i ,
nie bd mieli tych samych wity razem z innymi Hellenami?
- Bd bardzo cile zwizani z innymi.
- N i e p r a w d a ? Wic p o r n i e n i a z H e l l e n a m i j a k o ze swoimi l u d m i
471 bd uwaali za wojny domowe i nawet tego nie bd nazywali wojn?
- N o , nie.
- I bd si rozchodzili jak ci, co si znowu maj zej?
- Tak jest.
- Wic agodnie ich bd do o p a m i t a n i a przyprowadzali n i e karzc ich
ani niewol, ani zagad; to bdzie karcenie, a nie wojna.
- No, tak - powiada.
- I n i e bd p u s t o s z y l i Hellady, bo H e l l e n a m i bd sami, i n i e b d
z d y m e m puszczali mieszka, i nie bd uwaali, e w k a d y m p a s t w i e
wszyscy s ich wrogami: i mczyni, i kobiety, i dzieci, ale e w k a d y m
B wypadku wrogw jest niewielu, to ci, ktrzy s winni pornienia. I z tych
wszystkich powodw ani ziemi ich nie zechc pustoszy, bo tam na niej sie
dzi wielu przyjaci, ani domw burzy, tylko bd pornienie utrzymywa
tak dugo, p o k d cierpicy a niewinni nie zmusz winnych do p o n o s z e n i a
odpowiedzialnoci.
- Ja - powiada - zgadzam si, e trzeba tak traktowa przeciwnikw, na
szych wasnych obywateli, a do barbarzycw odnosi si tak, jak dzi H e l
lenowie jedni do drugich.
C

- Wic n a d a m y i to prawo stranikom; ani ziemi nie pustoszy, ani do


mw nie pali?
- Nadajmy - powiada. - I to bdzie adnie; razem z tym, co p r z e d t e m , 7 .
XVII
- Ale wiesz, S o k r a t e s i e , zdaje si, e g d y b y ci pozwoli t a k i e r z e c z y
mwi w dalszym cigu, to nigdy by sobie nie przypomnia tego, co po
p r z e d n i o z a p o w i e d z i a odsuwajc w s z y s t k i e t a k i e rzeczy na dalszy plan.
Miae mwi o tym, e takie pastwo mogoby istnie, i w jaki sposb by
oby to moliwe. Bo ja si zgadzam, e gdyby powstao, wszystko najlepsze
spadoby na takie pastwo, o ile by ono tylko powstao. Ja nawet d o d a m to,
D co ty pomijasz, e i z wrogami najlepiej by sobie dawali rady, trzymajc si
jak najbardziej razem i uznajc jedni w drugich braci, ojcw i synw, i uy17
Czy p a s t w o z u p e n i e tak zorganizowane, j a k e m y to z ust Sokratesa syszeli, j e s t moliwe
w praktyce, tego Platon nie jest p e w n y . Powiada, e naszkicowa p e w i e n idea, a zadowoli si,
jeeli pastwo rzeczywiste b d z i e tylko w p e w n y m przyblieniu do tego ideau p o d o b n e . To mu
wystarczy. P o d o b n i e , jeeli chodzi o sprawiedliwo, czyli o dobry c h a r a k t e r j e d n o s t k i . By
moe nawet, e w rzeczywistoci nie byby moliwy czowiek tak d o s k o n a l e z r w n o w a o n y , ale
mog by ludzie zblieni do tego ideau. Platon wyznacza tylko k i e r u n e k wskazany, a nie przy
wizuje wagi do szczegw realizacji w praktyce.

471 E

Ksiga V

175

wajc tych nazw w stosunkach wzajemnych. A gdyby si jeszcze i pe e


ska wybraa razem na wojn i albo w tym samym szyku staa, albo i na tyy
bya o d k o m e n d e r o w a n a , aby n a p d z a strachu nieprzyjacioom, i jako re
zerwa, gdyby gdzie byo trzeba pomc, to wiem, e dziki temu wszystkie
mu byliby niezwycieni. I w domu, ile tam na nich dobrych rzeczy ocze- E
kuje, ja to widz. Wic skoro ja si zgadzam na to wszystko, e to by tak
byo, i mnstwo innych rzeczy oprcz tego, gdyby powstao takie pastwo,
wic ju wicej o nim nie mw, tylko o tym j e d n y m prbujmy si przeko
na, e to jest moliwe i jak to jest moliwe, a tej reszcie dajmy pokj.
- Z n i e n a c k a ty wyskoczy - o d p o w i e d z i a e m - jakby wypad zrobi na 472
mj wywd, i nie moesz mi przebaczy, e si krc i tak rzecz po kropel
ce puszczam. Bo ty pewnie nie wiesz, em z wielkim t r u d e m dwch bawa
nw unikn, a oto ty na m n i e teraz najwikszy i najprzykrzejszy ze wszyst
kich trzech napdzasz. Jak go zobaczysz i usyszysz, to mi wybaczysz i po
wiesz, em si susznie waha i obawia w y p o w i e d z i e z d a n i e tak parado
ksalne, i prbowa rozwaa nad jego treci.
- Im wicej b d z i e s z tak mwi, tym m n i e j my ci pozwolimy pomija
spraw moliwoci takiego pastwa. Wic mw i nie tra czasu.
- N i e p r a w d a - o d p o w i e d z i a e m - naprzd sobie to trzeba przypomnie,
e mymy a tu zaszli szukajc tego, co to jest sprawiedliwo i niesprawie
dliwo.
- N o , trzeba. Ale co z tego? - powiada.
- N i c . Tylko, jeli znajdziemy, czym jest sprawiedliwo, to czy bdzie
my uwaali, e i czowiek sprawiedliwy nie p o w i n i e n si niczym od niej
rni, tylko pod kadym wzgldem musi by taki sam jak sprawiedliwo?
Czy te zadowolimy si, jeeli bdzie jej najbliszy i bdzie jej mia w sobie wicej ni wszyscy inni?
- Tak - powiada - zadowolimy si.
- Z a t e m tylko dla przykadu i na wzr - dodaem - szukalimy sprawiedli
woci samej, czym by ona bya, i czowieka doskonale sprawiedliwego, gdy
by taki istnia i gdyby mg istnie, a tak samo niesprawiedliwoci i czo
w i e k a n a j n i e s p r a w i e d l i w s z e g o , abymy, patrzc na nich i widzc, jak si
nam przedstawia ich szczcie i nieszczcie, musieli si zgodzi, e i spord nas samych, kto by by do nich najbardziej podobny, t e n b d z i e mia
d o l najpodobniejsz do ich doli. N i e na tomy to robili, eby d o w i e
moliwoci istnienia takich ludzi.
- To - powiada - to prawda, co mwisz.
- Czy ty mylisz, e byby mniej dobrym malarzem kto, kto by wyryso
wa wzr, j a k i m by p o w i n i e n by czowiek najpikniejszy, i naleycie by
wszystkie rysy w rysunku odda, ale nie potrafiby dowie, e moe istnie
taki czowiek?
- N o , nie, na Zeusa - powiada.
- Wic c? Czy i mymy, powiemy, nie stworzyli w myli wzoru dobrego pastwa?

176

Platon, Pastwo

472 E

- Tak jest.
- Wic czy mylisz, e my moe mniej dobrze mwimy, dlatego jeeli nie
potrafimy dowie, e pastwo moe by tak zorganizowane, jak si to m
wio?
- Przecie nie - powiada.
- Z a t e m prawda - dodaem - tak wyglda. A jeeli jeszcze trzeba prbo
wa dla twojej przyjemnoci dowie, w jakim sposobie i z jakich wzgldw
byoby to najbardziej moliwe, to znowu ze mn uzgodnij, jeeli ci m a m
da taki dowd.
- Co takiego uzgodni?
473
- Czy m o e by cokolwiek d o k o n a n e tak, jak si o nim mwi? C z y te
z natury rzeczy praktyka mniej cisy ma k o n t a k t z prawd ni teoria? C h o
cia niejeden myli inaczej. Ale ty, czy ty zgadzasz si na to, czy nie?
- Zgadzam si - powiedzia.
- Wic do tego mnie nie zmuszaj, ebym to wszystko, comy myl i so
w e m przeszli, pokazywa jeszcze, jak si to robi w praktyce. Ale jeeli po
trafimy doj, jak by te to m o n a zorganizowa pastwo, odbiegajc jak
n a j m n i e j od t e g o , co si p o w i e d z i a o , to powiemy, e m y ju w y s z u k a l i
moliwo realizacji twoich wskaza. Czy nie zadowolisz si czym takim?
B
Bo ja bym si zadowoli.
- I ja te - powiada.
XVIII
- A teraz chyba sprbujemy p o s z u k a i wskaza, co si te dzi w pa
stwach robi n i e d o b r z e , przez co ich organizacja nie tak si p r z e d s t a w i a ,
i jaki najmniejszy drobiazg wystarczyoby zmieni, a pastwo by ju wpado
na tor t a k i e g o ustroju. N a j l e p i e j , e b y to by tylko taki j e d e n drobiazg,
a jak nie, to dwa, a jak nie, jak najmniej ich co do iloci i niechby byy naj
mniej doniose , s .
C
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic j e d n o - mwi - jedno gdyby si zmienio, to ju, uwaam, potra
fimy wykaza, e wszystko byoby inaczej. Ale to nie jest maa rzecz i nie
atwa. C h o moliwa.
- Co to? - powiada.
- Ja do tego id - cignem - comy do najwikszego przyrwnali bawa
na. Ta myl tutaj padnie, chocia m n i e m i e c h e m i utrat ludzkiego mnie
mania, po prostu fal miechu zaleje. Ale uwaaj, co ja chc powiedzie.
- Mw - powiada.
18 Przychodzi p u n k t najwaniejszy i najbardziej paradoksalny. Z determinacj wypowiada Platon
ten postulat; N i e b d z i e dobrze w adnym pastwie ani na wiecie, pokd wadzy krlewskiej nie
obejm filozofowie, albo ci, ktrzy panuj dzisiaj, nie zaczn si naleycie oddawa filozofii. Pla
ton boi si najciszych atakw na ten wanie p u n k t swojego programu. Wida, jak g b o k i e
n i e p o r o z u m i e n i e musiao zachodzi midzy nim a wspczesnymi co do wyrazu filozofia", filo
z o f . Dla szerokich kl by ten wyraz s y n o n i m e m czego, co kracowo dyskwalifikowao czo
wieka, jeli szo o wadz; dla Platona wprost przeciwnie. Std potrzeba jasnego okrelenia, o co
c h o d z i w a c i w i e , k t o j e s t filozofem, a k t o n i e jest, na c z y m p o l e g a u m i o w a n i e m d r o c i ,
o ktrym si mwi, a raczej na czym ono polega powinno.

473 D

Ksiga V

177

- J a k d u g o - z a c z e m - albo m i o n i c y mdroci nie b d mieli w p a - D


stwach wadzy krlewskiej, albo ci dzisiaj tak zwani krlowie i wadcy nie za
czn si w mdroci kocha uczciwie i naleycie, i pokd to si w j e d n o nie
zleje - w p y w p o l i t y c z n y i u m i o w a n i e mdroci - a tym licznym n a t u r o m ,
ktre dzi id osobno, wycznie tylko j e d n y m albo wycznie drugim torem,
drogi si n i e o d e t n i e , tak d u g o nie ma s p o s o b u , e b y zo u s t a o , k o c h a n y
G l a u k o n i e , nie ma r a t u n k u dla pastw, a uwaam, e i dla rodu l u d z k i e g o . E
Ani mowy o tym nie ma, eby taki ustrj prdzej w granicach moliwoci doj
rza i wiato soca zobaczy, ustrj, ktrymy teraz w myli przeszli. To jest
to, co m n i e od dawna napawa w a h a n i e m , czy to mwi, bo to bdzie brzmia
o b a r d z o o p a c z n i e i n i e w i a r y g o d n i e . Tak t r u d n o jest dojrze, e na i n n e j
drodze nie znajdzie si szczcia ani dla jednostki, ani dla pastwa.
A ten: Sokratesie - powiada - takie sowo i tak myl z siebie wyrzuci,
e teraz uwaaj; Idzie wielki tum i to nie co najgorszych, jaki taki zrzuci
s u k n i e i goy chwyci, co k t r e m u w p a d n i e pod r k jako bro, pogoni za 474
tob w y c i g n i t y m g a l o p e m i nie w i a d o m o , co z tob zrobi. Jeeli si
przed nimi nie zasonisz a r g u m e n t e m i nie uciekniesz, to ci czeka miech
ludzki za kar.
- Nieprawda - mwi - a to wszystko spada na mnie z twojej winy?
- Ja d o b r z e zrobiem - powiada. Ale te ja ci nie opuszcz, tylko ci
b d broni, czym potrafi. A potrafi dobrym sercem i sowami pociechy,
a m o e i tym jeszcze, e b d ci o d p o w i a d a z wiksz uwag ni m o e
kto inny. Wic majc takiego pomocnika staraj si tym, co nie wierz, do
wie, e jest tak, jak mwisz.
- Trzeba sprbowa - mwi - skoro i ty tak wielkie posiki przysyasz.
Wic wydaje mi si rzecz konieczn, jeeli mamy ktrdy u m k n przed
tymi, o ktrych mwisz, okreli im wyranie, ktrych to ludzi nazywamy
mionikami mdroci i mamy odwag powiedzie, e oni powinni rzdzi.
Abymy si mogli po tym wyjanieniu broni, pokazujc, e j e d n y m to jest
d a n e z n a t u r y : by w k o n t a k c i e z u m i o w a n i e m m d r o c i i p r z e w o d z i
w pastwie, a innym ten k o n t a k t nie jest dany; powinni tylko i za tym,
ktry prowadzi.
- Byby czas - powiada - zacz okrelenie.
- Wic prosz ci; id za mn tdy; moe my to jako, tak czy siak, wy
wiedziemy.
- Prowad - powiada.
- Ot trzeba ci bdzie p r z y p o m n i e - zaczem - albo i pamitasz sam,
e jeli o kim mwimy, e on co kocha, to jeli si susznie tego wyrazu
uywa, t r z e b a o nim p o w i e d z i e nie to, e on w tym p r z e d m i o c i e k o c h a
jedno, a drugiego nie, tylko e kocha wszystko? 1 9
19
Pierwszy rys wszelkiego u m i o w a n i a : kocha si w p r z e d m i o c i e u k o c h a n y m wszystko, bez wy
jtku. I to prawda. To si dzieje z dwch powodw. Po pierwsze, mio zalepia, wpywa tak
na nasze sdy, e nie pozwala dojrze wad i brakw p r z e d m i o t u u k o c h a n e g o . P o d o b n i e jak a
d e n przedmiot, ktry paa i wieci, nie mgby dojrze cieni na przedmiotach, ktre sam owieca.

178

Platon, Pastwo

474 C

XIX

- Zdaje si - powiada - e ttzeba mi przypomnie, bo doprawdy, e nie


bardzo rozumiem.
D
- I n n e m u by - o d r z e k e m - wypadao p o w i e d z i e to, co mwisz, Glau
konie. A t a k i e m u specjalicie od spraw miosnych nie wypada nie p a m i
ta, e wszyscy adni chopcy takiego, co lubi towarzystwo m o d y c h ludzi
i zna si na mioci, skubi jak dobry ksek i niepokoj go uwaajc, e s
godni zabiegw i kochania. A czy wy te tak samo nie robicie z a d n y m i
c h o p c a m i ? J e d e n d l a t e g o , e ma nos perkaty, nazywa si u was p e e n
wdziku i chwal go, u drugiego nos garbaty, wic mwicie, e ma w sobie
co krlewskiego, a jak taki poredni, to si mwi, e szalenie proporcjonalE ny. Jak czarny, to, e wyglda po msku; jak biay, to prosto od bogw po
chodzi. A ta cera zocistomiodowa? Mylisz, e kto inny stworzy ten wy
raz, a nie zakochany, kiedy szuka pieszczotliwych zwrotw, a nic mu to nie
szkodzio, e k o c h a n e k by ty, do e p e e n uroku? S o w e m , wyma
wiacie si wszelkimi pozorami i na wszystkie tony piewacie tak, eby nie
475 odrzuci adnego z tych, co kwitn i pachn.

- Jeeli ty - powiada - do mnie pijesz mwic o zakochanych, e tak ro


bi, to zgadzam si, bo mi idzie o tok myli.
- No c? - dodaem. - A rozmiowani w winie, czy nie widzisz, e robi
to samo? Przepadaj za kadym winem, pod kadym pozorem?
- I bardzo.
- A ci, co kochaj zaszczyty, myl, e to widujesz; jak ktry nie m o e
zosta w o d z e m naczelnym, to bdzie i sierantem; jak nie moe sobie zdoby uznania u ludzi wikszych i powaniejszych, to si zadowala honorami
Do tego si docza proces irradiacji uczu, ktry zabarwia d o d a t n i o wszystko, co si j a k o wie
z p r z e d m i o t e m u m i o w a n y m . I tak k o c h a m y czowieka razem z jego brzydot, ktra gdzie nam
znika w ogle albo przestaje razi, albo si n a w e t zaczyna p o d o b a , choby si o niej wiedziao,
e jest. I tak si gdzie podziewa wszelka moliwa odraza i wszelkie skrzywienie w e w n t r z n e ,
i al, i wyrzut, i p o c z u c i e krzywdy, choby si wiedziao, e jakie tam p o w o d y m o e byy i n i e
raz wypadao cierpie.
P o d o b n i e dziaaj inne namitnoci. I to jeszcze robi mio, e p r z e d m i o t u k o c h a n y staje si
potrzebny i drogi w kadej postaci: jako o b e c n y fizycznie z bliska, i jako pomylany, cho daleki,
i dany tylko p o r e d n i o przez jakie znaki l u b osoby trzecie, i dany b e z p o r e d n i o z m y s o m . I za
jty prac, i o d d a n y zabawie, i picy, i czuwajcy, i ubrany tak lub inaczej, i kady w ogle.
O t tak s a m o ci, ktrzy kochaj mdro, pragn jej w kadej postaci. To nie s ciani s p e
cjalici, tylko ludzie o szerokich horyzontach, interesujcy si k a d y m z a g a d n i e n i e m n a u k o w y m
i kad teori.
a t w i e j byo z n a l e takich przed d w o m a tysicami lat, kiedy caa wiedza w c z e s n a daa si
streci w j e d n e j n i e d u e j ksice, ale i dawniej, i dzi mona rozrni ludzi ciasnych i ograni
czonych, chocia pracuj naukowo, i ludzi, ktrzy przegldaj czasopisma spoza swojej specjal
noci i prywatnie, w rozmowach albo przy goniku radiowym interesuj si p o s t p e m wiedzy
take i poza swoj gazi. Wic takich i n t e l e k t u a l i s t w ma Platon na myli, ktrzy maj oczy,
uszy i gowy otwarte. Ta myl, eby panujcy by c z o w i e k i e m owieconym i interesowa si na
ukami, nie jest w naszych czasach wcale tak opaczn, jak si ni moga wydawa w czasach opo
n e n t w Platona. A jeeliby szo o ministrw, tym mniej.
N i e chodzi Platonowi o powierzchown ruchliwo intelektualn, o pytk c i e k a w o na no
woci i o jakie a m a t o r s k i e majsterki. To m o e by bardzo uroczy, czarujcy rys towarzyski, ale
to jeszcze nie jest umiowanie mdroci; to jest co p o d o b n e g o , ale to nie jest t o !

475 B

Ksiga V

179

ze strony mniejszych i lichszych, bo u niego podanie zaszczytw dochodzi


do szczytu.
- To cakiem tak, przecie.
- A to te przyznaj, albo i nie; o kimkolwiek mwimy, e on ma namit
no do czego, u tego stwierdzamy podanie wszelkich postaci tego cze
go, czy te jednych tak, a drugich nie?
- Wszelkich - powiada.
- Nieprawda? O mioniku mdroci te powiemy, e on n a m i t n i e poda mdroci i to nie jednej tak, a drugiej nie, tylko wszelkiej?
- Prawda.
- Wic kto si nie lubi uczy, zwaszcza k i e d y jest mody i jeszcze nie
ma tego rozeznania, co si przyda na co, a co nie, o tym nie powiemy, e
to m i o n i k u c z e n i a si ani m i o n i k mdroci; z u p e n i e tak, jak o tym,
ktremu pokarmy nie smakuj, nie powiemy, e aknie ani e poda pokar
mw, ani e lubi je, tylko to, e ma jadowstrt.
- I susznie powiemy.
- A tego, ktry si garnie i pragnie kosztowa wszelkich przedmiotw na
uki, i z radoci idzie si uczy, i nigdy nie ma do tego, susznie nazwie
my mionikiem mdroci, filozofem. Czy nie tak?
A G l a u k o n p o w i e d z i a : - Wielu b d z i e s z mia t a k i c h , i to n a r w a n y c h .
Ci wszyscy, co si kochaj w ogldaniu byle czego, ja mam wraenie, e oni
s tacy dlatego, e dowiadywanie si sprawia im przyjemno. A ci, co si
kochaj w suchaniu, ci bd jako groteskowo wygldali; przynajmniej jeeliby ich do mionikw mdroci zaliczy. Na dyskusje i na i n t e l i g e n t n e
rozmowy aden by sam nie chcia przyj, a za to, jakby uszy odnaj, eby
sucha wszystkich chrw, biega j e d e n z drugim w czasie Wielkich Dionizjw, eby nie opuci adnego ani na miecie, ani po wsiach.
Wic tych wszystkich i innych te, tych, co si lubi uczy jakich takich
rzeczy i bawi si jakimi majsterkami, bdziemy nazywali filozofami?
- Nigdy - powiedziaem. - Oni tylko s podobni do filozofw.
- A prawdziwymi - powiada - ktrych ty nazywasz?
- Tych - powiedziaem - co si kochaj w ogldaniu prawdy 2 0 .
20

Z a t e m gdzie si zaczyna filozofia prawdziwa? To nie jest u m i o w a n i e licznych j e d n o s t k o w y c h


p r z e d m i o t w k o n k r e t n y c h , ktre n a m zmysy pokazuj co m o m e n t , i to nie jest tylko naogowe
c z y n i e n i e j e d n o s t k o w y c h s p o s t r z e e . To robi i zwierzta, ktre maj zmysy c z y n n e . C h o b y
i s p o s t r z e e prawdziwych. Filozofia to szukanie prawdy, a prawda w jzyku Platona to nie jest
c e c h a k a d e g o spostrzeenia bez p o m y k i . Prawda to u niego waciwie tyle, co rzeczywisto,
a p o t o c z n e spostrzeenia zmysowe nie dotycz rzeczywistoci samej, tylko chwytaj jakie chwi
lowe wygldy, pozory rzeczywistoci.
R z e c z y w i s t e p r z e d m i o t y kryj si d o p i e r o za n a z w a m i
oglnymi, jak p i k n o , brzydota, sprawiedliwo, dobro, zo, czowiek, zwierz, rolina, p a s t w o
itd. O t s ludzie, ktrzy lubi i potrafi wiedzie, czym jest kady z p r z e d m i o t w ukrytych
pod takimi nazwami, i wiedz, e d o p i e r o to s p r z e d m i o t y rzeczywiste, a nie ich widoki tylko,
pozory, przykady, obrazy k o n k r e t n e . Jeeliby na przykad szo o p r z e d m i o t y p i k n e , to obcowa
z nimi \ cieszy si nimi moe kady czowiek, ale ten d o p i e r o jest m i o n i k i e m mdroci, k t o
wie, e o n e wszystkie s tylko okazami pikna, a on pragnie wiedzie i potrafi to dojrze, czym
w a c i w i e j e s t albo na czym p o l e g a p i k n o s a m o , w k a d y m z p r z e d m i o t w p i k n y c h j a k o

XX

180

Platon, Pastwo

475 E

- I to - powiada - susznie. Ale jak to rozumie?


- W aden sposb - odpowiedziaem - nie jest to rzecz atwa dla innego.
Ale ty, myl, zgodzisz si ze mn na co takiego.
- Na co takiego?
- Skoro pikno jest przeciwiestwem brzydoty, to s to dwie rzeczy?
- Jakeby nie?
476
- Nieprawda? A jeeli dwie, to kada z nich jest czym jednym?
- I to te.
- A ze sprawiedliwoci 1 z niesprawiedliwoci, z d o b r e m i z e m , i ze
wszystkimi postaciami ta sama sprawa. Kade z osobna jest czym jednym,
ale dziki t e m u , e si to wie z dziaaniami i z ciaami, i ze sob nawza
j e m , w s z d z i e si kade z nich naszej wyobrani p r z e d s t a w i a j a k o w i e l e
rzeczy.
- Susznie mwisz - powiada.
- W i c ja t d y - d o d a e m - p r z e c i g a m g r a n i c . O s o b n o k a d tych,
ktryche w tej chwili wymieni, tych, co lubi patrze i majsttowa, i lubi
ycie praktyczne, a osobno znowu tych, o ktrych mowa; tych tylko mona
B
susznie zwa filozofami.
- Jak ty to mylisz? - powiada.
o d b i t e , z a z n a c z o n e , mieszkajce w nim w p e w n y m sposobie. O n o jest czym rzeczywistym i do
p i e r o o n o . A p o s z c z e g l n e p i k n e sprawy i p i k n e p r z e d m i o t y k o n k r e t n e maj w s o b i e co
z niego, kady, jakby na nie pada odblask tej rzeczywistoci i zabarwia je, i u p o d a b n i a do pik
na s a m e g o to, co jest tylko pozorem, a nie prawd, czyli rzeczywistoci sam.
T o , co tu Platon mwi, m o e si wydawa zrazu bardzo c i k o filozoficznym z a w r a c a n i e m
gowy dla specjalistw, a j e d n a k to samo brzmi w najpospolitszej codziennej rozmowie. Na przy
kad: T o b i e si zdaje tylko, e ty znasz c h o p a . Dlatego, e go widzia dwa razy na targu tutaj
i raz na wycieczce. A gdyby z nim ycie spdzi, a przynajmniej dwadziecia lat, jak ja, d o p i e r o
by wiedzia, co to znaczy chop". Albo C o ty moesz wiedzie o kobiecie? Za k r t k o yjesz na
t o " . Albo Czy ty wiesz, co to jest suba?" Albo Grzeczno nie jest rzecz atw ani ma itd.;
ona polega na t y m i na t y m " . Przecie ci wszyscy ludzie odrniaj rzeczywisto pewn, ukryt
poza wyrazami oglnymi; chop, kobieta, suba, grzeczno, oraz poznanie tej rzeczywistoci, da
jce si wyrazi w porzdnych definicjach, od pozorw rzeczywistoci, danych w n i e d o s t a t e c z n y m
dowiadczeniu razem z pozorami poznania, z m n i e m a n i a m i p e w n y m i . To s rzeczy zwyke i zro
zumiae.
Z a t e m p r z e d m i o t w samych, doskonale rzeczywistych, dotyczy poznanie ludzkie, a p r z e d m i o
t e m m n i e m a n i a jest zawsze co, co niby to jest, a niby to go nie ma. Na przykad, kto m n i e m a ,
e p e w i e n p o m n i k nie jest do m o n u m e n t a l n y albo p e w i e n styl jest zbyt p o p u l a r n y , przy czym
nikt d o b r z e nie wie, co to waciwie jest m o n u m e n t a l n o ani na czym ma polega p o p u l a r n o
stylu. I to, co si j e d n e m u wydaje n i e p o p u l a r n e , to drugi widzi jako po prostu m t n e i blagier
skie, a to, co j e d e n nazywa popularnym, to drugi uwaa za jasne i proste, i j e d e n w tym widzi za
let, a drugi wad, bo nikt dokadnie nie wie, co to ma by waciwie i o co chodzi na dobr spra
w. W t e d y Platon powiada, e ta caa p o p u l a r n o stylu, o ktrej mowa, wisi gdzie p o m i d z y
b y t e m a n i e b y t e m i nie wiadomo, czy istnieje, czy nie istnieje. I ona jest tylko p r z e d m i o t e m
m n i e m a n i a , a nie jest p r z e d m i o t e m wiedzy. To samo, kiedy si ludzie spieraj, czy w p e w n y m
obrazie m a m y do czynienia z deformacj twrcz", czy tylko ze ztym rysunkiem, kiedy rozwaa
j zagadnienie, czy Adam Mickiewicz by, czy nie by wielkim poet", a nikt jasno nie wie, co to
deformacja twrcza" i na czym waciwie polega wielko p o e t y " , to znowu m a m y do czynie
nia z m n i e m a n i a m i , a nie z wiedz, bo chodzi o cechy m t n e , n i e d o s t a t e c z n i e o k r e l o n e , a wic
nie w i a d o m o , czy rzeczywiste, czy pozorne, wiszce niejako w powietrzu, na m g a c h . To prze
cie s rzeczy proste i zrozumiae.

Ksiga V

476 B

181

- Ci tam - dodaem - co to lubi sucha i patrze, kochaj p i k n e gosy


i barwy, i ksztaty, i to wszystko, co z takich rzeczy w y k o n a n e , a n a t u r y
P i k n a samego dusza ich nie potrafi dojrze i ukocha.
- To ju tak jest - powiada.
- A ci, ktrzy potrafi i ku P i k n u samemu i widzie je samo w sobie,
czy tych nie jest mao?
- I bardzo mao.
- Wic taki czowiek, ktry p i k n e sprawy uznaje, a P i k n a samego nie
uznaje, ani, gdyby go kto do poznania prowadzi, on by nie potrafi i za
nim, t e n yje, twoim z d a n i e m , we nie czy na jawie? Zastanw si! Ma
rzenie senne, czy to nie to, kiedy kto we nie czy na jawie myli, e jaka
rzecz, podobna do innej, nie jest tylko podobna, ale jest wanie t, do kt
rej jest podobna.

- Ja bym si moe i zgodzi - powiada - e marzenie s e n n e przeywa kto


taki.
- No c? A drugi, ktry wprost
i potrafi je dojrze i samo i dojrze
uwaa tych rzeczy za P i k n o samo,
znowu, twoim zdaniem, yje we nie

przeciwnie uwaa co za P i k n o samo


te rzeczy, w ktrych ono tkwi, ale nie
ani P i k n a s a m e g o za te rzeczy, t e n
czy na jawie?

- I bardzo - powiada - na jawie.


- Nieprawda? Dusza takiego czowieka poznaje; zatem susznie nazwie
my stan jej umysu p o z n a n i e m , a stan tego drugiego m n i e m a n i e m , bo on
tylko mniema?
- Tak jest.
- No c? A gdyby si na nas taki czowiek gniewa, ten, k t r e m u m y tyl
ko przypisali m n i e m a n i e , a odmwili poznania, i on by si z nami spiera, e
nie mwimy prawdy, czy potrafilibymy go czym pocieszy i spokojnie przywie do naszego zdania, chowajc to jako przed nim, e nie jest zdrw?

- Trzeba przecie jako - powiada.


- Wic prosz ci, rozwa, co my mu powiemy. A moe chcesz, to zrobi
my z nim wywiad. Powiemy mu naprzd, e jeli co wie, to nikt mu nie
zazdroci, my bymy si bardzo cieszyli widzc, e on co wie. A tylko nam
powiedz tak rzecz. Ten, ktry poznaje, poznaje co czy nic? Ty mi odpo
wiadaj, zamiast niego.
- O d p o w i e m - mwi - e poznaje co.
- Co, co istnieje, czy co, co nie istnieje?
- Co istnieje.

Jakeby mona poznawa co, co nie istnieje?

- Wic to nam wystarcza i to trzymamy, chobymy to i z wielu stron roz


patrywali, e cokolwiek d o s k o n a l e istnieje, to si te d o s k o n a l e daje po
zna, a co nie istnieje, to w kadym sposobie nie jest poznawalne?

477

182

Platon, Pastwo

477 A

- To z u p e n i e wystarcza.
- N o , dobrze; a jeeli co jest takie, e jakby jest i nie jest, to czy ono
nie b d z i e leao pomidzy tym, co istnieje w sposb niepokonalny, a tym,
co w adnym sposobie nie istnieje?

- Pomidzy.
- Nieprawda? Skoro poznanie dotyczy tego, co istnieje, a brak poznania
z koniecznoci wie si z tym, co nie istnieje, to w zwizku z tym porednim trzeba szuka czego, co by byo pomidzy niewiedz a wiedz; m o e
si znajdzie co takiego?
- Tak jest.
- Wic czy nazywamy co m n i e m a n i e m ?
- Jakeby nie?
- Czy to jaka zdolno inna ni wiedza? Czy ta sama?
- Inna.
- Z a t e m czego innego tyczy si m n i e m a n i e , a czego innego wiedza, bo
j e d n o i drugie ma rn zdolno.
- Tak.
- N i e p r a w d a ? Wiedza z natury swej dotyczy tego, co istnieje, ona po
znaje, e jest to, co istnieje. Ale waciwie uwaam, e n a p r z d p o t r z e b a
tak rzecz rozebra.

- Jak?
XXI
- Z g o d z i m y si, e zdolnoci to j e s t taki rodzaj bytw, d z i k i k t r y m
C i my moemy, cokolwiek moemy, i wszystko inne, cokolwiek co moe. Ja
myl na przykad, e wzrok i such nale do zdolnoci, jeeli rozumiesz,
0 jakiej ja chc mwi postaci 2 1 .
- Ja rozumiem - powiada.
- Wic posuchaj, co mi si o nich wydaje. Bo w zdolnoci nie widz ani
a d n e j barwy, ani ksztatu, ani adnych cech takich, ani wielu innych, na
ktre patrzc rozrniam sobie rzeczy j e d n e od drugich. I mwi, e te s
D inne, a t a m t e znowu i n n e . A w zdolnoci na to tylko patrz, czego ona si
tyczy i co sprawia, i ze wzgldu na to nazywam poszczeglne zdolnoci. Je
eli si odnosz do tego samego p r z e d m i o t u i sprawiaj to samo, to nazy
wam je jedn i t sam zdolnoci. Jeeli si ktra odnosi do innej rzeczy
1 co i n n e g o sprawia, w t e d y m w i , e to i n n a z d o l n o .
robisz?
- Tak samo - powiada.
21

A ty co?

Jak

W i e d z a to zbir sdw prawdziwych i z a r a z e m zdolno do wydawania sdw prawdziwych,


a m n i e m a n i e to zbir sdw m t n y c h i zdolno do wydawania sdw m t n y c h , k t r e d o p i e r o po
wyjanieniu mog si okaza m y l n e albo prawdziwe. Z a t e m czym i n n y m jest wiedza, a c z y m
i n n y m m n i e m a n i e . O n o jest moe nieco janiejsze ni n i e w i e d z a z u p e n a , ale j e s t m n i e j j a s n e
ni wiedza. I tak m a m y dwa odpowiadajce sobie szeregi, z trzech e l e m e n t w kady: z j e d n e j
strony 1. byt, czyli to, co istnieje naprawd, 2. rzeczy m t n e , o ktrych nie w i a d o m o , czy istniej,
czy nie, i 3. rzeczy nie istniejce na p e w n o . T y c h nie ma w ogle. A z drugiej strony 1. wiedza,
2. m n i e m a n i e , opinie i 3. niewiedza, gupota, c i e m n o t a . To te wyglda jasno.

477 D

Ksiga V

183

- Wic chod no tu z powrotem, mj najlepszy. Wiedza to jest, powiesz,


pewna zdolno, czy do jakiego rodzaju j zaliczysz?
- Do tego rodzaju - powiada. - To jest zdolno najtsza ze wszystkich.
E
- No c? A m n i e m a n i e w e m i e m y za pewn zdolno, czy o d n i e s i e m y
je do innej postaci?
- N i g d y d o i n n e j . M n i e m a n i e t o t e z d o l n o . D z i k i niej m o e m y
mniema.
- A prawda? Z g o d z i e si n i e d a w n o , e to nie jest to samo - wiedza
i mniemanie?
- A jakeby mg czowiek inteligentny uwaa za j e d n o i to samo to, co
nie moe by mylne, i to, co moe by mylne?
- To piknie - powiedziaem. - I jasna rzecz, zgadzamy si, e m n i e m a n i e
to co innego ni wiedza.
47!
- Co innego.
- Bo kada z nich c z e g o i n n e g o d o t y c z y i co i n n e g o z n a t u r y swej
moe?
- Z koniecznoci.
- W i e d z a dotyczy tego, co istnieje, i m o e poznawa, jakie jest to, co
jest?
- Tak.
- A mniemanie, powiemy, pozwala mniema?
- Tak.
- Czy ono poznaje to samo, co poznaje wiedza? I j e d n o , i to samo, czy
moe by przedmiotem wiedzy i przedmiotem mniemania? Czy te to nie
moliwe?
- To niemoliwe - powiada - na podstawie tego, na comy si zgodzili;
skoro si kada z d o l n o odnosi z natury do czego i n n e g o , a te o b i e s
zdolnociami, i m n i e m a n i e , i wiedza, zatem kada jest czym innym.
Z tego wynika, e przedmiot wiedzy i przedmiot mniemania nie bdzie t e n
sam.
- Nieprawda? Jeeli to, co istnieje, jest p r z e d m i o t e m wiedzy, to moe
co innego bdzie przedmiotem mniemania, a nie to, co istnieje?
- Co innego.
- Wic moe m n i e m a n i e si odnosi do tego, co nie istnieje? Czy te to,
co nie istnieje, nie moe by nawet p r z e d m i o t e m mniemania? Zastanwe
si! Czy ten, co m n i e m a , nie odnosi swojego m n i e m a n i a do czego? Czy
mona mniema, ale niczego nie mniema?
- Nie mona.
- Ale to jest czym jednym, to, co mniema ten, ktry mniema?
- Tak.
- A tymczasem to, co nie istnieje, nie jest czym j e d n y m , ale czym ad
nym; tak by si to najsuszniej powinno nazywa.
- Tak jest.

184

Platon, Pastwo

478 C

- A wic my z tym, co nie istnieje, z koniecznoci zwiemy brak pozna


nia, a z tym, co istnieje, poznanie.
- Susznie - powiada.
- Z a t e m m n i e m a n i e nie ma za p r z e d m i o t ani tego, co istnieje, ani tego,
co nie istnieje.
- N i e ma.
D

- Wic ani wiedz, ani niewiedz nie moe by mniemanie?


- Zdaje si, e nie.
- A m o e ono ley poza jedn i drug i moe przewysza w i e d z jasno
ci, a m o e niewiedz niejasnoci?
- Ani jednej, ani drugiej.
- A m o e ci si wydaje, e m n i e m a n i e jest mniej jasne od wiedzy, a tro
ch janiejsze ni niewiedza?
- To o wiele bardziej - powiada.
- I ono tam ley midzy jedn i drug?
- Tak.
- Wic pomidzy wiedz i niewiedz byoby mniemanie.
- Cakowicie tak.
- A prawda, e mwilimy przedtem, e gdyby si co tak ptzedstawiao,
e niby to istnieje i rwnoczenie nie istnieje, to ono b d z i e leao gdzie
p o m i d z y tym, co istnieje przeczysto, a tym, co w ogle nie istnieje, i do
czego takiego nie bdzie si odnosia ani wiedza, ani niewiedza, tylko jak
by co poredniego pomidzy niewiedz i wiedz?
- Susznie.
- A teraz si pomidzy nimi pokazuje co, co nazywamy m n i e m a n i e m
- Pokazuje si.

XXII
- Wic jeszcze jedno zostao, zdaje si, i to wypadaoby nam znale. To
E co, co ma w sobie co z bytu i z niebytu, i nie moe si w czystym znacze
niu susznie nazywa ani tak, ani owak. Jeeli ono si nam pokae, to b
d z i e m y mieli prawo nazwa to p r z e d m i o t e m m n i e m a n i a . W t e n s p o s b
p r z y p o r z d k u j e m y k r a c e bytu k r a c o m poznania, a t e m u , co p o r e d n i e ,
przydamy to, co porednie. Czy nie tak?
- Tak.
479

- Kiedy to ju ley u podstaw, to ja p o w i e m ; n i e c h si t e r a z o d e z w i e


i niech mi odpowiada ten dobrze mylcy sympatyczny pan, ktry nie uzna
je P i k n a samego i adnej nie przyjmuje jakiej tam idei P i k n a samego,
ktra by zawsze zostawaa taka sama ze wszech wzgldw i stron, a uznaje
tylko wiele piknych przedmiotw; ten, ktry lubi patrze, a nie znosi ad
n miar, eby kto twierdzi, e istnieje j e d n o P i k n o i j e d n a Sprawiedli-

479 A

Ksiga V

185

wo, i inne tak. samo. My nie tak powiemy: pord tych wielu rzeczy, pa
nie szanowny, czy jest choby jedna, ktra by si kiedy nie wydala brzyd
ka? A pord sprawiedliwych taka, ktra by si nie wydaa n i e s p r a w i e
22
dliwa? A pord zbonych - bezbona?
- No nie - powiada - to musi tak by, e one si jako i pikne, i brzyd
kie wydaj, i wszystkie inne tak samo, o ktre ty si pytasz.
- No c? A te liczne rzeczy podwjnej wielkoci, czy mniej czsto si
wydaj powkami ni podwojeniami?
- Wcale nie mniej.
- I wielkie tak samo, i mae, i lekkie, i cikie, one chyba nie czciej
bd tak nazywane, jak mymy je nazywali, ni wprost przeciwnie?
- No nie - powiada. - Zawsze kade bdzie miao w sobie co z j e d n e g o
i co z drugiego.
- Wic czy kada z tych wielu rzeczy jest raczej tym, czym kto powie,
e ona jest, czy te nie koniecznie tym jest?
22
Mwi, e teraz Platon pije do A n t y s t e n e s a , ktry mia p o w i e d z i e : ja t a m konia widz,
ale istoty konia, tej koniowatoci, nie w i d z " . Mniejsza o to, do kogo pije. Jest wicej takich
s y m p a t y c z n y c h p a n w " , ktrzy nie uznaj p r z e d m i o t w odpowiadajcych n a z w o m o g l n y m ,
a uznaj tylko przedmioty nazw i zwrotw j e d n o s t k o w y c h . Platon zwraca im uwag, e poszcze
glne p i k n e p r z e d m i o t y zmysowe jakby si mieniy w oczach ludzkich, bo kady prawie z nich
raz si podoba, a raz nie, i j e d n e m u czowiekowi wydaje si p i k n y , a d r u g i e m u brzydki. T y l k o
P i k n o samo, jasno ujte, nie mieni si w oczach, jest zawsze i z k a d e g o wzgldu p i k n e , nic
dla kogo tam, tylko samo dla siebie.

P o d o b n i e ma si rzecz z takimi c e c h a m i , jak wielki, may, ciki, lekki, mody, miy itp. To
s cechy nieokrelone, wic to, co si j e d n e m u wydaje d u e , to dla drugiego mae itd. D o p i e r o
k i e d y je pookrela, zastosowawszy miar, wtedy dopiero w i a d o m o , czy ktra z tych cech przy
suguje j a k i e m u przedmiotowi naprawd, czy nie. I wtedy si z m n i e m a n i a robi wiedza. Myle
nie
z pomoc wyrazw n i e o k r e l o n y c h p r z y p o m i n a Platonowi dziecinn z a g a d k z t a m t y c h
czasw. W niej szo o takiego ma-nie ma, ktry ptaka-nie p t a k a zobaczy-nie zobaczy na
d r z e w i e - n i e drzewie, i k a m i e n i e m - n i e k a m i e n i e m w niego strzeli-nie ustrzeli. T r z e b a byo
zgadn, e to e u n u c h krtkowzroczny n i e d o k a d n i e zobaczy nietoperza na krzaku i rzuci w nie
go p u m e k s e m , ale go nic trafi.
Jak d u g o mylimy m t n i e z pomoc wyrazw nieokrelonych, nasze m y l e n i e p r z y p o m i n a
zbitki z marze sennych i nie ujmuje rzeczywistoci, tylko jej pozory mgliste. Rzeczywisto uj
m u j e d o p i e r o mylenie jasne, z pomoc wyrazw okrelonych. D o p i e r o o n o umoliwia nam ja
kiekolwiek poznanie.
O t tych ludzi, ktrzy lubi, staraj si i umiej myle jasno z pomoc wyrazw oglnych,
cile okrelonych, i uwaaj, e d o p i e r o w ten sposb mona poznawa rzeczywisto, nazywa
Platon mionikami mdroci, filozofami, a tych, ktrym wystarcza mylenie m t n e , bez cisych
o k r e l e , i sdz, e caa rzeczywisto to tylko poszczeglne p r z e d m i o t y k o n k r e t n e , z m y s o w e ,
tych nazywa mionikami m n i e m a n i a ludzkiego. Robi to nie bez pewnej aluzji do prnoci tych
ludzi. e pragn uchodzi za mdrych, podczas gdy tamci chc by mdrzy.
Wszystko to nic j a d n e , g r n o l o t n e , n i e p r z y s t p n e pomysy, o d e r w a n e od ycia, tylko bar
dzo suszne i trzewe, i z r o z u m i a e uwagi o istocie nauki. N a u k a zaczyna si tam, gdzie si ko
czy beletrystyka. N a u k a wymaga mylenia jasnego, cisego, wymaga wyrazw okrelonych defi
nicjami i tylko nauka opisuje rzeczywisto tak, jak ona jest, a nie jak si ona wydaje na oko
p e w n e m u czowiekowi, w p e w n e j chwili. Przecie i dzi nie mylimy inaczej. Co filozofowie
Platona to s po prostu ludzie zdolni i zamiowani w porzdnej pracy n a u k o w e j . Platon wolaby
raczej takie gowy widzie u steru pastw ni literatw, d z i e n n i k a r z y lub a m a t o r w z n i e d o k o
czonym wyksztaceniem i z mtn gow. To nie s horrenda.

186
C

Platon, Pastwo

479 C

- O n e przypominaj te dwuznaczniki, ktre si przy stole mwi, i dzie


c i n n e zagadki o e u n u c h u , ktry rzuca na n i e t o p e r z a , a t r z e b a z g a d n ,
czym rzuca i na czym, i kto, i na kogo. Rzeczy te tak si chwiej w obie
strony i n i e p o d o b n a myl uj i ustali, czy tam pord nich co istnieje,
czy nie istnieje, czy jedno i drugie, czy te ani jedno, ani drugie.
- Wic moesz - powiadam - co z nimi pocz albo masz dla nich gdzie
pikniejsze miejsce ni midzy istnieniem a nieistnieniem? Bo ani si nie
bd wydaway ciemniejsze i mniej istniejce ni niebyt ani te janiejsze,
ani bardziej istniejce ni byt.
- Najzupeniejsza prawda - mwi.
- Wic zdaje si, emy znaleli to, e zdania szerokich k o p i k n i e
i tam dalej krc si gdzie tak p o m i d z y tym, co nie i s t n i e j e w ogle,
a tym, co istnieje najczyciej.
- Znalelimy.
- A zgodzilimy si przedtem, e gdyby si co takiego pokazao, to trze
ba powiedzie, e to bdzie przedmiot mniemania, a nie przedmiot wiedzy,
bo oto zdolno porednia chwyta to, co si krci gdzie porodku.
- Zgodzilimy si.
- Wic o tych, ktrzy si na wiele p i k n y c h rzeczy patrz, a P k n sa
mego nie widz, ani, jeli ich kto do niego prowadzi, i za nim nie potra
fi i widz w i e l e rzeczy s p r a w i e d l i w y c h , ale Sprawiedliwoci s a m e j n i e ,
i w s z y s t k o i n n e tak samo, powiemy, e oni maj o tych rzeczach p e w n e
m n i e m a n i e , ale oni nie poznaj a d n e j z tych rzeczy, ktrych dotycz ich
mniemania.

- To konieczne - powiada.
- A co o tych powiedzie, ktrzy widz rzeczy same i zawsze takie same
pod tym samym wzgldem? Czy nie to, e oni poznaj, a nie mniemaj?
- Koniecznie i to.
- Nieprawda? I powiemy to te, e oni kochaj i wycigaj rce do tych
rzeczy, ktrych dotyczy poznanie, a tamci do tych, ktrych m n i e m a n i e . Czy
480 n i e p a m i t a m y , j a k e m y mwili, e oni d w i k i i barwy p i k n e i t y m
p o d o b n e rzeczy kochaj i ogldaj, a co do P i k n a samego, to n a w e t nie
uznaj, jakoby ono czym byo?
- Pamitamy.
- Wic moe nie chybimy nazywajc ich kochankami mniemania ludzkie
go raczej ni kochankami mdroci? I czy si bd bardzo na nas o to gnie
wali, jeelibymy tak mwili?
- N i e - powiada - jeeliby m n i e posuchali. Bo nie godzi si w y b u c h a
gniewem przeciwko prawdzie.
- A tych, ktrzy z mioci rce wycigaj do wszystkiego, co istnieje na
prawd, tych trzeba nazywa kochankami mdroci, a nie kochankami ludz
kiego mniemania.
- Ze wszech miar przecie.

KSIGA SZSTA

W i c kto jest filozofem, G l a u k o n i e , a k t o nie - p o w i e d z i a e m - to si 484


z wielkim trudem jako pokazao w kocu, ale dyskusja musiaa za tym cho
dzi dugimi drogami, zanim si objawio, jaki jest j e d e n i drugi 1 .
- Moe by - powiada - e krtsz drog nie jest atwo.
- Wida, e nie - d o d a e m . - Ja przynajmniej mam to wraenie, e to by
si byo jeszcze lepiej wyjanio, tylko trzeba byo mwi o tym j e d n y m te
macie, a nie przechodzi licznych spraw pozostaych, chcc dojrze, czym
si rni ywot sprawiedliwy od niesprawiedliwego.
B
- Wic teraz - powiada - co przed nami?
- C by innego - mwi - jak nie to, co z kolei? Skoro filozofowie to ci,
co potrafi dotyka tego, co jest zawsze takie same pod tym samym wzgl
d e m ; a nie s filozofami ci, co tego nie potrafi, tylko si w ogle wci
plcz w wiecie tych licznych przedmiotw, to ktrzy powinni by wodza
mi pastwa?
- Jak by to odpowiedzie - mwi - eby odpowied bya w sam raz?
- No tych - p o w i e d z i a e m - ktrzy wygldaj na to, e potrafi s t r z e c
ustaw i spraw pastwowych, tych ustanowi stranikami.
- Susznie - powiada.
- A czy ta sprawa - dodaem - jest jasna, kto waciwie - lepy czy bystro
patrzcy, powinien by stranikiem, eby strzec czegokolwiek?
- Jake niejasna? - powiada.
- A jake si wydaje? Czy rni si czym od lepych ci, ktrym istot
nie brak poznania istoty kadej rzeczy i ktrzy nie maj w duszy a d n e g o
wyranego pierwowzoru a d n e j , i nie mog, tak jak malarze, na najprawdziwszy wzr tam spoglda i do niego wszystko odnosi, i oglda go jak
tylko mona najwyraniej, aby pniej i tu, gdy bdzie szo o to, co p i k n e
i sprawiedliwe, i dobre, instytucje i normy prawne ustanawia, jeeliby ja
kie ustanawia byo potrzeba, a ustanowionych strzec i przez to je zacho
wywa?
- No nie, na Zeusa - powiada. - To jako niewielka rnica.
- Wic raczej tych lepych ustanowimy stranikami czy te tych, ktrzy
1

Platon charakteryzuje i d e a l n e g o naukowca i stara si wykaza, e taki idealny typ o gowie ja


snej, otwartej, cisej, ktry on nazywa filozofem, miaby zarazem d o s k o n a e warunki do kierowa
nia p a s t w e m . Dlatego, e umiaby ustanawia prawa dobre i p i k n e , bo wiedziaby jasno, jakie
o n e maj by, i musiaby z tego s a m e g o powodu prawa ustanowione cile zachowywa. N i e bra
koby mu z pewnoci take innych zalet charakteru.

188

Platon, Pastwo

484 D

kady byt znaj, a dowiadczeniem wcale nie ustpuj tamtym i nie zostaj
w tyle na adnym innym odcinku dzielnoci?
- Nie miaoby sensu - powida - wybiera innych, gdyby ci poza tym, nie
zostawali w tyle. Bo moe by, e z tego wanie wzgldu, a to wzgld pra
wie najwaniejszy, to ci chyba gruj.
485
- Nieprawda? O tym wanie mwimy, w jaki sposb potrafi jedni i ci
sami ludzie mie i tamte, i te zalety.
- No, tak.
- Wic tak, jakemy na pocztku tych rozwaa mwili, trzeba naprzd
pozna ich natur. Ja mam wraenie, e jak si co do tego p u n k t u pogodzi
my, to zgodzimy si i na to, e mog i jedni i ci sami ludzie posiada te za
lety i e nikt inny nie powinien przewodzi w pastwie tylko oni.
II
B

- Jak?
- Wic, jeeli chodzi o natury filozofw, to zgdmy si, e oni zawsze
kochaj t nauk, ktra im odsania co z owej istoty rzeczy, z tej, ktra ist
nieje zawsze, a nie bka si i nie plcze skutkiem powstawania i zatraty l .
- No, zgdmy si.
- I na to te - d o d a e m - e oni j wszystk kochaj, i nie s s k o n n i
o d r z u c a jej a d n e j czstki ani m a e j , ani wikszej, ani godniejszej, ani
m n i e j g o d n e j . Tak, j a k e m y to p r z e d t e m mwili o ludziach a m b i t n y c h
i o nastrojonych erotycznie.

- Susznie mwisz - powiada.


- Wic zastanw si teraz nad tym, czy jeszcze i czego takiego nie musz
mie w naturze ci, ktrzy maj si sta tacy, jakemy mwili.
- Jakiego czego.
- N i e z n o s z e n i a faszu. Tego, eby dobrowolnie w aden sposb faszu
nie przyjmowali; nienawidzili go, a kochali prawd.
- Z a p e w n e - powiada.
- N i e tylko z a p e w n e " , przyjacielu, ale nieuchronnie i koniecznie musi
tak by, e ktokolwiek kocha co z natury, ten musi kocha wszystko, co
jest pokrewne i bliskie przedmiotom kochania.
- Susznie - powiada.
- A potrafisz znale co bliszego mdroci ni prawda?
- Ale jak? - powiada.
- Wic czy moe jedna i ta sama natura kocha rwnoczenie i mdro,
i fasz?
- W aden sposb przecie.

A wic odznaczaliby si na p e w n o ci ludzie mioci prawdy i nienawidziliby faszu.


Tego,
oczywicie, trzeba si po naukowcach spodziewa. Czyby j e d n a k nie stosowali kamstwa jako le
karstwa? Z a p e w n e tak, bo Platon to rzdzcym zaleca. O d d a n i nauce nie tonliby w rozpucie
i nie gonili za pienidzmi, i nie walaliby si skpstwem, a odznaczaliby si odwag i agodnoci.
Pierwszym warunkiem takiego charakteru s wielkie zdolnoci intelektualne, wrodzone opanowa
nie i wdzik. Tc zalety rozwin musiaoby waciwe wychowanie. To byliby wadcy idealni.

485 D

Ksiga VI

189

- A kto istotnie kocha nauk, ten musi zaraz od najmodszych lat jak naj
wicej pragn wszelkiej prawdy?
- Ze wszech miar.
- A u kogo dze gwatownie pjd w jednym kierunku, to wiemy chyba,
e w innych kierunkach tym sabiej pr, jakby prd w tamt stron poszed.
- N o , c?
- Wic u kogo one spyn do nauk i do wszystkich takich rzeczy, to my
l, e bd si trzymay tych rozkoszy, ktrych dusza sama w sobie dozna
je, jako dusza, a oddziel si od rozkoszy, ktre przez ciao przechodz, je
eliby kto by nie filozofem robionym, ale filozofem naprawd.
- To wielce konieczne.
- Wic to b d z i e czowiek umiarkowany, skoro b d z i e taki i w a d n y m
razie nie bdzie chciwy grosza. Bo to, dlaczego ludzie z wielkim nakadem
si o p i e n i d z e zabiegaj, to raczej kady inny gotw bra p o w a n i e , ale
nie on.
- Tak jest.
- N o , a to te trzeba wzi pod uwag, kiedyby zechcia osdza n a t u r
filozofa i niefilozofa.
- Co takiego?
- Uwaaj, aby si przed tob nie ukryo jakie jej d r o b n e b r u d n e skp
stwo, gdyby je ta natura miaa w sobie. N i e ma nic bardziej przeciwnego
takiej duszy, jak drobiazgowo; duszy, ktra si zawsze chce garn do ca
oci, do ogu w sprawach boskich i ludzkich.
- wita prawda - mwi.
- Takiej duszy, ktra u m i e patrze z gry, i ma przed oczami czas wszy
stek i byt wszystek, czy mylisz, e moe si czym wielkim wydawa ycie
ludzkie?
- N i e moe - powiada.
- Nieprawda? Wic i mierci nie b d z i e za co strasznego uwaa kto
taki?
- Bynajmniej.
- Wic tchrzliwa i nieszlachetna dusza, zdaje si, e z prawdziw filozo
fi nie bdzie miaa nic wsplnego?
- N i e wydaje mi si.
- Wic c? Czowiek porzdny, nie chciwy, nie skpy, nie blagier i nie
tchrz, czy moe by niemoliwy w stosunkach albo niesprawiedliwy?
- N i e moe by.
- Z a t e m , jeeli bdziesz szuka duszy zdolnej do filozofii i nie, to zaraz
ju u modych chopcw zwrcisz na to uwag, czy ktra sprawiedliwa i a
godna, czy te nieznona w poyciu i dzika.
- Tak jest.
- A tego te nie pominiesz, uwaam.
- Czego takiego?

190

Platon, Pastwo

486 C

- Czy si atwo uczy, czy trudno. Czy spodziewasz si, eby kto kiedy
kolwiek ukocha naleycie co, przy czym by cierpia, robic to, i z wielkim
t r u d e m a powoli postpowaby naprzd?
- To niemoliwe.
- No c? A gdyby nie umia zachowa i ocali w sobie nic z tego, czego
by si nauczy, bo byby peen zapomnienia, czy nie musiaby pozosta pren wiedzy?
- No jake nie?
- A jak by si tak trudzi bez poytku, to czy nie uwaasz, e w kocu
bdzie musia znienawidzi samego siebie i znienawidzi tak robot.
- Jakeby nie?
- Wic duszy, ktra zapomina, nigdy nie liczmy do tych, co si nadaj do
filozofii; ale szukajmy duszy koniecznie majcej dobr pami.
- Ze wszech miar.
- A prawda, e natura daleka od M u z i nie ujta w form pikn, nie do
czego innego cignie, powiemy, tylko do zerwania z wszelk miar.
- No c?
- A ty uwaasz, e prawda jest spokrewniona z brakiem wszelkiej miary,
czy te z trzymaniem si miary?
- Z trzymaniem si miary?
- Z a t e m szukajmy duszy p e n e j z natury umiarkowania i w d z i k u , o b o k
i n n y c h zalet. Jej wasna n a t u r a uatwi jej i otworzy d r o g do o g l d a n i a
istotnej formy kadej rzeczy.
- Jakeby nie?
- Wic c? N i e mylisz chyba, emy przeszli jakie rysy n i e k o n i e c z n e
i nie wynikajce j e d n e z drugich w duszy, ktra ma zostawa w n a l e y t y m
i doskonaym kontakcie z tym, co istnieje?
- To s przecie rysy najzupeniej konieczne - powiada.
- Wic czy potrafisz z jakiegokolwiek p u n k t u gani takie zajcie, ktre
mu si nigdy nie potrafi naleycie o d d a w a czowiek, j e e l i b y mu brako
w naturze dobrej pamici, atwoci do nauki, szlachetnej postawy, wdziku,
przyjani i p o k r e w i e s t w a z prawd, sprawiedliwoci, odwagi, p a n o w a n i a
nad sob.
- Czego takiego - powiada- - nawet i sam Momos gani by nie potrafi.
- A jeli takich ludzi - dodaem udoskonali wiek i wychowanie, to czy nie
takim tylko powierzyby pastwo?
Adejmant wtedy powiedzia: - Sokratesie, nikt by nie potrafi spiera si
z tob o ten p u n k t . Ale kiedy si ciebie sucha, jak mwisz takie rzeczy jak
teraz, to zawsze si czowiekowi robi co w tym rodzaju, ma si wraenie,
e c z o w i e k nie ma wprawy w p y t a n i u i w o d p o w i a d a n i u , wic go twoja
myl z pomoc k a d e g o pytania o d r o b i n na bok odwodzi, a jak si tych
drobiazgw nazbiera, to si w kocu pokazuje bd wielki i co przeciwne
go, ni byo zrazu. Z u p e n i e jak w warcabach; taki co dobrze gra, z a m k n i e
w kocu tego, co gra nie umie, i ten nie ma ju adnego cigu do zrobi-

487 C

Ksiga VI

191

nia; tak i tu czowiek w kocu nie widzi wyjcia i nie ma co powiedzie; bo


to te s warcaby, tylko takie inne, tu si nie gra kamykami, tylko mylami.
Z tego nie wynika wcale, eby prawda bya raczej po tej stronie. Ja to m
3
wi ze wzgldu na to, co w tej chwili .
Przecie teraz mgby kto powiedzie, e teoretycznie nie potrafi ci si
przeciwstawi w odpowiedzi na adne z poszczeglnych pyta, ale w prak
tyce widzi, e z tych, co si do filozofii bior nie za modu, dla wyksztac- D
nia, e b y si z ni z e t k n i da jej pokj, ale bawi si ni duej, to po
wikszej czci robi si wielkie dziwaki, eby nie powiedzie typy w ogle
do niczego, a ci, ktrzy si wydaj najprzyzwoitsi, to j e d n a k si na nich
mci to zajcie, ktre ty chwalisz, i robi si dla pastwa zgoa nieprzydat
ni.
Ja to usyszaem i m w i : - Czy sdzisz, e myl si ci, ktrzy tak m
wi?
- Ja nie w i e m - p o w i a d a - ale twoje z d a n i e w tej m i e r z e c h t n i e bym
usysza.
- To usyszaby, e moim zdaniem, oni chyba mwi prawd.
E
- Wic jak to mona mwi - powiada - e nie prdzej ustanie zo w pa
stwach, zanim w nich panowa nie zaczn filozofowie, skoro si zgadzamy,
e oni si pastwom na nic nie przydaj?
- Zadajesz pytanie - o d p a r e m - na ktre o d p o w i e d z i e potrzeba za po
moc obrazu.
- A ty niby to nie zwyke mwi obrazami.
- N o , niech ci bdzie - powiadam. - Drwisz ze mnie, a wpakowae m n i e IV
w z a g a d n i e n i e , z k t r e g o tak t r u d n o wyj obronn rk. Wic posuchaj 488
obrazu, aby jeszcze lepiej widzia, jak ja si nie m o g obej bez obrazo
wych p o r w n a .
Bo s t o s u n e k najprzyzwoitszych filozofw do pastw jest
taki zawiy i trudny, e nawet nie ma adnej innej poszczeglnej jednostki,
ktra by zostawaa do pastwa w podobnym stosunku, tylko trzeba rysy tego
s t o s u n k u zbiera z wielu j e d n o s t e k , budujc p o r w n a n i e i obmylajc ich
obron, podobnie jak malarze cz rysy kozw i jeleni, i tam innych zwie
rzt, kiedy swoje wytwory maluj 4 .
3

A d e j m a n t zgadza si cay czas, a si ockn w tej chwili i zobaczy w myli tych, ktrych na
miecie nazywano filozofami. Typy w y c h u d e , o b d a r t e , o d e r w a n e od ycia i jego spraw, p s y c h o
p a t y c z n e , narwane, zdziwaczae. W s p o m n i a moe Chmury Arystofanesa i po doskonaej apostro
fie na t e m a t m e t o d y Sokratesa owiadcza, e filozofowie, tacy, jakich zna, s zgoa n i e u y t e c z n i
dla pastwa; wic jak mona takim t y p o m powierza rzdy? I Sokrates zgadza si. On rysowa
typ idealny; rzeczywisto wyglda inaczej. On to wie.
4

Dlaczego dzi filozofowie maj tak z opini, jeeli chodzi o zdolno do pracy dla pastwa?
To n a t u r a l n e , mwi Sokrates. To dlatego, e o wszystkich sprawach pastwa d e c y d u j e lud na
z g r o m a d z e n i a c h . L u d , ktry si na niczym nie zna i nie daje si pouczy. On jest jak t e n przy
guchy i niedowidzcy kapitan o k r t u . A ci marynarze, ktrzy si o ster kc, to mwcy - polity
cy, zwalczajcy si wzajem przed forum z g r o m a d z e ludowych; nie przygotowani wcale do rz
dzenia, a m b i t n i , chciwi, rozpustni, zazdroni. Usuwaj chytrze co najlepszych wspzawodnikw,
a lud baamuc m o w a m i , aby tylko zosta u wadzy. Czerpi z niej zyski i d l a t e g o schlebiaj lu
dowi. Zwalczaj kadego, kto im nie schlebia i nie suy, a najbardziej takiego, kto by gosi,
e

192
B

Platon, Pastwo

488 B

Wic we pod uwag takie oto zdarzenie - na wielu okrtach albo na jed
nym okrcie. Kapitan statku przewysza wszystkich na okrcie wielkoci
i si, a tylko przyguchy jest i ma jako krtki wzrok, a na s z t u c e eglar
skiej te si mao rozumie. A eglarze kc si z sob o sterowanie. Ka
dy z nich uwaa, e powinien siedzie przy sterze, chocia si nigdy sztuki
sterowania nie uczy, ani nie potrafi wskaza tego, u kogo by si jej uczy,
ani czasu, w ktrym by t nauk pobiera. Oprcz tego oni twierdz nawet,
e si tej sztuki nauczy nie mona. A jeli kto mwi, e mona, gotowi go
zabi. Sami wci t y l k o k a p i t a n a oblegaj, nastaj na n i e g o i robi co
mog, eby im ster powierzy. A nieraz, jeli on im nie ulega, tylko innym
raczej, w t e d y oni tych innych albo zabijaj, albo ich wyrzucaj z o k r t u ,
a d z i e l n e m u kapitanowi podaj zika czarodziejskie na sen albo go upijaj
c z y m k o l w i e k , aby go z ng zwali, i panuj nad o k r t e m , maj na swoje
usugi wszystko, co na nim jest; pij i uywaj sobie w podry po swojemu,
oczywicie; a do tego chwal jako z n a k o m i t e g o eglarza i nazywaj zawoa
n y m s t e r n i k i e m i znawc o k r t u k a d e g o , kto potrafi razem z nimi r k

przykada do tego, eby im wadza przypada w udziale, kiedy zbaamuc


albo gwatem zmog kapitana. Kadego innego oni gani i mwi, e jest
do niczego, a o prawdziwym sterniku nie maj bladego pojcia, nie przeczu
waj nawet, e on powinien si interesowa porami roku i dnia, i n i e b e m ,
i gwiazdami, i wiatrami, i wszystkim, co ley w zakresie umiejtnoci, jeeli
E ma by naprawd przygotowany do prowadzenia okrtu. A eby kto mg
o k r t e m kierowa, czy tam zgodnie z wol tych, czy owych, czy wbrew ich
woli, tego, oni uwaaj, ani si wyuczy, ani w tym wywiczy nie mona wraz z umiejtnoci sternicz. Kiedy si tak dzieje na okrtach, to czy nie
489 mylisz, e o s t e r n i k u p r a w d z i w y m bd r z e c z y w i c i e mwili, e t y l k o
w gwiazdy patrzy i w niebo, e duo gada i e jest do niczego, ci, co w tych
stosunkach pyn okrtami?
- Z a p e w n e - odrzek Adejmant.
- I ja sdz - d o d a e m - e ci nie potrzeba szczegowego rozbioru tego
obtazu, aby dojrze, jak na nim wida s t o s u n e k pastw do prawdziwych fi
lozofw; ty rozumiesz i tak, co mam na myli.
- Z a p e w n e - powiada.
- Wic naprzd t e m u , ktry si dziwi, e filozofowie nie ciesz si czci
B w p a s t w a c h , poka t e n obraz i s p r b u j go p r z e k o n a , e b y o b y rzecz
o wiele bardziej dziwn, gdyby si cieszyli czci.
- Ju ja mu poka - powiada.
- Wic i to, e ty prawd mwisz, e na nic si szerokim koom nie przy
daj najprzyzwoitsi spord oddanych filozofii. Ale o t nieuyteczno, popolityka jest umiejtnoci, ktrej si trzeba i mona wyuczy. Prawdziwy filozof musi zajmowa
to stanowisko i dlatego nie moe by popularny w dzisiejszym pastwie i nikt go o rzdy nie pro
si. To miejsce t e k s t u m o e m i e lad osobistej goryczy. O d t d nuta osobista zaczyna b r z m i e
coraz goniej. e si mdrcy krc koo drzwi bogaczw, to mia powiedzie S i m o n i d e s i to zda
nie boli P l a t o n a . Filozof prawdziwy jest zbyt d u m n y na to, eby si ucieka do protekcji j e d n o
stek monych; on czeka, eby go proszono o rzdy. Tak by powinno.

489 B

Ksiga VI

193

wiedz, e b y obwinia tych, ktrzy filozofw nie uywaj, a nie tych przy
zwoitych filozofw. Bo to p r z e c i e nie jest n a t u r a l n e , e b y s t e r n i k mia
prosi marynarzy, aby go raczyli sucha, ani eby mdrzy mieli p u k a do
drzwi ludzi bogatych. Kto t e n dowcip powiedzia, powiedzia n i e p r a w d .
A prawda naturalna jest ta, e jeli choruje bogaty czy tam choruje ubogi, to
j e d e n i drugi powinien puka do drzwi lekarza, i tak samo kady, komu po
trzeba, eby nim rzdzono, do drzwi tego, ktry rzdzi potrafi, a nie eby C
rzdzcy prosi rzdzonych o to, aby sob rzdzi pozwolili; jeeli on tylko
j e s t n a p r a w d co wart. Jeeli tych, ktrzy dzisiaj w p a s t w a c h rzdz,
przyrwnasz do tych marynarzy, o ktrychemy przed chwil mwili, to nie
zbdzisz, ani te, jeli w tych, ktrym oni wszelkiej wartoci odmawiaj, e
to niby prniacy wpatrzeni w niebo, dojrzysz sternikw prawdziwych.
- Z u p e n i e susznie - powiada.
- W o b e c tego, z a t e m i w tych w a r u n k a c h t r u d n o , e b y si zajcie naj
lepsze cieszyo zachowaniem pord tych, ktrzy maj zajcie wprost prze
c i w n e . A najwikszy i najmocniejszy cie rzucaj na filozofi ci, k t r z y D
mwi, e si ni zajmuj; to przecie przez nich t e n twj przeciwnik filo
zofii m w i , e si do n i e j bior po w i k s z e j czci co najlichsze typy,
a z najprzyzwoitszych nawet nie ma poytku. I jak si zgodziem, e praw
d mwisz. Czy nie?
- Tak jest.
- Nieprawda? C z e m u si ci przyzwoici nie przydaj, to juemy przeszli?
V
- O, tak.
- A dlaczego znowu ci liczni s licha warci, to, jeli chcesz, przejdmy te- E
raz. A e t e m u filozofia nie jest winna, to, jeli potrafimy, czy b d z i e m y
prbowali wykaza?
- Tak jest.
- To suchajmy i mwmy, przypomniawszy sobie rzecz od tego miejsca,
j a k e m y to przechodzili te rysy natury, koniecznie w r o d z o n e czowiekowi,
jeli ma by doskonay. Przewodniczk jego bya, jeli pamitasz, prawda. 490
On mia za ni i bezwarunkowo i pod kadym wzgldem albo inaczej zo
s
sta blagierem i nie mie nigdy nic wsplnego z filozofi prawdziw .
- Mwio si tak.
- Nieprawda? to j e d n o ju tak mocno si sprzecza z tym, co o nim teraz
ludzie myl?
- I bardzo - powiada.
- Wic czy to nie bdzie w sam raz na jego obron, jeli powiemy, e kto
istotnie kocha wiedz, ten si z natury na wycigi rwie do tego, co istnieje,
a nie potrafi si zatrzyma przy licznych poszczeglnych wypadkach, ktre
tylko uchodz za rzeczywisto; on b d z i e szed dalej, nie o s a b n i e i nie
przestanie kocha, zanim nie d o t k n i e istoty kadej rzeczy t czci swojej
duszy, ktrej d a n e jest d o t y k a czego takiego. A to d a n e jest tej, ktra
5

J e s z c z e raz w n a t c h n i o n y c h sowach charakteryzuje Platon filozofa i d e a l n e g o i jego prac, po


sugujc si przenoniami zaczerpnitymi z ycia pciowego i z teatru.

194

Platon, Pastwo

490 B

sama jest bytowi pokrewna. On si ni do bytu istotnego zbliy, zespoli si


z nim, podzi zacznie rozum i prawd, dostpi poznania i b d z i e yl na
prawd i tym si karmi. Dopiero w t e d y przestanie si mczy, a prdzej
nie. Czy nie tak?
- Tak jest. W sam raz - nie mona lepiej.
- Wic c? Bdzie w takim czowieku jaka sympatia do faszu czy te
wprost przeciwnie, nienawi?
- Nienawi - powiada.
- A kiedy prawda bdzie sza na przodzie, to myl, przyznamy, e chyba
nigdy za ni zy chr i nie bdzie.
- Jakime sposobem?
- Tylko zdrowy i sprawiedliwy charakter, za ktrym i rozwaga pjdzie.
- Susznie - powiada.
- A reszt chru, ktry wystpuje w n a t u r z e filozofa, po c m a m y ko
niecznie drugi raz ustawia w szyk? Pamitasz chyba przecie, e tam dalej
byo miejsce odwagi i szlachetnej postawy, i talentw do nauki, i dobrej pa
mici. A kiedy ty podchwyci, e kady b d z i e musia zgodzi si na to,
co mwimy, ale jak te wywody zostawi na boku, a obrci oczy na samych
ludzi, o ktrych mowa, to powie, e jedni z nich s do niczego, a drudzy, ci
liczni, maj w s z e l k i e moliwe wady. Wic k i e d y m y zaczli rozpatrywa
przyczyn, skd pochodz te cienie, znalelimy si tu, gdzie teraz jeste
my: dlaczego to ci liczni s li, i z tego powodu zajlimy si znowu natur
filozofw prawdziwych i okrelilimy j z koniecznoci.
- Jest tak - powiada.
- Wic trzeba zobaczy, jak si rozmaicie ta natura psuje, jak si marnuje
w licznych jednostkach. Unika zepsucia jaka maa czstka i o tych si nie
mwi, e li, tylko, e s do niczego. A p o t e m te natury, k t r e filozofw
udaj i bior si do zaj waciwych filozofom. D u s z e tego rodzaju wziw
szy si do zajcia, do ktrego nie dorosy i ono ich siy przerasta, chybiaj
na w s z y s t k i c h p u n k t a c h i cigaj na w s z y s t k i c h t o p i n i o filozofii,
o ktrej ty mwisz 6 .
- Ale jakie ty - powiada - masz na myli rodzaje zepsucia?
- Ja ci sprbuj - odrzekem - jeli potrafi, przej je po kolei. Wic na
to, myl, kady si z nami zgodzi, e taka natura i posiadajca to wszystko,
6

Dzisiejsza za opinia o filozofii pochodzi t a k e std, e bior si do niej Indzie bez t a l e n t u


i rzucaj ciefi na wszystkich. A ci modzi i zdolni, i z n a k o m i c i e wyposaeni od natury, zbyt atwo
ulegaj z e p s u c i u ; wanie d l a t e g o , e posiadaj p r z e d m i o t o w e warunki do kariery p o l i t y c z n e j ,
a nie natrafiaj na warunki polityczne, ktre by ich mogy wyrobi. O b e c n e stosunki w pastwie
d e m o k r a t y c z n y m najgorzej wpywaj na m o d z i e c w najlepszych. Tym gorszcym c z y n n i k i e m
jest atmosfera z g r o m a d z e ludowych, ktra p o b u d z a ambicj modych ludzi i asymiluje ich szyb
ko do tych zych stosunkw, ktre w pastwie panuj. Kto widzia dzi jeszcze pionowy z o m
szarej skay na Pnyksie, naprzeciw Akropoli, ktry wtedy e c h o mw i oklaskw odbija, t e n zwr
ci uwag na p l a s t y k p l a t o s k i e g o opisu w t y m miejscu i dosyszy gwatowny a k c e n t uczuciowy,
ktry t plastyk rodzi. To niewtpliwie wasne, osobiste w s p o m n i e n i e s a m e g o P l a t o n a - p e n e
goryczy i g n i e w u .

491 B

Ksiga VI

195

comy jej teraz przypisali, jeeli si ma sta doskonaym filozofem, rzadko


kiedy si zdarza midzy ludmi. I mao takich jest. Czy nie mylisz?
- Bardzo mao, przecie.
- A tym nielicznym, zobacz, jak liczne i wielkie gro rodzaje zguby.
- Jakie to?
- Najdziwniejsze to, e kada cecha takiej natury spord tych cech tutaj
pochwalonych gubi dusz, ktra j posiada, i odrywa j od filozofii. Ja m a m
na myli odwag, rozwag i te wszystkie, ktremy przeszli.
- Dziwnie - powiada - sucha.
- A, oprcz tego - dodaem - oprcz tego, te tak zwane dobra wszelakiego
rodzaju psuj czowieka i odrywaj go - pikno i bogactwo, i sia fizyczna,
i silne zwizki familijne w pastwie, i wszystko i n n e w tym rodzaju. O t o
masz zarys tego, o czym myl.
- Zarys m a m - powiada. - Ale z przyjemnoci dowiedziabym si doka
dniej o tym, co masz na myli.
- Wic uchwy t cao naleycie - odrzekem - a wyda ci si jasna i nie
bdzie ci si wydawao nie na miejscu to, co si poprzednio o tych naturach
mwio.
- Wic jak kaesz? - powiada.
- O wszelkim - odpowiedziaem - nasieniu czy latoroli, czyby to o rolin szo, czy o zwierz, wiemy, e nie rozwinie si dobrze, jeeli nie dosta
nie poywienia, jakie si kademu naley, ani pogody nie znajdzie odpowie
d n i e j , ani miejsca, a im b d z i e szlachetniejsze, tym wikszej iloci o d p o
w i e d n i c h w a r u n k w mu p o t r z e b a . Bo zo j e s t c h y b a bardziej p r z e c i w n e
temu, co dobre, ni temu, co niedobre.

