You are on page 1of 407

Margaret Weis, Tracy Hickman

Kroniki Smoczej Lancy Tom I

Smoki jesiennego zmierzchu


(Przekad: Dorota ywno)

Dla Laury, Prawdziwej Laurany Tracy Hickman

Dla moich dzieci, Dawida i Elizabeth Baldwin, Za ich odwag i wsparcie Margaret Weis

KANTYCZKA SMOKA
Usyszcie mdrca, gdy jego pie zstpuje jak niebios deszcz lub zy i zmywa lata, kurz wielu historii Z szlachetnej opowieci o Smoczej Lancy. Bowiem w odlegych wiekach, obcych pamici i sowu, o pierwszej zorzy wiata, gdy trzy ksiyce wzniosy si znad ona lasu, smoki, straszliwe i wielkie wyday wojn temu wiatu Krynn.

Lecz wrd ciemnoci smokw, wrd naszego woania o jasno do pustej twarzy wznoszcego si wysoko czarnego ksiyca, rozbyso wiato w Solamnti, rycerz prawy i mocny, ktry wezwa samych bogw i wyku potn Smocz Lanc, przeszywajc dusz smoczego rodzaju, przepdzajc cie jego skrzyde znad rozjaniajcych si brzegw Krynnu.

Tak oto Huma, rycerz soamnijski, zwiastun wiatoci, pierwszy lansjer, wiedziony swym wiatem dotar do podna gr Khalikst, do kamiennych stp bogw, do przyczajonej ciszy ich wityni. Wezwa stwrcw lancy, wzi ich straszliw moc, by zgnie straszliwe zo, by wepchn wijc si ciemno Z powrotem w gb tunelu smoczej gardzieli.

Paladine, wielki bg dobra lni u boku Humy, dodajc si lancy jego silnego prawego ramienia i Huma, w blasku tysica ksiycw,

przepdzi Krlow Ciemnoci, przepdzi rj jej wrzeszczcych zastpw z powrotem do nieczuego krlestwa mierci, gdzie ich przeklestwa spaday na nico i nico w gbiach pod rozjaniajc si ziemi.

Tak skoczy si grzmotem wiek snw i rozpocz wiek potgi, Gdy Istar, krlestwo wiata i prawoci, powstao na wschodzie, gdzie biae i zote minarety wznosiy si ku socu i chwale soca, ogaszajc odejcie za, a Istar, ktre niaczyo i matkowao dugim latom dobra, lnio jak meteor na biaym niebie sprawiedliwych.

A jednak w peni soca krl-kapan Istar ujrza cienie: W nocy widzia drzewa jako istoty ze sztyletami, strumienie poczerniae i zgstniae pod milczcym ksiycem. Szuka w ksigach cieek Humy, zwojw, znakw, zakl, oby i on te mg wezwa bogw, mg uzyska ich pomoc w swych witych celach, mg oczyci wiat z grzechu.

I wtedy nadszed czas mroku i mierci, gdy bogowie odwrcili si od wiata. Ognista gra spada na Istar jak kometa, miasto rozpko si niczym czaszka w pomieniach, gry wystrzeliy z yznych niegdy dolin, morza zalay groby gr, westchnienia pusty rozlegy si na opuszczonych dnach mrz, trakty Krynnu rozpady si

i stay si ciekami zmarych.

Tak oto rozpocz si wiek rozpaczy. Spltay si drogi. W zgliszczach miast zamieszkay wichry i burze piaskowe, rwniny i gry stay si naszym domem. Kiedy starzy bogowie stracili sw moc, wznielimy woanie do pustego nieba ku zimnej zasonie szaroci, do uszu nowych bogw. Niebo jest spokojne, ciche, niewzruszone. Jeszcze nie usyszelimy ich odpowiedzi.

Starzec
Tika Waylan wyprostowaa si z westchnieniem i poruszya ramionami, eby rozluni obolae minie. Wrzucia namydlon szmat do wiadra z wod i rozejrzaa si po pustym pomieszczeniu. Coraz trudniej byo utrzyma star gospod. Wiele serdecznoci wtarto w ciepy, drewniany wystrj wntrza, lecz nawet serdeczno i j nie mogy ukry pkni i szpar w zuytych stoach ani zapobiec temu, by czasami go nie usiad na drzazdze. Gospoda Ostatni Dom nie bya zbytkowna, nie przypominaa niektrych w Haven, o jakich syszaa. Bya za to wygodna. ywe drzewo, we wntrzu ktrego j wybudowano, otulao j czule swymi prastarymi ramionami, a ciany i urzdzenia tak starannie wmontowano w gazie drzewa, e nie mona byo pozna, gdzie koczyo si dzieo natury, a zaczynao ludzkie. Kontuar zdawa si falowa i pyn jak polerowana fala wok ywego drzewa, ktre go podtrzymywao. Witrae w okienkach rzucay na sal gocinne byski ywych kolorw. Zbliao si poudnie, niky cienie. Gospoda Ostatni Dom wkrtce otworzy swe podwoje dla goci. Tika rozejrzaa si i umiechna z zadowolenia. Stoy byy czyste i wypucowane. Zostao jej jeszcze tylko zamiecenie podogi. Zacza wanie odsuwa cikie drewniane awy, gdy z kuchni wyszed Otik, owiany wonn par. Szykuje si kolejny rzeki dzie tak pod wzgldem pogody, jak i interesw rzek, wciskajc swj niemay brzuch za kontuar. Zacz rozstawia kufle, pogwizdujc przy tym wesoo. Wolaabym, eby interesy nieco si ochodziy, a pogoda ocieplia powiedziaa Tika, cignc aw. Uchodziam sobie wczoraj nogi i dostaam mao podzikowa, a jeszcze mniej napiwkw! Co za ponura banda! Wszyscy nerwowi, podskakuj na kady dwik. Wczoraj wieczorem upuciam kufel i przysigam Retark wycign miecz! Ba! parskn Otik. Retark jest gwardzist poszukiwaczy z Solace. Oni s zawsze nerwowi. Ty te by bya, gdyby pracowaa dla Hedericka, tego fanat ... Uwaaj ostrzega Tika. Otik wzruszy ramionami. Najwyszy Teokrata nie usyszy nas, chyba e nauczy si lata. Pierwej usyszabym stuk jego butw na schodach, ni on mnie. Tika jednak zauwaya, e cign dalej ciszonym gosem. Mieszkacy Solace ju dugo nie bd si na to godzi, popamitasz moje sowa. Ludzie znikaj, zacigani nie wiadomo gdzie. Smutne czasy. Potrzsn gow. Potem powesela. Ale dobre dla interesw.

Dopki nie zamknie nam lokalu rzeka ponuro Tika. Chwycia za miot i zacza energicznie zamiata. Nawet teokraci musz napcha sobie brzuchy i spuka z garde ogie piekielny wraz z siark zachichota Otik. Takie bezustanne prawienie ludziom kaza o nowych bogach musi przyprawia go o straszne pragnienie przychodzi tu co wieczr. Tika przestaa zamiata i opara si o szynkwas. Otiku rzeka powanie opanowanym tonem powiadaj jeszcze o czym innym o wojnie. O wojskach zbierajcych si na pnocy. No i ci dziwni ludzie w kapturach, ktrzy krc si po miecie u boku Najwyszego Teokraty i zadaj pytania. Otik popatrzy czule na dziewitnastolatk i poklepa j po policzku. Zastpowa jej ojca od czasu, gdy jej prawdziwy ojciec znik w tajemniczych okolicznociach. Pocign j za rudy kosmyk wosw. Wojna. Bzdury parskn. Pogoski o wojnie kr od czasw kataklizmu. To tylko plotki. Moe wymyli je Teokrata, eby atwiej mu byo rzdzi ludmi. Sama nie wiem Tika zmarszczya czoo. Ja... Otworzyy si drzwi. Tika i Otik oboje drgnli ze strachu i odwrcili si w stron drzwi. Nie usyszeli krokw na schodach, a to byo niesamowite! Gospod Ostatni Dom zbudowano wysoko w gaziach mocarnego drzewa vallen, tak jak kady inny dom w Solace,
J

wyjtkiem kuni.

Ludzie postanowili zamieszka w konarach drzew w czasach strachu i zamtu, jakie zapanoway po kataklizmie. Tak oto Solace stao si drzewnym miasteczkiem, jednym z prawdziwie piknych cudw, jakie zostay na Krynnie. Solidne drewniane kadki czyy domostwa i sklepy usadowione wysoko nad ziemi, gdzie pi setek ludzi yo swym codziennym yciem. Gospoda Ostatni Dom bya najwikszym budynkiem w Solace i wznosia si czternacie metrw nad ziemi. Schody okalay skaty pie prastarego drzewa vallen. Jak Otik wspomnia, kadego gocia gospody mona byo usysze, na dugo zanim mona byo go ujrze. Jednak ani Tika, ani Otik nie usyszeli starca. Sta w drzwiach, wsparty na wytartej lasce dbowej i rozglda si po gospodzie. Na gow mia nacignity obszarpany kaptur prostej, szarej szaty, w ktrego cieniu wida byo tylko byszczce jak u jastrzbia oczy. Czym mog suy, dziadku? Tika spytaa przybysza, spojrzawszy z obaw na Otika. Moe ten starzec jest szpiegiem poszukiwaczy? Ech? Stary czowiek zmruy oczy. Otwarte?

No... zawahaa si Tika. Oczywicie rzek Otik, umiechajc si szeroko. Wejd, Siwobrody. Tika, poszukaj krzesa dla naszego gocia. Musi by zmczony po takiej dugiej wspinaczce. Wspinaczce? Podrapawszy si po gowie, staruszek rozgldn si po ganku, a potem spojrza na d. Och, tak. Wspinaczka. Bardzo duo schodw... Wgramoli si do rodka, a potem artobliwie pogrozi kijem Tice. Bierz si do roboty, dziewczyno. Sam potrafi znale krzeso. Tika wzruszya ramionami, signa po miot i zacza zamiata, nie spuszczajc starca z oczu. Sta na rodku gospody rozgldajc si, jakby chcia si upewni co do miejsca i ustawienia kadego stou i krzesa w pomieszczeniu. Gwna sala bya dua, miaa ksztat fasolki i owijaa si wok pnia drzewa vallen. Mniejsze konary drzewa stanowiy wsparcie dla podogi i sufitu. Ze szczeglnym zainteresowaniem starzec patrzy na kominek, ktry znajdowa si w gbi sali w mniej wicej trzech czwartych odlegoci od drzwi. By to jedyny kamienny element, wyranie roboty krasnoludzkiej, tak wyciosany, e wydawa si czci drzewa, wijc si w naturalny sposb wrd gazi na grze. Skrzynia obok paleniska wypeniona bya po brzegi szczapami sznuro-drzewa i bierwionami sosnowymi przywiezionymi z wysokich gr. adnemu mieszkacowi Solace nawet nie przyszoby do gowy pali w piecu drewnem ich wasnych wielkich drzew. W kuchni znajdowao si drugie wyjcie, czternastometrowa przepa, ale niektrym klientom Otika bardzo to odpowiadao. Starcowi rwnie. Mamrota pod nosem pene zadowolenia uwagi, badajc wzrokiem kolejne miejsca. Potem, ku zdumieniu Tiki, rzuci nagle lask, zawin rkawy szaty i zacz przestawia meble! Tika przestaa zamiata i opara si na miotle. Co robisz? Ten st zawsze sta tam! Dugi, wski st sta na rodku gwnej sali. Starzec pocign go po pododze, przysun pod pie olbrzymiego drzewa vallen, tu naprzeciw kominka, i odstpi o krok, by podziwia swe dzieo. Tak mrukn. Ma by bliej kominka. Teraz przynie jeszcze dwa krzesa. Potrzebuj szeciu. Tika odwrcia si do Otika. Chcia zaprotestowa, ale w tym momencie w kuchni co nagle bysno. Wrzask kucharki oznajmi, e znowu zapali si tuszcz. Otik popieszy w stron wahadowych drzwi do kuchni. On jest nieszkodliwy sapn, mijajc Tik. Pozwl mu na wszystko, na co bdzie

mia ochot... w granicach rozsdku. Moe wydaje przyjcie. Tika westchna i przyniosa staruszkowi dwa krzesa, zgodnie z tym, czego sobie yczy. Postawia je tam, gdzie wskaza. A teraz rzek starzec, rozgldajc si bystro przynie jeszcze dwa krzesa tylko maj by wygodne i postaw tutaj. Tu, obok kominka, w tym ciemnym kcie. Wcale nie jest ciemny zaprzeczya Tika. Przecie jest w penym socu! Ach... staruszek zmruy oczy ale bdzie ciemny dzi wieczorem, prawda? Kiedy zaponie ogie... Chyba tak... Tice zabrako sw. Przynie krzesa. Dobra z ciebie dziewczynka. I jeszcze jedno, o, tutaj. Staruszek wskaza miejsce dokadnie przed kominkiem. Dla mnie. Wydajesz przyjcie, staruszku? spytaa Tika, dwigajc najwygodniejsze w gospodzie, mocno wysiedziane krzeso. Przyjcie? Pomys ten zdawa si rozbawia starca. Staruszek zachichota. Tak, dziewczyno. To bdzie przyjcie, jakiego Krynn nie widzia od czasw kataklizmu! Bd gotowa, Tiko Waylan. Bd gotowa! Poklepa j po ramieniu, potarga jej wosy, a nastpnie odwrci si i siad na krzele a mu koci zatrzeszczay. Kufel piwa zayczy sobie. Tika posza nala piwa. Dopiero kiedy przyniosa staruszkowi napj i wrcia do zamiatania, zatrzymaa si i zastanowia, jak to moliwe, e zna jej imi.

KSIGA PIERWSZA

Rozdzia I Starzy przyjaciele spotykaj si. Nieuprzejmi intruzi


Flint Fireforge osun si na poronity mchem gaz. Stare koci podtrzymyway krasnoluda wystarczajco dugo i nie chciay czyni tego dalej bez sowa skargi. Nie powinienem by wyjeda burkn Flint, spogldajc w rozpocierajc si poniej dolin. Mwi na gos, cho w pobliu nie byo ywej duszy. Dugie lata samotnych wdrwek nauczyy go zwyczaju mwienia do siebie. Klepn si po obu kolanach. I niech mnie diabli wezm, jeli kiedykolwiek jeszcze rusz si std owiadczy zdecydowanie. Staremu krasnoludowi, ktry wdrowa cay dzie w jesiennym chodzie, wygodnie byo na ogrzanym popoudniowym socem gazie. Flint odpry si i wygrzewa koci, rozkoszujc si ciepem soca i miymi mylami wrci bowiem do domu. Rozejrza si, pieszczc czule wzrokiem znajomy krajobraz. Grskie zbocze w dole tworzyo jedn stron misy wrd wysokich gr odzianych w cudn, jesienn szat. Drzewa vallen w dolinie pony kolorami jesieni, jaskraw czerwieni i zotem, ktre przechodziy w fiolet oddalonych szczytw Kharolis. Bezchmurne, lazurowe niebo midzy drzewami odbijao si w wodach jeziora Crystalmir. Znad czubkw drzew wznosiy si cienkie smuki dymu, jedyny znak istnienia Solace. Mikka, snujca si mgieka otulaa dolin sodk woni dymu domowych ognisk. W czasie odpoczynku Flint wycign z plecaka kawaek drewna i byszczcy sztylet. Jego donie poruszay si bez udziau wiadomoci. Od niepamitnych czasw wrd jego ludu istniaa potrzeba nadawania wedle wasnego uznania ksztatu temu, co byo go pozbawione. On sam by do wzitym kowalem, zanim zaprzesta pracy kilka lat temu. Przyoy n do drewna, a potem, gdy co przycigno jego uwag, opuci bezczynnie donie. Przyjrza si dymowi wznoszcemu si znad niewidocznych w dole kominw. Moje domowe palenisko wygaso rzek cicho Flint. Otrzsn si, rozgniewany swoj sentymentalnoci, i zacz zawzicie struga drewno. Burkn gono Mj dom stoi pusty. Pewno dach przeciek i zalao mi meble. Idiotyczna wyprawa! Najgupsza rzecz w moim yciu. Po stu czterdziestu omiu latach powinienem si czego nauczy! Nigdy si niczego nie nauczysz, krasnoludzie odpowiedzia mu gos z oddali. Choby doy dwustu czterdziestu omiu lat! Upuciwszy kawa drewna, krasnolud spokojnym ruchem przenis do ze sztyletu na rkoje topora i spojrza na drog. Gos wydawa mu si znajomy, a by to pierwszy znajomy gos, jaki usysza od bardzo dawna. Nie potrafi go jednak umiejscowi w pamici. Zmruy

oczy, patrzc w zachodzce soce. Zdawao mu si, e widzi sylwetk mczyzny idcego drog. Flint wsta i cofn si w cie wysokiej sosny, by lepiej widzie. Chd owego mczyzny nacechowany by wdzikiem elfim wdzikiem, jak powiedziaby Flint, a jednak jego ciao miao krp muskulatur czowieka, a zarost by zdecydowanie ludzki. Spod zielonego kaptura przebyskiwaa tylko opalona twarz i brzoworuda broda. Przez jedno rami przewieszony mia dugi uk, a u lewego boku przypasany miecz. Odziany by w strj z mikkiej skry starannie wyciskanej w zawie wzory, tak lubiane przez elfw. aden jednak elf na Krynnie nie mgby zapuci brody... aden elf, z wyjtkiem... Tanis? powiedzia z wahaniem Flint do zbliajcego si mczyzny. We wasnej osobie. Brodat twarz przybysza rozpromieni serdeczny umiech. Otworzy ramiona i zanim krasnolud zdoa go powstrzyma, uciska Flinta tak, e a podnis go nad ziemi. Krasnolud przycisn przyjaciela na chwil do piersi, a potem przypomniawszy sobie o dostojestwie, wylizn si z obj pelfa. Nie nauczye si manier przez te pi lat burkn krasnolud. Nadal nie masz szacunku dla mego wieku ani godnoci. Dwigasz mnie jakbym by workiem kartofli. Mam nadziej, e nikt znajomy nas nie widzia. Wtpi, czy wielu nas pamita powiedzia Tanis, czuym wzrokiem mierzc przysadzistego przyjaciela. Czas nie pynie dla ciebie i mnie, stary krasnoludzie, tak samo, jak dla ludzi. Pi lat dla nich to dugo, a dla nas to chwila. Umiechn si potem. Nie zmienie si. Nie mona tego samego powiedzie o innych. Flint usiad na kamieniu i znw zabra si do rzebienia. Popatrzy spode ba na Tanisa. Po co ci ta broda? I tak bye wystarczajco brzydki. Tanis podrapa si po podbrdku. Bywaem w krainach, gdzie nieprzyjanie patrzy si na tych, ktrzy maj w sobie elfi krew. Broda podarunek od mego ojca-czowieka rzek z gorzk ironi okazaa si wielce przydatna przy ukrywaniu mego pochodzenia. Flint mrukn pod nosem. Wiedzia, e to niezupenie prawda. Cho pelf nienawidzi zabijania, Tanis nie nalea do tych, ktrzy zapuciliby brod, by unika walki. Poleciay struyny. Bywaem w krainach, gdzie nieprzyjanie patrzy si na kadego, bez wzgldu na jego krew. Flint obrci kawaek drewna w doni, przygldajc mu si. Jestemy ju jednak w domu. To wszystko ju za nami. Syszaem co innego rzek Tanis, ponownie nacigajc kaptur, by soce nie wiecio mu w oczy. Szlachetni poszukiwacze wybrali ma imieniem Hederick, by jako

Najwyszy Teokrata rzdzi w Solace, a ten sw now religi zamieni miasteczko w siedlisko fanatyzmu. Tanis i krasnolud razem odwrcili si i spojrzeli w cich dolin. Zaczy zapala si wiata, tak e w lesie vallen widoczne ju byy domy na drzewach. Nocne powietrze byo nieruchome, spokojne i sodkie, przesycone leciutk woni dymu z domowych palenisk. Co jaki czas dobiegay ich sabo syszalne gosy matek woajcych dzieci na kolacj. Nie syszaem niczego zego o Solace rzek cicho Flint. Przeladowania religijne... inkwizycja... gos Tanisa zabrzmia zowieszczo z gbi kaptura. By to gos gbszy i bardziej ponury od tego, jaki Flint zapamita. Krasnolud zmarszczy brwi. Jego przyjaciel zmieni si przez te pi lat. A elfowie nigdy si nie zmieniaj! No tak, ale Tanis by tylko w poowie elfem dzieckiem przemocy, gdy jego matk zgwaci czowiek w czasie jednej z licznych wojen, ktre podzieliy rozmaite rasy Krynnu w latach chaosu, jaki nastpi po kataklizmie. Inkwizycja? Wie gosi, e zajmuje si tylko tymi, ktrzy sprzeciwiaj si Najwyszemu Teokracie rzek wzgardliwie Flint. Nie wierz w bogw poszukiwaczy nigdy nie wierzyem ale nie obnosz si ze swoimi pogldami po ulicy. Sied cicho, a zostawi ci w spokoju tak brzmi moje yciowe haso. Szlachetni poszukiwacze mimo wszystko s mdrymi i cnotliwymi mami. Tylko to jedno zgnie jabko w Solace psuje cay kosz. A tak przy okazji, znalaze to, czego szukae? Jaki lad pradawnych, prawdziwych bogw? spyta Tanis. Czy spokj ducha? Ktre masz na myli? Zakadam, e jedno idzie w parze z drugim mrukn Flint. Obrci kawaek drewna w doni, wci niezadowolony z jego proporcji. Czy bdziemy tu sta przez ca noc i wcha dym z palenisk? Czy moe wreszcie pjdziemy do miasteczka i zjemy kolacj? Idziemy Tanis machn rk. Razem zaczli schodzi po ciece, a dugie kroki Tanisa zmuszay krasnoluda do Zrobienia dwch przy kadym jego jednym. Cho upyno wiele lat od czasu, gdy podrowali razem, Tanis niewiadomie zwolni kroku, a Flint rwnie niewiadomie przyspieszy. Wic nic nie znalaze? dopytywa si Flint. Nic odpar Tanis. Jak odkrylimy dawno temu, jedynie klerycy i kapani na tym wiecie su faszywym bogom. Syszaem opowieci o cudownym uzdrawianiu, lecz wszystko to byy oszustwa i magia. Na szczcie nasz przyjaciel Raistlin nauczy mnie, na co zwraca uwag... Raistlin! sapn Flint. Ten blady, chuderlawy czarodziej. Sam jest na wp

szarlatanem. Wiecznie jczy, stka i wsadza nos w nie swoje sprawy. Gdyby nie opiekowa si nim bliniaczy brat, kto ju dawno pooyby kres jego czarom. Tanis wdziczny by za to, e broda skrya jego umiech. Sdz, e w modzieniec by lepszym czarodziejem, ni ci si wydaje powiedzia. No i musisz przyzna, e dugo i nieznuenie pomaga wszystkim, ktrych oszukali faszywi klerycy tak samo jak ja. Westchn. Za co, bez wtpienia, nie dostae wielu podzikowa, mrukn krasnolud. Bardzo niewiele powiedzia Tanis. Ludzie chc w co wierzy, nawet jeli w gbi duszy wiedz, e to kamstwo. A co z tob? Jak udaa ci si podr do ojczyzny? Flint maszerowa bez sowa, krzywic si ponuro. Wreszcie wymamrota: Nie powinienem by wyrusza z domu i spojrza na Tanisa, a jego oczy ledwo widoczne pod zason gstych, siwych, krzaczastych brwi day zna pelfowi, e rozmowa zmierza w niepodanym kierunku. Tanis dostrzeg ich wyraz, lecz i tak zada pytanie. A co z kapanami krasnoludw? Te historie, ktre syszelimy? To nieprawda. Kapani zniknli trzysta lat temu podczas kataklizmu. Tak mwi starszyzna. Podobnie u elfw zaduma si Tanis. Widziaem... Psst! Tanis unis rk ostrzegawczym gestem. Flint raptownie zatrzyma si. Co tam? szepn. Tanis wskaza rk. Tam, w zagajniku. Flint rzuci okiem na drzewa, jednoczenie sigajc po topr bojowy przytroczony na plecach. Czerwone promienie zachodzcego soca bysny krtko na kawaku metalu, ktry zamigota gdzie wrd drzew. Tanis dostrzeg go, potem straci z oczu, a pniej znw zauway. Jednake w tym wanie momencie zaszo soce, nasycajc niebo wietlistym fioletem. Midzy drzewa zakrad si mrok nocy. Flint zmruy oczy i spojrza w ciemno. Nic nie widz. Ja widziaem powiedzia Tanis. Wpatrywa si w miejsce, gdzie zauway bysk metalu i stopniowo swym elfim wzrokiem zacz wykrywa ciepy, czerwony blask, jakim promieniuj wszystkie ywe istoty, lecz ktry widzialny jest tylko dla elfw. Kto tam jest? zawoa Tanis.

Przez duszy czas jedyn odpowiedzi by niesamowity odgos, na dwik ktrego pelfowi wosy zjeyy si na karku. By to guchy, wiszczcy dwik, z pocztku cichy, lecz potem przybra na sile, a sta si wysokim, przenikliwym gwizdem. Wraz z nim dobieg ich czyj gos. Elfi wdrowcze, zawr z drogi i porzu krasnoluda. Jestemy duchami tych biedakw, ktrych Flint Fireforge zostawi na pododze karczmy. Czy zginlimy w walce? Gos ducha wznis si jeszcze wyej, a w lad za nim towarzyszcy mu straszny wist. Nie! Umarlimy ze wstydu, przeklci przez ducha winnego grona za to, e nie umielimy wypi wicej ni podgrski krasnolud. Flintowi z wciekoci draa broda, a Tanis, wybuchnwszy miechem, zmuszony by chwyci rozgniewanego krasnoluda za rami, by powstrzyma go od szary na olep w zarola. Przeklte niech bd oczy elfw! upiorny gos powesela. I przeklte brody krasnoludw! Ktby inny mg to by? jkn Flint. Tasslehoff Burrfoot! W zarolach rozleg si cichy szelest i na ciece stana maa posta. By to kender, przedstawiciel rasy uwaanej przez wielu na Krynnie za rwnie dokuczliw, co komary. Drobnokocici kenderzy rzadko dorastali do wzrostu powyej metra dwudziestu centymetrw. Ten szczeglny kender by mniej wicej wzrostu Flinta, lecz drobna budowa i wiecznie dziecinna twarz czyniy go z wygldu mniejszym. Odziany by w

jaskrawoniebieskie nogawice, ktre stanowiy ostry kontrast z futrzan kamizel i prost koszul z samodziau. W brzowych oczach byszczay wesoe, zoliwe iskierki, a umiech zdawa si siga od jednego czubka szpiczastego ucha do drugiego. Kender pochyli gow w drwicym ukonie, pozwalajc, by duga kita brzowych wosw jego duma i rado majtna mu przed nosem. Potem wyprostowa si ze miechem. Metaliczny bysk, ktry wypatrzyy bystre oczy Tanisa, rzucia klamerka jednej z rozlicznych toreb zawieszonych na ramionach kendera i u jego paska. Tas szczerzy do nich zby w umiechu, wspierajc si na swym hoopaku. Wanie ta laska bya rdem niesamowitego dwiku. Tanis powinien rozpozna go natychmiast, bowiem wielokrotnie widzia, jak kender odstrasza niedoszych napastnikw, wywijajc ni w powietrzu, co powodowao upiorny wist. Hoopak, wynalazek kenderw, podkuty by miedzi i ostro zakoczony, natomiast na szczycie rozdwojony i zaopatrzony w skrzany pasek, co tworzyo proc. Sama laska wykonana bya z gitkiego, leszczynowego prta.

Wzgardzony przez wszystkie inne rasy Krynnu hoopak by nie tylko poytecznym narzdziem i broni dla kendera by jego odznak. Nowe drogi wymagaj hoopaka", gosio popularne powiedzenie kenderw. Natychmiast po nim padao inne z ich powiedzonek: adna droga nie jest stara". Tasslehoff nagle podbieg do nich, rozkadajc szeroko ramiona. Flint! Kender pochwyci krasnoluda w objcia i uciska go. Zaenowany Flint niechtnie odpowiedzia uciskiem, po czym szybko cofn si. Tasslehoff zamia si, a potem spojrza w gr na pelfa. Kto to? sapn zdumiony. Tanis! Nie poznaem ci z brod! Wycign do niego krtkie rczki. Nie, dziki powiedzia Tanis, miejc si. Machniciem rki odpdzi kendera. Nie chciabym straci sakiewki. Z nagym przeraeniem na twarzy Flint sign pod kaftan. Ty obuzie! rykn i rzuci si na kendera, ktry zgity wp zanosi si od miechu. Obaj upadli w kurz. Rozemiany Tanis chcia ju cign Flinta z kendera, gdy powstrzyma si i obejrza zaniepokojony. Za pno posysza srebrzyste pobrzkiwanie uprzy i renie konia. Pelf pooy do na rkojeci miecza, lecz ju straci wszelk przewag, jak moga da mu czujno. Klnc pod nosem, Tanis nie mg zrobi nic innego, jak sta i przyglda si postaci, ktra wyaniaa si z mroku. Dosiadaa ona maego kuca o owosionych nogach, ktry szed ze spuszczonym bem, jakby wstydzi si za swego jedca. Twarz jedca otaczay fady szarej, plamistej skry. Para rowych, wiskich oczek spogldaa na nich spod hemu o wojskowym wygldzie. Wiotkie fady tustego ciaa wyleway si spomidzy fragmentw krzykliwej, pretensjonalnej zbroi. Specyficzny odr dotar do Tanisa, ktry skrzywi nos z odrazy. Hobgoblin!" odnotowa jego umys. Pelf poluzowa miecz i kopn Flinta, lecz krasnolud w tym momencie kichn straszliwie i usiad na kenderze. Ko! rzek Flint, znw kichajc. Za tob odpar cicho Tanis. Usyszawszy ostrzegawcz nut w gosie przyjaciela, Flint podnis si. Tas popiesznie uczyni to samo. Hobgoblin dosiadajcy kuca przyglda im si z drwic i butn min na paskiej twarzy. W jego rowych oczkach poyskiway ostatki soca. Widzicie, chopcy stwierdzi hobgoblin, kaleczc wspln mow z jakimi

gupcami mamy do czynienia w Solace? Rozleg si chrapliwy miech dochodzcy spomidzy drzew za plecami hobgoblina. Piciu goblinich onierzy w prostackich mundurach wyszo pieszo. Stanli po obu stronach konia swego przywdcy. A teraz... Hobgoblin nachyli si w siodle. Tanis ze straszliw fascynacj przyglda si, jak k sioda cakiem pogra si w olbrzymim brzuchu stwora. Jestem Maomistrz Toede, przywdca si chronicych Solace przed niepodanymi elementami. Nie macie prawa chodzi po obszarze miasta po zapadniciu zmroku. Jestecie aresztowani. Maomistrz Toede schyli si, by zamieni kilka sw z goblinem obok niego. Przyniecie mi lask z bkitnego krysztau, jeli znajdziecie j przy nich rozkaza w zgrzytliwym jzyku goblinw. Tanis, Flint i Tasslehoff spojrzeli na siebie pytajco. Kady z nich zna nieco mow goblinw, Tas lepiej od pozostaych. Czy nie przesyszeli si? Laska z bkitnego krysztau? Gdyby stawiali opr doda Maomistrz Toede, przechodzc dla lepszego efektu na wspln mow zabijcie ich. Powiedziawszy to szarpn wodze, smagn wierzchowca szpicrut i pogalopowa w stron miasta. Gobliny! W Solace! Ten nowy Teokrata ma za co odpowiada! Flint splun. Podnis rk, wycign topr bojowy z pokrowca na plecach i zapar si mocno nogami na ciece, koyszc si lekko, by zapa rwnowag. Doskonale owiadczy. Zblicie si. Radz wam, wycofajcie si rzek Tanis, przerzucajc paszcz przez rami i wycigajc miecz. Mamy za sob dug podr. Jestemy godni, znueni i ju spnieni na spotkanie z przyjacimi, ktrych dawno nie widzielimy. Nie mamy ochoty da si aresztowa. Ani zabi doda Tasslehoff. Nie wycign adnej broni, lecz sta, przygldajc si goblinom z ciekawoci. Nieco zaskoczone gobliny popatrzyy na siebie z niepokojem. Jeden rzuci pospne spojrzenie na drog, gdzie znikn ich wdz. Gobliny byy przyzwyczajone do zaczepiania handlarzy i wieniakw wdrujcych do miasteczka lecz nie do wyzywania na pojedynek uzbrojonych i najwyraniej wprawnych wojownikw. Jednake midzy goblinami a wszystkimi innymi rasami Krynnu istniaa zadawniona nienawi. Wycignli wic dugie, krzywe paasze. Flint wyszed naprzd, mocno zaciskajc donie na rkojeci topora. Jednej tylko istoty nienawidz bardziej ni krasnoludw lebowych mrukn a jest ni goblin!

Goblin rzuci si na Flinta, majc nadziej, e zbije go z ng. Flint machn toporem z mordercz celnoci i precyzj. Gowa goblina potoczya si w kurzu, a ciao osuno si na ziemi z omotem. Co takie zgniki jak wy robi w Solace? spyta Tanis, parujc zwinnie niezgrabne pchnicie nastpnego goblina. Ostrza ich mieczy skrzyoway si i zatrzymay na chwil, a potem Tanis odepchn goblina. Pracujecie dla Najwyszego Teokraty? Teokraty? goblin zagulgota ze miechu. Wymachujc dziko orem, bieg w stron Tanisa. Tego idioty? Nasz Maomistrz pracuje dla... uhh! Stwr nadzia si na miecz Tanisa. Jkn, a potem osun si na ziemi. Do diaba! zakl Tanis i spojrza z bezsiln wciekoci na martwego goblina. Niezdarny dure! Nie chciaem go zabija tylko dowiedzie si, kto go wynaj. Dowiesz si, kto nas wynaj wczeniej, ni masz na to ochot warkn kolejny goblin, rzucajc si na rozproszonego pelfa. Tanis szybko odwrci si i rozbroi stwora. Kopn go w odek i goblin zwali si na ziemi. Kolejny goblin skoczy na Flinta, zanim krasnolud zdy odzyska rwnowag po morderczym wymachu. Zatoczy si do tyu, prbujc j odzyska. Wtedy rozleg si piskliwy gos Tasslehoffa. Te szumowiny bd walczy dla kadego, Tanisie. Rzu im ochap psiego misa raz na jaki czas, a bd twoi na zaw... Psiego misa! wychrypia goblin i odwrci si rozwcieczony od Flinta. A moe kenderzego misa, ty piszczcy pokurczu! Goblin poczapa w kierunku pozornie bezbronnego kendera, chcc zapa go za kark sinoczerwonymi domi. Tas, ani na chwil nie tracc niewinnej, dziecinnej miny, sign pod kouszkow kamizel, wycign sztylet i rzuci nim wszystko to jednym ruchem. Goblin zapa si za pier i upad z jkiem. Pozostae gobliny ucieky z tupotem klapicych stp. Potyczka dobiega koca. Tanis schowa miecz do pochwy, krzywic si ze wstrtem od smrodu cia. Przypomina mu zepsute ryby. Flint wyciera czarn krew goblina z ostrza topora. Tas patrzy z alem na goblina, ktrego zabi. Trup lea twarz do ziemi, przygniatajc sob sztylet. Wydostan go dla ciebie zaproponowa Tanis, chcc odwrci ciao. Nie. Tas skrzywi si. Nie chc go ju. Wiesz, e nigdy nie pozbybym si tego smrodu. Tanis pokiwa gow. Flint ponownie wsun topr do pokrowca i wszyscy trzej ruszyli w drog. W miar jak zapada zmrok, wiata w Solace wieciy coraz janiej. Zapach dymu unoszcy si w powietrzu chodnej nocy podsuwa myli o jedzeniu i cieple oraz bezpiecznym

schronieniu. Towarzysze przyspieszyli kroku. Przez dugi czas nie odzywali si sowem, wci syszc w mylach echo okrzyku Flinta: Gobliny. W Solace". Jednake na kocu niepohamowany kender zachichota. Poza tym rzek ten sztylet by wasnoci Flinta!

Rozdzia II Powrt do gospody. Wstrzs. Zamana przysiga


Ostatnimi czasy niemal kademu w Solace udawao si zaglda do gospody Ostatni Dom w wieczornych godzinach. Ludzie czuli si bezpieczniej w tumie. Solace od dawna na skrzyowaniu drg wdrowcw. Przybywali z pnocnego wschodu z Haven, stolicy poszukiwaczy. Przybywali z krlestwa elfw Qualinesti na poudniu. Czasami przybywali ze wschodu, zza jaowych rwnin Abanasinii. W caym cywilizowanym wiecie wiedziano, e Ostatni Dom to dach nad gow dla podrnego i skupisko wszelkich nowin. Do tej wanie gospody skierowao swe kroki trzech przyjaci. Olbrzymi, powyginany pie wznosi si ponad otaczajce go drzewa. Kolorowe szybki w oknach migotay jasno na tle mroku drzewa vallen, a zza okien docieray na d odgosy ycia. Cho wrd vallenw Solace zapadaa zimna, jesienna noc, podrnicy poczuli, jak wspomnienia przyjani ogrzewaj ich dusze, zmywajc znuenie i smutki wdrwek. Tego wieczoru w gospodzie panowa taki tok, e trjka przyjaci musiaa cigle odsuwa si, by przepuszcza mczyzn, kobiety i dzieci. Tanis zauway, e ludzie spogldali na niego i jego towarzyszy z podejrzliwoci, a nie serdecznoci, z jak powitaliby ich pi lat temu. Oblicze Tanisa spochmurniao. Nie o takim powrocie do domu marzy. Nigdy w cigu pidziesiciu lat, jakie spdzi w Solace, nie wyczuwa takiego napicia. Pogoski, jakie sysza o tym, e wrd poszukiwaczy szerzy si zo i przekupstwo, musz by prawdziwe. Pi lat temu, ludzie zwcy siebie poszukiwaczami" (szukamy nowych bogw") byli lun organizacj kapanw praktykujcych sw now religi w miasteczkach Haven, Solace i Gateway. Tanis by zdania, e szli bdn drog, lecz przynajmniej byli uczciwi i szczerzy. Jednake w nastpnych latach, w miar rozkwitu swej religii, kapani zdobywali coraz wiksze znaczenie. Wkrtce zacza ich interesowa nie tyle chwaa w nastpnym yciu, co wadza na Krynnie. Z bogosawiestwem ludu przejli rzdy w osadach. Dotknicie wyrwao Tanisa z zamylenia. Odwrci si i zobaczy, e Flint w milczeniu wskazuje na d. Spojrzawszy tam, Tanis dostrzeg stranikw maszerujcych czwrkami. Uzbrojeni po zby maszerowali z poczuciem wasnej wanoci. Przynajmniej to ludzie, nie gobliny rzek Tas. Ten goblin parskn szyderczo, kiedy wspomniaem o Najwyszym Teokracie zaduma si Tanis. Tak, jakby suyli komu innemu. Ciekaw jestem, co tu si dzieje.

Moe nasi przyjaciele bd wiedzieli powiedzia Flint. Jeli tu s doda Tasslehoff. Wiele mogo si wydarzy w cigu piciu lat. Zastaniemy ich tu, jeli yj doda pod nosem Flint. Zoylimy wit przysig, e spotkamy si po piciu latach i opowiemy, czego dowiedzielimy si o szerzeniu si za na wiecie. Pomyle, e wrcilimy do domu i zastalimy zo na wasnym progu! Bd cicho! Kilku przechodniw tak zaniepokoiy sowa krasnoluda, e Tanis potrzsn gow. Lepiej nie mwmy tu o tym poradzi pelf. Dotarszy na sam gr schodw, Tas otworzy drzwi na ocie. Fala wiata, zgieku, gorca i znajomego zapachu korzennych ziemniakw Otika buchna im prosto w twarz. Ciepo owiao ich i mile otulio. Otik sta za kontuarem tak, jak go zapamitali, i nie zmieni si, moe tylko troch przyty. Gospoda rwnie wydawaa si nie zmieniona, poza tym e staa si przytulniejsza. Tas, przeszukawszy tum bystrym wzrokiem kendera, wrzasn i pokaza rk na drugi koniec sali. Co jeszcze rwnie nie zmienio si blask ognia migoczcy na wypolerowanym do poysku hemie ze skrzydami smoka. Kto to? zapyta Flint, usiujc co dostrzec. Caramon odpar Tanis. Wic Raistlin te tu bdzie powiedzia Flint bez zbytniej serdecznoci w gosie. Tasslehoff ju przelizgiwa si midzy szemrzcymi grupkami ludzi, ledwo zauwaany przez mijanych z powodu drobnej postury i zwinnoci. Tanis mia tylko serdeczn nadziej, e kender nie przywaszcza" sobie przedmiotw nalecych do klientw gospody. Nie chodzio o kradzie, ale skd Tasslehoff byby gboko uraony, gdyby kto nazwa go zodziejem. Ciekawo kendera bya jednak niezaspokojona, a rozmaite interesujce drobiazgi stanowice cudz wasno jako same wpaday do rk Tasa. Ostatni rzecz, jakiej Tanis yczyby sobie dzi wieczorem, byy kopoty. Zanotowa w pamici, eby porozmawia potem z kenderem na osobnoci. Pelf i krasnolud przedzierali si przez tok z wikszym trudem ni ich may przyjaciel. Zabrano niemal wszystkie krzesa i zajto wszystkie stoliki. Ci, ktrzy nie mogli znale miejsc siedzcych, rozmawiali przyciszonymi gosami na stojco. Ludzie ponuro przygldali si Flintowi i Tanisowi, podejrzliwie lub z ciekawoci. Nikt nie przywita si z Flintem, cho wielu byo starymi klientami krasnoludzkiego kowala. Mieszkacy Solace mieli teraz swe wasne kopoty i wygldao na to, e Tanis i Flint zostali uznani za obcych. Usyszeli ryk dochodzcy z drugiego koca sali, od strony stolika, gdzie lea smoczy hem poyskujcy w blasku ognia. Pospn twarz Tanisa rozjani umiech na widok

olbrzymiego Caramona, ktry podnosi w niedwiedzim ucisku malutkiego Tasa. Flint, brncy w morzu klamerek od paskw, mg to sobie tylko wyobraa, suchajc dudnicego gosu Caramona, ktry odpowiada na piskliwe powitanie Tasslehoffa. Caramon powinien pilnowa sakiewki burkn Flint albo policzy swoje zby. Krasnolud i pelf wreszcie przecisnli si przez tum ludzi przy dugim barze. Stolik, przy ktrym siedzia Caramon, odsunito pod pie drzewa. Prawd mwic, sta on w dziwnym miejscu. Tanis zastanawia si, czemu Otik przesun go, skoro wszystko inne zostao po staremu. Nie mia jednak czasu na dalsze rozmylania, bowiem teraz on zosta zgnieciony serdecznym powitaniem wielkiego wojownika. Tanis pospiesznie zdj z plecw dugi uk i koczan ze strzaami, eby Caramon nie poama ich jak wizki chrustu w swych objciach. Mj przyjacielu! Caramon mia wilgotne oczy. Chcia co jeszcze powiedzie, lecz rozrzewnienie nie pozwolio mu. Tanis rwnie przez chwil nie mg wykrztusi sowa, bo Caramon tak go zdusi muskularnymi ramionami, e zabrako mu tchu. Gdzie jest Raistlin? spyta, kiedy odzyska zdolno mwienia. Bliniacy nigdy si nie rozstawali. Tam. Caramon skin gow w kierunku szczytu stou. Potem zmarszczy brwi. On si zmieni wojownik ostrzeg Tanisa. Pelf spojrza w kt utworzony przez nieregularny wystp drzewa vallen. Panowa w nim mrok i przez chwil nic nie mg dostrzec, olepiony blaskiem ognia. Potem ujrza wt, siedzc posta, otulon w czerwone szaty, mimo aru buchajcego z pobliskiego kominka. Posta ta miaa kaptur nasunity na twarz. Tanis poczu nag niech do rozmowy sam na sam z modym czarodziejem, lecz Tasslehoff odbieg w podskokach w poszukiwaniu barmanki, a Caramon podnosi wanie Flinta. Tanis podszed do szczytu stou. Raistlin? rzek z dziwnym przeczuciem. Posta w szacie podniosa gow. Tanis? szepn mczyzna, powoli zsuwajc kaptur z gowy. Pelf jkn i odsun si o krok. Przyglda mu si z przeraeniem. Twarz, ktra obrcia si ku niemu z mroku, bya jakby wyjta z koszmaru. Zmieni si, powiedzia Caramon! Tanis wzdrygn si. Zmieniony" to za mao powiedziane! Biaa skra czarodzieja nabraa zotego odcienia. Poyskiwaa w blasku ognia nieco metalicznie, co nadawao twarzy wygld upiornej maski. Twarz wychuda, a koci policzkowe byy podkrelone strasznymi cieniami. Wargi zaciskay si w ciemn, wsk kresk. Tanisa jednak

najbardziej wstrzsny oczy mczyzny, ktre przyszpiliy go swym straszliwym spojrzeniem. Byy to bowiem oczy niepodobne do oczu adnego yjcego czowieka, jakiego Tanis widzia. Czarne renice miay ksztat klepsydr! Bladobkitne tczwki, ktre pamita Tanis, byszczay teraz zotem! Widz, e mj wygld ci zaskoczy szepn Raistlin. Na jego wskich wargach pojawi si cie umiechu. Siadajc naprzeciwko modzieca, Tanis przekn lin. W imi prawdziwych bogw, Raistlinie... Flint klapn obok Tanisa. Podrzucano mnie dzisiaj do gry wicej razy ni... na Reorxa! Flint wybauszy oczy. C to za dzieo zego? Czy jeste przeklty? jkn krasnolud, gapic si na Raistlina. Caramon usiad obok brata. Podnis kufel piwa i posa spojrzenie Raistlinowi. Powiesz im, Raist? rzek cicho. Tak powiedzia Raistlin, przecigajc goski z sykiem, od ktrego Tanisa przeszed dreszcz. Modzieniec przemawia cichym, wiszczcym gosem, niewiele dononiejszym od szeptu, jakby nie mia wicej si na wypowiadanie sw. Dugimi, nerwowymi domi, ktre miay ten sam zoty kolor, co jego twarz, bawi si od niechcenia resztkami jedzenia na talerzu. Czy pamitasz, jak rozstalimy si pi lat temu? zacz Raistlin. Wraz z bratem planowalimy tak tajn podr, e nie mogem powiedzie nawet wam, moi drodzy przyjaciele, dokd si udajemy. W jego agodnym gosie pobrzmiewaa nutka sarkazmu. Tanis przygryz warg. Raistlin nigdy przez cae swe ycie nie mia adnych drogich przyjaci". Zostaem wybrany przez Par-Saliana, gow mego zakonu, abym podda si prbie cign Raistlin. Prba! powtrzy zdumiony Tanis. Ale bye przecie za mody. Miae ile dwadziecia lat? Prbie poddawani s tylko czarodzieje, ktrzy studiowali latami... Moesz wyobrazi sobie m dum rzek chodno Raistlin, rozdraniony tym, e mu przerwano. Mj brat i ja udalimy si do tajemnego miejsca owianych legend Wie Wielkiej Magii. I tam przeszedem prb. Gos czarodzieja zaama si. I tam nieomal zginaem! Caramon zatka, najwyraniej pod wpywem jakiego silnego uczucia. To byo straszne zwalisty mczyzna zacz mwi drcym gosem. Odnalazem go w tym okropnym miejscu i zobaczyem, e krwawi z ust, kona! Wziem go na rce i...

Do, bracie! cichy gos Raistlina smagn jak bicz. Caramon skuli si. Tanis dostrzeg, e zote oczy modego czarodzieja zwaj si, a chude donie zaciskaj. Caramon zamilk i wypi piwo, spogldajc niespokojnie na brata. W stosunkach pomidzy bliniakami widoczne byo napicie, niepokj, ktrego wczeniej nie byo. Raistlin zaczerpn gboko tchu i cign. Kiedy oprzytomniaem powiedzia moja skra nabraa tego koloru _ to znak mego cierpienia. Moje ciao i moje zdrowie zostay nieodwracalnie zniszczone. A moje oczy! Spogldam przez renice w ksztacie klepsydr i widz przeto czas dotykajcy wszystkich rzeczy. Patrzc na ciebie, Tanisie szepn czarodziej widz, jak umierasz powoli, minuta po minucie. W ten sam sposb widz wszelkie inne ywe istoty. Chuda, szponiasta do Raistlina zacisna si na ramieniu Tanisa. Pelf zadra od chodnego dotyku i chcia si odsun, lecz zote renice i zimna rka trzymay go mocno. Czarodziej nachyli si, a jego oczy paay gorczkowym blaskiem. Ale mam teraz moc! szepn. Par-Salian powiedzia mi, e nadejdzie dzie, gdy moja sia bdzie ksztatowa wiat! Mam moc i... wskaza doni lask Magiusa. Tanis spojrza i zobaczy lask opart o pie vallen w zasigu rki Raistlina. Bya to zwyka drewniana laska. Na jej czubku poyskiwaa krysztaowa kula przytrzymywana przez zot ap wyrzebion na ksztat smoczych pazurw. Czy warto byo? spyta cicho Tanis. Raistlin popatrzy na niego, a potem rozsun wargi w grymasie, ktry by karykatur umiechu. Zabra do z ramienia Tanisa i schowa rce w rkawach szaty. Oczywicie! zasycza czarodziej. Od dawna podaem mocy ... i nadal jej podam. Odchyli si, a jego chuda posta wtopia si w cie, tak e Tanis widzia tylko jego zote oczy, ktre byszczay w wietle ognia. Piwa! rzek Flint, chrzkn i obliza wargi, jakby chcc pozby si przykrego posmaku w ustach. Gdzie ten kender? Pewnie skrad barmank... Ju jestemy wesoo zawoa Tas. Za nim pojawia si wysoka, rudowosa, moda dziewczyna, niosc tac pen kufli. Caramon szczerzy zby. Hej, Tanisie zagrzmia zgadnij, kto to? Ty te, Flincie. Jeli wygracie, stawiam kolejk. Rad, i mg si oderwa od pospnej opowieci Raistlina, Tanis popatrzy na rozemian dziewczyn. Jej twarz okalay rude, kdzierzawe wosy, zielone oczy miay si, a nos i policzki byy lekko upstrzone piegami. Tanisowi wydawao si, e przypomina sobie te oczy, lecz poza tym mia pustk w gowie.

Poddaj si powiedzia. No, ale przecie dla elfw ludzie zmieniaj si tak szybko, e atwo si gubimy. Mam sto dwa lata, a' nie dalibycie mi wicej jak trzydzieci. Mnie te sto lat wydawao si nie dusze ni trzydzieci. Ta moda kobieta musiaa by dzieckiem, kiedy odeszlimy. Miaam czternacie lat. Dziewczyna rozemiaa si i postawia tac na stole. Caramon zwyk mwi, e jestem tak brzydka, e ojciec bdzie musia zapaci komu, eby si ze mn oeni. Tika! Flint uderzy pici w st. Stawiasz, ty wielki gamoniu! wskaza na Caramona. To nieuczciwe! Olbrzym zamia si. Podpowiedziaa ci. Upyw czasu udowodni, e nie mia racji rzek Tanis z umiechem. Przebyem wiele drg, a ty jeste jedn z najliczniejszych dziewczyn, jakie widziaem na Krynnie. Tika zaczerwienia si z radoci. Potem jej twarz spochmurniaa. Tak przy okazji, Tanisie... signa do kieszeni i wycigna przedmiot w ksztacie walca ...to przy szo dzi dla ciebie. W niecodziennych okolicznociach. Tanis zmarszczy brwi i wzi przedmiot. By to niewielki pokrowiec na zwj, zrobiony z czarnego, piknie wypolerowanego drewna. Powoli wyj z niego cienki pat pergaminu i rozwin go. Serce zaomotao mu bolenie na widok czarnych, grubych liter napisanych odrcznie. To od Kitiary rzek wreszcie zduszonym gosem, wiadom jego nienaturalnego brzmienia. Nie przybdzie. Zapada cisza. To koniec powiedzia Flint. Krg zosta przerwany, przysiga zamana. To przyniesie nieszczcie. Pokrci gow. Nieszczcie.

Rozdzia III Rycerz solamnijski. Starzec urzdza przyjcie


Raistlin nachyli si. Spojrza na Caramona, a myli przemkny midzy nimi bez sw. By to nieczsto spotykany widok, gdy tylko w chwili wielkich osobistych trudnoci lub niebezpieczestwa bliski kontakt bliniakw wychodzi na jaw. Kitiara bya ich starsz siostr przyrodni. Kitiara nie zamaaby przysigi, gdyby nie wizaa jej inna, silniejsza. Raistlin powiedzia na gos to, o czym wszyscy myleli. Co pisze? spyta Caramon. Tanis zawaha si, a potem obliza suche wargi. Obowizki wobec nowego pana zatrzymuj j. Przesya wyrazy alu i najlepsze yczenia dla nas wszystkich oraz wyrazy mioci... Tanis poczu ciskanie w gardle. Kaszln. Wyrazy mioci dla braci i dla... Przerwa, a nastpnie zwin rulon. To wszystko. Wyrazy mioci dla kogo? zapyta z oywieniem Tasslehoff. Auu! Rzuci wcieke spojrzenie na Flinta, ktry nadepn mu na nog. Kender dostrzeg, e Tanis zaczerwieni si. Och westchn, czujc si gupio. Czy wiecie, kogo ma na myli? Tanis spyta braci. O jakim nowym panu wspomina? Kto wie, co myli Kitiara? Raistlin wzruszy ramionami. Ostatni raz widzielimy j tutaj, w gospodzie, pi lat temu. Udawaa si na pnoc, razem ze Sturmem. Od tego czasu nie mielimy od niej adnych wieci. A co do nowego pana, powiedziabym, e wiemy ju, dlaczego zamaa przysig zoon nam: przysiga wierno komu innemu. W kocu jest przecie najemniczk. Tak przyzna Tanis. Wsun z woj z powrotem do pokrowca i popatrzy na Tik. Mwia, e przyby w dziwnych okolicznociach? Opowiedz mi. Jaki czowiek przynis go pnym rankiem. Przynajmniej wydaje mi si, e by to czowiek. Tika zadraa. Od stp do gw okutany by we wszelkiego rodzaju odzienie. Nawet nie widziaam jego twarzy. Mia syczcy gos i mwi z dziwnym akcentem. Dostarcz to niejakiemu Tanisowi P-elfowi" rzek. Odpowiedziaam mu, e ci tu nie ma i nie byo od kilku lat. Dzi bdzie" powiedzia mczyzna i wyszed. Tika wzruszya ramionami. Tylko tyle mog ci powiedzie. Ten staruszek, ktry tam siedzi, widzia go. Wskazaa na starca siedzcego w fotelu przed kominkiem. Moesz zapyta, czy zauway co jeszcze. Tanis odwrci si i popatrzy na starca, opowiadajcego bajki rozmarzonemu

dziecku, ktre wpatrywao si w pomienie. Flint dotkn jego ramienia. Nadchodzi kto, kto powie ci wicej rzek krasnolud. Sturm! powiedzia serdecznie Tanis, odwracajc si ku drzwiom. Wszyscy, z wyjtkiem Raistlina, obejrzeli si. Czarodziej znw pogry si w mroku. W drzwiach staa wyprostowana sztywno posta w kolczudze i penej zbroi pytowej ze znakiem Zakonu Ry na napierniku. Bardzo wielu bywalcw gospody odwrcio si i zmierzyo go wrogim spojrzeniem. Mczyzna ten by rycerzem solamnijskim, a rycerze solamnijscy popadli w nieask na pnocy. Pogoski o ich deprawacji dotary nawet tak daleko na poudnie. Ci nieliczni, ktrzy poznali w Sturmie wieloletniego byego mieszkaca Solace, wzruszyli ramionami i powrcili do picia. Ci, ktrzy go nie znali, nadal gapili si. W czasach pokoju sam widok wchodzcego do gospody rycerza w penej zbroi by czym niezwykym. Tym bardziej niecodzienny by widok rycerza w penej zbroi pochodzcej praktycznie z czasw kataklizmu! Sturm przyj owe spojrzenia za hod naleny swej godnoci. Starannie przygadzi wielkie, gste wsy, ktre jako prastary symbol rycerstwa byy rwnie przestarzae, co jego zbroja. Nosi odznaki rycerzy solamnijskich z niekwestionowan dum i mia do si i umiejtnoci, by obroni t dum. Cho ludzie w gospodzie gapili si na niego, nikt, kto raz spojrza w spokojne, chodne oczy rycerza, nie omieli si zadrwi czy rzuci uwaczajcej uwagi. Rycerz przytrzyma otwarte drzwi wysokiemu mczynie i kobiecie otulonej w grube futra. Kobieta musiaa podzikowa Sturmowi, bowiem skoni si jej w uprzejmy, starowiecki sposb, wedle zwyczaju od dawna martwego we wspczesnym wiecie. Spjrzcie na to Caramon pokrci gow z podziwem. Szlachetny rycerz pomaga piknej damie. Ciekawe, skd wytrzasn tych dwoje. Oni s barbarzycami z rwnin powiedzia Tas, stajc na krzele i wymachujc rkoma do przyjaciela. To strj plemienia Que-Shu. Najwyraniej dwoje barbarzycw nie przyjo propozycji, jak zoy Sturm, poniewa rycerz znw ukoni si i opucili ich. Szed przez zatoczon gospod otoczony atmosfer dumy i dostojestwa, jakby zblia si do krla, ktry mia go pasowa na rycerza. Tanis wsta. Sturm podszed najpierw do niego i wzi przyjaciela w objcia. Tanis mocno przycisn go do piersi, czujc serdeczny ucisk silnych, ylastych ramion rycerza. Potem odsunli si i przygldali si sobie przez krtk chwil. Sturm nie zmieni si, pomyla Tanis, ma tylko wicej zmarszczek wok smutnych oczu i wicej siwizny w brzowych wosach. Paszcz jest nieco bardziej postrzpiony. Stara

zbroja ma kilka nowych wgniece. Lecz falujce wsy rycerza jego duma i rado byy dugie i sumiaste jak zawsze, tarcza jak zwykle wypolerowana do poysku, a brzowe oczy jak zawsze pene ciepej serdecznoci na widok przyjaci. A ty masz brod powiedzia Sturm z rozbawieniem. Nastpnie rycerz odwrci si, by przywita Caramona i Flinta. Tasslehoff pobieg przynie piwa, bowiem Tik wezwano do obsugiwania innych klientw, ktrych wci przybywao. Bd pozdrowiony, rycerzu szepn Raistlin ze swego kta. Sturm spowania odwrciwszy si, by przywita drugiego bliniaka. Witaj, Raistlinie rzek. Czarodziej zrzuci kaptur i wiato pado na jego twarz. Sturm by zbyt dobrze wychowany, by okaza zdumienie poza cichym westchnieniem. Mimo to jego oczy rozszerzyy si. Tanis zda sobie spraw, e mody mag czerpie cyniczn przyjemno z przygldania si zakopotaniu swych przyjaci. Przynie ci co, Raistlinie? spyta Tanis. Nie, dzikuj odrzek czarodziej, ponownie pograjc si w cieniu. On praktycznie nic nie je powiedzia Caramon zmartwionym tonem. Chyba ywi si powietrzem. Niektre roliny ywi si powietrzem stwierdzi Tasslehoff, wracajc z piwem dla Sturma. Widziaem je. Wisz nad ziemi. Ich korzenie czerpi pokarm i wod z atmosfery. Naprawd? Caramon wybauszy oczy. Sam nie wiem, kto jest wikszym idiot powiedzia z niesmakiem Flint. Jestemy ju wszyscy. Jakie macie wieci? Wszyscy? Sturm spojrza pytajco na Tanisa. A Kitiara? Nie przyjdzie odpowiedzia spokojnie Tanis. Mielimy nadziej, e ty nam co powiesz. Nie ja. Rycerz spospnia. Podrowalimy razem na pnoc i rozstalimy si wkrtce po przepyniciu kanau morskiego do Starej Solamnii. Powiedziaa, e wybiera si odszuka krewnych swego ojca. Wtedy widziaem j ostatni raz. W takim razie, to ju wszyscy. Tanis westchn. A twoi krewni, Sturmie? Znalaze swego ojca? Sturm zacz wspomina, lecz Tanis tylko jednym uchem przysuchiwa si opowieci Sturma o wdrwce po krainie jego przodkw, Solamnii. Tanis mylami by przy Kitiarze. Ze

wszystkich przyjaci j najbardziej pragn ujrze. Po piciu latach prb zapomnienia o jej ciemnych oczach i krzywym umiechu odkry, i tskni za ni z kadym dniem coraz bardziej. Dzika, porywcza, obdarzona gorcym temperamentem mistrzyni miecza stanowia przeciwiestwo Tanisa. Bya take czowiekiem, a mio czowieka i elfa zawsze koczya si tragedi. Mimo to Tanisowi nie atwiej przyszoby wyrzuci ze swego serca Kitiar, ni pozby si ludzkiej poowy swej krwi. Otrzsnwszy si ze wspomnie, zacz przysuchiwa si temu, co mwi Sturm. Syszaem pogoski. Niektre mwi, e mj ojciec zgin. Inne, e yje. Spochmurnia na twarzy. Nikt jednak nie wie, gdzie on jest. A twoje dziedzictwo? spyta Caramon. Sturm umiechn si, a melancholijny umiech zagodzi rysy jego dumnej twarzy. Mam je na sobie odpar po prostu. To moja zbroja i mj or. Tanis spojrza i zobaczy, e rycerz nosi wspaniay, cho nieco starowiecki, oburczny miecz. Caramon wsta, eby spojrze przez st. Pikna rzecz, powiedzia. Teraz ju takich nie robi. Mj miecz zama si w walce z ogrem. Theros Ironfeld dorobi mi dzi nowe ostrze, lecz drogo musiaem za to zapaci. Wic jeste ju rycerzem? Sturm przesta si umiecha. Ignorujc pytanie, gadzi czule rkoje miecza. Legenda mwi, e miecz ten zamie si tylko wtedy, gdy ja si zaami rzek. Tylko tyle zostao po moim ojcu... Nagle wtrci si Tas, ktry nie sucha go. Kim s ci ludzie? zapyta kender przenikliwym szeptem. Tanis podnis gow, gdy dwoje barbarzycw mino ich stolik, idc w kierunku wolnych krzese stojcych w ciemnym kcie przy kominku. Mczyzna by najwyszym czowiekiem, jakiego widzia Tanis. Caramon, przy swoich stu osiemdziesiciu trzech centymetrach wzrostu, sigaby mu zaledwie do ramienia. Natomiast Caramon by prawdopodobnie dwa razy szerszy w barach, a jego bicepsy byy trzy razy wiksze. Mimo i mczyzna opatulony by w futra, jakie nosz barbarzycy, wyranie wida byo, e jest chudy jak na swj olbrzymi wzrost. Jego twarz, cho smaga, miaa blady odcie, jak u osoby, ktra przesza chorob lub wielkie cierpienia. Jego towarzyszka, kobieta, ktrej skoni si Sturm, bya tak zawinita w oblamowan futrem peleryn z kapturem, e trudno byo cokolwiek o niej powiedzie. Ani ona, ani jej towarzysz nie spojrzeli nawet na Sturma, kiedy przechodzili obok. Kobieta niosa zwyk lask ozdobion pirami na barbarzysk mod. Mczyzna nis mocno wytarty plecak.

Usiedli na krzesach, owinli si swymi pelerynami i rozmawiali przyciszonymi gosami. Spotkaem ich, kiedy bkali si na drodze w pobliu miasta powiedzia Sturm. Kobieta wygldaa na blisk wyczerpania, a mczyzna by w nie lepszym stanie. Przyprowadziem ich tu, powiedziaem, e mog dosta jedzenie i nocleg. To dumni ludzie i nie przyjliby, jak sdz, mej pomocy, lecz byli zagubieni, zmczeni i... Sturm ciszy gos ..w dzisiejszych czasach s na drogach takie rzeczy, ktrych lepiej nie spotka po zmroku. Spotkalimy kilku takich, wypytujcych o lask powiedzia Tanis pospnie. Opisa spotkanie z Maomistrzem Toede. Chocia Sturm umiecha si, syszc opis bitwy, potrzsn gow. Stranik poszukiwaczy przed gospod wypytywa mnie o lask rzek. Z bkitnego krysztau, prawda? Caramon pokiwa gow i pooy do na chudym ramieniu brata. Zatrzyma nas jeden z tych obmierzych stranikw powiedzia wojownik. Chcieli zarekwirowa lask Raistlina uwierzycie w to w celu przeprowadzenia dalszego ledztwa", tak powiedzieli. Pogroziem im mieczem i wtedy zmienili zdanie. Raistlin odsun rk od doni brata, a jego wargi wykrzywi pogardliwy umieszek. Co by si stao, gdyby zabrali tw lask? Tanis zapyta Raistlina. Czarodziej spojrza na niego z mroku swego kaptura, w ktrym byszczay zote oczy. Zginliby straszn mierci szepn mag i to nie od miecza mego brata! Pelf poczu, e przechodzi go zimny dreszcz. Ciche sowa czarodzieja bardziej przeraay ni brawura jego brata. Ciekawe, dlaczego ta laska z bkitnego krysztau jest taka wana, eby gobliny dla niej zabijay? zaduma si. Wie niesie, e bdzie jeszcze gorzej rzek cicho Sturm. Przyjaciele przysunli si bliej, eby go sysze. Na pnocy zbieraj si wojska. Wojska dziwnych istot nieludzkich istot. Mwi si o wojnie. Ale co? Kto? spyta Tanis. Syszaem o tym samym. Ja te doda Caramon. Prawd mwic, syszaem... Kiedy rozmowa potoczya si dalej, Tasslehoff ziewn i odwrci si. atwo nudzcy si kender zacz si rozglda po gospodzie w poszukiwaniu nowej rozrywki. Jego spojrzenie pado na staruszka, ktry wci snu przy ogniu opowieci dla dziecka. Starzec mia ju wicej suchaczy Tas zauway, e dwoje barbarzycw rwnie przysuchiwao si. A potem otworzy usta ze zdumienia. Kobieta zrzucia kaptur i blask ognia pad na jej twarz i wosy. Kender przyglda jej si z podziwem. Twarz kobiety przypominaa twarz marmurowego posgu o klasycznie

czystej, chodnej urodzie. Szczeglny podziw kendera wzbudziy jej wosy. Tas nigdy przedtem nie widzia takich wosw, zwaszcza wrd ludu rwnin, ktry zazwyczaj by ciemnowosy i ciemnoskry. Zotnik tkajcy nici z pynnego srebra i zota nie potrafiby stworzy czego tak piknego, jak srebrnozote, poyskujce w wietle ognia wosy tej kobiety. Jeszcze jedna osoba suchaa starca. By to mczyzna bogato odziany w brzowozote szaty poszukiwacza. Siedzia przy maym, okrgym stoliku i pi grzane wino. Przed nim stao ju kilka oprnionych kubkw. W chwili gdy kender obserwowa go, zawoa skwaszonym tonem, eby przynie mu nastpny. To Hederick szepna Tika, przechodzc obok stou przyjaci. Najwyszy Teokrata. Mczyzna znw zawoa, patrzc ze zoci na Tik. Podbiega prdko, by go obsuy. Warkn co do niej, wypominajc kiepsk obsug. Wydawao si, e miaa ochot odpowiedzie mu ostro, lecz przygryza warg i nie pisna ani sowa. Opowie staruszka dobiega koca. Chopiec westchn. Czy wszystkie twoje historie o starych bogach s prawd, dziadku? zapyta z ciekawoci. Tasslehoff zobaczy gniewny grymas Hedericka. Kender mia nadziej, e nie bdzie robi przykroci staruszkowi. Tas dotkn ramienia Tanisa, eby zwrci jego uwag, i kiwn gow w stron poszukiwacza z byskiem w oczach mwicym, e mog by kopoty. Przyjaciele odwrcili si. Wszystkich natychmiast obezwadnia uroda kobiety z rwnin. Przygldali jej si w milczeniu. Gos starego czowieka nis si wyranie ponad szmerem rozmw w gospodzie. Zaiste, dzieci, moje opowieci s prawdziwe. Starzec popatrzy prosto na kobiet i jej wysokiego opiekuna. Zapytaj tych dwoje. Oni nosz w sercach takie opowieci. Naprawd? chopiec z zapaem zwrci si do kobiety. Czy moesz mi co opowiedzie? Kobieta ponownie zaszya si z niepokojem w cie, zobaczywszy, e Tanis i jego przyjaciele przygldaj si jej. Mczyzna przysun si do niej opiekuczo i sign po bro. Zmierzy grup wrogim spojrzeniem, szczeglnie cikozbrojnego wojownika Caramona. Nerwowy dra stwierdzi Caramon, sigajc po swj miecz. Rozumiem go rzek Sturm. Strzee takiego skarbu. Tak przy okazji, on naprawd ochrania j. Z ich rozmowy wywnioskowaem, e jest kim w rodzaju krlewskiej osoby w ich plemieniu. Chocia, sdzc po spojrzeniach, jakie sobie posyaj, przypuszczam, e czy ich co wicej.

Kobieta uniosa rk gestem protestu. Przykro mi. Przyjaciele musieli nadstawia uszu, by posysze jej cichy gos. Nie umiem snu opowieci. Nie mam do tego talentu. Posugiwaa si wspln mow, cho z obcym akcentem. Na penej zapau twarzy dziecka odmalowao si rozczarowanie. Staruszek poklepa chopca po plecach, a potem spojrza kobiecie prosto w oczy. Moe nie umiesz snu opowieci powiedzia miym tonem lecz potrafisz piewa pieni, prawda, crko wodza? Zapiewaj dziecku sw pie, Goldmoon. Wiesz, ktr. Nie wiadomo skd w doniach starca zjawia si lutnia. Poda j kobiecie, ktra spogldaa na niego ze strachem i zdumieniem. Skd... znasz me imi, panie? spytaa. To nie jest wane. Starzec umiechn si agodnie. Zapiewaj nam, crko wodza. Kobieta wzia lutni w donie, ktre wyranie dray. Jej towarzysz zdawa si protestowa szeptem, lecz nie usyszaa go. Nie moga oderwa spojrzenia od czarnych, byszczcych j oczu starca. Powoli, jakby w transie, zacza trca struny lutni, i Gdy melancholijne tony rozlegy si w gospodzie, rozmowy ucichy. Wkrtce oczy wszystkich spoczy na kobiecie, lecz i ona nie dostrzegaa tego. Goldmoon piewaa tylko dla starca.

Step jest niezmierzony, Lato pie piewa, Ksiniczka Goldmoon Pokochaa pasterza.

Jej ojciec jest wodzem Rozdzieli ich pragnie: Step jest niezmierzony, lato pie piewa.

Trawa w stepie faluje, Szary jest nieba skraj,. Wdz wysya Riverwinda Daleko, gdzie wschodni jest kraj,

By szuka potnej magii Na brzegu poranka, Trawa w stepie faluje, szary jest nieba skraj.

O, Riverwindzie, dokd odszede? O, Riverwindzie, nadchodzi jesie. Czekam nad rzek I czuwam o wschodzie, Lecz soce wschodzi nad grami samotnie.

Blednie barwa stepu, Letni wiatr kona, On wrci, a w jego oczach Ciemno kamieni jest pogrona.

Niesie bkitn lask Lnic jak lodowiec: Blednie barwa stepu, letni wiatr kona.

Trawa w stepie jest krucha, Jak pomie jest powa, Wdz szyderstwem odpowiada Na Riverwinda sowa.

Rozkazuje swym ludziom Ukamienowa modego wojownika: Trawa w stepie jest krucha, jak pomie jest powa.

Trawa w stepie wyblaka, Nadszed czas jesieni. Dziewczyna podchodzi do kochanka, Syszy wist kamieni.

Laska rozbyska bkitnym wiatem

I oboje znikaj: Trawa w stepie wyblaka, nadszed czas jesieni.

Gdy po raz ostatni trcia struny doni, w sali zapada przejmujca cisza. Odetchnwszy gboko, oddaa starcowi lutni i ponownie cofna si w cie. Dzikuj ci, moja droga rzek starzec z umiechem. Czy teraz ju moesz opowiedzie mi bajk? spyta chopczyk aonie. Oczywicie odpowiedzia staruszek i rozsiad si w swym fotelu. Dawno, dawno temu, wielki bg, Paladine... Paladine? przerwao dziecko. Nigdy nie syszaem o bogu zwanym Paladine. Siedzcy przy pobliskim stole Najwyszy Teokrata parskn pogardliwie. Tanis obejrza si na Hedericka, ktry poczerwienia na twarzy i patrzy wciekle. Staruszek jakby tego nie dostrzega. Paladine jest jednym ze starych bogw, dzieci. Od dawna ju go nikt nie czci. Dlaczego on odszed? zapyta chopczyk. On nie odszed od nas odpar starzec, a jego umiech posmutnia. Ludzie odeszli od niego w mrocznych czasach kataklizmu. Za zniszczenie wiata obwiniali bogw, a nie siebie samych, jak powinni byli. Czy syszae Kantyczk smoka! O, tak powiedzia chopiec z zapaem. Uwielbiam historie o smokach, chocia tato mwi, e smoki nigdy nie istniay. A ja i tak w nie wierz. Mam nadziej, e kiedy zobacz smoka! Wydawao si, e twarz staruszka postarzaa si i posmutniaa. Starzec pogadzi chopca po wosach. Uwaaj na czego sobie yczysz, moje dziecko powiedzia cicho. Potem umilk. A bajka... ponagla chopiec. Ach, tak. Tak wic, dawno, dawno temu Paladine sysza modlitw wielkiego rycerza, Humy... Tego Humy z Kantyczki! Tak, wanie tego. Huma zabdzi w lesie. Bka si po nim i bka, a ogarna go rozpacz, bowiem myla, e ju nigdy nie ujrzy swej ojczyzny. Pomodli si do Paladine o pomoc i nagle pojawi si przed nim Biay Jele. Czy Huma go zastrzeli? spyta chopiec. Ju chcia, lecz nie mia serca. Nie mg strzeli do ta wspaniaego zwierzcia. Jele oddali si skokiem. A potem trzyma si i obejrza na niego, jakby czeka. Huma zacz i za

nim. Dniem i noc szed ladami jelenia, a ten zaprowadzi go do ojczyzny. Rycerz zoy podzikowania bogu Paladine Blunierstwo! wrzasn kto gono. Odsunite krzeso upado z trzaskiem. Tanis odstawi kufel piwa i podnis gow. Wszyscy przy stole oderwali si od picia, by spojrze na pijanego Teokrat. Blunierstwo! Chwiejcy si na nogach Hederick wskaza rk na starca. Heretyk! Psuje nasz modzie! Postawi ci pod sd, starcze! Poszukiwacz zatoczy si dc tyu, a potem zrobi chwiejny krok naprzd. Rozejrza si sali z pompatyczn min. Zawoajcie strae! Machn rk, przesadnie gestykulujc. Niech aresztuj tego mczyzn i t kobiet za piewanie nieprzyzwoitych piosenek. To z pewnoci czarownica! Skonfiskuj t lask! Zataczajc si, poszukiwacz zbliy si do barbarzyskiej kobiety, ktra zmierzya go penym odrazy spojrzeniem. Niezdarnie wycign rk po lask. Nie rzeka chodno kobieta zwana Goldmoon. Ona jest moja. Nie moesz jej zabra. Czarownico! parskn poszukiwacz. Ja jestem Najwyszym Teokrat! Bior, co chc! Ponownie chcia chwyci lask. Towarzyszcy kobiecie wysoki mczyzna wsta. Crka wodza mwi, e jej nie wemiesz rzek szorstko i odepchn poszukiwacza. Pchnicie nie byo mocne, lecz pijany Teokrat cakiem straci rwnowag. Usiowa j odzyska, wymachujc na olep ramionami. Wychyli si do przodu za mocno potkn si o swe urzdowe szaty i wpad gow naprzd w huczcy ogie. Ogie buchn gwatownie, a potem rozszed si mdlcy zapach przypalonego ciaa. Cisz, jaka zapanowaa wrd osupiaych ludzi, przerwa wrzask rozszalaego Teokraty, ktry zerwa si na rwne nogi i zacz wirowa optaczo. Sta si yw pochodni! Tanis i inni siedzieli, nie mogc si ruszy z miejsca, sparaliowani wstrzsajcym wypadkiem. Tylko Tas mia do przytomnoci umysu, by podbiec z zamiarem udzielenia pomocy. Teokrat jednake wrzeszcza i wymachiwa rkoma, podsycajc tylko pomienie, ktre spalay jego ubranie i ciao. Wydawao si, e nie ma sposobu, by may kender mg mu pomc. Masz! Starzec chwyci ozdobion pirami lask barbarzycw i poda j kenderowi. Przewr go. Potem bdziemy mogli ugasi ogie. Tasslehoff wzi lask. Zamachn si ni z caej siy i uderzy Teokrat prosto w pier. Mczyzna upad na podog. Tum westchn. Sam Tasslehoff sta z otwartymi ustami i ciskajc w rku lask, spoglda na zdumiewajcy widok u swych stp.

Pomienie zgasy natychmiast. Szaty mczyzny byy cae, bez adnych uszkodze. Jego skra bya zdrowa i rowa. Teokrat podnis si do pozycji siedzcej, a na jego twarzy odmalowaa si trwoga i zdumienie. Popatrzy na swoje rce i szaty. Na skrze nie byo adnego ladu. Na szacie nie dymi najmniejszy nawet wgielek. Uzdrowia go! owiadczy gono starzec. Laska! Spjrzcie na lask! Spojrzenie Tasslehoffa pado na lask, ktr mia w rkach. Bya wykonana z bkitnego krysztau i emitowaa jaskrawe bkitne wiato! Staruszek zacz wykrzykiwa. Zawoajcie strae! Aresztujcie kendera! Aresztujcie barbarzycw! Aresztujcie ich przyjaci! Widziaem, jak przyszli z tym rycerzem wskaza na Sturma. Co takiego? Tanis zerwa si na rwne nogi. Oszalae, starcze? Zawoajcie strae! Wie ju si rozesza. Widzielicie...? Lask z bkitnego krysztau? Znalelimy j. Teraz zostawi nas w spokoju. Wezwijcie strae! Teokrata z wysikiem podnis si na nogi. Na jego blad twarz wystpiy czerwone plamy. Barbarzyska kobieta i jej towarzysz wstali z wyrazem lku i niepokoju na twarzach. Przeklta czarownico! Gos Hedericka dra z gniewu. Uzdrowia mnie z moc! Tak jak ja spal si, by oczyci me ciao, tak ty sponiesz, by oczyci sw dusz! Powiedziawszy to, poszukiwacz wycign rk i zanim ktokolwiek zdy go powstrzyma, woy j ponownie do ognia! Dawi si z blu, lecz nie krzykn. Potem odwrci si i ciskajc zwglon i poczernia rk, przepchn si chwiejnym krokiem przez szemrzcy tum z obkaczym wyrazem zadowolenia na wykrzywionej blem twarzy. Musicie std ucieka! Zasapana Tika podbiega do Tanisa. Wszyscy w miecie polowali na t lask! Ci zakapturzeni ludzie powiedzieli Teokracie, e zniszcz Solace, jeli przyapi kogo na przechowywaniu jej. Mieszkacy miasteczka oddadz was w rce stray! Ale to nie nasza laska! : zaprotestowa Tanis. Posa wcieke spojrzenie starcowi i zobaczy, e ten rozsiad w swoim fotelu z wyrazem zadowolenia na twarzy. Starzec umiechn si do Tanisa i puci do niego oko. Mylisz, e oni ci uwierz? Tika zaamywaa rce. Spjrz! Tanis obejrza si. Ludzie przygldali im si wrogo. Niektrzy chwycili mocniej kufle. Inni pooyli donie na rkojeciach mieczy. Okrzyki dobiegajce z dou cigny jego spojrzenie ponownie ku przyjacioom. Nadchodz stranicy! krzykna Tika. Tanis wsta. Bdziemy musieli wyj przez kuchni. Tak! pokiwaa gow. Tam od razu nie zajrz. Tylko popieszcie si. Wkrtce otocz gospod.

Pomimo lat rozki przyjaciele nadal potrafili w chwili zagroenia reagowa jak zgrany zesp. Caramon naoy swj byszczcy hem, wycign miecz, zarzuci plecak na ramiona i pomg wsta bratu. Raistlin wychodzi zza stou ze swoj lask w doni. Flint ciska w rkach topr bojowy i patrzy ponuro spod brwi na gapiw, ktrzy wahali si, czy zaatakowa tak dobrze uzbrojonych ludzi. Tylko Sturm siedzia i spokojnie popija piwo. Sturm! ponagli go Tanis. Chod ju! Musimy ucieka! Ucieka? Rycerz spojrza ze zdumieniem. Przed t hoot? Tak. Tanis zamilk; kodeks honorowy rycerza nie pozwala na ucieczk przed niebezpieczestwem. Musia go jako przekona. Sturmie, ten czowiek jest religijnym fanatykiem. Prawdopodobnie spaliby nas na stosie! Poza tym... z pomoc przysza mu naga myl ... trzeba chroni dam. Dama, oczywicie. Sturm wsta natychmiast i podszed do kobiety. Pani, jestem do twych usug. Ukoni si. Dwornego rycerza nie mona byo popdza. Wydaje si, e wszyscy jestemy w tych samych opaach. Twa laska narazia nas na znaczne niebezpieczestwo ciebie, pani, na najwiksze. Znamy dobrze t okolic: wychowalimy si tutaj. Wy, jak wiem, jestecie obcy w tych stronach. Byoby dla nas zaszczytem, gdybymy mogli towarzyszy tobie, pani, i twemu dzielnemu przyjacielowi, i broni waszego ycia. Chodcie! poganiaa Tika, cignc Tanisa za rk. Caramon i Raistlin ju byli przy drzwiach do kuchni. Id po kendera rzek do niej Tani s. Tasslehoff sta, jakby zapuci korzenie w podog, i gapi si na lask, ktra szybko powracaa do poprzedniego, buro-brzowego koloru. Tika zapaa Tasa za czub na gowie i pocigna w stron kuchni. Kender wrzasn i wypuci lask. Goldmoon szybko podniosa j i przycisna mocno do piersi. Cho bya wystraszona, kiedy spojrzaa na Tanisa i Sturma, jej oczy byy bystre i spokojne. Najwyraniej szybko mylaa o czym. Jej towarzysz powiedzia szorstkie sowo w ich jzyku, a ona potrzsna gow. Zmarszczy brwi i uczyni gest cicia doni. Warkna co krtko w odpowiedzi i mczyzna zamilk, cho mia pochmurn twarz. Pjdziemy z wami powiedziaa Goldmoon do Sturma we wsplnej mowie. Dzikujemy za propozycj. Tdy! Tanis wypycha ich przez wahadowe drzwi do kuchni, w lad za Tika i Tasem. Obejrza si za siebie i zobaczy, e niektrzy z tumu posunli si naprzd, lecz bez zbytniego popiechu. Zdumiona kucharka popatrzya na przyjaci biegncych przez kuchni. Caramon i Raistlin ju znajdowali si przy wyjciu, ktre byo niczym wicej, jak dziur wycit w

pododze. Do mocnego konara nad otworem przywizana bya lina i spuszczona czternacie metrw w d do samej ziemi. Aha! wykrzykn Tas ze miechem. Tdy piwo wjeda na gr, a mieci zjedaj na d. Zapa za lin i bez trudu zszed po niej. Przykro mi Tika przepraszaa Goldmoon ale to jedyna droga ucieczki. Potrafi zej po linie. Potem kobieta umiechna si i dodaa: Musz jednak przyzna, e ostatni raz robiam to wiele lat temu. Podaa lask towarzyszowi i mocno chwycia lin. Zacza schodzi po niej, zrcznie przekadajc rk za rk. Kiedy ju bya na ziemi, jej towarzysz rzuci jej lask, skoczy na lin i przez otwr w pododze zsun si na d. A jak ty zejdziesz, Raist? zapyta Caramon z wyrazem zatroskania na twarzy. Mgbym ci znie na plecach... Oczy Raistlina rozbysy gniewem, ktry zaskoczy Tanisa. Sam potrafi zej! zasycza czarodziej. Zanim ktokolwiek zdoa go powstrzyma, podszed do krawdzi i skoczy w przepa. Wszyscy jknli i spojrzeli na d, spodziewajc si ujrze Raistlina rozbitego na miazg. Zamiast tego zobaczyli, jak mody czarodziej agodnie opada na ziemi z opotem szat. Kryszta wieczcy jego lask jarzy si silnym blaskiem. Na jego widok ciarki mnie przechodz! burkn Flint do Tanisa. Popiesz si! Tanis pchn krasnoluda naprzd. Flint chwyci lin. Nastpny by Caramon, pod ktrego wielkim ciarem zacz trzeszcze konar, do ktrego przywizano lin. Zejd ostatni rzek Sturm, wycigajc miecz. Dobrze. Tanis wiedzia, e nie ma sensu si sprzecza. Przewiesi przez rami dugi uk i koczan ze strzaami, zapa lin i zacz schodzi. Nagle zelizny mu si donie. Zsun si po linie, nie mogc nic poradzi na to, e zdara mu skr z doni. Wyldowa na ziemi i krzywic si, spojrza na swe rce. Jego donie byy otarte do ywego ciaa i krwawiy. Nie mia jednak czasu, by o tym teraz myle. Spojrza w gr i zobaczy schodzcego Sturma. W otworze pokazaa si twarz Tiki. Idcie do mojego domu poruszaa wargami, wskazujc drog wrd drzew. Potem znika. Znam drog powiedzia Tasslehoff z byskiem podniecenia w oczach. Chodcie za mn. Popieszyli za kenderem, syszc kroki stray na schodach do gospody. Tanis, ktry nie by przyzwyczajony do chodzenia po ziemi w Solace, wkrtce zgubi si. Nad gow

widzia kadki i lampy uliczne migoczce wrd lici. Straci zupenie orientacj, lecz Tas szed pewnie, wybiegajc to z tej, to z tamtej strony zza olbrzymich pni drzew vallen. Odgosy zamieszania w gospodzie przycichy. Przeczekamy noc u Tiki Tanis szepn do Sturma, przedzierajc si przez lene poszycie. Na wypadek, gdyby kto rozpozna nas i postanowi przeszuka nasze domy. Do jutra rana wszyscy o tym zapomn. Zabierzemy barbarzycw do mojego domu, gdzie bd mogli odpocz kilka dni, Potem moglibymy wysa ich do Haven, gdzie rada szlachetnych poszukiwaczy moe z nimi porozmawia. Moe nawet wybior si z nimi ta laska wzbudzia moj ciekawo. Sturm pokiwa gow. Potem spojrza na Tanisa i posa mu jeden ze swych nieczstych, smutnych umiechw. Witaj w domu powiedzia rycerz. Ty te. Pelf wyszczerzy si w umiechu. Obaj nagle zatrzymali si, po ciemku wpadajc na Caramona. Chyba ju jestemy na miejscu rzek Caramon. W wietle ulicznych lamp, ktre zwisay z konarw drzewa, zobaczyli, jak Tasslehoff wdrapuje si po gaziach niczym krasnolud lebowy. Pozostali poszli w jego lady nieco wolniej. Caramon pomg bratu. Tanis, zacisnwszy zby z powodu blu doni, wspina si powoli przez szybko przerzedzajce si jesienne listowie. Tas wcign si przez barierk na ganku ze zrcznoci wamywacza, pomkn do drzwi i rozejrza si po kadce. Nikogo nie zauwaywszy, da znak pozostaym. Nastpnie obejrza zamek w drzwiach i umiechn si do siebie z zadowoleniem. Wycign co z jednej ze swych sakiewek. Po kilku sekundach drzwi do domu Tiki stay otworem. Wejdcie, prosz rzek, bawic si w gospodarza. Toczc si, weszli do wntrza maego domku. Wysoki barbarzyca by zmuszony schyli gow, eby nie uderzy ni; w sufit. Tas zacign zasony. Sturm znalaz krzeso dla damy, a wysoki barbarzyca podszed i stan za ni. Raistlin rozgrzeba ogie w palenisku. Sta na warcie powiedzia Tanis. Caramon skin gow. Wojownik ju usytuowa si przy oknie i wyglda w mrok. Blask latarni ulicznej wpada przez zasony do pokoju i rzuca na ciany czarne cienie. Przez dug chwil nikt si nie odzywa. Tanis usiad. Spojrza na kobiet. Laska z bkitnego krysztau odezwa si cicho. Uleczya tego mczyzn. W jaki sposb? Nie wiem. Kobieta zajkna si. Mam j dopiero od niedawna. Tanis spuci spojrzenie na swe rce. Krwawiy w miejscach, gdzie lina zdara mu skr. Wycign je do niej. Poblada kobieta powoli dotkna go lask. Laska zapona

bkitnym wiatem. Tanis poczu, e przechodzi go lekki wstrzs. Na jego oczach krew znika z doni, skra wygadzia si, nie zostawiajc blizn, a bl zela i wkrtce znik zupenie. Prawdziwe uzdrowienie! rzek z penym lku podziwem.

Rozdzia IV Otwarte drzwi. Ucieczka w ciemno


Raistlin przysiad na kominku, rozcierajc chude donie nad niewielkim ogniem. Jego zote oczy wydaway si byszcze mocniej od pomieni. Wpatrywa si uwanie w lask z bkitnego krysztau, ktra spoczywaa na kolanach kobiety. Co o tym sdzisz? spyta Tanis. Jeli jest szarlatank, to bardzo dobr stwierdzi zamylony Raistlin. Robaku! miesz nazywa crk wodza szarlatank! Rosy barbarzyca zrobi krok w stron Raistlina, cignwszy ciemne brwi w grymasie wciekoci. Caramon wyda niski, gardowy dwik i odsunwszy si od okna, stan za bratem. Riverwindzie... Goldmoon pooya do na ramieniu mczyzny, ktry przysun si bliej do jej krzesa. Prosz. On nie mia nic zego na myli. To normalne, e oni nam nie ufaj. Nie znaj nas. A my nie znamy ich warkn mczyzna. Mgbym j obejrze? rzek Raistlin. Goldmoon skina gow i podaa mu lask. Czarodziej sign po ni dug, kocist rk, wycigajc chciwie szczup do. Jednak w chwili, gdy Raistlin dotkn laski, bysno jaskrawe, niebieskie wiato i rozleg si trzask. Czarodziej gwatownie cofn rk, krzyknwszy z blu i zaskoczenia. Caramon skoczy naprzd, lecz brat powstrzyma go. Nie, Caramonie szepn ochryple Raistlin, rozcierajc zranion rk. Ta pani nie miaa z tym nic wsplnego. Rzeczywicie, kobieta spogldaa na lask ze zdumieniem. W takim razie co to byo? spyta wyprowadzony z rwnowagi Tanis. Laska, ktra leczy i rani jednoczenie? Po prostu zna swoich. Raistlin obliza wargi, a oczy mu byszczay. Spjrzcie. Caramonie, we lask. Nie ja! Wojownik cofn si, jakby przed wem. We lask! rozkaza Raistlin. Ocigajc si, Caramon wycign drc rk. Jego rami dygotao tym bardziej, im palce blisze byy celu. Zamknwszy oczy i zacisnwszy zby w oczekiwaniu na bl, dotkn laski. Nic si nie stao. Caramon otworzy szeroko oczy ze zdziwienia. Chwyci lask, podnis j w swej wielkiej doni i umiechn si szeroko. No i widzicie. Raistlin wykona gest niczym iluzjonista, ktry popisuje si sztuczk przed tumem widzw. Tylko dobrzy prostaczkowie czystego serca rzek to ze

zjadliwym sarkazmem mog dotkn tej laski. To prawdziwie wita laska uzdrawiania, pobogosawiona przez jakiego boga. To nie czary. aden magiczny przedmiot, o jakim syszaem, nie ma mocy uzdrawiania. Cicho! rozkaza Tasslehoff, ktry zaj miejsce Caramona przy oknie. Strae Teokraty! ostrzeg przyciszonym gosem. Nikt si nie odezwa. Wszyscy ju syszeli klapice kroki goblinw na kadkach wrd gazi drzew vallen. Przeszukuj dom po domu! szepn z niedowierzaniem Tanis, przysuchujc si omotaniu piciami w ssiednie drzwi. Poszukiwacze domagaj si prawa wstpu! wychrypia czyj gos. Chwila ciszy, a potem ten sam gos powiedzia: Nikogo nie ma w domu, czy mamy wyway drzwi kopniakiem? Nie odpar inny gos. Doniemy tylko o tym Teokracie, niech sam sobie wywaa drzwi. Gdyby nie byy zamknite, to co innego wtedy wolno nam wej. Tanis spojrza na drzwi naprzeciwko. Poczu, jak wosy je mu si na karku. Mgby przysic, e zamknli drzwi i zacignli zasuw... a teraz byy lekko uchylone! Drzwi! szepn. Caramonie... Wojownik sta ju za nimi, odwrcony plecami do ciany i gimnastykowa swe wielkie donie. Klapice kroki ucichy na zewntrz. Poszukiwacze domagaj si prawa wstpu! Gobliny zaczy wali piciami w drzwi, a potem przerway, zaskoczone, gdy te ustpiy. Tu jest pusto powiedzia jeden z nich. Chodmy dalej. Nie masz wyobrani, Grum powiedzia ten drugi. To dla nas okazja, by zdoby par sztuk srebra. Zza otwartych drzwi wysuna si gowa goblina. Jego spojrzenie pado na Raistlina, ktry siedzia spokojnie z lask wspart na ramieniu. Goblin warkn ze strachu, a potem zacz si mia. Oho! Patrzcie, co znalazem! Laska! Goblinowi zabyszczay oczy. Zrobi krok w stron Raistlina, a jego kolega wepchn si do rodka tu za nim. Oddaj mi t lask! Oczywicie szepn mag. Wycign lask przed siebie. Shirak powiedzia. Krysztaowa kula rozbysa jasno. Gobliny wrzasny i zamkny oczy, jednoczenie sigajc niezgrabnie po miecze. W tym momencie Caramon wyskoczy zza drzwi, chwyci gobliny za karki i stukn ich gowami o siebie z obrzydliwym trzaskiem. Cuchnce ciaa goblinw osuny si bezwadnie na podog.

Nie yj? zapyta Tanis, gdy Caramon nachyli si nad nimi, eby obejrze ich w wietle laski Raistlina. Obawiam si, e tak rzek wielki mczyzna. Uderzyem ich za mocno. No to ich mamy z gowy powiedzia ponuro Tanis. Zamordowalimy dwch kolejnych stranikw Teokraty. Poderwie cae miasto przeciw nam. Teraz ju nie wystarczy, jeli przeczekamy w ukryciu kilka dni musimy std ucieka! A wy zwrci si do barbarzycw chodcie lepiej z nami. Niezalenie od tego, gdzie si wybieramy mrukn poirytowany Flint. Dokd wdrowalicie? Tanis zapyta Riverwinda. Udalimy si w podr do Haven odpowiedzia niechtnie barbarzyca. Tam s mdrcy rzeka Goldmoon. Mielimy nadziej, e bd umieli powiedzie nam co o tej lasce. Widzisz, ta pie, ktr zapiewaam to prawda: laska ocalia nam ycie. Bdziesz musiaa opowiedzie nam o tym pniej przerwa Tanis. Kiedy ci stranicy nie odmelduj si, wszystkie gobliny w Solace zaczn biega po drzewach. Raistlinie, zga wiato. Czarodziej wypowiedzia kolejne sowo. Dumak. Kryszta zamigota, a potem wiato zgaso. Co zrobimy z ciaami? zapyta Caramon, trcajc martwego goblina czubkiem buta. A co z Tik? Czy ona nie bdzie miaa kopotw? Zostaw trupy. Tanis myla szybko. I porb drzwi. Sturmie, przewr kilka krzese. Zrobimy tak, eby wygldao, e wdarlimy si tutaj i pobilimy z tymi typami. W ten sposb Tika nie bdzie miaa zbyt duych nieprzyjemnoci. To bystra dziewczyna, da sobie rad. Bdzie nam potrzebne jedzenie stwierdzi Tasslehoff. Pobieg do kuchni i zacz szpera po pkach, wpychajc do toreb bochenki chleba i wszystko, co wygldao na jadalne. Rzuci Flintowi bukak peny wina. Sturm przewrci kilka krzese. Caramon uoy ciaa goblinw tak, eby wydawao si, e zginli w zaciekej walce. Mieszkacy rwnin stali przed dogasajcym ogniem i niepewnie spogldali na Tanisa. No, a co teraz? zapyta Sturm. Dokd si udamy? Tanis zawaha si, rozwaajc w mylach wszystkie moliwoci. Mieszkacy rwnin przybyli ze wschodu a jeli ich historia bya prawdziwa i plemi chciao ich zabi nie bd mieli ochoty wraca tamtdy. Druyna mogaby uda si na poudnie, do krlestwa elfw,

lecz Tanis czu dziwn niech do powrotu do swej ojczyzny. Wiedzia te, e elfowie nie byliby zachwyceni widokiem obcych w swym ukrytym miecie. Pjdziemy na pnoc powiedzia wreszcie. Odprowadzimy tych dwoje do rozdroy, a tam zastanowimy si, co zrobi dalej. Oni mog i na poudniowy zachd, do Haven, jeli bd chcieli. Ja mam zamiar wybra si dalej na pnoc i dowiedzie si, czy pogoski o gromadzcych si wojskach s prawdziwe. I by moe spotka tam Kitiar szepn przebiegle Raistlin. Tanis zaczerwieni si. Czy odpowiada wam ten plan? zapyta, rozgldajc si. Cho nie jeste najstarszym z nas, Tanisie, jeste najmdrzejszy rzek Sturm. Pjdziemy za tob jak zawsze. Caramon pokiwa gow. Raistlin ju szed w stron drzwi. Flint zarzuci na rami bukak z winem i mamrota pod nosem. Tanis poczu agodny dotyk doni na ramieniu. Odwrci si i spojrza w przejrzyste, bkitne oczy piknej, barbarzyskiej kobiety. Jestemy wdziczni powiedziaa Goldmoon powoli, jakby nie bya przyzwyczajona do wyraania podzikowa. Ryzykujecie dla nas yciem, a jestemy przecie dla was obcy. Tanis umiechn si i ucisn jej do. Nazywam si Tanis. Bracia to Caramon i Raistlin. Rycerz nazywa si Sturm Brightblade. Flint Fireforge niesie wino, a Tasslehoff Burrfoot to ten, ktry tak sprytnie otworzy zamek. Ty masz na imi Goldmoon, a on nazywa si Riverwind. Widzisz, ju nie jestemy sobie obcy. Na twarzy Goldmoon pojawi si zmczony umiech. Poklepaa Tanisa po ramieniu, a potem ruszya w stron drzwi, wspierajc si na lasce, ktra ponownie wygldaa zwyczajnie i nie rzucaa si w oczy. Tanis odprowadzi kobiet spojrzeniem, a potem podnis wzrok i zobaczy, e Riverwind przyglda mu si. Ciemna twarz barbarzycy przypominaa nieprzeniknion mask. C poprawi si w duchu Tanis niektrzy z nas nie s ju sobie obcy. Wkrtce wszyscy wyszli w lad za Raistlinem. Tanis sta przez chwil samotnie w zdemolowanym pokoju i przyglda si ciaom goblinw. To mia by spokojny powrt do domu po gorzkich latach samotnej wdrwki. Pomyla o swoim wygodnym domu. Pomyla o wszystkich rzeczach, ktre planowa zrobi ktre planowa zrobi razem z Kitiar. Pomyla o dugich, zimowych nocach, o opowieciach przy ogniu w gospodzie, a potem powrotach do domu, wsplnym mianiu si pod futrzanymi nakryciami i przesypianiu

onieonych porankw. Tanis kopniciem rozrzuci arzce si wgle. Kitiar nie wrcia. Jego ciche miasteczko najechay gobliny. On sam ucieka w mrok nocy przed band religijnych fanatykw, a wszystko wskazywao na to, e nie bdzie ju mg nigdy tu powrci. Elfowie nie zauwaaj upywu czasu. yj setki lat. Dla nich pory roku mijaj jak przelotne deszcze. Ale Tanis by w poowie czowiekiem. Wyczuwa nadchodzc zmian jak niemiy niepokj, ktry ogarnia ludzi przed burz. Westchn i pokrci gow. Potem wyszed przez rozbite drzwi, ktre koysay si za nim obkaczo na jednym zawiasie.

Rozdzia V Poegnanie z Flintem. Lec strzay. Wiadomo wrd gwiazd


Tanis jednym skokiem przesadzi ganek i zszed na ziemi przez gazie drzewa. Pozostali czekali na dole, kulc si w mroku z dala od wiata rzucanego przez latarnie uliczne, ktre koysay si na gaziach nad ich gowami. Zerwa si chodny wiatr wiejcy z pnocy. Tanis obejrza si za siebie i zauway te inne wiata, blask latarek, jakimi przywiecay sobie grupy przeszukujce domy. Nacign kaptur na gow i przyspieszy kroku. Zmieni si wiatr powiedzia. Do rana zacznie pada deszcz. Zmierzy wzrokiem grupk przyjaci, widzc ich w upiornym, dziko taczcym blasku latarni koyszcych si na wietrze. Na twarzy Goldmoon malowao si zmczenie. Oblicze Riverwinda krya maska stoickiej wytrzymaoci, lecz jego barki przygarbiao znuenie. Wstrzsany dreszczami Raistlin opar si o pie drzewa i z trudem apa oddech. Tanis skuli si na wietrze. Musimy znale jakie schronienie stwierdzi. Miejsce, gdzie odpoczniemy. Tanisie... Tas pocign pelfa za paszcz. Moglibymy popyn dk. Do jeziora Crystalmir nie jest daleko. Po drugiej stronie s jaskinie, a poza tym zaoszczdzilibymy jutro marszu. Doskonay pomys, Tas, ale nie mamy odzi. To aden problem. Kender bysn zbami w umiechu. Jego maa twarzyczka i ostre, szpiczaste uszy sprawiay, e w tym niesamowitym wietle wyjtkowo przypomina chochlika. Tanis zda sobie spraw, e Tas doskonale si bawi. Mia ochot potrzsn kenderem i udzieli mu surowej reprymendy, przypominajc, jak wielkie niebezpieczestwo im grozi. Pelf jednake wiedzia, e nie miaoby to sensu: kenderzy nie znaj pojcia strachu. dka to dobry pomys powtrzy Tanis po chwili zastanowienia. Ty prowadzisz. I nie mw Flintowi doda. Ja si tym zajm. Jasne! zachichota Tas i pomkn do pozostaych. Chodcie za mn zawoa cicho i znw ruszy przed siebie. Flint poczapa za kenderem, mamroczc w gb brody. Goldmoon ruszya za krasnoludem. Riverwind zmierzy szybkim, przenikliwym spojrzeniem wszystkich w grupie, a potem popieszy za ni. On nam chyba nie ufa zauway Caramon. A ty ufaby? spyta Tanis, spogldajc na muskularnego mczyzn. Smoczy

hem Caramona poyskiwa w migotliwym wietle, a wiatr opoczcy jego peleryn odsania zbroj z naszywanych piercieni. Dugi miecz stuka o jego masywne uda, krtki uk i koczan ze strzaami wisiay na ramieniu, a zza pasa wystawa sztylet. Jego tarcza bya powgniatana i poszczerbiona od wielu walk. Olbrzym by przygotowany na wszystko. Tanis spojrza na Sturma dumnie noszcego godo rycerzy, ktrzy popadli w nieask ponad trzysta lat temu. Chocia Sturm by zaledwie cztery lata starszy od Caramona, surowe, zdyscyplinowane ycie rycerza, trudy ycia spowodowane ubstwem i melancholijne poszukiwania ukochanego ojca postarzyy rycerza nadmiernie. Majc zaledwie dwadziecia dziewi lat, Sturm wyglda na czterdzieci. Tanis pomyla: na ich miejscu te bym nam nie ufa. Jaki masz plan? zapyta Sturm. Pyniemy dk odpowiedzia Tanis. Ohoho! zamia si Caramon. Powiedziae ju o tym Flintowi? Nie. Zostaw to mnie. Skd wemiemy d? zapyta podejrzliwie Sturm. Bdziesz szczliwszy nie wiedzc odpar pelf. Rycerz zmarszczy brwi. Jego spojrzenie pado na kendera, ktry daleko przed nimi skaka od jednego cienia do drugiego. Nie podoba mi si to, Tanisie. Najpierw zostalimy mordercami, a teraz mamy si sta zodziejami. Ja si nie uwaam za morderc parskn Caramon. Gobliny si nie licz. Tanis dostrzeg ponure spojrzenie, jakim rycerz zmierzy Caramona. Mnie si to te nie podoba, Sturmie doda popiesznie, majc nadziej, e zapobiegnie ktni. Ale to kwestia koniecznoci. Spjrz na mieszkacw rwnin trzymaj si na nogach tylko dziki dumie. Spjrz na Raistlina... Ich spojrzenia pady na czarodzieja, ktry powczc nogami, brn w suchych liciach, nigdy nie wychylajc si z cienia. Caym ciarem ciaa wspiera si na swej lasce. Czasami jego wychuda piersi wstrzsa suchy kaszel. Twarz Caramona spochmurniaa. Tanis ma racj rzek cicho. Raist duej tego nie zniesie. Musz i do nie go. Opuciwszy rycerza i pelfa popieszy, by dogoni zgarbionego bliniaka, ktry otula si sw szat. Pozwl, e ci pomog, Raist doszed ich szept Caramona. Raistlin potrzsn zakapturzon gow i odsun si gwatownie od brata. Caramon wzruszy ramionami i opuci rk. Olbrzymi wojownik zosta jednak w pobliu swego

wtego brata, gotw pomc mu, gdyby tylko byo to konieczne. Czemu on si na to godzi? spyta przyciszonym gosem Tanis. Rodzina. Wizy krwi. Gos Sturma by peen smutku. Wydawao si, e chcia powiedzie co jeszcze, lecz wtedy spojrza na elfi twarz Tanisa z ludzkim zarostem i zamilk. Tanis zauway to spojrzenie i wiedzia, o czym myli rycerz. Rodzina, wizy krwi to sprawy, ktrych osierocony pelf nie mg zna. Chodmy powiedzia nagle Tanis. Zostajemy w tyle. Wkrtce wyszli spomidzy drzew vallen w Solace i zagbili si w sosnowy las otaczajcy jezioro Crystalmir. Tanis posysza stumione okrzyki, ktre dobiegay z oddali za nimi. Znaleli ciaa wyrazi przypuszczenie. Sturm pospnie pokiwa gow. Nagle wydao si, e Tasslehoff wyrs z ciemnoci tu pod nosem pelfa. Drka prowadzca do jeziora ma niecae dwa kilometry stwierdzi Tas. Bd czeka na was na jej kocu. Machn rk w bliej nie okrelonym kierunku, a nastpnie znik, zanim Tanis zdy odezwa si sowem. Pelf obejrza si w kierunku Solace. Zdawao mu si, e widzi nastpne wiata, a wszystkie zbliay si do nich. Drogi byy prawdopodobnie ju odcite. Gdzie jest ten kender? burkn Flint, gdy zanurzyli si w lesie. Tas bdzie czeka na nas nad jeziorem odpar Tanis. Jezioro? Flint otworzy szeroko oczy z zaniepokojenia. Jakie jezioro? W okolicy jest tylko jedno jezioro, Flincie powiedzia Tanis, z caych si powstrzymujc si, by nie umiechn si do Sturma. Chod ju. Musimy i dalej. Dziki swemu elfiemu wzrokowi dostrzega rozlegy, czerwony zarys Caramona i drobniejszy, czerwony ksztat jego brata, ktrzy znikali w gstym lesie przed nimi. Sdziem, e tylko posiedzimy jaki czas w lesie. Flint przepchn si obok Sturma, eby poskary si Tanisowi. Popyniemy odzi. Tanis szed naprzd. Nie ma mowy! rykn Flint. Nie wsid do adnej dki! Ten wypadek wydarzy si dziesi lat temu! powiedzia rozsierdzony Tanis. Posuchaj, zabroni Caramonowi si rusza. Absolutnie nie ma mowy! stwierdzi Flint zdecydowanie. adnych odzi. Poprzysigem sobie. Tanisie dobieg go z tyu szept Sturma. wiata. A niech to! Pelf zatrzyma si i odwrci. Musia zaczeka chwil, zanim dostrzeg wiata majaczce wrd drzew. Pocig wyszed poza Solace. Przyspieszy kroku,

by dogoni Caramona, Raistlina i mieszkacw rwnin. wiata! zawoa przenikliwym szeptem. Caramon obejrza si i zakl. Riverwind podnis rk gestem zrozumienia. Obawiam si, e bdziemy musieli przyspieszy kroku, Caramonie... zacz Tanis. Damy sobie rad owiadczy krzepki mczyzna, nie przejmujc si tym. Podtrzymywa brata, obejmujc ramieniem jego chude ciao, praktycznie niosc go. Raistlin kaszla cicho, ale szed. Sturm dogoni Tanisa po chwili. Przedzierajc si przez zarola, syszeli sapicego z tyu Flinta, ktry gniewnie mrucza pod nosem. On nie pjdzie z nami, Tanisie rzek Sturm. Flint miertelnie boi si odzi od czasu, gdy Caramon przypadkowo nieomal utopi go. Nie byo ci wtedy przy tym. Nie widziae, jak wyglda, kiedy go wycignlimy. Pjdzie rzek Tanis, oddychajc z trudem. Nie pozwoli nam, modzikom, samym pj na spotkanie niebezpieczestwa. Sturm pokrci gow bez przekonania. Tanis ponownie si obejrza. Nie zobaczy wiate, lecz wiedzia, e s ju zbyt gboko w lesie, by je dostrzec. Maomistrz Toede moe nikomu nie zaimponuje swoj inteligencj, lecz nie trzeba wiele rozumu, by domyli si, e druyna moe popyn wod. Tanis zatrzyma si gwatownie, eby nie wpa na kogo. Co tam? szepn. Jestemy na miejscu odpar Caramon. Tanis odetchn z ulg, spogldajc na ciemn to jeziora Crystalmir. Powierzchni wody burzyy spienione wiatrem fale. Gdzie jest Tas? zapyta ciszonym gosem. Wydaje mi si, e tam. Caramon wskaza na ciemny przedmiot, ktry unosi si na falach blisko brzegu. Tanis ledwo dostrzeg czerwony, cieplny zarys kendera siedzcego w wielkiej odzi. Gwiazdy pony lodowatym blaskiem na bkitnoczarnym niebie. Czerwony ksiyc, Lunitari, wznosi si nad wod jak okrwawiony paznokie. Jego towarzysz na nocnym niebie, Solinari, ju wsta i malowa jezioro pynnym srebrem. Bdziemy wspaniaym celem! rzek poirytowany Sturm. Tanis widzia, jak poszukujcy ich Tasslehoff skrca to w t, to w inn stron. Pelf schyli si i po omacku poszuka w ciemnoci kamyka. Znalaz go i rzuci go do wody. Kamyk plusn zaledwie kilka metrw przed dk. W odpowiedzi na znak Tanisa, Tas skierowa d ku brzegowi. Zamierzasz wszystkich nas wsadzi do jednej dki! stwierdzi z przeraeniem Flint. Oszalae, pelfie!

To dua d powiedzia Tanis. Nie, ja nie popyn. Nawet gdyby to bya jedna z legendarnych, biaoskrzydych odzi z Tarsis, i tak nie popynbym! Wol ju spotka si z Teokrat! Tanis zignorowa zoszczcego si krasnoluda i da znak Sturmowi. Ka wszystkim wsiada do odzi. Wrcimy za chwil. Nie za dugo ostrzeg Sturm. Posuchaj. Sysz odpowiedzia ponuro Tanis. Id ju. Co to za odgosy? Goldmoon zapytaa rycerza, ktry podszed do niej. Poszukujce nas oddziay goblinw odpowiedzia Sturm. Tymi gwizdami utrzymuj kontakt po rozdzieleniu si. Wchodz wanie do lasu. Goldmoon pokiwaa gow na znak zrozumienia. Rzeka kilka sw do Riverwinda w ich jzyku, najwyraniej kontynuujc rozmow, ktr przerwa Sturm. Wysoki mieszkaniec rwnin cign brwi i zrobi gest doni w kierunku lasu za nimi. Stara si przekona j, eby opucili nas, domyli si Sturm. Moe wystarczajco zna si na yciu w lesie, by ukrywa si przed pocigiem goblinw przez wiele dni, ale wtpi w to. Riverwind, gue-lando! powiedziaa ostrym tonem Goldmoon. Sturm zobaczy, e twarz Riverwinda wykrzywi grymas gniewu. Bez sowa odwrci si i pomaszerowa do odzi. Goldmoon westchna i popatrzya za nim z gbokim smutkiem na twarzy. Czy mog pomc w jaki sposb, o pani? zapyta agodnie Sturm. Nie odpara. Potem powiedziaa z alem, jakby do siebie. On wada mym sercem, lecz ja jestem jego wadczyni. Kiedy, gdy bylimy modzi, wydawao nam si, e potrafimy o tym zapomnie. Byam jednak crk wodza" za dugo. Dlaczego on nam nie ufa? zapyta Sturm. Podziela wszelkie uprzedzenia naszego ludu odrzeka Goldmoon. Mieszkacy rwnin nie ufaj tym, ktrzy nie s ludmi. Obejrzaa si. Tanis nie moe ukry swego elfiego pochodzenia pod zarostem. Poza tym jest jeszcze krasnolud i kender. A ty, pani? spyta Sturm. Dlaczego ty nam zaufaa? Czy nie masz tych samych uprzedze? Goldmoon odwrcia si twarz do niego. Widzia jej oczy, ciemne i migotliwe jak jezioro za jej plecami. Kiedy byam dziewczynk powiedziaa gbokim, ciszonym gosem byam ksiniczk mego narodu. Byam kapank. Czczono mnie jako bogini. Wierzyam w to. Uwielbiaam to. A potem co si wydarzyo... Umilka, a oczy zaszy jej mg wspomnie.

Co to byo? spyta cicho Sturm. Zakochaam si w pasterzu odpara Goldmoon, spogldajc na Riverwinda. Westchna i podesza do odzi. Sturm przyglda si, jak Riverwind wchodzi do wody, by przycign dk bliej brzegu, a tymczasem Raistlin i Caramon dotarli do skraju jeziora. Raistlin otula si sw szat i dygota. Nie mog zamoczy stp szepn ochryple. Caramon nie odpowiedzia. Obj po prostu brata wielkimi ramionami, unis go z atwoci, jakby ten by dzieckiem, i posadzi go w dce. Mag skuli si na rufie odzi i nie podzikowa nawet sowem. Przytrzymam j powiedzia Caramon do Riverwinda. Wsiadaj. Riverwind waha si chwil, a potem szybko wspi si przez burt. Caramon pomg potem wej Goldmoon. Riverwind pochwyci j i przytrzyma, kiedy d zakoysaa si lekko. Mieszkaniec rwnin usiad przy sterze za Tasslehoffem. Kiedy Sturm zbliy si do niego, Caramon zapyta rycerza, co si tam dzieje. Flint owiadczy, e woli spon, a nie wsidzie do dki w ten sposb przynajmniej zginie w cieple, a nie zzibnity i mokry. Pjd tam i przytargam go powiedzia Caramon. Pogorszyby tylko sytuacj. To ty go wtedy nieomal utopie, pamitasz? Niech Tanis si tym zajmie on tu jest dyplomat. Caramon pokiwa gow. Obaj mczyni stali w milczeniu, czekajc. Sturm widzia, jak Goldmoon spoglda na Riverwinda, milczco bagajc go o pomoc, lecz mieszkaniec rwnin nie zwaa na jej spojrzenia. Tasslehoff, krcc si niespokojnie na swym miejscu, zamierza ju wykrzykn pytanie przenikliwym gosem, lecz surowe spojrzenie rycerza uciszyo go. Raistlin wtula si w fady swej szaty, starajc si stumi nieopanowany atak kaszlu. Id tam owiadczy wreszcie Sturm. Gwizdy rozlegaj si coraz bliej. Nie moemy ju duej zwleka. W tym wanie momencie zobaczy, e Tanis ciska do krasnoludowi na poegnanie i zaczyna biec w stron odzi. Flint zosta tam, gdzie by, w pobliu skraju lasu. Sturm pokrci gow. Mwiem Tanisowi, e krasnolud nie popynie. Uparty jak krasnolud, tak mwi stare przysowie mrukn Caramon. A ten mia sto czterdzieci osiem lat na to, by sta si jeszcze bardziej uparty. Olbrzymi mczyzna pokrci gow z alem. Bdzie mi go brakowao, to pewne. Nie jeden raz ocali mi ycie. Pozwlcie mi pj po niego. Jedno uderzenie w podbrdek i nawet nie bdzie wiedzia, czy jest na odzi, czy we wasnym ku.

Nadbieg zadyszany Tanis i usysza ostatni komentarz. Nie, Caramonie rzek. Flint nigdy by nam tego nie wybaczy. Nie martw si o niego. Wraca na swoje wzgrza. Wsiadajcie do dki. Widziaem kolejne wiateka zbliajce si w naszym kierunku. Zostawilimy takie lady w lesie, e znalazby je nawet lepy krasnolud lebowy. Nie ma sensu, ebymy wszyscy si zamoczyli powiedzia Caramon, trzymajc d za burt. Ty i Sturm, wsiadajcie. Ja popchn. Sturm ju by w rodku. Tanis poklepa Caramona po plecach, a potem wspi si przez burt. Wojownik zepchn dk na jezioro. By ju w wodzie po kolana, kiedy posyszeli woanie z brzegu. Zatrzymajcie si! Flint wybieg spomidzy drzew i pdzi ku nim. Jego ledwie widoczna sylwetka majaczya na tle zalanego ksiycow powiat brzegu. Zaczekajcie na mnie! Ju id! Zatrzymaj si! krzykn Tanis. Caramonie! Zaczekaj na Flinta! Spjrz! Sturm na wp wsta i wycign rk. Wrd drzew pojawiy si wiata dymicych pochodni w rkach goblinich stranikw. Gobliny, Flincie! krzykn Tanis. Za tob! Uciekaj! Krasnolud nawet nie pyta, tylko spuci gow i pogalopowa w kierunku brzegu, przytrzymujc jedn rk hem, eby mu nie spad. Bd go osania powiedzia Tanis, zsuwajc uk z ramienia. Obdarzony elfim wzrokiem, by jedynym, ktry dostrzega gobliny wrd blasku pochodni. Zaoywszy strza na ciciw uku, Tanis wsta, a Caramon przytrzyma dk, eby si nie koysaa. Tanis strzeli w kierunku zarysu wodza goblinw. Strzaa utkwia w jego piersi i goblin upad na twarz. Pozostae gobliny zwolniy nieco i signy po swoje uki. Tanis zaoy nastpn strza w chwili, gdy Flint dotar do brzegu jeziora. Zaczekajcie! Ju id! wysapa krasnolud, wskoczy do wody i zaton jak kamie. ap go! krzykn Sturm. Tas, wiosuj do tyu. Tam jest! Widzisz? Te baki... Caramon rozpaczliwie rozchlapywa wod, szukajc krasnoluda. Tas usiowa podwiosowa, lecz ciar w odzi okaza si za wielki dla kendera. Tanis strzeli ponownie, spudowa i zakl pod nosem. Gobliny zbiegay chmar ze wzgrza. Mam go! zawoa Caramon, wycigajc ociekajcego wod i plujcego krasnoluda za konierz jego skrzanego kaftana. Przesta si wyrywa powiedzia do Flinta, ktry wymachiwa rkoma na wszystkie strony. Krasnolud jednake wpad w zupen panik. Strzaa goblina stukna o kolcz zbroj Caramona i utkwia w niej, jak wyskubane piro.

Do tego! burkn wyprowadzony z rwnowagi wojownik i jednym zamachem muskularnych ramion wrzuci krasnoluda do odzi, ktra odsuwaa si od niego. Flint chwyci awk i trzyma si jej mocno, a dolna cz jego ciaa wystawaa jeszcze za burt. Sturm zapa go za pasek i wcign na pokad w chwili, gdy dka przechylia si niepokojco. Tanis niemal straci rwnowag i zmuszony by upuci uk i przytrzyma si burty, eby nie wpa do wody. Strzaa goblina utkwia w grnej jej czci, o mao co nie przeszywajc doni Tanisa. Podpy z powrotem do Caramona, Tas! zawoa Tanis. Nie mog! wrzasn zmagajcy si z dk kender. Jeden nieopanowany wymach wiosem nieomal wyrzuci Sturma za burt. Rycerz wycign kendera z zajmowanego miejsca. Chwyci za wiosa i sprawnie obrci d tak, eby Caramon mg zapa za burt. Tanis pomg wojownikowi wgramoli si do rodka, a potem krzykn do Sturma Wiosuj! Rycerz pocign z caych si, wychylajc si daleko do tyu podczas zanurzania wiose w wod. d odbia szybko od brzegu, odprowadzana wrzaskami rozgniewanych goblinw. Nastpne strzay przeleciay ze wistem obok odzi, gdy ociekajcy wod Caramon usiad ciko obok Tanisa. Gobliny wicz dzi strzelanie do celu mrukn Caramon, wyszarpujc strza ze swojej kolczugi. Na tle wody wida nas jak na doni. Szukajc po omacku upuszczonego uku, Tanis zauway, e Raistlin podnosi si. Schowaj si! ostrzeg Tanis, a Caramon chcia podej do brata, lecz czarodziej posa im obu paajce niechci spojrzenie i wsun do do sakwy, ktr nosi przy pasie. Delikatnymi palcami wyj szczypt jakiej substancji w chwili, gdy kolejna strzaa utkwia w awce obok niego. Raistlin nie zwrci na to uwagi. Tanis ju chcia go przewrci, kiedy zda sobie spraw, e czarodziej pogry si w skupieniu niezbdnym do rzucenia zaklcia. Przeszkodzenie mu teraz mogo mie drastyczne konsekwencje, mogo spowodowa, e czarodziej zapomni zaklcie albo, co gorsze, rzuci je w sposb niewaciwy. Tanis zacisn zby i przyglda si. Raistlin unis szczup, wt do i wypuszczony spomidzy palcw skadnik zaklcia opad powoli na dno dki. Piasek, zauway Tanis. Ast tasarak sinuralan krynawi wyszepta Raistlin, a potem powoli zatoczy doni uk rwnolegy do brzegu. Tanis obejrza si w stron ldu. Gobliny jeden po drugim upuszczay uki i przewracay si, jakby Raistlin dotyka kadego z nich po kolei. Strzay przestay lecie. Dalsze gobliny zawyy z wciekoci i podbiegy bliej. Jednak dziki silnym ramionom wiosujcego Sturma, d znalaza si ju poza zasigiem ich ukw.

wietna robota, braciszku! powiedzia serdecznie Caramon. Raistlin mrugn i zdawa si powraca do rzeczywistoci, a potem osun si do przodu. Caramon przytrzyma go i obejmowa przez chwil. Potem Raistlin usiad i odetchn gboko, co wywoao atak kaszlu. Nic mi nie bdzie wyszepta, odsuwajc si od Caramona. Co im zrobie? zapyta Tanis, szukajc strza wroga, aby wyrzuci je za burt. Gobliny czasami zatruway groty swych strza. Upiem ich zasycza Raistlin przez zby, ktrymi szczka z zimna. A teraz musz nieco odetchn. Opar si o burt dki. Tanis przyjrza si czarodziejowi. Raistlin rzeczywicie zyska na mocy i umiejtnociach. Chciabym mc mu zaufa, pomyla pelf. d suna przez pene blasku gwiazd jezioro. Jedynym dwikiem, jaki syszeli, by cichy, rytmiczny odgos wiose zanurzanych w wodzie i suchy, mczcy kaszel Raistlina. Tasslehoff odkorkowa bukak, ktrego Flint jakim cudem nie zgubi w czasie szalonej ucieczki, i usiowa nakoni zzibnitego, drcego krasnoluda, eby wypi cho yk. Jednake skulony na dnie dki Flint dygota tylko i spoglda na wod. Goldmoon wtulia si gbiej w swoj futrzan peleryn. Ubrana bya w typowe dla jej ludu spodnie z mikkiej skry jelonka, ozdobion frdzlami wierzchni spdnic i kaftan cignity paskiem. Jej wysokie buty byy zrobione z mikkiej skry. Kiedy Caramon wrzuci Flinta do odzi, woda nalaa si do rodka przez burt. Przemoczone skrzane ubranie oblepio j, tak e wkrtce Goldmoon zmarza i zacza dygota. We mj paszcz powiedzia Riverwind w ich jzyku, zdejmujc peleryn z niedwiedziego futra. Nie potrzsna gow. Ty cierpiae na gorczk. Ja nigdy nie choruj, wiesz o tym. Ale... spojrzaa na niego i umiechna si moesz obj mnie ramieniem, wojowniku. Ciepo naszych cia ogrzeje nas oboje. Czy to krlewski rozkaz, crko wodza? szepn artobliwie Riverwind, przycigajc j do siebie. Tak odpara, przytulajc si do jego mocarnego ciaa z westchnieniem zadowolenia. Wzniosa spojrzenie ku rozgwiedonemu niebu, a potem zesztywniaa i jkna, strwoona. Co si stao? zapyta Riverwind, spogldajc w gr. Pozostali w odzi, cho nie zrozumieli ich rozmowy, usyszeli westchnienie Goldmoon i dostrzegli jej spojrzenie utkwione w nocnym nieboskonie.

Caramon szturchn brata i powiedzia Raist, co to jest? Ja nic nie widz. Raistlin wyprostowa si, zsun kaptur, a potem zakaszla. Kiedy spazm min, czarodziej spojrza uwanie w nocne niebo. Potem znieruchomia i otworzy szeroko oczy. Wycignwszy chud, kocist rk, Raistlin chwyci Tanisa za rami i przytrzyma go mocno, gdy pelf mimowolnie usiowa si wyrwa z ucisku trupiej doni maga. Tanisie... wyrzzi Raistlin, ledwo dyszc. Gwiazdozbiory... Co takiego? Tanis by szczerze zaskoczony bladoci metalicznie zotawej skry czarodzieja i gorczkowym byskiem jego dziwnych oczu. Co si stao z gwiazdozbiorami? Zniky! wychrypia Raistlin i wpad w atak kaszlu. Caramon obj go ramieniem i przycisn mocno do siebie. Wygldao to niemal tak, jakby olbrzymi mczyzna usiowa przytrzyma rozpadajce si ciao wtego brata. Raistlin wrci do siebie i wytar usta doni. Tanis dostrzeg, e jego palce byy ciemne od krwi. Raistlin zaczerpn gboko tchu, a potem odezwa si. Konstelacja znana jako Krlowa Ciemnoci i ta, ktr zw Walecznym Wojownikiem. Obie zniky. Ona zstpia na Krynn, Tanisie, a on przyby, eby z ni walczy. Wszystko, co zego syszelimy, okazao si prawd. Wojna, mier, zniszczenie... Jego gos przerodzi si w nastpny wybuch kaszlu. Caramon podtrzyma go. Daj spokj, Raist rzek uspokajajcym tonem. Nie denerwuj si tak. To tylko jakie tam gwiazdy. Tylko jakie tam gwiazdy powtrzy bezmylnie Tanis. Sturm zacz znw wiosowa szybko w stron drugiego brzegu.

