You are on page 1of 42

Aby rozpocz lektur,

kliknij na taki przycisk ,


ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.

Jeli chcesz poczy si z Portem Wydawniczym


LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniej.
Pawe Huelle

WIERSZE

2
Tower Press 2000

Copyright by Tower Press, Gdask 2000

3
Bursztyn, wapno...

Znakiem ju nie biaym, zakurzone i szare,


Ktrego odprysk rozciera na spoconej rce,
Zmieszane ze lin, puszczajce pcherze,
Zaprawione wilgoci doni i jzyka
Jest wapno dziwnym dla fantomem
Tamtego domu, gdzie otwarte bramy
S na poudniu kraju, porodku Galicji
Imion tak mrocznych jak Babka i Dziadek.
Tam chciaby umkn w chorob dziecistwa:
W przeczysty akt poznania: W odgosy wieczoru,
Zapach ziemi po deszczu, w rozmow,
W odlegy stuk pocigw, w pierwszy
Wytrysk nasienia gwatowny jak burza,
W kwitncy pas irysw na kracach posesji,
W huk deszczu sierpniowy, albo oddech
Schylonej cicho matki nad bkitem kodry.
Wskrzesi te chwile wie e niemoliwe,
Ani ocali. Jakime sposobem? Trzyma
Wic jasny leb bursztynu w doni
Zamiast okruchu wapna: Popkane ciany,
Okna bez szyb i wywalone bramy do ogrodu
Oto co widzi teraz w gszczu chwastw
Opltujcych potrzaskane belki
Starego szybu. Strudzeni wiertacze
Nie odebrawszy ostatniej zapaty
Odeszli milknc. On widzi ich twarze
Zbrzowiae od soca i zapachu nafty,
Lecz nie wie gdzie s, gdzie ich szuka moe,
Przez jakie portale przeszli. mierci,
Ktra muskajc ich metamorfoz
Przemieni w ycie nowe? Czyli te
Rozpaczy i zupenego kresu: Tam
Zamiast ki czarna jama ziemi
Otwiera szczelin bezszelestnym skurczem.

4
Bursztyn podnis spod buta. Wapno palcem zdrapa
Ze ciany willi (w Zoppot), w ktrej nikt nie mieszka,
Bo jeszcze nie lato. Jeszcze zimne wiatry
Targaj mu wosy. I czego chce wicej?
To jest zwyczajne ycie. Tak mwi do niego.

5
Elegia

Kiedy w pniach sosen zamilkn korniki


On jest przy tobie, w chodzie padziernika,
Tam, gdzie zardzay promie lizga si do rodka,
Badajc cienione lata jak dba zeschej trawy.

Nie ma psw przy nim, trbek i szczekania lisa,


Zgniej czerwieni sukna, ciemno alei,
Z pajczyn pleni, z oparw wilgoci
Wysnuwa mu tw posta sony wiatr zatoki.

Nic si nie dzieje. Ojciec pord ywych


Mwi o cenach zboa, koniecznej naprawie,
(Duch strzaska szyby gdy szalaa burza)
Trzeba wic wstawi desk do starej pergoli.

Pniej co o nadziei: Kobiety na blechu


Ju nacigaj ptno, nad nimi urawie,
Po drzewach biegnie dwik spiowych dzwonw,
Daleko stuka werbel k lokomotywy.

Wszystko przecie zmylone, bo nie byo Karpat


Ani tamtego domu z szerokim tarasem:
Ojczyzna lega potem w zakrcie ulicy,
Dokd bieg oglda zblaky szyld niemiecki.

Czno zepchnite w wod, obca mowa chopw,


Diabe nioscy kamie, ostry wrzask perkoza
W szalestwie lata, obleczone kurzem,
obiy pami kaszubskiej piosenki.

Teraz, wsparty o drzewo, ledzi myl obokw,


Liczy miedziane grodzie, ich lnice kaduby,
Wie, e nad miastem nie ujrzy anioa
Ani mczyzny konno, w krysztale powietrza.

Jam wykrotu i ukryte studnie


Przenosi tutaj, gdzie pochya cieka
Biegnie ze wzgrza, wolno opadajc
Na niewidzialne okna i blaszki paproci.

