Professional Documents
Culture Documents
PASTWO
PLATON
PASTWO
Przeoy, wstpem
i komentarzami opatrzy:
WADYSAW WITWICKI
Kty 2003
Wydawnictwo ANTYK
ORYGINAU
TYTU
Przeoy,
Skad
wstpem
amanie
komentarzami
tekstu:
opatrzy:
Agnieszka
Wadysaw
Furtak,
Jacek
Witwicki
Furtak
oprawa:
Cieszyska
Drukarnia
Wydawnicza
ul. Pokoju 1
43-400 Cieszyn
ISBN 83-88524-80-1
1050058708
Wydawnictwo A N T Y K - Marek Derewiecki
ul. Szkotnia 29a, 32-650 Kty
Tel./fax (033) 8454149, 0603931607
E-mail: wydawnictwo@antyk.kety.pl
www.antyk.kety.prv.pl
Dystrybucja: Firma Dystrybucyjna ANTYK, tel. (033) 8561584, 0502637305
WSTP OD TUMACZA
Platon nie by systematykiem ani czowiekiem zrwnowaonym i spokoj
nym. Treci jego pism n i e p o d o b n a zwiza w ukad wolny od sprzeczno
ci, porzdny, z a m k n i t y . W poszczeglnych dialogach nie zawsze atwo
znale temat gwny i pooy pod t y t u e m dopisek, ktry by mwi, o co
waciwie chodzi w danej rozmowie. W toku dialogw, jeli zwaa na styl,
na zabarwienie uczuciowe ustpw, na ich si sugestywn - nie zawsze a
two odgadn, po ktrej stronie graj sympatie autora, ktry z dwch prze
ciwnikw wypowiada to, co autor sam uwaa za suszne, a ktry zajmuje
stanowisko autorowi obce i antypatyczne. Akcenty wiary i uczucia padaj
czsto po obu stronach, ktre prowadz w dialogu walk. To wyglda na
lad walk wewntrznych w duszy samego autora. To tylko wida zawsze, e
t e n czowiek nie pisa nigdy na zimno, e jego myli maj gorcy, ywy
podkad uczuciowy, e go osobicie mocno obchodzio to, co pisa. Uczucie
ponosi go, psuje mu dyspozycj, powoduje dygresje i burzy proporcj w roz
miarze ustpw.
Podobnie jest i w Politei, czyli w Pastwie. To gwne dzieo Platona po
rusza bardzo wiele bardzo rnych zagadnie i robi to niekoniecznie po po
rzdku. Myli biegn tu w miar, jak si ktra nasunie - autor ma wolny
czas i nie chce si krpowa w mwieniu. Wdruje sobie nie wyznaczony
mi z gry ciekami, jak Ariosto, jak Byron, jak Sowacki w Beniowskim.
Jakby kto moe i w cigu wielu lat spisywa sobie myli, ktre go niepoko
iy, i pisa je nie dopiero wtedy, gdy byy ju gotowe i wyrane, ale notowa
je ju w chwili, gdy si dopiero tworzyy i wyaniay z mgy. Myli czasem
chwiej si jeszcze i dopiero si precyzuj. Dla czytelnika dua w tym po
budka do wasnego mylenia. Platon nie wykada z katedry i bardzo rzadko
podaje gotowy zbir twierdze, przewanie myli gono i prbuje, wprowa
dza czytelnika do swojego warsztatu pracy mylowej, pokazuje mu roboty
dopiero zaczte i pracuje przy nim jawnie. To bardzo pociga, zblia i to
moe dziaa lepiej ni systematyczny wykad.
A o co mu tutaj chodzi przede wszystkim? Chodzi mu przede wszystkim
o to, jaki powinien by czowiek lepszy, czowiek pierwszej klasy i jak po
winien wyglda porzdny ustrj pastwowy. Chodzi o to, co waciwie by
oby suszne, sprawiedliwe, wskazane, czcigodne, dobre w postawie ducho
wej czowieka i w ustroju pastwa tak samo. I czy warto, czy nie warto by
takim, jak si naley, a wic: czy sprawiedliwo opaca si jako, czy nie
opaca si w ogle.
Platon, Pastwo
Wstp od tumacza
Platon, Pastwo
U C Z E S T N I C Y ROZMOWY
Najwicej mwi z Sokratesem dwaj modzi ludzie: Glaukon i Adejmantos,
s y n o w i e Aristona. To r o d z e n i bracia P l a t o n a . O d z n a c z y l i si w bitwie pod
M e g a r . O b a j w y k s z t a c e n i i przyjani si z S o k r a t e s e m . I n t e l i g e n t n i e
Wstp od tumacza
CZAS ROZMOWY
N i e p o d o b n a wskaza daty ani roku, w ktrym ma si odbywa nasza roz
mowa. K o m e n t a r z e odsyaj nas p o m i d z y rok 451 a 408 przed Chr. Ko
mentarz Apelta z r. 1916 uwaa ostatni dat za najblisz prawdy. J o w e t t
i C a m b e l l podaj 411 przed Chr. Apelt susznie zwraca u w a g na to, e
nasz dialog nie ma by protokoem z rozmowy rzeczywistej i nie ma powo
du trudzi si nad wyznaczeniem czasu rozmowy zmylonej.
Tym bardziej, e rozmowa tej dugoci jest w ogle n i e p r a w d o p o d o b n a .
I to rozmowa z j e d n e j nocy. To miaa by noc po wicie trackiej bogini
Platon, Pastwo
10
Bendis. W ktrym roku wprowadzono do Pireusu kult tej bogini, nie wia
d o m o . Jej wito, Bendideje, obchodzono szstego lub sidmego czerwca.
Wic jaka pogodna noc letnia.
W i e m y z Charmidesa, z jakim u m i e c h e m mwi tam P l a t o n o t r a c k i c h "
m o d l i t e w k a c h i zaklciach. T r a c k i " znaczy w jego jzyku: dziwaczny, nie
zwyczajny, niezrozumiay, dziwny, mieszny, a kryjcy w sobie si n i e p o
spolit. C o w i t e g o , ale n i e w e d u g obyczaju ojcw. Skarga M e l e t o s a
i towarzyszw zarzucaa Sokratesowi, e wprowadza i n n e bstwa - n o w e " .
M g o n i e j p a m i t a P l a t o n , k i e d y swoje myli o i d e a l n y m c z o w i e k u
i o pastwie idealnym kaza swojemu Sokratesowi rozwija w t wanie noc,
k i e d y to A t e c z y c y sami w p r o w a d z i l i do P i r e u s u i n n e b s t w o - n o w e " track Bendis.
Ale posuchajmy, jak zaczyna swoje o p o w i a d a n i e o n i e d a w n y c h odwie
d z i n a c h w P i r e u s i e t e n , co to mia nie u z n a w a bogw, ktrych p a s t w o
uznaje.
# # # # #
Opracowujc niniejszy przekad opieraem si na tekcie greckim w wy
daniu B. Jowetta 1 .
Do porwnania suy mi tekst grecki i komentarz J. Adama 2 .
N i e k t r e dane rzeczowe, potrzebne do objanie, zaczerpnem z komen
tarza Apelta 3 .
W a s n e objanienia n a t u r y p s y c h o l o g i c z n e j , filozoficznej i e s t e t y c z n e j
oparte s przede wszystkim na treci i formie tekstu greckiego, oddanej tu,
ile monoci, w przekadzie polskim.
PASTWO
Osoby
dialogu:
SOKRATES
ADEJMANTOS
GLAUKON
KEFALOS
POLEMARCH
KLEJTOFON
TRAZYMACH
KSIGA PIERWSZA
Sokrates. C h o d z i e m wczoraj na d, do Pireusu, z G l a u k o n e m , s y n e m 327
Aristona, eby si pomodli do bogini, a rwnoczenie c h c i a e m zobaczy
uroczysto - jak j bd urzdzali, bo j teraz po raz pierwszy obchodz.
Wic wydaa mi si adna i procesja miejscowa, ale n i e m n i e j przyzwoicie
wygldaa i ta, ktr Trakowie przysali. Ot pomodlilimy si i napatrzyli,
i wracali do miasta. A tu nas zobaczy z d a l e k a P o l e m a r c h , syn Kefalosa, B
e si ku d o m o w i mamy, wic kaza c h o p a k o w i , e b y p o b i e g i p o p r o s i
nas, a b y m y n a n i e g o p o c z e k a l i . O t m n i e z t y u c h o p a k c h w y t a z a
paszcz i powiada: P o l e m a r c h prosi was, ebycie zaczekali". Ja si obrci
em i z a p y t a e m , gdzie by on by. O t o on - p o w i a d a - z tyu n a d c h o d z i ,
wic poczekajcie".
- N o , wic poczekajmy - mwi Glaukon.
I niedugo p o t e m nadszed Polemarch i Adejmantos, brat Glaukona, i N i - C
keratos, syn Nikiasza, i innych kilku - widocznie od procesji.
Ot Polemarch powiada: - Sokratesie, zdaje mi si, e si macie ku mia
stu; niby chcecie wraca.
- Niele si domylasz - powiedziaem.
- A ty widzisz - powiada - ilu nas jest?
- Jakeby nie?
- N o , to musicie - powiada - albo tych tutaj pokona, albo zostaniecie na
miejscu.
- N o o - mwi - jeszcze jedna moliwo zostaje; moe my was przeko
namy, e trzeba nas puci do domu.
- A czybycie potrafili przekona takich, co nie suchaj?
- adn miar - mwi Glaukon.
- Wic, e my nie bdziemy suchali, tego bdcie pewni.
I Adejmant mwi: - To wy naprawd nie wiecie, e pochodnie bd wie- 328
czorem, i to z koni, na cze bogini?
- Z koni? - powiadam. - To j e d n a k nowa rzecz! P o c h o d n i e bd mieli
W rku i bd je sobie z rk do rk podawali, cigajc si na koniach? Czy
jak mwisz?
- T a k jest - mwi P o l e m a r c h . - A do tego jeszcze urzdz n o c n e nabo
estwo, ktre warto zobaczy. W s t a n i e m y po kolacji i b d z i e m y ogldali
14
II
Platon, Pastwo
328 A
328 E
Ksiga I
15
Stare przysowie greckie, ktre Kefalos przypomina, mwi, e Rwienicy najlepiej si bawi;
staruszek lubi s t a r u s z k a " . Ci starsi p a n o w i e , z k t r y m i si Kefalos widuje, r e p r e z e n t u j p o
w s z e c h n e pogldy na szczcie i wartoci ycia. Oni uwaaj, e szczcie to p r z e d e wszystkim
jado, napj, kobieta, spokj w d o m u i s z a c u n e k ze strony otoczenia. To szczcie koczy si
z reguy, k i e d y nadejdzie staro. Inaczej sdzi Kefalos. G o n i e n i e za t a m t y m i d o b r a m i niszczy
spokj czowieka i oddaje go w niewol lepych namitnoci. Dopiero staro przynosi wyzwole
nie i d o p u s z c z a i n t e l e k t do gosu. O szczciu czowieka d e c y d u j e nie wiek, tylko charakter.
Czowiek porzdny, o p a n o w a n y jest szczliwy, czowiek rozbity w e w n t r z n i e , o d d a n y w niewol
niskich dz jest nieszczliwy bez wzgldu na to czy jest mody, czy stary. Te myli rozwinie
Platon w dialogu; w tej chwili podaje to Kefalos jako owoc swego wasnego dowiadczenia ycio
wego. C y t o w a n e z d a n i e Sofoklesa kae si domyla, e p o e t a wiele k i e d y cierpia pod tyrani
Erosa, dlatego n i e m o c pciowa wydaje mu si tak urocza.
Platon, Pastwo
16
E
329 E
- Masz racj - powiada. - Nie zgadzaj si. I mwi co tam, cho nie to,
co myl, tylko tyle, e Temistokles dobrze raz powiedzia, kiedy mu jaki
330 kto z Seryfu z przeksem mwi, e saw zawdzicza nie sobie s a m e m u ,
tylko miastu, ten powiada, e ani on sam by sawy nie by zyska, gdyby by
Seryfijczykiem, ani t a m t e n , gdyby p o c h o d z i z Aten. Wic k i e d y m o w a
0 ludziach n i e b o g a t y c h , ktrzy c i k o znosz staro, to wychodzi na to
samo, co w tym powiedzeniu, e ani czowiek przyzwoity w ndzy zbyt a
two nie bdzie mg staroci znosi, ani te nieprzyzwoity, jeeli si tylko
wzbogaci, nie bdzie jej mia zaraz lekkiej 4 .
A ja powiadam: - Kefalosie, w porwnaniu do tego, co masz, to odziedzi
czy co wicej, czy si dopiero dorobi?
B
- T a k j e s t - m w i . - A t y l k o mi j e s z c z e t e n d r o b i a z g p o w i e d z .
Jak
4
C z e m u Kefalos ma takie p i k n e pogldy? B o to nie jest d o r o b k i e w i c z " - p o w i a d a P l a t o n .
Wida, z jak pogard patrzy na ludzi o d d a n y c h robieniu p i e n i d z y i za jak p r z e s z k o d na dro
d z e rozwoju d u c h o w e g o uwaa chciwo. C h o sam nie gardzi majtkiem i p e w i e n d o s t a t e k
uwaa za p o t r z e b n y do szczcia. Wic najlepiej: d o s t a t e k odziedziczony. Wida, jak niewiele
j e d n o s t e k u m i a otacza szczerym s z a c u n k i e m i sympati, a szerokie koa chciwych obywateli,
pomnaajcych tylko majtek wasny i przez to publiczny, byy mu n i e z n o n e . Arystokrata, inte
l e k t u a l i s t a . I osobliwy r e f o r m a t o r spoeczny. Osobliwy, bo nie c e n i d b r m a t e r i a l n y c h tak,
jak je ceni ci, k t r y m p r b o w a ycie s p o e c z n e urzdza. Reformatorzy na og dbaj o to,
eby jak najwicej ich z w o l e n n i k w byo nakarmionych i napojonych, i pocieszonych, i eby po
siedli z i e m i . Bo tego najwicej ludzi pragnie i przed reform. Platon gardzi tymi p r a g n i e n i a m i .
Zobaczymy, co z tego wyniknie dla reform. .
330 D
mvlisz, j a k i e
majtek? 5
Ksiga I
17
n a j w i k s z e d o b r o w y n i o s e std, e p o s i a d a s z w i e l k i D
Majtek, powiada Kefalos, najwicej si przydaje w staroci do tego, eby mc naprawi wyrz
dzone krzywdy i regulowa zobowizanie n i e d o t r z y m a n e , aby u n i k n kary wiecznej w H a d e s i e .
A wic pienidze maj tylko warto poredni. Stanowi rodek do zachowania sprawiedliwoci.
Sprawiedliwo zdaje si mie te dla Kefalosa tylko warto poredni. O n a suy do uniknicia
mitycznych mk pomiertnych.
Ale wiara w mity nie jest niezachwiana. N a w e t sam Kefalos mia si d o t d z o p o w i a d a
o Iksjonie, o T a n t a l u , o D a n a i d a c h albo o Syzyfie. D o p i e r o bliska mier przydaje n i e c o wiary
godnoci tym g a d k o m . Kefalos nie wie, czy j e g o n i e p o k o j e o ywot zagrobowy s u niego obja
w e m z n i e d o n i e n i a - tak z a p e w n e myl modzi intelektualici obok, czy objawem p e w n e g o
jasnowidzenia - tej myli wydaje si bliszy sam. W k a d y m razie to poczucie, e nie ma krzyw
dy ludzkiej na s u m i e n i u , daje mu spokj wewntrzny i roznieca w nim niejak nadziej na szcz
cie po mierci.
W tym miejscu pada pierwszy przytyk pod a d r e s e m poetw. Kefalos chwali i cytuje Pindara,
a rwnoczenie dziwi si, e z d a n i e wyjte z p o e t y ma a taki dobry sens. W i d o c z n i e nawyk
do tego, e poeci pisz piknie, ale raczej od rzeczy. T myl Platon te rozwinie szeroko.
S p o t y k a m y tutaj u Kefalosa p o j c i e n a m raczej o b c e . On mwi o w i n i e n i e w i a d o m e j ,
o wyrzdzaniu krzywd mimo woli, ktre te ma czyni ujm sprawiedliwoci czowieka. My dzi
wiemy, e do zbrodni potrzeba zego zamiaru i nie jest kamc ten, kto kogo m i m o woli w bd
wprowadzi, ani krzywdzicielem ten, kto czyje prawo zama m i m o woli. Dla nas i E d y p nie jest
winien zbrodni ojcobjstwa ani kazirodztwa, bo nie chcia ani j e d n e g o , ani drugiego, i mg by
sobie miao z tego powodu oczu nie wybiera. Grecy byli nawykli do pojcia grzechu n i e z a m i e
rzonego, a n a w e t g r z e c h u , ktry mona dziedziczy po rodzicach, jak nasz grzech pierworodny.
Tak i Kefalos tutaj mwi o m i m o w o l n y m oszukiwaniu, zamiast o m i m o w o l n y m naraaniu kogo
na straty, za co si w H a d e s i e nie powinno ponosi kary, gdyby tam panowaa sprawiedliwo bar
dziej nowoczesna. C h wynagrodzenia szkd wyrzdzonych, take m i m o woli, dobrze wiadczy
o postawie moralnej Kefalosa.
Kiedy sprawiedliwo okazuje si tak donios wartoci w yciu, e bez niej po prostu strach
y m y l c e m u , d o b r e m u czowiekowi, Sokrates musi k o n i e c z n i e wiedzie, co to fest sprawiedli
wo, jak j okreli, na czym ona waciwie polega, a czym ona nie jest. Po co mu to? Aby jasno
myle i przy okazji nie m i e wtpliwoci, czy p e w i e n c z y n jest, czy nie j e s t sprawiedliwy.
Sokrates bierze naprzd pod uwag o k r e l e n i e sprawiedliwoci, ktrym si posugiwa Kefalos,
nie w i e d z c n a w e t o t y m , e to robi, i to o k r e l e n i e o k a z u j e si za o b s z e r n e . O n o by t a k
brzmiao: Sprawiedliwy jest ten i tylko t e n czowiek, ktry zawsze mwi prawd i zawsze oddaje
cudz rzecz jej wacicielowi". Sokrates z u p e n i e susznie d o m a g a si w t y m okreleniu u s u n i
cia sowa z a w s z e " w o b u miejscach, ze wzgldu na ludzi obkanych i n i e o d p o w i e d z i a l n y c h .
Nie wszyscy, uwaa, maj prawo do prawdy z naszych ust i nie wszyscy maj prawo do o d e b r a n i a
p o w r o t e m tego, comy od nich otrzymali, tylko niektrzy. Na prawd z naszych ust i na zwrot
wasnoci trzeba dopiero w p e w i e n sposb zasugiwa.
P o l e m a r c h nie s u c h a wcale tych s u s z n y c h uwag, a p o w o u j e si na p o w a g S i m o n i d e s a
z Keos (559 - 469 przed C h r y s t u s e m ) , poety sawnego ze swych e p i g r a m w p e n y c h p o p u l a r n e j
Mdroci yciowej. Kefalos przyzna racj Sokratesowi, a nie chciaby jej o d m w i i P o l e m a r c h o wi, a e rozstrzygnicie wymagaoby wysiku u m y s o w e g o , wycofuje si u p r z e j m i e z dyskusji,
eby wicej do niej nie wrci. S p e n i swoje z a d a n i e . Pokazao si dziki n i e m u , e zagad
nienie sprawiedliwoci jest doniose i warto si nim zajmowa. Ustalenie granic tego pojcia jest
Ju rzecz modych.
18
Platon, Pastwo
330 D
e ten, co tu ludziom krzywd robi, musi tam pokutowa; czowiek si dotd z tych rzeczy mia, a teraz o n e mu d u s z zawracaj, czy to aby nie
prawda. I czowiek sam, czy to dlatego, e stary i z n i e d o n i a , czy t e
dlatego, e jest ju bliszy tych rzeczy i jako lepiej je widzi - do e go
zaczynaj podejrzenia napenia i obawy, wic robi z sob porachunki i pa
trzy, czy kogo w czym nie ukrzywdzi. Wic kto w swoim yciu znajduje
duo ludzkiej krzywdy, ten si jak dziecko przeraony ze snu zrywa i strach
331 go zbiera, i taki ycie pdzi w zych przeczuciach. A komu s u m i e n i e ad
nej krzywdy nie wyrzuca, przy tym zawsze boga nadzieja stoi i karmi jego
staro. Jak to i P i n d a r powiada. On to a d n i e p o w i e d z i a , S o k r a t e s i e ,
e kto sprawiedliwie i zbonie ycie przeszed:
E
331 E
Ksiga I
19
20
Platon, Pastwo
332 C
- N o , co mylisz? - powiada.
- Och, na Zeusa - powiedziaem - a gdyby go tak kto zapyta: Simoni
desie, komu, czemu i co powinnego i nalenego oddajca sztuka nazywa si
sztuk lekarsk?" Co, mylisz, on by nam odpowiedzia?
- Jasna rzecz - powiada - e ta, co ciaom oddaje lekarstwa i pokarmy,
i napoje.
- A komu i czemu oddajca to, co si winno i co si naley, nazywa si
sztuk kucharsk?
- Ta, co to potrawom przyprawy.
D
- N o , dobrze. Z a t e m sprawiedliwoci bdzie si nazywaa sztuka, ktra
komu i czemu oddaje co?
- Jeeli - powiada - mamy jako i za tym, Sokratesie, co si p r z e d t e m
powiedziao, to bdzie ta sztuka, ktra przyjacioom i wrogom oddaje poyt
ki i szkody.
- Z a t e m ty nazywasz sprawiedliwoci to: przyjacioom czyni d o b r z e ,
a wrogom le?
- Tak mi si zdaje.
- A kt najlepiej potrafi chorym przyjacioom czyni dobrze, a wrogom
le, jeeli chodzi o chorob i o zdrowie?
E
- Lekarz.
- A kto pyncym, jeeli chodzi o niebezpieczestwa czyhajce na morzu?
- Sternik.
- A c czowiek sprawiedliwy? W jakiej robocie i w jakim dziaaniu on
najlepiej potrafi przyjacioom si przydawa, a wrogom szkodzi?
- W walce i spce wojennej. Tak si mnie przynajmniej wydaje.
- N o , dobrze. A jeeli kto nie choruje, kochany P o l e m a r c h u , to mu le
karz niepotrzebny.
- Prawda.
- A jak kto nie pynie, to mu nie trzeba sternika.
- Tak.
- A czy i tym, co nie wojuj, sprawiedliwy si na nic nie przyda?
- To mi si nie bardzo wydaje.
- Wic i podczas pokoju przydaje si sprawiedliwo?
333
- Przydaje si.
- A rolnictwo te? Czy nie?
- Tak.
- Aby zdobywa plon?
- Tak.
- A szewstwo te?
- Tak.
- Aby zdobywa obuwie - myl, e pewnie tak powiesz.
- N o tak.
- No c, prosz ci, a sprawiedliwo, gotwe powiedzie, e j e s t do ja
kiego uytku albo do osigania czego podczas pokoju?
333 A
Ksiga I
21
. Do interesw, Sokratesie.
- A interesami nazywasz spki czy co innego?
- Spki, oczywicie.
- Czy wic czowiek sprawiedliwy b d z i e d o b r y m i p o y t e c z n y m splnikiem przy kadzeniu warcab, czy te dobry szachista?
- Szachista.
- Ale jak chodzi o kadzenie cegie i kamieni, to sprawiedliwy wicej si
przyda i bdzie lepszym splnikiem ni murarz?
- Na aden sposb.
- Wic do jakieje spki sprawiedliwy bdzie lepszym splnikiem ni kitarzysta; tak jak kitarzysta to lepszy splnik ni sprawiedliwy, kiedy chodzi
0 wtr na kitarze?
- Do spki pieninej; ja przynajmniej tak uwaam.
- Wiesz, P o l e m a r c h u , e tak; ale m o e oprcz tych wypadkw, gdy cho
dzi o uywanie pienidzy. Kiedy za pienidze trzeba wsplnie kupi konia
albo sprzeda, w t e d y lepszy ten, uwaam, co si zna na koniach. No prze
cie?
Wydaje si.
No tak - a jak okrt, to budowniczy okrtw albo sternik.
Zdaje si.
Wic kiedy do czego trzeba srebra albo zota wsplnie uy, sprawiedli
wy wicej si przyda ni inni?
- Kiedy je trzeba u kogo zoy i by o nie pewnym, Sokratesie.
- Wic ty mwisz, e wtedy, kiedy nic nie trzeba z nim robi, tylko eby
leao?
- N o tak.
- Wic kiedy pienidze nie potrzebne, wtedy do nich jest potrzebna sprawiedliwo?
- Moe i tak.
- I sierpu, k i e d y trzeba pilnowa, sprawiedliwo si przyda - i splnikom, i k a d e m u na wasny r a c h u n e k - a jak go przyjdzie uywa, to ju
umiejtno uprawy winnic?
- Widocznie.
- I tarczy, powiesz, i liry, kiedy trzeba strzec i nie uywa ich do niczego,
to sprawiedliwo si przyda, a jak uywa, to ju sztuka walczenia w zbroi
1 muzyka?
- Koniecznie.
- I tak w ogle jest ze wszystkimi innymi rzeczami; jak tylko ktrej po
trzeba, to sprawiedliwo si nie przydaje, a jak tej rzeczy nie potrzeba, to
sprawiedliwo potrzebna?
- Gotowo tak by.
- Nieprawda wic, przyjacielu, e sprawiedliwo to moe nie bdzie nic
takiego p o w a n e g o , jeeli to jest wanie co p o t r z e b n e g o do rzeczy nie
potrzebnych.
22
Platon, Pastwo
333 D
VIII
Ale rozpatrzmy i tak rzecz. W walce na pici albo w j a k i e j k o l w i e k
E innej, czy ten, co najlepiej potrafi wymierza ciosy, nie potrafi zarazem naj
lepiej si osania?
- Owszem tak.
- A czy i ten, co potrafi si ustrzec choroby, nie potrafi jej zarazem skry
cie zaszczepia?
- Tak mi si wydaje.
334
- A wic i obozu stranikiem dobrym bdzie ten sam, co potrafi dobrze
plany nieprzyjaci wykrada i wyszpiegowa inne ich zabiegi.
- Tak jest.
- Wic od czego kto jest dobry str, od tego i zodziej tgi.
- Zdaje si.
- Wic jeeli sprawiedliwy pienidzy pilnowa potrafi, to i kra jc potra
fi najlepiej.
- Tak niby - powiada - tok myli wskazuje.
- Ot pokazuje si, e sprawiedliwy to jest jakby pewien zodziej. Bo
daj e ty si tego nauczy z H o m e r a . On przecie kocha dziadka OdyseB
u s z o w e g o ze strony matki, Autolykosa, i powiada, e on wszystkich ludzi
przewysza - tak umia kra i przysiga. Wic zdaje si, e sprawiedli
wo i w e d u g ciebie, i w e d u g H o m e r a , i w e d u g Simonidesa, to b d z i e
p e w n a sztuka zodziejska, oczywicie e skierowana na d o b r o przyjaci,
a na szkod wrogw. Czy nie tak mwie?
- Ale na Zeusa, nie tak; ja ju nie wiem i sam, co mwiem. To j e d n o
t y l k o jeszcze mi si s u s z n e wydaje, e sprawiedliwo przynosi korzy
przyjacioom, a szkodzi wrogom 8 .
C
- A przyjaciele, to - mwisz - ci, ktrzy si k a d e m u wydaj porzdnymi
ludmi, czy te ci, ktrzy sq porzdnymi, choby si takimi nie wydawali?
A z wrogami tak samo?
- To przecie n a t u r a l n e - powiada - e kady si przyjanie odnosi do
t y c h , k t r y c h uwaa za p o r z d n y c h ludzi, a k t r y c h ma za otrw, tych
nienawidzi.
- A czy si ludzie co do tego nie myl i czy nie bior za ludzi porzdnych
takich, ktrzy nimi nie s, a nieraz i wprost na odwrt?
8
Jeeliby sprawiedliwo pojmowa j a k o u m i e j t n o pewn i polegajc na niej zdolno do
dziaania, to z g o d n i e z z a o e n i e m , ktre Platon czsto powtarza, e j e d n a i ta sama u m i e j t n o
c z y n i c z o w i e k a z d o l n y m d o z a c h o w a si w p r o s t s o b i e p r z e c i w n y c h , w y n i k a o b y s u s z n i e ,
e czowiek sprawiedliwy umiaby by zdolny take do czynw najgorszych. Kto nie c h c e przy
j tego ustpstwa, nie powinien uwaa, e sprawiedliwo jest pewn umiejtnoci, choby na
w e t obliczon na dobro przyjaci i na s z k o d wrogw. N i e naley wic uwaa sprawiedliwoci
za adn umiejtno.
334 C
Ksiga I
23
- Myl si.
. A wic dla takich l u d z i e dobrzy bywaj wrogami, a ludzie li s ich
przyjacimi.
. No tak.
- A wic dla nich w t e d y czym sprawiedliwym bdzie ludziom zym pomaga, a ludziom dobrym szkodzi?
- Okazuje si.
- Ale dobrzy to s ludzie sprawiedliwi; tacy, co to nikogo nie krzywdz.
- Prawda.
- Wic, w e d u g twojego zdania, takim, ktrzy adnej nikomu nie wyrz
dzaj krzywdy, sprawiedliwie bdzie szkodzi.
- Nigdy w wiecie - powiada - Sokratesie, to wyglda na myl niemoral
n.
- Wic tylko n i e s p r a w i e d l i w y m - p o w i e d z i a e m - sprawiedliwie m o n a
szkodzi, a sprawiedliwym trzeba pomaga?
- To ju adniej wyglda ni tamto.
- Z a t e m niejednemu z tych, Polemarchu, ktrzy si na ludziach pomylili,
wypadnie szkodzi wasnym przyjacioom, bo to otry, a nieprzyjacioom pomaga, bo to ludzie dobrzy. W ten sposb powiemy co wprost przeciwne
go, ni Simonides mwi, wedug nas.
B
IX
24
Platon, Pastwo
335 B
I to o k r e l e n i e nie m o e si osta. Sprawiedliwy nie m o e by zy dla nikogo, a szkodzi znaczy by ztym. Z a t e m i zym l u d z i o m sprawiedliwy nie moe wyrzdza szkd. Sprawiedli
wo jest p e w n y m d o b r e m , jest czstk dobra, z a t e m nie moe wyrzdza n i k o m u za, a wic
i szkody, jeeli szkoda jest z e m .
Tu atwo moe kady zapyta, j a k e to b d z i e ze spraw kary. Przecie sprawiedliwo po
w i n n a wymierza kary w p e w n y c h wypadkach, a kara wydaje si p e w n y m z e m , pewn szkod
dla tego, kto j ponosi. Platon odpowiedziaby tak jak w Gofgiaszu, e sprawiedliwa kara nie jest
a d n y m z e m n a p r a w d , tylko jest p e w n y m d o b r e m , bo leczy d u s z od za. I tutaj to powie
w ksidze dziewitej. T e n u s t p przypomina ustpy N o w e g o T e s t a m e n t u , n p . Mat. 5, 44,
w
ktrych jest mowa o mioci do nieprzyjaci. Tylko e Platon nie zaleca a mioci do nich, ogra
niczy si do niewyrzdzania im szkd. Oczywicie, e i on musiaby odstpi od swojej zasady,
gdyby pomyla o n i e u n i k n i o n e j wojnie i o dziaaniach wojennych, albo by si wysila, eby zabi
cie wroga i spalenie jego d o m u i d o b y t k u nazywa nie szkod ani z e m , tylko czym dobrym, ja
k i m r o d k i e m poprawczym. N i e obeszoby si i u niego b e z wykrtw. I o n e przyjd. Bias z
Prieny i P i t t a k o s z M y t i l e n y naleeli do s i e d m i u mdrcw; to byy powagi p r z e k a z a n e tradycj.
P e r i a n d e r b y d y k t a t o r e m w K o r y n c i e , P e r d i k a s , ojciec Archelaosa, m o n a r c h m a c e d o s k i m
( u m a r w 414 r. przed C h r y s t u s e m ) , a I s m e n i a s T e b a c z y k - to polityk, ktry si nagle dorobi
wielkich pienidzy, ale le skoczy, bo w 382 roku skazali go S p a r t a n i e na mier za to, e bra
od Persw pienidze, aby Ateny p o d b u r z y przeciw Sparcie.
A zdawao si tylko tym wszystkim bogaczom i mocarzom, e wiele mog, bo z d a n i e m Platona
nie ma a d n e j mocy ten, kto nie moe postpowa dobrze, by d o b r y m , a wic robi tego, czego
w gbi duszy chce - wbrew wasnym zym zachciankom (Gorg. 466).
Wynik dyskusji a do tego miejsca jest taki: pojcie sprawiedliwoci, tak jak si nim posuguj
poeci, nauczyciele Hellady, jest m t n e i prowadzi do twierdze, ktrych przyj nie mona.
Za
wiera rysy przykre ( s z k o d z e n i e wrogom) i s p r z e c z n e z cech dobr, istotn dla sprawiedliwoci.
Myli p o e t w nie s adn podstaw moraln dla modziey, bo s m t n e i prowadz do non
sensw, gdy je prbowa przemyle do koca.
Ale s jeszcze inne pogldy na sprawiedliwo. Ich r d e m nie jest tradycja; wychodz z kry
t y c y z m u sofistw. U nich si te uczy m o d z i e . Uczy si drwi z tego, co wyniosa z d o m u .
W tej chwili si odezwie r e p r e z e n t a n t intelektualizmu wspczesnego.Trazymach.
335 C
Ksiga I
25
. Niemoliwe.
A tylko z pomoc sztuki jazdy na koniu dobrzy jedcy mog oducza
jedenia?
- Nie sposb.
. A tylko z pomoc sprawiedliwoci ludzie sprawiedliwi mog drugich ro
bi niesprawiedliwymi? Albo w ogle: prawoci mog ludzie prawi drugich
deprawowa?
- To niemoliwe.
- Bo p r z e c i e to nie jest rzecz ciepa - sdz - chodzi, tylko czego
wprost przeciwnego.
- Tak.
- Ani sucho nie zwila niczego, tylko jej przeciwiestwo.
- No tak jest.
- Ani dobro zatem szkd nie wyrzdza, tylko jego przeciwiestwo.
- Widocznie.
- A przecie sprawiedliwy - to dobry?
- Tak jest.
- Z a t e m , P o l e m a r c h u , nie jest rzecz czowieka sprawiedliwego szkodzi
k o m u k o l w i e k ; ani przyjacielowi, ani n i k o m u i n n e m u ; to jest sprawa j e g o
przeciwiestwa: czowieka niesprawiedliwego.
- Zdaje mi si - powiada - e ze wszech miar prawd mwisz, Sokratesie.
X
B
"1
26
Platon, Pastwo
336 B
M w i o n o w Grecji o wilku, e kto go zobaczy prdzej ni wilk jego, ten potrafi go zabi i uj
cao. Kogo wilk pierwszy zobaczy, t e n przepad. T r a z y m a c h dostaje wic w tym miejscu rysy
d r a p i e n e d o m a l o w a n e z h u m o r e m . Sokrates dla kontrastu usprawiedliwia si z min baranka,
ktry j e d n a k u m i e czyni aluzje do chciwoci sofisty, kiedy w s p o m i n a o szukaniu zotych m o n e t .
T e n baranek jest chytry i umie by zjadliwy.
337 A
Ksiga I
27
28
Platon, Pastwo
338 A
338 E
Ksiga I
29
rzepis-w wyamuje, tego karz za to, e niby prawo amie i jest niespra
wiedliwy. Wic to jest, poczciwa duszo, to, co mam na myli; e w kadym 339
pastwie sprawiedliwo polega na j e d n y m i tym samym: na interesie usta
lonego rzdu. Rzd przecie ma si. Wic kto dobrze rachuje, t e m u wy
chodzi, e sprawiedliwo wszdzie polega na j e d n y m i tym samym: na in
teresie mocniejszego.
- Teraz - powiedziaem - rozumiem, co masz na myli. A czy to prawda,
czy nie, b d prbowa doj. W twojej odpowiedzi, Trazymachu, jest t e
mowa o tym, co ley w czyim interesie, e to jest sprawiedliwo, a m n i e
zabrania, ebym o tym nie wspomina w odpowiedzi. A tymczasem tu do- B
dane tylko to, e mocniejszego".
- No, a to - powiada - to moe may dodatek?
- Jeszcze tego nie wida, choby by i wielki. Ale e si trzeba zastano
wi nad tym, czy ty prawd mwisz, to rzecz jasna. Bo i ja si zgadzam, e
to, co sprawiedliwe, to ley w czyim i n t e r e s i e , a ty dodajesz co do t e g o
i mwisz, e to w interesie mocniejszego. Ja nie wiem - wic trzeba to roz
patrzy.
- Rozpatruj - powiada.
- To si stanie - rzekem. - Powiedz mi zatem: czy - oczywicie - take XIII
suchania rzdzcych nie nazwiesz rzecz sprawiedliw?
- Owszem.
- A czy rzdzcy s n i e o m y l n i w k a d y m p a s t w i e , czy t e mog si C
w czym czasem myli 13 ?
- W kadym razie gdzie - powiada - mog si i myli.
- Prawda wic, e kiedy si bior do ustanawiania praw, to j e d n e ustana
wiaj susznie, a n i e k t r e n i e s u s z n i e . M n i e si przynajmniej tak zdaje.
A susznie", czy to znaczy ustanawia prawa we wasnym interesie, a nie
susznie" - to wbrew wasnemu interesowi? Czy jak mwisz?
- Tak.
- A jak ktre prawo ustanowi, to tego powinni sucha rzdzeni i to jest
to, co sprawiedliwe?
- Jakeby nie?
- Z a t e m wedug twego zdania sprawiedliwie jest nie tylko dziaa w inte- D
resie mocniejszego, ale i wprost przeciwnie: wbrew jego interesowi.
- Co mwisz; ty? - powiada.
13
Sokrates susznie zwraca uwag na to, e interes mocniejszego musi kto' nieomylnie wyzna
cza, jeeli postpowanie zgodne z nim ma by jednoznacznie okrelone. Mocniejszy m o e si
Przecie myli co do wasnego interesu. Tego, co mocniejszemu suy i co mu szkodzi, nie mo
na wyznacza dowolnie. To jest sprawa rzeczowa, a nie umowna; moliwe s co do tego pomyki.
W razie pomyki postpowanie korzystne dla mocniejszych moe by wanie przez nich zakaza
ne. Wic nic naley miesza tych dwch rnych rzeczy, tego, co mocniejszy, rzdzcy nakazuje,
i tego, co mocniejszemu, rzdzcemu naprawd suy. Klejtofon interpretuje s w e g o mistrza w
tym duchu, e sprawiedliwo wymaga suchania rzdzcych i dziaania w myl tego, jak oni sami
svvj interes rozumiej - choby si mieli myli - a nie w myl wasnej interpretacji ich
interesw, choby i najtrafniejszej.
30
Platon, Pastwo
339 D
340 C
Ksiga I
31
32
342
Platon, Pastwo
341 B
- Ja - powiada - mwi o tym, ktry jest w najcilejszym tego sowa znaczeniu rzdzcym. Teraz bd nielojalny i rb finty, jeeli potrafisz. N i e
m a m pod twoim a d r e s e m a d n y c h z a s t r z e e . Tylko e nie potrafisz w aden sposb.
- Ty moe mylisz, em oszala i gotwem strzyc lwa i dawa finty Trazymachowi?
- N o , teraz przecie prbowae, ale si nie popisa i w tym.
- N o , do tego - powiedziaem. - Ale powiedz mi tak rzecz: ten lekarz
w znaczeniu cisym, o ktrym mwie przed chwil, czy to jest kto, kto
robi pienidze, czy te kto, co dba o chorych? A mw o takim, ktry jest
istotnie lekarzem.
- Ten, co dba o chorych - powiada.
- A c sternik? Taki sternik co si nazywa - jest k o m e n d a n t e m pyn
cych czy pyncym?
- K o m e n d a n t e m pyncych.
- Uwaam, e wcale nie trzeba bra pod uwag, e i on pynie w okrcie,
i nie trzeba go nazywa pyncym. On si nazywa sternikiem nie ze wzgl
du na to, e pynie, tylko ze wzgldu na umiejtno pewn i rzd nad py
ncymi.
- Prawda - mwi.
- Nieprawda, istnieje te co, co ley w interesie kadego z nich.
- T a k jest.
- I umiejtno - powiedziaem - chyba nie na to jest, eby szukaa i wy
dobywaa to, co ley w interesie kadego z nich?
- Na to ona jest - mwi.
- A czy i dla kadej umiejtnoci istnieje co, co by leao w jej interesie co innego ni to tylko, eby bya jak najdoskonalsza?
- Co znaczy to pytanie?
- To tak - powiedziaem - jak gdyby m n i e zapyta, czy ciau wystarcza
to, e ono jest ciaem, czy te mu czego jeszcze potrzeba, to ja bym powie
dzia, e potrzeba - ze wszech miar. I dlatego te istnieje umiejtno le
karska dzi wynaleziona, dlatego e ciao jest b i e d n e , liche i nie wystarcza
mu by ciaem. Wic eby dla niego zdobywa to, co ley w jego interesie,
do tego zostaa rozbudowana umiejtno. Czy masz wraenie - dodaem e mwic tak, mwi susznie czy nie?
- Susznie - odpowiedzia.
- Wic c, sama umiejtno lekarska czy jest te licha, albo jaka umie
j t n o czy moe p o t r z e b o w a jakiej d z i e l n o c i , tak jak oczy w i d z e n i a ,
a uszy syszenia, wobec czego o n e potrzebuj jeszcze pewnej umiejtnoci,
ktra bada i przysparza im tego, co ley w ich interesie. Czy w istocie ka
dej umiejtnoci te tkwi pewna lichota i kada umiejtno potrzebuje in
nej umiejtnoci, ktra by dbaa o to, co jest w interesie tamtej, a sama by
potrzebowaa znowu innej takiej umiejtnoci i to tak w nieskoczono?
Czy te kada sama bdzie dbaa o to, co jest w jej interesie? A moe nie
342 B
Ksiga I
33
otrzebuje ani siebie samej, ani innej, eby dba o to, co ley w jej intere
sie i co ma p o m a g a na jej n d z ? Bo ani n d z a adna, ani bd a d e n
vv u m i e j t n o c i nie mieszka, ani w y p a d a nawet, eby u m i e j t n o miaa
szuka tego, co ley w interesie kogokolwiek innego, a nie tylko w interesie
jej przedmiotu. Ona sama jest nienaruszalna i czysta, niepokalana, bo jest
suszna, jak dugo kada jest cile i w caoci tym, czym jest. We to tak
cile jak przedtem. Jest tak czy jest inaczej?
- Tak si wydaje - powiada.
- Przecie sztuka lekarska nie szuka tego, co poyteczne dla sztuki lekar
skiej, tylko tego, co dla ciaa.
- Tak - powiada.
- Ani umiejtno jazdy konnej nie szuka tego, co korzystne dla umiejtnoci jazdy k o n n e j , tylko tego, co dla koni. Ani adna inna u m i e j t n o
tego, co dla niej samej - tego nawet nie potrzebuje - tylko dla tego, co sta
nowi jej przedmiot.
- Zdaje si, e tak - powiada.
- A przecie, T r a z y m a c h u , rzdz u m i e j t n o c i te i maj moc, panuj
nad tym, czego dotycz.
Zgodzi si w tym miejscu, ale z wielk trudnoci.
- Zatem adna wiedza nie dba o interes mocniejszego ani go nie zaleca kada dba o interes sabszego, ktry zostaje pod jej panowaniem.
Zgodzi si i na to w kocu, cho prbowa to zwalcza.
A kiedy si zgodzi, wtedy ja mwi: - Z a t e m nic innego, tylko ani lekarz
aden, o ile jest lekarzem, nie szuka tego, co ley w jego wasnym intere
sie, i nie to zaleca, tylko to, co jest w interesie chorego. Bo ju jest zgoda
na to, e lekarz w cisym z n a c z e n i u to jest kto rzdzcy ciaami, a nie
kto, kto robi pienidze. Czy te nie ma zgody?
Przyzna.
- Nieprawda, i na to, e sternik, wzity w cisym znaczeniu, ma w rku
rzd nad pyncymi, a nie jest pyncym.
- Zgoda.
- Wic taki sternik i wadca nie bdzie patrza i zaleca interesu sternika,
tylko bdzie dba o interes pyncego i poddanego.
Zgodzi si z trudnoci.
- Z a t e m - powiedziaem - Trazymachu, podobnie i aden inny czowiek
w a d n y m rzdzie, o ile jest n a p r a w d rzdzcym, nie patrzy w a s n e g o i n t e
resu ani go nie zaleca, tylko dba o interes p o d d a n e g o i tego, dla k t r e g o pra
cuje; zawsze majc na oku to, co ley w interesie poddanych i co im przystoi z myl o tym on mwi wszystko, co mwi, i robi to wszystko, co robi l 6 .
16
Gdy Platon pisa o tych rzdzcych n a p r a w d " , musiao mu przyj na myl s m u t n o u m i e c h
nite pytanie, gdzie te waciwie s ci rzdzcy n a p r a w d " , ci, co to rzdzc nie patrz interesu
wasnego, a dbaj tylko o d o b r o rzdzonych. N i e widzia ich w Atenach i nie mg ich w i d z i e
w
Sparcie; byo o nich na p e w n o rwnie t r u d n o jak o lekarzy, ktrzy by byli tylko lekarzami na
prawd, a nie tymi, co si dorabiaj majtku l e c z e n i e m . Wic kiedy pomyla o rzdzcych kon-
34
343XV1
Platon, Pastwo
343 A
36
Platon, Pastwo
344 D
i zamierzasz odej, zanim nas nie nauczysz naleycie albo nie nauczysz si
sam, czy tak si rzecz ma, czy inaczej. C ty mylisz, e si wzi do
okrelania jakiego drobiazgu, a nie do zasady caego ycia, ktrej by si
E
kady mg trzyma i przez to z najwikszym poytkiem ycie spdzi?
- Bo ja niby uwaam - powiedzia Trazymach - e to jest inaczej?
- Wic wida, e doprawdy nic ci na nas nie zaley i nie troszczysz si
0 to, czy b d z i e m y yli l e p i e j , czy gorzej, nie znajc t e g o , o c z y m ty
mwisz, e to wiesz. Wic bd dla nas dobry i staraj si nam te to poka
za! To nie bdzie za lokata twoich kapitaw, jeeli nam dobrodziejstwo
345 wywiadczysz - nas przecie tylu jest.
Ja ci mwi od siebie, e nie jestem przekonany i nie sdz, eby czo
wiek na krzywdzie ludzkiej wychodzi lepiej ni na sprawiedliwoci; nawet
gdyby kto niesprawiedliwoci puszcza cugle i nie przeszkadza jej robi,
co by chciaa. N o , mj drogi, powiedzmy, e jest kto n i e s p r a w i e d l i w y
1 n i e c h ma moc wyrzdzania krzywd po cichu albo g w a t e m . To j e d n a k
m n i e wcale nie przekonywa, e to bdzie rzecz bardziej korzystna, ni by
sprawiedliwym. Moe by, e tak samo czuje te i kto inny spord nas B
nie tylko ja jeden. Wic przekonaj nas, panie wity, jak si naley, e nie
mamy racji, kiedy sprawiedliwo cenimy wyej ni krzywd ".
- Ja m a m ciebie przekona? - powiada. - Jeeli ci nie p r z e k o n y w a to,
com przed chwil powiedzia, to co ja ci mam jeszcze zrobi? M a m wzi
t myl i woy ci j do duszy?
- Na Zeusa - powiedziaem - tylko to nie! Ale p r z e d e wszystkim, cokol
w i e k by powiedzia, to trwaj przy tym, albo gdyby co zmienia, to zmieC niaj jawnie i nie nabieraj nas! A teraz - widzisz, Trazymachu, wrmy je
szcze do tego, co p r z e d t e m : e gdy prawdziwego lekarza okrela, to
pniej nie uwaae za p o t r z e b n e rwnie cile bra i pilnowa tego praw
dziwego pasterza, tylko uwaasz, e on pasie owce jako pasterz i nie ma przy
tym na oku dobra owiec, tylko jakby jaki gospodarz, ktry ma goci przyjD
345 D
Ksiga I
37
zaley, jak tylko na tym, co jej podlega, aby mu przysparzaa tego, co naj
lepsze. To, co dla niej samej p o t r z e b n e , eby byo jak najlepsze, ona ju
ma, jak dugo nic jej nie brakuje do tego, eby by umiejtnoci pastersk.
Wic ja tak sobie mylaem, e teraz m u s i m y si zgodzi na to, e kady
rzd, o ile jest rzdem, patrzy za tym, co najlepsze dla nikogo innego, jak
tylko dla tego, kto t e m u rzdowi podlega i jest p r z e d m i o t e m jego stara.
Tak jest w rzdzie publicznym i prywatnym. A jak ty mylisz, czy ludzie
E
rzdzcy w pastwach, ale ci naprawd rzdzcy, chtnie rzdy sprawuj?
- Na Zeusa - powiada - ja nie tylko myl, ja to dobrze wiem.
- No c? - m w i - T r a z y m a c h u , kiedy idzie o rne urzdy, czy nie XVIII
uwaasz, e nikt nie chce ich sprawowa dobrowolnie, tylko daj pensji?
Dlatego e nie oni bd mieli poytek z rzdzenia, tylko rzdzeni. A zno
wu tyle tylko mi powiedz: czy nie powiemy, e kada umiejtno rni si 346
od innej tym, e inn posiada moc? Tylko, panie wity, nie odpowiadaj
wbrew przekonaniu, abymy troch poszli naprzd 18 .
- Wic tym si rni.
- Nieprawda, i kada nam przynosi jaki swoisty poytek, a nie wszystkie
j e d e n i t e n sam. Na przykad u m i e j t n o l e k a r s k a - zdrowie, s t e r n i c z a bezpieczestwo w podry okrtem, i inne tak samo?
- Tak jest.
- N i e p r a w d a , i u m i e j t n o zarobkowania - zarobek? Bo taka jest jej
moc. Czy te ty mwisz, e umiejtno lekarska i sternicza to j e d n a i ta
sama? Czy te, jeliby chcia cile rozgranicza, jak to zacze robi, to
ju nie tak - ju nawet gdyby kto, bdc sternikiem, przyszed do zdrowia
dlatego, e mu suy podr po morzu - to mimo to nie nazwiesz sternictwa
raczej sztuk lekarsk?
- No nie, przecie - powiada.
- Ani myl sobie, nie nazwiesz tak umiejtnoci zarobkowania, jeliby
kto by zdrw zarobkujc.
- No nie, przecie.
- No c? A sztuk lekarsk nazwiesz sztuk zarobkowania, gdyby kto
zarobkowa leczc?
- N i e - powiada.
- Nieprawda, zgodzilimy si, e kada umiejtno przynosi swoisty po
ytek.
- Niech bdzie - powiada.
- Wic jeeli jakikolwiek poytek wsplnie wszyscy mistrzowie wynosz,
to, jasna rzecz, std pochodzi, e wszyscy pospou co jedno i to samo stosuj,
i std pynie im ten poytek?
