You are on page 1of 345

P a t r ic k J .

B u c h a n a n

ŚMIERĆ
ZACHODU
Jak wymierające populacje
i inwazje imigrantów
zagrażają naszemu krajowi
i naszej cywilizacji

&

S e k to ry
Wrocław 2005
Spis treści

Wstęp
7

Rozdział I
Zagrożone gatunki
19

Rozdział II
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci?
36

Rozdział III
Katechizm rewolucji
70

Rozdział IV
Czterech jeźdźców rewolucji
98

Rozdział V
Przyszłe wielkie migracje
128

Rozdział VI
Reconquista
161

Rozdział VII
Wojna przeciwko przeszłości
194
Rozdział VIII
Dechrystianizacja Ameryki
232

Rozdział IX
Zastraszona większość
265

Rozdział X
Podzielony dom
296
Wstęp
&
Pat, tracimy kraj, w którym się wychowaliśmy.

W trakcie wyjątkowo długiej kampanii wyborczej roku 2000,


jak Ameryka długa i szeroka, nieustannie słyszałem tę skargę,
którą powtarzali mężczyźni i kobiety. Co jednak przez to rozu­
mieli?
Dlaczego u szczytu „Drugiego Amerykańskiego Stulecia”
w serca Amerykanów zakradł się smutek i melancholia, jak wów­
czas, kiedy umiera nam ojciec i nic już nie można dla niego uczy­
nić? Czyż, jak to nieustannie przypominał pan Clinton, nie był to
najlepszy okres w dziejach Ameryki, z najniższym od trzydziestu
lat bezrobociem, spadkiem przestępczości i gwałtownym wzro­
stem dochodów? Czyż nie jesteśmy, czym nie omieszka nieustan­
nie szczycić się Madaleine Albright, „niezastąpionym, niezrówna­
nym krajem”? Czyż pan Bush nie ogłosił czasów, w których
żyjemy, okresem „niedoścignionej potęgi militarnej, gospodar­
czych perspektyw i wpływów kulturowych”?1Wygraliśmy Zimną
Wojnę. Nasze idee zwyciężały na całym świecie. O czym więc ci
ludzie mówili? O co im chodziło?
Rzecz w tym, że w Ameryce dokonuje się kulturowa i społecz­
na rewolucja. Nie jesteśmy tym samym krajem, jakim byliśmy
w roku 1970, a nawet w 1980. Nie jesteśmy tym samym narodem.
Po wyborach w 2000 roku ankieter William Mclnturf powiedział
Washington Post: „Mamy do czynienia z dwoma potężnymi,
1 Bush Promotes Agenda for Improving America's Readiness, PR Newswire,
30 maja 2000, s. 1.
Wstęp

sprzecznymi ze sobą prądami. Jeden z nich ma charakter wiejski,


chrześcijański i religijnie konserwatywny. Drugi jest tolerancyjny
społecznie, świecki, opowiada się za prawem kobiet do przerywania
ciąży; dominuje w Nowej Anglii i na Zachodnim Wybrzeżu...”2
Disraeli powiedział, że wiktoriańska Anglia składa się
z „dwóch narodów”: bogatego i ubogiego3. Pisarz John Dos Pas-
sos po procesie i egzekucji Sacco i Vanzettiego napisał: „W po­
rządku, jesteśmy zatem dwoma narodami”4. Dotarło to do mnie
z całą wyrazistością, kiedy przysłuchiwałem się przemówieniu in­
augurującemu nową kadencję prezydencką. Prezydent Bush spra­
wiał wrażenie, że słyszał te same opinie co ja i doszedł do iden­
tycznych wniosków: „Czasami różnice między nami są tak
głębokie, że zdawać by się mogło, iż zamieszkujemy co prawda je­
den kontynent, lecz nie ten sam kraj”5.
Tragiczne wydarzenia 11 września stały się źródłem narodowej
jedności, niespotykanej od czasów Pearl Harbour, ale oprócz po­
parcia dla postanowienia Busha, żeby ukarać sprawców masakry
tysięcy Amerykanów, ujawniły także linię nowego podziału
w społeczeństwie. Przepaść, jaka dzieli nasz kraj nie wynika z róż­
nic dochodów, ideologii, czy wiary, lecz z naszej tożsamości et­
nicznej oraz poczucia lojalności. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że
spośród milionów osób, które urodziły się poza USA, jedna trze­
cia przebywa tu nielegalnie. Dziesiątki tysięcy z nich pozostaje lo­
jalna wobec reżimów, z którymi możemy być w stanie wojny,
a niektórzy są wyszkolonymi terrorystami, których przysłano do
USA, aby mordowali Amerykanów. Po raz pierwszy odkąd An-
drew Jackson w roku 1815 wypędził Brytyjczyków z Luizjany

2 Thomas Edsall, Political Party Is No Longer Dictated by Class Status; Sex, Re­
ligion, Lifestyle Temper Education, Income, Washington Post, 9 listopada 2000.
s.A37.
3 Michael Barone, The 49 Percent Nation, National Journal, 9 czerwca 2001,
s. 1,715
4 Terry Teachout, Republican Nation, Democratic Nation ? Commentary, sty-
czen 2001, s.. 25.
5 Text of Bush's Inaugural Speech, Associated Press, 20 stycznia 2001.
Wstęp 9

mamy wroga wewnątrz naszych granic, a Amerykanie nie są bez­


pieczni we własnym kraju. W tamtych dniach, które nastąpiły po
11 września wielu ludzi dostrzegło nagle jak bardzo na przestrze­
ni ich życia zmieniło się oblicze Ameryki.
W roku 1969, kiedy Richard Nixon składał przysięgę prezy­
dencką, ludność napływowa w Stanach Zjednoczonych liczyła 9
milionów osób. Gdy do przysięgi uniósł dłoń prezydent Bush,
liczba ta zbliżała się do 30 milionów. Prawie milion imigrantów
rocznie, a razem z nimi, każdego roku, nielegalnie wjeżdża do
kraju pół miliona obcokrajowców. Spis ludności z roku 2000
wskazuje, że w USA przebywa nielegalnie około 9 milionów
osób. Uniwersytet Północnowschodni szacuje, że jest ich 11 mi­
lionów - tyle samo liczy ludność Alabamy, Mississippi i Luizja-
ny6. W Kalifornii ludzi urodzonych poza USA jest 8,4 miliona,
czyli więcej niż obywateli stanu New Jersey. W stanie Nowy Jork
populacja ta przewyższa liczbę osób zamieszkujących Południo­
wą Karolinę. Czegoś podobnego nie było nawet w czasach Wiel­
kiej Imigracji w latach 1890 - 1920.
„Ameryka jest wielkim boskim tyglem, w którym stapiają się
i przeobrażają wszystkie narody Europy” - napisał w swej sławnej
sztuce „Tygiel” (The Melting-Pot) z roku 1908 Israël Zangwill, ży­
dowski dramaturg urodzony w Rosji7. Za imigracyjne tsunami, jakie
przetacza się nad Ameryką, nie są jednak odpowiedzialne „wszyst­
kie narody Europy”. Największa w dziejach migracja ludności do­
konuje się za sprawą narodów i plemion Azji, Afryki i Ameryki Po­
łudniowej, a te ani nie „stapiają się”, ani się nie „przeobrażają”.
W roku 1960 europejskich przodków nie miało zaledwie szes­
naście milionów Amerykanów. Dzisiaj liczba ta sięga osiemdzie­
sięciu milionów. Nie ma na świecie drugiego kraju, w którym do­
konuje się równie gwałtowna i radykalna transformacja. W roku

6 Joseph A. D ’Agostino and Timothy Carney, Congressmen: Illegals H ere to


Stay, Human Events, 2 kwietnia 2001, s. 3.
7 Arthur M. Schlesinger, Jr., The Disuniting o f America: Reflections on a Mul­
ticultural Society, W W Norton & Company, New York 1992, s. 32.
10 Wstęp

1980, na Uniwersytecie Portland, przed wiwatującym studenckim


audytorium pan Clinton rozpływał się w zachwytach nad dniem,
kiedy to Amerykanie pochodzenia europejskiego będą stanowili
mniejszość.
Obecnie, głownie dzięki imigracji, nie ma już żadnej rasowej większości
na Hawajach, w Houston ani w Nowym Jorku. W ciągu pięciu lat nie będzie
jej także w największym stanie - Kalifornii. Kiedy minie niewiele ponad pięć­
dziesiąt lat, nie będzie jej w całych Stanach Zjednoczonych. Żaden inny kraj
na przestrzeni dziejów nie doświadczył równie wielkiej demograficznej
zmiany w tak krótkim czasie8.

Poprawka: żaden inny kraj na przestrzeni dziejów nie doświad­


czył równie wielkiej demograficznej zmiany w tak krótkim czasie
i pozostał takim samym, jakim był przedtem. Pan Clinton zapew­
niał nas, że lepiej będzie dla Ameryki, gdy wszyscy staniemy się
mniejszościami i dokona się rzeczywista „dywersyfikacja”. No
cóż, najpewniej na własnej skórze przekonają się o tym owi stu­
denci, jako że najlepsze lata przyjdzie im spędzić w Ameryce
Trzeciego Świata.
Wymykająca się spod kontroli imigracja grozi dekonstrukcją
kraju, w którym wyrośliśmy oraz przekształceniem Ameryki
w konglomerat narodów, które nie mają ze sobą prawie nic
wspólnego - ani historii, ani bohaterów, ani języka, ani kultu­
ry, ani wiary ani tych samych przodków. Czeka nas bałkaniza-
cja. „Najsilniejszą tendencją schyłku [dwudziestego wieku],” -
pisze Jacques Barzun w swej historii Zachodu „Od zarania do de­
kadencji” („From Dawn to Decadence”) - „był separatyzm....
Miało to wpływ na wszelkie postaci wspólnoty... Ideał pluralizmu
rozpadł się i ustąpił miejsca separatyzmowi; jak ujął to jeden ze
zwolenników nowego trendu: „salaterka jest lepsza niż tygiel”9.
W wielkich krajach Europy zaczął się proces dezintegracji. Barzun
pisze:
8 Transcript of Clinton Remarks at Portland State Commencement, U.S. News-
wire, 15 czerwca 1998
9 Jacques Barzun, From Dawn to Decadence: 500 Years of Western Cultural Li­
fe. HarperCollins Publishers, New York 2000, s. 774.
Wstęp 11

Kiedy przyjrzeć się Zachodowi [...] widać, że zagrożone jest jego naj­
większe dzieło polityczne, jakim jest państwo narodowe. W Wielkiej Bryta­
nii dawne królestwa Szkocji i Walii uzyskały autonomiczne parlamenty; we
Francji, Bretończycy, Baskowie i Alzatczycy głośno domagają się władzy na
szczeblach lokalnych. Korsyka pragnie niepodległości i własnego języka
urzędowego. Włochy są siedliskiem Ligi, która chce oderwać Północ od Po­
łudnia, a w Wenecji powstała niewielka partia dążąca do utworzenia z tego
miasta odrębnego państwa... 10

Podczas gdy ludzie ponownie skłonni są okazywać lojalność


wobec krajów, z których się wywodzą, ponadnarodowe elity
ciągną nas w przeciwnym kierunku. Obecnie otwarcie głosi się
ostateczny upadek narodowej suwerenności na rzecz rządu
ogólnoświatowego. Chór jego zwolenników staje się coraz więk­
szy: od Waltera Cronkiteva po Strobę'a Talbotta, od Światowego
Stowarzyszenia Federalistycznego po Milenijny Szczyt ONZ.
W roku 1991 w Maastricht piętnaście krajów europejskich,
w tym Francja, Włochy, Niemcy i Wielka Brytania postanowiły
przekształcić strefę wolnego handlu w unię polityczną i oddać
część suwerennej władzy socjalistycznemu superpaństwu. W ro­
ku 2000 meksykański prezydent-elekt przybył do USA, aby za­
proponować utworzenie Unii Północnoamerykańskiej, w której
skład weszłyby Kanada, Meksyk i Stany Zjednoczone. Chociaż
zlikwidowanie granic oznaczałoby koniec naszego kraju, media
okrzyknęły Vincentego Foxa wizjonerem a prezydent Clinton
wyraził żal, że on sam prawdopodobnie już tego nie ujrzy: „My­
ślę, że w dalekiej przyszłości nasze kraje staną się bardziej wzaje­
mnie od siebie uzależnione... Taki będzie kierunek rozwoju świa­
ta... Żałuję, że nie doczekam większości tych przemian. Uważam
jednak, że są one słuszne”11.
Ameryka również nie jest odporna na czynniki separatystycz­
ne. Rośnie odczucie, że i ona także rozdzierana jest wzdłuż linii