6
Wic nie muzyka, nie eksplozja gwiazdy
Bd mu zamykay obrt sfer niebieskich
W czas, kiedy pomie trawi czerwie lici
I wypala jzorem czelu korytarzy.

To drewna potrzask, czuoci twej zdrada


Zamknita w obrcz pospnej wilgoci
Toczy go jak choroba. Tysice mil przejdzie
W koronie milczenia, do krwi gryzc usta
Tam, gdzie zardzay promie lizga si do rodka,
Tam, gdzie w pniach sosen ustaje drenie
I czas planety zdaje si umiera
Z gazi wierku powleczon szronem.

7
***

Po takich epokach zostaj wywalone bramy


I puste oczodoy okien, nic wicej, doprawdy,
Szczeglnie na dworcach widz dziadka Karola
W kraciastej marynarce z pkat walizk,
Obok zawszonej chopki, na kach modlitwy
Sycha tych co zbawieni. Nie wida Chrystusa,
A jednak wierz. Pocigi ze Wschodu na Zachd
Przenosz nowin, a ojciec w nasieniu nosi mj zalek
I pije wdk z rosyjskim lejtnantem,
Zanim wyruszy dalej, na jaow ziemi.

8
***

W jego snach tunele przej podziemnych


Przypominaj kocioy, puste hale fabryczne
S geometryczn wizj paacw, linie autostrad
Biegn do wntrza gr, pamita, co przed mierci
Mwia jego babka chodziam, chodziam,
Po obcym domu, jedne drzwi prowadziy do
Drugich a potem nastpne i tak cigle,
Zanim nie obudzi mnie lekarz.

Ktrego razu przey to samo w szkole:


Dugie korytarze zniky, nie miay koca
Okna i drzwi do klas, adnej przy tym
Muzyki czy podejrzanych gosw.

Przebudzony udziela dziwnych odpowiedzi,


Na przykad: Jestem w Zamku witego Anioa,
Albo: Zielone jabuszko toczy si syszc
wiato, pniej widzi jego drgajce czsteczki,
Daleko, daleko, w samym kocu rkawa.

9
***

Chopiec taczcy reggae o wicie na play,


Mczyzna, z ktrym sypiaa, ten sam,
Ktry bawi Ci opowiadaniem anegdot
O pewnej damie z poudnia albo o samochodowej
Przejadce Romana Sanguszki, ksicia,
Ten sam, dziesi lat pniej, przeraony
Czerwieni dywanu, owalem secesyjnych stiukw,
Fryzem rzebionej porczy fotela i kadym
Detalem pokoju z oknem od strony zatoki,
Ten sam mczyzna pijcy wdk
W hotelowym pokoju, wykrzykujcy
Bazestwa w dziesiciu jzykach,
Przeklina teraz jasn ziele lici,
Wezbrane wody rzeki i biel czystej kartki,
Po ktrej biegnie mrwka faraona.

Tymczasem deszcz zmywa lady Twoich stp na piasku


I jak co roku przed witami zapach wilgotnego drzewa
Miesza si z cynamonem, imbirem, muszkatem.

10
***

Jak niewiele trzeba nam byo snu, pamitasz,


Aby objawi si duch: Musn palcami ciao,
Strzepn supek popiou nagle z papierosa
I zaraz graa rytmiczna muzyka
Zim w maym pokoju pomidzy szybami,
Latem na czubkach sosen, ktremy
Ogldali z gowami w trawie, obserwujc niebo:
Biegnie chopiec dolin w jasnym tyglu soca,
Gdzie w stron Oliwy pynie krta rzeka,
Zielon wysp Opactwa Cystersw,
Skd wida wiee i linie zatoki.
Ale tam jest ju miasto waciwie niemieckie,
Czerwone skosy dachw, drewno przybudwek
I wyblaka w pyle miodowych tynkw,
W ktrych dziesicioletni zapisa to wszystko,
Take zapach jesieni, kiedy zgnie licie
Wiatr pdzi z cmentarza na moj ulic,
W nieksztatnym jzyku gotyckiej litery,
Skd tylko skok by na przedmiecie Langfuhr.