18
Sokrates gotw przyzna, e k o n k r e t n i czonkowie rzdw robi na rzdzeniu interesy, ale po
wiada, e oni to robi jako spekulanci, a nie jako rzdzcy. cile biorc, mwi, r z d z e n i e j e s t
Prac dla dobra rzdzonych, a nie dla wasnej kieszeni. I n n y m i sowy, gdyby rzdzcy byli tacy,
Jak by powinni, gdyby cakowicie odpowiadali swojej nazwie, a wic gdyby byli idealni, to my
leliby o dobru rzdzonych, a nie o wasnym poytku. I takich naleaoby opaca, aby nie ginli
z godu i z powicenia si cakowitego pracy publicznej.
38
Platon, Pastwo
346 C
- Zdaje si - powiada.
- W i c p o w i e m y , na p r z y k a d , e jeli m i s t r z o w i e z a r o b k u j c y maj
z tego zarobku poytek, to pochodzi std, e posuguj si w dodatku umie
jtnoci zarobkowania.
Zgodzi si z trudem.
D
- Z a t e m ten poytek pynie dla kadego nie z jego wasnej umiejtnoci ten zarobek, ktry on chowa - tylko, jeli to bra cile, umiejtno lekar
ska wyrabia zdrowie, a u m i e j t n o zarobkowania - honoraria. I umiejt
no architekta stawia dom, a umiejtno zarobkowania, ktra za ni idzie,
przynosi z a p a t za dom, i tak wszystkie i n n e u m i e j t n o c i - kada robi
swoj robot i suy temu, co jej podlega, a jeli si do niej nie doczy za
pata, to czy moe mistrz mie jaki poytek ze swojej umiejtnoci?
- N i e wydaje si - powiada.
- Wic i nie ma poytku, kiedy pracuje za darmo?
E
- Ja przynajmniej tak myl.
- Prawda, Trazymachu, to ju jasne, e adna umiejtno ani aden rzd
nie dba o swj wasny poytek, ale, j a k e m y od dawna mwili, o p o y t e k
rzdzonego dba i zarzdzenia wydaje jego majc interes na oku, chocia on
jest sabszy, a nie: interes mocniejszego. D l a t e g o wanie ja przed chwil,
k o c h a n y Trazymachu, mwiem, e nikt nie chce z wasnej ochoty rzdzi
347 i zajmowa si cudzymi kopotami, i radzi na nie, tylko da za to zapaty,
bo kto c h c e przyzwoicie uprawia t u m i e j t n o , t e n nie o swoje d o b r o
dba ani go nie zaleca, kiedy w e d u g wskaza umiejtnoci zarzdzenia wy
daje, tylko dba o dobro rzdzonego. I dlatego zdaje si, e powinni pobie
ra z a p a t ci, co maj o c h o t rzdzi: albo p i e n i d z e p o w i n n i dostawa,
albo cze, albo kar ponosi, gdyby nie rzdzili.
XIX
347 C
Ksiga I
39
Musi wic nad nimi zawisn konieczno i kara, jeli maj nabra ocho
ty do rzdzenia. I bodaje std poszo to, e za h a b uchodzi samemu si
garn do rzdu, a nie czeka, a przyjdzie konieczno.
A najwiksz kar: dosta si pod rzdy czowieka gorszego, jeliby kto
nie chcia rzdzi sam. Mam wraenie, e z obawy przed t kar rzdz lu
dzie przyzwoici, kiedykolwiek rzdz. Wtedy id do rzdw nie jak do ja
kiego dobra i nie dlatego, eby tam mieli opywa, tylko jak do czego, co
robi musz, bo nie maj komu lepszemu lub r w n e m u zda tego ciaru.
I bodaje, gdyby istniao pastwo ludzi dobrych, to by w nim walczono o to,
eby mc nie rzdzi - tak jak teraz si walczy o rzdy. Tam by si poka
zao, e istotnie, k t o rzdzi prawdziwie, t e n nie ma tego w n a t u r z e , e b y
wasnego interesu patrza, tylko pilnuje interesw poddanego. Dlatego ka
dy czowiek mylcy woli raczej, eby kto inny dba o jego poytek, ni
eby sam mia kopot dbajc o drugiego. Z a t e m ja si w aden sposb nie
zgodz z T r a z y m a c h e m , e to, co s p r a w i e d l i w e , to j e s t i n t e r e s m o c n i e j
szego.
40
Platon, Pastwo
348 C
349 B
Ksiga I
41
- Jest tak.
- Z a t e m tak ustalmy - powiedziaem. - Sprawiedliwy nie chce mie wic- XXID
cej ni p o d o b n y do niego, tylko c h c e p r z e w y s z a n i e p o d o b n e g o , a n i e
sprawiedliwy zazdroci i j e d n e m u , i drugiemu.
21
"1
42
Platon, Pastwo
349 E
- Owszem.
- Ktrego z nich mdrym, a ktrego gupim?
- Znawc przecie mdrym, a niemuzykalnego gupim.
- N i e p r a w d a - i w c z y m k t r y z n i c h j e s t mdry, w t y m i dobry,
a w czym gupi, w tym zy?
- Tak.
- A jak tam z lekarzem? N i e tak samo?
- Tak samo.
- A czy ci si wydaje, mj drogi, e ten muzyk, kiedy stroi lir, to przy
n a p i n a n i u i opuszczaniu strun c h c e m i e wicej ni czowiek m u z y k a l n y
albo uwaa, e powinien mie wicej?
- N i e wydaje mi si.
- No c? A czy wicej ni niemuzykalny?
- Koniecznie - powiada.
350
- A c lekarz? W jedzeniu i piciu chciaby przewyszy lekarza - czy to
czowieka, czy choby robot lub zadanie lekarza?
- No nie, przecie.
- A tylko nielekarza?
- Tak.
- A rozejrzyj si po caej dziedzinie wiedzy i niewiedzy, czy ci si wyda
je, e ktrykolwiek uczony pragnby zagarn wicej ni inny uczony, czy
by to o prac szo, czy o sowa, a nie: m i e tyle samo co drugi, do niego
podobny w tej samej pracy?
- No moe by - powiada - moe to i musi tak by.
B
- A c gupi. Czy on by nie chcia mie wicej ni uczony i wicej ni
nieuczony?
- Moe by.
- A uczony to mdry?
- Przyznaj.
- A mdry to dobry?
- Przyznaj.
- Z a t e m dobry i mdry czowiek nie b d z i e chcia posiada wicej ni kto
do niego podobny, lecz tylko wicej ni niepodobny i ni kto j e m u przeciwny.
- Wyglda na to - mwi.
- A zy i gupi akomie patrzy i na podobnego, i na przeciwnego.
- Wida.
- A wic prawda, Trazymachu - powiedziaem - e niesprawiedliwy patrzy
akomie na niepodobnego i na podobnego? Czy nie tak mwie?
- Mwiem - powiada.
C
- A sprawiedliwy nie bdzie chcia mie wicej ni j e m u podobny, tylko
wicej ni niepodobny?
- Tak.
- Z a t e m - m w i - sprawiedliwy p o d o b n y jest do m d r e g o i d o b r e g o ,
a niesprawiedliwy do zego i gupiego.
350 C
Ksiga I
43
- Gotowo by tak.
- A czymy si nie zgodzili, e do kogo by j e d e n i drugi by podobny,
taki te bdzie i sam?
- Zgadzamy si przecie.
- Z a t e m sprawiedliwy objawia si nam jako dobry i mdry, a niesprawie
dliwy jako gupi i zy?
Ot Trazymach zgadza si na to wszystko nie tak, jak ja to teraz atwo XXII
mwi, tylko si ociga i opiera, i poci si niesychanie - bo te i upa by D
na dworze. W t e d y te zobaczyem - a przedtem nigdy - Trazymacha w ru
miecach 2 2 . Wic kiedymy si pogodzili co do tego, e sprawiedliwo to
jest dzielno i mdro, a niesprawiedliwo - to wada i gupota, wtedy po
w i e d z i a e m : - N o , dobrze, niech nam to tak ley. Ale mwilimy te, e
niesprawiedliwo to co mocnego. Czy nie pamitasz, Trazymachu?
- Pamitam - powiada. - Ale mnie si nie podoba ju i to, co ty teraz m
wisz, i miabym n i e j e d n o o tym do p o w i e d z e n i a . G d y b y m zacz mwi,
dobrze wiem, co by na to powiedzia: e to jest p r z e m w i e n i e wiecowe.
Wic albo pozwl mi powiedzie, ile chc, albo, jeli chcesz pyta, to pytaj.
A ja ci tak jak babkom, ktre bajki opowiadaj, b d mwi: no, tak, i b d
kiwa gow w d i do gry.
- Nigdy - mwi - wbrew swojemu m n i e m a n i u !
- e b y si tobie podoba - odpar - bo przecie nie dajesz mwi. A zre
szt czego sobie wicej yczysz?
- N i c z e g o , na Z e u s a - powiedziaem. - Wic jeeli to b d z i e s z robi, to
rb. A ja b d pyta.
- Wic pytaj.
- Wic pytam o to, o co i przed chwil, abymy po kolei przepatrzyli twoj 351
m o w - jaka to waciwie jest ta sprawiedliwo w stosunku do niesprawie
dliwoci. Bo mwio si gdzie tam, e czym potniejszym i mocniejszym
ma b y n i e s p r a w i e d l i w o w p o r w n a n i u do s p r a w i e d l i w o c i . A t e r a z p o w i e d z i a e m - skoro sprawiedliwo jest mdroci i dzielnoci, atwiej,
sdz, p o k a e si, e jest czym mocniejszym od niesprawiedliwoci, skoro
niesprawiedliwo to gupota. Na to ju nikt nie moe zamyka oczu. Ale
ja nie c h c , T r a z y m a c h u , bra tego tak po prostu, tylko c h c i a b y m to jako
rozpatrzy. Mgby przyj, e jakie pastwo jest niesprawiedliwe i usiuB
je inne pastwa niesprawiedliwie ujarzmi, i j e d n e wanie ujarzmio, a wie
le z nich ju od dawna trzyma w swoim jarzmie?
22
44
Platon, Pastwo
351 B
351 E
Ksiga I
45
46
Platon, Pastwo
352 D
24
N a z a k o c z e n i e stara si S o k r a t e s d o w i e , e c z o w i e k n i e s p r a w i e d l i w y m u s i b y n i e
szczliwy, a szczciem cieszy si m o e tylko czowiek sprawiedliwy. Dlaczego? D l a t e g o , e
sprawiedliwo jest swoista, zalet duszy, bez ktrej dusza le dziaa, a le dziaajc, musi by nie
szczliwa i n d z n a . D o b r z e wiedzie, e po grecku d o b r z e d z i a a m " znaczyo tyle, co j e s t e m
szczliwy", a le dziaa" znaczyo by nieszczliwym". Taki by zwyczaj jzykowy.
Sokrates z a p o m i n a j e d n a k , e T r a z y m a c h w rozdz. XX wcale nie uwaa sprawiedliwoci za
z a l e t duszy, tylko za b a r d z o szlachetn n a i w n o " . Wic to z g o d z i m y s i " nie j e s t p r o t o
kolarnie cise, tylko p r z e m y c o n e . Cay dowd sprowadza si waciwie do tego, e kto uwaa
sprawiedliwo za zalet, a niesprawiedliwo za wad, ten b d z i e chwali i szanowa ludzi spra
wiedliwych, a b d z i e gardzi niesprawiedliwymi. Z pewnoci. T e n dowd p r z e k o n a tylko prze
k o n a n y c h , nie nawrci nikogo. Trazymach t e pobaliwym figlem w tonie przyjacielskim zamy
ka dyskusj. Wszystko, co mwi Sokrates, tylko on sam chyba potrafi strawi w wito trackiej
bogini. I Sokrates susznie mu przyznaje, e j e g o kolacja nie bya d o b r a " - czyli e P l a t o n o w i
s a m e m u nie smakoway wywody Sokratesa po mowie Trazymacha. D l a t e g o niby to powiada, e
n i e zdefiniowa sprawiedliwoci, a d u o o niej mwi, nie wiedzc jeszcze, o czym mwi waci
wie. Sokrates jest w tym miejscu p i k n y m wzorem samokrytycyzmu. Sokrates platoski.
To, comy przeczytali, to nie jest p o l e m i k a Platona z sofistami; to jest jego rozmowa z s a m y m
sob. To naprzd stwierdzenie z a m t u , jaki panuje w pojciach o sprawiedliwoci pochodzcych
od p o e t w - oni sprawiedliwo chwal. P o t e m rozwinicie pogldw p e s y m i s t y c z n y c h , k t r e
wiej od i n t e l e k t u a l i s t w wspczesnych - ci sprawiedliwo gani; a w k o c u usiowania, e b y
si j a k o s a m e m u d o g r z e b a pochway sprawiedliwoci, opierajc si na tym n i e o d p a r t y m po
czuciu, e j e d n a k sprawiedliwo to jest co d o b r e g o i p i k n e g o , to jest p e w n a zaleta czowieka,
ktra si musi opaca moralnie. Usiowania jeszcze bardzo niejasne. W s t p n e .
Ksiga I
353 B
47
Wrmy znowu do
N i e tak samo?
- Tak samo.
- Trzymaje. Czy mogyby oczy swoj robot p i k n i e wykonywa, gdyby
nie miay dzielnoci sobie waciwej, ale zamiast dzielnoci wad?
- Niczemu innemu.
- A c ycie?
- T a k jest - powiada.
- Nieprawda, i przyznamy, e istnieje jaka dzielno duszy?
- Przyznamy.
- Czy wic kiedykolwiek, Trazymachu, dusza swoje roboty bdzie dobrze
sprawowaa, jeeli jej zabraknie jej swoistej dzielnoci, czy te to niemo
liwe?
- Niemoliwe.
- Musi zatem wadliwa dusza le rzdzi i dba, a dobrej si to wszystko
dobrze wiedzie.
- No, musi.
jej
Platon, Pastwo
48
353 E
- Zgodzilimy si.
- Z a t e m sprawiedliwa dusza i czowiek sprawiedliwy b d z i e y dobrze,
a le bdzie y niesprawiedliwy.
354
- Jakeby nie.
- Z a t e m sprawiedliwy jest szczliwy, a niesprawiedliwy to ndznik.
- N i e c h bd - powiada.
- A by ndznikiem to niepoytecznie, tylko by szczliwym.
- Jakeby nie?
- Z a t e m nigdy, Trazymachu bogosawiony, nie jest bardziej p o y t e c z n a
niesprawiedliwo od sprawiedliwoci.
- Zjedz to, Sokratesie, na kolacj. Mamy Bendideje.
- To przecie ty - p o w i e d z i a e m - to ty mi t r a k t a m e n t urzdzi, kiedy
zacz by agodny i przestae si gniewa. Moja kolacja nie bya dobra,
ale to przeze m n i e samego, nie przez ciebie. Bo tak jak ludzie akomi za
wsze co chwytaj i kosztuj z tego, co si koo nich obnosi, z a n i m b y si
w sam raz poprzedni potraw uraczyli, tak, mam wraenie, i ja, zanim zna
lazem to, czegomy najpierw szukali, a mianowicie, czym jest to, co spra
wiedliwe, ju to porzuciem, a wziem si do roztrzsania tego, czy to jest
wada i gupota, czy te mdro i dzielno, a kiedy mi znowu p o t e m wpada ta myl, e niesprawiedliwo przynosi wikszy poytek ni sprawiedli
wo, nie mogem si powstrzyma, eby tamtej myli nie rzuci, a nie za
bra si do tej. I teraz mi tyle wyszo z rozmowy, e nic nie wiem. Bo jak
dugo nie wiem, czym jest to, co sprawiedliwe, to t r u d n o mi wiedzie, czy
to jest wanie jaka dzielno, czy moe i nie, i czy ten, co si ni odzna
cza, nie jest szczliwy, czy te jest szczliwy.
KSIGA D R U G A
Szczeglny zabieg pisarski rozpoczyna t ksig. Sokrates, posta sceniczna, sam rozprasza
u m o w n e z u d z e n i e literackie i owiadcza, e to, comy czytali, nie jest a d n y m p r o t o k o e m czy
s p r a w o z d a n i e m z rzeczywistej rozmowy, tylko jest scenicznym w s t p e m do dalszych rozwaa.
P o d o b n i e jak w Pajacach Leoncavalla aktor wychodzcy w k o s t i u m i e przed k u r t y n owiadcza
J e s t e m prologiem. Dzi c e l e m roli mej, by myl poety wam tu wyjani i w y t u m a c z y " . To
jest odsonicie wasnego warsztatu autorskiego.
J e s t i drugie. O t o G l a u k o n bardzo po m s k u , a wic o d w a n i e i otwarcie owiadcza, e caa
Sokratesowa obrona sprawiedliwoci, zawarta w k s i d z e p o p r z e d n i e j , nie bya przekonujca. To
mwi rodzony brat Platona, narysowany bardzo s y m p a t y c z n i e . W o l n o wierzy, e wszyscy trzej
bracia zgadzali si na tym p u n k c i e .
Platon chce wic jeszcze raz rozwin obszernie to, co na t e m a t sprawiedliwoci modzi ludzie
sysz w d o m u i co czytaj u poetw, chce si przyjrze i pokaza, jak wygldaj ich postawy mo
ralne i j a k i e na t y m t l e m o d z i ludzie mylcy i czujcy musz p r z e y w a z m a g a n i a i m o m e n t y
b a n k r u c t w a e t y c z n e g o . W s z y s t k o r a z e m wyglda na s p o w i e d s a m e g o P l a t o n a woon w usta
rodzonych braci. On o d e b r a przecie to samo wychowanie, co i oni, i on te by zdolny i pod ka
d y m w z g l d e m z n a k o m i c i e wyposaony yciowo, przed nim si te otwieraa kariera pastwowa.
Akcenty szczeroci G l a u k o n a i A d e j m a n t a nie s p o d r o b i o n e , pyn z wasnej piersi P l a t o n a . On
tu robi wielk rewizj wpyww wychowawczych, ktre go s a m e g o formoway, i robi z nimi wielki
o b r a c h u n e k . Od p o e t w zaczwszy, a na wierzeniach religijnych skoczywszy. Uwaa, e musi,
cho nieco inaczej ni W i n c e n t y Pol, n i e j e d n o mie zburzy, a inaczej o d b u d o w a " .
Przez usta G l a u k o n a Platon podaje swojemu Sokratesowi plan obrony sprawiedliwoci. Dzieli
dobra yciowe na a) p o d a n e same przez si, b) p o d a n e tylko ze wzgldu na swoje n a s t p
stwa i c) p o d a n e zarwno dla siebie samych jak i ze w z g l d u na swoje nastpstwa. G l a u k o n
stwierdza, e szerokie koa ceni sprawiedliwo j e d y n i e tylko ze wzgldu na jej mie jakoby na
stpstwa, sdz, e ona jest waciwie dolegliwym c i a r e m , ktry si j e d n a k ma jako o p a c a .
G l a u k o n pragnby si d o w i e d z i e czego o jej wartoci b e z p o r e d n i e j , o tym, co ona sama jest
warta, bez wzgldu na wszelkie jej nastpstwa.
50
Platon, Pastwo
357 B
Aby Sokrates wiedzia, jak ma mwi, postanawia G l a u k o n da mu wzr formalny i dla przyka
du sam jeszcze raz rozwinie naturalistyczny pogld T r a z y m a c h a na g e n e z i istot sprawiedliwo
ci i w y p o w i e swoj p o c h w a n i e s p r a w i e d l i w o c i wcale nie z p r z e k o n a n i a , t y l k o na wzr.
I n n y m i sowy: zobacz, jakie pogldy wyniosem od mistrzw, ktrzy mnie chowali, i z d o m u . N o
sz je w s o b i e , c h o mi nie odpowiadaj. Rozejrzyj si, czy je potrafisz j a k o z r w n o w a y
i zwalczy? Co potrafisz t e m u przeciwstawi? G l a u k o n i po nim A d e j m a n t mwi p y n n i e , sty
lem d a l e k i m od potocznej, ywej mowy; wygaszaj piknie opracowany referat platoski.
W i c jeeli idzie o tre, to syszymy z n o w u , e z natury d o b r e jest wyrzdzanie krzywd, i to
jest stan p i e r w o t n y ludzkoci; wszyscy krzywdz wszystkich, gdzie tylko kto m o e . Podczas tej
walki wszystkich ze wszystkimi mocniejsi wychodz dobrze, a sabsi, eby si uchroni jako, wy
mylaj prawa, rezygnuj ze s m u t k i e m z k r z y w d z e n i a drugich, na ktre ich i tak nie sta, c h o
i oni to lubi, i umawiaj si szanowa te u s t a n o w i o n e prawa. Z b r o d n i a jest f a k t e m n a t u r a l n y m ,
a prawo w y t w o r e m u m o w n y m ludzi sabych, p r z e c i w n y m ich wasnej n a t u r z e . P o s z a n o w a n i e
praw to sprawiedliwo.
358 C
Ksiga II
51
jako rzecz konieczn, ale nie: rzecz dobr. Po trzecie, e ludzie susznie tak
robi. Bo przecie o wiele lepsze jest ycie czowieka niesprawiedliwego ni
sprawiedliwego; tak mwi. T y m c z a s e m m n i e , Sokratesie, nie tak si j a k o
wydaje. Wic doprawdy, j e s t e m w k o p o c i e , bo p e n e m a m uszy T r a z y m a c h a i tysica i n n y c h , a n i g d y m n i e sysza tak, j a k b y m c h c i a , e b y k t o D
mwi o o b r o n i e sprawiedliwoci, e lepsza j e s t od n i e s p r a w i e d l i w o c i . Ja
chc sysze, jak j kto chwali dla niej samej. M a m wraenie, e od c i e b i e
chyba najlepiej si tego d o w i e m . D l a t e g o sam zbior siy i b d mwi po
c h w a ycia n i e s p r a w i e d l i w e g o , a m w i c p o k a t o b i e , w jaki s p o s b
p r a g n znowu, e b y i c i e b i e usysze, jak n i e s p r a w i e d l i w o ganisz, a spra
wiedliwo chwalisz. Zobacz, czy ci odpowiada to, co mwi.
- Ale nadzwyczajnie - p o w i e d z i a e m . - O czyme by c h t n i e j czowiek E
inteligentny czsto mwi i sucha?
- D o s k o n a l e m w i s z - powiada. - Wic to, co n a p r z d m i a e m p o w i e
dzie, o tym posuchaj, co to takiego jest, i skd si wzia sprawiedliwo.
Mwi przecie, e wyrzdzanie krzywd jest z natury dobre, a doznawanie
krzywdy - ze. Ale wikszym zem gruje doznawanie krzywd, ni d o b r e m
ich wyrzdzanie. Tak e gdy si ludzie nawzajem krzywdz i wzajemnych 359
krzywd od siebie doznaj, i kosztuj j e d n e g o i drugiego, w t e d y ci, ktrzy
nie mog j e d n e g o unikn, a na drugie sobie pozwoli, uwaaj za rzecz po
yteczn umwi si wzajemnie, e si nie b d z i e krzywd ani wyrzdzao,
ani doznawao.
D l a t e g o zaczli prawa ukada i u m o w y w z a j e m n e i nazwali to, co pra
w e m przepisane, czym legalnym i sprawiedliwym. Takie jest p o c h o d z e n i e
i taka jest istota sprawiedliwoci; ona jest czym porednim pomidzy tym,
co jest najlepsze: jeeli si krzywdy wyrzdza, a nie ponosi kary, i tym, co
najgorsze: k i e d y p o k r z y w d z o n y nie m o e si mci. Sprawiedliwo ley
B
porodku pomidzy j e d n y m i drugim, wic jej nie kochaj jako dobra, tylko
j ceni dlatego, e nie czuj si na siach, eby krzywdy wyrzdza. Prze
cie, kto by to mg robi i by mczyzn naprawd, ten by si z nikim na
wiecie nie umwi, e ani krzywd wyrzdza nie bdzie, ani ich doznawa.
Musiaby by szalony. O t to jest sprawiedliwo, Sokratesie, i taka jest
jej natura, a skd si wzia, to jest tak, jak mwi.
e ci, ktrzy j praktykuj, robi to niechtnie, dlatego tylko, e nie po- III
trafi krzywd wyrzdza, to moe najlepiej potrafimy dojrze, jeeli co ta
kiego potrafimy zrobi w myli: damy j e d n e m u i drugiemu wolno - niech C
kady z nich robi, co chce, i ten sprawiedliwy, i niesprawiedliwy. A p o t e m
pjdziemy w trop za nimi; zobaczy, dokd kadego z nich dza zaprowa
dzi 3 . W t e d y bymy ich na gorcym u c z y n k u schwytali, bo na j e d n o i to
3
e kady czowiek, nawet i saby, i sprawiedliwy, ma w sobie skonnoci zbrodnicze, o tym ma
w i a d c z y p e w i e n e k s p e r y m e n t mylowy. Wystarczy w myli wyposay n a j p o r z d n i e j s z e g o
czowieka w piercieri Gygesa, ktry by mu zapewnia bezkarno, a zobaczy si w nim z p e w n o
ci skonnoci tak samo w y s t p n e jak w najgorszym zbrodniarzu.
T e n a r g u m e n t nie ma adnej siy. Wynik e k s p e r y m e n t u mylowego zaley od p e s y m i z m u lub
52
Platon, Pastwo
359 C
360 D
Ksiga II
53
dzie myla o tej myli. Kto by dosta w rce tak wolno, a nie chciaby
nigdy adnej krzywdy wyrzdza i nie tykaby tego, co c u d z e , wydawaby
si ostatnim n d z n i k i e m k a d e m u , kto by go widzia, i ostatnim g u p c e m .
Chwaliliby go ci, co si w ywe oczy nawzajem okamuj ze strachu przed
doznawaniem krzywd. To ju tak jest.
A jeli idzie o sam ocen ycia tych ludzi, o ktrych mwimy, to dopie- IVE
ro, jeli przeciwstawimy czowieka najsprawiedliwszego najniesprawiedliwszemu, potrafimy wyda sd suszny. A jeeli nie, to nie. Wic co to za
przeciwstawienie? Oto ono 4 . N i e zabierajmy nic - ani niesprawiedliwemu
z niesprawiedliwoci, ani sprawiedliwemu nic ze sprawiedliwoci. Przyjmij
my, e j e d e n i drugi jest doskonay w kierunku dziaania sobie waciwym.
Wic naprzd niesprawiedliwy niech tak postpuje, jak dzielni zawodowcy.
Na przykad sternik najlepszy albo lekarz tak samo zawsze rozrnia to, co
nie jest moliwe w jego sztuce, i to, co jest moliwe. I do j e d n e g o r k 361
przykada, a drugiego nie tyka. A jeszcze, gdyby mu si tam gdzie noga
przypadkiem powina, on potrafi to naprawi. Tak i niesprawiedliwy, kie
dy si b d z i e naleycie krzywd ludzk bawi, w t e d y niech nikt o tym nie
wie, jeeli on ma by mocno niesprawiedliwy. Jeeli si kto pozwala przy
chwyci, to bazen, trzeba uwaa. A szczyt niesprawiedliwoci to: u c h o
dzi za sprawiedliwego nie bdc nim. Z a t e m przydzielmy czowiekowi do
skonale n i e s p r a w i e d l i w e m u najdoskonalsz niesprawiedliwo i nie ujmuj
my mu nic; pozwlmy, eby si najwikszych krzywd dopuszcza, a zyska
sobie najwiksz saw jako wzr sprawiedliwoci, a gdyby mu si gdzie
noga powina, niechby by zdolny to naprawi; niech umie przemawia po- B
rywajco, jeeli jaka jego zbrodnia na jaw wyjdzie, i gwat zadawa, jeeli
gdzie gwatu potrzeba, niech ma do tego celu odwag i si, i przyjaci
w zapasie, i majtek.
K i e d y m y go t a k i m zaoyli, p o s t a w m y o b o k niego w myli c z o w i e k a
sprawiedliwego; niech to bdzie czowiek prosty i szlachetny, taki, co to, za
Ajschylosem, nie wydawa si chce, ale chce by dzielnym. I odejmijmy mu
dobr opini. Bo jeli bdzie uwaany za sprawiedliwego, to bd go spotykay zaszczyty i dary na tle takiej opinii. Wtedy nie wiadomo, czy byby ta
kim dla sprawiedliwoci, czy te dla darw i zaszczytw. Wic trzeba go
w myli o b e d r z e ze wszystkiego, o p r c z sprawiedliwoci, i p o s t a w i go
w myli w p o o e n i e w p r o s t p r z e c i w n e p i e r w s z e m u . C h o c i a n i k o m u
krzywdy nie wyrzdzi, niech ma opini najgorsz, aby jego sprawiedliwo
bya wystawiona na p r b , czy on nie z m i k n i e z obawy przed z opini
i przed tym, co za ni przychodzi. Niech idzie prosto - ani kroku wstecz a do mierci; n i e c h cae ycie uchodzi za niesprawiedliwego b d c spra
wiedliwym; aby obaj doszli do ostatecznoci, j e d e n do szczytu sprawiedli4
54
Platon, Pastwo
361 D
VI
D
Wic naprzd, eby wadz obj w pastwie, budujc na opinii swej nie
skazitelnoci, a p o t e m on wzi, skd by mu si podobao, i crki wyda
wa, za kogo by chcia, i wiza si, i y z kim by chcia, a oprcz tego
w s z y s t k i e g o zarabia g r u b o , n i e m a r t w i c si t y m , e zysk n i e u c z c i w y .
T a k i p o j e d z i e na igrzyska i zwyciy, i j a k o c z o w i e k p r y w a t n y , i j a k o
przedstawiciel pastwa, i bdzie mia wicej ni jego przeciwnicy, a jak b
dzie mia wicej, to zrobi majtek i przyjacioom b d z i e wiadczy dobrodziejstwa, a nieprzyjacioom szkodzi, a bogom ofiary i wota b d z i e skada
jak si naley z wielk pomp i b d z i e bogom suy z n a c z n i e lepiej ni
czowiek sprawiedliwy, i b d z i e dba o tych ludzi, o ktrych zechce; wic
jako tak to raczej wyglda, e i bogom milszy powinien by ni czowiek
sprawiedliwy. Tak powiadaj, Sokratesie, e i bogowie, i ludzie stwarzaj
niesprawiedliwemu ycie lepsze ni sprawiedliwemu.
Kiedy to G l a u k o n powiedzia, zamierzaem co na to o d p o w i e d z i e , ale
brat jego, A d e j m a n t , o d e z w a si: - S o k r a t e s i e , ty nie uwaasz chyba, e
nasz t e m a t zosta w tej mowie wyczerpany?
- Albo co? - powiedziaem.
- Tego nie powiedziano, co przede wszystkim trzeba byo powiedzie.
- Nieprawda - odparem - przysowie mwi, e brat bratu pomaga. Wic
1 ty, jeeli on co opuszcza, to przychod z pomoc. Jeeli o m n i e chodzi,
5
362 D
Ksiga II
55
A p o d o b n e rzeczy i drugi.
Jak to
S o k r a t e s nie artuje, gdy wyznaje, e ani on, ani P l a t o n nie potrafi o b r o n i tezy z ksigi
pierwszej, e sprawiedliwo przynosi zawsze poytek materialny sprawiedliwemu. Sokrates wie,
e sprawiedliwo z reguy nie przynosi korzyci materialnych, i wie, e te korzyci przynosi tyl
ko dobra opinia. Wie z w a s n e g o dowiadczenia i wie to od Platona. Adejmant jest sarkastyczny.
Z gorzkim h u m o r e m cytuje u s t p z Hezjoda, ktry mu si wydaje naiwny, i u s t p z X I X ksigi
Odysei (w. 109 i nast.), w ktrym H o m e r , te jak dziecko, wie urodzaj z bogobojnoci gospoda
rza. Najwicej bawi go orficy: Muzajos i E u m o l p o s - budz w nim umiech pogardliwy. P o c h o
dzce od p o e t w pochway sprawiedliwoci i motywy majce do niej nakania wydaj mu si na
iwne i niskie.
56
Platon, Pastwo
363 E
364 E
Ksiga II
57
8
T e r a z w dwch rozdziaach m a m y wietnie napisany m o n o l o g Platona, jego spowied, ktra
ttni krwi i ma niewtpliwie z n a m i o n a z u p e n e j szczeroci. To nie jest wypracowanie na t e m a t ,
to s sowa wyznania z gbi piersi, pisane p r d k o i bez poprawek, w chwili rozpamitywania wa
snych cikich rozdroy. Platon osoni si tutaj t y l k o liczb mnog, nie mwi j a " , t y l k o mwi
m y " . I mwi o sobie m o d z i l u d z i e " , i mwi o tym z d o l n y m , d o r o d n y m c h o p a k u , ktry leci
na wszystko, co si mwi, i wnioskuje z tego, co syszy".
O tym, ktry myli cytatami z poetw, a wasnymi przenoniami sypie jak z rogu. Ktry czuje
w sobie siy do roli s p o e c z n e j , ma do niej warunki d u c h o w e , majtkowe, fizyczne i r o d z i n n e .
N i e moe by zagadk, o kogo tu chodzi.
Sta k i e d y na rozdrou: czy zawsze i prost drog, posugiwa si tylko uczciwymi rodka
mi, zmierzajc do kariery politycznej, czy te dba tylko o pozory sprawiedliwoci? Pindar mwi
mu, e pierwsza droga trudniejsza, S i m o n i d e s mwi, e p o z r i p r a w d p r z e m a g a , Archiloch
w bajkach malowa chytro lisi. Drogi k r t e , z a m a s k o w a n e obud, wydaway si atwiejsze,
krtsze, n a u k a p o b i e r a n a u sofistw otwieraa drog do kariery. H a m u l c e m by zrazu s k r u p u
religijny, wzgld na bogw, ktrzy patrz i karz. Ale istnienie bogw i s t o s u n e k ich do spraw
ludzkich zacz by wtpliwy; przyszo mylenie krytyczne. A zreszt w samych wierzeniach reli
gijnych znalaz si s p o s b na bogw, na o d w r c e n i e ich surowej sprawiedliwoci - o b r z d y oczy
szczajce i rozgrzeszajce. Przecie H e k a t e , D e m e t e r , Dionizos i Z e u s Mejlichios przynosili roz
grzeszenia. Wic nie byo wida czynnika, ktry by czowieka wiza w e w n t r z n i e i mg go
u t r z y m a na t r u d n e j d r o d z e prawnej. Stojc na gruncie pogldw panujcych, m o n a byo by
w yciu .nieuczciwym faktycznie, zachowujc tylko pozory, i by rwnoczenie p o b o n y m i spo
kojnym o swoje ycie przysze, jeeli si p e w i e n p r o c e n t z nieuczciwych zyskw o d k a d a o na
cele religijne i p a m i t a o o rozgrzeszeniach w swoim czasie. T a k byo.
58
Platon, Pastwo
365 D
a t w e n i e j e s t nic z rzeczy w i e l k i c h . W i c j e d n a k , j e e l i m a m y z d o b y
szczcie, to trzeba i tdy; tak prowadz lady tego, co si mwi. e b y si
z a m a s k o w a , w e j d z i e m y w t a j n e zwizki i z a w i e m y t o w a r z y s t w a a istniej nauczyciele wymowy i udzielaj mdroci p o t r z e b n y c h na zgroma
d z e n i a c h ludowych i w sdzie - wic j e d n o zyskamy wymow, a drugie
gwatem, tak eby zawsze by gr, a kary unikn.
No tak, ale przed bogami ani si ukry, ani im gwatu zada nie mona.
Z a p e w n e , ale jeli ich w ogle nie ma albo si nie troszcz o ludzkie spra
wy, to i my si nie m a m y co t r o s z c z y o to, e b y si kry. A jeeli s
i nami si interesuj, to przecie my znikdind o nich nie wiemy, animy
o nich nie syszeli, jak tylko z poda i z genealogii u poetw. A poeci sami
mwi, e m o n a z pomoc ofiar i bagalnych m o d w i wotw na bogw
w p y w a i przeciga ich na swoj s t r o n . P o e t o m albo t r z e b a w i e r z y
w j e d n o i w drugie, albo nie wierzy ani w jedno, ani w drugie. Wic jeeli
wierzy, to zarabia nieuczciwie, a z tego, co si zarobi, opaca ofiary. Jeli
b d z i e m y uczciwi, u n i k n i e m y kary boskiej, ale o d e p c h n i e m y zyski z nie
uczciwoci. A jeli nieuczciwi, to zarobimy grubo, a modlc si i grzeszc
potrafimy jako bogw ubaga i uj bezkarnie. Ale j e d n a k w H a d e s i e b
d z i e m y karani za to, comy t u t a j nabroili - my sami, albo nasze w n u k i !
Ale mj kochany, powie ten co wnioskuje; przecie znowu wtajemniczenia
1 naboestwa aobne wiele mog zrobi i ci bogowie, ktrzy rozgrzeszenia
p r z y n o s z - j a k mwi n a j w i k s z e p a s t w a i p o t o m k o w i e bogw, p o e c i
i prorocy, ktrzy objawiaj, e to tak jest.
Wic na jakiej jeszcze podstawie moglibymy wybra sprawiedliwo, za
miast najwikszej nieuczciwoci? T, jeli pokryjemy pozorami przyzwoito
ci, to i bogom, i ludziom po myli bdzie nasze ycie i mier - tak przecie
mwi ci, k t r y c h j e s t w i e l u , a stoj b a r d z o w y s o k o . W o b e c t e g o wszy
stkiego, Sokratesie, jak jest moliwe, eby kto chcia sprawiedliwo ceni kto, kto ma p e w n e warunki d u c h o w e albo majtkowe, albo fizyczne, albo
r o d z i n n e , i jak si taki nie ma mia, k i e d y syszy jej pochway. T o t e jeli
k t o potrafi dowie, e to n i e p r a w d a , comy p o w i e d z i e l i , i jeli naleycie
pozna, e sprawiedliwo jest tym, co najlepsze, t e n na p e w n o b d z i e mia
w sobie wiele przebaczenia dla ludzi niesprawiedliwych i nie gniewa si na
nich, bo wie, e chyba kto dosta bosk n a t u r i dlatego nie znosi nieuczci
woci, albo si nauk zaj i d l a t e g o trzyma si od nieuczciwoci z d a l e k a ale poza tym nikt nie jest z d o b r e j woli uczciwy, tylko albo odwagi nie ma,
albo j e s t za stary, albo pod w p y w e m jakiej innej n i e m o c y gani nieuczciwe
p o s t p o w a n i e , bo go na n i e u c z c i w o nie sta. To j a s n e , e tak. P r z e c i e
pierwszy spord takich, jak tylko warunki posidzie, pierwszy zaczyna po
stpowa nieuczciwie, ile tylko potrafi 9 .
9
366 D
Ksiga II
59
Tego wszystkiego przyczyna nie inna, tylko ta, skd i caa ta dyskusja po
sza, e i on, i ja mielimy ci, Sokratesie, powiedzie, e, czowieku dziwny,
z was wszystkich, ktrzy si podajecie za chwalcw sprawiedliwoci, poE
czwszy od owych bohaterw na pocztku, po ktrych tylko sowa zostay,
a na dzisiejszych ludziach skoczywszy, nikt nigdy nie gani nieuczciwoci
ani nie chwali sprawiedliwoci inaczej, jak tylko ze wzgldu na opinie, na
zaszczyty i dary, ktre za nimi id. A jej samej, jednej i drugiej, ze wzgl
du na ich wewntrzn moc, z jak one tkwi w duszy czowieka, choby ani
bogowie, ani ludzie o tym nie wiedzieli, tego nigdy nikt ani wierszem, ani
proz nie powiedzia, jak naley; e jedna z nich jest najwikszym zem, ja
kie dusza ma w sobie, a sprawiedliwo najwikszym d o b r e m . Gdybycie 367
wy byli wszyscy od pocztku tak mwili i tak na nas wpywali ju od naj
m o d s z y c h lat, to teraz by j e d e n z nas nie musia p r z e s t r z e g a d r u g i e g o
przed nieuczciwym postpowaniem, tylko by si kady sam pilnowa, bojc
si, aby do niego nie przylgno najwiksze zo: niesprawiedliwo.
Tyle, Sokratesie, a moe i wicej jeszcze mgby Trazymach, albo moe
i kto inny te, powiedzie o sprawiedliwoci i niesprawiedliwoci, ale to by
byo o d w r a c a n i e ich waciwej mocy w s p o s b gruby, jak u w a a m . Ja przed tob nie m a m powodu robi z tego tajemnicy - ja pragn od c i e b i e
usysze co wprost p r z e c i w n e g o . D l a t e g o m w i z wysikiem najwik
szym, na jaki mnie sta.
Wic kiedy ty bdziesz mwi, to nie tylko nam dowody przytaczaj, e
sprawiedliwo jest lepsza od niesprawiedliwoci, tylko nam mw o tym,
waj, aby zarabia na dobrej opinii. Ale ten zysk mona mie i bez uczciwoci, jeeli kto ma si,
jeeli potrafi. Ani wic wzgld na opini ludzk - ona zreszt zwyka si chyli przed z b r o d n i a
rzami m o c n y m i , ani wzgld na p o w o d z e n i e yciowe - o n o wcale nie musi i za uczciwoci, ani
wzgld na bogw i ycie przysze - to sobie m o n a k u p i p r a k t y k a m i religijnymi, a d e n z tych
motyww nie moe zachci do sprawiedliwoci. Innych i dzi nie podaj.
A j e d n a k czuje si w niej jak warto wysok. O n a si nieodparcie wydaje p e w n y m d o
b r e m . Wic jakim waciwie? Co w niej jest takiego, co pociga? To nie s jej nastpstwa, bo te
s marne, jeeli je mierzy miar doczesn. C o musi by d o b r e g o w niej samej bez wzgldu na
nastpstwa i na o p i n i e . To ma dopiero Sokrates pokaza; o to go teraz prosi A d e j m a n t . I plato
ski Sokrates musi by teraz w kopocie. D l a t e g o e platoski G l a u k o n i A d e j m a n t mwili to, co
Platon sam myla, bo to przey g b o k o . Sokrates widzi, e na gruncie dzisiejszych poj i sto
s u n k w maj suszno i T r a z y m a c h , i Glaukon, i Adejmant. Dzi nie ma jak nakania m o d e g o ,
bystrego czowieka do sprawiedliwoci. e b y go mona jako do niej nakania racjonalnie i ja
ko dla niej pole otworzy, potrzeba by przeprowadzi naprzd krytyk poezji, ktra m o d z i e
uczy, krytyk poj religijnych, ktre dzi stawiaj bogw, te personifikacje najwyszego dobra,
w wietle zgoa faszywym i u j e m n y m , i trzeba by inaczej urzdzi pastwo i chowa modych lu
dzi inaczej. D o p i e r o wtedy mona by zacz serio mwi o sprawiedliwoci. A dzi szkoda ka
d e g o sowa. I trzeba by rozpatrzy i zrozumie natur duszy ludzkiej. D o p i e r o wtedy znalazoby
si w niej miejsce dla tej rwnowagi wewntrznej, dla porzdnego ustroju d u c h o w e g o , ktry zda
n i e m Platona stanowi istot i warto sprawiedliwoci, a ktry w niej jako moe przeczuwali nie
jasno Glaukon i Adejmant.
Tu wic koczy si pierwsza cz Pastwa. J e s t to rozwinicie istniejcych pogldw na
istot i g e n e z sprawiedliwoci, wykazana niko p o b u d e k moralnych, jakie mona w tych po
gldach znale, cika rozterka duchowa na tym tle w duszach modych ludzi mylcych a uczci
wych z natury. Potrzeba gbokiej rewizji poj etycznych bdcych w obiegu.
60
Platon, Pastwo
367 B
368 B
Ksiga II
61
62
Platon, Pastwo
368 C
przystpujemy, jest niegupie, ale wymaga bystrego wzroku, jak mi si wydaje. A e my nie jestemy mistrzami pierwszej klasy, wic, mam wraenie,
p o w i e d z i a e m , e t a k e m y przeprowadzali rozwaanie tego t e m a t u , jakby
kto ludziom niezbyt bystrego wzroku kaza z daleka odczytywa mae lite
ry, a p o t e m by dopiero kto zauway, e te same litery s gdzie indziej
wypisane w wikszym formacie i na wikszym polu. Myl, e wtedy byo
by oczywicie, jak znalaz: odczyta naprzd tamte wiksze, a p o t e m rozpa
trywa te mniejsze, jeeli s wanie takie same.
- T a k j e s t - p o w i a d a A d e j m a n t o s . - Ale co ty w tym rodzaju dojrza
E w naszym rozwaaniu na t e m a t sprawiedliwoci?
- Ja ci powiem - odrzekem. - Sprawiedliwo - zgodzimy si na to - bywa
nieraz w j e d n y m czowieku, a bywa i w caym pastwie?
- Tak jest - powiada.
- A czy pastwo nie jest wiksze od jednego czowieka?
- Wiksze - powiada.
369
- To moe i wiksza sprawiedliwo mieszka w tym, co wiksze, i atwiej
j tam rozpozna. Wic jeeli chcecie, to naprzd w pastwach b d z i e m y
szukali, czym ona jest. P o t e m j tak samo rozpatrzymy i w poszczeglnych
j e d n o s t k a c h szukajc podobiestwa do tego, co wiksze, w postaci tego, co
mniejsze.
- Wydaje mi si - powiada - e dobrze mwisz.
- A czy - dodaem - gdybymy w myli ogldali tworzenie si pastwa, to
bymy i sprawiedliwo dojrzeli, jak ona si w nim tworzy, i niesprawiedli
wo?
- Z pewnoci - powiada.
- N i e p r a w d a , k i e d y si to tworzy, w t e d y a t w i e j d o j r z e to, c z e g o
szukamy?
B
- O wiele.
- Wic zdaje si, e trzeba prbowa i na wskro a do koca? Myl,
e to robota nie lada. Ale uwaajcie.
- Uwaa si - powiedzia Adejmant - zrb tylko tak, a nie inaczej.
XI
- Z a t e m zdaje mi si - powiedziaem - e pastwo tworzy si dlatego, e
a d e n z nas nie jest samowystarczalny, tylko mu p o t r z e b a wielu i n n y c h .
Albo jaki, mylisz, moe by inny pocztek i zasada zakadania pastw? 1 1
D
11
W formie uroczej rozmwki z maymi dziemi zaczyna si teraz m a r z e n i e o powstaniu pastw,
Pierwszego m o m e n t u powstania organizacji pastwowej Sokrates nie opisuje i nie interesuje si
tym, jak ludzie yli p r z e d t e m , nim utworzyli pastwa. To chyba nie byli ci zbrodniarze z urodze
nia, o n a t u r z e wilkw, ktrzy si wci krzywdzili nawzajem, bo tutaj s jak baranki i jak wici
na obrazach Fra A n g e l i c e N i k t ich do niczego nie zmusza i nikt nimi nie rzdzi. G a w d a zaczy
na si od opisu jakiego ju gotowego, m a e g o , najprostszego p a s t e w k a . To raczej mae towa
rzystwo na wakacjach ni pastwo, bo nikt tam nie panuje w ogle. Istniej w nim ju specjalici
p r z e m y s o w c y , istnieje podzia pracy i suy do lepszego zaspokajania najprostszych p o t r z e b fi
z y c z n y c h . Od pocztku te istnieje w t y m pastwie cisa specjalizacja, przy ktrej nikt si nie
bawi w nie swoje rzeczy, tak jak si to dzieje w Atenach; kady pilnuje tylko swojej roboty, a ta
jest p o c z t k i e m i najistotniejszym rysem sprawiedliwoci, w rozumieniu Platona. Sokrates chowa
t informacj na pniej. Zwierzta d o m o w e w t y m prymitywnym pastwie su tylko do pracy
369 B
Ksiga II
63
- a d e n inny - powiada.
- Wic tak, b i e r z e j e d e n d r u g i e g o do tej, a i n n e g o do i n n e j potrzeby, C
a e wielu rzeczy potrzebujemy, wic zbieramy wielu ludzi do j e d n e g o sie
dliska, aby wsplnie yli i pomagali j e d e n drugiemu, i to wsplne mieszka
nie nazwalimy imieniem pastwa. Czy tak?
- Tak jest.
- Wic prosz ci - powiedziaem - w myli od pocztku b u d u j m y pa
stwo. A bdzie je budowaa, jak si zdaje, nasza potrzeba.
- Jakeby nie?
- A doprawdy, e pierwsza i najwiksza z p o t r z e b to wytwarzanie poy- D
wienia, aby istnie i y.
- Ze wszech miar przecie.
- Druga, to potrzeba mieszkania, trzecia ubrania i tym podobnych rzeczy.
- Jest tak.
- Wic prosz ci - powiadam - jakim s p o s o b e m pastwo podoa, e b y
tyle tych rzeczy wytwarza? N i e p r a w d a , j e d e n jest rolnikiem, drugi bu
downiczym, inny ktry tkaczem? A m o e i szewca tam domy albo ko
go z tych, co obsuguj ciao?
- Tak jest.
- Z a t e m pastwo, ograniczone do tego, co najkonieczniejsze, skadaoby
si z czterech albo z piciu ludzi.
- Widocznie.
- Wic c? Kady z tych ludzi powinien swoj robot skada dla wszystE
kich pospou - jak na przykad rolnik, chocia jest jeden, powinien wytwa
rza ywno dla czterech i cztery razy tyle czasu i trudu powica na wy
t w a r z a n i e y w n o c i , i d z i e l i si z d r u g i m i , czy t e n i e p o w i n i e n d b a
o tamtych, a tylko dla siebie samego czwart cz wytwarza tej ywnoci
w cigu czterokrotnie krtszego czasu, a z pozostaych trzech jedn powi
ci na robienie domu, drug na ubranie, inn na buty i nie dzielc si z ni- 370
kim mie gow woln i samemu, wasnymi rkami swoje rzeczy robi?
A d e j m a n t p o w i e d z i a : - N o , m o e , S o k r a t e s i e , tak b d z i e a t w i e j , ni
w t a m t e n sposb?
- Na Zeusa - mwi - to nic dziwnego. I kiedy to powiedzia, to ja so
bie myl, e p r z e d e wszystkim kady si rodzi nie cakiem p o d o b n y do
kadego innego, tylko si ludzie rni z przyrodzenia: j e d e n si nadaje do B
tej roboty, a drugi do innej. Czy nie uwaasz?
- Owszem.
- No c ? A czy atwiej potrafi pracowa kto bdc jedn jednostk, je
eli bdzie liczne sztuki wykonywa, czy te jeli si j e d e n zajmie jedn?
- Jeeli - powiada - j e d e n jedn.
64
Platon, Pastwo
370 B
371 A
Ksiga II
65
- Tak.
- Z a t e m i kupcw bdziemy potrzebowali.
- Tak jest.
- A jak handel pjdzie przez morze, to bdzie potrzeba jeszcze wielu inB
nych, ktrzy by si rozumieli na robocie morskiej.
- Jeszcze wielu.
- No c. A w samym miecie, jak si bd dzielili tym, co kady zrobi? XII
Przecie na tomy ich zwizali razem i na tomy zaoyli pastwo 12 .
- To jasna rzecz - powiada - e bd sprzedawali i kupowali.
- Wic z tego nam si zrobi rynek i pienidz, znak sucy do wymiany.
- Tak jest.
- A jeeli rolnik przywiezie na rynek co z tego, co wytwarza, albo jaki C
inny wytwrca, ale nie trafi wanie wtedy, kiedy inni chc si z nim mie
nic, to co? Zostawi swoj wasn robot i bdzie siedzia na rynku?
- Nigdy - powiada. - S przecie tacy, ktrzy to widz i powicaj si tej
funkcji; w dobrze urzdzonych miastach to s po prostu ludzie najsabsi fi
zycznie i nie nadajcy si do a d n e j i n n e j roboty. Bo musz siedzie na D
miejscu, naokoo rynku i p e w n e rzeczy zamienia na pienidze - tym, kt
rzy chc co odda, a drugim znowu w zamian za pienidze dawa to, co ci
chc kupi.