Rozdzia VI Noc w jaskini. Spr. Tanis podejmuje decyzj


Nad jeziorem zacz d chodny wiatr. Z pnocy suny cikie chmury, zasaniajc czarne dziury w niebie, jakie ziay w miejscach po gwiazdach, ktre spady. Przyjaciele skulili si w odzi i owinli mocniej paszczami, osaniajc si przed deszczem, ktry wanie zacz sipi. Caramon zaj miejsce obok Sturma przy wiosach. Potny wojownik usiowa porozmawia z rycerzem, lecz Sturm nie zwraca na niego uwagi. Wiosowa w ponurym milczeniu, od czasu do czasu mruczc co do siebie po solamnijsku. Sturmie! Tam, midzy tymi wielkimi gazami na lewo! zawoa Tanis, wskazujc rk. Sturm i Caramon pocignli mocno za wiosa. W deszczu trudno byo dostrzec skay i przez chwil wydawao si, e zgubili si w ciemnoci. Wtedy gazy nagle zamajaczyy tu przed nimi. Tanis wyskoczy za burt i przyholowa d do brzegu. Pada ulewny deszcz. Przyjaciele wyszli z odzi mokrzy i zzibnici. Krasnoluda trzeba byo wynie, bowiem ze strachu zesztywnia jak nieywy goblin. Riverwind i Caramon ukryli dk w gstych zarolach. Tanis poprowadzi pozostaych strom ciek do niewielkiego otworu w skalnej cianie. Goldmoon popatrzya na z powtpiewaniem. Przypomina zaledwie spor szczelin w skale. Jednak wewntrz grota okazaa si do dua, by wszyscy mogli wycign si wygodnie. adny dom. Tasslehoff rozejrza si. Niezbyt duo mebli. Tanis umiechn si do kendera. Na t noc wystarczy. Nie sdz, eby nawet krasnolud si uskara. A jeli tak, odelemy go spa do odzi! Tas posa wesoy umiech pelfowi. Dobrze byo znw widzie starego Tanisa. Przyjaciel wydawa mu si nietypowo markotny i niezdecydowany, niepodobny do silnego przywdcy, jakiego pamita z dawnych czasw. Jednak teraz, kiedy znw wyruszyli na wdrwk, znw zapali si blask w oczach pelfa. Tanis skruszy skorup pospnoci i obj dowodzenie, wracajc na swe zwyke miejsce. Potrzebna mu bya ta przygoda, eby mg si oderwa od swych problemw obojtnie, na czym one polegay. Kender, ktry nigdy nie rozumia wewntrznej rozterki Tanisa, cieszy si, e przytrafia im si taka przygoda. Caramon wynis brata z odzi i pooy go najagodniej jak umia na mikkim, ciepym piasku pokrywajcym podog jaskini. Riverwind tymczasem rozpala ogie. Wilgotne drewno syczao i trzaskao, lecz wkrtce zapalio si. Smuka dymu wznosia si ku sklepieniu i wydostawaa na zewntrz przez szczelin. Mieszkaniec rwnin zamaskowa

wejcie do groty rolinnoci i opadymi gaziami, przesaniajc wiato rzucane przez ogie i skutecznie chronic wntrze przed deszczem. On tu doskonale pasuje, pomyla Tanis, przygldajc si pracujcemu barbarzycy. Mgby by niemal jednym z nas. Westchnwszy, pelf skupi uwag na Raistlinie. Uklk przy nim i przyjrza si modemu magowi z trosk. Blada twarz Raistlina poyskujca w migotliwym blasku ognia przypomniaa pelfowi czasy, gdy wraz z Flintem i Caramonem ledwo uratowali Raistlina z rk rozwcieczonego tumu, ktry zamierza spali czarodzieja na stosie. Raistlin usiowa ujawni matactwa faszywego kapana, ktry wyciga pienidze od wieniakw. Zamiast wywrze swj gniew na szalbierzu, wieniacy napadli Raistlina. Jak ju Tanis wspomina Flintowi ludzie chc w co wierzy. Caramon zakrztn si wok brata, narzucajc mu na ramiona swj ciki paszcz. Ciaem Raistlina wstrzsa kaszel, a z ust cieka mu struka krwi. Jego oczy miay gorczkowy blask. Goldmoon przyklka obok niego z kubkiem wina w doni. Czy moesz to wypi? spytaa agodnie. Raistlin pokrci gow, sprbowa przemwi, zakaszla i odsun jej rk. Goldmoon rzucia spojrzenie na Tanisa. Moe... moja laska? zapytaa. Nie wykrztusi Raistlin. Gestem poleci Tanisowi zbliy si. Nawet siedzc obok, Tanis ledwo sysza sowa czarodzieja, ktrego urywane zdania przeplatane byy cikimi westchnieniami i atakami kaszlu. Laska nie uzdrowi mnie, Tanisie wyszepta. Nie marnujcie jej dla mnie. Jeli to pobogosawiony artefakt... jego wita moc jest ograniczona. Moje ciao byo ofiar, jak uczyniem dla magii. Szkody s nieodwracalne. Nic nie moe pomc... zamilk i zamkn oczy. Nagle buchn ogie, bowiem do groty wdar si wiatr. Tanis podnis gow i zobaczy Sturma, ktry odsuwa gazie, wchodzc do jaskini. Rycerz na wp nis saniajcego si Flinta, pod ktrym uginay si nogi. Sturm puci go przy ognisku. Obaj byli przemoczeni do suchej nitki. Sturm najwyraniej mia ju do krasnoluda i, jak zauway Tanis, caej druyny. Tanis przyglda mu si z zatroskaniem, rozpoznajc objawy mrocznej depresji, w jak czasami wpada rycerz. Sturm ceni karno i porzdek. Zniknicie gwiazd zakcenie naturalnego stanu rzeczy wstrzsno nim powanie. Tasslehoff owin kocem krasnoluda, ktry siedzia skulony na pododze groty i tak szczka zbami, e a grzechota jego hem. ---dka ... tylko tyle potrafi powiedzie. Tas nala mu kubek wina, ktry krasnolud wypi chciwie. Sturm popatrzy na krasnoluda z niechci. Wezm pierwsz wart rzek i ruszy w

stron wyjcia z jaskini. Riverwind wsta. Stan na warcie razem z tob powiedzia szorstko. Sturm znieruchomia, a nastpnie powoli odwrci si do wysokiego mieszkaca rwnin. Tanis widzia twarz rycerza, ktrej rysy ostro uwidoczni blask ognia, rysujc ciemne linie wok jego surowych ust. Chocia rycerz by mniejszej postury ni Riverwind, otaczajca go atmosfera szlachetnoci i sztywna postawa czynia ich nieomal rwnymi sobie. Jestem rycerzem solamnijskim rzek Sturm. Moje sowo to mj honor, a mj honor to moje ycie. Daem sowo, jeszcze w gospodzie, e bd broni ciebie i twojej pani. Jeli wtpisz w moj przysig, poddajesz w wtpliwo mj honor, a tym samym obraasz mnie. Nie mog pozwoli na tak zniewag. Sturmie! Tanis zerwa si na nogi. Nie spuszczajc z oczu mieszkaca rwnin ani na chwil, rycerz unis do. Nie wtrcaj si, Tanisie rzek Sturm. Wic, c to bdzie... miecze, noe? W jaki sposb walcz barbarzycy? Peen stoickiego spokoju wyraz twarzy Riverwinda nie uleg zmianie. Zmierzy rycerza uwanym spojrzeniem ciemnych oczu. Potem przemwi, starannie dobierajc sowa. Nie miaem zamiaru poddawa w wtpliwo twojego honoru. Nie znam ludzi i ich miast i powiem ci szczerze zdejmuje mnie trwoga. To strach przemawia przeze mnie. Boj si od chwili, gdy powierzono mi lask z bkitnego krysztau. Najbardziej obawiam si o Goldmoon. Mieszkaniec rwnin spojrza na kobiet, a w jego oczach odbijay si pomienie. Bez niej zgin. Jak mogem zaufa... gos mu si zaama. Maska obojtnoci pka i rozsypaa si w proch pod naporem zmczenia i blu. Nogi si pod nim ugiy i barbarzyca polecia w przd. Sturm pochwyci go. Nie moge powiedzia rycerz. Rozumiem. Jeste zmczony i chory. Pomg Tanisowi uoy mieszkaca rwnin na tyach groty. Odpocznij teraz. Ja stan na warcie. Rycerz odsun gazie i bez jednego sowa wyszed na deszcz. Goldmoon przysuchiwaa si wymianie sw w milczeniu. Teraz przeniosa ich skromny dobytek na ty jaskini i uklka u boku Riverwinda. Obj j ramieniem i przygarn do siebie, wtulajc twarz w jej zotosrebrne wosy. Para pogrya si w mroku groty. Otuleni peleryn Riverwinda, wkrtce oboje usnli, Goldmoon z gow wspart na piersi wojownika. Tanis westchn z ulg i odwrci si do Raistlina. Czarodziej zapad w niespokojny sen. Czasami szepta dziwne sowa w jzyku magii i wyciga do, by dotkn swej laski. Tanis rozejrza si. Tasslehoff siedzia przy ogniu i przeglda swoje znalezione" przedmioty. Siedzia ze skrzyowanymi nogami, rozoywszy swoje skarby na pododze

jaskini przed sob. Tanis dostrzeg byszczce piercionki, kilka osobliwych monet, pirko lelka kozodoja, kawaki sznurka, naszyjnik z paciorkw, lalk z myda i gwizdek. Jeden z piercionkw wydawa mu si znajomy. Ten piercie elfiej roboty podarowaa Tanisowi dawno temu pewna osoba, ktrej wspomnienie stara si trzyma jak najdalej od swych myli. By to przepiknie grawerowany, delikatny piercionek ze zotych, wijcych si listkw bluszczu. Tanis zakrad si do kendera, idc po cichu, by nie obudzi pozostaych. Tas... postuka kendera po ramieniu. Mj piercie... Doprawdy? zapyta Tasslehoff z niewinnym wyrazem szeroko otwartych oczu. To twoje? Jak to dobrze, e go znalazem. Musiae go zgubi w gospodzie. Tanis wzi piercionek z kwanym umiechem, a potem usiad obok kendera. Tas, czy masz map tych okolic? Kenderowi rozbysy oczy. Map? Jasne, Tanisie. Oczywicie. Zgarn wszystkie swoje cenne przedmioty, wrzuci je do sakwy i wyj z innej torby rcznie rzebiony w drewnie pokrowiec na zwoje. Wycign z niego rulon map. Tanis ju przedtem widzia kolekcj kendera, ale nigdy nie przestawaa go zdumiewa. Musiaa by ich chyba ze setka, na kadym rodzaju materiau, od cienkiego pergaminu, przez mikk skr kolc, do olbrzymiego licia palmy karowatej. Mylaem, e znasz osobicie kade drzewo w tej okolicy. Tasslehoff przeglda swe mapy, czasami zatrzymujc wzrok duej na tych, ktre lubi najbardziej. Pelf potrzsn gow. Mieszkam tu od wielu lat powiedzia lecz, powiedzmy szczerze, nie znam adnych mrocznych, tajemnych cieek. Nie znajdziesz takich wielu do Haven. Tas wycign map ze sterty i wygadzi j na pododze jaskini. Droga do Haven przez dolin Solace jest najkrtsza, to pewne. Tanis przyglda si mapie w wietle przygasajcego ogniska. Masz racj powiedzia. Ta droga jest nie tylko najkrtsza wyglda na to, e jest to jedyna droga nadajca si do marszu. Zarwno na pnoc, jak i na poudnie od nas le gry Kharolis, a tam nie ma przeczy. Zmarszczywszy brwi, Tanis zwin map i odda j kenderowi. Dokadnie tak samo pomyli sobie Teokrata. Tasslehoff ziewn. C stwierdzi, wkadajc map ostronie do pokrowca to problem dla gw mdrzejszych od mojej. Ja szukam tylko wrae. Schowawszy pokrowiec do torby, kender uoy si na pododze groty, podcign kolana pod brod i wkrtce usn spokojnym snem maych dzieci i zwierztek. Tanis spojrza na niego z zazdroci. Chocia by obolay ze zmczenia, nie potrafi

odpry si na tyle, by mc zasn. Wikszo pozostaych ju spaa, wszyscy z wyjtkiem wojownika, ktry czuwa nad bratem. Tanis podszed do Caramona. Kad si spa szepn. Ja bd czuwa przy Raistlinie. Nie rzek ogromny wojownik. Nachyli si i agodnie podcign paszcz na ramionach brata. On moe mnie potrzebowa. Musisz przecie przespa si troch. Przepi si. Caramon umiechn si szeroko. Sam id spa, niako. Twoim dzieciom niczego nie potrzeba. Spjrz, nawet krasnolud ju usn. Nie musz patrze powiedzia Tanis. Jego chrapanie pewno syszy nawet Teokrata w Solace. C, mj przyjacielu, nie tak wyobraaem sobie spotkanie, na ktre umwilimy si pi lat temu. A c jest takie, jak sobie wyobraalimy? spyta cicho Caramon, spogldajc na brata. Tanis poklepa mczyzn po ramieniu, a potem pooy si i zawinwszy si w obszerny paszcz, wreszcie usn. Mijaa noc powoli dla stojcych na warcie, szybko dla tych, ktrzy spali. Caramon zastpi na warcie Sturma, Caramona zastpi potem Tanis. Burza nie ustawaa przez ca noc, a wiatr zmieni jezioro w morze pokryte spienionymi bawanami. Rozszczepione byskawice janiay w ciemnoci jak ponce drzewa. Cay czas biy gromy. O wicie burza ustaa i pelf ujrza, jak wstaje szary, zimny dzie. Deszcz przesta pada, lecz cikie chmury wci wisiay nisko. Na niebie nie pokazao si soce. Tanisa ogarno narastajce uczucie niepokoju. Nie widzia koca ciemnych chmur gromadzcych si na pnocy. Jesienne burze byy rzadkoci, szczeglnie tak gwatowne. Rwnie wiatr by chodny i wydawao si, e ulewa nadcigna z pnocy, podczas gdy zazwyczaj chmury suny na wschd, przez rwniny. Wyczulonego na porzdek natury Tanisa dziwna pogoda zaniepokoia niemal tak samo, jak upade gwiazdy Raistlina. Czu potrzeb wyruszenia, chocia by dopiero wczesny poranek. Wszed do rodka, eby zbudzi pozostaych. W szarym wietle poranka grota wygldaa chodno i ponuro, pomimo trzaskajcego ogniska. Goldmoon i Tasslehoff przygotowywali niadanie. Riverwind sta na tyach jaskini i wytrzepywa futrzan peleryn Goldmoon. Tanis spojrza na niego. W chwili gdy wszed Tanis, mieszkaniec rwnin zamierza co powiedzie Goldmoon, lecz umilk, zadowalajc si znaczcym spogldaniem na ni w trakcie pracy. Goldmoon spucia oczy, a jej twarz bya blada i zatroskana. Tanis zda sobie spraw, e barbarzyca auje, e wczoraj w nocy pozwoli sobie na tak swobod.

Obawiam si, e nie ma zbyt wiele jedzenia stwierdzia Goldmoon, wsypujc kasz do garnka z gotujc si wod. Spiarnia Tiki nie bya zbyt dobrze zaopatrzona doda przepraszajco Tasslehoff. Mamy bochenek chleba, troch suszonej woowiny, p spleniaego sera i kasz. Tika widocznie jada w miecie. Riverwind i ja nie zabralimy prowiantu powiedziaa Goldmoon. Nie spodziewalimy si doprawdy wyruszenia w t podr. Tanis mia zamiar zapyta j jeszcze o pie i lask, lecz pozostali zaczli si budzi, poczuwszy zapach jedzenia. Caramon ziewn, przecign si i wsta. Podszed do garnka, zajrza do niego i jkn. Kasza owsiana? To wszystko? Na obiad bdzie jeszcze mniej mia si niefrasobliwie Tasslehoff. Zacinij pasa. I tak ronie ci brzuch. Olbrzymi mczyzna westchn aonie. Skpe niadanie o zimnym poranku spoyto w ponurym nastroju. Sturm, odmwiwszy zupenie jedzenia, wyszed stan na warcie. Tanis widzia rycerza siedzcego na skale i pospnie wpatrujcego si w ciemne chmury, ktre cigny si smugami nad nieruchom tafl jeziora. Caramon zjad szybko swoj porcj, poar porcj brata, a nastpnie przywaszczy sobie porcj Sturma, kiedy rycerz oddali si. Potem olbrzymi mczyzna siad i z alem przyglda si pozostaym, ktrzy koczyli swoje jedzenie. Zjesz to? zapyta, wskazujc na porcj chleba nalec do Flinta. Krasnolud spojrza na niego wrogo. Tasslehoff, widzc spojrzenie wojownika wdrujce ku jego talerzowi, wepchn chleb do ust, nieomal zadawiwszy si przy tym. Przynajmniej siedzi cicho, pomyla Tanis, cieszc si z chwili wytchnienia od przenikliwego gosu kendera. Przez cay poranek Tas dokucza Flintowi niemiosiernie, nazywajc go kapitanem okrtu" i bosmanem", wypytujc o cen ryb oraz ile wziby za przewiezienie ich z powrotem przez jezioro. Flint wreszcie rzuci w niego kamieniem i Tanis wysa Tasa nad jezioro, eby szorowa garnki. Pelf poszed na ty jaskini. Jak si czujesz, Raistlinie? zapyta. Bdziemy musieli wkrtce wyruszy. Czuj si duo lepiej odrzek czarodziej swym cichym, szepczcym gosem. Pi jaki zioowy wywar, ktry sam przyrzdza. Tanis zobaczy zielone, pierzaste listki pywajce w parujcej wodzie. Napar rozsiewa gorzki, przenikliwy zapach. Raistlin krzywi si, pijc go. Tasslehoff wrci w podskokach do jaskini, grzechoczc gono garnkami i cynowymi

talerzami. Tanis zacisn zby, syszc ten haas, i chcia ju skarci kendera, lecz potem zmieni zdanie. Nic by to nie pomogo. Zauwaywszy zdenerwowanie Tanisa, Flint wyrwa naczynia kenderowi i zacz je pakowa. Zachowuj si powanie sykn krasnolud do Tasslehoffa bo inaczej zapi ci za ten czub na gowie i powiesz na drzewie, jako ostrzeenie dla wszystkich kenderw... Tas sign rk i wycign co z brody krasnoluda. Spjrz! kender z radoci podnis co do gry. Wodorosty! Flint z rykiem wciekoci rzuci si na kendera, lecz Tas zwinnie uskoczy mu z drogi. Rozleg si szelest odsuwanych gazi, ktre zasaniay wejcie, i wszed Sturm. Jego twarz bya mroczna i pospna. Przestacie! rzek Sturm, patrzc srogo na Flinta i Tasa. Wsy mu dray. Zwrci surowe spojrzenie na Tanisa. Tych dwch sycha byo wyranie a nad jeziorem. Sprowadz do nas wszystkie gobliny na Krynnie. Musimy std odej. Dokd wic si udajemy? Zapada nieprzyjemna cisza. Wszyscy przerwali swoje zajcia i spojrzeli na Tanisa. Tylko Raistlin wyciera swj kubek bia szmatk, czyszczc go z przesadn wrcz starannoci. Nie przerwa pracy i nie podnis oczu, jakby wcale go to nie interesowao. Tanis westchn i podrapa si po brodzie. Teokrata w Solace jest skorumpowany. To ju wiemy. Korzysta z pomocy tej gobliniej hooty, eby utrzyma wadz. Gdyby dosta lask, uyby jej dla wasnego zysku. Od lat szukalimy znaku istnienia prawdziwych bogw. Zdaje si, e znalelimy go. Nie mam zamiaru odda go temu oszustowi z Solace. Tika powiedziaa, e wierzy, i szlachetnych poszukiwaczy z Haven wci interesuje prawda. Moe oni bd umieli powiedzie nam co o tej lasce, skd ona pochodzi i jaka jest jej moc. Tas, daj mi t map. Wysypawszy zawarto kilkunastu swoich toreb na posadzk, kender wreszcie odnalaz potrzebny pergamin. Znajdujemy si tu, na zachodnim brzegu Crystalmiru kontynuowa Tanis. Na pnoc i poudnie rozcigaj si pasma gr Kharolis, tworzcych obrzea doliny Solace. W adnym z tych acuchw grskich nie ma znanych przeczy, z wyjtkiem drogi przez przecz Gateway na poudnie od Solace... Ktra niemal z pewnoci jest ju opanowana przez gobliny mrukn Sturm. S przecze na pnocnym wschodzie... To po drugiej stronie jeziora! powiedzia z przeraeniem Flint.

Tak Tanis stara si powstrzyma od wesooci po drugiej stronie jeziora. Ale one prowadz na Rwniny, a nie sdz, ebycie chcieli pj w tamtym kierunku. Spojrza na Riverwinda i Goldmoon. Droga na zachd prowadzi przez Szczyty Stranicze i Wwz Cieni do Haven. Wydaje mi si, e to najbardziej rozsdny kierunek podry. Sturm zmarszczy brwi. A jeli tamtejsi szlachetni poszukiwacze s nie lepsi od tego w Solace? Wtedy udamy si na poudnie do Qualinesti. Qualinesti? Riverwind popatrzy wrogo. Kraina elfw? Nie! Tam ludziom nie wolno wchodzi. Poza tym droga do niej jest ukryta... Chrapliwy, syczcy dwik przerwa ich dyskusj. Wszyscy odwrcili si na dwik gosu Raistlina. Jest taka droga. Jego gos brzmia cicho i drwico, a zote oczy poyskiway w chodnym wietle poranka. cieki Mrocznej Puszczy. Prowadz wprost do Qualinesti. Mroczna Puszcza? powtrzy zaniepokojony Caramon. Nie, Tanisie! Wojownik pokrci gow. Mog walczy z ywymi choby codziennie ale nie z umarymi! Umarymi? zapyta skwapliwie Tas. Opowiedz mi, Caramonie... Bd cicho, Tas! rzek ostro Sturm. Mroczna Puszcza to szalestwo. Nie wyszed z niej jeszcze nikt, kto do niej wkroczy. Chciaby, magu, abymy tam zanieli nasz skarb? Zaczekajcie! odezwa si gwatownie Tanis. Wszyscy umilkli. Nawet Sturm si uspokoi. Spojrza na spokojn, mylc twarz Tanisa i jego migdaowe oczy, w ktrych krya si mdro wielu lat wdrwek. Rycerz czsto usiowa doj w gbi swej duszy, czemu akceptuje przewodnictwo Tanisa. W kocu by to tylko pelfi bkart. Nie pochodzi ze szlachetnego rodu. Nie nosi zbroi ani tarczy z dumnym herbem. A jednak Sturm sucha jego rozkazw, kocha go i szanowa, jak adnego innego czowieka na tej ziemi. : ycie byo dla solamnijskiego rycerza mrocznym caunem. Nie mg nawet udawa, e je zna czy rozumie, chyba e poprzez kodeks rycerski, wedle ktrego y. Est Sularus oth Mithas Mj honor to moje ycie". Kodeks ten definiowa honor i stanowi znacznie

peniejszy, bardziej szczegowy i surowszy zbir regu, ni jakikolwiek inny na Krynnie. Kodeks ten przetrwa nienaruszony przez siedemset lat, lecz Sturm obawia si w gbi duszy, e ktrego dnia, kiedy dojdzie do ostatecznej bitwy, kodeks nie bdzie zawiera odpowiedzi. Wiedzia, e jeli ten dzie nadejdzie, u jego boku bdzie Tanis, ktry utrzyma rozpadajcy

si wiat. Jeli bowiem Sturm by posuszny nakazom kodeksu, Tanis y nimi. Gos Tanisa wyrwa rycerza z zamylenia. Przypominam wam wszystkim, e ta laska nie jest naszym skarbem". Zgodnie z prawem, laska naley do Goldmoon jeli do kogokolwiek moe nalee. Nie mamy do niej wikszych praw ni Teokrata w Solace. Tanis zwrci si do Goldmoon. A jaka jest twoja wola, pani? Goldmoon spojrzaa najpierw na Tanisa, potem na Sturma, a wreszcie na Riverwinda. Znasz moje zdanie powiedzia chodno barbarzyca. Lecz... ty jeste crk wodza. Wsta. Nie zwaajc na jej bagalne spojrzenia, wymaszerowa na zewntrz. Co on chcia powiedzie? spyta Tanis. Chce, ebymy opucili was i zabrali lask do Haven odpara ciszonym gosem Goldmoon. Mwi, e naraacie nas na wiksze niebezpieczestwo. Bdziemy bezpieczniejsi sami. Naraamy na niebezpieczestwo! wybuch Flint. Nie byoby nas tutaj wcale, nie utopibym si prawie ju drugi raz! gdyby nie-nie... krasnolud zacz si pieni ze zoci. Tanis podnis do. Do tego. Podrapa si po brodzie. Z nami bdziecie bezpieczniejsi. Przyjmiecie nasz pomoc? Ja, tak odrzeka powanie Goldmoon przynajmniej na jaki czas. Dobrze zgodzi si Tanis. Tas, ty znasz drog przez dolin Solace. Bdziesz naszym przewodnikiem. I pamitaj, nie jestemy na majwce! Tak, Tanisie powiedzia kender potulnie. Zgarn swe liczne sakwy i powiesi je sobie przy pasku i na ramionach. Mijajc Goldmoon, uklk szybko i poklepa j po doni, a potem wybieg z groty. Pozostali szybko zebrali swoje rzeczy i poszli za nim. Znowu bdzie pada burkn Flint, spogldajc na zacignite chmurami niebo. Powinienem by zosta w Solace. Mruczc pod nosem, ruszy do wyjcia, poprawiajc topr bojowy na plecach. Tanis, ktry czeka na Goldmoon i Riverwinda, umiechn si i potrzsn gow. Przynajmniej niektre rzeczy nigdy nie zmieniay si, a wrd nich krasnoludowie. Riverwind wzi od Goldmoon ich toboki i zarzuci je sobie na rami. Upewniem si, e d jest dobrze ukryta i zabezpieczona powiedzia do Tanisa. Tego poranka jego twarz znw zakrywaa maska wyraajca stoicki spokj. Na wypadek, gdybymy jej potrzebowali. Dobry pomys odrzek Tanis. Dzikuj... Gdyby zechcia pj pierwszy. Riverwind wskaza doni. Pjd na kocu i

zatr za nami lady. Tanis zamierza co powiedzie, choby podzikowa mieszkacowi rwnin, lecz Riverwind odwrci si ju i zabra si do pracy. Idc ciek, pelf pokrci gow. Sysza, jak za jego plecami Goldmoon odzywa si cicho w swoim jzyku. Riverwind odpowiedzia jednym, szorstkim sowem. Tanis usysza westchnienie Goldmoon, a potem wszystkie sowa zostay zaguszone przez szelest gazi, ktr Riverwind zaciera ich lady.

Rozdzia VII Historia laski. Dziwni kapani. Upiorne wraenia


Bujne lasy doliny Solace tworzyy zielony, ttnicy yciem gszcz. Pod gstym sklepieniem drzew vallen rozrasta si ostokrzew i zielonomur. Ziemi gsto pokryway dokuczliwe pncza pltownika. Trzeba byo stpa wrd nich z wielk ostronoci, bo inaczej owijay si znienacka wok kostek i unieruchamiay bezbronn ofiar do czasu, a zostaa poarta przez ktrego z licznych drapienikw yjcych w dolinie, w ten sposb dostarczajc pltownikowi tego, co mu byo potrzebne do ycia krwi. Ponad godzin zajo druynie wyrbywanie sobie przejcia i przedzieranie si przez zarola do gocica prowadzcego do Haven. Wszyscy byli podrapani, obszarpani i zmczeni, wic widok dugiego pasma ubitej ziemi, ktrym podrni wdrowali a za Haven, by miy ich oczom. Dopiero kiedy zatrzymali si w pobliu drogi na odpoczynek, zauwayli brak dwikw. Wok panowaa cisza, jakby wszystkie stworzenia wstrzymay oddech, czekajc na co. Teraz, kiedy dotarli ju do traktu, jako nikomu szczeglnie nie byo spieszno wyj z ukrycia w zarolach. Mylisz, e tu jest bezpiecznie? zapyta Caramon, wyzierajc zza krzakw. Bezpiecznie czy nie, musimy tdy pj powiedzia opryskliwie Tanis chyba e potrafisz lata, albo chcesz wraca do lasu. Przez godzin przeszlimy kilkaset metrw. W takim tempie powinnimy doj do rozstajnych drg za tydzie. Ogromny mczyzna zaczerwieni si, zawstydzony. Nie chciaem... Przepraszam. Tanis westchn. On rwnie popatrzy na drog. Wielkie drzewa vallen tworzyy ciemny korytarz w szarym wietle poranka. Nie podoba mi si to bardziej ni tobie. Rozdzielamy si czy zostajemy razem? Sturm chodno i rzeczowo przerwa rozmow, ktr uwaa za zbdn pogawdk. Zostajemy razem odpar Tanis. Potem, po chwili namysu, doda: Mimo to, kto powinien pj na zwiady... Ja pjd zgosi si na ochotnika Tas, wyskakujc z krzakw pod okciem Tanisa. Nikt nie bdzie podejrzewa kendera podrujcego samotnie. Tanis zastanowi si powanie. Tas mia racj nikt nie bdzie go podejrzewa. Wszyscy kenderzy byli zaraeni bakcylem podrowania i wdrowali po caym Krynnie w poszukiwaniu przygd. Tas jednak mia niepokojcy zwyczaj zapominania o swojej misji i odchodzi, jeli co ciekawszego przycigno jego uwag.

Zgoda rzek wreszcie Tanis. Ale pamitaj, Tasslehoffie Burrfoot, miej oczy otwarte i bd czujny. Nie schod z drogi i przede wszystkim... Tanis utkwi w oczach kendera surowe spojrzenie ...trzymaj rce z dala od cudzych rzeczy. Chyba, eby naleay do piekarzy doda Caramon. Tas zachichota, przedar si przez ostatnie kilka metrw zaroli i wyszed na gociniec. Obwieszony dyndajcymi sakwami, odszed w podskokach, robic hoopakiem dziury w bocie. Posyszeli jeszcze jak nuci podrn piosenk kenderw.

Prawdziwa mio twa to d aglowa Co w naszym porcie stoi. Jej agle wznie, na pokad wejd, Nikt pracy si nie boi;

Latarnia morska byszczy dla niej, I ciepo nasz brzeg wry; Pyniemy ni do przystani Kadego portu w czas burzy.

eglarze stoj w porcie, Wrd zuchw tga mina, Spragnieni jak krasnolud zota Czy centaur byle wina.

Bo kady eglarz kocha j, I pdzi, gdzie rzucia cumy, Kady ma nadziej, e to on Wejdzie na pokad peen dumy.

Z umiechem na ustach Tanis odczeka kilka minut po wysuchaniu ostatniej frazy piosenki Tasa, nim wyruszy w drog. Wreszcie wszyscy wyszli na gociniec rwnie wylknieni, co trupa nieudolnych aktorw stajca przed nieprzychyln publicznoci. Mieli uczucie, e przygldaj im si wszyscy na Krynnie. Gboki mrok panujcy pod limi barwy pomieni sprawia, e nie sposb byo zobaczy cokolwiek w lesie ju kilka metrw od drogi. Sturm wysforowa si naprzd i szed

samotnie w gorzkim milczeniu. Tanis wiedzia, e cho rycerz wznosi gow dumnie, przedziera si przez mrok swego przygnbienia. Nastpny szed Caramon z Raistlinem. Tanis nie spuszcza maga z oczu, martwic si, czy bdzie w stanie dotrzyma im kroku. Raistlin mia pewne trudnoci z przedostaniem si przez zarola, lecz teraz radzi sobie zupenie dobrze. Jedn rk ciska lask, na ktrej si wspiera, a w drugiej trzyma otwart ksik. Tanis pocztkowo zastanawia si, co te czarodziej moe czyta, a potem zorientowa si, e to jego ksiga czarw. Przeklestwem czarodziejw jest, i musz stale studiowa i codziennie powierza zaklcia swej pamici. Magiczne sowa pon w umyle, a potem migocz i gasn, gdy zaklcie zostanie rzucone. Kady czar spala odrobin fizycznej i psychicznej energii czarodzieja, a do jego cakowitego wyczerpania, po czym mag musi odetchn, zanim bdzie mg znw posuy si swymi zaklciami. Flint czapa z drugiej strony Caramona. Zaczli si sprzecza po cichu o wypadek na odzi, ktry mia miejsce dziesi lat temu. eby prbowa apa ryby goymi rkoma... mrucza z niesmakiem Flint. Tanis zamyka pochd, idc obok mieszkacw rwnin. Obserwowa Goldmoon. Widzc j z bliska w przymionym wietle pod drzewami, dostrzeg zmarszczki pod jej oczami, ktre sprawiay, e wygldaa starzej ni na swoje dwadziecia dziewi lat. Nie mielimy atwego ycia zwierzya mu si Goldmoon w trakcie wdrwki. Riverwind i ja kochamy si od wielu lat, lecz prawo naszego ludu mwi, e wojownik, ktry pragnie polubi crk swego wodza, musi dokona jakiego wielkiego czynu, aby udowodni, e jest jej godny. Z nami byo jeszcze gorzej. Rodzin Riverwinda wypdzono z plemienia wiele lat temu za odmow oddawania czci naszym przodkom. Jego dziadek wierzy w pradawnych bogw, ktrzy istnieli przed kataklizmem, cho niewiele ladw ich istnienia mg znale na Krynnie. Mj ojciec postanowi nie dopuci do tego, bym polubia kogo tak niskiego stanu. Poleci wic Riverwindowi wykona niemoliwe zadanie wysa go, by odnalaz jaki przedmiot obdarzony wit moc, ktry udowodniby istnienie tych prastarych bogw. Oczywicie mj ojciec nie wierzy w istnienie takiego przedmiotu. Mia nadziej, e Riverwind poniesie mier, a ja pokocham kogo innego. Rzucia spojrzenie na wysokiego wojownika idcego obok niej i umiechna si. Jego twarz jednak miaa nieprzystpny wyraz, a wzrok skierowany by w dal. Umiech kobiety zgas. Westchnwszy, wrcia do swej opowieci, mwic po cichu bardziej do siebie, ni do Tanisa. Riverwind nie wraca dugie lata. W moim yciu zapanowaa pustka. Czasami mylaam, e serce mi pknie. A potem, zaledwie tydzie temu, wrci. By ledwie ywy,

majaczy z powodu trawicej go gorczki. Saniajc si, wszed do naszego obozowiska i upad u mych stp. Jego czoo pono. W rku ciska kurczowo lask. Musielimy podwaa mu palce, bowiem nawet nieprzytomny, nie chcia jej wypuci. Majaczy w gorczce o mrocznym miejscu, zrujnowanym miecie, gdzie mier ma czarne skrzyda. A potem, gdy niemal oszala ze strachu i przeraenia, a suba musiaa przywiza mu rce do ka, przypomnia sobie kobiet, pani spowit w bkitne wiato. Powiedzia, e przysza do niego w tym mrocznym miejscu, uzdrowia go i daa mu t lask. Kiedy przypomnia sobie o niej, uspokoi si i gorczka ustpia. Dwa dni temu... przerwaa. Czyby rzeczywicie zdarzyo si to dwa dni temu? Wydawao si, e miny wieki! Westchna i kontynuowaa. Wrczy ask memu ojcu, mwic mu, e dosta j od bogini, cho nie zna jej imienia. Mj ojciec spojrza na lask Goldmoon podniosa j i rozkaza jej uczyni co cokolwiek. Nic si nie stao. Rzuci j z powrotem Riverwindowi, owiadczajc, e jest oszustem, i nakaza swym ludziom ukamienowa go za blunierstwo! Mwic to, Goldmoon poblada. Riverwind mia pospne i zachmurzone oblicze. Czonkowie plemienia zwizali Riverwinda i zacignli go pod cian Paczu rzeka niemal szeptem. Zaczli ciska kamienie. A on popatrzy na mnie z bezmiern mioci i krzykn, e nawet mier nas nie rozdzieli. Nie mogam znie myli, e bd y sama, bez niego. Pobiegam do niego. Kamienie uderzyy w nas... Goldmoon przyoya do do czoa, krzywic si na wspomnienie blu, a Tanis zauway wie, nierwn blizn na jej opalonej skrze. Rozbyso olepiajce wiato. Kiedy Riverwind i ja odzyskalimy wzrok, stalimy na drodze w pobliu Solace. Laska jarzya si bkitno, a potem przygasa i stracia kolor, a staa si taka, jak teraz widzicie. Wtedy postanowilimy uda si do Haven i zapyta mdrcw w wityni, czy nie wiedz czego o tej lasce. Riverwindzie zapyta zaniepokojony Tanis co zapamitae z owego zrujnowanego miasta? Gdzie ono si znajduje? Riverwind nie odpowiedzia. Spojrza na Tanisa ktem ciemnych oczu i nietrudno byo zgadn, e mylami by daleko. Potem popatrzy w mrok gszczu drzew. Tanis Pelf rzek wreszcie. Tak si nazywasz? Wrd ludzi takie nosz imi odpar Tanis. Moje elfie imi jest dugie i trudno je ludziom wypowiedzie. Riverwind zmarszczy brwi. Dlaczego nazywaj ci p-elfem, a nie

pczowiekiem? zapyta. Tanis odczu to pytanie jak uderzenie w twarz. Niemal widzia, jak pada pod nim na

ziemi, i z trudem opanowa si, by nie przemwi przez niego gniew. Wiedzia, e Riverwind zadaje to pytanie umylnie. Nie byo jego zamiarem, by zabrzmiao to jak obraza. Tanis domyli si, e bya to prba. Starannie dobra sowa. Wedug ludzi, p elfa to tylko cz caej istoty. P czowieka to kaleka. Riverwind zastanowi si nad tym, a wreszcie skin gow raz, niespodziewanie, a potem odpowiedzia Tanisowi. Wiele lat wdrowaem rzek. Czsto nie miaem pojcia, gdzie jestem. Prowadzio mnie soce, ksiyce i gwiazdy. Moja ostatnia podr przypomina zy sen. Milcza przez chwil. Kiedy przemwi ponownie, zabrzmiao to tak, jakby mwi z wielkiej odlegoci. To byo kiedy pikne miasto, ktrego biae budowle wspieray marmurowe kolumny. Teraz wyglda tak, jakby olbrzymia rka podniosa je i zrzucia na d ze szczytu gry. Miasto jest teraz bardzo stare i bardzo ze. mier na czarnych skrzydach powiedzia cicho Tanis. Wyonia si niczym bstwo z ciemnoci, a poddane jej istoty oddaway jej cze wrzaskiem i wyciem. Twarz mieszkaca rwnin zblada, mimo i bya spalona socem. Mimo chodu poranka na jego czole perli si pot. Nie mog wicej o tym mwi! Goldmoon pooya do na jego ramieniu i napicie z jego twarzy ustpio. I w tym koszmarze pojawia si kobieta, ktra daa ci lask? dopytywa si Tanis. Ona mnie uzdrowia powiedzia po prostu Riverwind. Ja umieraem. Tanis uwanie przyjrza si lasce, ktr Goldmoon trzymaa w doni. Bya to zwyka, pospolita laska, ktrej nawet nie zauwaa, pki nie cignito jego uwagi na ni. Na czubku miaa wyrzebiony dziwny znak, a wok niego byy przywizane pira takie, jakie ceni barbarzycy. A przecie widzia, jak lni bkitnym blaskiem! Poczu jej uzdrawiajc moc. Czy to dar prastarych bogw przysany im na pomoc w czas potrzeby? A moe to co zego? W kocu, co on wie o tych barbarzycach? Tanis pomyla o tym, co twierdzi Raistlin e tylko ludzie czystego serca mog jej dotkn. Potrzsn gow. To dobrze brzmiao. Chciaby w to uwierzy... Zagbiony w rozwaaniach Tanis poczu, e Goldmoon dotyka jego ramienia. Podnis gow i zobaczy Sturma i Caramona dajcych mu znaki. Pelf zda sobie spraw, e wraz z mieszkacami rwnin zosta daleko z tyu. Ruszy z miejsca biegiem. Co tam? Sturm wskaza. Wraca zwiadowca powiedzia zwile. Tasslehoff bieg drog w ich kierunku. Machn rk trzy razy. W krzaki! rozkaza Tanis. Druyna popiesznie zbiega z drogi i wskoczya w

zarola rosnce wzdu poudniowej strony gocica wszyscy, z wyjtkiem Sturma. Chod! Tanis pooy do na ramieniu rycerza. Sturm odsun si od pelfa. Nie bd si chowa w rowie! stwierdzi chodno rycerz. Sturmie... zacz Tanis, walczc z narastajcym gniewem. Zdusi gorzkie sowa, ktre nie przyniosyby nic dobrego, a mogy wyrzdzi nieodwracalne szkody. Zacisnwszy usta, odwrci si od rycerza i czeka w ponurym milczeniu na kendera. Tas nadbieg pdem, a wszystkie jego torby i sakwy podskakiway jak oszalae. Kapani! wysapa. Grupa mnichw. Omiu. Sturm parskn. Sdziem, e przynajmniej batalion goblinw. Wydaje mi si, e potrafimy sobie poradzi z grup duchownych. Nie jestem pewien rzek Tas z powtpiewaniem. Widywaem kapanw ze wszystkich zaktkw Krynnu, ale takich jeszcze nie widziaem. Obejrza si niespokojnie na drog, a potem popatrzy na Tanisa z niezwyk powag w brzowych oczach. Czy pamitasz, co Tika powiedziaa o tych dziwnych ludziach w Solace tych, co krc si wok Hedericka? e s zakapturzeni i nosz grube szaty? To wanie dokadny opis tych mnichw! I wiesz co, Tanisie, na ich widok ogarnia mnie upiorne wraenie. Kender wzdrygn si. Za kilka chwil zobaczycie ich. Tanis spojrza na Sturma. Rycerz unis brwi. Obaj wiedzieli, e kenderzy nie odczuwaj strachu, natomiast s bardzo wraliwi na charakter innych istot. Tanis nie przypomina sobie, aby widok jakiejkolwiek istoty na Krynnie wywoa u Tasa upiorne wraenie a bywa ju z kenderem w niejednej niemiej sytuacji. Nadchodz powiedzia nagle Tanis. Wraz ze Sturmem i Tasem zaszyli si w cie drzew na lewo, przygldajc si kapanom wyaniajcym si zza zakrtu. Byli jeszcze zbyt daleko, by pelf mg co o nich powiedzie, poza tym e posuwali si bardzo powoli, cignc za sob wielki wzek. Moe powiniene porozmawia z nimi, Sturmie powiedzia cicho Tanis. Potrzebujemy informacji o drodze przed nami. Ale uwaaj, mj przyjacielu. Bd uwaa rzek Sturm, umiechajc si. Nie zamierzam niepotrzebnie naraa si na mier. Rycerz ucisn na moment rami Tanisa, przepraszajc go bez sw, a potem opuci do, by poluzowa miecz w starodawnej pochwie. Przeszed na drug stron gocica i opar si o poamane drewniane ogrodzenie, spuszczajc gow, jakby odpoczywa. Tanis sta przez chwil niezdecydowanie, a nastpnie odwrci si i przedar przez krzaki. Tasslehoff depta mu po pitach.

Co tam? mrukn Caramon, gdy si pojawili. Ogromny wojownik poprawi pas sprawiajc, e cay jego arsena zadzwoni gono. Reszta towarzyszy przywara do siebie, kryjc si za gstymi zarolami, widzc jednake wyranie drog. Cicho. Tanis uklk pomidzy Caramonem i Riverwindem, ktry czai si w krzakach jakie ptora metra na lewo od Tanisa. Kapani szepn. Grupka ich zblia si gocicem. Sturm wypyta ich. Klechy! parskn pogardliwie Caramon i przykucn wygodnie na pitach. Raistlin jednak poruszy si niespokojnie. Duchowni szepn w zamyleniu. Nie podoba mi si to. Co masz na myli? zapyta Tanis. Raistlin popatrzy na pelfa z gbi mroku swego kaptura. Tanis dostrzega tylko zote oczy czarodzieja ze renicami w ksztacie klepsydr, inteligentne i chytrze zmruone. Osobliwi duchowni Raistlin przemawia z wyszukan cierpliwoci, jakby mwi do dziecka. Laska posiada uzdrawiajc moc kapask moc, jakiej nie widziano na Krynnie od czasw kataklizmu! Caramon i ja widzielimy kilku z tych zakapturzonych i owinitych paszczami ludzi w Solace. Czy nie wydaje ci si dziwne, mj przyjacielu, e ci mnisi i ta laska pojawili si w tym samym czasie i tym samym miejscu, cho przedtem nie widziano adnego z nich? By moe rzeczywicie ta laska naley si im wedle prawa. Tanis rzuci przelotne spojrzenie na Goldmoon. Zmartwienie rzucao cie na jej twarz. Z pewnoci musiaa myle o tym samym. Znw spojrza na drog. Otulone paszczami postaci zbliay si powolnym krokiem, cignc za sob wz. Sturm usiad na barierce i przygadza wsy. Towarzysze czekali w milczeniu. Nad ich gowami gromadziy si szare chmury, niebo pociemniao i wkrtce przez gazie drzew zacza kapa woda. No i masz...pada burkn Flint. Nie do, e musz siedzie w krzakach niczym ropucha, na dodatek jeszcze zmokn do suchej nitki... Tanis spojrza wciekle na krasnoluda. Flint zamamrota i ucich. Wkrtce przyjaciele nie syszeli niczego, poza deszczem stukajcym o mokre ju licie i bbnicym w tarcze i hemy. By to zimny, monotonny deszcz, z rodzaju tych, od ktrych przemakaj nawet najgrubsze paszcze. Struka wody spyna po smoczym hemie Caramona i pocieka mu po karku. Raistlin zacz trz si i pokaszliwa, zasaniajc usta doni, by stumi haas, a wszyscy spojrzeli na niego z niepokojem. Tanis popatrzy na drog. Podobnie jak Tas, w cigu swych stu lat ycia na Krynnie nigdy nie widzia kogo podobnego do tych mnichw. Byli wysocy, mieli okoo metra

osiemdziesiciu wzrostu. Dugie szaty spowijay ich ciaa, a paszcze z kapturami zasaniay szaty. Nawet rce i stopy mieli owinite szmatami przypominajcymi bandae, jakimi zakrywaj rany trdowaci. Gdy zbliyli si do Sturma, rozejrzeli si niespokojnie. Jeden z nich spojrza prosto w krzaki, gdzie ukrywali si towarzysze. Wida byo jedynie ciemne, byszczce oczy w szparach midzy bandaami. Bd pozdrowiony, rycerzu solamnijski powiedzia we wsplnej mowie pierwszy z duchownych. Jego gos brzmia pusto i syczco jak gos nieludzkiej istoty. Tanisa przeszed dreszcz. Witajcie, bracia odpowiedzia Sturm, rwnie w mowie wsplnej. Przebyem dzi wiele kilometrw, a jestecie pierwszymi podrnymi, jakich napotykam. Doszy mnie dziwne wieci, wic spragniony jestem nowin o drodze przede mn. Skd przybywacie? Pochodzimy ze wschodu odpar kapan. Lecz dzi droga prowadzi nas z Haven. Chodny dzi i niemiy dzie na podrowanie, cny rycerzu, i pewnie dlatego nie spotkalicie nikogo na drodze. My sami nie wyruszylibymy w tak podr, gdyby nie powodowaa nami konieczno. Nie minlimy was po drodze, a wic musicie przybywa z Solace, panie rycerzu. Sturm skin gow. Kilku mnichw stojcych za wozem odwrcio si do siebie twarzami i mrukno co. Pierwszy z kapanw przemwi do nich w dziwnym, gardowym jzyku. Tasslehoff potrzsn gow, tak samo jak pozostali; nikt z nich wczeniej nie sysza tej mowy. Duchowny przeszed znw na wspln mow. Ciekaw jestem, o jakich to wieciach wspominalicie, cny rycerzu. Powiadaj o wojskach na pnocy odpowiedzia Sturm. Udaj si w tamte strony, do mojej ojczystej Solamnii. Nie chciabym natrafi na wojn, na ktr mnie nie zaproszono. Nic o tym nie syszelimy odrzek kapan. O ile wiemy, droga na pnoc jest przejezdna. Tak to jest, kiedy sucha si pijanych towarzyszy Sturm wzruszy ramionami. O jakiej to koniecznoci wspomnielicie, ktra wypdza braci na tak pod pogod? Szukamy pewnej laski wyjawi z ochot mnich. Laski z bkitnego krysztau. Syszelimy, e tak widziano w Solace. Wiecie moe co o niej? Tak odpowiedzia Sturm. Syszaem o takiej lasce w Solace. Od tych samych kompanw usyszaem wie o armiach na pnocy. Czy mam wierzy w te historie, czy nie? Zdawao si, e duchowny przez chwil by zbity z tropu. Rozejrza si niespokojnie, jakby nie wiedzia, jak zareagowa.

Powiedz mi rzek Sturm, opierajc si swobodnie o barierk czemu szukacie laski z bkitnego krysztau? Solidny, drewniany kij przecie pasowaby wam lepiej, czcigodni bracia. To wita, uzdrawiajca laska odpar z powag duchowny. Jeden z naszych braci jest ciko chory; umrze bez bogosawionego dotyku tej witej relikwii. Uzdrawiajca? Sturm unis brwi. wita laska uzdrowiciela byaby niezmiernie cenna. Jak to si stao, e zgubilicie tak rzadki i cudowny przedmiot? Nie zgubilimy go! warkn mnich. Tanis dostrzeg, e obandaowane donie zaciskaj si w gniewie. Skradziono j naszemu witemu zakonowi. Trafilimy po ladach podego zodzieja do osady barbarzycw na rwninach, lecz tam lad si urywa. Wie jednak niesie, e co dziwnego dzieje si w Solace, tote tam si udajemy. Wskaza na ty wzka. Ta niemia podr jest dla nas zaledwie niewielk ofiar w porwnaniu z cierpieniem i mk, jak znosi nasz brat. Obawiam si, e nie mog wam pomc... zacz Sturm. Ja mog wam pomc! odezwa si czysty gos obok Tanisa. Pelf wycign rk, lecz byo ju za pno. Goldmoon wstaa z krzakw i stanowczym krokiem zbliaa si do gocica, odsuwajc z drogi gazie drzew i kolczaste pncza. Riverwind wsta skokiem i rzuci si na przeaj przez zarola w lad za ni. Goldmoon! Tanis zaryzykowa gony szept. Musz si dowiedzie! tylko tyle powiedziaa. Posyszawszy gos Goldmoon, kapani spojrzeli na siebie znaczco i pokiwali zakapturzonymi gowami. Tanis wyczu kopoty, lecz zanim zdoa co powiedzie, podnis si Caramon. Nie bd mnie barbarzycy zostawia w rowie, kiedy sami si bawi! stwierdzi Caramon i zanurzy si w zarola w lad za Riverwindem. Czycie wszyscy poszaleli? hukn Tanis. Zapa Tasslehoffa za konierz koszuli i przycign go z powrotem, gdy kender zamierza radonie skoczy za Caramonem. Flincie, pilnuj kendera. Raistlinie... Nie musisz si o mnie martwi, Tanisie szepn mag. Nie mam zamiaru tam i. Doskonale. Nie oddalaj si std. Tanis wsta i powoli ruszy naprzd, ogarnity coraz silniejszym upiornym wraeniem.

Rozdzia VIII Poszukiwanie prawdy. Niespodziewane odpowiedzi


Mog wam pomc. Donony gos Goldmoon zabrzmia jak czysty dwik srebrnego dzwoneczka. Crka wodza ujrzaa wstrznit twarz Sturma; ostrzeenie Tanisa nie uszo jej uwadze. Nie by to jednak postpek nierozsdnej histeryczki. Goldmoon bya od tego daleka. Bya wadc w swym plemieniu pod kadym wzgldem, z wyjtkiem oficjalnego tytuu, od dziesiciu lat od chwili, gdy na jej ojca niczym grom spada choroba, ktra odebraa mu zdolno wyranego mwienia i wadania praw rk i nog. Goldmoon sprawowaa rzdy nad swym ludem w czasie wojny z ssiednimi plemionami i w czasach pokoju. Udaremnia prby odebrania jej wadzy si. Wiedziaa, e to, co teraz robi, jest niebezpieczne. Ci dziwni kapani wzbudzali w niej odraz, lecz byo jasne, e wiedzieli co na temat laski. Musiaa pozna odpowied. Jestem powierniczk laski z bkitnego krysztau rzeka Goldmoon, podchodzc do przywdcy kapanw z dumnie podniesion gow. Nie ukradlimy jej jednak; podarowano j nam. Riverwind stan po jednej jej stronie, Sturm po drugiej. Z krzakw wyskoczy Caramon i stan za jej plecami, kadc do na rkojeci miecza. Na jego twarzy malowa si peen zapau umiech. To ty tak twierdzisz powiedzia duchowny cichym, drwicym gosem. Utkwi w brzowej, pospolitej lasce chciwe spojrzenie byszczcych, czarnych oczu i wycign obandaowan do, by j pochwyci. Goldmoon szybko przycisna lask do piersi. Ta laska zostaa wyniesiona z miejsca, gdzie panuje wielkie zo rzeka. Uczyni, co w mojej mocy, by pomc waszemu konajcemu bratu, lecz nie oddam laski ani wam, ani nikomu innemu, dopki nie bd w peni przekonana, e macie do niej prawo. Mnich zawaha si i obejrza na swoich towarzyszy. Tanis dostrzeg, e ukradkiem sigaj nerwowo do szerokich, pciennych pasw, ktrymi przewizywali swe lune szaty. Byy to nadzwyczaj szerokie pasy, jak zauway Tanis, a pod nimi kryy si jakie dziwne wypukoci z pewnoci nie byy to modlitewniki. Zakl w bezsilnej zoci, aujc, e Sturm i Caramon nie patrz baczniej. Sturm sprawia wraenie cakowicie odpronego, a Caramon trca go okciem, jakby dzieli si z nim jakim dowcipem. Tanis unis ostronie uk i naoy strza na ciciw. Kapan wreszcie spuci gow pokornym gestem i schowa donie w rkawy.

Bdziemy wdziczni za kad pomoc, jakiej moesz udzieli naszemu biednemu bratu odezwa si stumionym gosem. A potem mam nadziej, e wraz ze swymi towarzyszami wrcisz z nami do Haven. Obiecuj, e przekonasz si, i aska trafia w twe rce bezprawnie. Pjdziemy tam, gdzie si nam spodoba, bracie warkn Caramon. Gupiec! pomyla Tanis. Pelf zastanowi si, czy by nie krzykn ostrzegawczo, lecz postanowi pozosta w ukryciu na wypadek, gdyby jego rosnce obawy potwierdziy si. Goldmoon i przywdca zakapturzonych ludzi obeszli wz. Riverwind nie opuszcza jej ani na krok. Caramon i Sturm zostali w pobliu przodu wozu. Kiedy Goldmoon i mnich doszli na jego ty, duchowny zapa Goldmoon obandaowan doni i pocign j w stron wozu. Kobieta wyrwaa mu si i sama podesza. Kapan skoni si pokornie i podnis pacht zasaniajc ty wozu. Trzymajc lask przed sob, Goldmoon zajrzaa do rodka. Tanis zauway gwatowny ruch. Goldmoon krzykna. Bysno bkitne wiato i rozleg si wrzask. Goldmoon odskoczya do tyu, a Riverwind zasoni j swym ciaem. Mnich przyoy do ust rg i zad we, wydajc dugie, przecige dwiki. Caramonie! Sturmie! zawoa Tanis, unoszc uk. To puap... Ogromny ciar spad na pelfa z gry i obali go na ziemi. Silne rce usioway chwyci go za gardo i wpychay mu twarz w mokre licie i boto. Palce znalazy wreszcie zaczepienie i zaczy si zaciska. Tanis walczy, eby zapa oddech, lecz w nosie i ustach mia boto. Widzc ju przed oczami gwiazdy, drapa rozpaczliwie rce, ktre usioway zgnie mu krta. Czowiek ten mia niewiarygodnie silny ucisk. Tanis czu, e traci przytomno. Napi minie, szykujc si na ostateczne, rozpaczliwe szarpnicie, a potem posysza ochrypy krzyk i trzask gruchotanych koci. Rce rozluniy ucisk i kto cign z niego ciar. Tanis z trudem podnis si na kolana i dysza bolenie. Wytarszy boto z twarzy, podnis gow i zobaczy Flinta z kod w rku. Krasnolud jednak nie spoglda na niego. Patrzy na ciao u jego stp. Spojrzenie Tanisa powdrowao za wzrokiem zdumionego krasnoluda. Pelf wzdrygn si z przeraenia. To nie by czowiek! Z grzbietu stwora wyrastay boniaste skrzyda. Jego ciao byo pokryte gadzi usk, olbrzymie donie i stopy zakoczone byy szponami, lecz. potwr chodzi wyprostowany niczym czowiek. Nosi kunsztown zbroj, w ktrej mg porusza skrzydami. Jednak dopiero widok jego twarzy przyprawi Tanisa o dreszcz, jako e nie przypominaa ona oblicza adnej ywej istoty, jak widzia przedtem, ani na Krynnie, ani w swych najstraszniejszych snach. Stwr mia ludzk twarz, lecz odnosio si wraenie jakby jaka zowroga istota wykrzywia j na ksztat gadziego pyska! Na wszystkich bogw szepn Raistlin, podczogawszy si do Tanisa. A c to

takiego? Zanim Tanis zdy odpowiedzie, ktem oka dostrzeg jaskrawy bysk bkitnego wiata i usysza krzyk Goldmoon. Zajrzawszy do wozu, Goldmoon przez jedn chwil zastanawiaa si, jaka to straszna choroba moga pokry ludzkie ciao uskami. Podesza, by dotkn nieszczsnego mnicha lask, lecz w tym momencie stwr rzuci si na ni i zapa lask w szponiast do. Goldmoon odskoczya, lecz istota bya szybka i zacisna pazurzast ap na lasce. Bysno olepiajce wiato. Stwr zawy z blu i odsun si, wymachujc poczernia doni. Riverwind wycign miecz i skoczy przed crk swego wodza. Teraz usyszaa jednak jego jk i zobaczya, e rka z mieczem opada bezwadnie. Cofn si na uginajcych si nogach, nie czynic wysiku, by si broni. Obandaowane rce szorstko pochwyciy Goldmoon od tyu. Okropna, pokryta uskami do zasonia jej usta. Wydzierajc si z ucisku, ktem oka dostrzega Riverwinda. Zdjty przeraeniem wpatrywa si szeroko rozwartymi oczami w stwora na wozie. Mia miertelnie Wad twarz, a jego oddech by szybki i pytki wyglda jak czowiek, ktry budzi si z koszmaru, by stwierdzi, i sta si on rzeczywistoci. Goldmoon, silne dzieci rasy wojownikw, kopna kapana, ktry j trzyma od tyu, celujc w kolano. Zrczny kopniak zaskoczy przeciwnika i strzaska mu rzepk. Gdy tylko napastnik poluzowa ucisk, Goldmoon obrcia si gwatownie i uderzya go lask. Ze zdumieniem dostrzega, e kapan osun si na ziemi, jakby powali go cios, ktrego mgby pozazdroci krzepki Caramon. Spojrzaa ze zdziwieniem na lask, ktra teraz jarzya si jasnym bkitem. Nie byo czasu na zastanawianie si otaczay j kolejne potwory. Zakrcia szerokiego myca wiecc lask, odpdzajc ich w ten sposb. Lecz na jak dugo? Riverwindzie! Woanie Goldmoon wyrwao mieszkaca rwnin z przeraenia. Odwrciwszy si, dostrzeg, e kobieta cofa si w kierunku lasu, opdzajc si lask od zakapturzonych kapanw. Zapa jednego z nich od tyu i cisn nim z caej siy o ziemi. Nastpny skoczy na niego, podczas gdy trzeci rzuci si na Goldmoon. Rozbyso bkitne wiato. Na moment przed krzykiem Tanisa Sturm zda sobie spraw, e kapani zastawili puapk, i wycign miecz. Przez drabinki starego wozu zobaczy szponiast rk sigajc po lask. Rzuci si naprzd, by przyj z pomoc Riverwindowi. Rycerz by jednak zupenie nie przygotowany na to, jak mieszkaniec rwnin zareaguje na widok stwora na wozie. Sturm zobaczy, e Riverwind odsuwa si bezradnie chwiejnym krokiem, a potwr chwyta topr

bojowy w zdrow do i skacze wprost na barbarzyc. Riverwind nie uczyni nic, by si broni. Patrzy po prostu oniemiay, a bro zwisaa mu bezwadnie w doni. Sturm wbi miecz w plecy stwora. Potwr wyda z siebie wrzask i odwrci si raptownie, by zaatakowa, wyrywajc rycerzowi bro z rki. Pienic si i bulgoczc w agonalnym szale, stwr zacisn rce wok zaskoczonego rycerza i przewrci go na botnist drog. Sturm wiedzia, e ciskajcy go stwr kona, i walczy z przeraeniem i wstrtem, ktre ogarniao go od dotyku jego olizej skry. Wrzaski ucichy. Sturm poczu, e ciao potwora sztywnieje. Rycerz odsun trupa i szybko chcia wycign miecz z grzbietu stwora. Broni nie mona byo wyszarpn! Popatrzy na ni ze zdumieniem i pocign za miecz z caych si, wspierajc nawet obut w wysoki but stop o ciao, by lepiej go uchwyci. Bro utkna na dobre. Z wciekoci zacz wali stwora piciami, a potem odstpi o krok, zdjty strachem i odraz. Potwr obrci si w kamie! Caramonie! zawoa Sturm, gdy nastpny z dziwnych kapanw rzuci si na niego, wymachujc toporem bojowym. Sturm uchyli si, poczu ostry bl, a potem zosta olepiony strug krwi, ktra zalaa mu oczy. Potkn si, nic nie widzc, i upad, przygnieciony jakim miadcym ciarem. Caramon, ktry sta z przodu wozu, chcia pj z pomoc Goldmoon, kiedy usysza krzyk Sturma. Wtedy dwa stwory rzuciy si na niego. Wymachujc krtkim mieczem, aby nie dopuci ich do siebie, Caramon lew rk wycign sztylet. Jeden z duchownych skoczy ku niemu i wtedy Caramon machn ostrzem, zadajc gbokie cicie. Poczu smrd zgnilizny i ujrza obrzydliwie zielon plam rozlewajc si po mnisich szatach, lecz rana zdawaa si tylko rozdrania stwora. Potwr wci zblia si, a jego szczki, ktre byy szczkami gada, a nie czowieka, ociekay lin. Przez chwil Caramona ogarna panika. Walczy ju z trollami i goblinami, ale widok tych ohydnych kapanw cakowicie odebra mu odwag. Czu si zagubiony i samotny, lecz wtedy posysza podtrzymujcy na duchu szept tu obok. Jestem tu, mj bracie spokojny gos Raistlina rozleg si w jego mylach. Najwyszy czas wysapa Caramon, wygraajc potworowi mieczem. C to za wstrtni duchowni? Nie dgaj ich! ostrzeg popiesznie Raistlin. Zmieni si w kamie. To nie duchowni. To jakiego rodzaju jaszczuroludzie. Dlatego nosili kaptury i szaty. Cho odmienni jak wiato i mrok, bliniacy wietnie walczyli jako zesp. Nie wymieniali wielu sw w czasie walki kontaktowali si mylami szybciej, ni mogyby nady jzyki. Caramon odrzuci sztylet i miecz i napry wielkie bicepsy. Widzc, e

Caramon rzuca bro, stwory ruszyy do natarcia. Szmaty, ktrymi byy owinite, rozluniy si i opotay groteskowo. Caramon skrzywi si na widok pokrytych uskami cia i szponiastych doni. Gotw rzek do swego brata. Ast tasark simiralan krynawi powiedzia Raistlin cicho i rzuci w powietrze gar piasku. Stwory zatrzymay swj szalony bieg, potrzsny gowami w otpieniu, gdy zacz ogarnia je magiczny sen... a potem zmruyy oczy, W cigu kilku chwil odzyskay przytomno i ponowiy atak! S odporne na magi! szepn zdumiony Raistlin. Jednake ta krtka chwila, gdy niemal spay, wystarczya Caramonowi. Zacisnwszy wielkie donie na ich chudych, gadzich szyjach, wojownik stukn ich gowami o siebie. Ciaa zwaliy si na ziemi ju jako martwe posgi. Caramon obejrza si i zauway dwch nastpnych mnichw przestpujcych skamieniae ciaa swych braci. W owinitych szmatami doniach ciskali byszczce, krzywe miecze. Sta za mn rozkaza Raistlin ochrypym szeptem. Caramon schyli si i podnis swj sztylet i miecz. Schowa si za brata, przepeniony obaw o jego bezpieczestwo, wiedzc jednoczenie, e Raistlin nie moe rzuci zaklcia, jeli bdzie mu sta na drodze. Raistlin wbi wzrok w stwory, ktre rozpoznawszy czarodzieja, zwolniy kroku i spojrzay na siebie, obawiajc si bliej podej. Jeden przypad do ziemi i wczoga si pod wz. Drugi skoczy naprzd z mieczem w rku, majc nadziej, e przebije nim czarodzieja, zanim ten rzuci zaklcie, lub przynajmniej wytrci go ze skupienia niezbdnego przy posugiwaniu si magi. Caramon zarycza. Raistlin zdawa si nie sysze ani nie widzie adnego z nich. Powoli unis rce. Zetknwszy donie kciukami, rozsun chude palce na ksztat wachlarza i powiedzia: Kair tangus miopiar. Przez jego wte ciao przepyna magia i stwr stan w pomieniach. Oprzytomniawszy po pocztkowym szoku, Tanis usysza krzyk Sturma i przedar si przez krzaki, wybiegajc na drog. Zamachn si pazem miecza jak maczug i uderzy stwora, ktry przygniata Sturma do ziemi. Kapan upad z wyciem i Tanis mg odcign rannego rycerza w zarola. Mj miecz wymamrota oszoomiony Sturm. Bezskutecznie usiowa wytrze krew lejc mu si po twarzy. Przyniesiemy go obieca Tanis, zastanawiajc si, jak to uczyni. Ogldajc si na drog, dostrzeg nastpne stwory nadbiegajce z lasu w ich kierunku. Tanis poczu sucho w ustach. Musimy si std wydosta, pomyla, walczc z ogarniajc go panik. Wysikiem

woli zatrzyma si i odetchn gboko. Potem odwrci si do Flinta i Tasslehoffa, ktrzy biegli za nim. Zostacie tutaj i pilnujcie Sturma poleci. Ja pjd zebra wszystkich. Wrcimy do lasu. Nie czekajc na odpowied, Tanis wyskoczy na gociniec, lecz wtedy rozbysy pomienie zaklcia Raistlina i zmuszony by rzuci si na ziemi. Z wozu zacz si unosi dym, bowiem soma, na ktrej lea stwr, zaja si ogniem. Zostacie tutaj i pilnujcie Sturma. Te co! burkn Flint, zaciskajc donie mocniej na drzewcu topora. Przez chwil wydawao si, e stwory zbliajce si drog nie zauwayy krasnoluda, kendera ani rannego rycerza lecego w cieniu drzew. Ca ich uwag przycigay dwie mae grupki walczcych wojownikw. Flint jednak wiedzia, e to tylko kwestia czasu. Wspar si mocniej nogami w grunt. Zrb co dla Sturma powiedzia rozdranionym gosem do Tasa. Bd cho raz uyteczny. Prbuj odpar Tasslehoff uraonym tonem. Ale nie potrafi zatamowa krwotoku. Wytar oczy rycerzowi umiarkowanie czyst chusteczk. No i jak, widzisz ju teraz? zapyta z trosk. Sturm jkn i prbowa usi, lecz bl, ktry wybuch w jego gowie, spowodowa, e znw osun si na ziemi, Mj miecz powiedzia. Tasslehoff obejrza si i zobaczy dwurczny miecz Sturma wystajcy z plecw skamieniaego mnicha. To fantastyczne! powiedzia zafascynowany kender. Spjrz, Flincie! Miecz Sturma... Wiem, ty kenderski przygupie! rykn Flint, widzc stwora biegncego w ich stron z wzniesionym do ciosu mieczem. Pjd go przynie powiedzia wesoo Tas do Sturma, klkajc przy nim. Za chwil wracam. Nie... wrzasn Flint, zdajc sobie spraw, e Tas nie mg widzie atakujcego kapana. Straszny, krzywy miecz potwora zatoczy byszczcy uk, zbliajc si do karku krasnoluda. Flint zamachn si toporem, lecz w tym momencie Tasslehoff nie spuszczajc z oczu miecza Sturma wsta. Hoopak kendera uderzy krasnoluda pod kolanami, podcinajc Flintowi nogi. Miecz stwora wisn niegronie nad gow krasnoluda, ktry krzykn z zaskoczenia i upad do tyu na Sturma. Syszc, e krasnolud krzyczy, Tasslehoff obejrza si i zdumia na widok osobliwej sceny: kapan atakowa Flinta, ktry z jakiego powodu lea na plecach i wymachiwa nogami, zamiast sta i walczy.

Co robisz, Flincie? krzykn Tas. Od niechcenia uderzy stwora swym hoopakiem w brzuch, potem przyoy mu po bie, gdy ten przechyli si do przodu, a potem przyjrza si, jak nieprzytomny potwr pada na ziemi. Masz ci los! rzek rozdraniony Tas do Flinta. Czy ja mam za ciebie walczy? Kender odwrci si i znw poszed w stron miecza Sturma. Walczy! Za mnie! Rozsierdzony krasnolud zawzicie usiowa wsta. Hem zsun mu si na czoo, zasaniajc oczy. Flint odsun go do tyu w chwili, gdy kolejny mnich zderzy si z nim, ponownie go przewracajc. Tanis zasta Goldmoon i Riverwinda zwrconych do siebie plecami. Goldmoon sw lask odpdzaa stwory. Trzy leay martwe u jej stp, a ich kamienne szcztki poczerniay od bkitnego ognia laski. Miecz Riverwinda utkwi w torsie kolejnego posgu. Mieszkaniec rwnin zdj z ramienia jedyn bro, jaka mu zostaa swj krtki uk i trzyma go napitego w gotowoci. Stwory na razie trzymay si na uboczu i omawiay strategi przyciszonymi, niezrozumiaymi gosami. Wiedzc, e za chwil zaatakuj mieszkacw rwnin, Tanis rzuci si ku nim i zada jednemu cios od tyu pazem miecza, a nastpnie zamachn si na drugiego. Chodcie! krzykn do mieszkacw rwnin. Tdy! Kilka stworw odwrcio si w stron, z ktrej nadszed nowy atak. Inne wahay si. Riverwind strzeli z uku i powali jednego, a potem chwyci Goldmoon za rk i razem pobiegli do Tanisa, przeskakujc skamieniae ciaa swych ofiar. Tanis zaczeka, a go min, powstrzymujc potwory pazem miecza. Masz, we ten sztylet! zawoa do Riverwinda, kiedy barbarzyca przebiega obok niego. Riverwind pochwyci bro, odwrci j i uderzy jednego ze stworw w szczk. Dgn rkojeci ku grze i zama mu kark. Nastpny bysk bkitnego wiata oznajmi, e Goldmoon uya laski, by zepchn kolejnego stwora z drogi. A potem ju znaleli si w lesie. Drewniany wz pali si ju silnym ogniem. Tanis dojrza drog przez zason dymu. Na widok ciemnych, skrzydlatych postaci, ktre ldoway na ziemi w odlegoci okoo omiuset metrw po obu stronach walczcych, przeszed go dreszcz. Odcito im drog w obu kierunkach. Utkn w puapce, jeli natychmiast nie uciekn do lasu. Dotar do miejsca, gdzie zostawi Sturma. Bya tam ju Goldmoon i Riverwind, a take Flint. Gdzie s pozostali? Przebija wzrokiem gsty dym, mruc zawice oczy. Pom Sturmowi powiedzia Goldmoon. Potem zwrci si do Flinta, ktry

bezskutecznie usiowa wyszarpn topr z piersi skamieniaego potwora. Gdzie s Caramon i Raistlin? I gdzie jest Tas? Kazaem mu przecie zosta tu... Ten przeklty kender omal mnie nie zabi! wybuch Flint. Mam nadziej, e go porwali! Mam nadziej, e rzuc go psom na poarcie! Mam nadziej... Na bogw! zakl doprowadzony do rozpaczy Tanis. Poszed przez dym w stron miejsca, gdzie ostatnio widzia Caramona z Raistlinem i wpad na kendera, ktry cign za sob miecz Sturma. Bro bya niemal tej samej wielkoci co Tasslehoff, ktry nie mg jej unie, wic cign j po botnistej drodze. Skde go wzi? zapyta zdumiony Tanis, kaszlc od gstego dymu, ktry kbi si wok. Tas umiechn si rezolutnie, a po twarzy ciekay mu zy wywoane gryzcym dymem. Ten stwr obrci si w proch powiedzia radonie. Och, Tanisie, to byo cudowne. Podszedem i szarpnem za miecz, ale nie mogem go wycign, wic szarpnem jeszcze raz i... Nie teraz! Wracaj do pozostaych! Tanis zapa kendera i pchn go naprzd. Widziae Caramona i Raistlina? W tej wanie chwili posysza gboki gos wojownika dochodzcy z kbw dymu. Tu jestemy wysapa Caramon. Jednym ramieniem obejmowa brata, ktry nie mg opanowa kaszlu. Czy zabilimy je wszystkie? zapyta wesoo wielki mczyzna. Nie, nie zabilimy odpowiedzia ponuro Tanis. Prawd mwic, musimy ucieka przez las na poudnie. Obj Raistlina z drugiej strony i razem popieszyli do miejsca, gdzie pozostali przyjaciele stali stoczeni przy drodze, krztuszc si od dymu, lecz wdziczni za jego zason. Sturm ju by na nogach. Mia blad twarz, ale bl gowy ustpi, a rana przestaa krwawi. Laska go uleczya? Tanis zapyta Goldmoon. Kobieta kaszlna. Niezupenie. Wystarczajco, by mg i. Ma... swoje granice wychrypia Raistlin. Tak przerwa Tanis. No c, idziemy na poudnie, w gb puszczy. Caramon potrzsn gow. To Mroczna Puszcza... zacz. Wiem, wolaby raczej walczy z ywymi przerwa Tanis. A co teraz o tym mylisz? Wojownik nie odpowiedzia. Nastpne potwory zbliaj si z obu kierunkw. Nie zdoalibymy odeprze kolejnej napaci. Nie wejdziemy jednak do Mrocznej Puszczy, jeli nie bdziemy zmuszeni. Niedaleko std znajduje si szlak zwierzyny, ktrym moemy doj do Szczytu Oka Wyznawcy.

Stamtd zobaczymy drog na pnoc i we wszystkie inne strony. Moglibymy pj na pnoc a do jaskini. d jest tam ukryta zaproponowa Riverwind. Nie! krzykn zduszonym gosem Flint. Bez jednego sowa krasnolud odwrci si i popdzi do lasu, biegnc na poudnie tak szybko, jak pozwalay mu na to krtkie nogi.

Rozdzia IX Ucieczka! Biay Jele


Druyna przedzieraa si przez gsty las najszybciej, jak moga i wkrtce dotara do cieki. Caramon przej prowadzenie i trzymajc miecz w doni, uwanie bada wzrokiem kady cie. Za nim szed brat, trzymajc do na ramieniu Caramona i zaciskajc wargi w grymasie ponurej zawzitoci. Pozostali szli ich ladami, rwnie z wycignit broni. Nie ujrzeli ju jednak potworw. Dlaczego nas nie cigaj? zapyta Flint po godzinie marszu. Tanis podrapa si po brodzie zastanawia si nad tym samym. Nie musz odpar wreszcie. Jestemy w puapce. Bez wtpienia zablokowali wszystkie wyjcia z tego lasu. Z wyjtkiem Mrocznej Puszczy... Mrocznej Puszczy? powtrzya cicho Goldmoon. Czy rzeczywicie musimy tam i? Moe nie bdzie to konieczne rzek Tanis. Rozejrzymy si ze Szczytu Oka Wyznawcy. Nagle usyszeli gos Caramona, ktry szed przed nimi. Podbiegszy naprzd, Tanis zobaczy, e Raistlin upad. Nic mi nie bdzie szepn czarodziej. Musz jednak odpocz. Wszystkim nam si przyda chwila wytchnienia powiedzia Tanis. Nikt nie odpowiedzia. Wszyscy usiedli na ziemi znueni i wcigali powietrze szybkimi, urywanymi haustami. Sturm zamkn oczy i opar si o omszay gaz. Mia straszliwie blad twarz. Krew zakrzepa na jego dugich wsach i skleia mu wosy. Rana, ktra bya poszarpanym rozciciem, powoli siniaa. Tanis wiedzia, e rycerz prdzej umrze, ni poskary si cho sowem. Nie martw si rzek ochryple Sturm. Daj mi tylko chwil spokoju. Tanis na moment ucisn do rycerza i podszed do Riverwinda, by usi obok niego. aden nie odzywa si przez dug chwil, a potem Tanis stwierdzi: Walczye ju z tymi stworami, prawda? W zrujnowanym miecie Riverwind wzdrygn si. Wszystko przypomniaem sobie, kiedy spojrzaem do wntrza wozu i ujrzaem tego potwora ohydnie szczerzcego zby do mnie! Przynajmniej... Przerwa i potrzsn gow. Potem umiechn si blado do Tanisa. Przynajmniej teraz wiem, e nie straciem rozumu. Te straszne stwory naprawd istniej a czasami wtpiem w to.

Mog sobie wyobrazi szepn Tanis. A wic te istoty rozprzestrzeniaj si po caym Krynnie, chyba e twoje zrujnowane miasto znajduje si gdzie w pobliu. Nie. Przybyem do Que-Shu ze wschodu. Miasto byo daleko od Solace, za moimi ojczystymi rwninami. Jak sdzisz, co miay na myli mwic, e doszy twoimi tropami do naszej osady? zapytaa powoli Goldmoon, przyciskajc policzek do rkawa jego skrzanego kaftana i wsuwajc do pod jego rami. Nie martw si powiedzia Riverwind i wzi j za rk. Tamtejsi wojownicy poradz sobie z nimi. Riverwindzie, czy pamitasz, co miae powiedzie? ponaglia go. Tak, masz racj odrzek Riverwind, gadzc jej zoto-srebrne wosy. Spojrza na Tanisa i umiechn si. Na chwil z jego twarzy znika pozbawiona wyrazu maska i Tanis dostrzeg serdeczno w gbi brzowych oczu mczyzny. Dzikuj tobie, Pelfie, i wam wszystkim. Przesun spojrzeniem po wszystkich. Ocalilicie nam ycie niejeden raz, a ja byem niewdziczny. Ale tu przerwa to wszystko takie dziwne! A bdzie jeszcze dziwniejsze. Gos Raistlina zabrzmia zowieszczo. Druyna zbliaa si do Szczytu Oka Wyznawcy. Ju z drogi widzieli, jak wznosi si nad lasem. Rozszczepiony szczyt gry przypomina donie zoone do modlitwy std nazwa. Deszcz przesta pada. W lesie panowaa martwa cisza. Przyjaci ogarno wraenie, e wszystkie lene zwierzta i ptaki opuciy ten kraj, zostawiajc po sobie tylko niesamowit, pust cisz. Wszyscy czuli si nieswojo, z wyjtkiem by moe Tasslehoffa, tote ogldali si wci przez rami, sigajc po bro na widok cieni. Sturm domaga si, eby i w tylniej stray, lecz w miar nasilania si blu gowy zacz zostawa z tyu. Ogarny go zawroty gowy i mdoci. Wkrtce zupenie straci poczucie tego, gdzie jest i co robi. Wiedzia tylko, e musi i dalej i nieustpliwie stawia nog za nog, by posuwa si naprzd, jak jeden z automatw Tasa. Jak to byo z t histori Tasa? Sturm usiowa j sobie przypomnie przez mg blu. Te automaty suyy czarnoksinikowi, ktry wezwa demona, eby porwa kendera. Bzdura, jak wszystkie opowieci kendera. Sturm z wysikiem uczyni nastpny krok. Bzdura. Jak te bajki starca tego starca w gospodzie. Opowieci o Biaym Jeleniu i starych bogach Paladine. Opowieci o Humie. Sturm przycisn donie do pulsujcych skroni, jakby nie chcc dopuci, by pkajca mu z okropnego blu gowa rozpada si na kawaki. Huma... Bdc dzieckiem, Sturm zachannie sucha opowieci o Humie. Jego matka crka rycerza solamnijskiego, polubiona rycerzowi nie znaa innych historii, ktre mogaby

opowiada synowi. Sturm pomyla o matce, bowiem cierpienie przypomniao mu, jak troskliwie opiekowaa si nim, gdy by chory czy skaleczy si. Ojciec Sturma wysa sw on i syna na wygnanie, poniewa chopiec jego jedyny dziedzic stanowi cel dla tych, ktrzy pragnli ujrze rycerzy Solamnii startych na zawsze z oblicza Krynnu.. Sturm i jego matka schronili si w Solace. Sturm atwo nawizywa kontakty, a szczeglnie zaprzyjani si z innym chopcem, Caramonem, ktry podziela jego zainteresowanie rzemiosem wojennym. Jednak dumna matka Sturma gardzia posplstwem. Tak wic, kiedy zachorowaa na gorczk, przy ou jej mierci nie byo nikogo, z wyjtkiem kilkunastoletniego syna. Polecia syna opiece ojca jeli jego ojciec jeszcze y, w co Sturm zaczyna wtpi. Po mierci matki chopiec sta si dowiadczonym wojownikiem pod opiek Tanisa i Flinta, ktrzy adoptowali Sturma, tak jak nieoficjalnie adoptowali Caramona i Raistlina. Wraz z Tasslehoffem, uwielbiajcym podre kenderem, i od czasu do czasu, z pikn i nieposkromion przyrodni siostr bliniakw, Kitiar, Sturm i jego przyjaciele eskortowali Flinta podczas jego wdrwek po Abanasinii, kiedy jeszcze zajmowa si kowalstwem. Jednake pi lat temu towarzysze postanowili rozsta si, by zbada prawdziwo pogosek o rozprzestrzenianiu si za. Przysigli, e spotkaj si ponownie w gospodzie Ostatni Dom. Sturm uda si na pnoc, do Solamnii, z zamiarem odnalezienia swego ojca i dziedzictwa. Niczego nie znalaz i ledwo uszed z yciem zabierajc miecz i zbroj po ojcu. Podr do ojczyzny bya dla niego przeraajcym dowiadczeniem. Sturm wiedzia, z jak pogard odnoszono si do rycerzy zakonnych, lecz kiedy zda sobie spraw z tego, jak bardzo s znienawidzeni, by wstrznity. Huma, Zwiastun Jasnoci, rycerz solamnijski, przepdzi siy ciemnoci dawno temu, w czasach wieku snw, i tak rozpocz si wiek potgi. Potem nastpi kataklizm, kiedy bogowie opucili ludzko jak gosia powszechna opinia. Ludzie zwrcili si po pomoc do zakonu rycerzy tak, jak w przeszoci zwrcili si do Humy. Lecz Huma umar dawno temu. Rycerze mogli tylko bezradnie przyglda si, jak z niebios spada deszcz grozy, a Krynn rozpada si. Lud baga rycerzy o pomoc, lecz ci nie mogli nic uczyni i tego ludzie im nigdy nie wybaczyli. Stojc przed zrujnowanym zamkiem rodowym, Sturm poprzysig sobie, i oczyci honor rycerzy solamnijskich nawet gdyby znaczyo to, e musi powici ycie, aby tego dokona. Jak ma jednak to osign, walczc z band mnichw, zastanawia si gorzko. cieka gasa mu przed oczami. Potkn si, lecz szybko odzyska rwnowag. Huma walczy ze smokami. Niech to bd smoki, marzy Sturm. Unis wzrok. Licie rozpyny si w zot mg i wiedzia ju, e za chwil straci przytomno. Wtedy zmruy oczy. Obraz nagle wyostrzy

si. Przed nim wznosi si Szczyt Oka Wyznawcy. Wraz z towarzyszami sta u stp prastarej, polodowcowej gry. Widzia szlaki wijce si po zalesionych zboczach, drki zostawione przez mieszkacw Solace, ktrzy docierali nimi do miejsc piknikowych po wschodniej stronie gry. Tu obok jednego z dobrze wydeptanych szlakw sta biay jele. Sturm przyjrza mu si. Byo to najszlachetniejsze zwierz, jakie rycerz widzia w swym yciu. Rogacz by olbrzymi, wyszy od kadego innego jelenia, na jakie rycerz polowa. Dumnie wznosi eb, a jego wspaniae poroe lnio jak korona. Jego ciemnobrzowe oczy kontrastoway z nieskaziteln biel sierci. Jele przyglda si uwanie rycerzowi, jakby go zna. Potem, potrzsnwszy lekko gow, pobieg skokami na poudniowy wschd. Stj! zawoa ochryple rycerz. Pozostali odwrcili si raptownie, z niepokojem sigajc po bro. Tanis zawrci biegiem. Co si stao, Sturmie? Rycerz mimowolnie przyoy do do zbolaej gowy. Przepraszam, Sturmie powiedzia Tanis. Nie zdawaem sobie sprawy, e jeste tak bardzo chory. Moemy odpocz. Znajdujemy si u stp Szczytu Oka Wyznawcy. Mam zamiar wdrapa si na gr i rozejrze, czy... Nie! Spjrz! Rycerz chwyci Tanisa za rami i odwrci go. Wskaza rk. Widzisz? Biay Jele! Biay jele? Tanis spojrza w kierunku, ktry wskazywa rycerz. Gdzie? Ja nic nie... Tam rzek cicho Sturm. Zrobi kilka krokw naprzd, w stron zwierzcia, ktre zatrzymao si i zdawao si czeka na niego. Jele pokiwa wielkim bem. Odskoczy znowu, tylko kilka krokw, a potem ponownie odwrci gow ku rycerzowi. On chce, ebymy poszli za nim westchn Sturm. Jak Huma! Reszta druyny zebraa si ju wok rycerza i badaa go spojrzeniami, ktre wahay si od mocno zatroskanych, do wyranie powtpiewajcych. Nie widz jelenia adnego koloru stwierdzi Riverwind, rozgldajc si po lesie ciemnymi oczami. To od rany w gow. Caramon pokiwa gow jak oszukaczy uzdrowiciel. Daj spokj, Sturm, po si i odpocznij dopki... Ty skoczony gupcze! rycerz krzykn do Caramona. Skoro cay twj rozum mieci si w odku, moe to i lepiej, e go nie widzisz. Pewno zabiby go i ugotowa! Mwi wam musimy i jego ladami! To szalestwo spowodowane ran w gow szepn Riverwind do Tanisa.

Widywaem to czsto. Nie jestem pewien powiedzia Tanis. Milcza przez kilka chwil, a kiedy przemwi, wida byo, e czyni to niechtnie. Cho sam nie widziaem Biaego Jelenia, towarzyszyem osobie, ktra go widziaa, i szedem jego ladem, zupenie jak w opowieci tego starca. Z roztargnieniem pogadzi piercionek ze splecionych lici bluszczu, ktry nosi na lewej doni. Mylami by przy zotowosej elfiej pannie, ktra pakaa, gdy opuci Qualinesti. To co, mamy i za zwierzciem, ktrego nawet nie widzimy? zapyta Caramon, otwierajc usta ze zdumienia. Nie byoby to najdziwniejsze z tego, co ju robilimy stwierdzi zgryliwie Raistlin swym cichym gosem. Pamitaj jednak, e to ten starzec opowiedzia nam histori o Biaym Jeleniu i to on nas w to wpakowa... Wpakowa nas w to nasz wasny wybr odpar ostro Tanis. Moglimy odda lask Najwyszemu Teokracie i wykrci si gadaniem; z gorszych ju sytuacji wywijalimy si zgrabn mow. Twierdz, e powinnimy pj za Sturmem. Najwyraniej zosta wybrany, tak jak Riverwind zosta wybrany, by otrzyma lask... Ale on nawet nie prowadzi nas we waciwym kierunku! oponowa Caramon. Wiesz rwnie dobrze jak ja, e przez zachodni cz lasu nie prowadz adne szlaki. Nikt tamtdy nie chodzi. Tym lepiej rzeka nagle Goldmoon. Tanis powiedzia, e te stwory z pewnoci obstawiy drogi. Moe to jest wyjcie. Uwaam, e powinnimy pj za rycerzem. Odwrcia si i ruszya ze Sturmem, nawet nie ogldajc si na pozostaych najwyraniej przyzwyczajona do posuszestwa. Riverwind wzruszy ramionami i potrzsn gow, krzywic si ponuro, lecz pomaszerowa za Goldmoon, a pozostali poszli w jego lady. Rycerz zostawi za sob dobrze wydeptane szlaki wiodce na Szczyt Oka Wyznawcy i szed w kierunku poudniowo-wschodnim, wspinajc si po zboczu. Pocztkowo wydawao si, e Caramon ma racj nie byo wida adnej cieki. Sturm przedziera si przez zarola jak szalony. A potem nagle rozpostar si przed nimi szeroki szlak pod gr. Tanis popatrzy na ze zdumieniem. Kto lub co przetaro ten szlak? zapyta Riverwinda, ktry rwnie przyglda mu si ze zdumion min. Nie mam pojcia stwierdzi mieszkaniec rwnin. Szlak jest stary. To zwalone drzewo spoczywa tu od tak dawna, e zapado si do poowy w ziemi i poroso mchem oraz

pnczami. A mimo to nie widz adnych tropw z wyjtkiem ladw Sturma. Nie ma znaku, aby przechodzi tdy jaki czowiek czy zwierz. Dlaczego wic szlak nie zars? Tanis nie umia udzieli odpowiedzi na to pytanie i nie mia czasu, eby si nad tym zastanawia. Sturm szybko par naprzd, tak e druyna o mao co nie stracia go z oczu. Gobliny, odzie, jaszczuroludzie, niewidzialne jelenie co bdzie nastpne? Flint poskary si kenderowi. Chciabym zobaczy tego jelenia powiedzia z alem Tas. Stuknij si w gow parskn krasnolud. Chocia w twoim przypadku pewno nie zauwaylibymy rnicy. Przyjaciele szli za Sturmem, ktry wspina si, ogarnity jakim szalonym uniesieniem, zupenie zapomniawszy o blu i ranie. Tanis mia trudnoci z dogonieniem rycerza. Kiedy jednak udao mu si, ogarn go niepokj na widok gorczkowego bysku w oczach Sturma. Rycerza niewtpliwie co prowadzio. Droga zmierzaa ku szczytowi gry. Tanis zauway, e szlak prowadzi przez szczelin midzy kamiennymi domi", przez ktr, o ile wiedzia, nikt jeszcze nie przeszed. Zaczekaj chwil wysapa, biegnc, by dogoni Sturma. Domyla si, e musi by ju poudnie, cho soce wci kryo si za postrzpionymi, szarymi chmurami. Odpocznijmy. Mam zamiar rozejrze si stamtd po okolicy. Wskaza na pk skaln wystajc ze zbocza gry. Odpoczynek... powtrzy nieprzytomnie Sturm, zatrzymujc si, eby odetchn. Wpatrywa si przed siebie przez chwil, a potem zwrci do Tanisa. Tak. Odpoczniemy. Oczy byszczay mu jasno. Dobrze si czujesz? Doskonale odpowiedzia nieobecnym tonem Sturm, a nastpnie zacz kry po trawie, agodnie gaszczc i przygadzajc wsy. Tanis ledzi go przez moment niezdecydowanym spojrzeniem, a potem wrci do pozostaych, ktrzy wanie wyaniali si zza niewielkiego wzniesienia. Odpoczniemy tutaj powiedzia pelf. Raistlin westchn z ulg i osun si na mokre licie. Zamierzam popatrze na pnoc i zobaczy, co wida na drodze prowadzcej do Haven doda Tanis. Pjd z tob zaproponowa Riverwind. Tanis pokiwa gow i we dwch zeszli ze cieki, udajc si w stron skalnego wystpu. Tanis spojrza na wysokiego wojownika w czasie marszu. Zaczyna czu si pewnie

w towarzystwie surowego, powanego mieszkaca rwnin. Sam bdc osob wybitnie cenic dyskrecj, Riverwind szanowa prywatno innych i nigdy nie pomylaby nawet o naruszaniu barier, jakie Tanis wznis wok swej duszy. Dziki temu pelf czu si tak odprony, jak po nocy nieprzerwanego snu. Wiedzia, e jego przyjaciele po prostu dlatego, i byli przyjacimi i znali go od dawna gowili si nad jego zwizkiem z Kitiar. Dlaczego postanowi zerwa go tak gwatownie pi lat temu? I skd, w takim razie, jego wyrane rozczarowanie, kiedy nie pojawia si? Riverwind oczywicie nic nie wiedzia o Kitiarze, lecz Tanis mia wraenie, e nawet gdyby wiedzia, dla mieszkaca rwnin nie miaoby to znaczenia: to bya sprawa Tanis, nie jego. Kiedy ju znajdowali si w zasigu wzroku od haveskiego traktu, przeczogali si ostatnie kilka metrw, peznc po mokrej skale do samej krawdzi wystpu. Spogldajc w d, Tanis widzia stare drki wycieczkowe, ktre znikay po drugiej stronie gry. Riverwind wskaza rk i Tanis zobaczy, e ciekami tymi kryy skrzydlate stwory! To wyjaniao niesamowit cisz w lesie. Tanis ponuro zacisn wargi. Stwory z pewnoci czekaj na nich z zasadzk. Sturm i jego biay jele prawdopodobnie ocalili im ycie. Nie upynie jednak wiele czasu, zanim stwory odnajd nowy szlak. Tanis spojrza w d i zastyg ze zdumienia szlaku nie byo! Tylko gsty, nieprzebyty las. cieka zamkna si za nimi! Musiao mi si przywidzie, pomyla i wrci wzrokiem do traktu ku Haven i licznym stworom wdrujcym po nim. Szybko si zorganizowali, pomyla. Spojrza dalej na pnoc i ujrza nieruchome, spokojne wody jeziora Crystalmir. Nastpnie jego spojrzenie powdrowao ku horyzontowi. Zmarszczy brwi. Co byo nie w porzdku. Nie potrafi natychmiast tego nazwa, wic nic nie powiedzia Riverwindowi, tylko wpatrywa si w nieboskon. Na pocy gromadziy si gstsze ni kiedykolwiek, ciemne chmury, ktrych dugie, szare palce drapay ziemi. A na ich spotkanie wznosiy si... to byo wanie to! cisnwszy Riverwinda za rami, Tanis wskaza palcem na pnoc. Riverwind zmruy oczy i nie dostrzeg pocztkowo niczego. A potem zobaczy czarny dym snujcy si ku niebu. Zmarszczy gste, krzaczaste brwi. Ogniska obozowe powiedzia Tanis. Wiele setek ognisk doda po cichu Riverwind. To wojenne ogniska. Tam obozuje armia. A wic pogoski si potwierdziy stwierdzi Sturm, kiedy powrcili. Na pnocy rzeczywicie jest zgromadzone wojsko. Ale jakie wojsko? Czyje? I po co? Kogo maj zamiar zaatakowa? zamia si Caramon z niedowierzaniem. Nikt nie posaby armii po t lask. Wojownik urwa. A

moe posaliby? Laska stanowi zaledwie cz obrazu zasycza Raistlin. Pamitaj o gwiazdach, ktre spady! Opowieci dla dzieci! parskn pogardliwie Flint. Odwrci prny bukak, potrzsn nim i westchn. Moje opowieci nie s dla dzieci rzek zaciekle Raistlin, wowym ruchem podnoszc si z lici. I dobrze by uczyni, krasnoludzie, zwaajc na me sowa! Jest tam! Tam jest jele! powiedzia niespodziewanie Sturm, spogldajc wprost na wielki gaz a przynajmniej tak si wydawao jego towarzyszom. Czas ju i. Rycerz ruszy pierwszy. Pozostali szybko pozbierali swoje toboki i popieszyli za nim. Gdy wspinali si dalej pod gr szlakiem, ktry zdawa si materializowa przed nimi, zmieni si kierunek wiatru, ktry zacz wia teraz z poudnia. By to ciepy podmuch, nioscy zapach pno kwitncych, jesiennych, dzikich kwiatw. Rozwia cikie chmury i gdy druyna podesza do szczeliny pomidzy powkami szczytu, wyonio si soce. Byo ju dobrze po poudniu, gdy zatrzymali si na jeszcze jeden krtki odpoczynek, zanim sprbowali przej wsk szczelin midzy cianami Szczytu Oka Wyznawcy. Wedug sw Sturma, musieli tamtdy i. Rycerz twierdzi stanowczo, e jele prowadzi w tamtym kierunku. Wkrtce bdzie pora na kolacj stwierdzi Caramon. Westchn gboko i aonie, spuszczajc wzrok ku swym stopom. Mgbym zje wasne buty! Mnie te zaczynaj wydawa si smakowite powiedzia zrzdliwie Flint. Szkoda, e ten jele nie jest z krwi i koci. Mielibymy przynajmniej z niego jaki poytek, poza tym, e wyprowadza nas na manowce! Zamilcz! Sturm odwrci si do krasnoluda z nagym gniewem i zacisn pici. Tanis wsta szybko i pooywszy do na ramieniu rycerza, powstrzyma go. Sturm sta, mierzc krasnoluda wciekym spojrzeniem. Wsy mu dray. Potem wyszarpn si Tanisowi. Chodmy ju powiedzia. Kiedy towarzysze weszli do wskiego wwozu, ujrzeli po drugiej stronie czyste, bkitne niebo. Poudniowy wiatr wista pomidzy bia stromizn cian szczytu, ktry wznosi si nad nimi. Szli ostronie, nie raz polizgujc si na drobnych kamykach. Na szczcie przesmyk by tak wski, e z atwoci mogli odzyska rwnowag, wspierajc si o strome ciany. Po niecaych trzydziestu minutach drogi znaleli si po drugiej stronie Szczytu Oka Wyznawcy. Zatrzymali si i spojrzeli na dolin poniej. Bujna ka spywaa zielonymi

falami, ktre omyway brzegi jasnozielonego lasu osikowego daleko na poudniu. Zwiastujce burz chmury zostay za nimi, a na bezchmurnym, lazurowym niebie janiao soce. Po raz pierwszy wszystkim byo za gorco w paszczach. Tylko Raistlin pozosta owinity w sw czerwon peleryn z kapturem. Przez cay poranek Flint marudzi z powodu deszczu, a teraz zacz skary si na soce e za jasne i razi go w Oczy, e pali za mocno i rozgrzewa mu hem. Chod, zrzucimy krasnoluda z gry mrukn Caramon do Tanisa. Tanis umiechn si przebiegle. Spadajc, bdzie grzechota i zdradzi nas. Kto tam na dole miaby go usysze? stwierdzi Caramon, wymachujc szerok doni w kierunku doliny. Zao si, e jestemy pierwszymi ywymi istotami, ktre ujrzay t dolin. Pierwszymi ywymi istotami szepn Raistlin. Tu masz racj, mj bracie. Spogldasz bowiem na Mroczn Puszcz. Nikt si nie odezwa. Riverwind drgn niespokojnie. Goldmoon ukradkiem przysuna si do niego i szeroko rozwartymi oczami spogldaa na zielone drzewa w dole. Flint kaszln i umilk, gadzc sw dug brod. Sturm spoglda na las z niewzruszonym spokojem. Tak samo Tasslehoff. Wcale tak le nie wyglda stwierdzi kender wesoo. Rozsiadszy si na ziemi ze skrzyowanymi nogami, pooy na kolanach arkusz pergaminu i kawakiem wgla drzewnego rysowa na nim map, prbujc zaznaczy tras wdrwki przez szczyt. Wygld jest rwnie zwodniczy, co kender o lekkich palcach szepn ochryple Raistlin. Tasslehoff zmarszczy brwi i chcia si odci, lecz dostrzeg spojrzenie Tanisa i powrci do rysowania. Tanis podszed do Sturma. Rycerz sta na skalnym wystpie, a wiatr z poudnia rozwiewa jego dugie wosy i szarpa postrzpionym paszczem. Sturmie, gdzie jest jele? Widzisz go teraz? Tak odrzek Sturm. Wskaza na d. Przeszed przez k; widz jego lady w wysokiej trawie. Wszed tam, pomidzy osiki. Wszed do Mrocznej Puszczy szepn Tanis. Kto twierdzi, e to Mroczna Puszcza? Sturm odwrci si do Tanisa. Raistlin. Ba! Jest czarodziejem powiedzia Tanis. Jest szalony odpar Sturm. Potem wzruszy ramionami. Jeli chcesz, moesz

zosta nawet na zawsze na zboczu tej gry, Tanisie. Ja pjd za jeleniem jak Huma nawet jeli zaprowadzi mnie do Mrocznej Puszczy. Otuliwszy si paszczem, Sturm zszed ze skalnej pki i ruszy krt ciek prowadzc zboczem w d. Tanis powrci do pozostaych. Jele prowadzi go wprost do lasu powiedzia. Jak pewny jeste, Raistlinie, e ten las to rzeczywicie Mroczna Puszcza? Jak pewnym mona by czegokolwiek, Pelfie? odpar czarodziej. Ja nie jestem pewien nawet mego nastpnego oddechu. Id jednak przed siebie. Wkrocz do puszczy, z ktrej nie wyszed jeszcze aden ywy czowiek. mier jest jedyn pewn rzecz w yciu, Tanisie. Pelf poczu nag ch strcenia Raistlina z urwiska. Rzuci spojrzenie na Sturma, ktry by ju niemal w poowie drogi do doliny. Id ze Sturmem owiadczy nagle. Nie ponosz jednak odpowiedzialnoci za niczyj decyzj w tej sprawie. Reszta z was moe i, jeli chce. Ja id! Tasslehoff zwin map i wsun j do pokrowca na zwoje. Wsta popiesznie, lizgajc si na lunych kamykach. Duchy! Flint spojrza krzywo na Raistlina, strzeli palcami drwico, a nastpnie pomaszerowa i stan u boku p-elfa. Goldmoon posza w jego lady bez wahania, cho jej twarz bya blada. Riverwind przyczy si do grupy wolniej, z wyrazem zamylenia na twarzy. Tanisowi ulyo wiedzia, e barbarzycy znaj wiele przeraajcych legend o Mrocznej Puszczy. A wreszcie Raistlin wystpi naprzd tak szybko, e cakowicie zaskoczy swego brata. Tanis spojrza na maga z lekkim umiechem. Dlaczego idziesz? nie mg powstrzyma si od zapytania. Poniewa bd ci potrzebny, Pelfie zasycza czarodziej. Poza tym, gdzie chciaby, ebymy poszli? Pozwolie, aby zaprowadzono nas tak daleko nie mona ju zawrci. To, co nam proponujesz, Tanisie, to Wybr Ogra: Zginiesz szybko lub zginiesz powoli". Ruszy w d zbocza. Idziesz, bracie? Pozostali spojrzeli niespokojnie na Tanisa, gdy bracia go wyminli. Pelf poczu si jak idiota. Raistlin oczywicie mia racj. Najpierw pozwoli, by sprawa wymkna mu si zupenie spod kontroli, a potem chcia, eby wygldao to na ich decyzj, a nie jego, by mg i dalej z czystym sumieniem. Rozgniewany, podnis kamie i cisn nim daleko w d. Dlaczego w ogle on mia by za to odpowiedzialny? Po co w ogle wpltywa si w t histori, skoro chcia tylko odnale Kitiar i powiedzie jej, e si zdecydowa kocha j i pragnie jej. Potrafi zaakceptowa jej ludzkie saboci, tak jak nauczy si godzi ze swymi

wasnymi. Lecz Kit nie wrcia do niego. Miaa nowego pana". Moe dlatego... Hej, Tanisie? dobieg go gos kendera. Id szepn. Soce zbiegao, chylc si ku zachodowi, gdy druyna dotara do skraju lasu. Tanis przypuszcza, e mieli jeszcze przed sob przynajmniej trzy lub cztery godziny soca. Jeli jele nadal bdzie prowadzi ich po tak prostych i gadkich drogach, moe przebd las przed zapadniciem zmroku. Sturm czeka na nich pod osikami, spoczywajc wygodnie w zielonym cieniu lici. Przyjaciele powoli schodzili z ki, bowiem nikomu nie pieszyo si wej w gszcz lasu. Jele wszed tdy rzek Sturm, wstajc i wskazujc na wysok traw. Tanis nie zobaczy adnych ladw. Wypi yk wody ze swego niemal oprnionego bukaka i spojrza na las. Jak stwierdzi Tasslehoff, puszcza nie sprawiaa wraenia zowrogiej. Prawd mwic, wygldaa chodno i zachcajco po ostrym blasku jesiennego soca. Moe znajdziemy tam jak zwierzyn powiedzia Caramon, koyszc si na pitach. Oczywicie nie jelenie doda popiesznie. Moe krliki. Nie zabijaj niczego. Nie jedz niczego. Nie pij niczego w Mrocznej Puszczy szepn Raistlin. Tanis popatrzy na maga, ktrego oczy obdarzone renicami w ksztacie klepsydr rozszerzyy si. Metaliczna skra poyskiwaa w silnym blasku soca upiornym kolorem. Raistlin wspar si na lasce i dra, jakby byo mu zimno. Opowiastki dla dzieci mrukn Flint, lecz w gosie krasnoluda nie byo sycha przekonania. Chocia Tanis wiedzia, e Raistlin ma skonnoci do dramatyzowania, nigdy przedtem nie widzia, aby czarodziej by tak przejty. Co wyczuwasz, Raistlinie? spyta cicho. Na ten las rzucony jest wielki i potny czar szepn Raistlin. Zy? zapyta Tanis. Tylko dla tych, ktrzy przynosz zo ze sob stwierdzi mag. W takim razie jeste jedynym, ktry powinien obawia si tego lasu powiedzia chodno Sturm do czarodzieja. Caramon zaczerwieni si szpetnie i szarpn za bro. Do Sturma spocza na rkojeci miecza. Tanis chwyci Sturma za rami w chwili, gdy Raistlin powstrzyma brata

dotkniciem. Czarodziej spojrza uwanie na rycerza byszczcymi oczyma. Zobaczymy jeszcze rzek Raistlin, a sowa, ktre pady spomidzy jego zacinitych zbw, przypominay ledwo syszalne, syczce dwiki. Zobaczymy jeszcze. Potem, wspierajc si ciko na lasce, Raistlin zwrci si do brata. Idziesz? Caramon rzuci gniewne spojrzenie Sturmowi, nastpnie wszed do lasu za swym bliniaczym bratem. Pozostali udali si w ich lady, zostawiajc tylko Tanisa i Flinta w koyszcej si, wysokiej trawie. Jestem ju za stary na to, Tanisie stwierdzi nagle krasnolud. Bzdura odpar pelf, umiechajc si. Walczye jak... Nie, nie chodzi mi o koci ani muskuy krasnolud popatrzy na swe skate donie cho s wystarczajco stare. Mam na myli ducha. Dawniej, zanim pozostali si urodzili, ty i ja weszlibymy do zaczarowanego lasu bez zastanowienia. Teraz... Rozchmurz si powiedzia Tanis. Stara si, by zabrzmiao to wesoo, lecz by powanie zaniepokojony niezwyk pospnoci krasnoluda. Przyjrza si Flintowi z bliska po raz pierwszy od chwili spotkania przed Solace. Krasnolud wyglda staro, ale Flint przecie zawsze wyglda staro. Jego twarz, a w kadym razie ta jej cz, ktr wida byo zza siwej brody, wsw i krzaczastych, biaych brwi, bya brzowa, pomarszczona i spkana jak stara, wygarbowana skra. Krasnolud marudzi i gdera, lecz przecie Flint zawsze marudzi i gdera. Rnic mona byo dostrzec w oczach. Nie byo w nich ju ognistego blasku. Nie przejmuj si Raistlinem rzek Tanis. Dzi wieczorem zasidziemy wok ogniska i pomiejemy si z jego opowieci o duchach. Pewnie tak. Flint westchn. Milcza przez chwil, a potem powiedzia: Ktrego dnia bd dla ciebie ciarem, Tanisie. Nie chciabym, eby kiedy pomyla dlaczego ja si zadaj z tym gderliwym, starym krasnoludem?" Dlatego, e ci potrzebuj, gderliwy, stary krasnoludzie rzek Tanis, kadc do na masywnych barkach przyjaciela. Wskaza las, gdzie znikli pozostali. Jeste mi potrzebny, Flincie. Oni wszyscy s... tacy modzi. Ty jeste jak krzepka skaa, o ktr mog wesprze si plecami, gdy wymachuj mieczem. Flint poczerwienia z zadowolenia. Pocign si za brod, a potem kaszln i burkn. Tak, wiesz, zawsze bye sentymentalny. Chod ju. Marnujemy czas. Chc przeby t przeklt puszcz najszybciej, jak to moliwe. Potem mrukn: Cae szczcie, e jest jeszcze jasno.

Rozdzia X Mroczna Puszcza. Martwi krocz. Czary Raistlina


Jedyne, co Tanis poczu po wkroczeniu do lasu, to ulga, e jesienne soce ju go nie pray. Pelfowi przyszy na myl wszystkie legendy, jakie sysza o Mrocznej Puszczy, historie o duchach opowiadane w nocy przy ogniskach, nie mg bowiem zapomnie o zowieszczych sowach Raistlina. Jednake Tanis nie czu niczego, poza tym e las ten mia duo wicej ycia od wszystkich innych, w jakich zdarzyo mu si przebywa. Ustpia martwa cisza, z jak si zetknli wczeniej. Mae zwierzta popiskiway w zarolach, ptaki z opotem przelatyway nad ich gowami z gazi na ga. Obok latay owady o radonie barwnych skrzydach. Licie szeleciy i poruszay si, a kwiaty koysay, cho nie dotyka ich podmuch wiatru zupenie jakby roliny upajay si radoci ycia. Wszyscy w druynie weszli do puszczy z broni pod rk, ostroni, uwani i nieufni. Przez jaki czas prbowali stpa w taki sposb, by nie szeleci limi, lecz Tas stwierdzi, e wedug niego to troch gupie", i wszyscy odpryli si z wyjtkiem Raistlina. Szli okoo dwch godzin, wdrujc lekkim, lecz szybkim krokiem po gadkim i wygodnym szlaku. Cienie rzucane przez chylce si ku doowi soce wyduay si. Tanis poczu ogarniajcy go w tym lesie spokj. Nie obawia si, e dogoni ich tu te okropne, skrzydlate stwory. Wydawao si, e w tej puszczy nie ma miejsca na zo, chyba e, tak jak powiedzia Raistlin, przyniosoby si wasne zo ze sob. Mrok lenych drzew zdawa si skupia wok modego czarodzieja. Tanis zadra i zda sobie spraw, e gdy soce zniko za czubkami drzew, powietrze ochodzio si. Czas, by rozejrze si za miejscem na nocleg. Tanis wyj map Tasslehoffa, by spojrze na ni jeszcze raz przed zapadniciem zmroku. Mapa bya wykonana na elfi mod, a przez las cigny si sowa napisane pynnym charakterem pisma: Mroczna Puszcza". Sama jednak puszcza bya niejasno zaznaczona i Tanis nie by pewien, czy sowa dotyczyy tego lasu, czy tego dalej na poudniu. Raistlin musia si pomyli, stwierdzi Tanis to nie moe by Mroczna Puszcza. A jeli tak, jej zo jest po prostu wytworem wyobrani czarodzieja. Maszerowali dalej. Wkrtce nasta zmierzch, ta pora wieczoru, gdy w gasncym wietle wszystko staje si tak bardzo wyrane i widoczne. Druyna zacza si ociga. Raistlin sania si na nogach i ciko apa dech. Twarz Sturma staa si blada jak popi. Pelf zamierza wanie ogosi nocny postj, gdy jakby na jego yczenie szlak doprowadzi ich prosto do wielkiej, zielonej polany. Spod ziemi wypywaa z bulgotem czysta woda i spywaa po gadkich kamieniach, tworzc pytki strumyk. Polan wycielaa gsta, mio wygldajca trawa, a jej

obrzey strzegy wysokie drzewa. Tymczasem soce poczerwieniao, potem zaszo, a midzy drzewa zakrad si mglisty mrok nocy. Nie schodcie ze cieki owiadczy Raistlin, gdy przyjaciele zamierzali ju wej na polan. Tanis westchn. Raistlinie rzek cierpliwie nic nam si nie stanie. ciek doskonale wida jest nie dalej jak trzy metry od nas. Chod, musisz wypocz. Wszyscy musimy. Spjrz... Tanis wycign do niego map nie sdz, aby to bya Mroczna Puszcza. Zgodnie z tym... Raistlin wzgardliwie zignorowa map. Pozostali towarzysze zignorowali maga i opuciwszy ciek, zabrali si do rozbijania obozowiska. Sturm osun si na ziemi, wspierajc o pie drzewa. Oczy mia zamknite z blu. Caramon za przyglda si godnym wzrokiem maym, zwinnym cieniom. Na znak Caramona Tasslehoff pomkn do lasu po drewno na ognisko. Twarz przygldajcego si im czarodzieja wykrzywi sardoniczny umiech. Wszyscy jestecie gupcami. To jest Mroczna Puszcza, jak sami zobaczycie, zanim noc si zakoczy. Wzruszy ramionami. Jednake, sam powiedziae, e potrzebny mi odpoczynek. Lecz ja nie zejd ze cieki. Raistlin usiad na szlaku, kadc lask obok. Caramon zaczerwieni si z zaenowania, widzc jak pozostali wymieniaj rozbawione spojrzenia. Och, Raist powiedzia olbrzymi mczyzna chod do nas. Tas poszed po drewno, a ja moe ustrzel krlika. Nie strzelaj do niczego! Raistlin odezwa si gosem silniejszym od szeptu, co sprawio, e wszyscy drgnli. Nie czy niczemu krzywdy w Mrocznej Puszczy! Ani rolinie, ani drzewu, ptakowi, ani zwierzciu! Zgadzam si z Raistlinem powiedzia Tanis. Musimy spdzi tu noc i nie chciabym zabija adnego zwierzcia, jeli nie bdziemy do tego zmuszeni. Elfowie nigdy nie chc zabija i koniec burkn Flint. Czarodziej niemal przerazi nas na mier, a ty z kolei chcesz, ebymy umarli z godu. C, jeli co nas zaatakuje tej nocy, mam nadziej, e bdzie nadawao si do jedzenia! Jestem tego samego zdania, krasnoludzie. Caramon westchn aonie, podszed do strumyka i sprbowa zaspokoi gd, topic go. Tasslehoff wrci z chrustem. Nie ciem gazi owiadczy Raistlinowi tylko zbieraem. Jednak nawet Riverwind nie potrafi zapali drewna. To drewno jest mokre stwierdzi w kocu i wrzuci pudeko z krzesiwem z powrotem do plecaka.

Potrzebujemy wiata powiedzia z niepokojem Flint, gdy noc zacienia wok nich piercie cieni. Odgosy lasu, ktre za dnia byy si tak niewinne, teraz wydaway si zowieszcze i grone. Nie boisz si chyba dziecinnych opowieci zasycza Raistlin. Nie! warkn krasnolud. Chc by tylko pewny, e kender nie bdzie mi grzeba w plecaku po ciemku. Prosz bardzo rzek Raistlin z nietypow agodnoci. Wypowiedzia sowo magicznego rozkazu: Shirak. Blade, biae wiato zapono w krysztale na czubku laski czarodzieja. By to upiorny blask i niewiele rozjani ciemno. Prawd mwic, zdawa si wrcz podkrela groz nocy. Prosz, masz wiato szepn cicho czarodziej. Wbi koniec laski w wilgotn ziemi. Wtedy wanie Tanis zda sobie spraw, e znika jego elfia zdolno widzenia. Powinien widzie cieplne, czerwone zarysy swych towarzyszy, lecz teraz byli zaledwie ciemniejszymi plamami na tle rozgwiedonego mroku polany. Pelf nic nie powiedzia o tym pozostaym, ale wraenie spokoju, jakim si rozkoszowa do tej pory, przeszy odamek strachu. Wezm pierwsz wart zaproponowa zmczonym gosem Sturm. I tak nie powinienem spa ranny w gow. Znaem kiedy czowieka, ktry tak uczyni nigdy ju si nie zbudzi. Bdziemy sta na stray po dwch powiedzia Tanis. Ja stan na pierwszej warcie z tob. Pozostali, otworzyli plecaki i zaczli moci sobie posania na trawie. Wyjtkiem by Raistlin. Wci siedzia na ciece, a wiato laski padao na jego pochylon, zakapturzon gow. Sturm usiad pod drzewem. Tanis podszed do strumyka i pi apczywie. Nagle posysza stumiony okrzyk z tyu. Wycign miecz i wsta jednym ruchem. Pozostali ju wycignli bro. Tylko Raistlin siedzia niewzruszony. Odcie miecze rzek. Nie pomog wam. Tylko potna, magiczna bro mogaby wyrzdzi krzywd takim, jak oni. Otaczaa ich armia wojownikw. Samo to wystarczyoby, eby zmrozi kademu krew w yach. Przyjaciele jednake daliby sobie z tym rad. Nie potrafili natomiast poradzi sobie z przeraeniem, ktre ogarno ich i porazio ich zmysy. Kademu natychmiast przysza na myl beztroska uwaga, jak rzuci Caramon: Mgbym walczy z ywymi choby co dzie, lecz nie z umarymi.

Ci wojownicy byli martwi. Ich ciaa byy obrysowane zaledwie ulotnym, delikatnym biaym wiatem. Odnosio si wraenie, i ludzkie ciepo, ktre posiadali za ycia, pozostao przy nich w straszliwy sposb i po mierci. Ciao ulego rozkadowi, zostawiajc obraz postaci takim, jak zapamitaa je dusza. Dusza najwyraniej pamitaa i o innych rzeczach. Kady wojownik odziany by w staroytn, zapamitan zbroj. Kady wojownik uzbrojony by w zapamitan bro, ktra potrafia zada dobrze zapamitan mier. Oywieni zmarli nie potrzebowali jednak ora. Potrafili zabi samym strachem lub dotykiem zimnych jak grb rk. Jak moemy walczy z nimi? pomyla szaleczo Tanis, ktry nigdy dotd nie czu takiego lku w obliczu wroga z krwi i koci. Ogarna go taka panika, e zastanawia si, czy nie krzykn do towarzyszy, by zawrcili i uciekali, ile si w nogach. Zy na siebie pelf wysikiem woli opanowa si i stawi czoa rzeczywistoci. Rzeczywisto! Nieomal rozemia si z ironii losu. Ucieka nie byo po co, rozdzieliliby si tylko i zagubili. Musz zosta i jako poradzi sobie. Zacz i w stron upiornych wojownikw. Umarli nic nie powiedzieli ani nie uczynili gronych ruchw. Stali po prostu, zagradzajc drog. Nie sposb byo ich policzy, poniewa jedni migoczc pojawiali si, podczas gdy inni rozpywali si w mroku, by powrci, gdy ich towarzysze przygali. Nie sprawia to adnej rnicy, przyzna w duchu Tanis, czujc jak oblewa go zimny pot. Jeden z tych umarych wojownikw moe umierci nas wszystkich nieznacznym gestem doni. Gdy pelf zbliy si do wojownikw, ujrza bysk wiato laski Raistlina. Mag, wsparty na swej lasce, sta przed gromadk towarzyszy. Tanis zatrzyma si obok niego. Blade wiato krysztau padao na twarz czarodzieja, czynic j niemal tak samo upiorn, co twarze umarych przed nimi. Witaj w Mrocznej Puszczy, Tanisie rzek czarodziej. Raistlinie... Tanisowi sowa uwizy w krtani. Musia prbowa jeszcze kilka razy, nim udao mu si wydoby dwik z wyschnitego garda. Kim oni s... Widmowi stranicy szepn czarodziej, nie odrywajc od nich oczu. Mamy szczcie. Szczcie? powtrzy z niedowierzaniem Tanis. Czemu? To s duchy ludzi, ktrzy poprzysigli dokona czego. Nie dotrzymali przysigi i teraz skazani s na cige wykonywanie tego samego zadania, dopki nie wyzwol si i nie zaznaj prawdziwego spoczynku w mierci. W imi otchani, czemu miaoby to oznacza, e mamy szczcie? szepn ochryple Tanis, wyzwalajc strach w wybuchu gniewu. By moe poprzysigli oczyci las

z wszystkich, ktrzy do wkrocz! To moliwe Raistlin rzuci przelotne spojrzenie na pelfa cho uwaam, e mao prawdopodobne. Dowiemy si. Zanim Tanis zdy co zrobi, mag odstpi o krok od grupy i stan naprzeciwko widm. Raist! krzykn Caramon zduszonym gosem, chcc ju przepchn si naprzd. Zatrzymaj go, Tanisie rozkaza szorstko Raistlin. Od tego zaley nasze ycie. Chwytajc mocno wojownika za rami, Tanis spyta Raistlina: Co masz zamiar uczyni? Zamierzam rzuci zaklcie, ktre umoliwi nam porozumienie z nimi. Bd sysza ich myli. Oni przemwi przeze mnie. Czarodziej odchyli gow do tyu, tak e zsun mu si kaptur. Wycign rce i zacz przemawia. Ast bilak parbi-lakar, Suh tangus moipar? szepn, a potem powtrzy to samo jeszcze trzy razy. Gdy Raistlin przemwi, tum wojownikw rozstpi si i wyonia si ze posta jeszcze bardziej wzbudzajca lk i przeraajca ni pozostae. Widmo byo wysze od pozostaych i nosio migotliw koron. Jego bladoprzejrzyst zbroj bogato zdobiy mroczne klejnoty. Na jego twarzy malowa si straszliwy al i udrka. Zjawa zbliya si do Raistlina. Caramon zaka i odwrci wzrok. Tanis nie mia miaoci odezwa si ani krzykn, obawiajc si, e przeszkodzi magowi i przerwie czar. Widmo unioso chud rk i wycigao j powoli, by dotkn modego czarodzieja. Tanis zadra dotknicie widma oznaczao pewn mier. Raistlin jednake by jak w transie i nawet nie poruszy si. Tanis nie by nawet pewien, czy w ogle zauwaa zimn rk zbliajc si do jego serca. I wtedy Raistlin przemwi. Wy, ktrzy od dawna jestecie umarli, uyjcie mego ywego gosu, by powiedzie nam o waszym gorzkim alu. Potem pozwlcie nam przej przez ten las, bowiem nie mamy zych zamiarw, co stanie si jasne, jeli spojrzycie w gb naszych serc. Do widma zatrzymaa si raptownie. Blade oczy baday uwanie twarz Raistlina. A potem migoczce w ciemnoci widmo skonio si przed czarodziejem. Tanis zaczerpn tchu ze zdumieniem; ju wczeniej wyczuwa potg Raistlina, ale to...! Raistlin skoni si w odpowiedzi, a nastpnie zbliy si, by stan obok widma. Jego twarz bya niemal tak samo blada, jak oblicze upiornej postaci tu Obok niego. ywy zmary i zmary ywy, pomyla Tanis i przeszed go dreszcz. Kiedy Raistlin przemwi, nie odezwa si ju wiszczcym szeptem chorowitego

maga. By to gos niski, mroczny i wadczy, ktry zabrzmia dononie w puszczy. By zimny, pusty i brzmia tak, jakby wydobywa si spod ziemi. Kim jestecie wy, ktrzy nieproszeni wkroczylicie do Mrocznej Puszczy? Tanis usiowa odpowiedzie, lecz zupenie zascho mu w gardle. Caramon stojcy obok niego nawet nie by w stanie podnie gowy. Wtedy Tanis poczu, e kto poruszy si u jego boku. Kender! Przeklinajc si w duchu, chcia zapa Tasslehoffa, lecz byo ju za pno. Niewielka posta z podskakujcym czubem wbiega w krg wiata rzucanego przez lask Raistlina i stana przed widmem. Tasslehoff skoni si z szacunkiem. Jestem Tasslehoff Burrfoot powiedzia. Moi przyjaciele wskaza ma doni na grup nazywaj mnie Tas. Kim ty jeste? To ma niewielkie znaczenie rozleg si grobowy gos. Wiedz tylko, emy wojownicy z czasw dawno zapomnianych. Czy to prawda, e zamalicie przysig i dlatego tu jestecie? spyta z zaciekawieniem Tas. Prawda. Poprzysiglimy strzec tej ziemi. Wtedy spada rozarzona gra z niebios. Ziemia si rozstpia. Zo wypezo z wntrza ziemi, a my rzucilimy miecze i uciekalimy w przeraeniu, dopki nie dogonia nas aosna mier. Zawoano nas, bymy wypenili sw przysig, bowiem zo znw stpa po tej ziemi. I tu zostaniemy, dopki zo nie zostanie przepdzone i rwnowaga przywrcona. Nagle Raistlin krzykn przenikliwie i odrzuci gow do tyu, a oczy wywrciy mu si tak, i przygldajcy mu si towarzysze widzieli tylko biaka. Jego gos sta si gosem tysicy krzyczcych jednoczenie. To sposzyo nawet kendera, ktry odstpi o krok i niespokojnie obejrza si na Tanisa. Widmo unioso rk wadczym gestem i zgiek umilk, jakby pochona go ciemno. Moi ludzie domagaj si, by im poda powd, dla jakiego weszlicie do Mrocznej Puszczy. Jeli w zym celu, poznacie, i sprowadzilicie zo na siebie samych, bowiem nie doyjecie wschodu ksiycw. Nie, nie w zym. Z ca pewnoci nie powiedzia spiesznie Tasslehoff. Widzisz, to do duga historia, ale poniewa jest rzecz oczywist, e nigdzie nam si nie pieszy, a tobie zdecydowanie te nie, wic ci j opowiem. Zacznijmy od tego, e bylimy w gospodzie Ostatni Dom w Solace. Pewno jej nie znasz. Nie jestem pewien, od jak dawna stoi, ale nie byo jej w czasach kataklizmu, a na to wyglda, e ty ju bye. Tak wic, siedzielimy sobie i suchalimy staruszka opowiadajcego o Humie i on ten staruszek, nie Huma powiedzia Goldmoon, eby

zapiewaa swoj pie, a ona zapylaa, jak pie, a potem zapiewaa i poszukiwacz doszed do wniosku, e bdzie krytykiem muzyki, a Riverwind to tamten wysoki mczyzna wepchn poszukiwacza do ognia. To by wypadek nie chcia tego. Ale poszukiwacz zapali si jak pochodnia! Powiniene by to widzie! W kadym razie, ten starzec poda mi lask i powiedzia, ebym go uderzy, i ja go uderzyem, i laska zamienia si w bkitny kryszta, i pomienie zgasy i... Bkitny kryszta! Gos widma zadudni gucho z ust Raistlina, gdy zjawa zacza si do nich zblia. Tanis i Sturm obaj skoczyli naprzd, chwytajc Tasa i cigajc go z drogi. Widmo jednake miao zamiar wycznie przyjrze si druynie. Jego migoczce oczy spoczy na Goldmoon. Unisszy blad do, upir wezwa j gestem. Nie! Riverwind prbowa zatrzyma j u swego boku, lecz odsuna si delikatnie i podesza do widma z lask w doni. Armia zjaw otoczya ich. Nagle widmo wycigno miecz z pprzejrzystej pochwy. Unioso go wysoko nad gow, a ostrze zapono biaym wiatem zabarwionym bkitnymi pomieniami. Spjrzcie na lask! jkna Goldmoon. Laska rozjarzya si bladym bkitem, jakby odpowiadajc mieczowi. Upiorny krl odwrci si ku Raistlinowi i wycign blad rk do czarodzieja w transie. Caramon wyda ochrypy ryk i wyrwa si z rk Tanisa. Wycignwszy bro, rzuci si na umarego wojownika. Ostrze przeszyo migotliwe ciao, lecz to Caramon wrzasn z blu i wijc si, upad na ziemi. Tanis i Sturm przyklkli obok niego. Raistlin patrzy przed siebie z nie zmienionym, niewzruszonym wyrazem twarzy. Caramonie, gdzie... Tanis trzyma go, rozpaczliwie usiujc zobaczy, gdzie zwalisty mczyzna zosta zraniony. Moja do! Caramon koysa si w t i z powrotem, szlochajc przy tym i wciskajc lew do t, ktr wada mieczem mocno pod praw pach. Co si stao? spyta Tanis. Potem, ujrzawszy miecz wojownika lecy na ziemi, ju wiedzia: miecz Caramona pokryty by szronem. Tanis z przeraeniem podnis wzrok i ujrza do widma zaciskajc si mocno na nadgarstku Raistlina. Wtym ciaem maga wstrzsn dreszcz, a twarz wykrzywi bl, lecz czarodziej nie upad. Zamkn oczy, zmarszczki cynizmu i goryczy na jego twarzy wygadziy si i zstpi na niego spokj mierci. Tanis przyglda si temu peen lku i podziwu, ledwie wiadom ochrypych wrzaskw Caramona. Ujrza, e twarz Raistlina znw si zmienia i tym razem przepeniaj ekstaza. Atmosfera mocy czarodzieja wzmacniaa si a do chwili, gdy zapona wok niego niemal namacalnym blaskiem.

Zostalimy wezwani rzek Raistlin. Powiedzia to ju swym wasnym gosem, cho nie przypomina on adnego tonu, jakim do tej pory si posugiwa. Musimy i. Czarodziej odwrci si do nich plecami i wszed w las, a kocista do upiornego krla wci zaciskaa si na jego przegubie. Krg umarych rozstpi si, pozwalajc mu przej. Zatrzymajcie ich jkn Caramon. Wsta z Wysikiem. Nie moemy! Tanis zmaga si z nim, by go zatrzyma, i wreszcie olbrzymi mczyzna pad w objcia pelfa, paczc jak dziecko. Pjdziemy za nim. Nic mu si nie stanie. Jest przecie magiem. Caramonie, my nie potrafimy tego zrozumie. Pjdziemy za nim... Oczy umarych, ktrzy przygldali si przechodzcym obok i wkraczajcym do lasu przyjacioom, zamigotay upiornym blaskiem. Widmowe wojsko zwaro szeregi za nimi. Druyna znalaza si porodku szalejcej bitwy. Sycha byo szczk ora, ranni woali o pomoc. Tak prawdziwa bya wrzawa bitewna w ciemnoci, e Sturm odruchowo wycign miecz. Zgiek oguszy go; rycerz uchyla si i uskakiwa przed ciosami, przekonany, e s wymierzone w niego. W rozpaczy wymachiwa mieczem w czarnej pustce, wiedzc, e jest zgubiony i e nie ma ucieczki. Zacz biec i wypad nagle z lasu na pust, jaow polan. Przed nim sta samotnie Raistlin. Czarodziej mia zamknite oczy. Westchn delikatnie, a potem osun si na ziemi. Sturm pobieg do niego, lecz wtedy pojawi si Caramon i niemal przewrci Sturma, docierajc do brata i czule biorc go w objcia. Jedni po drugich, pozostali wbiegli na polan, jakby co ich tam zapdzio. Raistlin wci szepta dziwne, nieznajome sowa. Widma zniky. Raist! szlocha urywanym gosem Caramon. Powieki czarodzieja drgny i podniosy si. Zaklcie... wyczerpao mnie.... szepn. Musz odpocz.... I odpoczniesz! zadudni czyj gos. Gos ywej istoty! Tanis westchn z ulg, mimo i jednoczenie sign po miecz. Wraz z pozostaymi szybko skoczy, by zasoni Raistlina, odwracajc twarz na zewntrz i wbijajc wzrok w ciemno. Wtedy niespodzianie pojawi si srebrny ksiyc, jakby czyja do wycigna go spod czarnego, jedwabnego szala. Teraz dostrzegli gow i barki mczyzny stojcego midzy drzewami. Jego nagie ramiona byy rwnie wielkie i muskularne, co Caramona. Na karku wia mu si grzywa dugich wosw, a bystre oczy byszczay chodno. Druyna posyszaa szelest w zarolach i ujrzaa bysk grotu wczni wymierzonej w Tanisa. Odcie swj nikczemny or ostrzeg mczyzna. Wycie otoczeni i bez widokw na powodzenie.

To podstp szepn Sturm, lecz kiedy to powiedzia, rozleg si donony trzask i gruchot pkajcych gazi. Pojawili si nastpni mczyni i otoczyli ich, a wszyscy zbrojni byli we wcznie poyskujce w wietle ksiyca. Wtedy wystpi naprzd pierwszy m, a towarzysze, opuciwszy bro, przyjrzeli mu si ze zdumieniem. M w nie by wcale czowiekiem, lecz centaurem! Mia ludzk posta od pasa w gr, a koskie ciao od pasa w d. Zbliy si lekkim, penym wdziku kusem, a potne muskuy faloway na jego masywnej piersi. Na jego wadczy gest inne centaury wyszy na ciek. Tanis schowa miecz do pochwy. Flint kichn. Waszmociowie pjd z nami poleci centaur. Mj brat jest chory rzek opryskliwie Caramon. On nigdzie nie moe i. Po go na mym grzbiecie rzek chodno centaur. Po prawdzie, gdyby ktry z was by zmczony, waszmociowie mog dosi nas i pojecha tam, gdzie si udajemy. Dokd nas zabieracie? spyta Tanis. Waszmo nie jest uprawnie zadawa pytania. Centaur szturchn wczni w plecy Caramona. Czeka nas daleka i szybka podr. Sugeruj waci si na mym grzbiecie. Alici nie obawiajcie si niczego. Skoni si przed Goldmoon, wycigajc przedni nog i dotykajc doni zmierzwionych wosw. Nie stanie si waszmociom krzywda tej nocy. Mog pojecha, Tanisie, prosz? baga Tasslehoff. Nie ufaj im! Flint kichn gwatownie. Ja im nie ufam mrukn Tanis ale nie wyglda mi na to, ebymy w tej kwestii mieli jaki wybr Raistlin nie moe i. Zgoda, Tas. Pozostali te mog. Spogldajc na centaury podejrzliwie spode ba, Caramon wzi brata na rce i posadzi go na grzbiecie jednego z p-ludzi, p-zwierzt. Osabiony Raistlin pochyli si do przodu. Wsid na mj grzbiet powiedzia centaur do Caramona. Unios ciar waci obu. Waszmoci bratu potrzebna bdzie twa pomoc, albowiem spieszna bdzie podr tej nocy. Czerwienic si z zakopotania, ogromny wojownik wgramoli si na szeroki grzbiet centaura, a jego wielgachne nogi zwisay niemal do samej ziemi. Obj Raistlina i centaur ruszy z kopyta. Tasslehoff, chichoczc z radoci, wskoczy na centaura i natychmiast zelizn si z drugiej strony w boto. Sturm westchn, podnis kendera i posadzi go na grzbiecie centaura. Nastpnie, zanim Flint zdy zaprotestowa, rycerz posadzi krasnoluda za Tasem. Flint prbowa co powiedzie, lecz zdoa tylko kichn, nim centaur wyruszy. Tanis pojecha z pierwszym centaurem, ktry wyglda na przywdc.

Dokd nas zabieracie? znw zapyta Tanis. Do Pani Lasu odpar centaur. Pani Lasu? powtrzy Tanis. Kim ona jest kim takim, jak wy? Ona jest Pani Lasu odpowiedzia centaur i ruszy kusem. Tanis chcia zada kolejne pytanie, lecz z powodu przyspieszonego kroku centaura podskoczy i niemal nie odgryz sobie jzyka, zderzajc si twardo z centaurzym grzbietem. Czujc, i zelizguje si do tyu w miar przyspieszania tempa, Tanis obj ramionami szeroki tors centaura. Wa nie musisz mnie tak ciska wp! Centaur obejrza si, a jego oczy zabysy w ksiycowym wietle. Moja w tym gowa, by wa nie spad. Bd spokojny. Wesprzyj wa swe donie na mym zadzie, by si dobrze balansowa. Teraz dobrze. Trzymaj si wa mocno nogami. Centaury opuciy szlak i zanurzyy si w puszczy. Blask ksiyca natychmiast uton w gszczu drzew. Tanis czu wiszczce obok gazie, ktre szarpay go za ubranie. Mimo to centaur ani nie skrca, ani nawet nie zwolni tempa galopu, a Tanis mg tylko zakada, i centaur zna dobrze szlak, ktrego pelf nie dostrzega. Wkrtce centaur zwolni nieco kroku i wreszcie zatrzyma si. Tanis nic nie widzia w oblepiajcej go ciemnoci. Wiedzia, e jego towarzysze s w pobliu, tylko dlatego, e sysza pytki oddech Raistlina, pobrzkiwanie zbroi Caramona i nieustajce kichanie Flinta. Nawet wiato laski Raistlina zgaso. Na ten las rzucono potny czar szepn cicho czarodziej, gdy Tanis zapyta go o to. Czar ten rozprasza wszystkie inne. Niepokj Tanisa wzrs jeszcze bardziej. Dlaczego zatrzymujemy si? Bo wa ju u celu. Zsiadaj rozkaza grubiasko centaur. Gdzie jestemy? Tanis zelizn si z szerokiego grzbietu centaura na Ciemi. Rozejrza si wok, lecz nic nie dojrza. Najwyraniej drzewa nie przepuszczay na ciek nawet najmniejszego skrawka ksiycowego czy gwiezdnego wiata. Stoisz wa porodku Mrocznej Puszczy odpar centaur. A teraz egnam i ycz waci wszelkiego dobrego albo zego zaley, jak wa zostanie osdzony przez Pani Lasu. Zaczekaj chwil! zawoa gniewnie Caramon. Nie moesz nas tak zostawi w rodku lasu, lepych jak nowo narodzone kocita... Zatrzymajcie ich! rozkaza Tanis, sigajc po miecz. Lecz miecza nie byo. Gwatowne oburzenie Sturma dao mu zna, e rycerz wanie odkry to samo.