- Jakeby nie?
- Wic to, zdaje mi si, ma sens, e najlepsza natura przy mniej waci
wym wikcie wychodzi gorzej ni licha.
- Ma sens.
- Wic prawda, Adejmancie - dodaem - tak samo i dusze, zgodzimy si, E
co najbardziej dorodne, pod wpywem zej pedagogii robi si osobliwie ze.
Czy ty mylisz, e wielkie zbrodnie i charaktery czarne bez domieszki wy
rastaj z n a t u r lichych, a nie z urodziwych, k t r e ze poywienie popsuo?
N a t u r a saba nigdy si nie z d o b d z i e ani na w i e l k i e d o b r o , ani na wiel
kie zo?
- No nie - powiada - to ju tak jest.
- Wic taka natura lgnca do mdroci, jakmy zaoyli, taka natura filo- 492
zofa, jeeli nauczanie o d p o w i e d n i e szczliwym trafem przejdzie, musi ko
n i e c z n i e , wzrastajc, doj do wszelkiej dzielnoci, a jeeli takie n a s i e n i e
padnie na grunt nieodpowiedni i tam wyronie, to si rozwinie w kierunku
wprost przeciwnym, jeeli mu przypadkiem jaki bg nie pomoe. Czy i ty
mylisz tak, jak myli wielu, e to sofici psuj modzie, i ci gorszyciele to
maj by pewni sofici o c h a r a k t e r z e prywatnym, i e warto o tym mwi,
a nie, e najwikszymi sofistami s wanie ci, ktrzy to mwi, i e to oni
B

196

Platon, Pastwo

492 B

wychowuj po mistrzowsku i robi, co chc z modych i starszych, i z m


czyzn, i z kobiet?
- A on mwi: - Kiedy?
- W t e d y - odpowiedziaem - kiedy si tum zbiera i zasiada wsplnie na
zgromadzeniach, na sdach, w teatrach, w obozach czy na innych zebraniach
posplstwa, i w haasie wielkim j e d n o chwal, a drugie gani z tego, co si
mwi albo co si robi, a j e d n o i drugie z przesad, pord okrzykw i oklaC skw. A oprcz nich jeszcze i skay, i otoczenie, w ktrym s, e c h e m odbija
i podwaja haas pochwa i nagan. W takich warunkach to, jak mylisz, co
si, jak to mwi, dzieje w sercu modego czowieka? Jak on osobist kul
tur potrafi t e m u przeciwstawi; ktrej by nie zmyy fale takich nagan i poD chwa i ktra by nie posza z prdem, gdziekolwiek j prd poniesie? Po
tem mody czowiek dobrem i zem nazywa to samo, co oni, i robi to samo,
co oni, i bdzie taki sam, jak oni.
- To ju - powiada - musi tak by, Sokratesie.
VII
- T a k j e s t - d o d a e m - a l e m y j e s z c z e n i e w y m i e n i l i p r z y c z y n y naj
wikszej.
- Jakiej? - powiada.
- To, e ci wychowawcy i m d r c y dokadaj p o b u d k i c z y n n e , jeeli ich
wpyw sowny nie odnosi skutku. Czy nie wiesz, e kto ich nie sucha, na
tego spadaj wyroki pozbawiajce czci, kary pienine i kara m i e r c i ? 7
- Doskonale wiem - powiada.
- Wic jaki inny m d r z e c , mylisz, albo jaka osobista postawa mylowa
mogaby si im przeciwstawi zwycisko?
E
- Myl, e adna - powiedzia.
- N i e da rady - cignem - tego n a w e t i prbowa nie ma s e n s u . Bo
tego nie ma i nie byo, i by nie moe, eby si wbrew ich wpywom wy
chowawczym uchowa w c h a r a k t e r z e jaki inny s t o s u n e k do dzielnoci, ja
mwi o charakterze ludzkim, przyjacielu. N i e mwimy o tym, co boskie.
Trzeba d o b r z e wiedzie, e co si uratuje i zrobi si jak naley na tle ta493 kich stosunkw w pastwach, to aska boska uratowaa. Jeeli tak powiesz,
to nie powiesz le.
- I mnie si te - powiada - to nie inaczej przedstawia.
- Wic nieche ci si - dodaem - oprcz tego, jeszcze i to wydaje.
- Co takiego?
7

A k c e n t y u c z u c i o w e rosn. Filozofom grozi w A t e n a c h niesawa i m i e r .


Nic dziwnego,
e taki na przykad Alkibiades nie chcia pj ladami Sokratesa. Widzia, dokd prowadz. Jeli
si w Atenach filozof prawdziwy uchowa, to musi w nim by co boskiego - doprawdy. Sofici
ucz tylko schlebiania tumowi i o p o r t u n i z m u , obznajmiaj m o d z i e z opiniami panujcymi, za
miast te o p i n i e pogbia krytycznie. W ten s p o s b ludzie najzdolniejsi wychodz nie na wad
cw, ale na niewolnikw t u m u i jego mtnych opinii.
D i o m e d e j s k a k o n i e c z n o - to tyle, co: n i e u c h r o n n a . P o d o b n o Trak, D i o m e d e s , mia crki
prostytutki i g w a t e m zmusza obcych, eby z nimi obcowali, chcc czy nie chcc. Obcowali na
p e w n o tylko ci, ktrzy w kocu chcieli. T a k jak ci modziecy, ktrzy si zaasymilowali do d e
mokracji ateskiej, choby ich zrazu bya brzydzia.

493 A

Ksiga VI

197

- Kady z tych z a r o b n i k w bez fachu, k t r y c h oni nazywaj sofistami


i maj ich za rywali w zawodzie, uczy jako pedagog nie czego innego, tyl
ko podaje te wanie opinie tumu, ktre si wypowiadaj na zebraniach pu
blicznych, i to nazywa mdroci. Z u p e n i e tak, jakby kto mia na wyy
wieniu zwierz wielkie i mocne, i zapoznaby si z jego wybuchami gniewu
i dzy, i wiedziaby, z ktrej strony trzeba do niego p o d c h o d z i i jak go
dotyka, i kiedy ono si najwicej drani, a kiedy i pod wpywem jakich po
d n i e t robi si najbardziej askawe, i jakie gosy ono kiedy zwyko wydawa,
i p o d w p y w e m jakich gosw c u d z y c h a g o d n i e j e albo w p a d a we wcie
ko, i wyuczywszy si tego wszystkiego przez d u g i e wspycie z n i m
i wpraw, ktr czas przynosi, nazywaby to mdroci, i zestawiwszy to so
bie niby umiejtno, zabraby si do nauczania tych rzeczy i naprawd nie
wiedziaby nic o tych p r z e d m i o t a c h nauczania i o tych podaniach; k t r e
z nich jest p i k n e , a ktre s z p e t n e albo dobre, albo ze, albo sprawiedliwe,
albo n i e s p r a w i e d l i w e , a n a z y w a b y to w s z y s t k o z g o d n i e z o p i n i a m i t e g o
wielkiego zwierzcia i mwiby, e dobre jest to, czym ono si cieszy, a ze
to, na co ono si gniewa, a inaczej tych rzeczy nie umiaby w aden sposb
pojmowa. Sprawiedliwym i piknym nazywaby to, co konieczne, a jak da
lece si w rzeczywistoci rni natura tego, co konieczne, od tego, co do
bre, tego by ani sam nie dojrza, ani by tego d r u g i e m u pokaza nie umia.
Gdyby kto taki by, to na Zeusa, czy nie wydaje ci si, e to wychowawca
nie na miejscu?

- Tak mi si wydaje - powiada.


- A czy mylisz, e rni si czym od niego taki czowiek, ktry myli,
e mdro polega na braniu pod uwag niechci i przyjemnoci wielu lu
dzi, ktrzy si std i stamtd razem zejd, czyby to o malarstwo szo, czy
o m u z y k , czy o polityk? C z y nie mylisz, e jeli k t o z nimi zostaje
w k o n t a k c i e i dla zdobycia sawy albo si twrczoci poetyckiej oddaje, albo
i n n e j pracy twrczej, albo subie dla pastwa, to p a n a m i nad sob czyni
tych, ktrych jest wielu - a nie musia by od nich zaleny; i wtedy na nie
go tak zwana diomedyjska konieczno spada; musi robi to, co oni pochwa
l. A e to jest dobre i p i k n e naprawd, to czy ty ju kiedy sysza, eby
ktry z nich tego dowodzi z sensem i nie na miech?
- Ja mam wraenie - powiada - e nawet i nie b d sysza.

- Wic to wszystko razem wziwszy pod uwag przypomnij sobie tamt VIII
rzecz, czy t u m potrafi z n i e albo u w i e r z y w i s t n i e n i e P i k n a s a m e g o
a nie - wielu rzeczy piknych, albo w istnienie kadej rzeczy samej a nie - 494
wielu rzeczy kadego rodzaju?
- Zgoa nie - powiada.
- Wic mionikiem mdroci tum by nie potrafi?
- N i e potrafi.
- Wic i tych, ktrzy lgn do mdroci, tum gani musi?

198

Platon, Pastwo

494 A

- Musi.
- I musz ich gani ci niefachowcy, ktrzy bdc w kontakcie z t u m e m
staraj si przypodoba.

- To jasne.
- Z tego wszystkiego, jakie ty widzisz wyjcie dla natury filozofa, eby
przy swoim zajciu zostaa, a do celu dosza? A nie zapominaj o tym, co si
mwio. Zgodzilimy si, e j cechuje atwo do nauki, pami, odwaga
i szlachetna postawa wewntrzna.
- Tak jest.
- Nieprawda? Ju zaraz pomidzy chopcami taki czowiek bdzie pierw
szy do wszystkiego. Szczeglniej jeeli mu natura daa ciao dla takiej du
szy odpowiednie.
- C z e m u by nie mia celowa? - powiada.
- Jak podronie, to mam wraenie, zechc si nim posugiwa do swoich
spraw i krewni, i obywatele.
- Jakeby nie?
- Wic bd mu si kaniali, obsypywali probami i objawami czci, pozy
skujc go sobie z gry i schlebiajc mu na rachunek jego przyszej potgi.
- To si nieraz tak dzieje - powiada.
- A jak mylisz - d o d a e m - co taki robi w tych warunkach rodowiska,
zwaszcza jeeli to bdzie wanie gdzie w wielkim pastwie, a mody czo
wiek b d z i e bogaty i ze szlacheckiej rodziny, a do tego przystojny i duy?
Czy nie zacznie go rozpiera bezgraniczna nadzieja, czy nie zacznie mu si
zdawa, e potrafi da rady i sprawom Hellenw, i sprawom barbarzycw?
Wic czy nie zacznie na tym p u n k c i e wysoko zadziera nosa, p e e n pozy
a pren r o z u m u ? 8
- I bardzo - powiada.

- I gdyby do czowieka tak usposobionego kto podszed z cicha i powie


dzia mu prawd, e on rozumu nie ma w gowie, a potrzebuje go; i e tego
nie osignie nikt, kto go sobie cik prac nie wysuy, czy mylisz, e on
takie sowa atwo do ucha wpuci poprzez tyle za, ktre go otacza?
- Bardzo trudno o to - powiada.
E
- Wic jeeliby - d o d a e m - kto mia dobr natur i r o z u m n e m y l e n i e
nie byoby mu obce, wicby si zorientowa jako i zawrci z drogi, i daby
si pocign do filozofii, to jak si nam wydaje, co by zrobili tamci, ktrzy
by uwaali, e trac w nim swoje narzdzie i swego towarzysza? Czy nie
zaczn wszystkiego moliwego robi i mwi, zarwno w stosunku do niego
samego, aby si by moe nie da nakoni, jak i w stosunku do tego, ktry
by go nawraca, aby mu si to p r z y p a d k i e m nie udao, czy nie rozpoczn
495 prywatnych intryg i nie wplcz go w publiczne procesy?
8

Tu j u chyba niewtpliwe wyznanie osobiste P l a t o n a . Krtko naszkicowana j e g o postawa d u


chowa z lat pierwszej modoci, s p o t k a n i e i wpyw Sokratesa, i nieprzyjemnoci z t y m zwizane,
i zawody. Uratowao go to, e mia w sobie pierwiastek boski, ktry Sokrates dojrza i w j e g o bra
ciach w ksidze II.

495 A

Ksiga VI

199

- To ju musi koniecznie tak by - powiada.


- Wic czy moe by, eby si taki zaj filozofi?
- N i e bardzo.
- Wic widzisz - dodaem - e nie mwilimy le, jak to nawet same skadniki n a t u r y filozofa, przy zwykych w a r u n k a c h odywiania si i wzrostu,
staj si w p e w n y m sposobie powodem zejcia z waciwej drogi; tak samo
te tak zwane dobra i bogactwa, i w ogle ten cay kram? 9
- No tak - powiada - susznie si to mwio.
- O t o jest - dodaem - mj drogi, zatrata i z e p s u c i e - tak wielkie i tego
jest rodzaju zepsucie natury najlepszej na t e r e n i e zajcia najlepszego - tej
natury, ktra zreszt i tak rzadko si trafia, jak mwimy. Spord tych ludzi wychodz zarwno ci, co najwiksze nieszczcia przynosz p a s t w o m
i ludziom prywatnym, jak i ci, co najwiksze dobra, jeeli ktry przypad
kiem w t stron popynie. A natura maa nigdy nic wielkiego nikomu nie
przyniesie, ani czowiekowi prywatnemu, ani pastwu.
- wita prawda - powiedzia.
- Wic kiedy tak od filozofii odpadaj ci, ktrym ona jest najblisza, nie
troszczc si o jej osierocenie i los, wtedy oni sami pdz ycie ani stosow
n e , ani prawdziwe, a ona zostaje jak sierota, ktr opucili krewni. W t e d y
si do niej zbliaj inni, niegodni - std i stamtd - i przynosz jej wstyd,
i cigaj na ni obmowy, ktre i ty przytaczasz za plotkarzami, e kto tylko
do niej przychodzi, t e n albo nic nie wart, albo te to po wikszej czci
typy z wielu wzgldw ujemne.
- No tak - powiada - tak ludzie mwi.
- I susznie mwi - d o d a e m . - Bo jak inni ludziska widz, e to pole
ley o d o g i e m i p u s t e , a p e n o na nim p i k n y c h sw i wywieszek, robi
tak, jak ci, ktrzy z kryminaw uciekaj do wity; atwo jaki taki ciska
swj fach a przerzuca si do filozofii, co ktry sprytniejszy na swoim zagoniku specjalnym. Bo chocia tak jest z filozofi le, to j e d n a k w porwnaniu
do innych specjalnoci otacza j pewien nimb wspaniay. On pociga wielu,
cho ich natura do tego nie dorasta, rzucaj si do niej typy fizycznie wyko
lawione, pod wpywem swoich specjalnoci i robt rcznych, i duchowo poamane, i rozmienione na d r o b n e przez swoje rzemioso poprzednie. Czy to
nie musi tak by?
- I bardzo - powiada.
- Wic co mylisz? - dodaem - kiedy tak na nich patrze, to czy nie wy
gldaj p o d o b n i e jak t e n kowal, ktry si p i e n i d z y d o r o b i , a jest ysy
i may i n i e d a w n o z kryminau wyszed, a ju by w ani, umy si i ma
now z a r z u t k , wic robi z siebie n a r z e c z o n e g o i c h c e si e n i z crk
swojego pana, bo zuboaa i zostaa sierot?

Wiec ludzie wybitni ulegaj zgorszeniu w sposb zrozumiay, a do filozofii garn si wybirki
i o d p a d k i ludzkie. Platon ma tu ostre piro satyryka, a pisze ci i krwi. C z u g n i e w wielkie
go pana, ktry wypad z rwnowagi.

IX

200
496

X
B

Platon, Pastwo

496 A

- N o , niewielka rnica - powiada.


- Wic co niby taki potrafi spodzi? Czy nie jakie bkarty i lichoty?
- N o , musi by tak.
- Wic c? L u d z i e nie doroli do kultury, k i e d y si do niej zbliaj
i wchodz z ni w kontakt, ale nie tak, jak si godzi, to jakie oni, powie
my, bd podzi myli i mniemania? Czy to nie bd pomysy zasugujce
naprawd na z opini sofizmatw, a nie myli pochodzenia prawego, god
ne i bliskie rozumu prawdziwego?
- Ze wszech miar przecie - powiedzia.
- Wic, mj A d e j m a n c i e - d o d a e m - zostaje jaka n i e z m i e r n i e d r o b n a
garstka tych, ktrzy godnie obcuj z filozofi. Wszyscy od niej uciekaj, ale
moe j e d n a k przy niej zostanie jaki charakter urodziwy i dobrze wychowa
ny, bo go nie byo komu popsu, i t e n si przy niej zgodnie ze sw natur
utrzyma; to moe by w jakim maym pastwie, kiedy si tam wielka du
sza urodzi i na sprawy pastwa mao patrzy cenic je niezbyt wysoko '". Tu
i wdzie m o e by, e i z innej specjalnoci jaki zdolny czowiek do niej
przejdzie, bo susznie si do swojego fachu zrazi. Bywa te, e kogo za-

trzyma przy niej potrafi taka uzda, jak naszego przyjaciela Teagesa.
U Teagesa te wszystko si na to skadao, eby si filozofii s p r z e n i e w i e
rzy, ale go sabe zdrowie fizyczne od polityki odwraca, a przy filozofii trzy
ma. A o tym, co u m i e , to i mwi nie warto, jak to mi D u c h znaki daje.
Moe to kto mia przedtem, a moe i nikt. Wic spord tych niewielu ci,
co przyszli i zakosztowali, jak sodycz i szczcie daje to dobro, i dosta
t e c z n i e si napatrzyli szalestwu szerokich k, i zobaczyli, e po prostu
n i k t n i e p r o w a d z i w p a s t w a c h jakiej p o l i t y k i z d r o w e j i e nie ma si

z kim sprzymierzy, eby pj sprawiedliwoci na pomoc i nie zgin, tyl


ko j a k b y c z o w i e k w p a d p o m i d z y d z i k i e z w i e r z t a i ani r a z e m z nimi
ludzkiej krzywdy podzi nie chce, ani si sam j e d e n w walce przeciw po
w s z e c h n e m u zdziwieniu osta nie potrafi, zanimby si na co mg przyda
pastwu i przyjacioom, a ginc przed czasem zejdzie bez poytku dla sie
bie i dla drugich; wic jak sobie czowiek to wszystko razem zrachuje, to ci
cho siedzi i to tylko robi, co do niego naley; z u p e n i e tak j a k b y w i c h e r
zim nis kurz i ulew, a on by gdzie pod m u r k i e m przystan i widzia
p e n o nieprawoci w innych, a sam byby zadowolony, jeeli jako zachowa

rce czyste, wolne od ladw ludzkiej krzywdy i od obrazy boskiej, i tak to


ycie tutaj spdzi, a kiedy przyjdzie odej, to odejdzie nie bez nadziei pe
nej uroku; agodnie i przy dobrej myli.
- Chocia - powiada - nie czego najmniejszego by d o k o n a , gdyby tak
odej potrafi.
10
Ale ju si w nim serce ucisza i ju go dawi p o y k a n e zy. Dlatego si u m i e c h a w tym ust
pie niezrwnanym, ktrego czas nie tkn, i oto zdania w nim wiec niesamowicie. Tylko t r u d n o
uwierzy, eby jakikolwiek ustrj - choby najbardziej idealny - mg cokolwiek poradzi na zdzi
c z e n i e serc ludzkich. T a k i e rzeczy si lecz powoli i nie drog przewrotw politycznych. Wic
rzeczywicie: robi swoje, a nie traci nadziei.

497 A

Ksiga VI

201

- Ani te czego najwikszego - dodaem - gdyby nie natrafi na odpowie- 497


dni ustrj pastwowy. Na tle odpowiedniego ustroju i sam bardziej by urs
i ocalajc dobro wasne, pomnaaby dobro pospolite.
Wic skd pochodz te potwarze na filozofi i e niesusznie na ni spa- XI
daj, o tym, mam wraenie, powiedziao si w sam raz tyle, ile trzeba, chy
ba e ty powiesz moe jeszcze co innego 1 1 .
- N i e - powiada - ja ju nic wicej nie b d o tym mwi. Ale ktry
z o b e c n i e istniejcych ustrojw pastwowych uwaasz za najbardziej odpo
wiedni jako grunt dla filozofii?
- a d e n - o d p o w i e d z i a e m . - I to w a n i e j e s t moja skarga, e a d e n B
z dzisiejszych ustrojw pastwowych nie jest godzien natury filozofa. Dla
tego si te ta natura skrca i o d m i e n i a ; jakby kto o b c e nasienie w innej
ziemi posadzi, ono zamiera powoli i pod przemoc warunkw zwyko prze
chodzi w posta miejscow. Tak i ten g a t u n e k dzisiaj nie posiada siy so
bie waciwej, tylko si przeradza w obcy sobie typ charakteru. A jak doC
stanie jako to ustrj najlepszy, p o d o b n i e jak sam jest najlepszy, w t e d y do
piero pokae, e jest naprawd boski, a wszystko i n n e byo ludzkie, czyby
to o natury szo, czy o zajcia. Ja widz, e po tym wszystkim zapytasz, co
by to by za ustrj.
- N i e zgade - powiada. - Ja si nie o to chciaem zapyta, tylko o to,
czy to ma by ten, ktrymy przeszli zakadajc pastwo, czy inny.
- Tak na og - o d p o w i e d z i a e m - ten. To samo mwio si i wtedy, e
zawsze bdzie potrzeba w pastwie jakiego czynnika, ktry by zachowywa
t sam myl przewodni ustroju, jak miae ty, kiedy jako prawodawca
ustanawia prawa.
- Mwio si to - powiedzia.
- Ale to si nie wyjanio naleycie, bo zachodzia obawa pewna, wycie
j objawili ze swojej strony, e rozwinicie i uzasadnienie tego p u n k t u byo
by i dugie, i t r u d n e . Chocia i pozostay p u n k t przej nie jest rzecz najatwiesz ze wszystkich.

- Jaki punkt?
- W jaki sposb powinno si pastwo odnosi do filozofii, jeeli nie ma
zgin. Bo wszystkie wielkie zagadnienia s liskie i jak si to mwi, wszy
stko, co pikne, jest naprawd trudne.
- A j e d n a k - powiada - niechby znalazo jaki koniec to zagadnienie, sko
ro wypyno na wierzch.
- Z pewnoci nie brak chci stanie na przeszkodzie, ale moe by, e

11
Jakie w z m o o n e samopoczucie ywi Platon jako filozof, o tym wiadczy to, e ju nie nad tym
si zaczyna zastanawia, jaki filozof przydaby si pastwu najlepiej - to ju powiedzia, tylko nad
t y m , jaki ustrj p a s t w a p r z y d a b y si najlepiej j a k o g r u n t do rozwoju filozofa. O t a d e n
z o b e c n y c h ustrojw. Na to potrzeba ustroju nowego, idealnego. W kadym razie s t o s u n e k pa
stwa do filozofii powinien by inny, ni jest dzi, i inny p o w i n i e n by tok wyksztacenia filozo
ficznego. N i e z b y t wczesny kurs logiki, a p o t e m nic, tylko naprzd wychowanie fizyczne, p o t e m
praca dla p a s t w a , a na staro d o p i e r o filozofia. P l a t o n wrci do t e g o t e m a t u i rozwinie go
szerzej.

202

Platon, Pastwo

497 E

nie d a m rady. J e s t e przy m n i e , wic b d z i e s z widzia moj dobr wol.


Zobacz i tetaz, jak ja gorco i miao mam zamiar powiedzie, e pastwo
powinno si do tej sprawy bra wprost przeciwnie ni dzi.
- A jak?
- Dzisiaj - powiedziaem - bior si do tego modzi ludzie bardzo wcze
nie, zaraz od chopicych lat. P o m i d z y zajciami domowymi i zarobko
wymi zbliaj si do najtrudniejszych dziedzin filozofii i odchodz co naj
zdolniejsi. Najtrudniejsz nazywam dziedzin logiki. A pniej, kiedy pod
wpywem innych, ktrzy si tym zajmuj, ci chc do nich chodzi na wyka
dy, uwaaj to za wielk rzecz, a rwnoczenie myl, e to trzeba trakto
wa jako zajcie uboczne. Pod staro za, z pewnymi nielicznymi wyjtka
mi, gasn o wiele bardziej ni s o c e u H e r a k l i t a , bo nie zapalaj si na
nowo.
- A to trzeba jak? - powiada.
- Wprost przeciwnie. Za modu, w chopicych latach powinni si cho
wa na filozofii dla m o d z i e y i tym n i e c h si bawi, a najwicej dbaj
0 ciao w okresie, kiedy ono ronie i mnieje, aby i ono mogo pniej su
y filozofii. A z wiekiem, w miar jak dusza dojrzewa zaczyna, coraz pil
niej c h o d z i tam, gdzie si dusza wiczy. A k i e d y siy fizyczne o p a d n
1 sprawy polityczne i wojskowe pozostan za nimi dopiero w t e d y niech si
swobodnie pas przy wityni i nic i n n e g o nie robi, chyba eby ubocznie,
ci, ktrzy maj y szczliwie i przeszedszy to ycie tutaj, u w i e c z y je
odpowiednim losem tam.
- N a p r a w d , Sokratesie, ja mam wraenie, e ty z serca mwisz, ale my
l sobie, e wielu spord suchaczy stanie przeciw tobie z zapaem jeszcze
wikszym, i nie uwierz ci ani troch - od Trazymacha poczwszy.
- Tylko nie prbuj m n i e - o d p o w i e d z i a e m - porni z T r a z y m a c h e m ,
mymy si dopiero co pojednali, a przedtem te nie bylimy wrogami. Zro
bimy wszystko, co mona, eby bd to jego i tych innych przekona, bd
t e zrobi co dla nich na r a c h u n e k ich d r u g i e g o ycia, k i e d y z n o w u na
wiat przyjd i na takie myli natrafi 12 .
12
Tu bijcy w oczy dowd, c to, co mwi T r a z y m a c h w I ksidze, i cala j e g o posta nie jest
straszakiem ani b a z n e m , wystawionym tam na p o m i e w i s k o czytelnikw, ani s m o k i e m , k t r e g o
Sokrates-Perseusz mial tam zabi e f e k t o w n i e . P r z e c i w n i e . Platon owiadcza tu wyranie, e So
krates i Trazymach nic byli i nie s wrogami. M y m y t e to widzieli ju w I k s i d z e , ale to nie
wszyscy widz. T a k si Platon lubi z c z y t e l n i k i e m bawi w c h o w a n e g o . Ale oto mu na myl
przyszo co, w czym jest p e w i e n umiech pocieszenia. Moe by, powiada, e nie p r z e k o n a m
was wszystkich dzisiaj, ale z r o z u m i e c i e m n i e i p o s u c h a c i e kiedy, m o e po tysicach lat, k i e d y
b d z i e c i e yli drugi raz. Ci sami. co dzi. Bo czasy si zmieniaj, a ludzie tacy sami zostaj mwi przysowie. N i e tylko J a c y s a m i " , mwi Platon, ale po prostu (i s a m i " . Tu pierwszy raz
w cigu tego dialogu pada pomys powrotu dusz ludzkich na ziemi, przy czym ludzie w n a s t p
nych ywotach korzystaliby jako z tego, czego si nauczyli i czego dowiadczyli w p o p r z e d n i c h .
Bdzie o tym mowa przy samym kocu ksigi dziesitej. T e n dziwny pomys mniej dziwi u Pla
tona, niby dziwi u kogo innego. Przecie czowiek z p e w n e g o m o m e n t u , na przykad pozujcy
do portretu p e w n e g o dnia i godziny, jest dla Platona tylko z n i k o m y m , chwilowym w i d z i a d e m te
go czowieka rzeczywistego, ktry sam w caoci w ogle nie jest widzialny w a d n y m m o m e n
cie, bo on jest j e d e n i t e n sam - zarwno wtedy, gdy ssie pier matki jako n i e m o w l , jak i wtedy,

498 D

Ksiga VI

203

- To niby krtki czas masz na myli - powiada.


- To a d e n w o g l e czas - o d p a r e m - w s t o s u n k u do c a e g o c z a s u .
A e ci, ktrych jest wielu, nie pjd za tym, co mwimy, to nic dziwnego.
Bo nigdy nie widzieli czego w tym rodzaju, jak si to teraz mwi. Raczej
syszeli jakie takie powiedzenia, umylnie z sob u z g a d n i a n e , a nie, eby
si one same z siebie tak schodziy, jak nam teraz. A eby czowiek bliski E
dzielnoci i reprezentujcy j, o ile to tylko moliwe, w sposb doskonay
i c z y n e m , i sowem, sta na czele takiego s a m e g o pastwa, tego ci ludzie
nie widzieli nigdy, ani jednego takiego, ani wielu. A moe sdzisz?
- N o , w aden sposb, przecie.
499
- Ani do ich uszu nie dochodziy jak trzeba, mj drogi, sowa p i k n e
i niezalene, ktre by prawdy szukay usilnie i na wszelki sposb, dla same
go poznania, a kazayby si z daleka kania d o w c i p o m i p o m y s o m spo
rnym, nie obliczonym na nic innego, jak tylko na zdobycie sawy i roznieca
nie sporw zarwno na terenie sdw, jak i na zebraniach prywatnych.
- Ani tych nie syszeli - powiada.
- Wic t e d l a t e g o - d o d a e m - ju wtedy, k i e d y m y to p r z e w i d y w a l i
i obawiali si tego, to jednak mwilimy pod naciskiem prawdy, e ani pa
stwo, ani ustrj pastwowy, ani tak samo czowiek nigdy nie bdzie dosko
nay, zanim na tych nielicznych mionikw mdroci, ktrych dzi ludzie
nie nazywaj zymi, tylko twierdz, e z nich nie ma adnego poytku, ja
ka k o n i e c z n o ze zrzdzenia losu nie s p a d n i e , e b y si chcc czy n i e
chcc sprawami pastwa zajmowa zaczli, a pastwo, eby ich sucha mu
siao, albo zanim synw dzisiejszych naczelnikw pastw i krlw, albo ich
samych jaki duch boy nie natchnie, eby prawdziw filozofi prawdziwie
kocha zaczli. eby ktrakolwiek z tych moliwoci bya wykluczona albo
i jedna, i druga, na to ja nie mam adnego dowodu.

Bo inaczej mgby si

gdy wzruszony pierwszy raz sucha mitw z ust niaki, i gdy Homera skanduje na stoku u nau
czyciela, i gdy si zapala do kariery politycznej, i gdy zraony rezygnuje z niej, i ju dug brod
siga stou, spisujc refleksje o yciu, ktre byo i mino, i dalej mija; ale ten sam czowiek - nie
widzialny - moe jeszcze i nowe wygldy przybiera: naprzd zgrzybiaego starca, a potem mu si
ciao w ogle rozpadnie, ale nic nie przeszkadza, eby si ten sam czowiek nie mia znowu zja
wi kiedy w wygldzie niemowlcia i tam dalej, jak poprzednio. Niewtpliwie, powtarzaj si
w odstpach wiekw ludzie tacy sami, waciwie - moe to s wanie ci sami? A czas jest dugi koca mu nie wida.
W obliczu wiecznoci Platon zdobywa si na pobaanie i przebaczenie dla tych, do ktrych
nie trafia na razie. Tylko dlatego, e jego pomys jakiej naukowej organizacji pastwa jest zbyt
oryginalny, a wspczeni zbyt nieprzygotowani do takich rzeczy i do takich myli, na ktre nie
sta mdrych dowcipnisiw ze sawnej szkoy megarejskiej. Ale stanowczo przecie nie wydaje
mu si wykluczone, eby si znalaz kiedy w cigu dziejw na tronie czowiek z kultur filozo
ficzn. Ten zracjonalizuje ustrj pastwa z pewnoci, cho to nie bdzie atwe. Platon si tro
ch zawid. Bo ani Marek Aureli, ani cesarz Julian zasadniczych reform nic przynieli, a na no
wych filozofw na tronie trzeba byo czeka a osiemnacie w i e k w po Chrystusie. Zracjonalizo
wanie za hodowli i eksploatacji ludzi w pastwach zaczto uprawia na wielk skal dopiero
w wieku dwudziestym, ale to nie wyszo od typw, ktre by Platon do filozofw zalicza. To za
czli robi dyktatorzy po spaleniu lub zamkniciu parlamentw. O dyktatorach opowie Platon, co
myli - bardzo szeroko i wymownie, ale pniej. W tej chwili wierzy, e agodnie i spokojnie
przekona potrafi nawet szerokie koa.

204

Platon, Pastwo

499 C

kto susznie z nas namiewa, e mwimy w ogle tak, jak bymy si tylko
modlili. Czy nie tak?
- N o tak.
- Wic jeli kiedy na najprzedniejszych na polu filozofii spada jaka ko
nieczno zajcia si sprawami pastwa, albo w cigu n i e z m i e r n i e dugiej
przeszoci, albo jeli ona gdzie istnieje dzi w jakim kraju niehelleskim,
D g d z i e d a l e k o , poza naszym p o l e m w i d z e n i a , albo m o e d o p i e r o k i e d y
p r z y j d z i e , to g o t o w i m y si o to s p i e r a i p r z y t y m z o s t a , e p o w s t a
o m w i o n y ustrj i e istnieje, i e b d z i e istnia, ale tylko wtedy, gdy ta
Muza obejmie rzdy nad pastwem. Bo to nie jest niemoliwe, ani my nie
gosimy niemoliwoci. A e to jest rzecz trudna, na to si i my zgadzamy.
- I m n i e si - powiada - tak wydaje.
- A tylko szerokim koom - dodaem - nie tak si wydaje - to powiesz?
- Moe by - mwi.
E
- Mj drogi - cignem - nie m w tak b a r d z o le o szerokich k o a c h .
Ju ci one zmieni zdanie, jeeli bdziesz z nimi mwi nie po to, eby si
spiera, tylko po przyjacielsku im pokaesz, jakie to potwarze spadaj na
zamiowanie do nauk, wic bdziesz je odczernia i pokazywa tych, ktrych
sam filozofami nazywasz, i b d z i e s z ich okrela wyranie, tak jak p r z e d
500 chwil, i natur ich, i zajcie, aby nikt nie sdzi, e ty masz na myli tych,
0 k t r y c h oni mwi. D o p r a w d y , j e e l i tak popatrz, to z o b a c z y s z , e
przyjd do innego przekonania, i bd odpowiadali inaczej. Czy ty mylisz,
e bdzie si kto gniewa na tego, ktry si sam gniewa, albo zawistnie go
tw patrze na tego, co zawici nie zna, oczywicie, kto sam niezawistny
1 agodny? Ja ci u p r z e d z i powiem, e w nielicznych j e d n o s t k a c h j do
puszczam, ale nie wierz w tak z natur u ogu.
B
- Zreszt i ja si z tob zgadzam - powiada.
- Nieprawda? I na to te si zgadzasz, e tej niechci szerokich k do
filozofii winni s ci, ktrzy nieprzyzwoicie a z wielkim haasem i nie wiado
mo skd na teren filozofii wpadli i teraz beszta j e d e n drugiego i nienawidzi,
a wci o ludziach mwi wcale nie tak, jak filozofowi przystao?
- N o , oczywicie - powiada.
XIII
- Bo widzisz, Adejmancie, czowiek, ktry si naprawd ca dusz zwra
ca do tego, co istnieje, nawet nie ma czasu patrze w d na to, co tam lu
dzie robi, i walczy z nimi, i serce m i e p e n e zazdroci i zoci; on ma
C oczy skierowane i patrzy na to, co jest jako uporzdkowane i zawsze takie
samo, co ani krzywd nie wyrzdza, ani ich nie doznaje j e d n o od drugiego,
co ma porzdek w sobie i sens; on to naladuje i do tego si jak najbardziej
upodabnia. Czy mylisz, e to jest moliwe, eby si kto nie zrobi podob
ny do tego, co kocha i z czym przestaje?
D

- To niemoliwe - powiada.
- Wic kiedy filozof obcuje z tym, co boskie i adne, sam si a d e m we
w n t r z n y m napenia i do boga zblia, o ile to czowiek potrafi. A potwarz
nie omija nikogo.

500 D

Ksiga VI

205

- Oczywicie, przecie.
- Wic gdyby filozof w jaki sposb by zmuszony, tak powiedziaem, sta
ra si o to, eby to, co tam widzi, wszczepi w obyczaje i w c h a r a k t e r y
ludzkie w yciu prywatnym i w publicznym, a nie tylko formowa samego
siebie, to co mylisz, czy byby z niego lichy twrca rozwagi i sprawiedliwo
ci, i wszelkiej dzielnoci obywatelskiej? 13
- Bynajmniej - powiedzia.
- Wic jeeli szerokie koa spostrzeg, e my prawd o nim mwimy, to
co? Czy bd si krzywiy na filozofw i nie bd wierzyy naszym sowom,
e nigdy i na adnej innej drodze szczcie w yciu pastwa nie zawita, je
eli pastwa malowa nie zaczn ci malarze, ktrzy maj boski wzr przed
oczami?
- Krzywi si nie bd - powiada - jeeli tylko to spostrzeg. Ale na
prawd, o jakim ty malowaniu mwisz?
- Oni by si powinni - mwi - wzi do pastwa i do obyczajw ludz
kich jak do obrazu i naprzd oczyci podoe, co wcale nie jest rzecz a
tw. Wic widzisz - oni by si ju tym rnili od wszystkich innych, e ani
czowieka prywatnego, ani pastwa a d e n by si z nich t k n nie chcia,
aniby si bra do pisania praw, zanimby czystego podoa albo nie dosta,
alboby go sam nie oczyci.
13

Z n o w u idealny obraz z r w n o w a o n e j i spokojnej duszy u c z o n e g o i j a k b y uszlachetniajcy


wpyw o b i e k t y w i z m u , ktry musi c e c h o w a badaczw. To by tak p o w i n n o by i to by byo bar
dzo p i k n i e , ale czy to n a p r a w d zawsze tak jest, o to by trzeba zapyta Trazymacha. T e n usn
na razie, a Sokrates marzy a g o d n i e , jak to p i k n i e kiedy ci ludzie idealni, nawykli do k o n t a k t u
z rzeczywistoci sam, a nie z jej pozorami zmysowymi, przystpi do stwarzania pastwa ideal
nego, jak malarze przystpuj do tworzenia obrazu. 1 tu jest m o m e n t troch straszny w swojej
o s c h o c i , a wyglda n i e w i n n i e . O n i , powiada, n a p r z d oczyszcz p o d o e . A c tu b d z i e
p o d o e m ? ywi ludzie dotychczasowi. Dzi z n a m y zbyt d o b r z e to oczyszczanie podoa i wie
my, e reformatorzy ustrojw nie uywaj do t e g o celu p u m e k s u , tylko gilotyny lub jeszcze bar
dziej n o w o c z e s n y c h m e c h a n i z m w . To w y m a z y w a n i e p e w n y c h rysw i wkrelanie w c h a r a k t e r y
l u d z k i e innych, ktre si reformatorom wydaway idealne - te nie o d b y w a o si tylko z pomoc
szk, gazet i radia. Pomagay bardzo wizienia i obozy k o n c e n t r a c y j n e , i o d l u d n e wyspy; ter
rorem maluje si takie obrazy najszybciej, cho nie zawsze najtrwalej. Widzielimy, jak si sam
Platon c h c e o b c h o d z i z arcyludzkimi rysami serca ludzkiego; z mioci i wspyciem mczy
zny i kobiety, i z uczuciami rodzinnymi, aby m a t k o m macierzystwo uatwi, a pastwu z a p e w n i
najlepsz p i e c h o t i konnic.
Te wanie n i e w i n n e , p i k n e p o r w n a n i a z dziedziny t e c h n i k i malarskiej, to traktowanie y
wych, czujcych ludzi jako materiau martwego, kiedy si mwi o reformach od f u n d a m e n t w ,
ktre oczywicie wymagaj gwatu i nie dadz si inaczej p o m y l e , wiadczy z n o w u o schizotym i c z n e j oschoci reformatora tam, gdzie w grze jest ycie p s y c h i c z n e c u d z e , ktre mu si wy
daje nie takie, jakie by powinno.
W licie VII, 331 C i nast. pisze wprawdzie Platon, e ojca za i matki nie godzi si, z d a n i e m
m o i m , p r z y m u s z a do czegokolwiek, chyba e nie s przy zdrowych zmysach. T sam zasad
p o w i n i e n si i w o b e c pastwa kierowa w yciu czowiek r o z u m n y . " ( Z o b . M. Maykowska: Listy
Platona, wyd. Kasa Mianowskiego, 1938, str. 90. Ale nasz tekst tutaj kae bardzo krytycznie bra
te sowa).
Platon wierzy j e d n a k , e jeeli si s z e r o k i m koom wyjani, co to jest filozof, to nie bd si
wahay u z n a filozofw za najlepiej ukwalifikowanych do rzdzenia w p a s t w i e . Wierzy, bo jest
w nastroju pojednawczym, askawym po tym naszkicowaniu pastwa w zarysie.

206

Platon, Pastwo

501 A

- I susznie - powiada.
- N i e p r a w d a . P o t e m , uwaasz, podszkicowaliby zarys ustroju p a s t w o
wego.
- No, czemu nie?
- A p o t e m , myl sobie, podczas wykonywania roboty, czsto by spogldali na obie strony, na to, co s p r a w i e d l i w e i p i k n e , i rozwane z natury,
i na wszystkie takie rzeczy, a z drugiej strony na to, co w ludziach tkwi;
wpuszczaliby to mieszajc i stapiajc spotykany w rnych ludziach pierwia
s t e k arcyludzki, pamitajc, e i H o m e r mwi o tym, co w ludziach mie
szka, e to jest boskie i do bogw p o d o b n e .
- Susznie - powiada.
- I j e d n o by musieli - sdz - wymazywa, a drugie na nowo wkrela,
aby obyczaje i charaktery ludzkie zrobili, o ileby si dao, moliwie bogom
mie.
- To bardzo by adny wypad obraz - powiada.
- A czy my - dodaem - przekonamy w jaki sposb tych, o ktrych mwi
e, e na nas id n a w a e m , i czy oni uwierz, e to w a n i e j e s t malarz
ustrojw pastwowych, ten, ktregomy wtedy wobec nich pochwalili, a oni
si gniewali, e my mu powierzamy pastwa? Czy teraz syszc to zago
dniej?
- Oczywicie, e bardzo - powiada - jeeli tylko maj rozum.
- Bo o co si bd kcili? C z y o to, e filozofowie nie kochaj b y t u
i prawdy?
- To by nie miao sensu - powiada.
- A moe o to, e ich natura, ktrmy przeszli, nie jest p o k r e w n a t e m u ,
co najlepsze?
- Ani o to.
- Wic c? O to, e taka natura, jak dostanie waciwe sobie zajcie, to
nie bdzie doskonaa i nie bdzie kochaa mdroci, raczej ni ktrakolwiek
inna? Czy raczej to powiedz o tych, ktrych mymy wykluczyli?
- N o , nie, przecie.
- Wic czy bd si jeszcze gniewali, kiedy my b d z i e m y mwili, e za
n i m rd filozofw nie uzyska wadzy, to nie ustan n i e s z c z c i a ani dla
pastw, ani dla obywateli, ani te ustrj, ktry stwarzamy w wyobrani, nie
dojdzie do skutku w praktyce?

- Moe troch mniej - powiada.


- Jeeli pozwolisz - d o d a e m - to z g d m y si, e nie t r o c h m n i e j si
bd gniewali, tylko e zrobi si cakiem agodni i przekonani, bo inaczej,
502 jeeli ju nie co innego, to sam wstyd ich do zgody przymusi.
- Tak jest - powiedzia.
XIV
- Z a t e m ci - d o d a e m - niech bd p r z e k o n a n i . A o to czy b d z i e si
kto spieta, e nie moe si zdarzy p o t o m e k krla czy innego panujcego,
majcy natur filozofa?
- O to nikt - powiada.

502 A

Ksiga VI

207

- A e gdyby si taki urodzi, to si musi koniecznie i n i e u c h r o n n i e ze


psu, czy to potrafi kto twierdzi? Bo e uratowa si nie jest atwo, na to
si i my zgadzamy, ale eby si w caym biegu czasu spord wszystkich
nigdy nie uratowa ani jeden, czy kto potrafi sta na takim stanowisku?
B
- Ale jakim sposobem?
- Wic doprawdy - cignem - jeeli przyjdzie j e d e n taki jak si naley,
a b d z i e mia pastwo ulege, to przeprowadzi wszystko, w co si dzi lu
dziom wierzy nie chce 14 .
- On wystarczy - powiada.
- Jeeli stojcy na czele - dodaem - ustanowi takie prawa i tak wyznaczy
zajcia, jakemy to przeszli, to przecie nie jest wykluczone, eby i obywa
tele chcieli tak postpowa.
- Wcale nie wykluczone.
- A tylko to, co nam si wydaje suszne, to si musi innym wydawa dzi
waczne i niemoliwe?
- Ja nie sdz - powiada.
- A e to jest najlepsze, jeeli tylko jest moliwe, tomy, sdz, dostaC
tecznie wykazali poprzednio.
- Dostatecznie, przecie.
- A teraz chyba wynika nam w odniesieniu do prawodawstwa, e najlep
sze j e s t w a n i e to, o k t r y m mwimy, g d y b y si t y l k o s p e n i m o g o ,
i e to jest wprawdzie trudne, ale doprawdy nie jest niemoliwe.
- To wynika - powiedzia.
- Nieprawda, skoro si ten t e m a t z t r u d e m wielkim skoczy, trzeba te- XV
raz p o w i e d z i e i to, co zostao; w jaki to sposb u nas i z posiewu jakich D
p r z e d m i o t w nauczania, i z jakich zaj bd nam w pastwie roli zbawi
ciele i zachowawcy ustroju, i w jakim wieku ma si kady z nich k a d y m
p r z e d m i o t e m zajmowa 1 5 .
- Wic trzeba powiedzie - mwi.
- Na nic mi si nie przydao - dodaem - to mdre pocignicie, k i e d y m
14

Prawie e proroczo brzmi ten u s t p , dotyczcy przyszych organizatorw pastw: jeeli przyj
dzie j e d e n taki jak si naley, a b d z i e mia p a s t w o ulege, to przeprowadzi wszystko, w co si
dzisiaj ludziom wierzy nie c h c e " . To jest wielka prawda: jeli pastwo jest ulege, a mona wie
le p a s t w do tego doprowadzi, to niewiarygodne reformy moe przeprowadzi organizator. So
w e m : Platon nie traci wiary w moliwo realizacji swojego ustroju albo jakiego zblionego.
15

Wraca dalszy cig zagadnienia p r z e r w a n e g o p o p r z e d n i o : jak ksztaci stranikw d o s k o n a y c h ,


ktrymi maj by filozofowie. P r z e d e wszystkim wybra za pomoc o d p o w i e d n i c h testw j e d n o
stki najlepsze pod w z g l d e m i n t e l e k t u i c h a r a k t e r u . Pierwszy postulat prbuj dzi s p e n i a
z pomoc skali Bineta i T e r m a n a ; testw na charakter szuka si dalej z bardzo r e d n i m powodze
n i e m . Interesujce uwagi typologiczne: twardy c h a r a k t e r czciej idzie w parze z miern inteli
gencj - na typach bardzo sprytnych nie tak p e w n i e mona polega. To ju tak jest. J e d n o s t k a
krytyczna atwiej znajduje drog do obejcia przepisw narzuconych a nieznonych, atwiej zrywa
w e w n t r z n i e z p r z e p i s e m nieracjonalnym, ma pokusy do c h o d z e n i a wasnymi drogami - to o d p a
da, gdy i n t e l e k t ograniczony nie wskazuje adnych innych drg poza jedn, wyznaczon z gry.
Tu wida, z j a k i m h u m o r e m Platon rysuje plastycznie m o d z i e c a o g r a n i c z o n e g o o d o b r y m cha
rakterze. Taki miaby wielki kopot, gdyby mia czyta dalszy cig tej ksigi. A ten inteligent
niejszy miaby te trudnoci.

208

Placon, Pastwo

502 D

p o p r z e d n i o odoy na bok sporn spraw zdobywania kobiet i ksztacenia


dzieci, i ustanawiania rzdzcych, bom wiedzia, jak to n i e c h musi wy
woywa i jak jest trudno, eby si to dziao w postaci doskonaej i prawdziE wej. Bo teraz j e d n a k to wrcio i trzeba to przechodzi, m i m o wszystko.
Sprawa k o b i e t i dzieci zakoczona, ale spraw rzdzcych t r z e b a przej
jakby od pocztku.
Mwilimy, jeeli sobie przypominasz, e oni powinni objawia przywi503 zanie do pastwa, i powinni by w y p r b o w a n i w rozkoszach i w blach,
i niechby byo wida, e swego dogmatu nie wyrzuc za pot, ani w m o m e n
tach strachu, ani w a d n e j innej o d m i a n i e . A ktry by tego nie potrafi,
tego wykluczy, a ktry by z kadej prby wyszed nietknity, jak to zoto,
ktrego si w ogniu dowiadcza, tego ustanowi rzdzcym i obsypa go da
rami i zaszczytami za ycia i po mierci. Jako tak si mwio, kiedy myl
nasza chykiem zesza z drogi, poniewa baa si porusza tego, co teraz.
B
- wit prawd mwisz; i pamitam przecie.
- Bo ja si wahaem, przyjacielu, powiedzie to, na com si teraz omie
li. Teraz niech ju miao padnie to sowo, e jako najcilejszych strani
kw trzeba ustanawia filozofw.
- N i e c h bdzie powiedziane - doda.
- A zobacz, jak p r a w d o p o d o b n i e mao ich bdziesz mia. Bo musz po
siada t n a t u r , ktrmy przeszli, a jej skadniki rzadko k i e d y chc si
zrasta w jedno, ona si najczciej trafia w postaci uamkowej.
C
- Jak to rozumiesz? - powiada.
- Ci zdolni do nauk i obdarzeni dobr pamici i bystrym umysem, i co
tam j e s z c z e za tym idzie, wiesz, e j a k o nie czsto sobie przynosz na
wiat c h a r a k t e r mski i szlachetn postaw duchow, tak eby chcieli y
porzdnie, a d n i e a w spokoju, i stale objawiali si charakteru. Ale ywy
t e m p e r a m e n t ponosi takich ludzi byle gdzie i oto gdzie si podziewa caa
ich sia wewntrzna.
D

- Prawd mwisz - powiedzia.


- Nieprawda? A t a m t e znowu charaktery mocne i niezdolne do atwych
zmian, na ktrych wiernoci raczej mona by w praktyce polega, poniewa
budz zaufanie, i na wojnie strach nie ma do nich p r z y s t p u , na t e r e n i e
nauk zachowuj si znowu tak samo, adna nauka nie ma do nich przystpu
i adna si t a k i e m u gowy nie chwyta, jakby go kto w o d u r z e n i e wprawi;
taki nic, tylko pi i poziewa, kiedy wypada zada sobie jaki t r u d w tym
rodzaju.
- Jest tak - powiada.
- A mymy przecie mwili, e trzeba piknie i adnie mie w sobie jed
no i drugie, a jeli kto tych rzeczy w sobie nie czy, to nie trzeba takiemu
dawa ani wyksztacenia najwyszego, ani zaszczytw, ani rzdw.
- Susznie - powiedzia.
- Czy nie mylisz, e to bdzie rzadkie poczenie?
- Jakeby nie miao by?

503 E

Ksiga VI

209

- Z a t e m t r z e b a r o b i prby, s t o s o w a te t r u d y i strachy, i r o z k o s z e ,
0 ktrych mwilimy wtedy, a jeszcze i to, comy wtedy pominli, to mwi
my teraz, e i z pomoc licznych p r z e d m i o t w nauczania trzeba te natury
wiczy patrzc, ktra potrafi znie take p r z e d m i o t y najwiksze, czy te
si ich nastraszy i odpadnie; podobnie jak przy innych zawodach strach nie- 504
j e d n e g o na bok odstawia.
- Trzeba tak patrze - powiada. - Ale ktre to przedmioty nauczania na
zywasz najwikszymi?
- Przypominasz sobie z pewnoci - powiedziaem - emy trzy postacie XVI
w duszy rozrnili mwic w zwizku z tym o sprawiedliwoci, rozwadze,
mstwie i mdroci, zabralimy sobie to, czym jest kada z nich 1 6 .
- Gdybym tego nie pamita - powiada - nie miabym prawa sucha tego
wszystkiego, co potem.
- A to, co przedtem, pamitasz?
- Co takiego?
- Mwilimy gdzie tam, e chcc najpikniej te rzeczy zobaczy, trzeba
by i inn, dusz drog naokoo; o n e si uka jasno dopiero t e m u , kto
by j przeby; na razie mona si byo bra tylko do tych wywodw, ktre
si wizay z ustaleniami p o p r z e d n i m i . I wycie mwili, e to wystarczy,
1 tak si te wtedy te rzeczy mwio, moim zdaniem nie do jasno i cile,
a jeeli wam si to podobao, to moe wy to i powiecie.
- Moim zdaniem - powiada - w sam miar. I n n y m si te tak wydawao.
- Ach, przyjacielu - o d p o w i e d z i a e m - miara w t a k i c h rzeczach, jeeli
cho troch odbiega od tego, co jest, to nie jest miara w sam miar. Co
nie jest doskonae, nie jest adn miar dla niczego. Tylko si tak nieraz
k o m u wydaje, e ju wszystko w porzdku, i nie ma potrzeby szuka g
biej.
- Bardzo wielu - powiada - zachowuje si w ten sposb, ale to jest lekko
mylno.
- A to zgoa nie jest zaleta stranika pastwa i praw.
- Z a p e w n e - doda.
- Wic taki - cignem - musi i drog dusz naokoo, musi uczy si
16

Bo przychodz ustpy n a t c h n i o n e , p r z e n o n e , pisane tu i wdzie raczej dla siebie s a m e g o ni


dla czytelnika, w e z b r a n e u c z u c i e m , a k r p o w a n e i docigane g w a t e m do janiejszego wygldu,
jakby kto k o n i e c z n i e chcia s o n a t patetyczn wypowiedzie za pomoc rozdziau z g e o m e t r i i .
Zrazu potoczny styl, tu i wdzie art, polemika, ale przez to wszystko przebija coraz wyraniejszy
rytm, a w d z i e w i t n a s t y m i d w u d z i e s t y m rozdziale przyjdzie co, jak uroczysta pie, zjawi si
Bg Ojciec i Bg Syn: Dobro samo i soce.
P l a t o n p r z y p o m i n a naprzd to, co si mwio o dobrych stronach czowieka i pastwa. Tak
dobr stron bya mdro, mstwo, rozwaga i sprawiedliwo. To s cztery p r z e d m i o t y okre
lone, cztery postacie, ktrych m o e dotyczy p o z n a n i e i nauka. Kady z tych p r z e d m i o t w jest
p e w n y m d o b r e m , w k a d y m z nich jest co z Dobra, D o b r o przebija si te we wszystkich rze
czach c e n n y c h , we wszystkich mylach z s e n s e m . D o b r o jest postaci najwysz - a m o e by
te p r z e d m i o t e m poznania i nauki. Co by to bya za nauka, t r u d n o powiedzie na p e w n o . P o n i e
wa j e d n a k D o b r o u Platona wychodzi na to samo, co byt i rzeczywisto, wic mogaby to by
jaka ontologia, metafizyka opisowa, moe i logika w pewien sposb ujta.

210

Platon, Pastwo

504 D

i trudzi przy tym nie mniej ni przy wiczeniach cielesnych. Albo te, jak
mwimy w tej chwili, nie dojdzie nigdy do koca nauki najwikszej i naj
bardziej dla niego odpowiedniej.
- A wic to nie s rzeczy najwiksze? Czy jest co jeszcze wikszego ni
sprawiedliwo i to, comy przeszli?
- Jest i co wikszego - odpowiedziaem. - I ttzeba te rzeczy nie w szkicu
zobaczy, tak jak teraz, ale nie pomija ich w postaci doskonale wykoczoE nej. Czy to nie byoby mieszne, k i e d y chodzi o inne rzeczy maej wagi,
robi wszystko, co mona, aby wyszy jak najcilej i najczyciej, a nie uwa
a, e t e m u , co najwiksze, naley si i ciso najwiksza?
- To j e s t myl b a r d z o godna uwagi. Ale ktry to j e s t t e n najwikszy
przedmiot nauki i co ty waciwie tak nazywasz, to jak mylisz, czy ci kto
puci do domu nie zapytawszy si, co to jest?
- N i e b a r d z o - o d p o w i e d z i a e m . - W i c pytaj i ty. Zreszt n i e r a z j u
0 nim syszae; teraz albo nie pamitasz, albo chcesz mi robi trudnoci,
505 bo si obrci przeciwko m n i e . Ja myl, e raczej to drugie. Bo to, e
n a j w i k s z y m p r z e d m i o t e m n a u k i j e s t p o s t a D o b r a , t o c z s t o sysza,
1 e przez ni to, co sprawiedliwe i tam dalej, staje si tym, co p r z y d a t n e
i co poyteczne. I teraz mniej wicej wiesz, e chc o tym mwi, a oprcz
tego i to, e nie znamy jej dostatecznie. A jeli jej nie znamy, to chobyB
my wszystko inne i najlepiej znali, wiesz, e na nic nam si to nie przyda,
z u p e n i e tak samo, jak bymy posiedli cokolwiek, a D o b r a by w tym nie
byo. Czy ty uwaasz, e warto posi wszystko, co tylko posi mona,
nie posiadszy tego, co dobre? Albo myle sobie wszystko, co p o m y l e
mona, t y l k o nie to, co d o b r e , i w t e n s p o s b nie myle sobie n i c z e g o
piknego ani dobrego?
- Na Zeusa - powiada - ja tak nie uwaam.
XVII
- A wiesz, prawda, i to, e ci, ktrych jest wielu, myl, e Dobro to jest
rozkosz, a subtelniejsi, e to poznanie 1 7 .
- N o , jakeby nie.
- I to te, przyjacielu, e ci, ktrzy stoj na tym stanowisku, nie umiej
wskaza, co to za p o z n a n i e , i musz w k o c u powiedzie, e to p o z n a n i e
Dobra.
C

- To bardzo zabawne - powiada.


- Jakeby nie zabawne - dodaem - skoro najpierw zarzucaj nam, e my
nie znamy Dobra, a p o t e m tak do nas mwi, jak bymy je znali? Bo m
wi, e p o z n a n i e jest p o z n a n i e m dobra, jak bymy my r o z u m i e l i , co oni
maj na myli, kiedy wymawiaj wyraz d o b r o " .
- wita prawda - mwi.
- Wic c? Ci, ktrzy okrelaj Dobro jako rozkosz, to chyba nie mniej
si bkaj ni tamci. Czy i ci nie musz przyzna, e istniej rozkosze ze?
17
D o b r o - to nie jest to samo co rozkosz, bo s te rozkosze niedobre, ani to samo co p o z n a n i e o n o jest przedmiotem poznania. Musi ten p r z e d m i o t zna stranik doskonay, jeeli ma w pa
stwie zachowa j e g o objawy.

505 D

Ksiga VI

211

- Bardzo stanowczo.
D
- Wic im wypada, uwaam, zgodzi si, e dobro i zo wychodzi na jed
no. Czy nie?
- No c?
- Nieprawda, e wielkie i liczne spory z tym si wi, to jest jasne?
- Jakeby nie?
- No c? A to czy nie jest jasne, e jeli chodzi o to, co sprawiedliwe
i p i k n e , to niejeden gotw wybra i to, co si tylko takim wydaje, choby
ono i nie byo takie; j e d n a k b y to robi i zdobywa i za takie by to uwaa,
a jeli o dobro idzie, to ju n i k o m u nie wystarczy zdoby dobro r z e k o m e ,
tylko kady szuka istotnego, a sam tylko opini na tym p u n k c i e kady ma
w pogardzie?
- I bardzo - doda.
- Wic to, za czym b i e g n i e kada dusza i dla czego robi wszystko, co
E
robi, przeczuwajc, e istnieje co takiego, ale nie znajc go i nie mogc na
leycie uchwyci, co to takiego jest, ani si do niego z niezachwian wiar
odnoszc jak do innych, przez co j wiele innych rzeczy te omija, ktre by
si na co przyda mogy, wic na co takiego i tak wielkiego powiemy, e
powinni mie oczy z a m k n i t e take i ci najlepsi w pastwie, ktrym wszy- 506
stko oddamy w rce?
- Zgoa nie - powiada.
- Ja m a m w r a e n i e - d o d a e m - e to, co sprawiedliwe i co p i k n e nie
znajdzie g o d n e g o stranika w kim, kto by nie wiedzia, e to wanie jest
d o b r e , i pod jakim w z g l d e m . A m a m i to przeczucie, e bez tej wiedzy
nikt tego nie pozna naleycie.
- To suszne masz przeczucie - powiada.
- Z a t e m prawda, e pastwo bdzie doskonale urzdzone dopiero wtedy,
B
kiedy na jego czele bdzie sta stranik znajcy si si na tych rzeczach?
- To konieczne - powiada. - Ale tak, ty Sokratesie, czy ty d o b r e m nazy- XVIII
wasz wiedz czy rozkosz, czy co innego jeszcze? 1 8
18
Ale czym waciwie jest Dobro samo? Jak je okreli? Tu Sokrates m i l k n i e . C o mu si wyda
je na ten t e m a t , powiada. Ale dajmy t e m u pokj - dodaje - nie potrafi tego uj w a d n e sowa.
Wida, e ten wyraz nie ma w tej chwili u niego wyranego znaczenia, tylko budzi g w a t o w n e
uczucia, k t r e si o p r z e n o n i e prosz. Jaka wielka pochwaa, u w i e l b i e n i e , cze, wdziczno,
mio, wo uczuciowa z e b r a n a z wszystkich dobrych m o m e n t w w yciu i zwizana z tym j e d
nym wyrazem: D o b r o . Uczucia, ktre w dziecicych latach prbowa odnosi do Z e u s a , ojca b o
gw i ludzi, i do Ateny Panny, dzi odnosi Platon do tej istoty, ktra si nazywa D o b r o . I nazywa
si Prawda, i nazywa si Byt, Rzeczywisto. To jest dla niego prawdziwy Bg. On widzi j e g o
blask i j e g o twr we wszystkim, co p i k n e i c h w a l e b n e .

A e si Platon patosu wstydzi, wic swoje r o z m o d l e n i e d z i e c i c e okrywa artami i mwi, e


D o b r o to Ojciec i o N i m s a m y m mwi t r u d n o , ale On ma dziecko, cakiem do N i e g o p o d o b n e o tym S y n u mwi atwiej. S y n e m boym jest soce. A wiato w ciemnociach wieci i c i e m
noci go nie chwytaj. wiato, ktre owieca k a d e g o czowieka przychodzcego na ten wiat" tak b d z i e pisa w jakich niecaych pi w i e k w pniej wity Jan na pocztku swojej D o b r e j
Wieci o tym, ktrego nazywa P o m a z a n y m i nazywa go S y n e m Boym. Ale to s bardzo d a l e k i e
echa VI Ksigi Pastwa.
Platon streszcza teraz krtko swoj n a u k o postaciach, czyli ideach. I d e e to nie s pojcia

212

Platon, Pastwo

506 B

- Oto jest m - zawoaem. - Piknie byo ju od dawna wida, e ci nie


wystarczy to, co sobie inni na ten temat myl.
- Wydaje mi si nawet, S o k r a t e s i e , e nie godzi si u m i e t y l k o stre
szcza c u d z e pogldy, a swojego wasnego nie mie, kiedy si kto tak du
go bawi tym zagadnieniem.
C
- No c? A czy godzi si, twoim z d a n i e m , mwi tak, jakby czowiek
co wiedzia o rzeczach, o ktrych nie wie?
- N i g d y - p o w i a d a - tak, j a k b y w i e d z i a , ale tak, jak m n i e m a . e b y
chcia powiedzie to, co mu si wydaje.
- No c? - powiedziaem - a czy nie zauway, e mniemania tam, gdzie
wiedzy nie ma, s wszystkie licha warte? Najlepsze z nich s l e p e . Czy
uwaasz, e rni si czym od lepych idcych prosto drog ci, ktrzy y
wi jakie m n i e m a n i e prawdziwe, ale nieprzemylane teoretycznie?
- Niczym si nie rni - powiada.
D
- Wic wolisz patrze na to, co licha warte, co lepe i krzywe, kiedy mo
esz od innych sysze rzeczy wietne i pikne?
- Tylko, na Zeusa, Sokratesie - zawoa Glaukon - tylko nie urywaj teraz,
jak by by ju u koca! N a m wystarczy, jeeli dobro omwisz tak samo,
jake omawia sprawiedliwo i rozwag, i te tam inne.
- M n i e te, przyjacielu, to z u p e n i e wystarczy - o d p o w i e d z i a e m . - Ale
gotwem nie da rady, porw si, skompromituj si i b d mieszny. Ale,
E moi kochani, co to waciwie jest Dobro samo, dajmy t e m u pokj na razie.
Bo m a m wraenie, e przy o b e c n y m rozpdzie nie dojdziemy do tego, co
mi si na ten temat wydaje w tej chwili. Ale co mi si jako dziecko Dobra
przedstawia, i to cakiem do niego p o d o b n e , to chc powiedzie, jeeli i wy
zechcecie, a jeli nie, to dam pokj.
- Ale mw - powiada. - Za kar na drugi raz bdziesz mwi o ojcu.
507
- Bardzo bym si cieszy - odpowiedziaem - gdybym potrafi t kar za
paci, i wy gdybycie j przyjli, a nie tak, jak teraz, tylko same procenty.
Wic wecie ten procent, tego potomka Dobra samego. A tylko strzecie si,
abym was jako mimo woli w pole nie wyprowadzi i nie da za procent fa
szywych informacji o tym p o t o m k u .

- Bdziemy si - powiada - strzegli w miar sil. Mw tylko!


- M u s z si n a p r z d z wami p o r o z u m i e - o d p o w i e d z i a e m - i przypom n i e wam to, co si p r z e d t e m powiedziao, i nieraz si to przy innej spo
sobnoci mwio.
ani myli jakie, ani sowa, tylko to s p r z e d m i o t y p e w n e , ktrym odpowiadaj nazwy oglne, tak
jak p r z e d m i o t y zmysowe chwilowe, k o n k r e t n e , odpowiadaj i m i o n o m wasnym, n a z w o m jednost
k o w y m . Postacie rzeczy, czyli idee, mona poznawa tylko myl, a nigdy z m y s a m i . T a k jak na
przykad nikt nie moe zmysami zobaczy dobroci lub sprawiedliwoci ludzkiej - moe tylko zo
baczy w p e w n y m m o m e n c i e p e w n e g o czowieka d o b r e g o lub sprawiedliwego, a sprawiedliwo
moe uj, ale tylko myl.
O t w a r u n k i e m n i e z b d n y m widzenia oczami rzeczy k o n k r e t n y c h jest wiato. O n o wie zdol
no widzenia przysugujc oczom z widzialnoci, ktra przysuguje p r z e d m i o t o m k o n k r e t n y m .
Bez wiata nie ma adnych wygldw rzeczy i nie ma a d n e g o widzenia.

507 B

Ksiga VI

213

- Co takiego? - powiada.
- e wiele jest rzeczy piknych - odrzekem - i wiele jest rzeczy dobrych,
i o kadym rodzaju rzeczy tak mwimy, i tak to okrelamy sowem.
- Mwimy tak.
- A take Pikno samo i Dobro samo, i tak o wszystkich rzeczach, k t r e m y
p o p r z e d n i o jako liczne przyjmowali, teraz je znowu pod jedn posta kadego
rodzaju kadziemy, ta jest jedna, i tak o kadej rzeczy mwimy, czym jest.
- Jest tak.
- I o tych mwimy, e je widzimy, a nie poznajemy ich myl, a postacie
znowu (idee) poznajemy myl, a nie widzimy ich.
- Ze wszech miar.
- A jak czstk naszej osoby widzimy rzeczy widzialne?
- Wzrokiem - powiada.
- N i e p r a w d a - mwi - a s u c h e m rzeczy syszalne, a innymi zmysami
wszelkie rzeczy spostrzegalne?
- N o , tak.
- A czy si zastanawia nad tym, jak to twrca naszych z m y s w najkosztowniej utworzy zdolno widzenia i widzialnoci?
- N i e bardzo - powiada.
- Wic tak zobacz. Czy istnieje co innego rodzaju, czego by brako su
chowi i gosowi do tego, eby such mg sysze, a gos eby by syszalny?

I jeeli si to trzecie nie doczy, to such nie bdzie sysza, a gos nie b- D
dzie syszalny?
- Niczego takiego nie trzeba - powiedzia.
- I ja mam wraenie - dodaem - e wielu innym zmysom te niczego ta
kiego nie brak, eby nie powiedzie, e w ogle aden zmys niczego takie
go nie potrzebuje. A moe ty by umia taki zmys wymieni?
- Ja bym nie umia - powiada.
- A zdolno do widzenia i widzialno, czy nie miarkujesz, e potrzebuj
czego takiego?
- Jakim sposobem?
- Chocia tam bdzie wzrok w oczach i ten, ktry go posiada, zechce si
nim posugiwa i chocia b d z i e barwa na p r z e d m i o t a c h , to j e d n a k , jeeli
si nie doczy rodzaj trzeci, to majcy wanie naturalne przeznaczenie, to E
wiesz, e wzrok nic nie zobaczy, a barwy zostan niewidzialne.
- Czeg tam takiego jeszcze potrzeba? - zapyta.
- Tego, co ty nazywasz wiatem - odpowiedziaem.
- Prawd mwisz - powiada.
- Z a t e m niemaa posta wie zmys wzroku i widzialno, cznik mi- 508
dzy nimi zacniejszy od innych powiza, chyba e wiato to jest czynnik
mao czcigodny.
- Ale - powiada - d a l e k o do tego, eby wiato miao by czym mao
czcigodnym.
- A k t r e m u z bogw n i e b i e s k i c h u m i e s z to przypisa, ktry jest j e g o XIX

214

Platon, Pastwo

508 A

panem, i jego wiato sprawia, e nasz wzrok widzi najpikniej, a rzeczy wi


dzialne s widziane?
- T e m u , co i ty - powiada - i inni kidzie te. Bo jasna rzecz, e ty pytasz
o Heliosa
- Wic taki jest stosunek wzroku do tego boga?
- Jaki?
- N i e jest socem wzrok; ani sam, ani to, w czym wzrok tkwi, a my to
nazywamy okiem.
- No nie, przecie.
- Ale to jest narzd najbardziej do soca p o d o b n y ze wszystkich narz
dw zmysowych.
- W wysokim stopniu.
- Nieprawda? On i si swoj ze soca czerpie; ona jakby s t a m t d do
niego napywa?
- Tak jest.
- Wic prawda, e soce nie jest wzrokiem, tylko jest przyczyn wzroku
i dlatego wzrok je widzi.
- Tak jest - powiada.
19
wiato to jest, w e d u g wierze ludowych, te moc boa, moc Heliosa, soca. M o c nasze
go oka, czyli zdolno widzenia przedmiotw, i s a m o w i d z e n i e zawdziczamy s o c u . O n o jest
j e g o przyczyn. T a k samo, jak jest przyczyn tych jasnych, barwnych, c h w i l o w y c h w i d o k w
i wygldw, a wic tylko widziade rzeczy materialnych, w ktrych nam si te rzeczy zjawiaj d o
piero, gdy te widziada soce wywoa z ciemnoci.

Taka sama jest rola Dobra (czyli Bytu, Rzeczywistoci, Prawdy), jeeli chodzi o p r z e d m i o t y
myli, o postacie rzeczy, ktre si tylko mylami ujmuje. Tylko wtedy, gdy taka p o m y l a n a po
sta rzeczy ma w sobie cho troch Rzeczywistoci, Bytu, Dobra, tylko w t e d y myl, ktra j uj
muje, staje si p o z n a n i e m , wiedz, a nie b a a m u c t w e m , fikcj, urojeniem, i jej p r z e d m i o t jest
wtedy prawdziwy, a nie jest faszem, zud. Prawda naszych pomysw to jest jakby kolor i blask
Rzeczywistoci, lecy na przedmiotach naszych myli, a p o z n a n i e nasze jest jak w i d z e n i e rzeczy
m a t e r i a l n y c h . O t o dlaczego D o b r o , czyli Byt, jest j a k b y ojcem soca i ma z nim p o d o b i e s t w o
rodzinne w naturze swej i w dziaaniu. To wszystko nie jest adna mistyka, tylko z pomoc obra
zowych z w r o t w p o w i e d z i a n e rzeczy do p r o s t e i s u s z n e , i z r o z u m i a e . To p r z e c i e prosta
rzecz, e nie kady pomys, nie kada myl ujta wyrazami oderwanymi jest prawdziwa i zasugu
je na nazw poznania. Tylko wtedy nasze pomysy tego rodzaju s prawdziwe, gdy im o d p o w i a d a
co rzeczywistego, gdy tak jest, jak to sobie mylimy. Poza tym s m t y i c i e m n o c i w gowie,
i majaczenia. Wiedza nasza i prawda to s p i k n e rzeczy i d o b r e , i wielkie, ale d o b r o , czyli rze
czywisto, to jest co jeszcze wikszego. Do niej si przecie nasza wiedza musi stosowa i od
niej zaley. I to dopiero jest pikna rzecz.
I jak dziki socu roliny i zwierzta powstaj i rosn, i zmieniaj si w oczach, tak dziki swo
j e m u zwizkowi z rzeczywistoci przedmioty myli s naprawd tym, za co je bierzemy, i tak trwa
j - n i e z m i e n n e , a nie s majakami z m i e n n y m i . T a k na przykad sprawiedliwo w ujciu S i m o n i d e
sa w pierwszej ksidze okazaa si j a k i m c i e n i e m z m i e n n y m i mglistym; nie byo w i a d o m o , jak j
uchwyci waciwie, eby m o n a byo przy tym zosta. To dlatego, e tak ujta zaleta c z o w i e k a
nie istnieje w ogle i mieni si w oczach. A mwic p r z e n o n i e : nie pada na ni blask Rzeczywi
stoci, D o b r a . A sprawiedliwo ujta j a k o p o r z d e k w e w n t r z n y w c z o w i e k u i w p a s t w i e jest
postaci istotn, ma okrelon, realn tre - z a w s z e b d z i e w i a d o m o , co to jest. A c z e m u ? Bo
w rzeczywistoci zachodzi taki porzdek w wielu ludziach. Na t posta wic, na t ide pada blask
Rzeczywistoci. To jest dobra idea. Tak by powiedzia Platon w rozmowie i mona by z r o z u m i e ,
o co mu c h o d z i . Wic i tu mwi Platon rzeczy d o p r o s t e , ale go uczucia ponosz i rodz p r z e
nonie za przenoniami. Z nich robi si pewna mga, za t chmur Pan Bg - na ksztat soca.

508 B

Ksiga VI

215

- Wic ja - d o d a e m - soce nazywam d z i e c k i e m Dobra; D o b r o je zro


dzio na p o d o b i e s t w o w a s n e i t y m , czym j e s t D o b r o w w i e c i e myli
i p r z e d m i o t w myli, tym jest soce w wiecie widzialnym w stosunku do
wzroku i do tego, co si widzi.
- Jak to? - mwi. - Opowiadaj mi jeszcze!
- Ty wiesz - cignem - e kiedy kto oczy obrci nie na te przedmioty,
ktrych barwy wiato d z i e n n e oblewa, ale na te, co majacz w m r o k a c h
nocnych, wtedy oczy sabn i wydaj si nieledwie lepe, jakby w nich nie
byo czystego widzenia.
- I bardzo - powiada.
- A kiedy na to, co soce wtedy owieca, jasno widz i zaraz si pokazuje, e w tych samych oczach jest widzenie w rodku.
- N o , tak.
- Wic tak samo i to, co si z dusz dzieje, chciej rozumie. W ten spo
sb, kiedy si dusza mocno chwyta tych rzeczy, na ktre pada blask prawdy
i bytu, w t e d y myli rozumnie i poznaje i wida, e ma rozum. A kiedy si
czepia tego, co z m i e s z a n e z niejasnoci, tego, co powstaje i ginie, w t e d y
m n i e m a tylko, niedowidzi i zmienia zdanie w t i w tamt stron; z u p e n i e
jakby rozumu nie miaa.

- Z u p e n i e , jakby nie miaa.


