Professional Documents
Culture Documents
I
Wochy to pikny i malowniczy kraj na poudniu Europy. Kady, kto spojrzy na map,
znajdzie je od razu. Maj ksztat ogromnego buta.
Na cholewie, a take na obcasie tego buta peno jest miast i wsi. czy je ze sob sie
drg i torw kolejowych.
Na mapie wygldaj one jak nitki pajczyny.
Nie bd wam opisywa krajobrazu Woch. Kiedy zapewne przeczytacie wiele
ciekawych ksiek o tym kraju. Kto wie, moe nawet niektrzy z was, gdy dorosn, pojad do
Woch, aby je zwiedzi. Przekonaj si wtedy, e aden opis nie potrafi odda ich pikna. Bo
trudno sowami odmalowa przeliczny kolor nieba, ktre jest tam bardziej niebieskie ni
turkus. Trzeba je zobaczy. Trzeba na wasne oczy ujrze malownicze stare miasta i
miasteczka woskie, cytrynowe i pomaraczowe gaje, gry i doliny, aby si nimi naprawd
zachwyci.
Posuchajcie dzi historii, ktra zdarzya si we Woszech. Bdzie to opowie o
ludziach i o pewnym psie. O psie, ktry jak prawdziwy turysta, sam podrowa kolej po
caym kraju. Bdzie to zarazem opowie o wielkiej przyjani. Nie jest to zmylona historia.
Chocia dziwna, zdarzya si naprawd...
Pewnego dnia...
Tak, pewnego dnia na wzowej stacji Marittima w rodkowych Woszech
oczekiwano na pocig, ktry szed z Turynu do Rzymu. By upalny lipcowy dzie. Soce,
jak to we Woszech, grzao tak mocno, e ludzie musieli chowa si w cie. Na peronie
stacyjnym byo pusto, bo wszyscy podrni ukryli si w poczekalni. Tylko zawiadowca stacji
wyszed przed budynek, woy urzdow czapk i zapi bluz munduru na ostatni guzik.
Sycha ju byo gwizd zbliajcego si pocigu. Zza kpy drzew, ktre rosy obok dworca,
wysuna si byszczca elektryczna lokomotywa - za ni przemkn sznur wagonw.
Zatrzymay si.
Kiedy do pocigu wsiado kilku pasaerw, zawiadowca podnis rk, dajc sygna
odjazdu. W tej chwili zobaczy, e z ostatniego wagonu wyskoczy jaki pies.
Pocig odjecha, a pies podbieg do zawiadowcy i zacz si asi. Potem pokiwa
ogonem i rozejrza si dookoa. Tu przy torze staa pompa stacyjna.
Pies podbieg do kamiennego zbiornika na wod, ktry sta obok pompy, i jednym
susem wskoczy na cembrowin. Kolejarz patrzy, jak psiak chepcze wod, wreszcie obrci
Ledwo zipa.
III
Nazajutrz kolejarz wrci do Marittimy porannym pocigiem. Nie mia zbyt wielkiej
nadziei, e zobaczy znowu psa.
Pewnie si gdzie zabka - myla. - Albo kto go przygarn. Szkoda - mrukn.
Wysiad z pocigu i skierowa si do kancelarii. Pierwsze drzwi byy uchylone jak
zawsze. Zawiadowca wyj klucz, aby otworzy drugie, wewntrzne drzwi, i w tej chwili
usysza radosny pisk. Z kta korytarza wyskoczy Lampo.
- Jeste! - krzykn zawiadowca. Przytuli eb psa do swoich kolan.
Lampo asi si i skaka. Uspokoi si wreszcie i wszed z zawiadowc do kancelarii.
- Godny jeste? - spyta kolejarz. Rozwin niadanie. Zjedli je obaj, a potem pies
pooy si pod stoem tu u ng czowieka. Nie przeszkadza ju panu, ktry zabra si do
swojej roboty.
Okoo godziny dziesitej przez stacj mia przejeda pospieszny.
Zawiadowca obcign na sobie mundur, wzi czapk i wyszed. Pies pobieg z nim.
Pocig wpad na stacj i zatrzyma si ze zgrzytem.
- Manttima! - krzykn konduktor. Wychyli si przez okno i zasalutowa zawiadowcy.
- Marittima - powiedziaa do swojej koleanki jaka panienka, ktra wyjrzaa zza
szyby restauracyjnego wagonu. Nagle rozemiaa si i pocigna towarzyszk za rkaw.
- Spjrz na tego psa. - Pokazaa palcem.
Byo na co patrze. Zawiadowca sta w subowej postawie, wyprony jak struna.
Wanie podnis do, aby da maszynicie sygna odjazdu. Obok niego usiad Lampo.
Suy, wycigajc przednie apy. Min mia uroczyst.
- Pocieszny pies - rozemiaa si dziewczyna w oknie. - Wyglda tak dostojnie, jakby
to wanie on odprawia nasz pocig.
Lampo zaszczeka. Ogromny midzynarodowy ekspres drgn i ruszy z miejsca.
Zawiadowca poklepa psa.
- Dzikuj ci, Lampo, za pomoc - powiedzia.