Centaur zachichota. Tanis posysza stuk kopyt o mikk ziemi i szelest gazi drzew. Centaury odeszy. I bardzo dobrze! kichn Flint. Wszyscy jestemy? spyta Tanis, wycigajc rk i czujc dodajcy otuchy ucisk silnej doni Sturma. Tu jestem! pisn Tasslehoff. Och, Tanisie, czy to nie byo cudowne? Ja... Cicho, Tas! warkn Tanis. A mieszkacy rwnin? Tu jestemy rzek ponuro Riverwind. Pozbawieni broni. Nikt nie ma broni? zapyta Tanis. Na niewiele zreszt by si zdaa w tej przekltej ciemnoci doda z gorycz. Ja mam sw lask rozleg si cicho niski gos Goldmoon. I potna to bro, crko Que-Shu dobieg ich gboki gos. Bro dobra, ktrej przeznaczeniem jest zwalcza sabo, rany i choroby. Gos niewidzialnej istoty posmutnia. W tych czasach bdzie uyta rwnie jako bro przeciw zym istotom, ktrych pragnieniem jest odnale j i zmie z powierzchni tego wiata.

Rozdzia XI Pani Lasu. Chwila wytchnienia


Kim jeste? zawoa Tanis. Poka si! Nie uczynimy ci krzywdy blagowa Caramon. Oczywicie, e nie. Gboki gos by teraz rozbawiony Nie macie broni. Zwrc j wam, gdy czas bdzie po temu odpowiedni. Nikt nie wchodzi z broni do Mrocznej Puszczy, nawet rycerz solamnijski. Nie obawiaj si, szlachetny rycerzu. Widz, e twj or jest starodawny i wielkiej wartoci! U mnie bdzie bezpieczny. Wybacz ten pozorny brak zaufania, lecz nawet wielki Huma zoy Smocz Lanc u mych stp. Huma! powtrzy zdumiony Sturm. Kim ty jeste? Jestem Pani Lasu. W tej samej chwili, gdy rozleg si gboki gos, ciemno rozstpia si. Pene szacunku i lku westchnienie, agodne jak wiosenny wiatr, wydaro si przyjacioom, gdy spojrzeli wprost przed siebie. Srebrny blask ksiyca jasno owietla wysoki, skalny wystp, na ktrym staa klacz jednoroca. Spogldaa na nich chodno, a jej inteligentne oczy byszczay nieskoczon mdroci. Pikno jednoroca przenikao do gbi serca. Goldmoon wkrtce poczua, i w oczach staj jej zy, a zmuszona bya spuci powieki w obronie przed promienn wspaniaoci zwierzcia. Sier jednoroca miaa srebrn barw ksiycowego wiata, rg by z byszczcej pery, a grzywa przypominaa morsk pian. Jej eb mgby by wyrzebiony z poyskliwego marmuru, lecz aden czowiek ani nawet krasnolud nie potrafiby odda elegancji i wdziku, jakie zaklte byy w piknych zarysach potnego karku i muskularnej piersi. Jej nogi byy silne, lecz delikatne, kopyta niewielkie i rozszczepione, jak u kzki. W pniejszych dniach, gdy Goldmoon wdrowaa mrocznymi ciekami, a w jej sercu krlowaa pustka rozpaczy i beznadziejnoci, wystarczyo, e zamkna oczy i przypomniaa sobie jednoroca, by zazna pocieszenia. Jednoroec potrzsn gow, a potem spuci j w dostojnym gecie powitania. Przyjaciele, czujc si nie na miejscu, skonili si w odpowiedzi, niezdarni i zaenowani. Jednoroec nagle obrci si i galopem zbieg po skaach. Poczuwszy si jakby zdjto z niego zaklcie, Tanis rozejrza si wok. Jasne wiato ksiyca padao na len polan. Wysokie drzewa otaczay ich jak olbrzymi, dobroduszni stranicy. Pelf dozna gbokiego, niezmconego poczucia spokoju. Jednake okolic przenika take smutek. Odpocznijcie powiedziaa Pani Lasu, schodzc pomidzy nich. Jestecie znueni

i godni. Wkrtce przynios jedzenie i wod do mycia. Moecie poniecha ostronoci i obaw tego wieczoru. Tu jest bezpiecznie, jeli gdziekolwiek tej nocy jest na ziemi bezpiecznie. Caramon, ktremu oczy rozbysy na wzmiank o jedzeniu, postawi brata na ziemi. Raistlin osun si w traw, oparszy o pie drzewa. Jego twarz bya trupio blada w wietle srebrnego ksiyca, lecz oddycha bez wysiku. Wyglda nie tyle na chorego, co straszliwie wycieczonego. Caramon usiad obok niego i rozglda si za jedzeniem. Potem westchn ciko. Pewno znowu jakie jagdki odezwa si nieszczliwym tonem do Tanisa. Chc misa pieczony udziec jeleni, adny, skwierczcy kawaek krlika... Cicho bd upomnia go ledwo syszalnie Sturm, spogldajc na Pani Lasu. Pewno z ciebie pierwszego kazaaby zrobi piecze! Z lasu wyszy centaury, niosc czysty, biay obrus, ktry rozcieliy na trawie. Inne umieciy na nim wiecce, przejrzyste kule z krysztau, ktre rozjaniy okolic. Tasslehoff przyjrza si lampom z ciekawoci. To s wiata z uczkw! We wntrzu krysztaowych kul znajdoway si tysice malekich robaczkw, z ktrych kady mia na grzbiecie dwie jarzce si jaskrawo plamki. uczki wdroway po wntrzu kul, najwyraniej zadowalajc si badaniem swego otoczenia. Nastpnie centaury wniosy miski z chodn wod i czyste, biae kawaki tkaniny, by przyjaciele mogli umy twarze i rce. Woda odwieya ich ciaa i umysy, zmywajc lady bitwy. Inne centaury ustawiy krzesa. Caramon przyjrza im si z powtpiewaniem. Krzesa byy wykonane z jednego kawaka drewna. Wyglday na wygodne, lecz kade miao tylko jedn nog! Sidcie, prosz rzeka askawie Pani Lasu. Nie mog si na czym takim! zaprotestowa wojownik. Przewrc si. Stan przy brzegu obrusa. Poza tym obrus jest rozoony na trawie. Sid na trawie przy nim. Bliej jedzenia mrukn Flint pod nosem. Pozostali spojrzeli niepewnie na krzesa, dziwne, krysztaowe lampki z robaczkami i na centaury. Jednake crka wodza wiedziaa, czego si oczekuje od goci. Chocia wielki wiat mg uwaa jej lud za barbarzycw, plemi Goldmoon miao surowe reguy uprzejmoci, ktrych pieczoowite przestrzeganie byo witym obowizkiem. Goldmoon wiedziaa, e kaza gospodarzowi czeka jest obraz zarwno dla gospodarza, jak i jego hojnoci. Usiada wic z gracj krlowej. Jednonogie krzeso zakoysao si lekko,

przystosowujc si do jej wzrostu i dopasowujc do jej figury. Usid po mej prawicy, wojowniku powiedziaa dostojnie, wiadoma licznych spojrze, ktre si na niej skupiay. Twarz Riverwinda nie wyraaa adnych uczu, cho wojownik przedstawia mieszny widok, gdy prbowa zgi sw wysok posta i zasi w tak kruchym na pozr krzele. Jednak gdy ju usiad, wygodnie rozpar si w nim i niemal umiechn z miym niedowierzaniem. Dzikuj wam wszystkim, i zaczekalicie, a usid rzeka popiesznie Goldmoon, aby ukry wahanie pozostaych. Teraz wy moecie zasi do stou. Och, nie ma sprawy zacz Caramon, zakadajc rce na piersi. Wcale nie czekaem. Nie mam zamiaru siada na ktrym z tych sfiksowanych krze... Sturm trci wojownika ostro okciem w bok. Czcigodna pani Sturm skoni si i usiad z rycersk godnoci. Skoro on moe, to ja te mrukn Caramon, a jego decyzj przyspieszy fakt, i centaury zaczy wnosi jedzenie. Pomg usi bratu, a potem sam zasiad ostronie, upewniwszy si najpierw, e krzeso utrzyma jego ciar. Cztery centaury ustawiy si w czterech rogach wielkiego biaego obrusa rozcielonego na ziemi. Uniosy go na wysoko stou, a nastpnie puciy. Obrus utrzyma si w powietrzu, a jego delikatnie haftowana powierzchnia bya rwnie twarda i mocna, jak kady z solidnych stow w gospodzie Ostatni Dom.

Wspaniale! Jak one to robi? wykrzykn Tasslehoff, zagldajc pod obrus. Pod spodem nic nie ma! ogosi, wybauszajc oczy. Centaury wybuchny gonym miechem i nawet Pani Lasu umiechna si. Nastpnie centaury pooyy na stole talerze z przelicznie wyrzebionego i wypolerowanego drewna. Kady go otrzyma n i widelec wykonany z rogw jelenia. Pmiski gorcego, pieczonego misiwa rozsieway kuszc, dymn wo. Pachnce bochenki chleba i ogromne, drewniane misy pene owocw poyskiway w delikatnym wietle lamp. Poczuwszy si bezpiecznie w krzele, Caramon zatar rce. Potem umiechn si od ucha do ucha i podnis widelec. Achhh! westchn z zadowolenia, gdy jeden z centaurw postawi przed nim pmisek peen pieczonej jeleniny. Caramon wbi widelec w piecze i z rozkosz powcha par i sok, ktre trysny z misa. Nagle zda sobie spraw, e wszyscy mu si przypatruj. Zatrzyma si i rozejrza wok.

Co jest? zapyta, mrugajc oczami. Wtedy jego wzrok spocz na Pani Lasu. Zaczerwieni si i popiesznie odoy widelec. Ja... bagam o wybaczenie. Ten jele musia by kim, kogo znaa to znaczy jednym z twoich poddanych. Pani Lasu umiechna si agodnie. Nie frasuj si wojowniku rzeka. Jele wypenia swoje yciowe przeznaczenie, dajc pokarm owcy czy bdzie nim wilk, czy czowiek. Nie opakujemy straty tych, ktrzy umarli, speniajc swe przeznaczenie. Tanisowi wydao si, e w chwili gdy to mwia, ciemne oczy Pani Lasu spoczy na Sturmie, a przepenia je tak gboki smutek, e serce pelfa zmrozi strach. Lecz kiedy ponownie odwrci si ku Pani Lasu, dostrzeg, e wspaniae zwierz znw si umiecha. To tylko moja wyobrania pomyla. Skd mamy wiedzie, czcigodna pani spyta z wahaniem Tanis czy ycie jakiej istoty spenio swj cel? Znaem bardzo starych ludzi, ktrzy umarli w goryczy i rozpaczy. Widziaem mae dzieci, ktre umary przed swym czasem, lecz pozostawiy po sobie takie dziedzictwo mioci i radoci, e al po ich odejciu agodzia wiadomo, e ich krtkie ycie tak wiele dao innym. Sam sobie odpowiedziae, Tanisie Pelfie, duo lepiej ni ja potrafiabym odrzeka z powag Pani Lasu. Powiedzmy, e nasze ycie nie mierzy si zyskiem, lecz dawaniem innym. Pelf chcia odpowiedzie, lecz Pani Lasu przerwaa mu. Zapomnij na razie o swych troskach. Ciesz si spokojem mojego lasu, pki moesz. Jego czas przemija. Tanis rzuci przenikliwe spojrzenie Pani Lasu, lecz ona odwrcia uwag od niego i spogldaa w gb puszczy oczami zamglonymi smutkiem. Pelf zastanawia si, co moga mie na myli, i siedzia pogrony w pospnych rozwaaniach, dopki nie poczu, e kto agodnie dotyka doni jego rki. Powiniene co zje rzeka Goldmoon. Twe troski nie znikn po posiku a jeli tak, to tym lepiej. Tanis umiechn si do niej i zacz je z wielkim apetytem. Posucha rady Pani Lasu i na jaki czas odesa troski na samo dno umysu. Goldmoon miaa racj: istniao niewielkie prawdopodobiestwo, e przepadn. Reszta przyjaci uczynia to samo, przyjmujc osobliwo otoczenia z opanowaniem godnym bywaych wdrowcw. Cho nie byo innego napoju poza wod ku wielkiemu rozczarowaniu Flinta chodny, czysty pyn zmy strach i wtpliwoci z ich serc, tak jak zmy krew i brud z ich rk. miali si, rozmawiali i jedli, cieszc si towarzystwem przyjaci. Pani

Lasu nie odezwaa si ju wicej, lecz przygldaa si kademu po kolei. Blada twarz Sturma odzyskaa nieco rumiecw. Rycerz jad z wdzikiem i godnoci. Siedzc obok Tasslehoffa, udziela odpowiedzi na nie koczc si seri pyta kendera dotyczc jego ojczyzny. Poza tym, bez nadmiernego zwracania niczyjej uwagi, wydoby z sakwy Tasslehoffa n i widelec, ktre w niewytumaczalny sposb tam si znalazy. Rycerz siedzia tak daleko od Caramona, jak byo to moliwe, i czyni wszystko, co w jego mocy, by go nie zauwaa. Wida byo wyranie, e ogromnemu wojownikowi smakuje posiek. Zjad trzy razy wicej, ni ktokolwiek inny, trzy razy szybciej i trzy razy goniej. Kiedy nie jad, opisywa Flintowi walk z trollem, uywajc koci, ktr obgryza, jako miecza, by ilustrowa swe pchnicia i uniki. Flint paaszowa ze smakiem i mwi Caramonowi, e jest najwikszym kamc na Krynnie. Raistlin, ktry siedzia obok brata, jad bardzo niewiele, wybierajc tylko najdelikatniejsze kski misa, kilka winogron i kawaeczek chleba, ktry najpierw namoczy w wodzie. Nic nie mwi, tylko przysuchiwa si uwanie, wchaniajc dusz wszystko, co powiedziano, magazynujc do pniejszego porwnania i uytku. Goldmoon spoywaa posiek delikatnie, z wywiczon swobod. Ksiniczka QueShu bya przyzwyczajona do jedzenia na widoku publicznym i bez trudu podtrzymywaa konwersacj. Rozmawiaa pogodnie z Tanisem, zachcajc go do opisywania krainy elfw i innych krajw, ktre zwiedzi. Riverwind, siedzcy obok niej, czu si wyjtkowo skrpowany i zaenowany. Chocia nie by tak gonym arokiem jak Caramon, mieszkaniec rwnin wyranie by przyzwyczajony bardziej do jedzenia przy ognisku ze swymi towarzyszami z plemienia, ni na krlewskim dworze. Posugiwa si sztucami niezgrabnie i by wiadom, e przy Goldmoon sprawia wraenie nieokrzesanego. Nie odzywa si i wygldao na to, e najchtniej wtopiby si w to. Wreszcie wszyscy zaczli odsuwa talerze i usadowili si wygodnie na dziwnych, drewnianych krzesach, koczc obiad kawakami sodkiego, kruchego ciasta. Ku wielkiej uciesze centaurw Tas zacz piewa podrn pie kenderw. Wtem niespodziewanie przemwi Raistlin. Jego cichy, szepczcy gos wlizn si pomidzy miech i gone rozmowy. Pani Lasu wysycza mag dzi stoczylimy walk z plugawymi stworzeniami, jakich nie widzielimy nigdy wczeniej na Krynnie. Czy moesz nam o nich co powiedzie? Atmosfera odpoczynku i radosnej zabawy zostaa zgaszona rwnie skutecznie, jakby nakry j kto caunem. Wszyscy spospnieli.

Te stwory chodz jak ludzie doda Caramon ale wygldaj jak gady. Maj pazurzaste rce i stopy, skrzyda i... ciszy gos po mierci zmieniaj si w kamie. Pani Lasu przyjrzaa im si ze smutkiem i wstaa. Wydawao si, e oczekiwaa na to pytanie. Wiem o tych stworach odpara. Kilka z nich weszo do Mrocznej Puszczy z oddziaem goblinw z Haven tydzie temu. Ubrane byy w paszcze i kaptury, bez wtpienia po to, by ukry swj wstrtny wygld. Centaury szy ich ladem potajemnie, by upewni si, e nie wyrzdz nikomu krzywdy, zanim nie rozprawi si z nimi widmowi stranicy. Centaury doniosy, e stwory te nazywaj siebie smokowcami" i wspominaj o przynalenoci do Zakonu Draco". Czoo Raistlina pokryy zmarszczki. Draco szepn, zastanawiajc si. Lecz kim w takim razie s? Do jakiego gatunku czy rasy nale? Nie wiem. Mog tylko to powiedzie: nie nale oni do wiata zwierzcego ani do adnej z ras Krynnu. Upyna chwila, nim wszyscy przyjli to do wiadomoci. Caramon mrugn oczami. Ja nie... zacz. Ona chciaa przez to powiedzie, mj bracie, e nie pochodz z tego wiata wyjani niecierpliwie Raistlin. W takim razie, skd? zapyta zaskoczony Caramon. To jest pytanie, nieprawda? rzek chodno Raistlin. Skd oni pochodz i po co przybyli? Na to nie umiem odpowiedzie. Pani Lasu potrzsna gow. Mog ci jednak powiedzie, e zanim widmowi stranicy pooyli kres yciu tych smokowcw, powiedzieli oni o wojskach na pnocy. Widziaem je. Tanis wsta. Ogniska obozowe... Sowa mu uwizy w gardle, gdy uwiadomi sobie, co Pani Lasu miaa na myli. Wojska? Tych smokowcw? Musz by ich tam tysice! Teraz wszyscy ju wstali i mwili jednoczenie. Niemoliwe! achn si rycerz. Kto si za tym kryje? Poszukiwacze? Na bogw rykn Caramon mam ochot uda si do Haven i porozbija... Jed do Solamnii, nie do Haven doradzi gono Sturm. Powinniniy uda si do Qualinstu przekonywa Tanis. Elfowie... Elfowie maj swoje wasne kopoty przerwaa Pani Lasu, a jej chodny gos wywar kojcy wpyw. Podobnie jak szlachetni poszukiwacze w Haven. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Powiem wam jednak, dokd musicie si uda, aby znale odpowied na

drczce was pytania. Co masz na myli mwic, e powiesz nam, gdzie i? Czerwona szata Raistlina zafalowaa, gdy wystpi powoli naprzd. Co o nas wiesz? Mag przerwa, a jego oczy zwzia naga myl. Tak, spodziewaam si was odpara Pani Lasu w odpowiedzi na myli Raistlina. Wielka, janiejca istota objawia mi si dzi na pustkowiu. Powiedziaa mi ona, e tej nocy przybdzie do Mrocznej Puszczy osoba niosca lask z bkitnego krysztau. Widmowi stranicy przepuszcz powierniczk laski i jej towarzyszy cho nie pozwolili adnemu czowiekowi ani elfowi, krasnoludowi czy kenderowi wej do Mrocznej Puszczy od czasw kataklizmu. Miaam przekaza tej, ktra niesie lask, t oto wiadomo: Musicie polecie prosto przez Gry Wschodniej ciany. Za dwa dni ta, ktra niesie lask, musi znale si w Xak Tsaroth. Tam, jeli okaecie si godni, otrzymacie najwikszy skarb, jaki dano temu wiatu. Gry Wschodniej ciany! Krasnolud otworzy usta. Rzeczywicie musielibymy lecie, eby dotrze do Xak Tsaroth za dwa dni. Janiejca istota! Te mi co! Pstrykn drwico palcami. Pozostali niepewnie popatrzyli na siebie nawzajem. Wreszcie Tanis przemwi z wahaniem. Obawiam si, e krasnolud ma racj, Pani Lasu. Podr do Xak Tsaroth byaby duga i niebezpieczna. Musielibymy wraca przez okolice zamieszkane przez gobliny i tych smokowcw. A potem musielibymy przeby rwniny Riverwind odezwa si po raz pierwszy od czasu spotkania Pani Lasu. Stracilibymy ycie. Wskaza na Goldmoon. Que-Shu s zawzitymi wojownikami i dobrze znaj okolic. Oni czekaj. Nigdy nie przedostalibymy si tamtdy cali. Spojrza na Tanisa. Poza tym mj lud nie darzy sympati elfw. A po co mamy w ogle i do Xak Tsaroth? odezwa si opryskliwie Caramon. Najwikszy skarb c to moe by? Potny miecz? Skrzynia pena stalowych monet? To by si przydao, ale wyglda na to, e na pnocy szykuje si wojna. Szkoda byoby, gdyby mnie omina. Pani Lasu powanie skina gow. Rozumiem wasz dylemat powiedziaa. Proponuj tak pomoc, jaka jest w mojej mocy. Dopilnuj, bycie dotarli do Xak Tsaroth w dwa dni. Pozostaje jednak pytanie, czy zgodzicie si pj? Tanis odwrci si ku pozostaym. Twarz Sturma bya cignita i wymizerowana. Rycerz spojrza Tanisowi w oczy i westchn. Jele przyprowadzi nas tutaj rzek powoli by moe po to, bymy wysuchali tej rady. Jednak serce cignie mnie na pnoc, do mojej

ojczyzny. Jeli wojska tych smokowcw przygotowuj si do napaci, moje miejsce jest wrd rycerzy, ktrzy z pewnoci zgromadz si, by walczy ze zem. Mimo to nie chciabym opuszcza ci, Tanisie, ani ciebie, o pani. Skin ku Goldmoon, a potem przygarbi si ze zmczenia i spuci obola gow, wspierajc j na rkach. Caramon wzruszy ramionami. Ja pjd wszdzie i bd walczy z kadym. Wiesz o tym, Tanisie. A co ty powiesz, bracie? Lecz Raistlin, wpatrzony w ciemno, nie odpowiedzia. Goldmoon i Riverwind rozmawiali ze sob przyciszonymi gosami. Pokiwali gowami, a potem Goldmoon rzeka do Tanisa Pjdziemy do Xak Tsaroth. Doceniamy wszystko, co uczynilicie dla nas... Ale nie prosimy ju nikogo o pomoc owiadczy dumnie Riverwind. To zakoczenie naszej wyprawy. Tak, jak zaczlimy j sami, tak i zakoczymy j w samotnoci. I zginiecie w samotnoci! rzek cicho Raistlin. Tanis zadra. Raistlinie powiedzia chciabym pomwi z tob. Mag odwrci si posusznie i odszed z pelfem w niewielki zagajnik rachitycznych i skarowaciaych drzew. Otoczya ich ciemno. Zupenie jak za dawnych czasw powiedzia Caramon, niespokojnie ledzc brata wzrokiem. I pomyl tylko o wszystkich kopotach, w jakie wtedy pakowalimy si przypomnia mu Flint, sadowic si z rozmachem na trawie. Ciekawe, o czym oni rozmawiaj? powiedzia Tasslehoff. Dawno temu kender usiowa podsuchiwa prywatne rozmowy czarodzieja i pelfa, ale Tanis zawsze przyapywa go i przepdza. Dlaczego nie mog porozmawia o tym z nami? Poniewa prawdopodobnie wydarlibymy serce Raistlinowi odrzek Sturm cichym, penym blu gosem. Niezalenie od tego, co twierdzisz, Caramonie, w twoim bracie czai si mrok i Tanis ju go ujrza. Za co jestem mu wdziczny. On potrafi sobie z tym poradzi. Ja nie potrafibym. Caramon nic nie odpowiedzia, co mu si przedtem nie zdarzao. Zdumiony Sturm uwanie spojrza na niego. Dawniej wojownik rzuciby si, eby broni brata. Teraz siedzia w milczeniu, przejty czym, a na jego twarzy malowa si wyraz zatroskania. A wic istnieje mrok w Raistlinie i Caramon teraz te ju wie, co to jest. Sturm wzdrygn si, zastanawiajc si, co wydarzyo si w cigu tych piciu lat, e rzucio tak pospny cie na niefrasobliwego wojownika. Raistlin szed obok Tanisa. Zaoywszy rce na piersi, czarodziej ukry donie w

rkawach i spacerowa ze spuszczon w zamyleniu gow. Tanis wyczuwa ar ciaa promieniujcy przez czerwone szaty, jakby Raistlina spala jaki wewntrzny ogie. Jak zwykle Tanis czu si niespokojnie w towarzystwie modego maga. Lecz obecnie nie zna nikogo innego, do kogo mgby si zwrci po porad. Co wiesz o Xak Tsaroth? spyta Tanis. Bya tam witynia witynia staroytnych bogw szepn Raistlin. Jego oczy byszczay w niesamowitym wietle czerwonego ksiyca. Miasto ulego zniszczeniu w czasie kataklizmu, a tamtejszy lud uciek, przekonany, i bogowie opucili go. Pami o nim zagina. Nie wiedziaem, e jeszcze istnieje. Co ujrzae, Raistlinie? spyta cicho Tanis po dugiej przerwie. Spogldae w dal ... co zobaczye? Jestem magiem, Tanisie, nie wieszczem. Nie traktuj mnie w ten sposb warkn Tanis. Upyno wiele czasu, lecz nie a tak wiele. Wiem, e nie masz daru przewidywania przyszoci. Rozmylae, a nie wrye. I doszede do pewnych wnioskw. Chc je usysze. Masz wicej rozumu od nas wszystkich, nawet jeli... przerwa. Nawet jeli jestem spaczony i zwyrodniay. Gos Raistlina nabra siy, pobrzmiewajc szorstk arogancj. Tak, jestem bystrzejszy od ciebie od was wszystkich. I ktrego dnia udowodni to! Kiedy wy z ca sw si, wdzikiem i urod wy wy wszyscy, nazwiecie mnie panem! Jego donie zacisny si w pici w gbi szat, a oczy pony czerwono w szkaratnym blasku ksiyca. Tanis, przyzwyczajony do takich tyrad, czeka cierpliwie. Czarodziej uspokoi si i rozluni zacinite donie. Na razie jednak udziel ci rady. Co ujrzaem? Te wojska, Tanisie, te wojska smokowcw zajm Solace i Haven i wszystkie ziemie twoich ojcw. Oto powd, dla jakiego musimy uda si do Xak Tsaroth. To, co tam znajdziemy, stanie si przyczyn zguby tych armii. Ale jaki cel maj te armie? zapyta Tanis. Dlaczego kto chciaby zaj Solace i Haven, i Rwniny na wschodzie? Czy to robota poszukiwaczy? Poszukiwacze? Ha! parskn Raistlin. Otwrz oczy, Pelfie. Kto lub co potnego stworzyo te istoty tych smokowcw. Z pewnoci nie ci idioci poszukiwacze. I nikt nie zadaje sobie tyle trudu, eby zaj dwa rolnicze miasteczka ani nawet eby szuka laski z bkitnego krysztau. To wojna zaborcza, Tanisie. Kto chce podbi Ansalon! Za dwa dni ycie na Krynnie, takie jakim je znalimy, zakoczy si. To gosiy upade gwiazdy. Krlowa Ciemnoci powrcia. Mamy do czynienia z wrogiem, ktry pragnie co najmniej

zniewoli nas, a by moe unicestwi cakowicie. Co radzisz? spyta Tanis z ociganiem. Czu nadcigajc zmian, a jak wszyscy elfowie, nie znosi zmian i obawia si ich. Raistlin umiechn si krzywo i gorzko, rozkoszujc si chwil swej wyszoci. Radz natychmiast uda si do Xak Tsaroth. Wyruszy jeszcze dzi w nocy, jeli to moliwe, zgodnie z tym, co zaplanowaa Pani Lasu. Jeli nie zdobdziemy tego daru w cigu dwch dni uczyni to smokowcy. Jak sdzisz, co to moe by za dar? zastanawia si Tanis na gos. Miecz albo monety, jak powiedzia Caramon? Mj brat jest gupcem stwierdzi chodno Raistlin. Ty nie wierzysz w to i ja te nie. A wic co? naciska Tanis. Raistlin zmruy oczy. Udzieliem ci rady. Postpisz, jak bdziesz chcia. Ja mam swoje wasne powody, eby tam si uda. Zostawmy spraw na tym, Pelfie. Czeka nas niebezpieczestwo. Xak Tsaroth zostao opuszczone trzysta lat temu. Nie sdz, by dugo stao nie zamieszkane. To prawda rozwaa Tanis. Sta w milczeniu przez dug chwil. Czarodziej kaszln raz, cicho. Czy wierzysz, e zostalimy wybrani, Raistlinie? spyta Tanis. Mag nie waha si. Tak. Dano mi to do zrozumienia w Wieach Wielkiej Magii. Tak powiedzia Par-Salian. Ale dlaczego? pyta niecierpliwie Tanis. My si nie nadajemy na bohaterw no, moe Sturm... Ach westchn Raistlin. Lecz kto nas wybra? I w jakim celu? Zastanw si nad tym, Tanisie Pelfie! Czarodziej skoni si Tanisowi drwico, odwrci i znikn w gszczu, by doczy do reszty grupy.

Rozdzia XII Skrzydlaty sen. Dym na wschodzie. Mroczne wspomnienia


Xak Tsaroth powiedzia Tanis. Taka jest moja decyzja. Czy to wanie doradza czarodziej? zapyta nachmurzony Sturm. Tak odpar Tanis. I uwaam, e powinnimy go posucha. Jeli nie dotrzemy do Xak Tsaroth za dwa dni, uczyni to inni i ten najwikszy dar" moe zosta utracony na zawsze. Najwikszy dar! powiedzia Tasslehoff z byskiem w oku. Pomyl tylko, Flincie! Bezcenne klejnoty! Albo moe... Antaek piwa i smaone kartofle Otika mrukn krasnolud. I miy, ciepy ogie. Ale nie Xak Tsaroth! W takim razie, wszyscy jestemy jednego zdania powiedzia Tanis. Sturmie, jeli uwaasz, e jeste potrzebny na pnocy, oczywicie moesz... Pjd z wami do Xak Tsaroth. Sturm westchn. Na pnocy nie ma niczego dla mnie. Sam si oszukiwaem. Rycerze mego zakonu rozproszyli si, pozaszywali w rozpadajcych fortecach i walcz z komornikami. Rycerz skrzywi si z wielkiego blu i spuci gow. Tanis nagle poczu si zmczony. Bola go kark, mia zesztywniae barki i plecy, dray mu minie ng. Chcia powiedzie co jeszcze, lecz wtedy poczu czyj agodn do dotykajc jego ramienia. Obejrza si i dostrzeg twarz Goldmoon, chodn i spokojn w blasku ksiyca. Jeste znuony, mj przyjacielu rzeka. Wszyscy jestemy. Cieszymy si jednak, Riverwind i ja, e udajecie si z nami. Miaa siln do. Podniosa gow i zmierzya jasnym wzrokiem ca grup. Cieszymy si, e wszyscy idziecie z nami. Tanis, spojrzawszy na Riverwinda, nie by pewien, czy rosy mieszkaniec rwnin zgadza si z ni. To tylko kolejna przygoda powiedzia Caramon, czerwienic si z zaenowania. Co nie, Raist? trci okciem brata. Raistlin zlekceway bliniaka i spojrza na Pani Lasu. Musimy wyruszy natychmiast powiedzia chodno mag. Wspomniaa o tym, e pomoesz nam przeby gry. W rzeczy samej odpara Pani Lasu, kiwajc gow z powag. Ja rwnie ciesz si, e podjlicie tak decyzj. Mam nadziej, e mia wam bdzie moja pomoc. Pani Lasu uniosa gow, spogldajc w gr. Druyna posza w jej lady. Nocne

niebo, widoczne przez sklepienie wysokich drzew, usiane byo jasno migoczcymi gwiazdami. Wkrtce towarzysze dostrzegli co leccego po niebie, co zasaniao przelotnie gwiazdy. Niech ja zostan krasnoludem lebowym rzek Flint z namaszczeniem. Latajce konie. A co dalej? Och! westchn gboko Tasslehoff. Kender osupia z podziwu, przypatrujc si piknym zwierztom, ktre zataczay koa nad ich gowami, zniajc si coraz bardziej za kadym obrotem. Ich sier lnia biaobkitnym blaskiem w wietle ksiyca. Tas klasn w donie. Nawet w najmielszych marzeniach kenderowi nie nio si latanie. To byo warte walki z wszystkimi smokowcami na Krynnie. Pegazy wyldoway na ziemi, a od opotu ich pierzastych skrzyde zerwa si wiatr, ktry szarpa gaziami drzew i przygi traw do gruntu. Olbrzymi pegaz, ktrego skrzyda dotykay ziemi, gdy szed, skoni si z szacunkiem Pani Lasu. Zachowywa si dumnie i dostojnie. Reszta przepiknych stworze skonia si po kolei. Wzywaa nas? zapyta przywdca pegazw Pani Lasu. Tych oto moich goci wzywaj na wschd sprawy nie cierpice zwoki. Rozkazuj wam przenie ich z szybkoci wiatru przez Gry Wschodniej ciany. Pegaz spojrza na druyn ze zdumieniem. Statecznym krokiem podszed, by przyjrze si najpierw jednej osobie, a potem nastpnej. Kiedy Tas podnis rk, by pogaska wierzchowca po pysku, zwierz nastawio oba uszy i odrzucio wielki eb do tyu. Kiedy jednake pegaz dotar do Flinta, parskn z odrazy i zwrci si do Wadczyni Lasu. Kender? Ludzie? I krasnolud! Obejdzie si bez twojej aski, koniu! Flint kichn. Pani Lasu tylko pokiwaa gow i umiechna si. Pegaz skoni si w gecie niechtnego przyzwolenia. Dobrze, o pani odrzek. Z pen siy gracj podszed do Goldmoon i zacz zgina przedni nog, schylajc si przed ni nisko, by pomc przy wsiadaniu. Nie, nie klkaj, szlachetny zwierzu powiedziaa. Jedziam ju konno, zanim jeszcze nauczyam si chodzi. Nie potrzeba mi pomocy. Podawszy Riverwindowi lask, Goldmoon obja pegaza za szyj i wskoczya na jego szeroki grzbiet. Jej srebrnozote wosy rozwiane przez wiatr wyglday w ksiycowej powiacie jak biae pira, a jej twarz bya czysta i chodna jak marmur. Teraz rzeczywicie wygldaa jak ksiniczka barbarzyskiego plemienia. Wzia lask od Riverwinda. Wznoszc j wysoko, zaintonowaa pie. Riverwind, z

oczami byszczcymi z podziwu, wskoczy za ni na grzbiet skrzydlatego konia. Objwszy j ramionami, przyczy swj gboki baryton do jej piewu. Tanis nie mia pojcia, o czym piewaj, lecz wydawao mu si, e jest to pie zwycistwa i triumfu. Krew w nim zawrzaa i sam z chci przyczyby si. Jeden z pegazw przycwaowa do niego. Podcign si i usadowi na jego szerokim grzbiecie przed potnymi skrzydami. Teraz ju wszyscy towarzysze, przejci atmosfer podniosej chwili, dosiadali swych wierzchowcw. Pie Goldmoon uskrzydlia ich dusze, gdy pegazy rozoyy swe olbrzymie skrzyda i chwyciy w nie prdy powietrzne. Wzbijay si coraz wyej i wyej, zataczajc krgi ponad lasem. Srebrny i czerwony ksiyc skpay dolin poniej i chmury powyej niesamowitym, piknym fiokowym blaskiem, ktry przechodzi w ciemniejsz purpur nocy. Gdy las znika ju pod nimi, ostatnim widokiem, jaki towarzysze ujrzeli, bya Pani Lasu migoczca jak gwiazda, ktra spada z niebios, samotne i zagubione wiateko w krainie nadcigajcego zmierzchu. Jednego po drugim wdrowcw zaczynaa ogarnia senno. Tasslehoff zmaga si z tym magicznie wywoanym snem najduej. Zauroczony uderzeniem wiatru w twarz, urzeczony widokiem wysokich drzew, ktre normalnie wznosiy si wysoko nad nim, a teraz zmniejszone byy do rozmiarw dziecinnych zabawek, Tas walczy z sennoci jeszcze dugo po tym, gdy inni ju usnli. Flint wspar gow na jego plecach i chrapa gono. Goldmoon wtulia si w objcia Riverwinda. On opuci gow na jej rami. Nawet we nie obejmowa j opiekuczo. Caramon przechyli si na kark swego konia i sapa dononie. Jego brat wspiera si o szerokie plecy bliniaka. Sturm spa spokojnie, a lady blu zniky z jego twarzy. Nawet na brodatej twarzy Tanisa nie zna byo troski, zmartwienia i odpowiedzialnoci. Tas ziewn. Nie wymamrota, mrugajc szybko i szczypic si. Odpocznij ju, may kenderze rzek z rozbawieniem jego pegaz. miertelnicy nie zostali stworzeni do latania. Ten sen jest dla waszego dobra. Nie chcemy, ebycie wpadli w panik i pospadali. Ja nie spadn zaprotestowa Tas, znw ziewajc. Gowa mu opada do przodu. Kark pegaza by ciepy i wygodny, futro pachnce i ciepe. Nie wpadn w panik szepta sennie Tas. Nigdy nie panikuj... I usn. Pelf obudzi si gwatownie i stwierdzi, e ley na ce. Przywdca pegazw sta nad nim, spogldajc na wschd. Tanis usiad. Gdzie jestemy? zacz. To nie jest miasto. Rozejrza si. Ale ... nawet nie

przebylimy jeszcze gr! Przykro mi. Pegaz odwrci si do niego. Nie moglimy zanie was a do Gr Wschodniej ciany. Na wschodzie szykuje si jakie nieszczcie. Mrok przepenia powietrze, taki mrok, jakiego nie czuem na Krynnie od niezliczonych... Przerwa, spuci eb i zacz niespokojnie grzeba kopytem. Nie odwa si polecie dalej. Gdzie jestemy? powtrzy zdezorientowany pelf. I gdzie s pozostae pegazy? Odesaem je do domu. Sam zostaem, by strzec waszego snu. Teraz, skoro ju obudzilicie si, musz te wraca do domu. Pegaz spojrza surowo na Tanisa. Nie wiem, co zbudzio to wielkie zo na Krynnie. Ufam, e to nie ty ani twoi towarzysze. Rozpostar swe wielkie skrzyda. Zaczekaj! Tanis zerwa si na nogi. Jakie... Pegaz wzbi si w powietrze skokiem, zatoczy dwa krgi, a nastpnie odlecia szybko na zachd. Jakie zo? zapyta pospnie Tanis. Westchn i rozejrza si. Jego towarzysze spali mocno, lec na ziemi w rnych pozach spoczynku. Przyjrza si horyzontowi, usiujc zorientowa si, gdzie jest. Zda sobie spraw, e jest ju niemal wit. Soce zaczynao rozwietla wschd. Znajdowa si na paskim stepie. W zasigu wzroku nie byo ani jednego drzewa, nic, tylko jak okiem sign, rozlege poacie wysokiej trawy. Zastanawiajc si, co pegaz chcia powiedzie, mwic o nieszczciu na wschodzie, Tanis usiad, by popatrze na wschd soca i zaczeka, a jego przyjaciele pobudz si. Nie martwi si zbytnio o to, gdzie si znajduje, bowiem domyla si, e Riverwind zna w tej okolicy kade dbo. Tak wic wycign si w trawie, twarz zwrcony ku wschodowi i stwierdzi, e od wielu nocy nie czu si tak wypoczty, jak po tym dziwnym nie. Nagle usiad raptownie, poniewa opucio go uczucie spokoju, a lk cisn mu gardo niewidzialn doni. Bowiem ku nowemu, jasnemu socu wznosiy si niczym we trzy krte, grube kolumny czarnego, tustego dymu. Tanis zerwa si na nogi. Podbieg do Riverwinda i potrzsn nim agodnie, starajc si obudzi mieszkaca rwnin, nie wyrywajc Goldmoon ze snu. Szsz szepn Tanis, przykadajc ostrzegawczo palec do warg i wskazujc gow na pic kobiet, gdy Riverwind mrugn i popatrzy na pelfa. Widzc ponur min Tanisa, barbarzyca natychmiast oprzytomnia. Wsta szybko i odszed na bok z Tanisem, rozgldajc si dookoa. Co to znaczy? szepn. Jestemy na rwninach Abanasinii. Wci p dnia drogi

od Gr Wschodniej ciany. Moja osada jest na wschd std... Przerwa, gdy Tanis pokaza w milczeniu na wschd. Wtedy z ust wyrwa mu si niski, ochrypy okrzyk, bowiem ujrza dym snujcy si ku niebu. Goldmoon obudzia si raptownie. Usiada, spojrzaa na Riverwinda najpierw sennie, a potem z rosncym zaniepokojeniem. Odwrciwszy si, posza wzrokiem za jego przeraonym spojrzeniem. Nie jkna. Nie! krzykna ponownie. Wstajc szybko, zacza zbiera swe toboki. Jej krzyk zbudzi pozostaych. Co si stao? Caramon wsta skokiem. Ich osada powiedzia cicho Tanis, wskazujc rk. Ponie. Najwyraniej wojska posuwaj si szybciej, ni si spodziewalimy. Nie rzek Raistlin. Pamitacie, kapani smokowcw wspominali o tym, e idc tropem laski, trafili do osady na rwninach. Mj lud szepna Goldmoon, czujc, jak j opuszczaj siy. Osuna si w ramiona Riverwinda, spogldajc na dym. Mj ojciec... Ruszajmy lepiej. Caramon rozejrza si niespokojnie. Wida nas z daleka jak klejnot w ppku cygaskiej tancerki. Prawda rzek Tanis. Zdecydowanie musimy si std oddali. Ale dokd mamy i? spyta Riverwinda. Que-Shu powiedziaa Goldmoon tonem nie znoszcym sprzeciwu. To po drodze. Gry Wschodniej ciany s tu za moj osad. Ruszya przez wysok traw. Tanis obejrza si na Riverwinda. Marulina! zawoa do niej barbarzyca. Pobiegszy naprzd, chwyci Goldmoon za rami. Nikh pat-takh me-rilar! rzek surowym tonem. Spojrzaa na niego oczami niebieskimi i chodnymi jak niebo o poranku. Nie rzeka zdecydowanie. Id do naszej wsi. To nasza wina, jeli co si stao. Nie obchodzi mnie, czy czekaj tam tysice potworw. Zgin ze swym ludem, tak jak byo moj powinnoci. Gos jej si zaama. Przygldajcy si temu Tanis poczu, e serce mu si kraje ze wspczucia. Riverwind obj j ramieniem i razem wyruszyli w kierunku wschodzcego soca. Caramon chrzkn. Mam nadziej, e spotkam tysic tych stworw mrukn, zarzucajc na rami plecak swj i brata. Hej stwierdzi ze zdumieniem. S pene. Zajrza do swego plecaka. Prowiant na drog. Na kilka dni. I mj miecz jest z powrotem w pochwie! Przynajmniej o jedno nie musimy si martwi powiedzia pospnie Tanis.

Dobrze si czujesz, Sturmie? Tak odrzek rycerz. Czuj si duo lepiej po tym nie. W takim razie, w porzdku. Chodmy. Flincie, gdzie jest Tas? Odwracajc si, Tanis nieomal przewrci si, zderzywszy si z kenderem, ktry sta tu za nim. Biedna Goldmoon powiedzia cicho Tas. Tanis poklepa go po ramieniu. Moe nie bdzie a tak le, jak si spodziewamy rzek pelf, idc za mieszkacami rwnin przez falujc traw. Moe wojownicy odparli atak, a to s ogniska celebrujce zwycistwo. Tasslehoff westchn i popatrzy w gr na Tanisa, otwierajc szeroko brzowe oczy. Strasznie kiepski z ciebie kamca, Tanisie stwierdzi kender. Mia wraenie, e to bdzie bardzo dugi dzie. Zmierzch. Zaszo blade soce. te i powe smugi znaczyy jeszcze przez jaki czas zachodni nieboskon, a potem zapada ponura noc. Druyna kulia si wok ogniska, ktre nie dawao ciepa, bowiem nie istnia taki ogie na Krynnie, ktry odpdziby chd, jaki zagniedzi si w ich duszach. Nie rozmawiali ze sob, lecz wpatrywali si w pomienie, prbujc znale jaki sens w tym, co ujrzeli, usiujc znale sens w tym, co nie miao sensu. Tanis przey w swym yciu wiele strasznych rzeczy. Jednak spustoszona osada QueShu na zawsze utkwia w jego pamici jako symbol okropnoci wojny. Mimo to, kiedy przypomina sobie Que-Shu, widzia tylko ulotne obrazy, jakby jego umys nie chcia obj caoci okropnej wizji. To dziwne, lecz pamita stopione kamienie w Que-Shu. Pamita je bardzo wyranie. Tylko we snach przypomina sobie skrcone i poczerniae ciaa, ktre leay wrd dymicych kamieni. Wielkie kamienne mury, olbrzymie kamienne witynie i budowle, przestronne kamienne budynki z brukowanymi dziedzicami i posgami, ogromna kamienna arena wszystko stopio si jak maso w gorcy, letni dzie. Skaa wci jeszcze dymia, cho wida byo, e osad zaatakowano dobry dzie temu. Wygldao to tak, jakby rozpalony do biaoci, spopielajcy wszystko pomie pochon ca osad. Jaki jednak ogie na Krynnie mg stopi ska? Przypomina sobie skrzypicy dwik, pamita, e usysza go i dziwi si, i zastanawia, co to mogo by, dopki odnalezienie rda jedynego dwiku w martwej ciszy miasta nie przerodzio si w obsesj. Biega po zniszczonej osadzie, a znalaz je. Przypomina sobie, e krzycza do pozostaych tak dugo, a przyszli. Stanli, przypatrujc si temu, co znajdowao si we wntrzu stopionej areny. Ogromne kamienne bloki spyny po jednym boku wgbienia w ksztacie misy, tworzc fady stopionej skay wok dna naczynia. Porodku na trawie poczerniaej i

zwglonej staa prymitywna szubienica. W spalon ziemi wbito dwa mocne pale z tak straszliw si, e od uderzenia popkay ich podstawy. Trzy metry nad ziemi do supw przywizano poziom belk. Drewno byo nadwglone i uszczyo si. Na szczycie siedziay padlinoerne ptaki. Trzy acuchy, wykonane z czego, co mogo by elazem, zanim nie stopio si i zlao, zwisay z belki, koyszc si w t i z powrotem. To bya przyczyna skrzypienia. Na kadym acuchu zawieszone byy zwoki, najprawdopodobniej za nogi. Nie byy to trupy ludzi, ale hobgoblinw. Na szczycie tej makabrycznej konstrukcji przy pomocy zamanej klingi miecza do poprzecznej belki przyczepiono tarcz. Na poobijanej tarczy wydrapano byle jak sowa w prymitywnej wersji mowy powszechnej. Oto, co czeka tych, ktrzy bior jecw wbrew moim rozkazom. Zabijaj, albo sam zostaniesz zabity. Podpisano: Verminaard. Verminaard. Imi to nic Tanisowi nie mwio. Inne obrazy. Przypomina sobie, jak Goldmoon staa porodku zrujnowanego domu swego ojca, prbujc zoy fragmenty rozbitego wazonu. Przypomina sobie psa jedyn yw istot, jak znaleli w caej osadzie zwinitego wok ciaa martwego dziecka. Caramon zatrzyma si, by pogaska pieska. Zwierz skulio si, a potem polizao do duego mczyzny. Potem polizao zimn twarz dziecka, spogldajc na wojownika z nadziej, oczekujc, e ten czowiek naprawi wszystko i sprawi, e jego may towarzysz zabaw znw bdzie biega i mia si. Przypomina sobie, jak Caramon gaska mikk sier psa wielkimi domi. Przypomina sobie, jak Riverwind podnis kamie i trzyma go bezcelowo, rozgldajc si po swej spalonej i obrconej w perzyn osadzie. Przypomina sobie, jak Sturm sta znieruchomiay przed szubienic i wpatrywa si rozwartymi oczami w znak, i pamita, e rycerz porusza wargami, jakby modli si lub poprzysiga co w milczeniu. Przypomina sobie pobrudon ze smutku twarz krasnoluda, ktry w swym dugim yciu widzia wiele tragedii. Flint sta porodku zniszczonej osady i znalazszy Tasslehoffa pochlipujcego w kcie, poklepywa kendera agodnie po plecach. Przypomina sobie, jak Goldmoon rozpaczliwie poszukiwaa ocalaych. Czogaa si wrd zwglonych gruzw i wykrzykiwaa imiona, nasuchujc choby sabych odpowiedzi na jej woanie tak dugo, a zachrypa i Riverwind w kocu przekona j, e to nie ma sensu. Jeli kto przey, dawno ju std uciek. Przypomina sobie, jak sta samotnie na rodku miasteczka, spogldajc na kupki prochu z grotami strza i rozpozna w nich ciaa smokowcw.

Przypomina sobie dotyk chodnej doni na ramieniu i szepczcy gos maga. Tanisie, musimy ju odej. Nie moemy zrobi nic wicej, a musimy dotrze do Xak Tsaroth. Wtedy zemcimy si. Tak wic opucili Que-Shu. Wdrowali do pna w nocy, jako e adne z nich nie chciao zatrzymywa si i kade pragno doprowadzi si do stanu wyczerpania, aby skoro wreszcie usn, nie nawiedziy ich adne ze sny. Lecz sny i tak ich nawiedziy.

Rozdzia XIII Chodny poranek. Mosty z pnczy - Ciemna woda


Tanis poczu szponiaste rce zaciskajce si na jego gardle. Walczy i wyrywa si, a potem obudzi i dostrzeg Riverwinda, ktry nachyla si nad nim w ciemnoci i potrzsa nim bezceremonialnie. Co...? Tanis usiad. Co ci si nio odrzek ponuro mieszkaniec rwnin. Musiaem ci zbudzi. Twoje krzyki cignyby nam na gow wojsko. Tak, dziki wymamrota Tanis. Przepraszam. Usiad, prbujc otrzsn si z koszmaru. Ktra godzina? Jeszcze kilka godzin do witu powiedzia znuonym gosem Riverwind. Wrci na poprzednie miejsce i opar si plecami o skate drzewo. Goldmoon spaa na ziemi obok niego. Mruczaa cicho i krcia gow, wydajc stumione, paczliwe odgosy, niczym zranione zwierz. Riverwind pogadzi j po srebrnozotych wosach i uspokoia si. Powiniene by mnie zbudzi wczeniej rzek Tanis. Wsta, rozcierajc barki i kark. To moja warta. Czy ty mylisz, e ja mog spa? zapyta Riverwind z gorycz. Musisz odpar Tanis. Bdziesz opnia nasz marsz, jeli tego nie uczynisz. Mczyni z mego plemienia potrafi podrowa wiele dni bez snu powiedzia Riverwind. Wpatrywa si gdzie w pustk tpym, szklanym wzrokiem. Tanis chcia si sprzecza, a potem westchn i ucich. Wiedzia, e nigdy nie bdzie w stanie zrozumie cierpienia, jakiego doznawa mieszkaniec rwnin. Cakowita utrata rodziny, przyjaci, caego ycia musiaa by przeyciem tak zastraszajcym, e umys wzbrania si nawet przed wyobraeniem sobie tego. Tanis zostawi barbarzyc i podszed do Flinta, ktry rzebi kawaek drewna. Mgby si nieco przespa powiedzia krasnoludowi Tanis. Ja postoj na warcie jaki czas. Flint pokiwa gow. Syszaem, jak krzyczae. Schowa sztylet i woy kawaek drewna do sakwy. Bronie Que-Shu? Tanis zmarszczy czoo na to wspomnienie. Dygoczc z nocnego chodu, owin si peleryn i nacign kaptur. Masz jakie pojcie, gdzie si znajdujemy? zapyta Flinta. Mieszkaniec rwnin twierdzi, e idziemy traktem zwanym Stepow Drog na wschd odrzek krasnolud. Pooy si wygodnie na ziemi, podcigajc koc pod brod. To

jaki stary szlak. Istnia jeszcze przed kataklizmem. Podejrzewam, e za duo wymagalibymy od szczcia, oczekujc, i trakt zaprowadzi nas do Xak Tsaroth? Wedug Riverwinda, tak wymamrota sennie krasnolud. Mwi, e przeszed tylko niewielk jego cz. Ale przynajmniej przejdziemy nim przez gry. Ziewn serdecznie i odwrci si na bok, podkadajc paszcz pod gow. Tanis odetchn gboko. Noc upywaa spokojnie. Nie napotkali adnych goblinw ani smokowcw w czasie szaleczej ucieczki z Que-Shu. Tak, jak powiedzia Raistlin, najwyraniej smokowcy napadli na Que-Shu, szukajc laski, a nie podczas przygotowa do jakiej bitwy. Zaatakowali, a nastpnie wycofali si. Tanis przypuszcza, e nadal obowizuje ich termin, ktry podaa Pani Lasu maj znale si w Xak Tsaroth w cigu dwch dni. A jeden dzie ju upyn. Drc, pelf podszed ponownie do Riverwinda. Czy masz jakie pojcie o tym, jak daleko musimy i i w jakim kierunku? Tanis przykucn obok mieszkaca rwnin. Tak Riverwind pokiwa gow, przecierajc piekce oczy. Musimy i na pnocny wschd, w stron Nowego Morza. Tam, jak powiadaj, znajduje si miasto. Sam nigdy tam nie byem... Zmarszczy brwi, a potem potrzsn gow. Nigdy tam nie byem powtrzy. Czy zdoamy dotrze tam do jutra? spyta Tanis. Podobno Nowe Morze jest dwa dni drogi od Que-Shu. Barbarzyca westchn. Jeli Xak Tsaroth istnieje, powinnimy dotrze do niego w cigu jednego dnia, cho syszaem, e std do Nowego Morza rozciga si trudne do przebycia trzsawisko. Zamkn oczy, odruchowo gadzc Goldmoon po wosach. Tanis umilk, majc nadziej, e mieszkaniec rwnin unie. Pelf odszed po cichu i usiad pod drzewem, by wpatrywa si w mrok nocy. Zanotowa sobie w pamici, eby rankiem zapyta Tasslehoffa o map. Kender rzeczywicie mia map, lecz na wiele si nie przydaa, jako e pochodzia z czasw przed kataklizmem. Nowe Morze w ogle nie byo zaznaczone na mapie, poniewa pojawio si dopiero po tym, gdy ziemia si rozstpia, a rozpadlin wypeniy wody oceanu Turbidus. Mimo to wida byo, e Xak Tsaroth znajduje si niedaleko traktu zaznaczonego jako Stepowa Droga na wschd. Powinni dotrze do niego jeszcze tego popoudnia, jeli teren nadawa si do przebycia. Przyjaciele zjedli niadanie w niewesoym nastroju, zmuszajc si do jedzenia, bowiem stracili apetyt. Raistlin zaparza swoje cuchnce zika nad maym ogniskiem, a

spojrzenie jego dziwnych oczu czsto wdrowao ku lasce Goldmoon. Jake cenna si staa stwierdzi cicho teraz, gdy okupiono j krwi niewinnych. Czy jest tego warta? Czy warta jest ycia mego ludu? spytaa Goldmoon, wpatrujc si w burobrzow lask pustym wzrokiem. Zdawao si, e postarzaa si przez t noc. Pod oczami miaa szare krgi. Nikt z druyny nie odpowiedzia, kady odwraca gow w niewygodnej ciszy, jaka zapada. Riverwind wsta nagle i samotnie odmaszerowa do lasu. Goldmoon podniosa gow i odprowadzia go wzrokiem, a potem opucia j, zasonia twarz domi i zacza bezgonie paka. On obwinia siebie. Potrzsna gow. A ja mu nie pomagam. To nie jego wina. Nikt nie jest winien rzek powoli Tanis, podchodzc do niej. Pooy rk na jej ramieniu i rozmasowa napicie, ktre wyczuwa w napronych miniach jej karku. My nie moemy zrozumie. Musimy tylko i naprzd i mie nadziej, e znajdziemy wyjanienie w Xak Tsaroth. Pokiwaa gow, przetara oczy, odetchna gboko i wytara nos w chusteczk, ktr jej poda Tasslehoff. Masz racj powiedziaa, przeykajc zy. Mj ojciec wstydziby si mnie. Musz pamita jestem crk wodza. Nie gboki gos Riverwinda dochodzi z miejsca, gdzie sta w mroku drzew za jej plecami. Jeste wodzem. Z ust Goldmoon wyrwa si cichy okrzyk. Wstaa, obracajc si, i popatrzya szeroko rozwartymi oczami na Riverwinda. By moe jestem gos jej si zaama lecz to bez znaczenia. Nasz lud zgin... Widziaem lady odrzek Riverwind. Niektrzy zdoali zbiec. Prawdopodobnie udali si w gry. Wrc, a ty bdziesz ich wadczyni. Nasz lud... wci yje! Twarz Goldmoon rozpromienia si. Niewielu przeyo. Teraz moe ju nikt. To bdzie zaleao od tego, czy smokowcy poszli ich tropem w gry. Riverwind wzruszy ramionami. Tak czy inaczej, jeste teraz ich wadc w jego gosie pobrzmiewaa gorycz a ja bd mem wodza. Goldmoon skulia si, jakby j uderzy. Mrugna szybko, a potem potrzsna gow. Nie, Riverwindzie powiedziaa cicho. Ja... ju rozmawialimy... Doprawdy? przerwa jej. Rozmylaem o tym zeszej nocy. Nie byo mnie tyle lat. Mylaem o tobie jak o kobiecie. Nie zdawaem sobie sprawy... przekn lin, a potem odetchn gboko. Zostawiem Goldmoon. Wrciem, by zasta crk wodza. A jaki miaam wybr? krzykna w gniewie Goldmoon. Mj ojciec by

niezdrw. Musiaam rzdzi, bo inaczej Mdrzec zawadnby plemieniem. Czy ty wiesz, jak to jest by crk wodza? Zastanawia si przy kadym posiku, czy to ten ks jest zatruty? Zmaga si kadego dnia z brakiem pienidzy w skarbcu, aby opaci onierzy, by Mdrzec nie mia powodu sign po wadz! I przez cay czas by zmuszon do odgrywania roli crki wodza, podczas gdy mj ojciec bekocze i lini si. zy zdawiy jej gos. Riverwind sucha z twarz surow i niewzruszon. Spoglda w przestrze ponad jej gow. Powinnimy wyrusza powiedzia chodno. Ju niemal wit.

Przyjaciele przebyli zaledwie kilka kilometrw star, zniszczon drog, nim grunt dosownie o mao co nie usun im si spod ng i nie wyldowali na bagnie. Zauwayli ju wczeniej, e podoe zaczyna si ugina, a wysokie, krzepkie drzewa na grskich przeczach przerzedziy si. Przed nimi wznosiy si osobliwe, powykrzywiane drzewa. Mga zasnua soce, a powietrze nabrao niemiej woni. Raistlin zacz pokaszliwa i zasania usta chusteczk. Druyna trzymaa si porozbijanych kamieni starego traktu, starajc si nie schodzi na wilgotny, bagnisty grunt obok niego. Flint szed na przedzie wraz z Tasslehoffem, gdy nagle krasnolud wrzasn i znikn w bocie. Wida byo tylko jego gow. Na pomoc! Krasnolud! krzykn Tas i pozostali podbiegli. Wciga mnie coraz bardziej! Flint miota si w czarnej, rzadkiej mazi, ogarnity panik. Nie ruszaj si ostrzeg Riverwind. Wpade w topiel. Nie id po niego! ostrzeg Sturma, ktry skoczy naprzd. Obaj zginiecie. Podajcie ga. Caramon chwyci mode drzewko, zaczerpn gboko tchu, sapn i pocign. Rozleg si trzask pkajcych korzeni drzewa, ktre ogromny wojownik wyrywa z ziemi. Riverwind pooy si na pask i wycign ga do krasnoluda. Flint, pogrony w olizym bocie po nos, szarpa si, a wreszcie chwyci drzewko. Wojownik wycign je z topieli wraz z uczepionym do krasnoludem. Tanisie! kender zapa pelfa i pokaza co. W, gruby jak rami Caramona, wlizn si w boto, w ktrym jeszcze przed chwil ton krasnolud. Tdy nie przejdziemy! Tanis wskaza na trzsawisko. Moe powinnimy zawrci. Nie ma czasu szepn Raistlin, a jego oczy w ksztacie klepsydr zabysy. I nie ma innej drogi rzek Riverwind. Jego gos brzmia dziwnie. Ale przejdziemy ja znam drog.

Co takiego? Tanis odwrci si ku niemu. Wydawao mi si, e powiedziae... Byem tu rzek mieszkaniec rwnin zduszonym gosem. Nie pamitam kiedy, ale ja tu ju byem. Znam drog przez bagno. I prowadzi ona do... Obliza wargi. Prowadzi do zrujnowanego miasta za? zapyta ponuro Tanis, gdy mieszkaniec rwnin nie dokoczy zdania. Xak Tsaroth! zasycza Raistlin. Oczywicie rzek cicho Tanis. To ma sens. Dokd powinnimy si uda po wyjanienia dotyczce laski, jeli nie do miejsca, gdzie ci j powierzono? I musimy wyruszy natychmiast! rzek z naciskiem Raistlin. Musimy tam by przed pnoc! Mieszkaniec rwnin wysun si na czoo pochodu. Znalaz twardy grunt wok czarnej wody i kac im i gsiego, sprowadzi z traktu na moczary. Drzewa, ktre nazywa elazopazurami, wyrastay wprost z wody, a ich odsonite korzenie wiy si w mule. Z gazi zwieszay si pncza i cigny w poprzek ledwie widocznej cieki. Opada mga i wkrtce niczego nie byo wida na odlego wiksz ni kilkadziesit centymetrw. Przyjaciele zmuszeni byli posuwa si powoli, badajc grunt za kadym krokiem. Faszywy ruch i mog zapa si w cuchnce trzsawisko, ktre rozcigao si wszdzie wok, rozsiewajc stch wo zgnilizny. Nagle cieka skoczya si, doprowadziwszy ich do brzegu czarnej, bagiennej wody. I co teraz? zapyta ponuro Caramon. To rzek Riverwind, wskazujc rk. Do drzewa przymocowany by prymitywny most, wykonany z pnczy splecionych w liny. Wisia nad wod jak pajcza sie. Kto go zbudowa? spyta Tanis. Nie wiem odrzek Riverwind. Niemniej jednak znajdziesz je wszdzie tam, gdzie inaczej nie mona przej. Mwiem ci, e Xak Tsaroth nie bdzie dugo stao puste szepn Raistlin. C, sdz, e nie powinnimy wybrzydza na dar bogw odpar Tanis. Przynajmniej nie bdziemy musieli pywa! Podr na drug stron mostu z pnczy nie bya przyjemna. Liany porosy liskim mchem, co czynio przepraw niebezpieczn. Konstrukcja chwiaa si niepokojco, a gdy kto przechodzi, koysanie stawao si nieregularne. Druyna przedostaa si bezpiecznie na drug stron, lecz nie usza daleko, nim nie bya zmuszona skorzysta z nastpnego mostu. A zawsze pod nimi i wok nich bya ciemna woda, z ktrej ledziy ich godne spojrzenia dziwnych oczu. Potem dotarli do miejsca, w ktrym skoczy si suchy grunt i nie byo ju

mostw z pnczy. Przed nimi rozcigaa si tylko woda pokryta kouchem luzu. Nie jest bardzo gboko mrukn Riverwind. Idcie za mn. Stawajcie tylko tam, gdzie ja stawiam stopy. Riverwind zrobi krok, potem nastpny, wymacujc drog, a pozostali szli tu za nim, wpatrujc si w wod. Spogldali z niepokojem i wstrtem na nieznajome i niewidoczne stworzenia, ktre przelizgiway si midzy ich nogami. Kiedy znw wyszli na twardy grunt, nogi mieli pokryte muem i wszystkich zatykao od smrodu. Mieli jednak wraenie, e po ostatniej przeprawie chyba najgorsze byo za nimi. Zarola dungli nie byy ju tak gste, a przez zielon mg nawet przewitywao blade soce. Im dalej posuwali si na pnoc, tym twardszy stawa si grunt. W poudnie Tanis ogosi przerw w marszu, znalazszy such kp pod prastarym dbem. Towarzysze usiedli na ziemi, by zje obiad, wyraajc nadziej, e zostawili bagno za sob. Wszyscy, z wyjtkiem Goldmoon i Riverwinda. Ci nie odzywali si wcale. Ubranie Flinta ociekao wod. Krasnolud trzs si z zimna i zacz si uskara na ble staww. Tanis zaniepokoi si. Wiedzia, e krasnolud chorowa na reumatyzm i przypomnia sobie, jak Flint mwi, e obawia si opnia ich w marszu. Tanis postuka kendera po ramieniu i gestem wezwa go na bok. Wiem, e w jednej ze swoich sakiewkach masz co, co rozgrzaoby koci krasnoludowi, jeli rozumiesz, co mam na myli, powiedzia cicho Tanis. Och, jasne, Tanisie odpowiedzia Tas i powesela. Pogrzeba najpierw w jednej, a nastpnie w drugiej torbie, a wreszcie znalaz byszczc, srebrn flaszk. Brandy. Najlepsza Otikowa. Przypuszczam, e nie zapacie za ni? stwierdzi Tanis, miejc si. Zapac odpar uraony kender. Nastpnym razem, kiedy bd w okolicy. Jasne Tanis poklepa go po ramieniu. Podziel si z Flintem. Nie za duo ostrzeg. Tylko na rozgrzewk. Tak jest. I pjdziemy na przedzie my, waleczni wojownicy. Tas rozemia si i w podskokach pobieg do krasnoluda, a Tanis wrci do pozostaych, ktrzy w milczeniu pakowali resztki z posiku i przygotowywali si do wyruszenia w drog. Wszystkim nam przydaby si yk najlepszej Otikowej gorzaki, pomyla. Goldmoon i Riverwind nie odzywali si do siebie przez cay poranek. Ich nastrj rzuci pospny cie na wszystkich pozostaych. Tanisowi nie przychodzio do gowy nic, co mogoby zakoczy cierpienie tych dwojga. Mg tylko mie nadziej, e czas zaleczy ich rany. Godzin po posiku druyna sza nadal ciek, posuwajc si teraz szybciej, bowiem

najwikszy gszcz dungli zosta za nimi. Jednake, gdy ju wydawao im si, e wyszli z trzsawiska, twardy grunt skoczy si raptownie. Znueni, chorzy od woni zgnilizny i zniechceni przyjaciele znw zaczli brodzi w grzskiej mazi. Tylko Flintowi i Tasslehoffowi nie przeszkadza powrt na bagna. Wybiegli daleko przed wszystkich. Tasslehoff szybko zapomnia" o ostrzeeniu Tanisa, eby nie pi duo brandy. Pyn rozgrza krew i nieco rozproszy ponur atmosfer, wic flaszka krya wiele razy midzy kenderem i krasnoludem, a przyjaciele oprnili j i wdrowali teraz nieco chwiejnym krokiem, ukadajc arty o tym, co zrobiliby, gdyby spotkali smokowca. Od razu zmienibym go w kamie rzek krasnolud, wymachujc toporem na niby. Buch! jaszczura prosto w brzuch. Zao si, e Raistlin potrafiby zamieni takiego w kamie samym spojrzeniem! Tas naladowa ponury wyraz twarzy maga i jego odpychajce spojrzenie. Obaj rozemiali si na gos, a potem ucichli, chichoczc jeszcze i ogldajc si niespokojnie, czy Tanis przypadkiem ich nie usysza. Zao si, e Caramon nabiby go na widelec i zjad! powiedzia Flint. Tas zakrztusi si ze miechu i wytar zy z oczu. Krasnolud rycza. Nagle obaj dotarli do koca grzskiego gruntu. Tasslehoff schwyci krasnoluda w chwili, gdy Flint wpada gow naprzd do bagiennej sadzawki tak szerokiej, e wiszcy most nie zdoaby poczy jej brzegw. Na wodzie leao olbrzymie drzewo elazopazurowe, ktrego gruby pie tworzy most do szeroki, by mogo przej po nim dwch ludzi obok siebie. To jest most jak si patrzy! rzek Flint, cofajc si o krok i usiujc przyjrze si kodzie mtnym wzrokiem. Nie bdziemy ju azi jak pajki po tych gupich, zielonych pajczynach. Chodmy. Czy nie powinnimy zaczeka na pozostaych? zapyta Tasslehoff potulnie. Tanis nie yczyby sobie, ebymy si rozdzielili. Tanis? Humpf! sapn pogardliwie krasnolud. My mu pokaemy. Dobrze zgodzi si niefrasobliwie Tasslehoff. Wskoczy na zwalone drzewo. Ostronie powiedzia, poliznwszy si nieco, a potem z atwoci odzyskujc rwnowag. Tu jest lisko. Zrobi kilka szybkich krokw, wycigajc rce i wyprajc stopy jak linoskoczek, ktrego widzia kiedy na letnim jarmarku. Krasnolud wgramoli si za kenderem, niezdarnie stukajc cikimi butami o kod. Gos nie zmconej jeszcze gorzak czci umysu powiedzia Flintowi, e nie zdoaby tego

dokona na trzewo. Powiedzia mu rwnie, e jest durniem, skoro przechodzi przez most bez czekania na pozostaych, lecz zlekceway go. Zdecydowanie czu si znowu mody. Tasslehoff, zachwycony udawaniem, e jest Mirgo Wspaniaym, podnis wzrok i stwierdzi, e rzeczywicie ma widowni jeden ze smokowcw wskoczy na kod przed nim. Widok ten szybko otrzewi Tasa. Kender nie wpad w panik, lecz by z pewnoci zdziwiony. Mia do przytomnoci umysu, by zrobi dwie rzeczy. Po pierwsze, wrzasn na cay gos Tanisie, zasadzka! A nastpnie unis swj hoopak i zamachn si nim, zataczajc szeroki uk dookoa. Ruch ten zaskoczy smokowca. Stwr sapn i zeskoczy z kody na brzeg. Tas na moment straci rwnowag, lecz szybko j odzyska i zastanawia si, co teraz bdzie. Rozejrza si wok i na brzegu dostrzeg kolejnego smokowca. Ze zdumieniem zauway, e nie byli uzbrojeni. Zanim zdy pomyle o tej osobliwoci, usysza ryk za swymi plecami. Zapomnia o krasnoludzie. Co to? krzykn Flint. Smoko-stworki powiedzia Tas, ciskajc mocniej swj hoopak i rozgldajc si we mgle. Dwch na wprost! Nadchodz! A niech ci, za mi z drogi! warkn Flint. Sign na plecy, eby wycign topr. Gdzie mam si podzia? krzykn dziko Tas. Schyl si! wrzasn krasnolud. Kender schyli si, padajc na pask na kod w chwili, gdy jeden ze smokowcw zbliy si, wycigajc ku niemu szponiaste donie. Flint zamachn si toporem, zadajc potny cios, ktry z pewnoci pozbawiby smokowca gowy, gdyby tylko trafi gdzie w jego pobliu. Na nieszczcie krasnolud le wymierzy i ostrze wisno niegronie przed smokowcem, ktry wymachiwa rkoma i nuci dziwne sowa. Pd zamachu krasnoluda sprawi, e Flint obrci si. Poliznwszy si na omszaym pniu, krasnolud polecia do tyu z gonym krzykiem i wpad do wody. Tasslehoff, ktry przebywa z Raistlinem od wielu lat, pozna, e smokowiec rzuca zaklcie. Lec z twarz przycinit do kody i ciskajc w doni hoopak, kender stwierdzi, e ma mniej wicej ptorej sekundy na decyzj, co robi. Krasnolud sapa i prycha w wodzie na dole. Znajdujcy si w pobliu smokowiec najwyraniej zblia si do oszaamiajcej kulminacji swego zaklcia. Stwierdziwszy, e wszystko lepsze od bycia zaczarowanym, Tas nabra gboko powietrza do puc i da nurka z kody.

Tanisie! Zasadzka! Do wszystkich diabw! zakl Caramon, usyszawszy gos kendera dobiegajcy z mgy gdzie przed nimi. Wszyscy zaczli biec w tym kierunku, przeklinajc pncza i gazie drzew, ktre zagradzay im drog. Z oskotem wybiegszy z lasu, ujrzeli most ze zwalonego elazopazura. Z mroku wybiego czterech smokowcw, zagradzajc im drog. Nagle towarzysze pogryli si w ciemnoci zbyt gstej, by dostrzec swe wasne donie, a co dopiero przyjaci. Czary! Tanis posysza syk Raistlina. To magowie. Usucie si na bok. Nie zdoacie walczy z nimi. I wtedy Tanis posysza bolesny krzyk czarodzieja. Raist! wrzasn Caramon. Gdzie... uch... Rozleg si jk, a potem odgos upadku cikiego ciaa walcego si na ziemi. Tanis posysza zapiew smokowcw. Kiedy siga ju po miecz, nagle zosta pokryty od stp do gw gst, kleist substancj, ktra zalepia mu usta i nos. Szamoczc si, by si uwolni, zaplta si jeszcze bardziej. Posysza jeszcze, jak Sturm zoci si obok niego, Goldmoon krzykna, gos Riverwinda co zdawio, a potem ogarna go senno. Tanis osun si na kolana, wci szarpic si, by uwolni si z podobnej do pajczyny substancji, ktra skrpowaa mu rce u bokw. Potem pad na twarz i zapad w nienaturalny sen.

Rozdzia XIV W niewoli u smokowcw


Lezc na ziemi, zasapany Tasslehoff przyglda si smokowcom, ktrzy przygotowywali si do zabrania jego nieprzytomnych przyjaci. Kender by dobrze ukryty pod krzakiem w pobliu bagna. Oguszony krasnolud lea wycignity tu obok. Tas popatrzy na niego z alem. Nie mia wyboru. Ogarnity panik Flint wcign kendera pod powierzchni zimnej wody. Gdyby nie stukn krasnoluda w gow swym hoopakiem, aden z nich nie wypynby ywy. Wycign oszoomionego krasnoluda na brzeg i schowa go w krzakach. Potem Tas przyglda si bezradnie, jak smokowcy za pomoc czarw krpuj jego przyjaci czym, co wygldao, jak mocne pajcze sieci. Tas dostrzeg, e wszyscy sprawiali wraenie nieprzytomnych lub martwych poniewa nie szarpali si ani nie stawiali oporu. Kender czerpa pewnego rodzaju ponur rozrywk z przygldania si temu, jak smokowcy usiuj podnie lask Goldmoon. Najwyraniej rozpoznali j, bowiem zaskrzeczeli nad ni w swym gardowym jzyku i czynili uradowane gesty. Jeden z nich najprawdopodobniej wdz wycign rk, by j podnie. Bysno bkitne wiato. Wrzasnwszy przeraliwie, smokowiec wypuci lask i zacz skaka w t i z powrotem po brzegu, wykrzykujc przy tym sowa, ktre Tas uzna za obelywe. Wreszcie wodzowi przyszed do gowy genialny pomys. Wycignwszy futrzan peleryn z plecaka Goldmoon, smokowiec rozoy j na ziemi. Nastpnie wzi kij i wepchn nim lask na paszcz. Potem ostronie zawin lask w futro i podnis j zwyciskim gestem. Smokowcy podnieli omotane ciaa przyjaci kendera i zabrali je. Pozostali smokowcy ruszyli za nimi objuczeni plecakami i broni druyny. Gdy smokowcy maszerowali ciek bardzo blisko ukrytego kendera, Flint nagle jkn i poruszy si. Tas zatka krasnoludowi usta doni. Wydawao si, e wrogowie niczego nie usyszeli i poszli dalej. Gdy smokowcy ich mijali, Tas wyranie zobaczy swoich przyjaci w gasncym wietle popoudnia. Wygldali na gboko upionych. Caramon nawet chrapa. Kender przypomnia sobie usypiajcy czar Raistlina i domyli si, e wanie tego uyli smokowcy, by obezwadni jego przyjaci. Flint znw jkn. Jeden ze smokowcw w pobliu koca szeregu zatrzyma si i rozejrza po zarolach. Tas podnis hoopak i trzyma go nad gow krasnoluda na wszelki wypadek. Nie byo to jednak potrzebne. Smokowiec wzruszy ramionami i mrukn co pod nosem, a potem popiesznie doczy do swego oddziau. Wzdychajc z ulg, Tas odsoni usta krasnoludowi. Flint mrugn powiekami i

otworzy oczy. Co si stao? Krasnolud jkn i przyoy do do gowy. Spade z mostu i uderzye gow w kod powiedzia niefrasobliwie Tas. Doprawdy? Flint popatrzy podejrzliwie. Nie przypominam sobie tego. Pamitam, e jeden z tych smokowcw zblia si do mnie, i pamitam, e wpadem do wody... Doprawdy, wic si nie k powiedzia popiesznie Tas, wstajc. Moesz chodzi? Oczywicie, e mog odwarkn krasnolud. Wsta, trzymajc si nieco chwiejnie na nogach, za to prosto. Gdzie s wszyscy? Smokowcy pojmali ich i uprowadzili. Wszystkich? Flint otworzy usta ze zdumienia. Tak po prostu? Ci smokowcy byli magami powiedzia zniecierpliwiony Tas, chcc ju wyruszy. Sdz, e uyli jakich czarw. Nikomu nie staa si krzywda, z wyjtkiem Raistlina. Wydaje mi si, e zrobili mu co strasznego. Widziaem go, kiedy przechodzili obok. Wyglda okropnie, ale tylko on jeden. Pocign krasnoluda za mokry rkaw. Chodmy ju musimy i ich ladem. Tak, jasne wybekota Flint, rozgldajc si dookoa. Potem znw przyoy rk do gowy. Gdzie jest mj hem? Na dnie bajora powiedzia rozzoszczony Tas. Chcesz tam po niego wrci? Krasnolud rzuci przeraone spojrzenie na ciemn, mtn wod, wzdrygn si i popiesznie odwrci. Jeszcze raz dotkn gowy i wyczu wielkiego guza. Sowo daj, nie przypominam sobie, ebym uderzy si w gow mrukn. A potem tkna go naga myl. Pomaca si po plecach rozpaczliwie. Mj topr! krzykn. Cicho! ofukn go Tas. Przynajmniej yjesz. Teraz musimy uratowa pozostaych. A jak proponujesz to zrobi, nie majc innej broni poza t przeronit proc? mrucza Flint, czapic za szybkim kenderem. Wymylimy co rzek rezolutnie Tas, chocia tak mu poszo w pity, i mia wraenie, e serce plcze mu si gdzie pod nogami. Kender bez trudu odnalaz trop smokowcw. Wida byo, e jest to stary i czsto uywany szlak, bowiem odnosio si wraenie, e wydeptay go setki stp smokowcw. Badajc lady, Tasslehoff nagle uwiadomi sobie, e mog wej wprost do duego obozu potworw. Wzruszy ramionami. Nie ma potrzeby martwi si o tak nieistotne szczegy.

Na nieszczcie Flint nie podziela jego zdania. Tam jest cae cholerne wojsko! sapn krasnolud, chwytajc kendera za rami. No, c... Tas zatrzyma si, eby zastanowi si nad sytuacj. Rozpromieni si. Tym lepiej. Im ich wicej, tym mniejsze szans, e nas zobacz. I znw ruszy. Flint zmarszczy czoo. W tym rozumowaniu tkwi jaki bd, lecz w tej chwili nie potrafi okreli jaki, a by zbyt przemoczony i zzibnity, by si wykca. Poza tym myla o tym samym, co kender: jedynym innym wyjciem byo uciec samemu na trzsawisko i zostawi przyjaci w rkach nieprzyjaci. A to nie byo adne wyjcie. Szli nastpne p godziny. Soce schowao si w oparach, barwic je krwist czerwieni, a pniej na pospnych moczarach zapada noc. Wkrtce ujrzeli wiato majaczce przed nimi. Zeszli ze cieki i zanurzyli si w zarola. Kender porusza si cicho jak myszka; krasnolud nastpowa na patyki, ktre trzaskay mu pod nogami, wpada na drzewa i szeleci w gszczu. Szczciem smokowcy witowali w obozie i najpewniej nie usyszeliby zbliania si nawet caej armii krasnoludw. Flint i Tas przyklkli tu poza krgiem wiata rzucanego przez ognisko i rozgldali si. Krasnolud nagle chwyci kendera tak gwatownie, e nieomal przewrci go. Wielki Reorxie! zakl Flint, wskazujc rk. Smok! Tas by zbyt oszoomiony, by cokolwiek powiedzie. Wraz z krasnoludem przygldali si ze zdumieniem i przeraeniem smokowcom, ktrzy taczyli i padali na twarz przed olbrzymim czarnym smokiem. Potwr czai si w powce skorupy, ktra pozostaa z rozsypujcej si, zrujnowanej budowli zwieczonej kopu. Jego gowa wznosia si ponad czubki drzew, a rozpito jego skrzyde bya olbrzymia. Jeden ze smokowcw, odziany w szaty, skoni si przed smokiem, wskazujc lask lec na ziemi wraz z broni zabran jecom. Ten smok jest jaki dziwny szepn Tas, obserwujc go przez kilka chwil. Chodzi ci o to, e pono smoki nie istniej? Wanie powiedzia Tas. Spjrz na niego. Ten stwr nie rusza si ani nie reaguje na nic. Po prostu siedzi. Zawsze sdziem, e smoki bd nieco bardziej wawe, jak mylisz? To id go poaskota wpite! zaproponowa drwico Flint. Wtedy zobaczysz, jaki jest wawy! Chyba to zrobi powiedzia kender. Zanim krasnolud zdy odezwa si sowem, Tasslehoff wyczoga si z krzakw i pomkn w stron obozowiska, zakradajc si od jednego cienia do drugiego. Flint gotw by wyrwa sobie brod z rozpaczy, lecz teraz prba zatrzymania Tasa zakoczyaby si katastrof. Krasnolud nie mg uczyni nic innego, jak

pj w jego lady. Tanisie! Pelf usysza, e kto go woa z drugiej strony wielkiej przepaci. Prbowa odpowiedzie, lecz usta mia zatkane lepk mazi. Potrzsn gow. Wtedy poczu, e kto go podtrzymuje i pomaga mu usi. Otworzy oczy. Bya noc. Sdzc po migotliwym wietle, gdzie w pobliu pono jasno wielkie ognisko. Tu przy swojej twarzy dostrzeg zatroskan twarz Sturma. Tanis westchn i wycign rk, by ucisn rami rycerza. Usiowa odezwa si, ale zmuszony by pozrywa strzpki kleistej substancji, ktra przylepia mu si do twarzy i ust jak pajczyna. Nic mi nie jest powiedzia Tanis, kiedy ju mg mwi. Gdzie jestemy? Rozejrza si wok. Czy wszyscy s tutaj? Nikt nie jest ranny? Jestemy w obozie smokowcw rzek Sturm, pomagajc pelfowi wsta. Nie ma Tasslehoffa i Flinta, a Raistlin jest ranny. Ciko? zapyta Tanis, zaniepokojony powanym wyrazem twarzy Sturma. Jest niedobrze odrzek rycerz. Zatruta strzaka powiedzia Riverwind. Tanis odwrci si ku mieszkacowi rwnin i po raz pierwszy zobaczy wyranie ich wizienie. Znaleli si w klatce zrobionej z bambusa. Na zewntrz stali na stray smokowcy, trzymajc w pogotowiu dugie, zakrzywione miecze. Dalej za klatk setki smokowcw krciy si wok ogniska. A nad ogniskiem... Tak rzek Sturm, widzc zaskoczenie na twarzy Tanisa. To smok. Kolejna historyjka dla dzieci. Raistlin nie posiadaby si z zadowolenia. Raistlin... Tanis podszed do maga, ktry lea w kcie klatki, nakryty wasnym paszczem. Mody czarodziej mia gorczk i dra, wstrzsany dreszczami. Goldmoon klczaa obok niego, przykadajc do do jego czoa i agodnie odsuwajc biae wosy. Mag by nieprzytomny. Niespokojnie rusza gow i szepta dziwne sowa, czasami wykrzykujc niezrozumiae rozkazy. Caramon, niemal rwnie blady jak brat, siedzia obok niego. Goldmoon dostrzega pytajce spojrzenie Tanisa i ze smutkiem potrzsna gow. W jej rozszerzonych oczach odbija si blask ognia. Riverwind podszed i stan obok Tanisa. Znalaza to w jego szyi powiedzia, ostronie podnoszc opierzon strzak, ktr trzyma midzy kciukiem a palcem wskazujcym. Spojrza na czarodzieja niezbyt przyjanie, lecz z pewnym wspczuciem. Kto moe powiedzie, jaka trucizna ponie w jego krwi? Gdybymy mieli lask... powiedziaa Goldmoon. Wanie powiedzia Tanis. Gdzie ona jest? Tam rzek Sturm, wykrzywiajc usta w gorzkim grymasie. Wskaza rk. Tanis

spojrza i wrd setek smokowcw dojrza lask lec na futrzanym okryciu Goldmoon przed czarnym smokiem. 'Wycignwszy rk, Tanis chwyci prt klatki. Moglibymy wydosta si powiedzia do Sturma. Caramon zdoaby poama te patyki. Tasslehoff zdoaby poama te patyki, gdyby tu by powiedzia Sturm. Oczywicie, potem zostaoby nam tylko rozprawienie si z kilkoma setkami tych stworw nie wspominajc o smoku. W porzdku. Nie dokuczaj mi ju przypominaniem o tym. Tanis westchn. Masz pojcie, co si stao z Flintem i Tasem? Riverwind powiedzia, e sysza plusk tu po tym, jak Tas wrzasn, e wpadlimy w zasadzk. Jeli mieli szczcie, zeskoczyli z kody i uciekli z mokrada. Jeli nie... Sturm nie dokoczy. Tanis zamkn oczy, by nie widzie blasku ognia. Czu si zmczony zmczony walk, zabijaniem, brniciem przez boto. Z tsknot pomyla o pooeniu si i ponownym zapadniciu w sen. Zamiast tego otworzy oczy, podszed do kraty i zaomota jej prtami. Stranik odwrci si i wznis miecz. Znasz wspln mow? zapyta Tanis w najprymitywniejszej, najpodlejszej odmianie wsplnej mowy uywanej na Krynnie. Znam. Najwyraniej lepiej od ciebie, elfi wyrzutku szydzi smokowiec. Czego chcesz? Jedna osoba w naszej druynie jest ranna. Chcielibymy j opatrzy. Dajcie nam odtrutk na trucizn strzaki. Trucizna? Smokowiec zajrza do wntrza klatki. Ach, tak, czarodziej. Stwr zagulgota gardowo i dwik w zapewne mia wyraa miech. Chory, nieprawda? Tak, trucizna dziaa szybko. Nie moemy pozwoli, eby w pobliu krci si czarodziej. Nawet za kratkami s groni. Ale nie martw si. Nie bdzie samotny reszta was przyczy si do niego ju wkrtce. Szczerze mwic, powinnicie mu zazdroci. Wasza mier nie bdzie tak szybka. Smokowiec odwrci si i powiedzia co do swojego kolegi, wskazujc szponiastym kciukiem w stron klatki. Obaj zarechotali gulgoczcym miechem. Tanis, czujc wzbierajc odraz i wcieko, obejrza si na Raistlina. Stan czarodzieja szybko si pogarsza. Goldmoon przytkna do do szyi Raistlina, szukajc pulsu, a pniej pokrcia gow. Caramon zawy. A potem jego spojrzenie pado na dwch smokowcw, ktrzy rozmawiali i miali si na zewntrz.

Zatrzymaj si, Caramonie! zawoa Tanis, ale byo ju za pno. Ryczc jak ranny zwierz, olbrzymi wojownik rzuci si w stron smokowcw. Bambusowe prty pky pod jego naciskiem, a potrzaskane odamki pokaleczyy mu skr. W swej obkaczej dzy zabijania Caramon nawet tego nie zauway. Gdy wojownik przebiega obok, Tanis skoczy mu na plecy, lecz Caramon strzsn go z tak atwoci, z jak niedwied strzsa dokuczliw much. Caramon, ty gupcze... wysapa Sturm, rzucajc si na wojownika wraz z Riverwindem. Jednake wcieko pchaa Caramona dalej. Odwrciwszy si, jeden ze smokowcw wznis miecz, lecz Caramon wytrci mu bro z rki. Stwr upad na ziemi, oguszony ciosem pici potnego mczyzny. Po kilku sekundach wojownika otaczao ju szeciu smokowcw trzymajcych w rkach uki i strzay. Sturm i Riverwind powalili Caramona na ziemi. Sturm usiad na nim i przytrzyma go twarz w bocie, dopki nie poczu, e Caramon przesta si szarpa pod nim i pki nie usysza jego zdawionego szlochu. W tej samej chwili rozleg si wysoki, przenikliwy gos, syszalny w caym obozowisku. Przyprowadcie wojownika do mnie! rzek smok. Tanis poczu, e wosy je mu si na karku. Smokowcy opucili bro i odwrcili si ku smokowi, przypatrujc mu si ze zdumieniem i mamroczc co do siebie. Riverwind i Sturm wstali. Caramon lea na ziemi zanoszc si od szlochu. Smokowcy popatrzyli na siebie niepewnie, podczas gdy ci, ktrzy stali w pobliu smoka, cofnli si popiesznie i utworzyli olbrzymi pokrg wok niego. Jeden ze stworw Tanis wnioskowa z odznak na zbroi, e by on kim w rodzaju przywdcy podszed do odzianego w szat smokowca, ktry z otwartym pyskiem gapi si na czarnego smoka. Co tu si dzieje? zapyta dowdca. Smokowiec mwi we wsplnej mowie. Nasuchujc uwanie, Tanis zda sobie spraw, e naleeli oni do odmiennych gatunkw smokowcy noszcy szaty najwyraniej byli czarodziejami i kapanami. Prawdopodobnie nie mogli porozumie si w swoich wasnych jzykach. Zbrojny smokowiec by wyranie zdenerwowany. Gdzie jest ten twj bozacki kapan? Musi powiedzie nam, co mamy robi! Przeoonego mego zakonu nie ma tutaj. Odziany w szat smokowiec szybko odzyska panowanie nad sob. Jeden z nich przylecia tutaj i zabra go na rozmow z Panem Verminaardem na temat laski. Ale smok nigdy nie przemawia, kiedy nie ma kapana. Kapitan ciszy gos.

Moim chopcom to si nie podoba. Lepiej zrb co szybko! C to za zwoka? gos smoka wiszcza jak wycie wiatru. Przyprowadcie mi wojownika! Rbcie, co smok wam kae. Smokowiec w szacie wykona szybki gest szponiast doni. Kilku smokowcw podbiego popiesznie, wepchno Tanisa, Sturma i Riverwinda z powrotem do roztrzaskanej klatki i podnioso zakrwawionego Caramona za rce. Zacignli go przed oblicze smoka, gdzie stan plecami do poncego jasno ogniska. W pobliu leaa laska z bkitnego krysztau, laska Raistlina, ich or i plecaki. Caramon podnis gow, by spojrze prosto na potwora, cho oczy mia zamglone zami i zalane krwi z wielu skalecze na twarzy zadanych bambusowymi drzazgami. Smok growa nad nim, ledwo widoczny przez dym, ktry wznosi si znad ogniska. Wymierzamy sprawiedliwo szybko i nieuchronnie, ludzkie cierwo zasycza smok. Mwic to, zaopota olbrzymimi skrzydami, wachlujc nimi powoli. Smokowcy jknli i zaczli si cofa, niektrzy nawet wpadajc na siebie i potykajc w popochu, by jak najprdzej zej potworowi z drogi. Najwyraniej wiedzieli, co si szykuje. Caramon spojrza na smoka bez lku. Mj brat umiera, krzykn. Rb ze mn, co chcesz. Prosz tylko o jedno. Daj mi miecz, abym mg zgin w walce! Smok rozemia si przenikliwie; smokowcy zawtrowali mu swym strasznym gulgotaniem skrzeczeniem. Wymachujc skrzydami, smok zacz si koysa w przd i w ty, najwyraniej przygotowujc si do skoku na wojownika, aby go pore. To bdzie zabawne. Pozwlcie mu wzi bro rozkaza smok. Jego opoczce skrzyda wywoay wiatr, ktry szala po obozie i rozsiewa iskry z ogniska. Caramon odepchn stranikw na bok. Wycierajc doni oczy, podszed do sterty broni i wycign swj miecz. Potem zwrci si ku smokowi, a na jego obliczu malowaa si rezygnacja i smutek. Wznis miecz. Nie moemy mu pozwoli zgin tam samemu! powiedzia surowo Sturm i zrobi krok naprzd, przygotowany na to, by wyrwa si z klatki. Nagle, z ciemnoci za nimi dobieg ich czyj gos. Hssst... Tanisie! Pelf odwrci si gwatownie. Flint! wykrzykn, a potem obejrza si z obaw na stranikw, lecz smokowcy byli zbyt zajci obserwowaniem widowiska z udziaem Caramona i smoka. Tanis pospieszy na tyy bambusowej klatki, gdzie sta krasnolud. Uciekaj std! rozkaza pelf. Nic tu nie moesz zrobi. Raistlin umiera, a smok...

Jest Tasslehoffem rzek zwile Flint. Co? Tanis wbi wcieky wzrok w krasnoluda. Mw do rzeczy. Smok jest Tasslehoffem powtrzy cierpliwie Flint. Tanisowi odjo mow na jaki czas. Spoglda uwanie na krasnoluda. Smok jest zrobiony z wikliny szepn popiesznie krasnolud. Tasslehoff zakrad si tam od tyu i zajrza do rodka. Tam jest cay mechanizm! Kady, kto siedzi we wntrzu smoka, moe macha jego skrzydami i przemawia przez pust tub. Przypuszczam, e w ten sposb kapani utrzymuj tu porzdek. W kadym razie to Tasslehoff opocze skrzydami i grozi Caramonowi, e go zje. Tanis westchn. Ale co mamy robi? Wci otacza nas stu smokowcw. Prdzej czy pniej zorientuj si, co si naprawd dzieje. Idcie do Caramona, ty, Riverwind i Sturm. apcie bro, plecaki i lask. Ja pomog Goldmoon zanie Raistlina do lasu. Tasslehoff ma jaki pomys. Bdcie tylko gotowi. Tanis jkn. Mnie to si te nie podoba burkn krasnolud. Zawierzy swe ycie temu pustogowemu kenderowi. Lecz c, w kocu on jest smokiem. Z ca pewnoci nim jest rzek Tanis, spogldajc na smoka, ktry wrzeszcza, wy, macha skrzydami i koysa si w przd i w ty. Zdumieni smokowcy wpatrywali si w niego z otwartymi paszczami. Tanis chwyci Sturma i Riverwinda i razem przykucnli przy Goldmoon, ktra nie opuszczaa Raistlina. Pelf wyjani, co si dzieje. Sturm popatrzy na niego, jakby by rwnie niespena rozumu, co Raistlin. Riverwind potrzsn gow. A macie lepszy plan? zapyta Tanis. Obaj spojrzeli na smoka, potem znw na Tanisa i wzruszyli ramionami. Goldmoon idzie z krasnoludem rzek Riverwind. Kobieta chciaa zaprotestowa. Barbarzyca popatrzy na ni beznamitnie i natychmiast umilka, przeknwszy sowa. Tak powiedzia Tanis. Zosta, pani, z Raistlinem, prosz. Przyniesiemy ci lask. Popieszcie si rzeka pobielaymi wargami. On jest bardzo bliski mierci. Bdziemy si pieszy obieca zdecydowanie Tanis. Mam wraenie, e kiedy ju si tam zacznie, bdziemy si rusza bardzo szybko! Poklepa j po doni. Chodmy. Wsta i zaczerpn gboko tchu. Spojrzenie Riverwinda wci spoczywao na Goldmoon. Mia zamiar co powiedzie, lecz potem potrzsn gow z irytacj i odwrci si bez sowa, by stan obok Tanisa. Sturm podszed do nich. We trzech zakradli si od tyu do stranikw.

Caramon unis miecz. Ostrze bysno w blasku ognia. Smok rozszala si okrutnie, a wszyscy smokowcy cofnli si, ryczc chrapliwie i uderzajc mieczami o tarcze. Wiatr wzniecony przez skrzyda smoka roznosi popi i iskry z ogniska, zapalajc kilka pobliskich bambusowych szaasw. Smokowcy nie zauwayli tego, bo ogarna ich dza mordowania. Smok wrzasn i zawy, a Caramon poczu sucho w ustach i skurcze mini brzucha. Po raz pierwszy szed do boju bez brata i na myl o tym serce ciskao mu si bolenie. Mia ju rzuci si do ataku, gdy nie wiadomo skd u jego boku pojawili si Tanis, Sturm i Riverwind. Nie pozwolimy, by nasz przyjaciel zgin samotnie! pelf krzykn wyzywajco do smoka. Smokowcy wiwatowali radonie. Uciekaj std, Tanisie! Caramon wykrzywi ponuro zaczerwienion i poznaczon ladami ez twarz. To moja walka. Zamknij si i posuchaj! rozkaza Tanis. Sturmie, we swj i mj miecz. Riverwindzie, ty wemiesz swj or, plecaki i wszystk bro smokowcw, jak zdoasz, w zamian za t, ktr stracilimy. Caramonie, ty wemiesz obie laski. Caramon popatrzy na niego. Co... Tasslehoff jest smokiem rzek Tanis. Nie ma czasu na wyjanienia. Rb tylko, co ci ka! We lask i zanie j do lasu. Goldmoon czeka. Pooy do na ramieniu wojownika, a potem popchn go. Id ju! Raistlin jest bliski mierci! Tylko ty moesz go uratowa. To stwierdzenie wreszcie dotaro do umysu Caramona. Podbieg do sterty broni i pochwyci lask z bkitnego krysztau oraz nalec do Raistlina lask Magiusa, podczas gdy smokowcy krzyczeli. Sturm i Riverwind uzbroili si, a potem Sturm przynis Tanisowi miecz. A teraz, przygotujcie si na mier, ludzie! wrzasn smok. Zamachn si mocno skrzydami i nagle polecia, zawisajc w powietrzu. Smokowcy zaskrzeczeli i krzyknli z przeraenia, niektrzy uciekajc do lasu, inni padajc na ziemi na pask. Teraz! zawoa Tanis. Uciekaj, Caramonie! Olbrzymi wojownik rzuci si pdem w stron lasu, do miejsca, gdzie widzia oczekujcych na niego: Goldmoon i Flinta. Na drodze stan mu smokowiec, lecz Caramon odrzuci go pchniciem mocarnej rki. Sysza za sob dzik wrzaw, solamnijski okrzyk bojowy Sturma i wycie smokowcw. Nastpni smokowcy rzucili si na Caramona. Uy laski z bkitnego krysztau w ten sam sposb co Goldmoon, ciskajc j w wielkiej doni i zataczajc szeroki krg. Bysn niebieski pomie i smokowcy odskoczyli. Caramon dotar do lasu i zasta ledwo dyszcego Raistlina lecego u stp Goldmoon.

Goldmoon wyrwaa Caramonowi lask i pooya j na nieruchomym ciele maga. Flint przyglda si temu i potrzsa gow. Nie podziaa mrucza krasnolud. Ju si zuya. Musi podziaa rzeka stanowczo Goldmoon. Prosz szepna ktokolwiek jest panem tej laski, uzdrw tego czowieka. Prosz. Niewiadomie powtarzaa to cay czas. Caramon przyglda si przez chwil, mrugajc oczami. A potem puszcz wok nich rozjani gigantyczny rozbysk wiata. W imi otchani! szepn Flint. Spjrz tylko na to! Caramon odwrci si w sam por, by zobaczy, jak olbrzymi, czarny smok z wikliny wpada gow w ponce ognisko. Zapalone kody poleciay w gr, obsypujc iskrami cay obz. Bambusowe szaasy smokowcw, niektre ju ponce, stany w ogniu. Wiklinowy smok wyda ostatni przeraajcy wrzask, a potem i on si zapali. Tasslehoff! zakl Flint. Ten przeklty kender on jest tam w rodku! Zanim Caramon zdoa go powstrzyma, krasnolud wbieg do poncego obozowiska smokowcw. Caramonie... szepn Raistlin. Rosy wojownik przyklkn obok brata. Raistlin wci by blady, lecz mia otwarte i przytomne oczy. Usiad z trudem, wspierajc si na ramieniu brata, i spojrza na szalejcy ogie. Co si dzieje? Nie jestem pewien odrzek Caramon. Tasslehoff zmieni si w smoka, a potem wszystko si niele pomieszao. Ty tylko odpoczywaj. Wojownik przebija wzrokiem zason dymu i czeka z wycignitym mieczem, gdyby jaki smokowiec chcia si na nich rzuci. Jednak winiowie nie obchodzili teraz za bardzo smokowcw. Ci z mniejszego gatunku wpadli w panik i uciekli do lasu, gdy ich wielki bg-smok stan w pomieniach. Kilku spord tych odzianych w szaty, wikszych i najwyraniej inteligentniejszych od tego drugiego gatunku, rozpaczliwie usiowao zaprowadzi ad w przeraajcym chaosie, jaki zapanowa wok. Sturm walczy i przedziera si przez szeregi smokowcw, nie napotykajc adnego zorganizowanego oporu. Dotar wanie do brzegu polany i by ju w pobliu bambusowej klatki, gdy wymin go Flint, biegncy z powrotem w stron obozu! Hej! Dokd... krzykn Sturm za krasnoludem. Tas w smoku! Krasnolud nie zatrzyma si. Sturm odwrci si i zobaczy czarnego wiklinowego smoka stojcego w pomieniach, ktre strzelay wysoko w niebo. Kby gstego dymu zasnuy obz, bowiem stche, wilgotne powietrze znad bagna nie pozwalao mu wznie si i rozwia. Cz poncego smoka wybucha i zasypaa obz deszczem iskier. Sturm uchyli si i zgasi iskry, ktre wyldoway

na jego paszczu, a nastpnie pobieg za krasnoludem, bez trudu doganiajc krtkonogiego Flinta. Flincie wysapa, chwytajc krasnoluda za rami. To nie ma sensu. Nikt nie moe przey w takim piecu! Musimy wraca do pozostaych... Pu mnie! Flint rykn tak wciekle, e Sturm wypuci go ze zdumienia. Krasnolud znw pobieg w stron poncego smoka. Sturm westchn gboko i pobieg za nim, czujc, e z podranionych dymem oczu zaczynaj mu pyn zy. Tasslehoffie Burrfoot! woa Flint. Ty gupi kenderze! Gdzie jeste? Nie byo odpowiedzi. Tasslehoffie! wrzeszcza Flint. Jeli zepsujesz nam ucieczk, zamorduj ci. Wic pom mi... Po policzkach krasnoluda cieky zy spowodowane bezsilnym gniewem, smutkiem i dymem. ar by nie do zniesienia. Sturm czu, e gorco pali mu puca i wiedzia, e nie bd mogli dugo w nim oddycha, bo sami zgin. Chwyci mocno krasnoluda, zamierzajc oguszy go, gdyby okazao si to niezbdne, kiedy nagle zobaczy, e co si porusza na krawdzi poaru. Przetar oczy i popatrzy uwaniej. Smok lea na ziemi, a jego gow czya z poncym tuowiem duga, wiklinowa szyja. Gowa jeszcze si nie zapalia, lecz pomienie wgryzay si ju w plecion z wikliny szyj. Gowa rwnie wkrtce stanie w ogniu. Sturm znowu zobaczy jaki ruch. Flincie! Spjrz! Sturm pobieg w stron smoka, a krasnolud pocwaowa za nim. Ze smoczej paszczy wystaway dwie mae nogi odziane w jaskrawoniebieskie nogawice i fikay niemrawo. Tas! krzykn Sturm. Wyjd stamtd! Gowa wkrtce si zapali! Nie mog! Ugrzzem! dobieg ich stumiony gos. Sturm popatrzy na gow, rozpaczliwie usiujc znale sposb na uwolnienie kendera, a tymczasem Flint po prostu zapa Tasa za nogi i pocign. Auuu! Przesta! wrzasn Tas. Nie da rady wysapa krasnolud. Utkn na dobre. Pomienie lizay ju szyj smoka. Sturm wycign miecz. Moe utn mu gow mrukn do Flinta ale to jedyna szansa. Oceniajc wielko kendera, domylajc si, gdzie moe by jego gowa, i majc nadziej, e Tas nie wycign rk nad gow, Sturm unis miecz nad smoczym karkiem. Flint zamkn oczy.

Rycerz zaczerpn gboko tchu i z trzaskiem spuci ostrze miecza na smoczy kark, oddzielajc eb od szyi. Ze rodka rozleg si krzyk kendera, lecz Sturm nie potrafi powiedzie, czy by to okrzyk blu, czy zdumienia. Cignij! krzykn do krasnoluda. Flint zapa wiklinowy eb i odcign go od poncej szyi. Nagle z dymu wyonia si wysoka, ciemna posta. Sturm odwrci si szybko z mieczem w doni, lecz wtedy zobaczy, e to Riverwind. Co wy tu ro... Mieszkaniec rwnin przyjrza si uwanie smoczej gowie. Moe Sturm i Flint postradali zmysy? W rodku utkn kender! zawoa Sturm. Nie jestemy w stanie rozerwa tego ba tutaj, otoczeni przez smokowcw! Musimy... Jego sowa zostay zaguszone przez ryk ognia, lecz Riverwind wreszcie dostrzeg niebieskie nogi wystajce ze smoczej paszczy. Chwyci smoczy eb z jednej strony, wsuwajc donie w jeden z oczodow. Sturm chwyci z drugiej strony i razem unieli gow z kenderem w rodku i pobiegli przez obz. Nieliczni smokowcy, na ktrych si natknli, rzucili jedno spojrzenie na przeraajc zjaw i uciekli. No, Raist mwi troskliwie Caramon, obejmujc brata ramieniem. Musisz sprbowa wsta. Musisz by gotw, eby opuci to miejsce. Jak si czujesz? A jak ja si zawsze czuj? szepn Raistlin zgryliwie. Pom mi wsta. No, wystarczy! Teraz zostaw mnie w spokoju na chwil. Opar si o drzewo, dygoczc, lecz trzymajc si na nogach. Jasne, Raist powiedzia Caramon, czujc si uraony, i wycofa si. Goldmoon spojrzaa na Raistlina z odraz, przypomniawszy sobie al Caramona, kiedy myla, e jego brat umiera. Odwrcia si, eby zobaczy, czy nie nadchodz pozostali, starajc si przenikn wzrokiem gstniejc zason dymu. Tanis pojawi si pierwszy, biegnc tak szybko, e zderzy si z Caramonem. Wielki wojownik zapa go w ogromne ramiona, powstrzymujc pelfa w pdzie i nie pozwalajc mu upa. Dziki! wysapa Tanis. Schyli si, wspierajc donie na kolanach, eby odetchn. Gdzie s pozostali? Nie byo ich z tob? Caramon zmarszczy brwi. Rozdzielilimy si. Tanis apa gbokie hausty powietrza, a potem zakaszla, wcignwszy dym do puc. SuTorakh! przerwaa Goldmoon gosem penym nabonego lku. Zarwno Tanis,

jak i Caramon z obaw odwrcili si gwatownie i spojrzeli na pene dymu obozowisko, aby dostrzec groteskowy widok, ktry wyoni si z kbw dymu. Zblia si do nich smoczy eb z rozdwojonym, niebieskim jzykiem. Tanis mrugn z niedowierzania, a potem usysza za swoimi plecami odgos, na dwik ktrego niemal wskoczy na drzewo w panice. Odwrci si raptownie z sercem w gardle, a mieczem w rku. Raistlin mia si. Tanis nigdy przedtem nie sysza, eby czarodziej mia si nawet kiedy Raistlin by dzieckiem i mia nadziej, e nigdy wicej ju tego nie usyszy. By to osobliwy, przejmujcy, szyderczy miech. Caramon spoglda na swego brata ze zdumieniem. Goldmoon z przeraeniem. Wreszcie miech Raistlina zacz przycicha, a czarodziej mia si bezgonie, a w jego zotych oczach odbija si blask stajcego w pomieniach obozu smokowcw. Tanis wzdrygn si i odwrci, dostrzegajc, e w rzeczywistoci smocz gow nieli Sturm i Riverwind. Flint bieg na przedzie z hemem smokowca na gowie. Tanis wybieg im na spotkanie. Co to, w imi... Kender utkwi tam w rodku! powiedzia Sturm. Wraz z Riverwindem postawili gow na ziemi i obaj ciko sapali. Musimy go jako stamtd wydosta. Sturm przyjrza si nieufnie miejcemu si Raistlinowi. Co mu jest? Wci jest zatruty? Nie, ju mu lepiej powiedzia Tanis, ogldajc smoczy eb. Szkoda mrukn Sturm, przyklkajc obok pelfa. Tas, nic ci nie jest? zawoa Tanis, unoszc wielk paszcz, eby zajrze do rodka. Wydaje mi si, e Sturm odrba mi kitk! krzykn aonie kender. Masz szczcie, e to nie bya twoja gowa! parskn Flint. Co go tam trzyma? Riverwind nachyli si, by zajrze do smoczej paszczy. Nie jestem pewien odrzek Tanis, klnc cicho. Nic nie widz w tym przekltym dymie. Wsta, wzdychajc z frustracji. Musimy std ucieka! Smokowcy wkrtce si przegrupuj. Caramonie, chod tutaj. Spjrz, czy nie uda ci si oderwa grnej czci. Wielki wojownik zbliy si i stan przed bem wiklinowego smoka. Zaparszy si, chwyci za oba oczodoy, zacisn powieki, zaczerpn gboko tchu, a nastpnie sapn i pocign. Przez chwil nic si nie dziao. Tanis patrzy, jak uwypuklaj si muskuy ramion ogromnego wojownika, i widzia, jak minie ud przejmuj napicie. Krew nabiega Caramonowi do twarzy. Wtedy rozleg si trzeszczcy odgos pkajcego drewna. Grna

cz smoczej gowy oderwaa si z gonym chrupniciem. Caramon zatoczy si do tyu, gdy grna poowa ba zostaa mu w rkach. Tanis nachyli si, chwyci Tasa za rk i wyszarpn go ze rodka. Nic ci si nie stao? zapyta. Kender nieco chwiejnie sta na nogach, lecz umiech mia szeroki jak zawsze. Czuj si doskonale powiedzia wesoo Tas. Tylko troch mnie osmalio. Potem spochmurnia. Tanisie rzek, marszczc twarz w grymasie nietypowego zmartwienia. Pomaca sw dug kit. A moje wosy? S cae powiedzia Tanis, umiechajc si. Tas westchn z ulg. Potem zacz mwi. Tanisie, to byo co przewspaniaego to latanie. A ta mina Caramona... Twoja historia bdzie musiaa poczeka rzek stanowczo Tanis. Musimy std ucieka. Caramonie? Dacie sobie z bratem rad? W porzdku, idcie ju powiedzia Caramon. Raistlin pokutyka naprzd, akceptujc oparcie, jakim byo silne rami brata. Mag obejrza si jeszcze na odrban smocz gow i zachrypia, zanoszc si w milczeniu od ponurego rozbawienia, a mu si trzsy chude ramiona.

Rozdzia XV Ucieczka. Studnia. mier na czarnych skrzydach


Dym poncego obozowiska smokowcw unosi si nad mokradem, chronic druyn przed oczami niesamowitych, zych stworw. Smuki dymu snuy si po bagnie jak widma, wdrujc przez tarcz srebrnego ksiyca i przesaniajc gwiazdy. Przyjaciele nie omielili si zapali wiata nawet wiata laski Raistlina bowiem syszeli zewszd odgosy dcia w rogi, towarzyszce prbom przywrcenia porzdku wrd smokowcw. Prowadzi ich Riverwind. Chocia Tanis zawsze by dumny ze swych zdolnoci lenego tropiciela, na tym czarnym mglistym mokradle kompletnie straci poczucie kierunku. Od czasu do czasu, gdy dym si podnosi, przelotnie zauwaane gwiazdy mwiy mu, e id na pnoc. Nie zaszli daleko, gdy Riverwind le stpn i zapad si po kolana w boto. Po tym, jak Tanis z Caramonem wycignli mieszkaca rwnin z wody, Tas ostronie poszed naprzd, prbujc grunt kijem hoopaka. Za kadym razem zapada si. Nie mamy innego wyjcia, jak brodzi w wodzie rzek ponuro Riverwind. Wybrawszy drog, gdzie woda wydawaa si najpytsza, towarzysze opucili twardy grunt i z chlupotem weszli w boto. Pocztkowo sigao zaledwie do kostek, lecz pniej zapadli si po kolana. Wkrtce zagbili si jeszcze bardziej. Tanis zmuszony by nie Tasslehoffa, ktry trzyma go za szyj, chichoczc przy tym. Flint zawzicie odmawia, kiedy proponowano mu pomoc, nawet wtedy gdy zamoczy sobie koniec brody. Nagle znikn. Caramon, ktry szed za nim, wyowi krasnoluda z wody i przerzuci go sobie przez rami jak mokry worek. Krasnolud by zbyt zmczony i przeraony, by marudzi. Raistlin, kaszlc, chwiejnym krokiem brn przez wod w szatach, ktre obciay go i utrudniay chodzenie. Zmczony i wci chory z powodu trucizny, mag nie mg ju utrzyma si na nogach. Sturm pochwyci go i wp cign, wp nis przez moczary. Po godzinie brodzenia w lodowatej wodzie wreszcie dotarli na suchy ld i drc z zimna, pooyli si na odpoczynek. Drzewa zaczy skrzypie i jcze, a ich gazie uginay si na ostrym wietrze dmicym z pnocy. Wiatr rozwia opary, z ktrych zostay tylko przejrzyste strzpy. Lecy na ziemi Raistlin podnis gow. Czarodziej nagle jkn. Usiad, zdjty trwog. Czarne chmury. Zakrztusi si, kaszln i przemwi z wysikiem. Nadcigaj z pnocy. Czas upywa. Nie ma czasu! Musimy dotrze do Xak Tsaroth. Popieszcie si! Nim ksiyc zajdzie!

Wszyscy spojrzeli w niebo. Z pnocy nadcigaa narastajca ciemno, ktra poeraa gwiazdy. Tanisa ogarno to samo poczucie popiechu, ktre gnao czarodzieja. Wsta, mimo zmczenia. Bez sowa reszta grupy wstaa i chwiejnym krokiem ruszya naprzd. Riverwind szed na czele. Wkrtce czarna, bagienna woda znw zagrodzia im drog. O, nie, znowu! jkn Flint. Nie musimy znw brodzi. Chodcie zobaczy rzek Riverwind. Podprowadzi ich do brzegu. Tam, wrd gruzw sterczcych z wilgotnej ziemi, lea obelisk, ktry albo sam upad, albo zosta przewrcony tak, by utworzy most wiodcy na drugi brzeg mokrada. Ja pjd pierwszy zgosi si na ochotnika Tas, wawo wskakujc na poduny kamie. Hej, co tu jest napisane. Jakie runy. Musz to zobaczy! szepn Raistlin, pieszc naprzd. Wypowiedzia magiczne sowo Shirak i kryszta na czubku laski zapon raptownym blaskiem. Popiesz si! rzek przyciszonym gosem Sturm. Wanie ogosie nasz obecno wszystkim w promieniu trzydziestu kilometrw. Lecz Raistlin nie dawa si popdza. Trzyma wiato nad zawiymi znakami runicznymi, przygldajc im si uwanie. Tanis i pozostali wspili si na obelisk i podeszli do maga. Kender nachyli si i przeledzi runy sw ma doni. Co tu jest napisane, Raistlinie? Potrafisz to przeczyta? Jzyk wyglda na bardzo stary. Bo jest stary szepn mag. Pochodzi sprzed kataklizmu. Runy mwi: Wielkie miasto Xak Tsaroth, ktrego pikno otacza ci, gosi dobro swego ludu i jego szczodre postpki. Bogowie nagrodzili nas ask naszego domostwa". Jakie to straszne! Goldmoon wzdrygna si, spojrzawszy na ruiny i pustkowie wok. Bogowie rzeczywicie ich nagrodzili rzek Raistlin, krzywic wargi w cynicznym umiechu. Nikt si nie odezwa. Wtedy Raistlin szepn Dulak i zgasi wiato. Nagle wydao si, e noc staa si jeszcze czarniejsza. Musimy i dalej powiedzia czarodziej. Z pewnoci nie tylko ten zniszczony pomnik zosta po tym, z czego niegdy syno to miejsce. Przeszli po obelisku i zagbili si w gszcz dungli. Pocztkowo wydawao im si, e nie ma szlaku, lecz potem tropicy pilnie Riverwind znalaz ciek wycit wrd pnczy i drzew. Nachyli si, by j zbada. Kiedy wsta, mia markotn min. Smokowcy? zapyta Tanis. Tak odrzek ponuro. lady wielu szponiastych stp. Prowadz na pnoc, wprost

do miasta. Czy to jest to zrujnowane miasto, gdzie otrzymae lask? Tanis zapyta po cichu. I gdzie mier miaa czarne skrzyda doda Riverwind. Zanikn oczy, przecierajc twarz doni. Potem gboko odetchn. Nie wiem. Nie mog sobie przypomnie ale boj si, nie wiedzc czemu. Tanis pooy do na ramieniu Riverwinda. Elfowie maj takie powiedzenie: Tylko umarli nie czuj strachu". Riverwind zaskoczy pelfa, raptownie ciskajc jego do. Nigdy nie znaem adnego elfa powiedzia mieszkaniec rwnin. Mj lud nie ufa im, twierdzc, e elfw nie obchodzi Krynn ani ludzko. Wydaje mi si, e moje plemi mogo by w bdzie. Ciesz si, e ci poznaem, Tanisie z Qualinostu. Uwaam ci za mego przyjaciela. Tanis do dobrze zna obyczaje ludu rwnin, by wiedzie, i tym stwierdzeniem Riverwind ogosi sw gotowo powicenia wszystkiego dla pelfa nawet swojego ycia. Przysiga przyjani bya czym bardzo powanym dla mieszkacw rwnin. Ty rwnie jeste moim przyjacielem, Riverwindzie powiedzia prosto Tanis. Ty i Goldmoon, oboje jestecie moimi przyjacimi. Riverwind zwrci oczy ku Goldmoon, ktra staa w pobliu, wsparta na lasce, z zamknitymi oczami i twarz cignit cierpieniem i znueniem. Twarz Riverwinda zagodniaa ze wspczucia, gdy jej si przyglda. Potem spowania, a duma znw przysonia jego twarz mask surowoci. Do Xak Tsaroth ju niedaleko rzek chodno. A lady s stare. Poprowadzi ich w gb dungli. Po krtkim czasie szlak wiodcy na pnoc niespodziewanie zmieni si w brukowan drog. Ulica! wykrzykn Tasslehoff. Przedmiecia Xak Tsaroth! wyszepta Raistlin. Najwyszy czas! Flint rozglda si dookoa z odraz. Co za mietnik! Jeli najwikszy dar dany czowiekowi znajduje si tutaj, musi by dobrze schowany! Tanis by tego samego zdania. Nie widzia jeszcze tak ponurego miejsca. Szeroka ulica, ktr szli, doprowadzia ich do otwartego, brukowanego dziedzica. Po wschodniej stronie wznosiy si cztery wysokie, stojce luzem kolumny, ktre niczego nie podtrzymyway. Budynek lea w gruzach wok nich. By tam te olbrzymi, nie uszkodzony krg muru, ktry wznosi si jaki metr dwadziecia nad ziemi. Caramon, ktry podszed, by mu si przyjrze, owiadczy, e jest to studnia.

I to gboka powiedzia. Nachyli si i zajrza do niej. Do tego mierdzi. Na pnoc od studni sta jedyny, jak si wydawao, budynek, ktry unikn zniszczenia w czasie kataklizmu. Bya to pikna budowla z czystobiaego kamienia, wsparta na wysokich, wysmukych kolumnach. Wielkie, podwjne, zote wrota poyskiway w wietle ksiyca. To bya witynia dawnych bogw powiedzia Raistlin, bardziej do siebie ni do kogokolwiek innego. Jednake Goldmoon, ktra staa w pobliu, usyszaa jego cichy szept. witynia? powtrzya, wpatrujc si w budynek. Jake pikna. Podesza do niej, dziwnie zafascynowana. Tanis i pozostali przeszukali okolic i nie znaleli innych nie uszkodzonych budowli. Rozbite fragmenty kanelurowanych kolumn zacielay ziemi, uoone w sposb ukazujcy ich minione pikno. Posgi byy strzaskane i w niektrych przypadkach groteskowo zeszpecone. Wszystko byo stare, tak stare, e nawet krasnolud poczu si mody. Flint siad na jednej z kolumn. No, to jestemy na miejscu. Zmruy oczy, spogldajc na Raistlina, i ziewn. Co teraz, czarodzieju? Raistlin rozwar wskie wargi, lecz zanim zdoa odpowiedzie, Tasslehoff wrzasn: Smokowiec! Wszyscy odwrcili si gwatownie z broni w rku. Na cembrowinie siedzia gotowy do ataku smokowiec i mierzy ich nienawistnym wzrokiem. Zatrzyma go! krzykn Tanis. Zawiadomi pozostaych! Lecz zanim ktokolwiek zdy dobiec do niego, smokowiec rozpostar skrzyda i wlecia do studni. Raistlin, ktrego zote oczy byszczay w wietle ksiyca, podbieg do studni i zajrza do wntrza. Unoszc do, jakby po to, by rzuci zaklcie, zawaha si, a nastpnie opuci bezwadnie rk. Nie mog powiedzia. Nie mog myle. Nie potrafi si skupi. Musz si przespa! Wszyscy jestemy zmczeni powiedzia znuonym gosem Tanis. Jeli tam na dole kto jest, ju zosta zawiadomiony. Nic ju nie moemy zrobi. Musimy odpocz. On rzeczywicie poszed zawiadomi kogo szepn Raistlin. Otuli si paszczem i rozejrza wok rozszerzonymi oczami. Nie czujecie tego? Nikt z was? Pelfie? Zo wkrtce zbudzi si i wyoni. Zapada cisza. Potem Tasslehoff wspi si na kamienny mur i spojrza w d. Spjrzcie! Smokowiec opada lekko, zupenie jak li. Nie macha skrzydami... Bd cicho! hukn Tanis.

Tasslehoff obejrza si na pelfa z zaskoczeniem gos Tanisa by peen napicia i brzmia nienaturalnie. Pelf obserwowa studni, zaciskajc nerwowo donie. Panowaa cisza. Zbyt wielka cisza. Na pnocy gromadziy si cikie chmury, lecz tu wiatr nie wia. Nie zaskrzypiaa ga, nie drgn nawet li. Srebrny i czerwony ksiyc rzucay bliniacze cienie, ktre sprawiay, e przedmioty widziane ktem oka byy nierzeczywiste i znieksztacone. Wtedy Raistlin powoli odsun si od studni, wznoszc przed sob rce, jakby chcc odpdzi jakie straszliwe niebezpieczestwo. Ja te to czuj. Tanis przekn lin. Co to jest? Tak, co to jest? Tasslehoff, wychyliwszy si, zaglda z zapaem do studni. Sprawiaa wraenie rwnie gbokiej i mrocznej, co klepsydrowe oczy czarodzieja. Zabierz go std! krzykn Raistlin. Tanis, zaraony lkiem maga i wasnym rosncym przeczuciem, e dzieje si co straszliwie niedobrego, zacz biec w stron Tasa. Jednake ju rozpoczynajc bieg, poczu, e ziemia trzsie mu si pod nogami. Kender wrzasn z zaskoczenia, gdy prastara cembrowina popkaa i zawalia si pod nim. Tas poczu, e obsuwa si w okropn czer ziejc pod nim. Skroba rozpaczliwie domi i stopami, usiujc zaczepi si o rozsypujce si kamienie. Tanis rozpaczliwie rzuci si w jego stron, lecz by zbyt daleko. Riverwind ruszy, gdy posysza okrzyk Raistlina. Szybkie, dugie kroki wysokiego mczyzny prdko zaniosy go do studni. Chwyciwszy Tasa za konierz, mieszkaniec rwnin zabra go z muru w chwili, gdy kamienie i zaprawa posypay si w ciemno na dole. Ziemia znw zadraa. Tanis usiowa swym odrtwiaym umysem poj, co si dzieje. Wtem ze studni buchno zimne powietrze. Wiatr wzbi na dziedzicu kby kurzu i lici, ktre kuy go w twarz i oczy. Uciekajcie! prbowa krzykn Tanis, lecz zakrztusi si od smrodu, jaki buchn ze studni. Kolumny, ktre nie zawaliy si od czasu kataklizmu, zaczy dre. Druyna patrzya z lkiem na studni. Wtedy Riverwind oderwa od niej wzrok. Goldmoon... powiedzia, rozgldajc si. Opuci Tasa na ziemi. Goldmoon! Zatrzyma si w chwili, gdy z gbi studni rozleg si wysoki wrzask. Dwik by tak gony i przenikliwy, e przeszywa gow. Riverwind rozpaczliwie szuka Goldmoon, woajc j po imieniu. Tanisa oguszy haas. Nie mg si ruszy. Ujrza Sturma, ktry z doni na rkojeci miecza cofa si powoli, oddalajc od studni. Ujrza Raistlina, ktrego upiorna twarz poyskiwaa metalicznie to, a zote oczy byszczay czerwono w blasku czerwonego

ksiyca. Mag wrzeszcza co, czego Tanis nie dosysza. Widzia Tasslehoffa, ktry z zafascynowaniem wlepia w studni spojrzenie szeroko otworzonych oczu. Sturm wbieg na dziedziniec, chwyci kendera pod pach i pobieg dalej, midzy drzewa. Caramon popieszy do swego wyczerpanego brata, pochwyci go i popieszy, by gdzie si schowa. Tanis wiedzia, e jakie potworne zo wynurza si ze studni, lecz nie mg si ruszy. W jego umyle rozbrzmieway gono sowa uciekaj, gupcze, uciekaj". Rwnie Riverwind zosta w pobliu studni, walczc ze strachem, ktry go ogarnia: nie mg odnale Goldmoon! Ratowanie kendera przed wpadniciem do studni odwrcio jego uwag, wic nie dostrzeg Goldmoon zbliajcej si do nienaruszonej wityni. Rozejrza si rozpaczliwie, starajc si utrzyma rwnowag, gdy ziemia zatrzsa mu si pod nogami. Przeraliwy, wysoki wrzask, wraz z dudnieniem i dygotaniem ziemi, przywrci mu pami okropnych, koszmarnych wydarze. mier o czarnych skrzydach. Zimny pot wystpi mu na czoo. Riverwjnd zacz dre, lecz wtedy pomyla o Goldmoon. Wiedzia e go potrzebuje i tylko on wiedzia, e jej pokaz siy maskowa lk, powtpiewanie i niepewno. Z pewnoci jest straszliwie przeraona, wic musi j odnale. Kiedy kamienie studni zaczy si osypywa, Riverwind odsun si i zauway Tanisa. Pelf krzycza i wskazywa na wityni za Riverwindem. Barbarzyca wiedzia, e Tanis mwi co, lecz nie sysza niczego w przeraliwym wrzasku. Wtem zrozumia! Goldmoon! Riverwind odwrci si, by pj do niej, lecz straci rwnowag i upad na kolana. Zobaczy, e Tanis biegnie ku niemu. Wtedy ze studni wystrzeli koszmar koszmar z jego gorczkowych majakw. Riverwind zamkn oczy i wicej ju niczego nie ujrza. By to smok. Tanis, w pierwszych chwilach gdy krew zdawaa si odpywa z jego ciaa, tak e sta bezwadny i zmartwiay, spojrza na smoka wylatujcego ze studni i pomyla: Jaki pikny ...jaki pikny... Smuka, czarna smoczyca wznosia si coraz wyej, ciasno przyciskajc lnice skrzyda do bokw pokrytych poyskujc usk. Jej oczy arzyy si czarno-czerwonym blaskiem, barw pynnej skay. Otworzya w grymasie paszcz, w ktrej byszczay biae, straszne zby. Zwina dugi, czerwony jzyk, oddychajc nocnym powietrzem. Wydostawszy si z ciasnej przestrzeni studni, smoczyca rozpostara skrzyda, zasaniajc gwiazdy, zamiewajc blask ksiycw. Kade skrzydo zakoczone byo czystobiaym szponem, ktry poyskiwa krwaw czerwieni w wietle Lunitari. Strach, jakiego Tanis nigdy nawet sobie nie wyobraa, cisn mu odek. Serce omotao mu bolenie; nie mg zapa tchu. By w stanie tylko przypatrywa si z

przeraeniem, osupieniem i podziwem zabjczej urodzie istoty. Smok koujc, wzbija si coraz wyej w czarne niebo. Wtedy, w tej samej chwili gdy Tanis poczu ustpowanie paraliujcego go lku i gdy po omacku zacz szuka uku i strza, smoczyca przemwia. Rzeka jedno sowo sowo w jzyku magii i gsta, przeraajca ciemno spada z niebios, olepiajc ich wszystkich. Tanis natychmiast straci poczucie tego, gdzie si znajduje. Wiedzia tylko, e nad nim unosi si smok szykujcy si do ataku. Nie mg nic zrobi, by si broni. Mg tylko skuli si, wczoga midzy gruzy i rozpaczliwie usiowa ukry si w nich. Pozbawiony zmysu wzroku pelf skupi si na zmyle suchu. Przeraliwy wrzask ucich wraz z zapadniciem ciemnoci. Tanis sysza powolny, agodny opot skrzastych skrzyde smoczycy i wiedzia, e potwr kry nad nimi, stopniowo wznoszc si. Potem nie sysza ju nawet opotu; smoczyca przestaa wymachiwa skrzydami. Oczami wyobrani ujrza olbrzymiego, czarnego drapienego ptaka, ktry samotnie wisi w powietrzu i czeka. / A potem rozleg si bardzo delikatny szelest, niczym szmer lici drcych na wietrze wzbierajcym przed burz. Dwik ten narasta, a sta si hukiem rozszalaej burzy, a potem wyciem huraganu. Tanis przycisn si caym ciaem do zrujnowanej studni i nakry gow rkoma. Smok zaatakowa. Khisanth nie widziaa niczego w ciemnoci, ktr sama rzucia, lecz bya pewna, e intruzi wci znajduj si na dziedzicu w dole. Jej sudzy, smokowcy, donieli jej o grupie wdrowcw, ktrzy nios lask z bkitnego krysztau. Lord Verminaard pragn tej laski, pragn, by bya bezpieczna przy niej, aby nigdy nie widziano jej w ludzkich krainach. Jednak smoczyca utracia j, a lord Verminaard nie by zadowolony. Musiaa j odzyska. Tote Khisanth odczekaa chwil przed rzuceniem zaklcia ciemnoci, by uwanie si przyjrze intruzom i poszuka laski. Niewiadoma, i upragniony przedmiot znik ju z pola jej widzenia, poczua zadowolenie. Musiaa tylko zabi. Atakujca smoczyca spada z nieba, zoywszy skrzaste skrzyda jak ostrze czarnego sztyletu. Zanurkowaa wprost na studni, gdzie poprzednio widziaa rozbiegajcych si w panice intruzw. Wiedzc, e bd sparaliowani smoczym strachem, Khisanth bya pewna, e zdoa zabi ich wszystkich jednym atakiem. Otworzya zbat paszcz. Tanis posysza zbliajc si smoczyc. Niesamowity huk rs coraz bardziej, a potem na chwil ucich. Sysza skrzypienie olbrzymich cigien, ktre unosiy i rozkaday wielkie skrzyda. Potem usysza gone westchnienie, jakby wciganie powietrza do ogromnego garda, a potem osobliwy odgos, ktry przypomina mu syk pary wydostajcej si

z kipicego czajnika. Jaka ciecz chlusna obok niego. Usysza trzask pkajcych i wrzcych ska i krople cieczy spady mu na do. Jkn, poczuwszy palcy bl, ktry go przeszy. Wtedy Tanis posysza krzyk. By to wrzask osoby o gbokim gosie wrzask mczyzny Riverwinda. Tak straszny, tak peen blu by ten wrzask, e Tanis wbi paznokcie w donie, by nie przyczy si do tego przeraajcego wycia i nie ujawni swej kryjwki smokowi. Wydawao si, e wrzaskowi nie ma koca, a wreszcie krzyk ucich, przechodzc w jk. Tanis poczu wist powietrza wywoany lotem wielkiego ciaa, ktre mino go w ciemnoci. Kamienie, do ktrych przyciska si caym sob, zatrzsy si. Potem dudnienie przelotu smoka schodzio coraz niej w otcha studni. Wreszcie ziemia znieruchomiaa. Zapada cisza. Tanis bolenie zaczerpn tchu i otworzy oczy. Ciemno ustpia. Byszczay gwiazdy, ksiyce lniy na niebie. Przez chwil pelf oddycha tylko i prbowa opanowa drenie ciaa, bowiem nie by zdolny do niczego innego. Potem wsta i pobieg ku ciemnej postaci lecej na kamiennym dziedzicu. Tanis pierwszy dotar do ciaa mieszkaca rwnin. Rzuci jedno spojrzenie, a nastpnie zakrztusi si i odwrci. To, co zostao z Riverwinda, nie przypominao ju czowieka. Ciao mczyzny zostao okropnie spalone. Wida byo wyranie biel koci w miejscach, gdzie skra i minie na ramionach stopiy si. Oczy spyny jak galareta po odartych z ciaa, trupich policzkach. Usta byy rozwarte szeroko w bezgonym krzyku. Klatka piersiowa bya odsonita, a na kociach wisiay strzpy ciaa i zwglonego ubrania. Lecz co najstraszliwsze ciao na tuowiu zostao spalone, zostawiajc na wierzchu wszystkie organy, pulsujce i krwawe w raco czerwonym wietle ksiyca. Tanis osun si na kolana, wymiotujc. Pelf widzia ludzi umierajcych na ostrzu jego miecza. Widzia ludzi rozrbanych na kaway przez trolle. Ale... to byo co makabrycznie innego i Tanis wiedzia, e to wspomnienie bdzie go przeladowa do koca ycia. Silna rka cisna jego ramiona, oferujc ciche pocieszenie, wspczucie i zrozumienie. Mdoci przeszy. Tanis wyprostowa si i odetchn. Wytar usta i nos, a potem sprbowa zmusi si do przeknicia liny, dawic si przy tym bolenie. Dobrze si czujesz? spyta z trosk Caramon. Tanis pokiwa gow, nie mogc wykrztusi sowa. Potem odwrci si na dwik gosu Sturma.