E
- Wic to, co nadaje prawd przedmiotom poznania, a poznajcemu daje
moc poznawania, nazywaj Ide Dobra i myl sobie, e ona jest przyczyn
w i e d z y i prawdy, gdy si staje p r z e d m i o t e m poznania, i chocia to j e d n o
i drugie jest p i k n e i p o z n a n i e , i prawda, to j e d n a k , jeli Dobro b d z i e s z
uwaa za co innego i jeszcze pikniejszego od nich, bdziesz uwaa su
sznie. A w i e d z i prawd, p o d o b n i e jak tam wiato i w i d z e n i e za co do 509
soca p o d o b n e g o uwaa jest rzecz suszna, ale uwaa ich za samo soce
nie naley, tak i tu susznie jest uwaa te dwie rzeczy za p o d o b n e do Do
bra, ale za Dobro samo uwaa ktrkolwiek z nich nie jest susznie; Dobro
naley stawia od nich jeszcze wyej.
- Ty nieogarnion p i k n o opowiadasz - mwi - jeeli to daje w i e d z
i prawd, a samo jeszcze je piknoci przewysza. Ty chyba nie mylisz,
e to b d z i e rozkosz.
- A bje si boga - p o w i e d z i a e m . - Raczej w t e n sposb przyjrzyj si
jego obrazowi.
- W jaki sposb?
- Przyznasz, e soce, tak mi si wydaje, rzeczom widzianym nie tylko
widzialnoci dostarcza, ale i powstawania, i wzrostu, i poywienia, cho ono
samo nie jest powstawaniem.
- Jakeby?
- Tak wic i przedmiotom poznania nie tylko poznawalno dziki Dobru
przysuguje, ale rwnie istnienie, oraz istota ich od niego pochodzi, cho
cia Dobro to nie jest istota, tylko co ponad wszelk istot, co wyszego
i mocniejszego o wiele.

216

Platon, Pastwo

509 B

XX
A G l a u k o n b a r d z o m i e s z n i e : A p o l l o n i e ! - powiada - c to za w z l o t
C i growanie nadludzkie i niesamowite!
- To ty winien - odpowiedziaem - bo mnie zmusi, ebym o nim mwi
to, co mi si wydaje.
- I nie ustawaj adn miar - powiada - chyba e co tam... tylko to podo
biestwo ze socem znowu rozwijaj, bo moe co opuszczasz.
- Ale oczywicie - odpowiedziaem - ja opuszczam niejedno.
- Wic nie pomijaj ani drobiazgu!
- Zdaje mi si - odpowiedziaem - e pomijam nawet bardzo wiele. Ale,
o ile to w tej chwili moliwe, umylnie nie b d nic opuszcza.
- Wic nie - powiada.
D
- O t p o m y l s o b i e - c i g n e m - e, j a k m w i m y , istniej te d w a
i krluj, j e d n o nad rodzajem p r z e d m i o t w mylowych i w wiecie myli,
a drugie w wiecie widzialnym; ja nie mwi, e w p o d n i e b n y m , aby nie
myla, e si bawi w etymologie 2 0 . Wic masz te dwie postacie: widzial
n i mylow?
- Mam.
- Wic we sobie jakby lini przecit na dwa nierwne odcinki i kady
jej o d c i n e k przedziel znowu w tym samym stosunku, zarwno o d c i n e k ro
dzaju widzialnego, jak i rodzaju mylowego, a bdziesz mia przed sob ich
20

Chodzi o dwa wyrazy: horats i urans. Wic jak zawsze, kiedy go patos ponosi zaczyna, lubi
go Platon pokrywa jakim artem, tak i tu Glaukonowi w usta woy wyraz, ktrym si autor
sam z siebie mieje uprzedzajc umiech czytelnika. Glaukon mwi: Apollonie! Oto D u c h go
porwa i pod chmury go unosi". I mwi rwnoczenie: To twoje Dobro przewysza wszystko, co
ludzkie, jakby duch najwyszy". Obie myli naraz wypowiedzia w trzech krtkich sowach: Apollon! rtajmonijas hyperboles! To mona tak - po grecku - w zwizku z tekstem, a odda to po polsku
- daremny trud. To ganie pod pirem.
Platon wyznaje, e mu si teraz nawa myli i sw na usta cinie, tak mu serce wezbrao. Ale
widzi, e te sowa musiayby by mtne nawet dla niego samego, niezrozumiale dla drugich,
moe mieszne; on to sam wie - przecie najczciej si milczy, kiedy si ma zbyt duo do po
wiedzenia rzeczy idcych z gbi - wic sobie naoy cugle i ju tak krtko, jak tylko potrafi,
prbuje na geometrycznym, suchym schemacie streci jako i podzieli cay wiat przedmiotw
zmysowych i aktw poznania. Odcinek linii prostej kae przeci na dwie czci nierwne.
N i e c h cz krtsza przedstawia wiat przedmiotw myli (genos noetn), a cz dusza - wiat
widzialny (genos horatn). Dlatego taki stosunek, e kademu przedmiotowi myli zwyko odpo
wiada duo przedmiotw widzialnych. Kad z tych czci trzeba podzieli w tym samym sto
sunku,w ktrym dzielilimy cao. Wic naprzd odcinek duszy odpowiadajcy temu wszyst
kiemu, co widzialne, rozpad si teraz na dwa kawaki. Kawaek wikszy niech nam przedstawia
w s z e l k i e g o rodzaju odwzorowania (ejkones) przedmiotw widzialnych - same te widzialne - jak
odbicia, obrazy, cienie rzucone, moe nawet i wygldy chwilowe. Kawaek krtszy niech przed
stawia same przedmioty poprzednio odwzorowywane, a wic istoty ywe i wytwory rki ludzkiej.
Na pewno rzeczy martwe a naturalne rwnie, jak gry, skay, morza itd.
Obie grupy przedmiotw widzialnych, a wic rzeczy widzialne oraz ich odwzorowania, rni
si od siebie ze wzgldu na prawd i fasz. Rzeczy s przecie prawdziwsze ni ich odwzorowa
nia. Te s pewnymi faszami, zudami, rzeczami na niby.
wiat myli dzieli si podobnie na dwa kawaki. Jeden z nich, to konkretne widzialne symbole
przedmiotw niezmysowych (geometrika itp.y, na przykad figury geometryczne rysowane lub wy
cinane, ktre jednak przedstawiaj figury oderwane: trjkt sam, kwadrat idealny, koo doskonae
itd. To s przedmioty idealne na niby, to s odwzorowania postaci rzeczy w wiecie zmysowym.

509 E

Ksiga VI

217

wzajemny stosunek ze wzgldu na jasno i niejasno. W rodzaju widziaE


nym j e d e n z dwch odcinkw, to bd obrazy. Mwic o obrazach mam na 510
myli naprzd cienie rzucone, p o t e m odbicie w wodach i w p r z e d m i o t a c h
staych a gadkich i wieccych, i wszelkie odwzorowania tego rodzaju, jee
li rozumiesz.
- Ja rozumiem.
- Jako drugi odcinek rodzaju widzialnego we to wszystko, do czego tam
te rzeczy s p o d o b n e , a wic zwierzta, ktre nas otaczaj, i wszelkie roli
ny, i cay dzia wytworw rki ludzkiej.
- Bior - powiada.
- A czy nie byby g o t w p r z y z n a - d o d a e m - e si te dwa rodzaje
p r z e d m i o t w rni ze w z g l d u na p r a w d i n i e p r a w d , i tak, j a k si
p r z e d m i o t y m n i e m a maj do p r z e d m i o t w poznania, tak si maj podobi
zny do swoich pierwowzorw?
- Tak jest - powiada - bardzo nawet.
B
- A z a s t a n w si nad p o d z i a e m wiata myli, g d z i e t e n z n o w u p r z e
prowadzi naley.
- No gdzie?
- W tym miejscu, gdzie si dusza przedmiotami z p o p r z e d n i e g o odcinka
posuguje niby obrazami, i musi od zaoe wychodzi nie ku pocztkowi,
ale ku kocowi. A drugi odcinek tam, gdzie dusza od zaoe ku pocztko
wi b e z w a r u n k o w e m u zmierza, bez p o m o c y obrazw, jak robia p r z e d t e m ,
a tylko samymi si po drodze posuguje postaciami.
- To, co powiedzia - mwi - tego nie zrozumiaem naleycie.
- To na drugi raz zrozumiesz - o d p o w i e d z i a e m . - I atwiej to pojmiesz,
kiedy si to naprzd powiedziao. Myl, e wiesz, jak to ci, ktrzy si ge
ometriami i rachunkami, i takimi tam rzeczami bawi, zakadaj to, co nie
parzyste i parzyste, i ksztaty, i trzy postacie ktw, i i n n e rzeczy tym po
k r e w n e , zalenie od tego lub owego zdania, bo niby to ju wiedz, robi
z tego tre zaoe i uwaaj za waciwe ani sobie samym, ani drugim nie
rozwija i nie uzasadnia ju tych rzeczy w aden sposb, bo one s kade
mu jasne; od nich wic zaczynaj i przechodz do krokw nastpnych, ko
czc oczywicie na tym, co sobie obrali jako cel rozwaania.

- Tak jest - powiada. - To wiem.


- N i e p r a w d a ? I to, e posuguj si przy tym postaciami w i d z i a n y m i
i mwi o nich, j e d n a k e nie te w i d z i a n e postacie majc na myli, tylko
t a m t e , do ktrych widziane s tylko p o d o b n e ; oni myl o Czworoboku sa
m y m i o Przektni samej, ale nie o tej, ktr wanie rysuj, i o innych tak E
samo; te rzeczy oni rkami wykonuj i krel, i o n e potrafi rzuca cienie
i dawa odbicia w wodach, ale oni si nimi posuguj znowu tylko tak jak
obrazami, a staraj si dojrze t a m t e rzeczy same, ktrych nikt nie potrafi
dojrze inaczej, jak tylko myl.
- Prawd mwisz - powiada.
511
- Wic ja mwiem o tym rodzaju przedmiotw myli i e dusza si zao- XXI

Platon, Pastwo

218

511 A

eniami pewnymi musi posugiwa, kiedy je bada zechce, i nie do szczytu


i p o c z t k u w t e d y z m i e r z a , bo n i e p o t r a f i wyj z t e g o , w c z y m t k w i ,
i w z n i e si p o n a d z a o e n i a ; j a k o o b r a z w u y w a w t e d y d u s z a t y c h
przedmiotw, ktre si odwzorowuj w jeszcze niszych, bierze je za rzeczy
same i ceni je jako naoczne i wyrane.
- Ja rozumiem, e ty mwisz o geometriach i o umiejtnociach pokrew
nych 2 1 .
- Wic i t e n drugi o d c i n e k wiata myli eby zrozumia. Ja przez t e n
o d c i n e k r o z u m i e m to, czego myl sama dotyka moc dialektyki, k i e d y te
21

T e n krtszy o d c i n e k wiata mylowego - to bd w k o c u postacie s a m e , czyli idee (ta ejde),


p r z e d m i o t y najbardziej rzeczywiste i prawdziwe, p o z n a w a l n e j e d n a k tylko myl, a nie z m y s a m i .
Wic tu b d z i e gdzie i Trjkt sam - mona tylko wiedzie, co to jest, a zobaczy oczami m o n a
tylko j e g o o d w z o r o w a n i e w drzewie lub t e k t u r z e , w papierze, na piasku itd. I Sprawiedliwo tu
bdzie, i Mstwo, i Dusza ludzka, i inne.
D i a l e k t y k a to tyle, co sztuka mdrej rozmowy. T a k i e j , w ktrej si w a n e wyrazy okrela
j a s n o i p r z e z to u j m u j e si p o s t a d o s k o n a k a d e j g r u p y rzeczy i k a d e g o rodzaju spraw,
ktrych mowa. Ujte postacie rzeczy porzdkuje si przy tym jako w myli, aby doj, ktra
si w ktrej mieci i ktra ktr obejmuje, ktra p o d p o r z d k o w a n a , a ktra wysza, a do postaci
i wyrazw najoglniejszych. To s szczyty. A j e d n o s t k o w e przykady i s p o s t r z e e n i a na ma
teriale k o n k r e t n y m s tylko zaoeniami p e w n y m i (hypotheseis), od ktrych si wychodzi w roz
mowie, aby doj do u o g l n i e prawdziwych - ale j u nie obrazowych, nie z m y s o w y c h , tylko
czysto sownych.
P l a t o n zdolno do jasnego, rzeczowego, prawdziwego mylenia z pomoc p r z e d s t a w i e n i e obrazowych i nazw oglnych, cile okrelonych, nazywa rozumem (nus).
Z d o l n o do jasnego, prawdziwego mylenia z pomoc k o n k r e t n y c h s y m b o l w odpowiadaj
cych postaciom rzeczy, a wic na materiale k o n k r e t n y m , nazywa si rozsdkiem (dianoija). Zdol
no do trafnego o c e n i a n i a p r z e d m i o t w k o n k r e t n y c h bez a d n e g o wnikania w ich istot, w rze
czywist posta rzeczy nazywa wiar, m n i e m a n i e m (pfstis, doksa). W k o c u : m y l e n i e z pomoc
porwna, przenoni, analogij, obrazw, mitw, bajek i snw moe te mie w sobie co z p e w n e
go poznania i m o e p e w n e prawdy przyblia. To nazywa myleniem obrazami (ejkasfja).
Te cztery postawy duszy ludzkiej s coraz to mniej jasne, jeeli i od r o z u m u p o p r z e z rozs
d e k i wiar do mylenia obrazami. Odpowiadaj im coraz mniej prawdziwe rodzaje przedmiotw,
k t r e zostay u p o r z d k o w a n e na czterech kawakach o d c i n k a . Cay s c h e m a t p o d a n y w o s t a t n i c h
rozdziaach tej ksigi mona by tak uj:
Rzeczywisto sama
wiat, w ktrym krluje D o b r o
(Agathn)
postacie rzeczy
czyli idee
(Ta ejde)
Rozum
(Nus)

wiat zmysowy,
w ktrym krluje Soce
(Helios)

symbole
g e o m e t r y c z n e itp.
(Geometrika)

rzeczy
widzialne
(Horat)

odwzorowania
rzeczy widzialnych
(Ejknes)

Rozsdek
(Didnoija)

Wiara
mniemanie
spostrzeganie
(Pfstis),
(Ddksa),
(hjsthesis)

Mylenie
przenoniami
(Ejkasija)

Bardzo cile te rzeczy nie wychodz i nasuwaj n i e j e d n o z a p y t a n i e - jako t e k s t w y p a d wanie


w tym miejscu zbyt zwile. Ale zbyt wiele byoby o tym do m w i e n i a . O co c h o d z i m n i e j
wicej, wiadomo.

511 B

Ksiga VI

219

p e w n e zaoenia przyjmuje, ale nie jako szczyty i pocztki, tylko naprawd


jako szczeble pod stopami, jako p u n k t y oparcia i odskoku, aby si wznie
do szczytu i do pocztku wszystkiego, dotkn go i w kocu zej znowu
w d, trzymajc si tego, co si samo szczytw trzyma, a nie posugujc si
przy tym w ogle a d n y m m a t e r i a e m spostrzeeniowym, tylko postaciami
samymi poprzez nie same i do nich samych dochodzc i na nich koczc.
- Ja rozumiem - powiada - cho waciwie nie cakiem, bo mam wraenie,
e ty masz na myli du prac; ty chcesz rozgraniczy dwie rzeczy i powie
dzie, e janiejsze jest rozwaanie bytu i wiata myli, to, ktre przeprowa
dza umiejtno dialektyki, ni to, ktrego dokonuj inne tak zwane umie
jtnoci, bo dla nich zaoenia s pocztkami i szczytami, i chocia na ich
t e r e n i e te czowiek oglda p r z e d m i o t nauki rozsdkiem, a nie zmysami,
ale poniewa nie zmierza do szczytu i do pocztku, tylko si zaoe trzy
ma, d l a t e g o ty masz wraenie, e on tam nie ma r o z u m u , m i m o e i tam
c h o d z i o p r z e d m i o t y myli wraz z p o c z t k i e m . A r o z s d k i e m nazywasz,
zdaje mi si, to, czym dysponuj g e o m e t r z y i im p o d o b n i , a nie mwisz
u nich o rozumie, jakby rozsdek by czym porednim pomidzy rozumem
i mniemaniem.
- Z u p e n i e trafnie to poj. I przyjmij wraz ze mn w zwizku z tymi
c z t e r e m a odcinkami nastpujce cztery postawy, s p o t y k a n e w duszy ludz
kiej; rozum - skierowany do tego, co najwysze, rozsdek - do tego, co drugie z kolei, trzeciemu rzdowi przyporzdkuj wiar, a t e m u co na kocu mylenie obrazami. I uporzdkuj to p o d o b n i e jak t a m t e rzeczy; im wicej
prawdy w ktrym dziale przedmiotw, tym janiejsza niech mu u ciebie od
powiada postawa wewntrzna.
- R o z u m i e m - powiada - i zgadzam si, i porzdkuj tak, jak mwisz.

KSIGA SIDMA

514

515

P o t e m powiedziaem: - Przedstaw sobie obrazowo, jako nastpujcy stan


rzeczy, nasz natur ze wzgldu na kultur umysow i jej brak.
Zobacz! Oto ludzie s niby w p o d z i e m n y m pomieszczeniu na ksztat ja
skini. Do groty prowadzi od gry wejcie zwrcone ku wiatu, szerokie na
ca szeroko jaskini. W niej oni siedz od dziecicych lat w kajdanach;
p r z y k u t e maj nogi i szyje tak, e trwaj na miejscu i patrz tylko p r z e d
siebie; okowy nie pozwalaj im obraca gw. Z gry i z daleka p a d a na
nich wiato ognia, ktry si pali za ich plecami, a pomidzy ogniem i lud
mi przykutymi biegnie gr cieka, wzdu ktrej widzisz m u r e k zbudowa
ny r w n o l e g l e do niej, p o d o b n i e jak u kuglarzy przed publicznoci stoi
przepierzenie, nad ktrym oni pokazuj swoje sztuczki.
- Widz - powiada.
- Wic zobacz, jak wzdu tego murku ludzie nosz rnorodne wytwory,
ktre stercz ponad murek; i posgi, i inne zwierzta z kamienia i z drzewa,
i w y k o n a n e rozmaicie i oczywicie j e d n i z tych, co je nosz, wydaj gosy,
a drudzy milcz 1 .
- Dziwny obraz opisujesz i kajdaniarzy osobliwych.
- P o d o b n y c h do nas - powiedziaem. - Bo p r z e d e wszystkim czy mylisz,
e tacy ludzie mogliby z siebie samych i z siebie nawzajem widzie cokol
wiek innego oprcz cieni, ktre ogie rzuca na przeciwleg cian jaskini?
1
Przy kocu ksigi szstej pracowa Platon rozsdkiem. T a k by si to u niego nazywao. D z i e
li przecie o d c i n e k prostej na cztery czci, ale nie szo o ten o d c i n e k - on by tylko g e o m e t r y c z
n y m s y m b o l e m wiata myli i wiata rzeczy. Ale j e g o Sokrates wyzna n i e d a w n o w r o z m o w i e
z A d e j m a n t e m , e p r z e p a d a za porwnaniami, e pasjami myli z pomoc obrazw. To wtedy,
gdy mwi o marynarzach, ktrzy si kc na p o k a d z i e nawy pastwowej i upijaj g u c h e g o ka
pitana okrtu.

T e r a z te j e g o pasja wzrokowa musi przej do gosu i Platon maluje sowami obraz plastycz
ny i barwny, ktry mg w zalku u p o l o w a g d z i e pod N e a p o l e m o z a c h o d z i e soca, albo
gdzie w k a m i e n i o o m a c h syrakuzaskich nad wieczorem. Mg przecie atwo bawi si kiedy
wasnym zielonawym c i e n i e m , rzuconym na pionow, gadk, wapienn cian urwiska, ktre pa
ao blaskiem soca zapadajcego czerwono za jego plecami. I atwo mg z jakiej wysokoci
oglda w tych w a r u n k a c h spoza k a m i e n n e g o potu o w i e t l o n e plecy j e c w pracujcych w ko
palniach - ich cienie rysoway si ostro przed kadym, a docza si do nich cie widza, rzucony
z gry i z daleka. N a w i a s e m mwic, cie widza tak bardzo o d d a l o n e g o od ciany, na ktrej si
c i e n i e rysoway, musiaby by w tych w a r u n k a c h bardzo nieostry i blady. C i e rzucony od po
chodni albo od ognia za plecami widza byby powikszony i ruchliwy. W tym widoku przemijaj
cym dojrza Platon symbol spraw, o ktrych mwi przed chwil przy pomocy podziau o d c i n k a .
T o nieraz tak t y p o m w z r o k o w y m n a t u r a s a m a p o k a z u j e ywe p r z e n o n i e w p r z y p a d k o w y c h

515 B

Ksiga VII

221

- Jakime sposobem? - powiada - gdyby cae ycie nie mg aden gow


poruszy?
- A jeeli idzie o te rzeczy obnoszone wzdu muru? Czy nie to samo?
- No, c.
- Wic gdyby mogli rozmawia j e d e n z drugim, to jak sdzisz, czy nie by
liby przekonani, e nazwami okrelaj to, co maj przed sob, to, co widz?
- Koniecznie.
- N o , c? A gdyby w tym wizieniu jeszcze i echo szo od im przeciw
legej ciany, to, ile razy by si odzywa kto z przechodzcych, wtedy, jak
mylisz? Czy oni by sdzili, e to si odzywa kto inny, a nie t e n cie, kt
ry si przesuwa?
k o n k r e t a c h - i n n y m razem te natury stwarzaj takie k o n k r e t y o z n a c z e n i u p r z e n o n y m w treci
m a r z e s e n n y c h , w sowach i zwrotach obrazowych albo w obrazach samych, k t r e m o n a sowa
mi i n t e r p r e t o w a . Przecie Sza P o d k o w i s k i e g o nie jest o b r a z e m k o n k r e t n e j przygody p e w n e j
d a m y - ktra prbowaa jedzi k o n n o . K o n k r e t n a grupa j e c w w jaskini jest u P l a t o n a s y m b o
l e m p o z n a n i a ludzkiego. S c h e m a t y c z n i e , w przekroju, scena ktr widzimy, przedstawiaaby si
tak mniej wicej:

Strzaka przedstawia
kierunek wiata,
padajcego od ognia.

wiato s o n e c z n e nie d o c h o d z i w ogle do jaskini. C h c c wyj na wiato soca, t r z e b a si


z trudnoci wdziera bardzo wysoko. M u r o w a n e ogrodzenie i cieka musi by wyej ni szereg
j e c w , a ogie wieccy jeszcze wyej, bo inaczej c i e n i e r z u c o n e przez o b n o s z o n e posgi i na
czynia znalazyby si przed o c z y m a winiw. Ci ludzie s na bardzo n i s k i m p o z i o m i e . Kim
maj by ci winiowie? To modzi i starzy ludzie, ksztaccy si u sofistw i na dzieach p o e t w
w s p c z e s n y c h i dawnych, i ludzie n i e ksztaccy si w ogle, a tworzcy sobie pogld na wiat
pod w p y w e m m t n y c h opinii b d c y c h w obiegu. Ci ludzie obnoszcy posgi i sprzty, to nau
czyciele publicznoci, a wic poeci, sofici lub mwcy na z g r o m a d z e n i a c h . Popisuj si i b a a m u
c ludzi jak kuglarze. O p i n i a stawia ich wysoko. T o , co oni obnosz, to nie s rzeczy s a m e ,
a wic to nie jest na przykad Sprawiedliwo sama, P i k n o samo. T o , co p o y t e c z n e n a p r a w d ,
ani T o , co zdrowe, ani C z o w i e k d o s k o n a y , wzorowy, tylko to s wytwory ich m n i e m a , k t r e
mog nawet przypomina rzeczywisto, ale nie stanowi rzeczywistoci samej.
O p r c z t e g o te rzeczy o b n o s z o n e maj jeszcze drugie z n a c z e n i e : to s p r z e d m i o t y j e d n o s t k o
we, zmysowe, materialne, jak na przykad - zwierzta, roliny, dziea rki ludzkiej, p r z e d m i o t y
s p o s t r z e e poszczeglnych i p r z e d m i o t y wiary i m n i e m a n i a ludzkiego. W j e d n o s t k o w y c h spo
strzeeniach nie m a m y n a w e t samych p r z e d m i o t w materialnych w wiadomoci. M a m y tylko
ich widoki chwilowe, z n i k o m e , z m i e n n e , jak c i e n i e r z u c o n e , ktre by kto niesusznie bra za
p r z e d m i o t y cie rzucajce. Ale nie m o e by inaczej - musimy s p o s t r z e g a rzeczy z m y s a m i ,
a zmysy daj n a m tylko pozory rzeczy, a nie rzeczy s a m e . J e s t e m y jakby przykuci do naszych
oczu i uszu i skazani na przeywanie widziade zmysowych od urodzenia a do mierci. Kto si
ogranicza do s p o s t r z e e z m y s o w y c h i opartych na nich m n i e m a , j e s t jak w i z i e w jaskini,
ktry by nigdy nie mg gowy odwrci i patrze, jeli nie na rzeczy s a m e , to przynajmniej na
ich o d w z o r o w a n i a s a m e , a nie na c i e n i e tych odwzorowa. C z o w i e k ujty w dobrej definicji

222

Platon, Pastwo

515 B

- Na Zeusa, nie myl inaczej - powiada.


- Wic w ogle - dodaem - ci ludzie tam nie co innego braliby za praw
d, jak tylko cienie pewnych wytworw.
- Bezwarunkowo i nieuchronnie - powiada.
- A rozpatrz sobie - d o d a e m - ich w y z w o l e n i e z kajdan i u l e c z e n i e z nie
wiadomoci. Jak by to byo, gdyby im naturalny bieg rzeczy co takiego przy
nis; ile razy by kto zosta wyzwolony i musiaby zaraz wsta i obrci szyj,
i i, i p a t r z e w wiato, cierpiaby robic to wszystko, a tak by mu w oczach
migotao, e nie mgby patrze na te rzeczy, ktrych cienie p o p r z e d n i o oglD da. Jak mylisz, co on by p o w i e d z i a , g d y b y mu k t o mwi, e p t z e d t e m
oglda ni to, ni owo, a teraz co bliszego bytu, e zwrci si do czego, co
bardziej istnieje ni tamto, wic teraz widzi suszniej; i gdyby mu kto teraz po
kazywa kadego z przechodzcych i pytaniami go zmusza, niech powie, co to
jest. C z y n i e mylisz, e t e n by m o e by w k o p o c i e i mylaby, e to, co
przedtem widzia, prawdziwsze jest od tego, co mu teraz pokazuj?
- Z pewnoci - powiada.
E
- Nieprawda? A gdyby go kto zmusza, eby patrza w samo wiato, to
bolayby go oczy, odwracaby si i ucieka od tych rzeczy, na ktre potrafi
p a t r z e i byby przekonany, e o n e s rzeczywicie janiejsze od tego, co
mu teraz pokazuj?
- Tak jest - powiada.
II
- A gdyby go kto - dodaem - gwatem stamtd pod gr wyciga po ka
mieniach i stromiznach ku wyjciu i nie puciby go prdzej, aby go wy
wlk na wiato soca, to czy on by nie cietpia i nie skaryby si i nie
516 gniewa, e go wlok, a gdyby na wiato wyszed, to miaby oczy p e n e bla
sku i nie mgby widzie ani j e d n e j z tych rzeczy, o ktrych by mu teraz
mwiono, e s prawdziwe?
C

- No nie - powiada - tak nagle przecie.


- I myl, e musiaby si przyzwyczaja, gdyby mia widzie to, co na
czowieka jest czym rzeczywistym. C z o w i e k k o n k r e t n y , p e w i e n czowiek w ciele i kociach,
jest tylko p e w n y m o d w z o r o w a n i e m owego czowieka rzeczywistego. A widok k o n k r e t n e g o czo
wieka w p e w n y m m o m e n c i e jest tylko c i e n i e m zwiewnym tego odwzorowania.
T e n c i e " wytwarza dla oczu soce. N a t o m i a s t tych cieni, ktre przez cae ycie bior, lu
dzie wspczeni za rzeczywisto, kiedy za p r z y k a d e m p o e t w myl o sprawiedliwoci, o tym,
co d o b r e , o pastwie, o czowieku dzielnym, tych cieni nie wytwarza ani soce, ani D o b r o , Rze
czywisto sama. O n e padaj od ognia s z t u c z n e g o : od retoryki, d r a m a t u r g i i , e p i k i , od liryki.
C h y b a tak trzeba rozumie w naszym obrazie blask bijcy nie od soca, tylko od ognia. I te, po
wikszone chyba, ruchliwe cienie rzucone.
Wyzwolenie i o d w r c e n i e oczu w stron p r z e d m i o t w samych - to zerwanie z o p i n i a m i o b i e
gowymi i s z u k a n i e istoty kadej rzeczy. I n n y m i sowy: s z u k a n i e cisych n i e s p r z e c z n y c h o k r e
le dla nazw oglnych, ktrym by o d p o w i a d a o co rzeczywistego. Konieczny w a r u n e k myle
nia jasnego, n a u k o w e g o . Ale dla nowicjusza rzecz jest t r u d n a i nieatwo mu zrazu uwierzy, e
wanie w t e n sposb, z pomoc cile okrelonych przedstawie nieobrazowych ujmuje rzeczy
wisto, a z pomoc wyobrae wcale tego nie robi i zostaje ciemny, jak by.
Najtrudniejsze wydaj si zrazu i najmniej jasne wyrazy takie, jak Dobro, Byt, Rzeczywisto,
Prawda. Nowicjusz nic jasnego nie umie sobie przy nich pomyle - z u p e n i e , jakby mia patrze
w soce, ktre go olniewa.

516 A

Ksiga VII

223

grze. N a p r z d by mu najatwiej byo dojrze c i e n i e , p o t e m w w o d a c h


odbicia udzi i innych przedmiotw, ciaa niebieskie i niebo samo po nocy
atwiej by mg oglda patrzc na wiato gwiazd i ksiyca, ni po dniu
2
widzie soce i wiato soneczne
.
- Jakeby nie?
- D o p i e r o na kocu, myl, mgby patrze w soce; nie na jego odbicie
w w o d a c h i n i e m i e go t a m , g d z i e o n o nie j e s t u s i e b i e , ale s o c e s a m o
w sobie i na swoim miejscu mgby dojrze i mgby oglda, jakie ono jest.
- Koniecznie - powiada.
- P o t e m by sobie w y m i a r k o w a o nim, e od n i e g o p o c h o d z pory roku
i lata, i e ono rzdzi wszystkim w wiecie widzialnym, i e jest w p e w n y m
sposobie przyczyn take i tego wszystkiego, co oni tam poprzednio widzieli.
- Jasna rzecz, e do tego by p o t e m doszed.
- Wic c? G d y b y sobie swoje pierwsze m i e s z k a n i e przypomnia i t
mdro tamtejsz, i tych, z ktrymi razem w t e d y siedzia, wsplnymi kaj
danami skuty, to czy nie mylisz, e uwaaby sobie za szczcie t odmia
n, ktr przeszed, a litowaby si nad tamtymi?
- I bardzo.
- A tam u nich p r z e d t e m moe niejeden zbiera od towarzyszw pochwa
y i zaszczyty, i dary, jeeli najbystrzej umia dojrze to, co mijao przed
oczami, i najlepiej pamita, co przedtem, co potem, a rwnoczenie zwyko
si byo zjawia i mija, i najlepiej umia na tej podstawie zgadywa, co b
dzie. Czy ty mylisz, e on by za tym tskni i zazdrociby tym, ktrych
tamci obsypuj zaszczytami i wadz im oddaj? Czy te raczej czuby si
tak, jak t e n u H o m e r a , i stanowczo by wola by na ziemi i suy gdzie
u jakiego b i e d a k a " i nie w i a d o m o jak dol znosi raczej, ni wrci do
poprzednich pogldw i do ycia takiego jak tam?
- Ja tak myl - powiada - e wolaby raczej wszystko i n n e znie, ni
wrci do tamtego ycia.
- A jeszcze i nad tym si zastanw. Gdyby taki czowiek z powrotem na
d zszed i w tym samym szeregu usiad, to czy nie miaby oczu napenio
nych ciemnoci, gdyby nagle wrci ze soca?
2

P r z y u c z a n i e si do o p e r o w a n i a wyrazami cile o k r e l o n y m i , z a p o z n a w a n i e si przy n a u c e ze


w i a t e m niewidzialnych a rzeczywistych p r z e d m i o t w myli - robi wielkie trudnoci ludziom nienawyktym i wydaje im si tortur. Najatwiej ucz si zrazu na bajkach, mitach, przykadach kon
k r e t n y c h , powieciach i s c h e m a t a c h g e o m e t r y c z n y c h z m y s o w y c h . Na k o c u d o p i e r o zaczynaj
r o z u m i e z n a c z e n i e soca dla wiata z m y s o w e g o i z n a c z e n i e Rzeczywistoci dla wiata myli.
W t e d y z politowaniem musz patrze na poprzedni swoj i cudz k u l t u r czysto literack, na my
lenie m t n e , p o t o c z n e , n a w e t na u m i e j t n o c i czysto e m p i r y c z n e . C z o w i e k , ktry zakosztowa
mylenia jasnego, czuje, patrzc na mylcych m t n i e , e on j e d e n , jak Tyrezjasz, jest przytomny,
a tam si cienie przewijaj; obcowanie z majakami, z uudami, z m t n y m i pomysami, z frazesami,
ktre na co wygldaj, a nic jasnego nie znacz, wydaje mu si czym tak m a r n y m i s m u t n y m jak
ycie w H a d e s i e z cieniami ludzi ywych i przedmiotw uchodzcych za rzeczywiste.
Kto nawyk do operowania jasnymi pojciami, ten si atwo gubi w dyskusjach m t n y c h i nie
r o z u m i e wielu zwrotw, ktre si potocznie mwi bez wahania, atwo wyglda na p o z b a w i o n e g o
polotu i kultury umysowej, naraa si na miech i niech. N a w e t na mier, jak Sokrates.

224

Platon, Pastwo

516 E

- I bardzo - powiada.
- A g d y b y teraz z n o w u musia w y k a d a t a m t e c i e n i e na wycigi z t y m i ,
ktrzy bez przerwy siedz w kajdanach, a tu jego oczy byyby sabe zanimby
517 nie wrciy do siebie, bo przystosowanie ich wymaga nie bardzo m a e g o cza
su, to czy nie naraaby si na miech i czy nie mwiono by o nim, e chodzi
na gr, a p o t e m wraca z zepsutymi oczami, i e nie warto nawet chodzi tam
p o d g r . I g d y b y ich k t o p r b o w a wyzwala i p o d p r o w a d z a wyej, to
gdyby tylko mogli chwyci co w gar i zabi go, na p e w n o by go zabili.
- Z pewnoci - powiada.
III
- O t t e n obraz - powiedziaem - kochany G l a u k o n i e , trzeba w caoci
B przyoy do tego, co si poprzednio mwio 3 . Wic to siedlisko, ktre si
naszym oczom ukazuje, przyrwna do mieszkania w wizieniu, a wiato
ognia w nim do siy soca. Wychodzenie pod gr i ogldanie tego, co jest
tam wyej, jeli wemiesz za wznoszenie si duszy do wiata myli, to nie
zbdzisz i trafisz w moj nadziej, skoro pragniesz j usysze. Bg tylko
chyba wie, czy ona prawdziwa, czy nie. Wic jeeli o to chodzi, co m n i e
si zdaje, to zdaje mi si tak, e na szczycie wiata myli wieci idea Dobra
C i bardzo trudno j dojrze, ale kto j dojrzy, ten wymiarkuje, e ona jest dla
wszystkiego przyczyn wszystkiego, co suszne i p i k n e , e w wiecie wi
dzialnym pochodzi od niej wiato i jego pan, a w wiecie myli ona panuje
i rodzi prawd i rozum, i e musi j dojrze ten, ktry ma postpowa rozu
mnie w yciu prywatnym lub w publicznym.
- M n i e m a m i ja tak samo - powiedzia - tak, jak tylko potrafi.
- Wic prosz ci - d o d a e m - p o d z i e l ze mn jeszcze i to m n i e m a n i e
i nie dziw si, e ci, ktrzy tam zaszli, nie maj ochoty robi tego samego,
D co ludzie, tylko ich dusze chc wci tam przebywa i tam d. To chyba
te naturalne, jeeli i to jest zgodne z omwionym obrazem.
- To z pewnoci naturalne - powiada.
- No c? A czy to, mylisz, dziwne, jeeli kto od tych boskich wido
kw do marnoci ludzkich powrci, e nie wyglda wtedy jak ludzie i moc
no wydaje si mieszny, bo jeszcze sabo widzi, zanim si nie przyzwyczai
do tutejszych ciemnoci, kiedy b d z i e musia w sdach czy gdzie indziej
E walczy o cienie sprawiedliwoci albo o bawany, ktre tylko cienie rzucaj,
i stawa do zawodw o te rzeczy tak, jak je bior ludzie, ktrzy Sprawiedli
woci samej nie widzieli nigdy?
- To nie jest zgoa dziwne - powiedzia.
518
- Gdyby kto mia rozum - dodaem - to by pamita, e dwojakie bywaj
z a b u r z e n i a w oczach. J e d n e u tych, ktrzy si ze wiata do c i e m n o c i
przenosz, drugie u tych, co z ciemnoci w wiato. Wic gdyby wiedzia,
e to samo dzieje si i z dusz, to k i e d y k o l w i e k by widzia, e si ktra
3

Mionicy mylenia jasnego nie lubi b a a m u t n y c h dyskusji literackich ani mw obliczonych na


sugerowanie ludzi niekrytycznych; nie umiej t e g o robi i std bywaj mieszni w oczach t u m u .
Bardziej i suszniej mieszni s ludzie niezdolni do mylenia jasnego, cisego, chocia si w po
zorach rzeczywistoci atwo orientuj.

518 A

Ksiga VII

225

miesza i nie moe niczego dojrze, nie miaby si gupio, tylko by si za


stanowi, czy ona wraca z ycia w wikszej jasnoci i teraz ulega zamie, bo
nie jest przyzwyczajona, czy te z wikszej c i e m n o t y wesza w wiksz jaB
sno i zbytni blask j o l n i e n i e m n a p e n i a ; w t e d y by jej stan i jej ycie
uwaa za szczcie a litowaby si nad tamt. A gdyby si mia i z niej
mia, to mniej mieszny byby jego miech nad ni ni pod adresem tam
tej, ktra z gry, ze wiata przychodzi.
- Mwisz w sam raz - powiada.
- Wic powinnimy - d o d a e m - tak myle o tych rzeczach, jeeli to wszy- IV
s t k o prawda, i e z w y k s z t a c e n i e m zgoa nie tak stoi sprawa, jak to mwi
p e w n i ludzie, ktrzy si ogaszaj. Oni mwi, e chocia kto wiedzy nie ma
C
w duszy, oni j tam woy potrafi, jakby wzrok wkadali w oczy lepe.
- Tak mwi - powiada 4 .
- A nasza myl obecna - cignem - wskazuje zdolno tkwic w duszy
k a d e g o czowieka i to n a r z d z i e , k t r y m si kady c z o w i e k uczy. Tak
samo, jak oko nie mogo si z ciemnoci obrci ku wiatu inaczej, jak tyl
ko wraz z caym ciaem, tak samo ca dusz trzeba si odwrci od wiata
zjawisk, k t r e powstaj i gin, a dusza potrafi patrze na byt rzeczywisty
i jego pierwiastek najjaniejszy i potrafi to widzenie wytrzyma. Ten pier
wiastek nazywamy Dobrem. Czy nie?
- Tak.
D
- Wic tego wanie - d o d a e m - dotyczyaby u m i e j t n o p e w n a - nawraca
nia si; w jaki sposb najatwiej i n a j s k u t e c z n i e j zawrci w inn s t r o n , nie
o to chodzi, eby czowiekowi wszczepia wzrok, on go ma, tylko si w z stro
n obrci i nie patrzy tam, gdzie trzeba, o to chodzi, eby to zrobi najlepiej.
- Zdaje si - powiedzia.
- Z a t e m inne tak zwane dzielnoci duszy gotowe jako by bliskie dzieln o c i o m ciaa. Bo r z e c z y w i c i e n i e ma ich n a p r z d w c a l e , a p n i e j
wszczepia je obyczaj i wiczenia. A ta, ktr stanowi inteligencja, ma zdaje
E
si raczej co boskiego w sobie; co, co nigdy siy nie traci, a tylko zalenie
od m o m e n t u nawrcenia staje si czym p r z y d a t n y m i p o y t e c z n y m , albo 519
n i e p r z y d a t n y m i szkodliwym. Czy jeszcze nigdy nie zwrci uwagi na lu
dzi, o ktrych si mwi, e s li, ale mdrzy, jak bystro taka duszyczka pa
trzy, jak ostro widzi na wskro wszystko, do czego si w e m i e ; ma wida,
niezy wzrok, a tylko musi sucha zych skonnoci, tak e im ostrzej pa
trzy, tym wicej zego robi?
- Tak jest - powiada.
- G d y b y j e d n a k - d o d a e m - tak n a t u r ju od dziecka k r t k o trzyma
i poobcina jej wczenie te niby kule oowiane powizane z dobrym jdzeB
n e m i t e g o rodzaju przyjemnociami i z rozkosznymi p r z y s m a k a m i , k t r e
4

Z d o l n o do mylenia jasnego ma w zalku kady czowiek. T y l k o trzeba j ksztaci od najmoszych lat, wpywajc na ca dusz. N i e tylko na intelekt, ale na charakter tak samo. L u d z i e
zamiowani w pracy naukowej atwo oddzielaj si od ycia, od spraw pastwa, bo ich n a u k a po
chania. N i e naley im na to pozwala. T r z e b a ich b d z i e zmusza, eby obejmowali stanowiska
kierownicze w pastwie.

226

Platon, Pastwo

519 B

wzrok duszy skierowuj ku doowi, g d y b y si taki c h o p a k t e g o pozby,


a obrci si ku Prawdzie, to by t sam swoj zdolnoci t a m t e rzeczy wi
dzia najbystrzej w porwnaniu z tymi samymi ludmi, p o d o b n i e jak najbystrzej widzi te, ktrymi si dzisiaj interesuje.
- Prawdopodobnie - powiedzia.
- No c? A czy to n i e p r a w d o p o d o b n e - d o d a e m - a n a w e t to k o n i e
c z n i e w y n i k a z t e g o , co si p r z e d t e m p o w i e d z i a o , e ani l u d z i e n i e C wyksztaceni i z prawd nic do czynienia nie majcy, naleycie p a s t w e m
rzdzi nie bd, ani ci, ktrzy si swobodnie i wycznie tylko nauk zaj
muj. Dlatego, e ci pierwsi celu w yciu nie maj jednego, ktry majc na
oku, p o w i n n i by wszystko robi, c o k o l w i e k by robili w yciu p r y w a t n y m
i w publicznym, a drudzy dlatego, e dobrowolnie pracowa nie bd, bo im
si zdaje, e mieszkaj gdzie daleko, gdzie na wyspach szczliwych.
- To prawda - mwi.
- A naszym zadaniem jest - powiedziaem - co najlepsze natury spord
mieszkacw zmusi, eby dorosy do tego przedmiotu nauki, ktrymy poD przednio nazwali najwikszym; eby widziay Dobro i potrafiy odby t dro
g wzwy, a gdy si tam wznios i dostatecznie Dobra napatrz, nie pozwa
la im na to, na co si im dzi pozwala.
- Na co takiego?
- e b y tam zostay na stae, a nie chciay zstpowa z powrotem do tych
ludzi, tutaj, okutych w kajdany, i dzieli z nimi trudw, i bra od nich za
szczytw; - wszystko jedno, gorsze czy powaniejsze.
- No d o b r z e - p o w i a d a - ale w t e d y z a d a m y im k r z y w d i z r o b i m y to,
e ich dusze bd yy gorzej, kiedy mogyby lepiej.
V
- Z a p o m n i a e znowu, przyjacielu - tak o d p o w i e d z i a e m - e prawu nie
E
na tym zaley, aby jaki j e d e n rodzaj ludzi by osobliwie szczliwy; prawo
zmierza do tego stanu dla caego pastwa; harmonizujc obywateli namow
i p r z y m u s e m , skania ich do tego, eby si z sob dzielili tym p o y t k i e m ,
520 jaki kady potrafi przynie dla wsplnego dobra; prawo samo wytwarza ta
kich ludzi w pastwie nie na to, eby p o t e m pozwoli kademu, niech sobie
idzie, ktrdy sam zechce, ale na to, eby si nimi posugiwa dla zjedno
czenia pastwa. 5
5

B d z i e to w myl oglnej zasady: wszystko dla pastwa i dla j e g o spoistoci. R z d z e n i e b d z i e


dla nich obowizkiem, p o n i e w a otrzymaj p o t r z e b n e kwalifikacje podczas wychowania. Kwalifi
kacj b d z i e wysoki poziom i n t e l e k t u . On b d z i e i gwarancj, e na stanowiskach kierowniczych
nie bd objawiali chciwoci, jak ci, co rzdz dzisiaj; uczeni akn wiedzy, a nie grosza i zaszczy
tw. Std i rywalizacja o wadz b d z i e pord nich niemoliwa. D l a t e g o b d z i e si ich z m u s z a o
do rzdzenia. I znowu wida nierealny, marzycielski charakter wywodw Platona i wida j e g o bez
w z g l d n o w s t o s u n k u do j e d n o s t k i ludzkiej. P r z e c i e najwyszy poziom i n t e l e k t u nie musi i
w parze ze zdolnociami do administracji. Z b y t atwo sobie wyobrazi rzdy sekretarzy i asysten
tw w razie, g d y b y p r z y m u s rzdzenia spad jako o b o w i z e k u c z o n e g o , ktry by w s o b i e nie czu
i nie mia n a p r a w d a d n e g o powoania do wadzy. P r z y m u s panowania, r e p r e z e n t o w a n i a wadzy
na jakim tronie krlewskim czy republikaskim da si pomyle i to si spotyka - p r z y m u s rzdze
nia wbrew chci nie prowadziby do niczego dobrego. Rzdy stayby si od razu fikcyjne.
W a r t o zauway, jak Platon czerpie pierwowzory swego pastwa ze wiata z w i e r z c e g o .
tychczas p a s t w o to bya racjonalna trzoda i obora zarodowa, teraz to ma by ul.

Do

520 A

Ksiga VII

227

- Prawda - mwi - zapomniaem.


- Wic zastanw si, G l a u k o n i e - powiedziaem - e nawet nie wyrzdzimy
k r z y w d y n a s z y m filozofom, tylko b d z i e m y do nich mwili s p r a w i e d l i w i e ,
p r z y m u s z a j c ich, e b y o d r u g i c h dbali i d r u g i c h strzegli. A b d z i e m y im
mwili, e jeli si zdarzaj tacy ludzie jak oni w innych pastwach, to n a t u
ralne, jeeli si nie bior do pracy na miejscu, bo oni tam rosn sami z siebie,
b e z p o m o c y ustroju, ktry panuje w k a d y m p a s t w i e . A to jest rzecz spra
wiedliwa, eby to, co si samo rodzi i nikomu wychowania nie zawdzicza, ni
k o m u te nie miao ochoty spaca kosztw wychowania. A t y m c z a s e m was
mymy dla was samych i dla reszty pastwa spodzili, jakby w ulu, na wodzw
i na krlw i wychowalimy was lepiej i doskonalej ni inni swoich; wycie lepiej od innych uzdolnieni, eby by j e d n y m i drugim. Wic p o w i n i e n e zej
teraz na d j e d e n z drugim i mieszka razem z innymi, i przyzwyczaja si do
patrzenia w mroki. Jak si przyzwyczaicie, to bdziecie widzieli o cae n i e b o
lepiej ni ci tam, i potraficie rozpozna k a d e w i d m o , co ono za j e d n o i skd
si wzio, bocie ju ogldali p r a w d w dziedzinie tego, co p i k n e i sprawie
dliwe, i d o b r e . W t e n sposb b d z i e m y razem z wami p a s t w e m rzdzili na
jawie, a nie przez sen, jak to dzi w n i e j e d n y m p a s t w i e rzdz ci, co walki
z sob staczaj o cienie i o wadz, jak gdyby wadza bya jakim wielkim do
b r e m . A prawda bodaj e tak wyglda: pastwo, w ktrym ludzie majcy rz
dzi najmniej si garn do rzdw, w tym musz by rzdy najlepsze i najbar
dziej w o l n e od w e w n t r z n y c h n i e p o k o j w , a g d z i e rzdzcy s n a s t a w i e n i
przeciwnie, tam i stosunki panuj wprost przeciwne.

- T a k jest - powiada.
- Wic czy mylisz, e nie bd nam posuszni nasi wychowankowie, kie
dy to usysz, i nie z e c h c e j e d e n z drugim po czci pracowa w pastwie
r a z e m z i n n y m i , a d u g i czas poza t y m s p d z a w s w o i m t o w a r z y s t w i e
i w atmosferze czystej?
- To niemoliwe - powiada. - Bo b d z i e m y to, co sprawiedliwe, zalecali E
ludziom sprawiedliwym. Raczej kady z nich zabierze si do rzdzenia jako
do czego, co by musi; wprost przeciwnie ni ci, co dzisiaj rzdz w ka
dym pastwie.
- Bo to tak jest, przyjacielu - dodaem. - Jeeli dla tych, co maj rzdzi,
wynajdziesz ycie lepsze od rzdzenia, to moe ci si uda dobra organiza- 521
cja pastwa, bo tylko w tym j e d n y m pastwie bd rzdzili ludzie istotnie
bogaci n i e w z o t o , ale w to, co p o w i n n o s t a n o w i b o g a c t w o c z o w i e k a
szczliwego - eby mie ycie dobre i rozumne. A jeeli si do rzdw za
bior ludzie ubodzy i jeli akncy dbr osobistych dorw si do dobra pu
blicznego, aby je rozdrapywa dla siebie, w t e d y nie ma sposobu. Zaczn
si walki o wadz i taka wojna domowa wewntrz pastwa zgubi i samych
walczcych i zgubi reszt pastwa.
- wita prawda - mwi.
- A czy znasz j a k i e k o l w i e k ycie i n n e , k t r e by pozwalao p a t r z e z gry
na wadz i na wpywy polityczne, ni ycie o d d a n e prawdziwej filozofii?

228

Platon, Pastwo

521 B

- Nie, na Zeusa - powiada.


- Wic doprawdy, e do rzdw nie powinni si bra ludzie, ktrzy si
w rzdzeniu kochaj. Bo midzy zakochanymi rywalami musz si zacz
walki.
- Jakeby nie?
- Wic kogo ty innego bdziesz zmusza do stray okoo pastwa, jeeli
n i e tych, co rozumiej si na tych rzeczach najlepiej i najlepiej potrafi
p a s t w e m zarzdza, ale ambicje maj inne i ycie znaj lepsze ni karier
polityczn?
- Nikogo innego - powiada.
VI
- Wic jeeli chcesz, to pomylmy nad tym, skd wemiemy takich ludzi
C i jak ich kto bdzie podprowadza ku wiatu, jak to o niektrych ludziach
mwi, e z Hadesu pomidzy bogw poszli 6 .
- Jakebym nie chcia? - powiada.
- A to by byo nie tyle, co skorupk odwrci, tylko jakie odwrcenie si
duszy od dnia, ktry noc przypomina, ku tej drodze pod gr, istotnie do
prawdziwego bytu wiodcej, ktr my filozofi prawdziw nazywamy.
- Tak jest.
- Wic trzeba si rozejrze, ktry to przedmiot nauki posiada tak si?
D
- Jakeby nie?
- Wic ktr/ by to przedmiot nauki, Glaukonie, mg tak dusz pociga
od wiata zjawisk ku bytowi? A mwic to mam rwnoczenie i to na my
li, czy nie mwilimy, e oni powinni by za modu z a p a n i k a m i wojen
nymi?
- Mwilimy.
- Z a t e m p r z e d m i o t nauki, ktrego szukamy, powinien take i to jeszcze
posiada w dodatku.
- Co takiego?
- e b y nie by bez uytku dla wojska.
- Powinien - mwi - jeeli to tylko moliwe.
E
- Mymy ich p r z e d t e m ksztacili z pomoc muzyki i gimnastyki.
- Byo tak - powiada.
- G i m n a s t y k a zajmuje si chyba tym, co powstaje i ginie. Bo kieruje
wzrostem i zanikaniem ciaa.
- Jasna rzecz.
- Wic to by nie by ten przedmiot, ktrego szukamy.
- N o nie.
6

P r z e m i a n a czowieka mylcego m t n i e wyrazami obiegowymi na typ i d e a l n e g o n a u k o w c a jest


rzecz trudn. Wymaga odwrcenia si caej duszy w inn stron. Tu przypomina si Platonowi
zabawa c h o p c w ateskich. Rzucao si przy niej w gr s k o r u p k , z j e d n e j strony bia, z dru
giej czarn. C z a r n a strona nazywaa si noc, biaa - d n i e m . Wygrywa t e n , k t r e m u s k o r u p k a
pada d n i e m " do gry. (Odwrcenie si duszy od c i e m n e g o wiata panujcych opinii do jasnego
poznania rzeczywistoci nie jest tak atwe. O n o wymaga oprcz gimnastyki i muzyki, ktre wcale
nie budziy r o z u m u , nauki r a c h u n k w , ktra jest te n i e z b d n a dla onierza ze w z g l d w prak
tycznych).

522 A

Ksiga VII

229

- A moe muzyka, o ktrej mwilimy przedtem?


522
- Ale ona bya przeciwstawieniem gimnastyki, jeeli pamitasz, wpywa
a wychowawczo na obyczaje stranikw, z pomoc swej harmonii zaszcze
piaa im pewn rwnowag wewntrzn, a nie zaszczepiaa wiedzy; rytmem
swym regulowaa ich takt wewntrzny, a sowami budzia i n n e dyspozycje
p o k r e w n e - powiada - i to zarwno sowami mitw, jak i bliszymi prawdy.
Ale przedmiotu nauki, ktry by si przyda do jakiego takiego dobra, jakie
go ty teraz szukasz, wcale w niej nie byo.
- Bardzo mi dokadnie to przypominasz - powiedziaem. - Tam naprawd B
nie byo nic takiego. Ale, bj si boga, Glaukonie, co by to byo takiego?
Bo umiejtnoci wszystkie wydaway si jako raczej rzemiosami.
- Jakeby nie? I rzeczywicie, jaki jeszcze inny przedmiot nauki pozo
staje, jeeli muzyka i gimnastyka, i umiejtnoci odpadaj?
- N o , prosz ci - odpowiedziaem - jeeli si nie nadaje ju nic wicej
poza t y m , to w e m y j a k i p r z e d m i o t z t y c h , k t r e si do w s z y s t k i e g o
w ogle odnosz.
- Co takiego?
C
- Na p r z y k a d t e n w s p l n y c z y n n i k , k t r y m si posuguj w s z y s t k i e
umiejtnoci i dziaania rozsdne i gazie wiedzy. Ktrego si te kady
powinien uczy przede wszystkim.
- Co to takiego? - powiada.
- To t e n drobiazg - o d p o w i e d z i a e m - rozpoznawa j e d e n i dwa, i trzy,
mwic za oglnie - liczba i rachunek. Czy nie tak si te rzeczy maj, e
kada umiejtno i kada wiedza musi do nich siga?
- I bardzo - powiada.
- Nieprawda - dodaem - i umiejtno wojskowa te?
- Koniecznie musi - powiedzia.
- Przecie P a l a m e d e s - d o d a e m - w tragediach zawsze pokazuje w Agam e m n o n i e bardzo m i e s z n e g o wodza. Czy nie pomyla nad tym, co on D
mwi; on powiada, e szyki pod Ilionem sprawi, kiedy ich liczb znalaz
i wyrachowa ilo okrtw i wszystko inne, co p r z e d t e m byo nie policzo
ne, i A g a m e m n o n nie wiedzia nawet, ile ma ng, skoro liczy nie umia?
Wic co mylisz? Co to by za wdz?
- Jaki do niczego - powiada - jeeli to bya prawda.
- Wic czy nie przyjmiemy - dodaem - e dla wojskowego ten przedmiot VII
nauki jest n i e z b d n y - umiejtno rachunkw i liczenia?
E
- To przede wszystkim - powiada - jeeli si ma cho troch rozumie na
szykach, a nawet po prostu, by czowiekiem 7 .
7

R a c h u n k i pobudzaj rozum do dziaania. A spord spostrzee zmysowych robi to tylko te,


w ktrych zdaj si by zawarte j a k i e c e c h y s p r z e c z n e . Z a t e m tylko n i e k t r e s p o s t r z e e n i a
wzrokowe (na przykad dotyczce wielkoci p r z e d m i o t w albo s p o s t r z e e n i a d o t y k o w o - m i n i o we). S p r z e c z n e i z u d n e d a n e wzrokowe i d o t y k o w e skaniaj do mylenia i zmuszaj do ustale
nia p e w n y c h cech, jak n p . wielkoci, z pomoc przyjtych miar. P r z e d m i o t widzialny wydaje si
w rnych m o m e n t a c h i w a r u n k a c h i z rnych p u n k t w widzenia zarazem wielki i may. T e n
sam p r z e d m i o t , u j t y r o z u m n myl, p o s i a d a s t a l e i z a w s z e o z n a c z o n ilo j e d n o s t e k

230

Platon, Pastwo

522 E

- A czy ty mylisz - dodaem - o tym przedmiocie to samo, co i ja?


- Co takiego?
523
- Bodaj e on naley do tych, ktre z natury rzeczy prowadz do poznania
rozumowego - my takich szukamy - a tylko nikt si nim nie posuguje nale
ycie jako tym, ktry ze wszech miar pociga w stron istoty rzeczy.
- Jak to rozumiesz? - powiada.
- Ja s p r b u j - o d r z e k e m - p o w i e d z i e jasno to, co si m n i e przynaj
mniej wydaje. Ja sobie rne przedmioty rozpatruj i uwaam, czy one pro
wadz tam, gdzie mwimy, czy nie. Popatrz razem ze mn i potwierd albo
zaprzecz, abymy i to janiej zobaczyli, czy jest tak, jak ja przeczuwam.
- Poka - powiada.
B
- Wic ja pokazuj - odpowiedziaem - jeeli widzisz, jak to pord spo
strzee j e d n o nie woa rozumu do kontroli, jakby zmysy same ju naley
cie rzecz oceniay, a drugie ze wszech miar wymaga kontroli ze strony rozu
mu, bo zmysy same nie poradz i robi zawd.
- Jasna rzecz - powiada - e to mwisz o w i d z e n i u rzeczy z odlegoci
i o rzeczach rysowanych w perspektywie.
- N i e z u p e n i e trafie w to, co mam na myli.
- A co ty masz na myli? - powiada.
- Spostrzeenia, k t r e nie woaj r o z u m u na pomoc, to s t e , k t r e nie
wychodz zarazem na spostrzeenia przeciwne. A ktre wychodz, o tych
C mwi, e woaj, skoro spostrzeenie objawia rwnie dobrze to, jak i jego
przeciwiestwo, czy tam to s p o s t r z e e n i e przyjdzie z bliska, czy z daleka.
W t e n s p o s b janiej b d z i e s z wiedzia, co m a m na myli. O t o widzisz,
zgodzimy si, e to s trzy palce: najmniejszy, drugi i redni.
- Tak jest - powiada.
- Wic uwaaj, e ja mwi o palcach widzianych z bliska. I w odniesie
niu do nich zastanw si nad tak rzecz.
- N a d jak?
- Kady z tych palcw j e d n a k o w o wydaje si palcem i pod tym wzglD d e m wcale si j e d e n od drugiego nie rni, bez wzgldu na to, czy si go
widzi w rodku, czy na kocu, czy b d z i e biay, czy czarny, czy gruby, czy
cienki i wszystko, co tylko w tym rodzaju. Bo we wszystkich tych wypad
kach dusza zwykego czowieka nie musi si dodatkowo pyta rozumu, co to
waciwie jest palec. Bo jej w adnym wypadku wztok nie wskazywa, eby
palec by zarazem czym przeciwnym a nie palcem.
- No nie - powiada.
- Nieprawda - dodaem - taki wypadek nie moe ani przywoywa rozu
mu, ani go pobudza.
mierniczych i jest wolny od pozorw cech sprzecznych. To niewtpliwie prawda. T r z e b a tylko
p a m i t a , e Platon wyraa si obrazowo i personifikuje tutaj nasze oczy i uszy, i palce. W na
szych spostrzeeniach z reguy d o k o n y w a m y od razu korektury danych zmysowych i organizuje
my je a u t o m a t y c z n i e w wolny od sprzecznoci obraz mylowy p r z e d m i o t u s p o s t r z e g a n e g o , a nie
w o a m y d o p i e r o p n i e j r o z u m u na p o m o c . C h y b a , eby szo n p . o siganie do miarki c e l e m
ustalenia wielkoci rzeczywistej przedmiotu, o c e n i a n e g o p o p r z e d n i o na oko.

523 E

Ksiga VII

231

- Naturalnie.
E
- No a to jak? Wielko palcw, i mao, czy wzrok n a l e y c i e widzi
i czy adej mu to nie robi rnicy, czy si palec znajduje na rodku, czy na
kocu? A tak samo dotyk, jeeli chodzi o grubo i cienko, albo o mik
ko i o twardo? I inne zmysy, czy nie daj nam o tych rzeczach infor
macji niedostatecznych? Czy te tak robi kady z nich? Naprzd zmys, do 524
ktrego naley twardo, musi zawiadowa rwnie i mikkoci, i donosi
duszy, e spostrzega jedno i to samo jako twarde i jako mikkie?
- Tak jest - powiada.
- Nieprawda? - d o d a e m - w takich znowu wypadkach dusza musi by
w kopocie i nie moe wiedzie, co waciwie ten zmys oznacza jako twarde,
skoro to samo nazywa si zarazem i mikkim, a zmys mwicy o tym, co lek
kie i c i k i e , jak waciwie r o z u m i e to, co l e k k i e , i jak to, co cikie, jeeli
wskazuje na to, co cikie, jako lekkie, a to, co lekkie, podaje za cikie?
- T o t e - powiada - t a k i e sprawozdania zmysw musz by dla duszy
B
dziwne i wymagaj zastanowienia.
- Z a t e m to naturalne - dodaem - e w takich wypadkach przede wszyst
kim dusza ucieka si do rachunku i do rozumu, i zastanawia si, czy to jest
jedno, czy dwa; to, co jej zmysy donosz.
- Jakeby nie?
- Nieprawda? Jeeli to wyglda na dwa, to kade z dwojga wydaje si
czym innym i czym jednym?
- Tak.
- Jeeli kade z dwojga, to jedno, a oba razem, to dwa, to dusza bdzie
te dwa rozdzielaa w myli. Bo gdyby byy nierozdzielne, nie pojmowaaby
ich jako dwa, tylko jako jedno.
- Susznie.
C
- To, co wielkie, i to, co mae, wzrok te spostrzeg - zgodzimy si - ale
nie z osobna, tylko w jakiej mieszaninie. Czy nie tak?
- Tak.
- I e b y si to wyjanio, to znowu rozum by zmuszony zobaczy wiel
ko i mao, ale nie w zmieszaniu, tylko z osobna, a wic wprost przeciw
nie ni zmys.
- Prawda.
- Czy nie std jako przychodzi nam po raz pierwszy pytanie: wic co to
waciwie jest to wielkie, i tak samo to, co mae?
- W kadym razie.
- I tak nazwalimy j e d n o przedmiotem mylowym, a drugie widzialnym.
- Z u p e n i e susznie - powiedzia.
D
- Wic ja to i przed chwil zamierzaem powiedzie, e j e d n e spostrzee- VIII
nia przyzywaj myl, a inne tego nie robi, i okreliem jako przyzywajce
t e , k t r e do zmysw wpadaj wraz ze swymi p r z e c i w i e s t w a m i , a k t r e
tego nie robi, te nie budz rozumu 8 .
8

R a c h u n k i praktyczne, o ktrych tu Platon mwi z pogard, to s dziaania liczbami mianowany


mi, a te wysze, fdozoficzne - to dziaania na liczbach n i e m i a n o w a n y c h . J e d n o s t k przedstawiali
Grecy przy nauce r a c h u n k w jako o d c i n e k niepodzielony. Jego wielko bya dowolna. T e n od
c i n e k r e p r e z e n t o w a j e d n o s t k - p r z e d m i o t mylowy, a n i e z m y s o w y . P l a t o n j e s t w i e l k i m

232

Platon, Pastwo

524 D

- Wic teraz ju rozumiem - powiada - i wydaje mi si, e tak jest.


- No c? A liczba i jednostka zdaje si nalee do ktrego z tych dwch
rodzajw?
- Ja si nie orientuj - powiada.
- To sobie wywnioskuj przez analogi z tym, co si mwio. Bo jeeli si
j e d n o s t k widzi naleycie sam przez si, albo si j d o s t a t e c z n i e chwyta
E j a k i m i n n y m zmysem, to ona chyba nie potrafi pociga w stron istoty
rzeczy; p o d o b n i e , j a k e m y to mwili o palcu. A jeeli si zawsze razem
z ni widzi jakie jej przeciwiestwo, tak e si co rwnie dobrze bierze za
j e d n o s t k , jak i za co jej przeciwnego, to ju by trzeba kogo, kto by to
rozsdzi i musiaaby dusza przy takiej sposobnoci by w kopocie i szuka,
poruszajc w sobie myl, i pyta si raz po raz, co te to jest takiego jedno525 stka sama. W ten sposb nauka o jednostce naleaaby do czynnikw, ktre
pocigaj i skierowuj ludzi do ogldania bytu.
- Rzeczywicie - powiada - patrzenie na j e d n o s t k ma to do siebie w nie
najmniejszym s t o p n i u . P r z e c i e j e d n o i to samo w i d z i m y r w n o c z e n i e
jako co j e d n e g o i jako niezliczone mnstwo.
- N i e p r a w d a - p o w i e d z i a e m - jeeli tak si ma rzecz z j e d n o s t k , to
i z kad liczb tak samo?
- Jakeby nie?
- A prawda, e rachunki i e arytmetyka caa dotyczy liczby i ma z ni do
czynienia?
- O, bardzo.
B
- Wic one najwidoczniej prowadz do Prawdy.
- Znakomicie przecie.
- Z a t e m to byyby te przedmioty nauczania, ktrych szukamy. Wojskowy
musi tego si nauczy z uwagi na szyki bojowe, a filozof dlatego, e powi
nien wej w k o n t a k t z istot rzeczy, a nie ton w wiecie zjawisk, k t r e
powstaj i gin, albo si nigdy rachowa nie nauczy.
- Jest tak - powiada.
- A nasz stranik to jest wanie i onierz, i filozof zarazem.
- No, tak.
- Wic ten przedmiot, Glaukonie, naleaoby ustawowo wprowadzi
i p r z e k o n a tych, ktrzy si chc w pastwie zajmowa sprawami najwaC niejszymi, e powinni si zabra do nauki rachunkw i bawi si ni nie tak
jak laicy, ale tak dugo, a dojd do ogldania natury liczb r o z u m e m sam
ym; nie dla celw k u p n a i sprzeday, jak to robi kupcy i kramarze, tylko
dla celw z wojn zwizanych i dla samej duszy, aby jej uatwi odwrcenie
optymist, kiedy sdzi, e ludzie zdolni do r a c h u n k w s zdolni do wszystkich innych p r z e d m i o
tw nauki. My dzi znamy bardzo dobrze typy c u d o w n y c h dzieci i fenomenalnych rachmistrzw,
niezwykle ograniczonych w k a d y m innym k i e r u n k u . N i e udao si te stwierdzi w a d e n spo
s b t e g o f o r m a l n e g o w p y w u n a u k i r a c h u n k w na ca u m y s o w o ludzi t p y c h z n a t u r y .
A m i m o to wymaga si i dzi przy e g z a m i n a c h m a t e m a t y k i wicej, ni jej k i e d y k o l w i e k wik
szo e g z a m i n o w a n y c h b d z i e potrzebowaa. Chodzi o jakie u t r u d n i e n i e egzaminw, a e si je
u t r u d n i a wanie z pomoc logarytmw, wzoru N e w t o n a i formu t r y g o n o m e t r y c z n y c h - to j u
sprawa tradycji poczynajcej si w naszym dialogu.

525 C

Ksiga VII

233

si od wiata przemijajcych zjawisk i zwrot w kierunku prawdy oraz istoty


rzeczy.
- Bardzo piknie mwisz - powiada.
- T a k jest - d o d a e m . - I teraz, kiedy si omwio p r z e d m i o t nauki ra
chunkw, ja myl o tym, jaki on jest subtelny i z jak wielu wzgldw przy- D
datny dla naszych celw, jeeli si nim kto zajmuje dla samego poznania,
a nie dla celw kramarskich.
- W jakim sposobie? - mwi.
- Tak wanie, jakemy to przed chwil mwili, jak on gwatownie w gr
gdzie pociga dusz i zmusza j do zajmowania si liczbami samymi, a nie
dopuszcza adn miar, eby mu kto widzialne albo dotykalne ciaa, maj
ce swoje liczby, pokazywa i o nich mwi. Wiesz przecie, e jeli k t o
w rozmowie z dobrymi rachmistrzami sprbuje w myli dzieli sam jedno- E
stk, to wymiewaj si i nie przyjmuj tego, tylko j zaczynaj mnoy,
bojc si, eby si przypadkiem jednostka nie przestaa wydawa jednostk,
ale zbiorem wielu czstek.
- wita prawda to, co mwisz - powiada.
- A co mylisz, Glaukonie, gdyby ich kto zapyta: Dziwni ludzie, o ja- 526
kich wy liczbach mwicie? To w nich jest zawarta jednostka, ktr pojmu
j e c i e jako zawsze rwn k a d e j i n n e j , i nie rnica si od i n n e j w naj
mniejszym stopniu, i nie majca w sobie adnej czstki?" To co mylisz, co
by oni odpowiedzieli?
- Odpowiedzieliby - sdz - e oni mwi o tych liczbach, o ktrych tyl
ko myle mona, a w adnym sposobie nie mona ich inaczej bra do rki
ani si nimi posugiwa.
- Wic widzisz, przyjacielu - d o d a e m - e istotnie t e n p r z e d m i o t nauki
wydaje si nam niezbdny, skoro on widocznie skania dusz, eby si saB
mym rozumem posugiwaa, aby osign sam prawd.
- No tak - powiada. - On to robi w wysokim stopniu.
- No c? A to ju zauway, e ludzie zdolni do rachunkw objawiaj
bystro po prostu w kadym przedmiocie nauki, a gowy cikie, jeeli je
w tym wyksztaci i wywiczy, to choby adnej innej korzyci nie odnosi
y, j e d n a k korzystaj, bo staj si bystrzejsze, ni byy.
- Jest tak - powiada.
- Doprawdy, ja mam wraenie, e nieatwo i niewiele znajdziesz takich C
przedmiotw, ktre by wicej t r u d u wymagay od kogo, kto si ich uczy
i w nich si wiczy.
- N o nie.
- Wic z tych wszystkich p o w o d w nie z a n i e d b y w a tego p r z e d m i o t u ,
tylko niech si na nim ksztac najzdolniejsi z natury.
- Zgadzam si - mwi.
- Wic to j e d n o - powiedziaem - niech ju u nas ley. A drugie, blisko IX
z tym zwizane, moe obejrzymy, czy si nam na co przyda.
- Co takiego? Ty zapewne mylisz o geometrii? - powiada.

234

Platon, Pastwo

526 C

- Wanie o tym samym - mwi ''.


- Co si w niej wie ze sztuk wojskow, to jasna rzecz, e si przyda. Do
wytyczania obozw i zajmowania miejscowoci, do skupiania i do rozwijania
wojska, i j a k je t a m inaczej ukadaj ju w s a m y c h b i t w a c h i w m a r s z a c h ;
w tym wszystkim wiele znaczy to, czy si kto zna na geometrii, czy nie.
- No tak - powiedziaem - jeeli chodzi o takie rzeczy, to by wystarczya
jaka krtka czstka geometrii i rachunkw. A trzeba si zastanowi nad jej
czci wiksz i dalej idc, czy ona te jako do tamtego zmierza, czy uaE twia dojrzenie idei Dobra. A do tego zmierza, powiemy, wszystko, co dusz
skania, e b y si zwrcia do t a m t e g o wiata, gdzie mieszka byt najszcz
liwszy, ktry ona musi zobaczy na wszelki sposb.
- Susznie mwisz - powiada.
- N i e p r a w d a , jeli zmusza do ogldania bytu, przyda si; jeli do zja
wisk, ktre powstaj i gin, nie przyda si.
- Mwimy to przecie.
527
- Z a t e m nie bd si z nami przynajmniej o to spierali - d o d a e m - ci,
ktrzy si cho troch zetknli z geometri, e ta umiejtno ma w sobie
co wprost przeciwnego sowom, ktrych na jej terenie uywaj specjalici.
- Jak to? - powiada.
- Mwi bardzo m i e s z n i e i k a t e g o r y c z n i e . Stwarzaj wszystkie swoje
sowa, jakby co robili, i z praktycznego p u n k t u widzenia mwi o kwadra
turach i przeduaniach, i o d o k a d a n i u , i wszystko tak u nich brzmi.
B A tymczasem cay ten przedmiot uprawia si tylko dla poznania.
- Ze wszech miar - powiada.
- A prawda, e jeszcze to trzeba uzgodni?
- Co takiego?
- Ze chodzi o p o z n a n i e bytu w i e c z n e g o , a nie o to, co si k i e d y tam
czym staje i znowu ginie.
- a t w o si na to zgodzi - powiada. - P o z n a n i e g e o m e t r y c z n e dotyczy
tego, co istnieje wiecznie.
- Wic moe by, przyjacielu, e ono pociga dusz do prawdy i sprawia,
e myl filozofa z a c z y n a do gry t t z y m a to, co my dzi m a m y n i e p o
trzebnie w d skierowane.
- Najbardziej, jak tylko by moe - powiada.
C
- Z a t e m najbardziej, jak tylko by moe, naley zaleci, eby ci w twoim
p i k n y m p a s t w i e w a d e n sposb nie zaniedbywali geometrii. U b o c z n e
korzyci z niej te nie s mae.
D

G e o m e t r i a rwnie wymaga mylenia cisego, w o l n e g o od sprzecznoci, o ksztatach tylko po


mylanych, bo takie s ksztaty rzeczywiste, chocia si je uzmysawia i u p r z y s t p n i a przy nau
czaniu na m a t e r i a l e z m y s o w y m p e w n y c h wykresw i m o d e l i . T e r m i n y stosowane w g e o m e t r i i
wygldaj na nazwy operacji czysto m e c h a n i c z n y c h , jak n p . b u d o w a n i e kwadratu na p e w n y m od
c i n k u , ale te wyrazy oznaczaj czynnoci czysto mylowe, d o k o n y w a n e na p r z e d m i o t a c h rzeczy
wistych - a wic n i e w i d z i a l n y c h . Std g e o m e t r i a jest d o s k o n a y m s z c z e b l e m do filozofii. Na
g m a c h u A k a d e m i i Platoskiej mia by napis: N i e c h tu nie wchodzi nikt nie o b e z n a n y z geo
metri" (Medeis ageomtretos eisito).

527 C

Ksiga VII

235

- Jakie? - powiada.
- T e , k t d r e ty w y m i e n i - o d r z e k e m - te p o y t k i z w i z a n e z wojn
i ze wszystkimi naukami o n e si pikniej przyjmuj; wiemy chyba, e na
og i pod kadym wzgldem rni si ten, ktry si z geometri styka od
tego, co nie.
- Doprawdy, e pod kadym wzgldem, na Zeusa - powiedzia.
- Z a t e m zalecimy ten przedmiot modziey jako drugi.
- Zalecimy - powiada.
- Jake teraz? Na trzecim miejscu pooymy astronomi? Czy nie zdaje X D
ci si?
- Z d a j e mi si - p o w i a d a . - Bo d o b r z e si o r i e n t o w a w porach roku
i w miesicach, i w latach, to przystoi nie tylko umiejtnoci rolniczej i e
glarskiej, ale i wojskowej nie mniej 10 .
- Ty s y m p a t y c z n y j e s t e - d o d a e m . - Wygldasz, jakby si ba szero
kich k, aby kto nie myla, e zalecasz p r z e d m i o t y n i e u y t e c z n e . A to
jest rzecz n i e m a a , tylko uwierzy w to jest t r u d n o , e przy s t u d i o w a n i u
tych p r z e d m i o t w oczyszcza si p e w i e n organ duszy i rozpomienia si na
nowo, jeeli marnie zacz, i lepn pod wpywem innych zaj, a lepiej, E
e b y si t e n j e d e n organ osta ni tysic oczu, bo tym j e d n y m widzi si
prawd. Wic kto myli o tym tak samo, ten ju bdzie uwaa, e mwisz
znakomicie. A ci, ktrzy tego w aden sposb nie dostrzegli, prawdopodob
nie bd uwaali, e mwisz ni to, ni owo. Bo nie widz adnego i n n e g o
poytku, ktry by std pyn, a mwi o nim byoby warto. Wic od razu 528
si zastanw, do ktrych ty ludzi mwisz. A moe nie do drugich, tylko dla
siebie samego mwisz po najwikszej czci, cho nie aowaby przy tym
i nikomu innemu, gdyby mg std odnie jak korzy.
- Ja wol tak ze wzgldu na siebie samego przede wszystkim mwi i py
ta, i dawa odpowiedzi.
- A to cofnij si - powiedziaem - troch wstecz. Bo teraz niesuszniemy
wzili to, co ma nastpowa po geometrii.
- Wziwszy co? - powiada.
- Po powierzchni paskiej - odrzekem - wzilimy od razu bry w ruchu B
10
T e r a z si Platonowi nasuwa astronomia j a k o trzeci z kolei p r z e d m i o t ksztaccy w o p e r o
waniu abstraktami, a nie pozbawiony, p o d o b n i e jak i g e o m e t r i a , znaczenia p r a k t y c z n e g o , ktre
zreszt ley dla niego na drugim planie. Ju zacz o nim pisa i oto gono rozmawia sam z sob
pod p o z o r e m rozmowy z A d e j m a n t e m . D o ktrych ty ludzi mwisz? - pyta sam siebie - do
p r a k t y k w czy do filozofw? A m o e tylko dla siebie s a m e g o ? " Te sowa: Ja wol tak: ze
wzgldu na siebie samego p r z e d e wszystkim i mwi, i pyta, i dawa o d p o w i e d z i " , s wane nie
tylko w t y m j e d n y m miejscu Pastwa. Widzielimy ju szereg miejsc o c h a r a k t e r z e p a m i t n i k a
i m o n o l o g u . D o p i e r o M a r e k Aureli zatytuowa swoj rzecz sowami: Do siebie samego. Platon
mg by rwnie dobrze pooy te sowa pod t y t u e m swojego Pastwa.

