Professional Documents
Culture Documents
pl
PRZEDRUK
HOIMAR VON DITFURTH
NA POCZTKU BYL WODR
(Im Anfang war der Wasserstoff / wyd. orygin. 1972)
SPIS TRECI:
Przedmowa - Maciej Ilowiecki
WSTP. Nowa perspektywa
CZ PIERWSZA: OD PRAWYBUCHU DO POWSTANIA ZIEMI
1. A jednak by pocztek
2. Nasze miejsce przy Socu
3. Ewolucja atmosfery
Powrt
REGULAMIN KIPPIN
Przedruk jest kopi regulaminu a zarazem pliku oglno-informacyjnego
1. Status KIPPIN.
KIPPIN jest elektroniczn wersj czci zbiorw o tej samej nazwie. W obecnej
formie KIPPIN jest internetowym archiwum zbiorw udostpnianych do uytku
prywatnego. Zbiory udostpniane s nieodpatnie, lecz zgodnie z niniejszym
regulaminem, a samo archiwum KIPPIN ma charakter niedochodowy. Zbiory KIPPIN
mona rwnie nazwa internetow (wirtualn) bibliotek prywatn o charakterze
dydaktyczno-edukacyjnym. Profil teje biblioteki jest specjalistyczny. Zawiera
w sobie szereg elementw z wielu rnych dziedzin naukowych i ich pogranicza.
Ze wzgldu na cakowit odmienno form multimedialnych od form umieszczanych
na materiaach poligraficznych, wszelkie obecne tu treci maj charakter tzw.
przedrukw w stosunku do oryginalnej wersji. Biorc pod uwag uytkowo form
multimedialnych, najwygodniejszym standardem jest jzyk html, ktry zachowuje
tre zgodn z wzorcem poligraficznym, dajc ograniczone moliwoci sztywnego
Informacje uzupeniajce
Zanim przejd dalej czuj si zobowizany powiedzie par sw na temat
"dlaczego?". Formalna odpowied brzmi: "uwaam, e kady ma prawo do
darmowego pozyskiwana informacji o charakterze dydaktyczno-edukacyjnym, a
zawarto KIPPIN, w swej internetowej postaci, wedug mnie takie cechy nosi".
Od siebie miabym waciwie nieco wiecej do powiedzenia.
Przede wszystkim "dlatego", e ksiki s w Polsce drogie i bd
prawdopodobnie coraz drosze, a standard ycia niestety ale maleje i tu
rwnie nie zanosi si na popraw. Polacy czytaj coraz mniej. Dlaczego? Bo
nie maj za co. Ja sam mieszkam w regionie najwikszego zagroenia
wisi sze lub siedem suchych, zwinitych lici obok siebie. Jeden tylko spord
nich zawiera poczwark jako potencjaln zdobycz, tamte s puste. Graj rol
atrapy.
Przyjmijmy teraz, e jaki ptak zwrci uwag na sze zwisajcych obok siebie
suchych lici i zaczyna je bada. Jego szansa znalezienia poczwarki przy
pierwszej prbie wynosi l : 5. Tego rzdu ubezpieczenie od ryzyka stwarza dla
unieruchomionej i pozbawionej przytomnoci poczwarki motyla decydujc
wrcz przewag w wielkiej grze o przetrwanie. Przy kadym nastpnym pustym
liciu ptak coraz bardziej traci ochot do zajmowania si w przyszoci zwidymi
limi.
Sztuczka naszej gsienicy ma rwnie due znaczenie wwczas, gdy ptak
przypadkowo ju przy pierwszej prbie przez szczliwy traf natyka si od razu
na waciwy li. Taki sukces powinien bowiem zachci go do uporczywego
przebadania pozostaych lici w poszukiwaniu zdobyczy. A wtedy ptak
niezawodnie natrafi na nieprzerwany cig pustych losw. Mona zatem sdzi,
e gdy wreszcie opuci owo miejsce, uczyni to pod wraeniem, e do celw
pokarmowych suche licie w sumie jednak nie s wdzicznym obiektem. W
takim przypadku wprawdzie jedna poczwarka si zmarnowaa, ale ptakowi na
przyszo przejdzie ochota do penetrowania zwidych lici, tak e pozostae
gsienice atakusa, oczekujce pod oson podobnego kamuflau przebudzenia
w postaci motyli, nie bd ju przez niego niepokojone.
Tego rodzaju wymdrkowana taktyka samoobrony nawet u czowieka
wydawaaby si szczeglnie wyrafinowanym fortelem, zdradzajcym pokany
zasb inteligencji. Jak jest moliwe, e gsienica potrafi si w ten sposb
chroni, pomimo e budowa jej centralnego ukadu nerwowego, a take jej
zachowanie ka wnioskowa, e nie wykazuje ona inteligencji, e z ca
pewnoci nie ma umiejtnoci przewidywania ani wycigania logicznych
wnioskw?
Nic dziwnego wic, e przyrodnicy starej daty wobec takich obserwacji wierzyli w
"cud". e sdzili, jakoby tutaj niczego nie mona byo wytumaczy ani zbada,
skoro najwyraniej sam Pan Bg wpoi swoim stworzeniom potrzebn wiedz,
troszczc si ojcowsko o ich dobro. Jednake takim postawieniem sprawy
poddawali si jako przyrodnicy. Rwnie nadzwyczaj modne sowo "instynkt" nie
daje nam wyjanienia, pomimo e wielu ludzi tak uwaa. Nie jest bowiem niczym
wicej jak tylko uzgodnionym midzy naukowcami terminem fachowym sucym
okrelaniu pewnych wrodzonych form zachowania.
C waciwie oznacza, jeeli po prostu powiemy aby pozosta przy naszym
przykadzie e opisane zachowanie maskujce jest gsienicy atakusa
"wrodzone"? Sformuowanie jest niewtpliwie poprawne, wyraamy nim take
suszny i znamienny stan faktyczny, e owo osignicie, ktre nas tak zadziwia,
nie pochodzi od samej gsienicy. Ale przecie wiedzie chcemy co zupenie
jakiego dowodu.
Gdy si chce co znale, trzeba przede wszystkim wiedzie, czego naley
szuka. Jak mgby wyglda dowd realnoci prawybuchu sprzed 13 miliardw
lat? Jednym z fizykw zajmujcych si intensywnie tym zagadnieniem by Robert
H. Dicke z Princeton. Prbowa on obliczy warunki, ktre musiay panowa w
pierwszych sekundach istnienia wiata. Nastpnie usiowa std wyprowadzi
charakterystyk jakich objaww, ktre daoby si dzisiaj jeszcze odnale.
Dicke doszed wreszcie do wniosku, e z byskawicy owego wybuchu musiao do
tej pory jeszcze pozosta promieniowanie termiczne, charakterystyczne dla
temperatury okoo 3 stopni Kelvina. Rwna si to tylko 3 stopniom powyej
absolutnego zera, to znaczy minus 273,15 stopni Celsjusza. "3 stopnie wicej
anieli nic." Niezalenie od tej temperatury promieniowanie zgodnie z
osobliwoci swego powstania powinno by izotropowe. Innymi sowy:
powinno ono wypenia cay obecny Wszechwiat cakowicie rwnomiernie, a dla
obserwatora pozornie dobiega jednoczenie ze wszystkich kierunkw.6
Moemy ju w tym miejscu zrozumie, jak Dicke doszed do tej drugiej prognozy.
Nie wolno nam tylko podda si kuszcemu paralogizmowi, jakoby gdzie dzisiaj
we Wszechwiecie istnia punkt, z ktrego wiat rozda si do swych obecnych
rozmiarw. Chocia jest to dla nas i zawsze pozostanie niewyobraalne, nie
wolno nam zapomina, e w owym czasie Kosmos sam by tylko punktem i e to
wanie ten punkt si rozcign. Dlatego te Dicke twierdzi, e Wszechwiat
musi jeszcze teraz by wypeniony cakowicie rwnomiernie pozostaym po
wybuchu promieniowaniem.
W konkretnych warunkach obserwacji musi to oznacza, e przyrzdy powinny
wykazywa promieniowanie ze wszystkich kierunkw i o jednakowym nateniu.
W zasadzie zjawisko to powinno by dokadnie takie samo w kadym dowolnym
miejscu Wszechwiata; Dicke jeszcze doda, e rozumujc logicznie dla
takiego promieniowania pochodzcego od pocztkw wiata nie powinno w
caym Kosmosie by adnego uprzywilejowanego punktu. Teoretycznie rwnie
byo to cakowicie poprawne. Brzmiao co prawda nieco akademicko, poniewa
wniosku tego jak si zdawao nigdy nie bdzie mona sprawdzi. Tak wic
intensywno odpowiadajca 3 stopniom Kelvina i opisana izotropowo
stanowiy list goczy poszukiwanego promieniowania. Trudnoci techniczne byy
ogromne. W Princeton niebawem rozpoczto budow odpowiednich anten. I
wanie w tym czasie Dicke przypadkowo dowiedzia si o dziwnym
zakcajcym szumie, z jakim mczy si zesp w "Bell Telephone". Cig dalszy
jest nam znany. Penzias i Wilson nie wiedzc o tym i nie zamierzajc tego
odkryli poszukiwane promieniowanie.
Caa sprawa nie bya a tak przypadkowa, jak by si mogo wydawa. Przypadek
nie polega na tym, e pracownicy "Bell Telephone" swymi aparatami
przechwycili resztkowe promieniowanie prawybuchu, lecz na tym, e wiadomo
Tak wic obfito wszelkich danych i zjawisk jest dla astronomw raczej rdem
zamtu anieli wskazwk w sprawie powstania Ziemi i wszystkich innych
planet. Stosunkowo znacznie wicej wiemy w tej mierze o naszym Ukadzie
Drogi Mlecznej, chocia jest niewyobraalnie o tyle wikszy i chocia o tyle mniej
znamy dotyczcych go szczegw. Jednake astronomowie mogli
sfotografowa i najrozmaitszymi metodami przebada oraz przeanalizowa
niezliczone tysice takich ukadw drg mlecznych. Daje im to moliwo
ujmowania galaktyk w grupy, porwnywania ich waciwoci i nakrelenia
wiarygodnego obrazu tego, jak wyglda "typowy" ukad drogi mlecznej i jakie
prawa stanowi podoe jego waciwoci.
Skonstatujmy najpierw kilka faktw wymagajcych wyjanienia, zanim
zabierzemy si do zbudowania teorii powstania Ukadu Sonecznego, a tym
samym naszej Ziemi. Najwaniejszym zjawiskiem jest niewtpliwie to, e
wszystkie znane nam dziewi planet, od Merkurego poczwszy, a na Plutonie
skoczywszy, okra Soce w tym samym kierunku i e tory, jakie przy tym
zarysowuj w przestrzeni, wszystkie le w tej samej paszczynie (zob. rysunek
po lewej). Zgodnie z tym, co dzisiaj wiemy o prawach mechaniki nieba,
teoretycznie rwnie dobrze byoby moliwe, aby planety obiegay Soce w
najrniejszych paszczyznach i w rozmaitych kierunkach (zob. rysunek po
prawej). Skoro tak nie jest i jeeli ponadto wsplna paszczyzna wszystkich ich
torw jest prawie cakowicie zbiena z rwnikiem Soca trudno uwierzy, aby
to byo spraw przypadku.
Wszyscy naukowcy zgodni s co do tego, e wytumaczy mona to tylko
wcale, gdyby masy pniejszych planet byy z bryy Soca po prostu wyrzucane
na zewntrz przez siy odrodkowe.
Nic wic dziwnego, e hipoteza Anglika cieszya si w latach trzydziestych
powszechnym zainteresowaniem. Oywiona w zwizku z tym dyskusja dotyczya
jednoczenie take dalszego wniosku, nieuchronnie z hipotezy tej wynikajcego.
Jeeli Jeans mia racj a wiat cay podwczas wierzy, e prawdopodobnie tak
jest w takim razie moe w caym Kosmosie ycie istnieje tylko w naszym
Ukadzie Sonecznym. Poszczeglne gwiazdy s we Wszechwiecie tak bardzo
od siebie odlege, e takie kosmiczne "prawie zderzenie" moe nastpi
wyjtkowo rzadko. Obliczenia astronomw wykazyway, e obca gwiazda
musiaa nieomal otrze si o nasze Soce, aby mc wyama ze dostateczn
ilo materii na dostatecznie du odlego. Wobec ogromnych odstpw
pomidzy gwiazdami takie "spotkanie po stycznej" zaj mogo w caej naszej
Drodze Mlecznej z jej 200 miliardami gwiazd najwyej zaledwie kilka razy od
czasu istnienia Wszechwiata, a moe w ogle tylko ten jeden jedyny raz.
Jeeli wic tylko takim zdarzeniem mona byo wytumaczy istnienie "typowego"
ukadu planetarnego, to nasz Ukad byby rezultatem cakowicie
nieprawdopodobnego przypadku. Moe jest w ogle jedyny w caym Kosmosie.
(Niechaj nam wolno bdzie tutaj wtrci, e nawet przy tak kracowo
pesymistycznej perspektywie musiayby istnie co najmniej dwa ukady
planetarne: oprcz naszego jeszcze ukad planetarny owej gwiazdy, ktra przed
niewiadomym czasem miaa wej w tak bliski kontakt z naszym Socem, gdy
przy tym spotkaniu musiaoby z ni sta si to samo, co z naszym centralnym
ciaem niebieskim.) A poniewa ycie moliwe jest tylko na planetach
skadajcych si ze staej zimnej materii, nigdy za na poncym atomowym
arem oboku gazowym gwiazdy staej wydawao si, e Jeans cakowicie
niechccy dostarczy jednoczenie swoim wyjanieniem przekonujcego
dowodu, e egzystencja nasza w Kosmosie a przynajmniej w naszej Galaktyce
jest jedyna w swoim rodzaju.
Dzisiaj wiadomo nam,. e teoria spotkania Jeansa take jest bdna. Budzi wiele
rnych zastrzee. Podamy dwa najwaniejsze spord nich: dokadne
przeliczenie si i wzajemnych oddziaywa wystpujcych w trakcie zaoonej
kosmicznej katastrofy dawno wykazao, e nasz Ukad Planetarny, gdyby byt
swj zawdzicza przejciu obcej gwiazdy, musiaby by znacznie mniejszy.
Mgby siga zaledwie poza tor Merkurego, tymczasem najdalsza planeta,
Pluton, obiega Soce w odlegoci okoo stokrotnie wikszej.
Drugie zastrzeenie jest nie mniej wakie. Materia wyrwana ze Soca musi mie
temperatur Soca. Temperatury na Socu s bardzo rne, zalenie od tego,
na jakiej gbokoci si je mierzy.7 W rodkowym punkcie Soca, a wic w
centrum poncego tam ognia atomowego, wynosz one niewyobraalne 15
milionw stopni. Na powierzchni Soca za jest "tylko" od 5000 do 6000 stopni.
Bardzo trudno oceni, jak dugo trwao. Rzd wielkoci na pewno jest zbliony do
"wielu milionw lat". Natomiast faza kocowa, "zbieranie" ostatnich powstaych
okruchw przez najwikszy spord nich, ktry mia si sta zarodkiem
pniejszej Ziemi, bya jak na pojcia astronomiczne do krtka, trwaa
moe tylko przez 80 000 do 100 000 lat.
Zdaniem amerykaskiego astronoma Harolda C. Ureya, wszyscy moemy dzisiaj
jeszcze na wasne oczy ujrze lady tej ostatniej fazy powstania Ziemi: na
Ksiycu. Urey ju na dugo przed pierwszymi lotami na Ksiyc twierdzi, e
kratery na Ksiycu s efektem uderze okruchw materii pozostaych po
narodzinach Ziemi. Obecnie wiemy, e wikszo ksiycowych kraterw
rzeczywicie nie jest, jak dawniej sdzono, pochodzenia wulkanicznego, lecz jest
skutkiem kosmicznych trafie. Ponadto otworzyy si tymczasem moliwoci
okrelania wieku ska na powierzchni Ksiyca; ku zdumieniu ekspertw (ktrzy
liczyli si z mniej wicej dziesiciokrotnie niszymi wartociami) okazao si, e
zalegajce Ksiyc rumowiska skalne wykazuj dokadnie ten sam wiek co
Ziemia. Moe wic Urey, ktrego pogldy swego czasu natrafiy na gorcy
sprzeciw, mia jednak racj.
C. F. Weizsacker w dosy skomplikowanej teorii uzupeniajcej potrafi
uprawdopodobni sposb, w jaki przez powstawanie wirw oraz efekt tarcia,
pomimo niezalenego od siebie tworzenia si poszczeglnych planet, mogy w
kocu powsta wsplne kierunki obiegu na tej samej paszczynie torw. A Fred
Hoyle niedawno opracowa zacztki hipotezy, dziki ktrej moe w przyszoci
uda si zrozumie, jak wymieniona ju przez nas "nadwyka" momentu pdu
planet, jeszcze we wczesnej fazie gazowej naszego Ukadu, zostaa
przeniesiona przez potne pola magnetyczne ze Soca ku zewntrznym
rejonom.
W zwizku z tym wszystkim istniej moe widoki na to, e w niedugim ju czasie
bdziemy dysponowali modelem mylowym, ktry pozwoli nam zrozumie, jak
przed okoo szeciu miliardami lat powsta nasz Ukad Soneczny, ze swymi
dziewicioma planetami. W tej chwili wszystko jednak jest w toku formowania
si, nie mona wic jeszcze wyklucza duych niespodzianek w przyszoci.
Jedyne, co wydaje si definitywnie ju rozstrzygnite, to odrzucenie wszystkich
dawnych domysw, jakoby we wczesnym okresie naszej Ziemi istnia "odcinek
ycia gwiazdo-podobny", a wic rozarzone stadium pocztkowe naszej planety.
Zobaczymy jeszcze, e okoliczno ta ma decydujce znaczenie dla naszego
obecnego samopoczucia, mwic cile: dla moliwoci zasiedlenia Ziemi.
W gronie swego planetarnego rodzestwa Ziemia niewtpliwie otrzymaa
miejsce uprzywilejowane. Jest ona zlokalizowana w najkorzystniejszym miejscu
naszego Ukadu. Moe naleaoby dla sprawiedliwoci doda, e dotyczy to
rwnie obu jej ssiadw, Marsa i Wenus. Co prawda, jak na nasze pojcia,
warunki na obu tych planetach nie s szczeglnie mie. Na adnej z nich nie
jak te, ktre dzisiaj jeszcze panuj w najwikszych gbiach Ziemi. Z drugiej
strony jednak istniejce struktury geologiczne wykazuj, e i najbardziej
zewntrzne warstwy Ziemi przynajmniej przejciowo musiay by tak gorce, e
miay posta gstej cieczy, ktr chyba najatwiej wyobrazi sobie przez
porwnanie do wieo wypywajcej lawy.
Jake jest poruszajce, gdy sigajc myl wstecz, uwiadomimy sobie, e
kady z tych czynnikw mia doprawdy decydujce znaczenie dla przyszego
rozwoju. Odlego od Soca wynoszca 150 milionw kilometrw. Rozmiar,
ktry wskutek wynikajcego ze rozgrzania umoliwi powstanie metalicznego
jdra Ziemi. Zawarto pierwiastkw radioaktywnych, ktra przyczynia si do
rozgrzania wanie w takim stopniu, aby czci skadowe skorupy ziemskiej
mogy stopi si w spoist powierzchni. Z drugiej strony udzia tych
pierwiastkw by dostatecznie may, aby powstajce tu zwizki chemiczne w
wyniku nazbyt silnego rozgrzania nie rozpady si bez reszty na swoje czci
skadowe.
