You are on page 1of 143

Styczeń 2016

ISSN 2084-3143
Gazeta internetowa poświęcona
muzyce improwizowanej

Rozmowy:
Tomasz Lach
Ernst Reijseger
Harmen Fraanje
Mola Sylla
Jerzy Małek

Portrety
improwizowane

Plebiscyt
Jazz 2015
ZWYCIĘZCY

Nikola
Kołodziejczyk
Czystość, spokój
i taniec
fot. Kuba Majerczyk
<
Od Redakcji
redaktor naczelny
Piotr Wickowski
piotr.wickowski@radiojazz.fm

Zgodnie z zapowiedziami, w nowym roku JazzPRESS dociera do Was wzbogacony o


nowe rubryki. W pierwszym odcinku Portretów improwizowanych, wykonywanych
przez Jarosława Czaję, który również pojawia się u nas jako autor nowego cyklu teks-
tów Złota Era Van Geldera – cennego dla jazzfanów i fanatyków niuansów brzmienio-
wych – znalazł się wizerunek Herbiego Hancocka. Okazało się, że właśnie ten artysta
wskazywany był jako najlepszy w ubiegłym roku, w kategorii Zagraniczny jazzowy
wykonawca roku, w naszym internetowym plebiscycie Jazz 2015. Dlaczego? Odpo-
wiedź na to pytanie znają tylko ci, którzy zagłosowali na tego muzyka. My, w redak-
cji JazzPRESSu możemy tylko domyślać się, że nie bez znaczenia była ubiegłoroczna
publikacja polskojęzycznej wersji autobiografii słynnego pianisty oraz jego występy
przy okazji jej premiery. Zresztą zwycięstwo Hancocka nie jest jedynym i największym
zaskoczeniem tej edycji plebiscytu... Zapraszam do zapoznania się z wynikami.
A wszystkich zdziwionych i rozczarowanych, w tym również muzyków, już dziś zachę-
cam do solidnych przygotowań do następnej edycji, która podsumuje rok 2016. Dla ar-
tystów jest jeszcze sporo czasu na przygotowanie, nagranie i wydanie fenomenalnych
płyt czy, zagranie oszałamiających koncertów. Słuchacze już dziś mogą rozpocząć po-
szukiwania nowych wybitnych dzieł. Wszystkim nam wyjdzie to na zdrowie – wszak
muzyka spełnia ważną rolę terapeutyczną. Jak powiedział bohater styczniowego nu-
meru JazzPRESSu, Nikola Kołodziejczyk: „Muzyka odblokowuje coś w mózgu, co nor-
malnie nie jest odblokowane”.
Miłej lektury!

>
SPIS TREŚCI

3 – Od Redakcji

4 – Spis treści

6 – Jazz 2015

8 – Porterety improwizowane

9 – Płyty
9 Pod naszym patronatem
10 Top Note
Sławek Jaskułke Trio – On
14 Recenzje
Olga Boczar Music Essence – Little inspirations
Krzysztof Lenczowski – Internal Melody
Piotr Budniak Essential Group
– Simple Stories About Hope And Worries
Adam Golicki – Ad Shave
Purusha – Cosmic Friction
Anders Jormin / Karin Nakagawa / Lena Willemark – Trees Of Light
Louis Sclavis Quartet – Silk And Salt Melodies
Giovanni Guidi Trio – This Is The Day
Julia Hülsmann Quartet
– A Clear Midnight – Kurt Weill and America
Philip Catherine – The String Project: Live In Brussels
Robert Glasper – Covered: Recorded Live at Capitol Studios
Stacey Kent – Tenderly
Christoph Irniger Trio – Octopus
Chico Freeman & Heiri Känzig – The Arrival
Kasper Tom 5 – I Do Admire Things That Are Only What They Are
Scott DuBois – Winter Light
Raoul Björkenheim eCsTaSy – Out Of The Blue
Grencsó Open Collective with Rudi Mahall – Marginal music

48 – Książki
48 Recenzje
Paweł Urbaniec – O życiu i muzyce z legendami jazzu
Maciej Lewenstein – Polish Jazz Recordings and Beyond
Maria Wilczek-Krupa – Kilar. Geniusz o dwóch twarzach

<
JazzPRESS, styczeń 2016 5

52 – Koncerty
52 Przewodnik koncertowy
54 Jazztopad coraz mniej jazzowy
62 Wykwintna kolacja muzyczna
68 Wschód na jazzowej mapie
70 Ambroży i Antoni na Palm Jazz Festiwal
73 Tramwajem nad morze
75 Jazz vs. Hip-Hop

79 – Rozmowy
79 Nikola Kołodziejczyk
Czystość, spokój i taniec
94 Tomasz Lach
Dwa piękne życia, o których warto opowiadać
106 Reijseger / Fraanje / Mola
Muzyka już tam jest – my tylko otwieramy drzwi
112 Jerzy Małek
Cały ten jazz! MEET!

126 – Słowo na jazzowo


126 Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew
Niestrudzony Gil Evans – część druga
129 Kanon Jazzu
Rahsaan Roland Kirk – Other Folks’s Music
131 Złota Era Van Geldera
Houston Person – Something Personal / Donald Byrd – The Cat Walk
135 My Favorite Things (or quite the opposite…)
Jazz nasz narodowy
138 Down the Backstreets
Digable Planets – Blowout Comb

140 – Pogranicze
140 World Feeling

142 – Redakcja

>
6|

J az z 2 0 1 5
Z W YC I Ę Z C Y
Prezentujemy wyniki drugiej edycji internetowego plebiscytu Jazz-
PRESSu, tym razem organizowanego po raz pierwszy wraz z Radio-
JAZZ.FM. Wyniki pewnie dla wielu są zaskakujące. Wszystkim, któ-
rzy chcieliby znaleźć w nich odwzorowania pisanych i niepisanych
hierarchii obowiązujących w polskim jazzie, zwracamy uwagę, że w
naszej ankiecie mógł zagłosować każdy internauta. Wszyscy artyści
mogli też mobilizować na różne sposoby swoich fanów do wyrażenia
tą drogą wsparcia, wykorzystując chociażby powszechnie dostępne
internetowe narzędzia . Dziękujemy wszystkim głosującym i gratulu-
jemy zwycięzcom.

POLSKI JAZZOWY WYKONAWCA ROKU

1. eskaubei i tomek Nowak Quartet


2. Piotr Budniak Essential Group
3. Adam Bałdych
fot. mat. prasowe 4. Piotr Baron
5. Ewelina Serafin

ZAGRANICZNY JAZZOWY WYKONAWCA ROKU

1. Herbie Hancock
2. Marcus Miller
3. Brad Mehldau
4. Kamasi Washington
5. Branford Marsalis

fot. Bogdan Augistyniak

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |7

POLSKA JAZZOWA PŁYTA ROKU

1. eskaubei i tomek Nowak Quartet


Będzie Dobrze
2. Piotr Budniak Essential Group
Simple Stories About Hope and Worries
3. Adam Bałdych & Helge Lien Trio
Bridges
4. High Definition Quartet
Bukoliki
5. Ewelina Serafin Quartet
AntiType

ZAGRANICZNA JAZZOWA PŁYTA ROKU

1. Kendrick Scott Oracle


We Are The Drum
2. Marcus Miller
Afrodeezia
3. Kamasi Washington
The Epic
4. John Scofield
Past Present
5. Maria Schneider Orchestra
The Thompson Fields

POLSKIE JAZZOWE WYDARZENIE KONCERTOWE

1. Warsaw Summer Jazz Days


2. Trasa Miller / Możdżer / Namysłowski
3. Jazztopad
4. Jazz nad Odrą
5. Solidarity Of Arts: Swing +

>
8|
Po r ter e ty i m p r o w i z o wa n e

rys. Jarosław Czaja

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |9
Pod naszym patronatem

Maciej Fortuna International Quartet ELMA – Ad Rem


– Zośka

„Zośka jest córką dwóch odległych od siebie Suita Ad Rem to opowieść o sennym marzeniu
światów: pełnej odwagi i otwartości kultury ame- i zaproszenie do kontemplacji. Jest kolejną, po
rykańskiej oraz nieskalanej, przepięknej muzyki znakomicie przyjętym, wydanym w 2014 roku
ludowej znad Wisły” – tak wyjaśniają tytuł swojej albumie Hic Et Nunc, odsłoną muzyki kwartetu
nowej płyty jej twórcy zebrani w Maciej Fortuna w składzie: ELMA – głos, Verneri Pohjola – trąb-
International Quartet. Kwartet tworzony przez: ka, Dominik Wania – fortepian, Maciej Garbowski
Macieja Fortunę – trąbka, Macka Goldsbury’ego – kontrabas. „Przy tym sprawdzonym składzie
– saksofon tenorowy i sopranowy, Erika Un- osobowym mogę być spokojna, że spotykając
swortha – kontrabas i Franka Parkera – perkusja się od czasu do czasu, możemy wchodzić nieja-
na swojej nowej płycie gra polskie utwory ludowe ko z marszu w intensywny twórczy dialog. Taki
w jazzowych interpretacjach. Obecny program dialog, który jest przygodą i dla nas, i dla słu-
zespołu jest kolejną odsłoną wieloletniej wza- chaczy – mówiła o swoim zespole jego liderka
jemnej współpracy muzyków, którzy wcześniej w rozmowie publikowanej w JazzPRESSie. ELMA
spotykali się na scenie podczas wielu tras koncer- to wokalistka, improwizatorka, kompozytorka,
towych w Polsce oraz Stanach Zjednoczonych. Li- muzykoterapeutka. Absolwentka Krakowskiej
der formacji – Maciej Fortuna ma w swoim dorob- Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie
ku kilkanaście w pełni autorskich płyt. Wykłada Marka Bałaty oraz Queen Margaret University
jako adiunkt w klasie trąbki jazzowej w Akademii w Edynburgu.
Muzycznej w Poznaniu. Płyta Zośka ukaże się 22 Album Ad Rem wydany zostanie pod koniec
stycznia nakładem jego wytwórni Fortuna Music. stycznia przez słowacką wytwórnię Hevhetia.

>
10 | Płyty/ Top Note

TOP
T P O E
NOTE
N T

Sławek Jaskułke, 2015 / www.jaskulke.com.pl

Sławek Jaskułke Trio – On


Na nowe nagrania w trio Sławek Jaskułke kazał czekać swoim słu-
chaczom jedenaście lat. Od czasu poprzedniej takiej płyty mogliśmy
go posłuchać w nagraniach z orkiestrą kameralną (Fill the Harmony
Philharmonics – rok 2005), w duecie z Piotrem Wyleżołem (Duodram
– rok 2011 i koncertowa wersja z roku 2012) oraz na trzech wydawni-
ctwach solowych (Hong Kong – rok 2009, Moments – rok 2013 i Sea –
rok 2015). Tym ostatnim tytułem muzyk nieco wszystkich zaskoczył,
komponując muzykę minimalistyczną, ilustracyjną suitę o  lekko
O

ambientowym charakterze, inspirowaną morzem. Do tej wyliczan-


ki dołączyć można jeszcze koncertowy projekt Chopin na pięć forte-
pianów. W tym roku doczekaliśmy się jednak wreszcie nagrań kla-
sycznego jazzowego tercetu ze Sławkiem Jaskułke w roli głównej.

„Poza wszystkim najnormalniej w  świecie lubię grać z  bębnami –


dlatego wracam do trio” deklaruje pianista. To dość symboliczny

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |11

TO P N OT E
Zamiarem było stworzenie nowo-
czesnej, mainstreamowej płyty.
Można śmiało stwierdzić, że efekt
finalny w pełni spełnia wcześniej-
sze założenia Krzysztof Komorek
donos_kulturalny@wp.pl

powrót bowiem, podobnie jak na „Zawładnęła mną kompozycja, nad którą teraz sporo
poprzedniej płycie w  takim skła- pracuję i która nie daje mi spokojnie spać” – tu po-
dzie (Sugarfree) towarzyszy mu nownie zacytuję lidera zespołu. Według przedpre-
Krzysztof Dziedzic. Perkusista, któ- mierowych zapowiedzi materiał na płytę zrodził się
ry – jak sam wspomina w  wywia- w wyniku studiów nad strukturą kompozycji i zgłę-
dach – grę na perkusji porównuje biania sztuki jazzowej improwizacji. Zamiarem
czasem do walki wręcz. Swój wybu- było stworzenie nowoczesnej, mainstreamowej pły-
chowy temperament udało mu się ty. Można śmiało stwierdzić, że efekt finalny w peł-
przekuć w  wybuchowe granie na ni spełnia wcześniejsze założenia. Kompozytorem
perkusji, między innymi dzięki na- wszystkich utworów jest sam Jaskułke, a  warstwa
ukom u boku Tomasza Szukalskie- kompozycji jest ogromnym atutem wydawnictwa.
go. To idealny partner do nagrania Mamy do czynienia z muzyką bardzo dynamiczną.
muzyki zdecydowanej, mocnej – W  zasadzie tylko jeden utwór jest od początku do
a o stworzenie takich właśnie kom- końca klasyczną jazzową balladą. Muzycy często za-
pozycji chodziło w  tym wypadku skakują zmianami tempa i nastroju. Spokojna kom-
liderowi zespołu. Na basie gra tym pozycja przerwana nagle zostaje nerwową wstawką,
razem ze  Sławkiem Jaskułke, Max by następnie wrócić do głównego motywu, znowu
Mucha. Wychowanek katowickiej gwałtownie przyspieszyć i zakończyć się dzikim so-
Akademii Muzycznej, słuchacz Jazz lem perkusji, a wszystko to pomieszczone jest w sześ-
Institut w Berlinie. Współpracujący ciu minutach tytułowego On. Właśnie w tym utwo-
z „gorącymi” nazwiskami polskiego rze, jak i  w  poprzedzającym go Know, daje o  sobie
jazzu, między innymi z  Domini- znać ów wspomniany wcześniej „chuligański” ele-
kiem Wanią i Kubą Płużkiem. ment perkusyjnego kunsztu Krzysztofa Dziedzica.

>
12 | Płyty/ Top Note

T P O E
T Max Mucha z kolei znacząco zazna-
cza swoją obecność solem w nagra-
niu Kinia. Niektóre frazy subtelnie
tlą się odniesieniami do mistrzów
jazzowego fortepianu: Esbjörna
nalne dedykacje. Bueya, Lefu, Yelon
– kierują myśli ku dalekowschod-
niej egzotyce. Know – tu otwiera się
tak szerokie pole do interpretacji,
że domniemania mogłyby się stać
Svenssona, Billa Evansa, Brada Meh- podstawą sążnistego eseju rodem
ldaua – moje odczucia podczas prze- z Knausgarda**, którego nie pomieś-
słuchiwania On wybiegały niekiedy ciłby nasz magazyn. Wreszcie On
właśnie ku tym muzykom. Całość – który może symbolizować męski
spinają klamrami dwa żywiołowe, pierwiastek artystyczny, ale może
łatwo wpadające w ucho Bueya i Ye- też odwoływać się do wieloznaczne-
lon, których motywy podświadomie go angielskiego „on”. Poza wszyst-
zachęcają do nucenia i na długo po- kim tytuł ten (jeszcze raz posiłko-
zostają w głowie. Tej płyty po prostu wał się będę wypowiedziami Sław-
chcę się słuchać. ka Jaskułke) „znakomicie sprawdza
się jako identyfikacja wizualna”.
Nieco z  przymrużeniem oka moż- Stąd też nawiązanie współpracy
na stwierdzić, że minimalistyczne z  Oskarem Podolskim, artystą gra-
N

tendencje eksponowane przy płycie fikiem, projektantem mody i dyrek-


Sea, dały znać o sobie i tutaj. Chociaż torem artystycznym marketingo-
tym razem nie w warstwie muzycz- wych projektów globalnych marek,
nej, ale jedynie opisowej. Tytuły po- który stworzył nietypową i ciekawą
szczególnych kompozycji są krótkie, okładkę, a w zasadzie „opakowanie”
enigmatyczne, choć z drugiej strony tego wydawnictwa. Esencją całości
mogą być pretekstem do doszuki- jest jednak muzyka, do zapoznania
wania się w nich ukrytych znaczeń* się z  którą szczerze wszystkich za-
Kinia, Igo, Mary – sugerują perso- chęcam.
O

*  Już po napisaniu tego tekstu dowiedziałem się, że za owymi tajemniczymi tytułami stoi
w większości przypadków mocno nieletnia córka Sławka Jakułke. Jak widać wyobraźnia ponosi
nas czasem daleko, choć wyjaśnienie problemu może być o wiele bardziej prozaiczne.
**  Karl Ove Knausgard – norweski pisarz współczesny, autor między innymi sześciotomowej
autobiografii Moja walka. Jeden z tomów tej powieści zawiera 400-stronicowy esej wypełniający
ponad połowę książki.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |47

Pobierz aplikację

Oceń aplikację, zostaw swoją opinię WWWWW


>
14 | Płyty / Recenzje

Olga Boczar Music Essence


– Little inspirations
Wojciech Sobczak-Wojeński
wsimply@o2.pl

listka Olga Boczar przyciąga uwagę.


Polecam”.

Przyznam, że mimo początkowych


obiekcji dużą przyjemnością była dla
mnie weryfikacja, ile ten nieco kon-
wencjonalny komentarz ma związ-
ku z rzeczywistością, a jeszcze więk-
szą przyjemnością było skonstato-
wanie, że słowa królowej polskiej
wokalistyki jazzowej nie są zwyczaj-
nie sfabrykowane, ani „na wyrost”.
Charmelle, 2014 / www.olgaboczar.com

Jeden z  moich znajomych napisał Zanim jeszcze do mego ucha dobiegł


niegdyś książkę podróżniczą. Wy- matowy, klimatyczny głos Olgi Bo-
dawnictwo pieczołowicie zadbało czar, zwróciłem uwagę na wielce in-
o to, aby na okładce widniała reko- teresujące brzmienie zespołu. Pul-
mendacja „Polecam” – rzekomo na- sujące za sprawą chilloutowego kla-
pisana przez bardzo znaną podróż- wiszowo-gitarowego podkładu ot-
niczkę. Owa podróżnicza gwiazda wierające Belief pobrzmiewa świeżo,
nie miała nawet de facto szansy żywotnie, a zarazem nieangażująco.
przeczytać polecanej przez siebie Nie mam na myśli tego, że muzyka
lektury, co było autorowi skądinąd jest nijaka, a stwierdzam jedynie, że
wiadome. Od owego zdarzenia po- może przyjemnie towarzyszyć róż-
dejrzliwie zerkam na tego typu pro- nym życiowym czynnościom, nie
mocyjne referencje w dziedzinie li- odwracając zanadto uwagi. Jednak
teratury i  sztuki. Przykład takowej to na baczniejszym słuchaniu moż-
znajduje się na rewersie debiutan- na więcej zyskać. W nieco wybijają-
ckim krążku Olgi Boczar, a  jej au- cym z nastroju refrenie objawia się
torką jest Urszula Dudziak. „Boga- bowiem wspominana przez Urszu-
ta wyobraźnia, niebanalne zwroty lę Dudziak niebanalność zwrotów
muzyczne. Kompozytorka i  woka- muzycznych, a  słodkiego posmaku

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |15

psychodelii dodaje utworowi roze- przenikają się tu z estetyką smooth jazzu (kojąca par-
drgana partia solowa klawiszy (Jan tia na waltorni – Dominik Gawroński), a całość do-
Smoczyński). prawiona jest wpadającą w ucho melodią, leniwymi
chórkami, a nawet afrykańskimi akcentami. I tutaj
Dla kontrastu akustyczne, dyna- skojarzenie z  ekipą Pata Metheny’ego jest trafione,
miczne Alone to z kolei stylistyczna gdyż stworzenie atrakcyjnego dla ucha muzycznego
wycieczka w  rejony eksplorowane tygla różnych estetyk, który w warstwie teoretycznej
namiętnie przez kontrabasistę Avis- pozostaje wbrew pozorom ambitnym i  nieoczywi-
haia Cohena, gdzie mocny, basowy stym tworem, to duża sztuka.
podkład wsparty powtarzającym się
motywem fortepianowym upstrzo- Balladowy, przechodzący w  masywniejszy, etnicz-
ny jest zmyślnie zaaranżowanymi, nopobrzmiewający, za sprawą chóru, utwór Leave
melodyjnymi dęciakami. Stylizacja Me Standing Alone poprzedza pierwszą z dwóch pol-
ta zdecydowanie wpływa na moją skojęzycznych kompozycji na płycie – Odę do zieleni.
wyższą ocenę całości dźwiękowej Tutaj miłośnik ludowych brzmień znajdzie ukojenie
materii, ale odczuwam też pewien w chóralnych frazach (zespół Dziczka), a każdy wy-
niedosyt. Aż by się chciało usłyszeć trawny łapacz dźwięków odkryje przyjemność wy-
jakąś rozgrzaną wymianę solówek nikającą z wychwytywania muzycznych smaczków
i  kawalkadę perkusyjnych ude- z  gęstej, sprytnej aranżacji. Seeking Myself, znowu
rzeń… Przypuszczam, że ta wisienka – przypuszczam za sprawą barwy gitary (Andrzej
na torcie to bonus zarezerwowany Gondek), jej współbrzmienia z  melodyjną wokalizą
dla bywalców koncertów Olga Bo- oraz rozwiązań melodyczno-rytmicznych – nasuwa
czar Music Essence, do których, nie mi skojarzenia z grupą słynnego Pata (z okresu, na
ukrywam, z  przyjemnością bym przykład, Speaking of Now), ale bynajmniej nie jest
dołączył. to zarzut, jeśli mamy na względzie umiejętność two-
rzenia muzyki łatwej i przyjemnej, ale w istocie nie-
In a  Dream w  intrygujący sposób banalnej. Na płycie nie brakuje też stricte wokalnych
przywołuje w  mej pamięci klima- urozmaiceń, na przykład elektroniczne modyfika-
ty z  kochanej i  znienawidzonej za- cje wokalowe czy scat singing (vide The Other Side
razem przez jazzfanów płyty Pat i polskojęzyczna Dominanta). Co istotne, w końcowej
Metheny Group Letter From Home. części płyty pojawiają się też wcale udane partie so-
Południowoamerykańskie rytmy lowe kontrabasu (Wojciech Pulcyn), fortepianu (Jan

>
16 | Płyty / Recenzje

WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE


Smoczyński), a  Paweł Dobrowolski IM. STANISŁAWA MONIUSZKI – ROK ZAŁOŻENIA 1871

na perkusji wreszcie może trochę


poszaleć. Dzięki temu słuchacze, dla Koncerty w Pał acu Szustra
których nagranie do tej pory za mało
skrzyło się jazzem, mogą poczuć się
ciut bardziej ukontentowani.

Little inspirations Olgi Boczar i  jej


Music Essence zaiste stanowi moc-
ny muzyczny napar z  wielu zręcz- 13 I 2016 / g.19:30
nie ze  sobą zestawionych skład-
ników. W  pomysłowo zaaranżo-
MINIM
wanych i  wytrawnie wykonanych EXPERIMENT
utworach próżno doszukiwać się KUBA WÓJcIK – gitara, kompozycje
wokalnych egzaltacji, wydziwiania ALBeRt KARcH – perkusja
i tanich trików. Muzyka ta stanowi KAMIL PIOtROWIcz – fortepian
współcześnie brzmiącą propozy- LUcA cURSIO – konrtabas
cję – ambitną i przystępną, jazzują-
cą i  mainstreamową, energetyczną
i  rozluźniającą, znajomą i  intrygu- 27 I 2016 / g.19:30
jącą nową jakością. No cóż, Urszula
MARCIN
Dudziak miała rację, choć mogłaby
pokusić się na mniej sztampowy cy-
BANASZEK TRIO
tat w tym konkretnym przypadku. MARcIN BANASzeK – fortepian
ANDRzeJ zIeLAK – kontrabas
KAROL DOMAńSKI – perkusja

twoje wsparcie = kolejny Warszawskie


numer JazzPRESSu Towarzystwo Muzyczne Projekt współfinansuje m.st.Warszawa

nr konta:
05 1020 1169 0000 8002 0138 6994 ul. Morskie Oko 2
wpłata tytułem: Warszawa
Darowizna na działalność www.wtm.org.pl
statutową Fundacji

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |17

Krzysztof Lenczowski – Internal Melody


Anna Piecuch
anna.paulina.piecuch@gmail.com

organów Hammonda oraz melo-


dyczna funkcja wiolonczeli.

Spoiwem albumu, jak sugeruje


jego tytuł, jest melodia – liryczna
o  ciemnym zabarwieniu, wplecio-
na w  ujmujące bogactwem kolory-
stycznym tło. To kompletne dzieło
o koncepcyjnym charakterze, który
naznaczony został ciągłością narra-
cji muzycznej. Wymiar ascetyczny
kompilacji i jej przejrzystość wypły-
Allegro Records, 2015 wa z konkretnej roli melodii, która
www.allegrorecords.com pojawia się wielokrotnie, stwarzając
poczucie refrenowości, a  zarazem
Debiut fonograficzny artysty współ- klarowności formy. Przypisana jest
tworzącego jeden z  najbardziej ce- ona głównie wiolonczeli, która snu-
nionych polskich kwartetów jazzo- je ją na wzór kantyleny wokalnej
wych Atom String Quartet jest próbą o  statycznej, łagodnej frazie. Poja-
emancypacji wiolonczeli, która na wiają się także momenty jej równo-
albumie Internal Melody uzyskała ległej ekspozycji w partii saksofonu
uprzywilejowaną pozycję. Instru- (Grzech Piotrowski) oraz dialogo-
ment Lenczowskiego, utożsamia- wanie pomiędzy instrumentami.
ny z  muzyką klasyczną, w  jazzie Można odnieść wrażenie wielkiego
pojawia się sporadycznie. Pełni on zrozumienia panującego pomiędzy
głównie rolę podstawy harmonicz- muzykami, które tłumaczyć można
nej, a  także wchodzi w  skład sek- faktem ich wcześniejszej współpra-
cji rytmicznej w  parze z  perkusją. cy, a  także podobieństwem upodo-
Wydawnictwo członka Atom String bań stylistycznych, które zarówno
Quartet przełamuje tę konwencję, u  Krzysztofa Lenczowskiego jak
a  zarazem ukazuje nowatorstwo i  Grzegorza Piotrowskiego oscy-
w  podejściu do instrumentarium lują wokół gatunku world music.
i  jego roli. Potwierdza to obecność Wymiany ich muzycznych myśli

>
18 | Płyty / Recenzje

– oszczędne, subtelne, bez wybujałej emocjonalno- Nastawienie na nastrojowość – jej


ści i nadmiaru wirtuozerii – kreują frapującą prze- jednolitość w całej kompilacji i brak
strzeń do celebracji pojedynczego dźwięku i  wyci- nieuzasadnionej muzycznie popiso-
szenia, świetnie oddają aurę nocy, którą podkreśla wości w  sferze techniki wykonaw-
dominacja przyciemnionych barw dźwiękowych. czej, jak i  harmonii realizowanej
przez Jana Smoczyńskiego w posta-
Lenczowski w swej twórczości często odnosi się do ci długo wybrzmiewających, quasie-
muzyki poważnej (ukończył Akademię Muzycz- lektronicznych brzmień organów
ną im. Fryderyka Chopina w  Warszawie w  klasie Hammonda – która jedynie wspie-
wiolonczeli), co potwierdza ostatnie wydawnictwo ra melodię główną, będąc cały czas
Atom String Quartet (AtomSphere, wydane niemal w  tle materiału tematycznego – to
równocześnie z  Internal Melody) ubarwione od- główna cecha pierwszego wydaw-
niesieniami do twórczości Witolda Lutosławskie- nictwa wiolonczelisty Atom String
go. W  Internal Melody swe zapatrywania ujawnił Quartet.
on w  różnorodnym sposobie artykulacji, a  także
klasycznej pulsacji rytmicznej partii wioloncze- Internal Melody stanowi kompozy-
li. W  tytułowym utworze Internal Melody obecne torski debiut, będący próbą odsło-
jest między innymi uderzanie drzewcem smyczka nięcia możliwości solistycznych
o struny, co ewokuje osobliwe brzmienie – kolejny i kolorystycznych wiolonczeli. Arty-
po melodii element dzieła muzycznego eksploro- sta dziełem tym podkreślił jej wagę
wany na różne sposoby. w muzyce improwizowanej. Pierw-
sze wydawnictwo Krzysztofa Len-
Jeśli chodzi o  jazzową, synkopowaną pulsację – ta czowskiego, wydane nakładem wy-
realizowana jest w głównej mierze w partii perku- twórni Allegro Records, to duży krok
sji (Tomasz Waldowski), w  której usłyszeć można naprzód w  stronę nowej tendencji
także nawiązania do stylistyki rockowej. To właśnie w jazzie, którą jest otwartość na od-
poprzez nałożenie się prostoty meliczno-rytmicznej mienne rejony muzyczne i twórcza
głównych tematów muzycznych na złożony rytmicz- synteza środków muzycznych typo-
nie akompaniament perkusji uzyskana została aura wych dla różnych stylistyk.
surowości i łagodności tej muzyki.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |19

Piotr Budniak Essential Group


– Simple Stories About Hope And Worries
Wojciech Sobczak-Wojeński
wsimply@o2.pl

ną propozycję młodych wiekiem muzyków.

Bezceremonialne tytuły niektórych utworów (na


przykład Jem Owies, Wypłata Po Terminie) mogłyby
zaś podsuwać myśl, iż mamy do czynienia z wydaw-
nictwem na przykład yassowym. Co też mogłoby
wpisywać się w młodzieńczy, alternatywny dyskurs.
Tymczasem, tytuły te pozostają raczej w  bliższym
związku z niektórymi legendarnymi tytułami Zbi-
gniewa Namysłowskiego, gdyż na płycie znajduje-
my po pierwsze nowoczesne granie akustyczne, a po
drugie granie, w którym słychać poszanowanie dla
Soliton, 2015 / www.soliton.pl wielu jazzowych tradycji. Bo i sekcja dęta (Paweł Po-
łudniak na trąbce, Wojciech Lichtański na saksofo-
Przychodzi mi omawiać ostatnio nie altowym) melancholijnie pobrzmiewa Komedą,
już drugą płytę z  poletka polskiego gitara Szymona Miki dźwięczy przyjemnie znajomo
jazzu, której twórcy identyfikują się (panowie Metheny, Abercrombie i  Śmietana pozo-
nazwą mającą coś z „esencji” . Wcześ- stawili, jak sądzę, w wyobraźni solisty trwały ślad),
niej był to debiutancki krążek Olgi a muzycy sekcji rytmicznej (lider na perkusji, Alan
Boczar i jej Music Essence, a teraz bę- Wykpisz na kontrabasie) wraz z  pianistą (Kajetan
dzie mowa o również debiutanckim Borowski) pozostają wierni estetyce hard bopu, choć
dokonaniu ansamblu Piotr Budniak słychać, że bębniarz czuje miętę do muzyki rozryw-
Essential Group. Simple Stories Abo- kowej (skądinąd jest eksperkusistą zespołu LemON).
ut Hope And Worries swoją oprawą
może sugerować, że będziemy mieli W dynamiczną muzyczną tkankę albumu wplecio-
do czynienia na przykład z  dyna- ne są finezyjne solówki (tu najciekawiej wypadają
micznym graniem fusion (okładka pianista i gitarzysta) oraz całkiem melodyjne kom-
w  kolorze fluorescencyjnym różo- pozycje Piotra Budniaka (na przykład, według mnie,
wym), co w gruncie rzeczy przysta- najbardziej „przebojowy” Syzyf ). Najdojrzalszą pró-
wałoby do projektu sygnowanego bą (pod względem konstrukcji i  ogólnego wyrazu)
nazwiskiem perkusisty, jak również na tym wydawnictwie jawi się Unknown, w którym
mogłoby stanowić debiutancką, luź- muzycy budują klimatyczną przestrzeń, a po kulmi-

>
20 | Płyty / Recenzje

nacji ekspresji (tu udana partia Wojciecha Lichtań- zu, miałaby szansę na komercyjny
skiego) zgrabnie eksponują temat i wyciszają całość. sukces i stanowiła kreatywne połą-
Najciekawszym zaś brzmieniowo utworem pozosta- czenie jazzu i popu z ambicjami.
je nieco złowrogie I’ve Chosen, gdzie pole do popisu
dostaje kontrabasista, a perkusista szansę „połama- Omawiane tu Proste historie o  na-
nia” utworu na tysiąc różnych sposobów. Sukcesu dziei i  zmartwieniach stanowią ko-
dopełnia fortepianowe solo oraz wpadający w ucho, munikatywną propozycję, która
niemal rockowy motyw w końcowej części. Dołącza- wyszła spod palców młodych, aspi-
jąca w  pewnym momencie sekcja dęta ostatecznie rujących muzyków. Cieszy fakt, że
przypieczętowuje skojarzenie z  dokonaniami Con- muzyczne cytaty, stylistyczne klisze
temporary Noise Quintet. Ps 131, w którym gościnnie stosowane są racjonalnie, mają swo-
udziela się znany z telewizyjnego talent show woka- je uzasadnienie i  wykonywane są
lista Michał Sobierajski, przekonuje przebojowością na solidnym poziomie. Perkusista
w  jazzującym wydaniu (nie chcę już mnożyć tutaj Piotr Budniak ukazał, że na wzór
skojarzeń), ale nieśmiało stwierdzam, że jednako- Manu Katché jest w stanie z powo-
woż lepiej by ten utwór brzmiał bez wokalu. Nie od- dzeniem „bębnić” tak w „rozrywce”,
mawiam Sobierajskiemu talentu, ale po prostu nie jak i  w  jazzie, a  przy okazji dostar-
jestem fanem tego typu głosów i maniery wokalnej. czyć zespołowi autorskie kompozy-
Mimo to przypuszczam, że płyta młodego wokalisty cje, a  na koniec wszystko to nieźle
nagrana w  takich właśnie klimatach, przy użyciu wyprodukować. Krótko mówiąc –
takiego instrumentarium i  takich środków wyra- zapowiada się bardzo ciekawie.

→ z archiwum jazzpressu / www , jazzpress . pl

Listopad 2015 PAŹDZIERNIK 2015


ISSN 2084-3143
ISSN 2084-3143

Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona


muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej

Rozmowy: Rozmowy:
Michał Ciesielski Maciej Grzywacz
John B. Arnold Adam Nussbaum
Nat Osborn

TOP
NOTE
Jachna / Buhl
TOP Synthomathic
NOTE
High Definition
Quartet – Bukoliki
Od świtu do
zmierzchu –
choroba Johna
Coltrane’a
Andrzej Dąbrowski fot. Kuba Majerczyk

Sławek Pezda fot. Kuba Majerczyk

andrzej dąbrowski Sławek Pezda


Nasza muzyka jest
Grać mniej, a trafiać w sedno eksplozją energii

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |21

Adam Golicki – Ad Shave


Aleksandra Krupa
aleksandra.krupa123@wp.pl

talentów, liczyliśmy na coś nowa-


torskiego i dokładnie prezentujące-
go osobowość muzyka. Całość płyty
utrzymuje się w szeroko pojętej sty-
listyce fusion, a każdy kolejny utwór
pokazuje coś nowego, niebanalnego,
odmiennego. Otwierający album
utwór Are You Sure Buddy nie zdra-
dza, dokąd zaprowadzi nas dalsza
muzyczna wędrówka. W tej kompo-
zycji udało się muzykom pogodzić
masę skrajności. Początkowe dźwię-
BCD Records, 2015
www.bcdrecords.nazwa.pl ki saksofonu mogą sugerować, że
do końca płyty będziemy mieć do
W nabierającej tempa karierze mło- czynienia z  totalną awangardą.
dego perkusisty Adama Golickiego Nic bardziej mylnego. Już po kilku
przyszedł czas na kolejny ważny chwilach słuchamy fantastyczne-
krok. Powstały mniej więcej dwa go, odmiennego w charakterze sola
lata temu pomysł na wydanie autor- gitary, by minutę później przenieść
skiego krążka i wykazanie się umie- się w zupełnie inny klimat za spra-
jętnościami aranżacji i  kompozycji wą pianisty Michała Ciesielskiego.
był impulsem do stworzenia płyty
Ad Shave. By docenić dzieło, nie trze- Niewątpliwie na miano najbardziej
ba siedzieć godzinami, wsłuchując grooviącej kompozycji zasługuje All
się w kompozycje i za każdym razem That Funk. Wpadające w  ucho fun-
dokładnie, z  napięciem analizować kowy motyw i  mocna sekcja dęta
je sekundę po sekundzie. Trzeba to duży plus. Popis w swoim solo na
tylko pozwolić muzyce się porwać, trąbce daje również Marcin Gaw-
a zapewniam, że o to nietrudno. dzis, uderzając z niesłychaną precy-
zją i swobodą w niekiedy niewygod-
Oczywiście, po sukcesie The Future ne dla tego instrumentu rejestry.
Starts Now tria Confusion Project, Pozostali goście nie pozostają dłużni
gdzie pomorski perkusista zapre- i  pokazują swoje osobowości w  ko-
zentował spory zasób twórczych lejnych solach.

>
22 | Płyty / Recenzje

fot. Bogdan Augustyniak

Marcin Sikała na saksofonie, Piotr Gierszew-


ski na basie oraz cała pozostała śmietanka:
Michał Ciesielski, Cezary Paciorek, Grzegorz
Nagórski, Maciej Grzywacz, Piotr Lemański –
to skład skazany na sukces. Pomimo debiutu
obsada instrumentalistów, o  którą zadbał li-
der, jest na bardzo wysokim poziomie.

Album zamyka kompozycja New Begin-


ning. Jest ona świadectwem wyczucia smaku
w  aranżacji, nawet utworów poniekąd na-
wiązujących do stylistyki pop. Śpiew Hanny
Woźniak, przy udziale Adama Kaufholda jest
JazzPReSS poszukuje
znakomitym urozmaiceniem, jednak czasem współpracowników
sprawia wrażenie zbyt natrętnego i słodkiego. - autorów relacji z koncertów
w Warszawie, Poznaniu,
Zaskoczeniem jest brak solowych partii i po-
pisów instrumentalnych samego Adama
Trójmieście, Wrocławiu
Golickiego. Wydaje się, że zza swojej perku- i Katowicach.
sji czuwał nad całym projektem. Można mu
zarzucić, że na płycie bardzo brakuje wyraź- Zgłoszenia, najlepiej
nie zaznaczonego jego osobnego pierwiastka. z próbkami własnych
Mimo tego, mogę śmiało stwierdzić, że nie jest tekstów:
to płyta, od której można się oderwać. Zaska- jazzpress@radiojazz.fm
kuje, wciąga i zachwyca od początku do końca.
Sprawia wrażenie, jakby była efektem pracy Zapewniamy wstęp na wszystkie
relacjonowane dla nas koncerty
doświadczonego muzyka, nagrywającego już i festiwale.
od lat. Młodemu perkusiście gratuluję debiu-
tu i oczekuję wkrótce kolejnych jego nowości,
ponieważ, jak się przekonaliśmy po Ad Shave,
jest kopalnią rozmaitych pomysłów.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |23

Purusha – Cosmic Friction


Rafał Zbrzeski
zdeski@gmail.com

raźnie i wprost odwołujących się do


charakterystycznego brzmienia Al-
berta Aylera – moda, która zaczyna
być dla mnie już irytująco nieświe-
ża, mimo że uwielbiam twórczość
amerykańskiego saksofonisty. Nie
jest to zarzut skierowany tylko i wy-
łącznie do muzyków Purushy, ale do
szerszego grona wykonawców.