- Ta wic potrzeba - powiedziaem - przyczyni si w miecie do powsta
nia kramarzy. Czy nie nazywamy kramarzami tych, co si trudni k u p n e m
i sprzeda, i po to na rynku stale siedz, a tych, co wdruj po miastach:
kupcami?
- Tak jest.
- S jeszcze, uwaam, inni funkcjonariusze te, ktrzy ze wzgldu na swe
zalety umysowe nie bardzo zasuguj na bliskie z nimi stosunki, ale maj
siy fizyczne wystarczajce do c i k i c h robt. Ci sprzedaj u y t k o w a n i e
E
swoich si, a c e n za to uzyskan nazywaj n a j m e m i sami si nazywaj,
uwaam, najemnikami. Czy nie?
- Tak jest.
- Wic d o p e n i e n i e m pastwa s, zdaje si, i najemnicy.
- Zdaje mi si.
- Zaczem nam ju, Adejmancie, miasto uroso tak, e jest skoczone i do
skonae?
- Moe by.
12
N i e z b d n y okazuje si te pienidz, j a k o powszechny rodek wymiany dbr, p o t r z e b n y jest
stan kramarzy i k u p c w w d r o w n y c h oraz n a j e m n i k w do cikich robt. Najprostsze p a s t w o
jest j u gotowe w myli Sokratesa, ale sprawiedliwoci jeszcze si w nim A d e j m a n t nie u m i e do
patrze. I Sokrates mu jej nie pokazuje. Gdyby to zrobi, A d e j m a n t byby bardzo zdziwiony, e
to si teraz nazywa sprawiedliwoci, a nie porzdkiem i specjalizacj. Sokrates maluje sielanko
we ycie tych prostych, poczciwych ludzi, przypominajce zoty wiek ludzkoci albo k o n i e c tygo
d n i a na wieym powietrzu. Ci prostaczkowie s j e d n a k przewidujcy i roztropni; reguluj u sie
bie ilo potomstwa, aby nie rozdrabnia majtkw i nie p o w o d o w a p r z e l u d n i e n i a , k t r e prowa
dzi do wojen.
66
Platon, Pastwo
Pastwo
371 E
372 E
Ksiga II
67
Platon, Pastwo
68
E
373 E
- Wic c? - powiadam - czy walka w postaci wojny nie zdaje si wymaga umiejtnoci?
- I bardzo - powiada.
- Z a t e m moe o szewsk umiejtno trzeba wicej dba ni o wojenn?
- Nigdy.
374 D
Ksiga II
69
albo bdzie mistrzem jakiej innej walki stosowanej na wojnie, podczas gdy
z innych narzdzi a d n e , jeli je tylko wzi do rki, z nikogo mistrza ani
zawodnika nie zrobi i nie przyda si na nic t e m u , ktry sobie ani wiedzy
z kadym narzdziem zwizanej nie przyswoi, ani si wiczeniom w dosta
tecznej mierze nie oddawa?
- Wiele byoby wtedy narzdzie warte - powiedzia.
- N i e p r a w d a - mwi - poniewa robota stranikw jest najdoniolejsza, XV E
dlatego wymaga najwicej wolnej gowy do innych zaj, a z drugiej strony
umiejtnoci najwikszej i dbaoci 1S.
- Myl sobie - powiada.
- A naturalnych kwalifikacji do tego zawodu nie?
- Jakeby nie?
- Wic byoby, zdaje si, naszym zadaniem, jeli tylko potrafimy, wybra
i wskaza, ktre i jakie natury nadaj si do stray okoo pastwa.
- Naszym zadaniem, oczywicie.
- Na Zeusa - powiedziaem - to nie drobiazg bierzemy na barki. A jed
nak nie trzeba si go ba i cofa, o ile tylko siy pozwol.
- N o , nie trzeba - powiedzia.
- A jak mylisz, czy natura szczeniaka dobrej rasy, jeeli chodzi o penie- 375
nie stray, rni si czym od chopca dobrze urodzonego?
- Pod jakim wzgldem, mylisz?
- Na przykad: kady z nich obu musi by bystry w dostrzeganiu, szybki
w ciganiu t e g o , co d o s t r z e g a , i z n o w u mocny, jeeli w y p a d n i e si bi
ze schwytanym.
- Potrzeba - mwi - tego wszystkiego.
- I odwany musi by, jeeli si ma bi dobrze.
- Jakeby nie?
- A czy z e c h c e by odwany, jeeli nie b d z i e mia t e m p e r a m e n t u - czy
to ko, czy pies, czy inne jakiekolwiek zwierz? Czy nie zauwaye, jaki
B
niezwalczony i niezwyciony jest t e m p e r a m e n t - jeli go dusza ma, to ad
na nie boi si niczego i nie ustpuje z placu. Wic co do ciaa, jaki powi
nien stranik by, to si widzi?
- Tak.
- I co do duszy te. Ze peen t e m p e r a m e n t u .
- I to te.
- Ale jak to m o e by - p o w i e d z i a e m - G l a u k o n i e , eby ci ludzie nie
byli dzicy w stosunku do siebie nawzajem i w stosunku do innych obywate
li, jeeli bd mieli takie natury?
15
Kwalifikacje onierzy, czyli stranikw pastwa. P r z e d e wszystkim t e m p e r a m e n t ywy. Pla
ton ma przy tym wyrazie (thymos) na myli to, co my nazywamy inaczej zapalczywoci, szlachet
n y m z a p a e m , pasj, nawet skonnoci do g n i e w u , czasem energi. Z t e m p e r a m e n t e m ywym,
g w a t o w n y m musi onierz czy agodno w s t o s u n k u do innych onierzy i do obywateli wa
s n e g o pastwa. T a k , jak to wida u dobrego psa, ktry pilnuje d o m u i trzody.
70
Platon, Pastwo
375 B
16
Ksiga II
376 A
- To t a k e - m w i u tego zwierzcia.
u psw z o b a c z y s z .
71
To n a w e t p o d z i w u g o d n e
- Go takiego?
- J a k zobaczy kogo n i e z n a j o m e g o , to si zoci. C h o niczego zego
p r z e d t e m nie dozna. A jak znajomego, to si ucieszy i wita, choby nigdy
od niego niczego dobrego nie dozna. Nigdy ci to jeszcze nie zadziwio?
- N i e bardzo si - powiada - dotd tym i n t e r e s o w a e m , ale e pies tak
robi, to jasne.
- Wiesz, e to bardzo sympatyczna i zabawna postawa jego natury i na
prawd wiadczy o mioci wiedzy.
- Jakime sposobem?
- Tym s p o s o b e m - p o w i e d z i a e m - e dla niego widok miy i wrogi nie
rni si niczym innym, jak tylko tym, e j e d e n mu jest znany, a drugi nie
znany. A j a k e si n i e ma garn do w i e d z y k t o , dla kogo t o z n a m ,
a tamtego nie z n a m " znaczy: to mi swoje i bliskie, a tamto mi obce"?
- N o , oczywicie, e tak - powiada.
- A przecie - mwi - garn si do wiedzy i kocha mdro to j e d n o
i to samo?
- To samo - powiada.
- Prawda? Wic bdmy dobrej myli i zamy to u czowieka te: jeeli
ma by jako agodny w s t o s u n k u do swoich i do znajomych, to musi by
z natury mionikiem mdroci i musi garn si do wiedzy.
- Zamy - powiada.
- Z a t e m u nas to bdzie musia by z natury filozof i peny t e m p e r a m e n
tu, i szybki w biegu, i mocny kady, kto by mia by d o s k o n a y m strani
kiem pastwa?
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic ten by by taki. A bd si u nas chowali i ksztacili ci l u d z i e
w jaki sposb? Tylko na co si nam waciwie to rozwaanie przyda, jeeli
m a m y dojrze to, dlaczego wszystkie te roztrzsania robimy, a mianowicie:
s p r a w i e d l i w o i n i e s p r a w i e d l i w o w jaki s p o s b w p a s t w i e powstaj.
Abymy nie opucili jakiej myli wanej, a nie rozwodzili si za szeroko.
Ot brat Glaukona powiada: - Tak jest, ja mam nadziej, e to si przy
da do naszych rozwaa.
- Na Z e u s a - m w i - k o c h a n y A d e j m a n c i e , to nie opuszczajmy tego,
cho to moe i nieco przydugie.
- N i e , nie.
- Wic prosz ci - tak jakbymy bajk ukadali i mieli czas wolny, we
my si do ksztacenia tych ludzi.
Platon, Pastwo
72
E
XVII
376 E
- N o , trzeba.
- W i c co to za k s z t a c e n i e ? D o p r a w d y , e t r u d n o z n a l e l e p s z e od
tego, ktre za dawnych czasw wymylono; to jest przecie dla cia gimna
styka, a dla duszy suba M u z o m .
- A jest.
- A czy nie zaczniemy wyksztacenia p r z e d e wszystkim od suby u M u z
ni od gimnastyki?
- N o , jakeby nie?
- K i e d y mwisz o s u b i e u M u z , to masz na myli opowiadania. Czy
nie?
- Tak jest.
377
- A opowiada s dwa rodzaje; j e d n e prawdziwe, a drugie faszywe?
- Tak.
- Wic ksztaci trzeba z pomoc jednych i drugich, ale naprzd z pomo
c faszywych.
- N i e rozumiem - powiada - jak ty to mylisz.
- N i e r o z u m i e s z - m w i - e z p o c z t k u d z i e c i o m m i t y o p o w i a d a m y ?
A to s, mwic na og, fasze, c h o trafiaj si m i d z y nimi i p r a w d z i w e .
A przecie naprzd podajemy dzieciom mity, a dopiero p o t e m gimnastyk 1 7 .
- Jest tak.
- Wic ja to mwiem, e do suby M u z o m trzeba si bra pierwej ni
do gimnastyki.
- Susznie - powiada.
B
- I ty, prawda, wiesz, e w kadej sprawie pocztek to rzecz najwaniej
sza. Zwaszcza jeeli chodzi o jakiekolwiek istoty mode i wraliwe? Prze17
W y c h o w a n i e religijne zaczynao si w Grecji od najwczeniejszych lat. Z m l e k i e m matki
wysysa G r e k mitologi i z ust nianiek sucha pierwszych opowiada o bogach i o pbogach.
W s z y s t k o to s na og fasze, powiada miao Platon. N i e trzeba ich wszystkich usuwa, ale
trzeba je oboy cenzur i zakaza n i a k o m opowiadania mitw n i e c e n z u r a l n y c h . Wida w tym
marzyciela nie z tego wiata. T r u d n o sobie wyobrazi e g z e k u t y w takiej cenzury i ciganie prze
s t p s t w t e g o rodzaju w praktyce, w wychowaniu d o m o w y m . M i m o to m a m y dzi c e n z u r e l e
m e n t a r z y i j a k o s p e n i a m y p o s t u l a t P l a t o n a . a t w i e j o to w w y c h o w a n i u p u b l i c z n y m , p a
stwowym.
377 B
Ksiga II
73
- C takiego?
E
- Kiedy kto obrazowo a le mwi o bogach i bohaterach - p o d o b n i e jak
malarz, ktry by zatraca wszelkie p o d o b i e s t w o pragnc malowa p o d o b
nie.
- No tak - powiada - z u p e n i e susznie gani si takie rzeczy. Ale jak my
to mylimy waciwie i o jakie rzeczy chodzi?
- P r z e d e wszystkim najwiksza nieprawda i dotyczca istot najwikszych.
N i e a d n i e nakama ten, co j opowiedzia, jak to sobie Uranos poczyna, jak
o n i m p o w i a d a H e z j o d , i jak si z n o w u K r o n o s na nim p o m c i . A z n o w u 378
czyny Kronosa i to, co mu syn zrobi - n a w e t gdyby to bya prawda - to nie
uwaabym, eby to naleao tak sobie opowiada ludziom gupim i modym,
tylko najlepiej to przemilcze, a gdyby ju jako trzeba byo o tym mwi, to
tylko pod oson najwikszej tajemnicy i n i e c h b y tego suchao jak najmniej
osb, po zoeniu ofiary nie z wieprza, ale z czego wielkiego i co by t r u d n o
byo dosta, aby liczba suchajcych bya jak najmniejsza.
- Tak jest - mwi - to s opowiadania bardzo przykre.
- I nie t r z e b a ich powtarza, A d e j m a n c i e - p o w i e d z i a e m - w n a s z y m
miecie. I nie trzeba mwi, kiedy mody sucha, e dopuszczajc si nie- B
74
Platon, Pastwo
378 B
To rugowanie sprzecznoci z wierze religijnych nie wydaje si ani takie p o t r z e b n e , ani poy
t e c z n e . Bo, po pierwsze, mato kto je spostrzega. L u d z i e ich na ogl nie czuj, nie wiedz o nich
i o n e im nie przeszkadzaj. A po drugie, p r z e k o n a n i a i supozycje s p r z e c z n e dodaj wiele uroku
s n o m , b a n i o m , p o e m a t o m , wytworom fantazji, w i e r z e n i o m . Co by z o s t a o z poezji, gdyby j
oczyci z p r z e n o n i , z paradoksw, z n i e p r a w d o p o d o b i e s t w i sprzecznoci? Proza m a o i n t e r e
sujca. Co by zostao ze snw, ktre nieraz krzepi i ciesz, gdyby je zastpi trzewym, w o l n y m
od sprzecznoci m y l e n i e m na jawie?
T r z e w y umys, ktry sprzecznoci nie znosi, ma na to n a u k . Ale sercom l u d z k i m i fantazji
nie wystarcza n a u k a . Chc snw. Ma do nich prawo n a w e t czowiek uczony. C d o p i e r o czo
wiek prymitywny! T sam trudno, ktra tu zajmuje Platona, rozwizuje i teologia chrzecija
ska, przypisujc zo skaonej woli ludzkiej: Bg je tylko dopuszcza, ale go nie c h c e . Platon skada
odpowiedzialno za zo rwnie na czowieka, a mianowicie na g u p o t i podliwo ludzk.
W u s t p a c h cytowanych tutaj z H o m e r a , w e d u g Iliady (ks. XXIV, w. 527-532), za i dobra
dola c z o w i e k a zaley, nie w i a d o m o , od h u m o r u Z e u s a czy od p r z y p a d k u . W k a d y m razie nie
pochwaliby nikt czowieka, gdyby p o s t p o w a ze swoimi dziemi tak, jak tutaj p o s t p u j e ojciec
bogw i ludzi. To j e d n a k nie ujmowao czci Zeusowi. Im wyej kto postawiony, tym wicej mu
ludzie umiej wybacza, jeeli ma ustalon o p i n i .
379 A
Ksiga II
75
Platon, Pastwo
76
379 D
380
wa, i niech tego nikt nie sucha; ani modszy, ani starszy, ani wierszem, ani
proz w adnych mitach, bo z takiego gadania ani bogu chway, ani ludziom
poytku nie ma, ani si w tym jedno z drugim zgadza.
- Razem z tob gosuj - powiada - za tym prawem i ono mi si podoba.
- Wic to by byo - powiedziaem - j e d n o prawo dotyczce bogw i j e d e n
wzr, ktry wymaga, eby ci, co mwi i pisz wiersze, mwili i pisali, e
bg nie jest przyczyn wszystkiego, tylko e jest przyczyn rzeczy dobrych.
19
380 C
Ksiga II
77
78
Platon, Pastwo
381 B
382 A
Ksiga II
79
80
Platon, Pastwo
382 D
KSIGA T R Z E C I A
Wic, co si tyczy bogw - powiedziaem - to takich mniej wicej rzeczy 386
powinni sucha i nie sucha zaraz od dziecicych lat ci, ktrzy maj czci
bogw i czci rodzicw, a przyja wzajemn niemao ceni w przyszoci 1.
- Mam wraenie - powiada - e suszne nasze zapatrywania.
- No c? Jeeli maj by odwani, to czy nie to im trzeba mwi, i to,
co im potrafi odj strach przed mierci? Czy mylisz, e moe by kiedy B
odwany czowiek, ktry by mia w sobie t obaw?
- Na Zeusa - powiada - nie myl.
- No c? Taki, co by w H a d e s wierzy i w to, e tam jest strasznie, czy
mylisz, e si n i e b d z i e ba m i e r c i i na polu b i t w y w y b i e r z e raczej
mier ni klsk lub niewol?
- Nigdy.
- Wic zdaje si, e musimy roztoczy nadzr i nad tymi, ktrzy si bior
do ukadania mitw tego rodzaju, i prosi ich, eby nie habili tak po pro
stu wszystkiego, co si dzieje w Hadesie. N i e c h b y raczej chwalili, bo tak,
to ani prawdy, ani poytku nie przynosz tym, ktrzy maj by bitni.
1
Na pocztku tej ksigi zwraca uwag to, e rozmawiajcy mwi jako rytmicznie, chocia m
wi proz. I zaraz wida, c z e m u to. Platon zaczyna cenzurowa H o m e r a . Z pamici cytuje miej
sca, k t r e uwaa za gorszce dla modziey. e z p a m i c i , to wida po d r o b n y c h p o m y k a c h
w tekcie cytat. Ale skoro z p a m i c i u m i e zestawia miejsca dotyczce ycia zagrobowego, wi
da, e u m i e H o m e r a na wyrywki. Z pewnoci nie dlatego, eby si nim gorszy. A wybiera
miejsca w i e t n e . Widocznie to s miejsca mie nie tylko szerokim k o o m , ale mie i Platonowi
samemu.
On si poezj przejmuje do gbi, jego wasne osoby zaczynaj mwi rytmicznie w chwili, gdy
myli o h e k s a m e t r a c h H o m e r a . W pierwszym z przytoczonych u s t p w syszymy, jak si Achilles
w XI k s i d z e Odysei (w. 489-491) skary O d y s e u s z o w i na n u d y ycia zagrobowego. Drugi wyjty
jest z XX ksigi Iliady (w. 62 i n a s t p n e ) . T a m bg H a d e s z e s k a k u j e z tronu bojc si, e b y mu
ziemi na gow nie zwali brat Posejdon, co ziemi potrzsa. Trzeci u s t p mwi Achilles zbudziw
szy si ze snu, w ktrym mu si ukaza upir Patrokla. To X X I I I ksiga Iliady (w.103-104). Czwar
ty dotyczy Terezjasza; j e m u tylko j e d n e m u bogini Persefona zostawia po mierci rozum, przytom
no. To z Odysei, z ksigi X (w. 495). Pity pochodzi z XXII ksigi Iliady (w. 362 i nast.), szsty z X X I I I ksigi Iliady (w. 100-101), a sidmy - z XXIV ksigi Odysei (w. 6-9).
Platon boi si, e o b m i e r z e obrazy ycia p o m i e r t n e g o mog o d e b r a odwag przyszym o
nierzom, cho wie, e nie zmniejszyy odwagi L e o n i d a s w ani Miltiadesw. Wida, jak serio bra
sam te rzeczy, przynajmniej w dziecicych latach, i jak si w t e d y ba, e po mierci tak b d z i e
n a p r a w d . Zwyczajni ludzie bior te rzeczy inaczej. Przeywaj je nie w p r z e k o n a n i a c h , tylko
w supozycjach, w p r z e k o n a n i a c h na n i b y " . Wiedz, e n i e wszystko prawda, co na w e s e l u
piewaj".
82
Platon, Pastwo
386 C
I to:
Dom ten ludzi i bogw przeraa. Taki jest straszny.
Pleni cuchnie wilgotn. Bogowie tego nie znosz.
I:
Strach pomyle, e jaka nawet i w domu Hadesa
Siedzi dusza i widmo, a serca nie ma w rodku.
I to:
By przytomnym samemu, a tam si cienie miotaj.
I:
Dusza za z ciaa jak ptak wymkna si w bramy Hadesa
Zgon opakujc co krok: tam mstwo zostao i modo.
I to:
387 Dusza jak marny dym pod ziemi posza,
Tam znikna i piszczy.
I:
Jak nietoperze pod sklepem w niesamowitej jaskini
Piszcz i cicho lataj, a gdy ktry spadnie z puapu,
Stado si gciej zgarnia, bo jeden si cinie przy drugim,
Tak one tam piskay gromad.
II
C
Te i w s z y s t k i e p o d o b n e miejsca b d z i e m y skrelali i p o p r o s i m y H o m e r a
i innych poetw, eby si na nas o to nie gniewali, bo to nie dlatego, eby
one nie byy poetyczne i niemie szerokim koom do suchania, ale im bar
dziej s poetyczne, tym mniej si nadaj do suchania dla dzieci i ludzi doj
rzaych, ktrzy powinni by wolni i wicej si niewoli ba nieli mierci.
- Ze wszech miar.
- Nieprawda, jeszcze i te nazwy wszystkie, takie straszne, trzeba bdzie
wyrzuci: t e n Kokytos - rzeka skarg i lamentw, i Styks - rzeka obmierza,
i d u s z e z g a s e " , i c i e n i e bez krwi", i i n n e w tym rodzaju nazwy, k t r e
dreszczem przejmuj kadego, kto je syszy. To moe nawet d o b r e dla in-
387 C
Ksiga III
83
84
Platon, Pastwo
ani jak w obie garcie chwyta kurz popielaty i sypa go sobie na gow, ani
jak t a m inaczej i paka, i jcza, i co w ogle wyrabia. Ani o P r i a m i e
blisko spokrewnionym z bogami, jak si modli i zaklina, i:
w prochu si tarza po ziemi
I po imieniu kadego i woa, i wzywa, i jcza.
A jeszcze bardziej ni to wyprosimy sobie u poetw, e b y b o g o w i e nie j
czeli i nie mwili:
III
388 E
Ksiga III
85
86
Platon, Pastwo
389 D
IV
390 B
Ksiga III
87
Albo:
Umrze z godu to los okropny - najgorzej umiera si z godu.
Albo jak Z e u s , kiedy inni bogowie i ludzie pi, sam j e d e n czuwa i snuje
p e w n e plany, i zaraz o tym wszystkim zapomina, co postanowi, bo opad go
gd seksualny; zobaczy H e r i takie to na niego zrobio wraenie, e nawet do pokoiku nie ma ochoty i, ale od razu, na ziemi chce z ni obcowa
i powiada, e go dza spara bardziej, ni kiedy pierwszy raz chodzili do
siebie - w sekrecie przed ojcem i matk. Albo jak Hefajstos Aresa i Afrody
t krpuje na tle podobnej sytuacji.
- Nie, na Zeusa - powiada - nie wydaje mi si to odpowiednie.
- Ale jeeli gdzie mowa jest o harcie d u c h a albo go objawiaj w y b i t n e
postacie, to oglda to i sucha o tym. Na przykad i to:
Ale
88
Platon, Pastwo
391 A
V
D
392
392 A
Ksiga III
89
Sokrates szeroko tumaczy Adejmantowi rnic midzy oratio recta i oratio obligua i objania j
na referacie podug Iliady, ksigi I. W tej formie Iliada wiele traci.
90
Platon, Pastwo
393 A
mwi poeta sam i nawet si nie stara obrci naszej myli w inn stron, jakoby mwicym by kto inny, a nie on sam. A pniej mwi tak, jakby on
sam by Chryzesem, i stara si w nas, ile monoci, wywoa to wraenie, e
to nie H o m e r mwi, ale kapan, starzec. I ca reszt opowiadania m n i e j
w i c e j tak prowadzi, malujc to, co byo p o d I l i o n e m i na I t a c e , i co si
dzieje w caej Odysei.
- T a k jest - powiada.
- Prawda? Wic opowiadanie m a m y i wtedy, kiedy on za k a d y m razem
przytacza p e w n e powiedzenia i tam pomidzy powiedzeniami?
- Jakeby nie.
- Wic k i e d y jakie p o w i e d z e n i e przytacza, bdc niby to k i m innym,
czy n i e p r z y z n a m y , e on w t e d y u p o d o b n i a , ile m o n o c i , swj s p o s b
mwienia do kadego, kogo tylko zapowiedzia jako mwc?
- Przyznamy.
- A upodobnianie siebie do kogo innego - czy to gosem, czy wygldem to jest naladowanie tego, do kogo si kto upodobnia?
- N o , tak.
- W t a k i m razie on i inni poeci nadaj swemu opowiadaniu posta nala
dowania.
- Tak jest.
- G d y b y si poeta w a d n y m miejscu p o e m a t u nie chowa, to by cay p o e
mat prowadzi bez naladowania. A eby nie powiedzia, e znowu nie rozu
miesz, jakby si to dzia mogo, to ja ci p o k a . Gdyby H o m e r , powiedziaw
szy, e p r z y s z e d C h r y z e s , n i o s c o k u p za c r k i z p r o b a m i do Achajw
a najwicej do krlw, mwi p o t e m nie tak, jakby si sam sta C h r y z e s e m ,
ale jeszcze wci jako Homer, to wiesz, e to by nie byo naladowanie, tylko
o p o w i a d a n i e proste. To by byo m o e jako tak - ale ja b d mwi bez ryt-
394 A
Ksiga III
91
Pamitamy, e pod sam koniec Uczty Sokrates dowodzi zaspanym towarzyszom czego wprost
p r z e c i w n e g o , e kto u m i e tragedi napisa, ten si i na k o m e d i z d o b d z i e . Stale powtarza, e
j e d n a i ta sama umiejtno czyni czowieka zdolnym do dziaali wprost sobie przeciwnych. Sam
przecie jest najlepszym p r z y k a d e m tej zasady. N a w e t tu, w tym dialogu naladowa arogancj
T r a z y m a c h a i s k r o m n o S o k r a t e s a . Wida, jak go w tej chwili o p a n o w a a pasja specjalizacji
i gotw twierdzi rzeczy zgoa nieoczywiste, byleby leay gdzie na tej linii, ktra go w tej chwi
li pociga.
92
Platon, Pastwo
394 E
395 D
Ksiga III
93
94
Platon, Pastwo
396 E
IX
- Zdaje si - powiada.
- Z a t e m bdzie si posugiwa tak form opowiadania, jak mymy przed
chwil streszczali wyjtek z e p o p e i H o m e r a , i bdzie w jego m w i e n i u co
z j e d n e g o i z drugiego: i naladowanie, i inne opowiadanie te. Ale w du
gim u s t p i e jak malek czstk stanowi bdzie naladowanie ''. Czy te
mwi od rzeczy?
- Owszem - powiada - to przecie bardzo moliwe, e musi by typ takie
go mwcy.
397
- Prawda? - powiedziaem. - A inny znowu, to im bdzie lichszy, tym bar
dziej b d z i e wszystko naladowa raczej, ni opowiada i nie bdzie niczego
odczuwa poniej swojej godnoci, zaczem wszystko bdzie prbowa nala
dowa z p o w a n y m zamiarem i w o b e c wielu suchaczy; n a w e t i to, comy
przed chwil wymieniali, te grzmoty i szumy wiatrw, i odgosy gradu, i osi
wozw, i kek, i trb, i fletw, i pozytywek posusznych, i gosy wszystkich
B instrumentw, a jeszcze psw i owiec do tego, i piew ptakw. W jego mo
wie p e n o bdzie naladowania gosw i wygldw, a mao opowiadania.
- Musi by i to - powiada.
- W i c to te d w i e formy o p o w i a d a n i a - d o d a e m - te d w i e m i a e m
na myli.
- S takie dwie - powiada.
- Prawda? J e d n a z nich zawiera m a e o d m i a n y gosu i jeeli kto odda
waciw tonacj i rytm mwieniem, to bez maa cay czas m o e mwi tak
samo, a b d z i e mwi jak trzeba, bo odmiany gosu nieznaczne, a rytm te
C tak samo, pokrewny jaki.
- Cakowicie - powiada - tak si rzecz ma.
- A c ta druga forma? Czy ona nie wymaga czego wprost przeciwnego,
w s z y s t k i c h m o l i w y c h tonacji i rytmw, jeeli mowa ma by u t r z y m a n a
w stylu, bo ta forma zawiera rozmaite postacie odmian?
- Jest tak; i bardzo nawet.
- Z a t e m wszyscy poeci i wszyscy, ktrzy co mwi, wpadaj w j e d e n typ
mwienia albo w drugi, albo te mieszaj jako j e d e n z drugim?
- Z koniecznoci - powiada.
D
- Wic co zrobimy? - dodaem. - Czy do pastwa wpucimy tych wszyst
kich, czy te tylko jednego z tych nie zmieszanych, czy te typ mieszany?
- Jeeli - powiada - moje z d a n i e ma decydowa, to wpuci tego, ktry
naladuje rzeczy przyzwoite, ten typ nie zmieszany.
- Ale wiesz, Adejmancie, e przyjemny jest i ten zmieszany te, a chop9
397 D
Ksiga III
95
398
XC
Platon, Pastwo
96
398 C
398 E
Ksiga III
97
Platon, Pastwo
98
399 E
Zasad
moliwej
prostoty
unikania
rnorodnoci
stosuje
Platon
do
rytmw
tak
samo
jak
do
N i e dziwi
S k o r o j e d n a k t u jest w y m i e n i o n a s t o p a b o h a t e r s k a o b o k d a k t y l a , t o c h y b a o z n a c z a t o
s p o n d e j (- -), ktry moe zastpowa miejsce daktyla (-\/ \/-), gdy w n i m dwie krtkie zastpi
jedn dug.
400 D
Ksiga III
99
100
Platon, Pastwo
401 D
402 D
Ksiga III
101
102
D
Platon, Pastwo
403 D
404 C
Ksiga III
103
104
D
Platon, Pastwo
405 D
dnie jaka sezonowa choroba, ale przez lenistwo i przez taki sposb ycia,
jakimy opisywali, cierpie na r e u m a t y z m y i wiatry, jak jakie bagno zbyt
p e n e , na w z d c i a i na katary i z m u s z a d o w c i p n y c h s y n w Asklepiosa,
eby coraz to nowe nazwy chorb wymylali, czy to nie wyglda na hab?
- Rzeczywicie - powiada - te nowe i dziwne nazwy chorb.
XV
D
406 E
Ksiga III
105
i nie pozwala na
zaraz std obawa
t filozofi; wic
- a to jest droga
106
Platon, Paastwo
407 E
408 E
Ksiga III
107
c u d z e ciaa lecz wasn dusz i tej u nich nie wolno chorowa, a gdyby za
pada i bya chora, wtedy niczego dobrze nie uleczy.
- Susznie - powiada.
- N a t o m i a s t sdzia, przyjacielu, panuje nad duszami wasn dusz. Tej
nie wolno od modoci midzy zymi duszami wzrasta ani obcowa z nimi,
ani wszystkich zbrodni na sobie samej przechodzi na to, eby pniej by
stro sdzi drugich wedug siebie, tak jak si o chorobach wnioskuje, kiedy
chodzi o ciao. N i e powinna si styka ani mie do czynienia ze zymi cha
rakterami za modu, aby jej nie plamiy; ona musi by pikna i dobra, jeeli
ma zdrowo sdzi o tym, co sprawiedliwe. Dlatego przyzwoici chopcy wy
daj si prostoduszni i atwo ich niegodziwcy wywodz w pole, bo oni nie
maj w s o b i e s a m y c h p r z y k a d w na p o s t a w y d u c h o w e p o d o b n e j a k
u chopcw zych.
- Rzeczywicie - powiada - wanie taki jest ich los.
- Dlatego - cignem dalej - nie modym, ale starcem powinien by do
bry sdzia; takim, co to si pno nauczy, jak wyglda niesprawiedliwo.
N i e przez to, eby widzia wasn, schowan we wasnej duszy, ale przez to,
e spostrzega cudz w duszach drugich i dugi czas usilnie si uczy rozpo
znawa istot za, posugujc si wiedz, a nie osobistym dowiadczeniem.
- Najlepsze warunki naturalne - powiada - zdaje si mie taki sdzia.
- I taki byby dobry - dodaem - a ty si wanie o to pyta. Bo kto ma
d u s z dobr, ten jest dobry. A t a m t e n kuty na cztery nogi i podejrzliwie
s p o d e ba patrzcy, ktry sam niejedn z b r o d n i ma za sob, a zdolny jest
do wszystkiego i uwaa si za mdrego, jak dugo obcuje z p o d o b n y m i do
siebie, tak dugo wydaje si te zdolny i mocny, bo si przed k a d y m ma
na bacznoci; ma na oku przykady w samym sobie. A jak si ju zbliy do
ludzi lepszych i starszych, to znowu si okazuje naiwny, bo objawia brak zaufania nie na swoim miejscu i nie poznaje si na ludziach porzdnych, bo
nie ma przykadw na co p o d o b n e g o . A e czciej miewa do czynienia
409
108
Platon, Pastwo
410 A
410 E
Ksiga III
109
110
Platon, Pastwo
411 D
Czy
19
Rzdzi w pastwie powinna elita, wybrana spord wojska, ludzie najbardziej przywizani do
pastwa, we wasnym interesie. Tak j u trzeba powiza interes pastwa z i n t e r e s a m i rzdz
cych, eby dbajc o pastwo, dbali tym s a m y m o wasn spraw. Tu przypominaj si ywo myli
T r a z y m a c h a z ksigi pierwszej. I znowu wida, e nie wszystko, co mwi Trazymach, chcia Pla
ton poda na pomiewisko.
P a s t w o w o t w r c z a postawa elity m u s i by n i e w z r u s z o n a , ich p r z e k o n a n i a musz by n i e
o d p a r t e , n i e z o m n e . I tu bardzo interesujca refleksja o rodzajach zmiany p r z e k o n a ludzkich.
C h t n i e dobrowolnie pozbywamy si przekona, jeli je zaczynamy uwaa za m y l n e . W t e d y od
padaj s a m e , gasn a u t o m a t y c z n i e . N i e c h t n i e , w b r e w woli, pozbywamy si p r z e k o n a uwaa
nych dalej za prawdziwe. Waciwie ten w y p a d e k nie jest moliwy w ogle i Platon te nie sdzi,
eby k t o k o l w i e k potrafi pozby si p r z e k o n a n i a jakiego wbrew woli, a uwaa je dalej za praw
dziwe, tylko nie za wasne. On mwi tylko o takich wypadkach, w ktrych p o z b y w a m y si jakie
go p r z e k o n a n i a prawdziwego, wcale o nim nie mylc albo uwaajc je niesusznie od p e w n e g o
czasu za m y l n e . To si dzieje pod wpywem z a p o m n i e n i a , sugestii albo c z y n n i k w uczuciowych:
pragnie d o d a t n i c h lub ujemnych. (Pragnienie d o d a t n i e = pragn, eby si co stao. P r a g n i e n i e
u j e m n e - pragn, eby si co nie stao). Tak si dzieje naprawd. Warto t e zwrci uwag, e
ten u s t p zawiera wan i dzi definicj prawdziwoci sdw.
412 B
Ksiga III
111
- No moe.
- e ci, co rzdz, powinni by starsi, a rzdzeni modsi, to jasne?
- Jasne.
- I e to ma by elita spord nich?
- I to.
- A spord rolnikw elita - czy to nie ci, co najlepiej pola uprawiaj?
- Tak.
- A teraz, skoro to ma by elita spord wojska, to czy nie maj to b y
najlepsi stranicy pastwa?
- Tak.
- N i e p r a w d a ? P o w i n n i by do tego celu r o z u m n i i w d o d a t k u z d o l n i
troszczy si o losy pastwa?
- Jest tak.
- A kady gotw si najwicej troszczy o to, co by wanie kocha.
- Z koniecznoci.
- A kochaby najbardziej to, co by jego z d a n i e m d o b r z e wychodzio na
tym samym, co i jemu suy, i gdyby uwaa, e na powodzeniu tego czego
i on sam najlepiej wyjdzie, a nie na odwrt.
112
Platon, Pastwo
413 A
XX
414 A
Ksiga III
113
W bajce o synach ziemi stara si Platon nakoni obywateli swojego pastwa do wzajemnej
przyjani i do obrony kraju, poniewa ziemia, w ktrej mieszkaj, jest ich wspln matk i karmi
cielka. Zatem prbuje oprze uczucia spoeczne na uczuciach rodzinnych. Sposb najczciej
uywany. Jednake suchajcy powinni by w tej chwili zapomnie, e synami ziemi s nie tylko
oni sami, ale ci nachodzcy ich nieprzyjaciele tak samo. To s te ich bracia i midzy brami by
waj stosunki trudne do zniesienia. Najgorzej by bratem modszym i sabszym, bo z racji brater
stwa trzeba ustpowa braciom starszym, silniejszym, uprzywilejowanym. Oni nawet zwykle na
to licz z gry i nieraz w imi braterstwa daj ustpstw od braci sabszych.
W pastwie platoskim te maj by bracia starsi, uprzywilejowani, lepszego gatunku, i bracia
gorszego gatunku. Rzdzcy to czyste zoto, wojsko to srebro, a rolnicy i rzemielnicy to brz
i elazo. Zatem trzy lub cztery kasty rnice si godnoci. Rzd rzemielniczo-chopski byby
zgub dla pastwa. Rzdzi powinien egzaminowany zesp ludzi o najwyszym, specjalnym wy
ksztaceniu. Wic to ma by pastwo urzdnicze. Awans z kasty niszej do wyszej jest moliwy,
podobnie jak degradacja z wyszej do niszej.
114
Platon, Pastwo
414 E
416 A
Ksiga III
115
i najwiksza haba dla pasterzy, jeeli takie maj psy i tak je prowadz - to
przecie pomocnicy przy trzodach - e skutkiem bezkarnoci i swawoli albo
z godu, albo pod wpywem jakiego innego zego nawyku same psy zaczy
22
naj owcom dogryza i robi si nie jak psy, ale jak wilki .
- To straszne - powiada - jakeby nie?
- Wic trzeba si strzec wszelkimi sposobami, eby nam pomocnicy czego p o d o b n e g o nie urzdzili z obywatelami, w o b e c tego e s od nich sil
niejsi, i zamiast, eby byli agodnymi sprzymierzecami, nie stali si podob
ni do panw penych dzikoci.
- Trzeba si strzec - powiada.
- Nieprawda? Najlepsz ochron przeciw t e m u byoby to, e s rzeczy
wicie dobrze wychowani.
- Ale s - powiada.
A ja d o d a e m : - O to si n i e w a r t o s p i e r a , k o c h a n y G l a u k o n i e . A o t o ,
comy przed chwil mwili, warto, e powinni odebra wychowanie waciwe w s z y s t k o j e d n o , j a k i e b y o n o b y o - jeli maj m i e w a r u n e k n a j w i k s z y
agodnoci w stosunku do siebie samych i do tych, ktrych strzeg.
- I to suszne - powiada.
- Wic oprcz takiego wychowania, powiedzie by mg czowiek myl
cy, powinni mie mieszkania i reszt majtku tak, eby im to nie przeszka
dzao by jak najlepszymi stranikami oraz e b y ich to nie p o d n i e c a o do
krzywdzenia innych obywateli.
- I on prawd powie.
- Wic zobacz - d o d a e m - czy m o e j a k o w taki sposb p o w i n n i y
i mieszka, jeeli maj by takimi. Po pierwsze, aden z nich nie powinien
m i e a d n e g o o s o b i s t e g o majtku, chyba e n i e z b d n a k o n i e c z n o . P o
drugie, d o m u i spichrza nie p o w i n i e n a d e n z nich m i e ani a d n e g o ta
kiego pomieszczenia, do ktrego by nie mg wej kady, kto by chcia.
A na u t r z y m a n i e , j a k i e g o p o t r z e b u j z a p a n i c y w o j e n n i u m i a r k o w a n i
i o d w a n i , p o w i n n i od i n n y c h obywateli o t r z y m y w a od w e d u g taksy.
Tak wielki, eby im nic z niego nie zostawao na nastpny rok, ani eby im
nie brako. A bd si stoowali we wsplnym lokalu, jak na wyprawie wo
jennej, i bd yli wsplnie. A co do zota i srebra, to powiedzie im, e je
maj w boskim g a t u n k u w duszy, wic im nie potrzeba ludzkiego i n a w e t
22
Kasta wojskowych wydaje si n i e b e z p i e c z n a dla p o m y l a n e g o ustroju. Wojskowi maj b r o
w rku, mog si narzuci na wadcw i p r z e p d z i rzd egzaminowany. e b y t e g o nie zrobili,
trzeba ich wychowa o d p o w i e d n i o , to raz, a po drugie da im may od na u t r z y m a n i e przyzwoi
te, c h o s k r o m n e , a nie d o p u c i ich do a d n e g o k o n t a k t u ze z o t e m , aby na nie a p e t y t u nie na
brali. T r z e b a w nich wmwi, e p i e n i d z e to co poniej ich godnoci. A e nie kady g o t w
w to uwierzy, wic u d o s t p n i ich mieszkania kontroli p u b l i c z n e j , aby po cichu nie gromadzili
skarbw, co zaostrza zwyko chciwo ludzk. Wsplny st im urzdzi i w s p l n e koszary, jak
w Sparcie. a d n y c h resztwek, a d n y c h kolonii, a d n y c h dziaek. Aby myleli tylko o subie,
a nie o powikszaniu majtkw.
Platon nie ma zbyt wielkiego zaufania do natury ludzkiej i wie, e ludzie sami z wasnej ocho
ty nie urzdz pastwa, k t r e by mu si podobao. Wic chciaby na nich dziaa wymow, a wy
mowie p o m a g a p r z y m u s e m i cis kontrol. T e c h n i k a bardzo wspczesna - w zasadzie.
116
Platon, Pastwo
417 A
417 by si nie godzio, gdyby si tamto zoto miao od przybytku tutejszego pla
mi i z nim miesza, bo z pienidzem ludzkim wie si wiele brudu i niegodziwoci, a ich zoto n i e c h b y zostao n i e s p l a m i o n e . Im j e d n y m tylko
w caym pastwie nie wolno by byo zota bra do rki, ani by si im godzi
o tyka zota i srebra, ani by z nim pod j e d n y m d a c h e m , ani je m i e na
sobie, ani pi z naczy srebrnych albo zotych. W ten sposb byliby ocaleni
sami i ocalone byoby miasto.
Jeeli oni posid ziemi na wasno i domy, i pienidze, to porobi si
B z nich gospodarze i rolnicy, zamiast stranikw. I stan si panami i wroga
mi innych obywateli, a nie sprzymierzecami. Bd nienawidzili drugich,
a d r u d z y ich, i bd nastawali na drugich, a d r u d z y na nich, te zasadzki
w z a j e m n e wypeni im cae ycie. O wiele wicej i bardziej bd si bali
wrogw w e w n t r z n y c h ni z e w n t r z n y c h , a to ju b d z i e krtka droga do
zguby ich wasnej i do zguby reszty pastwa.
Wic z tych wszystkich powodw - dodaem - zgodzimy si, e tak trzeba
zorganizowa stranikw, jeeli chodzi o mieszkanie i o inne sprawy, i to my
prawem ustalimy. Czy nie?
- Tak jest - powiedzia Glaukon.
KSIGA CZWARTA
Podchwyci to Adejmant i powiada: - A co by tak, Sokratesie, powiedzia 419
na swoj o b r o n , g d y b y ci k t o zarzuci, e jako nie b a r d z o s u c i e b i e
szczliwi ci ludzie - tak jak ich tworzysz - i to sami sobie winni. Bo tak
naprawd, to pastwo naley do nich, a oni z tego pastwa adnego dobra
nie poli, jak to inni, co to sobie dobra ziemskie kupuj i stawiaj paace,
p i k n e i wielkie, i odpowiednie do nich sobie sprawiaj urzdzenia, i ofiary
b o g o m skadaj i n d y w i d u a l n e , i goci przyjmuj, i to te, o czym p r z e d
chwil mwie: maj zoto i srebro, i wszystko, co, wiadomo, powinni mie
ludzie, ktrzy maj by szczliwi. Tylko po prostu, powiedzie by mg 420
kto, wygldaj na wojsko zacine: siedz w tym miecie i nic, tylko stra
peni.
- Tak jest - d o d a e m - i to tylko za wikt, a n a w e t odu, prcz tego na
utrzymanie, nie bior - jak to inni - tak e ani gdyby ktry chcia za granic
wyjecha na wasny koszt, to nie bdzie mg, ani przyjacice co podaro
wa, ani na co innego wyda, jak to wydaj pienidze ci, ktrzy si wydaj
szczliwi. To t a k e pomijasz w swojej s k a r d z e i wiele i n n y c h z a r z u t w
tego rodzaju.
- Owszem - powiada - niech i to naley do skargi 1 .
- Wic co powiemy na swoj obron, ty si pytasz?
- Tak.
1
118
Platon, Pastwo
420 B
421 A
Ksiga IV
119
wie, to nic strasznego dla pastwa. Ale stranicy praw i pastwa, jeeli nimi
by przestan i bd tylko swoj r o b o t udawali, to widzisz chyba, e cae
p a s t w o z g r u n t u prowadz do zguby. A z drugiej strony oni sami mog si
przy tej sposobnoci doskonale mie i mog by szczliwi. Wic jeeli my
ustanawiamy takich stranikw naprawd, nie przynoszcych adnej szkody
B
pastwu, a ten kto, kto tak mwi, robi z nich jakich rolnikw i gospodarzy
- szczliwych jakby na festynie ludowym, a nie w p a s t w i e - to chyba ma
na myli co innego ni pastwo. Wic musimy si zastanowi, czy majc to
na oku u s t a n o w i m y stranikw na to, aby pord nich najobficiej szczcie
kwito, czy te b d z i e m y tego yczyli caemu pastwu i uwaali, czy szczcie
w caym p a s t w i e k w i t n i e , a tych p o m o c n i k w i stranikw zmusimy, e b y
t a m t o robili i w t a m t o wierzyli, aby byli jak najlepszymi wykonawcami swoC
jej roboty, a wszystkich innych tak samo. W ten sposb, kiedy cale p a s t w o
b d z i e roso i b d z i e d o b r z e zorganizowane, pozwolimy, e b y kad g r u p
obywateli natura dopuszczaa do udziau w szczciu.
- Zdaje mi si - powiada - e dobrze mwisz.
II
- Ciekaw jestem - dodaem - czy ci si wyda trafne co, co si z tym wi
e jak brat z bratem.
- Co takiego?
- Zastanw si, czy to psuje take innych robotnikw, tak e si robi li.
- Ale co to takiego?
D
- Bogactwo - powiedziaem - i ndza.
- Jake to?
- Tak to. Jak si garncarz wzbogaci, to mylisz, e zechce si dalej tru
dni swoim fachem?
- Nigdy - powiada.
- Zrobi si leniwy i niedbay - jeszcze wicej, ni by.
- I to - powiada - bardzo.
- A jak znowu z biedy nie moe sobie kupi narzdzi albo czego tam in
nego, czego potrzebuje w swoim fachu, to i wytwory jego bd gorsze i kieE
dy swoich synw, albo innych moe, bdzie uczy, to ich na gorszych robot
nikw wyuczy.
- Jakeby nie?
- Z a t e m pod wpywem i j e d n e g o , i drugiego - i ndzy, i bogactwa - po
garszaj si wytwory rnych umiejtnoci i pogarszaj si fachowcy.
- Okazuje si.
- Wic zdaje si, emy znaleli nowe dwie rzeczy dla stranikw, na kt
re powinni uwaa na wszelki sposb, aby si to nigdy poza ich plecami nie
wkrado do miasta.
- Co takiego?
- Bogactwo - powiedziaem - i ndza. Bo j e d n o wyrabia zbytek, lenistwo
i dnoci w y w r o t o w e , a d r u g i e upadla i rodzi z b r o d n i , oprcz dnoci 422
wywrotowych.
- Tak jest - powiada. - Ale nad tym si zastanw, Sokratesie, jak to nasze
120
Platon,
Pastwo
422 A
pastwo potrafi wojn prowadzi, jeeli nie bdzie miao pienidzy. Zwa
szcza, jeeli b d z i e musiao prowadzi wojn z p a s t w e m wielkim i boga
2
tym .
- Jasna rzecz - odparem - e z j e d n y m takim pastwem byoby trudniej,
a z dwoma atwiej.
B
- Jak powiedziae? - mwi.
- P r z e d e wszystkim - mwi - jeeli wypadnie walczy, to czy nie bd
walczyli z bogaczami, podczas gdy sami bd zapanikami wojennymi?
- To tak - powiada.
- N o , a c, Adejmancie - cignem - j e d e n piciarz, najlepiej jak tylko
by m o e do tej walki przygotowany, mylisz, e nie potrafi sobie atwo da
rady w walce z dwoma niepiciarzami, a tylko bogatymi i tustymi?
- Ale chyba - mwi - nie z dwoma naraz.
C
- Czy i wtedy nie, gdyby mu wolno byo ucieka, a pierwszego, ktry by
n a s t a w a , bi o d w r c i w s z y si, i g d y b y t o c z s t o p o w t a r z a n a s o c u
i w upale? Czy nawet i wikszej iloci takich przeciwnikw nie potrafiby
pokona kto taki?
- Oczywicie - powiada - e nic by w tym nie byo dziwnego.
- A przecie ty nie mylisz, e ludzie bogaci posiadaj wiksz umiejt
no i maj wiksze dowiadczenie w piciarstwie ni w sztuce wojennej?
- N o , nie - powiada.
- Z a t e m mona si spodziewa, e nasi zapanicy bd bez trudnoci wal
czyli z nieprzyjacielem liczniejszym dwukrotnie i trzykrotnie.
D
- Z g o d z si z tob - powiada - m a m wraenie, e susznie mwisz.
- A c, gdyby poselstwo wyprawili do innego miasta i powiedzieli praw
d, e: My w ogle nie uywamy zota ani srebra, ani si to nam godzi. Za
to wam - wolno. Jeeli zrobicie z n a m i p r z y m i e r z e wojskowe, b d z i e c i e
mieli to, co teraz naley do tamtych. Czy mylisz, e usyszawszy to wola
by kto raczej walczy przeciwko psom - tgim a chudym, ni przy pomocy
psw z owcami, ktre s tuste a delikatne?
- N i e wydaje mi si. Ale jeeli - powiada - w jednym miecie zgromadz
si skarby innych miast, to uwaaj, czy ono nie zacznie zagraa miastu nieE bogatemu.
- Szczliwy z ciebie czowiek; zdaje ci si, e warto nazywa p a s t w e m
jakiekolwiek inne, a nie tylko takie, jakie my organizujemy.
2 Jeeli idealny ustrj ma trwa, musz stranicy uwaa, eby w nim o b y w a t e l e nie popadali
w n d z , i baczy, eby si nie wzbogacili z a n a d t o , poniewa i bogactwo, i ndza prowadz atwo
do rewolucji, przy czym bogactwo rozleniwia, a n d z a rodzi zbrodni. M o n a si wic i w plato
skim p a s t w i e s p o d z i e w a p o d a t k w cikich a progresywnych. O w c e bd strzyone przy sa
mej skrze. N i e do kieszeni rzdzcych, ale z a p e w n e do skarbu pastwa.
I nie z myl o przyszej wojnie. Wojny b d z i e wygrywao p a s t w o i d e a l n e dziki swojej
p r z e w a d z e militarno-sportowej, dziki d o b r e j strategii, intrydze politycznej i dyplomacji, ktra
potrafi wyzyskiwa antagonizmy s p o e c z n e p a s t w nieprzyjaznych. Ze wystarczy p a s t w u cho
by tylko tysic obrocw, to mwi Platon z uwagi na S p a r t , w ktrej w czasach Arystotelesa
i tylu nawet nie byo Spartiatw o penych prawach.