Dlaczego wanie ten ostatni punkt jest tak wany, zrozumiemy natychmiast, gdy
pomylimy, e przecie do tego momentu rozwoju Ziemia nie moga wycign
najmniejszych nawet korzyci z przypadajcego jej uprzywilejowanego miejsca
w Ukadzie Sonecznym. To, co sprbowalimy dotd zrekonstruowa w grubych
zarysach, to powstawanie planety o ksztacie zblionym do kuli, o jako tako
wygadzonej i przemieszanej wskutek procesw stapiania powierzchni, zoonej
ze skalistych mas bazaltu i granitu.
Jednake zawieszona w najkorzystniejszym nawet miejscu wolnej przestrzeni
kula o powierzchni z goych ska nie tylko jest jaowa, ale pozostaje taka. Tym,
czego Ziemi jeszcze brakowao, bya, atmosfera. Skd miaa si wzi?
Odpowied jest rwnie prosta jak zaskakujca: Ziemia j wypocia.
swoje wulkany, uderza nas, e atmosfera ta nie moga zawiera wolnego tlenu.
Para wodna, gazowy wodr, azot, dwutlenek wgla, metan, amoniak,
prawdopodobnie take dwutlenek siarki oto wszystkie gazy, ktre z
rozarzonych gbi Ziemi wydobyway si na powierzchni, aby utworzy
pierwsz powok powietrzn naszej planety. Wolnego tlenu wrd nich nie byo.
Atmosfera o takim skadzie wydaje nam si dzisiaj nie tylko miercionona, lecz
nawet absolutnie yciu wroga. Tymczasem pocztek przy innych warunkach
startu nie by w ogle moliwy. W rzeczywistoci bowiem wanie brak wolnego
tlenu w ziemskiej praatmosferze by jednym z wielu i jednym z pozornie
dowolnych warunkw, ktre musiay zosta spenione, jeeli miao doj z
czasem do rozwinicia si ycia. My, ludzie dzisiejsi, nie potrafilibymy przey
ani jednej chwili w atmosferze zoonej z azotu, dwutlenku wgla i metanu. To
samo dotyczy innych rnorodnych form ycia, ktre wraz z nami istniej na
Ziemi. Ale historia ycia nie jest jak do niedawna nawet nauka wierzya
histori jakiego pierwszego, prymitywnego zalka ycia, na przykad jakiej
prakomrki, coraz bardziej si rozwijajcej na scenie planety, ktrej
powierzchnia przypadkowo "sprzyjaaby yciu" i ktra w cigu caego procesu
pozostawaaby nadal nie zmieniona.
"Sprzyjanie yciu" jest pojciem bardzo wzgldnym i zmiennym. Nie wolno nam
cigle popenia tego bdu, aby za sprzyjajce yciu uwaa wycznie to, co
nam suy, a kade najmniejsze nawet odchylenie zaraz uzna za zasadnicze
pogorszenie sytuacji. Ponadto obecny stan Ziemi jest przecie w kadym swoim
szczegle rezultatem pewnego rozwoju, w ktrego toku od pocztku ycie i
ziemskie rodowisko wzajemnie si warunkoway, zmieniay i na siebie
oddziayway w nieustajcym sprzeniu zwrotnym, jak gdyby wedug prawide
gry w ping-ponga.
W wyniku tego nie tylko dostosowanie wszystkich znanych nam form ycia do
otoczenia wypado optymalnie. Na skutek tego dziaania powierzchnia Ziemi
zostaa przeksztacona przez zrodzone na niej procesy biologiczne w ten sposb
i w takim wymiarze, ktry dopiero teraz stopniowo zaczyna si odsania oczom
naukowcw. Ziemia, taka jak znamy, produkt tego rozwoju, oddalia si
prawdopodobnie od stanu "naturalnego", w jakim znajdowaa si przed
pocztkiem historii ycia na jej powierzchni, nie mniej ni ktrakolwiek z wielu
istniejcych na niej wielokomrkowych istot yjcych od organizmu
kambryjskiego, ktry by jej przodkiem w prostej linii. Samo ycie w
zdumiewajcym stopniu potrafi aktywnie stworzy warunki sprzyjajce jego
rozwojowi. Bdziemy jeszcze szczegowo o tym mwili.
"Sprzyjanie yciu" nie jest wic, jak wikszo sdzi, adn waciwoci albo
raczej adn okrelon kombinacj okrelonych waciwoci, jakie planeta
wykazuje bd nie. Kombinacje czynnikw rodowiskowych umoliwiajcych
ycie s, gdy nie mamy na myli wycznie znanych nam form ycia,
nadfioletowych.
Chodzi tu o rzecz nastpujc: promieniowanie nadfioletowe nie skada si tylko
z fal o jednej dugoci, ale z fal odpowiadajcych nawet dosy szerokiemu
pasmu czstotliwoci. Dugo fal wietlnych mierzy si w nauce w
angstremach. Jeden angstrem odpowiada jednej dziesiciomilionowej milimetra.
Zakres wiata widzialnego w obrbie caego widma promieniowania
elektromagnetycznego stanowi stosunkowo bardzo wskie pasmo. Widzimy
tylko takie fale elektromagnetyczne, ktre maj dugo co najmniej 4000
angstremw (fale takiej dugoci odbieramy jako fioletowe). Najdusze fale,
sygnalizowane nam przez nasz wzrok jako wiato, nie s nawet dwukrotnie
dusze, licz sobie bowiem 7000 angstremw i postrzegamy je jako ciemn
czerwie.
Wysokoenergetyczne i krtkofalowe promieniowanie nadfioletowe, niewidoczne
ju dla naszych oczu, ssiaduje z falami, ktre odbieramy jako fioletowe (std
jego nazwa), i rozciga si std przez znacznie szersze pasmo fal, sigajce
tylko do dugoci 100 angstremw. Z kolei nastpuje teraz pynne przejcie do
promieniowania rentgenowskiego o falach jeszcze krtszych.
Promieniowanie nadfioletowe nie jest wic form energii absolutnie jednolit. Na
przykad pszczoy przy prbach tresury doskonale rozrniaj rozmaite zakresy
czstotliwoci. Musimy si zatem domyla, e zwierzta te mog postrzega
rnorakie czstotliwoci pooone w obrbie widma promieniowania
nadfioletowego w jaki zrnicowany sposb, odpowiadajcy naszemu
odbieraniu barw. Tymczasem promieniowanie nadfioletowe o rozmaitych
czstotliwociach wywiera zupenie rny wpyw na rozmaite czsteczki.
Wspomniana przez nas ju niejednokrotnie fotodysocjacja wody dokonuje si na
przykad gwnie pod dziaaniem promieniowania nadfioletowego o zupenie
innej dugoci fal anieli dajmy na to zniszczenie czsteczek biaka albo
okrelonego zwizku chemicznego. Mwic inaczej, chemiczne skutki dziaania
promieniowania nadfioletowego zale, wic ostatecznie od tego, jakie
czstotliwoci przewaaj w danym promieniowaniu.
Rozumiemy zatem doskonale, dlaczego Berknerowi i Marshallowi tak bardzo
zaleao na tym, aby dowiedzie si, z jak si przeksztacona wskutek efektu
Ureya pierwotna atmosfera odpieraa pochodzce od Soca promieniowanie
nadfioletowe we wszystkich jego rozmaitych zakresach fal (to wanie
rozumiemy pod pojciem "profil czstotliwoci" jakiego filtru). Odkrycie tego
bowiem stanowioby decydujcy krok naprzd w pracy nad ich teori.
Wiedzieliby, ktre z wielkich czsteczek nagromadzonych w pramorzach i
atmosferze byy nadal najsilniej zagroone przez przenikajce, cho w
mniejszych dawkach, promieniowanie nadfioletowe. A take przeciwnie
interesowao ich zbadanie, jakie czstotliwoci promieniowania nadfioletowego
najpewniej byy odpierane, gdy mona by z tego od razu odczyta, jakie zwizki
tyle a tyle pary wodnej, tyle a tyle dwutlenku wgla, taka ilo metanu i taka te,
cile okrelona, dawka amoniaku.
Wszystkie te proporcje byy stae. Stanowiy niezmienne odtd skutki dugiej
historii, ktra do tej pory upyna. Nie dajca si teraz ju zrekonstruowa liczba
przypadkw narzucia w tym momencie tak, a nie inn warto, ten, a nie inny
cile okrelony rzd wielkoci. Wszystko to odbyo si samoczynnie, sterowane
wycznie przez waciwoci wynikajce z atomowej budowy uczestniczcych w
tym procesie materiaw oraz przez prawa natury.
Teraz wszystkie te w najrozmaitszy sposb ze sob splecione acuchy
wydarze, rozegranych przez niewiadom i martw materi, sterowanych
przypadkiem i prawami natury, spowodoway w pierwotnej atmosferze Ziemi
efekt Ureya. I nagle okazao si, e wszystkie te wielorakie warunki, przypadki i
wpywy w toku wspdziaania, ktrego ju obecnie nie potrafimy przeanalizowa,
wytworzyy pewn liczb, a mianowicie 0,1 procent zawartoci tlenu (w stosunku
do wartoci obecnej), nie wicej i nie mniej. Liczb, ktra dziaajc w powizaniu
ze szczeglnymi waciwociami naszego Soca (gwiazdy stae rwnie maj
swoje charakterystyczne cechy indywidualne) oznaczaa, e teraz na Ziemi
zapanoway warunki stwarzajce jednoznaczne uprzywilejowanie dla dwch
najwaniejszych elementw budulcowych wszelkiego pniejszego ycia, dla
biaka i kwasw nukleinowych. Wane jest, abymy jednoczenie pamitali, e w
tym momencie historii Ziemi owe dwa niezbdne dla ycia budulce, wyraajc
si naukowo owe biopoli-mery, w ogle jeszcze nie istniay. Nie byo nawet
jeszcze ich bezporednich prekursorw.
Aby wyrazi to jeszcze dobitniej: opisan tutaj faz rozwoju zrozumiemy w caym
jej znaczeniu dopiero wtedy, gdy sobie uzmysowimy, e oba te podstawowe
polimery, biako i kwasy nukleinowe, nie miay do tej chwili najmniejszej nawet
szansy na to, aby kiedykolwiek powsta w dostatecznych ilociach. S one tak
skomplikowane, a jednoczenie struktura ich jest tak wysoce wyspecjalizowana,
e czysto przypadkowe ich namnoenie byoby cakowicie, wrcz astronomicznie
nieprawdopodobne. Byoby wprost nie do pomylenia.
Mamy wic przed sob konkretny przykad owego wspomnianego ju krtko
paradoksu, na jaki przyrodnik nieustannie natrafia przy badaniu procesw ycia.
Zarazem jest to przykad jednego z typowych, a do znudzenia powtarzanych
zarzutw ze strony wielu, ktrzy z gry odrzucaj moliwo, e wiedza
przyrodnicza wyjani, jak powstao ycie. Ich prawdziwe motywy s bardzo
rne. Zwykle w gr wchodzi utrwalony przez dug tradycj przesd, jakoby
moliwo naukowego i przyczynowego wyjanienia problemu ycia i czowieka
musiaa obali koncepcj "duszy" w sensie religijnym, a ponadto take istnienie
jakiego Boga, tym samym sens religijnoci w ogle.
Zastanawiajce jest, jak wielu ludzi na podou tej prawie zupenie niewiadomej
obawy (zwykle pokrywanej innymi motywami) wrcz odmawia bliszego
opisa, odkrywamy nagle w tym miejscu historii rozwoju pewien ukad, ktry
pozwala nam si domyla, w jaki sposb przyroda pokonaa wielki paradoks
powizania przypadku z rozwojem: przed mniej wicej czterema miliardami lat
powstaa na powierzchni Ziemi sytuacja jednostronnie korzystna wanie dla
powstania obu najwaniejszych elementw budulcowych ycia, a tym samym
wrcz prowokujca do coraz wikszego gromadzenia si ich na powierzchni
Ziemi.
Co naley sdzi o tej zaskakujcej konsekwencji dotychczasowego przebiegu
wydarze? Czym j wytumaczy? Wydaje mi si, e istniej tutaj trzy
zasadnicze moliwoci, nie przeczce w niczym temu, czego do tej pory
dowiedzielimy si o wiecie na drodze naukowej. Zatem kademu pozostawia
si swobod akceptowania tego wyjanienia, ktre zdaje mu si najbardziej
przekonywajce. Kolejno podam krtko wszystkie trzy moliwoci. Postaram si
uczyni to jak najbardziej obiektywnie, ale pragn zaraz zaznaczy, e mam
wrd nich swoj ulubion koncepcj, a wybr mj chciabym potem uzasadni.
Pierwsza moliwo to zadowolenie si tym, aby rwnie i konsekwencj czysto
przypadkowego od tego momentu przebiegu historii wiata i Ziemi uzna za
przypadkow. Jakkolwiek w najwyszym stopniu nieprawdopodobny byby taki
ukad, ktry kae spojrze na powstanie biaka i kwasw nukleinowych jako na
rzecz prawie nieuniknion, Wszechwiat jest tak ogromny, e nawet i tej
koncepcji nie mona zdecydowanie wykluczy. Liczba planet w Kosmosie jest
tak olbrzymia, e przypadek taki kiedy, raz mg si by wydarzy gdzie we
Wszechwiecie po dziesiciu czy wicej miliardach lat. Nawet jeli rozwaania
statystyczne stanowczo przemawiaj przeciwko takiemu wyjtkowi, statystyka
nie moe w zasadzie wykluczy jednego jedynego przypadkowego wydarzenia
tego rodzaju.
Jeeli tak jest, konsekwencje wida jak na doni. Ziemia byaby wwczas prawie
na pewno jedynym oywionym ciaem niebieskim wrd wszystkich
wystpujcych we Wszechwiecie miliardw ukadw drg mlecznych z setkami
miliardw soc w kadym z nich. Przypadek powstania biaka i kwasw
nukleinowych byby bowiem tak bardzo nieprawdopodobny" e w caym
Kosmosie, nawet tak ogromnym, jaki jest, nie mogoby si to chyba ju wicej
powtrzy. Uczeni zreszt niejednokrotnie wycigali taki wanie wniosek. Co
prawda obraz tej niewyobraalnej, bezgranicznej samotnoci i tego wyizolowania
w olbrzymich gbiach Kosmosu musi przeraa nas swym zimnem i budzi lk.
Ale nie jest to powany argument. Przyroda nie kieruje si naszymi yczeniami.
To, e historia powstania Ziemi przebiegaa we wszystkich szczegach wanie
tak, a nie inaczej, e powstanie zoonego budulca ywych organizmw musiao
przy tym nastpi jak gdyby w pewnym stopniu przymusowo, mona sobie po
drugie oczywicie wytumaczy rwnie bezporedni ingerencj jakiej siy
nadprzyrodzonej. Mona bezsprzecznie przyj jako zaoenie, e owo tak
cudownie przewidujce przystosowanie warunkw na powierzchni Ziemi do
potrzeb ycia, ktre pojawio si dopiero o tyle pniej, nastpi mogo tylko
dziki temu, e jaki stojcy poza przyrod wszechmocny stwrca powzi
zamiar, aby pozwoli powsta yciu na Ziemi. Nikt, aden uczony, nie moe
zaprzeczy, e jaki Bg miaby wadz uksztatowania rozwoju zgodnie z tym
swoim zamiarem.
Chocia te dwie koncepcje wydaj si z gruntu odmienne, jednake wynikaj
obie z tych samych przesanek. W obu przypadkach zakada si, e polimery,
ktrych powstaniu w warunkach pra-Ziemi sprzyja efekt Ureya i jego skutki, s
jedynym budulcem, dziki ktremu mogoby si pniej na Ziemi zakorzeni
ycie. Przecie cay problem, cay ten paradoks przeomowego momentu historii
Ziemi, o ktrym tak obszernie tu mwimy, powstaje jedynie i tylko przez i to, e
do tej pory przyjlimy milczco, jakoby ycie bez podstawowych kamykw
budulcowych, biaka i kwasw nukleinowych, byo nie do pomylenia. Tylko
dlatego przecie ogarnia nas zdumienie nad tym, e rozwj wrd wszystkich
moliwych drg poszed wanie t, ktra najbardziej uprzywilejowaa te dwa
budulce, a nie jakiekolwiek inne spomidzy kombinacji atomw wystpujcych w
nieomal nieograniczonej liczbie.
Nie wyobraamy sobie i nie znamy ycia nie zbudowanego na biaku i nie
posugujcego si do rozmnaania zwizkami kwasw nukleinowych, ktre
przenosz plany budowy ywych struktur z pokolenia na pokolenie. Ale czy jest
to argument dostatecznej wagi? Czy nie jest to znowu klasyczny przykad
interpretacji antropocentrycznej? W chwili, w ktrej na to pytanie odpowiemy
twierdzco, zawita nam, e istnieje jeszcze trzecie wyjanienie.
Moe ta osobliwa sytuacja w dziejach Ziemi, ktra wynika z efektu Ureya, wcale
nie jest tak nieprawdopodobna, wcale nie jest tak "skierowana na cel", jak
sdzilimy dotd? Wszystkie problemy i paradoksy rozwizuj si w momencie,
w ktrym uwolnimy si od jednostronnej perspektywy stanowiska
antropocentrycznego i porzucimy nasz ziemski punkt widzenia, co wmawia nam,
e ycie moliwe jest jedynie, gdy rozporzdzamy biakiem i kwasami
nukleinowymi jako materialnym budulcem. Wtedy bowiem nagle natrafiamy na
przekonujce i bardzo proste wytumaczenie, ktre jednake pociga za sob
powane konsekwencje.
Tym razem do wytumaczenia nie potrzeba ani adnej "celowej" nadprzyrodzonej
ingerencji, ani niezadowalajcej hipotezy przypadkowoci, ktrej wprawdzie nie
mona obali adnym dowodzeniem, ale ktra jest kracowo
nieprawdopodobna. Owo najprostsze wyjanienie polega na skromnym
pogldzie, e w tym przypadku rwnie wszystko odbyo si w sposb naturalny:
skoro tylko przed czterema miliardami lat sytuacja na Ziemi tak si rozwina, e
sprzyjao to formowaniu si biaka i kwasw nukleinowych oba te polimery
nieuchronnie musiay nadal powstawa w nieprzecitnej mnogoci. A gdy potem
na Ziemi rozpoczo si ycie, budowao si ono z tego budulca tylko i jedynie
nasz atmosfer.
Promieniowanie soneczne zostaje w duej mierze powstrzymane take w
dugofalowej czci widma. Para wodna tworzy w atmosferze najskuteczniejszy
filtr dla promieniowania cieplnego graniczcego z zakresem widma
promieniowania widzialnego; wiemy to znowu z codziennego dowiadczenia:
chmury przecie wyranie powstrzymuj ciepo pochodzce od Soca silniej
anieli jasno soneczn. Jednake tutaj, w zakresie dugich fal, istnieje pewien
wyjtek, pewne "okno" w atmosferze, otwarte dla promieni spoza widzialnego
zakresu. Wyjtek ten dotyczy ultrakrtkich fal radiowych. Przenikaj one bez
przeszkd przez nasz atmosfer, rwnie przez zawart w niej par wodn.
Jest to przyczyna, dla ktrej moemy swobodnie przeprowadza w tym zakresie
dugoci fal badania radioastronomiczne take przy zacignitym chmurami
niebie.
Abstrahujc od tego wyjtku, zadziwiajco maa wizka widzialnego wiata jest
jedyn czci widma sonecznego, ktra moe dociera przez atmosfer a do
powierzchni Ziemi. Zdanie to jest bezspornie poprawne. A pomimo to takie
sformuowanie stawia rzeczywist sytuacj na gowie. Oczywicie naleaoby
tutaj posuy si sformuowaniem wrcz odwrotnym: nie jest tak, e akurat
widzialny wycinek widma sonecznego moe promieniami przenika nasz
atmosfer. Naturalnie jest wrcz przeciwnie, tak, e ten stosunkowo bardzo may
wycinek szerokiego zakresu czstotliwoci promieniowania sonecznego, ktry
przypadkowo moe przenika atmosfer ziemsk, wanie z tego powodu sta
si dla nas widzialnym zakresem tego widma, to znaczy wiatem.