IV
Tego samego dnia kolejarz zama przepisy. Wieczorem, gdy na stacj zajecha
miejscowy pocig, ukry psa pod bluz i wsiad z nim do wagonu. Znalaz pusty przedzia.
Lampo zrozumia, o co chodzi. Wlaz pod awk i siedzia tam jak trusia a do koca podry.
W Piombino bez oporu da si wysadzi na drug stron toru. Kiedy pocig odjecha, pies
dogoni pana. Nikt na stacyjce nie domyli si, e Lampo przyjecha kolej.
- Gin - zawoa zawiadowca na widok creczki, ktra otwieraa mu drzwi. - Popatrz,
kogo przyprowadziem.
Dziewczynka poczerwieniaa z radoci i zawoaa brata. May Roberto a klasn w
rce.
- Jak on si nazywa? - spyta.
- Lampo. To dobry pies.
Weszli wszyscy troje do jadalni, gdzie matka ustawiaa wanie na stole talerze do
kolacji. Lampo wszed z powag, pomerda uprzejmie ogonem w stron gospodyni i usiad
grzecznie pod piecem.
- Myl, e nie bdziemy z nim mieli kopotu - odezwa si kolejarz. - Bardzo mdre
psisko.
Opowiedzia histori kundla. Wszyscy wysuchali jej, krcc gowami. Nawet maa
Adele wychylia si ze swojego eczka i suchaa ciekawie.
- Pies - krzyczaa, klaszczc w rczki.
Rodzina siada do kolacji. Lampo jad, biorc delikatnie podawane kski. Nie spieszy
si ani nie naprzykrza. Po kolacji pomacha grzecznie ogonem, jakby chcia podzikowa za
poczstunek. Potem wysun si za drzwi.
- Chcesz si przej? - spyta zawiadowca. - Dobra myl.
Wyj papierosa, zapali i wyszed za psem. Ze zdziwieniem zauway, e Lampo
pobieg w kierunku stacji.
Na przystanek zajeda wanie ostatni pocig do Marittimy. Stan. Pies dobieg do
peronu, pokrci si chwil przy ostatnim wagonie i da nagle susa na stopie. Pocig ruszy.
- Lampo! - zawoa zdziwiony zawiadowca. Zobaczy, e pies znalaz ju wygodne
miejsce na platformie wagonu.
- Lampo! - powtrzy czowiek.
Ale pies nie zeskoczy. Czerwone wiato latarni wiszcej nad buforem oddalao si
coraz bardziej. Pocig znikn w ciemnoci.
V
Nastpnego ranka, jadc na sub, kolejarz rozmyla o ucieczce swego przyjaciela.
May Roberto po prostu go kocha. Pieci i gaska, uczy rnych sztuczek. W czasie kolacji
pies zawsze siada obok jego krzesa. Dzieciak oddawa mu najlepsze kski.
- Czemu on nie chce u nas mieszka? - pyta ojca. - Tutaj mu przecie najlepiej... - To
kolejowy pies - mia si zawiadowca. - Musi pilnowa mojego biura.
- Ale chocia w niedziel moe u nas zosta - upieray si dzieci.
- Poprocie, moe zrozumie i zostanie - artowa ojciec. - Sprbujcie mu to
wytumaczy.
Lampo nie dawa si jednak uprosi. Co dzie po kolacji o tej samej porze zrywa si z
miejsca i egna z domownikami. Nie pomogo zamykanie drzwi.
Skaka wtedy i rzuca si na klamk. Dzieci pogodziy si z losem. Nauczyy si same
wypuszcza psa z domu.
Lampo ani razu nie spni si na pocig. By moe sysza go wczeniej ni wszyscy.
W kadym razie wybiega z domu tak punktualnie, jakby w brzuchu mia budzik.
Zawiadowca razem z dziemi odprowadza go na stacj, lecz po pewnym czasie zaniecha
tego zwyczaju. Wiedzia doskonale, e pies sam i tak trafi do pocigu.
Codziennie rano Lampo oczekiwa na pana przed biurem. Wita si z nim z prawdziw
psi serdecznoci, wchodzi do kancelarii i zjada tam przywiezione przez zawiadowc
niadanie. Przez chwil siedzia jeszcze i patrzy, jak pan zabiera si do pracy. Potem
wyrusza na obchd stacji.
- Oho, Lampo zaczyna dyur - miali si kolejarze. Znali go ju wszyscy.
Sta si ich ulubiecem. Byli z niego dumni.
Tak, to by wyjtkowy pies. Przywiza si do ludzi i zapewne uwaa si za
pracownika kolei. Lubi swoj stacj. Staa si jego domem. Nie byo w niej zaktka, ktrego
by nie zna. Co dzie po wyjciu z biura zawiadowcy przechodzi wolnym krokiem przez
dugi, pokryty oszklonym dachem peron.
Krcio si po nim zwykle sporo podrnych, ale Lampo nie zwraca na nich uwagi.
To nie byli ludzie w mundurach.
- Lampo! - woali robotnicy stacyjni, ktrzy wychodzili z narzdziami na tory. Pjdziesz z nami? Merda ogonem i przycza si do brygady. Na miejscu pracy siedzia
przygldajc si, jak robotnicy dokrcaj ruby.
