You are on page 1of 180

Hkan Nesser

Kim Novak nigdy nie wykpaa


si w jeziorze Genezaret
(powie kryminalna)

Kim Novak badade aldrig i Genesarets sj


przekad:
Bratumia Pawowska i Marcin Aszyk

Jacek Santorski & Co.Agencja Wydawnicza


Warszawa 2006

Pamici Gunnara

Rozdzia 1
Bdzie o Potwornoci - to, o czym chc teraz opowiedzie. To
przecie tamto brzemienne w skutki zdarzenie sprawio, e
lato tysic dziewiset szedziesitego roku pamitam lepiej
ni wszystkie inne lata z czasw mojego dorastania. Rzuca ono
ponury cie na tyle innych spraw. Na mnie i na Edmunda. Na
moich biednych rodzicw i brata, na cay ten czas; pooone na
rwninie miasto, z jego ludmi i zdarzeniami, ktrych nigdy
bym nie wyowi ze studni zapomnienia, gdyby nie to, co si
wydarzyo. Potworno.
Od czego powinienem zacz? Co mogoby by idealnym
punktem wyjcia? Zmagaem si z tym pytaniem; istnieje tak
wiele moliwych wariantw. Zmczyo mnie w kocu mylenie
o tych wszystkich niepowizanych ze sob nitkach, rnych
pocztkach tamtego lata, wic postanowiem po prostu zacz
od wspomnienia rozmowy odbytej w kuchni mojego domu
przy ulicy Sportowej.
Tylko ojciec i ja, ciepy majowy wieczr tysic dziewiset
szedziesitego roku. Jak powiedziaem, tak zrobiem.
- To bdzie cikie lato - powiedzia ojciec. - Powinnimy si
na to nastawi.
Wyla przypalony sos do zlewu i kaszln. Obserwowaem jego
nieznacznie pochylone plecy i rozmylaem. Ojciec nieczsto
wieszczy ze proroctwa, wic przeczuwaem, e to co
powanego.

Chyba ju nie dam rady - powiedziaem, przesuwajc na


talerzu niedogotowane ziemniaki w stron porcji misa, aby
wygldao, e zjadem przynajmniej poow.
Podszed do stou kuchennego i przez kilka sekund
obserwowa resztki obiadu. Jego twarz przybraa nieco smutny
wyraz; zrozumiaem, e mnie przejrza, zabra jednak talerz i
bez komentarza zeskroba jego zawarto do wiadra pod
zlewem.
- Jak si rzeko, cikie lato - powtrzy, wci tak samo si
pochylajc.
- Jest jak jest - odpowiedziaem.
Wanie te sowa byy jedn z jego recept na wszystkie yciowe
trudnoci, a ja przyjem je za swoje, aby zobaczy, e chc by
dla niego wsparciem. Pokaza, e tkwimy w tym razem i e
jednak czego si przez te lata nauczyem.
- wita prawda - powiedzia - czowiek strzela, Pan Bg kule
nosi. -Jak si rzeko - przytaknem ojcu.
Poniewa by to cakiem adny majowy wieczr,
postanowiem wpa do Bennyego. Benny by jak zwykle w
toalecie, wic najpierw posiedziaem chwil w kuchni z jego
przygnbion matk.
- Jak si miewa twoja mama? - zapytaa.
- To bdzie cikie lato - powiedziaem.
Pokiwaa gow. Wycigna chusteczk z kieszeni fartucha.
Matka Bennyego wiosn i latem cierpiaa z powodu alergii.
Miaa katar sienny, jak to si mwi. Kiedy si gbiej nad tym
zastanowi, wydaje mi si, e miaa go przez cay rok.
- Mj ojciec tak powiedzia - dodaem.
- Ach, tak. Przyjdzie pora, przyjdzie rada.
W tym czasie zaczem si ju uczy, e w taki wanie sposb
mwi doroli. I to nie tylko mj ojciec; tak wanie naleao
robi, jeli chciao si pokaza, e nie ma si ju mleka pod
nosem.
Od kiedy moja mama powanie zachorowaa i znalaza si w
szpitalu, zaczem rejestrowa najwaniejsze zwroty, abym

mg je potem wykorzystywa wedug potrzeb.


Jest jak jest.
Wieczne utrapienia.
Mogo by gorzej.
Tak niewiele wiemy.
Albo czemu nie: Gowa do gry, a nogi w d - tak jak to sto
razy dziennie powtarza zezowaty Karlesson z kiosku.
Albo: Przyjdzie czas, przyjdzie rada - tak jak pani Barkman.
Benny wanie nazywa si Barkman. Benny Jesaias Conny
Barkman. Byli tacy, ktrzy uwaali, e by to dziwny zestaw
imion, lecz on sam nigdy nie narzeka.
- Ukochane dziecko ma wiele imion - mawiaa jego mama i
szczerzya si tak, e byo wida jej dzisa w kolorze pasztetu
z wtrbki.
- Zamknij gb - mawia wtedy Benny.
Chocia wic staem jedn nog w wiecie dorosych, nie
mogem przesta zastanawia si, dlaczego ludzie po prostu
nie milcz, gdy wiadomo, e nie maj nic do powiedzenia. Tak
jak pani Barkman.
Jak Karlesson z kiosku, ktry czasami, gdy mia wielu
klientw, mwi na wdechu, co, prawd mwic, brzmiao
paskudnie.
- Jak ona si ma? - spytaa pani Barkman, wycierajc z nos
chusteczk.
- Cige utrapienia - odrzekem i wzruszyem ramionami. Chyba nie za dobrze.
Pani Barkman pooya rce na kolanach. Wydawao mi si, e
miaa mokre oczy, ale to pewnie z powodu kataru siennego.
Bya du kobiet, zawsze ubran w kwieciste sukienki. Mj
ojciec uwaa, e bya troch niedorozwinita.
Nie miaem pojcia, co to oznaczao, i niewiele mnie to
obchodzio. To z Bennym chciaem gada, a nie z jego
zazawion mamuk.
- Duo sra - powiedziaem, gwnie po to, eby zagra
dorosego i podtrzyma rozmow.

- Ma nerwowy odek - odpara. - Po ojcu.


Nerwowy odek? To najgupsza rzecz, jak tego dnia
usyszaem.
Przecie odek nie moe by nerwowy. Domyliem si, e
powiedziaa tak, bo bya niedorozwinita, wic nie naleao si
tym przejmowa.
- Czy twoja matka nadal jest w szpitalu?
Skinem gow. Uznaem, e rozmowa z ni nie ma sensu.
- Odwiedzasz j?
Znowu pokiwaem potakujco gow. Oczywicie, e tak. Co
ta Barkman sobie waciwie myli? Ostatnio byem u mamy
tydzie temu, ale jest, jak jest, pomylaem. Ojciec jedzi do
szpitala codziennie i to byo najwaniejsze. Nawet kto taki,
jak matka Bennyego, powinien to zrozumie.
- No tak - powiedziaa - kady nosi swj krzy.
Westchna i wydmuchaa nos. Z toalety dobieg dwik
spuszczanej wody i wyszed Benny.
- Hej, Erik - zamia si - wysraem si jak ko. Pjdziemy si
cholernie dobrze zabawi?
- Benny - wyszeptaa sabym gosem jego matka - nie
przeklinaj.
- A tak, cholera - powiedzia Benny.
Nikt nie przeklina tyle co Benny. W kadym razie nie na
naszej ulicy. Nie w naszej szkole. Przypuszczalnie w caym
miecie.
Gdy bylimy w trzeciej albo czwartej klasie, do szkoy
przysza zoliwa nauczycielka z wystajc doln szczk. A
z Gteborga. Mwiono, e miaa yk pedagogiczn. Uczya
gwnie religii.
Gdy przez par dni nasuchaa si siarczystych przemwie
Bennyego, postanowia pozby si problemu. Dyrektor
Stigmans i wychowawca Wermelins otrzymali polecenie, by
dwie lekcje w tygodniu powica na wiczenie z Bennym
kultury jzyka. Zaczli, o ile dobrze pamitam, we wrzeniu,
kontynuowali przez cae pierwsze procze, a w okolicach

wit Boego Narodzenia Benny zacz si tak strasznie


jka, e nikt nie potrafi zrozumie, co mwi.
Wiosn nauczycielka dostaa wypowiedzenie, Benny znw
zacz przeklina i do wakacji by ju zupenie taki jak
dawniej.
Tego majowego wieczoru, gdy mj ojciec powiedzia, e to
bdzie cikie lato, rozsiedlimy si w betonowej rurze,
Benny i ja. W kadym razie na pocztku.
Byo jak zawsze. Betonowa rura staa si punktem wyjcia
dalszej czci wieczoru.
Rura zalegaa w wyschnitym rowie pidziesit metrw w
gb lasu i Bg jeden wie, jak si tam znalaza.
Miaa rednic wielkoci mniej wicej ptora metra, leaa
na uboczu i suya za dobr kryjwk, gdy chciao si
posiedzie w spokoju. Albo mie ochron przed deszczem.
Albo tylko troch pomarzy i zapali w ukryciu johny silvery,
do zwdzenia ktrych z kiosku Karlessona zmuszao si
dzieciaki, a w razie potrzeby kupowao samemu na sztuki.
Tamtego wieczoru mielimy kilka w puszce zakopanej pod
korzeniem obok rury. Benny j wykopa. Palilimy jak zwykle
z naboestwem. Potem dyskutowalimy na temat tego, co
brzmi lepiej. Fajka czy szlug. I jak naley trzyma papierosa.
Kciukiem i palcem wskazujcym czy kciukiem i duym
palcem. Take i tym razem nie doszlimy do konkretnych
wnioskw w adnej z tych kwestii.
Potem Benny zapyta o moj matk.
- Twoja stara... do diaba, czy ona...?
Kiwnem gow.
- Tak mi si zdaje - odparem - ojciec tak mwi. To samo
lekarze.
Benny szuka odpowiednich sw.
- Cholerny pech - wyrzuci z siebie w kocu.
Wzruszyem ramionami. Benny mia ciotk, ktra umara,
wic wiedzia, o czym mwi. Ja sam nie wiedziaem, jak to
jest.

mier?
Kiedy o niej mylaem - a mylaem czsto w trakcie tej
chodnej i beznadziejnej wiosny - najczciej dochodziem do
wniosku, e jest to najdziwniejszy wyraz ze wszystkich.
mier?
Co niepojtego. Najgorsze byo to, e mj ojciec wiedzia o
mierci rwnie niewiele. Wida to po nim byo wtedy, kiedy
jedyny raz zapytaem, co to waciwie znaczy by martwym.
- Hmm, tak - pomrukiwa i dalej wpatrywa si w ekran
wczonego telewizora, nastawionego tak, by nie byo sycha
dwiku. - Tego si nie wie. Czas pokae.
- Cikie lato - powtrzy Benny zamylony. - Do diaba,
Erik, musisz do mnie napisa. Bd siedzie tam, w
Malmberget, a do koca wakacji, ale jeli potrzebujesz
dobrych rad, to wiesz, e zawsze moesz na mnie liczy.
Wtedy w betonowej rurze zapanowaa cisza, jakby w tym
momencie anio przelecia. Wyranie mona byo to wyczu i
wiem, e Benny dozna tego samego, bo odchrzkn i
uroczystym gosem powtrzy propozycj.
- Cholera jasna, Erik. Pisz, jak sobie radzisz.
Podzielilimy si ostatnim zmitym papierosem.
Wydaje mi si, e potem napisaem do Bennyego list;
prawdopodobnie ktrego dnia w czerwcu, wtedy, kiedy ju
byo bardzo le, cho nie mam pewnoci. W kadym razie
nigdy nie da mi adnej rady.
Sabo radzi sobie z papierem i dugopisem, ten Benny
Barkman. Bardzo sabo.
Na pocztku lat szedziesitych mj ojciec by pracownikiem
wizienia. To cika praca, zwaszcza dla osoby o jego
wraliwoci, ale nigdy o tym nie mwi.
Zreszt w ogle niechtnie mwi o sprawach, ktre byy dla
niego niemie.
Nie ma si co martwi na zapas. Tak czy owak.
Do miasta na rwninie przywdrowa w latach trzydziestych, w
samym rodku kryzysu gospodarczego; pozna moj matk,

ktra zasza z nim w ci mniej wicej wtedy, gdy wiat


zwariowa i sam sobie podern gardo po raz drugi w tym
stuleciu. Mj brat Henry przyszed na wiat pierwszego
czerwca tysic dziewiset czterdziestego roku. Ojciec
przyjecha na oddzia pooniczy prosto z wojska. Przywiz
dopiero co zerwane konwalie i czterdzieci puszek pasztetu z
wojskowych zapasw.
Jeli oczywicie wierzy wersji, ktr zawsze si u nas
opowiadao.
Nigdy nie wrci na pnoc. Przez reszt wojny jako udawao
mu si wymigiwa od dalszej suby, po tym jak na wiat
przyszed jego pierworodny. Zdaje si, e zasania si blami
plecw. W zamian dosta prac w jednej z wielu w miecie
fabryk, produkujcej buty zimowe dla wojska, tak wic w
pewnym sensie dokada swoj cegiek do ostatecznego
zwycistwa. Jaki rok po zakoczeniu wojny caa rodzina
przeniosa si do mieszkania przy ulicy Sportowej.
Jeli chodzi o mnie, urodziem si osiem lat i osiem dni po
moim bracie i dorastaem w poczuciu, e midzy mn a nim
bya zdecydowanie wiksza rnica wieku ni midzy nim a
naszymi rodzicami. Dopiero teraz, na pocztku lat
szedziesitych, zaczem pojmowa, e to wraenie byo
mylne; moe sprawi to rak mojej matki, ktry uwiadomi mi,
jak byo w rzeczywistoci.
Bo byli ju raczej starzy, moja matka i ojciec. Tego lata, kiedy
matka miaa odej na zawsze, oboje mieli po pidziesit
siedem lat. Razem sto czternacie, suma przyprawiajca o
zawrt gowy. W czerwcu Henry skoczy dwadziecia dwa
lata. A moe dwadziecia trzy. Sam miaem czternacie. Tak to
wszystko wtedy wygldao.
Ojciec pracowa w wizieniu. Ptora roku wczeniej, zanim si
tam zatrudni, otwarto cele wszystkich najbardziej
niebezpiecznych przestpcw w kraju.
Albo raczej zamknito cele, tyle e ju bez nich.
Ojciec by klawiszem - sowo, o ktrym w miecie nie

syszano do momentu, gdy powstao Wielkie Szare.


Sam o sobie mwi stranik. Inni o nim klawisz. Klawisz w
Wielkim Szarym.
Wczeniej by cholewkarzem w przernych fabrykach.
Okrelenie cholewkarz zaczo zanika mniej wicej wtedy,
gdy zamknito ostatnie fabryki, za to zaczli pojawia si
klawisze. Tak wyglda wiat, ja te zaczem si tego uczy.
Cz rzeczy gdzie znika, a na ich miejsce pojawiaj si nowe.
Zdarzenia czy wszystkie moliwe wypadki? I ludzie.
Tylko w gowie wszystko pozostaje. Cho czasem wydaje si,
jakby i stamtd wiele ju poznikao.
Fabryka, ktrej nie zamknito w tamtych latach, nazywaa
si Sylt & Saft, pracowaa w niej moja matka. Przynajmniej
do czasu, kiedy zachorowaa. To, e ojciec pracowa w
fabryce obuwia, a matka w przetwrni, miao swoje zalety.
Czowiek mia zawsze skrzane buty, a na dole w spiarce by
najczciej spory zapas soku jabkowego.
Ale tamtego lata te czasy byy ju w zasadzie za nami.
Posiadanie ojca klawisza nie miao waciwie adnych zalet.
Co si za tyczy mojego brata Henryego, to zamys by taki,
by poszed na studia, dziki czemu wspiby si o jeden bd
dwa szczeble po drabinie spoecznej, lecz nie wszystko poszo
zgodnie z planem. Rozpocz szko redni w miecie
powiatowym. Bya uznawana za prestiow, chodzili do niej
jedynie chopcy i miecia si w tysicletnim paacu
otoczonym murem. Dotd wszystko szo dobrze. Henry uczy
si pilnie i codziennie dojeda pocigiem do szkoy.
Jednak uciek stamtd po mniej wicej dwch semestrach.
Byo to jesieni tysic dziewiset pidziesitego sidmego i
min ponad rok, nim z workiem marynarskim i kici
bananw na plecach znw zapuka do drzwi domu rodzinnego
przy ulicy Sportowej. Przemierzy cay wiat, wyjani, a
najczciej bywa w Hamburgu i Rotterdamie, a na ramieniu
mia wytatuowan r. Wtedy wszyscy zrozumieli, e nie mia
wikszej ochoty wspina si po drabinie spoecznej,

przynajmniej nie w taki sposb, jaki dla niego przewidziano.


Moja matka pakaa, kiedy Henry wrci, lecz czy z radoci, czy
ze zmartwienia z powodu tatuau, ktry jej si nie spodoba,
tego nie wiem. Po odpoczynku trwajcym par miesicy Henry
znw wyruszy w drog. Do tysic dziewiset szedziesitego
roku Henry by na siedmiu morzach, a wrci do domu, tego
samego dnia, w ktrym Dan Waern straci brzowy medal na
tysic piset metrw na olimpiadzie w Rzymie, i powiedzia,
e ma ju do morza. Zacz za to pracowa jako wolny
strzelec w gazecie regionalnej Kurren i wszed w stay
zwizek z niejak Emmy Kaskel, ktra pracowaa w sklepie
Bildberga z odzie msk i bya posiadaczk najpikniejszego
biustu w caym miecie.
Przypuszczalnie na caym wiecie.
Mniej wicej w tym samym czasie Henry kupi sobie
mieszkanie w miecie powiatowym odlegym o dwadziecia
kilometrw od tego, gdzie Kurren miao swoj gwn
siedzib. rebro. Jego kawalerka bya wielkoci mniej wicej
dwch stow do ping- ponga; nie byo w niej ani toalety, ani
biecej wody, lecz mimo to Emmy Kaskel od czasu do czasu
uwalniaa z ubra swoje adne piersi i co jeszcze, tam, w tej
norze.
Przynajmniej ja i Benny snulimy takie domysy.
Mimo to Emmy nie wprowadzia si do niego. Bya o dwa
lata modsza od Henryego
i w dalszym cigu mieszkaa z rodzicami, ktrzy byli
misjonarzami i u Bildberga dostawali rabat.
Na dobr spraw poowa naszego miasta piewaa w chrze
nalecym do wolnego Kocioa, wic nie byo powodw do
niepokoju, twierdzi Henry, mj brat.
- Ach, to ty? - rzek ojciec, kiedy wszedem do domu w ten
ciepy majowy wieczr.
- Tak - powiedziaem. - To tylko ja.
Wida byo, e co go trapio, wic usiadem w kuchni przy
stole z sokiem jabkowym i kilkoma sucharkami. Zaczem

wertowa stary numer Det Bsta, ktrego okoo piciu kilo


otrzymywalimy w prezencie gwiazdkowym od stryja
Willego, ktry by dwunasty na licie najlepszych szachistw
w Szwecji i mia bar mleczny w Saffle.
- Nie jest lekko - rzek ojciec.
- Jest jak jest - odpowiedziaem.
- Mgby zamieszka latem w Genezaret.
- Fajnie - powiedziaem.
- Nie bdzie ci tam le. Rozmawiaem z Henrym. On i Emmy
te bd tam mieszka i zaopiekuj si tob.
- Dam sobie rad - odparem.
- Wiem - przytakn ojciec. - Moliwe, e pojedzie take
Edmund.
- Edmund? - zdziwiem si.
- Dlaczego by nie? - odrzek ojciec i podrapa si z
zakopotaniem po szyi. - Bdziesz mia towarzystwo w swoim
wieku.
- Taa - mruknem. - Nie ma si co martwi na zapas.
Rozdzia 2
Budynek szkolny mia trzy pitra. Prostoktny jak pudeko na
buty, pokryty tobiaym kamieniem, ktry z biegiem lat sta
si brzowy.
Wzdu duszego boku budynku rozcigao si wirowe
boisko, gdzie na przerwach mona byo gra w pik non - po
drugiej stronie budynku byo rwnie wirowe boisko, ktre
nadawaoby si do rozgrywania meczw, ale si tego nie
robio.
Po tej drugiej stronie zbierali si antyfutbolici; czyli
dziewczyny, ktre toczyy si w haaliwych gromadach,
wymieniay rnymi przedmiotami i plotkoway. Nie wiem
zreszt, czy faktycznie si czym wymieniay i czym w ogle si
zajmoway, bo zawsze trzymaem si od nich w bezpiecznej
odlegoci. Zaliczaem si do tego tuzina chopcw, ktrzy nie

grali w futbol i nie brudzili si podczas kadej przerwy. Do


antyfutbolistw.
W gbi duszy byem wrogiem sportu i nie pojmowaem, w
jaki sposb ci wszyscy pikarze miecili si na boisku w czasie
kadej przerwy; musiao by ich co najmniej pidziesiciu.
Ale by moe naprawd graa tylko elitarna dwudziestka,
podczas gdy inni stali wok, krzyczeli i brudzili si, jak tylko
mogli. Nie wiem. Nigdy tam nie staem i nie patrzyem. Jak
ju powiedziaem, sprzyjaem antyfutbolistom, czyli
trzymaem z dziewczynami, cho nie by to szczeglny powd
do dumy. Prbowaem wyobrazi sobie, e w yciu istniej
inne wartoci. I bynajmniej nie byem w tym osamotniony.
Tak samo myla: Benny. I Snukke. Balthazar Lindblom i
Veikko, i Dupa-Enok, i kilku innych. I Edmund.
Gdy zaczem o nim myle - po tym, jak mj ojciec
zaproponowa, bymy spdzili razem lato - doszedem do
wniosku, e tak naprawd nic o nim nie wiem.
To znaczy poza tym, co oczywiste. e jego ojciec czyta
wierszczyki i e Edmund urodzi si z szecioma palcami u
kadej ze stp.
Poza tym by niezapisan kart, zdaem sobie z tego spraw.
Cakiem rosy i do silny
- i w okularach, w ktrych zawsze brakowao albo szka, albo
czci oprawki.
Chodzilimy do tej samej klasy jedynie przez ostatni rok,
kryy plotki na temat jego modelu miniaturowej kolejki i
piekielnie duej kolekcji zachodnich gazet, ale nie wiedziaem,
ile byo prawdy w tych opowieciach.
Jego ojciec by gliniarzem, byo to czce nas ogniwo. W
minionym roku pracowa z moim ojcem i tak zaczo si
mwi o wsplnym lecie.
I o tym, abymy spdzili je razem.
W zasadzie z nikim si bliej nie trzymaem, moe oprcz
Bennyego, ktry wyjeda na cae lato. W gruncie rzeczy nie
miaem adnych zobowiza - nie tak jak Benny, ktry by

uwizany na cae wakacje. Jedc rowerem po okolicy,


postanowiem wybada teren.
- Hej, Edmund - zagaiem.
- Cze - odpowiedzia.
Stalimy na parkingu rowerowym, pod dachem pokrytym
blach falist.
- Mj ojciec wspomnia o naszych wsplnych wakacjach odezwaem si.
- Tak, syszaem - odpar Edmund.
- Aha - powiedziaem.
- No tak - rzek Edmund.
Potem zadzwoni dzwonek i przez kilka dni nic wicej nie
zostao powiedziane w tej sprawie.
Ale uznaem, e by to cakiem obiecujcy wstp.
Genezaret to nie byo jezioro, ale dom pooony nad jeziorem,
ktre nazywao si Mckeln. Zreszt wci si tak nazywa.
Dwadziecia pi kilometrw od miasta. Ponad dwie godziny
jazdy rowerem w jedn stron. Ponad ptorej godziny z
powrotem.
Rnic w czasie powodowao wzgrze Kl eva, wykaczajcy
minie potwr, znajdujcy si mniej wicej w poowie drogi,
wysoki na tysic trzysta metrw.
Wok Mckeln - cakiem duego i niemal okrgego jeziora o
brzowej wodzie - znajdowao si kilka zabudowa, ale
gwnie otaczay go plae na skraju lasu. Genezaret sta na
poronitym sosnami cyplu, samotny i opustoszay. Nalea do
rodziny mojej matki. Walca si dwupitrowa drewniana
chaupa bez adnych wygd. Kadej zimy ld niszczy pomost,
a w dce nie byo silnika, ktry odczepiony lea w szopie,
waciwie od kiedy pamitam.
Moja umierajca matka nie bya jedyn wacicielk domu.
Wspwacicielk bya siostra matki, ciotka Rigmor, do
ktrej naleaa poowa spadku, ale ciotka jako niepoczytalna
nie moga roci sobie adnych praw do majtku.
Przyczyn smutnego stanu ciotki by traumatyczny wypadek

z pocztku wojny. Wpisa si w histori naszej rodziny w taki


sam oczywisty sposb, jak grzech pierworodny w histori
rodziny biblijnej. Ciotka zderzya si z osiem, a tym, co
rzucao silny i nieco mitologiczny blask na cae zdarzenie, by
fakt, e stao si to podczas jazdy na rowerze. Jechaa
oczywicie ciocia Rigmor, nie o. Razem z przyjacik
spdzaa wakacje, zwiedzajc Smolandi. Gdy zjedaa z
jakiego wzniesienia, najpierw trafia prosto na okazaego
dwunastaka PP, a nastpnie do znanego w caym kraju domu
wariatw Dingle pooonego na zachodnim wybrzeu. Na
cae ycie, jak si wydawao. Widziaem j tylko przez chwil
i uznaem, e ani troch nie jest podobna do mamy. W
zasadzie przypominaa fok. Tylko e zamiast wsw miaa
okulary. Mylaem, e tak si wyglda, gdy siedzi si w
Dingle.
Nie wiadomo na pewno, czy mj ojciec i matka prbowaliby
sprzeda Genezaret, gdyby nie ten fatalny wypadek z ciotk,
ale tak mi si wydaje.
Wiedziaem, e nie czuli si tam dobrze. By moe dlatego, e
byo tam niewygodnie. A moe dlatego, e moja mama nigdy
nie nauczya si pywa. Jezioro w niektrych miejscach byo
gbokie. W kadym razie nie w pobliu naszego cypla.
Niezalenie od tego, jak byo naprawd, trudno mi byo
wyobrazi sobie, jak bdzie wyglda lato, gdy rozmylaem o
wakacjach w majowe dni. Z Henrym i Emmy. Nie potrafiem
myle o Emmy, nie widzc przed sob jej piersi.
Pod bluzk, ale jednak. Gdy tylko wyobraziem sobie jej biust,
natychmiast mi stawa.
Tak to ju byo.
A myl o tym, co mj brat mgby robi z Emmy Kaskel, bya
trudna do zniesienia. Genezaret nie by duym domem. Do
tego jeszcze Edmund. Nie wiedziaem po prostu, jak bdzie.
Ale co tam, pomylaem. Przyjdzie pora, przyjdzie rada.
To by pitek, gdy Ewa Kaludis rozpocza prac w szkole
Stava. Mielimy wanie dwie czone lekcje z obrbki

drewna, a ja ostatecznie schrzaniem stojak na gazety, nad


ktrym pracowaem przez ostatnie siedem miesicy.
Drewniany Gustav nie by tym zachwycony, ale za bardzo si
tym nie przejem. Nie lubiem prac rcznych - ani szycia,
ani obrbki w drewnie; nigdy nie wychodzio mi to tak, jak
bym chcia i zawsze zabierao cholernie duo czasu. Jak
zwykle wystawaem bezczynnie pod dachem parkingu
rowerowego razem z Bennym i Dup-Enokiem i czekaem, a
skoczy si przerwa. Wtedy na ulicy pojawia si ona.
Chc zaznaczy, e zobaczyem j pierwszy, ale zarwno
Benny, jak i Dupa-Enok s rwnie pewni tego, e to oni
ujrzeli j pierwsi. W zasadzie nie odgrywa to adnej roli,
chodzi przecie przede wszystkim o to, e si pojawia.
W kadym razie na pewno najpierw przesza obok boiska, bo
na kilka sekund strona naleca do dziewczyn wypenia si
ludmi, ktrzy tylko stali i si gapili. Brudni pikarze w duych
zgrajach.
- Ja pierdol - powiedzia Benny i otworzy szeroko usta,
jakby siedzia na fotelu u dentysty Slaktarssona i czeka na
borowanie.
- Taak - odpowiedzia Dupa-Enok.
- Przecie to jest Kim Novak.
Nic nie powiedziaem. Gwnie dlatego, e nie lubiem gada
bez potrzeby, ale te dlatego, e odebrao mi mow. Babka,
ktra zajechaa warczcym skuterem prosto na szkolne
boisko, naprawd wygldaa jak Kim Novak. Burza jasnych
wosw, szykownie przewizanych czerwon chustk.
Ciemne eleganckie okulary i usta tak due i sodkie, e ugiy
si pode mn kolana.
Czarne, wskie spodnie rybaczki, cienki czarny sweterek, ktry
opina piersi, i powiewajca na wietrze, rozpita koszula w
czerwono-czarne paski.
- Ale bomba! - westchn Balthazar Lindblom.
- To puch - powiedzia Dupa-Enok.
- Ja piernicz, Kim Novak wparowuje na puchu na nasze

boisko. A niech mnie...


Potem Dupa-Enok straci przytomno. Mia jak agodn
odmian epilepsji i czasami mdla.
Byoby raczej dziwne, gdyby to wszystko wytrzyma pomylaem.
Kim Novak wyczya pucha. Przez chwil staa nad
siodekiem na szeroko rozstawionych nogach, ze stopami w
wirze, przygldajc si z umiechem stu omiu postaciom,
ktre jak sparaliowane stay na szkolnym boisku.
Nastpnie zsiada ze skutera, zgrabnie umiecia go na stojaku,
wyja z baganika pask aktwk, przemaszerowaa przez ten
gabinet figur woskowych i wesza do szkoy.
Gdy znika w rodku, odwrciem gow i odkryem, e obok
mnie sta Edmund. Niemal rami w rami, tyle e on by
troch wyszy.
- Co takiego - powiedzia grubym niewyranym gosem. - To
si nazywa dojrzaa kobieta.
Pokiwaem gow. Pomylaem o wierszczykach jego ojca i
uznaem, e Edmund wie, co mwi.
W cigu dwch godzin wszystko si wyjanio. Ludzie po
drugiej stronie budynku szkoy ju od dawna wiedzieli, e
Berra Albertsson przeprowadzi si do miasta, my chyba te,
przynajmniej kiedy si nad tym zastanowilimy. Berra by
legend piki rcznej, bra udzia w ponad stu pidziesiciu
meczach w reprezentacji kraju i mwio si, e strzela bramki
z tak si, e bramkarze ginli, jeli trafi ich w gow. Po
dwunastu sezonach w rozgrywkach ligowych i reprezentacji
kraju mia teraz zwolni troch tempo, obejmujc funkcj
trenera druyny szczypiornistw w naszym miecie. Mia j
doprowadzi do pierwszej ligi.
Rozumia to nawet kto taki jak Veikko, a o wszystkim
mona byo przeczyta kilka tygodni wczeniej w Kurren.
Armata Berra mia si wprowadzi do jednego z nowo
wybudowanych domw w Angermanlandii i pierwszego lipca
obj posad wicedyrektora parku.

W gazecie nie napisano o tym, e by zarczony z Kim Novak,


ktra naprawd nazywaa si Ewa Kaludis.
A take o tym, e bdzie ona zastpowa w szkole beznadziejn
Eleonor Sintring, ktra na pocztku miesica zamaa ko
udow podczas skoku przez skrzyni na gimnastyce dla
gospody domowych.
Ju nastpnego dnia kilku futbolistw kryo z list, na ktr
mona si byo wpisa, jeli byo si gotowym zama Sintring
drug nog, jak tylko wrci do szkoy.
Chodzio o to, by chtni cignli losy, gdy sprawa stanie si
aktualna. Gdy ja i Benny si wpisywalimy, lista bya duga.
W tamt sobot natknem si w bibliotece na Edmunda.
- Czsto tu przychodzisz? - zapytaem.
- Czasami - powiedzia Edmund. - W zasadzie to cakiem
czsto. Troch czytam.
To mogo si zgadza. Dla mnie osigniciem byo
przeczytanie jednej ksiki w miesicu, nic wic dziwnego, e
si tu wczeniej nie spotkalimy.
Edmund by nowy w miecie.
- Co najchtniej czytasz? - zapytaem.
- Kryminay - odpowiedzia bez wahania. - Stagge i Quentin, i
Carter Dickson.
Pokiwaem gow. Nigdy o nich nie syszaem.
- Ale te Juliusza Vernea - doda po chwili.
- Juliusz Verne to cholernie dobra ksika - powiedziaem.
- Cholernie dobra - powiedzia Edmund.
Przez chwil stalimy i gapilimy si przed siebie.
- Co bdzie z latem? - zapyta potem.
- Jak to co bdzie? - zdziwiem si.
- Z tym miejscem - odpar Edmund - z waszym domem.
Nie zaapaem dokadnie, o co mu chodzio ani te do czego
zmierza.
- Jak to? - zapytaem.
Zdj okulary i zacz poprawia tam klejc, ktra je
trzymaa w caoci.

Tym razem najwyraniej poama je tu u nasady nosa.


- Niech to szlag - powiedzia.
Nie odezwaem si. Upyno p minuty.
- Mog przyjecha czy nie? - rzek w kocu.
- Czy moesz przyjecha? - wyjkaem. - Co masz na myli?
Westchn.
- Cholera, ty tu decydujesz - powiedzia.
Wtedy zrozumiaem. Mylaem, e spal si ze wstydu.
Dostaem gsiej skrki.
- Jasne - powiedziaem. Edmund woy okulary.
- Jeste pewien?
- Oczywicie - odparem. Gsia skrka znika. Nastpia
chwila ciszy.
- Ekstra - podsumowa tak samo niskim i niewyranym
gosem, jak na boisku.
- Yyyy... lubisz Mrklina czy Fleischmanna?
Rozdzia 3
Henry, mj brat, by wysokim dryblasem, wszyscy tak
mwili.
By te prawdopodobnie przystojny, tak
przynajmniej twierdziy kobiety. Ja sam w tym czasie nie
potrafiem trafnie oceni wygldu mczyzn, ale widziaem
przecie, e przypomina troch Rickyego Nelsona i
wydawao mi si, e by to cakiem dobry wzr.
Albo raczej Ricka, bo wanie na takie imi przerzuci si w
tamtym roku.
Pali te lucky striki i zawsze wysuwa je z kieszeni biaej
nylonowej koszuli gestem, ktry oznacza mniej wicej tyle,
e ciko harowa, a teraz nadesza pora, eby zakopci.
Na rok przed mierci matki kupi swj pierwszy samochd,
by to w ogle pierwszy samochd w rodzinie.
Czarna baka VW, ktr jedzi na swoje reporterskie
wyprawy po okolicy. Sprawi sobie te aparat fotograficzny,
wic mg robi zdjcia swoich wypadkw i ich ofiar.

Odnosiem wraenie, e cakiem niele potrafi zwiza koniec


z kocem dziki pracy freelancera.
Tak mwi nasz ojciec.
- Cakiem niele potrafi zwiza koniec z kocem, ten Henry.
Waciwie nie wiedziaem dokadnie, co oznaczao okrelenie
freelancer. Oficjalnie Henry pisa przecie dla Kurren, ale
samo sowo byo jakby powizane z czym innym. Lucky
strike. Beat. Freelance. Bak VW ochrzci imieniem Killer.
- Ej, Erik - powiedzia w tamto niedzielne przedpoudnie.
- Tak, Henry.
Wanie zaparkowa Killera przy ulicy Sportowej.
Siedzielimy w kuchni, Henry zapali papierosa i siorba letni
kaw, ktr pozostawi ojciec, zanim pojecha autobusem do
szpitala.
- Tego lata bdziemy mieszka razem. Ojciec tak powiedzia.
Zacign si.
- Tak bdzie dla ciebie najlepiej.
Pokiwaem potakujco gow i spojrzaem przez okno. Soce
mocno wiecio. W taki dzie mona by si byo wykpa w
jeziorze Mckeln.
- Cika sprawa, to z mam - stwierdzi Henry.
- Tak - odpowiedziaem.
Opar okcie na stole i spojrza na soce.
- adna pogoda.
Skinem gow.
- Mona by si przejecha i sprawdzi, jak to wyglda.
Genezaret, znaczy si.
- Jasne - odrzekem.
- Masz ochot?
- Nie mam adnych planw - odpowiedziaem.
Tego dnia Henry i ja posprztalimy troch w Genezaret.
Uporzdkowalimy dom przed latem. Wywleklimy na traw
wszystkie materace, poduszki i koce, aby soce wycigno z
nich zimow wilgo. Otworzylimy okna na ocie i
zamietlimy podog. Nie byo z tym duo roboty.

Na parterze znajdoway si dwa pokoje i maa kuchnia z


lodwk i kuchenk. Na pierwsze pitro wchodzio si
schodami od strony szczytowej ciany budynku.
Dwa pokoje przechodnie. Spadzisty dach i straszny upa, gdy
tylko wpadao tam troch soca.
Wykpalimy si. Znalelimy pomost tam, gdzie by zawsze;
w sitowiu po poudniowej stronie cypla. Henry powiedzia, e
w tym roku przerobi go na most pontonowy. Przytaknem i
stwierdziem, e to cholernie dobry pomys. Tylko e
przydayby si lepsze deski, powiedzia Henry.
Przez chwil leelimy na materacach, opalalimy si i troch
gadalimy. Albo palilimy. Henry poczstowa mnie dwoma
papierosami i zagrozi, e mnie zabije, jeli powiem o tym ojcu.
Ja oczywicie nie miaem takiego zamiaru. Wyjechalimy do
domu wczesnym popoudniem, gdy byo najcieplej.
Wieczorem Henry musia i na mecz piki nonej. Wzilimy
ze sob obie butle gazowe, aby je napeni przed latem.
To bya w sumie, fajna niedziela i pomylaem, e moe lato te
bdzie znone. Cikie, ale do wytrzymania.
Tak naprawd bardziej ni Edmund Fleischmann
interesoway mnie czasopisma jego ojca, ale nie daem tego
po sobie pozna. Pokj Edmunda by wielkoci mniej wicej
omiu metrw kwadratowych, a makieta z kolejk zajmowaa
sze metrw. Cao bya do praktycznie rozwizana. Spa
na materacu pod pyt, gdzie mia take lamp, pk na
ksiki i kilka szuflad z ubraniami. Nie widziaem adnych
zachodnich gazet.
- Przebudujemy? - zapyta Edmund.
- Okej - odpowiedziaem.
W dwie godziny przebudowalimy cay krajobraz,
przejechalimy kolejk dookoa, doprowadzilimy do kilku
zderze, a nam si to znudzio.
- Waciwie to najfajniej si buduje - stwierdzi Edmund.
- To prawda - przytaknem.
- Wszystko dostaem od kuzyna - powiedzia Edmund. -

Oeni si i onka nie pozwolia mu tego zatrzyma.


- O kurde... - westchnem. - Tak bywa.
- Trzeba uwaa, gdy si wybiera bab - oznajmi Edmund. Idziemy do kuchni wcign pommaca? *
Wyopalimy pommaca w kuchni Edmunda, a ja wci
zastanawiaem si nad wierszczykami i nad tym, e mia
dwanacie palcw zamiast dziesiciu, ale nie byo jako okazji,
by podj ktry z tych tematw.
Zamiast tego pojechalimy na rowerach do domu w kierunku
ulicy Sportowej i napilimy si soku jabkowego.
Zabraem Edmunda do lasu i pokazaem betonow rur.
Cholernie mu si spodobaa, w kadym razie tak powiedzia.
Potem przypomnia sobie, e mia by w domu na obiedzie ju
p godziny temu, i rozstalimy si.
Pokj nauczycielski znajdowa si na trzecim pitrze. Przylega
do niego duy taras, jedyny w budynku. Gdy zbliay si
wakacje, nauczyciele czsto tam siadywali pod pstrokatymi
parasolami, pili kaw i palili.
Podczas krtkich wizyt Ewy Kaludis w szkole ycie towarzyskie
na tarasie zmieniao si. Stao si raczej i palio zamiast
siedzie, i przewieszao przez barierk, troch obojtnie
obserwowao szkolne boisko.
Ona bya tego powodem i nic dziwnego, e ogiery ustawiay si
wok niej, kopciy i szczerzyy zby.
Nauczyciel do spraw zaopatrzenia szkoy w pomoce naukowe
Stensj. Ko Hkansson. Okularnik.
- Patrz na Okularnika, ja piernicz! - krzykn Benny. Wsadza jej od tyu!
- Gadanie - rzek Balthazar Lindblom. - Nie odway si jej
tkn. Tylko si gapi. Jeli j zaczepi, przyjdzie Armata
Berra i ich zatucze.
- Murowane - potwierdzi Veikko. - Wystarczy, e kopnie
* Pommac - napj bezalkoholowy, moe zastpowa szampana,
sprzedawany w Szwecji od tysic dziewiset smego roku.

kogo pik prosto w twarz. Facet z pieka rodem.


W tamte ciepe dni pod koniec maja po stronie boiska, gdzie
zbieray si dziewczyny, byo wyjtkowo toczno. Pikarze
zaczli si najwyraniej interesowa bardziej szlachetnymi
sprawami, a na parkingu rowerowym zrobio si po prostu
ciasno. Ewa Kaludis uczya tylko w naszej i jeszcze jednej
klasie, wic moglimy si ni nacieszy nie tylko wtedy, gdy
akurat nadarzaa si okazja, aby j zobaczy.
Na przykad w czasie przerw, gdy staa na tarasie. Kim
Novak. Ewa Kaludis. Babka Armaty Berry.
Ja zaliczaem si do grupy szczliwcw.
Angielski i geografi mielimy z beznadziejn Sintring,
zanim wywrcia si na skrzyni. Ko Hkansson zastpowa
j przez kilka tygodni, a teraz nawiedzia nas Ewa Kaludis.
Na trzy tygodnie przed wakacjami.
Nawiedzia.
Waciwie wcale nie uczya. Nie byo takiej potrzeby.
Harowalimy jak woy. Zawsze gdy wchodzia, w klasie
panowaa nabona cisza. Umiechaa si, a oczy jej lniy.
Przez klas przechodzio lekkie drenie. Potem siadaa na
katedrze, zakadaa nog na nog i kazaa nam kontynuowa
prac od tej czy od tamtej strony.
Natychmiast rozpoczynalimy prac. Ewa Kaludis siedziaa na
katedrze, bi od niej blask. Albo przechadzaa si po klasie,
przeciskajc biodra midzy awkami.
Jeli podnioso si rk, ona prawie zawsze stawaa z tyu po
skosie, wyginaa si do przodu i opieraa piersiami o rami
ucznia. Albo jedn piersi.
O pomoc prosili prawie wycznie chopcy, a powietrze w
klasie byo cikie od perfum i modej tumionej zmysowoci.
Waciwie nie wiedziaem, czy dziewczyny lubi Ew Kaludis,
bo prawie nigdy nie wymieniaem z nimi adnych opinii, ale
wydawao mi si, e czerpay jakie korzyci z jej obecnoci. Na
swj kobiecy sposb. Ale moe si myliem. Moe byy
zazdrosne jak diabli.

Raz, gdy podniosem rk i poczuem jej pier przy moim


ramieniu i jednym policzku, mylaem, e zemdlej.
Pociemniao mi przed oczami i pomylaem, e rwnie dobrze
mgbym w tej chwili umrze. Chyba to zauwaya, bo pooya
mi do na ramieniu i zapytaa, co mi jest. To oczywicie nie
poprawio sytuacji, ale przygryzem jzyk i powoli doszedem
do siebie.
- le si czuj - wypaliem. - Wydaje mi si, e dostan
okres...
Nie wiem, dlaczego wanie to powiedziaem, ale Ewa
Kaludis tylko si zamiaa, a Benny, ktry siedzia obok mnie
i jako jedyny usysza moj genialn odpowied, stwierdzi na
przerwie: Niech mnie diabli, nigdy w yciu czego
podobnego nie syszaem.
- Erik, do diaska, teraz twoje akcje dobrze stoj, to jasne jak
cholera.
Nie byem pewien, czy mia racj, cieszyem si w kadym
razie, e si nie wkurzya.
- Poczekamy chwil - powiedzia ojciec. - Nie skoczyli
jeszcze obchodu.
Przytaknem. cisnem reklamwk, tak e winogrona
jeszcze bardziej si zgnioty.
- Nie zgnie winogron - powiedzia ojciec.
- Dobrze - odrzekem.
Przez chwil siedzielimy w ciszy na zielonych awkach.
Pielgniarki gnay w t i we w t, umiechajc si do nas
przyjanie.
- Obchd zawsze troch trwa - stwierdzi ojciec. - Duo si
wtedy dzieje.
- Wiem - odparem.
- Zdysz si jeszcze uczesa. Tam na rogu jest toaleta.
Poszedem si uczesa nowym metalowym grzebieniem.
Wyamaem w nim pi zbw od strony wszego koca, eby
mc otworzy zamek w toalecie na dworcu kolejowym, ale nie
podziaao. To nie miao znaczenia. Wane byo, e brakowao

zbw. Jeli si przebywao tam, gdzie dziewczyny, w dodatku


bez metalowego grzebienia, nie byo si wartym wicej ni
przebita dtka rowerowa. Co najwyej. Tak to ju byo.
- Pewnie niedugo bdziemy mogli wej do mamy powiedzia ojciec, gdy wrciem.
- Wiem - odpowiedziaem. - Ale nie ma popiechu.
- Masz racj - rzek ojciec.
Prbowaa mnie przytuli, ale zamiast tego ja pogadziem
mam.
Ojciec usiad po jej prawej, a ja po jej lewej stronie.
- Kupilimy troch winogron - powiedzia ojciec.
- Jak mio - odrzeka mama.
Pooyem reklamwk na tym szpitalnym kocu.
- Jak ci idzie w szkole? - zapytaa mama.
- Dobrze - odpowiedziaem.
- Zwolnie si dzisiaj z lekcji?
-Tak.
Zajrzaa do torby i z powrotem j zwina.
- A jak w domu?
- Bez problemw - odparem. - Tata czasem przypali sos, ale
kadego dnia idzie mu coraz lepiej.
Mama, zamykajc oczy, umiechna si, tak jakby kosztowao
j to wiele wysiku. Spojrzaem na ni. Bya szaroniebieska na
twarzy, a jej wosy wyglday jak zwida trawa.
- Bez problemw - powtrzyem. - Czy jest tu toaleta?
- Oczywicie - powiedziaa zmczonym gosem. - W
korytarzu.
Przytaknem i wyszedem. Usiadem na sedesie i przez
dwadziecia pi minut usiowaem si wysra. Potem
wrciem do rodzicw.
Mama i tata siedzieli blisko siebie i szeptali. Gdy wszedem,
zamilkli. Usiadem na krzele po lewej stronie ka.
- Wkrtce jedziecie do Genezaret? - zapytaa mama.
- Tak - powiedziaem. - Henry i ja bylimy tam ju i troch
posprztalimy.