Na szczęście druga kompozycja Sea


Sheep podąża już w  zupełnie in-
For Tune, 2015 / www.store.for-tune.pl
nym kierunku – rozpoczyna się od
Freejazzowe „power trio” – tak spokojnych, kołyszących dźwięków
w skrócie można określić zespół Pu- saksofonu i  oszczędnie dawkowa-
rusha. Formacja utworzona przez nych melodyjnych zagrywek kon-
Pawła Postaremczaka (saksofon te- trabasu na tle pojedynczych, nieco
norowy), Wojciecha Traczyka (kon- arytmicznych uderzeń perkusjona-
trabas) i  Pawła Szpurę (perkusja) liów. Natężenie emocji w tym utwo-
choć koncertuje od trzech lat de- rze narasta w  bardzo powolnym,
biutancki album wydała dopiero wręcz leniwym tempie, aczkolwiek
w roku 2015. wraz z upływem czasu dźwięki sta-
ją się coraz bardziej chropowate,
Płytę zatytułowaną Cosmic Friction intensywne i  zagęszczone – napię-
rozpoczyna utwór Blues In G – z jed- cie budowane jest przez cały zespół
nej strony lubię takie postaylerow- w sposób wzorcowy, a po kulmina-
skie klimaty z  chropowatym, agre- cyjnym momencie mamy jeszcze
sywnym saksofonem na pierwszym bardzo przyjemnie muskający uszy
planie, z  drugiej zastanawiam się melodią fragment.
– ile można? Odnoszę od jakiegoś
czasu wrażenie, że co drugi młody Trzeci na płycie, tytułowy utwór
polski zespół grający free musi mieć rozpoczyna się od zawodzenia moc-
przynajmniej kilka utworów wy- no traktowanego smyczkiem kon-

>
24 | Płyty / Recenzje

trabasu – dźwiękowa eksploracja z  pogranicza so- Kończący album Jesus Save My Soul
norystyki staje się tłem dla rozkrzyczanego, ostrego From Me to ponownie wyraz fascy-
brzmienia saksofonu. Ponownie słychać tu aylerow- nacji muzyką Aylera – i  mógłbym
skie wpływy, na szczęście podane już nie w sposób napisać w  tym miejscu dokładnie
łopatologiczny i  ciekawie rozwinięte, przez co dużo to samo, co w  przypadku utworu
bardziej dla mnie przyjemne. pierwszego.

Następna w  kolejności kompozycja rozpoczyna się Debiut Purushy to płyta nierówna


od spokojnej, nieco rzewnej melodii saksofonu i ład- – za drugi i przedostatni utwór na-
nie „plumkajacej” sekcji. Warto zwrócić uwagę na leżą się duże słowa uznania, dwie
wspaniałe, melodyjne solo kontrabasu w  wykona- środkowe kompozycje są całkiem
niu lidera formacji – Wojciecha Traczyka. interesujące, ale efekt psuje niestety
niemiłosierne katowanie „aylerow-
Tajemniczo-nerwowa aura kolejnego utworu to szczyzny” na otwarcie i zakończenie
wspólna zasługa całej trójki muzyków, podobnie albumu. Sprawdza się to zapewne
jak w  utworze drugim wspólnie budują napięcie w warunkach koncertowych, nato-
wyśmienicie je stopniując. Paweł Szpura wspania- miast słuchanie z płyty kolejny raz
le za pomocą perkusjonaliów tworzy quasietnicz- podobnych wariacji kolejnego wy-
ną fakturę a pozostała dwójka znakomicie oplata ją konawcy na ten sam temat zupełnie
brzmieniem swoich instrumentów. mnie nie przekonuje.

JazzPRESS swingująco
ćwierka na Twitterze
Nie przegap – obserwuj! Obserwuj
@JazzpressPL

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |25

Anders Jormin / Karin Nakagawa / Lena


Willemark – Trees Of Light
Wojciech Sobczak-Wojeński
wsimply@o2.pl

nim: koto (japońska cytra w rękach


niejakiej Karin Nakagawy), skrzyp-
ce, altówka oraz głos Leny Wille-
mark . Ostatni ten „instrument” ma
dodatkowy walor, gdyż artykułowa-
ne przez szwedzką artystkę dźwięki
stanowią słowa w  skandynawskim
dialekcie Elfdalian – cechującym się,
jak na mój gust, wyjątkowo melodyj-
nym akcentem. Można by odnieść
wrażenie, że nieco ascetyczny dobór
środków koresponduje z nagraniem
ECM, 2015 / www.ecm-records.com „zimnym” w  odbiorze, nieprzystęp-
nym. Tak jednak nie jest. Trees Of
Płyta ECM pod choinką? U  mnie Light to muzyka ilustracyjna, bar-
tak! A tym większa radocha, bo trzy dzo imaginatywna, odprężająca
płyty, w trzech różnych klimatach – i przyjemna. Dla skorych do analizy
i wszystkie godne polecenia. śpiewanych przez artystkę tekstów
wydawca przygotował anglojęzycz-
Ponieważ noworoczny czas sprzyja ne transkrypcje poszczególnych
refleksjom, idealny do wewnętrz- utworów, lecz lektura tych białych
nych rozważań podkład dźwięko- wierszy w żadnej mierze nie deter-
wy to najlepiej taki, w  którym jest minuje jednoznacznej interpretacji
miejsce na ciszę i  błogi eskapizm. całości. I choć zabrzmi to trywialnie
Zacznę więc od omówienia płyty – po raz kolejny okazuje się, że mu-
Trees Of Light niezłomnego poszu- zyka jest językiem uniwersalnym
kiwacza nowych dźwięków pomię- i  otwartym na wszelkie nietypowe
dzy strunami kontrabasu – Andersa konstrukcje wypowiedzi. Wszyscy
Jormina. Ten uznany muzyk, przy- zwolennicy tzw. „trzeciego nurtu”
znać należy, tym razem zadbał o do- będą zatem na pewno zadowoleni
borowe towarzystwo dla głębokich z takiej szwedzko-norweskiej płyty
tonów swojego instrumentu, a  są na początek nowego roku.

>
26 | Płyty / Recenzje

Louis Sclavis Quartet – Silk And Salt Melodies


Wojciech Sobczak-Wojeński
wsimply@o2.pl

ny udział w  tworzeniu tej impresji


mają z  całą pewnością francuski
gitarzysta Gilles Coronado i  perku-
sjonista Keyvan Chemirani (Fran-
cuz irańskiego pochodzenia, znany
z  wykonywania klasycznej muzyki
perskiej). Pianista Benjamin Mo-
ussay, również krajan Sclavisa, zaś
skupia uwagę na wygrywanych fra-
zach, gdyż te pozostają bardzo lapi-
darne, konkretne i  nieprzykrywa-
ECM, 2014 / www.ecm-records.com
jące głosu wiodącego instrumentu,
Kiedyś w  polskim jazzie, a  w  zasa- jakim jest klarnet lidera.
dzie – w  yassie – mieliśmy Balla-
dę o  jedwabiu i  miała ona związek A jeśli o  konkretności mowa, to al-
z  klarnetem, ale i  ostatnia płyta bum kończy prawdziwa muzyka
francuskiego mistrza tego instru- konkretna – z  odgłosem chrapania
mentu Louisa Sclavisa oferuje nam i  śpiewem ptaków. Lecz zanim ów
dosłownie Jedwabne i słone melodie. smaczek następuje, przed słucha-
Silk And Salt Melodies to propozycja czem godzinna podróż po dźwię-
nieco bardziej wymagająca koncen- kach, które swą surowością i umiar-
tracji i złapania „odpowiedniego mo- kowaniem nakazują albo podążać
mentu”. Lider daje miejscami upust za nimi, albo wyłączyć nagranie. Po
swoim freejazzowym ciągotom, kilku próbach stwierdzam, że zde-
jakkolwiek potrafi też oczarować cydowanie warto się z  tą materią
nieco niepokojącymi dźwiękowymi zmierzyć. Dla miłośników Sclavisa
pejzażami, w których pobrzmiewa- komentarz jest zbędny – po prostu
ją nuty Bliskiego Wschodu. Głów- trzeba to znać!

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |27

Giovanni Guidi Trio – This Is The Day


Wojciech Sobczak-Wojeński
wsimply@o2.pl

wtedy nastawiłem. To, co jednak za-


prezentowali panowie w  warszaw-
skim Soho Factory, było antytezą
zwiewności i świeżości cechujących
This Is The Day. Wymęczone, nie-
synchroniczne granie bez polotu,
które przyszło mi (niestety!) wysłu-
chać, ma się nijak do płyty, do której
wracam – nie tylko gdy chcę zatopić
się w  błogiej muzyce, ale również
wtedy, gdy życiowe aktywności do-
ECM, 2015 / www.ecm-records.com
magają się dyskretnego, instrumen-
Włoskie trio, któremu przewodzi talnego tła. Tak więc, w takich chwi-
pianista Giovanni Guidi nagrało zaś lach nagranie włoskiego trio jest
płytę This Is The Day – będącą trze- odtwarzane na zmianę chociażby
cią i  ostatnią z  omawianych w  ni- z  dokonaniami Torda Gustavsena.
niejszym tekście propozycji. Muszę This Is The Day pozostaje jednak na
powiedzieć, że nie tak dawno temu tle muzyki wspomnianego Norwe-
wywiodła mnie ona nieco w  pole. ga nieco cieplejsza – wszak zagrana
Akurat dźwięki składające się na przez samych południowców (lider
ten krążek znałem z internetowego – Włoch, Thomas Morgan, basista
surfingu jeszcze przed koncertem ze słonecznej Kalifornii i perkusista
trio na ubiegłorocznym Warsaw João Lobo z Lizbony).
Summer Jazz Days. Otóż, muzyka
ta jest balsamem dla duszy – pełna I tak oto zaczynając kreatywnie rok
treści, liryzmu, romantyzmu, stro- od ECM-u, życzę sobie i słuchaczom
niąca od pośpiechu i  zgiełku. I  na tak różnorodnego muzycznie roku,
taki klimatyczny występ zespołu się jak te trzy omawiane tu płyty.

>
28 | Płyty / Recenzje

Julia Hülsmann Quartet – A Clear Midnight


– Kurt Weill and America
Mery Zimny
maria.zimny@gmail.com

my kompozycje, które stworzyła do


trzech poematów Walta Whitmana.

Julia Hülsmann postawiła sobie


wysoką poprzeczkę, biorąc na tape-
tę kompozycje Weilla. Wprawdzie
czerpał on inspiracje z jazzu, jednak
istotne jest, że muzyka w jego utwo-
rach zawsze wchodziła w dosyć za-
wiłe relacje z  tekstem. Praca nad
takim materiałem nie może więc
ECM, 2015 / www.ecm-records.com
sprowadzać się do pracy czysto mu-
zycznej. Ogromna trudność stanęła
Kurt Weill to postać, która dla więk- tutaj nie tylko przed kompozytor-
szości nie jest anonimowa. Gdy sły- ką-aranżerką, ale przed wokalistą
szymy to nazwisko, od razu pamięć Theo Bleckmannem, który wcho-
przywołuje ponadczasowe „prze- dził w  bezpośrednią interakcję
boje”: Mack the Knife, Speak Low czy z  tekstami Bertolta Brechta, Max-
September Song, które znamy z wielu wella Andersona, Iry Gershwina,
świetnych wykonań. I  mogłoby się Ogdena Nasha i Langstona Hughesa.
wydawać, że płyta A  Clear Midnight
będzie kolejną kompilacją znanych Theo Bleckamann to na pewno czo-
utworów niemieckiego kompozyto- łowa postać na tym krążku. Woka-
ra, przyjemną, acz niewiele wnoszą- lista ciekawy i odważny, który przy-
cą do tego, co powstało dotychczas. jął i wypracował tutaj jedną, spójną
Jednak już pierwszy rzut oka na spis artystyczną wizję. Czy jest to wizja
utworów pozwala zauważyć, że pia- trafna? Moim zdaniem tak. Prze-
nistka Julia Hülsmann wcale nie myślana, nieprzypadkowa i nie tak
dokonała tak oczywistego wyboru oczywista, jak moglibyśmy się tego
utworów, prezentując także takie, spodziewać. Bleckamann nie stara
których pewnie większość z nas nie się emocjonalnie zanurzyć w  tekst,
słyszała i nie zna. Dodatkowo słyszy- wczuć się w  jego bohaterów, oddać

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |29

ich emocje. Jego sposób przedsta- trabasista Marc Muellbauer i  perkusista Heinrich
wienia plasuje się pomiędzy śpie- Köbberling. Idealnie zgrani, zjednoczeni we  wspól-
wem a  narracją z  ukłonem w  kie- nej wizji. Na tym polu świetnie odnalazł się grają-
runku tej drugiej. Hülsmann, jakby cy na trąbce i flugethornie Tom Arthurs, który stał
w  kontrze do takiej wizji, w  wielu się integralną częścią zespołu. Doskonale odnalazł
miejscach zastosowała konwencję się w  przyjętej konwencji i  zaprezentował się jako
piosenki. Potrzeba nam chwili, by wyśmienity muzyk. Dowodem tego są nie tylko jego
się do tego przyzwyczaić, pomysł partie solowe, ale przede wszystkim sposób, w  jaki
się jednak sprawdza. Proste, cza- towarzyszy wokaliście. Dźwięk jego instrumentów
sami skoczne melodie z  niskim, sprawia wrażenie drugiego głosu, który równolegle
pięknym głosem Blackmanna, któ- prowadzi linie melodyczną lub coś dopowiada, ko-
ry snuje opowieść, podsuwają nam mentuje, wchodzi w dialog. Robi to subtelnie, czujnie
przed oczy obrazy świata, o którym i z wrażliwością godną uznania.
opowiada, podpierając się muzyką.
W kreacji tej przekonujący jest cały By nie było tak ogólnie, wciśnijmy „Play” i posłuchaj-
zespół. Słowa i muzyka płynnie się my krążka. Na otwarcie muzycy serwują nam coś, co
przenikają i  uzupełniają. Czasami doskonale znamy – Mack the Knife jednak już nie tak
głos przytłacza muzykę, spycha na wesołe i ciepłe, jak nas do tego przyzwyczajono. Raczej
dalszy plan bez oporu poddający się mroczne, osnute tajemnicą, dreszczykiem. Niski głos
temu zespół. Uwagę zwraca tutaj kluczący ciemnymi, wilgotnymi uliczkami miasta
postawa liderki. Julia Hülsmann, zmusza do wsłuchania się w historię Bertolda Brech-
choć to ona jest twórczynią całego ta – opowieść naznaczoną krwią. Nieśpieszny, wręcz
materiału i jej wizja mu przyświeca, nierealny głos kładzie nacisk na każdym słowie hi-
w ostatecznej rozgrywce stoi z boku. storii, którą czy aby na pewno tak dobrze znamy?
I wcale nie jest to ani zarzutem, ani Bleckamann śpiewa wyciszonym delikatnie głosem,
minusem. Jej gra jest oszczędna, ale ale jednocześnie mocnym i stanowczym. Z łatwością
bardzo dokładna, przede wszystkim przenosi nas do wyizolowanego świata opowieści, bę-
wspierająca wokal. Jest niesamowi- dąc na tyle przekonującym, że bez dłuższego zastana-
cie wrażliwa na poczynania woka- wiania podążamy za nim. Choć treść się zmienia, my
listy, umiejętnie podkreśla lub kon- cały czas mamy wrażenie ciągłości opowieści.
trastuje jego głos. A kiedy już pozwa-
la sobie na solo, staje się ono perełką. Warto zauważyć, że znane kompozycje Weilla po-
Ramię w ramię towarzyszą jej kon- traktowane zostały w  sposób bardziej swobodny,

>
30 | Płyty / Recenzje

a Mack the Knife jest najbardziej ra-


dykalnym tego przykładem. Innym,
nieoczywistym w  odniesieniu do www.radiojazz.fm
oryginału utworem jest Little Tin
God. Muzycy dają sobie tutaj wię-
cej swobody w improwizacji, której
przewodzą Hülsmann i  Arthurs.
Jednocześnie kompozycje mało
znane są bardzo zbliżone do orygi-
nałów, jak na przykład Your Tech-
nique z  pięknym, acz krótki solem
basu. Utwór jest też przykładem do-
skonałego zgrania i  interakcji mię-
dzy muzykami. Bardzo znaczące
w kontekście całości są trzy własne
kompozycje pianistki do poematów
Whitmana. Tutaj wszyscy muzycy
mają już zdecydowanie więcej wol-
ności. Porywają nas odróżniającym
się od reszty Beat! Beat! Drums! oraz
świetnym utworem tytułowym,
w którym błyszczy pianistka.

Muzyka zaprezentowana na A  Cle-


ar Midnight wpisuje się w najlepsze
ECM-owskie standardy. Koncepcja,
którą przyjęli muzycy, z  pewnością
nie każdemu się spodoba i nie każ-
dego przekona, jednak jest ona na
fot. Kuba Replewicz

tyle interesująca, że warto poświęcić


jej swoją uwagę.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |31

Philip Catherine
– The String Project: Live In Brussels
Rafał Garszczyński
rafal@radiojazz.fm

przez wykupienie i  zniszczenie


wszystkich płyt z aranżacjami Clau-
sa Ogermana, do którego nie żywię
żadnej osobistej urazy, ale jest dla
mnie synonimem owej muzycznej
przewidywalności i  banału. Pew-
nie wiele osób to uwielbia, ja jednak
chciałbym uchronić świat przed ta-
kimi dźwiękami…

Philip Catherine zarejestrował swój


najnowszy, wydany przez ACT al-
ACT, 2015 / www.actmusic.com bum na żywo z  udziałem belgij-
skiej Orchestre Royal De Chambre
W zasadzie nie rozumiem dlacze- De Wallonie. Aranżacje autorskich
go podoba mi się najnowszy album kompozycji lidera przygotowało kil-
Philipa Catherine. Nie powinien mi ku aranżerów, co powinno oznaczać,
się podobać. Nie lubię tego rodzaju że kolejne prezentowane na kon-
produkcji, a  większość muzyki na- cercie utwory nie stworzą w  żaden
granej z  udziałem dużej ilości in- sposób spójnego muzycznie obrazu.
strumentów smyczkowych obsłu- W jakiś magiczny sposób udało się
giwanych przez muzyków, którzy jednak ową spójność osiągnąć.
zwykle grywają dzieła klasyczne
uważam za wtórną, przewidywal- The String Project jest niezwykle po-
ną i zwyczajne banalną. Jednak The godna, ciepła i  pełna przestrzeni.
String Project: Live In Brussels podo- Stanowi udany przykład związku
ba mi się i to bardzo. muzyki klasycznej i  starannie za-
aranżowanych jazzowych fraz, ob-
Miałem nawet kiedyś taki sen, liczonego nie jedynie na sukces ko-
w  którym byłem szefem światowej mercyjny i poszerzenie potencjalnej
organizacji, której zadaniem było grupy odbiorców, ale na określony
uchronić Ziemię przed zagładą po- efekt artystyczny.

>
32 | Płyty / Recenzje

W efekcie wspólnej pracy muzy- by Charliem Parkerem, czy wielo-


ków z  zupełnie różnych światów ma wokalistkami. Philip Catherine
powstał produkt doskonały. Phi- obronił się znakomicie, znajdując
lip Catherine współpracuje z  wy- w gąszczu orkiestrowych dźwięków
twórnią ACT w zasadzie od zawsze, miejsce dla swojej gitary. W ten oto
pierwsze nagrania zrealizowane sposób projekt pomyślany począt-
przez Siggi Locha pochodzą z  po- kowo jako występ na żywo, stał się
łowy lat siedemdziesiątych – jak programem telewizyjnym i  nagra-
choćby duety gitarowe z  Larrym niem płytowym.
Coryellem.
The String Project: Live In Brussels to
Podobno realizacja nagrań z  dużą album, który zachwycił mnie każ-
orkiestrą była marzeniem Philipa dym dźwiękiem, ciepłą, szczerą at-
Catherine od jakiegoś czasu. Wielu mosferą, znakomitymi aranżacjami
znanych muzyków jazzowych ma i  doskonałym wyczuciem równo-
takie marzenia. Zwykle powstają wagi między tak różnymi muzycz-
produkcje, o  których sami ich au- nymi światami. To jedno z  najlep-
torzy chcieliby zapomnieć. Tak było szych jazzowych nagrań ze  smycz-
nawet z  największymi – jak choć- kami wszechczasów.

Płyta tygodnia
Rafała Garszczyńskiego
od poniedziałku do piątku
w RadioJAZZ.FM godz.
11:45
fot. Kuba Replewicz

www.radiojazz.fm

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |33

Robert Glasper – Covered: Recorded Live at


Capitol Studios
Basia Gagnon
basiagagnon@gmail.com

nie niespójną publiczność jazzo-


wych pasjonatów, miłośników hip-
-hopu, którzy znają go z nagrań Ken-
dricka Lamara (11 nominacji Gram-
my w  tym roku) czy rapera Blacka
Milka, i zaciekawionych sceptyków,
którzy na jazzowy koncert nigdy
by nie poszli. Zresztą sam Glasper
mówi na wstępie (to nagranie live),
że nie chciał stricte jazzowego na-
grania, ale mieszankę tego, co ma
w  swoim iPodzie – różne gatunki,
Blue Note, 2015 / www.bluenote.com różni artyści, przemieszane z  kom-
pozycjami lidera, które nie znalazły
Nagranie nominowane do Gram- się na płycie. Muzyka lekka, łatwa
my (2016) w  kategorii Best Jazz In- i przyjemna – dla koneserów.
strumental. Album jest rewizytacją
Black Radio, nagrodzonego Grammy Nagranie w  całości koncertowe ni-
w  2013 roku, jako najlepszy album gdy nie będzie koncertem takim jak
w  kategorii R&B. Czarne Radio to ten, który usłyszałam w kinie Kijów
hybrydowy eksperyment jazzu, hip- podczas letniego festiwalu w Krako-
-hopu i  R&B okrzyknięte mianem wie, i który głęboko zapadł mi w pa-
próby odbudowy spękanych relacji mięci, ale ponieważ Glasper gości
między rozmaitymi elementami u  nas rzadko, jest jakimś kompro-
czarnej muzyki. Jeśli jazz – jak nie- misem. Glasper nie ma komplek-
którzy twierdzą – umarł, to muzy- sów, ma za to rockowy wręcz pazur
cy tacy jak Glasper są nadzieją na i  czerpie garściami bez skrupułów
kontynuację tradycji zbiorowej im- z  całej historii czarnej i  białej mu-
prowizacji opartej na niebanalnym zyki. Tym razem nie ma tu burzli-
rytmie i energii grupowej zabawy. wej elektroniki, ale klasyczne jazzo-
we trio w  niekoniecznie jazzowym
Koncerty Glaspera jednoczą pozor- repertuarze.

>
34 | Płyty / Recenzje

Płytę otwiera błyskotliwa ballada I  Don’t Even Care Covered to przegląd wszelakich ga-
napisana wspólnie z  Macy Gray i  Johnem Grayem, tunków w  ascetycznym składzie
typowa dla Glaspera wirtuozerska zabawa dźwię- klasycznego trio fortepianu, perku-
kiem znakomicie kontrapunktowana przez Reida na sji i  kontrabasu, co jest jego zarów-
perkusji. Są tak niezależni rytmicznie, że chwilami no wadą jak i  zaletą. Formalnie to
wydaje się, jakby grali co innego, ale w podtekście jest jazzowy skład, ale repertuar pra-
głęboko pulsujący nienaganny groove. Zaraz po niej wie R&B, chwilami monotonny. Nie
Glasper spokojnie, od niechcenia, gra hit Radiohead ma tu żarliwości, którą pamiętam
Reckoner i kompozycję Joni Mitchell Barangill . Najcie- z  koncertu (i Black Radio), a  atmo-
kawsze jest początkowo grane solo autorskie In Case sfera klubowa nie przenika do na-
You Forgot, gdzie Glasper przypomina o sobie karko- grania. Przyznaję, że koncert zadzia-
łomnymi palcówkami i  kilkutaktowymi cytatami łał na niekorzyść płyty, bo wysoko
z Time After Time Cyndi Lauper czy I Can’t Make You podniósł poprzeczkę oczekiwania,
Love Me Bonnie Raitt, które natychmiast zamienia i  niestety je lekko zawiódł – to nie
w radosną kakofonię ku (słyszalnej) uciesze publicz- jest bezkompromisowe agresywne
ności, a popisowe sola grają Archer i Reid. Do Black Black Radio, ale przyjemne klubowe
Radio wraca w nastrojowych So Beautiful i Levels. Po granie na zimowe wieczory – świet-
równie stonowanych The Worst i Good Morning Gla- ny prezent, jeśli chcecie obdarowa-
sper ożywia się w standardzie Stella by Starlight. nego przekonać, że jazz nie gryzie.
Co nie zmienia faktu, że z radością
Pod koniec robi się politycznie, gdy Glasper wraca pójdę na każdy koncert Glaspera,
do swojego remaku z  Black Radio 2 – Jesus Children a  Grammy – niekoniecznie za tę
of America Stevie Wondera dedykowanego ofiarom płytę, ale za całokształt – słusznie
tragedii Sandy Hook Elementary School w  utwo- się mu należy.
rze Got Over, a zaraz po nim remiksem I'm Dying of
Thirst Kendricka Lamara, w których uznany aktor /
aktywista Harry Belafonte i chór dzieci komentują
swoje doświadczenia rasowe w Ameryce na kanwie
Twoje wsparcie = kolejny
numer JazzPRESSu
subtelnego tła fortepianu. To dość nieoczekiwana, nr konta:
05 1020 1169 0000 8002 0138 6994
skutecznie skłaniająca do refleksji konkluzja skąd- wpłata tytułem:
inąd przyjemnej klubowej atmosfery poprzednich Darowizna na działalność
statutową Fundacji
utworów.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |35

Stacey Kent – Tenderly


Krzysztof Komorek
donos_kulturalny@wp.pl

Menescal zagrał już gościnnie na


poprzedniej płycie wokalistki, po-
święconej właśnie temu stylowi.
Wówczas to wykrystalizowała się
idea nagrania wspólnego, intym-
nego albumu ze  standardami. Wy-
dawnictwo, choć firmowane nazwi-
skiem Stacey Kent, w rzeczywistości
jest płytą dwojga artystów: Kent
i  Menescala. W  dwóch nagraniach
główni bohaterowie płyty występu-
ją jedynie w duecie.
Okeh Records, 2015 / www.okeh-records.com
Tenderly to niespełna trzy kwa-
Stacey Kent albumem Tenderly po- dranse muzyki, 12 utworów, prak-
wraca do interpretacji piosenek tycznie samych ballad. Wśród kom-
z  Wielkiego Śpiewnika Amerykań- pozycji znajdziemy niemal same
skiego. Tym razem prezentuje się wielkie przeboje: The Very Thought
nam z towarzyszeniem kameralne- Of You, Embraceable You, Tenderly, In
go składu instrumentalnego. Tra- The Wee Small Hours Of The Morn-
dycyjnie wśród muzyków obecny ing. Całość uzupełnia jeden utwór
jest jej mąż Jim Tomlinson, choć Roberto Menescala z  portugalskim
wyjątkowo pojawia się on tylko tekstem.
w  czterech utworach. W  większo-
ści nagrań Stacey Kent wspomagają Nie należy po tym wydawnictwie
jedynie bas (gra Jeremy Brown) i gi- oczekiwać jakichkolwiek zaskoczeń,
tara. Tu dochodzimy do szczególnej za to oferuje nam ono to wszystko
postaci, która współtworzyła opisy- do czego Stacey Kent przyzwyczai-
waną płytę. Roberto Menescal, bra- ła swoich fanów. Ciepły, uwodzący
zylijski kompozytor i gitarzysta (na głos wokalistki, delikatne dźwięki
Tenderly prezentujący się wyłącznie gitary i wszechobecny klimat bossa
jako instrumentalista), uznawany novy. Płyta bez niespodzianek, ale
jest za jednego z  ojców bossa novy. bardzo przyjemna w odbiorze.

>
36 | Płyty / Recenzje

Christoph Irniger Trio – Octopus


Jarosław Czaja
jarczaja@poczta,onet.pl
jazztornado.blog.pl

botą. Najwidoczniej jednak Ziv wie


jak to się robi.

Nigdy wcześniej ani Irnigera, ani


jego kolegów nie słyszałem, więc
nie miałem pojęcia, czego się spo-
dziewać. Okazało się na szczęście,
że tych panów interesuje bardziej
sztuka niż rozrywka. Płyta Octo-
pus posiada spory ciężar gatunko-
wy. To jazz bardzo wytrawny, gra-
ny bez kompromisów i  chęci za-
Intakt Records, 2015 / www.intaktrec.ch
istnienia w  tak zwanym szerszym
Saksofonista tenorowy i  kompozy- obiegu. Przyznam, że budzi to mój
tor Christoph Irniger pochodzi z Zu- szacunek. Wiadomo, że w  sytuacji,
rychu, dobiega czterdziestki i cieszy kiedy nie ma instrumentu harmo-
się na europejskiej scenie jazzowej nicznego, sekcja rytmiczna musi
coraz większą estymą. Ma już cał- grać na ponad przeciętnym pozio-
kiem spory dorobek płytowy. Octo- mie. I  faktycznie: Raffaele Bossard
pus to jego druga płyta (po Gowa- – ze  swoim sprężystym, ale i  „tłu-
nus Canal z 2013 roku) zrealizowana stym” kontrabasem oraz Ziv Ravitz
w trio bez forepianu – z basistą Raf- – bębniarz „totalny” z  niesamowi-
faelem Bossardem i  perkusistą Zi- tym wyczuciem kolorystycznym
vem Ravitzem. Nagrano ją w Studio – są nie lada wyjadaczami. Mimo
La Fonderie w  grudniu 2014 roku. stosunkowo młodego wieku, mają
Ważne jest to o  tyle, że Octopus za- chyba więcej powiązań z  Amery-
chwyca od razu rasowym i szlachet- ką niż Europą. Bossard urodził się
nym brzmieniem. Kiedy zerkniemy w Kalifornii, a lekcje pobierał mię-
na opis, dowiemy się, że miksował dzy innymi u samego Rona Cartera,
nagrania osobiście Ziv Ravitz. Nie- co faktycznie słychać. Z  kolei Ra-
codzienna zaiste sytuacja, aby per- vitz – pochodzący z Izraela – ma na
kusista zajmował się tego typu ro- koncie współpracę z wieloma kory-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |37

feuszami, aby wymienić tylko Lee formę utworów, a  to nie jest cecha
Konitza, Joe Lovano, Aarona Parksa, występująca masowo u  solistów.
czy... Tomasza Stańkę. Mieszka na Jeszcze jedno: Irniger niczego się nie
stałe w Nowym Yorku. boi, jeśli tylko to potrzebne, potrafi
grać bardzo prosto. W temacie Blue
Trio jest z pozoru niedobrane, bo gra- Tips brzmi niemal tak, jakby ćwi-
jąca ofensywnie sekcja ma z przodu czył gamy. I  to działa! Może i  mo-
raczej pasywnego lidera-solistę. Ale mentami przydałoby się tutaj nieco
wypracowali złoty środek i  zgrani więcej bopowej potoczystości i  elo-
są znakomicie. Christoph Irniger kwencji, ale jak rozumiem, nie taka
to bowiem saksofonista – „filozof” była koncepcja. Muzyka na Octopus
w typie Wayne'a Shortera. Intrower- toczy się raczej leniwie, w  wolnym
tyk, który nie lubi epatować tech- tempie i w nastroju medytacyjnym.
niką, ma za to swój intymny świat. Trudno wyróżnić jakiś temat, bo
Słychać w  jego grze lekki posmak to jednorodna całość. Mnie podo-
awangardy, jak również fascynację bają się najbardziej utwory odrobi-
Sonnym Rollinsem. Podobnie jak nę szybsze (Ocean Avenue, Octopus,
ten legendarny „wynalazca” sak- Dancin' Structure), zagrane z  więk-
sofonowego tria bez fortepianu, Ir- szym nerwem.
niger potrafi długo drążyć jeden
motyw. I tak jak Rollins nie lubi ob- Podsumowując: Octopus to dzie-
nosić się z emocjami. Ale co istotne: ło szczególnego rodzaju, nie dla
to kompozytor w każdym calu. Na- wszystkich. Jednak to muzyka naj-
pisał zresztą większość materiału wyższych lotów, warta poznania
(dwa tematy dorzucił Bossard). Ma i polecenia innym. Ten krążek może
wizję całości i doskonale kształtuje być ozdobą każdej kolekcji!

w w w.jaz zp re s s.p l
>
38 | Płyty / Recenzje

Chico Freeman & Heiri Känzig – The Arrival


Marek Brzeski
marek.brzeski@onet.pl

mi jak Wynton Marsalis, Bobby


Hutcherson, Chaka Khan, Tomasz
Stańko, Jack DeJonette, McCoy Ty-
ner, Edward Vesala. Jednym z  cie-
kawszych projektów był stworzony
w 1989 roku Brainstorm , z którym
przyjechał do Polski na Jazz Jambo-
ree w 1991 roku.

Heiri Känzig to z  kolei urodzony


w  Ameryce szwajcarski basista za-
liczany do najwybitniejszych in-
Intakt Records, 2015 / www.intaktrec.ch
strumentalistów w Europie. Identy-
fikując jego muzykę na podstawie
The Arrival – kolejny album w impo- wykonawców, z  którymi współ-
nującym dorobku Chico Freemana pracował wymienię: Vienna Art
i Heiriego Känziga. Orchestrę, Charliego Mariano, An-
dreasa Vollenweidera, Billego Cob-
Dla fanów nowoczesnego jazzu hama, Didiera Lockwooda, Ralpha
nazwiska tych muzyków są kano- Townera – czyli tylko te najbardziej
nem. Pozostałym, którzy szukają znane nazwiska. Bardzo wszech-
być może czegoś nowego i  zasta- stronny i  uniwersalny artysta.
nawiają się, czy warto poświęcić Z  Chico Freemanem współpracuje
artystom chwilę uwagi, wypada od 2013 roku i płyta The Arrival jest
przypomnieć, że Chico Freeman to ich najnowszą.
urodzony w  latach czterdziestych
ubiegłego wieku amerykański Mamy zatem do czynienia z wybit-
saksofonista jazzu nowoczesnego. nymi artystami o  olbrzymim do-
Jego muzyczne światy określają robku i  wysoką pozycją w  świecie
standardy (między innymi Coltra- sztuki. Co z tego dla nas wynika?
ne, Cecil McBee) oraz kompozy-
cje własne. Wydał około stu płyt Słuchając płyty mam nieco miesza-
współpracując z  takim gwiazda- ne uczucia. Momentami wydaje mi

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |39

się, że to takie „fufanie” popołudnio- tematem. Drugi, trochę nostalgicz-


wą porą, nagrane w  przerwie po- ny z  dobrą partią saksofonu i  cie-
ważniejszej sesji w studio. Po chwili, kawą solówką basu, w czasie której
ganiąc się za powierzchowność, sły- odniosłem wrażenie, że saksofon
szę w nagraniach geniusz i esencję gra dalej, w  tle słychać harmonię,
muzyki jazzowej. Bez wątpienia ar- mimo iż fizycznie był tylko kon-
tyści bardzo dobrze się rozumieją trabas. Ciekawa umiejętność two-
i  można odnieść wrażenie, że gra rzenia klimatu za pomocą bardzo
większy skład niż naprawdę. Nie ma oszczędnych środków. Jako wyróż-
perkusji – czuję rytm, nie ma forte- niający się można określić również
pianu – słyszę harmonię. Jest tylko utwór szósty Dat Dere, standard
kontrabas i saksofon, które uzupeł- Bobbiego Timmsona, nieżyjącego
niając się wzajemnie tworzą całość. już kompozytora i pianisty zespołu
Niczego nie brakuje. Jazz Messengers. Zwraca uwagę po-
nieważ, choć zagrany w  konwencji
Na płycie znajdziemy dwanaście jaka obowiązuje na płycie, wyczuwa
utworów, w  większości autorstwa się w  nim trochę inną „muzyczną
Freemana oraz Känziga, o  jedno- bajkę”.
rodnej stylistyce i kameralnym kli-
macie i, co rzadko się zdarza, z dość Album kończy kompozycja Hei-
trafnie dobranymi tytułami. Tema- riego Känziga Chamber's room . Jak
ty są najczęściej grane unisono, prze- przystało na dobry koncert utwór
dzielone improwizacjami, głównie przypomina klimat jam session,
saksofonu. Kontrabas pełni w  du- ze znakomitym saksofonem i moc-
ecie rolę, raczej, „służebną”, rzadko no swingującą solówką na basie, po-
improwizując, częściej akompaniu- zostawiając wrażenie muzycznego
jąc ostinatami. Największą sympa- podsumowania całości.
tię wzbudziły we  mnie Early Snow
Heiriego Känziga oraz The Essence Płyta z  pewnością wartościowa
of Silence Freemana. Pierwszy, prze- i godna polecenia wszystkim fanom
strzenny, klimatyczny z  ciekawym stylistyki proponowanej przez Fre-
brzmieniem kontrabasu i  ładnym emana i Känziga.

>
40 | Płyty / Recenzje

Kasper Tom 5 – I Do Admire Things That Are


Only What They Are
Piotr Rytowski
rytowski.jazz@gmail.com

całości, ale moim zdaniem w  tym


wypadku jest – zarówno bigos, jak
i  Bydgoszcz to słowa, które wiele
mówią o płycie.

Najpierw bigos (należy zaznaczyć,


że piszący te słowa jest wielbicielem
potrawy – słowo nie ma więc pejo-
ratywnego wydźwięku) – zgodnie
z przepisem na dobre danie, mamy
tu dużo różnych składników. Słu-
chamy płyty jazzowej, ale miejsca-
Barefoot Records, 2015 mi wyraźnie ociera się to o  współ-
www.barefoot-records.com
czesną kameralistykę. Mamy granie
zupełnie free, ale mamy też piękne
Chociaż autor płyty I  Do Admire melodie. Instrumenty raz tworzą
Things That Are Only What They Are harmonijne współbrzmienia, in-
Kasper Tom jest Duńczykiem, a krą- nym razem rozjeżdżają się w  róż-
żek wydała duńska wytwórnia Ba- nych kierunkach. Wszystko razem
refoot Records, nie było przeszkodą, tworzy ciekawą, oryginalna muzy-
aby utwór otwierający zatytułować kę, mieszczącą się w szeroko pojmo-
Bigos In Bydgoszcz. wanym nurcie europejskiej muzyki
improwizowanej.
Jak to możliwe? Może podczas ubie-
głorocznej trasy koncertowej po Dlaczego Bydgoszcz też może być
Polsce, po koncercie w  bydgoskim słowem-kluczem do płyty? Jeśli
Mózgu, bigos szczególnie przypadł mielibyśmy tę muzykę odnieść
muzykom do gustu? A  może to do czegoś na naszym gruncie, to
sprawka trębacza zespołu – Polaka myślę, że najbliżej właśnie było-
Tomasza Dąbrowskiego? Wydawać by do dźwięków z  okolic bydgo-
się może, że tytuł jednego utwo- skiego Mózgu i  środowiska z  nim
ru na płycie nie jest kluczowy dla związanego.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |41

Płyta należy do tych, z którymi trze- wo młodego pokolenia (urodzony


ba się zaprzyjaźnić – pierwsze prze- w  1981 roku) uważany za jednego
słuchanie nie odkrywa wszystkich z  najciekawszych kompozytorów
jej atutów (tak przynajmniej było na tamtejszej scenie jazzowej. Towa-
w moim przypadku), ale zachęca do rzyszą mu Rudi Mahall (klarnet,
kolejnego kontaktu. Z czasem moż- klarnet basowy), Petter Hängsel
na w pełni docenić zarówno solowe (puzon), Jens Mikkel Madsen
popisy muzyków, jak i umiejętność (kontrabas) i  Tomasz Dąbrowski
kolektywnego grania, która stanowi (trąbka). Nasz rodak, świetnie
o sile tego materiału. radzący sobie zarówno w  kraju,
w Europie, jak i za oceanem, uty-
Mój ulubiony fragment płyty to tułowany został nagrodą „Jazzowe-
utwór Life – z delikatnym, melodyj- go Muzyka Roku" na duńskiej wy-
nym tematem, ale myślę, że każdy, spie Fyn, przyznawaną przez Zwią-
komu nie straszna jest muzyka im- zek Muzyków Jazzowych – Forenin-
prowizowana, znajdzie dla siebie na gen Af Fynske Jazzmusikere. Ma na
płycie Kasper Tom 5 wiele emocjo- koncie już kilkanaście płyt w  mię-
nujących wrażeń. dzynarodowych składach. Nagra-
nia płyty dokonano 21 maja 2015
Parę słów o artystach. Lider Kasper roku, na żywo, podczas koncertu
Tom to duński perkusista stosunko- w klubie Dexter w Odense.
fot. Kuba Majerczyk

f Polub tę stronę
www.facebook.com/JazzPRESSpl

>
42 | Płyty / Recenzje

Scott DuBois – Winter Light


Rafał Zbrzeski
zdeski@gmail.com

nazwisko saksofonisty i  klarneci-


sty Gebharda Ullmanna – jedno-
znacznie kojarzonego z  europejską
awangardą jazzową. Zarówno lider
składu jak i basista – Thomas Mor-
gan związani są ze  sceną nowojor-
ską, natomiast perkusista Kresten
Osgood wywodzi się z  duńskiego
środowiska muzyków improwizu-
jących. Jak widać po zestawieniu
personalnym nie należy spodzie-
wać się po tym albumie jazzowego
ACT, 2015 / www.actmusic.com mainstreamu.