10 Ibid.
11 Remarks by the President and President-Elect Fox of Mexico at Press Availa­
bility,, Federal Document Clearinghouse Federal Department and Agency Docu­
ments, 24 sierpnia 2000.
12 Wstęp

podziałów etnicznych i rasowych. Ponadto w Ameryce dokonała


się rewolucja kulturowa, która wyłoniła nową elitę zajmującą obe­
cnie najwyższe stanowiska. Elita ta kształtuje nowy naród, a to
dzięki temu, że zawładnęła telewizją, sztuką, rozrywką i edukacją,
czyli instytucjami, które tworzą i rozpowszechniają idee, opinie,
przekonania oraz wartości. Nie stanowimy już jednego narodu
i nie jesteśmy też „jednym, Bogu poddanym narodem”.
Miliony ludzi poczuło się obco we własnym kraju. Odstręcza
ich kultura masowa głosząca hedonistyczne wartości, pełna
wulgarnego seksu. Widzą jak likwiduje się stare święta i depre­
cjonuje dawnych bohaterów. Widzą jak sztuka i pamiątki chwa­
lebnej przeszłości są usuwane z muzeów a na ich miejscu poja­
wiają się przygnębiające, brzydkie i antyamerykanskie
artefakty. Są świadkami tego, jak ze szkół, do których niegdyś
uczęszczali, znikają ich ukochane książki, które zastępowane są
przez autorów i tytuły, o których nigdy nie słyszeli. Zburzono
kodeks moralny, jaki im wpajano. W kraju, gdzie wyrośli, umie­
ra kultura, w której się wychowali.
Na półmetku życia, wielu Amerykanów jest świadkami detro­
nizacji ich Boga, profanowania bohaterów, splugawienia kultury,
negacji wartości, podboju kraju. Ich samych natomiast demonizu­
je się, i za to, że trwają przy swoich przekonaniach określa mia­
nem bigotów i ekstremistów. „Abyśmy go kochali, nasz kraj, mu­
si być wspaniały” - powiedział Burke12. Pod wieloma względami
Ameryka nie jest już wspaniała. Choć pozostaje wielkim krajem,
wielu zastanawia się czy nadal jest dobrym państwem. To nie my
porzuciliśmy Amerykę, mówią ci ludzie, to ona opuściła nas. Jak
pisał Eurypides: „Nie ma większego smutku na ziemi niż utrata
ojczyzny”13.
Kiedy armia Cornwallisa wymaszerowała z Yorktown, pi­
szczałki i bębny grały „The World Turned Upside Down” („Świat
12 Edmund Burke, Reflections on the Revolution in France. Arlington House,
New Rochelle, N.Y, s. 91.
13 Hagop Jack Touryantz, Multifaceted Problems in Multiethnic States: Ethnic
Homogeneity Through Population Exchange, Armenian Reporter, 2 marca 1999, s. 4.
Wstęp 13

się wywrócił do góry nogami”). Teraz wywrócił się do góry no­


gami nasz świat. To, co wczoraj było słuszne i prawdziwe, dzi­
siaj jest fałszem i złem. To, co niegdyś było niemoralne i kary­
godne - swoboda seksualna, aborcja, eutanazja, samobójstwo -
stało się postępowe i chwalebne. Nietzsche nazwał to przewar­
tościowaniem wszystkich wartości: dawne cnoty stają się grze­
chem, dawne grzechy stają się cnotą.
Co kilka lat zrywa się burza, kiedy komuś wyrwie się zdanie:
„Ameryka jest krajem chrześcijańskim!”. Niegdyś taka była
i większość ludności nadal nazywa siebie chrześcijanami. Domi­
nującą w naszym kraju kulturę powinniśmy jednak określić pre­
cyzyjniej oddającym jej charakter mianem postchrześcijańskiej
lub antychrześcijańskiej, ponieważ wartości, jakim hołduje, są an­
tytezą tych, które zwykło się utożsamiać z chrześcijaństwem.
„Ja jestem Pan, Bóg twój; Nie będziesz miał bogów cudzych
przede mną” - tak brzmiało pierwsze przykazanie, jakie Mojżesz
otrzymał na Górze Synaj. Nowa kultura odrzuca jednak Boga
Starego Testamentu i pali kadzidło na ołtarzach światowej go­
spodarki. Kiplingowscy „bogowie rynku” stanęli ramię w ramię
z Bogiem Ewangelii. Seks, sława, pieniądze, władza - wokół
nich obraca się cała nowa Ameryka.
Stanowimy dwa kraje, dwa narody. Dawna Ameryka odchodzi,
a na jej miejsce przychodzi nowa. Nowi Amerykanie, którzy do­
rastali w latach sześćdziesiątych i później nie lubią niegdysiejszej
Ameryki. Widzą w niej państwo bigoteryjne, reakcyjne, represyj­
ne i nudne. Odcięli się więc od niego, ruszyli budować nową
Amerykę i powiodło się im. Dla swoich akolitów rewolucja kultu­
rowa była rewolucją chwalebną. Miliony ludzi uważają jednak, że
z kraju, gdzie wyrośliśmy uczynili kulturalną pustynię i moralny
rynsztok, w którym nie warto żyć, i za który nie warto umierać.
Taki jest ich kraj, ale nie nasz.
W trakcie wyborów w roku 2000, różnice polityczne pomiędzy
partiami były nader błahe. Pan Bush żądał większej redukcji podat­
ków, niż pan Gore, który chciał więcej wydawać na refundację le­
ków. Skąd zatem tyle żółci i rozgoryczenia wywołanego ponow-
14 Wstęp

nym liczeniem głosów na Florydzie? Oto co pisze Terry Teachout


w swej powyborczej ocenie polaryzacji stanowisk, jaka dokonała
się w Ameryce: „Głęboka wzajemna niechęć, jaką ujawniali stron­
nicy Busha i Goreva w dyskusji na temat rezultatów wyborów pre­
zydenckich 2000 r. stanowi jaskrawe odzwierciedlenie rozmiarów
różnic kulturowych, jakie ich dzielą i być może ton tej dysputy bę­
dzie przez pewien czas charakteryzował amerykańską politykę”14.
No właśnie. Brutalność naszej polityki stanowi odbicie głębi
moralnych różnic, jakie dzielą nas Amerykanów. W trakcie kam­
panii w roku 2000 setki razy zdarzało się, że wyborca podchodził
i mówił, że on albo ona ufają mi i zgadzają się ze mną, ale nie mo­
gą na mnie głosować. Ludzie ci musieli oddać swój głos na Busha,
ponieważ tylko on mógł zagrodzić Gorevowi drogę do Białego
Domu. „Musimy powstrzymać Goreva!” Nie chodziło o to, że
nie zgadzali się z panią Clinton i Gorem. Oni ich nie znosili. Re­
wolucja kulturowa zatruła amerykańską politykę, ale najgorsze
jest jeszcze przed nami.
W pierwszych godzinach po wydarzeniach owego strasznego
poranka 11 września Amerykanie znów byli razem złączeni w ża­
lu i smutku nad potworną stratą, oraz w podziwie i szacunku dla
bohaterskich strażaków, którzy wbiegali do World Trade Center,
podczas gdy inni uciekali stamtąd w bezpieczne miejsce. Łączył
nas gniew i determinacja, aby wymierzyć sprawiedliwość tym,
którzy uczynili to naszym rodakom. Jednakże już na początku
października jedność ta zaczynała zanikać. Nie utrzyma się ona na
dłużej po naszych pierwszych zwycięstwach w wojnie z terrorem,
podobnie jak w przypadku George’a Busha nie utrzymało się 90
procentowe poparcie dla prezydenta, jakie miał po zwycięskiej
operacji „Pustynna Burza”. Dzieje się tak, ponieważ podziały
między nami wyrastają z najgłębszych osobistych przekonań,
a jeśli o nie chodzi, Amerykanie są niemal tak samo skonfliktowa­
ni jak wówczas, kiedy generał Beauregard wydał rozkaz ostrzału
Fortu Summer.

14 Teachout, op. c i t s. 29.


Wstęp 15

Podobnie jak to już było kiedyś, odgradzamy się od siebie na­


wzajem; tym razem jednak jest to secesja, której źródło tkwi
w naszych sercach. W roku 1992, w jednym z bardziej kontrower­
syjnych przemówień dwudziestego wieku, zwróciłem się do ucze­
stników Konwencji Republikanów w Houston:
Przyjaciele, w tych wyborach idzie o coś więcej, niż tylko o to, kto zosta­
nie wybrany i przy czyjej pomocy. Stawką w nich jest to, kim jesteśmy, w co
wierzymy, za czym się opowiadamy jako Amerykanie. W naszym kraju toczy
się wojna religijna o duszę Ameryki. To wojna kulturowa, która tak samo jak
niegdyś Zimna Wojna, zadecyduje o tym, jaki pewnego dnia będzie nasz kraj.
W owej walce o duszę Ameryki Pan i Pani Clinton stają po przeciwnej stro­
nie a George Bush staje po naszej. Dlatego musimy to sobie uświadomić
i stanąć u jego boku15.

Słowa te wywołały burzę, która przetaczała się w 1992 roku


i dotąd jeszcze nie całkiem wygasła. Uznano, że moje słowa two­
rzą podziały w społeczeństwie i pełne są nienawiści. To niepraw­
da. Owszem, wskazywały na podziały, ale były prawdziwe. Niech
po ośmiu latach inni osadzą, czy to, co powiedziałem o Billu i Hil­
lary Clinton było prawdą, czy nie.
Pan Clinton uniknął nieuchronnego impeachmentu, ponieważ
reprezentował sobą drugą stronę kulturowego konfliktu i jego
usunięcie ze stanowiska pomniejszyłoby osiągnięcia całego dzie­
sięciolecia. Żaden Demokrata nie zdecydował się obciążyć pana
Clintona winą za głoszenie sukcesu rewolucji w obaleniu starego
porządku moralnego i jego obiektywnych wyznaczników prawdy,
moralności, sprawiedliwości. Nowa elita uważa, że moralne jest
to, co sprzyja rewolucji, niemoralne zaś to, co jej zagraża. Po­
między Demokratami w Senacie a ławą przysięgłych w procesie
O.J. Simpsona istnieje moralna ekwiwalencja: w obu przypad­
kach zatriumfowały prawda, sprawiedliwość oraz moralność,
ponieważ to my wygraliśmy, a naszemu człowiekowi udało się
wywinąć od odpowiedzialności.