Nieraz wysugiwali si nim.
- Zanie klucz - mwili. - Na tamten tor.
Podawali mu narzdzie dla kolegi, ktry czeka z wycignit rk. Lampo bra do
pyska klucz lub motek i odnosi gdzie trzeba. Pocztkowo nie mogli nadziwi si, e taki
adnych poczstunkw ani od obcych dzieci, ani od dorosych. Wic gdzie jad?
Pewnego popoudnia zagadka wyjania si. Lampo wybiega zawsze do
popoudniowego pocigu. Zawiadowca siedzia zwykle o tej porze w biurze przy telefonie.
Od lat w pocig odprawia jego zastpca.
Lampo nie bra udziau w tej odprawie. Nie chciao mu si suy z wycignitymi
apami. Sztuczk t popisywa si wtedy, gdy wychodzi do pocigu z zawiadowc. Po co
wic spieszy si do popoudniowego ekspresu?
Zastpca zawiadowcy zauway, e pies oczekujc na ten pocig siedzia zawsze po
drugiej stronie toru. Za trzymujce si wagony zasaniay go na kilka minut. Co wtedy robi?
Tego dnia zawiadowca, aby nie poszy psa, ukry si w maej budce po drugiej
stronie toru. Ekspres zajecha. Lampo pobieg truchcikiem w stron wagonu restauracyjnego.
Usiad, wycign apy i krtko zaszczeka. Okno wagonu opado. Pojawia si w nim gowa
kucharza w biaym czepku.
- Jeste? - umiechn si kucharz. Rzuci psu przygotowan porcj smakoykw.
Lampo zabra si do jedzenia.
Zawiadowca schowa si gbiej w cie budki. Nie mona psu zabroni je tego, na
co ma ochot - pomyla. Pokrci gow. - Ten Lampo to spryciarz co si zowie umiechn si. - Ale poczciwy - usprawiedliwi zaraz pupila.
Postanowi nie mwi o tym, co zobaczy. Bufetowy mgby pogniewa si na psa.
- A jednak powiem - mrukn po chwili. - Niech staraj si o lepsze jedzenie. Nasz
dworcowy bufet ju od dawna nie dba o goci jak naley.
IX
To, co stao si w tydzie pniej, poruszyo ca stacj. Lampo przepad.
Zawiadowca szuka go wszdzie. Kiedy przekona si, e psa nie ma na stacji, poszed
do znajomego winiarza. Jednak ten przysiga, e o niczym nie wie.
Drnicy kolejowi, ktrzy tego dnia wybrali si na obchd dalekiego odcinka,
przetrzsnli po drodze wszystkie zarola obok torw. Nie dao to adnego rezultatu.
- Moe Lampo wybra si do Piombino? - pociesza zawiadowc jego modszy kolega.
- O tej porze? - wzruszy ramionami zawiadowca. - Przecie jedzi tam ze mn co
dzie wieczorem.
- Mg zatskni za dziemi. Moe chcia spdzi z nimi cay dzie.
To byo moliwe. Kolejarz uspokoi si. Wieczorem, peen nadziei, pojecha do domu.
XI
Wie o niezwykym psie zacza roznosi si po caych Woszech. Bo Lampo po
kilku tygodniach odpoczynku znowu zacz podrowa. Trudno mu byo tego zabroni.
Zawsze zreszt potrafi wybra chwil, kiedy nie zwracano na niego uwagi. Wlizgiwa si
wtedy do pocigu i odjeda. Kolejarze na wielu odlegych dworcach znali go ju i wiedzieli,
e to podrnik z Marittimy.
Stacyjka, o ktrej istnieniu wiedziao dotychczas niewielu, staa si teraz znana w
caym kraju.
- Przyjecha! - dzwonili do zawiadowcy koledzy z rnych miejscowoci. - Moecie
by o niego spokojni. Nakarmimy i odelemy.
Nie zawsze wsadzali psa do pocigu. Nie wszyscy mieli ochot si go pozby.
Pewien kolejarz z Rapallo chcia go po prostu przywaszczy. Ale Lampo uciek i
wrci do Marittimy. adna sia nie mogaby go zatrzyma w obcym miejscu. Tylko
Marittima bya jego domem, a tutejsi ludzie - jego rodzin.
Kocha ich, bo sam by kochany. Moe domyla si, e sprawia im czasem kopot, ale
wiedzia, e nie potrafiliby si na niego pogniewa.
Rozpieszczali go.
Dzieci zawiadowcy przejeday nieraz do ojca. Kolejarz umiecha si, bo wiedzia,
dlaczego to robi. Gin spacerowaa wtedy z psem po peronie, a szczliwy Roberto mia si
jak nigdy w domu.
- Kochasz nas, Lampo? - pytay dzieci, gadzc puszyst sier psa. Patrzy na nie z
takim przywizaniem i mioci, e rozumiay go bez sw.
Pewnego dnia do Marittimy zadzwoni redaktor jakiej gazety.
- Czy to u pana jest ten cudowny pies? - spyta.