W tej jedynej sytuacji tak wyjtkowo wyranie przed oczami mamy ow dziwn
dwuznaczno tych tak licznych "przypadkw", od ktrych roi si w prehistorii
ycia na Ziemi, e wrcz niepodobna nie dostrzec jedynej susznej interpretacji
stanu faktycznego. W tej sytuacji nikt nie mgby chyba wpa na niezrozumiay
zda si pomys, aby zadziwi si nad zupenie niewiarygodnym przypadkiem,
e atmosfera ziemska wykazuje akurat taki skad, ktry prawie wycznie
przepuszcza widzialne dla nas wiato soneczne. Nikt nie odczuje rwnie
potrzeby tumaczenia nieprawdopodobnej przypadkowoci tak celowego
zrzdzenia dziaaniem nadprzyrodzonym czy te w ogle jak dodatkow
hipotetyczn konstrukcj.
Tutaj take obowizuje zasada, e cudu naley szuka tam, gdzie jest. A polega
on. w tym wypadku na tym, e ycie potrafio urzdzi si w owych warunkach
specjalnych, ktre byy ustalone na Ziemi od setek milionw lat, dugo przedtem,
zanim pojawi si pierwszy jego zalek.
Wziutkie tylko pasmo caego zakresu widma sonecznego moe przenikn
atmosfer. Dlatego wic ycie, niezliczone miliony lat pniej, posuyo si t
czci promieniowania sonecznego, aby stworzeniom swoim dostarczy
orientujcych informacji optycznych o ich rodowisku. W taki sposb powstao
"widzenie".
Wolno nam wic chyba przykad ten uzna za dodatkowe jeszcze potwierdzenie
tego, e interpretacja, na jak zdecydowalimy si w odniesieniu do
oddziaywania efektu Ureya, jest naprawd najbardziej przekonujca. Kto si
dziwi, e efekt ten uprzywilejowa "akurat" biaka i kwasy nukleinowe, ten widzi
sprawy z niewaciwej perspektywy.
pobliu przejcia z jednego stanu materii w drugi tkwi w samej istocie rzeczy.
Polegaj one na tym, e po prostu nie ma tutaj wyranej granicy. Albo te,
formuujc inaczej: niemono jednoznacznego i oglnie obowizujcego
zdefiniowania ycia jest jeszcze jednym dowodem na to, e przez pojawienie si
ycia nie wyonio si na Ziemi nic zasadniczo nowego. Nic, czego szans nie
byyby ju zaoone w pocztkach. ycie jest zjawiskiem, ktrego powstanie
przebiegao tak logicznie, tak koniecznie i tak bezskokowo, e nikt nie moe
dokadnie powiedzie, w jakim punkcie "si zaczyna".
Niezalenie od tych trudnoci zasadniczych, o pierwszych formach ycia
istniejcych na Ziemi wiemy tyle co nic. Najstarsze skamieliny, odkryte do tej
pory, s to odciski i odbitki bezjdrowych jednokomrkowcw podobnych do
glonw. Licz sobie ponad trzy miliardy lat. Aczkolwiek prymitywne, reprezentuj
ju dosy zoone i misternie zorganizowane formy ycia. Pomidzy nimi a
powstaymi abiotycznie molekularnymi elementami budulcowymi, biopolimerami,
w naszej wiedzy o ewolucji istnieje wci jeszcze luka. Nie znamy owych form
rozwojowych, ktre musiay wystpowa midzy tymi dwoma stadiami. Wydaje
si, e nie zostawiy one adnych ladw.
Zreszt w tych warunkach nie ma w tym nic nieoczekiwanego. Czas owych istot
przejciowych jest od nas odlegy o jakiej cztery miliardy lat. Nic wic dziwnego,
e trudno odnale ich lad, jeli w ogle jeszcze gdzie istnieje. Z drugiej strony
jednak wanie ta luka dziaa na wielu ludzi z jak szczegln si przycigania,
widzimy bowiem, e nie mog oprze si pokusie szukania "cudu" wanie w
niej, a wic dopatrywania si nadprzyrodzonej ingerencji, bez ktrej ich
zdaniem nie mogo si obej przy powstaniu ycia.
Temu, kto chciaby si kurczowo uczepi takiego przekonania, niepodobna
zaprzeczy posugujc si faktami, poniewa faktw dotyczcych tego okresu
przejciowego nie znamy. Gdy wic kto upiera si przy zdaniu, e wanie
dokadnie w czasie odpowiadajcym owej przerwie w naszej wiedzy przestay
przejciowo obowizywa prawa natury, aby ustpi miejsca powstaniu ycia
przewiadczeniem jego trudno bdzie zachwia.
Tymczasem historia myli ludzkiej poucza nas na bardzo licznych przykadach,
jak wielkim bdem jest naduywanie Pana Boga bd spraw
transcendentalnych jako winnych grzechu takich luk. Kilka spord tych
przykadw podalimy ju w pierwszej czci ksiki. Duga i smutna historia
sporw midzy teologi a wiedz przyrodnicz dlatego przede wszystkim tak
silnie nadwtlia autorytet przedstawicieli Kocioa, e trzymali si oni przez cae
wieki tej wanie taktyki, z uporem, ktry z dalszej perspektywy wprost trudno
zrozumie.
Skoro tylko naukowcy wyjanili jakie zjawisko przyrodnicze, teologowie mawiali:
"Dobrze, dobrze, macie racj; ten szczeg, ktry zbadalicie, rzeczywicie
wydaje si moliwy do wytumaczenia w kategoriach racjonalnych,
przyrodniczych. Ale spjrzcie, jak olbrzymi jest wiat w caoci. Nie moecie
zaprzeczy, e istnieje ogromna liczba zjawisk i powiza, ktrych my ludzie
pomimo wszelkiego postpu w naukach nigdy nie potrafimy zrozumie i
wyjani, a to dlatego, e wiat jako cao nieskoczenie przekracza zdolno
pojmowania naszego rozumu, e ostatecznie opiera si na podou
transcendentalnym."
Argumentacja jest o tyle suszna, e rozum istoty, ktrej zdolnoci s wyrazem
wyspecjalizowanego przystosowania do warunkw jednego tylko ciaa
niebieskiego, z pewnoci nigdy nie potrafi cakowicie ogarn wiata. Ale
teolodzy popeniali zawsze ten sam bd, e chwytali si rzekomej
niewytumaczalnoci okrelonych zjawisk z dziedziny oglnego dowiadczenia
ludzkiego jako dowodu prawdziwoci istnienia Boga. A to nie mogo si skoczy
dobrze.
Wiedza zawsze jest tylko tymczasowa. Dotyczy to oczywicie take wiedzy o
tym, jaki w przyszoci moe by i jaki bdzie postp nauki. Kto zatem opiera si
na zasadniczej niewytumaczalnoci pewnych zjawisk przyrodniczych, musi
liczy si z ryzykiem, e prdzej czy pniej nauka moe mu zaprzeczy. To
wanie jest owo gorzkie dowiadczenie, ktre w ostatnich wiekach raz za razem
spotyka musiao teologw.
Nie pomg im najbardziej nawet gwatowny opr. Naukowcy bezbdnie i
wytrwale zmuszali ich do kolejnego poddawania wszystkich bastionw. Nie
byoby to zreszt tak katastrof, gdyby teolodzy owych pozycji, ktrych ju nie
mogli utrzyma, z tak wielkim naciskiem nie byli poprzednio ogaszali jako
nieodpartych dowodw obecnoci Boga na wiecie.
Wszystko zaczo si od twierdzenia, e niebo w dosownym znaczeniu stanowi
siedzib Stwrcy wiata. Myl t podejmowali niezliczeni teolodzy, filozofowie i
piknoduchy, ktrym "cuda przyrody" wanie ze wzgldu na swoj tak oczywist
niewytumaczalno suyy za dowd istnienia Boga. Jednym z bardzo wielu
przykadw jest opublikowana w 1713 roku rozprawa Traite de l'existence de
Dieu. Autorem jej by Francois de Fenelon, liberalny teolog, czonek Akademii
Francuskiej. Fenelon nieustannie kieruje uwag swoich czytelnikw na celowo
wszystkich urzdze w przyrodzie, na ruchy cia niebieskich i wynikajc std
dla czowieka zmian dni i nocy, na budow ciaa zwierzt, tak zdumiewajco we
wszystkich szczegach dostosowan do warunkw, w jakich musz one pdzi
swj ywot, na dobroczynne waciwoci wody spadajcej z nieba w postaci
deszczu, na zgrabno, z jak roliny dostosowuj si do zmian pr roku, do lata
i zimy. Wszystko to zdaje mu si tak cudowne i godne wyliczania, poniewa
najwidoczniej nie istnieje adne naturalne wytumaczenie tych zadziwiajcych
harmonii i zrzdze. Fenelon zapytuje wic wci od nowa swych czytelnikw,
czy mona w ogle znale jeszcze wyraniejsze lady obecnoci Boga na
wiecie.
gdy Napoleon I zapyta go, dlaczego nie wspomnia o Bogu w swoim synnym
dziele o powstaniu Ukadu Planetarnego.
Wane jest, abymy zwrcili uwag na dwuznaczno tej odpowiedzi. apice z
pewnoci mia racj w tym sensie, e jest nienaukowo i bdnie, gdy przy
badaniu zjawiska przyrody, w celu "wyjanienia" go, odwouje si do
nadprzyrodzonej ingerencji, zamiast cierpliwie doszukiwa si zwizkw
przyczynowych, stanowicych jego podoe. Gdyby wic swoj wypowiedzi
chcia tylko wyrazi to, e potrafi wytumaczy problem bez hipotezy o
nadprzyrodzonej ingerencji duma jego byaby uzasadniona i suszna.
Ale Francuz nada oczywicie swojej odpowiedzi jeszcze zupenie odmienny
sens. Tylko dlatego sowa jego do tej pory zachoway si w pamici. apice, jak
chyba wikszo uczonych w jego czasach, wierzy w zasadnicz
wytumaczalno caego Wszechwiata. I to bya przyczyna, dla ktrej ju nie
wierzy w Boga. Teologom udao si przekona jego i ludzi mu wspczesnych,
e jedno wyklucza drugie.
Taki wniosek jest dzisiaj jeszcze szeroko rozpowszechniony. Przed kilku laty
angielski laureat nagrody Nobla Peter Medawar na zadane mu pytanie, czy
wierzy w Boga, mia podobno odpowiedzie: "Of course not, I am a scientist."
Zrozumie mona bezgraniczn pytko tej lakonicznej argumentacji tylko
wtedy, gdy si uwzgldni opisan tutaj histori nieporozumienia, z ktrego
wypywa taki wniosek.
A wszystko jest skwitowaniem tego, e dawno ju minione pokolenie teologw
zanadto chciao sobie uatwi spraw. Nawet jeli podoem bya dobra wiara i
jak najlepsze intencje, wszystko to okazao si nie tylko bdne, lecz wrcz
fatalne. Nie trzeba by teologiem, aby zrozumie absurdalno argumentacji
sprowadzonej do twierdzenia, e wiat jest rozszczepiony na dwie czci, z
ktrych jedna jest przyrodzona, a druga nadprzyrodzona, tym bardziej gdy si
jednoczenie bywa zmuszanym do uzalenienia przebiegu granicy midzy tymi
dwoma obszarami natury od dziejowego przypadku, ktrym jest osignity w
danej chwili stan wiedzy przyrodniczej.
Kto uwaa, e musi broni swej wiary przed nauk przez to, e wycofuje si ze
swymi przekonaniami religijnymi na pole nie wyjanionych resztek wiata, ten w
gruncie rzeczy reprezentuje pogld, e kompetencja Boga ogranicza si do tej
nie wyjanionej czci. Mnie ten argument w ustach wierzcego wydaje si
bardzo dziwnym zacienieniem pojcia boskiej wszechmocy. Dlaczego to, co
rozum nasz potrafi obj, ma si znajdowa poza zasigiem aktu stworzenia?
Czy nie jest to znowu tylko urojenie antropocentryzmu, ktre tutaj kusi niektrych
do naiwnego identyfikowania granicy midzy jak gdyby wieck czci
Wszechwiata a rzekomo zasadniczo odmienn, bo nadprzyrodzon dziedzin,
z granic ustanowion dla zdolnoci pojmowania naszego mzgu? Kademu
musi by pozostawiona decyzja o tym, czy za potrzebne uwaa zaoenie
W wiecie tym nic nie ginie. Nic, co si kiedykolwiek wydarzyo, nie przeszo bez
pozostawienia chociaby nikych ladw. Chodzi o to, aby lady te odnale i
nauczy si je odczytywa. A w tej sztuce nauka w ostatnim czasie miaa kilka
zdumiewajcych sukcesw.
Tak wic na przykad uczeni w ostatnich latach odkryli midzy innymi
pierwsze lady tego tak susznie interesujcego nas szczebla wczesnego
rozwoju ycia sprzed trzech i p miliarda lat. Ponadto udao im si take ze
ladw tych wyprowadzi pewne wiadomoci o przebiegu owego tak wanego
etapu. Pierwszym echem tej zamierzchej przeszoci, ktre dziki najnowszym
pracom zaczyna do nas dociera, jest odgos bezlitosnej rozgrywki. Technika,
jak posuguj si badacze dla przechwycenia tego echa, jest fascynujca. Ale
jeszcze bardziej rewelacyjne jest miejsce, w jakim odnaleziono lad: to my sami.
Kady z nas, podobnie jak kada inna istniejca dzisiaj ywa istota, bez wyjtku,
nosi w sobie lad tego, co dziao si na Ziemi podwczas, przed prawie
czterema miliardami lat.
komrka mzgowa.
To za doprowadzio do nadzwyczaj owocnego rozpoznania: komrki rnych
narzdw najwyraniej dlatego miay rne formy i tak swoisty charakterystyczny
wygld, aby mc spenia cakowicie odmienne funkcje. Zatem przez odkrycie
komrki natrafiono na ukryty za widzialn fasad organizmu wymiar (poziom
komrkowy), ktry obecnie umoliwia nie tylko zrozumienie, jak funkcj peni
kady poszczeglny narzd, ale i ponadto, jak funkcja ta powstaa.
Przed zdumionymi oczami biologw otworzy si nowy wiat. Ujrzeli, jak komrki
krwi we woskowatych (kapilarnych) ttniczkach pucnych wchodz w
najcilejszy kontakt z cieniutk bon, a po drugiej stronie przepywa bogate w
tlen powietrze oddechowe. Zobaczyli w swoich mikroskopach, jak si kurcz
komrki mini i jak, z konsekwencj waciw sile tego skurczu, s one uoone
dokadnie rwnolegle jedne przy drugich w liczbie wielu tysicy, aby na rozkaz
jednego z wrosych w nie nerww mc skrci si zwarcie i jednoczenie.
Widzieli, jak komrki wtroby ukadaj si w gruczoowate przewody, na ktrych
zewntrznej stronie naczynia krwionone oddaj substancje odywcze, podczas
gdy w gruczoowaty kana wydziela do swego wntrza prze-filtrowane odpady
odprowadzane do drg ciowych i dalej zwrotnie do jelita. Znaleli dugie,
sigajce p metra i doprowadzone do kadego punktu ciaa wypustki komrek
nerwowych, ktrymi przebiegay sygnay elektryczne, wysyane przez
komrkowe, znowu cakowicie odmiennie zbudowane orodki mzgowe.
Odkrycie tego nowego wymiaru pozwolio naukowcom na zupenie nowe
zrozumienie, czym jest ycie. Spojrzenie przez mikroskop ukazao im nagle ycie
widzialnych ludzi, zwierzt i rolin jako wynik wspdziaania tuzinw lub nawet
setek miliardw niewidzialnych pojedynczych komrek, ktre tak si kracowo
wyspecjalizoway w podziale pracy, e adna z nich sama w sobie nie jest ju
zdolna do ycia. To, co naleao zrozumie, to byy funkcje poszczeglnych
komrek i sposb ich wspdziaania. Wytumaczenia ycia nie odnajdzie si w
dziedzinie tego, co widzialne. Wydawao si, e ostateczn tajemnic ycia
zdobdzie ten, kto ustali, dlaczego i pod wpywem jakich czynnikw wszystkie te
niezliczone komrki, ktre przecie w kadym poszczeglnym organizmie
pochodz od jednej jedynej zapodnionej komrki jajowej, mogy si tak
docelowo rozwin w tak wiele rnych typw komrek z ich wysoko
wyspecjalizowanymi funkcjami.
Ten problem zrnicowania komrek do tej pory nie zosta rozwizany. Ale
biolodzy odkryli tymczasem, e tajemnicy ycia nie da si rozwika rwnie na
poziomie komrkowym. Nawet jeli badania nad komrk wystarcz do
zrozumienia funkcji narzdu, droga do wyczerpania wszystkich pyta jest
jeszcze daleka. Bo jake waciwie funkcjonuje komrka? W jaki sposb
spenia ona swoje zadanie, jakie czynniki porzdkuj rnorako jej funkcji w
jedn zamknit cao?
co, co z nimi samymi nie jest identyczne. Przyroda w jdrze komrki rozwizaa
owo abstrakcyjne zadanie rwnie w taki sposb, e potrzebne informacje s
magazynowane w sekwencjach, a wic przez kolejno mniejszych jednostek;
uderza nas podobiestwo do tego, jak my w naszym wiecie, astronomicznie
przecie wikszym, moemy dziki naszej wiadomoci zdolnej do abstrakcji
magazynowa sowa i pojcia przy uyciu pisma.
W naszym pimie, na przykad w tekcie tej ksiki, take zmagazynowane s
informacje o nieomal dowolnej rnorodnoci przez zastosowanie okrelonej
liczby znakw (25 liter) w takiej formie, e pewne okrelone sekwencje liter (to
znaczy wyrazy) oznaczaj pewne pojcia. Tutaj rwnie znaki i znaczenia nie s
identyczne. Powizanie ich jest jedynie wynikiem historycznego przypadku bd
(jak na przykad sprawa przejcia z pisma gotyckiego na aciskie) wynikiem
pewnego porozumienia.
Znak A nie ma absolutnie nic wsplnego z dwikiem, z jakim go czymy.
Wanie dlatego musimy dopiero mozolnie uczy si jego znaczenia w szkole.
Take sekwencja liter sowa "natura" nie jest zupenie zwizana z pojciem,
ktre magazynujemy przez t kolejno liter. To jest przyczyn istnienia wielu
rnych jzykw, te same pojcia bowiem mog by magazynowane przez
ogromn mnogo dwikw i kolejno znakw, ktrych jeden czowiek nigdy
nie potrafi ogarn. Liczba moliwoci zakodowania tego samego pojcia
wedug zasady okrelonego nastpstwa 25 liter jest wrcz astronomicznie
wielka.
Fakt ten, odwrotnie, umoliwia nam rwnie wyciganie wnioskw o
pokrewiestwie, gdy natrafiamy na sekwencj liter "Natur" albo "natur" dla
pojcia, ktre sami okrelamy sowem "natura". Wobec niewyobraalnie wielkiej
liczby moliwoci zaszyfrowania pojcia przez pismo i mow, podobiestwo
takie pomidzy sekwencjami nie moe by przypadkowe. Jedynym wyjanieniem
jest przypuszczenie, e trzy narody, ktre si posuguj t form szyfru dla tego
samego pojcia, musiay w cigu swoich dziejw mie ze sob najcilejszy
kontakt, e w kocu wedug wszelkiego prawdopodobiestwa pochodz one ze
wsplnego pnia.