15 Donald M. Rothberg, Bush's One-Time Primary Challenger Endorses Pre­


sident, Blasts Democrats, Associated Press, 17 sierpnia 1992.
16 Wstęp

Rewolucja bolszewicka, którą w 1917 r. zapoczątkował szturm


na Pałac Zimowy, umarła wraz z upadkiem muru berlińskiego
w roku 1989. Marzeniem jej szczerych zwolenników było stwo­
rzenie nowego, socjalistycznego człowieka. Nie powiodło się to
mimo policyjnego terroru, gułagów i siedemdziesięciu lat indok­
trynacji dzieci, wbijania im do głowy przekonania o moralnej wy­
ższości Marksa i Engelsa i wychowywania ich w nienawiści do Za­
chodu. Komunizm był bogiem , który przegrał. Z chwilą, kiedy
potężna budowla wzniesiona na fundamentach z kłamstwa zaczę­
ła się rozsypywać, narody Wschodniej Europy i Rosji obaliły po­
mniki Stalina i Lenina, a książki Marksa i Engelsa bez żalu wyrzu­
ciły na śmietnik historii.
Jednak tam, gdzie rewolucja Lenina przegrała, zwycięstwo odnio­
sła inna rewolucja zrodzona w latach sześćdziesiątych w uniwersy­
teckich kampusach. Zapuściła korzenie w społeczeństwie i stworzy­
ła nową Amerykę. Do roku 2000 kontrkultura lat sześćdziesiątych
zyskała pozycję dominującą. Jej zwycięstwo zostało potwierdzone,
gdy polityczna baza tradycjonalizmu w Filadelfii wywiesiła białą fla­
gę. W sprawach społecznych i kwestiach moralnych - w walce
o świętość ludzkiego życia i powrót Boga w przestrzeń spraw pu­
blicznych państwa, które nazywaliśmy niegdyś „krajem Boga” -
Partia Republikańska podjęła rękawicę i apelowała „No más.”
W „Śmierci Zachodu” pragnę opisać ową rewolucję, to, za
czym się ona opowiada, jakie były jej źródła, jak detronizuje na­
szego Boga, niszczy nasze świątynie, odmienia nasze poglądy,
przyciąga młodych, i co zwiastuje jej triumf. Rewolucja ta nie do­
tyczy wyłącznie Ameryki; objęła wszystkie kraje Zachodu. Cywi­
lizacja, kultura, wiara i porządek moralny wyrastające z wiary od­
chodzą a na ich miejsce przychodzą nowa cywilizacja, kultura,
wiara i moralność.
Tytuł poniższej książki brzmi jednak „Śmierć Zachodu”. Mimo
że nasza kulturowa wojna nas podzieliła a masowa imigracja stwa­
rza ryzyko bałkanizacji Ameryki, zagraża nam jeszcze poważniej­
szy i natychmiastowy kryzys.
Wstęp 17

Zachód umiera. Jego narody mają ujemny przyrost naturalny


liczba ludności nie wzrasta, ale się kurczy. Zachodnia cywilizacja
nie stanęła w obliczu tak poważnego zagrożenia od czasów Czar­
nej Śmierci - dżumy, która w czternastym wieku zabiła jedną
trzecią mieszkańców Europy. Obecnie, w siedemnastu europej­
skich krajach więcej jest pogrzebów niż narodzin, więcej trumien
aniżeli kołysek. Państwa te to Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Czechy,
Dania, Estonia, Niemcy, Węgry, Włochy, Łotwa, Litwa, Portugalia,
Rumunia, Słowacja, Słowenia, Hiszpania, i Rosja16. W powszech­
nym marszu Zachodu ku śmierci reprezentowane są wszystkie odła­
my chrześcijaństwa: katolicyzm, protestantyzm, prawosławie.
Nowy hedonizm najwyraźniej nie potrafi zaoferować lu­
dziom żadnego poczucia celowości życia. Pierwsze owoce, jakie
wydał, zdają się być trujące. Czy ta nowa, „dająca poczucie
swobody” kultura, którą młodzi przyjmują z takim entuzja­
zmem okaże się najgroźniejszym, śmiertelnym wirusem? A je­
śli, jak utrzymuje papież i co najwyraźniej potwierdzają staty­
styki, na Zachodzie zapanowała „kultura śmierci”, czy
zachodnią cywilizację czeka równie niechlubny koniec jak im­
perium Lenina?
Sto lat temu, tak oto pisał Gustaw Le Bon w swoim klasycz­
nym dziele „Tłum” (The Crowd
Prawdziwym źródłem wstrząsów, które poprzedzają zmiany cywilizacyj­
ne, takie jak upadek Cesarstwa Rzymskiego i powstanie Imperium Otomań-
skiego, jest głęboka modyfikacja ludzkich przekonań... Wiekopomne wyda­
rzenia historyczne stanowią naoczny skutek niewidzialnych przemian
zachodzących w sposobie ludzkiego myślenia... Nasza epoka jest jednym
z takich właśnie przełomowych momentów, kiedy w myśleniu ludzkości do­
konuje się proces transformacji17.

16 United Nations Secretariat, Department of Economic and Social Affairs,


Population Division, World Population ProspectsPTbe 1998 Revision. Vol. I:
Comprehensive Tables, November 24,1998, pp. 1 0 0 ,1 1 8 ,1 5 2 ,1 5 8 , 164,182, 202,
224, 240, 258, 268, 338, 350, 352, 366, 368, 376.
17 Gustave Le Bon, The Crowd. The Viking Press, New York 1960, s. 13.
18 Wstęp

Le Bon mówił o czasach, w których żył, czyli o końcu dzie­


więtnastego stulecia. To, co napisał jest jednak prawdziwsze w od­
niesieniu do nas. To rewolucja kulturowa doprowadziła do „głę­
bokiej modyfikacji przekonań” ludzi. Ona z kolei sprawiła, że
elity Zachodu faktycznie pozostają obojętne wobec śmierci wła­
snej cywilizacji. Wydaje się, że nie ma dla nich większego znacze­
nia, czy koniec Zachodu nadejdzie za sprawą wyludnienia, odda­
nia statusu państwowego, czy rozpłynięciu się w fali imigracji
z Trzeciego Świata. Teraz, gdy wszystkie zachodnie imperia nale­
żą do przeszłości, Człowiek Zachodu uwolniony od obowiązku
cywilizowania i chrystianizowania ludzkości, pławiąc się w lu­
ksusie i rozpasaniu, zdaje się tracić wolę życia i najwyraźniej
pogodził się z nieuchronnie nadciągającą śmiercią.
Czy żyjemy w czasach zmierzchu Zachodu? Gzy śmierć Zacho­
du jest nieodwracalna? Przeanalizujmy raport patologa.

Tłumaczył Jerzy Morka


Rozdział I

&
Zagrożone gatunki
Europejczycy należą do rzędu ginących gatunków.
- London Times 1

Najbardziej doniosłym nowym wydarzeniem


- chociażby dlatego, że nie ma ono precedensu w całej historii -
jest załamanie się przyrostu naturalnego w rozwiniętym świecie
- Peter F. Drucker 2

Przez długi czas przyrost ludności był cechą zdrowych narodów


i rozwijających się cywilizacji, podczas gdy spadek populacji był
oznaką ich upadku. Jeśli jest to prawdą, to pomijając jej potęgę i bo­
gactwo, cywilizacja Zachodu znajduje w stanie krytycznym, gdyż
narody Zachodu, niczym Kot z Alicji w Krainie Czarów, zaczęły
stopniowo znikać. W 1960 roku narody europejskie, włączając w to
Amerykanów, Australijczyków i Kanadyjczyków, liczyły 750 min -
jedną czwartą z 3 mld żyjących ludzi. Zachodnie narody przeżywa­
ły wówczas największą w ubiegłym stuleciu eksplozję demograficz­
ną. Pozbawione swych imperiów, z zagojonymi ranami wojennymi,
wydawały się pełne życia i werwy - lecz czy były takimi naprawdę?
Neo-maltuzjanie3 rozpaczali nad eksplozją populacji, ostrzegając
1 „London Times” 2000, 16 I, http://www.childrenforthefuture.org/fertil-
ity%20rate%20by%20education.htm
2 P.F. Drucker, Management Challenges for the 21st Century, New York
1999, s. 44.
3 T.R. Malthus (1766-1834). Brytyjski ekonomista, twierdzący, że jeśli nie bę­
dzie się kontrolować przyrostu naturalnego, zapasy żywności na ziemi wkrótce
się wyczerpią. Przyp. red.
20 Rozdział I

ponuro, że ziemia i jej zasoby naturalne oraz przestrzeń życiowa są


na wyczerpaniu. Wyśmiewano ich. Jednak w 2000 roku nikt już się
z nich nie śmiał. Podczas gdy w przeciągu czterdziestu lat ludność
świata podwoiła się, osiągnąwszy liczbę 6 mld, Europejczycy prze­
stali się rozmnażać. Ich populacja zatrzymała się w miejscu, a w wie­
lu krajach zaczęła już spadać. Wśród czterdziestu siedmiu narodów
Europy, tylko jeden - muzułmańska Albania - miał w 2000 roku
przyrost naturalny wystarczający do utrzymania narodu przy życiu
przez czas nieograniczony. Europa zaczęła umierać, a prognozy są
ponure.
Pomiędzy 2000 a 2050 rokiem, światowa populacja zwiększy
się o więcej niż 3 mld, i osiągnie liczbę ponad 9 mld ludzi, ale ten
pięćdziesięcioprocentowy wzrost liczby ludności świata nastąpi
wyłącznie w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej, gdyż w między­
czasie 100 min. ludzi o europejskim rodowodzie zniknie z po­
wierzchni ziemi. W 1960 roku ludzie o europejskim rodowodzie
stanowili jedną czwartą ludności świata; w 2000, byli jedną szóstą;
w 2050, będą stanowili jedną dziesiątą. To są statystyki ginącej ra­
sy! Rosnąca świadomość tego, co one przepowiadają wywołała
uczucie zagrożenia, a nawet paniki w Europie.

EUROPA
W 2000 roku łączna liczba ludności Europy, od Islandii po Ro­
sję, wynosiła 728 min. Jednak przy obecnym przyroście natural­
nym i bez nowej imigracji, liczba ta w 2050 roku spadnie gwał­
townie do 600 min. Obraz taki przedstawiony jest w opracowaniu
„Światowe Prognozy Demograficzne: Przegląd najważniejszych
zjawisk roku 2000” z 28 lutego 2001 roku opublikowanym pod
auspicjami Wydziału do Spraw Zaludnienia ONZ. Inne studium
przewiduje, że ludność Europy spadnie do 556 min w połowie
obecnego stulecia4. Spadek liczby ludności Europy na tak wielką

4 The 2000 Revision, Highlights, Population Division, Department of Eco­


nomic and Social Affairs, United Nations, World Population Prospects 2001, 28
II, s. 1.
Zagrożone gatunki 21

skalę zanotowano po raz ostatni podczas epidemii dżumy w la­


tach 1347-1352. Jacqueline Kasun z Humboldt State University
w Kalifornii, autorka „Wojny przeciwko populacji55 , postrzega
obecną niedostateczną liczbę urodzin jako kryzys o znacznie po­
ważniejszych rozmiarach:
Podczas XIV-wiecznej epidemii dżumy zmarła być może jedna trzecia
ludności Europy, ale ta epidemia zabrała ze sobą zarówno starych jak i mło­
dych. Obecny spadek płodności zabiera tylko młodych. Para młodych ludzi
nadal musi troszczyć się o rodziców i dziadków - bezpośrednio, bądź płacąc
podatki. Zważywszy, że mają oni mniej rodzeństwa (a często wcale), ciężar
ten spoczywa dziś na mniejszej liczbie osób. Znacznie trudniej jest zatem po­
zwolić sobie na posiadanie dzieci. W jaki sposób zatem możemy wygrzebać
się z tej pułapki, jaką jest kurcząca się populacja?5

Pytanie znakomite, lecz jeśli Europa szybko nie znajdzie na nie


odpowiedzi, Europa umrze. Jak bardzo ponura jest sytuacja,
w której się znajduje? Z pośród dwudziestu narodów o najniż­
szym przyroście naturalnym, osiemnaście żyje w Europie. Współ­
czynnik płodności kobiet europejskich spadł do 1,4 dziecka na
głowę kobiety, podczas gdy do wymiany istniejącej populacji po­
trzebne jest 2,1. Publicysta Ben Wattenberg powiedział: to nie
oznacza ZPG (Zero Population Growth - zerowy przyrost lud­
ności), to oznacza ZP (Zero Population - zerowa populacja)67.
Wkrótce Amerykanie w ramach NATO będą ochraniać rozległy
świat emerytów (Leisure World). Jeśli obecny współczynnik
płodności utrzyma się, ludność Europy zmniejszy się do 207 min
przed końcem X X I stulecia - mniej niż 30% obecnej liczby. Ko­
lebka cywilizacji Zachodu stanie się jego grobem. Dlaczego tak się
dzieje? Socjalizm, ta „uszczęśliwiająca wizja557 wielu generacji eu­
ropejskich intelektualistów jest jedną z przyczyn. „Jeśli każdy ma

