Professional Documents
Culture Documents
Hakån Nesser - Kim Novak Nigdy Nie Wykapała Sie W Jeziorze Genezaret PDF
Hakån Nesser - Kim Novak Nigdy Nie Wykapała Sie W Jeziorze Genezaret PDF
Pamici Gunnara
Rozdzia 1
Bdzie o Potwornoci - to, o czym chc teraz opowiedzie. To
przecie tamto brzemienne w skutki zdarzenie sprawio, e
lato tysic dziewiset szedziesitego roku pamitam lepiej
ni wszystkie inne lata z czasw mojego dorastania. Rzuca ono
ponury cie na tyle innych spraw. Na mnie i na Edmunda. Na
moich biednych rodzicw i brata, na cay ten czas; pooone na
rwninie miasto, z jego ludmi i zdarzeniami, ktrych nigdy
bym nie wyowi ze studni zapomnienia, gdyby nie to, co si
wydarzyo. Potworno.
Od czego powinienem zacz? Co mogoby by idealnym
punktem wyjcia? Zmagaem si z tym pytaniem; istnieje tak
wiele moliwych wariantw. Zmczyo mnie w kocu mylenie
o tych wszystkich niepowizanych ze sob nitkach, rnych
pocztkach tamtego lata, wic postanowiem po prostu zacz
od wspomnienia rozmowy odbytej w kuchni mojego domu
przy ulicy Sportowej.
Tylko ojciec i ja, ciepy majowy wieczr tysic dziewiset
szedziesitego roku. Jak powiedziaem, tak zrobiem.
- To bdzie cikie lato - powiedzia ojciec. - Powinnimy si
na to nastawi.
Wyla przypalony sos do zlewu i kaszln. Obserwowaem jego
nieznacznie pochylone plecy i rozmylaem. Ojciec nieczsto
wieszczy ze proroctwa, wic przeczuwaem, e to co
powanego.
mier?
Kiedy o niej mylaem - a mylaem czsto w trakcie tej
chodnej i beznadziejnej wiosny - najczciej dochodziem do
wniosku, e jest to najdziwniejszy wyraz ze wszystkich.
mier?
Co niepojtego. Najgorsze byo to, e mj ojciec wiedzia o
mierci rwnie niewiele. Wida to po nim byo wtedy, kiedy
jedyny raz zapytaem, co to waciwie znaczy by martwym.
- Hmm, tak - pomrukiwa i dalej wpatrywa si w ekran
wczonego telewizora, nastawionego tak, by nie byo sycha
dwiku. - Tego si nie wie. Czas pokae.
- Cikie lato - powtrzy Benny zamylony. - Do diaba,
Erik, musisz do mnie napisa. Bd siedzie tam, w
Malmberget, a do koca wakacji, ale jeli potrzebujesz
dobrych rad, to wiesz, e zawsze moesz na mnie liczy.
Wtedy w betonowej rurze zapanowaa cisza, jakby w tym
momencie anio przelecia. Wyranie mona byo to wyczu i
wiem, e Benny dozna tego samego, bo odchrzkn i
uroczystym gosem powtrzy propozycj.
- Cholera jasna, Erik. Pisz, jak sobie radzisz.
Podzielilimy si ostatnim zmitym papierosem.
Wydaje mi si, e potem napisaem do Bennyego list;
prawdopodobnie ktrego dnia w czerwcu, wtedy, kiedy ju
byo bardzo le, cho nie mam pewnoci. W kadym razie
nigdy nie da mi adnej rady.
Sabo radzi sobie z papierem i dugopisem, ten Benny
Barkman. Bardzo sabo.
Na pocztku lat szedziesitych mj ojciec by pracownikiem
wizienia. To cika praca, zwaszcza dla osoby o jego
wraliwoci, ale nigdy o tym nie mwi.
Zreszt w ogle niechtnie mwi o sprawach, ktre byy dla
niego niemie.
Nie ma si co martwi na zapas. Tak czy owak.
Do miasta na rwninie przywdrowa w latach trzydziestych, w
samym rodku kryzysu gospodarczego; pozna moj matk,
- Aha - powiedziaem.
Zapali papierosa i przez chwil siedzielimy w ciszy. Henry
zacign si kilka razy gboko, jednoczenie przewieszajc
ramiona za oparcie krzesa. Wpatrywa si w sufit, gdzie dym
si rozrzedza i zamienia w nico.
- Dobrze - powiedziaem w kocu. - To ekstra, e piszesz
ksik, na pewno bdzie wietna.
Henryego chyba niezbyt obchodzio moje zdanie na ten
temat.
- O jakich jeszcze sprawach chciae porozmawia? zapytaem.
- Nie rozumiem? - zdziwi si.
- Powiedziae, e masz kilka spraw. Ksika to chyba jedna
sprawa?
- Jeste diabelnie dobry w rachunkach, braciszku - rzek
Henry. - Autentyczna, cholerna maszyna liczca.
- W kadym razie zlicz do dwch - odpowiedziaem.
Henry zamia si. Mia krtki, ostry miech. Podobao mi si
to brzmienie i sam prbowaem sobie taki zafundowa, ale
niezbyt mi si to udawao. Zdaem sobie spraw, e miechu
nie da si wyuczy.
- No, chodzi mi o Emmy - powiedzia Henry i wydmuchn
kko z dymu, ktre przeleciao przez pokj jak jaki gruby
sputnik.
- Trafiony - powiedziaem, kiedy sputnik uderzy w cian i
rozbi si. - Jak to o Emmy?
- Nie przyj edzie - odpar Henry.
- Co? - zdziwiem si.
- Do Genezaret.
- Dlaczego nie?
- Rzuciem j - odrzek Henry.
Nie byem pewien, co to oznaczao. No bo chyba nie to, e
zatuk j na mier i wrzuci do jakiego kanau z nogami
wmurowanymi w cement. Vera Lane bya bliska takiego
koca w Darkinie III, ale trudno mi byo sobie wyobrazi, e
zapytaem.
- Niee - odpowiedzia Edmund. - Najwiksza rnica na
wiecie jest midzy moj matk a moim ojcem. To tak, eby
wiedzia.
Nie myli si, zrozumiaem to podczas obiadu, na ktry mnie
zaprosili. Chyba w ramach podzikowania z gry za
pozwolenie na pobyt Edmunda w Genezaret przez cae lato.
Albin Wester, ojciec Edmunda, by niski i silnej budowy,
mia zwieszone wzdu ciaa rce i chwiejny chd. Wyglda
mniej wicej tak jak samiec goryla. Jakby przemczony.
Chocia byem antyfutbolist, pomylaem w tym momencie
o trenerze piki nonej, ktry prbuje opracowa w poowie
gry now taktyk, gdy druyna przegrywa 6:0. Jakby by
wesoy, a jednoczenie czu si jak zbity pies. Gdy jedlimy,
prawie cay czas mwi, zwaszcza gdy mia w ustach
jedzenie.