Po g e o m e t r i i paskiej z natury rzeczy przychodzi s t e r e o m e t r i a , ktra w czasach P l a t o n a staa


b a r d z o nisko. Std przychodzi mu na myl projekt organizacji b a d a s t e r e o m e t r y c z n y c h z ra
m i e n i a pastwa. I to nie ze wzgldu na p o t r z e b y w o j e n n e czy inne potrzeby p r a k t y c z n e . Wie
my, jak pno speniy si te marzenia i powstay pastwowe a k a d e m i e nauk, instytuty n a u k teo
retycznych, fundusze publiczne dla popierania nauk niepraktycznych.
A s t r o n o m i a p o d n o s i umys nie d l a t e g o , e gwiazdy wida nad gowami. Kto si bawi wy
g l d e m konstelacji, ten jeszcze nie uprawia astronomii. Analiza ruchw po torach krzywych za
m k n i t y c h i tym p o d o b n e zagadnienia teoretyczne, oto waciwy p r z e d m i o t astronomii.

236

Platon, Pastwo

528 B

po kole, zamiast bryy samej w sobie. A susznie jest po drugim wymiarze


bra si do trzeciego. A ten si wie z objtoci szecianw i wszystkie
go, co posiada gbi.
- On si wie - powiada - ale, zdaje si, Sokratesie, e to s rzeczy je
szcze nie wykryte.
- Dwie skadaj si na to przyczyny - odpowiedziaem. - P r z e d e wszyst
kim a d n e pastwo nie ceni tych bada, wic badania id sabo, to nie s
rzeczy atwe i badacze potrzebuj jakiego kierownika, bez niego, nie dojd
do niczego. Aeby si taki skde wzi, o to bardzo t r u d n o . Wreszcie,
gdyby si n a w e t taki znalaz to w dzisiejszych stosunkach nie poszliby za
nim ci, ktrzy si tymi zagadnieniami interesuj, bo s zarozumiali. Gdyby
j e d n a k cae pastwo objo o p i e k nad tymi badaniami, cenic je wysoko,
to ju by mu si oni poddali i badania prowadzone wytrwale i energicznie
pokazayby jasno, jak rzeczy stoj. Przecie i dzi, cho szerokie koa tych
bada nie ceni, a nawet im przeszkadzaj, a sami badacze nie umiej po
w i e d z i e , na co by si o n e przyda mogy, to j e d n a k te rozwaania maj
swj urok i dziki t e m u postpuj, w s z y s t k i e m u wbrew, wic nie byoby
dziwne, gdyby si te sprawy jednak wyjaniy.
- Tak jest - powiada - to s zagadnienia p e n e uroku i zupenie osobliwe.
Ale powiedz mi janiej to, co w tej chwili mwi. Bo przyje g e o m e t r i
jako rozwaanie powierzchni paskiej.
- Tak - odpowiedziaem.
- I p o t e m - mwi - wzie zaraz po niej astronomi, a nastpnie si cof
n.
- Bo ja si p i e s z - o d p o w i e d z i a e m - e b y p r d k o w s z y s t k o przej
i przez to jeszcze bardziej zwlekam. Z kolei przecie nastpowao rozpatry
wanie wymiaru w gb, ale e badania nad objtoci tak miesznie wygl
daj, w i e c e m je przeskoczy i zaczem po geometrii mwi o astronomii,

cho to ju o tuchu bry.


- Susznie mwisz - powiada.
- Wic jako czwarty przedmiot - dodaem - wemy astronomi, jakby ju
istniaa stereometria, ktra dzi pozostaje w tyle, ale, gdyby si ni pastwo
zajo.
- N a t u r a l n i e - powiada. - A w zwizku z tym twoim z a r z u t e m , e ja j
chwal w sposb niesmaczny, teraz ju chwal j po twojemu. Bo myl, to
529 p r z e c i e k a d e m u j a s n e , e ona d o p r a w d y s k a n i a d u s z , e b y p a t r z a a
w gr, i prowadzi j std, tam wzwy.
- Moe by - p o w i e d z i a e m - e to k a d e m u jasne, tylko dla m n i e nie.
M n i e si wcale tak nie wydaje.
- Wic jak? - powiada.
- Tak jak si ni dzisiaj bawi ci, co j wi z umiowaniem mdroci, to
ona bardzo kieruje wzrok ku doowi.
- Jak to rozumiesz? - powiada.
- Ja mam wraenie - odpowiedziaem - e ty u siebie do miao ujmu-

529 A

Ksiga VII

237

jesz istot nauki o tym, co jest wysoko. Bo n a w e t gdyby kto, lec na


wznak, malowida na suficie oglda i czego by si tam z nich nauczy, ty B
by gotw sdzi, e on tak myl w gr podnosi, a nie oczy. Moe by, e
to jest p i k n e stanowisko, a moje raczej naiwne. Bo ja znowu nie u m i e m
uwierzy, eby oczy naszego ducha zwracaa w gr jakakolwiek inna nau
ka, jeeli nie ta, ktra by dotyczya bytu i tego co niewidzialne, wszystko
j e d n o , czyby si kto p r b o w a uczy p r z e d m i o t w zmysami dostrzegal
nych, majc usta o t w a r t e i zwrcone do gry, czy robiby to z ustami za
mknitymi, i ku doowi. Ja nawet nie powiem, eby on si tam czego nau
czy, bo wiedza nie tkwi w adnej z takich rzeczy i ja nie powiem, e jego
dusza patrzy w gr, ona patrzy w d, choby si uczy lec na wznak na C
ziemi, alboby tak pyn po morzu 1 1 .
- M a m za swoje - powiada. - Susznie mnie zburcza. Ale jak ty to my- XI
siae, e trzeba si uczy astronomii inaczej, ni si jej dzi ucz, jeeliby
si jej ludzie mieli uczy z tym poytkiem, o ktrym mwimy?
- W ten sposb - odpowiedziaem. - Te tam konfiguracje na niebie, bo to
s przecie obrazki w y k o n a n e w materiale widzialnym i trzeba je, jako ta
kie, uwaa za bardzo p i k n e i bardzo wyrane w swoim rodzaju, ale im da
leko do prawdziwych ruchw, do prawdziwej prdkoci i powolnoci istot- D
nej, w ich prawdziwej liczbie, d a l e k o do wszystkich prawdziwych postaci
r u c h u , k t r y m si ciaa n i e b i e s k i e ku sobie poruszaj i poruszaj to, co
w nich jest. Te rzeczy mona tylko myl uj, a wzrokiem nie. A moe
mylisz, e tak?
- W adnym sposobie - powiada.
- Nieprawda - powiedziaem - tym tam malowidem na niebie mona si
posugiwa jako p r z y k a d e m przy n a u c e o tamtych rzeczach z u p e n i e tak,
jakby kto natrafi na wykresy wykonane osobliwie i pracowicie rk jakie
go D e d a l a albo innego majstra czy tam malarza. Czowiek znajcy si na
E
geometrii, zobaczywszy takie rzeczy, uwaaby, e to robota bardzo pikna,
ale m i e s z n e byoby p a t r z e na nie p o w a n i e j a k o na p r a w d i c h c i e j
w nich uchwyci, jeeli chodzi o rwno, o podwjno lub o inn jak
wspmierno.
- Pewnie, e to by byo mieszne. C z e m u nie? - powiada.
530
- A czy mylisz, e astronom prawdziwy - cignem - nie czuby si tak
samo, patrzc na ruchy gwiazd? Uwaaby, e tego rodzaju robota trzyma
si tak piknie, jak tylko by moe; tak si wykonawcy nieba udao zesta
wi je i to, co w nim jest. Ale jeeli chodzi o wspmierno nocy w sto
sunku do dnia i wspmierno dnia i nocy w stosunku do miesica, i mie
sica stosunek do roku, i stosunek innych gwiazd do tego wszystkiego oraz
ich stosunek wzajemny, to czy nie mylisz, e uwaaby za naiwnego kogo,
B
11

Widzialna nocami mapa nieba, to tylko k o n k r e t n a zmysowa ilustracja, symbol, przykad pew

nych prawidowoci teoretycznych, ktre si mylami ujmuje, a nie wzrokiem.


Platon nie mg wiedzie, jak niesychanie posuny naprzd a s t r o n o m i obserwacje czynione
nad ciaami niebieskimi: nie przeczuwa jeszcze teleskopw.

238

Platon, Pastwo

530 B

kto by sdzi, e te rzeczy dziej si stale tak samo i e w adnym sposobie


nie schodz z toru przedmioty widzialne i majce ciao, i ktry by si stara
na wszelki sposb prawd ich uchwyci?
- Tak mi si zdaje - powiada - kiedy ciebie teraz sucham.
- Z a t e m jako zbir zagadnie teoretycznych traktujemy zarwno g e o m e C tri, jak i astronomi. A temu, co tam, na niebie, dajmy pokj, jeeli mamy
si istotnie zajmowa astronomi i t e n pierwiastek naszej duszy, ktrego na
tur stanowi mylenie, tozwin tak, eby si z nieprzydatnego zrobi przy
datny.
- Doprawdy, zadajesz prac wielekro razy cisz ni dzisiejsza astronomia.
XII
- I myl - d o d a e m - e nasze inne wskazania bd formalnie p o d o b n e
do tych, jeeli ma by z nas jaki taki poytek jako z prawodawcw. Ale co
by ty mg jeszcze p r z y p o m n i e z tych p r z e d m i o t w nauki, k t r e by si
nam mogy przyda?
- N i e mgbym adnego, tak, w tej chwili przynajmniej.
- A przecie nie jedn, ale wicej postaci - powiedziaem - posiada ruch;
D tak mi si zdaje. Wszystkie, to moe kto mdry potrafi wymieni. Ale te,
ktre i my mamy na oku, to dwie.
- Jakie to?
- Oprcz ruchu poprzedniego - odpowiedziaem - odpowiedni ruch j e m u
przeciwny.
- Jaki?
- Bodaj e tak, jak oczy zostay z b u d o w a n e dla astronomii - cignem to znowu uszy s zbudowane dla ruchu harmonicznego i te dwie gazie na
uki s jak dwie siostry, jak mwi pitagorejczycy, a my si z nimi zgadzamy,
Glaukonie. Czy jak zrobimy?
- No tak - powiada.
E
- Nieprawda - dodaem - skoro to jest wielka praca, to posuchamy tego,
co oni mwi o tej sprawie, a m o e i co j e s z c z e mwi o p r c z t e g o 1 2 .
A my si bdziemy przy tym wszystkim trzymali swego stanowiska.
- Jakiego?
- e b y si nigdy nie prbowali czego z tych rzeczy uczy poowicznie ci,
ktrych b d z i e m y chowali. Czego, co by nie prowadzio zawsze tam, do
kd wszystko p r o w a d z i p o w i n n o , j a k e m y to p r z e d chwil o a s t r o n o m i i
531 mwili. Czy nie wiesz, e w nauce o harmoniach robi si znowu co podob12

Oprcz astronomii b a r d z o ksztacca wydaje si Platonowi teoria m u z y k i . Pitagorejczykom


roi si jaki zwizek midzy ruchami i odlegociami cia niebieskich, a stosunkami strun na kitarze, opowiadali o harmonii kul niebieskich. Platon ma p e w n e zaufanie do pitagorejczykw, jeeli
chodzi o m u z y k , i objawia wyran awersj do e m p i r y c z n y c h b a d a w c z e s n y c h w a k u s t y c e
i w teorii m u z y k i . Po prostu wymiewa tych, ktrzy w j e g o czasach prbowali u c h e m wyawia
wiertony i ustala dowiadczalnie jakie zasady h a r m o n i i . Platon wolaby, eby to robi jako
bez pomocy ucha, z pomoc mylowej analizy samych liczb.
Oczywicie, e may byby wynik takich usiowa. I trzeba by wiele dobrych c h c i , e b y
w tym miejscu przypisa Platonowi przeczucie rwna dzisiejszej akustyki t e o r e t y c z n e j ! Badania
nad harmoni dwikw bez e k s p e r y m e n t w suchowych s w ogle nie do pomylenia.

531 A

Ksiga VII

239

nego? Tu znowu porwnywa si pomidzy sob i mierzy si akordy sysza


ne i dwiki, i znowu tutaj trudy d a r e m n e , podobnie jak w astronomii.
- Na bogw - p o w i a d a - to n a w e t m i e s z n i e , bo mwi o j a k i c h tam
z g s z c z e n i a c h " i przybliaj uszy do i n s t r u m e n t w , j a k b y polowali na
dwik uciekajcy z domu ssiada, i jedni mwi, e jeszcze sysz porod
ku jaki ton i e to jest interwa najmniejszy, ktrym naley mierzy inne
odstpy, a drudzy spieraj si, e ju obie struny brzmi jednakowo, a jedni
B
i drudzy wyej stawiaj swoje uszy ni rozum.
- Ty mwisz - d o d a e m - o tych p a n a c h , co to s t r u n o m dobr szko daj,
bior je na spytki rozpiwszy je na kokach, eby nie rozwleka tego obrazu,
ju nie mwi o biciu paeczk i o skargach na struny, i jak one si raz zapie
raj, a raz si popisuj faszami. Owiadczam, e nie ich m a m na myli, ale
t a m t y c h , ktrych mielimy si przed chwil pyta o h a r m o n i . Bo ci robi to
samo, co si robi w astronomii; szukaj liczb, danych w tych akordach sysz- C
nych, a nie wznosz si do z a g a d n i e t e o r e t y c z n y c h , do rozwaa nad tym,
ktre liczby harmonizuj, a ktre nie, i dlaczego tak robi j e d n e i drugie.
- To jest boska rzecz - powiada - to, o czym ty mwisz.
- To si przydaje - d o d a e m - do szukania tego, co p i k n e i dobre, a jak
si tym zajmowa inaczej, to na nic.
- Prawdopodobnie - powiedzia.
- Ja uwaam - d o d a e m - e zajmowanie si s y s t e m a t y c z n e tym wszystkim, XIII
comy przeszli, jeeli dochodzi do wsplnoty wzajemnej i pokrewiestwa tych
D
rzeczy, i jeeli si zsumuj ze wzgldu na swoje pokrewiestwo, to zajmowanie
si nimi przyczynia si w jakim stopniu do osignicia naszego celu, i trud, im
powicony, nie bdzie daremny. A jeeli nie, to szkoda zachodu.
- I ja - mwi - tak przeczuwam. Ale ty masz na myli bardzo wielk pra
c, Sokratesie.
- Mylisz o pracy wstpnej czy o jakiej? Czy nie wiemy, e to wszystko jest
dopiero w s t p do tej melodii, ktrej si trzeba nauczy? Przecie nie mylisz,
E
eby ci, ktrzy to opanuj, ju tym samym byli zdolni do mdrej rozmowy.
- N i e , na Zeusa - powiada. - Chyba e jacy bardzo nieliczni, na ktrych
udao mi si natrafi.
- A z drugiej strony - powiedziaem - ci, ktrzy nie potrafi cile zdawa
z czego sprawy, ani cudzych myli o tym przyjmowa, czy oni bd kiedy
kolwiek co wiedzieli o tych rzeczach, o ktrych naszym zdaniem wiedzie
trzeba?
- To te nie - powiada.
- A prawda, G l a u k o n i e - cignem - e to wanie jest ta melodia, we- 532
dug ktrej biegnie kada nasza rozmowa? Chocia to jest sprawa myli, to
j e d n a k sia wzroku moe by jej obrazem. Mwilimy, jak to wzrok niekie
dy prbuje si kierowa ju na same zwierzta i na gwiazdy same, a w ko
cu i na soce samo. Tak samo i wtedy, kiedy kto z drugim mdrze roz
m a w i a z a c z n i e , a nie p o s u g u j e si przy tym a d n y m i s p o s t r z e e n i a m i
zmysowymi, tylko si myl zwraca do tego, co jest Dobrem samym; wtedy B

240

Platon, Pastwo

532 B

staje u szczytu wiata myli, podobnie jak t a m t e n u szczytu wiata widzial


nego.
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic c, czy tej drogi nie nazywasz sztuk mdrych rozmw? Dialektyk? 13
- N o , tak.
- Ot jest - dodaem - wyzwolenie z kajdan i odwrcenie si od cieni do
w i z e r u n k w samych i do wiata, oto jest wyjcie w gr z p o d z i e m i a na
soce, do tych zwierzt i rolin tam, i do blasku soca, ktry olniewa tak,
e patrze trudno, ale odbicia w wodach tego, co boskie, i cienie bytw rze
czywistych tam widzie mona, a nie patrze tylko na cienie wizerunkw,
ktre rzuca nie soce, ale inne takie wiato, inne w porwnaniu do soca,
cae to zajmowanie si umiejtnociami, ktremy przeszli, posiada t si;
podprowadza w gr to, co jest najlepszego w duszy, do ogldania tego, co
jest najlepsze pord bytw, p o d o b n i e jak tam to, co najjaniejsze w ciele,
p o d n o s i o si do ogldania tego, co najwietniejsze w wiecie c i e l e s n y m
i widzialnym.
- Ja to tak przyjmuj - powiada - chocia mi si to wydaje ze w s z e c h
miar t r u d n e do przyjcia, a z drugiej strony znowu trudno tego nie przyj.
A jednak, bo to przecie trzeba nie tylko w tej chwili usysze, ale i kiedy
indziej znowu do tego nie raz j e d e n wraca, j e d n a k zamy, e jest tak, jak
mwimy, i p r z e j d m y do tej melodii samej, a p r z e j d m y j tak, j a k e m y
przechodzili wstp. Wic mw, w jaki sposb dziaa potrafi mdra rozmowa i na jakie postacie ona si rozpada i jakie znowu do nich drogi. Bo te
13
Najwiksz nauk j e s t dialektyka, czyii sztuka mdrej rozmowy. Jest to d e n i e do ujmowa
nia rzeczywistoci w okrelenia cise nazw oglnych i ustalanie s t o s u n k w m i d z y nazwami ci
le okrelonymi. T a k , jak to Platon robi, albo stara si robi w dialogach, np. o pobonoci, o m
stwie, o rozwadze, o tym, co mie, o faszu u m y l n y m i m i m o w o l n y m . Platon kadzie przy tym
nacisk na m y l e n i e n i e o b r a z o w e . Wydaje mu si, e jak d u g o jeszcze jak tre obrazow
m a m y na myli, to nie ujmujemy jeszcze rzeczywistoci samej, tylko jej widziada, odbicia: z n i k o
m e cienie.

To n i e s u s z n e stanowisko. Mona myle n i e o b r a z o w o i b a a m u t n i e i mona myle cile


i jasno, nie tracc z oczu o b r a z w rzeczy, o ktrych si myli. I nic atwiejszego, jak straci
z oczu m a t e r i a faktw, m a t e r i a s p o s t r z e e z m y s o w y c h , i m i e w r a e n i e , e si w e s z o na
szczyty wiata myli, podczas gdy n a p r a w d obraca si tylko wyrazy w ustach albo je kreli po
p a p i e r z e , a stracio si k o n t a k t z rzeczywistoci, zamiast go teraz dopiero osign. Na c z y m
takim polega znany w pedagogice upir werbalizmu. Na tym i frazeologia filozoficzna uprawiana
w niektrych szkoach dawniej i dzi.
W tym miejscu Platon uprawia walk z samym sob i robi sobie na przekr. Zdaje mu si, e
w t e d y d o p i e r o staje si jasny i rzeczowy, k i e d y przestaje by k o n k r e t n y . A byo na o d w r t .
Kiedy zaczyna pisa bez przykadw, wyglda, jakby sam d o b r z e nie wiedzia, o co mu chodzi
waciwie. I tak jest u k a d e g o i n n e g o autora. R a m y sw bez ilustracji s najczciej oglni
k o w e i mgliste. Szczciem ma Platon zdrowy instynkt, ktry mu kae od przykadw k o n k r e t
nych wychodzi i przykady k o n k r e t n e przytacza, gdzie tylko potrafi. D o p i e r o te k o n k r e t y po
zwalaj go zrozumie i pomagaj mu do cisoci.
Zaoenia, o ktrych tu czytamy, e je d i a l e k t y k a odnosi do s a m e g o pocztku - to wanie s
s p o s t r z e e n i a i wypadki j e d n o s t k o w e , ktre podpadaj pod uoglnienia s z u k a n e podczas m d r e j
rozmowy. A ten pocztek i szczyt, to Dobro, Rzeczywisto, Byt realny.

532 E

Ksiga VII

241

dotychczasowe to byyby, zdaje si, ju te, ktre prowadz do tego punktu,


ale kto do niego dojdzie, ten ju bdzie mg odpocz po drodze; znajdzie
si u celu i u kresu pielgrzymki.
- Dalej - o d p o w i e d z i a e m - kochany Glaukonie, ty nie potrafisz ze mn 533
i, bo z mojej strony z pewnoci dobrych chci nie zbraknie. I ju chyba
nie obraz bdziesz widzia tego, o czym mwimy, ale prawd sam, tak, jak
ona si m n i e przedstawia, a czy susznie, czy nie, o to ju nie wypada si
spiera. Tylko e co w tym rodzaju zobaczy trzeba, to naley stwierdzi
cakiem stanowczo. Czy nie?
- N o , tak.
- N i e p r a w d a , i to, e tylko mdra rozmowa potrafi to odsoni k o m u ,
kto si obezna z tym, comy w tej chwili przeszli, a inaczej nie sposb?
- I przy tym - powiada - godzi si obstawa.
- Wic o to - powiedziaem - nikt si z nami spiera nie bdzie, e jeli cho
dzi o te rzeczy same, to tylko pewna metoda stara si systematycznie chwyta,
B
czym kada rzecz jest. A wszystkie inne umiejtnoci albo zaspokajaj mnie
mania ludzkie i pragnienia, albo jak produkcj i jakie syntezy maj na oku,
albo s cakowicie o d d a n e d b a n i u o to, co yje, i o p r o d u k t y syntez. A pozo
stae, ktre, powiedzielimy, maj co do czynienia z b y t e m , jak te g e o m e t r i e
i t e , k t r e si z ni wi, widzimy, e tylko przez sen marz na t e m a t bytu,
a na j a w i e d o j r z e go n i e mog, j a k d u g o si z a o e n i a m i posuguj i n i e
tykaj ich w ogle, bo nie umiej ich zanalizowa cile. Przecie, jeeli si
co zaczyna od samych n i e w i a d o m y c h , a k o n i e c i r o d e k ma s p l e c i o n y t e
z niewiadomych, to jakim sposobem zbir takich ustale moe by nauk?
- N i e ma sposobu - powiada.
- N i e p r a w d a - d o d a e m - j e d n a tylko m e t o d a mdrej rozmowy (dialek
tyczna) idzie t drog, e zaoenia rozbiera i odnosi je do pocztku samego,
aby si umocni, i oko duszy, zakopane istotnie w jakim bocie barbarzyskim, obraca po cichu i podnosi je w gr, a do pomocy przy tym obracaniu
uywa tych umiejtnoci, ktremy przeszli. Mymy je nieraz nazywali na
ukami, bo jest taki zwyczaj, ale dla nich trzeba terminu innego; chodzi o ja
k nazw, mwic o wikszej jasnoci, ni j podaje nazwa m n i e m a n i e " ,

a nie tak wielkiej, jaka si wie z nazw n a u k a " . M y m y gdzie przed


tem okrelili to jako rozsdek. Ale mam wraenie, e nie powinni si spie
ra o sowa ludzie, ktrzy tak jak my maj przed sob tak wielki materia E
do rozwaa.
- Och nie - powiada. - Byleby tylko wyraz objawia jasno stan rzeczy,
i to, co mwi w duszy.
- W i c czy to b d z i e a d n i e - c i g n e m - tak j a k p r z e d t e m , n a z w a XIV
pierwszy dzia nauk, drugi rozsdnym rozwaaniem, trzeci wiar, a czwarty 534
m y l e n i e m o b r a z a m i . I te d w i e rzeczy o s t a t n i e , to b d z i e m n i e m a n i e ,
a dwie pierwsze, to rozum. M n i e m a n i e ma za p r z e d m i o t zjawiska, k t r e
powstaj i gin, a p r z e d m i o t e m rozumu jest byt. I jak si istota ma do zja
wisk, tak si ma rozum do m n i e m a n i a . A czym jest rozum w stosunku do

242

Platon, Pastwo

534 A

m n i e m a n i a , t y m jest n a u k a w s t o s u n k u do wiary, a rozsdne r o z w a a n i e


w stosunku do mylenia obrazami? A ju stosunek, w ktrym te rzeczy zo
staj, i p o d z i a o b u c z c i na d w i e grupy, na p r z e d m i o t y m n i e m a
i p r z e d m i o t y r o z u m u , zostawmy, G l a u k o n i e , e b y nas to nie w p d z i o
w rozwaania jeszcze bardziej rnorodne ni to, co byo 1 4 .
- No nie - powiada - co do m n i e , to zreszt - o ile si m o g w tym zo
rientowa - mnie si to te tak wydaje.
- A czy i z d o l n y m do mdrej
ktry cile chwyta istot kadej
o ile by nie umia ani sobie, ani
wiek, to powiesz, e on o tyle nie

rozmowy ( d i a l e k t y k i e m ) nazywasz t e g o ,
rzeczy? A jeli kto t e g o nie potrafi, to
d r u g i e m u dawa cisego ujcia czegokol
ma rozumu w tym zakresie?

- Jakebym mg przyznawa mu rozum? - powiada.


- Nieprawda? A jeli o Dobro chodzi, to tak samo. Kto by nie potrafi
odgrodzi myl i oderwa od wszystkich innych p r z e d m i o t w idei Dobra
i jak by w bitwie przez wszystkie argumenty przeciwne szed, pragnc swo
je stanowisko oprze nie na mniemaniu, ale na istocie rzeczy, a nigdy by si
przy tym wszystkim jego myl nie potykaa po drodze, o tym powiesz, e on
w o b e c tego ani D o b r a samego nie zna, ani i n n e g o D o b r a a d n e g o , a jeli
si gdzie natknie na jakie odbicie Dobra, to go m n i e m a n i e m dotyka, a nie
wiedz, i cae o b e c n e ycie nic, tylko marzenia s e n n e przeywa i pi, a za
nim si tutaj obudzi, to prdzej do H a d e s u pjdzie i dopiero tam zanie na
dobre?
- Na Zeusa - powiada - z caym przekonaniem b d mwi to wszystko.
- Z a t e m tych swoich chopcw, ktrych w myli chowasz i kasztacisz,
gdyby ich kiedy chowa w rzeczywistoci, to by, sdz, nie pozwoli, eby
byli b e z r o z u m u , jak g u p i e k r e s k i , a rzdzili w p a s t w i e i rozstrzygali
o sprawach najwaniejszych.
- No nie - powiada.
- Z a t e m przykaesz im prawem, eby si najwicej garnli do tej dyscy
pliny, d z i k i k t r e j potrafi n a j m d r z e j z a d a w a p y t a n i a i d a w a o d p o
wiedzi?
- Przyka to prawem - powiada - razem z tob przecie.
14
N a u k w cisym z n a c z e n i u pragnby Platon nazwa to, co si inaczej nazywa metafizyk.
N a u k o cechach formalnych kadego p r z e d m i o t u . Logika w ujciu ontologicznym te by tu na
leaa. N a t o m i a s t a r y t m e t y k a , geometria, astronomia - to s tylko rozsdne rozwaania. N a u k i
p r z y r o d n i c z e apeluj do wiary, a literatura p i k n a poucza za pomoc p r z e n o n i , jeeli poucza
w ogle.

L o g i k a i m a t e m a t y k a wraz z jej zastosowaniami wymagaj rozumu i daj p o z n a n i e - nauki


przyrodnicze i literatura daj tylko m n i e m a n i a . T y l k o praca r o z u m u dotyczy bytu; m n i e m a n i a
dotycz nie tego, co istnieje, tylko tego, co powstaje i ginie, i z m i e n i a si u s t a w i c z n i e , i jest
wzgldne.
T r z e b a pamita, e w jego czasach nauki przyrodnicze waciwie nie istniay i nie byo wida
wielkiej rnicy m i d z y r o m a n s e m a reportaami przyrodniczymi przypadkowych obserwatorw,
p o d r n i k w . Logika pojta ontologicznie i metafizyka, pod nazw dialektyki, stanowi k o r o n
wyksztacenia niezbdn dla stranikw doskonaych.

534 E

Ksiga VII

243

- A czy nie wydaje ci si - dodaem - e sztuka rozumnej rozmowy (dial e k t y k a ) ley u nas na samej grze, jak gzyms wieczcy, nad n a u k a m i ,
i e ju adnego innego przedmiotu nauczania nie godzi si ka wyej od
niej; ona ju ley u szczytu nauk?
- Wydaje mi si - powiada.
- Z a t e m zostaje ci ju tylko podzia - rozpatrzy, k o m u d a m y te n a u k i
i w jaki sposb 15 .
- Jasna rzecz - powiada.
- A pamitasz poprzedni wybr rzdzcych; jakichemy wybierali?
- Jakeby nie? - powiada.
- Wic na og - cignem - uwaaj, e naley wybiera t a m t e natury.
Na pierwszym miejscu ka co najmocniejszych i co najmniejszych oraz,
ile monoci, co najprzystojniejszych. Oprcz tego trzeba szuka nie tylko
chopcw szlachetnego i mocnego charakteru, oni musz mie jeszcze takie
cechy w naturze, ktre sprzyjaj t e m u rodzajowi wyksztacenia.
- Wic, jakie cechy zalecasz?
- Bystro i przenikliwo, mj drogi - tak odpowiedziaem - powinni po
siada w naukach i eby im nauki nie szy trudno. Bo trudnoci w naukach
znacznie bardziej odstraszaj dusze ni trudnoci w wiczeniach cielesnych.
T r u d przy nauce jest raczej swoicie psychiczny; dusza nie dzieli go z cia
em, tylko znosi go sama.
- Prawda - powiedzia.
- I takiego, eby pami mia dobr i zama si nie da, i w ogle trudy,
eby c h t n i e podejmowa; takiego trzeba szuka. Bo inaczej, jakim sposo
b e m - mylisz - chciaby kto i trudy fizyczne znosi, i w dodatku zamcza
si tyloma naukami i wiczeniami?
- N i k t by t e g o n i e c h c i a - p o w i a d a - jeeli n i e b d z i e p o d k a d y m
w z g l d e m dorodny.
- To jest wanie ten dzisiejszy bd - dodaem - i std ta niesawa spada
na filozofi, jak i p r z e d t e m mwiem, std, e nie bior si do niej ludzie
godni. Powinny si byy do niej garn nie wybirki i podrzutki, ale chop
cy prawego pochodzenia.
- Jak to? - powiada.
- P r z e d e wszystkim - odpowiedziaem - taki, co si ma do niej wzi, nie
powinien by kalek ze wzgldu na swoj pracowito, to znaczy na p pra
cowitym, a na p p r n i a k i e m . A tak bywa, k i e d y kto lubi g i m n a s t y k
i p r z e p a d a za polowaniem, i wszelkie trudy fizyczne z radoci podejmuje,
a uczy si nie lubi ani sucha, ani bada - wszystkich tego rodzaju trudw
nie znosi. A i ten, u ktrego z pracowitoci ma si rzecz wprost na odwrt,
te jest kalek.
- Najsuszniejsz prawd mwisz - powiada.
15
Do tych studiw w y p a d n i e wybiera j e d n o s t k i najlepsze pod w z g l d e m c i e l e s n y m i psychicz
n y m , ochocze do wiczert fizycznych i do nauki zarwno.

244

Platon, Pastwo

535 D

- No nie? A jeli o prawd chodzi - dodaem - to czy nie przyjmiemy, e


tak samo dusza jest kalek, jeeli u m y l n e g o faszu nienawidzi i nie znosi
E go sama, i oburza si niepomiernie, gdy go u drugich spotyka, ale fasz mi
mowolny przyjmuje agodnie i jeli j gdzie przychwyci na niewiedzy, to
nie gniewa si wcale, tylko spokojnie si w swej niewiedzy tarza jak winia
w bocie?
- Ze wszech miar przecie - powiada.
536
- A jeeli chodzi o rozwag - dodaem - i o mstwo, i o szlachetn posta
w, i o wszystkie czci dzielnoci, to n i e m n i e j trzeba si strzec p o d r z u t
kw, a szuka p o t o m k w prawych. Bo k i e d y kto nie u m i e na to zwraca
uwagi, i czowiek prywatny, i pastwo, to sami nie wiedz, jak i kiedy wy
bieraj sobie kaleki i dzieci nieprawe do czego si zdarzy - jedni na przyja
ci, a pastwa na rzdzcych.
B

- Tak bywa - powiada - tak jest.


- Wic my si musimy - cignem - wystrzega wszystkich takich rzeczy.
Jeeli zdrowych na ciele i zdrowych na duszy b d z i e m y kierowali do tylu
n a u k i wicze i tak ich ksztacili, nie bdzie si na nas gniewaa Sprawie
dliwo sama i zachowamy w caoci pastwo i jego ustrj, a jak b d z i e m y
do tego kierowali typy, ktrym to wszystko jest obce, zrobimy co wprost
przeciwnego i jeszcze wikszy miech s p a d n i e przez nas na filozofi, i su
chej nitki na niej nie zostanie.
- To by byo bardzo brzydko, doprawdy - powiada.
- T a k jest - m w i . - Ale m n i e si t e co z a b a w n e g o przydarza w tej
chwili; tak to wyglda.
- Co takiego? - powiada.
- Z a p o m n i a e m - m w i - e m y artowali, i zaczem mwi zbyt po
wanie. Bo mwic, spojrzaem rwnoczenie na filozofi i w i e d z , jak j
n i e g o d n i e z b o t e m mieszaj, wic m u s i a e m si zirytowa i j a k b y m si
zgniewa na winnych, zbyt powanie powiedziaem to, com powiedzia.

- O nie, na Z e u s a - powiada - wcale nie, ja przecie sucham i nie m a m


tego wraenia.
- Ale ja m w i e m i m a m to w r a e n i e - o d p a r e m . A nie z a p o m i n a j m y
o tym, e przy pierwszych wyborach wybieralimy ludzi starych, a przy tych
D ju si tak nie da. N i e trzeba wierzy Solonowi, e starzejc si potrafi si
kto wiele uczy - na pewno mniej, ni biega - wszystkie za wielkie i licz
ne trudy s dla modych.
- Tak musi by - powiada.
XVI
- Z a t e m te rachunki i geometrie, i ca t p r o p e d e u t y k , ktra musi po
przedza w wyksztaceniu dialektyk, trzeba im zadawa w latach chopi
cych, ale nada nauczaniu tak posta, jakby si tego nie trzeba byo uczy
przymusowo l 6 .
16
Tu z n a k o m i t e zasady pedagogiczne, ywe i dzi - o tym, jak to n a u k a musi by dla dzieci za
razem zabaw, a nigdy n a r z u c o n y m p r z y m u s e m . M i d z y s i e d e m n a s t y m a d w u d z i e s t y m r o k i e m
ycia c h o p c y p o k o c z swoje o b o w i z k o w e w i c z e n i a g i m n a s t y c z n e . P o d c z a s tych w i c z e

536 D

Ksiga VII

245

- Wic co?
- a d n e g o przedmiotu - powiedziaem - nie powinien si czowiek wolny
uczy, jakby roboty przymusowe odrabia. Bo trudy fizyczne znoszone pod
p r z y m u s e m wcale ciau nie szkod, a w duszy nie ostanie si aden przed
miot nauczania, jeeli go gwatem narzuca.
- To prawda - mwi.
- Z a t e m , mj kochany - dodaem - nie zadawaj dzieciom gwatu naucza
n i e m , tylko niech si tym bawi; w t e d y te atwiej potrafisz dostrzec, do
czego kady zdolny z natury.
- To ma sens - powiada - to, co mwisz.
- P a m i t a s z , prawda - d o d a e m - e n a w e t i na wojn, mwilimy tak,
t r z e b a c h o p c w w y p r o w a d z a k o n n o , n i e c h si przygldaj, a j e e l i b y
gdzie byo b e z p i e c z n i e , to ich podprowadza blisko i n i e c h b y kosztowali
krwi jak szczenita?
- P a m i t a m - powiada.
- A we wszystkich tych trudach - cignem - i w naukach, i w strachach,
ktry si zawsze o k a e najbieglejszy, tego wcign na pewn z a m k n i t
list.
- W jakim wieku? - powiada.
- W t e d y - p o w i e d z i a e m - kiedy im si kocz obowizkowe wiczenia
gimnastyczne. Bo w tym czasie, przez jakie dwa albo trzy lata niepodobna
si c z y m i n n y m z a j m o w a .
T r u d y i g o d z i n y s n u s w r o g a m i n a u k i .
A rwnoczenie to jest te j e d n a z prb, i to nie najmniejsza, jaki si kady
z nich okae na wiczeniach gimnastycznych.
- Jakeby nie? - powiada.
- A po tym czasie - dodaem - ci spord dwudziestoletnich, ktrzy zosta
n w c i g n i c i na list, b d si cieszyli w i k s z y m s z a c u n k i e m ni i n n i
i podczas gdy inni chopcy uczyli si wszystkich p r z e d m i o t w naraz a bez
porzdku, ci dostan zestawienie i przegld nauk z uwzgldnieniem ich po
krewiestwa wzajemnego i natury bytu.
- Tylko taka n a u k a - powiedzia - jest trwaa, jeeli si k o m u dostanie
w udziale.
- I to jest najwiksza prba - d o d a e m - ktra oddziela natury zdolne do
mdrej rozmowy i niezdolne do niej. Bo czowiek zdolny do zestawie jest
zdolny i do mdrych rozmw, a niezdolny do tego - nie.
t r u d n o si c z e g o uczy. Wybranych na przyszych czonkw kasty rzdzcej ju w latach c h o
picych wciga si teraz na list i oddaje si ich na dziesi lat na studia wysze. T a m otrzymuj
s y s t e m a t y c z n e wyksztacenie, jak porwnawcz e n c y k l o p e d i nauk.
Po trzydziestym roku ycia wybiera si spord nich do nowej, jeszcze bardziej zaszczytnej li
sty t y c h , ktrzy objawi najwiksze zdolnoci, potrafi najlepiej m y l e n i e o b r a z o w o a s a m o
dzielnie. Samodzielno mylenia i rozbudzony krytycyzm mog j e d n a k atwo prowadzi do ban
k r u c t w a m o r a l n e g o , k i e d y si t r a d y c y j n e zasady oka w e w n t r z n i e s p r z e c z n e , n i e r a c j o n a l n e
i strac sw dawn powag, a nowych nie uda si sformuowa i uzasadni. a t w o w t e d y mody
czowiek traci wszelki moralny grunt pod nogami, oddaje si rozpucie i co najwyej stara si y
tak, eby si podoba tym, ktrzy o jego karierze decyduj - wszystko j e d n o : le czy d o b r z e . To
jest to schlebianie, o ktrym wiele czytamy w Goigir/szu.

246

Platon, Pastwo

537 C

- I mnie si tak zdaje - powiada.


D

- Wic na to bdziesz musia uwaa - dodaem - i ktrzy si najbardziej


takimi w tym wszystkim oka i bd wytrwali w naukach, i wytrwali na
wojnie, i we wszystkim innym, co prawo przykazuje, tych znowu, k i e d y
trzydzieci lat skocz, trzeba bdzie z poprzedniej listy wybra i wcign
do nowej, i wikszymi otoczy honorami, i znowu patrze uwanie, posugu
jc si dyskusjami na prb, ktry z nich potrafi zostawi na boku swoje
oczy i inne zmysy, a i prosto ku bytowi samemu, nie rozstajc si z praw
d. I tu trzeba by bardzo ostronym, przyjacielu.
- C z e m u niby? - powiada.

- Czy nie bierzesz pod uwag - d o d a e m - tego za, ktre si dzi czy
z mdrymi rozmowami? Ile go jest?
- Jakie to zo? - powiada.
- Zaczynaj sobie zupenie prawa lekceway - odpowiedziaem. - P e n o
tego w nich.
- I bardzo - powiedzia.
- A czy ty mylisz, e to co dziwnego, co si z nimi dzieje, i czy nie wy
baczasz im?
- Z jakiego wzgldu waciwie? - zapyta.

- To tak - p o w i e d z i a e m - j a k b y si jaki p o d r z u t e k w y c h o w a wrd


wielkiego bogactwa, w rodzinie licznej i wielkiej, a otoczony licznymi po538 chlebcami i dorsszy na mczyzn spostrzegby, e nie jest synem tych lu
dzi, ktrzy si podaj za jego rodzicw, a swoich rodzicw prawdziwych nie
umiaby znale, to czy potrafisz odgadn, jak by on si odnosi i do po
chlebcw i do tych, ktrzy go podrzucili? I to w okresie, w ktrym by nie
wiedzia o swoim podrzuceniu, i w tym, w ktrym by ju wiedzia? A moe
chcesz posucha, jak ja to odgaduj?
- C h c - powiada.
B

- O t ja p r z e c z u w a m - mwiem - e on by wicej czci ojca i m a t k ,


i inne osoby, stanowice jego rzekomy dom, raczej ni pochlebcw, i mniej
by przeocza jakie ich potrzeby, i mniej by sobie pozwala na jakie czynne
albo sowne amanie prawa w stosunku do nich i na nieposuszestwo w rze
czach wielkich mniej czsto, ni w stosunku do pochlebcw, w tym czasie,
w ktrym by prawdy nie zna.
- Prawdopodobnie - powiedzia.

- A gdyby spostrzeg, co jest, to znowu przeczuwam, e przestaby tamtych


czci i dba o nich, a zbliyby si do p o c h l e b c w i w p a d b y pod ich wpyw,
szczeglnie silny w porwnaniu do okresu p o p r z e d n i e g o , zaczby y ju na
ich m o d , przestawaby z nimi jawnie, a o t a m t e g o ojca i o t e n cay r z e k o m y
dom nie dbaby zgoa, chyba eby to bya natura bardzo szlachetna.

538 C

Ksiga VII

247

- Mwisz to wszystko, co by si musiao sta, ale w jakim sposobie ten


obraz si odnosi do tych, ktrzy si stykaj z myl niezalen?
- W tym sposobie. Mamy od dziecicych lat p e w n e tam zasady dotycz
ce tego, co sprawiedliwe i pikne. Wyrolimy w nich, jakby pod okiem ro
dzicw, suchalimy ich i szanowalimy je.
- Tak jest.
- N i e p r a w d a ? A s inne zajcia te, tym przeciwne, a przyjemne, o n e
schlebiaj naszej duszy i pocigaj ku sobie, cho nie przekonuj nikogo,
kto ma cho troch rozwagi i umiarkowania w sobie. Tacy j e d n a k szanuj
tamte zasady, ojcowskie, i s im posuszni.
- Jest tak.
- Wic c? - dodaem. - Jeeli do czowieka tak dysponowanego przyst
pi kiedy pytanie i zacznie go pyta: co to jest pikno, i gdy on odpowie to,
co sysza od prawodawcy, wtedy wolna myl go zbije, i tak czsto, i na tak
wielu p u n k t a c h zbija go zacznie, a go z ng zwali i w to m n i e m a n i e wtrci, e to nie jest ani o wos bardziej p i k n e ni brzydkie; a jeeli o sprawie
dliwo chodzi, to tak samo i o dobro te, i o wszystko, co najwiksz czci
otacza, to jak mylisz, jak to wpynie na niego w stosunku do tamtych za
sad, jeeli chodzi o cze dla nich i posuszestwo?

- N i e u c h r o n n i e - powiada - on ju ani ich czci nie bdzie tak jak przed


tem, ani ich sucha.
- Wic kiedy ju ani t a m t y c h zasad - cignem - nie bdzie uwaa za
czcigodne, ani za swoje, jak to robi p r z e d t e m , ani zasad prawdziwych nie
znajdzie, to czy m o e by, e b y si n a j p r a w d o p o d o b n i e j o d d a yciu in- 539
n e m u , a nie temu, ktrego treci schlebianie?
- N i e ma sposobu - powiada.
- Z a t e m to nie bdzie, sdz, tak wygldao, e on teraz prawa ama za
cznie, a przedtem ich sucha.
- Koniecznie.
- Nieprawda - dodaem - czy to nie jest naturalny stan u tych, ktrzy si XVII
w t e n sposb z mylami niezalenymi stykaj, jak p r z e d t e m mwiem, czy
17
nie naley im z wielu wzgldw wybacza?
17

e b y u n i k n tego moliwego zgorszenia, trzeba chopcw oddzieli od wpyww wolnej my


li, aby sobie j e d e n z d r u g i m nie zacz kpi ze wszystkiego. C h o oni to robi w olich latach
nie zawsze z przekonania, ale eby baznowa i wprowadza drugich w z a k o p o t a n i e . To j e d n a k
gorszy drugich i naraa opini filozofw w koach konserwatywnych.
Tu d o t k n Platon p u n k t u t r u d n e g o i nie w i a d o m o , jak by z n i e g o wybrn, gdyby go chcia
rozwin. P r z e c i e na p o c z t k u t r z e c i e g o rozdziau ksigi trzeciej sam chcia, eby c h o p c y
z u m i e c h e m pogardy umieli czyta tradycyjnego H o m e r a , kiedy on o bogach mwi rzeczy prze
k a z a n e tradycj. Skreli te miejsca, ale j e d n a k chcia widzie w chopcach wybranych zwizki
myli niezalenej od tradycji. Wic nie wiadomo, czy chciaby teraz chopcw uchroni od czyta
nia drugiej i trzeciej ksigi wasnego dialogu. T a m przecie s ustpy niesychanie wolnomylne,
krytyczne, nawet sarkastyczne w stosunku do pogldw przekazanych tradycj.
To w ogle bdzie sprawa niesychanie t r u d n a i pytanie, czy w ogle moliwa do przeprowa
d z e n i a : b u d z i w modziey krytycyzm, wyczula modych ludzi na sprzecznoci i niegodziwoci
u k r y t e w tekstach czytanych i m w i o n y c h , a rwnoczenie zachowa u nich do trzydziestu lat

248

Platon, Pastwo

539 A

- I litowa si nad nimi - powiada.


- Nieptawda? Wic, eby si tak nie musia zacz litowa nad ludmi
trzydziestoletnimi, to czy nie powinien na wszelki sposb uwaa na ruch
umysowy?
- I bardzo - powiada.
- Wic czy to nie bdzie j e d e n ze rodkw ostronoci - ten, czsto stoso
wany, eby ci ludzie w modym wieku wolnej myli nie kosztowali? Bo s
dz, e zauway, jak to chopaki, kiedy po raz pierwszy zakosztuj myli
niezalenych, zaczynaj si nimi bawi, zawsze tylko na to, eby si sprze
ciwia, i naladujc tych, ktrzy ich zbijaj, sami zaczynaj zbija i n n y c h
i ciesz si jak szczeniaki tym, e oto mog zaczepia i szarpa myl swoje
najblisze otoczenie.
- Ale nadzwyczajnie - powiada.
naiwny s t o s u n e k do pogldw tradycyjnych i uchroni ich od mylenia i m w i e n i a o nich w spo
sb niezaleny, o b i e k t y w n y . A przecie wszelki o b i e k t y w i z m w s t o s u n k u do n i e d o r z e c z n o c i
i niegodziwoci otoczonych czci jest b l u n i e r s t w e m , budzi zgorszenie i wyglda na atak, na burzycielstwo i budzi o d r u c h y nienawici w szerokich kotach. A Platonowi w tej chwili tak zaley
na pozyskaniu w tych szerokich koach przychylnej opinii dla filozofii. Z a t e m sprawa b d z i e bar
d z o t r u d n a . W y p a d n i e t r z y d z i e s t o l e t n i c h z o b o w i z a , e b y nigdy n i e r o z m a w i a l i s z c z e r z e
i otwarcie z d w u d z i e s t o p i c i o l e t n i m i i eby k o n s e k w e n t n i e udawali naiwnych na zewntrz, a my
leli i mwili szczerze tylko pomidzy sob, w koach cile z a m k n i t y c h . I wypadnie oczekiwa,
e si sprytni chopcy nie poznaj na o b u d z i e starszych i nie zaczn te udawa tylko na ze
wntrz postawy zachowawczej, a kpi z niej po cichu m i d z y sob. N i e byby to j e d y n y fasz
obowizujcy w tym idealnym pastwie, ale byby moe trudniejszy od innych. T a k nas przynaj
mniej uczy dowiadczenie.
Do, e od trzydziestego do trzydziestego pitego roku ycia modziecy wybrani do rzdw
maj przechodzi krytyczny rozbir pogldw obowizujcych - to byaby moe w jzyku dzisiej
szym jaka e t y k a naukowa, jaka filozofia prawa, jakie d y s p u t a t o r i u m czy konwersatorium z tych
p r z e d m i o t w - i na tym koczyoby si na razie wyksztacenie urzdnikw.
T e r a z , m i d z y trzydziestym pitym a pidziesitym rokiem ycia, peniliby s u b pastwo
w na stanowiskach kierowniczych pod ustawiczn i cis kontrol swej prawomylnoci.
D o p i e r o w pidziesitym roku ycia czakaby ich kurs logiki i metafizyki opisowej; to byoby
to p r z y m u s o w e ogldanie idei Dobra - w tym wieku. W razie p o t r z e b y musieliby w s t p o w a do
suby p a s t w o w e j j e s z c z e i teraz. S z c z e g l n i e do s u b y n a u c z y c i e l s k i e j . Po m i e r c i bd
odbierali cze nalen ludziom zasuonym, a n a w e t bosk, jeeli si t e m u nie sprzeciwi ka
pani w D e l f a c h . D o t y c z y to wszystko z a r w n o m c z y z n , jak i k o b i e t , tak s a m o p r z y g o t o
wanych i wybranych, jak wybrani mczyni.
I tak si w tej chwili po raz drugi koczy opis pastwa i d e a l n e g o - ju raz z a k o c z o n y przy
kocu ksigi czwartej. Obraz zosta rozwinity w szczegach, jeeli idzie o p r z y g o t o w a n i e elity
rzdzcej i o charakterystyk filozofw i filozofii.
Realizacja tego ideau nie wydaje si Platonowi moliwa pord ludzi dojrzaych, obarczonych
tradycjami i n a w y k a m i d o t y c h c z a s o w y m i . W o b e c t e g o znajduje wyjcie, ktre mu si przed
stawia najprociej: starych wyprawi gdzie na wie. a zabra im dzieci poniej lat dziesiciu i te
c h o w a o d p o w i e d n i o , i d o p i e r o z nich zorganizowa ustrj idealny. To jest zabieg do rady
kalny i jasna rzecz, e nie daby si przeprowadzi po d o b r e m u ! Ale nie byby to j e d y n y gwat
na uczuciach ludzkich, jakiego by pastwo idealne wymagao. Byby tylko pierwszy.
Platon nazywa to p a s t w o szczliwym, c h o zastrzega si nieraz, e nie wszystkie j e d n o s t k i
i nie wszystkie klasy bd si w nim czuy z a d o w o l o n e tak, jak by powinny. Wcale mu o to nie
chodzi. Jaki poytek mogaby taka organizacja przynie ludowi, pord ktrego by powstaa izolowana, nie bardzo wida. Adejmant wierzy w to bez zastrzee; rozwinicie tej myli albo si
Platonowi wydawao za t r u d n e , albo raczej n i e p o t r z e b n e .

539 B

Ksiga VII

249

- Nieprawda? A jak im si czsto udaje zbi kogo innego, a kto inny


czsto ich stanowisko zbije, w t e d y bardzo skrajnie i p r d k o wpadaj w to,
e nie uznaj adnego ze swoich poprzednich pogldw. I std inni zaczy
naj le mwi o nich i o tej caej filozofii.
- wita prawda - mwi.
- A starszy c z o w i e k - d o d a e m - raczej nie z e c h c e si bawi w t a k i e
g u p s t w a i raczej b d z i e n a l a d o w a t e g o , ktry p r a g n i e w y m i a n y myli
i rozpatrzenia prawdy, a nie tego, co dla zabawy i z artw zajmuje przeciw
ne s t a n o w i s k o , b d z i e i sam bardziej u m i a r k o w a n y i dla swojego zajcia
wikszy szacunek zyska, zamiast wikszej niesawy.
- Susznie - powiada.
- Nieprawda? Take to wszystko, co si p r z e d t e m powiedziao, czy nie
byo mwione pod wpywem obawy i troski o to, eby to ju byli ludzie po
rzdni i ustaleni, z ktrymi si kto zacznie dzieli mylami niezalenymi,
a nie tak jak teraz, e zabiera si do tego pierwszy lepszy i w aden sposb
nie ukwalifikowany?
- Tak jest - powiada.
- W i c czy to wystarczy, jeeli k t o na w i c z e n i a c h myli n i e z a l e n e j
a cisej, wytrwale i pilnie, nic i n n e g o nie robic poza tym, na tym o d p o
w i e d n i k u gimnastyki ciaa, spdzi dwa razy tyle lat, ile ich powici wi
czeniom cielesnym?
- Ty masz na myli sze lat albo cztery?
- Mniejsza o to, po pi. A po tym czasie bdziesz ich musia sprowadzi z powrotem na d, do tamtej jaskini, i zmusi ich, eby objli kierow
nictwo spraw wojskowych i czym tam jeszcze modzi rzdz, aby dowiad
czenia nabyli nie mniej od innych. I jeszcze teraz trzeba ich dowiadcza,

czy wytrwa potrafi, g d z i e k o l w i e k by si ich wloko, czy t e zaczn si 540


chwia po trochu.
A on mwi: - Czas jak dugi na to przeznaczasz?
- P i t n a c i e lat - p o w i e d z i a e m . - A jak bd mieli po lat pidziesit, to
ci, ktrzy cao wyjd z prb i oka si najlepszymi w s z d z i e i pod k a d y m
w z g l d e m - i w praktyce i w teoriach - tych ju trzeba poprowadzi do koca
drogi i zmusi, eby wznieli w gr wiato swojej duszy i zaczli patrze na
to, co w s z y s t k i e m u jasnoci dostarcza. A gdy zobacz dobro samo, bd go
uywali jako pierwowzoru, aby przez reszt ycia ad wprowadza w pastwie
i u ludzi prywatnych, i u siebie samych, u kadego po trochu i z kolei. Bd
si p r z e w a n i e filozofi zajmowali, a k i e d y kolej na k t r e g o w y p a d n i e , bB
dzie si musia jeszcze i teraz trudzi polityk i rzdami ze wzgldu na dobro
pastwa. Bdzie si tym zajmowa nie dlatego, e to rzecz adna, tylko dlate
go, e konieczna. I tak bd zawsze wychowywali drugie p o k o l e n i e ludzi ta
kich samych, aby ich zostawi na stray okoo pastwa, a sami odejd m i e
szka na w y s p a c h s z c z l i w y c h . P o m n i k i im postawi p a s t w o swoim ko
s z t e m i ofiary b d z i e s k a d a o , j e e l i to P y t i a z a t w i e r d z i , tak j a k b o g o m ,
a jeeli nie, to jako ludziom szczliwym, ktrzy co boskiego mieli w sobie.
C

250

Platon, Pastwo

540 C

- Bardzo p i k n i e - powiada - wykaczasz tych rzdzcych, S o k r a t e s i e .


Z u p e n i e jak rzebiarz.
- I kobiety rzdzce te, Glaukonie - d o d a e m . - Bd przekonany, e ja
w tym, com powiedzia, nie mwiem zgoa raczej o mczyznach ni o ko
bietach, o ile ktra z nich bdzie miaa odpowiednie warunki naturalne.
- Susznie - powiada - skoro wszystkie prawa maj rwne z mczyznami,
z ktrymi wsplnie yj, jakemy to przeszli.
- Wic c? - dodaem. - Czy zgadzacie si, e o pastwie i o ustroju pa
s t w o w y m m y m y w y p o w i e d z i e l i nie tylko yczenia p o b o n e , ale rzeczy,
ktre s wprawdzie t r u d n e , ale jako moliwe jednak, i to nie w inny spo
sb, tylko wanie tak, jak si tu powiedziao, kiedy prawdziwi filozofowie
obejm wadz - albo j e d e n taki, albo wielu - a obecnymi honorami wzgardz uwaajc, e o n e nie s g o d n e w o l n e g o czowieka i nic nie s warte,
a oni najwyej ceni to, co suszne, i te zaszczyty, ktre z tego rda pyn,
a za rzecz najwysz i najbardziej konieczn uwaaj sprawiedliwo, wic
jej bd suy i pomnaa j, gdy zaczn urzdza swoje pastwo.

- Ale jak? - powiedzia.


- Ktrzy tylko - dodaem - bd w pastwie mieli wicej ni lat dziesi,
541 tych wszystkich wyprawi gdzie na wie, a tylko dzieci ich wezm i usun
je spod wpywu dzisiejszych obyczajw, k t r e s te obyczajami ich rodzi
cw, i zaczn je wychowywa na swj sposb i w e d u g swoich praw, ktre
my o m w i l i . W t e n s p o s b najszybciej i n a j a t w i e j z b u d u j p a s t w o
i ustrj, k t r y m y omwili; pastwo, k t r e b d z i e szczliwe samo i najB
wikszy poytek przyniesie ludowi, pord ktrego powstanie.
- I wielki p o y t e k - powiada. - A w jaki by sposb powstawao, gdyby
k i e d y k o l w i e k powsta miao, to, zdaje mi si, Sokratesie, d o b r z e powie
dzia.
- Wic czy ju nie do - p o w i e d z i a e m ja - tych naszych myli o tym
pastwie i o czowieku p o d o b n y m do niego? Bo chyba i to ju jasne, jaki
on powinien by, naszym zdaniem.
- Jasne - powiada. - I zdaje mi si, e to, o co pytasz, to sprawa skoczona.

KSIGA SMA

No dobrze. Wic na tomy si zgodzili, Glaukonie, e w pastwie, ktre 543


ma by urzdzone idealnie, wsplne powinny by kobiety i wspln wasno
ci dzieci i cae w y k s z t a c e n i e , a tak samo zajcia maj by w s p l n e na
wojnie i podczas pokoju, a krlami ich bd co najlepsi na polu filozofii
i najlepsi do wojny.
- To uzgodnione - powiada.
- T a k j e s t . I z g o d z i l i m y si t a k e na to, e j a k zostan u s t a n o w i e n i
i obejm swoje stanowiska rzdzcy, to poprowadz onierzy i osadz ich
B
w mieszkaniach takich, jak si p r z e d t e m powiedziao: w adnym nie bdzie
a d n e j w a s n o c i p r y w a t n e j - m i e s z k a n i a bd dla w s z y s t k i c h w s p l n e .
A oprcz takich mieszka, take i mienie, jeeli pamitasz, uzgodnilimy to
gdzie tam, jakie bd posiadali.
- Ale pamitam - powiada. - Uwaalimy, e aden z nich nie powinien
posiada nic z tego, co dzisiaj maj inni. Oni tak, jak zapanicy przygoto
wani do wojny i stranicy, dostawa maj od straniczy na rok, ywno C
potrzebn na ten czas, od innych, i maj dba o siebie i o reszt pastwa.
- Susznie mwisz - powiada.
- Ale, prosz ci, skoromy z tym skoczyli, to przypomnijmy sobie t e n
punkt, od ktrego zawrcilimy w t stron teraz, abymy znowu zaczli i
tym samym torem.
- To nietrudna rzecz - powiada. - Bo mniej wicej tak teraz mwie, jak D
by ju by wyczerpa spraw pastwa, i mwie, e niby uwaasz za dobre
takie pastwo, jakie w t e d y opisa, i czowieka w tym samym rodzaju, ale
zdawao si przy tym, e potrafiby o p o w i e d z i e o jeszcze p i k n i e j s z y m
i p a s t w i e , i czowieku. Mwie, e i n n e pastwa s c h y b i o n e , jeeli to 544
wanie jest suszne. A innych ustrojw pastwowych - powiedziae - pa
m i t a m - istniej cztery postacie, ktre by te warto cile uj i zobaczy
ich wady i wady ludzi w tym rodzaju te, aby, zobaczywszy ich wszystkich
i pogodziwszy si co do tego, ktry czowiek jest najlepszy, a ktry naj
gorszy, zastanowi si i nad tym, czy najlepszy jest i najszczliwszy zara
z e m , a n a j g o r s z y j e s t n a j m n i e j szczliwy, czy t e m o e j e s t i n a c z e j .
A k i e d y m ja zapyta, o ktrych by ty mwi czterech ustrojach pastwo-

252

Platon, Pastwo

544 B

wych, w cym m o m e n c i e wmiesza si Polemarch i Adejmant, wic ty pod


1
j now myl i take zaszed a tutaj .
- Bardzo trafnie to sobie przypomnia - powiedziaem.
- Wic na nowo, tak jak zapanik na arenie, dawaj t e n sam chwyt i na
moje pytanie sprbuj powiedzie to samo, co wtedy zamierza.
- Jeeli tylko potrafi - odpowiedziaem.
- O tak - powiada - ja sam te chc usysze, o ktrych ty mwie czte
rech ustrojach pastwowych.
- Usyszysz - mwi - bez trudnoci. Ja m w i o tych, k t r e maj te
swoje nazwy. J e d e n ustrj szerokie koa chwal - to t e n kreteski i lako
ski. Drugi z rzdu, i stawiany na drugim miejscu, nazywa si oligatchi p e n o jest wad w tym ustroju. P o t e m ustrj rny od niego, a tworzcy si
z kolei, to d e m o k r a c j a i w k o c u ta s z l a c h e t n a d y k t a t u r a , k t r a si od
wszystkich p o p r z e d n i c h rni, a jest czwartym i o s t a t e c z n y m s c h o r z e n i e m
pastwa. Albo masz moe jak inn i d e ustroju pastwowego, ktra by
miaa jak przejrzyst posta? Bo rzdy d z i e d z i c z n e i k u p n e stanowiska
krlw, i takie jakie ustroje s gdzie p o m i d z y tymi, a mona ich wiele
znale; nie mniej u barbarzycw, jak i pord Hellenw.
- Syszy si przecie o wielu ustrojach - powiada - i to o cudacznych.
- A ty wiesz - d o d a e m - e musi istnie tyle postaci c h a r a k t e r w ludz
kich, ile jest postaci ustrojw p a s t w o w y c h ? 2 Czy mylisz, e ustroje po
wstaj skd tam, z jakiego drzewa, czy z kamienia, a nie z obyczajw tych
ludzi, ktrzy s w pastwach, i jak si one przechyl, tak ju pocigaj za
sob wszystko inne?
- W aden sposb - powiada - ja nie myl, eby skdind, tylko std.
- Nieprawda? Jeeli jest pi rodzajw pastw, to i pi b d z i e rodza
jw struktury duchowej ludzi prywatnych.
1

Ksiga sma dialogu jest ksig h u m o r u Platona. J e d n o p a s m o fantastycznych karykatur z za


c i c i e m realistycznym, szereg satyr, obrazkw rodzajowych, na ktrych si wzorowa T e o f r a s t
i wielu satyrykw po nim.
A d e j m a n t p r z y p o m i n a , e przy k o c u ksigi c z w a r t e j z a p o w i a d a S o k r a t e s przegld zych
ustrojw pastwowych i ju go nawet by rozpocz, ale rozwaanie si przerwao przez dug dy
gresj o k o b i e t a c h i dzieciach i o wyksztaceniu prawdziwego filozofa, z a c z e m w y p a d o mu ten
przegld rozwin dopiero teraz.
S o k r a t e s wymienia j a k o ustrj najlepszy spord zych - ustrj lakoski i k r e t e s k i , ktry na
zwie timokracj, na d r u g i m miejscu stawia oligarchi majtkow, na trzecim d e m o k r a c j , a na
ostatnim d y k t a t u r ; ta mu si przedstawia najczarnicj.
2
T w i e r d z e n i e , e musi istnie tyle typw charakterw ludzkich, ile jest rodzajw pastw, nie
j e s t oczywiste. T o prawda, e organizatorzy p a s t w narzucaj ustrojom p a s t w o w y m p e w n e
odbicia swego charakteru, ale na p e w n o nie kady obywatel pastwa d e m o k r a t y c z n e g o jest typo
w y m demokrat, ani znoszcy rzdy dyktatora jest sam t y p e m d y k t a t o r s k i m . T e g o o s t a t n i e g o
zdania nie podziela nawet Platon. Wic raczej opisuje p e w n e typy, ktre mu si wydaj podobne
do p e w n y c h ustrojw, takie, na ktrych p e w i e n ustrj wycisn swoje lady, albo o n e w p y n y
na tak, a nic inn posta ustroju. Wszystkie s wytworami fantazji Platona i s rysowane t e n
dencyjnie, aby pokaza, e im bardziej si jaki ustrj oddala od pastwa i d e a l n e g o - ktre j u
z n a m y - a zblia si do dyktatury, tym straszniejsze w nim panuj stosunki, a czowiek poszcze
glny im jest dalszy od filozofa, a bliszy typu dyktatora, tym jest mniej szczliwy i bardziej po
gardy godny. S to wic karykatury d y d a k t y c z n e .

544 E

Ksiga VIII

253

- No, tak.
- C z o w i e k a p o d o b n e g o do arystokracji opisalimy ju i m w i m y su
sznie, e on jest dobry i sprawiedliwy.
- Opisalimy.
- Wic czy teraz mamy opisywa tych gorszych: typ czowieka ktliwego
i a m b i t n e g o , odpowiadajcy ustrojowi l a k o s k i e m u , i znowu typ oligarchy
i demokraty, i dyktatora, aby zobaczywszy typ najniesprawiedliwszy prze
ciwstawi go najsprawiedliwszemu i zobaczy doskonale, jak si niezmieszana sprawiedliwo przedstawia w stosunku do niezmieszanej niesprawiedli
woci, jeeli chodzi o szczcie i o nieszczcie czowieka, ktry si jedn
lub drug odznacza, abymy bd to posuchali Trazymacha i gonili za nie
sprawiedliwoci, albo te poszli za t myl, ktra teraz wieci zaczyna,
i sprawiedliwoci szukali?
- Ze wszech miar - powiada - tak trzeba zrobi.
- Wic czy nie tak, jakemy zaczli, naprzd rozpatrywa rysy obyczajo
we w ustrojach pastwowych, a nie w ludziach prywatnych, bo to b d z i e
bardziej wyrane, tak i w tej chwili naprzd rozpatrzy ustrj oparty na am
bicji - nie mam dla niego wyrazu, ktry by by w uyciu - trzeba by go na
zwa timokracj albo timarchi. I do t e g o r o z p a t r z y m y o d p o w i e d n i t y p
ludzki. P o t e m wemiemy oligarchi i typ oligarchiczny, a pniej obrcimy
oczy na d e m o k r a c j i b d z i e m y ogldali t y p d e m o k r a t y , a na c z w a r t y m
miejscu pjdziemy do pastwa, gdzie panuje dyktatura, i zobaczywszy je,
przyjrzymy si znowu duszy dyktatora. I w ten sposb bdziemy prbowali
sta si ukwalifikowanymi sdziami tego, comy sobie wzili za p r z e d m i o t
rozwaania?
- Tak - powiada - w ten sposb miaoby sens i ogldanie, i ocena.
- Wic prosz ci - powiedziaem - sprbujmy powiedzie, w jaki sposb
3
timokracj m o e si zrobi z arystokracji . Czy moe to jest rzecz prosta,
e przewrt kadego ustroju pastwowego wychodzi wanie od tego czyn3

Platon wierzy, e ustroje pastwowe wyradzaj si j e d n e z drugich - coraz to gorsze z lepszych jakby przez proces schorzenia i degeneracji, przez rozpad p e w n e g o rodzaju. Z a t e m , jake si po
trafi rozpa ta i d e a l n a " arystokracja, ktr n a m w y m a l o w a tak d o k a d n i e ? Oczywicie przez
rozterki w onie rzdu. Platon jest w tej chwili tak h u m o r y s t y c z n i e usposobiony, mylc ju na
p r z d o licznych o b r a z a c h g u p o t y i zoci l u d z k i e j , k t r e z a m i e r z a narysowa, e j u tutaj za
bawnie traktuje nawet ten t e m a t , ktry mu si powinien przecie przedstawia choby troch tra
gicznie. T y m c z a s e m t e n tragizm parska m i e c h e m . Sokrates pyta o k o n i e c swego pastwa M u z ,
w s p o m i n a j c H o m e r a Iliad ( k s i g a XVI w. 112): P o w i e d z c i e m i . M u z y , jak to t a m po raz
pierwszy w p a d ogie w okrty Achajw". I M u z y odpowiadaj mu tragicznie. To znaczy t o n e m
t a j e m n i c z y m i strasznym, bo z nim artuj jak z d z i e c k i e m i figle sobie stroj. D l a t e g o mwi to
n e m k o m i c z n i e powanym i sztucznie p o d n i o s y m . T r z e b a o tym p a m i t a koniecznie, e Platon
sam to mwi tutaj, i nie ama sobie gowy nad tym, ile j e d n o s t e k moe wynosi groteskowa licz
ba, ktr tu M u z y S o k r a t e s o w i podaj w s o w a c h z a g a d k o w y c h , m t n y c h , b a a m u t n y c h i n i e
majcych mie a d n e g o sensu p o w a n e g o . P r z e c i e M u z y wyranie uprzedziy, e to bd arty.
T y m c z a s e m i s t n i e j e w i e l k a l i t e r a t u r a d o t y c z c a o b l i c z e n i a tej w a n i e liczby. N i e w i n i e n jej
Platon. On tu by do wyrany.
N i k t waciwie nie b d z i e winien degeneracji pastwa idealnego. Rzdzcy dopuszcz do zapadniania i poczynania dzieci w niewaciwym czasie - i std przyjdzie cae nieszczcie: nadmiar
w y r o d k w . Ale t r u d n o , eby filozofowie umieli zgadn czy wyrachowa p o t r z e b n do o b l i c z e

254

Platon, Pastwo

545 D

nika, ktry ma rzdy w rku, kiedy si w nim zaczn rozterki w e w n t r z n e .


A jak dugo w nim panuje j e d n a myl, to choby go byo bardzo mao, nic
go nie potrafi ruszy.
- Jest tak przecie.
- Wic w jaki to sposb, G l a u k o n i e - p o w i e d z i a e m - zacznie si nasze
p a s t w o rusza w p o s a d a c h , i jak si zaczn kci o n i e r z e i rzdzcy
z sob nawzajem i pomidzy sob?
A moe chcesz, to, tak jak Homer, po
m d l m y si do Muz, niech o n e nam powiedz, jak to si po raz pierwszy
E zacza rozterka, i powiedzmy, e one tragicznie - bo one z nami artuj jak
z dziemi i figle sobie z nas stroj - wic niby to z powag wielk i pod
niosym t o n e m tak mwi:
-Jak?
546
- Tak jako: Trudno, eby si w posadach ruszyo pastwo tak zbudowa
ne. Ale poniewa wszystko, co powstaje, gin musi, wic nawet i taka bu
dowa caego czasu nie przetrzyma-, tylko si r o z p a d n i e kiedy. A oto jej
rozpad. N i e tylko dla rolin, ktre w ziemi tkwi, ale i dla zwierzt, ktre
po ziemi chodz, istniej okresy podnoci i bezpodnoci duchowej i ciele
snej, kiedy obroty zamkn kademu jego koo obiegu, tym, co krtko yj,
koa mae, a ktre przeciwnie, tym przeciwne. A czasu dobrej i zej podB noci rodu waszego, chocia tacy mdrzy ci, ktrychecie na wodzw pa
stwa wyksztacili, m i m o to j e d n a k r a c h u n k i e m i z pomoc spostrzee nie
dojd; to ich minie i bd podzili dzieci wtedy, gdy nie trzeba. Dla podu
boskiego istnieje obieg, ktry obejmuje liczba doskonaa, a dla l u d z k i e g o
ta, w ktrej pierwszej iloczyny pierwiastkw i potg przyjmuj trzy wymiary
C a cztery granice i przy u p o d o b n i a n i u i rnicowaniu, roniciu i m a l e n i u ,
dochodzi si do liczb wymiernych i wspmiernych wzajemnie. Z k t t y c h
cztery przez trzy m n o o n e przez pi daje dwie harmonie, trzy razy przez
siebie p o m n o o n e - jedn; rwne razy rwne - sto razy sto, a drug rwn
jej w rozmiarze, ale podun, zoon ze stu liczb od wymiernych przektni
pitki - kada bez j e d n e j jednostki, a niewymiernym brak dwch j e d n o s t e k
i ze stu szecianw trjki. A caa ta liczba geometryczna panuje nad tym D nad r o d z e n i e m si j e d n o s t e k lepszych i gorszych. Wasi stranicy nie bd
o tym wiedzieli, wic bd czyli w pary p a n n y i c h o p c w w niewaci
wym czasie i z tego bd dzieci m a r n e i nieszczliwe. P o p r z e d n i c y usta
nowi najlepszych z nich n a s t p c a m i , a j e d n a k oni nie bd t e g o warci
i k i e d y zastpi swoich ojcw na stanowiskach, w t e d y najpierw zaczn za
niedbywa nas, cho bd stranikami. N i e bd naleytej wagi przywizy
wali do suby M u z o m , a n a s t p n i e i do gimnastyki. I dlatego wasza moe u g e n i c z n y c h liczb, ktrej n a w e t same M u z y nie umiej scharakteryzowa do jasno. D o ,
e jaka niewiedza i jaka niewstrzymalo i stosunki z kobietami popsu mog wszystko.
O b j a w e m u p a d k u pastwa b d z i e p r z e d e wszystkim u p a d e k kultury d u c h o w e j , z a n i e d b a n i e
n a u k i sztuk ze strony pastwa. Pniej d o p i e r o u p a d e k fizyczny obywateli. Wmieszaj si do
arystokracji j e d n o s t k i niskiego p o c h o d z e n i a . T e wnios d o niej swoj przyrodzon chciwo,
przez co powoli u p a d n i e wsplno dbr materialnych, a przyjdzie wasno prywatna i niewola
klas niszych pod rzdami ambitnych wojskowych.

546 E

Ksiga VIII

255

dzie zerwie zwizek z M u z a m i . Spord nich bd na stanowiska kierwE


n i c z e wstpowali l u d z i e nie bardzo nadajcy si na stranikw, e b y tak
umie ocenia owe rodzaje ludzi z Hezjoda, ktre i u was bd: zoty, srebr
ny, brzowy i elazny. A jak si pomiesza zarwno elazo ze srebrem, jak 547
i brz ze zotem, zacznie si wkrada nierwno i niejednorodno materia
u, ktra harmoni wyklucza, a gdziekolwiek si zamnoy, wszdzie zaczyna
rodzi wojn i nieprzyja. Wic takie jest pochodzenie rozterki i rozpadu
w e w n t r z n e g o , to trzeba powiedzie, gdziekolwiek by si o n e i kiedykol
wiek rodziy.
- O n e susznie odpowiadaj, przyznamy to - powiada.
- N i e moe by inaczej - odparem - przecie to s Muzy!
- Wic c? - powiada. - Co tam dalej mwi te Muzy?
B
- Kiedy si rozterka wkrada - o d p o w i e d z i a e m - w t e d y te dwa rodzaje,
elazny i brzowy, cign zaczynaj do robienia pienidzy, do nabywania
ziemi i do domw poyskujcych zotem i srebrem, a tamte dwa, zoty i sre
brny, poniewa nie s ubogie, ale z natury bogate, chc prowadzi dusze do
dzielnoci i do dawnego ustroju. Wic kiedy tak jedni drugim gwat zadaj
i w p r z e c i w n e strony cign, id w k o c u na t e n k o m p r o m i s , eby d o m y
i z i e m i rozdzieli i uczyni je wasnoci prywatn. A tych, ktrych po- C
p r z e d n i o strzegli jako ludzi wolnych, przyjaci swoich i ywicieli, zamie
niaj w niewolnikw, robi z nich teraz chopw czynszowych i sub do
mow, a sami zajmuj si wojn i strzeeniem tamtych.
- Zdaje mi si - powiada - e ta przemiana std pochodzi.
- N i e p r a w d a - dodaem - t e n ustrj byby jako porodku midzy arysto
kracj i oligarchi?
- T a k jest.
- Ot on wyjdzie z takiej przemiany. A po tym przewrocie, jakie tam bd IV
stosunki w e w n t r z n e ? Jasna rzecz, e pod pewnymi wzgldami t e n ustrj b
d z i e n a l a d o w a u s t r j p o p r z e d n i , a p o d i n n y m i o l i g a r c h i , bo on b d z i e D
4
czym porednim. A bdzie te mia p e w n e cechy sobie tylko waciwe?
- Tak jest - powiada.
- Nieprawda? Czci dla rzdzcych i trzymaniem si warstwy wojowni
kw z dala od pracy na roli i od r z e m i o s i od i n n e j pracy z a r o b k o w e j ,
i u r z d z e n i e m wsplnych jadalni i d b a n i e m o g i m n a s t y k i o wywiczenie
wojskowe, wszystkim tym bdzie ten ustrj naladowa ustrj poprzedni?
- Tak.
- A znowu ta obawa, eby ludzi mdrych nie dopuszcza do rzdw, bo E
tam ju nie ma prostych i zdecydowanych typw w tym rodzaju, a s tylko
4

Bdzie to te w swoim rodzaju - w z g l d n a - arystokracja wojskowa. C o na wzr wczesnej


Sparty, ktra ma tutaj rysy z a b a w n e . Jak na przykad ta o b a w a " , eby ludzi mdrych nie d o p u
szcza do rzdw, albo chciwo t r z y m a n a w s e k r e c i e , albo z a n i e d b a n i e k u l t u r y d u c h o w e j na
rzecz wychowania fizycznego.