- Dobrze, e Henry i Emmy troszcz si o ciebie.


- Tak - przytaknem.
- Henryemu cakiem dobrze idzie - rzek ojciec.
Na chwil zrobio si cicho.
- Mio, e mnie odwiedzie - powiedziaa mama.
- E tam - odpowiedziaem.
- Chyba bdziemy ju szli - przerwa ojciec. - Zdymy na
autobus pitnacie po.
- No, idcie - odpara mama. - Krzywda mi si tu samej nie
stanie.
- Przyjd jutro po pracy - odpar tata.
- Krzywda mi si nie stanie - powtrzya mama. Wstaem i
pogaskaem j po ramionach, potem wyszlimy.
Wyjem opowieci o Pukowniku Darkinie i przeliczyem je.
Wszystko si zgadzao. Sze czarnych zeszytw w ceratowych
okadkach, po czterdzieci osiem stron kady. Pi zeszytw
byo zapisanych; szsty prawie skoczony. Woyem
zakoczone przygody z powrotem do plastikowej siatki i
zamknem je gboko w szufladzie, gdzie trzymaem bielizn.
Nie bya to idealna kryjwka; wiele razy mylaem o tym, aby
zorganizowa co lepszego, zakopa siatk gdzie w lesie.
Gboko ukryta w ziemi tam byaby bezpieczna od kradziey.
Nic jako z tego nie wyszo. Ale teraz, gdy matka leaa w
szpitalu, szuflada na bielizn bya znacznie pewniejsza. Ojciec
nie grzeba w moich rzeczach. W ogle rzadko kiedy wchodzi
do mojego pokoju.
Rozpoczem Pukownika Darkina jakie dwa lata wczeniej.
Pierwszy zeszyt dostaem w prezencie urodzinowym od Lindy
Britt, tustej kuzynki z dugimi jak u krlika zbami. Uwaaa,
e powinienem zacz pisa pamitnik. Bo ona to robia i byo
to bardzo rozwijajce.
W zeszycie nie byo linii, co uznaem za do dziwne, skoro
chciaa, abym w nim pisa. Wziem wic linijk i podzieliem
strony na pola jak w komiksie - czterdzieci osiem kartek po
cztery okienka na stronie i ju wkrtce pisaem Pukownika

Darkina i zot lig. Bya to przygodowa historia, ktrej akcja


rozgrywaa si pomidzy Londynem, Askersundem i Dzikim
Zachodem i zawieraa wszystko, czego mona byo wymaga zaptlon podwjn gr, opisy aktw niewzruszonej
uczciwoci i celne dialogi.
- Ma pan dokadnie sekund na odpowied, inynierze Frega,
mj czas jest cenny.
- Nieze ciao, panno Carlson. Chyba nie chce go pani straci?
- Na mio bosk, Nessie, zapomniae zamiesza rum w
herbacie!
Sam Pukownik Darkin by psem goczym, ktry wycofa si
do swojego bunkra w grach, ale wyrusza do akcji, gdy
wymagaa tego sytuacja na wiecie. Jego towarzyszk bya
blondyna o duym biucie i wielkiej wadzy nad mskim
rodzajem.
Nazwaem j Vera Lane i zakochaem si w niej od
pierwszego zapisanego okienka. W tej chwili siedziaa
zamknita pod kluczem na strychu szalonego naukowca o
nazwisku Finckelberg. Wanie z warkotem wyruszy swoim
ferrari do miasta, by zakupi benzyn w celu podpalenia
domu z Ver w rodku.
Darkin znajdowa si sto kilometrw od tego miejsca na
motocyklu BSA-300 LT z diamentowymi szprychami. Byem
zmuszony posa po niego w odpowiednim momencie, zanim
pomienie zaczyby lizga si po piknym ciele Very Lane;
pieszyem si z przywoaniem Darkina take dlatego, e
koczy mi si zeszyt i kiepsko szo rysowanie ognia.
Nie byem szczeglnie dobry w rysowaniu komiksw, sam
zdawaem sobie z tego spraw. Ale miaem pewne
zobowizania w stosunku do postaci, ktre stworzyem.
Gdybym ich nie opisywa i nie rysowa, leayby w szufladzie
na bielizn jak zapomniane marionetki.
Czasem byo ciko. Ale przewanie - zwaszcza gdy si
naprawd wcignem w prac - bya to najbardziej sensowna
rzecz, jak zajmowaem si w trakcie mojego dorastania. Tylko

w tych chwilach udawao mi si zapomnie o caym gwnie


tego wiata.
Nigdy nikomu tego nie pokazaem. Nigdy nikomu nie
opowiedziaem o Pukowniku Darkinie.
Takie to byo zajcie.
Otworzyem sok jabkowy. Pocignem dwa yki i
rozmylaem.
- Do diaba! - napisaem w dymku Darkina. - Powinienem by
si domyli, w czym rzecz.
Rozdzia 4
Henry, mj brat, pisa do Kurren o wszystkim.
O spotkaniach czonkw rady gminnej, wycigach,
podejrzeniach o podpalenie. O dwugowych cieltach i o
rodzestwie, ktre rozdzielone przeciwnociami losu
spotkao si ponownie po pidziesiciu siedmiu latach. To,
czego nie wyowi w redakcji albo w terenie, znajdowa w
innych gazetach - szwedzkich i zagranicznych. Co najmniej
godzin dziennie spdza w bibliotece miejskiej w rebro na
przegldaniu gazet w poszukiwaniu nowinek i sensacyjek ze
wiata, aby znale pomysy i puenty do swoich artykuw.
Wszystko, co napisa i co ukazao si drukiem, wycina i
wkleja do duych albumw. Tamtego lata, gdy umieraa nasza
matka, mia ju tych albumw z p tuzina, czasem, gdy
odwiedzaem go w jego kanciapie przy ulicy Hrabiego,
pozwala mi je pooglda. Lubiem tam siedzie, skulony na
jego zapadnitym ku z elazn siatk na krtszych bokach;
siedzie i patrze na tytuy. Rzadko czytaem tekst, ale tytuy
do mnie przemawiay; nie wiedziaem wtedy, e prawie zawsze
to kto inny ni Henry wymyla te przycigacze wzroku:
Sprytna maciora przejechaa na gap dwadziecia mil
Bimber dobry na cinienie
Niemieccy ministrowie z krtk wizyt w Arboga
Gdy przeczytaem tak dobry tytu, zamykaem na chwil oczy i

prbowaem sobie wyobrazi ukryt za nim skomplikowan


rzeczywisto.
Czasem mi si to udawao, a czasem nie.
***
- Jest taka sprawa - rzek mj brat Henry pewnego dnia.
Do koca semestru byo mniej ni tydzie. Spojrzaem na
niego znad wycinka o straaku z Bald, ktry zama obie nogi
w Broby.
- No? - powiedziaem.
Henry spojrza na swojego papierosa i zgasi go w doniczce z
mokrym piaskiem, ktra staa na biurku obok maszyny do
pisania Facit Privaten.
- W sprawie lata.
Teraz si wycofa, pomylaem. Cholera jasna!
- Co jest? - zapytaem.
- Waciwie to jest kilka spraw - odpowiedzia i jeszcze
bardziej ni zwyke wyglda jak Ricky Nelson. Albo raczej
Rick. Zamknem album z wycinkami.
- Bd mia wolne w Kurren.
-Hmm?
- Przez cae lato.
- Przez cae lato?
- Tak. Mam zamiar napisa ksik.
Powiedzia to tak, jakby chodzio o pjcie do Karlessona i
kupienie erdzi na krki hokejowe.
- Ksik? - zdziwiem si.
- Tak jest. Kiedy trzeba to zrobi.
- Aha.
- Niektrzy ludzie musz. Ja jestem takim czowiekiem.
Skinem gow. Byem pewien, e tak wanie byo. Waciwie
nie wiedziaem, co powiedzie.
- O czym bdzie ta ksika?
Nie odpowiedzia od razu. Pooy nogi na biurku, pocign
yk ze stojcej na pododze butelki z Rio Club i wyowi lucky
strikea. O yciu - odpar. - The real thing. Egzystencjalna.

- Aha - powiedziaem.
Zapali papierosa i przez chwil siedzielimy w ciszy. Henry
zacign si kilka razy gboko, jednoczenie przewieszajc
ramiona za oparcie krzesa. Wpatrywa si w sufit, gdzie dym
si rozrzedza i zamienia w nico.
- Dobrze - powiedziaem w kocu. - To ekstra, e piszesz
ksik, na pewno bdzie wietna.
Henryego chyba niezbyt obchodzio moje zdanie na ten
temat.
- O jakich jeszcze sprawach chciae porozmawia? zapytaem.
- Nie rozumiem? - zdziwi si.
- Powiedziae, e masz kilka spraw. Ksika to chyba jedna
sprawa?
- Jeste diabelnie dobry w rachunkach, braciszku - rzek
Henry. - Autentyczna, cholerna maszyna liczca.
- W kadym razie zlicz do dwch - odpowiedziaem.
Henry zamia si. Mia krtki, ostry miech. Podobao mi si
to brzmienie i sam prbowaem sobie taki zafundowa, ale
niezbyt mi si to udawao. Zdaem sobie spraw, e miechu
nie da si wyuczy.
- No, chodzi mi o Emmy - powiedzia Henry i wydmuchn
kko z dymu, ktre przeleciao przez pokj jak jaki gruby
sputnik.
- Trafiony - powiedziaem, kiedy sputnik uderzy w cian i
rozbi si. - Jak to o Emmy?
- Nie przyj edzie - odpar Henry.
- Co? - zdziwiem si.
- Do Genezaret.
- Dlaczego nie?
- Rzuciem j - odrzek Henry.
Nie byem pewien, co to oznaczao. No bo chyba nie to, e
zatuk j na mier i wrzuci do jakiego kanau z nogami
wmurowanymi w cement. Vera Lane bya bliska takiego
koca w Darkinie III, ale trudno mi byo sobie wyobrazi, e

Henry zrobiby co takiego.


- O rany - powiedziaem w miar neutralnie.
- A wic bdziemy tylko ty, ja i twj kumpel. Jak on si
nazywa?
- Edmund - odparem.
- Edmund? - spyta Henry. - Paskudne imi.
- Jest okej - powiedziaem.
- Tak, tak - potwierdzi Henry. - Nie mona sdzi ludzi po
imionach. Spotykaem si kiedy z babk, ktra nazywaa si
Frida. W Amsterdamie. Nie bya taka za.
Przytaknem i przez chwil siedziaem, rozmylajc o
wszystkich babkach z dziwnymi imionami, z ktrymi si
spotykaem.
I o wszystkich babkach, ktre rzuciem.
- Ojca i matk trzymajmy od tego z daleka - powiedzia
Henry.
- Co masz na myli?
- e Emmy z nami nie pojedzie. Bd si martwi, e nie
poradzimy sobie z jedzeniem i tak dalej - odpar mj brat. Ale przecie damy rad, trzech superfacetw.
- Murowane! - wykrzyknem. - No problem. Jestem
Tarzanem omletw.
W tym momencie Henry zamia si swoim chropowatym
miechem. To byo mie.
Pomylaem, e gdy mj brat si mieje, to tak, jakby kto
drapa mnie po plecach.
Ktrego dnia pod koniec tygodnia pojechalimy na wycieczk
szkoln do zoo w Brumberga. Cay czas byem z Edmundem,
Bennym i Dup-Enokiem i chocia oberwao nam si od
druyny dziewczyn w konkursie pyta i przegralimy jednym
zasranym punktem, tracc w ten sposb kubeek lodw,
mielimy cakiem udane popoudnie.
Dupa-Enok obchodzi wanie urodziny i zgarn cae pi
dych od swojego wuja, wic mielimy duo forsy. Dupa-Enok
nie mia wa w kieszeni; wcisn w siebie pidziesit cztery

cukierki Dixi i w drodze powrotnej musia siedzie na jednym


z miejsc dla tych, ktrym grozio, e zwymiotuj.
Sam zjadem trzydzieci sze Reval i czuem si naprawd
wietnie.
W nocy po wycieczce miaem sen. Znowu byem w zoo, caa
klasa staa naprzeciwko duego zielonego akwarium z
delfinami, paszczkami i fokami. Chyba nawet z rekinami.
Bylimy bardzo cicho, bo staa tam Ewa Kaludis i co
opowiadaa. Za jej plecami w zielonej wodzie przelizgiway si
w swojej niekoczcej si podry due wrzecionowate ciaa.
Nagle usyszaem, jak Benny przeklina. Pokazywa co swoim
brudnym palcem i od razu zobaczyem, co odkry.
Tam, w akwarium, pywaa moja mama.
Wrd paszczek i fok. Moja mama.
Cholernie dziwne uczucie. Miaa na sobie znoszony fartuch w
wyblake re, ktry wkadaa do sprztania, bya spuchnita i
miaa wytrzeszczone jak ryba oczy. Podbiegem do szyby,
gestykulowaem i pokazywaem jej, eby przepyna na drug
stron, ale ona tylko unosia si w wodzie i gapia si na nas
smutnymi oczami. Prby przesunicia jej nie miay sensu, wic
zamiast tego odwrciem si. Przycisnem si do szyby i
prbowaem j ukry. Ewa Kaludis zamilka i spojrzaa na
mnie zaskoczona. Wygldao to prawie tak, jakby bya
rozczarowana. Chciaem si rozpaka, posika i zapa pod
ziemi.
Gdy si obudziem za pitnacie pita rano, byem zlany
potem. Pomylaem, e musi to mie co wsplnego z
cukierkami Reval. Poszedem do toalety, ale na prno.
Siedzc tam, zastanawiaem si nad swoim snem. Doszedem
do wniosku, e by dziwny. W zoo w Brumberga nie byo
akwarium, a Ewy Kaludis nie byo z nami na wycieczce.
Tego ranka ju nie zasnem.
Zanim weszlimy do mieszkania, Edmund powiedzia:
- Wiesz, jaka jest najwiksza rnica na wiecie?
- Midzy wszechwiatem a mzgiem? sy Lenner? -

zapytaem.
- Niee - odpowiedzia Edmund. - Najwiksza rnica na
wiecie jest midzy moj matk a moim ojcem. To tak, eby
wiedzia.
Nie myli si, zrozumiaem to podczas obiadu, na ktry mnie
zaprosili. Chyba w ramach podzikowania z gry za
pozwolenie na pobyt Edmunda w Genezaret przez cae lato.
Albin Wester, ojciec Edmunda, by niski i silnej budowy,
mia zwieszone wzdu ciaa rce i chwiejny chd. Wyglda
mniej wicej tak jak samiec goryla. Jakby przemczony.
Chocia byem antyfutbolist, pomylaem w tym momencie
o trenerze piki nonej, ktry prbuje opracowa w poowie
gry now taktyk, gdy druyna przegrywa 6:0. Jakby by
wesoy, a jednoczenie czu si jak zbity pies. Gdy jedlimy,
prawie cay czas mwi, zwaszcza gdy mia w ustach
jedzenie.
Pani Wester bya sztywna, jakby pokna kij.
Podczas obiadu nie wydaa z siebie adnego dwiku, ale od
czasu do czasu prbowaa si umiechn. Wygldao to tak,
jakby miaa pkn i za kadym razem czkaa i mrugaa.
- Moe dokadk, chopcy - powiedzia Albin Wester. - Nigdy
nie wiadomo, kiedy znowu dostanie si co dojedzenia.
Skrzynia z kiebasami Signe jest znana w caej pnocnej
Europie.
Edmund i ja zjedlimy naprawd due porcje, bo byy to
niezwykle smaczne kiebaski. Pomylaem o zadaniu na zajcia
z gospodarstwa domowego i powiedziaem Edmundowi, aby
poprosi swoj mam o przepis.
Wiedziaem, e co takiego zaliczao si do wyyn
uprzejmoci, a pani Wester a dostaa czkawki.
- Skrzynia z kiebasami a la Signe - powiedzia Albin Wester.
- Pokarm bogw.
Umiechn si, upuszczajc kilka kawakw kiebasy na
kolano.
- Jest alkoholiczk - wyjani potem Edmund. - Musi napina

wszystkie minie, eby poradzi sobie z takim posikiem.


Pomylaem, e to dziwne, i powiedziaem to. Edmund
wzruszy ramionami.
- Ech - odpar. - To wcale nie jest dziwne. Ma trzy siostry.
Wszystkie s takie same. Maj to po dziadku, pi na umr,
ale ciao kobiety tego nie wytrzymuje.
- Taak? - zdziwiem si.
- Nie powinno si wlewa bimbru w bab. A prochu dodawa
do tytoniu. Z tego s
tylko kopoty.
Na chwil si zamyliem.
- To zabrzmiao jak cytat z gazety Salasso - powiedziaem. Czytasz duo zachodnich gazet?
- Czasem - rzek Edmund. - Ale teraz wol ksiki.
- Ja mieszam - powiedziaem dyplomatycznie. - Od jak
dawna jest taka? Nie mona jej jako podleczy?
Byem troch obeznamy w dziaaniach ubocznych alkoholu.
Kuzyn mojego ojca, Holger, by ulepiony z tej samej gliny, a w
czwartej klasie przez jeden semestr mielimy nauczyciela,
ktrego nazywali Bimbrowy Jezus. Chla z butelki schowanej w
szufladzie katedry i wylali go po tym, jak zasn w klasie i si
zsika.
Tak si w kadym razie mwio.
Edmund potrzsn gow.
- Sekret zostanie wic w rodzinie - powiedzia. - To nie jest
oficjalskie.
- Aha - odpowiedziaem. - Tylko, e mwi si chyba oficjalne.
- Mam w dupie, jak to si mwi - odpar Edmund. - W
kadym razie to ze wzgldu na ni tak czsto si
przeprowadzamy. Tak mi si przynajmniej wydaje.
Wtedy zrobio mi si al Edmunda Westera.
I jego ojca.
Moe te troch byo mi al pani Wester.
Tego wieczora poszlimy do kina zobaczy film z Jerrym
Lewisem. Zaprosili nas We sterowie.

- Cholera - stwierdzi Edmund w drodze do domu. - Wszyscy


powinni by tacy jak Jerry Lewis. Wtedy wiat byby pikny.
- Gdyby wszyscy byli tacy jak Jerry Lewis - odparem - wiat
zniknby kilka tysicy lat temu.
Edmund przez chwil myla o tym, co powiedziaem.
- Niegupi jeste - rzek potem. - Potrzeba te typw w stylu
Perryego Masona, masz zupen racj.
- No i Paula Drakea i Delii - dodaem.
- Paul Drake jest cholernie dobry - powiedzia Edmund. Kiedy wchodzi do sali sdowej w rodku przesuchania i
mruga jednym okiem do Perryego. Cholera jasna, co za
facet!
- Zawsze ma na sobie bia marynark i czarne portki zauwayem. - Albo odwrotnie.
- Zawsze - odpowiedzia Edmund.
- Della si w nim kocha - oznajmiem.
- Objection/ Della kocha si w Perrym.
- A gwno! - wykrzyknem. - Kocha si w Paulu Drakeu.
- Okej - zgodzi si Edmund. - Kocha si w obu. Nie ma w
tym nic dziwnego.
- To dlatego, e nigdy nie potrafi wybra jednego z nich powiedziaem. - Objection sustained!
Przez chwil szlimy i wypowiadalimy znajome kwestie.
- Objection overruled!
- Objection sustained!
- Your cross-examination.
- No further questions, your Honour.
- Not guilty!
Przy kiosku Karlessona nasze drogi si rozchodziy. Edmund
mieszka dalej, przy ulicy Torfowej, a ja w pobliu parku
sportu.
Karlesson wanie zamkn kiosk; zielone okienka byy
zasunite, a automaty z gumami do ucia przywizane grubym
elaznym acuchem i kdk do stojaka na rowery.
- Wiesz, e do automatu z gumami mona uy poamanych

patyczkw do kiebasek?
- zapytaem Edmunda.
- Co? - zdziwi si. - Jak to?
Wyjaniem mu. Odamywao si po prostu centymetr
paskiego drewnianego patyczka. Rwnie dobrze mona byo
uy yeczek do lodw, ale trudniej byo je zdoby. Potem
wciskao si may kawaek drewna w otwr na
dwudziestopicioorwki i przekrcao. No problem. Klik, klik,
klik. Szczk i chrzst. Dziaao za kadym razem.
- Aha? - zdziwi si Edmund. - Blefujesz?
Pogrzebalimy troch w wiszcym na cianie mietniku i w
kocu znalelimy zafajdan yeczk do lodw. Odmierzyem
i odamaem kawaek, podwaajc paznokciem. Odczekaem
chwil, a przesza gromada rozchichotanych dziewczyn, i
wykonaem sztuczk.
Cztery gumy i piercionek.
Kady wzi po dwie gumy, a Edmund zabra piercionek dla
swojej matki alkoholiczki.
- Cholernie sprytnie - pochwali Edmund. - Powinnimy tu
przyjecha ktrej nocy latem i oprni ca t puszk.
Pokiwaem gow. To by plan, ktry sam ju od dawna
obmylaem.
- Wystarczy tylko zdoby yki - powiedziaem. - Ale zawsze
jest ich troch w kioskach z lodami na rynku.
- Ktrej nocy to zrobimy - rzek Edmund.
- Sustained - odparem. - Ktrej nocy latem.
Potem powiedzielimy sobie cze i rozeszlimy si.
Wiedziaem, e mj brat Henry jest niezwykym czowiekiem,
ale a do tamtego wieczoru nie zdawaem sobie sprawy, jak
bardzo niezwykym. Musiao to by w ostatnim tygodniu
szkoy.
- Berra Armata to dupek - powiedzia.
To ja zaczem o nim mwi. Albo raczej o Ewie Kaludis i przy
tej okazji wspomniaem co o tym, e jest z Armat Berr.
- Mwi ci, to prawdziwy gnojek.

To byo po prostu stwierdzenie; byem tak zaskoczony, e nie


wiedziaem, co powiedzie, a potem zaczlimy rozmawia o
czym innym. Potem Henry pojecha Killerem na spotkanie do
Kocioa zielonowitkowego.
Gdy odjecha, dugo mylaem o tym, co powiedzia.
Zastanawiaem si, jak u licha mg powiedzie co takiego, i
wtedy przypomniaem sobie, e Henry robi z Berr
Albertssonem wywiad do Kurren, gdy ten na pocztku maja
przeprowadzi si do naszego miasta.
Armata Berra gnojkiem?
Napisaem to na kawaku papieru, ktry wsunem do
Pukownika Darkina i zotych sztabek. Byo to tak dziwne
owiadczenie, e chciaem je w jaki sposb przechowa.
Potem w cigu lata miaem powody, by si nad tym gbiej
zastanowi. Powane powody. Ale teraz tego nie mogem
wiedzie, a kawaek papieru musia w jaki tajemniczy sposb
znikn, bo nigdy nie udao mi si go znale.
Rozdzia 5
Tamtego lata mielimy ostatnie prawdziwe zakoczenie roku
szkolnego.
Cz z nas miaa kontynuowa nauk w smej klasie, ale
mniej wicej poowa przechodzia od nowego roku do
gminnej szkoy redniej. Dotyczyo to tych, ktrzy nie
przeszli ju po szstej klasie. By to oczywicie punkt
przeomowy midzy innymi dlatego, e ju nigdy wicej
miaem nie siedzie w jednej sali z Veikko i Sluggo, i
Gunborgiem. I Balthazarem Lindblomem.
Nie byo to w sumie nic szczeglnego. Ale niektrych osb mi
brakowao. Na przykad Bennyego i Marie-Louise; z Bennym
i tak mogem si spotyka, w betonowej rurze i w innych
miejscach, ale o Marie-Louise, jej rozkosznych ciemnych
puklach i ciemnych oczach miaem ju nigdy wicej nie
rozmyla. W kadym razie, nie siedzc blisko niej.

I tak wszystko to wydawao si troch nie do ogarnicia,


jakkolwiek nigdy nie udao mi si znale szczeglnie blisko
Marie-Louise. No i pewnie s liczne babki w nowej szkole,
mylaem z optymizmem. Tracisz jedn, a ju czeka tysic
innych. Cest la vie!
Jednak to, jak miabym y bez Ewy Kaludis, byo pytaniem,
ktre szybko i mao zabawnie zaczo przypomina przepa.
W pewnym sensie jej pier pozostawaa na moim ramieniu od
tamtej chwili, gdy miaem dosta okres. W dniu zakoczenia
roku Ewa wesza do klasy akurat wtedy, gdy Okularnik
otwiera kupiony przez dziewczyny prezent: duy, oprawiony
obraz, przedstawiajcy osia, stojcego na skraju lasu i
wygldajcego na przygnbionego. Byo powszechnie
wiadomo, e Okularnik kadej jesieni spdza tydzie na
polowaniu na osie. Teraz sta w katedrze, gapi si na obraz i
prbowa umiecha si na tyle, na ile potrafi.
- Chciaam tylko podzikowa za ten wsplnie spdzony czas
- powiedziaa Ewa Kaludis. - Mio mi si was uczyo. ycz
udanych wakacji.
Bya to najbardziej byskotliwa rzecz, jak syszaem w caym
moim czternastoletnim yciu, i wszystkie inne byskotliwe
wypowiedzi, ktre kiedykolwiek syszaem, znajdoway si o
lata wietlne za ni. Zakoysaa biodrami, opucia klas, a
moje serce cisna zimna jak ld do.
Cholera jasna, pomylaem. Zostawi mnie w taki sposb?
Ta chwila bya poraajca. Siedziaem w awce i nagle
zrozumiaem, jak to jest straci co, co jest niezastpione.
Jakie jest te pi sekund, zanim skoczy si pod pocig.
Przez klas nie przejecha jednak aden pocig, i cae szczcie.
- Co z tob? - zapyta Benny, gdy wyszlimy na zalane
socem boisko. - Wygldasz, cholera, jakby si uchla
ponczem. Jak Henry Cooper w dwunastej rundzie.
- E... tam - powiedziaem. - Co z odkiem. Kiedy jedziesz?
- Za dwie godziny - odpar Benny. - Bd na miejscu jutro po
poudniu. Do Malberget jest cholernie daleko. Mam nadziej,

e uoy si jako z twoj mam.


- Na pewno - potwierdziem.
- Id do Blindberga kupi koszul a la Bonanza - rzek Benny.
- I taki zajebisty czerwony krawat, musz zaimponowa
kuzynostwu. Trzym si. Widzimy si jesieni.
- Trzym si - odpowiedziaem. - Pozdrw cholernych
Laplandczykw i laplandzkie komary.
- Zrobi to na mur beton - odpowiedzia Benny. - Pisz, gdyby
lato byo cikie.
Henry, mj brat, ju wyjecha i zacz urzdza si w
Genezaret. Ojciec sdzi, e
mieszka tam te Emmy Kaskel, ale ja oczywicie wiedziaem,
jak byo naprawd. Plan by taki, e ja i Edmund
przejedziemy te dwadziecia pi kilometrw na rowerach i
doczymy do Henryego. Mg nas oczywicie podrzuci, ale
chcielimy przyjecha na rowerach, wiadomo. W lasach
wok jeziora Mckeln byo wiele ciekawych miejsc i bez
naszych dwch kek Edmund i ja czulibymy si jak bez
rki.
W sobot wieczorem znowu pojechaem z ojcem do szpitala; ja
w ubraniu z zakoczenia roku, tata w marynarce, koszuli i
krawacie. Nigdy nie nosi krawata, gdy by klawiszem albo
kiedy by w domu, ale jak tylko wybiera si do szpitala,
przebiera si. Mimo e jecha tam autobusem waciwie
kadego dnia. Zastanawiaem si, od czego to zaleao, ale
nigdy nie zdecydowaem si go zapyta. Tamtego dnia te tego
nie zrobiem.
Mama leaa w tym samym ku, w tym samym pokoju i
wygldaa raczej bez zmian. Tylko wosy byy wieo umyte i
pomylaem, e wyglday adniej, prawie jak aureola.
Znowu mielimy ze sob siatk winogron i tabliczk czekolady,
ale gdy zamierzalimy ju odej, mama wetkna mi do rki
czekolad.
- Zabierz to, Erik - powiedziaa - powiniene si lepiej
odywia.

Nie chciaem czekolady, ale j przyjem.


- Mam nadziej, e bdziecie si dobrze bawi w Genezaret dodaa.
- Na pewno - odpowiedziaem. - Trzymaj si.
- Pozdrw Henryego i Emmy - powiedziaa.
- Pozdrowi - odparem.
W autobusie podczas powrotu do domu ojciec mwi rne
rzeczy o tym, co nam wolno robi, a czego nie w Genezaret. O
czym powinnimy pomyle i o czym absolutnie nie
wolno nam zapomina. O butlach gazowych i tak dalej.
Trzyma w doni kartk, ktr stara si ukry. Domyliem si,
e napisaa j mama, kiedy wyszedem do toalety. Ton gosu
ojca wskazywa, e niezbyt obchodzia go sprawa Genezaret.
Liczy na Henryego i Emmy. Z obowizku i wspczucia dla
mamy paln mi tylko kilka kaza. Byo mi go naprawd al.
Myl, e mimo wszystko mi ufa.
- Moe kiedy do was zajrz - powiedzia. - A i wy przecie od
czasu do czasu bdziecie si pokazywa w miecie.
Pokiwaem potakujco gow. Wiedziaem, e byy to tylko
sowa. Takie rzeczy mwio si, eby co powiedzie.
- Tyle e jeszcze trzy tygodnie pracuj. A w weekendy chc
jedzi do niej.
Zabrzmiao to dla mnie dziwnie, e powiedzia do niej,
zamiast - jak zazwyczaj Ellen albo twojej matki.
- Nie martw si - odparem - poradzimy sobie.
Wyjem czekolad Taragon. Miaa j zje mama, ale oddaa
j oddaa mnie.
- Chcesz? - spytaem, czstujc ojca.
Potrzsn gow.
- Ty zjedz. Ja nie mam ochoty.
Woyem j z powrotem do wewntrznej kieszeni kurtki.
Siedzielimy w ciszy, przejedajc przez Moss i obok
torfowiska, gdzie Henry pracowa przez kilka lat w cigu
letnich miesicy, zanim wypyn na morze; prbowaem

przywoa w pamici twarz Ewy Kaludis, ale niezbyt mi si to


udawao.
- Moglibycie posmarowa dk dziegciem - powiedzia
ojciec, gdy przy rynku skrcilimy w stron miasta. - Jeli
bdziecie mie czas. Nie uszkodcie jej.
- Dobrze - odpowiedziaem.
- Pomost te mona by posmarowa.
- Tym te si zajmiemy.
- Jeeli bdziecie mie czas - powtrzy ojciec i schowa
kartk, ktr dosta od matki
- zrobicie tyle, ile dacie rad.
- Trudno wyrokowa o przyszoci.
- Trzeba sta mocno nogami na ziemi - orzek ojciec.
Gdy wysiedlimy z autobusu na ulicy Torfowej, wetknem
Taragon do wiszcego na supie przy przystanku kosza na
mieci. aowaem tego przez ca drog do domu wzdu ulicy
Idrottsgatan, ale po ni nie wrciem.
A mans gotta do what a mans gotta do * - pomylaem.
Gdy w niedziel Edmund i ja wyruszylimy z miasta, na
zmian wiecio soce i chmurzyo si. Wia lekki wiatr.
Kiedy jechalimy przez gr Hallsberg, zaczo pada, wic
weszlimy do cukierni Lampas za stacj i wypilimy po
pommacu, i zjedlimy po drodwce. Edmund wrzuci
monet do szafy grajcej. Pijc pommac i gapic si na
deszcz, suchalimy trzy razy z rzdu Cotton Fields.
- W szafie nie ma innych wartych grania piosenek powiedzia Edmund, a ja bez adnych wtpliwoci ufaem
jego sowom.
Cotton Fields to bya zreszt diabelnie dobra piosenka.
Ostrzegem Edmunda przed gr Kleva, ale to tylko zachcio
go do wyczynw w ten pierwszy dzie wakacji.
- Przejad przez ca gr za jednym zamachem - owiadczy.
- Stawiam pidziesit re.
* Trzeba robi, co do czowieka naley (ang.).

- Dostaniesz ca koron - powiedziaem, bo wiedziaem, co


byo stawk. - Nie da si przejecha przez ca Kleva bez
roweru wycigowego.
Mielimy z Edmundem uywane rowery bez adnych bajerw,
oprcz baganika i dzwonka. adnych dodatkw. adnych
przerzutek. adnych rcznych hamulcw. Edmund mia
przynajmniej Crescenta. Mj jasnozielony rower marki Ferm
nie by powodem do dumy.
- Chc sprbowa - gono zadeklarowa Edmund, gdy
zbliylimy si na tyle, e byo wida wzniesienie. - No
further questions.
Dotar prawie do poowy wzgrza. Potem musielimy na
kwadrans usi na poboczu, eby nogi Edmunda odpoczy.
Gdy do niego podszedem, by blady, a w kcikach ust mia
pcherzyki zaschnitej liny. Lea na plecach w rowie, dray
mu nogi, a rower lea obok niego.
- Pieprzona gra - wyjcza. - W Sveg, gdzie mieszkalimy,
bya taka jedna gra- zabjca, ale ta, niech mnie szlag, jest
jeszcze gorsza. Zwymiotowaem tam, nie siadaj w tym
miejscu.
Wskaza palcem, a ja pooyem si w bezpiecznej odlegoci.
Splotem rce pod gow i mruc oczy, patrzyem na niebo i
chmury, ktre raz si zbieray, a raz przerzedzay.
Edmund nadal ciko dysza i trudno mu byo cokolwiek
powiedzie, wic leelimy tak przez kilka minut i wycznie
trwalimy.
Istnielimy na poboczu w poowie drogi na wzgrze Kleva. W
niedziel, w czerwcu tysic dziewiset szedziesitego
roku.
Pomylaem, e gdyby zamiast Edmunda by obok mnie
Benny, nie daoby si lee tak po prostu, spokojnie. Na
pewno bymy palili i przeklinali. Tymczasem z Edmundem
mogem pomilcze i wcale nie miaem wraenia, e jest w
tym co dziwnego.
Ani teraz, ani potem - gdy nie by ju bliski omdlenia.

Mona byo gada albo nie, byo to takie proste. Przez chwil
nad tym rozmylaem, ale nie doszedem, od czego to zaleao;
czy dziao si tak dlatego, e jego matka bya alkoholiczk, czy
e jego rodzina tak dugo mieszkaa w Norlandii. Byo mi to
obojtne. Uwaaem, e ta cisza Edmunda bya bardzo dobr
cech, ale postanowiem powiedzie mu to, kiedy go lepiej
poznam.
Za kilka dni albo jako tak.
W supermarkecie u Laxmanow w sbro pooonym kilka
kilometrw od Genezaret Henry kupi za bezcen ponad
szesnacie puszek klopsikw Ulla-Bella w brzowym sosie i
ju pierwszego wieczora oprnilimy dwie.
Razem z ugotowanymi ziemniakami i urawin, ktre Henry
przywiz z miasta. Do tego mleko i sok jabkowy.
Smakowao przyzwoicie. Potem Edmund i ja zajlimy si
zmywaniem, a Henry siedzia na jednym z krzese na zewntrz,
z kaw i papierosami. Na kolanach mia zeszyt, w ktrym od
czasu do czasu co notowa i sam sobie potakiwa.
Pniej wieczorem siedzia przy biurku w swoim pokoju i
stuka na maszynie Facit. Zrozumiaem, e wanie rodzi si
ksika. Ta o yciu. The real thing.
Zrozumiaem rwnie, e tak to wanie bdzie.
Klopsiki Ulla-Bella z ziemniakami i urawin.
Henry i powie egzystencjalna.
Edmund i ja zmywajcy naczynia.
- Psiakrew, ale nam dobrze - powiedzia Edmund, gdy ju
prawie wszystko pozmywalimy. W jego gosie sycha byo
irytacj, a ja go rozumiaem.
- Mogo by gorzej - odparem.
Henry oczywicie troch wicej myla o sprawach
organizacyjnych.
To, e mieszka w sypialni na parterze, a Edmund i ja na
pitrze, byo oczywiste. Nie musielimy o tym dyskutowa.
Rozporzdzalimy kuchni i duym pokojem, tak jak wszyscy
troje chcielimy.

- Z maymi wyjtkami - owiadczy Henry.


- Jakimi? - zapytaem.
- Na przykad, gdybym zaprosi tu ktrego wieczora jak
dziewczyn. Wtedy trzymajcie si z dala od parteru.
- Zgoda - powiedziaem.
- Gentleman s agreement - doda Edmund.
- Gotujemy na zmiany. Oczywicie tylko obiad, a nie
przekski. Tak samo ze zmywaniem. Okej?
- Okej - odpowiedzielimy.
- Zakupy robimy u Laxmanow. Bd je wozi Killerem, ale jak
chcecie, moecie jedzi na rowerach albo pywa dk.
Pokiwalimy gowami. No problem.
- Wychodek - powiedzia potem Henry.
- Wychodek - powiedzielimy i westchnlimy.
- Im mniej sramy, tym lepiej - owiadczy Henry. - I nie
wolno si do niego odlewa, to jest zakazane. Jeli bdziemy
o niego dba, mona go bdzie oprnia raz na dwa
tygodnie. Wiesz, jak to jest, Edmund... odkopywanie dou i
tak dalej... Mamy ciekawsze rzeczy do roboty. Okej?
Znowu powanie pokiwalimy gowami.
- To wszystko - zakoczy Henry. - Nie ma sensu
niepotrzebnie komplikowa sobie ycia. Powinno by nam
tak jak motylowi w letni dzie.
Cakiem nieze, pomylaem o ostatnim zdaniu, ktre
wypowiedzia. Zamyliem si na chwil.
W yciu powinno by tak jak motylowi w letni dzie.
Do Potwornoci zosta dokadnie miesic.
- Twoje palce u ng - zagaiem, gdy tego pierwszego wieczoru
leelimy ju w kach. - Jak to waciwie z nimi jest?
Nasze ka byy ustawione w jedyny moliwy sposb.
Rwnolegle do kadej ze cian, pod ktr stay, tak blisko
skonego dachu, e nie mona byo usi. Midzy nimi byo
przejcie szerokoci mniej wicej metra i komoda z naszymi
ubraniami, a na niej cholernie duo komiksw i ksiek. Henry
przywiz pi pudeek po butach penych gazet i jedn siatk

ksiek nalecych do Edmunda.


- Moje palce u ng? - zapyta Edmund.
- Duo si o nich mwi - odpowiedziaem.
- Tak? - zachichota Edmund. - Ju prawie nic nie wida.
Wystawi lew stop i porusza palcami.
- Ile widzisz?
- Naliczyem pi - powiedziaem. - Jakie brzydkie.
- Zgadza si - odpar Edmund. - Kiedy miaem sze,
wygldao to jeszcze gorzej, wic jeden usunli.
-Kto?
- No, lekarze - powiedzia Edmund. - Przy palcu
wskazujcym, czy jak on si nazywa, wida ma blizn. Tam
by ten dodatkowy palec.
Uklkem na pododze i ogldaem brudn lew stop
Edmunda. Byo tak, jak mwi. Tu przy duym palcu byo
wida mae zadrapanie, cienkie jak narysowana owkiem
kreska, duga najwyej na centymetr.
Pokiwaem gow i z powrotem wczogaem si do ka.
- Dzikuj - powiedziaem. - Chciaem tylko sprawdzi.
- W porzdku - odpar Edmund i wsadzi stop pod kodr. Pokaza ci drug?
- Nie trzeba - powiedziaem. - Bolao ci?
- Kiedy?
- Gdy je usuwali?
- Nie wiem - oznajmi Edmund. - Spaem. Byem pod
narkoz. Ale potem troch bolao. Miaem tylko sze lat.
Pokiwaem gow. Potem zaczem si zastanawia, jak to si
stao, e kto si dowiedzia, e Edmund ma dwanacie palcw,
jeli jedenasty i dwunasty usunito dawno temu. Mieszka
przecie w miecie dopiero od roku.
Bya na to tylko jedna odpowied. Musia sam o tym
opowiedzie.
Najpierw pomylaem, e to byo dziwne, ale im duej leaem
i o tym mylaem, tym mniej miaem co do tego pewnoci.
Gdybym mia dwanacie palcw u ng, moe te bym si

zdecydowa o tym opowiedzie. A moe i nie.


Nie znalazem konkretnej odpowiedzi i byem tym troch
poirytowany, sam nie wiem dlaczego.
Podobnie jak we wszystkie nadchodzce noce, i w t pierwsz
zasypialimy przy dwiku maszyny do pisania Henryego i
muzyki wydobywajcej si z jego magnetofonu. Elvis. The
Shadows.
Buddy Holly, Little Richard, The Drifters.
A take sabego skrobania gazi drzew o okno, gdy przez las
przechodzi wiatr od jeziora.
To byo przyjemne.
Nawet mie, ale wtedy braem pod uwag tylko to, co
naprawd chciaem bra pod uwag. To, co byo bliskie i
dostpne, gdy zasypiao si wieczorem i budzio rano.
Rozdzia 6
Przez pierwsze dni badalimy teren.
Na wodzie i ldzie. Jezioro Mckeln miao cztery kilometry
wzdu i wszerz, mona to byo odmierzy na mapie. Gdy si
wiosowao, informacje dotyczce odlegoci nie miay
wikszego znaczenia. Troch czasu to po prostu zajmowao,
niewane, dokd si pyno; liczyo si to, eby oszczdza
siy, aby nagle nie stan na rodku z bezwadnymi rkami.
Latem nigdzie nie trzeba si byo pieszy; czas znajdowa si
w morzu tysic razy wikszym ni Mckeln, wystarczyo
czerpa z niego wedle yczenia.
Drog przez jezioro mona si byo dosta w trzy miejsca.
Niemal na rodku znajdowaa si Wyspa Sosen, maa jaowa
wysepka, dua na kilkaset metrw kwadratowych, gdzie lubiy
sra mewy. Waciwie na wyspie nie byo nic oprcz ptasich
gwien, kamieni i dziesiciu skatych sosen, ktre stay w
kku na rodku i day temu miejscu nazw. To znaczy, nazw
na mapie. Edmund i ja posugiwalimy si nazw Wyspa
Gwien albo - co lepiej brzmiao - Wyspa Mewich Gwien.