Pani Wester bya sztywna, jakby pokna kij.
Podczas obiadu nie wydaa z siebie adnego dwiku, ale od
czasu do czasu prbowaa si umiechn. Wygldao to tak,
jakby miaa pkn i za kadym razem czkaa i mrugaa.
- Moe dokadk, chopcy - powiedzia Albin Wester. - Nigdy
nie wiadomo, kiedy znowu dostanie si co dojedzenia.
Skrzynia z kiebasami Signe jest znana w caej pnocnej
Europie.
Edmund i ja zjedlimy naprawd due porcje, bo byy to
niezwykle smaczne kiebaski. Pomylaem o zadaniu na zajcia
z gospodarstwa domowego i powiedziaem Edmundowi, aby
poprosi swoj mam o przepis.
Wiedziaem, e co takiego zaliczao si do wyyn
uprzejmoci, a pani Wester a dostaa czkawki.
- Skrzynia z kiebasami a la Signe - powiedzia Albin Wester.
- Pokarm bogw.
Umiechn si, upuszczajc kilka kawakw kiebasy na
kolano.
- Jest alkoholiczk - wyjani potem Edmund. - Musi napina
patyczkw do kiebasek?
- zapytaem Edmunda.
- Co? - zdziwi si. - Jak to?
Wyjaniem mu. Odamywao si po prostu centymetr
paskiego drewnianego patyczka. Rwnie dobrze mona byo
uy yeczek do lodw, ale trudniej byo je zdoby. Potem
wciskao si may kawaek drewna w otwr na
dwudziestopicioorwki i przekrcao. No problem. Klik, klik,
klik. Szczk i chrzst. Dziaao za kadym razem.
- Aha? - zdziwi si Edmund. - Blefujesz?
Pogrzebalimy troch w wiszcym na cianie mietniku i w
kocu znalelimy zafajdan yeczk do lodw. Odmierzyem
i odamaem kawaek, podwaajc paznokciem. Odczekaem
chwil, a przesza gromada rozchichotanych dziewczyn, i
wykonaem sztuczk.
Cztery gumy i piercionek.
Kady wzi po dwie gumy, a Edmund zabra piercionek dla
swojej matki alkoholiczki.
- Cholernie sprytnie - pochwali Edmund. - Powinnimy tu
przyjecha ktrej nocy latem i oprni ca t puszk.
Pokiwaem gow. To by plan, ktry sam ju od dawna
obmylaem.
- Wystarczy tylko zdoby yki - powiedziaem. - Ale zawsze
jest ich troch w kioskach z lodami na rynku.
- Ktrej nocy to zrobimy - rzek Edmund.
- Sustained - odparem. - Ktrej nocy latem.
Potem powiedzielimy sobie cze i rozeszlimy si.
Wiedziaem, e mj brat Henry jest niezwykym czowiekiem,
ale a do tamtego wieczoru nie zdawaem sobie sprawy, jak
bardzo niezwykym. Musiao to by w ostatnim tygodniu
szkoy.
- Berra Armata to dupek - powiedzia.
To ja zaczem o nim mwi. Albo raczej o Ewie Kaludis i przy
tej okazji wspomniaem co o tym, e jest z Armat Berr.
- Mwi ci, to prawdziwy gnojek.
Mona byo gada albo nie, byo to takie proste. Przez chwil
nad tym rozmylaem, ale nie doszedem, od czego to zaleao;
czy dziao si tak dlatego, e jego matka bya alkoholiczk, czy
e jego rodzina tak dugo mieszkaa w Norlandii. Byo mi to
obojtne. Uwaaem, e ta cisza Edmunda bya bardzo dobr
cech, ale postanowiem powiedzie mu to, kiedy go lepiej
poznam.
Za kilka dni albo jako tak.
W supermarkecie u Laxmanow w sbro pooonym kilka
kilometrw od Genezaret Henry kupi za bezcen ponad
szesnacie puszek klopsikw Ulla-Bella w brzowym sosie i
ju pierwszego wieczora oprnilimy dwie.
Razem z ugotowanymi ziemniakami i urawin, ktre Henry
przywiz z miasta. Do tego mleko i sok jabkowy.
Smakowao przyzwoicie. Potem Edmund i ja zajlimy si
zmywaniem, a Henry siedzia na jednym z krzese na zewntrz,
z kaw i papierosami. Na kolanach mia zeszyt, w ktrym od
czasu do czasu co notowa i sam sobie potakiwa.
Pniej wieczorem siedzia przy biurku w swoim pokoju i
stuka na maszynie Facit. Zrozumiaem, e wanie rodzi si
ksika. Ta o yciu. The real thing.
Zrozumiaem rwnie, e tak to wanie bdzie.
Klopsiki Ulla-Bella z ziemniakami i urawin.
Henry i powie egzystencjalna.
Edmund i ja zmywajcy naczynia.
- Psiakrew, ale nam dobrze - powiedzia Edmund, gdy ju
prawie wszystko pozmywalimy. W jego gosie sycha byo
irytacj, a ja go rozumiaem.
- Mogo by gorzej - odparem.
Henry oczywicie troch wicej myla o sprawach
organizacyjnych.
To, e mieszka w sypialni na parterze, a Edmund i ja na
pitrze, byo oczywiste. Nie musielimy o tym dyskutowa.
Rozporzdzalimy kuchni i duym pokojem, tak jak wszyscy
troje chcielimy.
- Chcesz pi?
- Tak, prosz.
- Zdrowie, bracie.
- Na zdrowie.
- Los sprzyja!
- Na pewno.
- Jedno sowo!
- Dwa sowa!
-Na... pewno?
- Tak, oczywicie.
- Nie na pewno?
Nadesza moja kolej i aby zaznaczy, e mczyo mnie to
dzielenie wosa na czworo, milczaem. Po chwili Edmund
zacz znaczco pokasywa i chciaem powiedzie: Bd
cicho!, ale powstrzymaem si. Zamiast tego siedziaem i
mruyem oczy do soca, kontrolujc panujc midzy nami
cisz.
Tak jakbym mia wadz nad czym, nad czym nie mona mie
wadzy. Nad sowami. Jzykiem.
Dziwnie si czuem. Tak bywa, gdy za duo myli si o jednej
rzeczy.
- Twj ojciec? - zaczem, nie otwierajc oczu.
- Mj ojciec? - zapyta Edmund.
- Ma gazety? - dokoczyem pytanie.
- Nie rozumiem - powiedzia Edmund.
- Specjalne gazety - wyjaniem.
Edmund westchn.
- Specjalne gazety - powtrzy zmczonym gosem.
Zastanowiem si.
- Przepraszam ci - wyszeptaem.
Edmund wycign jedn stop w stron nieba i rozstawi
palce, tak e blizna bya bardzo wyranie widoczna.
- Nie musisz - odpowiedzia.
- Jestem godny - poinformowaem.
- Ja te - odrzek Edmund.
co innego.