Z twórczością amerykańskiego gita- Muzyka zawarta na Winter Light


rzysty Scotta DuBois nie maiłem do sprawiła mi nie lada problem – po-
tej pory okazji się zetknąć, pomimo mimo że album bardzo przypadł
że muzyk ten wydaje się dość płod- mi do gustu od pierwszego prze-
nym twórcą. Jeżeli informacje, które słuchania, ciężko jest mi uchwycić
znalazłem na jego temat w  inter- istotę tej muzyki. Siedem zawartych
necie są nieprzekłamane to Winter na płycie kompozycji zostało za-
Light jest jego szóstym albumem inspirowanych różnymi efektami
w roli lidera wydanym w przeciągu jakie daje zmieniające się światło
ostatnich dziesięciu lat. podczas zimowego dnia. To swoista
próba przełożenia na język muzyki
Spoglądając na skład zespołu i doro- doświadczeń impresjonizmu w sfe-
bek muzyków, którzy wzięli udział rze sztuk plastycznych. Choć może
w nagraniu płyty nie mogłem oprzeć to brzmieć jak bardzo karkołomne
się wrażeniu, że szefostwo ACT-u zadanie i z pewnością nie było łatwe
sięgnęło tym razem w  nowe, nie- do wykonania, to jednak uważam,
eksploatowane do tej pory przez tę że Scott DuBois wraz z towarzyszą-
wytwórnię artystyczne rejony. Moją cymi mu muzykami podołali temu
uwagę przykuło przede wszystkim wyśmienicie.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |43
fot. Bogdan Augustyniak

Dźwiękowe obrazy maluje


zespół w oparciu o oszczęd-
ne, chłodne i  stonowane
brzmienie gitary, która jest
właściwie cały czas obecna
na pierwszym planie, ale
nie przytłacza pozostałych
instrumentów oraz w opar-
ciu o  ostre i  przenikliwe
brzmienie saksofonu i klar-
netu – skojarzenie z  draż-
niącym oczy słońcem od-
bitym od śnieżnej pokrywy
jest chyba jak najbardziej
na miejscu.

Muzyka z  Winter Light ma


w  sobie świeżość i  lekkość
zimowej aury, gdy tempe-
ratura spadnie już kilka
kresek poniżej zera a świat
okryty jest na biało. Słu-
chacz otrzymuje również te
„igiełki”, które kłują niemi-
łosiernie gdy, podczas zimo-
wego spaceru, wciągniemy
zbyt gwałtownie do płuc
porcję mroźnego powietrza.
Moim zdaniem bardzo uda-
ny album ze  znakomicie
zrealizowanym zamysłem www.pinterest.com/jazzpress
artystycznym.

>
44 | Płyty / Recenzje

Raoul Björkenheim eCsTaSy – Out Of The Blue


Barnaba Siegel
barnaba.siegel@radiojazz.fm

wania się. Kolejny album eCsTaSy


nie zawodzi. Po kilkuminutowym,
oszczędnym wstępie gitary z sekcją
zaczyna się konkretny, freejazzowy
groove, przynoszący od razu skoja-
rzenia z klimatami Marca Ribota.

Duety szalonej gitary i  saksofonu


to główne danie płyty. Być może
z  racji popularności instrumentów
dętych, gra Pauliego Lyytinena nie
wypada bardzo oryginalnie na tle
Cuneiform Records, 2015
tłumu europejskich saksmanów,
www.cuneiformrecords.com
ale jest to zdecydowanie liga pierw-
Koń, jaki jest, każdy widzi na okład- sza. Zero zbędnych dźwięków, pięk-
ce – trochę nienormalny. To fajne ne brzmienie, okazjonalne unisona
uczucie, gdy do słuchania muzyki i  świetne dostosowanie się do tego,
zachęca nas już sama grafika. W do- co proponuje lider. A stojący za gita-
bie tych wszystkich kleksów, plam, rą Björkenheim wyróżnia się zdecy-
autoportrecików i  generycznych dowanie najbardziej. Fantastycznie
schematów to być może większa korzysta z różnych możliwości arty-
wartość niż 50 lat temu. kulacyjnych, nie rezygnuje ani z cie-
kawych efektów, ani z prowadzenia
Ale tak naprawdę nie potrzebowa- melodii akordami, ani z dynamicz-
łem dodatkowej zachęty, bo forma- nych solówek. Gdy już zdążymy
cja eCsTaSy Raoula Björkenheima oswoić się klimatem bandu, ten za-
jest mi już znana z  zeszłoroczne- skakuje nas na przykład mrocznie
go albumu od Cuneiform Records. orientalizującym A  Fly In The Hou-
Było tam dużo surowej, elektrycznej se of Love z posępnym brzmieniem
gitary i  tych pięknych momentów, fletu mey i gitarą potraktowaną jak
gdy miażdżąca fala elektronicznego przeszkadzajka. I to właśnie fanom
jazzu przeplata się z odpowiednimi ribotowskiej gitary szczególnie pole-
proporcjami intuicyjnego poszuki- cam Out Of The Blue.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |45

Grencsó Open Collective with Rudi Mahall


– Marginal music
Anna Piecuch
anna.paulina.piecuch@gmail.com

nistyczny, odnoszący się do tematu


drogi, którą dookreślają poetyckie
opisy przyrody współkreujące aurę
albumu. Narrację kompilacji, któ-
ra podąża torami wersów poezji,
przepełnia motoryka i  bogactwo
muzycznych zdarzeń. To dzieło
wielowymiarowe, wielokształtne
i  wielobarwne, osadzone jednak
w  ramach konwencji wydawnictw
typowych dla węgierskiej oficyny,
BMC Records 2015 / www.bmcrecords.hu
która od lat propaguje współczesny,
ambitny jazz.
Nakładem wytwórni BMC Recor-
ds ukazał się najnowszy album Pierwiastek folkloru znalazł ujście
Istvána Grencsóna – artysty zasłu- przede wszystkim w brzmieniowo-
żonego dla współczesnego węgier- ści Marginal Music. Wyraźne eks-
skiego jazzu. Saksofonista i kompo- ponowanie klarnetu (Rudi Mahall),
zytor w  Marginal Music wyraźnie obecnego również w  odmianie ba-
nawiązał do rodzimego folkloru, sowej, to ukłon w stronę muzyki cy-
podtrzymując tym samym tradycję gańskiej, w której pełnił on kluczo-
jego eksploracji, zapoczątkowaną wą rolę, będąc obok skrzypiec głów-
przez klasycznych twórców takich nym nośnikiem melodii. W  dużej
jak Zoltán Kodály i Béla Bartók. mierze improwizowana muzyka
i  niekiedy tworzona kolektywnie
Wydawnictwo niemal w  całości – między innymi we  wspomnia-
złożone z  jego autorskich kompo- nym utworze Votaile Blue – mozai-
zycji (poza utworami – Votaile Blue ka dźwiękowa, zbudowana została
i  Volatile Yellow), oprócz ludowego z przypadkowo dobranych elemen-
wymiaru posiada również poety- tów i  wypełniona nieskrępowaną
cki. Jego nośnikiem jest liryk kom- improwizacją, w której muzyka cał-
pozytora, symboliczny i  impresjo- kowicie zdominowała ciszę. Co jest

>
46 | Płyty / Recenzje

przykładem na obecność tradycyj- Marginal music nie stanowi przeło-


nej praktyki wykonawczej. Równo- mu w  twórczości lidera kolektywu
uprawnienie wszystkich partii in- – Istvána  Grencsóna, co więcej jest
strumentalnych i  swobodne podej- niejako kontynuacją jego wcześniej-
ście do formy kompozycji, to relikt szej działalności, na którą niemały
dawnego ludowego muzykowania. wpływ wywarł bard węgierskiej
Dyptyk (Votaile Blue i Votaile Yellow) pianistyki Gyorgy Szabadosa. Ten
urozmaica koncepcję płyty, wpro- uważany za ojca free jazzu na Wę-
wadzając świeżość XX-wiecznej grzech lubował się w  przekształca-
techniki aleatoryzmu opierającej się niu muzyki przeszłości. Jego kon-
na działaniu losowości i przypadko- cepcję podjął Grencsó – wieloletni
wości w muzyce. współpracownik pianisty, który
wraz ze  swoim zespołem (Grencsó
Obok łączności z  tradycją ludową, Open Collective) ukazał „krańcową
na albumie ujawniła się szeroka muzykę” – osobliwą z wielopłaszczy-
gama nurtów współczesnej styli- znowymi odwołaniami (muzyczny-
styki jazzowej, którą reprezentują mi i  pozamuzycznymi), czarującą
między innymi elementy zaczerp- motoryką i  żwawością. Sednem al-
nięte z  free jazzu. Najbardziej re- bumu stał się kolektywizm, poj-
prezentatywnym utworem „muzyki mowany jako twórcza, kreatywna
improwizowanej” jest From Beyond współpraca, przepełniona szacun-
the Margins – o typowej jazzowej for- kiem do współtowarzyszy muzycz-
mie, z ekspozycją tematu melodycz- nej rozmowy, jak i samej substancji
nego na początku kompozycji i jego dźwiękowej. Muzycy wykreowali
powtórzeniem na końcu, po waria- dzieło kompletne i  totalne, zarów-
cyjnej, improwizowanej części środ- no koncepcyjnie jak i wykonawczo.
kowej. Ponadto obecność typowych Wirtuozeria, dojrzałość i  zgranie
dla nurtu free przedęć, tak zwa- artystów słychać już od pierwszych
nego „krzyku instrumentalnego” wygranych nut – które zapowia-
potwierdza wielką wagę najnow- dają narrację poetyckiej drogi po-
szego oblicza jazzu – fundamentu przez meandry barwnych obrazów
wydawnictwa. dźwiękowych konstelacji.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |13

TO P N OT E
>
48 | Książki / Recenzje

Paweł Urbaniec – O życiu i muzyce z legendami jazzu


Barnaba Siegel
barnaba.siegel@radiojazz.fm

celował w  żyjących jeszcze klasyków jazzu, którzy


największe tryumfy święcili w  latach 60.-80., choć
trafiło się też kilku weteranów, jak wymieniony Rol-
lins czy Lou Donaldson.

Miłośnicy wywiadów mogą zapytać: „Jaki jest cel


tej książki? Czy ma jakąś konkretną myśl przewod-
nią?”. Niespecjalnie, ale nie jest to wcale wadą. Autor
co prawda wspomina o ogólnym pytaniu „czym jest
jazz”, ale w środku nie dostajemy na nie odpowiedzi.
Dostajemy za to przyjemne rozmowy, od symbolicz-
nych kilku pytań po odrobinę dłuższe konwersacje
– o  życiu, o  muzyce, o  historii, o  prywatnych spra-
wach. Jednocześnie widać, że Paweł Urbaniec był
osobą bardzo przygotowaną i nie zapomniał spytać
artystów o ich najbardziej znane dzieła czy zespoły
C2, 2015 / www.wydawnictwoc2.pl z przeszłości, istotne punkty w karierze albo odnieść
się do ostatnich lat twórczości.
Wywiady fajnie się czyta, także te
krótsze. A autorowi tej antologii uda- Im dłużej patrzę na dumną i długą listę rozmówców
ło się przepytać imponującą liczbę na okładce, tym bardziej mam wrażenie, że książ-
ważnych artystów. John Abercrom- ka O życiu i muzyce jest po prostu dobrym zbiorem
bie, Stanley Clarke, Dave Holland, rozmów z postaciami, które można określić mianem
Ahmad Jamal, Charles Lloyd, John herosów mainstreamu jazzowego dla aktualnego
McLaughlin, Gary Peacock, Sonny pokolenia. Ciekawa lektura zwłaszcza dla tych, któ-
Rollins czy Wayne Shorter to tyl- rzy nie przeczesują sieci w  poszukiwaniu długich
ko mały wycinek zebranych tu na- konwersacji i w zasadzie nie mieli nigdy okazji „po-
zwisk. Paweł Urbaniec wyraźnie znać” idoli.

Muzyka zwycięzców plebiscytu JAZZ 2015 na


antenie RadioJAZZ.FM …

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |49

Maciej Lewenstein – Polish Jazz Recordings and Beyond


Barnaba Siegel
barnaba.siegel@radiojazz.fm

yassowcom, freejazzowcom i grupom peryferyjnym,


często już zapomnianym, głównie z lat 80., 90. i po-
czątku XXI wieku. To cenne, bo w rosnącym natłoku
nowości i świadomości tego, co tworzy się za granicą,
niektóre bandy czekałaby zwykła śmierć przez za-
pomnienie. Z kolei konserwatystów ucieszy fakt, że
artyści i zespoły mają zawsze minibiografie, a przy
wyróżnionych albumach zobaczymy datę wydania
i skład.

Stron z samymi opisami jest aż 472. Czy czegoś bra-


kuje? Raczej nie, biorąc pod uwagę klucz doboru,
czyli wydawnictwa, które były w  ostatnich latach
dostępne do kupienia, a nie pozostają od pół wieku
białymi krukami. Są za to pewne rzeczy, których
Warszawska Firma Wydawnicza, 2015
obecności nie jestem w stanie zrozumieć – muzycy
Dawno nie mieliśmy w  Polsce tak z ościennych krajów (Czechy czy Litwa) oraz stricte
obszernej, aktualnej – i  drukowa- rockowe bandy, które obok jazzu nigdy nie stały. Au-
nej – encyklopedii, poświęconej pol- tor pisze, że zależało mu na promocji muzyki regio-
skiemu jazzowi. Maciej Lewenstien nu i ciekawych polskich kapel, ale w moim odczuciu
wykonał prawdziwie mrówczą pra- na to powinien zostać przeznaczony osobny rozdział.
cę, zbierając w jedno miejsce ogrom Tu warto podkreślić, że książka jest napisana w cało-
polskiej sceny jazzowej i  jej odnóg. ści po angielsku i ma służyć promocji polskiej mu-
Najcenniejszy wydaje mi się fakt, zyki za granicą. Tym bardziej przydałaby się osobna
że oprócz sporej ilości miejsca prze- sekcja, w której mogłoby znaleźć się Miroslav Vitous
znaczonej na klasyków, znalazło się czy Kazik Staszewski. A może i bardziej „przewodni-
także miejsce na chociaż krótkie kowy” podział na dekady lub style?
wpisy poświęcone awangardzistom,

… w audycjach#JazzDoIt oraz JazzPRESSjonizm.


Od poniedziałku do piątku między godz. 11 i 15!

>
50 | Książki / Recenzje

Maria Wilczek-Krupa
– Kilar. Geniusz o dwóch twarzach
Krzysztof Komorek
donos_kulturalny@wp.pl

Z jednej strony jest to klasyczna


biografia, opisująca pełen życio-
rys Wojciecha Kilara. Jednak au-
torce udało się znaleźć oryginalną
konstrukcję dla swojej opowieści.
Stworzyła literackie obrazy z  ży-
cia, opowiadające kolejne frag-
menty historii. Obrazy ułożone
na ogół chronologicznie, chociaż
w  narracji następuje czasem po-
wrót w przeszłość , dopowiedzenie
wcześniejszego wątku, czasem zaś
wybiega ona w  przyszłość, zamy-
kając pewien ciąg wydarzeń epi-
logiem, który miał miejsce dużo
później. To tematyczne zaburzenie
chronologii znakomicie się spraw-
Wydawnictwo Znak, 2015 / www.znak.com.pll
dza, dając książce lepszą przejrzy-
To miał być film dokumentalny. stość i  ucieczkę od suchego sche-
Jednak Wojciech Kilar za wypo- matu jaki mają niekiedy publikacje
wiadaniem się przed kamerą nie o charakterze naukowym.
przepadał. U  schyłku swego życia
wolał osobiste rozmowy. „Poczeka Trzy części biografii podzielone są
pani, aż umrę i napisze pani o mnie na rozdziały, tytułowane od prze-
książkę…” – tak wymawiał się od wodniego wątku każdego z  nich.
wielokrotnie przekładanego nagra- Biorą swe początki między innymi
nia. I  książka powstała. Spotkania z  utworów muzycznych, nad któ-
z  Wojciechem Kilarem, rozmowy rymi wówczas kompozytor pra-
z  jego przyjaciółmi, współpracow- cował, filmów do których kompo-
nikami, rodziną pozwoliły na stwo- nował muzykę, miejsc w  których
rzenie niezwykłego portretu wybit- przebywał, fascynacji (tak właśnie
nego kompozytora. dosłownie zatytułowanych jest sie-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |51

dem z  rozdziałów). Jednak autorka i  dykteryjek, uwiarygodniających portret opisywa-


nie zamyka się ściśle w  opisywa- nej osoby, ale także rzeczy ważnych jak wiara.
nym w danym fragmencie temacie.
Traktuje go także jako punkt wyj- Książka jest opowieścią bardzo osobistą, głęboko
ścia do pokazania tego, co działo się wchodzącą w  prywatność osoby i  życia Wojciecha
wówczas w codzienności Wojciecha Kilara, a  jednak mimo to zupełnie wyzbytą pier-
Kilara, poprzez perspektywę zda- wiastka plotkarskiego. Nie jest jednak bezkrytycz-
rzeń w  jego otoczeniu, środowisku ną apologią, bowiem autorka nie unika też tematów
zawodowym, wreszcie w Polsce i na trudnych dla swojego bohatera. I tak jak warto Woj-
świecie. Czasem jest to pretekst do ciecha Kilara słuchać (a mam tu na myśli nie tylko
dygresji często tylko z  pozoru dale- Jego muzykę, ale także rozmowy z  Nim, dostępne
ko odbiegających od głównego wąt- choćby na stronach Ninateki), tak warto też zagłę-
ku. To także portrety długoletnich bić się w  karty opisywanej tu jego biografii. Muszę
przyjaźni, osobistych i  zawodo- jeszcze koniecznie wyrazić uznanie dla autorki i wy-
wych, niuansów współpracy z Hol- dawnictwa za uzupełnienie książki o kalendarium
lywood i  krajowym środowiskiem życia, wyczerpujące przypisy i indeks osób (co w dzi-
filmowym, szczegółów pracy kom- siejszych czasach nie jest wbrew pozorom oczywi-
pozytorskiej. Mnóstwo drobiazgów stością w publikacjach biograficznych).

→ z archiwum jazzpressu / www , jazzpress . pl

WRZESIEŃ 2014 LUTY 2014


ISSN 2084-3143

ISSN 2084-3143

Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona


muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej

Rozmowy:
Rafał Mazur
Tomasz Glazik
Jack DeJohnette

Rozmowy:
Rafał Gorzycki
Artur Dutkiewicz
Bartek Pieszka
Tomasz Stańko Bob Moses
Marek Winiarski
Wywiad autoryzowany
Włodek Pawlik
W muzyce jest regres
Tomasz Stańko, fot. Kuba Majerczyk Włodek Pawlik, fot. Kuba Majerczyk

>
52 | Koncerty / Przewodnik koncertowy

PAUL LOVENS / RAPHAEL ROGIŃSKI


RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają na koncerty
Spotkanie z autorem książek z serii Theoral – Phi-
lippem Schmicklem, oraz występ dwóch znakomi-
tych muzyków, którzy po raz pierwszy spotkają się
na jednej scenie: Paulem Lovensem oraz Raphaelem
Rogińskim odbędzie się 12 stycznia w warszawskim
klubie Pardon, To Tu.
Theoral jest poniekąd historią mówioną, ponieważ
na takiej zasadzie powstają teksty do każdej z edy-
cji. Artyści opowiadają czym jest dla nich muzyka,
w szczególności muzyka awangardowa, improwizo-
wana, eksperymentalna.
Paul Lovens od lat 70. współtworzy trio z Alexandrem
von Schlippenbachem i Evanem Parkerem. Członek
Globe Unity Orchestra. Współpracował z czołówką
światowej muzyki improwizowanej i free jazzowej,
między innymi z Cecilem Taylorem, Aki Takase, Mat-
sem Gustafssonem i Joëlle Léandre. Raphael Ro-
giński – gitarzysta, kompozytor, animator kultury,
a także badacz folkloru muzycznego. Wykształcony
jazzowo i klasycznie edukację poszerzył o muzyko-
logię i etnomuzykologię. Głęboko związany z kulturą
żydowską, czemu daje wyraz, prowadząc grupy Sho-
far i Cukunft.
Spotkanie z Philippem Schmicklem będzie prowa-
dzone w języku angielskim.

DOBRY WIECZÓR JAZZ: MICHAŁ TOKAJ TRIO


Michał Tokaj Trio będzie pierwszym w 2016 roku
gościem cyklu koncertowego Dobry Wieczór Jazz
organizowanego w warszawskim Teatrze Muzycz-
nym Roma. Zespół wystąpi na tej scenie 31 stycznia.
Michał Tokaj, w ubiegłym roku, po dziesięciu latach
od wydania znakomicie przyjętego i nagradzane-
go albumu Bird Alone, wydał ze swoim triem kolejny
autorski materiał zatytułowany The Sign, z którego
kompozycje dominują podczas aktualnych koncer-
tów grupy. „Jest to znak tego, kim są dzisiaj muzycy
po tych wszystkich latach oraz znak gotowości do
ciągłego rozwoju i poszukiwań swojej drogi. Kibicu-
ję muzykom, aby ta elegancko wydana płyta ponio-
sła ich o kilka stopni w drodze na sam szczyt” – pisał
na łamach JazzPRESSu na temat The Sign Wojciech
Sobczak-Wojeński.

<
fot.Lech Basel

KONCERT Y
54 | Koncerty / Relacje

fot.Lech Basel
Anthony Braxton Diamond Curtain Wall Quintet

Jazztopad coraz mniej jazzowy


Lech Basel Wrocław, Narodowe Forum Muzyki,
jazzograf@gmail.com 3, 21-29 listopada 2015 r.

Dziwny tytuł relacji? Tak, dziwny, Nie ulega wątpliwości, że taki, a nie
bowiem przedziwny to był festi- inny kształt tego festiwalu to efekt
wal. Wbrew nazwie wywołującej konsekwentnie realizowanej au-
jednoznaczne skojarzenia nie był torskiej koncepcji jego dyrektora
to festiwal jazzowy. Od dłuższego programowego, Piotra Turkiewi-
już czasu podtytuł tego wydarze- cza. W ciągu kilku lat zbudował on
nia powinien brzmieć: festiwal rozpoznawalną na świecie markę,
współczesnej muzyki improwizo- wyróżniającą się spośród wielu po-
wanej. Oczywiście z  elementami dobnych festiwali odmienną współ-
jazzu w  programie. Jazz w  czy- pracą z  artystami, zamawianiem
stej postaci zarówno otwierał, jak kompozycji z  udziałem wrocław-
i  zamykał tegoroczną edycję. I  to skich orkiestr i bardzo zróżnicowa-
w opinii wielu obserwatorów oraz nym pod wieloma względami pro-
słuchaczy były najjaśniejsze jej gramem. A jak to wyglądało w tym
punkty. roku?

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |55

ponadtrzyipółgodzinny koncert powinien


je w  całości rozwiać. Chociaż... Już w  jego
przerwie pojawiły się w kuluarowych roz-
mowach tak odmienne o  nim opinie, że
kontrowersje stały się dla mnie znakiem
szczególnym tegorocznego festiwalu. Dla
jednych było to sto procent jazzu w  jazzie,
inni owego jazzu wcale tam nie poczu-
li (???). Jedni słyszeli kwartet Lovano, inni
Scofielda, a mało kto doceniał kapitalną ro-
botę perkusisty i basisty, pozostających nie-
jako w cieniu obu gwiazd, rzadko pozwala-
jących im na solowe popisy.

Wyszedłem z  tego koncertu w  pełni mu-


zycznie usatysfakcjonowany, tym bardziej,
że był to pierwszy w pełni jazzowy koncert
w Sali Głównej Narodowego Forum Muzyki.
Jest ona akustycznym cudem z mnóstwem
patentów, ale sprawiała do tej pory wiele
problemów przy nagłaśnianiu. Widać, że
John Scofield, fot. Lech Basel
prace nad jej dostrojeniem do różnych ga-
tunków muzyki ciągle trwają i  przynoszą
Jazztopad Before Party bardzo pozytywne rezultaty.
– John Scofield / Joe Lovano Quar-
tet (John Scofield – gitara, Joe Lova- Tribute To Kenny Wheeler
no – saksofon, Ben Street – kontra- (Dave Holland, Norma Winstone, Evan Parker,
bas, Bill Stewart – perkusja). Ralph Towner, Gwilym Simcock i inni).
Sala Główna NFM, 3 listopada Sala Główna NFM, 21 listopada

Na 18 dni przed inauguracją głów- Oczekiwana z dużym zainteresowaniem inaugura-


nego nurtu festiwalowego uraczo- cja głównego nurtu festiwalu, koncert poświęcony
no nas koncertem, po którym zdol- pamięci Kenny'ego Wheelera, zmarłego przed ro-
ny byłem wybaczyć organizatorom kiem znakomitego kanadyjskiego trębacza i  kom-
cały czekający nas dziewięciodnio- pozytora jazzowego, przyniósł mi niestety spore roz-
wy maraton wypełniony po brzegi czarowanie. To była wspaniała, ale w  dużej mierze
przeróżnymi atrakcjami. Jeżeli ktoś zmarnowana okazja na przypomnienie niezwykle
miał wątpliwości co do tego, co to barwnej postaci. Zabrakło reżyserii, scenariusza,
jest jazz i czy on jeszcze żyje, to ten narratora, gospodarza koncertu, który swoją opo-

>
56 | Koncerty / Relacje

Piotr Damasiewicz Mark Feldman, fot. Lech Basel

wieścią o  Wheelerze spajałby dość długie przerwy rzystując jego przestrzeń i akustykę.
techniczne przy zmianach wykonawców. Dodat- Bardzo zwięzła a  jednocześnie ot-
kowo brak jakiejkolwiek scenografii na ogromnej warta kompozycja pod muzycznym
scenie i niezbyt udane jej oświetlenie sprawiały, że kierownictwem Piotra Damasiewi-
słuchanie tego długiego koncertu nie przynosiło mi cza, kuratora projektu, została cie-
przyjemności i można było odnieść wrażenie, że to pło przyjęta przez dość licznie zgro-
jakiś bardzo okazjonalny, ad hoc zwołany job daw- madzonych słuchaczy. Rośnie więc
nych współpracowników i przyjaciół Wheelera (ra- nadzieja.
zem dwunastu muzyków). Szkoda.
Sylvie Courvoisier & Mark
Melting Pot Made In Wrocław, Lab.7. Feldman.
NFM, Foyer, 22 listopada NFM, Sala Czerwona, 22 listopada

Projekt o tej nazwie przygotowywany jest od kilku Poczynając od tego dnia, ilość jazzu
lat w ramach ESK Wrocław 2016. Spotykają się w nim w  Jazztopadzie (w klasycznym tego
w  przeróżnych miejscach muzycy, tancerze, arty- słowa znaczeniu) zaczęła gwałtow-
ści sztuk wizualnych reprezentujący kraje Europy. nie maleć. Szwajcarska pianistka
Owocem tych improwizacji ma być kilkudniowy i  amerykański skrzypek wypełnili
finał w przyszłym roku. Projekt wzbudzający sporo kameralną Salę Czerwoną swoimi
kontrowersji tym razem zaskoczył lokalizacją w foy- autorskimi kompozycjami, w  któ-
er Narodowego Forum Muzyki, znakomicie wyko- rych jedyne, co mi zaimponowa-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |57

Sylvie Courvoisier Susana Santos Silva, fot. Lech Basel

ło, to krystaliczna jakość dźwięku i  polskiej sceny. Artystów rokujących, szokujących,


i  niezwykłe zgranie duetu. Cała poszukujących, wybranych przez Piotra Turkiewicza
reszta była dla mnie tak trudna spośród wielu muzyków słuchanych podczas jego fe-
w odbiorze, że nie wytrzymałem do stiwalowych wojaży po całym świecie. Dlaczego jego
końca i w przerwie opuściłem NFM wybór padł akurat na duet Donkey Monkey trudno
i  pierwszą światową premierę te- mi zrozumieć. Ani francuska pianistka Eve Risser,
gorocznego festiwalu, kompozycję ani japońska perkusistka Yuko Oshima nie zrobiły
Marka Feldmana na skrzypce, forte- na mnie większego pozytywnego wrażenia. A wręcz
pian i kwartet smyczkowy. Następ- stały się w  moim odczuciu pierwszym poważnym
nego dnia pojawiło się wśród moich nieporozumieniem programowym, niepasującym
znajomych najpopularniejsze festi- do rangi festiwalu. Przeczytane w  programie, już
walowe pytanie... po festiwalu, słowa opisujące ten duet jako szalony,
energetyczny, błyskotliwy wprawiły mnie w  zdu-
Donkey Monkey, Draksler / mienie. Taki widać urok sztuki, że każdy ma prawo
Santos Silva / Zetterberg. odbierać ją na swój sposób.
NFM, Sala Czarna, 23 listopada
Występujące w  drugiej części tego wieczoru trio
Stało się już jazztopadową tradycją, Draksler / Santos Silva / Zetterberg zaprezentowało
że początek tygodnia przeznaczany zupełnie inny poziom wykonawczy i muzyczny. Wy-
jest na prezentację młodych, mniej korzystywali oni cały, tradycyjny już, arsenał prepa-
popularnych twórców światowej racji dźwięków kontrabasu, fortepianu i  trąbki, ale

>
58 | Koncerty / Relacje

Polish Jazz Showcase.


NFM, Sala Czerwona, 24-25 listopada

Ten punkt festiwalowego programu ma w  zamyśle


Piotra Turkiewicza przybliżyć światu współczes-
ny polski jazz i  muzykę improwizowaną. Muzycy
występują nie tylko przed dość liczną polską pub-
licznością, ale przede wszystkim prezentują swoje
talenty przed zaproszonymi z  całego świata przez
Jazztopad przedstawicielami organizatorów festiwa-
li, agencji koncertowych, dziennikarzy fachowych
pism. I chociaż za każdym razem ich wybór wzbudza
pewne kontrowersje, to przyznać trzeba, że działa-
nia te przynoszą konkretne rezultaty, w postaci wy-
stępów polskich muzyków na międzynarodowych
festiwalach. Czas pokaże, co przyniesie tegoroczna
edycja. Nie znam rezultatów tych najważniejszych,
pozakulisowych ustaleń, ale każdy występ polskich
formacji kończył się sporym ożywieniem podczas
licznych rozmów ze skrzętnie notującymi sobie kon-
takty gośćmi.

A moje wrażenia? Jeszcze raz potwierdziły się ożyw-


cze prądy płynące ze  współpracy polskich jazzma-
nów ze skandynawskim szkolnictwem muzycznym
(polsko-duńska formacja Tomasza Dąbrowskiego);
jeszcze raz wyszedłem z  koncertu Marcina Mase-
ckiego, entuzjastycznie przyjętego przez niektórych
fachowców; jeszcze raz mój zachwyt wzbudziła gra
Marka Kądzieli na gitarze i jeszcze raz domagałem
się bisu od braci Wójcińskich grających w kwartecie
Marcin Masecki, Tomasz Dąbrowski,
fot. Lech Basel z  Krzysztofem Szmańdą, którzy jako jedyni z  tego
grona zostali w ten sposób wyróżnieni przez licznie
robili to w sposób bardzo muzykal- zgromadzoną tego dnia publiczność.
ny, swobodny i dojrzały. Tak, dojrza-
ły, gdyż trudno mówić o muzykach Ta frekwencja na koncertach polskich jazzmanów
młodych, gdy mają 39, 36 i 28 lat. i  towarzyszący jej entuzjazm słuchaczy stanowiła
miłe zaskoczenie i  pewien znak do przemyślenia
Zapowiadał się ciężki tydzień. proporcji przy układaniu programu na przyszłość.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |59

Dzień Premier
– Anders Jormin, Trilok Gurtu,
Maallem Mokhtar Gania, Wacław
Wimpel.
NFM, Sala Główna, 27 listopada

Światowe premiery utworów spe-


cjalnie zamawianych u światowych
znakomitości muzyki improwi-
zowanej to oczko w  głowie Piotra
Turkiewicza, jeden ze znaków mar-
kowych Jazztopadu. Z jednej strony
chluba festiwalu, a z drugiej powód
wielu kontrowersji. Nie da się ukryć,
że Wild Man Dance Charlesa Lloyda
Trilok Gurutu, fot. Lech Basel
rozsławia tę imprezę na całym świe-
cie, że płyta Terje Rypdala nagrana
dla wytwórni ECM to też powód do Andersa Jormina, w odczuciu wielu, kompletnie nie
dumy. pasowały nawet do tak szerokiej koncepcji jazztopa-
dowej. Nie przekonywały ani miłośników jego jazzo-
Ale... wyjątkowo duża liczba tego- wej strony działalności, ani tej szerszej, kompozy-
rocznych premier, aż pięć, stała się torskiej. Wydaje mi się, że powstał pewien dysonans
jednym z  głównych powodów do między wolnością twórczą a charakterem festiwalu.
postawienia arcyciekawego pytania,
zadawanego w kręgu moich zaprzy- W bardzo podobny sposób rozwałkował swój kon-
jaźnionych obserwatorów, na powi- cert Trilok Gurtu. Wbrew przedkoncertowym wy-
tanie kolejnego dnia festiwalowego. wiadom nie nastąpiła fuzja różnych światów mu-
A brzmiało ono: „Ile wytrzymałeś?”. zycznych. Ciekawiej brzmiały solowe partie poszcze-
Odpowiedzi rzędu 7 do 15 minut gólnych wykonawców niż całość, zdominowana
przyjmowane były z pełnym zrozu- bezceremonialnie przez popisy Triloka Gurtu. Pub-
mieniem, na kogoś, kto wytrzymał liczność szalała z zachwytu...
cały koncert, patrzono prawie jak na
szaleńca. Pojawiały się też opinie, że Powtórka z rozrywki i wielka premiera
to jedna z najsłabszych edycji. Trud- – Saagara, Anthony Braxton Diamond Curtain
no mi nie przyznać choć odrobiny Wall Quintet. NFM, Sala Czerwona, 28 listopada
racji tego rodzaju opiniom.
Indyjską formację Saagara Wacława Zimpla znamy
Piątkowy wieczór był wyjątkowym z  poprzednich edycji Jazztopadu. Ciekawym zjawi-
ich potwierdzeniem. Kompozycje skiem jest obserwacja pogłębiającego się wzajem-

>
60 | Koncerty / Relacje

ley Burgon i  Jacqueline Kerrod),


tubę (Dan Peck), trzy rodzaje trąbek
z masą tłumików i filtrów oraz pu-
zon (Taylor Ho Bynum) i  trzy ro-
dzaje saksofonów, klarnet basowy
i  elektroniczne wsparcie (Anthony
Braxton). Rzecz, która wydawała
się kompletną improwizacją, była
szczegółowo zapisana na niezwykle
długich partyturach i przez cały czas
kontrolowana przez lidera formacji.
Ładunek energii oraz emocji był tak
wielki, że grający na trąbkach Taylor
Ho Bynum podskakiwał i  nucił na
głos jeszcze podczas porządkowania
sprzętu, ładnych kilka minut po za-
Anthony Braxton, fot. Lech Basel
kończeniu koncertu. Moim zdaniem
największa, niezwykle pozytywna
nego zrozumienia, zgrania i obustronnej integracji. niespodzianka tego festiwalu.
Ich koncert, co prawda, niczym szczególnie nowym
nie zaskoczył, ale słuchałem go z  prawdziwą przy- Finał czyli pełna nadziei nie-
jemnością. Nie pojawiły się na nim tego rodzaju dy- spodzianka
sonanse jak na koncercie formacji Triloka Gurtu, – Henri Texier Hope Quartet.
dzień wcześniej. NFM, Sala Czerwona, 29
listopada
Diamentowy kwintet Braxtona okazał się prawdzi-
wa perłą, ozdobą całego festiwalu. Tym bardziej, że W finałowym koncercie kończą-
na codziennej giełdzie Dziwnego Pytania odpowie- cym 12. Festiwal Jazztopad wystąpić
dzi udzielano przedwcześnie, komentując je specy- miał ze swoim Mukashi Trio jeden
ficznym uśmiechem. Bardzo trudno w  takich oko- z  afrykańskich mistrzów forte-
licznościach wejść na koncert z  czystą, białą kartą pianu, 80-letni Abdullah Ibrahim,
otwartej na wszystko wrażliwości. znany wcześniej jako Dollar Brand.
Jednak bezpośrednio po paryskich
Ja „nie słyszałem” tego koncertu tylko przez pierw- zamachach terrorystycznych, od-
sze 5 minut przeznaczone na fotografowanie. Gdy wołał on swój przylot. Można to po-
usiadłem, „broniłem się” przed Braxtonem tylko kil- czytać za szczególny znak, że w tych
ka sekund. Trudno było nie skapitulować przed po- okolicznościach finał Jazztopadu
tęgą kompozycji, brzmień, kolorów tej muzyki granej należał do francuskiego kwartetu
w  bardzo nietypowym składzie: dwie harfy (Shel- ze słowem „hope” w nazwie.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |61

Henri Texier Hope Quartet w skła-


dzie Henri Texier – kontrabas, Séba-
stien Texier – saksofon altowy, klar-
nety, François Corneloup – saksofon
barytonowy i  Louis Martin – per-
kusja zagrał entuzjastycznie przy-
jęty koncert, w  opinii wielu jeden
z najlepszych tego festiwalu. Wstyd
się przyznać. Nie znałem wcześniej
tych muzyków, nigdy nie słyszałem
ani na żywo, ani z płyt. O tym, kim
są, jaką grają muzykę, przeczytałem
dopiero po ich koncercie. Ale jestem
dumny ze  swojego intuicyjnego
odbioru.

Najczęściej powtarzanym przez or-


ganizatorów słowem było słowo
„wyjątkowy”. Ten 12. Jazztopad miał
być wyjątkowy głównie za sprawą
nowej siedziby wrocławskiej filhar-
Henri Texier, fot. Lech Basel
monii: Narodowego Forum Muzyki.
Wszystkie jego cztery sale koncer-
towe mają niesamowitą akusty- Muzyka kwartetu Henri Texiera, której słuchałem
kę. Od września bywałem tam na w pewnym momencie z zamkniętymi oczami, uru-
przeróżnych koncertach. I  nie do chomiła w mojej głowie wspomnienie pewnego nie-
końca potrafię się odnaleźć w  tym zwykle emocjonalnie przeżytego przeze mnie filmu,
monumentalnym gmachu. Oczy- z paryskim klubem Blue Note w jednej z głównych
wiście, akustyka zachwyca, dźwięki ról. Tak. To pamiętne Round Midnight...
są nieskazitelnie czyste i  o pełnym
brzmieniu. Fantastycznie brzmią Ogromnie ubolewam, że środek ciężkości jazzowe-
monumentalne koncerty symfo- go życia koncertowego przeniósł się na festiwale.
niczne i  chóralne na Sali Głównej, Cóż bowiem z tego, że mamy wspaniałe sale koncer-
zdolnej pomieścić do 1800 słuchaczy. towe ze  znakomitą akustyką i  wystrojem. Nie ma
Większość koncertów jazzowych w  nich aury jazzowej, nie ma klimatu. A  mało kto
odbywa się w  kameralnych salach jest w stanie ogarnąć wszystkie, czasem nawet inte-
Czerwonej i  Czarnej. Akustycznie resujące, punkty programu choćby takiego festiwalu
też cudownych, ale dla mnie kom- jak wrocławski Jazztopad. Który przeszedł do historii
pletnie bez jazzowej aury. jako jeden z bardziej kontrowersyjnych.