Na lito prawdziwych bogw! Tanisie, on jeszcze yje! Widziaem, jak poruszy rk! Sowa utkwiy Sturmowi w gardle. Nie mg powiedzie ju nic wicej. Tanis wsta i chwiejnym krokiem podszed do ciaa. Jedna poczerniaa, zwglona rka podniosa si znad kamieni i okropnie drgaa w powietrzu. Zakocz to! wychrypia Tanis, czujc jak pali go gardo podranione ci. Zakocz to, Sturmie.... Rycerz wycign ju miecz. Ucaowawszy rkoje, wznis ostrze ku niebu i stan nad ciaem Riverwinda. Zamkn oczy i mylami cofn si do starego wiata, gdzie mier w boju bya chwalebna i pikna. Powoli i uroczycie zacz recytowa staroytn, solamnijsk pie mierci. Wypowiadajc sowa, ktre chwytay dusz wojownika i przenosiy j do spokojnego krlestwa zawiatw, odwrci ostrze miecza i wznis je nad piersi Riverwinda.

Przywr tego ma na ono Humy Ponad dzikim, obojtnym sklepieniem nieba; Udziel mu spoczynku wojownika I uwolniwszy ostatni iskr jego spojrzenia Od cikich chmur wojen, Skieruj j ku pochodniom gwiazd. Niech ostatni poryw jego tchnienia Znajdzie ukojenie w koysce przestworzy Ponad marzeniami krukw, gdzie Tylko jastrzb pamita mier. A potem pozwl jego duszy wznie si do Humy, Ponad dzikie, obojtne sklepienie nieba.

Gos rycerza ucich. Tanis poczu, e spokj bogw obmywa go, jak chodna, oczyszczajca woda, agodzc jego smutek i zatapiajc groz. Caramon, stojcy obok, paka w milczeniu. Na ostrzu miecza poyskiwao wiato ksiyca. Wtedy rozleg si wyrany gos. Zatrzymajcie si. Przyniecie go do mnie. Zarwno Tanis, jak i Caramon zerwali si, by zasoni okaleczone ciao mczyzny, wiedzc, e trzeba oszczdzi Goldmoon tego okropnego widoku. Sturm, pogrony w tradycji, drgn, wrci do rzeczywistoci i powstrzyma morderczy cios. Wysoka, smuka,

ciemna sylwetka Goldmoon rysowaa si na tle zotych, zalanych ksiycowym blaskiem wrt wityni. Tanis chcia si odezwa, lecz nagle poczu, e mag ciska jego rami chodn doni. Zadrawszy, odsun si gwatownie od Raistlina. Rb, co ona ci kae sykn czarodziej. Zaniecie go do niej. Twarz Tanisa wykrzywi wcieky grymas na widok pozbawionego wyrazu oblicza Raistlina i jego obojtnego spojrzenia. Zaniecie go do niej rzek chodno Raistlin. Nie nam wybiera mier dla tego czowieka. O tym zadecyduj bogowie.

Rozdzia XVI Gorzki wybr. Najwikszy dar


Tanis spojrza uwanie na Raistlina. Nawet drgnienie powiek nie zdradzao jego uczu jeli mag mia w ogle jakie uczucia. Ich spojrzenia zetkny si i jak zawsze, Tanis mia wraenie, e czarodziej widzi wicej, ni on mg dostrzec. Niespodziewanie Tanis znienawidzi Raistlina, nienawidzi go z si, ktra zaskoczya jego samego, nienawidzi go za to, e nie czu tego blu, nienawidzi go i zazdroci mu jednoczenie. Musimy co zrobi! rzek ochryple Sturm. On nie umar, a smok moe wrci! Dobrze powiedzia Tanis, cho sowa ledwo przeciskay mu si przez gardo. Zawicie go w koc... Ale pozwlcie mi spdzi chwil na osobnoci z Goldmoon. Pelf szed powoli przez dziedziniec. Jego kroki rozbrzmieway echem w ciszy nocy, gdy wchodzi po marmurowych schodach na szeroki ganek, gdzie Goldmoon staa przed lnicymi, zotymi drzwiami. Ogldajc si za siebie, Tanis zobaczy przyjaci owijajcych gazie wycignitymi z plecakw kocami, by zrobi z nich polowe nosze. Ciao mczyzny w powiacie ksiycowej przypominao zaledwie ciemn, bezksztatn mas. Przynie go mnie, Tanisie powtrzya Goldmoon, gdy pelf podszed do niej. Wzi j za rk. Goldmoon rzek Tanis. Riverwind zosta bardzo ciko ranny. On umiera. Nic nie moesz zrobi nawet laska... Sza, Tanisie powiedziaa agodnie Goldmoon. Pelf zamilk, ujrzawszy j wyranie po raz pierwszy. Ze zdumieniem dostrzeg, e mieszkanka rwnin bya spokojna, wyciszona i pena otuchy. Jej twarz w wietle ksiycw bya twarz eglarza, ktry stoczy bj ze wzburzonym morzem w swej kruchej deczce i wpyn wreszcie na spokojne wody. Wejd do wityni, mj przyjacielu powiedziaa Goldmoon, wbijajc spojrzenie swych piknych oczu w oczy Tanisa. Wejd do rodka i przynie Riverwinda do mnie. Goldmoon nie usyszaa zbliajcego si smoka, nie zobaczya, jak zaatakowa Riverwinda. Kiedy tylko weszli na zniszczony dziedziniec w Xak Tsaroth, Goldmoon poczua dziwn i przemon si cignc j ku wityni. Przesza po gruzach i wesza na schody, nie widzc niczego, z wyjtkiem migoczcych w srebrnoczerwonym blasku ksiycw zotych drzwi. Zbliya si do nich i staa przed nimi przez chwil. Wtedy zdaa sobie spraw, e za jej plecami wybucho jakie zamieszanie i usyszaa Riverwinda krzyczcego jej imi. Goldmoon... Zatrzymaa si, nie chcc zostawi Riverwinda

i swych przyjaci, wiedzc, e ze studni wyania si co straszliwie zego. Wejd do rodka, dziecko zawoa j agodny gos. Goldmoon uniosa gow i spojrzaa na drzwi. zy napyny jej do oczu. To by gos jej matki. Tearsong, kapanka plemienia Que-Shu, umara dawno temu, kiedy Goldmoon bya jeszcze bardzo maa. Tearsong? zakaa Goldmoon. Matko... Lata byy liczne i smutne dla ciebie, moja crko nie tyle syszaa gos swej matki, co czua go w swym sercu i obawiam si, e twe brzemi nieprdko zmaleje. Zaprawd, jeli pjdziesz dalej, opucisz t ciemno tylko po to, by pogry si w jeszcze wikszej. Prawda rozjani ci drog, moja crko, cho moesz odkry, i jej blask sabo wieci w niezmierzonej i straszliwej nocy przed tob. Niemniej jednak, bez prawdy wszystko ulegnie zagadzie i bdzie stracone. Chod ze mn do wityni, crko. Znajdziesz tam to, czego szukasz. Ale moi przyjaciele, Riverwind. Goldmoon obejrzaa si w stron studni i zobaczya Riverwinda potykajcego si na dygoczcych kamieniach bruku. Oni nie mog si mierzy z tym zem. Zgin beze mnie. Laska mogaby pomc. Ja nie mog odej! Chciaa ju zawrci, ale wtedy zapada ciemno. Nie widz ich! ...Riverwindzie! ...Matko, pom mi! krzykna w udrce. Lecz odpowied nie nadesza. To nie jest uczciwe! Goldmoon krzykna bezgonie, zaciskajc pici. My nigdy tego nie chcielimy! Chcielimy tylko kocha si, a teraz teraz moemy to utraci! Tak wiele powicilimy i niczego to nie zmienio. Matko, ja mam trzydzieci lat! Trzydzieci lat i nie mam dzieci. Odebrano mi modo, odebrano mi mj lud. A ja nie mam nic, czym mogabym si pochwali w zamian. Nic z wyjtkiem tego! Potrzsna lask. A teraz znw wymaga si ode mnie, ebym daa z siebie jeszcze wicej. Jej gniew min. Riverwind czy by zagniewany przez te wszystkie lata, kiedy szuka odpowiedzi? Znalaz tylko lask, a ta tylko zapocztkowaa nastpne pytania. Nie, on si nie gniewa, pomylaa. Jego wiara jest silna. To ja jestem ta saba. Riverwind gotw by umrze za wiar. Wydaje si, e ja musz by gotowa przey nawet jeli oznacza to ycie bez niego. Goldmoon przytkna czoo do zotych wrt, ktrych metalowa powierzchnia bya chodna w dotyku. Niechtnie dokonaa gorzkiego wyboru. Pjd naprzd, matko cho jeli Riverwind umrze, me serce rwnie umrze. Prosz tylko o jedno: Jeli on zginie, przeka mu jako, e ja bd kontynuowa jego poszukiwania. Wspierajc si na lasce, wdz Que-Shu pchna zote wrota i wkroczya do wityni.

Drzwi zatrzasny si za ni dokadnie w tej samej chwili, w ktrej czarna smoczyca wyskoczya ze studni. Goldmoon pogrya si w mikkiej, otulajcej j ciemnoci. Pocztkowo nic nie widziaa, lecz przez myl jej przebiego wspomnienie tego, jak matka trzymaa j blisko przy sobie w swych ciepych objciach. Wok niej zaczynao lni blade wiato. Goldmoon zobaczya, e znajduje si pod ogromn kopu, ktra wznosi si wysoko nad posadzk wyoon mistern, kafelkow mozaik. Pod kopu, na rodku pomieszczenia, sta marmurowy posg peen niezwykego wdziku i pikna. wiato w tej sali promieniowao z owego posgu. Goldmoon podesza do niego jak zauroczona. Posg przedstawia kobiet w powiewnych szatach. Na jej marmurowej twarzy malowa si wyraz promiennej nadziei, powcignitej smutkiem. Na jej szyi wisia dziwny amulet. To jest Mishakal, bogini uzdrawiania, ktrej su rzek gos jej matki. Posuchaj jej sw, moja crko. Goldmoon stana tu przed posgiem, nie mogc wyj z podziwu na widok jego pikna. Wydawa si jednak niedokoczony, niekompletny. Goldmoon zdaa sobie spraw, e brakuje czci posgu. Rce marmurowej kobiety byy wygite, jakby trzymay dugi, wysmuky prt, lecz donie byy puste. Bez udziau wiadomoci, popychana tylko potrzeb dokoczenia takiego pikna, Goldmoon wsuna sw lask w marmurowe donie. Laska zacza si jarzy delikatnym, bkitnym wiatem. Zaskoczona Goldmoon cofna si. Blask laski zmieni si w olepiajc jasno. Goldmoon przysonia oczy i osuna si na kolana. Wielka i pena mioci moc przepenia jej serce. Gorzko poaowaa swego gniewu. Nie wstyd si swych wtpliwoci, ukochana uczennico. To twoje pytania doprowadziy ci do nas, a gniew doda ci sit w wielu cikich prbach, jakie ci czekaj. Przybya w poszukiwaniu prawdy, wic otrzymasz j. Bogowie nie odwrcili si od czowieka to czowiek odwrci si od prawdziwych bogw. Krynn czeka najwiksza prba. Ludziom potrzeba bdzie wicej prawdy ni kiedykolwiek. Ty, moja uczennico, musisz przywrci prawd i moc prawdziwych bogw ludzkoci. Nadszed czas, by przywrci rwnowag wszechwiata. Teraz zo przewaa szale. Bowiem tak, jak bogowie dobra wrcili do ludzi, tak samo bogowie za, ktrzy stale walcz o ludzkie dusze. Krlowa Ciemnoci powrcia, by poszukiwa tego, co pozwoli jej znw swobodnie stpa po tej ziemi. Smoki, niegdy wypdzone do otchani, wrciy na powierzchni ziemi. Smoki, pomylaa sennie Goldmoon. Trudno jej byo si skupi i zrozumie znaczenie

sw, ktre zaleway jej umys. Dopiero pniej w peni poja ich przesanie. A wtedy zapamitaa te sowa na zawsze. By zdoby moc do ich pokonania, potrzebna wam bdzie prawda bogw to jest najwikszy dar, o ktrym wam powiedziano. Pod t wityni, w ruinach nawiedzonych przez chwa minionych wiekw, spoczywaj dyski Mishakal; okrge dyski wykonane z byszczcej platyny. Znajd je, a bdziesz moga zawezwa m moc, bowiem ja jestem Mishakal, bogini uzdrawiania. Wasza droga nie bdzie atwa. Bogowie za znaj wielk potg prawdy i obawiaj si jej. Prastara i potna smoczyca Khisanth, znana ludziom jako Onyks, strzee dyskw. Jej lee znajduj si w ruinach miasta Xak Tsaroth pod nami. Czeka ci niebezpieczestwo, jeli zdecydujesz si sprbowa odzyska dyski. Przeto bogosawi t lask. Trzymaj j przed sob miao, nigdy nie wahaj si, a zwyciysz. Gos ucich. Wtedy wanie Goldmoon posyszaa krzyk umierajcego Riverwinda. Tanis wszed do wityni i poczu si, jakby si cofn we wspomnienia. Soce przewiecao przez drzewa w Qualinocie. On, Laurana i jej brat, Gilthanas, leeli na brzegu rzeki, miejc si i dzielc marzeniami po jakiej dziecinnej zabawie. Dni szczliwego dziecistwa nie trway dugo dla Tanisa pelf wczenie dowiedzia si, e jest inny ni wszyscy. Lecz tamten dzie by dniem zotego soca i serdecznej przyjani. Wspomnienie spokoju obmyo go, agodzc al i przeraenie. Zwrci si do Goldmoon, stojcej obok w milczeniu. Gdzie jestemy? To historia, z ktrej opowiedzeniem musz zaczeka odrzeka Goldmoon. Kadc lekko do na ramieniu Tanisa, pocigna go za sob. Przeszli po migoczcych pytach posadzki, a oboje stanli przed byszczcym, marmurowym posgiem Mishakal. Laska z bkitnego krysztau rzucaa jaskrawy blask na ca komnat. Jednak w chwili, gdy Tanis otworzy usta ze zdumienia i podziwu, na komnat pad jaki cie. Wraz z Goldmoon odwrci si ku drzwiom. Weszli Caramon i Sturm, niosc midzy sob na zaimprowizowanych noszach ciao Riverwinda. Flint i Tasslehoff stali po obu stronach noszy, jak osobliwa gwardia honorowa. Krasnolud mia wygld znuonego starca, kender by nietypowo przygaszony. Ponura procesja powoli wkroczya do wityni. Za nimi, niczym widmo samej mierci, szed Raistlin w kapturze nacignitym na gow i z domi ukrytymi w fadach szaty. Przeszli po marmurowej posadzce, uwaajc na ciar, ktrym byli obarczeni, i zatrzymali si przed Tanisem i Goldmoon. Tanis, spojrzawszy na ciao lece u stp Goldmoon, zanikn oczy. Krew przesika przez gruby koc, rozpywajc si wielkimi,

ciemnymi plamami po materiale. Zdejmijcie koc polecia Goldmoon. Caramon spojrza bagajco na Tanisa. Goldmoon... zacz agodnie Tanis. Nagle, zanim ktokolwiek zdoa go powstrzyma, Raistlin nachyli si i zerwa okrwawiony koc z ciaa. Goldmoon wydaa zduszony okrzyk na widok okaleczonego ciaa Riverwinda, blednc tak strasznie, e Tanis wycign rk, by j przytrzyma, obawiajc si, i moe zemdle. Lecz Goldmoon bya crk silnego, dumnego ludu. Przekna lin i zaczerpna gboko tchu, drc przy tym. Nastpnie odwrcia si i podesza do marmurowego posgu. Wysuna lask z bkitnego krysztau ostronie z rk bogini, a potem wrcia, by przyklkn przy ciele Riverwinda. Kan-tokah powiedziaa cicho. Mj ukochany. Wycignwszy drc do, dotkna czoa konajcego mieszkaca rwnin. Pozbawiona oczu twarz odwrcia si w jej stron, jakby posysza j. Jedna z poczerniaych doni zadygotaa sabo, jakby chcia j dotkn. Potem gwatownie zadra i znieruchomia zupenie. Niepowstrzymane zy spyway po policzkach Goldmoon, gdy kada lask wzdu ciaa Riverwinda. Delikatne, bkitne wiato wypenio komnat. Wszyscy, na ktrych pado wiato, poczuli si wypoczci i odwieeni. Bl i zmczenie po caodniowym trudzie opucio ich ciaa. Groza ataku smoka rozwiaa si w ich umysach, tak jak mga wypalona socem. Potem powiata laski przygasa i znika zupenie. Noc zstpia na wityni, owietlon ponownie tylko blaskiem promieniujcym z marmurowego posgu. Tanis mrugn, usiujc znw przyzwyczai oczy do mroku. Wtedy usysza gboki gos. Kan-tokah neh sirakan. Usysza, e Goldmoon wykrzykna z radoci. Tanis spojrza tam, gdzie powinno spoczywa martwe ciao Riverwinda. Zamiast tego, ujrza jak mieszkaniec rwnin siada i wyciga ramiona do Goldmoon. Wtulia si w jego objcia, miejc si i paczc jednoczenie. Tak wic powiedziaa Goldmoon, doszedszy do koca swej opowieci musimy znale drog do zrujnowanego miasta, ktre znajduje si gdzie pod wityni i musimy zabra dyski ze smoczego lea. Spoywali skromny obiad, siedzc na posadzce gwnej komnaty wityni. Po szybkim zbadaniu budynku stwierdzono, e jest pusty, chocia Caramon powiedzia, e znalaz lady smokowcw na schodach, jak rwnie lady jakich innych stworze, ktrych

wojownik nie potrafi zidentyfikowa. Budynek nie by duy. Dwie komnaty, gdzie odbyway si modlitwy, znajdoway si po przeciwlegych stronach korytarza prowadzcego do gwnego pomieszczenia, w ktrym sta posg. Na pnoc i poudnie od gwnej komnaty odchodziy dwie okrge sale. Ozdabiay je freski, teraz pokryte grzybem i wyblake, wic nie sposb byo pozna, co przedstawiay. Dwie pary zotych drzwi prowadziy na wschd. Caramon donis o znalezieniu schodw, ktre prowadziy na d do zniszczonego miasta. Sycha byo cichy szum fal, przypominajcy im, e znajduj si na szczycie wielkiego urwiska nad Nowym Morzem. Kady z przyjaci siedzia pogrony we wasnych rozmylaniach i prbowa jako pogodzi si z nowinami, ktrych dostarczya im Goldmoon. Tasslehoff jednak wci krci si po pokojach, zagldajc do wszystkich ciemnych ktw. Nie znalazszy wiele ciekawego, kender znudzi si i wrci do grupy, trzymajc w rku stary hem. By za duy dla niego, a zreszt kenderzy i tak nigdy nie nosili hemw, uwaajc je za zbyt niewygodne i zawadzajce. Rzuci go krasnoludowi. Co to jest? spyta podejrzliwie Flint, podsuwajc hem pod wiato laski Raistlina. By to hem starodawnego typu, pikna robota zdolnego patnerza. Bez wtpienia dzieo krasnoluda, stwierdzi Flint, czule gadzc go domi. Hem zdobia na czubku duga kita ze zwierzcego wosia. Flint rzuci na podog hem smokowca, ktry nosi do tej pory. Nastpnie naoy na gow nowo znaleziony hem. Pasowa idealnie. Umiechajc si, zdj go, by jeszcze raz podziwia robot. Tanis obserwowa to z rozbawieniem. To koskie wosie rzek, wskazujc kit. Nie, nieprawda! zaprotestowa krasnolud, cigajc brwi. Powcha, marszczc nos. Nie kichn i posa Tanisowi zwyciskie spojrzenie. To wosie z grzywy gryfa. Caramon zarechota. Gryf! parskn. Tyle jest gryfw na Krynnie, co... Smokw wtrci spokojnie Raistlin. Rozmowa gwatownie urwaa si. Sturm kaszln. Pomy si lepiej spa powiedzia. Ja stan na pierwszej warcie. Nikt nie musi wartowa tej nocy rzeka cicho Goldmoon. Siedziaa blisko Riverwinda. Wysoki mieszkaniec rwnin nie mwi wiele od chwili, gdy otar si o mier. Przyglda si dugo posgowi Mishakal, rozpoznajc kobiet w bkitnym wietle, ktra daa mu lask, lecz odmawia odpowiedzi na wszelkie pytania ani te nie chcia o tym rozmawia. Jestemy tu bezpieczni potwierdzia Goldmoon, spogldajc na posg. Caramon unis brwi. Sturm spochmurnia i przygadzi wsy. Obaj mczyni byli

zbyt uprzejmi, by podawa w wtpliwo wiar Goldmoon, lecz Tanis wiedzia, e ani jeden, ani drugi wojownik nie bdzie si czu bezpieczny, jeli nie zostan wystawione warty. Lecz do witu zostao ju niewiele godzin, a wszystkim potrzebny by odpoczynek. Raistlin ju spa w ciemnym kcie pokoju, zawinity w swe szaty. Myl, e Goldmoon ma racj owiadczy Tasslehoff. Zaufajmy tym starym bogom, skoro wyglda na to, e ich odnalelimy. Elfowie nigdy ich nie zagubili, ani krasnoludowie zaprotestowa Flint z oburzon min. Ja nic z tego nie rozumiem! Podobno Reorx jest jednym ze starych bogw. Czcimy go od czasw jeszcze sprzed kataklizmu. Czcicie? spyta Tanis. A moe woacie do niego w rozpaczy, poniewa waszemu ludowi odcito drog do Krlestwa pod Gr. Nie, nie zo si... Tanis unis do, widzc, e krasnolud zaczerwieni si wciekle. Elfowie nie s lepsi. Wzywalimy bogw, gdy pustoszono nasz ojczyzn. Wiemy o istnieniu bogw i czcimy ich pami tak, jak szanuje si zmarych. Kapani elfw znikli dawno temu, tak samo jak kapani krasnoludw. Ja pamitam Mishakal uzdrowicielk. Pamitam historie, jakie mi o niej opowiadano, kiedy byem may. Pamitam rwnie, e suchaem opowieci o smokach. Bajki dla dzieci, jak powiedziaby Raistlin. Wydaje si, e nasze dziecistwo wrcio, by nas przeladowa a moe ocali nas, sam ju nie wiem. Dzisiejszej nocy byem wiadkiem dwch cudw, zego i dobrego. Musz uwierzy w oba, jeli mam wierzy swym zmysom. A jednak... Pelf westchn. Po kolei staniemy na warcie dzi w nocy. Przykro mi, pani. auj, e moja wiara nie jest tak silna, jak twoja. Sturm stan pierwszy na warcie. Pozostali owinli si kocami i pooyli na kafelkowej posadzce. Rycerz chodzi po spowitej w ksiycow powiat wityni, sprawdzajc ciche pomieszczenia bardziej z przyzwyczajenia, ni dlatego e czu jakie zagroenie. Sysza, jak na zewntrz huczy zimny, porywisty wiatr, dmicy z pnocy. A jednak wewntrz byo dziwnie ciepo i przytulnie zbyt przytulnie. Siedzc u podstawy posgu, Sturm poczu, e ogarnia go sodki spokj. Zaskoczony, wyprostowa si szybko i ku swojemu przeraeniu stwierdzi, e omal nie usn na warcie. To niewybaczalne! Czynic sobie surowe wymwki, rycerz postanowi chodzi przez cay czas swojej zmiany pene dwie godziny za kar. Chcia ju wsta, ale powstrzyma si. Usysza czyj piew gos kobiety. Sturm rozejrza si gwatownie dookoa, sigajc po miecz. Potem do zsuna mu si z rkojeci miecza. Pozna gos i piosenk. To by gos jego matki. Sturm znw by przy niej. Uciekali z Solamnii, wdrujc samotnie, z wyjtkiem jednego wiernego sugi a i on zgin, zanim dotarli do Solace. Piosenka bya jedn z tych koysanek

bez sw, ktre s starsze ni smoki. Matka Sturma mocno trzymaa swe dziecko w objciach, starajc si ukry przed nim swj strach, nucia t agodn, kojc pie. Sturm zamkn oczy. Sen pobogosawi go, pobogosawi ca druyn. wiato laski Raistlina pono jasno, odpdzajc ciemno.

Rozdzia XVII cieki zmarych Nowi przyjaciele Raistlina


Odgos metalu spadajcego z omotem na posadzk gwatownie wyrwa Tanisa z gbokiego snu. Zaniepokojony pelf usiad, po omacku sigajc po miecz. Przepraszam powiedzia Caramon, szczerzc zby w umiechu zawstydzenia. Upuciem napiernik. Tanis zaczerpn gboko tchu, co przeszo w ziewnicie, przecign si i ponownie pooy na kocu. Widok Caramona przywdziewajcego zbroj z pomoc Tasslehoffa przypomnia pelfowi, co ich dzi czeka. Zobaczy, e Sturm rwnie zakada zbroj, podczas gdy Riverwind polerowa miecz, ktry gdzie znalaz. Tanis stanowczo przepdzi myl o tym, co moe im si dzi przytrafi. Nie byo to atwe zadanie, szczeglnie dla elfiej czci duszy Tanisa elfowie szanuj ycie i cho wierz, e mier jest zaledwie przeniesieniem na wysz paszczyzn istnienia, uwaaj, e mier kadej istoty umniejsza ycie na tej paszczynie. Tanis skoni sw ludzk cz osobowoci, by zawadna dzi jego dusz. Bdzie musia zabija i by moe bdzie zmuszony pogodzi si ze mierci niejednej z osb, ktre pokocha. Przypomnia sobie, jak czu si wczoraj, kiedy sdzi, e utrac Riverwinda. Pelf zmarszczy czoo i raptownie usiad, jakby zbudzi si ze zego snu. Czy wszyscy ju wstali? zapyta, drapic si po brodzie. Flint przyczapa do niego i poda mu kawaek chleba i kilka paskw suszonej dziczyzny. Wstali i ju s po niadaniu burkn krasnolud. Przespaby nawet kataklizm, Pelfie. Tanis odgryz kawaek misa bez apetytu. Potem, zmarszczywszy nos, wszy. Co to za dziwaczny zapach? Jaki napar Raistlina. Krasnolud skrzywi si i usiad ciko obok Tanisa. Flint wycign kawaek drewna i zacz rzebi, strugajc drewno tak zawzicie, a leciay wiry. Utuk jaki proszek w kubku i doda wody. Zamiesza i wypi, ale przedtem zdy si ju roznie ten paskudny zapach. Szczliwszy jestem, nie wiedzc, co to byo. Tanis by tego samego zdania. u dziczyzn. Raistlin czyta teraz sw ksig, mruczc sowa wielokrotnie, a utrwal mu si w pamici. Tanis ciekaw by, jakie zaklcie ma Raistlin, ktre mogoby si przyda w walce ze smokiem. Z tego, co zapamita z tej skromnej wiedzy o smokach, ktr wieki temu przekaza mu elfi bard, Quivalen Soth, tylko zaklcia najpotniejszych czarodziejw miay szans podziaa na smoki, ktre same

potrafiy posugiwa si magi czego byli wiadkami. Tanis spojrza na wtego modzieca pochonitego studiowaniem ksigi i potrzsn gow. Raistlin mg by potny na swj wiek i z ca pewnoci by przebiegy i chytry. Lecz smoki s prastare. Byy ju na Krynnie zanim jeszcze pierwsi elfowie najstarsza z ras pojawili si na tej ziemi. Oczywicie, jeli powiedzie si plan, jaki towarzysze omwili poprzedniej nocy, nawet nie natkn si na smoka. Mieli nadziej po prostu odnale jego lee i zbiec z dyskami. To dobry plan, pomyla Tanis, i mniej wicej tyle wart, co dym na wietrze. Rozpacz zacza go ogarnia niczym wilgotna mga. Ja ju jestem gotowy owiadczy wesoo Caramon. Zwalisty wojownik czu si nieskoczenie lepiej w swojej zbroi. Dzi rano smok wydawa mu si drobn przeszkod. Faszywie gwizda star piosenk marszow, wpychajc swe zabocone ubranie do plecaka. Sturm, starannie dopasowawszy zbroj, siedzia z zamknitymi oczami z dala od towarzyszy, odprawiajc jaki tajny rytua rycerzy, przygotowujc si duchowo do walki. Tanis wsta, zesztywniay i zzibnity, i zacz chodzi, by przywrci krenie i rozrusza obolae minie. Elfowie nie czynili niczego przed bitw, z wyjtkiem wygoszenia proby o przebaczenie za odbieranie ycia. My rwnie jestemy gotowi powiedziaa Goldmoon, ubrana w cik, szar tunik z mikkiej skry oblamowanej futrem. Dugie, srebrnozote wosy zaplota wok gowy, aby nie posuyy wrogowi do zapania jej. ebymy mieli to ju za sob. Tanis westchn, podnoszc dugi uk i koczan ze strzaami, ktre Riverwind zabra z obozu smokowcw, i zarzuci je na rami. Ponadto Tanis by uzbrojony w dugi miecz i sztylet. Sturm mia swj dwurczny miecz. Caramon nis tarcz, dugi miecz i dwa sztylety, znalezione przez Riverwinda. Flint zastpi utracony topr innym, zabranym z obozowiska smokowcw. Tasslehoff mia swj hoopak i may sztylet, ktry gdzie znalaz. By z niego bardzo dumny i czu si gboko uraony, gdy Caramon powiedzia, e bdzie mia z niego pociech, gdyby natknli si na jakie krwioercze krliki. Riverwind nis na plecach dugi miecz wci mia przy sobie sztylet Tanisa. Goldmoon nie miaa adnej broni z wyjtkiem laski. Jestemy dobrze uzbrojeni, pomyla ponuro Tanis. Niewane, czy duo nam to pomoe. Druyna opucia komnat Mishakal. Goldmoon zamykaa pochd. Przechodzc obok posgu bogini, delikatnie dotkna go doni, szepczc bezgonie sowa modlitwy. Tas prowadzi, hasajc wesoo, a mu kitka powiewaa. Zobaczy prawdziwego, ywego smoka! Kender nie potrafi sobie wyobrazi czego bardziej ekscytujcego. Kierujc si wskazwkami Caramona, poszli na wschd, mijajc kolejne dwie pary

podwjnych zotych drzwi, a dotarli do wielkiego, okrgego pomieszczenia. Na rodku sta wysoki, olizy postument tak wysoki, e nawet Riverwind nie widzia, co si na nim znajdowao, jeli w ogle cokolwiek. Tas stan pod podwyszeniem i popatrzy w gr z alem. Zeszej nocy prbowaem tam si wspi powiedzia ale byo za lisko. Ciekaw jestem, co tam jest na grze. C, cokolwiek to jest, bdzie musiao na wieki zosta tajemnic dla kenderw rzek ostro poirytowany Tanis. Zbliy si do spiralnych schodw, ktre prowadziy w mrok na dole, chcc im si przyjrze. Schody byy uszkodzone i zasane gnijcymi rolinami oraz pleni. cieki zmarych powiedzia nagle Raistlin. Co takiego? Tanis drgn. cieki zmarych powtrzy mag. Tak nazywaj si te schody. W imi Reorxa, a ty skd o tym wiesz? warkn Flint. Czytaem co nieco o tym miecie odpar Raistlin szeptem. Po raz pierwszy syszymy o tym rzek chodno Sturm. Co jeszcze wiesz, o czym nam nie powiedziae? Bardzo wiele rzeczy, rycerzu odpar Raistlin, patrzc na niego wrogo. Podczas gdy ty i mj brat bawilicie si drewnianymi mieczykami, ja spdzaem czas na studiowaniu. Tak, studiowaniu rzeczy mrocznych i tajemnych rzek niechtnie rycerz. Co rzeczywicie wydarzyo si w Wieach Wielkiej Magii, Raistlinie? Nie zyskae swej cudownej mocy, nie oddajc czego w zamian. Co powicie w tej Wiey? Swoje zdrowie a moe swoj dusz! Byem wraz z bratem w Wiey powiedzia Caramon, a na jego zazwyczaj pogodnej twarzy w tej chwili malowa si wyraz udrki. Widziaem, jak toczy bj z potnymi magami i czarnoksinikami przy pomocy zaledwie kilku prostych zakl. Pokona ich, cho zdruzgotali jego ciao. Wyniosem go konajcego z tego okropnego miejsca. Ja... ogromny mczyzna zawaha si. Raistlin szybko wystpi naprzd i pooy chodn, chud do na ramieniu brata. Uwaaj, co mwisz sykn. Caramon nerwowo zaczerpn tchu i przekn lin. Ja wiem, co on powici rzek wojownik ochrypym gosem. Potem wznis dumnie gow. Nie wolno nam o tym mwi. Ale znasz mnie od wielu lat, Sturmie Brightblade, i daj ci sowo honoru moesz zaufa memu bratu tak, jak ufasz mnie. Jeli nadejdzie taka chwila, gdy nie bdzie to prawd,

niech moment mej mierci i jego nie bdzie daleko w tyle za ni. Oczy Raistlina zwziy si, gdy usysza t przysig. Przyjrza si bratu z zamylonym, penym powagi wyrazem twarzy. Potem Tanis ujrza, jak czarodziej wykrzywia wargi, a powag zastpuje typowy dla niego cynizm. Zmiana bya zaskakujca. Przez chwil bliniacy byli niezwykle podobni do siebie. Teraz byli odmienni, jak przeciwne strony monety. Sturm wystpi naprzd i wzi Caramona za rk, ciskajc j mocno bez sowa. Potem odwrci si do Raistlina, nie mogc zdoby si na to, by spojrze na niegti bez widocznej niechci. Skadam przeprosiny, Raistlinie rzek sztywno rycerz. Powiniene by wdziczny, e masz tak lojalnego brata. Och, tak, jestem szepn Raistlin. Tanis spojrza bystro na maga, zastanawiajc si, czy tylko wyobrania sprawia, e posysza sarkazm w syczcym gosie czarodzieja. Pelf obliza suche wargi, poczuwszy niespodzianie gorycz w ustach. Czy potrafisz przeprowadzi nas przez t okolic? zapyta nagle. Potrafibym odrzek Raistlin gdybym przyby tu przed kataklizmem. Ksigi, ktre studiowaem, pochodziy sprzed setek lat. W czasie kataklizmu, kiedy ognista gra spada na Krynn, miasto Xak Tsaroth zostao strcone ze skay. Rozpoznaem te schody, poniewa wci s cae. A co jest dalej... Wzruszy ramionami. Dokd prowadz schody? Do miejsca znanego jako sala przodkw. Spoczywaj tam pochowani w kryptach kapani i krlowie Xak Tsaroth. Chodmy ju mrukn Caramon. Nie robimy nic innego, tylko napdzamy sobie strachu. Racja. Raistlin pokiwa gow. Musimy rusza i to szybko. Mamy czas do zapadnicia nocy. Jutro miasto zostanie zajte przez wojska podajce z pnocy. Ba! Sturm zmarszczy brwi. Moe wiesz wiele, jak twierdzisz, magu, ale tego nie moesz wiedzie! Niemniej jednak Caramon ma racj zatrzymalimy si tu zbyt dugo. Pjd pierwszy. Ruszy po schodach, idc ostronie, eby nie polizn si na olizych stopniach. Tanis dostrzeg spojrzenie oczu Raistlina wskich, zotych szczelin penych wrogoci ledzcych Sturma schodzcego na

d. Raistlinie, id z nim i owietl drog poleci Tanis, ignorujc gniewne spojrzenie, jakie rzuci mu Sturm. Caramonie, id z Goldmoon. Riverwind i ja pjdziemy w stray tylnej. A dla nas gdzie miejsce? mrukn Flint do kendera, ruszywszy w lad za Goldmoon i Caramonem. W rodku, jak zawsze. Tylko kolejny, bezuyteczny baga... Tam co moe by na szczycie powiedzia Tas, ogldajc si na postument. Najwyraniej nie sysza ani sowa z tego, co do niego mwiono. Magiczna, krysztaowa kula dalekowidzenia albo czarodziejski piercie, taki jak kiedy miaem. Czy opowiadaem ci kiedy o moim czarodziejskim piercieniu? Flint jkn. Tanis sysza jeszcze paplanie kendera, gdy obaj zniknli, schodzc w d. Pelf zwrci si do Riverwinda. Ty tu bye... musiae tu by. Widzielimy bogini, ktra daa ci lask. Czy zszede tam na d? Nie wiem odrzek zmczonym tonem Riverwind. Nie pamitam niczego. Niczego z wyjtkiem smoka. Tanis umilk. Smok. Wszystko sprowadzao si do smoka. Potwr przytacza myli kadego z nich. I jake saba wydawaa si maa druyna mierzca si z potworem, ktry wyoni si w peni rozmiarw z najmroczniejszych legend Krynnu. Dlaczego my? pomyla z gorycz Tanis. Czy kiedykolwiek istniaa grupa bardziej

nieprawdopodobnych bohaterw docinajcych sobie, narzekajcych, kccych si z ktrych jedna poowa nie ufa drugiej. Zostalimy wybrani". Ta myl niewiele przyniosa pociechy. Tanis przypomnia sobie sowa Raistlina: Kto nas wybra i dlaczego!" Pelf zaczyna zastanawia si nad tym. W milczeniu schodzili stromymi schodami, ktre prowadziy spiral coraz dalej w gb wzgrza. Z pocztku w czasie wdrwki w d panowaa nieprzenikniona ciemno. Potem na drodze stawao si coraz janiej, a Raistlin mg zgasi wiato swojej laski. Wkrtce Sturm unis rk, zatrzymujc pozostaych, ktrzy szli za nim. Przed nimi rozciga si krtki korytarz, nie duszy, ni na jakie dwa metry. Prowadzi on do wielkiego uku przejcia, za ktrym wida byo ogromn, pust przestrze. Do korytarza wpadao blade, szare wiato, jak te zapach stchlizny i rozkadu. Towarzysze stali przez dug chwil, nasuchujc uwanie. Huk spienionej wody zdawa si dobiega z dou i zza tego przejcia, niemal zaguszajc wszelkie inne odgosy. Mimo to Tanisowi wydawao si, e posysza co jeszcze ostry trzask i poczu bardziej,

ni usysza dudnienie i omotanie w posadzce. Nie trwao to jednak dugo, a ostry trzask si nie powtrzy. Potem, co byo jeszcze bardziej zaskakujce, rozlego si metalicznie brzmice skrzypienie, przerywane czasami przez przenikliwy skrzek. Tanis spojrza pytajco na Tasslehoffa. Kender wzruszy ramionami. Nie mam pojcia powiedzia, uwanie nastawiajc ucha. Nigdy czego takiego nie syszaem, Tanisie, z wyjtkiem jednego razu... przerwa, a potem pokrci gow. Czy chcesz, ebym poszed zobaczy? zapyta z zapaem. Id. Tasslehoff zakrad si na drug stron korytarza, przemykajc od cienia do cienia. Mysz biegnca po grubym dywanie nie czyni wicej haasu od kendera, ktry chce uj uwadze wszystkich. Dotar do drzwi i wyjrza. Przed nim rozpocierao si obszerne pomieszczenie, ktre niegdy musiao by ceremonialn komnat. Sala przodkw, tak j nazwa Raistlin. Teraz bya to sala ruin. Cz podogi od wschodu zawalia si, a z otworu unosi si cuchncy, biay opar. Tas zauway, e w pododze ziay inne ogromne dziury, a wielkie kawaki kamiennych pyt sterczay z posadzki jak nagrobki. Ostronie sprawdzajc grunt pod stopami, kender wszed do sali. Przez mg byo wida ciemne przejcie w poudniowej cianie... i jeszcze jedno w pnocnej. Dziwne skrzeczenie dochodzio z pnocy. Tas odwrci si i zacz i w tym kierunku. Nagle usysza dudnienie i omot za plecami, znw od pnocnej strony, i poczu drenie podogi. Kender popiesznie pobieg z powrotem do schodw. Jego przyjaciele usyszeli dwik i przywarli plecami do ciany, ciskajc bro w rkach. Dudnienie zmienio si w gony wist. Nastpnie dziesi czy pitnacie przysadzistych, sabo widocznych postaci przebiego obok uku wejciowego. Podoga zatrzsa si. Syszeli cikie sapanie i od czasu do czasu wymamrotane sowo. Nastpnie postaci zniky we mgle, udajc si na poudnie. Rozleg si kolejny, ostry trzask, a potem zapada cisza. W imi otchani, a to co byo? hukn Caramon. Nie byli to smokowcy, chyba e wymylili jak nisk, grub odmian. I skd oni si wzili? Przyszli z pnocnego koca sali powiedzia Tas. Tam s drzwi, a drugie s na poudniu. To niesamowite skrzeczenie dochodzi z pnocy, tam gdzie kieruj si te stwory. Co jest na wschodzie? zapyta Tanis. Sdzc po odgosie spadajcej wody, ktry syszaem, przepa na jakie trzysta metrw odpar kender. Podoga zawalia si. Nie radzibym tam spacerowa. Flint wszy. Czuj co... co znajomego. Nie potrafi sobie przypomnie, co. Czuj zapach mierci powiedziaa Goldmoon, drc i przyciskajc do piersi lask.

Nie, to co gorszego mrukn Flint. Potem otworzy szeroko oczy i poczerwienia na twarzy z gniewu i wciekoci. Ju wiem! rykn. Krasnolud lebowy! Wycign z pokrowca topr. Te aosne, mae stworzenia to byli wanie oni. No, dugo ju nie pobd krasnoludami lebowymi. Bd cuchncymi trupami! Rzuci si naprzd. Tanis, Sturm i Caramon skoczyli za nim w chwili, gdy dobieg do koca korytarza, i przycignli go z powrotem. Sied cicho! Tanis rozkaza pienicemu si ze zoci krasnoludowi. Jak pewny jeste, e to krasnoludowie lebowi? Krasnolud gniewnie wyszarpn si z ucisku Caramona. Pewny! zacz rykiem, a potem ciszy gos do dononego szeptu. Czy nie trzymali mnie w niewoli przez trzy lata? Doprawdy? zapyta zaskoczony Tanis. Dlatego nigdy ci nie powiedziaem, gdzie byem przez te pi ostatnich lat rzek krasnolud, czerwienic si z zaenowania. Zabij kadego ywego krasnoluda lebowego, na jakiego si natkn. Zaczekaj chwil przerwa mu Sturm. Krasnoludowie lebowi nie s li przynajmniej nie tak, jak gobliny. Co oni tu robi, mieszkajc razem ze smokowcami? S niewolnikami odpowiedzia chodno Raistlin. Bez wtpienia krasnoludowie lebowi mieszkaj tu od wielu lat, prawdopodobnie od czasu, gdy miasto opustoszao. Kiedy smokowcy zostali wysani, by moe, aby pilnowa dyskw, odkryli krasnoludw i zapdzili ich do niewolniczej pracy. W takim razie, moe bd mogli nam pomc szepn Tanis. Krasnoludowie lebowi! wybuchn Flint. Zaufaby tym brudnym, maym... Nie powiedzia Tanis. Oczywicie, nie moemy im ufa. Ale niemal kady niewolnik z chci zdradzi swego pana, a krasnoludowie lebowi jak wikszo krasnoludw nie poczuwaj si do zbytniej wiernoci komukolwiek, z wyjtkiem wasnych wodzw. Tak dugo, jak nie bdziemy prosi ich o nic, co mogoby narazi ich na niebezpieczestwo, moe zdoamy kupi sobie ich pomoc. Prdzej si zmieni w zadek ogra! powiedzia Flint z odraz. Cisn topr na ziemi, zerwa z ramion plecak i usiad ciko na posadzce, opierajc si o cian i zakadajc rce na piersi. Prosz bardzo, idcie sobie. Idcie prosi swoich nowych przyjaci, eby wam pomogli. Mnie z wami nie bdzie! O, tak, pomog wam. Pomog wam wej do smoczej paszczy! Tanis i Sturm wymienili zatroskane spojrzenia, przypomniawszy sobie incydent z dk. Flint potrafi by niewiarygodnie uparty, a Tanis podejrzewa, e tym razem

krasnoluda nie da si przekona. No, nie wiem. Caramon westchn i potrzsn gow. Szkoda, e krasnolud zostaje. Jeli nakonimy krasnoludw lebowych do pomocy, kto przypilnuje tej haastry? Zdumiony, e Caramon potrafi by tak subtelny, Tanis umiechn si i cign za wojownikiem: Chyba Sturm. Sturm! krasnolud zerwa si na nogi. Rycerz, ktry nie dgnie wroga w plecy? Potrzebny wam kto, kto zna te wstrtne potworki... Masz racj, Flincie stwierdzi powanie Tanis. Chyba bdziesz musia pj z nami. Mowa fukn Flint. Chwyci swoje rzeczy i poczapa w gb korytarza. Odwrci si. Idziecie? Ukrywajc umiechy, przyjaciele weszli za krasnoludem do sali przodkw. Trzymali si blisko ciany, unikajc zdradzieckiej podogi. Kierowali si na poudnie, za krasnoludami lebowymi i weszli do kiepsko owietlonego korytarza, ktry prowadzi na poudnie tylko kilkadziesit metrw, a nastpnie ostro skrca ku wschodowi. Znw usyszeli ostry trzask. Metaliczne zgrzyty ucichy. Nagle posyszeli za sob odgos tupania wielu stp. Krasnoludowie lebowi! warkn Flint. Cofn si! rozkaza Tanis. Bdcie gotowi napa na nich. Nie moemy pozwoli, eby podnieli alarm. Wszyscy przycisnli si plecami do ciany, trzymajc w pogotowiu wycignite miecze. Flint ciska swj topr bojowy z wyrazem chciwego wyczekiwania na twarzy. Ogldajc si za siebie, do wntrza wielkiej sali, dostrzegli kolejn grup niskich, grubych postaci zbliajcych si do nich biegiem. Nagle przywdca krasnoludw lebowych popatrzy w gr i zobaczy ich. Caramon wyskoczy przed mae, biegnce postaci, wznoszc rozkazujco olbrzymi rk. Sta! powiedzia. Krasnoludowie spojrzeli, zakrcili si wok niego, a nastpnie znikli za rogiem od wschodniej strony. Caramon odwrci si i gapi na nich ze zdumieniem. Stjcie... powiedzia z niewyran min. Krasnolud lebowy wyjrza zza rogu, popatrzy wciekle na Caramona i przyoy brudny palec do warg. Szszsz! Potem krpa posta znika. Usyszeli trzask i rozpocz si znw metaliczny zgrzyt. Jak mylicie, co tu si dzieje? spyta cicho Tanis. Czy oni wszyscy tak wygldaj? powiedziaa Goldmoon, otwierajc szeroko oczy. S tacy brudni i obszarpani, a na caym ciele maj wrzody.

I maj tyle rozumu, co kapuciane gby burkn Flint. Druyna ostronie omina rg, nie wypuszczajc broni z rk. Na wschd prowadzi dugi, wski korytarz owietlony pochodniami, ktre migotay i dymiy w stchym powietrzu. Blask ognia odbija si na cianach wilgotnych od skroplonej pary. Przed nimi wida byo zwieczone ukami przejcia w cianach korytarza, lecz za nimi bya tylko ciemno. Krypty szepn Raistlin. Tanis zadra. Z sufitu kapna na niego woda. Metaliczne skrzypienie brzmiao coraz goniej i bliej. Goldmoon dotkna ramienia pelfa i wskazaa na co. Tanis zobaczy drzwi na kocu korytarza. Za tym przejciem znajdowa si nastpny korytarz, tworzcy skrzyowanie w ksztacie litery T. Korytarz peen by krasnoludw lebowych. Ciekawe, dlaczego ci malcy stoj w kolejce zastanawia si Caramon. Mamy okazj si dowiedzie powiedzia Tanis. Chcia ju ruszy, gdy poczu do maga na ramieniu. Zostaw to mnie szepn Raistlin. Lepiej bdzie, jeli pjdziemy z tob owiadczy Sturm eby ci ochrania, oczywicie. Oczywicie rzek szyderczo Raistlin. Dobrze, ale nie przeszkadzajcie mi. Tanis pokiwa gow. Flincie, ty i Riverwind bdziecie pilnowa tego koca korytarza Flint otworzy usta, eby zaprotestowa, a potem skrzywi si gniewnie i cofn, by stan naprzeciwko mieszkacw rwnin. Trzymajcie si daleko za mn poleci Raistlin, a potem wyruszy korytarzem, szeleszczc czerwonymi szatami i przy kadym kroku cicho stukajc o posadzk lask Magiusa. Tanis i Sturm poszli za nim, sunc wzdu ociekajcych wilgoci cian. Z krypt powiewao chodne powietrze. Zajrzawszy do jednej, Tanis dostrzeg ciemny zarys sarkofagu poyskujcego w wietle skwierczcej pochodni. Trumna bya rzebiona starannie i zdobiona zotem, ktre ju nie lnio. Nad kryptami unosia si przygnbiajca atmosfera. Niektre grobowce sprawiay wraenie spldrowanych i obrabowanych. Tanis dostrzeg czaszk szczerzc zby w mroku. Zastanawia si, czy ci starzy zmarli nie planowali przypadkiem zemsty za zakcenie im spokoju. Tanis zmusi si do powrotu do rzeczywistoci. Bya wystarczajco ponura. Po dojciu do koca korytarza, Raistlin zatrzyma si. Krasnoludowie lebowi przygldali mu si uwanie, nie zwracajc uwagi na pozostaych. Mag nie odezwa si. Sign do sakwy przy pasie i wycign kilka zotych monet. Krasnoludom rozbysy oczy.

Jeden czy dwch z pocztku szeregu podsuno si bliej do Raistlina, by lepiej popatrze. Czarodziej unis monet, eby wszyscy mogli j zobaczy. Potem podrzuci j wysoko w powietrze i... moneta znika! Krasnoludowie lebowi jknli z wraenia. Raistlin otworzy do wyszukanym gestem i pokaza znajdujc si w niej monet. Tu i tam rozlegy si oklaski. Krasnoludowie zakradli si bliej, otworzywszy usta z podziwu. Krasnoludowie lebowi lub Agharowie, jak nazywano ich ras stanowili doprawdy aosny widok. T najnisz spord kast spoeczestwa krasnoludw mona byo znale wszdzie na Krynnie, mieszkajc w brudzie i ndzy w miejscach, ktre opucili ludzie i wikszo innych ywych istot, cznie ze zwierztami. Jak wszyscy krasnoludowie, yli w klanach, a w jednym miejscu czsto mieszkao razem kilka klanw, podporzdkowanych wadzy swoich wasnych wodzw lub jednego, szczeglnie potnego wodza klanu. W Xak Tsaroth zamieszkiway trzy klany Sludowie, Bulpowie i Glupowie. Czonkowie wszystkich trzech klanw otaczali teraz Raistlina. Wrd nich byli mczyni i kobiety, chocia nieatwo byo ich odrni od siebie. Kobiety nie miay zarostu na brodach, lecz miay go na policzkach. Ubrane byy w obszarpane, przewizane w pasie sznurkiem spdnice, ktre sigay im do kocistych kolan. Poza tym, byy rwnie brzydkie, jak ich mczyni. Pomimo ndznego wygldu, krasnoludowie lebowi z reguy wiedli wesoe ycie. Moneta taczya po knykciach niewiarygodnie zwinnych doni Raistlina, znikaa i pojawiaa si midzy jego palcami. Potem mag sprawi, e znikna i pojawia si w uchu jakiego zaskoczonego krasnoluda, ktry wpatrywa si w czarodzieja ze zdumieniem. Ostatnia sztuczka wywoaa chwilow przerw w wystpie, poniewa przyjaciele Aghara zapali go i zajrzeli mu uwanie do ucha, a jeden nawet poduba mu w uchu palcem, eby sprawdzi, czy nie posypi si kolejne monety. Ta interesujca dziaalno zostaa jednake przerwana, gdy Raistlin sign do kolejnej sakwy i wyj z niej niewielki zwj pergaminu. Rozwijajc go swymi dugimi, chudymi palcami, czarodziej rozpocz czyta z niego, nucc cicho: Suh tangus moipar, ast akular kalipar. Krasnoludowie przygldali si kompletnie zafascynowani. Kiedy czarodziej skoczy czyta, pajczki sw na zwoju zaczy si pali. Buchn ogie, a nastpnie sowa zniky, zostawiajc smuki zielonego dymu. Co to byo? zapyta podejrzliwie Sturm. S teraz oczarowani odrzek Raistlin. Rzuciem na nich zaklcie przyjani. Krasnoludowie lebowi byli zauroczeni i Tanis zauway, e wyraz ich twarzy zmieni si z zainteresowania w nie skrywane, niepohamowane uwielbienie dla maga. Wycigali rce

i klepali go brudnymi domi, mamroczc co zawzicie w swym nieforemnym jzyku. Sturm popatrzy na Tanisa z niepokojem. Tanis wiedzia, o czym myli rycerz: Raistlin mg rzuci ten czar na kadego z nich w dowolnej chwili. Posyszawszy tupot biegncych stp, Tanis obejrza si szybko w kierunku stojcego na stray Riverwinda. Mieszkaniec rwnin wskaza na krasnoludw i podnis obie donie, rozsuwajc palce. Nastpnych dziesiciu zbliao si do nich. Wkrtce nowi Agharowie pojawili si w polu widzenia, przebiegajc truchtem obok Riverwinda i nawet nie spogldajc na niego. Zatrzymali si na widok zbiegowiska wok czarodzieja. Co si dzieje? zapyta jeden, wpatrujc si w Raistlina. Zaczarowani krasnoludowie lebowi toczyli si wok maga, szarpic go za szaty i cignc w gb korytarza. Przyjaciel. On nasz przyjaciel wszyscy trajkotali jak najci w prymitywnej wersji wsplnej mowy. Tak rzek Raistlin cichym i agodnym gosem, tak miym i urzekajcym, e Tanis by przez chwil zdumiony. Wszyscy jestecie moimi przyjacimi cign mag. Teraz powiedzcie mi, moi przyjaciele, dokd prowadzi ten korytarz? Raistlin wskaza na wschd. Natychmiast posypay si odpowiedzi. Korytarz i tdy powiedzia jeden, pokazujc na wschd. Nie, i w tdy stwierdzi drugi, wskazujc na zachd. Wybucha sprzeczka i krasnoludowie lebowi zaczli si szarpa i popycha. Wkrtce poszy w ruch pici, a potem jeden krasnolud przewrci drugiego na ziemi, kopa go i wrzeszcza Tdy! Tdy! co si w pucach. Sturm zwrci si do Tanisa. To mieszne! Sprowadz nam na gow wszystkich smokowcw w okolicy. Nie wiem, czego dokona ten szalony czarodziej, ale musisz go powstrzyma. Zanim jednake Tanis zdy si wtrci, pewna krasnoludka wzia sprawy w swoje rce. Rzuciwszy si w wir walki, pochwycia obu walczcych, stukna ich mocno gowami o siebie i spucia na podog. Reszta, ktra zachcaa ich okrzykami, natychmiast ucicha, a nowo przybya osbka odwrcia si do Raistlina. Miaa spory, bulwiasty nos i zmierzwione dziko wosy na gowie. Ubrana bya w poatan i obszarpan sukienk, grube buciory i poczochy, ktre opaday jej do kostek. Wygldao jednak, e jest wan osob wrd krasnoludw lebowych, bowiem wszyscy spogldali na ni z szacunkiem. By moe dlatego, i przez rami miaa. przewieszon ogromn, cik torb. Torba cigna si za ni po ziemi, czasami plczc si jej pod nogami. Jednake najwyraniej torba ta miaa dla niej wielkie

znaczenie. Kiedy jeden z krasnoludw sprbowa jej dotkn, odwrcia si szybko i wymierzya mu siarczysty policzek. Korytarz i do duych szefw powiedziaa, kiwajc gow w kierunku wschodu. Dzikuj ci, moja droga rzek Raistlin, gaszczc j po policzku. Powiedzia kilka sw. Tan-tago, musalah. Krasnoludka przygldaa si z zafascynowaniem czarodziejowi. Potem westchna i posaa mu spojrzenie pene adoracji. Powiedz mi, moja maa rzek Raistlin ilu szefw? Krasnoludka zmarszczya brwi w skupieniu. Podniosa umorusan rk. Jeden powiedziaa, pokazujc jeden palec. I jeden, i jeden, i jeden. Triumfujco spogldajc w gr na Raistlina, pokazaa cztery palce i stwierdzia: Dwa. Zaczynam si zgadza z Flintem mrukn Sturm. Szsz szepn Tanis. W tym wanie momencie przenikliwy zgrzyt ucich. Krasnoludowie lebowi popatrzyli niepewnie w gb korytarza, gdy w ciszy rozleg si ponownie ostry odgos trzanicia. Co to za haas? zapyta Raistlin sw zaczarowan wielbicielk. Bat powiedziaa beznamitnie krasnoludka. Wysunwszy umorusan rk, chwycia Raistlina za po szaty i zacza cign go w stron wschodniego kraca korytarza. Szefowie wciekaj si. Idziemy. Co robicie dla szefw? zapyta Raistlin, opierajc si. Idziemy. Zobaczysz. Krasnoludka znw pocigna go. Idziemy na d. Oni na gr. Gra. D. Gra. Chod. Pjdziecie. Podwieziemy was na d. Raistlin, niesiony przez fal Agharw, obejrza si na Tanisa, dajc mu znak doni. Tanis da znak Riverwindowi i Flintowi, a potem wszyscy wyruszyli przez sal za krasnoludami lebowymi. Ci, ktrych Raistlin zaczarowa, toczyli si wok niego, starajc si trzyma jak najbliej, podczas gdy reszta pobiega korytarzem, gdy tylko znw rozleg si trzask bicza. Druyna posza ladami Raistlina i krasnoludw a do rogu, gdzie znw odezwao si przenikliwe skrzypienie, tym razem znacznie goniejsze. Krasnoludka poweselaa, syszc ten dwik. Zatrzymaa si wraz z reszt krasnoludw lebowych. Niektrzy przykucnli pod olizymi murami, inni padli na podog jak worki. Krasnoludka nie opuszczaa Raistlina, trzymajc w maej rczce brzeg jego rkawa. Co si stao? zapyta. Dlaczego zatrzymalimy si? Czekamy. Jeszcze nie nasza kolej poinformowaa go. Co zrobimy, kiedy nadejdzie nasza kolej? spyta cierpliwie.

Zjedziemy na d powiedziaa, spogldajc na niego czule. Raistlin popatrzy na Tanisa i pokrci gow. Czarodziej zdecydowa si sprbowa nowego podejcia. Jak ci na imi, maleka? zapyta. Bupu. Caramon parskn i szybko zasoni usta doni. Posuchaj mnie, Bupu rzek Raistlin sodkim tonem czy wiesz, gdzie s lee smoka? Smoka? powtrzya zdumiona Bupu. Chcesz smoka? Nie powiedzia popiesznie Raistlin nie potrzebujemy smoka tylko lee smoka, tam gdzie smok mieszka. Och, ja tego nie wiedzie. Bupu potrzsna gow. Potem, widzc rozczarowanie na twarzy Raistlina, chwycia go za rk. Ale ja ci zabra do wielkiego Najwyszego Bulpa. On wie wszystko. Raistlin unis brwi. A jak si dostaniemy do Najwyszego Bulpa? Na d! powiedziaa, umiechajc si szeroko i radonie. Zgrzytliwy dwik ucich. Rozleg si trzask bicza. Teraz nasza kolej i na d. Chod. Chod zaraz. Id zobaczy Najwyszego Bulpa. Chwileczk. Raistlin wyplta si z ucisku krasnoludki. Musz porozmawia z przyjacimi. Podszed do Tanisa i Sturma. Ten Najwyszy Bulp jest prawdopodobnie gow klanu, moe gow kilku klanw. Jeli jest tak samo inteligentny jak caa reszta, nie bdzie wiedzia, gdzie jest jego wasna miska do mycia, a co dopiero smok mrukn Sturm. Najprawdopodobniej bdzie wiedzia przyzna niechtnie Flint. Krasnoludowie lebowi nie s bystrzy, lecz pamitaj wszystko, co widz lub sysz, jeli tylko uda si nakoni ich do powiedzenia tego sowami zawierajcymi wicej ni jedn sylab. W takim razie lepiej chodmy do tego Najwyszego Bulpa rzek Tanis aonie. Gdybymy jeszcze zdoali dowiedzie si, o co chodzi z tym gra-d" i co to za zgrzytanie... Ja wiem! rozleg si czyj gos. Tanis obejrza si. Kompletnie zapomnia o Tasslehoffie. Kender wybiega wanie zza rogu, potrzsajc kitk. Oczy mu byszczay z radoci. To jest winda, Tanisie powiedzia. Taka, jak w kopalniach krasnoludw. Byem kiedy w takiej kopalni. Byo to co wspaniaego. Mieli tam wind, ktr woono skay na gr i na d. Ta jest zupenie taka

sama. No, prawie taka sama. Widzisz... Nagle wybuch niepohamowanym chichotem i nie mg dalej opowiada. Pozostali zmierzyli go wrogimi spojrzeniami, a kender rozpaczliwie usiowa si opanowa. Uywaj ogromnego kota do wytapiania smalcu! Krasnoludowie, ktrzy stali w kolejce, biegn, kiedy jeden z tych smoko-szmoko-stworkw trzaska z wielkiego bata. Wszyscy wskakuj do wielkiego gara, ktry jest zawieszony na ogromnym acuchu owinitym wok przekadni, ktrej zby pasuj do ogniw acucha to wanie tak skrzypi! Koo obraca si, oni jad na d i wkrtce wyjeda drugi gar... Duzi szefowie. Garnek peny duych szefw stwierdzia Bupu. Peny smokowcw! powtrzy zaniepokojony Tanis. Nie przychodz tutaj powiedziaa Bupu. I tam... machna rk w bliej nie okrelonym kierunku. Tanisa nadal nie opuszcza niepokj. Wic to s szefowie. Ilu smokowcw jest w kotle? Dwa powiedziaa Bupu, mocno trzymajc Raistlina za rkaw. Nie wicej ni dwa. Tak naprawd, jest ich tam czterech rzek Tas, spogldajc przepraszajco za to, e zaprzecza krasnoludce. To s ci mali, nie ci, ktrzy rzucaj zaklcia. Czterech. Caramon napi muskuy swych olbrzymich ramion. Damy sobie rad z czterema. Tak, ale musimy tak zgra akcj, eby nie przybyo tymczasem pitnastu nastpnych zauway Tanis. Znw trzasn bat. Chod! Bupu zawzicie cigna Raistlina za rkaw. Idziemy. Szefowie si zoszcz. Rwnie dobrze moemy pj teraz rzeki Sturm i wzruszy ramionami. Niech krasnoludowie pobiegn, jak zwykle. My pjdziemy za nimi i pokonamy szefw podczas zamieszania. Jeli jeden kocio czeka na zapenienie krasnoludami, drugi musi znajdowa si na poziomie ziemi. Chyba tak stwierdzi Tanis. Odwrci si ku krasnoludom lebowym. Kiedy dobiegniecie do windy, ee... garnka, nie wskakujcie do niego. Odsucie si tylko na bok i nie wchodcie w drog. Dobrze? Krasnoludowie popatrzyli na Tanisa z gbok podejrzliwoci. Pelf westchn i spojrza na Raistlina. Umiechajc si lekko, mag powtrzy polecenia Tanisa. Krasnoludowie lebowi natychmiast zaczli umiecha si i entuzjastycznie kiwa gowami.

Znw rozleg si trzask bicza i przyjaciele usyszeli ochrypy gos. Do obijania si, wy szmaty, bo obetniemy wam te paskudne noyska i damy powd do spniania si! Jeszcze zobaczymy, kto komu obetnie noyska powiedzia Caramon. Ale heca! powiedzia z namaszczeniem jeden z krasnoludw. Agharowie popdzili w gb korytarza.

Rozdzia XVIII Walka przy windzie. Lekarstwo Bupu na kaszel


Z dwch ogromnych otworw w pododze unosia si gorca mga, przesaniajc wszystko, co byo w pobliu. Pomidzy otworami znajdowao si wielkie koo, na ktrym owinity by gigantyczny acuch. Olbrzymich rozmiarw czarny, elazny kocio wisia na acuchu nad jednym z otworw. Drugi koniec acucha nikn w nastpnej dziurze. Wok garnka stao czterech smokowcw w pancerzach, w tym dwch uzbrojonych w zakrzywione miecze i wymachujcych skrzanymi biczami. Tylko przez chwil byo ich wida, a potem znw znikli w oparach. Tanis posysza trzaniecie z bata i gardowy gos. Wy zawszone karle robactwo! Dlaczego si chowacie? Wazi do gara, zanim nie obupi was z tej brudnej skry do goych koci! Ju ja... ulp! Smokowiec przerwa wp zdania i wybauszy gadzie oczy na widok Caramona wyaniajcego si z oparw i ryczcego swj okrzyk bojowy. Smokowiec wyda wrzask, ktry zmieni si w zdawiony gulgot, gdy Caramon chwyci stwora za chud szyj, podnis go i rzuci nim o cian. Krasnoludowie lebowi rozbiegli si, gdy ciao uderzyo o mur z chrzstem gruchotanych koci. W chwili gdy Caramon ruszy do ataku, Sturm wymachujc swym wielkim, dwurcznym mieczem wykrzykn rycerski salut dla wroga i odci gow smokowcowi, ktry nawet nie zauway jego zbliania si. Odcita gowa potoczya si po posadzce ze stukotem, zmieniajc si w kamie. W odrnieniu od goblinw, ktrzy atakuj wszystko, co si rusza, bez adnej strategii czy zastanowienia, smokowcy s inteligentni i szybko myl. Ci dwaj, ktrzy zostali przy kotle, nie mieli zamiaru mierzy si z picioma sprawnymi i dobrze uzbrojonymi wojownikami. Jeden natychmiast wskoczy do garnka, wykrzykujc polecenia dla towarzysza w swym gardowym jzyku. Drugi Smokowiec podbieg do koa i uwolni mechanizm. Kocio zacz znika w otworze. Zatrzyma go! wrzasn Tanis. Jedzie po posiki! Mylisz si odkrzykn Tasslehoff, zajrzawszy do dziury. Posiki ju jad na gr w drugim kotle. Musi ich tam by ze dwudziestu! Caramon pobieg, eby zatrzyma smokowca uruchamiajcego wind, lecz byo ju za pno. Stwr zostawi uruchomiony mechanizm i popdzi w stron kota. Jednym wielkim susem wskoczy do rodka za swym towarzyszem. Caramon, posuszny zasadzie nie daj wrogowi uciec", wskoczy do kota tu za nim! Krasnoludowie lebowi wiwatowali i gwizdali

radonie, a niektrzy podbiegli do krawdzi, eby mie lepszy widok. Ale to wielki idiota! zakl Sturm. Odepchnwszy na bok krasnoludw, spojrza w d i zobaczy poyskujce zbroje i wzniesione pici Caramona i smokowcw, ktrymi si okadali. Dodatkowy ciar Caramona sprawia, e kocio spada szybciej. Porbi tego gupiego osika na strzpy mrukn Sturm. Id, za nim zawoa do Tanisa. Skoczywszy w przepa, chwyci za acuch i zsun si po nim wprost do garnka. Teraz stracilimy ich obu! jkn Tanis. Flincie, chod ze mn. Riverwindzie, zostaniesz na grze z Raistlinem i Goldmoon. Zobacz, czy uda ci si zawrci to przeklte koo! Nie, Tas, nie ty! Za pno. Wrzeszczc z entuzjazmem, kender wskoczy na acuch i zacz spuszcza si po nim na d. Tanis i Flint rwnie wskoczyli do otworu. Tanis trzyma si acucha rkoma i nogami, wiszc tu nad kenderem, lecz Flint nie trafi i wpad do kota gow naprzd. Caramon oczywicie natychmiast nadepn go. Smokowcy przycisnli wojownika do ciany kota. Caramon wymierzy jednemu cios, po ktrym ten wpad na przeciwleg cian, i wycign sztylet na drugiego, ktry siga niezdarnie po miecz. Dgn go, zanim smokowiec zdy wyszarpn miecz z pochwy, lecz sztylet Caramona zelizn si po pancerzu stwora i wypad ze zdrtwiaych palcw wojownika. Smokowiec rzuci mu si do twarzy, prbujc wydrapa oczy pazurami. Pochwyciwszy nadgarstki smokowca w miadcym ucisku, Caramonowi udao si odsun jego donie od swej twarzy. Dwie potne istoty czowiek i smokowiec zmagay si pod cian kota. Drugi smokowiec otrzewia po ciosie Caramona i chwyci za miecz. Jednak zatrzyma si gwatownie w skoku na wojownika, gdy Sturm, zelizgujc si po acuchu, mocno kopn go w twarz cikim butem. Smokowiec zatoczy si do tyu, wypuszczajc bro z rki. Sturm zeskoczy i prbowa uderzy stwora pazem miecza, lecz smokowiec odtrci ostrze rkoma. Zejd ze mnie! rycza Flint na dnie garnka. Caramon swymi wielkimi stopami powoli rozdeptywa olepionego przez hem krasnoluda. W przypywie straszliwej wciekoci Flint poprawi hem, a nastpnie podnis si, sprawiajc tym samym, e Caramon straci rwnowag i polecia gow naprzd wprost na smokowca. Stwr uchyli si, a Caramon wpad na wielki acuch. Smokowiec zamachn si mieczem na olep. Caramon przykucn i miecz zadwicza niegronie o acuch, wyszczerbiajc ostrze. Flint rzuci si na smokowca, trafiajc go gow prosto w odek. Obaj wpadli na cian. Cuchnce opary kbiy si wok kota, ktry nabiera coraz wikszej szybkoci.

Nie tracc z oczu akcji na dole, Tanis zacz si spuszcza po acuchu. Ty nie ruszaj si z miejsca! warkn do Tasslehoffa. Rozluniwszy donie, Tanis spad w sam rodek walki. Tas, czujc rozczarowanie, lecz nie chcc okaza Tanisowi nieposuszestwa, zawis na jednej rce, a drug wycign z sakwy kamie, gotw spuci go mia nadziej, e na gow wrogowi. Kocio zacz si koysa, poniewa walczcy wpadali na jego ciany w trakcie zmaga, a tymczasem spada coraz niej, podczas gdy drugi kocio, peen wrzeszczcych i klncych smokowcw, wznosi si coraz wyej. Riverwind, ktry sta przy dziurze z krasnoludami lebowymi, widzia bardzo niewiele przez mg. Sysza jednake omoty, przeklestwa i jki dochodzce z garnka, w ktrym byli jego przyjaciele. Wtem z mgy wyoni si drugi kocio. Stali w nim smokowcy z mieczami w doniach i przygldali si im, otwierajc paszcze i wywalajc dugie, czerwone jzyki, jakby nie mogli si ju doczeka. Za chwil on, Goldmoon, Raistlin i pitnacioro krasnoludw lebowych bdzie miao do czynienia z dwudziestoma rozwcieczonymi smokowcami! Riverwind odwrci si raptownie, potkn o krasnoluda lebowego, zapa rwnowag i pobieg do mechanizmu. Musia w jaki sposb powstrzyma wznoszenie si tego drugiego kota. Olbrzymie koo obracao si powoli, acuch zgrzyta o jego zby. Riverwind przyglda si mu z zamiarem pochwycenia acucha goymi rkoma. Smuga czerwieni odepchna go na bok. Raistlin przyjrza si zbatce przez chwil, wyliczajc czas jej obrotu, a nastpnie wetkn lask Magiusa pomidzy koo a posadzk. Laska zadraa przez moment i Riverwind wstrzyma oddech, obawiajc si, e laska pknie. Wytrzymaa jednak! Mechanizm zadygota i zatrzyma si. Riverwindzie! zawoaa Goldmoon z miejsca, w ktrym staa przy dziurze. Mieszkaniec rwnin podbieg do krawdzi, a za nim Raistlin. Krasnoludowie lebowi, otaczajcy koem otwr, bawili si doskonale, obserwujc z ogromn radoci jedno z najciekawszych wydarze, jakie przytrafio si w ich yciu. Tylko Bupu odsuna si od krawdzi biegaa truchcikiem za Raistlinem, trzymajc go za szat, kiedy tylko moga. Khark-umat! szepn Riverwind, spojrzawszy w d, w kbic si mg. Caramon wyrzuci z kota smokowca, z ktrym si zmaga. Stwr spada w mg z przeraliwym wrzaskiem. Wielki wojownik mia na twarzy lady pazurw i dranicie mieczem na prawym ramieniu. Sturm, Tanis i Flint toczyli walk z drugim smokowcem, ktry zamierza zabija bez wzgldu na konsekwencje. Kiedy wreszcie stao si cakiem jasne, e uderzanie go nie wystarczy, Tanis dgn go sztyletem. Stwr pad, natychmiast

zmieniajc si w kamie, w ktrym utkwia bro Tanisa. Wtedy kocio zatrzyma si raptownie, a wszyscy si zachwiali. Uwaga! Ssiedzi! wrzasn Tasslehoff, zeskakujc z acucha. Tanis obejrza si i zobaczy drugi gar, peen smokowcw, nie dalej jak sze metrw od nich. Uzbrojeni po zby smokowcy planowali aborda. Dwaj wgramolili si na brzeg, gotowi przeskoczy mglist przepa. Caramon wychyli si przez krawd i wciekle zamachn si mieczem na olep, prbujc trafi ktrego z napastnikw. Nie trafi, a pd ciosu zakrci kotem wok jego osi. Caramon straci rwnowag i polecia do przodu, niebezpiecznie przechylajc kocio swym wielkim ciarem. Stwierdzi, e spoglda wprost na ziemi daleko pod nim. Sturm chwyci Caramona za konierz i odcign go od krawdzi, przez co garnek zakoysa si niepokojco. Tanis polizn si i wyldowa na czworakach na dnie kota, gdzie stwierdzi, e smokowiec rozsypa si w proch, co umoliwia mu odzyskanie sztyletu. Ju nadchodz! krzykn Flint, stawiajc Tanisa na nogi. Jeden ze smokowcw skoczy w ich kierunku i zapa za brzeg garnka szponiastymi domi. Kocio znw si przechyli niepokojco. Chod tutaj! Tanis popchn Caramona w przeciwnym kierunku, majc nadziej, e waga wojownika utrzyma gar w rwnowadze. Sturm ci smokowca po doniach, prbujc zmusi go do wypuszczenia krawdzi. Potem przylecia nastpny smokowiec, wyliczywszy odlego lepiej od pierwszego. Wyldowa w kotle obok Sturma. Nie ruszaj si! wrzasn Tanis do Caramona, gdy potny wojownik odruchowo rzuci si do boju. Kocio przechyli si. Ogromny mczyzna zaj poprzednia pozycj. Garniec wrci do rwnowagi. Smokowiec, ktry wczepia si w jego brzeg palcami ociekajcymi zielon ciecz, wypuci go, rozoy skrzyda i poszybowa w mg na dole. Tanis odwrci si szybko, by bi si ze smokowcem, ktry wyldowa wewntrz kota, lecz wpad na Flinta i znw przewrci go. Pelf zatoczy si i wpad na cian. Spojrza w d w chwili, gdy kocio zatrzs si. Mgy si rozwiay i ujrza daleko w dole miasto Xak Tsaroth. Kiedy odsun si, zdezorientowany i ogarnity mdociami, zobaczy Tasslehoffa walczcego ze smokowcem. May kender wlaz stworowi na plecy i bi go po gowie kamieniem. Na dnie garnka Flint podnis sztylet, ktry upuci Caramon, i dgn tego samego stwora w nog. Smokowiec wrzasn, poczuwszy wbite gboko ostrze. Wiedzc, e nastpne stwory przylec za chwil, Tanis rozejrza si wok z rozpacz. Rozpacz zmienia si jednak w nadziej, gdy ujrza Riverwinda i Goldmoon spogldajcych na nich przez mg.

Wcignijcie nas z powrotem! krzykn rozpaczliwie Tanis i wtedy co go uderzyo w gow. Przeszy go dotkliwy bl. Poczu, e spada, spada, spada.... Raistlin nie dosysza woania Tanisa czarodziej ju ruszy do dziea. Chodcie tu, moi przyjaciele rzek szybko Raistlin. Zaczarowani krasnoludowie lebowi chtnie zgromadzili si wok niego. Ci szefowie na dole chc mnie skrzywdzi powiedzia cicho. Krasnoludowie mruknli. Kilku zrobio wrogie miny. Niektrzy pogrozili piciami smokowcom w garnku. Ale wy moecie pomc powiedzia Raistlin. Moecie ich powstrzyma. Krasnoludowie lebowi popatrzyli na maga z powtpiewaniem. W kocu przyja gdzie si koczy. Musicie tylko pobiec i wskoczy na ten acuch powiedzia cierpliwie Raistlin. Wskaza acuch przymocowany do kota smokowcw. Twarze krasnoludw rozpromieniy si. To nie brzmiao le. Prawd mwic, byo to co, co robili niemal codziennie, kiedy nie zdyli wskoczy do garnka. Raistlin machn rk. Idcie! rozkaza. Krasnoludowie lebowi z wyjtkiem Bupu popatrzyli na siebie, a potem pobiegli pdem do krawdzi otworu i z dzikim wrzaskiem wskoczyli na acuch nad smokowcami, apic go z zaskakujc zrcznoci. Czarodziej podbieg do koa zbatego, a Bupu podreptaa za nim. Chwyciwszy lask Magiusa, uwolni j szarpniciem. Koo zadygotao i znw zaczo si rusza, obracajc coraz szybciej i szybciej. Ciar krasnoludw sprawi, e kocio smokowcw pomkn w zasnut mg otcha. Kilku smokowcw, ktrzy siedzieli na krawdzi przygotowani do skoku do drugiego kota, zaskoczyo to nage szarpnicie. Stracili rwnowag i spadli. Cho ich skrzyda powstrzymay upadek, w locie wrzeszczeli z wciekoci, a ich krzyki stanowiy osobliwy kontrast dla radosnych okrzykw krasnoludw lebowych. Riverwind wychyli si przez krawd i zapa brzeg kota przyjaci, gdy tylko dotar do koa zbatego. Nic wam si nie stao? zapytaa zaniepokojona Goldmoon, nachylajc si, by pomc Caramonowi wyj. Tanis jest ranny powiedzia Caramon, podtrzymujc pelfa. To tylko guz zaprotestowa oszoomiony Tanis. Wymaca wielki guz rosncy z tyu gowy. Wydawao mi si, e wypadem. Wzdrygn si na samo wspomnienie.

Tamtdy nie zejdziemy! powiedzia Sturm, wychodzc z kota. I nie moemy te tu zosta. Uruchomienie windy nie zajmie im duo czasu, a wtedy bd nas ciga. Bdziemy musieli wrci. Nie! Nie odchod! Bupu przywara do Raistlina. Znam drog do Najwyszego Bulpa! Szarpna go za rkaw, pokazujc na pnoc. Dobra droga! Tajna droga! Nie ma szefw powiedziaa cicho, gaszczc jego do. Nie dam ci szefom. Jeste liczny. Nie mamy chyba innego wyboru. Musimy tam si dosta powiedzia Tanis, krzywic si, gdy laska Goldmoon dotkna go. Potem uzdrawiajca moc przenika jego ciao. Gdy bl ustpi, rozluni si i westchn. Tak, jak mwie, oni tu mieszkaj od lat. Flint mrukn niechtnie i potrzsn gow na widok Bupu wyruszajcej korytarzem na pnoc. Stop! Posuchajcie! zawoa cicho Tasslehoff. Usyszeli zbliajcy si odgos krokw szponiastych stp. Smokowcy! rzek Sturm. Musimy std i! Zawracamy na zachd. Wiedziaem burkn Flint, robic ponur min. Zaprowadzia nas wprost do jaszczurw! Zaczekaj! Goldmoon chwycia Tanisa za rami. Spjrz na ni! Pelf odwrci si i ujrza, jak Bupu wyjmuje co mikkiego i bezksztatnego z torby, ktr nosia na ramieniu. Podchodzc do muru, machna tym czym przed kamienn pyt i wymamrotaa kilka sw. ciana zadraa i po kilku sekundach pojawio si przejcie prowadzce w mrok. Towarzysze wymienili niepewne spojrzenia. Nie ma wyboru mrukn Tanis. Wyranie sycha byo zgrzyt i brzk zbroi smokowcw, ktrzy maszerowali korytarzem w ich kierunku. Raistlinie, wiato rozkaza. Mag powiedzia jedno sowo i kryszta na jego lasce zapon. Wraz z Bupu i Tanisem szybko przestpi prg tajnego przejcia. Reszta posza w ich lady i drzwi zasuny si za nimi. Blask laski czarodzieja owietli mae, kwadratowe pomieszczenie ozdobione paskorzebami tak pokrytymi zielonym luzem, e nie sposb byo ich rozpozna. Stali w milczeniu, syszc smokowcw przechodzcych obok korytarzem. Musieli usysze odgosy walki szepn Sturm. Wkrtce uruchomi wind, a wtedy bdziemy mieli na karku cay oddzia smokowcw! Znam drog na d. Bupu machna rk pogardliwie. Nie ma obawy. Jak otworzya drzwi, maleka? zapyta zaciekawiony Raistlin, klkajc obok Bupu.

Czary powiedziaa niemiao i wycigna przed siebie rk. Na brudnej doni krasnoludki lea zdechy szczur szczerzcy zby w zastygym grymasie. Raistlin unis brwi, a wtedy Tasslehoff dotkn jego ramienia. To nie czary, Raistlinie szepn kender. To prosty, ukryty w posadzce zamek. Zobaczyem go, gdy wskazaa cian i miaem zamiar powiedzie o tym, gdy rozpocza te swoje czarodziejskie banialuki. Nadeptuje na spust, kiedy zblia si do drzwi i wymachuje tym paskudztwem. Kender zachichota. Pewno przez przypadek otworzya je kiedy, niosc szczura. Bupu rzucia kenderowi piorunujce spojrzenie. Czary! owiadczya, przybierajc obraon min i gaszczc czule szczura. Wrzucia go z powrotem do torby i powiedziaa: Chodcie, idziemy. Poprowadzia ich na pnoc, przez zrujnowane, zapleniae pomieszczenia. Wreszcie zatrzymaa si w pokoju penym gruzw i kamiennego pyu. Cz sufitu zawalia si, a podoga zasana bya porozbijanymi kafelkami. Mamroczc pod nosem, krasnoludka pokazaa co w pnocno-wschodnim kocu pomieszczenia. I na d! powiedziaa. Tanis i Raistlin podeszli tam, eby sprawdzi, co to jest. Znaleli szerok na metr dwadziecia rur, ktrej jeden koniec wystawa z potrzaskanej podogi. Najwyraniej wpada przez sufit, powodujc zarwanie si caej pnocno-wschodniej czci pomieszczenia. Raistlin wsun koniec swojej laski do rury i zajrza do rodka. Chodcie, idziemy! powiedziaa Bupu, pokazujc rur i ponaglajco cignc Raistlina za rkaw. Szefowie nie mog wej za nami. Pewnie ma racj powiedzia Tanis. Pomylcie o ich skrzydach. Ale tam nie ma do miejsca, eby si zamachn mieczem stwierdzi Sturm, marszczc brwi. Nie podoba mi si to... Nagle wszyscy ucichli. Usyszeli skrzypienie koa i zgrzyt acucha. Przyjaciele spojrzeli na siebie nawzajem. Ja pierwszy! powiedzia wesoo Tasslehoff. Wsadziwszy gow do otworu, wczoga si do rodka na czworakach. Jeste pewien, e ja si zmieszcz? spyta Caramon, mierzc otwr spojrzeniem penym obaw. Nie martw si z wntrza dobieg gos Tasa. Tu jest tak lisko od pleni, e przeliniesz si, jak wysmarowana smalcem winia. To rubaszne stwierdzenie nie zdawao si robi wraenia na Caramonie. Nadal przyglda si rurze ponuro, a Raistlin, prowadzony przez Bupu, zgarn poy swej szaty i

wlizn si do wntrza, owietlajc drog lask. Flint wgramoli si nastpny. Za nim posza Goldmoon, krzywic si z odraz, gdy jej donie polizny si na gstym, zielonym luzie. Riverwind zsun si za ni. To szalestwo mam nadziej, e wiesz o tym! mrukn Sturm z obrzydzeniem. Tanis nie odpowiedzia. Klepn Caramona po plecach. Kolej na ciebie rzek, nasuchujc dwiku poruszajcego si coraz szybciej acucha. Caramon jkn. Ogromny wojownik na czworakach wczoga si do otworu rury. Rkoje jego miecza zaczepia o krawd. Cofnwszy si, niegrabnie poprawi bro, a potem sprbowa wej jeszcze raz. Tym razem za bardzo wypi tyek, tak e plecami szorowa o sklepienie. Tanis przyoy stop do zadka wojownika i pchn mocno. Schyl si! rozkaza pelf. Caramon pad jak mokry worek, znw jczc. Wgramoli si do rodka gow naprzd, pchajc tarcz przed sob i szorujc zbroj o metalow powierzchni rury. Zgrzyta ni tak przeraliwie, a Tanisowi cierpy zby. Pelf uchwyci grny brzeg rury. Wsuwajc nogi naprzd, zacz zelizgiwa si po cuchncym szlamie. Odwrci gow, eby spojrze na Sturma, ktry szed ostatni. Obd zacz si, kiedy poszlimy za Tik do kuchni gospody Ostatni Dom powiedzia. Szczera prawda zgodzi si rycerz z westchnieniem. Tasslehoff, zafascynowany nowym dowiadczeniem, jakim dla niego byo czoganie si w gb rury, dostrzeg nagle jakie niewyrane postaci na dolnym jej kocu. Szukajc popiesznie uchwytu dla doni, zatrzyma polizg. Raistlinie! szepn kender. Co idzie rur pod gr! Co to jest? zacz pyta mag, lecz stche, wilgotne powietrze podranio mu gardo i wywoao kaszel. Usiujc zapa oddech, skierowa wiato laski w gb rury, by zobaczy, kto si zblia. Bupu spojrzaa raz i parskna. Gulpy-pulpy! mrukna. Machajc rk, krzykna. Wraca! Wraca! Idziemy na gr my jecha wind! Duzi szefowie bardzo li! wrzasn jeden. My i na d. Zobaczy Najwyszego Bulpa! owiadczya Bupu z wielk powag. Syszc to, krasnoludowie lebowi zaczli si wycofywa, mamroczc przy tym i klnc. Jednake Raistlin przez chwil nie by w stanie si ruszy. Przyciska do do piersi i zanosi si od suchego, dojmujcego kaszlu, ktrego echo rozbrzmiewao niepokojco w ciszy

panujcej w wskiej rurze. Bupu popatrzya na niego z zatroskaniem, a potem wsuna rczk do swojej torby, pogrzebaa w niej przez kilka chwil i wydobya z niej jaki przedmiot, ktry przysuna do wiata. Zmruya oczy, a potem westchna i potrzsna gow. To nie to, czego chciaam mrukna. Tasslehoff, zauwaywszy jaskrawy, barwny bysk, podpez bliej. Co to jest? zapyta, chocia zna odpowied. Raistlin rwnie wpatrywa si w przedmiot byszczcymi, rozszerzonymi oczyma. Bupu wzruszya ramionami. adny kamyk powiedziaa obojtnie, znw przeszukujc torb. Szmaragd! wychrypia Raistlin. Bupu podniosa spojrzenie. Podoba ci si? spytaa Raistlina. Bardzo! westchn czarodziej. To masz Bupu pooya klejnot na doni czarodzieja. Potem, z okrzykiem triumfu, wycigna to, czego szukaa. Tas, ktry nachyla si, eby zobaczy nowe cudo, cofn si z odraz. Bya to nieywa bardzo nieywa jaszczurka. Do sztywnego ogona jaszczurki przywizany by kawaek nieco przeutego rzemienia. Bupu podsuna j Raistlinowi. No to na szyi powiedziaa. Leczy kaszel. Mag, przyzwyczajony do posugiwania si znacznie bardziej nieprzyjemnymi przedmiotami, umiechn si do Bupu i podzikowa jej, ale odmwi przyjcia lekarstwa, zapewniajc, e czuje si ju duo lepiej. Spojrzaa na niego z powtpiewaniem, lecz rzeczywicie, wyglda duo lepiej atak kaszlu min. Po chwili wzruszya ramionami i schowaa jaszczurk z powrotem do torby. Przyjrzawszy si szmaragdowi okiem znawcy, Raistlin wbi chodny wzrok w Taslehoffa. Kender westchn, odwrci si plecami i ponownie zacz si zelizgiwa. Raistlin schowa kamie do jednej ze swych tajnych, wewntrznych kieszeni, wszytych w szat. Kiedy dotarli do miejsca, w ktrym ich rura czya si z nastpnymi, Tas spojrza pytajco na krasnoludk. Bupu z wahaniem pokazaa na poudnie, na now rur. Tas wszed do niej powoli. Tu jest stro... jkn, zelizgujc si szybko w d. Prbowa powstrzyma spadek, lecz szlam by zbyt gsty. Donone przeklestwo Caramona, rozlegajce si echem w rurze za nim, obwiecio kenderowi, e jego towarzysze maj ten sam problem. Nagle Tas zobaczy przed sob wiato.Tunel koczy si ale gdzie? Tas wyranie zobaczy oczyma wyobrani, jak wylatuje sto pidziesit metrw nad przepaci. Nie mg jednak nic zrobi, eby si zatrzyma. wiato stao si jeszcze janiejsze i Tas wypad z rury z niegonym piskiem.

Raistlin wylizn si z rury, niemal wpadajc na Bupu. Czarodziej, rozejrzawszy si, pomyla przez chwil, e stoczy si w ogie. Pomieszczenie wypeniay wielkie, biae, kbice si oboki. Raistlin zacz kaszle i dusi si. Coo...! Flint wylecia z koca rury, ldujc na czworakach. Rozejrza si w otaczajcych go kbach. Trucizna? wysapa, podczogujc si do czarodzieja. Raistlin pokrci gow, lecz nie mg odpowiedzie. Bupu trzymaa maga i cigna go w stron drzwi. Goldmoon wysuna si, ldujc na brzuchu, a zabrako jej tchu. Riverwind wytoczy si nastpny, tak wykrcajc, eby nie wpa na Goldmoon. Rozleg si donony brzk i z rury wypada tarcza Caramona. Najeona kolcami zbroja Caramona i masywne cielsko spowolnio jego spadek na tyle, e mg wyczoga si z rury. By jednak posiniaczony, podrapany i pokryty zielonym paskudztwem. Do czasu przybycia Tanisa, wszyscy ju dusili si w zapylonej atmosferze. Co to, w imi otchani? zapyta zdumiony Tanis, a nastpnie natychmiast zakrztusi si, wcignwszy do puc biay py. Wyjdmy std wychrypia. Gdzie jest ta krasnoludka? Bupu pojawia si w drzwiach. Wyprowadzia Raistlina z pomieszczenia i gestem wzywaa teraz pozostaych. Z poczuciem ulgi wyszli na czyste powietrze i usiedli, by odpocz na zrujnowanej ulicy. Tanis mia nadziej, e nie czekaj na przybycie armii smokowcw. Nagle podnis gow. Gdzie jest Tas? zapyta zaniepokojony, wstajc z trudem. Tu jestem odezwa si zduszony i aosny gos. Tanis odwrci si gwatownie. Tasslehoff a przynajmniej Tanis zakada, e jest to Tasslehoff sta przed nim. Od stp do czubka kity kender by pokryty gst, bia, lepk mazi. Jedyne, co mona byo zobaczy, to para brzowych oczu mrugajcych w biaej masce. Co si stao? zapyta pelf. Nigdy nie widzia nikogo tak aonie wygldajcego, jak biedny kender. Tasslehoff nie odpowiedzia. Wskaza tylko za siebie, w gb pomieszczenia. Obawiajc si czego katastrofalnego, Tanis pobieg tam i zajrza ostronie przez rozsypujce si wejcie. Biaa chmura rozproszya si, tak e mg rozejrze si po sali. W jednym kcie dokadnie naprzeciwko otworu rury stao kilka wielkich, pkatych workw. Dwa z nich byy rozprute, a z ich wntrza wysypywaa si na posadzk biaa zawarto. Wtedy Tanis zrozumia. Zasoni twarz doni, eby ukry umiech. Mka szepn.

Rozdzia XIX Zrujnowane miasto. Najwyszy Bulp Phudge I Wielki


Noc kataklizmu bya noc straszliwej grozy dla miasta Xak Tsaroth. Kiedy ognista gra spada na Krynn, ziemia si rozstpia. Prastare, pikne miasto Xak Tsaroth zsuno si z urwiska do ogromnej jamy, ktr utworzyy olbrzymie dziury w ziemi. Tak oto znalazszy si pod ziemi, miasto zniko z oczu ludzi, ktrzy w wikszoci byli przekonani, e przepado ono na zawsze, pochonite przez fale Nowego Morza. Jednak miasto istniao nadal, uczepione szorstkich cian jaskini lub rozpostarte na podou groty, bowiem ruiny budowli znajdoway si na rozlicznych poziomach. Budynek, do ktrego wpada druyna jak przypuszcza Tanis, bya to piekarnia znajdowa si na rodkowym poziomie, gdzie zatrzyma si na skaach i przyczepi do stromej skalnej ciany. Woda z podziemnych strumieni spywaa po skale i pyna ulic, pluszczc wrd gruzw. Tanis ledzi wzrokiem t strug. Spywaa rodkiem ulicy pokrytej spkanym brukiem, mijaa sklepiki i domy, gdzie niegdy ludzie mieszkali i handlowali. Kiedy miasto upado, wysokie budynki, ktre stay po obu stronach ulicy, powpaday na siebie, tworzc co w rodzaju ukw z porozbijanych marmurowych pyt. Wszdzie ziay puste drzwi i wybite okna sklepw. Panowa spokj i cisza, zakcana tylko dwikiem kapicej wody. W powietrzu unosi si ciki zaduch stchlizny. Wywierao to przygnbiajce wraenie. A chocia powietrze byo cieplejsze pod powierzchni ziemi ni na grze, ponura atmosfera przenikaa zimnem do szpiku koci. Nikt Si nie odezwa. Przyjaciele zmyli luz z siebie (i mk z Tasa) najlepiej jak potrafili, a nastpnie napenili wod bukaki. Sturm i Caramon przeszukali okolic, lecz nie znaleli smokowcw. Po kilku chwilach odpoczynku druyna wstaa i ruszya przed siebie. Bupu prowadzia ich na poudnie, prosto ulic pod ukami zrujnowanych domw. Ulic doszli do placu a tam woda zmienia si w rzek pync na zachd. Idcie za rzek pokazaa Bupu. Tanis zmarszczy czoo, usyszawszy przez szum rzeki inny odgos huk i ryk wielkiego wodospadu. Lecz Bupu nalegaa, wic bohaterowie obeszli ostronie rzek na placu, czasami wpadajc do wody po kostki. Dotarszy do kraca ulicy, druyna zobaczya wodospad. Ulica koczya si urwiskiem, a spomidzy zdruzgotanych kolumn woda spywaa na dno jaskini znajdujce si niemal sto pidziesit metrw poniej. Tam spoczyway resztki ruin miasta Xak Tsaroth. W sabym wietle soca wpadajcego przez szczeliny w sklepieniu groty wysoko nad

gowami widzieli, e serce starodawnego miasta leao strzaskane na dnie jaskini i znajdowao si w rnych stopniach rozkadu. Niektre budynki byy niemal kompletnie nietknite. Inne, jednake, przypominay sterty gruzu. Nad miastem unosia si chodna mga, wytworzona przez wiele wodospadw spadajcych do groty. Wikszo ulic zmienia si w rzeki, ktre czyy si ze sob i wpaday do gbokiej przepaci na pnocy. Spogldajc w mg, druyna zobaczya olbrzymi acuch, wiszcy zaledwie kilkadziesit metrw od nich, nieco na pnoc od ich obecnej pozycji. Zdali sobie spraw, e winda unosi i spuszcza ludzi na gboko przynajmniej trzystu metrw. Gdzie mieszka Najwyszy Bulp? zapyta Tanis, rzucajc spojrzenie na martwe miasto w dole. Bupu mwi, e mieszka tam pokaza Raistlin w tych budynkach po zachodniej stronie jaskini. A kto mieszka w odbudowanych domach tu pod nami? zapyta Tanis. Szefowie odpara Bupu, robic kwan min. Ilu szefw? Jeden i jeden, i jeden Bupu liczya tak dugo, a zabrako jej palcw. Dwa stwierdzia. Nie wicej, jak dwa. To moe znaczy kad liczb od dwch setek do dwch tysicy mrukn Sturm. Jak tam si dostaniemy, eby zobaczy si z Najwyszym Bupem? Najwyszym Bulpem! Bupu zmierzya go wciekym spojrzeniem. Najwyszy Bulp Phudge I Wielki. Jak dostaniemy si do niego, eby nie zapali nas szefowie? W odpowiedzi Bupu pokazaa na gr, na kocio peny jadcych na gr smokowcw. Tanis popatrzy nic nie rozumiejcym wzrokiem i spojrza na Sturma, ktry wzruszy ramionami z niesmakiem. Zdesperowana Bupu westchna i zwrcia si do Raistlina, najwyraniej dochodzc do wniosku, e inni nie s w stanie jej zrozumie. Szefowie na gr. My na d powiedziaa. Raistlin popatrzy na wind spowit w mg. Potem pokiwa gow gestem zrozumienia. Smokowcy prawdopodobnie s przekonani, e uwilimy na grze bez szans zejcia na d do miasta. Jeli wikszo smokowcw jest na grze, bdziemy mogli bezpiecznie dziaa na dole. W porzdku rzek Sturm. Ale jak, w imi Istar, zejdziemy na d? Wikszo z nas nie potrafi lata! Bupu rozoya rce. Pncza! powiedziaa. Widzc brak zrozumienia na twarzach

przyjaci, krasnoludka poczapaa do krawdzi wodospadu i wskazaa na d. Grube, zielone pncza wisiay nad krawdzi przepaci jak olbrzymie we. Licie pnczy byy porwane, postrzpione, a w niektrych miejscach cakiem poobrywane, lecz same liany wyglday na mocne i wytrzymae, cho liskie. Goldmoon, bardzo blada, podesza do krawdzi, wyjrzaa przez ni i popiesznie si cofna. Pod ni znajdowa si stupidziesiciometrowy spadek prosto na usian kamieniami ulic. Riverwind obj j ramieniem uspokajajco. Schodziem ju po gorszym stwierdzi z bog obojtnoci Caramon. Mi si to nie podoba rzek Flint. Ale wszystko ju lepsze od zelizgiwania si rynsztokiem. Chwyciwszy lian, zeskoczy ze skalnego wystpu i pomau zacz si spuszcza rka za rk. Nie jest le krzykn na gr. Tasslehoff zelizgiwa si po pnczu za Flintem, sunc szybko i z tak wpraw, e Bupu nagrodzia jego wyczyn pochwalnym pomrukiem. Krasnoludka odwrcia si, eby popatrze na Raistlina, wskazaa na jego dugie, powczyste szaty i zmarszczya brwi. Mag umiechn si do niej pocieszajco. Stajc na krawdzi urwiska, rzek cicho Pirkospadanie. Krysztaowa kula na czubku jego laski rozjarzya si i Raistlin zeskoczy do przepaci, znikajc we mgle. Bupu pisna. Tanis pochwyci j, bojc si, e wielbica maga krasnoludka moe skoczy za nim. Nic mu nie bdzie zapewni j pelf, czujc przebysk wspczucia na widok szczerego cierpienia na jej twarzy. On jest czarodziejem powiedzia. Czary. Wiesz. Bupu najwyraniej nie wiedziaa, poniewa przygldaa si Tanisowi podejrzliwie, zarzucia sobie torb na szyj, zapaa lian i zacza schodzi na d po liskiej skale. Reszta druyny gotowaa si do zejcia, kiedy Goldmoon wyszeptaa zaamujcym si gosem Ja nie mog. Riverwind wzi j za rce. Kan-toka powiedzia cicho wszystko bdzie dobrze. Syszaa, co powiedziaa krasnoludka. Tylko nie patrz w d. Goldmoon pokrcia gow, a jej podbrdek dra. Musi by jaka inna droga powiedziaa uparcie. Poszukamy jej. W czym problem? spyta Tanis. Powinnimy si popieszy... Ona boi si wysokoci rzek Riverwind. Goldmoon odepchna go. Jak miesz mwi mu o tym! krzykna, czerwienic si z gniewu. Riverwind spojrza na ni chodno. Dlaczego nie? powiedzia zgrzytliwym tonem. On nie jest twoim poddanym. Moesz pozwoli mu dowiedzie si, e jeste czowiekiem,

e masz ludzkie saboci. Zosta ci tylko jeden poddany, ktremu moesz imponowa, crko wodza, i ja nim jestem! Gdyby Riverwind dgn j noem, nie mgby zada jej dotkliwszego blu. Kolor spyn z warg Goldmoon. Jej oczy szeroko rozwary si i znieruchomiay, jak oczy nieboszczyka. Prosz, przymocuj dobrze lask na moich plecach powiedziaa do Tanisa. Goldmoon, on nie chcia... zacz. Rb, co ci ka! rozkazaa krtko, a jej bkitne oczy bysny gniewem. Westchnwszy, Tanis przymocowa lask do jej plecw kawakiem liny. Goldmoon nawet nie spojrzaa na Riverwinda. Kiedy laska bya ju mocno przywizana, kobieta ruszya w stron krawdzi urwiska. Sturm szybko zastpi jej drog. Pozwl mi schodzi po pnczu przed sob powiedzia. Gdyby polizna si... Gdybym polizna si i spada, spadby ze mn. Osignlibymy tylko tyle, e zginlibymy razem odpara uszczypliwie. Nachylajc si, zapaa mocno pncze i zsuna si za krawd przepaci. Niemal natychmiast liana wylizna si z jej spoconych doni. Tanis poczu, e zaparo mu dech w piersi. Sturm rzuci si naprzd, cho wiedzia, e nic nie moe zrobi. Riverwind sta, przygldajc si temu bez cienia emocji na twarzy. Goldmoon rozpaczliwie staraa si uchwyci pncza i gste licie. Zapaa wreszcie i przywara do nich mocno, nie bdc w stanie zaczerpn tchu, bojc si ruszy. Przycisna twarz do mokrych lici i dygotaa, zamknwszy oczy, eby nie widzie przeraajcej przepaci. Sturm zsun si przez krawd i zszed do niej. Zostaw mnie w spokoju powiedziaa do niego Goldmoon przez zacinite zby. Drc, zaczerpna tchu, rzucia dumne, wyzywajce spojrzenie Riverwindowi i zacza spuszcza si po lianie. Sturm cay czas czuwa przy niej, zwinnie schodzc po skalnej cianie. Tanis, ktry sta obok Riverwinda, chcia co powiedzie mieszkacowi rwnin, lecz obawia si wyrzdzi jeszcze wiksz szkod. Nie rzekszy wic nic, zsun si w przepa. Riverwind poszed w jego lady bez sowa. Dla pelfa wspinaczka bya atwa, cho zelizn si ostatnie ptora metra i wyldowa w wodzie po kostki. Zauway, e Raistlin dygota z zimna, a jego kaszel pogorszy si w wilgotnym powietrzu. Kilku krasnoludw lebowych otaczao maga, przygldajc mu si penymi podziwu oczami. Tanis by ciekaw, jak dugo potrwa ten urok. Drca Goldmoon opara si o mur. Nie spojrzaa na Riverwinda, ktry dotarszy na d, odsun si od niej, wci z obojtn twarz.

Gdzie jestemy? krzykn Tanis przez huk wodospadu. Mga bya tak gsta, e nie widzia nic, oprcz zdruzgotanych kolumn, poronitych pnczami i pleni. Tdy do Wielkiego Placu. Bupu z naciskiem pokazaa brudnym palcem na zachd. Chodcie. Wy i za mn. I zobaczy Najwyszego Bulpa! Ruszya w drog. Tanis wycign rk i zapa j, zatrzymujc w ten sposb. Popatrzya na niego wciekle, gboko obraona. Pelf cofn rk. Prosz. Posuchaj przez chwil! Co ze smokiem? Gdzie jest smok? Bupu otworzya szeroko oczy. Ty chcesz smoka? zapytaa. Nie! wrzasn Tanis. Nie chcemy smoka. Musimy jednak wiedzie, czy smok bywa w tej czci miasta... Poczu do Sturma na ramieniu i zrezygnowa. Daruj sobie. Niewane powiedzia znuonym tonem. Id ju. Bupu posaa Raistlinowi spojrzenie pene gbokiego wspczucia z powodu tego, i musi zadawa si z takimi wariatami, a nastpnie wzia czarodzieja za rk i pobiega truchcikiem ulic prowadzc na zachd. Za nimi popieszya wita pozostaych krasnoludw lebowych. Na wp oguszona grzmotem wodospadu druyna zacza brodzi w wodzie, niespokojnie rozgldajc si dookoa ciemne okna ziay nad ich gowami, ciemne bramy gronie stay otworem. W kadej chwili spodziewali si pojawienia uskowatych, opancerzonych smokowcw. Nie wygldao jednak na to, eby krasnoludowie lebowi przejmowali si tym. Brnli z pluskiem przez kaue, trzymajc si najbliej Raistlina, jak tylko mogli, i szwargotali co w swej barbarzyskiej mowie. Wreszcie odgos wodospadu ucich w oddali. Lecz mga wci ich spowijaa, a cisza martwego miasta sprawiaa przygnbiajce wraenie. Ciemna woda chlupotaa im pod nogami, pync strugami po brukowanym dnie. Nagle budynki skoczyy si i przed nimi rozciga si olbrzymi, okrgy plac. Na resztkach pyt, jakimi go wybrukowano, przez wod wida byo skomplikowany wzr przedstawiajcy promieniste soce. Porodku placu do rzeki wpada inny strumie, pyncy z pnocy. Niewielki wir utworzy si w miejscu, gdzie spienione nurty spotykay si, by razem pyn dalej na zachd pomidzy kolejn grup zwalonych budynkw. Tutaj strumienie wiata paday na plac przez szpar w sklepieniu jaskini, ktre znajdowao si dziesitki metrw nad gowami druyny. Owietlay upiorne pasma mgy i taczyy na powierzchni wody, kiedy tylko si rozwiewaa. Druga strona Wielkiego Placu wskazaa Bupu. Przyjaciele zatrzymali si w cieniu zrujnowanego budynku. Wszystkim przychodzio na myl to samo: Plac ma ponad trzydzieci metrw szerokoci i adnego miejsca do

schowania si. Kiedy ju wkrocz na niego, nie bdzie gdzie si skry. Bupu, drepczca beztrosko, nagle zdaa sobie spraw, e nikt za ni nie idzie, z wyjtkiem krasnoludw lebowych. Obejrzaa si poirytowana opnieniem. Chodcie tdy do Najwyszego Bulpa. Spjrz! Goldmoon cisna Tanisa za rami. Po drugiej stronie wielkiego, brukowanego placu znajdoway si masywne, wysokie kolumny z marmuru, ktre podtrzymyway kamienny dach. Kolumny popkay i potrzaskay si tak, e dach si zapad. Opary si rozwiay i Tanis ujrza dziedziniec przewitujcy midzy kolumnami. Za dziedzicem widoczne byy mroczne zarysy wysokich budynkw zwieczonych kopuami. Potem mga znw ich otoczya. Cho obecnie zdewastowany i zrujnowany, niegdy budynek ten musia by najwspanialszym w Xak Tsaroth. Paac krlewski potwierdzi Raistlin, pokaszlujc. Szszsz! Goldmoon potrzsna Tanisa za rami. Widzisz? Nie, poczekaj... Przed kolumnami snuy si pasma mgy. Przez chwil towarzysze nic nie widzieli, ale potem opary si rozwiay. Druyna schowaa si w ciemnej bramie. Krasnoludowie lebowi z polizgiem zatrzymali si na placu i zawrciwszy, pogalopowali z powrotem, eby skuli si za plecami Raistlina. Bupu popatrzya na Tanisa spod rkawa czarodzieja. Smok stwierdzia. Ty chcie? To by smok. Zwinwszy skrzaste skrzyda, wysmuka i lnico czarna Khisanth wypeza spod sklepienia, schylajc gow, by zmieci si pod walc si kamienn fasad. Jej szponiaste przednie apy zastukay na marmurowych schodach, gdy zatrzymaa si i przeszya snujc si mg spojrzeniem jaskrawoczerwonych oczu. Tylnich ng i mocarnego, gadziego ogona nie byo wida, bowiem jeszcze dobre dziesi metrw ciaa smoka nikno w gbi dziedzica. Obok niej szed skulony pokornie smokowiec i wszystko wskazywao, i pogreni s w rozmowie. Khisanth bya rozgniewana. Smokowiec przynis jej niepokojce wieci to niemoliwe, aby ktry z intruzw przey jej atak przy studni! Lecz teraz kapitan jej stray donosi o pojawieniu si obcych w miecie! Obcych, ktrzy sprawnie i miao zaatakowali jej oddziay, obcych nioscych brzow lask, ktrej wygld znany by kademu smokowcowi sucemu w tej czci kontynentu ansaloskiego. Nie mog uwierzy w ten raport! aden nie mg mi si wymkn. Gos Khisanth by cichy, niemal mruczcy, a jednak smokowiec dygota, syszc go. Laski nie byo przy

nich. Wyczuabym jej obecno. Mwisz, e ci intruzi s wci na grze, w grnych komnatach? Jeste tego pewien? Smokowiec przekn lin i pokiwa gow. Najjaniejsza pani, na d nie ma innej drogi, jak tylko wind. S inne drogi, ty jaszczurko rzeka urgliwie Khisanth. Te aosne krasnoludy lebowe pezaj wszdzie jak robactwo. Intruzi maj lask i prbuj zej na d, do miasta. To oznacza tylko jedno chc zdoby dyski! Jak mogli si o nich dowiedzie? Smoczyca odwrcia eb wowym ruchem, uniosa go i opucia, jakby moga zobaczy przez zasaniajc wszystko mg tych, ktrzy zagraali jej planom. Mga jednak kbia si nadal i bya coraz gstsza. Khisanth warkna z irytacj. Laska! Ta aosna laska! Verminaard powinien by przewidzie taki obrt rzeczy dziki swoim zdolnociom kapaskim, ktrymi tak si pyszni, a wtedy laska byaby ju zniszczona. Ale nie, on jest zbyt zajty swoj wojn, podczas gdy ja musz gni w tym miecie, niczym w wilgotnym grobowcu. Khisanth przygryzaa pazur w zamyleniu. Mogaby zniszczy dyski zasugerowa smokowiec, zebrawszy si na wielk miao. Gupcze, czy mylisz, e nie prbowalimy? mrukna Khisanth. Podniosa gow. Nie, zbyt niebezpiecznie jest zosta tu duej. Jeli ci intruzi znaj sekret, inni musz rwnie go zna. Dyski naley przenie w bezpieczniejsze miejsce. Zawiadom lorda Verminaarda, e opuszczam Xak Tsaroth. Spotkam si z nim w Pax Tharkas i przyprowadz z sob intruzw na przesuchanie. Zawiadomi lorda Verminaarda? zapyta zaszokowany smokowiec. Dobrze odrzeka sarkastycznie Khisanth. Skoro tak si upierasz przy kontynuowaniu tej maskarady, popro lorda o pozwolenie. Przypuszczam, e posae wikszo wojsk na gr? Tak, najjaniejsza pani. Smokowiec skoni si. Khisanth zastanowia si chwil. By moe nie jeste a takim idiot rozmylaa na gos. Dam sobie rad w podziemiach. Skoncentruj poszukiwania w grnych partiach miasta. Kiedy odnajdziecie intruzw, przyprowadcie ich natychmiast do mnie. Nie wyrzdzajcie im krzywdy bardziej, ni bdzie to niezbdne do ich pokonania. I uwaajcie na t lask! Smokowiec pad na kolana przed smoczyc, ktra parskna pogardliwie i wpeza ponownie w gboki cie, z ktrego si wysuna. Smokowiec zbieg spiesznie po schodach, na ktrych ju czekao na niego kilku

kompanw, ktrzy wyszli z mgy. Po krtkiej, przyciszonej wymianie zda w ich wasnym jzyku smokowcy ruszyli ulic prowadzc na pnoc. Szli beztrosko, miejc si z jakiego artu i wkrtce znikli w oparach. Nie przejli si za bardzo, prawda? powiedzia Sturm. Nie przyzna ponuro Tanis. S przekonani, e ju nas maj. Spjrzmy prawdzie w oczy, Tanisie. Oni maj racj rzek Sturm. Plan, nad ktrym dyskutowalimy ma jedn, powan wad. Jeli zakradniemy si tak, eby smok si o tym nie dowiedzia, i jeli zdobdziemy dyski wci musimy jeszcze wydosta si z tego zapomnianego przez bogw miasta, w ktrym roi si od smokowcw na grnych poziomach. Pytaem was przedtem i zapytam jeszcze teraz powiedzia Tanis. Macie lepszy plan? Ja mam lepszy plan burkn Caramon. Nie obra si, Tanisie, ale wszyscy wiemy, jakie zdanie maj elfowie o walce. Zwalisty mczyzna wskaza paac. Smok najwyraniej tam mieszka. Wywabmy go tak, jak byo zaplanowane, tylko tym razem bdziemy z nim walczy, a nie zakrada si do jego lea jak zodzieje. Kiedy pozbdziemy si smoka, bdziemy mogli zabra dyski. Mj drogi bracie szepn Raistlin twa sia ley w krzepkim ramieniu, a nie umyle. Tanis jest mdry, jak powiedzia rycerz, gdy rozpoczynalimy t ma przygod. Dobrze by zrobi, suchajc go. Co ty wiesz o smokach, mj bracie? Widziae skutki jego zabjczego oddechu. Raistlin wpad w atak kaszlu. Wycign mikk szmatk z rkawa szaty. Tanis zobaczy, e szmatka bya poplamiona krwi. Po chwili Raistlin kontynuowa. Moe potrafiby si przed tym obroni, a take przed ostrymi pazurami i kami oraz smagajcym jak bat ogonem, ktry jest w stanie zwali te kolumny. Lecz czego uyjesz, drogi bracie, przeciwko jej magii? Smoki s najstarszymi spord czarodziejw. Smoczyca mogaby zauroczy ci rwnie atwo, jak ja zaczarowaem moj ma przyjacik. Potrafiaby upi ci jednym sowem, a potem zamordowa ci we nie. W porzdku mrukn z alem Caramon. Nie wiedziaem o tym. Do diaba, kto wie cokolwiek o tych stworach! Wiele wiadomo o smokach w Solamnii rzek cicho Sturm. Tanis zda sobie spraw, e on te chce walczy ze smokiem. On myli o Humie, rycerzu bez skazy, zwanym pogromc smokw. Bupu cigna Raistlina za po. Chod. Wy i. Nie ma wicej szefw. Nie ma wicej smoka. Wraz z pozostaymi krasnoludami lebowymi pobiega przez plac,

rozpryskujc wod z kau. No i co? powiedzia Tanis, spogldajc na dwch wojownikw. Wyglda na to, e nie mamy wyboru rzek sucho Sturm. Nie stajemy do walki z wrogiem, a chowamy si za plecami krasnoludw lebowych! Prdzej czy pniej musi nadej chwila, gdy zmierzymy si z tymi potworami! Odwrci si na picie, nastroszy wsy i odszed sztywno wyprostowany. Druyna posza za nim. Moe martwimy si niepotrzebnie. Tanis podrapa si po brodzie, ogldajc si na paac, zasonity obecnie przez mg. Moe to jedyny smok, jaki zosta na Krynnie, jedyny, ktry przey z czasw wieku snw. Raistlin wykrzywi wargi. Pamitaj o gwiazdach, Tanisie szepn. Krlowa Ciemnoci powrcia. Przypomnij sobie sowa kantyczki: rj jej wrzeszczcych zastpw". Jej zastpy, wedle staroytnych, to smoki. Ona powrcia, a wraz z ni jej zastpy. Tdy! Bupu cigna Raistlina, wskazujc ulic, ktra odchodzia w bok na pnoc. Ten dom! Przynajmniej jest suchy mrukn Flint. Skrciwszy w prawo, zostawili rzek za sob. Kiedy weszli w kolejne gniazdo ruin, ponownie otoczya ich mga. Ta cz miasta musiaa by ubosz dzielnic Xak Tsaroth nawet za czasw jego wietnoci tutejsze budowle znajdoway si w ostatnim etapie rozpadu i rozkadu. Krasnoludowie lebowi zaczli biec ulic z radosnym krzykiem i wrzaskiem. Sturm spojrza na Tanisa zaniepokojony haasem. Czy nie moesz nakaza im uciszy si? Tanis zapyta Bupu. eby smokowcy... ee... szefowie nie znaleli nas. Krasnoludka sapna pogardliwie i wzruszya ramionami. Nie ma szefw. Oni nie przychodzi tutaj. Ba si wielkiego Najwyszego Bulpa. Tanis mia co do tego wtpliwoci, lecz rozejrzawszy si dookoa, nie dostrzeg ladw po smokowcach. Z tego, co zauway, jaszczuroksztatni ludzie zdawali si prowadzi uporzdkowany, wojskowy tryb ycia. Natomiast ulice w tej czci miasta byy zamiecone i strasznie brudne. W podejrzanych ruderach roio si od krasnoludw lebowych. Mczyni, kobiety i brudne, obdarte dzieci gapiy si z ciekawoci na druyn idc ulic. Bupu i inni zaczarowani krasnoludowie krcili si wok Raistlina, praktycznie niosc go. Smokowcy byli bez wtpienia bystrzy, pomyla Tanis. Pozwalali swoim niewolnikom prowadzi prywatne ycie w spokoju tak dugo, jak nie sprawiali kopotw. Dobry pomys, biorc pod uwag, e krasnoludowie lebowi przewaali liczebnie nad smokowcami jak

dziesi do jednego. Cho w gruncie rzeczy byli tchrzami, krasnoludowie lebowi mieli opini paskudnych przeciwnikw, kiedy przyparto ich do muru. Bupu zatrzymaa grup przed jednym z najciemniejszych, najbardziej odrapanych i najbrudniejszych zaukw, jakie kiedykolwiek Tanis widzia. Roznosiy si z niego cuchnce wyziewy. Domy stay przechylone, czepiajc si jeden drugiego, jak pijacy wytaczajcy si z karczmy. Na oczach Tanisa z zauku wysmykny mae, ciemne ksztaty, za ktrymi rzuciy si w pogo dzieci krasnoludw lebowych. Obiad! wrzasno jedno, mlaszczc. To s szczury! krzykna Goldmoon z przeraeniem. Czy musimy tam wej? warkn Sturm, spogldajc na walce si rudery. Sam zapach wystarczy, eby zabi trolla doda Caramon. Wolabym ju zgin pod szponami smoka, ni eby miaa mi si na gow zawali chaupa krasnoludw lebowych. Bupu machna rk w gb zauka. Najwyszy Bulp! powiedziaa, pokazujc najbardziej rozsypujcy si budynek. Zosta tutaj na stray, jeli chcesz powiedzia Tanis do Sturma. Ja pjd porozmawia z Najwyszym Bulpem. Nie. Rycerz zmarszczy brwi i gestem wezwa p-elfa do zauka. Jestem zawsze przy tobie. Zauek bieg kilkadziesit metrw na wschd, a nastpnie skrca na pnoc i raptownie koczy si lepo. Przed nimi by tylko mur ze zmurszaej cegy i adnego wyjcia. Drog odwrotn odcinali krasnoludowie lebowi, ktrzy wbiegli za nimi. Zasadzka! sykn Sturm i wycign miecz. Caramon zacz wydawa gboki, gardowy pomruk. Krasnoludowie wpadli w panik na widok bysku zimnej stali. Potykajc si o swoje nogi i o siebie nawzajem, zawrcili i uciekli w gb zauka. Bupu zmierzya Sturma i Caramona wrogim spojrzeniem penym odrazy. Wskazaa na Raistlina. Ty ka im przesta! zadaa, wskazujc na wojownikw. Albo ja nie zaprowadzi do Najwyszego Bulpa. Od miecz, rycerzu zasycza Raistlin chyba e znalaze przeciwnika godnego uwagi. Sturm spojrza wciekle na Raistlina i przez chwil Tanis myla, e zaatakuje maga, lecz rycerz schowa miecz. Chciabym wiedzie, co knujesz, czarodzieju rzek chodno Sturm.

Tak bardzo chciae przyby do tego miasta, zanim jeszcze dowiedzielimy si o dyskach. Dlaczego? Czego szukasz? Raistlin nie odpowiedzia. Wbi w rycerza zowrogie spojrzenie dziwnych, zotych oczu, a potem zwrci si do Bupu. Nie bd ci ju sprawia kopotw, maleka szepn. Bupu rozejrzaa si, eby upewni si, e zostali odpowiednio zastraszeni, a nastpnie podesza do ciany i dwukrotnie zapukaa w ni brudn pistk. Tajne drzwi powiedziaa z poczuciem wanoci. Na pukanie Bupu odpowiedziay dwa stuknicia. To znak powiedziaa. Trzy puki. Teraz oni wpuci. Ale ona zastukaa tylko dwa razy... zacz Tas, chichoczc. Bupu zmierzya go wciekym spojrzeniem. Szszsz! Tanis szturchn okciem kendera. Nic si nie wydarzyo. Zmarszczywszy czoo, Bupu zastukaa jeszcze dwa razy. Odpowiedziay jej dwa stuknicia. Zaczekaa. Caramon, cay czas obserwujcy wylot zauka, zacz niespokojnie przestpowa z nogi na nog. Bupu znw zastukaa dwukrotnie. Odpowiedziay jej dwa puknicia. Wreszcie Bupu wrzasna do ciany. Ja zapuka tajnym stukiem. Ty wpu! Tajny stuk to pi pukw odpowiedzia stumiony gos. Ja zapuka pi pukw! owiadczya gniewnie Bupu. Ty wpu! Ty puka sze pukw. Ja naliczy osiem pukw sprzeciwi si inny gos. Bupu nagle napara na cian obiema rkoma. Drzwi otworzyy si bez trudu. Zajrzaa do rodka. Ja zapuka cztery puki. Ty wpu! powiedziaa, podnoszc zacinit pi. W porzdku mrukn czyj gos. Bupu zatrzasna drzwi i zastukaa dwa razy. Tanis, majc nadziej, e uniknie nastpnych incydentw i opnie, zmierzy wciekym spojrzeniem kendera, ktry wi si z tumionego miechu. Drzwi ponownie si otworzyy. Wejdcie powiedzia kwano stranik. Ale to nie cztery puki szepn gono do Bupu. Zlekcewaya go, pogardliwie przechodzc obok i cignc po pododze swoj torb. My widzie Najwyszego Bulpa owiadczya. Zabierasz t band do Najwyszego Bulpa? wyjcza jeden ze stranikw, wpatrujc si w olbrzymiego Caramona i wysokiego Riverwinda szeroko rozwartymi oczami.

Jego towarzysz zacz si cofa. Widzie Najwyszego Bulpa rzeka dumnie Bupu. Stranik, nie spuszczajc z oczu imponujco wygldajcej grupy, wycofa si do mierdzcego, brudnego korytarza, a potem rzuci si pdem przed siebie. Zacz krzycze co tchu w pucach. Wojsko! Wojsko si wamao! Echo jego wrzaskw sycha byo w caym korytarzu. Bupu wydaa pogardliwe parsknicie. Glupowskie nasienie! Chodcie. Zobaczy Najwyszego Bulpa. Posza pierwsza, przyciskajc do piersi torb. Druyna wci syszaa echa wrzaskw krasnoluda dobiegajce z gbi korytarza. Wojsko! Wojsko olbrzymw! Ratowa Najwyszego Bulpa! Wielki Najwyszy Bulp, Phudge I, by wyjtkowym krasnoludem pord krasnoludw lebowych. By niemal inteligentny, pono bajecznie bogaty i syn z tchrzostwa. Bulpowie od dawna stanowili elitarny klan w Xak Tsaroth czyli Th", jak je nazywali od czasu, gdy Nulph Bulp w pijanym widzie pewnej nocy wpad do szybu i odkry miasto. Wytrzewiawszy nastpnego dnia, zagarn je dla swego klanu. Bulpowie natychmiast wprowadzili si i w pniejszych latach askawie zezwolili te klanom Sludw i Glupw zamieszka obok siebie. . W zrujnowanym miecie yo si dobrze przynajmniej wedug standardw krasnoludw lebowych. wiat zewntrzny zostawi ich w spokoju (jako e nikt na zewntrz nie mia najmniejszego pojcia o ich istnieniu, a nawet gdyby mia, nikogo by to nie obchodzio). Bulpowie nie mieli trudnoci z utrzymaniem przewagi nad innymi klanami, gwnie dziki temu, e to pewien Bulp (Glunggu) z yk do majsterkowania (niektrzy zazdroni czonkowie klanu Sludw szeptali, e jego matka bya gnomk) opracowa wind, robic uytek z dwch olbrzymich kotw, sucych poprzednim mieszkacom miasta do wytapiania smalcu. Winda umoliwia krasnoludom poszerzenie terenu zbieractwa o dungl ponad zapadnitym miastem co ogromnie podwyszyo ich stop yciow. Glunggu Bulp sta si bohaterem i jednogonie obwoano go Najwyszym Bulpem. Od tej pory przywdztwo nad klanami pozostawao w rkach rodziny Bulpw. Mijay lata i wtem, niespodzianie, wielki wiat zainteresowa si Xak Tsaroth. Przybycie smoka i smokowcw narzucio aosne ograniczenia na egzystencj krasnoludw lebowych. Pocztkowo smokowcy zamierzali unicestwi maych brudasw, ktrzy sprawiali tyle kopotw, lecz krasnoludowie lebowi pod przywdztwem wielkiego Phudga tak paszczyli si, skomleli, asili si, pakali sualczo i padali na twarz, e smokowcy ulitowali si i po prostu wzili ich do niewoli.