- Raffe Wariat ma wart - oznajmi, i wyglda na
zmartwionego i jeszcze bardziej zdeformowanego.
- A niech to diabli! - powiedziaem.
To, e Raffe Wariat mia wart, oznaczao, e mog by
problemy z wejciem za darmo. Wprawdzie zawsze bez trudu
mona byo sforsowa stary sprchniay pot otaczajcy
miejsce imprezy - zwaszcza za cuchncymi, tak zwanymi
szaletami publicznymi w najbardziej zalesionym rogu - ale
Raffe Wariat by znany ze zdolnoci wyapywania wzrokiem
tych, ktrzy nie zapacili za wejcie. Poniewa
przypuszczalnie by to jedyny talent, ktry posiada, lubi
robi z niego uytek. Zwaszcza kiedy trafi na jakiego
wtego nieletniego, ktry nie by w stanie okaza wanego
biletu wstpu. Potrafi wwczas by grony i nieustpliwy. I
surowy. To pewnie dlatego tak czsto powierzano mu wart,
wtpi, czy bra za to pienidze. Wystarczyo, e dostawa
mundur. Tak czy owak, dyskutowanie z Raffe Wariatem byo
bezcelowe, na przykad utrzymywanie, e kupio si bilet, ale
si go zgubio, byo tak samo daremne jak ktnia z policj,
jeli jechao si rowerem bez zapalonego wiateka.
- Macie zamiar zapaci? - zastanawia si Lasse Krzywa
Gba. Edmund i ja przetrzsnlimy kieszenie i podliczylimy
finanse.
- Nie wiem - powiedziaem. - Duo jest ludzi?
- Od cholery - odpar Lasse Krzywa Gba. - Kurcz, ja w
kadym razie sprbuj. I tak nie mam pienidzy.
Edmund i ja zdecydowalimy si pj na kompromis. Ja
miaem zapaci, a Edmund pj z Krzyw Gb za szalet.
Raffe Wariat nie orientowa si, kim jest Edmund, ktry si
tu niedawno sprowadzi, ale mnie zna dobrze. Mniej ni
miesic temu wyrzuci mnie i Bennyego z ogrodzenia
wiatowej Sawy Tivoli Tajkona Filipsona w Hammarbergu.
Nasze wyliczenia okazay si trafne. P godziny pniej
Raffe Wariat wyrs przed nami trzema, gdy snulimy si
Hallsbergu?
Automat z gumami do ucia przy kiosku na dworcu w
Hallsbergu oprnilimy ze stu pidziesiciu szeciu kulek,
czterdziestu piciu piercionkw i dwudziestu innych
bezcennych plastikowych przedmiotw. Poszo jak po male;
zegar na budynku dworca pokazywa pi po drugiej, gdy
skoczylimy, a mj palec u nogi w ogle mnie ju nie bola.
By zesztywniay, spuchnity i bez czucia, ale nie obchodzio
mnie to, skoro mielimy gumy do ucia na cay tydzie.
Tej nocy Edmund nie zaatakowa na rowerze wzgrza Kleva.
Zamiast tego szlimy pod gr, co z powodu mojego
zamanego palca zajo cakiem sporo czasu. Zdecydowanie
atwiej byo podjeda rowerem, ni i na piechot,
zrozumiaem to w czasie najbliszych dni.
Podczas pokonywania ostatniego odcinka, w sbro i w lesie,
spad ulewny deszcz. Bylimy porzdnie zmczeni, gdy
pozbylimy si rowerw na parkingu. Oprcz Killera i kilku
popsutych rowerw sta tam skuter. Czerwony puch; gdybym
nie pada ze zmczenia, moe bym go rozpozna.
Doszlimy do domu, deszcz przesta pada. Zaczo wita.
Na maszcie flagowym wisia jeden z krawatw Henryego.
Rozdzia 9
Po poudniu w dzie przed noc witojask na kilka godzin
wpadli nasi ojcowie: Edmunda i mj. Pan Wester by w
wietnym humorze; oprcz ledzi i modych ziemniakw
przywiz pk niebiesko-tych papierowych flag i
akordeon. Pogoda bya cakiem znona, siedzielimy wok
stojcego na trawie stou, gadalimy, a on intonowa
piosenki. Avestaforsens brus, Afton vid Mljaren i kilka
innych, ktrych nie znaem. A take wasn kompozycj,
ktr zatytuowa Dla Signe.
Gdy j piewa, mia zy w oczach i pomylaem o tym, jacy
bylibymy bez kobiet. Par po deszczu - jak mawia
skoczylimy zmywanie, wsiedlimy do dki i powiosowalimy. Gdy wypynlimy na jezioro, Edmund zapyta:
- Budzie si zeszej nocy?
- Czy si budziem? - odpowiedziaem. - Co masz na myli?
- No, czy co syszae?
- Jak to, syszaem?
Edmund dalej wiosowa.
- Twojego brata, oczywicie. I t babk, kimkolwiek ona bya.
Byli gono tak jakby.
- Aha - powiedziaem i staraem si zachowa obojtny ton
gosu. - Nie, spaem jak kamie.
Wida byo, e Edmund ma co do tego wtpliwoci i przez
chwil milczelimy.
- Zamienimy si? - zapytaem, gdy bylimy mniej wicej w
poowie drogi.
- Nie, nie - powiedzia Edmund. - Musisz oszczdza palec.
- Do diaba, przecie nie wiosuj palcem - powiedziaem.
Ale Edmund nie puci wiose i podczas gdy coraz wyraniej
byo sycha muzyk z Wieprzowej Skaki, ja na wp leaem
na awce na rufie, cignc jedn rk po wodzie, i prbowaem
nie myle o tym, co straciem w nocy.
Albo raczej rano. Pooylimy si po trzeciej, a wtedy jeszcze
z pokoju Henryego nie dochodziy adne odgosy.
Nie mogem pozbiera myli. Fakt, e mj brat spa z
dziewczyn tu pod nasz podog, by tak samo podniecajcy,
jak wstydliwy. Tak jakby Edmund natrafi na mroczny
rodzinny sekret czy co takiego. Tak, jakbym by zmuszony
wstydzi si tego, co wyrabia Henry. Takie mylenie byo
oczywicie kompletn bzdur, sam dobrze to wiedziaem. Bo
przecie tego wszystkiego mona byo tylko pozazdroci umiejtnoci zdobycia dziewczyny i zabrania jej, gdzie si
chce. Waciwie wszystko si wok tego krcio. ycie i w
ogle.
Wsunem ca rk do wody. Ze wszystkich si staraem si
myle o czym innym, ale chyba za sabo. Niewzruszony
Rozdzia 11
Zanim moja matka zachorowaa na raka, mwia czasem
dziwne rzeczy. Dokadnie w czasie tygodni poprzedzajcych
odbieranie wynikw; by moe przeczuwaa nieszczcie i
chciaa przekaza nam troch mdroci. Powiedzie kilka
rzeczy, zanim bdzie za pno.