- Lampo? - rozemia si zawiadowca. - Tak.
- Pozwoli pan, e przyjad - powiedzia redaktor.
Zjawi si nastpnego dnia z aparatem fotograficznym i sporym notesem.
Zrobi kilka zdj, a potem dugo rozmawia z zawiadowc o przygodach psa.
Zapisywa co w notesie. W dwa dni pniej w gazecie ukaza si bardzo ciekawy
artyku, w ktrym byy i fotografie Lampo, i opis jego wdrwek.
Lampo to urodzony podrnik - napisano czarno na biaym. Jest chlub caej
stacji. - Gazeta chwalia take kolejarzy. Tylko ludzie, ktrzy maj zote serca, mog
przywiza do siebie takiego psa - pisa redaktor. Lampo wraca zawsze tam, gdzie czuje si
najlepiej.
- Widzisz, Lampo, co narobi? - miali si kolejarze, ktrzy przeczytali gazet. Teraz nawet w Turynie wszyscy o nas wiedz.
Lampo wysun jzyk. Dysza, bo byo mu gorco. Min mia tak, jakby si mia.
A widzicie - zdaway si mwi jego filuterne oczy - co ja potrafi?
XII
- Czy to ty jeste tym synnym Lampo? - spyta kelner wagonu restauracyjnego. Poznaj ci z fotografii - powiedzia.
Pospieszny pocig mija wanie stacj w Sapri. Byo to daleko za Neapolem.
- Bardzo si ciesz, e przyszede do mnie - odezwa si kelner.
Lampo da si pogaska. Usiad grzecznie na pododze w korytarzyku. Kelner
przynis mu kawaek misa na podstawce.
Takiego psa nie widziaem jeszcze nigdy w yciu - pokrci gow. - Jestemy
oddaleni prawie tysic kilometrw od tej jego Marittimy - pomyla. - W jaki sposb to psisko
przesiado si na nasz pocig? Musia przecie przesi si w Rzymie...
Pies koczy posiek. Zliza resztki jedzenia i odsun delikatnie talerz.
Pokiwa przyjacielsko ogonem i zaczai si asi. Kelner pogadzi go po gowie. - Che
posse fare per lei? Co mog jeszcze uczyni dla pana? - rozemia si - Capisce cio che dico?
Czy pan mnie rozumie? Nie przepi si pan po obiedzie?
Zaprowadzi psa do przedziau subowego i przygotowa mu posanie. Potem
zamkn starannie drzwi.
Chciabym mie tego kundelka - myla. - Tylko gdzie bym go hodowa? Cae ycie
spdzam w pocigu...
Wyszed na korytarzyk i stan przy oknie.
Waciwie po co on jedzi? - zaczai si zastanawia Lubi zwiedza obce miasta odpowiedzia sam sobie. Czu, e nie jest to waciwa odpowied.
A moe szuka dawnego waciciela? - mrukn - Moe nie potrafi o nim zapomnie?
To cakiem prawdopodobne....
Zamyli si. Jak inni, usiowa wyjani sobie powd niezwykych wdrwek psa.
Skd jednak mona byo wiedzie, ktry domys jest trafny?
Moe lubi ruch - pomyla znowu. - Lubi pd pocigu i turkot k, ktre dudni pod
podog. S przecie psy, ktre podruj nawet rakietami.
Pokrci gow. Wiedzia dobrze, e synne pieski nie wsiaday przecie same do
rakiet. Wysyali je ludzie... Jak baga...
- Tego nikt nie wysya - szepn. - I w tym caa zagadka... Naprawd, trudno j
rozwiza...
- Carlo! - zawoa z gbi wagonu kucharz. - Gocie czekaj na ciebie.
Kelner poszed midzy stoliki, przy ktrych siedzieli zgodniali podrni, i zaczai
odbiera zamwienia. Ale by roztargniony jak nigdy... Cigle myla o maym wczdze.
W Reggio, daleko na poudniu, tam gdzie jest sam szpic woskiego buta, pocig
zatrzyma si. Kelner, ktry zdy ju obsuy wszystkich goci, odsapn. Postanowi
zajrze do psa. Drzwi przedziau subowego byy uchylone...
Nie zamknem dokadnie - pomyla kelner. Wszed do przedziau. Nagle
zaniepokoi si.
Psa nie byo.
Lampo wysiad z pocigu jeszcze w miejscowoci Paola. Jaki mia plan, nie wiadomo.
Moe uzna ju, e czas wraca?
Dusz chwil krci si po stacji. Nie zwracano na niego uwagi. By moe w Paoli
nikt jeszcze o nim nic nie sysza. I o najsynniejszych ludziach nie wszyscy i nie wszdzie
wiedz, c dopiero o psie.
Lampo czeka spokojnie na pocig. Instynkt nie omyli go - udao mu si trafi na
peron, z ktrego odchodzi ekspres w kierunku pnocnym. Sporo pasaerw czekao na ten
pocig. Gdy nadszed, zaczli si toczy przy wejciach do wagonw. Lampo usiowa
wlizn si midzy wsiadajcych, ale odpychano go. Wreszcie, kiedy pocig rusza, udao
mu si wskoczy na stopie. W tej chwili uczu przeszywajcy bl. Automatyczne drzwi
wagonu zatrzasny si i cisny go jak kleszcze.