>
62 | Koncerty / Relacje

fot. Katarzyna Kukiełka


Krzysztof Herdzin

Wykwintna kolacja muzyczna


Basia Gagnon
basiagagnon@gmail.com Jazz Juniors, Radio Kraków, 4-7 grudnia 2015 r.

Jazz Juniors pod okiem nowego dy- UP czyli wyśmienite


rektora Tomasza Handzlika i  dy- brzmienie
rektora artystycznego Pawła Kacz- Jazz Juniors 2015 tradycyjnie rozpo-
marczyka rośnie w  siłę i  od przy- czął się od zmagań sześciu zakwa-
szłego roku doda do swojego tytułu lifikowanych do finału zespołów.
formułę „International Exchange”, Tym razem były to: Das Bessere Le-
zdecydowanie sięgając poza Kraków ben, Piotr Budniak Essential Group,
i Polskę. A jak wypadli bohaterowie Włodarczyk / Plecher Duo, D. R.
i gwiazdy edycji 2015? A. G., Stanisław Słowiński Quin-
tet i  Quindependence. Natomiast
pierwszym mocnym punktem fe-
stiwalowego programu był występ,

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |63

Henryk Miśkiewicz

w Rotundzie, sextetu UP! Marka Na-


piórkowskiego w  składzie: Marek
Napiórkowski (gitara), Henryk Miś-
kiewicz (klarnet basowy, saksofon
tenorowy), Adam Pierończyk (sak-
sofon sopranowy i  altowy), Krzysz-
Marek Napiórkowski, fot. Katarzyna Kukiełka
tof Herdzin (fortepian, flet), Andrzej
Święs (kontrabas, gitara basowa), Pa-
weł Dobrowolski (perkusja). społu to wyjadacze i wirtuozi swoich instrumentów,
ale liderowi oddać trzeba honor za pomysł, świetne
Absolutnym strzałem w  dziesiątkę aranżacje i  umiejętność komponowania zarówno
było nakłonienie nestora saksofo- pięknych chwytliwych melodii, jak i energetycznych
nu Henryka Miśkiewicza do gry na funkowych hitów. Jest też na tyle dojrzały, że potrafi
klarnecie basowym. Szczególnie, stanąć z boku, pozwalając reszcie znakomitych mu-
kiedy Krzysztof Herdzin brał do zyków rozwinąć skrzydła. Projekt w sumie nie nowy,
ręki flet, ten skład (flet, klarnet baso- ale w tym składzie brzmi wyśmienicie. Napiórkow-
wy i  saksofon sopranowy) brzmiał ski – nomen omen – ma lekkie pióro do urzekających
wyjątkowo. Wszyscy członkowie ze- melodii, jak ballada Here Comes the Moon z przepięk-

>
64 | Koncerty / Relacje

fot. Katarzyna Kukiełka


Grégory Privat Lars Danielsson, Grégory Privat

nym wstępem fortepianu, ciepłym altem Pierończy- niły się przed wysoko postawioną
ka i dyskretnym gitarowym cytatem z hitu George’a poprzeczką wcześniejszego występu
Harrisona Here Comes the Sun.Tak samo znakomicie Napiórkowskiego.
radzi sobie z  żywiołowym funkiem, swingującym
calypso i klasycznym hard bopem. Najbardziej spek- Szalona szwedzka
takularne było chyba Vietato Fumare czyli ballada lokomotywa
o  pożegnaniu z  nałogiem nikotynowym – błyskot-
liwa żonglerka oryginalnym tematem pomiędzy gi- Następny wieczór należał do Lar-
tarą a fortepianem i zacięty pojedynek na saksofony sa Danielssona, który do Krakowa
Henryka Miśkiewicza i Adama Pierończyka. przyjechał z  Grégorym Privatem
(fortepian) i  Magnusem Öströmem
Tego samego wieczoru w  Harrisie zagrała laureat- (perkusja, instrumenty perkusyjne,
ka Jazz Juniors 2013 Aga Derlak Trio w składzie Ty- elektronika). Prezentował materiał
mon Trąbczyński (kontrabas), Bartosz Szablowski ze  swoich płyt Libretto i  Libretto II,
(perkusja) i liderka (fortepian), o której sam Namy- więc od tytułowego utworu rozpo-
słowski mówi: „rewelacja". Rzeczywiście – dojrzała czął koncert. Ciekawie było porów-
autorska muzyka, własne kompozycje, które obro- nać grę Danielssona z Zoharem Fre-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |65

w kolejnym folkowym Orange Market nabrało impe-


tu pędzącej lokomotywy. Magnus Öström bawił się,
w lewej ręce trzymając elektroniczny gadżet, którym
„pisał” po membranie, tworząc księżycowe dźwięki,
czasami przypominające szum morza, krzyk mewy
czy burzę. Symbiotyczne porozumienie i  mistrzow-
ska technika tego zespołu, która pozwala bez wysił-
ku operować ledwo słyszalnym szmerem i brawuro-
wym łomotem, jest tajemnicą ich sukcesu. Tej muzy-
ki słucha się jak skandynawskiego thrillera – każdy
dźwięk jest nieprzewidywalny.

Grégory Privat to niezwykły pianista, odprawiający


nad klawiaturą własne misterium, chwilami prak-
tycznie dotykając jej nosem, zaraz potem odchylony
głęboko do tyłu, jakby impet kreowanego dźwięku
odpychał go od fortepianu, jak w brawurowej Afryce.

Pasachalia, na 4/4, czyli Bach z ADHD Privata na for-


tepianie i Danielsson grający na wzmocnionej wio-
Magnus Öström
lonczeli, kreując przedziwny przetworzony dźwięk
pomiędzy graniem smykiem a szarpaniem strun. Do
sco podczas niedawnego koncertu tego niebiorący jeńców Öström z energią rockowego
Leszka Możdżera w  NOSPR z  tym, showmana. Był nawet cytat z  Summertime i  istne
co pokazał z gwiazdą E.S.T. Magnu- oko cyklonu na perkusji. Wieczór zakończył blueso-
sem Öströmem. Organiczne sub- wy marsz z bezbłędnym kołyszącym groovem i Da-
telne brzmienie (Możdżer) ustąpiło nielssonem, który z wiolonczeli wyczarował dźwięk
miejsca zabawie z elektroniką w tle elektrycznych skrzypiec godny Urbaniaka.
i niemalże rockowej energii.
Po owacji na stojąco podarowano nam jeszcze dwa
Zaczął Danielsson powolnym medy- zwięzłe bisy. Wszystko to okraszone czarującym lu-
tacyjnym solo z  subtelnym elektro- zem i  poczuciem humoru przekomarzających się
nicznym tłem, do którego dołączyły muzycznymi żartami wirtuozów. Smak tego gru-
zdecydowane bębny i fortepian, roz- dniowego wieczoru będę długo pamiętać jak wy-
wijając piękną balladową melodię. kwintną kolację muzyczną z doskonale skompono-
Lider czasami zmieniał instrument wanymi daniami oryginalnych kompozycji i  wy-
na wiolonczelę chwytaną jak kon- bornym winem wyobraźni. Kolejny dowód na to, że
trabas. Perkusja podkręcała tempo trio to skład bynajmniej niemały.
elektronicznymi bitami, a  całe trio

>
66 | Koncerty / Relacje

fot. Katarzyna Kukiełka


Stanisław Słowiński Quintet

Finał

Wyników finału domyśliłam się tego samego wie- niż sceniczny reflektor. Ma własne
czoru w tramwaju, kiedy stojący obok mnie podeks- brzmienie i  to „coś”, co sprawiło, że
cytowany muzyk odebrał telefon z zaproszeniem na nie mogłam się doczekać końca so-
jutrzejszą próbę. Z kuluarowych rozmów wynikało, lówki fortepianu, żeby znowu usły-
że nie były one niespodzianką – Grand Prix (10 tys. szeć skrzypce. Godna uwagi była
zł, sesja nagraniowa w RecPublica Studios) otrzymał też trąbka (Szwajdych). Kompozycje
Stanisław Słowiński Quintet występujący w składzie: pełne ekspresji, ze  zdecydowanymi
Stanisław Słowiński – skrzypce, Katarzyna Pietrz- odniesieniami do polskiej tradycji,
ko – fortepian, Zbigniew Szwajdych – trąbka, Justyn szczególnie w  żywiołowym trzecim
Małodobry – kontrabas, Max Olszewski – perkusja. utworze. Najpiękniej prezentował się
basista Justyn Małodobry w cudow-
Obiecujący skrzypek jest już laureatem Nagrody nej turkusowej czapce skoordyno-
Publiczności na I  Międzynarodowym Jazzowym wanej kolorystycznie z T-shirtem, co
Konkursie Skrzypcowym im. Zbigniewa Seiferta. skłoniło mnie do refleksji, że świat
Rozpoczął kompozycją Deszcz. Żałobne akordy forte- byłby nieco bardziej znośny, gdyby
pianu i melodia prowadzona przez skrzypce i trąbkę wszyscy muzycy jazzowi mieli taki
po kilkunastu taktach ustąpiły miejsca skrzypcom styl… To właśnie kontrabas prowadził
i od razu wiadomo było, skąd to pierwsze miejsce. nostalgiczną melodię drugiego utwo-
ru, tworząc przepiękne tło do przej-
Lider jest bezwzględną gwiazdą tego zespołu i  swo- mującej improwizacji Słowińskiego,
im dźwiękiem przyciąga uwagę bardziej skuteczne który brzmiał jak skrzypce, fujarka

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |67

i  parę innych instrumentów. Jego


nazwisko (pochodzi ze  znanej kra-
kowskiej muzycznej rodziny) zdecy-
dowanie godne jest zapamiętania.

Drugie miejsce i  sesję nagraniową


w  studiu Dworku Białoprądnickie-
go wywalczył zespół Quindepen-
dence występujący w  składzie: Do-
minik Borek – trąbka, Krzysztof
Matejski – saksofon, Michał Sala-
mon – fortepian, Miłosz Skwirut –
kontrabas, Paweł Nowak – perkusja.
Finałowy występ zespół rozpoczął
kompozycją pianisty Song for Her
z  ciekawym kontrapunktem ryt-
micznym fortepianu i perkusji. Ab-
solutnym odkryciem był dla mnie
trębacz Dominik Borek. Już na wstę-
pie sekcja dęta (Borek, Matejski) za-
znaczyła swoją obecność niestan-
dardowym brzmieniem, ale kiedy Dominik Borek, Paweł Nowak, Piotr Budniak Essential Group
trąbka zabrzmiała solo, nie miałam fot. Katarzyna Kukiełka
żadnych wątpliwości, że mam przed
sobą wielki talent. Dominik Borek kolejna wygrana na tym festiwalu, młodzi, ale do-
ma wyjątkową dojrzałość, bardzo świadczeni muzycy (świetny Dániel Varga i  prący
ciekawą głęboką barwę i rodzaj nie- do przodu sceny jazzowej jak burza Szymon Mika)
śpiesznej swobodnej improwizacji, z ciekawym repertuarem płyty Simple Stories About
pewności wybieranego dźwięku, Hope And Worries. Najciekawszy był ostatni utwór
która daje zespołowi solidne pod- z  chwytliwym tematem o  folkowym zabarwieniu
parcie. Myślę, że gdzieś tam w górze i spektakularnym solem lidera na perkusji.
Miles się uśmiechał…
Jedna uwaga na koniec. Na miejscu organizatorów
Trzecie miejsce zajął Piotr Budniak w  finałowej prezentacji zastosowałabym metodę
Essential Group w  składzie: Piotr Milesa, który twierdził, że najlepszy powinien grać
Budniak (perkusja), Szymon Mika na początku. Rzeczywiście z  upływem czasu pub-
(gitara), Kajetan Borowski (forte- liczność w  Studiu im. Romany Bobrowskiej Radia
pian), Adam Tadel (kontrabas) oraz Kraków się przerzedzała, a szkoda, bo wszystkie trzy
Dániel Varga (saksofon). To ich zespoły zasłużyły na jednakową uwagę.

>
68 | Koncerty / Relacje

fot. Aya Lidia Al-Azab


Sabir Mateen Conny Bauer

Wschód na jazzowej mapie


Aya Lidia Al-Azab
aya.alazab@radiojazz.fm Centrum Kultury w Lublinie, 10-13 grudnia 2015 r.

Tegoroczna edycja Festiwalu Jazz poprawić ten stan rzeczy. Niestety,


Bez odbyła się w dniach 10-13 grud- nie pomyślimy, by zrobić najprost-
nia i  była podzielona się na trzy szy z  możliwych kroków – docenić
bloki tematyczne: freejazzowy, na- tych mniejszych i  niewidocznych.
strojowy i  elektroniczny. Organiza- Pesymistyczne myśli nasuwają mi
torom udało się zaprosić bardzo cie- się od czasu, gdy mam okazję z bli-
kawych i różnorodnych artystów. ska obserwować lubelską scenę
muzyczną. Liczba wydarzeń kultu-
Jak na tak mały kraj i niepopularną ralnych jest wprost proporcjonalna
muzykę jesteśmy bardzo podziele- do poziomu niezainteresowania się
ni. Zdajemy sobie sprawę z kryzysu Lublinem przez resztę Polski.
i  małego zainteresowania jazzem.
Organizujemy konferencje, dysku- VIII Międzynarodowy Festiwal Jazz
tujemy o tym, co należy zmienić, by Bez w Lublinie pozostawił po sobie

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |69

ten sam posmak, co 7. Lublin


Jazz Festival. Posmak niedo-
cenienia. Dlaczego o tak du-
żych wydarzeniach tak mało
się mówi? Jestem w  trakcie
szukania odpowiedzi na to
pytanie. Pozostawiając kwe-
stię relacji poszczególnych
ośrodków jazzowych, chęt-
nie powrócę myślami do sa-
mego festiwalu.

Polski Vehemence Quar-


tet otworzył festiwal dość
Paweł Niewiadomski, Jakub Skowroński, fot. Aya Lidia Al-Azab
kameralnie i  nieporywają-
co, lecz z  utworu na utwór
młodzi muzycy udowadniali swój trio spełniło moje oczekiwania. Liryczna muzyka,
poziom, kilkakrotnie doceniany na przeplatana elektronicznymi wstawkami była ide-
konkursach w Polsce. alną muzyczną prezentacją Dostojewskiego i Kafki.
Niezapomnianym doświadczeniem było poznanie
Po dłuższej przerwie projekt Ma- jazzowej wersji ulubionych książek. Elektroniczne
teen-Bauer-Tokar-Kugel wystąpił dźwięki grane przez perkusistę Grega Smitha były
wreszcie na lubelskiej scenie. Był to tylko małym uzupełnieniem muzyki tworzonej
ich ostatni przystanek podczas tra- przez Lama Trio. Surowa trąbka Susany Santos Silvy
sy. Skład powstał specjalnie na Mię- uwydatniała psychodeliczna treść Procesu.
dzynarodowy Festival Jazz Bez. Gra
Sabira Mateena miała w  sobie sza- Międzynarodowy Jazz Bez w  Lublinie trwał przez
mańską mistyczność, dzięki czemu trzy dni, przybliżając lubelskiej widowni jazz w kon-
muzyka składu wychodziła z  ram tekście współczesnym, eksperymentalnym, a  także
klasycznego jazzu. klasycznym. Dobór i układ artystów był przemyśla-
ny. Kameralny nastrój w Centrum Kultury w Lubli-
Należy również wspomnieć nie jak zwykle idealnie komponował się z prezento-
o  dwóch koncertach podczas dru- waną jazzową muzyką.
giego dnia. Otworzył go polski ze-
spół Paweł Niewiadomski Quartet. Kolejny raz lubelscy organizatorzy udowadniają
Był to stonowany i  wyważony jazz. wysoki poziom swoich wydarzeń, który wciąż pozo-
Następnie, nie odchodząc od ka- staje niedoceniony. Szkoda, bo warto, choćby dla sa-
meralnego i nastrojowego klimatu, mego Festiwalu Jazz Bez, odwiedzić wschodnią część
wystąpiło Lama Trio. Portugalskie Polski.

>
70 | Koncerty / Relacje

fot. Barbara Adamek-Czartoryjska


Ambrose Akinmusire Quartet

Ambroży i Antoni
na Palm Jazz Festiwal
Ryszard Skrzypiec
ryszardskrzypiec@gmail.com Gliwice, Jazovia, 15 i 21 listopada 2015 r.

Wysłannicy JazzPRESSu mieli oka- Koncert Ambrose Akinmusire


zję uczestniczyć w  dwóch koncer- Quartet odbył się dwa dni po pary-
tach szóstej już edycji festiwalu skich zamachach, więc został po-
Palm Jazz. Koncerty odbyły się w ka- przedzony minutą ciszy dla uczcze-
meralnej Sali Koncertowej, miesz- nia pamięci ofiar. Na scenie, jakby
czącej się na poddaszu zlokalizowa- na przekór wywołanej przez to zda-
nej na gliwickim rynku kamienicy rzenie atmosferze, wystąpiła forma-
– siedziby Centrum Kultury Jazovia. cja o mieszanych korzeniach etnicz-
nych i kulturowych.
Pierwszym z koncertów był występ
kwartetu Ambrose’a Akinmusire Przez półtorej godziny kwartet ser-
w  niedzielę 15 listopada, a  drugim, wował muzykę, która momentami
w  kolejny piątek, występ Antonio balansowała na granicy wspólnego
Sáncheza z zespołem. hałasowania. Słuchaczowi pozosta-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |71

wało zastanawiać się, w którym mo-


mencie kwartet przekracza tę cien-
ką granicę, zamiast muzyki emitu-
jąc jedynie hałas czy zbiór dźwię-
ków. Jednak formacja, kierowana
wprawną ręką trębacza, sprawnie Justin Brown, Ambrose Akinmusire, Sam Harris,
doprowadzała swe rozedrgane im- fot. Barbara Adamek-Czartoryjska
prowizacje na zadane tematy do
finału. Zupełnie innych charakter miał koncert Antonio
Sánchez Band, będący przedostatnią pozycją w pro-
Lider nie opowiadał o  granej mu- gramie tegorocznego festiwalu Palm Jazz. Ta podróż
zyce, a jedyne komunikaty czy syg- w głąb barw i nastrojów, momentami porażała iloś-
nały kierował pod adresem obsługi cią zagranych dźwięków. Antoni, w przeciwieństwie
i dotyczyły one problemów z oświet- do Ambrożego (jak we własnym gronie mówiliśmy
leniem. Co chyba należy do trady- na Ambrose’a), zdecydowanie dominuje w  swoim
cyjnych elementów jego występów zespole. To nie tylko lider, ale także najważniejszy
w Polsce. wykonawca. Do niego zasadniczo należy ostatni za-

>
72 | Koncerty / Relacje

John Escreet, Seamus Blake

grany dźwięk i  najbardziej rozbu-

fot. Barbara Adamek-Czartoryjska


dowana solówka. Jednak rola pozo-
stałych członków z  jego bandu nie
ograniczała się oczywiście wyłącz-
nie do akompaniowania liderowi.
Także i oni mieli wiele okazji do za-
prezentowania swoich umiejętno-
ści improwizatorskich, zaś dialogi
na cztery ręce: perkusja–fortepian
trzeba uznać za szczególnej urody. Antonio Sanchez

I wreszcie, Antonio, odmiennie niż Dwa różne wieczory na Festiwalu Palm Jazz dobrze
Ambrose, miał sporo do powiedze- oddają jego charakter jako imprezy prezentującej
nia i  to nie tylko o  swojej muzyce, bogactwo współczesnych form etnicznych i  jazzo-
ale także o związkach z polską mu- wych.
zyką. Od Chopina począwszy...

<
fot. BTW photographers Maziarz/Rajter, zdj. archiwalne JazzPRESS, styczeń 2016 |73

Sławek Jaskułke

Tramwajem nad morze


Piotr Rytowski
Warszawa, Teatr Muzyczny Roma, 12 grudnia 2015 r. rytowski.jazz@gmail.com

Dla mieszkańców Trójmiasta – żad- Program znany z  płyty rozrósł się


na nowość. Tramwaje dojeżdżają z  niespełna czterdziestu minut do
niemalże na plażę. Ale rzecz dotyczy niemal półtorej godziny grania
koncertu, który odbył się w Warsza- na żywo. Ale to nie jedyna różni-
wie w ramach cyklu dobry Wieczór ca. Morze z grudniowego koncertu
Jazz w  Teatrze Muzycznym ROMA. było zdecydowanie bardziej dy-
W  sobotni wieczór, po 20-minuto- namiczne – czasem wzburzone,
wej podróży tramwajem znalazłem czasem skrzące się promieniami
się nad morzem. A  to za sprawą słońca. Płyta przywoływała obraz
Sławka Jaskułke, który wykonywał raczej spokojnego, melancholijnego
podczas koncertu materiał ze  swo- Bałtyku o  świcie bądź zmierzchu,
jej przedostatniej płyty Sea. a podczas koncertu Jaskułke wpro-

>
74 | Koncerty / Relacje

wadził do swojej muzyki więcej barw


i nastrojów.
JazzPRESS 2015
Stało się tak z  dwóch powodów. Po
pierwsze, sama muzyka – bogate partie
improwizowane miały znacznie szer-
sze spektrum dynamiki niż utwory na
płycie. Zaryzykowałbym stwierdzenie,
że podczas koncertu mieliśmy więcej
jazzu niż w  nagraniu – chociaż całość,
tak jak na płycie, zdecydowanie opie-
rała się na licznych repetycjach i  wy-
raźnie nawiązywała do minimalizmu.
Drugi powód to brzmienie – koncert
został wykonany na Boston Piano (De-
signed by Steinway & Sons), a płyta (co
artysta zdradził podczas koncertu) zo-
stała nagrana w pracowni, na pianinie
na co dzień używanym do ćwiczenia...
Tym samym rozwiązała się zagadka
wyjątkowego brzmienia płyty, które
było przedmiotem dociekań wielu osób.

Myślę, że temat biegłości technicznej


Sławka Jaskułke nie wymaga żadnego
komentarza. Koncert bez dwóch zdań
był mistrzowskim popisem, pełnym
zarówno wirtuozerii, jak i silnych emo-
cji. We mnie pozostawił jednak pewien
niedosyt. Ponieważ zdążyłem się już do-
syć mocno związać emocjonalnie z pły-
tą Sea, na koncercie zabrakło mi tego
specyficznego, nostalgicznego klimatu,
jakim przesycone jest nagranie. Pyta-
nie, czy odtworzenie go na koncercie
jest w  ogóle możliwe? Może gdyby tak
spotkać się ze Sławkiem w kameralnym
w w w.jaz zpre s s.pl
gronie, wieczorem, w jego nadmorskiej
pracowni…

<
fot. Piotr Banasik JazzPRESS, styczeń 2016 |75

Paweł Kaczmarczyk

Jazz vs. Hip-Hop


Basia Gagnon
basiagagnon@gmail.com Kraków, Alchemia, 11 grudnia 2015 r.

Wreszcie znalazłam receptę na wszystko jednak odbyło się, tyle że w piątkową noc
idealnego Sylwestra – w perfekcyj- w  zapchanej do granic możliwości Alchemii, sta-
nym świecie (nikt mi nie zabroni nowczo za małej na taką dawkę muzyki.
marzyć), na krakowskim Rynku,
zamiast kolejnej dawki miałkiego Były cytaty z Eminema, 50 Centa i innych legend hip
popu odbyłaby się bitwa: jazz ver- hopu, sądząc po wybuchającej raz po raz entuzja-
sus hip-hop… Na rozgrzewkę Paweł stycznymi brawami publiczności. Nie mam zamia-
Kaczmarczyk grałby In Da Club de- ru udawać znawcy współczesnej sceny hiphopowej,
monstrując przy tym rasowy head- ale oczywiste było, że Kaczmarczyk solidnie odrobił
bang w rytm bębnów Dawida For- lekcje – albo jest sekretnym wielbicielem tego ga-
tuny i  basu Macieja Adamczaka… tunku – bo jego Historia Hip-Hopu wzbudziła ogólny
potem inteligentnymi rymami do- entuzjazm. Atakował dolne rejestry fortepianu jak
łączyłby raper MC (Ind), a Alladin w transie, świetnie się przy tym bawiąc, znakomicie
Killers rozkręcili by imprezę do wspierany przez sekcję rytmiczną. Powiem szcze-
rana… rze – In Da Club na fortepian, kontrabas i  perkusję
w  wykonaniu takich fachowców jest przeżyciem
To tyle o idealnym świecie. W realu bezcennym.

>
76 | Koncerty / Relacje

– idealna muzyka na imprezę, bo


nakręca ją dynamiczna sekcja
rytmiczna, a  keyboard i  elektro-
nika tworzą ciekawe rozwiązania
harmoniczne. Alchemia kołysa-
ła się zgodnie ze  zdecydowanym
groove’m, a ja nie zostałam do koń-
ca tylko dlatego, że przeszkadzał
mi nadmiar mocy nieproporcjo-
nalny do przestrzeni (o nieodłącz-
nym duszącym dymie scenicz-
nym nie wspominając). Szkoda mi
było dźwięku mojego ukochanego
Hammonda, na którym zarówno
jak na Nordzie z wyobraźnią grał
Mateusz Pawluś, bo był zdecydo-
wanie przesterowany, skutecznie
zagłuszając ciekawie się zapowia-
dającego skrzypka.

Chętnie posłuchałabym, jak taka


kooperacja mogłaby się rozwinąć
– mam nadzieję, że będzie takich
Paweł Kaczmarczyk, Jarosław „Jaroz” Pakoszyński prób więcej. Jazz – nawet ten mło-
fot. Piotr Banasik
dy – potrzebuje infuzji innych ga-
Reasumując – bardzo udany wieczór. Szkoda, że tunków. Wszystko wskazuje na to,
mistrz Kaczmarczyk zniknął tak szybko – po że w tym (elektroniczym) kierunku
trzech utworach, w których towarzyszył mu goś- zmierza nowoczesna muzyka im-
cinnie krakowski kolektyw muzyczny Gadabit. prowizowana, zakładając, że to nie
Na tym bitwa właściwie się skończyła, bo w dru- zaułek. W zasadzie nie było w tym
giej części grał Alladin Killers, zespól współpra- roku przepytywanego przeze mnie
cujący na co dzień z Abradabem w składzie: Adam o kondycję jazzu muzyka, który nie
Stodolski – gitara basowa, kontrabas, Mateusz wykorzystywałby w jakimś stopniu
Pawluś – klawisze, FX, Jarosław „Jaroz" Pakuszyń- elektroniki, z  Zoharem Fresco, ad-
ski – scratch, FX, Przemek Borowiecki – perkusja, wokatem archaicznego Tof Miriam,
FX. Scratchom i  loopom (i przerażającym wizua- włącznie. A  moje życzenie nowo-
lizacjom z  archiwów szpitali psychiatrycznych) roczne? Żeby decydenci krakow-
rasowo towarzyszył kontrabas, jazzująca perku- skiej kultury częściej zaglądali do
sja, klawisze i elektryczne skrzypce. Jak dla mnie Alchemii!

<
ROZMOWY
fot. Kuba Majerczyk

<
78 | Rozmowy
JazzPRESS, styczeń 2016 |79

Choć w 2016 roku skończy zaledwie 30 lat i choć ciągle jest na początku swojej drogi twórczej,
ma już za sobą nominacje do najważniejszych polskich nagród muzycznych. Jest zwycięzcą
wielu konkursów festiwalowych oraz laureatem ubiegłorocznego Fryderyka w kategorii jazzo-
wy debiut roku. Tworzone i kierowane przez niego wieloosobowe formacje niedawno wydały
debiutanckie albumy, a już zaliczane są do najciekawszych w kraju. Pod koniec ubiegłego
roku zadziwił niezwykłą syntezą brzmienia instrumentów dawnych i jazzowej orkiestry na
płycie Barok progresywny. Na początku 2016 roku planuje zaskoczyć niezwykle piosenkowy-
mi improwizacjami wykonywanymi wraz z triem Stryjo. Nikola Kołodziejczyk w JazzPRESSie
między innymi przyznaje się, co leży u podstaw jego zainteresowania muzyką.

Czystość, spokój i taniec


Piotr Wickowski
piotr.wickowski@radiojazz.fm

Piotr Wickowski: Dlaczego, mając Można przewidywać, że w For Tune


za sobą debiut w niezwykle prężnie taka okładka nie byłaby możliwa.
działającej wytwórni For Tune, zde- Ten wydawca ma odbiegającą od
cydowałeś się na wydanie kolejnej waszego pomysłu ściśle ustaloną
swojej płyty własnym sumptem? linię graficzną dla wszystkich swo-
ich serii. Jakie były inne powody
Nikola Kołodziejczyk: Było kilka po- wydania Baroku progresywnego na
wodów. Jednym z nich była absolut- własny rachunek?
na dowolność zrealizowania okład-
ki. Co miało dla mnie duże znacze- Mają po prostu bardzo świadomą
nie, jako dla syna absolwentów ASP. politykę dotyczącą swojej marki.
Drugim powodem było to, że zdecy-
Twoi rodzice są autorami okładki dowałem się na wydanie dosyć póź-
do Baroku progresywnego? no, właściwie prawie wtedy, kiedy
już chciałem tę płytę mieć w  ręku.
Są autorami głównie mnie, nato- W  związku z  tym wiedziałem, że
miast strona graficzna tego albumu jeśli dopiero wtedy rozpoczniemy
została stworzona przez Olę Wyłu- proces negocjacji, zatwierdzania
pek, która wymyśliła, jak taki de- okładki, nie zdążę na premierę. Ko-
sign zrealizować, i Rafała Wojtuni- lejnym z powodów było moje prze-
ka, który wykonał obraz widoczny konanie, że ta muzyka jest niskona-
w odblasku na okładce tej płyty. kładowa. Pomyślałem sobie, że chcę

>
80 | Rozmowy

mieć coś własnego, chcę spróbować, co się stanie, je- Tak. Poświęcam dużo czasu na pi-
śli zrobię to sam. Dzięki temu mogłem się przekonać, sanie muzyki, a  wydawanie płyt,
jaka jest ta droga, jakie są zalety i jakie są wady tego trzeba sobie to powiedzieć otwarcie,
rozwiązania. też wymaga go bardzo wiele. Jeśli
miałbym się tym zająć jeszcze raz,
Pozostając jeszcze na chwilę przy okładce – jest przy następnej płycie prawdopo-
w formie, która jest ciekawa, jeśli pudełko trzyma dobnie wyglądałoby to troszkę le-
się w ręce, jeśli ogląda się okładkę w internecie lub piej. Po prostu potrzebowałem mieć
z daleka, staje się po prostu białym kwadratem, nic już tę płytę w garści. Może za bardzo
na niej nie widać... nie jest widoczna – można ją dostać
głównie na mojej stronie interne-
Dokładnie tak jest i taki też był zamysł. Ludzie, któ- towej, na koncertach i w zaprzyjaź-
rzy będą trzymać tę płytę w ręku, prawdopodobnie nionych miejscach. Dla mnie liczyło
zainteresują się nią na koncercie, jako że wydaliśmy się jednak przede wszystkim, żeby
ją, nie dysponując żadnym budżetem marketingo- ją wydać, chociażby w taki sposób.
wym... Choć oczywiście jest też
dystrybuowana cyfrowo. Okład-
ka nie ma sprzedać albumu,
Rzeczywiście zależy mi na
okładka jest w  pewnym sensie
tym, aby sterować emocjami
nagrodą dla kogoś, kto pofatygo-
wał się po tę płytę. Zrezygnowaliśmy z  jej waloru Na pewno są zalety wydawania sa-
informacyjnego. Prowadziłem zresztą zabawne roz- memu swoich płyt, szczególnie te-
mowy z  Olą na ten temat, kiedy ona projektowała raz, kiedy jest to o wiele prostsze niż
okładkę. Ola mówiła: „Ale jak to, to może być nieczy- kiedyś. Cieszę się z  płyty wydanej
telne?”. Na co ja: „No właśnie, plan jest taki, że może przez For Tune. Prawdopodobnie,
być nieczytelne”. „A, to super”. No i wtedy rzeczywi- gdyby nie oni, w ogóle by nie zosta-
ście zapaliła się nam lampka, że można zrealizować ła opublikowana, nie byłoby Fryde-
taki wariacki pomysł. ryka. Tak samo cieszę się z  drugiej
płyty, z  której jestem też bardzo
Jakie są w  takim razie twoje doświadczenia jako dumny. Żadne z rozwiązań nie jest
wydawcy? Zwłaszcza wydawcy bez budżetu marke- idealne. Ważne, że mogę się podpi-
tingowego. Nie da się ukryć, że rzeczywiście nie jest sać w stu procentach pod opubliko-
o  tej płycie za głośno, właściwie nie jest zupełnie waną muzyką.
widoczna...
Są różne typy płyt: jedne opłaca się
Jest bardzo podobnie widoczna jak jej okładka, która wydawać u  wydawcy, inne opłaca
jest całkowicie biała, tylko z wytłoczeniami. się wydawać samemu. Wszystko za-
leży od tego, jak bardzo wierzy się
Rozmywa się w internecie. w  swoją muzykę i  czy chce się naj-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |81

pierw zainwestować, czy chce się po


prostu pozbyć swojej muzyki i  iść
dalej. Są, na przykład, zespoły, które
potrafią wydawać co tydzień nową
muzykę.

Ja wiem o takich, którzy wydają po


kilkanaście płyt w ciągu roku.

Dokładnie, być może ja też móg-


łbym tak robić. Natomiast te projek-
ty wielkoskładowe, czyli poprzed-
ni 24-osobowy big-band i  obecny
15-osobowy, który nagrał Barok
progresywny, wymagają ode mnie
dużego wkładu pracy, w  związku
z tym wiem, że zostaną ze mną na
dłużej.

Będziesz podejmował próby wpro-


wadzenia Baroku progresywnego do
szerszej dystrybucji?

Zależało mi przede wszystkim, żeby


wydać tę płytę w  tym terminie, fot. Marta Ignatowicz-Sołtys
w  którym się ukazała. Do szerszej
dystrybucji płyta wejdzie dopie- Skąd wziął się pomysł na Barok progresywny?
ro później. Cała akcja wydawnicza
była trochę partyzancka, ale to mi Koncepcja zakiełkowała, jak na Akademii Muzycz-
w  sumie bardzo odpowiada. Nie nej w Katowicach profesor Marek Toporowski, który
mogę się na nikogo zdenerwować, był wtedy prorektorem do spraw studenckich i  był
że coś źle zrobił, bo sam to robiłem. też szefem Akademickiej Orkiestry Barokowej, za-
Oczywiście upraszczam, nie robię proponował mi, żebym zrobił coś, co zjednoczy dwa
wszystkiego sam, jest jeszcze moja osobne wydziały, które działają trochę niezależnie
żona Agnieszka Kiepuszewska. od siebie – wydział klasyczny, zawierający wydział
Żeby nagrać płytę, potrzebowałem barokowy, i  wydział muzyki improwizowanej, to
też piętnastu muzyków, realizatora. znaczy jazzowej, rozrywkowej. Zaproponował mi
Podobają mi się rzeczy, które można przygotowanie jakiegoś utworu, prawdopodobnie
robić wspólnie. chodziło o pięć-dziesięć minut. A ja wpadłem na po-

>
82 | Rozmowy

fot. Marta Ignatowicz-Sołtys


mysł, żeby zrobić dłuższą formę – godzinną. I tak za- nie amplifikowaliśmy wszystko zu-
częły się prace. pełnie niepotrzebnie. Po tym kon-
cercie miałem niedosyt, że było tak
W trakcie pracy temat rozrósł się do długogrających bardzo głośno, chociaż w sumie nie
rozmiarów czy już na etapie koncepcyjnym uzna- miałem pierwotnie takiego zamia-
łeś, że powinna powstać większa forma? ru. Chciałem po prostu, żeby były
wykorzystane wszystkie możliwo-
Wydaje mi się, że po prostu nie zrozumieliśmy się ści rozszerzonego big-bandu. Dlate-
z  panem profesorem. Pan profesor myślał o  czymś go pomyślałem: „A jakby zrobić coś
małym, a  ja od razu myślałem o  czymś dużym. bardzo cichego”.
W zasadzie od razu pomyślałem o utworze koncer-
towym, który zajmie cały czas i całą energię widza. Aby odreagować?
Po Chord Nation, na którym aparat wykonawczy zo-
stał wykorzystany do maksimum, chciałem opowie- W pewnym sensie. Poważnie zasta-
dzieć coś spokojniejszego. Mieliśmy premierę Chord nawiałem się, o co tak naprawdę mi
Nation w Filharmonii Wrocławskiej na Jazztopadzie, chodzi, i  zacząłem poszukiwania.
podczas której zagraliśmy tak głośno, że mieliśmy Nie jestem pewien, czy to jest osta-
różne problemy z  nagłośnieniem. Oprócz tego, że teczna odpowiedź na sens wszech-
graliśmy całkiem głośno, to jeszcze na własne życze- świata według Nikoli Kołodziejczy-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |83

ka, natomiast na pewno szukałem aty, chyba polskie talerze, zresztą ułamane i jeszcze
uczciwości w  muzyce. Czyli, na parę innych wynalazków. W ten sposób złożyliśmy
przykład, na poprzedniej płycie był taki zestaw, na którym perkusista czuje się swobod-
big-band, wokal, wibrafon, klar- nie, może przywalić zza głowy.
net basowy, kwartet smyczkowy,
i  różnice dynamiczne były bardzo Na płycie mamy wierne nagranie występu z udzia-
duże. Używaliśmy mikrofonów, łem publiczności?
żeby to skompensować. W  Baroku
nagraliśmy wszystko w  zasadzie Tak, tak jak było na koncercie premierowym. Nic nie
do tak zwanego drzewka (zestaw zostało pocięte.
mikrofonów stał w miejscu, w któ-
rym stał dyrygent). W  gruncie rze- Od początku twoim zamierzeniem było stworzenie
czy większość procesu na tym się muzyki dla tak rozbudowanego składu? Nie brałeś
kończyła, jedynie wprowadzało się pod uwagę mniejszych formacji?
kosmetyczne zmiany. Za ten pro-
ces odpowiadał Błażej Domański Zespół został złożony z takich muzyków, jakich mo-
ze  Studio 7 w  Piasecznie, który na- głem wtedy uzyskać na premierę. Ale skład został tak
grywa wszystkie moje projekty, za dobrany, żebym mógł wykorzystać różnice brzmie-
co jestem mu bardzo wdzięczny. niowe, kompozycyjne zamierzenia i  też moje ulu-
Najciekawsze dla mnie było to, że bione, tak zwane kolorki instrumentacyjne, orkie-
tym razem zmieniliśmy zupełnie stracyjne. Zespół musiał liczyć tyle osób, ponieważ
zestaw perkusyjny. Wcześniej był instrumenty barokowe są na tyle ciche, że potrzeba
normalnym, jazzowym zestawem, było efektu chóru w pewnych miejscach, w których
a teraz stał się małym Frankenstei- symulujemy dużą orkiestrę. Wydaje mi się, że for-
nem, w ogóle niebrzmiącym, złożo- muła orkiestry została sprowadzona do minimum.
nym z instrumentów nie do dosta- Kolejne utwory, które piszę, są na coraz mniejsze ze-
nia w  sklepie. Na przykład blachy, społy. Rzeczywiście mam wrażenie, że coraz bardziej
czyli talerze perkusyjne, są o  wiele efektywnie wykorzystuję ich możliwości. Na przy-
za głośne dla instrumentów baro- kład napisałem na zamówienie utwór na 650-lecie
kowych, gdy uderzy się w nie z nor- miasta Brzeziny. Brzeziny są miastem krawieckim,
malną mocą. Więc Michał Bryndal, więc wykorzystałem w tym utworze maszyny do szy-
za moją namową, zaczął chodzić po cia, maszyny do pisania i zespół, który liczył 11 osób.
sklepach i  szukać jak najgorszych Nie czułem się z tego powodu ograniczony. Może za
talerzy perkusyjnych – jak najgorzej jakiś czas napiszę koncerty na fortepian solo? Takie
brzmiących, z  najmniejszym wy- też pewnie będą mnie cieszyć.
brzmieniem, poślednią konstruk-
cją. W końcu okazało się, że w skle- Chcesz przez to powiedzieć, że w  komponowaniu
pie nie dało się takiego kupić. Udało zmierzasz w kierunku coraz większej kondensacji?
się znaleźć takie cynowe power be-

>
84 | Rozmowy

Pierwszy projekt – Chord Nation – z założenia miał strumentów dawnych, które zresz-
być bigbandowy. Barok progresywny został napisany tą w  muzyce arabskiej przetrwały
dokładnie dla takiej liczby osób, którą potrzebowa- z  modyfikacjami do dzisiaj, a  były
łem do przekazania tego, o czym chciałem napisać. stosowane w  Europie kilkaset lat
Natomiast następne projekty są próbą dostosowa- temu, mają coś, czego nie mają dzi-
nia się do jeszcze mniejszej liczby osób, gdyż ułatwi siejsze systemy. Struny jelitowe, na
nam to stronę logistyczną i  finansową występów. których grają muzycy barokowi,
Największym problemem przy moich projektach mają pewne aspekty brzmienia,
w  większych składach jest to, że nie mam nikogo, które zostały w dzisiejszych czasach
kto mógłby mi pomóc w  sprawach logistycznych zgubione. To na pewno było jedną
lub menedżerskich. Zajmuję się tym samodzielnie, z  inspiracji, inspirowała mnie też
w związku z czym wolałbym mieć jak najmniej do muzyka filmowa.
czynienia z  takimi problemami. Z  drugiej strony
uważam, że granie w trio to już zupełnie inna for- Dlatego wykorzystałeś w  Baroku
muła. Czyli składy coraz mniejsze, ale na tyle, żeby progresywnym efekt przestrajania
przekazać, co chcę przekazać, wybranymi przeze instrumentów w  trakcie wykony-
mnie środkami. Czasem zdarza się, że udaje się to wania dzieła?
przekazać przy pomocy mniejszej liczby osób.
Dowiedziałem się, że są techniczne
Co inspirowało cię przy komponowaniu Baroku problemy z instrumentami baroko-
progresywnego – konkretne dzieła czy ogólnie okres wymi, z  którymi jako kompozytor
barokowy w muzyce? muszę sobie poradzić, żeby czuć się
komfortowo, żeby w  trakcie wyko-
Wcześniej nie podejmowałem żadnych specjalnych, nywania nie było niespodzianek,
dodatkowych, pogłębionych studiów nad muzyką żeby to, co usłyszę na żywo, nie róż-
z tamtego okresu. Po prostu chciałem napisać to, co niło się od tego, co napisałem. Jed-
miałem w planie, w głowie. Natomiast muszę przy- ną z  takich niespodzianek mogło
znać, że zanim zabrałem się za pisanie Baroku pro- spowodować to, że instrumenty ba-
gresywnego, dużo słuchałem muzyki renesansowej, rokowe mają zupełnie inne kołki
dlatego, że wśród zleceń kompozytorskich, które i struny mają inny naciąg, w związ-
otrzymywałem i  z  których zresztą często się utrzy- ku z tym inaczej reagują na wilgoć,
muję, było też bardzo ciekawe zlecenie od dwóch Tu- na zmiany temperatury. Kiedy mu-
nezyjczyków, od braci Amine’a i Hamza M'raihi’ich, zycy z takimi instrumentami wejdą
którzy są wirtuozami arabskich instrumentów oud na scenę, zasiądą przed 400 osoba-
i qanun. To była bardzo wariacka historia, bo w dwa mi, które nagrzeją salę i spowodują
tygodnie trzeba było napisać aranżacje smyczkowe włączenie się nawiewów, to te baro-
na całą płytę, włącznie z  lotem do Tunezji, jeszcze kowe instrumenty mogą się rozstro-
przed Arabską Wiosną, i szybkim nagraniem w stu- ić. Dlatego są dwa utwory na płycie:
dio. Spostrzegłem wtedy, że systemy strojenia in- Meantone I i Meantone II, w których

<
fot. Marta Ignatowicz-Sołtys JazzPRESS, styczeń 2016 |85

Big-band Konglomerat

stroimy instrumenty smyczkowe ustawieniu, w  którym instrumenty smyczkowe są


i  w  tym samym momencie traktu- instrumentami transponującymi, i  przestroiliśmy
jemy te dźwięki, jako backgroundy, instrumenty o pół tonu w dół, żeby nie miały takiego
czyli statyczne podkłady dla jazz- samego napięcia jak wyższe instrumenty. Graliśmy
manów wtedy improwizujących. w jednym stroju, a ponieważ nie dało się obejść tego,
że instrumenty dawne rozstrajały się, zaplanowa-
Co oznacza tytuł tych utworów? łem te dwa utwory, o  których mówiłem. Zwłaszcza
że traktowałem tę płytę jako płytę bardziej transową
Meantone jest systemem strojenia, i nie mogłem nagle w trakcie koncertu powiedzieć:
w  którym na początku planowali- „Przepraszamy państwa, teraz musimy się nastroić”.
śmy nagrać tę płytę. To był świet- Czar by wtedy prysł.
ny pomysł i  na pewno będę starał
się go zrealizować przy następnych Mam wrażenie, że Barok progresywny jest dziełem
projektach, jednak czas potrzebny o  całościowo zaplanowanej narracji – przez cały
na przygotowania, żebyśmy mo- czas opowiadana jest pewna historia, która ma
gli się zestroić w  dwóch systemach punkt kulminacyjny i  starannie przygotowany
strojenia, w  tym przypadku był za finał. Takie było twoje zamierzenie? Poszczególne
długi. Po pierwszych próbach zre- utwory powstawały jako elementy całości czy od-
zygnowaliśmy z tego. Ten projekt re- dzielnie wymyślone kompozycje później dostoso-
alizowany był w dosyć nietypowym wałeś tak, aby pasowały do siebie?