Tak, prawdopodobnie tak wanie byo.
- Jeste gobiem, Erik - potrafia powiedzie i spojrze na
mnie swoimi agodnymi, wodnistymi oczami. - Henry jest
jastrzbiem, on zawsze sobie poradzi. Ale o ciebie musimy
si obawia, ty musisz uwaa.
Wanie te sowa przypomniay mi si, gdy dla Edmunda i dla
mnie stawao si jasne, e Henry ma romans z Ew Kaludis. e
s razem. Zastanawiaem si nad tym o gobiu i jastrzbiu i e
Henry mia szczcie by drapienym ptakiem, biorc pod
uwag Berr Albertssona. Bo kiedy ten si dowie, co czy jego
Ew i mojego brata, tak... wtedy na pewno moe si to i owo
wydarzy.
Tak w kadym razie oceniem sytuacj, ale zrozumiaem te,
jakim beznadziejnym amatorem byem, jeli chodzi o labirynty
mioci.
A Edmund na pewno nie by ani troch lepszy. Ani troch.
Mio jest jak pocig, powiedziaa kiedy matka Bennyego.
Przychodzi i odchodzi. Zamyliem si nad tym. Co w tym
moe byo, ale trzeba pamita, e matka Bennyego te nie
bya profesjonalistk w dziedzinie mioci.
Tak naprawd jednak nie zastanawiaem si nad tym zbyt
dugo, trudno byo znale na to sowa i myle o tym. Mj
brat i Ewa Kaludis. Kim Novak na czerwonym puchu. Jej
piersi na moim ramieniu w klasie. Berra Albertsson i Mulle o
nabrzmiaej pijackiej twarzy w parku Lacka.
Tego byo za wiele, po prostu.
Tak czy owak, tej nocy syszelimy niewiele. W kadym razie
tu o pierwszej w nocy.
- A jeli nie zdy do tego czasu wrci? - przecigaem
strun. - Kto wie, czy nie przyjdzie jeszcze pniej.
- No to poczekam na niego.
Odszed. Staem w miejscu i ledziem go wzrokiem. Kiedy
znik za krzakami bzu, spuciem wzrok na ziemi, gdzie wci
poyskiwaa jego lina.
Chyba nigdy std nie zniknie. Ta pojebana lina bdzie tu
tkwi na trawie w Genezaret i za sto lat. C, takie realia.
- Z kim rozmawiae? - Z okna wychylia si gowa Edmunda.
- Jakie gosy wyrway mnie z drzemki. Kto tu by?
Edmund sta si blady jak trup, gdy mu powiedziaem o mojej
rozmowie z Armat Albertssonem. Dziesi razy zdejmowa i
wkada okulary, zgrzyta zbami, a przede wszystkim wyglda
na bardzo przestraszonego. Pomimo gorczki by spity i
skoncentrowany, ale i zrozpaczony, w pewnym sensie.
Pomylaem, e tak mniej wicej musia wyglda, kiedy
czeka, a jego prawdziwy ojciec przyjdzie i zoi mu pasem
skr. Prawie si nie odzywa, gdy ja staraem si wiernie
odda dialog midzy mn i Armat.
Czasem tylko zaciska pici. Potem je na powrt otwiera,
prbujc jednoczenie przekn lin. Ale to byo wszystko,
na co go byo sta. Nie mia adnego pomysu na to, co
powinnimy w tej sytuacji zrobi.
Najmniejszego.
- Burza - rzek wreszcie. - Stao si tak, jak mwiem.
Czekalimy na burz, no to j
mamy.
- Jebana ma - wymamrotaem, gdy nie wiedziaem, co
mam powiedzie, a jednoczenie czuem, e musz sobie
przekl, by nie straci rezonu. - Gwniana sprawa!
- Wanie - przytakn Edmund.
O
smej zaczo kropi. Postanowiem dotrzyma
Edmundowi towarzystwa i ju po dziewitej byem w ku. To
bya prawdziwa burza z byskawicami i grzmotami, i to w tak
***
- Jak wiecie, mia tu miejsce powany wypadek - rozpocz
ledczy. - Dla mnie najwaniejsze jest to, bycie mwili
prawd, wtedy zo wszystko w jedn cao. adnego
spekulowania. adnych kamstw. Zrozumiano?
Pokiwalimy gowami na znak, e go rozumiemy.
- Podajcie mi wasze nazwiska.
Podalimy, kady swoje.
- Tylko latem tu mieszkacie?
- Tak - odpowiedziaem.
- Razem z Henrym Wassmanem, czyli twoim bratem?
-Tak.
- O ktrej poszlicie wczoraj spa?
Edmund powiedzia, e w ku by ju o wp do dziewitej,
bo mia angin. Ja z kolei powiedziaem, e poszedem spa
jakie p godziny pniej.
ledczy Lindstrm nie mia przy sobie dyktafonu, ale
wszystko, co mwilimy, skrztnie odnotowywa. Niebieskim
pirem w lecym przed nim na stole zeszycie. w zeszyt
oplt ramieniem, tak e nie wida byo, co pisze. Rzucao si
w oczy, e nie pierwszy raz kogo przesuchuje, a ja czuem,
e mam wobec niego coraz wikszy respekt.
- A o ktrej mniej wicej zasnlicie?
- Od razu - wyjani Edmund.
Zawahaem si.
- Myl, e gdzie koo dziesitej.
- A moe ktry z was obudzi si w rodku nocy?
Czoo Edmunda momentalnie si zmarszczyo. Pozwoliem mu
si najpierw wypowiedzie.
- Raz wyszedem za potrzeb - powiedzia.
- O ktrej godzinie?
- Nie mam pojcia - odpar Edmund. - Na pewno byo jeszcze
ciemno.
- I nie byo nic, co mogoby wzbudzi twj niepokj?
- Nic - odpowiedzia Edmund.
- A padao?
- Nie - odpar po chwili namysu. - Nie padao.
ledczy Lindstrm zanotowa.
- A ty? - zwrci si teraz do mnie. - Ty si nie zbudzie?
- Nie - odparem. - O ile pamitam, to nie.
- Nawet raz?
- Nawet raz.
- Czy twj brat by wczoraj wieczorem w domu?
- Nie wiem. W kadym razie nie byo go, zanim zasnem.
Jeszcze raz zwrci si do Edmunda.
- Jak mylisz, czy Henry by domu, kiedy wyszede za
potrzeb.
- Nie mam pojcia.
- Nie patrzye, czy pali si wiato?
- Chyba byo zgaszone. Niech ledczy zapyta Henryego,
kiedy wrci do domu. Lindstrm nic nie powiedzia, tylko
przerzuci wzrok na mnie.
- I nic innego, o czym wedug ciebie powinnimy wiedzie? Nic.
Zanotowa co w zeszycie.
- Opowiedzcie, co wydarzyo si dzisiaj rano.