By tak oszoomiony, e nie wyda z siebie gosu.
- Pies! - krzykna jaka pani. - Patrzcie, co dzieje si z tym psem! Zadusi si!
Lampo zwiesi gow. Z oczu cieky mu zy.
- Ratunku! - krzyczaa pani. - Zatrzymajcie pocig!
Jaki pasaer w gbi wagonu, nie wiedzc, o co chodzi, pocign za rczk hamulca.
Pocig stan.
Zrobio si zamieszanie. Konduktorzy zbiegli si, aby zbada, co si stao.
Pasaer, ktry zatrzyma pocig, ociera pot z czoa i tumaczy si.
- Przecie kto woa o ratunek! Dziaaem w dobrej wierze.
- To chodzio o psa - wyjania pani.
- Jakiego psa?
Wszyscy rozejrzeli si dookoa.
- Nie ma go!
- Zapacicie kar - powiedzia konduktor. Odezway si wzburzone gosy.
Take i we Woszech ludzie potrafi si kci.
O psie zapomniano.
XIII
Lampo mia zamane dwa ebra i nog. W chwili, gdy pocig zatrzyma si, a drzwi
uchyliy, upad na tor i zsun ze stromego nasypu. Ostatkiem si poczoga si do kpy
krzakw rosncych w rowie. Wpez pod licie. Dlatego nie mogli go zobaczy pasaerowie z
pocigu.
W dwie godziny pniej znalaza go jaka wieniaczka, ktra pdzia osa.
Usiada akurat pod krzakiem, aby odpocz.
- A kto ci tak oporzdzi, chudziaku? - spytaa. Ostronie wycigna rk i dotkna
psa. Patrzy jej w oczy, jakby prosi o ratunek. Zbadaa jego rany.
Poczua tak lito, e o mao si nie rozpakaa. Delikatnie podniosa Lampo i
wsadzia go do wielkiego kosza, umocowanego na grzbiecie osioka.
- Ju si mj Pitro tob zajmie - mrukna. M jej by owczarzem i umia nastawia
zamane koci. Zaopiekowa si Lampo. Nie wry mu jednak dugiego ycia.
- Okrutnie pobity - powiedzia. - Moe si wylie, ale nie widzi mi si, aby tak byo. Pokrci gow. Zabandaowa psa jak kuk.
Lampo chorowa bardzo dugo. Dopiero po miesicu zacz chodzi po podwrku.
Utyka cigle na nog.
- To mu ju chyba zostanie - mrucza owczarz. - Noga rozprostuje si jeszcze, ale i tak
bdzie krtsza.
Masowa psu ap. Lampo liza go po rce. Przywiza si do tego czowieka.
Ale w sercu czu dziwny niepokj. Kiedy zasypia, nawiedzay go jakie sny, bo
skomla jak mae szczeni.
Starzy karmili go, czym mogli. Chocia byli biedni, nie aowali mu mleka i kaszy.
Razu pewnego, gdy zabili kur, dali mu spory kawaek misa. Jednak taka uczta nie trafiaa
si co dzie.
Przysza ju zima. Tego roku bya ostrzejsza ni zwykle. Nawet tu na Poudniu spad
raz nieg. A deszcze lay bardzo czsto. Lampo wola siedzie w chaupie. Mia wygodne
legowisko obok kuchennego pieca.
- No i jak tam, piesku? - pytaa gospodyni. Bardzo polubia tego znajd.
- Nie mamy dzieci ani wnukw - mwia. - Ale mamy ciebie, chudzino.
Patrzy jej w oczy. Kocha tych ludzi i czu, e nie moe ich opuci. Nie odzyskiwa
jednak spokoju. Robi si coraz smutniejszy i bardziej apatyczny.
- Przyjdzie wiosna, piesku - pocieszaa go kobieta.
- Cni ci si za zielon traw, wiem. Przyjdzie wiosna, to ozdrowiejesz. A moe ju
dzi pobiegaby po polu? - Otworzya drzwi.
Nie rusza si z posania.
- Saby jeszcze jak mucha - pokiwaa gow staruszka.
XIV
Pocztkowo zawiadowca nie martwi si, gdy Lampo znowu si zawieruszy.
Zdarzao si to przecie nie pierwszy raz. Wiedzia, e pies, choby zawdrowa
daleko, wrci po kilku dniach. Lecz po tygodniu zaczai si powanie niepokoi.
Dzwoni ju kilkakrotnie do wielu kolegw, ale na adnej stacji nie widziano psa.
- Mogli go ukra i wywie nie wiadomo gdzie - mrucza bufetowy. Ten czowiek
wszystko zawsze widzia w ciemnych kolorach.
- Mogli go i ukra - wzdychali kolejarze. Chodzili smutni i przygldali si uwanie
przejedajcym pocigom.
- Mam pomys - powiedzia ktrego dnia zastpca.
- Moe zwrcilibymy si o pomoc do znajomego redaktora? Nie moemy dzwoni
bez koca na wszystkie dworce.