11
Krl-Duch

Wyej chopita, wyej me dzieciny,


Pucate cherubinki, rowe bobasy,
Czekaj na was czki, ruczaje, doliny,
Koniki zociste, jedwab i atasy.

Gdy ju bdziecie bladawe anioki


Rczta skada i mwi paciorek,
Ja powykrcam wasze kruche rczki
I cisn jak kocita w przepacisty worek.

Potem bd wyrywa niewinne czoneczki,


Wszystkie was por, a wreszcie przetrawi,
A zrozumiej stroskane mateczki,
Co z Panem Bogiem jest zaczyna spraw.

12
***

Tego roku nie bylimy nad Atlantykiem,


Zapach ryb, chrzst muszli to wszystko
Pozostao na dnie szuflady obok cygar,
Skrawka papieru i miedzianej blaszki...

13
***

Jeli naprawd chcesz odpocz,


Wybieraj deszcz zamiast komunikatw,
A moje donie wybierz
Zamiast kawaka czego dla czego i po co.

Cho nie ma za oknem Sorakte


Spjrz, mae wzgrze i wanie
Teraz okryte pierwszym niegiem.

Zapal papierosa, pomyl, ile


Dachw na starym miecie
Przysypa ranny wiatr.

14
***

My, Austriacy, mamy w sobie t lekko


Wiedeskich porankw. Ponury Beethoven
To tylko chwila w naszej biografii, s przecie
Bakaskie tace, kawa po turecku,
Blichtr polskich panw, wgierska ywotno
I dugie treny hrabianek z Galicji,
Kiedy przechodz Prater, mylc o Cesarzu...

15
***

Ojciec nie lubi kamstwa, przeklestw, alkoholu,


Bd czysty mwi tylko to nam zostaje,
Nawet jeli nie wiara w Boga, synu,
S momenty, kiedy wiato przestaje by
Zwyczajnym blaskiem, mio podaniem
S takie momenty w yciu kadego czowieka.

16
***

Nie przywizuj si do niczego mwi dziadek


Bo to zwiksza cierpienie: rzeczy, miasta, ludzie
Odchodz w przeszo, bdziesz kocha pustk,
A taka straszna mio niegodna czowieka.

17
***

Niedobrze jest by wygnacem mwi matka


Obce donie podaj szklank herbaty
I wszystko niezrozumiae jest, nawet Bg
Troszczy si mniej o ciebie,
A kade ko pachnie innym czowiekiem.

18
Ksidzu Markowi Wittbrotowi

Co mogem opowiedzie?
Histori wiecznie nieobecnych mczyzn,
Przegranych wojen, poronie w podry,
Domw, ktre zmieniay wacicieli
Jak epoka krj sukien albo kapelusza.

I zawsze tak samo: Tu nawet kobiety


Podlegay cichemu prawu: O mioci mwi si
Szeptem, albo milczy, eby nie kusi losu.

Mnie ocalia Babka Maria: Godzinami opowiadaa


Jak pikne byy ogrody, jaka uroda drzew...
Inni gonili na sportowe wiece,
Kupowali telewizory, grali w toto-lotka.

Zapomnie. Odrzuci. Ojciec nad miark wdki


Upiera si przy widmach, bije piciami w skronie,
To musi mie swoje granice woa,
A matka jest umczona. Nie wie co robi. Pacze.

Potem wnoszono meble i wynoszono,


Starzy ludzie umierali coraz czciej,
Dzieci bez adresu gray szkiekiem w klasy,
Asfalt zastpi bruki. Kto mwi o Bogu
Ale nie zawsze z najwikszym uznaniem...

Trzaskay drzwi. Zawsze w tej samej bramie.

19
***

W Dolinie Abrahama spotykaem drwali,


Rzzia mechaniczna pia, stukay siekiery,
Sosna padaa obok dbu, na koniec olszyna
W strukach tytoniowego dymu spyna w zarola.

Bkitne ich bluzy, kraciaste koszule


Migay w gstwinie lici, nachylali gowy,
Potem zalega cisza, jedli chleb, pili wdk,
W chodnym powietrzu wrzenia, cakiem niewidzialni.