Przy normalnym wietrze wystarczya jedna zmiana wiolarska,


by si tam dosta - przez zmian wiolarsk rozumielimy
mniej wicej to, e dystans by zbyt krtki, by si zmienia przy
wiosach.
Tyle samo czasu trzeba byo, by si dosta do Wieprzowej
Skaki, maego kpieliska na pnocnym brzegu jeziora z
kawiarni i dwudziestometrow piaszczyst pla. Z Genezaret
jechao si tam wirow drog przez las, a rowerem byo
znacznie szybciej ni dk.
Trzecim celem podry odzi by sklep Laxmanow w sbro.
Trzeba byo liczy si z podr trwajc poow popoudnia,
zwaszcza jeli miao si zrobi zakupy, a oczywicie trzeba
byo. Jeli si miao szczcie, za lad staa Britt. Ona te
nazywaa si Laxman, bya nasz rwienic znan z
lekkomylnoci. Nie wiedziaem dokadnie, co to oznaczao
ani jak si objawiao, ale miaa byszczce oczy i due usta, a
Edmund twierdzi, e zawsze mu stawa, gdy tylko o niej
pomyla.
Nie podobao mi si, gdy Edmund opowiada o swoich
uczuciach w tak mao wyrafinowany sposb. Nawet jeli sam
bym si chtnie przyzna, e te dostaj erekcji z tego czy
tamtego powodu, to jednak byy to prywatne sprawy. Nie
powinno si o tym rozpowiada gono na prawo i lewo, i
powoli docierao to do Edmunda. Potrafi zrozumie niuanse,
delikatne kwestie ten Edmund.
Tak czy owak, godziny spdzone na wiosowaniu, aby dosta
si do sklepu Laxmanow po prowiant, nie byy zmarnowane,
obaj tak uwaalimy. Przelizgiwao si obok domkw
letniskowych i pomostw, dyskretnie wypatrywao dziewczyn,
i pyno si dalej, do Ciemnej Rzeczki. Wspaniaa rzeczka,
sitowie roso tu tak wysokie i gste, e w niektrych miejscach
po rodku znajdowaa si tylko na metr szeroka rynna.
Niezaprzeczaln zalet by fakt, e do tych ciasnych,
poyskujcych zieleni pasay nie dopyway odzie motorowe i istniao oczywiste podobiestwo midzy naszymi

przejadkami a penetrowaniem botnistej dungli Amazonki,


co do tego bylimy z Edmundem zgodni.
Nie mino wiele czasu, gdy ustalilimy z Henrym, e tylko my
bdziemy zajmowa si zaopatrywaniem w ywno, i jak
dugo trwao lato - zanim stao si to, co si stao pokonywalimy tras przez Ciemn Rzeczk co drugi lub co
trzeci dzie, Edmund i ja.
Oczywicie zmienialimy si przy wiosach, ten, ktry by
chwilowo bezczynny, plea na dziobie na brzuchu, robi
zwiad, patrzc wzdu play i na botniste dno, ze wszystkimi
zmysami w gotowoci, aby nie przeoczy pierwszych oznak
zbliajcego si krokodyla.
Albo wa wodnego. Albo Indian.
Albo rozmylalimy o Britt Laxman.
- Dom nad rzek Lingking - powiedzia Edmund jednego z
tych pierwszych dni. - Czytae?
- Nie - odparem. - Nie wydaje mi si.
- Piekielnie dobra ksika. Przypomina mi to tutaj. To
bombowe lato, Erik. Cholera jasna, mam nadziej, e si
nigdy nie skoczy.
- Oczywicie, e nie - zaprzeczyem. - Rzu si karmelkiem.
- Ej, kapitanie - zapyta Edmund. - Mylisz, e panienka
Laxman byaby zainteresowana ma wycieczk dk
ktrego dnia?
- Biay czowiek gada od rzeczy - stwierdziem. - Laxman jest
cholernie religijna. Na mur beton jest przywizana do lady.
- Hmm - mrukn Edmund. - Nastpnym razem wemiemy
bro paln i metalow pi. Wida po niej, e jest chtna na
wszystko, czego potrzebuje mody mczyzna.
- Przyjdzie pora, przyjdzie rada - przypomniaem. By to
znak, e chciaem zmieni temat, wic Edmund nie cign
dalej tego wtku. Jak ju mwiem, by uwany i czujny.
Niezwykle czujny. Ten Edmund.
Pomidzy Genezaret i obszarem domkw letniskowych
Sjlycke znajdoway si dwa tak zwane prawdziwe domy.

Pierwszy, ten, ktry by najbliej nas, by czerwon ruder,


stojc nieopodal brzegu jeziora, poronitego sitowiem, i
otoczon olchami, krzewami malin i pokrzywami.
I nieokieznanym lasem liciastym. Mj ojciec mwi o nim z
tajemniczym umiechem, ktrego znaczenia nigdy nie
rozumiaem.
Gdy ju kto tam mieszka, by to jaki czonek lub czonkowie
rodziny Lundinw, ale dom czsto sta pusty, poniewa mska
cz rodu Lundinw siedziaa za to czy tamto, a damska
skadaa si z dziwek, tancerek nocnych klubw albo
burdelmam i wolaa miejsk atmosfer.
Najsynniejszym Lundinem by pewien Evert, ktry ju w
modoci ugodzi noem policjanta, omal go nie zabijajc, a
nastpnie napad na bank, a take wznieci poar oraz
wielokrotnie by sprawc pobicia i maltretowania. Jak dalece
udao mi si to wybada, najbardziej lubi napastowa mode
kobiety, ale jeli takich nie byo pod rk, mocowa si ze
staruszkami albo dziemi. Mwio si, e by analfabet i
nigdy nie nauczy si odrnia prawej strony od lewej,
mimo wielu wicze. Ale o rodzinie Lundinw mwio si
wiele rnych rzeczy.
Mona powiedzie, e dzielilimy z Lundinami miejsce
parkingowe, bo zarwno do ich domu, jak i do Genezaret
dawao si dojecha. Za parking dla samochodw, rowerw i
skuterw suya maa polana przy drodze. Potem ostatnie sto
metrw trzeba byo przej na piechot wyboist ciek. W
przypadku Lundinw byo to sto pidziesit metrw. W
przeciwnym kierunku, oczywicie. Istniaa dua rnica
midzy ciek prowadzc do Genezaret a ciek do domu
Lundinw.
Jak midzy wsk a szerok drog w Biblii - wyjania mi
kiedy mama.
Tyle e cieka Lundinw bya wyboista i wska, wic
porwnanie nie byo zbyt trafne.
Drugi, tak zwany, dom by star parcel wojskow, lec na

zakrcie drogi wirowej, dobry kawaek od jeziora. Tutaj


mieszkali Levisowie, para starych ydw, ktrzy przeyli
Treblink i nie zadawali si z innymi ludmi. Raz w tygodniu
robili zakupy u Laxmana, przyjedali do wsi na tandemie z
przyczep, ktr zaadowywali do pena artykuami pierwszej
potrzeby na cay tydzie.
W tamtym czasie nie wiedziaem dokadnie, co oznaczao
przey Treblink, nie wicej ni to, e byo to co tak
okropnego, e si o tym nie mwio.
Ani moja mama i tata, ani inni. Odnosio si wraenie, e lepiej
byo umrze w Treblince, ni j przey. Gdy przejedaem
rowerem obok spokojnej parceli ukrytej w lesie, mylaem, e
tak wanie wyglda wiat. Tak le, e niektrych rzeczy nie ma
co prbowa zrozumie. Trzeba je zostawi w spokoju i
pozwoli sowom, w ktre si je ubiera, dziaa jak plaster z
niewidocznoci i ciszy.
wiat, to, co w nim dobre, i to, co ze, by nieskoczenie
wikszy, ni moglimy powiedzie, rozumiaem to dobrze, i
fakt ten sprawia, e byem dziwnie spokojny i przestraszony
jednoczenie.
Nie wiem, dlaczego.
- Co waciwie dolega twojej mamie? - zapyta Edmund
pewnego popoudnia, kiedy pojechalimy do Wieprzowej
Skaki na lody. Siedzielimy przy szarym stole z pnia drzewa
na piaszczystej play, na ktrej prawie nie byo ludzi,
poniewa dzie by pochmurny.
Obgryzem ca czekolad wok wafelka, zanim mu
odpowiedziaem:
- Rak.
- Aha - powiedzia Edmund w taki sposb, jakby zrozumia.
Ale chyba jednak nie. Rak by jednym z tych sw. Jak
Treblinka, mier. Pieprzenie si.
Nie chciaem mwi o tych sprawach. A mio...?
Zastanawiaem si. Czy to sowo te do nich naley?
I kiedy tak siedzielimy sobie w ciszy, lizalimy lody i

spogldalimy na wyryte na stole rysunki i teksty - wszystkie te


serca i wszystkie kutas, cipa, Bengt 22.7.1958, ja
ukadaem ca wyliczank: RAK - TREBLINKA - MIO PIEPRZENIE SI - MIER.
Zrozumiaem, e wszystko to istniao na wiecie. Istniao,
istniao, istniao - przez cae tamto lato - wanie te pi sw
od czasu do czasu pojawiao si w mojej gowie jak pozbawiona
znaczenia wyliczanka. Nie, moe nie jak pozbawiona
znaczenia, bardziej jak jaka ochrona przed czym, co rozumiaem, ale czego nie chciaem rozumie, tak mi si wydaje.
Co niemal nieprzyzwoitego, czego cay wiat - nie tylko ja wstydzi si. Sowa jak plaster.
Zwaszcza gdy przejedalimy rowerem obok posesji
Levisow.
RAK - TREBLINKA - MIO - PIEPRZENIE SI - MIER.
Potrzebowaem ich, tych sw. Czasami zastanawiaem si, czy
byy to oznaki tego, e wariuj.
- Twj brat, Henry - ktrego dnia zapyta Edmund. - Co on
waciwie pisze?
- Ksik - odpowiedziaem.
- Ksik? - zdziwi si. - Jak Grasujcy Rex Milligan?
Znajdowaa si wrd ksiek, ktre mia ze sob.
Przeczytalimy
j ju par razy i zgadzaem si z nim, e bya absolutnie
bombowa.
Grasujcy
Rex
Milligan
Anthonyego
Buckeridgea.
- Nie - zaprzeczyem. - Wydaje mi si, e to co innego. Co
powanego.
Edmund zmarszczy czoo i zdj okulary. Byy nowe i jeszcze
cae, chocia min ju tydzie wakacji.
- Nie ma nic zego w byciu powanym - orzek. - Lepiej by mi
si yo, gdyby ludzie byli troch bardziej powani.
Nigdy nie syszaem nikogo w naszym wieku, kto mwiby co
podobnego, nawet adna z czsto zgaszajcych si do

odpowiedzi dziewczyn w klasie, ale kiedy si tak nad tym


zastanowiem, w sumie si ucieszyem.
- Mnie te - powiedziaem. Jednoczenie byo to troch
niepokojce.
- To nie powinno zaj jednak za daleko, to znaczy, powaga rzek Edmund po chwili. - Wtedy si w tym grznie.
- Jak w bagnie - dodaem.
Potem ju o tym nie rozmawialimy.
W czasie pierwszego tygodnia naszego pobytu w Genezaret
pogoda bya zmienna, ale na og byo adnie. Tego dnia, gdy
wiosowalimy na Wysp Mewich Gwien i ukadalimy
dwuwyrazowe zdania, byo gorco jak w piekle, wic
wskakiwalimy do wody z dki i z brzegu wyspy.
- Nieznony upa - powiedzia Edmund.
- To prawda - przytaknem.
- Chcesz powiosowa? - zapyta Edmund.
- Tak, dzikuj.
- Wykpi si - rzuci Edmund.
- Ja pniej - dodaem.
Reguy byy proste. Kada wypowied musiaa skada si z
dwch sw; ni mniej, ni wicej. Co drugie zdanie byo moje,
co drugie Edmunda. Jeli ktry chcia zmusi drugiego do
ciszy, po prostu milcza.
- Woda chodzi - oznajmiem.
- Przynajmniej stopy - zgodzi si ze mn Edmund.
Usiedlimy w skalnej szczelinie, gdzie kamienie za naszymi
plecami miay najlepsze nachylenie. Nogi zanurzone w
wodzie. W zasigu rki worek z jedzeniem. Radio
tranzystorowe wczone. Dion, o ile dobrze pamitam.
I Lill-Babs i jej Klas-Gran.
- Cae nogi - poprawiem.
- Chodzi nogi - potwierdzi Edmund.
- Dokadnie tak - odparem.
- Chcesz kanapk? - zapyta Edmund.
- Jeszcze nie.

- Chcesz pi?
- Tak, prosz.
- Zdrowie, bracie.
- Na zdrowie.
- Los sprzyja!
- Na pewno.
- Jedno sowo!
- Dwa sowa!
-Na... pewno?
- Tak, oczywicie.
- Nie na pewno?
Nadesza moja kolej i aby zaznaczy, e mczyo mnie to
dzielenie wosa na czworo, milczaem. Po chwili Edmund
zacz znaczco pokasywa i chciaem powiedzie: Bd
cicho!, ale powstrzymaem si. Zamiast tego siedziaem i
mruyem oczy do soca, kontrolujc panujc midzy nami
cisz.
Tak jakbym mia wadz nad czym, nad czym nie mona mie
wadzy. Nad sowami. Jzykiem.
Dziwnie si czuem. Tak bywa, gdy za duo myli si o jednej
rzeczy.
- Twj ojciec? - zaczem, nie otwierajc oczu.
- Mj ojciec? - zapyta Edmund.
- Ma gazety? - dokoczyem pytanie.
- Nie rozumiem - powiedzia Edmund.
- Specjalne gazety - wyjaniem.
Edmund westchn.
- Specjalne gazety - powtrzy zmczonym gosem.
Zastanowiem si.
- Przepraszam ci - wyszeptaem.
Edmund wycign jedn stop w stron nieba i rozstawi
palce, tak e blizna bya bardzo wyranie widoczna.
- Nie musisz - odpowiedzia.
- Jestem godny - poinformowaem.
- Ja te - odrzek Edmund.

Henry obudzi nas w sobotni poranek.


- Jad do miasta - owiadczy. - Na obiad jest kiebasa i
pure. Wrc pno. Musicie sami sobie radzi.
- Co bdziesz robi? - zapytaem.
Henry wzruszy ramionami i zapali papierosa.
- Musz zaatwi par rzeczy. A tak poza tym...
-Tak?
- Wybieracie si dzi wieczorem do parku rozrywki Lacka?
- Moe - odpowiedziaem. - A co?
Henry zacign si kilka razy i wygldao, jakby si nad czym
zastanawia.
- Potrzebujemy znaku - stwierdzi.
- Znaku? - zdziwi si Edmund.
Edmund rzadko kiedy wtrca si w moje rozmowy z Henrym i
mj brat przypatrywa mu si z udawanym zaskoczeniem.
- Jeli bdzie u mnie panienka - wyjani.
- Aha - powiedziaem.
- W ten sposb - doda Edmund.
- Suchajcie uwanie - zacz Henry po tym, jak dwa razy si
zacign. - Jeli na maszcie flagowym bdzie wisia krawat,
od razu pdzicie do ek, o ile przyjdziecie pniej ni ja.
Okej?
Edmund i ja spojrzelimy po sobie.
- No objection - rzeki Edmund. - Krawat na maszcie
flagowym.
- No to w porzdku - powiedzia Henry i znikn.
W pokoju nadal unosia si smuga dymu. Leelimy przez
chwil, czekajc, a si rozrzedzi. Syszelimy, jak Henry
zatrzaskuje drzwi na dole i jak oddala si ciek.
- Twj brat mnie nie lubi - odezwa si po kilku minutach
Edmund.
Zastanawiaem si, co odpowiedzie.
- Oczywicie, e lubi - odparem w kocu. - Dlaczego miaby
ci nie lubi?
- Nic nie szkodzi - stwierdzi Edmund. - Nie musisz udawa.

RAK - TREBLINKA - MIO - PIEPRZENIE SI - MIER pomylaem. Dlaczego miabym udawa?


- Nie rozumiem, o co ci chodzi - powiedziaem i poszedem
do kibelka.
Rozdzia 7
W t pierwsz sobot spdzilimy przed poudniem godzin
na pomostach w Sjlycke, ale byli tam gwnie doroli i mae
dzieci, ktre haasoway i sikay do wody, wic okoo
dwunastej powiosowalimy do Wyspy Gwien.
Zwdziem sze lucky strikew z jednej z wielu
pootwieranych paczek Henryego i teraz leelimy otoczeni
przez ptasie gwna, pilimy sok jabkowy i palilimy,
suchajc audycji Szwedzkiego Radia i letniej listy
przebojw. Dzie by tak samo ciepy jak poprzednie i
Edmundowi zacza ju schodzi skra z plecw. Przez
chwil gralimy w dwuwyrazowe zdania, ale szybko si tym
zmczylimy i niewiele mwilimy.
Jak ju wspomniaem, Edmund nie mia problemu z cisz.
Leelimy, kopcilimy wsplnie papierosa za papierosem i
podawalimy sobie flaszki z sokiem jabkowym. Przyszo mi do
gowy, e moglibymy by star par, ktra cae ycie spdzia
razem i nie miaa potrzeby prowadzi rozmowy-zapchaj
dziury.
Wikszej potrzeby w kadym razie.
Oglnie rzecz biorc, byo to cakiem mie uczucie.
- Mylisz czasem o swoim yciu? - spyta nagle Edmund, gdy
przez kilka minut leelimy w ciszy i suchalimy Young
World. Mruylimy oczy w socu, a woda masowaa nasze
ydki. Young World by bez wtpienia bombow piosenk,
niemal tej klasy co Cotton Fields, tak myla zarwno
Edmund, jak i ja.
- O moim yciu? - zdziwiem si. - Co masz na myli?
- Noo, jakie jest i takie tam - odpowiedzia Edmund. - Gdy na

przykad porwnujesz si z innymi.


- Nie - zaprzeczyem. - Nie myl o tym.
- Czy mogoby by w jaki sposb inne? - kontynuowa
Edmund.
Odczekaem chwil, po czym powiedziaem:
- Ma si tylko jedno ycie. To, ktre si ma. Nie rozumiem,
po co wyobraa sobie inne.
Edmund wypi troch soku jabkowego i zacz drapa si po
nosie, co robi zawsze,
gdy zdj okulary.
- Jakby to byo, gdyby si miao innych rodzicw czy co
takiego.
Nie odpowiedziaem.
- W jakim waciwie stanie jest twoja mama?
- Rak - powiedziaem po chwili. - Jest jak jest.
- Czy ona umrze? - docieka Edmund.
- Nie wiadomo - odparem.
- My i nasze matki - podsumowa Edmund i rozemia si.
- Co masz na myli? - zapytaem.
- S troch do siebie podobne - rzek Edmund. - Twoja ma
raka, a moja alkohol.
- To nie to samo - stwierdziem. - To dwie cholernie rne
rzeczy. Zirytowaem si i Edmund to zrozumia, bo
kontynuowa zmienionym gosem.
- Tego lata jest na odwyku, moja matka.
Tylko z grubsza wiedziaem, co to oznaczao.
- Na odwyku?
- W Vissingsbergu - powiedzia Edmund. - Przez cae lato.
Ma si nauczy y bez alkoholu, prbowaa ju kilka razy.
Dlatego tak si ucieszyli, e bd mg tu z tob by. Nie
wiedziae?
- Nie - zdziwiem si. - Ale nie rozumiem, jakie to ma
znaczenie. Jeli mamy gada, to pogadajmy o czym innym.
- Okej - zgodzi si Edmund.
Wiedziaem, e chcia jeszcze porozmawia o swojej matce

alkoholiczce, ale ja nie miaem ochoty na tak rozmow.


Zamiast gada, leelimy i suchalimy letniej listy
przebojw. Wypalilimy ostatniego papierosa, a potem
powiosowalimy z powrotem do Genezaret, by zje kiebas
z pure i przygotowa si na wieczr.
Obliczylimy, e jeli najemy si w domu w Genezaret, nie
bdziemy musieli wydawa pienidzy na kiebaski w parku
Lacka. W rezultacie pochonlimy pitnacie parwek;
Edmund osiem, ja siedem. Sze porcji pure w proszku.
Zrobio mi si po tym niedobrze, ale Edmund twierdzi, e
jest w doskonaej formie. Wskoczylimy na chwil z dki do
wody - pomost pontonowy nie by jeszcze gotowy, a dno od
strony brzegu byo muliste - na wosy naoylimy troch
brylantyny, woylimy czyste nylonowe koszule i udalimy si
na rowerach w drog przez las.
Odlego z Genezaret do parku Lacka wynosia nie wicej ni
p mili wirow drog, ale kilka razy zabdzilimy i dojazd
zaj nam godzin.
Wieczr na pocztku lata by jak wieczory na pocztku lata w
tamtym czasie. Peen obietnic i zapachw. Bez, jamin i
bimber w rwnych proporcjach. Przynajmniej wok parku
Lacka. Bylimy zgodni co do tego, e nie warto wydawa trzech
koron na bilet wejciowy, i zaparkowalimy rowery w gbi
lasu. Spilimy je te acuchem, pomylelimy, e byoby
cholernie le, gdyby jaki pijaczyna zwin nam rowery i
musielibymy i do domu na piechot. Nigdy nic nie
wiadomo.
Przed wejciem natknlimy si na Lassego Krzyw Gb,
ktrego rodzice mieli domek w Sjlycke. Krzywa Gba by
troch starszy od nas, kilka lat wczeniej opuci szkol
Stava. Ksywa wzia si od jego zdeformowanej gowy.
Dolnej poowy jego twarzy jakby nie byo i gdy mwi,
wygldao to tak, jakby sam sobie szepta do ucha. Nie
znaem go zbyt dobrze. Nikt go zreszt nie znal; na og
trzyma si na uboczu, moe to przez ten jego wygld albo

co innego.
- Raffe Wariat ma wart - oznajmi, i wyglda na
zmartwionego i jeszcze bardziej zdeformowanego.
- A niech to diabli! - powiedziaem.
To, e Raffe Wariat mia wart, oznaczao, e mog by
problemy z wejciem za darmo. Wprawdzie zawsze bez trudu
mona byo sforsowa stary sprchniay pot otaczajcy
miejsce imprezy - zwaszcza za cuchncymi, tak zwanymi
szaletami publicznymi w najbardziej zalesionym rogu - ale
Raffe Wariat by znany ze zdolnoci wyapywania wzrokiem
tych, ktrzy nie zapacili za wejcie. Poniewa
przypuszczalnie by to jedyny talent, ktry posiada, lubi
robi z niego uytek. Zwaszcza kiedy trafi na jakiego
wtego nieletniego, ktry nie by w stanie okaza wanego
biletu wstpu. Potrafi wwczas by grony i nieustpliwy. I
surowy. To pewnie dlatego tak czsto powierzano mu wart,
wtpi, czy bra za to pienidze. Wystarczyo, e dostawa
mundur. Tak czy owak, dyskutowanie z Raffe Wariatem byo
bezcelowe, na przykad utrzymywanie, e kupio si bilet, ale
si go zgubio, byo tak samo daremne jak ktnia z policj,
jeli jechao si rowerem bez zapalonego wiateka.
- Macie zamiar zapaci? - zastanawia si Lasse Krzywa
Gba. Edmund i ja przetrzsnlimy kieszenie i podliczylimy
finanse.
- Nie wiem - powiedziaem. - Duo jest ludzi?
- Od cholery - odpar Lasse Krzywa Gba. - Kurcz, ja w
kadym razie sprbuj. I tak nie mam pienidzy.
Edmund i ja zdecydowalimy si pj na kompromis. Ja
miaem zapaci, a Edmund pj z Krzyw Gb za szalet.
Raffe Wariat nie orientowa si, kim jest Edmund, ktry si
tu niedawno sprowadzi, ale mnie zna dobrze. Mniej ni
miesic temu wyrzuci mnie i Bennyego z ogrodzenia
wiatowej Sawy Tivoli Tajkona Filipsona w Hammarbergu.
Nasze wyliczenia okazay si trafne. P godziny pniej
Raffe Wariat wyrs przed nami trzema, gdy snulimy si

przy stoisku z wiatrwkami. Edmund odsun si dyskretnie


na bok, ja z powstrzymywanym triumfem pokazaem swj
ty bilet, a Lasse Krzywa Gba wylecia z wielkim hukiem.
- Ty pieprzony gnojku, id do wariatkowa! - krzykn, gdy
tylko znalaz si w bezpiecznej odlegoci.
Raffe Wariat tylko umiechn si pod nosem i wadowa
sobie pod warg wicej tytoniu.
Przewrci swoimi tymi oczami, poprawi mundur, a
nastpnie skierowa si w stron mrowia ludzi w poszukiwaniu
nowych ofiar. Obowizek przede wszystkim.
W parku Lacka byem wczeniej dwa razy, zeszego lata.
Waciwie nie mielimy tam nic szczeglnego do roboty,
Edmund i ja. Tace, obmacywanie si i chlanie byy
skierowane przede wszystkim do starszej ni nasza grupy
wiekowej.
Ale byo te co dla nas. To i owo do zjedzenia. Mogo da
wyobraenie o tym, co ycie zaoferuje nam za par lat.
Oczywicie oprcz taca i obmacywania si. Na przykad
namiot, gdzie grano w pokera, dokd udalimy si, gdy znik
Lasse Krzywa Gba. W tym zadymionym lokalu toczyo si
kilkadziesit modych talentw, wyzywajcych na pojedynek
profesjonalist Harryego Diamonda i jego on Vicky
Diamond, szczeglnie godn zobaczenia par. Mieli na
sumieniu tak wiele grzechw, e a czowieka podrywao, gdy
si tylko zbliy do namiotu.
Gra bya rodzajem pokera szturmowego; Harry gra
jednoczenie przeciwko trzem lub czterem graczom, a Vicky
zajmowaa si rozdaniami. Rozdawaa, jakby urodzia si z
tali w doni, i trudno byo zobaczy, czy cigna kart z
dou, czy z gry. Gdy sytuacja bya
krytyczna, nachylaa si mocno do przodu, tak e jej obfity,
lnicy biust prawie wystrzeliwa spod sukienki, i wtedy nikt
nie potrafi zatrzyma wzroku na tym, co robia z kartami.
Wszyscy gracze wiedzieli o tym triku, ale to nie pomagao.
Czowiek gapi si na cycki i by oszukiwany, tak to wygldao.

Tamtego wieczoru widzielimy, jak Podwjny Anton, starszy


brat Balthazara Lindbloma, krcej ni w kwadrans przegra
pidziesit koron i jak gruby handlarz jajami z Jeleniego
Myna opuci namiot, obiecujc, e jeszcze tu wrci i
odetnie Harryemu kutasa, a Vicky cycki.
Po namiocie pokerowym poszlimy do automatw do gry.
Pod zapadnitym brezentowym dachem stao tylko osiem
jednorkich bandytw, ale kady z nas do szybko pozby
si dwch koron i gdy w nieco ponurym nastroju
wychodzilimy z tego przybytku, naszym oczom ukazaa si
Ewa Kaludis.
Staa zupenie sama midzy namiotem z automatami a
parkietem do taca i palia papierosa. Miaa na sobie bia
sukienk, jej torebka te bya biaa i natychmiast zrozumiaem,
dlaczego staa tak sama porodku morza ludzi.
Bya po prostu zbyt adna. Jak bogini albo jaka Kim Novak.
Nie mona podlecie zbyt blisko soca, wiedzieli to wszyscy,
ktrzy mogli j zobaczy w tamten letni wieczr. W parku
zaczo si robi ciemno, zwaszcza tam, gdzie nie wieciy
latarnie, a Ewa Kaludis staa w takim wanie ciemniejszym
miejscu. Ale to nie miao adnego wpywu.
Zamarlimy w bezruchu, Edmund i ja.
- He - jkn Edmund.
Ja nic nie powiedziaem. Mocno zacisnem powieki,
zdobyem si na odwag i podszedem do niej. Zabrao mi to
kilka dugich jak wieczno sekund i gdy byem ju obok niej,
czuem si o wiele starszy.
- Hej, Ewa - powiedziaem mielej ni pukownik Darkin i
Jurij Gagarin razem wzici.
Rozpromienia si.
- Witaj - rzeka wesoo.
- Jak mio. Wy tutaj?
Niestety, to ciepe przyjcie odebrao mi mow, ale Edmund
stojcy tylko dwa kroki za mn przyszed z odsiecz.
- Pewnie - odpowiedzia. - Czy panienka stoi tu zupenie

sama i opuszczona? Poczuem silne ukucie zazdroci, e to


nie ja wpadem na tak odpowied. Mska protekcjonalno i
jednoczenie lekko artobliwie bezczelny ton.
Zamiaa si i zacigna papierosem.
- Czekam na narzeczonego - powiedziaa.
- A gdzie on jest? - spyta Edmund.
Nie odpowiedziaa. Wzruszya tylko lekko ramionami i w tej
samej chwili z ciemnoci wyoni si Berra Albertsson razem z
Atle Erikssonem, innym pikarzem. Obejmowali si, miali z
czego gono i nienaturalnie. Byo wida, e wanie byli za
namiotem odla si i wypi jednego. Berra puci Atle i obj
ramieniem Ew Kaludis. Potem wbi wzrok w nas.
- A to co za prosiaki? - zapyta.
Atle Eriksson zamia si tak, e z pyska wyleciaa mu
chmura kropli wdki.
- To Erik i Edmund - powiedziaa Ewa Kaludis. - Poznaam
ich w szkole Stava. Mili chopcy.
- No pewnie - odpar Armata Berra i przycisn j mocno do
siebie. - Ale teraz, u diaba, zataczymy. Trzymajcie si,
frajerzy!
- Do widzenia - powiedzielimy jednoczenie. I tak znikli.
Stalimy przez chwil i patrzylimy za nimi.
- Co za zarozumiay dupek - odezwa si Edmund. - Nie
rozumiem, co ona w nim widzi.
- Ja te nie - powiedziaem. - Trudno zrozumie sposb
mylenia kobiet.
- Ma si ochot przywali mu w gb - kontynuowa
Edmund.
- Wanie - zgodziem si.
Przez kilka godzin wczylimy si po parku Lacka.
Doszlimy do wniosku, e najwyraniej Britt Laxman miaa
w taki wieczr co innego do roboty, i wydawalimy nasze
marne pienidze tak powoli, jak si tylko dao. Na wat
cukrow. Na kko z czekolady. Na piekielnie drogiego gofra
z bit mietan i polew malinow.

Gdy ju mielimy wraca do Genezaret, zauwaylimy, e nie


tylko my tego wieczoru mielimy ochot stuc Armat Berr
po gbie. Oglnie mao byo w okolicy bijatyk, ale teraz
nadesza na to pora, czu byo mord w powietrzu. Edmund i
ja bylimy za scen i wanie skoczylimy ostatniego lucky
strikea, ktrego wykradem Henryemu, kiedy trafilimy na
ca zgraj.
Dwie zgraje, dokadniej mwic. Z jednej strony Armata
Berra, Atle Eriksson i kilku chwiejcych si pikarzy. Po
drugiej stronie krzepki, napakowany typ, ktrego nigdy
wczeniej nie widziaem. Mia wzdu i wszerz tatuae, i
oglnie robi wraenie zagraajcego yciu innych. Ijego
zgraja: mniej wicej p tuzina typw tego samego sortu.
- Zatuk ci, przeklta mapo! - wybekota miniak i
prbowa wyrwa si swoim sekundantom.
- Uspokj si, Mulle - ucisza go jeden z nich. - Pewnie, e
musisz sprawi temu murzyskiemu fiutowi manto, ale
najpierw musimy si schowa... przed policj, wiesz...
Mulle spasowa. Nie zrozumiaem tego z Murzynem, co
prawda Armata Berra mia czarne, krtko przystrzyone
wosy, ale Murzynem to on na pewno nie by.
Berra nic nie odpowiedzia. By spokojny, ale zacity i gdy
wszyscy schronili si za namiotem, poda swoj marynark w
paski jednemu z pikarzy, dokadnie podwin rkawy
koszuli, ustawi si do bjki i czeka. Mia lekko ugite kolana
i si chwia, jakby koysa, z boku na bok, z zacinitymi
piciami. Zdaem sobie spraw, e wstrzymuj oddech, a
Edmund mocno si do mnie przycisn i zgrzyta zbami z
podekscytowania. Pomijajc obie zgraje, Edmund i ja
bylimy jedynymi obserwatorami. Miejsce pojedynku byo
starannie wybrane; co do tego nie byo wtpliwoci.
Zamknem na chwil oczy i wziem gboki oddech.
Poczuem zapach lata i wdki. Zastanawiaem si, gdzie w
tamtej chwili bya Ewa Kaludis. Od strony parkietu
dochodziy dwiki Twilight Time, zrobio si pno.

W kocu kompani Mullego pucili go. Gono wykrzykn:


Aaaaargh!, i ze spuszczon gow ruszy na Armat. Mimo
napicia przeszo mi przez gow, e jest to marna taktyka.
Wszystko, co musia zrobi Berra, to wypa w bok - jak to
si mwi w jzyku boksu - wykorzysta prdko przeciwnika
i przyoy mu.I tak wanie zrobi, ale to nie wystarczyo.
Czerwonogby Mulle pad od pierwszego uderzenia pici
jak walnity pak w, ale potem Berra podnis go za
konierzyk koszuli i wymierzy trzy-cztery strzay w gb,
zanim go obrci i z ca si waln jego twarz dwa razy o
gleb.
Czuem, jak mi si przewraca w odku za kadym razem,
gdy Mulle dostawa cigi, i gdy byo ju po wszystkim,
zauwayem, e wok walczcych zrobio si zupenie cicho.
Zarwno zgraja Mullego, jak i pikarze stali niewzruszeni i
tylko si gapili, i kiedy Berra wyprostowa plecy i da znak, e
chce z powrotem swoj marynark, Atle Eriksson poda mu
j bez sowa. Nastpnie Berra odwrci si plecami do
Mullego i odszed.
Nastrj by niemal uroczysty. Jak po pogrzebie albo co
takiego. Edmund i ja te si wymknlimy. Czuem si z
jakiego powodu zawstydzony, Edmund take, bo aden z nas
nic nie powiedzia do czasu, a zostawilimy za sob park i
zaczlimy odczepia rowery.
- Co za brutalno - powiedzia wreszcie Edmund i wydawao
mi si, e gos mu dra.
- Nieczysta gra - stwierdziem. - Cholernie nieczysta gra. Nie
kopie si lecego.
Potem popedaowalimy z powrotem przez las, a ja znowu
zaczem si zastanawia, gdzie podczas bijatyki przebywaa
Ewa Kaludis i czy w ten wanie sposb mona zdoby tak
kobiet jak ona.
Jak Berra Albertsson.
Pamitam, e cicho pakaem, gdy tak jechalimy w t ciep
letni noc.

Tak, to by rodek nocy, tylne koo roweru Edmunda


rytmicznie zgrzytao, a ja cicho pakaem, sam nie wiedzc,
dlaczego.
Rozdzia 8
W niedziel odwiedzi nas mj ojciec. Bya to krtka wizyta,
bo podwozi go Ivar Bck, ktry mia tylko pomc mieszkacom Sjlycke przy instalowaniu anteny telewizyjnej.
W kadym razie przez godzin siedzielimy na trawie, jedlimy
przywiezione przez ojca wodniste truskawki i rozmawialimy.
Niezbyt duo. Moja matka czua si stosunkowo dobrze.
Czekaa na kolejn seri bada, ktra miaa potrwa kilka
tygodni. Moe miesic.
Potem bdzie mona co wicej powiedzie.
Przyjdzie pora, przyjdzie rada.
Henry zaproponowa, e wieczorem zawiezie ojca Killerem do
miasta, ale on tylko potrzsn gow.
- Pojad z Bckiem - zdecydowa. - Tak bdzie najspokojniej.
Edmund zapyta, co ojciec chcia przez to powiedzie.
Dlaczego najspokojniej jest jecha z Bckiem?
Wzruszyem ramionami.
- Uwaa, e Henry prowadzi jak wariat - odrzekem. - Boi si
z nim jedzi.
Kiedy ojciec odjecha, pomylaem, e nie zapyta o Emmy
Kaskel. Przez chwil si nad tym zastanawiaem. Moe Henry
w kocu mu powiedzia.
- Chopie - powiedzia Edmund, gdy skoczy czyta
Pukownika Darkina i sztaby zota. - To jest bombowe.
Bdziesz milionerem.
Tu przed naszym wyjazdem do Genezaret skoczyem
Pukownika Darkina i sztaby zota i wziem komiks ze sob.
W razie gdyby pada deszcz i gdyby nasza mnie ochota na
pisanie.
Ochota mnie nasza, ale oczywicie komiksu nie dao si ukry

przed Edmundem. Przeywaem katusze, ale w kocu


zostawiem zeszyt troch przypadkowo woony midzy inne
ksiki i nie trwao dugo, a Edmund go zwietrzy. A zaraz
potem przeczyta.
- Raczej kiepski - powiedziaem. - Nie musisz udawa.
- Kiepski! - wykrzykn Edmund. - Niech mnie szlag, to
najlepsze, co widziaem, odkd babcia przytrzasna sobie
cycki maglem.
Byo to norlandzkie przysowie i wyraao najwysze uznanie i
podziw. Nagle zrobio mi si tak mio, e nie potrafiem tego
ukry.
- Eee - skwitowaem. - Bujaj si, maminsynku.
Fakt, e ogarn mnie nastrj na rysowanie, na pewno mia
co wsplnego z sobotnim wieczorem w parku Lacka.
Miaem potrzeb rysowania i opowiadania o takiej kobiecie
jak Ewa Kaludis, to jakby we mnie krzyczao. By moe
chciaem te przedstawi kilka porzdnych bijatyk - w nieco
lepszym stylu ni to, co zaszo midzy Armat Berr a
czerwonogbym Mulle. Prbowalimy troch dyskutowa o
tym, jak Mulle musia czu si nastpnego dnia, ale na sam
myl, jak moga wyglda jego twarz, Edmund i ja
dostawalimy dreszczy.
Nie mwic o tym, jak musia go bole eb.
W kadym razie w niedzielny wieczr kilkakrotnie przelotnie
padao i kiedy Edmund lea na swoim ku i prbowa
pisa list do mamy w Vissingsbergu, ja leaem na moim i
rysowaem pierwsze okienka Pukownika Darkina i
zagadkowej spadkobierczyni.
To by cakiem przyjemny wieczr, nie wiem, dlaczego
pomylaem o tym jeszcze, kiedy trwa.
W miar upywu lata mj brat Henry by coraz bardziej zajty
swoj powieci egzystencjaln. Byo to niemal tajemnicze.
Najczciej spa do pna, potem wstawa, kpa si w jeziorze
i siada przed maszyn do pisania z kaw i papierosem.
Najchtniej na trawie przy chybotliwym stole ogrodowym, jeli

pogoda na to pozwalaa. A na og tak byo. Gdy zbliaa si


pora przygotowywania posikw, prawie zawsze si wymigiwa.
Dawa Edmundowi albo mnie pitala albo dych, bymy si
wszystkim zajli. Zakupami, gotowaniem i zmywaniem.
Nie protestowalimy. Z pienidzmi byo krucho, nie
mielimy oczywicie wygrowanych potrzeb, ale mio byo
mc przynajmniej od czasu do czasu kupi loda u Laxmanow
albo dalej, w Wieprzowej Skace. Czy te kilka papierosw
luzem, nie mona byo przecie przez cay czas podkrada ich
Henryemu, nawet jeli nie zwraca na to uwagi.
Po posikach Henry znika gdzie swoim Killerem i co
najmniej co drugi wieczr wraca do domu, kiedy ju
kadlimy si z Edmundem spa. Czasami budziem si i
syszaem go w rodku nocy. Nieregularny stukot maszyny
Faciten i magnetofonu grajcego Eddiego Cochranea i The
Drifters. Eivisa Presleya. Muss ich denn... Nagra to w kilku
miejscach na tamie. Gdy cicha muzyka, zaczynay piewa
ptaki w zarolach pod oknem. Czasami pytaem Henryego o
to, jak mu idzie z pisaniem ksiki, ale nigdy nie mia ochoty
o tym rozmawia. Do przodu - odpowiada zazwyczaj i
zaciga si papierosem.
- Do przodu.
W jaki dziwny sposb byem ciekaw tego, o czym pisa, ale
nigdy nie zostawia na wierzchu adnych papierw, a ja nie
chciaem pyta. Pewnego wieczoru, gdy wyjecha Killerem,
zobaczyem papier tkwicy w maszynie na biurku. Byo to
tylko kilka wersw; usiadem na krzele i ostronie
przekrciem waek, by mona byo co zobaczy.
Przeczytaem tekst pi albo sze razy. By moe dlatego, e
uwaaem go za dobry, ale te dlatego, e wydawa si taki
zaskakujcy. Zaskakujcy i troch obrzydliwy.
Zachodzi go od tyu nagle i od razu na waciw odlego.
Jeden krok w wirze, nie wicej ni jeden, do mocno ciska
rkoje, krtki miercionony wymach. Dwik, ktry si
rodzi, gdy stal miady czaszk, jest guchy. Inwersja dwiku,

ktry sycha, bo jest bardziej cichy ni cisza, a kiedy cikie


ciao zespala si z ziemi, letnia noc jest gsta i odpowiada
zagadkowym umiechem; wszystko si wypenia i..
W tym miejscu skoczy. Zakrciem z powrotem waek
maszyny i poczuem si nagle jak zodziej noc. Jak mawiaa
matka Bennyego.
RAK - TREBLINKA - MIO - PIEPRZENIE SI - MIER pomylaem. O czym jest ta ksika, ktr piszesz, Henry, mj
bracie?
Przez kilka dni planowalimy nocny najazd na kiosk
Karlessona, a w czwartek wieczorem, dzie przed noc
witojask, w kocu zdecydowalimy si wprowadzi
sowa w czyn. Henry najwyraniej postanowi spdzi ten
wieczr w domu, a my oznajmilimy, e koo pnocy
musimy co zaatwi i tu po dziewitej udalimy si w
drog. Henryego niewiele to chyba obchodzio.
- Jeli wpadniecie na jaki diabelski pomys, uwaajcie, eby
was nie zapali - powiedzia tylko, nie podnoszc wzroku
znad maszyny do pisania.
Mielimy ze sob cztery butelki soku jabkowego i jedn
bagietk. I nieco ponad dziesi koron, aby kupi sobie
przysmak na rynku u Trnera, zanim ten zamknie o
jedenastej.
Na pocztku trzymalimy si planu, wieczr by nieco
wietrzny, wia gwnie wiatr znad rwniny i okoo jedenastej
udao nam si dotrze na rynek w K-a. Deszcz wisia w
powietrzu i na ulicach byo mao ludzi. Kiedy ju zjedlimy
kiebaski od Tornera i wypilimy po soku jabkowym, Tomer
zatrajkota swoj przyczep z grillem i odjecha, a my
zaczlimy szuka yeczek. Gdy rynek opustosza,
kontynuowalimy poszukiwania w mietnikach przed
kioskiem, przed stacj i w okolicy, wok innych budek z
kiebaskami: u Hermana przed blokami mieszkalnymi.
O dwunastej uznalimy, e mamy wystarczajc ich liczb.
Pidziesit trzy sztuki. Liczc, e na kade cignicie

przypaday trzy gumy w kulce i jeden plastikowy gadet, w


sumie wychodzio sto pidziesit dziewi kulek i pidziesit
trzy gadety.
Wicej nie bylibymy w stanie wyzu i pewnie te wicej nie
byo w automacie Karlessona.
Peni wiary przeszlimy pozostae dwiecie metrw na pnoc
wzdu ulicy Torfowej. Nie spotkalimy ani jednego czowieka.
Nawet kota. Zacz sipi deszcz. Cieszylimy si, e bez
przeszkd bdziemy pracowa pod oson nocy, co do tego nie
byo wtpliwoci. Czuem, jak wszystko we mnie buzuje z
podniecenia, a Edmund zacz nerwowo chichota.
Zatrzymalimy si przed picym kioskiem.
Na pustym automacie wisiay dwie zapisane odrcznie kartki.
Na jednej widniao: Popsuty, a na drugiej: Nie czynny.
Karlesson nigdy nie by dobry w ortografii.
Przez trzy sekundy gapiem si na automaty. To, co
zobaczyem, podziaao na mnie jak pachta na byka. Nie
nale do osb, ktre trac gow przy pierwszej okazji, ale
byem tak okropnie zdenerwowany, e straciem panowanie
nad sob.
- Cholerny pierdolony Pizdek-Karlesson! - wykrzyknem i z
caej siy zaczem kopa elazny sup, na ktrym wisia
szklany automat.
Miaem na sobie cienkie teniswki, wic bl zamanego palca u
nogi by tak silny, e prawie zemdlaem.
- Uspokj si - powiedzia Edmund. - Zbudzisz cae miasto,
ty pieprzony wyjcu.
Jknem i osunem si, napierajc plecami na cian kiosku.
- Niech to szlag, chyba zamaem palec - wyjczaem. Dlaczego u diaba pieprzony aparat musi by zepsuty wanie
dzisiaj? Przez trzy lata si nie psu.
- Boli? - zapyta Edmund.
- Jak diabli - wysyczaem przez zacinite zby.
W zasadzie pierwszy palcy bl zaczyna mija. Zdjem but i
prbowaem troch porusza palcami. Szo opornie.