Jak wiadomo, jzykoznawcy stworzyli na tej zasadzie ca odrbn nauk
pozwalajc na podstawie analizy porwnawczej rdzenia sw (sekwencji
gosek) opracowa z du dokadnoci drzewa genealogiczne i tablice
pokrewiestwa midzy najrozmaitszymi kulturami ludzkoci. Rekonstruuj oni
obecnie dziki temu ze zdumiewajc obfitoci szczegw stosunki midzy
ludmi i kontakty midzy kulturami sprzed dziesitkw tysicy i wicej lat, a
przecie nie pozostay ju po nich adne inne lady. W tym aspekcie sowa staj
si istniejcymi jeszcze "skamieniaociami" prehistorycznych zblie
kulturowych.
Po tej dygresji (ktrej waciwe znaczenie zrozumiemy za chwil) powrmy
Wszechwiecie.
Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, by wyobrazi sobie moliwo
magazynowania wszelkich predyspozycji, cech, funkcji, wreszcie budowy
wszystkich istot yjcych, ktre kiedykolwiek wystpoway w przeszoci Ziemi
bd bd kiedykolwiek wystpowa w przyszoci na naszej planecie; a przy
tym w opisanych warunkach nie trzeba obawia si adnego ograniczenia liczby
wariantw i stopnia swobody dalszego rozwoju. W ten sposb DNA jdra
komrkowego dyktuje za pomoc 64 tylko rozmaitych "sw" kodu, czyli trjek
nukleotydowych, form i funkcj komrki, a przy wielokomrkowej istocie yjcej
jeszcze ponadto plan budowy caego organizmu.
Jednake stosunek pomidzy DNA a enzymami, a wic pomidzy "central
sterujc" w jdrze a zoonymi strukturami biakowymi tworzcymi ciao
komrki, nie jest a tak jednostronny, jak by si nam mogo zdawa do tej pory.
Gdy bowiem dalej obserwujemy procesy molekularne, odkrywamy, e kwasy
nukleinowe jdra swoje istnienie zawdziczaj rwnie enzymom. DNA jest
take zoon ogromn czsteczk, ktra przez przyrod moe by zbudowana,
utrzymana i rozmnaana tylko dziki swoistej katalitycznej aktywnoci
specjalnych enzymw.
Komrka jako najmniejsza yjca jednostka prezentuje si z tej perspektywy
jako aparat molekularny, ktry przez to sprzenie zwrotne midzy enzymami a
DNA staje si zamknit w sobie funkcjonaln jednostk. Kwasy nukleinowe
steruj wytwarzaniem enzymw i innych biaek, a enzymy z kolei buduj biaka (i
inne skadniki komrki), ale rwnie kwasy nukleinowe. Ten jedyny w swoim
rodzaju . dialektyczny stosunek pomidzy kwasami nukleinowymi a biakami jest
jeli nasze molekularno-bio-logiczne rozpoznanie pozwala ju na jaki sd
wedug wszelkiego prawdopodobiestwa elementarnym rdem, najbardziej
pierwotnym podoem tego, co nazywamy yciem. Jeeli pomimo wszelkich
zastrzee, jakie wysun mona z przyczyn zasadniczych wobec tego rodzaju
rozgranicze, zechcemy jednak przecign granic midzy jeszcze
nieoywionymi a oywionymi strukturami materialnymi, wanie tutaj znajdujemy
chyba najbardziej sensowne ku temu miejsce.
Kwasy nukleinowe s najwidoczniej czsteczkami wykazujcymi optymalne
waciwoci magazynujce. Biaka za ze wzgldu na swoj zmienno i inne
cechy nadaj si, w warunkach biologicznych, szczeglnie do roli kamieni
budulcowych. W pierwszej czci tej ksiki rozwaalimy obszernie, jak w cigu
wczesnej historii Ziemi mogo doj do abiotycznego powstania i nagromadzenia
tych dwch rodzajw czsteczek na jej powierzchni. Kiedy, przed okoo trzema i
p, moe czterema miliardami lat te dwie czsteczki musiay na siebie natrafi w
takich okolicznociach, ktre pozwoliy po raz pierwszy zadziaa ich
fantastycznej gotowoci do wzajemnego uzupeniania si. Do dzisiaj nie wiemy
nic o tym, jakie to mogy by okolicznoci. Niewtpliwie jednak ich zetknicie si
zapuszcza korzenie na tej planecie, musiaa wic istnie taka chwila, w jakiej przyszo
wszystkich dzi nam znanych form ycia uzaleniona bya od szans przetrwania tej jednej,
mikroskopijnie maej komrki.
spokrewniona anieli bakteria, ale dalej ni kura. Nawet drode piekarniane zaliczy musimy do
krewnych, wprawdzie bardzo dalekich, ale nalecych do tej samej rodziny form ycia co my.
Pokrewiestwa tego nie moemy si w adnym razie wyprze, gdy spojrzymy na du, pomimo
wszelkich rnic, liczb pozycji aminokwasw tej niepozornej istoty yjcej podobnych do
naszego wasnego enzymu, czego przypadkowi przypisa nie mona.
Tymczasem pani Dayhoff nie zadowala si samym stwierdzeniem takiej hierarchii pokrewiestwa
pomidzy rozmaitymi gatunkami (stworzonej zreszt na innych podstawach dawno jeszcze przed
powstaniem enzymologii). Pracuje ona na liczbach absolutnych. Komputery mwi jej, jak dugo
przecitnie trwa wymiana aminokwasu w takim czy innym miejscu czsteczki, a take czy
wymiana ta nastpia bezporednio, czy te uczestniczya w niej zmieniajca si liczba innych
aminokwasw. Po uwzgldnieniu take wielu rnych aspektw i skomplikowanych okolicznoci
pani Dayhoff wreszcie obliczya, e my i kura jeszcze przed 280 milionami lat musielimy mie
wsplnego przodka, e upyno 490 milionw lat od oddzielenia si naszych ziemnowodnych
przodkw pazw od ryb, e wreszcie przed 750 milionami lat musiaa na Ziemi istnie ywa
istota, ktra bya wsplnym praojcem nie tylko wszystkich ssakw, lecz rwnie owadw.
Aczkolwiek ju sama moliwo stworzenia takiego "kalendarza ewolucji" wydaje si zupenie
fantastyczna, pani Dayhoff i jej wsppracownicy nie poprzestaj na tym. Przy uyciu niezwykle
trudnych metod statystycznych i kombinatorycznych rozpoczli oni rekonstrukcj skadu enzymu
owych rnych wsplnych praojcw. Udowodnili ju przekonywajco na kilku przykadach, e jest
to w zasadzie moliwe. Praca ich jest tak ogromnie mozolna i wymaga tyle czasu przede
wszystkim dlatego, e dla osignicia podanego wyniku obliczenia trzeba przeprowadza nie
tylko na podstawie jednego, lecz moliwie najwikszej liczby enzymw.
Przysze moliwoci tych bada mog naprawd przyprawi o zawrt gowy. W miar bowiem jak
w najbliszych dziesitkach lat dziki metodzie pani Dayhoff uda si zrekonstruowa repertuar
enzymw kadego wymarego gatunku, bdziemy si rwnie dowiadywa czego o rodowisku i
zachowaniu odtwarzanego organizmu.
Okrelenie wieku za pomoc izotopw radioaktywnych oraz innymi metodami pozwala ju od
pewnego czasu na datowanie nawet bardzo dawnych skamieniaoci. Zbudowany na podobnej
zasadzie "termometr paleontologiczny" informuje nas o temperaturze mrz, w ktrych kotoway si
jaszczury i inne zwierzta pra-Ziemi.8 Coraz bardziej zdumiewaj postpy kompleksowoci, z jak
naukowcy wycigaj na wiato dzienne i pozwalaj od nowa przemawia takim czy innym ladom
przeszoci. Zesp Dayhoff odkry drog prowadzc do rezultatw, ktre dzisiaj wydaj si
jeszcze nierealne.
Gdybymy wic, kroczc t drog, mieli kiedykolwiek pozna repertuar enzymw na przykad
jaszczura, wiedza ta pozwoliaby, przynajmniej w naszych gowach, oy zachowaniu i sposobowi
bytowania tego legendarnego gada w formie tak kompletnej, e dzisiaj a niewyobraalnej.
Sekwencja aminokwasw kadego z jego enzymw warunkuje ich biochemiczne oddziaywanie.
Suma tych wszystkich oddziaywa enzymatycznych umoliwia zrekonstruowanie przemiany
materii wymarej istoty we wszystkich szczegach i osobliwociach.
Moglibymy zatem stwierdzi, z czego skada si pokarm, do jakiego przystosowany by w
praziemski olbrzym. Moglibymy odczyta temperatur otoczenia, ktra mu najbardziej
odpowiadaa, a take prdko sygnaw przebiegajcych tu i tam w jego nerwach, tym samym
za jego czas reakcji. Enzymy odpowiedzialne za procesy chemiczne w siatkwce jego oka
zdradziyby nam, jak to wymare przed 150 milionami lat zwierz widziao swoje rodowisko.
Moliwe, e pewnego dnia, ktry co prawda zawita moe w bardzo jeszcze odlegej przyszoci,
taka rekonstrukcja nastpi nie tylko w gowach uczonych, ktrym udao si odtworzy repertuar
enzymw. Wobec cisego i wiadomego zwizku pomidzy enzymami a sekwencj zasad
nukleotydowych w DNA, ktra steruje swoist sekwencj ich budowy, t sam w zasadzie metod
moliwa byaby rwnie rekonstrukcja kodu genetycznego jakiego jaszczura.
powstao w innym miejscu Kosmosu, jest "prawie rwne zeru". Do tego momentu
nic nie mona zarzuci takiemu rozumowaniu. Ale Monod twierdzi dalej
(aczkolwiek nie wypowiadajc si wyranie, lecz tylko midzy wierszami): jeeli z
takiego punktu widzenia ycie na Ziemi stanowi przypadek wyjtkowy, oznacza
to jednoczenie, e wedug wszelkiego prawdopodobiestwa nigdzie poza tym w
Kosmosie nie wystpuje. A to jest niesuszne.
Jest to rwnie bdne, jak bdny byby wniosek, e cegy w zasadzie nigdy z
dachw spada nie bd, poniewa nie jest moliwe, aby przypadek jednej
konkretnej cegy mg si powtrzy we wszystkich szczegach. Wniosek taki
byby dopuszczalny tylko wwczas, gdyby Monod potrafi udowodni, e cegy
mog spada wycznie w ten jeden okrelony sposb i z takim samym
konkretnym skutkiem. A o tym przecie nie moe by mowy. Jest to znowu
milczce (a wic nie udowodnione) zaoenie Monoda: rozumuje on tak, jak
gdyby ycie w jakiejkolwiek formie odbiegajcej od tej, ktr znamy, byo
cakowicie nie do pomylenia, a wic z ca pewnoci wykluczone.
Taki sam zarzut musimy postawi konkluzjom Pascuala Jordana w tej dziedzinie.
Jordan rwnie reprezentuje pogld, e ycie jest zjawiskiem przyrody, ktre
naley uwaa za niezmiernie rzadkie i niezwyke w skali kosmicznej, a moe
nawet za szczeglny przypadek urzeczywistniony tylko na Ziemi. Jego gwnym
argumentem jest "monofilogenetyczne" pochodzenie wszelkiego ycia na Ziemi,
fakt wsplnego pochodzenia od jednego jedynego zawizku w pradziejach. Jego
uzasadnienie: jak nieprawdopodobne, jak skrajnie rzadkie jest zjawisko ycia,
wyprowadzi mona chociaby z tego, e w cigu miliardw lat na Ziemi udao
si przyrodzie najwidoczniej tylko jeden raz stworzy warunki do powstania ycia
w jednym jedynym izolowanym zawizku.
Zupenie nie mog zrozumie, jak moe tak argumentowa czowiek, ktry w tej
samej pracy przedstawia pogld (cakowicie suszny), e w toku historii ycia na
pewno kilkakrotnie powtrzyo si wymieranie duej liczby najrozmaitszych jego
form. Ani jednym sowem Jordan nie wspomina o moliwoci wystpienia w
cigu niezliczonych miliardw lat take nowych zacztkw, nowych wci prb
zakorzenienia si ycia na Ziemi. Dlaczego zamyka on oczy na t moliwo,
wicej, na prawdopodobiestwo, aby przed mniej wicej czterema miliardami lat
abiotycznie powstaway cigle nowe kompleksy czsteczek, ktre potrafiy w taki
czy inny sposb, w krtszym czy duszym czasie utrzyma si na zasadzie
opisanego przez nas w poprzednim rozdziale zamknitego obiegu?
Prawd jest, e wszystkie dzisiejsze istoty yjce pochodz z jednego pnia.
Omawialimy szczegowo wyrane lady tego globalnego pokrewiestwa. Ale
jake z tego moe wyciga tak jednostronny wniosek mieszkaniec planety,
ktra przeya cakowite wyganicie rodu jaszczurw, wymarcie mamuta,
zniknicie niezliczonych innych gatunkw i rodzajw ktre musiay ustpi
grujcym nad nimi i lepiej przystosowanym konkurentom? Czy nie jest
W tym miejscu trzeba pokrtce wyjani, w jaki sposb biolodzy dokonali tej
sztuki, aby zbada we wszystkich szczegach funkcje tak drobnych czci
skadowych komrki. (Rybosomy na przykad s tak mae, e bywaj widoczne w
postaci kuleczek tylko na mikrofotografiach elektronowych.) Naukowcy wymylili
w tym celu wyrafinowan metod, dziki ktrej mog jak gdyby demontowa
yw komrk, nie uszkadzajc przy tym jej poszczeglnych czci. Najpierw
niszcz zewntrzna bon komrkow. Istniej na to rne sposoby.
Wyprbowan metod jest zastosowanie ultradwikw niszczcych powok
komrki. Ostatnio stosuje si jednak zwykle enzymy rozpuszczajce bon
komrkow (na przykad enzym zwany lizozymem). Naturalnie nie bierze si do
tego pojedynczej komrki, lecz cae prbki tkanek, zawierajce wiele milionw
komrek.
Po obrbce ultradwikami bd lizozymem ma si przed sob tak zwany "ukad
bezkomrkowy". Nie jest to nic innego jak homogeniczna breja, w ktrej
swobodnie pywaj wszystkie skadniki komrki uwolnione ze swych bon. Gdy
si dokadniej bada taki ukad bezkomrkowy, mona si przekona, e
wikszo procesw przemiany materii typowych dla badanej tkanki przebiega w
niej nadal bez zmiany. Jest to dowd na to, e odpowiedzialne za te procesy
organelle s wci jeszcze nietknite i funkcjonuj.
Nastpny etap polega na izolacji tego rodzaju organelli (mitochondriw,
chloroplastw, rybosomw itp.), ktrych funkcja ma by badana. atwo to
powiedzie. Co zrobi, aby wydoby owe malutkie narzdy komrkowe z tej
mazi powstaej pod dziaaniem ultradwikw? Metody chemiczne s oczywicie
wykluczone. Powodowayby one bezsprzecznie uszkodzenie owych delikatnych
tworw. Take rczne "wyowienie ich" pod mikroskopem, na przykad przy
uyciu mikromanipulatora, byoby nazbyt uciliwe, aby w tym krtkim czasie,
jakim si dysponuje do chwili obumarcia organelli, mona byo wyizolowa iloci
wystarczajce do zbadania jego funkcji.
W tej sytuacji biolodzy wpadli na pomys, aby do oddzielenia od siebie
poszczeglnych skadnikw wykorzysta rnic ciaru pomidzy rozmaitymi
pod wzgldem wielkoci organellami. Gdy si umieci bezkomrkowy ukad w
probwce i przez jaki czas pozostawi j w spoczynku, wwczas najpierw
osadzaj si na dnie najwiksze fragmenty komrki, a wic na przykad strzpy
bony i kawaki jdra. Gdy si nastpnie ostronie zleje ciecz znajdujc si nad
tym osadem, uzyska si ju w tej cieczy oddzielenie pozostaych lejszych
skadnikw roztworu od grubszych fragmentw.
Teraz z kolei zwiksza si si powodujc osadzanie przez odwirowanie
probwki z pynem. Przy niskiej zrazu liczbie obrotw osadzaj si nastpne pod
wzgldem ciaru skadniki komrki, na przykad stosunkowo due chloroplasty.
Potem znowu zlewa si roztwr, a reszt odwirowuje ponownie przez
dwadziecia do trzydziestu godzin, zwikszajc raz po raz szybko obrotw. W
chloroplasty. Wprawdzie lista, nawet z nimi, jeszcze nie bdzie kompletna, ale
dla naszego cigu mylowego wystarczy, jeli ograniczymy si do tych
najwaniejszych typw organelli.
Aby pozosta przy analogii do narzdw: rzski [autor podaje tutaj opis budowy i
dziaania rzsek, chocia pniej (s. 276) bdzie relacjonowa hipotez
uzyskania przez komrki wici, ktre wszak nie s z rzskami identyczne (przyp.
red. poi.)] porwna mona do koczyn istot wyszych. Su one do poruszania
si tym komrkom, ktre je maj (nie dotyczy to bowiem oczywicie wszystkich).
Ich rytmiczne i zsynchronizowane ruchy pozwalaj owym podobnym do wosw
wyrostkom pracowa jak wiosa., dziki ktrym komrka swobodnie pywajca w
wodzie porusza si stosunkowo szybko. Nie wymaga uzasadnienia, e takie
urzdzenie przynosi nieocenione korzyci (przy poszukiwaniu pokarmu, ale
take w ucieczce).
Zaraz zobaczymy, jak z innej strony porwnanie rzsek z koczynami bardzo
kuleje, gdy wybiegajc w naszej opowieci naprzd krtko spojrzymy na to,
co si w dalszym toku ewolucji w niektrych przypadkach stao z rzskami.
Jedno z najwaniejszych i z pewnoci najbardziej rozpowszechnione ich
zastosowanie odnajdujemy w tak zwanym nabonku migawkowym. Wierzchnia
warstwa (nabonek) bon luzowych nosa i drg oddechowych, w d, a do
najdelikatniejszych rozgazie oskrzeli, utworzona jest u nas i u wielu innych
istot ywych z paskich komrek, ktrych wolna powierzchnia pokryta jest
niezliczonymi krtkimi rzskami. Na caej dugoci naszych drg oddechowych
rytm, w jakim owe mikroskopijne woski poruszaj si tam i z powrotem, tak jest
zsynchronizowany, e po caej luzowej bonie oddechowej nieustannie
przebiegaj fale, zawsze w tym samym kierunku, podobnie jak po koysanym
wiatrem anie zboa.
Ruch jest przy tym ukierunkowany z dou ku grze, od wewntrz ku gardzieli,
ustom i nosowi. Przyczyna jest jasna. Tym sposobem nabonek migawkowy
wyrzuca z puc kurz i inne obce ciaa, ktre wtargny wraz z powietrzem
oddechowym. To, e naogowi palacze musz czsto kaszle, midzy innymi
jest zwizane z tym, e dym szybko uszkadza nabonek migawkowy, ktry nie
moe wtedy peni swojej funkcji oczyszczania. Skutkiem bywaj czsto drobne
infekcje bony luzowej, zwikszone wytwarzanie luzu i podranienie
powodujce kaszel.