Na przemian z Edmundem opowiadalimy o tym, jak obudzi
nas dobiegajcy z podwrka krzyk Krzywej Gby. O tym, jak
razem z Henrym popdzilimy na parking, by zobaczy, co tam
si stao. O tym, jak stalimy tam, podczas gdy Krzywa Gba
stara si dodzwoni od Lundinw na policj.
- Wiedzielicie, kto tam ley? - spyta Lindstrm.
Spojrzelimy si na siebie z Edmundem.
- Tak - odparem. - Berra Armata Albertsson.
Lindstrm pokiwa gow.
- Ju wtedy, gdy go zobaczylicie?
-Tak.
- No dobrze, lecz skd wiedzielicie, czyje to ciao?
- No bo nieraz go widzielimy - powiedzia Edmund.
- Tak, a gdzie?
wydawao si oczywiste.
- Zastanawiam si... - zacz Edmund. - Zastanawiam si, jak
wytumaczya si policji z tego podbitego oka?
- Niezbyt dobrze si teraz czuje - powiedziaem.
- Musi si czu samotna - odrzek Edmund. - Bez Henryego i
w ogle. Bo chyba nie sdzisz, e si spotykaj?
- Nic nie myl na ten temat - odpowiedziaem.
Jednak myl, by j odwiedzi, ju wtedy zaczynaa kiekowa w
mojej gowie. W Edmunda pewnie te.
ledczy Lindstrm zjawi si po raz kolejny w niedziel. By u
nas gra godzin, jednak zdy porozmawia z ca nasz
trjk. Po kolei. Tym razem ja i Edmund zostalimy
rozdzieleni.
- Chodzi mi tylko o par szczegw - oznajmi, gdy nadesza
moja kolej.
- Szczegw? - zdziwiem si.
- Szczegw - powtrzy Lindstrm. - Moe nie s one a tak
istotne, jednak to dziki nim dochodzi si do sedna.
- ycie pokae - powiedziaem.
Na chwil zmarszczy czoo. Przeoy kartk w zeszycie i
parokrotnie postuka dugopisem.
- Czy macie tu duo narzdzi?
- Narzdzi?
- Piy, siekiery, motki i takie inne.
- Boja wiem - powiedziaem. - Co by si znalazo.
- Szczeglnie interesuj mnie wiksze motki, kilofy.
- Aha...
- Macie tu takie rzeczy?
Zaczem si zastanawia.
- Jeden motek jest na pewno w szufladzie z narzdziami powiedziaem. - Ale ten jest akurat may.
- Czy to ten?
Wycign motek, ktry chowa pod stoem. Rozpoznaem go
byskawicznie.
-Tak.
- Jeste pewien?
Przyjrzaem mu si uwaniej.
- Tak, to ten. Uywalimy go, kiedy budowalimy pomost,
poznaj go.
- Twoje szczcie - powiedzia Lindstrm. - To, co mwisz,
zgadza si z tym, co powiedzia twj kolega.
Nie odpowiedziaem.
- Nie macie jakiego wikszego?
- Owszem - odpowiedziaem. - Z tego, co pamitam, to mamy
w szopie taki kilof.
- Naprawd? - Lindstrm wyglda na zaskoczonego. - Moe
pjdziemy go zobaczy?
Zaprowadziem go do rozwalajcej si szopy stojcej obok
wychodka. Zdjem skobel i spojrzaem na stos gratw.
- Nie wiem, gdzie dokadnie ley.
Przeszukiwaem cae pomieszczenie.
- Nie moesz go znale? - dopytywa si Lindstrm.
Wyj fiolk z bronzolem i kiwa si z pit na palce.
- Na to wyglda.
- Zreszt to nie ma znaczenia. Pewnie wcale go tu nie ma.
Twj brat te go tu szuka i nie znalaz. Nie przychodzi ci do
gowy, gdzie ewentualnie mgby jeszcze by?
Wyszedem z szopy i otrzepaem si z kurzu.
- Nie - odpowiedziaem. - Naprawd nie.
- Moe pamitasz, kiedy go ostatni raz widziae?
Wzruszyem ramionami.
- Niezbyt. Moliwe, e jakie par tygodni temu.
- Nie uywalicie go, kiedy budowalicie pomost?
-Nie.
Wrcilimy do kuchni.
- Druga rzecz - powiedzia Lindstrm po tym, jak skoczy
co notowa. - Druga rzecz ma zwizek z niejak Ew
Kaludis.
-Tak?
- Znasz j?
Brzytwa te.
- Co to ma by? - wrzasn. - Co ty wyprawiasz, ole jeden.
Balthazar, nim odpowiedzia, zdy si ju cay zmoczy.
Kaua na pododze przerodzia si w cakiem spore bajoro,
a my, siedzcy najbliej, musielimy unie nogi do gry.
- Przecie profesor sam powiedzia - broni si Balthazar.
- e co? - pieni si Brzytwa. - Jak mam to rozumie?
- Profesor powiedzia, e za potrzeb mona pj dopiero w
czasie przerwy. Wic po co miaem prosi teraz o pozwolenie
na wyjcie?
Tylko raz zdarzyo si, e Brzytwa zakoczy lekcj dziesi
minut przed dzwonkiem na przerw.
A Balthazar Lindblom to jedyna osoba, jak znam, ktrej
udao si zosta w pewnym sensie bohaterem, choby na
krtko, tylko dlatego, e si posika.
Z czasem nie samo zdarzenie, ale komentarz Brzytwy wry mi
si w pami. To, co powiedzia, zanim pozwoli nam wybiec
na boisko.
-I susznie. Postpie jak najbardziej waciwie, chopcze.
Przypomniaem sobie Brzytw, kiedy ledczy Lindstrm ju
wyjecha z Genezaret w tamto niedzielne popoudnie. Nie to,
eby ci dwaj byli a tak do siebie podobni, czy to w
zachowaniu, czy w wygldzie, a jednak mieli jedn cech
wspln. Co nieprzekupnego, pomylaem. Co, czego nie
byo sensu zmienia albo si temu przeciwstawia.
Nie wiedziaem tylko, czy to dobrze, czy le.
Szczerze mwic, po raz pierwszy tego lata Britt Laxman
zwrcia na nas uwag. Na Edmunda i na mnie. Tamtego
poniedziakowego przedpoudnia, kiedy weszlimy do sklepu
w sbro, uruchamiajc drzwiami wiszcy nad nimi dzwonek.
Waciwie pierwszy i ostatni raz.
- Ach, witam, witam! - zawoaa, pokazujc wszystkie
szesnacie przednich zbw i przestajc nagle zupenie
przejmowa si siw starsz pani stojc przy ladzie, ktra
nie moga si na nic zdecydowa. - Co u was? Jak leci?
Kto to zrobi?
Edmund spojrza na mnie.
- Jaki szaleniec - odpar po chwili. - Jaki pomyleniec, ktry
uciek z wariatkowa. Czy to nie jasne jak soce?