5 J. Woodard, Look Out Below!: The Plummeting Birth Rate Will Have
a Pro-found Impact on Boomers as Well as Gen-Xers in the N ext Century, „Cal­
gary Herald” 1999, 12 X I, s. A12.
6 B. Wattenberg, Tres Gray: The Birth Dearth in Europe, „Intellectualcapi-
tal.com” 1999, 24 I.
7 Termin pochodzący ze średniowiecznych traktatów mistycznych. Uw. red.
22 Rozdział I

zapewniona emeryturę państwową, dzieci przestają być żywą po­


lisą ubezpieczeniową od niedostatków i potrzeb związanych
z podeszłym wiekiem” - stwierdza dr John Wallace z Johns Hop­
kins University - , Jeśli kobieta potrafi zarobić więcej, niż potrze­
ba, ażeby być finansowo niezależną, mąż przestaje być potrzebny.
Do tego, jeśli można uprawiać seks, nie mając przy tym dzieci -
co wydaje się być dziś prawdą zarówno w katolickiej Italii, jak
i w świeckiej Wielkiej Brytanii - to po co się w ogóle żenić ?”8
Uwalniając mężów, żony i dzieci od rodzinnych obowiązków, eu­
ropejscy socjaliści wyeliminowali potrzebę istnienia rodziny.
W rezultacie, rodzina zaczęła zanikać. Jeśli zaś ona obumrze, Eu­
ropa odejdzie wraz z nią. W czasie, gdy Europa umiera, w Trzecim
Świecie co 15 miesięcy rodzi się 100 min ludzi; toż to jeden nowy
Meksyk! W Trzecim Swiecie do roku 2050 powstanie czterdzieści
takich „nowych Meksyków”, podczas gdy Europa straci równo­
wartość dzisiejszej populacji Belgii, Holandii, Danii, Szwecji,
Norwegii i Niemiec razem wziętych! Jeśli nie nastąpi jakaś inter­
wencja Boga, lub nie pojawi się u kobiet Zachodu nagłe pragnie­
nie posiadania rodzin o tej samej liczebności, co rodziny ich ba­
bek, przyszłość należeć będzie do Trzeciego Świata. Thomas S.
Eliot napisał w „Próżnych ludziach”: „Oto jak kończy się świat.
Nie z trzaskiem, lecz ze skomleniem”9.

ZEMSTA CLEMENCEAU
„Niemców jest o dwadzieścia milionów za dużo!” - pomrukiwał
Francuski tygrys” Georges Clemenceau - mąż stanu odpowiedzial­
ny za Traktat Wersalski, który wydarł Niemcom ich kolonie, jedną
dziesiątą terytorium i jedną ósmą ludności10. Nienawiść Clemence-

8 Ch. Stonehouse, A Taxing Time for the Village with N o Babies, „Express”
1999, November 26, 1999.
9 7. T.S. Eliot, The Hollow men (w:) A College Book of Modern Verse, red.
J. K. Robinson i W B. Rideout, Evanston, 111. 1960, s. 370; tłum. polskie A. Pio­
trowski, Próżni ludzie.
10 Hrabia Harry Kessler, Walter Rathenau: His Life and Work, New York
1969, s. 271.
Zagrożone gatunki 23

au jest zrozumiała. Alistair Horne pisze w swej historii upadku


Trzeciej Republiki, że Clemenceau „był jednym z deputowanych
protestujących przeciwko oddaniu Alzacji-Lotaryngii w 1871 i cu­
dem uratował się przed zlinczowaniem podczas wojny domowej
z Komuną [Paryską - przyp. tłum.]11. Był świadkiem detronizacji
swego cesarza i widział koronację niemieckiego kaisera w Wersalu.
W czasie I wojny światowej widział swoją ukochaną Francją spu­
stoszoną przez armie Hindenburga i Ludendorffa, które maszeru­
jąc z powrotem do rodzinnej do Rzeszy, zostawiły za sobą ciała 1,5
miliona Francuzów. Za pięćdziesiąt lat „Tygrys55 doczeka się swej
zemsty, gdyż niemieckie kobiety nie chcą dziś rodzić dzieci. Przez
dziesięć lat przyrost ludności Niemiec utrzymywał się na poziomie
1,3 dziecka na jedną kobietę, znacznie poniżej 2,1 potrzebnego do
wymiany populacji. Oto, co czeka naród niemiecki:
• Dwadzieścia trzy miliony Niemców znikną przed rokiem
2050.
• Osiemdziesięciodwumilionowa dziś ludność zmniejszy się
do pięćdziesięciu dziewięciu milionów.
• Liczba dzieci poniżej piętnastu lat obniży się do 7,3 miliona.
• Jedna trzecia niemieckiej populacji będzie miała ponad
sześćdziesiąt pięć lat. Liczba osób starszych przewyższy liczbę
dzieci w stosunku dwa do jednego.
• Ogólna liczba Niemców stanowić będzie dwie trzecie jednego
procenta populacji świata, i tylko 1 ze 150 osób na świecie będzie
Niemcem a Niemcy będą pośród najstarszych narodów świata.
Na moją prośbę, Joseph Chamie, dyrektor Wydziału do Spraw
Zaludnienia ONZ, przygotował prognozę populacji kilku naro­
dów Europy do roku 2100. Jeśli obecny niemiecki przyrost ludno­
ści utrzyma się na tym samym poziomie i imigracja będzie równa
zero, ludność Niemiec zmniejszy się z 82 do 38,5 min przed koń­
cem stulecia - oznacza to spadek jej liczebności o 53% 12. Bawar-

11 A. Horne, To Lose a Battle: France 1940, Boston 1969, s. 10.


12 J. Chamie, (director, United Nations Population Division), Letter to Au­
thor, 2001, 171.
24 Rozdział I

ski konserwatysta i potencjajny kanclerz Niemiec, Edmund Stoi-


ber [w 2002 roku przegrał wybory -przyp. red.], określa malejący
przyrost niemieckiej ludności mianem „tykającej bomby zegaro­
wej”13. Nawołuje do trzykrotnego zwiększenia wysokości obecnie
wypłacanego dodatku na dzieci, płatnego w okresie ich pierwszych
trzech lat życia. Obecnie Niemcy płacą miesięczne subsydium
w wysokości 140 dolarów na pierwsze i drugie dziecko, nieco wię­
cej na trzecie. Idea Stoibera określana dziś jako „radykalna”, nie
będzie tak nazywana jutro. „Nie mam dzieci, ponieważ lubię spać.
Czytam wiele i mogę potem spokojnie spać w nocy”, mówi trzy-
dziestoczteroletnia Gabrielle Thanheiser, pracowniczka berliń­
skiego banku, przebywająca na wakacjach w Rzymie ze swym mie­
szkającym wraz z nią partnerem14. „Jesteśmy parą typu DINKS”,
przyznaje trzydziestosiedmioletni Andreas Gerhmann, używając
skrótu popularnego nawet w Niemczech (<double income, no kids -
podwójny dochód, bezdzietni)15. Na dłuższą metę, samozadowo­
lenie DINKS’ów, takich jak Gerhmann i Thanheiser, może się oka­
zać bardziej złowieszczym dla Niemców niż ongiś Trzecia Rzesza.
Kiedy upadł mur berliński, kanclerz Niemiec, Helmut Kohl, dążył
do ponownego zjednoczenia swego kraju po czterdziestu pięciu
latach zimnowojennego podziału. W Wielkiej Brytanii, Rosji,
Francji a nawet w Stanach Zjednoczonych, odezwały się zaniepo­
kojone głosy wołające, że świat nie może ufać zjednoczonym
Niemcom. Protestowano: już dwukrotnie Niemcy próbowały
podbić Europę. Jakie mamy gwarancje, że zjednoczeni Niemcy nie
pomaszerują znów przeciwko Europie? Ten kłopot Zachód może
odłożyć na bok. Niemcy ze swą starzejącą się i wymierającą ludno­
ścią, z przewidywaną liczbą dzieci w 2050 roku niższą o 5 min, niż
w 2000 roku, są jak ów stary żołnierz z ballady o generale Mac Ar­
thurze - „powoli znikają w oddali”.

13 T. Heim, Stoiber Pins Poll Hopes on Cash for Babies Plan, „Daily Tele-
graph” 2001, 3 I, s. 17.
14 E. Hale, Graying of Europę Has Economies in Jeopardy, „USA Today”
2000, 22 X II, s. A14.
15 Ibidem.
Zagrożone gatunki 25

W ŁO CH Y - PARK TEMATYCZNY
Perspektywy narodu włoskiego, który dał nam Rzym z całą je­
go chwałą i przepychem, Bazylikę Sw. Piotra i Kaplicę Sykstyń-
ską, Dantego i Michała Anioła, Kolumba i Galileusza - rysują się
jeszcze bardziej ponuro. Od 25 lat przyrost ludności Wioch
utrzymuje się poniżej poziomu wymiany populacji i wynosi 1,2
dziecka na kobietę. Przy takim współczynniku, pięćdziesięcio-
siedmiomilionowa populacja skurczy się do czterdziestu jeden
milionów przed rokiem 2050. Nicholas Eberstadt, z Amerykań­
skiego Instytutu Przedsiębiorczości pisze: „W 2050 roku, zale­
dwie 2% [włoskiej] ludności będzie miało poniżej pięciu lat, ale
więcej niż 40% powyżej 65”16. Stopień przyrostu ludności w „tym
najbardziej katolickim i romantycznym z narodów”, dodaje Greg
Easterbrook z „New Republic” „oznacza, że w przeciągu kilku
generacji, Italia stanie się parkiem tematycznym” 17. Ankieta opu­
blikowana niedawno w na poły feministycznym magazynie „Noi
Donne” wykazała, że 52% włoskich kobiet w wieku od szesnastu
do dwudziestu czterech lat nie planuje posiadania dzieci18. Głów­
nym powodem niechęci do posiadania dzieci jest „Kariera”. Anto­
nio Golini, demograf z Uniwersytetu Rzymskiego, mówi, że na­
ród włoski już obecnie polegać musi na pomocy imigrantów, jeśli
chodzi o dźwiganie ciężaru głęboko zadłużonego systemu emery­
talnego. Kultura włoska jest zagrożona. Golini wyznaje pogląd, że
„Italia już nigdy nie będzie włoska... To będzie koniec społeczeń­
stwa takiego, jakie znamy” 19. Gdy dwadzieścia lat temu Golini ja­
ko pierwszy ostrzegał Italię przed zagrażającym jej kryzysem de­
mograficznym, nazywany był wówczas „demograficznym
terrorystą”20. Dziś nikt już go tak nie nazywa, pomimo, iż doktor

16 N. Eberstadt, The Population Implosion, „Wall Street Journal” 1997,16 X ,


s. A22.
17 G. Easterbrook, Overpopulation Is N o Problem - in the Long Run,
„New Republic” 1999, 11 X , s. 22.
18 The Rise of the Only Child, „Newsweek” 2001, 23 IV, s. 50.
19 Ibid.
20 18. E. Hale, op. cit., s. A14.
26 Rozdział I