20
***

Ruda kita wiewirki, ten skaczcy pomie


Z drzewa na drzewo jest tylko zachwytem
Patrzcej na dziewczynki, ktra jeszcze nie wie,
Jak odrni li grabu od licia kasztana
I pewnie znowu spni si do szkoy.

21
***

Lubi okrty z orzecha puszczane przez dzieci


W brudnej wodzie kauy, szczeglnie gdy soce
Wychodzi zza chmur, tafla jest brzowa,
I wiatr niesie je prdko do drugiego brzegu.

22
***

Take st, lampa i krzeso i zmita koszula


Nale do tego wiata. O tamtym myli niewiele
Stojc chwilami przy oknie: Dlaczego samochody
Przypominaj mu rzek, dlaczego wiata bistra
Kojarzy z jazd pocigiem i dlaczego
Boi si pustych korytarzy, zapachu wiec
I biaej kartki papieru lecej na stole?

23
To

By moe jest za nami, idzie z tyu,


Poda krok w krok i sycha to niczym
Kobiece obcasy, w pustej uliczce,
Wieczorem.

Moe gdzie powyej, ale wtedy jest


Niewidzialne i tylko niektrzy mog
Ujrze czasami wiato.

Wwczas pisz traktaty albo milcz do mierci


Z przeraenia. Niezwyke musz by takie chwile,
Niewyobraalne wprost.

Dawniej byli tacy, ktrzy przez cae ycie


Badali spraw, tracili modo, wzrok, majtek,
Ale te nie wiedzieli.

Od takich pyta mona zwyczajnie oszale:


Jedyna pewno, to ta, e nie ma adnej
Pociechy ani odpowiedzi.

24
Opactwo Cystersw Oliwa

te oczy clocharda ledziy uwanie


Schylon posta, mg by wit zaranny
Albo zmierzchania pora, zgiek obcego miasta
Wkrada si w szelest kropel, wabic z odlegoci
Szare awy kamienne i pkola kadek,
Ktre mija powoli ponad tafl wody.

Dugie odzie patykw przybiy do brzegu


I fala brudnej wody koysaa tratw:
Podobni gronym bogom, w skry obleczeni,
Nieli na krzywych rogach krew, ogie i wojn,
Tam, gdzie pogodne wzgrza i wiee katedry
Odbija ziele stawu w ksztacie jego twarzy.

Mrwka toczya kamie. Przed szalestwem miecza


Wynis j prdki strumie i cisnwszy w boto
Dalej spywa do morza, mski but ze skry
Sta si narzdziem losu, wysp ocalenia,
Mg by brata z Brzenicy, z La Ferte, z Morimond,
Przybyego tu w sprawach sztuki sadowniczej
Zeszego jeszcze lata, w czas obfitych zbiorw.

Przysiada w cieniu wizu. Aleje bukszpanu


Wiody na pokuszenie pi anielskich zmysw,
Mnisi wzruszali ziemi, ddownice pod spodem
Czuy ich krew gorc stojc umierali
Wsparci o trzonki szpadli, rydle i motyki,
Za jednym sztychem mierci, ale nie od stali
Wykutej w zimnych fiordach pnocnej Norwegii.

Brzowy lak pieczci zastyga zuchwale


W spojrzeniu opata, do Miasta posaniec
Ruszy jeszcze przed witem, gdzie dymicych mrowisk
Znacz si ywe strupy na przesiekach puszczy,
I na poudnie wola wzrok wdrowca gwiazda
Przez gr pospnych mroczne krajobrazy, tam
Gdzie prawdziwe ycie rodzi si chrzecijastwa,
Rozkwita ga wiary, rdo stu ogrodw.

25
Teraz w cieniu spichlerza kluczya procesja,
Onej szkielet przewodzi z osinowym koem,
Idc tukli powietrze, w odblasku pochodni
Taczy midzy ogniami stary m brodaty,
Zagray dzwony, w stuk dwustu koatek
Wplta si gos chrapliwy martwego przybysza:
Jako wygnani bd z kracw wszelkiej ziemi,
Jad smoczy wino ich, trucizna mij okrutna!