- Palec boy - zawyrokowa Edmund, patrzc na to, jak si


miotam.
- Co?! - wykrzyknem.
- To z automatem - powiedzia Edmund. - e jest popsuty. To
musi znaczy, e byo nam przeznaczone obrabowa go dzi
w nocy. Chyba tak miao by. Palec boy, tak si mwi.
Byo mi troch trudno interesowa si czyim palcem, gdy
bola mnie mj, ale przypuszczaem, e Edmund do czego
zmierza.
- Czy w miecie nie ma innego automatu? - dopytywa si.
Zastanawiaem si.
- Nie na zewntrz. Chyba s w domu handlowym Svea.
- Hmm - mrukn Edmund. - To co robimy?
Sprbowaem woy z powrotem teniswk. Nie dao si, wic
wcisnem j do plecaka i otworzyem sok jabkowy. Edmund
ukucn obok mnie i wypilimy po yku.
Wtedy nadjecha wz policyjny.
Czarno-biay amazon zatrzyma si tu przed nami, a
policjant, ktry go prowadzi, opuci szyb.
- Dlaczego tam siedzicie?
Oniemiaem, jeszcze bardziej ni wtedy, gdy staem przed Ew
Kaludis w parku Lacka. Byem bardziej niemy ni zdechy
led. Edmund wsta.
- Mj kolega zrani si w stop - odpowiedzia. - Jestemy w
drodze do domu.
- Czy to co powanego? - zapyta policjant.
- Niee, poradzimy sobie - podzikowa Edmund.
- Jeli trzeba, moemy was podwie.
- Wielkie dziki - powiedzia Edmund. - Moe innym razem.
Ja te wstaem, by pokaza, e nie ma si czego obawia.
-All right - skwitowa policjant. - Wynocie si do domu, ju
pno.
I odjechali. Stalimy i patrzylimy za czerwonymi tylnymi
wiatami. Gdy znikli, Edmund powiedzia:
- Niezbadane s wyroki boskie. Jest jaki automat w

Hallsbergu?
Automat z gumami do ucia przy kiosku na dworcu w
Hallsbergu oprnilimy ze stu pidziesiciu szeciu kulek,
czterdziestu piciu piercionkw i dwudziestu innych
bezcennych plastikowych przedmiotw. Poszo jak po male;
zegar na budynku dworca pokazywa pi po drugiej, gdy
skoczylimy, a mj palec u nogi w ogle mnie ju nie bola.
By zesztywniay, spuchnity i bez czucia, ale nie obchodzio
mnie to, skoro mielimy gumy do ucia na cay tydzie.
Tej nocy Edmund nie zaatakowa na rowerze wzgrza Kleva.
Zamiast tego szlimy pod gr, co z powodu mojego
zamanego palca zajo cakiem sporo czasu. Zdecydowanie
atwiej byo podjeda rowerem, ni i na piechot,
zrozumiaem to w czasie najbliszych dni.
Podczas pokonywania ostatniego odcinka, w sbro i w lesie,
spad ulewny deszcz. Bylimy porzdnie zmczeni, gdy
pozbylimy si rowerw na parkingu. Oprcz Killera i kilku
popsutych rowerw sta tam skuter. Czerwony puch; gdybym
nie pada ze zmczenia, moe bym go rozpozna.
Doszlimy do domu, deszcz przesta pada. Zaczo wita.
Na maszcie flagowym wisia jeden z krawatw Henryego.
Rozdzia 9
Po poudniu w dzie przed noc witojask na kilka godzin
wpadli nasi ojcowie: Edmunda i mj. Pan Wester by w
wietnym humorze; oprcz ledzi i modych ziemniakw
przywiz pk niebiesko-tych papierowych flag i
akordeon. Pogoda bya cakiem znona, siedzielimy wok
stojcego na trawie stou, gadalimy, a on intonowa
piosenki. Avestaforsens brus, Afton vid Mljaren i kilka
innych, ktrych nie znaem. A take wasn kompozycj,
ktr zatytuowa Dla Signe.
Gdy j piewa, mia zy w oczach i pomylaem o tym, jacy
bylibymy bez kobiet. Par po deszczu - jak mawia

Karlesson wtedy, gdy chciao si co, czego nie mia na


skadzie.
Piciu facetw siedzcych i witujcych dzie witego Jana
najlepiej jak potrafi, a ja pokusiem si o may skok w czasie.
Niekiedy to robiem. Jak to bdzie za dziesi lat? Czy mj
ojciec i ojciec Edmunda bd tacy sami? Czy Henry si
ustatkuje i zaoy rodzin? A Edmund? Trudno byo to sobie
wyobrazi. Edmund z on i dziemi! Czterech maych
Edmundw z popsutymi okularami na nosach i szecioma
palcami u kadej nogi.
A ja?
- To melancholia - powiedzia tata Edmunda i odstawi
akordeon. - Z yciem jest jak z latem. Ledwo si zacznie, a
ju jest jesie. Melancholijnie.
Ale zaraz gono si zamia i dooy sobie ziemniakw ze
ledziami.
- wita prawda - powiedzia mj ojciec.
Henry westchn i zapali lucky strikea.
Nasi ojcowie odjechali okoo pitej. Od kolegi z pracy
poyczyli samochd tylko na popoudnie i musieli by
wieczorem na subie. Tata Edmunda zaproponowa, eby
zebrali dziewi rodzajw kwiatw *, ale mj ojciec nie
wydawa si zachwycony tym pomysem.
- I tak wiemy, o jakich kobietach marzymy - powiedzia,
umiechajc si od niechcenia. Potem pomachali nam na
poegnanie i udali si w stron parkingu.
Postanowilimy z Edmundem, e sprawdzimy, co si dzieje w
okolicy Wieprzowej Skaki, gdzie zazwyczaj witowao si
noc witojask, stawiao drzewko majowe **, taczyo i
takie tam. Jak twierdzi Edmund, niech to szlag, jeli Britt
Laxman nie pojawi si w takim miejscu, i gdy tylko
*Tradycja nocy witojaskiej - mczyni zbieraj dziewi rodzajw
kwiatw, wkadaj je pod poduszk, by w nocy przynia im si
przeznaczona im ukochana.
*Sup przybrany kwieciem i wiecami, stawiany w wigili w. Jana.

skoczylimy zmywanie, wsiedlimy do dki i powiosowalimy. Gdy wypynlimy na jezioro, Edmund zapyta:
- Budzie si zeszej nocy?
- Czy si budziem? - odpowiedziaem. - Co masz na myli?
- No, czy co syszae?
- Jak to, syszaem?
Edmund dalej wiosowa.
- Twojego brata, oczywicie. I t babk, kimkolwiek ona bya.
Byli gono tak jakby.
- Aha - powiedziaem i staraem si zachowa obojtny ton
gosu. - Nie, spaem jak kamie.
Wida byo, e Edmund ma co do tego wtpliwoci i przez
chwil milczelimy.
- Zamienimy si? - zapytaem, gdy bylimy mniej wicej w
poowie drogi.
- Nie, nie - powiedzia Edmund. - Musisz oszczdza palec.
- Do diaba, przecie nie wiosuj palcem - powiedziaem.
Ale Edmund nie puci wiose i podczas gdy coraz wyraniej
byo sycha muzyk z Wieprzowej Skaki, ja na wp leaem
na awce na rufie, cignc jedn rk po wodzie, i prbowaem
nie myle o tym, co straciem w nocy.
Albo raczej rano. Pooylimy si po trzeciej, a wtedy jeszcze
z pokoju Henryego nie dochodziy adne odgosy.
Nie mogem pozbiera myli. Fakt, e mj brat spa z
dziewczyn tu pod nasz podog, by tak samo podniecajcy,
jak wstydliwy. Tak jakby Edmund natrafi na mroczny
rodzinny sekret czy co takiego. Tak, jakbym by zmuszony
wstydzi si tego, co wyrabia Henry. Takie mylenie byo
oczywicie kompletn bzdur, sam dobrze to wiedziaem. Bo
przecie tego wszystkiego mona byo tylko pozazdroci umiejtnoci zdobycia dziewczyny i zabrania jej, gdzie si
chce. Waciwie wszystko si wok tego krcio. ycie i w
ogle.
Wsunem ca rk do wody. Ze wszystkich si staraem si
myle o czym innym, ale chyba za sabo. Niewzruszony

Edmund wiosowa dalej i najwyraniej wcale nie prbowa


myle o czym innym. Wrcz przeciwnie.
- To bombowe lato, Erik - powiedzia, gdy zaczlimy
wpywa w pas sitowia. - Pod kadym wzgldem. Najlepsze,
jakie przeyem.
Wtedy nagle poczuem, jak bardzo lubi Edmunda. Do
Potwornoci zostay jeszcze trzy tygodnie, moja mama
umieraa na raka, zamaem palec, ale to lato byo bombowe.
Oglnie rzecz biorc. Jak na razie.
Ani Edmund, ani ja nie sdzilimy, e wieczr na Wieprzowej
Skace by bombowy. Co prawda Britt Laxman bya pierwsz
osob, ktr ujrzelimy po wycigniciu dki z wody, ale
towarzyszy jej rudy typ w okularach przeciwsonecznych i
czarnych skrzanych butach z czubami, ktry w dodatku by
bardzo mody. Kilku pijanych facetw w dresach siedziao i
pio kaw z bimbrem. Trzyosobowa orkiestra akurat miaa
przerw, gdy przyszlimy, i powinna bya j mie przez cay
czas. Akordeon, gitara i kontrabas, ktry trzyma si kupy
dziki gumowym sznurkom. Cztery pary udaway, e tacz.
W drewniakach lub bez, do lub bez muzyki, a kilka grup ludzi
w naszym wieku snuo si gono i prbowao wyglda jak
pan albo pani Kennedy. Zagralimy jedn parti golfa i
prbowalimy nawiza rozmow z dwiema rozchichotanymi
Jacqueline ze Skanii, ale one szybko wrciy do rodzinnych
przyczep, ktre stay na polu namiotowym.
Kemping nie by szczeglnie duy, ale i tak byo sporo miejsca
midzy czterema przyczepami, oklapnitymi namiotami i
poow tuzina krw, ktre albo zabdziy, albo specjalnie
zostay tam odkomenderowane jako kosiarki przez rolnika
Grundberga, ktry mia na gowie kpielisko Wieprzowa
Skaka.
W kadym razie w kawiarni by cakiem nowy automat do gry
we flippera. Nazywa si Rocket 2000; robilimy, co
moglimy, aby si do niego dosta, ale grupka modziey,
ktra przyjechaa na skuterach z Askersundu, miaa chyba

morze jednokoronwek i wlewaa je do automatu. W kocu


postanowilimy odoy gr na pniej, a gdy wkrtce
odkrylimy, e Britt Laxman i rudzielec piek kiebask na
jednym kiju nad ogniskiem na play, ostatecznie
zrezygnowalimy i zaczlimy wiosowa w stron Genezaret.
Czowiek nie powinien si przy czym upiera, jeli sprawy s
przeciwko niemu, bya to zasada, ktrej nauczyem si od
mojego ojca, a Edmund by dokadnie tego samego zdania.
- Id spa, gdy ma si wydarzy co zego, ty bkarcie samicy
komara, ktra bya dziwk - tak mwili do siebie mczyni
w ciemnych lasach Helsinglandu, twierdzi Edmund, a ja nie
miaem powodu, by mu nie wierzy.
Gdy wypynlimy na jezioro, Edmund zdradzi mi swj sekret.
Zaczo si od pytania.
- Dostae kiedy lanie? Chodzi mi o takie prawdziwe,
porzdne lanie.
Zastanowiem si i odpowiedziaem, e nie. Co najwyej
policzek albo ugryzienie
przez konia, albo przypadkowe uderzenie w klatk piersiow.
Kilka smagni podniszczonym
kijem hokejowym Bennyego, gdy popsuem go, nieumylnie
na nim siadajc.
- A ja tak - powiedzia niemal uroczycie Edmund. - Gdy
byem may. Od mojego ojca. Cholernie wielkie lanie.
- Od twojego ojca? O czym ty gadasz? Dlaczego twj ojciec
miaby...?
- Nie od niego - przerwa mi Edmund. - Od tego drugiego,
mojego prawdziwego ojca. Albin jest moim ojczymem, oeni
si z moj matk, gdy znikn ten prawdziwy. O rany, ale on
nas bi... i matk, i mnie. Raz tak pobi matk, e stracia
such.
- Ale dlaczego? - powiedziaem, bo nie wiedziaem, co mam
powiedzie.
Edmund wzruszy ramionami.
- Taki ju by. - Zamyli si na chwil. - Tego si nie

zapomina. Jak to jest i w ogle. Jak... jak si czowiek


cholernie boi, gdy tak ley i czeka. Oczekiwanie jest chyba
jeszcze gorsze ni samo lanie.
- Rozumiem - powiedziaem. - To dlatego twoja matka jest
alkoholiczk?
- Nie sdz - odrzek Edmund i wsadzi okulary do wody, aby
je wypuka. - Sam pi na umr, wic j tego nauczy...
chocia, jak mwiem, miaa zadatki. Dziadek chla tyle, ile
cay pluton.
- Gdzie on teraz jest, twj prawdziwy ojciec?
- Nie mam pojcia - odpowiedzia Edmund. - Znikn, gdy
miaem pi i p roku, matka nie chce o nim rozmawia.
Wkrtce potem na horyzoncie pojawi si Albin.
Skinem gow.
- Szlag by trafi ludzi, ktrzy si bij - powiedzia Edmund i
zaoy ociekajce wod okulary. - Takich, ktrzy atakuj
sabszych. Nie cierpi tego.
- Niech ich szlag trafi - powtrzyem. - Nie mona si godzi
na takie gwno.
Gdy wrcilimy, Henryego nie byo i reszt wieczoru
spdzilimy na graniu w kulki i uciu gumy. Wymylilimy
te wariant, w ktrym gralimy gumami do ucia w kulkach,
a ten, ktry przeskoczy przez kulki przeciwnika, mg je u,
ale tak naprawd nie obowizyway cise reguy. W kocu
wczenie si pooylimy - poprzedniej nocy kiepsko
spalimy, zwaszcza Edmund.
Zanim zasnem, dorysowaem w komiksie kilka okienek, a
Edmund jeszcze raz napisa list do swojej mamy w
Vissningsbergu. Nie by zadowolony z poprzednich wersji i
teraz podj kolejn prb, w bardziej mskim i
humorystycznym stylu. Gdy skoczy, wyrwa kartk z zeszytu
i poda mi j.
- Co o tym mylisz? - zapyta, gryzc dugopis.
Przeczytaem:
Dziedoberek, mamuka!

Jest wesoo, jest mio. Mam nadziej, e jeste trzewa i rzeka


jak poranek. Do zobaczenia jesieni. Twj i tylko twj Edmund
- Cholernie dobre - powiedziaem. - Oprawi to w ramki i
powiesi sobie nad kiem.
- Te tak myl - potwierdzi Edmund.
Tej nocy nie dobiega aden haas petard i rakiet od Lundinw.
Najwyraniej mieli jakie rodzinne wito; od dwch tygodni
nie syszelimy choby szelestu z tamtej strony, ale to byo dla
nich typowe, e dawali o sobie zna wanie w taki sposb. W
noc witojask i w ogle.
Tak czy owak, szybko znowu zasnem i przyni mi si dziwny
sen o tym, e Henry wkrci si krawatem w maszyn do
pisania. Szaleczo stuka klawiszami, aby si uwolni, ale z
kadym nowym wierszem coraz bardziej si dusi. W kocu gdy ju dotyka nosem waka - krzykn po pomoc. Czy raczej
sykn, bo ledwo mg oddycha. Podszedem do niego i
odciem krawat, a on w podzikowaniu wymierzy mi policzek
i powiedzia, e by to cholernie drogi krawat i e zniszczyem
mu cay rozdzia.
Sen wydawa mi si dziwny ju w momencie, gdy go niem, a
kiedy si obudziem, nadal byem zy na Henryego.
Uwaaem, e zachowa si paskudnie, chocia uratowaem
mu ycie. Pal licho, czy to by sen, czy jawa; to nie byo fair.
Gdy wstaem, siedzia ju przed domem, pisa i pali. Tylko w
spodenkach i bez ladu krawata; pomylaem, e musia to
by taki sen, ktry si wykolei i nic a nic nie znaczy,
niezalenie od tego, jakkolwiek by si na niego spojrzao.
Wyszedem do Henryego.
- Dobrze ci idzie? - zapytaem. - Z ksik, znaczy si.
Przechyli si do tyu. Zmruy oczy do soca, ktre wanie
przebio si przez chmur.
- Jak po szynach - powiedzia. - Idzie jak po szynach,
braciszku.
Zamia si swoim krtkim, gwatownym miechem i dalej
stuka na maszynie. Zawahaem si przez chwil.

- Masz now dziewczyn? - zapytaem.


Dopisa jeszcze jedno brzdkniecie na maszynie, zanim
odpowiedzia.
- Bdzie si dziao - rzek i wyglda na zamylonego. - Taak,
tak to jest. Duo si bdzie dziao.
Przez chwile si zastanawiaem, a nastpnie zapytaem, co to
znaczy.
- To oznacza wszystko - odpar Henry, mj brat, i znowu si
zamia. - Wszystko.
Rozdzia 10
Ostatni tydzie lipca by tak gorcy, e w wychodku a si
gotowao.
Przynajmniej takie si miao wraenie, jeli zapomniao si go
porzdnie przykry torfow podcik, dlatego dobrze byo si
powstrzyma od srania a do wieczora.
Wzrosa potrzeba czstego chodzenia si w jeziorze podobnie jak potrzeba przygotowania pomostu pontonowego.
Zbyt duo czasu zajmowao wypywanie dk na gbsz wod
za kadym razem, gdy chciao si zanurzy, a adnemu z nas ani mnie, ani Edmundowi, ani Henryemu - nie chciao si
bawi w balansowanie po lepkim dnie, gdzie ni z tego, ni z
owego mona byo ugrzzn po kolana w bocie.
A zatem pomost. Naprawd nadszed ju czas, by si tym
zaj. Przetransportowalimy ju od Laxmanow sze
pustych beczek, a Henry sporzdzi rysunek. Motek, sznur,
gwodzie i pia leay przy wychodku. Brakowao przede
wszystkim drewna.
Desek.
- Lundinowie... - powiedzia Henry, gdy wzeszo soce,
zapowiadajc nowy, gortszy ni usta Marilyn Monroe,
dzie. - Moecie zwdzi troch desek ze sterty Lundinw.
- My? - zdziwiem si.
- Wy - potwierdzi Henry. - Mam troch pracy. Przecie

chcecie mie pomost?


- Pewnie - powiedziaem.
- No dobra - zdecydowa Henry. Zaoy stary somiany
kapelusz, ktry kupi na pchlim targu w Bejrucie, i usiad w
cieniu przy maszynie. - Dwie dychy, jeli bdzie gotowy
przed wieczorem! - krzykn, siadajc. - Dwch takich
bystrych spryciarzy jak wy nie powinno mie z tym adnych
problemw.
- I kto tu bredzi o problemach? - stwierdzi Edmund. - Gupie
gadanie.
Powiedzia to jednak tak cicho, eby Henry na pewno nic nie
usysza.
Skad drewna nalecy do Lundinw znajdowa si przy
ciece prowadzcej do ich domu, w odlegoci nie wikszej ni
dziesi metrw od parkingu przy drodze. By to do duy
stos, ukryty pod starym zapleniaym brezentem, i lea tam,
odkd pamitam.
Przypuszczalnie ktry z Lundinw dawno temu ukrad to
wszystko z jakiej budowy i nie by w stanie przywlec dalej ni
tu, gdzie nie byo tego przynajmniej wida od strony drogi - i
przypuszczalnie aden z nich nie przejby si, gdyby ze stosu
zniko troch desek.
Zwaszcza jeliby tego nie zauwayli.
Najbezpieczniej byo przystpi do ataku w nocy. Z drugiej
strony z Lundinami nigdy nic nie byo do koca wiadomo.
Mieli jakby swj wasny rytm dobowy i wcale nie byo pewne,
e uderzali w kimono wtedy, gdy robili to inni. Wida byo te,
e wanie przyjechali. Kilku z nich w kadym razie; ostatnio
sycha byo stamtd jakie krzyki i miechy. Przeklestwa,
dwik tuczonego szka i wszystko to naraz.
Lepiej byo nie czeka z tym do nocy take z tego powodu, e
przed oczami mielimy dwadziecia koron za ukoczenie
pomostu przed wieczorem, wic pozostawao nam tylko
poleci si opiece boskiej i zabra si do roboty. Bez
ocigania si, no objections, co do tego nie mielimy

wtpliwoci, ani Edmund, ani ja.


Operacja si w sumie udaa. W cigu kilku godzin
wywleklimy deski przez grzskie i niedostpne pieko
koskich much i komarw, midzy Lundinami a Genezaret.
Kllimy, gdy wchodziy nam drzazgi, kllimy, gdy gryzy
nas owady, kllimy i brnlimy w bocie. Na caym ciele
mielimy zadranicia i bble, wariowalimy z gorca, ale
zrobilimy to. We made it. O wp do pierwszej uoylimy
spor gr desek, ktr Henry - ogldajc si do tyu,
uchylajc kapelusz, mruc oczy i zapalajc lucky strikea oceni jako wystarczajc.
- Dobrze - powiedzia. - Potrzebujecie pomocy przy budowie?
Ale oczywicie wynagrodzenie bdzie nisze.
- Pomocy?! - oburzylimy si. - A gwno!
Piujc, wbijajc gwodzie i mocujc liny, rozmawialimy o
prawdziwym ojcu Edmunda. I o tym, dlaczego tak bi. Bo to
byo dziwne, przynajmniej dla mnie.
- By chory - powiedzia Edmund. - Mia rzadk chorob
mzgu. Gdy pi, musia si bi.
- Sustained - skwitowaem. - Dlaczego wic pi?
- To bya inna cz choroby - twierdzi Edmund. Potrzebowa po prostu alkoholu. Inaczej wariowa. Tak
wanie byo...
Zastanawiaem si nad tym przez chwil.
- Albo wariowa, albo bi? - zapytaem.
- Wanie tak - odpar Edmund. - Niektrzy ludzie tak maj.
Szkoda, e trafio wanie na mojego ojca.
- Cholernie szkoda - podsumowaem. - W ogle nie powinien
by by ojcem.
Edmund przytakn.
- Tyle e nie by taki na pocztku. Zanim si urodziem. Ta
choroba jakby si skradaa... potem ju byo, jak byo.
- Hmm - powiedziaem. - Czy to dziedziczne?
- Nie wiem.
Mino kilka sekund.

- Ale i tak go nienawidz! - krzykn po chwili Edmund, a w


jego gosie sucha byo wcieko. - To cholerne
tchrzostwo rzuca si na tych, ktrzy nie mog si broni. I
pas... dlaczego musia mnie bi wanie pasem, moesz mi to
wyjani?
Nie potrafiem.
- Bi lecego...
Przerwa. Przed oczami miaem znowu purpurow,
nieprzytomn twarz Mullego i to, jak Armata Berra podnosi
jego gow i wali ni o ziemi.
- Mmm - powiedziaem. - To jest dno. Masz zamiar go
odszuka, gdy bdziesz starszy? Twojego prawdziwego ojca.
Wyledzi go i postawi pod cian czy co takiego?
- Fes sir - zgodzi si Edmund. - Moesz by pewien, e tak.
Mam tylko nadziej, e bdzie jeszcze wtedy y.
Zaplanowaem to w szczegach. Najpierw go odnajd, nie
powiem mu, kim jestem, bd dla niego miy, cholernie miy,
zaprosz go na kaw i ciasto... i alkohol... a potem, gdy
bdzie si tego najmniej spodziewa, powiem mu, kim jestem
i przywal mu tak, e poleci na podog. A potem...
W tym momencie Edmund uderzy si w palec i zacz kl i
wrzeszcze co bardzo niestosownego. Nie dowiedziaem si, w
jaki sposb chce si zemci si na swoim ojcu. Zastanawiaem
si, czyja zrobibym to samo, gdybym by na jego miejscu...
czybym myla i czu w taki sam sposb, ale nie doszedem do
adnych konkretnych wnioskw.
Stwierdziem tylko, e jest to rzecz, o ktrej w ogle nie mam
ochoty myle. Jeszcze jedna. RAK - TREBLINKA - MIO PIEPRZENIE SI - MIER.
I ojciec Edmunda.
Wsadziem go midzy pieprzenie si a mier.
Tymczasowo.
Chocia byo gorco, cakiem przyjemnie si piowao,
wbijao gwodzie i budowao. Zwaszcza wbijao gwodzie.
Gdy walio si w gwd, nie musiao si myle o tym, o

czym nie chciao si myle. Wystarczyo si skoncentrowa


na tym, co si robio. Buch! Wystarczyo tylko wali.
Wprowadza gwd w drewno. Buch! Prosto w tego czorta.
Buch! Buch! Buch! I jeszcze to dodatkowe buchnicie, gdy
by ju w rodku. Gdy ju nie mg wej gbiej.
Buch! Aby pokaza, e teraz tam tkwisz, pieprzony gwodziu
i o to przez cay czas chodzio. Nawet jeli przez cay czas
prbowae by twardy i przekrcae si to na prawo, to na
lewo. Ty nadty gwodziu! Buch! Teraz to ja decyduj.
Cholera jasna! Pomylaem o Drewnianym Gustavie ze
szkoy i e jest pieprzona rnica midzy pracami rcznymi a
pracami rcznymi.
Soce wci byo wysoko, gdy skoczylimy. Henry przyszed i
przeprowadzi
inspekcj
omiometrowej
konstrukcji,
sprawdzi, czy beczki byy dostatecznie mocno przymocowane,
i owiadczy, e pjdzie usmay naleniki, a nam poleci
ustawi pomost.
- Okej?
- Sure - powiedzia Edmund i zaczlimy taszczy nasze
dzieo w stron jeziora. Zgodnie z rysunkiem Henryego za
pomoc czterech lin zacumowalimy pomost o dwie mocne
brzozy i zakotwiczylimy poluzowanymi cumami w gbi ldu
i przy brzegu. Nie zaszkodzi troch przestrzeni, wyjani
Henry, ale nie za duo. Potem stalimy i gapilimy si przez
chwil na to cudo, a nastpnie powoli i dostojnie
przespacerowalimy si po deskach. Byo nieco chybotliwie,
a tu i wdzie wchodzio si do wody, przynajmniej jeli szo
si we dwjk, ale najwyraniej si udao. Niech to diabli,
zbudowalimy pomost.
Pomost pontonowy i dwie dychy. Spojrzelimy po sobie.
- Bombowe lato - powiedzia Edmund drcym gosem. - Hej
ho, jak mawiaj w Angermanlandzie.
Przy kocu pomostu woda miaa prawie dwa metry gbokoci
i zanim Henry zawoa nas na naleniki, zdylimy
zanurkowa trzydzieci osiem razy. Jedlimy, jakbymy nigdy

wczeniej nie widzieli jedzenia, a potem zanurkowalimy


jeszcze trzydzieci osiem razy. Wygldao na to, e tego dnia
soce nigdy nie zajdzie, wic gdy Henry wykona swoje
pierwsze nurkowanie i wypaci obiecane dwie dychy,
pooylimy si na pomocie, czytalimy i gralimy w karty. To
ostatnie byo troch ryzykowne, trzeba byo trzyma tyek
we waciwym wzku - jak okreli to w norlandzki sposb
Edmund - inaczej mona byo pomoczy karty.
Ale co tam. Najwaniejsze, e moglimy lee na deskach,
ktre sami zwdzilimy Lundinom i sami pozbijalimy do
kupy. I e moglimy przemieszcza si po beczkach, ktre
sami
przetransportowalimy
a
od
Laxmanow
i
przymocowalimy wedug wszystkich regu sztuki. Wanie to
si liczyo w ten upalny dzie, ktry nie chcia si skoczy.
e moglimy lee na swoim wasnym pomocie.
- Krl pik - powiedzia Edmund. - Jedzie skuter.
Nasuchiwaem. Tak, charakterystyczny ostry dwik skutera
byo sycha od strony lasu. O ile si nie myliem, mniej
wicej na wysokoci posesji Levisow.
- Tak - odrzekem. - Pas. Chyba puch.
Podczas gdy rozgrywalimy kolejne partyjki, skuter by coraz
bliej. Gdy usyszelimy, jak zatrzyma si na parkingu,
stracilimy resztki koncentracji. Jeeli cokolwiek byo do
stracenia.
- Eee - mrukn Edmund. - Mczy mnie ta gra. Olejmy to.
- Jestem za - powiedziaem i pozbieraem karty. Usiadem na
pomocie z nogami w wodzie i spojrzaem na skraj lasu.
Henry wyszed przed dom, zauwayem, e mia na sobie
dinsy i bia nylonow koszul.
- Nie wiem, czy miaem jakie przeczucie - Edmund
owiadczy potem, e on w kadym razie mia - ale ponad
minut po tym, jak skuter zatrzyma si przy drodze, przed
Genezaret pojawia si Ewa Kaludis. Miaa na sobie bia
spdnic i czerwon koszul; gdy zobaczya Henryego,
zamiaa si, a ze swojej zawieszonej na ramieniu torebki

wyja butelk wina - nastpnie wtulia si w jego bia


koszul.
W tej samej chwili Edmund zacz mie czkawk, ktra
utrzymywaa si potem przez kilka godzin.
- Niech to diabli, hiik - powiedzia, czkajc. - Twj brat i Ewa
Kaludis. To ich wtedy, hiik, syszaem... niech to diabli.
Wstaem. Zachwiaem si i omal nie wpadem do wody, ale
udao mi si utrzyma rwnowag. Zszedem na ld. Henry i
Ewa Kaludis powoli odwrcili si w moj stron. Edmund
znowu czkn. Nagle poczuem, e nie jestem w stanie si
poruszy. e nagle straciem czucie w nogach i e bd sta na
tym skrawku trawy przez reszt mojego ycia. W ociekajcych,
wyblakych kpielwkach, no, pewnie powoli by wyschy...
przeknem lin, zamknem oczy i policzyem do dziesiciu,
a wtedy Henry powiedzia:
- No i co, Erik, bracie. Bdzie si dziao, jak mwiem. Troch
si dzieje.
- Dzie dobry, Erik - odezwaa si Ewa Kaludis. - Witaj,
Edmund.
- Dzie dobry, hiik - odpowiedzia zza moich plecw
Edmund. Brzmia jak aba z brzegu jeziora. Otworzyem oczy
i odzyskaem wadz w nogach i jzyku.
- Witam, panienko Kaludis - powiedziaem. - Wanie
szedem do kibelka. Do zobaczenia.
Siedziaem tam przez chwil. Pidziesit razy przeczytaem
t sam stron. Z pastwiska naszego pana w starym
numerze pisma Bsta. Nie wiem, gdzie si wicej dziao
- w penej do trzech czwartych beczce wychodka pode mn
czy midzy przepalonymi zwojami w moim bie - ale
siedziaem tam i siedziaem, a mino sporo czasu. W kocu
gdy Edmund zapuka do drzwi, pytajc, czy przypadkiem nie
zapadem na tromboz - rzadk chorob ze rodkowego
Medelpadu* - podcignem kpielwki i poddaem si.
*Medelpad - kraina w Norlandii.

Otworzyem drzwi i wrciem do wiata.


- Hiik - powiedzia Edmund i prbowa umiecha si jak
Paul Drake. - Co o tym mylisz? Berra Albertson i
powizanie midzy jednym a drugim.
- Nie wiem - odrzekem.
- Ale masz brata, niech to szlag - powiedzia Edmund, ale
wyranie si syszao, e by bardziej zaniepokojony, ni
chcia to pokaza.
- Ma le w gowie - stwierdziem.
- Hiik - odezwa si Edmund.
RAK - TREBLINKA... - zaczem si zastanawia, ale
zapomniaem, gdzie umieciem ojca Edmunda.
- Najlepiej bdzie si wykpa - zaproponowaem.
- To lecimy - zgodzi si Edmund.
Kpalimy si, a soce zupenie zaszo, a komary na brzegu
zaczy gono bzycze. Ewa Kaludis i Henry byli na pomocie,
by go wyprbowa, a Ewa pochwalia, e to solidna
konstrukcja.
Solidna konstrukcja. Leaem w wodzie na plecach i
poczerwieniaem na caym ciele. Pomylaem nagle, jak to
bdzie w nocy.
- Wanie tak - powiedzia Edmund i wyplu wod jak jaka
gupia foka.
- Zbudowany na wieczno, hiik. Ni mniej, ni wicej.
Ewa Kaludis rozemiaa si.
- Zabawny z ciebie chopak, Edmund - stwierdzia.
Potem wzia Henryego pod rami i zaczli i w stron
domu.
Henry, mj brat, i Ewa Kaludis. Nie wykpaa si, chocia
dzie by taki upalny. Moe nie miaa ze sob kostiumu
kpielowego.
Ale pomost wyprbowaa. Solidna robota.

Rozdzia 11
Zanim moja matka zachorowaa na raka, mwia czasem
dziwne rzeczy. Dokadnie w czasie tygodni poprzedzajcych
odbieranie wynikw; by moe przeczuwaa nieszczcie i
chciaa przekaza nam troch mdroci. Powiedzie kilka
rzeczy, zanim bdzie za pno.
Tak, prawdopodobnie tak wanie byo.
- Jeste gobiem, Erik - potrafia powiedzie i spojrze na
mnie swoimi agodnymi, wodnistymi oczami. - Henry jest
jastrzbiem, on zawsze sobie poradzi. Ale o ciebie musimy
si obawia, ty musisz uwaa.
Wanie te sowa przypomniay mi si, gdy dla Edmunda i dla
mnie stawao si jasne, e Henry ma romans z Ew Kaludis. e
s razem. Zastanawiaem si nad tym o gobiu i jastrzbiu i e
Henry mia szczcie by drapienym ptakiem, biorc pod
uwag Berr Albertssona. Bo kiedy ten si dowie, co czy jego
Ew i mojego brata, tak... wtedy na pewno moe si to i owo
wydarzy.
Tak w kadym razie oceniem sytuacj, ale zrozumiaem te,
jakim beznadziejnym amatorem byem, jeli chodzi o labirynty
mioci.
A Edmund na pewno nie by ani troch lepszy. Ani troch.
Mio jest jak pocig, powiedziaa kiedy matka Bennyego.
Przychodzi i odchodzi. Zamyliem si nad tym. Co w tym
moe byo, ale trzeba pamita, e matka Bennyego te nie
bya profesjonalistk w dziedzinie mioci.
Tak naprawd jednak nie zastanawiaem si nad tym zbyt
dugo, trudno byo znale na to sowa i myle o tym. Mj
brat i Ewa Kaludis. Kim Novak na czerwonym puchu. Jej
piersi na moim ramieniu w klasie. Berra Albertsson i Mulle o
nabrzmiaej pijackiej twarzy w parku Lacka.
Tego byo za wiele, po prostu.
Tak czy owak, tej nocy syszelimy niewiele. W kadym razie

nic, co by wskazywao na to, e le i to robi. Na dole gra


cicho magnetofon, a Ewa od czasu do czasu si miaa. Jakby
troch zalotnie. Zachrypnity rechot Henryego kilka razy
przebija si przez deski podogowe, ale nic poza tym. Moe
tylko siedzieli i rozmawiali, co ja tam wiem. Moe tak si
czasem robio, pomylaem. Kiedy nie byo nastroju.
Ale i tak leelimy w ciemnoci, nie pic, Edmund i ja.
Leelimy cakiem cicho, kady w swoim ku i udawalimy,
e pimy, a usyszelimy Ew i Henryego, jak si egnaj
przed domem. Upyna minuta i usyszelimy dwik
uruchamianego pucha dobiegajcy z parkingu. Edmund
gboko westchn i obrci si do ciany. Spojrzaem na
fluorescencyjn tarcz mojego zegarka. Wskazywa wp do
trzeciej; zaczo ju prawdopodobnie wita, ale jak zwykle
mielimy opuszczone rolety.
RAK - TREBLINKA - MIO - PIEPRZENIE SI - MIER pomylaem ze zmczeniem.
I ojciec Edmunda. I Henry, i Ewa Kaludis.
Nie, to byo, jak powiedziaem, troch za cikie. Nie opacao
si nad tym zastanawia.
Nic, czym delikatny gob powinien zaprzta sobie gow.
***
- To troch delikatna sprawa, zakadam, e to rozumiecie.
Delikatna.
Henry powanie spojrza na nas znad stou. Najpierw na mnie,
potem na Edmunda. My te spojrzelimy na niego powanie,
przeykajc kady swoj grud rozgotowanego makaronu. O
wiele atwiej wyglda powanie i w sposb wzbudzajcy
zaufanie, jeli nie ma si ust penych makaronu. Zwaszcza
jeli w czasie przyrzdzania dodao si przypadkiem za duo
mki, a tak zrobi tym razem Edmund.
- Jasne - powiedziaem.
- Dyskrecja to sprawa honorowa - rzek Edmund.
Nie miaem pojcia, co to oznaczao, ale on zawsze rzuca
takimi dziwnymi wyraeniami, ten Edmund.

Dyskrecja to sprawa honorowa.


Co si popsuo w Danii.
Nie mwic o norlandzkich powiedzonkach.
- Dobrze - odezwa si Henry. - Ufam wam. Ale pamitajcie,
e nawet jeli mylicie, e duo wiecie, to i tak mao
rozumiecie. - Nie tylko was to dotyczy, mnie take - doda po
chwili. - To dotyczy wszystkich.
Pomacha sobie przed oczami widelcem, jakby chcia zapisa w
pustce to, co powiedzia.
- Wszyscy czulibymy si o wiele lepiej, my, ludzie, gdybymy
przestali budowa te przeklte zalenoci, jak tylko nadarzy
si okazja. Zamiast tego powinnimy nauczy si y w
upywajcej teraniejszoci.
Umilk i zapali lucky strikea. Siedzia, wyglda na
zamylonego i wydmuchiwa dym ponad stoem. Rzadko
kiedy Henry wydobywa z siebie kilka zda z rzdu,
przynajmniej nie do nas, i miao si wraenie, e zmczy go
ten wysiek.
- Upywajca teraniejszo - powiedzia Edmund. Dokadnie tak to sobie zawsze wyobraaem.
- Jak idzie ksika? - zapytaem ni std, ni zowd.
- Co? - spyta Henry, gapic si na Edmunda.
- Ksika - powiedziaem. - Twoja ksika.
Henry zdj wzrok z Edmunda i zacign si.
- wietnie - odpar i wycign rce nad gow. - Ale wolno ci
j bdzie przeczyta dopiero, gdy skoczysz dwadziecia lat,
pamitaj.
- Dlaczego?
- Dlatego, e to taka ksika - powiedzia Henry, mj brat.
Jastrzb chroni gobia, pomylaem, a przed oczami pojawia
mi si tamta poowa strony. Ta, ktr przeczytaem przed
mniej wicej omioma, dziesicioma dniami; o ciele, ktre
upado na wir, gstym letnim wieczorze i tak dalej. Nagle
zawstydziem si; tak, jakbym bez ostrzeenia zosta
przyapany na czym zakazanym i zabronionym dla dzieci, nie

wiem dlaczego. Mruknem co niewyranie w odpowiedzi,


chocia wcale nie musiaem, i popiesznie zaczem wciga
makaron.
- Jutro mam zamiar odwiedzi matk - owiadczy Henry,
gaszc papierosa. - Chcesz si przyczy?
Dalej przeuwaem.
- Nie, dzikuj - powiedziaem. - Nie sdz. Moe jako za
tydzie.
- Jak chcesz - rzek Henry.
- Pozdrw j ode mnie - powiedziaem.
- Pewnie - odpar Henry.
Dusza znajduje si tu za krtani - to inna rzecz, jak
powiedziaa moja mama, zanim trafia do szpitala. - Jeli tam
si sprawdza, zawsze wie si, co jest waciwe, a co nie.
Pamitaj o tym, Eriku.
Dzie po dniu E (E jak Ewa Kaludis) powiosowalimy przez
rzeczk po prowiant do
Laxmanow. Zapytaem Edmunda, jaki ma pogld na
umiejscowienie duszy w ciele. I o tym, co waciwe i co
niewaciwe.
Nie wygldao na to, eby Edmund kiedykolwiek rozmyla o
tych okolicach, bo pomin jedno uderzenie wiosem i
wpynlimy prosto w sitowie. Nie byo o to trudno, rzeczka
kadego dnia stawaa si jakby coraz wsza; waciciele
domkw skrzykiwali si i wycinali sitowie raz w roku latem,
ale w tym roku jeszcze tego nie zrobili.
- Dobrze to uja, to z tym, co waciwe i niewaciwe, twoja
matka - rzek Edmund, gdy znw zapalimy kurs. Wiadomo, e si czuje, gdy robi si co szalonego. Gdy jest
si dla kogo wrednym czy co takiego...
- Albo gdy oprnia si automat z gumami do ucia? spytaem. Edmund zastanawia si przez chwil.
- Oprnianie automatu z gumami do ucia nie jest
cakowicie niewaciwe - odpar. - Guma do ucia jest dla
modziey trucizn, bardzo wyranie to czuj.

- Ale musi to by cho troch niewaciwe? - prbowaem


jeszcze. - Kradzie desek i takie tam.
- Troch parszywe zachowanie - powiedzia Edmund. - Ale to
mae gwno, jeli si to porwna... no, jeli si porwna.
Nagle zrobi si troch ponury i zrozumiaem, co mia na myli
i z czym porwnywa. Przez chwil aden z nas nic nie mwi,
potem Edmund pooy wiosa na skraju dki i przesta
wiosowa.
- Ale cholera wie, gdzie si znajduje. Myl, e si
przemieszcza, dusza. Gdy jem, jest w brzuchu. Gdy czytam,
jest w gowie. Gdy myl o Britt Laxman...
- Wystarczy - przerwaem. - Rozumiem. Masz nomadyczn
dusz, a to pewnie dlatego, e tak czsto si w swoim yciu
przeprowadzae.
- Moe - powiedzia Edmund i znw zapa wiosa. Zmiemy temat. Czy opowiadae swojemu bratu o bijatyce
w parku Lacka?
- Nie - odparem. - Dlaczego pytasz?
- Bo moja cygaska dusza czuje, e to byoby waciwe. Przez
kilka sekund milczaem.
- Henry sobie poradzi - powiedziaem po chwili. - Dwa razy z
rzdu by na morzu.
- No tak - zgodzi si Edmund. - Tak sobie tylko pomylaem.
Cholera, ale gorco.
- Long hot summer - powiedziaem.
- To diabelnie dobra piosenka - rzek Edmund. - Nie
zaszkodzi jednak, jeli bdziemy troch bardziej wyczuleni,
ty i ja. Na Henryego i Ew, i to, co robi. Nie sdzisz?
- Biay czowiek mwi jedno, a robi drugie.
Bya to jedna z lepszych ripost, jakie znaem. Mona j byo
stosowa we wszystkich sytuacjach z wyjtkiem rozmowy z
Indianinem. Edmund nie mia nic do dodania.
- No further questions - zakoczy, wiosujc dalej midzy
szuwarami.
Par nocy pniej wyrwao mnie ze snu gone sapanie

Edmunda. Zobaczyem, e siedzi na ku.


- Co z tob? - spytaem.
- Musia j przywie samochodem - odpar Edmund. Killerem. Nie syszaem odgosu skutera.
- Co ty bredzisz?
- Posuchaj dobrze - rzek Edmund.
Teraz i do mnie dochodziy dwiki.
Dwa rne.
Jeden to byo ko Henryego, ktre skrzypiao i trzeszczao.
Rytmicznie i miarowo. Drugi za nalea do Ewy Kaludis,
ktra wydawaa z siebie jki. Nie wiem nawet, jak to nazwa,
gdy jeszcze nie zdarzyo mi si usysze choby podobnego
dwiku wydawanego przez kobiet.
- Ojojoj - szepn Edmund. - Bzykaj si tak, e cay dom
dry w posadach. Niech ja skonam.
Zdenerwowao mnie to jego niedojrzae gadanie.
- Zamknij si - syknem. - O takich rzeczach nie mwi si w
ten sposb.
Edmund zamilk. Tylko dwik dobiegajcy z ka
Henryego rytmicznie i uparcie rozchodzi si wrd nocy. Po
caym domu.
- Przepraszam - powiedzia Edmund. - Masz oczywicie racj.
Mimo wszystko pjd tam i sprawdz, co si dzieje.
- Sprawdz? - zdziwiem si.
- Tak, sprawdz - odpar Edmund. - Moemy ich podglda
ze schodw. Przecie tam na dole nie ma zason. Czowiek by
si nauczy tego i owego. Zamiast si wymdrza, chod
lepiej ze mn. Po raz pierwszy w swoim czternastoletnim yciu
miaem erekcj tak siln, e a sprawiaa bl.
Edmund sdzi zapewne, e kady z nas usidzie na swoim
stopniu schodw i bdzie stamtd podglda. Jednak nic z
tego. Chybotliwe schody pnce si po szczytowej cianie
budynku prowadziy do naszego pokoju na pitrze, ale
czciowo przechodziy te nad oknem w pokoju Henryego.
By mc co zobaczy, musielimy przycupn w kwietniku, w

tym zaniedbanym, dziko rosncym kwietniku przy drodze, z


piwoni, rezed oraz wszelkiego rodzaju zielskiem. Ostronie
jak Indianie zakradlimy si tam, by jeszcze bardziej
ostronie wystawi gowy ponad parapet.
I wtedy zobaczylimy.
Byo jak w filmie, cho w tamtych czasach nie byo jeszcze
takich filmw, wtedy na pocztku lat szedziesitych. Mimo
to miaem niejasne przeczucie, e za jakie dwadziecia albo
trzydzieci lat i na nie przyjdzie pora. A moe za sto lat,
zreszt, co za rnica, kiedy na pewno pojawi si takie szpule
z tam filmow, z tej prostej przyczyny, e ludzie ich
potrzebuj. Moje przemylenia byy niejasne. Caa reszta ju
nie bya tak mglista.
Ewa Kaludis siedziaa okrakiem na moim bracie. Bya goa, a
jej piersi unosiy si rytmicznie w gr i w d, kiedy si tak
podnosia i opuszczaa na ciele brata. Widzielimy ich pod
ktem, przd nieco z ukosa - to znaczy jej przd, czyli to, co
najwaniejsze. W pustych butelkach tkwiy ponce wiece,
pomienie za nieustannie wykonyway taniec, rzucajc cie na
jej ciao i ruchy.
Na jej nag twarz, ramiona i piersi. Na jej krgy, blady
brzuch, ktry raz si rozciga, raz zwija, i na jej czarne ono,
cho tylko czciowo, bo niekiedy zakrywane byo jej udem
albo rkami Henryego. Na jakie pi minut wstrzymalimy
oddech, obaj, ja i Edmund. Tam wewntrz sabo
rozwietlonego pokoju Ewa Kaludis uprawiaa mio z moim
bratem, w spokoju i wiadomie, przynajmniej tak to
wygldao. Tylko przez uamki sekund udawao nam si
obj wzrokiem cae jej krocze i to, e on rzeczywicie w ni
wszed, wicej nam ju nie byo trzeba. To byo tak cholernie
pikne. Do diaba, tak cholernie pikne, e uzmysowiem
sobie, i ju nigdy wicej w moim marnym yciu nie bdzie
mi dane dowiadczy czego rwnie niezwykego. Ju nigdy
wicej. Mimo e mj cherlawy czternastoletni klejnot
napry si tak, e o may wos, a przeamaby si jak ko.