Golini nadal z głębokim pesymizmem patrzy na przyszłość swe­


go kraju. „Na coraz bardziej zglobalizowanym rynku pracy, Italia
musi konkurować z Francją, ze Stanami Zjednoczonymi, z India­
mi. Jak mamy tego dokonać z tak starym społeczeństwem i tak
małą liczbą młodych ludzi ?”21. Kardynał Giacomo Biffi z Bolo­
nii, apeluje do Rzymu o ograniczenie imigracji wyłącznie do kato­
lików, aby „ocalić tożsamość narodu”, wywołując zdumienie swy­
mi uwagami, że muzułmanie mają „odmienną kuchnie, święta
i rodzinne zasady moralne”22. Tylko gdzie Jego Eminencja propo­
nuje znaleźć tych katolików? Z pewnością nie w Hiszpanii, gdzie
w czasach Caudillo, generała Franco, wielkie rodziny były trakto­
wane jak świętość i otrzymywały medale i prezenty od państwa.
Przyrost naturalny w Hiszpanii jest dziś najniższy w Europie -
niższy niż we Włoszech, Czechach czy Rumuni (we wszystkich
tych krajach spadł do 1,2 dziecka na kobietę). Współczynnik uro­
dzeń w Hiszpanii wynosi dziś 1,07 na kobietę a liczba ludności
zmniejszy się o 25% w przeciągu 50 lat, podczas gdy liczba H i­
szpanów w wieku ponad 65 lat zwiększy się o 117%. „W przecią­
gu jednej generacji przeszliśmy od społeczeństwa, w którym ro­
dziny z ośmioma czy dwunastoma dziećmi nie były
niezwykłością, do społeczeństwa, gdzie bezdzietne pary są zjawi­
skiem powszechnym, gdzie ludzie długo i ciężko zastanawiają się
nad posiadaniem drugiego dziecka” - mówi madrycki socjolog,
Victor Perez Diaz 23. W 2050 średnia wieku we Włoszech wynie­
sie pięćdziesiąt cztery, a w Hiszpanii pięćdziesiąt pięć lat - czter­
naście lat więcej, niż w Japonii - najstarszym dziś społeczeństwie
na ziemi. „Dobrobyt nas zadławił” - zauważa dr Pierpaolo Dona-
ti, czołowy katolicki intelektualista i profesor Uniwersytetu
w Bolonii. „Komfort jest teraz jedyną rzeczą, w którą każdy wie­
rzy. Etyka poświęcenia dla rodziny - jedna z podstawowych idei

21 Ibidem.
22 J. Steele, Europe confronts the Unthinkable Manchester Guardian Weekly,
IX 200,s.14.
23 J. Steele, The New Migration: Affluent, Controversial, „Guardian” 2000, 30
X , s. 17.
Zagrożone gatunki 27

ludzkich społeczeństw, stała się pojęciem historycznym. To jest


zdumiewające5’24. W 1950 roku Hiszpania miała trzy razy tyle
ludności co Maroko po drugiej stronie Cieśniny Gibraltarskiej.
W roku 2050 populacja Maroka będzie o 50% większa. Jeśli stu
młodych Hiszpanów zdecyduje się pobrać dzisiaj, mogą spodzie­
wać się, że będą mieć pięćdziesięcioro ośmioro dzieci, trzydzieści
troje wnuków, ale tylko dziewiętnastu prawnuków.

R O SJA
A co z byłym przywódcą imperium sowieckim, które trzęsło
światem przez siedemdziesiąt lat? Przy współczynniku urodzeń
wynoszącym 1,35 dziecka na kobietę, 147 milionowa populacja
Rosji skurczy się do 114 min przed 2050 r. i będzie to strata więk­
sza, niż 30 min zgonów przypisywanych Stalinowi. Liczba rosyj­
skich dzieci poniżej piętnastego roku życia spadnie z 26 do 16
min, podczas gdy ilość osób starszych wiekiem wzrośnie z 18 do
28 min. Jednakże w grudniu 2000 r. nadeszła jeszcze bardziej zło­
wieszcza wiadomość: przyrost naturalny Rosji spadł do 1,17
dziecka - poniżej wskaźnika Italii. Populacja Rosji obniżyła się do
145 min, a jedna z prognoz przewiduje spadek do 123 min już w r.
2015. „Jeśli wierzyć przewidywaniom poczynionym przez po­
ważnych ludzi, którzy poświęcili całe swe życia na studiowanie
tego zagadnienia55- ostrzega prezydent Putin - „za 15 lat będzie
o 22 min Rosjan mniej. Zwyczajnie pomyślcie, że ta liczba to jed­
na siódma ludności Rosji” 2425.Strata 22 min Rosjan w przeciągu
15 lat byłaby większa, niż wszystkie straty Związku Sowieckiego
podczas wojny II wojny światowej. Putin dodaje ponuro: „Jeśli
obecna tendencja będzie zachowana, nastąpi zagrożenie przetrwa­
nia narodu”. Średnia długość życia rosyjskich mężczyzn wynosi
obecnie 59 lat, a dwie spośród każdych trzech ciąż w Rosji koń­
czą się aborcją. Przeciętna rosyjska kobieta ma 2,5 do 4 sztucz-
24 M. Specter, The Baby Bust, „New York Times” 1998, 10 VII, 1998, s. Al.
25 A. Gentleman, Wanted: More Russian Babies to Rescue a Fast Dying Nation,
„London Observer” 2000, 31 X II; R. Leqvold, Russia's Uninformed Foreign Po­
licy, „Foreign Affairs” 2001, wrzesień/październik, s. 63.
28 Rozdział I

nych poronień, zaś współczynnik zgonów jest obecnie o 70% wy­


ższy, niż współczynnik urodzeń 26. Nawet powrót milionów Ro­
sjan z byłych republik sowieckich nie jest w stanie zrównoważyć
liczby zgonów. Najbardziej złowieszczym dla największego kraju
świata jest to, że populacja rozległej, pustej Syberii spada gwał­
townie, podczas gdy ogromna ludność Chin rozrasta się nieubła­
ganie. Kiedy wiceprzewodniczący Dumy, szalony nacjonalista
Władimir Żirinowski, wysunął propozycje poligamii, zezwalającej
każdemu rosyjskiemu mężczyźnie na posiadanie pięciu żon, plus
dziesięcioletni zakaz aborcji oraz zakaz podróżowania Rosjanek
za granicę, idee te zostały wyśmiane, a jego projekt ustawy ludno­
ściowej wygwizdany27. Jednak kryzys demograficzny w Rosji nie
może być odsuwany na bok, gdyż wynikające z niego geostrate-
giczne implikacje są dla Ameryki fatalne. Mr Chamie przewiduje,
że przy obecnym współczynniku urodzeń i zerowej imigracji, po­
pulacja Rosji w roku 2100 spadnie poniżej 80 min; mniej więcej
tyle, ile liczyła ludność Stanów Zjednoczonych, gdy Theodore
Roosevelt zakończył swą kadencję w 1909 28.

WIELKA BRYTANIA
A co przyszłość szykuje naszym kuzynom? „Demografowie
obliczyli, że przed końcem tego stulecia Anglicy będą mniejszo­
ścią w swoim rodzinnym kraju. Anglicy nie mają wystarczająco
dużo dzieci, aby się reprodukować jako naród55, pisze felietonista
Paul Craig Roberts 2930. To pierwszy przypadek w historii, podaje
„London Observer55, gdy „znacząca, rodzima ludność - nie po­
przez wojnę, głód czy zarazę, ale dobrowolnie - staje się mniej­
szością55 30. "Observer55 myli się. Honor bycia pierwszym naro-

26 J. Duin, Former Abortion Providers Find Peace, Solace in Therapy: Many


See Religion as Integral to Change, „Washington Times” 2001, 22 II, a. A2.
27 A. Gentleman, op. cit.
28 J. Chamie, op. cit.
29 EC. Roberts, Heańng the Bell Toll, „Washington Times” 2000, 10 XII, s. B4.
30 A. Browne, U K Whites Will Be Minority by 2100, „London Observer”
2000, 2 IX.
Zagrożone gatunki 29

dem, który z własnego wyboru przekształci swą dominującą, ro­


dzimą populację w mniejszość przypadnie Stanom Zjednoczo­
nym. Prezydent Clinton przewidywał, że stanie się to w 2050 ro­
ku, pół stulecia przed Wielką Brytanią. Lecz Brytyjczycy
wyraźnie podążają w tym samym kierunku. Mniejszości etniczne
już teraz stanowią 40% ludności Londynu i jak stwierdza Lee Ja­
sper, doradca burmistrza Londynu ds. stosunków rasowych „De­
mografia wskazuje, że biała ludność w Londynie stanie się mniej­
szością w 2010 roku 31. Jako przyczynę wymienia się stały spadek
przyrostu naturalnego wśród rodowitych Brytyjczyków. W 2000
liczba urodzeń w Anglii i Walii była niższa o 17.400 niż w 1999 ro­
ku- spadek o prawie 3% - zaś współczynnik płodności obniżył się
do 1,66 na kobietę, najniższy od czasu rejestrowania statystyk
w 1924 roku32.

JA PO N IA
Z dwudziestu dwóch narodów o najniższym przyroście natural­
nym, tylko dwa znajdują się poza Europa - Armenia i Japonia -
pierwszy azjatycki kraj, który wszedł w erę nowożytną. Japonia
złamała swą izolację zaledwie w 1868 roku, ale w trzydzieści lat
później, ten dynamiczny naród stał się rywalem potęg Zachodu.
Japonia pokonała Chiny, skolonizowała Tajwan, a w 1900 wysłała
swych żołnierzy by maszerowali obok Europejczyków i Ameryka­
nów dla uwolnienia wysłanników dyplomatycznych obleganych
przez chińskich buntowników znanych jako „bokserzy”. Wojna
Rosyjsko-japońska 1904-05 była pierwszą z wojen, w której azja­
tycki naród pokonał wielkie mocarstwo zachodnie. Rozpoczęła się
ona zaskakującym atakiem na rosyjską eskadrę morską w Port Ar­
thur a zakończyła jedną z najbardziej decydujących bitew w histo­
rii - zatopieniem przez admirała Togo carskiej Floty Bałtyckiej
w 36-godzinnej bitwie w Cieśninie Cuszima.

31 A. Browne, Focus: Race and Population: The Last days of the White World.
Observer, 3 września 2000, s.17.
32 British Birth Rate Drops to Record LomXinhua News Agency, 10.05.2001.
30 Rozdział I

W I wojnie światowej, Japonia była sojuszniczą potęgą, której


wkład w wysiłek wojenny Aliantów polegał na zlikwidowaniu
niemieckich kolonii w Chinach i na Pacyfiku, obronie kolonial­
nych posiadłości Europy w Azji i eskortowaniu wojsk Australii
i Nowej Zelandii pod Gallipoli. Japonia wysłała również eskadrę
marynarki na Morze Śródziemne, jednak gdy prezydent Warren
G. Harding i sekretarz stanu Charles E. Huges, naciskali na Lon­
dyn podczas Waszyngtońskiej Konferencji Morskiej, by zerwał
swe dwudziestoletnie przymierze z Japonią - Japończycy poczuli
się zdradzeni, poniżeni i izolowani. Kości zostały rzucone. Dwa­
dzieścia lat później nastąpił Pearl Harbour i całkowite zniszczenie
Japonii - imperium budowanego przez ponad sześćdziesiąt lat, za
cenę ogromnej ilości krwi i pieniędzy.
Jednak z amerykańską pomocą i dzięki kopiowaniu amerykań­
skich metod i idei, Japonia stała się najbardziej dynamicznym na­
rodem na Ziemi. W 1990 roku, jej ekonomia była drugą pod
względem wielkości - rozmiary jej produkcji dorównywały poło­
wie produkcji Stanów Zjednoczonych, chociaż Japonia ma ob­
szar mniejszy niż stan Montana - niezwykle osiągnięcie niezwy­
kłego narodu. A jednak coś stało się z Japonią - ona również
zaczęła wymierać. Przyrost naturalny stanowi dziś połowę przy­
rostu z roku 1950. Przewiduje się, że ludność Japonii osiągnie
wkrótce szczyt - 127 min, lecz w 2050 roku spadnie do 104 min,
gdyż liczba japońskich dzieci będzie niższa o ponad połowę, czy­
li będzie ich mniej niż sto lat temu. Starsi wiekiem będą osiem ra­
zy liczniejsi niż w roku 1950 r. Jej dynamizm wygaśnie a jej rola
w Azji wyraźnie się zmniejszy, gdyż na jednego Japończyka
przypadać będzie piętnastu Chińczyków. Nawet Filipiny, które
w połowie ubiegłego wieku stanowiły jedną czwartą populacji Ja­
ponii, w 2050 roku będą miały populację liczniejszą o 25 min
osób.
Jaka jest przyczyna spadku ilości japońskich dzieci? Więcej niż
połowa japońskich kobiet w wieku do lat trzydziestu jest nieza­
mężna. Są to tzw. „panny- pasożyty” mieszkające wspólnie z ro­
dzicami i budujące swe kariery zawodowe. Wiele z nich porzuciło
Zagrożone gatunki 31