Chd dry powietrze. Ciko kute kraty


Wygnay wzrok clocharda i muszla limaka
Zamknita w bryce lodu, za bram z elaza
wiecia nam jak gwiazda krysztaem spirali
Na wszystkie wiata strony. Zgiek obcego miasta
Miesza si z hukiem morza, nasta czas odwrotu,
cieniay si wizania, zwary szczeliny,
A zamkn wszystko w cegle szary mur opactwa.

26
Moja Ojczyzna

W gorczce przemierzaem konno trzydzieci wiorst dziennie,


Wierzchowiec pokrywa si pian, chrapami dotykajc ziemi,
Tukem go jeszcze harapem, w boki wbijaem ostrogi
I chopskie pogrzeby przeskakiwaem jak rzeki mocnym
szarpniciem strzemienia,
Nie majc przy sobie szabli, pistoletu, strzelby.

We nie przychodzia do mnie obrazem attyckiej kolumny


Strzaskanej uderzeniem piorunu, jej marmurowy pilaster
Lea u stp rozwalony w mae bryki kamienne,
A ja krzyczaem budzc si w mokrej od potu pocieli
Nie pozwalam!

Kiedy Ojciec Pafnucy sprowadzi do domu trzech medykw,


Kazaem psy spuci z acucha i hajduk Wasylko nabija strzelb,
I nawet gdyby Pan Bg sam przyszed wtedy do mnie
Wygnabym precz lub zada sprawy przed trybunaem historii.

Wreszcie umarem, sdzili w okolicy, e od postradania zmysw,


Biegaem wyjc po pokojach w bielinie i z puginaem w doni,
Tymczasem ujrzaem j na ksztat wioskowej dziewczyny,
Tej, co j gwacili Moskale rok temu obok krzya, tu, na rozstaju
drg,

I krew uderzya mi do gowy.

27
Metafizyka

Niosc wiatr w twoich wosach


Przychodzi do mnie: Zimny, obojtny,
Widz go wanie, jak odszed od stou,
Na ktrym zostawi popi z cygarniczki
I rozrzucone w nieadzie papiery
Obok porcelanowej figurki tancerki:

Nie ma adnej ojczyzny. I boli a nadto


eby zrozumie to sowo zatrata,
Bardziej nili smagnicie nahajem w policzek
Albo bagnetu sztych w czasie potyczki.

Wiod j czasem pamitnej jesieni


Poprzez aleje parku, przez marmur posgw
Poustawianych tutaj monarszym kaprysem,
W ktrych odbija suknie barw rdzawej miedzi.

Dwr nader wymylny, krl by krtkowidzem


I aby podziwia plsy francuskiej kokoty,
Na sam scen przysunwszy fotel,
Doni bi brawo o do, w atas spowity.

Teraz, kiedy z ni id w rzece zeschych lici


Czaszk tamtego, odart z peruki
Czerw toczy i zamilky brawa
W ostatnim krzyku zabranych prowincji.

Pytaj, czy go ocali zeschy strup pamici,


Kiedy odchodzi z bia warstw pudru
Na obu policzkach, czy go nie zniechci
Konterfekt wasny na konopnym sznurze,
Ktry plebs, dotd pokorny, zawiesiwszy woa
Jego imieniem: In effigie Szczsny.

28
Artur S. albo ulica Polanki

Koczy si miasto i wysokie trawy rosn wyej potu,


Stare kobiety w ogrodach susz wypran bielizn,
Dawno zmarli mczyni w zrujnowanych dworach
Wci myl o przegranej wojnie, chodz po pokojach,
Wic tak wyglda nico mylisz jakby zeszej zimy
Kiedy opady licie widzia ze wzgrza zatok
I wiata cudzoziemskich parowcw obojtne na wszystko
Napaway ci smutkiem i nieokrelon tsknot,
Tymczasem znw jest lato i fruwajce mrwki
Lduj na stole obok dzbanka z kaw,
Kiedy zapach ywicy, kiedy biel obrusu i zoty
Pasek wok filianki nie obchodz ci wcale
Podobnie jak crki ssiadw haasujce w ogrodzie
Z bolesn dz ycia, z umiowaniem wzrostu
Kipicym w yach, w ich bursztynowych onach,
Wic jednak wybieram smutek mylisz
Z jego kruchoci konieczn, z chodem morza,
Ktrego nie opisze gadkie wntrze muszli
Przywiezionej z Krlewca, ani nie wyrazi ucisk
Dziewicy ony matki kochanki czy prababki
W moim pustym pokoju przy tej przekltej ulicy,
Kiedy wiatr porusza przezroczyste firanki,
I strach, bo tak ju to bdzie trwao a do koca wiata
I nic, nic si zmieni, a pniej tak samo...