Podczas gdy w pastwie i d e a l n y m d o m i n o w a rozum i j e g o przedstawiciele: naukowcy, w timokracji d o m i n o w a b d z i e ambicja, objaw t e m p e r a m e n t u . Std n a w e t nazwa t e g o ustroju, od
greckiego wyrazu: t i m i - cze, zaszczyt.

256

Platon, Pastwo

547 E

typy mieszane, i to skanianie si do typw z t e m p e r a m e n t e m a ograniczo


nych, ktrzy si raczej do wojny nadaj, a nie na czasy pokojowe, i kult dla
548 p o d s t p w i s p o s o b w w o j e n n y c h , i u s t a w i c z n e p r o w a d z e n i e w o j e n , to
znowu bd cechy po wikszej czci tylko temu ustrojowi waciwe?
- Tak.
- Ci ludzie bd chciwi, na pienidze - powiedziaem - p o d o b n i e jak ci
w oligarchiach, po c i e m k u i po cichu bd ywili z u p e n i e dziki k u l t dla
zota i srebra, bd mieli schowki i skarbce po domach, gdzie by je mogli
skada i chowa, i jeszcze mury naokoo domw, po prostu gniazda wasne,
w ktrych by mogli z b y t k o w n i e i d u o wydawa na k o b i e t y i na kogo by
mieli ochot.
B
- wita prawda - mwi.
- I to bd dusigrosze, bo ywi bd cze dla pienidzy, a nie bd ich
zdobywa jawnie. C u d z e pienidze bd wydawali c h t n i e , bo ochota b
dzie; cichcem bd zrywali przyjemnoci, uciekajc przed okiem prawa jak
dzieci przed ojcem, bo si nie chowali pod wpywem moralnym, tylko pod
p r z y m u s e m , bo nie dbali o M u z prawdziw, ktra do rozumu przemawia
przy pomocy argumentw i filozofii, i wicej szanowali gimnastyk ni muC zyk.
- W ogle - powiada - ty opisujesz ustrj pomieszany ze zego i z dobrego.
- On jest pomieszany - d o d a e m . - A najwyraniej w nim przebija tylko
j e d n o dziki przewadze t e m p e r a m e n t u : ktliwo i ambicja.
- Bardzo mocno - powiada.
- Nieprawda - dodaem - ten ustrj tak by si tworzy i byby mniej wi
cej taki, jeeli chodzi o to, eby tylko zarys tego ustroju sowem podszkicoD wa, a nie wykacza rysunku w szczegach, bo wystarczy i ze szkicu doj
rze czowieka najsprawiedliwszego i najniesprawiedliwszego, a to by bya
robota niesychanie rozwleka przechodzi dokadnie wszystkie ustroje
i wszystkie obyczaje, nie pomijajc adnego szczegu.
- I susznie - powiada.
V
- Wic ktry to jest m na m o d tego ustroju? Jak si rozwin i jaki
jest?
- Ja mam wraenie - powiedzia Adejmant - e on jako nie bdzie daleki
od naszego Glaukona, szczeglniej, e si lubi kci 5 .
5

Z charakterystyki typu timokratycznego, ktry A d e j m a n t figlarnie zestawia z G l a u k o n e m , mo


na si domyli, jak Platon charakteryzuje G l a u k o n a , k t r e g o ju w ksidze drugiej okreli jako
wzorowego m o d z i e c a . A z a t e m wypada, e G l a u k o n jest a m b i t n y i nieustpliwy, a r w n o c z e
nie raczej krytyczny w s t o s u n k u do siebie s a m e g o i daleki od zadowolenia z siebie; o d d a n y stu
diom i s z t u k o m i lubicy mwi p i k n i e . W stosunku do suby uprzejmy, chocia w gbi duszy
gardzi n i e w o l n i k a m i , jak kady wwczas d o b r z e w y c h o w a n y m o d z i e n i e c stanu s z l a c h e c k i e g o .
W s t o s u n k u do ludzi wolnych agodny, a w stosunku do rzdzcych daleki od unionoci; nie goni
za karier rzdow za kad c e n , cho uwaa, e dar w y m o w y daje mu potrzebn kwalifikacj.
P i e n i d z m i gardzi - a najwyej ceni rozum i kultur literack i artystyczn. W o l n o przypuszcza,
e tej charakterystyki nie wyparby si i Platon sam, gdyby szo nie o brata, tylko o niego s a m e g o
rwnie.
A e j e g o myli s w tej chwili na t o r z e r o d z i n n y m , w i c w o l n o si d o m y l a , e o b r a z

548 E

Ksiga VIII

257

- M o e by - m w i - e p o d tym w z g l d e m . M a m j e d n a k w r a e n i e ,
E
e pod tym znowu on nie jest taki.
- Pod jakim wzgldem?
- Powinien by by bardziej zadowolony z siebie - powiedziaem - i mniej
bliski M u z o m , cho mgby je lubi i c h t n i e sucha, ale nigdy mwi sa
m e m u . I w stosunku do suby byby raczej nieokrzesany kto taki, chocia 549
n i e g a r d z i b y n i e w o l n i k a m i , jak gardzi c z o w i e k n a l e y c i e w y c h o w a n y ;
w s t o s u n k u do ludzi w o l n y c h b y b y agodny, w s t o s u n k u do rzdzcych
mocno uniony, a rwnoczenie sam dny wadzy i zaszczytw; swoje pre
tensje do wadzy opieraby nie na wymowie ani na niczym takim, ale na
swoich c z y n a c h w o j e n n y c h i zasugach wojskowych. Z a m i o w a n y b y b y
w gimnastyce i w polowaniu.
- Tak - powiada - to jest charakter na mod tamtego ustroju.
- N i e p r a w d a ? - d o d a e m . - P i e n i d z m i t e gardziby taki c z o w i e k za
m o d u , a z w i e k i e m kochaby si w nich coraz wicej, bo ma w sobie co
z n a t u r y chciwca i nie jest czysty w swoim stosunku do dzielnoci, skoro
mu nie dopisuje stranik najlepszy?
- Ktry? - powiedzia Adejmant.
- Rozum poczony z kultur wyniesion od Muz. To jest jedyny zbawca
dzielnoci, jeeli zamieszka w kim na cae ycie.
- P i k n i e mwisz - powiada.
- Wic taki jest - dodaem - mody czowiek w stylu timokracji, podobny
do pastwa tego typu.
- Tak jest.
- A tworzy si - powiedziaem - ten typ jako tak. Nieraz si trafia mody chopak, syn bardzo porzdnego czowieka. Ojciec mieszka w pastwie
n i e d o b r z e urzdzonym i unika zaszczytw i stanowisk rzdowych, i proce
sw; nie lubi tych wszystkich zaj i zabiegw i woli mie mniej, aby tylko
nie mie kopotw.
- Wic jak si taki typ tworzy? - powiada.
- N a p r z d , jak syszy, kiedy si matka gniewa, e jej m nie naley do
rzdzcych, w i c ona jest p r z e z t o p o n i o n a m i d z y i n n y m i k o b i e t a m i .
A potem, jak ona widzi, e m si nie troszczy serio o pienidze i nie wal
czy o nie, i nie habi nikogo prywatnie po sdach ani na arenie publicznej,
tylko mao sobie robi ze wszystkich takich rzeczy i wida, e zawsze tylko
sam sob zajty, a dla niej ani kultu osobliwego nie ma, ani pogardy, wic
z tego wszystkiego m a t k a si zaczyna zoci i mwi synowi, e ojciec, to
nie mczyzna, i w ogle fajtapa, i wiele innych rzeczy w tym rodzaju, jak
to lubi kobiety piewa pod adresem takich typw.
s t o s u n k w d o m o w y c h , obraz cichego, i n t e l i g e n t n e g o ojca i a m b i t n e j , wadczej a n i e z b y t s u b
telnej matki, stwarza Platon te na podstawie wasnych w s p o m n i e z dziecicych lat i e do po
staci fikcyjnych rodzicw t i m o k r a t y pozuje mu w myli j e g o wasny ojciec, Ariston, i m a t k a ,
P e r i k t i o n e . A t e n mody timokrata - a m b i t n y o d o b r y m c h a r a k t e r z e , stojcy na rozdrou midzy
wasnym t e m p e r a m e n t e m a r o z u m e m - to b d z i e chyba te on sam, a do poznania Sokratesa.

258

Platon, Pastwo

549 E

- O, i bardzo - doda Adejmant - bardzo wiele potrafi; to wszystko do


nich p o d o b n e .
- A wiesz - cignem - e i suba u takich ludzi nieraz po cichu synom
takie rzeczy mwi, niby to z yczliwoci, i jeeli widz, e kto ojcu winien
pienidze, a ojciec go nie skary, albo mu kto jak inn krzywd wyrz
dza, w t e d y zaczynaj synowi dogadywa, eby si, jak wyronie, pomci na
550 w s z y s t k i c h t a k i c h , i by b a r d z i e j m c z y z n ni ojciec. A j a k c h o p i e c
z domu wyjdzie, to inne takie rzeczy syszy i widzi; e tych, ktrzy w pa
stwie robi to, co do nich naley, ludzie nazywaj gupcami i mwi o nich
le, a ci, co robi to, co zgoa do nich nie naley, ciesz si czci i zbieraj
pochway. W t e d y m o d y czowiek syszc to wszystko, i widzc, i znowu
suchajc tego, co ojciec mwi, i patrzc z bliska na to, co on robi, w porwB naniu z tym, co inni, czuje, e go pociga j e d n o i drugie. Z j e d n e j strony
ojciec podlewa mu i pomnaa pierwiastek mylcy w jego duszy, a inni po
budzaj jego podliwo i t e m p e r a m e n t . Wic, e on nie ma natury zego
c z o w i e k a , a t y l k o mia towarzystwo ze, wic pod d z i a a n i e m tych o b u
wpyww staje gdzie porodku i rzdy nad sob oddaje pierwiastkowi po
r e d n i e m u , t e m p e r a m e n t o w i , ktry j e s t przekorny, i tak robi si z niego
czowiek d u m n y i ambitny.
C
VI

- M a m wraenie - powiada - e doskonale opisa genez takiego typu.


- Wic mamy - dodaem - drugi ustrj pastwowy i drugi okaz czowieka?
- Mamy - powiada.
- Nieprawda, a teraz b d z i e m y z Ajschylosem mwili o i n n y m czowie
ku, ktry do pastwa i n n e g o naley, albo raczej zgodnie z z a o e n i e m po
mwimy naprzd o pastwie?
- Tak jest - powiada.
- A to by bya, myl, oligarchia, zaraz po tamtym ustroju.
- A ty jak struktur nazywasz oligarchi?
- To taki u s t r j , w k t r y m p a n u j e c e n z u s majtkowy; rzdz b o g a c i ,
a ubogi nie ma udziau w rzdach 6 .
- Rozumiem - powiada.
- Nieprawda? Naprzd trzeba powiedzie, jak to si z timarchii robi oli
garchia?
- Tak.
- No tak, to i lepy zobaczy, jak to si robi.
- No jak?
- To t e n skarbiec - p o w i e d z i a e m - t e n w y p e n i o n y z o t e m u k a d e g o ,
gubi ten ustrj. Bo oni naprzd wyszukuj sobie wydatki i do tego celu naginaj prawa amic je tak samo, jak je ami ich kobiety.
- Naturalnie - powiada.
6

Oligarchie majtkowe nie powstaway k o n i e c z n i e z rzdw arystkoracji rodowej. Platon przyj


muje to z u p e n i e d o w o l n i e , e tak by musi. Po raz pierwszy wprowadza p r z e m o c i terror j a k o
c z y n n i k , ktry organizuje p a s t w o . C h c i w o z m i e n i a t i m o k r a c j w oligarchi tak s a m o , jak
z m i e n i a b y arystokracj idealn w timokracj typu spartaskiego.

550 E

Ksiga VIII

259

- A potem, uwaam, j e d e n patrzy na drugiego i zaczyna j e d e n drugiemu


zazdroci, zaczem wszyscy si robi tacy sami.
- Naturalnie.
- Wic te dlatego - dodaem - w miar jak coraz wiksze robi majtki,
to im wyej ceni pienidze, w tym mniejszej maj c e n i e dzielno. Czy
nie ma tego odstpu midzy bogactwem i dzielnoci, jakby j e d n o i drugie
na szalach wagi wisiao, i zawsze kiedy j e d n o idzie w gr, w t e d y drugie
opada?
- I bardzo - powiada.
- Wic jak si w pastwie ceni bogactwo i ludzi bogatych, zaczyna by
w mniejszej cenie dzielno i ludzie dzielni.
551
- To jasne.
- A ludzie rozwijaj zawsze i uprawiaj to, co jest w cenie, a zaniedbuj
to, czego si nie ceni.
- Tak.
- Wic w miejsce ludzi ktliwych i ambitnych robi si w kocu chciwcy
i rozmiowani w pienidzach, ci bogatego chwal i podziwiaj, i na stanowi
ska rzdowe go prowadz, a ubogiego nie szanuj.
- Tak jest.
- N i e p r a w d a , w t e d y ustanawiaj prawo, t e n f u n d a m e n t ustroju oligarB
chicznego, ustalajc wymagan wysoko majtku; gdzie oligarchia cilej
sza, tam wysz, gdzie mniej cisa, tam nisz i wzbraniaj dostpu do rz
dw k a d e m u , ktrego majtek nie siga przepisanej wysokoci. I to prze
prowadzaj albo gwatem, z broni w rku, albo z gry szerz strach i w t e n
sposb ustanawiaj taki ustrj. Czy nie tak?
- Tak jest przecie.
- Wic ustanowienie oligarchii jest, jednym sowem, takie?
- Tak - powiada. - Ale jak to tam jest w tym ustroju? I jakie on posiada VII
wady? Mwilimy, e je ma 7 .
C
7

Oligarchia majtkowa bdzi naprzd tym, e oddaje rzdy b o g a t y m , a nie p r z y g o t o w a n y m ja


ko do rzdzenia. Ta uwaga wyglda susznie, e majtek nie uczy nikogo rzdzi p a s t w e m .
J e d n a k e biorc pod uwag setki panujcych w cigu tylu w i e k w na tylu tronach - tak t r u d n o
wskaza tego, ktry by si gdzie s y s t e m a t y c z n i e uczy sztuki rzdzenia. N a w e t spord tych,
ktrzy niewtpliwie rzdzili d o b r z e . A jeli chodzi o wybitnych organizatorw, ktrzy p r z e b u d o
wali swoje pastwa od gruntu, to j e d e n by r e d a k t o r e m pisemka, drugi malarzem, inny teologiem,
a d e n n i e p r z e s z e d p o r z d n e g o kursu rzdzenia p a s t w e m . Wic m o e to nie jest taka specjal
no, ktra by wymagaa kwalifikacji fachowych, jak rzemioso, sztuka, praca n a u k o w a . Rzdzi
p a s t w e m potrafi n i e j e d e n i bez przygotowania, jeeli ma do tego o c h o t , nie jest tpy i lama
zarny, a ma szczcie. To nie to, co prowadzi pocig albo sterowa o k r t e m . To trzeba napraw
d u m i e i trzeba si tego nauczy. I pocigu nie mona zbyt d u g o le prowadzi, bo si wykolei; ani o k r t u , bo si rozbije, zabdzi, zatonie; a p a s t w e m mona bardzo d u g o rzdzi le, jee
li tylko ssiedzi pozwol, a swoi wytrzymaj.
D r u g a saba strona oligarchii, to rozam na klas posiadajcych i nieposiadajcych. I kwestia
socjalna, jak si to mwi. Moliwo rewolucji s p o e c z n e j w razie wojny i n i e c h do pacenia
p o d a t k w , i narastanie proletariatu, o b o k nielicznych fortun magnackich - to wszystko n i e u n i k
n i o n e przy d o w o l n y m d y s p o n o w a n i u wasnoci prywatn. W y d z i e d z i c z e n i , wyzuci z majtkw,
gin
w ndzy albo pomnaaj coraz liczniejsze szeregi zbrodniarzy.

260

Platon, Pastwo

551 C

- P r z e d e wszystkim - o d p o w i e d z i a e m - ju to samo wanie, ta zasada


ustroju, c to jest? Przecie zobacz, gdyby tak kto na okrtach sternikw
wyznacza w e d u g cenzusu majtkowego i ubogiego by do tego stanowiska
nie dopuci, choby on by i najlepszym sternikiem.
- To licha byaby warta ta caa ich egluga.
- N i e p r a w d a , to samo, jeeli chodzi o kierowanie czymkolwiek innym,
o jakiekolwiek rzdy?
- Mam wraenie.
- Oprcz rzdw nad p a s t w e m ! - powiedziaem. - Gzy i nad p a s t w e m
te?
- P r z e d e wszystkim - powiada - jeeli o to chodzi. Wanie dlatego, e to
rzdy najtrudniejsze i najwiksze.
D
- Wic wanie w tym tkwiby tak wielki bd oligarchii.
- Widocznie.
- No c? A to moe mniejszy bd od tamtego?
- Jaki?
- To, e takie pastwo nie m o e by j e d n o , tylko si zaraz zrobi dwa:
j e d n o pastwo ubogich, a drugie bogatych. Ci ludzie siedz na tym samym
t e r e n i e i wci dybi jedni na drugich.
- Na Zeusa - powiada - to bd zgoa nie mniejszy.
- A to te nie pikne, e oni najprawdopodobniej adnej wojny nie bd
mogli prowadzi, bo m u s i e l i b y si albo p o s u y p o s p l s t w e m i da mu
E
bro do rki, a w t e d y obawia si go wicej ni wrogw, albo si nim nie
posugiwa wcale, i w t e d y si na samym polu bitwy pokae, jaka to praw
dziwa oligarchia, tak tam mao b d z i e tych oligarchw. R w n o c z e n i e oni
nie zechc paci podatkw, bo bd przywizani do pienidzy.
- To nieadnie.
- No c? A to, comy ju dawno ganili, to czenie wielu zaj w jed552 nym rku, to eby i o roli myle musieli i o pienidzach, i o wojnie zara
zem jedni i ci sami ludzie w takim ustroju, czy to ci si wydaje suszne?
- Ani troch.
- Ale zobacz no, czy spord wszystkich nieszcz, tego wanie, a to
jest najwiksze, ten ustrj przede wszystkim nie dopuszcza?
- Jakiego?
- To, e wolno si wyzby caego swojego mienia, a kto inny m o e je
naby. Wyzbywszy si, mona mieszka w pastwie nie bdc adn z jego
czstek, ani wacicielem majtku, ani rzemielnikiem, ani kawalerzyst, ani
ciko zbrojnym p i e c h u r e m , tylko si jest tak zwanym ubogim i bez rodB kw do ycia.
- To pierwsze zo - powiada.
- O t c z e m u t a k i e m u nie stawia si adnych przeszkd w p a s t w a c h
rzdzonych oligarchicznie. Inaczej by w nich nie byli j e d n i nad miar bo
gaci, a drudzy biedni poniej wszelkiej miary.
- Susznie.

552 B

Ksiga VIII

261

- A to zobacz. Kiedy taki czowiek by jeszcze bogaty i marnowa swj


majtek, to co w t e d y z n i e g o m i a o p a s t w o , jeeli c h o d z i o te rzeczy,
o ktrych si w tej chwili mwio? Czy nie wydawao si tylko, e on nale
y do rzdzcych, a on naprawd nie by ani panem, ani sug pastwa, tyl
ko marnotrawc tego, co byo gotowe?
- No tak - powiada. - Wydawao si inaczej, a to by nic wicej, tylko
marnotrawca.
C
- Wic jeli chcesz - d o d a e m - to powiedzmy, e on tak jak si w ulu
t r u t e lgnie, ta choroba ula, tak samo i taki czowiek wylg si w d o m u
i zosta trutniem, chorob pastwa?
- Tak jest, Sokratesie - powiada.
- Prawda, Adejmancie, skrzydlate trutnie bg stworzy bez de, a z tych
dwunogich j e d n y m te nie da da, ale inni maj da straszne. Ci bez
de w ndzy umieraj na staro, a z tych, co maj da, wychodz wszy
scy tak zwani zoczycy?
D
- wita prawda - mwi.
- Wic to jasna rzecz - cignem - e w pastwie czy na miecie, gdzie tyl
ko zobaczysz ubogich, tam ju gdzie w tym miejscu chowaj si i zodzieje,
i rzezimieszki, i witokradcy, i sprawcy wszelkich tego rodzaju zbrodni.
- Jasna rzecz - powiada.
- Wic c? - W pastwach urzdzonych oligarchicznie, czy nie widzisz
ubogich w rodku?
- Bez maa wszyscy - powiada - tam bieduj, oprcz rzdzcych.
E
- Wic czy nie uwaamy - d o d a e m - e i zoczycw wielu w nich jest
i maj da, a wadze ich poskramiaj usilnie przy pomocy gwatu?
- Uwaamy przecie - powiada.
- Wic czy nie powiemy, e to przez brak owiaty i przez ze wychowa
nie, i zy ustrj pastwowy tacy ludzie si tam lgn?
- Powiemy.
- No wic takie by to byo p a s t w o u r z d z o n e oligarchicznie; ono tak
wielkie posiada wady, a moe by, e ma ich nawet wicej.
- Mniej wicej tak - powiada.
- Z a t e m skoczmy ju z tym ustrojem - dodaem - ktry si nazywa oli- 553
garchi, a p o s i a d a rzdzcych d o b r a n y c h w e d u g c e n z u s u m a j t k o w e g o .
A teraz zobaczmy czowieka w tym stylu; jak powstaje i jaki jest, kiedy si
uformuje.
- Tak jest - powiada.
- Ot, czy to nie w ten sposb przede wszystkim przerabia si t a m t e n ti- VIII
mokrata na typ oligarchiczny?
- W jaki sposb?
- Kiedy mu si syn urodzi i najpierw z zazdroci patrzy na ojca, i wst
puje w jego lady, a p o t e m nagle widzi, jak si ojciec o pastwo rozbi jak
o ska, i rozsypao mu si wszystko, co mia, razem z nim samym, bo albo B
mia n a c z e l n e dowdztwo, albo jaki inny wielki urzd i oto poszed pod

262

Platon, Pastwo

553 B

sd, zaszkodzili mu donosiciele, i zgin albo poszed na w y g n a n i e , albo


straci cze i przepado mu wszystko, co mia.
- Naturalnie - powiedzia.
- Wic kiedy on to zobaczy, przyjacielu, i to przeszed sam, i straci, co
mia, to si zaczyna ba, uwaam, i natychmiast na eb zrzuca z tronu swojej duszy ambicj i t a m t e n t e m p e r a m e n t ; u b s t w o go ponia i upokarza,
wic on si zaczyna garn do pienidzy, skada grosik do grosika, pomalutku oszczdza, zapracowuje si, a zbiera pienidze. Czy ty nie mylisz, e
taki czowiek posadzi w t e d y na tym tronie u siebie pierwiastek podliwo
ci i chciwoci i zrobi z niego w sobie wielkiego krla z tiar na gowie,
z acuchem na szyi i z krzyw szabl u pasa 8 .
- Ja tak myl - powiada.
- A pierwiastek myli i pierwiastek t e m p e r a m e n t u , sdz, e na ziemi po
obu stronach t a m t e g o posadzi i do ulegania zmusi. J e d n e m u nie pozwoli
wyrachowywa ani rozpatrywa niczego innego, jak tylko to, skd by si to
mogo z maych pienidzy zrobi wiksze, a drugiemu nie da podziwia ani
czci niczego innego, jak tylko bogactwo i ludzi bogatych, i mie sw ambi
cj nie w czym innym, jak tylko w zdobywaniu pienidzy, albo jeeli co
innego do tego celu prowadzi.

- N i e ma - powiedzia - innej p r z e m i a n y tak szybkiej i tak gwatownej


modego czowieka ambitnego na chciwca.
E
- A czy to jest - dodaem - typ oligarchiczny?
- No on si zmieni. By p r z e d t e m p o d o b n y do tego ustroju, z ktrego
si zrobia oligarchia.
- Wic popatrzmy, czy jest teraz do niej podobny.
- Popatrzmy.
IX
- N i e p r a w d a , p r z e d e w s z y s t k i m p r z e z to przywizywanie najwyszej
wartoci do pienidza, byby podobny?
554
- Jakeby nie?
- I przez to, e jest oszczdny i pracowity, i tylko zupenie n i e o d p a r t e po
t r z e b y swoje zaspokaja, a na i n n e w y d a t k i sobie nie pozwala, p o s k r a m i a
9
wszelkie swoje inne dze jako gupie .
- Tak jest.
B
- W ogle brudas jest - d o d a e m - i na wszystkim chce zarabia; to jest
8

W duszy jednostki ludzkiej moe si te d o k o n a przemiana analogiczna. Ambicja m o e w niej


ustpi d o m i n u j c e g o miejsca chciwoci, jeeli ustrj pastwa daje pierwszestwo ludziom boga
tym. Obrazowo przedstawia chciwo w postaci krla perskiego. Rozum i t e m p e r a m e n t uosobio
ne rwnie i uzalenione od czowieka i nakonione, eby suchay jego chciwoci. Ta przenonia
ma du sab s t r o n : z a k a d a u tego c z o w i e k a j e s z c z e j e d e n r o z u m i t e m p e r a m e n t , d z i k i
ktrym on w y m i e n i o n e wadze swojej duszy organizuje. To samo wypadoby prociej b e z prze
noni. Ale nie byoby tak adnie.
9

C z o w i e k p o d o b n y do oligarchii jest p r z e d e wszystkim chciwy i pozbawiony kultury d u c h o w e j .


A w gbi duszy skonny do zbrodni, cho stara si nad swymi skonnociami przestpczymi pano
wa, aby zachowa pozory przyzwoitoci. Kradnie, gdzie moe. N i e e k s p e n s u j e si dla honorw,
oszczdza i dusi grosz do grosza - may, chciwy, ndzny dorobkiewicz.

554 B

Ksiga VIII

263

czowiek, ktry robi majtek. Posplstwo przecie wanie chwali takich.


Czy nie to by by typ na mod takiego ustroju?
- M n i e si - p o w i a d a - t a k w y d a j e . P i e n i d z e w n a j w y s z e j c e n i e
i u pastwa, i u takiego czowieka.
- Ja nie sdz te - dodaem - eby si caki interesowa wyksztaceniem,
kultur.
- I ja nie myl - powiada - bo inaczej nie byby lepego postawi na cze
le chru i nie czciby go najwicej.
- D o b r z e - p o w i e d z i a e m . - Ale nad t y m si z a s t a n w . T r u t n i o w a t e
skonnoci na tle braku kultury, czy nie przyznamy, e w nim siedz? Jed
ne ebrackie, a drugie przestpcze; a on je gwatem tumi, bo w ogle uwaa na siebie?
- I bardzo - powiada.
- A w i e s z - d o d a e m - g d z i e p o w i n i e n e zajrze, e b y z o b a c z y ich
sprawki?
- Gdzie? - mwi.
- Do opieki nad sierotami, albo jeeli mu si gdzie nadarza jaka taka
sposobno, gdzie mona sobie pozwoli na nieuczciwo.
- To prawda.
- Wic czy przez to nie wida jasno, e taki czowiek na og w i n t e r e
sach, gdzie jest w grze jego opinia, bo on uchodzi za uczciwego, wic tam
p e w n a przyzwoito powstrzymuje gwatem jego inne ze skonnoci, ktre
w nim s, i on wcale w siebie nie wmawia, e inaczej nie byoby lepiej, ani
ich nie poskramia jego rozum, tylko strach i konieczno; on dry o reszt
swojego majtku.
- Tak jest - powiada.
- I na Zeusa - dodaem - przyjacielu, u wielu z nich, kiedy wypadnie go
spodarowa cudzymi p i e n i d z m i , znajdziesz ukryte skonnoci, ktre przy
pominaj trutnia.
- I bardzo - powiada - mocne.
- Wic taki czowiek nie byby jednolity wewntrznie ani prosty, tylko ja
ki podwjny; miaby w sobie j e d n e dze, ktre by panoway nad innymi;
lepsze nad gorszymi.

- Jest tak.
- I dlatego myl, e kto taki byby moe przyzwoitszy od wielu innych;
ale prawdziwa dzielno duszy jednomylnej i zharmonizowanej wewntrz
nie gdzie by uciekaa od niego.
- Wydaje mi si.
- A take taki oszczdny czowiek, to bdzie lichy wspzawodnik, gdyby
szo o jak nagrod albo o inne pole otwarte dla piknych ambicji; nie ze- 555
chce wydawa pienidzy na to, eby o nim dobrze mwiono, i na takie wycigi; bdzie si ba, eby si w nim nie zbudziy skonnoci, ktre kosztuj,
i eby ich nie wezwa do przymierza i do namitnych sporw o pierwsze
stwo, wic jako mao wydaje na wojny - u oligarchw ju tak jest - najcz
ciej ponosi klsk, ale robi pienidze.

264

X
B

Platon, Pastwo

555 A

- I bardzo - powiada.
- Wic czy j e s z c z e n i e w i e r z y m y - d o d a e m - e c z o w i e k o s z c z d n y
i chciwy odpowiada pastwu, w ktrym panuje oligarchia?
- O nie, adn miar - powiada.
- Wic zdaje si, e p o t e m trzeba rozpatrzy demokracj, w jaki to sposb ona si tworzy, a jak si ju zrobi, to jak si przedstawia, aby znowu po
zna charakter czowieka w tym rodzaju i postawi go obok tamtych na sd.
- A to bymy - powiada - szli dalej po naszemu.
- N i e p r a w d a - powiedziaem - z oligarchii robi si demokracja w jaki
taki sposb, e to niepodobna osign dobra wzitego za cel: e trzeba si
sta moliwie najbogatszym 1 0 .
- Jake to?
- Tak, e rzdzcy, ktrych wadza w p a s t w i e opiera si na wielkoci
majtku, nie chc prawem poskramia m o d y c h rozpustnikw, aby im nie
wolno byo marnotrawi i traci fortun, bo oni przecie mog sami wykupy
wa mienie takich ludzi, albo je zabiera za wypacone zaliczki i w t e n spo
sb powiksza wasny majtek i znaczenie.
- P r z e d e wszystkim tak.
- Nieprawda? To ju w pastwie wida, e kultu dla bogactwa poczy
z o d p o w i e d n i m z a p a s e m u m i a r k o w a n i a u obywateli nie ma s p o s o b u , koniecznie j e d n o albo drugie musi pj na bok.
- To dostatecznie jasne - powiada.
- Wic kiedy w oligarchiach o to nie dbaj i patrz przez palce na roz
rzutno, to nieraz i nieli ludzie musz przez to i z torbami.
- I bardzo.
- W i c tak sobie myl, e oni p o t e m siedz w m i e c i e , a da maj
i bro przy sobie te; jedni w dugach ton wyej uszu, drudzy pozbawieni
czci, inni j e d n o i drugie, a wszyscy nienawidz i czyhaj na tych, ktrzy ich
mienie posiedli, i na innych te - i marz o przewrocie.
- Jest tak.
10

Uwagi Platona o demokracji celuj, oczywicie, w ojczyste Ateny.


tona, rwnie rodzi chciwo n i e p o m i e r n a j e d n y c h i rozpusta drugich
niu p i e n i d z m i . Sprytniejsi obduaj u m y l n i e rozrzutnikw, eby
chwiarsku za dugi i w t e n sposb pomnaaj ilo ndzarzy dcych

D e m o k r a c j , z d a n i e m Pla
przy dowolnym dysponowa
ich m i e n i e zagarn po lido przewrotu.

P o m o g o b y na to wzicie wszystkich pod k u r a t e l pastwa albo p o w s z e c h n e m o r a t o r i u m bez


t e r m i n u , ale nikt nie stosuje tych radykalnych rodkw zaradczych. Platon wie, e j e g o pradziad,
Solon, kiedy ju tak strzsn ciary d u g w z ramion b i e d a k w , kiedy to wypacone p r o c e n t y
kaza zliczy jako zwrot poyczonego kapitau, a dugi zacignite na h i p o t e k i w ogle anulowa.
On j e d n a k te wprowadzi dla rzdzcych c e n z u s majtkowy, a wic zasad, ktr Platon uwaa
za oligarchiczn, a nie racjonaln. Czy taka o d m o w a wszelkiej ochrony ze strony pastwa dla po
yczek prywatnych, a tym s a m y m wydanie wierzycieli na u p dunikw byoby krokiem sprawie
dliwym, nad t y m si wcale nie zastanawia. N i e byoby to z pewnoci przyznawanie k a d e m u
tego, co mu si naley, ani tego, co mu si winno, i nawet t r u d n o powiedzie, e w t e d y kady
zjadaby swoje - nieuczciwi dunicy zjadaliby c u d z e .
P l a t o n zarzuca t e d e m o k r a c j i z b y t ma t r o s k o k u l t u r fizyczn i d u c h o w m o d z i e y .
C i e l e c zoty rzdzi A t e n a m i . Byy p o d m i n o w a n e nienawici ubogich przeciwko klasie posiada
czy, a ci n i e w i e c i e l i w z b y t k a c h .
D e m o k r a c j e powstaj drog rewolucji z p a s t w oligar
chicznych, kiedy silni ndzarze wyrn i wymiot z kraju zniewieciaych bogaczy.

555 E

Ksiga VIII

265

- A tamci przycupnli cicho na swoich pienidzach i udaj, e tych nawet E


nie widz, a z pozostaych, kto si im tylko da, t e m u po trochu wpuszczaj
pienidze, nakuwaj go, a od kapitau cigaj sobie procenty wielokrotne
i pomnaaj w ten sposb ilo trutniw i ndzarzw w pastwie.
556
- Jake - powiada - czy mao tego?
- I tego za, ktre si szerzy jak poar, nie chc ani tamtym sposobem ga
si, e b y ograniczy d o w o l n e r o z p o r z d z a n i e swoim m a j t k i e m , ani tym
sposobem, jak to znowu inne prawo moe zapobiega takim stosunkom.
- Jakie niby?
- T a k i e , k t r e jest drugie po t a m t y m , i zmusza obywateli, eby dbali
o uczciwo. Bo, gdyby si ustanowio to, e dobrowolne umowy zawiera si
na og na wasne ryzyko, to nie szerzyaby si tak bezczelnie lichwa w paB
stwie i mniej by si w nim mnoyo tego za, o ktrymemy teraz mwili.
- O wiele mniej - powiada.
- A teraz - dodaem - przez wszystkie takie stosunki rzdzcy w pastwie
doprowadzaj rzdzonych do takiego stanu. A jeeli chodzi o nich samych
1 o ich najbliszych, to czy nie robi z modych ludzi niewieciuchw i pie
szczochw niezdolnych do wszelkiego trudu fizycznego i duchowego, zbyt
m i k k i c h na to, eby mie moc nad przyjemnociami i nad przykrociami, C
i prniakw.
- A sami nic, tylko o pienidzach myl i o nic wicej nie dbaj, przecie
oni o wos nie troszcz si o dzielno wicej ni ubodzy.
- N o , nie.
- N o , c?
- Kiedy tak wygldaj jedni i drudzy, to jeli si spotykaj rzdzcy i rz
dzeni albo w podry, albo gdzie indziej, gdzie bywa wicej ludzi, na ja
kich widowiskach, czy w pochodach, albo na wyprawach wojennych, czy to
im wypadnie gdzie razem pyn okrtem, albo sta w szeregu w oddziale,
albo i w samych n i e b e z p i e c z e s t w a c h , kiedy widzi j e d e n drugiego, w t e d y D
w adnym sposobie nie gardzi bogaty ubogim i nieraz bywa, e c h u d y i opa
lony czowiek ubogi stoi na polu bitwy w szeregu obok bogacza, ktry si
w cieniu m i k k o chowa, a ma na sobie duo nie swojego sada, i t a m t e n
widzi, jak t e m u o d d e c h u brak, i nie wie, k t r d y si ruszy, w t e d y - jak
mylisz - czy on nie d o j d z i e do p r z e k o n a n i a , e tacy si bogac d z i k i
temu, e si ubodzy boj i nie maj odwagi; wic jak si zejd sami z sob,
wtedy j e d e n drugiemu podaje haso: nasi panowie to w ogle nic.
E
- Ja dobrze wiem przecie - powiada - e oni tak robi.
- N i e p r a w d a ? Tak, jak ciau c h o r e m u wystarcza i may wpyw z ze
wntrz, eby zapado w chorob, a nieraz i bez wpyww zewntrznych za
czynaj si w nim rozterki w e w n t r z n e , tak i pastwo, p o d o b n i e dysponowane jak to ciao, zaczyna chorowa z drobnego powodu, dlatego e ci sobie
sprowadzili do pomocy sprzymierzecw z innego pastwa oligarchicznego,
albo tamci z d e m o k r a t y c z n e g o , zaczyna si w p a s t w i e wojna d o m o w a ,
a nieraz wybuchaj rozterki nawet i bez powodu z zewntrz?

266

557

XI
B

Platon, Pastwo

556 E

- I wielkie nawet.
- O t d e m o k r a c j a nastaje, uwaam, k i e d y u b o d z y zwyci i j e d n y c h
bogaczw pozabijaj, drugich wygnaj z kraju, a pozostaych dopuszcz na
rwnych prawach do udziau w ustroju i w rzdach. A tam po wikszej cz
ci o stanowiskach rzdowych decyduje losowanie.
- Wic w ten sposb - powiada - robi si demokracja; czy to si j wpro
wadza z pomoc siy zbrojnej, czy te si ci drudzy nastrasz i pouciekaj.
- Wic jak oni tam yj? - dodaem. - I jaki jest znowu ten ustrj? Bo jasna rzecz, e czowiek tego typu bdzie te mia p e w n e rysy demokracji.
- Jasna rzecz - powiada.
- N i e p r a w d a , w i c n a p r z d , to s l u d z i e wolni; p e n o j e s t wolnoci
w pastwie i wolnoci sowa. Wolno w nim k a d e m u robi, co si k o m u
podoba?
- Tak mwi niby - powiada.
- A gdzie wolno, tam, rzecz jasna, k a d y sobie wasne ycie m o e tak
urzdzi, jak to kademu odpowiada 1 1 .
- Jasna rzecz.
- Wic myl, e p r z e d e wszystkim w takim ustroju b d z i e najwicej
ludzi rnorodnych.
- Jakeby nie?
- To gotw by - dodaem - najpikniejszy z ustrojw. Jak pstry paszcz
m a l o w a n y we w s z y s t k i e moliwe kwiatki, tak i t e n ustrj, u r o z m a i c o n y
w s z e l k i m i m o l i w y m i o b y c z a j a m i , m o e si w y d a w a n a j p i k n i e j s z y .
I m o e b y - d o d a e m - e wielu go potrafi u w a a za n a j p i k n i e j s z y ,
podobnie jak dzieci i kobiety, kiedy patrz na rnobarwne materiay.
- I bardzo - powiada.
- I on si, mj drogi - d o d a e m - najlepiej nadaje, eby w nim szuka
ustroju.
- Jak to?
- Przecie w nim si znajd wszelkie rodzaje ustrojw, bo tam wszystko
wolno, i bodaj e jak kto chce pastwo urzdza, co mymy wanie teraz
robili, to trzeba przyj do pastwa o ustroju demokratycznym i wybra so
bie w nim taki rodzaj, jaki si komu podoba, jakby czowiek przyszed do
bazaru ustrojw, wybra sobie j e d e n i takie pastwo zaoy.
- Moe by - powiada - e nie zabrakoby mu wzorw.
- A to - d o d a e m - e wcale nie musisz rzdzi w tym pastwie, n a w e t jeeliby by o d p o w i e d n i do rzdw, ani by rzdzonym, jeeliby nie chcia ani
i na wojn, chocia inni id, ani pokoju zachowywa, cho go inni zachowu
j, jeeliby nie pragn pokoju, ani gdyby ci jakie prawo zabraniao udziau
11

Bardzo sarkastycznie mwi Platon o wolnoci osobistej i o wolnoci sowa w p a s t w i e d e m o


kratycznym. Ironia zjadliwa i gryzca, kiedy mwi o j a w n y m nieposzanowaniu prawa i wyrokw
sdowych, o braku wszelkich kwalifikacji u c z y n n i k w rzdzcych i o zrwnywaniu naturalnych
nierwnoci midzy ludmi. A d e j m a n t czy te G l a u k o n daj do zrozumienia, e mowa o Atenach
wspczesnych.

557 E

Ksiga VIII

267

w rzdach albo bycia sdzi, mgby m i m o to i rzdzi, i sdzi, gdyby ci to


odpowiadao; czy to nie s boskie i przyjemne takie stosunki - na razie?
558
- Moe by - powiada - przynajmniej na razie.
- No c? A agodno w stosunku do niektrych skazacw, czy to nie
miy figiel? Czy jeszcze nie widzia w takim pastwie ludzi skazanych na
mier albo na wygnanie, ktrzy mimo to siedz na miejscu i krc si po
miecie, jakby si nikt o takiego nie troszczy i jakby go nikt nie widzia,
on sobie chodzi swobodnie jak bohater, ktry wrci spod Troi.
- I niejednego takiego widziaem - powiada.
- A pobaliwo tego pastwa i ten brak wszelkiej drobiazgowoci, a naB
w e t p e w n a pogarda dla tych rzeczy, o ktrych m y m y tak powanie tutaj
mwili, kiedymy pastwo zakadali, e jeliby kto nie by z natury bardzo
wybitnym czowiekim, to nigdy z niego porzdny czowiek nie wyronie, je
eliby si zaraz od dziecicych lat nie zabawia rzeczami piknymi i nie zaj
mowa powanie wszystkimi takimi rzeczami, jak to pastwo umie wspania
le d e p t a po wszystkich takich drobiazgach i wcale si nie troszczy o to, od
jakich zaj kto przechodzi do spraw pastwa i zaczyna si zajmowa poli
tyk, ono szanuje kadego, byleby tylko owiadczy, e kocha Lud?
C
- To bardzo szlachetnie - powiada.
- T a k i e rysy - powiedziaem - miaaby demokracja i i n n e rysy tym pokrew
ne te; to byby, zdaje si, ustrj przyjemny i nierzdny, i rnobarwny, i taki,
co to pewn rwno rozdaje i przydziela zarwno rwnym, jak i nierwnym.
- Podajesz rysy dobrze znane - powiada - atwo je rozpozna.
- A zobacz no poszczeglnego czowieka w tym rodzaju. A moe naprzd XII
to rozpatrzy, p o d o b n i e jak rozpatrywalimy ustrj, w jaki sposb si taki
typ tworzy? 1 2
- Tak - powiada.
- Wic czy nie w ten sposb? T e n skpy typ oligarchiczny, myl sobie,
mgby mie syna, ktrego by ojciec wychowa w swoich obyczajach?
- C z e m u nie?
- I on by te opanowywa gwatem swoje namitnoci, ktre naraaj na
wydatki, a nie przynosz dochodu. Te si nazywaj niekonieczne.
- Jasna rzecz - mwi.
- A moe chcesz - dodaem - aby nie dyskutowa po ciemku, to okrelmy
naprzd te podania (albo potrzeby) konieczne i niekonieczne?
- Ja chc - powiedzia.
- N i e p r a w d a , te, ktrych adn miar odwrci nie potrafimy, susznie
m o g y b y si nazywa k o n i e c z n e , i te, ktrych zaspokajanie przynosi n a m
poytek? Bo musimy z natury dy do jednych i do drugich. Czy nie?
12
O p i s p r z e m i a n y m o d e g o chciwca i dusigrosza na rozpustnika, p o d o b n e g o z c h a r a k t e r u do
w s p c z e s n y c h Aten, przerywa P l a t o n dygresji) o p r z y j e m n o c i a c h i p o t r z e b a c h k o n i e c z n y c h
i n i e k o n i e c z n y c h . K o n i e c z n y m i nazywa t e , ktrych si wyrzec nie m o n a adni) miara, i t e ,
ktrych zaspokajanie przynosi nam poytek. N i e k o n i e c z n y m i te, bez ktrych mona si obej,
j e e l i b y si o to stara od m o d y c h lat, i ktre nie przynosz p o y t k u , a kosztuj. W b a r d z o
obszernych granicach wiadomo, o co chodzi.

268

Platon, Pastwo

559 A

559

- I bardzo.
- Wic sprawiedliwie powiemy o nich to sowo - konieczne.
- Sprawiedliwie.
- No c? A te, ktrych by si czowiek potrafi wyzby, jeeliby si o to
stara od m o d y c h lat, i ktre nic d o b r e g o nie przynosz, k i e d y si je ma
w sobie, a nieraz n a w e t i p r z e c i w n i e , jeeli te wszystkie n a z w i e m y nie
koniecznymi, to czy nie byoby to piknie powiedziane?
- P i k n i e przecie.
- Wic w e m i e m y sobie jaki przykad j e d n y c h i drugich, jakie o n e s,
aby je mie na okazach?
- Nieprawda - tak trzeba.
B
- Wic na przykad potrzeba jedzenia w granicach zdrowia i d o b r e g o stanu
ciaa, i podanie samego chleba, i czego do chleba, to byoby konieczne?
- Myl sobie.
- Podanie chleba jest z obu wzgldw konieczne. Raz dlatego, e po
yteczne, a po drugie, nie moe usta, jeeli czowiek ma y.
- Tak.
- A podanie czego tam do chleba, to dlatego, e moe przynosi jaki
poytek ze wzgldu na dobry stan ciaa.
- Tak jest.
- No c? A potrzeba wychodzca poza te granice, potrzeba innych przy
smakw ni te, potrzeba, ktrej si wielu potrafi wyzby, jeeli j od mo
dych lat poskramiaj i pracuj nad sob pod tym wzgldem, potrzeba, ktta
szkodzi ciau i szkod wyrzdza duszy, jeeli chodzi o rozum i o panowanie
C nad sob, czy susznie mona j nazwa niekonieczn?
- Z u p e n i e susznie przecie.
- Nieprawda; i to te powiemy, e te potrzeby s marnotrawne, a t a m t e
dochodowe, bo si przydaj do dziaania.
- N o , c?
- I to samo powiemy o potrzebach seksualnych i o innych?
- Tak jest.
- A ten czowiek, ktrego w tej chwili trutniem nazywamy, czy to nie by
ten, w ktrym peno takich przyjemnoci i poda i rzdz nim podania
D n i e k o n i e c z n e , a kim rzdz konieczne, ten jest oszczdny i w typie oligar
chii?
- Ano, c?
XIII
- Wic wrmy do tego, jak si z typu oligarchicznego robi typ d e m o k r a
13
tyczny . Mam wraenie, e on si po wikszej czci tworzy w t e n sposb.
- Jak?
- Kiedy mody czowiek wychowany tak, j a k e m y przed chwil mwili,
13
Z e towarzystwa psuj d o b r e obyczaje. Powolna utrata rwnowagi w e w n t r z n e j i p a n o w a n i a
nad sob, opisana p r z e n o n i a m i wzitymi z przewrotw politycznych, aby z a a k c e n t o w a p o d o
b i e s t w o midzy struktur j e d n o s t k i a ustrojem i destrukcj pastwa. To p i k n i e wypada stylo
wo, ale z m i e n n o zainteresowa nie musi by zawsze objawem upadku moralnego.

559 D

Ksiga VIII

269

bez wyksztacenia a oszczdnie zakosztuje miodu trutniw i zacznie obco


wa z istotami penymi ognia, ktre s do wszystkiego zdolne, a umiej da
wa przyjemnoci rnorodne i wielobarwne, i takie, i inne, to tam gdzie,
bd przekonany, bdzie te pocztek jego przemiany w e w n t r z n e j z typu
E
oligarchicznego w demokratyczny.
- Koniecznie musi tak by - powiada.
- Wic czy nie tak, jak si p a s t w o p r z e m i e n i o , k i e d y j e d n e j ze stron
przychodzia p o m o c z zewntrz, pomoc podobna stronie p o d o b n e j , czy nie
tak samo i modzieniec si przemienia, kiedy do niego z zewntrz taki ro
dzaj p o d a przychodzi, ktry p o m a g a zaczyna j e d n e j czci jego wa
snych poda, podaniom pokrewnym i podobnym?
- Ze wszech miar przecie.
- I jeli, u w a a m , j e g o p i e r w i a s t e k oligarchiczny d o s t a n i e jak p o m o c
przeciwn - gdzie tam ze strony ojca albo i od kogo innego w d o m u - w po- 560
staci u p o m n i e i nagan, w t e d y zaczyna si w nim rozterka i b u n t strony po
konanej, i walka wewntrzna, w ktrej on zaczyna wojowa sam ze sob.
- No, c.
- I nieraz bywa, tak myl, e demokratyczny pierwiastek ustpuje miej
sca oligarchicznemu; w t e d y n i e k t r e z jego poda zanikaj, i n n e musz
i na wygnanie, kiedy pewien wstyd zapanuje w duszy modego czowieka,
i oto robi si w nim lad wewntrzny na nowo.
- To si zdarza nieraz - powiedzia.
- Ale znowu myl sobie, mnoy si w nim zaczynaj i wzmaga poda
nia inne, tym wygnanym p o k r e w n e i razem z nimi wzrose, dziki t e m u e
wychowanie ojcowskie nie byo umiejtne.
B
- Przecie nieraz si tak zdarza - powiedzia.
- N i e p r a w d a - one go cign do tego samego towarzystwa i mno si
gwatownie przez potajemne obcowanie.
- N o , c.
- A w kocu myl, opanuj wysoki z a m e k duszy modzieca, spostrzeg
szy, e on stoi pustk; nie ma w nim nauk i zaj piknych ani myli praw
dziwych, ktre najlepiej stra peni i pilnuj dusz bogu miych.
- I bardzo - powiedzia.
- A faszywe i blagierskie myli, i mniemania, uwaam, zamiast tamtych
wedr si na gr i obsadz miejsce w takim czowieku.
- Bardzo mocno - powiada.
- Wic czy on nie pjdzie znowu do tych Lotofagw obcowa z nimi jaw
n i e i g d y b y z d o m u przysza j a k a p o m o c dla p i e r w i a s t k a o s z c z d n e g o
w jego duszy, wtedy te myli blagierskie zamkn wrota krlewskiego muru
w nim i nie dopuszcz ani tej pomocy samej, ani nie przyjm sw, k t r e
w c h a r a k t e r z e posw od poszczeglnych ludzi starszych przychodz; one
same panuj i walcz; wstyd nazywaj naiwnoci, wyganiaj go za mur bez
szacunku i on sobie idzie precz; panowanie nad sob nazywaj brakiem ry
sw mskich, obrzucaj je obelgami i wyrzucaj; umiarkowanie i ad w wy-

270

Platon, Pastwo

560 D

d a t k a c h maluj przekonujco jako brak k u l t u r y i b r u d n e skpstwo, i wy


wiecaj z granic przy pomocy licznych bezuytecznych poda?
- Bardzo mocno.
E
- Kiedy si ich jako pozbd i wykadz po nich dusz, ktr opanoway,
i teraz jej wysokich wice udziel, wtedy ju sprowadzaj b u t i nierzd,
i b e z n a d z i e j n r o z p u s t , i b e z w s y t d w caej ich wietnoci, w w i e c a c h
i z licznym chrem, chwal je i mwi o nich pieszczotliwymi sowy, nazy
wajc b u t wysz kultur, nierzd - niezalenoci, beznadziejn rozpust 561 paskim gestem, a bezczelno - m s t w e m . Czy nie w t e n sposb jako d o d a e m - p r z e m i e n i a si mody czowiek z w y c h o w a n e g o w p o d a n i a c h
koniecznych i dochodzi do wyzwolenia i spuszczenia z acuchw poda
niekoniecznych i niepoytecznych?
- To bardzo wyrane - powiada.
- P o t e m yje taki czowiek - dodaem - i wydaje pienidze na konieczne
i niekonieczne przyjemnoci, i nie szczdzi na nie trudw ani zachodu. JeB eli ma szczcie i nie rozlampartuje si zbytnio, a postarzeje si te i t e n
wielki gwat mu przejdzie, w t e d y zaczyna wpuszcza do siebie i przyjmowa c z c i o w o te p o d a n i a , k t r e byy poszy na w y g n a n i e , i co k t r e
nadejdzie, t e m u nie oddaje si cay, tylko jako midzy nimi rwnowag za
prowadza i tak yje. Co si ktre nadarzy, t e m u rzd nad sob oddaje, jak
by ono ten urzd losem wycigno - pokd go nie zaspokoi. P o t e m znowu
i n n e m u hoduje, nie gardzi adnym, wszystkie ywi na rwni.

- Tak jest.
- Ale myli prawdziwej - dodaem - nie przyjmuje i nie dopuszcza jej do
swojej twierdzy, gdyby mu kto powiedzia, e j e d n e przyjemnoci rodz si
na tle poda piknych i dobrych, a drugie na tle zych, i j e d n y m si nale
y oddawa i szanowa je, a drugie poskramia trzeba i ujarzmia. On za
wsze na to trzsie gow, e nie, i powiada, e wszystkie s p o d o b n e i wszy
stkie trzeba szanowa zarwno.
- T a k jest - p o w i a d a - c z o w i e k t a k d y s p o n o w a n y , z u p e n i e t a k pos
tpuje.
- Nieprawda - dodaem - i tak sobie yje z dnia na dzie, folgujc w ten
sposb k a d e m u podaniu, jakie si nadarzy. Raz si upija i upaja si muzyk fletw, to znowu pije tylko wod i obchudza si, to znw zapala si do
gimnastyki, a bywa, e w ogle nic nie robi i o nic nie dba, a p o t e m niby to
zajmuje si filozofi. C z s t o bierze si do polityki, porywa si z miejsca
i mwi byle co, i to samo robi. Jak czasem zacznie zazdroci jakim woj
skowym, to rzuca si w t stron, a jak tym, co robi pienidze, to znowu
w tamt. Ani jakiego porzdku, ani koniecznoci nie ma w jego yciu, ani
nad nim. On to ycie nazywa przyjemnym i wolnym, i szczliwym, i uy
wa go a do koca.
- W kadym razie - powiada - opisae ycie kogo, kto jest za rwnoci
praw.
- M a m w r a e n i e - d o d a e m - e to jest c z o w i e k w i e l o s t r o n n y i p e n o

561 E

Ksiga VIII

271

w n i m r n y c h c h a r a k t e r w , p i k n y j e s t i m i e n i si r n y m i k o l o r a m i ;
podobnie jak tamto pastwo, tak i ten czowiek. N i e j e d e n i niejedna goto
wa mu tego ycia zazdroci, takie mnstwo w nim zobacz przykadw na
ustroje pastwowe i na charaktery.
- To tak jest - powiada.
- Wic c? Postawmy takiego czowieka koo demokracji; mona go su- 562
sznie nazywa typem demokratycznym?
- Niech tam stoi - powiada.
- Wic jeszcze ten najpikniejszy ustrj i najpikniejszy typ ludzki zosta- XIV
je nam do opisania: dyktatura i dyktator 14 .
- W kadym razie - mwi.
- Wic prosz ci, przyjacielu kochany, jaki to jest charakterystyczny rys
dyktatury. Bo m o e si ona drog przewrotu robi z demokracji, to m n i e j
wicej jasne.
- Jasne.
- A czy moe w p e w n y m sposobie tak samo, jak z oligarchii powstawaa
demokracja, tak si z demokracji robi dyktatura?
B
- Jak?
- To dobro, k t r e sobie za cel postawili i dla k t r e g o oligarchia zostaa
urzdzona, to byo bogactwo; czy nie?
- Tak.
- O t n i e m o n o nasycenia si b o g a c t w e m i z a n i e d b a n i e wszystkiego
innego, aby tylko robi pienidze, to gubio oligarchi?
- To prawda - mwi.
- A czy i demokracja nie okrela p e w n e g o dobra, k t r e g o do syta m i e
nie moe, i przez to ginie?
- A ty mylisz, e co ona okrela?
- Wolno - o d p o w i e d z i a e m . - O tym moesz w d e m o k r a t y c z n y m pa
stwie usysze, e to jest jego najwikszy skarb, i dlatego tylko w tym paC
stwie godzi si y czowiekowi, ktry ma wolno w naturze.
- Ano, ludzie tak mwi - powiada. - Czsto si spotyka to powiedzenie.
- Wic czy to nie tak - cignem - jakem przed chwil zacz pyta; nie
nasycona dza t e g o dobra i z a n i e d b a n i e d b r i n n y c h p r z e k s z t a c a i t e n
ustrj i przygotowuje potrzeb dykatury?
- Jakim sposobem? - powiada.
- Wtedy, myl, gdy pastwo d e m o k r a t y c z n e cierpi pragnienie wolnoci,
14
e dyktatury nieraz powstaj drog przewrotu w demokracjach, to niewtpliwe. Platon uwaa,
e przyczyn jest i tu n i e p o m i e r n a chciwo, ale p r z e d m i o t e m jej j u nie s p i e n i d z e , tylko wol
no. Z u m i e c h e m nagany p r z e d r z e n i a gorce pochway wolnoci, ktre atwo byo sysze
w Atenach. Satyrycznie maluje brak poczucia hierarchii, widoczny w stosunku rnych klas lud
noci, n a w e t w s t o s u n k u m o d z i e y i ludzi dojrzaych, i strzela zjadliwymi d o w c i p a m i , k i e d y
mwi o swobodzie obyczajw u pari ateskich, zaczwszy ten u s t p na art p o m p a t y c z n y m wier
s z e m Ajschylosa. Dodaje figiel o d e m o k r a t y c z n y c h nawykach n a w e t u koni i osw. D z i w n a
rzecz, e C y c e r o wzi t e n k o n c e p t z u p e n i e serio, kiedy tumaczy ten u s t p (w swojej pracy
De Rep. I. cap. 43). N i e tylko w t y m miejscu nie poznawano si na artach Platona.

272
D

Platon, Pastwo

562 D

a ma p r z y p a d k i e m na czele zych podczaszych, zaczem si, wicej ni po


trzeba, upija wolnoci nierozcieczon, a rzdzcych, jeeli nie bd bar
dzo agodni i nie bd mu dawali duo wolnoci, karami ciga, zarzucajc
im, e to otry i oligarchowie.
- Oni tak fobi - powiada.

- A tych, ktrzy rzdu suchaj, d e p c e jako dobrowolnych n i e w o l n i k w


i z u p e n e zera, a t y l k o tych r z d z c y c h , k t r z y pozwalaj sob rzdzi,
i tych rzdzonych, ktrzy chc rzdzi sami, prywatnie i publicznie chwali
i czci otacza. Czy w takim pastwie nie musi haso wolnoci rozbrzmiewa
po wszystkich ktach?
- Jakeby nie?
- O n o musi przesika - dodaem - przyjacielu, i do d o m w prywatnych
i w kocu zwietztom nawet zaszczepia pierwiastek anarchii.
- Jake my to - powiada - mwimy co takiego?

- N o , na przykad - cignem - ojciec przyzwyczaja si do tego, e si


staje p o d o b n y do dziecka, i boi si synw, a syn robi si p o d o b n y do ojca
563 i ani si nie wstydzi, ani si nie boi rodzicw, bo przecie chce by wolny.
Osadnik robi si rwny osiademu obywatelowi, osiady obywatel osadniko
wi, a obcy tak samo.
- Dzieje si tak - powiada.

- T a k i e rzeczy bywaj - d o d a e m - a i n n e drobiazgi w tym rodzaju te.


W t a k i m p a s t w i e n a u c z y c i e l boi si u c z n i w i zaczyna im p o c h l e b i a ,
a uczniowie nic sobie nie robi z nauczyciela, a tak samo ze suby, ktra
ich odprowadza do szkoy. W oglnoci modzi ludzie upodabniaj si do
starszych i puszczaj si z nimi w zawody i w sowach, i w czynach, a starzy
siadaj razem z m o d y m i , dowcipkuj i stroj figle, naladujc m o d y c h ,
eby nie wyglda ponuro i nie mie zbyt wadczej postawy.
- Tak jest - powiada.
- A szczytu wolnoci dochodzi posplstwo w takim pastwie, kiedy m
czyni k u p i e n i i kobiety k u p i o n e ciesz si nie mniejsz wolnoci ni ci,
co ich kupuj. A w stosunkach kobiet do mczyzn i mczyzn do kobiet,
jakie tam rwnouprawnienie panuje i jaka wolno, o tym o may wos a by-,
libymy zapomnieli powiedzie.

- N i e p r a w d a , w e d u g Ajschylosa - p o w i a d a - mwimy, co t e r a z n a m
przyszo na wargi?
- Tak jest - powiedziaem. - Ja te tak mwi. Bo jeeli chodzi o zwierzta, ktre ludzie chowaj, to o ile s bardziej swobodne tam, ni gdzie in
dziej, w to by nikt nie uwierzy, kto by tego sam nie dowiadczy. Po pro
stu suki prowadz si tam, zgodnie z przysowiem, cakiem tak jak ich pa
nie, a zdarzaj si te konie i osy przyzwyczajone do tego, eby si porusza po d r o g a c h b a r d z o s w o b o d n i e , i z godnoci i wpadaj na k a d e g o

563 D

Ksiga VIII

przechodnia, jeeli im nie ustpi.


ruszy, wszdzie peno wolnoci.

273

I w ogle w ten sposb, gdzie si tylko

- Ty mi mj wasny - mwi - opowiadasz sen; m n i e przecie spotyka to


samo, kiedy si na wie wybieram.
- A co z tego wszystkiego razem w rezultacie wynika - dodaem - to rozu
miesz. D u s z a obywateli robi si tak d e l i k a t n a i wraliwa, e c h o b y im
kto tylko odrobin przymusu prbowa narzuci, gniewaj si i nie znosz.
W kocu - wiesz przecie - nawet o prawa pisane i n i e p i s a n e nie troszcz
si zgoa, aby pod adnym wzgldem nikt nie by nad nimi p a n e m .
- Doskonale to wiem - powiada.
- Wic t e n ustrj, przyjacielu - m w i e m dalej - jest taki p i k n y i taki XV
modzieniaszkowaty, a z tego si robi dyktatura; tak mi si zdaje.
E
- Modzieniaszkowaty on jest naprawd - powiedzia. - Ale c dalej? 15
- Ta sama choroba, ktra tkwia w oligarchii i gubia j, ta sama trawi
i t e n ustrj, tylko tutaj siga szerzej i gbiej, dziki t e m u e tu wszystkim
wszystko wolno, i nakada powoli na demokracj kajdany. Istotnie wszelki
n a d m i a r lubi si o b r a c a w swoje w i e l k i e p r z e c i w i e s t w o , jeeli c h o d z i
o pory roku i p o g o d , o roliny, o ciaa, a nie m n i e j , jeli idzie o ustroje 564
pastwowe.
- Z a p e w n e - powiada.
- N a d m i e r n a wolno, zdaje si, e w nic innego si nie przemienia, tyl
ko w nadmiern niewol - i dla czowieka prywatnego, i dla pastwa.
- Z a p e w n e przecie.
- Wic to n a t u r a l n e , e nie z i n n e g o ustroju powstaje d y k t a t u r a , tylko
z demokracji; z wolnoci bez granic - niewola najzupeniejsza i najdziksza.
- To ma sens - powiada.
- Ale ja mam wraenie - o d p a r e m - e ty nie o to pytasz, tylko jaka to
choroba nurtujca oligarchi tkwi rwnie i w demokracji i prowadzi j do
niewoli.
- Prawd mwisz - powiada.
- Ja miaem na myli - mwi - ten rodzaj ludzi - prniakw i rozrzutnikw; przewodz im najodwaniejsi, a najmniej odwani cign za nimi. My
ich przyrwnamy do trutniw z dami i bez de.
- I susznie - powiada.
- Te dwa rodzaje ludzi - dodaem - szerz nieporzdek w kadym ustroju,
gdzie si tylko znajd. Tak, jak w ciele flegma i . Dobry lekarz i prawodawca pastwa powinien si m i e przed nimi z daleka na bacznoci; nie
mniej ni mdry pszczelarz; p r z e d e wszystkim, eby si to nie zamnoyo,
a jeeli si ju zamno, to eby to co prdzej wyci ze s z c z t e m razem
z samymi plastrami.
15
N a d m i e r n e u m i o w a n i e wolnoci, n i e c h do wszelkiego p r z y m u s u toruj drog d y k t a t u r z e .
Prniacy i rozrzutnicy, a wic ludzie bez majtkw - tych jest w paristwach d e m o k r a t y c z n y c h
najwicej - wyaniaj spord siebie przywdcw przewrotu, odznaczajcych si odwag. To s
przyszli dyktatorzy.

274

Platon, Pastwo

564 C

- Na Zeusa - powiada - na wszelki sposb przecie.


- Wic wemy rzecz - dodaem - z innej strony, abymy lepiej mogli doj
16
rze i osdzi to, co chcemy zobaczy .
- Z ktrej?
- Na trzy czci podzielimy sobie w myli pastwo demokratyczne, co te
D i jest naprawd. J e d e n rodzaj to ludzie wanie takiego pokroju, ci mno
si tutaj dziki wolnoci nie mniej ni w pastwie oligarchicznym.
- Jest tak.
- Ale w tym pastwie trutnie tn ostrzej ni w tamtych.
- Jakim sposobem?
- T a m ich nie ceni i odpdzaj od stanowisk rzdowych, wic oni tam
nie maj wywiczenia i mocy. A w demokracji to wanie wysuwa si na
czoo, z maymi wyjtkami, i to przemawia i dziaa - osobniki co najostrzej
sze - i to obsiada mwnice naokoo, i robi haas i szum, i nie daje do sowa
E doj n i k o m u , k t o by m w i i n a c z e j ; w i c t e n ywio rzdzi w s z y s t k i m
w takim ustroju, poza jakimi nielicznymi wyjtkami.
- Tak jest - powiada.
- Ot inna klasa w tym rodzaju zawsze si wyrnia od posplstwa.
- Jaka?
- Kiedy wszyscy chyba robi pienidze, to najporzdniejsi z natury czsto
si wzbogacaj najwicej.
- Naturalnie.
- Wic myl sobie, e z tego rda najatwiej i najwicej miodu cieknie
dla trutniw.
- No jake m o n a - powiedzia - wydusi co z tych, ktrzy i tak m a o
maj?
- Wic ci bogacze, uwaam, nazywaj si pasz trutniw.
- Mniej wicej tak - powiada.
565
- A lud to byby trzeci rodzaj; to ci, co wasnymi rkami pracuj, nie pia
stuj urzdw i niewiele maj majtku. A tego najwicej i to ma najwik
szy wpyw w demokracji, kiedy si schodzi na zgromadzenia.
- N o , ma wpyw. Ale zarazem, nie chce si schodzi, jeeli troch miodu
nie dostanie.
- A przecie dostaje - powiedziaem - zawsze, o ile tylko mog przywd
16
O b o k proletariatu mno si w pastwach d e m o k r a t y c z n y c h posiadacze wielkich fortun, ktre
budz zawi ndzarzy. O sprawach pastwa d e c y d u j e lud na z g r o m a d z e n i a c h , gdzie wikszo
stanowi b i e d n i robotnicy. Ci zostaj pod w p y w e m przywdcw partyjnych. Przywdcy przeforsowuj u c h w a y na s z k o d ludzi majtnych, a na p o y t e k wasny i p r o l e t a r i a t u . Za u d z i a
w z g r o m a d z e n i a c h lud dostaje wynagrodzenie. Bogatsi zrzeszaj si we wasnej obronie i d do
oligarchii po cichu i jawnie. Zaczynaj si procesy, wanie i rozterki, jakich widowni byy na
prawd Ateny w czasie wojny peloponeskiej.

Na ich tle nabieraj coraz w i k s z e g o w p y w u na masy przywdcy warstw n i e p o s i a d a j c y c h ,


obiecujcy ludowi reformy rolne i u m o r z e n i e dugw. N i e cofaj si przed zabiegami skrajnymi,
wic naraaj si na z e m s t posiadajcych. D l a t e g o staraj si uzyska zbrojn stra dla swojej
o s o b y , a u z y s k a w s z y r a m i z b r o j n e , staj j u n i e na c z e l e partii, ale na c z e l e p a s t w a , w roli
dyktatorw.

565 A

Ksiga VIII

275

cy; oni zabieraj tym, ktrzy maj majtek, dziel to midzy lud, a najwi
cej zachowuj dla siebie.
- Tak jest - powiada - oni dostaj w ten sposb.
B
- A ci, uwaam, ktrym zabieraj mienie, musz si broni przemawiajc
na zgromadzeniach i robic, co tylko w ich mocy.
- Jakeby nie?
- A wtedy ich tamci obwiniaj, choby i nie sympatyzowali z dnociami
przewrotowymi, e knuj co przeciwko ludowi i d do oligarchii.
- No, c?
- Nieprawda, i w kocu, kiedy widz, e lud, nie umylnie, ale dlatego,
e nie wie, a oszczercy wprowadzaj go w bd, usiuje im krzywd wyrz
dzi, w t e d y ju chcc nie chcc zaczynaj dy do oligarchii, te nie urny- C
lnie, tylko to zo te t a m t e n t r u t e zaszczepia, co ich tnie.
- W kadym razie.
- Wic zaczynaj si skargi i sdy, i procesy jednych przeciw drugim.
- I bardzo.
- Nieprawda, lud zawsze zwyk kogo j e d n e g o szczeglniej wysoko wy
nosi i stawia na swoim czele; ywi go i pomaga mu do wzrostu.
- Ma taki zwyczaj.
- Wic to chyba jasne - d o d a e m - e ile razy zjawia si dyktator, to nie D
wyrasta znikdind, tylko z tego korzenia, ze stanowiska przywdcy.
- To bardzo jasne.
- Wic jaki jest pocztek przemiany przywdcy w dyktatora? Czy nie ja
sna rzecz, e to zachodzi wtedy, gdy przywdca zacznie postpowa tak, jak
w tej bajce, ktr opowiadaj w Arkadii koo wityni Zeusa Lykejskiego?
- Co za bajka? - powiada.
- e kto skosztowa l u d z k i c h w n t r z n o c i , k t r e si wyjtkowo zamie
szay p o m i d z y wntrznoci innych ofiar, t e n musi sta si wilkiem. N i e E
syszae tego opowiadania?
- Syszaem.
- Wic czy nie tak samo i kady przywdca ludu, ktremu lud bezwzgl
dnie ufa, jeeli si nie powstrzyma od krwi bratniej, ale niesprawiedliwie
skargi wnosi, jak oni to lubi, i ludzi do sdw wlecze, i tam si wala krwi,
bo ycie czowiekowi odbiera, jzykiem i ustami bezbonymi kosztuje brat
niej krwi, bierze na siebie czyje w y g n a n i e i mier, a z d a l e k a pokazuje 566
umorzenie dugw i nowy rozdzia gruntw - c takiemu p o t e m nieuchron
nie zostaje innego jak albo zgin z rki wrogw, albo sign po dyktatur
i sta si z czowieka wilkiem?
- Musi tak by, nieuchronnie - powiada.
- Wic ten - dodaem - stanie na czele ruchu przeciwko klasom posiada
jcym.
- Ten.
- A jeliby poszed na wygnanie i wrci po zgnieceniu oporu wrogw, to
czy nie wrci jako gotowy dyktator?

276

Platon, Pastwo

566 B

- Jasna rzecz.
- A jeeliby go nie mogli wygna, ani umierci z pomoc skargi o zdrad
stanu, to dybi na jego ycie i staraj si sprztn go po cichu.
- Tak bywa - powiedzia.
- P o t e m ci, ktrzy ju tak wysoko zaszli, wyszukuj sobie ten dobrze zna
ny p o s t u l a t d y k t a t o r s k i ; domagaj si od ludu jakiej stray p r z y b o c z n e j ,
aby ycie ordownika ludu nie byo naraone.
- I bardzo - powiada.
- Wic oni mu stra daj, u w a a m , bojc si o n i e g o , a nie bojc si
o siebie samych.
- I bardzo.
- Nieprawda, kiedy to widzi czowiek majtny, na ktrym z tego powo
du ciy zarzut, e jest wrogiem ludu, w t e d y on, przyjacielu, w myl owej
wyroczni, ktr Krezus otrzyma,
nad wirowiska Hermosa
Zmyka czym prdzej i wcale nie wstydzi si swego tchrzostwa.

- Z a p e w n e - powiada - bo nie miaby ju monoci wstydzi si go drugi


raz.
- A ktrego zapi - dodaem - tego mier czeka.
- Z koniecznoci.
- A t e n przywdca sam, jasna rzecz, e nie ley w caej swojej wielkoci
wielce rozcignity na ziemi, tylko zdeptawszy wielu innych staje na rydwaD nie pastwa, ju nie jako przywdca, ale jako skoczony dyktator.
- C z e m u by nie mia - powiada.
XVII
- Z a t e m opisalimy szczcie takiego czowieka - d o d a e m - i szczcie
pastwa, w ktrym by si taki miertelnik pojawi?
- Tak jest - powiada - przeszlimy.
- Wic czy on w pierwszych dniach i czasach - cignem - nie bdzie si
E umiecha do wszystkich i kadego uprzejmie wita, kogo tylko spotka, i b
dzie mwi nawet, e nie jest dyktatorem, a bdzie przyrzeka wiele i pry
watnie, i publicznie, bdzie dugi skrela i ziemi rozdziela ludowi i swo
im najbliszym, i czy nie bdzie udawa agodnego i askawego dla wszyst
kich?
- Z koniecznoci - powiada 17.
- A w stosunku do nieprzyjaci zewntrznych, to uwaam, e chocia si

17

D y k t a t o r na pocztku swoich rzdw stara si o popularno, jest ludzki, agodny i obiecuje


z o t e gry prywatnie i p u b l i c z n i e . W polityce z e w n t r z n e j zmierza do aneksji i do wojen zabor
czych, aby zyska wadz nad wojskiem i by p o t r z e b n y m w roli wodza, a pozby si przeciwni
kw przy sposobnoci. Na wewntrz przykrca r u b podatkow i tpi b e z w z g l d n i e wszelk
opozycj z pomoc o r g a n w l e d c z y c h . Ofiar padaj ludzie co najbardziej ideowi, o d w a n i ,
otwarci, a otaczaj go coraz liczniej figury c i e m n e , p a t n e , do ktrych musi si ucieka, c h o i do
nich nie moe mie zaufania.

566 E

Ksiga VIII

277

z j e d n y m i pogodzi, a drugich pokona i zacznie si z nimi pokj, on p r z e d e


wszystkim zawsze jakie wojny wszczyna, aby lud potrzebowa wodza.
- Naturalnie.
- Nieprawda, i na to, eby ludzie przez podatki zbiednieli, wic musieli- 567
by myle o wasnym jutrze, a mniej dybali na jego osob?
- To jasne.
- A jeliby, sdz, n i e k t r y c h mia w podejrzeniu, e marz o wolnoci
i nie pozwol mu rzdzi, tych by si mg pozby zachowujc pozory, boby
ich mg wyda nieprzyjacioom. Z tych wszystkich powodw, czy dyktator
nie musi zawsze zmierza do wojny?
- Musi.
- A postpujc tak gotw rozbudzi ku sobie coraz to wiksz nienawi
B
obywateli?
- Jakeby nie?
- Nieprawda? I niektrzy z tych, co go na wysokie stanowisko wsplny
mi s i a m i w y n i e l i i maj t e r a z wpywy, b d o t w a r c i e m w i l i i j e m u
w oczy, i p o m i d z y sob bd ganili to, co si dzieje, ci przynajmniej naj
odwaniejsi i najwicej warci?
- Prawdopodobnie.
- Wic tych wszystkich musi dyktator usun, jeeli ma dalej panowa, a
w kocu ani spord swoich przyjaci, ani spord wrogw nie zostawi ni
kogo, kto by by co wart.
- Jasna rzecz.
- Wic on musi bystro patrze, kto jest odwany, k t o wielkiego d u c h a ,
kto rozsdny, kto bogaty. I taki jest szczliwy, e musi by wrogiem tych
C
wszystkich ludzi - czy chce, czy nie chce - i musi dyba na ich ycie, pokd
nie oczyci pastwa.
- To adna czystka" - powiada.
- Tak jest - dodaem - oczyszczanie wprost przeciwne ni to, ktre leka
rze stosuj do cia. Bo oni usuwaj to, co najgorsze, a zostawiaj to, co naj
lepsze, on wprost przeciwnie.
- Zdaje si j e d n a k - powiada - e on nie moe inaczej, jeeli ma panowa.
- Co za p r z y m u s o w e szczcie takiego czowieka - cignem - jakie to XVIII
bogosawione kajdany albo m u s i e y pord p r z e w a n i e lichych j e d n o
stek i nawet u nich by w nienawici, albo wcale nie y!
- W takich warunkach on yje - powiada.
- A czy nie prawda, e im bardziej go bd za takie postpowanie niena
widzili obywatele, tym liczniejszych i tym wierniejszych b d z i e p o t r z e b o
wa gwardzistw?
- Jakeby nie?
- Ale ktrzy to bd ci wierni? I dokd on ma po takich posya?
- Sami - powiada - zaczn si masami zlatywa, jeeli im da od.
- Ty, zdaje mi si, znowu o j a k i c h t r u t n i a c h mwisz, na psa! - d o d a - E
em. O takich z obcych stron i z rnych rodzajw.