A jeli ogosimy komunikat o psie w gazecie, to przeczytaj nie tylko kolejarze.
Zawiadowca skorzysta z rady kolegi i zadzwoni do redakcji. W kilka dni pniej w
gazecie ukaza si komunikat o zaginionym psie wraz z jego fotografi. Artyku przeczytao
bardzo wiele osb. Kilku czytelnikw napisao do redakcji gazety, e widziao psa.
Mam pieska, ktry si bka - zwierzaa si pewna staruszka z Mediolanu. - Ale ten
pies nie ma prgi na grzbiecie. - Zaopiekowaem si osieroconym szczeniakiem - donosi
jaki pan. - Jest to mody buldog. Czy Lampo jest buldogiem? - pyta pan, chocia powinien
by wiedzie z opisu umieszczonego w gazecie, jak wyglda zaginiony pies.
Prawie wszystkie listy pochodziy od ludzi albo roztargnionych, albo nieuwanych. A
- Lampo - wyszepta czowiek. Podobnie jak pies, nie mg wydoby z siebie gosu.
Obu omotay serca.
W kilka minut pniej o powrocie psa wiedziaa ju caa stacja. Kolejarze stoczyli si
w maym pokoju i podawali sobie ulubieca z rk do rk.
- Jaki zmizerowany! - uala si bufetowy.
Niektrzy ocierali ukradkiem zy. Lampo ockn si wreszcie z odrtwienia i zacz
skaka. Biega od przyjaciela do przyjaciela, szczeka i piszcza.
- Opowiadasz o swoich przygodach? - miali si ludzie. - O, bracie, gdyby umia
mwi...
Zawiadowca zawiz wieczorem psa do Piombino. Aby przygotowa dzieci na dobr
nowin, posa do domu znajomego drnika. Sam poczeka z psem na stacyjce.
Drnik sprawi si jak naley. Najpierw zmruy oko, a potem wypali od razu:
- Co bycie zrobili, gdyby tak Lampo wrci?
- Widzia go pan? - spyta podejrzliwie Rober to.
- Nie widziaem - powiedzia sprytnie drnik - ale gadaj ludzie, e on ju jest.
- Nie wierz - pokrci gow chopiec.
- Nie wierzysz? To chod! - zamia si drnik.
Dzieci pobiegy pdem na stacj. Lampo wyrwa si panu i popdzi im naprzeciw.
Wpadli na siebie i odtaczyli przed domem taniec radoci. Malutka Adele, ktra zaczynaa
ju chodzi, wysza na prg. Obja psa za szyj.
- Zostaniesz dzisiaj z nami - mwiy dzieci. - Bo jak nie, to pogniewamy si na
zawsze. Gdzie by tak dugo?
Roberto, bawic si z przyjacielem, zauway zgrubienie na jednej z jego ap. Pokaza
je ojcu.
- To lad zamania - stwierdzi zawiadowca, przyjrzawszy si dokadniej nodze.
Pokiwa gow.
- Teraz rozumiem, dlaczego nie byo go tak dugo - mrukn.
Nastpnego dnia na stacj w Marittimie przyjecha jaki nieznany kolejarz.
Jak si okazao, wanie on przywiz Lampo wczorajszym pocigiem.
- Wiedziaem, e to wasz pies - powiedzia do zawiadowcy. - Wysadziem go tutaj, ale
chciabym go jeszcze zobaczy. Mam dzisiaj wolny dzie, wic wstpiem...
Opowiada, e psa przekaza mu kolega, ktry przyjecha daleko z Poudnia.
Kolega ten sysza kiedy o wypadku psa i pamita go z pocigu. Potem o nim
zupenie zapomnia, ale pozna go, kiedy przed tygodniem Lampo zaczai odwiedza dworce
w Reggio, Palmi, Paola i Sapri. Pies bka si od jednej stacji do drugiej, jakby szuka
czyjego ladu. Wreszcie trafi na pocig idcy do Rzymu. Wtedy przypomnia go sobie
kelner z wagonu restauracyjnego.
On wanie poradzi konduktorowi, aby w Rzymie przesadzi psa na pocig turyski.
- Gdzie Lampo mia ten wypadek? - spyta zawiadowca.
- W Palmi albo w Reggio. Nie wiem tego dokadnie - powiedzia kolejarz. - W
kadym razie daleko std... Go pobawi si z Lampo, posiedzia jeszcze godzin i pojecha.
Tego samego dnia zadzwoni znajomy redaktor, ktry dowiedzia si ju o powrocie maego
podrnika. To, co teraz usysza, bardzo go zaciekawio. Zapowiedzia, e zjawi si
nazajutrz.
- W dwa dni potem w gazecie ukaza si artyku ozdobiony zdjciami psa. Byy tam
take podobizny kolejarzy, a nawet zdjcie domku zawiadowcy i fotografie jego dzieci.