jakąkolwiek ideę posiadania dzieci33. „Zyj dla siebie samej i ciesz


się życiem” - oto ich życiowa dewiza. Japońskie szkoły podsta­
wowe odnotowują obecnie najniższą znaną w historii liczbę
uczniów. Tokio podniosło zasiłek na dzieci, płatny przez 6 lat, do
2 400 dolarów rocznie,. Niektórzy konserwatyści chcą zwiększyć
tę kwotę dziesięciokrotnie.
Jedna z czołowych dziennikarek japońskich, ponad sześćdzie­
sięcioletnia Mitsuko Shimomura powiedziała Peggy Orenstein
z „New York Times”, że Japonia dostaje to, na co zasługuje, nie
gwarantując pełnej równości kobietom: „Nie żałuję spadku uro­
dzeń. Myślę, że to jest dobra rzecz. „Pasożytki” niechcąco stwo­
rzyły interesujący ruch. Politycy muszą teraz błagać kobiety o to,
by rodziły dzieci. Jeśli nie stworzą społeczeństwa, w którym ko­
biety poczują się dobrze posiadając dzieci i pracując, Japonia bę­
dzie zniszczona w przeciągu 50 do 100 lat. Zasiłki na dzieci nie są
w stanie zmienić tego; tylko praktykowanie równości może po­
wstrzymać ten procès34. Te kobiety decydują o losie i przyszłości
narodu japońskiegp.
Azjatyckie imperium Japonii zostało rozbite w 1945 roku, lecz
jednak później wydarzyło się coś jeszcze, co podkopało jej witalność
- jej wolę życia, wzrostu, jej chęć rozszerzania swych wpływów
i podboju zakresie przemysłu, technologii, handlu i finansów. O b­
serwatorzy nazywają to stratą czegoś, co słynny ekonomista J.M.
Keynes określił jako „zwierzęce instynkty”. Lecz jest też być może
inne, prostsze wytłumaczenie: wiek. Pośród 190 narodów świata, ze
średnią życia 41 lat, Japonia ma najstarsze społeczeństwo, ale jako
pierwszy nowożytny naród zalegalizowała aborcję (1948), a jej baby
boom (eksplozja demograficzna- uw. red.) zakończył się na długo
przed końcem baby booms na Zachodzie.
Czy istnieje jakaś paralela pomiędzy zamierającym chrześcijań­
stwem na Zachodzie i tym, że Japonii umarła już wiara żywa

33 P Orenstein, Parasites in Pret-a-Porter, „Sunday New York Times”, Section


6, s. 31.
34 Ibidem.
32 Rozdział I

przed wojna i w czasie wojny ? Kiedy narody tracą poczucie swej


misji, swego rodzaju mandatu, danego im przez niebiosa, wiary,
która sprawiła, iż pojawiły się na świecie jako wyjątkowe narody
i wyjątkowe kultury - czyż nie wtedy właśnie umierają?35 Czy tak
giną cywilizacje? Cóż, na to wygląda.

POPATRZMY RAZ JESZC ZE na prognozy sytuacji demogra­


ficznej w 2050 roku i spróbujmy wyobrazić sobie, jak wówczas
może wyglądać świat. W Afryce żyć będzie 1,5 mld ludzi. Od Ma­
roka do Zatoki Perskiej rozleje się 500 milionowe arabsko-turec-
ko-islamskie morze. W Południowej Azji będzie żyło 700 min
Irańczyków, Afganczyków, Pakistańczyków i mieszkańców Ban­
gladeszu, oraz 1,5 mld Hindusów, 300 min Indonezyjczyków,
a 1,5 mld Chińczyków pokryje Azję. Rosja, ze swą kurczącą się
populacją - zaledwie 114 min - w większości zniknie z Azji. Nie­
omal cała Rosja przemieści się na zachód od Uralu - znajdzie się
z powrotem w Europie. Człowiek Zachodu, który w pierwszej
połowie dwudziestego stulecia zdominował Afrykę i Azję, znik­
nie z Afryki i Azji w połowie X^.I wieku, być może z wyjątkiem
maleńkich enklaw w Południowej Afryce i Izraelu. W Australii,
gdzie przyrost białych jest już teraz poniżej poziomu przetrwa­
nia, ludność pochodzenia europejskiego zacznie zanikać.
Narody Starego Świata stoją wobec straszliwego dylematu:
przy obecnym poziomie przyrostu naturalnego, Europa musi
przed rokiem 2050 sprowadzić 169 min imigrantów, jeśli pragnie
utrzymać na obecnym poziomie swą populację w przedziale wie­
ku od 15 do 64 lat. Lecz jeśli Europa chce zachowania obecnej
proporcji 4,8 osoby pracującej (15-64 lat) na jedna osobę starszą,
to musi sprowadzić 1,4 mld emigrantów z Afryki i Bliskiego
Wschodu. Powiedzmy inaczej: albo Europa podniesie podatki i ra­
dykalnie obniży wysokość emerytur oraz obetnie wydatki na

35 Pogląd Herdera na temat istoty narodów, rozszerzony później i uzupełnio­


ny przez Hegla. Bardzo ważny element m.in. ideologii polskiego mesjanizmu -
przyp. red.
Zagrożone gatunki 33

opiekę zdrowotną dla starszych albo stanie się kontynentem


Trzeciego Świata. Trzeciej możliwości nie ma.
Jeśli współczynnik urodzeń nie podniesie się, liczba europej­
skich dzieci poniżej piętnastego roku życia spadnie w 2050 roku
0 40% - do 87 min, podczas gdy w tym samym czasie liczba osób
starszych wrośnie o 50% - do 169 min. Średnia wieku Europej­
czyków to pięćdziesiąt lat - najwyższa w historii - o dziewięć
więcej niż obecna średnia wieku w Japonii. Francuski demograf
Alfred Sauvy napisał, że Europa zaczyna się stawać kontynentem
starych ludzi, starych domów, starych idei36.

CZY ŚMIERĆ ZA C H O D U JEST N IEU N IK N IO N A ? Czy


też - podobnie jak w przypadku wszystkich poprzednich przepo­
wiedni zapowiadających jego upadek i zgon - kielich ów znów nas
ominie, wystawiając na głupców tych wszystkich, którzy twier­
dzili, że musimy go wypić ? Koniec końców, Malthus się mylił,
Marks się mylił. Demokracja nie zginęła w czasie Wielkiej Depre­
sji jak przepowiadali to komuniści. Chruszczów nas nie „pogrze­
bał”. To my go pogrzebaliśmy. „Na plaży” Neville Chute’a okaza­
ło się równie oderwanej od rzeczywistości, jak „Dr. Strangelove”
1 „Siedem dni maja”. Bomba populacyjna Paula Ehrlicha nigdy nie
eksplodowała - wypaliła się z sykiem. Krach 1979 roku przyniósł
Reagana i czasy dobrego samopoczucia. Raporty Klubu Rzym­
skiego? - a jednak nie zabrakło nam ropy. Świat nie skończył się
z wraz z drugim millennium, co jedni prorokowali, a czego dru­
dzy oczekiwali z nadzieją.
Czy ktoś przewidywał zniknięcie imperium sowieckiego lub
dezintegrację samego ZSRR? Czy jest niemożliwym, aby najlu­
dniejsze dziś kraje - Chiny, Indie i Indonezja - równie skutecznie
rozpadły się na kawałki? Dlaczego prognozowanie śmierci Zacho­
du nie znajduje swego miejsca na tej samej „tylnej półce”, co prze­
powiednie związane z nastaniem zimy nuklearnej czy globalnego

36 33. B. Wattenberg, Counting Change in Euroland,


1999, 28 I, s. A18.
34 Rozdział I

ocieplenia? Odpowiedź: Śmierć Zachodu nie jest przepowiednią


tego, co ma nastąpić w przyszłości; to opis tego, co dzieje się teraz.
Narody państw wysoko rozwiniętych37 umierają. Stoją w obli­
czu śmiertelnego zagrożenia nie dlatego, że coś dzieje się w Trze­
cim Świecie, ale dlatego, że coś nie dzieje się w państwach Pierw­
szego Świata i w każdym z domów. Współczynnik przyrostu
naturalnego Zachodu obniża się z dekady na dekadę. Poza muzuł­
mańską Albanią, żaden europejski naród nie płodzi wystarczającej
liczby dzieci, by w naturalny sposób wymienić istniejącą popula­
cję. Z upływem lat przyrost naturalny nie stabilizuje się, lecz ob­
niża się dalej. W dziesiątkach krajów już teraz starsze osoby wy­
mierają w tempie szybszym niż rodzą się nowe pokolenia, się
rodzą. Nie ma żadnych oznak świadczących o poprawie. Bez­
względna liczba Europejczyków (w sćnsie matematycznym) za­
częła spadać.
Nie jest to więc sprawa proroctw, lecz matematyki. Im głębiej
i dłużej pozostajemy pod wodą, tym trudniej wypłynąć na po­
wierzchnię. Pierwszy Świat musi to zmienić - i to wkrótce,
w przeciwnym razie zostanie zalany przez Trzeci Świat, który dziś
ma pięć razy więcej ludności a w roku 2050 będzie miał dziesię­
ciokrotnie więcej. Zdolność wyjścia z tego nurkowania zmniej­
szają się z każdym rokiem. Nie widać końca żadnych oznak wy­
chodzenia z zapaści demograficznej a wszystkie społeczne
i kulturowe wskaźniki wykazują, że coraz więcej kobiet Zachodu
przyjmuje niechęć do posiadania dzieci za swą naczelną zasadę ży­
ciową. Co więcej, istnieje arytmetyczny pewnik odnośnie nie­
których aspektów demografii. Italia nie może mieć w 2050 roku
więcej osób w wieku umożliwiającym posiadanie dzieci, niż wy­
nosi obecna suma nastolatków, dzieci i noworodków. Żadna gru­
pa o podobnych cechach nie może być dodana, z wyjątkiem imi­
grantów. Jedynie masowy nawrót kobiet Zachodu do idei - którą,
wydaje się, porzuciły - mówiącej, że piękno życia zawiera się
w macierzyństwie, wychowywaniu dzieci i wysyłaniu ich w świat,

37 W oryginale „First World”. Uw. red.


Zagrożone gatunki 35

by kontynuowały istnienie rodziny i narodu, może zapobiec


śmierci Zachodu.
Dlaczego kobiety Zachodu mają mniej dzieci niż ich matki, lub
zgoła nie mają ich wcale? Dlaczego tak wiele z nich zaciągnęło się
na - jak to nazwała Matka Teresa - „wojnę przeciwko dziecku?”38
Kobiety Zachodu od dawna miały dostęp do metod i środków
kontroli urodzeń, ale nie robiły z tego użytku w stopniu takim jak
dzisiaj. Przez trzydzieści lat, amerykańskie kobiety miały łatwy
dostęp do aborcji, jednak w przeciwieństwie do kobiet chińskich,
miały też wolność wyboru stylu życia. Żaden federalny sędzia nie
mógł zmusić kobiety do poddania się aborcji. A jednak kobiety
Zachodu przerywają ciąże na skalę tak masową, że możemy
mówić o zjawisku, którego istotę wyraża termin autogenocide -
samo-ludobójstwo. Samo-ludobójstwo ludzi o europejskich korze­
niach oraz całych ich narodów. Miłość do dzieci jest cechą cywili­
zowanego społeczeństwa - powiedziała Joan Ganz Conney39.
Dlaczego dzieci nie są już dziś tak kochane jak niegdyś? Co spo­
wodowało ten przewrót w sercach i umysłach kobiet i mężczyzn
Zachodu? Czy ten trend da się odwrócić ? Bo jeśli nie, to może­
my zacząć pisać ostatnie rozdziały naszej cywilizacji - testament
Zachodu.