Pniej rwnie trzymalimy si tej wersji. Wersji z szalecem.
Kiedy ludzie pytali nas o zdanie, a zdarzyo si to raz czy dwa,
Bg raczy wiedzie - w kocu widzielimy ciao, mieszkalimy
tak blisko, musielimy w nocy co sysze i tak dalej - wwczas
zawsze powoywalimy si na teori zwizan z szalecem. e
ten, kto zabi Armat Albertssona, musia by chory
psychicznie. Bez dwch zda. Nic innego nie wchodzio w
rachub.
Take teraz, kiedy stalimy ju na schodach u Laxmanow,
wiedzielimy - bez adnego uzgadniania - e to bdzie nasza
odpowied na wszystkie pytania.
Szaleniec.
No bo kt by inny?
Rozdzia 17
Nocami znw nia mi si Ewa Kaludis. Czasem z sicami pod
oczami, czasem bez. Miaem wraenie, e Edmundowi te si
nia, a kiedy go o to spytaem, przyzna si bez owijania w
bawen.
- Oczywicie - powiedzia. - Jakby zadomowia si na stae.
Britt Laxman odsunem na boczny tor.
- Britt Laxman? - zdziwiem si. - Chcesz powiedzie, e ona
te ci si nia?
- Bo ja wiem - powiedzia Edmund. - Waciwie to mi si nie
nia, tylko j sobie wyobraaem.
Zaczlimy si zastanawia, jak to moliwe, e dwie osoby
maj taki sam sen. Jakbymy obaj z Edmundem leeli w
swoich kach i patrzyli na to samo zdjcie Ewy Kaludis.
Jakbymy obaj siedzieli w kinie i gapili si na ten sami film.
Nie byo nic, co by temu przeczyo. Temu, e nastpia
Ewy Kaludis.
Kiedy wstalimy, Henry jeszcze spa. Nie sycha byo w nocy,
kiedy wrci. Zanim wyszlimy, zdyem zostawi informacj
w kuchni na stole, e by tu kto, kto go szuka.
Wicej wolaem nie pisa. Pomylaem, e rozsdniej bdzie,
jak mu wszystko opowiemy po powrocie.
Tego dnia byo ciepo, ale wietrznie. Wyruszylimy rowerami
wczesnym rankiem, ale mniej wicej midzy Sjlycke a sbro
Edmund zapa gum. Bylimy zmuszeni pj do ludzi i
spdzi godzin na podwrku Laxmanow z wiadrem wody,
atkami i klejem kauczukowym. Britt Laxman nie byo akurat
w domu. Jako nie rozpaczalimy z tego powodu. Wreszcie
nastaa chwila, kiedy dtka znw nie przepuszczaa
powietrza.
To, e jechalimy pod wiatr, spowodowao, e do miasta
dojechalimy dopiero okoo drugiej. Od Laxmanow
zadzwonilimy do mojego ojca - nawiasem mwic, nie by
jeszcze w szpitalu, cho mija drugi tydzie jego
trzytygodniowego urlopu - oznajmiajc, e zajdziemy
do niego na Sportow.
Kiedy przyszlimy, wanie zaczyna przyrzdza mielone z
cebul.
Jak zwykle mczy si w kuchni, jednak to, co przyrzdzi,
zjedlimy z duym apetytem, co go zreszt bardzo ucieszyo.
- Dobra, chopaki. Wkadajcie w siebie tyle, bycie pkli z
przejedzenia, nigdy nie wiadomo, kiedy si zje nastpnym
razem.
- wite sowa - powiedzia Edmund.
- Czy tam si ju troch uspokoio? - zapyta ojciec.
Pokiwalimy twierdzco gowami. Pomylaem sobie, e
gdybymy cho troch wspomnieli o Henrym i Ewie Kaludis
albo o Lundbergu, to z mety zamknby nas na klucz, a o
powrocie do Genezaret moglibymy zapomnie. Byo mi
troch gupio, e nie podzielilimy si z nim tymi wszystkimi
informacjami, miaem jednak nadziej, e ju niedugo bdzie
rodka.
- Ale chaupa! - skomentowa Edmund.
- Hm - mruknem.
- Widziae Ingo?
Skinem gow. Siedzielimy w ciszy, wciskajc si w
nagrzane socem oparcia z pachncego, ciemnego drewna, i
staralimy si dopasowa do otoczenia. Nie byo to wcale takie
proste. U nikogo z mojej klasy, u kogo byem z wizyt, nie byo
tak jak tutaj. Na pewno. Wic czulimy z Edmundem coraz
wikszy cisk w odkach w oczekiwaniu na jej przyjcie i
czulimy si tacy mali. Ostronie zajrzaem przez okno
balkonowe. To, co byo w rodku, wygldao osobliwie. Dua
przestrze podogi bez mebli. Zupenie bez sensu. Szklany
stolik. Drzewko w glinianej donicy. Dziwny obraz
przedstawiajcy czerwone i biae trjkty i koa. Naprawd,
wszystko jakie cholernie osobliwe.
I nowe. Jakby tydzie temu zostao przywiezione z fabryki
mebli. Spojrzaem na Edmunda i przyszo mi do gowy, e
chyba myli podobnie. Tu wszystko byo jakie inne. Tak jakby
Armata i Ewa Kaludis naleeli do innego sortu ludzi i
poczuem, e zaczynam traci rezon.
Tak jakby granica dzielca mnie od Ewy nagle znw bya nie
do przejcia, pomylaem sobie.
Tak jakby kiedy bya do przejcia.
Nie bardzo wiedziaem, o co mi chodzi, myli przylatyway i
odlatyway. Chciaem co powiedzie, ale ugryzem si w jzyk
i zrozumiaem, e siedzenie tutaj i koncentrowanie si na
takich gupich mylach jest egocentryczne i aosne. Zwaszcza
w obecnej sytuacji.
Wrcia Ewa, niosc tac z dzbanem, szklankami oraz
talerzykiem z ciastem czekoladowym.
- Jak dobrze, e przyszlicie - powtrzya raz jeszcze i usiada
naprzeciwko nas. - Tak bardzo si martwiam... nie
wiedziaam, co... powinnam zrobi.
Wci miaa na twarzy lady pici. Wok oka najwicej byo
- Zupenie nie wiem, co robi - powiedziaa Ewa Kaludis. Przepraszam, e tak rozmawiam z wami, nie jestem do koca
sob.
- Rozumiemy - odpar Edmund. - Czasem tak jest, e
czowiek tkwi po uszy w bagnie i nie wie, jak z niego wyj.
Ewa nic nie powiedziaa. Odchrzknem, zbierajc si na
odwag, by o co zapyta.
- Bya tam wtedy?
Wzia gboki wdech i popatrzya na mnie.
- W Genezaret - sprecyzowaem.
Zdya jeszcze spojrze na Edmunda, nim odpowiedziaa.