Tak oto krasnoludowie lebowi po raz pierwszy od kilkuset lat, w czasie ktrych mieszkali w Xak Tsaroth zostali zmuszeni do pracy. Smokowcy naprawili budynki, zaprowadzili wojskowy porzdek i, oglnie rzecz biorc, uprzykrzyli ycie krasnoludom, ktrzy musieli gotowa, sprzta i naprawia wszystko. Nie trzeba mwi, e wielki Phudge nie by zadowolony z takiego stanu rzeczy. Wiele godzin spdzi na obmylaniu sposobw, jakby tu si pozby smoka. Oczywicie zna pooenie smoczego legowiska, a nawet odkry tajne przejcie prowadzce do niego. Raz nawet zakrad si tam, kiedy smoka nie byo. Phudge by oszoomiony niezmierzon iloci adnych kamykw i byszczcych monet zgromadzonych w wielkiej podziemnej komnacie. Wielki Najwyszy Bulp podrowa nieco w czasach swej szalonej modoci i wiedzia, e ludzie ze wiata zewntrznego szalej za tymi piknymi kamykami i w zamian dadz mnstwo kolorowego i jaskrawego materiau (Phudge mia sabo do adnych ubra). Najwyszy Bulp narysowa od razu map, aby nie zapomnie, jak wrci po skarb. Mia nawet do przytomnoci umysu, eby zwin kilka mniejszych kamykw. Phudgowi nio si to bogactwo pniej przez wiele miesicy, lecz nigdy nie znalaz okazji, eby wrci. Byy po temu dwa powody: po pierwsze, smok nigdy wicej nie opuszcza lea, a po drugie, Phudge ani w zb nie rozumia swojej mapy. Gdyby tylko smok opuci legowisko na stae, myla sobie, albo gdyby przyby jaki bohater i uczyni mu przysug, przebijajc smoka swoim mieczem! To byy najmilsze marzenia Najwyszego Bulpa i tak wanie wygldaa sytuacja, gdy wielki Phudge usysza, jak jego stranicy ogaszaj, e napada ich jaka armia. I tak oto kiedy Bupu wreszcie wycigna wielkiego Phudga spod jego ka i przekonaa go, e nie napadnie na niego armia olbrzymw Najwyszy Bulp Phudge I zacz wierzy, e jego marzenia mog si speni. A wic przybylicie tu, eby zabi smoka powiedzia wielki Najwyszy Bulp, Phudge I, do Tanisa Pelfa. Nie rzek cierpliwie Tanis nie po to. Druyna znajdowaa si na dworze Agharw przed tronem krasnouda, ktrego Bupu przedstawia jako wielkiego Najwyszego Bulpa. Bupu uwanie przygldaa si towarzyszom, kiedy wchodzili do sali tronowej, niecierpliwie czekajc na ich miny wyraajce oszoomienie i podziw. Bupu nie zawioda si. Wyraz twarzy czonkw druyny w momencie wejcia do sali mona byo opisa jako oszoomienie. Xak Tsaroth zostao obrabowane z dzie sztuki przez pierwszych Bulpw, ktrzy ozdobili nimi sal tronow swego wadcy. Wyznajc filozofi, e skoro jeden metr

zotogowiu jest dobry, jeszcze lepsze jest czterdzieci, i bdc cakowicie pozbawionymi zahamowa spowodowanych dobrym smakiem, krasnoludowie lebowi zmienili sal tronow Najwyszego Bulpa w arcydzieo pomieszania z popltaniem. Kady dostpny centymetr ciany pokryway draperie z cikiego, postrzpionego zotogowiu. Ogromne gobeliny zwisay z sufitu (niektre do gry nogami). Na przepiknych bez wtpienia niegdy gobelinach delikatnie barwione nitki ukaday si we wzory przedstawiajce sceny z ycia miasta lub historie i legendy z przeszoci. Jednak krasnoludowie lebowi, chcc je ubarwi, pomalowali tkaniny na jaskrawe, gryzce si kolory. Tak wic Sturm poczu si wstrznity do gbi duszy, widzc jaskrawoczerwonego Hum toczcego bj ze smokiem w fioletowe kropki pod szmaragdowozielonym nieboskonem. Sal ozdabiay rwnie pene wdziku nagie posgi, stojce we wszystkich niewaciwych miejscach. Rwnie i je krasnoludowie upikszyli, uwaajc czystobiay marmur za mdy i przygnbiajcy. Pomalowali posgi z takim realizmem i zwrceniem uwagi na szczegy, e Caramon spojrzawszy z zaenowaniem na Goldmoon zaczerwieni si mocno i spuci oczy. Prawd mwic, caa druyna miaa trudnoci z zachowaniem powagi, kiedy wprowadzono ich do tej galerii artystycznej grozy. Jednej osobie cakowicie si nie powiodo: Tasslehoff natychmiast zacza tak strasznie chichota, e Tanis zmuszony by odesa go do poczekalni przed dworem, aby sprbowa si opanowa. Reszta grupy skonia si uroczycie przed wielkim Phudgem z wyjtkiem Flinta, ktry sta sztywno, jakby pokn kij. Gadzi swj topr bojowy, a na jego starej twarzy nie byo ani ladu umiechu. Krasnolud pooy do na ramieniu Tanisa, zanim weszli na dwr Najwyszego Bulpa. Nie daj si zwie tej bazenadzie, Tanisie ostrzeg Flint. Te kreatury potrafi by zdradzieckie. Kiedy weszli, najwyszy Bulp nieco straci gow, szczeglnie na widok wysokich wojownikw. Raistlin jednak poczyni kilka dobrze dobranych uwag, ktre znacznie uagodziy i uspokoiy (cho rozczaroway) Najwyszego Bulpa. Czarodziej w przerwach midzy napadami kaszlu wyjani, e nie chc sprawia kopotw, po prostu zamierzaj zabra pewien przedmiot o znaczeniu religijnym ze smoczego oa i odej, najlepiej bez zakcania smokowi spokoju. To, oczywicie, nie byo w zgodzie z planami Phudga. Wobec czego zaoy, e le usysza. Spowity w krzykliwe szaty krasnolud lebowy rozpar si na wyszczerbionym, pozacanym tronie i powtrzy spokojnie: Wy tutaj. Macie miecze. Zabi smoka. Nie powiedzia ponownie Tanis. Jak ju wyjani nasz przyjaciel Raistlin, smok

strzee przedmiotu, ktry naley do naszych bogw. Chcemy zabra ten przedmiot i uciec z miasta, zanim smok uwiadomi sobie jego brak. Najwyszy Bulp zmarszczy czoo. Skd mi wiedzie, e wy nie zabra cay skarb, zostawi Najwyszemu Bulpowi tylko jeden rozgniewany smok? Tam by duy skarb adne kamyki. Raistlin raptownie podnis gow z byskiem w oku. Sturm, nerwowo gadzcy rkoje miecza, spojrza na czarodzieja z niesmakiem. Przyniesiemy ci te adne kamyki Tanis zapewni Najwyszego Bulpa. Pom nam, a dostaniesz cay skarb. My chcemy znale tylko przedmiot nalecy do naszych bogw. Najwyszy Bulp ju nie mia wtpliwoci, e ma do czynienia ze zodziejami i kamcami, a nie bohaterami, ktrych si spodziewa. Ta grupa najwyraniej tak samo baa si smoka, jak on sam, i to podsuno Najwyszemu Bulpowi pomys. Czego wy chcie od Najwyszego Bulpa? zapyta, starajc si ukry rado i sprawia wraenie subtelnego. Tanis westchn z ulg. Nareszcie wygldao, e do czego doszli. Bupu wskaza na krasnoludk uczepion rkawa Raistlina powiedziaa nam, e jeste jedyn osob w miecie, ktra moe zaprowadzi nas do smoczego legowiska. Zaprowadzi! Wielki Phudge na moment kompletnie wpad w panik i chwyci za fady swej szaty. Nie zaprowadzi! Wielki Najwyszy Bulp nie jest na straty! Lud mnie potrzebuje! Nie, nie. Nie miaem na myli tego, eby nas zaprowadzi poprawi si szybko Tanis. Gdyby mia map, albo mg wysa kogo, kto pokae nam drog... Mapa! Phudge wytar pot z czoa rkawem szaty. Trzeba tak mwi od razu. Mapa. Tak. Ja posa po map. Tymczasem wy je. Gocie Najwyszego Bulpa. Strae zaprowadzi do jadalni. Nie, dzikuj rzek uprzejmie Tanis, nie bdc w stanie spojrze na pozostaych. Minli jadalnie krasnoludw lebowych w drodze na spotkanie z Najwyszym Bulpem. Sam zapach wystarczy, eby odebra apetyt nawet Caramonowi. Mamy wasne jedzenie cign Tanis. Wolelibymy mie troch czasu dla siebie, aby odpocz i omwi dalsze plany. Oczywicie. Najwyszy Bulp przesun si na brzeg swego tronu. Dwaj jego stranicy podeszli, eby mu pomc, poniewa nie siga nogami do posadzki. Wraca do poczekalni. Siedzie. Je. Rozmawia. Ja przysa map. Moe wy powiedzie Phudgowi plany?

Tanis spojrza szybko na krasnoluda i zobaczy chytry bysk w zezowatych oczkach Najwyszego Bulpa. Pelfowi zrobio si zimno, bowiem nagle uwiadomi sobie, e ten krasnolud lebowy wcale nie jest baznem. Tanis zacz aowa, e nie porozmawia wicej z Flintem. Nasze plany nie s jeszcze uksztatowane, wasza wysoko powiedzia pelf. Wielki Najwyszy Bulp wiedzia, e to nieprawda. Dawno temu kaza wywierci otwr w cianie pomieszczenia zwanego poczekalni, eby mg podsuchiwa swoich poddanych, ktrzy oczekiwali na audiencj u niego. Dowiadywa si z wyprzedzeniem, czym zamierzaj zaprzta mu gow. Std wiedzia ju do duo o planach druyny, tote wicej nie wraca do sprawy. Uycie okrelenia wasza wysoko" mogo mie co z tym wsplnego. Najwyszy Bulp nigdy przedtem nie sysza czego rwnie odpowiedniego. Wasza wysoko powtrzy Phudge, wzdychajc z rozkoszy. Stukn jednego ze stranikw w plecy. Ty pamita. Od tej pory mwisz Wasza Wysoko". Ttak, wwasza, ee... wysoko wyjka krasnolud. Wielki Phudge askawie machn brudn doni i towarzysze wyszli, skoniwszy si najpierw. Najwyszy Bulp, Phudge I, sta przez chwil obok swego tronu i dopki gocie nie wyszli, umiecha si w sposb, ktry uwaa za czarujcy. Wtedy jego mina zmienia si, przechodzc w umiech tak przebiegy i przewrotny, e stranicy zgromadzili si wok niego, nie mogc si ju doczeka. Ty rzek do jednego. Id do komnat. Przynie map. Daj tym gupcom w pomieszczeniu obok. Stranik zasalutowa i wybieg. Drugi stranik pozosta w pobliu z otwartymi ustami w pozie oczekiwania. Phudge rozejrza si dookoa, a potem przycign stranika jeszcze bliej, zastanawiajc si nad dokadnym sformuowaniem nastpnego polecenia. Potrzebni mu byli bohaterowie i jeli musia stworzy ich sobie z takich szumowin, jakie mu si nawiny pod rk, gotw by to zrobi. Jeli zgin, niewielka strata. Jeli uda im si zabi smoka, tym lepiej. Krasnoludowie lebowi uzyskaj to, co dla nich byo cenniejsze od wszystkich adnych kamykw na Krynnie: powrt sodkich, niezmconych czasw wolnoci! A wic, koniec z tym bzdurnym zakradaniem si po cichu. Phudge nachyli si i szepn swemu stranikowi do ucha. Ty pj do smoczycy. Ty przekaza jej najlepsze pozdrowienia od jego wysokoci, Najwyszego Bulpa, Phudga I, i powiedzie jej...

Rozdzia XX Mapa Najwyszego Bulpa. Ksiga z zaklciami Fistandantilusa


Nie ufam temu maemu ajdakowi bardziej, ni mog znie jego smrd warkn Caramon. Zgadzam si rzek cicho Tanis. Ale jaki mamy wybr? Zgodzilimy si przynie mu skarb. Ma wszystko do stracenia i nic do zyskania, jeli nas zdradzi. Siedzieli na pododze poczekalni, brudnego przedsionka przed sal tronow. Dekoracje w tym pomieszczeniu byy rwnie wulgarne, co we dworze. Przyjaciele byli zdenerwowani i spici, mwili mao i niechtnie jedli. Raistlin w ogle nie chcia je. Skulony na posadzce z dala od pozostaych, przygotowa i wypi dziwn mikstur zioow, ktra agodzia jego kaszel. Potem owin si w swe szaty, zamkn oczy i wycign si na pododze. Bupu siedziaa skulona obok niego, ujc co, co wycigna z torby. Caramon, ktry podszed, eby sprawdzi, jak czuje si brat, z przeraeniem zobaczy ogon znikajcy z mlaniciem w jej ustach. Riverwind siedzia sam na uboczu. Nie bra udziau w prowadzonej przyciszonymi gosami ponownej dyskusji nad planem. Mieszkaniec rwnin pospnie wbija wzrok w podog. Kiedy poczu, e kto lekko dotkn jego ramienia, nawet nie unis gowy. Goldmoon z poblad twarz uklka obok niego. Prbowaa co powiedzie, zamilka, a potem kaszlna. Musimy porozmawia rzeka zdecydowanym tonem w ich jzyku. Czy to rozkaz? zapyta z gorycz. Kobieta przekna lin. Tak odrzeka ledwo syszalnym gosem. Riverwind wsta i podszed do gobelinu w krzykliwych kolorach. Nie spojrza na Goldmoon ani nawet nie odezwa si do niej. cignite rysy jego twarzy przypominay surow mask, lecz pod spodem Goldmoon wyczuwaa dotkliwy bl ranicy jego dusz. agodnie pooya do na jego ramieniu. Wybacz mi powiedziaa cicho. Riverwind popatrzy na ni ze zdumieniem. Staa przed nim ze spuszczon gow, z nieomal dziecinnym wyrazem zawstydzenia na twarzy. Wycign do, by pogadzi srebrnozote wosy tej, ktr kocha bardziej ni samo ycie. Poczu, e Goldmoon zadraa od jego dotyku i serce zabolao go z mioci. Przesunwszy do z jej gowy na szyj, bardzo czule i delikatnie przytuli ukochan do piersi, a potem nagle mocno wzi j w objcia. Nigdy przedtem nie syszaem, aby mwia te sowa powiedzia, umiechajc si do siebie, wiedzc, e nie moga go zobaczy.

Nigdy ich nie mwiam zakaa, przyciskajc policzek do jego skrzanej koszuli. Och, mj najdroszy, sowa nie oddadz tego, jak jest mi przykro, e wrcie do crki wodza, a nie Goldmoon. Lecz tak si baam... Nie szepn. To ja powinienem prosi o wybaczenie. Podnis do, by wytrze jej zy. Nie zdawaem sobie sprawy, przez co przesza. Mylaem tylko o sobie i o niebezpieczestwach, jakich ja dowiadczyem. Szkoda, e nie powiedziaa mi o tym, najmilsza memu sercu. Szkoda, e nie zapytae odpara, spogldajc na niego z przejciem. Od tak dawna jestem crk wodza, e tylko ni potrafi by. To moja sia. Daje mi odwag, kiedy jestem przeraona. Nie sdz, abym potrafia przesta. Nie chc, eby przestawaa. Umiechn si do niej, odgarniajc niepokorne pasemka wosw z jej twarzy. Zakochaem si w crce wodza, kiedy po raz pierwszy ci ujrzaem. Pamitasz? Na igrzyskach zorganizowanych na twoj cze. Nie chciae si skoni przede mn, eby otrzyma bogosawiestwo powiedziaa. Uznawae wadz mojego ojca, lecz zaprzeczae, e jestem bogini. Powiedziae, e ludzie nie mog czyni bogw z innych ludzi. Jej oczy spoglday tak wiele lat wstecz. Jake wysoki, dumny i przystojny wtedy bye, mwic o prastarych bogach, ktrzy wtedy dla mnie nie istnieli. I jaka wcieka wtedy bya przypomnia i jaka pikna! Sama twoja uroda bya dla mnie bogosawiestwem. Nie potrzebowaem innego. Chciaa wtedy, eby wykluczono mnie z igrzysk. Goldmoon umiechna si smutno. Sdzie, e gniewaam si, poniewa zawstydzie mnie przed ludmi, lecz nie to byo przyczyn. Nie? A wic, co to byo, crko wodza? Zarumienia si na kolor ciemnej ry, lecz podniosa przejrzyste, bkitne oczy i spojrzaa wprost na niego. Rozgniewaam si, poniewa kiedy ujrzaam ci stojcego i odmawiajcego uklknicia przede mn, wiedziaam, e utraciam cz siebie samej, i e dopki nie przyjmiesz jej, nie bd ju nigdy sob. W odpowiedzi mieszkaniec rwnin przycisn j do siebie, agodnie caujc jej wosy. Riverwindzie rzeka, przeykajc zy. Crka wodza wci tu jest. Nie sdz, aby kiedykolwiek moga odej. Lecz musisz wiedzie, e w gbi jest Goldmoon, i jeli ta podr skoczy si kiedy i zaznamy spokoju, wtedy Goldmoon bdzie twoja na zawsze i przepdzimy crk wodza na cztery wiatry. omot przy drzwiach Najwyszego Bulpa sprawi, e wszyscy drgnli nerwowo. Do

sali wpad krasnolud lebowy, zataczajc si przy tym. Mapa powiedzia, podtykajc Tanisowi zgnieciony kawaek papieru. Dzikuj rzek pelf z powag. Przeka, prosz, nasze podzikowania Najwyszemu Bulpowi. Jego Wysokoci, Najwyszemu Bulpowi poprawi stranik, spogldajc z obaw na cian zasonit gobelinem. Koyszc si niezgrabnie, wycofa si do komnat Najwyszego Bulpa. Tanis rozprostowa map. Wszyscy zgromadzili si wok niej, nawet Flint. Jednak rzuciwszy na ni okiem, krasnolud parskn ze wzgard i wrci na swoj kanap. Tanis zamia si gorzko. Moglimy si tego spodziewa. Ciekawe, czy wielki Phudge pamita, gdzie jest ta wielka, tajna sala"? Oczywicie, e nie. Raistlin usiad, otwierajc dziwne, zote oczy i spogldajc na nich spod pprzymknitych powiek. Dlatego nigdy nie wrci po skarb. Niemniej jednak jest wrd nas kto, kto wie, gdzie znajduje si smoczy skarb. Wszyscy poszli za spojrzeniem maga. Bupu popatrzya na nich niechtnie i wyzywajco. Ty mie racja. Ja wiem powiedziaa nadsana. Ja znam tajne miejsce. Ja chodzi tam, znajdowa adne kamyki. Ale nie mwi Najwyszemu Bulpowi! Czy nam powiesz? zapyta Tanis. Bupu obejrzaa si na Raistlina. Pokiwa gow. Ja powiem wymamrotaa. Da mapa. Raistlin, widzc, e inni pochonici s studiowaniem mapy, wezwa gestem brata. Czy plan jest wci ten sam? szepn czarodziej. Tak Caramon zmarszczy brwi. I mi si to nie podoba. Powinienem pj z tob. Nonsens zasycza Raistlin. Przeszkadzaby mi tylko! Potem doda nieco serdeczniej: Nic mi nie bdzie grozio, zapewniam ci. Pooy do na ramieniu bliniaczego brata i przycign go bliej. Poza tym czarodziej rozejrza si musisz co dla mnie zrobi, mj bracie. Musisz mi co przynie ze smoczego lea. Do Raistlina bya nadzwyczaj gorca, a jego oczy pony. Zaniepokojony Caramon chcia si cofn, dojrzawszy w oczach brata co, czego nie widzia od czasw Wie Wielkiej Magii, lecz Raistlin przytrzyma go. Co to jest? zapyta niechtnie Caramon. Ksiga z zaklciami! szepn Raistlin. Dlatego chciae przyby do Xak Tsaroth! powiedzia Caramon. Wiedziae, e tam bdzie ksiga.

Czytaem o niej dawno temu. Wiedziaem, e znajdowaa si w Xak Tsaroth przed kataklizmem, wszyscy w naszym zakonie wiedzieli o tym, lecz zakadalimy, e ulega zniszczeniu wraz z caym miastem. Kiedy dowiedziaem si, e Xak Tsaroth unikno zagady, uwiadomiem sobie, e istnieje szansa, i ksiga przetrwaa! Skd wiesz, e jest w smoczym leu? Nie wiem. Po prostu tak przypuszczam. Dla czarodziejw ksiga ta jest najwikszym skarbem w Xak Tsaroth. Moesz by pewien, e jeli smoczyca znalaza j, uywa jej! I chcesz, ebym ci j przynis rzek powoli Caramon. Jak ona wyglda? Jak moja ksiga zakl, oczywicie, tyle e biay jak ko pergamin jest oprawiony w skr niebiesk jak nocne niebo, ze srebrnymi runami wycinitymi na okadce. W dotyku bdzie miertelnie zimna. Co mwi te runy? Lepiej nie pytaj... szepn Raistlin. Czyja to ksiga? zapyta podejrzliwie Caramon. Raistlin zamilk, a w jego zotych oczach bya pustka, jakby szuka czego w swym wntrzu, prbowa przypomnie sobie co zapomnianego. Nigdy o nim nie syszae, mj bracie powiedzia wreszcie szeptem, ktry zmusi Caramona do nachylenia si bliej. A jednak zalicza si on do najwikszych spord mego zakonu. Jego imi brzmiao Fistandantilus. Z twego opisu ksigi... Caramon zawaha si, obawiajc si tego, co Raistlin odpowie. Przekn lin i zacz raz jeszcze. Ten Fistandantilus czy on przypadkiem nie nosi czarnych szat? Nie potrafi spojrze w przeszywajce go oczy brata. Nie pytaj mnie wicej! sykn Raistlin. Nie jeste lepszy od nich! Jak ktokolwiek z was moe mnie zrozumie! Widzc wyraz udrki na twarzy swego brata bliniaka, mag westchn. Zaufaj mi, Caramonie. To nie jest szczeglnie potna ksiga czarw, prawd mwic, to jedna z pierwszych ksig tego czarodzieja. Mia j, kiedy by bardzo mody, doprawdy bardzo mody szepn Raistlin, wpatrujc si w dal. Potem mrugn oczami i rzek bardziej stanowczo: Lecz dla mnie i tak bdzie bardzo cenna. Musisz j zdoby! Musisz... Zacz kaszle. Jasne, Raist obieca Caramon, uspokajajc brata. Nie denerwuj si tak. Znajd j. Dobry Caramon. Wspaniay Caramon szepn Raistlin, kiedy ju odzyska mow. Znw wsun si w kt i zamkn oczy. Teraz daj mi odpocz. Musz by przygotowany. Caramon wsta, spoglda na brata przez chwil, a potem odwrci si i nieomal

przewrci Bupu, ktra staa za nim, przygldajc mu si podejrzliwie szeroko otwartymi oczami. O co tam chodzio? zapyta szorstko Sturm, gdy Caramon wrci do grupy. Och, nic wielkiego wymamrota ogromny mczyzna, czerwienic si jak winowajca. Sturm posa zaniepokojone spojrzenie Tanisowi. Co tam, Caramonie? zapyta Tanis, chowajc zwinit map za pasek i odwracajc si do wojownika. Co si stao? N-nie... wyjka Caramon. Nic takiego. Prbowaem eee namwi Raistlina, eby pozwoli mi i z nim. Powiedzia, e tylko przeszkadzabym mu. Tanis przyjrza si uwanie Caramonowi. Wiedzia, e wielki mczyzna mwi prawd, ale jednoczenie wiedzia, e wojownik nie powiedzia caej prawdy. Caramon z radoci przelaby ostatni kropl krwi za kadego czonka druyny, lecz Tanis podejrzewa, e zdradziby ich wszystkich na polecenie Raistlina. Olbrzym popatrzy na Tanisa, w milczeniu bagajc go, by nie zadawa wicej pyta. Wiesz, e on ma racj, Caramonie powiedzia wreszcie Tanis, klepic zwalistego wojownika po ramieniu. Raistlinowi nic nie grozi. Bupu bdzie z nim. Przyprowadzi go tu z powrotem, eby si ukry. Jego zadaniem bdzie tylko wyczarowa fajerwerki, eby odwrci uwag smoka od legowiska. Kiedy smok tam dotrze, jego dawno ju nie bdzie. Jasne, wiem o tym powiedzia Caramon z wymuszonym miechem. Poza tym, jestem potrzebny wam. Tak, to prawda rzek z powag Tanis. Czy teraz wszyscy s gotowi? Wszyscy wstali w ponurym milczeniu. Raistlin podnis si i wystpi naprzd z kapturem nasunitym na twarz i domi ukrytymi w rkawach. Czarodzieja otaczaa jaka atmosfera, nieuchwytna, a jednak budzca lk atmosfera mocy zaczerpnitej z wntrza i tam zrodzonej. Tanis zakasa. Bdziemy liczy do piciuset powiedzia Tanis do Raistlina. Potem ruszymy. Tajne miejsce" zaznaczone na mapie to, wedug twojej maej przyjaciki, klapa w pododze w jednym z pobliskich budynkw. Droga stamtd prowadzi pod miastem do tunelu, ktry koczy si pod smoczym leem, w pobliu miejsca, gdzie widzielimy go dzisiaj. Zrobisz zamieszanie na placu, a potem wrcisz tutaj. Spotkamy si tutaj, oddamy Najwyszemu Bulpowi skarb i przeczekamy po cichu do nocy. Uciekniemy po zapadniciu zmroku. Rozumiem rzek spokojnie Raistlin.

Te bym chcia, pomyla gorzko Tanis. Chciabym zrozumie, co si dzieje w twoim umyle, czarodzieju. Lecz pelf nic nie powiedzia. My i teraz? zapytaa Bupu, spogldajc z niepokojem na Tanisa. Idziemy teraz powiedzia Tanis. Raistlin wysun si z ciemnego zauka i szybko przemkn ulic idc na poudnie. Nie dostrzeg oznak ycia. Odnosio si wraenie, jakby wszystkich krasnoludw lebowych pochona mga. Zaniepokojony t myl, nie wychyla si z cienia. Wty czarodziej potrafi chodzi po cichu, jeli istniaa taka potrzeba. Mia tylko nadziej, e uda mu si opanowa kaszel. Bl i duszno w piersi ustpoway po wypiciu zioowej mikstury, ktrej przepis da mu Par-Salian byo to co w rodzaju zadouczynienia wielkiego czarodzieja za wstrzs, jaki przey mody mag. Efekt mikstury jednake wkrtce mija. Bupu wyjrzaa zza szat czarodzieja i mruc paciorkowate, czarne lepka, rozejrzaa si po ulicy idcej na wschd do Wielkiego Placu. Nie ma nikogo powiedziaa i szarpna maga za po. My i teraz. Nikogo pomyla Raistlin z obaw. To nie miao sensu. Gdzie s tumy krasnoludw? Mia uczucie, e stao si co zego, lecz nie byo ju czasu, by zawraca Tanis i pozostali byli w drodze do tajnego tunelu. Czarodziej umiechn si gorzko. C za bezsensownym zadaniem stawaa si ta wyprawa. Prawdopodobnie wszyscy zgin w tym nieszczsnym miecie. Bupu znw pocigna go za szat. Wzruszywszy ramionami, narzuci na gow kaptur i razem z krasnoludka znikli w zamglonej ulicy. Dwie opancerzone postaci wychyny z ciemnej bramy i zaczy si szybko skrada za Raistlinem i Bupu. Jestemy na miejscu powiedzia cicho Tanis. Otwierajc zmurszae drzwi, zajrza do rodka. Ciemno tam. Bdzie nam potrzebne wiato. Rozleg si stuk krzesiwa o metal, a potem rozbyso wiateko, gdy Caramon zapali jedn z pochodni, jakie poyczyli od Najwyszego Bulpa. Wojownik poda jedn Tanisowi, a potem zapali nastpne dla siebie i Riverwinda. Tanis wszed do budynku i natychmiast poczu, e stoi po kostki w wodzie. Trzymajc pochodni wysoko, dostrzeg, e po cianach ponurego pomieszczenia ciekaj strugi wody, ktra wirowaa porodku podogi, a potem wypywaa przez szczeliny wok krawdzi. Tanis dotar z pluskiem na rodek i przysun pochodni blisko do powierzchni wody. Tu jest. Ju widz powiedzia, gdy pozostali weszli do wntrza. Wskaza na klap w pododze. Porodku znajdowa si ledwo widoczny elazny piercie.

Caramonie? Tanis cofn si. Te mi co parskn Flint. Jeli krasnolud lebowy moe to otworzy, ja te mog. Odsucie si. Krasnolud okciami odepchn wszystkich na bok, zanurzy rk w wodzie i pocign. Przez moment panowaa cisza. Flint sapn i zaczerwieni si. Przerwa, wyprostowa si z westchnieniem, a nastpnie znw si schyli i sprbowa jeszcze raz. Nawet nie zaskrzypiao. Klapa bya wci zamknita. Tanis pooy do na ramieniu krasnoluda. Flincie, Bupu mwi, e schodzi tam tylko w czasie pory suchej. Prbujesz podnie poow Nowego Morza wraz z t klap. C wysapa krasnolud dlaczego nie powiedziae tak od razu? Niech teraz ten wielki w sprbuje szczcia. Caramon wystpi naprzd. Woy rce do wody i pocign. Muskuy na jego ramionach napiy si, a na karku wystpiy yy. Rozlego si cmoknicie, a potem zassana klapa pucia tak gwatownie, e wielki mczyzna omal nie przewrci si do tyu. Gdy Caramon cakiem otworzy drewniane drzwi, caa woda z pomieszczenia spyna na d. Tanis powieci pochodni, eby zobaczy, co jest na dole. W pododze zia otwr szerokiego na metr dwadziecia, kwadratowego szybu, w gb ktrego prowadzia wska, elazna drabinka. Do ilu doliczye? spyta Tanis, czujc sucho w gardle. Czterysta trzy odrzek gboki gos Sturma. Czterysta cztery. Druyna staa wok klapy, dygoczc na chodzie i nie syszc niczego, poza pluskiem wody spywajcej do szybu. Czterysta pidziesit jeden zauway spokojnie rycerz. Tanis podrapa si po brodzie. Caramon zakaszla dwukrotnie, jakby przypominajc im o nieobecnym bracie. Flint krci si i upuci topr do wody. Tas w roztargnieniu przygryza koniec swojej kity, a Goldmoon, blada lecz opanowana, przysuna si bliej Riverwinda, ciskajc w doni burobrzow lask. Mczyzna obj j ramieniem. Najgorsze byo czekanie. Piset powiedzia wreszcie Sturm. Najwyszy czas! Tasslehoff wskoczy na drabin. Tanis poszed nastpny, trzymajc pochodni tak, by owietli drog Goldmoon, ktra staa za nim. Pozostali poszli w ich lady, powoli schodzc studzienk do systemu kanaw ciekowych pod miastem. Studzienka prowadzia okoo szeciu metrw prosto w d, a nastpnie dochodzia do szerokiego na ptora metra tunelu biegncego na pnoc i poudnie. Sprawd gboko wody Tanis ostrzeg kendera, gdy Tas chcia zej z drabinki.

Uczepiony jedn rk ostatniego szczebla, kender zanurzy swj hoopak w ciemnej, spienionej wodzie poniej. Kij zagbi si mniej wicej do poowy. Jakie p metra owiadczy wesoo Tas. Wskoczy z pluskiem do wody, ktra signa mu do ud. Popatrzy w gr pytajco na Tanisa. Tdy wskaza Tanis. Na poudnie. Trzymajc lask w powietrzu, Tasslehoff pozwoli unie si prdowi. Co z t akcj dywersyjn? zapyta Sturm, a jego gos zadudni echem. Tanis sam si nad tym zastanawia. I tak pewnie niczego nie usyszelibymy w podziemiach. Mia nadziej, e to prawda. Raist poradzi sobie. Nie martwcie si powiedzia stanowczo Caramon. Tanisie! Tasslehoff wpad na pelfa. Tam co jest! Czuem, jak przepywa koo moich ng. Id dalej mrukn Tanis i miej nadziej, e to co nie jest godne... Szli dalej w milczeniu, a wiato pochodni migoczce na cianach podsuwao wyobrani nie istniejce obrazy. Niejeden raz Tanis widzia, jak co ju wyciga po niego rce, zanim zda sobie spraw, e to cie rzucany przez hem Caramona albo hoopak Tasa. Tunel prowadzi prosto na poudnie przez jakie szedziesit metrw, a nastpnie skrca na wschd. Druyna zatrzymaa si. We wschodniej odnodze kanau przewiecaa kolumna sabego wiata przedostajca si z gry. Zgodnie z tym, co mwia Bupu, tu byo lee smoka. Zgacie pochodnie! sykn Tanis, zanurzajc swoj w wodzie. Dotykajc olizej ciany, Tanis poszed za kenderem w gb tunelu. Swym elfim wzrokiem wyranie dostrzega czerwony zarys Tasa. Sysza, jak za jego plecami Flint uskara si na wpyw wody na swj reumatyzm. Cicho szepn Tanis, kiedy zbliyli si do wiata. Usiujc zachowa cisz pomimo brzku zbroi, wkrtce stanli przed wt drabink, ktra wioda do elaznej kraty. Nikt nie zadaje sobie trudu zamykania na kdk krat w pododze. Tas przycign Tanisa bliej, eby szepn mu do ucha. Ale jestem pewien, e poradz sobie z otworzeniem tej, gdyby bya zamknita. Tanis pokiwa gow. Nie doda, e Bupu rwnie potrafi j otwiera. Sztuka otwierania zamkw wytrychem bya w rwnym stopniu kwesti dumy dla kendera, co wsy rycerza dla Sturma. Stojc po kolana w wodzie, przygldali si, jak Tas wspina si po drabinie. Nadal nic nie sysz na zewntrz mrukn Sturm.

Cisza! warkn opryskliwie Caramon. Przy kracie by zamek prostego typu, ktry Tas otworzy w cigu kilku chwil. Nastpnie po cichu unis krat i wyjrza na zewntrz. Niespodziewanie spada na niego ciemno, tak gsta i nieprzenikniona, e wydao mu si, i uderzya go jak oowiany odwanik. Prawie spad z drabiny. Popiesznie spuci krat na miejsce, nie czynic najmniejszego haasu, po czym zsun si na d, wpadajc na Tanisa. Tas? Pelf zapa go. Czy to ty? Nic nie widz. Co si dzieje? Nie wiem. Nagle zrobio si zupenie ciemno. Co masz na myli mwic, e nic nie widzisz? szepn do Tanisa Sturm. A twj elfi talent? Znik odpar ponuro Tanis zupenie jak w Mrocznej Puszczy i przy studni... Stali zbici w grupk w tunelu, nic nie mwic. Sycha byo tylko odgos ich wasnych oddechw i plusk wody spywajcej po cianach. Na grze by smok i czeka na nich.

Rozdzia XXI Ofiara. Dwukrotnie umare miasto


Tanisa olepia czarna rozpacz, mroczniejsza od ciemnoci. To by mj plan, tylko w ten sposb mielimy szans uj z yciem, pomyla. To by dobry plan powinno byo si uda! Co zawiodo? Raistlin czyby nas zdradzi? Nie! Tanis zacisn pi. Nie, do diaba. Prawda, czarodziej trzyma si na uboczu, by niesympatyczny i nieprzenikniony, lecz by im wierny. Tanis mg przysic. Wic gdzie by Raistlin? Moe nie y. To ju niewane. Wszyscy wkrtce zgin. Tanisie pelf poczu, e czyja mocna do chwyta go za rami, i rozpozna gboki gos Sturma wiem, o czym mylisz. Nie mamy wyboru. Czas upywa. To nasza jedyna szansa odzyskania dyskw. Nie bdzie ju nastpnej. Pjd si rozejrze rzek Tanis. Wspi si na gr, wymijajc kendera, i zajrza przez krat. Panowaa tam ciemno, magiczna ciemno. Tanis wspar gow na rkach i stara si pomyle. Sturm mia racj: czas upywa. Jak mg jednak zaufa jego osdowi! Sturm chcia walczy ze smokiem! Tanis zsun si po drabinie. Idziemy powiedzia. Nagle zapragn tylko mie to ju za sob, eby potem mogli wrci do domu. Do Solace. Nie, Tas. Zapa kendera i cign go z drabiny. Pierwsi id wojownicy, Sturm i Caramon. Potem reszta. Lecz rycerz ju wymija go zapalczywie, pobrzkujc mieczem, ktry uderza o jego udo. My zawsze jestemy na kocu! poskary si Tas, popychajc przed sob krasnoluda. Flint wspina si powoli i sycha byo, jak mu chrupie w stawach. Popieszcie si! powiedzia Tas. Mam nadziej, e nic si nie wydarzy, zanim nie dostaniemy si na gr. Jeszcze nigdy nie rozmawiaem ze smokiem. Zao si, e smok rwnie nigdy nie rozmawia z kenderem! parskn krasnolud. Zdajesz sobie chyba spraw, gbie jeden, e najprawdopodobniej wszyscy zginiemy. Tanis wie o tym, poznaem to po jego gosie. Tas zatrzyma si na szczeblu, podczas gdy Sturm powoli podnosi krat. Wiesz, Flincie stwierdzi powanie kender mj lud nie obawia si mierci. W pewien sposb nawet oczekujemy na ni z niecierpliwoci jako na ostatni, wielk przygod. Sdz jednak, e czubym si nieswojo, majc porzuci to ycie. Brakowaoby mi moich rzeczy poklepa swoje sakwy i moich map, i ciebie, i Tanisa. Chyba e po mierci wszyscy trafimy

do tego samego miejsca doda radonie. Flint nagle wyobrazi sobie, jak beztroski kender ley zimny i martwy. Poczu bolesne ciskanie w piersi i rad by, e skrywa go mrok. Chrzknwszy, powiedzia zachrypnitym gosem: Jeli wydaje ci si, e bd dzieli ycie pozagrobowe z band kenderw, to jeste bardziej stuknity ni Raistlin! Chod ju! Sturm ostronie podnis krat i odsun j na bok. Zacisn zby syszc, jak zazgrzytaa o podog. Z atwoci podcign si na gr. Odwrci si i nachyli, by pomc Caramonowi, ktry mia kopoty z przeciniciem przez szyb swej tuszy i pobrzkujcego arsenau. W imi Istar, bd cicho! zasycza Sturm. Prbuj mrukn Caramon, wygramoliwszy si wreszcie. Sturm poda rk Goldmoon. Ostatni wszed Tas, zadowolony, e nikt w czasie jego nieobecnoci nie zrobi niczego niezwykego. Musimy mie wiato rzek Sturm. wiato? odpar gos tak zimny i ciemny, jak zimowa noc. Tak, zapalmy wiato. Ciemno natychmiast ustpia. Druyna zobaczya, e znajduje si w wielkiej komnacie, ktrej kopulaste sklepienie wznosi si dziesitki metrw nad ich gowami. Przez szczelin w suficie sczyo si szare, zimne wiato, ktre padao na ogromny otarz porodku okrgego pomieszczenia. Podoga wok otarza bya zacielona mas klejnotw, monet i innych skarbw martwego miasta. Klejnoty nie wieciy. Zoto nie byszczao. Niky blask nie owietla niczego z wyjtkiem czarnego smoka przyczajonego na piedestale niczym ogromna, drapiena bestia. Czujecie si zdradzeni? zapytaa smoczyca uprzejmym tonem. Czarodziej nas zdradzi! Gdzie on jest? Jest na twoich usugach? krzykn gwatownie Sturm, wycigajc miecz i posuwajc si krok naprzd. Odsu si, pody rycerzu solamnijski. Odsu si, albo wasz czarodziej ju nigdy nie uyje swych czarw! Smoczyca spucia eb wowym ruchem i spojrzaa na nich wieccymi, czerwonymi oczami. Potem, powoli i delikatnie, podniosa szponiast ap. Pod ni na otarzu lea Raistlin. Raist! rykn Caramon i rzuci si w jego stron. Stj, gupcze! zasyczaa smoczyca. Jednym ostrym szponem dotkna lekko brzucha czarodzieja. Z wielkim wysikiem Raistlin poruszy gow, eby spojrze na brata dziwnymi, zotymi oczami. Wykona nieznaczny gest i Caramon zatrzyma si. Tanis dostrzeg, e co rusza si na pododze pod otarzem. To bya Bupu, ktra kulia si wrd skarbw, zbyt wystraszona, by nawet pisn. Laska Magiusa spoczywaa obok niej. Podejd jeszcze krok, a przebij szponem tego wyschnitego czowieka.

Twarz Caramona nabraa brzydkiego odcienia gbokiej czerwieni. Pu go! wykrzykn. Walcz ze mn. Nie bd walczy z adnym z was powiedziaa smoczyca, leniwie poruszajc skrzydami. Raistlin skrzywi si, gdy smoczyca przesuna ap, wbijajc lekko szpony w jego ciao, jakby bawic si z nim. Metaliczna skra maga byszczaa od potu. Z trudem zaczerpn gboko tchu. Nie miej nawet drgn, czarodzieju rzeka urgliwie smoczyca. Mwimy tym samym jzykiem, pamitasz? Jedno sowo zaklcia, a cierwa twoich przyjaci rzuc na poarcie krasnoludom lebowym! Raistlin zamkn oczy, jakby z wyczerpania. Tanis dostrzeg jednak, e czarodziej zaciska i otwiera donie, i wiedzia, e Raistlin przygotowuje ostatnie zaklcie. Bdzie to ostatni czar w jego yciu zanim skoczy go rzuca, smoczyca zabije go. Moe jednak da Riverwindowi szans zdobycia dyskw i ujcia z yciem wraz z Goldmoon. Tanis przysun si bliej - do mieszkacw rwnin. Jak ju mwiam cigna uprzejmie smoczyca nie zamierzam walczy z adnym z was. Nie wyobraam sobie, jak do tej pory udao wam si uj przed mym gniewem. C, ju tu jestecie. I zwracacie mi to, co mi ukradziono. Tak, pani z Que-Shu, wiem, e trzymasz lask z bkitnego krysztau. Przynie mi j. Tanis sykn krtko do Goldmoon. Graj na zwok! Jednake, spojrzawszy na jej chodn twarz, jakby wykut z marmuru, nie by pewien, czy go usyszaa, czy nawet usyszaa smoka. Zdawaa si sucha innych sw, innych gosw. Bd mi posuszna smoczyca gronie spucia gow. Bd mi posuszna, bo czarodziej zginie. A po nim rycerz. Potem pelf. I tak dalej, jeden po drugim, a ty, pani z Que-Shu, zostaniesz przy yciu ostatnia. Wtedy przyniesiesz mi lask i bdziesz baga mnie o lito. Goldmoon spucia gow w gecie poddania si. agodnie odpychajc doni Riverwinda, odwrcia si do Tanisa i obja go czule. egnaj, przyjacielu powiedziaa gono, przyciskajc swj policzek do jego. Jej gos przeszed w szept. Wiem, co musz zrobi. Mam zamiar zanie lask smoczycy i... Nie! powiedzia zdecydowanie Tanis. To niczego nie zmieni. Smok i tak ma zamiar nas zabi. Posuchaj mnie! Goldmoon wbia paznokcie w rami Tanisa. Zosta z Riverwindem. Nie pozwl, eby prbowa mnie zatrzyma. A gdybym ja prbowa ci zatrzyma? zapyta agodnie Tanis, mocno trzymajc

Goldmoon w swych ramionach. Nie zrobisz tego rzeka ze sodkim, smutnym umiechem. Wiesz, e kade z nas musi speni swe przeznaczenie jak powiedziaa Pani Lasu. Riverwind bdzie ci potrzebowa. egnaj, mj przyjacielu. Goldmoon cofna si nieco i skierowaa spojrzenie przejrzystych, bkitnych oczu na Riverwinda, jakby chciaa utrwali w pamici kady szczeg, by zachowa go przy sobie przez wieczno. Uwiadomiwszy sobie, e to jej poegnanie, mczyzna chcia podej do niej. Riverwindzie powiedzia cicho Tanis. Zaufaj jej. Ona ufaa ci przez wszystkie te lata. Czekaa, gdy ty toczye boje. Teraz ty musisz poczeka. To jej bitwa. Riverwind zadra, a potem znieruchomia. Tanis widzia, jak zaciska szczki, i jak nabrzmiewaj mu yy na karku. Pelf chwyci mieszkaca rwnin za rami. Wysoki mczyzna nawet nie spojrza na niego. Patrzy na Goldmoon. C to za zwoka? spytaa smoczyca. Zaczyna mi si nudzi. Podejd! Goldmoon odwrcia si od Riverwinda. Mina Flinta i Tasslehoffa. Krasnolud spuci gow. Tas z niezwyk powag przyglda si jej szeroko rozwartymi oczami. Mimo wszystko nie byo to tak ekscytujce, jak si spodziewa. Po raz pierwszy w yciu kender poczu si may, bezbronny i samotny. Byo to okropne, niemie uczucie i podejrzewa, e mier byaby ju lepsza. Goldmoon zatrzymaa si przy Caramonie i pooya do na jego ramieniu. Nie martw si powiedziaa do ogromnego wojownika, ktry przyglda si bratu w udrce nic mu si nie stanie. Caramon zdusi szloch i pokiwa gow. Potem Goldmoon podesza do Sturma. Niespodziewanie osuna si bezwadnie, jakby strach przed smokiem okaza si zbyt przytaczajcy. Rycerz pochwyci j i podtrzyma. Chod ze mn, Sturmie szepna Goldmoon, gdy otoczy j ramieniem. Musisz przysic, e postpisz tak, jak ci rozka, niezalenie od tego, co si bdzie dziao. Przysignij na swj honor rycerza solamnijskiego. Sturm waha si. Goldmoon spojrzaa mu w oczy. Jej spojrzenie byo spokojne i jasne. Przysignij zadaa bo inaczej pjd sama. Przysigam, o pani rzek rycerz z szacunkiem. Bd posuszny. Goldmoon westchna z ulg. Chod ze mn. Nie wykonuj adnych gronych ruchw. Barbarzyska kobieta z rwnin i rycerz razem podeszli do smoka. Z zamknitymi oczami Raistlin lea pod ap smoka i przygotowywa si w duchu do

zaklcia, ktre bdzie jego ostatnim. Lecz sowa zaklcia nie chciay si wyoni z zamtu, jaki panowa w jego umyle. Stara si usilnie odzyska panowanie. Powicam swe ycie i po co?, zastanawia si Raistlin z gorycz. eby wycign tych gupcw z tarapatw, w jakie sami wpadli. Nie zaatakuj z obawy o mnie mimo i si mnie boj i gardz mn. To nie ma sensu tak jak moja ofiara nie ma sensu. Dlaczego umieram za nich, jeli zasuguj na ycie bardziej ni oni? Nie dla nich to czynisz, odpowiedzia mu czyj gos. Raistlin drgn, prbujc si skupi i umiejscowi gos. By prawdziwy, zna go, lecz nie potrafi sobie przypomnie, do kogo nalea, ani te gdzie go sysza. Wiedzia tylko, e przemawia do w najtrudniejszych chwilach. Im bliej by mierci, tym gos goniej rozbrzmiewa. Nie dla nich si powicasz powtrzy gos. Czynisz to dlatego, e nie moesz znie klski! Nic jeszcze ci nie pokonao, nawet sama mier... Raistlin zaczerpn gboko tchu i odpry si. Nie w peni rozumia sowa, podobnie jak nie mg sobie przypomnie gosu. Lecz teraz sowa czaru bez trudu nasuny mu si na myl. Astol arakhkh urn... szepn, czujc, jak magia zaczyna przenika jego wte ciao. Wtedy inny gos przerwa jego skupienie, a by to ywy gos przemawiajcy do jego umysu. Otworzy oczy, powoli odwrci gow i spojrza na towarzyszy po drugiej stronie komnaty. Gos nalea do kobiety barbarzyskiej ksiniczki umarego plemienia. Raistlin patrzy na Goldmoon, ktra zbliaa si do niego, wsparta na ramieniu Sturma. Sowa w jej umyle zabrzmiay w mylach Raistlina. Przyjrza si tej kobiecie chodno, z dystansem. Jego znieksztacony sposb widzenia na zawsze zabi wszelkie podanie, jakie mgby czu, spogldajc na ludzkie ciao. Nie widzia pikna, ktre tak zauroczyo Tanisa i jego brata. Swymi klepsydrowymi oczami widzia, jak Goldmoon widnie i umiera. Nie bya mu bliska, ani nie czu wspczucia dla niej. Wiedzia, e ona lituje si nad nim i nienawidzi jej za to lecz rwnie boi si go. Dlaczego wic przemawiaa do niego? Mwia, eby zaczeka. Raistlin zrozumia. Wiedziaa, co on zamierza, i mwia mu, e to niepotrzebne. To ona zostaa wybrana. To ona miaa si powici. Swymi dziwnymi, zotymi oczami obserwowa zbliajc si Goldmoon, a ona patrzya na smoka. Widzia, jak obok niej idzie z powag Sturm, wygldajcy rwnie staro i szlachetnie jak sam Huma. Jake doskonaym pionkiem by Sturm, idealnym uczestnikiem ofiary Goldmoon. Tylko dlaczego Riverwind pozwoli jej pj? Czyby tego nie widzia? Raistlin szybko spojrza na Riverwinda. Ach, oczywicie! U jego boku sta pelf ze zbola i zasmucon min, bez wtpienia ociekajc sowami mdroci niczym krwi. Ten barbarzyca staje si rwnie atwowierny co Caramon.

Raistlin znw przenis spojrzenie na Goldmoon. Staa ju przed smoczyc, blada i zdecydowana. Obok niej sta Sturm, powany i udrczony, nkany jakim wewntrznym konfliktem. Goldmoon zapewne wymusia na nim przysig cisego posuszestwa, do ktrej wypenienia zobowizywa go honor rycerza. Raistlin wykrzywi wargi w grymasie pogardy. Gdy smoczyc odezwaa si, czarodziej spi si, gotw do dziaania. Po lask pord innych pozostaoci ludzkiego szalestwa rozkazaa smoczyc, schylajc pokryt byszczcymi uskami gow nad stert skarbw pod otarzem. Ogarnita smoczym strachem Goldmoon nie poruszya si. Bya w stanie tylko wpatrywa si w potworn istot i dre. Sturm, ktry sta obok niej, wzrokiem przeszukiwa skarbiec, by znale dyski Mishakal. Stara si opanowa swj strach przed smokiem. Nigdy nie myla, e moe czego tak bardzo si ba. Powtarza wci sowa kodeksu: Honor to ycie" i wiedzia, e tylko duma powstrzymuje go od ucieczki. Goldmoon dostrzega, e Sturmowi dr rce, i zobaczya twarz rycerza byszczc od kropli potu. Dobra bogini, krzykna w duchu, dodaj mi odwagi! Sturm da jej znak, trcajc rk. Zdaa sobie spraw, e powinna co powiedzie. Zbyt dugo milczaa. Co nam dasz w zamian za cudown lask? spytaa Goldmoon, starajc si mwi spokojnie, cho czua sucho w gardle i obrzmienie jzyka. Smoczyc zamiaa si przenikliwym, niemiym miechem. Co wam dam? Spucia wowym ruchem gow, by spojrze z bliska na Goldmoon. Nic! Zupenie nic. Nie targuj si ze zodziejami. Mimo to... Smoczyc znw podniosa eb i zmruya czerwone lepia w szparki. Od niechcenia wbia szpon w ciao Raistlina. Mag skrzywi si, lecz znis bl bez szmeru. Smoczyc cofna ap i uniosa j wystarczajco wysoko, by wszyscy zobaczyli krew kapic ze szponw. Nie jest wykluczone, i lord Verminaard Najwyszy Smoczy Wadca moe przychylnie spojrze na fakt, e zwrcia lask. Moe nawet skonny bdzie okaza miosierdzie jest kapanem, a ci maj dziwne zasady. Wiedz jednak, Pani z Que-Shu, e lord Verminaard nie potrzebuje twych przyjaci. Oddaj mi teraz lask, a zostan oszczdzeni. Zmu mnie do odebrania jej, a zgin! Czarodziej pierwszy! Goldmoon osuna si, przyjmujc porak, sprawiajc wraenie zaamanej. Sturm przysun si blisko do niej, tak e wygldao, jakby j pociesza. Znalazem dyski szepn ochryple. Chwyci j za rami i poczu, e dry ze strachu. Pani, czy jeste zdecydowana doprowadzi to do koca? spyta cicho. Goldmoon zwiesia gow. Bya miertelnie blada, lecz opanowana i spokojna. Pasemka jej delikatnych, srebrnozotych wosw wysuny si spod opaski i zasoniy jej

twarz przed wzrokiem smoka. Wydawaa si pokonana, lecz spojrzaa na Sturma z umiechem. W jej umiechu by zarwno spokj, jak i smutek, zupenie jak w umiechu marmurowej bogini. Nic nie powiedziaa, lecz Sturm otrzyma odpowied. Skoni si, poddajc jej woli. Oby moja odwaga dorwnaa twojej, o pani rzek. Nie zawiod ci. egnaj, rycerzu. Powiedz Riverwindowi... Goldmoon przerwaa i zmruya oczy, ktre wypeniy si zami. Obawiajc si, e jeszcze moe j zawie odwaga, zdawia sowa i odwrcia si ku smokowi, gdy w odpowiedzi na mody przepeni j gos Mishakal. Unie mialo lask! Goldmoon, przepeniona wewntrzn moc, podniosa lask z bkitnego krysztau. Nie poddamy si! krzykna, a jej gos rozbrzmia echem w komnacie. Szybko, nim smoczyca zdya zareagowa, crka wodza zamachna si lask po raz ostatni i uderzya ni w ap wiszc nad Raistlinem. Zderzywszy si ze smokiem, laska wydaa niski brzk i roztrzaskaa si. Z pknitego drzewca trysno czyste, promiennie bkitne wiato. Stawao si coraz mocniejsze i rozprzestrzeniao si koncentrycznymi falami, pochaniajc smoka. Khisanth wrzasna z gniewu. Smoczyca zostaa straszliwie, miertelnie zraniona. Uderzaa ogonem, rzucaa bem, staraa si uciec przed palcym, bkitnym pomieniem. Pragna tylko zabi tych, ktrzy omielili si zada jej taki bl, lecz straszliwy, niebieski ogie spala j tak samo jak Goldmoon. Crka wodza nie wypucia laski w chwili jej strzaskania. Trzymaa odamany koniec jak najbliej smoczycy i patrzya w rosnc jasno. Kiedy bkitny blask dotkn jej doni, poczua silny, palcy bl. Zachwiaa si i upada na kolana, wci nie wypuszczajc laski z rk. Syszaa nad gow ryk smoczycy, a potem ju nic, z wyjtkiem dwiczenia laski. Bl sta si tak straszny, e nie stanowi ju czci jej samej. Ogarno j ogromne zmczenie. Usn, pomylaa, a kiedy si zbudz, bd tam, gdzie jest naprawd moje miejsce. Sturm ujrza, jak bkitne wiato powoli unicestwia smoka, a nastpnie rozprzestrzenia si po lasce ku Goldmoon. Dzwonienie laski tak si nasilio, e zaguszao nawet krzyk umierajcej smoczycy. Sturm ruszy w stron Goldmoon, chcc wyrwa jej z rk zaman lask i odcign od zabjczego, niebieskiego blasku, lecz zbliajc si, ju wiedzia, e jej nie ocali. Na wp olepiony bkitnym blaskiem i oguszony brzkiem, rycerz uwiadomi sobie, e musi uy wszystkich si i zebra ca sw odwag, by dotrzyma przysigi

odzyska dyski. Oderwa wzrok od Goldmoon, ktrej twarz wykrzywiao cierpienie, a ciao spala ogie. Zaciskajc zby z powodu blu gowy, Sturm zbliy si chwiejnym krokiem do sterty skarbw, gdzie widzia dyski setki cienkich patkw platyny, spitych u gry jednym piercieniem. Nachyli si i podnis je, dziwic si, e s tak lekkie. I wtedy na moment serce mu zamaro, gdy ze stosu skarbw wynurzya si zakrwawiona rka i chwycia go za nadgarstek. Pom mi! Usysza nie tyle gos, co myl. Chwyciwszy Raistlina za rk, pomg mu wsta. Na czerwonej szacie maga wida byo krew, lecz Raistlin nie sprawia wraenia powanie rannego - przynajmniej mg sta. Lecz czy mg chodzi? Sturmowi potrzebna bya pomoc. Zastanawia si, gdzie s pozostali, bowiem nie widzia ich w tej jasnoci. Nagle u jego boku pojawi si Caramon w byszczcej niebieskim blaskiem zbroi. Raistlin uczepi si go. Pom mi znale ksig zakl! zasycza. Kogo to obchodzi? rykn Caramon, wycigajc rce do brata. Wydostan ci std. Twarz Raistlina wykrzywia grymas frustracji. Czarodziej by tak wcieky, e a zaniemwi. Przyklk i zacz gorczkowo rozgrzebywa sterty skarbw. Caramon prbowa go odcign, lecz Raistlin odepchn go smuk rk. Wci syszeli przenikliwe dzwonienie. Sturm czu, e z blu pyn mu zy po policzkach. Nagle na posadzk przed rycerzem co spado. Wali si sufit komnaty! Cay budynek trzs si w posadach, a od brzku dray supy i pkay ciany. Wreszcie dwik si skoczy a wraz z nim ycie smoczycy. Khisanth znika i nie zostao po niej nic, z wyjtkiem stosu dymicego popiou. Sturm odetchn z ulg, ale nie na dugo. Kiedy tylko ucicho dzwonienie, usysza, e paac si wali. Sysza trzask sklepienia, oskot i huk eksplozji wielkich kamiennych pyt, ktre spaday na posadzk. Nagle spord kbw kurzu wyoni si przy nim Tanis. Z rozcitego policzka pelfa sczya si krew. Sturm zapa przyjaciela i pocign w stron otarza w chwili, gdy w pobliu spad kolejny fragment sufitu. Cae miasto si wali! krzykn Sturm. Jak si std wydostaniemy? Tanis potrzsn gow. Jedyna droga, jak znam, to ta, ktr przyszlimy, przez tunel odkrzykn. Uchyli si przed nastpnym kawakiem sufitu, ktry z hukiem spad na otarz. To byaby miertelna puapka! Musi by inna droga! Znajdziemy j powiedzia zdecydowanie Tanis. Spojrza w gb kbw kurzu.

Gdzie s pozostali? zapyta. Potem, odwrciwszy si, dojrza Raistlina i Caramona. Tanis spoglda z groz i niesmakiem na czarodzieja grzebicego w skarbach. Potem zobaczy ma posta cignc Raistlina za rkaw. Bupu! Tanis rzuci si w jej stron, nieomal przyprawiajc krasnoludk o utrat zmysw ze strachu. Przywara do Raistlina z krzykiem przeraenia. Musimy si std wydosta! wrzasn Tanis. Zapa Raistlina za po szaty i szarpniciem postawi wtego modzieca na nogi. Przesta rabowa i ka tej swojej krasnoludce pokaza nam, jak si std wydosta, albo, bg mi wiadkiem, zabij ci wasnymi rkoma! Wskie wargi Raistlina wykrzywiy si w upiornym umiechu, a Tanis pchn go z powrotem na otarz. Bupu wrzasna. Chod! My i! Ja znam droga! Raist baga Caramon nie znajdziesz jej! Zginiesz, jeli nie wydostaniemy si std! Zgoda warkn czarodziej. Podnis lask Magiusa z otarza i wsta, wycigajc rk do brata po pomoc. Bupu, poka nam drog rozkaza. Raistlinie, powie nam sw lask, ebymy mogli pj za tob poleci Tanis. Ja pjd poszuka pozostaych. Tam powiedzia ponuro Caramon. Bdziesz potrzebowa pomocy przy mieszkacu rwnin. Tanis zasoni twarz ramieniem, gdy posypay si kolejne kamienie, a nastpnie przeskoczy przez gruzy. Znalaz Riverwinda lecego tam, gdzie staa przedtem Goldmoon. Flint i Tasslehoff prbowali nakoni mieszkaca rwnin do wstania. W miejscu tym nie byo nic, poza duym obszarem poczerniaego kamienia. Goldmoon cakowicie spona w ogniu. Czy on yje? krzykn Tanis. Tak! odpar Tas, ktrego przenikliwy gos nis si ponad hukiem. Ale nie chce si ruszy z miejsca! Porozmawiam z nim powiedzia Tanis. Id z pozostaymi. Przyjdziemy za chwil. Id ju! Tasslehoff waha si, lecz Flint, rzuciwszy jedno spojrzenie na twarz Tanisa, wzi kendera za rk. Pocigajc nosem, Tas odwrci si i pobieg przez rumowisko razem z krasnoludem. Tanis przyklk obok Riverwinda, a potem obejrza si, gdy z mroku wyoni si Sturm. Id ju rzek Tanis. Teraz ty dowodzisz.

Sturm zawaha si. Obok nich przewrcia si kolumna, obsypujc ich kamiennym pyem. Tanis zasoni Riverwinda wasnym ciaem. Id wreszcie! wrzasn do Sturma. Odpowiadasz teraz za nich! Sturm zaczerpn gboko tchu, poklepa Tanisa po ramieniu, a potem pobieg w stron wiata rzucanego przez lask Raistlina. Rycerz zasta pozostaych zbitych w gromadk w wskim korytarzu. ukowe sklepienie nad ich gowami wydawao si trzyma mocno, lecz Sturm sysza ju dudnienie dochodzce z gry. Ziemia trzsa im si pod nogami, a przez nowe pknicia w cianach zaczy si sczy struki wody. Gdzie jest Tanis? zapyta Caramon. Wkrtce doczy do nas powiedzia ochrypym gosem Sturm. Zaczekamy... przynajmniej kilka chwil. Nie wspomnia, e on bdzie czeka, dopki mier nie wyzwoli go z wyczekiwania. Rozleg si oguszajcy trzask. Przez cian chlusna woda, zalewajc podog. Sturm mia zamiar rozkaza wszystkim wyj, gdy w walcym si przejciu pokazaa si posta. By to Riverwind, nioscy na rkach bezwadne ciao Tanisa. Co si stao? Sturm rzuci si do niego, czujc ucisk w gardle. On chyba nie... Zosta ze mn powiedzia cicho Riverwind. Mwiem mu, eby mnie zostawi. Chciaem umrze tam, razem z ni. Wtedy... kamienna pyta. Nawet jej nie zauway... Bd go nis powiedzia Caramon, Nie! Riverwind zmierzy ogromnego wojownika wciekym spojrzeniem. Przycisn mocniej ciao Tanisa do piersi. Ja go zanios. Musimy ju i. Tak! Tdy! I zaraz! popdzaa krasnoludka lebowa. Wyprowadzaa ich z miasta, ktre umierao po raz drugi. Wyszli ze smoczego legowiska na plac szybko toncy pod falami Nowego Morza, ktre wpywao do walcej si jaskini. Druyna brna przez wod, trzymajc si siebie nawzajem, eby nie da si porwa zdradliwemu nurtowi. Wszdzie roio si od wrzeszczcych w przeraliwej panice krasnoludw lebowych. Niektrych porwa prd, inni wspinali si na najwysze pitra trzscych si budynkw, jeszcze inni biegali po ulicach. Sturmowi przychodzia na myl tylko jedna droga ucieczki. Idcie na wschd! krzykn, wskazujc szerok ulic, ktra prowadzia do wodospadu. Spojrza z obaw na Riverwinda. Oszoomiony mieszkaniec rwnin jakby nie zauwaa zamieszania panujcego wok. Tanis by nieprzytomny moe martwy. Strach zmrozi krew w yach Sturma, lecz rycerz zdusi wszystkie emocje. Pobieg naprzd, doganiajc bliniakw. Nasz jedyn szans jest winda! krzykn. Caramon powoli pokiwa gow. To

oznacza walk. Tak, i do diaba z tym rzek zrozpaczony Sturm, wyobraajc sobie wszystkich smokowcw usiujcych opuci gince miasto. Tak, oznacza walk! Masz jaki lepszy pomys? Caramon pokrci gow przeczco. Na rogu Sturm zaczeka, eby zapdzi swoj saniajc si, wyczerpan gromadk we waciwym kierunku. Spogldajc przez py i mg, dostrzeg tu przed nimi wind. Tak, jak przewidywa, otoczona bya ciemn, kbic si mas smokowcw. Na szczcie, wszyscy myleli tylko o ucieczce. Sturm wiedzia, e musz uderzy szybko, eby zaskoczy stwory. Zgranie akcji byo spraw najwyszej wagi. Zapa przemykajcego obok kendera. Tas! krzykn. Jedziemy na gr wind! Tasslehoff pokiwa gow, eby pokaza, e zrozumia, potem zrobi min, udajc smokowca, i przesun doni po gardle. Kiedy podejdziemy bliej zawoa Sturm zakradniesz si do miejsca, w ktrym bdziesz mg dostrzec zjedajcy na d kocio. Kiedy zacznie jecha na d, dasz mi znak. Zaatakujemy, gdy dotrze do ziemi. Kita Tasslehoffa zakoysaa si. Powiedz Flintowi! dokoczy Sturm, niemal zupenie zachrypnity od krzyku. Tas pokiwa gow i popdzi znale krasnoluda. Sturm z westchnieniem rozprostowa obolae plecy i ruszy dalej ulic. Widzia mniej wicej dwudziestu czy dwudziestu piciu smokowcw zgromadzonych na dziedzicu, czekajcych na przyjazd garnka, ktry zabierze ich w bezpieczne miejsce. Sturm wyobrazi sobie zamieszanie panujce na grze smokowcw zapdzajcych przeraonych krasnoludw lebowych do windy batem i grobami. Mia nadziej, e zamt potrwa jeszcze jaki czas. Sturm zobaczy braci w cieniu na obrzeu dziedzica. Podszed do nich, spogldajc w gr nerwowo, gdy kamienny blok spad z hukiem za jego plecami. Kiedy z kurzu i mgy wyszed chwiejnym krokiem Riverwind, Sturm chcia ju podej, eby mu pomc, lecz mieszkaniec rwnin spojrza na rycerza tak, jakby nigdy przedtem nie widzia go w swym yciu. Przynie Tanisa tutaj rzek Sturm. Moesz go pooy i odpocz chwil. Pojedziemy na gr wind i za chwil czeka nas walka. Zaczekaj tutaj. Kiedy damy znak... Rb, co musisz przerwa mu ozible Riverwind. Pooy ciao Tanisa ostronie na ziemi i usiad ciko obok niego, chowajc twarz w doniach. Sturm waha si. Chcia ju uklkn przy Tanisie, kiedy wszed Flint i stan obok

niego. Id. Ja zostan przy nim zaproponowa krasnolud. Sturm pokiwa gow z wdzicznoci. Zauway, jak Tasslehoff przemyka przez dziedziniec i chowa si w bramie. Ogldajc si na wind, zobaczy smokowcw klncych i wrzeszczcych we mg, jakby mogli przyspieszy opadanie kota. Flint szturchn Sturma w ebra. Jak bdziemy walczy z nimi wszystkimi na raz? krzykn. Nie my. Ty zostaniesz tutaj z Riverwindem i Tanisem rzek Sturm. Caramon i ja sami damy sobie rad doda, bardzo chcc w to uwierzy. I ja szepn czarodziej. Wci mam swe zaklcia. Rycerz nie odpowiedzia. Nie ufa czarom i nie ufa Raistlinowi. Nie mia jednak innego wyjcia Caramon nie bdzie walczy bez brata u swego boku. Szarpic wsy, Sturm nerwowo poluzowa miecz w pochwie. Caramon pogimnastykowa ramiona, zaciskajc i otwierajc olbrzymie donie. Raistlin, zamknwszy oczy, pogry si w skupieniu. Bupu, ktra schowaa si w ciennej niszy za nim, przygldaa si wszystkiemu oczami wielkimi ze strachu. W polu widzenia pojawi si kocio obwieszony krasnoludami lebowymi. Tak, jak Sturm przypuszcza, smokowcy na ziemi zaczli bi si midzy sob, bowiem aden nie chcia zosta na dole. Panika wzmoga si w momencie, gdy w chodniku otworzyy si biegnce w ich stron rozpadliny. Pknicia zaczy si wypenia wod. Miasto Xak Tsaroth wkrtce znajdzie si na dnie Nowego Morza. Kiedy garnek dotar na d, krasnoludowie zleli z jego bokw i rozpierzchli si. Do rodka wleli smokowcy, bijc si przy tym i popychajc. Teraz! zawoa rycerz. Zejd mi z drogi! sykn czarodziej. Wycigajc gar piasku z jednej ze swych sakiewek, rozsypa go po ziemi, szepczc Ast tasarak sinuralan krynawi zatoczy praw rk krg w stron smokowcw. Najpierw jeden, a potem jeszcze kilku zmruyo oczy i we nie osuno si na ziemi, lecz pozostali nie upadli i rozgldali si z niepokojem. Czarodziej schowa si ponownie do bramy, a smokowcy, niczego nie zauwaywszy, wrcili do windy, depczc w rozpaczliwym popiechu po ciaach picych kolegw. Raistlin opar si o cian, zamykajc oczy ze znuenia. Ilu? zapyta. Tylko okoo szeciu. Caramon wycign miecz z pochwy. Id ju wreszcie do tego przekltego garnka! krzykn Sturm. Wrcimy po Tanisa po skoczonej walce!

Pod oson mgy dwaj wojownicy z obnaonymi mieczami przebyli odlego dzielc ich od smokowcw w czasie kilku uderze serca. Chwiejcy si na nogach Raistlin szed za nimi. Sturm wykrzykn swoje zawoanie bojowe. Na ten dwik smokowcy odwrcili si ze strachem. A Riverwind podnis gow. Odgosy bitwy przeniky mg rozpaczy, w jakiej pogry si Riverwind. Mieszkaniec rwnin widzia przed sob Goldmoon, ktra gina w bkitnych pomieniach. Martwy wyraz jego twarzy ustpi miejsca szaowi tak dzikiemu i przeraajcemu, e Bupu, wci schowana w bramie, pisna ze strachu. Riverwind zerwa si na rwne nogi. Nawet nie sign po miecz, lecz rzuci si do ataku z goymi rkoma. Wpad midzy szeregi pierzchajcych smokowcw niczym wygodniaa pantera i zacz mordowa. Zabija goymi rkoma, skrcajc karki, duszc, rwc paznokciami. Smokowcy dgali go mieczami i wkrtce jego skrzany kaftan nasik krwi. Jednak barbarzyca nie zatrzyma si ani na chwil, nie zaprzesta mordowania. Jego twarz bya obliczem szaleca. Smokowcy znajdujcy si na drodze Riverwinda widzieli mier w jego oczach i dostrzegli rwnie, e ich bro nie wywiera skutku. Jeden wpad w panik i uciek, a wkrtce potem nastpny. Sturm, uporawszy si z przeciwnikiem, rozejrza si pospnie, przygotowany na ujrzenie szeciu nastpnych rzucajcych si na niego. Zobaczy natomiast wrogw uciekajcych w popochu i znikajcych we mgle. Zalany krwi Riverwind upad na ziemi. Winda! pokaza czarodziej. Wisiaa okoo p metra nad ziemi i zaczynaa si wznosi. Grnym garnkiem zjeday na d krasnoludy lebowe. Zatrzymaj j! zawoa Sturm. Tasslehoff wybieg ze swojej kryjwki i popdzi do kota. Skoczy i zawis na jego krawdzi, wymachujc nogami w powietrzu, rozpaczliwie prbujc zatrzyma wznoszcy si garnek. Caramonie! Przytrzymaj go! Sturm rozkaza wojownikowi. Ja id po Tanisa! Mog przytrzyma, ale nie na dugo mrukn ogromny mczyzna, chwytajc krawd garnka i zapierajc si nogami. Pocign i zatrzyma wind. Tasslehoff wdrapa si do rodka, majc nadziej, e jego mae ciao przysporzy balastu. Sturm pobieg szybko do Tanisa. Flint sta przy nim z toporem w rkach. On yje! krzykn krasnolud na widok zbliajcego si rycerza. Sturm zatrzyma si na chwil, by podzikowa znajdujcemu si gdzie jakiemu bogu, a potem wraz z Flintem dwignli nieprzytomnego pelfa i zanieli do kota. Pooyli go w rodku i wrcili po Riverwinda. Musieli we czterech wcign jego zakrwawione ciao do garnka. Tas prbowa, bez wikszych rezultatw, opatrzy mu rany jedn ze swoich chu-

steczek. Popieszcie si! wysapa Caramon. Pomimo wszelkich jego wysikw, kocio powoli si podnosi. Wsiadaj! rozkaza Raistlinowi Sturm. Czarodziej spojrza na niego chodno i znik z powrotem we mgle. Po chwili znw si pojawi, niosc na rkach Bupu. Rycerz chwyci roztrzsion krasnoludk i wrzuci j do windy. Popakujc, Bupu skulia si na dnie, wci przyciskajc torb do piersi. Raistlin wszed do rodka. Kocio nadal podnosi si, nieomal wyrywajc Caramonowi ramiona ze staww. Wchod! Sturm rozkaza Caramonowi, bowiem rycerz, jak zawsze, ostatni opuszcza pole walki. Caramon wiedzia, e lepiej si z nim nie sprzecza. Podcign si do krawdzi, omal nie przewracajc kota. Flint i Raistlin wcignli go do wntrza. Kiedy Caramon puci go, kocio polecia szybko do gry. Sturm schwyci go obiema rkoma i zawis na zewntrz wznoszcego si w powietrze garnka. Po dwch, czy trzech prbach udao mu si przerzuci nog przez krawd i wspi si do rodka przy pomocy Caramona. Rycerz przyklk przy Tanisie i z niewysowion ulg dostrzeg, i pelf poruszy si i jkn. Sturm mocno przycisn pelfa do piersi. Nie masz pojcia, jak bardzo si ciesz, e znw jeste wrd nas! powiedzia rycerz niskim, zachrypnitym gosem. Riverwind... szepn oszoomiony Tanis. Jest tutaj. Ocali ci ycie. Ocali nam wszystkim ycie. Sturm mwi szybko, niemal niezrozumiale. Znajdujemy si w windzie, jedziemy na gr. Miasto umaro. Gdzie jeste ranny? Mam poamane ebra, przynajmniej takie mam wraenie. Krzywic si z blu, Tanis obejrza si na Riverwinda, ktry wci by przytomny mimo ran. Biedak rzek cicho Tanis. Goldmoon. Widziaem, jak zgina, Sturmie. Nic nie mogem zrobi. Sturm pomg pelfowi wsta. Mamy dyski powiedzia stanowczym tonem rycerz. Tego wanie pragna, o to walczya. S w moim plecaku. Czy jeste pewien, e moesz utrzyma si na nogach? Tak powiedzia Tanis. Odetchn z wysikiem, czujc przy tym bl. Mamy dyski, cho nie wiem, co dobrego nam z tego przyjdzie. Przerway im przeraliwe wrzaski dochodzce z drugiego kota, ktry przelecia obok nich, obwieszony krasnoludami lebowymi jak chorgiewkami. Krasnoludy wygraay piciami i przeklinay druyn. Bupu rozemiaa si, a nastpnie wstaa, spogldajc z trosk

na Raistlina. Zmczony czarodziej opiera si o cian kota i bezgonie porusza wargami, przywoujc kolejne zaklcie. Sturm rozejrza si we mgle. Ciekawe, ilu bdzie na grze? zapyta. Tanis rwnie podnis gow. Mam nadziej, e wikszo ucieka stwierdzi. Westchn raptownie i chwyci si za ebra. Nagle szarpno nimi. Kocio opad kilkadziesit centymetrw, zatrzyma si z gwatownym wstrzsem, a nastpnie znw ruszy w gr. Zaniepokojeni przyjaciele popatrzyli na siebie nawzajem. Mechanizm... Albo zaczyna si rozpada, albo smokowcy poznali nas i chc go zniszczy powiedzia Tanis. Nic nie moemy zrobi rzek Sturm z gorzkim poczuciem bezsilnoci. Spojrza na plecak zawierajcy dyski, ktry lea u jego stp. Chyba tylko pomodli si do tych bogw... Garnek znw drgn i opad nieco. Przez chwil wisia, koyszc si wrd kbw mgy. Potem zacz si wznosi powoli, dygoczc przy tym. Druyna widziaa krawd skalnej pki i otwr nad swymi gowami. Kocio wznosi si ze zgrzytem centymetr po centymetrze, a wszyscy w jego wntrzu duchem podtrzymywali kade ogniwo acucha, ktry wynosi ich ku grze, do... Smokowcy! wrzasn przenikliwie Tas, wskazujc na gr. Dwaj smokowcy gapili si na nich. Kiedy kocio zbliy si, Tanis dostrzeg, e smokowcy schylaj si, gotowi do skoku. Maj zamiar zeskoczy do nas! Garnek tego nie wytrzyma! wymamrota Flint. Rozbijemy si! Taki moe by ich zamiar rzek Tanis. Oni maj skrzyda. Odsucie si powiedzia Raistlin, wstajc z wysikiem. Raist, nie! Jego brat pochwyci go. Jeste zbyt saby. Mam do siy na jeszcze jedno zaklcie szepn mag. Lecz moe nie podziaa. Jeli zobacz, e jestem czarodziejem, moe uda im si odeprze moje czary. Schowaj si za tarcz Caramona powiedzia szybko Tanis. Wielki mczyzna zasoni brata swym ciaem i sw tarcz. Spowijaa ich mga, zasaniajc przed oczami smokowcw, lecz jednoczenie uniemoliwiajc im dojrzenie ich. Garnek wznosi si centymetr po centymetrze, ze skrzypieniem i dygotaniem acucha. Raistlin sta przygotowany za tarcz Caramona, patrzc

uwanie dziwnymi oczami, czekajc, a mga si rozwieje. Powiew chodnego powietrza musn policzek Tanisa. Wiatr na krtk chwil rozpdzi opary. Przeciwnicy byli tak blisko, e niemal mogli ich dotkn! Smokowcy zobaczyli ich w tym samym momencie. Jeden rozoy skrzyda i z mieczem w rku zeskoczy do kota, skrzeczc triumfalnie. Raistlin przemwi. Caramon zabra tarcz i czarodziej rozsun chude palce. Z jego doni wystrzelia biaa kula, trafiajc smokowca prosto w pier. Kula eksplodowaa, pokrywajc stwora lepk sieci. Jego triumfalny okrzyk zmieni si w przeraajcy wrzask, gdy pajczyna oplota mu skrzyda. Spad jak kamie w zamglon otcha, uderzajc ciaem w krawd elaznego garnka. Kocio zacz si koysa i trz. Tam jest jeszcze jeden! westchn Raistlin, osuwajc si na kolana. Podtrzymaj mnie, Caramonie, pom mi wsta! Czarodziej zacz gwatownie kaszle i z ust pocieka mu krew. Raist! baga jego brat, rzuciwszy tarcz i apic mdlejcego bliniaka. Przesta! Nic ju nie moesz zrobi! Zabijesz si! Wystarczyo jedno rozkazujce spojrzenie. Wojownik podtrzyma brata, ktry znw zacz mwi w dziwnie brzmicym jzyku magii. Drugi smokowiec zawaha si, wci jeszcze syszc wrzask spadajcego towarzysza. Wiedzia, e ten czowiek jest czarodziejem. Wiedzia rwnie, e prawdopodobnie uda mu si odeprze jego zaklcie. Ale ten czowiek, z ktrym mia do czynienia, nie przypomina adnego maga, z jakim mia do tej pory styczno. Ciao tego czowieka sprawiao wraenie tak sabego, e praktycznie rzecz biorc, sta on na krawdzi mierci, a jednak otaczaa go atmosfera mocy. Czarodziej unis do i wskaza na stwora. Smokowiec rzuci ostatnie, pene nienawici spojrzenie na druyn, a potem zawrci i uciek. Nieprzytomny Raistlin osun si w ramiona brata w chwili, gdy kocio zakoczy sw podr na powierzchni.

Rozdzia XXII Dar Bupu. Zowieszczy widok


W chwili gdy wycigali Riverwinda z windy, podoga sali przodkw zadygotaa gwatownie. Cignc ze sob Riverwinda, druyna cofna si popiesznie, zanim posadzka pka. Podoga zawalia si i poleciaa w d, pocigajc w mglist otcha wielkie koo i elazne koty. Tu si wszystko wali! krzykn przelkniony Caramon, trzymajc brata na rkach. Biegnijcie! Z powrotem do wityni Mishakal. Tanis westchn z blu. Znw ufasz bogom, co? rzek Flint. Tanis nie by w stanie odpowiedzie. Sturm chwyci Riverwinda za rce i chcia go podnie, lecz mieszkaniec rwnin potrzsn gow i odepchn go. Nie jestem ciko ranny. Dam sobie rad. Zostaw mnie. Nadal siedzia zgarbiony na popkanej posadzce. Tanis spojrza pytajco na Sturma. Rycerz wzruszy ramionami. Rycerze solamnijscy uwaali samobjstwo za rzecz godn i honorow. Dla elfw byo to blunierstwo. Pelf chwyci mieszkaca rwnin za dugie, ciemne wosy i szarpniciem odcign mu gow do tyu, tak e zaskoczony mczyzna musia spojrze Tanisowi w oczy. W porzdku! Kad si i zdychaj! wycedzi Tanis przez zacinite zby. Przynie wstyd swojemu wodzowi! Ona przynajmniej miaa do odwagi, by walczy! W oczach Riverwinda zapon ogie. Barbarzyca zapa Tanisa za przegub i odepchn pelfa z tak si, e Tanis zatoczy si i wpad na cian, jczc z blu. Mieszkaniec rwnin wsta, wbijajc w Tanisa wzrok przepeniony nienawici. Potem odwrci si i spuciwszy gow, poszed chwiejnym krokiem w gb dygoczcego korytarza. Sturm pomg Tanisowi wsta, bowiem pelfowi zakrcio si w gowie z blu. Poszli za pozostaymi najszybciej, jak byo to moliwe. Podoga przechylaa si obkaczo. Kiedy Sturm polizn si, wpadli na cian. Na korytarz wysun si sarkofag, z ktrego wysypaa si makabryczna zawarto. Czaszka potoczya si pod nogi Tanisa, ktry tak si sposzy, e upad na kolana. Obawia si, e moe zemdle z blu. Id prbowa powiedzie Sturmowi, lecz nie mg mwi. Rycerz wzi go pod rce i chwiejc si, szli razem przez wypeniony pyem korytarz. U podna schodw, zwanych ciekami umarych, zastali czekajcego Tasslehoffa. A gdzie pozostali? wysapa Sturm, zanoszc si kaszlem z powodu pyu. Ju poszli na gr do wityni powiedzia Tasslehoff. Caramon kaza mi zaczeka tu na was. Flint mwi, e w wityni jest bezpiecznie, wiesz, robota krasnoludzkich

kamieniarzy. Raistlin oprzytomnia. On rwnie twierdzi, e tam jest bezpiecznie. Co mwi o tym, e jestemy trzymani w doni bogini. Riverwind te jest tam. Patrzy na mnie tak wciekle. Myl, e byby w stanie mnie zabi! Ale jako wszed po schodach... W porzdku! powiedzia Tanis, eby przerwa t paplanin. Do ju! Zostaw mnie, Sturmie. Musz odpocz chwil, bo inaczej zemdlej. Zabierz Tasa i spotkamy si na grze. Id ju, do wszystkich diabw! Sturm zapa Tasa za konierz i pocign go po schodach. Tanis osun si na posadzk. Zlany by zimnym potem, a kady oddech by udrk. Nagle pozostaa cz podogi sali przodkw zapada si z gonym trzaskiem. witynia Mishakal zatrzsa si i zadygotaa. Tanis z wysikiem podnis si na nogi, a potem zatrzyma na chwil. Gdzie z tyu dochodzi go sabo syszalny, niski grzmot wzbierajcej fali. Nowe Morze zagarno Xak Tsaroth. Miasto, ktre umaro, zostao teraz rwnie pochowane. Tanis powoli zszed ze schodw do okrgego pomieszczenia na szczycie. Wspinaczka bya koszmarem, kady nowy stopie cudem. W komnacie panowaa bogosawiona cisza i spokj, a jedynym dwikiem byy chrapliwe oddechy przyjaci, ktrzy dotarli tu i padli. On rwnie nie mia si i dalej. Pelf rozejrza si, by upewni si, e nikomu nic si nie stao. Sturm zdj plecak z dyskami i siedzia zgarbiony pod cian. Raistlin lea na awie z zamknitymi oczami. Jego oddech by szybki i pytki. Oczywicie, Caramon siedzia obok niego, z twarz markotn z troski. Tasslehoff siedzia u stp piedestau i wpatrywa si w jego szczyt. Flint sta oparty o drzwi, zbyt zmczony, by marudzi. Gdzie jest Riverwind? zapyta Tanis. Zobaczy, e Caramon i Sturm spogldaj na siebie nawzajem, a potem spuszczaj oczy. Tanis wsta z wysikiem. Gniew zwyciy bl. Sturm podnis si i zagrodzi mu drog. To jego decyzja, Tanisie. To zwyczaj jego narodu, tak jak i mojego. Tanis odepchn rycerza i podszed do podwjnych drzwi. Flint nie ruszy si. Zejd mi z drogi rzek pelf drcym gosem. Flint popatrzy w gr. Zmarszczki alu i smutku, wyryte przez setk lat ycia, zagodziy srogi wyraz twarzy krasnoluda. Tanis dostrzeg w oczach Flinta t zgromadzon mdro, ktra zachcia nieszczliwego pczowieczego, pelfiego chopca do dziwnej i dugotrwaej przyjani z krasnoludem. Usid, chopcze rzek Flint agodnym gosem, jakby on rwnie przypomnia sobie pocztki ich znajomoci. Jeli nie moe tego poj twj elfi rozum, posuchaj cho raz swego ludzkiego serca. Tanis zamkn oczy, czujc piekce zy pod powiekami. Wtedy posysza gony

krzyk dobiegajcy ze wityni krzyk Riverwinda. Tanis odsun krasnoluda na bok i pchniciem otworzy wielkie, zote wrota. Idc szybko i nie zwaajc na cierpienie, rozwar nastpne drzwi i wszed do komnaty Mishakal. I znw poczu, jak ogarnia go spokj i poczucie harmonii, lecz tym razem uczucia te tylko podsyciy jego gniew wywoany tym, co si wydarzyo. Nie mog w was uwierzy! krzykn Tanis. Jakimi to bogami jestecie, e domagacie si ludzkiej ofiary! Jestecie tymi samymi bogami, ktrzy sprowadzili na ludzko kataklizm. Dobrze wic jestecie potni! A teraz zostawcie nas w spokoju! Nie potrzebujemy was! Pelf paka. Przez zy ujrza Riverwinda, ktry klcza z mieczem w rku przed posgiem. Tanis ruszy naprzd chwiejnym krokiem, pragnc zapobiec samobjstwu. Okry podstaw posgu i zatrzyma si jak wryty. Przez chwil nie mg uwierzy wasnym oczom. By moe al i cierpienie mami okrutnie jego zmysy. Unis oczy ku piknej, spokojnej twarzy posgu i ukoi roztrzsione nerwy. Spojrza jeszcze raz. Leaa tam Goldmoon, pogrona w gbokim nie, a jej pier unosia si i opadaa w rytm jej cichego oddechu. Srebrnozote wosy wysuny si ze splotw warkocza i unosiy si wok jej twarzy na agodnym wietrze, ktry wypeni komnat zapachem wiosny. Laska znw stanowia cz marmurowego posgu, lecz Tanis dostrzeg na szyi Goldmoon naszyjnik, ktry przedtem ozdabia posg. Jestem teraz prawdziw kapank rzeka cicho Goldmoon. Jestem wyznawczyni Mishakal i cho wiele jeszcze musz si nauczy, mam moc mej wiary. Przede wszystkim jestem uzdrowicielk. Przynosz znw wiatu dar uzdrawiania. Wycignwszy rk, Goldmoon dotkna czoa Tanisa, szepczc modlitw do Mishakal. Pelf poczu spokj i si pync przez jego ciao, oczyszczajc dusz i leczc rany. Mamy teraz kapank powiedzia Flint a to si przyda. Z tego jednak, co syszelimy, ten lord Verminaard te jest kapanem, i to pono potnym. Moe odnalelimy prastarych bogw dobra, lecz on znalaz prastarych bogw za duo wczeniej. Nie pojmuj, w jaki sposb dyski pomog nam w walce z hordami smokw. Masz racj powiedziaa cicho Goldmoon. Nie jestem wojowniczk. Jestem uzdrowicielk. Nie mam mocy, by zjednoczy narody naszego wiata do walki ze zem i do przywrcenia rwnowagi. Moim obowizkiem jest znale osob, ktra ma do siy i mdroci, by podj si tego zadania. Mam odda dyski Mishakal tej osobie. Towarzysze milczeli przez dugi czas. A potem... Musimy opuci to miejsce, Tanisie zasycza Raistlin z mroku wityni, gdzie sta,

wygldajc przez drzwi na dziedziniec. Posuchajcie. Rogi. Wszyscy syszeli przenikliwy dwik grania wielu, wielu rogw, niesiony przez pnocny wiatr. To armie powiedzia cicho Tanis. Rozpocza si wojna.

Druyna opucia Xak Tsaroth o zmierzchu. Udaa si na zachd, w stron gr. W powietrzu czu byo ju kliwy chd wczesnej zimy. Zimny wiatr d im w twarz, niosc suche, martwe licie. Postanowili i do Solace, majc zamiar zaopatrzy si tam w prowiant i dowiedzie czego si da przed ustaleniem, dokd maj uda si na poszukiwanie przywdcy. Tanis wyobraa sobie ktnie z tego powodu. Sturm ju mwi o Solamnii. Goldmoon wspomniaa Haven, a sam Tanis by przekonany, e dyski Mishakal bd najbezpieczniejsze w krlestwie elfw. Dyskutujc o mglistych jeszcze planach, wdrowali do pna w nocy. Nie widzieli smokowcw i podejrzewali, e ci, ktrym udao si zbiec z Xak Tsaroth, udali si na pnoc, by przyczy si do wojsk lorda Verminaarda, Najwyszego Smoczego Wadcy. Wsta srebrny ksiyc, a potem czerwony. Druyna wspia si wysoko w gry, bowiem mimo wyczerpania dwik rogw popdza ich nadal. Rozbili obz na szczycie gry. Po spoyciu pospnej wieczerzy, nie omieliwszy si nawet rozpali ogniska, postawili strae, a potem poszli spa. Raistlin obudzi si o szarym, zimnym poranku, jeszcze przed witem. Usysza co. Czyby nio mu Si? Nie, znw to usysza odgos czyjego szlochania. Goldmoon, pomyla zirytowany czarodziej i chcia si ju znw pooy. Wtedy dostrzeg Bupu, zwinit w jeden kbek nieszczcia, kajc i smarkajc w koc. Raistlin rozejrza si dookoa. Wszyscy pozostali byli pogreni we nie, z wyjtkiem Flinta, ktry sta na warcie po drugiej stronie obozu. Krasnolud najwyraniej niczego nie usysza i nie patrzy w stron Raistlina. Mag wsta i podszed po cichu. Uklknwszy obok krasnoludki, pooy do na jej ramieniu. Co si stao, maleka? Bupu obrcia si twarz do niego. Miaa zaczerwienione oczy i zapuchnity nos. Po jej umorusanej twarzy pyny zy. Zasmarkaa i wytara nos doni. Nie chc ci zostawia. Chc pj z tob powiedziaa kajc ale, och, bd tskni za moim plemieniem! Znw wybuchna szlochem i schowaa twarz w doniach. Wyraz nieskoczonej czuoci odmalowa si na twarzy Raistlina, wyraz, jakiego nikt na tym wiecie nie ujrzy. Wycign rk i pogaska Bupu po szorstkich wosach, wiedzc, co to znaczy by sabym i aosnym, by obiektem drwin i politowania.

Bupu powiedzia bya dla mnie dobr i wiern przyjacik. Ocalia ycie mnie i tym, na ktrych mi zaley. Teraz zrobisz dla mnie jeszcze jedn, ostatni rzecz, moja maleka. Wrcisz do siebie. Ja musz wdrowa drogami, ktre bd mroczne i niebezpieczne, nim dotr do kresu mej dugiej podry. Nie mog da od ciebie, eby posza ze mn. Bupu podniosa gow i oczy jej poweselay. A potem cie smutku znw pad na jej twarz. Ale ty bdziesz nieszczliwy beze mnie. Nie rzek Raistlin, umiechajc si moje szczcie bdzie polegao na wiadomoci, e jeste bezpieczna wrd swego ludu. Jeste pewny? zapytaa niespokojna Bupu. Jestem pewny odpar Raistlin. To pjd. Bupu wstaa. Ale najpierw wemiesz podarek. Zacza grzeba w torbie. Nie, maleka zacz Raistlin, przypominajc sobie zdech jaszczurk to zbyteczne... Sowa stany mu w gardle, gdy zobaczy, jak Bupu wyciga z torby... ksik! Przyglda si ze zdumieniem, widzc, jak blade wiato chodnego poranka pada na srebrne runy na okadce ze skry niebieskiej jak noc. Raistlin wycign drc do. Ksiga czarw Fistandantilusa! szepn. Podoba ci si? zapytaa niemiao Bupu. Tak, maleka! Raistlin wzi w donie bezcenny przedmiot i trzyma go z czuoci, gaszczc skrzan okadk. Gdzie... Wzi od smoka powiedziaa Bupu kiedy wiecio niebieskie wiato. Ciesz si, e ci si podoba. Teraz pjd. Znale Najwyszego Bulpa, Phudga I Wielkiego. Zarzucia torb na rami. Potem zatrzymaa si i odwrcia. Ten kaszel pewny jeste, e nie chcesz lekarstwa z jaszczurki? Nie, dzikuj, moja maleka powiedzia Raistlin, wstajc. Bupu popatrzya na niego smutno, a potem zdobywszy si na wielk miao zapaa go za rk i szybko j ucaowaa. Odwrcia si, spucia gow i gorzko zaszlochaa. Raistlin zrobi krok naprzd. Pooy do na jej gowie. Jeli mam w ogle jak moc, Najwyszy, powiedzia do siebie, moc, jaka jeszcze nie zostaa mi wyjawiona, spraw, aby to malestwo przeszo przez swe ycie szczliwie i bezpiecznie. egnaj, Bupu powiedzia cicho. Krasnoludka spojrzaa na niego wielkimi, penymi uwielbienia oczami, a potem odwrcia si i pobiega tak szybko, jak jej na to pozwalay rozdeptane pantofle. Co tam si stao? zapyta Flint, przyczapawszy z drugiej strony obozowiska.

Aha doda, ujrzawszy pdzc Bupu. Pozbye si wreszcie swojej oswojonej krasnoludki. Raistlin nie odpowiedzia, tylko po prostu zmierzy Flinta tak zowrogim spojrzeniem, e krasnolud zadygota i szybko oddali si. Czarodziej trzyma w doniach ksig czarw i podziwia j. Bardzo chcia otworzy j i rozkoszowa si jej skarbami, lecz wiedzia, e czekaj go dugie tygodnie studiw, zanim bdzie mg przeczyta nowe zaklcia, a co dopiero przyswoi je sobie. Ale wraz z zaklciami przybdzie mu mocy! Westchn w ekstazie i przycisn ksig do chudej piersi. Potem szybko wsun j do swego plecaka wraz z wasn ksig zakl. Pozostali wkrtce zaczn si budzi niech si zastanawiaj, jak zdoby ksig. Raistlin wsta i spojrza na zachd, w stron swej ojczyzny, gdzie nieboskon rozjania si blaskiem wczesnego poranka. Nagle zesztywnia. Potem upuci plecak, pobieg przez obozowisko i przyklk obok pelfa. Tanisie! zasycza Raistlin. Obud si! Tanis zbudzi si i chwyci sztylet. Co si... Raistlin wskaza na zachd. Tanis mrugn, usiujc skupi spojrzenie sklejonych snem oczu. Ze szczytu gry, na ktrej nocowali, rozciga si wspaniay widok. Widzia wysokie drzewa ustpujce poronitym traw rwninom. A za rwninami wznosiy si w niebo... Nie! wykrztusi Tanis. Pochwyci czarodzieja. Nie, to nie moe by prawda! Tak szepn Raistlin. Solace ponie.

KSIGA DRUGA

Rozdzia I Noc Smokw.


Tika wya szmat nad wiadrem i tpo przygldaa si, jak woda robi si czarna. Cisna szmat na szynkwas i chciaa podnie wiadro, by zanie je do kuchni i zaczerpn wieej wody. A potem pomylaa, po co ma zadawa sobie tyle trudu! Podnisszy szmat, zacza znw zmywa stoy. Kiedy wydawao jej si, e Otik nie widzi, otara oczy fartuchem. Ale Otik zobaczy. Pooy pulchne donie na barkach Tiki i agodnie odwrci j. Tika zatkaa i opara gow na jego ramieniu. Przepraszam szlochaa Tika ale nie potrafi tego wyczyci! Otik oczywicie wiedzia, e nie z tego powodu dziewczyna pacze, lecz byo to do bliskie prawdy. Poklepa j czule po plecach. Wiem, wiem, moje dziecko. Nie pacz. Rozumiem. To przez t przeklt sadz! zawodzia Tika. Pokrywa wszystko czarn warstw i cho kadego dnia wszystko szoruj, nazajutrz znw jest brudno. Wci pal i pal! Nie przejmuj si, Tiko powiedzia Otik, gadzc j po wosach. Bd wdziczna, e gospoda jest caa.... Mam by wdziczna! Tika odsuna si od niego z zaczerwienion twarz. Nie! auj, e nie spona, jak wszystko inne w Solace, bo wtedy oni nie przychodziliby tu! auj, e nie spona! auj, e nie spona! Tika usiada przy stole, wybuchajc niepohamowanym paczem. Otik krci si wok niej. Wiem, moja droga, wiem powtarza, wygadzajc bufiaste rkawy bluzki, o ktrej biel i wieo Tika zawsze dbaa z tak dum. Teraz bluzka bya brudna i pokryta sadz, jak wszystko w spustoszonym miasteczku. Atak na Solace nastpi bez ostrzeenia. Nawet kiedy pierwsi aosni uciekinierzy zaczli napywa do miasteczka z pnocy, opowiadajc przeraajce historie o olbrzymich, skrzydlatych potworach, Hederick, Najwyszy Teokrata, zapewnia mieszkacw Solace, e s bezpieczni, e ich miasto zostanie oszczdzone. A ludzie uwierzyli mu, bowiem chcieli mu wierzy. I wtedy nadesza noc smokw. Tego wieczoru w gospodzie byo mnstwo ludzi, bowiem byo to jedno z niewielu miejsc, gdzie mona byo pj i nie pamita o cikich chmurach, ktre wisiay nisko na pnocnym nieboskonie. Ogie pali si jasno, piwo byo mocne, a przyprawione korzeniami

ziemniaki przepyszne. Jednake nawet tutaj wdziera si wiat zewntrzny: wszyscy mwili gono i bojaliwie o wojnie. Sowa Hedericka koiy ich wylknione serca. My nie jestemy tacy, jak ci porywczy gupcy z pnocy, ktrzy uczynili bd, sprzeciwiajc si potdze smoczych wadcw zawoa, stajc na krzele, aby go syszano. Lord Verminaard osobicie zapewni rad szlachetnych poszukiwaczy w Haven, e pragnie jedynie pokoju. Prosi o pozwolenie na przeprowadzenie swych wojsk przez nasze miasto, aby mg podbi ziemie elfw na poudniu. A ja ycz mu z caego serca powodzenia! Hederick zaczeka na pojedyncze oklaski i wiwaty. Za dugo tolerowalimy elfw w Qualinesti. Niech Verminaard przepdzi ich z powrotem do Silvanostu, czy skd oni tam przyszli! Prawd mwic rozpdzi si Hederick niektrzy z tutejszych modych ludzi mogliby zastanowi si nad wstpieniem w szeregi armii tak wielkiego pana. A doprawdy jest on wielkim panem! Spotkaem go! Jest prawdziwym kapanem! Byem wiadkiem cudw, jakich dokona! Pod jego przywdztwem wkroczymy w now er! Przepdzimy elfw, krasnoludw i inne obce nacje z naszej ziemi i... Rozleg si niski, guchy ryk, niczym zgromadzonej wody potnego oceanu. Nagle zapada cisza. Wszyscy suchali w zadziwieniu, usiujc domyli si, c moe by przyczyn takiego haasu. Hederick, wiadom, e publiczno ju go nie sucha, rozejrza si z irytacj. Ryk stawa si coraz goniejszy i zblia si. Nagle gospoda pogrya si w gstej, dusznej ciemnoci. Kilku ludzi zaczo krzycze. Wikszo podbiega do okien i usiowaa wyjrze przez nieliczne przejrzyste szybki, jakie wprawiono midzy kolorowymi. Zejd na d i dowiedz si, co tam si dzieje kto powiedzia. Jest tak cholernie ciemno, e nie widz schodw kto odmrukn. A potem ju nie byo ciemno. Na zewntrz strzeliy pomienie. Fala gorca uderzya w budynek z si wystarczajc, by potrzaska okna, zasypujc szkem wszystkich we wntrzu. Potne drzewo vallen ktrego nigdy nawet nie poruszya adna burza na Krynnie zakoysao si i zachwiao od tego uderzenia. Gospoda przechylia si. Stoy poleciay na boki, awy zsuny si po pododze i uderzyy w cian. Hederick straci rwnowag i spad z krzesa. arzce si wgliki posypay si z kominka, a lampki oliwne pod powa i wiece stojce na stoach spowodoway lokalne poary. Wrd wrzawy i zamieszania rozleg si przenikliwy krzyk wrzask jakiej ywej istoty wrzask przepeniony nienawici i okruciestwem. Ryk przelecia nad gospod. Sycha byo podmuch wiatru, a potem ciemno ustpia, gdy na poudniu wystrzelia w gr

ciana ognia. Tika upucia na podog tac z kuflami, rozpaczliwie chwytajc si kontuaru, eby nie upa. Wok niej ludzie woali i krzyczeli, niektrzy z blu, inni z przeraenia. Solace pono. Upiorny, pomaraczowy blask rozwietli sal. Przez rozbite okna wpaday kby czarnego dymu. Nozdrza Tiki wypeni zapach poncego drewna, wraz ze straszniejsz woni, woni spalonego ciaa. Tika zakrztusia si i podnisszy gow, zobaczya pomyki lice wielkie konary drzewa vallen, ktre podtrzymywao strop. Odgosy skwierczenia puchncej od gorca politury mieszay si z wrzaskami rannych. Gacie poary! wrzeszcza co si Otik. Kuchnia! krzyczaa kucharka, wybiegajc zza koyszcych si na zawiasach drzwi. Kopcio si na niej ubranie, a za jej plecami wida byo jednolit cian ognia. Tika chwycia dzban piwa stojcy na szynkwasie i wylaa go na sukienk kucharki, a nastpnie przytrzymaa j, eby dokadnie zmoczy jej ubranie. Rhea osuna si na krzeso, paczc histerycznie. Uciekajcie! Wszystko zaraz sponie! kto krzykn. Hederick, przepychajc si wrd rannych, pierwszy dopad drzwi. Wybieg na ganek od frontu gospody, a potem zatrzyma si jak oguszony i chwyci za barierk, eby nie upa. Spogldajc na pnoc, widzia poncy las, a w niesamowitym blasku pomieni wida byo setki maszerujcych stworw, na ktrych boniastych skrzydach poyskiwao upiorne wiato ognia. Piechota smokowcw. Z przeraeniem przyglda si, jak pierwsze szeregi wkraczaj do Solace, wiadom, e za nimi musz by tysice nastpnych. A nad nimi leciay stworzenia z bajek dla dzieci. Smoki. Pi czerwonych smokw kryo na rozwietlonym ogniem niebie. Po kolei nurkoway i paliy czci miasteczka swym ognistym oddechem, rzuciwszy magiczn, nieprzeniknion ciemno. Nie mona byo walczy z nimi wojownicy nie widzieli do wyranie, by napi celnie uki czy zada cios mieczem. Wspomnienie reszty nocy zataro si w pamici Tiki. Wci sobie powtarzaa, e musi opuci ponc gospod, lecz przecie to by jej dom, tu czua si bezpieczna, a wic zostaa tak dugo, a ar z poncej kuchni nasili si tak bardzo, e nie moga oddycha bez blu. W chwili gdy pomienie rozprzestrzeniy si do gwnej sali, kuchnia zawalia si i spada na ziemi. Otik i barmanki wylewali kuby piwa na ogie w gwnym pomieszczeniu, a wreszcie ugasili poar. Kiedy przestao si pali, Tika zaja si rannymi. Otik pad w kcie, trzsc si i

szlochajc. Tika posaa jedn z barmanek, eby si nim zaja, a sama zacza opatrywa rannych. Pracowaa przez wiele godzin, uparcie odmawiajc wyjrzenia przez okno, nie dopuszczajc do siebie dochodzcych z zewntrz okropnych odgosw zagady i zniszcze. Nagle zdaa sobie spraw, e napywowi rannych nie ma koca, e wicej ludzi ley na pododze, ni byo w gospodzie w chwili napaci. Podniosa gow w otpieniu i dostrzega stale napywajcych do rodka ludzi. ony pomagay mom. Mowie wnosili ony. Matki niosy na rkach umierajce dzieci. Co tu si dzieje? Tika zapytaa stranika poszukiwaczy, ktry wszed, saniajc si i ciskajc przeszyte strza rami. Inni wpychali si za nim. Co si dzieje? Dlaczego ci ludzie tu przychodz? Stranik spojrza na ni otpiaymi, penymi cierpienia oczami. To jedyny budynek wymamrota. Wszystko si pali. Wszystko... Nie! Tika bya tak wstrznita, a nogi si pod ni ugiy. W tym momencie stranik straci przytomno w jej ramionach i musiaa si opanowa. Ostatnie, co zobaczya, gdy wcigaa mczyzn do rodka, to Hederick stojcy na ganku i wpatrujcy si w ponce miasto szklanymi oczami. Niepowstrzymane zy spyway po jego wybrudzonej sadz twarzy. To jaka pomyka zawodzi, zaamujc rce. Gdzie musiaa zaj pomyka. To byo tydzie temu. Jak si okazao, gospoda nie bya jedynym budynkiem, ktry ocala. Smokowcy wiedzieli, ktre domy s im niezbdne, i zniszczyli te, ktre nie byy. Gospod, kuni Therosa Ironfelda i sklep oszczdzono. Kunia zawsze znajdowaa si na ziemi, poniewa nie byoby mdrze mie rozarzone palenisko na drzewie, lecz reszt trzeba byo spuci na d, poniewa smokowcom niewygodnie byo chodzi po drzewach. Lord Verminaard poleci smokom zdj budynki. Kiedy wypalono czyst przestrze, jeden z olbrzymich, czerwonych potworw wbi szpony w gospod i podnis j. Przy wtrze radosnych okrzykw smokowcw, smok spuci j niezbyt agodnie na zwglon traw. Maomistrz Toede, zarzdzajcy obecnie miastem, rozkaza Otikowi natychmiast naprawi gospod. Smokowcy mieli jedn wielk sabo upodobanie do mocnych napojw. Gospod otworzono trzy dni po zajciu miasteczka. Nic mi ju nie jest powiedziaa Otikowi Tika. Wyprostowaa si i osuszya oczy, wycierajc nos w fartuch. Ani razu nie pakaam od tamtej nocy powiedziaa, bardziej do siebie ni do niego. Zacisna wargi w wsk kresk. I nigdy wicej ju nie zapacz! przysiga, wstajc od stou. Otik, nie rozumiejc, lecz czujc ulg, e Tika opanowaa si, nim przyszli klienci, ponownie zacz krzta si za szynkwasem. Niemal ju czas otworzy rzek, starajc si,

by zabrzmiao to wesoo. Moe dzi bdziemy mieli adny tum. Jak moesz bra ich pienidze! wybucha Tika. Obawiajc si kolejnego wybuchu, Otik spojrza na ni bagalnie. Ich pienidze s rwnie dobre jak innych. W dzisiejszych czasach nawet lepsze ni wikszoci stwierdzi. Te co! parskna Tika. Potrzsna gstymi, rudymi lokami, maszerujc gniewnie. Znajc jej temperament, Otik odsun si. Nie pomogo. Zapaa go. Stukna go palcem w tusty brzuch. Jak moesz mia si z ich grubiaskich artw i spenia ich wszystkie zachcianki? zapytaa gniewnie. Nienawidz ich smrodu! Nienawidz ich oblenych min i tych zimnych, uskowatych rk dotykajcych moich doni! Ktrego dnia... Tiko, prosz! baga Otik. Miej troch wzgldw dla mnie. Jestem za stary, eby wywieli mnie do kopalni! A ty zabraliby ci tam jutro, gdyby tu nie pracowaa. Prosz, zachowuj si uprzejmiej bd grzeczn dziewczynk! Tika przygryza wargi z gniewu i frustracji. Wiedziaa, e Otik ma racj. Grozio jej nie tylko wysanie ktrym z transportw niewolnikw, ktre przejeday przez miasto niemal codziennie rozgniewany smokowiec zabija szybko i bezlitonie. Wanie kiedy o tym rozmylaa, drzwi otworzyy si z hukiem i zadziornym krokiem weszo szeciu smokowcw. Jeden z nich zerwa z drzwi tabliczk ZAMKNITE i rzuci j w kt. Macie otwarte powiedzia stwr, padajc na krzeso. Tak, oczywicie. Otik umiechn si blado. Tiko... Widz powiedziaa otpiaaTika.

Rozdzia II Nieznajomy. Pojmani w niewol!


Tego wieczoru w gospodzie nie byo wielu goci. Odwiedzali j teraz smokowcy, cho czasami i mieszkacy Solace przychodzili si napi. Zazwyczaj nie zostawali dugo, bowiem towarzystwo byo im niemie, a wspomnienie dawnych czasw trudne do zniesienia. Dzi gomi bya grupa hobgoblinw, nieufnie przygldajca si smokowcom, i trzech prymitywnie odzianych ludzi z pnocy. Pocztkowo si wcignici do armii lorda Verminaarda, obecnie walczyli dla czystej przyjemnoci zabijania i rabowania. W kcie kulio si kilku mieszkacw Solace. Teokraty Hedericka nie byo na jego codziennym miejscu. Lord Verminaard wynagrodzi usugi Najwyszemu Teokracie, umieszczajc go wrd pierwszych niewolnikw, ktrych wysano do kopalni. Tu o zmierzchu do gospody wszed nieznajomy i zaj stolik w ciemnym kcie obok wejcia. Tika niewiele moga o nim powiedzie by okutany w cik peleryn i nosi kaptur mocno spuszczony na twarz. Sprawia wraenie bardzo zmczonego, bowiem osun si na krzeso, jakby ju nie mg utrzyma si na nogach. Co sobie yczysz? zapytaa przybysza Tika. Mczyzna spuci gow, cignc jedn stron kaptura smuk doni. Nic, dzikuj powiedzia cichym gosem z obcym akcentem. Czy mog posiedzie i odpocz? Mam si tu spotka z kim. Moe kubek piwa, dopki czekasz? umiechna si Tika. Mczyzna spojrza w gr i wtedy dostrzega bysk brzowych oczu w gbi kaptura. Dobrze rzek nieznajomy. Jestem spragniony. Przynie mi piwa. Tika posza w stron baru. Kiedy nalewaa piwa z beczki, usyszaa kolejnych goci wchodzcych do gospody. Chwileczk zawoaa, nie mogc si odwrci. Sidcie, gdzie macie ochot. Przyjd do was, kiedy tylko bd moga! Obejrzaa si przez rami na nowo przybyych i niemal upucia kufel. Tika jkna, a potem opanowaa si. Nie zdrad ich! Siadajcie, gdzie chcecie, nieznajomi powiedziaa gono. Jeden z mczyzn, wielki typ, mia zamiar co powiedzie. Tika wciekle zmarszczya brwi i potrzsna gow. Przeniosa wzrok na smokowcw, ktrzy siedzieli na rodku pokoju. Brodaty mczyzna przeprowadzi grup obok smokowcw, ktrzy przyjrzeli si przybyszom z wielkim zainteresowaniem. Ujrzeli czterech mczyzn i kobiet, krasnoluda i kendera. Mczyni mieli

wybocone peleryny i wysokie buty. Jeden by nadzwyczaj wysoki, drugi nadzwyczaj muskularny. Kobieta, odziana w futra, sza pod rk z wysokim mczyzn. Wszyscy sprawiali wraenie zmczonych i przygnbionych. Jeden z mczyzn kaszla i wspiera si ciko na dziwnie wygldajcej lasce. Grupa przesza przez sal i usiada przy stole w odlegym kcie. Nastpni parszywi uciekinierzy szydzi smokowiec. Chocia ludzie wygldaj zdrowo, a wszyscy wiedz, e krasnoludowie s dobrymi robotnikami. Ciekawe, dlaczego ich jeszcze nie wysano? Wyl, jak tylko zobaczy ich Maomistrz. Moe powinnimy si zaj t spraw od razu powiedzia trzeci, patrzc wrogo w kierunku omiu przybyszw. Co tam, jestem po subie. Nie uciekn daleko. Pozostali rozemiali si i wrcili do picia. Przed kadym z nich stao ju kilkanacie pustych naczy. Tika zaniosa piwo brzowookiemu nieznajomemu, szybko postawia je przed nim, a potem popieszya do nowych goci. Co poda? zapytaa chodno. Wysoki, brodaty mczyzna odpowiedzia niskim, schrypnitym gosem. Piwo i co do jedzenia powiedzia. I wino dla niego wskaza gow na mczyzn, ktry niemal bez przerwy kaszla. Wty mczyzna potrzsn gow. Gorcej wody wyszepta. Tika pokiwaa gow i odesza. Z przyzwyczajenia ruszya w stron, gdzie dawniej znajdowaa si stara kuchnia. Potem, przypomniawszy sobie, e jej ju tam nie ma, zawrcia i posza do prowizorycznej kuchni, ktr wybudoway hobgobliny pod nadzorem smokowcw. Kiedy ju bya w rodku, zaskoczya kuchark, apic ca patelni smaonych ziemniakw z korzennymi przyprawami i niosc j do duej sali. Kolejka piwa i kubek gorcej wody! krzykna do Dezry za barem. Tika bogosawia sw szczliw gwiazd, e Otik ju poszed do domu. Itrum, zajmij si tamtym stolikiem wskazaa na hobgoblinw, pieszc z powrotem do nowo przybyych. Postawia z hukiem patelni na stole, ogldajc si na smokowcw. Widzc, e zajci s piciem, nagle zarzucia ramiona ogromnemu mczynie na szyj i ucaowaa go, a si zaczerwieni. Och, Caramonie szepna popiesznie wiedziaam, e wrcisz po mnie! Zabierz mnie ze sob! Prosz, prosz!

Zaraz, zaraz, spokojnie powiedzia Caramon, poklepujc j niezdarnie po plecach i patrzc bagalnym wzrokiem na Tanisa. Pelf szybko zainterweniowa, nie spuszczajc z oczu smokowcw. Tiko, uspokj si powiedzia do niej. Mamy widowni. Prawda powiedziaa wawo i wyprostowaa si, wygadzajc fartuch. Rozdawszy talerze, zacza nakada przyprawione ziemniaki, podczas gdy Dezra przyniosa piwo i gorc wod. Powiedz nam, co si wydarzyo w Solace powiedzia Tanis zduszonym gosem. Tika szybko szeptem relacjonowaa histori, napeniajc wszystkim talerze, a Caramonowi nakadajc podwjn porcj. Towarzysze suchali w pospnej ciszy. I tak wic zakoczya Tika co tydzie wyruszaj do Pax Tharkas transporty niewolnikw, tylko e zabrali ju nieomal wszystkich zostawiajc tylko

wykwalifikowanych ludzi, jak Theros Ironfeld. Obawiam si o niego. Zniya gos. Zaklina mi si zeszego wieczoru, e nie bdzie ju dla nich pracowa. Wszystko zaczo si od tej grupy elfw, ktr pojmano... Elfowie? Co robi tutaj elfowie? spyta Tanis, odzywajc si zbyt gono ze zdumienia. Smokowcy odwrcili si i zmierzyli go spojrzeniem. Zakapturzony przybysz w kcie unis gow. Tanis zgarbi si i zaczeka, a smokowcy znw wrcili do picia. Potem chcia zada Tice jeszcze kilka pyta na temat elfw. Wtedy jeden ze smokowcw wrzasn, eby przynie mu piwa. Tika westchna. Lepiej pjd ju. Odstawia patelni. Zostawi to tutaj. Skoczcie je. Towarzysze jedli niechtnie, a jedzenie smakowao jak popi. Raistlin zmiesza swj dziwny napar zioowy i wypi go. Niemal natychmiast odczu ulg w kaszlu. Jedzc, Caramon obserwowa Tik w zamyleniu. Wci jeszcze czu ciepo jej ciaa, gdy go obejmowaa, i mikko jej warg. Ogarno go przyjemne uczucie i zastanowi si, czy to, co opowiadano o Tice, jest prawd. Myl ta jednoczenie zasmucia go i zezocia. Jeden ze smokowcw odezwa si gono. Moe nie jestemy mczyznami, do jakich jeste przyzwyczajona, kochanie powiedzia zapitym gosem, niespodziewanie obejmujc Tik w talii uskowat rk. Co nie znaczy, e nie znalelibymy sposobu, eby ci uszczliwi. Caramon wyda pomruk z gbi piersi. Posyszawszy to, Sturm spojrza gronie i sign po miecz. Chwyciwszy rycerza za rk, Tanis szepn z naciskiem Przestacie, obaj! Jestemy w okupowanym miecie! Bd rozsdny. To nie czas na rycerskie zachowanie! Ty

te, Caramonie! Tika sama potrafi da sobie rad. I rzeczywicie, Tika zrcznie wymkna si z ap smokowca i wciekle pomaszerowaa do kuchni. No i co teraz zrobimy? mrukn Flint. Wrcilimy do Solace po zapasy, a znalelimy tylko smokowcw. Z mojego domu zostay ledwie zgliszcza. Tanis nie ma nawet drzewa vallen, a co dopiero mwi o domu. Mamy tylko platynowe dyski jakiej staroytnej bogini i chorego czarodzieja z kilkoma nowymi zaklciami. Zignorowa wcieke spojrzenie Raistlina. Nie moemy zje dyskw, a czarodziej nie nauczy si jeszcze wyczarowywa jedzenia z powietrza, wic nawet gdybymy wiedzieli, dokd si uda, umarlibymy z godu przed dotarciem na miejsce! Czy nadal powinnimy i do Haven? spytaa Goldmoon, spogldajc na Tanisa. A jeli tam jest rwnie le? Skd moemy wiedzie, e rada szlachetnych poszukiwaczy jeszcze istnieje? Nie potrafi na to odpowiedzie rzek Tanis, wzdychajc. Przetar oczy doni. Uwaam jednak, e powinnimy sprbowa dotrze do Qualinesti. Tasslehoff, znudzony rozmow, ziewn i wycign si na krzele. Nie obchodzio go, dokd pjd. Przyjrzawszy si gospodzie z wielkim zainteresowaniem, chcia wsta i zajrze tam, gdzie spona kuchnia, lecz przed wejciem Tanis ostrzeg go, eby nie szuka kopotw. Kender zadowoli si przygldaniem innym klientom. Natychmiast zauway zakapturzonego i otulonego w paszcz nieznajomego, ktry siedzia we frontowej czci gospody i obserwowa bardzo uwanie ich oywion dyskusj. Tanis podnis gos i znw zabrzmiao sowo Qualinesti". Nieznajomy odstawi kufel z guchym stukiem. Tas wanie zamierza zwrci Tanisowi na to uwag, kiedy z kuchni wysza Tika i z rozmachem postawia jedzenie przed smokowcami, zrcznie wymykajc si ich szponiastym apom. Potem podesza znw do druyny. Czy mgbym dosta jeszcze ziemniakw? zapyta Caramon. Oczywicie. Tika umiechna si i wzia patelni, eby zanie j do kuchni. Caramon poczu na sobie wzrok Raistlina. Zaczerwieni si i zacz si bawi widelcem. W Qualinest... powtrzy Tanis gono, spierajc si ze Sturmem, ktry chcia uda si na pnoc. Tas zobaczy, e obcy w kcie wstaje i rusza w ich stron. Tanisie, mamy towarzystwo rzek cicho kender. Rozmowa ucicha. Spuciwszy wzrok na swe kufle, wyczuwali i syszeli zblianie si nieznajomego. Tanis przeklina siebie za to, e nie zauway go wczeniej.

Jednake smokowcy zauwayli przybysza. Kiedy doszed do stolika stworw, jeden ze smokowcw podstawi mu nog. Nieznajomy potkn si o ni i pad gow naprzd na najbliszy stolik. Stwory wybuchny gonym miechem. Wtedy jeden ze smokowcw dostrzeg twarz nieznajomego. Elf! sykn smokowiec, cigajc mu kaptur i odsaniajc migdaowe oczy, szpiczaste uszy i delikatne, mskie rysy elfiego pana. Pozwlcie mi przej rzek elf, cofajc si z podniesionymi rkoma. Chciaem tylko przywita si z tymi wdrowcami. Zaraz przywitasz si z Maomistrzem Toede, elfie warkn smokowiec. Wsta skokiem i chwyciwszy przybysza za konierz paszcza, pchn go na kontuar. Pozostae dwa stwory zamiay si gono. Wracajca z patelni do kuchni Tika zbliya si do smokowcw. Przestacie! krzykna, chwytajc jednego z nich za rami. Zostawcie go w spokoju. Jest klientem, ktry paci. Tak samo, jak wy. Zajmij si swoimi sprawami, dziewczyno! Smokowiec odepchn Tik na bok, a potem zapa elfa szponiast doni i uderzy go w twarz dwa razy. Polaa si krew. Kiedy smokowiec wypuci go, elf zachwia si i potrzsn gow w oszoomieniu. No, zabij go krzykn jeden z ludzi z pnocy. Niech skrzeczy jak tamci! Wydubi mu te skone oczy, ot, co zrobi! Smokowiec wycign miecz. Nie pozwol dalej na to! Sturm rzuci si pierwszy, a reszta za nim, cho wszyscy obawiali si, e nie ma ju wielkiej nadziei na uratowanie elfa byli zbyt daleko od niego. Lecz pomoc bya bliej. Z przeraliwym krzykiem wciekoci, Tika spucia cik patelni na eb smokowca. Rozleg si gony omot. Smokowiec spoglda gupio na Tik przez moment, a potem osun si na podog. Wycigajc n, elf skoczy naprzd w chwili, gdy dwch innych smokowcw rzucio si na Tik. Sturm dobieg do niej i uderzy jednego z nich pazem miecza. Caramon chwyci drugiego w potne ramiona i wrzuci za bar. Riverwindzie! Nie wypuszczaj ich na zewntrz! krzykn Tanis, widzc zrywajce si hobgobliny. Mieszkaniec rwnin zapa jednego hobgoblina w chwili, gdy ten dotyka klamki, lecz drugi wymkn mu si. Usyszeli, jak wzywa strae. Tika, wymachujc nadal patelni, stukna goblina w gow. Jednak nastpny hobgoblin, ujrzawszy nadbiegajcego Caramona, wyskoczy przez okno. Goldmoon wstaa. Uyj czarw! rzeka do Raistlina, chwytajc go za rk. Zrb co! Czarodziej spojrza na kobiet chodnym wzrokiem. To beznadziejne szepn.

Nie bd marnowa si. Goldmoon zmierzya go wciekym spojrzeniem, lecz mag zaj si znw spokojnie piciem swojego naparu. Przygryzajc wargi, pobiega do Riverwinda, trzymajc w rkach sakw z cennymi dyskami Mishakal. Syszaa dzikie granie rogw na ulicach. Musimy std ucieka! powiedzia Tanis, lecz w tej chwili jeden z ludzkich wojownikw zacisn rce na jego szyi i pocign go na podog. Tasslehoff z dzikim okrzykiem wskoczy na kontuar i zacz rzuca kuflami w napastnika, przy okazji o mao co nie trafiajc pelfa. Flint sta porodku zamieszania i przyglda si nieznajomemu elfowi. Ja ci znam! wrzasn nagle. Tanisie, czy to nie jest... Kufel uderzy krasnoluda w gow, pozbawiajc go przytomnoci. Ojoj! powiedzia Tas. Tanis przydusi napastnika i zostawi nieprzytomnego pod stoem. cign Tasa z baru, postawi na pododze i uklk obok Flinta, ktry jcza i usiowa podnie si. Tanisie, ten elf... Flint zmruy oczy, jeszcze oszoomiony, i zapyta: Kto mnie uderzy? Ten duy go pod stoem! pokaza Tas. Tanis wsta i spojrza na elfa, ktrego wskazywa Flint. Gilthanas? Elf przyjrza mu si. Tanthalas rzek chodno. Nigdy bym ci nie pozna. Ta broda... Znw rozlegy si rogi, tym razem bliej. Wielki Reorxie! jkn krasnolud, wstajc z trudem. Musimy std ucieka! Chodcie! Od zaplecza! Tu nie ma zaplecza! krzykna rozpaczliwie Tika, nie wypuszczajc patelni z rk. Tak rzek czyj gos od drzwi. Nie ma zaplecza. Jestecie moimi jecami. W pomieszczeniu rozbysy pochodnie. Towarzysze zasonili oczy, dostrzegajc sylwetki hobgoblinw za krp postaci w drzwiach. Syszeli dochodzce z zewntrz odgosy tupania klapicych stp, a potem chyba z setka goblinw gapia si przez okna i zagldaa przez drzwi. Hobgobliny, ktre jeszcze yy lub byy przytomne, pozbieray si i wycignwszy bro, przyglday si druynie wygodniaym wzrokiem. Sturmie, nie bd gupcem! krzykn Tanis, zatrzymujc rycerza, ktry gotw by rzuci si do ataku na skbion mas goblinw, tworzcych powoli stalowy piercie wok nich. Poddajemy si zawoa pelf. Sturm gniewnie spojrza na pelfa i przez chwil Tanis myla, e moe go nie

posucha. Prosz, Sturmie rzek cicho Tanis. Zaufaj mi. Jeszcze nie nasza pora umrze. Sturm zawaha si i spojrza na goblinw stoczonych w gospodzie. Nie podchodzili, bojc si jego miecza i jego umiejtnoci, lecz wiedzia, e zaatakuj w masie, jeli choby drgnie. Nie nasza pora umrze". C za dziwne sowa. Dlaczego Tanis je powiedzia? Czy istnieje dla czowieka pora, by umrze"? Jeli tak, Sturm uwiadomi sobie, e jeszcze nie nadesza w kadym razie, jeli tylko mg co w tej sprawie zrobi. mier w gospodzie, pod cuchncymi, klapiastymi stopami goblinw nie bya chwalebna. Widzc, i rycerz odoy bro, posta w drzwiach dosza do wniosku, e moe ju bezpiecznie wej. Otaczaa go przecie bez maa setka wiernych onierzy. Przyjaciele dostrzegli szar, plamiast skr i czerwone, zmruone, wiskie oczka Maomistrza Toede. Tasslehoff przekn lin i szybko przysun si do Tanisa. Z pewnoci nas nie pozna szepn Tas. By ju zmierzch, kiedy zatrzymano nas i pytano o lask. Najwyraniej Toede nie pozna ich. Wiele wydarzyo si w cigu tygodnia, a i bez tego Maomistrz Toede mia na gowie mas wanych rzeczy. Wbi czerwone lepia w odznaki rycerskie pod paszczem Sturma. Nastpni parszywi uciekinierzy z Solamnii stwierdzi Toede. Tak skama szybko Tanis. Wtpi, czy Toede wie o zagadzie Xak Tsaroth. Domyla si, e istnieje niewielkie prawdopodobiestwo, e taki poledni dowdca bdzie wiedzie co o dyskach Mishakal. Lecz lord Verminaard wiedzia o dyskach i wkrtce dowie si o mierci smoka. Nawet krasnolud z rozpadlin potrafiby poczy jedno z drugim. Nikt nie moe si dowiedzie, e przybyli ze wschodu. Mamy za sob wiele dni drogi z pnocy. Nie zamierzalimy sprawia kopotw. Zaczli ci smokowcy... Tak, tak rzek zniecierpliwiony Toede. Syszaem to ju przedtem. Zmruy nagle zezowate oczka. Hej, ty! krzykn, wskazujc na Raistlina. Co tam si tak chowasz! Sprowadzi mi go, chopcy! Hobgoblin uczyni niespokojnie krok w stron drzwi, mierzc Raistlina ostronym spojrzeniem. Kilku goblinw pobiego na tyy gospody, wywracajc stoy i awy, by dotrze do wtego modzieca. Caramonowi wyrwa si z piersi gboki pomruk. Tanis ostrzeg gestem wojownika, by nie traci panowania nad sob. Jazda, wstawaj! warkn jeden z goblinw, szturchajc Raistlina wczni. Raistlin powoli wsta i starannie pozbiera swoje sakwy. Gdy sign po lask, goblin zapa czarodzieja za chude rami. Nie dotykaj mnie! zasycza Raistlin, wyrywajc si. Jestem magiem!

Goblin zawaha si i obejrza na Toede. Bra go! wrzasn Maomistrz, chowajc si za plecami bardzo duego goblina. Przyprowadcie go tutaj wraz z pozostaymi. Gdyby kady czowiek noszcy czerwone szaty by magiem, w tym kraju byoby mnstwo krlikw! Jeli bdzie stawia opr, zadga go! Moe i tak go zadgam zaskrzecza goblin. Stwr przycisn grot wczni do garda czarodzieja, gulgoczc ze miechu. I znw Tanis powstrzyma Caramona. Twj brat potrafi zatroszczy si o siebie szepn szybko. Raistlin unis rce, rozkadajc palce, jakby chcia si podda. Nagle wypowiedzia sowa Kalith karan, tobanis-kar! i wskaza na goblina. Mae, jaskrawo ponce strzaki z czystobiaego wiata wystrzeliy z czubkw palcw maga, pomkny w powietrzu i utkwiy gboko w piersi goblina. Stwr przewrci si z wrzaskiem i lea w konwulsjach na pododze. Gdy zapach spalonego ciaa i wosw roznis si po pomieszczeniu, pozostae gobliny skoczyy naprzd, wyjc z wciekoci. Nie zabijajcie go, idioci! wrzasn Toede. Maomistrz wycofa si za drzwi, zasaniajc si wci duym goblinem. Lord Verminaard wypaca niez nagrod za czarodziejw. Ale... Toede wpad na pomys nasz lord nie paci za ywych kenderw tylko za ich jzyki! Zrobisz to jeszcze raz, czarodzieju, a kender zginie! A czyme dla mnie jest kender? warkn Raistlin. W sali zapada duga cisza na jedno uderzenie serca. Tanis poczu, e oblewa go zimny pot. Raistlin rzeczywicie potrafi zatroszczy si o siebie! Przeklty niech bdzie ten czarodziej! Z pewnoci nie takiej odpowiedzi spodziewa si rwnie Toede, tote nie wiedzia zupenie, co ma pocz tym bardziej, e ci wysocy wojownicy wci byli uzbrojeni. Spojrza na Raistlina niemal bagalnie. Czarodziej jakby wzruszy ramionami. Pjd nie stawiajc oporu szepn Raistlin, a jego zote oczy rozbysy. Tylko nie dotykajcie mnie. Nie, oczywicie, e nie wymamrota Toede. Przyprowadzi go. Posawszy swemu dowdcy zaniepokojone spojrzenia, goblinowie pozwolili magowi stan obok brata. Czy to ju wszyscy? zapyta poirytowany Toede. W takim razie, zabierzcie im bro i plecaki. Tanis, majc nadziej unikn dalszych kopotw, zdj uk z ramienia i wraz z koczanem pooy go na ubrudzonej sadz pododze gospody. Tasslehoff szybko pooy

swj hoopak, a krasnolud mruczc niechtnie dooy swj topr bojowy. Pozostali poszli za przykadem Tanisa, z wyjtkiem Sturma, ktry sta z rkoma zaoonymi na piersi i... Prosz, pozwlcie mi zatrzyma plecak powiedziaa Goldmoon. Nie mam w nim broni ani niczego, co miaoby dla was warto. Przysigam! Towarzysze odwrcili si ku niej kady pamita o bezcennych dyskach, ktre byy w jej posiadaniu. Zapada wymuszona, niespokojna cisza. Riverwind stan przed Goldmoon. Odoy uk, lecz zachowa miecz, tak samo jak rycerz. Nagle wtrci si Raistlin. Czarodziej odoy lask, sakiewki ze skadnikami zakl i cenn torb, w ktrej nosi ksigi magiczne. Nie martwi si o nie na ksigi rzucono ochronne zaklcia, ktre powodoway, e kady, z wyjtkiem ich waciciela, kto prbowaby je przeczyta, oszalaby, a laska Magiusa cakiem dobrze potrafia sama si o siebie zatroszczy. Raistlin wycign rce do Goldmoon. Daj im plecak powiedzia agodnie. Inaczej zabij nas. Posuchaj go, moja droga zawoa popiesznie Toede. To inteligentny czowiek. To zdrajca! krzykna Goldmoon, ciskajc mocno plecak. Daj im plecak powtrzy hipnotycznie Raistlin. Goldmoon poczua, e sabnie, jakby jego dziwna moc przeamywaa jej opr. Nie! wykrztusia. To nasza nadzieja... Wszystko bdzie dobrze szepn Raistlin, spogldajc uwanie w jej przejrzyste, bkitne oczy. Pamitasz lask? Pamitasz, jak jej dotknem? Goldmoon zmruya oczy. Tak szepna. Porazia ci... Szsz ostrzeg szybko Raistlin. Daj im torb. Nie martw si. Wszystko bdzie dobrze. Bogowie chroni, co do nich naley. Goldmoon popatrzya na czarodzieja, a nastpnie niechtnie pokiwaa gow. Raistlin wycign chude rce, by wzi od niej plecak. Toede przyglda mu si chciwie, zastanawiajc si, co te w nim jest. Dowie si, ale nie przy tych wszystkich goblinach. Wreszcie zostaa tylko jedna osoba, ktra nie usuchaa rozkazu. Sturm sta nieporuszony. W jego bladej twarzy gorczkowo byszczay oczy. Mocno ciska stary, dwurczny miecz swego ojca. Nagle Sturm odwrci si z drgnieniem, czujc palcy dotyk palcw Raistlina na swym ramieniu. Zagwarantuj jego bezpieczestwo szepn mag. Jak? zapyta rycerz, cofajc si przed Raistlinem, jak przed jadowitym wem. Nie zamierzam ci tego wyjania zasycza Raistlin. Moesz mi zaufa lub nie, jak chcesz. Sturm zawaha si.