>
86 | Rozmowy

I tak, i nie. Zwykle tworzę w ten sposób, że mam od- stość, spokój, a z drugiej strony poka-
dzielne pomysły, każdy temat jest w pewnym sensie zać, że są w tym też pewne elemen-
oddzielnym pomysłem. Natomiast jednocześnie trze- ty taneczne. Na przekór temu, że
ba patrzeć na wszystkie utwory opublikowane razem w  dzisiejszych czasach jest wymóg
jak na jedną całość. Rzeczywiście zależy mi na tym, tego, by wszelka muzyka taneczna
aby sterować emocjami, żeby w  określonym miej- była bardzo jednowymiarowa.
scu był moment kulminacyjny. Taki był mój głów-
ny plan, żeby rzeczywiście przeprowadzić słuchacza By była sprowadzona do wulgarne-
przez pewne emocje, żeby stworzyć jedną całość. go beatu?

Przy poprzedniej płycie – Chord Nation – brakowało Wulgarna – tak, można tak ją na-
mi właśnie tego. Mieliśmy tam pięć utworów, jeden zwać. Wydaje mi się, że zapomina-
z nich miał 19 minut. Przy nowym projekcie z założe- my o  tym, że kiedyś ludzie bawili
nia można wyodrębnić kompozycje, ale jest pewien się dworskimi tańcami, które nie
wektor, w którym możemy przesłuchać płytę od po- były wulgarne. Oczywiście one nie
czątku do końca. W procesie ma-
steringu okazało się też, że ciężko
ją podzielić wyraźnie na utwory, Od tego, jaka jest atmosfera
nawet nie byliśmy w  stanie zro- w zespole zależy, jakie dźwięki
bić wyciszeń, tak żeby ta płyta zostaną zarejestrowane i czy
rzeczywiście płynęła. Zrobiliśmy muzycyw ogóle będą chcieli
wszystko co w naszej mocy, żeby
podejmować ryzyko
dobrze się jej słuchało również od
środka, ale na tej płycie utwory są
bardziej posklejane ze sobą. Inaczej niż w przypad- były za bardzo popularne, bo były
ku innych moich projektów, które można słuchać dworskie, ale były tańcami. Była też
po prostu jako piosenki oddzielone ciszą. Oczywi- z  tym związana muzyka taneczna
ście starałem się też, żeby każdy z  utworów można dawnych czasów. Oczywiście było
było z wyciągnąć i zachować jako odrębną całość, ale w tym dużo konwenansów.
jednocześnie każdy z nich miał mieć tyle punktów
wspólnych z innymi, żeby służył dalszemu ciągowi Pamiętajmy jednocześnie, że jazz
opowieści. Czy mi się udało? Trzeba posłuchać. też kiedyś określano jako wulgarny.

Może podpowiesz, jaką historię chciałeś opowie- Tak, nie chciałbym tutaj kategory-
dzieć, coś zasugerujesz? zować. Wydaje mi się, że ta płyta jest
konwersacją, nie jest odrzuceniem
Nie chcę tu jakoś specjalnie konkretyzować takiej zgniłego postępu, tylko zawiera też
abstrakcyjnej sytuacji powstającej z  dźwięków. Dla ukłon w stronę muzyki tanecznej –
mnie najważniejsze było, by przekazać w  tym czy- dzisiejszej i tamtej.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |87

Nie chcesz przyznać, czy tworząc tę łem. Inne utwory były pisane w notatniku, ołówkiem,
muzykę miałeś jakieś wizualizacje, inne powstały na komputerze, jeszcze inne zapocząt-
obrazy, które możnaby zaanimo- kował rytm perkusji, jeszcze inne były stworzone
wać i stworzyć z nich film? w  ten sposób, że melodia pociągnęła całą narrację.
Cieszę się, że udało mi się spiąć w jedno coś, co chodzi-
Nie mam z  tym problemu, ale nie ło mi po głowie. Jak tak się stało, uznałem, że jesteśmy
chciałbym mówić, jakie miałem na miejscu. Jeżeli ktoś chciałby stworzyć do tego jakąś
konkretne skojarzenia w trakcie ro- wizualną historię, swoją interpretację tego, o co cho-
bienia tej muzyki. Uważam, że rolą dziło kompozytorowi, byłoby to kolejnym krokiem.
słuchacza jest stworzenie sobie ta- On jest do zrobienia, ale już nie przeze mnie.
kich obrazów.
Jak identyfikujesz Barok progresywny w kontekście
Może powiesz tylko, czy miałeś ja- poprzedniej płyty, ale również innych swoich dzieł
kieś konkretne skojarzenia? jeszcze niewydanych? Nie jest Barok progresywny
trochę ślepą uliczną, nurtem pobocznym, który nie
Mogę powiedzieć, że na przykład jest będzie regularnie kontynuowany?
tu utwór Office of Laboratory Ani-
mal Care, w  którym pierwsze litery Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Założyliśmy
tytułu tworzą nazwisko grającego niedawno z  Michałem Tomaszczykiem big-band
w  nim na gitarze Marcina Olaka. Konglomerat, którym udało nam się dosyć skutecz-
Jednocześnie tytuł jest nazwą real- nie namieszać w  mediach. Wszyscy myślą, że Kon-
nie istniejącej amerykańskiej insty- glomerat to moja orkiestra...
tucji zajmującej się opieką zwierząt
laboratoryjnych. Niektórzy uważają, że właśnie Konglomerat odpo-
wiada za Chord Nation.
Moim celem, jako kompozyto-
ra, jest raczej rozszerzanie palety Właśnie. Płytę Chord Nation, która powstała pięć lat
skojarzeń. Dlatego też łączę muzy- temu, nagrałem z grupą zaproszonych gości, moich
kę barokową z  muzyką jazzową, przyjaciół, jako Nikola Kołodziejczyk Orchestra. .
z  muzyką klasyczną, podobają mi Konglomerat za to istnieje dzięki inicjatywie Micha-
się gry słów, bardzo podoba mi się ła Tomaszczyka i dzięki jego ciężkiej pracy. Konglo-
wieloznaczność. merat jest warszawskim tworem, który co tydzień
spotyka się i pracuje.
Pisząc tę muzykę, miałem różne sko-
jarzenia, każdy utwór powstawał Konglomerat jest nastawiony na bardziej rozryw-
w innym trybie. Na przykład utwór, kowy program?
o którym teraz mówię, został nagra-
ny na dyktafonie wielośladowym, na Nie. Konglomerat jest bardziej kolektywny, w  tym
którym go sobie po prostu zaśpiewa- sensie, że gra utwory swoich członków. W  przeci-

>
88 | Rozmowy

fot. Marta Ignatowicz-Sołtys


wieństwie do mojej orkiestry, która gra tylko moje Natomiast Barok jest kolejnym eta-
utwory. Zależało nam w  Konglomeracie, żeby mieć pem. Wiele rzeczy, które chciałem
zespół, który może grać nowe rzeczy, który regular- kiedyś zrealizować, zrealizowałem
nie pracuje, a nie zbiera się tylko na koncerty. Jeste- w  Baroku, czyli w  pewnym sensie
śmy takim working bandem, jakich w Polsce braku- uczciwość brzmieniową – wszystko
je. Nie neguję sensu istnienia zespołów, które zbierają zostało nagrane tu i teraz akustycz-
się tylko na koncerty, natomiast wydaje mi się, że jest nie, a z drugiej strony brzmimy tak,
ważne, żeby kompozytor, na przykład z  Warszawy, jakby płyta była wyprodukowana.
wiedział, że istnieje zespół, który gra nową muzykę
i posiada nie tylko jednego lidera. Oczywiście, na ile Co masz na myśli?
to możliwe, staramy się działać w taki sposób, żeby
nasze istnienie miało finansowy sens, natomiast nie Wyjaśnię to na przykładzie perku-
jesteśmy komercyjną inicjatywą. sji. W  Baroku zestaw perkusyjny
brzmi tak, jakby miał zapięte różne
Część moich obecnych bigbandowych zamierzeń efekty, a  w  rzeczywistości dźwięk
realizuję również w ramach Konglomeratu. Zwłasz- wydobywany był na misce z  Tesco
cza, że na razie nie planuję żadnych bigbandowych i jakiejś metalowej formie do ciasta.
nagrań. Dlatego że mnie bardzo interesują
efekty, które można uzyskać na ci-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |89

chym materiale. Wszyscy grają te- Powiedziałeś, że nie zamierzasz wydawać w najbliż-
raz głośno, a  ten zespół gra bardzo szym czasie żadnej płyty orkiestrowej. Właściwie
cicho. Ale ponieważ gra tak bardzo dlaczego? Przecież ciągle przede wszystkim po-
cicho, niektóre efekty są za ciche na chłania cię działalność właśnie z  takimi dużymi
koncerty. Pójściem dalej w tym kie- formacjami?
runku jest koncert brzeziński, któ-
ry, mam nadzieję, uda mi się kiedyś Może wydam coś za rok, może za dwa lata, na razie
wydać. jest za wcześnie. Rzeczywiście dostaję propozycje,
żeby napisać różne utwory na wielkie składy. Na ra-
W tym przypadku na brzmienie zie skupiam się na wydaniu płyty w trio, z formacją
złożyły się maszyny do pisania. Stryjo. Jest to muzyka absolutnie, totalnie wyimpro-
wizowana na miejscu. Prawdopodobnie gdybym
Tak, dwie maszyny do pisania zo- o tym nie mówił, ktoś mógłby nam zarzucić, że wy-
stały dołożone do dwóch maszyn myśliliśmy nudne piosenki. Nie, robiliśmy wszystko
do szycia, na których znaleźliśmy na żywo, zupełnie bez przygotowania. Wszystkie 17
16 różnych dźwięków możliwych utworów, które zagraliśmy, weszło na płytę. Ukaże
do zapisania na partyturze. Można się też wkrótce symfoniczna płyta zespołu Klezma-
z tego było zrobić partię i potrakto- four, dla której orkiestrowałem duży skład. Nie jest
wać ją tak samo jak zwykłą partię to moja kompozytorska praca, ale jest mój wkład
dla perkusisty. Tak, żeby miał do- aranżerski.
wolność, ale musiał ją dokładnie
zrealizować, tak jak została zapisa- Więc właściwie nie mogę powiedzieć, że nie ukazują
na. Okazało się, że da się to zrobić. się moje płyty na wielkie składy. Poza tym mam jesz-
cze nagrane z dużymi zespołami sporo innego mate-
Który z  twoich zespołów wykony- riału. Wystarczy go na trzy płyty. Jeśli przyjdzie ktoś
wał ten utwór? z workiem pieniędzy i powie: „To jest twój moment,
nie stawiam ci żadnych ograniczeń artystycznych
Skład 11-osobowy. Modyfikacja mo- – pracuj” albo: „Wydam to, co masz w szufladzie, za-
jej orkiestry. Skład mojej orkiestry praszam, tutaj masz team ludzi, który będzie się tym
jest obecnie bardzo zróżnicowany, zajmował” – odpowiem tylko: „Super!”. Jeżeli jednak
dostosowywany do poszczególnych rozmawiamy o moich obecnych planach, w kontek-
projektów. W  tym przypadku byli ście moich obecnych mocy przerobowych, to na razie
akurat muzycy, którzy występo- nie przewiduję publikacji kolejnych płyt.
wali na Chord Nation, część osób,
które występowały na Baroku, plus Poza tym, skoro mowa o  moich niewydanych pły-
kilka nowych osób, w  tym świetny tach – nie wydałem jeszcze żadnej płyty z  muzyką
klarnecista basowy i  saksofonista elektroniczną, którą również się zajmuję. Z  czym
z Czech Marcel Bárta. związane jest też takie moje zajęcie jak programowa-
nie różnych instrumentów. To też robię.

>
90 | Rozmowy

Wspomniałeś o nowej płycie formacji Stryjo – A Vi- przychodzi najszybciej po pół roku,
sta Social Club. Kiedy oficjalnie się ukaże? często dopiero po roku. Natomiast
w  przypadku takiego tria jest od
W drugiej połowie lutego. A  Vista Social Club jest razu. Wystarczy komunikować się
płytą jubileuszową wydaną na 10-lecie istnienia na- z kolegami, w trakcie takiego grania
szego zespołu. Poprzednią wydaliśmy w 500 egzem- powstaje bardzo ciekawa energia.
plarzach, w wersji kartonikowej, głównie dlatego, że Nie mam, oczywiście, na myśli tak
musieliśmy to zrobić. zwanego grania jamowego, czyli że
gra się jednej funkcji, rozpoczyna po
Mało kto o  niej wiedział, nie wspominając już kolei solówki i każdy pokazuje swoje
o posiadaniu... ego. W naszej muzyce chodzi raczej
o pewnego rodzaju negocjacje, czyli
Prawie nikt jej nie widział, ponieważ była to pły- każdy wykłada swój pomysł na stół,
ta okolicznościowa, wydana w  celu przekazania jej a zadaniem pozostałych jest wysły-
promotorom muzycznym z  całego świata. Obecnie szeć, co to za pomysł i go wspomóc.
jest dostępna tylko w  jednym miejscu – w  sklepie Ostatnio pojawiła się w  Polsce for-
internetowym na mojej stro-
nie internetowej. Zamieszczone
zostały na niej wyłącznie moje Zajmuję się muzyką głównie
kompozycje napisane specjalnie dla celów terapeutycznych
dla tego zespołu. Zupełnie inaczej
niż w przypadku tej płyty, której
muzyka jest naszym wspólnym dziełem. Teraz gra- muła teatru improwizowanego, czy-
my muzykę w stu procentach improwizowaną, me- li scena improv, która z jednej stro-
lodyjną. Brzmi, jakbyśmy grali piosenki wcześniej ny ma formę skeczy komediowych,
przećwiczone, ale okazuje się, że nic wcześniej nie ale z  drugiej również improwizo-
ćwiczyliśmy. Jesteśmy z tej płyty bardzo dumni. wanych musicali. Wydaje mi się, że
ta nowa płyta Stryja prezentuje po-
Stryjo i  związana z  nim koncepcja grania jest dla dobne myślenie, tylko w sferze mu-
ciebie sposobem odreagowania? zyki. Działaliśmy tak dwa lata i nie
wiedzieliśmy, jak to nazwać. Trosz-
Zdecydowanie. kę nas zaszufladkowali, na nasze
życzenie, jako takich wesołków, co
Mam na myśli odreagowanie od wielkoorkiestro- robią sobie jaja z muzyki.
wych, monumentalnych skłonności i  codziennej
pracy z dużymi składami? Sami też nie uciekaliście od takie-
go zaszufladkowania, tytułując za-
Zdecydowanie tak, polecam taki sposób odreago- bawnie swoje utwory.
wania każdemu. Jak się pisze dużą formę, efekt

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |91

Tak, tak. To wynika z naszej energii. na to, jak ludzie grają. Od tego, jaka jest atmosfera
Na pewno nie traktujemy w  tym w zespole, zależy jakie dźwięki zostaną zarejestro-
zespole muzyki jako jakiegoś tabu. wane i czy muzycy w ogóle będą chcieli podejmo-
Raczej staramy się łamać tabu. Ale wać ryzyko.
nie chodzi o to, że jest niepoważnie,
tylko raczej chodzi o pewną łatwość Wynika z tego, że tworzona przez lidera atmosfe-
przeskakiwania z tematu na temat. ra odgrywa decydującą rolę w prowadzeniu du-
żego zespołu.
Z konwencji na konwencję?
Moim zdaniem najważniejsze jest to, żeby atmo-
Tak, staramy się łamać konwencję sfera w  zespole była motywująca. Żeby ludzie
i to daje nam większą energię. A kon- czuli się swobodnie. Można przyjść i oświadczyć:
wencje rzeczywiście spotykają się „Jestem dyktatorem muzycznym i macie tak gać”.
ze sobą. Jeżeli chodzi o nazewnictwo, Oni odpowiedzą: „OK” i nie zaproponują od siebie
to zawsze sterował nim, w  pewnym za dużo. Jak będzie jakiś problem, kiedy mogliby
sensie, charyzmatycznie, nasz per- zrobić coś lepiej, zagrają raczej tak, jak jest zapi-
kusista Michał Bryndal. Ono zawsze sane. I  to zostanie na płycie, na koncercie. Prob-
miało jakąś taką dezynwolturę w so- lem nigdy nie zostanie rozwiązany. Próby będą się
bie. Ja i  Maciej Szczyciński jesteśmy przeciągać, ponieważ problem będzie pozostawać,
do tego fanami różnych lingwistycz- muzycy będą się denerwować. Będą mówić: „Słu-
nych amalgamów. chaj, to jest projekt, który nie przynosi mi wiele
radości, ale gram, bo pieniądz się pojawia”. A kie-
W polskim jazzie akurat zabawne dy atmosfera w zespole jest dobra, są żarty, ludzie
tytuły mają długą i wspaniałą tra- po prostu starają się wyjść poza schemat. A  jak
dycję. Dobrze, że poniekąd poprzez pojawia się jakiś problem, to szukają rozwiązań.
swoje nowe propozycje do niej Łatwiej przystają też na pewne rozwiązania, któ-
wracacie. rych autorem jest dyrygent czy kompozytor.

U mnie wiąże się to też z pracą z or- Po prostu, jak w  innych dziedzinach, warto za-
kiestrami. Im trudniejszy numer pi- dbać o komfort pracy.
szę, tym zabawniejszy tytuł staram
się mu nadać, żeby muzycy mieli Tak. Czasem też lepiej wziąć do współpracy inte-
troszkę oddechu. Kiedy na próbie ligentniejszych od siebie i  pozwolić im działać.
mówimy, że zagramy teraz utwór X Co jest oczywiście obosiecznym mieczem, bo tacy
i tu pada śmieszna nazwa, to zawsze często nie chcą realizować tego, co mieli zreali-
następuje rozładowanie napięcia, zować, bo wiedzą lepiej. Trzeba znaleźć balans
ludzie myślą o  tym utworze pozy- pomiędzy byciem charyzmatycznym przywódcą
tywnie. Atmosfera na próbie też jest a  dobrym przyjacielem, który zachęca do włas-
ważna, bo ona przenosi się później nych przemyśleń.

>
92 | Rozmowy

lizować. Z drugiej strony tej granicy


jest, jak robimy coś technicznie po-
prawnego, co jest w pewnym sensie
zachowawcze. Później to zawsze sły-
chać na płycie.

Słychać brak polotu?

W pewnym sensie tak. W  takim


znaczeniu, że zastosowane zosta-
ły ograne, sprawdzone metody czy
orkiestracyjne, czy melodyczne.
W  tej sytuacji rodzi się pytanie ile
mamy czasu na rozgrzanie tego że-
lazka i  wyprasowanie wszystkiego
tak, żeby było po mojej myśli. Z tym
wiąże się też to, na ile wprowadzam
pomysły muzyków. Pomysły, które
pchają nas w tym dobrym kierunku,
powinny wchodzić od razu.

Natomiast gdy siadamy w trio, czas


na próby jest zerowy. Rozpoczyna-
my granie i  trzeba od razu napra-
wiać, co się zaczęło. Nawarzyliśmy
piwa i musimy je wypić, w związku
fot. Kuba Majerczyk
z tym, jedziemy na jednym wózku.
Co oznacza, że trzeba mówić „tak”
Jakie są zasadnicze różnice w  komponowaniu na wszystko, co się dzieje. Jeśli kole-
muzyki przeznaczonej specjalnie na rozbudowa- ga ma plan wywalić moją koncep-
ne składy i małe grupy? Jak bardzo różni się to od cję, jedziemy dalej. Dobrze, będzie-
komponowania na żywo, które wcieliliście w  ży- my jechać w tę stronę, może skieru-
cie w Stryju? ję wszystko jeszcze w  inną stronę.
Ale ciągle jakby prowadzone były
Na pewno proces komponowania jest zupełnie negocjację. Inaczej jest w dużym ze-
inny. Kiedy piszę wielkoorkiestrowe rzeczy, dla spole, gdzie praca polega jednak na
mnie największą frajdą jest szukanie punktu gra- zarządzaniu czasem, pomysłami,
nicznego, w  którym wymyślę coś tak dziwnego, energią.
może nawet głupiego, że tego już nie uda się zrea-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |93

Gdybyś musiał raz na zawsze wy- Wracając do kwestii wyboru, wiem, że wolałbym
bierać między big-bandem i triem, nie grać sam na fortepianie, strasznie się przed tym
co byś wybrał? wzbraniam, choć zbliża się ten moment.

Wydaje mi się, że formuła tria Ktoś cię do tego przymusza czy z własnej woli?
w  pewnym momencie się wyczer-
pie. Więc jeśli miałbym wybierać, Chcę to zrobić, być może po to, żeby sobie coś udo-
czego prawdopodobnie nigdy nie wodnić. Spędziłem na fortepianie 12 lat w  szkole
będę musiał robić, wybrałbym wiel- muzycznej, na akademii muzycznej też pracowałem
kie składy. W nich jestem w stanie jako pianista, więc wiele z moich pomysłów w ogó-
o wiele więcej wyrazić z siebie. Rów- le wychodzi od manualnego działania połączone-
nież z  tego powodu, że proces jest go troszkę z  kontrolą mózgu. Jeśli zasiedzę się nad
dłuższy i  mam dużo czasu na my- kartką papieru albo nad jakimś ekranem, to strasz-
ślenie. Liczę jednak na to, że jeszcze nie spada mi samoocena. Dlatego na przykład gra-
długo będziemy mogli grać w  trio, nie w trio pompuje mnie energią. Czuję, że istnieje
bo po 10 latach rozumiemy się zna- połączenie opuszka palca z klawiszem. Muzyka nie
komicie. Niepokoi mnie tylko, co jest czysto teoretycznym wytworem mózgu, tylko po
stanie się, jak nie będę mógł korzy- prostu ją tworzymy, są emocje na żywo, itd.
stać z  niesamowitych umiejętności
ludzi, którzy są podstawą moich ze- Dochodzimy do wątku terapeu­tycznego...
społów. Bo przecież może się tak stać
z  różnych powodów. Wtedy trzeba Mi się w ogóle wydaje, że zajmuję się muzyką głów-
będzie pewnie troszkę zmienić kon- nie dla celów terapeutycznych. Nie mam z tym żad-
cepcję kompozycyjną. nego problemu.

Na razie jest tak, że wszystko się Autoterapeutycznie?


przeplata. Fragmenty z Baroku moż-
na usłyszeć w  mojej grze na forte- Myślę, że muzyka jest bardzo terapeutyczną sferą,
pianie. Barok z kolei zawiera utwór gdyż zaprzęga do jednoczesnego działania tak wie-
Stryjo, który pierwotnie został w ca- le elementów mózgu. Z tego co wiem, ludzie, którzy
łości wyimprowizowany przez na- się jąkają, nie mają problemu ze śpiewaniem. Nawet
sze trio, stąd taka jego nazwa. Ten ludzie, którzy mają problemy z mówieniem, potrafią
moment znalazł się tam celowo, by śpiewać. Są znane różne takie historie. Muzyka od-
troszkę rozładować napięcie, które blokowuje coś w mózgu, co normalnie nie jest odblo-
powstało we  wcześniejszym utwo- kowane. Więc prawdopodobnie również z  tego po-
rze Podusa. wodu nią się zajmuję.

>
94 | Rozmowy / Backstage

fot. Krzysztof Lach-Kubica


BACKSTAGE

Odziedziczył ogromne archiwum, o wielkiej wartości historycznej, bezcenne dla wszystkich


zainteresowanych przeszłością polskiego jazzu. Z wyselekcjonowanego przez niego materia-
łu powstała pierwsza w pełni profesjonalna biografia jego matki – Zofii Komedowej Trzcińskiej,
której drugim bohaterem jest również jego ojczym – Krzysztof Komeda. Doprowadzając do
wydania pod koniec 2015 roku książki Nietakty. Mój czas, mój jazz artysta malarz Tomasz
Lach wykonał testament Zofii Komedowej Trzcińskiej. W rozmowie w RadioJAZZ.FM opowie-
dział, jak doszło do powstania tej książki, podzielił się również swoimi wspomnieniami i reflek-
sjami na temat życia Zofii i Krzysztofa Komedów.

Dwa piękne życia,


o których warto opowiadać
Piotr Wickowski
piotr.wickowski@radiojazz.fm

Piotr Wickowski: Na podstawie jakiego materiału Tomasz Lach: Zosia odeszła 40 lat po
powstała książka Nietakty. Mój czas, mój jazz? Kiedy Krzysztofie, czyli miała dość czasu,
powstawał ten materiał i jak dużą pracę trzeba było żeby wspominać. Była osobą, która
wykonać, aby taka wersja finalna mogła się ukazać? lubiła wspominać, lubiła opowia-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |95

dać, była urodzoną narratorką. Pro- Czyli materiał powstawał z myślą o publikacji właś-
wadziła też archiwum Krzysztofa nie w takiej formie, jaką teraz mamy w rękach?
Komedy, które znajduje się teraz
w  Bibliotece Narodowej. Zgroma- Zosia opowiadała historiami, wychowała się na ki-
dziła mnóstwo dokumentów, ale nie, była blisko kina, w ten sposób postrzegała świat
i  wspomnień, udzieliła kilkudzie- – wydarzeniami, mechanizmami, które do czegoś
sięciu wywiadów telewizyjnych prowadziły. Opowiadała, wizualizując, więc pozosta-
i radiowych, uczestniczyła w pięciu wiła po sobie co najmniej kilkadziesiąt fantastycz-
filmach dokumentalnych o  Kome- nych historii. Tak też musiałem się za to zabrać: po
dzie. To wszystko przelane zostało pierwsze uporządkować wszystko chronologicznie,
na papier. Ja po Zosi odziedziczy- żeby właśnie nie powstała tak zwana „choinka”, żeby
łem ponad 1300 stron maszynopi- narracje nie uciekały na boki, do przodu, do tyłu,
su – różnych opowiadań z  lat pięć- oraz żeby ukazać jej osobowość. Zosia była osobą,
dziesiątych, sześćdziesiątych, ale która potrafiła być samokrytyczna, która traktowa-
również siedemdziesiątych, osiem- ła życie z  przymrużeniem oka, z  dystansem, a  jed-
dziesiątych. Na potrzeby tej książki nocześnie była wojownikiem, była profesjonalnym
została wydzielona część dotycząca menedżerem, za takiego się uważała i takie sukcesy
lat pięćdziesiątych i  sześćdziesią- odnosiła. Więc wszystko trzeba było jakoś tak ułożyć,
tych. Dotycząca jej początków, jej za- skompilować, żeby było łatwe do czytania, aby nowe
kochania się w jazzie, uczestnictwa pokolenia chciały to przeczytać, i żeby jednocześnie
wtedy w rozwoju jazzu katakumbo- ukazać osobowość tej kobiety, która była wyjątkowa.
wego w Krakowie. Starałem się ma-
teriał ograniczyć. Zosia już raz pod- Na jakim materiale pan pracował? To były nagra-
jęła taką próbę, a właściwie ja w jej nia, spisane wspomnienia? Wspominał pan, że
imieniu, 20 lat temu, żeby wydać były też źródła prasowe, a więc pewnie były jakieś
jej wspomnienia, natomiast były obszerne rozmowy z  nią. Z  czego książka została
one w formie tak zwanej „choinki”. skompilowana i w jaki sposób?
Ani ja, ani Zosia, ani doradzające
jej osoby nie znaliśmy się na tym Były wszystkie możliwe formy, począwszy od nar-
i w efekcie tego to, co ukazało się na racji. Tak jak mówiłem, Zosia opowiadając, wizua-
rynku, prawie nie dało się czytać. lizowała, a więc z czasem, przez te kilkadziesiąt lat,
Zosia bardzo szybko zorientowała kiedy opowiadała podobne historie bądź sama doko-
się i zażądała wycofania tego tekstu. nywała wyborów, pewnie robiła je pod kątem włas-
Natomiast po kilkunastu latach, na nej oceny rzeczywistości, subiektywnie. Tak więc te
trzy, trzy i pół roku przed śmiercią historie się powtarzały, te same historie pojawiały
poprosiła mnie, żebym jej pomógł się w słowie drukowanym, w wypowiedziach zwią-
w zredagowaniu tego materiału na zanych z  filmami dokumentalnymi o  Komedzie,
nowo. To jest właśnie ten tekst. w wywiadach radiowych, w czasopismach, ale rów-
nież w jej wspomnieniach, które zbierała, nagrywa-

>
96 | Rozmowy / Backstage

ła na dyktafon. Potem ja za nią je nagrywałem. Przez Lata późniejsze?


ostatnie trzy lata, jak już była tak chora, że żyła na
leżąco, po prostu postawiłem koło niej magnetofon, Osiemdziesiąte, dziewięćdziesiąte,
zawiesiłem nad jej głową, nad łóżkiem, mikrofon wtedy była w Bieszczadach, działała
i  pokazałem: „Jak nie ma mnie w domu, tym przy- w Solidarności, robiła mnóstwo róż-
ciskiem włączasz nagrywanie, mówisz, co chcesz, nych, fantastycznych rzeczy, prak-
nawet mnie opierdzielasz, jeśli chcesz, a potem tym tycznie do śmierci.
wyłączasz i ja to następnego dnia słucham”. Tak pra-
cowaliśmy przez trzy lata. Książka Nietakty kończy się śmier-
cią Krzysztofa Komedy i następują-
Czyli domyślam się, że materiał jest przeogromny cymi po niej wydarzeniami.
i wiele z niego nie weszło do książki, chociażby z po-
wodu fizycznych ograniczeń? Tak, dlatego w  ten sposób została
skompilowana. Ona opowiada nie
Wydawca i redaktor otrzymał ode mnie tekst objęto- tylko o Zosi i o Komedzie, myślę, że
ści 1 200 000 znaków. Użył z tego 750 000. Trzeba było ta książka w  sposób łatwy i  czytel-
dokonywać wyborów, sam bym sobie z tym nie pora- ny opowiada o  początkach polskie-
dził, na szczęście była fantastyczna redakcja, świetny go jazzu, jak zaczynali ci wspaniali
wydawca, z ogromnym doświadczeniem, rewelacyj- ludzie – twórcy, muzycy. Nie mając
ny redaktor, którzy mi w tym pomogli, bo ja byłem praktycznie nic, będąc wrogami
w tym zagubiony, tego było zbyt wiele. A będąc tak ustroju, systemu, potrafili dokonać
blisko tematu, chciałoby się wszystko opowiedzieć, tego, że potem mieliśmy taki wspa-
wszystko jest jednakowej wagi. niały festiwal jak Jazz Jamboree.

Książkę wydało wydawnictwo Szelest, jej redakto- Opowiada przede wszystkim chyba
rem był Dariusz Fedor, którzy w ten sposób zdoła- o samej osobowości, o tym, jaką po-
li opracować ten ogromny materiał. Jest szansa na stacią była Zofia Komedowa Trzciń-
wydanie również materiału odrzuconego, który, na ska, również nie pomijając historii
przykład, opowiadałby tę historię z innej strony? jej rodziny, dzieciństwa, gdzie się
wychowywała, jak się wychowy-
Nie wydaje mi się, żeby materiał dotyczący lat pięć- wała. Czy przygotowując materia-
dziesiątych i  sześćdziesiątych został powtórzony. ły, które złożyły się na Nietakty, na-
Z mojego doświadczenia wiem, że jeśli coś ukazuje trafił pan na wspomnienia, które
się w  formie przedmiotu, produktu, pozostawia za pana zaskakiwały, fakty dotyczące
sobą w cieniu wszystko inne. Po drugie czas mija, Ko- waszej rodziny i  Zofii, o  których
meda powoli staje się historycznym celebrytą, więc pan nie wiedział?
pole widzenia się zawęża, a postać jest coraz bardziej
czytelna, ale w prosty sposób. Natomiast Zosia pozo- Jeżeli chodzi o  historię rodziny, to
stawiła drugą część, nad którą w tej chwili pracuję. właściwie nic mnie nie zaskoczyło

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |97

Zofia Komedowa Trzcińska w warszawskim mieszkaniu, przy pracy. 1995 rok. fot. Tomasz Lach

– w naszej rodzinie przywiązujemy oczywiście umownie. Jestem poznaniakiem i wiem,


ogromną wagę do historii poprzed- że Poznań to jest bardzo fajne miasto.
nich pokoleń, natomiast zaskoczyła
mnie, i  nadal zaskakuje, w  historii W książce powraca motyw namawiania do powro-
opowiedzianej przez Zosię, jej de- tu do Poznania, gdzie Zofii i Krzysztofowi będzie ła-
cyzja, żeby odejść od normalnego, twiej niż w Krakowie.
mieszczańskiego życia, które mogła
zacząć. Jej matka była stomatologiem Tak, ze strony rodziców Krzysztofa, oczywiście, ja się
radzącym sobie znakomicie w życiu, wcale temu nie dziwię. Pamiętam Grzegórzki, kiedy
namawiała Zosię, żeby również ona zacząłem w  wieku ośmiu lat odwiedzać Komedów,
była stomatologiem. Podobną decy- bo do dziesiątego roku życia wychowywała mnie
zję podjął Krzysztof, nie ukrywał, że babcia. Mieszkali tam w  piwnicznej norze, rzeczy-
za namową Zosi – porzucił miesz- wiście był kłopot z tym, żeby zjeść kolację i rzeczywi-
czaństwo, przyrzeczenie dobrobytu. ście był kłopot z tym, żeby co roku były nowe spodnie
i nowe buty. Byłem świadkiem wkładania do butów
Nie chce się wrócić do Poznania za Krzysztofa gazet czy tektury, bo były w nich dziury.
nic w świecie... Nie wiem, czy współczesne pokolenia… Nie, w ogóle
taka sytuacja chyba nie jest możliwa dzisiaj, żeby za-
Nie chce się wrócić do Poznania, czynąć z takiego dna i zrobić taką karierę.