- Tak - odpara. - Byam tam.
- Policja o tym wie? - spytaem.
Odchylia si nieco na krzele i splota donie na kolanie.
- Nie - powiedziaa. - Policja nie wie, e ja i Henry...
- Dobrze - odezwa si Edmund.
- Tak mi si przynajmniej wydaje - dodaa Ewa. - Ale wy
musicie go ode mnie pozdrowi, zrobicie to, prawda?
Pozdrowicie Henryego?
- Oczywicie, e tak - zapewniem. - Ale co mamy mu
powiedzie?
Przez chwil si zastanawiaa.
- Powiedzcie mu - odrzeka. - Powiedzcie mu, e wszystko
bdzie dobrze, eby si o mnie nie martwi.
Wedug mnie te sowa nijak si miay do tego, w jakim bya
stanie, mimo to zakodowaem je w pamici.
Sowo po sowie. Wiadomo od niej dla Henryego, mojego
brata.
Wszystko bdzie dobrze. Masz si nie martwi o Ew Kaludis.
Zanim poszlimy, przytulia nas. Jej barki i ramiona byy
gorce od soca. Zdobyem si na odwag i te mocno j
objem. Gboko wcignem zapach jej skry, a w mojej
gowie pojawi si obok z Ewy Kaludis. To byo absolutnie
fantastyczne uczucie. Obok kry w mojej gowie i wypenia
mnie tak, e przez kilka godzin i Potworno, i RAK -
-Tak.
- Nie wydaje ci si zatem dziwne, e spaa tu z twoim bratem
zamiast by ze swoim narzeczonym?
- A tak si nad tym nie zastanawiaem.
Sprawdzi stan paznokci drugiej rki.
- Dziewitnasty czerwca - rzek po chwili. - Opowiedz mi o
dziewitnastym czerwca.
- A jaki to by dzie? - spytaem.
- roda, zeszy tydzie. Dzie poprzedzajcy noc, w trakcie
ktrej Bertil Albertsson zosta zamordowany.
Dugo si zastanawiaem.
- Nie za bardzo pamitam - powiedziaem. - Wydaje mi si,
e nie rni si szczeglnie od innych.
- Za to dobrze go pamitae, gdy ostatnim razem
rozmawialimy.
- Naprawd?
Uderzenie pici w st byo jak strza z pistoletu.
Wzdrygnem si i o mao nie spadem z krzesa. W ostatniej
sekundzie przytrzymaem si stou, odzyskujc rwnowag.
- Dosy tych bzdur - powiedzia Lindstrm, jeszcze bardziej
szorstkim gosem. - Wiadomo nam, e tamtego wieczoru Ewa
Kaludis bya u Henryego i e ty te o tym wiesz. Jeli chcesz
cho troch pomc swojemu bratu, musisz opowiedzie, co
si stao. Wszystko to, co dusisz w sobie. Tylko w ten sposb
moesz mu pomc.
Odczekaem chwil, nim odpowiedziaem. Odliczyem w
kolejnoci od dziesiciu do zera, starajc si nie patrze na
Lindstrma.
- Macie bdne informacje - powiedziaem w kocu. - Nie
mam pojcia, czy Ewa Kaludis bya tu tamtego wieczoru.
Obaj z Edmundem zasnlimy wczenie, a ja nie obudziem
si ani razu tamtej nocy.
ledczy Lindstrm woy fiolk bronzolu z powrotem do
kieszeni. Zapi wszystkie trzy guziki w marynarce i opar si
rkoma o blat stou. Napotkaem jego wzrok. Trwao to przez
sposb.
Ojciec prawdopodobnie te, bo tego dnia w ogle nie paka w
szpitalu, w drodze powrotnej za powiedzia:
- Ten chopak, Erik. Ten chopak nie da si tak atwo
sprowadzi do parteru.
Po czym zacz wyprzedza, po raz pierwszy od piciu dni.
Jeszcze tylko jeden raz spotkalimy si z Edmundem tego lata.
Wieczorem w niedziel, kiedy to ojciec Krzywej Gby zajecha
swym fordem do centrum. W samochodzie byy nasze rowery;
spytaem Edmunda, czy nie wpadnie na chwil na Sportow.
Odpowiedzia, e nie, bo musi si jeszcze spakowa. Ojciec
zorganizowa mu wyjazd do kuzynw do Mory. Mia tam
zosta do koca wakacji.
Edmund raz opowiada mi o tych kuzynach, gdy pynlimy
do Laxmanow, i pamitam ich jako dwch sikajcych do
ka guchoniemych pdrakw z wystajcymi szczkami. A
teraz nagle dojrzeli.
Edmund powiedzia, e na pnocy na pewno bdzie fajnie.
- Maj krliki i takie rne.
- Krliki? - powiedziaem.
- I takie rne - powtrzy Edmund, nie mogc usta
spokojnie.
Powiedzielimy cze, yczc sobie powodzenia.
Mniej wicej w tydzie po tym, jak Henry trafi do aresztu,
pojechalimy z ojcem do Genezaret po reszt rzeczy. Ciuchy,
arcie itp. Cay czas lao jak z cebra, wic nie zostalimy duej,
ni to byo konieczne. Kiedy ojciec zajrza do szopy z
narzdziami, zorientowa si, e nie ma kilofa. Zawoa mnie i
spyta, czy nie bralimy go do czego.
- Z tego, co pamitam, to nie - powiedziaem. - Cho moe...
gdy budowalimy pomost.
- Przejd si kawaek, moe go gdzie znajdziesz - poleci
ojciec.
Moje poszukiwania przebiegay w strugach deszczu. W kocu
oznajmiem, e nigdzie go nie ma i e nie wiem, gdzie mg si
codziennie.
- Nie o to chodzi. Zastanawiam si tylko, jak by do tego
podesza policja.
- Ach tak - powiedziaem - nie wiem, jak oni rozumuj.
- Ani ja - odpara Lwa. - Nie chc, by mieli jakie mylne
wyobraenie.
Zastanawiaem si, co to za mylne wyobraenie, ktrego dotd
nie mieli.
Cho nigdy si jej nie spytaem, co miaa na myli.
- Czy mgby odda mu ten list? - zapytaa, kiedy doszlimy
do kiosku Karlessona.
Wziem od niej zaklejon kopert, na ktrej nie byo ani
imienia, ani adresu.
Wyrniao j jedynie to, e bya bladoniebieska.
Potem ju za duo nie mwilimy, jednak zanim zdylimy si
rozsta, zebraem si na odwag. Spor odwag, ktr nie
wiem, skd w sobie znalazem.
Odwrciem si do niej. Staem teraz twarz w twarz z Ew
Kaludis, dzieliy nas centymetry. Wycignem obie rce do
przodu i pooyem jej na ramionach.
- Ewa - powiedziaem. - Olewam, e mam dopiero czternacie
lat. Jeste najpikniejsz kobiet na wiecie, zakochaem si w
tobie.