To mieszne! zaskrzecza Toede. Zabi rycerza! Zabi ich wszystkich, jeli dalej bd sprawia kopoty. Spa przez nich nie mona! Dobrze rzek Sturm zduszonym gosem. Podszed i z szacunkiem pooy miecz na stercie broni. Jego staroytna, srebrna pochwa ozdobiona znakiem zimorodka i ry poyskiwaa w wietle. Ach, prawdziwie pikna bro powiedzia Toede. Nagle wyobrazi sobie, jak wchodzi na audiencj u lorda Verminaarda z mieczem solamnijskiego rycerza u boku. Moe powinienem sam si nim zaopiekowa. Przyniecie go... Zanim zdy dokoczy, Raistlin prdko wystpi naprzd i uklk obok sterty broni. Z doni czarodzieja wystrzeli jaskrawy bysk. Raistlin zamkn oczy i zacz szepta dziwne sowa, trzymajc wycignite donie nad orem i torbami. Powstrzymajcie go! krzykn Toede. Ale nikt si na to nie odway. Wreszcie Raistlin przesta mwi i spuci gow ze zmczenia. Brat popieszy mu z pomoc. Raistlin wsta. Wiedzcie o tym! rzek czarodziej, rozgldajc si po sali zotymi oczami. Rzuciem czar na nasze rzeczy. Kadego, kto dotknie ich, pore powoli wielki robak Catyrpelius, ktry wypeznie z otchani i wyssie wam krew z y, a bdziecie niczym suche upiny. Wielki robak Catyrpelius? jkn Tasslehoff, ktremu rozbysy oczy. To niewiarygodne. Nigdy nie syszaem o... Tanis zatka kenderowi usta doni. Gobliny odsuny si od sterty broni, ktra wydawaa si nieomal jarzy zielon powiat. Niech kto wemie t bro! rozkaza Toede, wpadajc w furi. We se sam mrukn goblin. Nikt si nie ruszy. Toede nie wiedzia, co ma zrobi. Chocia nie mia zbyt bujnej wyobrani, jaskrawy obraz wielkiego robaka Catyrpeliusa utkwi mu w gowie. Dobrze burkn zabierzcie jecw! Zaadowa ich do klatek. I macie zabra te t bro, bo inaczej poaujecie, e ten robak, jak mu tam, nie wyssa wam krwi! Toede wymaszerowa w gniewie. Gobliny zaczy popycha winiw w stron drzwi, szturchajc ich w plecy mieczami. aden jednake nie dotkn Raistlina. To wspaniae zaklcie, Raist rzek Caramon przyciszonym gosem. Jak jest potne? Czy mogoby... Jest mniej wicej rwnie potne, co sia twego rozumu! szepn Raistlin i

podnis praw do. Widzc zdradzieckie, czarne lady proszku rozbyskowego, Caramon umiechn si ponuro, nagle wszystko zrozumiawszy. Tanis ostatni opuci gospod. Po raz ostatni rozejrza si. Pod sufitem wisiaa jedna lampa. Stoy byy przewrcone, krzesa poamane. Belki pod powa byy osmalone od poaru, a w niektrych miejscach cakiem przepalone. Okna pokrywaa czarna, tusta sadza. Niemal szkoda, e nie zginem, zanim to ujrzaem. Ostatni rzecz, jak usysza, kiedy ju wychodzi, bya zacieka ktnia dwch kapitanw hobgoblinw dotyczca tego, kto ma zabra zaczarowan bro.

Rozdzia III Karawana niewolnikw. Dziwny, stary czarodziej


Druyna spdzia zimn, bezsenn noc zamknita w elaznej klatce na koach na rynku w Solace. Do jednego ze supw wbitych w ziemi na polanie przykuto acuchem trzy klatki. Drewniane supki poczerniay od ognia i aru, a ich podstawy byy zwglone i popkane. Na polanie nie byo ani rolinki, nawet kamienie byy czarne i nadtopione. Kiedy wsta wit, druyna ujrzaa innych winiw w klatkach. Ostatni transport niewolnikw z Solace do Pax Tharkas mia osobicie odprowadzi Maomistrz Toede, bowiem hobgoblin postanowi zaimponowa lordowi Verminaardowi, ktry mieszka w Pax Tharkas. Pod oson nocy Caramon raz sprbowa wygi prty klatki i musia zrezygnowa. Wczesnym porankiem podniosa si zimna mga, skrywajc zniszczone miasto przed oczami towarzyszy. Tanis spojrza na Goldmoon i Riverwinda. Teraz ich rozumiem, pomyla Tanis. Teraz znam t zimn pustk wewntrz, ktra boli bardziej ni rana od miecza. Nie mam ju domu. Popatrzy na Gilthanasa skulonego w kcie. Elf nie odezwa si do nikogo tej nocy, wymawiajc si, e boli go gowa i jest zmczony. Lecz Tanis, ktry czuwa przez ca noc, zauway, e Gilthanas nie spa, a nawet nie udawa, e pi. Przygryza doln warg i wpatrywa si w mrok. Ten widok przypomnia Tanisowi, e mia gdyby zechcia si do niego przyzna jeszcze jedno miejsce, ktre mg uwaa za dom: Qualinesti. Nie, pomyla Tanis, opierajc si o prty klatki, Qualinesti nigdy nie byo domem. To tylko miejsce, gdzie mieszkaem... Z mgy wyoni si Maomistrz Toede, zacierajc tuste donie i umiechajc si dumnie od ucha do ucha na widok transportu niewolnikw. Moe czeka go awans. Pikna zdobycz, biorc pod uwag, e nie bardzo byo ju z czego wybiera w tym wypalonym miasteczku. Lord Verminaard powinien by zadowolony, szczeglnie z tej ostatniej partii. Przede wszystkim z tego ogromnego wojownika wspaniay okaz. Zapewne bdzie mg pracowa za trzech w kopalni. Ten wysoki barbarzyca rwnie wietnie si nada. Natomiast prawdopodobnie trzeba bdzie zabi rycerza Solamnijczycy syn z niechci do wsppracy. Za to lord Verminaard z pewnoci ucieszy si z tych dwch kobiet bardzo odmiennych, lecz w rwnym stopniu urodziwych. Samemu Toede zawsze podobaa si rudowosa barmanka o powabnych, zielonych oczach, ubrana w wydekoltowan, bia bluzk celowo odsaniajc wystarczajcy obszar lekko piegowatej skry, by kusi mczyzn myl o tym,

co jest dalej. Rozmylania Maomistrza przerwa szczk ora i ochrype krzyki niesamowicie brzmice we mgle. Krzyki przybray na sile. Wkrtce nieomal wszyscy w karawanie niewolnikw obudzili si i usiowali przenikn wzrokiem mg. Toede rzuci zaniepokojone spojrzenie na jecw i poaowa, e nie ma pod rk jeszcze kilku stranikw. Gobliny, widzc poruszenie wrd winiw, skoczyy na rwne nogi i wymierzyy z ukw w stron klatek. Co tam si dzieje? burkn gono Toede. Czy ci kretyni nie potrafi nawet wzi jednego jeca, eby nie podnosi takiej wrzawy? Nagle wrd zgieku rozleg si gony wrzask. By to krzyk czowieka cierpicego, lecz ktrego wcieko przewyszaa wszystko inne. Gilthanas wsta, poblady na twarzy. Znam ten gos rzek. Theros Ironfeld. Obawiaem si tego. Od czasu masakry pomaga elfom w ucieczce. Ten Verminaard poprzysig zagad wszystkim elfom... Gilthanas obserwowa reakcj Tanisa nie wiedziae o tym? Nie! odrzek wstrznity Tanis. Nie wiedziaem. Skde mgbym? Gilthanas umilk i przyglda si Tanisowi przez chwil. Wybacz mi powiedzia w kocu. Wydaje si, e le ci osdziem. Sdziem, e z tego powodu zapucie brod. Ale skd! Tanis wsta jednym skokiem. Jak miesz oskara mnie... Tanisie ostrzeg Sturm. Pelf odwrci si i dostrzeg goblinw stoczonych w pobliu, celujcych z ukw prosto w jego serce. Podnoszc rce, cofn si na swoje poprzednie miejsce. W tym samym czasie oddzia hobgoblinw przycign w zasig ich wzroku wysokiego, potnie zbudowanego mczyzn. Syszaem, e Therosa kto zdradzi powiedzia cicho Gilthanas. Wrciem, eby go ostrzec. Gdyby nie on, nigdy nie uszedbym ywy z Solace. Miaem spotka si z nim wczoraj wieczorem w gospodzie. Kiedy nie przyszed, obawiaem si... Maomistrz Toede otworzy drzwi klatki towarzyszy, wrzeszczc i poganiajc hobgoblinw, by przyprowadziy jeca. Goblinowie pilnowali pozostaych winiw, podczas gdy hobgoblinowie wrzucili Therosa do klatki. Maomistrz Toede szybko zatrzasn drzwi. To wszystko! zawoa. Zaprzga. Wyruszamy. Oddziay goblinw wpdziy ogromne jelenie na polan i zaczy zaprzga je do wozw. Tanis ledwo zauwaa ich wrzaski i cae to zamieszanie. Wstrznity, przez chwil

ca uwag skupi na kowalu. Theros Ironfeld lea nieprzytomny na przykrytej som pododze klatki. Tam, gdzie powinno znajdowa si jego krzepkie prawe rami, by zmasakrowany kikut. Odrbano mu, najwyraniej jakim tpym narzdziem, rk tu poniej barku. Ze straszliwej rany chlustaa krew i rozlewaa si kau po pododze klatki. Niech to bdzie nauczka dla wszystkich, ktrzy pomagaj elfom! Toede zajrza do klatki, mruc wiskie oczka niknce w fadach tuszczu. On ju nigdy nie wykuje niczego chyba e sobie now rk! Ja, auu... Wielki jele nadepn na Maomistrza, zmuszajc go do popiesznej ucieczki. Toede zwrci si do istoty prowadzcej jelenia. Sestun! Ty kretynie! Toede powali mniejsze stworzenie na ziemi. Tasslehoff przyjrza si stworkowi, biorc go za bardzo maego goblina. Potem zobaczy, e jest to krasnolud lebowy, ubrany w goblini zbroj. Krasnolud pozbiera si, odsun za duy hem, ktry spad mu na oczy, i popatrzy ze zoci na Toede, ktry poczapa na przd kolumny. Robic wcieke miny, zacz kopa boto w jego kierunku. Najwyraniej od tego ulyo mu na duszy, bowiem wkrtce przesta i popdzi jelenia do szeregu. Mj wierny przyjacielu szepn Gilthanas, nachylajc si nad Therosem i biorc kowala za siln, czarn do. Przypacie swoj wierno yciem. Theros popatrzy na niego pustymi oczami, najwyraniej nie syszc gosu elfa. Gilthanas usiowa opatrzy okropn ran, lecz krew wci laa si na podog wozu. Na ich oczach z kowala uchodzio ycie. Nie powiedziaa Goldmoon, podchodzc i przyklkajc przy kowalu. On nie musi umrze. Jestem uzdrowicielk. Pani rzek zniecierpliwiony Gilthanas nie ma takiego uzdrowiciela na Krynnie, ktry pomgby temu czowiekowi. Straci wicej krwi ni krasnolud ma w caym ciele! Jego puls jest tak saby, e ledwo go wyczuwam. Najlepiej byoby pozwoli mu umrze w spokoju, bez tych twoich barbarzyskich obrzdw! Goldmoon zignorowaa go. Kadc do na czole Therosa, zamkna oczy. Mishakal modlia si umiowana bogini uzdrawiania, udziel temu czowiekowi aski swego bogosawiestwa. Jeli jego przeznaczenie jeszcze si nie wypenio, ulecz go, by mg y i suy sprawie prawdy. Gilthanas znw zacz protestowa, chcia nawet odcign Goldmoon si. Nagle zatrzyma si i spojrza ze zdumieniem. Krew przestaa pyn z rany kowala, a sama rana

zacza si goi na oczach przygldajcego si temu elfa. Ciemna skra Therosa ocieplia si, oddech uspokoi i wyrwna, i wydawao si, e kowal zapad w spokojny, zdrowy sen. Rozlegy si szepty i szmery zdumienia wrd innych winiw z pobliskich klatek. Tanis rozejrza si w obawie, e goblinowie i smokowcy mogli co zauway, lecz najwyraniej wszyscy byli zbyt zajci zaprzganiem opornych jeleni do wozw. Gilthanas zaszy si ponownie w swoim kcie i z zamyleniem przyglda si Goldmoon. Tasslehoffie, zbierz troch somy poleci Tanis. Caramonie, ty i Sturm pomoecie mi przenie go w kt. Prosz Riverwind poda swj paszcz. We to i okryj go przed chodem. Goldmoon upewnia si, e Therosowi jest wygodnie, po czym wrcia na swe miejsce obok Riverwinda. Jej twarz promieniaa odwiecznym i bezmiernym spokojem, ktry sprawia, e to gadoksztatne stwory na zewntrz wydaway si prawdziwymi winiami. Byo ju niemal poudnie, nim kolumna ruszya. Goblinowie przyszli i wrzucili jedzenie do klatek ochapy misa i chleb. Nikt, nawet Caramon, nie mg zje nadpsutego, cuchncego misa, wic je wyrzucono. Przyjaciele pochonli jednak arocznie chleb, bowiem nie jedli niczego od zapadnicia zmroku. Wkrtce Toede opanowa sytuacj i wyjedajc na swym kosmatym kucu, wyda kolumnie rozkaz wyruszenia. Sestun, krasnolud lebowy, drepta za Toede. Ujrzawszy ochap misa lecy w bocie i brudzie przed klatk, zatrzyma si, chwyci go chciwie i wpakowa do ust. Kad klatk na koach cigny cztery jelenie. Dwaj hobgoblinowie siedzieli wysoko na prymitywnych, drewnianych podwyszeniach jeden trzyma lejce jelenia, drugi bat i miecz. Toede zaj miejsce na przedzie kolumny, a za nim szo okoo pidziesiciu opancerzonych i cikozbrojnych smokowcw. Kolejny oddzia, liczcy mniej wicej dwa razy tyle hobgoblinw, zamyka pochd, maszerujc za klatkami. Po masie zamieszania i licznych przeklestwach, kolumna wreszcie wyruszya. Paru mieszkacw Solace, ktrzy jeszcze zostali, odprowadzao j wzrokiem. Jeli nawet znali kogo wrd jecw, nie poegnali si sowem ani gestem. Twarze, zarwno wewntrz, jak i na zewntrz klatek, byy obliczami ludzi, ktrzy ju nie potrafi odczuwa cierpienia. Jak Tika, przysigli, e ju nigdy nie zapacz. Karawana udaa si na poudnie od Solace, jadc star drog przez przecz Gateway. Hobgoblinowie i smokowcy skaryli si na podrowanie w upale dnia, lecz poweseleli i przyspieszyli kroku, gdy wmaszerowali w cie wysokich cian przeczy. Chocia jecom byo zimno w wwozie, mieli swoje powody, by czu wdziczno nie musieli ju spoglda na sw spustoszon ziemi ojczyst.

By ju wieczr, gdy kolumna opucia krte drogi wwozu i dotara do Gateway. Winiowie wychylali si przez prty, by dojrze kwitnce miasto handlowe. Teraz tylko dwa niskie kamienne mury, stopione i poczerniae, stay tam, gdzie niegdy byo miasto. Nie wida byo ladu ywej istoty. Jecy skulili si aonie. Kiedy znw znaleli si na otwartej przestrzeni, smokowcy owiadczyli, e wol podrowa noc, unikajc sonecznego blasku. W zwizku z tym kolumna zatrzymywaa si przed witem tylko na krtko. Nie sposb byo spa w brudnych klatkach, ktre trzsy si i podskakiway na kadym wyboju. Winiowie cierpieli z pragnienia i godu. Ci, ktrym udao si wmusi jedzenie, jakie dostali od smokowcw, wkrtce je zwymiotowali. Dostawali tylko po maym kubku wody dwa lub trzy razy dziennie. Goldmoon cay czas przebywaa w pobliu rannego kowala. Chocia Therosowi Ironfeldowi nie grozia ju mier, nadal by bardzo chory. Dosta wysokiej gorczki i majaczy o spustoszeniu Solace. Theros mwi o smokowcach, ktrych ciaa po mierci zmieniay si w kaue kwasu palcego ciaa ofiar, i o smokowcach, ktrych koci wybuchay, niszczc wszystko w szerokim promieniu. Tanis sucha kowala przeywajcego jeden koszmar za drugim, a poczu si niedobrze. Po raz pierwszy Tanis zda sobie spraw z powagi sytuacji. Jak mogli si udzi, e mog walczy ze smokami, ktrych oddech zabija i ktrych magia przewysza moc zaklcia wszystkich czarodziejw, z wyjtkiem najpotniejszych spord ywych? Jak mog pokona niezmierzone armie tych smokowcw, skoro nawet ich martwe ciaa miay moc zabijania? Mamy tylko dyski Mishakal, pomyla z gorycz Tanis i co nam z nich przyjdzie? Zbada je dokadnie w czasie wdrwki z Xak Tsaroth do Solace. Niemniej jednak niewiele zdoa z nich wyczyta. Chocia Goldmoon potrafia zrozumie sowa dotyczce sztuki uzdrawiania, odcyfrowaa niewiele wicej. Wszystko zostanie objawione przywdcy ludu powiedziaa z niewzruszon wiar. Moim powoaniem jest odnale go. Tanis chciaby mc podziela jej wiar, lecz w czasie podry przez spustoszone ziemie, zacz wtpi, czy jakikolwiek przywdca zdoa pokona potg lorda Verminaarda. Te obawy stanowiy zaledwie dodatek do innych problemw pelfa. Raistlin, pozbawiony swego lekarstwa, kaszla tak bardzo, a znalaz si w niemal rwnie zym stanie jak Theros. Goldmoon miaa ju dwch pacjentw na gowie. Na szczcie, Tika pomagaa mieszkance rwnin opiekowa si magiem. Tika, ktrej ojciec by na swj sposb czarodziejem, darzya ogromnym podziwem i szacunkiem kadego, kto umia wada magi. W rzeczywistoci to ojciec Tiki niechccy zapozna Raistlina z jego powoaniem.

Ojciec Raistlina zabra kiedy maych bliniakw i sw pasierbic, Kitiar, na miejscowy jarmark z okazji wita koca lata, gdzie dzieci obejrzay wystp iluzjonisty Waylana Wspaniaego. Omioletni Caramon wkrtce zacz si nudzi i chtnie zgodzi si pj z kilkunastoletni przyrodni siostr na widowisko, ktre jej si podobao na popis szermierki. Raistlin, ju wtedy wty i sabowity, nie przepada za takimi czynnymi sportami. Cay dzie spdzi na przygldaniu si iluzjonicie Waylanowi. Kiedy rodzina wrcia wieczorem do domu, Raistlin zdumia wszystkich umiejtnoci bezbdnego naladowania kadej sztuczki. Nastpnego dnia ojciec zaprowadzi chopca do jednego z najwikszych mistrzw sztuk magicznych i powierzy mu jego nauk. Tika zawsze podziwiaa Raistlina i ogromne wraenie robia na niej opowie o jego tajemniczej wyprawie do osawionych Wie Wielkiej Magii. Teraz pomagaa opiekowa si czarodziejem z szacunku dla niego i z wasnej, wewntrznej potrzeby pomagania sabszym od siebie. Troszczya si o niego rwnie dlatego (jak przyznawaa po cichu), e swym postpowaniem zasugiwaa na umiech wdzicznoci i yczliwoci przystojnego brata Raistlina. Tanis nie wiedzia, czym si bardziej martwi pogarszajcym si stanem czarodzieja czy rozwijajcym si romansem starszego, dowiadczonego onierza i modziutkiej oraz jak Tanis przypuszcza wbrew wszelkim plotkom niedowiadczonej, wraliwej barmanki. Mia rwnie inny kopot. Sturm, upokorzony wziciem do niewoli i wleczeniem po okolicy jak zwierz na rze, popad w gbok depresj i Tanis obawia si, e ju si z niej nie wydobdzie. Sturm albo cay dzie siedzia, spogldajc przez kraty, albo co chyba jeszcze gorsze zapada w okresy gbokiego snu, z ktrego nie mona byo go obudzi. Wreszcie Tanis musia poradzi sobie jako z wewntrznym konfliktem, ktrego materialnym przejawem by elf siedzcy w kcie klatki. Za kadym razem, gdy Tanis spoglda na Gilthanasa, przeladoway go wspomnienia domu w Qualinesti. W miar zbliania si do ojczyzny, wyaniay si wspomnienia, ktre wydaway mu si ju dawno zapomniane i pogrzebane. Ich dotyk by rwnie mrony, co dotyk upiorw z Mrocznej Puszczy. Gilthanas, przyjaciel z dziecistwa wicej ni przyjaciel, brat. Wychowani w tym samym domu i bliscy wiekiem, bawili si razem, bili si i miali. Kiedy siostrzyczka Gilthanasa bya ju wystarczajco dua, chopcy pozwolili uroczemu, jasnowosemu dziecku przyczy si do ich zabaw. Jedn z najulubieszych rozrywek tej trjki byo patanie figli starszemu bratu, Porthiosowi, silnemu i powanemu modziecowi, ktry w modym wieku wzi na swe barki odpowiedzialno i smutki swego narodu. Gilthanas, Laurana i Porthios

byli dziemi Mwcy Soc, wadcy elfw Qualinesti, ktre to stanowisko Porthios mia odziedziczy po mierci ojca. Niektrym w krlestwie elfw wydawao si dziwne, i Mwca zechcia przygarn pod swj dach bkarta ony swego nieyjcego brata po tym, jak zostaa zgwacona przez ludzkiego wojownika. Zmara z alu zaledwie kilka miesicy po urodzeniu swego dziecka pkrwi. Jednake Mwca, ktry bardzo powanie traktowa odpowiedzialno, przygarn dziecko bez wahania. Dopiero w pniejszych latach, gdy z rosncym niepokojem przyglda si rozwijajcemu si zwizkowi swej ukochanej crki z pelfim bkartem, zacz aowa tej decyzji. Sytuacja wprawiaa w zakopotanie rwnie Tanisa. Bdc w poowie czowiekiem, modzieniec osign dojrzao, jakiej nie moga zrozumie wolniej rozwijajca si elfia panienka. Tanis dostrzeg nieszczcie, jakie musi sprowadzi ich zwizek na rodzin, ktr kocha. Dotkn go rwnie wewntrzny niepokj, ktry bdzie go drczy w pniejszych latach: stay konflikt pomidzy tym, co byo w nim z elfa, i tym, co z czowieka. W wieku lat osiemdziesiciu okoo dwudziestu ludzkich lat Tanis opuci Qualinost. Mwcy nie byo al, e Tanis odchodzi. Prbowa ukrywa swe uczucia przed modym pelfem, lecz obaj wiedzieli o tym. Gilthanas nie by tak taktowny. Z powodu Laurany w rozmowie midzy nimi pady gorzkie sowa. Upyny lata, nim sowa te przestay by tak bolesne, a Tanis nie by pewny, czy rzeczywicie zapomnia o nich ani czy je wybaczy. Najwyraniej Gilthanas nie uczyni tego rwnie. Podr tym dwm bardzo si duya. Tanis kilkakrotnie usiowa rozpocz bez adu i skadu rozmow, lecz natychmiast odkry, e Gilthanas si zmieni. Mody elfi pan by zawsze otwarty i uczciwy, wesoy i pogodny. Nie zazdroci starszemu bratu odpowiedzialnoci, jak pocigaa za sob rola nastpcy tronu. Gilthanas by uczonym, amatorem sztuki czarodziejskiej, cho nigdy nie traktowa jej tak powanie, jak Raistlin. By doskonaym wojownikiem, cho jak wszyscy elfowie, nie lubi walki. Bardzo by przywizany do swej rodziny, szczeglnie do siostry. Teraz siedzia milczcy i pospny, co byo niezwyke, jak na elfa. Jedyny moment, gdy wykaza zainteresowanie czymkolwiek, nastpi, kiedy Caramon zacz ukada plan ucieczki. Gilthanas ostro nakaza mu zapomnie o tym, bo wszystko zaprzepaci. Gdy zadano od niego wyjanie, elf zamilk, mruczc co tylko o niedogodnych szansach. O wschodzie soca trzeciego dnia armia smokowcw zacza si ociga po dugim nocnym marszu i z niecierpliwoci oczekiwaa na odpoczynek. Po kolejnej bezsennej nocy towarzyszy nie czekao nic, poza nastpnym zimnym i ponurym dniem. Jednake

niespodziewanie klatki zatrzymay si. Tanis podnis gow, zdziwiony zmian w codziennym planie. Pozostali winiowie pobudzili si i wyjrzeli przez prty klatek. Zobaczyli starego mczyzn, ubranego w dugie szaty, ktre niegdy mogy by biae, i w zgnieciony, szpiczasty kapelusz. Wygldao na to, e starzec rozmawia z drzewem. Syszysz mnie, mwi do ciebie! starzec pogrozi wytart lask dbowi. Powiedziaem, eby poszed std, i mwiem na serio! Siedziaem sobie na tym kamieniu pokaza na gaz i grzaem na porannym soneczku swe stare koci, kiedy miae czelno rzuci na cie i wyzibi mnie! Precz std i to natychmiast! Drzewo nie odpowiedziao. Nie ruszyo si rwnie. Do mam twojej bezczelnoci! Starzec zacz okada drzewo lask. Precz, bo... bo... Niech kto zamknie tego wariata do klatki! krzykn Maomistrz Toede, nadjedajc galopem z czoa kolumny. Precz ode mnie z apami! wrzasn starzec do smokowcw, ktry podbiegli i szarpnli go. Bi ich niezdarnie lask, dopki mu jej nie odebrali. Aresztujcie to drzewo! domaga si. Pod zarzutem zasaniania soca! Smokowcy bezceremonialnie wepchnli starca do klatki towarzyszy. Potknwszy si o wasne szaty, starzec upad. Nic ci nie jest, starcze? zapyta Riverwind, pomagajc mu usi. Goldmoon odesza na chwil od Therosa. Prosz, dziadku powiedziaa cicho. Nie jeste ranny? Jestem kapank... Mishakal! powiedzia, patrzc na amulet, ktry miaa na szyi. Wielce interesujce. Ohoho. Popatrzy na ni ze zdumieniem. Nie wygldasz na trzysta lat! Goldmoon mrugna oczami, nie wiedzc, jak zareagowa. Skd wiedziae? Czy poznae... Nie mam trzystu lat... Bya coraz bardziej zdezorientowana. Oczywicie, e nie. Przepraszam moja droga. Staruszek poklepa j po doni. W towarzystwie nie mwi si o wieku damy. Wybacz mi. To si wicej nie powtrzy. Taki nasz may sekret rzek przenikliwym szeptem. Tas i Tika zaczli chichota. Starzec rozejrza si. Mio z waszej strony, e zatrzymalicie si, eby mnie podwie. Daleka jest droga do Qualinostu. Nie jedziemy do Qualinostu rzek ostro Gilthanas. Jestemy jecami i jedziemy do kopalni w Pax Tharkas. Taak? Starzec rozejrza si niezbyt przytomnym wzrokiem. Czyby wic miaa

wkrtce jecha jaka inna grupa? Mgbym przysic, e to wanie ta. Jak ci na imi, dziadku? spytaa Tika. Moje imi? Staruszek zawaha si i zmarszczy czoo. Fizban? Tak, wanie. Fizban. Fizban! powtrzy Tasslehoff, gdy klatka drgna i ponownie ruszya. To nie jest imi! Nie? spyta z alem stary mczyzna. Wielka szkoda. Tak je lubiem. Sdz, e to wspaniae imi powiedziaa Tika, mierzc gniewnym spojrzeniem Tasa. Kender cofn si do kta, spogldajc na sakwy wiszce na ramieniu staruszka. Nagle Raistlin zacz kaszle i uwaga wszystkich skupia si na nim. Jego ataki kaszlu staway si coraz gorsze. By wyczerpany i wida byo, e cierpi. Jego skra pona w dotyku. Goldmoon nie potrafia mu pomc. Co spalao maga od wewntrz i kapanka nie moga tego wyleczy. Caramon przyklk przy bracie i wytar krople krwawej liny z jego warg. Musi dosta t mikstur, ktr zwykle pije! Caramon podnis gow i popatrzy aonie. Nigdy nie widziaem go w tak zym stanie. Jeli nie posuchaj gosu rozsdku... zwalisty mczyzna spojrza wciekle rozbij im by! Nie obchodzi mnie, ilu ich tam jest! Porozmawiamy z nimi, kiedy zatrzymamy si na noc obieca Tanis, cho domyla si, jaka bdzie odpowied Maomistrza. Wybaczcie mi powiedzia staruszek. Czy mog? Fizban usiad przy Raistlinie. Pooy do na czole maga i rzek kilka sw srogim tonem. Caramon, ktry nasuchiwa uwanie, usysza Fistandan..." i jeszcze nie czas". Z pewnoci nie bya to modlitwa o uzdrowienie, jakiej prbowaa Goldmoon, lecz ogromny mczyzna zobaczy, e jego brat zareagowa! Jednake reakcja bya zdumiewajca. Powieki Raistlina zadray i uniosy si. Mag popatrzy na starca z dzikim przeraeniem i chud, wt doni chwyci Fizbana za nadgarstek. Przez chwil wydawao si, e Raistlin zna starca, a potem Fizban przesun doni przed oczami maga. Wyraz przeraenia ustpi, zastpiony zdezorientowaniem. Si ma umiechn si szeroko Fizban. Nazywam si... ee... Fizban. Posa wyzywajce spojrzenie Tasslehoffowi, jakby czeka, czy kender odway si zamia. Jeste... czarodziejem! szepn Raistlin. Kaszel ustpi. No, tak jakby, chyba jestem. Je te jestem czarodziejem! powiedzia Raistlin, podnoszc si do pozycji siedzcej.

Bez artw! Fizban sprawia wraenie ogromnie ucieszonego. Jaki ten Krynn may. Bd musia nauczy ci kilku moich zakl. Mam takie jedno... kula ognista... zaraz, jak to szo? Starzec gldzi jeszcze dugo po tym, jak karawana zatrzymaa si o wschodzie soca.

Rozdzia IV Ocaleni! Czary Fizbana.


Raistlin cierpia na ciele, Sturm cierpia mki duchowe, lecz najprawdopodobniej czterodniowa niewola bya najwiksz udrk dla Tasslehoffa. Najokrutniejsz tortur, jak mona zada kenderowi, jest zamknicie go. Oczywicie, powszechnie rwnie uwaa si, e najokrutniejsz mczarni, jak mona zada kademu innemu rodzajowi istot, jest zamknicie ich z kenderem. Po trzech dniach nieprzerwanej gadaniny Tasslehoffa, jego psot i dokuczliwych figli, towarzysze z radoci zamieniliby towarzystwo kendera na mi godzink amania koem przynajmniej tak stwierdzi Flint. Wreszcie, kiedy nawet Goldmoon nie wytrzymaa nerwowo i omal go nie spoliczkowaa, Tanis odesa Tasa na ty wozu. Spuciwszy nogi na zewntrz, kender przycisn twarz do elaznych prtw i pomyla, e umrze z aoci. Nigdy jeszcze w cigu swego ycia nie nudzi si tak strasznie. Sytuacja zrobia si ciekawsza po odkryciu Fizbana, lecz warto rozrywkowa staruszka zmalaa, kiedy Tanis poleci Tasowi zwrci sakiewki staremu czarodziejowi. Tak wic, doprowadzony do desperacji Tasslehoff znalaz sobie now rozrywk. By ni Sestun, krasnolud lebowy. Druyna, oglnie rzecz biorc, odnosia si do Sestuna z penym rozbawienia politowaniem. Krasnolud by obiektem drwin Toede i jego popychadem. Przez ca noc biega na posyki dla Maomistrza. Nosi wiadomoci od Toede na pocztku kolumny do kapitana hobgoblinw na kocu, dwiga Maomistrzowi jedzenie z wozu zaopatrzeniowego, karmi i poi kuca Maomistrza i wykonywa wszystkie najpodlejsze prace, jakie Maomistrzowi wpady do gowy. Toede przewraca go kopniakami przynajmniej trzy razy dziennie, smokowcy dokuczali mu, a hobgobliny krady mu jedzenie. Nawet jelenie kopay go za kadym razem, gdy truchcikiem przebiega obok nich. Krasnolud znosi to wszystko z tak zawzitoci i niezomnoci ducha, e wzbudzi w towarzyszach sympati. Sestun zacz przebywa w towarzystwie druyny, kiedy tylko nie by zajty. Tanis, ktry chcia dowiedzie si czego o Pax Tharkas, wypytywa go o jego ojczyzn, i jak to si stao, e zacz pracowa dla Maomistrza. Opowiadanie zajo Sestunowi jeden dzie, a drugi dzie druyna spdzia na skadaniu tej opowieci w jedn cao, jako e krasnolud rozpocz od rodka, a nastpnie popdzi na zamanie karku ku pocztkowi. Jednake to, co wreszcie wywnioskowali z tej opowieci, okazao si niewiele warte. Sestun nalea do duej grupy krasnoludw lebowych, ktra zamieszkiwaa wzgrza w pobliu Pax Tharkas, kiedy

lord Verminaard i jego smokowcy zajli kopalnie elaza, niezbdne mu do wyrobu stali na bro dla swych wojsk. Duy ogie cay dzie, caa noc. Wstrtnie cuchnie. Sestun skrzywi nos. Tuc kamienie. Cay dzie, caa noc. Ja dosta dobra praca w kuchni na moment jego twarz rozpromienia si robi gorca zupa. Bardzo gorca. Znw spochmurnia. Ja wyla zupa. Gorca zupa nagrzewa zbroja bardzo szybko. Lord Verminaard spa na plecach przez tydzie. Westchn. Ja pojecha z Maomistrzem. Na ochotnika. Moe udaoby si nam zamkn kopalni zasugerowa Caramon. To jest myl zastanawia si Tanis. Ilu smokowcw lord Verminaard postawi na stray kopalni? Dwa! powiedzia Sestun, pokazujc dziesi brudnych palcw. Tanis westchn, przypomniawszy sobie, gdzie ju to sysza. Sestun popatrzy na niego z nadziej. Tam te by tylko dwa smoka. Dwa smoki! rzek z niedowierzaniem Tanis. Nie wicej ni dwa. Caramon jkn i wycofa si. Od czasu Xak Tsaroth wojownik na serio zacz rozmyla o walce ze smokami. Razem ze Sturmem omwili kad opowie o Humie, jedynym znanym pogromcy smokw, o ktrym rycerz pamita. Na nieszczcie, nigdy przedtem nikt nie traktowa powanie legendy o Humie (z wyjtkiem rycerzy solamnijskich, za co drwiono z nich), tak wic dua cz opowieci o Humie ulega znieksztaceniu przez czas lub zapomnieniu. Rycerz prawy i mocny, ktry wezwa samych bogw i wyku potn Smocz Lanc szepn Caramon, spogldajc na Sturma, ktry pogrony we nie lea na zasanej som pododze ich wizienia. Smocza Lanca? wymamrota Fizban i chrapnwszy, zbudzi si. Smocza Lanca? Kto tu mwi o Smoczej Lancy? Mj brat szepn Raistlin, umiechajc si gorzko. Cytuje kantyczk. Wyglda na to, e wraz z rycerzem upodobali sobie dziecinne opowieci, ktre teraz ich przeladuj. To dobra opowie, ta o Humie i Smoczej Lancy powiedzia staruszek, gadzc si po brodzie. No wanie, to tylko opowie. Caramon ziewn i podrapa si po piersi. Kto to moe wiedzie, czy jest prawdziwa, czy Smocza Lanca bya prawdziwa, i czy nawet Huma y naprawd.

Wiemy, e smoki s prawd szepn Raistlin. Huma y naprawd rzek cicho Fizban. Smocza Lanca te jest prawd. Starzec posmutnia. Doprawdy? Caramon podnis si do pozycji siedzcej. Potrafisz j opisa? Oczywicie! Fizban parskn wyniole. Teraz ju wszyscy przysuchiwali si. Prawd mwic, publiczno nieco wprawia Fizbana w zakopotanie. Bya to bro podobna do nie, nie tak. W rzeczy samej bya nie, taka te nie bya. Blisza bya... niemal... prawie cakiem, zupenie jakby lanca, tak wanie! Lanca! Pokiwa gow z przejciem. I bya cakiem dobra na smoki. To ja si zdrzemn mrukn Caramon. Tanis umiechn si i potrzsn gow. Opierajc si plecami o prty, przymkn znuone oczy. Wkrtce wszyscy, z wyjtkiem Raistlina i Tasslehoffa, zapadli w niespokojny sen. Kender, bynajmniej nie picy i bardzo znudzony, spojrza z nadziej na Raistlina. Czasami, kiedy Raistlin by w dobrym humorze, opowiada historie o czarodziejach z dawnych czasw. Jednake zawinity w swe czerwone szaty mag spoglda jako dziwnie na Fizbana. Staruszek siedzia na awie i pochrapywa delikatnie, a gowa kiwaa mu si w takt podskakiwania wozu na wybojach. Raistlin zmruy zote oczy w poyskliwe szparki, jakby nasuna mu si jaka nowa i niepokojca myl. Po chwili nacign na gow kaptur i opar si o cian, chowajc twarz w cieniu. Tasslehoff westchn. Potem obejrza si i zauway Sestuna wdrujcego obok klatki. Kender powesela. By pewien, e oto suchacz, ktry doceni jego opowieci. Zawoawszy go,. Tasslehoff zacz opowiada jedn ze swych ulubionych historyjek. Oba ksiyce zaszy. Winiowie spali. Hobgobliny snuy si sennie za kolumn, rozmawiajc o rozbiciu wkrtce obozowiska. Maomistrz Toede jecha na czele karawany, marzc o awansie. Za plecami Maomistrza smokowcy mamrotali co w swym chrapliwym jzyku, posyajc Toede zowrogie spojrzenia, kiedy nie patrzy na nich. Tasslehoff siedzia, machajc nogami spuszczonymi na zewntrz klatki, i rozmawia z Sestunem. Nie zwracajc na siebie uwagi kender zauway, e Gilthanas tylko udaje, e pi. Tas zobaczy, e elf otwiera oczy i szybko rozglda si, kiedy wydaje mu si, e nikt go nie widzi. Ogromnie to zaintrygowao Tasa. Odnosio si niemal wraenie, jakby Gilthanas czuwa albo wyczekiwa na co. Kender zgubi wtek swojej opowieci. No wic... eee... wycignem kamyk z torby, rzuciem go i... bc, trafiem czarodzieja prosto w czoo zakoczy szybko Tas. Demon zapa czarodzieja za nog i zacign go na dno otchani.

Ale najpierw demon tobie podzikowa podsun Sestun, ktry sysza ju t histori dwukrotnie w rnych odmianach. Ty zapomnie. Doprawdy? zapyta Tas, nie spuszczajc Gilthanasa z oczu. No, tak, demon podzikowa mi i zabra magiczny piercie, ktry mi da. Gdyby nie byo ciemno, zobaczyby lad, jaki piercie wypali na moim palcu. Soce grzy. Rano by szybko. Wtedy ja zobaczy rzek z przejciem krasnolud. Wci panowa jeszcze mrok, lecz blade wiato na wschodzie dawao zna, i wkrtce wstanie ranek czwartego dnia ich podry. Nagle Tas posysza gos ptaka w lesie. Odpowiedziao mu kilka innych. C za dziwnie brzmice ptaki, pomyla Tas. Nigdy nie sysza podobnych. Ale te nigdy nie by tak daleko na poudnie. Orientowa si, gdzie s, dziki jednej ze swoich licznych map. Minli jedyny most na rzece Biaego Gniewu i jechali prosto na poudnie do Pax Tharkas, ktre byo zaznaczone na mapie kendera jako miejsce synnych tharkadaskich kopalni elaza. Okolica staa si grzysta, a na zachodzie pojawiy si gste osikowe lasy. Smokowcy i hobgoblinowie przygldali si zarolom niespokojnie i przyspieszyli kroku. W gbi tych lasw kryo si Qualinesti, prastara kraina elfw. Znw rozleg si ptasi krzyk, tym razem bliej. Potem Tasslehoffowi wosy stany dba na karku, gdy ten sam ptasi okrzyk usysza tu za swymi plecami. Kender odwrci si i zobaczy Gilthanasa, ktry wsta, przyoy palce do warg i wisn przenikliwie. Tanisie! zawoa Tas, lecz pelf ju nie spa. Podobnie wszyscy pozostali w wozie. Fizban podnis si, ziewn i rozejrza dookoa. O, wietnie rzek pogodnie s ju elfowie. Jacy elfowie gdzie? Tanis podnis si do pozycji siedzcej. Nagle rozlego si furkotanie, jakby stadko przepirek zerwao si do lotu. Kto krzykn od strony wozu zaopatrzeniowego, a nastpnie rozleg si trzask, gdy wz, pozbawiony ju wonicy, wjecha w kolein i przewrci si. Powocy ich klatk szarpn mocno za lejce, zatrzymujc jelenia nim wjecha na rozbity wz. Klatka przechylia si niebezpiecznie, winiowie upadli na podog. Wonica znw popdzi jelenia i objecha przeszkod. Nagle wonica klatki wrzasn i zapa si za szyj, w ktrej utkwi pierzasty bet strzay, widoczny na tle ledwo rozwietlonego porannego nieba. Ciao stoczyo si z koza. Drugi stranik wsta z wycignitym mieczem, lecz i on polecia naprzd ze strza w piersi. Jele, poczuwszy puszczone luzem wodze, zwolni kroku, a wreszcie klatka zatrzymaa si. Wzdu i wszerz kolumny sycha byo wrzaski i krzyki, a w powietrzu wiszczay strzay.

Towarzysze padli na podog klatki twarzami do ziemi, eby si skry przed pociskami. Co si stao? Co si dzieje? Tanis zapyta Gilthanasa. Jednake elf nie zwraca na niego uwagi i spoglda w stron lasu pogronego w porannym mroku. Porthiosie! zawoa. Tanisie, co si tu dzieje? Sturm podnis si, odzywajc si po raz pierwszy od czterech dni. Porthios jest bratem Gilthanasa. Zdaje si, e to ma by ratunek rzek Tanis. Strzaa wisna obok i utkwia w drewnianej cianie wozu, o mao co nie trafiajc rycerza. Niewiele nam przyjdzie z takiego ratunku, jeli nas pozabijaj! Sturm rzuci si na podog. Sdziem, e elfowie s wspaniaymi ucznikami! Nie podnocie si rozkaza Gilthanas. Strzay su tylko do odwrcenia uwagi od naszej ucieczki. To tylko lotny napad. Moi ludzie nie s w stanie zaatakowa bezporednio duego oddziau. Musimy by gotowi do ucieczki w las. A jak si wydostaniemy z klatek? zapyta Sturm. Nie moemy zrobi za was wszystkiego! odpar Gilthanas chodno. Macie czarodziejw. Nie mog nic zdziaa bez skadnikw zakl! zasycza Raistlin spod awy. Nie podno si, dziadku powiedzia do Fizbana, ktry podnis gow i rozglda si z ciekawoci. Moe potrafibym pomc stwierdzi stary czarodziej i rozpromieniy mu si oczy. Niech no tylko pomyl... W imi otchani, co tu si dzieje? rykn czyj gos z ciemnoci. Maomistrz Toede przygalopowa na swym kucu. Dlaczego zatrzymalimy si? Napadnito na nas! wrzasn Sestun, wyczogujc si spod klatki, gdzie si schowa. Napad? Blyxtshok! Rusza mi zaraz tym wozem! krzykn Toede. W siodle Maomistrza utkwia strzaa. Toede otworzy czerwone oczka i popatrzy z przestrachem na las. Napadnito nas! Elfowie! Chc uwolni winiw! Wonica i stranik nieywi! krzykn Sestun, paszczc si pod cian klatki, gdy kolejna strzaa o mao co go nie trafia. Co robi? Strzaa wisna nad gow Toede. Schylajc si, musia chwyci kuca za kark, eby nie spa. Sprowadz nowego wonic powiedzia popiesznie. Ty zostaniesz tutaj. Strze tych winiw. Odpowiadasz za nich yciem! Pocign ci do

odpowiedzialnoci, jeli uciekn. Maomistrz dgn kuca ostrogami i oszalae z przeraenia zwierz skoczyo przed siebie. Moje strae! Hobgobliny! Do mnie! wrzasn Maomistrz, galopujc na tyy kolumny. Jego krzyki rozbrzmieway echem. Setki elfw! Jestemy otoczeni. Szarowa na pnoc! Musz donie o tym lordowi Verminaardowi. Toede cign wodze kuca na widok kapitana smokowcw. Wy, smokowcy, zajmiecie si winiami! Popdzi konia ostrogami, wci krzyczc, i setka hobgoblinw ruszya aw za swym walecznym dowdc w kierunku przeciwnym do tego, w ktrym toczya si bitwa. Wkrtce znikli z oczu. C, przynajmniej mamy spokj z hobgoblinami rzek Sturm i umiechn si, rozluniwszy nieco. Teraz musimy martwi si tylko o jakich pidziesiciu smokowcw. Tak przy okazji, nie sdz, eby tam w lesie bya setka elfw, czy si nie myl? Gilthanas pokrci gow. Raczej dwudziestu. Tika, ktra leaa na pask na pododze, ostronie uniosa gow i spojrzaa na poudnie. W bladym porannym wietle dostrzega niezgrabne postaci smokowcw jakie ptora kilometra przed nimi. Schowali si w zarolach po obu stronach drogi, gdy elfi ucznicy zaczli szy z ukw w ich szeregi. Dotkna ramienia Tanisa i wskazaa na nich. Musimy si wydosta z klatki rzek Tanis, odwracajc si. Smokowcy nie zadadz sobie trudu, eby zabiera nas do Pax Tharkas, kiedy Maomistrz uciek. Wymorduj nas po prostu w klatkach. Caramonie? Sprbuj mrukn wojownik. Wsta i chwyci prty klatki w swe potne donie. Zamknwszy oczy, zaczerpn gboko tchu i sprbowa rozgi prty. Twarz mu nabiega krwi, muskuy na ramionach' nabrzmiay, kostki palcw na wielgachnych doniach zbielay. Nic z tego. Sapic i dyszc, Caramon zwali si na podog. Sestunie! krzykn Tasslehoff. Twj topr! Rozbij kdk! Krasnolud lebowy wybauszy oczy. Popatrzy na towarzyszy, a potem na drog, gdzie znikn Maomistrz. Twarz wykrzywiaa mu udrka niezdecydowania. Sestunie... zacz Tasslehoff. Obok kendera przemkna ze wistem strzaa. Smokowcy posuwali si naprzd, strzelajc do wntrza klatek. Tas rozpaszczy si na pododze. Sestunie znw zacz pom nam uwolni si, a bdziesz mg pj z nami! Twarz Sestuna przybraa zdecydowany wyraz stanowczoci. Krasnolud sign po siekier, ktr mia przytroczon na plecach. Przygryzajc z frustracji paznokcie, przyjaciele przygldali si, jak Sestun klepie si po plecach, szukajc siekiery, ktra bya umieszczona dokadnie pomidzy jego opatkami. Wreszcie jedn doni natrafi na drzewce i wycign j.

W szarym wietle poranka bysno ostrze. Flint ujrza je i jkn. Ten topr jest starszy ode mnie! Pochodzi chyba z czasw kataklizmu! Pewno nie zdoaby rozbi pustej gowy kendera, a co dopiero ten zamek! Cicho! poleci Tanis, cho i on zwtpi na widok broni krasnoluda lebowego. Nie by to nawet topr bojowy, a po prostu poobijana, zardzewiaa siekierka, ktr krasnolud gdzie znalaz i wzi sobie, mylc, e to bro. Sestun wsadzi siekier midzy kolana i splun w donie. Strzay zagrzechotay o prty klatki. Jedna stukna o tarcz Caramona. Inna drasna Tik w rami, przyszpilajc jej bluzk do ciany klatki. Tika nigdy w yciu nie czua si tak przeraona nawet tej nocy, gdy smoki napady na Solace. Chciaa krzycze, chciaa, eby Caramon obj j. Ale Caramon nie odway si ruszy z miejsca. Tika dostrzega, e Goldmoon, blada, lecz opanowana, osania rannego Therosa wasnym ciaem. Tika zacisna wargi i odetchna gboko. Zdecydowanie wyszarpna strza z drewna i rzucia j na podog, ignorujc szczypicy bl w rce. Ogldajc si na poudnie, zobaczya, e smokowcy, chwilowo rozproszeni niespodziewanym atakiem i znikniciem Toede, przegrupowali si i zbliali biegiem do klatek. W powietrzu wiszczao od ich strza. Napierniki smokowcw poyskiway w sabym, szarym wietle poranka, tak samo jak jasna stal ich dugich mieczy, ktre podczas biegu trzymali w paszczach. Zbliaj si smokowcy zawiadomia Tanisa, starajc si opanowa drenie gosu. Popiesz si, Sestunie! krzykn Tanis. Krasnolud lebowy chwyci siekier, zamachn si z caych si i zamiast w zamek, trafi w prty klatki. Cios nieomal wytrci mu narzdzie z rk. Wzruszajc przepraszajco ramionami, Sestun zamachn si jeszcze raz. Tym razem trafi w cel. Nawet nie wgnit go stwierdzi Sturm. Tanisie Tika zadraa, pokazujc co. Kilku smokowcw byo ju w odlegoci trzech metrw od nich i cho chwilowo powstrzymywa ich ostrza elfich ucznikw, wydawao si, e przyjaciele nie maj szans na ucieczk. Sestun znw uderzy w zamek. Wyszczerbi go rzek poirytowany Sturm. W tym tempie wydostaniemy si za jakie trzy dni! Co tam robi ci elfowie? Dlaczego nie przestan si wreszcie kry i nie przejd do ataku? Nie mamy do ludzi, by zaatakowa oddzia tej wielkoci! odpar gniewnie Gilthanas, przykucajc przy rycerzu. Dotr do nas, kiedy bd mogli! Jestemy na pocztku kolumny. Spjrz, reszta ucieka. Elf wskaza na dwa wozy za nimi. Elfowie wyamali zamki i winiowie rzucili si do

ucieczki w las, osaniani przez elfw, ktrzy wyskakiwali spomidzy drzew, by wypuci morderczy grad strza. Jednak gdy tylko winiowie znaleli si w bezpiecznym miejscu, elfowie cofali si midzy drzewa. Smokowcy nie zamierzali udawa si w pocig w gb elfiego lasu. Spojrzeli na ostatni klatk i wz, na ktrym byy rzeczy nalece do jecw. Towarzysze syszeli okrzyki przywdcw. Ich sens by jasny: Zabi jecw. Podzieli upy". Wszyscy widzieli, e smokowcy dotr do nich duo wczeniej ni elfowie. Tanis zakl z frustracji. Wszystko wydawao si takie bezcelowe. Poczu, e kto krci si u jego boku. Stary czarodziej Fizban zacz si podnosi. Nie, staruszku! Raistlin zapa Fizbana za szat. Nie wychylaj si! wisna strzaa i utkna w wymitym i obszarpanym kapeluszu starca. Fizban, mamroczcy co do siebie, zdawa si tego nie zauwaa. W szarym blasku poranka wida go byo jak na doni. Strzay smokowcw przelatyway wok niego jak osy i zdaway si odnosi rwnie mizerny skutek, cho czarodziej sprawia wraenie lekko rozzoszczonego, gdy jedna z nich przebia sakiewk, ktr w tym momencie trzyma w doni. Na ziemi! rykn Caramon. cigasz na siebie strzay! Fizban przyklkn na chwil, lecz tylko po to, by zamieni kilka sw z Raistlinem. Powiedz no, mj chopcze rzek w chwili, gdy strzaa przeleciaa obok, dokadnie w miejscu, gdzie sta przed chwil. Nie masz przypadkiem przy sobie troch guana nietoperza? Mnie si skoczyo. Nie, staruszku szepn rozpaczliwie Raistlin. Schyl si! Nie? Szkoda. C, bd musia co wykombinowa. Stary czarodziej wsta, zapar si mocno stopami w podog i podcign rkawy szaty. Zamkn oczy, wskaza na drzwi klatki i zacz mamrota dziwne sowa. Jakie zaklcie on rzuca? Tanis zapyta Raistlina. Rozumiesz je? Mody czarodziej sucha uwanie, marszczc czoo. Nagle Raistlin otworzy szeroko oczy. NIE! wrzasn, usiujc szarpn starego czarodzieja za szat, by wytrci go ze skupienia. Byo ju jednak za pno. Fizban wypowiedzia ostatnie sowo i wskaza palcem na zamek w tylnych drzwach klatki. Kry si! Raistlin skoczy pod aw. Sestun widzc, e stary mag wyciga rk w kierunku drzwi klatki i niego po drugiej ich stronie pad plackiem na ziemi. Dotarszy do drzwi klatki, trzej smokowcy, ktrzy trzymali ociekajc lin bro, stanli jak wryci, zdjci trwog. Co to jest? zawoa Tanis.

Kula ognista! jkn Raistlin i w tym momencie olbrzymia kula topomaraczowego ognia wystrzelia z czubkw palcw starego maga i trafia w drzwi klatki z dononym hukiem. Tanis zasoni twarz domi, a wok niego zakbiy si i zatrzeszczay pomienie. Omya go fala aru, ktry pali jego puca. Usysza przeraliwy wrzask smokowcw i poczu zapach palonego gadziego ciaa. Potem wcign dym do puc. Podoga si pali! wrzasn Caramon. Tanis otworzy oczy i chwiejnie stan na nogach. Spodziewa si zobaczy zamiast starego czarodzieja tylko kupk czarnego popiou, jak po ciaach smokowcw, lecych za wozem. Jednake Fizban sta, przygldajc si elaznym drzwiom, i z konsternacj gadzi nadpalon brod. Drzwi byy nadal zamknite. To naprawd powinno byo podziaa stwierdzi. Co z tym zamkiem? zawoa Tanis, usiujc zobaczy co w dymie. elazne prty klatki ju rozarzyy si do czerwonoci. Nie puci! krzykn Sturm. Prbowa zbliy si do drzwi, by otworzy je kopniakiem, lecz uniemoliwia to ar promieniujcy od prtw. Zamek moe by wystarczajco rozgrzany, eby pkn! Zakrztusi si od dymu. Sestunie! Przenikliwy gos Tasslehoffa nis si ponad trzaskiem pomieni. Sprbuj jeszcze raz! Pospiesz si! Krasnolud podnis si chwiejnie, zamachn siekier, nie trafi, zamachn ponownie i uderzy w zamek. Przegrzany metal roztrzaska si, zamek puci i drzwi klatki otworzyy si. Tanisie, pom nam! krzykna Goldmoon, usiujc wraz z Riverwindem wycign rannego Therosa z dymicego posania. Sturmie, pozostali! zawoa Tanis, a potem zakaszla od dymu. Saniajc si, poszed na przd klatki, podczas gdy reszta wyskoczya na zewntrz. Sturm chwyci Fizbana, ktry wci smutno spoglda na drzwi. Chod ju, starcze! krzykn, biorc Fizbana za rami. Jego agodne postpowanie przeczyo szorstkim sowom. Caramon, Raistlin i Tika zapali Fizbana, ktry wyskoczy z poncych szcztkw klatki. Tanis i Riverwind podnieli Therosa za ramiona i wycignli go, a Goldmoon sza za nimi chwiejnym krokiem. Ona i Sturm wyskoczyli z wozu w chwili, gdy zawali si dach. Caramonie! Zabierz nasz bro z taboru! krzykn Tanis. Id z nim, Sturmie. Flint i Tasslehoff pjd po plecaki. Raistlin... Sam wezm swj plecak rzek czarodziej, krztuszc si dymem. I swoj lask.

Nikomu innemu nie wolno ich dotyka. W porzdku rzek Tanis, szybko mylc. Gilthanasie... Nie masz prawa rozkazywa mi, Tanthalasie rzek oschle elf i pobieg do lasu, nie obejrzawszy si nawet. Zanim Tanis zdoa odpowiedzie, Sturm i Caramon przybiegli z powrotem. Caramon mia rozcite i krwawice kostki pici. Dwch smokowcw rabowao tabor. Prdzej! krzykn Sturm. Zbliaj si nastpni! Gdzie jest twj przyjaciel elf? zapyta podejrzliwie Tanisa. Pobieg pierwszy do lasu rzek Tanis. Pamitaj, e on i jego nard uratowali nas. Doprawdy? powiedzia Sturm, zmruywszy oczy. Wyglda na to, e dziki staraniom elfw i tego staruszka znalelimy si bliej mierci ni kiedykolwiek, wyczywszy spotkanie ze smokiem! W tej samej chwili szeciu smokowcw wypado z kbw dymu i zatrzymao si raptownie na widok wojownikw. Uciekajcie do lasu! wrzasn Tanis, schylajc si, by pomc Riverwindowi podnie Therosa. Zanieli kowala w osonite miejsce, a Caramon i Sturm osaniali ich, stojc rami w rami. Obaj natychmiast zauwayli, e stwory, z jakimi maj do czynienia, nie przypominaj smokowcw, z ktrymi walczyli uprzednio. Ich zbroje i ubarwienie byy inne, poza tym uzbrojeni byli w uki i dugie miecze, ktre ociekay jakim okropnym luzem. Obaj mczyni przypomnieli sobie historie o smokowcach, ktrzy zmieniaj si w kwas, i o tych, ktrych koci eksploduj. Caramon zaszarowa pierwszy, ryczc jak rozwcieczone zwierz i zataczajc mieczem uk. Dwaj srnokowcy padli, nim zorientowali si, co si dzieje. Sturm zasalutowa mieczem czterem pozostaym smokowcom i nastpnym ciosem ci jednemu gow. Rzuci si ku nastpnym, lecz ci trzymali si z dala i szczerzyli zby, najwyraniej na co czekajc. Sturm i Caramon spogldali z obaw, zastanawiajc si, co si dzieje. Wtedy zrozumieli. Ciaa zabitych smokowcw obok nich zaczy si rozpywa. Ciao pienio si i topio jak smalec na patelni. tawy opar podnis si znad nich i zmiesza z rzedncym dymem dogasajcej klatki. Obaj mczyni zakrztusili si, gdy otoczyy ich kby tej mgy. Zakrcio im si w gowie i wiedzieli ju, e opary s trujce. Chodcie! Wracajcie! woa Tanis z lasu. Dwaj wojownicy wycofali si chwiejnym krokiem, uciekajc w ulewie strza. Tymczasem oddzia czterdziestu czy pidziesiciu smokowcw wybieg zza klatki, wrzeszczc ze zoci przenikliwymi gosami. Smokowcy rzucili si w pocig, lecz zatrzymali

si na dwik czystego gosu, ktry zawoa: Hai! Ulsain! i z lasu wybiego dziesiciu elfw pod dowdztwem Gilthanasa. Quen talas uvenelei! krzykn Gilthanas. Caramon i Sturm przebiegli obok niego, ledwo trzymajc si na nogach. Elfowie osaniali ich odwrt, a nastpnie sami wycofali si. Chodcie za mn rzek Gilthanas do druyny, przechodzc na szlachetn mow wspln. Na znak Gilthanasa czterech elfich wojownikw podnioso Therosa i zanioso go do lasu. Tanis obejrza si w stron klatki. Smokowcy zatrzymali si i przygldali zarolom z obaw. Popieszcie si! popdza Gilthanas. Moi ludzie bd was osania. Z gbi lasu rozlegy si gosy elfw, rzucajcych wyzwania zbliajcym si smokowcom, by skusi ich w zasig swych strza. Przyjaciele popatrzyli na siebie z wahaniem. Nie chc wchodzi do Lasu Elfw powiedzia krtko Riverwind. Wszystko bdzie w porzdku powiedzia Tanis, kadc do na ramieniu Riverwinda. Masz moje sowo. Riverwind przyglda mu si przez moment, a potem zagbi si w las wraz z reszt druyny. Ostatni szli Caramon i Raistlin, pomagajc Fizbanowi. Starzec obejrza si na klatk, z ktrej zostaa teraz tylko sterta popiou i troch pogitego elastwa. Wspaniae zaklcie. I czy kto chocia mi podzikowa? zapyta, rozalony. Elfowie wiedli ich szybko przez puszcz. Bez ich przewodnictwa, druyna wkrtce zgubiaby si beznadziejnie. Odgosy bitwy za ich plecami przyguchy, jakby zabrako chci do dalszej walki. Smokowcy wiedz, e lepiej nie wchodzi za nami do lasu rzek Gilthanas, umiechajc si ponuro. Tanis, widzc uzbrojonych elfich wojownikw skrytych w listowiu, nie obawia si pocigu. Wkrtce ucichy wszelkie odgosy walki. Ziemi pokrywa gruby kobierzec suchych lici. Nagie konary drzew skrzypiay na chodnym wietrze wczesnego poranka. Po kilku dniach jazdy w ciasnej klatce, towarzysze poruszali si powoli i sztywno, wdziczni za odrobin ruchu, ktra rozgrzaa ich krew. Gdy blade, poranne soce wstao nad lasem, Gilthanas wyprowadzi ich na rozleg polan. Na polanie toczyli si uwolnieni winiowie. Tasslehoff rozglda si uwanie, a potem potrzsn smutno gow. Ciekaw jestem, co si stao z Sestunem powiedzia do Tanisa. Wydawao mi si, e widziaem, jak ucieka.

Nie martw si. Pelf poklepa go po ramieniu. Nic mu si nie stanie. Elfowie nie kochaj krasnoludw lebowych, ale nie zabij go. Tasslehoff potrzsn gow. Nie elfowie martwili go. Wchodzc na polan, towarzysze zobaczyli nadzwyczaj wysokiego i potnie zbudowanego elfa, ktry przemawia do grupy uciekinierw. Mia chodny gos i surowy, powany sposb bycia. Jestecie wolni, jeli ktokolwiek jest wolny w tej krainie. Syszelimy, e ziemie na poudnie od Pax Tharkas nie s pod panowaniem smoczego wadcy. W zwizku z tym proponuj, bycie udali si na poudnie. Idcie dzi najdalej i najszybciej, jak zdoacie. Damy wam tyle prowiantu i ekwipunku na drog, ile bdziemy mogli. Nie jestemy w stanie zrobi dla was duo wicej. Uchodcy z Solace, oszoomieni nag wolnoci, rozgldali si bezradnie i aonie. Byli to wieniacy z okolic Solace, ktrzy musieli patrze, jak pon ich domostwa, a plony zostaj zagrabione, by wyywi wojska smoczego wadcy. Wikszo z nich nigdy nie bya dalej od Solace jak w Haven. Smoki i elfowie byli istotami z legend. Teraz dziecinne opowieci zjawiy si, by ich przeladowa. Przejrzyste, bkitne oczy Goldmoon rozbysy. Wiedziaa, jak oni si czuj. Jak moecie by tacy okrutni? zawoaa gniewnie do wysokiego elfa. Spjrz na tych ludzi. Nigdy przedtem nie opuszczali Solace, a ty spokojnie kaesz im i przez kraj opanowany przez wroga... A co by chciaa, ebym zrobi, kobieto? przerwa jej elf. Mam ich sam poprowadzi na poudnie? Wystarczy, e uwolnilimy ich. Mj lud ma wasne kopoty. Nie mog zajmowa si ludzkimi problemami. Przenis wzrok na grup uciekinierw. Ostrzegam was. Czas upywa. Ruszajcie w drog! Goldmoon zwrcia si do Tanisa, szukajc u niego wsparcia, lecz pelf tylko potrzsn gow, pospny i zmartwiony. Jeden z ludzi, spojrzawszy smtnie na elfw, ruszy niepewnym krokiem krt ciek, ktra prowadzia na poudnie przez puszcz. Pozostali mczyni zarzucili na ramiona prymitywn bro, kobiety wziy dzieci na rce i rodziny uday si w drog. Goldmoon podesza miao do elfa. Jak moesz mie tak mao serca dla... Ludzi? Elf zmierzy j zimnym wzrokiem. To ludzie cignli na nas kataklizm. To oni wzywali bogw, domagajc si w swej pysze mocy, jaka zostaa udzielona Humie w pokorze. To wina ludzi, e bogowie odwrcili swe oblicza od nas... Nieprawda! krzykna Goldmoon. Bogowie s pord nas!

Porthiosowi oczy rozbysy z gniewu. Chcia ju si odwrci, gdy Gilthanas podszed do brata i szybko powiedzia co do niego w mowie elfw. Co oni mwi? Riverwind zapyta podejrzliwie Tanisa. Gilthanas opowiada, jak Goldmoon uleczya Therosa powiedzia powoli Tanis. Wiele, wiele lat upyno od chwili, gdy sysza czy wypowiedzia cho kilka sw w mowie elfw. Zapomnia, jak pikny jest to jzyk, tak pikny, e zdawa si rani jego dusz, zostawiajc w niej krwawice rany. Widzia, jak Porthios otwiera szeroko oczy z niedowierzania. Potem Gilthanas wskaza na Tanisa. Obaj bracia odwrcili si ku niemu, a na ich wyrazistych elfich twarzach odmalowaa si niech. Riverwind posa spojrzenie Tanisowi i dostrzeg, e pelf poblad, lecz spokojnie znosi to badawcze spojrzenie. Powrcie do rodzinnego kraju, nieprawda? zapyta Riverwind. Wydaje si, e nie jeste w nim mile widziany. Tak rzek pospnie Tanis, wiadom tego, o czym myla mieszkaniec rwnin. Wiedzia, e Riverwind nie wtrca si w osobiste sprawy ze wcibstwa. Pod wieloma wzgldami grozio im teraz znacznie wiksze niebezpieczestwo ni z rk Maomistrza. Zabior nas do Qualinostu powiedzia powoli Tanis. Wida byo, e sowa sprawiaj mu gboki bl. Nie byem tam od wielu lat. Flint jest wiadkiem, e mnie nie wypdzono, lecz niewielu aowao mojego odejcia. Jak kiedy powiedziae, Riverwindzie dla ludzi jestem pelfem. Dla elfw byem pczowiekiem. Wic chodmy std i udajmy si na poudnie z pozostaymi powiedzia Riverwind. Nigdy nie wydostaby si std ywy mrukn Flint. Tanis pokiwa gow. Rozejrzyj si wok powiedzia. Riverwind obejrza si i zauway elfich wojownikw migajcych jak cienie midzy drzewami. Brzowy kolor ich ubra zlewa si z puszcz, ktra bya im domem. W chwili gdy dwaj elfowie zakoczyli rozmow, Porthios przenis spojrzenie z Tanisa znw na Goldmoon. Mj brat przynosi dziwne wieci, ktre wymagaj zbadania. Dlatego te ofiarowuj wam to, czego elfowie nie ofiarowali ademu czowiekowi od lat nasz gocinno. Jestecie naszymi szacownymi gomi. Prosz i za mn. Porthios da znak rk. Z lasu wyoniy si niemal dwa tuziny elfich wojownikw i otoczyy druyn. Raczej szacownymi winiami. Bdzie ci ciko, mj chopcze Flint rzek do Tanisa cichym, agodnym gosem.

Wiem, stary przyjacielu. Tanis pooy do na ramieniu krasnoluda. Wiem.

Rozdzia V Mwca Soc


Nigdy nie wyobraaam sobie, e moe istnie co tak piknego powiedziaa cicho Goldmoon. Caodzienny marsz by uciliwy, lecz na kocu czekaa ich nagroda, jakiej nie potrafiliby sobie wyni. Druyna stana na wysokim urwisku nad legendarnym miastem Qualinost. Cztery smuke wiee wznosiy si z czterech rogw miasta niczym byszczce czenka. Olniewajco biay kamie przecinay smuki lnicego srebra, tworzce marmurowy wzr. W przestworzach wznosiy si pene wdziku uki, czce jedn wie z drug. Wykute przez staroytnych kowali krasnoludzkich, byy do silne, by unie ciar armii, lecz wydaway si tak delikatne, e ptak, ktry na nich przysiad, mgby zachwia ich rwnowag. Te byszczce uki byy jedynymi granicami miasta; wok Qualinostu nie wzniesiono murw. Elfie miasto czule otwierao ramiona na powitanie puszczy. Budowle Qualinostu podkrelay raczej natur, ni j skryway. Wszelkie konstrukcje wyciosano z kwarcu koloru ry. Wysokie i smuke jak osiki, wznosiy si niewiarygodnymi spiralami nad wyoonymi kwarcem alejkami. Porodku staa wielka wiea z polerowanego zota, przycigajca blask soca i odbijajca go migotliwymi, roziskrzonymi wzorami, ktre daway wiey ycie. Spogldajc z wysokoci na miasto, wydawao si, e niezmienne od niezliczonych wiekw pikno i spokj musi zamieszkiwa w Qualinost, jeli znajduje si gdziekolwiek na Krynnie. Odpocznijcie tutaj poleci im Gilthanas, zostawiajc ich w osikowym zagajniku. Podr bya duga i za to przepraszam. Wiem, e jestecie zmczeni i godni... Caramon podnis gow z nadziej. Lecz musz poprosi was jeszcze o chwil wyrozumiaoci. Prosz mi wybaczy. Gilthanas skoni si, a nastpnie podszed do swego brata. Westchnwszy, Caramon zacz przetrzsa swj plecak po raz pity, w ponnej nadziei, e moe przeoczy jaki ksek. Raistlin czyta sw magiczn ksig, powtarzajc bezgonie trudniejsze sowa i prbujc poj ich znaczenie, odkry waciwy akcent i wymow, od ktrych zawrze mu krew i w ten sposb da mu zna, i opanowa ju zaklcie. Pozostali rozgldali si dookoa, podziwiajc pikno miasta w dole i atmosfer prastarego spokoju, jaka je spowijaa. Zdawao si, e poruszyo nawet Riverwinda, bowiem zagodnia na twarzy i przycisn Goldmoon do piersi. Przez chwil poczuli ulg w smutku i zmartwieniach i znaleli pociech w swej bliskoci. Tika siedziaa na uboczu i przygldaa im

si z alem. Tasslehoff prbowa narysowa map drogi z Gateway do Qualinostu, chocia Tanis cztery razy mwi, e droga jest tajna i elfowie nie pozwol mu zabra tej mapy. Stary czarodziej, Fizban, spa. Sturm i Flint obserwowali Tanisa z zatroskaniem Flint, poniewa on jeden wiedzia, co pelf musi cierpie; Sturm, poniewa wiedzia, co to znaczy wrci do domu, w ktrym nie jeste mile widziany. Rycerz pooy do na ramieniu Tanisa. Powrt do domu nie jest atwy, nieprawda, mj przyjacielu? powiedzia. To prawda odpar cicho Tanis. Mylaem, e to zostao za mn dawno temu, lecz teraz wiem, e tak naprawd nigdy nie odszedem. Qualinesti jest czci mnie, niezalenie od tego, jak bardzo chc temu zaprzeczy. Szsz... Gilthanas ostrzeg Flint. Elf zbliy si do Tanisa. Wysalimy naprzd zwiadowcw, ktrzy wanie powrcili rzek w jzyku elfw. Mj ojciec pragnie zobaczy was wszystkich natychmiast w Wiey Soca. Nie mog da wam czasu na pokrzepienie si. Pod tym wzgldem moemy wydawa si nieokrzesani i nieuprzejmi... Gilthanasie przerwa mu Tanis w mowie powszechnej. Moi przyjaciele i ja przebylimy niewyobraalne niebezpieczestwa. Podrowalimy ciekami, ktrymi dosownie kroczyli umarli. Nie zemdlejemy z godu spojrza na Caramona przynajmniej niektrzy z nas. Wojownik, usyszawszy sowa Tanisa, westchn i zacisn pas. Dzikuj rzek sztywno Gilthanas. Rad jestem, i zrozumielicie. Prosz teraz uda si za mn najszybciej, jak moecie. Przyjaciele szybko zebrali swoje rzeczy i obudzili Fizbana. Wstajc, potkn si o korze drzewa. Co za amaga! burkn, bijc go lask. Widziae co takiego? Prbowa podstawi mi nog! powiedzia do Raistlina. Czarodziej schowa sw cenn ksik z powrotem do sakwy. Tak, staruszku. Raistlin umiechn si i pomg Fizbanowi wsta. Stary mag wspiera si na ramieniu modego, idc na samym kocu. Tanis przyglda im si w zamyleniu. Stary czarodziej sprawia wraenie cakiem zdziadziaego. A jednak Tanis pamita wyraz czystego przeraenia na twarzy Raistlina, kiedy zbudzi si i ujrza Fizbana pochylajcego si nad nim. Co zobaczy? Co wiedzia o tym starcu? Tanis zanotowa sobie w pamici, eby zapyta pniej. Teraz jednak zaprztay go inne, waniejsze sprawy. Poszed naprzd i dogoni elfa.

Powiedz mi, Gilthanasie rzek Tanis w mowie elfw, ktrej nieznajome sowa przychodziy mu z trudem. Co tu si dzieje? Mam prawo wiedzie. Czyby? zapyta oschle Gilthanas, spogldajc na Tanisa ktem migdaowych oczu. Czy obchodzi ci jeszcze to, co si dzieje z elfami? Ledwo posugujesz si nasz mow! Oczywicie, e mnie obchodzi odrzek gniewnie Tanis. Jestecie rwnie moim ludem! W takim razie dlaczego obnosisz si ze swym ludzkim pochodzeniem? Gilthanas wskaza zaronit twarz Tanisa. Sdziem, e bdziesz czu si zawstydzony... Przerwa, przygryzajc warg i czerwienic si. Tanis ponuro pokiwa gow. Tak, wstydziem si, i dlatego odszedem. Lecz jeli czuem si zawstydzony kto mnie do tego zmusi? Wybacz, Tanthalasie powiedzia Gilthanas, potrzsajc gow. To, co powiedziaem, byo okrutne i doprawdy nie to miaem na myli. Chodzi tylko o to... gdyby tylko rozumia, jakie grozi nam niebezpieczestwo! Powiedz mi wic! Tanis praktycznie krzykn z frustracji. Chc zrozumie! Opuszczamy Qualinesti rzek Gilthanas. Tanis zatrzyma si i popatrzy na elfa. Opuszczacie Qualinesti? powtrzy tak wstrznity, e przeszed na mow powszechn. Towarzysze usyszeli go i szybko wymienili spojrzenia. Stary czarodziej spospnia i szarpn si za brod. Chyba nie mwisz tego powanie! rzek cicho Tanis. Opuszczacie Qualinesti? Dlaczego? Z pewnoci nie jest a tak le... Jest jeszcze gorzej powiedzia ze smutkiem Gilthanas. Rozejrzyj si, Tanthalasie. Widzisz ostatnie dni Qualinostu. Weszli ju na ulice miasta. Na pierwszy rzut oka Tanisowi wydawao si, e wszystko wyglda dokadnie tak samo jak wtedy, gdy opuci je pidziesit lat temu. Nie zmieniy si ani ulice wysypane byszczcym tuczniem, ani osiki, ktre rosy wzdu nich. Czyste ulice migotay jasno w socu, osiki moe urosy, a moe nie. Ich licie poyskiway w wietle pnego poranka, wysadzane zotem i srebrem gazie szeleciy i pieway. Domy stojce wzdu ulic nie zmieniy si. Ozdobione byy kwarcem i lniy w socu, rzucajc mae tcze barw wszdzie, gdzie tylko spoczo oko. Wydawao si, e wszystko jest takie, jakie lubi elfowie pikne, uporzdkowane, niezmienne... Nie, to nieprawda, uwiadomi sobie Tanis. Pie drzew bya teraz smutna i paczliwa, nie spokojna i radosna, jak pamita Tanis. Qualinost zmienio si rzeczywicie i sama ta

zmiana bya zmian. Prbowa jako poj j, zrozumie, mimo i poczucie straty dawio jego dusz. Zmiana bya nie w domach, nie w drzewach ani w socu, ktre przewiecao przez licie. Zmiana wisiaa w powietrzu. Naadowane byo napiciem, jak przed burz. Idc ulicami Qualinostu, Tanis dostrzeg co, czego nigdy przedtem nie widzia w swej ojczynie. Zobaczy nierozwag. Zobaczy popiech. Zobaczy niezdecydowanie. Zobaczy panik, desperacj i rozpacz. Spotykajc przyjaci, kobiety obejmoway ich i pakay, po czym rozstaway si i pieszyy kada w swoj stron. Dzieci siedziay przygnbione, nie rozumiejc, co si dzieje, wiedzc tylko, e zabawa byaby niestosowna. Mczyni gromadzili si w grupy i nie spuszczajc doni z mieczy, obserwowali czujnie swe rodziny. Tu i tam pony ogniska, bowiem wszystko, co byo im drogie, a czego nie mogli zabra ze sob, elfowie woleli zniszczy ni pozwoli pochon nadchodzcej ciemnoci. Tanisa zasmucio zniszczenie Solace, lecz widok tego, co si dziao w Qualinocie, rani jego dusz, jak ostrze tpego noa. Nie zdawa sobie sprawy, e tak wiele dla niego znaczyo. W gbi serca wiedzia, e nawet jeli nigdy tu nie wrci, Qualinesti bdzie zawsze istnie. Ale nie, traci nawet to. Qualinesti zginie. Tanis usysza dziwny odgos, odwrci si i zobaczy, e stary mag pacze. Jakie plany poczynilicie? Dokd si udacie? Czy zdoacie uciec? Tanis pyta smutno Gilthanasa. Otrzymasz odpowied na to pytanie, i wiele innych, a za wczenie, za wczenie szepn Gilthanas. Wiea Soca wznosia si wysoko ponad wszystkie inne budynki Qualinostu. Blask soca odbity od zotej powierzchni tworzy iluzj wirujcego ruchu. Druyna wesza do wiey w milczeniu, przytoczona piknem i majestatem prastarej budowli. Tylko Raistlin rozglda si, jakby wcale mu to nie zaimponowao. Jego oczy nie widziay tu pikna, tylko mier. Gilthanas zaprowadzi towarzyszy do maej alkowy. Ten pokj znajduje si tu przy gwnej komnacie rzek. Mj ojciec jest teraz na spotkaniu z gowami domostw, gdzie planowana jest ewakuacja. Mj brat poszed ju zawiadomi go o naszym przybyciu. Kiedy narada zakoczy si, zostaniemy wezwani. Na jego gest weszli elfowie, niosc dzbanki i misy z zimn wod. Prosz, odwiecie si, pki czas pozwala. Towarzysze napili si, a nastpnie zmyli kurz podry z twarzy i rk. Sturm zdj peleryn i jedn z chusteczek Tasslehoffa starannie wypolerowa sw zbroj najlepiej jak potrafi. Goldmoon rozczesaa swe lnice wosy, lecz zostaa w paszczu zapitym pod szyj.

Wraz z Tanisem doszli do wniosku, e lepiej bdzie, jeli medalion pozostanie schowany, a nadejdzie odpowiednia chwila, by go ujawni, bowiem niektrzy mogliby go rozpozna. Fizban prbowa bez wikszego skutku wyprostowa swj pognieciony i nieksztatny kapelusz. Caramon rozglda si za czym do jedzenia. Gilthanas sta w pewnej odlegoci od nich, z twarz blad i cignit. Po kilku chwilach w uku drzwi pojawi si Porthios. Jestecie wezwani powiedzia surowo. Druyna wesza do komnaty Mwcy Soc. Ludzie nie widzieli wntrza tego budynku od stuleci. aden kender nigdy go nie widzia. Ostatni krasnoludowie, ktrzy je widzieli, byli obecni przy jego budowaniu, setki lat temu. Ach, to jest robota rzek cicho Flint ze zami w oczach. Komnata bya okrga i sprawiaa wraenie znacznie wikszej, ni pozornie moga pomieci wysmuka wiea. Caa wykonana z biaego marmuru, nie zawieraa adnych kolumn ani belek podporowych. Pomieszczenie wznosio si na dziesitki metrw, zanim na szczycie wiey nie koczyo si sklepieniem w ksztacie kopuy, ktr pokrywaa przepikna mozaika z byszczcych pytek, przedstawiajca niebieskie niebo i soce na jednej poowie, a srebrny ksiyc, czerwony ksiyc i gwiazdy na drugiej. Poowy rozdzielaa tcza. W komnacie nie byo lamp. Kunsztownie zbudowane okna i lustra skupiay wiato soneczne we wntrzu pomieszczenia, niezalenie od pooenia soca na nieboskonie. Strumienie soca zleway si na rodku komnaty, owietlajc mwnic. W wiey nie byo miejsc siedzcych. Elfowie stali mczyni i kobiety razem; tylko ci, ktrych wyznaczono na gowy domostw mieli prawo uczestniczy w zebraniu. Kobiet byo wicej ni kiedykolwiek za pamici Tanisa; wiele odzianych w gbok purpur, kolor aoby. Elfowie pobieraj si na cae ycie i jeli jedno z maonkw umiera, nie bior powtrnie lubu. Tak wic wdowa piastuje stanowisko gowy domostwa a do mierci. Druyn zaprowadzono na przd komnaty. Elfowie uczynili dla nich miejsce w penej szacunku ciszy, lecz rzucali im dziwne, niechtne spojrzenia szczeglnie krasnoludowi, kenderowi i parze barbarzycw, ktrzy wydawali si groteskowi w swych dziwacznych futrach. Rozlegy si zdumione szepty na widok dumnego i szlachetnego rycerza solamnijskiego. Tu i wdzie podniosy si szmery na widok Raistlina w czerwonych szatach. Elfi czarodzieje nosili biae szaty dobra, nie czerwone, goszce neutralno. Wedug elfw, tylko krok dzieli j od czerni. Gdy zgromadzenie uspokoio si, Mwca Soc zbliy si do podwyszenia. Wiele lat upyno od czasu, gdy Tanis widzia po raz ostatni Mwc swego

przybranego ojca. Tu rwnie dostrzeg zmian. M w wci by wysoki, wyszy nawet od swego syna Porthiosa. Odziany by w urzdow, poyskliw szat ze zotogowiu. Jego twarz bya sroga i nieustpliwa, maniery dostojne i surowe. By Mwc Soc, zwanym Mwc, a zwano go tak od ponad wieku. Ci, ktrzy znali jego imi, nigdy go nie wymawiali cznie z jego dziemi. Tanis jednake dostrzeg, e jego wosy s przyprszone srebrem, ktrego przedtem nie byo, a twarz nietknit uprzednio przez czas poobiy zmarszczki troski i smutku. Porthios zbliy si do brata, gdy wesza druyna prowadzona przez elfw. Mwca wycign ramiona i zawoa ich po imieniu. Poszli w objcia ojca. Moi synowie rzek Mwca drcym gosem, a Tanis poczu si wstrznity tym niezwykym przejawem emocji. Nie spodziewaem si ju ujrze adnego z was w tym yciu. Opowiedz mi o napadzie... zwrci si do Gilthanasa. W odpowiednim czasie, Mwco odpar Gilthanas. Upraszam, by najpierw powita naszych goci. Tak, przepraszam. Mwca przesun drc doni po twarzy i Tanisowi wydao si, e postarza si na ich oczach. Wybaczcie mi, gocie. Witam was, ktrzy weszlicie do krlestwa, do ktrego od wielu lat nikt nie mia dostpu. Gilthanas powiedzia kilka sw i Mwca spojrza przenikliwie na Tanisa, a nastpnie gestem kaza pelfowi podej. Jego sowa byy chodne, a sposb zachowania uprzejmy, nawet jeli bya to wymuszona uprzejmo. Czy to rzeczywicie ty, Tanthalasie, synu ony mego brata? Mino wiele lat i wszyscy ciekawi bylimy twego losu. Witamy ci znw w ojczynie, cho obawiam si, e wrcie tylko po to, by ujrze jej ostatnie dni. Szczeglnie moja crka ucieszy si z twego powrotu. Tsknia za swym towarzyszem zabaw dziecinnych. Syszc to, Gilthanas zesztywnia i spojrza nieprzychylnie na Tanisa. Pelf poczu, e si czerwieni. Skoni si nisko przed Mwc, nie mogc wykrztusi sowa. Witam reszt was i mam nadziej, e pniej poznam was lepiej. Nie zatrzymamy was dugo, lecz godzi si, abycie w tej sali dowiedzieli si, co si dzieje na wiecie. Potem bdziecie mogli odpocz i pokrzepi si. A teraz, mj synu Mwca zwrci si do Gilthanasa, najwyraniej rad, mogc zakoczy formalnoci jak tam przebieg napad na Pax Tharkas? Gilthanas wystpi naprzd ze zwieszon gow. Poniosem klsk, Mwco Soc. Wrd elfw rozszed si szmer, niczym wiatr w osikach. Twarz Mwcy nie miaa

adnego wyrazu. Po prostu westchn i nie widzcym wzrokiem spojrza w wysokie okno. Opowiedz, jak to si stao rzek cicho. Gilthanas przekn lin, a nastpnie przemwi gosem tak cichym, e wielu na kocu sali nachylio si, by co usysze. Udaem si potajemnie na poudnie z mymi wojownikami, jak byo w planach. Wszystko szo dobrze. Spotkalimy grup ludzi, bojownikw ruchu oporu zbiegych z Gateway, ktrzy przyczyli si do nas, zwikszajc nasz liczebno. Wtedy, okrutnym zbiegiem okolicznoci, natknlimy si na zwiad smoczej armii. Walczylimy dzielnie, razem elfowie i ludzie, lecz na nic si to zdao. Uderzono mnie w gow i nie pamitam ju nic wicej. Kiedy przyszedem do siebie, leaem w wwozie otoczony ciaami mych towarzyszy. Najwyraniej plugawi smokowcy zepchnli rannych z urwiska, sdzc, e jestemy nieywi. Gilthanas przerwa i zakasa. Druidzi w lasach opatrzyli mi rany. Od nich dowiedziaem si, e wielu moich wojownikw przeyo i zostao wzitych do niewoli. Powierzywszy druidom zadanie pochowania umarych, wyruszyem tropem smoczej armii i wreszcie dotarem do Solace. Gilthanas urwa. Twarz lnia mu od potu, a donie dray nerwowo. Zakasa jeszcze raz, chcia si odezwa, lecz nie zdoa. Ojciec spoglda na niego z coraz wikszym zatroskaniem. Gilthanas odezwa si. Solace obrcono w perzyn. Suchacze westchnli aonie. Potne drzewa vallen cito i spalono teraz zostao ich niewiele. Elfowie zakali i wykrzyknli z rozpaczy i gniewu. Mwca unis do, by zaprowadzi spokj. To smutne nowiny powiedzia surowo. Opakujemy odejcie drzew starych nawet dla nas. Lecz kontynuuj co z naszymi ludmi? Znalazem swych druhw przywizanych do pali na rodku rynku, razem z ludmi, ktrzy nam pomogli rzek Gilthanas zaamujcym si gosem. Otaczay ich strae smokowcw. udziem si nadziej, e zdoam ich uwolni po nastaniu zmroku. Wtedy... Zabrako mu cakiem sw i spuci gow, a jego starszy brat podszed i pooy do na jego ramieniu. Gilthanas wyprostowa si. Czerwony smok pojawi si na niebie... Wrd zgromadzonych elfw rozlegy si wstrznite i przeraone gosy. Mwca potrzsn gow ze smutku. Tak, Mwco powiedzia Gilthanas gono, nienaturalnie gono i dranico. To prawda. Te potwory wrciy na Krynn. Czerwony smok koowa nad Solace i wszyscy, ktrzy go ujrzeli, rozpierzchli si w popochu. Zniy lot, a wreszcie wyldowa na miejskim placu. Jego olbrzymie, poyskliwie czerwone, gadzie cielsko zajo ca przestrze, skrzyda siay

zniszczenie, ogon obala drzewa. te ky byszczay w masywnej paszczy, z ktrej kapaa zielona lina, potne pazury rozryway ziemi... a na jego grzbiecie jecha czowiek. By muskularny i odziany w czarne szaty kapana Krlowej Ciemnoci. Wok niego opotaa czarnozota peleryna. Twarz mia zasonit okropn, czarno-zot mask z rogami, ktr wykonano na ksztat smoczego pyska. Smokoludzie padli nabonie na twarz przed ldujcym smokiem. Goblinowie i hobgoblinowie oraz podli ludzie, ktrzy walcz w szeregach smokoludzi, skulili si zdjci przeraeniem. Tylko przykad mych druhw da mi do odwagi, bym nie umkn. Teraz, gdy Gilthanas rozpocz ju opowiada, szo mu atwiej. Niektrzy z uwizanych do pali ludzi oszaleli ze strachu i krzyczeli aonie. Lecz moi wojownicy byli niewzruszeni i dumni, cho na wszystkich podziaa strach promieniujcy od smoka. Smoczemu jedcowi nie spodobao si to. Przyjrza im si wciekym wzrokiem, a potem odezwa si gosem wydobywajcym si z czeluci otchani. Jego sowa wci pon w mych wspomnieniach. Jam jest Verminaard, Smoczy Wadca Pnocy. Stoczyem bj, by uwolni t krain i ten lud od faszywej wiary goszonej przez tych, ktrzy zw si poszukiwaczami. Wielu przyszo, by pracowa dla mnie, radzi, e mog dziaa na rzecz wielkiej sprawy smoczych wadcw. Okazaem im ask i zaszczyciem ich bogosawiestwami, jakich udzielia mi moja bogini. Moje s zaklcia uzdrawiania, jakich nie dano nikomu w tej krainie, i wiedzcie przeto, e jam jest przedstawiciel prawdziwych bogw. Lecz wy, ktrzy stoicie przede mn, sprzeciwilicie si mojej woli. Postanowilicie walczy ze mn, wic wasza kara posuy za przykad dla tych, ktrzy wynosz gupot ponad mdro. Potem zwrci si do elfw i powiedzia. Niech czyn ten ogosi wszem i wobec, e ja, Verminaard, dokadnie wytpi wasz ras, jak gosi nakaz mojej bogini. Ludzi mona nauczy, by przyznali si do bdw swego postpowania, lecz elfw nigdy! Gos mczyzny brzmia coraz goniej, a przewysza si huk wiatru. Niech to bdzie ostatecznym dla was ostrzeeniem dla wszystkich, ktrzy to widz! arze, zgad ich! Usyszawszy to, olbrzymi smok zion ogniem na jecw przywizanych do pali. Wili si bezradnie, spalajc si na mier w straszliwych mkach... W komnacie nie byo sycha najmniejszego dwiku. Wstrzs i groza byy zbyt wielkie, by wyrazi je sowami. Ogarn mnie obd cign Gilthanas, a oczy byszczay mu gorczkowo, jakby odbijao si w nich to, co ujrza. Chciaem wybiec, umrze z mymi ludmi, gdy pochwycia mnie czyja wielka do i odcigna do tyu. By

to Theros Ironfeld, kowal z Solace. Nie czas teraz umiera, elfie rzek. Czas zemci si". Ja... ja wtedy zemdlaem, a on zabra mnie do swego domu, cho ryzykowa wasnym yciem. I zapaciby nim za sw dobro, gdyby ta kobieta nie uzdrowia go! Gilthanas wskaza Goldmoon, ktra staa z tyu grupy, zasaniajc twarz futrzan peleryn. Mwca odwrci si ku niej, tak samo jak inni elfowie w sali, ktrzy szemrali nieprzyjanie i zowieszczo. Theros to ten mczyzna, ktrego dzi tu przyniesiono, Mwco rzek Porthios. Czowiek o jednej tylko rce. Nasi udrowiciele twierdz, e bdzie y. Mwi jednake, e to cud, i przey, tak okropne byy jego rany. Podejd, kobieto z rwnin rozkaza Mwca srogo. Goldmoon uczynia krok w stron mwnicy. Riverwind jej nie opuci. Dwaj elfi stranicy natychmiast zagrodzili mu drog. Zmierzy ich wciekym spojrzeniem, lecz pozosta na swym miejscu. Crka wodza wystpia naprzd, wznoszc dumnie gow. Kiedy zdja kaptur, soce zapono na jej zotosrebrnych wosach spywajcych kaskad na jej plecy. Elfw zdumiaa jej uroda. Twierdzisz, e uzdrowia tego czowieka Therosa Ironfelda? zapyta z pogard Mwca. Nie twierdz niczego odpara ozible Goldmoon. Twj syn by wiadkiem jego uzdrowienia. Powtpiewasz w jego sowa? Nie, niemniej jednak by przemczony, chory i zbity z tropu. Mg wzi czarn magi za uzdrawianie. Spjrz na to rzeka agodnie Goldmoon i rozwizaa peleryn, ktra zsuna si z jej ramion. Medalion zalni w blasku soca. Mwca opuci sw ambon i zbliy si, otworzywszy szeroko oczy z niedowierzania. Potem jego twarz wykrzywi grymas wciekoci. To blunierstwo! krzykn. Wycign rk, by zerwa medalion z szyi Goldmoon. Bysno niebieskie wiato. Mwca upad na posadzk z okrzykiem blu. Na widok elfw, ktrzy krzyknwszy z obawy, chwycili za bro, towarzysze rwnie wycignli miecze. Elfi wojownicy szybko ich otoczyli. Przerwijcie ju t bzdur! rzek stary czarodziej mocnym, surowym gosem. Fizban przykutyka do mwnicy, z caym spokojem odsuwajc ostrza mieczy, jakby to byy wiotkie gazki osikowe. Elfowie przygldali mu si zdumieni, najwyraniej nie mogc go powstrzyma. Mruczc co pod nosem, Fizban podszed do Mwcy, ktry lea oguszony na

pododze. Staruszek pomg elfowi wsta. Wiesz, e sam si o to prosie strofowa go Fizban, otrzepujc szaty Mwcy, ktry przyglda mu si z osupieniem. Kim jeste? wyjcza Mwca. Hmmm. Jak mi to byo na imi? Stary czarodziej obejrza si na Tasslehoffa. Fizban podpowiedzia kender. Tak, Fizban. Tak wanie si nazywam. Czarodziej pogaska si po siwej brodzie. No, Solostaranie, proponuj, by odwoa swych gwardzistw i poleci wszystkim ochon. Ja, na przykad, chciabym usysze histori przygd tej modej kobiety, a i ty dobrze by zrobi, gdyby jej posucha. Nie zaszkodzioby rwnie, gdyby przeprosi. Gdy Fizban wygraa palcem Mwcy, zmity kapelusz zsun mu si na czoo i zasoni oczy. Na pomoc! Olepem! Raistlin szybko podbieg do niego, rzuciwszy nieufne spojrzenie na elfich stranikw. Wzi starca pod rami i poprawi mu kapelusz. Ach, dziki niech bd prawdziwym bogom rzek mag, mrugajc, i oddali si, powczc nogami. Mwca przyglda si staremu czarodziejowi z niewyran min. Nastpnie, jak przez sen, odwrci si do Goldmoon. Przepraszam z caego serca, czcigodna pani z rwnin powiedzia cicho. Mino trzysta lat z okadem, jak zniknli kapani elfw, trzysta lat, odkd nie widziano znaku Mishakal na tej ziemi. Serce mi krwawio na widok tego, co, jak mylaem, byo profanacj amuletu. Wybacz mi. Od tak dawna jestemy pogreni w rozpaczy, i nie dostrzeglimy przybycia nadziei. Prosz, jeli nie jeste znuona, opowiedz nam o sobie. Goldmoon opowiedziaa histori medalionu, mwic o Riverwindzie i

ukamienowaniu, o spotkaniu przyjaci w gospodzie i podry do Xak Tsaroth. Opowiedziaa o mierci smoka i o tym, jak dostaa medalion Mishakal. Nie wspomniaa jednake o dyskach. Promienie soca wyduyy si w trakcie jej opowieci, zmieniajc kolor w miar zbliania si zmierzchu. Kiedy jej historia zakoczya si, Mwca milcza przez kilka chwil. Musz zastanowi si nad tym wszystkim i tym, co to oznacza dla nas owiadczy wreszcie. Zwrci si do druyny. Jestecie wyczerpani. Widz, e niektrzy z was trzymaj si na nogach tylko dziki dzielnoci. W rzeczy samej umiechn si, spogldajc na Fizbana, ktry opiera si o kolumn i chrapa cicho niektrzy z was ju usnli na stojco. Moja crka Laurana zaprowadzi was do miejsca, gdzie bdziecie mogli zapomnie o swych obawach. Dzi wieczr wydamy bankiet na wasz cze, bowiem przynosicie nam nadziej. Niech pokj prawdziwych bogw towarzyszy wam. Elfowie rozstpili si i spomidzy ich szeregw wystpia naprzd elfia panna, ktra

stana obok Mwcy. Na jej widok Caramon stan z otwartymi ustami. Oczy Riverwinda rozszerzyy si. Nawet Raistlin przypatrywa jej si, po raz pierwszy widzc pikno swymi oczami, bowiem na modej elfiej panience nie zna byo adnego pitna rozkadu. Jej wosy przypominay mid lejcy si z dzbana. Spyway po jej ramionach na plecy, sigajc poniej talii, i dotykay jej nadgarstkw, gdy staa ze spuszczonymi rkoma. Miaa cer gadk i brzow, jak lena istota. Jej twarz miaa delikatne, subtelne rysy elfw, lecz towarzyszyy one ustom o penych, jakby nadsanych wargach i wielkim, byszczcym oczom, ktre zmieniay kolor jak licie w migotliwym socu. Na m cze rycersk rzek Sturm i gos mu zadra. Nie widziaem jeszcze tak cudnej niewiasty. I nie ujrzysz na tym wiecie szepn Tanis. Wszyscy w druynie spojrzeli przenikliwie na Tanisa, w chwili gdy to powiedzia, lecz pelf tego nie dostrzeg. Widzia tylko elfi pann. Sturm unis brwi i spojrza na Caramona, ktry szturchn brata. Flint pokrci gow i wyda westchnienie, ktre zdawao si wydobywa gdzie z okolic jego palcw u stp. Teraz wiele si wyjanio powiedziaa Goldmoon do Riverwinda. Mnie si tam nie przejanio stwierdzi Tasslehoff. Tiko, czy ty wiesz, o co tu chodzi? Tika wiedziaa tylko tyle, e patrzc na Lauran, poczua si nagle przysadzista i niekompletnie ubrana, piegowata i ruda. Podcigna bluzk wyej na obfity biust, yczc sobie w duchu, by dekolt mniej pokazywa, albo eby ona miaa mniej do pokazywania. Powiedzcie mi, co tu si dzieje szepn Tasslehoff na widok penych zrozumienia spojrze, jakie posyali sobie pozostali. Nie wiem! ofukna go Tika. Wiem tylko, e Caramon robi z siebie durnia. Spjrz tylko na tego wielkiego gamonia. Mona by pomyle, e nigdy w yciu nie widzia kobiety. Ona jest adna stwierdzi Tas. Odmienna od ciebie, Tiko. Jest smuka i stpa jak drzewo gnce si na wietrze i.... Och, zamknij si! krzykna na niego wciekle Tika, szturchajc go tak, e nieomal upad. Tasslehoff posa jej uraone spojrzenie, a potem podszed do Tanisa ze szczerym zamiarem nieoddalania si od pelfa, dopki nie dowie si, o co tu chodzi. Witam was w progach Qualinostu, czcigodni gocie powiedziaa niemiao Laurana, a jej gos przypomina czysty strumyk falujcy wrd drzew. Prosz, chodcie za

mn. To niedaleko, a na kocu czeka na was jado, napoje i wytchnienie. Idc z wdzikiem dziecka, wesza pomidzy towarzyszy, ktrzy rozstpili si przed ni, jak uprzednio elfowie. Wszyscy przygldali si jej z podziwem. Laurana spucia oczy z dziewiczej skromnoci oraz niemiaoci i zarumienia si. Tylko raz podniosa wejrzenie i to wtedy, gdy mijaa Tanisa posaa mu ulotne spojrzenie, ktre dostrzeg tylko on. Tanis spochmurnia i oczy mu spospniay. Druyna opucia Wie Soca, budzc Fizbana przed wyjciem.

Rozdzia VI Tanis i Laurana


Laurana zaprowadzia ich do upstrzonego plamkami soca zagajnika osiczyny w samym rodku miasta. Tu, cho otoczeni przez domy i ulice, poczuli si jak w sercu lasu. Cisz zakca tylko szmer pobliskiego strumyka. Wskazujc drzewa owocowe pomidzy osikami, Laurana powiedziaa druynie, by zrywali i jedli, ile bd mieli ochot. Elfie panny przyniosy kosze wieego, pachncego chleba. Przyjaciele obmyli si w strumyku, a potem wrcili, by wycign si na mikkim mchu i rozkoszowa cisz i spokojem, jaki panowa wok. Wszyscy, oprcz Tanisa. Odmwiwszy jedzenia, pelf kry po zagajniku, pochonity wasnymi mylami. Tasslehoff obserwowa go uwanie, ywcem poerany przez ciekawo. Laurana bya doskona, urocz gospodyni. Upewniwszy si, e wszyscy siedz wygodnie, z kadym zamienia kilka sw. Flint Fireforge, nieprawda? powiedziaa. Krasnolud zaczerwieni si z radoci. Mam jeszcze niektre z tych cudownych zabawek, ktre zrobie dla mnie. Tsknilimy za tob przez te wszystkie lata. Nie mogc wykrztusi sowa z przejcia, Flint siad ciko na trawie i wychyli duszkiem wielki kubek wody. A ty jeste Tika? spytaa Laurana, zatrzymujc si przy barmance. Tika Waylan odpowiedziaa zduszonym gosem dziewczyna. Tika, c za adne imi. I masz takie pikne wosy powiedziaa Laurana, dotykajc z podziwem puszystych, rudych lokw. Naprawd tak mylisz? powiedziaa Tika i zaczerwienia si, widzc, e Caramon patrzy na ni. Oczywicie! S koloru pomieni. Musisz mie rwnie ognisty temperament. Syszaam, e uratowaa ycie mojemu bratu w gospodzie. Mam wobec ciebie ogromny dug. Dzikuj odrzeka cicho Tika. Ty te masz przeliczne wosy. Laurana umiechna si i ruszya dalej. Tasslehoff jednake zauway, e cay czas jej spojrzenie wdrowao ku Tanisowi. Kiedy pelf nagle cisn jabko i znik wrd drzew, Laurana przeprosia swych goci popiesznie i posza za nim. No, teraz si dowiem, o co tu chodzi! powiedzia do siebie Tas. Rozejrzawszy si ukradkiem wok, smykn za Tanisem.

Tas zakrada si krt ciek pord drzew, gdy nagle natkn si na pelf a stojcego samotnie nad spienionym strumieniem i wrzucajcego do wody zwide licie. Widzc, e co si rusza z lewej strony, Tas szybko zaszy si w krzakach, w chwili gdy inn ciek nadesza Laurana. Tanthalas Quisif nan-Pah! zawoaa. Gdy Tanis obejrza si na dwik swego elfiego imienia, zarzucia mu ramiona na szyj i pocaowaa go. Uch powiedziaa artem, odrywajc si od niego. Zgoliby t wstrtn brod. Drapie mnie! I wcale ju nie przypominasz Tanthalasa. Tanis obj j w pasie i agodnie odsun od siebie. Laurano... zacz. Nie, nie zo si z powodu brody. Polubi j, jeli tak si upierasz bagaa Laurana, dsajc si. Pocauj mnie. Nie? To ja bd ci caowa tak dugo, a nie bdziesz mg si oprze. Znw pocaowaa go, a w kocu Tanis wyrwa si z jej ramion. Przesta, Laurano powiedzia oschle, odwracajc si. Czemu, co si stao? zapytaa, chwytajc go za rk. Nie byo ci przez tyle lat. A teraz wreszcie wrcie. Nie bd taki oziby i ponury. Jeste moim narzeczonym, pamitasz? Wypada, eby dziewczyna caowaa swego narzeczonego. To byo dawno temu rzek Tanis. Bylimy wtedy dziemi, ktre si bawiy i nic wicej. Takie to romantyczne, mie wsplny sekret. Wiesz, co by si stao, gdyby twj ojciec dowiedzia si. Gilthanas dowiedzia si, prawda? Oczywicie! Powiedziaam mu rzeka Laurana, zwieszajc gow i spogldajc na Tanisa spod dugich rzs. Wiesz przecie, e mwi Gilthanasowi o wszystkim. Nie sdziam, e tak zareaguje! Wiem, co ci powiedzia. Pniej opowiedzia mi. Byo mu przykro. Pewnie, e byo. Tanis zapa j za nadgarstki i przytrzyma jej rce. To, co powiedzia, byo prawd, Laurano! Jestem bkartem i mieszacem. Twj ojciec miaby wszelkie prawo zabi mnie! Jak mogem przynie mu wstyd po tym, co zrobi dla matki i dla mnie? To by jeden z powodw, dla jakich odszedem to oraz konieczno dowiedzenia si, kim jestem i gdzie jest moje miejsce. Jeste Tanthalas, mj ukochany, a twoje miejsce jest tutaj! wykrzykna Laurana. Wyrwaa si z jego ucisku i sama zapaa go za rce. Spjrz! Wci nosisz mj piercionek. Wiem, dlaczego odszede. Dlatego, e obawiae si pokocha mnie, ale ju nie musisz si ba, ju nie. Wszystko si zmienio. Ojciec ma teraz na gowie tyle innych zmartwie, e nie bdzie mia nic przeciwko temu. Poza tym jeste teraz bohaterem. Prosz, pobierzmy si. Czy nie po to wrcie? Laurano Tanis odezwa si agodnie, lecz stanowczo

wrciem tu przez przypadek... Nie! krzykna, odpychajc go. Nie wierz ci. Syszaa z pewnoci, co mwi Gilthanas. Gdyby Porthios nas nie uratowa, bylibymy teraz w Pax Tharkas! On to zmyli! Nie chcia mi powiedzie prawdy. Przyszede, bo mnie kochasz. Nie bd suchaa niczego innego. Nie chciaem ci mwi, ale widz, e jestem zmuszony stwierdzi doprowadzony do ostatecznoci Tanis. Laurano, kocham kogo innego ludzk kobiet. Nazywa si Kitiara. To nie znaczy, e nie kocham rwnie ciebie. Kocham... Tanisowi zabrako sw. Laurana patrzya na niego i caa krew spyna jej z twarzy. Kocham ci, Laurano. Ale widzisz, nie mog ci polubi, poniewa j te kocham. Moje serce jest podzielone, zupenie jak moja krew. Zdj piercie ze zotych lici bluszczu i poda go jej. Zwalniam ci z przyrzeczenia, jakie mi daa, Laurano. I prosz ci, aby i ty mnie zwolnia. Laurana wzia piercionek, nie mogc wyrzec ani sowa. Spojrzaa bagalnie na Tanisa, a potem widzc na jego twarzy tylko lito, wrzasna i wyrzucia piercionek daleko od siebie. Upad u stp Tasa. Kender podnis go i schowa do swojej sakwy. Laurano powiedzia z alem Tanis i wzi j w ramiona, gdy zacza szaleczo szlocha. Tak mi przykro. Nigdy nie miaem zamiaru... W tym momencie Tasslehoff wylizn si z krzakw i poszed ciek z powrotem. * C powiedzia do siebie kender, wzdychajc z zadowolenia przynajmniej teraz wiem, o co tu chodzi. Tanis zbudzi si raptownie i zasta Gilthanasa stojcego nad nim. Laurana? zapyta, wstajc. Nic jej nie jest zapewni go cicho Gilthanas. Suce przyprowadziy j do domu. Powtrzya mi, co jej powiedziae. Chc tylko, eby wiedzia, e ci rozumiem. Tego si wanie przez cay czas obawiaem. Ludzka cz twej natury cignie ci do innych ludzi. Prbowaem powiedzie jej o tym, majc nadziej, e uniknie udrki. Teraz posucha mnie. Dzikuj, Tanthalasie. Wiem, e to nie mogo by atwe. Nie byo powiedzia Tanis, dawic al. Powiem szczerze, Gilthanasie kocham j, naprawd j kocham. Tylko e... Prosz, nie mw nic wicej. Zostawmy to tak, jak jest, a by moe, skoro nie moemy by przyjacimi, bdziemy szanowa si nawzajem. Blask zachodzcego soca

pada na blad i zasmucon twarz Gilthanasa. Ty i twoi przyjaciele musicie si przygotowa. Kiedy wstanie srebrny ksiyc, rozpocznie si uczta, a nastpnie odbdzie si zebranie rady najwyszej. Nadszed czas, gdy trzeba podj decyzje. Potem oddali si. Tanis odprowadza go wzrokiem przez jaki czas, a potem westchn i poszed obudzi pozostaych.

Rozdzia VII Poegnanie. Decyzja druyny.


Uczta wydana w Qualinocie przypominaa Goldmoon styp po pogrzebie jej matki. Podobnie jak uczta, pogrzeb mia by radosn okazj w kocu Tearsong staa si bogini. Ludziom jednak trudno byo pogodzi si ze mierci piknej kobiety. Tak wic Que-Shu po jej mierci pogreni byli w alu, ktry bliski by blunierstwu. Stypa urzdzona na cze Tearsong bya najhuczniejsz, jak wydano za pamici plemienia Que-Shu. Jej pogrony w aobie m nie szczdzi wydatkw. Podobnie jak na bankiecie dzisiejszej nocy w Qualinocie, podano mas jedzenia, ktrego prawie nikt nie tkn. Bez przekonania prbowano prowadzi konwersacj, cho nikt nie mia ochoty do rozmowy. Czasami kto, nie mogc ju opanowa smutku, zmuszony by odej od stou. Tak ywe byo to wspomnienie, e Goldmoon nie moga prawie nic przekn. Jedzenie miao w jej ustach smak popiou. Riverwind obserwowa j z trosk. Ich donie spotkay si pod stoem. Goldmoon ucisna jego rk, umiechajc si i czujc jego si przepywajc do jej ciaa. Uczta elfw odbywaa si na dziedzicu tu na poudnie od zotej wiey. Nie byo murw wok podwyszenia z krysztau i marmuru, ktre wznosio si na szczycie najwyszego wzgrza w Qualinocie, skd rozpociera si niczym nie przesonity widok na migotliwe miasto w dole, mroczny las za nim i nawet ciemnofioletowy grzbiet gr Tharkadan daleko na poudniu. Jednake uroda tego widoku nie docieraa do uczestnikw bankietu, a nawet jeli, wiadomo, i wkrtce zginie ona na zawsze, czynia j tym boleniejsz. Goldmoon siedziaa po prawej rce Mwcy, ktry prbowa cign uprzejm rozmow, lecz w kocu zmartwienia i troski wziy gr i umilk. Po lewej stronie Mwcy siedziaa jego crka, Laurana. Nie udawaa nawet, e je, i siedziaa ze spuszczon gow, zasaniajc twarz dugimi wosami. Kiedy podnosia wzrok, to tylko po to, by spojrze na Tanisa. Z jej oczu mona byo wyczyta wszystko, co kryo si w jej sercu. Pelf, a nadto wiadom jej aosnego spojrzenia, a take tego, e Gilthanas przyglda mu si chodno, jad bez apetytu, nie podnoszc wzroku znad talerza. Sturm, ktry siedzia obok niego, ukada w mylach plan obrony Qualinesti. Flint czu si obco i nieswojo, jak zawsze czuj si krasnoludowie wrd elfw. Elfie jedzenie i tak mu nie smakowao, wic nie tkn niczego. Raistlin skuba swoje danie od niechcenia, ledzc Fizbana zotymi oczami. Tika, ktra czua si niezgrabna i oniemielona wrd penych wdziku elfich kobiet,

nie moga przekn nawet ksa. Caramon doszed do wniosku, e ju wie, czemu elfowie s tacy smukli: jedzenie skadao si z owocw i jarzyn, gotowanych w delikatnych sosach i podawanych z pieczywem i serami oraz bardzo lekkim, korzennym winem. Po czterodniowej godwce w klatce, takie jedzenie w niewielkim stopniu zaspokoio gd ogromnego wojownika. Jedynymi dwiema osobami w caym Qualinocie, ktre bawiy si dobrze na uczcie, byy Tasslehoff i Fizban. Stary czarodziej toczy jednostronny spr z osik, podczas gdy Tasslehoff cieszy si z wszystkiego, odkrywajc pniej ku swemu zdumieniu e dwie zote yeczki, srebrny n oraz maselniczka wykonana z morskiej muszli, zawdroway do jednej z jego sakiewek. Czerwony ksiyc nie by widoczny. Solinari, wski pasek srebra na niebie, zacz zachodzi. Kiedy zabysy pierwsze gwiazdy, Mwca Soc skin smutno gow do swego syna. Gilthanas wsta i stan obok krzesa swego ojca. Gilthanas zacz piewa. Elfie sowa ukaday si w melodi delikatn i pikn. Podczas piewu Gilthanas trzyma w obu doniach ma, krysztaow lampk, a pomyk wiecy wewntrz niej owietla jego marmurowe rysy. Tanis, przysuchujc si pieni, zamkn oczy i wspar gow na rkach. Co to? Co znacz te sowa? zapyta cicho Sturm. Tanis podnis gow. Drcym gosem szepn:

Soce, Wspaniae oko Naszego nieboskonu, Chyli si spiesznie ku brzegowi dnia

I zostawia Drzemice niebo, Usiane witojaskimi robaczkami, W zapadajcym mroku szaroci.

Elfowie przy stole wstali cicho i podnoszc wasne lampki, przyczyli si do piewu. Ich gosy zlay si, splatajc w przejmujc pie pen nieskoczonego smutku.

Teraz sen, Nasz najstarszy przyjaciel,

Cichnie wrd drzew I woa Nas do siebie.

Licie Pon chodnym ogniem, Spopielaj si w pomieniach Pod koniec roku.

A ptaki Kr na wietrze I zawracaj na pnoc, Gdy koczy si jesie.

Dzie mrocznieje, Nadchodzi pora pustki, Lecz my Czekamy na soneczny Zielony ogie na Drzewach.

Punkciki migotliwego wiata lampek promienioway z dziedzica niczym krgi na nieruchomej tafli spokojnego stawu, przez ulice do lasu i jeszcze dalej. A przy kadym zapaleniu lampki, kolejny gos podejmowa pie, a wydawao si, e otaczajcy ich las piewa aonie.

Wicher Spada przez dni. Co minie pora roku, co ksiyc zganie Powstaj wielkie krlestwa.

Tchnienie Robaczka witojaskiego, ptaka Drzew, ludzkoci

Ganie w sowie.

Teraz sen, Nasz najstarszy przyjaciel, Cichnie wrd drzew I woa Nas do siebie.

Wiek, Tysic ywotw Ludzi i ich historii Odchodzi do grobw. Lecz my, dugo W wierszach i chwale Ganiemy, odchodzc z pieni.

Gos Gilthanasa ucich. agodnym dmuchniciem elf zgasi pomyk lampki. Jeden po drugim, tak jak zaczli, pozostali wok stou zakoczyli pie i zdmuchnli swoje wieczki. W caym Qualinocie gosy cichy i gaszono pomyki, a wydawao si, e cisza i ciemno zstpiy na ziemi. Na samym kocu tylko odlege gry powtrzyy ostatnie akordy pieni, niczym szept lici spadajcych na ziemi. Mwca wsta. A teraz rzek stroskanym gosem czas na spotkanie rady najwyszej. Odbdzie si w sali niebios, Tanthalasie, gdyby zechcia zaprowadzi tam swoich towarzyszy. Sala niebios, jak si dowiedzieli, bya ogromnym placem, owietlonym pochodniami. Nad nim wznosia si gigantyczna, usiana gwiazdami kopua nieba. Lecz na pnocy, gdzie na horyzoncie migotay byskawice, panowaa ciemno. Mwca da znak Tanisowi, by przyprowadzi towarzyszy, ktrzy stanli obok niego, a nastpnie wszyscy mieszkacy Qualinostu zebrali si wok nich. Nie trzeba byo prosi o cisz. Nawet wiatr ucich, gdy odezwa si Mwca. Tu widzicie nasz sytuacj. Wskaza na ziemi. Druyna ujrzaa olbrzymi map pod swymi stopami. Tasslehoff, ktry sta porodku rwnin Abanasinii, westchn gboko. Nie przypomina sobie, aby przedtem widzia co rwnie cudownego. Tam jest Solace! krzykn podekscytowany i wskaza.

Tak, kenderze odpar Mwca. Wanie tam gromadz si smocze armie. W Solace dotkn miejsca na mapie sw lask i w Haven. Lord Verminaard nie kryje si ze swymi planami podbicia Qualinesti. Czeka tylko, by zebra swe oddziay i zabezpieczy trasy zaopatrzeniowe. Nie mamy szans oprze si tak licznym zastpom. Z pewnoci Qualinesti mona atwo obroni odezwa si Sturm. Nie istnieje bezporednia trasa ldem. Mijalimy mosty nad przepaciami, ktrych nie przebdzie adna armia na wiecie, jeli zostan zerwane. Dlaczego nie sprzeciwiacie im si? Gdyby to byo tylko wojsko, bronilibymy Qualinesti odpar Mwca. Lecz c moemy pocz przeciwko smokom? Mwca rozoy bezradnie rce. Nic! Wedug tego, co mwi legendy, tylko dziki Smoczej Lancy wielki Huma pokona je. Teraz nie ma nikogo a przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo kto pamitaby sekret tej potnej broni. Fizban chcia si wtrci, lecz Raistlin uciszy go. Nie cign Mwca musimy opuci to miasto i te lasy. Mamy zamiar uda si na zachd, ku tamtejszym nieznanym ziemiom w nadziei znalezienia nowego domu dla naszego ludu a by moe nawet powrcimy do Silvanesti, prastarej ojczyzny elfw. Jeszcze tydzie temu nasze plany rozwijay si pomylnie. Trzy dni forsownego marszu zajmie smoczemu wadcy przesunicie swych wojsk na stanowiska do ataku, a szpiedzy donios nam, kiedy wojsko wyruszy z Solace. Bdziemy mieli do czasu na ucieczk na zachd. Lecz wtedy dowiedzielimy si o trzeciej smoczej armii w Pax Tharkas, mniej ni dzie drogi std. Jeli nie zostanie powstrzymana, jestemy zgubieni. Znasz sposb na powstrzymanie tej armii? spyta Tanis. Tak. Mwca spojrza na swego najmodszego syna. Jak wiecie, mczyni z Gateway, Solace i okolicznych osad s uwizieni w fortecy Pax Tharkas, gdzie pracuj jako niewolnicy smoczego wadcy. Verminaard jest przebiegy. Aeby winiowie nie zbuntowali si, trzyma kobiety i dzieci tych mczyzn jako zakadnikw, gwarancj ich dobrego zachowania. Sdzimy, e gdyby uwolni tych jecw, mczyni zwrciliby si przeciwko swym panom i zgadziliby ich. Misja Gilthanasa miaa wanie polega na uwolnieniu zakadnikw i poprowadzeniu powstania. Mia zabra ludzi na poudnie, odcigajc w ten sposb trzeci smocz armi i dajc nam czas na ucieczk. A co z ludmi? spyta oschle Riverwind. Mam wraenie, e rzucacie ich smoczym armiom, jak zrozpaczony czowiek rzuca ochapy misa cigajcym go wilkom. Obawiamy si, e Lord Verminaard nie bdzie ich dugo trzyma przy yciu. Ruda ju nieomal si wyczerpaa. Gdy wydobdzie wszystko do ostatka, niewolnicy nie bd mu wicej potrzebni. W grach s wwozy, groty, w ktrych ludzie mog mieszka i broni si

przed smoczymi armiami. Z atwoci obroni przed nimi grskie przecze, szczeglnie teraz, gdy zblia si zima. Przyznaj, e niektrzy mog zgin, lecz jest to cena, jak trzeba zapaci. Gdyby mia wybr, mu z rwnin, czy wolaby umrze jako niewolnik, czy zgin z broni w rku? Riverwind nie odpowiedzia i ponuro wpatrywa si w map. Misja Gilthanasa nie powioda si powiedzia Tanis a teraz chcesz, ebymy to my sprbowali wszcz powstanie? Tak, Tanthalasie odpar Mwca. Gilthanas zna drog do Pax Tharkas Sla-Mori. Moe was zaprowadzi do fortecy. Macie nie tylko szans wyzwoli swoich wspplemiecw, lecz take da elfom szans ucieczki gos Mwcy nabra szorstkiego brzmienia szans przeycia, jakiej nie dano wielu elfom, gdy ludzie cignli na nas kataklizm! Riverwind podnis gow i zmierzy go nieprzyjaznym spojrzeniem. Nawet Sturm spochmurnia. Mwca odetchn gboko, po czym westchn. Prosz, wybaczcie mi rzek. Nie chciaem chosta was biczem przeszoci. Nie jest nam obojtny los ludzi. Posyam z wami bez alu mego syna, Gilthanasa, wiedzc, i jeli si rozstaniemy moemy si ju nigdy wicej nie zobaczy. Czyni t ofiar, by mj lud i wasz mg przey. Musimy mie czas na zastanowienie rzek Tanis, cho wiedzia, jak decyzj musi podj. Mwca skin gow i elfi wojownicy uczynili przejcie w tumie, wyprowadzajc druyn do zagajnika. Tam zostawili ich samych. Przyjaciele Tanisa stali przed nim, a ich powane twarze przypominay maski wiata i cieni w blasku gwiazd. Przez cay czas, pomyla, walczyem, ebymy byli razem. Teraz widz, e musimy si rozsta. Nie moemy ryzykowa zabrania dyskw do Pax Tharkas, a Goldmoon ich nie zostawi. Pjd do Pax Tharkas powiedzia cicho Tanis. Uwaam jednak, e nadszed czas, ebymy si rozstali, moi przyjaciele. Zanim co powiecie, posuchajcie. Posabym Tik, Goldmoon, Riverwinda, Caramona, Raistlina i ciebie, Fizbanie, wraz z elfami, abycie zanieli dyski w bezpieczne miejsce. Dyski s zbyt cenne, by ryzykowa ich utrat w czasie napadu na Pax Tharkas. Moe to i prawda, Pelfie szepn Raistlin z gbi swego kaptura lecz nie pord ludu Qualinesti Goldmoon odnajdzie tego, kogo szuka. Skd o tym wiesz? zapyta zaskoczony Tanis. On nic nie wie, Tanisie przerwa z gorycz Sturm. Czcza gadanina... Raistlinie? powtrzy Tanis, ignorujc Sturma.

Syszae, co powiedzia rycerz! sykn mag. Ja nic nie wiem! Tanis westchn, porzuci temat i rozejrza si wok. Nazwalicie mnie przywdc... W rzeczy samej, chopcze powiedzia niespodziewanie Flint. Lecz decyzja ta pynie z twojej gowy nie serca. W gbi duszy nie jeste przekonany, e powinnimy si rozdzieli. Ja na pewno nie zostan z tymi elfami owiadczya Tika, zakadajc rce na piersi. Id z tob, Tanisie. Mam zamiar zosta wojowniczk, jak Kitiara. Tanis skrzywi si. Dwik imienia Kitiary by dla niego jak rzeczywisty cios. Nie bd si chowa z elfami powiedzia Riverwind szczeglnie jeli ma to oznacza porzucenie mych wspplemiecw, ktrzy maj si bi za mnie. On i ja to jedno powiedziaa Goldmoon, kadc do na jego ramieniu. Poza tym dodaa ciszej co mi mwi, e czarodziej ma racj przywdcy nie ma wrd elfw. Oni pragn uciec od tego wiata, a nie walczy o niego. Wszyscy idziemy, Tanisie powiedzia stanowczo Flint. Pelf spojrza bezradnie na grup, a nastpnie umiechn si i pokrci gow. Masz racj. Nie byem szczerze przekonany o tym, e powinnimy si rozdzieli. Oczywicie to rozsdny, logiczny postpek, dlatego te nie uczynimy tego. Teraz moe wreszcie popimy troch ziewn Fizban. Chwileczk, dziadku rzek surowo Tanis. Ty nie jeste jednym z nas. Ty z ca pewnoci pjdziesz z elfami. Czyby? spyta cicho stary czarodziej, a z jego oczu znik zwyky rozkojarzony wyraz. Spojrza na Tanisa tak przenikliwym niemal gronym spojrzeniem, e pelf cofn si mimo woli o krok, poczuwszy niemal namacaln atmosfer mocy otaczajc starca. Jego gos by cichy i dojmujcy. Id tam, gdzie mam ochot na tym wiecie, a mam ochot pj z tob, Tanisie Pelfie. Raistlin spojrza na Tanisa, jakby mwic: teraz rozumiesz! Tanis, niezdecydowania, odpowiedzia sppjrzeniem. aowa, e odkada dyskusj z Raistlinem na ten temat, i zastanawia si, jak porozmawia teraz, skoro starzec nie chcia ich opuci. Suchaj no, Raistlin powiedzia nagle Tanis, uywajc mowy obozowej, znieksztaconej wersji wsplnej mowy, jaka powstaa w wielorasowym rodowisku najemnikw na Krynnie. Bliniacy w swoim czasie pracowali troch jako najemnicy jak niemal wszyscy w druynie eby zarobi na chleb. Tanis wiedzia, e Raistlin zrozumie. By peen

natomiast niemal pewny, e staruszek jej nie pojmie. Moemy pogada, jak chcesz odpowiedzia Raistlin w tym samym jzyku ale mao wiem. Strachasz si. Czemu? Raistlin spojrza gdzie w dal dziwnymi oczami i odpowiedzia powoli. Nie wiem, Tanis. Ale masz racj. Dziadek ma wielk moc. Czuj wielk moc. Mam stracha. Oczy mu rozbysy. I czuj gd! Czarodziej westchn i zdawao si, e powrci z oddali, w ktrej przebywa. On ma racj. Prbowa go powstrzyma? Bardzo wielkie niebezpieczestwo. Jakbymy nie mieli ich ju pod dostatkiem rzek z gorycz Tanis, przechodzc na wspln mow. Zabierzemy jedno ze sob w postaci zdziadziaego maga. S inni, rwnie groni, by moe powiedzia Raistlin, rzuciwszy znaczce spojrzenie na swego brata. Czarodziej przeszed na wspln mow. Jestem zmczony. Musz si przespa. Zostajesz, bracie? Tak odpowiedzia Caramon, wymieniajc spojrzenia ze Sturmem. Mamy zamiar porozmawia z Tanisem. Raistlin pokiwa gow i poda rami Fizbanowi. Stary czarodziej odszed wraz z modym, okadajc lask drzewo i oskarajc je o to, e prbowao zaj go znienacka. Jakby nie wystarczy jeden pomylony czarodziej mrukn Flint. Id spa. Pozostali odeszli po kolei, a Tanis zosta tylko z Caramonem i Sturmem. Znuony, odwrci si twarz do nich. Mia wraenie, e wie, o czym bdzie mowa. Caramon by zaczerwieniony i wbija wzrok w ziemi. Sturm gadzi wsy i spoglda na Tanisa w zamyleniu. Wic? spyta Tanis. Chodzi o Gilthanasa odrzek Sturm. Tanis zmarszczy czoo i podrapa si po brodzie. To moja sprawa, nie wasza powiedzia zwile. To jest nasza sprawa Sturm nie ustpowa jeli on bdzie prowadzi nas do Pax Tharkas. Nie chcemy by natrtni, lecz nie sposb nie domyla si, e macie rachunki do wyrwnania. Widziaem, w jaki sposb on patrzy na ciebie, Tanisie, i na twoim miejscu nie szedbym nigdzie bez przyjaciela strzegcego mych plecw. Caramon popatrzy na Tanisa szczerze i zmarszczy czoo. Wiem, e on jest elfem i w ogle powiedzia powoli zwalisty mczyzna. Lecz, jak Sturm powiedzia, czasami jako dziwnie mu z oczu patrzy. Czy ty nie znasz drogi do tego Sla-Mori? Nie moglibymy znale go sami? Nie ufam mu. Tak samo Sturm i Raist. Posuchaj, Tanisie rzek Sturm, widzc, e twarz pelfa pospnieje z gniewu.

Gdyby Gilthanasowi grozio takie niebezpieczestwo w Solace, jak twierdzi, dlaczego tak beztrosko siedzia sobie w gospodzie? A potem caa ta jego historia o tym, jak jego wojownicy przypadkiem" wpadli na ca przeklt armi! Tanisie nie potrzsaj gow tak szybko. On moe nie by zy, tylko sprowadzony na z drog. A jeli Verminaard ma co na niego? Moe smoczy wadca przekona go, e oszczdzi jego lud, jeli w zamian zdradzi nas! Moe wanie dlatego by w Solace, czeka na nas. To mieszne! wybuch Tanis. Skd miaby wiedzie, e nadchodzimy? Trudno byoby powiedzie, e utrzymywalimy nasz powrt z Xak Tsaroth do Solace w tajemnicy odpar chodno Sturm. Przez ca drog widzielimy smokowcw, a ci, ktrzy zbiegli z Xak Tsaroth, musieli domyle si, e przybylimy po dyski. Verminaard prawdopodobnie lepiej zna nasz wygld ni swej wasnej matki. Nie! Ja w to nie wierz! rzek rozgniewany Tanis, wbijajc wcieke spojrzenie w Sturma i Caramona. To wy dwaj mylicie si! Gotw jestem da za to gow. Wychowaem si z Gilthanasem, znam go! Rzeczywicie, mamy rachunki do wyrwnania, lecz rozmawialimy ju o tym i sprawa jest zamknita. Nie prdzej uwierz, e jest zdrajc swego ludu, nibym uwierzy, e ty; czy Caramon, jestecie zdrajcami. I nie, nie znam drogi do Pax Tharkas. Nigdy tam nie byem. I jeszcze jedno Tanis teraz krzycza, ogarnity furi jeli komu nie ufam w tej grupie, to twojemu bratu i temu starcowi! Skierowa oskarycielskie spojrzenie na Caramona. Ogromny mczyzn zblad i spuci wzrok. Zacz ju si odwraca. Tanis opamita si, nagle zdawszy sobie spraw, co powiedzia. Tak mi przykro, Caramonie. Dotkn ramienia wojownika. Nie miaem tego na myli. Raistlin nie raz uratowa nam ycie w czasie tej obkaczej podry. Po prostu nie mog uwierzy, e Gilthanas jest zdrajc! Wiemy, Tanisie powiedzia cicho Sturm. I ufamy twojemu osdowi. Ale, jak powiadaj w mojej ojczynie za ciemna to noc, by i z zamknitymi oczami. Tanis westchn i pokiwa gow. Pooy drug do na ramieniu Sturma. Rycerz uciska go i trzej mczyni stali przez chwil w milczeniu, a potem opucili zagajnik i wrcili do sali nieba. Nadal sycha byo gos Mwcy przemawiajcego do swych wojownikw. Co znaczy Sla-Mori? zapyta Caramon. Tajna droga odpar Tanis. Tanis obudzi si gwatownie, sigajc po sztylet u pasa. Czyja posta nachylaa si nad nim w ciemnoci, zasaniajc sob gwiazdy na niebie. Szybko pochwyci j i szarpn, pocigajc na siebie i przykadajc sztylet do obnaonego garda.

Tanthalasie! rozleg si cichy krzyk na widok stali byszczcej w wietle gwiazd. Laurano! jkn Tanis. Jej ciao przywaro do jego ciaa. Czu jej drenie i teraz, gdy by ju w peni przebudzony, widzia jej dugie wosy rozsypane na ramionach. Ubrana bya tylko w powiewn koszul nocn. Peleryna zsuna si z niej w trakcie krtkiej szamotaniny. Pod wpywem impulsu Laurana wstaa z ka i wymkna si w noc, zarzuciwszy na ramiona paszcz, by ochroni j przed chodem. Teraz leaa na piersi Tanisa, zbyt wylkniona, by poruszy si. Oto Tanis, jakiego nigdy si nie spodziewaa. Uwiadomia sobie, e gdyby bya wrogiem, ju by nie ya leaaby z podernitym gardem. Laurano... powtrzy Tanis, drc doni wsuwajc sztylet z powrotem za pasek. Odsun j od siebie i usiad, wcieky na siebie, e j przestraszy, i wcieky na ni, e obudzia co w jego wntrzu. Przez chwil, kiedy leaa na nim, dotkliwie by wiadom woni jej wosw, ciepa jej smukego ciaa, drenia muskuw jej ud, mikkoci jej maych piersi. Laurana bya dziewczynk, kiedy odchodzi. Powrci, by zasta kobiet bardzo pikn, godn podania kobiet. W imi otchani, co ty tu robisz o tej porze? Tanthalasie zakaa, otulajc si peleryn. Przyszam prosi ci, eby zmieni zdanie. Niech twoi przyjaciele id uwalnia ludzi z Pax Tharkas. Ty musisz pj z nami! Nie marnuj swego ycia. Mj ojciec jest w rozpaczy. Nie wierzy, eby to mogo si powie wiem, e to prawda. Jednake nie ma wyboru! Ju opakuje Gilthanasa, jakby nie y. Strac brata. Nie mog straci rwnie ciebie! Zacza szlocha. Tanis rozejrza si spiesznie. Niemal na pewno w pobliu byli stranicy. Gdyby elfowie przyapali go w tej kompromitujcej sytuacji... Laurano rzek, chwytajc j za barki i potrzsajc ni. Nie jeste ju dzieckiem. Musisz dorosn, i to szybko. Nie pozwol moim przyjacioom stawi czoa niebezpieczestwu beze mnie! Wiem, czym to grozi; nie jestem lepy! Lecz jeli uda nam si uwolni ludzi z niewoli Verminaarda i zapewni tobie i twojemu ludowi czas na ucieczk, jest to ryzyko, jakie musimy podj! Laurano, nadchodzi kiedy taki czas, gdy trzeba zaryzykowa yciem w obronie tego, w co si wierzy czego, co jest wicej warte ni samo ycie. Czy rozumiesz to? Spojrzaa na niego przez kosmyki zotych wosw. Przestaa ka i dygota. Spojrzaa na niego bardzo uwanie. Czy rozumiesz to, Laurano? powtrzy. Tak, Tanthalasie odrzeka cicho. Rozumiem. Doskonale! Westchn. Teraz wracaj do ka. Szybko. Naraasz mnie na

niebezpieczestwo. Gdyby Gilthanas zasta nas teraz... Laurana wstaa i wysza szybko z zagajnika, mknc wzdu ulic i budynkw, jak wiatr wrd osik. Przekradnicie si obok posterunkw stray z powrotem do domu ojca nie byo trudne Gilthanas i ona robili to od dziecistwa. Wracajc po cichu do swego pokoju, zatrzymaa si pod drzwiami komnaty swych rodzicw i nastawia ucha. Wewntrz palio si wiato. Syszaa szelest pergaminu i czua jak gryzc wo. Ojciec pali dokumenty. Syszaa cichy szept matki, woajcej ojca do ka. Laurana zamkna oczy na chwil, zdjta cichym cierpieniem, a potem stanowczo zacisna wargi i pobiega zimnym, ciemnym korytarzem do swej sypialni.