422 E
Ksiga IV
121
122
D
Platon, Pastwo
423 D
Aby nieraz kto nie sdzi, e poeta mwi tutaj nie o nowych pieniach, ale
o nowym stylu piewania, i eby tego nikt nie chwali. Nie naley tego ani
chwali, ani czego podobnego u poety przyjmowa. Trzeba si wystrzega
przeomw i nowoci w muzyce, bo to w ogle rzecz niebezpieczna. Nigdy
nie zmienia si styl w muzyce bez przewrotu w zasadniczych prawach poli
tycznych. Tak mwi Damon, a ja mu wierz.
- M n i e te - powiada Adejmant - moesz zaliczy do grona przekonanych.
DIV
- Z a t e m wie stranicz trzeba s t r a n i k o m w y b u d o w a gdzie t u t a j ,
w zakresie muzyki.
C
424 D
Ksiga IV
123
Platon rozwija spraw wpywu sztuki na postaw duchow i obyczaje ludzi, a przez to na sto
sunki p o l i t y c z n e . My z n o w u w i e m y , jakie z n a c z e n i e dziejowe miat dla nas M a t e j k o , G r o t t g e r ,
S i e n k i e w i c z - muzycy chyba mniej, m o e Nikorowicz i M o n i u s z k o , i b e z i m i e n n e pieni n a r o d o
we. To si wydaje niewtpliwe, e famanie r o z u m n e j formy w s z t u c e ma swoje o d p o w i e d n i k i
w obyczaju i w stylu ycia. Platon zaleca skrajny k o n s e r w a t y z m i nie znosi wszelkiej cyganerii.
C o prawda, k o n s e r w a t y z m d o p i e r o o d jutra, b o wasnym p r o g r a m e m ustroju zmierza d o p r z e
wrotu skrajnego, od f u n d a m e n t w . Drobiazgw ycia k u l t u r a l n e g o nie chce ujmowa w ustawy,
ani drobiazgw ycia gospodarczego, jak to robi d a r e m n i e wspczesne mu Ateny.
124
Platon, Pastwo
425 C
- C z e m u by nie? - powiada.
- W i c j a k i e - z a p y t a e m - na bogw? Sprawy targowe, g d z i e c h o d z i
0 k o n t r a k t y na r y n k u , j a k i e tam ktry z d r u g i m zawar, a j a k c h c e s z to
D i u m o w y z robotnikami, i sprawy o obraz czci, i o pobicie, i sprawy mie
szkaniowe, i terminy rozpraw, i ustanawianie sdziw albo ciganie lub na
kadanie podatkw, moe tam gdzie jakich potrzeba na targach albo w po
rtach; w ogle jakie tam ustawy targowe albo policyjne czy portowe i inne
tego rodzaju, czy zaryzykujemy ustalanie prawem ktrej z tych rzeczy?
- N i e godzi si - powiada - ludziom pierwszej klasy dawa takich pole
c e . Wielu z tych rzeczy, jeeli ktra powinna by prawem ustalona, oni
chyba atwo sami dojd.
E
- Tak jest, mj kochany - d o d a e m - jeeli im tylko bg pozwoli zacho
wa te prawa, ktremy przedtem przeszli.
- A jeeli nie - powiada - to b d wci d u o takich u s t a w wydawali
1 znowu je naprawiali, i tak cae ycie, mylc, e jako uchwyc to, co naj
lepsze.
- Mwisz - dodaem - e bd w t e d y yli tak, jak ci, co choruj, a przez
brak karnoci wewntrznej nie chc wyle z niewaciwego trybu ycia.
- Tak jest.
426
- Rzeczywicie; sympatyczne to ich ycie. Lecz si wci, a zawsze bez
skutku. Tyle tylko, e wyrabiaj sobie choroby bardziej rnorodne i wik
sze, a wci si spodziewaj, e gdyby im kto lekarstwo doradzi, to do
piero od niego byliby zdrowi.
- Rzeczywicie - powiada - e taki stan przypomina takich chorych.
- No c? - mwi. - A czy t e n ich rys nie ma swojego wdziku: za naj
gorszego wroga uwaaj tego, ktry prawd mwi, e pokd si nie przesta
li niesz zapija i objada, i nie skoczysz z Afrodyt i z prniactwem, to ani
ci lekarstwa nic nie pomog, ani wypalania, ani operacje, ani zamawiania,
ani medaliki, ani aden inny rodek tego rodzaju?
- To nie jest wielki wdzik - powiada. - Gniewa si na tego, co dobrze
mwi, to nie jest aden wdzik.
- Zdaje si - dodaem - e ty nie jeste wielbicielem takich ludzi.
- Zgoa nie, na Zeusa.
V
- I gdyby cae pastwo, jakemy przed chwil mwili, postpowao w ten
sposb, to go nie pochwalisz. Czy nie uwaasz, e tak samo robi te pa
stwa, ktre maj z organizacj, a zakazuj obywatelom, eby caej konstyC tucji pastwa nie naruszali, bo zginie, kto by si tego dopuszcza. A kto si
im przy ich o b e c n e j organizacji najuprzejmiej kania i suy na dwch ap
kach, i podbiega, odgaduje ich zamiary, a potrafi je spenia, t e n d o p i e r o
bdzie dobry i mdry, i do wielkich interesw, i bd go czci otaczali?
- M n i e si - powiada - te wydaje, e oni wanie to robi, i nie chwal
im tego ani troch.
D
- A j e e l i z n o w u k t o c h c e o d d a w a usugi t a k i m m i a s t o m i objawia
ochot do tego, to czy nie podziwiasz u niego odwagi i dobrych chci?
426 D
Ksiga IV
125
126
Platon, Pastwo
427 D
Pierwsze sowa tego rozdziau mwi Sokrates do Adejmanta, a rwnoczenie mwi te same so
wa Platon sam do siebie. C z u p e w i e n h u m o r w pisaniu, jakby autor dobiega do mety; teraz na
reszcie p o k a e sprawiedliwo w i d e a l n y m pastwie, k i e d y je naszkicowa w zarysie. Ale drog
obiera jak poredni. Z a m i a s t wskaza po prostu, co ma na myli, on to d o p i e r o odszuka, wy
wnioskuje to m e t o d reszty. A mianowicie, p a s t w o d o b r e musi by m d r e , m n e , o p a n o w a n e
i sprawiedliwe. To bd jego wszystkie zalety. To trzeba te zaoy, jeeli r a c h u n e k ma si tu
na co przyda. Ot, jeli pastwo nie ma wicej zalet, jak tylko cztery, i jeli si uda w nim
wyrni i wskaza, na czym polegaj trzy spord nich, a mianowicie mdro, m s t w o i o p a n o
wanie, to zaleta pozostaa b d z i e sprawiedliwoci. Droga do sztuczna i na s z t u c z n y c h zaoe
niach oparta. Pastwo jest tutaj pojte z gry jakby j e d n o s t k a ludzka i ma posiada te same zale
ty, co poszczeglny czowiek. I tak jak w poszczeglnych czciach ciaa l u d z k i e g o maj tkwi
p o s z c z e g l n e dyspozycje psychiczne czowieka, tak i zalety pastwa i d e a l n e g o maj m i e s z k a
w poszczeglnych klasach jego obywateli.
A z a t e m mdro, czyli zdolno do radzenia sobie w polityce, oparta na wiedzy, tkwi w stra
nikach doskonaych, czyli w rzdzie. Pastwo nazywa si jako cao mdre, jeli ma mdry rzd.
428 B
Ksiga IV
127
- Tak.
- A to wanie, to radzenie sobie, jasna rzecz, e to jest jaka wiedza, bo
przecie ludzie nie dziki gupocie, ale dziki wiedzy radz sobie dobrze.
- Jasna rzecz.
- A w miecie jest wiele rnych rodzajw wiedzy?
- Jakeby nie?
- Wic czy to z uwagi na umiejtnoci cieli naley miasto nazywa m
drym i przyznawa mu dar dobrej rady?
- N i g d y - powiada. - Z uwagi na to, niech si nazywa miastem dobrych C
cieli.
- I nie z uwagi na wiedz o budowaniu sprztw drewnianych, nie dlate
go, e jako sobie radzi na to, aby o n e byy jak najlepsze - nie d l a t e g o
trzeba miasto nazywa mdrym.
- Oczywicie, e nie.
- Wic co? M o e ze wzgldu na w i e d z o brzie albo jak inn z ta
kich?
- Ani jakkolwiek - powiada.
- Ani o t wiedz nie chodzi, ktra uczy o tym, jak to plon z ziemi wyra
sta? Bo to umiejtno rolnicza.
- Zdaje mi si.
- Wic c? - powiedziaem - czy istnieje w tym miecie, ktremy wie
o zaoyli, u n i e k t r y c h o b y w a t e l i j a k a w i e d z a , k t r a s o b i e radzi n i e
z k i m tam lub z czym, co jest w miecie, ale radzi sobie z caym part- D
stwem i wyznacza, w jaki sposb ono powinno traktowa samo siebie oraz
inne pastwa, tak aby wszystko byo jak najlepiej?
- Jest przecie.
- A ktra to i w ktrych obywatelach tkwi?
- To - powiada - ta wiedza stranicza i ona tkwi w tych rzdzcych, kt
rych teraz nazywamy stranikami doskonaymi.
- Z uwagi na t wiedz jak pastwo nazywasz?
- Mwi, e umie sobie radzi i jest naprawd mdre.
- A czy mylisz - dodaem - e w miecie b d z i e m y mieli wicej kowali
E
czy tych prawdziwych stranikw?
- O wiele wicej kowali - powiada.
- Nieprawda? - mwi. I tych innych, ktrzy posiadaj jakie umiejt
noci i dlatego si tak lub inaczej nazywaj. Z nich wszystkich, tych bdzie
chyba najmniej?
- Z wszelk pewnoci.
- Z a t e m pastwo zaoone zgodnie z natur, z uwagi na t najmniej licz
n klas, na t sw najmniejsz czstk i na wiedz, ktra w tej klasie tkwi,
ze wzgldu na to, co stoi na czele i rzdzi, gotowo si i cae pastwo nazy
wa mdre. I zdaje si, e to z natury bdzie rodzaj najmniej liczny, ktre- 429
mu wypada mie w sobie co z tej wiedzy, ktra sama j e d n a tylko spord
wszystkich innych gazi wiedzy zasuguje na nazw mdroci.
128
Platon, Pastwo
429 A
Z u p e n i e , jakby z a p o w i a d a o p r a c o w a n i e
429 E
Ksiga IV
129
T r z e c i a zaleta, rozwaga, czyli panowanie nad sob, polega na poddaniu poda rozumowi; cz
stki czowieka gorszej j e g o czstce lepszej. To samo b d z i e zalet i d e a l n e g o pastwa, w k t r y m
cz ludnoci, wytwarzajca i pracujca przy wymianie dbr wytworzonych - czstka z d a n i e m
P l a t o n a gorsza - b d z i e p o d d a n a inteligencji rzdzcej, ktra stanowi w pastwie c z s t k naj
lepsz.
130
Platon, Pastwo
430 E
431 D
Ksiga IV
131
132
Platon, Pastwo
432 C
- Tak jest - mwi. - Ale to jakie miejsce trudne, drogi nie ma i ciemno
tu troch. Ciemnoci nieprzeniknione. Ale jednak trzeba i.
- No to i - powiada.
- Wic ja dostrzegszy co zawoaem: - H o p , hop, G l a u k o n i e ! Zdaje si,
e mamy jaki lad, i ja mam wraenie, e ona si nam chyba nie wymknie.
- To dobra nowina - mwi.
- Tak - powiadam - ale to niedorajdy z nas!
- Jak to?
- N o , mj drogi, przecie wida, e to si nam od dawna pod nogami pl
cze, j u od s a m e g o pocztku, a m y m y go nie widzieli i bylimy bardzo
mieszni. Jak ten, ktry co w rku trzyma i nieraz szuka tego, co ma. Tak
i mymy na to nie patrzyli, a sigalimy oczyma gdzie dalej i moe by, e
ono si tam przed nami schowao.
- Jak to rozumiesz? - powiada.
- No tak, e my, zdaje si, od dawna i mwimy o tym, i suchamy, a nie
r o z u m i e m y siebie samych, e mwilimy w pewnym sposobie wanie
o tym.
- Mwilimy tak.
- No wic. I e robi swoje, a nie bawi si i tym, i owym to jest spra
wiedliwo, tomy i od wielu innych syszeli, i samimy to niejeden raz po
wiedzieli.
- A powiedzielimy.
- W i c to w a n i e - d o d a e m - mj kochany, to w a n i e d o k o n y w a n e
10
433 B
Ksiga IV
133
- Albo co?
- Czy na c z y m k o l w i e k i n n y m b d z i e im zaleao przy sdzeniu spraw,
a nie na tym, eby nikt ani nie mia niczego cudzego, ani swego nie traci?
- N o , nie. Wanie na tym.
- Bo to jest sprawiedliwe?
- Tak.
- Wic i z tego wzgldu mona by si zgodzi, e sprawiedliwo to po
siadanie i robienie swego i wasnego.
- Jest tak.
- Wic zobacz, czy ci si b d z i e wydawao tak, jak i mnie. Jeeli ciela 434
sprbuje robi roboty szewskie a szewc ciesielskie, albo narzdzia ze sob
pomieniaj, albo cze k a d e m u nalen, albo n a w e t - jeeli j e d e n i t e n
sam sprbuje wykonywa obie roboty, w ogle wszelkie inne zamiany tego
rodzaju, czy mylisz, e one moe wielk szkod wyrzdzaj pastwu?
- N i e bardzo wielk - powiada.
- Ale kiedy, tak ja uwaam, jaki rzemielnik z natury albo inny groszo-
134
B
IX
Platon, Pastwo
434 B
11
435 A
Ksiga IV
135
136
Platon, Pastwo
436 A
czy te, skoro mamy trzy pierwiastki, kadym robimy co innego. Uczymy
si innym, gniewamy si czym innym, co mamy w sobie, a podamy zno
wu c z y m t r z e c i m , co jest t e m p r z y j e m n o c i z w i z a n y c h z j e d z e n i e m
B i z rozmnaaniem si, i z takimi rzeczami koo tego, czy te ca dusz robi
my kad z tych rzeczy, jak zaczniemy. To bdzie sprawa trudna do rozgra
niczenia, tak e warto by byo o tym mwi 12 .
- I m n i e si tak zdaje - powiada.
- Wic w t e n sposb prbujmy to rozgranicza, czy to b d z i e j e d n o i to
samo wszystko razem, czy co innego kade.
- Jak?
- Jasna rzecz, e jedno i to samo nie zechce rwnoczenie ani dziaa, ani
doznawa stanw przeciwnych z tego samego wzgldu i w stosunku do tego
s a m e g o p r z e d m i o t u . Z a c z e m , jeeli znajdziemy gdzie, e si to dzieje
z tymi pierwiastkami w nas, b d z i e m y wiedzieli, e to nie byo j e d n o i to
C samo, tylko byo tych pierwiastkw wicej.
- N o , dobrze.
- Ot zobacz, co ja mwi.
- Mw - powiada.
- e b y co stao - powiedziaem - i eby si rwnoczenie ruszao, j e d n o
i to samo, pod tym samym wzgldem, czy to jest moliwe?
- Nigdy.
- Wic j e s z c z e cilej ustalmy, na co si zgadzamy, a b y m y si g d z i e
w dalszym cigu nie zaczli spiera. G d y b y kto mwi, e p e w i e n czo
wiek stoi, a porusza rkami i gow, to my bymy uwaali, e nie trzeba tak
D mwi, e on rwnoczenie stoi i porusza si, tylko e si co w nim poru
sza, a co stoi. Czy nie tak?
- Tak.
- Nieprawda? A gdyby mwicy to dowcipkowa i dalej i figlarnie zau
way, e bk w caoci stoi i porusza si zarazem, kiedy jego o tkwi wci
w tym samym miejscu, a on si krci w kko i to samo robi jakiekolwiek
inne ciao, ktre si obraca nie zmieniajc swego pooenia, my bymy tego
nie przyjli, bo to przecie nie pod tym samym wzgldem i nie te same ich
czci s wtedy w spoczynku i w ruchu. My bymy powiedzieli, e te ciaa
E
436 E
Ksiga IV
137
13
Tu p i k n e i trafne rozrnienie pragnieri i postanowie. W pragnieniach dusza tylko rce wy
ciga do tego, czego poda, a w p o s t a n o w i e n i a c h robi gow ruch potwierdzajcy. To d l a t e g o ,
e postanowienia s p e w n y m i sdami, co Platon widocznie jako wyczuwa dajc ten opis p r z e n o
ny. W tej chwili j e d n a k interesuj go pragnienia. P r z y p o m i n a mu si nagle jego wasna zasada,
w e d l e ktrej kady czowiek zawsze chce tego, co d o b r e ; wic bywa zy przez p o m y k , przez
b r a k w i e d z y . W e d l e tej zasady k a d e p r a g n i e n i e b y o b y p r a g n i e n i e m p r z e d m i o t u d o b r e g o ,
a wic waciwie p r a g n i e n i e m p e w n e g o dobra. T e r a z mu si to nie p o d o b a . Woli inaczej opisy
wa to, co wie o duszy l u d z k i e j . P r a g n i e n i e , powiada teraz, zwraca si po prostu do j a k i e g o
p r z e d m i o t u nie okrelonego wcale jako dobry ani jako zy, tylko jako upragniony. Pragnienia d o
bre zwracaj si do p r z e d m i o t w dobrych, a ze do zych. To prawda. Ale eby si z pragnienia
po prostu zrobio p r a g n i e n i e d o b r e , musi do tego pragnienia doczy si trafna o c e n a wartoci
p r z e d m i o t u , a t o c e n wydaje nie podliwo, tylko rozum.
138
Platon, Pastwo
437 C
438 C
Ksiga IV
139
140
439
Platon, Pastwo
438 E
439 E
Ksiga IV
141
15
Z n o w u p o e t y c k a personifikacja gniewu, ktry si sprzymierza z i n t e l e k t e m , a nigdy j a k o b y
nie sprzymierza si z dzami przeciw i n t e l e k t o w i . A d e j m a n t jest jeszcze bardzo niedowiad
czony, jeeli nie zauway tych m o m e n t w , w ktrych si czowiek bardzo spragniony gniewa na
wasny r o z u m , e m u n i e o d p a r t y c h p r a g n i e o d r a d z a . P r z y c h o d z n o w e a r g u m e n t y z a t y m ,
e t e m p e r a m e n t (gniew) jest czym innym ni podliwo i rozum.
142
Platon, Pastwo
440 D
16
441 C
Ksiga IV
143
- Jest tak.
- Prawda, e teraz ju z koniecznoci wynika to, e jak i przez co pa
stwo jest mdre, tak samo i poszczeglny czowiek; przez to samo i on b
dzie mdry?
- N o i co?
- I przez co jest m n y poszczeglny czowiek, i w jaki sposb, przez to D
i pastwo jest m n e , i to w taki sam sposb. Jeeli o dzielno chodzi, to
ze wszystkim tak samo z obu stron.
- Koniecznie.
- I sprawiedliwym te, G l a u k o n i e , tak sdz, powiemy, e poszczeglny
czowiek b d z i e w t e n sam sposb sprawiedliwy, jak i pastwo byo spra
wiedliwe.
- I to tak by musi, koniecznie.
- A tegomy chyba nie zapomnieli, e pastwo byo sprawiedliwe przez
to, e kady z tych trzech rodzajw, jakie w nim byy, robi swoje.
- Zdaje si - powiada - emy nie zapomnieli.
- To zapamitajmy sobie i to, e i kady z nas, jeeli kady z jego trzech
c z y n n i k w w e w n t r z n y c h b d z i e robi swoje, b d z i e w t e d y sprawiedliwy
i bdzie te robi swoje.
E
- Bardzo dobrze - powiada - musimy sobie to zapamita.
- N i e p r a w d a ? I n t e l e k t o w i wada wypada, bo j e s t mdry i p o w i n i e n
m y l e z gry o caej duszy, a t e m p e r a m e n t p o w i n i e n mu podlega i by
z nim w przymierzu?
- Tak jest.
- Wic czy nie jest tak, jakemy mwili, e poczenie muzyki i gimna
styki potrafi te czynniki zharmonizowa; j e d e n n a p n i e , p o d n i e s i e go i na
karmi sowem piknym i nauk, a drugi zwolni i opuci nieco z pomoc na- 442
pomnie, i obaskawi go harmoni i rytmem?
- Cakowicie tak - powiada.
- I te dwa pierwiastki tak prowadzone wyucz si naprawd robi to, co
do nich naley; dobrze wychowane, bd waday podliwoci, ktrej jest
najwicej w duszy kadego, a taka ju jej natura, e nie nasyc jej a d n e
skarby. T a m t e dwa pierwiastki bd na ni uwaay, e b y si nie sycia
r o z k o s z a m i , k t r e si nazywaj c i e l e s n e , b o j a k si p r z e z t o r o z r o n i e
i wzmoe na siach, to przestanie robi swoje, a zacznie bra za eb i b d z i e
prbowaa rzdzi tym, nad czym jej adna wadza nie przypada z natury, B
i cae ycie zbiorowe do gry nogami wywrci.
- Tak jest - powiada.
w e w n t r z n e j . Platon powiedziaby o nich, e s gupi, m i m o wszystko myl si w ocenie wartoci
ycia. Z n a m y t e w y p a d e k czowieka sprawiedliwego, k t r e m u r o z u m mwi: uciekaj z wizie
nia, c z e g o b d z i e s z tu czeka, przecie droga otwarta, ale na p r z e s z k o d z i e mu stany uczucia
wstydu, ambicji i p e w n e pragnienie - t r u d n o wiedzie, czy r o z u m n e - pragnienie mierci. Ta roz
terka w e w n t r z n a , tak ywo opisana w Ktitonie i w Fedonie, nie uja mu nic ze sprawiedliwoci.
Wic c h y b a nie kada rozterka w e w n t r z n a b d z i e objawem niesprawiedliwoci. T r z e b a Plato
nowi zostawi j e g o i n t e l e k t u a l i z m etyczny odziedziczony po Sokratesie.
144
Platon, Pastwo
442 B
443 A
Ksiga IV
145
146
Platon, Pastwo
443 E
18
444 C
Ksiga IV
147
148
Platon, Pastwo
445 C
KSIGA PITA
Z a t e m ja nazywam takie pastwo i taki ustrj pastwowy dobrym i su- 449
sznym i nazywam tak takiego czowieka. I n n e ustroje s ze i c h y b i o n e ,
skoro t e n jest suszny. Zo w organizacji pastw i w u k s z t a c e n i u charak
teru obywateli wystpuje w czterech postaciach 1 .
- W jakich mianowicie? - powiada.
Wiec ja zaczem je omawia po kolei tak, jak mi si wydawao, e j e d n a
w drug p r z e c h o d z i . T y m c z a s e m P o l e m a r c h , on siedzia t r o c h dalej od B
Adejmanta, wic wycign naprzd rk, uchwyci go za paszcz z gry i za
bark i przysun go do siebie, a sam si do niego nachyli i co tam zacz
mwi pochylony. Z tego mymy nic nie dosyszeli, tylko to: wic puci
my - powiada - czy co zrobimy?"
- Nic podobnego - powiada Adejmant ju cakiem gono.
- Wic ja: - A czego wy tam tak nie puszczacie?
- Ciebie - powiada.
- Ja mwi jeszcze: - A czeg tam?
C
- Uwaamy, e si zaniedbujesz - powiada - i ukrade cay rozdzia, i to
nie najmniejszy, z naszych rozwaa, aby go nie przechodzi. Mylisz, e
si wykrcisz po cichu t drobn wzmiank o kobietach i o dzieciach, e to
niby k a d e m u i tak jasne, e wsplna bdzie dola przyjaci.
- A czy to nie suszne - dodaem - Adejmancie?
- Tak jest - powiada. - Ale to suszne", jak kade, wymaga uzasadnienia
i rozwinicia; jaki to bdzie rodzaj wsplnoty, bo przecie mogoby ich by
bardzo wiele. Wic nie pomijaj tego, o jakim ty mylisz. My tu od dawna D
czekamy, mylc, e sobie przecie przypomnisz o robieniu dzieci, jak oni
je bd robili, a urodzone jak bd chowali, i o caej tej wsplnoci kobiet
i dzieci, o ktrej napomkn. N a m si wydaje, e to ma wielkie znaczenie
dla pastwa, i to wszystko razem, zalenie od tego, czy si to susznie urz
dza, czy niesusznie. Wic teraz, kiedy ty si zabierasz do innego ustroju
1
Zaczyna si jakby drugi tom Pastwa. W nim naprzd rozwincie bardzo draliwego t e m a t u
- to sprawa k o b i e t i dzieci, i sprawa rwnie draliwa - o d d a n i e rzdw w rce mionikw m
droci, filozofw. I zapowiedziany, a urwany przy k o c u ksigi IV przegld zych form ustroju.
W y p a d a o przy tym p o w i e d z i e o b s z e r n i e , kto jest filozofem, a kto nie jest, i co to filozofia,
i rozwin teori poznania, i jeszcze raz wrci do rozprawy z poezj, i z a m k n cao - do,
e si z tego zrobio sze nowych ksig.
150
Platon, Pastwo
450 A
p a s t w o w e g o , z a n i m e to n a l e y c i e rozstrzsnl, p o s t a n o w i l i m y to, co
usysza: e ci nie pucimy, zanim tego wszystkiego nie przejdziesz tak jak
inne sprawy.
- A doczcie tam i mj gos do waszego - powiedzia Glaukon.
- N i e martw si o nic, Sokratesie - doda Trazymach - uwaaj, e to jest
nasza uchwaa jednomylna.
- A tocie m n i e urzdzili - powiadam. - Wzilicie si do m n i e na dobre.
I jak wy wielk rozpraw o ustroju pastwa na nowo puszczacie w ruch;
niby od pocztku. Ja si ju cieszyem, em j przebrn ca, i bybym za
dowolony, gdyby kto by t a m t o przepuci i wzi to tak, jako zostao po
wiedziane. Wy to znowu dobywacie na st, a nie wiecie, jaki to rj myli
wzbija. Ja go widziaem ju i wtedy, wiecem przeszed mimo, aby nie robi
zbiegowiska 2 .
- N o , c tam - powiada Trazymach - ty mylisz, e oni tu przyszli zoto
kopa, a nie sucha rozpraw?
- No tak - mwi - ale do pewnej miary przecie.
- Miara, Sokratesie - powiedzia G l a u k o n - jeeli chodzi o s u c h a n i e ta
kich rozpraw, to miar jest cae ycie - dla ludzi mylcych. Wic o nas si
nie martw, a sam nie ustawaj na siach i przechod tak, jak uwaasz, jaka to
bdzie u nas pord stranikw wsplno na p u n k c i e dzieci i kobiet, i cho
wania dzieci jeszcze maych w okresie od urodzenia a do szkoy - to zdaje
si okres najtrudniejszy. Wic sprbuj powiedzie, jakie to wychowanie po
winno by.
- D o b r z e ci mwi - o d p o w i e d z i a e m - ale to nie jest tak atwo przej.
Bo tam jest wiele p u n k t w trudnych, ktre si nie przyjm atwo, jeszcze
gorzej ni to comy p r z e d t e m przechodzili. Bo i w to niejeden nie uwierzy,
eby to byy rzeczy moliwe, i w to te, eby to byo najlepsze; nawet gdy
by to byo moliwe. Std i wahanie p e w n e , czy w ogle tyka tych rzeczy,
aby si myli nie wydaway marzeniami, przyjacielu kochany.
- N i c si nie wahaj - powiada. - Przecie nie bd ci suchali ani ludzie
gupi, ani uprzedzeni, ani nieyczliwi.
A ja mwi: - Najlepszy jeste; chcesz mi doda ducha, wic tak mwisz,
prawda?
- Tak jest - powiada.
- W takim razie - mwi - robisz co wprost przeciwnego. Bo gdybym ja
2
450 D
Ksiga V
151
sam sobie wierzy, e wiem to, co mwi, to sowa zachty byyby na miej
scu. Bo m i d z y l u d m i r o z u m n y m i i yczliwymi mwi, znajc p r a w d
E
o rzeczach najwikszych i najmilszych, mona bezpiecznie i z otuch w ser
cu. Ale jak czowiek sam wiary nie ma i szuka dopiero, a tu ju musi rw
noczenie mwi - tak, jak ja to robi - to jest rzecz straszna i bardzo liska. 451
N i e o to, e mona si na miech narazi, to gupstwo, tylko o to chodzi,
ebym chybiwszy prawdy nie tylko sam nie lea, ale jeszcze i przyjaci za
sob nie pocign, a na tym polu najmniej wolno sobie pozwala na faszy
we kroki. Wic kaniam si Adrastei, Glaukonie, ze wzgldu na to, co mam
zamiar powiedzie. O b a w i a m si, e to mniejszy grzech zabi kogo nie
chccy, ni wprowadzi go w bd co do p i k n y c h i dobrych, i sprawiedli
wych urzdze i zwyczajw prawnych. Narazi si na to niebezpieczestwo
m i d z y n i e p r z y j a c i m i l e p i e j ni m i d z y przyjacimi. Wic a d n i e t y
m n i e pocieszasz.
A G l a u k o n si rozemia i powiada: - Ale, S o k r a t e s i e , jeeli si k t o B
z nas twoj mow troch zgorszy, to rozgrzeszymy ci z gry jakby za zabj
stwa; bdziesz czysty; nie bdziesz winien wprowadzania nas w bd. Wic
mw z otuch w sercu!
- No tak - powiedziaem - tam te czysty jest ten, ktrego uwalniaj, tak
mwi prawo. Wic jeeli tam, to chyba i tu.
- Wic wanie dlatego mw - powiada.
- Wic teraz - cignem - trzeba znowu mwi na nowo to, co moe ra
czej wtedy trzeba byo powiedzie we waciwej kolei. A moe i tak bdzie
d o b r z e : skoczyo si p r z e d s t a w i e n i e z m c z y z n a m i , niech teraz k o b i e t y C
wejd na scen, zwaszcza e ty tak o to prosisz.
Dla ludzi o takiej naturze i tak wychowanych, jakemy to przeszli, moim III
zdaniem, nie ma innej susznej drogi do tego, eby dzieci i kobiety posia
da i co z nich mie, jak tylko ta jedna - musz i w tym samym kierun
ku, ktrymy im na pocztku nadali. A mymy si jako starali ustanowi
tych ludzi stranikami nad trzod w naszym rozwaaniu 3 .
3
152
Platon, Pastwo
451 C
- Tak.
- Wiec idmy dalej tym ladem i p o d o b n i e wyznaczymy r o d z e n i e i cho
wanie niemowlt, i patrzmy, czy to nam wypada przyzwoicie, czy nie.
- Jak to? - mwi.
- No tak, czy my uwaamy, e samice psw straniczych powinny razem
z nimi peni sub koo tego, czego samce pilnuj, i razem z nimi chodzi
na polowanie, i wszystko inne razem robi, czy te one p o w i n n y siedzie
w domu, bo nie s zdolne do tamtych rzeczy; musz szczenita rodzi i kar
mi, a samce powinny pracowa i mie sobie powierzon cakowit trosk
o trzody?
- Wszystko pospou - powiada - tylko liczmy si z tym, e o n e s sabsze,
E a samce mocniejsze.
- A czy m o n a - cignem - do t e g o s a m e g o zadania u y w a j a k i e g o
zwierzcia, jeeli go nie wychowasz i nie wyuczysz tak samo?
- N o , nie mona.
- Wic jeeli bdziemy kobiet i mczyzn uywali do tych samych zada,
to trzeba je te uczy tego samego.
- Tak.
452
- T a m t y m dao si muzyk i gimnastyk.
- Tak.
- Z a t e m i k o b i e t o m trzeba da te dwie sztuki i przysposobienie wojsko
we, i uywa ich stosownie do tego.
- Tak wypada z tego, co mwisz.
- M o e by - d o d a e m - e to w b r e w zwyczajowi, wic n i e j e d n a z tych
rzeczy, o k t r y c h mwimy, m o e si w y d a m i e s z n a , g d y b y j w c z y n
wprowadzi tak, jak si o niej mwi.
D
- I bardzo - powiada.
- A co ty w tym - d o d a e m - widzisz najbardziej miesznego? Oczywi
cie, e goe kobiety, wiczce si w zakadach gimnastycznych, obok mczyzn. N i e tylko mode, ale starsze panie te, podobnie jak to starzy pano
wie w zakadach g i m n a s t y c z n y c h , n i e j e d e n pomarszczony, e przykro pa
trze, a j e d n a k z zamiowaniem odbywaj wiczenia.
- Na Zeusa - powiada. - To by si wydawao mieszne przynajmniej dzi,
teraz.
- Nieprawda? - dodaem. Skoromy ju zaczli mwi, to nie bjmy si
arcikw ze strony dowcipnisiw. Ile by to oni i jakich artw wysypali,
gdyby si taka przemiana dokonaa; i na t e m a t zakadw gimnastycznych,
i muzyki, a niemao te na temat broni w rku kobiet i jazdy konnej.
- Susznie mwisz - powiada.
- Ale skoromy zaczli mwi, to trzeba i i tam, gdzie niejeden k a m i e
ley na drodze prawa, i poprosi tych, ktrzy robi dowcipki, niech tym ra
zem nie robi swego, tylko sprbuj spojrze powanie i przypomnie sobie,
e nie t a k to dawno, jak si i H e l l e n o m wydawao rzecz n i e p r z y z w o i t
i mieszn to, co i dzi wielu barbarzycw gorszy i mieszy: widok nagich
452 D
Ksiga V
153
154
Platon, Pastwo
453 C
454 B
Ksiga V
155
to samo zajcie s .
- Susznie - powiada.
- Prawda? I potem naszego oponenta poprosimy, niech nas pouczy, w ja- 455
kiej to sztuce albo w jakim zajciu wanym dla organizacji pastwa natura
kobiety i mczyzny nie jest ta sama, tylko rna?
- Susznie przecie.
- I wtedy, p o d o b n i e jak ty niedawno mwie, gotw i t e n kto inny te
powiedzie, e tak zaraz, w tej chwili uj to, jak trzeba, nie jest atwo, ale
jak by si czowiek zastanowi, to nic trudnego.
- Powiedziaby tak, z pewnoci.
- A chcesz, ebymy takiego o p o n e n t a poprosili, niech pjdzie za nami,
B
m o e my mu potrafimy dowie, e nie istnieje adne swoicie kobiece za
jcie w administracji pastwa?
- Owszem.
- Wic prosz ci, powiemy do niego, odpowiadaj! Czy bye tego zda
nia, e j e d e n ma do czego wrodzon zdolno, a drugi jej nie ma, to zna
czy, e j e d e n si atwo czego uczy, a drugi trudno? I j e d e n po krtkiej na
uce duo sam znale potrafi w dziedzinie objtej jego nauk, a drugi duo
si uczy i wykuwa, a nawet tego zachowa nie potrafi, czego si nauczy?
I u j e d n e g o funkcje cielesne d o s t a t e c z n i e suchaj duszy, a u drugiego si C
5
156
Platon, Pastwo
455 C
jej przeciwi? Czy cy innymi jakimi znamionami, czy tymi okrelae czo
wieka zdolnego z natury do czego i niezdolnego?
- N i k t przecie inaczej nie powie.
- A czy znasz pord zaj ludzkich takie, w ktrym by rd m s k i pod
tymi wszystkimi wzgldami nie przewysza kobiet? Czy m a m y si rozwoD dzi przytaczajc tkactwo i p i e c z e n i e ciast, i gotowanie; na tym polu p e
eska przecie za co uchodzi i jeeli tutaj nie dotrzymuje kroku, to naraa
si na miech najbardziej?
- P r a w d mwisz - powiada - e we wszystkim, mona powiedzie, da
leko w tyle zostaje j e d n a pe za drug. Ale wiele kobiet w wielu zakre
sach gruje nad wieloma mczyznami. A na og jest tak, jak ty mwisz.
- Z a t e m nie ma, przyjacielu, w administracji pastwa adnego zajcia dla
kobiety jako kobiety ani dla mczyzny jako mczyzny; p o d o b n i e s rozE siane n a t u r y u obu pci i do wszystkich zaj nadaje si z natury k o b i e t a
i do w s z y s t k i c h m c z y z n a , tylko we wszystkich k o b i e t a sabsza jest od
mczyzny.
- Tak jest.
- Wic czy wszystko kaemy robi mczyznom, a kobiecie nic?
- Jakime sposobem?
- Zdarza si, mam wraenie - przyznamy to przecie - zdarza si i kobieta
z t a l e n t e m do medycyny, a druga nie, i muzykalna bywa jedna, a druga nie
muzykalna z natury.
- N o , c?
456
- A taka z talentem do gimnastyki nie zdarza si? Albo do suby wojen
nej? A druga nie do wojny i nie lubi gimnastyki?
- Myl sobie.
- No c? A do mdroci, czy nie lgnie j e d n a , a druga jej n i e znosi?
I z t e m p e r a m e n t e m jedna, a druga bez t e m p e r a m e n t u ?
- Bywa i to.
- Wic bywa i k o b i e t a z t a l e n t e m do stray, a inna n i e . C z y e m y nie
wybrali takiej natury u mczyzn nadajcych si do stray?
- Takmy wybrali przecie.
- Wic u kobiety i u mczyzny ta sama natura, jeeli idzie o stra pa
stwa, a tylko tyle, e jedna sabsza, a druga mocniejsza.
- Widocznie.
VI
- Z a c z e m i kobiety takie trzeba wybra i niech mieszkaj z takimi mB czyznami, i razem z nimi peni sub stranicz, skoro s do niej z d o l n e
i maj z nimi pokrewn natur 6 .
- Tak jest.
- A zaj tych samych czy nie naley dawa pokrewnym naturom?
6
456 B
Ksiga V
157
- Te same.
- Wic wracamy do p u n k t u wyjcia drog okrn i zgadzamy si, e to
nie jest przeciw naturze dawa onom stranikw m u z y k i gimnastyk.
- Ze wszech miar przecie.
C
- Z a t e m nie wprowadzilimy ustaw niemoliwych ani podobnych do ma
rze, skoromy to prawo ustanowili zgodnie z natur. Przeciwnie, zdaje si,
e to, co si dzisiaj dzieje, dzieje si raczej przeciw naturze.
- Zdaje si.
- Prawda? A mielimy si zastanowi, czy mwimy rzeczy moliwe i rze
czy najlepsze?
- Tak byo.
- A e to rzeczy moliwe, zgadzamy si?
- Tak.
- A e najlepsze, to trzeba dopiero teraz uzgodni.
- Jasna rzecz.
- Prawda, jeeli chodzi o to, eby k o b i e t przysposobi na stranika, to
n i e b d z i e u nas i n n e w y c h o w a n i e p r z y g o t o w y w a o d o t e g o m c z y z n ,
a inne kobiety, zwaszcza e podda mu si ta sama natura?
D
- N i e inne.
- A jakie twoje zdanie o takiej rzeczy?
- O ktrej?
- Czy nie mylisz sobie, e j e d e n mczyzna jest lepszy, a drugi gorszy?
Czy te wszystkich uwaasz za jednakich?
- Nigdy.
- A w tym miecie, ktremy zaoyli, czy mylisz, e lepsi ludzie zrobi
si ze stranikw pod wpywem wychowania, ktremy opisali, czy z szew
cw, ktrych ksztacono w szewstwie?
- To mieszne pytanie - powiada.
- Ja rozumiem - mwi. - No c? A spord innych obywateli, czy nie ci E
bd najlepsi?
- Bez adnego porwnania.
- No c? A takie kobiety, czy nie bd spord wszystkich kobiet naj
lepsze?
- I to te - powiada - bez adnego porwnania.
- A czy jest co lepszego dla pastwa ni to, eby w nim byli mczyni
najlepsi i kobiety jak najlepsze?
- N i e ma nic lepszego.
- O t to zrobi z nich m u z y k a i g i m n a s t y k a , s t o s o w a n e tak, j a k e m y 457
mwili.
- Jakeby nie?
- Z a t e m ustanowilimy nie tylko moliw, ale i najlepsz dla pastwa in
stytucj prawn.
nia F i z y c z n e g o i W o j s k o w e P r z y s p o s o b i e n i e Kobiet.
musi nieraz mie odwag by miesznym.
C z o w i e k projektujcy rzeczy r o z u m n e
158
Platon, Pastwo
457 A
- N o tak.
- Wic niech si rozbieraj ony stranikw, dzielno ubierze je zamiast
s u k i e n , i n i e c h bior udzia w wojnie i w innej subie straniczej o k o o
pastwa, i niech nie robi nic innego. A tylko przydzieli k o b i e t o m lejsz
B sub ni mczyznom, bo ich pe jest sabsza. A ten mczyzna, ktry
si mieje z kobiet rozebranych, kiedy si wicz ze wzgldu na dobro naj
wysze, t e n w swoim miechu zrywa mdroci owoc niedojrzay" i zdaje
si, sam nie wie, z czego si mieje, ani co robi waciwie. Bo to przecie
z d a n i e najpikniejsze i teraz, i zawsze, e to, co p o y t e c z n e , jest p i k n e ,
a to, co szkodliwe, szpetne.
- Ze wszech miar.
VII
- Wic to by by pierwszy jakby bawan, powiedzmy, u n i k n l i m y go,
mwic o prawie kobiecym. Tak, e nas nie zala ze szcztem, k i e d y m y
C
postanowili, e u nas maj wszystkie zajcia wsplnie uprawia stranicy
i straniczki, przeciwnie, ta myl jest sama z sob w zgodzie, bo gosi to, co
moliwe, i to, co poyteczne 7 .
- I bardzo - powiada. - Niemaej fali unikn.
- Powiesz - dodaem - e ta nie jest wielka, kiedy nastpn zobaczysz.
- N o , to mw - powiada - zobacz.
- Za tym prawem - dodaem - idzie prawo drugie, i za wszystkimi poprze
dnimi moim zdaniem, takie:
- Jakie?
457 C
Ksiga V
159
160
Platon, Pastwo
458 D
tycznej. Bodaj e one ostrzej dziaaj jako sugestie i najmocniej cign sze
rokie koa narodu.
VIII
- N a w e t i bardzo - dodaem. - Ale potem, Glaukonie, bez porzdku obcoE wa z sob czy co tam innego robi, to ani zbone nie jest w miecie ludzi
szczliwych, ani na to nie pozwol rzdzcy *.
- Bo to nie jest sprawiedliwe - powiada.
- Wic jasna rzecz, e potem urzdzimy zalubiny o charakterze, ile mo
noci, jak najbardziej witym. Te wite bd najuyteczniejsze.
- Ze wszech miar przecie.
- A w j a k i m s p o s o b i e bd najbardziej p o y t e c z n e ? To mi p o w i e d z ,
459 Glaukonie. Bo jak u ciebie w domu widz i psy myliwskie, i bardzo wiele
ptakw szlachetnych. A czy ty si, na Zeusa, interesowa troch ich ma
estwami i produkcj dzieci?
- Pod jakim wzgldem?
- P r z e d e wszystkim pord nich samych, cho to s ju zwierzta szla
c h e t n e , czy nie ma tam i czy nie rodz si tam osobniki najlepsze?
-S.
- Wic czy ty spord wszystkich osobnikw bez rnicy wybierasz jedno
stki do rozpodu, czy te starasz si przede wszystkim wybra je spord jak
B
najlepszych?
- Spord najlepszych.
- No c? A czy spord najmodszych, czy spord najstarszych, czy te
spord tych w kwiecie wieku?
- Z tych w kwiecie wieku.
- I gdyby rodzenie si nie byo tak ujte, to uwaasz, e o wiele gorszy
by si zrobi rd ptakw i psw?
- Ja tak uwaam - powiada.
- A c mylisz o rodzie koni - dodaem - i innych zwierzt? Czy z nimi
jako inaczej?
- To by nie miao sensu - powiada.
- Ho, ho, przyjacielu kochany - dodaem. - Widzisz, jak gwatownie nam
tego potrzeba, eby rzdzcy byli pierwszej klasy, jeeli z r o d e m ludzkim
tak samo.
C
Platon jest najdalszy od myli o jakiejkolwiek rozpucie i swobodzie ycia pciowego. Przeciw
nie. Te s t o s u n k i musz by cile u p o r z d k o w a n e i p r o w a d z o n e ksikowo, w e d u g liczby
i daty. Co wicej, musz by uwicone, bo to si przyda, mwi Platon o dwa wiersze wyej, przed
s y s t e m e m kojarzenia psw myliwskich, koni, ptakw szlachetnych, ktry ma by wzorem dla ho
dowli ludzi. Wic trzewe przyrodnicze stanowisko. To cale u w i c a n i e " ma by tylko j e d n y m
z kamstw poytecznych, dekoracj, parad pastwow, urzdzon na z i m n o i chytrze ze wzgldu
na z a k o r z e n i o n e przesdy, a nie szczerym wyrazem jakiej wiary w wito tego rodzaju zwiz
kw. Programowa obuda dla podniesienia rasy. Podrobione losy maj pomaga doborowi pcio
w e m u . Wadze powinny przy tym kama zrcznie, aby si ich kamstwo nie wykryo, bo w t e d y
gro b u n t y i rozamy. Bardzo naiwni bd musieli by ci stranicy doskonali.
459 C
Ksiga V
161
IX
B
162
Platon, Pastwo
460 B
- Susznie.
461
461 B
Ksiga V
163
- Z u p e n i e susznie - powiedzia.
- Ot ta i taka wsplno kobiet i dzieci, mj Glaukonie, bdzie pano- X
waa u stranikw twojego pastwa l 0 . Ze ona idzie k o n s e k w e n t n i e za ca
ym ustrojem i e jest urzdzeniem najlepszym bez adnego porwnania, to
trzeba teraz mocno uzasadni argumentami. Czy jak zrobimy?
- Tak, na Zeusa - powiada.
462
10
Ta socjalizacja rodziny b d z i e najlepszym s p o s o b e m na z a p e w n i e n i e spoistoci pastwa. A to
jest cel g o d n y najwikszych ofiar. P a s t w o zoone z wielu rodzin o s o b n y c h nie jest do spoi
ste. Kady ma wtedy o s o b n e g o ojca dla siebie i o s o b n e dzieci. A jak wszyscy bd, z a l e n i e od
daty urodzenia, nazywali wszystkich ojcami i synami, pastwo z m i e n i si w jedn wielk rodzin.
Platon wyobraa sobie znowu, e za s a m y m wyrazem m j , moja, m o j e " pjd a u t o m a t y c z n i e
szczere uczucia rodzinne. W i a d o m o j e d n a k , e nie kady, kto na targu mwi do chopa: suchaj
cie, ojciec, po c z e m u jaja? " kocha go tym samym jak ojca. W klasztorach obowizuje powszech
nie t y t u l a t u r a rodzinna, tam s bracia, siostry, ojcowie i matki na niby, ale tam co i n n e g o tytu,
a co i n n e g o uczucie. Z a m i a n a pastwa w j e d e n organizm przez p o g w a c e n i e instynktw osobi
stych i rodzinnych i w p r o w a d z e n i e tytulatury rodzinnej w e d u g metryki jest g r u b y m z u d z e n i e m
p s y c h o l o g i c z n y m u Platona. O n o si tumaczy swoistymi rysami j e g o c h a r a k t e r u : po pierwsze,
oschoci schizotymika, ktra mu utrudnia wycie si w uczucia innych ludzi, po drugie, b r a k i e m
s z a c u n k u dla nie swoich postaw uczuciowych; on d u s z e l u d z k i e traktuje z gry; gotw im narzu
ca postaw, ktr uwaa za suszn, i nie liczy si zgoa z tym, czy to b d z i e bolao, czy nie.
A w k o c u organicznym n i e z r o z u m i e n i e m z w y k e g o p e n e g o s t o s u n k u dwch pci i n o r m a l n y c h
uczu rodzinnych.
164
XI
Platon, Pastwo
462 A
- A czy nie std by zacz drog do uzgodnienia tej sprawy, eby zapyta
siebie samych, jakie te to najwiksze dobro potrafimy wymieni w organi
zacji pastwa, dobro, ktre powinien prawodawca mie na oku, kiedy uka
da prawa, i jakie najwiksze zo. A p o t e m zobaczy to, comy teraz prze
szli, zgodzi si nam ze ladem dobra, a nie zgodzi si ze ladem za.
- Najlepiej tak bdzie - powiada.
- A czy m a m y co gorszego dla pastwa ni to zo, ktre je rozsadza i robi
wiele pastw, zamiast j e d n e g o ? I w i k s z e d o b r o ni to, k t r e je wie
i umacnia jego jedno?
- N i e mamy.
- A prawda, e wsplno przyjemnoci i przykroci wie? To wtedy,
k i e d y ile monoci, wszyscy o b y w a t e l e przy okazji powstawania i zatraty
tych samych rzeczy podobnie si ciesz i smuc?
- Ze wszech miar - powiada.
- A indywidualizacja takich rzeczy rozkada pastwo, kiedy j e d n i cierpi
niewymownie, a drudzy si bawi znakomicie przy sposobnoci tych samych
zdarze w yciu pastwa i tych, ktrzy w pastwie yj?
- C z e m u nie?
- A czy to si nie bierze std, e w p a s t w i e nie padaj r w n o c z e n i e
z rnych ust takie sowa, jak to m o j e " i to nie moje". A tak samo, jeeli
chodzi o to, co obce?
- Cakowicie tak przecie.
- Wic w ktrymkolwiek pastwie jak najwiksza ilo obywateli mwi te
sowa o tych samych rzeczach i z tego samego wzgldu to m o j e " i to nie
moje", to pastwo jest najlepiej zorganizowane?
- Bez porwnania.
- T a k e i to, ktre jest najpodobniejsze do j e d n e g o czowieka. Tak, jak
kiedy u kogo z nas palec zostanie zraniony, to caa wsplnota cielesna, do
ktrej i dusza naley i wraz z ni tworzy j e d e n ukad w niej panujcy, spostrzeg to i caa rwnoczenie wraz z tym palcem cierpi - caa, chocia palec
to tylko jej cz. My te tak mwimy, e czowieka boli palec. I poza
tym u czowieka tak jest, czyby szo o c i e r p i e n i e , kiedy cierpi jaka jego
cz, czy o przyjemno, kiedy jaka jego cz przychodzi do siebie?
- To tak samo - powiada. - A to, o co si pytasz, to pastwo najlepiej zor
ganizowane jest temu najblisze.
- Wic kiedy j e d e n obywatel, tak uwaam, dozna czego dobrego lub zego, to takie pastwo najprdzej powie, e to jego wasny czonek czego do
znaje, i albo cae b d z i e si razem z nim cieszyo, albo cae wraz z nim
cierpiao.
- To musi by, przynajmniej w pastwie dobrze urzdzonym.
- Byaby teraz pora - powiedziaem - zaj do naszego miasta i popatrze,
czy to, na comy si zgodzili w rozmowie, znajdzie si w nim p r z e d e wszy
stkim, czy te raczej w kadym innym pastwie.
- No trzeba - mwi.
462 E
Ksiga V
165
- W i c c? C z y s w i n n y c h p a s t w a c h rzdzcy i lud, a m a m y to
i u nas?
463
-S.
- I oni wszyscy razem bd siebie nawzajem nazywali obywatelami?
- Jakeby nie?
- Ale oprcz tytuu obywatela, jak lud w innych pastwach nazywa rz
dzcych?
- W wielu pastwach nazywaj ich panami, a w demokratycznych wanie
tak: rzdzcymi, czyli archontami.
- A jak nasz lud w naszym pastwie? N i e tylko obywatelami ich nazywa,
ale jak jeszcze mwi o rzdzcych?
- e to zbawiciele i opiekunowie nieustajcej pomocy - powiada.
- A jak oni nazywaj lud?