29
Johan W.G.

Ubolewam, doprawdy, nad sabociami filologii


C bardziej niewaciwego, od docieka
Czy Faust umar istotnie na stokach Schwarzwaldu,
Albo gdzie pierwej studiowa w Krakowie czy Heildelbergu?

Prawdopodobnie nie napisa Hollenzwang


Ani te bywa na cesarskim dworze.
Strawiem nad tym wiele dni i nocy
Pozosta bl oczu i ogarki wiec.

Jak on, zmierzaem do kresu wszelkiej sztuki


Wabiony nadziej i dane mi byo truchle ze zgrozy:
Jeli jest mdro, to w ograniczeniu pyta,
Po tym poznaje si bowiem mistrza od modzieca.

Nie powiedziaem te, ile ukrywa si w rytmie,


Z ktrego powstaje duch, roztropniej byo jednak
Zaj si socem Grecji, traktatem o barwach
I rozwaaniem o harmonii bytu.

30
Fryderyk H.

Szalestwem mwili jest dowodzi


Prawd ponad miar ludzkiego rozumu:
Przekonywaem stolarza, e kropla na szybie
Mieci w sobie ocean, a ziarno yta
Zawiera pen chwa Najwyszego.

Czasem Pikno, Mio i Prawda


Obejmoway mnie nagle wtedy skrzyda
Tumiy stukot motka i zastygaem
W bezruchu, eby nie uroni Sowa.

Popatrz krzyczaa jego kobieta znowu


Ten rarg stoi jak drewniany sup!
Wic wybiegaem z warsztatu zapisa,
Co powiedziay tamte gosy.

W 1812, kiedy Tybing zasypa nieg,


Trzymaem w doni zamarznit mrwk
I po raz pierwszy od lat mogem paka
Wiedzc ju, e nigdy nie ujrz Aten.

Wolno mwiem do Zimmera


Jest spraw ksztatu powstajcego z chaosu,
A potem wolno, umiechajc si, strugaem desk
Rwnymi pocigniciami hebla, w zupenym milczeniu.

31
Caspar David F.

Kto jest ten drugi nad brzegiem morza


W dugiej opoczy i staroniemieckim birecie,
Ten, stojcy obok mnie w Sudetach
Nigdy nie mogem zapamita jego twarzy.

Pytaem, czemu wit tak jest podobny do zmierzchu


A jody przy powiacie s jeszcze ciemniejsze,
Skd w nim zamiowanie do skalnych rozpadlin,
Ruin kociow i opustoszaych cmentarzy?

Raz, spotkaem go w lesie, kiedy oglda


Rude korony drzew, cisza bya tak wielka,
e syszaem komiki w mrocznych korytarzach
Nagle mi znikn i wtedy zobaczyem strumie.

Tamtej nocy w peni ksiyca


Stalimy obaj na przeczy
I omal nie runem w d
Na widok w miejsce dwch jednego cienia.

Pniej, latami przyszo wspina si na gr,


Ktra nie miaa nazwy w jakimkolwiek z jzykw,
Mija po drodze zamglone krajobrazy,
A olepio mnie promieniejce wiato krzya.

32
Georg Wilhelm Friedrich H.

Mwilicie kiedy umiera czowiek, Bg tego chce


I nie naley podnosi gniewu przeciw Jego woli,
Bo jest to nielogiczne. Pytaem dalej
Co sdzi, jeli umiera cay nard i tylko niektrzy
Z was odpowiadali prawidowo. Inni kryli gowy
W ramionach, udawali, e co notuj, albo
Patrzyli przez okno na stuletni sosn,
Ktra wzrastaa w cieniu uniwersytetu.