278

Platon, Pastwo

567 E

- I susznie ci si zdaje - powiedzia.


- No c, a na miejscu nie chciaby ich sobie wybra?
- Jak?
- Niewolnikw zabra obywatelom, wyzwoli ich i wcign ich do swojej
gwardii.
- Doskonale - powiada - ci bd mu przecie najwierniejsi.
568
- Co za szczcie takiego dyktatora, jeeli takich ludzi musi sobie bra za
przyjaci i liczy na wierno takich, skoro tamtych pierwszych pozabija!
- A j e d n a k - powiedzia - on takich wybiera.
- I podziwiaj go - dodaem - ci towarzysze, i obcuj z nim ci nowi oby
watele, a przyzwoici ludzie nienawidz go i uciekaj.
- Jakeby nie mieli ucieka?
- To nie bez racji - d o d a e m - tragedia uchodzi w ogle za co mdrego,
a Eurypides za jej gwiazd.
- C znowu?
B
- Bo takie mdre sowo powiedzia: mdrzej dyktatorzy z ludmi obcu
jc m d r y m i " . Myla, oczywicie, e to wanie s ci mdrcy, z ktrymi
dyktator obcuje l 8 .
- Ale on - powiada - pod niebiosa wynosi dyktatur, tak j chwali i tam
dalej, a inni poeci tak samo.
- Z a t e m - cignem - skoro to s mdrzy ludzie, poeci piszcy tragedie,
to przebacz nam i tym, ktrzy maj ustrj zbliony do naszego pastwa,
poniewa s piewcami dyktatury.
- Myl sobie - powiada - e przebacz; przynajmniej ci, ktrym dowcipu
nie brak.
C

- Pjd sobie, myl, po innych pastwach, zbiera tumy i bd tam odnajmowali swoje p i k n e , wielkie i przekonujce gosy, aby cign pastwa
do dyktatury i do demokracji.
- I bardzo.
- Nieprawda, w dodatku bd jeszcze brali honoraria i honory - najwik
sze rzecz n a t u r a l n a - od dyktatorw, a na drugim miejscu od d e m o k r a c j i .
A w miar, jak coraz wyej podchodz ku ustrojom coraz to lepszym, coraz

bardziej blednie ich sawa i ustaje na nogach, jakby jej tchu brako.
- Tak jest.
- No tak - dodaem - i oto, jakmy zrobili dygresj. Wic m w m y zno18
Tu gorzkie wyrzuty w stron E u r y p i d e s a i innych tragikw. E u r y p i d e s mia o d w i e d z a dwr
Archelaosa M a c e d o s k i e g o , P i n d a r i S i m o n i d e s , a m o e i Ajschylos te, mieli by w przyjani
z H i e r o n e m S y r a k u z a s k i m . E u r y p i d e s wyraa si n a p r a w d p o c h l e b n i e o s a m o d z i e r c a c h .
Platon nienawidzi tutaj (Por. dialog Polityk [Sofista i Polityk], Biblioteka Klasykw Filozofii,
P W N , Warszawa 1956) d y k t a t u r y ca dusz. Na tym p u n k c i e podziela p o w s z e c h n e pord d e
m o k r a t w greckich poczucia i od niego pochodzi to straszne zabarwienie wyrazu tjrannos, ktre
nosi i nasz wyraz t y r a n " . T e n wyraz oznacza j e d n a k w j e g o czasach tylko dyktatora, wodza na
rodu, nie s k r p o w a n e g o a d n y m ciaem ustawodawczym naczelnika pastwa.

568 D

Ksiga VIII

279

wu o tym wojsku dyktatora, o tym p i k n y m i licznym, i rnokolorowym,


i nigdy tym samym; z czego on je bdzie utrzymywa?
- Jasna rzecz - powiada - e jeliby byy w p a s t w i e k o s z t o w n o c i po
wityniach, to on z nich na to b d z i e oy. I pokd wystarcz pienidze
uzyskane ze sprzeday, bdzie z ludu mniejsze podatki ciga.
- A co, kiedy to rdo wyschnie?
- Jasna rzecz - powiada - e ze skarbca ojczyzny zacznie cign sam i ci, E
ktrzy z nim pij, przyjaciele i przyjaciki.
- R o z u m i e m - powiedziaem - e lud, ktry dyktatora urodzi, bdzie go
ywi i bdzie ywi jego przyjaci.
- Bdzie musia - powiada - nieuchronnie.
- A jak ty mylisz - dodaem. - Jeeli si lud rozzoci i powie, e ani to
rzecz s p r a w i e d l i w a , e b y ojciec u t r z y m y w a syna dojrzaego, ale w p r o s t 569
przeciwnie, syn powinien utrzymywa ojca, ani te nie na to go lud urodzi
i na czele postawi, eby teraz, skoro ten wyrs i sta si niewolnikiem wa
snych niewolnikw, musia go utrzymywa razem z n i e w o l n i k a m i i z inn
zbieranin, ale na to, eby si pod jego rzdami wyzwoli od bogaczw i od
tak zwanych ludzi pierwszej klasy; i teraz kae mu pj sobie precz z pa
stwa razem z przyjacimi; podobnie jak ojciec wypdza z domu syna razem
z gromad awanturujcych si pijakw , 9 .
- Wtedy, na Z e u s a - o d p o w i e d z i a - w t e d y ju p o z n a lud, jak latorol
B
wyda, ukocha j i pomg jej do wzrostu, i e dzisiaj, kiedy sam jest sab
szy, wypdza chce mocniejszego.
- Jak ty mylisz? - dodaem - czy dyktator omieli si ojcu gwat zadawa
i bi go, gdyby go nie sucha?
- Tak jest - mwi. - Odebra mu przecie bro.
- Wic ty mwisz - dodaem - e dyktator to ojcobjca i zy o p i e k u n sta
rych rodzicw, a zdaje si, e to by ju bya niewtpliwa dyktatura. L u d ,
jak to mwi, unika nawet d y m u zalenoci od ludzi wolnych, a wpadby C
w sam o g i e d e s p o t y z m u i n i e w o l n i c t w a , i zamiast t a m t e j obfitej i n i e
wczesnej wolnoci popadby w najprzykrzejsz i najbardziej gorzk niewol
u niewolnikw.
19
Na u t r z y m a n i e wojska, ktre musi mu by osobicie o d d a n e , zacznie dyktator naprzd czerpa
z dbr d u c h o w y c h , p o t e m ze skarbu pastwa, b e z kontroli. Elita b d z i e musiaa z czego y.
W razie b u n t u gotw mordowa wasnych wspobywateli, ktrzy go na kierujce stanowisko wy
nieli. Ale za p n o bywa na bunt, gdy wszystka bro jest ju w posiadaniu dyktatora.

O t o , jak czarno wypad w i z e r u n e k samowadcy i pastwa, w ktrym lud nie miaby a d n e g o


gosu. T r o c h to dziwne, e P l a t o n nie dojrza w t a k i m p a s t w i e ani cienia sprawiedliwoci
w swoim r o z u m i e n i u . Bo przecie w pastwie dyktatora niewtpliwie kady robiby swoje (z wy
j t k i e m organu naczelnego) i aden rolnik ani rzemielnik nie mieszaby si do rzdzenia, i stra
nicy pilnowaliby rzdzonych - wic musiaby tam p a n o w a jaki porzdek i karno i a u t o r y t e t
wadzy mgby by pilnowany surowo, i cenzura bezwzgldna, i adnej wolnoci sowa, i obowi
zujce l e g e n d y niewtpliwie - wic wiele rysw miaoby to p a s t w o wsplnych z i d e a l n y m pa
s t w e m P l a t o n a . M i m o to, a moe wanie dlatego, ani sowa sympatii, ani jej cienia b l a d e g o nie
z n a j d u j e m y w charakterystyce dyktatury. Przeciwnie: wyrazy skrajnej pogardy i nienawici y
wioowej. Platon mia cikie osobiste dowiadczenia z dyktatorami. M o e tu trzeba szuka ta.
A m o e si ba, eby go kto nie posdzi, e on sam chce zaprowadzi jak tyrani n a u k o w c w .
On przecie tego nie chcia. W k a d y m razie nie byby si do tego przyzna.

280

Platon, Pastwo

569 C

- Tak. jest - powiada. - Tak to bywa.


- Wic c? - d o d a e m . - Czy nie bdzie to z naszej strony zdanie odpo
wiedzialne, jeeli powiemy, emy dostatecznie opisali, jak to si demokra
cja przeradza w dyktatur, a jak si ju dyktatura zrobi, jaka wtedy jest?
- Z u p e n i e tak, jak trzeba - powiedzia.

KSIGA DZIEWITA
- Wic tylko on sam pozostaje - cignem - ten typ dyktatorski; rozpa
trzy, jak on si p r z e m i e n i a z d e m o k r a t y c z n e g o , a kiedy si uformuje, to
jaki jest i jak yje: ndznie czy szczliwie 1 .
- A wiesz ty - dodaem - czego bym jeszcze pragn?
- Czego?
- M a m wraenie, e poda nie przedyskutowalimy naleycie, jakie s
i jak s liczne. A kiedy tutaj jeszcze mamy niedostatki, nie bardzo bdzie
jasne szukanie tego, czego szukamy.
- No - powiedzia - to jeszcze wszystko w porzdku?
- Tak jest. A popatrz, co ja w nich pragn dojrze. To jest taka rzecz;
Spord przyjemnoci i poda niekoniecznych niektre wydaj mi si nie
legalne, a tkwi bodaj e w kadym czowieku, ale poniewa je poskramiaj
prawa i podania lepsze, r o z u m n e , wic one u niektrych ludzi albo zani
kaj z u p e n i e , albo zostaj im tylko niektre z nich, i to sabe, a u innych
ludzi s mocniejsze i jest ich wicej.
- A ktre to takie masz na myli?
- Te - odpowiedziaem - ktre si podczas snu budz, kiedy inna strona
duszy pi; ta, ktra myli, jest agodna i panuje nad tamt, a ta cz, zwie
rzca i dzika albo jadem, albo napojem napeniona staje dba, odrzuca sen
i stara si i i robi, co jej si p o d o b a do syta. Wiesz, e w takim stanie
gotowa si odway na wszystko, j a k b y d a l e k o odrzucia wszelkie wizy
1

Obrazy p o p r z e d n i c h typw ludzkich wypady s t o s u n k o w o krtko w p o r w n a n i u do w i z e r u n k u


d y k t a t o r a , ktry Platon zamierza w y k o c z y nie aujc barw c i e m n y c h . Ma ich bardzo d u o
w zapasie. Przywiz je chyba z Syrakuz.
N a p r z d wyrnia pord poda n i e k o n i e c z n y c h podania nielegalne, a wic z b r o d n i c z e dzi mwi si te kryminalne - i sdzi, e o n e si kryj jako nawet w duszach ludzi opanowanych
i porzdnych, a wychodz na jaw podczas marze sennych. Sny kazirodcze, bluniercze, zbrodni
cze, w s t r t n e nie s przypadkami - to s objawy tych nielegalnych poda utajonych podczas y
cia na jawie s k u t k i e m dziaania cenzury nawykw i poda lepszych, legalnych.
Ta teoria snw jest dzi powszechnie znana i reklamowana pod nazwiskiem F r e u d a . Z d u m i e
wajce tylko to, e nikt z tylu freudystw nie w y m i e n i a dziewitej ksigi Pastwa j a k o rda
tego p o m y s u . F r e u d usiowa p o d e p r z e t e n pomys z a o e n i e m , e k a d e m a r z e n i e s e n n e jest
s p e n i e n i e m jakiego pragnienia. Ale to z a o e n i e jest nie tylko nieoczywiste, ale jawnie n i e
z g o d n e z dowiadczeniem, ktre uczy, e tylko niekiedy ni si nam to, czego pragniemy, a bardzo c z s t o ni si nam rzeczy, ktrych si boimy, brzydzimy, n i e n a w i d z i m y ich i nie c h c e m y
z gbi duszy i z u p e n i e szczerze, a nie - tylko p o w i e r z c h o w n i e , wbrew g b s z e m u pocigowi.
I u Platona, i u F r e u d a nie przemawia za t hipotez dotyczc snw a d e n fakt ani adna zasada
oczywista. T a hipoteza jest tylko w y r a z e m p e w n e g o pogardliwego, p e s y m i s t y c z n e g o spojrzenia
na dusz ludzk.

282

Platon, Pastwo

571 D

wstydu i rozsdku. N i e cofa si przed prbami stosunkw pciowych z mat


k ani z kimkolwiek innym spord ludzi, bogw albo zwierzt, plami si
krwi byle czego i nie cofa si przed adnym p o k a r m e m . J e d n y m sowem
nie zbywa jej na niczym ani z gupoty, ani z bezwstydu.
- wita prawda.
- A kiedy, uwaam, k t o si w zdrowiu u t r z y m u j e i p a n u j e nad sob,
i kadc si spa swj pierwiastek mylcy rozbudzi, nakarmiwszy go na koE
lacj piknymi mylami i rozwaaniami, i dojdzie w sobie do zgody wewn
trznej, a podliwej swej czci ani nie wygodzi, ani nie przekarmi; aby ci572 c h o s p a a i n i e p r z e s z k a d z a a swoimi p r z y j e m n o c i a m i i p r z y k r o c i a m i
t e m u , co w nim najlepsze, niech ono, samo w sobie o d o s o b n i o n e i czyste,
oglda i niech tam sobie pragnie czego, i niech spostrzega rzeczy, ktrych
nie wie - wic albo co z przeszoci, z tego, co jest lub co ma by, a tak
samo t e m p e r a m e n t swj uagodzi, a nie, zirytowawszy si na co, zasypia
z niespokojnym sercem, tylko uspokoiwszy te oba pierwiastki, a rozbudziw
szy trzeci, w k t r y m myl m i e s z k a , w t e n s p o s b s p o c z y n k u zaywa, to
wiesz, e w takim stanie najlepiej prawdy dotyka i zgoa go w t e d y nie naB chodz adne nielegalne widziada w marzeniach sennych.
- Cakowicie - powiada - jestem tego samego zdania.
- Z r o b i l i m y t dusz dygresj, ale p o z n a c h c e m y to, e w k a d y m
z nas mieszkaj podania tego rodzaju; jakie straszne i dzikie, i nielegal
n e , nieraz n a w e t w takich ludziach, ktrzy si wydaj bardzo o p a n o w a n i .
To wychodzi na jaw w marzeniach sennych. Wic uwaaj, czy masz wrae
nie, e ja mwi do rzeczy, i czy si zgadzasz.
- Ale zgadzam si.
II
- W i c p r z y p o m n i j sobie t e n t y p bliszy d e m o k r a c j i , c o m y to o nim
C
mwili. Ot on si od dziecka wychowywa pod kierunkiem skpego ojca,
ktry ceni tylko podania d o c h o d o w e , a nie ceni p o d a n i e k o n i e c z
2
nych, a zwizanych tylko z zabaw i z upikszeniem ycia . Czy nie tak?
- Tak.
- Ot, kiedy wejdzie w eleganckie towarzystwo, midzy ludzi ziejcych
t y m i p o d a n i a m i , k t r e m y p r z e d chwil w y m i e n i l i , zaczyna o d c z u w a
gwatowny pocig do wszelkiego szelmostwa i do stylu tych ludzi - tak bar
dzo mu obrzydo skpstwo ojcowskie. Ale, e ma natur lepsz ni ci jego
D gorszyciele, wic szarpic si w dwie przeciwne strony zatrzyma si porod
ku m i d z y o b o m a stylami ycia i zacznie, jak uwaa, kosztowa w m i a r
2

D y k t a t o r platoski jest s y n e m albo w n u k i e m ubogich rodzicw z niszej klasy s p o e c z n e j i ma


skpego, o g r a n i c z o n e g o ojca. Z a c z y n a si psu pod w p y w e m r o z p u s t n e g o towarzystwa zotej
m o d z i e y . O n o zaszczepia mu chytrze jak n a m i t n o - m o e seksualn. W k a d y m razie
n i e o p a n o w a n i niewaciw. Std folgowanie z a c h c i a n k o m . D y k t a t o r a cechuj rysy p s y c h o p a
t y c z n e , jak chorobliwie w z m o o n e p o c z u c i e mocy i p o t r z e b a narzucania swej woli o t o c z e n i u .
N i e r z a d k o alkoholizm i rozpusta.
T u Platon przesadza. Z n a m y d y k t a t o r w a b s t y n e n t w o rysach a s c e t y c z n y c h . S k o n n o c i
w a d c z e musz by - oczywicie, a rysy p s y c h o p a t y c z n e zdaj si w y c h o d z i na jaw w wielu
w y p a d k a c h , tylko rozpoznawa je przed czasem na miejscu nie jest do b e z p i e c z n i e , a z d a l e k a
nie zawsze jest atwo.

572 D

Ksiga IX

283

j e d n e g o i drugiego i pdzi ycie ani nie nacechowane brudn drobiazgowoci, ani te nielegalne; stanie si j e d n a k bliszy demokracji ni oligarchii.
- Bya - powiada - i jest taka opinia o takim czowieku.
- Wic przyjmij - cignem - e on doszed ju swoich lat i ma syna, kt
ry si znowu w jego stylu wychowa.
- Przyjmuj.
- Wic przyjmij i to, e dzieje si z nim to samo, co si dziao z jego oj- I
cem, cign go do wszelkiego rodzaju szelmostwa - ono si w jzyku tych,
ktrzy go cign, nazywa niezalenoci wszelkiego rodzaju - tym poda
niom porednim pomaga ojciec i cay dom, a tamci daj pomoc t a m t y m in
nym podaniom. Kiedy ci zdolni do wszystkiego czarodzieje i twrcy dyk
tatorw utrac nadziej, eby w jakikolwiek inny sposb potrafili m o d e g o
czowieka opta, umylaj wtedy chytrze, eby mu zaszczepi jak mio,
niech w nim Eros obejmie wadz nad podaniami, za ktrymi prniactwo
idzie i marnotrawstwo, taki sobie skrzydlaty, wielki trute. Czy mylisz, e 51
inaczej wyglda mio u takich ludzi?
- Nie inaczej - powiada - tylko tak.
- Nieprawda, kiedy koo niej brzcz inne dze, a p e n o w nich kadzi
de i wiecw, i perfum, i win, i tych dz, ktre si na takich schadzkach
zwyko spuszcza z acucha, one t mio karmi i wzmagaj do ostatecz
noci i do tsknoty wprawiaj trutniowi, wtedy ten przywdca duszy za- I
czyna bryka jak szalony, a stra koo n i e g o peni o b k a n i e - i jeeli on
w t e d y schwyta u siebie jakie mniemania albo podania wygldajce przy
zwoicie i majce jeszcze jaki wstyd w oczach, to je zabija i wyrzuca precz
od siebie, pokd czowieka cakowicie nie oczyci z rozwagi, a nie napeni
go obkaniem, ktre przyszo z zewntrz.
- Najdokadniej - powiada - opisujesz powstawanie typu dyktatorskiego.
- A czy nie dlatego ju i z dawna mwi, e Eros jest tyranem?
- Bodaj e tak - powiada.
- Nieprawda, przyjacielu - powiedziaem - pijany czowiek te czuje si
poniekd dyktatorem?
- On ma t postaw.
C
- A obkany i narwany - ten nie tylko nad ludmi prbuje panowa, ale
nad bogami te i ma nadziej, e potrafi.
- I bardzo - powiada.
- Wic dyktatorski typ - cignem - mj biedaku, powstaje, d o k a d n i e
rzecz biorc, wtedy, gdy albo z natury, albo pod wpywem sposobu ycia,
albo z j e d n e g o i z drugiego powodu zrobi si z czowieka pijak, rozpustnik
i wariat.
- Cakowicie tak, przecie.
- Wic on tak powstaje i taki to jest czowiek. A yje jak?
Ul
- A to tak jak w zabawie: to powiesz ty m n i e " .
- N o , w i c m w i - p o w i e d z i a e m . - Bo m y l s o b i e , e tam p o t e m
u nich bd wita i t a c e , i kwiaty, i d z i e w c z t a , i wszystkie te rzeczy

284

Platon, Pastwo

573 D

w tym rodzaju, ktrych Eros jest p a n e m absolutnym, a mieszkajc w tej du


3
szy, decyduje w niej o wszystkim .
- Tak musi by - powiada.
- Wic czy tam nie kiekuj obok tamtych, liczne nowe i straszne dze
kadego dnia i kadej nocy? A potrzeby maj wielkie?
- Liczne, z pewnoci.
- Wic zaraz i wydatki, jeeli tylko bd jakie dochody.
E
- Jakeby nie?
- A potem przecie dugi i trwonienie fortuny.
- No c?
- A kiedy si to wszystko wyczerpie, czy nie musz wtedy dze zacz
krzycze, te, ktre si gsto zagniedziy i s gwatowne, i wtedy ci ludzie,
j a k b y ich dgay da i n n y c h dz, a n a d e w s z y s t k o do t e g o E r o s a ,
k t r e g o i n n e d z e n i b y gwardia otaczaj, czy nie musz szale w t e d y
i wcieka si, i patrze, kto co ma i mona by mu co zabra p o d s t p e m
albo przemoc?
- N i e u c h r o n n i e - powiada.
- Wic trzeba bra, co mona, i znosi std i stamtd albo wielkie m k i
cierpie.
- Koniecznie.
574
- Wic czy nie tak, jak te podania w nim samym, ktre przyszy p
niej, przemogy podania poprzednie i przywaszczyy sobie to, co byo dla
tamtych, tak i on sam bdzie uwaa, e bdc modszym od ojca i od matki
p o w i n i e n ich p r z e m c i m i e wicej od nich, i zabra im, co maj, k i e d y
sw wasn cz przepuci, a z ojcowskiego zacznie czerpa?

- N o , c? - powiada.
- A gdyby mu rodzice na to nie pozwalali, to czy naprzd nie zacznie
prbowa okrada i oszukiwa rodzicw?
- W kadym razie.
- A gdyby mu si to nie udawao, to by ich rabowa i gwat by im zadawa
z kolei?
- Myl - powiada.
- A gdyby si bronili i prbowali walczy, chopcze osobliwy, ten starzec
i staruszka, czy on by uwaa na siebie i pilnowaby si, eby si nie dopu
ci jakiego kroku dyktatorskiego.

G w a t o w n e a n i e o p a n o w a n e p o t r z e b y n i e k o n i e c z n i e prowadz - z d a n i e m Platona - do n i e p o szanowania cudzej wasnoci, do krzywdzenia nawet wasnych rodzicw, bo h a m u l c w w e w n t r z


nych brak. T a k i czowiek nie cofnie si przed r a b u n k i e m i przed w i t o k r a d z t w e m , staje si
z d o l n y do w s z y s t k i e g o i g o t w na w s z y s t k o . Z t a k i c h t y p w rekrutuj si wojska z a c i n e
za granic a przestpcy wewntrz pastwa. Z tych sfer wychodz dyktatorzy, aby zadawa gwat
wasnej ojczynie. W yciu p r y w a t n y m c e c h u j e ich o b u d a , b e z w z g l d n o w o b e c z a l e n y c h ,
a paszczenie si i s c h l e b i a n i e w stosunku do tych, ktrych potrzebuj. N i e z d o l n i do przyjani,
nieszczerzy, niewierni, niesprawiedliwi, urodzeni zbrodniarze, psuci do reszty i do d n a b r a k i e m
wszelkiej odpowiedzialnoci na swoim stanowisku.

574 B

Ksiga IX

285

- Ja tam - powiada - nie j e s t e m bardzo dobrej myli, jeeli chodzi o ro


dzicw takiego czowieka.
- Ale, Adejmancie, na Zeusa, czy ty nie mylisz, e taki czowiek potra
fiby, z p o w o d u od n i e d a w n a mu miej, wcale n i e k o n i e c z n e j przyjaciki,
z dawna mu mi i najbliej z nim zwizan matk, albo z powodu przystoj- C
n e g o przyjaciela, k t r e g o ma od n i e d a w n a , a wcale go nie p o t r z e b o w a ,
zgrzybiaego starca ojca, ktrego i potrzebowa, i mia w nim najstarszego
przyjaciela, czy ty nie mylisz, e on by ich potrafi bi oboje i podawa ich
w niewolnicz zaleno od tamtych, gdyby ich do tego samego domu spro
wadzi?
- Tak jest, na Zeusa - powiada.
- To doprawdy wielkie bogosawiestwo - dodaem - wyda na wiat syna
o typie dyktatorskim.
- Tak jest - mwi.
- A c, kiedy takiemu zabraknie majtku ojca i matki, a ju si w nim D
nagromadzi wielki rj dz, czy on wtedy naprzd nie naruszy muru jakie
go d o m u albo nie cignie z kogo paszcza, kto p n o w noc wraca do
domu, a p o t e m jakiej kaplicy nie wyprztnie? I w tych wszystkich wypad
kach te d a w n e o p i n i e , k t r e ywi od d z i e c k a na t e m a t t e g o , co p i k n e
i b r z y d k i e , te, k t r e wyglday przyzwoicie, ulegn tym n i e d a w n o wypu
szczonym z niewoli, tym, co stra peni koo Erosa - o n e zwyci przy
jego p o m o c y - one p r z e d t e m tylko w m a r z e n i a c h s e n n y c h biegay wolno E
podczas snu, kiedy on by jeszcze pod wadz praw i ojca, i mia w sobie
ustrj demokratyczny. Teraz, kiedy nad nim Eros tak a b s o l u t n e rzdy ob
j, jak to mu si mao kiedy przydarzao we nie, on si na jawie robi taki
na stae i nie powstrzyma si ani od jakiego strasznego morderstwa, ani od
p o k a r m u adnego, ani od roboty, bo w nim yje i panuje absolutnie Eros, 575
ktry nie dba o aden rzd i adne prawo, a e sam jest jedynowadc, wic
i tego, w k t r y m siedzi, niby p a s t w o swoje w i e d z i e na kad a w a n t u r ,
z ktrej by si sam mg utrzyma i utrzyma t zgraj koo siebie, t, ktra
czciowo z zewntrz wtargna, a pochodzi od zego towarzystwa, a cz
ciowo p o c h o d z i z w e w n t r z , z obyczajw s a m y c h i on j sam wyzwoli
i spuci z acuchw. Czy nie takie jest ycie takiego czowieka?
- Takie jest - powiada.
- I jeeli - dodaem - jest niewielu takich w miecie, a reszta posplstwa
to porzdni ludzie, wtedy si tacy wynosz precz, eby suy w gwardii jakiego i n n e g o dyktatora, albo si wynajmuj jako wojsko zacine, jeeli
gdzie jest wojna. A jeeli jest pokj i maj siedzie cicho, w t e d y w sa
mym miecie dopuszczaj si licznych maych otrostw.
- Ty o jakich mylisz?
- N o , na przykad kradn, wamania robi, urzynaj mieszki, kradn suk
nie po domach i wota po wityniach, porywaj bogatych ludzi, aby pieni
dze wymusza. Bywa, e wnosz faszywe oskarenia, a jeeli umiej prze
mawia, staj jako faszywi wiadkowie i bior apwki.

286

Platon, Pastwo

575 C

- To niewielkie nieszczcie - powiada - to, co mwisz, jeeliby niewielu


byo takich.
- Bo m a e rzeczy - p o w i e d z i a e m - s m a e w porwnaniu do wielkich,
a to wszystko, jeeli chodzi o poziom moralny i n d z pastwa, to jest nic,
jak to mwi, w porwnaniu do dyktatora. Kiedy si w pastwie zrobi duo
i takich, i innych, ktrzy w ich lady wstpuj, i zobacz, jak wielu ich jest,
w t e d y oni, poniewa lud jest gupi, wydaj spord siebie dyktatora, tego
D mianowicie, ktry sam w sobie, w swojej duszy nosi najwikszego tyrana.
- To naturalne - powiedzia. - To byby najbardziej dyktatorski typ.
- Nieprawda, jeeli mu si dobrowolnie poddadz. A jeeli mu pastwo
nie b d z i e powolne, to on, jak p r z e d t e m bija i poniewiera m a t k i ojca,
tak teraz bdzie traktowa ojczyzn, jeeli tylko potrafi; sprowadzi sobie no
wych przyjaci i star mi m a t c z y z n , j a k mwi na Krecie, i ojczyzn
odda im w niewol - takie on jej da u t r z y m a n i e . To byby ostateczny cel
E poda takiego czowieka.
- Tak - powiada - ze wszech miar przecie.
- N i e p r a w d a - dodaem - ci ludzie w yciu prywatnym, jeszcze nim za
czn panowa, s tacy. N a p r z d , jeeli chodzi o towarzystwo, to przestaj
576 albo z tymi, ktrzy im schlebiaj i gotowi s do wszelkich posug, albo jee
li kogo potrzebuj, to sami umiej upada do ng i przyjaci odgrywa na
wszelkie sposoby, a jak swoje uzyskaj, s obcy?
- Stanowczo tak.
- I tak przez cae ycie, w przyjani nie s nigdy z nikim, zawsze tylko
albo kogo tyranizuj, albo si przed kim paszcz, a swobody w s t o s u n k u
osobistym i prawdziwej przyjani natura despotyczna nie zakosztuje.
- Tak jest.
- Wic czy nie susznie moglibymy powiedzie, e to s typy n i e p e w n e ,
niewierne?
- Jakeby nie?
B
- I niesprawiedliwe, jak tylko by moe, jeelimy si p r z e d t e m susznie
zgodzili na to, co to jest sprawiedliwo.
- Ale tak - powiada - susznie przecie.
- Wic zbierzmy krtko - d o d a e m - t e n typ najgorszy. To b d z i e kto,
kto by na jawie by taki, jakemy stan snu opisywali.

IV
C

- Tak jest.
- Nieprawda, taki si robi i taki bdzie, kto by majc n a t u r w najwy
szym s t o p n i u d e s p o t y c z n osign w a d z niezalen, a im wicej ycia
spdziby na stanowisku dyktatora, tym bardziej byby taki.
- N i e u c h r o n n i e - powiedzia Glaukon, zabrawszy gos z kolei.
- A czy t e n - d o d a e m - ktry si okazuje najgorszy, nie okae si zarazem i najndzniejszy, najnieszczliwszy? I kto by najduszy czas i najbar
dziej absolutn wadz piastowa, ten by w najwyszym stopniu i najduej
by naprawd taki. Bo ludzi jest duo, a co gowa, to rozum.
- To przecie musi tak by - powiada.

576 C

Ksiga IX

287

- A czy nie prawda - d o d a e m - e typ despotyczny gotw by p o d o b n y


do pastwa rzdzonego despotycznie, a typ demokratyczny do demokracji,
i inni tak samo?
- N o , c?
- Nieprawda, jak si ma j e d n o pastwo do drugiego ze wzgldu na war
to moraln i szczcie, tak si te ma i j e d e n z tych ludzi do drugiego?
- Jakeby nie?
- A jake si przedstawia ze wzgldu na warto moraln pastwo rzdzo
ne absolutnie w stosunku do pastwa pod rzdami krlewskimi, jakemy je
D
opisali na pocztku.
- To jest cakowite przeciwiestwo - powiada. - J e d n o pastwo jest naj
lepsze, a drugie najgorsze 4 .
- Ja si nie b d pyta - dodaem - ktre waciwie ty masz na myli. Bo
to jasne. Ale czy ty o ich szczciu i nieszczciu sdzisz tak samo, czy ina
czej? Tylko nie przeraajmy si od razu, patrzc na dyktatora, ktry jest je
d e n , ani na tych tam, m o e n i e w i e l u , ludzi koo niego, tylko tam t r z e b a
wej w rodek, w to pastwo, i obejrze je cae; wic dajmy w nie nurka
i ogldajmy je w caoci, dopiero jak je zobaczymy, b d z i e m y wypowiadali
swoje zdanie.
E
- Susznie zapraszasz - mwi. - I to jasne k a d e m u , e nie ma pastwa
bardziej nieszczliwego ni to, w ktrym rzdy s d e s p o t y c z n e , i nie ma
szczliwszego nad to, w ktrym panuj rzdy krlewskie.
- A g d y b y m ja tak - d o d a e m - z t a k i m samym z a p r o s z e n i e m wystpi
t a k e w o d n i e s i e n i u do ludzi, czy suszne byoby to zaproszenie? A gdy- 577
bym ja uwaa, e sdzi o nich ma prawo tylko ten, kto potrafi dusz wnik
n w charakter czowieka i przejrze go na wskro, a nie kto, kto, tak jak
dziecko, patrzy z zewntrz i robi na niego wraenie przepych dyktatorski,
obliczony na ludzi z zewntrz - podczas gdy trzeba u m i e dojrze i to, co
si za nim kryje? Wic gdybym uwaa, e mymy wszyscy powinni posu
cha takiego czowieka, ktry ma warunki, eby sdzi, bo z takim t y p e m
razem mieszka i przyglda mu si z bliska na terenie domowym, w stosun- B
ku do kadego z domownikw - tam, gdzie go najlepiej mona widzie na4

Platon widzi z u p e n e przeciwiestwo p o m i d z y idealnym k r l e s t w e m filozofw a p a s t w e m


rzdzonym absolutnie pod b e r e m dyktatora. J e d n o jest najlepsze, a drugie najgorsze. Waciwie
j e d n a k rnica ogranicza si u P l a t o n a p r z e d e wszystkim do p o z i o m u m o r a l n e g o rzdzcych.
Przecie a b s o l u t n e rzdy miay panowa take w ustroju i d e a l n y m . a d n e g o gosu w rzdzie nie
mieli m i e rzdzeni. Zarwno tam, jak i tu. T y l e tylko, e filozof by rozumny, opanowany i wy
ksztacony, a kady inny dyktator to k o n i e c z n i e u r o d z o n y zbrodniarz, i z e p s u t y , i dziki. To nie
wydaje si takie oczywiste i k o n i e c z n e . A brak wszelkiej kontroli ze strony rzdzonych i brak
wszelkiej odpowiedzialnoci przed nimi wydaje si n i e b e z p i e c z n y dla poziomu moralnego n a w e t
najbardziej idealnych wadcw.
T e r a z ma si o s t o s u n k a c h panujcych w p a s t w i e i w d o m u , i w d u s z y d y k t a t o r a wypo
w i e d z i e kto, k t o te rzeczy z n a z w a s n e g o b e z p o r e d n i e g o d o w i a d c z e n i a . My w i e m y , e
w roku 388 przed C h r y s t u s e m Platon sam bawi po raz pierwszy na dworze Dionizjosa Starszego
w Syrakuzach, wic nie b d z i e m y d a l e k o szukali tego naocznego wiadka, ktry ma teraz mwi
przez usta Sokratesa.

288

Platon, Pastwo

577 B

gim, bo bez teatralnej maski i kostiumw, i koturnw, a take w m o m e n t a c h


n i e b e z p i e c z n y c h dla pastwa; kogo takiego, co to wszystko widzia, m o e
bymy poprosili, n i e c h nam powie, jak si przedstawia szczcie i n d z a
dyktatorska w stosunku do innych ludzi?
- Bardzo suszne - powiada - byoby i to zaproszenie z twojej strony.
- Wic jeeli chcesz - d o d a e m - to my b d z i e m y udawali, e my m a m y
w a r u n k i do wydawania sdu i emy ju spotykali takich. Abymy mieli
kogo, kto nam bdzie odpowiada na nasze pytania.
- Tak jest.
V
- W i c p r o s z ci - c i g n e m - tak si p r z y p a t r z . P r z y p o m n i j s o b i e
C p o d o b i e s t w o p o m i d z y p a s t w e m i czowiekiem, bierz za k a d y m razem
pod uwag j e d n o i drugie i mw, co to si dzieje w j e d n y m i w drugim 5 .
A o c chodzi? - powiada.
- P r z e d e wszystkim - o d p a r e m - eby mwi o pastwie, to jak ty po
wiesz, pastwo rzdzone despotycznie jest wolne, czy jest w niewoli?
- W niewoli - powiada - najwikszej, jaka by moe.
- A widzisz w nim, prawda, panw i ludzi wolnych.
- Widz - p o w i a d a - co t r o c h i tego, ale cao w nim, mwic k r t k o ,
i najprzyzwoitsza jego czstka jest pogrona w haniebnej niewoli i w ndzy.
D
- Wic jeeli czowiek jest podobny do pastwa, to czy i w nim nie musi
t e n sam porzdek panowa, i czy jego duszy nie musi p r z e p e n i a niewola
na wielu p u n k t a c h i brak swobody? I czy nie te jego czstki s w niewoli,
ktre byy najprzyzwoitsze, a ten jego pierwiastek, ktry jest may i najgor
szy, i najbardziej szalony, ma w jego duszy wadz absolutn?
- Musi tak by - powiada.
- Wic c? Powiesz, e taka dusza jest niewolnic, czy jest wolna?
- Ale to niewolnica przecie, moim zdaniem przynajmniej.
- Nieprawda? A znowu pastwo zostajce w niewoli i despotycznie rz
dzone bynajmniej nie robi tego, czego chce?
- W wysokim stopniu jest skrpowane.
E
- Wic i dusza rzdzona despotycznie bynajmniej nie bdzie robia tego,
co by chciaa, jeeli mwi o duszy jako o caoci. J. wci to do popy
cha gwatem tdy i owdy, wic bdzie pena niepokoju i alu za czym.
- Jakeby nie?
- A bogate czy ubogie musi by pastwo pod rzdami despoty?
- Ubogie.
578
- Wic i dusza despotyczna musi by zawsze uboga i nigdy nie nasycona.
5

P o d o b n i e jak niewola panuje w ustroju a b s o l u t n y m , tak i dusza, w ktrej nie panuje rozum,
tylko podania k r y m i n a l n e , jest niewolnic wasnych niskich dz, a e o n e bywaj sobie prze
ciwne, wic taka dusza musi stale yd w niepokoju w e w n t r z n y m , w cigym alu za czym, i nie
1
czuje nigdy dosytu. T a k a natura wychodzi jeszcze najlepiej, jeeli moe wie ycie p r y w a t n e na stanowisku dyktatora musi wci dawi si strachem przed nienawici mas rzdzonych i mie
nieznonie ograniczon swobod osobist, ze wzgldu na b e z p i e c z e s t w o swojej osoby. C z y t a m y
i dzi o tych u d r k a c h ycia p r y w a t n e g o d y k t a t o r w - ich los nie wydaje si n a p r a w d g o d n y
zazdroci.

578 A

Ksiga IX

289

- Tak jest - powiedzia.


- N o , c? A obawy czy nie musi by p e n e takie pastwo i taki czowiek?
- Musi, koniecznie.
- A co mylisz? e w j a k i m i n n y m p a s t w i e znajdziesz w i c e j skarg
i westchnie, i alw, i cierpie?
- W aden sposb.
- A w czowieku innym jakim, mylisz, e bdzie tego wicej ni w tej
naturze despotycznej, ktr do szau doprowadzaj podania i amory?
- Jakeby tam? - powiedzia.
- Wic jeeli, myl sobie, wszystko to i inne takie rzeczy wziwszy pod
uwag, osdzie, e to pastwo jest najnieszczliwsze ze wszystkich...
- A czy niesusznie? - wtrci.
- N a w e t i bardzo - p o w i e d z i a e m . - Ale znowu o typie d e s p o t y co m
wisz, jeeli te same rzeczy bierzesz pod uwag?
- To - powiada - e on jest o wiele nieszczliwszy od wszystkich innych.
- To - dodaem - to jeszcze nie jest zdanie suszne.
- Jak to? - powiada.
- M a m wraenie - cignem - e t e n typ jeszcze nie jest taki w najwy
szym stopniu.
- A kto waciwie?
- Moe by, e ten ci si wyda jeszcze mniej szczliwy od tamtego.
- Jaki?
- T e n - cignem - ktry by, natur majc despotyczn, nie spdzi ycia
w zaciszu prywatnym, tylko by mia to nieszczcie i j a k i m p r z y p a d k i e m
dostaaby mu si dyktatura do rki.
- Wnosz - powiada - na podstawie tego, co si p o p r z e d n i o powiedziao,
e ty mwisz prawd.
- T a k jest - dodaem. - Ale takich rzeczy nie trzeba tylko mniema; trze
ba je d o s k o n a l e rozpatrzy w n a s t p u j c y m t o k u myli. C h o d z i p r z e c i e
o rzecz najwiksz, o ycie dobre i ze.
- Z u p e n i e susznie - powiada.
- Wic zastanw si, czy te ja mwi do rzeczy. Bo zdaje mi si, e roz
waanie tej sprawy trzeba oprze i rozpocz od tego.
- Od czego?
- Od kadego poszczeglnego spord ludzi prywatnych, jacy s w pa
stwie, maj p i e n i d z e i trzymaj sobie licznych niewolnikw. Ci pod tym
w z g l d e m s p o d o b n i do dyktatora, e panuj te nad wieloma. R n i c
stanowi tylko liczba niewolnikw tamtego.
- Stanowi rnic.
- Wic wiesz, e ci yj bez obawy i nie lkaj si swojej suby?
- A czeg by si mieli lka?
- Niczego - mwi. - Ale czy rozumiesz przyczyn?
- No tak. To dlatego, e cae pastwo stoi w obronie kadej poszczeglnej jednostki.

290

Platon, Pastwo

578 E

- P i k n i e mwisz - powiedziaem. - N o , c? A gdyby tak jaki bg czo


wieka j e d n e g o , ktry ma niewolnikw pidziesiciu albo i wicej, zabra
z porodka miasta - i jego samego, i jego on, i dzieci - i przenis go na
p u s t y n i razem z caym majtkiem i sub, gdzie by w jego o b r o n i e nie
mg stan nikt z ludzi wolnych, wtedy, jak mylisz? Jaka i jak wielka mu
siaaby go opa obawa o wasn osob, o dzieci i o on, aby ich suba nie
wymordowaa?
579
- Najwiksza, myl sobie - powiedzia.
- Nieprawda, wtedy by on ju musia schlebia niektrym spord nie
wolnikw i przyrzeka im wiele, i wyzwala ich, choby nie chcia, i czy nie
okazaby si pochlebc w stosunku do wasnej suby?
- Musiaby, nieuchronnie - powiada - inaczej by zgin.
- No c? A gdyby tak - d o d a e m - t e n bg osadzi naokoo niego licz
nych ssiadw, ktrzy by nie znosili, e b y sobie j e d e n czowiek pozwala
trzyma drugiego w niewoli, a gdyby gdzie kogo takiego przychwycili, to
B by go z ich rki czekay kary ostateczne?
- To popadby - powiada - moim zdaniem, w nieszczcie jeszcze wik
sze, gdyby go naokoo pilnowali sami wrogowie.
- A czy nie w takim samym wizieniu siedzi i dyktator? On ju z natury
jest taki, jakim mymy go opisali, p e e n licznych i rnorodnych obaw i po
da. A c h o b y ca dusz t e g o akn, to j e d n a k j e m u tylko j e d n e m u
w caym p a s t w i e ani wyjecha n i g d z i e nie wolno, ani z o b a c z y c z e g o
z tych rzeczy, ktre inni wolni ludzie te lubi oglda; on siedzi schowany
C p r z e w a n i e w paacu - jak kobieta - i zazdroci innym obywatelom, jeeli
ktry wyjeda za granic i co dobrego oglda?
- Ze wszech miar tak jest - powiada.
VI
- N i e p r a w d a ? Wicej tego rodzaju nieszcz spada na t a k i e g o czowie
ka, le z a g o s p o d a r o w a n e g o w e w n t r z n i e , k t r e g o przed chwil oceni j a k o
najwikszego ndznika, ten typ despotyczny, jeeli nie spdza ycia prywat
nie, tylko jaki los go przymusi, e b y by d y k t a t o r e m , i t e n , ktry sam nad
sob adnej wadzy nie ma, prbuje wada drugimi z u p e n i e , tak jakby kto,
ciao majc chore i nie wadnc sob, nie mg y w zaciszu prywatnym, ale
D

musia cae ycie chodzi w zapasy i walczy z innymi ciaami 6 .


- Tak, to ze wszech miar p o d o b n e - mwi. - Ty masz najzupeniejsz ra
cj, Sokratesie.
- N i e p r a w d a - d o d a e m - kochany Glaukonie, to jest stan ze wszech miar
n d z n y i w p o r w n a n i u do t e g o , co ty o c e n i j a k o ywot najndzniejszy,
despota ma ycie jeszcze gorsze?
6

Syn Aristona, to znaczy po grecku mniej wicej: syn czowieka najlepszego - a wiemy kto to jest ogasza, e najszczliwszym t y p e m l u d z k i m jest czowiek r o z u m n y i o p a n o w a n y , a najwikszym
n d z a r z e m jest typ podliwy a n i e o p a n o w a n y , w szczeglnoci, jeeli si znajdzie na stanowisku
dyktatora. Inne typy, o m w i o n e poprzednio, zajmuj na skali szczcia miejsce p o r e d n i e .
W tych ocenach nie chodzi o opini ludzk, tylko o sam b u d o w wewntrzn duszy ludzkiej.
O ten p u n k t widzenia przy ocenie sprawiedliwoci i niesprawiedliwoci prosili Sokratesa G l a u k o n
i A d e j m a n t ju w ksidze drugiej. Dopiero teraz Sokrates spenia ich prob.

579 D

Ksiga IX

291

- W kadym razie - powiedzia.


- Z a t e m naprawd, cho moe kto tak nie myli, kto jest istotnie dykta
torem, ten jest istotnie niewolnikiem, to jest najwiksza niewola i ponianie
si, i s c h l e b i a n i e t y p o m najgorszym. Taki c z o w i e k zgoa nie zaspokaja E
swoich poda, tylko cierpi niezliczone niedostatki i okazuje si w wietle
p r a w d y b i e d a k i e m , jeeli k t o u m i e z o b a c z y ca d u s z - to c z o w i e k ,
ktrego strach dawi cae ycie i wci go chwyta skurcz i ustawiczna mka,
jeeli jego stan jest podobny do stanu pastwa, ktrym on wada. A on jest
podobny. Czy nie?
- I bardzo - powiedzia.
580
- Nieprawda? W dodatku domy jeszcze t e m u czowiekowi to, comy
i p r z e d t e m powiedzieli, e on musi by, a sta si musi dziki t e m u , e pa
nuje, j e s z c z e bardziej ni p r z e d t e m zazdrosny, nie budzcy zaufania, nie
sprawiedliwy, niezdolny do przyjani, bezbony i musi karmi i utrzymywa
wszelkie zo, przez co wszystko i sam jest skrajnie nieszczliwy, a w na
stpstwie wpdza w ten sam stan i swoje otoczenie.
- N i e sprzeciwi ci si - powiada - nikt, kto ma rozum.
- Wic prosz ci - dodaem - teraz, jak sdzia, ktry' o wszystkich orze- B
ka, tak i ty oce, ktry jest pierwszy w e d u g t w e g o zdania, jeeli chodzi
o szczcie, a kto jest drugi, i tych innych oce po kolei. Piciu ich jest:
typ krlewski, timokratyczny, oligarchiczny, demokratyczny i despotyczny.
- Ale to atwy sd - powiada. - Bo tak jak wchodzili, tak ja ich oceniam,
jak chry, ze wzgldu na warto moraln dodatni i ujemn i ze wzgldu
na szczliwo i jej przeciwiestwo.
- Wic wynajmiemy herolda - dodaem - czy ja mam sam ogosi, e syn C
Aristona osdzi, jako i c z o w i e k najlepszy i najsprawiedliwszy jest naj
szczliwszy, a tym jest typ najbardziej krlewski i krlujcy nad sob sa
mym, a typ najgorszy i najniesprawiedliwszy jest najnieszczliwszy, a tym
jest wanie czowiek o typie despotycznym, ktry by by najwikszym de
spot w stosunku do samego siebie i w stosunku do pastwa.
- N i c h ci bdzie, ogo to - powiada.
- A czy mam w dodatku ogosi - dodaem - e tak jest, bez wzgldu na
to, czy si ci l u d z i e ze swymi c h a r a k t e r a m i ukryj, czy nie ukryj p r z e d
wszystkimi ludmi i bogami?
- Ogo i to w dodatku - powiedzia.
- N o , dobrze - dodaem. - Wic to by by nasz pierwszy dowd. A drugi VII
niechby by ten, jeeli si wyda do rzeczy.
D
- Jaki to?
- Skoro tak samo jak pastwo - odpowiedziaem - tak i dusza kadego po
szczeglnego czowieka dzieli si na trzy czci, to powinien si uda, uwa
7
am, jeszcze j e d e n dowd .
7

C h c c jeszcze inaczej dowie, e niesprawiedliwy t y p jest najnieszczliwszy, p r z y p o m i n a So


k r a t e s o m w i o n e ju p o p r z e d n i o rozrnienie trzech pierwiastkw duszy l u d z k i e j . S to: rozum,
czyli zamiowanie do nauki, t e m p e r a m e n t , ktry tu wychodzi na to samo, co ambicja i podliwo,
ktra tu w y c h o d z i na c h c i w o . L u d z i e dziel si na trzy rodzaje z a l e n i e od t e g o , ktra z tych
trzech stron duszy w kim d o m i n u j e . Kady z tych typw ceni najwyej ycie sobie waciwe.

292

Platon, Pastwo

580 D

- Co to za dowd?
- Taki. Jeeli s te trzy pierwiastki w czowieku, to zdaje mi si, e s
te trzy todzaje przyjemnoci, kady pierwiastek ma swoje. Tak samo dzie
l si i podania, i rzdy wewntrzne.
- Jak mwisz? - powiada.
- J e d e n pierwiastek - odpowiedziaem - to ten, ktrym si czowiek uczy,
drugim si gniewa i zapala, a trzeci jest tak wielopostaciowy, e nie potrafiE limy nada mu j e d n e j nazwy, j e m u tylko waciwej. Ale co mia w sobie
najwikszego i najmocniejszego, tomy mu dali jako nazw. N a z w a l i m y
go pierwiastkiem podliwoci ze wzgldu na gwatowno poda zwiza
nych z j e d z e n i e m i piciem, i z yciem pciowym, i co si tam innego z tym
581 czy, i pierwiastkiem chciwoci te, dlatego e zaspokajanie takich poda
najbardziej wymaga pienidzy.
- I susznie - powiada.
- A g d y b y m y p o w i e d z i e l i , e i p r z y j e m n o t e g o p i e r w i a s t k a , i j e g o
przywizanie dotyczy zysku, to oparlibymy si w myli najbardziej na jed
nym gwnym czynniku; tak e co jasnego mielibymy na myli, kiedykolw i e k b y m y mwili o tej czci duszy. I susznie bymy j nazywa mogli
umiowaniem pienidzy i zysku?
- M n i e si tak wydaje - powiada.
- No c? A t e m p e r a m e n t , czy nie powiemy, e cay dy do mocy, do
zwyciania, do zdobycia sobie opinii i sawy?
B

- I bardzo.
- Wic gdybymy go nazwali pierwiastkiem ambicji i dz zwycistw, to
prawda, e brzmiaoby to niele?
- Brzmiaoby to znakomicie.
- A t e n pierwiastek, ktrym si uczymy, to k a d e m u rzecz jasna, e on
cay zawsze dy do tego, eby zna prawd, wiedzie, jak jest, a o pieni
dze i o saw zgoa mu nie chodzi.
- Wielka prawda.
- Wic jeeli go nazwiemy zamiowaniem do nauki i do mdroci, to mo
gaby by nazwa stosowna?
- Jakeby nie?

- Nieprawda - dodaem - i w jednych duszach ludzkich panuje ten pier


wiastek, a w innych t a m t e n - jak si trafi?
- Tak - powiedzia.
- I dlatego te p o w i e d z m y ju z gry, e istniej trzy rodzaje ludzi: ko
chajcy mdro, lubicy zwycia i lubicy zyski.
- W kadym razie przecie.
-I przyjemnoci te s trzy rodzaje, kady odpowiada j e d n e m u z tych typw.
- Tak jest.
- A czy wiesz - dodaem - e gdyby chcia kadego z takich ludzi po ko
lei pyta, ktry z tych trzech rodzajw ycia jest najprzyjemniejszy, to ka-

581 C

Ksiga IX

293

dy b d z i e najbardziej chwali ycie swoje wasne? Przecie zbijacz pieni


dzy powie, e w porwnaniu z zyskiem, przyjemno zwizana z doznawa
niem czci albo z uczeniem si jest nic nie warta, chyba e co w tym rodzju te jakie pienidze przynosi?
- Prawda - powiedzia.
- A c czowiek ambitny? - dodaem. - Czy on przyjemnoci pochodzcej
od p i e n i d z y nie uwaa za co w zym gucie i bez smaku i tak samo tej,
ktr uczenie si przynosi, i jeeli jaka nauka nie przynosi sawy, to to jest
dla niego dym i lary fary?
- To tak jest - powiada.
- A czowiek, ktry kocha mdro - d o d a e m - za co t e n czowiek, na
szym z d a n i e m , uwaa inne przyjemnoci w p o r w n a n i u do tej, e b y zna
p r a w d , wiedzie, jaka ona jest, i wci w czym t a k i m tkwi, uczc si?
On powie, e tamte s od rozkoszy nie bardzo dalekie? I nazwie je Istotnie
k o n i e c z n y m i , bo on sam by zgoa ich nie potrzebowa, gdyby to nie byo
konieczne?

- D o b r z e to trzeba wiedzie - powiada.


- Wic kiedy si tak sobie przeciwi przyjemnoci kadego z tych rodz- VIII
jw i kady z tych rodzajw ycia, ju bez wzgldu na to, ktre jest pik
niejsze, a ktre brzydsze, ani na to, ktre gorsze, a ktre lepsze, ale wanie 582
ze wzgldu na to, ktre przyjemniejsze i mniej przykre, to jak my m o e m y
wiedzie, ktre z nich mwi co najbliszego prawdy? 8
- Ja - powiada - nie bardzo to umiem rozstrzygn.
- A to tak spojrzyj. Jakiego narzdzia potrzeba do wydania susznej oce
ny? C z y nie p o t r z e b a do t e g o d o w i a d c z e n i a i rozsdku, i myli? C z y
mgby kto mie lepsze od tych narzdzi oceny?
- Ale jakim by sposobem? - powiada.
- Wic przypatrz si. Jest tych ludzi trzech, a ktry z nich ma najwiksze
dowiadczenie w zakresie tych wszystkich przyjemnoci, o ktrychemy m
wili? C z y t e n , co to lubi zysk, jeeli si przy n a u c e dowiaduje, jaka jest
prawda sama, wydaje ci si, e on lepiej z dowiadczenia poznaje przyjem
no pochodzc od wiedzy, ni filozof zna przyjemno pync z zysku
B
pieninego?
- O, to wielka rnica - powiada. - Bo j e d e n z nich musi kosztowa in8

J e d n a k e prawo do rozstrzygania, ktry z tych trzech rodzajw przyjemnoci jest najwicej


wart, ma tylko filozof, bo on moe znad wszystkie trzy rodzaje przyjemnoci z wasnego dowiad
czenia, a rozkoszy, pyncej z pracy naukowej, nie zna ani czowiek gonicy tylko za zaszczytami,
ani t e n , ktry nie zna wartoci wikszej ni pienidz. Oprcz tego, tylko filozof myli obiektyw
nie - wic tylko on tu jest powoany do rozstrzygania.
T r o c h s z a b a w n e te a r g u m e n t y , bo to tak wyglda, jakby kady filozof by j e d n a k i , a prze
c i e i P l a t o n to w i e d z i a , i my w i e m y , e nie k a d y filozof ma s p o s o b n o d o w i a d c z a tej
przyjemnoci, jak chciwcom przynosz d u e p i e n i d z e , a czy kady myli rzeczowo - to t e py
tanie nie rozstrzygnite, chocia myle tak powinien kady, a nie tylko filozof. N i e ma przecie
sposobu na to, eby stwierdzi o b i e k t y w n i e , k o m u jest przyjemniej: chciwcowi, gdy z d o b d z i e
d u e p i e n i d z e , a m b i t n e m u , gdy na niego s p a d n i e wielki zaszczyt, czy u c z o n e m u , gdy wykryje
donios prawd.

294

Platon, Pastwo

582 B

nych przyjemnoci ju od dziecka. A zamiowany w zysku pieninym, kie


dy si uczy, jaka jest natura rzeczywistoci, nie musi zazna smaku tej przy
jemnoci ani dowiadczy jej sodyczy i nawet, gdyby go kto zachca, nie
atwo jej zakosztuje.
- Z a t e m filozof - d o d a e m - o wiele przewysza chciwca, jeeli c h o d z i
C o to, eby z dowiadczenia zna dwa rodzaje przyjemnoci?
- O wiele, doprawdy.
- A c, jeeli idzie o czowieka ambitnego? Czy filozof gorzej zna z do
wiadczenia przyjemno zwizan z odbieraniem czci, ni t a m t e n zna przy
jemno zwizan z rozumnym myleniem?
- Przecie cze spotyka kadego z nich - powiedzia - jeeli tylko ktry
d o k o n a tego, do czego si zabra. Przecie i bogaty cieszy si czci wielu
ludzi, i mny, i mdry, tak e oni wszyscy wiedz z dowiadczenia, jaka to
przyjemno pynie z odbierania czci. Ale jaka przyjemno pynie z ogl
dania bytu, tego nie potrafi zakosztowa nikt inny, tylko filozof.
D
- Z a t e m ze wzgldu na dowiadczenie - d o d a e m - filozof jest najlepszym
sdzi spord tych ludzi.
- Bez porwnania.
- I on j e d e n bdzie mia to dowiadczenie przemylane.
- N o , c?
- A take to narzdzie, ktre jest p o t r z e b n e do oceny, to nie jest narz
dzie chciwca ani czowieka ambitnego, tylko to jest narzdzie filozofa.
- Jakie?
- Mwilimy gdzie tam, e do oceny potrzeba myli. Czy nie tak?
- Tak.
- A myli s przede wszystkim narzdziem filozofa.
- Jakeby nie?
E
- N i e p r a w d a ? G d y b y w a r u n k i e m wydania najlepszego sdu o rzeczach
o c e n i a n y c h byo b o g a c t w o i zysk, to c o k o l w i e k by pochwali i zgani czo
w i e k gonicy za zyskiem, to wanie byoby z koniecznoci najblisze
prawdy.
- Stanowczo.
- A gdyby do tego byo trzeba czci i zwycistwa, i mstwa, wtedy czy nie
to, co by pochwali czowiek ambitny i przekorny?
- Jasna rzecz.
- A skoro tu potrzeba dowiadczenia i rozsdku, i myli?
- To z koniecznoci - powiada - bdzie najprawdziwsze to, co chwali mi
onik mdroci i mionik myli.
583
- Wic kiedy istniej trzy rodzaje przyjemnoci, to rodzaj nalecy do tej
c z c i duszy, z p o m o c k t r e j u c z y m y si, to b y a b y p r z y j e m n o naj
wiksza i ycie takiego czowieka byoby najprzyjemniejsze, w ktrym t e n
nasz pierwiastek panuje?
- J a k e b y n i e m i a o tak by? - p o w i a d a . - P r z e c i e j a k o a r c y c h w a l c a
chwali swoje ycie czowiek mylcy.

583 A

Ksiga IX

295

- A ktre on ycie stawia na drugim miejscu - d o d a e m - i ktr przy


jemno uwaa sdzia za drug z kolei?
- Jasna rzecz, e t, ktr si cieszy wojownik i czowiek ambitny. Bo ta
mu jest blisza ni przyjemno chciwcw.
- Wic zdaje si, a na samym kocu znajdzie si przyjemno tego czowieka, ktry si kocha w zysku pieninym 9 .
- No c - powiada.
- Wic w ten sposb to by byy dwie pochway z kolei i dwa razy by zwy
ciy sprawiedliwy niesprawiedliwego. A trzeci raz po olimpijsku, na cze
Zeusa Zbawiciela i Zeusa Olimpijskiego; zobacz, e nawet cakowicie praw
dziwa nie jest przyjemno i n n y c h ludzi, oprcz przyjemnoci c z o w i e k a
mylcego, i nie jest czysta, tylko jaka jakby malowana, zdaje mi si, em
to sysza od kogo z mdrcw. To ci to by bya najwiksza i najgwniejsza poraka.
- Niesychana. Ale jak ty to mylisz?
- W t e n oto sposb - o d p o w i e d z i a e m - jak do tego dojd, jeeli ty b
dziesz odpowiada szukajc razem ze mn.
- Wic pytaj - powiada.
- Z a t e m mw - cignem - czy nie przyznajemy, e przykro jest przeciwna przyjemnoci?
- I bardzo.
- Nieprawda? Przyznamy te i to, e istnieje stan wolny od przyjemno
ci i od przykroci?
- Istnieje, oczywicie.
- On jest porodku midzy nimi obiema, pewien spokj duszy ze strony
przyjemnoci i przykroci. Czy nie tak to rozumiesz?
- Tak jest - mwi.
- A czy nie pamitasz - dodaem - co to chorzy mwi, kiedy choruj?
- Co takiego?
- e , powiadaj, nie ma nic przyjemniejszego ni zdrowie, ale oni o tym
nie wiedzieli przed chorob, e zdrowie to rzecz najprzyjemniejsza.
- P a m i t a m - powiada.
- I ci, co jakie n a d m i e r n e m k i cierpi, syszysz, jak mwi, e nie ma
nic przyjemniejszego ni ustanie mk.
- Sysz.
- I w wielu innych p o d o b n y c h wypadkach, sdz, e spostrzegasz ludzi,
ktrzy, jak dugo doznaj przykroci, wychwalaj jako najwiksz przyjem
no brak przykroci i spokj od tej strony, a nie cieszenie si.
9

M i m o to Platon sprbuje jeszcze dowie, e przyjemnoci chciwcw i a k o m c w s mniej rze


czywiste, mniej prawdziwe ni przyjemnoci naukowcw, czerpane z poznania rzeczywistoci.
W tym celu z a k a d a z u p e n i e s u s z n i e p e w n skal u c z u . N a niej o d p u n k t u z e r o w e g o
w rodku biegn ku grze coraz to w i k s z e przyjemnoci, a ku doowi przykroci coraz wiksze.
Przejcie od przykroci do p u n k t u zerowego, a wic do stanu w rzeczywistoci o b o j t n e g o , wydaje
sie tylko przyjemnoci. T a k s a m o przejcie do zera od przyjemnoci wydaje sie przykroci, a te
nie jest ni naprawd.

IX

296

Platon, Pastwo

583 D

- Bo moe wtedy - powiada - to wanie staje si przyjemne i podane spokj.


E
- A k i e d y si kto p r z e s t a n i e cieszy - cignem - to spokj od strony
przyjemnoci bdzie przykry.
- Moe by - powiada.
- Wic to, co ley porodku midzy j e d n y m a drugim - p o w i e d z i e l i m y
tak przed chwil - ten spokj, to bdzie w p e w n y c h wypadkach i j e d n y m ,
i drugim, i przykroci, i przyjemnoci.
- Zdaje si.
- A czy to moliwe, eby co, co jest brakiem j e d n e g o i drugiego, stawao
si i jednym, i drugim?
- N i e wydaje mi si.
- A prawda, e przyjemno, ktra w duszy powstaje, i przykro, to jed584 no i drugie jest pewnym ruchem. Czy nie?
- Tak.
- A czy nie pokazao si przed chwil, e brak przykroci i przyjemnoci
to spoczynek, ktry ley porodku midzy jedn i drug?
- Pokazao si.
- Wic jak to moe by suszne, eby brak cierpienia uwaa za przyjem
no, a brak cieszenia si za przykro?
- W aden sposb.
- Z a t e m to nie jest tak, tylko si tak wydaje - d o d a e m . - T e n spokj
w t e d y wydaje si przyjemny w porwnaniu do cierpienia, a w porwnaniu
do przyjemnoci wydaje si cierpieniem. I w tych wydawaniach si nie ma
nic realnego w stosunku do przyjemnoci prawdziwej, to s tylko jakie ta
kie czary.
B

- Tak niby wynika z rozumowania - powiedzia.


- Wic zobacz, prosz ci, te przyjemnoci - dodaem - ktre nie wynika
j z cierpie, aby ci tymczasem nie nachodzio p r z e k o n a n i e , e przyjem
no to ustanie przykroci, a przykro to ustanie przyjemnoci.
- A gdzie one s - powiada - i o jakich ty mwisz?
- Wiele ich jest - odpowiedziaem - i w innym rodzaju, ale najlepiej, gdy
by zechcia zastanowi si nad tymi przyjemnociami, ktre si z woniami
wi. O n e si przecie zjawiaj nagle z niesychan si, chocia czowiek
p r z e d t e m adnej przykroci nie doznawa, a gdy ustaj, t e nie zostawiaj
adnej przykroci.
- wita prawda - powiedzia.
- Wic nie sdmy, e czysta przyjemno to jest pozbycie si przykroci,
ani e przykro to ustanie przyjemnoci.
- Wic nie.
- T y m c z a s e m - d o d a e m - te tak zwane przyjemnoci, ktre przez ciao
do naszej duszy zmierzaj, prawie e po wikszej czci, i co najwiksze
z nich, nale do tego rodzaju. To s p e w n e wyzwoliny od cierpie.
- O n e s tym.

584 C

Ksiga IX

297

- Nieprawda, a tak samo si przedstawiaj stany przyjemnoci i przykro


ci uprzednich, ktre wyprzedzaj t a m t e i rodz si na tle ich oczekiwania?
- Tak samo.
- Wic wiesz - dodaem - jakie one s i do czego s najbardziej podobne?
- Do czego? - powiada.
- C z y ty u w a a s z - m w i - e w p r z y r o d z i e i s t n i e j e j a k a gra, d
1 rodek?
- Tak jest.
- A czy ty mylisz, e czowiek, ktry by si z dou podnosi do rodka,
m n i e m a b y o sobie co i n n e g o , a nie to, e j e d z i e w gr? A g d y b y si
w rodku zatrzyma i spojrza tam, skd przyjecha, to czy m n i e m a b y co
innego, a nie to, e jest na grze, bo nie widziaby tej gry naprawd"?

- Na Z e u s a - powiedzia - ja nie sdz, eby taki czowiek mg by in


nego mniemania.
- A g d y b y znowu w przeciwn s t r o n j e c h a , to by myla, e zjeda E
w d i miaby racj?
- Jakeby nie?
- Nieprawda, doznawaby tego wszystkiego przez to, e nie znaby z do
wiadczenia tego, co naprawd jest na grze i w rodku, i na dole?
- Jasna rzecz.
- Wic czy m g b y si dziwi, jeeli take ludzie, nie znajcy prawdy
z dowiadczenia, o wielu innych rzeczach nie maj zdrowego sdu, a tak
samo si odnosz do przyjemnoci i do przykroci, i do tego, co p o m i d z y
nimi. Tote kiedy si zbliaj do przykroci, wtedy myl susznie i dozna- 585
j przykroci istotnie, a k i e d y si od przykroci poruszaj w k i e r u n k u do
tego, co porodku, wtedy si im gwatownie narzuca to przekonanie, e do
chodz do z a s p o k o j e n i a i do rozkoszy, a t y m c z a s e m to tak, j a k b y wzrok
przenosili z czarnego na p o p i e l a t e , a biaego nie znali, tak samo si udz
przenoszc oczy z przykroci na brak przykroci, a przyjemnoci prawdziwej
nie znajc? 1 0
10

L u d z i e doznaj n a p r a w d przyjemnoci, poruszajc si na skali uczu ku grze, a przykroci,


gdy na niej opadaj w d, ale to s j e d n a k przykroci i przyjemnoci z u d n e , pozorne, p o d o b n e
do zjawisk k o n t r a s t u nastpczego w d z i e d z i n i e barw n e u t r a l n y c h . To zjawisko w y m i e n i a tu Pla
ton po raz pierwszy w literaturze wiata.
O p r c z tego, przyjemno to jest zawsze u z u p e n i e n i e jakiego braku, j a k i e n a p e n i a n i e si.
Prawdziwsze, bardziej rzeczywiste n a p e n i a n i e si ma zachodzi wtedy, gdy si czowiek napenia
c z y m bardziej rzeczywistym, bliszym prawdy. A e tylko p r z e d m i o t y myli, ktre rozum po
znaje, s rzeczywiste, czyli prawdziwe, wic tylko n a p e n i a n i e si nimi przy poznawaniu rozu
m o w y m jest przyjemnoci prawdziw. Wszelkie u z u p e n i a n i e innych brakw wszelkimi innymi
rodzajami p r z e d m i o t w daje t y l k o przyjemnoci p o z o r n e . I p o z o r n e , i p r d k o przemijajce,
p o n i e w a podliwo ludzka p o d o b n a jest do nieszczelnych naczyri. C z y m k o l w i e k by je n a p e
nia, p r z e c i e k a wszystko i z n o w u brak. A t y l k o n a u k a otwiera rda przyjemnoci trwaych,
ktre nie widn.
T e n p i k n y ustp budzi dwa zastrzeenia. Po pierwsze - adna przyjemno, choby wywoa
na z u d z e n i e m , nie jest przyjemnoci pozorn. J e s t rzeczywist, jeeli si tylko zjawia. Kiedy
mio mi patrze na u k tczy na sinawych o b o k a c h nad lasem, przeywam przyjemno rzeczy
wist, chocia kto by wierzy w takiej chwili w to, e c h m u r y take i w i d z i a n e z bliska byyby

298

Platon, Pastwo

585 A

- Na Zeusa - powiada - nie tylko bym si nie mg dziwi, ale dziwibym


si raczej, gdyby tak nie byo.
- Wic tak si zastanw - dodaem. - Czy nie prawda, e gd i pragnienie, i stany w tym rodzaju, to s p e w n e niedostatki w stanie ciaa?
- N o , c?
- A niewiedza i nierozum, czy to nie jest te niedostatek w stanie duszy?
- I wielki.
- Nieprawda, uzupenia chyba swoje braki i ten, ktry ywno w siebie
przyjmuje i ten, co do rozumu przychodzi?
- Jakeby nie?
- A uzupenienie prawdziwsze z pomoc tego, co mniej istnieje, czy z po
moc tego, co bardziej?
- Jasna rzecz, e z pomoc tego, co bardziej?
- A jak uwaasz? Ktry rodzaj rzeczy ma w sobie wicej czystej istoty
rzeczy, taki jak p o k a r m i napj, i co tam do chleba, i wszelkiego rodzaju
poywienie, czy te rodzaj, do ktrego naley sd prawdziwy i wiedza, i ro
zum, i w ogle wszelka dzielno? A w ten sposb rzecz rozstrzygaj: To, co
bliskie jest temu, co zawsze n i e z m i e n n e i niemiertelne, i bliskie jest praw
dzie, i co samo jest takie i w czym takim powstaje, wydaje ci si czym
bardziej rzeczywistym ni to, co bliskie rzeczom wci z m i e n n y m i mier
telnym, i co samo jest takie i w czym takim powstaje?
- Wielka rnica - powiada - midzy czym takim a czym wiecznie nie
zmiennym.
- A czy istota tego, co niezmienne, ma w sobie wicej istoty ni wiedzy?
- W aden sposb.
- No c, a prawdy wicej?
- Ani tego.
- A jeliby prawdy mniej, to czy nie mniej istoty zarazem?
- Z koniecznoci.
- Nieprawda, w ogle rodzaje rzeczy zwizane ze staraniem okoo "ciaa
maj w sobie mniej prawdy i mniej istoty ni zwizane z trosk o dusz?
- O wiele mniej.
- A czy nie mylisz, e tak samo i ciao w porwnaniu z dusz?
- Ja myl.
- Nieprawda, zatem i to, co si bardziej istniejcymi rzeczami napenia,
rnokolorowe, ulegaby z u d z e n i u . J e g o sqd byby mylny, j e g o s p o s t r z e e n i e mogoby by zu
d z e n i e m , ale j e g o przyjemno byaby tak s a m o rzeczywista jak i moja. N i e byaby z u d n a , ani
faszywa, ani pozorna.
Po drugie - napenianie puc powietrzem jest z u p e n i e tak samo n a p e n i a n i e m , jak n a p e n i a n i e
o d k a g r o c h e m albo p u s t e j kuli o o w i e m . Za to u c z e n i e si, p o z n a w a n i e rzeczywistoci u p r a g n i o n e i rozkoszne - jest tylko p o d o b n e nieco do procesu n a p e n i a n i a si, i to nie bardzo,
a n a p e n i a n i e m si nie jest. To s tylko przenonie - bardzo n i e d o k a d n e . N a u k a przecie nigdy
m y l c e g o c z o w i e k a nie n a p e n i , nie nasyci - dza w i e d z y jest tak s a m o bez d n a jak dza
p o k a r m u , napoju, n a r k o t y k u albo o b c o w a n i a z l u d m i . I w t y m jej wielka warto. W s z e c h
wiedza osignita musiaaby przynie n u d bez nadziei i bez ratunku.

585 D

Ksiga IX

299

i co, co samo bardziej istnieje, raczej si n a p e n i a ni to, co si n a p e n i a


rzeczami mniej istniejcymi i co samo mniej istnieje?
- Jakeby nie?
- Wic jeeli napenianie si tym, co z natury stanowi pokarm odpowie
dni, jest przyjemne, w takim razie to, co si istotnie napenia tym, co bar
dziej istnieje, powinno istotniej i prawdziwiej napenia nas przyjemnoci
prawdziw, a to, co w siebie bierze rzeczy mniej istniejce, bdzie si chy
ba n a p e n i a o m n i e j p r a w d z i w i e i m n i e j p e w n i e i b d z i e miao w s o b i e
przyjemno mniej niezawodn i mniej prawdziw?

- Koniecznie musi tak by - powiada.


- W i c ci, k t r z y z r o z u m e m i z d z i e l n o c i n i e maj nic w s p l n e g o , 586
a czas spdzaj na ucztach i tym p o d o b n y c h przyjemnociach, i to jest cae
ich d o w i a d c z e n i e , ci, zdaje si, zjedaj tylko na d, a s t a m t d z powro
t e m do poowy drogi i na tej p r z e s t r z e n i plcz si cae ycie, a nie mijaj
tej granicy nigdy i nigdy si nie wznosz do tego i nie patrz na to, co j e s t
n a p r a w d wysoko, i nigdy si i s t o t n i e nie napeniaj t y m co istnieje; wic
p e w n e j a czystej rozkoszy nie kosztuj, t y l k o tak jak b y d o patrz zawsze
w d i schylaj si ku ziemi i ku s t o o m , pas si tam i parz, a e k a d y
z nich c h c e m i e t e g o w i c e j ni inni, wic k o p i e j e d e n d r u g i e g o i b o d z i e B
elaznymi rogami i k o p y t a m i , i zabijaj si nawzajem, bo nie napenili tym,
co istnieje, ani tego, co w nich samych jest, ani tego, co w nich jest szczelne.
- Mwisz jak wyrocznia, Sokratesie - powiedzia Glaukon - a najwierniej
rysujesz ycie tych, ktrych jest wielu.
- Wic czy takich ludzi nie musz i przyjemnoci nawiedza p o m i e s z a n e
z przykrociami, widma tylko rozkoszy prawdziwej i malowanki, ktre przez
zestawienia wzajemne nabieraj barw, tak e j e d n e i drugie wydaj si mocne i zaszczepiaj ludziom gupim wcieke dze do nich skierowane, i ci
potem walcz o nie, tak jak Stezichor powiada, e pod Troj walczono o wi
dziado Heleny, bo H e l e n y prawdziwej nie znano?

- Koniecznie - powiada - musi to by co takiego.