To, e rzski nabonka migawkowego obecnie take s identyczne z rzskami
swobodnie pywajcych jednokomrkowcw, jest absolutnie oczywiste. W
zasadzie jest przecie obojtne, czy kto wprawia w ruch swobodnie pywajc
d za pomoc wiose, czy te d si przymocowuje, a nastpnie wytwarza
prdy w otaczajcej j wodzie przez wiosowanie. Komrki nabonka
migawkowego naszej oddechowej bony luzowej umieszczone s nieruchomo w
wy-cice tkankowej, uderzenia rzsek nie mog ich wic ruszy z miejsca. Za
niewolnikami".
Tak proste s wic rodki, dziki ktrym przyroda potrafi doprowadzi do tego,
aby jaki gatunek jako cao "zachowywa si" w sposb, o ktrym trudno
powiedzie co innego ni to, e jest to sposb inteligentny.
W tym momencie wikszo ludzi prawdopodobnie bdzie si wzdraga przed
uyciem przymiotnika "inteligentny". Dlaczego? Przyczyn jest naturalnie to, e
w potocznej mowie uywamy okrelenia "inteligentny" wycznie wtedy, gdy
mamy na myli planujce i przewidujce zachowanie si czowieka. Z tego
codziennego przyzwyczajenia wynika dla nas regua, e inteligencja i wyobrania
wystpowa mog tylko wtedy, gdy istnieje mzg dostatecznie wysoko
rozwinity do operowania tym, co rozumiemy pod tymi terminami. Jednake
pomimo i wydaje si to tak oczywiste, powinnimy nasz sd w tej sprawie
podda raz krytycznemu przemyleniu.
Czy nie dowiadczylimy ju wielokrotnie, w chwili gdy usiowalimy uwolni si
od perspektywy naszej codziennoci, e przyzwyczajenie jest zym doradc,
kiedy prbujemy stworzy sobie waciwy obraz wiata i naszej w nim pozycji?
Czy naprawd wolno nam odmwi jakiemu zachowaniu, jakiej reakcji na
zmieniajce si warunki rodowiska waloru celowoci, dziaania przemylanego,
a wic inteligentnego - w momencie gdy stwierdzamy, e nie istnieje mzg, w
ktrym przymioty te mogy si wylgn? Jakkolwiek myl taka jest niezwyka,
nie wtpi, e pozbawione przesdw rozpatrzenie historii przyrody zmusi nas
dzisiaj do przyznania, e istnieje rozum bez mzgu.
Take Attacus edwardsii, atlasem zwany motyl indyjski, zawdzicza
zdumiewajc sztuk maskowania si, dziki ktrej przeywa stadium
poczwarcze, tylko tak pozornie prostemu wspdziaaniu mutacji i selekcji. Na
pierwszych stronach tej ksiki opisaem, z jakim wyrafinowaniem, jakim wrcz
zda si niewiarygodnym trikiem ten may owad oszukuje swoich wrogw. Kto
przypatrzy si acuchowi wydarze, na ktrego kocu wreszcie bezbronna
poczwarka, otoczona pustymi atrapami, owinita w zwidy li, "znika" z oczu
swoich poeraczy, ten poczuje si znowu zmuszony do uywania terminw,
ktre zazwyczaj rezerwujemy dla inteligentnego zachowania.
W kocu bdziemy musieli pogodzi si z tym, e gsienica, przez celowe i
skomplikowane przygotowanie lici sucych maskowaniu, stosuje rodki
zapobiegawcze wobec ryzyka, ktre wystpi dopiero w przyszoci. Trud, ktry
podejmuje, jej samej adnej nie przyniesie korzyci. Stwarzana przez ni
ochrona dotyczy poczwarki, w jak si dopiero zamieni. Dziaanie gsienicy nie
jest wic zwizane z konkretn sytuacj, w jakiej si znajduje. Jest czym wicej
ni reakcj na aktualny bodziec rodowiska. Jest w obiektywnym, nie
ograniczonym znaczeniu tego sowa "przewidujce".
Nikt nie zaprzeczy, e istnieje bardzo wiele moliwoci maskowania si przez
zasonicie widoku i e prba zwikszenia efektu przez zbudowanie atrap
stanowi szczeglnie wysoko rozwinit strategi. Samo pojcie celowoci ju
tutaj nie wystarcza do opisu i wyjanienia. Dzieje si bowiem wicej anieli to, co
niezbdne. W tym przypadku spord wielu moliwoci maskowania, takich jak:
ubarwienie ochronne, wynalezienie otoczenia dostosowanego do wasnego
wygldu, zwyke ukrycie si, przykrycie materiaem dobranym z otoczenia itp.
wyowiony zosta pewien cile okrelony sposb i doprowadzony do perfekcji
przez technik tworzenia atrap. Czy takie zachowanie moemy w ogle nazwa
inaczej jak "pomysowe" czy te "dyktowane wyobrani"?
Pewne jest wreszcie, e zachowanie gsienicy wyzwala u istot ywych innego
gatunku take zupenie okrelone zachowanie, ktre z perspektywy gsienicy
naley oceni jako podane bd celowe. Musimy take przyzna, e gsienica
nie mogaby si pod tym wzgldem zachowa zrczniej, nawet gdyby cokolwiek
wiedziaa o psychologii ptakw. Spreparowanie puapki psychologicznej, sucej
odparciu potencjalnego przeladowcy przez powtarzajce si frustracje,
zasuguje oczywicie patrzc obiektywnie niewtpliwie na ocen
"pomysowe".
Przewidujce, wiadczce o wyobrani, pomysowe czy zachowaniu, ktre
spenia takie zaoenia, mamy prawo odmwi zakwalifikowania do kategorii
zachowa inteligentnych? Czy mamy zrezygnowa z uywania tych epitetw
tylko dlatego, e nie udaje nam si odnale mzgu, ktry by t inteligencj w
sobie mieci? Nie mam adnych wtpliwoci, e gdy taki wycigamy wniosek,
ulegamy znowu zudzeniu uroje antropocentrycznych.
Jake groteskowy jest sposb, w jaki czsto bezmylnie oceniamy nasze
pooenie. Czy nie zachowujemy si tak, jak gdyby miliardy lat dotychczasowej
historii Wszechwiata suyy tylko i wycznie temu, aby wytworzy nas i nasz
teraniejszo? Jak gdyby historia Ziemi, powstanie i dalszy rozwj ycia w
cigu co najmniej trzech miliardw lat, jak gdyby cay ten potny proces
osign dzisiaj swj cel i swoje zakoczenie w nas. Czy nie jest o wiele
bardziej realne, jeeli zaoymy, e historia, ktrej przebieg prbowalimy sobie
w tej ksice uzmysowi przynajmniej w zarysie, nie zatrzymaa si akurat
dzisiaj, za naszego ycia? e bdzie wybiegaa dalej w przyszo, ku jakiemu
celowi, o ktrym nie wiemy nic?
Inteligencji, ktr rozporzdzamy bez adnej wasnej zasugi, musimy uy do
tego, aby wydosta si z grzzawiska przyzwyczaje mylowych sugerowanych
nam przez codzienne dowiadczenia. Nasza teraniejszo nie jest niczym
innym, jak zdjciem migawkowym dowolnie wychwyconym z filogenetycznego
rozwoju, rozsadzajcego wszelkie ludzkie i wszelkie ziemskie skale. Nikt nie
moe nam powiedzie, dlaczego yjemy wanie dzisiaj, a nie przed tysicami lat
albo w jakiej dowolnie odlegej przyszoci.
Gdy pomylimy o dugich tysicach stuleci guchej i jeszcze nic o sobie nie
wiedzcej wiadomoci przed-czowieka, a wic o psychicznej strukturze
czowieka z historycznie wcale nie tak bardzo odlegej przeszoci, powinnimy
budowy, a wszystkie inne geny komrki pozostaj zablokowane na cay okres jej
ycia. (Nie potrzebuj chyba raz jeszcze zwraca uwagi na to, jaki ogrom nie
rozwizanych problemw kryje si za tym maym sowem "po prostu".)
Powiedzmy sobie wic aby naprzd zamkn ten temat e w praktyce na nic
si nam nie przyda bezsporna wiedza o tym, e w kadej z naszych komrek
skry zawarta jest informacja genetyczna o caym naszym ciele. Aby z jednej z
tych komrek skry wyhodowa w laboratorium bliniaka czowieka,
eksperymentator musiaby wiedzie, jak zdj blokady wszystkich zawartych w
tej komrce genw (u czowieka co najmniej kilka milionw), przy czym
odblokowanie to musiaoby nastpi celowo i dokadnie we waciwej kolejnoci
w czasie. Jest to zadanie, ktre pozostanie chyba absolutnie nie do rozwizania
jeszcze dla kilku pokole biologw.
Przyroda natomiast zna t zasad od nieprawdopodobnie dawnych czasw. Bez
tej moliwoci nie byaby moga doprowadzi do powstania nawet
jednokomrkowca. Rozmnoenie go bowiem przez podzia ju zakada dokadny
podzia jdra wraz z jego genononymi sznurami chromosomw, a wic proces,
ktry ju przy innej okazji, ze wzgldu na jego niebywa precyzj w czasie,
porwnywalimy do ukadu baletowego.
Teraz, na szczeblu wielokomrkowoci, opanowanie klawiatury genw umoliwia
przyrodzie wyspecjalizowanie poszczeglnych elementw budowlanych komrki
organizmu wyszego do ostatecznych granic moliwoci biologicznych. Kto
panuje nad rejestrami genw, ten moe w kadej poszczeglnej komrce
wyszuka odpowiednie geny i "gra" na tych, ktrych potrzebuje do osignicia
podanych cech i swoistych funkcji. Wynikiem jest zrnicowanie komrek, a
wic fakt, e rozmaite komrki wyszej istoty yjcej mog si midzy sob tak
nadzwyczajnie rni w zalenoci od penionych funkcji.
Na tym polega decydujcy postp, ktrym jest skok do wielokomrkowoci w
historii ycia. Dziki wyspecjalizowanym w ten sposb kamykom budulcowym
mona dla okrelonych funkcji i sprawnoci budowa narzdy o nie spotykanej
dotd doskonaoci. Polega to po prostu na tym, e wzgldnie mae elementy
budowlane pozwalaj konstruowa wzgldnie due narzdy w sposb bez
porwnania bardziej wyrafinowany i wszechstronny, anieli byo to moliwe przy
uyciu wzgldnie duych elementw budowlanych w ciele istot ywych, ktre
same skaday si tylko z jednej jedynej komrki. Jest to ta sama zasada, ktra
uzalenia jako obrazu od gstoci rastra, a tym samym od liczby punktw w
obrazie. Przy zym druku gazetowym (stosunkowo nieliczne bd stosunkowo
rzadkie punkty rastrowe) uzyskuje si o wiele mniej szczegw i odcieni anieli
w przypadku filmu fotograficznego o wysokim stopniu rozdzielczoci, z
mikroskopijnie drobnymi punktami barwnymi.
Powrcimy raz jeszcze do plamek ocznych, na ktre natrafilimy u
jednokomrkowcw (a take raz jeszcze do przypisu na s. 335). Nie ma adnej
gruncie, lecz take to, e co dla ryby jest zupenie niezwyke s cisze od
wody.
Przyczyn tego jest, e pcherze pawne, ktre one rwnie dawniej posiaday,
w cigu wielu milionw lat ycia na morskim dnie ulegy uwstecznieniu. W fazie
przystosowywania si stay si uciliwe przez swoj si wyporu. Gdy wic
paszczki potem znowu powrciy do toni wodnej, musiay wynale now
metod, aby w tym ywiole mc si porusza we wszystkich kierunkach.
Istnieje pewne prawido wyprowadzone z dowiadczenia, tak zwane prawo Doia
od nazwiska synnego belgijskiego paleontologa ktre powiada, e jeli
narzd uleg zanikowi, nigdy ponownie nie powstaje w toku dalszej ewolucji,
nawet wtedy gdy wydaje si, e dla nowego przestawienia sposobu bytowania
byoby to jak najbardziej celowe czy podane.2 Std doszo do tego, e
paszczki nauczyy si lata. Owe dziwaczne zwierzta dosownie lataj pod
wod, przy czym uywaj zewntrznych brzegw swoich spaszczonych cia jako
skrzyde, w ktrych nieustannie przebiegaj falujce ruchy od przodu do tyu.
Jest to latanie w tempie zwolnionym, poniewa woda jest gstsza od powietrza.
Ale paszczka, ktra choby na chwil przestanie uderza krawdzi swego
ciaa, natychmiast w wodzie opada na d.
Wobec takiej prehistorii i takich sukcesw zasady bezwarunkowego
przystosowywania si trudno si dziwi, e ycie po wyjciu z wody nadal
stosowao t sam recept. Istoty ywe, ktre wyemigroway na suchy ld,
znowu ca swoj zdolno przystosowawcz kieroway na to, aby podda si
panujcym tam obcym warunkom i podobnie jak do tej pory z biedy
wycign poytek. Udao im si to znowu w stopniu zdumiewajcym i
przynoszcym zaszczyt wynalazczyni ewolucji.
Jednake pod wolnym niebem owa bezwarunkowa gotowo do poddawania si
istniejcym warunkom pocigna za sob bardzo dziwny skutek. Po raz
pierwszy ycie zostao teraz przeniesione do otoczenia, ktrego jedn z
charakterystycznych cech byy nieustanne okresowe wahania temperatury. W
rytmicznej zmianie, uzalenionej od dnia i nocy, bywao stale na przemian raz
ciepo, raz zimno.
Oczywiste jest, e istoty ldowe zostay take wcignite w owe wahania. A
oznaczao to, e kadego wieczora, gdy Soce zachodzio i Ziemia si
ochadzaa, aktywno ich saba, a wreszcie zwierzta odrtwiae z zimna
traciy przytomno. Moliwe, e w okolicach rwnika, a take w okresach
upaw, nie kadej nocy dochodzio do tak skrajnych sytuacji. Jednake w
zasadzie wahania w intensywnoci ycia byy podwczas na caej kuli ziemskiej
nieuniknione, a w wyszych szerokociach geograficznych, na pnoc i poudnie
od rejonw podzwrotnikowych, prawdopodobnie w odstpach
dwunastogodzinnych cae ycie musiao ulega zatrzymaniu po nastaniu
nocnego chodu.
Kadego wieczora wic cae ycie gaso. Noc w lasach jaszczurw panowaa
martwa cisza. owcy przerywali polowanie. Zdobycz zamieraa w trakcie
ucieczki. Godny przestawa si poywia. Dopiero gdy nastpnego ranka Soce
pojawiao si na niebie, Czar pryska. Spostrzegamy to dzisiaj jeszcze,
obserwujc kad jaszczurk i kad salamandr. Jak wszystkim wiadomo,
dzieje si to dlatego, e zwierzta te s "zimnokrwiste".
Okrelenie to jest z gruntu faszywe. Tote utrudnia ono zrozumienie waciwej
istoty zjawiska. Zwierzta te bowiem nie s wcale zimne, lecz temperatura ich
ciaa nie jest dla nich swoista i to jest tutaj spraw decydujc. Po prostu
przejmuj one biernie warto temperatury otoczenia, co jest wyrazem ich
tradycyjnego poddawania si warunkom rodowiska. Naukowy termin fachowy
"poikilotermiczno", czyli "zmiennocieplno", znacznie lepiej oddaje stan
faktyczny.
W cigu dugich miliardw lat, kiedy ycie toczyo si w wodzie, rzecz ta nie
pocigaa za sob adnych odczuwalnych konsekwencji. Jak pamitamy, do
rajskich warunkw tego bytowania naleaa rwnie wygoda staoci
temperatury. Obecnie skoczyo si to raz na zawsze. Std w nowym otoczeniu
wszelkie ycie nagle zostao poddane nieuniknionemu
dwudziestoczterogodzinnemu cyklowi aktywnoci i letargicznego odrtwienia.
W tym potnym okresie, ktry upyn midzy momentem, gdy pierwsze pazy
opuciy wody, a kocem panowania jaszczurw, Ziemia przez swj obrt
narzucia ten rytm wszelkiemu yciu, wystpujcemu na jej kontynentach. Cao
nie miaa adnego sensu, nie przynosia adnych korzyci biologicznych, nie
moga by spoytkowana do jakiegokolwiek bd ewolucyjnego postpu. By to
po prostu nieunikniony, tpy wynik faktu, e szybko wszystkich reakcji
chemicznych maleje przy obnianiu si temperatury i e poniej pewnej
okrelonej granicy tak silnie zwolnione reakcje nie pozwalaj ju na efektywn
przemian materii. lepe konsekwencje tego faktu wyciskay swoje pitno na
wszystkim, co yo na kontynentach, przez okres 300 milionw lat.
Czyby to by powd, dla ktrego dzisiaj jeszcze wieczorem jestemy zmczeni?
Pomimo wszelkich wysikw do tej pory nie udao si fizjologom odkry
przekonywajcej przyczyny tego, e musimy spa. Z punktu widzenia
biologicznego nie jest to absolutnie konieczne. Czy nie jest wystarczajco
charakterystyczne, e mieszkacy mrz nie potrzebuj snu? Gdy wia wraz z tak
wielu innymi istotami ldowymi co nocy tracimy we nie przytomno, moe
budzi si w nas wspomnienie genowe o dziwacznym sposobie spdzania! nocy,
do jakiego zostay zmuszone jaszczury. Nie tak atwo pozby si
przyzwyczajenia trwajcego przez 300 milionw lat.
A wic w owych czasach zwierzta ldu "postrzegay" (w cakowicie pierwotnym
znaczeniu tego sowa) waciwie tylko poow ogromnie dugiego okresu. W
czasie drugiej poowy pozostaway nieruchome i nieprzytomne. Nie byo to dla
materii moliwa jest jedynie wtedy, gdy tworzce j cznie procesy chemiczne
s oddzielone od bezporedniego wpywu procesw przebiegajcych w
otoczeniu.
Zatem ycie od pierwszej chwili znajduje si w stanie pewnego napicia wobec
swego rodowiska, od ktrego musi si zdystansowa, aby mc si utwierdzi.
Powiedzmy tutaj na marginesie, e to z samej zasady niezbdne wyodrbnianie
si wtrnie stwarza konieczno nawizywania nowych kontaktw,
ukierunkowanych i zdolnych do doboru technik cznoci, pozwalajcych na
orientacj bez jednoczesnego ograniczania przez nowe formy oddziaywania
mozolnie osignitego stopnia niezalenoci. Odbudowanie cznoci ze
rodowiskiem uwzgldniajcej owe szczeglne wymagania oto waciwe
zadanie wszystkich narzdw zmysw, nawet najzwyklejszego "odbiornika
bodcw". Dopiero na tym tle funkcja ich staje si w peni zrozumiaa.
Pragnbym w tym miejscu wyrazi przypuszczenie, e rwnie i wyjcie z wody,
fakt, e ycie podjo si trudnych i penych ryzyka przenosin na ld, bdziemy
mogli naprawd poj tylko wtedy, gdy krok ten potraktujemy take jako wyraz
tej samej tendencji pojawiajcej si teraz na wyszym szczeblu rozwoju W takim
aspekcie jasne staje si to, co do tej pory zdawao si nieracjonalne i niecelowe.
Gdy bowiem takie przyjmiemy zaoenie, zrozumiemy, e to wanie wygoda
bytowania w wodzie bya tym, co w krok wyzwolio.
Rajskie warunki s to jednoczenie zawsze takie warunki, w ktrych wasna
konstytucja jednostki wspyje harmonijnie ze stanem rodowiska. Jest to
rwnie ten rodzaj bezpieczestwa i spokoju, w ktrym osobnik rozpywa si
biernie w rodowisku, pozwalajc si nie jego rytmowi. Nie ma wic w tym nic
dziwnego, e raj zawsze naley do przeszoci. Jest , on wspomnieniem
prymitywniejszego szczebla rozwoju, w ktrym indywiduum byo wolne od
wysiku niesienia siebie, od koniecznoci trzymania si w ryzach.