Zaczem paka. W ciszy pozwoliem spywa zom po


policzkach tak, jak podczas tamtej letniej nocy, kiedy
wracalimy rowerami z parku Lacka. Tylko tyle. Staem w tych
chwastach, gapic si i paczc. Pakaem i gapiem si. W
pewnym momencie zauwayem, e Edmund robi sobie
dobrze. Zacz gono sapa, a jego prawa rka, jak tok w
maszynie, pracowaa w okolicach rozporka piamy.
Wziem gboki oddech i te zabraem si do walenia konia.
Gdy ju byo po wszystkim, zwialimy. W ciszy szlimy przez
zroszon traw do jeziora. Przeszlimy po rozhutanym
pontonowym pomocie, by za chwil zanurzy si wodzie tak
cicho, jak tylko potrafilimy, tak aby nikt tam na grze nie
usysza. W portkach od piamy i caej reszcie.
Tafla jeziora bya jak lustro, a woda ciepa i mikka,
obrciwszy si na plecy, popynem hen, daleko przed siebie.
Potem zastygem w bezruchu, przez dobr chwil woda sama
mnie niosa. Edmund take wypyn daleko, lecz nie zbliy
si do mnie. Wyranie obaj potrzebowalimy odosobnienia.
Dwch samotnych czternastolatkw w rodku nocy w
nagrzanym lipcowym skwarem jeziorze.
Edmund i ja.
Wci bylimy prawiczkami, jednak pewien krok naprzd na
pewno zosta wykonany. Nawet cakiem spory. Pomylaem, e
wreszcie otworzyem t furtk i zobaczyem, co za ni jest. Tak
dugo na to czekaem. Na to, co byo jak obcy ld.
I e to byo pikne.
Pikne jak diabli. Po tym wszystkim trzeba byo zanurzy si w
jeziorze.
Koniecznie.
Rozdzia 12
Mimo e tej nocy nie spalimy zbyt dugo, to ju wczesnym
rankiem bylimy na nogach. Gdy zeszlimy na d, nie byo
ani Henryego, ani Ewy. Domylalimy si, e musia j

odwie bardzo wczenie rano. Oczywicie nie moga by


dugo poza domem, gdy spotykaa si moim bratem.
Tak przypuszczalimy. Do takich wnioskw dochodziy nasze
czternastoletnie gowy. Jako nie bylimy zbyt rozmowni
tamtego ranka. Edmund przez pi minut miesza patki w
mleku, zanim zacz je je. Jak zwykle zreszt. Smarowa
serem swoje kanapki, jak to on, z przesadnym wrcz
pietyzmem. Jakby to bya wana rzecz, jaki naukowy
eksperyment rozstrzygajcy o przyszoci caej ludzkoci.
Jedna grudka masa wyjdzie na zewntrz albo jeden centymetr
kwadratowy chleba nie zostanie posmarowany, a cay
wszechwiat rozleci si w drobny mak.
Pamitam, jak zastanawiaem si, czy to, e inaczej jemy, co
znaczy. Mnie wystarczay niecae cztery minuty na to, by
spaaszowa wszystkie kanapki i wyopa cae mleko z
czekolad. Dla Edmunda niadanie stanowio rodzaj rytuau,
zachowywa si jak ksidz udzielajcy komunii. Nie to, ebym
a tak duo wiedzia na ten temat, na wasne oczy tylko raz
widziaem co takiego, wtedy, kiedy wiele lat temu Henry szed
do bierzmowania, i musz przyzna, e czego bardziej
nudnego i monotonnego nie zdarzyo mi si jeszcze
dowiadczy. Kto wie, czy to, e zupenie inaczej jedlimy
niadanie, jednak o czym nie wiadczyo. Moe wskazywao
na to, e mielimy po prostu rne charaktery i gdyby ktry z
nas zamiast mczyzn by kobiet, to raczej nie moglibymy
jako m i ona zamieszka pod jednym dachem. Totalny
absurd.
Ju na sam myl o tym nie mogem si powstrzyma, by si
nie umiechn. Oczywicie byy to tylko czysto teoretyczne
rozwaania. Chodziy mi tego ranka po gowie, kiedy czekaem,
a Edmund skoczy swoj porcj. Bezpodstawne i
niedorzeczne spekulacje. W yciu nie pobior si z
Edmundem, niezalenie od tego, ile by byo we mnie z baby.
Podejrzewam, e te myli pojawiy si tylko dlatego, e byem
zbyt zmczony, by je od siebie odgoni. W tamtych czasach

rodziy mi si w gowie przerne myli. Potrafiem zrobi z


nimi porzdek, gdy byem wypoczty i wyspany, lecz gdy tylko
miaem zbyt mao snu, wszystkie one wypyway na
powierzchni. RAK - TREBLINKA - MIO...
Tego dnia pogoda bya przednia. Do poudnia zatopieni w
lekturze leelimy na pomocie, potem popynlimy dk.
Powiosowalimy
a
do
Wieprzowej
Skaki,
tam
wyprbowalimy nowe flippery. adnej darmowej prby, w
ogle automat ten mocno bi po kieszeni. Kiedy ju mielimy
do, poszlimy na lody, potem popynlimy na Wysp
Mewich Gwien. Wzilimy ze sob par sokw jabkowych,
kilka ksiek oraz Pukownika Darkina. W czasie gdy
Edmund lea i po raz pity czy szsty odbywa Podr do
wntrza Ziemi, ja skupiaem wzrok na niezwykle ambitnych
dymkach komiksu. Jednak cay czas taczy mi przed oczami
ten nocny obraz podskakujcych piersi Ewy Kaludis, lecz
ilekro staraem si odnie go do rzeczywistoci, ponosiem
klsk.
Nawet nie zbliyem si do celu. Wreszcie postanowiem
wyrzuci z Pukownika Darkina wszystkie te nachalne sceny
erotyczne. Teraz i na wieki. Nie pasoway one ani do mnie, ani
do niego. Kiedy ju bylimy po trzynastej kpieli i gdy ostatni
sok jabkowy zosta napoczty, Edmund woy okulary
przeciwsoneczne i powiedzia:
- Mam przeczucie.
Zastanawiaem si chwil. Powane sowa wypyny z jego ust,
ale i wyglda nadzwyczaj powanie.
- Mwisz? - powiedziaem.
- Mwi - odpar Edmund.
- Jakie znowu przeczucie?
Edmund zawaha si przez chwil.
- To, e niedugo wszystko trafi szlag.
Wziem yk.
- Co ma szlag trafi? - spytaem.
Edmund tylko westchn i odpar, e sam dobrze nie wie.

Odczekaem chwil, potem spytaem, czy nie ma przypadkiem


na myli tej caej sytuacji z moim bratem i Ew Kaludis. I
Berr Albertssonem.
Edmund kiwn twierdzco gow.
- Tak mi si wydaje - powiedzia. - Co musi si wydarzy.
Caa ta historia nie moe trwa w nieskoczono. Jakby
teraz... jakby teraz bya cisza przed burz. Nie masz takiego
wraenia?
Nie odpowiedziaem. Od razu przypomniaem sobie to, co mi
ojciec powiedzia tamtego majowego wieczoru w kuchni na
ulicy Sportowej.
Potem jeszcze raz przywoaem w pamici Ew Kaludis. I
nieprzytomnego Mullego. Biologicznego ojca Edmunda. Oraz
zszarzae donie mojej matki wycignite na szpitalnym
pledzie. Beznadziejny to by widok, tak jak beznadziejna jest
kasza gryczana z jagodami.
- Zobaczymy - powiedziaem na koniec. - Czas pokae.
Mino kilka dni. Skwar nie ustpowa. Pywalimy,
leelimy na pomocie i czytalimy, wybieralimy si odzi
to do Laxmanow, to do Wieprzowej Skaki. Mona byo
odnie wraenie, e wszystko byo po staremu. Henry
siadywa w cieniu i pisa, palc te swoje lucky strikey, my za
przygotowywalimy posiki, dostajc co nieco w zamian.
Pitala albo dych. Wieczorami Henry wybywa gdzie
Killerem i wraca bardzo pno w nocy. O Ewie Kaludis nie
wspomnia ani razu, ale i my o ni nie pytalimy.
Milczelimy czy te przywdzialimy maski, tak jak to robi
dentelmeni. Jak Arsene Lupin albo Scarlet Pimpernel.
Albo Pukownik Darkin.
Jeli nie mona by kim innym, to niechby, do diaba, chocia
dentelmenem mona byo zosta.
Byo to jedno z tych powiedze, ktre Edmund wynis z
Angermanlandii. Tu akurat cakowicie si z nim zgadzaem.
W Genezaret pojawia si po raz kolejny czwartego lipca. T
dat
pamitam
doskonale,
bo
wczeniej
sporo

rozmawialimy z Edmundem o Jerzym Waszyngtonie i


amerykaskiej wojnie o niepodlego. I o Kennedym i jego
Jackie. Na zegarze byo troch po dwudziestej drugiej.
Zdylimy ju wypi mleko czekoladowe i zje suchary z
masem, co zreszt zwykle robilimy przed pjciem do
ka. Henry dalej siedzia na zewntrz i pisa; mimo pnej
pory byo jeszcze cakiem jasno. Cay czas pali, co
odstraszao komary.
Wydaje mi si, e wszyscy trzej usyszelimy odgos skutera.
Akurat siedzielimy z Edmundem w kuchni. Spojrzelimy si
na siebie, wtedy te ucicha maszyna do pisania.
Po niecaej minucie bya ju na parkingu. Zmniejszya obroty
silnika, by po chwili zupenie go wyczy.
- Hrrm - chrzkn Edmund. - Chyba musz wyj si odla.
- Skoro musisz - powiedziaem.
Na pocztku w ogle jej nie poznaem. Przez kilka sekund nie
docierao do mnie, e kobieta, ktra ukazaa si zza krzakw
bzu, by rzuci si w ramiona mojego brata, rzeczywicie bya
Ew Kaludis.
Ewa Kaludis/Kim Novak na swoim czerwonym puchu. Ewa
Kaludis z tymi byszczcymi oczami i dorodnymi falujcymi
piersiami. W tych czarnych rybaczkach i z czerwon opask
na wosach, no i w tej rozpitej, taczcej na wietrze koszuli
a la Gloria Swanson.
Ale to bya ona. Dzisiaj te miaa na sobie t koszul oraz
rybaczki. Jeli nie te same, to przynajmniej podobne. Za to
nie miaa na wosach czerwonej opaski. Oczy te ju nie
byszczay, trudno byo rwnie dostrzec umiech na jej
twarzy. Tylko jedno oko wygldao przyzwoicie. Pod drugim
miaa niez liw. Usta te nie te same. Grna warga bya
jakby bardziej spaszczona i sigaa teraz koniuszka nosa.
Dolna z kolei bya mocno spuchnita, a przez jej rodek
przebiegaa gruba ciemna rysa. Na jednym z policzkw miaa
blizn. Bya zmartwiona i nie dao si nie zauway, e musiao
si wydarzy co niedobrego. e kto musia j niele zaatwi.

e kto skierowa swoje pici na twarz Ewy Kaludis. e kto...


e kto...
Zdaje si, e pociemniao mi przed oczami, kiedy pojem, co
si stao. Przymknem oczy. Usyszaem, jak stojcy obok
mnie Edmund przeklina pod nosem. Gdy znw spojrzaem
przed siebie, ujrzaem Ew Kaludis wtulon w ramiona mojego
brata. Obj j nimi mocno, gadzi po karku... sycha byo jej
pacz.
Henry sta z lekko opuszczon gow i szepta jej co do ucha, z
kolei Ewa unosia i opuszczaa ramiona w takt swojego
szlochania.
Przez jaki moment nic szczeglnego si nie dziao poza tym,
e Edmund wyrzuci z siebie kolejne niecenzuralne sowa.
Pniej Henry pomg Ewie usadowi si przy stole, tym
samym, przy ktrym par minut wczeniej pisa swj tekst.
Potem odwrci si w nasz stron.
- Sucha mnie uwanie - rzek stanowczo, przerzucajc
wzrok to na mnie, to na Edmunda. - Nie wiem, o co wam
chodzi, lecz czy moecie nas teraz, do cholery, zostawi w
spokoju. Nie wiem... idcie sobie polee, powiosowa czy co
tam chcecie, tak si skada, e teraz chcemy by tylko we
dwoje. Chyba si jasno wyraam?
Skinem gow, e ju odchodz. Edmund zrobi to samo.
- W porzdku - powiedzia Henry. - A wic ju was tu nie ma.
Spojrzaem na Edmunda. Zaraz poszlimy si odla. A potem
pooy.
Nastpnego ranka wyszo na jaw, e zostaa u nas na noc.
Wiksz cz nocy spdzilimy z Edmundem na omawianiu
zaistniaej sytuacji, wic przespalimy cae przedpoudnie.
Kiedy chwiejnym krokiem schodziem ze schodw, by
odwiedzi kibel, nim bdzie za pno, dostrzegem Ew
okupujc jeden z tych leakw pod jesionem. Siedziaa w
starym szlafroku Henryego. Wygldao, jakby trzsa si z
zimna, a kiedy za chwil podniosa rk, silc si na
niepewne powitanie, co chwycio mnie za gardo, e a

musiaem przekn lin.


- Cze - powiedziaem. - Tylko zrobi porann toalet. Za
chwil bd z powrotem. Na jej twarzy pojawi si ciki
grymas. Moe prbowaa zdoby si na umiech? Zaatwiem
si, wykpaem i po chwili byem ju z powrotem. Edmund
nadal si wylegiwa. Henry te by poza zasigiem wzroku.
Wziem drugi leak i rozoyem si na nim tu obok Ewy.
Naprzeciwko, lekko z ukosa, jednak do blisko.
- Bardzo boli? - spytaem.
Ostronie potrzsna gow.
- A tak bardzo to nie.
Przeknem lin. Staraem si nie ucieka wzrokiem od tego
przykrego widoku.
- Do wesela si zagoi - odrzekem. - Za kilka dni znw
bdziesz najpikniejsz dziewczyn pod socem.
Po raz kolejny prbowaa zdoby si na umiech. Take i tym
razem z marnym skutkiem. Wyranie sprawiao jej to bl, bo
wzdrygna si, a jej rka szybko powdrowaa w kierunku ust.
- Wygldam okropnie - powiedziaa. - Wolaabym, aby na
mnie nie patrzy. Odwrciem gow, skupiajc wzrok na
pniu drzewa. By szary, nierwny i
nieszczeglnie atrakcyjny.
- A gdzie Henry? - spytaem.
- Pojecha do miasta po plastry. Niedugo wrci.
- Aha.
Przez chwil nikt nic nie mwi.
- Do cholery jasnej - postanowiem przerwa cisz. - Jak kto
mg ci tak urzdzi? Nie odpowiedziaa. Tylko jeszcze
bardziej wycigna si na leaku, odchrzkujc
przy tym parokrotnie. Wtedy przeszo mi przez myl, e moe
czua krew w gardle. Ofiary przemocy, w niektrych ksikach,
ktre czytaem, zwyky odczuwa co takiego.
- Moe przynie ci co? - spytaem. - Na przykad do picia
albo, no nie wiem, cokolwiek...
Mrugna kilka razy zdrowym okiem.

- Nie, dzikuj - odpara. - Erik, to bardzo mio z twojej


strony.
- E... tam - powiedziaem.
Jeszcze raz odchrzkna i otara szlafrokiem czoo.
- Mona si do tego przyzwyczai - powiedziaa. Zapewniam.
- Naprawd? - zdziwiem si.
- Mn si nie przejmuj. Bywao gorzej.
- Gorzej? - nie chciao mi si wierzy.
- Kiedy byam w twoim wieku - cigna dalej. - I modsza.
Pochodz z innego kraju, by moe go kojarzysz. Tylko ja z
siostr, rodzice tam zostali. Caa ta przeprawa przez morze
odbya si odzi tylko ciut wiksz ni ta wasza... naprawd
nie wiem, dlaczego ci to wszystko mwi.
- Ja te nie - przyznaem.
- Moe dlatego, e Henry opowiada o waszej matce odezwaa si po krtkiej chwili.
- Wiem, Erik, e nie jest ci atwo. Nie wiedziaam o tym
wczeniej, ale teraz ju wiem.
Skinem gow, analizujc kor pniaka. Jej wzr wci by ten
sam.
- Chyba nie chcesz o tym rozmawia, prawda?
Nie odpowiedziaem. Przez chwil przypatrywaa mi si
zdrowym okiem. Nastpnie pochylia si do przodu i poklepaa
doni traw.
- Prosz, chod tu na chwil.
Zawahaem si, ale ostatecznie zrobiem tak, jak chciaa.
Wygramoliem si z leaka i usiadem na ziemi pomidzy jej
kolanami. Ostronie oparem szyj o kraniec leaka. Po obu
stronach gowy czuem jej uda.
- Teraz przymknij oczy - powiedziaa.
Posuchaem. Obja domi moje barki i zacza je w sposb
delikatny i rytmiczny masowa.
Rytmiczny i delikatny. Jednoczenie by to masa silny, taki,
ktry rozgrzewa kady misie. I znw przez moment

zawirowao mi w gowie i pomylaem, e to lato wci


dostarcza mi nowych przey i dowiadcze i e chyba
musiao min ze sto lat od egzaminw w szkole Stava.
- Za bardzo si spinasz. Sprbuj si troch rozluni.
Rozluniem si do tego stopnia, e moje ciao zaczo
przypomina wosk, po ktrym zrcznie przejedaa domi.
Oczywicie miaem wzwd, ale kontrolowaem go na tyle, by
si tego nie domylia, patrzc na moje przewiewne
kpielwki. Potem rozkoszowaem si ju tylko t sytuacj.
Tym, e siedziaem pomidzy jej nogami, czujc dotyk jej rk.
Poczuem, e znw zbiera mi si na pacz, lecz tym razem nie
popyna adna za. Tylko co piknego, delikatnie
wibrujcego przetoczyo si tu przed moimi oczyma i w tym
momencie uwiadomiem sobie, jak to jest by Henrym.
Henrym - moim bratem.
Wkrtce wsta Edmund, a pniej wrci Henry z apteki, ale
nie miao to znaczenia. Gdy zdja rce z moich plecw i
zacza mi nimi czochra wosy, poczuem, jakby poczyo nas
braterstwo dusz. Albo jakbymy zawizali jaki tajemny sojusz.
Nie rozmawialimy za wiele, w zasadzie prawie w ogle. Tylko
siedzielimy tak razem w trawie, mimo to byo jako zupenie
inaczej, jakby pewnie powiedzia Edmund.
Jako tak cholernie inaczej. Mylaem o tym raz czy dwa razy
w okresie przed Potwornoci i za kadym razem byo tak,
jakby wypeniao mnie silne i ciepe uczucie. Ciepe i silne, tak
jak jej rce na moich napitych barkach.
Tak, jakby si brao ciep, przyjemn kpiel po chodnym
zimowym dniu.
Tyle, e od rodka.
Rozdzia 13
Ewa i Henry wyjechali wieczorem. Wydaje mi si, e on
pojecha puchem, a ona Killerem, przecie atwiej jest
prowadzi samochd ni skuter, majc tylko jedno zdatne oko.

W kadym razie, gdy o dziesitej wrcilimy z Edmundem z


wypadu rowerowego, parking by ju pusty. Mijay kolejne dni.
Pogoda bya raczej w kratk, raz soce, raz deszcz. Cay czas
jednak byo ciepo. Chcielimy wzi si do owienia ryb, lecz
doszy nas suchy, e jezioro Mckeln raczej w nie nie
obfitowao, a ani Edmunda, ani mnie nie bawio samo
siedzenie na brzegu i gapienie si na spawik.
Jeszcze mniejszym entuzjazmem napawaa nas myl, by
wycign z wody biedn potk czy okonia i wbi w ni n.
Albo uderza w jej gow tak dugo, a wyzionie ducha. Czy
uskutecznia jakie inne krwawe zabiegi.
Na szczcie problem nas nie dotyczy, gdy nie zowilimy ani
jednej ryby.
Za to Edmund zapa angin. Wprawdzie wedug niego
niegron, w kocu ju kilka razy przechodzi t chorob,
jednak mia wysok gorczk i zrobi si niezwykle ospay.
Myla tylko o tym, by si pooy i zasn. Ewentualnie troch
poczyta.
- Czytanie, spanie i picie - powiedzia. - Z nich trzech utkam
sobie zdrowie.
- Czy to przypadkiem nie przysowie laposkie?
- Nie - odpar Edmund. - Mj ojciec tak mawia.
- Ten prawdziwy?
- Te pudo - powiedzia. - Tamten... nigdy w yciu. Jedyne,
co potrafi robi, to gada gupoty.
Przez te ostatnie dni jako trudniej ni zwykle rozmawiao mi
si z Henrym. Kiedy nie wyjeda swoim Killerem, by
pozaatwia jakie sprawy, przechadza si dookoa posesji,
mruczc co pod nosem i palc.
Odnosio si te wraenie, e opuci si w pisaniu. Siedzia
nieruchomo i wpatrywa si w Faciten, tak jakby chcia, aby ta
powie sama si napisaa. Czasem tylko byo sycha, jak kl i
dar kolejne kartki. Wydawa si zdenerwowany i bardzo
przygnbiony.
Poniewa zarwno Edmund, jak i mj brat byli bardzo zajci

sob, Edmund z powodu anginy, Henry za z zupenie innego


powodu, to i ja staraem si chodzi wasnymi ciekami.
Narysowaem ponad dziesi stron Pukownika Darkina, z
ktrych nawet byem zadowolony. Odkd postanowiem
naoy cenzur na wszystkie pnagie ciaa kobiet, atwiej mi
byo cign ca t histori. Widocznie tak musi by,
pomylaem nieco zrezygnowany. I w ksikach, i w yciu.
Przez te ostatnie dni posiki byy nieszczeglnie urozmaicone.
Edmund nie mia apetytu, no a Henry... temu mona byo
postawi pod nosem talerz mchu i te by go zjad. Zupenie go
nie obchodzio, co jad. I wanie dlatego jedlimy gwnie
ziemniaki z masem. Przy kadym posiku wystawialimy te
na st dwie puszki ze ledziami, lecz aden z nas nawet nie
zada sobie trudu, by odkry wieko ktrej z nich i powcha
zawarto.
Sprawy wyglday tak, jak wyglday, a ziemniakw mielimy
w brd.
Wanie skoczyem Dziesiciu Murzynkw i odwrciem
si do ciany, by zasn, gdy usyszaem ich
przechadzajcych si po trawie. Henryego i Ew. Spojrzaem
na fluorescencyjn tarcz mojego zegarka. Byo wp do
pierwszej. W drugim ku Edmund oddycha gboko przez
usta. Troch wiao, wic od czasu do czasu sycha byo, jak
gazie ocieraj si o okno. Pomylaem, jak mi dobrze i
bezpiecznie pod t ciep kodr. Jak dobrze by daleko od
tej niebezpiecznej rzeczywistoci, ktra jest za oknem.
Dopki byem w ku. Tam za oknem byo zupenie inaczej.
Wrcz odwrotnie.
Gdybym tylko postawi stop na zimnej pododze, od razu
wystawibym si na due ryzyko i zwizany z tym koszmar.
Wprawdzie byli tam inni: Henryowie, Ewy i Edmundowie. Ale
te podbite oczy, spuchnite wargi i zacinite pici bezlitosne i twarde jak kamie.
Decyzje, ktre trzeba podj i sprawy, z ktrymi trzeba si
zmierzy niezalenie od tego, czy si tego chce, czy nie.

Koszmary, ktre si zjawiay, Treblinki, guzy rakowe, ktre si


rozprzestrzeniay.
Tam w wiecie. Gdyby tylko zej z ka. Przewrciem si na
drugi bok i jeszcze szczelniej nakryem si kodr. Dochodziy
do mnie strzpki rozmowy, ktr prowadzili przyciszonym
gosem Ewa i Henry.
Tym razem nie byo adnej muzyki. adnego rytmicznego
skrzypienia ka i zmysowego pojkiwania. Zrozumiaem, e
to nie taki wieczr. To by wieczr innego rodzaju.
Zastanawiaem si, o czym rozmawiali. Przez chwil
zastanawiaem si, czy nie przystawi szklanki do ciany, jak to
robi detektywi w niektrych filmach. O ile to w ogle dziaa. A
jeli tak, to czy jest rwnie skuteczne w przypadku podogi.
Przy ku Edmunda staa do poowy pusta szklanka. Obfite
picie pynw byo elementem jego walki z angin, wic gdybym
rzeczywicie chcia si dowiedzie, o czym tak rozprawiaa tam
na dole ta dwjka, nie musiabym si jako szczeglnie
wysila. Wystarczyo podej do okna i wyla sok jabkowy.
Potem przystawi szklank do podogi, a do niej ucho.
Dziecinnie proste.
Jednak nie zrobiem tego. Moe byem zbyt zmczony. A moe
wydawao mi si, e nie byoby to po dentelmesku.
eby, do cholery, by przynajmniej dentelmenem.
Nie bya to najgupsza dewiza yciowa. W kocu nie tylko ja,
ale i Edmund zdecydowa si jej przestrzega. Mona by
oczywicie dyskutowa, jak dalece dentelmeskie byo
stanie w zarolach i podpatrywanie Henryego i Ewy. To z
kolei nasuwa wniosek, e nawet dentelmeni maj swoje
gorsze dni. Ale i na socu s plamy.
Tak sobie rozmylaem, lec wygodnie w ku. Odgosy z
zewntrz docieray do mnie w postaci sabo syszalnego
szeptu i kiedy po chwili zasnem, automatycznie odrzuciem
szorstki gos Henryego. Syszaem tylko gos Ewy
skierowany do... mnie. Siedziaa obok mnie na ku, albo
raczej ze mn, znw masowaa mi plecy. I nie tylko plecy.

Nie miabym nic przeciwko temu, by mc nigdy si nie


obudzi z tego snu.
Rano znalazem w kuchni na stole kartk.
Musz pozaatwia par spraw. Wrc w nocy, pewnie grubo
po dwunastej. W spiarce znajdziecie pulpety misne i
brzoskwinie. Henry.
Nieczsto si zdarzao, eby mj brat zostawia wiadomo
dotyczc swoich planw. Wnioskowaem, e te miay zwizek
z Ew Kaludis. Wprawdzie Henry na og przebywa poza
Genezaret wicej ni sze, moe osiem godzin, a tu prosz,
cay dzie i prawie caa noc. A dziw, e zdoby si na
napisanie czego takiego. To nie byo w stylu mojego brata, nie
w jego stylu.
Sprawdziem, czy w spiarce rzeczywicie byy te konserwy.
Zgadzao si, stay na pce. Jedna puszka Mor Elnas z
pulpetami z misa osia w sosie mietanowym. Jedna z
powkami brzoskwi w gstym syropie. Nie najgorzej,
pomylaem, mimo e nie bardzo rozumiaem to z syropem.
Zakadajc, e Edmundowi dalej nie bdzie dopisywa apetyt,
mogem - jeli nie na co innego - liczy przynajmniej na
przyzwoity posiek tego dnia. Szkoda tylko, e nie ma
odrobiny bitej mietany do brzoskwi, pomylaem. Jednak
lekk przesad byoby pedaowa czy wiosowa po ni do
Laxmanow. Zreszt to wszystko, co mogoby zaprzta gow
teraz, kiedy pojawiy si czarne chmury.
Cay ten dzie by jaki niemrawy. Przynajmniej na pocztku.
Edmund mwi, e czuje si coraz lepiej, cho do peni si
jeszcze troch mu brakowao. By cakiem wyzdrowie,
potrzebowa kolejnej doby, moe dwch, przynajmniej tak
twierdzi.
A zatem spanie, czytanie i picie. Absolutnie adnych
wycieczek. Czy to do Laxmanow, czy gdzie indziej. Nie bra
tego pod uwag, bo nawet nie chciao mu si wsta z ka.
Flak, jak to mwi w Vsterbotten. Postawiem na stole dwie
butelki z sokiem jabkowym, yczyem mu szybkiego powrotu

do zdrowia i wyszedem, sadowic si na jednym z leakw z


Darkinem i now powieci Agaty Christie w rku.
Poprzednia bya cakiem nieza. Ta nosia tytu Zabjstwo
Rogera Ackroyda. Edmund powiedzia, e jest rewelacyjna.
Tak mniej wicej spdziem ostatni dzie przed Potwornoci.
Na leaku z Pukownikiem Darkinem i Agat Christie.
Edmund wychodzi par razy, lecz kiedy wiecio soce, byo
mu za gorco, kiedy za zaszo, byo mu za zimno. Narzeka
te, e nie szo mu czytanie ksiek. Zapomina, co czyta
przed zaniciem, i po przebudzeniu musia do tego wraca.
Zasugerowaem, by jeszcze raz przeczyta Podr do
wntrza Ziemi, z t ksik na pewno nie miaby
problemw, nawet jeli czytaby j wspak. Odpar, e nie ma
nastroju na Vernea. Ju prdzej na Quentina, no tak, ale kto
czyta po raz drugi ten sam krymina?
Z wyjtkiem niektrych, oczywicie.
Po poudniu przyrzdziem pulpety z misa osia. Zjadem
dziewi sztuk, Edmund jedn. Brzoskwiniami podzielilimy
si ju bardziej sprawiedliwie, cztery do dwch. I przy tych
proporcjach nie miaem prawa narzeka. Mimo e musiaem
wszystko przygotowa i jeszcze potem pozmywa.
Kiedy si z tym uporaem, miaa miejsce pierwsza wizyta tego
popoudnia. Zjawia si Gladys Lundin, kaszlc i
pochrzkujc, przesza przez podwrze i zapytaa, czy nie
mamy przypadkiem w nadmiarze wdki.
Zwykli ludzie, tacy jak matka Bennyego czy pani Lundmark,
mieszkajca dwa pitra wyej na Sportowej, mieli czasem w
zwyczaju prosi o szklank cukru albo mki do nalenikw
lub placka z rabarbarem, jednak akurat Lundinowie do
zwykych ludzi nie naleeli. Daleko im byo do tego. Gladys, z
tego co wiem, bya matk i ostoj dla caego rodu. Pewne
byo, e miaa ponad siedemdziesit lat, a jeszcze bardziej
pewne, e waya ponad sto kilo. Gdy sza, podpieraa si
dwiema solidnymi laskami z drewna dbowego, od zawsze
te widywano j z papierosem w ustach. To wszystko nie

przeszkadzao jej, by przyj i ebra o wdk.


Wyjaniem jej, e jeli chodzi o ten trunek, to nasze piwnice
s chwilowo puste. Wwczas poprosia o kilogram
ziemniakw.
Tych nie mogem jej odmwi, gdy mielimy ich naprawd w
brd. Jedynym problemem byo to, jak je przeniesie,
zwaywszy na laski i papierosa. W kocu przewiesiem jej
worek przez szyj. Poczapaa z powrotem, nie silc si na
jakiekolwiek podzikowanie. A ja zastanawiaem si przez
chwil, czy po przyjciu do domu nie wykorzysta tych
ziemniakw do zrobienia wdki. Miaem raczej mgliste pojcie
o procesie robienia wdki, ale pomylaem sobie, e jeli
kobieta wykae duo samozaparcia, to przy dobrych wiatrach
jeszcze dzisiaj wieczorem bdzie si moga cieszy szklaneczk.
Tamtego dnia i pniej wydawao mi si dziwne, e przybycie
Gladys Lundin zbiego si z odwiedzinami nastpnego
gocia. Mimo e cigle o tym mylaem, nie byem w stanie
znale logicznego powizania midzy tymi wizytami.
Nie mino dwadziecia minut po tym, jak odprawiem
Gladys, gdy do mych uszu doszed kolejny kaszel.
Zdecydowanie bardziej intensywny i zowrogi.
Obrciem si i stanem twarz w twarz z Bertilem
Albertssonem. Armat Berr. Szczypiornist, ktry rzuca do
bramki tak mocno, e bramkarze padali jak muchy powaleni
si raenia. Czowiekiem, ktry, zanim w parku Lacka
wypowiedzia purpurowemu na twarzy Mullemu walk na
mier i ycie, nonszalanckim gestem poda Atle Erikssonowi
swoj marynark w paski.
Czowiekiem, ktrego narzeczona nazywaa si Ewa Kaludis.
Pukownik Darkin wylecia mi z rk, ale nie odwayem si
go podnie. Prbowaem przekn lin, jednak z marnym
skutkiem. Pomylaem, e moe zaraziem si od Edmunda.
Armata Berra sta w rozkroku trzy metry ode mnie mniej
wicej w ten sam sposb, co w parku Lacka. Mia na sobie
bia koszul z krtkimi rkawami, tak e wida

byo wszystkie minie i cigna na jego brzowych,


owosionych ramionach. Mia te nieodgadniony wyraz twarzy.
Unis znaczco brew i spojrza na mnie, jakbym by jak
ab w kauy, ktr przed chwil rozdepta.
- Hej - zawoaem niepewnie.
Nie odpowiedzia. Jego brew nadal znajdowaa si tu pod
grzywk, za to wida byo, jak mu lata szczka. Bez przerwy.
Nie bardzo wiedziaem, co powiedzie. Staraem si na niego
nie patrze. Nie pomogo.
Wreszcie, nie poruszajc ustami, zapyta:
- A gdzie twj brat?
- Kto taki? - odpowiedziaem pytaniem.
Nie wiem, skd mi przysza do gowy taka gupia odpowied,
moliwe, e chciaem zyska na czasie potrzebnym do tego, by
zemdle lub by jacy askawi bogowie zdyli przyby z
odsiecz. Tutaj do Genezaret, i przenieli mnie na zawsze na
jak bezludn wysp na Pacyfiku.
Nie pojawili si adni bogowie, zemdle te nie zemdlaem.
- Twj brat - powtrzy Armata Albertsson. - Henry. Musz z
nim pogada.
- Ach tak - powiedziaem.
- A co, masz wicej braci? - spyta Armata.
- Nie, tylko jednego.
- W takim razie, gdzie on jest?
- Nie ma go tu - odparem.
- A kiedy wrci?
- Nie mam pojcia. Pno.
- Pno?
- W nocy. O dwunastej albo jeszcze pniej. Zostawi kartk.
- W nocy?
-Tak.
- Hm... - Brew wrcia na swoje miejsce. Odkaszln dwa razy
i splun na traw. lina wyldowaa dwa centymetry od
mojej lewej stopy. P centymetra od Pukownika Darkina.
- Pozdrw go ode mnie - powiedzia. - Przeka mu, e wrc

tu o pierwszej w nocy.
- A jeli nie zdy do tego czasu wrci? - przecigaem
strun. - Kto wie, czy nie przyjdzie jeszcze pniej.
- No to poczekam na niego.
Odszed. Staem w miejscu i ledziem go wzrokiem. Kiedy
znik za krzakami bzu, spuciem wzrok na ziemi, gdzie wci
poyskiwaa jego lina.
Chyba nigdy std nie zniknie. Ta pojebana lina bdzie tu
tkwi na trawie w Genezaret i za sto lat. C, takie realia.
- Z kim rozmawiae? - Z okna wychylia si gowa Edmunda.
- Jakie gosy wyrway mnie z drzemki. Kto tu by?
Edmund sta si blady jak trup, gdy mu powiedziaem o mojej
rozmowie z Armat Albertssonem. Dziesi razy zdejmowa i
wkada okulary, zgrzyta zbami, a przede wszystkim wyglda
na bardzo przestraszonego. Pomimo gorczki by spity i
skoncentrowany, ale i zrozpaczony, w pewnym sensie.
Pomylaem, e tak mniej wicej musia wyglda, kiedy
czeka, a jego prawdziwy ojciec przyjdzie i zoi mu pasem
skr. Prawie si nie odzywa, gdy ja staraem si wiernie
odda dialog midzy mn i Armat.
Czasem tylko zaciska pici. Potem je na powrt otwiera,
prbujc jednoczenie przekn lin. Ale to byo wszystko,
na co go byo sta. Nie mia adnego pomysu na to, co
powinnimy w tej sytuacji zrobi.
Najmniejszego.
- Burza - rzek wreszcie. - Stao si tak, jak mwiem.
Czekalimy na burz, no to j
mamy.
- Jebana ma - wymamrotaem, gdy nie wiedziaem, co
mam powiedzie, a jednoczenie czuem, e musz sobie
przekl, by nie straci rezonu. - Gwniana sprawa!
- Wanie - przytakn Edmund.
O
smej zaczo kropi. Postanowiem dotrzyma
Edmundowi towarzystwa i ju po dziewitej byem w ku. To
bya prawdziwa burza z byskawicami i grzmotami, i to w tak

bliskiej, siejcej niepokj odlegoci. Odnosio si wraenie,


jakby miaa si nigdy nie skoczy.
- S burze, ktre nie przechodz - powiedzia Edmund. Pamitam, e w ngetrakten takie byy. Grzmiao, byskao i
diabe wie co jeszcze, przez dwanacie godzin bez przerwy.
Wtedy rzeczywicie czowiek czuje si may i bezbronny.
- Jak twoja forma? - spytaem, by ju nie rozmawia o burzy.
Ta bya wystarczajco straszna i bez naszych komentarzy.
- Chyba lepiej - odpar Edmund po kilku udanych prbach
przeknicia liny. - Od jutra znw jestem na chodzie.
Po dziesiciu minutach spa jak zabity. Zgasiem wiato.
Leaem, suchajc, jak krople deszczu uderzaj o dach.
Syszaem te grzmoty. Te zwiastoway co rusz pojawiajce si
na niebie byskawice. Odstp czasowy midzy byskiem a
hukiem wynosi pitnacie do trzydziestu sekund. Moe
Edmund mia racj i e ta burza wisiaa i krya wok nas?
A czowiek czu si wobec niej maleki.
Musiaem zasn, bo tu po dwunastej co wyrwao mnie ze
snu. Ju nie padao, za to wiao przeraliwie. Syszaem, jak
Henry na dole wcza magnetofon. Mgbym przysic, e z
kim rozmawia.
ko Edmunda byo puste.
Rozdzia 14
Ciao znalaz Lasse Krzywa Gba i to on przez dwa kolejne
dni pojawia si na pierwszej stronie Kurrena. Jego rodzice
mieli may domek letniskowy w Sjlycke i wanie tam
Krzywa Gba spdza wiksz cz lata. Jego odwiecznym
marzeniem byo zosta zawodowym kolarzem. Takim jak
Harry Snell. Albo Ove Adamsson*. Z racji swojego wygldu
nie mg zosta ani amantem filmowym, ani muzykiem, lecz
nic nie stao na przeszkodzie, by zosta niedocignionym
*Harry Snell, Ove Adamsson - kolarze szwedzcy.

mistrzem w jedzie na rowerze. Od kilku sezonw by w


miejskiej reprezentacji juniorw i mona byo si
spodziewa, e za rok lub dwa zrobi krok naprzd i przejdzie
do seniorw. Nadzieja olimpijska, jak si zwyko mawia w
argonie
sportowym.
Krzywa
Gba
dysponowa
odpowiednimi warunkami, w to nie wtpi nikt, kto cho
troch siedzia w temacie. Nikt nie myla inaczej.
Ambicja nakazywaa Krzywej Gbie wykorzysta te letnie dni
na trening. Wczenie rano, bo o sidmej, codziennie wyciga z
szopy swoj kolarzwk i robi szos pidziesit, szedziesit
kilometrw.
Albo nawet osiemdziesit, albo dziewidziesit, jeli by w
dobrej formie, tak jak choby dzisiaj. Zazwyczaj stroni od tych
wyboistych, wirowych tras lenych, obawiajc si wywrotki
czy przedziurawienia opony.
Ale nie tego ranka. Prawdopodobnie szuka urozmaicenia, bo
i takie odcinki zdarzay si na zawodach w tamtych czasach.
We wczesnych latach szedziesitych. Jadc przez las,
kierowa si na wschd w stron posesji Levisow. Podr
okazaa si wyjtkowo krtka. Krtka i potwornie
wstrzsajca, jak to pniej Lasse Krzywa Gba okreli na
amach Kurrena.
Po zaledwie kilku kilometrach pedaowania dojeda do
krtej drogi obok naszego i Lundinw parkingu. Ile si w
nogach. Mocno pochylony nad kierownic. Zauwaa, e stoj
tam dwa pojazdy. Czarny Volkswagen i czerwone volvo PV
1800.
Wanie ten drugi samochd powoduje, e z caej siy naciska
na hamulec, tak i tylko cud sprawia, e nie przelatuje nad
kierownic.
Lewe przednie drzwi s otwarte, a pod nimi ley twarz do
ziemi ciao. Mczyzna w czarnych, wskich butach, jasnych
spodniach z elany i biaej koszuli z krtkimi rkawami. To
widzi Krzywa Gba, kiedy zawraca rower i dostaje si z
powrotem na niewielkie wzniesienie.

Na siedzeniu kierowcy pasiasta marynarka. Co prawda


mczyzna ley na brzuchu, lecz jakby skulony, ramiona
dziwnie wysunite do przodu. Krzywa Gba powtarza w kko
reporterom i fotografom, e wanie po tych ramionach
zrozumia.
Zrozumia, e co byo nie tak. ywy czowiek nie leaby w ten
sposb. Wida to od razu, o ile ma si rozum i oczy na swoim
miejscu, a te pono Krzywa Gba mia tamtego ranka.
Jest dopiero kwadrans po szstej. Czujnie i ostronie prowadzi
swoj kolarzwk w to przeraajce miejsce.
Dopiero teraz widzi wszystko dokadnie.
Widzi ogromn dziur w gowie mczyzny. Wszdzie
mnstwo krwi. We wosach, na koszuli, dookoa na trawie.
Nie wie, kto to jest, gdy naturalnie nie ma odwagi chwyci
ciaa i go obrci. Zreszt tego nawet nie wolno robi. To
policja jest od tego, by obraca martwe ciaa, a nie Lasse
Krzywa Gba.
Nie, to nie Krzywa Gba identyfikuje ciao lece na parkingu,
czynimy to my. Henry, Edmund i ja, bo wanie do nas
podbiega, krzyczc wniebogosy.
To wanie my biegniemy z nim z powrotem ciek w gr i to
my otaczamy pkolem Bertila Berr Armat Albertssona, nie
bdc w stanie wydusi z siebie jakiegokolwiek sowa.
aden z nas. Caa nasza trjka wie, e na ziemi ley Berra
Armata, ale nikt nie zdobywa si na najmniejszy komentarz.
Totalna cisza.
Lasse Krzywa Gba te milczy. Przez p minuty czterech
ludzi stoi i wpatruje si w pitego, ktry czowiekiem ju nie
jest, i jest to najdusze p minuty w naszym yciu.
Potem patrz na zegarek i widz, e jest za pi wp do
sidmej. Jest poranek dziesitego lipca. A wic Potworno
staa si faktem.
Kiedy Lasse Krzywa Gba zostawi nas, by zadzwoni od
Lundinw na policj, pozostaa jedna rzecz, ktr musiaem
sprawdzi, mimo e gow miaem pust jak wydmuszka.

Udao mi si zapa kontakt wzrokowy z Henrym. Ustami


formuowa wyraz: Ewa, rzucajc spojrzenie w kierunku
Genezaret. Nie wiem dlaczego, ale czuem, e nie
powinienem miesza w to Edmunda. To wszystko musiao
zosta midzy mn a moim bratem. To, co si dziao.
Wydawao mi si, e Henry zrozumia to moje
niewypowiedziane na gos pytanie, ale nie odpowiedzia na
nie. Skin tylko lekko gow i zapali lucky strikea.
Westchnem i oparem si o Edmunda. Ten sta i dygota z
zimna. A tak poza tym to jego przepowiednia sprawdzia si. W
nocy dopada mnie angina.
Rozdzia 15
Pierwszy wz policyjny nadjecha, gdy bylimy jeszcze na
parkingu. Stalimy w towarzystwie Krzywej Gby, Gladys
Lundin oraz modszej od niej o jakie trzydzieci lat kobiety,
ktra niemal bya jej wiern kopi. Tylko troch drobniejsz
i bardziej blad. Nie miaa lasek, za to odpalaa papierosa od
papierosa, a jej piersi prawie zasaniay ppek.
- Bywa i tak - brzmia pierwszy komentarz Gladys. - Cae
szczcie, e moich chopw nie ma w domu, inaczej
wpadliby tu gliniarze i ich zgarnli.
Poza tym nie byo wicej komentarzy. Berra Armata cay czas
lea w tym gruzie, nikt nie przejawia chci, by mu si
uwaniej przyjrze. Stalimy w lunym pkolu, plecami do
Potwornoci. Wtedy wyoni si biao-czarny amazon z
trzema umundurowanymi policjantami i jednym w cywilu.
Spisali nasze nazwiska i poszlimy do domu, by czeka tam
na dalszy rozwj wypadkw.
- Psiama! - przekl Edmund, kiedy weszlimy do naszego
pokoju. - Tylko tyle mog powiedzie. Psiama!
Poczuem, e robi mi si niedobrze. Przez moment
zastanawiaem si, czy nie pj do lasu i nie woy sobie
palca do garda, jednak stopniowo mdoci zaczy si cofa.