B
- Mwi, e to dawcy pensji i ywiciele.
- A w innych pastwach, jak rzdzcy nazywaj lud?
- Niewolnikami ich nazywaj, poddanymi - powiada.
- A jak rzdzcy nazywaj siebie nawzajem?
- Kolegami w rzdzie.
- A jak nasi?
- Kolegami w stray 11 .
- A jeeli chodzi o rzdzcych w innych pastwach, to czy mgby po
w i e d z i e , czy ktry z nich m o e o j e d n y m z k o l e g w w rzdzie p o w i e - C
dzie, e to swj czowiek, a o innym, e to obcy, e nie mj?
- N o , tak.
- A jak stranicy u ciebie? Czy to moliwe, eby ktry z nich mg uwa
a koleg ze stray za obcego albo go tak nazywa?
- W aden sposb - powiada. - Bo kogokolwiek spotka, to zawsze b d z i e
przekonany, e spotyka brata albo siostr, albo ojca, albo matk, albo syna,
albo crk; albo ich potomkw, albo przodkw.
- Bardzo piknie mwisz - dodaem - ale jeszcze i to powiedz. Czy ty im
kaesz si tylko tak familiarnie nazywa, czy te i cae postpowanie dosto
sowa do tych nazw. Wic w s t o s u n k u do ojcw, jak to prawo nakazuje,
szanowa ich i troszczy si o ich dobro, i sucha rodzicw, bo inaczej to
ani bg nie pobogosawi, ani ludzie nie pochwal, i e to by nie byo post11
Znowu urocze nadzieje na uczucia lojalnoci pastwowej i solidarnoci skutkiem przyjcia
pewnej tytulatury nakazanej. W tym miejscu przychodzi Platonowi skrupu, czy si nie skoczy
na sowach i czy ze sowami pjd uczucia. Uspokaja go w sobie bez trudnoci, sdzc, e naka
zane zachowania si starcz za uczucia, a bdzie je mona wywoywa z pomoc sugestii religij
nej i nakazanych zwyczajw jzykowych. Wielkie nieporozumienie. Przecie t drog mona
szczepi tylko uczucia nieszczere, udane, wymuszone, zdawkowe. A jednak widzielimy, jak
pastwa totalne wprowadzay za przykadem Kocioa umowne formuy powita patriotycznych
s o w e m i gestem, i jako im to wystarczao. W yciu zbiorowym, poniewa nikt i tak nic widzi,
co si dzieje w duszy drugiego czowieka, formy nawet zupenie puste, udane - maj wielk do
nioso. Sugeruj niewiadomych rzeczy, maskuj rnice jednostkowe, szerz pewien terror mao kto chce si z nich wyamywa, i robi zudne wraenie jednolitoci ludzkiej.
166
Platon, Pastwo
463 D
powanie ani zbone, ani sprawiedliwe, gdyby kto postpowa inaczej, a nie
tak? Takie czy nie takie piewki bd u ciebie dochodziy z ust wszystkich
obywateli do uszu dzieci i o ojcach, ktrych im si wskae, i o innych krewE nych?
- Takie - powiada. - To by przecie byo mieszne, gdyby u nich tylko na
ustach byy takie zwroty familiarne, a w postpowaniu tego by nie byo.
- Z a t e m ze wszystkich pastw najbardziej w tym wanie, jeeli si k o m u
j e d n e m u b d z i e d o b r z e lub le powodzio, wszyscy inni zgodnie bd wypo
wiadali ten potoczny zwrot: mojemu si dobrze powodzi" albo mojemu l e " .
- wita prawda - mwi.
464
- N i e p r a w d a ? A mwilimy, e za takim p r z e w i a d c z e n i e m i za t a k i m
zwrotem idzie wsplno radoci i smutkw?
- I suszniemy mwili.
- N i e p r a w d a ? Nasi obywatele bd mieli najwicej w s p l n e g o z sob
i bd to nazywali m o i m " ? A dziki tej wsplnocie bdzie ich wizaa naj
wiksza wsplno przyjemnoci i przykroci?
- W wysokim stopniu.
B
- A czy przyczyn tego, oprcz i n n y c h urzdze, nie b d z i e wsplno
kobiet i dzieci midzy stranikami?
- Ale tak, w wysokim stopniu 12 .
- A mymy si zgodzili, e to jest najwiksze dobro dla pastwa. Przy
rwnywalimy dobrze zorganizowane pastwo do ciaa w stosunku do j e d n e j
jego czci; ze wzgldu na to, jak to j e s t z przykrociami i z p r z y j e m n o
ciami.
464 D
Ksiga V
167
168
Platon, Pastwo
465 D
XIII
13
466 D
Ksiga V
169
- Zgadzam si - powiada.
- Nieprawda - cignem - to tylko jeszcze zostaje do rozwaania, czy to XIV
i u ludzi moliwe, podobnie jak u innych istot ywych, eby si u nich taka
wsplnota wytworzya, i w jakim sposobie to by moe?
- Uprzedzie moj myl; poruszye to, co ja wanie miaem podchwyci.
- Bo jeeli chodzi o wojn - d o d a e m - to uwaam, e to jasne, w jaki E
sposb bd wojn prowadzili.
- W jaki sposb? - powiedzia 14 .
- e wsplnie bd cignli na wojn i do tego zabior ze sob chopcw,
co najtszych, eby si wojnie przyjrzeli, p o d o b n i e jak dzieci innych pra
cownikw ogldaj sobie to, co bd musiay same wykonywa, jak dorosn. 467
Chopcy nie tylko si bd przypatrywali, ale bd usugiwali i podawali, co
tam na wojnie trzeba; bd do posugi ojcom i matkom. N i e uwaae, jak
to jest w rzemiosach, e na przykad synowie garncarzy dugi czas posugu
j i przypatruj si, zanim si ktry wemie sam do garncarstwa?
- I bardzo dugo.
- A czy m o e oni musz troskliwiej chowa swoje dzieci ni stranicy
swoich synw, przez dowiadczenie i przez ogldanie tego, co wypada?
- To by doprawdy byo mieszne - powiada.
- No tak. I kade stworzenie walczy zacieklej w obecnoci istot, ktre na B
wiat wydao.
- Jest tak; tylko grozi, Sokratesie, niebezpieczestwo niemae, e jak zo
stan pobici, a to si lubi zdarza na wojnie, to nie tylko sami zgin, ale
i dzieci potrac, i zrobi to, e reszta pastwa nie potrafi si p o t e m pod
nie.
- Ty prawd mwisz - powiedziaem. - Wic ty uwaasz, e przede wszy
stkim trzeba wszystko tak urzdzi, eby dzieci nigdy nie byy naraone na
niebezpieczestwo?
- Nigdy w t e n sposb.
- Wic c? Jeeli gdziekolwiek maj si naraa na niebezpieczestwo,
to czy nie tam, skd wyjd lepsi, jeeli si im powiedzie?
- N o , jasna rzecz.
- A tylko mylisz, e to mae ma znaczenie, i to przygldanie si nie jest
w a r t e n i e b e z p i e c z e s t w a albo n i e c h b y sobie co i n n e g o ogldali chopcy,
ktrzy maj by wojownikami?
- No nie, to ma swoje znaczenie z tego wzgldu, o ktrym mwisz.
- Wic od tego trzeba zacz - pokazywa chopcom wojn; niech bd
na niej widzami, a tylko postara si dla nich o b e z p i e c z e s t w o i wszystko
bdzie adnie. Czy nie?
14
P l a t o n marzy o s k a u t i n g u i p r z y s p o s o b i e n i u w o j s k o w y m c h o p c w w w i e k u s z k o l n y m .
Za brak odwagi w polu przewiduje z d e g r a d o w a n i e do klasy r z e m i e l n i k w albo rolnikw i n i e
chce powrotu j e c w wojennych. Jako nagrod honorow przewiduje midzy innymi prawo cao
wania k a d e g o z kolegw albo z k o l e a n e k z p u k u w e d u g woli oraz, o m w i o n e ju wyej, bilety
do towarzystwa d a m poniej czterdziestki. Zakada, e nikt si nie b d z i e wzdryga w e w n t r z n i e
przed p o c a u n k a m i d o b r e g o onierza, ktry si wykae kwitem z k o m e n d y .
170
468
Platon, Pastwo
467 C
- Tak.
- N i e p r a w d a - cignem - to p r z e d e wszystkim ich ojcowie, o ile to
w ludzkiej mocy, nie bd nieukami, ale bd si znali na wyprawach wojennych i bd wiedzieli, ktre gro niebezpieczestwem, a ktre nie.
- Prawdopodobnie - powiada.
- Wic na j e d n e ich powiod, a na drugich bd ostroni.
- Susznie.
- I d o w d c w - d o d a e m - nad nimi postanowi nie co najlichszych, ale
o d p o w i e d n i c h ze w z g l d u na d o w i a d c z e n i e i wiek, j a k o k o m e n d a n t w
i wychowawcw.
- Wypada przecie.
- Ale, powiemy, i n i e o c z e k i w a n i e t e si n i e j e d n e m u n i e r a z co przy
darzy.
- I bardzo.
- Wic ze wzgldu na takie tzeczy, przyjacielu, trzeba chopakw uskrzy
dli zaraz od najmodszych lat, aby w razie czego w lot uciekali.
- Jak to rozumiesz? - powiada.
- Na konia ich trzeba sadza jak najwczeniej i dopiero, jak si ich wy
uczy jazdy k o n n e j , w t e d y ich na k o n i a c h p r o w a d z i na o g l d a n i e wojny.
N i e dawa im koni gorcej krwi ani bojowych, ale co najszybsze i co naj
atwiejsze do kierownia. W ten sposb bd si najlepiej przygldali swojej
robocie, a w razie czego najbezpieczniej si uratuj pod k o m e n d starszych
dowdcw.
- Zdaje si - powiada - e susznie mwisz.
- No a c? - powiedziaem. - A jak tam bdzie na wojnie? Jak si maj
twoi onierze odnosi do siebie samych, a jak do nieprzyjaci? Gzy su
sznie mi si wydaje, czy nie?
- Mw - powiada - co ci si wydaje.
- Jeeli chodzi o nich samych - odpowiedziaem - to jeli onierz opuci
szeregi albo rzuci bro, albo co w tym rodzaju zrobi z tchrzostwa, to czy
nie trzeba go zrobi jakim rzemielnikiem albo rolnikiem?
- Tak jest.
- A jeeli si ktry da ywcem wzi do niewoli nieprzyjacielskiej, to
czy nie naley go nieprzyjacioom darowa w p r e z e n c i e - n i e c h sobie z t
zdobycz robi, co chc?
- Z u p e n i e susznie.
- A k t o si c h l u b n i e odznaczy, to czy p r z e d e wszystkim jeszcze w polu
nie powinien od kadego z towarzyszw wyprawy dosta wieca? Od ka
dego z modziecw i z chopcw? Czy nie tak?
- Tak jest.
- No c? A wyciganie rk do niego?
- I to te.
- A eby pocaowa kadego, a kady jego?
Ksiga V
468 B
171
15
15
172
Platon, Pastwo
468 E
- A czy nie posuchamy Hezjoda, e gdy ludzie z takiego rodu umieraj, to:
469
470 A
Ksiga V
173
174
Platon, Pastwo
470 E
471 E
Ksiga V
175
176
Platon, Pastwo
472 E
- Tak jest.
- Wic czy mylisz, e my moe mniej dobrze mwimy, dlatego jeeli nie
potrafimy dowie, e pastwo moe by tak zorganizowane, jak si to m
wio?
- Przecie nie - powiada.
- Z a t e m prawda - dodaem - tak wyglda. A jeeli jeszcze trzeba prbo
wa dla twojej przyjemnoci dowie, w jakim sposobie i z jakich wzgldw
byoby to najbardziej moliwe, to znowu ze mn uzgodnij, jeeli ci m a m
da taki dowd.
- Co takiego uzgodni?
473
- Czy m o e by cokolwiek d o k o n a n e tak, jak si o nim mwi? C z y te
z natury rzeczy praktyka mniej cisy ma k o n t a k t z prawd ni teoria? C h o
cia niejeden myli inaczej. Ale ty, czy ty zgadzasz si na to, czy nie?
- Zgadzam si - powiedzia.
- Wic do tego mnie nie zmuszaj, ebym to wszystko, comy myl i so
w e m przeszli, pokazywa jeszcze, jak si to robi w praktyce. Ale jeeli po
trafimy doj, jak by te to m o n a zorganizowa pastwo, odbiegajc jak
n a j m n i e j od t e g o , co si p o w i e d z i a o , to powiemy, e m y ju w y s z u k a l i
moliwo realizacji twoich wskaza. Czy nie zadowolisz si czym takim?
B
Bo ja bym si zadowoli.
- I ja te - powiada.
XVIII
- A teraz chyba sprbujemy p o s z u k a i wskaza, co si te dzi w pa
stwach robi n i e d o b r z e , przez co ich organizacja nie tak si p r z e d s t a w i a ,
i jaki najmniejszy drobiazg wystarczyoby zmieni, a pastwo by ju wpado
na tor t a k i e g o ustroju. N a j l e p i e j , e b y to by tylko taki j e d e n drobiazg,
a jak nie, to dwa, a jak nie, jak najmniej ich co do iloci i niechby byy naj
mniej doniose , s .
C
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic j e d n o - mwi - jedno gdyby si zmienio, to ju, uwaam, potra
fimy wykaza, e wszystko byoby inaczej. Ale to nie jest maa rzecz i nie
atwa. C h o moliwa.
- Co to? - powiada.
- Ja do tego id - cignem - comy do najwikszego przyrwnali bawa
na. Ta myl tutaj padnie, chocia m n i e m i e c h e m i utrat ludzkiego mnie
mania, po prostu fal miechu zaleje. Ale uwaaj, co ja chc powiedzie.
- Mw - powiada.
18 Przychodzi p u n k t najwaniejszy i najbardziej paradoksalny. Z determinacj wypowiada Platon
ten postulat; N i e b d z i e dobrze w adnym pastwie ani na wiecie, pokd wadzy krlewskiej nie
obejm filozofowie, albo ci, ktrzy panuj dzisiaj, nie zaczn si naleycie oddawa filozofii. Pla
ton boi si najciszych atakw na ten wanie p u n k t swojego programu. Wida, jak g b o k i e
n i e p o r o z u m i e n i e musiao zachodzi midzy nim a wspczesnymi co do wyrazu filozofia", filo
z o f . Dla szerokich kl by ten wyraz s y n o n i m e m czego, co kracowo dyskwalifikowao czo
wieka, jeli szo o wadz; dla Platona wprost przeciwnie. Std potrzeba jasnego okrelenia, o co
c h o d z i w a c i w i e , k t o j e s t filozofem, a k t o n i e jest, na c z y m p o l e g a u m i o w a n i e m d r o c i ,
o ktrym si mwi, a raczej na czym ono polega powinno.
473 D
Ksiga V
177
178
Platon, Pastwo
474 C
XIX
475 B
Ksiga V
179
XX
180
Platon, Pastwo
475 E
Ksiga V
476 B
181
477
182
Platon, Pastwo
477 A
- To z u p e n i e wystarcza.
- N o , dobrze; a jeeli co jest takie, e jakby jest i nie jest, to czy ono
nie b d z i e leao pomidzy tym, co istnieje w sposb niepokonalny, a tym,
co w adnym sposobie nie istnieje?
- Pomidzy.
- Nieprawda? Skoro poznanie dotyczy tego, co istnieje, a brak poznania
z koniecznoci wie si z tym, co nie istnieje, to w zwizku z tym porednim trzeba szuka czego, co by byo pomidzy niewiedz a wiedz; m o e
si znajdzie co takiego?
- Tak jest.
- Wic czy nazywamy co m n i e m a n i e m ?
- Jakeby nie?
- Czy to jaka zdolno inna ni wiedza? Czy ta sama?
- Inna.
- Z a t e m czego innego tyczy si m n i e m a n i e , a czego innego wiedza, bo
j e d n o i drugie ma rn zdolno.
- Tak.
- N i e p r a w d a ? Wiedza z natury swej dotyczy tego, co istnieje, ona po
znaje, e jest to, co istnieje. Ale waciwie uwaam, e n a p r z d p o t r z e b a
tak rzecz rozebra.
- Jak?
XXI
- Z g o d z i m y si, e zdolnoci to j e s t taki rodzaj bytw, d z i k i k t r y m
C i my moemy, cokolwiek moemy, i wszystko inne, cokolwiek co moe. Ja
myl na przykad, e wzrok i such nale do zdolnoci, jeeli rozumiesz,
0 jakiej ja chc mwi postaci 2 1 .
- Ja rozumiem - powiada.
- Wic posuchaj, co mi si o nich wydaje. Bo w zdolnoci nie widz ani
a d n e j barwy, ani ksztatu, ani adnych cech takich, ani wielu innych, na
ktre patrzc rozrniam sobie rzeczy j e d n e od drugich. I mwi, e te s
D inne, a t a m t e znowu i n n e . A w zdolnoci na to tylko patrz, czego ona si
tyczy i co sprawia, i ze wzgldu na to nazywam poszczeglne zdolnoci. Je
eli si odnosz do tego samego p r z e d m i o t u i sprawiaj to samo, to nazy
wam je jedn i t sam zdolnoci. Jeeli si ktra odnosi do innej rzeczy
1 co i n n e g o sprawia, w t e d y m w i , e to i n n a z d o l n o .
robisz?
- Tak samo - powiada.
21
A ty co?
Jak
477 D
Ksiga V
183
184
Platon, Pastwo
478 C
XXII
- Wic jeszcze jedno zostao, zdaje si, i to wypadaoby nam znale. To
E co, co ma w sobie co z bytu i z niebytu, i nie moe si w czystym znacze
niu susznie nazywa ani tak, ani owak. Jeeli ono si nam pokae, to b
d z i e m y mieli prawo nazwa to p r z e d m i o t e m m n i e m a n i a . W t e n s p o s b
p r z y p o r z d k u j e m y k r a c e bytu k r a c o m poznania, a t e m u , co p o r e d n i e ,
przydamy to, co porednie. Czy nie tak?
- Tak.
479
479 A
Ksiga V
185
wo, i inne tak. samo. My nie tak powiemy: pord tych wielu rzeczy, pa
nie szanowny, czy jest choby jedna, ktra by si kiedy nie wydala brzyd
ka? A pord sprawiedliwych taka, ktra by si nie wydaa n i e s p r a w i e
22
dliwa? A pord zbonych - bezbona?
- No nie - powiada - to musi tak by, e one si jako i pikne, i brzyd
kie wydaj, i wszystkie inne tak samo, o ktre ty si pytasz.
- No c? A te liczne rzeczy podwjnej wielkoci, czy mniej czsto si
wydaj powkami ni podwojeniami?
- Wcale nie mniej.
- I wielkie tak samo, i mae, i lekkie, i cikie, one chyba nie czciej
bd tak nazywane, jak mymy je nazywali, ni wprost przeciwnie?
- No nie - powiada. - Zawsze kade bdzie miao w sobie co z j e d n e g o
i co z drugiego.
- Wic czy kada z tych wielu rzeczy jest raczej tym, czym kto powie,
e ona jest, czy te nie koniecznie tym jest?
22
Mwi, e teraz Platon pije do A n t y s t e n e s a , ktry mia p o w i e d z i e : ja t a m konia widz,
ale istoty konia, tej koniowatoci, nie w i d z " . Mniejsza o to, do kogo pije. Jest wicej takich
s y m p a t y c z n y c h p a n w " , ktrzy nie uznaj p r z e d m i o t w odpowiadajcych n a z w o m o g l n y m ,
a uznaj tylko przedmioty nazw i zwrotw j e d n o s t k o w y c h . Platon zwraca im uwag, e poszcze
glne p i k n e p r z e d m i o t y zmysowe jakby si mieniy w oczach ludzkich, bo kady prawie z nich
raz si podoba, a raz nie, i j e d n e m u czowiekowi wydaje si p i k n y , a d r u g i e m u brzydki. T y l k o
P i k n o samo, jasno ujte, nie mieni si w oczach, jest zawsze i z k a d e g o wzgldu p i k n e , nic
dla kogo tam, tylko samo dla siebie.
P o d o b n i e ma si rzecz z takimi c e c h a m i , jak wielki, may, ciki, lekki, mody, miy itp. To
s cechy nieokrelone, wic to, co si j e d n e m u wydaje d u e , to dla drugiego mae itd. D o p i e r o
k i e d y je pookrela, zastosowawszy miar, wtedy dopiero w i a d o m o , czy ktra z tych cech przy
suguje j a k i e m u przedmiotowi naprawd, czy nie. I wtedy si z m n i e m a n i a robi wiedza. Myle
nie
z pomoc wyrazw n i e o k r e l o n y c h p r z y p o m i n a Platonowi dziecinn z a g a d k z t a m t y c h
czasw. W niej szo o takiego ma-nie ma, ktry ptaka-nie p t a k a zobaczy-nie zobaczy na
d r z e w i e - n i e drzewie, i k a m i e n i e m - n i e k a m i e n i e m w niego strzeli-nie ustrzeli. T r z e b a byo
zgadn, e to e u n u c h krtkowzroczny n i e d o k a d n i e zobaczy nietoperza na krzaku i rzuci w nie
go p u m e k s e m , ale go nic trafi.
Jak d u g o mylimy m t n i e z pomoc wyrazw nieokrelonych, nasze m y l e n i e p r z y p o m i n a
zbitki z marze sennych i nie ujmuje rzeczywistoci, tylko jej pozory mgliste. Rzeczywisto uj
m u j e d o p i e r o mylenie jasne, z pomoc wyrazw okrelonych. D o p i e r o o n o umoliwia nam ja
kiekolwiek poznanie.
O t tych ludzi, ktrzy lubi, staraj si i umiej myle jasno z pomoc wyrazw oglnych,
cile okrelonych, i uwaaj, e d o p i e r o w ten sposb mona poznawa rzeczywisto, nazywa
Platon mionikami mdroci, filozofami, a tych, ktrym wystarcza mylenie m t n e , bez cisych
o k r e l e , i sdz, e caa rzeczywisto to tylko poszczeglne p r z e d m i o t y k o n k r e t n e , z m y s o w e ,
tych nazywa mionikami m n i e m a n i a ludzkiego. Robi to nie bez pewnej aluzji do prnoci tych
ludzi. e pragn uchodzi za mdrych, podczas gdy tamci chc by mdrzy.
Wszystko to nic j a d n e , g r n o l o t n e , n i e p r z y s t p n e pomysy, o d e r w a n e od ycia, tylko bar
dzo suszne i trzewe, i z r o z u m i a e uwagi o istocie nauki. N a u k a zaczyna si tam, gdzie si ko
czy beletrystyka. N a u k a wymaga mylenia jasnego, cisego, wymaga wyrazw okrelonych defi
nicjami i tylko nauka opisuje rzeczywisto tak, jak ona jest, a nie jak si ona wydaje na oko
p e w n e m u czowiekowi, w p e w n e j chwili. Przecie i dzi nie mylimy inaczej. Co filozofowie
Platona to s po prostu ludzie zdolni i zamiowani w porzdnej pracy n a u k o w e j . Platon wolaby
raczej takie gowy widzie u steru pastw ni literatw, d z i e n n i k a r z y lub a m a t o r w z n i e d o k o
czonym wyksztaceniem i z mtn gow. To nie s horrenda.
186
C
Platon, Pastwo
479 C
- To konieczne - powiada.
- A co o tych powiedzie, ktrzy widz rzeczy same i zawsze takie same
pod tym samym wzgldem? Czy nie to, e oni poznaj, a nie mniemaj?
- Koniecznie i to.
- Nieprawda? I powiemy to te, e oni kochaj i wycigaj rce do tych
rzeczy, ktrych dotyczy poznanie, a tamci do tych, ktrych m n i e m a n i e . Czy
480 n i e p a m i t a m y , j a k e m y mwili, e oni d w i k i i barwy p i k n e i t y m
p o d o b n e rzeczy kochaj i ogldaj, a co do P i k n a samego, to n a w e t nie
uznaj, jakoby ono czym byo?
- Pamitamy.
- Wic moe nie chybimy nazywajc ich kochankami mniemania ludzkie
go raczej ni kochankami mdroci? I czy si bd bardzo na nas o to gnie
wali, jeelibymy tak mwili?
- N i e - powiada - jeeliby m n i e posuchali. Bo nie godzi si w y b u c h a
gniewem przeciwko prawdzie.
- A tych, ktrzy z mioci rce wycigaj do wszystkiego, co istnieje na
prawd, tych trzeba nazywa kochankami mdroci, a nie kochankami ludz
kiego mniemania.
- Ze wszech miar przecie.
KSIGA SZSTA
188
Platon, Pastwo
484 D
kady byt znaj, a dowiadczeniem wcale nie ustpuj tamtym i nie zostaj
w tyle na adnym innym odcinku dzielnoci?
- Nie miaoby sensu - powida - wybiera innych, gdyby ci poza tym, nie
zostawali w tyle. Bo moe by, e z tego wanie wzgldu, a to wzgld pra
wie najwaniejszy, to ci chyba gruj.
485
- Nieprawda? O tym wanie mwimy, w jaki sposb potrafi jedni i ci
sami ludzie mie i tamte, i te zalety.
- No, tak.
- Wic tak, jakemy na pocztku tych rozwaa mwili, trzeba naprzd
pozna ich natur. Ja mam wraenie, e jak si co do tego p u n k t u pogodzi
my, to zgodzimy si i na to, e mog i jedni i ci sami ludzie posiada te za
lety i e nikt inny nie powinien przewodzi w pastwie tylko oni.
II
B
- Jak?
- Wic, jeeli chodzi o natury filozofw, to zgdmy si, e oni zawsze
kochaj t nauk, ktra im odsania co z owej istoty rzeczy, z tej, ktra ist
nieje zawsze, a nie bka si i nie plcze skutkiem powstawania i zatraty l .
- No, zgdmy si.
- I na to te - d o d a e m - e oni j wszystk kochaj, i nie s s k o n n i
o d r z u c a jej a d n e j czstki ani m a e j , ani wikszej, ani godniejszej, ani
m n i e j g o d n e j . Tak, j a k e m y to p r z e d t e m mwili o ludziach a m b i t n y c h
i o nastrojonych erotycznie.
485 D
Ksiga VI
189
- A kto istotnie kocha nauk, ten musi zaraz od najmodszych lat jak naj
wicej pragn wszelkiej prawdy?
- Ze wszech miar.
- A u kogo dze gwatownie pjd w jednym kierunku, to wiemy chyba,
e w innych kierunkach tym sabiej pr, jakby prd w tamt stron poszed.
- N o , c?
- Wic u kogo one spyn do nauk i do wszystkich takich rzeczy, to my
l, e bd si trzymay tych rozkoszy, ktrych dusza sama w sobie dozna
je, jako dusza, a oddziel si od rozkoszy, ktre przez ciao przechodz, je
eliby kto by nie filozofem robionym, ale filozofem naprawd.
- To wielce konieczne.
- Wic to b d z i e czowiek umiarkowany, skoro b d z i e taki i w a d n y m
razie nie bdzie chciwy grosza. Bo to, dlaczego ludzie z wielkim nakadem
si o p i e n i d z e zabiegaj, to raczej kady inny gotw bra p o w a n i e , ale
nie on.
- Tak jest.
- N o , a to te trzeba wzi pod uwag, kiedyby zechcia osdza n a t u r
filozofa i niefilozofa.
- Co takiego?
- Uwaaj, aby si przed tob nie ukryo jakie jej d r o b n e b r u d n e skp
stwo, gdyby je ta natura miaa w sobie. N i e ma nic bardziej przeciwnego
takiej duszy, jak drobiazgowo; duszy, ktra si zawsze chce garn do ca
oci, do ogu w sprawach boskich i ludzkich.
- wita prawda - mwi.
- Takiej duszy, ktra u m i e patrze z gry, i ma przed oczami czas wszy
stek i byt wszystek, czy mylisz, e moe si czym wielkim wydawa ycie
ludzkie?
- N i e moe - powiada.
- Nieprawda? Wic i mierci nie b d z i e za co strasznego uwaa kto
taki?
- Bynajmniej.
- Wic tchrzliwa i nieszlachetna dusza, zdaje si, e z prawdziw filozo
fi nie bdzie miaa nic wsplnego?
- N i e wydaje mi si.
- Wic c? Czowiek porzdny, nie chciwy, nie skpy, nie blagier i nie
tchrz, czy moe by niemoliwy w stosunkach albo niesprawiedliwy?
- N i e moe by.
- Z a t e m , jeeli bdziesz szuka duszy zdolnej do filozofii i nie, to zaraz
ju u modych chopcw zwrcisz na to uwag, czy ktra sprawiedliwa i a
godna, czy te nieznona w poyciu i dzika.
- Tak jest.
- A tego te nie pominiesz, uwaam.
- Czego takiego?
190
Platon, Pastwo
486 C
- Czy si atwo uczy, czy trudno. Czy spodziewasz si, eby kto kiedy
kolwiek ukocha naleycie co, przy czym by cierpia, robic to, i z wielkim
t r u d e m a powoli postpowaby naprzd?
- To niemoliwe.
- No c? A gdyby nie umia zachowa i ocali w sobie nic z tego, czego
by si nauczy, bo byby peen zapomnienia, czy nie musiaby pozosta pren wiedzy?
- No jake nie?
- A jak by si tak trudzi bez poytku, to czy nie uwaasz, e w kocu
bdzie musia znienawidzi samego siebie i znienawidzi tak robot.
- Jakeby nie?
- Wic duszy, ktra zapomina, nigdy nie liczmy do tych, co si nadaj do
filozofii; ale szukajmy duszy koniecznie majcej dobr pami.
- Ze wszech miar.
- A prawda, e natura daleka od M u z i nie ujta w form pikn, nie do
czego innego cignie, powiemy, tylko do zerwania z wszelk miar.
- No c?
- A ty uwaasz, e prawda jest spokrewniona z brakiem wszelkiej miary,
czy te z trzymaniem si miary?
- Z trzymaniem si miary?
- Z a t e m szukajmy duszy p e n e j z natury umiarkowania i w d z i k u , o b o k
i n n y c h zalet. Jej wasna n a t u r a uatwi jej i otworzy d r o g do o g l d a n i a
istotnej formy kadej rzeczy.
- Jakeby nie?
- Wic c? N i e mylisz chyba, emy przeszli jakie rysy n i e k o n i e c z n e
i nie wynikajce j e d n e z drugich w duszy, ktra ma zostawa w n a l e y t y m
i doskonaym kontakcie z tym, co istnieje?
- To s przecie rysy najzupeniej konieczne - powiada.
- Wic czy potrafisz z jakiegokolwiek p u n k t u gani takie zajcie, ktre
mu si nigdy nie potrafi naleycie o d d a w a czowiek, j e e l i b y mu brako
w naturze dobrej pamici, atwoci do nauki, szlachetnej postawy, wdziku,
przyjani i p o k r e w i e s t w a z prawd, sprawiedliwoci, odwagi, p a n o w a n i a
nad sob.
- Czego takiego - powiada- - nawet i sam Momos gani by nie potrafi.
- A jeli takich ludzi - dodaem udoskonali wiek i wychowanie, to czy nie
takim tylko powierzyby pastwo?
Adejmant wtedy powiedzia: - Sokratesie, nikt by nie potrafi spiera si
z tob o ten p u n k t . Ale kiedy si ciebie sucha, jak mwisz takie rzeczy jak
teraz, to zawsze si czowiekowi robi co w tym rodzaju, ma si wraenie,
e c z o w i e k nie ma wprawy w p y t a n i u i w o d p o w i a d a n i u , wic go twoja
myl z pomoc k a d e g o pytania o d r o b i n na bok odwodzi, a jak si tych
drobiazgw nazbiera, to si w kocu pokazuje bd wielki i co przeciwne
go, ni byo zrazu. Z u p e n i e jak w warcabach; taki co dobrze gra, z a m k n i e
w kocu tego, co gra nie umie, i ten nie ma ju adnego cigu do zrobi-
487 C
Ksiga VI
191
A d e j m a n t zgadza si cay czas, a si ockn w tej chwili i zobaczy w myli tych, ktrych na
miecie nazywano filozofami. Typy w y c h u d e , o b d a r t e , o d e r w a n e od ycia i jego spraw, p s y c h o
p a t y c z n e , narwane, zdziwaczae. W s p o m n i a moe Chmury Arystofanesa i po doskonaej apostro
fie na t e m a t m e t o d y Sokratesa owiadcza, e filozofowie, tacy, jakich zna, s zgoa n i e u y t e c z n i
dla pastwa; wic jak mona takim t y p o m powierza rzdy? I Sokrates zgadza si. On rysowa
typ idealny; rzeczywisto wyglda inaczej. On to wie.
4
Dlaczego dzi filozofowie maj tak z opini, jeeli chodzi o zdolno do pracy dla pastwa?
To n a t u r a l n e , mwi Sokrates. To dlatego, e o wszystkich sprawach pastwa d e c y d u j e lud na
z g r o m a d z e n i a c h . L u d , ktry si na niczym nie zna i nie daje si pouczy. On jest jak t e n przy
guchy i niedowidzcy kapitan o k r t u . A ci marynarze, ktrzy si o ster kc, to mwcy - polity
cy, zwalczajcy si wzajem przed forum z g r o m a d z e ludowych; nie przygotowani wcale do rz
dzenia, a m b i t n i , chciwi, rozpustni, zazdroni. Usuwaj chytrze co najlepszych wspzawodnikw,
a lud baamuc m o w a m i , aby tylko zosta u wadzy. Czerpi z niej zyski i d l a t e g o schlebiaj lu
dowi. Zwalczaj kadego, kto im nie schlebia i nie suy, a najbardziej takiego, kto by gosi,
e
192
B
Platon, Pastwo
488 B
Wic we pod uwag takie oto zdarzenie - na wielu okrtach albo na jed
nym okrcie. Kapitan statku przewysza wszystkich na okrcie wielkoci
i si, a tylko przyguchy jest i ma jako krtki wzrok, a na s z t u c e eglar
skiej te si mao rozumie. A eglarze kc si z sob o sterowanie. Ka
dy z nich uwaa, e powinien siedzie przy sterze, chocia si nigdy sztuki
sterowania nie uczy, ani nie potrafi wskaza tego, u kogo by si jej uczy,
ani czasu, w ktrym by t nauk pobiera. Oprcz tego oni twierdz nawet,
e si tej sztuki nauczy nie mona. A jeli kto mwi, e mona, gotowi go
zabi. Sami wci t y l k o k a p i t a n a oblegaj, nastaj na n i e g o i robi co
mog, eby im ster powierzy. A nieraz, jeli on im nie ulega, tylko innym
raczej, w t e d y oni tych innych albo zabijaj, albo ich wyrzucaj z o k r t u ,
a d z i e l n e m u kapitanowi podaj zika czarodziejskie na sen albo go upijaj
c z y m k o l w i e k , aby go z ng zwali, i panuj nad o k r t e m , maj na swoje
usugi wszystko, co na nim jest; pij i uywaj sobie w podry po swojemu,
oczywicie; a do tego chwal jako z n a k o m i t e g o eglarza i nazywaj zawoa
n y m s t e r n i k i e m i znawc o k r t u k a d e g o , kto potrafi razem z nimi r k
489 B
Ksiga VI
193
wiedz, e b y obwinia tych, ktrzy filozofw nie uywaj, a nie tych przy
zwoitych filozofw. Bo to p r z e c i e nie jest n a t u r a l n e , e b y s t e r n i k mia
prosi marynarzy, aby go raczyli sucha, ani eby mdrzy mieli p u k a do
drzwi ludzi bogatych. Kto t e n dowcip powiedzia, powiedzia n i e p r a w d .
A prawda naturalna jest ta, e jeli choruje bogaty czy tam choruje ubogi, to
j e d e n i drugi powinien puka do drzwi lekarza, i tak samo kady, komu po
trzeba, eby nim rzdzono, do drzwi tego, ktry rzdzi potrafi, a nie eby C
rzdzcy prosi rzdzonych o to, aby sob rzdzi pozwolili; jeeli on tylko
j e s t n a p r a w d co wart. Jeeli tych, ktrzy dzisiaj w p a s t w a c h rzdz,
przyrwnasz do tych marynarzy, o ktrychemy przed chwil mwili, to nie
zbdzisz, ani te, jeli w tych, ktrym oni wszelkiej wartoci odmawiaj, e
to niby prniacy wpatrzeni w niebo, dojrzysz sternikw prawdziwych.
- Z u p e n i e susznie - powiada.
- W o b e c tego, z a t e m i w tych w a r u n k a c h t r u d n o , e b y si zajcie naj
lepsze cieszyo zachowaniem pord tych, ktrzy maj zajcie wprost prze
c i w n e . A najwikszy i najmocniejszy cie rzucaj na filozofi ci, k t r z y D
mwi, e si ni zajmuj; to przecie przez nich t e n twj przeciwnik filo
zofii m w i , e si do n i e j bior po w i k s z e j czci co najlichsze typy,
a z najprzyzwoitszych nawet nie ma poytku. I jak si zgodziem, e praw
d mwisz. Czy nie?
- Tak jest.
- Nieprawda? C z e m u si ci przyzwoici nie przydaj, to juemy przeszli?
V
- O, tak.
- A dlaczego znowu ci liczni s licha warci, to, jeli chcesz, przejdmy te- E
raz. A e t e m u filozofia nie jest winna, to, jeli potrafimy, czy b d z i e m y
prbowali wykaza?
- Tak jest.
- To suchajmy i mwmy, przypomniawszy sobie rzecz od tego miejsca,
j a k e m y to przechodzili te rysy natury, koniecznie w r o d z o n e czowiekowi,
jeli ma by doskonay. Przewodniczk jego bya, jeli pamitasz, prawda. 490
On mia za ni i bezwarunkowo i pod kadym wzgldem albo inaczej zo
s
sta blagierem i nie mie nigdy nic wsplnego z filozofi prawdziw .
- Mwio si tak.
- Nieprawda? to j e d n o ju tak mocno si sprzecza z tym, co o nim teraz
ludzie myl?
- I bardzo - powiada.
- Wic czy to nie bdzie w sam raz na jego obron, jeli powiemy, e kto
istotnie kocha wiedz, ten si z natury na wycigi rwie do tego, co istnieje,
a nie potrafi si zatrzyma przy licznych poszczeglnych wypadkach, ktre
tylko uchodz za rzeczywisto; on b d z i e szed dalej, nie o s a b n i e i nie
przestanie kocha, zanim nie d o t k n i e istoty kadej rzeczy t czci swojej
duszy, ktrej d a n e jest d o t y k a czego takiego. A to d a n e jest tej, ktra
5
194
Platon, Pastwo
490 B
491 B
Ksiga VI
195
- Jakeby nie?
- Wic to, zdaje mi si, ma sens, e najlepsza natura przy mniej waci
wym wikcie wychodzi gorzej ni licha.
- Ma sens.
- Wic prawda, Adejmancie - dodaem - tak samo i dusze, zgodzimy si, E
co najbardziej dorodne, pod wpywem zej pedagogii robi si osobliwie ze.
Czy ty mylisz, e wielkie zbrodnie i charaktery czarne bez domieszki wy
rastaj z n a t u r lichych, a nie z urodziwych, k t r e ze poywienie popsuo?
N a t u r a saba nigdy si nie z d o b d z i e ani na w i e l k i e d o b r o , ani na wiel
kie zo?
- No nie - powiada - to ju tak jest.
- Wic taka natura lgnca do mdroci, jakmy zaoyli, taka natura filo- 492
zofa, jeeli nauczanie o d p o w i e d n i e szczliwym trafem przejdzie, musi ko
n i e c z n i e , wzrastajc, doj do wszelkiej dzielnoci, a jeeli takie n a s i e n i e
padnie na grunt nieodpowiedni i tam wyronie, to si rozwinie w kierunku
wprost przeciwnym, jeeli mu przypadkiem jaki bg nie pomoe. Czy i ty
mylisz tak, jak myli wielu, e to sofici psuj modzie, i ci gorszyciele to
maj by pewni sofici o c h a r a k t e r z e prywatnym, i e warto o tym mwi,
a nie, e najwikszymi sofistami s wanie ci, ktrzy to mwi, i e to oni
B
196
Platon, Pastwo
492 B
493 A
Ksiga VI
197
- Wic to wszystko razem wziwszy pod uwag przypomnij sobie tamt VIII
rzecz, czy t u m potrafi z n i e albo u w i e r z y w i s t n i e n i e P i k n a s a m e g o
a nie - wielu rzeczy piknych, albo w istnienie kadej rzeczy samej a nie - 494
wielu rzeczy kadego rodzaju?
- Zgoa nie - powiada.
- Wic mionikiem mdroci tum by nie potrafi?
- N i e potrafi.
- Wic i tych, ktrzy lgn do mdroci, tum gani musi?
198
Platon, Pastwo
494 A
- Musi.
- I musz ich gani ci niefachowcy, ktrzy bdc w kontakcie z t u m e m
staraj si przypodoba.
- To jasne.
- Z tego wszystkiego, jakie ty widzisz wyjcie dla natury filozofa, eby
przy swoim zajciu zostaa, a do celu dosza? A nie zapominaj o tym, co si
mwio. Zgodzilimy si, e j cechuje atwo do nauki, pami, odwaga
i szlachetna postawa wewntrzna.
- Tak jest.
- Nieprawda? Ju zaraz pomidzy chopcami taki czowiek bdzie pierw
szy do wszystkiego. Szczeglniej jeeli mu natura daa ciao dla takiej du
szy odpowiednie.
- C z e m u by nie mia celowa? - powiada.
- Jak podronie, to mam wraenie, zechc si nim posugiwa do swoich
spraw i krewni, i obywatele.
- Jakeby nie?
- Wic bd mu si kaniali, obsypywali probami i objawami czci, pozy
skujc go sobie z gry i schlebiajc mu na rachunek jego przyszej potgi.
- To si nieraz tak dzieje - powiada.
- A jak mylisz - d o d a e m - co taki robi w tych warunkach rodowiska,
zwaszcza jeeli to bdzie wanie gdzie w wielkim pastwie, a mody czo
wiek b d z i e bogaty i ze szlacheckiej rodziny, a do tego przystojny i duy?
Czy nie zacznie go rozpiera bezgraniczna nadzieja, czy nie zacznie mu si
zdawa, e potrafi da rady i sprawom Hellenw, i sprawom barbarzycw?
Wic czy nie zacznie na tym p u n k c i e wysoko zadziera nosa, p e e n pozy
a pren r o z u m u ? 8
- I bardzo - powiada.
495 A
Ksiga VI
199
Wiec ludzie wybitni ulegaj zgorszeniu w sposb zrozumiay, a do filozofii garn si wybirki
i o d p a d k i ludzkie. Platon ma tu ostre piro satyryka, a pisze ci i krwi. C z u g n i e w wielkie
go pana, ktry wypad z rwnowagi.
IX
200
496
X
B
Platon, Pastwo
496 A
trzyma przy niej potrafi taka uzda, jak naszego przyjaciela Teagesa.
U Teagesa te wszystko si na to skadao, eby si filozofii s p r z e n i e w i e
rzy, ale go sabe zdrowie fizyczne od polityki odwraca, a przy filozofii trzy
ma. A o tym, co u m i e , to i mwi nie warto, jak to mi D u c h znaki daje.
Moe to kto mia przedtem, a moe i nikt. Wic spord tych niewielu ci,
co przyszli i zakosztowali, jak sodycz i szczcie daje to dobro, i dosta
t e c z n i e si napatrzyli szalestwu szerokich k, i zobaczyli, e po prostu
n i k t n i e p r o w a d z i w p a s t w a c h jakiej p o l i t y k i z d r o w e j i e nie ma si
497 A
Ksiga VI
201
- Jaki punkt?
- W jaki sposb powinno si pastwo odnosi do filozofii, jeeli nie ma
zgin. Bo wszystkie wielkie zagadnienia s liskie i jak si to mwi, wszy
stko, co pikne, jest naprawd trudne.
- A j e d n a k - powiada - niechby znalazo jaki koniec to zagadnienie, sko
ro wypyno na wierzch.
- Z pewnoci nie brak chci stanie na przeszkodzie, ale moe by, e
11
Jakie w z m o o n e samopoczucie ywi Platon jako filozof, o tym wiadczy to, e ju nie nad tym
si zaczyna zastanawia, jaki filozof przydaby si pastwu najlepiej - to ju powiedzia, tylko nad
t y m , jaki ustrj p a s t w a p r z y d a b y si najlepiej j a k o g r u n t do rozwoju filozofa. O t a d e n
z o b e c n y c h ustrojw. Na to potrzeba ustroju nowego, idealnego. W kadym razie s t o s u n e k pa
stwa do filozofii powinien by inny, ni jest dzi, i inny p o w i n i e n by tok wyksztacenia filozo
ficznego. N i e z b y t wczesny kurs logiki, a p o t e m nic, tylko naprzd wychowanie fizyczne, p o t e m
praca dla p a s t w a , a na staro d o p i e r o filozofia. P l a t o n wrci do t e g o t e m a t u i rozwinie go
szerzej.
202
Platon, Pastwo
497 E
498 D
Ksiga VI
203
Bo inaczej mgby si
gdy wzruszony pierwszy raz sucha mitw z ust niaki, i gdy Homera skanduje na stoku u nau
czyciela, i gdy si zapala do kariery politycznej, i gdy zraony rezygnuje z niej, i ju dug brod
siga stou, spisujc refleksje o yciu, ktre byo i mino, i dalej mija; ale ten sam czowiek - nie
widzialny - moe jeszcze i nowe wygldy przybiera: naprzd zgrzybiaego starca, a potem mu si
ciao w ogle rozpadnie, ale nic nie przeszkadza, eby si ten sam czowiek nie mia znowu zja
wi kiedy w wygldzie niemowlcia i tam dalej, jak poprzednio. Niewtpliwie, powtarzaj si
w odstpach wiekw ludzie tacy sami, waciwie - moe to s wanie ci sami? A czas jest dugi koca mu nie wida.
W obliczu wiecznoci Platon zdobywa si na pobaanie i przebaczenie dla tych, do ktrych
nie trafia na razie. Tylko dlatego, e jego pomys jakiej naukowej organizacji pastwa jest zbyt
oryginalny, a wspczeni zbyt nieprzygotowani do takich rzeczy i do takich myli, na ktre nie
sta mdrych dowcipnisiw ze sawnej szkoy megarejskiej. Ale stanowczo przecie nie wydaje
mu si wykluczone, eby si znalaz kiedy w cigu dziejw na tronie czowiek z kultur filozo
ficzn. Ten zracjonalizuje ustrj pastwa z pewnoci, cho to nie bdzie atwe. Platon si tro
ch zawid. Bo ani Marek Aureli, ani cesarz Julian zasadniczych reform nic przynieli, a na no
wych filozofw na tronie trzeba byo czeka a osiemnacie w i e k w po Chrystusie. Zracjonalizo
wanie za hodowli i eksploatacji ludzi w pastwach zaczto uprawia na wielk skal dopiero
w wieku dwudziestym, ale to nie wyszo od typw, ktre by Platon do filozofw zalicza. To za
czli robi dyktatorzy po spaleniu lub zamkniciu parlamentw. O dyktatorach opowie Platon, co
myli - bardzo szeroko i wymownie, ale pniej. W tej chwili wierzy, e agodnie i spokojnie
przekona potrafi nawet szerokie koa.
204
Platon, Pastwo
499 C
kto susznie z nas namiewa, e mwimy w ogle tak, jak bymy si tylko
modlili. Czy nie tak?
- N o tak.
- Wic jeli kiedy na najprzedniejszych na polu filozofii spada jaka ko
nieczno zajcia si sprawami pastwa, albo w cigu n i e z m i e r n i e dugiej
przeszoci, albo jeli ona gdzie istnieje dzi w jakim kraju niehelleskim,
D g d z i e d a l e k o , poza naszym p o l e m w i d z e n i a , albo m o e d o p i e r o k i e d y
p r z y j d z i e , to g o t o w i m y si o to s p i e r a i p r z y t y m z o s t a , e p o w s t a
o m w i o n y ustrj i e istnieje, i e b d z i e istnia, ale tylko wtedy, gdy ta
Muza obejmie rzdy nad pastwem. Bo to nie jest niemoliwe, ani my nie
gosimy niemoliwoci. A e to jest rzecz trudna, na to si i my zgadzamy.
- I m n i e si - powiada - tak wydaje.
- A tylko szerokim koom - dodaem - nie tak si wydaje - to powiesz?
- Moe by - mwi.
E
- Mj drogi - cignem - nie m w tak b a r d z o le o szerokich k o a c h .
Ju ci one zmieni zdanie, jeeli bdziesz z nimi mwi nie po to, eby si
spiera, tylko po przyjacielsku im pokaesz, jakie to potwarze spadaj na
zamiowanie do nauk, wic bdziesz je odczernia i pokazywa tych, ktrych
sam filozofami nazywasz, i b d z i e s z ich okrela wyranie, tak jak p r z e d
500 chwil, i natur ich, i zajcie, aby nikt nie sdzi, e ty masz na myli tych,
0 k t r y c h oni mwi. D o p r a w d y , j e e l i tak popatrz, to z o b a c z y s z , e
przyjd do innego przekonania, i bd odpowiadali inaczej. Czy ty mylisz,
e bdzie si kto gniewa na tego, ktry si sam gniewa, albo zawistnie go
tw patrze na tego, co zawici nie zna, oczywicie, kto sam niezawistny
1 agodny? Ja ci u p r z e d z i powiem, e w nielicznych j e d n o s t k a c h j do
puszczam, ale nie wierz w tak z natur u ogu.
B
- Zreszt i ja si z tob zgadzam - powiada.
- Nieprawda? I na to te si zgadzasz, e tej niechci szerokich k do
filozofii winni s ci, ktrzy nieprzyzwoicie a z wielkim haasem i nie wiado
mo skd na teren filozofii wpadli i teraz beszta j e d e n drugiego i nienawidzi,
a wci o ludziach mwi wcale nie tak, jak filozofowi przystao?
- N o , oczywicie - powiada.
XIII
- Bo widzisz, Adejmancie, czowiek, ktry si naprawd ca dusz zwra
ca do tego, co istnieje, nawet nie ma czasu patrze w d na to, co tam lu
dzie robi, i walczy z nimi, i serce m i e p e n e zazdroci i zoci; on ma
C oczy skierowane i patrzy na to, co jest jako uporzdkowane i zawsze takie
samo, co ani krzywd nie wyrzdza, ani ich nie doznaje j e d n o od drugiego,
co ma porzdek w sobie i sens; on to naladuje i do tego si jak najbardziej
upodabnia. Czy mylisz, e to jest moliwe, eby si kto nie zrobi podob
ny do tego, co kocha i z czym przestaje?
D
- To niemoliwe - powiada.
- Wic kiedy filozof obcuje z tym, co boskie i adne, sam si a d e m we
w n t r z n y m napenia i do boga zblia, o ile to czowiek potrafi. A potwarz
nie omija nikogo.
500 D
Ksiga VI
205
- Oczywicie, przecie.
- Wic gdyby filozof w jaki sposb by zmuszony, tak powiedziaem, sta
ra si o to, eby to, co tam widzi, wszczepi w obyczaje i w c h a r a k t e r y
ludzkie w yciu prywatnym i w publicznym, a nie tylko formowa samego
siebie, to co mylisz, czy byby z niego lichy twrca rozwagi i sprawiedliwo
ci, i wszelkiej dzielnoci obywatelskiej? 13
- Bynajmniej - powiedzia.