38 Remarks by Mother Teresa o f Calcutta, India, National Prayer Breakfast,


Washington Hilton, Washington, D.C., „Federal News Service” 1994, 3 II.
39 Joan Ganz Cooney: Creator o f „Seasame Street”, „Fort Worth Star Tele­
gram” 2000, 26 IX, s. 1.
Rozdział II

&
Dokąd odeszły
te wszystkie dzieci?
Mała tylko ilość ludzi pozostanie z was, którzyście liczni jak gwiazdy na niebie,
za to, że nie słuchaliście głosu Pana, Boga swego.
Księga Powtórzonego Prawa, 28:62
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu,
Wydawnictwo Pallottinum, Poznań-Warszawa, 1980

Dlaczego Europejczycy przestali mieć dzieci i z taką obojętno­


ścią zaakceptowali ich zniknięcie z naszej ziemi? Czyżby wojen­
ne przeżycia i utrata imperium zabiły w nich wolę życia? Z tego,
co obserwujemy, żaden z tych przypadków nie jest jednak powo­
dem tego stanu rzeczy.
Pierwsza wojna światowa pozostawiła imperialne Niemcy poko­
nane i zdziesiątkowane, z dwoma milionami ofiar i milionami inwa­
lidów. Jednakże populacja Niemców wzrosła tak szybko po 1919 ro­
ku, że Francja, która była jednym ze zwycięzców, była tym faktem
zaniepokojona. Po II Wojnie Światowej ilość urodzeń wzrosła gwał­
townie zarówno pośród pokonanych Japończyków i Niemców jak
i pośród zwycięskich Amerykanów. Jednak analizując dane dotyczą­
ce urodzeń okazuje się, że w połowie lat sześćdziesiątych, w środku
powojennej prosperity, zdarzyło się coś, co zmieniło serca i umysły
zachodnich kobiet i zabiło w nich chęć do życia takiego, jakie było
udziałem ich matek. O ile powód, dla którego zachodnie kobiety
przestały mieć ochotę na rodzenie dzieci pozostaje dyskusyjny, to
sposób, w jaki tego dokonały, nie budzi wątpliwości: dokonały tego
za pomocą antykoncepcji, która zahamowała przyrost naturalny
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 37

społeczeństw Zachodu i aborcji, stanowiącej ostatnią linię obrony


przed niechcianym dzieckiem.

NAJPIERW T R O C H H ISTO R II:


Tylko raz w historii Stanów Zjednoczonych ilość urodzin osią­
gnęła ujemny poziom przyrostu naturalnego. Było to podczas re­
cesji, gdy gospodarka skurczyła się o połowę, jedna czwarta ame­
rykańskich żywicieli rodzin została bez pracy, przy czym wielu
spośród nich skończyło na ulicy. Pesymizm, poczucie beznadziei,
przekonanie, że dobre czasy się skończyły i mogą już nigdy nie
wrócić, najwyraźniej miały wpływ na poziom płodności naszego
narodu. „Cicha generacja” zrodzona w latach trzydziestych, była
tak małą grupą, że jako jedyne pokolenie dwudziestego wieku nie
wydała spośród siebie prezydenta.
Powojenny boom urodzeń rozpoczął się w 1946 roku, osiągnął
szczyt w roku 1957, a wygasł w roku 1964. Jednak, gdy pokolenie
II Wojny Światowej utraciło naturalną możliwość posiadania dzie­
ci, a dzieci z wyżu demograficznego właśnie zaczynały wchodzić
w okres inicjacji seksualnej, została wynaleziona nowa i wygo­
dniejsza metoda zapobiegania ciąży.
Historycy mogą pewnego dnia nazwać ową „pigułkę” samobój­
czą tabletką Zachodu . Pigułka ta po raz pierwszy otrzymała licen­
cję w 1960 roku. Do roku 1963 sześć procent amerykańskich mę­
żatek używało wynalazku doktora Rocka, w roku 1970 już
czterdzieści procent z nich było „na pigułce”1. Gdy katolicy za­
ciekle debatowali nad moralnym aspektem antykoncepcji, a pa­
pież Paweł VI wydał swoją encyklikę Humanae Vitae, uznając
wszelką sztuczną kontrolę urodzin, łącznie z pigułką, za niemo­
ralną dla katolików, nagle pojawił się poważniejszy problem.
Znana osobistość telewizyjna z Arizony, Sherry Finkbine, za­
mężna matka czwórki dzieci, która zażywała talidomid (lek, który
w wielu przypadkach w Europie spowodował deformację płodu)

1 Ben J. Wattenberg, The real A m erica Garden city, N.Y, Doubleday & Com­
pany 1974, s. 158. /
38 Rozdział II

dowiedziała się, że jest w ciąży. Sherry Finkbine obawiając się, że


może urodzić zdeformowane dziecko, zwierzyła się przyjacio­
łom, że chciałaby dokonać aborcji. Gdy wieść o tym wydostała się
na zewnątrz, Sherry Finkbine stała się obiektem pogróżek z jed­
nej strony, z drugiej zaś kierowano do niej oferty adopcji tego
dziecka, jeśli tylko zechce donosić ciążę. Ponieważ aborcja była
wciąż nielegalna, rozpoczęła się w związku z tą sprawą płomienna
narodowa debata. Sherry Finkbine również zabrała głos w tej dys­
kusji: poleciała do Szwecji i tam dokonała aborcji.
Do 1966 r. „sprawa Finkbine” stała się już „opowieścią z daw­
nych czasów”, gdyż rocznie dokonywano już 6000 aborcji. Do
1970 r. liczba ta wzrosła do 200.000, gdyż gubernatorowie Rocke­
feller (Nowy Jork) i Reagan (Kalifornia) podpisali najbardziej li­
beralne prawa aborcyjne Ameryki2. Do roku 1973 liczba aborcji
wzrosła już do 600.000 przypadków3. W tym też roku Sąd Naj­
wyższy, przy czynnym udziale trzech spośród czterech sędziów
nominowanych przez Nixona, wydał decyzję, że prawo kobiety
do aborcji jest gwarantowane Konstytucją. W ciągu dziesięciole­
cia liczba aborcji wzrosła już do 1,5 miliona rocznie, a aborcja sta­
ła się najczęściej wykonywanym zabiegiem chirurgicznym
w Ameryce (wcześniej pierwsze miejsce zajmowało usunięcie
migdałków). Od momentu decyzji Sędziego Blackmuna4, w Sta­
nach Zjednoczonych dokonano 40 milionów aborcji. Trzydzieści
procent wszystkich ciąż kończy się dzisiaj na stole operacyjnym
w klinice aborcyjnej.
W roku 2000, Departament ds. Żywności i Leków (Food and
Drug Administration) zgodził się na stosowanie podczas pierw­
szych siedmiu tygodni ciąży środka RU-486, specyfiku wczesno-
poronnego samodzielnego stosowania. Ponieważ żadna z amery­
kańskich firm nie chciała być powiązana z RU-486, produkcję
rozpoczęła firma chińska. Cynicy mogliby określić rolę Chin
2 Ibid., s.159.
3 Ibid.
4 Decyzja Sądu Najwyższego z 22.01.1973r. legalizująca aborcję (tzw. sprawa
„Roe v. Wadę”. Przyp. tłum.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 39

w produkcji RU-486 dla Ameryki, jako chińską asystę przy akcie


samobójstwa Ameryki, jedynego narodu blokującego Pekinowi
drogę do hegemonii na terenie Azji i drogę do statusu światowe­
go supermocarstwa.

SPRAWA R O E V WADĘ stworzyła kobietom konstytucyjny


parasol ochronny gwarantujący im prawo do aborcji. Jednak de­
cyzja Sadu Najwyższego sama w sobie nie wyjaśnia ogromnej
zmiany w nastawieniu amerykańskich i zachodnioeuropejskich
kobiet. Co sprawiło, że stały się one wrogo nastawione wobec cią­
ży i macierzyństwa, i że chciały dokonywać aborcji - czynu, który
ich dziadkowie uznaliby za potworną obrazę Boga i człowieka?
Jeszcze w latach 50-tych aborcja była nie tylko przestępstwem, ale
także czynem godnym potępienia. Nie było też żadnych żądań ze
strony społeczeństwa w sprawie jej legalizacji. Jednak piętnaście
lat później decyzja Sadu Najwyższego uznająca aborcję za kon­
stytucyjne prawo została okrzyknięta kamieniem milowym po­
stępu społecznego. W poglądach dziesiątków milionów Amery­
kanów dokonała się rewolucyjna transformacja. Co było jej
przyczyną? Czy lata sześćdziesiąte wbiły pomiędzy nas moralny
klin czy też po prostu odsłoniły istniejące już wcześniej moralne
pęknięcie, którego nie dostrzegliśmy ? Wierzę, że prawdziwą jest
pierwsza hipoteza. W owej dekadzie ubiegłego stulecia wielki od­
setek młodych Amerykanów został „nawrócony5’ na nowy spo­
sób życia, myślenia i wierzenia.
Od 1945 roku do 1965 Ameryka przeszła przez to, co Amery­
kanie nazywają „złotym wiekiem małżeństwa5’5. Wtedy to właśnie
średni wiek ludzi po raz pierwszy zawierających związki małżeń­
skie rekordowo niski poziom zarówno dla kobiet jak i mężczyzn,
a proporcja dorosłych, którzy byli w związku małżeńskim osią­
gnęła astronomiczny poziom 95-ciu procent. Ameryka Eisenho­
wera i Johna F. Kennedyego była pełnym energii, dynamicznym

5 Czyli najlepszym wiekiem, w którym zawierać się powinno związki mał­


żeńskie, tzn. 18-24 lata. Przyp. red.
40 Rozdział II

społeczeństwem. Ale, jak pisze Allan Carlton, prezes Centrum


Rodziny, Religii i Społeczeństwa im. Howarda (The Howard
Center for Family, Religion, and Society):
Wszystkie wskaźniki dobrej kondycji rodziny w krajach zachodnich
gwałtownie spadły podczas krótkiego okresu 1963-1965. Płodność pozosta­
ła na niskim poziomie i spadła nawet poniżej poziomu zerowego, rozpoczął
się masowy odwrót od małżeństwa, a zachodnie społeczeństwa zdawały się
zatracać wiarę w sens odziedziczonego po przodkach porządku rodzinnego6.

Holenderski specjalista od demografii, Dirk van de Kaa, przy­


pisuje ów fenomen czterem typom transformacji:
A) Zamiana tradycyjnego modelu małżeństwa na partnerskie
„zamieszkiwanie razem”.
B) Zamiana modelu „rodzice z dzieckiem-królem” (dziecko
najważniejsze w rodzinie) na model „królów-rodziców z jednym
dzieckiem” (stanowiącym „dodatek” do rodziny).
C) Przeskok od zapobiegania ciąży dla dobra młodszego po­
tomstwa, do antykoncepcji umożliwiającej samospelnienie rodzi­
ców.
D) Przeskok od jednolitego modelu rodziny do pluralistycz­
nego modelu rodzin i gospodarstw domowych, łącznie z rodzina­
mi z jednym tylko rodzicem7.
Skoro spadek wskaźnika urodzin rozpoczął się w połowie lat
sześćdziesiątych, tam właśnie należy szukać przyczyn owego
przesunięcia tektonicznego, które spowodowało niechęć amery­
kańskich i europejskich kobiet do rodzenia dzieci. Jakie idee doj­
rzały w poglądach dzieci z powojennego wyżu demograficznego?
Jakie idee przekazano im w szkołach?