>
98 | Rozmowy / Backstage

lata: pięćdziesiąte, sześćdziesiąte,


Czyli niewiele pana zaskoczyło, poznał pan niewie- siedemdziesiąte – trochę inaczej po-
le nowych faktów z  ich życia, których pan się nie strzegało się świat. W tamtym okre-
domyślał? sie powstało Flower Power, New
Age. Być może nie powinno się zbyt
Pewne rzeczy zrozumiałem, z  wiekiem się coraz blisko zbliżać do faktów.
więcej rozumie. Zosia zamykała przede mną dostęp
do złych rzeczy, tak jak zamykała przede mną archi- Czy jest w  tych materiałach, które
wum Komedy – całą szafę, którą kiedyś pomagałem się ukazały, coś, co zmieniło pana
jej układać. Przez długi czas Zosia tym sama zarzą- spojrzenie na własną mamę, co
dzała. Pewnie uważała, że nie potrafię, nie chcę, nie sprawiło że zaczął pan inaczej my-
podołam. Kiedy na kilka lat przed jej śmiercią zaczą- śleć o  jej pewnych decyzjach, o  ja-
łem zarządzać tym archiwum, czytać te dokumen- kichś fragmentach jej życia?
ty, układać, segregować, udostępniać, coraz częściej
z nią rozmawiać w sposób szczery, uczciwy, to wtedy Był taki moment, kiedy zaczęli-
kilka rzeczy mnie zaskoczyło. Na przykład ich życie śmy pracować nad amerykańską
małżeńskie, że jednak dochodzi-
ło do ostrych spięć na poziomie
Zosia opowiadała historia‑
damsko-męskim, że Krzysztof
nie był aż takim kryształowym
mi, wychowała się na kinie,
facetem, jak mi się wydawało.
była blisko kina, w ten sposób
postrzegała świat – wydarze‑
W Nietaktach Zofia wspomina niami, mechanizmami, które
o innych kobietach... do czegoś prowadziły
Sygnalizuje, zażądała ode mnie, żebym szczegółów częścią historii Komedy, czyli pięt-
nie ujawniał. Tak jak mówiłem, Zosia prowadziła nastoma miesiącami jego pobytu
archiwum i wszystko zostało przez nią zarchiwizo- w  Stanach. Wtedy ona, po miesią-
wane, natomiast ja nigdy nie mogę pewnych szcze- cu, do niego pojechała i  po kilku
gółów udostępnić. następnych miesiącach wróciła.
Wyglądało to wtedy jak kompletny
Czyli są takie fakty? Jest między wami niepisana rozpad małżeństwa, ja tak to wtedy
umowa, że coś nie ujrzy światła dziennego? widziałem, jako siedemnastolatek.
Potem przez wiele lat w ogóle o tym
Realizuję testament, ta książka jest testamentem, nie rozmawialiśmy. Zosia unikała
jest moim zobowiązaniem w  stosunku do Zosi, że okresu amerykańskiego w  swoich
doprowadzę do końca tę pracę. Pewne rzeczy mo- wspomnieniach. Pod koniec życia
głem opisać, mogłem udostępnić. Ale w  ogóle, czy otworzyła się przede mną, zaczęła
jest sens wskazywać palcem na kogoś, jeżeli to jest o tym szczerze rozmawiać, co mnie
fantastyczna postać? Poza tym opisane zostały inne bardzo zaskoczyło, bo to była jej,

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |99

ich osobista tragedia, wynikająca że być może byłoby inaczej, gdyby miała więcej cierp-
z bardzo prostych, odmiennych wi- liwości, wyrozumiałości, ufności, może szersze ho-
dzeń przyszłości. Krzysztof ze swoją ryzonty postrzegania świata, w którym chcemy żyć.
wiarą w  siebie, z  dowodami na to,
że jest świetnym artystą odnalazł W książce jest też mowa o  przeprowadzce do Eu-
w  Hollywood swoje miejsce doce- ropy, gdzieś na Południe. Ona wróciłaby wtedy do
lowe. Podjął decyzję właściwie już Polski, ale później miałaby wyjeżdżać na Zachód,
w kilka tygodni po przyjeździe tam. on natomiast osiedliłby się gdzieś we Włoszech.
W  pierwszym liście, który jej wy-
słał, on już jej pisał: „Zosia, jeżeli zro- Taki był pomysł mamy Krzysztofa. Mama Krzysz-
bię następny film, będziemy mogli tofa z jednej strony zabiegała przez długi czas, żeby
tu domek kupić czy wynająć”. To ją Krzysztof wrócił do kariery medycznej, bo takiego
potwornie zaskoczyło. I  wtedy ona sobie syna wymarzyła, kiedy zorientowała się, że on
się na to nastawiła, bo już wtedy, jak realizuje się na drodze artystycznej, doradzała im
pamiętam, wysłała mnie na naukę wybranie Europy, ale tak, żeby do Polski mogli wra-
języka angielskiego, podpisała mi cać. Rodzice Krzysztofa z  Poznania przenieśliby się
zgodę na rozpoczęcie nauki pra- do żoliborskiego mieszkanka Krzysztofa, żeby być
wa jazdy. Ale uciekła ze  Stanów po bliżej lotniska, a  Zosia z  Krzysztofem mieszkaliby,
kilku miesiącach, bo nie była tam na przykład, we  Włoszech. I  Zosia wynegocjowa-
sobą, nie była menedżerem, nie była ła w  Stanach z  Paramount Pictures promesę takiej
w środowisku. umowy, według której Krzysztof musiałby zrobić
dla Paramountu minimum dwie-trzy kompozycje
Pisała o  tym, że siedziała sama rocznie i tak jak Ennio Morricone mógłby mieszkać
w hotelu... w  Europie. Był drugim kompozytorem filmowym,
który sobie taką umowę wywalczył, drugim po En-
Wszystko rzuciła i stamtąd uciekła. nio Morricone.
A  potem do końca życia nie pora-
dziła sobie z  oskarżaniem samej Czyli były możliwe różne rozwiązania, życie mogło
siebie, nie wybaczyła sobie tego, że się potoczyć też w tym kierunku, wtedy nic jeszcze
ona Krzysztofa tam opuściła, bo on nie było przesądzone, natomiast wypadek wszystko
po trzech miesiącach od jej wyjazdu przekreślił.
doznał urazu na wskutek przedaw-
kowania alkoholu. Nigdy nie będziemy wiedzieli, jak by się mogło ich
życie potoczyć, tak jak nie wiemy, jak się nasze życie
I nieszczęśliwego wypadku. potoczy. Nie my o tym decydujemy tylko – w zależ-
ności od tego jak postrzegamy świat i  wiarę – albo
Tak, nieszczęśliwego wypadku, po przypadki, albo zrządzenia. Nie wiadomo. Wiemy,
którym zmarł. Żyła ze  strasznym jak się stało, ale to były piękne życia i wydaje mi się,
obciążeniem, że mogło być inaczej, że warto o nich opowiadać.

>
100 | Rozmowy / Backstage

Może niektórym wydawać się zaskakujące, że w tej Ale czy Zofia Komedowa chciała,
książce Zofia Komedowa nie odnosi się w bardzo po- aby wspomnienia dotyczące Roma-
lemiczny czy ostry sposób do różnych sporów, które na Polańskiego ukazały się w takiej
wokół niej wynikły. Mam wrażenie, że nie wchodzi formie? Po publikacji autobiografii
w ostrą polemikę z opiniami Romana Polańskiego, Romana Polańskiego Zofia Kome-
choć oczywiście trudno powiedzieć, żeby przekazy- dowa reagowała ostro na fragmen-
wała o nim same pozytywne wspomnienia. Czy to ty jej dotyczące i  zarzuty, które on
jest efekt redakcji tej książki, czy efekt też jej decy- tam jej stawiał.
zji, tego, jakiej treści materiał chciała opublikować?
Ona redagowała tylko w sensie me-
To był dla mnie wielki problem, również kiedy roz- rytorycznym. W tej książce publiku-
mawiałem o  tym z  Zosią. W  takich przypadkach ję list Henryka Warsa, który wyraża
ogromną pomocą dla zrozumienia stosunku Zosi, współczucie w związku z odejściem
zarówno do Romana Polańskiego, jak i  do Wojtka Krzysztofa, a  jednocześnie w  kilku
Frykowskiego, i  do Jurka Abratowskiego, bo on też zdaniach opisuje, jak środowisko
w Stanach fatalnie się zachował, okazały się tłuma- polonijne w Los Angeles traktowało
czenia–wizualizacje Ewa Krzyża-
nowskiej, która stała tam obok,
przy tym wszystkim. Myślę, że Taka sytuacja chyba nie jest
z  jednej strony Zosia–wojownik możliwa dzisiaj, żeby zaczynać
nie potrafiła wybaczyć i być może z takiego dna i zrobić taką ka‑
w  podświadomości nawet dążyła
do jakiejś zemsty, z drugiej strony
rierę
Zosia–przyjaciel nadal kochała. To
było paradoksalne. Pracowaliśmy w setach i na przy- Zosię, jak ją będzie pamiętało. My-
kład był tygodniowy set, jak wspominaliśmy Wojtka ślę, że Zosia polemizowała z  pew-
Frykowskiego. Spisywałem wspomnienia, redago- nymi faktami. Jak Roman Polański
waliśmy stare teksty, dopisywaliśmy elementy nowe mówił, że z Sharon Tate odwiedzali
dotyczące Wojtka i  padały zarzuty bardzo poważne codziennie Krzysztofa, Zosia prote-
z  okresu amerykańskiego, a  za chwilę wspomnie- stowała. Co mogło wydać się dziw-
nie z pięćdziesiątego dziewiątego czy z sześćdziesią- ne, nawet dla mnie. Ale od kilku lat
tego, kiedy przysłał po nich z  Łodzi taksówkę, żeby możemy w internecie wejść w akta
do Grandu ich zabrać na jakąś zabawę noworoczną. FBI. Tragedia Sharon Tate i  Wojt-
Wszystko było szalenie przemieszane. Tak samo z Ro- ka Frykowskiego spowodowała, że
manem Polańskim. W pewnych momentach pojawia FBI nigdy śledztwa nie zawiesiło,
się Roman Polański, a czasami był Romek, była Ba- prokurator Vincent Bugliosi, który
sia Kwiatkowska i Romek: „Tańczyliśmy, z Romkiem napisał o  tym książkę Helter Skel-
do szafy weszliśmy, coś tam”. Szalenie przemieszane, ter, nigdy nie przestał tego śledztwa
ciężko to jednoznacznie wytłumaczyć. prowadzić. I mamy w internecie do-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |101

stępny na przykład rozkład zajęć za-


równo Romana Polańskiego, Wojt-
ka Frykowskiego, jak Sharon Tate na
rok wcześniej, z którego wynika, że
oni nie mogli codziennie odwiedzać
Krzysztofa, bo byli wtedy w  Anglii.
Zosia po prostu mówiła prawdę.

Zarzuty, że Zosia była apodyktyczna,


o  tyle ją obrażały, że ona doskona-
le wiedziała, że była apodyktyczna,
natomiast swoją siłą, energią, być 1
może czasami nawet zmuszaniem
czyniła znacznie więcej dobra niż
zła. Była zawodowym menedżerem,
taka jest rola menedżera. Nie roz-
różniała roli menedżera w  pracy
i w życiu.

W książce Nietakty Zofia Komedo-


wa Trzcińska wspomina, że pana
relacja z Krzysztofem Komedą była 2
fantastyczna, właściwie byliście
przyjaciółmi. Jak Krzysztof Kome-
da wyjechał do Stanów, to pisał li-
sty tylko do pana.

Nie tylko do mnie, również do Zosi,


natomiast do mnie pewnie dlatego,
że te listy były przede wszystkim
przesyłane w  popularny wówczas
sposób, mianowicie przez stewarde-
sę, przez kogoś. Docierały ze znacz-
kiem z  Krakowa czy z  Wrocła-
wia, czy skądś, żeby było szybciej. 3
Krzysztof dołączał katalogi żagló- 1. Od lewej, w koszulce w paski Tomasz Lach, obok Krzysztof
Komeda i Zosia Komedowa. Rejs po Adriatyku w 1964 roku
wek, samochodów, jakieś fotografie, 2. Tomasz Lach i Krzysztof Komeda w drodze na wakacje nad
był kumplem. Ta sytuacja przede Adriatykiem w 1963 roku
3. Zosia i Krzysztof na wakacjach w Bułgarii w 1961 roku
wszystkim była korzystna dla mnie. fot. Archiwum Zofii Komedowej Trzcińskiej

>
102 | Rozmowy / Backstage

na rowerach, to razem, tylko ja na


malutkim, on na większym. Jeżeli
narozrabiałem, to mówiłem o  tym
jemu pierwszemu, żeby po fakcie
mnie z  tego wyciągnął. To był do-
syć fajny, znakomicie funkcjonujący
układ.

Spędzał pan również z  nimi czas


podczas tras koncertowych. Pamię-
ta pan koncerty, jakieś fakty mu-
zyczne z ich wspólnego życia?

Tras koncertowych nie pamiętam.


Dopóki mieszkali, do jesieni pięć-
dziesiątego dziewiątego roku, w Kra-
Krzysztof Komeda – ilustracja z plakatu i broszury obchodów kowie, byłem wielokrotnie w  ich
dwudziestej rocznicy śmierci. Kwiecień 1989 rok
rys. Tomasz Lach mieszkaniu. Dzięki nim jako sześ-
cio-, siedmio- czy ośmiolatek pozna-
Ja poznałem Krzysztofa, jak miałem cztery lata na łem na przykład aktorów Piwnicy
pierwszym festiwalu jazzowym w Sopocie. pod Baranami. Środowisko krakow-
skie, ich przyjaciele, znajomi stali
Pamięta pan to spotkanie czy tylko zna fakty? się dla mnie wujkami i  ciociami.
Natomiast od jesieni 1961 roku, kie-
Pamiętam doskonale. Na cztery lata przed śmiercią dy kupili mieszkanko w Warszawie,
Zosia zapłaciła mi za to, żebym zaczął spisywać swo- najpierw wynajmowali w  Warsza-
je wspomnienia i  ja to zrobiłem. Nie ukrywam, że wie mieszkanie, przez kilka miesię-
zapłaciła. Zapłaciła dlatego, że ja nigdy nie pisałem, cy zamieszkałem z nimi i to już był
jestem malarzem, musiałem tego się nauczyć, mu- taki bardzo bliski, typowo rodzinny
siałem pójść na kurs, kupić dwa podręczniki pisania kontakt. Uczyłem się i nie bardzo pa-
scenariusza, zanim zacząłem pisać. Gdyby nie kom- sowałem do koncertów. Na niektó-
puter, wspomnienia nigdy by nie powstały. rych imprezach byłem, na przykład
pamiętam wydarzenie Noc Krzyszto-
Wracając do Krzysztofa – on nie mógł, myślę, że na- fa, kiedy Krzysztof grając, żegnał się
wet nie chciał być ojcem, nie miał na to czasu. Myślę, z  Krakowem. Jak pięknie to wspo-
że rzucając Kraków, mieszczaństwo, również symbol minał Wiesio Dymny, Krzysztof grał
ojca nie był dla niego najbardziej czytelnym czy faj- wtedy tak długo, jak można człowie-
nym. On był kumplem, podjął taką próbę, która mu ka osadzić maksymalnie w areszcie
się udała, że byliśmy kumplami. Jeżeli jeździliśmy śledczym, czyli przez dobę.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |103

Zofia wspomina w książce, że przez Bardzo dobrze wspominam. Kto w  moim wieku,
20 godzin z krótkimi przerwami. w latach sześćdziesiątych latał samolotem?

Tak, przez 20 godzin. Ja tę imprezę Jakim facetem był Krzysztof Komeda jako kumpel?
pamiętam, spałem tam na krze- Znany jest jako pracoholik, zresztą w tej książce Zo-
słach, byłem dokarmiany. Potem, fia też wspomina, że był człowiekiem praktycznie
kiedy już dorastałem, to mieli taki nieuznającym czasu wolnego, z  wyjątkiem pew-
zwyczaj, że jeżeli wyjeżdżali do ja- nych świąt, również w  niedziele pracował, ciągle
kichś większych miast europej- ćwiczył i  nie miał czasu na różne dość prozaiczne
skich, na przykład do Londynu na sprawy. Jak się okazuje, dla pana znajdował czas
miesiąc czy na półtora, do Kopenha- jako dla kumpla.
gi na parę tygodni, do Sztokholmu,
Były pewne rzeczy w  życiu
Krzysztofa, które były dla niego
Żyła ze strasznym obciąże‑ równie ważne, myślę, że prawie
niem, że być może byłoby ina‑ tak ważne jak praca. Krzysztof
czej, gdyby miała więcej cierp‑ był po chorobie Heinego-Medi-
liwości, wyrozumiałości, ufno‑ na. Dzięki fantastycznemu za-
ści, może szersze horyzonty chowaniu matki został wyciąg-

postrzegania świata nięty z tej choroby po paru mie-


siącach, ale prawa noga pozosta-
ła szczuplejsza, krótsza o  dwa,
jak się udawało, to zabierali mnie prawie trzy centymetry. Jakoś odreagowywał,
ze sobą na dwa-trzy dni, czasami na uprawiając sport, znakomicie jeździł na nartach,
tydzień. Potem albo mnie odsyłali pływał rewelacyjnie. Był nawet taki wypadek,
samolotem albo wcześniej na przy- Zosia chyba to opisuje, jak się założył z  graczami
kład dolatywałem do nich na ostat- w piłkę wodną na Legii, że z którymś wygra i wy-
ni tydzień pobytu. Dzięki temu po- grał wyścig. Trochę na tym polegało nasze kum-
znałem stolice europejskie i  trochę pelstwo, że nawet jeżeli nie uczestniczył w jakichś
zobaczyłem. Byłem w  klubie Ron- moich zabawach, to realizował moje marzenia. Jak
niego Scotta, w Montmartre, w tych chciałem rower, miałem rower, jak potem chcia-
wszystkich klubach jazzowych, do łem huragana wyścigowego, dostałem huragana
których oni chodzili. Ale to były ta- wyścigowego, na którym, nawiasem mówiąc, to
kie mignięcia okiem: „Pokazujemy on się rozbił, a nie ja, jak mi próbował pokazać, że
dziecku”. jeszcze szybciej można jeździć. Jak zacząłem pły-
wać, zacząłem nurkować, pierwszy zegarek do
Dobrze pan wspomina te wyjazdy? nurkowania – Citizena – dostałem od niego. Pro-
Były dla pana dużą frajdą? wadziłem samochód, jak miałem 15 lat, on mnie
tego nauczył. Dążył do tego, żebym zrobił prawo

>
104 | Rozmowy / Backstage

jazdy. Tego typu zachowania, to było kumpelstwo.


Myślę, że to jest szalenie ważne dla dorastającego
faceta.

Tylko zajęcia sportowe czy w  jakiś sposób wciągał


pana w muzykę, którą żył?

Tylko zajęcia sportowe, w muzykę nie wciągał. Myślę,


że szybko się zorientował, że z tą muzyką to u mnie
trochę nie tak. W piątej czy szóstej klasie szkoły pod-
stawowej, Jurek Abratowski, być może za jego na-
mową, kiedy pierwszy raz pojechał na koncerty na
Kubę, przywiózł mi stamtąd bongosy i zacząłem na
nich hałasować. Ale natychmiast zostały na balkon
wystawione i nic z tego nie wyszło.

Pan wtedy miał dobre zdanie o  jego muzyce czy


raczej niespecjalnie pana interesowała, w  przeci-
wieństwie na przykład do rock’n’rolla?
miotów, kartek papieru, kartek
Najbardziej mnie wtedy Bitelsi interesowali, potem nutowych, listów, fotografii, do-
Beach Boysi. Natomiast muzyka jazzowa towarzy- kumentów, umów filmowych itd.
szyła mi przez całe moje życie, przez całą moją mło- W przewadze są materiały związa-
dość, była słyszalna całą dobę, więc siłą rzeczy ja się ne z karierą filmową Komedy. Prze-
tej muzyki uczyłem, zacząłem mieć swoje preferen- kazałem również przedmioty, które
cje: Coltrane’a, na przykład Kulu Sé Mama, Milesa są obfotografowane, opisane. Jest
Davisa, Blue Note, tego typu nastroje. Zawsze prefe- wśród nich zegarek, rzeczy, które
rowałem muzykę wolną, zbliżoną do ballady, może otrzymał w  prezencie, maszyna do
dlatego, że jestem plastykiem. Im jestem starszy, im pisania, na której pisała Zosia Ko-
więcej rozumiem, tym bliższa jest mi muzyka jazzo- medowa, na której on pisał, którą
wa, ona do mnie wraca. potem Markowi Hłasce wypożyczył,
na ponad rok, w  Stanach Zjedno-
Co z  przekazanym Bibliotece Narodowej olbrzy- czonych. Wszystko jest w Bibliotece
mim archiwum po Zofii Komedowej, o  którym Narodowej, uporządkowane, częś-
pan wspominał? Ta masa materiałów chyba po- ciowo zdigitalizowane. Częściowo
winna być w  różny sposób wykorzystywana, dostępne jest też w  formie zdigita-
publikowana. lizowanej poprzez oficjalną stronę
Krzysztofa Komedy w  interneto-
W sumie jest tego ponad 1700 różnego typu przed- wym muzeum Komedy. Biblioteka

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |105

Narodowa obiecuje, że w  najbliż- jak to mi powiedziano, z grą Krzysia na fortepianie.


szym roku wszystkie te materiały
kompletnie zdigitalizowane ujrzą Nie wiadomo dokładnie, co to będzie?
światło dzienne. Agencja East News
zarządza materiałami fotograficz- Może będą to szpulki nagraniami jego ćwiczeń czy
nymi Komedy, jest do nich dostęp. też próbami kompozycyjnymi zarejestrowanymi,
kiedy mieszkał na Orion Lane w Beverly Hills, w Ka-
Pewnie jest szansa, że ktoś znaj- lifornii. Szpulki, które zaginęły. Kiedy Zosia tam do-
dzie też jakieś niepublikowane tarła, kiedy Krzysztof był już nieprzytomny, nie od-
dzieła. W  przypadku olbrzymich naleziono tych nagrań.
archiwów takie rzeczy się zdarza-
ją – ktoś znajduje na przykład nie- Zostaną wydane wspomnienia Zofii Komedowej
znany zapis nutowy, jeśli nawet nie z późniejszego okresu, z następnych dziesięcioleci?
nagrania. A jeśli tak, to w jakiej formie i na kiedy jest plano-
wane takie wydanie?
Być może, chociaż tym się zajmuje
od lat Krzysztof Balkiewicz. Stwo- Właśnie nad tym pracuję, skompilowałem około
rzył on internetowe muzeum Ko- 470 stron ekranowych, co się przekłada na jakieś 700
medy, można go nazwać oficjalnym stron drukowanych. Ten materiał nie jest jeszcze
archiwistą Komedy. Posiada ogrom- uporządkowany. Jest w  nim kompletnie inna Zosia
ną wiedzę i poświęca mnóstwo cza- Komedowa, już nie jazzmanka, już nie menedżer
su i  wysiłku, aby docierać do tego jazzowy, filmowy, ale patriotka tworząca Solidar-
typu rzeczy. Kilka lat temu wspól- ność Rolników. Inna osoba, z  innymi priorytetami,
nie, przeglądając archiwum Zosi, inaczej postrzegająca świat, z  ogromnym doświad-
odnaleźliśmy kilka prymek wczes- czeniem, z  balastem, z  bólem, który w  sobie niesie,
nych kompozycji Komedy, które więc bardziej agresywna, mieszkająca w  Bieszcza-
przekazaliśmy do opracowania Mi- dach, potem w  Warszawie. Taki też jest język tych
chałowi Urbaniakowi. Niedawno wspomnień. Zbiorę to w  całość i  myślę, że za jakiś
dowiedziałem się, że jest szansa, rok zacznę materiał oferować ewentualnym wydaw-
że ze  Stanów dotrze do mnie kilka com. Nie wiem, czy już jest czas, żeby zacząć o tym
szpulek taśm magnetofonowych, pisać, nie wiem, czy byłoby zainteresowanie.

Rozmowa z Tomaszem Lachem,


przeprowadzona podczas audycji JazzPRESSjonizm,
do wysłuchania na stronach RadioJAZZ.FM

>
106 | Rozmowy

fot. mfk.com.pl
Reijseger/Fraanje/Mola to wyjątkowe trio, które od 2008 roku tworzą dwaj Holendrzy: wio-
lonczelista i kompozytor, Ernst Reijseger, grający na pięciostrunowej wiolonczeli wykonanej
specjalnie na jego zamówienie, pianista Harmen Fraanje oraz senegalski pieśniarz i perkusi-
sta Mola Sylla. Ich występy są akustycznymi misteriami, w których afrykańskie i europejskie
tradycje muzyczne tworzą unikatowe brzmienie. Razem stworzyli ścieżki dźwiękowe do kilku
filmów Wernera Herzoga, który powiedział o Reijsegerze: „Potrafi zagrać wszystko na swojej
wiolonczeli, zagrałby nawet wojnę secesyjną.” Ich występ na Sopot Jazz Festiwal 2015 zrobił
na mnie takie wrażenie, że natychmiast popędziłam za kulisy, spodziewając się zadowolonych
z siebie geniuszy, a zastałam niezadowolonych z koncertu muzyków…

Muzyka już tam jest


– my tylko otwieramy drzwi
Basia Gagnon
basiagagnon@gmail.com

Ernst Reijseger: To jeden z  najtrud- Harmen Fraanje: Może nawet


niejszych koncertów, jaki kiedykol- najtrudniejszy.
wiek zagraliśmy!
Basia Gagnon: Dlaczego? Co się
stało?

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |107

E.R.: Nie chodzi o  publiczność – E.R.: Dyrektor artystyczny (Adam Pierończyk) jest
była wspaniała, ale reflektory człowiekiem o ogromnej motywacji.
i  system chłodzący, które wisiały
dokładnie nad naszymi głowami H.F.: I  świetnym muzykiem – ma w  swoim zespole
robiły niemożliwy hałas, no i  ten Nelsona Verasa, a  to jeden z  najlepszych muzyków,
dym! Specjalnie prosiłem: „Żad- jakich znam, więc musi być dobry!
nych efektów specjalnych, to takie
dziecinne”. Niestety tak jest na ca- E.R.: Lubimy Polskę. Pierwszy raz byłem tu jeszcze za
łym świecie, nie tylko tu – muzyk czasów Solidarności, potem kilka razy z koncertami
swoje, obsługa swoje… Te wszyst- muzyki filmowej w Krakowie i Wrocławiu.
kie ledowe reflektory sterowane
komputerowo niemożliwie grzeją Wróćmy do waszego koncertu. Jestem w  komplet-
i  muszą być chłodzone. Nikt nie nym szoku, po tym jak zobaczyłam, co wyprawiasz
myśli o  muzykach, którzy są na ze swoją wiolonczelą! Grasz oczywiście klasycznie,
scenie, żeby grać! Ja nie potrzebuję ale też jak na gitarze akustycznej, basowej, instru-
tego całego cyrku – wolałbym parę mencie perkusyjnym. Jak do tego doszedłeś?
świeczek na scenie i  ciszę… Czy to
takie dziwne? E.R.: To proste – kradłem od wszystkich. Wychowa-
łem się w  dość osobliwy sposób. Moja wiedza mu-
H.F.: Cisza to potencjał, z  którego zyczna nie pochodzi z konserwatorium.
może powstać muzyka.
Jesteś samoukiem?
E.R.: Absolutnie. Cisza to już jest po-
łowa drogi… E.R.: W dużej mierze. Zawsze chciałem grać na wio-
lonczeli. Dostałem ją w  wieku siedmiu lat. Kiedy
No cóż, mnie i tak się podobało… To miałem dziewięć lat, usłyszałem Duke’a Ellingtona,
było niesłychanie symbiotyczne, i namieszał mi w głowie, a kiedy miałem dwanaście,
coś więcej niż muzyka, misterium? zacząłem chodzić na koncerty, głównie jazzowe, ale
obracałem się też w  środowisku filmowym. Zaczą-
E.R.: Walczyliśmy dzielnie! Były mo- łem zapuszczać włosy (śmiech), swój pierwszy koncert
menty, kiedy ta aparatura na chwi- zagrałem, jak miałem piętnaście lat. Wtedy spotka-
lę cichła, i  wtedy momentalnie się łem muzyków z  Surinamu, który był wtedy holen-
koncentrowaliśmy, żeby coś zagrać! derską kolonią. Holandia to mały kraj, szczególnie
(śmiech) Jesteśmy przyzwyczajeni, że czuło się to w tamtych hipisowskich latach, kiedy nie
to przychodzi samo… było segregacji. Wszystko się mieszało. Amerykańscy
muzycy o jazzowych korzeniach, którzy chcieli grać
H.F.: Sam festiwal jest fantastyczny, free, południowoafrykańscy z muzyką etniczną. Tak
program, oprawa, organizacja… spotkałem Molę, w 1988 roku, zaczęliśmy grać razem
w 1991 roku, czyli znamy się już od dość dawna.

>
108 | Rozmowy

Mola Sylla.: Przyjechałem z Senegalu w 1981 roku, po- my drzwi. Na koniec je zamykamy,
znałem moją żonę i zostałem (śmiech). ale muzyka zostaje.

E.R.: I  dalej są razem. Ile to już lat? Trzydzieści trzy E.R.: Jest w  naszej świadomości. To
lata… i wygląda jak Milton Nascimento! uzależnienie – jak wino!

M.S.: Tak, w  Brazylii mam problem, ciągle proszą Czy to jazz? Co to jest jazz?
o autografy! (śmiech)
H.F.: Dobre pytanie – Molla, czym
H.F.: Potem ja się zjawiłem. Zaprosiłem was na dla ciebie jest jazz?
festiwal.

E.R.: Byłeś zielony! (śmiech)


Nasz sposób pracy nie ma
H.F.: Strasznie mi zależało.
nic wspólnego z bezpieczeń‑
Wszystko zaplanowałem, mia-
stwem i przewidywalnością.
ła być długa próba, ale Sylla nie Tworzymy materiał, który daje
zdążył na połączenie, potem ba- możliwość przejścia do wyż‑
gaże zginęły, koszmar. Spotka- szego poziomu koncentracji,
liśmy się właściwie na scenie chociaż nigdy nie wiadomo,
i  od razu zaskoczyło. Tak jest za kiedy on przyjdzie
każdym razem, nawet teraz. Są
nowe kompozycje, ale sponta-
niczność jest taka sama. Odnieśliśmy sukces, gra- M.S.: Jazz? Nie wiem. Jestem tutaj,
liśmy koncerty, nagraliśmy dwie płyty, muzykę do żeby podążać za swoim duchem
kilku filmów. i tworzyć rytmy.

E.R.: Nasz sposób pracy nie ma nic wspólnego z bez- Jesteś sekcją rytmiczną tego
pieczeństwem i przewidywalnością. Tworzymy ma- zespołu?
teriał, który daje możliwość przejścia do wyższego
poziomu koncentracji, chociaż nigdy nie wiadomo, E.R.: Wszyscy nią jesteśmy.
kiedy on przyjdzie.
M.S.: Ja tylko przekazuję rytmy.
H.F.: Nie gram w  żadnym innym zespole, gdzie coś
takiego się wydarza tak często. Dzisiaj było szczegól- Skąd się wziął instrument, na któ-
nie trudno, rzadko się tak zdarza. To jedyny zespół, rym grasz?
w którym występ jest ceremonią. Czujemy to, jak tylko
wchodzimy na scenę, koncert się już wtedy zaczyna. E.R.: To konoma. Ma dwie takie –
To zaufanie. Muzyka już tam jest – my tylko otwiera- dużą i  małą. Sam je robi. Do pud-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |109

ła rezonansowego przymocowuje
bambusowe i  metalowe języczki,
jak w sansuli czy kalimbie.

M.S.: To taka zabawka – trzy instru-


menty w  jednym. Mbira, konoma
i sansa.

Jedną ręką wybijasz rytm, a  dru-


gą grasz melodię? A  ta girlanda
grzechotek? Czarowałeś nią jak
szaman!

M.S.: Jestem szamanem.

E.R.: Prawdziwym.

H.F.: Niesamowite. Byliśmy – jeste-


śmy przekonani, że to nie był nasz
najlepszy koncert…

E.R.: Ale coś powstało. Wiesz, cho-


dzi o to, że nie interesuje nas to, co
Ernst Reijseger, fot. mfk.com.pl
sprawdzone. Jest odwrotnie. Mamy
jakiś materiał, ale ciągle się zasta-
nawiamy, co jeszcze można z  nim nej miary. Jest przestrzenią, którą można rozciągać
zrobić… i kurczyć… Czasem się „nie zgadza”, ale to nie ma zna-
czenia, każdy z nas ma swój własny taniec i te melo-
H.F.: Tak właśnie funkcjonuje- die się odnajdują, kiedy im ufamy. Ta jedność nie jest
my, odkrywamy go na nowo. Dziś oczywista, ale istnieje.
w  pewnym momencie grałem dwa
utwory naraz! E.R.: W  neurologiczny sposób jesteśmy świadomi
siebie nawzajem, ale cały czas zmieniamy pozycje.
Czasami wasza muzyka brzmi jak Przez chwilę gramy równolegle, czasem decydujemy
bachowska polifonia, a  za chwilę się, żeby zagrać razem ten sam dźwięk, ale kiedy któ-
jak free albo blues? ryś z nas zmienia swoją pozycję, rozumiemy to i ak-
ceptujemy – nie „podgrywamy” czegoś podobnego,
H.F.: Najlepsze w tym trio jest to, że nie reagujemy poprzez podążanie tym torem. Mogli-
rytm nie jest stały, nie ma regular- byśmy to zrobić bardzo łatwo, mamy wystarczająco

>
110 | Rozmowy

dużo muzycznych umiejętności, żeby iść w tym kie- E.R.: Tak. Fascynuje mnie spowol-
runku, ale tego nie robimy. nione tempo.

H.F.: Nawet więcej – jest zgoda na całkowitą wolność H.F.: Ja słucham wszystkiego. Ostat-
ekspresji, ale ze świadomością tego, co powstaje. nio muzyki country.

Całkowita wolność nie zawsze oznacza piękną Z tego, co mówicie, wynikałoby,


muzykę… że wystarczy grać, co się chce. A to
chyba nie takie proste?
E.R.: Każde teoretyczne podejście do muzyki, eduka-
cji czy życia sprawdza się albo nie, w  zależności od H.F.: W  sensie energii, tak, ale…
tego, jak jest wprowadzane w życie. Weźmy chociaż- wiesz, ja nawet nie słucham tego, co
by metodę Montessori – może być kompletną poraż- gra Ernst, w  sensie nut. Mam tego
ką albo wielkim sukcesem, zależnie od tego, jak jest świadomość, czuję to, ale…
realizowana.
E.R.: Improwizacja to jedno, ale my
H.F.: Nie tylko jak jest realizowana, ale też w zależno- mamy ogromny materiał, na któ-
ści od tego, jak jest absorbowana, to wszystko współ- rym cały czas pracujemy. My po
gra razem. prostu bardzo dużo gramy. Jesteśmy
fanatykami.
E.R.: Ale patrząc pozytywnie, wszyscy znamy przy-
kłady rozmaitych gatunków, które są fenomenalne. H.F.: Tak. Cały czas. Od dziewiątej do
Mamy znajomych, którzy grają wyłącznie impro- piątej. Potem przestaję. (śmiech)
wizowaną muzykę i  są oszałamiający. Kwestia ga-
tunków w sensie ich separacji – że specjalizujesz się E.R.: Chcesz wiedzieć co Harmen
w jednym albo drugim – jest idiotyczna, przestarzała. Franje robi tylko w  tym miesiącu?
Ma dwadzieścia cztery loty.
H.F: Nawet jeśli potraktujemy jazz – od swingu po
free – jako jeden gatunek, to z  dziesięciu płyt, któ- H.F.: Nie w  miesiącu – w  trzy tygo-
rych teraz słucham jakieś trzy są „jazzowe”. Jest tak dnie. (śmiech) Nieważne – jest dużo
wiele dobrej muzyki…I wszystko wypływa z tego sa- muzyki.
mego źródła co jazz.
E.R.: Ciągle koncertujemy. Od po-
E.R.: Pigmeje. wrotu z  festiwalu w  Rio de Janeiro
napisałem sporo muzyki filmowej,
Słucham? czasami o  czwartej, piątej nad ra-
nem, na jet lagu. Teraz nagraliśmy
H.F.: On słucha teraz dużo muzyki Pigmejów. podkład do filmu Herzoga na orkie-
strę symfoniczną, akordeon i flet.

<
fot. mfk.com.pl JazzPRESS, styczeń 2016 |111

Mola Sylla

Jak zaczęła się twoja współpraca H.F.: Ja przy trzech. Werner Herzog zawsze się
z Herzogiem? wtrąca.

E.R.: Sam do mnie przyszedł. Miał E.R.: Ma bardzo głębokie przekonania. Wierzy w swo-
dwie moje płyty, znał je na pamięć ją intuicję jakby była religią. Super, ja też mam intui-
i  od razu zaczęliśmy się kłócić, bo cję, ale każdy może się czasem mylić – tylko nie on.
chciał do swojego filmu muzykę
z  mojej drugiej płyty. Na to ja mó- H.F.: Wernerowi musi się spodobać po dwóch
wię, OK, no to masz płytę. Przycho- sekundach.
dzisz do mnie, spełniasz moje ma-
rzenia, bo zawsze chciałem dla cie- E.R.: Nie zawsze pierwsze wrażenie jest prawdziwe.
bie pracować, i  chcesz starą płytę? Weź choćby takiego Sama Harrisa, który zaraz wystą-
Nie pozwolisz mi nawet napisać dla pi z Ambrose’em Akinmusire. Wygląda niepozornie,
ciebie nic nowego?! Tak się zaczęło ale jak zacznie grać! Dobry Boże! Jest niesamowity.
i tak jest do dziś.
H.F.: Musimy go (Ambrose’a Akinmusire) posłuchać.
H.F.: To prawda – ciągle się kłócą. Ile Słyszę, jak się rozgrzewa obok.
to już? Sześć? Siedem filmów?
Oczywiście – chodźmy. Dziękuję za koncert i za roz-
E.R.: Sześć. Molla pracował przy mowę.
pięciu.

>
112 | Rozmowy

projekt: Agnieszka Sobczyńska


Trębacz, kompozytor, aranżer, producent, wykładowca akademicki Akademii Muzycznej
w Gdańsku. Zdobywca wielu nagród i wyróżnień, między innymi Grand Prix Jazz Juniors ‘99
w Krakowie. Najistotniejszą częścią jego działalności muzycznej jest aktywność koncertowa,
zarówno w charakterze sidemana jak i lidera. Jerzy Małek współpracował z najznamienitszy-
mi muzykami polskiej sceny jazzowej: Michałem Urbaniakiem, Zbigniewem Namysłowskim,
Tomaszem Szukalskim, Hanną Banaszak, Staszkiem Sojką, Leszkiem Możdżerem, Marcinem
Wasilewskim, Jarkiem Śmietaną, Andrzejem Jagodzińskim, Marcinem Maseckim i wieloma
innymi. W ostatnich latach na stałe gra z kwartetem Wojciecha Karolaka, jest także stałym
współpracownikiem projektów orkiestrowo-bigbandowych Krzysztofa Herdzina. Ma na kon-
cie pięć autorskich płyt.

Cały ten jazz! MEET!


– Jerzy Małek
Jerzy Szczerbakow
jerzy.szczerbakow@radiojazz.fm

Jerzy Szczerbakow: Kabaret Jurki że jazz jest niszową formą sztuki.


dzisiaj, proszę państwa. To na roz- Gdyby zapytać przeciętnego czło-
grzewkę, bo wiadomo, że ta rozmo- wieka czy zna jakiegoś jazzmana,
wa musi się jakoś zacząć. Są takie to w przypadku polskich muzyków,
nazwiska, które przebijają się do na ogół pada nazwisko Tomasza
ogólnej świadomości, bo wiadomo, Stańki, a jeśli chodzi o światowych

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |113

muzyków Milesa Davisa. Dwóch cy chłopak, rock'n roll lata 90., więc w ogóle nie było
trębaczy, stało się w Polsce symbo- miejsca dla muzyki jazzowej. Dopiero w  którymś
lami muzyki jazzowej. Czy może momencie, już pod koniec liceum, zacząłem się inte-
właśnie któryś z nich zainspirował resować muzyką fusion, pewnie znają pańswo Ma-
cię tak, że sięgnąłeś po trąbkę? havishnu Orchestrę, i tego typu graniem.