- Wic jeeli szerokie koa spostrzeg, e my prawd o nim mwimy, to
co? Czy bd si krzywiy na filozofw i nie bd wierzyy naszym sowom,
e nigdy i na adnej innej drodze szczcie w yciu pastwa nie zawita, je
eli pastwa malowa nie zaczn ci malarze, ktrzy maj boski wzr przed
oczami?
- Krzywi si nie bd - powiada - jeeli tylko to spostrzeg. Ale na
prawd, o jakim ty malowaniu mwisz?
- Oni by si powinni - mwi - wzi do pastwa i do obyczajw ludz
kich jak do obrazu i naprzd oczyci podoe, co wcale nie jest rzecz a
tw. Wic widzisz - oni by si ju tym rnili od wszystkich innych, e ani
czowieka prywatnego, ani pastwa a d e n by si z nich t k n nie chcia,
aniby si bra do pisania praw, zanimby czystego podoa albo nie dosta,
alboby go sam nie oczyci.
13
206
Platon, Pastwo
501 A
- I susznie - powiada.
- N i e p r a w d a . P o t e m , uwaasz, podszkicowaliby zarys ustroju p a s t w o
wego.
- No, czemu nie?
- A p o t e m , myl sobie, podczas wykonywania roboty, czsto by spogldali na obie strony, na to, co s p r a w i e d l i w e i p i k n e , i rozwane z natury,
i na wszystkie takie rzeczy, a z drugiej strony na to, co w ludziach tkwi;
wpuszczaliby to mieszajc i stapiajc spotykany w rnych ludziach pierwia
s t e k arcyludzki, pamitajc, e i H o m e r mwi o tym, co w ludziach mie
szka, e to jest boskie i do bogw p o d o b n e .
- Susznie - powiada.
- I j e d n o by musieli - sdz - wymazywa, a drugie na nowo wkrela,
aby obyczaje i charaktery ludzkie zrobili, o ileby si dao, moliwie bogom
mie.
- To bardzo by adny wypad obraz - powiada.
- A czy my - dodaem - przekonamy w jaki sposb tych, o ktrych mwi
e, e na nas id n a w a e m , i czy oni uwierz, e to w a n i e j e s t malarz
ustrojw pastwowych, ten, ktregomy wtedy wobec nich pochwalili, a oni
si gniewali, e my mu powierzamy pastwa? Czy teraz syszc to zago
dniej?
- Oczywicie, e bardzo - powiada - jeeli tylko maj rozum.
- Bo o co si bd kcili? C z y o to, e filozofowie nie kochaj b y t u
i prawdy?
- To by nie miao sensu - powiada.
- A moe o to, e ich natura, ktrmy przeszli, nie jest p o k r e w n a t e m u ,
co najlepsze?
- Ani o to.
- Wic c? O to, e taka natura, jak dostanie waciwe sobie zajcie, to
nie bdzie doskonaa i nie bdzie kochaa mdroci, raczej ni ktrakolwiek
inna? Czy raczej to powiedz o tych, ktrych mymy wykluczyli?
- N o , nie, przecie.
- Wic czy bd si jeszcze gniewali, kiedy my b d z i e m y mwili, e za
n i m rd filozofw nie uzyska wadzy, to nie ustan n i e s z c z c i a ani dla
pastw, ani dla obywateli, ani te ustrj, ktry stwarzamy w wyobrani, nie
dojdzie do skutku w praktyce?
502 A
Ksiga VI
207
Prawie e proroczo brzmi ten u s t p , dotyczcy przyszych organizatorw pastw: jeeli przyj
dzie j e d e n taki jak si naley, a b d z i e mia p a s t w o ulege, to przeprowadzi wszystko, w co si
dzisiaj ludziom wierzy nie c h c e " . To jest wielka prawda: jeli pastwo jest ulege, a mona wie
le p a s t w do tego doprowadzi, to niewiarygodne reformy moe przeprowadzi organizator. So
w e m : Platon nie traci wiary w moliwo realizacji swojego ustroju albo jakiego zblionego.
15
208
Placon, Pastwo
502 D
503 E
Ksiga VI
209
- Z a t e m t r z e b a r o b i prby, s t o s o w a te t r u d y i strachy, i r o z k o s z e ,
0 ktrych mwilimy wtedy, a jeszcze i to, comy wtedy pominli, to mwi
my teraz, e i z pomoc licznych p r z e d m i o t w nauczania trzeba te natury
wiczy patrzc, ktra potrafi znie take p r z e d m i o t y najwiksze, czy te
si ich nastraszy i odpadnie; podobnie jak przy innych zawodach strach nie- 504
j e d n e g o na bok odstawia.
- Trzeba tak patrze - powiada. - Ale ktre to przedmioty nauczania na
zywasz najwikszymi?
- Przypominasz sobie z pewnoci - powiedziaem - emy trzy postacie XVI
w duszy rozrnili mwic w zwizku z tym o sprawiedliwoci, rozwadze,
mstwie i mdroci, zabralimy sobie to, czym jest kada z nich 1 6 .
- Gdybym tego nie pamita - powiada - nie miabym prawa sucha tego
wszystkiego, co potem.
- A to, co przedtem, pamitasz?
- Co takiego?
- Mwilimy gdzie tam, e chcc najpikniej te rzeczy zobaczy, trzeba
by i inn, dusz drog naokoo; o n e si uka jasno dopiero t e m u , kto
by j przeby; na razie mona si byo bra tylko do tych wywodw, ktre
si wizay z ustaleniami p o p r z e d n i m i . I wycie mwili, e to wystarczy,
1 tak si te wtedy te rzeczy mwio, moim zdaniem nie do jasno i cile,
a jeeli wam si to podobao, to moe wy to i powiecie.
- Moim zdaniem - powiada - w sam miar. I n n y m si te tak wydawao.
- Ach, przyjacielu - o d p o w i e d z i a e m - miara w t a k i c h rzeczach, jeeli
cho troch odbiega od tego, co jest, to nie jest miara w sam miar. Co
nie jest doskonae, nie jest adn miar dla niczego. Tylko si tak nieraz
k o m u wydaje, e ju wszystko w porzdku, i nie ma potrzeby szuka g
biej.
- Bardzo wielu - powiada - zachowuje si w ten sposb, ale to jest lekko
mylno.
- A to zgoa nie jest zaleta stranika pastwa i praw.
- Z a p e w n e - doda.
- Wic taki - cignem - musi i drog dusz naokoo, musi uczy si
16
210
Platon, Pastwo
504 D
i trudzi przy tym nie mniej ni przy wiczeniach cielesnych. Albo te, jak
mwimy w tej chwili, nie dojdzie nigdy do koca nauki najwikszej i naj
bardziej dla niego odpowiedniej.
- A wic to nie s rzeczy najwiksze? Czy jest co jeszcze wikszego ni
sprawiedliwo i to, comy przeszli?
- Jest i co wikszego - odpowiedziaem. - I ttzeba te rzeczy nie w szkicu
zobaczy, tak jak teraz, ale nie pomija ich w postaci doskonale wykoczoE nej. Czy to nie byoby mieszne, k i e d y chodzi o inne rzeczy maej wagi,
robi wszystko, co mona, aby wyszy jak najcilej i najczyciej, a nie uwa
a, e t e m u , co najwiksze, naley si i ciso najwiksza?
- To j e s t myl b a r d z o godna uwagi. Ale ktry to j e s t t e n najwikszy
przedmiot nauki i co ty waciwie tak nazywasz, to jak mylisz, czy ci kto
puci do domu nie zapytawszy si, co to jest?
- N i e b a r d z o - o d p o w i e d z i a e m . - W i c pytaj i ty. Zreszt n i e r a z j u
0 nim syszae; teraz albo nie pamitasz, albo chcesz mi robi trudnoci,
505 bo si obrci przeciwko m n i e . Ja myl, e raczej to drugie. Bo to, e
n a j w i k s z y m p r z e d m i o t e m n a u k i j e s t p o s t a D o b r a , t o c z s t o sysza,
1 e przez ni to, co sprawiedliwe i tam dalej, staje si tym, co p r z y d a t n e
i co poyteczne. I teraz mniej wicej wiesz, e chc o tym mwi, a oprcz
tego i to, e nie znamy jej dostatecznie. A jeli jej nie znamy, to chobyB
my wszystko inne i najlepiej znali, wiesz, e na nic nam si to nie przyda,
z u p e n i e tak samo, jak bymy posiedli cokolwiek, a D o b r a by w tym nie
byo. Czy ty uwaasz, e warto posi wszystko, co tylko posi mona,
nie posiadszy tego, co dobre? Albo myle sobie wszystko, co p o m y l e
mona, t y l k o nie to, co d o b r e , i w t e n s p o s b nie myle sobie n i c z e g o
piknego ani dobrego?
- Na Zeusa - powiada - ja tak nie uwaam.
XVII
- A wiesz, prawda, i to, e ci, ktrych jest wielu, myl, e Dobro to jest
rozkosz, a subtelniejsi, e to poznanie 1 7 .
- N o , jakeby nie.
- I to te, przyjacielu, e ci, ktrzy stoj na tym stanowisku, nie umiej
wskaza, co to za p o z n a n i e , i musz w k o c u powiedzie, e to p o z n a n i e
Dobra.
C
505 D
Ksiga VI
211
- Bardzo stanowczo.
D
- Wic im wypada, uwaam, zgodzi si, e dobro i zo wychodzi na jed
no. Czy nie?
- No c?
- Nieprawda, e wielkie i liczne spory z tym si wi, to jest jasne?
- Jakeby nie?
- No c? A to czy nie jest jasne, e jeli chodzi o to, co sprawiedliwe
i p i k n e , to niejeden gotw wybra i to, co si tylko takim wydaje, choby
ono i nie byo takie; j e d n a k b y to robi i zdobywa i za takie by to uwaa,
a jeli o dobro idzie, to ju n i k o m u nie wystarczy zdoby dobro r z e k o m e ,
tylko kady szuka istotnego, a sam tylko opini na tym p u n k c i e kady ma
w pogardzie?
- I bardzo - doda.
- Wic to, za czym b i e g n i e kada dusza i dla czego robi wszystko, co
E
robi, przeczuwajc, e istnieje co takiego, ale nie znajc go i nie mogc na
leycie uchwyci, co to takiego jest, ani si do niego z niezachwian wiar
odnoszc jak do innych, przez co j wiele innych rzeczy te omija, ktre by
si na co przyda mogy, wic na co takiego i tak wielkiego powiemy, e
powinni mie oczy z a m k n i t e take i ci najlepsi w pastwie, ktrym wszy- 506
stko oddamy w rce?
- Zgoa nie - powiada.
- Ja m a m w r a e n i e - d o d a e m - e to, co sprawiedliwe i co p i k n e nie
znajdzie g o d n e g o stranika w kim, kto by nie wiedzia, e to wanie jest
d o b r e , i pod jakim w z g l d e m . A m a m i to przeczucie, e bez tej wiedzy
nikt tego nie pozna naleycie.
- To suszne masz przeczucie - powiada.
- Z a t e m prawda, e pastwo bdzie doskonale urzdzone dopiero wtedy,
B
kiedy na jego czele bdzie sta stranik znajcy si si na tych rzeczach?
- To konieczne - powiada. - Ale tak, ty Sokratesie, czy ty d o b r e m nazy- XVIII
wasz wiedz czy rozkosz, czy co innego jeszcze? 1 8
18
Ale czym waciwie jest Dobro samo? Jak je okreli? Tu Sokrates m i l k n i e . C o mu si wyda
je na ten t e m a t , powiada. Ale dajmy t e m u pokj - dodaje - nie potrafi tego uj w a d n e sowa.
Wida, e ten wyraz nie ma w tej chwili u niego wyranego znaczenia, tylko budzi g w a t o w n e
uczucia, k t r e si o p r z e n o n i e prosz. Jaka wielka pochwaa, u w i e l b i e n i e , cze, wdziczno,
mio, wo uczuciowa z e b r a n a z wszystkich dobrych m o m e n t w w yciu i zwizana z tym j e d
nym wyrazem: D o b r o . Uczucia, ktre w dziecicych latach prbowa odnosi do Z e u s a , ojca b o
gw i ludzi, i do Ateny Panny, dzi odnosi Platon do tej istoty, ktra si nazywa D o b r o . I nazywa
si Prawda, i nazywa si Byt, Rzeczywisto. To jest dla niego prawdziwy Bg. On widzi j e g o
blask i j e g o twr we wszystkim, co p i k n e i c h w a l e b n e .
212
Platon, Pastwo
506 B
507 B
Ksiga VI
213
- Co takiego? - powiada.
- e wiele jest rzeczy piknych - odrzekem - i wiele jest rzeczy dobrych,
i o kadym rodzaju rzeczy tak mwimy, i tak to okrelamy sowem.
- Mwimy tak.
- A take Pikno samo i Dobro samo, i tak o wszystkich rzeczach, k t r e m y
p o p r z e d n i o jako liczne przyjmowali, teraz je znowu pod jedn posta kadego
rodzaju kadziemy, ta jest jedna, i tak o kadej rzeczy mwimy, czym jest.
- Jest tak.
- I o tych mwimy, e je widzimy, a nie poznajemy ich myl, a postacie
znowu (idee) poznajemy myl, a nie widzimy ich.
- Ze wszech miar.
- A jak czstk naszej osoby widzimy rzeczy widzialne?
- Wzrokiem - powiada.
- N i e p r a w d a - mwi - a s u c h e m rzeczy syszalne, a innymi zmysami
wszelkie rzeczy spostrzegalne?
- N o , tak.
- A czy si zastanawia nad tym, jak to twrca naszych z m y s w najkosztowniej utworzy zdolno widzenia i widzialnoci?
- N i e bardzo - powiada.
- Wic tak zobacz. Czy istnieje co innego rodzaju, czego by brako su
chowi i gosowi do tego, eby such mg sysze, a gos eby by syszalny?
I jeeli si to trzecie nie doczy, to such nie bdzie sysza, a gos nie b- D
dzie syszalny?
- Niczego takiego nie trzeba - powiedzia.
- I ja mam wraenie - dodaem - e wielu innym zmysom te niczego ta
kiego nie brak, eby nie powiedzie, e w ogle aden zmys niczego takie
go nie potrzebuje. A moe ty by umia taki zmys wymieni?
- Ja bym nie umia - powiada.
- A zdolno do widzenia i widzialno, czy nie miarkujesz, e potrzebuj
czego takiego?
- Jakim sposobem?
- Chocia tam bdzie wzrok w oczach i ten, ktry go posiada, zechce si
nim posugiwa i chocia b d z i e barwa na p r z e d m i o t a c h , to j e d n a k , jeeli
si nie doczy rodzaj trzeci, to majcy wanie naturalne przeznaczenie, to E
wiesz, e wzrok nic nie zobaczy, a barwy zostan niewidzialne.
- Czeg tam takiego jeszcze potrzeba? - zapyta.
- Tego, co ty nazywasz wiatem - odpowiedziaem.
- Prawd mwisz - powiada.
- Z a t e m niemaa posta wie zmys wzroku i widzialno, cznik mi- 508
dzy nimi zacniejszy od innych powiza, chyba e wiato to jest czynnik
mao czcigodny.
- Ale - powiada - d a l e k o do tego, eby wiato miao by czym mao
czcigodnym.
- A k t r e m u z bogw n i e b i e s k i c h u m i e s z to przypisa, ktry jest j e g o XIX
214
Platon, Pastwo
508 A
Taka sama jest rola Dobra (czyli Bytu, Rzeczywistoci, Prawdy), jeeli chodzi o p r z e d m i o t y
myli, o postacie rzeczy, ktre si tylko mylami ujmuje. Tylko wtedy, gdy taka p o m y l a n a po
sta rzeczy ma w sobie cho troch Rzeczywistoci, Bytu, Dobra, tylko w t e d y myl, ktra j uj
muje, staje si p o z n a n i e m , wiedz, a nie b a a m u c t w e m , fikcj, urojeniem, i jej p r z e d m i o t jest
wtedy prawdziwy, a nie jest faszem, zud. Prawda naszych pomysw to jest jakby kolor i blask
Rzeczywistoci, lecy na przedmiotach naszych myli, a p o z n a n i e nasze jest jak w i d z e n i e rzeczy
m a t e r i a l n y c h . O t o dlaczego D o b r o , czyli Byt, jest j a k b y ojcem soca i ma z nim p o d o b i e s t w o
rodzinne w naturze swej i w dziaaniu. To wszystko nie jest adna mistyka, tylko z pomoc obra
zowych z w r o t w p o w i e d z i a n e rzeczy do p r o s t e i s u s z n e , i z r o z u m i a e . To p r z e c i e prosta
rzecz, e nie kady pomys, nie kada myl ujta wyrazami oderwanymi jest prawdziwa i zasugu
je na nazw poznania. Tylko wtedy nasze pomysy tego rodzaju s prawdziwe, gdy im o d p o w i a d a
co rzeczywistego, gdy tak jest, jak to sobie mylimy. Poza tym s m t y i c i e m n o c i w gowie,
i majaczenia. Wiedza nasza i prawda to s p i k n e rzeczy i d o b r e , i wielkie, ale d o b r o , czyli rze
czywisto, to jest co jeszcze wikszego. Do niej si przecie nasza wiedza musi stosowa i od
niej zaley. I to dopiero jest pikna rzecz.
I jak dziki socu roliny i zwierzta powstaj i rosn, i zmieniaj si w oczach, tak dziki swo
j e m u zwizkowi z rzeczywistoci przedmioty myli s naprawd tym, za co je bierzemy, i tak trwa
j - n i e z m i e n n e , a nie s majakami z m i e n n y m i . T a k na przykad sprawiedliwo w ujciu S i m o n i d e
sa w pierwszej ksidze okazaa si j a k i m c i e n i e m z m i e n n y m i mglistym; nie byo w i a d o m o , jak j
uchwyci waciwie, eby m o n a byo przy tym zosta. To dlatego, e tak ujta zaleta c z o w i e k a
nie istnieje w ogle i mieni si w oczach. A mwic p r z e n o n i e : nie pada na ni blask Rzeczywi
stoci, D o b r a . A sprawiedliwo ujta j a k o p o r z d e k w e w n t r z n y w c z o w i e k u i w p a s t w i e jest
postaci istotn, ma okrelon, realn tre - z a w s z e b d z i e w i a d o m o , co to jest. A c z e m u ? Bo
w rzeczywistoci zachodzi taki porzdek w wielu ludziach. Na t posta wic, na t ide pada blask
Rzeczywistoci. To jest dobra idea. Tak by powiedzia Platon w rozmowie i mona by z r o z u m i e ,
o co mu c h o d z i . Wic i tu mwi Platon rzeczy d o p r o s t e , ale go uczucia ponosz i rodz p r z e
nonie za przenoniami. Z nich robi si pewna mga, za t chmur Pan Bg - na ksztat soca.
508 B
Ksiga VI
215
216
Platon, Pastwo
509 B
XX
A G l a u k o n b a r d z o m i e s z n i e : A p o l l o n i e ! - powiada - c to za w z l o t
C i growanie nadludzkie i niesamowite!
- To ty winien - odpowiedziaem - bo mnie zmusi, ebym o nim mwi
to, co mi si wydaje.
- I nie ustawaj adn miar - powiada - chyba e co tam... tylko to podo
biestwo ze socem znowu rozwijaj, bo moe co opuszczasz.
- Ale oczywicie - odpowiedziaem - ja opuszczam niejedno.
- Wic nie pomijaj ani drobiazgu!
- Zdaje mi si - odpowiedziaem - e pomijam nawet bardzo wiele. Ale,
o ile to w tej chwili moliwe, umylnie nie b d nic opuszcza.
- Wic nie - powiada.
D
- O t p o m y l s o b i e - c i g n e m - e, j a k m w i m y , istniej te d w a
i krluj, j e d n o nad rodzajem p r z e d m i o t w mylowych i w wiecie myli,
a drugie w wiecie widzialnym; ja nie mwi, e w p o d n i e b n y m , aby nie
myla, e si bawi w etymologie 2 0 . Wic masz te dwie postacie: widzial
n i mylow?
- Mam.
- Wic we sobie jakby lini przecit na dwa nierwne odcinki i kady
jej o d c i n e k przedziel znowu w tym samym stosunku, zarwno o d c i n e k ro
dzaju widzialnego, jak i rodzaju mylowego, a bdziesz mia przed sob ich
20
Chodzi o dwa wyrazy: horats i urans. Wic jak zawsze, kiedy go patos ponosi zaczyna, lubi
go Platon pokrywa jakim artem, tak i tu Glaukonowi w usta woy wyraz, ktrym si autor
sam z siebie mieje uprzedzajc umiech czytelnika. Glaukon mwi: Apollonie! Oto D u c h go
porwa i pod chmury go unosi". I mwi rwnoczenie: To twoje Dobro przewysza wszystko, co
ludzkie, jakby duch najwyszy". Obie myli naraz wypowiedzia w trzech krtkich sowach: Apollon! rtajmonijas hyperboles! To mona tak - po grecku - w zwizku z tekstem, a odda to po polsku
- daremny trud. To ganie pod pirem.
Platon wyznaje, e mu si teraz nawa myli i sw na usta cinie, tak mu serce wezbrao. Ale
widzi, e te sowa musiayby by mtne nawet dla niego samego, niezrozumiale dla drugich,
moe mieszne; on to sam wie - przecie najczciej si milczy, kiedy si ma zbyt duo do po
wiedzenia rzeczy idcych z gbi - wic sobie naoy cugle i ju tak krtko, jak tylko potrafi,
prbuje na geometrycznym, suchym schemacie streci jako i podzieli cay wiat przedmiotw
zmysowych i aktw poznania. Odcinek linii prostej kae przeci na dwie czci nierwne.
N i e c h cz krtsza przedstawia wiat przedmiotw myli (genos noetn), a cz dusza - wiat
widzialny (genos horatn). Dlatego taki stosunek, e kademu przedmiotowi myli zwyko odpo
wiada duo przedmiotw widzialnych. Kad z tych czci trzeba podzieli w tym samym sto
sunku,w ktrym dzielilimy cao. Wic naprzd odcinek duszy odpowiadajcy temu wszyst
kiemu, co widzialne, rozpad si teraz na dwa kawaki. Kawaek wikszy niech nam przedstawia
w s z e l k i e g o rodzaju odwzorowania (ejkones) przedmiotw widzialnych - same te widzialne - jak
odbicia, obrazy, cienie rzucone, moe nawet i wygldy chwilowe. Kawaek krtszy niech przed
stawia same przedmioty poprzednio odwzorowywane, a wic istoty ywe i wytwory rki ludzkiej.
Na pewno rzeczy martwe a naturalne rwnie, jak gry, skay, morza itd.
Obie grupy przedmiotw widzialnych, a wic rzeczy widzialne oraz ich odwzorowania, rni
si od siebie ze wzgldu na prawd i fasz. Rzeczy s przecie prawdziwsze ni ich odwzorowa
nia. Te s pewnymi faszami, zudami, rzeczami na niby.
wiat myli dzieli si podobnie na dwa kawaki. Jeden z nich, to konkretne widzialne symbole
przedmiotw niezmysowych (geometrika itp.y, na przykad figury geometryczne rysowane lub wy
cinane, ktre jednak przedstawiaj figury oderwane: trjkt sam, kwadrat idealny, koo doskonae
itd. To s przedmioty idealne na niby, to s odwzorowania postaci rzeczy w wiecie zmysowym.
509 E
Ksiga VI
217
Platon, Pastwo
218
511 A
wiat zmysowy,
w ktrym krluje Soce
(Helios)
symbole
g e o m e t r y c z n e itp.
(Geometrika)
rzeczy
widzialne
(Horat)
odwzorowania
rzeczy widzialnych
(Ejknes)
Rozsdek
(Didnoija)
Wiara
mniemanie
spostrzeganie
(Pfstis),
(Ddksa),
(hjsthesis)
Mylenie
przenoniami
(Ejkasija)
511 B
Ksiga VI
219
KSIGA SIDMA
514
515
T e r a z te j e g o pasja wzrokowa musi przej do gosu i Platon maluje sowami obraz plastycz
ny i barwny, ktry mg w zalku u p o l o w a g d z i e pod N e a p o l e m o z a c h o d z i e soca, albo
gdzie w k a m i e n i o o m a c h syrakuzaskich nad wieczorem. Mg przecie atwo bawi si kiedy
wasnym zielonawym c i e n i e m , rzuconym na pionow, gadk, wapienn cian urwiska, ktre pa
ao blaskiem soca zapadajcego czerwono za jego plecami. I atwo mg z jakiej wysokoci
oglda w tych w a r u n k a c h spoza k a m i e n n e g o potu o w i e t l o n e plecy j e c w pracujcych w ko
palniach - ich cienie rysoway si ostro przed kadym, a docza si do nich cie widza, rzucony
z gry i z daleka. N a w i a s e m mwic, cie widza tak bardzo o d d a l o n e g o od ciany, na ktrej si
c i e n i e rysoway, musiaby by w tych w a r u n k a c h bardzo nieostry i blady. C i e rzucony od po
chodni albo od ognia za plecami widza byby powikszony i ruchliwy. W tym widoku przemijaj
cym dojrza Platon symbol spraw, o ktrych mwi przed chwil przy pomocy podziau o d c i n k a .
T o nieraz tak t y p o m w z r o k o w y m n a t u r a s a m a p o k a z u j e ywe p r z e n o n i e w p r z y p a d k o w y c h
515 B
Ksiga VII
221
Strzaka przedstawia
kierunek wiata,
padajcego od ognia.
222
Platon, Pastwo
515 B
516 A
Ksiga VII
223
224
Platon, Pastwo
516 E
- I bardzo - powiada.
- A g d y b y teraz z n o w u musia w y k a d a t a m t e c i e n i e na wycigi z t y m i ,
ktrzy bez przerwy siedz w kajdanach, a tu jego oczy byyby sabe zanimby
517 nie wrciy do siebie, bo przystosowanie ich wymaga nie bardzo m a e g o cza
su, to czy nie naraaby si na miech i czy nie mwiono by o nim, e chodzi
na gr, a p o t e m wraca z zepsutymi oczami, i e nie warto nawet chodzi tam
p o d g r . I g d y b y ich k t o p r b o w a wyzwala i p o d p r o w a d z a wyej, to
gdyby tylko mogli chwyci co w gar i zabi go, na p e w n o by go zabili.
- Z pewnoci - powiada.
III
- O t t e n obraz - powiedziaem - kochany G l a u k o n i e , trzeba w caoci
B przyoy do tego, co si poprzednio mwio 3 . Wic to siedlisko, ktre si
naszym oczom ukazuje, przyrwna do mieszkania w wizieniu, a wiato
ognia w nim do siy soca. Wychodzenie pod gr i ogldanie tego, co jest
tam wyej, jeli wemiesz za wznoszenie si duszy do wiata myli, to nie
zbdzisz i trafisz w moj nadziej, skoro pragniesz j usysze. Bg tylko
chyba wie, czy ona prawdziwa, czy nie. Wic jeeli o to chodzi, co m n i e
si zdaje, to zdaje mi si tak, e na szczycie wiata myli wieci idea Dobra
C i bardzo trudno j dojrze, ale kto j dojrzy, ten wymiarkuje, e ona jest dla
wszystkiego przyczyn wszystkiego, co suszne i p i k n e , e w wiecie wi
dzialnym pochodzi od niej wiato i jego pan, a w wiecie myli ona panuje
i rodzi prawd i rozum, i e musi j dojrze ten, ktry ma postpowa rozu
mnie w yciu prywatnym lub w publicznym.
- M n i e m a m i ja tak samo - powiedzia - tak, jak tylko potrafi.
- Wic prosz ci - d o d a e m - p o d z i e l ze mn jeszcze i to m n i e m a n i e
i nie dziw si, e ci, ktrzy tam zaszli, nie maj ochoty robi tego samego,
D co ludzie, tylko ich dusze chc wci tam przebywa i tam d. To chyba
te naturalne, jeeli i to jest zgodne z omwionym obrazem.
- To z pewnoci naturalne - powiada.
- No c? A czy to, mylisz, dziwne, jeeli kto od tych boskich wido
kw do marnoci ludzkich powrci, e nie wyglda wtedy jak ludzie i moc
no wydaje si mieszny, bo jeszcze sabo widzi, zanim si nie przyzwyczai
do tutejszych ciemnoci, kiedy b d z i e musia w sdach czy gdzie indziej
E walczy o cienie sprawiedliwoci albo o bawany, ktre tylko cienie rzucaj,
i stawa do zawodw o te rzeczy tak, jak je bior ludzie, ktrzy Sprawiedli
woci samej nie widzieli nigdy?
- To nie jest zgoa dziwne - powiedzia.
518
- Gdyby kto mia rozum - dodaem - to by pamita, e dwojakie bywaj
z a b u r z e n i a w oczach. J e d n e u tych, ktrzy si ze wiata do c i e m n o c i
przenosz, drugie u tych, co z ciemnoci w wiato. Wic gdyby wiedzia,
e to samo dzieje si i z dusz, to k i e d y k o l w i e k by widzia, e si ktra
3
518 A
Ksiga VII
225
Z d o l n o do mylenia jasnego ma w zalku kady czowiek. T y l k o trzeba j ksztaci od najmoszych lat, wpywajc na ca dusz. N i e tylko na intelekt, ale na charakter tak samo. L u d z i e
zamiowani w pracy naukowej atwo oddzielaj si od ycia, od spraw pastwa, bo ich n a u k a po
chania. N i e naley im na to pozwala. T r z e b a ich b d z i e zmusza, eby obejmowali stanowiska
kierownicze w pastwie.
226
Platon, Pastwo
519 B
Do
520 A
Ksiga VII
227
- T a k jest - powiada.
- Wic czy mylisz, e nie bd nam posuszni nasi wychowankowie, kie
dy to usysz, i nie z e c h c e j e d e n z drugim po czci pracowa w pastwie
r a z e m z i n n y m i , a d u g i czas poza t y m s p d z a w s w o i m t o w a r z y s t w i e
i w atmosferze czystej?
- To niemoliwe - powiada. - Bo b d z i e m y to, co sprawiedliwe, zalecali E
ludziom sprawiedliwym. Raczej kady z nich zabierze si do rzdzenia jako
do czego, co by musi; wprost przeciwnie ni ci, co dzisiaj rzdz w ka
dym pastwie.
- Bo to tak jest, przyjacielu - dodaem. - Jeeli dla tych, co maj rzdzi,
wynajdziesz ycie lepsze od rzdzenia, to moe ci si uda dobra organiza- 521
cja pastwa, bo tylko w tym j e d n y m pastwie bd rzdzili ludzie istotnie
bogaci n i e w z o t o , ale w to, co p o w i n n o s t a n o w i b o g a c t w o c z o w i e k a
szczliwego - eby mie ycie dobre i rozumne. A jeeli si do rzdw za
bior ludzie ubodzy i jeli akncy dbr osobistych dorw si do dobra pu
blicznego, aby je rozdrapywa dla siebie, w t e d y nie ma sposobu. Zaczn
si walki o wadz i taka wojna domowa wewntrz pastwa zgubi i samych
walczcych i zgubi reszt pastwa.
- wita prawda - mwi.
- A czy znasz j a k i e k o l w i e k ycie i n n e , k t r e by pozwalao p a t r z e z gry
na wadz i na wpywy polityczne, ni ycie o d d a n e prawdziwej filozofii?
228
Platon, Pastwo
521 B
522 A
Ksiga VII
229
230
Platon, Pastwo
522 E
523 E
Ksiga VII
231
- Naturalnie.
E
- No a to jak? Wielko palcw, i mao, czy wzrok n a l e y c i e widzi
i czy adej mu to nie robi rnicy, czy si palec znajduje na rodku, czy na
kocu? A tak samo dotyk, jeeli chodzi o grubo i cienko, albo o mik
ko i o twardo? I inne zmysy, czy nie daj nam o tych rzeczach infor
macji niedostatecznych? Czy te tak robi kady z nich? Naprzd zmys, do 524
ktrego naley twardo, musi zawiadowa rwnie i mikkoci, i donosi
duszy, e spostrzega jedno i to samo jako twarde i jako mikkie?
- Tak jest - powiada.
- Nieprawda? - d o d a e m - w takich znowu wypadkach dusza musi by
w kopocie i nie moe wiedzie, co waciwie ten zmys oznacza jako twarde,
skoro to samo nazywa si zarazem i mikkim, a zmys mwicy o tym, co lek
kie i c i k i e , jak waciwie r o z u m i e to, co l e k k i e , i jak to, co cikie, jeeli
wskazuje na to, co cikie, jako lekkie, a to, co lekkie, podaje za cikie?
- T o t e - powiada - t a k i e sprawozdania zmysw musz by dla duszy
B
dziwne i wymagaj zastanowienia.
- Z a t e m to naturalne - dodaem - e w takich wypadkach przede wszyst
kim dusza ucieka si do rachunku i do rozumu, i zastanawia si, czy to jest
jedno, czy dwa; to, co jej zmysy donosz.
- Jakeby nie?
- Nieprawda? Jeeli to wyglda na dwa, to kade z dwojga wydaje si
czym innym i czym jednym?
- Tak.
- Jeeli kade z dwojga, to jedno, a oba razem, to dwa, to dusza bdzie
te dwa rozdzielaa w myli. Bo gdyby byy nierozdzielne, nie pojmowaaby
ich jako dwa, tylko jako jedno.
- Susznie.
C
- To, co wielkie, i to, co mae, wzrok te spostrzeg - zgodzimy si - ale
nie z osobna, tylko w jakiej mieszaninie. Czy nie tak?
- Tak.
- I e b y si to wyjanio, to znowu rozum by zmuszony zobaczy wiel
ko i mao, ale nie w zmieszaniu, tylko z osobna, a wic wprost przeciw
nie ni zmys.
- Prawda.
- Czy nie std jako przychodzi nam po raz pierwszy pytanie: wic co to
waciwie jest to wielkie, i tak samo to, co mae?
- W kadym razie.
- I tak nazwalimy j e d n o przedmiotem mylowym, a drugie widzialnym.
- Z u p e n i e susznie - powiedzia.
D
- Wic ja to i przed chwil zamierzaem powiedzie, e j e d n e spostrzee- VIII
nia przyzywaj myl, a inne tego nie robi, i okreliem jako przyzywajce
t e , k t r e do zmysw wpadaj wraz ze swymi p r z e c i w i e s t w a m i , a k t r e
tego nie robi, te nie budz rozumu 8 .
8
232
Platon, Pastwo
524 D
525 C
Ksiga VII
233
234
Platon, Pastwo
526 C
527 C
Ksiga VII
235
- Jakie? - powiada.
- T e , k t d r e ty w y m i e n i - o d r z e k e m - te p o y t k i z w i z a n e z wojn
i ze wszystkimi naukami o n e si pikniej przyjmuj; wiemy chyba, e na
og i pod kadym wzgldem rni si ten, ktry si z geometri styka od
tego, co nie.
- Doprawdy, e pod kadym wzgldem, na Zeusa - powiedzia.
- Z a t e m zalecimy ten przedmiot modziey jako drugi.
- Zalecimy - powiada.
- Jake teraz? Na trzecim miejscu pooymy astronomi? Czy nie zdaje X D
ci si?
- Z d a j e mi si - p o w i a d a . - Bo d o b r z e si o r i e n t o w a w porach roku
i w miesicach, i w latach, to przystoi nie tylko umiejtnoci rolniczej i e
glarskiej, ale i wojskowej nie mniej 10 .
- Ty s y m p a t y c z n y j e s t e - d o d a e m . - Wygldasz, jakby si ba szero
kich k, aby kto nie myla, e zalecasz p r z e d m i o t y n i e u y t e c z n e . A to
jest rzecz n i e m a a , tylko uwierzy w to jest t r u d n o , e przy s t u d i o w a n i u
tych p r z e d m i o t w oczyszcza si p e w i e n organ duszy i rozpomienia si na
nowo, jeeli marnie zacz, i lepn pod wpywem innych zaj, a lepiej, E
e b y si t e n j e d e n organ osta ni tysic oczu, bo tym j e d n y m widzi si
prawd. Wic kto myli o tym tak samo, ten ju bdzie uwaa, e mwisz
znakomicie. A ci, ktrzy tego w aden sposb nie dostrzegli, prawdopodob
nie bd uwaali, e mwisz ni to, ni owo. Bo nie widz adnego i n n e g o
poytku, ktry by std pyn, a mwi o nim byoby warto. Wic od razu 528
si zastanw, do ktrych ty ludzi mwisz. A moe nie do drugich, tylko dla
siebie samego mwisz po najwikszej czci, cho nie aowaby przy tym
i nikomu innemu, gdyby mg std odnie jak korzy.
- Ja wol tak ze wzgldu na siebie samego przede wszystkim mwi i py
ta, i dawa odpowiedzi.
- A to cofnij si - powiedziaem - troch wstecz. Bo teraz niesuszniemy
wzili to, co ma nastpowa po geometrii.
- Wziwszy co? - powiada.
- Po powierzchni paskiej - odrzekem - wzilimy od razu bry w ruchu B
10
T e r a z si Platonowi nasuwa astronomia j a k o trzeci z kolei p r z e d m i o t ksztaccy w o p e r o
waniu abstraktami, a nie pozbawiony, p o d o b n i e jak i g e o m e t r i a , znaczenia p r a k t y c z n e g o , ktre
zreszt ley dla niego na drugim planie. Ju zacz o nim pisa i oto gono rozmawia sam z sob
pod p o z o r e m rozmowy z A d e j m a n t e m . D o ktrych ty ludzi mwisz? - pyta sam siebie - do
p r a k t y k w czy do filozofw? A m o e tylko dla siebie s a m e g o ? " Te sowa: Ja wol tak: ze
wzgldu na siebie samego p r z e d e wszystkim i mwi, i pyta, i dawa o d p o w i e d z i " , s wane nie
tylko w t y m j e d n y m miejscu Pastwa. Widzielimy ju szereg miejsc o c h a r a k t e r z e p a m i t n i k a
i m o n o l o g u . D o p i e r o M a r e k Aureli zatytuowa swoj rzecz sowami: Do siebie samego. Platon
mg by rwnie dobrze pooy te sowa pod t y t u e m swojego Pastwa.
236
Platon, Pastwo
528 B
529 A
Ksiga VII
237
Widzialna nocami mapa nieba, to tylko k o n k r e t n a zmysowa ilustracja, symbol, przykad pew
238
Platon, Pastwo
530 B
531 A
Ksiga VII
239
240
Platon, Pastwo
532 B
532 E
Ksiga VII
241
242
Platon, Pastwo
534 A
rozmowy ( d i a l e k t y k i e m ) nazywasz t e g o ,
rzeczy? A jeli kto t e g o nie potrafi, to
d r u g i e m u dawa cisego ujcia czegokol
ma rozumu w tym zakresie?
534 E
Ksiga VII
243
- A czy nie wydaje ci si - dodaem - e sztuka rozumnej rozmowy (dial e k t y k a ) ley u nas na samej grze, jak gzyms wieczcy, nad n a u k a m i ,
i e ju adnego innego przedmiotu nauczania nie godzi si ka wyej od
niej; ona ju ley u szczytu nauk?
- Wydaje mi si - powiada.
- Z a t e m zostaje ci ju tylko podzia - rozpatrzy, k o m u d a m y te n a u k i
i w jaki sposb 15 .
- Jasna rzecz - powiada.
- A pamitasz poprzedni wybr rzdzcych; jakichemy wybierali?
- Jakeby nie? - powiada.
- Wic na og - cignem - uwaaj, e naley wybiera t a m t e natury.
Na pierwszym miejscu ka co najmocniejszych i co najmniejszych oraz,
ile monoci, co najprzystojniejszych. Oprcz tego trzeba szuka nie tylko
chopcw szlachetnego i mocnego charakteru, oni musz mie jeszcze takie
cechy w naturze, ktre sprzyjaj t e m u rodzajowi wyksztacenia.
- Wic, jakie cechy zalecasz?
- Bystro i przenikliwo, mj drogi - tak odpowiedziaem - powinni po
siada w naukach i eby im nauki nie szy trudno. Bo trudnoci w naukach
znacznie bardziej odstraszaj dusze ni trudnoci w wiczeniach cielesnych.
T r u d przy nauce jest raczej swoicie psychiczny; dusza nie dzieli go z cia
em, tylko znosi go sama.
- Prawda - powiedzia.
- I takiego, eby pami mia dobr i zama si nie da, i w ogle trudy,
eby c h t n i e podejmowa; takiego trzeba szuka. Bo inaczej, jakim sposo
b e m - mylisz - chciaby kto i trudy fizyczne znosi, i w dodatku zamcza
si tyloma naukami i wiczeniami?
- N i k t by t e g o n i e c h c i a - p o w i a d a - jeeli n i e b d z i e p o d k a d y m
w z g l d e m dorodny.
- To jest wanie ten dzisiejszy bd - dodaem - i std ta niesawa spada
na filozofi, jak i p r z e d t e m mwiem, std, e nie bior si do niej ludzie
godni. Powinny si byy do niej garn nie wybirki i podrzutki, ale chop
cy prawego pochodzenia.
- Jak to? - powiada.
- P r z e d e wszystkim - odpowiedziaem - taki, co si ma do niej wzi, nie
powinien by kalek ze wzgldu na swoj pracowito, to znaczy na p pra
cowitym, a na p p r n i a k i e m . A tak bywa, k i e d y kto lubi g i m n a s t y k
i p r z e p a d a za polowaniem, i wszelkie trudy fizyczne z radoci podejmuje,
a uczy si nie lubi ani sucha, ani bada - wszystkich tego rodzaju trudw
nie znosi. A i ten, u ktrego z pracowitoci ma si rzecz wprost na odwrt,
te jest kalek.
- Najsuszniejsz prawd mwisz - powiada.
15
Do tych studiw w y p a d n i e wybiera j e d n o s t k i najlepsze pod w z g l d e m c i e l e s n y m i psychicz
n y m , ochocze do wiczert fizycznych i do nauki zarwno.
244
Platon, Pastwo
535 D
536 D
Ksiga VII
245
- Wic co?
- a d n e g o przedmiotu - powiedziaem - nie powinien si czowiek wolny
uczy, jakby roboty przymusowe odrabia. Bo trudy fizyczne znoszone pod
p r z y m u s e m wcale ciau nie szkod, a w duszy nie ostanie si aden przed
miot nauczania, jeeli go gwatem narzuca.
- To prawda - mwi.
- Z a t e m , mj kochany - dodaem - nie zadawaj dzieciom gwatu naucza
n i e m , tylko niech si tym bawi; w t e d y te atwiej potrafisz dostrzec, do
czego kady zdolny z natury.
- To ma sens - powiada - to, co mwisz.
- P a m i t a s z , prawda - d o d a e m - e n a w e t i na wojn, mwilimy tak,
t r z e b a c h o p c w w y p r o w a d z a k o n n o , n i e c h si przygldaj, a j e e l i b y
gdzie byo b e z p i e c z n i e , to ich podprowadza blisko i n i e c h b y kosztowali
krwi jak szczenita?
- P a m i t a m - powiada.
- A we wszystkich tych trudach - cignem - i w naukach, i w strachach,
ktry si zawsze o k a e najbieglejszy, tego wcign na pewn z a m k n i t
list.
- W jakim wieku? - powiada.
- W t e d y - p o w i e d z i a e m - kiedy im si kocz obowizkowe wiczenia
gimnastyczne. Bo w tym czasie, przez jakie dwa albo trzy lata niepodobna
si c z y m i n n y m z a j m o w a .
T r u d y i g o d z i n y s n u s w r o g a m i n a u k i .
A rwnoczenie to jest te j e d n a z prb, i to nie najmniejsza, jaki si kady
z nich okae na wiczeniach gimnastycznych.
- Jakeby nie? - powiada.
- A po tym czasie - dodaem - ci spord dwudziestoletnich, ktrzy zosta
n w c i g n i c i na list, b d si cieszyli w i k s z y m s z a c u n k i e m ni i n n i
i podczas gdy inni chopcy uczyli si wszystkich p r z e d m i o t w naraz a bez
porzdku, ci dostan zestawienie i przegld nauk z uwzgldnieniem ich po
krewiestwa wzajemnego i natury bytu.
- Tylko taka n a u k a - powiedzia - jest trwaa, jeeli si k o m u dostanie
w udziale.
- I to jest najwiksza prba - d o d a e m - ktra oddziela natury zdolne do
mdrej rozmowy i niezdolne do niej. Bo czowiek zdolny do zestawie jest
zdolny i do mdrych rozmw, a niezdolny do tego - nie.
t r u d n o si c z e g o uczy. Wybranych na przyszych czonkw kasty rzdzcej ju w latach c h o
picych wciga si teraz na list i oddaje si ich na dziesi lat na studia wysze. T a m otrzymuj
s y s t e m a t y c z n e wyksztacenie, jak porwnawcz e n c y k l o p e d i nauk.
Po trzydziestym roku ycia wybiera si spord nich do nowej, jeszcze bardziej zaszczytnej li
sty t y c h , ktrzy objawi najwiksze zdolnoci, potrafi najlepiej m y l e n i e o b r a z o w o a s a m o
dzielnie. Samodzielno mylenia i rozbudzony krytycyzm mog j e d n a k atwo prowadzi do ban
k r u c t w a m o r a l n e g o , k i e d y si t r a d y c y j n e zasady oka w e w n t r z n i e s p r z e c z n e , n i e r a c j o n a l n e
i strac sw dawn powag, a nowych nie uda si sformuowa i uzasadni. a t w o w t e d y mody
czowiek traci wszelki moralny grunt pod nogami, oddaje si rozpucie i co najwyej stara si y
tak, eby si podoba tym, ktrzy o jego karierze decyduj - wszystko j e d n o : le czy d o b r z e . To
jest to schlebianie, o ktrym wiele czytamy w Goigir/szu.
246
Platon, Pastwo
537 C
- Czy nie bierzesz pod uwag - d o d a e m - tego za, ktre si dzi czy
z mdrymi rozmowami? Ile go jest?
- Jakie to zo? - powiada.
- Zaczynaj sobie zupenie prawa lekceway - odpowiedziaem. - P e n o
tego w nich.
- I bardzo - powiedzia.
- A czy ty mylisz, e to co dziwnego, co si z nimi dzieje, i czy nie wy
baczasz im?
- Z jakiego wzgldu waciwie? - zapyta.
538 C
Ksiga VII
247
248
Platon, Pastwo
539 A
539 B
Ksiga VII
249
250
Platon, Pastwo
540 C
KSIGA SMA
252
Platon, Pastwo
544 B
544 E
Ksiga VIII
253
- No, tak.
- C z o w i e k a p o d o b n e g o do arystokracji opisalimy ju i m w i m y su
sznie, e on jest dobry i sprawiedliwy.
- Opisalimy.
- Wic czy teraz mamy opisywa tych gorszych: typ czowieka ktliwego
i a m b i t n e g o , odpowiadajcy ustrojowi l a k o s k i e m u , i znowu typ oligarchy
i demokraty, i dyktatora, aby zobaczywszy typ najniesprawiedliwszy prze
ciwstawi go najsprawiedliwszemu i zobaczy doskonale, jak si niezmieszana sprawiedliwo przedstawia w stosunku do niezmieszanej niesprawiedli
woci, jeeli chodzi o szczcie i o nieszczcie czowieka, ktry si jedn
lub drug odznacza, abymy bd to posuchali Trazymacha i gonili za nie
sprawiedliwoci, albo te poszli za t myl, ktra teraz wieci zaczyna,
i sprawiedliwoci szukali?
- Ze wszech miar - powiada - tak trzeba zrobi.
- Wic czy nie tak, jakemy zaczli, naprzd rozpatrywa rysy obyczajo
we w ustrojach pastwowych, a nie w ludziach prywatnych, bo to b d z i e
bardziej wyrane, tak i w tej chwili naprzd rozpatrzy ustrj oparty na am
bicji - nie mam dla niego wyrazu, ktry by by w uyciu - trzeba by go na
zwa timokracj albo timarchi. I do t e g o r o z p a t r z y m y o d p o w i e d n i t y p
ludzki. P o t e m wemiemy oligarchi i typ oligarchiczny, a pniej obrcimy
oczy na d e m o k r a c j i b d z i e m y ogldali t y p d e m o k r a t y , a na c z w a r t y m
miejscu pjdziemy do pastwa, gdzie panuje dyktatura, i zobaczywszy je,
przyjrzymy si znowu duszy dyktatora. I w ten sposb bdziemy prbowali
sta si ukwalifikowanymi sdziami tego, comy sobie wzili za p r z e d m i o t
rozwaania?
- Tak - powiada - w ten sposb miaoby sens i ogldanie, i ocena.
- Wic prosz ci - powiedziaem - sprbujmy powiedzie, w jaki sposb
3
timokracj m o e si zrobi z arystokracji . Czy moe to jest rzecz prosta,
e przewrt kadego ustroju pastwowego wychodzi wanie od tego czyn3
Platon wierzy, e ustroje pastwowe wyradzaj si j e d n e z drugich - coraz to gorsze z lepszych jakby przez proces schorzenia i degeneracji, przez rozpad p e w n e g o rodzaju. Z a t e m , jake si po
trafi rozpa ta i d e a l n a " arystokracja, ktr n a m w y m a l o w a tak d o k a d n i e ? Oczywicie przez
rozterki w onie rzdu. Platon jest w tej chwili tak h u m o r y s t y c z n i e usposobiony, mylc ju na
p r z d o licznych o b r a z a c h g u p o t y i zoci l u d z k i e j , k t r e z a m i e r z a narysowa, e j u tutaj za
bawnie traktuje nawet ten t e m a t , ktry mu si powinien przecie przedstawia choby troch tra
gicznie. T y m c z a s e m t e n tragizm parska m i e c h e m . Sokrates pyta o k o n i e c swego pastwa M u z ,
w s p o m i n a j c H o m e r a Iliad ( k s i g a XVI w. 112): P o w i e d z c i e m i . M u z y , jak to t a m po raz
pierwszy w p a d ogie w okrty Achajw". I M u z y odpowiadaj mu tragicznie. To znaczy t o n e m
t a j e m n i c z y m i strasznym, bo z nim artuj jak z d z i e c k i e m i figle sobie stroj. D l a t e g o mwi to
n e m k o m i c z n i e powanym i sztucznie p o d n i o s y m . T r z e b a o tym p a m i t a koniecznie, e Platon
sam to mwi tutaj, i nie ama sobie gowy nad tym, ile j e d n o s t e k moe wynosi groteskowa licz
ba, ktr tu M u z y S o k r a t e s o w i podaj w s o w a c h z a g a d k o w y c h , m t n y c h , b a a m u t n y c h i n i e
majcych mie a d n e g o sensu p o w a n e g o . P r z e c i e M u z y wyranie uprzedziy, e to bd arty.
T y m c z a s e m i s t n i e j e w i e l k a l i t e r a t u r a d o t y c z c a o b l i c z e n i a tej w a n i e liczby. N i e w i n i e n jej
Platon. On tu by do wyrany.
N i k t waciwie nie b d z i e winien degeneracji pastwa idealnego. Rzdzcy dopuszcz do zapadniania i poczynania dzieci w niewaciwym czasie - i std przyjdzie cae nieszczcie: nadmiar
w y r o d k w . Ale t r u d n o , eby filozofowie umieli zgadn czy wyrachowa p o t r z e b n do o b l i c z e
254
Platon, Pastwo
545 D
546 E
Ksiga VIII
255
Podczas gdy w pastwie i d e a l n y m d o m i n o w a rozum i j e g o przedstawiciele: naukowcy, w timokracji d o m i n o w a b d z i e ambicja, objaw t e m p e r a m e n t u . Std n a w e t nazwa t e g o ustroju, od
greckiego wyrazu: t i m i - cze, zaszczyt.