Rozdzia VIII Wtpliwoci. Zasadzka! Nowy przyjaciel.


Elfowie zbudzili przyjaci przed witem. Ciemne chmury wisiay nad pnocnym horyzontem, wycigajc chciwe palce w stron Qualinesti. Gilthanas przyszed po niadaniu ubrany w tunik z bkitnego sukna i kolczug. Mamy prowiant rzek, wskazujc wojownikw trzymajcych w rkach pakunki. Moemy rwnie da wam bro lub zbroje, jeli ich potrzebujecie. Tice potrzebna jest zbroja, tarcza i miecz powiedzia Caramon. Dostarczymy, co bdziemy mogli rzek Gilthanas cho wtpi, czy mamy pen zbroj wystarczajco maych rozmiarw. Jak si dzi czuje Theros Ironfeld? spytaa Goldmoon. Wypoczywa wygodnie, kapanko Mishakal Gilthanas skoni si z szacunkiem przed Goldmoon. Mj lud oczywicie zabierze go ze sob, kiedy odejdziemy std. Moesz poegna si z nim. Elfowie wkrtce przynieli dla Tiki przerne zbroje i lekki miecz, ceniony przez kobiety elfw. Tice zawieciy si oczy na widok hemu i tarczy. Oba przedmioty byy wykonane wedug elfiego wzoru, grawerowane i ozdobione klejnotami. Gilthanas wzi hem i tarcz z rk elfa. Jeszcze ci nie podzikowaem za uratowanie mi ycia w gospodzie powiedzia do Tiki. Przyjmij je. Nale one do ceremonialnej zbroi mojej matki i pochodz jeszcze z czasw wojny bratobjczej. Normalnie przeszyby na wasno mojej siostry, lecz oboje z Lauran uwaamy, e nale si tobie. Jakie pikne szepna Tika, czerwienic si. Przyja hem, a potem spojrzaa na reszt zbroi z zakopotaniem. Nie wiem, jak to zaoy przyznaa si. Ja pomog! zaproponowa radonie Caramon. Ja si tym zajm powiedziaa stanowczo Goldmoon. Zabierajc pancerz, zaprowadzia Tik do zagajnika. Co ona moe wiedzie na temat zbroi? mrucza Caramon. Riverwind spojrza na wojownika i umiechn si, a nieczsto widziao si umiech agodzcy wyraz jego surowej twarzy. Zapominasz rzek e ona jest crk wodza. Jej obowizkiem byo pod nieobecno ojca prowadzi plemi na wojn. Duo wie o zbroi, wojowniku a jeszcze wicej o sercu, ktre bije pod ni. Caramon zaczerwieni si. Nerwowo podnis pakunek z prowiantem i zajrza do rodka. Co to za mieci? zapyta.

Quith-pa rzek Gilthanas. elazne racje, w waszej mowie. Starcz na wiele tygodni, jeli zajdzie taka potrzeba. Wyglda na suszone owoce! powiedzia ze wstrtem Caramon. Bo te to s owoce odpar ze miechem Tanis. Caramon jkn. wit ledwie zabarwi smugi ciemnych chmur zimnym, bladym blaskiem, gdy Gilthanas stan na czele druyny opuszczajcej Qualinesti. Tanis patrzy przed siebie, uparcie odmawiajc ogldania si wstecz. aowa, e jego ostatnia wizyta tutaj nie moga by szczliwsza. Przez cay poranek nie widzia Laurany i cho czu ulg, e unikn zawego poegnania, po cichu zastanawia si, czemu nie przysza odprowadzi go. Szlak wid na poudnie, schodzc w d powoli, lecz stale. Niegdy by gsto zaronity krzewami, lecz grupa wojownikw, ktr uprzednio prowadzi Gilthanas, wycia w nich drog, wic marsz by stosunkowo lekki. Caramon szed obok Tiki odzianej we wspania, cho skompletowan z rnych czci zbroj i poucza j, jak naley wada mieczem. Na nieszczcie, nauczycielowi nie szo najlepiej. Goldmoon rozcia czerwon spdnic Tiki a do uda, eby dziewczyna miaa swobod ruchw. Przez rozcicia podniecajco przewitywa biay puszek oblamowanego futrem spodniego odzienia Tiki. W czasie marszu wida byo cae jej nogi, a ich wygld w peni pokrywa si z wyobraeniami Caramona byy ksztatne i zgrabne. Tak wic Caramonowi byo do trudno skupi si na lekcji. Zajty sw uczennic, nawet nie zauway zniknicia brata. Gdzie jest ten mody czarodziej? zapyta oschle Gilthanas. Moe co mu si stao powiedzia zatroskany Caramon, zy na siebie, e zapomnia o bracie. Wojownik wycign miecz i chcia zawrci. Bzdury! Gilthanas zatrzyma go. Co mu si mogo przydarzy? W promieniu kilometrw nie ma wrogw. Musia gdzie odej celowo. Co chcesz przez to powiedzie? spyta Caramon z nieprzyjazn min. Moe odszed, eby... eby zebra to, co jest mi potrzebne do rzucania czarw, elfie szepn Raistlin, wynurzajc si z zaroli. I eby odnowi zapas zi, ktre lecz mj kaszel. Raist! Caramon niemal uciska go z poczucia ulgi. Nie powiniene si sam oddala to niebezpieczne. Materialne skadniki mych zakl s tajemnic szepn poirytowany Raistlin, odpychajc brata. Wspierajc si na lasce Magiusa, czarodziej doczy do Fizbana w szeregu. Gilthanas posa szybkie spojrzenie Tanisowi, ktry wzruszy ramionami i potrzsn

gow. W miar marszu szlak stawa si coraz bardziej stromy, wyprowadzajc druyn z gajw osikowych ku nizinnym, sosnowym lasom. Doprowadzi ich do czystego strumyka, ktry wkrtce zmieni si w spieniony potok pyncy dalej na poudnie. Kiedy zatrzymali si na krtki posiek, Fizban podszed do Tanisa i przysiad obok niego. Kto nas ledzi powiedzia przenikliwym szeptem. Co takiego? zapyta Tanis, raptownie odwracajc gow i spogldajc na starca z niedowierzaniem. A tak, tak stary czarodziej z namaszczeniem pokiwa gow. Widziaem go miga wrd drzew. Sturm zauway zaniepokojenie Tanisa. Co si stao? Staruszek twierdzi, e kto nas ledzi. Te co! Gilthanas wyrzuci z niesmakiem resztki swojego quith-pa i wsta. To szalestwo. Chodmy ju. Do Sla-Mori wci wiele kilometrw, a musimy tam dotrze przed zmierzchem. Pjd w stray tylnej Sturm powiedzia cicho do Tanisa. Szli wrd strzpiastych sosen jeszcze przez kilka godzin. Soce zniyo si na nieboskonie, rzucajc na szlak wyduone cienie, gdy druyna niespodziewanie wysza na polan. Hsst! ostrzeg zaniepokojony Tanis, cofajc si. Caramon natychmiast nabra czujnoci, wycign miecz a drug rk da znak Sturmowi i bratu. Co tam jest? pisn Tasslehoff. Nic nie widz! Szszsz! Tanis zmierzy kendera piorunujcym spojrzeniem, a Tas sam zasoni sobie usta doni, eby oszczdzi Tanisowi kopotu. Na polanie przed nimi widoczne byo pobojowisko po niedawnej, krwawej bitwie. Trupy ludzi i hobgoblinw leay porozrzucane wszdzie w obscenicznych pozach brutalnej mierci. Przyjaciele rozgldali si z przestrachem i nasuchiwali dugie chwile, lecz nic nie usyszeli wrd huku wody. Nigdzie w pobliu nie ma nieprzyjaci! Sturm spojrza z niechci na Gilthanasa i chcia wej na polan. Zaczekaj! powiedzia Tanis. Wydawao mi si, e widziaem, jak co si porusza! Moe ktry z nich jeszcze yje rzek chodno Sturm i ruszy przed siebie. Pozostali poszli wolniej. Usyszeli cichy jk dochodzcy spod cia dwch hobgoblinw. Wojownicy szli przez pobojowisko z mieczami w doniach.

Caramonie... wskaza Tanis. Zwalisty wojownik zepchn trupy na bok. Po nimi leaa jczca posta. Czowiek stwierdzi Caramon. Zalany krwi. Myl, e nieprzytomny. Pozostali podeszli, eby si przyjrze czowiekowi lecemu na ziemi. Goldmoon chciaa przyklkn, lecz Caramon powstrzyma j. Nie, pani powiedzia agodnie. Bezsensownie postpilibymy, leczc go, jeli potem bdziemy musieli go zabi. Pamitaj w Solace ludzie walczyli po stronie smoczego wadcy. Druyna zebraa si wok mczyzny, eby mu si przyjrze. Odziany by w kolcz zbroj dobrej roboty, cho do zmatowia. Ubranie mia bogate, cho tkanina miejscami bya wytarta. Z wygldu mona byo mu da niecae czterdzieci lat. Mia bujne, czarne wosy, mocno zarysowany podbrdek i regularne rysy. Nieznajomy otworzy oczy i niezbyt przytomnie popatrzy na towarzyszy. Dziki niech bd bogom poszukiwaczy! wychrypia. Moi przyjaciele... czy wszyscy zginli? Martw si najpierw o siebie rzek szorstko Sturm. Powiedz nam, kto by twoimi przyjacimi ludzie czy hobgobliny? Ludzie ci, ktrzy walczyli ze smokoludmi. Mczyzna umilk i szeroko rozwar oczy. Gilthanas? Eben cicho rzek zaskoczony Gilthanas. Jak ci si udao przey bitw w wwozie? A jak tobie, skoro ju o tym mwimy? Mczyzna nazwany Ebenem sprbowa stan na nogi. Caramon wycign rk, eby mu pomc, kiedy Eben nagle pokaza. Uwaajcie! Smoko... Caramon odwrci si gwatownie, sprawiajc, e Eben upad z jkiem. Pozostali obejrzeli si i dostrzegli dwunastu smokowcw stojcych z obnaon broni na skraju polany. Wszyscy obcy na tej ziemi maj by zaprowadzeni do najwyszego smoczego wadcy na przesuchanie zawoa jeden z nich. Nakazujemy wam uda si z nami dobrowolnie. Nikt nie mia wiedzie o tej drodze do Sla-Mori Sturm szepn do Tanisa, rzucajc znaczce spojrzenie na Gilthanasa. To znaczy, wedug sw tego elfa! Nie suchamy rozkazw lorda Verminaarda krzykn Tanis, ignorujc sowa Sturma. Ju wkrtce bdziecie rzek smokowiec i machn rk. Stwory ruszyy do ataku.

Fizban, ktry sta blisko skraju lasu, wycign co ze swojej sakwy i zacz mamrota jakie sowa. Tylko nie kula ognista! zasycza Raistlin, apic starca za rami. Spalisz wszystkich w okolicy! Och, doprawdy? Chyba masz racj. Stary mag westchn z rozczarowania, a potem powesela. Poczekaj, wymyl co innego. Tylko sied tutaj i nie wychylaj si! rozkaza Raistlin. Id do brata. Jak szo to zaklcie pajczyna"? gowi si staruszek. Tika, trzymajc swj nowy miecz wzniesiony do ciosu, draa ze strachu i podniecenia. Jeden ze smokowcw rzuci si na ni, wic zamachna si z caych si. Ostrze mino smokowca o kilometr, ale gow Caramona o kilka centymetrw. Wcignwszy Tik za siebie, wojownik powali smokowca pazem swego miecza. Zanim stwr zdy wsta, nastpi mu na gardo, miadc kark. Sta za mn powiedzia do Tiki, a potem spojrza na miecz, ktrym wci dziko wymachiwaa. Albo wiesz co poprawi si Caramon nerwowo biegnij tam midzy drzewa, do staruszka i Goldmoon. Bd grzeczn dziewczynk. Nie bd! stwierdzia uraona Tika. Ja mu poka mrukna, czujc, e rkoje miecza lizga jej si w spoconych doniach. Nastpnych dwch smokowcw zaatakowao Caramona, lecz u jego boku by teraz brat. We dwch skutecznie czyli magi i stal, by unicestwi wroga. Tika wiedziaa, e tylko by im przeszkadzaa, a gniewu Raistlina baa si bardziej ni smokowcw. Rozejrzaa si, czy nikt nie potrzebuje jej pomocy. Sturm i Tanis walczyli rami w rami. Gilthanas z Flintem utworzyli niezwyky zesp, a Tasslehoff, wbiwszy mocno w ziemi swj hoopak, zasypywa pole walki morderczym gradem kamieni. Goldmoon staa pod drzewami, a Riverwind przy niej. Stary czarodziej wycign sw ksig zakl i przewraca strony. Pajczyna... pajczyna... jak to byo? mamrota. Aaarrgghh! Wrzask za plecami Tiki sprawi, e niemal pokna jzyk. Odwrcia si gwatownie i ze strachu opucia miecz, ujrzawszy miejcego si ohydnie smokowca, ktry wzbi si w powietrze i lecia prosto na ni. Ogarnita panik Tika chwycia tarcz w obie donie i uderzya smokowca we wstrtny, gadzi pysk. Sia zderzenia niemal wytrcia jej tarcz z rk, lecz stwr pad nieprzytomnie na grzbiet. Tika podniosa miecz i krzywic si ze wstrtu, wbia go stworowi w serce. Jego zwoki natychmiast skamieniay, wic jej miecz. Tika szarpna za, lecz klinga utkna na dobre.

Tika, na lewo! wrzasn przenikliwie Tas. Tika odwrcia si niezgrabnie i zobaczya kolejnego smokowca. Zamachnwszy si tarcz, sparowaa cios jego miecza. Potem, z si zrodzon z przeraenia, zacza wali stwora tarcz, wiadoma tylko tego, e musi go zabi. Tuka go tak dugo, a poczua do na swym ramieniu. Odwrcia si raptownie z zakrwawion tarcz wzniesion do ciosu i dostrzega Caramona. Ju dobrze! uspokoi j ogromny wojownik. Ju po wszystkim, Tiko. Wszyscy zginli. wietnie si spisaa, po prostu wietnie. Tika zmruya oczy. Przez chwil nie poznawaa wojownika. A potem zadraa i opucia tarcz. Nie radziam sobie najlepiej z mieczem powiedziaa i zacza dygota. Bya to reakcja na strach i wspomnienie straszliwego stwora skaczcego prosto na ni. Caramon dostrzeg jej drenie. Wzi j w ramiona i pogadzi wilgotne od potu rude loki. Bya dzielniejsza ni wielu mczyzn, jakich znaem dowiadczonych wojownikw rzek potny mczyzna gbokim gosem. Tika spojrzaa Caramonowi w oczy. Przeraenie rozpyno si, zastpione przez uniesienie. Przywara do Caramona. Dotyk jego twardych mini i zapach potu zmieszany z woni skry zwikszy jej podniecenie. Tika zarzucia mu ramiona na szyj i pocaowaa go z tak gwatownoci, e przygryza mu warg. Poczua w ustach smak krwi. Zdumiony Caramon poczu ukucie blu, ktre stanowio dziwny kontrast z mikkoci jej warg, i da si ogarn dzy. Pragn tej kobiety bardziej ni jakiejkolwiek innej w swym yciu a wiele ich byo. Zapomnia, gdzie jest i kto go otacza. Jego umys pon, krew wrzaa, przeszywa go bl podania. Miadc Tik w ramionach, pocaowa j z tak si, e zostawi sice. Bl jego ucisku by dla Tiki rozkoszny. Pragna, by sta si jeszcze wikszy i ogarn j ca, lecz jednoczenie nagle poczua chd i strach. Przypomniaa sobie, co inne barmanki opowiaday o strasznych, cudownych rzeczach, jakie dziej si midzy mczyzn a kobiet, i wpada w panik. Caramon cakiem straci poczucie rzeczywistoci. Chwyci Tik na rce z dzikim zamiarem zaniesienia jej do lasu, lecz wtedy poczu na ramieniu dotyk zimnej, znajomej doni. Zwalisty mczyzna, spojrzawszy na brata, westchn i odzyska rozum. agodnie postawi Tik na ziemi. Oszoomiona i zdezorientowana, otworzya oczy i ujrzaa Raistlina,

ktry sta obok swego bliniaka i przyglda jej si dziwnym, byszczcym wzrokiem. Tika poczua, e twarz j pali. Cofna si, potkna o ciao smokowca, a potem podniosa swoj tarcz i ucieka. Caramon przekn lin, chrzkn i chcia co powiedzie, lecz Raistlin po prostu spojrza na niego z niesmakiem i oddali si w stron Fizbana. Drc jak nowo narodzone rebi, Caramon westchn i podszed do miejsca, gdzie Sturm, Tanis i Gilthanas rozmawiali z Ebenem. Nie, nic mi nie jest zapewnia ich mczyzna. Po prostu zrobio mi si troch sabo na widok tych stworw, to wszystko. Doprawdy jest wrd was kapanka? To cudownie, ale nie marnujcie jej mocy uzdrowicielskich dla mnie. To tylko dranicie. Wicej ich krwi, ni mojej. Wraz ze sw druyn tropiem smokowcw w lesie, gdy napado nas co najmniej czterdziestu hobgoblinw. I tylko ty przeye, by da temu wiadectwo powiedzia Gilthanas. Tak odrzek Eben, patrzc w oczy podejrzliwie spogldajcemu elfowi. Jestem doskonaym szermierzem jak wiesz. Zabiem tych... wskaza trupy szeciu hobgoblinw, lece wok niego lecz padem pod naporem przewaajcych si wroga. Pozostali musieli uzna, e nie yj, i zostawili mnie. Do ju jednak o moich bohaterskich czynach. Sami niele machacie mieczami. Dokd prowadzi was droga? Do jakiego Sla... zacz Caramon, lecz Gilthanas przerwa mu. Nasza podr jest tajemnic rzek Gilthanas. Potem doda z wahaniem. Przydaby nam si dobry szermierz. Dopki bdziecie walczy ze smokowcami, bd walczy wraz z warni rzek wesoo Eben. Wycign plecak spod zwok hobgoblina i zarzuci go sobie na rami. Nazywam si Eben Shatterstone. Pochodz z Gateway. Pewnie syszelicie o mojej rodzinie powiedzia. Mielimy jeden z najwspanialszych dworw na zachd od... Wanie! krzykn Fizban. Przypomniaem sobie! Nagle powietrze wypenio si pasemkami lepkiej, opadajcej powoli pajczyny. O zachodzie soca druyna dotara do rozlegej rwniny obrzeonej wysokimi szczytami gr. Gigantyczna forteca zwana Pax Tharkas, ktra strzega przejcia przez gry, rywalizowaa z ich szczytami o dominacj nad przestrzeni rozcigajc si przed ni. Przyjaciele przygldali jej si w ciszy penej podziwu i lku. Tika otworzya szeroko oczy na widok masywnych, bliniaczych wie wznoszcych si w niebo. Nigdy nie widziaam czego tak wielkiego! Kto j zbudowa? To musieli by potni ludzie.

To nie ludzie rzek ze smutkiem Flint. Spogldajcemu z alem na Pax Tharkas krasnoludowi zadraa broda. Zbudowali j razem elfowie i krasnoludowie. Niegdy, dawno temu, kiedy panowa pokj. Krasnolud mwi prawd powiedzia Gilthanas. Dawno temu Kith-Kanan zama serce swemu ojcu i opuci pradawn ojczyzn Silvanesti. Wraz ze swymi zwolennikami przyby do piknych lasw, ktre da im cesarz Ergom po spisaniu pergaminu zwanego rozejmem mieczowym, ktry zakoczy bratobjcz wojn. Elfowie yli w Qualinesti dugie wieki po mierci Kith-Kanana. Jednake jego najwikszym osigniciem byo wybudowanie Pax Tharkas. T stojc na granicy krlestw elfw i krasnoludw twierdz zbudoway obie rasy w duchu przyjani, jaki zagin ju na Krynnie. Ze smutkiem widz w niej teraz bastion potnej machiny wojennej. Nie przebrzmiay jeszcze "sowa Gilthanasa, a druyna ujrzaa otwierajce si olbrzymie wrota do Pax Tharkas. Wymaszerowao stamtd na rwnin wojsko dugie szeregi smokowcw, hobgoblinw i goblinw. Ochrypy dwik rogw wraca odbity echem od grskich szczytw. Z gry przyglda im si ogromny czerwony smok. Przyjaciele zaszyli si bojaliwie wrd drzew i krzakw. Cho znajdowali si zbyt daleko, by smok ich dostrzeg, nawet z tej odlegoci porazi ich smoczy strach. Wymaszerowuj na Qualinesti rzek Gilthanas drcym gosem. Musimy dosta si do wntrza i uwolni winiw. Wtedy Verminaard bdzie zmuszony odwoa swe wojska. Chcecie wej do Pax Tharkas? jkn Eben. : Tak odrzek niechtnie Gilthanas, najwyraniej aujc, e powiedzia tak wiele. Uff! Eben sapn gono. Trzeba przyzna, nie brak wam odwagi. No, wic w jaki sposb dostaniemy si do rodka? Poczekamy, a armia wyjdzie? Prawdopodobnie zostanie tylko kilku stranikw przy gwnej bramie. Bez trudu damy sobie z nimi rad, prawda, olbrzymie? stukn okciem Caramona. Jasne wyszczerzy si w umiechu Caramon. Mamy inny plan rzek chodno Gilthanas. Elf wskaza wsk dolin prowadzc w gry, ledwie widoczn w szybko gasncym blasku soca. Tam jest nasza droga. Przedostaniemy si pod oson nocy. Wsta i odszed. Tanis popieszy naprzd, by go dogoni. Co wiesz o tym Ebenie? zapyta pelf w mowie elfw, ogldajc si na mczyzn przyjanie rozmawiajcego z Tik. Gilthanas wzruszy ramionami. Nalea do grupy ludzi, ktrzy walczyli wraz z nami

w wwozie. Niedobitkw zabrano do Solace, gdzie zginli. Sdz, e mg uciec. W kocu, mnie si udao stwierdzi Gilthanas, spogldajc z ukosa na Tanisa. On pochodzi z Gateway, gdzie jego ojciec i jego ojciec przed nim byli bogatymi kupcami. Inni powiedzieli mi na uboczu, kiedy nie mg podsucha, e jego rodzina stracia cay majtek i od tej pory zarabia na swoje utrzymanie mieczem. Tego si domyliem powiedzia Tanis. Nosi bogate ubranie, ktre jednake widziao lepsze czasy. Dobrze zrobie, zabierajc go z nami. Nie odwaybym si zostawi go za plecami odpar ponuro Gilthanas. Jeden z nas powinien go obserwowa. Tak Tanis umilk. I mnie te, mylisz sobie rzek Gilthanas spitym gosem. Wiem, co inni mwi szczeglnie rycerz. Lecz przysigam ci, Tanisie, nie jestem zdrajc! Pragn tylko jednego! Oczy elfa byszczay gorczkowo w gasncym blasku dnia. Chc zabi tego Verminaarda. Gdyby mg zobaczy go, gdy jego smok zabija moich ludzi! Z radoci oddabym swe ycie... Gilthanas nagle przerwa. I nasze take? spyta Tanis. Gdy Gilthanas odwrci si twarz do niego, jego migdaowe oczy nie wyraay adnych uczu. Jeli musisz wiedzie, Tanthalasie, twoje ycie tyle znaczy strzeli palcami. Ale ycie mojego ludu jest dla mnie wszystkim. Tylko to mnie teraz obchodzi. Ruszy naprzd, w chwili gdy dogoni ich Sturm. Tanisie rzek. Staruszek mia racj. Kto nas ledzi.

Rozdzia IX Podejrzenia rosn. Sla-Mori.


Wska cieka pia si stromo w gr ku zalesionej dolinie wrd wzgrz. Otuleni cieniem zmierzchu przyjaciele szli w gry brzegiem strumyka. Jednake nie uszli daleko, jak Gilthanas zszed ze szlaku i znik w zarolach. Przyjaciele zatrzymali si i popatrzyli na siebie z powtpiewaniem. To obd Eben szepn do Tanisa. T dolin zamieszkuj trolle jak mylisz, kto wydepta t ciek? Ciemnowosy mczyzna wzi Tanisa za rami z chodn poufaoci, ktra zaniepokoia pelfa. Przyznaj, e jestem tu nowy, jak to si mwi, i bogowie wiedz, e nie macie powodw, eby mi ufa, lecz jak dobrze znasz tego Gilthanasa? Wiem, e... zacz Tanis, lecz Eben zlekceway go. Niektrzy spord nas nie byli przekonani, e armia smokowcw wpada na nas przez przypadek, rozumiesz, co mam na myli. Moi chopcy i ja ukrywalimy si na wzgrzach i walczylimy ze smoczymi armiami od chwili, gdy najechay Gateway. W zeszym tygodniu nie wiadomo skd pojawili si ci elfowie. Powiedzieli nam, e zamierzaj napa na jedn z fortec smoczego wadcy i czy nie zechcielibymy przyj im z pomoc? Powiedzielimy, e jasne, dlaczego nie wszystko, eby tylko stan koci w gardle smoczemu panu. W czasie wdrwki zaczo si robi nieprzyjemnie. Wszdzie bya masa ladw smokowcw! Ale to nie martwio elfw. Gilthanas powiedzia, e tropy s stare. Tej nocy rozbilimy obozowisko i wystawilimy strae. Niewiele nam to dao, jakie dwadziecia sekund ostrzeenia, zanim smokowcy nie zaatakowali. Eben rozejrza si i przysun jeszcze bliej. A kiedy budzilimy si i chwytalimy za bro, by walczy z tymi obrzydymi stworami, usyszaem gosy elfw woajcych, jakby kto si zgubi. Jak mylisz, kogo woali? Eben z naciskiem przyglda si Tanisowi. Pelf zmarszczy brwi i potrzsn gow, poirytowany caym tym przedstawieniem. Gilthanasa! zasycza Eben. Znik gdzie! Cay czas woali go woali swego wodza! Mczyzna wzruszy ramionami. Nie wiem, czy wreszcie pojawi si, czy nie. Wzito mnie do niewoli. Zabrano nas do Solace, gdzie udao mi si zbiec. W kadym razie, zastanowibym si dwa razy, nim poszedbym za tym elfem. Moe umiaby wytumaczy sw nieobecno podczas napaci smokowcw, lecz...

Znam Gilthanasa od dawna przerwa oschle Tanis, zaniepokojony wieciami bardziej, ni chcia przyzna. Jasne. Pomylaem tylko, e powiniene o tym wiedzie rzek Eben, umiechajc si wspczujco. Poklepa Tanisa po plecach i zawrci, by stan obok Tiki. Tanis nie musia oglda si, by wiedzie, e Caramon i Sturm syszeli kade sowo. Niemniej jednak aden nic nie powiedzia, a zanim Tanis zdoa porozmawia z nimi, spomidzy drzew wyoni si nagle Gilthanas. Ju niedaleko powiedzia elf. Zarola przerzedzaj si przed nami i atwiej bdzie i. Wedug mnie powinnimy po prostu podej do frontowej bramy owiadczy Eben. Zgadzam si powiedzia Caramon. Wielki mczyzna obejrza si na brata, ktry siedzia bezwadnie pod drzewem. Goldmoon bya blada z wycieczenia. Nawet Tasslehoff zwiesi gow znuonym gestem. Moglibymy tu przenocowa i wej frontow bram o wicie zasugerowa Sturm. Bdziemy si trzyma pierwotnego planu rzek stanowczo Tanis. Rozbijemy obz po dotarciu do Sla-Mori. Wtedy odezwa si Flint. Moesz zadzwoni do drzwi i poprosi, eby Verminaard ci wpuci, Sturmie Brightblade, jeli chcesz. Jestem pewien, e uczyni to z przyjemnoci. Idziemy std, Tanisie. Krasnolud poczapa ciek przed siebie. Przynajmniej Tanis powiedzia ciszonym gosem do Sturma moe zmyli to tego, kto idzie naszym ladem. Kimkolwiek czy czymkolwiek jest odrzek Sturm. Musz jednak przyzna, e umie si czai w lesie. Za kadym razem, gdy zauwaaem go i zaczynaem si cofa, eby mu si lepiej przyjrze, znika. Mylaem o urzdzeniu zasadzki na niego, lecz nie byo czasu. Druyna z ulg wysza z zaroli i znalaza si u podna olbrzymiego zbocza granitowej gry. Gilthanas przez kilkadziesit metrw szed wzdu skalnej ciany, obmacujc rk jej powierzchni, jakby czego szuka. Nagle zatrzyma si. Jestemy na miejscu szepn. Signwszy za pazuch, wydoby may klejnot, ktry zaczai jarzy si delikatnym, tym blaskiem. Przesuwajc doni po skale, elf znalaz to, czego szuka niewielk nisz w granicie. Umieci w niej klejnot i zacz recytowa prastare sowa i rysowa w powietrzu niewidzialne symbole.

Bardzo efektowne szepn Fizban. Nie wiedziaem, e on jest jednym z nas powiedzia do Raistlina. Amator, nic wicej odpar mag. Niemniej jednak, wsparty ciko na swej lasce, przyglda si Gilthanasowi z wielk uwag. Nagle wielki blok skalny oddzieli si bezgonie od zbocza i powoli zacz si odsuwa na bok. Druyna cofna si, czujc podmuch zimnego, stchego powietrza dochodzcy z otworu ziejcego w skale. Co tam jest? zapyta podejrzliwie Caramon. Nie wiem, co tam jest teraz odpar Gilthanas. Nigdy tam nie wchodziem. Znam to miejsce tylko z przekazw mego ludu. W porzdku burkn Caramon. Co tam byo kiedy? Gilthanas milcza przez chwil, a potem powiedzia. Komnata grobowcowa KithKanana. Znowu duchy mrukn Flint, zagldajc w ciemno. Polijcie najpierw czarodzieja, eby ostrzeg je przed nami. Wrzucie najpierw krasnoluda odci si Raistlin. S przyzwyczajeni do ycia w ciemnych, zatchych jaskiniach. Mwisz o grskich krasnoludach! powiedzia Flint, jec brod. Krasnoludowie podgrscy od dawna nie mieszkaj pod ziemi w krlestwie Thorbardinu. Tylko dlatego, e was stamtd wyrzucono! zasycza Raistlin. Przestacie, obaj! rzek poirytowany Tanis. Raistlinie, co wyczuwasz w tej okolicy? Zo. Wielkie zo odrzek mag. A ja wyczuwam rwnie wielkie dobro wtrci si niespodzianie Fizban. Tam wewntrz nigdy naprawd nie zapomniano o elfach, cho na ich miejscu panuj teraz ze istoty. To szalestwo krzykn Eben. Dwik rozszed si niesamowitym echem wrd ska i pozostali obejrzeli si w jego kierunku, zaskoczeni i przestraszeni. Przepraszam powiedzia ciszej. Nie mog uwierzy, e zamierzacie tam wej! Nie trzeba by czarodziejem, eby powiedzie, e za tym otworem czai si zo. Ja to potrafi wyczu! Wracajcie do frontowego wejcia nalega. Oczywicie, zastaniemy tam jednego, czy dwch stranikw, ale to nic w porwnaniu z tym, co kryje si w tej ciemnoci! On ma racj, Tanisie powiedzia Caramon. Nie mona walczy z umarymi. Tego nauczylimy si w Mrocznej Puszczy.

To jedyna droga! rzek gniewnie Gilthanas. Jeli jestecie takimi tchrzami... Istnieje rnica pomidzy ostronoci a tchrzostwem, Gilthanasie owiadczy spokojnym i opanowanym gosem Tanis. Pelf zastanowi si chwil. Moe udaoby nam si rozprawi ze straami w bramie, lecz przedtem zdoaliby zawiadomi innych. Uwaam, e powinnimy wej i przynajmniej zbada t drog. Flincie, ty prowadzisz. Raistlinie, potrzebne nam twoje wiato. Shirak rzek cicho czarodziej i kryszta na jego lasce rozjarzy si. Wraz z Flintem zanurzyli si w mrok groty, a pozostali szli tu za nimi. Tunel, do ktrego weszli, by niewtpliwie bardzo stary, lecz czy to dzieo rk ludzkich, czy natury, nie sposb byo powiedzie. A co z tym, ktry nas ciga? spyta przyciszonym gosem Sturm. Zostawimy wejcie otwarte? Puapka przytakn cicho Tanis. Zostaw je otwarte tylko odrobin, Gilthanasie, do by ten, kto nas ledzi, domyli si, e tu weszlimy, i sam mg wej, lecz nie na tyle, by wygldao to na puapk. Gilthanas wydoby klejnot, woy go do niszy po wewntrznej stronie wejcia i wypowiedzia kilka sw. Kamienna pyta zacza bezgonie przesuwa si na miejsce. W ostatniej chwili, gdy zaledwie jakie dwadziecia centymetrw dzielio j od ciany, Gilthanas szybko wyj klejnot. Kamie zadygota i zatrzyma si, a rycerz, elf i pelf doczyli do przyjaci stojcych w wejciu do Sla-Mori. Strasznie duo tu kurzu owiadczy Raistlin, pokaszlujc lecz nie ma adnych ladw, przynajmniej w tej czci groty. Okoo czterdziestu metrw dalej znajduje si skrzyowanie doda Flint. Znalelimy tam lady stp, lecz nie potrafilimy ich rozpozna. Nie przypominaj ladw smokowcw ani hobgoblinw i nie prowadz w t stron. Czarodziej mwi, e zo napywa z drogi wiodcej na prawo. Tu zatrzymamy si na noc powiedzia Tanis w pobliu wejcia. Wystawimy podwjne strae jedn przy drzwiach, drug w gbi korytarza. Sturm, ty i Caramon bdziecie pierwsi. Gilthanas i ja, Eben i Riverwind, Flint i Tasslehoff. I ja powiedziaa stanowczo Tika, cho nigdy przedtem w swym yciu nie bya tak zmczona. Ja te chc sta na warcie. Tanis rad by, e ciemno skrya jego umiech. Zgoda powiedzia. Staniesz z Flintem i Tasslehoffem. wietnie! odrzeka Tika. Otworzywszy plecak, wytrzsna koc i pooya si, cay czas wiadoma tego, e Caramon nie spuszcza jej z oczu. Zauwaya, e Eben te jej si

przyglda. Nie miaa nic przeciwko temu. Przyzwyczajona bya, e mczyni gapi si na ni z podziwem, a Eben by jeszcze przystojniejszy ni Caramon. Z ca pewnoci by dowcipniejszy i bardziej szarmancki od ogromnego wojownika. Mimo to samo wspomnienie otaczajcych j ramion Caramona sprawiao, i przechodzi j dreszcz rozkosznego lku. Stanowczo przepdzia t myl z gowy i staraa si wygodnie umoci. Kolczuga bya zimna i kua przez bluzk. Dziewczyna zauwaya jednak, e nikt nie zdejmowa pancerza. Poza tym bya tak zmczona, e mogaby usn nawet w penej zbroi pytowej. Przed zapadniciem w sen Tika pomylaa jeszcze, e cae szczcie, i nie jest sama z Caramonem. Goldmoon dostrzega spojrzenie wojownika wbite w Tik. Szepnwszy co do Riverwinda ktry pokiwa gow, umiechajc si zostawia go i podesza do Caramona. Dotykajc jego ramienia, odcigna go w mrok korytarza. Tanis mwi mi, e masz starsz siostr stwierdzia. Tak odpar zaskoczony Caramon. Nazywa si Kitiara. Ale to moja przyrodnia siostra. Goldmoon umiechna si i agodnie pooya do na jego ramieniu. Zamierzam porozmawia z tob jak starsza siostra. Caramon umiechn si szeroko. Ale nie jak Kitiara, pani z Que-Shu. Kit nauczya mnie znaczenia kadego przeklestwa, jakie kiedykolwiek usyszaem, plus kilku, ktrych jeszcze nie znaem. Nauczya mnie wada mieczem i walczy honorowo na turnieju, ale nauczya mnie te jak kopn mczyzn w krocze, kiedy sdziowie nie widz. Nie, pani, ty nie przypominasz mojej starszej siostry. Goldmoon rozwara oczy, zdumiona takim opisem kobiety, w ktrej, jak podejrzewaa, pelf by zakochany. A ja mylaam, e ona i Tanis, to znaczy oni... Caramon puci do niej oko. Z ca pewnoci tak! powiedzia. Goldmoon zaczerpna gboko tchu. Nie zamierzaa odchodzi od tematu rozmowy, lecz wtek sam doprowadzi j do kwestii, jak chciaa poruszy. W pewnym sensie o tym wanie chciaam z tob porozmawia. Tylko e dotyczy to Tiki. Tika? Caramon zaczerwieni si. To dua dziewczyna. Za przeproszeniem, nie widz powodw, dla ktrych miaaby si wtrca w to, co robimy. Ona jest dziewczyn, Caramonie powiedziaa agodnie Goldmoon. Nie rozumiesz? Caramon popatrzy gupio. Wiedzia, e Tika jest dziewczyn. Co Goldmoon chciaa przez to powiedzie? Potem mrugn oczami, nagle rozumiejc, i jkn. Nie, chyba nie... Tak westchna Goldmoon. To prawda. Nigdy przedtem nie bya z mczyzn.

Powiedziaa mi o tym, kiedy zakadaymy jej zbroj w zagajniku. Ona jest wystraszona, Caramonie. Syszaa rne rzeczy. Nie poganiaj jej. Rozpaczliwie potrzebuje twojej akceptacji i gotowa jest zrobi wszystko, eby j zdoby. Nie pozwl jednak, eby stao si to powodem zrobienia czego, czego pniej poauje. Jeli naprawd j kochasz, czas to potwierdzi i zwikszy sodycz owej chwili. Ty chyba o tym wiesz, co nie? powiedzia Caramon, przygldajc si Goldmoon. Tak rzeka cicho, spogldajc na Riverwinda. Czekamy od dawna i czasami mka jest nie do zniesienia. Jednak prawo mego ludu jest surowe. Nie sdz, eby teraz miao to jakie znaczenie szepna bardziej do siebie, ni do Caramona poniewa zostalimy tylko my dwoje. Cho na swj sposb przez to jest jeszcze waniejsze. Dopiero kiedy zoymy przysig, bdziemy y ze sob jak m i ona. Nie wczeniej. Rozumiem. Dzikuj, e powiedziaa mi o Tice rzek Caramon. Niezgrabnie poklepa Goldmoon po ramieniu i wrci na swj posterunek. Noc mina spokojnie, a cigajcy nie zjawi si. Kiedy zmieniy si warty, Tanis porozmawia z Gilthanasem o tym, co powiedzia mu Eben i otrzyma niezadowalajc odpowied. Tak, to co powiedzia, byo zgodne z prawd. Gilthanasa nie byo w obozie, gdy smokowcy zaatakowali. Prbowa w tym czasie nakoni druidw, by im pomogli. Powrci, gdy usysza wrzaw bitwy i wtedy uderzono go w gow. Opowiedzia o tym wszystkim Tanisowi gorzkim, przyciszonym gosem. Druyna zbudzia si nastpnego dnia o wicie, gdy blade wiato wkrado si przez drzwi. Po szybkim niadaniu zebrali swe rzeczy i udali si w gb Sla-Mori. Dotarszy do rozdroy, zbadali oba korytarze, prawy i lewy. Riverwind przyklk, by obejrze lady, a potem wsta z niewyran min. To s lady ludzi powiedzia lecz jakby nieludzkie. Oprcz tego s rwnie tropy zwierzt prawdopodobnie szczurw. Krasnolud mia racj. Nie widz adnych ladw smokowcw ani goblinw. Dziwi mnie jednake to, e lady zwierzt kocz si dokadnie tu, gdzie przecinaj si szlaki. Nie prowadz do korytarza na prawo. Te drugie dziwne lady nie id na lewo. A my w ktr stron powinnimy i? spyta Tanis. Wedug mnie, w adn! stwierdzi Eben. Wejcie jest wci otwarte. Wracajmy. Powrt jest ju wykluczony owiadczy chodno Tanis. Pozwolibym ci wrci samemu, tylko e... Tylko e mi nie ufasz dokoczy Eben. Nie mam ci tego za ze, Tanisie Pelfie. W porzdku, powiedziaem, e pomog, i mwiem serio. Ktrdy w prawo czy w lewo?

Zo dochodzi z prawej strony szepn Raistlin. Gilthanasie? zapyta Tanis. Czy masz jakie pojecie o tym, gdzie jestemy? Nie, Tanthalasie odrzek elf. Legenda mwi, e byo wiele wej z Sla-Mori do Pax Tharkas wszystkie tajne. Tylko elfim kapanom wolno byo tam wchodzi, by oddawa cze zmarym. Kada droga jest rwnie dobra. Albo rwnie za szepn Tasslehoff do Tiki. Dziewczyna przekna lin i przysuna si bliej do Caramona. Pjdziemy w lewo rzek Tanis poniewa Raistlina niepokoi prawa strona. Wdrujc w wietle laski maga, przyjaciele przeszli zakurzonym, usanym kamieniami korytarzem kilkadziesit metrw, a nastpnie dotarli do prastarego muru, w ktrym ziaa wielka dziura, za ktr wida byo tylko ciemno. Wty blask laski Raistlina sabo owietla odlege ciany wielkiej sali. Wojownicy weszli pierwsi, osaniajc z obu stron maga, ktry podnis wysoko lask. Olbrzymia sala niegdy musiaa by wspaniaa, lecz obecnie bya w stanie takiego rozkadu, e wyblaky przepych sprawia wraenie aosne i przeraajce przez kontrast. Wzdu sali cigny si dwa rzdy siedmiu kolumn, cho niektre leay w kawakach na posadzce. Cz przeciwlegej ciany zawalia si, dajc wiadectwo niszczycielskiej sile kataklizmu. Na samym kocu sali widoczne byy dwie pary podwjnych, spiowych wrt. Raistlin zbliy si do nich, a pozostali rozeszli si po sali z mieczami w doniach. Wtem Caramon, ktry by na przedzie, wyda zdawiony okrzyk. Czarodziej popieszy tam i owietli miejsce, ktre Caramon wskazywa drc doni. Przed nimi wznosi si masywny tron, piknie wyciosany w granicie. Po jego obu stronach stay olbrzymie marmurowe posgi, ktrych lepe oczy spoglday w ciemno. Tron, ktrego strzegy, nie by pusty. Spoczywa na nim szkielet mczyzny cho nie sposb byo ustali jakiej rasy, bowiem mier zrwnuje wszystkich. Szcztki postaci odziane byy w krlewskie szaty, ktre cho wyblake i postrzpione, wci daway wiadectwo przepychu. Wyschnite ramiona okrywa paszcz. Na pozbawionej ciaa czaszce poyskiwaa korona. Kociste donie, ktrych palce po mierci ukaday si z wdzikiem, spoczyway na schowanym do pochwy mieczu. Gilthanas pad na kolana. Kith-Kanan rzek szeptem. Znajdujemy si w sali staroytnych, w jego grobowcu. Nikt go nie widzia od czasu, gdy kapani elfw znikli podczas kataklizmu. Tanis spoglda na tron, a powoli, obezwadniony uczuciami, ktrych w peni nie pojmowa, pelf osun si na kolana. Fealan thalos, Im murquanethi. Sai Kith-Kananoth

Murtari Larion szepn skadajc hod najwikszemu z krlw elfw. Jaki pikny miecz powiedzia Tasslehoff, a jego przenikliwy gos przerwa nabon cisz. Tanis zmierzy go surowym spojrzeniem. Nie zamierzam go zabra! zaprotestowa kender z uraon min. Tylko wspomniaem, e warto zwrci na niego uwag. Tanis wsta. Nie dotykaj go rzek srogo do kendera, a potem poszed rozejrze si po reszcie pomieszczenia. Kiedy Tas zbliy si, by przyjrze si mieczowi z bliska, towarzyszy mu Raistlin. Mag zacz szepta Tsaran korilath ith hakon i szybko narysowa chud rk przepisowe wzory nad mieczem. Miecz zacz emanowa saby, czerwony blask. Raistlin umiechn si i rzek cicho. Jest zaczarowany. Tas westchn. To dobry czar? A moe zy? Skd mam wiedzie szepn czarodziej. Lecz skoro tak dugo lea nietknity, ja z ca pewnoci nie powaybym si wzi go do rki! Odwrci si i zostawi Tasa, ktry zastanawia si nad tym, czy omieli si nie posucha Tanisa i zaryzykuje zmian w co paskudnego. W czasie gdy kender zmaga si z pokus, pozostali szukali w pomieszczeniu tajnych przej. Flint pomaga, udzielajc uczonych i dugich wywodw na temat tajnych drzwi, budowanych przez krasnoludw. Gilthanas podszed do ciany naprzeciwko tronu KithKanana, gdzie znajdoway si dwie pary olbrzymich, spiowych drzwi. Jedne, z paskorzeb przedstawiajc map Pax Tharkas, byy nieco uchylone. Zawoawszy o wiato, wraz z Raistlinem przyjrzeli si mapie. Caramon po raz ostatni obejrza si na szkielet dawno umarego krla i zabra do szukania ukrytych przej w cianach wraz ze Sturmem i Flintem. Wreszcie Flint zawoa Tasslehoff, ty nicponiu kenderski, przecie to twoja specjalno. Stale si przechwalasz, jak znalaze zapomniane od stu lat drzwi, ktre prowadziy do wielkiego klejnotu skdtam. To byo wanie w takim miejscu, jak to powiedzia Tas, natychmiast zapomniawszy o mieczu. Bieg w podskokach, eby pomc, gdy nagle zatrzyma si. Co to? zapyta, przechylajc gow. Co? zapyta zaprztnity czym innym Flint, ostukujc ciany. Jakie chrobotanie powiedzia zdumiony kender. Dochodzi zza tych drzwi. Tanis podnis gow, dawno ju nauczywszy si szacunku dla suchu Tasslehoffa. Podszed do drzwi, przy ktrych Gilthanas i Raistlin studiowali map. Nagle Raistlin cofn si o krok. Przez otwarte drzwi wiono smrodem. Teraz ju wszyscy syszeli skrobanie i cichy, mlaszczcy odgos.

Zamknijcie drzwi! nalega szeptem Raistlin. Caramonie! krzykn Tanis. Sturmie! Obaj mczyni wraz z Ebenem biegli ju w stron drzwi. Razem naparli na nie, lecz zostali odrzuceni przez spiowe wrota, ktre rozwary si raptownie, uderzajc w ciany z guchym, dononym omotem. Do sali wlizn si potwr. Pom nam, Mishakal! Goldmoon wyszeptaa imi bogini, przywierajc plecami do ciany. Monstrum szybko wsuno si do komnaty pomimo swych olbrzymich rozmiarw. Zgrzyt, jaki syszeli, by spowodowany przesuwaniem jego wielkiego, rozdtego cielska po posadzce. limak! powiedzia Tas, podbiegajc bliej, by przyjrze mu si z ciekawoci. Spjrzcie tylko na jego rozmiary! Jak mylicie, jak on mg urosn taki duy? Ciekawe, co on je... Nas, bcwale! krzykn Flint, apic kendera i przewracajc go na ziemi w chwili, gdy olbrzymi limak splun strug liny. Jego oczy, umieszczone na szczycie wysmukych, ruchomych czukw na czubku gowy niewiele mu pomagay, lecz nie byy mu te potrzebne. limak potrafi znajdowa i poera szczury w ciemnoci, posugujc si jedynie zmysem wchu. Teraz wyczu znacznie wiksz zdobycz i splun paraliujc lin w oglnym kierunku ywego misa, na jakie mia chrapk. Zabjcza ciecz nie trafia do celu, bowiem kender wraz z krasnoludem odturlali si na bok. Sturm i Caramon ruszyli do ataku, tnc potwora mieczami. Miecz Caramona nawet nie przebi grubej, gumiastej skry. Dwurczny miecz Sturma zrani limaka, ktry podnis gow i cofn si z blu. Tanis skoczy naprzd w chwili, gdy limak odwrci eb w stron rycerza... Tanthalasie! Krzyk przerwa skupienie Tanisa, ktry usyszawszy go, zatrzyma si i obejrza ze zdumieniem na wejcie do sali. Laurano! W tej samej chwili limak, wyczuwszy pelfa, plun w niego rc ciecz. lina trafia w miecz, ktry zasycza i zadymi, a nastpnie rozpyn si w jego doni. Palca ciecz spyna po jego rce, parzc go. Tanis wrzasn z blu i osun si na kolana. Tanthalasie! znw krzykna Laurana, biegnc ku niemu. Zatrzymajcie j! jkn skulony z blu Tanis, ciskajc poczernia i bezwadn praw rk. Wyczuwszy zwycistwo, limak podpez bliej, wysuwajc swe pulsujce, szare

cielsko zza drzwi. Goldmoon obrzucia ogromnego potwora bojaliwym spojrzeniem, po czym podbiega do Tanisa. Riverwind stan nad nimi opiekuczo. Uciekaj std! wycedzi Tanis przez zacinite zby. Goldmoon wzia go za zranion rk i pomodlia si do swej bogini. Riverwind zaoy strza na ciciw uku i strzeli do limaka. Strzaa trafia stwora w kark, nie wyrzdzajc wielkiej szkody, lecz odwracajc jego uwag od Tanisa. Pelf widzia, e Goldmoon dotyka jego doni, lecz nie czu nic poza cierpieniem. Potem bl ustpi i wrcio czucie w rce. Umiechn si do Goldmoon, peen podziwu dla jej mocy uzdrawiania i podnis gow, by zobaczy, co si dzieje. Pozostali atakowali potwora ze zdwojon furi, prbujc odcign go od Tanisa, lecz rwnie dobrze mogliby wbija swj or w grub, gumiast cian. Tanis stan na drcych nogach. Jego rka zostaa uleczona, lecz z miecza pozostaa tylko stopiona gruda metalu na posadzce. Ujrzawszy wczogujcego si do komnaty limaka, wycofa si, pocigajc za sob Goldmoon, bowiem poza dugim ukiem nie mia broni. Raistlin podbieg do Fizbana. Teraz jest odpowiednia pora na rzucenie kuli ognistej, staruszku wysapa. Naprawd? Twarz Fizbana rozpromienia rado. Wspaniale! Jak to byo? Nie pamitasz! Raistlin nieomal wrzasn, wcigajc maga za kolumn, gdy limak plun na podog kolejn strug rcej liny. Kiedy wiedziaem... zaraz sprawdz. Fizban zmarszczy czoo w skupieniu. Nie mgby sam tego zrobi? Nie mam jeszcze wystarczajcej mocy, starcze! To zaklcie jest wci poza granicami moich moliwoci! Raistlin zamkn oczy i skupi si na tych czarach, jakie byy mu znane. Wycofujcie si! Uciekajcie std! krzycza Tanis, zasaniajc Lauran i Goldmoon najlepiej jak mg, jednoczenie usiujc wycign dugi uk i strzay. On tylko pjdzie za nami! zawoa Sturm, ponownie zadajc celny cios mieczem. Jednake wraz z Caramonem udao im si jedynie rozwcieczy potwora jeszcze bardziej. Nagle Raistlin wznis rce. Kalith karan, tobanis-kar! wykrzykn i ponce pociski wystrzeliy z jego palcw, trafiajc potwora w gow. limak unis cielsko w bezgonej udrce i potrzsn bem, lecz nie zaprzesta oww. Niespodziewanie skoczy wprost przed siebie, wyczuwajc ofiary na kocu sali, gdzie Tanis usiowa ochroni Goldmoon i Lauran. Oszalay z blu. i rozwcieczony zapachem krwi limak zaatakowa z niewiarygodn szybkoci. Strzaa Tanisa odbia si od grubej skry potwora, ktry natar na

niego z otwart paszcz. Pelf upuci bezuyteczny uk i cofn si chwiejnym krokiem, nieomal przewracajc si na stopniach wiodcych do tronu Kith-Kanana. Schowajcie si za tron! krzykn, przygotowujc si do cignicia uwagi potwora na siebie, podczas gdy Goldmoon i Laurana miay pobiec do bezpiecznego miejsca. Wycign rk, szukajc duego kamienia czegokolwiek, by rzuci w besti gdy jego palce zacisny si na metalowej rkojeci miecza. Tanis wypuci bro ze zdumienia. Metal by tak zimny, e niemal sparzy go. Ostrze mocno byszczao w migotliwym wietle laski czarodzieja. Jednake nie by to odpowiedni czas na zadawanie pyta. Tanis wbi kling w ziejc paszcz limaka w chwili, gdy potwr ju nachyla si, by go pore. Uciekajcie! wrzasn Tanis. Chwyciwszy Lauran za rk, pocign j w stron dziury. Przepchnwszy j na drug stron, odwrci si, gotw powstrzymywa limaka dopki pozostali nie uciekn. Lecz limak straci ju apetyt. Wijc si aonie, powoli zawrci i odpez do swego lea. Z jego ran sczya si przejrzysta, lepka ciecz. Przyjaciele stoczyli si na korytarzu, zatrzymujc na chwil, by odetchn gboko i uspokoi bijce serca. Raistlin rzzi, wsparty na ramieniu brata. Tanis rozejrza si. Gdzie jest Tasslehoff? zapyta z poczuciem bezsilnej zoci. Odwracajc si gwatownie z zamiarem wrcenia do komnaty, omal nie przewrci si, wpadszy na kendera. Przyniosem ci pochw powiedzia Tas, podnoszc j. Do miecza. Wracamy w gb tunelu rzek stanowczo Tanis, powstrzymujc nasuwajce si wszystkim pytania. Dotarszy do skrzyowania i siadajc na zakurzonej posadzce, eby odetchn, Tanis zwrci si do elfiej dziewczyny. W imi otchani, co ty tu robisz, Laurano? Czy co si stao w Qualinocie? Nic si nie stao powiedziaa Laurana, wci roztrzsiona po spotkaniu ze limakiem. Ja... ja... po prostu przyszam. W takim razie natychmiast wrcisz! wykrzykn rozgniewany Gilthanas, chwytajc Lauran. Wyrwaa mu si z rk. Nigdzie nie wrc stwierdzia nadsana. Id z tob i Tanisem, i... ca reszt. Laurano, to szalestwo rzuci ostro Tanis. Nie idziemy na wycieczk. To nie jest zabawa. Widziaa, co tu si stao omal nie zginlimy! Wiem, Tanthalasie powiedziaa bagalnie Laurana. Gos jej zadra i zaama si zupenie. Powiedziae mi, e nadchodzi taki czas, gdy trzeba zaryzykowa swym yciem w walce o to, w co si wierzy. To ja was ledziam. Moga zgin... zaczai Gilthanas.

Ale nie zginam! krzykna krnbrnie Laurana. Uczyam si sztuki walki jak wszystkie kobiety elfw na pamitk czasw, gdy walczyymy u boku naszych mczyzn w obronie ojczyzny. To nie jest powana nauka... zacz rozgniewany Tanis. Ale ledziam was, prawda? domagaa si odpowiedzi Laurana, rzucajc spojrzenie na Sturma. Umiejtnie? zapytaa rycerza. Tak przyzna. To jeszcze nie oznacza... Raistlin przerwa mu. Tracimy czas szepn czarodziej. Ja na przykad nie mam zamiaru spdzi wicej czasu w tym wilgotnym i zatchym korytarzu, ni jest to konieczne. Rzzi i ledwo mg oddycha. Dziewczyna podja ju decyzj. Nie moemy sobie pozwoli na posanie kogo, by j odprowadzi, ani te nie moemy ufa, e wrci sama. Kto j moe po drodze zapa i dowiedzie si od niej o naszych planach. Musimy j zabra. Tanis obrzuci wrogim spojrzeniem maga, nienawidzc go za jego zimn, nieczu logik i za to, e ma racj. Pelf wsta, szarpniciem podnoszc rwnie Lauran. By bardzo bliski znienawidzenia rwnie jej, nie wiedzc nawet w peni, dlaczego. Wiedzia tylko, e przez ni cikie zadanie staje si duo trudniejsze. Musisz sama troszczy si o siebie powiedzia do niej cicho, gdy pozostali wstali i zaczli zbiera swoje rzeczy. Nie mog by zawsze w pobliu i ochrania ci. Gilthanas te nie moe. Zachowaa si jak rozpuszczone dziecko. Raz ju ci powiedziaem wydorolej. Jeli teraz tego nie uczynisz, zginiesz i najprawdopodobniej przyczynisz si rwnie do mierci nas wszystkich! Przykro mi, Tanthalasie powiedziaa Laurana, starajc si nie patrze w jego rozgniewane oczy. Ale nie mogam ci utraci, nie po raz drugi. Kocham ci. Zacisna wargi i powiedziaa cicho. Bdziesz jeszcze ze mnie dumny. Tanis odwrci si i odszed. Zaczerwieni si, zauwaywszy szczerzcego zby Caramona i rozchichotan Tik. Zignorowa ich i podszed do Sturma i Gilthanasa. Wydaje si, e zmuszeni jestemy skrci w prawo, niezalenie od tego, czy ze przeczucia Raistlina s prawdziwe, czy nie. Przypasa swj nowy miecz w pochwie i zauway wzrok Raistlina spoczywajcy na broni. Co znowu? zapyta poirytowany.

Miecz jest zaczarowany rzek cicho Raistlin, pokaszlujc. Jak go zdobye? Tanis drgn. Spojrza na or, odsuwajc rk, jakby mg zamieni si w wa. Zmarszczy czoo, usiujc przypomnie sobie. Byem blisko szcztkw krla elfw i szukaem czego, czym mgbym cisn w limaka, gdy nagle miecz znalaz si w mym rku. By wyjty z pochwy i... Tanis umilk i przekn lin. Tak? dopytywa si Raistlin, ktremu oczy byszczay z podniecenia. On mi go da powiedzia cicho Tanis. Pamitam, jego do dotkna mojej. On wycign go z pochwy. Kto? spyta Gilthanas. Nikogo z nas tam nie byo. Kith-Kanan...

Rozdzia X Krlewska stra. Sala acuchowa.


By moe bya to tylko wyobrania, lecz ciemno zdawaa si zagszcza, gdy wkroczyli do drugiego korytarza, a powietrze si ochodzio. Krasnolud nikomu nie musia wyjania, e nie byo to normalne w jaskini, gdzie temperatura powinna by staa. Dotarli do rozgazienia, lecz nikt nie mia ochoty pj w lewo, ktra to droga moga zaprowadzi ich z powrotem do sali staroytnych i do zranionego limaka. Przez tego elfa limak niemal nas zabi powiedzia oskarycielskim tonem Eben. Ciekawe, co tam jeszcze na nas czeka? Nikt nie odpowiedzia. Teraz ju wszyscy odczuwali narastajce zo, przed ktrym ostrzega Raistlin. Zwolnili kroku i tylko dziki zbiorowemu wysikowi woli posuwali si naprzd. Laurana czua lk konwulsyjnie wstrzsajcy jej koczynami, a musiaa si oprze o cian, by nie upa. Pragna, by Tanis pocieszy j i ochroni, jak wtedy, gdy byli modsi i zmagali si z wymylonymi wrogami, lecz on szed z jej bratem na przedzie kolumny. Kady z nich musia sam bi si ze swym strachem. Wtedy Laurana postanowia, e prdzej umrze, ni poprosi ich o pomoc. W tym momencie przyszo jej do gowy, e mwia cakiem serio, twierdzc, e pragnie, by Tanis by z niej dumny. Odsuwajc si od ciany rozsypujcego si tunelu, zacisna zby i ruszya naprzd. Tunel zakoczy si niespodziewanie. Pod czarn dziur w kamiennej cianie leaa sterta gruzu. Niemal mona byo poczu straszliwe zo promieniujce z ciemnoci po drugiej stronie otworu, muskajce ciao jak dotyk niewidzialnych palcw. Przyjaciele zatrzymali si i nikt nawet nieustraszony kender nie mia wej. Nie chodzi o to, e si boj Tas zwierzy si szeptem Flintowi. Po prostu wolabym by gdzie indziej. Zapada przytaczajca cisza. Wszyscy syszeli bicie swego serca i oddechy towarzyszy. wiato migotao i drao w trzscej si doni czarodzieja. C, nie moemy tu sta wiecznie rzek ochryple Eben. Niech elf tam wejdzie. To on nas tu przyprowadzi! Pjd odrzek Gilthanas. Ale potrzebuj wiata. Nikomu nie wolno dotkn laski, oprcz mnie zasycza Raistlin. Zamilk, a nastpnie doda niechtnie. Pjd z tob. Raist... zacz Caramon, lecz brat zmierzy go chodnym spojrzeniem. Ja te pjd wymamrota ogromny mczyzna. .

Nie rzek Tanis. Ty zostaniesz tu i bdziesz strzec pozostaych. Gilthanas, Raistlin i ja wejdziemy tam. Gilthanas wszed przez dziur w cianie, za nim czarodziej i Tanis. Pelf pomaga i Raistlinowi. Blask owietli wsk komnat, niknc w mroku poza zasigiem wiata laski. Po obu stronach widniay rzdy wielkich, kamiennych drzwi zawieszonych na ogromnych, elaznych zawiasach, ktre wbito bezporednio w ska. Raistlin podnis wysoko lask, owietlajc ni ciemn komnat. Kady z nich wiedzia, e zo skupia si tutaj. Na drzwiach jest jaki relief szepn Tanis. Blask laski podkrela ksztaty kamiennych wzorw gbokimi cieniami. Gilthanas przyjrza im si uwanie. To godo krlewskie! powiedzia zduszonym gosem. Co to znaczy? spyta Tanis, czujc, e strach elfa jest zaraliwy. To s krypty krlewskiej stray szepn Gilthanas. Zoyli przysig, e bd spenia swe obowizki nawet po mierci i bd strzec krla przynajmniej tak twierdz legendy. I tak legendy oywaj! szepn Raistlin, chwytajc Tanisa za rami. Tanis posysza zgrzyt odsuwajcych si olbrzymich blokw skalnych i skrzypienie zardzewiaych, elaznych zawiasw. Odwracajc gow, zobaczy, e wszystkie kamienne drzwi zaczynaj si otwiera na ocie! Korytarz wypeni chd tak straszliwy, e Tanis poczu, jak drtwiej mu palce. Za kamiennymi drzwiami co si poruszao. Krlewska stra! To oni zostawili lady! szepn gorczkowo Raistlin. Ludzkie, a jednak nieludzkie. Nie ma ucieczki! rzek, mocniej ciskajc Tanisa. W odrnieniu od widm z Mrocznej Puszczy, ci maj tylko jedno na myli zabi wszystkich, ktrzy popenili witokradztwo, zakcajc spoczynek krla! Musimy sprbowa! powiedzia Tanis, odginajc zacinite palce czarodzieja, ktre wbijay si w jego rami. Potykajc si, cofn si do wyjcia, gdzie natkn si na dwie postaci, ktre je blokoway. Wracajcie! wysapa Tanis. Uciekajcie! Kto Fizban? Nie, ty stary wariacie! Musimy ucieka! Umarli stranicy... Och, uspokj si mrukn staruszek. Ach, ci modzi ludzie. Z byle powodu podnosz alarm. Odwrci si i pomg komu wej. To bya Goldmoon, ktrej wosy zalniy w blasku laski. Wszystko w porzdku, Tanisie zawoaa cicho. Spjrz! Odsuna paszcz:

medalion, ktry nosia, jarzy si niebiesko. Fizban powiedzia, e pozwol nam przej, jeli go zobacz. I kiedy to powiedzia, medalion zacz si wieci! Nie! Tanis chcia nakaza jej powrci na tyy, lecz Fizban dugim, kocistym palcem postuka go w pier. Jeste dobrym czowiekiem, Tanisie Pelfie cicho rzek stary czarodziej ale za duo si martwisz. Teraz uspokj si i pozwl nam odesa te biedne dusze w ponowny sen. Bd tak dobry i sprowad pozostaych. Tanis, tak zaskoczony, e zabrako mu sw, cofn si, pozwalajc przej Goldmoon, Fizbanowi i idcemu za nimi Riverwindowi. Tanis przyglda si, jak przechodz midzy rzdami ziejcych otworem kamiennych drzwi. W chwili, gdy przechodzili obok, za kadymi drzwiami ustawa ruch. Nawet z tej odlegoci poczu, e zawzite zo wygasa. Gdy pozostali zbliyli si do walcego si wejcia, pomg im przechodzi, odpowiadajc wzruszeniem ramion na pytania zadawane szeptem. Wchodzc, Laurana nie rzeka nawet sowa do niego. Miaa zimn do i, ku swemu zdumieniu, Tanis dostrzeg krew na jej wardze. Wiedzc, e musiaa przygry j, by powstrzyma krzyk, poczu wyrzuty sumienia i chcia co powiedzie. Lecz elfia dziewczyna trzymaa gow wysoko i nie chciaa patrze na niego. Reszta druyna popieszya za Goldmoon, lecz Tasslehoff, zatrzymawszy si, by zajrze do jednej z krypt, ujrza w niej spoczywajc na kamiennych marach wysok posta odzian w majestatyczn, lnic zbroj. Donie szkieletu zaciskay si na rkojeci dugiego miecza pooonego wzdu ciaa. Tas z ciekawoci popatrzy na krlewskie godo, usiujc przeczyta na gos sowa. Sothi Nuinqua Tsalarioth powiedzia Tanis, podchodzc z tyu do kendera. Co to znaczy? spyta Tas. Wierni nawet po mierci rzek cicho Tanis. Na zachodnim kocu cigu krypt odkryli podwjne, spiowe wrota. Goldmoon otworzya je bez trudu pchniciem i zaprowadzia ich do trjktnego przejcia, z ktrego droga prowadzia do ogromnej sali. W tej komnacie zetknli si tylko z jednym problemem jak wydosta z niej krasnoluda. Sala zachowaa si w stanie idealnym jak do tej pory, byo to jedyne pomieszczenie w Sla-Mori, ktre przetrwao kataklizm w stanie nienaruszonym. Przyczyn tego, jak Flint wyjania wszystkim, ktrzy chcieli go sucha, bya wspaniaa robota krasnoludw szczeglnie dwadziecia trzy kolumny podpierajce strop. Jedyne wyjcie stanowiy dwie pary identycznych, spiowych drzwi na drugim kocu

komnaty. Prowadziy one na zachd. Flint oderwa si od kolumn i zbadawszy wrota, burkn, e nie ma pojcia, co si za nimi kryje ani te dokd prowadz. Po krtkiej dyskusji Tanis postanowi, e pjd drzwiami na prawo. Za drzwiami odkryli czysty, wski korytarz, ktry po jakich dziesiciu metrach doprowadzi ich do kolejnych, tym razem pojedynczych, spiowych drzwi. Jednake te drzwi byy zamknite. Caramon pcha, szarpa, podwaa je bezskutecznie. Nic z tego mrukn wielki mczyzna. Nie chc si otworzy. Flint przyglda si Caramonowi przez kilka minut, a nastpnie przyczapa do niego. Obejrza drzwi, parskn i potrzsn gow. To faszywe drzwi! Mnie si wydaj prawdziwe! powiedzia Caramon, obrzucajc drzwi podejrzliwym wzrokiem. Maj nawet zawiasy! Oczywicie parskn Flint. Nie budujemy faszywych drzwi, eby wyglday na faszywe nawet krasnolud lebowy wie o tym. Wic to lepy zauek! powiedzia ponuro Eben. Cofnijcie si szepn Raistlin, starannie opierajc lask o cian. Pooy obie donie na drzwiach, dotykajc ich tylko czubkami palcw, a nastpnie powiedzia: Khetsaram pakliol! Bysno pomaraczowe wiato, lecz nie z drzwi - ze ciany! Z drogi! Raistlin zapa brata i odcign go szarpniciem w chwili, gdy caa ciana wraz ze spiowymi drzwiami zacza si obraca wok swej osi. Szybko, zanim si zamknie powiedzia Tanis i wszyscy popieszyli za drzwi. Caramon pochwyci saniajcego si brata. Nic ci nie jest? spyta Caramon, gdy ciana zatrzasna si za nimi z oskotem. Nie, sabo minie wyszepta Raistlin. To pierwsze zaklcie, jakie rzuciem z ksigi Fistandantilusa. Czar otwierania poskutkowa, lecz nie przypuszczaem, e tak mnie wyczerpie. Drzwi zaprowadziy ich do nastpnego korytarza, ktry przez jakie dwanacie metrw wid prosto na zachd, skrca ostro na poudnie, nastpnie na wschd i znw prowadzi na poudnie. Wreszcie drog zagrodziy im pojedyncze drzwi z brzu. Raistlin potrzsn gow. Mog uy zaklcia tylko raz. Ju ulotnio si z mej pamici. Kula ognista otworzyaby drzwi powiedzia Fizban. Wydaje mi si, e ju sobie przypomniaem... Nie, staruszku powiedzia popiesznie Tanis. W tym wskim korytarzu upieklibymy si wszyscy. Tas...

Dobiegajc do drzwi, kender pchn je. Buu, otwarte powiedzia, rozczarowany, e nie musi uywa wytrycha. Zajrza do rodka. Tylko kolejna komnata. Weszli ostronie. Raistlin owietli pomieszczenie wiatem laski. Komnata bya doskonale okrga i miaa mniej wicej trzydzieci metrw rednicy. Dokadnie naprzeciwko nich, na poudniu, znajdoway si spiowe wrota, a porodku sali.... Krzywa kolumna stwierdzi Tas z chichotem. Spjrz, Flincie. Krasnoludowie zbudowali krzyw kolumn! Widocznie mieli bardzo dobry powd warkn krasnolud, odpychajc kendera na bok, by przyjrze si wysokiej, cienkiej kolumnie. Bya zdecydowanie nachylona. Hmmm mrukn zdumiony Flint. To wcale nie jest kolumna, gbie jeden! wybuch. To olbrzymi, ogromny acuch! Spjrz, wida, e jest przyczepiony do elaznego uchwytu w pododze. W takim razie znajdujemy si w sali acuchowej! powiedzia podekscytowany Gilthanas. To osawiony mechanizm obronny Pax Tharkas. Musimy by ju niemal wewntrz fortecy. Przyjaciele zebrali si wok niego, patrzc z podziwem na monstrualnych rozmiarw acuch. Kade ogniwo byo wysokoci Caramona grube jak pie dbu. Do czego suy ten mechanizm? spyta Tasslehoff, ktrego kusio, by wspi si na acuch. Dokd on prowadzi? acuch prowadzi do samego mechanizmu odpar Gilthanas. A co do tego, jak dziaa, musisz spyta krasnoluda, bo mnie maszyny s obce. Lecz jeli ten acuch zostanie uwolniony z uchwytu wskaza na elazn klamr w pododze masywne bloki granitu posypi si za bramy fortecy. Wtedy adna sia na Krynnie nie zdoa ich otworzy. Zostawiwszy kendera, ktry wpatrywa si w peen cieni mrok, daremnie prbujc dostrzec cudowny mechanizm, Gilthanas przyczy si do przeszukiwania komnaty. Spjrzcie na to! zawoa wreszcie, wskazujc na ledwo dostrzegalny obrys drzwi na kamieniach pnocnej ciany. Tajne drzwi! To musi by wejcie! Tu jest spust. Tasslehoff odwrci si od acucha i pokaza na odupany kawaek kamienia na samym dole. Krasnoludowie spartaczyli robot powiedzia, umiechajc si zoliwie do Flinta. To s faszywe drzwi, ktre wygldaj jak faszywe. I dlatego nie wolno im ufa stwierdzi zdecydowanie Flint. Ba, krasnoludowie maj ze dni, jak wszyscy inni rzek Eben, nachylajc si, by pocign za spust.

Nie otwieraj ich! powiedzia nagle Raistlin. Dlaczego nie? zapyta Sturm. Poniewa chcesz kogo zawiadomi, zanim znajdziemy drog do Pax Tharkas? Gdybym chcia ci zdradzi, rycerzu, mgbym to zrobi tysic razy przedtem! zasycza Raistlin, wpatrujc si w tajne drzwi. Wyczuwam za tymi drzwiami moc, jakiej nie czuem od czasw... Przerwa, dygoczc. Od kiedy? agodnie zachci go brat. Wie Wielkiej Magii! wyszepta Raistlin. Ostrzegam was, nie otwierajcie tych drzwi! Zobacz, dokd prowadz drzwi na poudniu Tanis poleci krasnoludowi. Flint poczapa do spiowych drzwi w poudniowej cianie i otworzy je pchniciem. O ile si nie myl, dalej znajduje si kolejne przejcie, dokadnie takie samo, jak wszystkie inne stwierdzi z kwan min. Droga do Pax Tharkas wiedzie przez tajne drzwi powtrzy Gilthanas. Zanim ktokolwiek zdoa go powstrzyma, nachyli si i pocign wyszczerbiony kamie. Drzwi zadray i zaczy bezgonie otwiera si do wntrza. Poaujecie tego! wykrztusi Raistlin. Drzwi odsuny si, odsaniajc wielk sal, niemal w caoci wypenion tymi przedmiotami przypominajcymi cegy. Przez grub warstw kurzu przewieca tawy kolor. Skarbiec! krzykn Eben. Znalelimy skarb Kith-Kanana! Wszystko w zocie rzek chodno Sturm. Bezwartociowy w dzisiejszych czasach, gdy ceni si tylko stal ... Umilk i oczy rozszerzyy mu si z przeraenia. Co to? krzykn Caramon, wycigajc* miecz. Nie wiem! powiedzia Sturm, a by to bardziej jk ni sowa. Ja wiem! wyszepta Raistlin, gdy istota zacza nabiera ksztatw. To duch czarnego elfa! Ostrzegaem was przed otworzeniem tych drzwi. Zrb co! rzek Eben, cofajc si na chwiejnych nogach. Odcie bro, gupcy! powiedzia Raistlin przeszywajcym szeptem. Nie moecie z ni walczy! Jej dotyk niesie mier, a jeli krzyknie, zanim nie opucimy tych murw, jestemy zgubieni. Sam jej przeraliwy gos zabija. Uciekajcie, wszyscy! Szybko! Przez poudniowe drzwi!

W chwili gdy ju cofali si, ciemno w skarbcu zacza si materializowa, tworzc znieksztacone, pene zimnej piknoci rysy kobiety drow zego elfa z zamierzchych czasw, ktr skazano na mier za niewyobraalne zbrodnie. Nastpnie potni elfi magowie uwizili jej dusz, zmuszajc do wiecznego pilnowania krlewskiego skarbca. Na widok ywych istot wycigna rce, podajc ciepa yjcego ciaa, i otworzya usta, by wrzaskiem wyrazi swj al i nienawi do wszystkich yjcych stworze. Przyjaciele zawrcili i pierzchli, wpadajc na siebie w popiesznej ucieczce przez spiowe drzwi. Caramon wpad na brata, wytrcajc mu lask z doni. Laska ze stukiem upada na posadzk, lecz nie zgasa, bowiem tylko ogie smoka mgby zniszczy magiczny kryszta. Niemniej jednak teraz jej blask owietla tylko podog, pograjc reszt pomieszczenia w ciemnoci. Ujrzawszy uciekajc zdobycz, zjawa wleciaa do sali acuchowej, muskajc wycignit doni policzek Ebena. Mczyzna wrzasn od palcego chodem dotyku i pad zemdlony. Sturm chwyci go i wycign za drzwi w chwili, gdy Raistlin zapa sw lask i razem z Caramonem przeskoczyli prg. Czy to ju wszyscy? spyta Tanis, ocigajc si z zatrzaniciem drzwi. Wtedy usysza niski, zawodzcy jk, tak przeraajcy, e na moment serce przestao mu bi. Ogarn go strach. Nie mg oddycha. Krzyk umilk i serce zaomotao mu gwatownie i bolenie. Zjawa zaczerpna tchu do nastpnego wrzasku. Nie ma czasu na rozgldanie si! wysapa Raistlin. Zamknij drzwi, bracie! Caramon caym ciarem ciaa napar na drzwi z brzu. Zatrzasny si z oskotem, ktry zadudni echem w sali. To jej nie powstrzyma! krzykn ogarnity panik Eben. Nie rzek cicho Raistlin. Jej magia jest potna, potniejsza od mojej. Mog rzuci czar na drzwi, lecz bardzo mnie to osabi. Sugeruj wam, ebycie uciekali, pki moecie. Jeli mi si nie uda, by moe zdoam j zatrzyma na jaki czas. Riverwindzie, poprowad pozostaych poleci Tanis. Sturm i ja zostaniemy z Raistlinem i Caramonem. Reszta grupy oddalia si mrocznym korytarzem, ogldajc si za siebie z makabryczn fascynacj. Raistlin nie zwaa na nich i poda lask bratu. wiato rozjarzonego krysztau rozbyso od obcego dotyku. Czarodziej pooy obie rce na drzwiach, przyciskajc do nich donie na pask. Zamknwszy oczy, wysikiem woli zapomnia o wszystkim poza magi. Kalis-an

budmnin... Przeraajcy chd wyrwa go ze skupienia. Czarny elf! Zjawa rozpoznaa zaklcie i usiowaa pokona go! Przypomniay mu si sceny bitwy z innym czarnym elfem w Wieach Wielkiej Magii. Ze wszystkich si stara si zatrze straszne wspomnienie bitwy, ktra zdruzgotaa jego ciao i nieomal zniszczya jego umys, lecz poczu, e traci panowanie. Zapomnia sw! Drzwi zadray. Elf przechodzi przez nie! Wtem, gdzie z wntrza duszy czarodzieja napyna sia, ktr odkry w sobie tylko dwa razy przedtem w wiey i na otarzu czarnego smoka w Xak Tsaroth. Znajomy gos, ktry sysza wyranie w mylach, a ktrego nie potrafi rozpozna, przemwi do niego, powtarzajc sowa zaklcia. Raistlin wykrzykn je silnym, dononym gosem, ktry nie nalea do niego. Kalis-an budrunin kara-emarath! Zza drzwi dobiego wycie pene rozczarowania i poczucia klski. Drzwi wytrzymay. Czarodziej osun si na posadzk. Caramon poda lask Ebenowi, wzi brata na rce i ruszy w lad za pozostaymi, ktrzy szli po omacku ciemnym korytarzem. Kolejne tajne drzwi bez trudu otworzyy si przed Flintem, odsaniajc drog do serii krtkich, zasanych gruzem tuneli. Dygoczc ze strachu, znueni przyjaciele przebyli te przeszkody. Wreszcie weszli do otwartego, obszernego pomieszczenia wypenionego po sufit stertami drewnianych skrzy. Riverwind zapali pochodni na cianie. Skrzynie byy zabite gwodziami. Na niektrych widniay napisy SOLACE, na innych GATEWAY. To tu. Jestemy wewntrz fortecy stwierdzi Gilthanas tonem pospnego zwycistwa. Stoimy w piwnicach Pax Tharkas. Dziki niech bd prawdziwym bogom! westchn Tanis i osun si na podog. Inni poszli w jego lady. Dopiero wtedy zauwayli brak Fizbana i Tasslehoffa.

Rozdzia XI Zagubieni. Plan. Zdrada!


Tasslehoff nigdy pniej nie mg sobie dobrze przypomnie ostatnich, penych paniki chwil w sali acuchowej. Pamita, e powiedzia, Czarny elf? Gdzie?" i stan na palcach, rozpaczliwie chcc go zobaczy, gdy niespodziewanie wiecca laska upada na podog. Usysza, e Tanis krzyczy, a wrd tego wszystkiego posysza jakie zawodzenie, ktre sprawio, e kender straci zupenie poczucie tego, gdzie jest i co robi. Wtedy silne donie chwyciy go w pasie i podniosy do gry. Wspinaj si! usysza krzyk z dou. Tasslehoff wycign rce, poczu zimny metal acucha i zacz wspinaczk. Daleko w dole rozleg si omot zatrzaskujcych si drzwi, a potem znw poraajce chodem wycie elfa. Tym razem nie byo mordercze, raczej przypominao krzyk wciekoci i gniewu. Tas mia nadziej, e to oznacza, i jego przyjaciele uciekli. Ciekawe, jak ja ich potem znajd po cichu zada sobie pytanie, czujc si przez chwil przygnbiony. Potem usysza mamroczcego do siebie Fizbana i powesela. Nie by sam. Gsta, nieprzenikniona ciemno spowijaa kendera. Kierujc si podczas wspinaczki wycznie dotykiem, zaczyna ju czu ogromne zmczenie, gdy podmuch chodnego powietrza musn jego prawy policzek. Wyczu raczej, ni zobaczy, e musi zblia si do miejsca, gdzie znajduje si kolejne ogniwo mechanizmu obronnego (Tas by do dumny z tej gry sw). Gdyby tylko mg co zobaczy! Wtedy przypomnia sobie. W kocu towarzyszy mu czarodziej! Dobrze byoby, gdyby byo tu janiej! zawoa Tas. Wrzanij? A po co? Fizban omal nie wypuci acucha z rk. Nie wrzanij, tylko janiej! wiato! powtrzy cierpliwie Tas, trzymajc si mocno ogniwa. Wydaje mi si, e jestemy blisko szczytu i naprawd powinnimy si rozejrze. Och, oczywicie. Zobaczmy, wiato... Tas usysza, jak czarodziej szpera w swoich torbach. Najwyraniej znalaz, czego szuka, bowiem wkrtce zapia triumfalnie po cichu, wypowiedzia kilka sw i wyczarowa kulk niebieskawo-tego pomienia, ktra zawisa nad jego kapeluszem. wiecca kulka migna do Tasslehoffa, zataczya wok kendera, jakby go ogldaa, po czym wrcia do dumnego czarodzieja. Tas by oczarowany. Cisna mu si

masa pyta dotyczcych cudownej, pomiennej kulki, lecz rce mu si trzsy, a i stary mag by ju niemal kompletnie wyczerpany. Wiedzia, e powinni znale jaki sposb, eby zej z acucha. Spojrzawszy w gr, zobaczy, e zgodnie z jego domysami, znajduj si na szczycie fortecy. acuch by nawinity na olbrzymie, drewniane koo zbate, zawieszone na elaznej osi, ktr zakotwiczono w litej skale. Ogniwa acucha wsuway si w zby wielkoci pni drzew, a nastpnie acuch cign si przez cay szeroki szyb, by znikn w tunelu na prawo od kendera. Moemy wspi si na t zbatk i podczoga wzdu acucha do tunelu powiedzia kender, wycigajc rk. Moesz posa tam wiateko? wiateko, na koo! rozkaza Fizban. Ognik chwia si w powietrzu przez chwil, po czym zataczy w t i z powrotem, zdecydowanie pokazujc, e nie pjdzie. Fizban zmarszczy brwi. wiateko, na koo! powtrzy z naciskiem. Kulka pomienia migna i schowaa si za kapeluszem czarodzieja. Usiujc j zapa dzikim susem, Fizban omal si nie przewrci i chwyci w obie donie acuch. wietlista kuleczka taczya przed nim w powietrzu, jakby podobaa jej si ta zabawa. Mimo wszystko, chyba nie potrzeba nam wicej wiata powiedzia Tas. adnej dyscypliny wrd modszego pokolenia burcza Fizban. Jego ojciec o, to dopiero by ognik... Gos starego czarodzieja ucich, gdy mag wznowi wspinaczk. wiateko wisiao w pobliu czubka jego zgniecionego kapelusza. Tas wkrtce dotar do pierwszego zba na kole. Odkrywszy, e zby maj chropowat, uatwiajc wspinaczk powierzchni, Tas przedosta si z jednego na drugi, a na sam gr. Fizban podkasa szaty do kolan i poszed w jego lady ze zdumiewajc zwinnoci. Czy mgby poprosi wiateko, eby owietlio tunel? spyta Tas. wiateko, do tunelu! rozkaza Fizban, ciskajc kocistymi nogami ogniwo acucha. wietlista kulka zdawaa si rozwaa polecenie. Wolno podleciaaa do krawdzi tunelu, a potem zatrzymaa si. Do tunelu! rozkaza czarodziej. wietlik odmwi. Wydaje mi si, e boi si ciemnoci powiedzia Fizban przepraszajcym tonem. Ojej, jakie to niezwyke! stwierdzi szczerze zdumiony kender. C zastanowi si przez chwil gdyby zosta tam, gdzie jest, sdz, e bdzie do jasno, bym mg przej po acuchu. Wydaje mi si, e do tunelu nie ma dalej jak pi metrw. A pod spodem nic, tylko kilkadziesit metrw ciemnoci i powietrza, nie wspominajc o kamiennej posadzce na

dole, pomyla Tas. Kto powinien tu przyj i naoliwi toto stwierdzi Fizban, przygldajc si oce krytycznym wzrokiem. Sami partacze w dzisiejszych czasach. Ja tam jestem wdziczny, e nie przychodz powiedzia cichutko Tas, czogajc si po acuchu. Mniej wicej w poowie drogi nad przepaci, kender zastanowi si, jakby to byo, spa z tej wysokoci, koziokowa coraz niej i niej, a wreszcie zderzy si z posadzk. Ciekawe, jakie to uczucie, rozbryzn si po caej pododze... Ruszaj si! krzykn Fizban, wdrapujc si na acuch za kenderem Tas podczoga si szybko do otworu tunelu, gdzie czekao wiateko i zeskoczy na kamienn podog jakie ptora metra w dole. Ponca kulka skoczya za nim, a wreszcie i Fizban dotar do tunelu. W ostatnim momencie spad, lecz Tas zapa go za po szaty i wcign na gr. Siedzieli na pododze i odpoczywali, gdy niespodziewanie staruszek szybko podnis gow. Moja laska powiedzia. Co z ni? ziewn Tas, zastanawiajc si, ktra jest godzina. Starzec wsta z trudem. Zostawiem j na dole wymamrota, zmierzajc w stron acucha. Zaczekaj! Nie moesz wrci! podskoczy zaniepokojony Tasslehoff. Kto tak twierdzi? zapyta krnbrnie staruszek, stroszc brod. Ttt...to znaczy... wyjka Tas to byoby zbyt niebezpieczne. Ale wiem, co czujesz mj hoopak te zosta na dole. Hmmmm zamrucza Fizban, siadajc, niepocieszony. Czy bya magiczna? spyta po chwili Tas. Nigdy nie byem do koca pewien rzek z alem Fizban. W takim razie, c stwierdzi rzeczowo Tas moe kiedy skoczymy t przygod, bdziemy mogli wrci po ni. Teraz poszukajmy jakiego miejsca na odpoczynek. Rozgldn si po tunelu. Od sklepienia do podogi mia jakie dwa metry. Gr bieg olbrzymi acuch, do ktrego przyczepione byy liczne mniejsze, cignce si po pododze tunelu do ogromnej, czarnej przepaci, ktra rozwieraa si za nim. Zagldajc do otchani, Tas zobaczy zarysy gigantycznych gazw. Jak mylisz, ktra godzina? spyta Tas. Obiadowa powiedzia starzec. Poza tym, rwnie dobrze moemy odpocz tutaj. Tu jest tak samo bezpiecznie, jak gdzie indziej. Klapn na podog. Wycignwszy gar

quith-pa, zacz przeuwa je haaliwie. wietlista kulka przysuna si i usadowia na rondzie kapelusza maga. Tas usiad obok czarodzieja i zacz skuba swoj porcj suszonych owocw. Nagle zawszy. W powietrzu unosi si bardzo szczeglny zapach, jakby kto pali stare skarpetki. Podnisszy gow, westchn i szarpn czarodzieja za po. Fizbanie powiedzia. Kapelusz ci si pali.

Flincie rzek surowo Tanis mwi po raz ostatni mnie te jest przykro, e zgubilimy Tasa, ale nie moemy wrci! Jest z Fizbanem i znajc ich obu jestem pewien, e potrafi wywin si z tarapatw, w jakich si znaleli. Jeli przy okazji nie zawal nam na gow caej fortecy mrukn Sturm. Krasnolud wytar doni oczy, obrzuci Tanisa ponurym spojrzeniem, a nastpnie odwrci si na picie i pomaszerowa w kt, gdzie usiad nadsany na pododze. Tanis take usiad. Wiedzia, co czuje Flint. To dziwne tyle razy bywao, e z radoci zadusiby kendera, a teraz, kiedy go zabrako, Tanis zatskni za nim dokadnie z tych samych powodw. Tasslehoff obdarzony by wrodzon, niezawodn wesooci, ktra czynia z niego nieocenionego towarzysza. adne niebezpieczestwo nigdy nie przeraao kendera, w zwizku z czym Tas nigdy nie rezygnowa. Nigdy nie brako mu pomysw, co robi w razie nieprzewidzianego wypadku. Moe nie zawsze robi to, co naleao uczyni, lecz przynajmniej gotw by dziaa. Tanis umiechn si smutno. Mam tylko nadziej, e ten nieprzewidziany wypadek nie okae si jego ostatnim, pomyla. Druyna odpoczywaa przez godzin, jedzc quith-pa i pijc wie wod z gbokiej studni, ktr odkryli. Raistlin odzyska przytomno, ale nie mg nic je. Wypi kilka ykw wody, a potem znw pooy si bezwadnie. Caramon niepewnie przekaza mu wiadomo o Fizbanie, obawiajc si, e jego brat moe le znie zniknicie starego maga. Lecz Raistlin tylko wzruszy ramionami, zamkn oczy i zapad w gboki sen. Gdy Tanis poczu, e siy mu wrciy, wsta i podszed do Gilthanasa, zauwaajc, i elf uwanie studiowa map. Mijajc siedzc samotnie Lauran, umiechn si do niej. Udawaa, e go nie dostrzega. Tanis westchn. Ju zacz aowa, e tak j zbeszta przy wejciu do Sla-Mori. Musia przyzna, e zachowywaa podziwu godny spokj w tak przeraajcych okolicznociach. Polecenia wykonywaa szybko i bez kwestionowania ich. Tanis przypuszcza, e bdzie musia j przeprosi, lecz wpierw musi porozmawia z Gilthanasem.

Co planujesz? spyta, siadajc na skrzyni. Gdzie jestemy? zapyta Sturm. Wkrtce niemal wszyscy stoczyli si wok mapy, z wyjtkiem Raistlina, ktry sprawia wraenie picego, cho Tanisowi wydao si, i dostrzeg byszczc zoto szpark w pozornie zamknitych powiekach czarodzieja. Gilthanas rozoy map. Tu jest forteca Pax Tharkas i okoliczne kopalnie powiedzia, wskazujc rk. Znajdujemy si w piwnicach, tutaj, na najniszym poziomie. W gbi tego korytarza, jakie pitnacie metrw std, s pomieszczenia, w ktrych uwiziono kobiety. Tu jest pomieszczenie stray, naprzeciw celi kobiet, a to postuka lekko palcem w map jest lee jednego z czerwonych smokw, tego, ktrego Verminaard nazwa arem. Smok oczywicie jest tak wielki, e lee siga ponad parter, czy si z komnatami Verminaarda na pierwszym pitrze, a nastpnie przez galeri na drugim pitrze wychodzi na otwart przestrze nieba. Gilthanas umiechn si gorzko. Na pierwszym pitrze, za komnatami Verminaarda, znajduje si cela dzieci. Smoczy wadca jest mdry. Trzyma zakadnikw osobno, wiedzc, e kobiety nigdy nie pomyl o ucieczce bez dzieci, a mczyni nie zostawi swych rodzin. Dzieci strzee drugi czerwony smok w tym pomieszczeniu. Mczyni okoo trzech setek pracuj w kopalniach w grskich jaskiniach. Oprcz nich w kopalni pracuje kilkuset krasnoludw lebowych. Wyglda na to, e duo wiesz o Pax Tharkas powiedzia Eben. Gilthanas szybko podnis gow. Co chcesz przez to powiedzie? Nic odpar Eben. Tylko e bardzo wiele wiesz o tym miejscu, jak na osob, ktra nigdy tu nie bya! I czy to nie ciekawe, e wci wpadamy na stwory, ktre niemal zabiy nas w Sla-Mori. Ebenie rzek bardzo spokojnie Tanis mamy do ju twoich podejrze. Nie sdz, aby ktokolwiek z nas by zdrajc. Jak ju Raistlin powiedzia, zdrajca mg wyda kadego z nas dawno temu. Jaki sens miaoby czekanie tak dugo? eby przyprowadzi mnie i dyski do lorda Verminaarda rzeka cicho Goldmoon. On wie, e ja tu jestem, Tanisie. Jestemy zczeni nasz wiar. To mieszne! parskn Sturm. Nie, nieprawda powiedziaa Goldmoon. Pamitaj, dwa gwiazdozbiory zniky z nieboskonu. Jeden to Krlowa Ciemnoci. Z tego, co udao mi si odczyta z dyskw Mishakal, krlowa bya rwnie jednym z staroytnych bogw. Bogom dobra odpowiadaj bogowie za, a bogowie neutralnoci staraj si zachowa rwnowag. Verminaard czci

Krlow Ciemnoci, tak jak ja czcz Mishakal to miaa na myli Mishakal, mwic, e mamy przywrci rwnowag. Obietnica dobra, jak nios, jest jedyn rzecz, ktrej si obawia, tote wyta ca sw wol, by mnie odnale. Im duej tu zostaj... Zamilka. Kolejny powd, eby zaprzesta ktni stwierdzi Tanis, przenoszc spojrzenie na Ebena. Wojownik wzruszy ramionami. Do ju powiedziano. Jestem z wami. Jaki masz plan, Gilthanasie spyta Tanis, dostrzegajc z irytacj, e Sturm, Caramon i Eben spogldaj szybko na siebie trzej ludzie trzymaj spk przeciwko elfom, pomyla odruchowo. Moe ja jestem taki sam, wierzc Gilthanasowi tylko dlatego, e jest elfem. Gilthanas rwnie dostrzeg ich spojrzenia. Przez chwil przyglda im si uwanie, bez zmruenia oczu, po czym zacz mwi wywaonym tonem, dobierajc uwanie sowa, jakby nie chcc ujawni nic, co nie byo absolutnie konieczne. Kadego wieczoru dziesiciu lub dwunastu kobietom wolno opuci cele i zanie jedzenie mczyznom w kopalni. W ten sposb smoczy wadca pozwala mczyznom przekona si, e dotrzymuje swojej czci umowy. Kobiety mog odwiedza dzieci raz dziennie z tego samego powodu. Moi wojownicy i ja zamierzalimy przebra si za kobiety, pj do mczyzn w kopalni, powiadomi o planie uwolnienia zakadnikw i powiedzie, by byli przygotowani do ataku. O niczym dalej nie mylelimy, szczeglnie w kwestii uwolnienia dzieci. Nasi szpiedzy donieli, e w zachowaniu smoka pilnujcego dzieci jest co dziwnego, lecz nie udao si ustali, co. Jacy szp... zacz Caramon, a potem zauway wzrok Tanisa i zrezygnowa z pytania. Natomiast zapyta: Kiedy uderzymy? I co ze smokiem, tym arem? Ruszymy do ataku jutro rano. Verminaard i ar z pewnoci przycz si do armii, ktra jutro dotrze do granic Qua-linesti. Od dawna przygotowywa t inwazj. Nie sdz, by przegapi taki moment. Druyna dyskutowaa o planie jeszcze przez kilka minut, poszerzajc go i udoskonalajc, doszedszy do oglnego wniosku, e powinien zapewni powodzenie. Potem zebrali swe rzeczy, a Caramon obudzi brata. Sturm i Eben pchniciem otworzyli drzwi wiodce na korytarz. Wydawa si pusty, cho z komnaty dokadnie naprzeciwko dobiegay przyciszone odgosy ochrypego, pijanego miechu. Smokowcy. Po cichu przyjaciele wymknli si na ciemny i brudny korytarz. Tasslehoff sta porodku czego, co nazwa maszynowni, i rozglda si po tunelu

owietlonym sabym blaskiem wieccej kulki. Kender zaczyna si czu zniechcony. Byo to uczucie, jakiego nieczsto dowiadcza i przypominao mu dzie, kiedy zjad cay placek z zielonymi pomidorami, ktry zwin ssiadowi. Po dzi dzie, zniechcenie i placek z zielonymi pomidorami przyprawiay go o mdoci. Std musi by jakie wyjcie powiedzia kender. Przecie musz przychodzi co jaki czas sprawdza mechanizm albo go podziwia, albo oprowadza wycieczki, czy co w tym rodzaju! Razem z Fizbanem od godziny chodzili po tunelu w t i z powrotem, czogajc si wrd niezliczonych acuchw. Niczego nie znaleli. Tunel by pusty, zimny i zakurzony. Skoro mwimy o wietle rzek nagle stary czarodziej, chocia nie byo to zgodne z prawd spjrz tutaj. Tasslehoff rzuci okiem. Wska smuka wiata wpadaa przez szpar na dole ciany, przy samym wejciu do wskiego tunelu. Posyszeli gosy i blask sta si janiejszy, jakby w pomieszczeniu na dole zapalono pochodnie. Moe to jest wyjcie rzek starzec.

Pobiegszy zwinnie w gb tunelu, Tas przyklk i zajrza przez szczelin. Chod tutaj! Przez szpar zobaczyli wielk komnat urzdzon z przepychem, jaki mona byo sobie tylko wymarzy. Wszystko, co piknego, wdzicznego, delikatnego lub cennego mona byo znale na ziemiach pod panowaniem Verminaarda, sprowadzono, by ozdobi prywatne komnaty smoczego wadcy. W jednym kocu pokoju znajdowa si ozdobny tron. Na cianach wisiay rzadkie i bezcenne srebrne zwierciada, tak przemylnie rozmieszczone, e gdziekolwiek spojrzaby drcy jeniec, ujrzaby tylko odbicie groteskowego, rogatego hemu smoczego wadcy mierzcego go gronym wzrokiem. To musi by on! Tas szepn do Fizbana. To musi by lord Verminaard! Kender westchn z podziwem zmieszanym ze zgroz. To musi by jego smok ar. Ten, o ktrym opowiada Gilthanas, ten, ktry zabi wszystkich elfw w Solace. ar, albo Pyto (jego prawdziwe imi byo sekretem znanym tylko smokowcom albo innym smokom lecz nie pospolitym miertelnikom), by bardzo starym i ogromnym czerwonym smokiem. Pyros zosta podarowany lordowi Verminaardowi niby jako nagroda od Krlowej Ciemnoci dla jej kapana. W rzeczywistoci Pyrosa wysano, by mia pilne baczenie na Verminaarda, ktrego ogarn dziwny, obdny strach dotyczcy odkrycia prawdziwych bogw. Niemniej jednak, wszyscy smoczy wadcy na Krynnie mieli smoki cho, by moe, nie tak potne i inteligentne jak Pyros. Bowiem Pyros mia jeszcze jedn,

jeszcze waniejsz misj do spenienia, ktra bya tajemnic nawet dla samego smoczego wadcy misj przydzielon mu przez Krlow Ciemnoci i znan tylko jej i jej zym smokom. Pyros mia za zadanie przeszuka t cz Ansalonu w celu znalezienia jednego czowieka o wielu imionach. Krlowa Ciemnoci nazywaa go wiecznym czowiekiem. Smoki zway go czowiekiem z zielonym klejnotem. Jego ludzkie imi brzmiao Berem. Wanie z powodu tych niekoczcych si poszukiwa czowieka imieniem Berem, Pyros znajdowa si w komnacie Verminaarda tego popoudnia, podczas gdy zdecydowanie wolaby drzema w swym leu. Pyros otrzyma wiadomo, e Maomistrz Toede sprowadza winiw na przesuchanie. Zawsze istniaa moliwo, e Berem znajduje si wrd nich. W zwizku z tym smok by zawsze obecny podczas przesucha, cho czsto sprawia wraenie niezmiernie znudzonego. Jedyny moment, gdy przesuchanie stawao si interesujce z punktu widzenia Pyrosa nastpowa w chwili, gdy Verminaard rozkazywa jecowi nakarmi smoka". Pyros spoczywa wycignity pod cian olbrzymiej sali tronowej, kompletnie j wypeniajc. Zwin skrzyda i przycisn je do bokw, ktre podnosiy si i opaday przy kadym oddechu, jak jaka wielka maszyna gnomw. Chrapn przez sen i poruszy si lekko. Bezcenna waza przewrcia si i rozbia o posadzk. Verminaard podnis spojrzenie znad biurka, przy ktrym studiowa map Qualinesti. Zmie posta, zanim zdemolujesz cae mieszkanie warkn wciekle. Pyros otworzy jedno oko, zmierzy Verminaarda zimnym spojrzeniem, a nastpnie niechtnie wymamrota krtkie, magiczne sowo. Olbrzymi, czerwony smok zacz migota niczym mira i potworny, smoczy ksztat skondensowa si w posta smukego mczyzny o czarnych wosach, szczupej twarzy i skonych, czerwonych oczach. Spowity w czerwone szaty Pyros, ju w postaci czowieka, podszed do biurka, ktre stao obok tronu Verminaarda. Usiadszy na nim, zaoy rce i spoglda na szerokie, uminione plecy Verminaarda z nie ukrywan nienawici i wstrtem. Kto zaskroba do drzwi. Wej rozkaza Verminaard z roztargnieniem. Smokowiec otworzy drzwi na ocie, wpuszczajc Maomistrza Toede i jego winiw, po czym wycofa si, zatrzaskujc wielkie drzwi z brzu i zota. Verminaard kaza Maomistrzowi czeka przez kilka dugich chwil, zanim nie zakoczy studiowania planu bitwy. Nastpnie, zaszczyciwszy Toede pobaliwym spojrzeniem, odszed od biurka i wszed

po stopniach wiodcych do tronu. Tron by wymylnie rzebiony na ksztat ziejcej paszczy smoka. Verminaard stanowi imponujcy widok. Wysoki i masywnie zbudowany, nosi granatow zbroj ze smoczych usek koloru nocnego nieba, wykoczon zoceniami na brzegach. Straszna maska smoczego wadcy zasaniaa mu twarz. Poruszajc si z wdzikiem godnym podziwu u tak zwalistego mczyzny, rozpar si wygodnie na tronie i doni w skrzanej rkawicy od niechcenia gadzi czarny, zdobiony zotem buzdygan wiszcy u jego boku. Verminaard obrzuci Toede i jego dwch winiw poirytowanym wzrokiem, wiedzc a za dobrze, e Toede wyszuka tych dwch, prbujc zadouczyni za katastrofaln utrat kapanki. Kiedy Verminaard dowiedzia si od smokowcw, e kobieta, ktrej wygld pasowa do opisu kapanki, znajdowaa si wrd jecw zabranych z Solace i e pozwolono jej zbiec, wpad w przeraajc furi. Toede niemal zapaci yciem za swj bd, lecz hobgoblin by mistrzem w paszczeniu si i sualczoci. Wiedzc o tym, Verminaard zastanawia si, czy w ogle warto wpuszcza dzi Toede, lecz mia dziwne, dokuczliwe przeczucie, e co zego si dzieje w jego krlestwie. To ta przeklta kapanka! pomyla Verminaard. Wyczuwa jej moc coraz bardziej, co przyprawiao go o zdenerwowanie i niepokj. Uwanie przyjrza si dwm jecom, ktrych Toede wprowadzi do komnaty. Potem, ujrzawszy, e aden nie odpowiada opisom tych, ktrzy najechali Xak Tsaroth, Verminaard skrzywi si pospnie za oson maski. Pyros zareagowa inaczej na widok winiw. Smok w zmienionej postaci nieomal wsta, zaciskajc szczupe donie na hebanowym blacie biurka z tak zacitoci, e palce zostawiy wgbienia w drewnie. Drc z podniecenia, musia zdoby si na wielki wysiek woli, by usi ponownie i zachowa pozory spokoju. Tylko jego oczy, ponce nienasyconym ogniem, zdradzay wewntrzne uniesienie, jakie go ogarno na widok winiw. Jednym z jecw by krasnolud lebowy dokadniej rzecz biorc, Sestun. Skuto mu acuchami rce i nogi (Toede wola nie ryzykowa), tak e ledwo mg i. Potykajc si, podszed i upad na kolana przed smoczym wadc, zdjty przeraeniem. Drugi wizie ten, ktrego Pyros nie spuszcza z oczu by mczyzn odzianym w achmany. Czowiek wbija wzrok w podog. Dlaczego zawracasz mi gow tymi ndznikami, Maomistrzu? warkn Verminaard. Toede, trzsc si jak galareta, przekn lin i natychmiast zacz przemawia. Ten

wizie hobgoblin kopn Sestuna uwolni jecw z Solace, a tego wskaza mczyzn, ktry podnisszy gow, pokaza oblicze pene niezrozumienia i zakopotania znaleziono wdrujcego w okolicach Gateway, ktre, jak ci wiadomo, panie, s stref zakazan dla wszystkich cywilw. Wic dlaczego sprowadzie ich do mnie? zapyta poirytowany Verminaard. Wrzu ich do kopalni wraz z ca reszt tej bandy. Toede zajkn si. Mmylaem, e ten czowiek mmmoe by szszpiegiem... Smoczy wadca uwanie przyjrza si czowiekowi. Mczyzna by wysoki i mia okoo pidziesiciu lat. Mia siwe wosy, a jego gadko ogolona twarz bya brzowa, spalona socem i pobrudona wiekiem. Odziany by jak ebrak, ktrym najprawdopodobniej jest, pomyla z odraz Verminaard. Nie wyrniao go nic nadzwyczajnego, z wyjtkiem oczu, byszczcych i modzieczych. Rwnie jego donie naleay do mczyzny w sile wieku. Prawdopodobnie elfia krew... Ten czowiek jest niespena rozumu powiedzia wreszcie Verminaard. Spjrz na niego otworzy usta jak ryba wyrzucona na brzeg. Wwydaje mi si, e on jest, ee, guchoniemy, czcigodny panie powiedzia spocony Toede. Verminaard skrzywi nos. Smrd poccego si hobgoblina dociera nawet przez smoczy hem. Wic zapae krasnoluda lebowego i szpiega, ktry jest guchym niemow rzek zgryliwie Verminaard. wietnie si spisae, Toede. Moe teraz wyszedby nazrywa mi kwiatkw. Jeli tego yczy sobie jego dostojno odrzek z namaszczeniem Toede i skoni si. Verminaard zacz si mia za zason hemu, rozbawiony mimo woli. Toede jest takim miesznym stworem szkoda tylko, e nie mona go nauczy mycia si. Verminaard machn rk. Zabierz ich i swoj osob. Co mam zrobi z winiami, o panie? Niech krasnolud lebowy nakarmi dzi wieczr ara. I zabierz swego szpiega do kopalni. Tylko pilnuj go dobrze wyglda na bardzo niebezpiecznego osobnika! Smoczy wadca rozemia si. Pyros zazgrzyta zbami i przekl gupot Verminaarda. Toede znw zoy pokon. Chod ju! warkn, szarpic za kajdany, i mczyzna poszed za nim. Ty te! pchn Sestuna stop. Nic to nie dao. Krasnolud lebowy, usyszawszy, e ma nakarmi smoka, zemdla. Wezwano smokowca, eby go wynis.

Verminaard wsta z tronu i podszed do biurka. Zwin swe mapy w wielki rulon. Wylij Wyverna z rozkazami poleci Pyrosowi. Jutro rano polecimy zniszczy Qualinesti. Bd gotowy, gdy ci wezw. Gdy spiowe i zote drzwi zamkny si za smoczym wadc, Pyros, wci w ludzkiej postaci, wsta zza biurka i zacz nerwowo kry w t i z powrotem po pokoju. Zza drzwi dobiego skrobanie. Lord Verminaard uda si do swych komnat! zawoa Pyros, rozdraniony, e mu przeszkadzaj. Drzwi otworzyy si nieznacznie. To z tob pragn si widzie, o najjaniejszy panie szepn smokowiec. Wejd powiedzia ar. Lecz mw szybko. Zdrajcy powiodo si, najjaniejszy panie rzek cicho smokowiec. Udao mu si wymkn tylko na krtk chwil, aby niczego nie zaczli podejrzewa. Ale przyprowadzi kapank... A niech otcha porwie kapank! warkn Pyros. Ta wie interesuje tylko Verminaarda. Zanie mu j. Nie, poczekaj. Smok przerwa. Zgodnie z twym poleceniem, przyszedem wpierw do ciebie powiedzia smokowiec przepraszajcym tonem, przygotowujc si do popiesznego wycofania. Nie odchod rozkaza smok, podnoszc do. W kocu ta wiadomo ma dla mnie warto. Nie chodzi o kapank. Tu stawk jest co znacznie waniejszego... Musz spotka si z naszym zdradzieckim przyjacielem. Przyprowad go do mnie dzi wieczorem, do mojego legowiska. Nie zawiadamiaj lorda Verminaarda jeszcze nie. Moe si wtrca. Pyros szybko rozmyla, snujc plany. Verminaard powinien by teraz zajty Qualinesti. Gdy smokowiec skoni si i wyszed z sali tronowej, Pyros znw zacz kry w t i z powrotem, w t i z powrotem, zacierajc donie i umiechajc si.

Rozdzia XII Przypowie o klejnocie. Zdrajca ujawniony. Dylemat Tasa.


Ach przesta, zuchway mu! wdziczy si Caramon, bijc Ebena po apach, gdy wojownik ukradkiem wsadzi rk Caramonowi pod spdnic. Kobiety w celi miay si tak serdecznie z bazestw dwch wojownikw, e Tanis spojrza nerwowo na drzwi, bojc si wzbudzi podejrzliwo stranikw. Maritta dostrzega jego zaniepokojone spojrzenie. Nie martw si o strae! powiedziaa, wzruszajc ramionami. Na tym pitrze jest ich tylko dwch i niemal bez przerwy s pijani, szczeglnie teraz, gdy wojsko wyszo z twierdzy. Oderwaa si od szycia i popatrzya na pozostae kobiety, krcc gow. Lej mi na sercu, kiedy sysz miech tych biedactw powiedziaa cicho. Ostatnimi czasy nie miay wielu powodw do miechu. Trzydzieci cztery kobiety stoczono w jednej celi Maritta mwia, e w pobliskiej mieszkao szedziesit w warunkach tak cikich, e nawet zahartowani wdrowcy byli wstrznici. Podog pokryway byle jakie somiane maty. Kobiety nie miay adnych wasnych rzeczy, z wyjtkiem kilku ubra. Kadego poranka pozwalano im wychodzi na powietrze na krtki spacer. Przez reszt czasu musiay szy mundury dla smokowcw. Cho przebyway w niewoli zaledwie kilka tygodni, miay blade i mizerne twarze, a ciaa wychudzone z braku poywnego jedzenia. Tanis odpry si. Cho zna Maritt zaledwie od kilku godzin, ju polega na jej osdach. To ona uspokoia przeraone kobiety, gdy druyna wdara si do ich celi. To ona wysuchaa ich i zgodzia si, e plan ten mia pewne szans powodzenia. Nasi mczyni pjd za wami powiedziaa Tanisowi. To poszukiwacze bd wam sprawia kopoty. Rada szlachetnych poszukiwaczy? spyta zdumiony Tanis. Oni s tutaj? W niewoli? Maritta pospnie pokiwaa gow. Taka czekaa ich nagroda za danie wiary temu czarnemu kapanowi. Nie bd chcieli jednak ucieka, bo i dlaczego mieliby chcie? Nie s zmuszani do pracy w kopalniach ju smoczy wadca zatroszczy si o to! Ale my jestemy po waszej stronie. Spojrzaa na pozostae kobiety, ktre zdecydowanie pokiway gowami. Pod jednym warunkiem: nie narazicie dzieci na niebezpieczestwo. Tego nie mog zagwarantowa rzek Tanis. Nie chciabym, aby zabrzmiao to bezwzgldnie, lecz moemy by zmuszeni bi si ze smokiem, eby dotrze do nich, i...

Bi si ze smokiem? Z Pomienn ? Maritta obrzucia go zdumionym wzrokiem. Och, nie ma potrzeby bi si z tym biednym stworzeniem. Prawd mwic, gdybycie chcieli zrobi jej krzywd, poowa dzieci gotowa byaby rozedrze was na strzpy, tak j kochaj. Smoczyc? spytaa Goldmoon. Co ona zrobia, zaczarowaa je? Nie. Wtpi, czy Pomienna zdoaaby jeszcze zaczarowa kogokolwiek. Maritta umiechna si ze smutkiem. To biedne stworzenie jest na wp obkane. Jej wasne dzieci zginy w jakiej wielkiej wojnie i teraz wbia sobie do gowy, e nasze dzieci s jej dziemi. Nie wiem, skd j wytrzasn nasz czcigodny pan, ale paskudnie postpi i mam nadziej, e kiedy za to zapaci! Przerwaa nitk ze zoci. Nietrudno bdzie uwolni dzieci dodaa, widzc zaniepokojon min Tanisa. Pomienna zawsze sypia do pna, Dajemy dzieciom niadanie, wyprowadzamy je na spacer, a ona nawet nie drgnie. Biedactwo, nawet nie dowie si, e ich nie ma, pki si nie zbudzi. Po raz pierwszy pene nadziei, kobiety zaczy przerabia stare ubrania, eby pasoway na mczyzn. Wszystko szo gadko do chwili, gdy nadesza pora, by je przymierzy. Ogoli si! Sturm rykn z tak furi, e kobiety bojaliwie odskoczyy od rycerza. Sturmowi bardzo nie podoba si cay ten pomys z przebieraniem, lecz wyrazi na zgod. Wydawao si, e jest to najlepszy sposb przebycia rozlegego dziedzica midzy fortec a kopalniami. Owiadczy jednak, e wolaby raczej tysic razy ponie mier z rk smoczego wadcy, ni zgoli wsy. Uspokoi si dopiero wtedy, gdy Tanis zasugerowa zasonicie twarzy szalem. Ledwo uporano si z jednym problemem, pojawi si nastpny. Rivervind owiadczy, e si nie przebierze za kobiet, i adne argumenty nie docieray do niego. Goldmoon wreszcie wzia Tanisa na bok i wyjania, e w ich plemieniu wojownik, ktry zhabi si tchrzostwem w bitwie, zmuszony by nosi kobiece szaty tak dugo, pki nie zmaza haby. Tanis poczu si zbity z tropu. A Maritta i tak nie bya pewna, czy zdoaj przebra tak wysokiego mczyzn. Po dugiej dyskusji ustalono, e Riverwind zawinie si w dug peleryn i bdzie szed zgarbiony, podpierajc si lask jak stara kobieta. Potem wszystko ju poszo gadko przynajmniej do czasu. Laurana podesza do kta, gdzie Tanis owija chust swoj twarz. Dlaczego ty si nie ogolisz? spytaa Laurana, patrzc na brod Tanisa. A moe rzeczywicie sprawia ci przyjemno obnoszenie si ze swym czowieczestwem, jak powiedzia Gilthanas? Nie obnosz si z nim odrzek spokojnie Tanis. Po prostu znudziy mi si ju

prby zaprzeczania temu, i nic wicej. Zaczerpn gboko tchu. Laurano, doprawdy przykro mi z powodu tego, co ci powiedziaem wtedy w Sla-Mori. Nie miaem prawa... Miae wszelkie prawo przerwaa mu Laurana. To, co uczyniam, byo postpkiem niedorzecznie zakochanej, maej dziewczynki. W gupi sposb naraziam wasze ycie na niebezpieczestwo. Gos jej zadra, lecz odzyskaa panowanie nad sob. To si wicej nie powtrzy. Udowodni, e potrafi si przyda w druynie. Dokadnie nie bya pewna, jak to zrobi. Cho gadko mwia o swych umiejtnociach bojowych, nigdy nie zabia nawet krlika. Teraz bya tak przestraszona, e musiaa zacisn donie za plecami, eby Tanis nie zauway, jak si trzsie. Obawiaa si, e gdyby stracia nad sob panowanie, ulegaby saboci i szukaa pociechy w jego ramionach. Odesza wic, podchodzc do Gilthanasa, eby mu pomc przebra si. Tanis powiedzia sobie, e jest zadowolony, i Laurana wreszcie wykazuje oznaki dojrzaoci. Uparcie nie chcia przyzna, e dusza w nim zamiera, ilekro spojrzy w jej ogromne, wietliste oczy. Popoudnie upyno szybko i wkrtce nadszed wieczr. Czas, by kobiety zaniosy kolacj do kopalni. Przyjaciele czekali na stranikw w penej napicia ciszy, zapomniawszy o miechu. Mieli jeszcze jeden kopot. Raistlin, kaszlc a do wyczerpania, stwierdzi, e jest zbyt saby, by im towarzyszy. Kiedy brat zaproponowa, e zostanie z nim, Raistlin zmierzy go piorunujcym spojrzeniem i powiedzia, eby nie by gupi. Nie potrzebujecie mnie dzisiejszej nocy szepn czarodziej. Zostawcie mnie w spokoju. Musz si przespa. Nie podoba mi si, e go tu zostawiamy... zacz Gilthanas, lecz zanim zdy dokoczy, na zewntrz celi rozlegy si kroki pazurzastych stp i stuk garnkw. Drzwi celi otworzyy si i dwaj stranicy, obaj mocno cuchncy stchym winem, weszli do rodka. Jeden zatoczy si nieco, spogldajc mtnym wzrokiem na kobiety. Wyazi rzek ochryple. Kiedy kobiety" wyszy pojedynczo na zewntrz, ujrzay szeciu krasnoludw lebowych, ktrzy stali na korytarzu i dwigali wielkie gary wypenione jakim podejrzanym gulaszem. Caramon wszy akomie, a potem skrzywi si ze wstrtem. Smokowcy zatrzasnli za nimi drzwi celi. Ogldajc si, Caramon zobaczy swego bliniaka, ktry lea w kcie zawinity w koce. Fizban klasn w donie. wietna robota, chopcze! wykrzykn podekscytowany czarodziej, gdy cz ciany maszynowni rozsuna si.

Dziki odpar skromnie Tas. Tak naprawd, to trudniej byo znale ukryte drzwi, ni je otworzy. Nie wiem, jak zdoae tego dokona. Wydawao mi si, e zagldaem wszdzie. Zacz przeazi przez otwr i nagle zatrzyma si, tknity jak myl. Fizbanie, czy mgby nakoni jako to swoje wiateko, eby zostao za nami? Przynajmniej dopki nie zorientujemy si, czy nikogo tu nie ma. W przeciwnym razie bdzie mnie wida jak na doni, a nie jestemy daleko od komnat Verminaarda. Obawiam si, e nie potrzsn gow Fizban. Ono nie lubi zostawa samo w ciemnociach. Tasslehoff pokiwa gow spodziewa si takiej odpowiedzi. No c, nie ma sensu martwi si tym teraz. Rozlane mleko wypije kot, jak mawiaa jego mama. Na szczcie wski korytarz, w ktrym si znalaz, wydawa si pusty. Ognik wisia tu nad jego ramieniem. Kender pomg przej Fizbanowi, a potem zbada otoczenie. Znajdowali si w maym przejciu, ktre nie dalej ni dwanacie metrw od nich koczyo si raptownie schodami prowadzcymi w ciemno na dole. Jedyne poza tym wyjcie stanowiy podwjne spiowe drzwi we wschodniej cianie. Aha szepn Tas. Jestemy nad sal tronow. Te schody pewnie prowadz wanie do niej. Przypuszczam, e strzee jej milion smokowcw! Wic to odpada. Przyoy ucho do drzwi. Nic nie sycha. Rozejrzyjmy si. Pchn delikatnie i z atwoci otworzy drzwi. Zatrzyma si na chwil, by posucha, a potem wlizn si ostronie, majc tu za sob Fizbana i ognist kulk. To mi wyglda na galeri sztuki powiedzia, rozgldajc si po ogromnym pomieszczeniu. Na cianach wisiay obrazy pokryte kurzem i brudem. Przez wysokie, wskie okna Tas dostrzeg gwiazdy i szczyty wyniosych gr. Orientujc si ju niele, gdzie jest, naszkicowa szybko w mylach prost map, Jeli moje obliczenia s prawidowe, sala tronowa jest na zachd, a lee smoka na zachd od niej. Tam si przynajmniej uda, kiedy Verminaard wyszed dzi po poudniu. Smok musi w jaki sposb wylatywa z budynku, wic lee nie mog by przykryte dachem, a to oznacza jaki szyb i moe kolejn szpar, przez ktr moemy zobaczy, co tam si dzieje. Tak zajty by Tas swymi planami, e nie zwraca najmniejszej uwagi na Fizbana. Stary czarodziej z przejciem kry po sali, przygldajc si kademu obrazowi tak uwanie, jakby specjalnie szuka ktrego. A, tutaj jest wymamrota Fizban, po czym odwrci si i szepn: Tasslehoffie!

Kender podnis gow i ujrza obraz, ktry nagle zacz jarzy si delikatnym blaskiem. Popatrz tylko! rzek zauroczony Tasslehoff. Ale ten obraz przedstawia smoki czerwone smoki jak ar ktre atakuj Pax Tharkas i... Kender zamilk. Ludzie rycerze solamnijscy dosiadajcy innych smokw walczyli z nimi! Smoki, na ktrych lecieli rycerze, byy pikne zote i srebrne a ludzie trzymali byszczc bro, ktra roztaczaa jasny blask. Nagle Tasslehoff zrozumia! Na wiecie istniay dobre smoki i gdyby tylko udao si je znale, pomogyby one w walce ze zymi smokami, i istniaa te... Smocza Lanca! szepn. Stary czarodziej pokiwa gow. Tak, mj may rzek szeptem. Rozumiesz. Widzisz rozwizanie. I bdziesz pamita. Ale nie teraz. Nie teraz. Wycign rk i skat doni potarga kenderowi wosy. Smoki. Co ja mwiem? Tas nie mg sobie przypomnie. Co on tu robi, przygldajc si malowidu tak pokrytemu kurzem, e nic na nim nie wida? Kender potrzsn gow. Najwyraniej to wpyw Fizbana. Och, tak. Legowisko smoka. Jeli moje obliczenia s prawidowe, jest tutaj. Odszed na bok. Stary czarodziej poczapa za nim, umiechajc si. Wyprawa do kopalni przebiega bez zakce. Przyjaciele dostrzegli tylko kilku stranikw, a i ci smokowcy sprawiali wraenie na wp picych z nudy. Nikt nie zwrci uwagi na przechodzce obok kobiety. Druyna mina rozarzone palenisko w kuni, gdzie bez przerwy uwijali si wyczerpani krasnoludowie lebowi, ktrzy podsycali ogie. Popiesznie mijajc t aosn scen, przyjaciele weszli do kopalni, gdzie smokowcy w ogromnych grotach zamykali mczyzn na noc, a potem wracali, by przypilnowa krasnoludw. Wedug Verminaarda strzeenie mczyzn byo strat czasu ludzie nigdzie si nie wybierali. Przez chwil Tanis odnosi wraenie, e moe si to okaza straszliw prawd. Mczyni nie mieli zamiaru nigdzie si wybiera. Przygldali si bez przekonania Goldmoon, ktra przemawiaa do nich. W kocu bya dzikusk miaa dziwny akcent, a jej strj by jeszcze dziwniejszy. Opowiedziaa im o czym, co wydao im si bajk dla dzieci histori o smoku gincym w niebieskim ogniu, ktr ona przeya. A jedyne, co im moga pokaza na dowd, to pk byszczcych dyskw z platyny. Hederick, Teokrata z Solace, gono nazywa kobiet z Que-Shu czarownic, szarlatank i blunierczyni. Przypomina im scen w gospodzie, pokazujc blizny na rce jako dowd, jednake mczyni nie zwracali na niego wikszej uwagi. Bogowie

poszukiwaczy przecie nie ustrzegli Solace przed smokami. Prawd mwic, wielu zaciekawia szansa ucieczki. Niemal wszyscy nosili lady zego traktowania: szramy od bicza i sice na twarzach. le ich karmiono i zmuszano do ycia w brudzie i ndzy, a wszyscy wiedzieli, e kiedy skoczy si elazo na wzgrzach, nie bada ju potrzebni Verminaardowi. Jednake szlachetni poszukiwacze wci sprawujcy rzdy, nawet w wizieniu byli przeciwni tak szalonemu planowi. Wybuchy ktnie. Mczyni zaczli si przekrzykiwa. Tanis popiesznie postawi Caramona, Flinta, Ebena, Sturma i Gilthanasa na stray przy drzwiach, obawiajc si, e smokowcy mog posysze wrzaw i wrci. Pelf nie spodziewa si tego spr moe si cign przez kilka dni! Zdeprymowana Goldmoon siedziaa przed mczyznami i sprawiaa wraenie, e za chwil si rozpacze. Tak bya przejta swym nowo odkrytym powoaniem, tak bardzo pragna zanie sw wiedz w wiat, e zapada si w otcha rozpaczy, gdy zwtpiono w jej wiar. Ci ludzie s gupi! rzeka cicho Laurana, podchodzc do Tanisa. Nie odpar Tanis z westchnieniem. Gdyby byli gupi, poszoby nam atwiej. Nie obiecujemy im niczego namacalnego, a wymagamy od nich, eby naraali jedyne, co im pozostao swe ycie. I po co? eby uciec na wzgrza, walczc przez cay czas. Przynajmniej tu nie strac ycia na razie. Ale jak takie ycie moe by co warte? spytaa Laurana. To bardzo dobre pytanie, moda kobieto rozleg si saby gos. Odwrcili si i dostrzegli Maritt klczc przy mczynie, ktry lea na prymitywnej pryczy w kcie celi. By to m w nieokrelonym wieku, wyndzniay z choroby i niedoli. Usiad z wysikiem, wycigajc chud, blad rk do Tanisa i Laurany., Oddech rzzi mu w piersi. Maritta prbowaa go uciszy, lecz mczyzna spojrza na ni poirytowany. Wiem, e umieram, kobieto! Nie oznacza to jednak, e musz wpierw zanudzi si na mier. Przyprowad do mnie t barbarzysk kobiet. Tanis spojrza na Maritt pytajco. Kobieta wstaa i odcigna go na bok. To Elistan rzeka, jakby Tanis powinien zna to imi. Kiedy Tanis nie zareagowa, wyjania. Elistan jeden z szlachetnych poszukiwaczy z Haven. Lud darzy go wielkim szacunkiem i mioci. By jedynym, ktry sprzeciwi si temu Verminaardowi. Nikt go nie sucha bo, oczywicie, ludzie nie chcieli sysze. Mwisz o nim w czasie przeszym powiedzia Tanis. On jeszcze nie umar. Nie, ale nie zostao mu duo ycia. Maritta wytara z. Zetknam si ju

wczeniej z t wyniszczajc chorob. Mj ojciec zmar na ni. Co zera go ywcem od rodka. Przez ostatnie dni cierpienie doprowadzao go nieomal do obdu, lecz teraz ju ustpio. Koniec jest bardzo bliski. Moe nie. Tanis umiechn si. Goldmoon jest kapank. Moe go uleczy. Moe tak, moe nie stwierdzia sceptycznie Maritta. Wolaabym nie ryzykowa. Nie powinnimy wzbudza w Elistanie faszywej nadziei. Pozwlmy mu umrze w spokoju. Goldmoon rzek Tanis, gdy crka wodza zbliya si. Ten czowiek chce ci pozna. Nie zwaajc na Maritt, pelf zaprowadzi Goldmoon do Elistana. Twarz Goldmoon, surowa i chodna z powodu rozczarowania i frustracji, zagodniaa na widok aosnego stanu mczyzny. Elistan spojrza na ni. Moda kobieto rzek srogo, cho jego gos brzmia sabo twierdzisz, e niesiesz sowo od starych bogw. Jeli rzeczywicie to prawda, e to my, ludzie, odwrcilimy si od nich, a nie bogowie od nas, jak zawsze mylelimy, dlaczego tak dugo czekali, by ujawni sw obecno? Goldmoon w milczeniu przyklka obok konajcego mczyzny, zastanawiajc si, jakimi sowami wyrazi sw odpowied. Wreszcie powiedziaa: Wyobra sobie, e wdrujesz lasem, niosc najcenniejsz rzecz, jak posiadasz rzadki i przepikny klejnot. Nagle napada ci wcieka bestia. Upuszczasz klejnot i uciekasz. Kiedy zdajesz sobie spraw, e zgubie cenny kamie, boisz si wrci do lasu, eby go poszuka. Wtedy przychodzi kto i przynosi inny klejnot. W gbi duszy wiesz, e nie jest on tak cenny, jak ten, ktry zgubie, lecz wci zbyt jeste przeraony, by wrci i poszuka tamtego. Czy oznacza to, e klejnot opuci las, a moe wci ley on tam, rozsiewajc blask pod limi, i czeka na twj powrt? Elistan zamkn oczy i westchn, a na jego twarzy odmalowaa si udrka. Oczywicie, e klejnot czeka na nasz powrt. Jacy gupi bylimy! auj, e nie dane mi bdzie pozna nauki twych bogw rzek, wycigajc rk. Goldmoon westchna raptownie i krew odpyna z jej twarzy, a staa si niemal tak blada, jak umierajcy mpzyzna na posaniu. Bdziesz mia na to czas powiedziaa cicho, biorc go za rk. Tanis, pochonity dramatem, ktry rozgrywa si na jego oczach, drgn z niepokoju, gdy kto dotkn jego ramienia. Odwrci si, sigajc po miecz, lecz ujrza stojcych za nim Caramona i Sturma. Co si stao? zapyta szybko. Strae? Jeszcze nie rzek szorstko Sturm. Ale moemy si ich spodziewa w kadej

chwili. Zniknli zarwno Eben, jak i Gilthanas. Nad Pax Tharkas zapada noc. W swym lea czerwony smok, Pyros, nie mia miejsca na krenie w t i z powrotem, ktrego to zwyczaju nabra w ludzkiej postaci. Ledwo mia do miejsca, by rozoy skrzyda, cho bya to najwiksza komnata w fortecy, a nawet poszerzono j, by zrobi mu miejsce. Mimo to pomieszczenie na parterze byo tak wskie, e smok z trudem mg obrci swe wielkie ciao. Uspokoiwszy si wysikiem woli, smok pooy si na pododze i czeka, wbijajc wzrok w drzwi. Nie dostrzeg dwch gw wyzierajcych zza balustrady balkonu na trzecim pitrze, wysoko nad nim. Rozlego si ciche pukanie do drzwi. Pyros, przepeniony radosnym oczekiwaniem, unis eb, po czym znw go spuci i warkn, gdy weszy dwa gobliny, cignc midzy sob aosne indywiduum. Krasnolud lebowy! szydzi Pyros, zwracajc si do pachokw w mowie wsplnej. Verminaard chyba postrada zmysy, jeli sdzi, e zjem krasnoluda lebowego. Rzucie go w kt i idcie precz! warkn do goblinw, ktre popiesznie uczyniy, co im nakaza. Sestun kuli si w kcie i skomla. Zamknij si! rozkaza rozzoszczony Pyros. Moe powinienem po prostu zion na ciebie i uciszy to smarkanie... Zza drzwi dobieg kolejny dwik, znajome smokowi ciche pukanie. Oczy rozbysy mu czerwonym blaskiem. Wej! Do smoczego lea wesza jaka posta. Odziana bya w dug peleryn, a twarz zasania jej kaptur. Przybyem, jak mi rozkazae, arze powiedziaa cicho. Tak odrzek Pyros, zgrzytajc pazurami po posadzce. Zdejmij kaptur. Lubi widzie twarze tych, z ktrymi mam do czynienia. Mczyzna zrzuci kaptur. Wysoko ponad smokiem, na trzecim pitrze rozlego si zduszone, urwane westchnienie. Pyros spojrza na pogrony w mroku balkon. Zastanawia si, czy by nie polecie i zbada, co tam si dzieje, lecz posta wyrwaa go z zamylenia. Mam tylko chwil czasu, najjaniejszy panie. Musz wrci, zanim zaczn co podejrzewa. Musz rwnie zameldowa si u lorda Verminaarda... W swoim czasie warkn poirytowany Pyros. Co knuj ci gupcy, ktrym towarzyszysz? Zamierzaj wypuci niewolnikw i poprowadzi ich do powstania, zmuszajc w ten sposb do odwrotu wojska maszerujce na Qualinesti. To wszystko?