Zostamy wic przy drzewie. Dziesitki lat potniao,


Pracoway w nim ziemia, deszcz, soce i wiatry,
Nie jest przypadkiem, i siekiera drwala
Dosignie go teraz i przemieni w drewno,
Z ktrego zrobi st albo klepki parkietu,
Trociny ciskajc w worek, a wiry do pieca.

Czyme jest duch ksztatujcy narody,


Jeli nie ow si, ktra w rku drwala,
W stolarza doni lub w ducie artysty
Z tej samej sosny wydobywa ksztaty?

Jeli mj jzyk spuchnity w gorczce


Odmawia mi posuszestwa i jeli
Te sowa do was pisz raony choler,
Uczniowie moi, nie jest to bezrozumne.

Tak. Miaem dosy czasu


eby raz jeszcze o wszystkim pomyle.

33
Henryk H.

Nie wierzyem, e w taczcym pudlu,


Z ktrego mieje si uliczna gawied,
Siedzi ukryty diabe, nie przypuszczaem
Nawet, aby dobrotliwy piekarz
Sta si mia bohaterem historii,
Podobnie listonosz, rzenik, akuszerka,
Jakich pamitam z ulicy dziecistwa
Obok hilfs policjanta i tajnego radcy.

Przyszo narodu ujrzaem we


Wrzasku Nibelungw, w kopulacji
Kara z ropuch, we nie o robakach
witego Jana tysicami spywajcymi z gr,
Kiedy rozwin si pk i kwiat wytryska.

W listach z Poznania, Parya, Londynu,


Szydziem z Prusakw i hanowerskich szlachcicw,
Zamiast pakowa kufry, zamiast przynagla dylians,
Gdy czas syntezy kad swj cie na drodze.

Spisaem te relacj z gry Paganiniego


Dla pewnej damy spotkanej w hotelu:
Ja yd wychrzczony, prawnik z wyksztacenia,
Ktry lubiem zbiera pieni mego ludu.

34
James J.

Zapach browaru: Parujce wysodki wywoone o wicie


Przez bram zaprzgiem perszeronw. To czap czap po bruku
Kiedy budzi si rzeka i dzwony nad Liffey
Wzywaj na kolejne naboestwo ku czci ku pamici
Bojownikw o suszn spraw. Te rozmowy w pubach
O zernitej dziewicy ktra jest ojczyzn
I dawno nie miaa okresu. Albo zepsute zby spowiednika
Jak zapach zgniych glonw, ten odr wiecznoci
Tam przy Martello Tower i cichy szelest kraba
Na kamiennej play tylko dla mczyzn. Wycigi. Wychodki.
Przedwczenie pomarszczona skra kobiet, ich woalki
Transparentujce na wietrze transparentne hasa odrodzenia
Przez cuda Matki Boskiej. I puszki dzy dzy po mszy
Zamiast elektrycznego tramwaju koo biblioteki,
A potem wychodzi z burdelu i zapina spodnie:
Jake ja miaem tego nie wyrzyga
Czystym strumieniem mojej wiadomoci?

35
Nur fr Jude

Tak podobne do naszych snw a jednak


Niepodobne do niczego supki kurzu wci opadajce
Wydarte z ciemnoci nagym promieniem wiata
Zaamanego w witrau szybie mieszkania
Soczewce okularu oknie pocigu te miliony
Wirujcych drobin ktre chwytamy
Jednym jedynym spojrzeniem szybszym
Ni myl o nie istniejcych duszach
Czym s te supki gdy w rozpaczy
Zamiast sucha szelestu wiata zamiast
Szuka sw modlitwy zamiast ucieka
Patrzymy poraeni ich metamorfoz
Nieuleczaln ktra tak zdumiewa
Czym s te supki tak podobne
Do naszych snw a jednak niepodobne
Do niczego?

36
Pie nad pieniami

Jak pikna jeste przyjaciko moja


W miasteczku, ktrego nikt ju nie pamita,
Nad rzek, ktra dawno wyscha.