Lampo, ktry zawsze wraca - brzmia tytu artykuu. Redaktor przypomnia raz
jeszcze o niezwykych zamiowaniach psa i pochwali jego prawie ludzki rozum. Powrt
Lampo z dalekiego Poudnia zosta opisany tak piknie i ciekawie, e czytelnicy wyrywali
sobie gazet z rk. Potem posypay si listy do redakcji. Dzieci i doroli zaczli coraz
natarczywiej domaga si, aby napisa im wicej o cudownym psie. Take zawiad9wca dosta
sporo listw z rozmaitymi zapytaniami i probami o fotografie Lampo. Oczywicie, nie mg
wszystkim odpisywa...
Wkrtce na stacji zjawili si wysannicy rzymskiej telewizji. Nakrcili ca rolk
filmu. Radio zaczo nadawa kolejne audycje o psie - podrniku. Jeden z muzykw
skomponowa pikn piosenk i da j nagra na pyt. Po miesicu wszyscy Wosi znali jej
melodi. Bya bardzo wesoa, a w jej refrenie powtarzao si szczekanie psa.
Pewnego wieczoru przed domkiem zawiadowcy w Piombino zatrzymaa si elegancka
czarna limuzyna. Wysiad z niej jaki pan.
- Jestem amerykaskim filmowcem - powiedzia. - Chc kupi tego psa.
- On nie jest na sprzeda - powiedzia zawiadowca. - Dam pidziesit dolarw umiechn si pan.
- Nie rozstan si z Lampo - wzruszy ramionami kolejarz.
- Sto dolarw.
- Nie.
- Piset - powiedzia filmowiec. Wyj portfel. Ale zawiadowca pokiwa przeczco
gow.
- le pan robi - mrukn Amerykanin. - Krzywdzi pan psa, ktremu u mnie
warunkiem, e wemie go pan na acuch... Mona go zreszt odda w dobre rce... Sdz, e
znalazoby si wielu ludzi, ktrzy wziliby chtnie takiego psa...
- Postaram si zrobi tak, aby nie byo ju powodw do skarg - powiedzia cicho
zawiadowca.
- Dzikuj - mrukn przeoony. Poda kolejarzowi rk.
Po wyjciu z gabinetu zawiadowca otar chustk czoo. Idc na stacj by tak
zamylony, e potrca przechodniw.
Nie patrzc na ludzi wsiad do pocigu. Mia teraz czas na rozmylania a do samej
Marittimy...
Zatrzyma psa w domu? - zastanawia si. Nie, wiedzia, e to niemoliwe.
Lampo czuby si bardzo nieszczliwy na acuchu. Nie przeyby takiej niewoli...
Sprzeda? - Opuci gow. - Nie sprzedaje si przyjaci - mrukn.
Mona byo jedynie wysa psa bardzo daleko i zapewni mu w nowym miejscu
troskliw opiek... Zawiadowca zacz zastanawia si, czy zna kogo, komu mgby
powierzy Lampo. Myla dugo. Ale gdy pocig dojeda do stacji, wiedzia ju, co zrobi.
Przypomnia sobie, e na Sycylii ma starego wuja.
Poczciwiec mieszka w Palermo...
Tak, to jedyne wyjcie z sytuacji - pomyla kolejarz. Wuj by od wielu lat
wdowcem, kocha zwierzta oraz posiada pikny ogrd. A Sycylia, jak wiadomo, jest
wysp...
Lampo bdzie musia tam zosta - mrukn. - Nie wrci....
XVII
Odpowied na list wysany w sprawie psa do Palermo nadesza po kilku dniach.
Stary ogrodnik zgodzi si chtnie na projekt swojego siostrzeca.
Myl, e zaprzyjani si z twoim Lampo - pisa.
- Potrzeba mi mdrego psa. Jeli nie moesz przywie go osobicie, postaraj si go
wsadzi w Neapolu na statek La Bandiera. Pywa na nim mj dobry znajomy, ktry obieca
zaopiekowa si Lampo a do samego Palermo. Bd spokojny, wszystko uoy si
pomylnie....
List by obszerny i koczy si pozdrowieniami dla caej rodziny. Kolejarz po
przeczytaniu go uspokoi si. Wiedzia, e musi dziaa natychmiast. Aby nie martwi
kolegw i dzieci postanowi nie zdradza im swojego planu.
pogodne dnie z play mona byo dostrzec tylko wierzchoki grzystej Elby. Lniy w socu
barw zaniedziaej miedzi, a czasem byy rowe. Na wyspie tej wiziono kiedy wielkiego
czowieka. Ale mia on przyjaci, ktrzy pomogli mu wydosta si z niewoli. A sam taki
potny i mdry... I bliej mu byo do brzegu...
- Jak dorosn - powiedzia Roberto do siostry - to wsid na statek i przywioz
Lampo. Zobaczycie!
Ktrego dnia na stacj zadzwoni redaktor gazety. Mia zamiar znowu napisa o
Lampo wielki reporta, bo czytelnicy domagali si nowinek o swoim ulubiecu.
Zawiadowca odpowiedzia prawie niegrzecznie, e nic nie wie o psie. Mia uraz do
tych natrtnych ludzi, ktrzy zburzyli mu spokj. Wiedzia, e gdyby nie haaliwa reklama,
ktr zrobili jego stacji, Lampo nie musiaby opuszcza Marittimy.