Przymknem oczy w nadziei, e uda mi si przespa godzin


lub dwie, ale chyba oszukiwaem samego siebie. Syszaem, jak
pitro niej Henry zasiad do Facitena. Dziwne, e akurat teraz
zacz to robi. Jednak po paru minutach stukanie nagle
ucicho.
- Erik - zacz Edmund.
-Tak?
- Nie gadajmy ju o tym. Ju nie wyrabiam.
- All right - odparem. - Moe rzeczywicie lepiej da sobie
luz.
- On nie yje - cign wtek Edmund. - Kumasz, e tego
gada nie ma ju wrd nas?
- Tak - odpowiedziaem. - Armata nie yje.
Oficer ledczy zjawi si o dziewitej. Nazywa si Lindstrm.
Mia na sobie biay garnitur i much i gdyby nie to, e nosi
czarne, zaczesane do tyu wosy, mona byoby go wzi za
Ture Sventona.
Przywita si z nami po kolei. ciskajc kad kolejn do,
przedstawia si jako oficer ledczy Verner Lindstrm, i tak
trzy razy.
Zajedao od niego troch wod kolosk. Mwi bardzo
powoli, jakby analizowa kade wymawiane sowo. Tak jakby
faktycznie stara si odrzuci wszystkie niepotrzebne wyrazy,
nim powiedzia to, co chcia powiedzie. Wydaje mi si, e
wzbudza tym zaufanie i dawa do zrozumienia, e on nie z
tych, co artuj.
Zacz oczywicie od Henryego. Zamknli si w kuchni, a my
w tym czasie azilimy wok domu. Widzielimy, jak
siedzieli przy nakrytym kraciast cerat stole. Wygldali
prawie jak szachici.
Nie bardzo wiedzielimy, co ze sob zrobi, wic przeszlimy
si na parking sprawdzi, co si tam dzieje.
A tam stay ju cztery kolejne samochody.
Bya te wstga i to-czarne tablice sygnalizujce, e bada
si tu miejsce zbrodni i zakazuje wchodzenia osobom

nieupowanionym. Edmund stara si wyjani tgiemu


policjantowi, e to my znalelimy ciao - my, jeli si
pominie Krzyw Gb - ale nic to nie dao. To nie byo
miejsce dla nas. Zdyem tylko zauway, e ciaa Armaty
ju tam nie byo, a w miejscu, w ktrym lea, pojawi si
wykonany bia grub kred obrys. Zauwayem take kilku
mczyzn w zielonych kombinezonach penetrujcych
wntrze oraz obszar dookoa czerwonego volva. Mieli cienkie
rkawiczki, pincety i lupy. Ju samo to byo tak
nierzeczywiste, e musiaem uszczypn si w rami, by si
upewni, czy przypadkiem nie jest to sen. Edmund chyba to
zauway, bo kiwn pospnie gow.
- To ci nie pomoe - powiedzia. - Jeli mylisz, e to sen, to
si grubo mylisz.
Jeszcze kilka osb azio dookoa ogrodzenia, w kadym razie
tumw nie byo. Widziaem Krzyw Gb z ojcem, tych
starych Levisow oraz kilka osb z Sjlycke. Byo jeszcze kilku
reporterw i fotograf.
Ale jak ju wspomniaem, tumw nie byo. Pomylaem, e
wiat si jeszcze nie dowiedzia o tym, e legenda piki
rcznej Armata Albertsson nie yje. Tak jakby nic si nie
wydarzyo. Nagle zimny prysznic. Wok Killera Henryego
te bya rozcignita tama policyjna i rozstawione tablice;
przez moje ciao przeszed taki dreszcz, e zaczem si
trz.
Ju wiedziaem, e to na pewno nie by sen.
Kiedy wrcilimy do Genezaret, Henry by ju po
przesuchaniu. Teraz na nas przysza kolej, by usi w kuchni
ze ledczym Lindstrmem.
Zanim si tam udalimy, przypomniaem sobie, jak jeszcze
niecae dwadziecia cztery
godziny temu rozmawiaem z Armat przed domem.
- Tylko co sprawdz - powiedziaem do Edmunda i
opuciem go na kilka sekund.
Byo tak, jak mylaem. Po linie Armaty nie byo ju ladu.

***
- Jak wiecie, mia tu miejsce powany wypadek - rozpocz
ledczy. - Dla mnie najwaniejsze jest to, bycie mwili
prawd, wtedy zo wszystko w jedn cao. adnego
spekulowania. adnych kamstw. Zrozumiano?
Pokiwalimy gowami na znak, e go rozumiemy.
- Podajcie mi wasze nazwiska.
Podalimy, kady swoje.
- Tylko latem tu mieszkacie?
- Tak - odpowiedziaem.
- Razem z Henrym Wassmanem, czyli twoim bratem?
-Tak.
- O ktrej poszlicie wczoraj spa?
Edmund powiedzia, e w ku by ju o wp do dziewitej,
bo mia angin. Ja z kolei powiedziaem, e poszedem spa
jakie p godziny pniej.
ledczy Lindstrm nie mia przy sobie dyktafonu, ale
wszystko, co mwilimy, skrztnie odnotowywa. Niebieskim
pirem w lecym przed nim na stole zeszycie. w zeszyt
oplt ramieniem, tak e nie wida byo, co pisze. Rzucao si
w oczy, e nie pierwszy raz kogo przesuchuje, a ja czuem,
e mam wobec niego coraz wikszy respekt.
- A o ktrej mniej wicej zasnlicie?
- Od razu - wyjani Edmund.
Zawahaem si.
- Myl, e gdzie koo dziesitej.
- A moe ktry z was obudzi si w rodku nocy?
Czoo Edmunda momentalnie si zmarszczyo. Pozwoliem mu
si najpierw wypowiedzie.
- Raz wyszedem za potrzeb - powiedzia.
- O ktrej godzinie?
- Nie mam pojcia - odpar Edmund. - Na pewno byo jeszcze
ciemno.
- I nie byo nic, co mogoby wzbudzi twj niepokj?
- Nic - odpowiedzia Edmund.

- A padao?
- Nie - odpar po chwili namysu. - Nie padao.
ledczy Lindstrm zanotowa.
- A ty? - zwrci si teraz do mnie. - Ty si nie zbudzie?
- Nie - odparem. - O ile pamitam, to nie.
- Nawet raz?
- Nawet raz.
- Czy twj brat by wczoraj wieczorem w domu?
- Nie wiem. W kadym razie nie byo go, zanim zasnem.
Jeszcze raz zwrci si do Edmunda.
- Jak mylisz, czy Henry by domu, kiedy wyszede za
potrzeb.
- Nie mam pojcia.
- Nie patrzye, czy pali si wiato?
- Chyba byo zgaszone. Niech ledczy zapyta Henryego,
kiedy wrci do domu. Lindstrm nic nie powiedzia, tylko
przerzuci wzrok na mnie.
- I nic innego, o czym wedug ciebie powinnimy wiedzie? Nic.
Zanotowa co w zeszycie.
- Opowiedzcie, co wydarzyo si dzisiaj rano.
Na przemian z Edmundem opowiadalimy o tym, jak obudzi
nas dobiegajcy z podwrka krzyk Krzywej Gby. O tym, jak
razem z Henrym popdzilimy na parking, by zobaczy, co tam
si stao. O tym, jak stalimy tam, podczas gdy Krzywa Gba
stara si dodzwoni od Lundinw na policj.
- Wiedzielicie, kto tam ley? - spyta Lindstrm.
Spojrzelimy si na siebie z Edmundem.
- Tak - odparem. - Berra Armata Albertsson.
Lindstrm pokiwa gow.
- Ju wtedy, gdy go zobaczylicie?
-Tak.
- No dobrze, lecz skd wiedzielicie, czyje to ciao?
- No bo nieraz go widzielimy - powiedzia Edmund.
- Tak, a gdzie?

- To tu, to tam - odrzek Edmund. - Choby w parku Lacka.


- By te w gazecie - dodaem. - W Kurrenie.
Lindstrm poprawi much i zanotowa. Opar si o krzeso i
zastanawia kilka sekund.
- Nie by tu nigdy u was?
- Armata Albertsson? - upewni si Edmund. - Nie, nigdy go
u nas nie byo.
- Nigdy - potwierdziem. - Przynajmniej wtedy, kiedy ja tu
byem.
- Jak ci si wydaje, twj brat mg si z nim zna?
- Nie sdz - powiedziaem. - Na pewno si nie znali.
- Nie krci si tu wczeniej po okolicy? Moe by w Sjlycke
czy w ogle w okolicach Mckeln.
Obaj si zawahalimy.
- Nie - powiedzia Edmund
- Nie - potwierdziem.
Lindstrm wycign z kieszeni fiolk bronzolu, leku od blu
garda, i wyj z niej dwie tabletki. Przez kilka sekund way
je w doni, zanim wrzuci jednym wytrenowanym ruchem do
ust.
- Jestecie pewni, e nigdy nie widzielicie tu Bertila
Albertssona?
- Pewni to mao powiedziane - oznajmi Edmund.
- Tylko tam, w parku Lacka - powiedziaem.
- adnych podejrzanych dwikw tej nocy?
Pokrcilimy przeczco gowami. ledczy Lindstrm ssa w
zamyleniu tabletki bronzolu.
- Skoro tak mwicie - powiedzia.
Po chwili przesuchanie dobiego koca.
Nasi ojcowie przyjechali dwunastk do sbro, potem wsiedli
do tej takswki Laxmana.
- Nie moecie tu zosta - zakomunikowa mj ojciec.
- Pod adnym pozorem - doda ojciec Edmunda.
- Nie denerwujcie si - uspokaja ich Henry.
Ojciec Edmunda wyj chustk do nosa wielkoci namiotu i

otar ni twarz i szyj.


- Nie denerwujcie si?! - wrzasn. - Do stu tysicy diabw,
jak mamy si nie denerwowa?! Przecie sto metrw dalej
doszo do zabjstwa! Dobrze si czujesz?
Spojrza na Henryego wybauszonymi oczami.
- Czy nic mu nie dolega? - zwrci si do mojego ojca, jako e
Henry milcza.
- Musicie pojecha do miasta - powtrzy ojciec. - Nie ma
innego wyjcia. To niesychane, co podobnego nigdy si tu
nie wydarzyo.
Henry zapali lucky strikea i wsta od stou.
- Rbcie, co chcecie z chopakami - owiadczy. - Ja w
kadym razie zostaj.
- Pewnie chcecie do domu, chopcy? - spyta troch
agodniejszym tonem ojciec Edmunda. - Jestem pewien, e
chcecie jak najszybciej wrci do miasta, mam racj?
Popatrzyem na Edmunda. On na mnie.
- Nigdy w yciu - powiedzia Edmund.
- Niesamowite - powtrzy mj ojciec. - Brak mi sw.
- A morderca na wolnoci - rzuci pan Wester.
Zostali na noc, a nastpnego dnia zabrali nas do miasta.
Obiecali nam jednak, e nazajutrz bdziemy mogli wrci do
Genezaret, o ile znw nie dojdzie do jakiej zbrodni w
okolicach Mckeln. Edmund pojecha do siebie, a my z ojcem
pojechalimy do mamy do szpitala. Spdzilimy tam godzin.
Miaa umyte i uoone wosy, poza tym chyba bya w takim
stanie jak ostatnio. A moe tylko jeszcze bardziej blada. Przez
cay ten czas rozmawialimy o zabjstwie Armaty Albertssona.
Gazety powicay temu zdarzeniu cae szpalty. Cho tak
naprawd tylko rodzice o tym rozmawiali. Ja prawie si nie
odzywaem, tylko czasem daem gow znak, e si z nimi
zgadzam. Nie przyszy jeszcze wyniki ostatnich bada
lekarskich, wic nie byo specjalnie o czym rozmawia. Tak si
przedstawiay sprawy.
Zanim opucilimy szpital, matka chwycia mnie za rk i

przez chwil trzymaa j w swoich doniach. Patrzya na mnie z


gbok powag w oczach i wiedziaem ju, e znw bdzie
chciaa przekaza mi jak mdro yciow.
Ale tego nie zrobia.
- Uwaaj na siebie, mj synku - powiedziaa za to. - Uwaaj
na siebie, na Edmunda te.
Do domu pojechalimy semk. T noc spdziem na
Sportowej. Nastpnego dnia, czyli w sobot, przyjecha Henry i
zabra mnie i Edmunda z powrotem do Genezaret.
Rozdzia 16
Mimo e bylimy w centrum wydarze, to dopiero z
Kurrena i Gazety Regionalnej dowiedzielimy si o
postpach policji w sprawie morderstwa. Komendant
Eimestrand ju pierwszego dnia da do zrozumienia, e lada
dzie odnajd sprawc, wic nie trzeba wzywa sub
kryminalnych ze stolicy. Twierdzi, e ma absolutne zaufanie
do ledczego Lindstrma i jego sposobw dziaania, niemniej
by otwarty na wszystkie wskazwki napywajce ze
rodowiska detektywistycznego. Wane byo oczywicie, aby
wszyscy pomagali w rozwizaniu tego krwawego dramatu,
ktry wstrzsn ca okolic oraz szwedzkim wiatem
sportowym.
Druyna narodowa dostaa cios w splot soneczny, jak si
wyrazi w Gazecie Regionalnej kto piszcy pod
pseudonimem Bejman.
W sobot policja nie potrafia wskaza sprawcy. Mwio si, e
sprawdza rne tropy i e za wczenie na to, by moga
skierowa podejrzenia na konkretn osob.
Moe byo to dzieo jakiego szaleca? A moe to jeszcze kto
inny si za tym kry?
Z informacji zamieszczonych w gazetach wynikao, e Bertil
Armata Albertsson spotka swego zabjc gdzie midzy
dwunast a drug w nocy ze rody na czwartek.

Prawdopodobnie zosta zaatakowany w chwili, gdy wysiada


z samochodu, ktry wanie zaparkowa na tym niewielkim
parkingu, gdzie go pniej znaleziono - przy wskiej i
kamienistej drodze lenej czcej teren domkw
rekreacyjnych Sjlycke z kpieliskiem Wieprzowa Skaka nad
jeziorem Mckeln. Jak spraw chcia zaatwi w tym
miejscu i o tej porze Albertsson, pozostawao gbok
tajemnic. Przesuchania ludzi, ktrzy znali ofiar, na
przykad jego narzeczonej Ewy Kaludis, nie ujawniy niczego,
co mogoby rzuci wiato na to, co si wydarzyo.
Jeli chodzi o sam akt morderstwa, to zabjca posuy si tak
zwanym tpym narzdziem, najprawdopodobniej jakim
wikszym motkiem. Wystarczy jeden cios. W gow
Albertssona, w grn jej cz. Motek przeszed przez ko
ciemieniow a do mzgu. mier nastpia natychmiast.
- Prosto w twarz - powiedzia Edmund i odoy Kurrena. Idziemy do wody?
Niemal od samego pocztku zawarlimy z Edmundem pewne
porozumienie. Cichy ukad, e nie bdziemy gada o
morderstwie. W kadym razie nie wicej, ni wymagaa
sytuacja. Oczywicie obaj o tym rozmylalimy, cae to
wydarzenie przysonio nam inne sprawy. Potworno
opanowaa kady obszar naszej podwiadomoci. Jednak
cige rozmawianie o tym byoby po prostu ponad nasze siy.
Zdecydowanie. Byo to na tyle oczywiste, e nie trzeba byo
tego gono mwi.
Jedna z tych rzeczy, ktre si same ustaliy. Taki cichy ukad
niewymagajcy sw.
Mylc o nim, stwierdzaem, e by on tak samo naturalny jak i
dziwny. Mimo e przebywalimy ze sob zaledwie kilka
miesicy, odnosilimy wraenie, jakbymy znali si cae ycie.
Jakbymy co najmniej byli bliniakami, bo i tak zdarzyo mi
si kiedy pomyle.
Cho jeli chodzi o Ew Kaludis, to byo troch inaczej. J
musielimy czasem umieci w porzdku dnia, co akurat

wydawao si oczywiste.
- Zastanawiam si... - zacz Edmund. - Zastanawiam si, jak
wytumaczya si policji z tego podbitego oka?
- Niezbyt dobrze si teraz czuje - powiedziaem.
- Musi si czu samotna - odrzek Edmund. - Bez Henryego i
w ogle. Bo chyba nie sdzisz, e si spotykaj?
- Nic nie myl na ten temat - odpowiedziaem.
Jednak myl, by j odwiedzi, ju wtedy zaczynaa kiekowa w
mojej gowie. W Edmunda pewnie te.
ledczy Lindstrm zjawi si po raz kolejny w niedziel. By u
nas gra godzin, jednak zdy porozmawia z ca nasz
trjk. Po kolei. Tym razem ja i Edmund zostalimy
rozdzieleni.
- Chodzi mi tylko o par szczegw - oznajmi, gdy nadesza
moja kolej.
- Szczegw? - zdziwiem si.
- Szczegw - powtrzy Lindstrm. - Moe nie s one a tak
istotne, jednak to dziki nim dochodzi si do sedna.
- ycie pokae - powiedziaem.
Na chwil zmarszczy czoo. Przeoy kartk w zeszycie i
parokrotnie postuka dugopisem.
- Czy macie tu duo narzdzi?
- Narzdzi?
- Piy, siekiery, motki i takie inne.
- Boja wiem - powiedziaem. - Co by si znalazo.
- Szczeglnie interesuj mnie wiksze motki, kilofy.
- Aha...
- Macie tu takie rzeczy?
Zaczem si zastanawia.
- Jeden motek jest na pewno w szufladzie z narzdziami powiedziaem. - Ale ten jest akurat may.
- Czy to ten?
Wycign motek, ktry chowa pod stoem. Rozpoznaem go
byskawicznie.
-Tak.

- Jeste pewien?
Przyjrzaem mu si uwaniej.
- Tak, to ten. Uywalimy go, kiedy budowalimy pomost,
poznaj go.
- Twoje szczcie - powiedzia Lindstrm. - To, co mwisz,
zgadza si z tym, co powiedzia twj kolega.
Nie odpowiedziaem.
- Nie macie jakiego wikszego?
- Owszem - odpowiedziaem. - Z tego, co pamitam, to mamy
w szopie taki kilof.
- Naprawd? - Lindstrm wyglda na zaskoczonego. - Moe
pjdziemy go zobaczy?
Zaprowadziem go do rozwalajcej si szopy stojcej obok
wychodka. Zdjem skobel i spojrzaem na stos gratw.
- Nie wiem, gdzie dokadnie ley.
Przeszukiwaem cae pomieszczenie.
- Nie moesz go znale? - dopytywa si Lindstrm.
Wyj fiolk z bronzolem i kiwa si z pit na palce.
- Na to wyglda.
- Zreszt to nie ma znaczenia. Pewnie wcale go tu nie ma.
Twj brat te go tu szuka i nie znalaz. Nie przychodzi ci do
gowy, gdzie ewentualnie mgby jeszcze by?
Wyszedem z szopy i otrzepaem si z kurzu.
- Nie - odpowiedziaem. - Naprawd nie.
- Moe pamitasz, kiedy go ostatni raz widziae?
Wzruszyem ramionami.
- Niezbyt. Moliwe, e jakie par tygodni temu.
- Nie uywalicie go, kiedy budowalicie pomost?
-Nie.
Wrcilimy do kuchni.
- Druga rzecz - powiedzia Lindstrm po tym, jak skoczy
co notowa. - Druga rzecz ma zwizek z niejak Ew
Kaludis.
-Tak?
- Znasz j?

- Bya u nas w szkole na zastpstwie - powiedziaem. - W


maju i czerwcu. Ale tylko na kilku przedmiotach, kiedy
prowadzca je nauczycielka zamaa nog.
Lindstrm pokiwa gow.
- Dobr bya nauczycielk?
- Raczej tak. Na pewno tak.
- Wiesz, e spotykaa si z Bertilem Albertssonem?
-Tak.
- Widziae j moe tego lata?
- Nie - odpowiedziaem. - Moment... tak. Raz w parku Lacka.
- W parku Lacka?
-Tak.
- Tylko tam?
-Tak.
- Moe jeszcze gdzie?
-Nie.
- Jeste pewien?
Po chwili namysu odpowiedziaem:
- Przynajmniej na tyle, na ile jestem sobie teraz w stanie
przypomnie.
Lindstrm milcza przez kilka sekund, nic nie zapisywa.
- Zdaje si, e jeszcze raz bd musia tu zawita powiedzia. - Jeeli znajdziesz ten kilof, wolabym, aby da
mi o tym zna.
- Na pewno to zrobi - obiecaem.
Ucisnlimy sobie rce, potem poszed.
Kiedy w czwartej klasie Balthazar Lindblom zsika si w
majtki. Stao si to na lekcji religii u Brytwy, na ktrego
woalimy Brzytwa, bo by wyjtkowo ostry. I nieprzekupny.
Nie warto byo podskakiwa czy postpowa inaczej, ni sobie
yczy.
Sam incydent zdarzy si w chwili, gdy do koca lekcji zostao
niewiele ponad dziesi minut, a poniewa wszyscy
siedzielimy cicho nad ksikami, natychmiast usyszelimy,
e pod awk Balthazara co leje si strumieniem.

Brzytwa te.
- Co to ma by? - wrzasn. - Co ty wyprawiasz, ole jeden.
Balthazar, nim odpowiedzia, zdy si ju cay zmoczy.
Kaua na pododze przerodzia si w cakiem spore bajoro,
a my, siedzcy najbliej, musielimy unie nogi do gry.
- Przecie profesor sam powiedzia - broni si Balthazar.
- e co? - pieni si Brzytwa. - Jak mam to rozumie?
- Profesor powiedzia, e za potrzeb mona pj dopiero w
czasie przerwy. Wic po co miaem prosi teraz o pozwolenie
na wyjcie?
Tylko raz zdarzyo si, e Brzytwa zakoczy lekcj dziesi
minut przed dzwonkiem na przerw.
A Balthazar Lindblom to jedyna osoba, jak znam, ktrej
udao si zosta w pewnym sensie bohaterem, choby na
krtko, tylko dlatego, e si posika.
Z czasem nie samo zdarzenie, ale komentarz Brzytwy wry mi
si w pami. To, co powiedzia, zanim pozwoli nam wybiec
na boisko.
-I susznie. Postpie jak najbardziej waciwie, chopcze.
Przypomniaem sobie Brzytw, kiedy ledczy Lindstrm ju
wyjecha z Genezaret w tamto niedzielne popoudnie. Nie to,
eby ci dwaj byli a tak do siebie podobni, czy to w
zachowaniu, czy w wygldzie, a jednak mieli jedn cech
wspln. Co nieprzekupnego, pomylaem. Co, czego nie
byo sensu zmienia albo si temu przeciwstawia.
Nie wiedziaem tylko, czy to dobrze, czy le.
Szczerze mwic, po raz pierwszy tego lata Britt Laxman
zwrcia na nas uwag. Na Edmunda i na mnie. Tamtego
poniedziakowego przedpoudnia, kiedy weszlimy do sklepu
w sbro, uruchamiajc drzwiami wiszcy nad nimi dzwonek.
Waciwie pierwszy i ostatni raz.
- Ach, witam, witam! - zawoaa, pokazujc wszystkie
szesnacie przednich zbw i przestajc nagle zupenie
przejmowa si siw starsz pani stojc przy ladzie, ktra
nie moga si na nic zdecydowa. - Co u was? Jak leci?

Przynajmniej znaa ju nasze imiona. Spojrzaem na


Edmunda. Rozejrzaem si po sklepie. Tok jak nigdy
wczeniej. Dotaro do mnie, e Britt Laxman nie bya jedyn
osob, ktra wiedziaa, kim jestemy. Zrozumiaem te, e
niektrzy nie byli tam tylko po to, by co kupi. To, e nagle
zrobio si cicho i wszystkim przyrosy jzyki do
podniebienia, miao jaki zwizek z naszym przybyciem, byo
to jasne jak soce. Z jednej strony schlebiao, z drugiej byo
wrogie. Myl, e Edmund te tak to odczu.
Trzy sekundy, nie wicej, ale wystarczyo. Popatrzelimy na
siebie i zrozumielimy. Po chwili stary major Casselmiolke
odchrzkn i wrci do dyskusji z Moppe Nilssonem przy
stoisku z wdlinami.
- lad! - zagrzmia tym swoim silnym wojskowym gosem. Musi by chyba jaki trop! Jakie lady, do licha! Teraz
czekaj na analizy! We pod uwag, e nastpi duy postp
w nauce!
- A mnie si tam inaczej wydaje - odpar leniwie Moppe,
grzebic w serdelkach palcami, ktre take wyglday jak
serdelki. - Niech ten zbrodniarz Bogu dzikuje za deszcz.
- Deszcz? - zdziwi si Casselmiolke. - Bogu?
Tak jakby sysza te sowa pierwszy raz w yciu.
- Deszcz, ktry spad midzy czwart a pit rano - wyjani
Moppe. - Mwi si, e spuka wszystkie lady. Pisali o tym w
sobot w Aftonbladet.
- Aftonbladet? - zdziwi si Casselmiolke. - Nie miaem jej
w rkach! Ma pani moe jeszcze jeden egzemplarz?
- Niestety! - zawoaa przez cay sklep Britt Laxman. - To, co
miaam, zostao wykupione w p godziny!
Potem odwrcia si do nas, znw si szczerzc i wybauszajc
oczy.
- Czego sobie yczycie? - spytaa. - Jak leci?
Sprawunki z listy wymienialimy najszybciej, jak potrafilimy.
Gdy skoczylimy, nie daa nam jednak szybko odej od kasy.
- Jak mylicie? - szepna tak, aby wikszo nie syszaa. -

Kto to zrobi?
Edmund spojrza na mnie.
- Jaki szaleniec - odpar po chwili. - Jaki pomyleniec, ktry
uciek z wariatkowa. Czy to nie jasne jak soce?
Pniej rwnie trzymalimy si tej wersji. Wersji z szalecem.
Kiedy ludzie pytali nas o zdanie, a zdarzyo si to raz czy dwa,
Bg raczy wiedzie - w kocu widzielimy ciao, mieszkalimy
tak blisko, musielimy w nocy co sysze i tak dalej - wwczas
zawsze powoywalimy si na teori zwizan z szalecem. e
ten, kto zabi Armat Albertssona, musia by chory
psychicznie. Bez dwch zda. Nic innego nie wchodzio w
rachub.
Take teraz, kiedy stalimy ju na schodach u Laxmanow,
wiedzielimy - bez adnego uzgadniania - e to bdzie nasza
odpowied na wszystkie pytania.
Szaleniec.
No bo kt by inny?
Rozdzia 17
Nocami znw nia mi si Ewa Kaludis. Czasem z sicami pod
oczami, czasem bez. Miaem wraenie, e Edmundowi te si
nia, a kiedy go o to spytaem, przyzna si bez owijania w
bawen.
- Oczywicie - powiedzia. - Jakby zadomowia si na stae.
Britt Laxman odsunem na boczny tor.
- Britt Laxman? - zdziwiem si. - Chcesz powiedzie, e ona
te ci si nia?
- Bo ja wiem - powiedzia Edmund. - Waciwie to mi si nie
nia, tylko j sobie wyobraaem.
Zaczlimy si zastanawia, jak to moliwe, e dwie osoby
maj taki sam sen. Jakbymy obaj z Edmundem leeli w
swoich kach i patrzyli na to samo zdjcie Ewy Kaludis.
Jakbymy obaj siedzieli w kinie i gapili si na ten sami film.
Nie byo nic, co by temu przeczyo. Temu, e nastpia

reglamentacja w fabryce snw i e po prostu nie byo ju snw,


ktre niyby si tylko jednej osobie.
Edmund nie zgadza si ze mn.
- A tak chytra to ona nie moe by, ta fabryka snw twierdzi. - To tylko w naszym pokrconym wiecie czowiek
musi czasem skpi. Czy ju nawet snw nie mona mie
tylko dla siebie?
Wasny sen dla kadego?
Miaem nadziej, e Edmund ma racj. Brzmiao to
sprawiedliwie i demokratycznie, tak jak to zwyk mwi
Okularnik na wiedzy o spoeczestwie. Nigdy nie
zastanawialimy si nad tym, jak to si miao do koszmarw
sennych.
Od czasu morderstwa Henry czciej ni dawniej przebywa
w Genezaret, lecz nie mona powiedzie, e sta si bardziej
rozmowny. Pisa te mu si nie chciao. Przewanie lea w
ku i czyta to, co ju napisa, tak mi si przynajmniej
wydawao. Czasem wybiera si Killerem na krtsze
przejadki, czasem bra d i wypuszcza si ni na jezioro.
Ale rzadko by poza domem duej ni godzin. W kadym
razie we wtorek rano zakomunikowa, e musi pojecha do
rebro i e dugo go nie bdzie. Wyjecha tu po dwunastej.
Z kolei my z Edmundem postanowilimy da fiipperom z
Wieprzowej Skaki jeszcze jedn szans. Wanie dobijalimy
do brzegu, gdy zza budynkw wyoni si mczyzna.
Wyglda na trzydzieci par, cho wosy mia do
przerzedzone. Mia na sobie nylonow koszul i okulary
przeciwsoneczne, macha do nas rkoma, bymy si domylili,
e chce z nami rozmawia.
Popatrzylimy na siebie i wyszlimy na ld.
- Lundberg - przedstawi si, kiedy do niego podeszlimy. Rogga Lundberg. Szukam Henryego Wassmana.
Powiedziaem, jak si nazywam, i poinformowaem, e
Henryego nie ma w domu. I e bardzo dugo go nie bdzie.
- Aha - odpar Rogga Lundberg. - Jeste jego modszym

bratem, zgadza si?


Nie podoba mi si. Od pierwszej chwili czuem, e Rogga
Lundberg to nieprzyjaciel i e lepiej pozby si go jak
najprdzej. Moe to te okulary przeciwsoneczne demaskoway
jego zy charakter. Mimo e dzie by zamglony, nie kwapi si,
by je zdj.
Bez wahania potwierdziem, e jestem bratem Henryego.
- Sidmy i pogadajmy - powiedzia Rogga Lundberg. - Znam
Henryego, fajnie pozna jego brata. Jak si nazywa twj
kolega?
- Edmund - Edmund sam si przedstawi.
Niechtnie usadowilimy si wok drewnianego stou. Rogga
zapali papierosa.
- Pracowaem troch z Henrym - rzek po chwili. - W
Kurrenie. Te jako freelancer.
Sowo freelancer stracio nagle cz swojego blasku.
- Miay tu miejsce pewne wydarzenia. - Wskaza znaczco na
las i parking. Edmund i ja nie dalimy nic po sobie pozna. Nie codziennie dochodzi do morderstwa w naszej okolicy.
Pewnie si domylacie, e pisz o tym. Jednemu pacz,
drugiemu wesele. Pewnie czytujecie Kurrena?
- Nic nam nie wiadomo na ten temat - powiedziaem.
- Traf chcia, e mieszkamy nieopodal - wtrci Edmund.
- Naprawd? - powiedzia Rogga Lundberg, a przez jego
twarz przemkn umiech. - A mnie si wydaje, e Henry co
tam mimo wszystko wie.
- Co przez to rozumiesz? - spytaem.
Nie odpowiedzia od razu. Zaoy rce za gow i z powrotem
opar si o krzeso, jakby si chcia opala w tych swoich
przekltych
okularach
przeciwsonecznych.
Mimo
zachmurzonego nieba. Zacign si dwa razy, nie
wypuszczajc dymu.
- A kiedy wrci?
- Pno - odpowiedziaem i nagle przypomniaem sobie
rozmow z Armat Albertssonem sprzed niemal tygodnia. Ta

mi j bardzo przypominaa. Bya tak nieprzyjemna, e a mi


ciarki przeszy po plecach.
- Moliwe, e nie zjawi si przed noc.
- Brat czsto prowadzi takie nocne ycie?
Nie odpowiedziaem. Edmund zdj okulary przeciwsoneczne
i zacz drapa si po nosie. Wiedziaem, e bya to oznaka
nerwowoci.
- Suchajcie, co wam teraz powiem - powiedzia o wiele
powaniejszym tonem Rogga Lundberg. - Warto, bycie
wiedzieli, w jaki sposb rozumuje policja. A przynajmniej
eby to Henry wiedzia. Dlatego chciaem z nim pogada.
- Doprawdy? - powiedziaem.
Wyrzuci za siebie niedopaek.
- Nie ma w tym nic niezwykego - powiedzia. - Takie
rezolutne gowy jak wasze nie powinny mie problemu z
utrafieniem w sedno. Przynajmniej jeli skojarzycie pewne
fakty.
Nie odpowiedzielimy.
- Armata Albertsson zosta znaleziony wyej, na parkingu.
Nie byo tak? W ubiegym tygodniu w nocy ze rody na
czwartek?
Przytaknem niechtnie.
- Kto uderzy go w momencie, gdy chcia wyj z
samochodu. A zatem pierwszym wnioskiem wysunitym
przez policj bdzie to, e zamierza tam zaparkowa. Czy
moecie mi wyjani, po co?
- Nie musicie odpowiada - cign dalej Rogga Lundberg,
gdy ani Edmund, ani ja nie przejawialimy chci, by co
powiedzie. - To oczywiste. Musi by jaki konkretny powd,
eby chcie tam zaparkowa. Albo przyjecha do Ludinw,
albo do was... Albo - albo, innej moliwoci nie widz.
Uwaacie inaczej?
- Moe si tam zatrzyma, bo chcia si zaatwi - powiedzia
Edmund.
- A tam akurat sta jaki szaleniec - dodaem.

Lundberga te uwagi nie przekonay.


- Mog was zapewni, e policja od razu przyja hipotez, e
Armata zajecha do was albo do Lundinw... - kiwn nieco
nonszalancko gow w stron zabudowa Lundinw. - I e
znalaz si kto, kto stan mu na przeszkodzie w dotarciu do
nich. Albo do was. A kto to by... Hmmm?
Znak zapytania, ktry nastpi po hmmm, sycha byo
wyjtkowo wyranie, jednak nie kwapilimy si z odpowiedzi.
Ani ja, ani Edmund.
- Policja oczywicie zaja si najpierw Lundinami, wiadomo,
do witych nie nale. Ale niestety niczego nie wykryli. Nie
znaleli niczego, co by wiadczyo, e tamci mog by w to
wszystko zamieszani.
- A skd ty m... m... moesz to wiedzie? - spyta Edmund. T... t... ty jakie bzdury wygadujesz.
Po raz pierwszy syszaem Edmunda jkajcego si. Rogga
Lundberg o mao nie wyszed z siebie, ale zaraz si opanowa.
Potem wyda z siebie jaki pogardliwy dwik i wyj kolejnego
papierosa.
- Wanie o tym musz porozmawia z Henrym - powiedzia.
- Szkoda, e nie ma go w domu. Niedobrze dla niego, e nie
moemy teraz pogada.
RAK - TREBLINKA - MIO - PIEPRZENIE SI - MIER po raz pierwszy od duszego czasu przeszo mi przez myl.
- Bd rad, gdy go ode mnie pozdrowicie. Powiedzcie mu, e
tu byem, i przekacie, co wam mwiem. Moecie mu te
powiedzie, e co nieco wiem na temat jego romansw z
kobietami. A szczeglnie z jedn. Na pewno si domyli.
Podnis si i zapali papierosa. Sta niewzruszony i spoglda
na nas przez chwil spod tych ciemnych okularw. Potem
wzruszy ramionami i poszed.
Siedzielimy jak dusz chwil, starajc si o nim
zapomnie. Ale nie bardzo nam to wychodzio.
Prawdopodobnie tamta rozmowa z Rogg Lundbergiem
sprawia, e postanowilimy ju w rod rozwiza problem

Ewy Kaludis.
Kiedy wstalimy, Henry jeszcze spa. Nie sycha byo w nocy,
kiedy wrci. Zanim wyszlimy, zdyem zostawi informacj
w kuchni na stole, e by tu kto, kto go szuka.
Wicej wolaem nie pisa. Pomylaem, e rozsdniej bdzie,
jak mu wszystko opowiemy po powrocie.
Tego dnia byo ciepo, ale wietrznie. Wyruszylimy rowerami
wczesnym rankiem, ale mniej wicej midzy Sjlycke a sbro
Edmund zapa gum. Bylimy zmuszeni pj do ludzi i
spdzi godzin na podwrku Laxmanow z wiadrem wody,
atkami i klejem kauczukowym. Britt Laxman nie byo akurat
w domu. Jako nie rozpaczalimy z tego powodu. Wreszcie
nastaa chwila, kiedy dtka znw nie przepuszczaa
powietrza.
To, e jechalimy pod wiatr, spowodowao, e do miasta
dojechalimy dopiero okoo drugiej. Od Laxmanow
zadzwonilimy do mojego ojca - nawiasem mwic, nie by
jeszcze w szpitalu, cho mija drugi tydzie jego
trzytygodniowego urlopu - oznajmiajc, e zajdziemy
do niego na Sportow.
Kiedy przyszlimy, wanie zaczyna przyrzdza mielone z
cebul.
Jak zwykle mczy si w kuchni, jednak to, co przyrzdzi,
zjedlimy z duym apetytem, co go zreszt bardzo ucieszyo.
- Dobra, chopaki. Wkadajcie w siebie tyle, bycie pkli z
przejedzenia, nigdy nie wiadomo, kiedy si zje nastpnym
razem.
- wite sowa - powiedzia Edmund.
- Czy tam si ju troch uspokoio? - zapyta ojciec.
Pokiwalimy twierdzco gowami. Pomylaem sobie, e
gdybymy cho troch wspomnieli o Henrym i Ewie Kaludis
albo o Lundbergu, to z mety zamknby nas na klucz, a o
powrocie do Genezaret moglibymy zapomnie. Byo mi
troch gupio, e nie podzielilimy si z nim tymi wszystkimi
informacjami, miaem jednak nadziej, e ju niedugo bdzie

go mona we wszystko wtajemniczy.


Tylko nie bardzo wiedziaem jak.
- Dobrze, e chocia macie siebie nawzajem, chopaki powiedzia ojciec.
- Nieszczcie dzielone na p to tylko poowa nieszczcia owiadczy Edmund.
Na deser dostalimy mus z rabarbaru. Ojciec spyta si, czy nie
poszedbym z nim do matki. Wyjaniem mu, e czeka nas
jeszcze par spraw do zaatwienia.
Jako go to przekonao. Z domu wyszlimy wszyscy razem.
Ojciec wsiad do autobusu jadcego do rebro, a my
pojechalimy do narzeczonej zamordowanej gwiazdy piki
rcznej.
Cho najpierw bilimy si z mylami przez dwie godziny.
Pierwsz spdzilimy w betonowej rurze, wypalajc cztery
ritze, ktre kupilimy w kiosku na stacji w Hallsbergu.
Drug przesiedzielimy na awce w parku obok remizy
straackiej pidziesit metrw od tej ceglanej willi stojcej
przy ulicy Hamberga.
Na pocztku nie bardzo wiedzielimy, o czym mamy z Ew
Kaludis rozmawia. Im bliej byo do chwili, w ktrej mielimy
stan z ni twarz w twarz, tym coraz bardziej miky nam
kolana. Mimo e przed sob nie chcielimy si do tego
przyznawa, zauwayem, e Edmund by co najmniej rwnie
zdenerwowany jak ja.
Bo przecie Ewa Kaludis moga mie z tym co wsplnego.
Wiedziaa o pewnych sprawach, o ktrych istnieniu lepiej
byoby nam, jej czternastoletnim adoratorom, nie wiedzie.
Z drugiej strony mogo by tak, e potrzebowaa naszej
pomocy. Dlatego zdecydowalimy, e bdzie to dentelmeska
odsiecz. Gdy si uwanie przyjrze, nie byo nic, co by
wiadczyo, e po zabjstwie kontaktowaa si z moim bratem do takich przynajmniej wnioskw obaj doszlimy, roztrzsajc
ca t spraw na wszystkie moliwe sposoby.
Jednak obaj nie doszlimy do wnioskw ostatecznych.

Z trzeciej strony, i to dodawao nam nieco odwagi, istniao


due prawdopodobiestwo, e mogo jej w ogle nie by w
domu. Wtedy, zachowujc godno, moglimy uda si z
powrotem do Genezaret, nie wykonawszy zadania.
W kadym razie, kiedy zegar na wiey kocioa Emanuela
wybi wp do szstej, Edmund wzi gboki wdech.
- Tylko nie to, do diaba! - powiedzia. - Idziemy zadzwoni
do drzwi.
Tak te zrobilimy.
Rozdzia 18
- Erik, Edmund! - zawoaa Ewa Kaludis. - Jak dobrze, e
jestecie. To byo... a zreszt, sama nie wiem.
Nie docierao jeszcze do nas, e bylimy w domu Ewy Kaludis.
W tej wypasionej na bysk ceglanej willi, w ktrej mieszkaa.
Ona i Armata Berra, no tak, Armata Berra ju tam nie
mieszka, mimo to czuo si wyranie jego obecno. Na
niektrych cianach wisiay oprawione dyplomy, a na
ogromnym regale w pokoju dziennym wystawiona bya
wikszo pucharw i proporcw, dowd, e by wybitnym
sportowcem. Najwaniejsza rzecz znajdowaa si nad
telewizorem. Bardzo due zdjcie, na ktrym Armata
Albertsson ciska do Ingemarowi Johanssonowi. Obaj w
krawatach, pozuj do zdjcia z umiechem zdradzajcym
obycie towarzyskie. Wida wyranie, e nie s to tylko kumple
podajcy sobie grab. Zrobio mi si niedobrze od tego
widoku, szumiao mi w gowie.
A poza tym ju na pierwszy rzut oka byo wida, e Ew bardzo
ucieszya nasza wizyta. Tak jakby na ni czekaa. Gdy ju
obejrzelimy wszystkie puchary, zaprowadzia nas na ty
domu, gdzie na powietrzu rozstawiony by st i cztery krzesa.
Zaproponowaa, bymy usiedli, i spytaa, czy nie mamy ochoty
na sok i kawaek ciasta.
Przystalimy na t propozycj, wic z powrotem wesza do

rodka.
- Ale chaupa! - skomentowa Edmund.
- Hm - mruknem.
- Widziae Ingo?
Skinem gow. Siedzielimy w ciszy, wciskajc si w
nagrzane socem oparcia z pachncego, ciemnego drewna, i
staralimy si dopasowa do otoczenia. Nie byo to wcale takie
proste. U nikogo z mojej klasy, u kogo byem z wizyt, nie byo
tak jak tutaj. Na pewno. Wic czulimy z Edmundem coraz
wikszy cisk w odkach w oczekiwaniu na jej przyjcie i
czulimy si tacy mali. Ostronie zajrzaem przez okno
balkonowe. To, co byo w rodku, wygldao osobliwie. Dua
przestrze podogi bez mebli. Zupenie bez sensu. Szklany
stolik. Drzewko w glinianej donicy. Dziwny obraz
przedstawiajcy czerwone i biae trjkty i koa. Naprawd,
wszystko jakie cholernie osobliwe.
I nowe. Jakby tydzie temu zostao przywiezione z fabryki
mebli. Spojrzaem na Edmunda i przyszo mi do gowy, e
chyba myli podobnie. Tu wszystko byo jakie inne. Tak jakby
Armata i Ewa Kaludis naleeli do innego sortu ludzi i
poczuem, e zaczynam traci rezon.
Tak jakby granica dzielca mnie od Ewy nagle znw bya nie
do przejcia, pomylaem sobie.
Tak jakby kiedy bya do przejcia.
Nie bardzo wiedziaem, o co mi chodzi, myli przylatyway i
odlatyway. Chciaem co powiedzie, ale ugryzem si w jzyk
i zrozumiaem, e siedzenie tutaj i koncentrowanie si na
takich gupich mylach jest egocentryczne i aosne. Zwaszcza
w obecnej sytuacji.
Wrcia Ewa, niosc tac z dzbanem, szklankami oraz
talerzykiem z ciastem czekoladowym.
- Jak dobrze, e przyszlicie - powtrzya raz jeszcze i usiada
naprzeciwko nas. - Tak bardzo si martwiam... nie
wiedziaam, co... powinnam zrobi.
Wci miaa na twarzy lady pici. Wok oka najwicej byo

koloru tego, ale te troch niebieskiego. Dolna warga wci


wygldaa na spuchnit, no i wida byo szram.
- Chcielimy... - zacz Edmund. - Chcielimy tylko... wpa
na moment, skoro ju jestemy w miecie.
-I sprawdzi, co tam u ciebie - dodaem.
Ewa wlaa nam tego soku.
- To jest... zupenie tego nie rozumiem - powiedziaa.
Zastanawiaem si, czego nie rozumiaa, ale si nie odezwaem.
- Chcemy zoy wyrazy wspczucia - powiedzia Edmund.
Ewa spojrzaa na Edmunda zaskoczona, jakby nie bardzo
rozumiaa, co mia na myli.
- Wspczucia? - powtrzya za Edmundem. - Tak,
oczywicie.
Wycignem rk po kawaek ciasta. Zastanawiaem si, czy
sama je upieka. A jeli tak, to czy zrobia je przed czy po
morderstwie. Byo cakiem wiee, lecz moliwe, e mieli
zamraark, wic tak naprawd nie wiadomo.
- Widziaa si moe ostatnio z Henrym? - spytaem.
Pokrcia przeczco gow.
-Nie od... nie po tym jak...
- Ach tak? - powiedzia Edmund. - Moe to i dobrze.
Ewa westchna gboko i po raz pierwszy dotaro do mnie, jak
bardzo bya zdenerwowana. Kiedy si jej uwaniej
przyjrzaem, zauwayem, e oprcz tych tych i niebieskich
plam na twarzy miaa te mocno przekrwione oczy.
Pomylaem, e musiaa duo paka. I to prawdopodobnie
niedawno.
- Czy Henry wie? - spytaa. - Czy Henry wie, e tu jestecie?
- Skde - odpowiedzielimy z Edmundem jednoczenie.
- Hm - mrukna pod nosem Ewa Kaludis, a mnie byo ciko
rozstrzygn, czy to dobrze, czy le, e to nie Henry nas tu
przysa.
Moe liczya, e mielimy jak wiadomo od niego, a moe i
nie. Przez dusz chwil jedlimy ciasto i pilimy sok.
- Nie ukadao si midzy nami - powiedziaa nagle. - Midzy

mn a Armat. Pewnie to wam nie daje spokoju.