Jerzy Małek: Przez Milesa zaczą- À propos fusion – nie wiem czy wiesz, ale dziś jest
łem w ogóle improwizować, ale za- rocznica urodzin Jaco.
cznijmy od tego, że bardzo późno
zacząłem grać na trąbce, to znaczy Tak?
jak miałem 13 lat. Niektórzy tręba-
cze w tym wieku już grają koncerty Tak. Jaco Pastorius urodził się pierwszego grud-
i wygrywają konkursy. Moje zainte- nia 1951 roku. Kto z  Państwa wie, kto to jest Jaco
resowania trąbką w kontekście mu- Pastorius?
zyki odzwierciedlały moje nastolet-
nie fantazje muzyczne. Były zatem Wszyscy.
dosyć odległe od muzyki jazzowej,
bo w tamtych czasach, a była to po- Wszyscy wiedzą.
łowa lat 90., słuchało się Metalliki.
Drodzy Państwo, tak to wyglądało. À propos Jaco
Faith No More? Pastoriusa: moje pierwsze płyty, na przykład Bright
Size Life Pata Metheny’ego dla wytwórni ECM. Ale
JM: Noooo, to chyba Ty (śmiech). Ja też z Joni Mitchell z Patem i Jaco Pastoriusem… Tak
lubiłem raczej brzmienie takie jak więc, to były piękne lata, ja tego wtedy jeszcze nie
Rage Against The Machine, Metal- słuchałem, bo nie miałem o tym pojęcia. Po pierw-
lica, Nirvana, takie po prostu grube sze, dlatego że był słaby dostęp do muzyki w Polsce.
rockowe granie, albo blues: John Lee Miałem przegrywane kasety od starszych kolegów.
Hooker to nawet dzisiaj chyba mi Internet jest teraz rewelacją dla młodych ludzi i dla
został. Jeśli chodzi o  trąbkę – była starszych też, i dla jeszcze starszych. Natomiast wte-
zupełną odskocznią od... dy tak nie było. Ja pochodzę z Elbląga, a Ebląg nie jest
zbyt dużym miastem – były tam trzy kasety jazzowe
W tej muzyce w ogóle nie ma trąb- w  sklepie. Jedna to było 70 minut z  muzyką Louisa
ki, nie wiem czy zauważyłeś? Armstronga, druga Kind of Blue Milesa i trzecia, też
Davisa, – Doo-Bop. Akurat to były lata 1992-93, kie-
Wiem, daj mi dobić do brzegu. Więc, dy ta muzyka przyszła. Oczywiście wszystkie te trzy
drodzy państwo – z  jednej strony kasety miałem. Louisa Armstronga też, bo mój oj-
trąbka: klasyka, bo wtedy uczyłem ciec był fanem Louisa Armstronga i  w  ogóle wręcz
się wszystkich tych klasycznych deprecjonował Milesa: „Co on tam gra”, bo właściwe
rzeczy, a z drugiej strony dorastają- brzmienie trąbki to dixieland, a nie jakieś nowoczes-

>
114 | Rozmowy

ne wygibasy. Więc jeżeli pytasz mnie o trębaczy, to Zadęcie?...


oczywiście Miles mnie bardzo zainspirował w ogóle
do słuchania muzyki jazzowej. I płyta Kind Of Blue. Autentycznie, pan tak się nazywał,
nie był złym człowiekiem, ale po
Właśnie, ale która z płyt bardziej: Kind of Blue czy prostu był święcie oddany klasyce
Doo-Bop? Bo obie te płyty są tak inne, jakby nie ten i, co śmieszne, uczył saksofonu. Ale
sam człowiek je nagrywał. jazzu ni w  ząb. Pamiętam jak dziś,
jak oglądaliśmy koncert Wayne’a
Doo-Bop było naturalne w odbiorze w tamtym czasie. Shortera, chyba w 1993 roku, na War-
Natomiast Kind of Blue było misterium, tak jak koś- saw Summer Jazz Days i on mówił:
ciół. I ta muzyka jazzowa akustyczna zawsze mi się „Nie, to nie jest to brzmienie.”. Nato-
kojarzyła bardziej..., była w moim pojęciu bliższa mu- miast w nas był oportunizm wyni-
zyce poważnej, którą ćwiczyłem. Może ze względu na kający zarówno z  młodzieżowości,
różnicę brzmienia, czasów... Przecież Kind of Blue to są z bycia nastolatkiem, jak i już pew-
lata 50., a Doo-Bop to lata 90. Czter-
dzieści lat różnicy. Natomiast
świeżość tej muzyki, przekaz i gra Zupełnie inaczej żyjemy niż
Milesa na trąbce, bardzo mi się kiedyś, nie szanuje się ciszy. Ja
podobała: brzmienie, wydobycie uwielbiam ciszę!
dźwięku, jak grał cały zespół. Col-
trane, Adderley… Nie do końca ro-
zumiałem tę muzykę, nadal staram się ją zrozumieć, na muzyczna świadomość przemy-
uczyć się jej, ale bardzo mnie to brzmienie przekona- cana przez starszych kolegów-mu-
ło i w pewnym sensie rozdziewiczyło muzycznie. Po zyków. Ponieważ pochodzę z  Elblą-
tym nic już nie było takie samo. To jest taka muzyka, ga, dużo czasu spędzam i spędzałem
która wyznacza pewne wzorce estetyczne. w Trójmieście. Wtedy na topie była
Miłość, ten cały ruch pokoleniowy
Wtedy zainteresowałeś się jazzem? wśród trochę starszych od nas ludzi,
ale mieliśmy kontakt ze sobą... Śro-
Tak. dowisko trójmiejskie się z soba trzy-
mało, mieliśmy więc świadomość,
Bo wcześniej była tylko klasyka i Rage Against The o co chodzi, przynajmniej w sensie
Machine? jazzu. I  tak mnie jakoś ta muzyka
zainspirowała. W tym szkolnym ze-
Nie. Mieliśmy zespół rozrywkowy w liceum, ale by- spole na miarę naszych możliwości
liśmy tak na zasadzie persona non grata. Nie można – wykonawczych i  warsztatowych
było grać, bo był pan dyrektor Pająk, który nie chciał – mogliśmy grać muzykę bardziej
absolutnie słyszeć o  żadnym jazzie, ponieważ to funkowo-jazzową, stąd zaintereso-
przeszkadzało, psuło… wanie muzyką jazzrockową. To się

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |115

też łączyło z  moimi zainteresowa-


niami bluesowymi, jazzrockowymi,
bo przez wiele lat blues gdzieś tam
mnie ciągnął. On jest moją formą
estetyki, emocjonalności, duchowo-
ści w muzyce, którą wyczuwam na-
turalnie i wszystko wiąże się z blu-
esem i jazzem. Natomiast wszystko
inne, co wydarzyło się potem, jest
kwestią doświadczeń muzycznych,
które mam, postrzegania życia, słu-
chania różnych innych gatunków
muzyki. Tyle, jeśli chodzi o Milesa.

A jeśli chodzi o pana Tomasza Stań-


kę, o Tomka, którego miałem szan-
sę poznać osobiście, bo mieszkałem
w Warszawie przez dziesięć lat, więc
mieliśmy taki okres, kiedy się często
spotykaliśmy, ustniki porównywa-
liśmy… Wiedzą państwo, jak to trę-
bacze zawsze rozmawiają: „Jaki tam
masz? Monette? Bo ja wziąłem sobie
taki z  taką dużą Praną (typ ustni-
ka – przyp. J.S.), że już teraz albo ja
wygram albo on”. Więc takie były
muzyczne spotkania z  panem To-
maszem. Pan Tomasz Stańko jest
fot. Paweł Kaczorowski
dla mnie muzyczną inspiracją, nie
będę ukrywał, że jako małolat jesz-
cze w czasach licealnych, gdzieś do- A na przykład Chet Baker? To jest zupełnie inna
rwałem płytę Bosonossa and Other bajka.
Ballads. Płyta nagrana na początku
lat 90., jeszcze przed całą tą karie- Cheta Bakera doceniłem stosunkowo późno. Mam
rą i  ECM-em. Tak naprawdę dzięki specyficzne podejście do muzyki, takie że muzyka
tej płycie Tomasz Stańko otrzymał musi mi dawać pewnego rodzaju „haj”. Jeżeli muzyka
kontrakt w ECM-ie. Coś z tej muzyki nie pobudza moich emocji, wyobraźni, to raczej nie
we mnie zostało i autentycznie jego skupiam się na czymś takim. A czasem taka muzyka
gra jest dla mnie bardzo insprująca. drażni. Na przykład słuchanie muzyki w tle. Nawet

>
116 | Rozmowy

gdy idzie się do toalety w McDonaldzie coś leci, wszę- Molvær nie, ja bardziej słucham
dzie jest muzyka. Nie wiem, czy zdają sobie państwo jego muzyki niż jego trąbki. Miałem
sprawę, że gdzie nie wejdziemy wszędzie jest muzy- jedną płytę zresztą, w prezencie do-
ka. I człowiek się przyzwyczaja do słuchania dźwię- stałem, NP3 chyba się nazywa. Jest
ków, które wyłapuje – to jest jakiś podprogowy prze- tam kilka fajnych rzeczy. Lubię taki
kaz. Zupełnie inaczej żyjemy niż kiedyś, nie szanuje personalny, osobisty kontakt z  mu-
się ciszy. Ja uwielbiam ciszę! Cisza jest też muzyką zyką. Lubię słyszeć, że jakiś artysta
i  bardzo lubię odpoczywać od muzyki. Jeśli nato- wyraża siebie bezkompromisowo.
miast słucham muzyki, to lubię słuchać takiej, która Nawet jeśli nie powoduje reakcji, ale
autentycznie wpływa na mnie organicznie, tak że jest wyraźny, to jest to dla mnie sto
w niej się zagłębiam. Dlatego tak samo jest z płyta- razy bardziej istotnie niż, gdy tego
mi jazzowymi, i tak samo jest z muzyką. Przyznaję brak. Na przykład, bardzo mi się po-
się, że wielu znakomitych artystów doceniłem już po doba Ambrosie Akinmusire, bardzo
czasie, ponieważ nie potrafiłem się wdrożyć, przez ciekawy trębacz, który trochę roz-
wiele lat mnie nie przekonywali. Nagle usłyszałem wija stylistykę Wyntona Marsalisa
płytę Corei Now He Sings, Now He Sobs z Miroslavem z lat 80. i 90., ale po swojemu. Cieka-
Vitousem i Royem Haynesem i od tamtej pory jestem wy trębacz. Albo Terence Blanchard.
jej fanem. Stało się tak całkiem niedawno – około
pięć lat temu. Takie jest moje podejście do muzyki. No właśnie z  jednej strony Wyn-
ton Marsalis i  skojarzenie z  pure-
Jeśli chodzi o  trębaczy jazzowych, Chet Baker jest jazzem, a z drugiej taki Roy Hargro-
wspaniałym interpretatorem, po czasie doceniłem ve i granie neosoulowo-groove'owe
jego grę. Kiedy natomiast byłem młodszy, nie za z domieszką funku?
bardzo ją doceniałem. Może dlatego, że on nie jest
taki charakterystyczny, taki ekspansywny – jednak Są w  tej samej gildii. Ostatnio sły-
rock'n rollowe początki mają na mnie wpływ… szałem takie określenie: gildia trę-
baczy. Była kiedyś taka organizacja
Rage Against The Machine, konkret musi być. w  Niemczech, w  czasach baroku,
i  oni jedyni wiedzieli jak grać na
Konkret musi być. Dlatego na przykład Freddy trąbkach hejnałówkach wszystkie
Hubbard, Lee Morgan, Dizzy Gilespie, Miles, Booker koloraturki. Więc mi się wydaje,
Little… że ci trębacze są „z tej samej gildii”,
porozumiewają się tym samym ję-
Cały czas jesteśmy w  nurcie mainstreamowym, zykiem, ale robią to w  odmienny
a  z  tych współczesnych, poszukujących, na przy- sposób, każdy chce wyrazić swoje.
kład Nils Petter Molvær, który dużo miesza z elek- Hargrove jest absolutnie bardziej
troniką? Ty też w  pewnym momencie miałeś  taki soulowym muzykiem, w stronę my-
muzyczny epizod. ślenia trochę „postleemorganow-
skiego”, natomiast Wynton Marsalis

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |117

jest muzykiem-kameleonem, który


bardzo się zmienił od czasów Mes-
sengersów, potem przez lata 80., a te-
raz gra muzykę postnowoorleańską,
taką nowoczesną „nowoorleań-
szczyznę”, czyli jeszcze coś innego.
Każdy z  nich ma jakiś inny sznyt,
który jak się im bardzo przyjrzy
z bliska, wcale nie jest taki oczywi-
sty. Dlatego nie lubię słowa „main-
streamowy” albo określenia, że ktoś
jest „free”. Już kiedyś słyszałem, coś
takiego, w  jakimś wywiadzie: „Nie
chcę być muzykiem freejazzowym,
ja chcę być jazzowy free.”. I to mnie
bardziej przekonuje, wolę rozma-
wiać o konkretach. Kiedy rozmawia
się o konkretach, wtedy czasami po
prostu wychodzi na to, że ludzie nie
wiedzą o czym rozmawiają.

Jesteś czynnym muzykiem, ale i wy-


kładowcą. Czy bardzo się zmieniło
podejście w Polsce młodych muzy-
ków do grania jazzu? Teraz chyba
młodzi muzycy zupełnie inaczej
fot. Paweł Kaczorowski
traktują zawód muzyka jazzowego.

Uważam, że to jest świetne. Też je- mił, że jednak jestem stary, jak zaczął mi puszczać
stem bardzo zadowolonym młodym te wszystkie rzeczy, które nastolatki kupują. Nie
człowiekiem, gram na trąbce i  ni- mam o tym zielonego pojęcia. Co jest w modzie, na
czego mi nie brakuje (śmiech). Nato- co zwraca się uwagę. Wcale nie raperzy, bogaci, na-
miast à propos młodości, to ja uwa- dziani. Tam są konkretne trendy wśród ludzi, ktoś
żam się za młodego człowieka, ale się identyfikuje z  tym, jak nie z  tym, to z  tamtym.
ostatnio miałem spotkanie z moim Bardzo skomplikowana sprawa, która jest totalnie
managerem z  Wytwórni Kayah, poza moją świadomością.
dla której nagrałem rok temu płytę
Stalgia. Mieliśmy rozmowę na temat Różnica tych prawie dwudziestu lat robi swoje
sprzedaży płyt i on mnie uświado- w  mentalności, która ewidentnie jest zmieniona

>
118 | Rozmowy

fot. Paweł Kaczorowski


przez internet, przez elektronikę, przez informacje czeniówką i grą na instrumencie. Ja
i portale społecznościowe. Oczywiście są wyjątki, bo uważam, że to co się dzieje dzisiaj
niektórzy ludzie mają wrodzone skłoności do mega- jest lepsze, bo uczy ludzi pracowania
lomanii, różnych takich behawiorystycznych zacho- nad tym w świadomości, że żyjemy
wań, po prostu bardziej wykorzystują media, „mają w takim, a nie innym świecie. Jazz
parcie na szkło”. Ale nie chodzi o to, kto ma jaki cha- jest muzyką komercyjną. Nawet, je-
rakter, i jak wykorzystuje media tylko o to, że jeszcze śli jest ultraniekomercyjny, w sprze-
w latach 90. nie było tego wszystkiego, nie było tej ła- daży rządzi się prawami muzyki
twości nawet... komercyjnej, więc trzeba brać pod
uwagę, że trzeba zachęcać ludzi,
Świadome budowanie wizerunku było troszecz- trzeba być z nimi w kontakcie...
kę... jakby to powiedzieć... obciachem. W latach 90.
funkcjonowało słowo „obciach”. Pamiętają państwo Czyli jest to w  tej chwili niezbędny
słowo „obciach”? element zawodu muzyka jazzowe-
go: umiejętność pokazywania się na
Jeszcze było jakieś postkomunistyczne, mentalne zewnątrz, w mediach. Mówiąc w do-
dziedzictwo nihilizmu, rock'n’rollowego buntu. Te- brym znaczeniu „lansowania się”?
raz ten bunt jest inny. Bo zawsze jest bunt wśród
młodych ludzi, tylko wtedy było inaczej, a przekła- Do pewnego stopnia oczywiście tak.
dało się to ewidentnie na podejście do promowania
pracowania nad tym wszystkim co się robi poza ćwi- Jako wykładowca, jak oceniasz po-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |119

ziom obecnych adeptów szkół mu- Tak, jazz ewidentnie, proszę sobie wyobrazić, że nie
zycznych? Teraz jest dużo większy ma linii jest tylko John Coltrane i dalej Billy Har-
dostęp do materiałów edukacyj- per, Pharoah Sanders i kilka takich wielkich posta-
nych, do YouTube’a do kontaktów ci. A potem jakiś inny muzyk… Ta linearnośc to jest
z  zagranicznymi muzykami itd. tylko czas. My jesteśmy przyzwyczajeni, jako ludzie,
Czy masz poczucie, że młodzi mu- do czasu, bo tak wyznaczamy swoje życie. Mamy
zycy reprezentują teraz lepszy po- dzień: wstajemy, idziemy, myjemy się, gramy, ćwi-
ziom? Czy krzywa jazzu, jakości czymy… To jest nasz czas, linearność. Natomiast
grania, rośnie? wszystko co się dzieje w  sztuce, i  wielcy artyści
udowadniają to, że myślenie jest bardziej sferycz-
Krzywa jazzu rośnie! ne, eliptyczne, abstrakcyjne i  pozwala na coraz to
nowe kreacje w sztuce. Wynton Marsalis jest naj-
Krzywa jazzu rośnie – cóż za opty- lepszym tego przykładem. Oczywiście stożkogłowi
mistyczne hasło! uznają, że on jest taki tradycyjny i tak dalej, że już
wszystko to było. Nieprawda. Na przykład, jak się
Moim zdaniem rośnie. W ostatnich posłucha baletów Marsalisa usłyszymy, że oczywi-
latach nastąpiło diametralne prze- ście czerpie z Duke'a Ellingtona, z Armstronga, ale
wartościowanie w ogóle kierunków on to robi w  zupełnie inny sposób. Jazz to kiedyś
rozwoju i  mnie nie dziwi, że wielu była muzyka użytkowa, to były pogrzeby, święta,
dziennikarzy, nawet znanych, wy- jakieś spotkania rodzinne w Nowym Orleanie, a te-
raża się na temat rozwoju w muzy- raz jest formą sztuki. Jest w niej wyciągnięta sama
ce, w  jazzie i  w  innych gatunkach, esencja rytmiczna i przełożona na współczesny ję-
w  sposób linearny. Jest jak w  fizy- zyk współczesnego odbiorcy. Bardzo sprytne moim
ce. Jeśli wsiądziemy do rakiety i za- zdaniem. Nie sądzisz, Jerzy?
czniemy lecieć w kierunku gwiazdy,
to w  którymś momencie miniemy Chciałem zacytować doskonale państwu znanego,
się z jej światem, bo to, co widzimy, a  tobie tym bardziej, Wojciecha Karolaka, który
to jest obraz sprzed milionów lat. powiedział, że dobry jazz, to jest taki, który da się
Więc niezależnie z  jaką prędkością zatańczyć.
lecimy zawsze się miniemy! I jeżeli
lecimy dalej w kierunku, to już jest Coś w tym jest.
dyskurs. I  tak samo jest w  sztuce.
Ja się w  ogóle bardziej identyfikuję Z jednej strony, oczywiście, to zostało rzucone pół-
z  tezami tak zwanego sferycznego żartem. Ale z  drugiej, jazz powstał jako muzyka
rozwoju wszechświata i  sferyczne- użytkowa i  nie ma co uciekać również od takiej
go rozwoju sztuki. treści. Powiedz, a  takie zjawisko jak smooth jazz?
Choć w sumie już odpowiedziałeś na to pytanie na
Zapewniam, że cały czas mówimy początku...
o jazzie.

>
120 | Rozmowy

Drodzy Państwo, to nie jest tak, że ja jestem jakimś z  dużą przestrzenią do improwi-
purytanem! Absolutnie jeśli chodzi o muzykę elek- zacji, czy dobrze się odnajdujesz
troniczą to ja lubię Radiohead, tego typu muzykę. w  big-bandzie, gdzie muzyka jest
Tam jest dużo rzeczy, a  są przykłady Erik Truffaz, napisana i  odgrywa się konkretne
ktoś mi puszczał tego trębacza. partie i w jakiś sposób jest się zuni-
fikowanym z resztą zespołu?
Ale to wciąż jeszcze jest bardzo daleko od smooth
jazzu. Muszę tutaj teraz stworzyć mar-
tyrologię do tej odpowiedzi, która
To powiedz mi, co to takiego „smooth jazz”. może zabrzmi nieskromnie, ale od
1999 roku mam po prostu szczęście
Smooth jazz to, generalnie, jazz do windy. w życiu, że gram z takim topowymi
muzykami. Pierwszym zespołem,
To ja już chyba powiedziałem, co
sądzę. Jazz jest muzyką komer‑
cyjną. Nawet, jeśli jest ultra‑
Dlatego nie chciałem wracać do
wątku toalety w McDonaldzie.
niekomercyjny, w sprzedaży
rządzi się prawami muzyki ko‑
Już wiem, o  co ci chodzi. Ostat- mercyjnej, więc trzeba brać
nio byłem w  Arkadii (centrum pod uwagę, że trzeba zachę‑
handlowe w Warszawie – przyp. cać ludzi, trzeba być z nimi
red.), w  hipermarkecie, i  to jest, w kontakcie...
jeśli chodzi o  saksofon, bardzo
specyficzne brzmienie. Takie brzmienie jak w Mo- jak byłem jeszcze na studiuach, był
dzie na sukces. Znają państwo tę melodię, prawda? Jarek Śmietana Quintet z  Garym
Takie brzmienie saksofonu, że on musi być trochę Bartzem. I to było dla mnie bardzo
popowy. Nie wiem skąd to się wzięło, bo to nie jest ważne wyzwanie. Może kojarzą
dobre brzmienie… państwo – Gary Bartz – saksofoni-
sta, który grał z  Milesem w  latach
Jako lider masz swoje zespoły, nazywają się po 70. To było dla mnie niesamowite
prostu Jerzy Małek Group, i  to są różne projekty, przeżycie, bo musiałem grać solo
z  różnymi składami, nagrywasz autorskie płyty. po nim. Totalnie stresogenna sy-
Jesteś również sidemanem w  różnych grupach, na tuacja, bo miałem świadomość, że
przykład w Wojciech Karolak Quartet, ale również jeszcze nie wiem, o  co chodzi. Po-
w big-bandach. Zdarzyło ci się grać pod batutą Ma- tem miałem wiele różnych sytuacji
rii Schneider. Jesteś również członkiem big-bandu i różne długotrwałe współprace, na
Krzysztofa Herdzina. W której z tych form muzycz- przykład ze  Zbyszkiem Wegehau-
nych lepiej się odnajdujesz? Wolisz małe projekty ptem, z  którym nagraliśmy trzy

<
fot. Paweł Kaczorowski JazzPRESS, styczeń 2016 |121

płyty. Grałem z  nim dziesięć lat, skupiam, żeby muzyka miała autentyczną ducho-
aż do końca. To była bardzo ważna wą energię i jak ją osiągnąć. Nie wiem czy państwo
współpraca dla mnie, muzyk nie- wiedzą, że już od parunastu lat pracuję z Markiem
wiarygodny, bardzo, bardzo osobi- Dyjakiem, polskim bardem, u którego pełnię istot-
sty, bardzo oryginalny. Może me- ną rolę w zespole, ponieważ jestem jako trębacz jak-
dialnie nie znaczył za wiele, przez by komentatorem jego melorecytacji, a jednocześnie
niedopilnowanie niektórych spraw, jestem trochę szefem zespołu, bo prowokuję pewne
ale moim zdaniem, jest jednym rzeczy. Ta muzyka, przez to, że ona jest bardzo moc-
z tych artystów, którzy będą odkry- no związana z tekstem, a te teksty, w większości po-
ci za sto lat. Zbyszek Namysłowski, ruszają bardzo intymne emocje ludzi i  powodują,
wszyscy ci ludzie, gra z nimi zawsze że ta muzyka staje się ilustracją. Kiedy muzyka ma
była dla mnie wyzwaniem. Nawet konkretny kontekst, wtedy dźwięki dają nam kon-
czasami zastanawiam się, dlacze- kretne skojarzenia. Dopóki nie ma żadnego tekstu,
go ci ludzie mnie zapraszają. Jest to to każdy może sobie pomyśleć, słysząc jakąś muzy-
dla mnie zaszczytem i ciekawostką, kę, cokolwiek. A kiedy pojawia się słowo, choćby jed-
że dostaję tak różne propozycje. To no, to już wtedy mamy konkretne ukierunkowanie
spowodowało we  mnie odporność na rozumienie muzyki, odbiór. Możemy sobie z tego
– w  sumie skład się nie liczy, liczy nie zdawać sprawy, że czasami nawet rzeczy weso-
się dla mnie muzyka i autentyczny łe możemy odebrać ambiwalentnie, przynajmniej
emocjonalny przekaz. Z  biegiem niektóre. I to także zbudowało we mnie inny sposób
czasu w  ogóle to jest jedyne kryte- podejścia do tworzenia muzyki.
rium, które uznaję i na którym się

>
122 | Rozmowy

Festiwal odbywa się w  twoim ro-


dzinnym Elblągu

Hiszpańskie miasto El Bląg.

Festiwal nazywa się JazzBląg. Po-


wiedz mi, masz duże problemy
z doborem artystycznym?

Nie, artystów jest w bród.

Gorzej jest z budżetem?

Gorzej z budżetem i z tym, że mam


naprawdę duże serce. Chciałbym
wszystkich zaprosić, ale się nie da!
Cały czas jest problem z  tym, żeby
były pieniądze, bo niestety cały czas
fot. Paweł Kaczorowski
jest ich za mało, za mało, za mało!
Rządy się chwalą, że jest coraz lepiej
Czyli ma znaczenia, czy grasz w duecie, w kwinte- i to jest prawda, bo jest coraz więcej
cie, czy w big-badzie, chodzi o to, żebyś mógł wyra- dróg, natomiast jest coraz mniej pie-
żać emocje? niędzy na festiwal.

Tak. Jedyna formuła muzyczna, która mi nie pasuje A będzie kolejna edycja tego
to soul. festiwalu?

Kolejną rolą w  twoim muzycznym życiu jest rola Tak, właśnie pracuję nad tym.
dyrektora artystycznego festiwalu.
Ciągle lubisz grać na trąbce?
O Boże! Drodzy państwo, nie mają państwo poję-
cia, jaka to jest męka! Męka z  kasą! Ile musiałem Tak, absolutnie! Nadal się uczę.
się nałazić w  tym roku znowu! Wnioski, wybory,
nic nie wiadomo – dadzą, nie dadzą, dadzą, nie da- Lubisz ćwiczyć?
dzą… „Nowy prezydent, proszę poczekać, idą wybo-
ry”. „Gdzie ja panu zagwarantuję sto tysięcy, jak tu Tak, trąbka, z jednej strony, jest jed-
zaraz prezydent przyjdzie i  nam odwoła wszystko”. nym z  najgorszych instrumentów,
Dramat! zostało to już udowodnione na-
ukowo, dlatego że wszystko muszę

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |123

wydobyć sam ustami i  wszystko cie, żeby wykorzystać w pełni jego walory. A trąbka,
ma znaczenie, homeopatia, meteo- proszę państwa, jest instrumentem królewskim.
patia, wszystko wpływa na stany, Fanfary dla królów! Można ją naprawdę potrakto-
koncentrację. To jest jak wyjście na wać po królewsku i grać bardzo cicho i namiętnie,
ring. Trzeba mieć siłę tężyznę, żeby i głośno, i ostro, w każdy sposób tak, żeby ten instru-
to zrobić. Z  drugiej strony, prakty- ment zabrzmiał. A zatem trzeba ćwiczyć i tak i tak.
kowanie ćwiczenia na tym instru-
mencie jest świetne, bo wszystko co A jak jesteś w  trasie, to znajdujesz możliwości?
daje człowiekowi fizyczny, nie tylko Bo ciągle w  rozjazdach: Elbląg, miasto rodzinne,
umysłowy wysiłek powoduje pobu- Gdańsk, uczelnia. Mówiłeś, że mieszkałeś w  War-
dzanie endorfin w mózgu, więc taka szawie. Bardzo dużo jeździsz.
kondycyjność tego instrumentu jest
plusem. To zależy. Są takie dni, że tylko można się rozegrać, ale
można plan zajęć dopracować tak, żeby parę godzin
Gdzie ćwiczysz? dziennie wygospodarować. Ja spędzam dużo czasu,
nie tylko na graniu na trąbce, ale
także na słuchaniu i pisaniu mu-
Uważam, że trzeba mieć tyle zyki. Do pisania potrzebuję pew-
możliwości do ćwiczenia na in‑ nego nastroju, specyficzny stan
strumencie, żeby wykorzystać emocji: trochę smutny, trochę wy-
w pełni jego walory alienowany, takie wejście w  ro-
dzaj jakiegoś wewnętrznego bólu,
żeby coś z  tej muzyki wyciągnąć.
Wszędzie, nawet w samochodzie. Powierzchowne zagranie, wykombinowanie czegoś,
w  ogóle mi nic nie daje. Ale wiadomo, że z  biegiem
Właśnie, w  mieszkaniu? Proszę czasu moja muzyka nabiera konkretnego wyrazu,
państwa, bo trąbka, jak państwo kształtu. Spotkałem się nawet z bardzo pochlebnymi
słyszą, nie jest instrumentem określeniami, że ktoś jest w stanie rozpoznać, że ja-
intymnym. kiś utwór ma melodykę, która jest dla mnie charak-
terystyczna. Co mnie bardzo cieszy. Natomiast nie
No nie… Nie jest. ma w tym wyrachowania, bo jak w ogóle nie mam
takiego wewnętrznego stanu, takiej wewnętrznej
Czy masz jakąś ćwiczeniówkę, ja- chęci, którą niektórzy nazywają weną, to nie piszę.
kieś stałe miejsce? Musi być coś w powietrzu, coś takiego, co powoduje,
że mam ochotę coś skomponować. Jest jeszcze druga
Zawsze staram się mieć taką ćwi- strona medalu: czasami granie jest fajne i powoduje
czeniówkę, gdzie tylko mi się uda. we mnie pewien rodzaj egzaltacji. Wiedzą państwo:
Uważam, że trzeba mieć tyle możli- takie uczucie, że na przykład jutro otwierają nowy hi-
wości do ćwiczenia na instrumen- permarket. Kobiety to mają: ,Jutro wstanę, szybki ma-

>
124 | Rozmowy

keup i lecę.”. I to jest coś takiego – masz band, oni grają stwo, poświęcać dużo czasu sobie
i myślisz: „Kurde, wykorzystałbym ten bas, dobrze gra i  swoim sprawom prywatnym.
to basista.”. Mam teraz w zespole właśnie takich mło- Trąbka trąbką, i  tak bardzo dużo
dych facetów, którzy jeszcze rok ,dwa lata temu, byli gram, wiele koncertów, z  różny-
moimi studentami. Naprawdę bardzo zdolni ludzie, mi ludźmi i  swoje rzeczy próbu-
niewiarygodni, bo oni są, mają ten power, tę energię, ję też robić, więc jest trochę tego
i  chcą. Są jak plastelina. To strasznie inspiruje, bo wszystkiego. Mam sześcioipółlet-
najbardziej mnie studzi, jeżeli muzycy są zblazowa- niego synka, który jest samą cho-
ni i uważają, że oni już wszystko zagrali. Ich muzyka dzącą słodyczą. Teraz już wchodzi
czywiście może komuś pasować, nawet może się po- w  wiek, kiedy cały czas chce się
dobać, bo może sama w sobie być piękną, ale ich po- przekomarzać. Wiadomo, jaki to
stawa nie powoduje we mnie woli kreacji, spełniania jest okres w życiu mężczyzny. Tak
się. Muzyka jest ważna zarówno dla mnie, jak i  dla jak mówiliśmy o  tych muzykach,
państwa. Ja się cały czas spełniam, nawet grając solo, którzy cały czas są w  hotelach...
którego nie lubię w ogóle, ponieważ dla mnie granie Nie zazdroszczę im, ja nigdy nie
solo, oprócz fortepianu i gitary hiszpańskiej, jest for- zazdrościłem takiej sławy i  takie-
mą onanizmu muzycznego. Chodzi mimo wszystko go życia. Dla mnie muzyka sama
o  pewien rodzaj interakcji. Ja dokładnie słyszę, czy w  sobie jest już wielką nagrodą.
wy oddychacie, czy w ogóle was to porusza. Nagrodą jest, że mogę sobie po-
grać, i że mogę wydobyć z tej trąbki
Dla ciebie ważny jest głód grania. U muzyków, z któ- coś takiego, co sprawia mi radość.
rymi współpracujesz, cały czas odczuwasz taki głód Nagrodą jest jak słyszę, że czasa-
grania. Bez tego głodu, bez wspólnego napięcia, że mi naprawdę fajnie mi się zagra.
jutro otworzą hipermarket... kończy się jazz, a  za- Wiem, że są tacy muzycy, którzy
czyna jazzik? jadą w trasę i nie ma ich przez rok.
Ale co z rodziną, co z bliskimi? To
Tak, to podstawa. Dlatego nigdy nie byłem zwolenni- nie dla mnie.
kiem szufladkowania jakichkolwiek stylów muzycz-
nych, czy ktoś gra mainstream czy jak to nazywają,
nie znam tych nazw wszystkich, bo ja słyszałem
muzyków, którzy nosili miano wielkich odkrywców
free, a na ich koncercie w ogóle nie było nic odkryw-
czego, a byli tacy, którzy zagrali standardy tak, że to
naprawdę było to coś.

Cały ten jazz! / www.calytenjazz.pl


Zdarza ci się jeszcze grać w  programach
Jerzy Szczerbakow – autor cyklu
świątecznych?
Agnieszka Sobczyńska – autorka plakatów
Paweł Kaczorowski – zdjęcia
Nie, mam rodzinę, syna. Staram się, drodzy pań- Piotr Karasiewicz – kanał YT karasek52

<
50
Mamy za sobą

numerów
JazzPRESSu
126 | Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

Niestrudzony Gil Evans – część druga


Cezary Ścibiorski
cezary.scibiorski@wp.pl

Po sesji do Quiet Nights Gil Evans nia przez Gila Evansa płyty o  tak
pozostawał w  kontakcie z  Davisem samo doniosłym znaczeniu dla
przez cały czas, zarówno doradzając historii – Out of the Cool. Pierwszy
mu i  wspierając w  poszukiwaniu i, podobnie jak na Sketchesof Spa-
nowatorskich rozwiązań, jak i  nie- in, najdłuższy utwór na tej płycie
jednokrotnie aranżując dla niego – La Nevada – a przynajmniej jego
poszczególne utwory. Wziął bezpo- pierwsze takty, jest bardzo dobrze
średni udział w  przygotowywaniu znany słuchaczom jazzu w Polsce,
sesji z pierwszym w historii Davisa gdyż jest utworem sygnującym ist-
użyciem instrumentów elektrycz- niejącą od dziesięcioleci w  radio-
nych do Circle in the Round, stanął wej Trójce audycję Trzy kwadranse
u  jego boku podczas rewolucji fu- jazzu. W dalszej części utwór szyb-
sion w 1969 roku, był jedną z niewie- ko rozkręca się, wciągając słucha-
lu osób, z  którymi Davis chciał się cza w  swój w  rozpędzony, a  przy
w ogóle kontaktować w czasie swo- tym precyzyjnie kontrolowany
jego wieloletniego wycofania w  la- rytm, z  następującymi po sobie
tach 1975-80. Aranżował też niektóre jedna po drugiej brawurowy-
utwory dla Star People z 1983 i Decoy mi improwizacjami. Hiszpański
z 1984 roku. klimat, charakterystyczny rytm,
przywodzą odległe skojarzenia
Od 1957 roku Gil Evans rozpoczął z  Bolero Ravela, nie ustępując mu
karierę jako lider swojego zespo- siłą oddziaływania.
łu. Pomiędzy 1957-59, równolegle
do współpracy z  Davisem, nagrał Oprócz La Nevada, na płycie znaj-
pięć płyt. Brzmienie ich zbliżone dują się jeszcze cztery, zupełnie róż-
jest do znanego z Miles Ahead i dla- norodne utwory – Where Flamingos
tego największą sławą cieszą się Fly, Bilbao, Stratusphunk i  Sunken
one u osób, które lubią taki rodzaj Treasure, utrzymujące przy tym taki
muzyki (Gil Evans & Ten, New Bot- sam wysoki poziom całej płyty.
tle Old Wine i Great Jazz Standards).
18 listopada i 15 grudnia 1960 roku, W połowie lat sześćdziesiątych Gil
czyli niespełna rok po sesjach do Evans nagrał dla wytwórni Verve
Sketches of Spain, doszło do nagra- The Individualism of Gil Evans,

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |127

współpracował z  Kennym Burrel- Brzozowicz i Filip Łobodziński w swojej książce Sto


lem, a także z Astrud Gilberto. Znie- płyt, które wstrząsnęły światem: „sesja została umó-
chęcony komercyjnym podejściem wiona, Hendrix czekał już w  studiu, ale Davis nie
kierownictwa Verve zawiesił dzia- stawił się, gdyż nie spełniono jego warunku wpła-
łalność na blisko pięć lat. ty 50 tysięcy dolarów zaliczki”. Pazerność Davisa na
pieniądze jest powszechnie znana. Dzisiaj 50 tysięcy
Powrócił w  wielkim stylu – w  1969 dolarów z 1969 roku warte jest ponad 300 tysięcy. Być
roku wszedł do studia, aby doko- może powodowany wyrzutami sumienia Davis po-
nać części nagrań w  stylu fusion. stanowił pojawić się na planowanych nagraniach
W chwili, kiedy rodzi się ten styl, Gil Hendrixa z  Evansem. Jednak ani Evans, ani Davis
Evans już jest w grupie pionierów. Po nie doczekali się tego nagrania – Hendrix na nie nie
nagraniu kolejnych kilku utworów doleciał, gdyż zmarł 18 września 1970 roku.
w  1971 roku, zostały później wyda-
ne na albumie, który ukazał się pod Jimiemu Hendrixowi Gil Evans poświęcił cały wspa-
dwoma tytułami – najpierw w  wy- niały album, nagrany w 1974 roku – The Gil Evans Or-
twórni Amper, jako Gil Evans, w 1971 chestra Plays the Music of Jimi Hendrix. Jest to jedna
roku, a po kilku latach pod tytułem z  trzech wielkich płyt nagranych przez Gila Evan-
Blues in Orbit w  niemieckiej firmie sa w  pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, obok
Enja. – Svengali z  1973 i  ostatnia z  tej serii – There Comes
A  Time z  1975 roku. Najsłynniejszą z  nich – Sven-
Na wrzesień 1970 roku umówio- gali – nagrano w  Trinity Church w  Nowym Jorku
ne zostały nagrania Orkiestry Gila w  1973 roku, w  piętnastoosobowym składzie. Evans
Evansa z  Jimim Hendrixem. Na grał na fortepianie elektrycznym, a w zespole oprócz
wieść o tym, do Nowego Jorku przy- sekcji dętej są również syntezator, gitara basowa
leciał Miles Davis, aby przyłączyć się i  elektryczna. Całość stanowi mistrzowską syntezę
do nagrywających. Z  zaplanowanej brzmienia średniej wielkości big-bandu z  jazzem
płyty Davisa z  Hendrixem jednak elektrycznym.
nic nie wyszło. Jak podają Grzegorz

>
128 | Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

Brzmienie i wrażenie, jakie wywołuje Svengali, utrzy- Nothing Like the Sun, a  także na-
mane jest na The Gil Evans Orchestra Plays the Music grania w duecie z innymi legenda-
of Jimi Hendrix. Do kolejnego dokonanego przez Gila mi jazzu – Lee Konitzem i  Stevem
Evansa, wielkiego nagrania w historii, zalicza się Vo- Lacym.
odoo Chile, z nieprawdopodobnym solo na tubie Ho-
warda Johnsona, przeplatanym ze wspaniałym tutti Bardzo ciekawa jest gruntowna
orkiestry. Innym rewelacyjnym nagraniem z tej pły- przeróbka płyty There Comes A Time
ty jest Crosstown Traffic. Za ostatnie wielkie nagra- dla edycji na płycie kompaktowej,
nie Gila Evansa uważane jest There Comes A  Time, której dokonał sam Evans w  1987
wydane w  1975 roku i  utrzymane w  stylu obydwu roku. Dodał on trzy utwory, które
poprzedników. Słuchając tych nagrań trudno uwie- nie ukazały się na oryginalnym LP
rzyć, że Gil Evans liczył sobie wtedy 63 lata. – Joy Spring, So Long i Buzzard Varia-
tions. The Meaning of the Blues na LP
Nieznana poza Polską jest bardzo dobra płyta po- trwające nieco ponad sześć minut,
chodząca z nagrania występu Orkiestry Gila Evansa na CD zostało wydłużone do blisko
w na Jazz Jamboree, w październiku 1976 roku. W je- siedemnastu. Dwa utwory Evans
denastoosobowym zespole Evansa występowali wte- usunął, a  pozostałe poddał reedy-
dy między innymi Pete Levin i Arthur Blythe. cji i  remiksowi. Obie wersje tytu-
łu– z  zarówno z  płyty analogowej,
Późniejsze nagrania dokonywane były na żywo, jak i  cyfrowej, są, mimo tak zasad-
podczas regularnych koncertów, które orkiestra niczych różnic, równie dobre. Rów-
Gila Evansa miała w klubach Nowego Jorku. Evans nież i  ta ciekawostka pokazuje ży-
pozostał aktywny do samej śmierci i  mimo że wotność artystyczną, jaką zachował
brzmienie orkiestry nie miało w  ostatnich latach Gil Evans do końca swojego życia.
swojej siły z lat siedemdziesiątych, koncerty wciąż Zmarł 20 marca 1988 roku w Meksy-
były atrakcyjne. Zachował swoją ciekawość świa- ku. Jak najbardziej zasłużenie ucho-
ta i otwartość na nowe pomysły – pod koniec życia dzi za jednego z największych inno-
nagrywał między innymi ze  Stingiem, na płycie watorów jazzu.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |129

Rahsaan Roland Kirk – Other Folks’s Music


Rafał Garszczyński
rafal.garszczynski@radiojazz.fm

Other Folk’s Music to album z  1976


roku, jeden z  ostatnich, jaki zare-
jestrował przed śmiercią i  ostatni,
jaki ukazał się w  wytwórni Atlan-
tic. To również niekoniecznie typo-
wa propozycja w  dyskografii tego
muzyka. Choć gra tutaj w większo-
ści na saksofonach, a w szczególno-
ści na tenorze, w  jego różnorodnej
dyskografii ten niezwykły album
pełni rolę swoistego podręcznika
historii instrumentu. Roland Kirk
Atlantic, 1976
w  całej swojej dyskografii nie stro-
Rahsaan Roland Kirk, dla jednych nił od cytatów, co w  jego wypadku
wielki mistrz, dla innych szarlatan nie oznaczało absolutnie żadnej
i  showman, zabawiający publicz- chęci naśladownictwa, czy bycia
ność nie tylko muzyką. To bez wąt- kustoszem historii muzyki. Mimo
pienia geniusz saksofonu, którego że chętnie bywał showmanem, po-
umiejętności techniczne dorówny- pisując się umiejętnościami gry na
wały największym mistrzom in- kilku saksofonach jednocześnie,
strumentu. W  naszym radiowym sięgając również po nietypowe in-
Kanonie Jazzu miał dotychczas je- strumenty dęte, jest jednym z  naj-
dynie jeden album, dość dla jego wybitniejszych tenorzystów świata.
dorobku nietypowy, bowiem zagra- Wystarczy posłuchać albumu Other
ny w całości na flecie, zupełnie dla Folk’s Music. Wystarczy odrzucić
jazzu nietypowym instrumencie jego momentami dziwne sceniczne
– I Talk With The Spirits z 1964 roku. zachowania i skupić się na muzyce.
Pora zatem oddać cześć podstawo-
wym umiejętnościom muzycznym Ten album na to pozwala, będąc,
Rolanda Kirka, czyli jego wybitnej jak to określił jeden z  krytyków,
muzycznej wiedzy i  umiejętności jednym z  bardziej „normalnych”
gry na saksofonach. w  jego dyskografii. W  tym przy-
padku owa „normalność” oznacza

>
130 | Słowo na jazzowo / Kanon Jazzu
fot. Kuba Replewicz

www.radiojazz.fm

bliskość jazzowego mainstreamu, stosunkowo


mało freejazzowych odlotów i  obecność melo-
dii w  niemal każdym z  utworów. Roland Kirk
swobodnie porusza się po jazzowej historii, po-
Kanon Jazzu
trafi swingować, improwizować, mieć własne
Rafała Garszczyńskiego
zdanie na temat Donny Lee Charliego Parkera,
na saksofonie potrafi wszystko, panując nad od- godz.
dechem w  sposób sprawiający, że jego długość 14:45
nie ogranicza żadnej nuty.

od poniedziałku do piątku,
Other Folks’s Music to w  dyskografii Rolanda
w RadioJAZZ.FM
Kirka pozycja balladowa, podobna do Ballads
Johna Coltrane’a, czy nagrań z orkiestrą smycz-
kową Charliego Parkera. Oczywiście w  latach
siedemdziesiątych muzyczny język jazzu był
już znacznie bardziej rozwinięty, podobnie jak
techniki nagraniowe, stąd ten album brzmi do
dziś tak świeżo i  nowocześnie. Mam czasem
wrażenie, że gdyby Charlie Parker dożył dnia
nagrania Other Folks’s Music, chętnie dołączyłby
do nieco szalonej orkiestry Rolanda Kirka.