256
Platon, Pastwo
547 E
548 E
Ksiga VIII
257
- M o e by - m w i - e p o d tym w z g l d e m . M a m j e d n a k w r a e n i e ,
E
e pod tym znowu on nie jest taki.
- Pod jakim wzgldem?
- Powinien by by bardziej zadowolony z siebie - powiedziaem - i mniej
bliski M u z o m , cho mgby je lubi i c h t n i e sucha, ale nigdy mwi sa
m e m u . I w stosunku do suby byby raczej nieokrzesany kto taki, chocia 549
n i e g a r d z i b y n i e w o l n i k a m i , jak gardzi c z o w i e k n a l e y c i e w y c h o w a n y ;
w s t o s u n k u do ludzi w o l n y c h b y b y agodny, w s t o s u n k u do rzdzcych
mocno uniony, a rwnoczenie sam dny wadzy i zaszczytw; swoje pre
tensje do wadzy opieraby nie na wymowie ani na niczym takim, ale na
swoich c z y n a c h w o j e n n y c h i zasugach wojskowych. Z a m i o w a n y b y b y
w gimnastyce i w polowaniu.
- Tak - powiada - to jest charakter na mod tamtego ustroju.
- N i e p r a w d a ? - d o d a e m . - P i e n i d z m i t e gardziby taki c z o w i e k za
m o d u , a z w i e k i e m kochaby si w nich coraz wicej, bo ma w sobie co
z n a t u r y chciwca i nie jest czysty w swoim stosunku do dzielnoci, skoro
mu nie dopisuje stranik najlepszy?
- Ktry? - powiedzia Adejmant.
- Rozum poczony z kultur wyniesion od Muz. To jest jedyny zbawca
dzielnoci, jeeli zamieszka w kim na cae ycie.
- P i k n i e mwisz - powiada.
- Wic taki jest - dodaem - mody czowiek w stylu timokracji, podobny
do pastwa tego typu.
- Tak jest.
- A tworzy si - powiedziaem - ten typ jako tak. Nieraz si trafia mody chopak, syn bardzo porzdnego czowieka. Ojciec mieszka w pastwie
n i e d o b r z e urzdzonym i unika zaszczytw i stanowisk rzdowych, i proce
sw; nie lubi tych wszystkich zaj i zabiegw i woli mie mniej, aby tylko
nie mie kopotw.
- Wic jak si taki typ tworzy? - powiada.
- N a p r z d , jak syszy, kiedy si matka gniewa, e jej m nie naley do
rzdzcych, w i c ona jest p r z e z t o p o n i o n a m i d z y i n n y m i k o b i e t a m i .
A potem, jak ona widzi, e m si nie troszczy serio o pienidze i nie wal
czy o nie, i nie habi nikogo prywatnie po sdach ani na arenie publicznej,
tylko mao sobie robi ze wszystkich takich rzeczy i wida, e zawsze tylko
sam sob zajty, a dla niej ani kultu osobliwego nie ma, ani pogardy, wic
z tego wszystkiego m a t k a si zaczyna zoci i mwi synowi, e ojciec, to
nie mczyzna, i w ogle fajtapa, i wiele innych rzeczy w tym rodzaju, jak
to lubi kobiety piewa pod adresem takich typw.
s t o s u n k w d o m o w y c h , obraz cichego, i n t e l i g e n t n e g o ojca i a m b i t n e j , wadczej a n i e z b y t s u b
telnej matki, stwarza Platon te na podstawie wasnych w s p o m n i e z dziecicych lat i e do po
staci fikcyjnych rodzicw t i m o k r a t y pozuje mu w myli j e g o wasny ojciec, Ariston, i m a t k a ,
P e r i k t i o n e . A t e n mody timokrata - a m b i t n y o d o b r y m c h a r a k t e r z e , stojcy na rozdrou midzy
wasnym t e m p e r a m e n t e m a r o z u m e m - to b d z i e chyba te on sam, a do poznania Sokratesa.
258
Platon, Pastwo
549 E
550 E
Ksiga VIII
259
260
Platon, Pastwo
551 C
552 B
Ksiga VIII
261
262
Platon, Pastwo
553 B
554 B
Ksiga VIII
263
- Jest tak.
- I dlatego myl, e kto taki byby moe przyzwoitszy od wielu innych;
ale prawdziwa dzielno duszy jednomylnej i zharmonizowanej wewntrz
nie gdzie by uciekaa od niego.
- Wydaje mi si.
- A take taki oszczdny czowiek, to bdzie lichy wspzawodnik, gdyby
szo o jak nagrod albo o inne pole otwarte dla piknych ambicji; nie ze- 555
chce wydawa pienidzy na to, eby o nim dobrze mwiono, i na takie wycigi; bdzie si ba, eby si w nim nie zbudziy skonnoci, ktre kosztuj,
i eby ich nie wezwa do przymierza i do namitnych sporw o pierwsze
stwo, wic jako mao wydaje na wojny - u oligarchw ju tak jest - najcz
ciej ponosi klsk, ale robi pienidze.
264
X
B
Platon, Pastwo
555 A
- I bardzo - powiada.
- Wic czy j e s z c z e n i e w i e r z y m y - d o d a e m - e c z o w i e k o s z c z d n y
i chciwy odpowiada pastwu, w ktrym panuje oligarchia?
- O nie, adn miar - powiada.
- Wic zdaje si, e p o t e m trzeba rozpatrzy demokracj, w jaki to sposb ona si tworzy, a jak si ju zrobi, to jak si przedstawia, aby znowu po
zna charakter czowieka w tym rodzaju i postawi go obok tamtych na sd.
- A to bymy - powiada - szli dalej po naszemu.
- N i e p r a w d a - powiedziaem - z oligarchii robi si demokracja w jaki
taki sposb, e to niepodobna osign dobra wzitego za cel: e trzeba si
sta moliwie najbogatszym 1 0 .
- Jake to?
- Tak, e rzdzcy, ktrych wadza w p a s t w i e opiera si na wielkoci
majtku, nie chc prawem poskramia m o d y c h rozpustnikw, aby im nie
wolno byo marnotrawi i traci fortun, bo oni przecie mog sami wykupy
wa mienie takich ludzi, albo je zabiera za wypacone zaliczki i w t e n spo
sb powiksza wasny majtek i znaczenie.
- P r z e d e wszystkim tak.
- Nieprawda? To ju w pastwie wida, e kultu dla bogactwa poczy
z o d p o w i e d n i m z a p a s e m u m i a r k o w a n i a u obywateli nie ma s p o s o b u , koniecznie j e d n o albo drugie musi pj na bok.
- To dostatecznie jasne - powiada.
- Wic kiedy w oligarchiach o to nie dbaj i patrz przez palce na roz
rzutno, to nieraz i nieli ludzie musz przez to i z torbami.
- I bardzo.
- W i c tak sobie myl, e oni p o t e m siedz w m i e c i e , a da maj
i bro przy sobie te; jedni w dugach ton wyej uszu, drudzy pozbawieni
czci, inni j e d n o i drugie, a wszyscy nienawidz i czyhaj na tych, ktrzy ich
mienie posiedli, i na innych te - i marz o przewrocie.
- Jest tak.
10
D e m o k r a c j , z d a n i e m Pla
przy dowolnym dysponowa
ich m i e n i e zagarn po lido przewrotu.
555 E
Ksiga VIII
265
266
557
XI
B
Platon, Pastwo
556 E
- I wielkie nawet.
- O t d e m o k r a c j a nastaje, uwaam, k i e d y u b o d z y zwyci i j e d n y c h
bogaczw pozabijaj, drugich wygnaj z kraju, a pozostaych dopuszcz na
rwnych prawach do udziau w ustroju i w rzdach. A tam po wikszej cz
ci o stanowiskach rzdowych decyduje losowanie.
- Wic w ten sposb - powiada - robi si demokracja; czy to si j wpro
wadza z pomoc siy zbrojnej, czy te si ci drudzy nastrasz i pouciekaj.
- Wic jak oni tam yj? - dodaem. - I jaki jest znowu ten ustrj? Bo jasna rzecz, e czowiek tego typu bdzie te mia p e w n e rysy demokracji.
- Jasna rzecz - powiada.
- N i e p r a w d a , w i c n a p r z d , to s l u d z i e wolni; p e n o j e s t wolnoci
w pastwie i wolnoci sowa. Wolno w nim k a d e m u robi, co si k o m u
podoba?
- Tak mwi niby - powiada.
- A gdzie wolno, tam, rzecz jasna, k a d y sobie wasne ycie m o e tak
urzdzi, jak to kademu odpowiada 1 1 .
- Jasna rzecz.
- Wic myl, e p r z e d e wszystkim w takim ustroju b d z i e najwicej
ludzi rnorodnych.
- Jakeby nie?
- To gotw by - dodaem - najpikniejszy z ustrojw. Jak pstry paszcz
m a l o w a n y we w s z y s t k i e moliwe kwiatki, tak i t e n ustrj, u r o z m a i c o n y
w s z e l k i m i m o l i w y m i o b y c z a j a m i , m o e si w y d a w a n a j p i k n i e j s z y .
I m o e b y - d o d a e m - e wielu go potrafi u w a a za n a j p i k n i e j s z y ,
podobnie jak dzieci i kobiety, kiedy patrz na rnobarwne materiay.
- I bardzo - powiada.
- I on si, mj drogi - d o d a e m - najlepiej nadaje, eby w nim szuka
ustroju.
- Jak to?
- Przecie w nim si znajd wszelkie rodzaje ustrojw, bo tam wszystko
wolno, i bodaj e jak kto chce pastwo urzdza, co mymy wanie teraz
robili, to trzeba przyj do pastwa o ustroju demokratycznym i wybra so
bie w nim taki rodzaj, jaki si komu podoba, jakby czowiek przyszed do
bazaru ustrojw, wybra sobie j e d e n i takie pastwo zaoy.
- Moe by - powiada - e nie zabrakoby mu wzorw.
- A to - d o d a e m - e wcale nie musisz rzdzi w tym pastwie, n a w e t jeeliby by o d p o w i e d n i do rzdw, ani by rzdzonym, jeeliby nie chcia ani
i na wojn, chocia inni id, ani pokoju zachowywa, cho go inni zachowu
j, jeeliby nie pragn pokoju, ani gdyby ci jakie prawo zabraniao udziau
11
557 E
Ksiga VIII
267
268
Platon, Pastwo
559 A
559
- I bardzo.
- Wic sprawiedliwie powiemy o nich to sowo - konieczne.
- Sprawiedliwie.
- No c? A te, ktrych by si czowiek potrafi wyzby, jeeliby si o to
stara od m o d y c h lat, i ktre nic d o b r e g o nie przynosz, k i e d y si je ma
w sobie, a nieraz n a w e t i p r z e c i w n i e , jeeli te wszystkie n a z w i e m y nie
koniecznymi, to czy nie byoby to piknie powiedziane?
- P i k n i e przecie.
- Wic w e m i e m y sobie jaki przykad j e d n y c h i drugich, jakie o n e s,
aby je mie na okazach?
- Nieprawda - tak trzeba.
B
- Wic na przykad potrzeba jedzenia w granicach zdrowia i d o b r e g o stanu
ciaa, i podanie samego chleba, i czego do chleba, to byoby konieczne?
- Myl sobie.
- Podanie chleba jest z obu wzgldw konieczne. Raz dlatego, e po
yteczne, a po drugie, nie moe usta, jeeli czowiek ma y.
- Tak.
- A podanie czego tam do chleba, to dlatego, e moe przynosi jaki
poytek ze wzgldu na dobry stan ciaa.
- Tak jest.
- No c? A potrzeba wychodzca poza te granice, potrzeba innych przy
smakw ni te, potrzeba, ktrej si wielu potrafi wyzby, jeeli j od mo
dych lat poskramiaj i pracuj nad sob pod tym wzgldem, potrzeba, ktta
szkodzi ciau i szkod wyrzdza duszy, jeeli chodzi o rozum i o panowanie
C nad sob, czy susznie mona j nazwa niekonieczn?
- Z u p e n i e susznie przecie.
- Nieprawda; i to te powiemy, e te potrzeby s marnotrawne, a t a m t e
dochodowe, bo si przydaj do dziaania.
- N o , c?
- I to samo powiemy o potrzebach seksualnych i o innych?
- Tak jest.
- A ten czowiek, ktrego w tej chwili trutniem nazywamy, czy to nie by
ten, w ktrym peno takich przyjemnoci i poda i rzdz nim podania
D n i e k o n i e c z n e , a kim rzdz konieczne, ten jest oszczdny i w typie oligar
chii?
- Ano, c?
XIII
- Wic wrmy do tego, jak si z typu oligarchicznego robi typ d e m o k r a
13
tyczny . Mam wraenie, e on si po wikszej czci tworzy w t e n sposb.
- Jak?
- Kiedy mody czowiek wychowany tak, j a k e m y przed chwil mwili,
13
Z e towarzystwa psuj d o b r e obyczaje. Powolna utrata rwnowagi w e w n t r z n e j i p a n o w a n i a
nad sob, opisana p r z e n o n i a m i wzitymi z przewrotw politycznych, aby z a a k c e n t o w a p o d o
b i e s t w o midzy struktur j e d n o s t k i a ustrojem i destrukcj pastwa. To p i k n i e wypada stylo
wo, ale z m i e n n o zainteresowa nie musi by zawsze objawem upadku moralnego.
559 D
Ksiga VIII
269
270
Platon, Pastwo
560 D
- Tak jest.
- Ale myli prawdziwej - dodaem - nie przyjmuje i nie dopuszcza jej do
swojej twierdzy, gdyby mu kto powiedzia, e j e d n e przyjemnoci rodz si
na tle poda piknych i dobrych, a drugie na tle zych, i j e d n y m si nale
y oddawa i szanowa je, a drugie poskramia trzeba i ujarzmia. On za
wsze na to trzsie gow, e nie, i powiada, e wszystkie s p o d o b n e i wszy
stkie trzeba szanowa zarwno.
- T a k jest - p o w i a d a - c z o w i e k t a k d y s p o n o w a n y , z u p e n i e t a k pos
tpuje.
- Nieprawda - dodaem - i tak sobie yje z dnia na dzie, folgujc w ten
sposb k a d e m u podaniu, jakie si nadarzy. Raz si upija i upaja si muzyk fletw, to znowu pije tylko wod i obchudza si, to znw zapala si do
gimnastyki, a bywa, e w ogle nic nie robi i o nic nie dba, a p o t e m niby to
zajmuje si filozofi. C z s t o bierze si do polityki, porywa si z miejsca
i mwi byle co, i to samo robi. Jak czasem zacznie zazdroci jakim woj
skowym, to rzuca si w t stron, a jak tym, co robi pienidze, to znowu
w tamt. Ani jakiego porzdku, ani koniecznoci nie ma w jego yciu, ani
nad nim. On to ycie nazywa przyjemnym i wolnym, i szczliwym, i uy
wa go a do koca.
- W kadym razie - powiada - opisae ycie kogo, kto jest za rwnoci
praw.
- M a m w r a e n i e - d o d a e m - e to jest c z o w i e k w i e l o s t r o n n y i p e n o
561 E
Ksiga VIII
271
w n i m r n y c h c h a r a k t e r w , p i k n y j e s t i m i e n i si r n y m i k o l o r a m i ;
podobnie jak tamto pastwo, tak i ten czowiek. N i e j e d e n i niejedna goto
wa mu tego ycia zazdroci, takie mnstwo w nim zobacz przykadw na
ustroje pastwowe i na charaktery.
- To tak jest - powiada.
- Wic c? Postawmy takiego czowieka koo demokracji; mona go su- 562
sznie nazywa typem demokratycznym?
- Niech tam stoi - powiada.
- Wic jeszcze ten najpikniejszy ustrj i najpikniejszy typ ludzki zosta- XIV
je nam do opisania: dyktatura i dyktator 14 .
- W kadym razie - mwi.
- Wic prosz ci, przyjacielu kochany, jaki to jest charakterystyczny rys
dyktatury. Bo m o e si ona drog przewrotu robi z demokracji, to m n i e j
wicej jasne.
- Jasne.
- A czy moe w p e w n y m sposobie tak samo, jak z oligarchii powstawaa
demokracja, tak si z demokracji robi dyktatura?
B
- Jak?
- To dobro, k t r e sobie za cel postawili i dla k t r e g o oligarchia zostaa
urzdzona, to byo bogactwo; czy nie?
- Tak.
- O t n i e m o n o nasycenia si b o g a c t w e m i z a n i e d b a n i e wszystkiego
innego, aby tylko robi pienidze, to gubio oligarchi?
- To prawda - mwi.
- A czy i demokracja nie okrela p e w n e g o dobra, k t r e g o do syta m i e
nie moe, i przez to ginie?
- A ty mylisz, e co ona okrela?
- Wolno - o d p o w i e d z i a e m . - O tym moesz w d e m o k r a t y c z n y m pa
stwie usysze, e to jest jego najwikszy skarb, i dlatego tylko w tym paC
stwie godzi si y czowiekowi, ktry ma wolno w naturze.
- Ano, ludzie tak mwi - powiada. - Czsto si spotyka to powiedzenie.
- Wic czy to nie tak - cignem - jakem przed chwil zacz pyta; nie
nasycona dza t e g o dobra i z a n i e d b a n i e d b r i n n y c h p r z e k s z t a c a i t e n
ustrj i przygotowuje potrzeb dykatury?
- Jakim sposobem? - powiada.
- Wtedy, myl, gdy pastwo d e m o k r a t y c z n e cierpi pragnienie wolnoci,
14
e dyktatury nieraz powstaj drog przewrotu w demokracjach, to niewtpliwe. Platon uwaa,
e przyczyn jest i tu n i e p o m i e r n a chciwo, ale p r z e d m i o t e m jej j u nie s p i e n i d z e , tylko wol
no. Z u m i e c h e m nagany p r z e d r z e n i a gorce pochway wolnoci, ktre atwo byo sysze
w Atenach. Satyrycznie maluje brak poczucia hierarchii, widoczny w stosunku rnych klas lud
noci, n a w e t w s t o s u n k u m o d z i e y i ludzi dojrzaych, i strzela zjadliwymi d o w c i p a m i , k i e d y
mwi o swobodzie obyczajw u pari ateskich, zaczwszy ten u s t p na art p o m p a t y c z n y m wier
s z e m Ajschylosa. Dodaje figiel o d e m o k r a t y c z n y c h nawykach n a w e t u koni i osw. D z i w n a
rzecz, e C y c e r o wzi t e n k o n c e p t z u p e n i e serio, kiedy tumaczy ten u s t p (w swojej pracy
De Rep. I. cap. 43). N i e tylko w t y m miejscu nie poznawano si na artach Platona.
272
D
Platon, Pastwo
562 D
- N i e p r a w d a , w e d u g Ajschylosa - p o w i a d a - mwimy, co t e r a z n a m
przyszo na wargi?
- Tak jest - powiedziaem. - Ja te tak mwi. Bo jeeli chodzi o zwierzta, ktre ludzie chowaj, to o ile s bardziej swobodne tam, ni gdzie in
dziej, w to by nikt nie uwierzy, kto by tego sam nie dowiadczy. Po pro
stu suki prowadz si tam, zgodnie z przysowiem, cakiem tak jak ich pa
nie, a zdarzaj si te konie i osy przyzwyczajone do tego, eby si porusza po d r o g a c h b a r d z o s w o b o d n i e , i z godnoci i wpadaj na k a d e g o
563 D
Ksiga VIII
273
274
Platon, Pastwo
564 C
565 A
Ksiga VIII
275
cy; oni zabieraj tym, ktrzy maj majtek, dziel to midzy lud, a najwi
cej zachowuj dla siebie.
- Tak jest - powiada - oni dostaj w ten sposb.
B
- A ci, uwaam, ktrym zabieraj mienie, musz si broni przemawiajc
na zgromadzeniach i robic, co tylko w ich mocy.
- Jakeby nie?
- A wtedy ich tamci obwiniaj, choby i nie sympatyzowali z dnociami
przewrotowymi, e knuj co przeciwko ludowi i d do oligarchii.
- No, c?
- Nieprawda, i w kocu, kiedy widz, e lud, nie umylnie, ale dlatego,
e nie wie, a oszczercy wprowadzaj go w bd, usiuje im krzywd wyrz
dzi, w t e d y ju chcc nie chcc zaczynaj dy do oligarchii, te nie urny- C
lnie, tylko to zo te t a m t e n t r u t e zaszczepia, co ich tnie.
- W kadym razie.
- Wic zaczynaj si skargi i sdy, i procesy jednych przeciw drugim.
- I bardzo.
- Nieprawda, lud zawsze zwyk kogo j e d n e g o szczeglniej wysoko wy
nosi i stawia na swoim czele; ywi go i pomaga mu do wzrostu.
- Ma taki zwyczaj.
- Wic to chyba jasne - d o d a e m - e ile razy zjawia si dyktator, to nie D
wyrasta znikdind, tylko z tego korzenia, ze stanowiska przywdcy.
- To bardzo jasne.
- Wic jaki jest pocztek przemiany przywdcy w dyktatora? Czy nie ja
sna rzecz, e to zachodzi wtedy, gdy przywdca zacznie postpowa tak, jak
w tej bajce, ktr opowiadaj w Arkadii koo wityni Zeusa Lykejskiego?
- Co za bajka? - powiada.
- e kto skosztowa l u d z k i c h w n t r z n o c i , k t r e si wyjtkowo zamie
szay p o m i d z y wntrznoci innych ofiar, t e n musi sta si wilkiem. N i e E
syszae tego opowiadania?
- Syszaem.
- Wic czy nie tak samo i kady przywdca ludu, ktremu lud bezwzgl
dnie ufa, jeeli si nie powstrzyma od krwi bratniej, ale niesprawiedliwie
skargi wnosi, jak oni to lubi, i ludzi do sdw wlecze, i tam si wala krwi,
bo ycie czowiekowi odbiera, jzykiem i ustami bezbonymi kosztuje brat
niej krwi, bierze na siebie czyje w y g n a n i e i mier, a z d a l e k a pokazuje 566
umorzenie dugw i nowy rozdzia gruntw - c takiemu p o t e m nieuchron
nie zostaje innego jak albo zgin z rki wrogw, albo sign po dyktatur
i sta si z czowieka wilkiem?
- Musi tak by, nieuchronnie - powiada.
- Wic ten - dodaem - stanie na czele ruchu przeciwko klasom posiada
jcym.
- Ten.
- A jeliby poszed na wygnanie i wrci po zgnieceniu oporu wrogw, to
czy nie wrci jako gotowy dyktator?
276
Platon, Pastwo
566 B
- Jasna rzecz.
- A jeeliby go nie mogli wygna, ani umierci z pomoc skargi o zdrad
stanu, to dybi na jego ycie i staraj si sprztn go po cichu.
- Tak bywa - powiedzia.
- P o t e m ci, ktrzy ju tak wysoko zaszli, wyszukuj sobie ten dobrze zna
ny p o s t u l a t d y k t a t o r s k i ; domagaj si od ludu jakiej stray p r z y b o c z n e j ,
aby ycie ordownika ludu nie byo naraone.
- I bardzo - powiada.
- Wic oni mu stra daj, u w a a m , bojc si o n i e g o , a nie bojc si
o siebie samych.
- I bardzo.
- Nieprawda, kiedy to widzi czowiek majtny, na ktrym z tego powo
du ciy zarzut, e jest wrogiem ludu, w t e d y on, przyjacielu, w myl owej
wyroczni, ktr Krezus otrzyma,
nad wirowiska Hermosa
Zmyka czym prdzej i wcale nie wstydzi si swego tchrzostwa.
17
566 E
Ksiga VIII
277
278
Platon, Pastwo
567 E
- Pjd sobie, myl, po innych pastwach, zbiera tumy i bd tam odnajmowali swoje p i k n e , wielkie i przekonujce gosy, aby cign pastwa
do dyktatury i do demokracji.
- I bardzo.
- Nieprawda, w dodatku bd jeszcze brali honoraria i honory - najwik
sze rzecz n a t u r a l n a - od dyktatorw, a na drugim miejscu od d e m o k r a c j i .
A w miar, jak coraz wyej podchodz ku ustrojom coraz to lepszym, coraz
bardziej blednie ich sawa i ustaje na nogach, jakby jej tchu brako.
- Tak jest.
- No tak - dodaem - i oto, jakmy zrobili dygresj. Wic m w m y zno18
Tu gorzkie wyrzuty w stron E u r y p i d e s a i innych tragikw. E u r y p i d e s mia o d w i e d z a dwr
Archelaosa M a c e d o s k i e g o , P i n d a r i S i m o n i d e s , a m o e i Ajschylos te, mieli by w przyjani
z H i e r o n e m S y r a k u z a s k i m . E u r y p i d e s wyraa si n a p r a w d p o c h l e b n i e o s a m o d z i e r c a c h .
Platon nienawidzi tutaj (Por. dialog Polityk [Sofista i Polityk], Biblioteka Klasykw Filozofii,
P W N , Warszawa 1956) d y k t a t u r y ca dusz. Na tym p u n k c i e podziela p o w s z e c h n e pord d e
m o k r a t w greckich poczucia i od niego pochodzi to straszne zabarwienie wyrazu tjrannos, ktre
nosi i nasz wyraz t y r a n " . T e n wyraz oznacza j e d n a k w j e g o czasach tylko dyktatora, wodza na
rodu, nie s k r p o w a n e g o a d n y m ciaem ustawodawczym naczelnika pastwa.
568 D
Ksiga VIII
279
280
Platon, Pastwo
569 C
KSIGA DZIEWITA
- Wic tylko on sam pozostaje - cignem - ten typ dyktatorski; rozpa
trzy, jak on si p r z e m i e n i a z d e m o k r a t y c z n e g o , a kiedy si uformuje, to
jaki jest i jak yje: ndznie czy szczliwie 1 .
- A wiesz ty - dodaem - czego bym jeszcze pragn?
- Czego?
- M a m wraenie, e poda nie przedyskutowalimy naleycie, jakie s
i jak s liczne. A kiedy tutaj jeszcze mamy niedostatki, nie bardzo bdzie
jasne szukanie tego, czego szukamy.
- No - powiedzia - to jeszcze wszystko w porzdku?
- Tak jest. A popatrz, co ja w nich pragn dojrze. To jest taka rzecz;
Spord przyjemnoci i poda niekoniecznych niektre wydaj mi si nie
legalne, a tkwi bodaj e w kadym czowieku, ale poniewa je poskramiaj
prawa i podania lepsze, r o z u m n e , wic one u niektrych ludzi albo zani
kaj z u p e n i e , albo zostaj im tylko niektre z nich, i to sabe, a u innych
ludzi s mocniejsze i jest ich wicej.
- A ktre to takie masz na myli?
- Te - odpowiedziaem - ktre si podczas snu budz, kiedy inna strona
duszy pi; ta, ktra myli, jest agodna i panuje nad tamt, a ta cz, zwie
rzca i dzika albo jadem, albo napojem napeniona staje dba, odrzuca sen
i stara si i i robi, co jej si p o d o b a do syta. Wiesz, e w takim stanie
gotowa si odway na wszystko, j a k b y d a l e k o odrzucia wszelkie wizy
1
282
Platon, Pastwo
571 D
572 D
Ksiga IX
283
j e d n e g o i drugiego i pdzi ycie ani nie nacechowane brudn drobiazgowoci, ani te nielegalne; stanie si j e d n a k bliszy demokracji ni oligarchii.
- Bya - powiada - i jest taka opinia o takim czowieku.
- Wic przyjmij - cignem - e on doszed ju swoich lat i ma syna, kt
ry si znowu w jego stylu wychowa.
- Przyjmuj.
- Wic przyjmij i to, e dzieje si z nim to samo, co si dziao z jego oj- I
cem, cign go do wszelkiego rodzaju szelmostwa - ono si w jzyku tych,
ktrzy go cign, nazywa niezalenoci wszelkiego rodzaju - tym poda
niom porednim pomaga ojciec i cay dom, a tamci daj pomoc t a m t y m in
nym podaniom. Kiedy ci zdolni do wszystkiego czarodzieje i twrcy dyk
tatorw utrac nadziej, eby w jakikolwiek inny sposb potrafili m o d e g o
czowieka opta, umylaj wtedy chytrze, eby mu zaszczepi jak mio,
niech w nim Eros obejmie wadz nad podaniami, za ktrymi prniactwo
idzie i marnotrawstwo, taki sobie skrzydlaty, wielki trute. Czy mylisz, e 51
inaczej wyglda mio u takich ludzi?
- Nie inaczej - powiada - tylko tak.
- Nieprawda, kiedy koo niej brzcz inne dze, a p e n o w nich kadzi
de i wiecw, i perfum, i win, i tych dz, ktre si na takich schadzkach
zwyko spuszcza z acucha, one t mio karmi i wzmagaj do ostatecz
noci i do tsknoty wprawiaj trutniowi, wtedy ten przywdca duszy za- I
czyna bryka jak szalony, a stra koo n i e g o peni o b k a n i e - i jeeli on
w t e d y schwyta u siebie jakie mniemania albo podania wygldajce przy
zwoicie i majce jeszcze jaki wstyd w oczach, to je zabija i wyrzuca precz
od siebie, pokd czowieka cakowicie nie oczyci z rozwagi, a nie napeni
go obkaniem, ktre przyszo z zewntrz.
- Najdokadniej - powiada - opisujesz powstawanie typu dyktatorskiego.
- A czy nie dlatego ju i z dawna mwi, e Eros jest tyranem?
- Bodaj e tak - powiada.
- Nieprawda, przyjacielu - powiedziaem - pijany czowiek te czuje si
poniekd dyktatorem?
- On ma t postaw.
C
- A obkany i narwany - ten nie tylko nad ludmi prbuje panowa, ale
nad bogami te i ma nadziej, e potrafi.
- I bardzo - powiada.
- Wic dyktatorski typ - cignem - mj biedaku, powstaje, d o k a d n i e
rzecz biorc, wtedy, gdy albo z natury, albo pod wpywem sposobu ycia,
albo z j e d n e g o i z drugiego powodu zrobi si z czowieka pijak, rozpustnik
i wariat.
- Cakowicie tak, przecie.
- Wic on tak powstaje i taki to jest czowiek. A yje jak?
Ul
- A to tak jak w zabawie: to powiesz ty m n i e " .
- N o , w i c m w i - p o w i e d z i a e m . - Bo m y l s o b i e , e tam p o t e m
u nich bd wita i t a c e , i kwiaty, i d z i e w c z t a , i wszystkie te rzeczy
284
Platon, Pastwo
573 D
- N o , c? - powiada.
- A gdyby mu rodzice na to nie pozwalali, to czy naprzd nie zacznie
prbowa okrada i oszukiwa rodzicw?
- W kadym razie.
- A gdyby mu si to nie udawao, to by ich rabowa i gwat by im zadawa
z kolei?
- Myl - powiada.
- A gdyby si bronili i prbowali walczy, chopcze osobliwy, ten starzec
i staruszka, czy on by uwaa na siebie i pilnowaby si, eby si nie dopu
ci jakiego kroku dyktatorskiego.
574 B
Ksiga IX
285
286
Platon, Pastwo
575 C
IV
C
- Tak jest.
- Nieprawda, taki si robi i taki bdzie, kto by majc n a t u r w najwy
szym s t o p n i u d e s p o t y c z n osign w a d z niezalen, a im wicej ycia
spdziby na stanowisku dyktatora, tym bardziej byby taki.
- N i e u c h r o n n i e - powiedzia Glaukon, zabrawszy gos z kolei.
- A czy t e n - d o d a e m - ktry si okazuje najgorszy, nie okae si zarazem i najndzniejszy, najnieszczliwszy? I kto by najduszy czas i najbar
dziej absolutn wadz piastowa, ten by w najwyszym stopniu i najduej
by naprawd taki. Bo ludzi jest duo, a co gowa, to rozum.
- To przecie musi tak by - powiada.
576 C
Ksiga IX
287
288
Platon, Pastwo
577 B
P o d o b n i e jak niewola panuje w ustroju a b s o l u t n y m , tak i dusza, w ktrej nie panuje rozum,
tylko podania k r y m i n a l n e , jest niewolnic wasnych niskich dz, a e o n e bywaj sobie prze
ciwne, wic taka dusza musi stale yd w niepokoju w e w n t r z n y m , w cigym alu za czym, i nie
1
czuje nigdy dosytu. T a k a natura wychodzi jeszcze najlepiej, jeeli moe wie ycie p r y w a t n e na stanowisku dyktatora musi wci dawi si strachem przed nienawici mas rzdzonych i mie
nieznonie ograniczon swobod osobist, ze wzgldu na b e z p i e c z e s t w o swojej osoby. C z y t a m y
i dzi o tych u d r k a c h ycia p r y w a t n e g o d y k t a t o r w - ich los nie wydaje si n a p r a w d g o d n y
zazdroci.
578 A
Ksiga IX
289
290
Platon, Pastwo
578 E
Syn Aristona, to znaczy po grecku mniej wicej: syn czowieka najlepszego - a wiemy kto to jest ogasza, e najszczliwszym t y p e m l u d z k i m jest czowiek r o z u m n y i o p a n o w a n y , a najwikszym
n d z a r z e m jest typ podliwy a n i e o p a n o w a n y , w szczeglnoci, jeeli si znajdzie na stanowisku
dyktatora. Inne typy, o m w i o n e poprzednio, zajmuj na skali szczcia miejsce p o r e d n i e .
W tych ocenach nie chodzi o opini ludzk, tylko o sam b u d o w wewntrzn duszy ludzkiej.
O ten p u n k t widzenia przy ocenie sprawiedliwoci i niesprawiedliwoci prosili Sokratesa G l a u k o n
i A d e j m a n t ju w ksidze drugiej. Dopiero teraz Sokrates spenia ich prob.
579 D
Ksiga IX
291
292
Platon, Pastwo
580 D
- Co to za dowd?
- Taki. Jeeli s te trzy pierwiastki w czowieku, to zdaje mi si, e s
te trzy todzaje przyjemnoci, kady pierwiastek ma swoje. Tak samo dzie
l si i podania, i rzdy wewntrzne.
- Jak mwisz? - powiada.
- J e d e n pierwiastek - odpowiedziaem - to ten, ktrym si czowiek uczy,
drugim si gniewa i zapala, a trzeci jest tak wielopostaciowy, e nie potrafiE limy nada mu j e d n e j nazwy, j e m u tylko waciwej. Ale co mia w sobie
najwikszego i najmocniejszego, tomy mu dali jako nazw. N a z w a l i m y
go pierwiastkiem podliwoci ze wzgldu na gwatowno poda zwiza
nych z j e d z e n i e m i piciem, i z yciem pciowym, i co si tam innego z tym
581 czy, i pierwiastkiem chciwoci te, dlatego e zaspokajanie takich poda
najbardziej wymaga pienidzy.
- I susznie - powiada.
- A g d y b y m y p o w i e d z i e l i , e i p r z y j e m n o t e g o p i e r w i a s t k a , i j e g o
przywizanie dotyczy zysku, to oparlibymy si w myli najbardziej na jed
nym gwnym czynniku; tak e co jasnego mielibymy na myli, kiedykolw i e k b y m y mwili o tej czci duszy. I susznie bymy j nazywa mogli
umiowaniem pienidzy i zysku?
- M n i e si tak wydaje - powiada.
- No c? A t e m p e r a m e n t , czy nie powiemy, e cay dy do mocy, do
zwyciania, do zdobycia sobie opinii i sawy?
B
- I bardzo.
- Wic gdybymy go nazwali pierwiastkiem ambicji i dz zwycistw, to
prawda, e brzmiaoby to niele?
- Brzmiaoby to znakomicie.
- A t e n pierwiastek, ktrym si uczymy, to k a d e m u rzecz jasna, e on
cay zawsze dy do tego, eby zna prawd, wiedzie, jak jest, a o pieni
dze i o saw zgoa mu nie chodzi.
- Wielka prawda.
- Wic jeeli go nazwiemy zamiowaniem do nauki i do mdroci, to mo
gaby by nazwa stosowna?
- Jakeby nie?
581 C
Ksiga IX
293
294
Platon, Pastwo
582 B
583 A
Ksiga IX
295
IX
296
Platon, Pastwo
583 D
584 C
Ksiga IX
297
298
Platon, Pastwo
585 A
585 D
Ksiga IX
299
- b d m y d o b r e j myli i powiedzmy, e n a w e t
z chci zysku i z przekor, jeeli nimi kieruje
pomoc goni za przyjemnociami, a chwytaj te,
potrafi chwyta przyjemnoci moliwie najpraw
dze mog w ogle chwyta przyjemnoci praw
i potrafi znajdywa przyjemnoci sobie pokrew-
XI
300
Platon, Pastwo
586 E
P e w n e ustpstwo robi teraz Platon dla ambicji i chciwoci. O n e te mog czasem dawa przy
j e m n o c i bliskie prawdy, bliskie rzeczywistoci. To w t e d y , gdy ambicj i chciwoci rzdzi ro
z u m . W o b e c tego tylko filozof - rzdzcy si r o z u m e m - ma d o s t p n e przyjemnoci i prawdziwe,
i bliskie prawdy, a typ oddany rozpucie b e z r o z u m n e j - typ despoty - m o e kosztowa tylko przy
j e m n o c i pozornych, zudnych, faszywych.
I tu przychodzi na myl Platonowi figiel: a moe by tak sprbowa ilociowo, g e o m e t r y c z n i e
uj dla wikszej plastyki rnic midzy filozofem a despot ze wzgldu na rzeczywisto, praw
dziwo przyjemnoci dla nich o b u dostpnych?
Z a t e m ustawia w myli w szereg typy, ktre omwi, i tworzy szereg nastpujcy: 1. filozofkrl, 2. timarcha, 3. oligarcha, 4. d e m o k r a t a , 5. d e s p o t a . By moe wyobraa ich sobie ustawio
nych w z d u linii prostej. Jak d u g i e o d s t p y dziel j e d n e g o od drugiego, tego n a m nie mwi.
A przydaoby si to zaoenie dla plastyki obrazu! M o e bd to o d s t p y rwne. C h o c i a d e s p o
ta wyglda raczej na trzy razy tak d a l e k i e g o od filozofa, jak jest od niego odlegy oligarcha. Przy
k a d y m typie wyobraa sobie w postaci powierzchni paskiej cieri, pozr przyjemnoci prawdzi
wej, d o s t p n e j dla filozofa-krla. I jako mu si wydaje, jakby te cienie rosy z o d d a l e n i e m ka
d e g o typu od filozofa. Rosn z k w a d r a t e m odlegoci. Oczywicie - pod warunkiem, e te cienie
rzuca jakie wiato, ustawione za przyjemnoci prawdziw filozofa, a b i e g n c e po liniach pro
stych. Z a t e m wolno sobie tak wyobrazi t e n szereg typw ludzkich i odpowiadajcych im cieni
szczcia p r a w d z i w e g o . N a p o c z t k u p o z i o m e g o o d c i n k a prostej n i e c h stoi p o lewej s t r o n i e
filozof-krl. O ptora c e n t y m e t r a od niego w prawo timokrata, a o trzy c e n t y m e t r y od krla oli
garcha. Z g o d n i e z b r z m i e n i e m tekstu trzeba d e s p o t ustawi o dziewi c e n t y m e t r w od filo
zofa na prawo. P o m i d z y oligarch a despot znajdzie si gdzie d e m o k r a t a . M o e by, e na
szstym c e n t y m e t r z e od krla. Ale nie o niego chodzi. C h o d z i o s t o s u n e k c i e m n e g o szczcia
oligarchy do wielkoci tych mrokw, w ktrych jest pogrony d e s p o t a . O t jeli cienie szcz
cia rosn jak kwadraty ich odlegoci od stanowiska filozofa-krla - to cie szczcia oligarchy
o d l e g e g o od krla o trzy c e n t y m e t r y b d z i e o d p o w i a d a powierzchni dziewiciu c e n t y m e t r w
kwadratowych A o g r o m n y cie szczcia d e s p o t y o d l e g e g o o dziewi c e n t y m e t r w od krla
bdzie odpowiada powierzchni a osiemdziesiciu j e d e n centymetrw kwadratowych. Zwa
ywszy za, e to szczcie mona poj nie j a k o p o w i e r z c h n i , ale j a k o imitacj rzeczywistoci,
jako pozorn bry, szecian - dostajemy 9 razy 81, czyli 729 c e n t y m e t r w s z e c i e n n y c h ; j a k o
obraz tej zudy szczcia i tych masywnych mrokw, w ktrych tonie despota.
T y m samym filozofowi jest s i e d e m s e t dwadziecia dziewi razy przyjemniej i lepiej ni dyk
tatorowi. Susznie G l a u k o n powiada, e to n i e s y c h a n e obliczenie spado tutaj z gry na gowy
sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Platon nie bra tego powanie. Ani tych uwag uzupeniaj
cych o latach, dniach, nocach i miesicach. e niby to, jak zliczy trzysta szedziesit cztery
i p dni i tyle samo nocy, to wyjdzie w sam raz 729. A jakby kady miesic liczy po trzydzie
ci i j e d n a trzecia dnia d w u d z i e s t o c z t e r o g o d z i n n e g o , a takich miesicy w roku wzi dwanacie to wyjdzie trzysta szedziesit cztery dni d w u d z i e s t o c z t e r o g o d z i n n y c h . A jeeli 364 i pl po
m n o y przez dwa, wyjdzie te 729 dni d w u n a s t o g o d z i n n y c h . A znowu 729 miesicy, to b d z i e
szedziesit lat - przecitny okres ycia czowieka. Apelt przytacza jeszcze za P l u t a r c h e m i H e zjodem domys, e nimfy i d e m o n y maj y po dziewi tysicy s i e d e m s e t dwadziecia dziewi
lat. Ale to s te informacje mniejszej wagi. N i e trzeba z b y t serio traktowa rzeczy nie p o m y
lanych zbyt serio.
T e n u s t p jest tak napisany, e atwiej doj, o co w nim chodzi, jeeli tylko myle liczbami,
a nie prbowa przedstawia tego rysunkiem. Do wykonania rysunku brak j e d n o z n a c z n y c h infor
macji. M o e by, e i Platon nie rysowa sobie tych cieni szczcia, tylko myla o nich z pomoc
czystych liczb. Dlatego opis wyszed nieco m t n i e . Platon bawi si w m a t e m a t y k a , ale z n u d z i o
go rysowanie. T e r a z zacznie modelowa.
586 E
Ksiga IX
301
- Jak? - powiada.
- Od typu oligarchicznego d e s p o t a stoi jako jakby trzeci z r z d u .
midzy nimi jest typ demokratyczny.
Bo
- Tak.
- Nieprawda? Z a t e m chyba i z trzecim z rzdu odbiciem przyjemnoci
w stosunku do prawdy, gdy liczy od tamtego, ma do czynienia, jeeli praw
d jest to, co przedtem?
- Tak jest.
- A p r z e c i e typ oligarchiczny jest t e trzeci z r z d u , jeeli liczy od
krlewskiego, a krlewski i arystokratyczny przyjmiemy za jedno.
- N o , trzeci.
302
Platon, Pastwo
587 D
- Jak? - powiada.
- Plastyczny obraz duszy ludzkiej stwrzmy myl, aby wiedzia t e n , co
t a m t o mwi, co mwi waciwie.
- Jaki obraz niby? - powiada.
- Jaki w tym rodzaju - cignem - jak to w mitach opowiadaj, e bywa
y dawniej takie natury jak C h i m e r a , i Scylla, i Cerber, a o jakich innych
te opowiadaj, w ktrych si wiele postaci zroso w jedno. 1 2
12
588 C
Ksiga IX
303
- A opowiadaj - doda.
- Wic wymodeluj sobie jedn posta zwierzcia; niech ono bdzie wielo
barwne i niech ma wiele gw, naokoo niech ma gowy zwierzt swojskich
i dzikich i niech si moe p r z e m i e n i a i wypuszcza to wszystko z siebie
jak rolina.
- T g i e g o rzebiarza - powiedzia - trzeba do takiej roboty. Ale p o n i e
wa myl jest bardziej plastyczna ni wosk i p o d o b n e materiay, wic niech D
ci to bdzie wymodelowane.
- I jeszcze jedn posta lwa i jedn czowieka. Ale najwiksze - i to bez
porwnania - niech bdzie to pierwsze, a pniej to drugie.
- To ju s rzeczy atwiejsze - powiada - i ju s wymodelowane.
- A teraz te trzy rzeczy sprbuj spoi razem tak, eby si jako ze sob
zrosy.
- Ju s spojone - powiada.
- A teraz wymodeluj i obuduj naokoo nich posta jedn - czowieka; tak,
eby si to k o m u , kto nie moe widzie tego, co w rodku, a widzi tylko E
zewntrzn powok, wydawao jedn istoc yw: czowiekiem.
- J u jest wymodelowana powoka naokoo - powiada.
- A teraz powiedzmy co t e m u , ktry twierdzi, e opaci si czowiekowi
by niesprawiedliwym, a p o s t p o w a n i e sprawiedliwe poytku nie przynosi.
Przecie on nic innego nie twierdzi, jak to, e opaci si czowiekowi utu
czy to wielopostaciowe zwierz, aby byo m o c n e , i t e g o lwa wraz z jego 589
o t o c z e n i e m , a czowieka zamorzy g o d e m i osabi go, aby go j e d n o lub
drugie z t a m t y c h zwierzt wloko, dokd by chciao, i eby si o n e z sob
nie zyway i nie przyjaniy, tylko niech si j e d n o z drugim gryzie i niech
si poeraj nawzajem we wzajemnej walce.
- Ze w s z e c h miar - p o w i a d a - tak by mwi k t o , kto by chwali n i e
sprawiedliwo.
- N i e p r a w d a , a t e n z n o w u , k t o by t w i e r d z i , e t r z e b a p o s t p o w a
i mwi tak, eby ten czowiek mieszkajcy we wntrzu czowieka jak naj
wicej si nabra i eby si zaj hodowl owego stworu wielogowego, tak
jak to robi rolnik, i jego gowy swojskie karmi i obaskawia, a dzikim nie
pozwala wyrasta, wziwszy sobie do p o m o c y n a t u r lwa, i troszczy si
o wszystko razem, i zaszczepia midzy tamtymi przyja wzajemn i siebie
samego, i wychowywa je w ten sposb.
- Cakowicie przecie tak mwi czowiek, ktry chwali sprawiedliwo.
- Na wszelki sposb ten, ktry sprawiedliwo chwali, mwiby prawd,
ma by o b r a z e m podliwoci, z d u e g o Iwa, ktry symbolizuje t e m p e r a m e n t , i z postaci m a e g o
czowieka, ktra o d p o w i a d a ma rozumowi. Cay ten z l e p e k ma by schowany we w n t r z u wiel
kiej postaci ludzkiej. Na tym m o d e l u p o m y l a n y m d e m o n s t r u j e Platon sprawiedliwo i niespra
wiedliwo, przy czym niesprawiedliwo wychodzi istotnie bardzo brzydko.
Erifyle, o ktrej tu mowa, przyja w p r e z e n c i e zoty naszyjnik od Polynejkesa, aby wyda, e
m jej, Amfiaraos, nie c h c e i na wypraw na T e b y . On nie chcia i, bo przeczuwa, e tam
zginie i zgin n a p r a w d . Erifyle le wysza na swej chciwoci i na p r e z e n c i e , bo naszyjnik naszyjnikiem, a m na og wicej wart.
304
Platon, Pastwo
589 C
W wietle tego symbolu plastycznego pokazuje Platon teraz szereg wad i zalet j e d n o s t k i ludz
kiej. R o z p u s t a to p u s z c z e n i e wolno strasznego stworu podliwoci. Egoizm i arogancja, n i e u p r z e j m o - to wady t e m p e r a m e n t u : z b y t n i e i race n a p i c i e tego lwa i wa, k t r e mieszkaj
w piersi czowieka. M i k k o usposobienia, to p r z e c i w i e s t w o t a m t y c h wad t e g o s a m e g o pier
wiastka. P o c h l e b s t w o i lokajstwo, to wyraz przemiany lwa ambicji w mieszn, zabawn, a pogar
dzan m a p - pod w p y w e m chciwoci. Rzemioso, w przeciwstawieniu do sztuki, ktra w y m a g a
r o z u m u twrczego, to o d d a n i e sabego i n t e l e k t u na sub dla chleba i dla zaspokajania poda
c u d z y c h . D l a t e g o rzemielnicy p o w i n n i s u c h a i n t e l e k t u a l i s t w - swojego r o z u m u nie maj
do, niech przynajmniej suchaj c u d z e g o . Tu si moe troch zapdzi, bo na wasne potrzeby
gotowo i r z e m i e l n i k o m rozumu wystarczy. P o d o b n i e i dzieci nie p o w i n n y m i e a d n e j s a m o
dzielnoci, pokd si w nich nie wyrobi rozum, ktrym by si ju s a m e mogy kierowa w yciu.
Kara w y m i e r z a n a za p r z e s t p s t w a poskramia podliwo, a uczy r o z u m u - wic jest c z y n n i k i e m
nad wyraz z b a w i e n n y m . Kara m i e r c i da si tak poj c h y b a d o p i e r o w z w i z k u z y c i e m
pomiertnym.
Zajcia n a u k o w e i wiczenia g i m n a s t y c z n e tylko o tyle s p o d a n e , o ile pomnaaj w a d z
rozumu nad t e m p e r a m e n t e m i nad podliwociami.
G r o m a d z e n i e majtku bez miary jest n i e b e z p i e c z n e dla rwnowagi w e w n t r z n e j - z a t e m i tym
z a b i e g o m winna przywieca i regulowa je troska o h a r m o n i wasnej duszy. To s a m o dotyczy
zaszczytw. Jeeli idzie o udzia w yciu p o l i t y c z n y m , to w r e a l n y c h , o b e c n y c h w a r u n k a c h
590 A
Ksiga IX
305
1
306
Platon, Pastwo
591 A
- N i e sdz - powiada.
- Bdzie mia na oku - dodaem - swj wasny ustrj wewntrzny i bdzie
si pilnowa, eby mu si tam co we w n t r z u duszy nie p r z e s u n o przez
n a d m i a r majtku albo przez niedostatek, wic jak tylko potrafi, w tym du
chu bdzie sterowa dochodami i wydatkami.
- Cakowicie tak - powiada.
- A jeli o zaszczyty chodzi, na to samo b d z i e patrza, j e d n e przyjmie
592 i bdzie ich kosztowa chtnie, jeeli bdzie uwaa, e one go lepszym zro
bi, a o ktrych by przypuszcza, e popsuj jego struktur obecn, tych b
dzie unika w yciu prywatnym i publicznym.
E
592 A
Ksiga IX
307
KSIGA
DZIESITA
595 C
Ksiga X
309
310
Platon, Pastwo
596 D
Idea, istota, posta ka albo stou jest t w o r e m Boga. Istnieje kada tylko w j e d n y m e g z e m
plarzu - z natury rzeczy. k o k o n k r e t n e albo st s dzieami stolarza i k a d e g o z nich, zarw
no stou jak i ka, m o e by i jest wiele e g z e m p l a r z y . W i d o k ka i stou z p e w n e g o p u n k t u
i w p e w n y m owietleniu naladuje malarz. Jego twr jest trzecim z kolei w szeregu p r z e d m i o t w
coraz to mniej prawdziwych, coraz to mniej rzeczywistych. Malarz nie musi zna istoty rzeczy,
ktrej chwilowy przemijajcy wygld naladuje. A t e n malarz jest tutaj tylko r e p r e z e n t a n t e m
kadego artysty - czyby si on posugiwa p d z l e m , czy s o w e m m w i o n y m l u b p i s a n y m . Poeci
uchodz tylko w szerokich kolach za z n a w c w wszystkiego, o czym pisz (por. dialog pt. Jon).