- No c? A czy i z t e m p e r a m e n t e m nie musi by ta sama sprawa? Jeeli si kto samym t e m p e r a m e n t e m kieruje, wic albo zazdroci, bo jest am
bitny, albo sobie na jakie gwaty pozwala, bo jest przekorny, albo w gniew
wpada, bo jest w zym humorze i zaspokojenia szuka dla swojej dzy zwy
cistwa i dla swego gniewu, a nie oblicza skutkw i nie sucha rozumu?
- Tak musi by i z tym - powiada.
- Wic c - cignem
i te dze, ktre si wi
wiedza i myl, i one z ich
ktre im rozsdek wskae,
dziwsze - o ile tylko takie
dziwe - bo za prawd szy

- b d m y d o b r e j myli i powiedzmy, e n a w e t
z chci zysku i z przekor, jeeli nimi kieruje
pomoc goni za przyjemnociami, a chwytaj te,
potrafi chwyta przyjemnoci moliwie najpraw
dze mog w ogle chwyta przyjemnoci praw
i potrafi znajdywa przyjemnoci sobie pokrew-

XI

300

Platon, Pastwo

586 E

n e , skoro to, co jest n a j l e p s z e dla k a d e g o , to mu te jest i n a j b a r d z i e j


11
pokrewne?
- Ale tak - powiada - najbardziej pokrewne przecie.
- Wic kiedy cala dusza idzie za umiowaniem mdroci i nie jest rozdar
ta w e w n t r z n i e , moe w ogle kada jej cz robi to, co do niej naley,
11

P e w n e ustpstwo robi teraz Platon dla ambicji i chciwoci. O n e te mog czasem dawa przy
j e m n o c i bliskie prawdy, bliskie rzeczywistoci. To w t e d y , gdy ambicj i chciwoci rzdzi ro
z u m . W o b e c tego tylko filozof - rzdzcy si r o z u m e m - ma d o s t p n e przyjemnoci i prawdziwe,
i bliskie prawdy, a typ oddany rozpucie b e z r o z u m n e j - typ despoty - m o e kosztowa tylko przy
j e m n o c i pozornych, zudnych, faszywych.
I tu przychodzi na myl Platonowi figiel: a moe by tak sprbowa ilociowo, g e o m e t r y c z n i e
uj dla wikszej plastyki rnic midzy filozofem a despot ze wzgldu na rzeczywisto, praw
dziwo przyjemnoci dla nich o b u dostpnych?
Z a t e m ustawia w myli w szereg typy, ktre omwi, i tworzy szereg nastpujcy: 1. filozofkrl, 2. timarcha, 3. oligarcha, 4. d e m o k r a t a , 5. d e s p o t a . By moe wyobraa ich sobie ustawio
nych w z d u linii prostej. Jak d u g i e o d s t p y dziel j e d n e g o od drugiego, tego n a m nie mwi.
A przydaoby si to zaoenie dla plastyki obrazu! M o e bd to o d s t p y rwne. C h o c i a d e s p o
ta wyglda raczej na trzy razy tak d a l e k i e g o od filozofa, jak jest od niego odlegy oligarcha. Przy
k a d y m typie wyobraa sobie w postaci powierzchni paskiej cieri, pozr przyjemnoci prawdzi
wej, d o s t p n e j dla filozofa-krla. I jako mu si wydaje, jakby te cienie rosy z o d d a l e n i e m ka
d e g o typu od filozofa. Rosn z k w a d r a t e m odlegoci. Oczywicie - pod warunkiem, e te cienie
rzuca jakie wiato, ustawione za przyjemnoci prawdziw filozofa, a b i e g n c e po liniach pro
stych. Z a t e m wolno sobie tak wyobrazi t e n szereg typw ludzkich i odpowiadajcych im cieni
szczcia p r a w d z i w e g o . N a p o c z t k u p o z i o m e g o o d c i n k a prostej n i e c h stoi p o lewej s t r o n i e
filozof-krl. O ptora c e n t y m e t r a od niego w prawo timokrata, a o trzy c e n t y m e t r y od krla oli
garcha. Z g o d n i e z b r z m i e n i e m tekstu trzeba d e s p o t ustawi o dziewi c e n t y m e t r w od filo
zofa na prawo. P o m i d z y oligarch a despot znajdzie si gdzie d e m o k r a t a . M o e by, e na
szstym c e n t y m e t r z e od krla. Ale nie o niego chodzi. C h o d z i o s t o s u n e k c i e m n e g o szczcia
oligarchy do wielkoci tych mrokw, w ktrych jest pogrony d e s p o t a . O t jeli cienie szcz
cia rosn jak kwadraty ich odlegoci od stanowiska filozofa-krla - to cie szczcia oligarchy
o d l e g e g o od krla o trzy c e n t y m e t r y b d z i e o d p o w i a d a powierzchni dziewiciu c e n t y m e t r w
kwadratowych A o g r o m n y cie szczcia d e s p o t y o d l e g e g o o dziewi c e n t y m e t r w od krla
bdzie odpowiada powierzchni a osiemdziesiciu j e d e n centymetrw kwadratowych. Zwa
ywszy za, e to szczcie mona poj nie j a k o p o w i e r z c h n i , ale j a k o imitacj rzeczywistoci,
jako pozorn bry, szecian - dostajemy 9 razy 81, czyli 729 c e n t y m e t r w s z e c i e n n y c h ; j a k o
obraz tej zudy szczcia i tych masywnych mrokw, w ktrych tonie despota.
T y m samym filozofowi jest s i e d e m s e t dwadziecia dziewi razy przyjemniej i lepiej ni dyk
tatorowi. Susznie G l a u k o n powiada, e to n i e s y c h a n e obliczenie spado tutaj z gry na gowy
sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Platon nie bra tego powanie. Ani tych uwag uzupeniaj
cych o latach, dniach, nocach i miesicach. e niby to, jak zliczy trzysta szedziesit cztery
i p dni i tyle samo nocy, to wyjdzie w sam raz 729. A jakby kady miesic liczy po trzydzie
ci i j e d n a trzecia dnia d w u d z i e s t o c z t e r o g o d z i n n e g o , a takich miesicy w roku wzi dwanacie to wyjdzie trzysta szedziesit cztery dni d w u d z i e s t o c z t e r o g o d z i n n y c h . A jeeli 364 i pl po
m n o y przez dwa, wyjdzie te 729 dni d w u n a s t o g o d z i n n y c h . A znowu 729 miesicy, to b d z i e
szedziesit lat - przecitny okres ycia czowieka. Apelt przytacza jeszcze za P l u t a r c h e m i H e zjodem domys, e nimfy i d e m o n y maj y po dziewi tysicy s i e d e m s e t dwadziecia dziewi
lat. Ale to s te informacje mniejszej wagi. N i e trzeba z b y t serio traktowa rzeczy nie p o m y
lanych zbyt serio.
T e n u s t p jest tak napisany, e atwiej doj, o co w nim chodzi, jeeli tylko myle liczbami,
a nie prbowa przedstawia tego rysunkiem. Do wykonania rysunku brak j e d n o z n a c z n y c h infor
macji. M o e by, e i Platon nie rysowa sobie tych cieni szczcia, tylko myla o nich z pomoc
czystych liczb. Dlatego opis wyszed nieco m t n i e . Platon bawi si w m a t e m a t y k a , ale z n u d z i o
go rysowanie. T e r a z zacznie modelowa.

586 E

Ksiga IX

301

czowiek moe by sprawiedliwy i moe wtedy kady sobie waciwe i naj


lepsze przyjemnoci zrywa i mie je, ile monoci, co najprawdziwsze.
- Cakowicie przecie.
587
- A k i e d y zapanuje ktry z t a m t y c h pierwiastkw, w t e d y n a w e t sobie
waciwej przyjemnoci wyszuka nie potrafi, a oprcz tego zmusza do go
nienia za przyjemnoci obc i nieprawdziw.
- Tak - powiada.
- Nieprawda, to, co najdalsze jest od filozofii i od myli, to p r z e d e wszy
stkim moe taki stan wywoywa?
- P r z e d e wszystkim.
- A najdalsze od myli czy nie to, co najdalsze od prawa i od porzdku?
- Jasna rzecz.
- A czy nie pokazao si, e najdalej od tego odbiegaj podania erotycz
ne i despotyczne?
- Bardzo przecie.

- A najmniej krlewskie i porzdne?


- Tak.
- Z a t e m i od przyjemnoci prawdziwej i sobie waciwej najdalszy b d z i e
despota, a t a m t e n najmniej daleki?
- Koniecznie.
- Wic i najmniej przyjemnie - dodaem - b d z i e d e s p o t a y, a krl naj
przyjemniej.
- Koniecznie i nieuchronnie.
- A czy ty wiesz - d o d a e m - ile to razy mniej przyjemnie yje d e s p o t a
ni krl?
- A moe by powiedzia - mwi.
- Wobec tego, e, jak si zdaje, s trzy przyjemnoci - jedna prawego po
c h o d z e n i a , a dwie n i e p r a w e - d e s p o t a d a l e k o wybiega poza granic tych
nieprawych, uciekszy przed prawem i sensem, obcuje z gwardi przyjemnoci niewolniczych, a jak le na tym wychodzi, to n a w e t p o w i e d z i e niea
two, chyba moe w ten sposb.

- Jak? - powiada.
- Od typu oligarchicznego d e s p o t a stoi jako jakby trzeci z r z d u .
midzy nimi jest typ demokratyczny.

Bo

- Tak.
- Nieprawda? Z a t e m chyba i z trzecim z rzdu odbiciem przyjemnoci
w stosunku do prawdy, gdy liczy od tamtego, ma do czynienia, jeeli praw
d jest to, co przedtem?
- Tak jest.
- A p r z e c i e typ oligarchiczny jest t e trzeci z r z d u , jeeli liczy od
krlewskiego, a krlewski i arystokratyczny przyjmiemy za jedno.
- N o , trzeci.

302

Platon, Pastwo

587 D

- Z a t e m w porwnaniu do kogo odlegego o trzy jednostki jest d e s p o t a


trzy razy tak daleki od prawdziwej przyjemnoci, jeeli zliczy odlego.
- Widocznie.
- W takim razie to widziado przyjemnoci, k t r e g o zaywa d e s p o t a , x.z
byaby, zdaje si, powierzchnia odpowiednia do liczby wyraajcej jej odle
go.
- Cakowicie przecie.
- A z kwadratu i z trzeciej potgi wida ten odstp, jaki on jest wielki.
- Wida - powiada - jeeli tylko umie kto rachowa.
E
- Nieprawda, a gdyby kto w przeciwn stron liczy i chcia powiedzie,
jak bardzo odbiega krl od despoty ze wzgldu na prawdziwo przyjemno
ci, to jeli dokona mnoenia, znajdzie, e krl yje s i e d e m s e t dwadziecia
dziewi razy przyjemniej, a despocie jest tyle samo razy smutniej.
- N i e s y c h a n e - powiada - o b l i c z e n i e zwalie na tych dwch ludzi, na
588 sprawiedliwego i niesprawiedliwego, obliczenie rnicy, jaka m i d z y nimi
zachodzi ze wzgldu na przyjemno i przykro.
- A tak; i to prawdziwe obliczenie i stosowne przecie - dodaem - stosu
je si do ycia k a d e g o z nich, skoro w nim s i d n i , i noce, i m i e s i c e ,
i lata.
- Ale tak - powiada - s w nim.
- Nieprawda? Skoro o tyle gruje dobry i sprawiedliwy nad zym i nie
sprawiedliwym, jeeli chodzi o przyjemno, to po prostu wyobrazi sobie
t r u d n o , o ile bardziej b d z i e nad nim growa dobrym stylem ycia, jego
piknoci i dzielnoci?
- Wyobrazi sobie trudno, ix Zeusa - powiedzia.
XII
- No dobrze - dodaem. - Skoromy tutaj doszli w rozwaaniach, wrmy
B do tego, co si na pocztku powiedziao i przez comy tutaj zaszli. Mwio
si jako tak, e opaca si niesprawiedliwo czowiekowi d o s k o n a l e nie
sprawiedliwemu, jeeli uchodzi za sprawiedliwego. Czy nie tak si mwio?
- Tak jest, tak.
- A teraz - cignem - rozprawmy si z tym stanowiskiem, skoro si po
godzimy na t e m a t postpowania niesprawiedliwego i sprawiedliwego i usta
limy, jak ma si j e d n o i drugie.

- Jak? - powiada.
- Plastyczny obraz duszy ludzkiej stwrzmy myl, aby wiedzia t e n , co
t a m t o mwi, co mwi waciwie.
- Jaki obraz niby? - powiada.
- Jaki w tym rodzaju - cignem - jak to w mitach opowiadaj, e bywa
y dawniej takie natury jak C h i m e r a , i Scylla, i Cerber, a o jakich innych
te opowiadaj, w ktrych si wiele postaci zroso w jedno. 1 2
12

e b y plastycznie pokaza straszny stan duszy n i e r z d n e j , k a e Sokrates G l a u k o n o w i wyobra


zi s o b i e twr, ktrego nie m o n a w y k o n a w m a t e r i a l e plastycznym, a gdyby go kto w nim wy
kona prbowa, wyszoby co bardzo brzydkiego i bardzo nie greckiego w wygldzie. S y m b o l e m
duszy ludzkiej ma by z l e p e k z trzech postaci: z wielogowego i w i e l o b a r w n e g o potwora, ktry

588 C

Ksiga IX

303

- A opowiadaj - doda.
- Wic wymodeluj sobie jedn posta zwierzcia; niech ono bdzie wielo
barwne i niech ma wiele gw, naokoo niech ma gowy zwierzt swojskich
i dzikich i niech si moe p r z e m i e n i a i wypuszcza to wszystko z siebie
jak rolina.
- T g i e g o rzebiarza - powiedzia - trzeba do takiej roboty. Ale p o n i e
wa myl jest bardziej plastyczna ni wosk i p o d o b n e materiay, wic niech D
ci to bdzie wymodelowane.
- I jeszcze jedn posta lwa i jedn czowieka. Ale najwiksze - i to bez
porwnania - niech bdzie to pierwsze, a pniej to drugie.
- To ju s rzeczy atwiejsze - powiada - i ju s wymodelowane.
- A teraz te trzy rzeczy sprbuj spoi razem tak, eby si jako ze sob
zrosy.
- Ju s spojone - powiada.
- A teraz wymodeluj i obuduj naokoo nich posta jedn - czowieka; tak,
eby si to k o m u , kto nie moe widzie tego, co w rodku, a widzi tylko E
zewntrzn powok, wydawao jedn istoc yw: czowiekiem.
- J u jest wymodelowana powoka naokoo - powiada.
- A teraz powiedzmy co t e m u , ktry twierdzi, e opaci si czowiekowi
by niesprawiedliwym, a p o s t p o w a n i e sprawiedliwe poytku nie przynosi.
Przecie on nic innego nie twierdzi, jak to, e opaci si czowiekowi utu
czy to wielopostaciowe zwierz, aby byo m o c n e , i t e g o lwa wraz z jego 589
o t o c z e n i e m , a czowieka zamorzy g o d e m i osabi go, aby go j e d n o lub
drugie z t a m t y c h zwierzt wloko, dokd by chciao, i eby si o n e z sob
nie zyway i nie przyjaniy, tylko niech si j e d n o z drugim gryzie i niech
si poeraj nawzajem we wzajemnej walce.
- Ze w s z e c h miar - p o w i a d a - tak by mwi k t o , kto by chwali n i e
sprawiedliwo.
- N i e p r a w d a , a t e n z n o w u , k t o by t w i e r d z i , e t r z e b a p o s t p o w a
i mwi tak, eby ten czowiek mieszkajcy we wntrzu czowieka jak naj
wicej si nabra i eby si zaj hodowl owego stworu wielogowego, tak
jak to robi rolnik, i jego gowy swojskie karmi i obaskawia, a dzikim nie
pozwala wyrasta, wziwszy sobie do p o m o c y n a t u r lwa, i troszczy si
o wszystko razem, i zaszczepia midzy tamtymi przyja wzajemn i siebie
samego, i wychowywa je w ten sposb.
- Cakowicie przecie tak mwi czowiek, ktry chwali sprawiedliwo.
- Na wszelki sposb ten, ktry sprawiedliwo chwali, mwiby prawd,
ma by o b r a z e m podliwoci, z d u e g o Iwa, ktry symbolizuje t e m p e r a m e n t , i z postaci m a e g o
czowieka, ktra o d p o w i a d a ma rozumowi. Cay ten z l e p e k ma by schowany we w n t r z u wiel
kiej postaci ludzkiej. Na tym m o d e l u p o m y l a n y m d e m o n s t r u j e Platon sprawiedliwo i niespra
wiedliwo, przy czym niesprawiedliwo wychodzi istotnie bardzo brzydko.
Erifyle, o ktrej tu mowa, przyja w p r e z e n c i e zoty naszyjnik od Polynejkesa, aby wyda, e
m jej, Amfiaraos, nie c h c e i na wypraw na T e b y . On nie chcia i, bo przeczuwa, e tam
zginie i zgin n a p r a w d . Erifyle le wysza na swej chciwoci i na p r e z e n c i e , bo naszyjnik naszyjnikiem, a m na og wicej wart.

304

Platon, Pastwo

589 C

a chwalca niesprawiedliwoci byby w b d z i e . Bo jeli bra pod u w a g


przyjemno i o p i n i , i poytek, zawsze chwalca sprawiedliwoci ma su
szno, a kto j gani, ten ani nie mwi do rzeczy, ani nie wie, co waciwie
gani.
- N i e wydaje mi si - powiada - w aden sposb przecie.
- Wic przecignijmy go na swoj stron agodnie, bo on nie bdzi umy
lnie, i zapytajmy go tak: Pokj z tob, ale powiedz, czy nie zgodzimy si
jako, e to, co susznie uchodzi za p i k n e i za brzydkie, z czego takiego
pochodzi. To, co p i k n e , poddaje zwierzce pierwiastki natury czowieka
D pod wadz pierwiastka ludzkiego, a moe raczej boskiego, a to, co brzyd
kie, oddaje skadnik agodny w niewol skadnika dzikiego. On si zgodzi
na to, czy jak?
- Jeeli tylko mnie posucha, to tak - powiada.
- Wic czy istnieje w e d l e t e g o t o k u myli kto, k o m u by si o p a c i o
wzi niesprawiedliwie pienidze, jeeli to tak jest, e on biorc pienidze
rwnoczenie oddaje swj najlepszy pierwiastek w niewol swej czstki najE
gorszej? Czy te, jeliby wziwszy p i e n i d z e oddawa syna lub c r k do
niewoli, i to jeszcze u ludzi dzikich i zych, to nie opacaoby mu si wzi
za to nawet bardzo duo pienidzy, a kiedy swj najbardziej boski pierwia
stek oddaje w niewol czynnika najdalszego od bstwa i najniszego i lito590 ci nad tamtym nie ma, to czy to nie jest n d z n i k i czy nie na zgub o wie
le wiksz wziby te pienidze ni Erifyle, gdy naszyjnik przyja, aby jej
m dusz straci?
- Na wiksz o wiele - powiedzia G l a u k o n . - Ju ja ci za n i e g o o d p o
wiem.
XIII
- N i e p r a w d a , a czy nie mylisz, e i r o z p u s t dlatego l u d z i e gani od
dawna, e na tym tle wyzwala si t e n czynnik straszny, to wielkie i wielopostaciowe zwierz - w granicach szerszych, ni potrzeba? 13
13

W wietle tego symbolu plastycznego pokazuje Platon teraz szereg wad i zalet j e d n o s t k i ludz
kiej. R o z p u s t a to p u s z c z e n i e wolno strasznego stworu podliwoci. Egoizm i arogancja, n i e u p r z e j m o - to wady t e m p e r a m e n t u : z b y t n i e i race n a p i c i e tego lwa i wa, k t r e mieszkaj
w piersi czowieka. M i k k o usposobienia, to p r z e c i w i e s t w o t a m t y c h wad t e g o s a m e g o pier
wiastka. P o c h l e b s t w o i lokajstwo, to wyraz przemiany lwa ambicji w mieszn, zabawn, a pogar
dzan m a p - pod w p y w e m chciwoci. Rzemioso, w przeciwstawieniu do sztuki, ktra w y m a g a
r o z u m u twrczego, to o d d a n i e sabego i n t e l e k t u na sub dla chleba i dla zaspokajania poda
c u d z y c h . D l a t e g o rzemielnicy p o w i n n i s u c h a i n t e l e k t u a l i s t w - swojego r o z u m u nie maj
do, niech przynajmniej suchaj c u d z e g o . Tu si moe troch zapdzi, bo na wasne potrzeby
gotowo i r z e m i e l n i k o m rozumu wystarczy. P o d o b n i e i dzieci nie p o w i n n y m i e a d n e j s a m o
dzielnoci, pokd si w nich nie wyrobi rozum, ktrym by si ju s a m e mogy kierowa w yciu.
Kara w y m i e r z a n a za p r z e s t p s t w a poskramia podliwo, a uczy r o z u m u - wic jest c z y n n i k i e m
nad wyraz z b a w i e n n y m . Kara m i e r c i da si tak poj c h y b a d o p i e r o w z w i z k u z y c i e m
pomiertnym.
Zajcia n a u k o w e i wiczenia g i m n a s t y c z n e tylko o tyle s p o d a n e , o ile pomnaaj w a d z
rozumu nad t e m p e r a m e n t e m i nad podliwociami.
G r o m a d z e n i e majtku bez miary jest n i e b e z p i e c z n e dla rwnowagi w e w n t r z n e j - z a t e m i tym
z a b i e g o m winna przywieca i regulowa je troska o h a r m o n i wasnej duszy. To s a m o dotyczy
zaszczytw. Jeeli idzie o udzia w yciu p o l i t y c z n y m , to w r e a l n y c h , o b e c n y c h w a r u n k a c h

590 A

Ksiga IX

305

- Jasna rzecz - powiada.


- A egoizm i nieuprzejmo gani si czy nie wtedy, gdy pierwiastek lwi
i wowy wzmoe si i napnie w sposb nieharmonijny?
- Tak jest.
- A zniewieciao i mikko czy nie dlatego uchodzi za wad, e pole
ga na zwolnieniu napicia w tym samym pierwiastku, co te w nim wyrabia
tchrzostwo?
- N o , c?
- A p o c h l e b s t w o i lokajstwo czy nie w t e d y powstaje, gdy kto t e n sam
pierwiastek - t e m p e r a m e n t - odda na sub bestii podobnej do t u m u i dla
pienidzy, i dla nienasyconej chciwoci ju od modych lat biczem przymusi, eby by map, a nie lwem?
- I bardzo - powiada.
- A duch podego rzemiosa dlaczego, mylisz, hab przynosi? Czy z in
nego powodu, powiemy, czy te, gdy czyj pierwiastek najlepszy jest z na
tury saby, tak e nie potrafi panowa nad tamtymi stworami, ktre w czo
wieku mieszkaj, ale im suy i tylko im schlebia potrafi, a niczego wicej
nauczy si nie zdoa?
- Zdaje si - powiada.
- N i e p r a w d a , aby takim czowiekiem mogo zacz rzdzi to samo, co
rzdzi najlepszym, zgodzimy si, e on powinien zosta niewolnikiem tam
tego, najlepszego, ktry ma w sobie boski pierwiastek u steru. I nie bd z i e m y uwaali, e t e n najlepszy p o w i n i e n rzdzi na s z k o d niewolnika,
jak to myla Trazymach o rzdzonych, ale dlatego, e to jest dla k a d e g o
lepsze, eby nim rzdzi pierwiastek boski i rozumny; najlepiej, jeeli kady
ma w sobie taki pierwiastek wasny dla siebie, a jeliby nie, to niech on nad
nim panuje choby z zewntrz, abymy ile monoci wszyscy byli p o d o b n i

i przyjani wspln zwizani pod rzdami tego samego pierwiastka?


- I susznie - powiada.
- wiadczy o tym - dodaem - i prawo, e czego takiego chce, a ono jest E
sprzymierzecem wszystkich w pastwie. I prowadzenie dzieci - to, e si
im nie daje wolnoci, pokd w nich tak jak w pastwie nie wyrobimy pew
nego ustroju wewntrznego i nie wychowamy w nich pierwiastka najlepsze
go z pomoc takiego samego pierwiastka w nas samych, aby by p o d o b n y m 591
w ojczynie nie ma tam czego szuka czowiek dbajcy o siebie, czyli czowiek sprawiedliwy.
W p a s t w i e i d e a l n y m rzdziby c h t n i e i z p o y t k i e m , ale to idealne p a s t w o dzi nie istnieje
nigdzie na z i e m i . Jest tylko p r z e d m i o t e m myli - pierwowzorem czcigodnym, na m o d ktrego
mona i naley urzdza przede wszystkim samego siebie.
C p o m o e czowiekowi, gdyby posiad n a w e t i ca z i e m i , a na duszy wasnej s z k o d po
nis? T a k sobie myli Platon formuujc swj egocentryczny idea ycia i struktury w e w n t r z n e j
czowieka. Odwraca si od rzeczywistoci k o n k r e t n e j . Ta go mierzi. Prbuje stworzy wzr lepszej.
Z pewnoci - te p r z e d e wszystkim dla s a m e g o siebie. Kiedy si przyglda i przysuchi
wa tej pracy jego i n t e l e k t u i fantazji, sycha czasem gos potny, ktry ma w sobie co krlew
s k i e g o . C z a s e m sycha syk jadowity a wida wci pazur lwi. T a k , jakby i j e g o i n t e l e k t s z e d
nieraz za t e m p e r a m e n t e m , za pasj wadania, za potrzeb poczucia mocy, ktrej ycie nie umiao
nasyci. Aparat intelektu ludzkiego nie pracuje nigdy, jeeli go nie porusza motor uczucia.

1
306

Platon, Pastwo

591 A

s t r a n i k i e m i k i e r o w n i k i e m w duszy dziecka, d o p i e r o w t e d y dajemy mu


wolno, niech sobie idzie.
- wiadczy i prawo - powiedzia.
- Z a t e m w jakim sposobie powiemy, Glaukonie, i wedle jakiego sensow
nego toku myli opaca si niesprawiedliwo albo rozpusta, albo jakie po
stpowanie brzydkie, przez ktre czowiek si robi gorszy, ale zdobywa so
bie wicej pienidzy albo jaki inny wpyw?
- W adnym sposobie - powiada.
- A w jakim sposobie opaca si to, eby si ukrywa i nie ponosi kary?
Czy ten, co si ukrywa, nie staje si jeszcze gorszy, a u tego, ktry si nie
kryje i ponosi kar, pierwiastek zwierzcy uspokaja si i agodnieje, a a
godny wyzwala si i caa dusza dochodzi do najlepszej konstytucji; przyjmu
je w t e d y stan bardziej pochway godny, kady wraz z rozumem osiga pano
wanie nad sob i sprawiedliwo, ni ciao, kiedy wraz ze z d r o w i e m wraca
do si i piknoci - o tyle, o ile dusza godniejsza jest od ciaa?
- Ze wszech miar - powiada.
- N i e p r a w d a , czowiek, ktry ma r o z u m , b d z i e cae ycie w s z y s t k i e
swoje siy w tym kierunku skupia; naprzd bdzie te nauki szanowa, ktre
potrafi tak na jego dusz wpyn, a innych nie bdzie ceni.
- Jasna rzecz - powiada.
- A p o t e m - dodaem - jeeli chodzi o stan i odywianie ciaa, to on nie
b d z i e przez cae ycie mia tej postawy, e b y folgowa p r z y j e m n o c i o m
zwierzcym i bezrozumnym, on nawet w swojej trosce o wasne zdrowie tyl
ko o tyle b d z i e dba o to, e b y si sta silnym, zdrowym albo p i k n y m ,
o ile miaby si przez to sta bardziej o p a n o w a n y m w e w n t r z n i e ; zawsze
b d z i e wida, e on harmoni swego ciaa stosuje jako rodek do osigni
cia zgodnej z ni harmonii duchowej.
- Ze wszech miar tak b d z i e , j e e l i b y to mia by czowiek n a p r a w d
muzykalny.
- Nieprawda - dodaem - to samo, jeeli chodzi o gromadzenie maj"tku,
aby i to byo odpowiednie i harmonizowao z reszt. I nie bdzie nagroma
dza pienidzy bez koca, caymi grami, ulegajc sugestii tumu, ktry pie
nidze za bogosawiestwo boe uwaa, cho z nimi si wie n i e z m i e r n i e
wiele za.

- N i e sdz - powiada.
- Bdzie mia na oku - dodaem - swj wasny ustrj wewntrzny i bdzie
si pilnowa, eby mu si tam co we w n t r z u duszy nie p r z e s u n o przez
n a d m i a r majtku albo przez niedostatek, wic jak tylko potrafi, w tym du
chu bdzie sterowa dochodami i wydatkami.
- Cakowicie tak - powiada.
- A jeli o zaszczyty chodzi, na to samo b d z i e patrza, j e d n e przyjmie
592 i bdzie ich kosztowa chtnie, jeeli bdzie uwaa, e one go lepszym zro
bi, a o ktrych by przypuszcza, e popsuj jego struktur obecn, tych b
dzie unika w yciu prywatnym i publicznym.
E

592 A

Ksiga IX

307

- Wic jeeli mu b d z i e na tym zaleao, to do polityki nie z e c h c e si


garn - powiada.
- Na psa - odpowiedziaem - w swoim pastwie nawet i bardzo, ale moe
niekoniecznie w ojczynie, chyba e i to zdarzy jaki los od boga zesany.
- Ja r o z u m i e m - powiada. - Ty masz na myli to pastwo, o k t r y m e m y
mwili zakadajc je. O n o ley w kraju myli, bo na ziemi, przypuszczam,
e nigdzie go nie ma.
- A m o e w n i e b i e - d o d a e m - ley jego pierwowzr u stp bogw; dla
tego, ktry chce patrze, a patrzc urzdza samego siebie. A to nie stano
wi a d n e j rnicy, czy ono gdzie ju jest, czy d o p i e r o b d z i e . D o , e
tylko w tym j e d n y m pastwie on by odgrywa rol polityczn, a w kadym
innym - nie!
- Oczywicie - powiada.

KSIGA

DZIESITA

- No tak - p o w i e d z i a e m - myl o tym p a s t w i e i to, i owo; e chyba


j e d n a k s u s z n i e m y je urzdzali, a w n i e n a j m n i e j s z y m s t o p n i u m a m przy
tym na myli poezj.
- A co takiego mylisz? - powiada.
- To, eby w aden sposb nie przyjmowa w pastwie tej poezji, ktra
naladuje. Pod adnym w a r u n k i e m nie mona jej dopuszcza, to teraz na
wet i wyraniej wida, zdaje mi si, k i e d y si z osobna rozebrao poszcze
glne postacie duszy.
- Jak ty to mylisz?
- Tak, mwic midzy nami - bo wy przecie nie pjdziecie na m n i e na
skarg do poetw piszcych tragedie i do wszelkich innych naladowcw wszystko to wyglda na szkod wyrzdzon duszom suchaczw, ktrzy nie
maj przy sobie lekarstwa w postaci wiedzy, co to jest waciwie, to wszyst
ko.
- Ale jak ty rozumiesz to, co mwisz? - powiada.
- T r z e b a to powiedzie - o d p a r e m - chocia mwi mi trudno; tak bard z o m od dziecka nawyk lubi H o m e r a i czci. A zdaje si, e to on jest
pierwszym nauczycielem i wodzem tych wszystkich piknych tragikw. Ale
nie naley czowieka ceni wicej ni prawd, wic trzeba powiedzie, co
myl 1 .
1

Platon spoglda wstecz na swoje dzieo i odzywa si w nim s u m i e n i e . S z t u k wygna ze swego


pastwa - z wyjtkiem zamwionych utworw w d u c h u pastwowym. I teraz mu troch al. Wi
dzi przecie, jak wci sam myli przenoniami , jak stwarza obrazy symboliczne, tworzy postacie
i sytuacje zmylone, daje w nich wyraz uczuciom, ktre go opanowuj, w p a d a w rytmy, gra i o p
dzi si nie u m i e p r z y p o m n i e n i o m z H o m e r a i z tragikw. W pamici ma d u g i e u s t p y z p o e
tw, nad ktrymi paka i mia si z nich, i zy si z nimi. Pniej myla nad tym, z m a g a si
i w k o c u rozgryz to, co w nich ukocha. To wszystko jest na nic - powiada - to trzeba wyrzuci.
A j e d n a k mu al. Wic jeszcze raz siebie samego chce przekona, e postpi susznie.
H o m e r jest j e g o osobistym przyjacielem, ale p r a w d naley c e n i wicej ni czowieka. T
sam z a s a d - z u p e n i e suszn - obrci Arystoteles przeciw Platonowi i std p n i e j p o w s t a o
u y w a n e do dzi p o w i e d z e n i e aciskie: Amicus Plato, sed magis antka veritas.
Platon wychodzi z tego zaoenia, e kada sztuka stwarza jak niby to rzeczywisto. Myli
przy t y m o dzieach sztuki, ktre maj swj p r z e d m i o t , dotycz czego, opisuj co, jak obrazy
p e r s p e k t y w i c z n e , rzeby figuralne, utwory e p i c k i e i utwory s c e n i c z n e . S z t u k a stwarza wiat
zmylony, p o d o b n y do wiata rzeczywistego. Z a t e m sztuka jest n a l a d o w n i c t w e m . Ale czy jest
n a l a d o w n i c t w e m rzeczywistoci? e b y na to o d p o w i e d z i e , streszcza znowu swoj teori pozna
nia. Kadej grupie p r z e d m i o t w k o n k r e t n y c h , oznaczonych t sam nazw ogln, o d p o w i a d a
jeden tylko p r z e d m i o t rzeczywisty zwany ide albo postaci. Wykonawcy p r z e d m i o t w k o n k r e t
n y c h n i e wykonuj p r z e d m i o t w r z e c z y w i s t y c h ( i d e i ) , t y l k o je ogldaj w myli i j a k o je

595 C

Ksiga X

309

- Tak jest - powiada.


- Wic suchaj, a raczej odpowiadaj.
- Pytaj.
- N a l a d o w n i c t w o w ogle, potrafiby mi p o w i e d z i e , co to waciwie
jest? Bo ja sam jako nie bardzo wiem, co to ma by.
- A to wanie ja mam wiedzie - powiada.
- N i c w t y m - d o d a e m - o s o b l i w e g o ; to n i e r a z c z o w i e k o k r t s z y m
wzroku dojrzy co prdzej ni ten, co ma wzrok lepszy.
596
- Jest tak - powiada. - Ale w twojej obecnoci nawet bym prbowa nie
potrafi wypowiedzie si, jeeli mi co tam wita. Wic patrzaj ty sam.
- Z a t e m jeeli chcesz, to zacznijmy r o z w a a n i e std, nasz zwyczajn
drog.
Zwykle przecie przyjmujemy za kadym razem jedn posta
w zwizku z licznymi przedmiotami, ktrym nadajemy t sam nazw. Czy
nie rozumiesz?
- Rozumiem.
- Wic w e m y i teraz co bd spord wielu przemiotw. Na przykad,
jeli chcesz, no - jest wiele ek i stow.
B
- Jakeby nie?
- Ale i d e e tylko dwie zostaj w zwizku z tymi s p r z t a m i . J e d n a idea
ka i j e d n a stou.
- Tak.
- N i e p r a w d a , i z w y k l i m y mwi, e w y k o n a w c a j e d n e g o i d r u g i e g o
sprztu ku idei spoglda i tu robi j e d e n ka, a drugi stoy, ktrymi my si
posugujemy, i inne rzeczy tak samo; bo przecie idei samej nie wykonywa
aden z wykonawcw. Bo jake?
- W aden sposb.
- Ale zobacz no, kogo takiego czy te nazywasz wykonawc?
C
- Jakiego?
- Ktry wszystko robi, cokolwiek wykonywa kady z wykonawcw.
- To jaki tgi m, ten, o ktrym mwisz, i podziwia go!
- Na razie jeszcze nie, raczej za chwil tak powiesz. Bo on - t e n sam
mistrz - nie tylko wszystkie s p r z t y w y k o n y w a potrafi, on tworzy t a k e
wszystko to, co z ziemi wyrasta, i ywe istoty wszystkie wyrabia - m i d z y
nimi i siebie samego - a oprcz tego ziemi i niebo, i bogw, i wszystko, co
w niebie i co w Hadesie, pod ziemi, wszystko to wykonywa.
- To wielce podziwu godny i mdry kto - powiada.
D
- Ty n i e w i e r z y s z ? - d o d a e m . - A p o w i e d z mi, czy w y d a j e ci si,
e w ogle nie moe istnie kto taki, czy te w p e w n y m sposobie mgby
istnie twrca tego wszystkiego, a w innym sposobie nie? Czy nie uwaasz,
e n a w e t i ty sam potrafiby wszystkie te rzeczy stworzy, chocia tylko
w pewien sposb?
naladuj w m a t e r i a a c h . Kady k o n k r e t n y p r z e d m i o t naturalny jest j u p e w n y m naladowa
n i e m - idei, czyli rzeczywistoci. Kady p r z e d m i o t k o n k r e t n y , s t w o r z o n y przez a r t y s t , j e s t
p o d o b n y do odbicia przedmiotu k o n k r e t n e g o w lustrze albo do obrazu malowanego i jest nalado
w a n i e m naladowania.

310

Platon, Pastwo

596 D

- A c to za sposb taki? - powiada.


- N i e t r u d n y - cignem. - To si da zrobi rozmaicie a p r d k o . N a j
szybciej chyba, jeeli zechcesz wzi lustro do rki i obnosi je na wszystE kie strony. To zaraz i soce zrobisz, i to, co na niebie, i zaraz ziemi, i od
razu siebie samego, i i n n e ywe istoty, i sprzty, i roliny, i to wszystko,
o czym si w tej chwili mwio.
- No tak - powiada - tylko ich wygldy, ale przecie nie te rzeczy istnie
jce naprawd.
- P i k n i e - p o w i e d z i a e m - i ty idziesz myl we waciwym k i e r u n k u .
Bo ja m a m wraenie, e do takich wanie w y k o n a w c w naley i malarz.
Czy nie?
- Jakeby nie?
- Ale ty powiesz, sdz, e to nie s rzeczy prawdziwe, to, co on robi.
Chocia w pewnym sposobie malarz te robi ko. Czy nie?
- No tak - mwi - ale tylko wygld ka, i on te.
II
- A c t e n majster od ek? C z y e p r z e d chwil nie mwi, e on nie
597 robi samej postaci (idei) - a tylko to jest tym, czym jest ko, tak m w i m y on robi pewne ko? 2
- Mwiem tak.
- N i e p r a w d a ? Jeeli nie robi tego, czym o n o jest, to n i e m o e robi
tego, co istnieje, tylko co takiego, jak to, co istnieje, cho ono nie istnieje
waciwie. Ale gdyby kto powiedzia, e dzieo tego, co robi ka, albo
innego jakiego rkodzielnika, istnieje doskonale, to gotowo nie by praw
d?
- N i e p r a w d a - powiedzia - tak by si przynajmniej wydawao tym, kt
rzy si zajmuj rozwaaniami tego rodzaju.
- Wic my si wcale nie dziwimy, jeeli i ono jest czym n i e w y r a n y m
w stosunku do prawdy.
B
- N o , nie.
- A chcesz - dodaem - to poszukajmy tego naladowcy tych rzeczy, kto to
niby jest?
2

Idea, istota, posta ka albo stou jest t w o r e m Boga. Istnieje kada tylko w j e d n y m e g z e m
plarzu - z natury rzeczy. k o k o n k r e t n e albo st s dzieami stolarza i k a d e g o z nich, zarw
no stou jak i ka, m o e by i jest wiele e g z e m p l a r z y . W i d o k ka i stou z p e w n e g o p u n k t u
i w p e w n y m owietleniu naladuje malarz. Jego twr jest trzecim z kolei w szeregu p r z e d m i o t w
coraz to mniej prawdziwych, coraz to mniej rzeczywistych. Malarz nie musi zna istoty rzeczy,
ktrej chwilowy przemijajcy wygld naladuje. A t e n malarz jest tutaj tylko r e p r e z e n t a n t e m
kadego artysty - czyby si on posugiwa p d z l e m , czy s o w e m m w i o n y m l u b p i s a n y m . Poeci
uchodz tylko w szerokich kolach za z n a w c w wszystkiego, o czym pisz (por. dialog pt. Jon).
To wiadczy o naiwnoci p r z e c i t n e g o czytelnika.
W i d o c z n i e n i e w i e l e si pod tym w z g l d e m z m i e n i o od czasw P l a t o n a . P r z e c i e i u nas
szerokie koa ucz s i " o pocztkach chrzecijastwa z Quo vadis, o czasach L u d w i k a XIV z D u
masa, o wojnach k o z a c k i c h z Ogniem i mieczem, o p o w s t a n i u l i s t o p a d o w y m z W y s p i a s k i e g o ,
o styczniowym z Grottgera, o mioci i o tym, co d o b r e i ze, z powieci obyczajowych. Dzi, jak
przed d w o m a tysicami lat, artyci speniaj rol n i e o d p o w i e d z i a l n y c h i n i e u c z o n y c h nauczycieli
dla kadego, kto ich czyta lub oglda, a do nauki nie siga.

597 B

Ksiga X

311

- Jeeli chcesz - powiada.


- Prawda, e te ka s jako trzy; j e d n o to, ktre jest w istocie rzeczy;
moglibymy moe powiedzie - uwaam - e je bg zrobi. Albo kto inny?
- N i k t inny - myl.
- A j e d n o to, ktre stolarz.
- Tak - powiada.
- A j e d n o to, ktre malarz. Czy nie?
- N i e c h bdzie.
- Wic: malarz, stolarz, bg. O t o trzej autorzy przeoeni nad trzema po
staciami ek.
- Tak. Trzej.
- Wic tedy bg, czy to, e nie chcia, czy te jaka konieczno nad nim C
staa, e b y wicej e k ni j e d n o w n a t u r z e rzeczy nie wykona, tak t e
i zrobi: j e d n o tylko ko samo - to, czym jest ko. A dwch takich albo
ich wicej ani bg nie stworzy, ani nie stworzy nigdy.
- Jake to? - powiada.
- Dlatego, mwi, e gdyby tylko dwa takie zrobi, to by si znowu poka
zao, e to tylko j e d n o ko, ktrego postacie miayby t a m t e dwa, i ono by
oby tym, czym jest ko, a nie te dwa.
- Susznie - powiada.
- Wic myl sobie, e bg wiedzc to i chcc by istotnie twrc ka D
istniejcego istotnie, a nie p e w n e g o ka, i nie chcc by jakim tam stola
rzem, stworzy tamto w egzemplarzu jedynym z natury rzeczy.
- Zdaje si.
- W i c j e e l i c h c e s z , to nazwijmy go twrc j e g o n a t u r y albo c z y m
takim?
- Susznie - powiada - skoro on przecie stworzy n a t u r i tego, i wszyst
kiego innego.
- A c stolarz, jak tego nazwa? Czy nie wykonawc ka?
- Tak.
- A czy i malarza nazwiemy jego wykonawc i twrc?
- W aden sposb.
- Wic powiesz, e on jest czym tego ka?
- To moe - powiada - w e d u g m e g o zdania, najlepiej by go nazwa na- E
ladowc tego, czego inni s wykonawcami.
- No dobrze, wic autora trzeciego z kolei tworu, liczc od natury rzeczy,
nazywasz naladowc?
- Tak jest - powiada.
- Wic tym samym bdzie i autor tragedii, jeeli jest naladowc, on b
dzie kim trzecim z natury, liczc od krla i od prawdy, i wszyscy inni naladowcy tak samo.
- Gotowo tak by.
- Wic co do naladowcy zgoda midzy nami. A o malarzu p o w i e d z mi 598
tak rzecz. Jak ty uwaasz, czy on prbuje naladowa kady z t a m t y c h

312

Platon, Pastwo

598 A

p r z e d m i o t w samych, z tych, co s w n a t u r z e rzeczy, czy te on naladuje


dziea wykonawcw?
- Dziea wykonawcw - powiada.
- Czy tak, jak s, czy tak, jak wygldaj.

Jeszcze i to rozgranicz.

- Jak ty to mylisz? - powiada.


- W ten sposb. ko, czy je tam kto na ukos oglda, czy na wprost,
czy z ktrejkolwiek strony, nie rni si samo od siebie, czy te nie rni
si wcale, ale jego wygld wci si zmienia. A z innymi rzeczami czy nie
tak samo?
- Tak jest - powiada - wygldaj rnie, cho nie rni si niczym.
B

- W i c w a n i e n a d t y m si z a s t a n w . Do c z e g o z m i e r z a m a l a r s t w o
w kadym wypadku? Czy do rzeczywistoci, eby naladowa j sam, jaka
ona jest, czy te do wygldu - jak ona si przedstawia? Malarstwo jest na
ladowaniem widoku czy naladowaniem prawdy?
- Widoku - powiedzia.

- Wic sztuka naladujca jest daleka od prawdy i zdaje si d l a t e g o odtabia wszystko, e w kadym wypadku mao prawdy dotyka, a jeeli ju - to
w i d z i a d a tylko. Na przykad malarz, powiemy, wymaluje n a m i szewca,
i ciel, i innych rzemielnikw, a nie r o z u m i e si na adnej z tych u m i e
jtnoci. A j e d n a k dzieci i gupszych ludzi potrafi w bd wprowadza, je
eli b d z i e dobrym malarzem; bo gdy wymaluje ciel, pokae to z daleka
i bdzie si wydawao, e to ciela prawdziwy.
- C z e m u nie?

- Wic myl sobie, przyjacielu, e o wszystkich takich ludziach tak sobie


trzeba myle. Jeeli n a m kto opowie o kim, a mianowicie, e s p o t k a
czowieka, ktry si zna na wszystkich rkodzieach i na wszystkich innych
specjalnociach poszczeglnych ludzi i nie ma takiej rzeczy, na ktrej by si
nie znal lepiej od k o g o k o l w i e k i n n e g o , to trzeba przyj, e to jest jaki
czowiek naiwny i natrafi, zdaje si, na jakiego magika i naladowc, ktry
go nabra, i dlatego mu si wyda arcymdry, e on sam nie umia rozrni
wiedzy od niewiedzy i od naladownictwa.
- wita prawda - powiedzia.

III
E

- Nieprawda - dodaem - a teraz trzeba rzuci okiem na tragedi i na jej


przodownika, H o m e r a , skoro syszymy z niektrych ust, e ci ludzie znaj
si na wszystkich umiejtnociach i na wszystkim, co ludzkie, jeeli chodzi
o zalety i wady charakteru, a na wszystkim, co boskie, te. Bo dobry poeta,
jeeli ma p i k n i e pisa o tym, o czym pisze, musi si na tym zna, k i e d y
tworzy, albo w ogle pisa nie potrafi. Wic trzeba si zastanowi nad tym,
czy to ci wielbiciele nie natrafili te na naladowcw i daj si im w pole

599 wywodzi, zaczem patrz na ich dziea i nie dostrzegaj, e o n e stoj na


t r z e c i m miejscu w s t o s u n k u do rzeczywistoci i atwo je pisa t e m u , co
prawdy nie zna; przecie poeta daje widok rzeczywistoci, a nie rzeczywi-

599 A

Ksiga X

313

sto; czy te moe dobrzy poeci mwi j e d n a k co do rzeczy i znaj si na


3
tym, o czym, zdaniem szerokich k, tak dobrze pisz .
- Tak jest - powiada - trzeba to rozstrzygn.
- A co mylisz? Gdyby kto umia robi i jedno, i drugie: i przedmiot na
ladowany, i jego widziado, to czyby si puci na w y r a b i a n i e w i d z i a d e
i powanie by si t e m u oddawa, i wziby to sobie za cel ycia, majc to za B
co najlepszego?
- N i e myl.
- Ja sdz, e gdyby si n a p r a w d zna na tym, co naladuje, to by mu
wicej chodzio o czyny ni o ich naladownictwa i prbowaby wiele pik
nych czynw zostawi jako p a m i t k po sobie, i wolaby raczej by chwalo
nym, ni samemu chwali drugich.
- Myl sobie - powiada. - Bo przecie to nie wyjdzie na jedno: by saw
nym i by poytecznym.
- Wic jeeli chodzi o i n n e rzeczy, to nie pocigajmy H o m e r a do o d p o
wiedzialnoci, albo k o g o k o l w i e k i n n e g o z poetw, i n i e pytajmy si, czy C
ktry z nich by lekarzem, a nie tylko naladowc sw lekarskich, i kogo
ze staroytnych albo z nowoytnych ludzi mia ktry poeta uzdrowi - tak
jak Asklepios - albo jakich uczniw w zakresie sztuki lekarskiej zostawi,
tak jak t a m t e n swoich potomkw, a o inne sztuki te ich nie pytajmy, tylko
dajmy im p o k j . Ale jeeli c h o d z i o rzeczy najwiksze i n a j p i k n i e j s z e ,
o ktrych H o m e r prbuje mwi, o wojny i o dowdztwa, i ustroje pastw,
i o wyksztacenie czowieka, to chyba godzi si go pyta i dowiadywa si: D
K o c h a n y H o m e r z e , jeeli nie j e s t e w sprawach dzielnoci trzeci z rzdu
w stosunku do prawdy - wytwrca widziade, bo takemy okrelili naladow
c - jeeli jeste chocia drugi i potrafie rozpozna, jakie zajcia robi lu
dzi lepszymi albo gorszymi w yciu prywatnym i w publicznym, to powiedz
nam, ktre pastwo poprawio swj ustrj przez ciebie, tak jak si L a c e d e mon poprawi za staraniem Likurga, a za spraw wielu innych liczne wielkie
i mae pastwa? A tobie ktre pastwo zawdzicza swoje dobre prawa i ma E
ci za swego dobroczyc? Bo Charondasa czci za to Italia i Sycylia, a my
Solona. A ciebie kto? Potrafisz kogo wymieni?
- Ja myl, e nie - powiedzia Glaukon. - Przecie nie mwi tego nawet
sami homerydzi.
- A ktr tak wojn miano w e d u g tradycji stoczy z p o w o d z e n i e m pod
wodz lub za rad Homera?
600
3
Artyci d l a t e g o odwzorowuj tylko rzeczywisto, e nie potrafi jej tworzy, c h o b y chcieli.
To na p e w n o nie b d z i e trafna uwaga, jeeli j wzi dosownie. R e m b r a n d t nie d l a t e g o namalo
wa wou rozprutego, e wow pru nie umia. Ale Platon, by moe, dlatego napisa swj dialog
i stworzy w nim widziado pastwa idealnego, e nie byo mu d a n e zaoy pastwa rzeczywistego. A gdy prbowa, le si to skoczyo. On by n a p r a w d wola tworzy w m a t e r i a l e l u d z k i m
organizacj realn, ni zapisywa okcie papirusu literkami i zwija to na waki. Wiedzia, e b
d z i e sawny - wolaby by p o y t e c z n y . Urgajc tutaj H o m e r o w i , urga s a m e m u s o b i e i wie
o tym. H o m e r przecie adnych praw nie ukada i nie malowa ideau czowieka i ycia. C go
pyta o realizacj tych fikcji?

314

Platon, Pastwo

600 A

- adnej.
- A jakie to wynalazki praktyczne m i a H o m e r poczyni? M o e m i a ja
k i e p o m y s y t e c h n i c z n e dajce si z a s t o s o w a w u m i e j t n o c i a c h albo
w ogle w jakiej praktyce, jak to podaj o Talesie z Miletu, a mia je te
robi Scyta Anacharsis?
- Nigdzie nic podobnego.

- Jeeli si nie zaznaczy w yciu publicznym, to moe H o m e r mia by


za ycia kierownikiem duchowym dla pewnych ludzi, ktrzy go kochali, bo
obcowali z nim blisko i przekazali p o t o m n y m pewn homeryck drog y
cia, p o d o b n i e jak Pitagorasa za to przede wszystkim kochano i pniejsi je
szcze i dzi mwi o pitagorejskim stylu ycia, i zwracaj nim uwag po
midzy innymi?
- N i e , takiego te nic nie podaj - odrzek. - Bo chyba t e n M i s o r o d e k ,
Sokratesie, Kreofylos, mody przyjaciel Homera, gotw si okaza nie mniej
mieszny ze wzgldu na sw kultur jak na swoje imi, jeeli to prawda, co
opowiadaj o H o m e r z e . Mwi przecie, e jako bardzo zaniedbywa H o
mera, jak dugo ten y.

IV
C

- A mwi tak - dodaem. - A czy ty mylisz, Glaukonie, e gdyby H o m e r


by istotnie umia ksztaci ludzi i robi ich lepszymi, jako ten, co si na
tym zna, a nie tylko to naladowa potrafi, to nie byby sobie zjedna wielu
przyjaci i ci nie byliby go czcili i kochali? Przecie Protagoras z Abdery
i P r o d i k o s z Keos, i b a r d z o wielu i n n y c h u m i e w p r y w a t n y m o b c o w a n i u
wpaja s w e m u otoczeniu to p r z e k o n a n i e , e ani wasnego d o m u , ani paristwa nikt sobie urzdzi nie potrafi, jeeli ich nie w e m i e na kierownikw
swego wyksztacenia i za t mdro tak ich ludzie gwatownie kochaj, e
t y l k o co ich u c z n i o w i e i przyjaciele na w a s n y c h gowach n i e o b n o s z .
A gdyby H o m e r by umia przyda si ludziom na drodze do dzielnoci, to
czy o t o c z e n i e b y o b y p o z w o l i o j e m u i H e z j o d o w i c h o d z i po w i e c i e
i piewa rapsody? Czy nie byliby o nich dbali wicej ni o pienidze i nie
byliby ich zmusili do pozostania u nich w d o m u ? A gdyby ci nie suchali,
to czy nie byliby ich sami odprowadzali, jak dzieci do szkoy, dokdkolwiek
by tamci szli, pokd by nie nabrali do wyksztacenia? 4
4
Tu r w n i e d z i w n i e , jak w Gorgiaszu, P l a t o n t w i e r d z i , e n i e w d z i c z n o i brak u z n a n i a
u wspczesnych u j e m n i e wiadczy o zdolnociach wychowawczych sawnych twrcw. Przecie
wiedzia, e Sokrates te nie znalaz uznania i wdzicznoci ze strony szerokich k i wiedzia, jak
mu si s a m e m u nie u d a o wychowa dyktatora Syrakuz. C d o p i e r o L u d A t e s k i ! Za wzr
zdolnoci wychowawczych podaje sawnych sofistw, a wiemy z innych dialogw, jak na nich pa
trzy n a p r a w d . I u s t p o sofistach jest tu b a r d z o przejrzycie ironiczny. Caa ich m d r o ma
polega tylko na sztuce wmawiania w drugich, e sofici s n i e z b d n i j a k o wychowawcy. W o b e c
tego cay ten u s t p to tylko woanie o cze i mio, s k i e r o w a n e do wspczesnych p r z e d e wszy
stkim, i wyrzut, e garn si do blichtru, a nie doceniaj wartoci prawdziwych.

Poezja m a o mwi i m a o m w i a o s z e w s t w i e . To s z e w s t o jest tu u y t e t y l k o j a k o s y m b o l .


Artysta jako taki nie moe by nauczycielem, nie moe naleycie informowa o rzeczywistoci, bo
m u s i a b y j n a p r z d sam p o z n a , a w i e m y j u z ksigi szstej i s i d m e j , e p o z n a n i e rzeczywi-

600 E

Ksiga X

315

- Ze wszech miar, Sokratesie - powiada - zdaje mi si, e mwisz prawd.


- Nieprawda, przyjmijmy, e poczwszy od H o m e r a wszyscy poeci upra
wiaj naladownictwo i stwarzaj w i d z i a d a d z i e l n o c i i i n n y c h rzeczy,
o k t r y c h pisz, a prawdy nie dotykaj; tylko tak, j a k e m y teraz mwili:
malarz zrobi ci szewca, ktry bdzie wyglda na rzeczywistego, ale sam si
nic nie rozumie na szewstwie i pracuje dla tych, ktrzy te si na nim nie 601
znaj, a patrz tylko na barwy i na ksztaty i z tych co widz.
- Tak jest.
- Tak samo, myl sobie, i o poecie powiemy, e on p e w n e barwy wzite
od p o s z c z e g l n y c h u m i e j t n o c i sowami i zwrotami n a k a d a , a sam n i e
u m i e nic, tylko naladowa! Inni tacy sami jak on patrz przez jego sowa
i zdaje si im, k i e d y kto o szewstwie mwi w mowie wizanej, w rytmie
B
i w harmonii, wtedy zdaje si, e to bardzo dobrze powiedziane, czyby tam
o d o w d z t w o szo, czy o cokolwiek innego. Taka ju jest natura tego wa
nie; to ma jaki wielki swoisty czar. Ale jak to obedrze z barw, ktre od
muzyki pochodz, wtedy sowa poetw mwione same dla siebie, myl, e
wiesz, jak wygldaj. Moe widzia kiedy?
- Tak jest - powiedzia.
- N i e p r a w d a ? - d o d a e m - tak, jak twarze ludzi d o b r z e wygldajcych,
ale niepiknych, kiedy przekwitn.
- Ze wszech miar - powiedzia.
- A prosz ci, to zobacz. Twrca widziade, naladowca, tak mwimy,
nie zna si zgoa na rzeczywistoci, a zna si tylko na wygldzie? Czy nie
tak?
- Tak.
- To nie zostawiajmy tej myli w y p o w i e d z i a n e j do poowy, tylko przyjC
rzyjmy si jej naleycie.
- M w - powiada.
- Malarz, przyznamy, wymaluje lejce i uzd?
- Tak.
- A zrobi je rymarz i brzownik?
- Tak jest.
- A czy malarz wie, jakie powinny by lejce i uzda? Czy te nie wie tego
stoci w y m a g a m y l e n i a cisego, n i e o b r a z o w e g o - t a k i e m y l e n i e j e s t p r z e c i w i e s t w e m pracy
a r t y s t y c z n e j . Ta musi by obrazowa i jest z k o n i e c z n o c i m t n a . Jeeli wietny u s t p p o e t y c k i
p r z e t u m a c z y na cis proz, ganie jego cay urok i zostaje jako obrok d u c h o w y bardzo niewiele
m a t e r i a u , i to najczciej bardzo wtpliwego. M o n a s p r b o w a i dzi streci w d w c h , trzech
z d a n i a c h Stepy Akermaskie albo t r o c h o b s z e r n i e j Od do modoci i s k o n t r o l o w a , czy to z d a n i e
Platona j u przebrzmiao, czy jeszcze nie.
Artysta - j a k o naladowca tylko - nie p o t r z e b u j e wiedzy o rzeczywistoci. W i e d z a o rzeczach
samych nie jest potrzebna nawet i w y k o n a w c o m . Wystarczy im wiara: m n i e m a n i e oparte na zau
faniu do z n a w c w . N a l a d o w c o m n a w e t i t e g o nie potrzeba. Pracuj przecie tylko na wygld
dla szerokich k, ktre si te na rzeczy nie znaj. S z t u k a jest rodzajem zabawy, jest tworze
n i e m na niby. Ernst ist das Leben, heiter ist die Kunst. To s myli psychologicznie trafne i nie s
p o w i e r z c h o w n e . W y p o w i a d a je j e d e n z najwikszych artystw wiata, ktry by swojej pracy
wiadom, jak mao kto. Robi z sob samym r a c h u n e k sumienia.

316

Platon, Pastwo

601 C

nawet i ten, co je zrobi: brzownik i rymarz; tylko ten, ktry si u m i e nimi


posugiwa: jedynie tylko znawca jazdy konnej?
- wita prawda.
- A czy nie powiemy, e ze wszystkim ta sama sprawa?
- Jak to?
D
- W kadym zakresie s jakie te trzy umiejtnoci: ta, ktra si b d z i e
czym posugiwaa, ta, ktra co wykona, i ta, ktra bdzie naladowaa?
- Tak.
- A prawda, e dzielno i pikno, i suszno kadego sprztu i narz
dzia, i ywej istoty, i czynu polega na stosunku nie do czego innego, tylko
na ich s t o s u n k u do u y t k u , do k t r e g o kada rzecz zostaa z r o b i o n a lub
przeznaczona z natury?
- Tak.
- Wic musi koniecznie tak by, e ten, ktry si posuguje kad rzecz,
najlepiej si z ni zna i daje informacje wykonawcy, ktre z jego wytworw
s dobre, a ktre ze w uyciu. T a k na przykad flecista informuje fabryE kanta fletw o fletach, ktre mu dobrze su do grania, i bdzie mu dawa
polecenia, jak je naley robi, a t a m t e n bdzie mu suy.
- Jakeby nie?
- N i e p r a w d a , j e d e n si zna na t y m i daje i n f o r m a c j e o p r z y d a t n y c h
i zych fletach, a drugi wierzy i bdzie je robi?
- Tak.
- Wic o tym samym narzdziu wykonawca bdzie mia wiar suszn, je
eli idzie o jego pikno i lichot, bo bdzie obcowa z tym, ktry si zna,
602 i b d z i e musia sucha tego, ktry wie, a ten, co si narzdziem posuguje,
bdzie mia wiedz.
T a k jest.
- A naladowca, czy z p o s u g i w a n i a si z a c z e r p n i e w i e d z y o tych rze
czach, k t r e maluje, czy o n e s p i k n e i suszne, czy nie, czy t e b d z i e
mia m n i e m a n i e suszne, d l a t e g o e z k o n i e c z n o c i obcowa z tym, ktry
wie, i dostawa polecenia, co i jak ma malowa?
- Ani jedno, ani drugie.
- Z a t e m naladowca ani wiedzie nie bdzie o tych rzeczach, ktre nala
duje, ani susznie mniema, czy one s pikne, czy liche.
- Zdaje si, e nie.
- A to on musi by sympatyczny w robocie taki naladowca, jeeli chodzi
o inteligentny stosunek do tego, co si robi.
- N i e bardzo.
B
- A j e d n a k mimo to b d z i e naladowa nie wiedzc w kadym wypadku,
o ile to ze albo co warte. Tylko zdaje si, e tak, jak si co wydaje pik
ne szerokim koom, ktre nic nie wiedz, tak on bdzie naladowa.
- C innego?
- Wic tomy ju, zdaje si, naleycie uzgodnili, e naladowca nie wie
nic godnego uwagi o tym, co naladuje; naladownictwo to jest p e w n a zaba-

602 B

Ksiga X

317

wa, a nie zajcie powane, a ci, ktrzy si bawi pisaniem tragedii w jambach i heksametrach, wszyscy s naladowcami w najwyszym stopniu.
- Tak jest.
- Na Z e u s a - p o w i e d z i a e m - wic to n a l a d o w n i c t w o jest j a k o j a k b y
czym trzecim z rzdu w stosunku do prawdy? Czy n i e ? 5
- Tak.
- A na ktry pierwiastek czowieka ono dziaa? Z tak si, ktr posiada?
- Ty o ktrym pierwiastku mwisz?
- O t a k i m . J e d n a i ta sama wielko, widziana z bliska i z daleka, nie
wydaje si jednaka.
- N o , nie.
- I j e d n o , i to samo wydaje si i zamane, i proste, zalenie od tego czy
si to widzi w wodzie, czy poza wod, i wklse, i w y p u k e . To dlatego,
e barwy wzrok w bd wprowadzaj i std to cae jakie widoczne pomie
szanie w naszej duszy i niepewno. Na t e n stan naszej natury czyha ma
larstwo n i e u s t p u j c w niczym z a b i e g o m czarodziejskim. To samo robi
sztuka magikw i wiele innych tego rodzaju zmylnych sposobw.
- To prawda.
- A czy m i e r z e n i e i liczenie, i waenie nie okazuje si najmilsz pomoc
i l e k a r s t w e m na te rzeczy, tak e b y w nas nie miao w a d z y to p o z o r n i e
wiksze albo mniejsze, albo wicej tego, albo cisze, tylko to, co wylicza
i mierzy albo way?
- Jakeby nie.
- A to by bya robota pierwiastka mylcego w naszej duszy.
- Tak jest, tego przecie.
- A j e d n a k , chocia t e n p i e r w i a s t e k n i e r a z m i e r z y i p o t e m w s k a z u j e ,
e co jest wiksze albo mniejsze j e d n o od drugiego, albo rwne drugiemu,
to p r z e c i e bywa, e i co w p r o s t p r z e c i w n e g o okazuje si r w n o c z e n i e
o tych samych rzeczach.
- Tak.
- A mwilimy, prawda, e j e d n o i to samo nie moe o j e d n y m i tym sa
mym wydawa sdw przeciwnych?
- I suszniemy mwili.
5

S z t u k a stwarza zudy, ktre lubimy w b r e w naszej mioci prawdy. Ju u p o d o b a n i e w obrazach


malowanych udzco jest pewn ofiar z r o z u m u . T e n zadowoli by si powinien lepiej wykresa
mi g e o m e t r y c z n y m i , m a p a m i , r z u t a m i r w n o l e g y m i , bo o n e lepiej informuj o rzeczywistym
ksztacie p r z e d m i o t w . O t o , co mwi Platon - malarz, ktry chce by m a t e m a t y k i e m . I to mwi
tak n i e p o t r z e b n i e , bo perspektywiczny rysunek stou jest rwnie prawdziwym o b r a z e m tego sto
u, przy z a o e n i u p r o m i e n i z b i e n y c h w patrzcym oku, jak trzy rzuty rwnolege, przy innych
z a o e n i a c h . Platon ma wraenie, e malarstwo p e r s p e k t y w i c z n e a p e l u j e do j a k i e g o niszego
pierwiastka jego duszy. Do takiego, ktry si lubi udzi. To nie b d z i e rozum. T e n potrzebuje
prawdy.
P o d o b n i e i poezja, a w szczeglnoci s z t u k a d r a m a t y c z n a , apeluje do pierwiastka niszego,
ktry objaww cierpienia i namitnoci nie zwalcza i nie kryje, tylko je b e z w s t y d n i e lubi poka
zywa przed ludmi.

V
C

318
603

Platon, Pastwo

603 A

- Wic to, co w naszej duszy wydaje sdy wbrew pomiarom, i to, co zgo
dnie z pomiarami nie moe by jednym i tym samym.
- N o , nie.
- A to, co wierzy pomiarom i rachunkowi, to byby najlepszy pierwiastek
naszej duszy?
- N o , c.
- Wic to, co mu si przeciwi, to by byo co z lichszych pierwiastkw
w nas.
- Z koniecznoci.
- W i c ja to c h c i a e m p r z e d y s k u t o w a i u z g o d n i i d l a t e g o m w i e m ,
e malarstwo i w ogle naladownictwo, jak z j e d n e j strony wykonywa swoj robot stojc z daleka od prawdy, tak z drugiej strony zwraca si i obcuje
z t y m n a s z y m p i e r w i a s t k i e m , k t r y j e s t d a l e k i od r o z u m u , spoufala si
z nim i zaprzyjania, a z t e g o nie w y c h o d z i nic z d r o w e g o i nic prawdzi
wego.
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic naladowcza sztuka - sama licha - z lichym pierwiastkiem obcuje
i lichot rodzi.
- Zdaje si.
- A czy tylko ta - d o d a e m - ktra na wzrok dziaa, czy t e i ta, co na
such, a my j nazywamy poezj?
- Zdaje si - powiedzia - e i ta.
- Ale nie polegajmy na tym, co si nam tylko zdaje, dlatego emy roz
patrzyli spraw malarstwa; zwrmy si teraz t a k e i do tego pierwiastka
duszy, z ktrym ma co do czynienia naladownictwo poetyckie, i zobaczy
my, czy to pierwiastek lichy, czy zacny.
- Ano trzeba.
- A tak to sobie w e m y p r z e d oczy. Ta s z t u k a naladowcza, powiemy,
naladuje ludzi wykonujcych czynnoci przymusowe albo d o w o l n e i prze
konanych, e postpili w nich albo dobrze, albo le, zaczem albo cierpi na
tle t e g o wszystkiego, albo si ciesz. C h y b a tam nie ma nic i n n e g o poza
tym?
- N o , nic.
- Ot czy w tym wszystkim czowiek zachowuje rwnowag i jednolito
w e w n t r z n ? Czy te tak, jak w d z i e d z i n i e wzroku by w rozterce i mia
rwnoczenie w sobie przekonania sobie przeciwne w o d n i e s i e n i u do tych
s a m y c h p r z e d m i o t w , t a k s a m o i w d z i a a n i a c h swoich bywa w r o z t e r c e
i walczy sam z sob? Zreszt przypominam sobie, e w tej chwili nie m a m y
potrzeby godzi si co do tego p u n k t u , bomy w toku poprzedniej dyskusji
dostatecznie wszystko to uzgodnili, e nasza dusza pena jest niezliczonych
przeciwiestw tego rodzaju, ktre istniej rwnoczenie.
- Susznie - powiada.
- Z u p e n i e susznie - d o d a e m . - Tylko to, comy w t e d y p o m i n l i , to,
zdaje mi si, naley teraz rozwin.

603 E

Ksiga X

319

- Co takiego? - powiedzia.
- C z o w i e k jak si naley - d o d a e m - jeeli go taki los d o t k n i e , e straci
syna albo inn jak warto najwysz - mwilimy gdzie tam ju i w t e d y on to najatwiej zniesie w porwnaniu do innych.
- Tak jest.
- A teraz to wemy pod uwag: czy w ogle nie bdzie cierpia i protestowa
w e w n t r z n i e , czy te to jest niemoliwe, a tylko zachowa miar w cierpieniu.
- Raczej tak - powiada - jeeli chodzi o prawd.
604
- A powiedz mi o nim tak rzecz. Czy mylisz, e on wicej walczy ze
swoim c i e r p i e n i e m i przeciwstawia mu si jako, kiedy go widz p o d o b n i
do niego, czy te, gdy w samotnoci zostaje sam z sob?
- Zdaje si, e on bdzie zupenie inny, gdy go ludzie widz.
- A w samotnoci, myl, pozwoli sobie na niejedno sowo, ktrego by si
wstydzi, gdyby go kto sysza, i gotw robi niejedno, czego by te wola,
eby ludzie nie widzieli.
- To tak jest - powiada.
- Nieprawda? to, co kae przeciwstawia si cierpieniu - to jest rozum VI
i prawo, a to, co wlecze do cierpie - to jest bl sam?
B
- Prawda.
- Wic kiedy si rwnoczenie w czowieku odzywaj takie dwa przeciw
ne p o p d y w zwizku z t sam spraw, to powiemy, e musz w nim mie
szka jakie dwa (przeciwne sobie) pierwiastki.
- Jakeby nie?
- N i e p r a w d a , j e d e n z nich gotw jest sucha prawa, d o k d k o l w i e k by
ono i kazao.
- Jak?
- Prawo przecie mwi, e najpikniej jest zachowywa w nieszczciach
spokj, najbardziej jak tylko mona, i nie ciska si, bo ani nie wida do
jasno, co jest d o b r e a co ze w t a k i c h rzeczach, ani c i e r p i c e m u nic n i e
przyjdzie z cierpienia, ani te niczego z rzeczy ludzkich nie warto bra po
w a n i e , a s m u t e k i c i e r p i e n i e p r z e s z k a d z a tylko i o d d a l a to, czego n a m C
w takich razach potrzeba jak najprdzej.
- A czego takiego, mylisz? - powiedzia.
- T e g o - o d p a r e m - eby p r z e m y l e to, co si stao, i tak, jakby koci
w t e n sposb upady, dostosowa swoje sprawy do tego, co zaszo, jak ro
z u m powiada, e byoby najlepiej - a nie, kiedy nas nieszczcie spotkao,
trzyma si jak dziecko za miejsce u d e r z o n e i nic, tylko krzycze, zamiast
przyzwyczaja d u s z , aby si jak najprdzej leczy zacza, i na nogi stawia to, co u p a d o , wic zaczo c h o r o w a i zabiegami leczniczymi p i e
blu ucisza.
- Najsuszniej by byo - powiada - gdyby si czowiek w t e n sposb do
zrzdze losu odnosi.
- N i e p r a w d a ; zgodzimy si, e to, co w nas najlepsze, chce i za tym
wyrachowaniem.

320

Platon, Pastwo

604 D

- Jasna rzecz przecie.


- A to, co prowadzi do rozpamitywania nieszczcia i do skarg i nigdy
si nimi nasyci nie moe, czy nie powiemy, e to jest pierwiastek niero
zumny i leniwy, i sprzyjajcy tchrzostwu?
- Powiemy.
- Wic t skonno do wybuchw alu i do gniewu naladuj czsto i na
E
rne sposoby, a charakter rozumny i spokojny, ktry zawsze jest mniej wi
cej taki sam, ani nie jest atwy do naladowania, ani go zrozumie nie jest
atwo, gdyby go kto naladowa - zwaszcza w o b e c t u m w z e b r a n y c h na
wita albo w o b e c mieszanej publicznoci, ktra si gromadzi w teatrach.
To przecie byoby naladowanie stanu, ktry jest obcy dla tumw 6 .
- Ze wszech miar.
605
- A poeta, naladowca, jasna rzecz, e nie lgnie z natury do takiej posta
wy duchowej, i jego mdro nie tym k a m i e n n y m rysem musi budzi
upodobanie, jeeli ma sobie zdoby saw u szerokich k; j e m u blisze jest
u s p o s o b i e n i e s k o n n e do w y b u c h w i raz takie a raz i n n e , bo takie atwo
jest naladowa.
- Jasna rzecz.
- Nieprawda, wic ju sprawiedliwie m o e m y si do niego przyczepia
i postawi go jako o d p o w i e d n i k o b o k malarza. On p r z e c i e p o d o b n y do
niego i tym, e lichot tworzy w porwnaniu do prawdy, i tym, e z takim
samym pierwiastkiem w duszy ludzkiej obcuje, a nie z tym, ktry jest najB

lepszy. To te p o d o b i e s t w o . W o b e c t e g o susznie bymy go nie mogli


przyj do pastwa, w ktrym by dobre prawa miay rzdzi, bo on rozbudza
i karmi t e n pierwiastek duszy, i potguje go, a gubi pierwiastek mylcy.
Z u p e n i e tak, jakby k t o w p a s t w i e wzmaga na siach e l e m e n t c i e m n y
i wydawa pastwo w jego rce, a sympatyczniejszych ludzi wytraca.
To samo, powiemy, robi i poeta-naladowca; on w duszy kadego poszcze
g l n e g o czowieka zaszczepia zy ustrj w e w n t r z n y , folguje t e m u i schleC
bia, co jest poza r o z u m e m w duszy, i nie potrafi rozrni ani tego, co wik
sze, ani tego, co mniejsze, tylko j e d n o i to samo raz uwaa za w i e l k i e a raz
za mae. Widziada tylko wywouje, a od prawdy stoi bardzo daleko.
- Tak jest.
VII
- Ale jeszczemy przeciw takiej sztuce nie wytoczyli najciszego zarzu
tu. To, e ona potrafi psu nawet ludzi przyzwoitych, z jakimi nielicznymi
7
wyjtkami, to chyba rzecz najstraszniejsza .
6

S z t u k a d r a m a t y c z n a stawia na p i e d e s t a l e gwatowne, n i e o p a n o w a n e afekty i p o b u d z a do roz


d m u c h i w a n i a ich w sobie, zamiast eby je czowiek r o z u m n i e zwalcza i miarkowa. W szczegl
noci afekty u j e m n e , alu i gniewu, znajduj zbyt czsto wyraz na scenie, bo ich objawy s efek
t o w n e , a c z o w i e k a s p o k o j n e g o , o p a n o w a n e g o na s c e n a c h nie pokazuj, bo to n i e e f e k t o w n e .
Zwaszcza dla t u m w wypeniajcych teatry. Sztuka d r a m a t y c z n a jest na og gorszca, bo nie
apeluje do rozumu i nie p o b u d z a go, i nie zachwala, tylko p o b u d z a i zachwala wybujae, nie
o p a n o w a n e ycie uczuciowe.
7
Staroytny d r a m a t , p o d o b n i e jak nasza opera, wzrusza m i m o w i d o c z n e j przesady w gecie
i w wyrazie; afektacja, c h o nieznona w yciu, podobaa si na scenie. I to mogo zaraa nawet

605 C

Ksiga X

321

- Z a p e w n e , jeeli ona to robi.


- Posuchaj i zobacz. P r z e c i e i najlepsi z nas, suchajc H o m e r a albo
ktrego innego z tragikw, jak naladuje kogo z bohaterw, pogronego
w c i e r p i e n i u , i t e n d u g i e tyrady wygasza pord ka, albo i piewaj,
i bij si tam w piersi, to wiesz, e z przyjemnoci poddajemy si t e m u
sami, i d z i e m y za poet, czujc razem z nim, b i e r z e m y go p o w a n i e i kto
nas najbardziej w ten sposb nastraja, tego chwalimy, e to dobry poeta.
- Wiem, jakeby nie?
- A jeeli ktrego z nas opadnie osobista troska, to uwaasz, e bywamy
d u m n i z postawy wprost przeciwnej: jeeli potrafimy zachowa spokj i si
d u c h a , bo to jest postawa m s k a , a t a m t o j e s t kobieca, k t r m y w t e d y
chwalili.
- Uwaam - powiada.
- A czy to w porzdku - dodaem - pochwaa w tym sposobie, kiedy widzi
si czowieka takiego, jakim by si s a m e m u by nie chciao, bo to poniej
godnoci i tylko wstyd nie brzydzi si, lecz si cieszy i chwali?

- Na Zeusa - powiada - to nie wyglda mdrze.


- Tak jest - dodaem - a gdyby na to jeszcze z tej strony popatrzy.
606
- Z ktrej?
- G d y b y wzi pod uwag to. T e n pierwiastek powstrzymywany gwa
tem w nieszczciach osobistych, ten, ktry aknie ez i skarg do sytoci, on
ju ma tak natur, e tych rzeczy poda, i j e m u wanie poeci przynosz
pokarm i przyjemno. A ten nasz pierwiastek, ktry jest z natury najlep
szy, ale n i e d o s t a t e c z n i e wyksztacony m y l e n i e m i nawykiem, z a n i e d b u j e
si i opuszcza stra nad tamtym zawym, bo patrzy na cierpienia nie swoje, B
i jego to nie szpeci, jeeli kto inny podaje si za dzielnego, a cierpi nie
w por: i chwali go, i litowa si nad nim. On myli, e zyskuje przyjem
no - i za nic by si jej nie chcia p o z b y odrzucajc p o e m a t w ogle.
Mao k t o potrafi sobie wyrachowa, e trzeba z cudzych przypadkw wyno
si korzy dla siebie. A jak w tamtych wypadkach podkarmisz i wzmocnisz
to, co rozczula i lito b u d z i , n i e a t w o to p o w s t r z y m a s z i we w a s n y c h
nieszczciach.
- wita prawda - powiedzia.
- A czy nie ta sama sprawa i ze miesznoci? Jeeliby si sam wstydzi
baznowa, to j e d n a k jeeli si tego nasuchasz w naladownictwie k o m e
diowym albo i u siebie w domu i mocno si tym zaczniesz bawi, a nie b
dziesz si brzydzi, e to niskie, czy nie to samo zaczniesz robi, co i wtedy,
gdy ci lito rozbieraa? Bo to, co rozumem powstrzymywa w sobie, kie
dy chciao baznowa, bo nie chcia u c h o d z i za bazna, teraz puszczasz

ludzi o p a n o w a n y c h , o dobrym smaku i takcie. P o d o b n i e k o m e d i a - potrafi nieraz zaraa baze


s t w e m n a w e t ludzi powanych. W ogle poezja z b y t n i o d o p u s z c z a serca ludzkie do gosu i od
daje im ster nad czowiekiem, ktry stale powinien by w rkach rozumu. Dlatego nie naley jej
w pastwie tolerow - z wyjtkiem pieni pobonych i pochwa na cze ludzi wybitnych.