Wiem oczywicie dobrze, e podwczas, w okresie pierwszych krokw na ldzie,
nie byo tam jeszcze adnych konkurentw. Nikt nie przeczy, e ta okoliczno
miaa bezcenne korzyci dla pierwszych pazw i ryb dwudysznych. Ale
doprawdy potrzeboway takiej szansy. Cae przedsiwzicie byo i bez tego ju
dosy karkoomne. Musz natomiast zaprzeczy, jakoby mona byo udowodni,
e w brak konkurencji (ktry zreszt trwa niedugo) wystarcza jako wyjanienie,
e sama tylko korzy std wypywajca miaaby zrwnoway wszystkie
niebezpieczestwa, wszystkie wysiki i cae te niewyobraalnie wielkie nakady
na wytworzenie niezliczonych biologicznych "przerbek", ktrych wymagao owo
przesiedlenie.
To, co na pierwszy rzut oka wydawao si tak bezsensowne i niecelowe, ukazuje
si w zupenie innym wietle, szczeglnie wtedy, gdy si uwzgldni nastpujce
bezporednio potem etapy. I tym razem bowiem po wygnaniu z raju pojawia si
zdolno poznania. Nie trzeba uzasadnia, e w wodzie nigdy nie-byoby doszo
ze rodowiskiem.
Pierwotno tego kontaktu jest niewtpliw przyczyn, e narzd ten
Wystpowa, a w niektrych wypadkach jeszcze obecnie wystpuje, tylko u ryb,
pazw i gadw. Jest to charakterystyczne, e od czasu przestawienia si na
zasad ciepokrwistoci, a wic u ptakw i i ssakw, ju go nie zastajemy.
Jednake i w tych grupach zwierzt nie zanikn bez reszty, lecz zosta w sposb
niezwykle ciekawy i pouczajcy przebudowany i dalej rozwinity.
Znany niemiecki zoolog Karl von Frisch ju przed kilkudziesiciu laty zwrci
uwag na dziwne dziury czy te kanay odkrywane w sklepieniu czaszek
wymarych gadw. Pooenie i ksztat tych otworw budziy podejrzenie, e za
ycia badanych zwierzt mogy one zawiera narzd podobny do oka,
umieszczony tu ponad mzgiem i prawdopodobnie skierowany ku grze, a wic
w stron nieba. Mona byo snu mgliste domysy co do moliwych funkcji oka w
takim miejscu czaszki. Ale gdy raz ju zwrcono uwag na ewentualno
istnienia takiego oka i podjto systematyczne poszukiwania, niebawem odkryto
je rwnie u niektrych gatunkw dzisiaj jeszcze yjcych jaszczurek.
Od zewntrz stwierdzi mona u nich owo "oko ciemieniowe" w postaci maego
jasnego pcherzyka na szczycie sklepienia czaszki tylko przy bardzo dokadnym
ogldaniu lub uyciu lupy. Jednake gdy si bada jego budow pod
mikroskopem, okazuje si, e maleki ten twr jest mini-okiem, chocia bardzo
prymitywnym: jest ono pustym pcherzykiem, ktrego grna cianka jest
przezroczysta i nieco wystaje nad zewntrzne sklepienie czaszki, a ktrego dno
skada si ze wiatoczuych komrek; od komrek tych prowadz wkna
nerwowe do mzgu. Wprawdzie mae i w caym swym zaoeniu jeszcze nader
prymitywne, ale niewtpliwie jest to ju oko.
C mona ujrze okiem, ktre nieustannie spoglda nieruchomo w gr?
Odpowied jest prosta: Soce. Ciemieniowe oko gadw jest cigle jeszcze tylko
wyej rozwinitym "odbiornikiem wiata". Nic mona nim widzie we waciwym
tego sowa znaczeniu, zreszt nie takie ma ono zadanie. Tymczasem budowa
jego pozwala doskonale pozna, jak dotd przebiegaa droga do "widzenia".5
Skierowane ku niebu oko ciemieniowe u gadw prawdopodobnie steruje
aktywnoci zmieniajc si w rytmie nastpstwa dni i nocy. Oznacza to, e owe
zmiennocieplne zwierzta jednak doprowadziy do tego, e ju nie tylko daj si
rozgrzewa i ochadza, zalenie od temperatury rodowiska. Ich przemiana
materii a jest to bezspornie pewne udoskonalenie i racjonalizacja zostaje
najwidoczniej automatycznie hamowana, w chwili gdy umieszczony w sklepieniu
czaszki odbiornik wiata sygnalizuje stan Soca, ktry zapowiada nadejcie
nocy, a tym samym chodu paraliujcego dalsz aktywno.
Moliwe, e ten sam sygna wietlny wyzwala ponadto jeszcze co w rodzaju
odruchu powrotu do domu, a wic reakcji zapobiegajcej niebezpieczestwu, e
zwierz zostanie zaskoczone odrtwieniem wskutek zimna, zanim dotrze do
Teraz spr zaczto toczy wok problemu, czy to, co si przenosio, byo moe
tylko udoskonaleniem cakowicie oglnej zdolnoci do uczenia si, czy te
rzeczywicie szczegln, zupenie konkretn treci pamici. Rozwizania tej
kwestii naleao poszukiwa u zwierzt wyszych, ktre mona by nauczy
odpowiednio skomplikowanych zada. Jednym z uczonych, ktrzy zaryzykowali
powicenie wielu lat na przygotowanie i przeprowadzenie serii dowiadcze
zmierzajcych do celu, jaki wydawa si tak bardzo nieprawdopodobny by
Georges Ungar z Houston.
Po raz pierwszy Ungar osign sukces, gdy w 1965 roku wstrzykn
"niedowiadczonym" myszom koncentrat RNA pochodzcy z mzgw myszy
wytrenowanych. Myszy, ktrym wstrzyknito wycig, okazay si niewraliwe na
przeraajcy dwik gongu, a przynajmniej lk ich by o tyle sabszy, e
przyzwyczajenie pojawiao si u nich niewspmiernie szybciej, niby to nastpio
w trybie normalnym. Zatem w tym wypadku zastrzyk przekaza przyzwyczajenie
do bodca, ktrego zwierzta dowiadczalne same nigdy nie przeyy.
Ale uczony z Houston nie zadowoli si jeszcze takim dowodem. W niczym nie
ujmujc wagi zagadnieniom przyzwyczajania, uczony chcia koniecznie
przenosi prawdziwe treci pamici. W tym celu wytrenowa on szczury tak, aby
wbrew wrodzonemu instynktowi swego gatunku omijay pomieszczenia ciemne i
przebyway wycznie w wietle. Nauka polegaa znowu na wymierzaniu lekkich
uderze prdu elektrycznego, gdy zwierzta zachowyway si niezgodnie z
zamiarami eksperymentatora.
Szczury siedziay pojedynczo w maych klatkach, z ktrych kada podzielona
bya na ciemne i jasno owietlone przedziay; w kadym przedziale znajdowa si
pojemnik z pokarmem. Normalny szczur w takiej sytuacji pobiera poywienie
wycznie w ciemnym karmniku, szczury bowiem s zwierztami aktywnymi w
nocy. Tymczasem Ungar zwierzta swoje szybko od tego odzwyczai,
wyposaajc klatki w bardzo proste urzdzenie automatyczne, ktre kademu
szczurowi prbujcemu posuy si pojemnikiem w ciemnym pomieszczeniu
wymierzao lekkie uderzenie elektryczne, idce od maego rusztowania w
pododze klatki. Poniewa szczur jest zwierzciem niezwykle inteligentnym,
osobniki dowiadczalne w bardzo krtkim czasie nauczyy si tego, czego si
nauczy miay. Od tej pory definitywnie unikay wszystkich ciemnych przedziaw
swoich klatek i przebyway wycznie w czciach jasnych, czego nigdy nie
robiby normalny szczur w naturalnych warunkach.
Znamy ju dalszy cig dowiadczenia. Z mzgw owych szczurw, ktre
nauczyy si, e w odrnieniu od pozostaego szczurzego wiata, w klatkach
profesora Ungara wstpowanie na ciemne obszary nie jest wskazane, zosta
znowu spreparowany wycig moliwie obfitujcy w RNA. Jeeli byo tak, jak
przypuszcza Ungar, e substancja, z jakiej utworzone s wspomnienia, ma jaki
zwizek z RNA, wwczas lk przed ciemnoci, ktrego wyuczyy si
Zasada istniaa, w peni gotowa. Mzg musia tylko cao wcieli w siebie,
niczym prefabrykowany element budowlany. Podobnie jak prakomrki zrobiy to
z organellami.
A wic tutaj, na szczeblu kory pkul mzgowych, powtrzyo si ponownie to, co
dziao si raz po raz od pocztku dziejw: gotowe prefabrykowane elementy
poczyy si niczym mae kamyki budulcowe, tworzc dziki temu mozaik
kolejnego wyszego szczebla. Rewolucyjna nowo w odniesieniu do omawianej
tutaj funkcji nie polegaa wic na tym, jakoby umiejtno pamitania pojawia
si po raz pierwszy na Ziemi przez powstanie mzgw. Pami jest od
wszystkich mzgw starsza. Tak jak mwilimy ju przy okazji innych, gbiej
pooonych czci mzgu, osignicie kory pkul mzgowych sprowadza si
tylko do tego, aby t prastar funkcj uczyni przydatn dla jednostki.
Z tego punktu widzenia powstanie kory pkul mzgowych wydaje si konieczn
nieomal konsekwencj wynikajc z logiki dotychczasowego przebiegu. W
kadym razie w dziedzinie pamici kora pkul mzgowych okazuje si znowu
prawowitym potomkiem wodoru. Musz przyzna, e w odniesieniu do innych
funkcji psychicznych nie mona jeszcze tego pogldu rwnie wico uzasadni.
Natrafiamy tutaj znowu na jedn z tych luk naszej wiedzy, o ktrych ju tak
czsto bya mowa, ale nad ktrymi powtarzam to raz jeszcze mniej
powinnimy si zdumiewa anieli nad tym, e dostpna nam jest w ogle
orientacja w historii, ktr prbowaem zestawi w tej ksice. Niemniej poza
tym, co przytoczylimy, istniej rwnie inne wskazwki wspierajce pogld,
ktry uzasadnia cay do tej pory opisany rozwj, e rwnie szczebel
reprezentowany przez nasze pkule mzgowe stanowi wynik czenia si
podporzdkowanych jednostek.
Jeeli zostalimy ju przekonani, e nasza psychiczna zdolno pamitania jest
waciwie tylko zastosowaniem pewnej funkcji biologicznej, ktra istniaa dawno
przed powstaniem mzgw i wiadomoci, moe nam si zrazu zdawa, e
dotarlimy tym samym do ostatecznej granicy. A mianowicie do ostatecznej
granicy ustpstw, do jakich moemy si posun, jako jedyne yjce na Ziemi
istoty, ktrym w caej rozcigoci dostpny jest wymiar psychiczny. Moe bdzie
si nam zdawa, e ju wystarczajco przezwyciylimy nasz przesd
antropocentryczny, rozpierajc nas dum z tego, e jako "istoty duchowe"
rnimy si do wszelkich innych form ycia. Ale jest to tylko zudzenie.
Niewtpliwie czeka nas jeszcze w przyszoci kilka podobnych niespodzianek jak
ta, ktr sprawiy nam w ostatnich latach badania nad pamici.
Gdy wic nawet pod naporem argumentw bdziemy wreszcie gotowi uzna, e
zjawisko pamici nie jest ograniczone do tak zwanej sfery psychicznej, to na
pewno w pierwszej chwili stanowczo zaprzeczymy, jakoby to samo mogo
dotyczy moliwoci wymiany dowiadcze. Jasne, e nie tylko ludzie
wymieniaj midzy sob to, czego si nauczyli i dowiedzieli. Podobn
nabyte przez mutacje i selekcj funkcje oraz plan budowy, umoliwia wszystkim
organizmom uczestniczenie w tej wymianie dowiadcze, obejmujcej
najwyraniej cay wiat tego, co yje. A wic zawsze gdy jaka komrka
przetrzymuje atak wirusa (a komrki rozporzdzaj bardzo skutecznymi
mechanizmami obrony), uzyskuje ona szans skontrolowania ewentualnie
zawleczonych przez agresora genw pod wzgldem ich przydatnoci do
wasnych celw.
Jeeli wic ewolucja organizmw okrelonego gatunku moe w ten sposb
korzysta z genetycznego postpu i wynalazkw wszystkich innych istot
yjcych na tej Ziemi (prosz pomyle chociaby o uniwersalnej przydatnoci, a
wic wymienialnoci tysicy wymaganych do przemiany materii enzymw!),
wwczas odpada take zarzut, ktry dotd ewolucjonistw ze rodowiska
badaczy przyrody wprawia nieco w zakopotanie. Jakkolwiek okres trzech
miliardw lat, ktrymi rozporzdzaa ewolucja ycia ziemskiego, wydawa si
niewyobraalnie wielki, jest on jednak stosunkowo krtki na to, aby przypadkowy
mechanizm mutacji i selekcji pozwoli z jednokomrkowcw powsta istotom
wielokomrkowym, z organizmw morskich pazom i gadom i aby posun
rozwj jeszcze dalej, do wytworzenia rodu ludzkiego.
Argumenty przemawiajce za tym, e to mutacje i selekcja napdzaj ewolucj i
pozwalaj powsta z niszych form formom wyszym, s niezbite.
Niejednokrotnie omawialimy je w tej ksice. Dlatego te biolodzy ewolucjonici
nie ustpowali, gdy od czasu do czasu wyliczano im, jak krtki w rzeczywistoci
by ten okres na Ziemi. Ale bywali nieco speszeni wobec tego rodzaju zarzutw.
Wymiana genw za porednictwem wirusw usuna cay problem w sposb
absolutnie przekonywajcy. Jeeli kady wynalazek, kiedykolwiek dokonany
przez ewolucj, przedstawiany jest prdzej czy pniej innym istotom yjcym
do askawego wykorzystania, oznacza to, e postp ewolucyjny musia
dokonywa si wielokrotnie szybciej, anieli dotd wydawao si moliwe.
Gdy mylimy o wirusach, nie powinnimy jednostronnie bra pod uwag tylko
najbliszej fali grypy bd innych uciliwych skutkw zakaenia wirusowego.
Powinnimy natomiast pomyle o tym, e te mae twory w cigu swego
dugiego marszu poprzez wszystkie gatunki i rodzaje niczym wiejskie plotkary
(i z podobn do nich skutecznoci) przez miliardy lat niezmordowanie dbay o
to, aby adna genetyczna nowo nie pozostaa tajemnic ukryt przed
kimkolwiek, kto moe z ni potrafi co pocz. Wyglda prawie na to, e dzisiaj,
pi miliardw lat po powstaniu Ziemi, w ogle jeszcze mogoby nas nie by,
gdyby wirusy w cigu tego caego czasu nie byy utrzymyway w ruchu owej
genetycznej wymiany dowiadcze.
O tym, e rwnie i zdolno wyobrani nie jest bynajmniej ograniczona do
wymiaru psychicznego, jak si zwykle milczco zakada, bya ju mowa, kiedy
zajmowalimy si problemem, w jaki sposb krpak brzozowiec mg
Zupenie na pewno wiadomo jest czym nowym. Podobnie jak woda jest
wielk nowoci, gdy si j rozpatruje z poziomu odrbnych atomw. A pomimo
to oba zjawiska s rwnie bezspornie rezultatem kombinacji "starego". W
przypadku wody byy to dwa pierwiastki gazowe. W przypadku wiadomoci s
to poszczeglne funkcje przez nas wyliczone, a take zapewne jeszcze bardzo
liczne inne, ktre dotd nie ujawniy nam si tak wyranie; wszystkie one na
obecnie osignitym szczeblu rozwoju po raz pierwszy w poszczeglnych
organizmach podlegaj czeniu ze sob przez mzgi.
W przeywaniu jednostek wyposaonych w t wiadomo pochodzce od
rodowiska bodce zmysowe przemieniaj si w cechy istniejcych obiektywnie
przedmiotw. Tam gdzie pie mzgu potrafi tylko sygnalizowa wypywajce ze
rodowiska bodce, oznaczajce przynt bd zagroenie, i bezporednio
wyzwala odpowiadajce tym znaczeniom reakcje, tam zdolne do abstrakcji
pkule mzgowe rejestruj jakociowe waciwoci realnych rzeczy w wiecie
obiektywnie istniejcym.
Owo umoliwione dopiero przez pkule mzgowe przeywanie rzeczy w stanie
niezmiennego trwania (zamiast bodcw rodowiska, ktrych znaczenie zmienia
si w szerokim zasigu, w zalenoci od biologicznej konstytucji podmiotu)
stanowi podstaw nadawania przedmiotom ich nazw. To za jest pocztkiem
mowy. Stao przedmiotw pozwala nam wynajdywa okrelenia i stosowa je
do nich, cho z nimi samymi nazwy te nie s identyczne. W taki sposb powstaj
symbole jzykowe, stwarzajce rewolucyjn moliwo manipulowania sowami,
bez tego albo zanim aby realne, okrelane tymi nazwami przedmioty same
musiay by uruchamiane.
I to jest rwnie niewtpliwie co nowego. Ale w tym miejscu powinnimy
pamita o tym, e ewolucja nadzwyczaj skutecznie stosuje t sam zasad ju
od wielu miliardw lat na poziomie pooonym grubo poniej wiadomoci: szyfr
trjkowy DNA, w ktrego kolejnoci zmagazynowane s w jdrach naszych
komrek wszystkie nasze cechy i predyspozycje, tworzy litery pisma, ktre nie
jest identyczne z tym, co oznacza, a wic nie jest identyczne z nami samymi.
podobne metody nie posun nas ani o krok naprzd, skoro i tak zaoylimy
sobie ju prdko wiata.
A jaka byaby sytuacja, gdyby statki kosmiczne przewoziy nas z prdkoci
ponadwietln? Albo te co by si stao, gdyby fizyka przyszoci stworzya
moliwo opuszczenia naszej trjwymiarowej przestrzeni i przerzucenia
przedmiotw lub ludzi jednym skokiem, w jednej chwili, przez "nadprzestrze" do
najdalszych punktw tego Wszechwiata? Czy moemy cakowicie wykluczy
takie lub podobne moliwoci opisywane przez autorw powieci utopijnych, gdy
myl o milion lat wybiegamy w przyszo?
Tymczasem wcale nie musimy sobie ama gowy nad tym, czy w tego rodzaju
medytacjach chodzi o bezpodstawne fantazje, czy te o prawdopodobne
przysze moliwoci. Uwolni nas od tego amerykaski autor Artur C. Clarke,
publikujc przed paru laty dysertacj, w ktrej raz na zawsze definitywnie
doprowadzi do absurdu ide podboju Wszechwiata przez zaogowy lot
kosmiczny.3 Spjrzmy wic raz jeszcze na obraz mgawicy Andromedy. Jest ona
nie tylko naszym kosmicznym ssiadem, a wic obcym ukadem drogi mlecznej
pooonym najbliej naszej Drogi Mlecznej, do ktrej naley Soce. Jest rwnie
bardzo podobna do naszej Galaktyki. Skada si bowiem take mniej wicej z
200 miliardw gwiazd staych ("soc"), z ktrych wedug wspczesnych ocen co
najmniej sze procent, podobnie jak nasze Soce, jest okrane przez planety,
na ktrych mogo powsta ycie.