Wiatr przenis zapach twoich wosw


I brzoskwiniowy puszek skry
Chopcy roztarli w gniewie i goryczy.

Cedrowe belki domw, stropy cyprysowe


Nie byy dla mnie raczej nied mosidzu
I lichy pomie nie gasncej wiecy.
On jest pasterzem wypalonych pastwisk.
W jego domu osty i gniazda jaszczurek.

37
Nauzykaa

Ten chopiec, ten mczyzna


Przearty sol. Cuchncy iem i rybami,
Ten sam przychodzi do mnie kiedy gaszono wiata
I zasypiaa czujna stra w paacu.

Mg by nastpc tronu. Moim mem,


Kochankiem matki lub zabjc ojca:
W jego nasieniu gorcy ar wojny
Usprawiedliwia kade rozwizanie.

Czym bya szorstko jego doni


Tego nie powie aden ajod, tego
Nie wypiewa najsodszy nawet hymen:
Rozkosz twarda jak pocisk. Migotliwy
Bysk lampy w mrocznym namiocie Persefony.

Odpyn. Jego wzorzysty peplos


Tul do ona. Jego przecierada
Rozpinam na ksztat skrzyde i dotykam ustami.

Jak zimne s takie noce nie wiedz nawet eglarze,


Jaki okrutny kunszt nie rozumiej bogowie.

38
Pokoje

Kade drzwi budz zdumienie


e to nie tutaj. Dopiero nad ranem
Kiedy dopija butelk wina i syszy
Klaskanie bosych stp po parkiecie
Dopiero kiedy widzi krzeso i koszul
Ktr powiesi par lat temu
W lipcu albo sierpniu na tej samej
Porczy, dopiero wwczas
Odprawi t kobiet na zawsze
Ze swoich snw. Kiedy zobaczy
Wosy w barwie jasnej miedzi
Po tamtej stronie. Po tej widzi
Niewiele: Pokoje, puste pokoje

39
Lato

Leelimy pod dbem


Ale tylko mucha brzczaa
W wysokiej po kolana trawie.

Przez kopu lici, w samo poudnie


Wpadao wiato. Ale adnych znakw
Ani objawie.

Duchy, jeli taczyy, to w nas:


Do obok doni. Splecione wargi
I jzyki.

Zamiast fujarek, korowodw, wstek,


Huczca jak lato muzyka krwi.

Kadej modlitwy byoby za mao.

40
Magdalena

to by dom w Heliopolis caowaem twoje palce


na ktrych piercienie py pszeniczny z oliw zapach nardu
i jeszcze twarz posugaczki zapalajcej miedzian lamp
na papirusie zapisane twoje grzeszne imi

potem w cieniu bazyliki mniszki jak stalle z wosku


uwodziy mj wzrok czuem muzyk wiekw i zote Bizancjum
grao na twj obojczyk polifoni tak czyst
e zawstydzony odjechaem dalej pod skrzydem gobicy

w chopskiej obery noc kupiem twoje ciao


za kwart wina kurwy rzezimieszki zodzieje handlarze relikwiami
dali wicej ale powiedziaem e przybywam z daleka
i graem z nimi w koci byem lepszym oszustem
w nagrod zapach siana pomidzy coitus gdakanie kur
i jeszcze piwo ktre wniosa po drabinie karczmarka

nie pamitam nastpnych wciele byy jak odsony


wstydliwych rozkoszy chopca modzieca mczyzny
na wydmach gdzie koo Ausaras niedaleko Sambii
ujrzaem ci po raz ostatni w chodnej zieleni morza
gdzie powiedziaa dusza nie istnieje chocia modlitwy
szepty gusa i zaklcia s nam potrzebne do zbawienia ciaa

41
***

nagle na wapnie muru czer plamy twoich wosw


a moe tylko sadza z parowozu
zmylia wzrok mylaem o Galicji
moich prababek i kolejach sto lat temu
ktrymi nigdy nie jedzia mylaem e strugi deszczu
zaomy cegie wilgotne smugi twoich warg
cauj tamten lad w ciemnoci
nieznajomego domu
na przejedzie
torw

42

You might also like