322

Platon, Pastwo

606 C

wolno; ono przez to nabiera wieych si i nieraz, sam nie wiesz kiedy, po
niesie ci midzy bliskimi tak daleko, e gotowy z ciebie komediopisarz.
- I bardzo - powiada.
- Tak samo dziaa na nas naladownictwo poetyckie, jeeli chodzi o ycie
pciowe i gniew, i o wszystkie podania, i przykroci, i przyjemnoci, ktre
w duszy mieszkaj, a towarzysz k a d e m u naszemu dziaaniu. O n o karmi
i p o d l e w a te dyspozycje, k t r e by p o w i n n y u s c h n , i k i e r o w n i c t w o nad
nami oddaje tym skonnociom, ktre same kierownictwa potrzebuj, jeeli
mamy si sta lepsi i szczliwsi, a nie gorsi i mniej szczliwi.
- N i e u m i e m inaczej tego uj w sowa - powiedzia.
- Nieprawda, Glaukonie? - dodaem - kiedy spotykasz wielbicieli H o m e
ra goszcych, e ten poeta H e l l a d wyksztaci i wychowa i jeeli chodzi
0 ustrj i o kultur we wszystkich sprawach ludzkich, to warto go wci czy
ta na nowo i wszystko sobie w yciu w e d u g tego p o e t y urzdza, w t e d y
si im kaniaj i pozdrw ich serdecznie, bo to s ludzie najlepsi, o ile tylko

607 potrafi, i zgd si z nimi, e H o m e r jest najlepszym poet i pierwszym


z tragediopisarzy, ale trzeba wiedzie, e z utworw poetyckich wolno do
puszcza do pastwa j e d y n i e tylko h y m n y na cze bogw i pochway dla
ludzi dzielnych. A jeeli wpucisz muz, ktra serca pieci liryk albo epi
k, wtedy ci w pastwie krlowa zacznie przyjemno i przykro, zamiast
prawa i tej myli, ktra si pospolicie zawsze wyda najlepsz.
- To wielka prawda - powiedzia.
VIII
- Wic to - dodaem - niech za nami przemawia, kiedy sobie przypomina
B my, e j e d n a k s u s z n i e m y j w t e d y wygnali z pastwa, skoro taka jest.
T a k nam rozum dyktowa. Ale p o w i e d z m y jej jeszcze co na p o e g n a n i e ,
aby nas nie miaa za ludzi nieokrzesanych i bez kultury, bo midzy filozofi
i sztuk poetw jako od dawna s niesnaski. To gono szczekaj psy na
C p a n a " i t e n m d r c w t u m c h c e Z e u s a bra za e b " i s u b t e l n e m d r k i
z nich, a je nie maj c o " i n i e z l i c z o n e i n n e ustpy, to s d o k u m e n t y
wiadczce o dawnym przeciwiestwie midzy poezj a filozofi. Ale mimo
to n i e c h j u p a d n i e to sowo, e g d y b y poezja, obliczona na p r z y j e m n e
uczucia, i g d y b y n a l a d o w n i c t w o u m i a o j a k o racjonalnie u z a s a d n i to,
e powinny istnie w pastwie dobrze urzdzonym, to my bymy je z przy
jemnoci przyjli. Przecie my sobie zdajemy spraw z tego, e ulegamy
ich czarowi. Ale byby to grzech zdradza to, co si wydaje prawd. Tak
jest, przyjacielu - czy i ty nie czujesz uroku poezji, szczeglniej, jeli na ni
8
D patrzysz poprzez H o m e r a ?
8

Zawstydzi si Platon tej konsekwencji sam przed sob. I nie by z niej zadowolony. Wybacza
komediopisarzom ich dawne i stae zaczepki pod a d r e s e m filozofw i gotw, wbrew wszystkiemu,
co mwi, otworzy dla poezji bramy pastwa, tylko pragnby znale jakie racjonalne usprawie
dliwienie dla jej istnienia i dziaania. Boi si jej i chciaby, eby si ludzie bronili od wpywu po
ezji, powtarzajc sobie stale, e to jest co tylko na niby, a nie na serio.
To z u p e n i e suszna rada dla kadego, k o m u si atwo zacieraj granice m i d z y supozycjami
a p r z e k o n a n i a m i , dla tych, ktrzy si poezj przejmuj tak, e przestaj odrnia j od nauki,
i wiat p r z e d m i o t w i przey zmylonych bior atwo za wiat rzeczywisty. T a k natur musia

607 D

Ksiga X

323

- N a w e t i bardzo.
- N i e p r a w d a , ma prawo wrci z wygnania, jeeli si obroni w pieni
albo w jakiej innej formie wierszowej?
- Tak jest.
- A moe pozwlmy te i jej ordownikom, ktrzy nie s poetami, tylko
przyjacimi poetw, niech proz przemwi w jej obronie, e ona jest nie
tylko przyjemna, ale i poyteczna dla ycia pastw i poszczeglnych ludzi.
Bdziemy yczliwie suchali. Przecie chyba tylko zyskamy, jeeli si oka
e nie tylko przyjemna, ale i poyteczna.
E
- Jakebymy nie mieli zyska? - powiada.
- A jeeli nie, kochany przyjacielu, to tak, jak nieraz czowiek, ktry si
w kim zakocha, jeli dojdzie do przekonania, e mu ta mio nie przynosi
poytku, zadaje sobie gwat, a j e d n a k trzyma si z daleka, tak i my, skoro
w nas mio do takiej poezji wrodzona, bomy si w takich piknych ustro
jach pastwowych wychowali, b d z i e m y si bardzo cieszyli, jeeli ona si 608
okae jak najlepsza i jak najblisza prawdy, ale jak dugo nie potrafi oczy
ci si z zarzutw na niej cicych, b d z i e m y jej suchali odmawiajc so
bie po cichu wci t myl, ktrmy wypowiedzieli; t formuk ochronn;
aby, bro boe, nie wpa z p o w r o t e m w t dziecinn, a tak rozpowszech
nion mio. Widzimy przecie, e nie trzeba bra takiej poezji serio, jak
by ona prawdy dotykaa, a nie bya tylko zabaw; kady kto jej sucha, po
w i n i e n uwaa na siebie i ba si o swj wasny ustrj w e w n t r z n y , i to
o poezji myle, comy powiedzieli.
- Pod kadym wzgldem - powiada - zgadzam si z tob.
- Bo to jest walka - dodaem - nie o byle co, kochany Glaukonie; wiksza
niby si wydawao, kiedy chodzi o to, czy czowiek bdzie jak trzeba, czy
te b d z i e zy. Wic niech nas ani dza sawy, ani pienidzy, ani wadzy
adnej, ani te poezja nie ponosi tak daleko, ebymy zaniedbali sprawie
dliwo i zapomnieli o innej dzielnoci.
- Z g a d z a m si z tob - p o w i a d a - na p o d s t a w i e tego, c o m y przeszli.
A myl, e kady inny tak samo.
- No tak - dodaem - ale najwikszych nagrd za dzielno, ktre czekaj
zwycizcw w tych zawodach, jeszczemy nie przeszli.
by i Platon sam. D l a t e g o tak ywo polemizowa z p o e t a m i j u w ksidze drugiej i w trzeciej.
e to nieprawda, co mwi. Bo on sam zrazu myla, e to wszystko prawda i e si to wszystko
piewa z u p e n i e serio.
I tu byo zasadnicze n i e p o r o z u m i e n i e . L u d z i e potrzebuj poezji i ju to s a m o stanowi jej do
stateczn racj bytu w pastwie. Potrzebuj jej tak, jak potrzebuj m a r z e s e n n y c h i snw na
jawie, zabaw i gier, i zachowa si obyczajem przekazanych - w ogle potrzebuj przey na niby
rwnie m o c n o , jak potrzebuj przey serio. N i e naley poezji bra za n a u k , tu ma Platon zu
pen racj, ale nie ma powodu ani si jej s a m e m u wyrzeka, ani broni jej drugim. To tak, jak
by c h o p a k nie chcia w ogle nigdy spa, dlatego e czasem mu si ni cyganie i p o t e m si ich
przez d z i e boi. I m o n a pozwoli l u d z i o m na wiele n i e c e n z u r a l n y c h przey w o b c o w a n i u
z e sztuk. N a tej d r o d z e n i e j e d n a dza n i e c e n z u r a l n a znajduje swe fikcyjne z a s p o k o j e n i e
i przycicha, zamiast e b y si nasycenia domagaa w yciu. T a k mwi przynajmniej. A na orga
nizacje p r z e c z u l o n e i przejmujce si zbyt g b o k o , i biorce serio sowa kadej pieni i kadej
piewki, trzeba uwaa - niech nie pi z otwartymi oczami.

IX
C

324

Platon, Pastwo

608 C

- Ty o jakiej niepojtej mwisz wielkoci, jeeli inne maj by jeszcze


wiksze ni te, o ktrych si mwio.
- A c wielkiego potrafi si zmieci w k r t k i m czasie? P r z e c i e t e n
cay czas - od lat dziecicych do staroci - w stosunku do caego czasu b
dzie jako krtki.
- To w ogle nic nie jest - powiada.
- N o , c? A co, co nie umiera, czy p o w i n n o si p o w a n i e troszczy
D o c o k o l w i e k ze w z g l d u na czas tak k r t k i , a nie ze w z g l d u na czas
wszystek?
- Myl sobie. Ale co ty masz tutaj na myli?
- Czy nie zauwaye - dodaem - e niemiertelna jest dusza i nie ginie
nigdy?9
A on spojrza na m n i e zdziwiony i powiada: - Na Zeusa, ja nie zauway
em, a ty moesz to twierdzi?
- Jeeli tylko nie grzesz - powiedziaem. - A myl, e i ty; to nie jest
taka trudna sprawa.
- Dla m n i e trudna - powiedzia. - Ale od ciebie chtniej bym co usysza
o tej nietrudnej sprawie.
- To moe by posucha - dodaem.
- Mw tylko - odpowiedzia.
- Nazywasz co dobrem i zem? - cignem.
- Ja tak.
E
- A czy mylisz o nich to samo, co i ja?
?
- Co takiego?
- Wszystko, co zgub przynosi i psuje, to zo, a to, co ocala i przynosi po
ytek, to dobro.
- Zgoda - powiedzia.
609
- No c? A przyjmujesz dla kadego przedmiotu jakie zo i dobro? Na
przykad dla oczu - zapalenie oczu, a dla caego ciaa choroba, dla pszenicy
rdza, a prchno dla drew, dla brzu i elaza nied i rdza i, jak mwi, pra
wie kada rzecz ma zwizane z ni z natury zo jakie i schorzenie?
- T a k jest - powiada.
9

O d e g n a si Platon od wszelkiej poezji i oto sam nastroi kitarc.

Zaczyna si wielki fina dia

logu. Bdzie piewa o niemiertelnoci duszy i poprowadzi nas za grb.


Z a c z y n a , jak zwykle, od artw. Bo rzuci o k i e m w n i e s k o c z o n o i oto Sokrates pyta w tej
chwili Glaukona, jakby o jaki drobiazg szo, czy nie zauway czasem, e niemiertelna jest nasza
dusza i nie ginie nigdy. G l a u k o n jest z d u m i o n y , jak mona co takiego zauway i rad by czego
o tej n i e t r u d n e j " sprawie posucha. Widocznie i Platon sam nie uwaa tej sprawy za zbyt oczy
wist i atw. On w to wierzy obrazowo, artystycznie, supozycjami, a b d z i e prbowa z a m i e n i
t wiar na rodzaj wiedzy, ujtej w sowa o d e r w a n e , ktre by si jako day powiza.
W i c j a k o pierwszy a r g u m e n t podaje to, e nie moe w ogle zgin co, czego nie g u b i zo
j e m u waciwe, swoiste. A e swoistym z e m duszy jest niesprawiedliwo i ta duszy ludzkiej
z g u b y nie przynosi - wic dusza w ogle zgin nie m o e . Z g u b a ciaa nie moe jej d o t y k a
wcale, bo ona nie jest ciaem; c j obchodzi c u d z e zo, zo tkwice w ciele?
A r g u m e n t nie bardzo oczywisty, bo kade ciao ywe, jak wiadomo, ginie w ogniu albo w z b y t
rzadkim powietrzu, chocia a d n e ciao ywe nie jest o g n i e m ani zbyt rzadkim powietrzem.

609 A

Ksiga X

325

- Nieprawda, jeli na ktrkolwiek rzecz co takiego spadnie, zaraz czy


ni zem to, do czego si przyczepi, i w kocu j ca rozkada i gubi.
- Jakeby nie?
- Z a t e m kad rzecz gubi zo jej przyrodzone, i jej lichota, a jeeli to jej
nie zgubi, to ju nie potrafi jej zgubi nic innego. Bo przecie dobro nigdy
niczego do zatraty nie doprowadzi, ani te to, co ani dobre, ani ze.

- Jakeby tam - powiada.


- A jeeli znajdziemy jak rzecz, ktra ma swoje zo, i ono j psuje, ale
n i e potrafi jej rozoy i zniszczy, to czy nie b d z i e m y ju w i e d z i e l i ,
e niemoliwa jest zatrata rzeczy o takiej naturze?
- Tak - powiada - zdaje si.
- Wic c? - dodaem. - Czy dusza ma co takiego, co j czyni z?
- I bardzo n a w e t - powiada. - To wszystko, comy teraz przeszli.
sprawiedliwo i rozpusta, i brak rozwagi, i brak rozumu.

Nie

- A czy ktra z tych wad rozkada dusz i niszczy? A uwaaj, ebymy


nie ulegli zudzeniu i nie myleli, e niesprawiedliwy czowiek i nierozum
ny, k i e d y go na z b r o d n i przychwyc, ginie s k u t k i e m n i e s p r a w i e d l i w o c i ,
dlatego e ona stanowi zy stan duszy. Tylko tak to sobie przedstaw. Tak,
jak zy stan ciaa, czyli choroba, roztapia ciao i gubi je, i prowadzi do tego,
e ono n a w e t i ciaem by przestaje, i tak, jak kada z tych rzeczy, ktre
my przed chwil wymienili, pod wpywem za sobie waciwego do niebytu
przechodzi, bo w niej to zo tkwi i psuje j na wskro. Czy nie tak?

- Tak.
- W i c p r o s z ci, nad dusz t e w t e n sam s p o s b si zastanw, czy
tkwica w niej niesprawiedliwo i inne wady, przez to, e w niej s, powo
duj psucie si i w i d n i c i e duszy tak, e przychodzi mier i o d d z i e l e n i e
si jej od ciaa?
- W aden sposb - powiada - to nie.
- To przecie nie ma sensu, eby co do zguby doprowadza zy stan cze
go innego, a zy stan wasny nie.
- To bez sensu.
- Zastanw si, Glaukonie - dodaem - e nawet pod wpywem zego sta- E
nu pokarmw, ktry by im samym by waciwy, czyby to o staro szo, czy
o zgnio, czy o jakikolwiek inny, nie uwaamy, e ciao p o w i n n o gin.
Dopiero jeeli zy stan pokarmw wytworzy w ciele zy stan ciau waciwy,
powiemy, e ono przez te pokarmy zgino, ale pod wpywem wasnego ze
go stanu, to jest choroby. A pod wpywem zego stanu pokarmw - przecie
co innego pokarmy, a co innego ciao - wic pod wpywem nie swojego za, 610
ktre by nie wytworzyo za swoistego i naturalnego, nie bdziemy uwaali,
eby si ciao kiedykolwiek psuo.
- Z u p e n i e susznie mwisz - powiada.
- W i c w e d u g t e j s a m e j zasady - d o d a e m - j e e l i zy s t a n ciaa n i e

326

Platon, Pastwo

610 A

wytworzy zego stanu duszy, nigdy nie b d z i e m y uwaali, eby dusza pod
wpywem obcego za miaa gin, nie majc w sobie za wasnego - ona jest
10
czym innym - nic jej nie szkodzi obce zo.
- To ma sens - powiada.
- Wic albo o d r z u c i m y to stanowisko, dowiedziemy, e nie m w i m y suB sznie, albo - jak d u g o ono nie b d z i e o b a l o n e - nie m w m y nigdy, e pod
w p y w e m gorczki albo pod wpywem innej choroby ani pod wpywem uci
cia gowy, ani nawet gdyby kto cae ciao na najdrobniejsze czstki pokraja,
to j e d n a k i z tego p o w o d u dusza nigdy nie g i n i e - chyba by k t o d o w i d ,
e s k u t k i e m takich stanw ciaa ona sama staje si bardziej niesprawiedliwa
i bardziej bezbona. A jak dugo o b c e zo tkwi w czym innym, a w a s n e g o
C za nie ma w rodku, przez to ani dusza, ani nic innego nie ginie.
- N i k o m u tak mwi nie pozwalajmy.
- Tego - odpowiedzia - doprawdy nikt nigdy nie dowiedzie, eby si du
sze umierajcych robiy przez mier mniej sprawiedliwe.
- Jeeli si k t o - cignem - omieli z a c z e p i t myl i p o w i e d z i e ,
e mniej sprawiedliwy i gorszy robi si czowiek, ktry umiera, aby nie mu
sia zgodzi si, e dusze s niemiertelne, wtedy my bdziemy chyba uwa
ali, e jeli on ma racj, to niesprawiedliwo jest jak gdyby m i e r t e l n
D chorob i dopiero od niej samej, bo to ley w jej naturze, umiera ten, ktry
si jej n a b a w i , k t o j ma w n a j w y s z y m s t o p n i u , t e n p r d z e j , a k t o
w mniejszym, t e n pniej, a nie tak, jak teraz, inni za to kar wymierzaj
i dopiero zbrodniarz umiera.
- Na Z e u s a - powiedzia - w takim razie niesprawiedliwo nie wyda si
czym najstraszniejszym ze wszystkiego, jeeli ma mier przynosi niespra
wiedliwemu. Bo to by by sposb pozbywania si otrw. Ja raczej m a m to
wraenie, e ona si okae czym wprost przeciwnym; ona drugich zabija,
E jeeli tylko mona, a zbrodniarzowi siy yciowe nadzwyczajnie wzmaga on n a w e t m n i e j snu zaywa, taki jest oywiony. O t o , gdzie mieszka nresprawiedliwo; zdaje si, e bardzo daleko od miertelnej choroby.
- P i k n i e mwisz - p o w i e d z i a e m . - Wic skoro nie wystarczy swoista
zo i swoiste zo, eby zabi dusz i zniszczy j, to trudno, eby j mogo
unicestwi zo przeznaczone na zgub czego innego. T a k i e ani duszy nie
zabije, ani niczego innego, tylko to jedno, czemu jest przeznaczone.
- Trudno, istotnie - powiada - tak si wydaje przynajmniej.
611
- Nieprawda? Skoro jej nie zgubi a d n e zo, ani wasne, ani c u d z e , to
jasna rzecz, e ona musi istnie zawsze, a jeli istnieje zawsze, to jest nie
miertelna.
- Koniecznie - powiada.
10

Niesprawiedliwo pojta jest tutaj jako j e d y n e i decydujce zo duszy. Jeeli o n o jej nie za
bija - nie zabije jej nic w ogle. Ale wanie o to idzie, czy naprawd niesprawiedliwo ma takie
decydujce znaczenie dla duszy, e jeli co, to ona tylko j e d n a mogaby jej przynie k o n i e c . Bo
ostatecznie zgnio jest te swoistym z e m jajek jadalnych i to swoiste zo adnego jajka nie uni
cestwia. Z g n i e jajko moe trwa bardzo dugo. M i m o to nie jest n i e m i e r t e l n e i moe si stuc
bardzo atwo. Dopiero wtedy ginie, a z tym swoistym z e m trwa mogo bardzo dugo.

611 A

Ksiga X

327

- Wic to - dodaem - niech tak zostanie. A jeeli to tak jest, to miarkujesz, e zawsze dusz powinno by tyle samo. Bo ani si ich m n i e j zrobi
nie moe, skoro adna nie ginie, ani wicej. Bo gdyby cho t r o c h istot
n i e m i e r t e l n y c h przybywao, to wiesz, e tworzyyby si z istot miertel
nych i w kocu wszystkie byyby niemiertelne.
- Prawd mwisz.
- Wic i tak nie mylmy, bo na to rozum nie pozwoli, i tego te nie sdmy, eby w swej najprawdziwszej n a t u r z e dusza miaa by p e n a wielkiej
i pstrej rnorodnoci wewntrznej.
- Jak mwisz? - powiada.
- To nie jest atwa rzecz, eby istota niewidzialna bya zoona z wielu
pierwiastkw, a nie stanowia najpikniejszej syntezy. A tak nam si teraz
dusza przedstawiaa.
- N i e powinna przecie.
- Wic, e dusza jest n i e m i e r t e l n a , tego z koniecznoci dowodzi powi
n i e n a r g u m e n t d o p i e r o co p r z y t o c z o n y i w i e l e i n n y c h . A chcc w i e d z i e ,
jak d u s z a j e s t n a p r a w d , t r z e b a j w i d z i e n i e p o p s u t p r z e z w s p l n o t
z ciaem i przez i n n e zo - tak jak my j teraz ogldamy - tylko w stanie czy
s t y m t r z e b a j n a l e y c i e r o z p a t r z y myl; w t e d y c z o w i e k zobaczy,
e j e s t p i k n i e j s z a , a s p r a w i e d l i w o i n i e s p r a w i e d l i w o , i w s z y s t k o to,
c o m y t e r a z przeszli, zobaczy w t e d y wyraniej i na wskro. M y m y t e r a z
o niej mwili p r a w d - tak, jak ona si teraz przedstawia 1 1 . M y m y j doj
rzeli i widzimy j w takim stanie, jak to widuj boga morskiego, G l a u k o s a ;
tak, e nieatwo dojrze jego dawn n a t u r . D l a t e g o e z jego dawnych czci ciaa j e d n e o b a m a n e , drugie znieksztacone i fale je uszkodziy na wszel
kie sposoby, a p o n a r a s t a y na nim m u s z l e i wodorosty, i k a m i e n i e - tak e
raczej kady inny stwr p r z y p o m i n a , a nie jest taki, jaki by z natury. T a k
my i d u s z l u d z k w i d z i m y ; tak, j a k j p r z y r z d z i o n i e p r z e b r a n e z o .
A tymczasem, Glaukonie, trzeba w tamt stron patrze.
- W ktr? - powiada.
- Spojrze na jej umiowanie mdroci i zway, czego ona dotyka i do jakiego si garnie towarzystwa, poniewa spokrewniona jest z tym, co boskie
i n i e m i e r t e l n e , co istnieje wiecznie, i jaka by ona bya, gdyby j ca ten
prd porwa i wynis z morza, w k t r y m dzi przebywa, gdyby z s i e b i e
11
Z zaoenia niemiertelnoci dusz ludzkich nie wynika wcale staa ilo dusz, jak myli Platon
w tym miejscu. Przecie nic o tym nie wiadomo, z czego si n i e m i e r t e l n e istoty mog tworzy,
a z czego nie mog, i ta myl, e w kocu wszystkie mogyby si sta n i e m i e r t e l n e , nie ma w so
bie nic bardziej osobliwego ni przyjmowanie j e d n e j takiej istoty albo kilku.

Platon nie c h c e si zbyt dugo rozwodzi nad z a g a d n i e n i e m niemiertelnoci duszy - powici


tej sprawie cay dialog: Fedona. Woli skorygowa plastyczny symbol duszy ludzkiej, ktry mu tak
b r z y d k o w y p a d w ksidze p o p r z e d n i e j . To wsplnota z ciaem tak dusz oszpeca powierzchow
nie. Ale dusza mdra a odwizana od ciaa jest z pewnoci p i k n a i z n a c z n i e prostsza w wygl
dzie. a t w o sobie wyobrazi, e jeli si w jej symbolu plastycznym u s u n i e t wielogow hydr
na dole i Iwa z w e m nieco wyej, a zostanie z niej sam tylko rozum w postaci czowieka - dusza
wyadnieje bardzo. T y l k o c to za czowiek bdzie: bez poda i bez t e m p e r a m e n t u ?!

XI

328

Platon, Pastwo

612 A

612 zrzucia te ziemskie k a m i e n i e i muszle, k t r e j dzi obrastaj, jak d u g o


ziemi si ywi - upaja si i najada tym, co tu za szczcie uchodzi, a przez
to j naokoo obrastaj liczne i dzikie twory, ktre si z ziemi i z k a m i e n i
robi. D o p i e r o w t e d y mona by zobaczy jej n a t u r prawdziw i dojrze,
czy ona jest wielopostaciowa czy prosta, czy jaka tam i jak si przedstawia.
A na razie to, co si z ni w yciu ludzkim dzieje i jak ona w nim wyglda,
opisalimy jak potrzeba - tak uwaam.
XII
- Ze wszech miar przecie - powiada.
B
- N i e p r a w d a - d o d a e m - odsunlimy na bok w naszych rozwaaniach
i n n e wzgldy i nie pochwalilimy ani tej zapaty, ani sawy, na ktr spra
wiedliwo zarabia, a wycie mwili, e Hezjod i H o m e r wychwala, tylkomy znaleli, e sprawiedliwo jest czym lepszym dla duszy samej i ona
p o w i n n a p o s t p o w a sprawiedliwie bez w z g l d u na to, czy b d z i e miaa
p i e r c i e G y g e s a , czy n i e , a o p r c z t e g o p i e r c i e n i a j e s z c z e i c z a p k
niewidk?
- Najzupeniejsz prawd mwisz.
- A moe ju teraz, Glaukonie, nie ma co aowa i oprcz tego co przed
t e m , trzeba ju odda sprawiedliwo i innej dzielnoci take i t zapat,
C jak ona przynosi duszy od ludzi i od bogw jeszcze za ycia czowieka i po
jego mierci? 1 2
- W kadym razie - powiada.
- A oddacie mi teraz to, com wam poyczy w toku rozwaania?
- A co takiego?
- Pozwoliem wam, eby si czowiek sprawiedliwy wydawa niesprawie
dliwy, a niesprawiedliwy, eby uchodzi za sprawiedliwego. Bo wycie uwa
ali, e chocia to si nie m o e ukry p r z e d bogami i l u d m i , to j e d n a k
trzeba to przyj ze wzgldu na tok myli, aby mona oceni sprawiedliwo
D sam w stosunku do niesprawiedliwoci. Czy nie przypominasz sobie?
- Nic bym nie by wart - powiada - gdybym sobie nie przypomina.
- Wic teraz - d o d a e m - skoro obie s ju o c e n i o n e , ja si u p o m i n a m
o zwrot; s p r a w i e d l i w o ma rzeczywicie saw u bogw i u ludzi, w i c
i mymy to powinni uzna - niech ona otrzyma t nagrod zwycisk, ktr
z rki opinii bierze i przynosi tym, ktrych ozdabia, skoro si p o k a z a o ,
e ona im przynosi dobra ju i przez to samo, e jest, cho o niej nie wie
dz i nie zawodzi tych, ktrzy j istotnie posiedli.
- Suszna twoja pretensja - powiedzia.
E
- Nieprawda? - dodaem - naprzd oddacie mi to, e przed oczyma bo
gw nie ukryje si nigdy, jaki jest j e d e n czowiek i drugi?
- O d d a m y - powiedzia.
12
Tu p r z y p o m n i e n i e ksigi drugiej. Mwio si tam o nagrodach, jakimi n i e b o i ziemia ludzi
sprawiedliwych obdarzaj. I wtedy si ta myl o nagrodach d o c z e s n y c h za dzielno wydawaa
naiwna. T e r a z wraca z u p e n i e serio. W formie nadziei i wiary w o p i e k bosk nad c z o w i e k i e m
sprawiedliwym. Przychodz wyrazy otuchy, e i p o w o d z e n i e chocia pod koniec ycia jako po
winno nadej w lad za sprawiedliwoci. I opinia ludzka te uszanuje w koricu czowieka dziel
nego, a nieuczciwego pognbi. Optymistyczny nastrj przywieca ostatnim rozdziaom tej ksigi.

612 E

Ksiga X

329

- A jeli bogowie widz j e d n e g o i drugiego, to j e d e n musi by b o g o m


miy, a drugi znienawidzony, jakemy si na to i na pocztku zgadzali.
- Jest tak.
- A czy nie zgodzimy si, e kto bogom miy, na tego wszystko, co naj- 613
lepsze, z rki bogw spywa, jeeli tylko co od bogw pochodzi, chyba e
na nim ciy jakie konieczne zo z dawnego grzechu?
- Tak jest.
- W i c t a k t r z e b a m y l e o c z o w i e k u s p r a w i e d l i w y m , c h o b y y
w ubstwie i choroby go trapiy albo jakie inne r z e k o m e zo, e jako mu
si to wszystko na dobre obrci za ycia albo po mierci. Na p e w n o nigdy
bogowie nie opuszcz tego, ktry by mia dobr wol i stara si by spra
w i e d l i w y i c h c i a b y , d z i e l n o objawiajc w c z y n a c h , sta si do boga
podobnym, o ile tylko to czowiek potrafi.
B
- Zdaje si - doda - e kogo takiego nie opuci ten, co do niego podobny.
- Nieprawda? A o niesprawiedliwym trzeba myle co wprost przeciw
nego.
- Bardzo nawet.
- Wic z rki bogw taka by nagroda czekaa sprawiedliwego.
- Wedug mego zdania - powiedzia.
- A c ze strony ludzi? - cignem. - Czy to nie tak jest w gruncie rze
czy? Czy ci zdolni do wszysckiego i niesprawiedliwi nie robi tak, jak ci, co
bior udzia w wycigach pieszych? Dobrze biegn pod gr, ale z gry nie.
Z miejsca porywaj si ostro i dobrze goni z pocztku, a na kocu robi si
m i e s z n i , k i e d y uszami ramion dotykajc b e z w i e c w zbiegaj z areny.
A ci, co n a p r a w d biega umiej, dochodz do m e t y i odbieraj n a g r o d y
i wiece. Czy nie tak samo bywa po wikszej czci i z ludmi sprawiedli
wymi? Pod k o n i e c kadej roboty i kadego s t o s u n k u z drugimi i pod ko
niec ycia zyskuj dobr saw i dostaj nagrody od ludzi.

- I bardzo.
- A czy zniesiesz, jeeli ja p o w i e m o nich to samo, co ty mwi o lu
dziach niesprawiedliwych? Ja powiem, e sprawiedliwi pod staro rzdz
w swoim p a s t w i e , jeeli rzdzi chc, i ony bior z domw, z k t r y c h D
chc, i dzieci eni, z kim chc. I wszystko co ty mwi o tamtych, ja m
wi t e r a z o tych. A jeeli c h o d z i o n i e s p r a w i e d l i w y c h , to wielu z nich,
choby za modu unikali oka ludzkiego, j e d n a k pod k o n i e c biegu wpadaj
ludziom w rce i robi si mieszni; na staro spadaj na nich obelgi, bo
obcy i swoi mwi, e to n d z n e figury, smagaj ich bicze i to barbarzy- E
stwo, o ktrym mwie - a mwie prawd - e nieraz ich na pal wbijaj
i przypalaj ogniem, wszystko to niesprawiedliwi znosi musz; uwaaj, e
to ode m n i e usysza. Tylko, jak mwi, przypatrz si, czy to zniesiesz.
- Owszem - powiada. - Sprawiedliwie mwisz.
- Wic jakie - cignem - czowieka sprawiedliwego za ycia spotykaj XIII
nagrody i zapaty, i dary ze strony bogw i ludzi, oprcz tamtych dbr, ktre 614
sprawiedliwo sama przynosia, to by byo to.

330

Platon, Pastwo

614 A

- To bardzo pikne rzeczy - powiada - i niezawodne.


- Ale to wszystko jeszcze nic - d o d a e m - jeeli chodzi o ilo i o wiel
ko w porwnaniu do tego, co czeka ich obu po mierci. Trzeba o tym po
sucha, aby j e d e n i drugi z nich odebra w skoczonej postaci to, co mu si
od naszej rozmowy usysze naleao 1 3 .
13

A teraz przychodzi mit kocowy: pierwowzr Boskiej komedii. Nagrody i kary d o c z e s n e nie za
wsze trafiaj tak, jakby w y p a d a o i jakby si chciao w to wierzy. A serce ludzkie pragnie wi
dzie ludzi sprawiedliwych w szczciu, a n i e j e d n o serce mniej d o b r e pragnie widzie zbrodnia
rzy na m k a c h . T y c h pragnie nie zaspokaja ycie, ale potrafi je zaspokoi fantazja. W stanie
s n u zjawiaj si t e nieraz m a r z e n i a s e n n e , k t r y c h tre s p e n i a p r a g n i e n i a n i e z a s p o k o j o n e
w d z i e , a na jawie fantazja artystw potrafi stwarza obrazy - o d p o w i e d n i k i m a r z e s e n n y c h ;
tre ich spenia t sam rol: koi pragnienia, ktrym ycie o d m w i o s p e n i e n i a . To z n a c z e n i e
ma i kocowy mit platoski tutaj.
Pierwsze sowa przypominaj Odyseje, ale zapowiadaj inne widowisko ni tam, gdzie O d y s e usz te z s t p o w a pod z i e m i , oglda d u s z e zmarych. Od pocztku opowiadania o Erze, synu
Armeniosa, proza wpada w rytm. I sycha p o m i d z y zdaniami jakby m s k i e akordy, u d e r z a n e na
strunach. T r z e b a to czyta powoli a po prostu.
T o k , forma i tre opowiadania ma charakter marzenia s e n n e g o . Wielka plastyka szczegw,
ale nie mona ich adn miar k o n s e k w e n t n i e powiza w k o n k r e t n y m o d e l przestrzenny i czaso
wy - nie zejd si. Pole widzenia z j e d n e g o m o m e n t u nie da si zwiza z p o l e m widzenia z m o
m e n t u n a s t p n e g o . Postacie zjawiajce si w treci opowiadania s nieraz figurami symboliczny
mi - to u o s o b i o n e abstrakcje - o b o k ludzi pozbawionych znaczenia o d e r w a n e g o . Postacie z n a n e
tylko z literatury i z mitu plcz si z osobami znanymi gdzie z ycia - akcja ma zabarwienie roz
k o s z n e i straszne - na przemian i rwnoczenie - a koczy si nagym wstrzsem jak przy o b u d z e
niu si do jakiego h u k u albo blasku nagego. W treci s w o b o d n a w d r w k a pord widowisk
uroczych i okropnych, a tu i wdzie jakie natrtne, uparte wyliczenia i pomiary bardzo m t n e .
Wanie tak, jak to bywa w snach. D a r e m n i e te pomiary k o n t r o l o w a i objania je, i spraw
dza na jawie. Nic z t e g o nie wychodzi i nie moe wyj, bo to jest wanie c h a r a k t e r y s t y c z n e
dla m y l e n i a w snach. O n o nie zawsze si da powtrzy i skontrolowa na jawie, po p r z e b u d z e
niu si.
Er, syn Armeniosa, to t e n sam, ktry zaczyna u Sowackiego Krla Ducha, tylko Sowacki nie
zna go z oryginau platoskiego, ale z francuskiego przekadu, i dlatego zrobi go przez p o m y k
O r m i a n i n e m , kiedy pisa:
Ja, H e r Armeczyk, leaem na stosie itd.
D w i e rozpadliny w niebie naprzeciw dwch przepaci w ziemi - to bd chyba dwie szczeliny
wiecce midzy c h m u r a m i , bo t r u d n o to zobaczy inaczej.
Pierwsza scena przypomina nieco Sd Ostateczny Michaa Anioa. D w a pionowe szeregi posta
ci ludzkich po lewej i po prawej i sdziowie p o r o d k u . Oczywicie, e Platon nie wzi t e g o
z obrazu od Michaa Anioa. D u c h y maj tu formy c i e l e s n e , ubra chyba nie maj, chodz noga
mi po skaach i po c h m u r a c h . W niebie trzeba sobie te pomyle jak trwa podstaw pod no
gami d u s z szczliwych, ale to nie jest w marzeniu s e n n y m k o n i e c z n e . Mona we nie c h o d z i
i po p o w i e t r z u . Z b a w i e n i maj na piersiach przewieszony wyrok sdu - p r a w d o p o d o b n i e dla
orientacji wadz niebieskich i dla rozpoznawania si nawzajem.
P o t p i e n i nosz wyrok na plecach - jak dorokarze warszawscy n u m e r , ale to dla wikszej
haby. Bo o d z n a k przypit z przodu widz tylko ci, ktrych moe widzie i odznaczony - przy
pit z t y u czytaj ci, o k t r y c h n i e wie n a z n a c z o n y . J e e l i o z n a k a h a n i e b n a , h a b a t y m
przykrzejsza.
Kary i nagrody zagrobowe powtarzaj si co sto lat, aby w cigu tysicletniego ywota po
m i e r t n e g o mogy by dziesiciokrotne. O karach czytamy szczegy - o nagrodach oglniki.
Ci, co umarli n i e d u g o po urodzeniu, sprawiaj niejak t r u d n o w opowiadaniu, bo ani kara
ich nie ma za co, ani nagradza. Platon wie o tej trudnoci, ale j pomija. W e d u g wierze chrze
cijaskich ciesz si takie d u s z e szczciem naturalnym w tak zwanej Otchani.
O p o w i a d a n i e nabiera rysw osobliwie k o n k r e t n y c h , kiedy si d u s z e z m a r e " zaczynaj pyta
o znajomych po imieniu i pada nazwisko Ardiajosa.

614 B

Ksiga X

331

- M w - powiada - p r z e c i e mao czego s u c h a b y m z rwn przyjemnoci.


- Ale ja ci nie opowiem - odrzekem - historii o Alkinoosie, tylko o dziel
nym onierzu. Nazywa si Er, by synem Armeniosa, a rodem by z Pam
filu. Zgin k i e d y na wojnie, a gdy po dziesiciu dniach zbierano trupy,
ju z e p s u t e , zabrano go w stanie wieym, zaniesiono go do d o m u i miano
go d w u n a s t e g o dnia p o g r z e b a . Ale wrci do ycia lec ju na stosie.
Wrciwszy, opowiedzia, co widzia po tamtej stronie. Wic mwi, e gdy
d u c h z niego wyszed, zacz i wraz z wieloma innymi, a przyszli do jakiego miejsca nadziemskiego, gdzie byy w ziemi dwie przepacie, ssiadu
jce z sob, a w n i e b i e , na grze, i n n e t a k i e dwie rozpadliny naprzeciw.
A midzy nimi siedzieli sdziowie. Ci rozdzielili duchy na dwie gromady
i sprawiedliwym kazali pj na prawo i na gr przez ten otwr w niebie,
a k a d e m u przewiesili wyrok sdu z przodu. Niesprawiedliwym kazali i
na lewo i w d. Ci mieli te - na plecach - wiadectwo wszystkich swoich
czynw. A kiedy on przyszed przed sdziw, powiedzieli mu, e musi lu
dziom zanie wiadomo o tym, co tam, i przykazali mu, eby wszystkiego
sucha i oglda wszystko, co si na tym miejscu dziao.

W i c on w i d z i a , j a k p r z e z d w i e r o z p a d l i n y , j e d n w n i e b i e a drug
w z i e m i , o d c h o d z i y d u s z e po odbyciu sdu, a z dwch innych przepaci
wychodziy; z tej w ziemi okryte b r u d e m i kurzem, a przez drug schodziy
z n i e b a d u s z e czyste. I te, k t r e wci przybyway, wyglday tak, jakby
wracay z dugiej wdrwki. Z radoci odchodziy na k, aby si na niej E
rozgoci jak na festynie; tam si witay z sob te, ktre byy znajome, i wy
pytyway si powracajce z ziemi o to, co tam, a wracajce z nieba pytay,
jak tam u tych innych na ziemi. Wic opowiaday sobie nawzajem to i owo;
j e d n e ze zami i z jkiem wspominay, ile to i jak wielkich cierpie zaznay 615
i widziay podczas wdrwki pod ziemi - wdrwka trwaa tysic lat - a te
znowu z n i e b a opisyway rozkosze i widoki n i e w y p o w i e d z i a n e j p i k n o c i .
D u g o by to wszystko opowiada, Glaukonie; gwna rzecz w tym, powiada,
e za kady grzech popeniony i za kadego pokrzywdzonego kar ponosili;
za kady p u n k t dziesiciokrotn - to znaczy: raz co sto lat, bo tak d u g o
trwa ycie czowieka - aby kady dziesiciokrotn pokut kad z b r o d n i
B
odpaci. Wic jeeli kto wielu mierci by winien, bo miasto wyda nie
przyjacielowi albo obz podda w niewol, albo si do innego jakiego nie
szczcia przyczyni, szo o to, eby za kad tak rzecz dziesi razy wik
sze mki ponis, a znowu ci, ktrzy drugim jakie dobrodziejstwa wywiad
czyli i byli s p r a w i e d l i w i i b o g o b o j n i , e b y tak s a m o zasuon n a g r o d
odnieli.
C
A o tych, ktrzy niedugo po u r o d z e n i u umarli i yli krtki czas, mwi
inne rzeczy, ale nie warto o nich p a m i t a . A za bezbono i pobono,
i za s t o s u n e k do rodzicw, i za samobjstwo o jeszcze wikszych opowiada
odpatach.
Bo mwi, e by przy tym, jak j e d e n drugiego pyta, gdzie jest Ardiajos,

332

Platon, Pastwo

615 C

t e n wielki. A t e n Ardiajos by d y k t a t o r e m w j e d n y m miecie w Pamfilii;


kiedy, jeszcze na tysic lat przed tym czasem. Ojca staruszka zamordowa
i s t a r s z e g o b r a t a i d o p u c i si w i e l u i n n y c h c z y n w b e z b o n y c h , j a k
mwiono.
XIV
Wic powiada, e zapytany odpar: On nie nadchodzi i on tu, zdaje si,
nie przyjdzie wcale. Bomy i to ogldali pord tych strasznych widowisk.
Kiedymy ju byli blisko wyjcia i mielimy co tylko wyj na gr - a tyle
my si ju byli nacierpieli - nagle zobaczylimy jego i innych z nim. Byli
E tam i jacy ludzie prywatni te - z tych, co wielkie grzechy mieli za sob 1 4 .
Ci, kiedy ju zamylali wyj na gr, wtedy ich paszcza przepaci wypu
ci nie chciaa, tylko wydawaa ryk, ile razy k t o z tych n i e u l e c z a l n y c h
zbrodniarzy, albo kto, kto jeszcze swej p o k u t y nie odby, prbowa wyj
na gr.
Wtedy, powiada, ludzie dzicy, a od aru na wskro czerwoni, przypadli
i rozumiejc gos przepaci rozebrali jednych midzy siebie i zaczli ich p616 dzi, Ardiajosowi za i i n n y m zwizali rce, nogi i gow, przewrcili ich,
zbili, powlekli na bok, z drogi, zaczli ich czesa cierniami i dawa znaki
p r z e c h o d z c y m , za co to, i pokazywali, e ich prowadz na w r z u c e n i e do
Tartaru.
D

Przeyy tam dusze wiele rnych strachw, ale t e n strach by najwikszy,


aby gosu p r z e p a c i n i e u s y s z e przy w c h o d z e n i u n a g r . N a j c h t n i e j
k a d y wychodzi, k i e d y p r z e p a milczaa. Wic kary i p o k u t y byy j a k i e
takie, a byy i dobre rzeczy - t a m t y m wprost przeciwne.

14

Straszne widowisko, kiedy diabli cierniami czesz dyktatora, a przepa ryczy, kiedy z niej po
t p i e c y chc wychodzi. M o n a si d o r o z u m i e w a , e obcieni bardzo wielkimi grzechami id
na m k i wieczne do T a r t a r u . A inni odbywaj rodzaj czyca.
Po kilku dniach wdrwki odbytej gdzie chyba po ziemi dochodz dusze tam, skd wida do
brze b u d o w wszechwiata. N a s z wiat ma stanowi olbrzymi wydron kul obwizan pa
s m e m wiata. C z grna tej kuli to b d z i e s k l e p i e n i e n i e b i e s k i e , a jej obwizanie w i e t l n e to
z a p e w n e droga m l e c z n a . T y l k o e to wiato, opasujce wiat, przebija k u l s k l e p i e n i a n i e b i e
skiego w dwch biegunach i wie oba bieguny nieba na wskro poprzez wntrze kuli niebieskiej
i z i e m i w postaci supa w i e t l n e g o o barwach t c z o w y c h . I t e n s u p wietlny m o n a widzie
z z i e m i - wtedy si pokazuje, e on chyba nie siga od j e d n e g o b i e g u n a nieba do drugiego, tylko
j a k b y m i a k o c e w o l n e , z w r c o n e k u r o d k o w i z i e m i i wiata. N a tych w o l n y c h k o c a c h ,
a m o e na j a k i m sznurze, zwisa wrzeciono Koniecznoci, m o t o r obrotu nieba. W r z e c i o n o ma
ksztat o d w r c o n e g o grzyba o bardzo wskim trzonie i pkulistym kapeluszu, z o o n y m z omiu
grubszych i cieszych czasz pkulistych, wpasowanych d o k a d n i e j e d n a w drug. W s z y s t k o ra
z e m p o d o b n e do kootuszki, jak u nas chopi sprzedaj na targach, do bczka albo do prawdzi
w e g o , starogreckiego wrzeciona. Wydrone p k u l e , z ktrych si skada j e g o gowa, nazywa
Platon krgami. Przekroje tych krgw wida na paskiej powierzchni gowy wrzeciona naokoo
osi, w postaci barwnych wsprodkowych piercieni kolistych. e je wida na wrzecionie praw
dziwym, to jasne, ale gdzie by naleao stan na ziemi, eby przekrj gowy tego wrzeciona zo
baczy, gdyby istniao, nie jest atwo zgadn. W k a d y m razie musiaby to by widok z gry.
a nie widok nad gowami. I j a k i m s p o s o b e m stalowy hak wrzeciona powiesi m o n a na wietle to jest t e tajemnica snu. A c z e m u si poszczeglne krgi krc w rnych k i e r u n k a c h ? To ma
o d p o w i a d a r u c h o m soca, ksiyca i planet. T o , e p o s z c z e g l n e krgi maj o d p o w i a d a p o
s z c z e g l n y m p l a n e t o m i g w i a z d o m staym, te nie precyzuje d o s t a t e c z n i e obrazu. T e k s t brzmi

616 B

Ksiga X

333

K i e d y k a d y z t y c h , co byli na c e , k o c z y swj s i d m y d z i e , m u s i a
wsta i smego dnia rusza w drog, aby po czterech dniach przyj tam, skd
wida z gry s n o p wiata, przez cae n i e b o i ziemi rozpity, niby sup, naj
bardziej do tczy p o d o b n y tylko janiejszy i czystszy. Do tego wiata doszli
C
po j e d n y m d n i u drogi i zobaczyli tam przez r o d e k wiata z n i e b a n a p i t e
k o c e wizw n i e b i e s k i c h . Bo ono stanowi obwizanie nieba, p o d o b n i e jak
liny opasujce okrty trjrzdowe; w ten sposb wiato wie ca obracajc
si kul. A midzy kocami jest n a p i t e wrzeciono Koniecznoci, ktre wszy
s t k i e k u l e o b r a c a . K t r e g o o i h a k j e s t ze stali, a krg z m i e s z a n y ze stali
i z i n n y c h m a t e r i a w . A b u d o w a k r g u jest taka. Ksztat ma taki sam jak D
u wrzecion tutejszych. W e d u g tego, co mwi, trzeba sobie przedstawi, e
on jest taki: jak gdyby w j e d n y m wielkim krgu w y d r o n y m i p r z e w i e r c o
nym na wskro, tkwi inny, taki sam, mniejszy, d o k a d n i e si z nim stykajcy;
tak, jak to wiadra czasem pasuj i j e d n o d o k a d n i e wchodzi w drugie. W t e n
s p o s b t e trzeci krg i czwarty, i jeszcze i n n e cztery. Bo osiem jest wszyst
kich krgw, tkwicych j e d n e w drugich. Na grze wida ich przekroje okrE
ge, tworzce cig powierzchni grzbietow j e d n e g o d u e g o krgu naokoo
osi. A ta o przebija na wskro krg smy. Wic krg pierwszy z zewntrz ma
w przekroju najszerszy piercie koowy, druga z rzdu jest szeroko szste
go, trzecia - czwartego, czwarta - smego, pita - sidmego, szsta - pitego,
sidma - trzeciego, a sma - drugiego. I powierzchnia najwikszego piercie
nia jest upstrzona, powierzchnia sidmego najjaniejsza, powierzchnia sme
go b i e r z e sw barw od wiata krgu s i d m e g o , barwy drugiego i pitego s 617
do siebie p o d o b n e , bardziej te od t a m t y c h , trzeci krg ma barw najbiel
sz, czwarty czerwonaw, a drugi z rzdu co do biaoci jest piercie szsty.
tak, jakby powierzchnia krgu s m e g o byta powierzchni ziemi i jakby mona byo z jakiej gry
na niej dojrze piercienie koliste na przekroju wielkiej gowy wrzeciona, zwisej ku doowi. Ale
jak t o obrotu wiata o p r z e na kolanach Koniecznoci - t r u d n o doj. I gdzie do tego celu t
K o n i e c z n o u m i e c i ? W e w n t r z wiata - n i e p o d o b n a , raczej g d z i e poza n i m . Informacje
o barwach i szybkociach obrotu poszczeglnych krgw s tylko rodzajem zmory m a t e m a t y c z
nej, jaka si w marzeniach s e n n y c h trafia, cho wi je z ruchami, barwami i jasnoci poszcze
glnych cia n i e b i e s k i c h . Zwrot: t a m u gry, na k a d y m krgu chodzi S y r e n a " , jest sprzeczny
z o p i s e m d o t y c h c z a s o w y m . Bo krgi dotd musiay by widziane z gry, na przekroju, j a k o pa
skie, olbrzymie, p o z i o m e koa. A nie z dou, jako krgy sufit nad ziemi. Byo p o w i e d z i a n e , e
krgi cile pasuj do siebie. W takim razie nie zmieci si pomidzy ich wypukoci adna Syre
na i nie b d z i e miaa ktrdy chodzi i piewa, wzgldnie wydawa j e d n e g o tonu.
W i d a , jak si gowa w r z e c i o n a odwrcia j a k o i -zdaje si tworzy u k a d s i e d m i u wsprodkowych sklepie niebieskich nad gowami ludzi. I ju s odstpy midzy tymi sklepieniami,
aby Syreny miay ktrdy chodzi czy moe pywa, bo chodzi na rybim ogonie jest t r u d n o .
T a k samo nie ma tu wtedy miejsca dla trzech Mojr. N i e mog siedzie na ziemi. T a k a Mojra
u t r z y m a n a w proporcjach do ziemi, nie signie wtedy krgu z e w n t r z n e g o , a te, ktre maj obra
ca krgi w e w n t r z n e , nie mog same siedzie na j e d n y m z nich, to jest na ziemi, bo nie ruszy
yby ich z miejsca, gdyby same byy na nich o p a r t e . 1 jakie musiayby m i e wymiary wszystkie
trzy? Jak by w o b e c nich wygldali sdziowie-mikroby i gdzie wtedy bd te szczeliny w niebie,
przez k t r e si sypie m r o w i e z b a w i o n y c h ? D a r e m n i e o to pyta. To s pytania moliwe na
jawie. T r e snu moe by i najczciej bywa sprzeczna w e w n t r z n i e i to jest we nie bardzo
urocze i dla snu c h a r a k t e r y s t y c z n e ; nie ma p o w o d u ama sobie gowy nad w y k o n a n i e m m o d e l u
tego wiata, z g o d n i e z t e k s t e m , ktry czytamy, ale czytamy w biay dzie i na jawie. To jest sen.
i niech zostanie s n e m .

334

Platon, Pastwo

617 A

A kiedy si o krci, obraca si z ni cao tym samym ruchem, ale w tej


obtacajcej si caoci s i e d e m krgw w e w n t r z n y c h obraca si po cichu
B
i powoli w kierunku przeciwnym obrotowi caoci. Spord nich najszybciej
biegnie piercie smy - p o t e m wolniej, a r u c h e m rwnoczesnym, sidmy,
szsty i pity; trzeci z kolei szybko obrotu - tak si im zdawao - posiada
krg czwarty, wirujcy w s t r o n przeciwn. Czwart p r d k o ma trzeci,
a pit - drugi. A krci si o o b r o t u oparta na k o l a n a c h K o n i e c z n o c i .
T a m u gry, na k a d y m krgu chodzi Syrena obracajca si razem z nim
i wydaje j e d e n gos, j e d e n ton. Wszystkie razem, a jest ich osiem, tworz
j e d e n harmonijny akord.
Jeszcze inne trzy postacie kobiece siedz naokoo w rwnych odstpach,
C a kada ma swj tron: to Mojry, crki Koniecznoci, w biaych s u k n i a c h ,
a przepaski maj na gowach. Lachesis, Kloto i Atropos. piewaj zgodnie
z S y r e n a m i . Lachesis o przeszoci piewa, Kloto o tym, co jest, Atropos
o tym, co bdzie. Kloto od czasu do czasu dotyka praw rk z e w n t r z n e g o
krgu wrzeciona i przypiesza jego ruch obrotowy, tak samo znowu Atropos
lew rk popycha krgi wewntrzne. A Lachesis jedn i drug rk dotyka
chwilami to jednych, to drugich.
XV
Wic oni, kiedy tam przyszli, musieli zaraz i do Lachesis. W t e d y ich
D

naprzd jaki prorok w porzdku ustawi, a p o t e m wzi z kolan L a c h e s i s


losy i okazy ycia ludzkiego, wstpi na mwnic wysok i powiedzia: O t o
Koniecznoci cra, dziewica Lachesis, mwi: D u s z e j e d n o d n i o w e , o t o po
c z t e k nowej wdrwki o k r n e j rodu m i e r t e l n e g o , w d r w k i koczcej
E
si mierci. N i e was wybiera bdzie duch; wy sobie bdziecie sami du
cha obierali. Kto pierwszy los dostanie, ten niech pierwszy wybiera ycie pniej ju n i e u c h r o n n e . D z i e l n o nie jest u nikogo w niewoli. Kto j
ceni wicej lub mniej, t e n jej dostanie wicej albo m n i e j . Winien t e n , co
wybiera. Bg nie w i n i e n " . To powiedziawszy, rzuci pomidzy wszystkich
618 losy i kady podejmowa ten, ktry mu pad u ng. Tylko on j e d e n nie wy
biera. N i e p o z w o l o n o m u . Kto los p o d n i s , t e n widzia, ktry n u m e r
dosta 15 .

15

Pokazuje si, e te Mojry nie s teraz znowu takie d u e , skoro jaki prorok, herold - t e n si
zjawi te, jak we nie, nie w i a d o m o skd - moe wzi z kolan Lachesis losy i okazy ycia ludz
kiego, a prorok zdaje si mie wymiary zwykego czowieka. T a k a Lachesis nie signie od rod
ka wiata do jego obwodu, gdyby szo o siganie na jawie. W treci snu signie bez trudnoci.
M w n i c a jest z a p e w n e w y k u t a z k a m i e n i a . Prorok daje d u s z o m majcym wej w ciaa i za
cz nowy ywot ludzki na z i e m i do wyboru losy i okazy ycia ludzkiego. N i e Bg zsya los, bo
los bywa czasem zy. Bg nie m o e by winien a d n e g o za - z a t e m Platon woli wierzy, e ka
dy sam jest winien swego zego losu. T a k i los kady sam sobie wybra kiedy, zanim si urodzi,
i taki m u s i znosi. Jeeli wybra los zy, to sam sobie winien. N i e c h ma pretensj do wasnej
g u p o t y , a nie do woli boej. Zreszt, jeeli chodzi o los, to n a w e t i mdry czowiek nie m o e
sobie wybra za wiatem losu d o w o l n e g o , bo tam wiele znaczy p r z y p a d e k . Przecie prorok roz
rzuca losy na chybi trafi, a kady podejmuje taki, jaki mu padnie u ng. T r u d n o .
Za to w y b i e r a m o n a p r z e d u r o d z e n i e m do woli styl i rodzaj w a s n e g o ycia, c h a r a k t e r
i gwne zajcie, to, czym kto bdzie na ziemi.

618 A

Ksiga X

335

P o t e m znowu typowe okazy ycia ludzkiego rozoy przed nimi na zie


mi, a byo ich znacznie wicej ni obecnych. I byy rnorodne. Byy tam
ywoty zwierzt wszystkich i wszystkie ywoty ludzkie. Byy midzy nimi
i d y k t a t u r y - j e d n e doywotnie a drugie zamane i koczce si u b s t e m ,
wygnaniem i ndz. A byy tam i ywoty mw sawnych; z powierzchownoci, z piknoci i z innej mocy, i z rywalizacji zwyciskiej, z n a m i e n i t y c h
rodem i cnotami przodkw, a take ludzi niesawnych. T a k samo rwnie
i kobiet.

D u s z e nie byy tam uszeregowane. Dlatego e z koniecznoci kada mu


siaa si stawa inna, jeeli inny typ ycia wybraa. Zreszt byy tam losy
i pomieszane z sob, i pomieszane z bogactwem i z ubstwem, j e d n e z cho
robami, drugie ze zdrowiem, a byy i losy porednie.
Z d a j e si, e tam wanie, k o c h a n y G l a u k o n i e , najwiksze n i e b e z p i e
c z e s t w o ludzi c z e k a , i d l a t e g o najwicej t r z e b a si stara, e b y k a d y
z nas, mniej dbajc o inne nauki, szuka i t studiowa, jeeli si jej skde
nauczy potrafi, i potrafi znale kogo, kto go nauczy ywot dobry i ywot
zy rozpoznawa i spord ywotw moliwych zawsze i wszdzie ywot lep
szy wybiera.
Wic trzeba szuka podobiestw we wszystkim tym, co si teraz mwio,
i zestawia te rzeczy, i rozbiera stosunek ycia do dzielnoci, i wiedzie, co
d o b r e g o albo co zego wywouje p i k n o p o m i e s z a n a z u b s t w e m albo
z b o g a c t w e m , i na tle j a k i e g o s t a n u duszy to si dzieje, i j a k na s i e b i e
wpywaj p o c h o d z e n i e wysokie i ycie prywatne, i udzia w rzdzie, i sia,
i brak siy, i wysokie wyksztacenie, i brak wyksztacenia, i wszystkie takie
rzeczy, ktre z natury swej maj zwizek z dusz. A jeli si do nich do
mieszaj jakie cechy nabyte, to jak to wszystko wzajemnie wpywa na sie
bie. Tak, eby opierajc si w r a c h u n k u na tym wszystkim, mc wybra,
majc n a t u r duszy na oku, ywot gorszy albo ywot lepszy. Gorszym nazy
wajc ywot, ktry dusz zaprowadzi do tego, e si stanie mniej sprawie
dliwa, a lepszym ten, przez ktry bdzie sprawiedliwsza. O wszystko inne
mniejsza. Widzielimy i widzimy, e dla ywego i dla umarego ten wybr
jest najwaniejszy.

Trzeba to przekonanie mie w sobie twarde jak stal i tak do H a d e s u i, 619


aby i tam czowieka nie zbijay z tropu bogactwa i tym p o d o b n e za, eby
nie popa w dyktatury i w inne tego rodzaju praktyki, i nie spowodowa
wielu i nieuleczalnych nieszcz, a s a m e m u jeszcze wikszych nie dozna,
ale u m i e zawsze wybiera midzy tymi ostatecznociami ycie p o r e d n i e
i unika przesady z jednej i z drugiej strony - ju i w tym yciu, ile mono
ci, i w k a d y m yciu n a s t p n y m . W t e n sposb czowiek n a j p e n i e j s z e
szczcie osiga.
Wic tak i wtedy tam, jak mwi ten, co przynis wieci z tamtych stron, XVI
odezwa si prorok w ten sposb: C h o b y kto i ostatni wszed, to, jeli ro- B
z u m n i e w y b r a i potrafi w yciu t a k s t r u n y n a p i n a , e b y h a r m o n i j n i e

336

Platon, Pastwo

619 B

brzmiay, czeka go ycie przyjemne, a nie ze. T e n , kto pierwszy wybiera,


16
niech nie bdzie lekkomylny, a kto ostatni, niech nie traci o t u c h y " .

Po tych sowach, powiada, ten, ktry pierwszy losowa, natychmiast pod


s z e d i wybra najwiksz d y k t a t u r . G u p i by i arok wielki, wic nie
rozpatrzy dobrze wszystkiego przy wyborze i nie zauway, jakie tam prze
z n a c z e n i e byo w rodku: mia w a s n e dzieci poera. I n n e nieszczcia
czekay go te. A kiedy si przy wolniejszej chwili nad tym zastanowi, za
cz si sam bi piciami i gono narzeka na swj wybr - nie zapamita
i nie trzyma si tego, co z gry mwi prorok. I nie sobie s a m e m u przy
pisywa swoje nieszczcia, tylko obwinia los i duchy, i wszystko i n n e ra
czej, zamiast samego siebie. A to by j e d e n z tych, ktrzy z nieba wracali,
i w p o p r z e d n i m yciu y w pastwie dobrze urzdzonym i charakter mia
dobry, tylko nie by filozofem. e b y tak powiedzie, to przy takiej sposob-

noci wpada bardzo wielu z tych, co z nieba wracaj, bo nie maj wiczenia,
nie nawykli do trudw i przykroci.
A ci liczni, ktrzy wracaj z ziemi, przez to, e i sami duo przeszli i na
patrzyli si drugim, nie wybieraj tak z pierwszego rozpdu. I dlatego te
wiele dusz spotyka odmiana za i dobra, a bywa, e i los tak pada. Bo jeeli
E
kto zawsze, ile razy na ten wiat przychodzi, filozofi si zajmuje zdrowo,
a los mu jako nie wypadnie ostatni, ten zgodnie z tym, co tam gosz, nie
tylko tu bdzie szczliwy, ale i w d r w k std tam i z p o w r o t e m b d z i e
mia nie po ziemi i cik, tylko lekk i po niebie.
620
To widowisko, powiada, warto byo zobaczy, jak to dusza swoje ycie
wybieraa. Mona byo widzie i tak, co budzia lito, i widzie mieszn
i podziwu godn. Bo po wikszej czci dokonyway wyboru zgodnie z na
wykiem z poprzedniego ycia.
16
Kto tam wybiera lekkomylnie, bo ulega p o k u s o m chciwoci lub ambicji, musi p o t e m cierpie
za ycia. Ale powinien mie al tylko do s a m e g o siebie.

Co prawda, to mona by si w administracji zawiatw spodziewa jakiej opieki nad naiwny


mi, jakiego p o r a d n i k a dla wybierajcych tam na miejscu, aby ludzie dobrzy, a tylko nie bardzo
mdrzy, nie wpadali tak fatalnie jak ten poczciwiec, ktry z nieba wraca, a w p a d w sam dykta
tur i musia p o t e m wasne dzieci zjada, cho tego p r z e d t e m nie lubi. Ale tego Platon nie prze
widuje i zostawia sferom niebian rys p e w n e g o c h o d n e g o p o d s t p u i kuszenia naiwnych, po czym
nastpuj kary straszliwe w s t o s u n k u do przewinienia. Rys c z s t o przypisywany b s t w o m - bez
a d n e j ujmy dla ich czci. Czowieka by taki rys nie ozdobi.
Przy wyborze przyszego ycia kieruj si d u s z e d o w i a d c z e n i a m i z ywotw p o p r z e d n i c h .
W i d o c z n i e nie wszystko zapominaj, co kiedy przeyy. I tak, piewak Orfeusz wybiera ywot
abdzia, bo zostao mu z a m i o w a n i e do piewu, a a b d ma p i k n i e p i e w a przed mierci.
I woli przyj na wiat z jaja ptasiego, ni m i e m a t k k o b i e t , bo miay go niegdy rozszarpa
Bachantki, ktre swym gosem czarowa.
piewak T a m y r a z przegra w sporze z M u z a m i wasn twarz. W nowym yciu wola zachowa
p i k n y piew, a powierzchownoci nie zwraca uwagi. I Ajaks nie c h c e ju by c z o w i e k i e m obraony, e mu zbroi Achillesa nie przyznano. I A g a m e m n o n nie moe z a p o m n i e Klitemnestry
i Ajgistosa - woli by o r e m ni c z o w i e k i e m . Atalanta biegaa lepiej ni m c z y n i . Ambicja
skierowaa j na bieni. Epejos, syn P a n o p e u s a , z b u d o w a konia trojaskiego, a T e r s y t e s to zo
liwy bazen znany z H o m e r a .
Dusza m d r e g o O d y s e u s z a pokazuje swoim wyborem, e dla m d r e g o czowieka wicej warte

620 A

Ksiga X

337

Powiada wic, e widzia dusz niegdy Orfeusza, jak wybieraa ywot a


bdzia przez odraz do pci eskiej. Orfeusz ponis mier z rki kobiet,
wic nie chcia przychodzi na wiat przez ciao kobiety. I widzia d u s z
Tamyrasa, jak wybiera ywot sowika. A widzia te a b d z i a , ktry dla
o d m i a n y postanowi wybra ycie czowieka, a inne m u z y k a l n e z w i e r z t a
tak samo. D w u d z i e s t a z rzdu dusza obraa ycie lwa. A ta bya Ajaksa,
syna T e l a m o n a . N i e chciaa si stawa c z o w i e k i e m ; p a m i t a a t e n sd,
ktry rozstrzyga o zbroi. A po niej dusza Agememnona. Ona te z odrazy
do rodzaju ludzkiego i przez przebyte cierpienia wolaa si w ora przemie
n i . G d z i e p o r o d k u losowaa d u s z a Atalanty. Z o b a c z y a z a s z c z y t n e
odznaki atlety i nie umiaa przej m i m o - wzia swj los. A p o t e m wi
dzia dusz Epeijosa, syna Panopeusa, jak wesza w natur kobiety o zdolnociach do techniki. A dalej, pord ostatnich, zobaczy dusz tego bazna
Tersytesa, jak wstpuje w ciao mapy.
P r z y p a d k i e m dusza O d y s e u s z a losowaa na samym k o c u . J u sza do
wyboru, ale, przypomniawszy sobie minione trudy przez dz sawy ponie
sione, daa pokj ambicjom i chodzc dugo tdy i owdy szukaa losu czo
wieka prywatnego, ktry by mia czas wolny. Z wielk trudnoci go znala
za. L e a gdzie tam, porzucony, bo inni go nie chcieli. Zobaczywszy go,
powiedziaa, e i za pierwszym razem byaby te ten los wybraa, wic teraz
podja go z radoci.
D u s z e wielu zwierzt przechodziy w ludzi i przechodziy j e d n e zwierz
ta w drugie. Niesprawiedliwe dusze wstpoway w zwierzta dzikie, a spra
w i e d l i w e p r z e m i e n i a y si w z w i e r z t a a g o d n e - odbyway si w s z e l k i e
moliwe przemiany.
jest ciche ycie prywatne, dajce m o n o i n t e l i g e n t n e j pracy, ni kariera polityczna. T y m obra
z e m musia si i Platon sam pociesza.
P o n i e w a ludzie c z s t o bywaj ze swego losu i z typu swego ycia niezadowoleni, wic eby
a d e n nie mg zej ze swego toru, musi sobie kady wybra za wiatem Anioa Stra i ten go
j u p o t e m przez cae ycie pilnuje - n i e u c h r o n n i e . Bieg ycia raz o b r a n e g o na t a m t y m wiecie
jest nieodwracalny i ujty w stalowe ramy koniecznoci. P o d o b n i e jak bieg wszechwiata. Pla
ton jest determinist, jeeli chodzi o t e n wiat i o to ycie. P e w n e pozory i n d e t e r m i n i z m u prze
nis na o k r e s p r z e d u r o d z e n i e m si c z o w i e k a . Powtrzy to Kant po paru tysicach lat, ale
znacznie n u d n i e j .
P e w n a miara beztroski i z a p o m n i e n i a p o t r z e b n a jest i d u s z o m b e z c i e l e s n y m , i ludziom yj
cym w ciele. Beztroski nigdy czowiek nie ma do, ale tylko gupi nie ma adnych trosk i zapo
mina o wszystkim.
W o s t a t n i m m o m e n c i e d u c h y na gos g r z m o t u i trzsienia ziemi rozpryskuj si jak m e t e o r y
i lec wtedy w gr, ku n a r o d z i n o m . Znaczyoby to, emy j e d n a k byli z nimi pod ziemi, a nie
na ziemi. A p a m i t a m y , e scena si rozpocza w okolicy pustej nad Rzek Z a p o m n i e n i a .
Ale i to zagadnienie nie jest wane w treci snu. T a k i e rzeczy, jak pod ziemi czy nad ziemi,
mona w marzeniu s e n n y m przeywa rwnoczenie - bez skrupuu.
Pastwo zmarych byo p a s t w e m l l a d e s a , a H a d e s mieszka pod ziemi. Bo pod ziemi grze
bano ciaa umarych, a c h o je te palono na stosach - popioy wracay do ziemi. T a m , skd przy
szy. Nie ludzie.
Dzieo koczy krtkie, pogodne, p e n e otuchy yczenie - w tonie modlitwy.
Czy P l a t o n sam wrci drugi raz na wiat, jak sobie to kiedy marzy - nic w i a d o m o . Ale e
j e g o myli i sowa po dwch i p tysicach lat wdrwki wracaj na nowo do obiegu, do ycia
i graj jak dawniej - to p e w n e .

338

Platon, Pastwo

620 D

Wic skoro wszystkie dusze ywoty sobie wybray, zaczy po porzdku,


jak ktra losowaa, podchodzi do Lachesis. Ona kademu przydzielaa duE cha, ktrego sobie kady wybra i posyaa go wraz z nim, aby by strem
ludzkiego ycia i dopenia tego, co sobie kada dusza obraa. D u c h opie
k u c z y n a p r z d p r o w a d z i d u s z do Kloto - p o d jej r k obracajc o
wszechwiata, aby zatwierdzi los obrany. A gdy jej dotkn, wid dusz
tam, gdzie Atropos przda, aby ni przeznaczenia uczyni nieodwracaln.
621 S t a m t d , nie odwracajc si sam, szed pod tron Koniecznoci, min go,
a skoro i inni t a m t d y przeszli, skierowali si wszyscy na D o l i n Z a p o
m n i e poprzez upa i ar okropny. Tam nie byo drzew ani czegokolwiek,
co ziemia wydaje. A e ju si miao ku wieczorowi, wic rozoyli si obo
z e m nad Rzek Beztroski - wody tej rzeki a d n e n a c z y n i e nie u t r z y m a .
B Pewn miar tej wody kady koniecznie wypi musia. Ktrych rozum od
t e g o n i e u s t r z e g , pili p o n a d m i a r . A k t o j pija wci, t e n z a p o m i n a
0 wszystkim.
Kiedy si pokadli spa i nadesza pnoc, odezwa si grzmot i przyszo
trzsienie ziemi. W t e d y w mgnieniu oka rozleciay si duchy na wszystkie
strony w gr, ku narodzinom; rozprysy si jak gwiazdy.
J e m u s a m e m u nie pozwolono pi tej wody. A jakim sposobem i k t r d y
znalaz si znowu w ciele, nie wiedzia. Tylko e nagle oczy otworzy; byo
rano i zobaczy, e ju ley na stosie.
C

W ten sposb, Glaukonie, t e n mit ocala i nie zgin. Moe on i nas oca
li, jeeli go posuchamy i poprzez Rzek Z a p o m n i e szczliwie przebrnie
my, a nie splamimy duszy. Jeeli posuchamy mego zdania, bdziemy uwa
ali, e dusza jest niemiertelna i potrafi wszelkie zo przetrzyma i wszel
kie dobro, wic bdziemy si zawsze trzymali drogi wzwy i na wszelki spo
sb sprawiedliwo z r o z u m e m w czyn wprowadzali, abymy byli mili i so
bie samym, i bogom; i tutaj, trwajc na miejscu, i wtedy, gdy nagrod za to

w e m i e m y jak ci, co w zawodach zwycistwo odnieli i bior nagrody, std


i stamtd, wic, eby nam i z nami, i tu, i w tysicletniej wdrwce, ktrmy przeszli, zawsze byo dobrze.

Ksiki wydane w ramach

BIBLIOTEKI EUROPEJSKIEJ:
1. Sw. Augustyn, Pastwo Boe dum. Ks. Wadysaw Kubicki.
2. M. Aureliusz, Rozmylania tum. Marian Reiter.
3. G. Berkeley, Trzy dialogi miedzy Hylasem i Filonousem tum. Janina Sosnowska.
4. M. Bierdiajew, Rozwaania o egzystencji tum. Henryk Paprocki.
5. M. Bierdiajew, Krlestwo Ducha i krlestwo cezara tum. Henryk Paprocki.
6. M. Bierdiajew, Sens historii. Filozofia losu czowieka tum. Henryk Paprocki.
7. M. Bierdiajew, Sens twrczoci. Prba usprawiedliwienia czowieka tum. Henryk
Paprocki.
8. Boec|usz, Traktaty teologiczne tum. Agnieszka Kijewska.
9. A. Comte, Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej tum. J. K.
10. Cyceron, Mowy tum. Stanisaw Koodziejczyk, Julia Mrukwna, Danuta Turkowska.
11. Cyceron, O pastwie, O prawach tum. Iwona towska.
12. Dante, Boska Komedia tum. Alina Swiderska.
13. Dante, Monarchia tum. Wadysaw Seko.
14. Dante, O jzyku pospolitym tum. Wodzimierz Olszaniec.
15. R. Descartes, Medytacje o pierwszej filozofii tum. Maria i Kazimierz Ajdukiewiczowie,
Izydora Dmbska, Stefan Swieawski.
16. R. Descartes, Namitnoci duszy tum. Ludwik Chmaj.
17. R. Descartes, Reguy kierowania umysem. Poszukiwanie prawdy poprzez wiato naturalne
tum. Ludwik Chmaj.
18. R. Descartes, Rozprawa o metodzie tum. Tadeusz Boy-eleski.
19. R. Descartes, Zasady filozofii tum. Izydora Dmbska.
20. Jan Szkot Eriugena, Komentarz do Ewangelii Jana tum. Agnieszka Kijewska.
21. J. G. Fichte, Powoanie czowieka tum. Adam Zieleczyk.
22. I. Kant, Krytyka czystego rozumu tum. Roman Ingarden.
23. I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu tum. Benedykt Bornstein.
24. I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralnoci tum. Mcisaw Wartenberg.
25. S. Kierkegaard, Pojcie lku tum. Antoni Szwed.
26. S. Kierkegaard, Wprawki do chrzecijastwa tum; Antoni Szwed.
27. G. W. Leibniz, Nowe rozwaania dotyczce rozumu ludzkiego tum. Izydora Dmbska.
28. Monteskiusz, O duchu praw tum. Tadeusz Boy-eleski.
29. Platon, Dialogi, t. I-II - tum. Wadysaw Witwicki.
30. Platon, Eutyfron, Obrona Sokratesa, Kriton tum. Wadysaw Witwicki.
31. Platon, Fajdros tum. Wadysaw Witwicki.
32. Platon, Fedon tum. Wadysaw Witwicki.
33. Platon, Fileb tum. Wadysaw Witwicki,
34.

Platon, Gorgiasz, Menon tum. Wadysaw Witwicki.

35. Platon, Hippiasz mniejszy, Hippiasz wikszy, Eutydem tum. Wadysaw Witwicki.
36. Platon, on, Charmides, Lizys tum. Wadysaw Witwicki.
37. Platon, Laches, Protagoras tum. Wadysaw Witwicki.

38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.

Platon, Pastwo tum. Wadysaw Witwicki.


Platon, Pastwo, Prawa tum. Wadysaw Witwicki.
Platon, Parmenides, Teajtet tum. Wadysaw Witwicki.
Platon, Sofista, Polityk tum. Wadysaw Witwicki.
Platon, Timaios, Kritias tum. Wadysaw Witwicki.
Platon, Uczta tum. Wadysaw Witwicki.
J. J. Rousseau, Umowa spoeczna tum. Antoni Peretiatkowicz.
W. Soowjow, Sens mioci tum. Henryk Paprocki.
B. Spinoza, Traktaty tum. Ignacy Halpern-Mylicki.
w. Tomasz z Akwinu, Dziea wybrane dum. O. Jacek Salij OP. O. Kalikst Suszyo OP, Ks.
Marek Starowieyski, O. Wojciech Giertych OP.
Sw. Tomasz z Akwinu, Komentarz do Ewangelii ]ana tum. O. Tadeusz Bartos OP.
Sw. Tomasz z Akwinu, Kwestie dyskutowane o prawdzie, t. I-II tum. Adam Aduszkiewicz, Leszek Kuczyski, Jacek Ruszczyski.
Sw. Tomasz z Akwinu, Traktat o czowieku tum. Stefan Swieawski.
M. de Unamuno, Agonia chrystiamzmu tum. Piotr Rak.

Ksiki w przygotowaniu:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.

M. Bierdiajew, Niewola i wolno czowieka tum. Henryk Paprocki.


Elred z Rievaulx, Przyja duchowa tum. Mirosaw Wylgaa OP.
Sw. Jan Klimak, Drabina do raju tum. Henryk Paprocki.
N. de Malebranche, Dialogi o metafizyce i religii tum. Piotr Rak.
A. Schopenhauer, Czworaki korze zasady racji dostatecznej tum. Jzef Marzcki.
L. Szestow, Kierhegaard i filozofia egzystencjalna tum. Jacek Aleksander Prokopski.
M. de Unamuno, Dziennik intymny tum. Piotr Rak.

You might also like