To wiadczy o naiwnoci p r z e c i t n e g o czytelnika.
W i d o c z n i e n i e w i e l e si pod tym w z g l d e m z m i e n i o od czasw P l a t o n a . P r z e c i e i u nas
szerokie koa ucz s i " o pocztkach chrzecijastwa z Quo vadis, o czasach L u d w i k a XIV z D u
masa, o wojnach k o z a c k i c h z Ogniem i mieczem, o p o w s t a n i u l i s t o p a d o w y m z W y s p i a s k i e g o ,
o styczniowym z Grottgera, o mioci i o tym, co d o b r e i ze, z powieci obyczajowych. Dzi, jak
przed d w o m a tysicami lat, artyci speniaj rol n i e o d p o w i e d z i a l n y c h i n i e u c z o n y c h nauczycieli
dla kadego, kto ich czyta lub oglda, a do nauki nie siga.
597 B
Ksiga X
311
312
Platon, Pastwo
598 A
Jeszcze i to rozgranicz.
- W i c w a n i e n a d t y m si z a s t a n w . Do c z e g o z m i e r z a m a l a r s t w o
w kadym wypadku? Czy do rzeczywistoci, eby naladowa j sam, jaka
ona jest, czy te do wygldu - jak ona si przedstawia? Malarstwo jest na
ladowaniem widoku czy naladowaniem prawdy?
- Widoku - powiedzia.
- Wic sztuka naladujca jest daleka od prawdy i zdaje si d l a t e g o odtabia wszystko, e w kadym wypadku mao prawdy dotyka, a jeeli ju - to
w i d z i a d a tylko. Na przykad malarz, powiemy, wymaluje n a m i szewca,
i ciel, i innych rzemielnikw, a nie r o z u m i e si na adnej z tych u m i e
jtnoci. A j e d n a k dzieci i gupszych ludzi potrafi w bd wprowadza, je
eli b d z i e dobrym malarzem; bo gdy wymaluje ciel, pokae to z daleka
i bdzie si wydawao, e to ciela prawdziwy.
- C z e m u nie?
III
E
599 A
Ksiga X
313
314
Platon, Pastwo
600 A
- adnej.
- A jakie to wynalazki praktyczne m i a H o m e r poczyni? M o e m i a ja
k i e p o m y s y t e c h n i c z n e dajce si z a s t o s o w a w u m i e j t n o c i a c h albo
w ogle w jakiej praktyce, jak to podaj o Talesie z Miletu, a mia je te
robi Scyta Anacharsis?
- Nigdzie nic podobnego.
IV
C
600 E
Ksiga X
315
316
Platon, Pastwo
601 C
602 B
Ksiga X
317
wa, a nie zajcie powane, a ci, ktrzy si bawi pisaniem tragedii w jambach i heksametrach, wszyscy s naladowcami w najwyszym stopniu.
- Tak jest.
- Na Z e u s a - p o w i e d z i a e m - wic to n a l a d o w n i c t w o jest j a k o j a k b y
czym trzecim z rzdu w stosunku do prawdy? Czy n i e ? 5
- Tak.
- A na ktry pierwiastek czowieka ono dziaa? Z tak si, ktr posiada?
- Ty o ktrym pierwiastku mwisz?
- O t a k i m . J e d n a i ta sama wielko, widziana z bliska i z daleka, nie
wydaje si jednaka.
- N o , nie.
- I j e d n o , i to samo wydaje si i zamane, i proste, zalenie od tego czy
si to widzi w wodzie, czy poza wod, i wklse, i w y p u k e . To dlatego,
e barwy wzrok w bd wprowadzaj i std to cae jakie widoczne pomie
szanie w naszej duszy i niepewno. Na t e n stan naszej natury czyha ma
larstwo n i e u s t p u j c w niczym z a b i e g o m czarodziejskim. To samo robi
sztuka magikw i wiele innych tego rodzaju zmylnych sposobw.
- To prawda.
- A czy m i e r z e n i e i liczenie, i waenie nie okazuje si najmilsz pomoc
i l e k a r s t w e m na te rzeczy, tak e b y w nas nie miao w a d z y to p o z o r n i e
wiksze albo mniejsze, albo wicej tego, albo cisze, tylko to, co wylicza
i mierzy albo way?
- Jakeby nie.
- A to by bya robota pierwiastka mylcego w naszej duszy.
- Tak jest, tego przecie.
- A j e d n a k , chocia t e n p i e r w i a s t e k n i e r a z m i e r z y i p o t e m w s k a z u j e ,
e co jest wiksze albo mniejsze j e d n o od drugiego, albo rwne drugiemu,
to p r z e c i e bywa, e i co w p r o s t p r z e c i w n e g o okazuje si r w n o c z e n i e
o tych samych rzeczach.
- Tak.
- A mwilimy, prawda, e j e d n o i to samo nie moe o j e d n y m i tym sa
mym wydawa sdw przeciwnych?
- I suszniemy mwili.
5
V
C
318
603
Platon, Pastwo
603 A
- Wic to, co w naszej duszy wydaje sdy wbrew pomiarom, i to, co zgo
dnie z pomiarami nie moe by jednym i tym samym.
- N o , nie.
- A to, co wierzy pomiarom i rachunkowi, to byby najlepszy pierwiastek
naszej duszy?
- N o , c.
- Wic to, co mu si przeciwi, to by byo co z lichszych pierwiastkw
w nas.
- Z koniecznoci.
- W i c ja to c h c i a e m p r z e d y s k u t o w a i u z g o d n i i d l a t e g o m w i e m ,
e malarstwo i w ogle naladownictwo, jak z j e d n e j strony wykonywa swoj robot stojc z daleka od prawdy, tak z drugiej strony zwraca si i obcuje
z t y m n a s z y m p i e r w i a s t k i e m , k t r y j e s t d a l e k i od r o z u m u , spoufala si
z nim i zaprzyjania, a z t e g o nie w y c h o d z i nic z d r o w e g o i nic prawdzi
wego.
- Ze wszech miar - powiada.
- Wic naladowcza sztuka - sama licha - z lichym pierwiastkiem obcuje
i lichot rodzi.
- Zdaje si.
- A czy tylko ta - d o d a e m - ktra na wzrok dziaa, czy t e i ta, co na
such, a my j nazywamy poezj?
- Zdaje si - powiedzia - e i ta.
- Ale nie polegajmy na tym, co si nam tylko zdaje, dlatego emy roz
patrzyli spraw malarstwa; zwrmy si teraz t a k e i do tego pierwiastka
duszy, z ktrym ma co do czynienia naladownictwo poetyckie, i zobaczy
my, czy to pierwiastek lichy, czy zacny.
- Ano trzeba.
- A tak to sobie w e m y p r z e d oczy. Ta s z t u k a naladowcza, powiemy,
naladuje ludzi wykonujcych czynnoci przymusowe albo d o w o l n e i prze
konanych, e postpili w nich albo dobrze, albo le, zaczem albo cierpi na
tle t e g o wszystkiego, albo si ciesz. C h y b a tam nie ma nic i n n e g o poza
tym?
- N o , nic.
- Ot czy w tym wszystkim czowiek zachowuje rwnowag i jednolito
w e w n t r z n ? Czy te tak, jak w d z i e d z i n i e wzroku by w rozterce i mia
rwnoczenie w sobie przekonania sobie przeciwne w o d n i e s i e n i u do tych
s a m y c h p r z e d m i o t w , t a k s a m o i w d z i a a n i a c h swoich bywa w r o z t e r c e
i walczy sam z sob? Zreszt przypominam sobie, e w tej chwili nie m a m y
potrzeby godzi si co do tego p u n k t u , bomy w toku poprzedniej dyskusji
dostatecznie wszystko to uzgodnili, e nasza dusza pena jest niezliczonych
przeciwiestw tego rodzaju, ktre istniej rwnoczenie.
- Susznie - powiada.
- Z u p e n i e susznie - d o d a e m . - Tylko to, comy w t e d y p o m i n l i , to,
zdaje mi si, naley teraz rozwin.
603 E
Ksiga X
319
- Co takiego? - powiedzia.
- C z o w i e k jak si naley - d o d a e m - jeeli go taki los d o t k n i e , e straci
syna albo inn jak warto najwysz - mwilimy gdzie tam ju i w t e d y on to najatwiej zniesie w porwnaniu do innych.
- Tak jest.
- A teraz to wemy pod uwag: czy w ogle nie bdzie cierpia i protestowa
w e w n t r z n i e , czy te to jest niemoliwe, a tylko zachowa miar w cierpieniu.
- Raczej tak - powiada - jeeli chodzi o prawd.
604
- A powiedz mi o nim tak rzecz. Czy mylisz, e on wicej walczy ze
swoim c i e r p i e n i e m i przeciwstawia mu si jako, kiedy go widz p o d o b n i
do niego, czy te, gdy w samotnoci zostaje sam z sob?
- Zdaje si, e on bdzie zupenie inny, gdy go ludzie widz.
- A w samotnoci, myl, pozwoli sobie na niejedno sowo, ktrego by si
wstydzi, gdyby go kto sysza, i gotw robi niejedno, czego by te wola,
eby ludzie nie widzieli.
- To tak jest - powiada.
- Nieprawda? to, co kae przeciwstawia si cierpieniu - to jest rozum VI
i prawo, a to, co wlecze do cierpie - to jest bl sam?
B
- Prawda.
- Wic kiedy si rwnoczenie w czowieku odzywaj takie dwa przeciw
ne p o p d y w zwizku z t sam spraw, to powiemy, e musz w nim mie
szka jakie dwa (przeciwne sobie) pierwiastki.
- Jakeby nie?
- N i e p r a w d a , j e d e n z nich gotw jest sucha prawa, d o k d k o l w i e k by
ono i kazao.
- Jak?
- Prawo przecie mwi, e najpikniej jest zachowywa w nieszczciach
spokj, najbardziej jak tylko mona, i nie ciska si, bo ani nie wida do
jasno, co jest d o b r e a co ze w t a k i c h rzeczach, ani c i e r p i c e m u nic n i e
przyjdzie z cierpienia, ani te niczego z rzeczy ludzkich nie warto bra po
w a n i e , a s m u t e k i c i e r p i e n i e p r z e s z k a d z a tylko i o d d a l a to, czego n a m C
w takich razach potrzeba jak najprdzej.
- A czego takiego, mylisz? - powiedzia.
- T e g o - o d p a r e m - eby p r z e m y l e to, co si stao, i tak, jakby koci
w t e n sposb upady, dostosowa swoje sprawy do tego, co zaszo, jak ro
z u m powiada, e byoby najlepiej - a nie, kiedy nas nieszczcie spotkao,
trzyma si jak dziecko za miejsce u d e r z o n e i nic, tylko krzycze, zamiast
przyzwyczaja d u s z , aby si jak najprdzej leczy zacza, i na nogi stawia to, co u p a d o , wic zaczo c h o r o w a i zabiegami leczniczymi p i e
blu ucisza.
- Najsuszniej by byo - powiada - gdyby si czowiek w t e n sposb do
zrzdze losu odnosi.
- N i e p r a w d a ; zgodzimy si, e to, co w nas najlepsze, chce i za tym
wyrachowaniem.
320
Platon, Pastwo
604 D
605 C
Ksiga X
321
322
Platon, Pastwo
606 C
wolno; ono przez to nabiera wieych si i nieraz, sam nie wiesz kiedy, po
niesie ci midzy bliskimi tak daleko, e gotowy z ciebie komediopisarz.
- I bardzo - powiada.
- Tak samo dziaa na nas naladownictwo poetyckie, jeeli chodzi o ycie
pciowe i gniew, i o wszystkie podania, i przykroci, i przyjemnoci, ktre
w duszy mieszkaj, a towarzysz k a d e m u naszemu dziaaniu. O n o karmi
i p o d l e w a te dyspozycje, k t r e by p o w i n n y u s c h n , i k i e r o w n i c t w o nad
nami oddaje tym skonnociom, ktre same kierownictwa potrzebuj, jeeli
mamy si sta lepsi i szczliwsi, a nie gorsi i mniej szczliwi.
- N i e u m i e m inaczej tego uj w sowa - powiedzia.
- Nieprawda, Glaukonie? - dodaem - kiedy spotykasz wielbicieli H o m e
ra goszcych, e ten poeta H e l l a d wyksztaci i wychowa i jeeli chodzi
0 ustrj i o kultur we wszystkich sprawach ludzkich, to warto go wci czy
ta na nowo i wszystko sobie w yciu w e d u g tego p o e t y urzdza, w t e d y
si im kaniaj i pozdrw ich serdecznie, bo to s ludzie najlepsi, o ile tylko
Zawstydzi si Platon tej konsekwencji sam przed sob. I nie by z niej zadowolony. Wybacza
komediopisarzom ich dawne i stae zaczepki pod a d r e s e m filozofw i gotw, wbrew wszystkiemu,
co mwi, otworzy dla poezji bramy pastwa, tylko pragnby znale jakie racjonalne usprawie
dliwienie dla jej istnienia i dziaania. Boi si jej i chciaby, eby si ludzie bronili od wpywu po
ezji, powtarzajc sobie stale, e to jest co tylko na niby, a nie na serio.
To z u p e n i e suszna rada dla kadego, k o m u si atwo zacieraj granice m i d z y supozycjami
a p r z e k o n a n i a m i , dla tych, ktrzy si poezj przejmuj tak, e przestaj odrnia j od nauki,
i wiat p r z e d m i o t w i przey zmylonych bior atwo za wiat rzeczywisty. T a k natur musia
607 D
Ksiga X
323
- N a w e t i bardzo.
- N i e p r a w d a , ma prawo wrci z wygnania, jeeli si obroni w pieni
albo w jakiej innej formie wierszowej?
- Tak jest.
- A moe pozwlmy te i jej ordownikom, ktrzy nie s poetami, tylko
przyjacimi poetw, niech proz przemwi w jej obronie, e ona jest nie
tylko przyjemna, ale i poyteczna dla ycia pastw i poszczeglnych ludzi.
Bdziemy yczliwie suchali. Przecie chyba tylko zyskamy, jeeli si oka
e nie tylko przyjemna, ale i poyteczna.
E
- Jakebymy nie mieli zyska? - powiada.
- A jeeli nie, kochany przyjacielu, to tak, jak nieraz czowiek, ktry si
w kim zakocha, jeli dojdzie do przekonania, e mu ta mio nie przynosi
poytku, zadaje sobie gwat, a j e d n a k trzyma si z daleka, tak i my, skoro
w nas mio do takiej poezji wrodzona, bomy si w takich piknych ustro
jach pastwowych wychowali, b d z i e m y si bardzo cieszyli, jeeli ona si 608
okae jak najlepsza i jak najblisza prawdy, ale jak dugo nie potrafi oczy
ci si z zarzutw na niej cicych, b d z i e m y jej suchali odmawiajc so
bie po cichu wci t myl, ktrmy wypowiedzieli; t formuk ochronn;
aby, bro boe, nie wpa z p o w r o t e m w t dziecinn, a tak rozpowszech
nion mio. Widzimy przecie, e nie trzeba bra takiej poezji serio, jak
by ona prawdy dotykaa, a nie bya tylko zabaw; kady kto jej sucha, po
w i n i e n uwaa na siebie i ba si o swj wasny ustrj w e w n t r z n y , i to
o poezji myle, comy powiedzieli.
- Pod kadym wzgldem - powiada - zgadzam si z tob.
- Bo to jest walka - dodaem - nie o byle co, kochany Glaukonie; wiksza
niby si wydawao, kiedy chodzi o to, czy czowiek bdzie jak trzeba, czy
te b d z i e zy. Wic niech nas ani dza sawy, ani pienidzy, ani wadzy
adnej, ani te poezja nie ponosi tak daleko, ebymy zaniedbali sprawie
dliwo i zapomnieli o innej dzielnoci.
- Z g a d z a m si z tob - p o w i a d a - na p o d s t a w i e tego, c o m y przeszli.
A myl, e kady inny tak samo.
- No tak - dodaem - ale najwikszych nagrd za dzielno, ktre czekaj
zwycizcw w tych zawodach, jeszczemy nie przeszli.
by i Platon sam. D l a t e g o tak ywo polemizowa z p o e t a m i j u w ksidze drugiej i w trzeciej.
e to nieprawda, co mwi. Bo on sam zrazu myla, e to wszystko prawda i e si to wszystko
piewa z u p e n i e serio.
I tu byo zasadnicze n i e p o r o z u m i e n i e . L u d z i e potrzebuj poezji i ju to s a m o stanowi jej do
stateczn racj bytu w pastwie. Potrzebuj jej tak, jak potrzebuj m a r z e s e n n y c h i snw na
jawie, zabaw i gier, i zachowa si obyczajem przekazanych - w ogle potrzebuj przey na niby
rwnie m o c n o , jak potrzebuj przey serio. N i e naley poezji bra za n a u k , tu ma Platon zu
pen racj, ale nie ma powodu ani si jej s a m e m u wyrzeka, ani broni jej drugim. To tak, jak
by c h o p a k nie chcia w ogle nigdy spa, dlatego e czasem mu si ni cyganie i p o t e m si ich
przez d z i e boi. I m o n a pozwoli l u d z i o m na wiele n i e c e n z u r a l n y c h przey w o b c o w a n i u
z e sztuk. N a tej d r o d z e n i e j e d n a dza n i e c e n z u r a l n a znajduje swe fikcyjne z a s p o k o j e n i e
i przycicha, zamiast e b y si nasycenia domagaa w yciu. T a k mwi przynajmniej. A na orga
nizacje p r z e c z u l o n e i przejmujce si zbyt g b o k o , i biorce serio sowa kadej pieni i kadej
piewki, trzeba uwaa - niech nie pi z otwartymi oczami.
IX
C
324
Platon, Pastwo
608 C
609 A
Ksiga X
325
Nie
- Tak.
- W i c p r o s z ci, nad dusz t e w t e n sam s p o s b si zastanw, czy
tkwica w niej niesprawiedliwo i inne wady, przez to, e w niej s, powo
duj psucie si i w i d n i c i e duszy tak, e przychodzi mier i o d d z i e l e n i e
si jej od ciaa?
- W aden sposb - powiada - to nie.
- To przecie nie ma sensu, eby co do zguby doprowadza zy stan cze
go innego, a zy stan wasny nie.
- To bez sensu.
- Zastanw si, Glaukonie - dodaem - e nawet pod wpywem zego sta- E
nu pokarmw, ktry by im samym by waciwy, czyby to o staro szo, czy
o zgnio, czy o jakikolwiek inny, nie uwaamy, e ciao p o w i n n o gin.
Dopiero jeeli zy stan pokarmw wytworzy w ciele zy stan ciau waciwy,
powiemy, e ono przez te pokarmy zgino, ale pod wpywem wasnego ze
go stanu, to jest choroby. A pod wpywem zego stanu pokarmw - przecie
co innego pokarmy, a co innego ciao - wic pod wpywem nie swojego za, 610
ktre by nie wytworzyo za swoistego i naturalnego, nie bdziemy uwaali,
eby si ciao kiedykolwiek psuo.
- Z u p e n i e susznie mwisz - powiada.
- W i c w e d u g t e j s a m e j zasady - d o d a e m - j e e l i zy s t a n ciaa n i e
326
Platon, Pastwo
610 A
wytworzy zego stanu duszy, nigdy nie b d z i e m y uwaali, eby dusza pod
wpywem obcego za miaa gin, nie majc w sobie za wasnego - ona jest
10
czym innym - nic jej nie szkodzi obce zo.
- To ma sens - powiada.
- Wic albo o d r z u c i m y to stanowisko, dowiedziemy, e nie m w i m y suB sznie, albo - jak d u g o ono nie b d z i e o b a l o n e - nie m w m y nigdy, e pod
w p y w e m gorczki albo pod wpywem innej choroby ani pod wpywem uci
cia gowy, ani nawet gdyby kto cae ciao na najdrobniejsze czstki pokraja,
to j e d n a k i z tego p o w o d u dusza nigdy nie g i n i e - chyba by k t o d o w i d ,
e s k u t k i e m takich stanw ciaa ona sama staje si bardziej niesprawiedliwa
i bardziej bezbona. A jak dugo o b c e zo tkwi w czym innym, a w a s n e g o
C za nie ma w rodku, przez to ani dusza, ani nic innego nie ginie.
- N i k o m u tak mwi nie pozwalajmy.
- Tego - odpowiedzia - doprawdy nikt nigdy nie dowiedzie, eby si du
sze umierajcych robiy przez mier mniej sprawiedliwe.
- Jeeli si k t o - cignem - omieli z a c z e p i t myl i p o w i e d z i e ,
e mniej sprawiedliwy i gorszy robi si czowiek, ktry umiera, aby nie mu
sia zgodzi si, e dusze s niemiertelne, wtedy my bdziemy chyba uwa
ali, e jeli on ma racj, to niesprawiedliwo jest jak gdyby m i e r t e l n
D chorob i dopiero od niej samej, bo to ley w jej naturze, umiera ten, ktry
si jej n a b a w i , k t o j ma w n a j w y s z y m s t o p n i u , t e n p r d z e j , a k t o
w mniejszym, t e n pniej, a nie tak, jak teraz, inni za to kar wymierzaj
i dopiero zbrodniarz umiera.
- Na Z e u s a - powiedzia - w takim razie niesprawiedliwo nie wyda si
czym najstraszniejszym ze wszystkiego, jeeli ma mier przynosi niespra
wiedliwemu. Bo to by by sposb pozbywania si otrw. Ja raczej m a m to
wraenie, e ona si okae czym wprost przeciwnym; ona drugich zabija,
E jeeli tylko mona, a zbrodniarzowi siy yciowe nadzwyczajnie wzmaga on n a w e t m n i e j snu zaywa, taki jest oywiony. O t o , gdzie mieszka nresprawiedliwo; zdaje si, e bardzo daleko od miertelnej choroby.
- P i k n i e mwisz - p o w i e d z i a e m . - Wic skoro nie wystarczy swoista
zo i swoiste zo, eby zabi dusz i zniszczy j, to trudno, eby j mogo
unicestwi zo przeznaczone na zgub czego innego. T a k i e ani duszy nie
zabije, ani niczego innego, tylko to jedno, czemu jest przeznaczone.
- Trudno, istotnie - powiada - tak si wydaje przynajmniej.
611
- Nieprawda? Skoro jej nie zgubi a d n e zo, ani wasne, ani c u d z e , to
jasna rzecz, e ona musi istnie zawsze, a jeli istnieje zawsze, to jest nie
miertelna.
- Koniecznie - powiada.
10
Niesprawiedliwo pojta jest tutaj jako j e d y n e i decydujce zo duszy. Jeeli o n o jej nie za
bija - nie zabije jej nic w ogle. Ale wanie o to idzie, czy naprawd niesprawiedliwo ma takie
decydujce znaczenie dla duszy, e jeli co, to ona tylko j e d n a mogaby jej przynie k o n i e c . Bo
ostatecznie zgnio jest te swoistym z e m jajek jadalnych i to swoiste zo adnego jajka nie uni
cestwia. Z g n i e jajko moe trwa bardzo dugo. M i m o to nie jest n i e m i e r t e l n e i moe si stuc
bardzo atwo. Dopiero wtedy ginie, a z tym swoistym z e m trwa mogo bardzo dugo.
611 A
Ksiga X
327
- Wic to - dodaem - niech tak zostanie. A jeeli to tak jest, to miarkujesz, e zawsze dusz powinno by tyle samo. Bo ani si ich m n i e j zrobi
nie moe, skoro adna nie ginie, ani wicej. Bo gdyby cho t r o c h istot
n i e m i e r t e l n y c h przybywao, to wiesz, e tworzyyby si z istot miertel
nych i w kocu wszystkie byyby niemiertelne.
- Prawd mwisz.
- Wic i tak nie mylmy, bo na to rozum nie pozwoli, i tego te nie sdmy, eby w swej najprawdziwszej n a t u r z e dusza miaa by p e n a wielkiej
i pstrej rnorodnoci wewntrznej.
- Jak mwisz? - powiada.
- To nie jest atwa rzecz, eby istota niewidzialna bya zoona z wielu
pierwiastkw, a nie stanowia najpikniejszej syntezy. A tak nam si teraz
dusza przedstawiaa.
- N i e powinna przecie.
- Wic, e dusza jest n i e m i e r t e l n a , tego z koniecznoci dowodzi powi
n i e n a r g u m e n t d o p i e r o co p r z y t o c z o n y i w i e l e i n n y c h . A chcc w i e d z i e ,
jak d u s z a j e s t n a p r a w d , t r z e b a j w i d z i e n i e p o p s u t p r z e z w s p l n o t
z ciaem i przez i n n e zo - tak jak my j teraz ogldamy - tylko w stanie czy
s t y m t r z e b a j n a l e y c i e r o z p a t r z y myl; w t e d y c z o w i e k zobaczy,
e j e s t p i k n i e j s z a , a s p r a w i e d l i w o i n i e s p r a w i e d l i w o , i w s z y s t k o to,
c o m y t e r a z przeszli, zobaczy w t e d y wyraniej i na wskro. M y m y t e r a z
o niej mwili p r a w d - tak, jak ona si teraz przedstawia 1 1 . M y m y j doj
rzeli i widzimy j w takim stanie, jak to widuj boga morskiego, G l a u k o s a ;
tak, e nieatwo dojrze jego dawn n a t u r . D l a t e g o e z jego dawnych czci ciaa j e d n e o b a m a n e , drugie znieksztacone i fale je uszkodziy na wszel
kie sposoby, a p o n a r a s t a y na nim m u s z l e i wodorosty, i k a m i e n i e - tak e
raczej kady inny stwr p r z y p o m i n a , a nie jest taki, jaki by z natury. T a k
my i d u s z l u d z k w i d z i m y ; tak, j a k j p r z y r z d z i o n i e p r z e b r a n e z o .
A tymczasem, Glaukonie, trzeba w tamt stron patrze.
- W ktr? - powiada.
- Spojrze na jej umiowanie mdroci i zway, czego ona dotyka i do jakiego si garnie towarzystwa, poniewa spokrewniona jest z tym, co boskie
i n i e m i e r t e l n e , co istnieje wiecznie, i jaka by ona bya, gdyby j ca ten
prd porwa i wynis z morza, w k t r y m dzi przebywa, gdyby z s i e b i e
11
Z zaoenia niemiertelnoci dusz ludzkich nie wynika wcale staa ilo dusz, jak myli Platon
w tym miejscu. Przecie nic o tym nie wiadomo, z czego si n i e m i e r t e l n e istoty mog tworzy,
a z czego nie mog, i ta myl, e w kocu wszystkie mogyby si sta n i e m i e r t e l n e , nie ma w so
bie nic bardziej osobliwego ni przyjmowanie j e d n e j takiej istoty albo kilku.
XI
328
Platon, Pastwo
612 A
612 E
Ksiga X
329
- I bardzo.
- A czy zniesiesz, jeeli ja p o w i e m o nich to samo, co ty mwi o lu
dziach niesprawiedliwych? Ja powiem, e sprawiedliwi pod staro rzdz
w swoim p a s t w i e , jeeli rzdzi chc, i ony bior z domw, z k t r y c h D
chc, i dzieci eni, z kim chc. I wszystko co ty mwi o tamtych, ja m
wi t e r a z o tych. A jeeli c h o d z i o n i e s p r a w i e d l i w y c h , to wielu z nich,
choby za modu unikali oka ludzkiego, j e d n a k pod k o n i e c biegu wpadaj
ludziom w rce i robi si mieszni; na staro spadaj na nich obelgi, bo
obcy i swoi mwi, e to n d z n e figury, smagaj ich bicze i to barbarzy- E
stwo, o ktrym mwie - a mwie prawd - e nieraz ich na pal wbijaj
i przypalaj ogniem, wszystko to niesprawiedliwi znosi musz; uwaaj, e
to ode m n i e usysza. Tylko, jak mwi, przypatrz si, czy to zniesiesz.
- Owszem - powiada. - Sprawiedliwie mwisz.
- Wic jakie - cignem - czowieka sprawiedliwego za ycia spotykaj XIII
nagrody i zapaty, i dary ze strony bogw i ludzi, oprcz tamtych dbr, ktre 614
sprawiedliwo sama przynosia, to by byo to.
330
Platon, Pastwo
614 A
A teraz przychodzi mit kocowy: pierwowzr Boskiej komedii. Nagrody i kary d o c z e s n e nie za
wsze trafiaj tak, jakby w y p a d a o i jakby si chciao w to wierzy. A serce ludzkie pragnie wi
dzie ludzi sprawiedliwych w szczciu, a n i e j e d n o serce mniej d o b r e pragnie widzie zbrodnia
rzy na m k a c h . T y c h pragnie nie zaspokaja ycie, ale potrafi je zaspokoi fantazja. W stanie
s n u zjawiaj si t e nieraz m a r z e n i a s e n n e , k t r y c h tre s p e n i a p r a g n i e n i a n i e z a s p o k o j o n e
w d z i e , a na jawie fantazja artystw potrafi stwarza obrazy - o d p o w i e d n i k i m a r z e s e n n y c h ;
tre ich spenia t sam rol: koi pragnienia, ktrym ycie o d m w i o s p e n i e n i a . To z n a c z e n i e
ma i kocowy mit platoski tutaj.
Pierwsze sowa przypominaj Odyseje, ale zapowiadaj inne widowisko ni tam, gdzie O d y s e usz te z s t p o w a pod z i e m i , oglda d u s z e zmarych. Od pocztku opowiadania o Erze, synu
Armeniosa, proza wpada w rytm. I sycha p o m i d z y zdaniami jakby m s k i e akordy, u d e r z a n e na
strunach. T r z e b a to czyta powoli a po prostu.
T o k , forma i tre opowiadania ma charakter marzenia s e n n e g o . Wielka plastyka szczegw,
ale nie mona ich adn miar k o n s e k w e n t n i e powiza w k o n k r e t n y m o d e l przestrzenny i czaso
wy - nie zejd si. Pole widzenia z j e d n e g o m o m e n t u nie da si zwiza z p o l e m widzenia z m o
m e n t u n a s t p n e g o . Postacie zjawiajce si w treci opowiadania s nieraz figurami symboliczny
mi - to u o s o b i o n e abstrakcje - o b o k ludzi pozbawionych znaczenia o d e r w a n e g o . Postacie z n a n e
tylko z literatury i z mitu plcz si z osobami znanymi gdzie z ycia - akcja ma zabarwienie roz
k o s z n e i straszne - na przemian i rwnoczenie - a koczy si nagym wstrzsem jak przy o b u d z e
niu si do jakiego h u k u albo blasku nagego. W treci s w o b o d n a w d r w k a pord widowisk
uroczych i okropnych, a tu i wdzie jakie natrtne, uparte wyliczenia i pomiary bardzo m t n e .
Wanie tak, jak to bywa w snach. D a r e m n i e te pomiary k o n t r o l o w a i objania je, i spraw
dza na jawie. Nic z t e g o nie wychodzi i nie moe wyj, bo to jest wanie c h a r a k t e r y s t y c z n e
dla m y l e n i a w snach. O n o nie zawsze si da powtrzy i skontrolowa na jawie, po p r z e b u d z e
niu si.
Er, syn Armeniosa, to t e n sam, ktry zaczyna u Sowackiego Krla Ducha, tylko Sowacki nie
zna go z oryginau platoskiego, ale z francuskiego przekadu, i dlatego zrobi go przez p o m y k
O r m i a n i n e m , kiedy pisa:
Ja, H e r Armeczyk, leaem na stosie itd.
D w i e rozpadliny w niebie naprzeciw dwch przepaci w ziemi - to bd chyba dwie szczeliny
wiecce midzy c h m u r a m i , bo t r u d n o to zobaczy inaczej.
Pierwsza scena przypomina nieco Sd Ostateczny Michaa Anioa. D w a pionowe szeregi posta
ci ludzkich po lewej i po prawej i sdziowie p o r o d k u . Oczywicie, e Platon nie wzi t e g o
z obrazu od Michaa Anioa. D u c h y maj tu formy c i e l e s n e , ubra chyba nie maj, chodz noga
mi po skaach i po c h m u r a c h . W niebie trzeba sobie te pomyle jak trwa podstaw pod no
gami d u s z szczliwych, ale to nie jest w marzeniu s e n n y m k o n i e c z n e . Mona we nie c h o d z i
i po p o w i e t r z u . Z b a w i e n i maj na piersiach przewieszony wyrok sdu - p r a w d o p o d o b n i e dla
orientacji wadz niebieskich i dla rozpoznawania si nawzajem.
P o t p i e n i nosz wyrok na plecach - jak dorokarze warszawscy n u m e r , ale to dla wikszej
haby. Bo o d z n a k przypit z przodu widz tylko ci, ktrych moe widzie i odznaczony - przy
pit z t y u czytaj ci, o k t r y c h n i e wie n a z n a c z o n y . J e e l i o z n a k a h a n i e b n a , h a b a t y m
przykrzejsza.
Kary i nagrody zagrobowe powtarzaj si co sto lat, aby w cigu tysicletniego ywota po
m i e r t n e g o mogy by dziesiciokrotne. O karach czytamy szczegy - o nagrodach oglniki.
Ci, co umarli n i e d u g o po urodzeniu, sprawiaj niejak t r u d n o w opowiadaniu, bo ani kara
ich nie ma za co, ani nagradza. Platon wie o tej trudnoci, ale j pomija. W e d u g wierze chrze
cijaskich ciesz si takie d u s z e szczciem naturalnym w tak zwanej Otchani.
O p o w i a d a n i e nabiera rysw osobliwie k o n k r e t n y c h , kiedy si d u s z e z m a r e " zaczynaj pyta
o znajomych po imieniu i pada nazwisko Ardiajosa.
614 B
Ksiga X
331
W i c on w i d z i a , j a k p r z e z d w i e r o z p a d l i n y , j e d n w n i e b i e a drug
w z i e m i , o d c h o d z i y d u s z e po odbyciu sdu, a z dwch innych przepaci
wychodziy; z tej w ziemi okryte b r u d e m i kurzem, a przez drug schodziy
z n i e b a d u s z e czyste. I te, k t r e wci przybyway, wyglday tak, jakby
wracay z dugiej wdrwki. Z radoci odchodziy na k, aby si na niej E
rozgoci jak na festynie; tam si witay z sob te, ktre byy znajome, i wy
pytyway si powracajce z ziemi o to, co tam, a wracajce z nieba pytay,
jak tam u tych innych na ziemi. Wic opowiaday sobie nawzajem to i owo;
j e d n e ze zami i z jkiem wspominay, ile to i jak wielkich cierpie zaznay 615
i widziay podczas wdrwki pod ziemi - wdrwka trwaa tysic lat - a te
znowu z n i e b a opisyway rozkosze i widoki n i e w y p o w i e d z i a n e j p i k n o c i .
D u g o by to wszystko opowiada, Glaukonie; gwna rzecz w tym, powiada,
e za kady grzech popeniony i za kadego pokrzywdzonego kar ponosili;
za kady p u n k t dziesiciokrotn - to znaczy: raz co sto lat, bo tak d u g o
trwa ycie czowieka - aby kady dziesiciokrotn pokut kad z b r o d n i
B
odpaci. Wic jeeli kto wielu mierci by winien, bo miasto wyda nie
przyjacielowi albo obz podda w niewol, albo si do innego jakiego nie
szczcia przyczyni, szo o to, eby za kad tak rzecz dziesi razy wik
sze mki ponis, a znowu ci, ktrzy drugim jakie dobrodziejstwa wywiad
czyli i byli s p r a w i e d l i w i i b o g o b o j n i , e b y tak s a m o zasuon n a g r o d
odnieli.
C
A o tych, ktrzy niedugo po u r o d z e n i u umarli i yli krtki czas, mwi
inne rzeczy, ale nie warto o nich p a m i t a . A za bezbono i pobono,
i za s t o s u n e k do rodzicw, i za samobjstwo o jeszcze wikszych opowiada
odpatach.
Bo mwi, e by przy tym, jak j e d e n drugiego pyta, gdzie jest Ardiajos,
332
Platon, Pastwo
615 C
14
Straszne widowisko, kiedy diabli cierniami czesz dyktatora, a przepa ryczy, kiedy z niej po
t p i e c y chc wychodzi. M o n a si d o r o z u m i e w a , e obcieni bardzo wielkimi grzechami id
na m k i wieczne do T a r t a r u . A inni odbywaj rodzaj czyca.
Po kilku dniach wdrwki odbytej gdzie chyba po ziemi dochodz dusze tam, skd wida do
brze b u d o w wszechwiata. N a s z wiat ma stanowi olbrzymi wydron kul obwizan pa
s m e m wiata. C z grna tej kuli to b d z i e s k l e p i e n i e n i e b i e s k i e , a jej obwizanie w i e t l n e to
z a p e w n e droga m l e c z n a . T y l k o e to wiato, opasujce wiat, przebija k u l s k l e p i e n i a n i e b i e
skiego w dwch biegunach i wie oba bieguny nieba na wskro poprzez wntrze kuli niebieskiej
i z i e m i w postaci supa w i e t l n e g o o barwach t c z o w y c h . I t e n s u p wietlny m o n a widzie
z z i e m i - wtedy si pokazuje, e on chyba nie siga od j e d n e g o b i e g u n a nieba do drugiego, tylko
j a k b y m i a k o c e w o l n e , z w r c o n e k u r o d k o w i z i e m i i wiata. N a tych w o l n y c h k o c a c h ,
a m o e na j a k i m sznurze, zwisa wrzeciono Koniecznoci, m o t o r obrotu nieba. W r z e c i o n o ma
ksztat o d w r c o n e g o grzyba o bardzo wskim trzonie i pkulistym kapeluszu, z o o n y m z omiu
grubszych i cieszych czasz pkulistych, wpasowanych d o k a d n i e j e d n a w drug. W s z y s t k o ra
z e m p o d o b n e do kootuszki, jak u nas chopi sprzedaj na targach, do bczka albo do prawdzi
w e g o , starogreckiego wrzeciona. Wydrone p k u l e , z ktrych si skada j e g o gowa, nazywa
Platon krgami. Przekroje tych krgw wida na paskiej powierzchni gowy wrzeciona naokoo
osi, w postaci barwnych wsprodkowych piercieni kolistych. e je wida na wrzecionie praw
dziwym, to jasne, ale gdzie by naleao stan na ziemi, eby przekrj gowy tego wrzeciona zo
baczy, gdyby istniao, nie jest atwo zgadn. W k a d y m razie musiaby to by widok z gry.
a nie widok nad gowami. I j a k i m s p o s o b e m stalowy hak wrzeciona powiesi m o n a na wietle to jest t e tajemnica snu. A c z e m u si poszczeglne krgi krc w rnych k i e r u n k a c h ? To ma
o d p o w i a d a r u c h o m soca, ksiyca i planet. T o , e p o s z c z e g l n e krgi maj o d p o w i a d a p o
s z c z e g l n y m p l a n e t o m i g w i a z d o m staym, te nie precyzuje d o s t a t e c z n i e obrazu. T e k s t brzmi
616 B
Ksiga X
333
K i e d y k a d y z t y c h , co byli na c e , k o c z y swj s i d m y d z i e , m u s i a
wsta i smego dnia rusza w drog, aby po czterech dniach przyj tam, skd
wida z gry s n o p wiata, przez cae n i e b o i ziemi rozpity, niby sup, naj
bardziej do tczy p o d o b n y tylko janiejszy i czystszy. Do tego wiata doszli
C
po j e d n y m d n i u drogi i zobaczyli tam przez r o d e k wiata z n i e b a n a p i t e
k o c e wizw n i e b i e s k i c h . Bo ono stanowi obwizanie nieba, p o d o b n i e jak
liny opasujce okrty trjrzdowe; w ten sposb wiato wie ca obracajc
si kul. A midzy kocami jest n a p i t e wrzeciono Koniecznoci, ktre wszy
s t k i e k u l e o b r a c a . K t r e g o o i h a k j e s t ze stali, a krg z m i e s z a n y ze stali
i z i n n y c h m a t e r i a w . A b u d o w a k r g u jest taka. Ksztat ma taki sam jak D
u wrzecion tutejszych. W e d u g tego, co mwi, trzeba sobie przedstawi, e
on jest taki: jak gdyby w j e d n y m wielkim krgu w y d r o n y m i p r z e w i e r c o
nym na wskro, tkwi inny, taki sam, mniejszy, d o k a d n i e si z nim stykajcy;
tak, jak to wiadra czasem pasuj i j e d n o d o k a d n i e wchodzi w drugie. W t e n
s p o s b t e trzeci krg i czwarty, i jeszcze i n n e cztery. Bo osiem jest wszyst
kich krgw, tkwicych j e d n e w drugich. Na grze wida ich przekroje okrE
ge, tworzce cig powierzchni grzbietow j e d n e g o d u e g o krgu naokoo
osi. A ta o przebija na wskro krg smy. Wic krg pierwszy z zewntrz ma
w przekroju najszerszy piercie koowy, druga z rzdu jest szeroko szste
go, trzecia - czwartego, czwarta - smego, pita - sidmego, szsta - pitego,
sidma - trzeciego, a sma - drugiego. I powierzchnia najwikszego piercie
nia jest upstrzona, powierzchnia sidmego najjaniejsza, powierzchnia sme
go b i e r z e sw barw od wiata krgu s i d m e g o , barwy drugiego i pitego s 617
do siebie p o d o b n e , bardziej te od t a m t y c h , trzeci krg ma barw najbiel
sz, czwarty czerwonaw, a drugi z rzdu co do biaoci jest piercie szsty.
tak, jakby powierzchnia krgu s m e g o byta powierzchni ziemi i jakby mona byo z jakiej gry
na niej dojrze piercienie koliste na przekroju wielkiej gowy wrzeciona, zwisej ku doowi. Ale
jak t o obrotu wiata o p r z e na kolanach Koniecznoci - t r u d n o doj. I gdzie do tego celu t
K o n i e c z n o u m i e c i ? W e w n t r z wiata - n i e p o d o b n a , raczej g d z i e poza n i m . Informacje
o barwach i szybkociach obrotu poszczeglnych krgw s tylko rodzajem zmory m a t e m a t y c z
nej, jaka si w marzeniach s e n n y c h trafia, cho wi je z ruchami, barwami i jasnoci poszcze
glnych cia n i e b i e s k i c h . Zwrot: t a m u gry, na k a d y m krgu chodzi S y r e n a " , jest sprzeczny
z o p i s e m d o t y c h c z a s o w y m . Bo krgi dotd musiay by widziane z gry, na przekroju, j a k o pa
skie, olbrzymie, p o z i o m e koa. A nie z dou, jako krgy sufit nad ziemi. Byo p o w i e d z i a n e , e
krgi cile pasuj do siebie. W takim razie nie zmieci si pomidzy ich wypukoci adna Syre
na i nie b d z i e miaa ktrdy chodzi i piewa, wzgldnie wydawa j e d n e g o tonu.
W i d a , jak si gowa w r z e c i o n a odwrcia j a k o i -zdaje si tworzy u k a d s i e d m i u wsprodkowych sklepie niebieskich nad gowami ludzi. I ju s odstpy midzy tymi sklepieniami,
aby Syreny miay ktrdy chodzi czy moe pywa, bo chodzi na rybim ogonie jest t r u d n o .
T a k samo nie ma tu wtedy miejsca dla trzech Mojr. N i e mog siedzie na ziemi. T a k a Mojra
u t r z y m a n a w proporcjach do ziemi, nie signie wtedy krgu z e w n t r z n e g o , a te, ktre maj obra
ca krgi w e w n t r z n e , nie mog same siedzie na j e d n y m z nich, to jest na ziemi, bo nie ruszy
yby ich z miejsca, gdyby same byy na nich o p a r t e . 1 jakie musiayby m i e wymiary wszystkie
trzy? Jak by w o b e c nich wygldali sdziowie-mikroby i gdzie wtedy bd te szczeliny w niebie,
przez k t r e si sypie m r o w i e z b a w i o n y c h ? D a r e m n i e o to pyta. To s pytania moliwe na
jawie. T r e snu moe by i najczciej bywa sprzeczna w e w n t r z n i e i to jest we nie bardzo
urocze i dla snu c h a r a k t e r y s t y c z n e ; nie ma p o w o d u ama sobie gowy nad w y k o n a n i e m m o d e l u
tego wiata, z g o d n i e z t e k s t e m , ktry czytamy, ale czytamy w biay dzie i na jawie. To jest sen.
i niech zostanie s n e m .
334
Platon, Pastwo
617 A
15
Pokazuje si, e te Mojry nie s teraz znowu takie d u e , skoro jaki prorok, herold - t e n si
zjawi te, jak we nie, nie w i a d o m o skd - moe wzi z kolan Lachesis losy i okazy ycia ludz
kiego, a prorok zdaje si mie wymiary zwykego czowieka. T a k a Lachesis nie signie od rod
ka wiata do jego obwodu, gdyby szo o siganie na jawie. W treci snu signie bez trudnoci.
M w n i c a jest z a p e w n e w y k u t a z k a m i e n i a . Prorok daje d u s z o m majcym wej w ciaa i za
cz nowy ywot ludzki na z i e m i do wyboru losy i okazy ycia ludzkiego. N i e Bg zsya los, bo
los bywa czasem zy. Bg nie m o e by winien a d n e g o za - z a t e m Platon woli wierzy, e ka
dy sam jest winien swego zego losu. T a k i los kady sam sobie wybra kiedy, zanim si urodzi,
i taki m u s i znosi. Jeeli wybra los zy, to sam sobie winien. N i e c h ma pretensj do wasnej
g u p o t y , a nie do woli boej. Zreszt, jeeli chodzi o los, to n a w e t i mdry czowiek nie m o e
sobie wybra za wiatem losu d o w o l n e g o , bo tam wiele znaczy p r z y p a d e k . Przecie prorok roz
rzuca losy na chybi trafi, a kady podejmuje taki, jaki mu padnie u ng. T r u d n o .
Za to w y b i e r a m o n a p r z e d u r o d z e n i e m do woli styl i rodzaj w a s n e g o ycia, c h a r a k t e r
i gwne zajcie, to, czym kto bdzie na ziemi.
618 A
Ksiga X
335
336
Platon, Pastwo
619 B
noci wpada bardzo wielu z tych, co z nieba wracaj, bo nie maj wiczenia,
nie nawykli do trudw i przykroci.
A ci liczni, ktrzy wracaj z ziemi, przez to, e i sami duo przeszli i na
patrzyli si drugim, nie wybieraj tak z pierwszego rozpdu. I dlatego te
wiele dusz spotyka odmiana za i dobra, a bywa, e i los tak pada. Bo jeeli
E
kto zawsze, ile razy na ten wiat przychodzi, filozofi si zajmuje zdrowo,
a los mu jako nie wypadnie ostatni, ten zgodnie z tym, co tam gosz, nie
tylko tu bdzie szczliwy, ale i w d r w k std tam i z p o w r o t e m b d z i e
mia nie po ziemi i cik, tylko lekk i po niebie.
620
To widowisko, powiada, warto byo zobaczy, jak to dusza swoje ycie
wybieraa. Mona byo widzie i tak, co budzia lito, i widzie mieszn
i podziwu godn. Bo po wikszej czci dokonyway wyboru zgodnie z na
wykiem z poprzedniego ycia.
16
Kto tam wybiera lekkomylnie, bo ulega p o k u s o m chciwoci lub ambicji, musi p o t e m cierpie
za ycia. Ale powinien mie al tylko do s a m e g o siebie.
620 A
Ksiga X
337
338
Platon, Pastwo
620 D
W ten sposb, Glaukonie, t e n mit ocala i nie zgin. Moe on i nas oca
li, jeeli go posuchamy i poprzez Rzek Z a p o m n i e szczliwie przebrnie
my, a nie splamimy duszy. Jeeli posuchamy mego zdania, bdziemy uwa
ali, e dusza jest niemiertelna i potrafi wszelkie zo przetrzyma i wszel
kie dobro, wic bdziemy si zawsze trzymali drogi wzwy i na wszelki spo
sb sprawiedliwo z r o z u m e m w czyn wprowadzali, abymy byli mili i so
bie samym, i bogom; i tutaj, trwajc na miejscu, i wtedy, gdy nagrod za to
BIBLIOTEKI EUROPEJSKIEJ:
1. Sw. Augustyn, Pastwo Boe dum. Ks. Wadysaw Kubicki.
2. M. Aureliusz, Rozmylania tum. Marian Reiter.
3. G. Berkeley, Trzy dialogi miedzy Hylasem i Filonousem tum. Janina Sosnowska.
4. M. Bierdiajew, Rozwaania o egzystencji tum. Henryk Paprocki.
5. M. Bierdiajew, Krlestwo Ducha i krlestwo cezara tum. Henryk Paprocki.
6. M. Bierdiajew, Sens historii. Filozofia losu czowieka tum. Henryk Paprocki.
7. M. Bierdiajew, Sens twrczoci. Prba usprawiedliwienia czowieka tum. Henryk
Paprocki.
8. Boec|usz, Traktaty teologiczne tum. Agnieszka Kijewska.
9. A. Comte, Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej tum. J. K.
10. Cyceron, Mowy tum. Stanisaw Koodziejczyk, Julia Mrukwna, Danuta Turkowska.
11. Cyceron, O pastwie, O prawach tum. Iwona towska.
12. Dante, Boska Komedia tum. Alina Swiderska.
13. Dante, Monarchia tum. Wadysaw Seko.
14. Dante, O jzyku pospolitym tum. Wodzimierz Olszaniec.
15. R. Descartes, Medytacje o pierwszej filozofii tum. Maria i Kazimierz Ajdukiewiczowie,
Izydora Dmbska, Stefan Swieawski.
16. R. Descartes, Namitnoci duszy tum. Ludwik Chmaj.
17. R. Descartes, Reguy kierowania umysem. Poszukiwanie prawdy poprzez wiato naturalne
tum. Ludwik Chmaj.
18. R. Descartes, Rozprawa o metodzie tum. Tadeusz Boy-eleski.
19. R. Descartes, Zasady filozofii tum. Izydora Dmbska.
20. Jan Szkot Eriugena, Komentarz do Ewangelii Jana tum. Agnieszka Kijewska.
21. J. G. Fichte, Powoanie czowieka tum. Adam Zieleczyk.
22. I. Kant, Krytyka czystego rozumu tum. Roman Ingarden.
23. I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu tum. Benedykt Bornstein.
24. I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralnoci tum. Mcisaw Wartenberg.
25. S. Kierkegaard, Pojcie lku tum. Antoni Szwed.
26. S. Kierkegaard, Wprawki do chrzecijastwa tum; Antoni Szwed.
27. G. W. Leibniz, Nowe rozwaania dotyczce rozumu ludzkiego tum. Izydora Dmbska.
28. Monteskiusz, O duchu praw tum. Tadeusz Boy-eleski.
29. Platon, Dialogi, t. I-II - tum. Wadysaw Witwicki.
30. Platon, Eutyfron, Obrona Sokratesa, Kriton tum. Wadysaw Witwicki.
31. Platon, Fajdros tum. Wadysaw Witwicki.
32. Platon, Fedon tum. Wadysaw Witwicki.
33. Platon, Fileb tum. Wadysaw Witwicki,
34.
35. Platon, Hippiasz mniejszy, Hippiasz wikszy, Eutydem tum. Wadysaw Witwicki.
36. Platon, on, Charmides, Lizys tum. Wadysaw Witwicki.
37. Platon, Laches, Protagoras tum. Wadysaw Witwicki.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
Ksiki w przygotowaniu:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.