- Moe troch - rzek Edmund.
Nie odezwaem si. Za to zasznurowaem sobie but.
- Pewnie i tak nie udaoby si nam uratowa tego zwizku,
ale przecie nie musiao si to koczy w ten sposb. Bardzo
mi szkoda Henryego, to wszystko moja wina. Gdybym tylko
wiedziaa...
nigdy
nie
przypuszczaam,
nawet
w
najczarniejszych mylach...
- Czowiek tak niewiele wie - powiedziaem.
- Jeden Bg wie, co kogo czeka - doda Edmund.
- Nie mog tego poj, e nie zauwayam, jaki Bertil by
naprawd, zanim byo za pno - cigna dalej Ewa. - e od
razu nie uwiadomiam sobie, e to by bd. e zanim
poznaam twojego brata, nie pomylaam, w jakim tkwi
bagnie. Boe jedyny, gdyby tak mona byo odwrci bieg
wydarze. - Przestaa przez chwil mwi, zamiast tego
dotykaa palcami swojej spuchnitej wargi. - A mimo to
kochaam go kiedy. Gdyby tylko mona byo ten jeden
jedyny raz cofn wskazwki zegara.
Docierao do mnie, e teraz bardziej rozmawia ze sob ni z
nami. Jej sowa nie byy przeznaczone dla uszu
czternastoletnich chopakw, dao si to zauway, i kiedy
wanie o tym pomylaem, poczuem, e troch al mi byo
tego Armaty Albertssona. e sta midzy tym dwojgiem.
Abstrahujc od tego, e ju nie y.
Bo co to za przyjemno, najpierw by kochanym przez tak
kobiet jak Ewa Kaludis, by potem budzc si ktrego ranka,
odkry, e ju tak nie jest.
Mimo e ta myl zaprztaa mi gow tylko przez sekund, to
jednak uwiadomiem sobie, e bya jedn z niewielu istotnych
myli, ktre ostatnio mi si nasuny.
Jedn z tych, ktre nie daj spokoju.
Czy lepiej by kochanym, a potem odrzuconym, czy lepiej w
ogle nie naraa si na takie sytuacje?
Sytuacja patowa, tak to si, o ile pamitam, nazywa.

- Zupenie nie wiem, co robi - powiedziaa Ewa Kaludis. Przepraszam, e tak rozmawiam z wami, nie jestem do koca
sob.
- Rozumiemy - odpar Edmund. - Czasem tak jest, e
czowiek tkwi po uszy w bagnie i nie wie, jak z niego wyj.
Ewa nic nie powiedziaa. Odchrzknem, zbierajc si na
odwag, by o co zapyta.
- Bya tam wtedy?
Wzia gboki wdech i popatrzya na mnie.
- W Genezaret - sprecyzowaem.
Zdya jeszcze spojrze na Edmunda, nim odpowiedziaa.
- Tak - odpara. - Byam tam.
- Policja o tym wie? - spytaem.
Odchylia si nieco na krzele i splota donie na kolanie.
- Nie - powiedziaa. - Policja nie wie, e ja i Henry...
- Dobrze - odezwa si Edmund.
- Tak mi si przynajmniej wydaje - dodaa Ewa. - Ale wy
musicie go ode mnie pozdrowi, zrobicie to, prawda?
Pozdrowicie Henryego?
- Oczywicie, e tak - zapewniem. - Ale co mamy mu
powiedzie?
Przez chwil si zastanawiaa.
- Powiedzcie mu - odrzeka. - Powiedzcie mu, e wszystko
bdzie dobrze, eby si o mnie nie martwi.
Wedug mnie te sowa nijak si miay do tego, w jakim bya
stanie, mimo to zakodowaem je w pamici.
Sowo po sowie. Wiadomo od niej dla Henryego, mojego
brata.
Wszystko bdzie dobrze. Masz si nie martwi o Ew Kaludis.
Zanim poszlimy, przytulia nas. Jej barki i ramiona byy
gorce od soca. Zdobyem si na odwag i te mocno j
objem. Gboko wcignem zapach jej skry, a w mojej
gowie pojawi si obok z Ewy Kaludis. To byo absolutnie
fantastyczne uczucie. Obok kry w mojej gowie i wypenia
mnie tak, e przez kilka godzin i Potworno, i RAK -

TREBLINKA, i wszystkie pozostae przykre sprawy trzymay


si z dala ode mnie.
Nim zdylimy min posesj Lundinw, obok znik i od razu
poczuem zimn pustk w odku.
Jakby pi z lodu.
Wic moe, pomylaem sobie, moe lepiej przesta wciga
Ew Kaludis.
Moe lepiej jest siedzie cae ycie na kiblu, na nic si nie
naraajc. Zrozumiaem te, e teoria Edmunda o duszy, ktra
przemieszcza si po ciele, nie bya taka gupia. atwo j byo
znale, wystarczyo tylko by na ni wyczulonym i mocniej
wyostrzy zmysy.
Wanie teraz, na tej wyboistej i popkanej wirowej drodze
midzy sbro a Sjlycke, usadowia si w moim sercu.
Pomylaem, e zazwyczaj pojawiaa si po prostu tam, gdzie
akurat najbardziej boli. Nie wiadomo, dlaczego.
Gdy wrcilimy do Genezaret, Henryego jeszcze nie byo. W
zasadzie to dobrze, pomylaem. Wiedziaem, e musz z nim
powanie porozmawia o tym, co powiedzia Rogga
Lundberg, i o naszej wizycie u Ewy, ale w tej chwili - tkwic
w martwej pustce, jak pozostawi po sobie obok jej zapachu
- straciem wiar, e jestem w stanie temu podoa.
Edmund te nie by szczeglnie oywiony. Zjedlimy par
ndznych parwek z chlebem, bez musztardy, bo wanie si
skoczya, poskakalimy troch z pomostu i poszlimy do
ek.
- Co za bezsens - owiadczy Edmund, kiedy zgasilimy
wiato. - Pomyle, e w samym rodku lata wszystko tak si
mogo schrzani.
- Przepijmy si z tym powiedziaem.
Rozdzia 19
- Pyniemy odzi - powiedzia mj brat. Tak te zrobilimy.
Henry wiosowa, ja tylko siedziaem. Tego dnia rwnie

wiecio soce i wia silny wiatr; obralimy kurs czciowo


pod fale na Wysp Mewich Gwien. Henry od czasu do czasu
przestawa uderza wiosami i wtedy zdaem sobie spraw, e
waciwie jestem duo lepszym wiolarzem od niego.
Wiosujc, uparcie pali papierosa, co oczywicie te byo
sporym utrudnieniem. Gdy bylimy ju kilkaset metrw od
wyspy, wyj z wody wiosa i zdj podkoszulek.
- Musimy porozmawia - powiedzia.
- Wiem - odpowiedziaem. - To na pewno.
- Nie wiedziaem, e to wszystko si tak potoczy.
- Ani ja.
Zapali dwie sztuki lucky strikew i poda mi jedn.
- Jak ju powiedziaem, nie miaem pojcia.
Pokiwaem gow na znak, e go rozumiem.
- Co chcia Rogga Lundberg?
Opowiedziaem o mojej rozmowie z Rogg Lundbergiem, a
kiedy tak mwiem, Henry przejeda rk po swojej
szczecinie, przybierajc coraz bardziej ponur min.
Kiedy skoczyem mwi, siedzia cicho przez p minuty i
wpatrywa si w Wieprzow Skak, w ktrej stron nas powoli
znosio.
- Mylisz, e chcia mnie przestraszy? - spyta.
Zastanawiaem si.
- Tak - powiedziaem. - Tak wanie myl. Wydaje mi si, e
chce ci jako wykorzysta.
- Dobra robota - powiedzia Henry. - Dobra robota, brat.
Umiesz rozszyfrowywa ludzi. Niele, jak na twj wiek,
wikszo ludzi nigdy si tego nie nauczy. Rogga Lundberg to
gnojek. Zawsze nim by.
- Jak Berra Albertsson?
Henry si zamia.
- Nie do koca. W innym sensie. Istnieje wiele odmian
gnojka, chodzi o to, by wiedzie, z jakim ma si do czynienia.
Pokiwaem potakujco gow. Henry znw siedzia cicho.
Wychyliem si z dki i zapaem rk fal. Opukaem sobie

twarz. Henry spojrza na mnie i zrobi to samo. Niby nic


takiego, a jednak czuem si duo bardziej rwnorzdnym
partnerem dla niego ni kiedykolwiek. Odchrzknem i
spojrzaem w dal. Wiedziaem, e si czerwieni.
Henry stuka palcami w kolana.
- Czy chcesz mi co jeszcze powiedzie? - zapyta.
- Wczoraj bylimy u Ewy.
Przez moment wydawa si tym zaskoczony.
- Naprawd?
- Mielimy ci powiedzie.
Unis pytajco brew.
- Mielimy ci powiedzie, e wszystko bdzie dobrze i eby
si ni nie przejmowa.
Henry pokiwa gow i zatopi si na moment w mylach.
Potem odchrzkn i splun do wody.
- W porzdku - powiedzia. - To mie, e j odwiedzilicie.
Zastanawiaem si, czy nie powiedzie, e sprawiaa wraenie
zdenerwowanej, lecz postanowiem, e nie wspomn o tym,
jeli sam nie zapyta. Po co jeszcze dolewa oliwy do ognia,
pomylaem. Nie ma co martwi si na zapas.
- Tak, to rozstrzyga spraw - powiedzia Henry po kolejnej
chwili milczenia.
- Co masz na myli? - spytaem.
- Rogga Lundberg - odpowiedzia Henry. - Jeli Rogga
Lundberg wie, e co mnie czyo z Ew, to pewnie niedugo
zainteresuje si tym policja.
- Wanie to chciaem ci zasugerowa - powiedziaem, bo
rzeczywicie miaem taki zamiar.
- Z jakiej racji mj los ma by w rkach takich typw.
Pamitaj o tym, brat. Jeli trzeba wyjawi prawd, naley to
zrobi. Nie ma drogi na skrty, trzeba to uczyni. Wiesz,
gdzie byem wczoraj?
Pokiwaem przeczco gow.
-Nie.
- Na policji. - Znw wyda z siebie ten krtki, ale gony

miech. - Cae popoudnie siedziaem na komisariacie w


rebro w towarzystwie ledczego Lindstrma i dwch innych
komisarzy. Nie byli do koca zgodni, czy mnie tam zostawi,
czy wypuci, w kocu Lindstrm zadecydowa, e mog
pj. Ale mam zakaz opuszczania miejsca pobytu.
- A co to takiego?
Henry wzruszy ramionami.
- Nie mog std nigdzie wyjeda, musz by w pobliu...
tak, jednak dobrze, e powiedziaem im o Ewie.
Zastanawiaem si.
- Zanim dowiedz si o tym z innego rda - powiedziaem.
- Wanie - przytakn Henry i jeszcze raz obmy twarz wod.
- Zanim ten czy inny gnj poczuje si katem. Zastanawiam
si, czy ta winia bya u Ewy.
- Nic nie mwi - powiedziaem.
- No to chyba nie - odpar Henry. - Miejmy nadziej, e nie
zdy tego zrobi.
Ponownie chwyci za wiosa. Usyszelimy nad sob rechot
mew. Henry zacz im wygraa, potem spojrza na mnie
powanym wzrokiem i zacz wiosowa.
- Nie chciaem o tym rozmawia - powiedzia. - I wiem, e ty
te nie. Ale zostalimy do tego zmuszeni. Mylisz, e teraz
obaj wiemy, na czym stoimy?
- Myl, e tak - odrzekem.
Nim odjecha, da mnie i Edmundowi siedemdziesit koron
na zakupy. W zwizku z ca t sytuacj spiarka bya
oprniona do ostatka, pozostao mi wic zaopatrzy nas w
zapas ywnoci. Zreszt nie byo pewnoci, czy policja
ponownie pozwoli Henryemu wrci do Genezaret - o ile
jeszcze wczoraj mona byo si zastanawia, to na pewno nie
teraz, kiedy przyzna si, e kolaborowa z narzeczon ofiary.
To jak w odcinku o Perrym Masonie, tu bylimy z Edmundem
jednomylni, po tym, jak mu opowiedziaem o swojej
rozmowie z Henrym.
Pomijajc fakt, e brakowao samego Perrygo.

Tego dnia wzilimy rowery. Nakupowalimy u Laxmanow


tyle, e nawet jedno re nie zostao nam w kieszeni. W
drodze powrotnej Edmund opowiedzia mi troch o swoim
prawdziwym ojcu.
O tym, e paka.
- Paka? - zdziwiem si. - Jak to paka?
- Kiedy bi - wyjani Edmund. - Albo pniej. Kiedy ju byo
po wszystkim. W kadym razie zdarzyo si to nie raz.
- A dlaczego paka?
- Nie wiem - powiedzia Edmund. - Do tej pory tego nie
rozumiem. Siada na ku i skamla, e sprawiao mu to
wikszy bl ni mnie, i e zrozumiem to dopiero, gdy bd
starszy.
- A co niby miae zrozumie?
Edmund wzruszy ramionami, tak e niemal straci panowanie
nad rowerem. Zaj si opanowywaniem sytuacji. Gdy ju to
zrobi, powiedzia:
- Cholera, nie wiem, dlaczego wyywa si na mnie. Moe by
jaki powd, e to robi, a ja byem za may, by to
zrozumie... to, e bi mnie, w pewnym sensie, wbrew
wasnej woli. Tak jakby co go przymuszao, a on nie mg si
temu przeciwstawi...
Przez chwil pedaowalimy w ciszy.
- Strasznie to do cholery dziwne - powiedziaem. - Najpierw
bi, by potem skomle, e si to zrobio.
- On by chory - rzek Edmund. - Nie da si tego inaczej
wytumaczy. Chory na umyle, po ktrym aziy larwy,
stopniowo go wyjadajc.
- O, kurde! - powiedziaem. - Nie wierz.
Cho w gbi - w jakim jeszcze nierozwinitym zwoju mojej
czternastoletniej kory mzgowej - wierzyem, e tacy ludzie
naprawd istniej. Ktrzy pacz ze wzgldu na to, co zrobili, i
nad tymi, ktrym to zrobili.
Niezbyt zachcajce. Kcio si to z tym, o czym mwi Henry.
Jeli trzeba wyjawi prawd, naley to zrobi.

Nie, nie miaem adnej ochoty, by zaprzta sobie gow kim


takim jak ojciec Edmunda. Jak ju powiedziaem,
zadecydowaem o tym dawno temu. RAK - TREBLINKA MIO - PIEPRZENIE SI - MIER.
No further questions.
Rozdzia 20
Mj brat Henry zosta osadzony w areszcie z podejrzeniem o
zabicie Bertila Armaty Albertssona w czwartek siedemnastego
lipca. Pisay o tym pitkowe gazety.
Rwnie w pitek raz jeszcze odwiedzi mnie i Edmunda
komisarz ledczy Verner Lindstrm. Przyjecha ju o
dziesitej rano, majc ze sob egzemplarz Gazety
Regionalnej. Najpierw da si nam zapozna z tym, co
napisali, potem znw zacz nas przesuchiwa.
Nie pisali Henry, tylko na przemian aresztowany albo
podejrzany. Nawet sowem nie wspomnieli, e sam si zgosi
na policj.
Ani te o tym, co nasuno podejrzenia. Napisali tylko, e
podejrzany mia co wsplnego z ofiar. Aresztowanie to
rezultat pieczoowitego i uwieczonego sukcesem ledztwa,
cho do tej pory mody czowiek si nie przyzna, owiadczy
ledczy Lindstrm w trakcie konferencji prasowej w czwartek
wieczorem.
I to byo wszystko.
- Uzyskalimy par nieprawdziwych informacji odnonie do
caego zdarzenia - powiedzia Lindstrm, kiedy ju
skoczylimy czyta. - Midzy innymi od was dwch. Tym
razem chc pozna ca prawd, moi panowie. Ca.
Jego gos brzmia o wiele bardziej szorstko ni przedtem.
Przypomina papier cierny czy co takiego. Edmund zoy
gazet i pooy j z powrotem na stole.
- And nothing but the truth - powiedzia.
- Moesz sobie na moment odej - powiedzia Lindstrm. -

Bd jednak w pobliu. A tak na przyszo, mw w swoim


ojczystym jzyku.
Edmund lekko poczerwienia i zostawi nas samych w kuchni.
Lindstrm wycign fiolk z bronzolem, ale jej nie otworzy.
Pooy j tylko przed sob na stole, toczc do przodu i do tyu
palcami prawej rki: wskazujcym i serdecznym. Najwyraniej
tym razem nie potrzebowa zeszytu, nie wiedziaem, jak mam
to rozumie.
Nie wiedziaem te, jak mam interpretowa t cisz, ktr
jakby wydmuchiwa ze swoich wochatych nozdrzy,
przypatrujc mi si z mniejszej ni metr odlegoci. By jak
zimna lampa kwarcowa, patrzyem to na fiolk z bronzolem, to
na swoje rce na kolanach.
- Ty i twj brat - zacz wreszcie.
-Tak?
- Jakie s stosunki midzy wami?
- Dobre - odparem.
- Jest duo starszy od ciebie.
Nie potraktowaem tego jako pytanie i nic nie powiedziaem.
- O ile starszy?
- O jakie osiem lat.
- Moesz przysic, e dobrze go znasz?
- Oczywicie - powiedziaem.
- e wiesz, co robi i tak dalej?
-Tak.
- A czym si zajmuje?
- Jest dziennikarzem. Pracuje jako freelancer. Cho wzi
sobie wolne na lato, eby napisa ksik.
- Ksik?
- Dokadnie.
- A co to za ksika?
- Powie - wyjaniem. - O yciu.
- yciu?
- Tak, o yciu.
Lindstrm postuka fiolk w st, ale jej nie otwiera.

- A jak u niego z dziewczynami?


Wzruszyem ramionami bez jakiej wikszej ekscytacji.
- Podejrzewam, e chyba dobrze.
- Kim jest Emmy Kaskel?
- Emmy? To jego bya narzeczona.
- Czyli ju nie s razem?
-Nie.
- A z kim teraz chodzi?
Spojrzaem na jego much w niebieskie kropki. Zastanawiaem
si, czy dosta j od ony pod choink. Zastanawiaem si, czy
w ogle ma on.
- Wydaje mi si, e z nikim.
- Czyby?
Nie odpowiedziaem.
- W takim razie, jakie miejsce zajmuje w tym wszystkim Ewa
Kaludis?
- Bya u nas na zastpstwie w letnim semestrze powiedziaem.
- Wiem, e bya u was na zastpstwie - rzek Lindstrm. - To
ju wiem. Teraz chc
si dowiedzie, jaka bya relacja midzy ni a Henrym.
- Wydaje mi si, e si znali - powiedziaem.
- Ach tak - odpar Lindstrm. - Wydaje ci si, e si znali. Jak
to si stao, e nie powiedziae mi o tym ostatnim razem?
- Bo pan nie pyta - odpowiedziaem.
Zrobi chwil przerwy, jeszcze raz wydychajc cisz. Przyglda
si palcom swojej lewej rki, jakby sprawdza, czy
przypadkiem nie ma brudu pod paznokciami.
- Mwie, e ile masz lat?
- Nic takiego nie mwiem.
- No to powiedz teraz.
- Czternacie.
- Czternacie lat? Tylko czternacie lat i ju uwaasz, e
musisz chroni brata, ktry ma dwadziecia dwa?
- Wcale nie prbuj go chroni. Nie wiem, o co panu chodzi.

Lindstrm troch si skrzywi.


- Dobrze wiesz, o co mi chodzi - powiedzia. - Cay czas
wiedziae, e Henry mia romans z Ew Kaludis, i wydaje ci
si, e jak nabierzesz wody w usta, to mu tym jako
pomoesz.
- To nie tak - powiedziaem.
Lindstrm w ogle nie sucha. Teraz rozkrci si na dobre i
zacz bra mnie w krzyowy ogie pyta.
- Wydaje ci si, e tym milczeniem pomagasz Henryemu cign. - Totalny bd w myleniu, kompletnie si pogubie,
tak jak i twj kompan. Henry powiedzia nam wszystko, wic
tylko mu to szkodzi, e jego modszy brat prbuje nas
wyprowadzi w pole.
- Mwiem, e si znaj.
Otworzy fiolk i pokn dwie pastylki.
- Ile razy tu bya?
Ponownie wzruszyem ramionami.
- Kilka razy. Moe ze trzy.
- O jakiej porze dnia?
- Nie pamitam. Chyba byy to wieczory.
- Noce?
- Moliwe.
- Teraz, w czerwcu?
Zastanawiaem si przez chwil.
- Zdaje si, e tak.
Odchyli si do tyu i spojrza przez okno. Wyglda na do
zmczonego, przeszo mi nagle przez myl. Pomylaem, e
moe ostatnio nie spa za dobrze. W kocu mia niezy nawa
pracy. Przez chwil ssa tabletki, wreszcie podj dalej:
- A zatem Ewa Kaludis na pocztku czerwca spdzia w tym
domu dwie lub wicej nocy razem z twoim bratem. W tym
punkcie si zgadzamy?
Przytaknem niepewnie.
- Wiedziae, e Ewa Kaludis bya narzeczon Bertila
Albertssona?

-Tak.
- Nie wydaje ci si zatem dziwne, e spaa tu z twoim bratem
zamiast by ze swoim narzeczonym?
- A tak si nad tym nie zastanawiaem.
Sprawdzi stan paznokci drugiej rki.
- Dziewitnasty czerwca - rzek po chwili. - Opowiedz mi o
dziewitnastym czerwca.
- A jaki to by dzie? - spytaem.
- roda, zeszy tydzie. Dzie poprzedzajcy noc, w trakcie
ktrej Bertil Albertsson zosta zamordowany.
Dugo si zastanawiaem.
- Nie za bardzo pamitam - powiedziaem. - Wydaje mi si,
e nie rni si szczeglnie od innych.
- Za to dobrze go pamitae, gdy ostatnim razem
rozmawialimy.
- Naprawd?
Uderzenie pici w st byo jak strza z pistoletu.
Wzdrygnem si i o mao nie spadem z krzesa. W ostatniej
sekundzie przytrzymaem si stou, odzyskujc rwnowag.
- Dosy tych bzdur - powiedzia Lindstrm, jeszcze bardziej
szorstkim gosem. - Wiadomo nam, e tamtego wieczoru Ewa
Kaludis bya u Henryego i e ty te o tym wiesz. Jeli chcesz
cho troch pomc swojemu bratu, musisz opowiedzie, co
si stao. Wszystko to, co dusisz w sobie. Tylko w ten sposb
moesz mu pomc.
Odczekaem chwil, nim odpowiedziaem. Odliczyem w
kolejnoci od dziesiciu do zera, starajc si nie patrze na
Lindstrma.
- Macie bdne informacje - powiedziaem w kocu. - Nie
mam pojcia, czy Ewa Kaludis bya tu tamtego wieczoru.
Obaj z Edmundem zasnlimy wczenie, a ja nie obudziem
si ani razu tamtej nocy.
ledczy Lindstrm woy fiolk bronzolu z powrotem do
kieszeni. Zapi wszystkie trzy guziki w marynarce i opar si
rkoma o blat stou. Napotkaem jego wzrok. Trwao to przez

pi sekund. Staem si starszy o dziesi lat.


- Id i przyprowad tu swojego kumpla - powiedzia. Kiedy
przeszedem po trawie dwa kroki, zmieni zdanie.
- Stj! - zawoa. - Sam pjd po niego.
- Jak sobie ledczy yczy - odpowiedziaem i skierowaem si
w stron jeziora.
Edmund by najwyraniej przybity, kiedy p godziny pniej
przyszed i pooy si obok mnie na pomocie.
- Pojecha ju? - spytaem.
Edmund pokiwa gow, e tak.
- To jaki koszmar - powiedzia. - Oni chc na dobre
przyskrzyni twojego brata.
- Poradzi sobie - zapewniem.
- Tak mylisz? - spyta Edmund.
- Henry zawsze spada jak kot na cztery apy.
- Oby mia racj - powiedzia Edmund.
Przez chwil leelimy w milczeniu. Rano troch si
chmurzyo, lecz teraz przez chmury zaczo przedziera si
soce i robio si coraz cieplej. Pomost koysa si lekko w t i
z powrotem z pluskiem fal.
Zastanawiaem si, o co wypytywa Edmunda ledczy
Lindstrm i co Edmund mu powiedzia, ale nie miaem
ochoty teraz o tym rozmawia.
- Wybierzemy si na Wysp Mewich Gwien? - zapytaem. Skorzystamy z okazji?
Edmund usiad i zacz moczy stopy w wodzie.
- Czemu nie? - odpar. - To jest myl. Pewnie zaraz po nas
przyjad i std zabior, racja?
- Racja - odparem. - Nim si obejrzymy.
Edmund westchn i odla si do jeziora.
- Ostatnia podr dk - powiedzia. - To wszystko jest zbyt
doujce. To byo cholernie bombowe lato.
- O tak - przytaknem. - To prawda.
Nasi ojcowie ju na nas czekali, kiedy wiosujc, zblialimy si
do brzegu. Stali tam ponad godzin. Na trawie, spakowane i

gotowe do drogi, leay nasze rzeczy.


- Zabieramy was do miasta - powiedzia ojciec. - Ju zbyt
wiele si wydarzyo.
Albin Wester nic nie powiedzia. Wyglda, jakby straci cay
majtek. Przebralimy si z Edmundem i dziesi minut
pniej opucilimy Genezaret. Tym razem ojciec poyczy
starego citroena od Bergamnw mieszkajcych dwa domy
dalej na Sportowej. Samochd by zniszczony i zardzewiay i
mimo e do miasta byo tylko dwadziecia pi kilometrw, to
stawalimy dwa razy, bo w chodnicy zagotowaa si woda.
- Szkoda, e nie wzilimy rowerw - powiedzia Edmund.
- Pniej si je wemie - odrzek z wyran irytacj w gosie
ojciec Edmunda. - Chyba dociera do was, e teraz mamy
waniejsze sprawy na gowie.
- Francuskie samochody nie s przystosowane do temperatur
szwedzkiego lata - powiedzia mj ojciec i oparzy si,
dotykajc osony chodnicy.
Rozdzia 21
Dziwne byy te tygodnie po aresztowaniu Henryego. Miao
si wraenie, jakby wydarzyo si, co tylko mogo si
wydarzy, i cay wiat wywrci si do gry nogami, a
jednoczenie wszystko byo do bezbarwne.
Prawie codziennie jedzilimy z ojcem Killerem do rebro.
Najpierw odwiedzalimy Henryego w areszcie, a potem
matk w szpitalu. Fakt, e ojciec prowadzi teraz Killera, byo
najlepszym dowodem tego, e dotychczasowa rwnowaga
zostaa zachwiana. Ojciec nie by czowiekiem, do ktrego by
cokolwiek szczeglnie pasowao, a ju na pewno nie, by
siedzie za kierownic czarnego volkswagena. Kierowc by
raczej kiepskim, lecz tu, w Killerze, to ju bya po prostu
katastrofa. Pamitam, jak wtedy nieraz mylaem, e si
roztrzaskamy. e niewiele brakowao, by za chwil zdarzy

si wypadek. Jakby tego jeszcze brakowao.


A jednak za kadym razem uchodzilimy cao. W drodze do
rebro przed poudniem i z powrotem wieczorem. W
bladotej celi Henryego nie mielimy sobie wiele do
powiedzenia, ja, ojciec i brat. Byo tam ko przymocowane
do ciany, may st, dwa krzesa oraz lampa. Henry zwykle
lea na ku, a my z ojcem siedzielimy na krzesach. Ojciec
mia zawsze Kurrena i paczk lucky strikew, a Henry
dziur w skarpecie w okolicach duego palca prawej nogi. Z
czasem zaczem si zastanawia, czy w ogle zmienia
skarpety, ale wolaem o to nie pyta.
- Wstyd, by tak traktowa uczciwych ludzi - zwyk mawia
ojciec.
Albo:
- Jutro o tej porze bdziesz ju na wolnoci.
Henry rzadko kiedy zdobywa si na jaki komentarz.
Najczciej, ledwo zdylimy wyj, od razu zabiera si do
Kurrena, no i pali apczywie, jakby od kilku dni nie mia
papierosa w ustach.
Po odwiedzinach w areszcie udawalimy si do kawiarni. Do
Trzech R albo Modej Pomony na ulicy Rudebecksa.
Ojciec bra kaw i buk z cynamonem, ja zamawiaem
pommac z faworkami albo pommac z lukrowanym ciastkiem.
- Wziem troch dodatkowego urlopu - mwi za kadym
razem ojciec, gryzc buk.
- Do czasu, a wszystko si wyjani.
- To byo cikie lato - zwykem odpowiada.
W szpitalu byo jak zawsze, z dwoma maymi wyjtkami.
Stan zdrowia mamy bardzo si pogorszy. Ojciec siedzia przy
jej ku i paka.
Kiedy ju czuem, e te mi si zbiera na pacz, szedem do
toalety. To bya naprawd przyjemna toaleta, dua i
przestronna. ciany wyoone byy niewielkimi, nie do koca
kwadratowymi kafelkami. Kiedy tak siedziaem ze spodniami i
majtkami opuszczonymi do kostek, graem sobie w myli w

kko i krzyyk. Bez rysowania krzyykw i kek, tylko


kodujc je w gowie. Potwornie trudna rzecz, tym bardziej e
kafelki nie byy do koca kwadratowe i nigdy nie udao mi si
pokona samego siebie.
- Sprawuj si dobrze, Eriku - mawiaa matka, zanim
wyszlimy.
- Ma si rozumie - obiecywaem.
- Nie wolno traci odwagi - powiedziaa kiedy. - Ciko j w
sobie odnale, kiedy si j raz utraci.
Przytaknlimy z ojcem.
Bo to bya wita prawda.
Chyba bya roda, kiedy kto kryjcy si pod pseudonimem
R.L. po raz pierwszy napisa w Kurrenie o zabjstwie
Armaty Albertssona.
Nie wymieni imienia Henryego, za to napisa o Genezaret i
Ewie Kaludis, a take o tym, e domniemany zabjca, ktry
przebywa teraz w areszcie w rebro, by kiedy reporterem w
pewnej gazecie. Pisa te, e motyw tej potwornej zbrodni nie
by zbyt oryginalny, typowy przykad zazdroci o kobiet.
I niewtpliwie to tylko kwestia czasu, nim ledczy Lindstrm
swymi wyprbowanymi sposobami sprawi, e aresztowany
si zamie i przyzna do winy.
Przyzna si, e popeni t haniebn zbrodni.
Czytajc artyku Lundberga, Henry co rusz wybucha
miechem i oboje z ojcem pomylelimy, e moe rzeczywicie
co byo z nim nie tak.
e moe ta presja, ktr na nim wywierano, powodowaa, e
zacz si zaamywa. I e niedugo si zaamie, tak jak to
przewidywa Rogga Lundberg.
- Jaka presja? - obruszy si Henry, kiedy ojciec z zatroskan
min zapyta go o jego sytuacj. - Mam bra do siebie
wszystko, co ten skarlay kretyn pisze? Za kogo wy mnie, do
cholery, macie? Mylaem, e jestemy rodzin.
Nie wiedziaem, co kryje si pod pojciem skarlay kretyn,
ale czuem pewn ulg, syszc, jak Henry wypowiada si w ten

sposb.
Ojciec prawdopodobnie te, bo tego dnia w ogle nie paka w
szpitalu, w drodze powrotnej za powiedzia:
- Ten chopak, Erik. Ten chopak nie da si tak atwo
sprowadzi do parteru.
Po czym zacz wyprzedza, po raz pierwszy od piciu dni.
Jeszcze tylko jeden raz spotkalimy si z Edmundem tego lata.
Wieczorem w niedziel, kiedy to ojciec Krzywej Gby zajecha
swym fordem do centrum. W samochodzie byy nasze rowery;
spytaem Edmunda, czy nie wpadnie na chwil na Sportow.
Odpowiedzia, e nie, bo musi si jeszcze spakowa. Ojciec
zorganizowa mu wyjazd do kuzynw do Mory. Mia tam
zosta do koca wakacji.
Edmund raz opowiada mi o tych kuzynach, gdy pynlimy
do Laxmanow, i pamitam ich jako dwch sikajcych do
ka guchoniemych pdrakw z wystajcymi szczkami. A
teraz nagle dojrzeli.
Edmund powiedzia, e na pnocy na pewno bdzie fajnie.
- Maj krliki i takie rne.
- Krliki? - powiedziaem.
- I takie rne - powtrzy Edmund, nie mogc usta
spokojnie.
Powiedzielimy cze, yczc sobie powodzenia.
Mniej wicej w tydzie po tym, jak Henry trafi do aresztu,
pojechalimy z ojcem do Genezaret po reszt rzeczy. Ciuchy,
arcie itp. Cay czas lao jak z cebra, wic nie zostalimy duej,
ni to byo konieczne. Kiedy ojciec zajrza do szopy z
narzdziami, zorientowa si, e nie ma kilofa. Zawoa mnie i
spyta, czy nie bralimy go do czego.
- Z tego, co pamitam, to nie - powiedziaem. - Cho moe...
gdy budowalimy pomost.
- Przejd si kawaek, moe go gdzie znajdziesz - poleci
ojciec.
Moje poszukiwania przebiegay w strugach deszczu. W kocu
oznajmiem, e nigdzie go nie ma i e nie wiem, gdzie mg si

zapodzia. Ojciec spojrza dziwnie, ale nic nie powiedzia. Sta


nieruchomo i patrzy, jakby mnie pierwszy raz w yciu widzia.
Rebus, wanie to sowo przyszo mi do gowy, kiedy w tamten
deszczowy dzie stalimy w kuchni w Genezaret. Byem dla
mojego ojca rebusem, ktry przez cae moje ycie stara si
rozwiza, a teraz by szczeglnie blisko. Idc dalej tym
tropem, pomylaem, e moe jest tak, e waciwie wszyscy
ludzie s dla siebie nawzajem rebusami, a niektrzy nawet dla
samych siebie.
Zaraz potem bylimy gotowi do drogi. Pozamykalimy
wszystko i z torbami oraz siatkami ruszylimy truchtem
ciek do gry. Zaadowalimy je do Killera i odjechalimy.
Gdzie w poowie drogi do Hallsbergu ojciec zapyta:
- Jak nie chcesz, to nie mw. Naprawd jak nie chcesz, to nie
mw... ale mylisz, e to on?
Zamyliem si. Potem powiedziaem:
- Chyba nie sdzisz, e twj rodzony syn jest morderc?
Wrd rzeczy, ktre zabralimy z Genezaret, bya maszyna
do pisania i stos zapisanych kartek. Policzyem je wieczorem,
wyszo osiemdziesit pi stron. Sporo skrele i
nabazgranych pirem dopiskw. Pomylaem, e to wcale nie
dziwne, i Okularnik i inni ze szkoy Stava narzekali na te
moje hieroglify, skoro mj, bd co bd, o osiem lat starszy
brat bazgra jak kura pazurem. Praktycznie nie dao si
odczyta ani jednego wyrazu.
Nagle przypomniaa mi si ta strona, ktra bya w maszynie do
pisania, ta, ktr przeczytaem i zarejestrowaem w pamici
kilka tygodni wczeniej. Ta o ciele, wirowej drodze i letniej
nocy. Przejrzaem ca stert trzy razy, bez rezultatu.
Prbowaem sobie odtworzy, co dokadnie byo tam napisane,
lecz tyle si wydarzyo przez ten ostatni czas, e nijak nie
mogem sobie przypomnie.
Pamitaem jedynie, e to by adny fragment. adny,
zaskakujcy i nieco przeraajcy.
Dzie pniej zanielimy Facitena i maszynopis Henryemu,

bo nas o to prosi. Take nowe opakowanie papieru do


maszyny do pisania. Byo po nim wyranie wida, e tylko
czeka, a sobie pjdziemy, by mc zasi do pisania.
Pomylaem, e to dobry znak, e z powrotem nabra ochoty do
stukania.
e mimo wszystko istnieje jeszcze jaka nadzieja.
Par dni pniej wieczorem natknem si na Ew Kaludis.
Poszedem do Tomersw, by kupi co gotowego, bo ojciec nie
mia ju siy pichci. Mgbym przysic, e staa i czekaa na
mnie. Byo to przy sklepie Rower & Sport Nilssonw u zbiegu
ulic Torfowej i Dworskiej, i z tego, co mi wiadomo, nie miaa
powodu, by tam sta. Przynajmniej wytumaczalnego powodu.
- Cze, Erik! - zawoaa.
- Cze - odpowiedziaem, przystajc.
Znw miaa na sobie koszul a la Gloria Swanson i czarne
rybaczki. I opask na wosach. Z jej twarzy zeszy ju prawie
wszystkie sice i uderzyo mnie, jak pikn bya kobiet.
Pikn do blu, dodam.
- Dokd idziesz? - spytaa.
- Do domu - odpowiedziaem.
- Spieszy ci si, czy moemy chwil porozmawia? Id w t
stron.
- Oczywicie - odparem - mam czas.
Szlimy wzdu ulicy Torfowej. Mimo e miaem dopiero
czternacie lat, bylimy tego samego wzrostu. Pomylaem
sobie, e jeli kto z daleka bdzie nas oglda, pomyli, e
jestemy par, ktra idzie sobie ulic. Mody mczyzna i jego
dziewczyna. Od tych myli zakrcio mi si w gowie. Od tego,
e sza tak blisko mnie.
I od tego, e przeszlimy do dugi odcinek, a ona nic nie
powiedziaa. A do starej, atanej eternitem willi Snukkesw.
- Boj si - powiedziaa.
- Czego? - spytaem.
- Odwiedzi Henryego w areszcie.
- Dlaczego? - spytaem. - Nie jest tam tak le, bywam tam

codziennie.
- Nie o to chodzi. Zastanawiam si tylko, jak by do tego
podesza policja.
- Ach tak - powiedziaem - nie wiem, jak oni rozumuj.
- Ani ja - odpara Lwa. - Nie chc, by mieli jakie mylne
wyobraenie.
Zastanawiaem si, co to za mylne wyobraenie, ktrego dotd
nie mieli.
Cho nigdy si jej nie spytaem, co miaa na myli.
- Czy mgby odda mu ten list? - zapytaa, kiedy doszlimy
do kiosku Karlessona.
Wziem od niej zaklejon kopert, na ktrej nie byo ani
imienia, ani adresu.
Wyrniao j jedynie to, e bya bladoniebieska.
Potem ju za duo nie mwilimy, jednak zanim zdylimy si
rozsta, zebraem si na odwag. Spor odwag, ktr nie
wiem, skd w sobie znalazem.
Odwrciem si do niej. Staem teraz twarz w twarz z Ew
Kaludis, dzieliy nas centymetry. Wycignem obie rce do
przodu i pooyem jej na ramionach.
- Ewa - powiedziaem. - Olewam, e mam dopiero czternacie
lat. Jeste najpikniejsz kobiet na wiecie, zakochaem si w
tobie.
Gono oddychaa.
- Musiaem ci to powiedzie - cignem dalej - tylko tyle,
dzikuj.
Pocaowaem j i odszedem.
O Ewie Kaludis niem przez reszt tego lata. W tych snach
kochaa si z Henrym, lecz czsto okazywao si, e to nie
Henry, lecz ja leaem z ni w ku. Zwykle byem w dwch
miejscach jednoczenie, za oknem i pod Ew. Pod i w niej.
Czasem po przebudzeniu nie byem w stanie sobie
przypomnie, czy mi si nia, czy nie. Chcc si upewni,
badaem przecierado. Czy nie widniay na nim jakie nowe
plamy. Z reguy byy.

Oczywicie w cigu dnia te nieatwo byo wyrzuci j z


pamici, szczeglnie czsto fantazjowaem o niej w szpitalnej
toalecie. Bya to dobra odskocznia od gry w kko i krzyyk.
Czasem ju w Killerze, w drodze do rebro.
Teraz odwiedz Henryego w areszcie. Potem udam si do
szpitala, do umierajcej matki. Tam bd myla o Ewie
Kaludis i wali konia.
Byo mi wstyd, e takie rzeczy rodziy mi si w gowie.
Dwudziestego sidmego sierpnia doszo do buntu w
powiatowej szkole realnej. Tego samego dnia postanowiono,
e mj brat nadal pozostanie w areszcie. Znalazem si w
klasie 1:3 B, mj wychowawca nazywa si Gunvald i sepleni.
Trzydziestu dwch nowych kolegw i dwunastu nowych
nauczycieli. Caa masa nowych zaj, takich jak fizyka,
chemia, niemiecki czy poranne modlitwy, spowodowaa, e
zaczem troch inaczej patrze na ycie.
W pitek, kiedy od mniej wicej miesica byem uczniem tej
szkoy, niespodziewanie zjawi si Henry. Czeka na mnie po
lekcjach przed szkoln bram. Szedem w towarzystwie kilku
kolegw z klasy, ktrych sabo jeszcze znaem. Nagle wok
mnie zapanowaa cisza.
Wszyscy oczywicie wiedzieli, kim by Henry, i teraz w
okamgnieniu przypomnieli sobie, e byem bratem mordercy.
Podszedem do niego. Okulary przeciwsoneczne, rozpita
biaa nylonowa koszula i lucky strike wystajcy z kcika ust.
Wyglda jak Ricky Nelson. Czy raczej Rick.
- Cze, Henry! - zawoaem.
- Cze, brat - odpowiedzia, umiechajc si swoim
skrzywionym umiechem. - Jak leci?
- Klawo - odparem. - Wypucili ci?
- Tak jest - rzek. - Ju po wszystkim.
Obj mnie ramieniem. Przeszlimy przez ulic i wsiedlimy do
Killera. Ci nowi koledzy wci stali w bramie, sprawiajc
wraenie, jakby wanie spadli z nieba i nie bardzo wiedzieli, w
ktr stron si uda.

Henry przekrci kluczyk w stacyjce i ruszylimy, zostawiajc


za sob chmur dymu. Pomylaem o tym, co mi powiedzia na
pocztku czerwca.
ycie powinno by jak motyl w letni dzie.
Jesie bya jak pomost do czego nowego. Nigdy nie
zapuciem korzeni w powiatowej szkole realnej. Edmund
take chodzi do tej szkoy, ale do innej klasy. Nie trzymalimy
si razem. Waciwie to przestaem si z kimkolwiek trzyma. I
z tymi, z ktrymi si wczeniej znaem, i z tymi nowo
poznanymi. Co prawda bywao, e siadywalimy z Bennym w
betonowej rurze, by pogada, ale to ju nie byo to samo.
Bardzo si od siebie oddalilimy.
Poza tym starannie odrabiaem lekcje i w ogle wieciem
przykadem, tak mi si wydaje. Dostaem pitk z plusem z
pierwszej klaswki z niemieckiego i czwrk ze sprawdzianu
z matmy. Skoczyem Pukownika Darkina i tajemnicz
spadkobierczyni. Nic szczeglnego si nie dziao. Czytaem
ksiki, gwnie angielskie i amerykaskie kryminay.
Suchaem Radia Luxemburg. niem o Ewie Kaludis, cho
jej nie spotykaem.
Od czasu do czasu pisano w Kurrenie o zabjstwie Armaty
Albertssona i wysikach policji, by schwyta zabjc. Pewnej
soboty przeprowadzono dokadn analiz zdarze, opierajc
si na mapie z zaznaczonym krzyykiem miejscem, gdzie
znaleziono ciao. Jednak nie natrafiono na adne nowe lady
ani nie pad na nikogo cie podejrzenia. Policja nadal
pracowaa nad t spraw, a ledczy Lindstrm, wypowiadajc
si na amach gazety, nadal utrzymywa optymistyczny ton.
Twierdzi, e prdzej czy pniej morderca znajdzie si za
kratkami.
Nie wiem, czy czytelnicy Kurrena jeszcze mu wierzyli. Ja sam
zaczem w to wtpi.
Na pocztku listopada Henry przenis si do Gteborga, a
trzeciego grudnia zmara moja matka. Przez ostatnie dziesi
dni ojciec stale czuwa przy jej ku, ja ju nie dawaem rady.