Sze procent 200 miliardw byoby to wic 12 miliardw ukadw
planetarnych rwnie w obrbie naszej Drogi Mlecznej. Argumentacja Clarke'a
odrzuca na moment wszelkie ograniczenia natury technicznej i zakada, e do
podry w obrbie naszej Drogi Mlecznej nie potrzebujemy w ogle ju adnego
czas u, e potrafimy wic przenie si w cigu jednej sekundy do kadego
dowolnego punktu tego Ukadu. Ponadto przyjmujemy dodatkowo jeszcze
oszaamiajce zaoenie, e w tej samej jednej jedynej sekundzie potrafimy
stwierdzi nie tylko to, czy gwiazda, na ktrej si znajdujemy, ma swj ukad
planetarny, lecz take w przypadku odpowiedzi twierdzcej czy istniej tam
istoty inteligentne. Wreszcie zakadamy rwnie, e w tej samej cigle sekundzie
moemy cao i zdrowo powrci z ow informacj do naszego ziemskiego
punktu wyjcia.
Potrzebowalimy wic zawsze tylko jednej sekundy na przebadanie jednej
gwiazdy staej oraz ewentualnie jej caego ukadu planetarnego. Jakie wwczas
byyby widoki? Odpowied jest druzgocca: nawet przy opisanych, absolutnie
fantastycznych zaoeniach moglibymy w cigu szedziesiciu lat pracowitego
ywota, w ktrym codziennie przez osiem godzin przeprowadzalibymy w kadej
sekundzie taki lot zwiadowczy, przebada tylko 0,3 procent gwiazd naszej
Galaktyki. Do spenetrowania owych 200 miliardw gwiazd dysponowalimy
bowiem 600 milionami sekund.
Drogi Mlecznej.
Czy od tej pory nie mona uwaa sondy za rodzaj wysanej z Ziemi
"kosmicznej poczty butelkowej"? Jakkolwiek znikoma byaby szansa
wobec niewyobraalnie wielkiej pustki midzy poszczeglnymi
ukadami sonecznymi naszej Drogi Mlecznej, Istnieje minimalna
moliwo, e "Pionier X" po locie trwajcym miliony lat zostanie
przechwycony przez si przycigania Jakiego obcego soca.
Gdyby za jedn z planet tego soca zamieszkiway Inteligentne
istoty yjce, ktre stworzyy rozwinit kultur techniczn l ktre
odnajd nasz sond (jak udowodnilimy w tekcie, wicej jest
danych na to, anieli wikszo ludzi dzisiaj jeszcze mniema), czy
nie byoby wrcz niewybaczalne, gdybymy nie postarali si o to,
aby w potencjalny odbiorca otrzyma take jak Informacj o
nadawcy "kosmicznej poczty butelkowej"? Takie rozumowanie
zachcio konstruktorw "Pioniera X" do wyposaenia sondy w ma
metalow pyt, na ktrej powierzchni wyryto obrazki i znaki
pokazane na naszym rysunku. Rysunek pary czowieczej informuje o
wygldzie nadawcy i jego dwupciowoci (przy czym oczywicie nie
wiadomo, czy pozaziemski odbiorca w ogle bdzie wiedzia, co z
tym pocz), umieszczenie rysunkw obu ludzkich figur na tle
szkicowego obrysu sondy ma przekaza prawdziw skal postaci.
Na dolnym brzegu pyty widzimy wyranie rysunek Ukadu
Sonecznego nadawcy, jego ojczystej planety jako miejsca startu
sondy oraz toru jej lotu.
Binarne symbole (jasne dla kadego matematyka) obok planet l do 9
przekazuj dane astronomiczne. Absolutn warto uytych do tego
liczb okrela symbol promieniujcego atomu wodoru na grnej
krawdzi obrazu: czstotliwo jego drga wynosi w caym
Kosmosie 70 nanosekund przy dugoci fal 21 centymetrw. Za
pomoc tak ustalonych wartoci obiektywnych promienista figura
porodku wskazuje w sposb precyzyjny miejsce l dat nadania.
Poszczeglne promienie bowiem podaj kierunek, w jakim z pozycji
nadawcy widoczne s pulsary, ktrych czstotliwo wasna podana
jest obok promieni, znowu przy uyciu symboli binarnych. Poniewa
jednak czstotliwo pulsara w miar czasu regularnie si
zmniejsza, odbiorca na podstawie porwnania tych danych z
wartociami zmierzonymi przez siebie w chwili przechwycenia sondy
moe zrekonstruowa sobie nie tylko miejsce startu, lecz take czas
przelotu aparatu.
Gdyby pokazana na naszej ilustracji pyta przez szczliwy
przypadek istotnie miaa kiedy wpa w rce (?) jakiego
Naukowcy z Green Bank ju przed kilku laty dziaali w tej sprawie przez par
miesicy, jednake daremnie. Potem zaniechano dalszych prb, poniewa
obliczenia statystyczne i astronomiczne wykazay, e anteny, jakimi
dysponowano, nie byy dostatecznie wielkie, aby wyowi wystpujce
ewentualnie sygnay kontaktowe spord zakcajcych szmerw
spowodowanych silnym promieniowaniem we Wszechwiecie. Tymczasem w
roku 1971 w Effelsberg koo Bonn dokonano powicenia najwikszego na kuli
ziemskiej sterowanego radioteleskopu z anten o rednicy 100 metrw. Po raz
pierwszy byby to aparat dostatecznie wielki do prowadzenia skutecznych
poszukiwa.
Nikt nie moe przewidzie, kiedy dojdzie do pierwszego kontaktu. Moe za kilka,
a moe dopiero po upywie tysicy lat. Rozwj nie liczy si z nasz
niecierpliwoci. Ale kiedy, pewnego dnia, odbierzemy tutaj na Ziemi sygna, a
nadawc bdzie inteligencja, ktra rozwina si na ktrym z innych cia
niebieskich. Dla Ziemi wydarzenie to bdzie oznaczao pocztek przemian,
wobec ktrych caa dotychczasowa historia zda si tylko czekaniem na t jedn
chwil. Odtd ludzko zostanie wcignita w pewien proces, w ktrym coraz
liczniejsze poszczeglne kultury planetarne bd si czyy w coraz wiksze
zwizki przez wymian wiadomoci. A wreszcie kiedy, w jakiej przyszoci, od
ktrej dziel nas jeszcze miliony lat, wszystkie kultury caej Drogi Mlecznej przez
sygnay radiowe, jak gdyby przez impulsy nerwowe, bd poczone w jeden
potny galaktyczny nad-organizm, wyposaony w wiadomo, a tre tej
wiadomoci blisza bdzie prawdzie anieli wszystko, co do tej pory istniao we
Wszechwiecie.
glonu. Na zdjciu wida, jak woskowate cienkie wici poruszajce koloni wystaj
z tej otoczki biakowej.
syntezach stosuje si zarwno materiay wyjciowe, jak i sposoby postpowania, ktre w naturalnych warunkach nie
istniej.
5 Formuujc cile] l naukowo musielibymy powiedzie, e w takich warunkach wszystkie istniejce w Kosmosie
zwizki chemiczne w najkrtszym czasie dyyby do utworzenia mieszaniny stanowicej roztwr i znajdujcej si w
rwnowadze termodynamicznej. Od tej chwili pod wzgldem chemicznym ju nic by si nie dziao. Po stosunkowo
krtkie] fazie "chemicznego pieka" nastpiaby ostateczno "grobowej ciszy termodynamicznej".
6 Wydaje si nam wskazane, aby teraz powtrzy raz jeszcze, e uytych w tym i innych miejscach sformuowa nie
naley rozumie tak, jakoby (w odniesieniu do omawianego miejsca w tekcie) przyroda rozwina rodki
przypieszenia reakcji chemicznych (albo nawet szukaa ich, a potem znalaza) po to, aby mc stworzy ycie.
Zanim ycie istniao, przyroda nic o nim nie "wiedziaa". Gdy wic ycie byo jeszcze spraw przyszoci, przyroda
nie moga mie adnych "informacji", ktre pozwoliyby jej w jakikolwiek sposb "uwzgldni" warunki, ktre stanowi
miay zaoenie tego ycia. Na s. 110 wyjanialimy, dlaczego tego rodzaju teleologiczny (skierowany na cel) pogld
jest niedopuszczalny. Powtarzam to dlatego, e w tekcie uywam stale pewnych sformuowa, ktre mog by
mylnie rozumiane jako teleologiczne. Pragn wic tutaj wyranie stwierdzi, e w adnym razie nie to mam na myli.
Owe sformuowania, ktre przyznaj to mog by le rozumiane, s uyte tylko dlatego, e jzyk nasz jest
zbudowany absolutnie "antropocentrycznie". Std owe pozornie teleologiczne sformuowania stanowi najlepsz
metod moliwie krtkiego i najprostszego wyjaniania skomplikowanych stanw faktycznych. Mwic inaczej:
gdyby prbowa, pod wzgldem jzykowym, w kadym opisie jeszcze bra pod uwag take kwesti waciwych
powiza czy procesw przyczynowo-pochodnych sposb prezentacji tematu staby si niezwykle zawiy, a tym
samym niepotrzebnie utrudnia zrozumienie.
7 Dodatek dla czytelnika, ktry uzna to wyjanienie za nie do szczegowe: cile biorc, czsteczki lipidw
zachowuj si tak, jak opisano w tekcie, tylko w warstwie granicznej midzy rnicymi si orodkami. Natomiast
przy powierzchni granicznej midzy dwoma orodkami wodnymi, Jak w przypadku omawianym w tekcie, warstwa
lipidw jest zbudowana bimolekularnie (z dwch czsteczek). W tej podwjnej warstwie czsteczki zwracaj si
zawsze ku sobie kocami hydrofobowymi, przeciwne za ich koce, zwane hydrofilowymi, wystaj z obu stron na
zewntrz, ku otaczajcemu orodkowi wodnemu.
8 Skamieniae pancerze wapienne maw l skorupiakw yjcych w tych pradawnych morzach zawieraj,
niezalenie od zwykego tlenu o ciarze atomowym 16, mae iloci izotopu tlenu o ciarze atomowym 18.
Stwierdzono, e tlen 18 tym atwiej ulega zwizaniu, im chodniejsze jest otoczenie. Utrwalony w kopalnych
skorupach wapiennych stosunek tlenu 16 do tlenu 18 pozwala wic na obliczenie (z dokadnoci do kilku stopni
Celsjusza) temperatury wody w czasie powstawania badanego pancerza wapiennego.
9 O tym, e spekulacje tego rodzaju (oczywicie dzisiaj jeszcze nic ponadto) s traktowane przez niektrych
naukowcw powanie, jako szansa na przyszo, wiadczy pewien przykad ze Stanw Zjednoczonych. Niedawno
czytalimy w prasie, e amerykaski biolog T. C. Hsu z Uniwersytetu Teksas rozpocz systematyczne zamraanie
komrek skry zwierzt nalecych do zagroonych wymarciem gatunkw. Myl przewodnia zaoenia takiego
"gboko zamroonego zoo" jest jasna: w jdrach zamroonych komrek, podobnie Jak w kadej komrce, tkwi
peny plan budowy organizmu, z ktrego pochodzi prbka skry. Jest wic w tym zamiar, by zakonserwowa metod
gbokiego zamraania t informacj dziedziczn dla przyszego pokolenia biochemikw, ktre moe na tej
podstawie potrafi powoa do ycia dawno ju wtedy wymare gatunki.
10 H. W. Thorpe, Der Mensch in der Evolution (Czowiek w ewolucji), Monachium 1969; zob. szczeglnie s. 6176.
11 J. Monod, Zufall und Notwendigkeit (Przypadek l konieczno), Monachium 1971. Moje krytyczne uwagi w tym
miejscu tekstu nie odnosz si oczywicie do caej ksiki Monoda. Jednake dla obrony swojej wasnej tezy Jestem
zmuszony rozprawi si. z argumentami tych autorw, ktrzy reprezentuj pogld, e ycie Jest moliwe i
wyobraalne tylko w znanej nam l na Ziemi urzeczywistnionej formie, w adnej innej nie. Take w przypadku
Monoda krytyka moja dotyczy wycznie tego aspektu Jego ksiki.
12 P. Jordan, Sind wir alleln im Kosmos? (Czy jestemy sami w Kosmosie?), Monachium 1970, s. 151165.
CZ TRZECIA: OD POWSTANIA PIERWSZEJ KOMRKI DO PODBOJU LDU
1 Taki podzia caego wiata przyrody oywionej na dwie dziedziny waciwie nie Jest zadowalajcy. Problemem
szczeglnym byy w tej sytuacji zawsze grzyby: dopki l rozrniao tylko zwierzta l roliny, trzeba byo Je lepiej
czy gorzej zalicza do rolin. Z drugie] strony jednak grzyby nie zawieraj chlorofilu, s wic, podobnie Jak
zwierzta, zdane na odywianie si substancjami organicznymi. Nie mog Ich jednak, tak jak zwierzta,
wykorzystywa same przez rozkadanie wasnymi enzymami. Grzyby prowadz wic ywot pasoytniczy bd na
martwej substancji organicznej (plenie), bd na ywych zwierztach czy rolinach, zabierajc im pokarm Ju
przetrawiony. Wobec tych trudnoci zakwalifikowania, a take po czci wobec opisanych w tym miejscu tekstu
nowych zdobyczy wiedzy, od kilku lat naukowcy zgodnie z propozycj amerykaskiego biologa R. H. Whittakera
dziel przyrod oywion ju nie na dwa, ale na pi samodzielnych "krlestw": 1. Krlestwo Monera. Monerami
biolodzy nazywaj wszystkich dzisiaj Jeszcze istniejcych przedstawicieli najbardziej pierwotnego i
najprymitywniejszego typu komrek, "komrki bezjdrowe" (czyli Prokaryota). Zalicza si wic tu wszystkie bakterie
oraz sinice. 2. Krlestwo Protlsta, do ktrych naley wielka liczba najrniejszych Jednokomrkowcw typu
"postpowego", wyposaonych w samodzielne Jdro i wyspecjalizowane organelle. Pozostae trzy wiaty tworz
wszystkie zbudowane z wielu komrek istoty yjce, skadajce si ze zrnicowanych, wyspecjalizowanych l wyej
rozwinitych potomnych form pochodzcych od Protista. Mianem "rolin" okrela si teraz wycznie te
wielokomrkowce, ktrych komrki zawieraj chloroplasty, ktre wic (przewanie) odywiaj si dziki fotosyntezie.
"Zwierztami" nazywa si wielokomrkowce, ktre do wyywienia musz pobiera gotowe ju organiczne
substancje, ktre wic musz poera roliny bd bezporednio, bd poerajc ywice si nimi zwierzta.
Wreszcie grzyby, ktre przy tym podziale otrzymay wasne, pite "krlestwo".
Podzia ten na pewno stanowi pewien postp. To, e nie jest jeszcze zupenie zadowalajcy, wynika chociaby z
faktu, e wirusy nadal nie maj swego jednoznacznego miejsca.
2 Do dzisiejszego dnia i na pewno take w najdalszej przyszoci stosunek pomidzy yciem a Jego rodowiskiem
Jest stosunkiem wzajemnej rwnowagi. Rwnowaga ta w cigu milionw lat ustalia si na Ziemi tak optymalnie, e
wywouje na nas uspokajajce wraenie rodowiska stabilnego i godnego zaufania. Wanie takie odczucie sugeruje
nam zawsze bdne pojcie o roli rodowiska Jako biernej sceny ycia. Dopiero przed paru laty wikszo z nas
uzmysowia sobie prawdziwe powizania przez dyskusje nad problemami rodowiskowymi. Nawet Jeeli
rwnowaga midzy ziemskim yciem a warunkami na powierzchni naszej planety w minionych epokach rozwoju
ustalia si pomylnie, stabilno naszego rodowiska wbrew wszelkim pozorom nie jest, take obecnie, adn
wartoci absolutn, niezalen od naszej aktywnoci. Nowe waciwoci ycia, jak objawiajca si dopiero od kilku
pokole zdolno czowieka do technicznego manipulowania swoim rodowiskiem, stanowi dzisiaj nieuniknione
zagroenie tej rwnowagi, zupenie tak samo jak w owych epokach historii Ziemi, o ktrych mowa w tym miejscu.
3 Naturalnie, wszystkie te rozwaania dotycz rwnie niemal dowolnie wielkiej liczby innych etapw ewolucji.
Abstrahujc od tego, e omawiany tutaj przykad po prostu chronologicznie naley do przebiegu relacjonowanej
historii, jest on szczeglnie pouczajcy, poniewa rzadko kiedy kategoryczno i swoisto wymaga, ktre trzeba
speni, daje si uchwyci tak obrazowo jak w tym przypadku, kiedy s one stworzone przez pojawienie si jednego
jedynego nowego skadnika atmosfery.
4 Przejcie od pierwszej, prymitywnej do drugiej, bardziej postpowej, czyli "wyszej" formy wiadomoci musiao
nastpi w historii naszego rodu przed dawnymi czasy wedug naszej obecnej wiedzy przed co najmniej 300
tysicami lat jako wynik wzgldnie powoli przebiegajcego ewolucyjnego procesu dojrzewania. Uwaam za
moliwe, e biblijna opowie o wygnaniu z raju, a wia ze wiata, w ktrym czowiek y ufnie pomidzy
zwierztami, do wiata, w ktrym zosta wystawiony na skutki poznania dobra i za z wszelkimi wynikajcymi std
konfliktami stanowi ubrane w mitologiczn szat wspomnienie tego rewolucyjnego przeomu samozrozumiena
czowieka, przeomu, ktry nastpi w prehistorycznych czasach.
5 To niezaprzeczalne twierdzenie jest jednym z najciszych zarzutw, ktre musi si postawi tezom Teilharda de
Chardina, tak skdind wspaniaym i godnym podziwu. W swojej ksice Czowiek w Kosmosie (Monachium 1965)
Chardin pisze: "Raz jeden i tylko raz w cigu swego planetarnego bytu Ziemia moga okry si yciem. Podobnie
ycie raz jeden l tylko raz jeden byo zdolne przekroczy prg wiadomej jani. Jeden jedyny czas kwitnienia myli, a
take jeden jedyny czas kwitnienia ycia. Od tej pory czowiek stanowi najwyszy wierzchoek drzewa. Nie wolno
nam o tym zapomnie. Tylko w nim, z wyczeniem wszystkiego innego, skupiaj si odtd nadzieje przyszoci
noosfery, a znaczy to nadzieje biogenezy, a wreszcie i kosmogenezy. Nie moe on wic nigdy przedwczenie si
skoczy ani stan w miejscu, ani przepa, chyba e jednoczenie rwnie Wszechwiat miaby si rozbi o swoje
przeznaczenie!"
Przy caym szacunku dla tego wielkiego czowieka trzeba jednak powiedzie, e wniosek kocowy, zawarty w
ostatnim zdaniu, stanowi wzorcowy przykad mylnej antropocentrycznej interpretacji przez milczce i bezzasadne
zaoenie, e w caym niewymiernie olbrzymim Wszechwiecie ycie i wiadomo mogy rozwin si tylko na
Ziemi, i wyprowadzony std zdumiewajcy wniosek, jakoby los caego Wszechwiata zalea od przebiegu historii
ludzkoci.
6 Kto interesuje si szczegowym uzasadnieniem darwinistycznego wyjanienia ewolucji, tego kierujemy do ktrej
z licznych odpowiednich publikacji, zrozumiaych take dla laika. Chciabym tutaj szczeglnie poleci znakomite mae
dzieo Darwin hat recht gesehen (Darwin oceni to trafnie) Konrada Lorenza (wydane w formie kieszonkowej).
Pragn take raz jeszcze wskaza na moj ksik Dzieci Wszechwiata, w ktrej o wiele szczegowiej
przedstawiem zaleno ewolucji od mutacji i selekcji, anieli to moliwe w powizaniu z tematem omawianym w tej
ksice. Poruszyem tam rwnie zagadnienie wymierania caych gatunkw oraz opisaem wpywy kosmiczne, ktre,
jak wynika z nowszych bada astronomicznych i geologicznych, oddziauj na rodzaj i tempo ewolucji, wkraczajc w
ten sposb z Wszechwiata w przebieg ycia ziemskiego.