Po raz kolejny Roland Kirk udowadnia, że mu-


zyka nie zna ograniczeń, a on sam potrafi zagrać
na flecie Donnę Lee, wyczarować przy pomocy
harmonijki stylowy spirituals – Water For Ro-
beson & Williams, pokazać co potrafi na tenorze
w Arrival i przy okazji przedstawić zupełnie wte-
dy jeszcze nieznanego pianistę Hiltona Ruiza,
dla którego było to jedno z pierwszych nagrań.
Dołożył on nieco swojej latynoskiej energii, co
sprawiło, że Donna Lee zabrzmiała tak świeżo.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |131

Houston Person – Something Personal /


Donald Byrd – The Cat Walk
Jarosław Czaja
jarczaja@poczta.onet.pl
jazztornado.blog.pl

Nie wiem, czy wszyscy słuchający z  budzącym szacunek nadrukiem


jazzu, uświadamiają sobie, że żyje- „Engineered, mixed, mastered –
my ciągle w  pięknej epoce. Ta epo- R.V.Gelder”, jaka do mnie dotarła,
ka powoli dobiega końca, ale nadal jest nagrana w czerwcu 2015 roku se-
trwa. Mówię oczywiście o  erze na- sja saksofonisty Houstona Persona
grań legendarnego Rudy'ego Van Something Personal, wydana przez
Geldera. W  świadomości wielu ten High Note. Wytwórnia ta, założona
inżynier dźwięku, pracujący od po- i  kierowana przez producenta Joe
łowy lat 50. XX w. dla wytwórni Blue Fieldsa (z synem), który pracował
Note, Impulse!, Prestige itd., funk- niegdyś dla Prestige i  szefował pa-
cjonuje głównie jako ktoś z  tam- miętnej w  latach 70. Muse Records,
tej – złotej epoki hard bopu, jazzu przyjęła pod swoje skrzydła wielu
modalnego i  fusion lat 50., 60., 70. zasłużonych weteranów (G. Cables.
Wiadomo przecież, że nagrywał bo- K. Burrell, P. Martino, H. Mabern)
daj wszystkich największych, a  od i stała się ostoją jazzu „klasycznego”
dłuższego czasu nadzoruje ponow- – mainstreamu. Można powiedzieć,
ne wznowienia klasyki w serii RVG że przejęła pałeczkę po niegdysiej-
Edition (Blue Note) , RVG Remasters szej wytwórni Verve, chociaż ta nut-
(Prestige) i  Deluxe Edition (Impul- ka w nazwie odnosi się, oczywiście
se!). Bardzo zbożna to działalność nieprzypadkowo, do szyldu Blue
(jeszcze do niej wrócimy), ale wcale Note. Starego, dobrego Blue Note. Je-
nie jedyna. Bo sędziwy pan Gelder śli komuś, tak jak mnie, coraz trud-
(91 lat na karku!) ciągle nagrywa niej odnaleźć się w tym, co obecnie
w studiu nowe płyty! oferuje ta wytwórnia pod kierowni-
ctwem ekscentrycznego Dona Wasa
I to właśnie z  wrodzonej przekory od dinozaurów (Boom Boom, Acka
od tych ostatnich produkcji chciał- Lacka Boom Boom), to może dzię-
bym rozpocząć. Na przekopywa- kować niebiosom, że istnieje High
nie się przez tysiące blue-note'ów, Note. A  posiada ona status audio-
czy prestige'ów przyjdzie jeszcze filskiej. Oczywista w  tym zasługa
czas. A  ostatnią, jak na razie, płytą pana Van Geldera.

>
132 | Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

czej – dziwnych i  nie dających się


do końca zbadać czynników poza
muzycznych. Wszak w  momencie,
kiedy pojawiła się płyta CD i zaczęto
wznawiać klasyczne pozycje, wielu
słuchaczy – ale też samych artystów,
na przykład Stan Getz i Jarek Śmie-
tana – zwracało uwagę na dziwny
paradoks. Mianowicie współczesne
Wybitnych inżynierów dźwięku było i  jest wielu. nagrania, teoretycznie lepsze tech-
R.V.G. stał się symbolem i wzorcem, bo jako chyba je- nicznie, bardziej selektywne, o szer-
dyny spośród nich „przebił” się do świadomości mi- szym paśmie i  większej dynamice
łośników jazzu. To nawet ciekawe, bo przecież naj- brzmią, no właśnie… niekoniecznie
słynniejsza płyta Milesa Davisa Kind Of Blue ma niby lepiej, a  czasem gorzej, to znaczy
status kultowej także wśród fanów rocka, ale konia mniej naturalnie, niż stare taśmy
z  rzędem temu, kto zna nazwisko inżyniera, który Van Geldera. Pamiętam zresztą, co
ją nagrywał. Mówi coś komuś nazwisko Fred Plaut? samo w  sobie jest znaczące, że nie-
A  przecież to on stworzył to aksamitne brzmienie, odżałowany Jarek Śmietana tak się
które do dzisiaj zachwyca absolutnie wszystkich. kiedyś zagalopował, że w  omówie-
A mimo to jego nazwisko na okładce pisane jest ma- niu wznowionej płyty Coltrane'a
łym druczkiem. Plays The Blues wychwalał umiejęt-
ności Rudy'ego Van Geldera, chociaż
Inaczej z Rudym. Jego inicjały funkcjonują na rów- w rzeczywistości nagrywał tę płytę
ni z  wykonawcami i  producentami. Ba! Często są Tom Dowd (Jazz Forum, nr 4-5, 1994).
w opisie specjalnie wytłuszczone. Owszem, spotkać Myślę jednak, że i dzisiaj te dywaga-
można też takie opinie, że remasterowane przez cje nie straciły nic ze swojej aktual-
niego edycje brzmią za ostro i mało analogowo. Fak- ności, a dysonans techniczny nawet
tycznie, coś jest na rzeczy, jeśli porównamy pierw- się pogłębił. Tymczasem zapoznając
sze kompaktowe wydania z  tymi późniejszymi, ale się z najnowszą płytą Houstona Per-
ten wątek odstawmy na razie na bok. Ważne, że sona, pomyślałem, że może warto
dotykamy tutaj ciekawego aspektu, że tak to ujmę: byłoby dla odmiany porównać sta-
subiektywnego odbioru muzyki, albo jeszcze ina- rego i nowego Rudy'ego, czyli zesta-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |133

wić nagrania, które powstały w tym lekko na lewo bas, na prawo perkusja. Instrumen-
samym dokładnie studiu w  Engle- ty dęte zamykają niewielką przestrzeń sceny po bo-
wood Cliffs w  New Jersey na prze- kach. Być może wzięło się to stąd, że na początku Van
strzeni – bagatela! – pół wieku. Gelder nagrywał płyty w pokoju gościnnym swoich
rodziców. Później, kiedy przeniósł się z Hackensack
Wyjąłem więc z półki na chybił tra- do prawdziwego studia w Englewood Cliffs, nawyki
fił płytę z serii RVG Edition – a pad- pozostały. Ale Bob Thiele z  Impulse! wolał szerszą
ło akurat na The Cat Walk Donalda scenę z  bardziej wyraźnymi efektami ówczesnego
Byrda (1961) i  przesłuchiwałem oba stereo. Dlatego na przykład na A  Love Supreme te-
dzieła na zmianę. Tu kolejna dygre- nor Coltrane'a słyszymy w lewym kanale, a perkusję
sja. Bo jednak nie jest tak, że wszyst- Jones'a w prawym. Na „impulsach” więcej jest prze-
kie van-geldery brzmią podobnie. strzeni i powietrza pomiędzy instrumentami.
To samo studio, ten sam inżynier,
ale sound nieco inny, w  zależności Ale moim zdaniem brzmienie Van Geldera zaczyna
od labelu. Wystarczy porównać Pre- się od perkusji. Myślę, że w  jakimkolwiek „ślepym”
stige z Impulsem, albo Blue Notem. teście byłbym w  stanie rozpoznać rękę Rudy'ego
Wydaje mi się, i  nie jestem w  tym właśnie po bębnach. Nikt chyba nie rejestrował ich
zdaniu odosobniony, że najwięcej w tak cudownie wierny, ale też totalny sposób. Naj-
„cukru w cukrze” , czyli 100 procent widoczniej Alfred Lion i  Van Gelder kochali rytm.
Van Geldera znajdziemy w tej ostat- Cała sekcja rytmiczna, zazwyczaj ustawiona była
niej wytwórni. Może dlatego, że jak niemal na tej samej linii, co dęciaki. Większość in-
sam inżynier powtarza, to brzmie- żynierów, choćby wspomniany Plaut z Columbii, to-
nie stworzył nie on, tylko Alfred nowali nieco huczące bębny, aby nie zagłuszały soli-
Lion – założyciel Blue Note Records. stów. W porównaniu do Jimmy Cobba z Kind Of Blue,
Jeśli tak, to słychać, że Alfred prefe- Philly Joe Jones na The Cat Walk ma jakby dwa razy
rował zwartość i integralność, czyli większy zestaw. Było to ryzykowne, ale działało. Soli-
jazz taki, jaki odbieramy na żywo, ści przy ekspansywnych i faworyzowanych bębnia-
w  typowych warunkach małego rzach musieli się „wyrabiać” – to stąd brała się ciągła
klubu. Scena muzyczna jest zawężo- interakcja.www.pinterest.com/jazzpress
Wzrastała niepomiernie intensywność
na, instrumenty mocno nachodzą i gęstość materii muzycznej, oraz siła wyrazu. Dlate-
„na siebie”, środek zajmuje zazwyczaj go dla kogoś nieprzygotowanego – tak samo jak dla
sekcja rytmiczna – prawie zawsze Europejczyka w Tokio mijani Japończycy wydają się

>
134 | Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

nie do odróżnienia – na początku wszystkie blue-no- słuchałem Something Personal na


ty brzmią tak samo, niemal jak blaszana kataryn- zmianę z  The Cat Walk, zaskoczyło
ka. Poszukiwacze „klimatów”, „podniebnych lotów”, mnie, że nie wychwytuję między
„muzycznej sjesty” i  „wypieszczonych” improwiza- nimi dużej różnicy. Przynajmniej
cji nie mają za bardzo czego szukać w tym świecie. takiej, na jaką wskazywałby metry-
Bo to rytm i  swing jest tutaj najważniejszy. Czarny ka obu produkcji. Czy coś podobne-
rytm. Funky, blues i soul oraz bebop to fundament go byłoby możliwe w rock'n'rollu?
hard bopu, czyli stylu, który nieodłącznie kojarzy się
z Blue Note i Van Gelderem. Czasy Elvisa po wojsku to inna epo-
ka. Idźmy dalej. Z  Personem gra
Ale wróćmy do współczesności. Gdzieś przeczytałem doborowa współczesna sekcja Ray
(chyba w Glissandzie), że ambitni jazzfani zwykli się Drummond (bas) i  Lewis Nash
ponoć krzywić na hasło „mainstream”, bo niby od lat (bębny). I  cóż słyszymy? Niemal
70. główny nurt stał się „żenujący”. Ciekawy pogląd, podobne ustawienie w  przestrzeni
ale najpierw chciałbym się dowiedzieć, co wedle au- i  ten sam „cios”, jaki jest u  Byrda.
tora znaczy „mainstream”. Bo to dosyć pojemny szyld Scena muzyczna jest tylko odrobi-
i niezbyt precyzyjny. Ale zastanawia mnie co innego, nę szersza i saksofon tenorowy Per-
a mianowicie to ciągłe i uparte poszukiwanie czegoś sona ma bogatszą barwę i  bardziej
nowego, świeżego i  odległego od sztampy. Wieczne nasycony ton, niż dęciaki dawniej.
rozglądanie się za nowym Mesjaszem. To bardzo, Idea Something Personal polega na
powiedzmy od razu, „nasze”, polskie myślenie. Bo tym, że soulowy weteran (81 lat) gra
całkiem inaczej do sprawy podchodzą w  ojczyźnie piękne melodie – mniej znane stan-
jazzu, czyli w Ameryce. Oni koncentrują się na bazie, dardy, aby sobie, kolegom muzykom
a  my na nadbudowie. Dlatego oni zazwyczaj swin- i  publiczności zrobić przyjemność.
gują, a  my nie bardzo. Offowe kapele są u  nas tym To mainstream? Zapewne. Powiem
bardziej popularne, im mniej swingują. więcej: zważywszy na wiek solisty
i  inżyniera to JAZZ GERIATRYCZ-
Dlaczego o  tym wspominam? Bo najnowsza płyta NY! Ale tak sobie właśnie wyobra-
Houstona Persona to emanacja swingu właśnie. Van żam jazzowe niebo.
Gelder nadal trzyma zadziwiający poziom. Kiedy c.d.n.

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |135

Jazz nasz narodowy


Piotr Rytowski
rytowski.jazz@gmail.com

Od pełnego urynkowienia kultu- nie patriotyzmu oraz uczestnictwo


ry i  sztuki do silnego mecenatu w  kulturze jak najszerszego grona
ze strony państwa – w przedwybor- obywateli.
czych debatach pojawiało się całe
spektrum propozycji związanych Choć palce na klawiaturze świerz-
z  polityką kulturalną. W  2016 rok bią, nie czas tu i  miejsce, żeby
wkraczamy już z dość wyraźnie na- wszczynać polemikę, czy też docie-
kreślonym programem opcji rzą- kać, co może kryć się pod szczytny-
dzącej. Nie sądzę, aby ktokolwiek mi hasłami (pierwsze oznaki mo-
w jego ramach zastanawiał się nad gliśmy obserwować przy okazji za-
miejscem i  rolą muzyki jazzowej mieszania wokół spektaklu Śmierć
na mapie polskiej kultury. Może to i dziewczyna we wrocławskim Tea-
więc dobry pretekst do tego, aby- trze Polskim już na starcie urzędo-
śmy przez chwilę sami zastanowili wania nowego ministra). Wróćmy
się nad tym. jednak do jazzu. Jazzu jako elemen-
tu naszej narodowej kultury. No
Punktem wyjścia niech będzie na- właśnie – czy aby na pewno? Może-
pawające optymizmem założenie my bez wahania stwierdzić, że pol-
naszej polityki kulturalnej, które scy jazzmani promują nasz kraj na
mówi, że kultura potrzebuje po- świecie. W  ten bardziej widoczny
mocy ze strony państwa i powinna sposób – jak Włodek Pawlik – lau-
je otrzymać, ponieważ samo pań- reat Grammy, oraz w sposób „orga-
stwo nie może przetrwać i rozwijać niczny” – grając na scenach klubów
się bez kultury. Nic dodać, nic ująć. na wszystkich kontynentach, czę-
Choć, niestety, coś do tego dodane sto w  doborowych, międzynaro-
zostało… A  mianowicie: zakres tej dowych składach. Promują Polskę
pomocy musi iść w  parze ze  sferą – jako świetni muzycy z tego kraju.
tych wartości, które są promowa- Ale czy promują polską kulturę?
ne przez państwo. Obszary, na jakie Grają jazz – muzykę, która przywę-
stawiają przede wszystkim obecnie drowała do nas stosunkowo nie-
rządzący, to polityka historyczna, dawno (z perspektywy historii mu-
wspieranie polskiego dziedzictwa, zyki) zza oceanu.
podtrzymywanie tradycji, rozwija-

>
136 | Słowo na jazzowo / My Favorite Things (or quite the opposite…)

Czy jazz może być elementem kultury niosącym nie są tylko wypaczeniem, zuboże-
ze sobą wartości narodowe? Tu zaczyna się dwugłos, niem oryginału? Czy mieszanie sty-
który najpewniej nie znajdzie konsensusu. Głos listyk nie prowadzi do utraty istoty
pierwszy mówi: naturalnie – posłuchajmy wspania- dzieła, która była intencją kom-
łych jazzowych kompozycji inspirowanych, bądź pozytora? Kiedy w  ostatniej edycji
wręcz będących adaptacjami polskiej klasyki. Dzię- Konkursu Chopinowskiego jeden
ki nim z  twórczością wielkich polskich kompozy- z  wykonawców pozwolił sobie na,
torów może zetknąć się publiczność nawet jeśli nie nazwijmy to, „nieortodoksyjną in-
masowa, to z  pewnością szersza niż tylko bywalcy terpretację”, puryści w  komenta-
filharmonii. rzach proponowali wysłanie go na
Jazz Jamboree – i  nie były to w  ich
W tym obszarze miejsce szczególne zajmuje Chopin ustach komplementy.
na jazzowo. Jednymi z  prekursorów tego zjawiska
byli Novi Singers, którzy interpretacje (a w zasadzie Ta droga wprowadzenia jazzu do
transkrypcje) Chopina wykonywali już na począt- skarbnicy naszej kultury narodo-
ku lat 70. Nurt chopinowski w jazzie rozwinął się na wej wydaje się o ile nie wątpliwa, to
dobre w latach 90., a kanonicznym jego dziełem jest przynajmniej dyskusyjna. Spróbuj-
Chopin Tria Andrzeja Jagodzińskiego. Chopinowskie my inaczej – nasze dobro narodowe
dokonana oprócz Jagodzińskiego (który po sukcesie to nie tylko klasyka. Mamy prze-
pierwszej płyty kontynuował tematykę) mają na cież bogatą, nierozerwalnie zwią-
koncie między innymi Leszek Możdżer, Adam Ma- zaną z  naszą tożsamością muzykę
kowicz, Krzysztof Herdzin, Leszek Kułakowski czy ludową.
Włodzimierz Nahorny. Ten ostatni zmierzył się też
z  jazzowym opracowaniem Mitów Karola Szyma- Głos pierwszy od razu podchwytu-
nowskiego. W ostatnim roku za sprawą High Defi- je tę myśl: ależ oczywiście, związ-
nition Quartet oraz Grażyny Auguścik na półkach ki muzyki ludowej z  jazzem mają
z  jazzowymi płytami pojawił się też Witold Luto- w  Polsce długą tradycję, a  ich efek-
sławski. Przykładów „krzewienia narodowej klasy- tem jest wiele bardzo ciekawych
ki” za pośrednictwem jazzu – jak widać – nie brakuje. dokonań.

Ale w tym momencie w dyskusji pojawia się drugi Już w 1958 Jan Ptaszyn Wróblewski
głos: czy „przeróbki” Chopina albo Szymanowskiego w Bandosce In Blue próbował takie-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |137

go mariażu (co prawda ze skutkiem, ryzykowna, ale jak wiadomo tonący…. Skoro nie mo-
z którego, jak sam twierdzi, nie był żemy dowieść, że na bazie importowanej zza oceanu
zadowolony). Folklorem inspirował muzyki możemy rozwijać wartości typowo polskie,
się Zbigniew Namysłowski – od Pią- to spróbujmy udowodnić, że ten amerykański jazz
tawki przez Siódmawkę do kulmi- w zasadzie jest też taki „trochę polski”.
nacji w postaci płyty Kujaviak Goes
Funky. Swój wkład w  tym obszarze Karkołomne? Dosyć. Choć może… – weźmy na przy-
mieli między innymi także Nahor- kład ikonę swingu – Benny’ego Goodmana. Gdyby
ny, Muniak, Urszula Dudziak i Gra- jego ojciec Dawid Goodman, warszawski krawiec nie
żyna Auguścik… Ostatnio swoje ma- wyemigrował do Ameryki, kto zagrałby koncert 21
zurki nagrali Marcin Masecki i Ar- sierpnia 1935 roku w Los Angeles, symbolicznie uwa-
tur Dutkiewicz, a  Pianohooligan – żany za początek ery swingu? A legendarny perkusi-
Piotr Orzechowski wydał 15 Studies sta Gene Krupa (syn Bartłomieja)? Fani jazzu na ca-
for the Oberek. Lista dokonań tego łym świecie znają standardy Stella By Starlight – kom-
nurtu wciąż rośnie – może dlatego, pozycję Wiktora Junga (Victor Young) czy On Green
że zarówno w przypadku ludowych Dolphin Street napisany przez Bronisława Kapera.
grajków, jak i  jazzmanów istotną
rolę odgrywa improwizacja. Doprawdy pięknie, chociaż ta reprezentacja wydaje
się być nieco zbyt skromna, abyśmy mogli przypi-
Abyśmy nie popadali w euforię, po- sywać sobie współautorstwo gatunku – dopowiada
zwólmy na wygłoszenie swych racji drugi głos w dyskusji.
głosowi drugiemu... No umówmy
się – albo kujawiak, albo funky. Ow- Cóż, wszystko wskazuje na to, że znacznie bliżej do
szem, możemy wziąć z polskiej mu- wartości narodowych jest chociażby muzyce (?!) di-
zyki ludowej melodie, podziały ryt- sco polo. Mamy tu i elementy budowania wspólno-
miczne i uatrakcyjnić nimi utwory ty i dostęp szerokiego grona odbiorców i (choć może
jazzowe. Ale nie próbujmy udowad- specyficznie rozumiane) podtrzymywanie tradycji.
niać nikomu, że powstaje folklor
wpisujący się w  naszą narodową Może jest jednak jeszcze jakiś trop? A  może w  ten
tożsamość. sposób: kiedy patrzę na to wszystko, co się dzieje do-
koła, kiedy czasem przeczytam wiadomości, myślę
Pozostała droga trzecia. Najbardziej sobie… „ale jazz!”.

>
138 | Słowo na jazzowo / Down the Backstreets

Digable Planets – Blowout Comb


Adam Tkaczyk
adam-tkaczyk@wp.pl

- Nie zawsze jest tak, że wysoka ja-


kość muzyczna idzie w parze z suk-
cesem komercyjnym.

- No co ty nie powiesz?!

- Ok, cofam to. Wysoka jakość mu-


zyczna jedynie od czasu do czasu
idzie w parze z sukcesem komercyj-
nym*. Do tego zdążyliśmy się przy-
zwyczaić. Ale sytuacja, w  której po
wydaniu, w  powszechnej opinii, Pendulum, EMI, 1994
najlepszego albumu, grupa rozpa-
da się między innymi przez brak – zrobili zwrot w  brzmieniu oraz
zainteresowania słuchaczy? To co tematyce, odchodząc od tworzenia
najmniej bolesne – a  tak się stało przyjaznych radiu utworów, a także
w przypadku Digable Planets i płyty zmienili „robacze” [sic!] pseudoni-
Blowout Comb. my na odpowiednio: Mecca, Ish oraz
C-Know. Efekt: klapa finansowa,
Zaczęło się jednak dla grupy bar- konflikty wewnątrz grupy, znies-
dzo obiecująco. W 1993 roku Digable maczenie branżą muzyczną i  roz-
Planets wydali debiutancki album pad. Blowout Comb jest ostatnim al-
Reachin' (A New Refutation of Time bumem w dorobku Digable Planets.
and Space), który zdobył status złotej I  tu pada jakże oklepane pytanie:
płyty, a singiel Rebirth of Slick (Cool „Co poszło nie tak?!”
Like Dat) nagrodę Grammy w  kate-
gorii Best Rap Performance by a Duo W porównaniu do debiutu, Blowo-
or Group (środowisko rapowe raczej ut Comb charakteryzuje się mrocz-
szydzi z  wyborów Akademii, ale to niejszym, bardziej zbasowanym
już inny temat). Rok później wyda- brzmieniem, trudniejszą tematyką
ny został album Blowout Comb. I cóż orbitującą wokół komentarza spo-
się okazało? Członkowie zespołu – łecznego (Czarne Pantery, Naród
Ladybug, Butterfly oraz Doodlebug Islamu, afrocentryzm) i  kultury

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |139

wielkich miast. Powyższe czynni- śród Digable Planets została Ladybug Mecca. Pytanie
ki przełożyły się na zdecydowanie tylko, czy nie jest to głównie zasługa tego (proszę Sza-
mniejszy potencjał komercyjny, co nowne Czytelniczki o nieodbieranie tego opacznie),
oczywiście wyczuła wytwórnia, że jest atrakcyjną kobietą. Rap zdominowany jest
skąpiąc środków finansowych na przez mężczyzn, a  zawsze miło jest posłuchać uta-
promocję. Tym niemniej, pod wzglę- lentowanej rapującej pani, która w  dodatku świet-
dem muzycznym album stoi na wy- nie prezentuje się na wideoklipach. Nikt nie może
sokim poziomie, nawet jeśli weź- odmówić umiejętności Ladybug Mekce, ale Ish rów-
miemy pod uwagę zabójczą w  1994 nież trzyma wysoki poziom, a mało kto o nim dzisiaj
roku konkurencję (o czym więcej pamięta. Zresztą – ręka w górę, kto w ogóle potrafił
napisałem w poprzednim Down the przed rozpoczęciem czytania tego tekstu wymienić
Backstreets). W każdym utworze sły- pseudonimy całej trójki! Osobiście przyznam, że
szymy przynajmniej jeden „żywy” musiałem posłużyć się Internetem.
instrument. Sample zapożyczone są
w większości z utworów jazzowych, Ciekawym, choć według mnie chybionym pomy-
ewentualnie soulowych lub funko- słem, jest obniżenie standardowego poziomu głoś-
wych. Niełatwym zadaniem jest od- ności wokalu w stosunku do podkładu muzycznego.
różnienie sampla od partii dogranej Ish twierdził, że zdecydowano się na takie posunię-
na instrumencie, co pokazuje, jak cie po radach George’a Clintona. Po pierwsze miało
wiele pracy poświęcono brzmieniu to zaintrygować słuchacza, a po drugie, o ile muzy-
albumu. Spośród utworów wyróż- ka była wystarczająco zachęcająca, zmusić do do-
niam przede wszystkim świetną odę kładniejszego słuchania. Każdemu według potrzeb,
do Brooklynu – Borough Check z goś- ale jeśli słucha się muzyki w różnych miejscach (na
cinnym udziałem Guru i  samplem przykład w komunikacji miejskiej), to niski poziom
z We Live in Brooklyn, Baby Roya Ay- wokalu przeszkadza w jej odbiorze. Co więcej, może
ersa. Często powracam również do wręcz zniechęcić do częstszego sięgania po Blowout
Dial 7 (Axioms of Creamy Spies), któ- Comb. Na płycie gościnnie pojawia się również Jeru
ry jest nieco bardziej chwytliwy od the Damaja, ale właśnie techniczne zabawy z woka-
reszty utworów. lami sprawiają, że rozpoznanie go nie jest wcale ta-
kim oczywistym zadaniem, jakim się wydaje.
Trójka głównych bohaterów to bar-
dzo dobrzy raperzy. W mojej opinii, Moim zdaniem, Blowout Comb powinno wymieniać
największym ich atutem są głosy. się wśród klasyków jazz rapu jednym tchem obok
Wszystkie trzy są ciepłe i  nieinwa- twórczości A  Tribe Called Quest, Guru oraz duetu
zyjne – pasują idealnie do podkła- Pete Rock i C.L. Smooth. Jest to album bardzo dobrze
dów pełnych jazzowych i  funko- zarapowany, bogaty pod względem muzycznym i li-
wych sampli. Z  perspektywy czasu rycznym, którego słucha się fantastycznie nawet po
odnoszę wrażenie, że w pamięci ra- 22 latach. Warto poznać, warto odświeżać. Polecam
powej społeczności najbardziej spo- szczególnie na nocne, zimowe podróże po mieście.

>
140| Pogranicze / World Feeling

Łukasz Nitwiński
lukasz@radiojazz.fm

Mbongwana Star
– From Kinshasa

Mbongwana Star to nowa formacja


starych znajomych ze  Staff Benda
Bilili. Legendarny zespół niepełno-
sprawnych muzyków z  Kinszasy
powrócił w  nieco innym składzie
(liderami pozostali Coco Ngam-
bali i  Theo Nsituvuidi), ale przede
wszystkim z nowym brzmieniem –
już samo słowo „mbongwana” ozna-
cza zmianę. I to jaką! Żaden z afry- World Circuit, 2015

kańskich zespołów nie brzmi jak


World Feeling

ten. Pomimo charakterystycznych, kompozycji Malukayi. Natychmiast


polirytmicznych melodii i  har- zostajemy przeniesieni w  niezna-
monii jest w  tym materiale klimat ne, intrygujące terytorium. Wydany
wcześniej niespotykany. Kosmicz- później singiel i video Kala otwiera
ny i pastelowy. Pomysłodawcą kon- kolejne drzwi. Hipnotyzujący taniec
cepcji From Kinshasa jest producent w transowym rytmie. To nie jest już
Vincent Kenis – człowiek, którego afrykańska muzyka, to nieznoszą-
zasługi dla promocji muzyki z D. R. ca granic wyobraźnia i  dźwiękowa
Konga trudno przecenić. machina XXI wieku.

Zaskakującą stylistykę zapowiada Dodatkowo zastanawia jeszcze je-


już okładka – krocząca w stroju as- den fakt. Pozostałe dwa zespoły
tronauty (a może nurka?) dziwna z D.R. Konga, które odniosły sukces,
postać na tle ciemnego, industrial- mają ze sobą coś wspólnego. Zarów-
nego klubu. Brudne, metaliczne no Konono No. 1, jak i  The Kasai
perkusjonalia (często pospawane Allstars zachowują bardzo spon-
ze złomu zebranego przez muzyków taniczny, nieobrobiony charakter.
wśród slumsów Kinszasy) budu- Wszystkie były nagrywane naraz,
ją psychodeliczny fundament pod wspólnie, jakby podczas grania na
kiczowate efekty studyjne z  lat 80. żywo. Uliczny charakter, natural-
Proszę sprawdzić niezwykły klip do ność i  niedoskonałości są tu wspa-

<
JazzPRESS, styczeń 2016 |141

niałą zaletą. Jak bardzo brakuje ich


na niektórych sterylnie nudnych
albumach z pozostałych zakątków
Afryki.

Fanfare ciocărlia
- Queens and Kings

Piąty album dwunastoosobowej


orkiestry dętej z północno-wschod-
niej Rumunii. Styl muzyczny ze-
społu umacnia się i nie ulega zmia-
nie – to wciąż wybuchowa, grana Asphalt Tango Records, 2007

w  szybkim tempie mieszanka ta-


necznej muzyki romskiej i rumuń- grały zresztą wspólną płytę w kon-
skiej. Obecne są również elementy cepcji Balkan Brass Battle.
tradycji bułgarskiej, serbskiej i ma-
cedońskiej. Wynika to z  korzeni Wspomnienie akurat tego, a  nie
niektórych muzyków, jak i  z  ro- innego albumu, nie jest szczegól-
dowodu całego zespołu. Fanfare nie znaczące – dyskografia grupy
Ciocărlia zaczynała od grania na zazwyczaj jest równa. Ta pozycja
weselach i  chrzcinach. Spektaku- jest po prostu idealnie przekrojowa
larne występy pociągnęły za sobą w tempach i stylistykach. Nie jest to
zamówienia na całych Bałkanach propozycja na miarę przełomowego
i obrzeżach. i wybitnego Baro Biao – World Wide
Wedding, choć można potraktować
W ostatnich latach zespół stał się to jako pokrętną zaletę – kompozy-
instytucją w  swoim fachu. W  tej cje mniej wpadają w ucho i traktu-
części Europy, biorąc pod uwagę ją nas z  mniejszą intensywnością,
duże zespoły dęte, może konku- dzięki czemu album jest bardziej
rować z  nimi tylko serbski Boban uniwersalny i  może być wielokrot-
Marković Orkestar. Oba zespoły na- nie odkrywany.

>
Kontakt z redakcją: jazzpress@radiojazz.fm Wydawca
ul. Górczewska 201, 01-459 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki
www.jazzpress.pl Jazzowej EuroJAZZ
ISSN 2084-3143
Redakcja
redaktor naczelny:
Piotr Wickowski

Roch Siciński Fotograficy:


Piotr Wojdat Piotr Gruchała
Mery Zimny Marta Ignatowicz-Sołtys
Kacper Pałczyński Kuba Majerczyk
Jerzy Szczerbakow Lech Basel
Aleksandra Nowosad Marcin Wilkowski
Mateusz Magierowski Piotr Fagasiewicz
Łukasz Nitwiński Piotr Banasik
Milena Fabicka Jarek Misiewicz
Rafał Garszczyński Barbara Adamek Czartoryjska
Aya Lidia Al-Azab Bogdan Augustyniak
Maciej Nowotny Krzysztof Wierzbowski
Ryszard Skrzypiec Monika S. Jakubowska
Urszula Orczyk Julian Olearczyk
Karolina Śmietana Korekta
Konrad Michalak Ewa Weydmann
Wojciech Sobczak-Wojeński Katarzyna Słocińska
Paulina Pacuła Zuzanna Tuliszka
Krzysztof Komorek
Skład i opracowanie graficzne
Sławomir Orwat Beata Wydrzyńska
Dionizy Piątkowski beata@radiojazz.fm
Marta Ignatowicz-Sołtys Marketing i reklama
Radek Wośko Agnieszka Holwek
promocja@radiojazz.fm
Lech Basel
Małgorzata Smółka
Rafał Zbrzeski
Aleksandra Zbrzeska
Vanessa Rogowska
Basia Gagnon

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer-
cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy
oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych
i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji
można zapoznać się na stronie »
K W I EC I E Ń 2 01 5 M A J 2 01 5

ISSN 2084-3143

ISSN 2084-3143
Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona
muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej

Rozmowy:
Radek „Bond” Bednarz
Dorota Piotrowska
Jacek Namysłowski
Jamie Saft TOP
NOTE
Wojtczak
NYConnection
– Folk Five

REAKTYWACJA!
Wesprzyj akcję

Paweł Rozmowy:

Jacek Tomaszewski ELMA


Leszek Kułakowski
Improwizacja musi nieść
Mazurkiewicz ducha kompozycji
Kamil Piotrowicz
Dorota Miśkiewicz
Czerpię z wielu źródeł
Jacek Mazurkiewicz, fot. Kuba Majerczyk Paweł Tomaszewski, fot. Kuba Majerczyk

C z e r w i e C 2 01 5 Lipiec / SieRpieŃ PAŹDZIERNIK 2015


ISSN 2084-3143

ISSN 2084-3143

ISSN 2084-3143

2015
Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona
muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej

Rozmowy: Rozmowy:
Michał Wierba Maciej Grzywacz
Antoni „Ziut” Gralak Adam Nussbaum
Piotr Damasiewicz Nat Osborn

TOP
NOTE
Jachna / Buhl
Synthomathic
TOP
NOTE
PeGaPoFo
– Świeżość

piotr Wojtasik
Celem powinno być
reAKTYwACJA! rozwijanie duchowości
TOP
Sławek Pezda fot. Kuba Majerczyk
Bartłomiej Oleś, fot. Kuba Majerczyk

Piotr Wojtasik, fot. Kuba Majerczyk

NOTE
Bartłomiej Bartłomiej Oleś

Oleś Rozmowy:
& Tomasz Dąbrowski
– Chapters
Wszystkie drogi
prowadzą Sławek Pezda
Jestem uzależniony
Piotr Schmidt Paweł Kaczmarczyk do Bitches Brew Nasza muzyka jest
Asia Czajkowska-Zoń Audiofeeling Trio
od brzmienia Charles Gayle – Something Personal
eksplozją energii

You might also like