Tak, najjaniejszy panie. Teraz musz ostrzec smoczego wadc. Te co! Jakie to ma znaczenie? Ja rozprawi si z niewolnikami, jeli si zbuntuj. Chyba e maj dla mnie jakie plany? Nie, najjaniejszy panie. Dr z lku przed tob, tak jak wszyscy musz dodaa posta. Zaczekaj, a wraz z lordem Verminaardem odlecicie do Qualinesti. Wtedy uwolni dzieci i uciekn w gry przed waszym powrotem. To wyglda na plan godny ich inteligencji. Nie martw si o Verminaarda. Dopilnuj, by dowiedzia si o tym, gdy bd uwaa to za stosowne. Rozstrzygaj si znacznie wiksze sprawy. Znacznie wiksze. Posuchaj uwanie. Ten imbecyl, Toede, sprowadzi dzi winia... Pyros urwa, a oczy mu si wieciy. Zniy gos do syczcego szeptu. To on! Ten, ktrego szukamy! Posta wbia w niego zdumiony wzrok. Jeste pewien? Oczywicie! warkn wciekle Pyros. Widz tego czowieka w snach! Jest tutaj w zasigu moich ap! Kiedy szuka go cay Krynn ja go znalazem! Zawiadomisz Jej Mroczny Majestat? Nie. Nie miem zaufa posacowi. Musz dostarczy tego czowieka osobicie, ale teraz nie mog si ruszy. Verminaard nie poradzi sobie sam z Qualinesti. Nawet jeli ta wojna to podstp, musimy podtrzymywa zudzenia, a poza tym, wiat i tak bdzie lepszy bez elfw. Zaprowadz wiecznego czowieka do krlowej, gdy czas mi na to pozwoli. Wic czemu mi o tym mwisz? spytaa posta z cieniem lku w gosie. Poniewa musisz przypilnowa jego bezpieczestwa! Pyros poruszy swym wielkim ciaem, przybierajc wygodniejsz pozycj. Jego plany teraz szybko nabieray ksztatu. To przejaw mocy Jej Mrocznego Majestatu, e kapanka Mishakal i czowiek z zielonym klejnotem jednoczenie pojawiaj si w mym zasigu! Jutro dam Verminaardowi przyjemno rozprawienia si z kapank i jej przyjacimi. Prawd mwic... oczy Pyrosa rozbysy to jeszcze moe wyj nam na dobre! Moemy zabra czowieka z zielonym klejnotem w czasie zamieszania i Verminaard o niczym si nie dowie! Kiedy niewolnicy rusz do ataku, musisz odnale czowieka z zielonym klejnotem. Przyprowad go tu i ukryj w komnatach na dole. Kiedy wybijemy wszystkich ludzi, a wojska zrwnaj z ziemi Qualinesti, odprowadzimy go do mojej krlowej mroku. Zrozumiaem. Posta znw si skonia. A moja nagroda? Bdzie taka, na jak zasuye. Teraz odejd ju. Mczyzna nacign kaptur i wycofa si. Pyros zoy skrzyda, zwin si w kbek i nakrywszy nos ogromnym ogonem, lea i spoglda w ciemno. Jedynym syszalnym

dwikiem by aosny pacz Sestuna. Nic ci nie jest? Fizban spyta agodnie Tasslehoffa, kiedy siedzieli razem skuleni na balkonie, nie miejc nawet si ruszy. Wok panowaa absolutna ciemno, bowiem Fizban nakry niezmiernie obraonego wietlika wazonem. Nie powiedzia otpiay Tas. Przepraszam, e tak sapnem. Nie mogem si powstrzyma. Mimo e spodziewaem si tego w pewnym sensie nadal trudno wyobrazi sobie, e kto znajomy moe ci zdradzi. Czy sdzisz, e smok usysza mnie? Nie mam pojcia. Fizban westchn. Pytanie brzmi, co teraz zrobimy? Nie wiem powiedzia aonie Tas. To nie ja jestem od mylenia. Ja tylko szukam wrae. Nie moemy ostrzec Tanisa i pozostaych, poniewa nie wiemy, gdzie s. A jeli zaczniemy si krci i szuka ich, moemy wpa w rce nieprzyjaciela i tylko pogorszy sytuacj! Wspar podbrdek na doni. Wiesz co rzek z niezwyk powag zapytaem kiedy mojego ojca, dlaczego kendrzy s tacy mali, dlaczego nie jestemy duzi jak ludzie i elfowie. Naprawd chciaem by duy powiedzia cicho i przez chwil milcza. I co powiedzia twj ojciec? spyta agodnie Fizban. Powiedzia, e kendrzy s mali, poniewa s stworzeni do maych rzeczy. Jeli przyjrzysz si z bliska wszystkim duym rzeczom na wiecie", powiedzia, zobaczysz, e w rzeczywistoci skadaj si z maych rzeczy, poczonych ze sob". Ten wielki smok na dole, by moe, to nic wicej, jak malekie krople krwi. Wszystko zaley wanie od maych rzeczy. Bardzo mdry by ten twj ojciec. Tak. Tas wytar doni oczy. Nie widziaem go od bardzo dawna. Kender wysun naprzd ostry podbrdek i zacisn wargi. Jego ojciec, gdyby go teraz zobaczy, w tej maej, stanowczej osbce nie poznaby swego syna. Zostawimy due rzeczy innym owiadczy wreszcie Tas. Oni maj Tanisa, Sturma i Goldmoon. Dadz sobie rad. My dokonamy niewielkiej rzeczy, nawet jeli wydaje si niezbyt wana. Uratujemy Sestuna.

Rozdzia XIII Pytania. Brak odpowiedzi. Kapelusz Fizbana.


Usyszaem co, Tanisie, i poszedem to zbada powiedzia Eben, zaciskajc stanowczo wargi. Wyjrzaem za drzwi celi, ktrej pilnowaem, i dostrzegem tam skulonego smokowca, ktry podsuchiwa. Zakradem si i chwyciem go za gardo, ale wtedy drugi rzuci si na mnie. Zadgaem go, a potem pobiegem za pierwszym. Dogoniem go i powaliem, po czym pomylaem, e lepiej bdzie, jeli tu wrc. Po powrocie do cel druyna zastaa tam Ebena i Gilthanasa, ktrzy na nich czekali. Tanis wydal polecenie, eby Maritta zabraa kobiety do odlegego kta, podczas gdy on bdzie wypytywa tych dwch o ich nieobecno. Historia Ebena wygldaa na prawdziw wracajc do wizienia, Tanis zauway ciaa smokowcw a Eben z ca pewnoci stoczy walk. Mia podarte ubranie, a z rozcicia na policzku sczya si krew. Tika wzia stosunkowo czyst szmatk od jednej z kobiet i zacza przemywa skaleczenie. On ocali nam ycie, Tanisie powiedziaa oschle. Moim zdaniem powiniene by mu wdziczny, a nie patrze na niego wilkiem, jakby zadga twego najlepszego przyjaciela. Nie, Tiko rzek wyrozumiale Eben. Tanis ma prawo pyta. Przyznaj, e to wygldao podejrzanie. Nie mam jednak nic do ukrycia. Wziwszy j za do, ucaowa czubki jej palcw. Tika zarumienia si i zamoczya szmatk w wodzie, znw przykadajc j do jego policzka. Caramon przyglda si temu z nie ukrywan niechci. A ty, Gilthanasie? zapyta niespodziewanie wojownik. Dlaczego ty odszede? Nie pytaj mnie rzek ponuro elf. Nie musisz wiedzie. O czym wiedzie? spyta oschle Tanis. Dlaczego odszede? Zostawcie go w spokoju! krzykna Laurana, stajc u boku brata. Migdaowe oczy Gilthanasa rozbysy w bladym i pospnym obliczu. To wane, Laurano rzek Tanis. Dokd poszede, Gilthanasie? Pamitaj, ostrzegaem ci. Gilthanas przenis spojrzenie na Raistlina. Wrciem, eby zobaczy, czy nasz mag rzeczywicie jest tak wyczerpany, jak twierdzi. Najwyraniej nie. Nie zastaem go. Caramon wsta z twarz wykrzywion gniewem i zacisn pici. Sturm zapa go i odepchn do tyu, a naprzeciwko Gilthanasa stan Riverwind. Wszyscy maj prawo mwi i wszyscy maj prawo przemawia w swojej obronie rzek mieszkaniec rwnin swym gbokim gosem. Elf powiedzia ju swoje. Posuchajmy,

co powie twj brat. Czemu miabym co mwi? wyszepta ochryple Raistlin gosem cichym i ziejcym mierteln nienawici. Nikt z was nie ufa mi, wic dlaczego mielibycie mi uwierzy? Odmawiam odpowiedzi i moecie sobie myle, co chcecie. Skoro sdzicie, e jestem zdrajc zabijcie mnie od razu! Nie powstrzymam was... Zanis si od kaszlu. Bdziecie musieli zabi i mnie powiedzia Caramon zdawionym gosem. Odprowadzi swego brata na posanie. Tanisowi zrobio si niedobrze. Podwjne warty przez ca noc. Nie, nie ty, Ebenie. Sturmie, ty pierwszy z Flintem, Riverwind i ja staniemy na drugiej. Tanis ciko usiad na pododze, wspierajc gow na ramionach. Zostalimy zdradzeni, pomyla. Jeden z tych trzech jest zdrajc i by nim od samego pocztku. W kadej chwili mog przyj strae. A moe Verminaard jest subtelniejszy i szykuje jak puapk, eby zapa nas wszystkich... Wtedy Tanis ujrza wszystko z przeraajc jasnoci. Oczywicie! Verminaard wykorzysta bunt niewolnikw jako pretekst do zamordowania zakadnikw i kapanki. Zawsze moe zdoby nastpnych niewolnikw, ktrzy bd mieli przed oczami okropny przykad na to, co si dzieje z nieposusznymi. Ten plan plan Gilthanasa dokadnie tego mu potrzeba! Powinnimy porzuci go, pomyla w panice Tanis, a potem wysikiem woli opanowa si. Nie, ludzie s zbyt podnieceni. Po tym, jak Elistan w cudowny sposb powrci do zdrowia i zgosi ch studiowania nauk starych bogw, ludziom wrcia nadzieja. Uwierzyli, e bogowie rzeczywicie do nich wrcili. Niemniej jednak Tanis dostrzeg peen zazdroci wzrok, jakim inni szlachetni poszukiwacze mierzyli Elistana. Wiedzia, e cho z pozoru popierali nowego przywdc, jeli bd mieli do czasu, sprbuj go obali. Moe ju teraz kr wrd ludzi i zasiewaj ziarno zwtpienia. Gdybymy si teraz wycofali, nigdy ju nam nie zaufaj, pomyla Tanis. Musimy i naprzd niezalenie od rozmiarw ryzyka. Poza tym, moe si myli. Moe nie ma zdrajcy. Z tak nadziej zapad w sen. Noc upyna w ciszy.

Poranne wiato sczyo si przez dziur ziejc w murach wiey. Tas zmruy powieki, a nastpnie wsta, przecierajc oczy i gowic si nad tym, gdzie si znajduje. Jestem w duym pomieszczeniu, pomyla, spogldajc na odlege sklepienie, w ktrym wycito otwr, umoliwiajcy smokowi wydostawanie si na zewntrz. S jeszcze dwie pary drzwi,

poza tymi, przez ktre Fizban i ja weszlimy wczoraj wieczorem. Fizban! Smok! Tas jkn, przypominajc sobie. Nie mia zamiaru zasn! Razem z Fizbanem czekali, a smok unie, eby uratowa Sestuna. Teraz ju witao! Moe ju za pno! Przepeniony obaw kender podczoga si do balkonu i wyjrza. Nie! Westchn z ulg. Smok spa. Sestun rwnie usn, zmczony strachem. Teraz nadesza ich szansa! Tasslehoff podczoga si znw do czarodzieja. Staruszku! szepn. Obud si! Potrzsn nim, Co? Kto? Poar? Czarodziej zerwa si i rozglda mtnym wzrokiem. Gdzie? Biec do wyj! Nie, nie ma adnego poaru. Tas westchn. Ju ranek. Masz swj kapelusz... Poda go magowi, ktry szuka go po omacku. Gdzie si podzia ognik? Humpf! sapn Fizban. Odesaem go. Nie mogem spa, tak mi wieci w oczy. Mielimy nie spa, pamitasz? rzek Tas doprowadzony do rozpaczy. Mielimy ratowa Sestuna przed smokiem. Jak to zrobimy? spyta z zapaem Fizban. To ty miae plan! Doprawdy? Ojej, jej. Stary czarodziej mrugn. A dobry by? Nie powiedziae mi nic! Tas niemal krzykn, a potem uspokoi si. Powiedziae tylko, e musimy uratowa Sestuna przed niadaniem, bo krasnolud lebowy moe zacz wyglda smakowiciej dla smoka, ktry nie jad od dwunastu godzin. To ma sens przyzna Fizban. Jeste pewien, e ja to powiedziaem? Posuchaj rzek cierpliwie Tasslehoff potrzebna nam jest tylko duga lina, ktr mu zrzucimy. Nie mgby jej wyczarowa? Lina! Fizban obrzuci go oburzonym spojrzeniem. Ja miabym si tak ponia! To obraza dla kogo o moich kwalifikacjach. Pom mi wsta. Tas pomg wsta magowi. Nie miaem zamiaru ci obraa powiedzia kender i wiem, e lina to nic wielkiego, i e jeste bardzo utalentowany... Tylko e och, w porzdku! Tas machn rk w stron balkonu. Id pierwszy. Mam tylko nadziej, e wszyscy przeyjemy mrukn pod nosem. Nie zawiod ci ani Sestuna, jeli o to chodzi obieca rozpromieniony Fizban. Obaj wyjrzeli za barierk balkonu. Wszystko byo tak, jak przedtem. Sestun lea w kcie. Smok spa mocno. Fizban zamkn oczy. Skupiwszy si, wyszepta niesamowite sowa, po czym wycign chud rk przez balustrad i zacz wykonywa unoszce gesty.

Przygldajcy si temu Tasslehoff poczu, e serce podchodzi mu do garda. Stop! wybekota. Zapae nie tego! Fizban otworzy oczy i ujrza czerwonego smoka, Pyrosa, ktry powoli wznosi si znad podogi, wci skulony we nie. Ojej! jkn czarodziej i szybko wypowiedziawszy inne sowa, odwreft dziaanie zaklcia, opuszczajc smoka na ziemi. Nie wcelowaem powiedzia mag. Teraz utrafiem. Sprbujmy jeszcze raz. Tas znw posysza przedziwne sowa. Tym razem Sestun oderwa si od podogi i pomau, oddech po oddechu, wznis si na wysoko balkonu. Fizban poczerwienia na twarzy z wysiku. Ju jest niemal na miejscu! Jeszcze troch! powiedzia Tas, podskakujc z podniecenia. Kierowany doni Fizbana Sestun przelecia spokojnie nad barierk. Spocz na zakurzonej posadzce, nawet nie zbudziwszy si. Sestunie! szepn Tas, zatykajc doni usta krasnoludowi, eby nie wrzeszcza. Sestunie! To ja, Tasslehoff. Obud si. Krasnolud lebowy otworzy oczy. Pierwsz jego myl byo, i Verminaard postanowi rzuci go na poarcie wciekemu kenderowi, zamiast smokowi. Potem krasnolud pozna przyjaciela i z poczucia ulgi zrobi si bezwadny. Jeste bezpieczny, ale nic nie mw ostrzeg kender. Smok wci nas moe usysze... Przerwa mu donony omot dochodzcy z dou. Krasnolud lebowy usiad, zdjty strachem. Szszsz uciszy go Tas to pewno tylko drzwi do smoczego lea. Popieszy na balkon, gdzie Fizban wyglda przez balustrad. Co tam? Smoczy wadca Fizban wskaza na drugi poziom, gdzie Verminaard sta na galerii nad smokiem. arze, zbud si! Verminaard krzykn do picego smoka. Doniesiono mi o intruzach! Przybya kapanka i nakania niewolnikw do buntu! Pyros drgn i powoli otworzy oczy, budzc si z niepokojcego snu, w ktrym widzia latajcego krasnoluda lebowego. Potrzsajc olbrzymim bem, by przepdzi resztki snu, usysza Verminaarda bredzcego co o kapanach. Ziewn. A wic smoczy wadca dowiedzia si o obecnoci kapanki w fortecy. Pyros podejrzewa, e mimo wszystko bdzie musia poradzi sobie z tym ju teraz. Nie kopocz si tym, dostojny panie... zacz Pyros, a nastpnie przerwa raptownie, przygldajc si czemu bardzo dziwnemu.

Kopota si! pieni si Verminaard. Ale ja... On rwnie ucich. Przedmiot, ktremu obaj si przygldali, spada leciutko jak pirko. By to kapelusz Fizbana. Tanis zbudzi wszystkich o najciemniejszej godzinie przed witem. No wic rzek Sturm idziemy? Nie mamy wyboru powiedzia pospnie Tanis, mierzc grup wzrokiem. Jeli kto z was nas zdradzi, musi y ze wiadomoci, i spowodowa mier wielu niewinnych. Verminaard zabije nie tylko nas, lecz rwnie zakadnikw. Modl si, by okazao si, e nie ma zdrajcy, i wobec tego postpimy zgodnie z planem. Nikt nic nie rzek, lecz kady spojrza z ukosa na pozostaych, trawiony podejrzliwoci. Kiedy kobiety si zbudziy, Tanis jeszcze raz omwi plan. Moi przyjaciele i ja zakradniemy si do pokoju dzieci wraz z Maritt, przebrani za kobiety, ktre zwykle nosz dzieciom niadanie. Wyprowadzimy je na dziedziniec mwi cicho Tanis. Wy musicie zachowywa si tak, jak kadego dnia rano. Kiedy pozwol wam wyj na spacer, bierzcie dzieci i natychmiast idcie w stron kopalni. Wasi mczyni zajm si tamtejszymi stranikami i bezpiecznie uciekniecie w gry na poudniu. Zrozumiaycie? Kobiety pokiway gowami w milczeniu, syszc zbliajcych si stranikw. Nadszed czas rzek cicho Tanis. Wracajcie do pracy. Kobiety rozproszyy si. Tanis wezwa Tik i Lauran. Jeli nas zdradzono, grozi wam wielkie niebezpieczestwo, poniewa bdziecie pilnowa kobiet... zacz. Wszystkim nam bdzie grozio niebezpieczestwo poprawia chodno Laurana. Nie spaa przez ca noc. Wiedziaa, e gdyby rozlunia ciasne obrcze, jakimi spoia sw dusz, zawadnaby ni trwoga. Tanis nie dostrzeg tej wewntrznej walki. Pomyla, e Laurana wyglda dziwnie blado i niezwykle piknie. Sam bdc starym wiarusem, w wirze przygotowa zapomnia o lku przed pierwsz bitw. Kaszlnwszy, rzek schrypnitym gosem: Tiko, posuchaj mojej rady. Nie wycigaj miecza z pochwy. W ten sposb stanowisz mniejsze zagroenie. Tika zachichotaa i nerwowo pokiwaa gow. Id poegna si z Caramonem poleci jej Tanis. Tika oblaa si jaskrawym rumiecem i wybiega, posawszy Tanisowi i Lauranie znaczce spojrzenie. Tanis przez chwil uwanie przyglda si Lauranie i po raz pierwszy dostrzeg, e tak mocno zaciskaa szczki, e wida byo naprone cigna na karku. Wycign rce, eby j obj, lecz bya sztywna i chodna jak trup smokowca.

Nie musisz tego robi powiedzia Tanis, wypuszczajc j. To nie twoja bitwa. Id do kopalni z innymi kobietami. Laurana potrzsna gow, zaczekawszy, a nabraa pewnoci, e panuje nad swym gosem. Tika nie uczya si walczy. Ja tak. I niewane, czy bya to ceremonialna" sztuka walki. Umiechna si gorzko na widok niewyranej miny Tanisa. Zrobi, co do mnie naley, Tanisie. Jego ludzkie imi zabrzmiao niezrcznie w jej ustach. Inaczej moesz pomyle, e jestem zdrajc. Laurano, prosz, uwierz mi! westchn Tanis. Nie podejrzewam Gilthanasa o zdrad bardziej ni ty! Tylko e do diaba, Laurano, stawk jest ycie tylu ludzi! Nie zdajesz sobie z tego sprawy? Czujc, jak trzs mu si donie wsparte na jej ramionach, spojrzaa mu w twarz i ujrzaa cierpienie i strach malujcy si na niej lustrzane odbicie lku, jaki czua w swym wntrzu. Ale jego strach nie by obaw o siebie, lecz o innych. Zaczerpna gboko tchu. Przepraszam, Tanisie powiedziaa. Masz racj. Spjrz. S ju stranicy. Czas i. Odwrcia si i odesza, nie ogldajc si wstecz. Dopiero kiedy byo za pno, uwiadomia sobie, e moe Tanis sam bezgonie prosi o pocieszenie. Maritta i Goldmoon poprowadziy druyn wskimi schodami na pierwsze pitro. Smokowcy nie towarzyszyli im, wspominajc co o specjalnej subie". Tanis spyta Maritt, czy to normalne, a ona zaniepokoia si i pokrcia gow. Nie mieli jednak innego wyjcia, jak i dalej. Za nimi wloko si szeciu krasnoludw lebowych, taszczc cikie gary wypenione czym, co pachniao jak owsianka. Nie zwracali wikszej uwagi na kobiety, dopki Caramon nie zaplta si na schodach w spdnice i nie upad na kolana, klnc przy tym, bynajmniej nie jak dama. Krasnoludowie wybauszyli oczy. Nie miejcie nawet pisn! powiedzia Flint, odwracajc si gwatownie do nich. W jego doni bysn n. Krasnoludowie lebowi skulili si pod cian, trzsc rozpaczliwie gowami i podzwaniajc garnkami. Przyjaciele dotarli do szczytu schodw i zatrzymali si. Przejdziemy przez korytarz do tych drzwi... pokazaa Maritta. Och, nie! Chwycia Tanisa za rami. Przy drzwiach stoi stranik. Nigdy ich nie strzegli! Spokojnie, to moe by zbieg okolicznoci rzek pocieszajco Tanis, chocia wiedzia, e to nieprawda. Idziemy tak, jak byo zaplanowane. Maritta bojaliwie pokiwaa gow i przesza na drug stron korytarza. Strae! Tanis zwrci si do Sturma. Przygotuj si. Pamitaj szybko i

bezlitonie. adnych haasw! Wedug mapy Gilthanasa, pokj zabaw dzieliy od sypialni dzieci dwa pomieszczenia. Pierwszym by skad, w ktrym, wedug sw Maritty, znajdoway si pki pene zabawek, ubra i innych rzeczy. Przez ten pokj bieg tunel prowadzcy do nastpnego pomieszczenia, w ktrym mieszkaa smoczyca Pomienna. Biedactwo powiedziaa Maritta, omawiajc plan z Tanisem. Jest w rwnym stopniu winiem, co my. Smoczy wadca nigdy jej nie wypuszcza. Myl, e boi si, eby nie ucieka. Wybudowali nawet tunel przez skad, za may, eby si w nim zmiecia. Nie przypuszczam zreszt, eby miaa zamiar uciec, ale myl, e pewno chciaaby zobaczy bawice si dzieci. Tanis spojrza na Maritt z powtpiewaniem, zastanawiajc si, czy przypadkiem nie natkn si na smoka zupenie nie przypominajcego obkanego i sabowitego stworzenia, jakie opisywaa. Za legowiskiem smoczycy znajdowa si pokj, w ktrym dzieci spay. To bya komnata, do ktrej musz wej, eby zbudzi dzieci i wyprowadzi je na zewntrz. Z pokoju zabaw wioda bezporednia droga na dziedziniec przez ogromne drzwi zamknite wielk, dbow kod. Bardziej po to, by nie wypuci smoka ni nas stwierdzia Maritta. wit musi by blisko, pomyla Tanis, kiedy wyszli z klatki schodowej i zbliyli si do pokoju zabaw. W wietle pochodni ich cienie paday przed nimi. W Pax Tharkas panowaa cisza, miertelna cisza. Zbyt wielka, jak na fortec gotujc si do wojny. Czterech smokowcw stao na stray przed pokojem zabaw. Stali zgarbieni na progu komnaty i rozmawiali. Na widok zbliajcych si kobiet ucichli. Goldmoon i Maritta szy na przedzie. Goldmoon zrzucia kaptur, odsaniajc wosy poyskujce w blasku pochodni. Tu za Goldmoon poda Riverwind. Zgity wp i wspierajcy si na lasce mieszkaniec rwnin szed praktycznie na kolanach. Dalej szed Caramon z Raistlinem, ktry nie oddala si od swego brata, a za nimi Gilthanas i Eben. Wszyscy zdrajcy razem, jak zauway sarkastycznie Raistlin. Flint zamyka pochd, co jaki czas odwracajc si i mierzc gronym wzrokiem strwoonych krasnoludw lebowych. Wczenie dzi przyszycie warkn stranik. Kobiety zbiy si w stadko niczym kury i stany pokrgiem przed stranikami, potulnie czekajc na wpuszczenie. Pachnie burz powiedziaa ostro Maritta. Chc, eby dzieci wyszy na spacer zanim rozpocznie si ulewa. A wy co tu robicie? Te drzwi nigdy nie byy strzeone. Przestraszycie dzieci.

Jeden ze smokowcw poczyni jakie spostrzeenie w swym chrapliwym jzyku, a dwaj pozostali umiechnli si, pokazujc rzdy szpiczastych zbw. Mwicy tylko warkn. Rozkaz lorda Verminaarda. Wraz z arem odlecieli dzi rano wykoczy elfw. Mamy rozkaz przeszuka was zanim wejdziecie. Smokowiec wbi akomy wzrok w Goldmoon. Powiedziabym, e to sama przyjemno. Moe dla ciebie mrukn inny stranik, przygldajc si Sturmowi z niesmakiem. Nigdy w yciu nie widziaem tak brzydkiej kobiety... ugh... Potwr przewrci si ze sztyletem utkwionym midzy ebrami. Pozostali trzej smokowcy zginli w cigu nastpnych sekund. Caramon zacisn do na karku jednego z przeciwnikw. Eben pchn swojego w brzuch, a Flint odci padajcemu potworowi gow. Tanis wbi przywdcy miecz w serce. Chcia wypuci bro, spodziewajc si, e ugrznie w skamieniaym ciele stwora. Ku jego zdumieniu, nowy miecz wylizn si z kamienia tak atwo, jakby by to trup goblina. Nie mia czasu, by zastanawia si nad tym dziwnym wydarzeniem. Krasnoludy lebowe, ujrzawszy bysk stali, rzuciy garnki i ucieky w popochu w gb korytarza. Nie zwracaj na nich uwagi! Tanis warkn do Flinta. Do bawialni! Szybko! Przestpiwszy ciaa zabitych, otworzy drzwi na ocie. Jeli kto natknie si na te trupy, to ju po nas powiedzia Caramon. Byo ju po nas, zanim wyruszylimy! mrukn gniewnie Sturm. Zdradzono nas, wic to tylko kwestia czasu. Prdzej! rzuci ostro Tanis, zatrzaskujc drzwi za nimi. Bdcie bardzo cicho szepna Maritta. Pomienna zwykle pi bardzo mocno. Gdyby si obudzia, zachowujcie si jak kobiety. Nie rozpozna was. Jest lepa na jedno oko. Chodny blask poranka sczy si przez malutkie okna wysoko pod sufitem, owietlajc pospne pomieszczenie zabaw dzieci. Na pododze leao kilka porozrzucanych, mocno zuytych zabawek. Nie byo adnych mebli. Caramon poszed obejrze wielk, drewnian sztab, ktr zamknite byy podwjne wrota prowadzce na dziedziniec. Dam sobie z nimi rad powiedzia. Zwalisty mczyzna bez trudu podnis kod, postawi j pod cian i napar na drzwi. Nie s zamknite z zewntrz donis. Pewnie nie spodziewali si, e dotrzemy tak daleko. Albo Verminaard chcia, ebymy si tu znaleli, pomyla Tanis. Ciekaw by, czy to, co powiedzia smokowiec, byo prawd. Czy smoczy wadca i jego smok rzeczywicie opucili twierdz? A moe... przepeniony gniewem, oderwa si od tych myli. To nie ma znaczenia, powiedzia sobie. Nie mamy wyboru. Musimy i dalej.

Flincie, zostaniesz tutaj powiedzia. Gdyby kto si zblia, najpierw daj nam zna, a potem walcz. Flint pokiwa gow i zaj stanowisko tu za drzwiami prowadzcymi na korytarz, otworzywszy je najpierw odrobin, by mg przez nie wyglda. Ciaa smokowcw na pododze zmieniy si w proch. Maritta wzia jedn z pochodni na cianie. Zapaliwszy j, poprowadzia druyn przez ciemny uk do korytarza, ktry wid do smoczego legowiska.

Fizbanie! Twj kapelusz! Tas zaryzykowa i odezwa si szeptem. Za pno. Stary czarodziej chcia go pochwyci, ale nie udao mu si. Szpiedzy! wrzasn rozwcieczony Verminaard, pokazujc na balkon. Zap ich, arze! Chc dosta ich ywych! ywych? powtrzy w duchu smok. Nie, nie ma mowy! Pyros przypomnia sobie dziwny odgos, jaki sysza zeszej nocy, i nie mia wtpliwoci, e ci szpiedzy podsuchali, jak mwi o czowieku z zielonym klejnotem! Tylko nieliczne, uprzywilejowane osoby znay ten straszliwy i wielki sekret, sekret, ktry umoliwi Krlowej Ciemnoci podbj wiata. Szpiedzy musz zgin, a sekret zginie wraz z nimi. Pyros rozpostar skrzyda i wzbi si w powietrze, z niesamowit szybkoci odbijajc si od ziemi potnymi tylnymi nogami. To koniec! pomyla Tasslehoff. Ju po nas. Tym razem nie ma ucieczki. W chwili gdy ju pogodzi si z myl, e zostanie upieczony przez smoka, posysza rozkazujcy okrzyk czarodzieja i zapada gsta, nienaturalna ciemno, ktra nieomal go przewrcia. Uciekaj! wysapa Fizban, apic kendera za rk i pocigniciem stawiajc go na nogi. Sestun ... Mam go! Uciekaj! Tasslehoff zacz biec. Wyskoczyli za drzwi, wpadajc do galerii, a potem ju nie mia pojcia, dokd biegn. Trzyma si tylko starca i pdzi. Posysza z tyu wist powietrza towarzyszcy przelotowi smoka, ktry opuci lee, a potem rozleg si smoczy gos. A wic jeste czarodziejem, czy nie tak, szpiegu? krzykn Pyros. Nie mona pozwoli, eby tak biega po ciemku. Jeszcze si zgubisz. Pozwl, e owietl ci drog! Tasslehoff posysza szum olbrzymiej iloci powietrza wciganej do ogromnego cielska, a potem wok niego wybuchy i zatrzeszczay pomienie. Ciemno znika, rozwiana

jaskrawym blaskiem ognia, lecz ku zdumieniu Tasa, pomienie nie tkny go. Kender spojrza na Fizbana, ktry pozbawiony kapelusza bieg obok. Nadal znajdowali si w galerii i kierowali si ku podwjnym drzwiom. Kender odwrci gow. Za nim by ogromny smok, straszniejszy ni wszystko, co sobie wyobraa, bardziej przeraajcy od czarnego smoka w Xak Tsaroth. Smok zion na nich jeszcze raz i Tasa znw spowiy pomienie. Obrazy na cianach zapaliy si, meble stany w ogniu, zasony pony jak pochodnie, cae pomieszczenie byo pene dymu. A mimo to ogie nawet nie dotkn ani jego, ani Sestuna i Fizbana. Tasslehoff popatrzy na maga z podziwem, prawdziwie zafascynowany. Jak dugo moesz to utrzyma? krzykn do Fizbana, gdy wybiegli za rg, widzc ju podwjne, spiowe drzwi. Starzec wlepi w niego spojrzenie szeroko rozwartych oczu. Nie mam zielonego pojcia! wysapa. Nawet nie wiedziaem, e w ogle to potrafi! Otoczya ich kolejna chmura ognia. Tym razem Tasslehoff poczu ar i posa Fizbanowi zaniepokojone spojrzenie. Czarodziej pokiwa gow. Ju mi si wymyka! zawoa. Trzymaj si wysapa Tasslehoff. Jestemy ju niemal przy drzwiach! On przez nie nie przejdzie. Caa trjka przecisna si przez podwjne drzwi z brzu, ktre prowadziy z galerii na korytarz, w chwili gdy zaklcie Fizbana przestao dziaa. Przed nimi znajdoway si wci otwarte, tajne drzwi, prowadzce do maszynowni. Tasslehoff zamkn spiowe drzwi i zatrzyma si na chwil, by zapa oddech. Lecz w chwili, gdy mia zamiar powiedzie Udao si! jedna ze szponiastych ap smoka przebia cian tu nad gow kendera! Sestun, wrzasnwszy, popdzi w stron schodw. Nie! Tasslehoff zapa go. Ta droga wiedzie do komnat Verminaarda! Wracamy do maszynowni! zawoa Fizban. Przebiegli przez tajne drzwi tu zanim caa ciana nie zawalia si z przeraliwym hukiem. Lecz drzwi nie day si zamkn. Najwyraniej musz si jeszcze duo nauczy o smokach wymamrota Tas. Ciekawe, czy s jakie dobre ksiki na ten temat... Widz, e ucieklicie przede mn jak szczury do swej nory, gdzie uwilicie zagrzmia na zewntrz gos Pyrosa. Nie macie gdzie uciec, a mnie nie powstrzymaj kamienne mury. Rozlego si okropne skrzypienie i zgrzytanie. ciany maszynowni zadygotay, a

potem zaczy pka. Niele ci poszo stwierdzi aonie Tas. Ten ostatni czar by naprawd wystrzaowy. Niemal warto da si zabi smokowi, eby co takiego zobaczy. Da si zabi! Fizban jakby obudzi si. Smokowi? Nie ma mowy! Nigdy mnie nikt tak nie obrazi. Musi by jakie wyjcie... Oczy mu zabysy. acuchem w d! acuchem? powtrzy Tas, przekonany, e si przesysza, o co nie byo trudno przy huku pkajcych cian, ryku smoka i tym wszystkim. Zejdziemy na d po acuchu! Chod! Chichoczc z radoci, stary czarodziej zawrci i pomkn w gb tunelu. Sestun spojrza na Tasslehoffa z powtpiewaniem, lecz wanie wtedy ze ciany wyonia si ogromna, smocza apa. Kender i krasnolud lebowy odwrcili si i pobiegli w lad za starym czarodziejem. Kiedy dotarli do wielkiego koa, Fizban ju przeczoga si po acuchu wychodzcym z tunelu i wdrapa si na pierwszy olbrzymi wystp zbatki. Podkasawszy wysoko szat, przeskoczy z zba na pierwsze ogniwo masywnego acucha. Kender i krasnolud lebowy wspili si na acuch za nim. Tas ju zacz bra pod uwag moliwo, e ujd z yciem, szczeglnie jeli ten czarny elf na dole wzi sobie wolny dzie, kiedy Pyros niespodziewanie wpad do szybu, w ktrym wisia wielki acuch. Czci kamiennego tunelu zawaliy si wok nich i spady na ziemi z guchym, dudnicym oskotem. ciany si zatrzsy, a acuch zacz dygota. Smok wisia nad ich gowami. Nic nie mwi, tylko przyglda im si czerwonymi oczami. Nastpnie zaczerpn tchu tak gboko, e wydawao si, i zassa powietrze z caej doliny. Tas odruchowo zamkn oczy, a potem otworzy je szeroko. Nigdy jeszcze nie widzia smoka ziejcego ogniem i za adne skarby nie przegapiby takiej okazji szczeglnie, e prawdopodobnie bdzie to jego ostatnia szansa. Pomienie buchny z pyska i nozdrzy smoka. Samo uderzenie fali aru wystarczyo, by niemal zrzuci Tasa z acucha. Jednake ogie znw omit go, nie uczyniwszy mu krzywdy. Fizban chichota radonie. Cakiem chytrze, staruszku powiedzia gniewnie smok Lecz ja rwnie jestem magiem i czuj, e opadasz z si. Mam nadziej, e chytro umili ci drog dalek drog na d! Znw buchn smoczy ogie, lecz tym razem nie by skierowany na drce postaci uczepione acucha. Pomienie uderzyy w sam acuch, ktrego elazne ogniwa rozarzyy si do czerwonoci od pierwszego podmuchu smoczego ognia. Pyros zion jeszcze raz i

ogniwa zapony biaym arem. Smok zion po raz trzeci. Ogniwa stopiy si. Masywny acuch zadygota i pk, lecc w otcha ciemnoci. Pyros obserwowa spadanie acucha. Potem, zadowolony, e szpiedzy umilkli raz na zawsze, polecia z powrotem do swego lea, skd dobiegay krzyki Verminaarda. W ciemnoci, jaka pozostaa po smoku, olbrzymie koo zbate uwolnione od acucha, ktry je przytrzymywa od wiekw wydao jk i zaczo si obraca.

Rozdzia XIV Matafleur. Magiczny miecz. Biale pirka.


Blask pochodni Maritty owietla due, puste pomieszczenie bez okien. Nie byo w nim sprztw. W zimnej, kamiennej komnacie znajdowaa si tylko wielka misa z wod, wiadro wypenione czym, co czu byo zepsutym misem, oraz smok. Tanisowi zaparo dech w piersi. Sdzi, e czarny smok w Xak Tsaroth by ogromny. Prawdziwie zdumiay go olbrzymie rozmiary tej czerwonej smoczycy. Jej lee byo wielkie, prawdopodobnie miao ponad trzydzieci metrw, a smoczyca, wycignita wzdu caej jego dugoci, kocem ogona dotykaa przeciwlegej ciany. Przyjaciele stali przez chwil w osupieniu, oczami wyobrani widzc, jak olbrzymi eb unosi si i spopiela ich poncym oddechem czerwonego smoka, pomieniem, ktry zniszczy Solace. Jednake Maritta nie sprawiaa wraenia zaniepokojonej. Zdecydowanym krokiem wesza do pomieszczenia, a po chwili wahania druyna popieszya za ni. Gdy zbliyli si do stworzenia, zobaczyli, e Maritta miaa racj smoczyca bya bez wtpienia w opakanym stanie. Wielka gowa, ktra spoczywaa na posadzce z zimnego kamienia, bya pomarszczona i pobrudona ze staroci, a jaskrawoczerwona skra zszarzaa i pokryta plamami. Smoczyca gono oddychaa przez pysk, rozwarszy paszcz pen zbw niegdy ostrych jak miecze, dzi pokych i poamanych. Dugie blizny znaczyy jej boki, a jej boniaste skrzyda byy wyschnite i spkane. Teraz Tanis zrozumia Maritt. Wida byo, e smoczyc le traktowano. Pelf zorientowa si, e robi mu si jej al, przez co nie by ju tak ostrony. Uwiadomi sobie, jak niebezpieczne moe to si okaza, gdy smoczyca przebudzona blaskiem pochodni poruszya si we nie. Jej szpony s nie mniej ostre, a ogie nie mniej grony, ni kadego innego czerwonego smoka na Krynnie, upomnia si ostro Tanis. Smoczyca otworzya oczy, ktre miay wygld poyskliwych, czerwonych szpar byszczcych w blasku pochodni. Druyna zatrzymaa si i signa po bro. Czy ju pora na niadanie, Maritto? spytaa schrypnitym, zaspanym gosem Matafleur (ktrej imi dla pospolitych miertelnikw brzmiao Pomienna). Tak, przyszymy dzi nieco wczeniej, moja droga powiedziaa uspokajajcym gosem Maritta. Szykuje si burza, wic chciaabym, eby dzieci wyszy na spacer przed deszczem. pij dalej. Dopilnuj, eby nie zbudziy ci po drodze. Nic nie szkodzi. Smoczyca ziewna i otworzya oczy nieco szerzej. Teraz Tanis dostrzeg, e jedno z nich byo zacignite mleczn bon. Smoczyca bya lepa na to oko.

Mam nadziej, e nie bdziemy zmuszeni walczy z ni szepn Sturm do Tanisa. To byoby tak, jakbymy walczyli z czyj babci. Tanis wysikiem woli przybra srog min. To niezmiernie grona babcia, Sturmie. Nie zapominaj o tym. Malestwa spay niespokojnie w nocy szepna smoczyca, najwyraniej znw zapadajc w sen. Maritto, przypilnuj, eby nie zmoky, jeli zacznie pada. Szczeglnie uwaaj na maego Erika. W zeszym tygodniu by przezibiony. Smoczyca zamkna oczy. Odwrciwszy si, Maritta wezwaa pozostaych gestem, przykadajc palec do warg. Sturm i Tanis szli na kocu, maskujc zbroje i bro licznymi pelerynami i spdnicami. Tanis znajdowa si w odlegoci jaki dziewiciu metrw od gowy smoczycy, gdy rozleg si dziwny dwik. . Pocztkowo Tanis sdzi, e si przesysza, e to w gowie mu brzczy ze zdenerwowania. Jednake dwik si nasili tak bardzo, e zaniepokojony Sturm odwrci si i spojrza na niego. Dwik wzmaga si, a przypomina brzczenie roju niezliczonej szaraczy. Teraz i pozostali obejrzeli si wszyscy patrzyli na niego! Tanis spojrza bezradnie na swych przyjaci z niemal komicznym wyrazem zakopotania na twarzy. Smoczyca parskna i drgna ze zdenerwowania, potrzsajc gow, jakby dwik rani jej uszy. Nagle Raistlin oderwa si od grupy i podbieg do Tanisa. To miecz! zasycza. Odrzuci po paszcza pelfa, odsaniajc or. Tanis popatrzy na miecz ukryty w prastarej pochwie. Czarodziej mia racj. Ostrze brzczao, jakby byo niezmiernie podniecone. Teraz, gdy Raistlin zwrci na to jego uwag, pelf wyczuwa wibracje klingi. Magia rzek cicho czarodziej, uwanie przygldajc si broni. Potrafisz to powstrzyma? zawoa Tanis, przekrzykujc niesamowity dwik. Nie powiedzia Raistlin. Ju sobie przypomniaem. To jest zabjca smokw, synny magiczny miecz Kith-Kanana. Reaguje na blisko smoka. Nie moge znale gorszej pory, eby sobie o tym przypomnie! rzek rozwcieczony Tanis. Albo lepszej warkn Sturm. Smoczyca powoli unosia eb, mrugajc lepiami. Z jednego nozdrza sczya si cienka smuka dymu. Zmruya zaspane czerwone oczy, kierujc peen udrki i irytacji wzrok na Tanisa. Kogo tu przyprowadzia, Maritto? W gosie Matafleur pobrzmiewaa groba.

Sysz dwik, jakiego nie syszaam od wiekw, czuj wstrtny zapach stali! To nie s kobiety! To wojownicy! Nie krzywdcie jej! zawoaa bagalnie Maritta. Moe nie bd mia innego wyjcia! rzuci wciekle Tanis, wycigajc zabjc smokw z pochwy. Riverwindzie, ty i Goldmoon zabierzcie std Maritt! Ostrze miecza zapono jaskraw, bia powiat, a jego brzczenie stao si jeszcze goniejsze i bardziej gniewne. Matafleur cofna si. Blask miecza razi bolenie jej zdrowe oko, a straszny dwik przeszywa jej gow niczym wcznia. Z aosnym jkiem skulia si najdalej, jak moga, od Tanisa. Biegnijcie po dzieci! wrzasn Tanis, uwiadamiajc sobie, e nie musz walczy przynajmniej jeszcze nie teraz. Trzymajc wieccy miecz wysoko w grze, posun si ostronie naprzd, zapdzajc biedn smoczyc pod cian. Maritta, rzuciwszy jedno bojaliwe spojrzenie na Tanisa, zaprowadzia Goldmoon do pokoju dzieci. Okoo setka dzieci staa tam z szeroko rozwartymi oczami, zaniepokojona osobliwymi dwikami, ktre dochodziy z ssiedniego pokoju. Na ich twarzyczkach odmalowaa si ulga, gdy zobaczyy Maritt i Goldmoon, a kilkoro modszych nawet zachichotao na widok Caramona, ktry wpad do komnaty, powiewajc spdnicami plczcymi mu si wok opancerzonych ng. Ujrzawszy jednak wojownikw z obnaon broni, dzieci natychmiast spowaniay. Co si stao, Maritto? spytaa najstarsza z dziewczynek. Co si dzieje? Czy znw rozpoczy si. walki? Mamy nadziej, e obejdzie si bez walki, kochanie powiedziaa cicho Maritta. Ale nie bd was okamywa moe doj do tego. Teraz chciaabym, ebycie zebrali swoje rzeczy, w szczeglnoci ciepe okrycia, i poszli z nami. Starsi niech wezm maluchy na rce, tak jak wtedy, gdy wychodzimy na zewntrz zay ruchu. Sturm spodziewa si zamieszania, paczu i dania wyjanie. Dzieci jednak szybko wykonay polecenia, nakadajc ciepe ubranka i pomagajc ubra si modszym. Byy ciche i spokojne, cho nieco blade. To dzieci wojny, przypomnia sobie Sturm. Macie bardzo szybko przej przez legowisko smoka i wej do pokoju zabaw. Kiedy ju tam bdziemy, ten duy mczyzna Sturm wskaza na Caramona zaprowadzi was na podwrko. Tam bd czeka na was wasze matki. Kiedy bdziecie ju na zewntrz, natychmiast szukajcie waszych mam i idcie do nich. Zrozumielicie wszyscy? Spojrza z powtpiewaniem na modsze dzieci, lecz dziewczynka na przedzie szeregu pokiwaa gow. Rozumiemy, panie rzeka.

W porzdku. Sturm odwrci si. Caramonie? Wojownik, ktry zaczerwieni si z zaenowania na widok setki par oczu utkwionych w nim, poprowadzi dzieci do legowiska smoczycy. Goldmoon wzia na rce jednego malca, Maritta nastpnego. Starsi chopcy i dziewczynki nieli mae dzieci na plecach. Dzieci wychodziy popiesznie i karnie, nie odezwawszy si ani sowem, dopki nie zobaczyy Tanisa z byszczcym mieczem i przeraonej smoczycy. Hej, ty! Nie krzywd naszej smoczycy! wrzasn jeden z maych chopcw. Opuciwszy swoje miejsce w szeregu, dziecko podbiego do Tanisa z zacinitymi piciami i wykrzywion gniewnie twarz. Dougl! krzykna wstrznita starsza dziewczynka. Wracaj natychmiast do szeregu! Lecz ju niektre pozostae dzieci zaczy paka. Tanis wci sta z wzniesionym mieczem wiedzc, e tylko to powstrzymuje smoczyc i krzykn: Zabierzcie je std! Dzieci, prosz! Crka wodza zaprowadzia porzdek, przemawiajc surowym i rozkazujcym tonem. Tanis nie skrzywdzi smoczycy, jeli nie bdzie musia. To dobry czowiek. Musicie ju i. Wasze matki was potrzebuj. W gosie Goldmoon pobrzmiewa strach oraz poczucie koniecznoci popiechu, ktre dotaro nawet do najmodszych dzieci. Szybko wrciy do szeregu. egnaj, Pomienna zawoao kilkoro dzieci, wychodzc za Caramonem i z alem machajc rkami na poegnanie. Dougl posa Tanisowi ostatnie nieprzyjazne spojrzenie, a potem i on powrci do szeregu, wycierajc oczy umorusanymi pistkami. Nie! krzykna Matafleur rozpaczliwym gosem. Nie! Nie walczcie z moimi dziemi. Prosz! To ze mn chcecie si bi! Walczcie ze mn! Nie czycie krzywdy moim dzieciom! Tanis zda sobie spraw, e smoczyca bya mylami w przeszoci, znw przeywajc to straszliwe wydarzenie, w ktrym zginy jej dzieci. Sturm trzyma si blisko Tanisa. Wiesz, e ona ci zabije, kiedy dzieciom nie bdzie ju nic grozio. Wiem rzek ponuro Tanis. Ju teraz oczy smoczycy nawet chore oko pony czerwonym blaskiem. Z olbrzymiej, ziejcej paszczy cieka lina, szpony drapay posadzk. Nie moje dzieci! powiedziaa z furi. Jestem przy tobie... zacz Sturm, wycigajc miecz. Zostaw nas, rycerzu szepn cicho Raistlin z cienia. Twa bro na nic si nie zda. Ja zostan z Tanisem.

Pelf spojrza na maga ze zdumieniem. Napotka spojrzenie dziwnych, zotych oczu Raistlina, ktry wiedzia, e Tanis myli: Czy mog mu zaufa?" Raistlin nie pomg mu, a nawet jakby prowokowa go do odmownej odpowiedzi. Wyjd rzek Tanis do Sturma. Co takiego? zawoa rycerz. Oszalae? Ufasz temu... Wyjd! powtrzy Tanis. W tym momencie usysza gony krzyk Flinta. Id, Sturmie, jeste tam potrzebny! Rycerz sta przez chwil niezdecydowany, lecz honor nie pozwala mu zlekceway rozkazu osoby, ktr uwaa za swego dowdc. Zmierzywszy wrogim spojrzeniem Raistlina, Sturm obrci si na picie i wszed do tunelu. Niewiele jest czarw, ktrych mgbym uy przeciw czerwonemu smokowi szepn cicho Raistlin. Moesz zyska troch czasu dla nas? spyta Tanis. Na twarzy Raistlina pojawi si umiech osoby, ktra wie, i mier jest tak blisko, e nie odczuwa ju przed ni strachu. Mog szepn. Cofnij si w stron tunelu. Kiedy usyszysz moje sowa, uciekaj. Tanis zacz si wycofywa, wci trzymajc miecz wzniesiony wysoko. Lecz smoczyca ju nie obawiaa si jego magii. Wiedziaa tylko, e stracia swe dzieci i e musi zgadzi tych, ktrzy byli za to odpowiedzialni. Natara bezporednio na wojownika z mieczem, ktry zacz biec w stron tunelu. Wtedy spowia j ciemno, ciemno tak nieprzenikniona, e Matafleur przez jedn, przeraajc chwil sdzia, i utracia wzrok w drugim oku. Posyszaa wyszeptane magiczne sowa i zorientowaa si, e czowiek w szatach rzuci zaklcie. Spal ich! zawya, wyczuwajc zapach stali w tunelu. Nie uciekn Lecz w chwili, gdy zaczerpna gboko tchu, posyszaa inny dwik gosy swych dzieci. Nie uwiadomia sobie z poczuciem bezsilnej wciekoci. Nie odwa si na to. Moje dzieci! Mogabym skrzywdzi moje dzieci... Opucia gow na kamienn, zimn posadzk. Tanis i Raistlin biegli tunelem. Pelf cign osabionego maga. Z tyu syszeli aosny, rozpaczliwy jk. Nie! Moje dzieci! Prosz, walczcie ze mn! Nie krzywdcie moich dzieci! Tanis wypad z tunelu do pokoju zabaw, mruc oczy w ostrym wietle, bowiem Caramon rozwar ju wielkie wrota, wpuszczajc blask wschodzcego soca. Dzieci wybiegy przez otwarte drzwi na dziedziniec. Za drzwiami Tanis widzia Tik i Lauran,

ktre stay ze wzniesionymi mieczami i spoglday w ich stron z lekiem. Na pododze bawialni lea rozsypujcy si ju smokowiec z toporem Flinta sterczcym mu z grzbietu. Wszyscy na zewntrz! krzykn Tanis. Odzyskawszy topr, Flint opuci pokj zabaw. Ostatni wyszed pelf. W tym momencie posyszeli przeraajcy ryk smoka, lecz by to smok zupenie inny ni biedna Matafleur. Pyros wykry szpiegw. Kamienne mury zatrzsy si smok wylatywa ze swego legowiska.

ar! zakl gorzko Tanis. Nadal tu jest! Krasnolud pokrci gow. Zao si o sw brod powiedzia pospnie e Tasslehoff macza w tym palce. Zerwany acuch spada na podog sali acuchowej w Sla-Mori, a wraz z nim spaday trzy mae postaci. Tasslehoff, uczepiony bezradnie acucha, lecia na eb, na szyj w mroku i myla: a wic to takie uczucie, kiedy si umiera. Byo to interesujce wraenie i aowa, e nie moe go dowiadcza duej. Nad sob sysza wrzeszczcego ze strachu Sestuna. Z dou dochodzio go mamrotanie starego czarodzieja, ktry zapewne usiowa po raz ostatni rzuci zaklcie. Wtem Fizban powiedzia gono: Pirko... Sowo urwao si i przeszo we wrzask. Potem rozleg si omot i chrupnicie gruchotanych koci, bowiem stary mag zderzy si z posadzk. Tasslehoffowi byo go al, cho wiedzia, e sam bdzie nastpny. Kamienna podoga zbliaa si. Za kilka sekund on rwnie zginie... I wtedy spad nieg. Tak przynajmniej myla kender. Potem w osupieniu uwiadomi sobie, e otaczaj go niezliczone miliony pirek jakby eksplodowa kurnik! Zapad si w gbok, olbrzymi stert biaych pirek, a Sestun wpad w ni tu po nim. Biedny Fizban powiedzia Tas, wycierajc zy z oczu i brodzc w oceanie biaych, kurzych pirek. Jego ostatnim zaklciem musiao by pirkospadanie, takie, jakiego uywa Raistlin. No i kto by pomyla? Zdy wyczarowa tylko pirka. Koo zbate nad jego gow obracao si coraz szybciej, a uwolniony acuch pdzi, jakby cieszy si z odzyskanej swobody.

Na dziedzicu panowa chaos. Tutaj! woa Tanis, wybiegajc pdem za drzwi. Wiedzia, e s zgubieni, lecz nie zamierza si poddawa. Druyna zebraa si wok niego, wycigajc bro i patrzc z niepokojem. Biegnijcie do kopalni! Chowajcie si! Verminaard i czerwony smok nie odlecieli. To puapka. W kadej chwili mog nas zaatakowa,

Z pospnym wyrazem twarzy pokiwali gowami. Wszyscy wiedzieli, e nie ma nadziei musieliby przeby niemal dwiecie metrw paskiej, otwartej przestrzeni, zanim dotarliby do bezpiecznego schronienia. Prbowali zapdza kobiety i dzieci najszybciej, jak byo to moliwe, lecz bez wikszego skutku. Matki musiay wpierw odszuka swoje dzieci. Potem Tanis spojrza w stron kopalni i zakl gono, bowiem jego plany zostay pokrzyowane jeszcze bardziej. Mczyni z kopalni, ujrzawszy uwolnione rodziny, szybko obezwadnili stranikw i zaczli wybiega na dziedziniec! Tego nie byo w planie! czym myla Elistan? Za kilka chwil na otwartej przestrzeni, gdzie nie ma mowy o schowaniu si, zacznie si krci osiem setek rozgorczkowanych ludzi! Trzeba jako nakoni ich do udania si z powrotem na poudnie, w stron gr. Gdzie jest Eben? zawoa do Sturma. Kiedy ostatnio go widziaem, bieg w kierunku kopalni. Nie mam pojcia, dlaczego... Rycerz i pelf jknli, nagle zrozumiawszy. Oczywicie rzek Tanis cichym gosem, ktry zosta zaguszony przez ogln wrzaw. Wszystko si zgadza. Biegnc do kopalni, Eben myla tylko o wykonaniu rozkazu Pyrosa. Wrd tego zamieszania musia w jaki sposb odnale czowieka z zielonym klejnotem. Wiedzia, co Verminaard i Pyros zamierzaj uczyni z tymi biednymi nieszcznikami. Przez chwil Ebenowi byo ich al w kocu nie by okrutny i zy. Po prostu dawno temu zauway, ktra strona musi wygra, i postanowi cho raz znale si po stronie zwycizcw. Kiedy skoczy si majtek rodowy, Eben mg sprzeda tylko jedno siebie samego. Zgrabnie macha mieczem, by inteligentny i tak wierny, jak mona si tego spodziewa za pienidze. Wanie podczas podry na pnoc w poszukiwaniu potencjalnego nabywcy, Eben spotka Verminaarda. Ebenowi zaimponowaa potga Verminaarda, wic wkrad si w aski kapana si za. A co waniejsze, udao mu si przekona o swej uytecznoci Pyrosa. Smok uzna Ebena za osob czarujc, inteligentn, pomysow a po kilku prbach godn zaufania. Eben zosta odesany do Gateway tu przed natarciem smoczych armii. Dogodnym zbiegiem okolicznoci udao mu si uciec" i zacz organizowa grup powstacw. Natknicie si na oddzia elfw Gilthanasa, ktrzy po raz pierwszy usiowali zakra si do Pax Tharkas, okazao si szczliwym trafem, ktry jeszcze polepszy stosunki Ebena zarwno z Verminaardem, jak i Pyrosem. Kiedy kapanka sama wpada mu w rce, Eben nie

mg uwierzy we wasne szczcie. Przypuszcza jednak, ze to przejaw aski Krlowej Ciemnoci. Modli si, by Krlowa Ciemnoci nadal obdarzaa go sw ask. Odnalezienie czowieka z zielonym klejnotem w tym tumie bdzie wymagao boskiego wsparcia. Dookoa kbiy si setki mczyzn. Eben dostrzeg kolejn okazj uczynienia przysugi Verminaardowi. Tanis chce, ebycie wyszli na dziedziniec zawoa. Idcie do swoich rodzin. Nie! Tego nie byo w planie! krzykn Elistan, prbujc ich powstrzyma. Lecz byo ju za pno. Ujrzawszy swe uwolnione rodziny, mczyni wybiegli na zewntrz. Kilka setek krasnoludw lebowych jeszcze zwikszyo zamieszanie. Krasnoludowie radonie wybiegli z kopalni, by przyczy si do zabawy, sdzc by moe, e to jakie wito. Eben ze zdenerwowaniem szuka w tumie czowieka z zielonym klejnotem, a potem postanowi zajrze do cel wiziennych. Rzeczywicie, znalaz tam siedzcego samotnie mczyzn, ktry tpym wzrokiem spoglda w pustk celi. Eben szybko uklk przy nim, rozpaczliwie usiujc przypomnie sobie jego imi. Byo jakie osobliwe, staromodne... Berem powiedzia po chwili Eben. Beremie? Mczyzna podnis gow, a jego twarz oywia si, po raz pierwszy od wielu tygodni. Wbrew przypuszczeniom Toede, nie by guchoniemy. By natomiast czowiekiem optanym, cakowicie pochonitym wasnym, tajnym zadaniem. Niemniej jednak by tylko czowiekiem, a dwik jego imienia, wypowiedzianego ludzkim gosem, by niezmiernie kojcy dla jego ucha. Beremie rzek ponownie Eben, oblizujc wargi ze zdenerwowania. Teraz, kiedy ju go znalaz, nie bardzo wiedzia, co ma z nim zrobi. Wiedzia, e kiedy tylko smok zaatakuje, ci biedni nieszcznicy natychmiast sprbuj szuka schronienia w kopalni. Musia zabra stamtd Berema, zanim przy apie go Tanis. Ale dokd go zaprowadzi? Mgby zabra go w gb Pax Tharkas, zgodnie z rozkazem Pyrosa, lecz Ebenowi nie podoba si ten pomys. Verminaard z pewnoci znalazby ich i nabrawszy podejrze, zacz zadawa pytania, na ktre Eben nie mg udzieli odpowiedzi. Istniao tylko jedno miejsce, do ktrego Eben mg zabra go i czu si bezpiecznie poza obrb murw Pax Tharkas. Posiedz w guszy, a wrzawa ucichnie, a nastpnie w nocy zakradn si ponownie do fortecy. Podjwszy decyzj, Eben chwyci Berema za rami i pomg mu wsta. Wkrtce wybuchnie walka powiedzia. Zabior ci std i przypilnuj twego bezpieczestwa, dopki bitwa si nie skoczy. Jestem twoim przyjacielem. Rozumiesz?

Mczyzna zmierzy go rozumnym spojrzeniem penym przenikliwej mdroci. Nie byo to pozbawione wieku spojrzenie elfw, lecz wzrok czowieka, ktry y w udrce niezliczone lata. Berem westchn cichutko i pokiwa gow. Verminaard wymaszerowa ze swej komnaty, kipic ze zoci i szarpniciami cigajc opancerzone rkawice ze skry. Za nim drepta smokowiec, ktry nis buaw swego pana, zwan zwiastunem nocy. Inni smokowcy, krccy si wok, wypeniali rozkazy Verminaarda, ktry wraca korytarzem do legowiska Pyrosa. Nie, gupcy, nie zatrzymujcie wymarszu wojsk! To potrwa tylko chwil. Qualinesti stanie w pomieniach jeszcze przed zapadniciem zmierzchu. arze! krzykn, otwierajc z rozmachem drzwi wiodce do legowiska smoka. Wyszed na gzyms. Zadzierajc gow ku balkonowi, ujrza dym i pomienie, a z oddali doszed go ryk smoka. arze! Nie byo odpowiedzi. Ile czasu potrzebujesz, by schwyta garstk szpiegw? zapyta z wciekoci. Odwrci si i nieomal upad, zderzajc si z kapitanem wojsk smokowcw. Czy bdziesz korzysta ze smoczego sioda, czcigodny panie? Nie ma na to czasu. Poza tym uywam go tylko w czasie walki, a tam nie bdzie z kim walczy. To tylko kilka setek niewolnikw, ktrych naley spali. Ale niewolnicy obezwadnili stranikw w kopalni i s ze swymi rodzinami na dziedzicu. Jak silne s wasze oddziay? Niewystarczajco silne, czcigodny panie rzek dowdca smokowcw z byskiem w oczach. Zawsze uwaa, e niemdrze jest zmniejsza liczebno wojsk w garnizonie. Jest nas czterdziestu, czy pidziesiciu, przeciwko trzystu mczyznom i tylu kobietom. Bez wtpienia kobiety bd walczy razem z mczyznami, czcigodny panie, a jeli zorganizuj si i uciekn w gry... Bzdury! arze! zawoa Verminaard. Usysza ciki, metaliczny oskot, ktry rozleg si w innej czci fortecy. Potem dobieg go inny dwik odgos koa zbatego, nie uywanego od wiekw, ktre skrzypiao, protestujc przeciwko zmuszaniu go do pracy. Verminaard zastanawia si, co mog oznacza te dziwne odgosy, gdy do lea przylecia ar. Smoczy wadca pobieg wzdu gzymsu w chwili, gdy smok zniy si do jego poziomu. Verminaard zwinnie i szybko wspi si na grzbiet smoka. Cho dzielia ich przepa wzajemnej nieufnoci, doskonale walczyli razem. Nienawi do pomniejszych ras, ktre pragnli podbi, oraz dza wadzy czya ich wizami silniejszymi, ni chcieliby

przyzna. Le! rykn Verminaard i Pyros wzbi si w powietrze. Nic nie poradzisz, mj przyjacielu rzek cicho Tanis do Sturma, kadc do na ramieniu rycerza, gdy Sturm rozpaczliwie usiowa zaprowadzi porzdek. Szkoda puc. Oszczdzaj siy do walki. Nie dojdzie do walki. Sturm zakaszla, ochrypnity od krzyku. Zginiemy tu jak szczury w puapce. Dlaczego ci gupcy nie chc sucha? Wraz z Tanisem sta w pnocnym kocu dziedzica, jakie sze metrw od frontowych bram do Pax Tharkas. Spogldajc na poudnie, widzieli gry i nadziej. Za nimi znajdoway si olbrzymie wrota twierdzy, ktre w kadej chwili mogy si otworzy i wpuci niezliczone wojska smokowcw, a gdzie tam we wntrzu murw by Verminaard i czerwony smok. Na prno Elistan prbowa uspokoi ludzi i nakoni ich do pjcia na poudnie. Mczyni uparcie pragnli odnale swoje kobiety, kobiety za swoje dzieci. Kilka rodzin, ju razem, zaczo i na poudnie, lecz zbyt pno i zbyt wolno. Wtem znad fortecy Pax Tharkas wzbi si w niebo niczym krwawa kometa Pyros, przycisnwszy ciasno do bokw poyskliwe skrzyda. Wycign za sob ogromny ogon, a szponiaste przednie apy przycisn mocno do ciaa, coraz szybciej wznoszc si w przestworza. Na jego grzbiecie lecia smoczy wadca, a zocone rogi jego ohydnej, smoczej maski byszczay w wietle poranka. Verminaard trzyma si sztywnej grzywy smoka obiema rkami, gdy wylecieli na soneczne niebo, rzucajc cie nocy na dziedziniec w dole. Strach przed smokiem ogarn ludzi. Nie mogc krzycze ani ucieka, kulili si jedynie w swych objciach z trwogi przed straszliw zjaw, wiedzc, e nie wymkn si mierci. Na rozkaz Verminaarda Pyros wyldowa na jednej z wie fortecy. Verminaard spoglda zza rogatej, smoczej maski, w milczeniu wrzc z wciekoci. Tanis, ktry przyglda si temu z poczuciem bezsilnoci i zawodu, poczu, e Sturm chwyta go za ramie. Spjrz! Rycerz wskazywa na pnoc, w stron wrt. Tanis niechtnie spuci z oczu smoczego wadc i dojrza dwie postaci biegnce ku bramom fortecy. Eben! zawoa z niedowierzaniem. Ale kto jest z nim? Nie ucieknie! krzykn Sturm. Zanim Tanis zdoa go powstrzyma, rycerz rzuci si biegiem w lad za tymi dwoma. Ruszywszy za nim, Tanis dostrzeg ktem oka przebysk czerwieni to Raistlin i jego bliniaczy brat.

Ja rwnie mam rachunki do wyrwnania z tym czowiekiem zasycza czarodziej. We trzech dogonili Sturma w chwili, gdy rycerz chwyci Ebena za konierz i rzuci go na ziemi. Zdrajco! zawoa gono Sturm. Chobym mia dzi zgin, pol ci wpierw do otchani! Wyj miecz i szarpniciem odcign Ebenowi gow do tyu. Niespodzianie towarzysz Ebena zawrci, podbieg i zapa Sturma za prawe rami. Sturm jkn. Rozluni ucisk, w ktrym trzyma Ebena, i w osupieniu spoglda na widok roztaczajcy si przed jego oczami. W trakcie szaleczej ucieczki z kopalni koszula mczyzny rozerwaa si. Porodku jego piersi tkwi w ciele jaskrawy, zielony klejnot! Drogocenny kamie wielkoci pici byszcza w socu, rozsiewajc olepiajcy i straszliwy blask zowieszczy blask. Nigdy nie widziaem ani nie syszaem o takich czarach! szepn Raistlin z lkiem i podziwem, gdy zatrzyma si wraz z pozostaymi u boku Sturma. Widzc, i spojrzenia rozszerzonych oczu wszystkich spoczywaj na nim, Berem odruchowo zasoni pier koszul. Nastpnie, wypuciwszy rami Sturma, odwrci si i pobieg w stron bram. Eben zerwa si na nogi i pobieg za nim nieco chwiejnym krokiem. Sturm rzuci si naprzd, lecz Tanis zatrzyma go. Nie rzek. Ju za pno. Musimy pomyle o innych. Tanisie, spjrz! krzykn Caramon, pokazujc co nad ogromnymi wrotami. Cz kamiennej ciany twierdzy nad masywn bram frontow zacza si rozwiera, tworzc olbrzymi, poszerzajc si stale szczelin. Najpierw powoli, a nastpnie coraz szybciej, ze szczeliny zaczy si sypa olbrzymie, granitowe gazy, ktre spaday na ziemi z takim impetem, e popkay pyty dziedzica, a w powietrze wzbiy si kby kurzu. Przez oskot ledwo sycha byo zgrzyt masywnych acuchw zwalniajcych mechanizm. Gazy zaczy spada w chwili, gdy Eben i Berem dotarli do bram. Eben wrzasn ze strachu, aonie i odruchowo zasaniajc gow ramieniem. Mczyzna obok niego spojrza w gr i wydawao si, e westchn cichutko. Potem obaj zostali pogrzebani pod zwaami ton gazw, ktrymi prastary mechanizm obronny zamkn bramy Pax Tharkas. To wasz ostatni akt nieposuszestwa! rykn Verminaard. Przemow przerwaa mu lawina ska, co rozwcieczyo go jeszcze bardziej. Daem wam szans pracy dla wikszej chway mej krlowej. Dbaem o was i wasze rodziny. Lecz wy jestecie uparci i gupi. Zapacicie za to yciem! Smoczy wadca wysoko wznis zwiastuna nocy. Zgadz mczyzn. Zgadz kobiety! Zgadz dzieci! Na znak smoczego wadcy Pyros rozoy wielkie skrzyda i wzbi si wysoko w

powietrze. Smok zaczerpn gboko tchu, przygotowujc si do zanurkowania nad tum kajcych z przeraenia na otwartym dziedzicu ludzi, by spali ich swym ognistym oddechem. Lecz co zatrzymao morderczy lot smoka. Wzbiwszy si w niebo znad sterty gruzu, ktry posypa si przy jej ucieczce z fortecy, Matafleur poleciaa wprost ku Pyrosowi. Obd prastarej smoczycy jeszcze si pogbi. Znw przeywaa koszmar utraty dzieci. Widziaa rycerzy na zotych i srebrnych smokach i straszne smocze lance byszczce w socu. Na prno bagaa swe dzieci, by nie staway do beznadziejnej walki, na prno staraa si je przekona, e koniec wojny ju blisko. Byy mode i nie chciay jej sucha. Odleciay, zostawiajc j zapakan w pustym leu. Kiedy oczami wyobrani widziaa ostatni, krwaw bitw i swe dzieci gince od smoczych lanc, posyszaa gos Verminaarda. Zgadz dzieci! I tak, jak to uczynia tyle wiekw temu, Matafleur poleciaa ich broni. Zaskoczony niespodziewanym atakiem, Pyros uchyli si w sam por, by unikn poamanych, lecz wci morderczych zbw starej smoczycy, ktra usiowaa wbi je w jego nie osonite boki. Matafleur zadaa mu powierzchowny cios, bolenie rozrywajc jeden z potnych muskuw poruszajcych olbrzymimi skrzydami. Koziokujc w powietrzu, Pyros przedni ap uzbrojon w straszne pazury uderzy przelatujc Matafleur, rozrywajc mikkie podbrzusze smoczycy. W swym szalestwie Matafleur nawet nie poczua blu, lecz sia ciosu wikszego i modszego smoka odrzucia j do tyu. Przewrt w powietrzu by instynktownym manewrem obronnym smoczego samca. Wzbi si wyej w przestworza, a jednoczenie zyska czas na zaplanowanie ataku. Jednake zapomnia o swym jedcu. Verminaard leccy bez sioda, ktrego uywa tylko podczas walki, wypuci z rk grzyw smoka i spad na dziedziniec. Nie by to daleki spadek, wic nie ponis adnego uszczerbku na zdrowiu, poza kilkoma sicami i chwilowym oguszeniem. Wikszo ludzi dookoa niego ucieka w przeraeniu, kiedy zobaczyli, e wstaje, lecz rozejrzawszy si popiesznie, Verminaard dostrzeg cztery osoby w pnocnym kocu dziedzica, ktre nie ucieky. Odwrci si ku tym czterem. Pojawienie si Matafleur i jej niespodziewana napa na Pyrosa sprawia, e jecy otrzsnli si z paniki. Fakt, e Verminaard spad pomidzy nich niczym jaki przeraajcy bg, dokona tego, czego nie udao si osign Elistanowi ani innym. Ludzie otrzsnli si ze strachu i odzyskawszy rozum, zaczli ucieka na poudnie, w stron bezpiecznych gr. Na ten widok dowdca smokowcw posa swe wojska do walki z tumem. Wyda take polecenia

nastpnemu posacowi, Wyvernowi, by polecia zawrci armi. Smokowcy wdarli si w tum uciekinierw, lecz jeli spodziewali si wywoa panik, zawiedli si. Ludzie do ju wycierpieli. Raz ju pozwolili, by odebrano im wolno w zamian za obietnic pokoju i bezpieczestwa. Teraz zrozumieli, e nie moe by pokoju, dopki te potwory stpaj po powierzchni Krynnu. Mieszkacy Solace i Gateway mczyni, kobiety i dzieci walczyli kad aosn broni, jak udao im si znale kamieniami i gazami, goymi rkoma, zbami i pazurami. Tum rozdzieli druyn. Laurana zostaa odcita od pozostaych. Gilthanas prbowa trzyma si blisko niej, lecz sposzony tum porwa go ze sob. Elfia panna, przeraona jak nigdy w yciu i pragnca tylko schowa si, cofna si pod mur z mieczem w doni. Gdy ze zgroz obserwowaa bitw, ktra wrzaa dookoa niej, jaki czowiek zwali jej si pod nogi, przyciskajc do brzucha rce czerwone od wasnej krwi. Oczy wybauszone w miertelnym grymasie zdaway si wpatrywa w ni, a jego krew rozlewaa si kau wok jej stp. Laurana patrzya na krew z makabryczn fascynacj, gdy posyszaa przed sob jaki dwik. Drc, podniosa gow i spojrzaa prosto w ohydn, gadzi twarz zabjcy owego mczyzny. Zobaczywszy przed sob najwyraniej sparaliowan strachem elfi kobiet, smokowiec pomyla, e bdzie ona atw zdobycz. Oblizujc krew z miecza dugim jzykiem, stwr przeskoczy ciao swej ofiary i rzuci si na Lauran. Kurczowo trzymajc w doniach miecz i czujc, e j ciska w gardle ze strachu, Laurana kierowaa si czystym odruchem obronnym. Pchna mieczem na olep, kierujc ostrze w gr. Smokowiec by kompletnie zaskoczony. Laurana wbia or w ciao smokowca, czujc, jak ostra klinga elfiego miecza przebija zbroj i ciao. Posyszaa chrupot koci i ostatni charkot stwora. Potwr skamienia, wydzierajc jej bro z rki. Jednake Laurana, mylc z chodnym wyrachowaniem, ktre zaskoczyo j sam, wiedziaa, z tego co opowiadali wojownicy, e jeli poczeka chwil, kamienne ciao obrci si w proch i uwolni jej miecz. Wok rozbrzmieway odgosy zmaga, okrzyki, wrzaski konajcych, guche oskoty, jki i brzk stali lecz ona nic nie syszaa. Zaczekaa spokojnie, a ujrzaa, e ciao si rozsypuje. Wtedy nachylia si i rozgarniajc py doni, chwycia rkoje miecza i wzniosa go wysoko w powietrze. Soce byszczao na zbroczonym krwi ostrzu, martwy wrg lea u jej stp. Rozejrzaa si dookoa, lecz nie widziaa Tanisa. Nie widziaa nikogo znajomego. Nie wiedziaa nawet, czy yj. Rwnie dobrze w kadej chwili ona sama moga zgin. Laurana podniosa oczy ku zalanemu socem, bkitnemu niebu. wiat, ktry moe

wkrtce przyjdzie jej opuci, zdawa si dopiero co stworzony kady przedmiot, kady kamie, kady li widziaa z bolesn wyrazistoci. Zerwa si wonny, ciepy wiatr z poudnia, przeganiajc cikie chmury, ktre wisiay nad jej ojczyzn na pnocy. Dusza Laurany, uwolniona z wizienia strachu, wzbia si ponad oboki, a jej miecz rozbys w porannym socu.

Rozdzia XV Smoczy wadca. Dzieci Matafleur.


Verminaard przyjrza si czterem mczyznom, ktrzy zbliali si do niego. Zda sobie spraw, e to nie byli niewolnicy. Wtedy pozna, e to ci, ktrzy podrowali ze zotowos kapank. A wic to ci, ktrzy pokonali Onyks w Xak Tsaroth, zbiegli z transportu niewolnikw i wdarli si do Pax Tharkas. Mia wraenie, e zna ich oto rycerz z tego spustoszonego kraju minionej chway; pelf, ktry usiuje podawa si za czowieka; pokraczny, chorowity czarodziej oraz bliniaczy brat czarodzieja olbrzymi osiek o tak zakutym bie, e nie powinien potrzebowa hemu. To bdzie interesujca walka, pomyla. Niemal z radoci czeka na bitw, ktrej od dawna nie byo mu dane zazna. Znudzio mu si ju dowodzenie armiami z grzbietu smoka. Pomylawszy o arze, spojrza w niebo, zastanawiajc si, czy bdzie mg wezwa pomoc. Wygldao jednak na to, e czerwony smok ma wasne kopoty. Matafleur toczya ju bitwy, gdy Pyros jeszcze nie wyklu si z jaja. Brak siy fizycznej nadrabiaa chytroci i przebiegoci. Przestworza trzaskay od pomieni, smocza krew kapaa niczym czerwony deszcz. Wzruszajc ramionami, Verminaard znw obejrza si na zbliajcych si ostronie czterech mczyzn. Usysza, jak czarodziej przypomina towarzyszom, e Verminaard jest kapanem Krlowej Ciemnoci i jako taki moe wezwa jej pomocy. Verminaard wiedzia od swych szpiegw, e w mag, cho mody, posiada dziwn moc i uwaany by za nadzwyczaj gronego. Czterej ludzie milczeli. Nie trzeba byo sw midzy nimi, a i wrogowie nie mieli sobie nic do powiedzenia. Obie strony traktoway si z szacunkiem, jakkolwiek niechtnym. A co do szau bojowego, ten by zbdny. Ten bj zostanie stoczony z zimn krwi. Gwnym zwycizc bdzie mier. Tak wic czterech mczyzn rozsuno szereg, by zaj przeciwnika z bokw, poniewa nie mia jak osoni plecw. Przyczajajc si nisko, Verminaard zatoczy zwiastunem nocy szeroki uk, nie dopuszczajc ich do siebie i ukadajc plany. Szybko musi wyrwna szans. Zaciskajc zwiastuna nocy w prawej pici, kapan za skoczy, wybijajc si z pozycji kucznej ca si swych krzepkich ng. Nagy ruch zaskoczy przeciwnikw. Kapan nie wznis buawy. Wystarczy mu tylko zabjczy dotyk. Ldujc przed Raistlinem, wycign rk i pochwyci maga za rami, szepczc przy tym szybko sowa modlitwy do Krlowej Ciemnoci.

Raistlin krzykn przeraliwie. Przeszyty przeklt, niewidzialn broni czarodziej w mce osun si na ziemi. Caramon rykn gono i rzuci si na Verminaarda, lecz kapan by przygotowany. Zamachn si swym buzdyganem, zwiastunem nocy, i lekko uderzy wojownika. Pnoc szepn Verminaard i guchy ryk Caramona zmieni si w krzyk przeraenia, bowiem magiczna maczuga olepia go. Nic nie widz! Tanisie, pom mi! woa ogromny wojownik, zataczajc si. Verminaard zamia si pospnie i zada mu potny cios w gow. Caramon zwali si z ng jak oguszony w. Ktem oka Verminaard dostrzeg pelfa, ktry rzuci si na niego, wznoszc do ciosu dwurczny miecz starodawnej, elfiej roboty. Verminaard odwrci si szybko i sparowa cios Tanisa masywnym, dbowym trzonkiem zwiastuna nocy. Przez chwil przeciwnicy stali zwarci, lecz Verminaard okaza si silniejszy i obali Tanisa na ziemi. Rycerz solamnijski unis miecz w gecie salutu i by to bd, ktry duo go kosztowa. Da czas Verminaardowi na wyjcie maej, elaznej igy z ukrytej kieszeni. Podnoszc j ku grze, znw wznis prob do Krlowej Ciemnoci, by bronia swego kapana. Idc naprzd, Sturm nagle poczu, e jego ciao staje si coraz cisze i bezwadne, a nie moe ju dalej i. Lec, Tanis poczu niewidzialn do, ktra przyciskaa go do ziemi. Nie mg si poruszy. Nie mg odwrci gowy. Jzyk mia zbyt obrzmiay, by mg si odezwa. Usysza zdawiony udrk krzyk Raistlina. Sysza, jak Verminaard mieje si i intonuje hymn ku czci Krlowej Ciemnoci. Przepeniony rozpacz, mg tylko przyglda si smoczemu wadcy, ktry z wzniesion buaw zblia si do Sturma, zamierzajc zakoczy ycie rycerza. Baravais, Kharas! rzek Verminaard po solamnijsku. Wznis buzdygan w makabrycznej parodii rycerskiego salutu, a nastpnie zamachn si do ciosu wymierzonego w gow Sturma, wiedzc, e taka mier bdzie najstraszniejsz tortur moliw dla rycerza zginie bowiem zdany na ask wroga. Nagle czyja do zacisna si na nadgarstku Verminaarda. Osupiay kapan spojrza na t do, a bya to do kobiety. Poczu moc dorwnujc jego wasnej, wit moc nie mniejsz od jego przekltej potgi. Dotyk wytrci Verminaarda ze skupienia i modlitwa do Krlowej Ciemnoci zostaa przerwana. I wtedy to sama Krlowa Ciemnoci podniosa oczy i dostrzega promiennego boga odzianego w biel i byszczc zbroj, ktry pojawi si na horyzoncie jej planw. Nie bya

gotowa do walki z tym bogiem, bowiem nie spodziewaa si jego powrotu. Tak wic ucieka, by przemyle swe moliwoci i inaczej rozplanowa bitw, bowiem po raz pierwszy zobaczya, e moe ponie klsk. Krlowa Ciemnoci wycofaa si, porzucajc swego kapana na pastw losu. Sturm poczu, e jego ciao wyzwolio si spod zaklcia i e znw odzyska wadz nad swymi miniami. Dostrzeg Verminaarda, ktry wyadowywa sw furi na Goldmoon, bijc j zaciekle. Rycerz skoczy naprzd, widzc, jak poyskuje w socu elfi miecz podnoszcego si z ziemi Tanisa. Obaj mczyni pobiegli w stron Goldmoon, lecz Riverwind by tam przed nimi. Odepchnwszy kobiet na bok, mieszkaniec rwnin prawym ramieniem zatrzyma cios maczugi kapana, ktr ten zamierza strzaska gow Goldmoon. Riverwind posysza krzyk kapana: Pnoc! i przed jego oczami zapada ta sama upiorna ciemno, ktra spowia Caramona. Jednake wojownik Que-Shu, spodziewajc si tego, nie wpad w panik. Riverwind wci sysza swego wroga. Zdecydowanie ignorujc bolesne obraenia, przerzuci miecz do lewej rki i dgn w kierunku, z ktrego dochodzi chrapliwy odgos oddechu przeciwnika. Ostrze zelizno si po mocnej zbroi smoczego wadcy i wypado Riverwindowi z doni. Riverwind szuka po omacku sztyletu, cho wiedzia, e nie ma nadziei i nie uniknie mierci. W tym momencie Verminaard uwiadomi sobie, e jest sam, pozbawiony duchowego wsparcia. Poczu zimn, trupi rk rozpaczy chwytajc go za gardo i zawoa na pomoc Krlow Mroku. Lecz ona odwrcia si od niego, pochonita wasnymi zmaganiami. Verminaard zacz si poci pod smocz mask. Przeklina j, bowiem mia wraenie, e dusi si w hemie i brak mu tchu. Za pno uwiadomi sobie, jak bardzo nie nadaje si do walki z bliska maska uniemoliwiaa mu widzenie ktem oczu. Ujrza przed sob wysokiego mieszkaca rwnin, ktry by lepy i ranny jego moe dobi pniej. Lecz w pobliu byli jeszcze dwaj wojownicy. Rycerz i pelf wyzwolili si spod dziaania zego czaru, jaki na nich rzuci, i podchodzili coraz bliej. Sysza ju ich. Dostrzegajc jakie poruszenie, odwrci si szybko i zobaczy pelfa, ktry bieg ku niemu z lnicym, elfim mieczem. Lecz gdzie jest rycerz? Verminaard odwrci si i cofn, odpdzajc wrogw wymachami buawy, podczas gdy woln rk usiowa zedrze z gowy smoczy hem. Za pno. W chwili gdy Verminaard zasoni sobie doni wizur, magiczny miecz Kith-Kanana przeszy zbroj i utkwi w jego plecach. Smoczy wadca wrzasn i odwrci si z furi, tylko po to by w zamionym krwi polu widzenia dostrzec rycerza solamnijskiego.

Prastara klinga miecza nalecego do przodkw Sturma wbia mu si w brzuch. Verminaard osun si na kolana. Nadal usiowa zdj hem brak mu byo tchu i nic nie widzia. Poczu jeszcze jedno pchnicie mieczem i ogarna go ciemno. Wysoko nad ich gowami umierajca Matafleur osabiona utrat krwi i wieloma ranami usyszaa gosy swych dzieci, ktre j woay. Czua si zdezorientowana i oszoomiona: miaa wraenie, e Pyros atakuje z wszystkich kierunkw naraz. Wtem ujrzaa wielkiego, czerwonego smoka przed sob, tu przy zboczu gry. Matafleur dostrzega szans. Ocali swe dzieci. Pyros zion olbrzymi strug ognia wprost w pysk starej smoczycy. Z zadowoleniem patrzy, jak pka spalona skra na jej gowie i wypywaj oczy. Lecz Matafleur nie zwaaa na pomienie, ktre wypaliy jej oczy, na zawsze pozbawiajc wzroku. Leciaa wprost na Pyrosa. Wielki samiec, ktremu bl i wcieko zmciy umys, by przekonany, e zgadzi ju wroga. Atak smoczycy by dla niego zaskoczeniem. W chwili gdy po raz drugi zion swym morderczym ogniem, ze zgroz uwiadomi sobie, gdzie si znalaz pozwoli Matafleur wmanewrowa si pomidzy ni a pionow cian skaln. Nie mia dokd uciec, nie mia do miejsca, by zawrci. Matafleur wpada na niego z ca si swego niegdy potnego ciaa, uderzajc go jak wcznia cinita przez bogw. Oba smoki roztrzaskay si o gr. Szczyt zadygota i rozpk si, a zbocze gry wybucho w pomieniach. W pniejszych czasach, gdy mier Pomiennej przesza do legendy, niektrzy ludzie twierdzili, e syszeli gos smoczycy, nieuchwytny jak dym w podmuchu jesiennego wiatru, szepczcy: Moje dzieci...

Wesele
Ostatniego dnia jesieni wsta pogodny i soneczny poranek. Powietrze byo ciepe, przesycone wonnym wiatrem z poudnia, ktry dmucha nieprzerwanie od czasu, gdy uciekinierzy opucili Pax Tharkas. Uciekajc przed smoczymi armiami, zabrali ze sob z fortecy tylko to, co zdoali zgarn. Wiele dni zajo armii smokowcw wspicie si na mury Pax Tharkas, ktrego bramy zagrodziy wielkie gazy i ktrego wie bronili krasnoludowie lebowi. Pod dowdztwem Sestuna krasnoludowie lebowi stanli na murach i zrzucali kamienie, zdeche szczury, a czasami siebie nawzajem na gowy rozzoszczonych smokowcw. Dziki temu ludzie zyskali czas na ucieczk w gry, gdzie mimo kilku potyczek z maymi oddziaami smokowcw, nie grozio im powane niebezpieczestwo. Flint zaproponowa, e poprowadzi grup mczyzn przez gry w poszukiwaniu miejsca, gdzie mona by spdzi zim. Flint dobrze zna te gry, poniewa ojczyzna krasnoludw podgrskich znajdowaa si w pobliu, nieco na poudnie stamtd. Grupa Flinta odkrya kotlin wrd wyniosych, skalistych gr, gdzie zdradzieckie przecze zim zasypywa nieg. Tych przeczy bdzie mona z atwoci broni przed potg smoczych armii, a jaskinie dadz schronienie przed wciekoci smokw. Wdrujc niebezpieczn ciek, uciekinierzy udali si w gry i dotarli do doliny. Wkrtce lawina zamkna drog za nimi i zatara wszelkie lady ich przejcia. Nim smokowcy ich odnajd, upyn miesice. Dolina znajdujca si duo poniej szczytw gr bya ciepa i osonita od surowego, zimowego wichru i niegu. W lesie peno byo zwierzyny. Z gr spyway czyste strumienie. Ludzie opakali swych zmarych, radowali si odzyskan wolnoci, pobudowali domy i wyprawili wesele. Ostatniego dnia jesieni, gdy soce zachodzio za grami, rozpalajc ich onieone szczyty pomieniem koloru umierajcych smokw, Riverwind i Goldmoon pobrali si. Kiedy we dwoje przyszli do Elistana poprosi go, by uroczycie udzieli im lubu, by wielce zaszczycony i poprosi, aby objanili mu zwyczaje ich plemienia. Oboje odpowiedzieli zdecydowanie, e ich lud umar. Que-Shu nie istniej i ich obyczaje rwnie. To bdzie nasza uroczysto powiedzia Riverwind. Pocztek czego nowego, nie dalszy cig tego, co ju odeszo. Chocia bdziemy czci pami naszego plemienia w sercach dodaa cicho Goldmoon musimy spoglda przed siebie, nie wstecz. Uczcimy przeszo, biorc z niej to,

co dobre i smutne, to, co uczynio nas takimi, jakimi jestemy. Przeszo jednak nie bdzie ju nami rzdzi. Zatem Elistan przestudiowa dyski Mishakal, by dowiedzie si, czego dawni bogowie uczyli o maestwie. Poprosi Goldmoon i Riverwinda, by uoyli sami sowa przysigi maeskiej, szukajc w sercach prawdziwego znaczenia swej mioci bowiem przysiga ta zostanie wypowiedziana przed obliczem bogw i bdzie trwa a po grb. Jeden zwyczaj Que-Shu para modych zachowaa. Zwyczaj ten gosi, e dar panny modej i pana modego nie moe by kupiony. Ten symbol mioci musi by wykonany rkoma zakochanych. Dary zostan wymienione przy wypowiadaniu sw przysigi. Gdy promienie zachodzcego soca rozjaniy niebo, Elistan zaj miejsce na szczycie agodnego wzgrza. Ludzie zgromadzili si w ciszy u stp wzniesienia. Ze wschodu nadeszy Tika i Laurana, niosc pochodnie. Za nimi kroczya Goldmoon, crka wodza. Jej wosy spyway na ramiona strumieniami pynnego zota zmieszanego ze srebrem. Na gowie miaa koron z jesiennych lici. Ubrana bya w prost, zdobion frdzlami tunik ze skry jelonka, t sam, ktr nosia przez cay czas wyprawy. Na jej szyi byszcza medalion Mishakal. Niosa dar panny modej zawinity w ptno cienkie jak pajczyna, bowiem pierwsze musz go ujrze oczy ukochanego. Tika sza przed ni pena uroczystej powagi i wzruszenia, a jej mode, dziewczce serce wypeniay marzenia, bowiem zaczynaa by przekonana, i wielka tajemnica, jak dziel mczyni i kobiety moe nie by przeraajcym dowiadczeniem, jakiego si obawiaa, lecz czym sodkim i piknym. Laurana, ktra staa obok Tiki, trzymaa pochodni wysoko w grze, rozjaniajc gasncy blask dnia. Ludzie szeptali na widok pikna Goldmoon, lecz umilkli, gdy podesza Laurana. Goldmoon bya czowiekiem, a jej pikno byo piknem drzew, gr i nieba. Uroda Laurany bya elfia, nieziemska, tajemnicza. Dwie kobiety przyprowadziy pann mod do Elistana, po czym odwrciy si, spogldajc na zachd i czekajc na pana modego. Blask pochodni owietli drog Riverwindowi. Tanis i Sturm szli pierwsi, a ich powane i agodne twarze miay uroczysty wyraz. Riverwind szed z tyu, grujc nad wszystkimi pozostaymi. Jego twarz bya jak zawsze surowa, lecz oczy paay mu promienn radoci janiejsz ni blask pochodni. Na czarnych wosach mia wieniec z jesiennych lici, a dar pana modego przykrywaa jedna z chusteczek Tasslehoffa. Za nim szed Flint i kender. Caramon i Raistlin byli ostatni czarodziej zamiast pochodni trzyma w rku lask Magiusa, ktrej kryszta pon jasnym wiatem.

Mczyni odprowadzili pana modego do Elistana i podeszli do kobiet. Tika stana obok Caramona. Niemiao wycigna rk, by dotkn jego doni. Spogldajc na ni z czuym umiechem, wojownik wzi jej ma do w sw wielk. Spogldajc na Riverwinda i Goldmoon, Elistan pomyla o strasznym alu, trwodze i niebezpieczestwie, jakie przeszli w swym surowym yciu. Czy ich przyszo kryje co innego? Z przejcia na chwil odebrao mu mow. Para modych, widzc wzruszenie Elistana i by moe rozumiejc jego smutek, wycigna do niego rce gestem otuchy. Elistan przygarn ich oboje do piersi, szepczc sowa przeznaczone tylko dla nich. To wasza mio i wasza wiara w siebie nawzajem przyniosa nadziej wiatu. Kade z was gotowe byo powici swe ycie za t obietnic nadziei, kade z was ocalio ycie drugiemu. Teraz wieci soce, lecz jego promienie ju przygasaj i nadchodzi noc. Tak sarno jest z wami, moi przyjaciele. Jeszcze dugo bdziecie wdrowa w ciemnoci, nim nadejdzie wit. Lecz wasza mio bdzie wam owietla drog jak pochodnia. Potem Elistan odstpi o krok i przemwi do wszystkich zgromadzonych. Jego pocztkowo zachrypnity gos stawa si coraz silniejszy, bowiem poczu, e spywa na niego pokj bogw, ktry potwierdza ich bogosawiestwo udzielone tej parze. Lewa rka jest rk serca rzek, wkadajc lew do Goldmoon do lewej doni Riverwinda i kadc na nich swoj lew do. czymy lewe donie, aby mio w sercu tego mczyzny i tej kobiety mogy poczy si i utworzy co wikszego, niczym dwa strumienie, ktre cz si w potn rzek. Rzeka pynie przez kraje, rozgazia si na wiele odng, odkrywa nowe cieki, lecz zawsze dy do wiecznego morza. Przyjmij ich mio, Paladine, najwikszy z bogw, pobogosaw j i obdarz ich spokojem cho w sercach, jeli nie ma pokoju na tej zdruzgotanej ziemi. W bogosawionej ciszy mowie objli swe ony. Przyjaciele zbliyli si do siebie, a dzieci ucichy i podkrady si do rodzicw. Serca przepenione alem zaznay pociechy. Zapanowa pokj. Zcie teraz przysig wiernoci rzek Elistan i wymiecie dary swych doni i serc. Goldmoon spojrzaa w oczy Riverwinda i zacza cicho mwi.

Wojny osiady na pnocy i smoki po niebie lataj, Teraz jest czas na mdro",

mwi mdrzy i racj maj. Tu, w sercu bitwy, bliski jest czas, by suy ojczynie. Teraz wikszo rzeczy jest wiksza, ni przysiga kobiety dana mczynie".

Lecz ty i ja, przez ponce rwniny, przez ciemno mogiy, potwierdzamy ten wiat i jego ludy, i niebiosa, ktre ich zrodziy, oddechu tchnienie midzy nami, ten otarz, co czy dusze blinie, i wszystko to, co wikszymi uczynia przysiga kobiety dana mczynie.

Potem przemwi Riverwind:

Teraz, w czeluci zimy, gdy ziemi i niebo szaro obiega tu, w sercu picego niegu, teraz jest czas, by dusza dostrzega ziele rozlegych boni i pczkujcych vallenw kwiecie, bowiem te rzeczy s duo wiksze, ni sowo mczyzny dane kobiecie.

Dziki obietnicom, ktrym jestemy wierni, wykutym w otchani ciemnoci, zahartowanym w obecnoci bohaterw, w nadziei nastania wiosennej jasnoci, dzieci ujrz ksiyce i gwiazdy tam, gdzie smokw szalej zamiecie, i skromne rzeczy, ktre wikszymi uczynio sowo mczyzny dane kobiecie.

Kiedy wypowiedziano ju sowa przysigi, modzi wymienili podarki. Goldmoon niemiao podaa swj prezent Riverwindowi. Odwin go drcymi domi. By to piercionek spleciony z jej wasnych wosw, spity pasemkami srebra i zota tak cienkimi jak wosy, ktre otaczay. Goldmoon daa Flintowi klejnoty swojej matki, a donie starego krasnoluda nie straciy jeszcze swej mistrzowskiej sprawnoci. W zgliszczach Solace Riverwind znalaz ga drzewa vallen, ktra ocalaa przed smoczym ogniem. Nosi j cay czas w plecaku. Teraz z tej gazi wykona prezent dla Goldmoon piercie doskonale gadki i bez adnych ozdb. Wypolerowane drewno nabrao nasyconego koloru zota poznaczonego smugami i spiralami delikatnego brzu. Trzymajc piercionek w doni, Goldmoon przypomniaa sobie pierwszy wieczr, gdy ujrzaa wielki las vallen, ten wieczr, gdy zmczeni i wystraszeni dotarli do Solace, niosc lask z bkitnego krysztau. Zacza cicho paka i wytara oczy chusteczk Tasa. Pobogosaw te dary, Paladine powiedzia Elistan te symbole mioci i powicenia. Spraw, by w porze najgbszej ciemnoci tych dwoje mogo spojrze na te dary i dojrze sw ciek owietlon mioci. Wielki i jasny boe, boe ludzi i elfw, boe krasnoludw i kenderw, udziel im swego bogosawiestwa, udziel go swym dzieciom. Niech ich dusze pielgnuj mio, ktr dzi zaszczepiaj w swych sercach, aby wyroso z niej drzewo ycia dajce cie i schronienie wszystkim, ktrzy szukaj go pod jego rozoystymi gaziami. czc donie, wypowiadajc sowa przysigi i dajc sobie podarki, wy dwoje ty, Riverwindzie, wnuku wdrowca, i ty, Goldmoon, crko wodza stajecie si jednoci w waszych sercach i w oczach ludzi i bogw. Riverwind wzi piercionek od Goldmoon i zaoy go na jej smuky palec. Goldmoon wzia swj piercie od Riverwinda. Uklk przed ni, jak nakazywa zwyczaj Que-Shu. Lecz Goldmoon potrzsna gow. Wsta, wojowniku rzeka, umiechajc si przez zy. Czy to rozkaz? spyta cicho. To ostatni rozkaz crki wodza szepna. Riverwind wsta. Goldmoon woya zoty piercie na jego palec. Potem Riverwind wzi j w ramiona. Ona obja jego. Ich wargi zetkny si, ciaa stopiy w jedno, a dusze poczyy. Ludzie zakrzyknli gono i rozbysy pochodnie. Soce zaszo za grami, zostawiajc niebo skpane w perowych odcieniach fioletu i delikatnej czerwieni, ktre szybko przeszy w szafir nocy. Rozradowany tum znis modoecw ze wzgrza i rozpocza si weselna zabawa.

Na trawie ustawiono wielkie stoy wyciosane z sosnowego drzewa, ktre wycito w okolicznych lasach. Dzieci, uwolnione wreszcie od powagi uroczystoci, biegay i krzyczay, bawic si w zabijanie smokw. Dzisiaj mylami byy dalekie od smutkw i trosk. Mczyni odbili wielkie beczki piwa i wina, ktre wyniesiono z Pax Tharkas i zaczli pi za zdrowie modej pary. Kobiety wniosy ogromne pmiski pene jedzenia dziczyzny, warzyw i owocw zebranych w lesie oraz przyniesionych z magazynw Pax Tharkas. Zejdcie mi z drogi, nie pchajcie si tak na mnie burkn Caramon, zasiadajc do stou. Przyjaciele ze miechem odsunli si, by zrobi miejsce dla masywnego mczyzny. Maritta i dwie inne kobiety postawiy przed ogromnym wojownikiem wielki talerz peen jeleniego misa. Prawdziwe arcie sapn wojownik. Hej rykn Flint, dziabic widelcem kawaek skwierczcego misa na talerzu Caramona ty to zjesz? Na to Caramon nie przerywajc jedzenia ani na chwil wyla cicho dzban piwa na gow krasnoluda. Tanis i Sturm siedzieli obok siebie i rozmawiali przyciszonymi gosami. Tanis co jaki czas spoglda na Lauran. Siedziaa przy innym stole i prowadzia oywion rozmow z Elistanem. Mylc o tym, jak licznie wyglda tego wieczoru, Tanis uwiadomi sobie, e bardzo si zmienia. Nie przypominaa ju tej samowolnej, zakochanej dziewczyny, ktra ucieka za nim z Qualinesti. Powiedzia sobie, e jest zadowolony z tej zmiany, lecz zauway, e intryguje go, co te j i Elistana tak zaciekawio. Sturm dotkn jego ramienia. Tanis drgn. Dawno zgubi ju wtek rozmowy. Zaczerwieni si i zacz przeprasza, gdy dostrzeg wyraz twarzy Sturma. Co si stao? zapyta z niepokojem, na wp ju wstajc. Cicho, nie ruszaj si rozkaza Sturm. Spjrz tylko, tam siedzi na uboczu. Zdumiony Tanis spojrza tam, gdzie pokaza Sturm, i zobaczy siedzcego samotnie mczyzn. Czowiek ten kuli si nad talerzem i jad z roztargnieniem, jakby w rzeczywistoci nie czu smaku potrawy. Kiedy kto zblia si, mczyzna garbi si i spoglda z niepokojem na intruza, pki ten nie odszed. Nagle, by moe wyczuwszy spojrzenie Tanisa, unis gow i spojrza prosto w ich stron. Pelf jkn i upuci widelec. Ale to niemoliwe! wykrztusi wreszcie. Widzielimy przecie, jak zgin z Ebenem! Nikt nie mgby przey... A wic nie myliem si powiedzia pospnie Sturm. Ty te go poznae. Zaczynaem ju sdzi, e postradaem zmysy. Chodmy porozmawia z nim.

Ale kiedy podeszli, ju go nie byo. Szybko przeszukali tum, lecz nigdzie ju go nie znaleli. Kiedy wzeszed czerwony i srebrny ksiyc, zamne pary utworzyy krg wok modoecw i zaczy piewa weseln pie. Niezamne pary taczyy na zewntrz krgu, a dzieci skakay, krzyczay i cieszyy si, e nie musz i spa. Ogniska pony jasno, noc rozbrzmiewaa gosami i muzyk, a powiata srebrnego i czerwonego ksiyca rozwietlaa niebo. Goldmoon i Riverwind stali objci, a ich oczy byszczay janiej ni ksiyce czy blask ognia. Tanis zosta na uboczu, obserwujc przyjaci. Laurana i Gilthanas wykonywali stary elfi taniec peen wdziku i pikna i piewali hymn radoci. Sturm i Elistan byli pogreni w dyskusji na temat planowanej podry na poudnie. Zamierzali odszuka legendarny port morski, pikne Tarsis, gdzie mieli nadziej znale statki, ktre zabior ludzi z tego kraju rozdartego wojn. Tika, ktr zmczyo patrzenie na oberajcego si Caramona, tak dugo drczya Flinta, a zgodzi si wreszcie zataczy z ni, paajc rumiecem spod siwej brody. A gdzie jest Raistlin? zastanawia si Tanis. Pelf pamita, e widzia go na uczcie. Mag jad niewiele i pi swoje zika. Wydawa si bardzo blady i cichy. Tanis postanowi odszuka go. Towarzystwo cynicznego czarodzieja o mrocznej duszy bardziej mu teraz odpowiadao ni muzyka i piew. Tanis zagbi si w jasn od ksiycw ciemno, wiedzc w jaki sposb, e udaje si we waciwym kierunku. Zasta Raistlina siedzcego na pniaku starego drzewa, ktrego strzaskane piorunem, poczerniae resztki leay rozrzucone dookoa. Pelf usiad obok milczcego maga. May cie usadowi si wrd drzew za pelfem. Nareszcie Tas usyszy, o czym ci dwaj rozmawiaj! Raistlin spoglda swymi dziwnymi oczami na poudniowe ziemie, ktre ledwo byo wida w przewicie midzy wysokimi grami. Wiatr wci d z poudnia, lecz znw zacz zmienia kierunek. Temperatura spadaa. Tanis poczu, e wtym ciaem Raistlina wstrzsa dreszcz. Przygldajc mu si w wietle ksiycw, Tanis by zaskoczony podobiestwem czarodzieja do jego przyrodniej siostry, Kitiary. Byo to ulotne wraenie i zniko niemal natychmiast, lecz wspomnienie o tej kobiecie sprawio tylko, e Tanis poczu si jeszcze bardziej niespokojny i wytrcony z rwnowagi. Nerwowo przerzuca z doni do doni kawaek kory. Co widzisz na poudniu? spyta nagle Tanis. Raistlin spojrza na niego. A co ja zawsze widz swymi oczami, Pelfie? szepn gorzko mag. Widz mier, mier i zniszczenia. Widz wojn. Wskaza ku grze.

Gwiazdozbiory nie powrciy. Krlowa Ciemnoci nie zostaa pokonana. Moe nie wygralimy wojny zacz Tanis ale z pewnoci odnielimy zwycistwo w wanej bitwie... Raistlin kaszln i pokrci gow ze smutkiem. Czy nie widzisz nadziei? Nadzieja to zaprzeczanie rzeczywistoci. To marchewka zawieszona przed nosem konia pocigowego, by nadal czapa w daremnej chci dosignicia jej. Czy chcesz powiedzie, e powinnimy po prostu zrezygnowa? spyta Tanis, ze zoci odrzucajc kawaek kory. Mwi tylko, e powinnimy zdj marchewk i i naprzd z otwartymi oczami odpar Raistlin. Kaszlc, owin si cianiej szatami. Jak bdziesz walczy ze smokami, Tanisie? Bowiem bdzie ich wicej! Wicej, ni jeste sobie w stanie wyobrazi! A gdzie teraz jest Huma? Gdzie jest Smocza Lanca? Nie, Pelfie, Nie mw mi o nadziei. Tanis nie odpowiedzia ani te czarodziej nie odezwa si wicej. Obaj siedzieli w milczeniu, jeden wci patrzc na poudnie, drugi spogldajc w gr, w wielkie puste miejsca na byszczcym od gwiazd niebie. Tasslehoff usiad na mikkiej trawie pod sosnami. Nie ma nadziei! powtrzy aonie kender, aujc, e poszed za pelfem. Nie wierz w to powiedzia, lecz spojrza na Tanisa, ktry patrzy w gwiazdy. Tanis w to wierzy, zda sobie spraw kender i ta myl zdja go lkiem. Od czasu mierci starego czarodzieja, kender zmieni si niedostrzegalnie. Tasslehoff zacz by przekonany, e ta przygoda jest cakiem na serio, e ma cel, dla ktrego ludzie oddali swe ycie. Zastanowi si, dlaczego on bierze w tym udzia, i pomyla, e by moe da odpowied Fizbanowi mae rzeczy, jakie mia zrobi, w jaki sposb byy wane w tym wielkim planie rzeczy. Jednake do tej pory kenderowi nigdy nie przyszo do gowy, e wszystko moe pj na marne, e moe nie mie adnego wpywu, e mog cierpie i utraci ludzi, ktrych kochaj, takich jak Fizban, i e smoki w kocu zwyci. Mimo to rzek cicho kender musimy wci prbowa i mie nadziej. To jest wane prbowa i mie nadziej. Moe wanie to jest najwaniejsze. Co agodnie sfruno z nieba, muskajc nos kendera. Tas wycign rk i zapa to. Byo to mae, biae, kurze pirko.

Pie o Humie bya ostatnim i jak wielu uwaa, najwikszym dzieem elfiego barda Quivalena Sotha. Po kataklizmie przetrway tylko fragmenty jego dziea. Powiadaj, e ci, ktrzy powic si uwanej jego lekturze, znajd tu wskazwki co do przyszoci zmiennego wiata.

PIE O HUMIE
Ze wsi, z krytych strzech, ndznych przysikw, Z grobu i bruzdy, bruzdy i grobu, Gdzie jego miecz po raz pierwszy prbowa Ostatnich, okrutnych tacw dziecistwa i ockn si, by ujrze wsie. Wiecznie cofajce si, gdzie jego wspaniaoci ognik na bagnach, A lot Zimorodka zawsze nad nim, Teraz stpa Huma po Rach, W niezmiennym Blasku Ry. Zatrwoony przez Smoki, uda si na skraj wiata, Na krawd wszelkiego rozsdku i zmysw, Na Pustkowie, gdzie Paladine rozkaza mu zawrci, I tam, w gonym tunelu noy Rs w nieskalanej przemocy, w tsknocie, A sta si sob, wstrznity osuszajcym pocigiem gosw.

Wtedy to tam wanie znalaz go Biay Jele, Na kocu podry zaplanowanej na brzegach Stworzenia, I wszelki czas zatrzyma si niepewnie na skraju lasu Gdzie Huma, udrczony i zagodzony, Napi uk, wznoszc dziki do bogw za ich hojno i trosk, A wtedy ujrza w gbi lasu, W pierwszej ciszy, symbol oszoomionego serca, Majestatyczne poroe jelenia. Opuci uk i wiat ruszy swym torem. Po czym Huma poszed ladem Jelenia, ktrego splot poroa gas Niczym wspomnienie modego wiata, niczym szpony wzlatujcych ptakw.

Gry przyczaiy si przed nimi. Nic si teraz nie zmieni, Trzy ksiyce zatrzymay si na niebie, A duga noc pogrya si w mroku.

By wit, gdy dotarli do gaju, Do podna gry, gdzie Jele odszed, A Huma nie uda si za nim, wiedzc, i koniec tej podry To nic innego, jak ziele i obietnica zieleni, ktra przetrwaa W oczach kobiety przed nim. I wite byty dni, gdy zbliy si do niej, wite przestworza Niosce jego czue sowa, zapomniane pieni, l oniemiae ksiyce przyklky na Wielkiej Grze. A ona wci wymykaa mu si, janiejca jak ognik na bagnach, Bezimienna i pikna, tym pikniejsza, i bezimienna, Gdy dowiedzieli si, e wiat, olepiajco jasne rafy przestworzy, Samo Pustkowie To rzeczy pospolite i przyziemne w porwnaniu, z gszczem serca. Pod koniec dni powierzya mu swj sekret.

Albowiem nie bya z rodu kobiet, ani te spord miertelnikw, Lecz crk i dziedziczk rodu Smokw. Dla Humy niebo staa si obojtne, zatoczone ksiycami, Krtkie ycie trawy drwio z niego, drwio z jego przodkw, A cierniste wiato jeyo si na szybujcej Grze. Lecz bezimienna pielgnowaa nadziej nie jej powierzon, Na ktr tylko Paladine mg odpowiedzie, i przez jego cierpliw mdro Ona moe wystpi z wiecznoci, a w jej srebrnych ramionach Obietnica gaju moe wzej i zakwitn. O t mdro modli si Huma i Jele powrci, I ku wschodowi, przez spustoszone poa, przez popi, Przez Zgliszcza i krew, pokosie smokw, Wdrowa Huma, otulony snem o Srebrnym Smoku, A wieczny Jele jak znak przed nim.

Wreszcie przed nimi przysta, witynia tak daleko na wschodzie, e leaa tam, gdzie koczy si wschd. Tam objawi si Paladine W sadzawce gwiazd i chway, ogaszajc, I ze wszystkich wyborw najstraszliwszy przypad Humie. Bowiem Paladine wiedzia, e serce to gniazdo tsknoty, e potrafimy wiecznie wdrowa ku wiatu, stajc si Tym, czym nigdy by nie moemy. Bowiem ukochana Humy moga wyj w blask arocznego soca, Razem powrciliby do krytych strzech przysikw I zostawili tajemnic Lancy, wiat Bezludny w otchani mroku, zalubiony smokom. Lub Huma mg podnie Smocz Lanc, oczyszczajc Krynn Z zagady, najedcw i zielonych cieek swej mioci.

Najtrudniejszy to z wyborw i Huma przypomnia sobie, Jak klasztorna cisza Pustkowia ochrzcia jego pierwsze myli Pod opiekuczym socem, a teraz, Gdy czarny ksiyc wiruje i toczy si, czerpic powietrze I pokarm z Krynnu, z wszelkich rzeczy Krynnu, Z gaju, z Gry, z porzuconych przysikw, Chcia usn, odpdzi wszystko daleko, Bowiem wszelka decyzja bya cierpieniem, a dany mu wybr By niczym ciepo na doni, gdy odcito rk. Lecz ona przysza do niego, zapakana i wietlista, W krajobrazie snw, gdzie ujrza wiat, ktry wali si i odnawia na bysku Lancy. W jej poegnaniu lea upadek i powstanie. Z jego skazanych na zatracenie y chlusn horyzont.

Podnis Smocz Lanc, podj wtek historii, Blade ciepo popyno przez jego wzniesione rami l soce i trzy ksiyce, w oczekiwaniu na cuda,

Zawisy razem na niebie. Ku zachodowi pojecha Huma, do Wiey Najwyszego Klerysta, Na grzbiecie Srebrnego Smoka, A droga ich lotu wioda nad spustoszonym krajem, Gdzie tylko umarli chodz, szepczc imiona smokw. A ludzie w Wiey, otoczeni i zasypani gradem smokw, Krzykami gincych, rykiem w nienasyconych przestworzach, Oczekiwali nienazwanej ciszy, Oczekiwali duo gorszego w obawie, i zaamanie zmysw Zakoczy si momentem nicoci, Gdzie umys ukada si z tym, co utraci, i z ciemnoci.

Lecz odgos rogu Humy w oddali Zataczy na murach obronnych. Caa Solamnia uniosa Twarz ku wschodniemu nieboskonowi, a smoki Zatoczyy krgi na najwyszym niebie, przekonane, e nadesza jaka straszliwa zmiana. Z ich wrzawy skrzyde, z chaosu smokw, Z serca nicoci Matka Nocy, Spowita niebytem kolorw, Spada na wschd, w uporczywe spojrzenie soca, I niebo rozpado si w srebro i nico. Huma ley na ziemi, u jego boku kobieta, Ktrej srebrn skr rozdarto, obietnic zieleni Uwolniono z darw jej oczu. Wyszeptaa swe imi, Gdy Krlowa Ciemnoci zawisa na niebie nad Hum.

Zstpowaa, Matka Nocy, A z wyyn swych murw obronnych ludzie ujrzeli cienie Wrce na bezbarwnym skonie jej skrzyde: Trzcinowa chaupa ze strzech, serce Pustkowia, Zagubione srebrne wiato zbryzgane straszliwym szkaratem, A potem ze rodka cieni Wyonia si gbia, w ktrej sama ciemno byszczaa,

Zaprzeczajc wszelkiemu przestworzu, wszelkiemu wiatu, wszystkim cieniom. I ciskajc sw lanc w pustk, Huma pad w sodycz mierci, w wieczne soce. Przez Lanc, przez drog moc i braterstwo Tych, ktrzy musz i a do kresu tchu i zmysw, Przepdzi smoki z powrotem do jdra nicoci, A rozlegle ziemie rozkwity rwnowag i muzyk.

Oguszeni now wolnoci, oguszeni jasnoci i barwami, Stok rozbrzmiewajcym bogosawiestwem witego wiatru, Rycerze zanieli Hum, zanieli Smocz Lanc Do gaju u podna Gry. Kiedy wrcili do gaju z pielgrzymk i hodem, Lanca, zbroja i sam Pogromca Smokw Znikli z oczu dnia. Lecz nocny blask peni ksiycw czerwieni i srebra Spywa na wzgrza, na postaci mczyzny i kobiety, Ktre byszcz stal i srebrem, srebrem i stal, Ponad wsi, ponad krytymi strzech, zacisznymi przysikami.

Posowie
Ksika Smoki jesiennego zmierzchu, pocztek Kronik Smoczej Lancy, jest pierwsz na polskim rynku powieci fantasy osadzon w realiach wiata gier AD&D, ktrych twrc jest amerykaska firma TSR, Inc. Tak si rwnie skada, e stanowicy to tego cyklu powieci Krynn wiat Smoczej Lancy jest najstarszym spord nadzwyczaj dokadnie opracowanych i spjnych wewntrznie wiatw gier, ktry wyoni si z nie zrnicowanego do tej pory, oglnego wiata fantasy gier typu role-playing w systemie AD&D. Oprcz Dragonlance, czyli wiata Smoczej Lancy, w obrbie AD&D istniej jeszcze dwa pseudomediewalne wiaty fantasy, a mianowicie Forgotten Realms (Zapomniane krlestwa) i Greyhawk. Nastpne wiaty maj ju nieco inny charakter, ktry pozwala na wprowadzenie nierzadko bardzo osobliwych elementw do gry, zachowujc jednake wszystko to, co gracze lubi najbardziej magi, walk na miecze, a od czasu do czasu nawet jakiego smoka. S to: Ravenloft wiat gotyckiej powieci grozy; Spelljammer wiat wypenionej flogistonem przestrzeni kosmicznej pomidzy krysztaowymi sferami, ktre zawieraj znane planety, jak Krynn (Dragonlance), Oerth (Greyhawk), Toril (Forgotten Realms), Athas (Dark Sun) oraz liczne nie zbadane jeszcze planety i ksiyce; wyej wymieniony Dark Sun (Ciemne soce) pustynny wiat spustoszony przez katastrof ekologiczn, w ktrym niemal wszystko, co si rusza, jest obdarzone zdolnociami parapsychicznymi; oraz Al-Qaudim wiat bani Tysica i Jednej Nocy. wiat Smoczej Lancy powsta w maju 1983 roku na zamwienie kierownictwa TSR, Inc. jako to do zupenie nowego rodzaju gier role-playing. Miaa to by gra zaplanowana na duszy cig poczonych ze sob przygd, a wic po raz pierwszy pooono tak duy nacisk na fabu. Postanowiono rwnie stworzy postaci bohaterw, ktrych role gracze mogliby odegra. Postaci te miay przechodzi z jednego moduu gry do nastpnego, rozwijajc swe umiejtnoci i wzbogacajc charakter. W ten oto sposb powstaa druyna bohaterw Lancy. Wedug klasycznego modelu druyn, startujcych w grach AD&D, skadaa si ona pocztkowo z piciu wojownikw, czarodzieja, kapanki i zodzieja (przepraszam, podbieracza). Sytuacja ulega zmianie pniej, gdy po ogromnym sukcesie pierwszych odcinkw gry, towarzyszca jej ksika moga by kontynuowana ju jako samodzielna powie, a nie tylko cz kampanii reklamowej samej gry. Bez wtpienia odejcie od opisywania przygd, jakie uczestnicy gry w roli bohaterw Lancy mogli przey w trakcie zabawy (co ma miejsce w Smokach jesiennego zmierzchu) na rzecz pogbienia psychologicznych wizerunkw postaci oraz bardziej powieciowe potraktowanie fabuy w nastpnych tomach Kronik

przynioso zdecydowanie dobre wyniki. Ju pod koniec pierwszego tomu przybywa postaci (Laurana, Gilthanas), ktre w Smokach zimowej nocy stan si penoprawnymi bohaterami i odegraj wane role. Pojawiaj si rwnolege wtki, a sama akcja komplikuje si na skutek wspoddziaywania silnie zarysowanych, penych pasji charakterw. Autorzy wreszcie mogli powici wicej uwagi nieco zaniedbanym pocztkowo, a zapowiadajcym si tak interesujco postaciom, jak Tasslehoff Burrfoot czy Sturm Brightblade. Intrygujcy, oparty na mioci i nienawici zwizek bliniakw, Caramona i Raistlina, rozwija si przez Smoki zimowej nocy i Smoki wiosennego witu, by doj do imponujcego finau w Legendach Smoczej Lancy. Ta kolejna trylogia powicona jest gwnie braciom, jak rwnie w satysfakcjonujcy sposb zawizuje niemal wszystkie lune wtki dotyczce bohaterw po czasach wojny Lancy. Z punktu widzenia przekadu naleaoby wspomnie, e wiele nazw, a szczeglnie imion w Kronikach Smoczej Lancy jest znaczcych, podobnie jak na przykad w Czarnej Kompanii Glena Cooka (cho nie w takim stopniu). Posugiwanie si jednak odpowiednikami polskimi nie tylko sprawiaoby sporo kopotw, ale stwarzaoby czasami efekt wrcz humorystyczny, co z pewnoci nie byo zaoeniem autorw. Warto jednak zna sens tych imion, jako e stanowi one w pewien sposb opis cech lub przedmiotw kojarzcych si z postaci, przez co nadaj im dodatkowy wymiar. Niektre imiona mona przeoy bez trudu, na przykad Goldmoon to Zoty Ksiyc, Riverwind to Rzeczny Wiatr, Flint Fireforge to Krzemie Ognista Kunia. Kopotu nie sprawiaj take takie nazwy miejscowoci, jak: Solace Pocieszenie, Haven Przysta, czy Gateway Wrota i pojawiajce si w nastpnych tomach: Flotsam Szcztki Wraku, Godshome Dom Bogw i Mt. Nevermind Gra Niewane. Natomiast podstaw stworzenia innych imion i nazw byy bardziej skojarzenia ni konkretne sowa. Tak wic Brightblade to Lnicy Miecz, ale zgodnie z tym, co podaj autorzy, imi Sturm wywodzi si od skojarzenia z angielskim sowem stern, co znaczy surowy, powany. Nie jest to jednake wszystko, bowiem sowo Sturm kojarzy si rwnie z angielskim sowem storm burza i niemieckim Sturm burza, szturm, co zaowocowao na zasadzie dalszych skojarze nadaniem ojcu Sturma imienia Angriff, co w jzyku niemieckim oznacza atak, szturm. Imi Tasslehoff mona skojarzy z angielskim sowem tassel kitka, ktra jest wanie najwiksz ozdob kendera. Burrfoot najprawdopodobniej pochodzi od burr rzep i foot stopa. Mona by si rwnie pokusi na wywiedzenie etymologii imienia Verminaard od angielskiego sowa vermin, ktre pochodzi z aciskiego vermis robak, a wic co budzcego wstrt, aczkolwiek mogo rwnie zosta utworzone na zasadzie skojarzenia z angielskim sowem wyrm, oznaczajcym smoka. Z nazw geograficznych wymieni mona: Eastwilde

Wschodnie Pustkowie, Crystalmir Krysztaowe Jezioro (od mere staw, jezioro), Goodlund Dobra Ziemia, Hylo Wyyna-Nizina (przykad kenderskiego poczucia humoru HighLow) oraz Nordmaar Pnocna Marchia. Tak ogromny wysiek, jakim jest stworzenie w stosunkowo krtkim czasie kompletnego, fikcyjnego wiata wraz z jego geografi, histori, legendami i panteonem bogw, nie mg by dzieem jednej ani nawet dwch osb. Legenda kryska mwi, e wiat Smoczej Lancy powsta, gdy Reorx, Bg Kowal, uderzy swym motem w Chaos. Chaos zwolni swe obroty, a iskry spod mota zmieniy si w gwiazdy. Z ich blasku powstay przerne duchy, ktre day pocztek ywym istotom. W rzeczywistoci wygldao to nieco inaczej. Koncepcja Krynnu powstaa w wyobrani jednego z pracownikw TSR, Trcy Hickmana. Wraz z Haroldem Johnsonem, kierownikiem dziau nowych projektw teje firmy, uoy on podstawowy wtek opowieci, ktra miaa mwi o tym, jak grupa bohaterw poszukuje prastarego przedmiotu magicznego legendarnej Smoczej Lancy, by oczyci wiat ze straszliwego za, jakim s smoki. Po zaakceptowaniu pomysu kierownictwo TSR utworzyo pod kierownictwem Hickmana wikszy zesp, w skad ktrego weszli: Jeff Grubb, Michael Williams, Gali Sanchez, Gary Spiegle, Carl Smith. W miar rozwoju projektu wasne pomysy dodali: Doug Niles, Michael Dobson, Bruce Nesmith, Roger Moore, Laura Hickman i oczywicie Margaret Weis. Ogromny wpyw na autorw wywara twrczo plastyka Lany'ego Elmore, ktry odpowiedzialny jest za wygld kadej z gwnych postaci. Jego obrazy powstaway w tym samym czasie, co wtek fabularny, i oddziayway na niego nie mniej, ni same byy jego odbiciem. Margaret Weis, ktra doczya do zespou pn jesieni 1983 roku, jako osoba odpowiedzialna za ksztat powieci majcej powsta z gry, w The Art of the Dragonlance Saga pod redakcj Mary Kirchoff przyznaje otwarcie, i piszc o Tanisie miaa przed oczami wanie t posta o brodatej, skupionej, powanej twarzy, jak namalowa Elmore. Mdre, pene goryczy i cierpienia oblicze Raistlina na pierwszym projekcie Elmore rwnie wywaro wielki wpyw na koncepcj postaci czarodzieja i, jak powiada Weis, uczynio go jej ulubion postaci. Inni plastycy, ktrzy tchnli ycie w pomysy zespou i nadali im ksztat, to: Jeff Easley, Clyde Caldwell, Keith Parkinson i Denis Beauvis autor ilustracji w Smokach jesiennego zmierzchu i Smokach zimowej nocy. Margaret Weis i Trcy Hickman wyraaj podzikowania rwnie dla przewodniczcego TSR, Inc., Kevina Blume, za entuzjastyczne wsparcie; dla wydawcy, Mike Cooka, za zaufanie; dla Jean Blashfield Black, redaktorki, za przypominanie o istnieniu wiata rzeczywistego; oraz dla wszystkich w TSR, Inc., ktrzy mieli udzia w powstaniu tego projektu.

Margaret Weis urodzia si i wychowaa w Independence, w stanie Missouri. W 1970 ukoczya studia na Uniwersytecie Stanu Missouri w Columbii, otrzymujc dyplom BA (Bachelor of Arts niszy od magistra stopie naukowy w Stanach Zjednoczonych) w dziedzinie twrczoci literackiej. Weis pracowaa dla wydawnictwa Herald Publishing House w Independence przez niemal trzynacie lat. Jej pierwsza ksika, biografia Franka i Jesse Jamesw, zostaa opublikowana w 1981 roku. W 1983 przeniosa si do Lake Geneva w stanie Wisconsin, ktre jest gwn siedzib TSR, Inc., i rozpocza prac na stanowisku redaktora dziau ksiek tej firmy. Tam te spotkaa Tracy'ego Hickmana. Margaret Weis obecnie jest niezalen pisark, autork wielu poczytnych powieci fantastycznych, z ktrych wikszo napisaa wsplnie z Tracym Hickmanem. Oprcz szeciu powieci i kilku duszych noweli z cyklu Smoczej Lancy, stworzyli wsplnie nastpujce powieci fantasy: The Darksword Trilogy, trzytomowy cykl The Ros Of The Prophet i do tej pory pi tomw serii The Death Gate Cycle. Poza tym sama Weis jest autork cyklu powieci czcego elementy space opery i fantasy Star Of The Guardians, z ktrego ukazay si trzy tomy, a pisarka pracuje nad czwartym. Weis mieszka obecnie w stanie Wisconsin, w stodole przerobionej na dom, z crk Elizabeth Baldwin, dwoma owczarkami szkockimi i dwoma kotami, z ktrych jeden nosi wdziczne imi Nickolai Myszoap, a drugi Motley Tatters (Pstry Oberwaniec). Tracy Hickman urodzi si w 1955 roku w Salt Lak City w stanie Utah. Rodzice zachcali go do sprbowania wszystkiego, co dobre w yciu. W wieku lat siedemnastu zosta pilotem szybowcowym, gra i piewa w miejscowym zespole folkowym, a nastpnie, w wieku lat dziewitnastu, zosta misjonarzem kocioa mormonw, do ktrego naley. Dwa lata spdzi na pracy misyjnej na Hawajach i Jawie. Po powrocie do domu polubi sw ukochan z czasw dziecistwa, Laur Curtis, i powici si rodzinie. Jak wielu amerykaskich pisarzy ima si wielu zawodw, w tym wydmuchiwacza szka, asystenta reysera telewizyjnego i technika w ciemni fotograficznej. Przez pi lat ukada scenariusze gier dla TSR. Trcy Hickman i jego ona s rwnie wspautorami projektu przygody Ravenloft. Do niedawna zamieszkiwa w stuletnim, wiktoriaskim domu w Wisconsin, oddajc si swym ulubionym zajciom czytaniu i pisaniu, z przerwami na jedzenie i spanie. W niedziele za przewodniczy piewaniu hymnw w miejscowym kociele mormoskim. Obecnie mieszka wraz z on i czworgiem dzieci wrd wysokich sosen Ponderosa w pnocnej Arizonie.

Autorzy o swojej ksice


SMOCZA LANCA miaa swj pocztek w grze role-playing. Jest wic prawdopodobnie rzecz oczywist, e wiele pomysw wykorzystanych podczas tworzenia powieci przyszo autorom do gowy w trakcie uczestniczenia w grze! Wanie w czasie jednej z takich sesji narodziy si niektre z najciekawszych i najzabawniejszych czci ksiki. Rozgrywalimy pierwsz przygod z serii DRAGON-LANCE pod tytuem Dragon of Despair (Smoki rozpaczy). Trcy by mistrzem gry i oprowadza nas po ruinach Xak Tsaroth. Raistlin z naszej ksiki narodzi si niespodziewanie, gdy gracz imieniem Terry Philips wcieli si w maga o cichym, szepczcym gosie, dziki czemu jego posta natychmiast utrwalia si w naszych umysach. W czasie tej samej gry Terry jako Raistlin postanowi rzuci urok na krasnoludy lebowe, powodujc, i jedna z krasnoludek zakochaa si w nim! Nie mielimy tego w pierwotnej koncepcji powieci, ale pniej dodalimy ten wtek, tworzc Bupu, ktra jest jedn z naszych ulubionych postaci. Rwnie inne sceny pochodz z sesji gry (Flint na kodzie, Tas w wiklinowym smoku). I znw stao si dla nas jasne, jak cenne mog by gry z odgrywaniem roli dla rozwoju twrczoci i zdolnoci rozwizywania problemw (nie wspominajc nawet o tym, jak doskonale bawilimy si, rozgrywajc stworzony przez nas scenariusz!). W zwizku z tym mamy nadziej, e dla tych z was, ktrym spodobaa si nasza trylogia, a ktrzy nie prbowali jeszcze gier role-playing, moe posuy ona za wstp. W grach moecie odegra rol kadego bohatera, czy bohaterki naszej historii, lub stworzy wasn posta. Przeyjecie niektre z tych samych przygd, a moe znajdziecie zupenie nowe. Co w tym wszystkim najwspanialsze, odkryjecie nowy i ekscytujcy wiat wiat, ktrego czci moecie si sta, nawet jeli tylko na chwil. Zapraszamy was do wkroczenia w wiat sagi o Smoczej Lancy. Mamy nadziej, e bdziecie si tam bawili rwnie dobrze, co my.

Cykl gier Dragonlance opowiadajcy o wojnie Lancy skada si z nastpujcych moduw: Tracy Hickman, Dragons of Despair, Douglas Niles, Dragons of Flame; Tracy Hickman, Dragons of Hope; Tracy Hickman i Michael Dobson, Dragons of Desolation; Douglas Niles, Dragons of Ice; Jeff Grubb, Dragons of Light; Tracy Hickman i Laura Hickman, Dragons of War, Douglas Niles, Dragons of Deceif, Tracy Hickman, Dragons of Dreams; Douglas Niles i Tracy Hickman, Dragons of Glory; Tracy Hickman, Dragons of Truth i Douglas Niles, Dragons of Triumph. Cztery pierwsze (odpowiadajce pierwszemu

tomowi trylogii) zostay zebrane jako Dragonlance Classics vol. I w wersji drugiego wydania AD&D, pozostae do tej pory s w wersji pierwszego wydania. Gwoli cisoci naleaoby wspomnie, e istniej rwnie nastpne moduy, ju w wersji drugiego wydania AD&D, ktre absolutnie nie s zwizane z fabu powieci Tracy Hickmana i Margaret Weis, podobnie jak ukazao si bardzo wiele ksiek osadzonych w realiach wiata Smoczej Lancy, lecz autorstwa innych pisarzy i majcych bardzo luny zwizek z oryginaln histori. Niestety, aden z moduw gry Dragonlance (ani te aden inny w systemie AD&D) nie ukaza si w jzyku polskim. Zaciekawionych wiatem Smoczej Lancy, a take oglnie grami AD&D mona odesa jedynie do najbliszej grupy mionikw tych gier, ktrych funkcjonuje ju wiele w naszym kraju. Ludzie ci z przyjemnoci udziel wszelkich informacji, nie szczdzc wysiku, by zapozna wszystkich chtnych z fascynujcym wiatem gier role-playing. Dorota ywno

You might also like