7 Bardzo jest charakterystyczne i ciekawe z punktu widzenia pogldu reprezentowanego w tej ksice, e zasada
ewolucji (Jako rezultat przypadkowej poday l doboru przez rodowisko) nie ogranicza si wcale tylko do dziedziny
biologicznej ani nie pojawia si po raz pierwszy w dziejach dopiero z ni. Przypomnijmy sobie, e odegraa ona ju
decydujc rol przy abiotycznym powstaniu biopollmerw, a wic setki milionw lat przed ukazaniem si pierwszej
ywej komrki: pord niezliczonych chemicznie moliwych zwizkw powstaych na powierzchni pra-Ziemi od
pocztku gromadziy si te, ktre wykazyway najwiksz trwao w istniejcych warunkach rodowiska. Jak wic
mwilimy szczegowo w pierwszej czci tej ksiki, konsekwencje efektu Ureya selektywnie uprzywilejoway
kwasy nukleinowe i aminokwasy. W tym wypadku zatem rozwj zosta posunity naprzd w pewnym okrelonym
kierunku przez to, e indywidualne cechy praatmosfery wypray pord dowolnie i przypadkowo powstaych
zwizkw chemicznych (abstrahujc tutaj od pewnych skutkw okrelonych powinowactw chemicznych) kilka
nielicznych, jako "pasujce", i pozwoliy przez to z "chemicznego chaosu" sytuacji pierwotnej powsta pewnemu
charakterystycznemu porzdkowi.
Wreszcie chcielibymy w tym miejscu wspomnie przynajmniej, e ziemskie rodowisko, przez tak zwane
radioaktywne promieniowanie ta naszego naturalnego otoczenia, uczestniczy zgodnie z tym, co dzisiaj wiemy
rwnie w duej mierze w wyznaczaniu czasu trwania naszego ycia. Przyczyn tego, e yjemy siedemdziesitosiemdziesit lat, a nie tylko dwadziecia albo a piset, jest rwnie liczba procentowa wyzwalanych w naszym
organizmie mutacji, okrelona intensywnoci tego promieniowania. Przy biecym odnawianiu si tkanek naszego
ciaa, przez podzia komrek tworzcych te tkanki, w miar upywu lat sumuj si powstae w ten sposb bdy
podwajania, a wreszcie w coraz wikszej liczbie komrek osigaj one rozmiar, ktry powoduje coraz wiksze
uszkodzenie zdolnoci funkcjonowania komrek l tkanek. Istniej przekonujce wskazwki na to, e to powizanie
jest Jedn z przyczyn, dla ktrych si starzejemy. Na pewno nie jest to powd jedyny. Przecitne trwanie ycia Jest
take wielkoci utrwalon dziedzicznie (i jako taka indywidualnie zrnicowan, co jest udowodnione). Z drugiej
strony jednak nawet to dziedziczne ustalenie redniego trwania ycia ludzkiego zostao w toku ewolucji okrelone
prawdopodobnie czciowo take przez napromienienie powierzchni Ziemi. Istnieje bowiem zwizek biologiczny
pomidzy trwaniem pokolenia (to znaczy indywidualnym trwaniem ycia istot spokrewnionych ze sob) jakiego
gatunku a waciwym temu gatunkowi odsetkiem mutacji. Nie moemy si tutaj wdawa w szczegy, ale
powizanie takie jest w zasadzie swej atwo zrozumiae: na pewno istnieje co w rodzaju optymalnego odsetka
mutacji jakiego gatunku. Zbyt wiele mutacji zagraa jego trwaoci, zbyt mao jego zdolnoci przystosowania. Przy
danej z gry przyczynie, wyzwalajcej mutacje (jest ni stae promieniowanie ta), w odsetek mutacji jest midzy
innymi take zaleny od okresu, w ktrym komrki rozrodcze danego gatunku wystawione s na dziaanie tej
przyczyny, innymi sowy, od trwania fazy podnoci danego gatunku. To trwanie podnoci za z kolei znajduje si w
pewnym wywaonym stosunku do caego trwania indywidualnego ycia.
8 Byy co najmniej jeszcze dwie prby podjte przez przyrod oywion przezwycienia szczebla
jednokomrkowoci. Jedn jest obserwowana u wielu glonw i grzybw tendencja do dzielenia si jder
komrkowych bez nastpujcego potem podziau komrki. Wynika z tego jedno czne ciao protoplazmatyezne z
licznymi jdrami. Drug prb tworz tak zwane "lunie" (plazmodia) prymitywnych rolin luzowcw. cz si
one przejciowo w cigu swego cyklu yciowego w wielokomrkowe, wsplnie poruszajce si skupienia, w ktrych
mona rozpozna ju pewien podzia funkcji pomidzy rozmaitymi komrkami. Jednake adna z tych prb nie
wysza poza prymitywne zacztki.
9 Wszystkie opisane tu komrki maj chloroplasty. S wobec tego zielonkawo ubarwione, naley je zatem zalicza
do przodkw rolin, pomimo e w oczach laika ich aktywna ruchliwo zdaje si przeczy takiej klasyfikacji.
Natomiast zgodna z ni jest objawiajca si w ich zachowaniu pozytywna reakcja foto-taktyczna (fototaksja
dodatnia). Termin ten okrela po prostu ich tendencj do wypywania z ciemnoci ku jasnoci. Ta cakowicie
automatyczna reakcja gwarantuje, e komrki te, yjce w zasadzie z fotosyntezy, kieruj si w miar monoci
zawsze tam, gdzie wiato soneczne jest najintensywniejsze.
Niezbdne do takiej reakcji "odbiorniki wiata" utworzone s przez mae plamki pigmentowe o czerwonawym
wygldzie; kada komrka ma jedn tak plamk. Pochaniaj one wiato emitowane przez Soce. Jednake
inaczej ni w przypadku chloroplastw przechwycone promieniowanie nie jest wykorzystywane Jako rdo energii,
lecz do wyzwalania rozkazw sterujcych. Najwyraniej sia uderzenia wici rozmaitych komrek tworzcych tak
koloni dopty si zmienia, dopki pooone na przedzie (w kierunku pywania) plamki pigmentu nie zarejestruj
maksymalnej siy nawietlenia. W ten sposb kolonia poda zawsze ku najwikszej jasnoci.
10 Przed kilku laty przypadkowo natrafiem na pierwopis pewne] ksiki (o ile mi wiadomo nigdy si ona nie
ukazaa), w ktrej spekulacja na temat prymatu ONA, jako waciwego celu wszelkiej ewolucji, bya posunita a do
ostatecznych konsekwencji zamknitego pogldu na wiat. W niektrych szczegach byo to niezwykle pomysowo l
dowcipnie przeprowadzone. Tak wic na przykad autor reprezentowa pogld, e przyroda wycznie l jedynie
dlatego zainicjowaa ca ewolucj na Ziemi, aby wytworzy w kocu czowieka, a wraz z nim cywilizacj techniczn.
Jednake nie z tej przyczyny, jakoby czowiek i jego osignicia cywilizacyjne miay stanowi cel sam w sobie.
Wrcz przeciwnie. Cao naprawd nie bya jakoby niczym innym jak (nieuniknion) gigantyczn drog okrn, na
ktr przyroda musiaa wkroczy, aby DNA stworzy moliwo opuszczenia Ziemi i zakorzenienia si na innych
ciaach niebieskich. Szczytem cywilizacji bowiem jest technika astronautyczna. Prdzej czy pniej czowiek
nieuchronnie bdzie musia wpa na pomys (nie wiedzc wcale o tym, e tym samym podporzdkowuje si
nadrzdnym "celom" DNA) wysania we wszystkie strony Wszechwiata bezzaogowych sond zaadowanych
czsteczkami DNA. Gdy to nastpi, ludzko moe wygin, poniewa zostanie speniony sens jej egzystencji, ktry
czasie ucia pokarmw. Stanowi nieocenion korzy dla organizmu cepokrwistego z jego intensywniejsz
przemian materii i odpowiednio do tego zwikszonym zapotrzebowaniem na tlen (kady moe si o tym atwo
przekona na podstawie samoobserwacji).
4 W tym miejscu moe ml kto zarzuci, e jest to tylko opis formalny o charakterze tak bardzo oglnym, e taka
interpretacja mogaby dotyczy kadego dowolnie dobranego rozwoju, a zatem nie ma adnej wartoci
heurystycznej. Ale za takim zarzutem kryje si znowu antropocentryczne niezrozumienie historycznych
(filogenetycznych) powiza. Odparbym taki argument pytaniem, jak wobec tego naley sobie tumaczy, zgodnie z
tym rzekomo apriorystycznie tylko moliwym opisem formalnym, e pierwiastki mogy si czy na rozmaitych
szczeblach. Zarzut zakada bowiem, e jest to rzecz sama przez si zrozumiaa, i atomy potrafi czy si w
czsteczki, i e to samo dotyczy zdolnoci poszczeglnych komrek do wizania si w wielokomrkowe organizmy, i
tak dalej. Tymczasem jest wrcz przeciwnie, cho nie moemy ju tutaj poda adnego wyjanienia: ow cig
tendencj do czenia si musimy zaakceptowa jako pewien aksjomat rozwoju, podobnie jak istnienie l szczeglny
charakter praw natury.
5 Jednake oko ciemieniowe nie tak drog obrao do rozwinitego w peni optycznego narzdu postrzegania;
wobec cakowicie nieprzydatnego pooenia oka ciemieniowego na sklepieniu czaszki byoby to te bez sensu.
Pomimo to narzd ten moe suy za pogldowy model stadium przejciowego od prostego odbiornika wiata do
rozwinitego w peni oka ze zdolnoci widzenia. Pokrewiestwo wynika chociaby z tego, e oba rodzaje oczu
filogenetycznie wyrosy z tej samej czci mzgu: oba uwypukliy si z midzymzgowia jako pcherzykowate pki.
Chyba jest jasne, e ewolucja spord tych zacztkw wyksztacaa dalej do stopnia narzdw wzroku tylko takie, w
ktrych ze wzgldu na Ich pooenie w czaszce tkwiy odpowiednie moliwoci.
6 Przy obecnie stosowanych rodkach oglnego znieczulenia pacjent ju nie przeywa tego tak nieprzyjemnego
przejcia od pierwszego do drugiego stadium narkozy. Dziki tym rodkom potrzebn do operacji gboko narkozy
uzyskuje si tak szybko, e niespokojne stadium podniecenia nie wystpuje w ogle, nawet obiektywnie. Jednake
tych nowoczesnych rodkw rwnie dotyczy zasada, e przydatno ich jest tym wiksza, im wikszy Jest odstp
pomidzy steniem wymaganym do dostatecznie gbokiej narkozy a steniem, przy ktrym take nisza cz
pnia mzgu z pooonymi tam wanymi dla ycia orodkami regulacji zostaje objta narkoz. Odstp pomidzy tymi
dwoma steniami anestezjolog okrela jako zakres dziaania rodka oglnie znieczulajcego.
7 Bardzo wszechstronnie potwierdziy to operacje mzgu, ktre ze wzgldu na cakowit nieczuo tego narzdu
mog by wykonywane przy miejscowym znieczuleniu. Sabe bodce elektryczne w zakresie orodka wzroku na
korze pkuli mzgowej w okolicy potylicznej wyzwalaj zmienne przeycia optyczne, poczwszy od barwnych
byskw wietlnych a do przesuwajcych si scen obrazowych. Gdzie indziej, szczeglnie w okrelonych miejscach
pnia mzgu, wyzwala mona nastroje, ktre mog by tak bardzo silne, e pacjent w czasie operacji, lec na stole
z otwartym mzgiem, wybucha gromkim miechem. aden z pacjentw nie ma przy tym uczucia, e jest to sytuacja
sztuczna czy te tylko nienaturalna. aden z nich nie przeywa bodca elektrycznego jako tego, czym w istocie jest,
to znaczy jako bodca elektrycznego. Zalenie od miejsca mzgu, ktre jest dranione, wszyscy pacjenci
przeywaj zabieg jako realne optyczne postrzeganie, jako "prawdziwy", nagle ogarniajcy ich nastrj czy te w jaki
inny podobny sposb.
8 Z przyczyn cakowicie zrozumiaych stalimy si obecnie bardzo nieufni wobec wszelkich tradycyjnych wartoci nie
mogcych si wylegitymowa. Wie si z tym skonno do omieszania rnych form ascezy i wstrzemiliwoci,
rozpowszechnionych w dawnych wiekach, spord ktrych jedna jeszcze nadal istnieje w postaci celibatu ksiy w
Kociele katolickim; traktujemy to zjawisko wycznie Jako wyraz zabobonu, a nawet krytykujemy Jako metod
autorytarnego ucisku. Ale nie wolno nie zauwaa, e pod pewnym wzgldem takie tendencje maj swoje
uzasadnione : zdolno tumienia instynktowych wrodzonych sposobw zachowania z motyww racjonalnych jest
moliwoci zastrzeon wycznie czowiekowi spord wszystkich istot ziemskich. Dopiero jego pkule mzgowe
s dostatecznie wysoko rozwinite, aby rozporzdza impulsami pochodzcymi z pnia mzgu. Z tego punktu
widzenia zdolno dziaania "wbrew naturze" jest najbardziej ludzk z wszelkich ludzkich moliwoci. Takie
rozwaania mog nam wyjani, dlaczego asceza, w kadej formie, w wielu kulturach i we wszystkich czasach
cieszya si wielkim uznaniem i nadawaa pewien autorytet ascetom. Uwagi te naturalnie z drugiej strony nie
dostarczaj argumentw modnej obecnie dyskusji nad tym, czy w dzisiejszym spoeczestwie suszne Jest, aby
kolektywnie narzuca pewne formy wstrzemiliwoci.
9 Z przyczyn, ktrymi nie musimy si tutaj zajmowa, od pocztku byo raczej nieprawdopodobne, aby to zadanie
magazynowania indywidualnych treci pamici mogo by realizowane przez DNA.
10 B. Hassenstein, Aspekte der "Frelheit" Im Verhalten von Tieren (Aspekty "wolnoci" w zachowaniu zwierzt),
"Universitas", grudzie 1969.
CZ PITA: HISTORIA PRZYSZOCI
1 Nestor nauki o pszczoach Kar! von Frlsch opisuje, e w ulu, w miejscach wylgu, pszczoy utrzymuj sta
temperatur z dokadnoci nie ustpujc dziaaniu ludzkiego organizmu, a Jest to osignicie nie spotykane poza
tym w wiecie zimnokrwistych zgodnie zreszt z t nazw. Zwierzta uzyskuj ocieplenie przez przysuwanie si
blisko do siebie l zwikszony ruch, ochodzenie za przez rozprowadzenie wody i jej przypieszone parowanie
wywoane wachlowaniem skrzydami. (K. von Frlsch, Biologie, wyd. III, Monachium 1987, . 196.)
2 Zob. E. Verhtilsdonk, Das kosmische Abenteuer (Przygoda kosmiczna), Knecht Verlag 1964.
3 Zob. A. C. Clarke, Im huchsten Grade phantastlsch (Fantastyczne w najwyszym stopniu), Dusseldorf 1964.
4 W sprawie innych kultur planetarnych i przyszych moliwoci jednoczenia si przez czno radiow zob.: F.
Hoyle, Of men and galaxies (O ludziach i galaktykach), Washington Press 1964. Rozwaania nad niezbdnymi
cechami mldzygwiazdowych przekazw radiowych i zaoeniami poszukiwa kontaktw midzyplanetarnych zob.:
Meyers Handbuch ttber das Weltall, wyd. IV, Mannheim 1967. Poniej przykad przekazu, jaki ktrego dnia
moglibymy odebra z planety obcego ukadu sonecznego, przy zaoeniu, e prawida logicznego mylenia
abstrakcyjnego s jednakowe w caym Kosmosie:
111100001010010000110010000000100000101001000001100101100111100000110000110100000000100001000
010000100010101000010000000000000000000100010000000000101100000000000000000001000111011010110
101000000001010010000110010000111010101010000000001010101010000000001110101010111010110000000
010000000000000000010000000000000100010011111100000111010000010110000011100000001000000000100
000001000000011111000000101100010111010000000110010111110101111100010011111001000000000001111
1000000101100011111110000010000011000001100001000011000000011000101001000111100101111
Komputerowa analiza wykae natychmiast, e nastpowanie po sobie cznie 551 impulsw i braku impulsw nie
jest przypadkowe i e musi tu w gr wchodzi jaki przekaz zawierajcy informacj. Ale jak naley wiadomo
odszyfrowa? Pierwszy krok polega na ustaleniu, e 551 jest wynikiem mnoenia liczb pierwszych: 19 i 29. Wtedy i
tylko wtedy mona znaki uszeregowa w prostokcie bez reszty, gdy si je napisze Jedne pod drugimi (w
formacie, ktrego podstaw jest bok krtszy) w 29 wierszach, z ktrych kady zawiera 19 liczb {zob. s. 440). Jeeli
teraz zastpimy kad "l" czarnym kamykiem mozaikowym, a dla kadego "0" pozostawimy przerw, otrzymamy
obraz pokazany na s. 441, ktry zawiera zadziwiajco wiele informacji:
Posta na dole obrazu przedstawia najwyraniej nadawc, przy czym dowiadujemy si, e on rwnie jest
prymatem. Na lewej krawdzi obrazu od gry Soce, ku doowi 9 planet, ukad soneczny nadawcy, po stronie
prawej, obok pierwszych piciu planet liczby 1 do 5 w zapisie binarnym. Obok czwartej planety widnieje ponadto
(wypeniajc kart a do krawdzi prawej) przedstawiona w zapisie binarnym liczba 7 miliardw powizana z
obrazem nadawcy ukonie przebiegajc lini; taka jest liczba ludnoci na tej jego planecie ojczystej. Wiadomo,
e cywilizacja jego zna loty kosmiczne, wynika z tego, e obok drugiej i trzeciej planety obcego ukadu pojawiaj si
liczby 11 i 3000, ktre naley interpretowa jako informacj o istnieniu maych kolonii czy te stacji obserwacyjnych
na tych ciaach niebieskich. Po prawej stronie u gry symbole atomw wgla i tlenu: s to wic rwnie w ojczynie
autora wiadomoci najwaniejsze pierwiastki (od ktrych zaley przemiana materii?). Wreszcie po prawej stronie
"obrazu czowieczka" jeszcze dwa znaki w ksztacie litery T, sigajce dokadnie od gowy do ng nadawcy po obu
stronach liczby 31 (znowu w zapisie binarnym). Nadawca jest wic tak naley odczyta t informacj 31 razy
wikszy od "czego". O jak tu moe chodzi jednostk? Jedyn wielkoci identyczn dla nadawcy i odbiorcy jest
dugo fal, na jakiej wiadomo zostaa wypromieniowana i odebrana. Obca istota jest wic najprawdopodobniej 31
razy wiksza od uytej dugoci fal. Takiego "przekazu" do tej pory nikt jeszcze nie wysa ani nie odebra. Chodzi
tylko o pewien "model" zaprojektowany przez amerykaskiego naukowca Franka D. Drake'a w celu wykazania i
przebadania moliwoci porozumienia si na drodze radiowej z partnerem, od ktrego nie mona oczekiwa adnej
wsplnej waciwoci poza zdolnoci do logicznego mylenia. Istnieje zreszt sprawdzian dla tego modelu: zesp
naukowcw, ktrym przedoono do rozwizania ow informacj po prostu jako cig liczb, bez adnych dodatkowych
wyjanie rozgryz ten orzech w cigu dziesiciu godzin.