Pogrzeb odby si tydzie pniej w kociele w K-a. Pierwszy


raz w yciu miaem na sobie garnitur. Okoo dwudziestu osb
towarzyszyo mamie w jej ostatniej drodze. Henry, ja i ojciec
siedzielimy w pierwszym rzdzie, za nami krewni, znajomi z
pracy, rodzice Bennyego oraz pan Wester.
Przez ca noc pakaem, wic na koci nie zostaa mi ani
jedna za.
Rozdzia 22
W lutym nastpnego roku ojciec znalaz prac w AB Slotts i na
Wielkanoc przeprowadzalimy si do Uppsali. Pitnastego
skoczyem pitnacie lat i opuciem rodzinne strony, by
osiedli si miecie, ktre kojarzyo mi si z nauk i keczupem.
Zaczem chodzi do szkoy katedralnej razem z dziemi
docentw i lekarzy, zapuciem wosy, miaem pryszcze, no i
kupiem sobie gramofon.
Przez pierwszy rok mieszkalimy w ciasnej klitce obok
dworca Wschodniego, potem przenielimy si na ulic
Soneczn na nowo wybudowane osiedle Wzgrze Erika.
Trzy pokoje z kuchni oraz widok z balkonu na skay i las;
ojciec jakby troch ody, praca w fabryce keczupu do lekkich
nie naleaa, jednak na pewno bya spokojniejsza ni w
wizieniu. Nawiza nowe znajomoci, raz w tygodniu gra w
bryda i powoli budowa swe szczcie z wdow ze Wzgrza
Sali. Ja z kolei zakochaem si w ciemnowosej dziewczynie
mieszkajcej naprzeciwko, a latem tu po swoich szesnastych
urodzinach w namiocie rozbitym w dolinie Hga przestaem
by prawiczkiem. Pamitam, e suchalimy wtedy House of
the Rising Sun dobiegajcego z radia tranzystorowego,
ktre ze sob zabraa. Nie wiem, czy i ona wtedy stracia
dziewictwo, w kadym razie tak twierdzia.
Henry dalej mieszka w Gteborgu. Dosta stay etat w
dzienniku Gteborgs-Posten, a dwa lata i dwa miesice po
zabjstwie Armaty Albertssona zadebiutowa powieci

Zakrzepa mio, opublikowan przez wydawnictwo


Norsteds Frlag. Ksika zebraa dobre recenzje w
dziennikach Svenskan i Dagens Nyheter. Bya te
chwalona w jego wasnej gazecie, ale nigdy nie napisa
kolejnej. Zakrzep mio przeczytaem w grudniu,
podczas przerwy witecznej i raz jeszcze kilka lat pniej,
mimo to nie utkwia mi jako szczeglnie w pamici. Kiedy w
tysic dziewiset siedemdziesitym roku zmar ojciec,
midzy szpargaami, ktre po sobie zostawi, znalazem jego
wasny egzemplarz ksiki z dedykacj. Porozcinana bya do
samego koca, ale midzy stron osiemnast i dziewitnast
tkwi jako zakadka rachunek ze sklepu.
Moja poturbowana przez osia ciotka zmara w domu
wariatw w Dingle kilka tygodni przed moim pjciem na
studia. Udao si nam sprzeda Genezaret po cakiem
przyzwoitej cenie, wic kiedy jesieni zaczem studiowa
teori filozofii, przeniosem si do wasnej kawalerki na ulic
Geiera. To z kolei spowodowao, e ju prawie zapomniaem,
e kiedy byem prawiczkiem. Nawet jeli nie byem podobny
do Rickyego Nelsona, tak jak mj brat, to jednak cakiem
niele sobie radziem z pci przeciwn; dziewczyny
przychodziy i odchodziy, a w kocu zostaa ta jedna.
Nazywaa si Ellinor. Ju na pocztku lat osiemdziesitych
mielimy trjk dzieci. Rwnie ulica Geiera staa si
wspomnieniem. Kupilimy dom w Norby, gdzie mieszkaa
klasa rednia i rs bukszpan; pracowaem w liceum jako
nauczyciel historii i filozofii, a Ellinor, poza siedzeniem w
domu i zajmowaniem si dziemi, zatrudniona bya jako
asystentka w laboratorium w firmie farmaceutycznej
Pharmacia w miejscowoci Bolnderna.
Ktrego maja w poowie lat osiemdziesitych gazeta
Expressen
zamiecia
dwustronicowy
artyku
o
niewyjanionych zabjstwach w Szwecji, ze szczeglnym
uwzgldnieniem spraw, ktre za rok lub dwa miay ulec
przedawnieniu.

Jedn z nich byo zabjstwo Armaty Albertssona.


Siedzielimy z Ellinor w ogrodzie, bez prawie ju zakwit, a ja
po raz pierwszy opowiedziaem jej o wydarzeniach, jakie
miay miejsce w Genezaret na pocztku lat szedziesitych.
Kiedy zaczem mwi, zauwayem, e ta historia bardzo j
zainteresowaa, wic staraem si wydoby z mrokw
niepamici jak najwicej. Oczywicie pomijajc niektre
szczegy. Mimo e ylimy w otwartym zwizku bez
zahamowa, niezrcznie byo mi wspomina o tym, jak to
onanizowalimy si z Edmundem, obserwujc przez okno
Henryego i Ew Kaludis w akcie miosnym. Na przykad.
Kiedy skoczyem opowiada, moja ona spytaa:
- A Edmund? Co si stao z Edmundem?
Wzruszyem ramionami.
- Nie wiem. Kompletnie nie mam pojcia.
ona spojrzaa na mnie nieco zmieszanym wzrokiem,
zmarszczya czoo, co zwyko oznacza, e nie pojmuje tych
mskich niedorzecznoci. Po raz kolejny.
- Mj Boe - powiedziaa. - Mam rozumie, e ot tak po
prostu zerwae z nim kontakt?
- Matka zmara - tumaczyem si. - Wyprowadzilimy si
stamtd.
Ellinor wzia gazet do rki i jeszcze raz przeczytaa opis
tamtego zdarzenia. Potem uoya si wygodniej w leaku i
przez chwil si zastanawiaa.
- Odnajdziemy go - powiedziaa w kocu. - Odnajdziemy go i
zaprosimy na obiad.
- Do cholery, tylko nie to.
Edmunda Westera udao si odnale atwiej, ni mona si
byo spodziewa. Nie musiaem nawet zbytnio si stara, gdy
w pierwszych dniach czerwca, tu przed zakoczeniem roku
szkolnego, Ellinor zakomunikowaa, e go odnalaza i e
zaprosia na raki w sierpniu.
- Dziaasz za moimi plecami - powiedziaem. - Chyba nie
zaprzeczysz.

- Oczywicie, mj ty orle - odpowiedziaa. - Gupich chopw


trzeba czasem zaj od tyu.
- Gdzie mieszka? - spytaem. - Jak go odnalaza?
- Bez problemu - wyjania. - Jest ksidzem. Proboszczem w
Ange.
Umiechnem si. Znowu Norlandia, pomylaem.
- Przez telefon wydawa si miy i szczerze rozradowany.
Owiadczy, e ju najwyszy czas, bycie si spotkali.
Powiedzia, e bdzie o czym rozmawia.
- Doprawdy? - wyraziem swoje powtpiewanie. - Na twoim
miejscu nie robibym sobie duych nadziei.
- Tak czy owak, bdzie tu w sierpniu - powiedziaa Ellinor. Ciekawie bdzie go spotka. Nie poznaam jeszcze nikogo,
kto pamita ci z dziecistwa.
- Poznaa mojego ojca - zauwayem. - No i Henryego.
Palcem wskazujcym zaprzeczya.
- Oni si nie licz - powiedziaa. - Twj ojciec nie yje. A
twojego brata widziaam trzy razy w yciu.
Miaa racj. Ojciec nie y ju od dziesiciu lat, a kontakt z
Henrym urwa si zupenie, po tym jak wyemigrowa do
Urugwaju pod koniec lat siedemdziesitych. Ostatnia kartka
witeczna przysza od niego w Wielki Czwartek cztery lata
temu.
Pierwszy tydzie tegorocznego lata upyn mi na powracaniu
mylami do dziecistwa. Pewnej ciepej i przepenionej
zapachami nocy pierwszy raz od dwudziestu lat niem o Ewie
Kaludis. Ciekawe, e nie by to sen erotyczny, za to pojawiay
si obrazy i nastroje z tamtego dnia, kiedy z pobit twarz
siedziaa na leaku, masujc moje plecy.
W kadym razie czuem si do dziwnie, kiedy si obudziem.
W pewnym sensie troch aowaem, lecz przecie czowiek nie
wybiera, co mu si bdzie nio.
Upyn kolejny tydzie. Pomylaem, e skoro Edmund jest
teraz proboszczem, to na pewno musia tu w Uppsali
studiowa. A poniewa odkd tu osiadem, nie opuszczaem

tego uczelnianego miasta na duej, oznaczaoby to, e jako


doroli te bylimy z Edmundem obok siebie. Przynajmniej
przez kilka lat. Ten fakt nie dawa mi spokoju. Dlaczego nie
wpadlimy na siebie w miecie albo na uczelni, a jeli do tego
doszo, to czemu si nie rozpoznalimy?
Powiedziaem o tym Ellinor, a ona na to, e inaczej si
wyglda, majc czternacie lat, a inaczej dwadziecia i e to
raczej regua, a nie wyjtek, e bez sowa przechodzilimy obok
siebie.
Kiedy Edmund wreszcie si zjawi, zrozumiaem, e miaa
racj.
Ten podobny do olbrzyma mczyzna z dug brod, ktry sta
na schodach, kiedy otworzyem drzwi wejciowe, z
czternastoletnim Edmundem mia mniej wicej tyle
wsplnego, co wrbel z yraf. Przeanalizowaem potem
spraw i doszedem do wniosku, e jeli przyrasta na wadze
proporcjonalnie, to musiao mu przybywa rednio pi
kilogramw rocznie od czasu, kiedy go ostatni raz widziaem w
powiatowej szkole realnej w K-a. Koloratk zakrywaa nie tyle
broda, ile podwjny podbrdek. Podniszczony sztruksowy
garnitur, ktry mia na sobie, posiada - oceniajc na oko pewien zapas na najblisze trzy, cztery lata nabierania wagi w
tym tempie.
- Erik Wassman? - powiedzia, trzymajc z tyu bukiet
kwiatw dla mojej ony.
- Edmund - odpowiedziaem. - Bardzo si nie zmienie.
Wieczr by przyjemniejszy, ni si spodziewaem. Nasze
profesje wyrobiy w nas umiejtno rozmawiania zarwno na
beztroskie, jak i powane tematy, raki za, dziki zdolnociom
kulinarnym mojej ony, byy naprawd wymienite. Dzieciaki
zachowyway si jak na nie cakiem przyzwoicie i bez strojenia
fochw poszy do ka. Pilimy piwo, wino, ale te drinki i
koniak, a pocztkowe rozczarowanie Ellinor, spowodowane
naszym brakiem chci rozmawiania o tamtym lecie w
Genezaret, stopniowo sabo.

Nie to, ebymy nie wspominali o Armacie Albertssonie i


zabjstwie, lecz obaj z Edmundem szybko zmienialimy temat,
gdy tylko zaczynaa go dry. Pamitam, jak kontrolowalimy
ca t sytuacj, i zauwayem, jak atwo z niektrymi pokona
przepa czasu. Bardzo dugiego czasu.
Gdyby Ellinor nie podja tematu dotyczcego obowizku
milczenia i potrzebie posiadania wyrzutw sumienia przez
ksiy, wieczr mona by uzna za stuprocentowo udany.
Niestety, zanim zauwayem, e Edmunda to pytanie
zakopotao, wszystko zaszo za daleko.
Przesadzilimy te z kaw i koniakiem, wic niedziwne, e
przez chwil zgubiem wtek rozmowy.
- Nigdy nie mogam tego zrozumie - powiedziaa Ellinor. Jak to jest, e ksia mog milcze w sprawach, ktre zwykli
ludzie musz ujawnia? Bo jak bd trzyma je w sobie, to
spotka ich kara.
- Wbrew pozorom to nie takie proste - odpar Edmund.
- Ju prostsze by nie moe - rzeka Ellinor. - Co u licha moe
usprawiedliwia zbrodniarza?
- Oprcz prawa jest co jeszcze - powiedzia Edmund. - I
oprcz sdziego.
- Czy nasze prawodawstwo nie opiera si na etyce
chrzecijaskiej? - Ellinor nie dawaa za wygran. - Czy cay
zachodni
wiat
nie
opiera
si
na
wartociach
chrzecijaskich? A moe to wszystko nadaje si ju tylko do
wyrzucenia?
Edmund milcza, gaszczc si po brodzie, wyranie
spochmurnia. Chciaem zmieni temat, ale nie zdyem.
- S przypadki - zacz - w ktrych czowiek potrzebuje
zrzuci ciar z serca. Nie nakae si wszystkim milcze,
musz by jednak tacy, ktrych ten nakaz obejmie. Bo musi
istnie jaka droga. Suchacz, ktry ci wysucha, gdy tego
mocno potrzebujesz. Kto, kto przyjmie twoje sowa i
opiecztuje.
- Nie bardzo rozumiem - powiedziaa Ellinor.

- To s trudne kwestie - powtrzy Edmund. - Byway chwile,


kiedy sam miaem wtpliwoci.
Niedugo potem poegna nas. Nie obyo si bez zapewnie, e
bdziemy utrzymywa kontakt, lecz byo dla nas wszystkich
jasne, e to czysta kurtuazja.
Kiedy poszed, jeszcze chwil siedzielimy z Ellinor w fotelach.
- To ma zwizek z morderstwem w Genezaret - owiadczya
nagle, wlewajc mi odrobin koniaku.
- Co masz konkretnie na myli? - zapytaem. - Ju nie chc
koniaku.
- Wyrzuty sumienia, oczywicie. Jego niech wobec
postawionego pytania. To ma jaki zwizek z zabjstwem
Armaty Albertssona sprzed dwudziestu lat.
- Dwudziestu trzech - sprostowaem.
- To, e jest ksidzem, nie ma z tym nic wsplnego.
- Ile wypia? - spytaem. - Pewnie dowiadczy czego
takiego. Kto wyspowiada mu si z popenionej zbrodni, a
on czuje wewntrzn blokad, by pj z tym na policj.
Kady ksidz przeywa podobne rozterki. To nie byo
specjalnie mie z twojej strony, e podja ten temat.
Ellinor wzia yk koniaku i dugo si zastanawiaa.
- All right - odezwaa si. - Moe i nie byo to mie, lecz i tak
uwaam, e mam racj.
- Lubiem go w tamtym czasie - powiedziaem.
Przez kolejny tydzie mylaem o tym, co kade z nas
powiedziao tamtego wieczoru. W kocu nie wytrzymaem i
zadzwoniem do Edmunda do nge i zapytaem wprost.
- Ty wiesz, co wydarzyo si tamtej nocy, prawda?
- Nie wiem, o co ci chodzi - odpar Edmund zirytowany.
- O to, na przykad, e wyszede si wtedy zaatwi. Nie
zapytaem o to, zgadza si?
Nastaa cisza. Zatrzeszczao w suchawce i przez krtk chwil
pomylaem, e to wytone mylenie Edmunda mogo
spowodowa zakcenia na linii.
- Nie widz powodu, bym mia si przed tob spowiada -

rzek na zakoczenie. - Rwnie dobrze ja mog ci postawi to


pytanie. Czy wiesz, kto zamordowa Armat Albertssona?
- Skd mam to wiedzie? - tym razem to ja si zirytowaem. Przecie spaem i ty dobrze o tym wiesz.
Kady z nas zamilk po swojej stronie suchawki, by po chwili
j odoy.
***
Moe sprowokowaem to mylami, ale niezbity fakt, e jeszcze
tej samej jesieni natknem si na Ew Kaludis. W zwizku z
targami podrcznikw w Gteborgu przez dwie noce
mieszkaem w hotelu. O ile Edmunda ciko byo rozpozna po
kilku dekadach, o tyle z Ew Kaludis nie byo pod tym
wzgldem adnego problemu. adnego.
Staa w recepcji, kiedy przyszedem si zameldowa.
Odniosem wraenie, jakby jej osoby upyw czasu w ogle nie
dotyczy. Ta sama pikna sylwetka. Te same wystajce koci
policzkowe. Te same migdaowe oczy. Wosy, dawniej blond,
byy teraz rude, taki niuans, ktry jeszcze dodawa jej wdziku,
kolor, ktry przypuszczalnie by jej naturalnym. Mimo e
zbliaa si do pidziesitki, bya piknoci wprawiajc w
osupienie, przynajmniej mnie si tak zdawao.
- Mj Boe! - wyrwao mi si z ust. - Ewa Kaludis.
- O, ju jeste - powiedziaa. - Widziaam twoje imi.
Po lubie nigdy nie zdradziem Ellinor, a tu nie mino p
minuty, a wiedziaem, e to si moe zdarzy. Nie tylko
dlatego, e sam tego chciaem, ale te - moe nawet bardziej e zauwayem, e Ewa te tego pragna. Zawoaa do siebie
mod blondynk, mwic, by ta j zastpia. Mona si byo
domyli, e zajmowaa kierownicze stanowisko.
Nastpnie otworzya drzwiczki i posza ze mn.
- Poka ci twj pokj - powiedziaa. - Mio ci widzie po
tylu latach.
Pojechalimy wind do gry.
- Pamitasz, co mi powiedziae pod koniec tamtego lata? spytaa, kiedy weszlimy do pokoju. Pokiwaem twierdzco

gow.
-I to, co zrobie?
Jeszcze raz pokiwaem gow.
- Czy jest jeszcze w tobie ten czternastolatek?
- W kadym calu - odpowiedziaem.
Wanie miaa okres, poza tym bya troch zajta, dlatego w
ten pierwszy wieczr tylko rozmawialimy.
- Chc podzikowa za to, co zrobilicie tamtego lata powiedziaa Ewa. - Tobie i Edmundowi. Jak si
zachowalicie po tym wszystkim i w ogle, jako nie miaam
do tej pory okazji, by to zrobi.
- Byem w tobie zakochany - odrzekem. - Wydaje mi si, e
Edmund te.
Umiechna si.
- To Henry by we mnie zakochany. A ja w nim.
Spytaem, jak si pniej uoyo midzy ni a moim bratem.
Czy udao im si z czasem scali ten zwizek, czy wszystko si
rozmyo po tej Potwornoci.
- Spotkalimy si w kocu - powiedziaa po chwili. - Tu w
Gteborgu. Przeszo rok po tym wszystkim, wczeniej adne
z nas nie miao odwagi. Potem bylimy jaki czas ze sob, nie
wspomina nigdy o tym?
Potrzsnem przeczco gow.
- Prawie nie mam kontaktu z Henrym. On si przeprowadzi i
my si przeprowadzili my.
- Ale nic z tego nie wyszo - cigna dalej. - Nie wiem, moe
to tamto zdarzenie rzucio cie na nasz zwizek. Ta
Potworno, jak ty to nazywasz.
Pokiwaem gow na znak, e j rozumiem. Gdy si temu bliej
przyjrze, to rzeczywicie byoby dziwne, gdyby si midzy
nimi uoyo.
Nie mylaem tymi kategoriami, majc czternacie lat i siedzc
naprzeciwko ledczego Lindstrma, lecz teraz wydawao mi si
to logiczne. Nie tylko to, e Henry i Ewa nie stworzyli czego
trwaego, ale i to, e by w tym jaki sens.

Jaka sprawiedliwo.
- Masz ma? - spytaem.
Zaprzeczya ruchem gowy.
- Miaam. Z tego zwizku mam czternastoletni crk,
dlatego ciko mi wykroi czas dzi wieczorem.
- Pamitam dotyk twoich rk na swoich barkach powiedziaem. - Chciabym si z tob kocha jutro w nocy.
Sprbuj przynajmniej.
Zamiaa si.
- Jutro mam czas - powiedziaa. - Postaram si, a jak nie, to
myl, e wystarczy, jeli pooymy si razem spa.
Wsplne spanie absolutnie nie wystarczyo. W nocy z
szesnastego na siedemnastego padziernika uprawiaem
mio z Ew Kaludis po ponad dwudziestoletnim
oczekiwaniu. Pierwszy raz kochaem si z ni. Byo to
najpowaniejsze wydarzenie w moim yciu, myl, e w Ewy
take. Przez nastpnych kilka lat spotykalimy si regularnie odstp czasowy midzy tymi spotkaniami ulega skrceniu - a
w miesic po rozwodzie z Ellinor przeniosem si do
Gteborga. Udao mi si dosta niez prac w liceum w
Mlndal, a na pocztku tysic dziewiset osiemdziesitego
sidmego roku wreszcie zamieszkalimy pod wsplnym
dachem. Ja, Ewa Kaludis i jej crka Karla.
- Czuj si jak w domu - szepnem Ewie pierwszej nocy.
- Witaj w domu - odrzeka.
Nie mino wiele czasu, kiedy opowiedziaem jej, jak to tamtej
nocy stalimy z Edmundem pod oknem, patrzc, jak si kocha
z Henrym.
W kocu byem wtedy niedojrzaym czternastolatkiem.
Miaem nadziej, e to zrozumie.
Kiedy skoczyem mwi, doni zakrya mi usta, jednoczenie
starajc si na mnie nie patrze. Zaniepokoiem si najpierw,
lecz po chwili zauwayem, e si mieje.
- Co z tob? - spytaem.
Zrobia powan min. Oderwaa rk i wzia gboki wdech.

- Widziaam was - powiedziaa. - Nie chciaam o tym mwi,


ale powiem. Wiedziaam, e tam bylicie.
- O Boe - jknem. - To niemoliwe.
Wszystko jest moliwe - powiedziaa Ewa Kaludis i znw si
zamiaa.
Rozdzia 23
Verner Lindstrm nie odmodnia przez te lata.
- Za dwa miesice sprawa ulegnie przedawnieniu - wyjani,
poprawiajc much. - Ale nie dlatego chciaem si z tob
spotka. Pisz wspomnienia. Wiosn odszedem na
emerytur i musiaem si czym zaj.
Siedzielimy w restauracji w hotelu Linneusz na ulicy
Linneusza. Z tego, co si zorientowaem, Lindstrm
przyjecha pocigiem do Gteborga specjalnie po to, by ze
mn porozmawia; wida rola emeryta wyranie mu nie
suya.
Tak to ju jest, pomylaem. Niektrzy nigdy nie bd umieli
cieszy si zasuonym odpoczynkiem, inni s jakby do tego
stworzeni. Po jedzeniu Lindstrm wyj fiolk z bronzolem i
woy do ust dwie tabletki. Nie przypominam sobie, bym w
cigu ostatnich dziesiciu, moe pitnastu, lat widzia takie
pastylki. Moe Lindstrm wykupi cay ich zapas?
- Prawda jest taka, e miaem w swojej karierze zbyt duo
niewyjanionych spraw. A zabjstwo tylko jedno. Bertila
Albertssona.
- Czasem tak bywa - powiedziaem. - W kadym razie zrobi
pan wszystko, co byo w pana mocy.
Ssa tabletki i kiwa powoli gow, to w jedn, to w drug
stron, jak stary zmczony ogar.
- Tylko rezultat - powiedzia. - Cay ten wysiek poszed na
marne, skoro i tak liczy si tylko rezultat. Czowiek, ktry
zamordowa tego przekltego szczypiornist na tym
przekltym parkingu dwadziecia pi lat temu, za dwa

miesice bdzie ju zupenie bezkarny.


- Ten czowiek? - zdziwiem si. - Wydawao mi si, e
ustalilicie, e to by mj brat. I e tylko brakowao wam
dowodu, by go na stae wsadzi za kratki.
Verner Lindstrm westchn.
- Jego lub j - powiedzia. - Bo i taki wariant zakadalimy.
Trzeba ci bowiem wiedzie, e rwnie w przypadku jej
osoby nie szczdzilimy rodkw. Tamtej jesieni
przesuchiwalimy j dzie i noc, wypara si wszystkiego.
Pozostaje zastanowi si, jak uoya sobie ycie.
- Nie mam pojcia - powiedziaem, wzruszajc ramionami. Pewnie wyjechaa za granic, to by do niej pasowao.
Lindstrm zmierzy mnie wzrokiem, potem cign dalej:
- Najbardziej zaley mi na tym, by sprzeda mi par
dodatkowych informacji. Teraz, kiedy ju nie musisz chroni
brata.
- Zostay jeszcze dwa miesice - zwrciem uwag. - Jeszcze
mona go wsadzi do wizienia.
Umiechn si szeroko i potrzsn parokrotnie fiolk
bronzolu, prawdopodobnie po to, by sprawdzi, czy co tam
jeszcze jest.
- Daj ci swoje sowo - powiedzia i woy fiolk z powrotem
do kieszonki koszuli. - Chyba nie sdzisz, e te biedne rce
emeryta wydobd na powierzchni to, co przez tyle lat si
pod ni skrywao.
Zwrci swe donie w kierunku sufitu i spojrza na nie, a potem
na mnie z najbardziej niewinnym wyrazem twarzy na wiecie.
- Cokolwiek - powiedzia. - Interesuje mnie wszystko. Nie
potpiam tego, e z kumplem zatailicie to czy tamto. W
kocu mielicie wtedy po czternacie lat, a to wiek, w ktrym
czowiek nie do koca wie, jak postpi.
Przerwa na moment i schowa rce pod st, tak jakby psuy
mu ca koncepcj.
- Hm, moliwe, e jeszcze kto inny by tamtej nocy w
Genezaret.

- Jeszcze kto? - spytaem. - Masz na myli Ew Kaludis?


Znw westchn.
- Nie j. Wiadomo, ju nigdy si nie dowiemy, czy bya tam
wtedy. Ona zaprzeczya. On te zaprzeczy. Ju chyba nie
moe by nic bardziej zawiego. Nigdy nie udao nam si
udowodni, e bya u niego. Jednak istniej poszlaki, ktre
ka nam sdzi, e jeszcze kto by wtedy u Henryego.
Zastanawiaem si przez kilka sekund. Przede wszystkim nad
sowem poszlaki.
- Kto to mg by?
- Tego wanie chciabym si dowiedzie od ciebie powiedzia Lindstrm.
- Nie mam zielonego pojcia - odpowiedziaem. - Proponuj
skontaktowa si z Edmundem, w kocu to on obudzi si
tamtej nocy.
Lindstrm wzi chusteczk i wytar nos.
- Ju z nim rozmawiaem - wyjani lekko zniecierpliwiony. Dwa razy.
-I nic?
- Hmm - chrzkn Lindstrm. - Najgorzej przesuchuje si
ksiy, na szczcie nieczsto si zdarza, by byli w co
zamieszani... ksia i alfonsi, nie wiem, ktrych bardziej nie
znosz.
- Ach tak - powiedziaem.
Przez chwil siedzielimy w ciszy. Lindstrm wzi ze sob
tamten zeszyt, ktry teraz lea obok talerza. Zerka do niego,
skadajc chustk. Jednak ani go to szczeglnie nie
uszczliwio, ani owiecio.
Pomau atmosfera zacza gstnie.
- S rzeczy, ktre s wsplne dla wszystkich niewyjanionych
zbrodni - odezwa si wreszcie, zamykajc zeszyt.
- Naprawd? - powiedziaem. - Jakie to rzeczy?
- Przede wszystkim atwo - odrzek Lindstrm. - Tak jak na
przykad w przypadku Bertila Albertssona. Jedyne co musia
uczyni morderca, to zrobi dwa kroki wprzd i uderzy

motem. Albo kilofem czy innym narzdziem. Jedno


uderzenie i ju po wszystkim. Wystarczyo zakopa narzdzie
zbrodni i zapomnie o caej historii... no, moe jeszcze yczy
sobie, by nad ranem spad deszcz, co zreszt si stao.
Zamilk. Nadzia na widelec kilka ziaren groszku i przyglda
im si przez chwil, tak jakby nagle olnio go, e zabjca
Berry Albertssona siedzi ukryty w ktrym z nich. Czowiek,
ktry przez cae swoje ycie bada sprawy kryminalne, musi
mie nieco skrzywion psychik, pomylaem. Znw mino
kolejne p minuty.
- Skd morderca mg wiedzie, e Albertsson si tam zjawi?
- spytaem. - Zawsze mnie to dziwio.
- Istnieje jeszcze inny wariant - powiedzia Lindstrm. Niezalenie od tego, kto zabi, niejasny jest motyw zbrodni.
- O ile nie by to Henry?
- Albo Ewa Kaludis - doda Lindstrm.
Zastanawiaem si przez chwil.
- Co mogo by przyczyn, e kto obcy zjawi si tamtej nocy
w Genezaret? - zapytaem.
Lindstrm zawaha si przez moment.
- Tylko wiadek mgby wiedzie.
- A kto miaby by tym wiadkiem?
- O tym nie mog mwi - powiedzia Lindstrm i nieco
przepraszajco wzruszy ramionami. - Niestety.
Przez kilka sekund patrzyem si na niego w osupieniu.
- A kwestie techniczne? - spytaem. - lady, narzdzie
zbrodni i tak dalej. Jak pod tym wzgldem sprawa si
przedstawia?
- Kiepsko - powiedzia Lindstrm. - Zarwno jeli chodzi o
lady, jak i o narzdzie zbrodni. Nawet nie dao si ustali,
ktry z samochodw zosta wczeniej zaparkowany, Berry
czy twojego brata. Chocia wszystko przemawiao za tym, e
to Henry by wczeniej.
- A narzdzie zbrodni?
- Nigdy go nie znalelimy - owiadczy Lindstrm. - Takie s

niestety realia. Dopki ten kto si nie ujawni, to zabjca


Bertila Albertssona nadal bdzie na wolnoci. A dobrze
byoby mc napisa we wspomnieniach, e sprawa zostaa
jednak rozwizana. e mimo wszystko wiem, kto to zrobi.
Dlatego wanie tu jestem. Hmm.
Znw zrobi ma przerw. Wzi ostatni yk wina, wytar usta.
Zebra w sobie wszystkie siy, by po raz ostatni zaatakowa.
- Czyli mam rozumie, e nie powiesz mi nic, co by rzucio
cho mae wiato na ca t histori? Co, co wtedy
skrywae, czy co, co nasuno ci si dopiero po jakim
czasie.
- Niestety - powiedziaem. - Rozmylaem o tym dwadziecia
pi lat, lecz niestety wiem rwnie niewiele, co wtedy. Czysty
przypadek, zjawi si szaleniec, ktry zabi, nadal
podtrzymuj t tez. Czy chocia zadalicie sobie trud, by j
sprawdzi?
Lindstrm nie odpowiedzia.
- Wiadomo, e gdybym si czego dowiedzia, to poszedbym
z tym na policj - dodaem.
Wygldao, jakby Lindstrm si podda, ja za nie miaem ju
tyle respektu dla jego osoby, co wtedy na pocztku lat
szedziesitych. Zrozumiaem te, e majc czternacie lat,
jest si za modym na to, by wyrabia sobie pogld o
ludziach, cho akurat to, wedug mojego brata, niele mi
wtedy wychodzio.
- Bardzo mi przykro - powiedziaem - auj, lecz wyglda na
to, e paska wyprawa do Gteborga nie zostanie zwieczona
sukcesem.
- Nie do koca. Po pierwsze, jedzenie byo przednie, a po
drugie, mam w swoim programie jeszcze jedno spotkanie.
- Naprawd? - zdziwiem si. - Z kim?
Wyrwna w kieszeni fiolk bronzolu i spojrza przez okno.
Nigdy si nie dowiedziaem, czy Verner Lindstrm
rzeczywicie z kim si jeszcze spotka w trakcie tamtej
wizyty w Gteborgu, ale dwa miesice pniej sprawa

morderstwa
Bertila Albertssona ulega przedawnieniu. To byo we
wrzeniu tysic dziewiset osiemdziesitego sidmego roku
i krtko po tym zdalimy sobie z Ew spraw, e tego
wieczoru jedlimy homara i pilimy szampana.
Tak jakbymy znali dat i uwaali, e warto j uczci.
Prawdziwy powd by oczywicie inny. Po prostu Karla
pojechaa do swego ojca do Eslv, wic mielimy cae
mieszkanie przy ulicy Palmsteda tylko dla siebie.
Rozdzia 24
Lata mijay i wszystko stopniowo zaczo odchodzi w
zapomnienie. Nie doczekalimy si z Ew Kaludis
potomstwa, zreszt byo na to za pno. Kiedy si ponownie
spotkalimy, miaa czterdzieci siedem lat i oboje uznalimy,
e ryzyko byo zbyt due. Jej crka Karla mieszkaa u nas
mniej wicej do tysic dziewiset dziewidziesitego roku,
potem wyjechaa na studia do Parya. Tam poznaa
kruczoczarnego Francuza i ju zostaa. Z wasnymi dziemi
zaczem mie kontakt, po tym jak Ellinor przesza pierwsza
zo. Mj najstarszy syn Frans mieszka nawet u nas. Przez
kilka jesiennych miesicy, kiedy by na pierwszym semestrze
w Wyszej Szkole Dziennikarskiej.
Mimo e cykl menstruacyjny skoczy si Ewie kilka miesicy
po tym, jak skoczya pidziesitk, nie wpyno to jako
drastycznie na nasze poycie maeskie.
Z tego, co si zdyem zorientowa na podstawie dyskretnych
rozmw ze znajomymi, wiedlimy wyjtkowo bujne ycie
seksualne. Nikt jako nie wpad na to, e midzy nami jest
dziesi lat rnicy; nawet mnie czasem trudno byo to poj
teraz, gdy czasem o tym pomyl. Tak widocznie jest, e z
niektrymi ludmi czas obchodzi si bardzo agodnie, a innych
narusza ze zdwojon si.
Ostatni akord tej historii zwizanej z Genezaret czy

Potwornoci, jak to kiedy okreliem, nastpi wiosn i


latem tysic dziewiset dziewidziesitego sidmego roku.
Od Ellinor, mojej byej ony, dowiedziaem si na pocztku
maja, e proboszcz Wester z nge mia zawa serca i ley w
szpitalu w stersund. Liczy si z tym, e moe niedugo
umrze, a poniewa po odwiedzinach u nas dwanacie lat
temu zachowa numer do Ellinor, powiedzia jej przez
telefon, e zaley mu na rozmowie ze mn.
Nie zdziwio mnie to, e Edmund przeszed zawa;
przypomniaem sobie jego olbrzymie cielsko i postanowiem
uda si do stersundu przy pierwszej nadarzajcej si
okazji.
Ta pojawia si kilka dni pniej, wraz ze witem
Wniebowstpienia Paskiego i czterema wolnymi dniami.
Stojc przed wyborem pomidzy samolotem, pocigiem a
samochodem, ostatecznie zdecydowaem si na ten ostatni.
Wyruszyem w czwartek rano, by po upywie p doby siedzie
na stalowym stoku u boku Edmunda.
Ten bynajmniej nie zgubi wagi od naszego ostatniego
spotkania. Lea jak lord pod tym kocem, przypomina
morsa wylegujcego si na play; mia wiele rurek
przymocowanych do ramion i ng zaopatrujcych jego wielkie
cielsko w poywienie. Jego twarz bya jak spleniaa
siwofioletowa liwka i naprawd ciko byo wyrokowa, czy
przeyje.
Tak czy owak, widzc mnie, poczu ulg.
- A twj prawdziwy ojciec? - spytaem. - Co z nim? Udao ci
si do niego dotrze?
Edmund zamia si gono, lecz by to miech nieco
wymuszony.
- Tak, odnalazem go - powiedzia. - Przykutego do ka w
pewnym mieszkaniu niedaleko Lycksele. Nie pozna mnie,
chyba zapomnia, e ma syna. Alkoholizm i nieleczona
cukrzyca zrobiy swoje, zmar par miesicy pniej.
Pokiwaem gow. Nie zdziwio mnie to, e Edmund nie mia

ochoty o tym rozmawia. Ani ochoty, ani siy. Trzeba byo


sobie co jeszcze wyjani, bo potem mogo by za pno.
Rozmawialimy moe p godziny, na wicej nie pozwalay mu
siy. Kiedy skoczylimy, wyglda na bardzo wyciszonego. Tak
wygldaj tylko zmarli albo ciko chorzy ludzie.
Jedn z ostatnich rzeczy, ktr zdy powiedzie, byo:
- To byo mimo wszystko bombowe lato, Erik. Mimo
Potwornoci, to byo bombowe lato. Nigdy go nie zapomn.
- Ani ja - zapewniem i poklepaem go midzy rurkami. - Do
koca swoich dni.
- Do koca swoich dni - powtrzy Edmund z wiar w gosie.
Potem zasn. Postaem chwil, przygldajc mu si, i nagle
stao si dla mnie jasne, e ju nie lea w ku szpitalnym,
tylko unosi si na tafli jeziora Genezaret tamtej ciepej nocy
po miosnej scenie, ktr ujrza przez okno.
Miaem nadziej, e ju tam pozostanie.
Zostawiem go, majc poczucie spenienia. Wymeldowaem
si z hotelu Zta i udaem si z powrotem na poudnie. I
wanie wtedy, kiedy przejedaem przez lasy Dalarny i
Vrmlandii, postanowiem sobie, e spisz ca t histori.
Spisz i uporzdkuj. Jeli jest tak, jak gdzie wyczytaem, e
kady nosi w sobie jak opowie, to moj jest na pewno
zabjstwo Berry Albertssona.
Zreszt nie tylko moj.
Na pocztku lata, tydzie przed noc witojask,
wyruszyem w podr badawcz do miejsca, w ktrym
spdziem dziecistwo.
Ewa dugo si zastanawiaa, czy jecha ze mn, czy nie.
Ostatecznie zostaa w domu, bo Karla napisaa, e zamierza
przyjecha ze swoim Francuzem.
Nie postawiem stopy w tym pooonym w dolinie miecie od
czasu, kiedy si stamtd wyprowadzilimy na pocztku lat
szedziesitych i kiedy ktrego piknego i pachncego
jaminem letniego wieczoru przejechaem samochodem
przez ulic Kamienn. Byo tak, jakbym si nagle przenis w

czasie. Wiele si zmienio, ale jeszcze wicej pozostao bez


zmian. Domy przy Sportowej miay odnowione fasady, lecz
kolory pozostay te same. W oknie naszej kuchni, tym od
ulicy, stay, tak jak dawniej, dwie doniczki z pelargoniami.
Zaparkowaem samochd i poszedem do niewielkiego lasku.
W rowie zobaczyem... betonow rur. Leaa nienaruszona
przez trzydzieci pi lat. Musiaem si lekko schyli, by si
do niej dosta, jednak oglnie obyo si bez wikszych
problemw. Zapaliem papierosa, lucky strikea, ktrego
kupiem w kiosku na dworcu w Hallsbergu. Tak sobie
siedziaem i paliem, a zy same cisny mi si do oczu.
Czym jest ycie? - stawiaem sobie pytanie. - Czym, do
cholery, jest ycie?.
Mylaem o Bennym i jego matce, o Dupie-Enoku, o
Balthazarze Lindblomie i o Edmundzie.
O mojej matce i ojcu. O Henrym.
O tym dniu sprzed tysica lat, kiedy to Ewa Kaludis zajechaa
na boisko szkoy Stava swym czerwonym puchem. Kim
Novak.
O sowach mojego ojca: To bdzie cikie lato, synu. O
ndznie wygldajcych wosach matki i jej umierajcym
spojrzeniu w szpitalu. Czym jest ycie?
O kafelkach w toalecie. O tych maych bliznach na stopach
Edmunda, ktre byy niezbitym dowodem na to, e kiedy mia
dwanacie palcw.
O Ewie Kaludis. Jej ciepych, zrcznych doniach na moich
ramionach i jej nagim ciele.
Jedyne, co mi pozostao.
Jedyne, co udao mi si zatrzyma przy sobie, pomylaem, to
pikne ciao Ewy.
Mogo by gorzej.
Wyjedajc z miasta, pojechaem na poudnie ulic Torfow.
Kiosk Karlessona wci tam sta, za to nie byo ju automatu z
gum do ucia. Natomiast obok bya przybudwka - kiosk z
parwkami; wszystko nazywao si Grill u Gullana. Nie

miaem ochoty si zatrzymywa.


Wzgrze Kleva byo nachylone pod tym samym ktem, nawet
jeli teraz z perspektywy kierowcy kt ten wydawa si nieco
mniejszy.
Wci byem w stanie wskaza miejsce, gdzie Edmund lea i
wymiotowa po swoim brawurowym ataku na wzgrze.
Droga do sbro bya taka sama do zakrtu. Co prawda
pojawia si nowa stacja benzynowa, lecz poza tym wszystko
wygldao tak, jak to miaem zakodowane w pamici.
Zatrzymaem si przed sklepem Laxmanow, wszedem do
rodka i kupiem wod Ramlsa oraz gazet. Potna kobieta
stojca przy kasie na pewno przekroczya pidziesitk, pod
pachami miaa plamy potu. Nie byo nic, co przeczyoby
tezie, e nazywaa si Britt Laxman.
Wzdu ulicy przecinajcej Sjlycke wybudowano cig
nowych domkw letniskowych, lecz kiedy ponownie
wszedem do lasu, znw przypomniaem sobie kad ciek
i zakrt wzdu wijcej si wirowej wstgi. Dom Levisow
wyglda, jakby tam nikt nie mieszka, ale ju przedtem
sprawia takie wraenie. Przejedajc obok niego,
przypomniaem sobie tamt wyliczank. RAK - TREBLINKA
- MIO - PIEPRZENIE SI - MIER. Pomylaem o ojcu
Edmunda, tym prawdziwym, co siada na krawdzi ka i
uala si nad sob i swoim maltretowanym synem. Te myli
zaczy si spitrza i nim spostrzegem, znalazem si na
parkingu.
Wydawa mi si o wiele mniejszy. Jego krawdzie porastao
zielsko, ale moe tak miao by, cho powiedziabym raczej,
e nie byo to zaplanowane. Wysiadem z samochodu i
patrzyem na dwie cieki, ta na lewo prowadzca do
Lundinw caa bya zaronita, ta po prawej stronie
prowadzca do Genezaret bya wydeptana i wygldaa, jakby
kto z niej korzysta. Po chwili wahania poszedem ni w
kierunku jeziora. Genezaret rwnie znajdowao si na
swoim miejscu. Ta sama pochylona rozwalajca si chaupa,

ale odmalowana i z nowym dachem. Maa altanka na trawie i


biae meble ogrodowe zamiast naszych starych brzowych.
Take grill na zewntrz i antena satelitarna. Lata
szedziesite kontra lata dziewidziesite, pomylaem.
Czterdzieci dziewi zamiast czternacie. Drzwi i okno do
kuchni byy otwarte. Zrozumiaem, e kto musi by w
rodku. Nie miaem jednak ochoty wyjania, po co
przyjechaem, wic zatrzymaem si u wylotu cieki.
Spojrzaem na wszystko przez okulary o szkach
trzydziestopicioletniej gruboci; szopa i wychodek wci
stay - a przede wszystkim - most pontonowy. A mnie
zatkao ze wzruszenia, po moich policzkach zaczy spywa
zy. Potem si odwrciem i poszedem w stron parkingu.
Wrciem do samochodu i wyjem szpadel z baganika.
Przeszedem przez jezdni i odliczyem odlego midzy
drzewami. Bez problemu znalazem t niewielk, przykryt
mchem nieck. Wbiem szpadel i wydobyem par grud ziemi.
Na trzonek trafiem za trzecim razem. Wsunem pod niego
szpadel i po chwili staem, trzymajc w rce kilof. Wydawa mi
si nieco lejszy ni wtedy, jednoczenie mniej nadgryziony
zbem czasu ni cokolwiek, co tego dnia zobaczyem. Wyglda
dokadnie tak, jak go zapamitaem.
Delikatnie oczyciem trzonek i motek. Gdy ju caa ziemia
zostaa usunita, nic nie wskazywao, e przez cay ten czas nie
lea w szopie z innymi narzdziami. Albo e, powiedzmy, nie
zosta wyprodukowany kilka lat temu.
Nic oprcz brzowo-czarnej przyschnitej mazi po jednej
stronie mota. To niesamowite, jak niektre rzeczy potrafi
przetrwa. Przetrwa i przylgn.
Z powrotem zagarnem ziemi, cao przykryem mchem.
Woyem kilof do czarnego plastikowego worka. Pooyem go
w samochodzie na pododze, pod siedzenie pasaera, i
odjechaem.
Dwie godziny pniej patrzyem, jak worek tonie w czarnym i
mulistym bajorze lenym niedaleko Skara.

Soce zaczo zachodzi, komary bzyczay wok mojej gowy,


mimo to staem jeszcze przez dusz chwil, prbujc
zobaczy otwr, ktry kilof przebi w tafli wody.
Gdy nie mogem ju nic dostrzec, wzruszyem ramionami i
ruszyem w drog powrotn do Gteborga.
Par dni pniej leelimy nago po tym, jak si kochalimy,
Ewa i ja. Okno byo szeroko otwarte. Bya to jedna z tych
letnich nocy, ktre w Szwecji zdarzaj si trzy, cztery razy do
roku, z ogrodu ssiadw sycha byo muzyk.
- Ta ksika, ktr piszesz... - powiedziaa Ewa, gadzc mnie
delikatnie po brzuchu.
- Jak ci waciwie idzie?
- A, jako - odpowiedziaem. - Do przodu.
Leaa przez chwil, nic nie mwic.
- Zawsze mnie nurtowaa jedna sprawa.
- Tak? - powiedziaem. - Jaka?
- Waciwie to ktry z was zabi Berr? Ty czy Edmund? To
musia by przecie ktry z was.
Obrciem si na bok i przywarem twarz do jej piersi.
- Masz racj - odparem. - To musia by jeden z nas.
Potem powiedziaem kto.
- Co? - powiedziaa Ewa. - Nie sysz, co mwisz. Nie mw
tak prosto w moje ciao. Gboko wcignem nozdrzami jej
zapach i w tej samej chwili w mojej gowie
pojawi si obok.
To niesamowite, jak niektre oboki potrafi przetrwa.

You might also like