- Miejmy nadziej, e pies wkrtce wrci - powiedzia nie zraony redaktor.
- Prosz nas o tym zawiadomi.
Kolejarz z trzaskiem rzuci suchawk na wideki. Ostatnio coraz czciej musia
odpowiada na pytania wielu ludzi, ktrych ciekawi los psa.
Konduktorzy z wagonw sypialnych i restauracyjnych, inspektorzy z dyrekcji i
znajomkowie z miasteczka nie dawali mu spokoju.
- Powinien pan czciej dzwoni do Rzymu i Neapolu - radzili. - A take do Padwy,
Ferrary, a nawet Tarentu. Gdzie na pewno musieli go widzie...
Szkoda zostawia psin na ask losu...
Koledzy ze stacji nie udzielali adnych rad. Moe dlatego, e zaczli si ju
wszystkiego domyla... Chodzili z opuszczonymi gowami... aden z nich nie robi jednak
zawiadowcy wymwek...
XIX
Kolejarz, ktry przyjecha wanie z dalekiego Reggio, nie dawa si zbi z tropu.
Uparcie powtarza to samo.
- Wiec widzia go pan na tej stacji? - pyta zawiadowca.
- Tak jak pana widz. Nie poznabym? Zaraz zawoaem do niego z okna. Pozna
mnie, bo pobieg za pocigiem. Nie mogem wyskoczy...
- I wrci pan do Reggio?
- Nastpnym pocigiem. Ale mino par godzin i psa na stacji nie zastaem.
Kolejarze mwili, e podobno wsiad do pospiesznego...
- Nie martw si, wszystko bdzie dobrze - rozpaka si nagle zawiadowca. - Nie
martw si... Chopcy! - krzykn wybiegajc na peron. - Lampo wrci!
XX
Caa brygada dworcowa zaja si chorym. Jeszcze tego samego dnia z miasteczka
sprowadzono weterynarza, ktry opatrzy rany nieszczliwego psa.
Lekarz wzi si do rzeczy uczciwie i z zapaem. Nie chcia nawet pienidzy.
- Wyyje - powiedzia. - Moja w tym gowa.
Doktor codziennie odwiedza stacj. By to gruby i czerwony na twarzy czowieczek o
bardzo poczciwym spojrzeniu. Mia, jak to mwi, szczliw rk. Sprawdzio si to i teraz.
Lampo z wolna zaczai wraca do si. Przez dugi czas lea w koszyku ustawionym w kcie
kancelarii i wodzi tylko oczami za panem. Pocztkowo prawie nic nie jad, chocia kolejarze
znosili mu najlepsze smakoyki. Dopiero po kilku dniach wypi po raz pierwszy ca misk
mleka. Prbowa wstawa.
- Le - upomina go zawiadowca. Korzysta z kadej wolnej chwili, aby doglda
maego przyjaciela. Gadzi go po gowie i bawi si jego uszami.
- Jak nabierzesz troch si - mwi - zabior ci, biedaku, do Piombino. Do dzieci.
Dobrze? Bo tutaj nie mog ciebie trzyma...
Pewnego dnia zadzwoni telefon z dyrekcji kolei. Zawiadowca podnis suchawk.
- Dowiedziaem si - odezwa si znajomy gos srogiego naczelnika - o powrocie psa.
Gratuluj panu.
- Dzikuj - bkn kolejarz. Nie wiedzia, co odpowiedzie.
- Ciesz si - powiedzia zwierzchnik. - Naprawd si ciesz. A teraz prosz
wysucha polecenia wadz i wypeni je co do joty... Ot musi pan...
- Tak jest - wyjka zawiadowca. Poczu ld w sercu.
- Musi pan dooy wszelkich stara, aby ten wczykij wyzdrowia.
Zrozumiane? Takie jest nasze yczenie.
- Rozkaz, panie naczelniku! - krzykn kolejarz. Mia teraz ochot zataczy.
- Zasuylicie obaj na wyjtkowe wzgldy - rzek srogi naczelnik. - Moe ju pan
zatrzyma psa na zawsze. Trudno walczy z wielk mioci - rozemia si. Powiesi
suchawk.
Po paru tygodniach Lampo zacz ju chodzi po caej stacji. Czu si coraz lepiej.
Spowania tylko i nie okazywa jak dawniej ochoty do figlw.
co si stao.
Nadbieg maszynista. Z okna wyjrzao kilku zaciekawionych pasaerw.
Zawiadowca wzi creczk na rce i wrci na stacj. Wiedzia, e za chwil bdzie
musia pj po Lampo, ktry zosta tam, pod koami. Usiad i ukry gow w doniach.
- Co ci jest, tatusiu? - spytaa zdziwionym gosem dziewczynka.
***
Taka jest historia niezwykego psa, ktry naprawd y kilka lat temu we Woszech.
Zna j kade woskie dziecko. Jego grb znajduje si blisko budynku stacji, na ktrej zgin do dzi przetrwaa tam pami o wiernym Lampo.
Myl, e may bohater zasuy na to, aby nie zapomnieli o nim i nasi czytelnicy.
KONIEC KSIKI