Gono oddychaa.
- Musiaem ci to powiedzie - cignem dalej - tylko tyle,
dzikuj.
Pocaowaem j i odszedem.
O Ewie Kaludis niem przez reszt tego lata. W tych snach
kochaa si z Henrym, lecz czsto okazywao si, e to nie
Henry, lecz ja leaem z ni w ku. Zwykle byem w dwch
miejscach jednoczenie, za oknem i pod Ew. Pod i w niej.
Czasem po przebudzeniu nie byem w stanie sobie
przypomnie, czy mi si nia, czy nie. Chcc si upewni,
badaem przecierado. Czy nie widniay na nim jakie nowe
plamy. Z reguy byy.
gow.
-I to, co zrobie?
Jeszcze raz pokiwaem gow.
- Czy jest jeszcze w tobie ten czternastolatek?
- W kadym calu - odpowiedziaem.
Wanie miaa okres, poza tym bya troch zajta, dlatego w
ten pierwszy wieczr tylko rozmawialimy.
- Chc podzikowa za to, co zrobilicie tamtego lata powiedziaa Ewa. - Tobie i Edmundowi. Jak si
zachowalicie po tym wszystkim i w ogle, jako nie miaam
do tej pory okazji, by to zrobi.
- Byem w tobie zakochany - odrzekem. - Wydaje mi si, e
Edmund te.
Umiechna si.
- To Henry by we mnie zakochany. A ja w nim.
Spytaem, jak si pniej uoyo midzy ni a moim bratem.
Czy udao im si z czasem scali ten zwizek, czy wszystko si
rozmyo po tej Potwornoci.
- Spotkalimy si w kocu - powiedziaa po chwili. - Tu w
Gteborgu. Przeszo rok po tym wszystkim, wczeniej adne
z nas nie miao odwagi. Potem bylimy jaki czas ze sob, nie
wspomina nigdy o tym?
Potrzsnem przeczco gow.
- Prawie nie mam kontaktu z Henrym. On si przeprowadzi i
my si przeprowadzili my.
- Ale nic z tego nie wyszo - cigna dalej. - Nie wiem, moe
to tamto zdarzenie rzucio cie na nasz zwizek. Ta
Potworno, jak ty to nazywasz.
Pokiwaem gow na znak, e j rozumiem. Gdy si temu bliej
przyjrze, to rzeczywicie byoby dziwne, gdyby si midzy
nimi uoyo.
Nie mylaem tymi kategoriami, majc czternacie lat i siedzc
naprzeciwko ledczego Lindstrma, lecz teraz wydawao mi si
to logiczne. Nie tylko to, e Henry i Ewa nie stworzyli czego
trwaego, ale i to, e by w tym jaki sens.
Jaka sprawiedliwo.
- Masz ma? - spytaem.
Zaprzeczya ruchem gowy.
- Miaam. Z tego zwizku mam czternastoletni crk,
dlatego ciko mi wykroi czas dzi wieczorem.
- Pamitam dotyk twoich rk na swoich barkach powiedziaem. - Chciabym si z tob kocha jutro w nocy.
Sprbuj przynajmniej.
Zamiaa si.
- Jutro mam czas - powiedziaa. - Postaram si, a jak nie, to
myl, e wystarczy, jeli pooymy si razem spa.
Wsplne spanie absolutnie nie wystarczyo. W nocy z
szesnastego na siedemnastego padziernika uprawiaem
mio z Ew Kaludis po ponad dwudziestoletnim
oczekiwaniu. Pierwszy raz kochaem si z ni. Byo to
najpowaniejsze wydarzenie w moim yciu, myl, e w Ewy
take. Przez nastpnych kilka lat spotykalimy si regularnie odstp czasowy midzy tymi spotkaniami ulega skrceniu - a
w miesic po rozwodzie z Ellinor przeniosem si do
Gteborga. Udao mi si dosta niez prac w liceum w
Mlndal, a na pocztku tysic dziewiset osiemdziesitego
sidmego roku wreszcie zamieszkalimy pod wsplnym
dachem. Ja, Ewa Kaludis i jej crka Karla.
- Czuj si jak w domu - szepnem Ewie pierwszej nocy.
- Witaj w domu - odrzeka.
Nie mino wiele czasu, kiedy opowiedziaem jej, jak to tamtej
nocy stalimy z Edmundem pod oknem, patrzc, jak si kocha
z Henrym.
W kocu byem wtedy niedojrzaym czternastolatkiem.
Miaem nadziej, e to zrozumie.
Kiedy skoczyem mwi, doni zakrya mi usta, jednoczenie
starajc si na mnie nie patrze. Zaniepokoiem si najpierw,
lecz po chwili zauwayem, e si mieje.
- Co z tob? - spytaem.
Zrobia powan min. Oderwaa rk i wzia gboki wdech.
morderstwa
Bertila Albertssona ulega przedawnieniu. To byo we
wrzeniu tysic dziewiset osiemdziesitego sidmego roku
i krtko po tym zdalimy sobie z Ew spraw, e tego
wieczoru jedlimy homara i pilimy szampana.
Tak jakbymy znali dat i uwaali, e warto j uczci.
Prawdziwy powd by oczywicie inny. Po prostu Karla
pojechaa do swego ojca do Eslv, wic mielimy cae
mieszkanie przy ulicy Palmsteda tylko dla siebie.
Rozdzia 24
Lata mijay i wszystko stopniowo zaczo odchodzi w
zapomnienie. Nie doczekalimy si z Ew Kaludis
potomstwa, zreszt byo na to za pno. Kiedy si ponownie
spotkalimy, miaa czterdzieci siedem lat i oboje uznalimy,
e ryzyko byo zbyt due. Jej crka Karla mieszkaa u nas
mniej wicej do tysic dziewiset dziewidziesitego roku,
potem wyjechaa na studia do Parya. Tam poznaa
kruczoczarnego Francuza i ju zostaa. Z wasnymi dziemi
zaczem mie kontakt, po tym jak Ellinor przesza pierwsza
zo. Mj najstarszy syn Frans mieszka nawet u nas. Przez
kilka jesiennych miesicy, kiedy by na pierwszym semestrze
w Wyszej Szkole Dziennikarskiej.
Mimo e cykl menstruacyjny skoczy si Ewie kilka miesicy
po tym, jak skoczya pidziesitk, nie wpyno to jako
drastycznie na nasze poycie maeskie.
Z tego, co si zdyem zorientowa na podstawie dyskretnych
rozmw ze znajomymi, wiedlimy wyjtkowo bujne ycie
seksualne. Nikt jako nie wpad na to, e midzy nami jest
dziesi lat rnicy; nawet mnie czasem trudno byo to poj
teraz, gdy czasem o tym pomyl. Tak widocznie jest, e z
niektrymi ludmi czas obchodzi si bardzo agodnie, a innych
narusza ze zdwojon si.
Ostatni akord tej historii zwizanej z Genezaret czy