D Z IE C I Z P O W O JE N N E G O W YŻU D E M O G R A FIC Z ­
N E G O przybyły na uniwersyteckie campusy jesienią 1964 ro-

6 Allan Carlson, „The Natural Family Faces a New World Order: The Case
of Population,” The Family in America, The Howard Center for Family, Reli­
gion, and Society, October 1999, s. 4.
7 Ibid., s. 5.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 41

ku. Były one pierwszym amerykańskim pokoleniem obdarzo­


nym możliwością wyboru własnej drogi życiowej. W latach 30-
tych studia wyższe były przywilejem, na który stać było jedy­
nie nielicznych. Decyzje rodzinne były determinowane stanem
majątkowym. Jeśli żywiciel rodziny tracił pracę, synowie i cór­
ki mogły zapomnieć o wyższych studiach; musieli porzucić
szkołę i szukać pracy. Dziesiątki milionów Amerykanów mie­
szkało w małych rolniczych miasteczkach Ameryki, gdzie rece­
sja uderzyła w farmy na długo przed krachem na Wall Street
w 1929 roku. Po Pearl Harbor, wojna i gospodarka wojenna
sprawiły, że postawiono na samodzielne decyzje młodych Ame­
rykanów. „Ciche pokolenie” z lat pięćdziesiątych dorastało
z rodzicami, nauczycielami i duchownymi, które to osoby
wciąż były dla niego autorytetami. Dopiero w roku 1957 profe­
sor Galbraith odkrył, że wszyscy żyjemy już w „społeczeństwie
dobrobytu”.
Rodzice, którzy przeżyli lata wielkiej recesji i następnie wojny,
stanowczo oświadczali: moje dziecko nie będzie miało tak ciężkie­
go życia jak ja. Tak więc dzieci z powojennego wyżu demograficz­
nego były wychowywane inaczej, spędzając prawie tyle samo cza­
su przed telewizorami ile spędzały go w szkołach. Do połowy lat
50-tych rodzice mieli już poważnego rywala w przyciąganiu uwa­
gi ich dzieci, a dzieci miały rozrywkowego i mądrego sprzymie­
rzeńca oraz uprzywilejowane sanktuarium, w którym mogłyby się
schronić w starej jak świat walce przeciwko rodzicom. Przekaz
pochodzący z telewizji, zwłaszcza z reklam, był źródłem stałego
zadowolenia.
W roku 1964, roku Mario Savio8 i Ruchu Na Rzecz Wolności
Słowa (Free Speech Movement) na Uniwersytecie Berkeley gdy
pierwsza fala dzieci (nie znających trudów wojny) z powojenne­
go wyżu demograficznego dotarła na uczelniane kampusy, sytua­
cja dojrzała do wybuchu. I chociaż winą za studenckie zamieszki

8 Organizator ogólnonarodoweg
o rewolucyjnego ruchu studenckiego.
Przyp. tłum
42 Rozdział II

i bunty obarczano Johnsona 9, Nixona 10, Agnew11 oraz wojnę


wietnamską, to było to kiepskie wytłumaczenie, gdyż podobne
zamieszki miały miejsce nie tylko w Ameryce. Wybuchały w całej
Europie, a nawet w Japonii. W czasie, gdy w 1968 roku zamieszki
(Days o f Ragę) podzieliły partię Demokratów na ulicach Chicago,
czescy studenci, którzy wywołali Praską Wiosnę stanęli naprze­
ciwko rosyjskich czołgów, meksykańscy studenci byli zabijani na
ulicach stolicy, a francuscy studenci o mały włos nie przejęli wła­
dzy nad Paryżem prezydenta de Gaulle.
Lecz elementem wspólnym, łączącym dzieci amerykańskiego
powojennego wyżu demograficznego z ich rówieśnikami za gra­
nicą nie była wojna w Wietnamie, lecz ich liczba, rosnąca zamoż­
ność, wolność i bezpieczeń-stwo oraz rozdmuchiwany przez tele­
wizję przykład ich rówieśników z całego świata. Wszyscy oni
mieli dzieciństwie tę samą niańkę - telewizję; opiekunkę bardziej
rozrywkową i zabawną, niż ich rodzice. Jej nieustający przekaz
reklamowy pozostawał niezmienny: „Dzieciaki! Musicie to mieć
- i to zaraz!” (Kids! You need this - now!).

W SYTU A CJI gdy miliony młodych kobiet „uwolniono” od


rodziców, nauczycieli i kaznodziejów, gdy młodzież wreszcie
posiadała pieniądze do przepuszczenia i gdy walił się w gruzy
autorytet wykładowców i dziekanów, przez campusy przetoczy­
ły się rewolucje: ruchy antywojenne (skandujące „Hey Hey
LBJ/ how many kids you kill today” 12 i „Ho, Ho, Ho Chi
Minh/The N LF is going to win” 13 ), rewolucja narkotykowa
(„turn on, tune in and drop out”14 ) i rewolucja seksualna („ma-

9 Wiceprezydent USA Lyndon B. Johnson, który przejął prezydenturę po


zabójstwie Johna F. Kennedyego. Przyp. tłum
10 Ur. 1923, zm. 22.04 1994. W latach 1969-1974 prezydent USA.Przyp.red.
11 Spiro Agnew - wiceprezydent USA w latach 1969-1973. Przyp. tłum.
12 „Hej Hej, Lyndonie B. Johnson /ile dzieciaków dziś zabiłeś”. Przyp. red
13 Ho, Ho, Ho Chi Minh/Front Wyzwolenia Narodowego zwycięży”.
Przyp. red.
14 „Podłącz się, nastrój się i odjedź” - przyp. tłum.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 43

ke love, not war” 15). Potem pojawiły się ruchy kobiece, wzoro­
wane na ruchach obrońców praw obywatelskich; zdobywały one
zwolenniczki, „nawracały” nawet kobiety w Środkowej Amery­
ce. Tak jak czarni żądali kiedyś zrównania swoich praw z prawa­
mi białych, tak teraz kobiety domagały się tych samych praw, co
mężczyźni. Nie zadawalało ich nic, co nie dawałoby im pełnej
równości. Argumentowały: Jeśli chłopcom wyszumieć się w ba­
rach dla mężczyzn i korzystać z „numerków na jedną noc ”, dlacze­
go my nie miałybyśmy robić tego samego} Ale natura tak stworzy­
ła płeć, że konsekwencje stosunków pozamałżeńskich są
nierówne dla kobiet i mężczyzn, bo to kobiety zachodzą w cią­
żę; musiano więc znaleźć rozwiązanie. Magia rynku zrobiła re­
sztę. Jeśli zapomniałaś zażyć pigułkę, albo nie zadziałały środki
antykoncepcyjne, nie zawiedzie lokalny ginekolog.
Stare sankcje przeciwko stosunkom pozamałżeńskim upadły.
Sankcje naturalne - niechciana ciąża lub strach przed chorobą we­
neryczną znalazły rozwiązanie w pigułce, w powszechnie dostęp­
nej aborcji i nowych cudownych farmaceutykach. Nie było już
potrzeby ślubów z konieczności. Jedna wyprawa do Centrum Praw
Reprodukcyjnych załatwiała sprawę. Strach przed napiętnowa­
niem społecznym lub utratą reputacji został zniesiony przez kul­
turę popularną, która świętowała rewolucję seksualną i przykla­
skiwała „wyzwolonym” dziewczętom, które w latach 40-tych
i 50-tych w przypadku niechcianej ciąży były nazywane dużo
mniej atrakcyjnymi epitetami. Sankcje moralne - poczucie wsty­
du i grzechu, pogwałcenie praw boskich, czy ryzyko dla nieśmier­
telnej duszy - zastały złagodzone przez nowomodnych księży
i pastorów - showmanów typu „Are - You - Running - With - Me
- Jesus,16 zdobywających ogromną popularność stwierdzeniami,
że Bóg (On lub Ona) nie jest typem „osądzającego” Boga, a pie­
kło to tylko metafora.
15 „Rób miłość a nie wojnę”. Przyp. tłum. „Make love” oznacza też „upra­
wiaj seks” - przyp. red.
16 „Postępowi” duchowni, głoszący hasła typu: „Cokolwiek byś nie zrobił,
Jezus i tak cię kocha”. Przyp. red.
44 Rozdział II

Jakby nie i tego było mało, upadły stare sankcje, powstał nowy
sposób orzekania o tym, co jest moralne, aby usprawiedliwić a na­
wet uświęcić „postępowanie według własnych zasad”. W nowym
kodeksie moralność nie była już determinowana przez sferę seksu­
alności, przez to, kto z kim spał albo kto czym się zaciągnął - bo by­
ła to przecież tylko trywialna kwestia osobistych upodobań. Zwra­
cano raczej uwagę na to, kto poszedł na Południe walczyć o prawa
obywatelskie, kto protestował przeciwko apartheidowi lub kto de­
monstrował przeciwko brudnej, niemoralnej wojnie w Wietnamie.
Jak to często zdarzało się w historii, nowy kodeks moralny został
stworzony na potrzeby stylu życia, który przyjął się już wcześniej.
Wyżywający się w seksie, narkotykach, zamieszkach i rock and rol-
l5u, młodzi jakobini mieli wsparcie swojego pobłażliwego i hołubią­
cego ich starszego pokolenia: wszak to ono okrzyknęło ich najlep­
szym pokoleniem , jakie kiedykolwiek stworzyliśmy. Czyż nie tak
zawsze było z rewolucjami? Rozkoszą było być żywym o świcie /Ale
być młodym, niebiańsko!17 bełkotał wielki Wordsworth18, uczestnik
wcześniejszej rewolucji, która raczej nie udała się najlepiej.

W LATACH 60-TYCH przez campusy uniwersyteckie przeta­


czały się zarówno studenckie rebelie jak i rewolucja kulturowa.
Gdy tamtejsi gniewni buntownicy skończyli studia, dostali pracę,
pożenili się - przestali być gniewni, zajęli swoje miejsce w kraju
swych rodziców i zaczęli głosować na Ronalda Reagana, lecz - i tu
przychodzi nam na myśl nasz obecny prezydent - zajęło to nie­
którym więcej czasu niż innym. Buntownicy lat 60-tych nie byli
jednak rewolucjonistami. Nowi wyznawcy rewolucji przybywali
na uczelnie myśląc i wierząc w jedno, a opuszczali je, wierząc w co
innego i myśląc w zupełnie odmienny sposób; ten nowy sposób
myślenia odmienił całe ich życie. Hillary Rodham19, dziewczyna
17 Fragment wiersza Wordswortha „The Prelude” (Bliss was it in that dawn to
be alive / But to be young, very heaven!)
18 William Wordsworth (1770-1850) angielski poeta, prekursor romantyzmu
w literaturze brytyjskiej, aktywny uczestnik wczesnej fazy Rewolucji Francuskiej.
19 Hillary Rodham Clinton - późniejsza żona prezydenta Billa Clintona.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 45

z Goldwater, która przybyła do Wellesley w 1965 roku a wyjecha­


ła w roku 1969 jako społeczny radykał, z nowymi wartościami,
nowym kodeksem moralnym i z żelaznym postanowieniem zmie­
nienia skorumpowanego społeczeństwa, w którym została wy­
chowana, jest równie dobrym przykładem rewolucjonisty jak
Bush przykładem buntownika.
Jednak rewolucja kulturowa, która przetoczyła się przez ame­
rykańskie campusy była prawdziwą rewolucją. W ostatnim trzy­
dziestoleciu X X wieku miliony ludzi odrzuciły judeo-chrześcijań-
ski porządek moralny, tak nienawistny rewolucjonistom. Wrogość
rewolucji wobec Ameryki „Ozziego i Harriet”20 została zaadop­
towana przez nasze elity kulturalne a dzięki ich dominującemu
wpływowi na nasze opinie oraz instytucje kształtujące hierarchię
wartości - film, telewizję, teatr, czasopisma i muzykę - ci kazno­
dzieje rewolucji rozgłosili swą „ewangelię” na całym świecie i po­
zyskali miliony wyznawców.
Obecnie mamy więc dwie Ameryki: Matka Angelica21 i nie­
dzielne kazanie22 konkurują z serialami Ally McBeal i Seks w wiel­
kim mieście a dominująca kultura w dzień i w nocy wyszydza sta­
rą ideę, że dobre życie dla kobiety oznacza męża i gromadkę
dzieci. Poza tym istnieją obecnie inne, potężne, zjednoczone
w swym wysiłku siły, które również na zawsze odciągają amery­
kańskie kobiety od oddziałów położniczych,
(A) Nowa Gospodarka 23. W gospodarce opartej na rolnictwie,
miejscem pracy był dom; tu mąż i żona razem żyli i pracowali.
W gospodarce przemysłowej, mężczyzna wychodził z domu, że-
20 Popularne słuchowisko radiowe w latach 1944 -1952.
21 Założycielka katolickiej telewizji EW TN (Eternal World Television N e­
twork), największej na świecie kablowej telewizji katolickiej.
22 W USA istnieje wiele stacji nadających nabożeństwa niedzielne z różnych
Kościołów. Ogromną popularnością cieszą się także przeróżni „teleewangeliści”.
Przyp. red.
23 Pojęcie New Economy (Nowa Gospodarka) oznacza efekt strukturalnych
zmian, jakie zaszły w działalności gospodarczej na skutek wdrażania na skalę
masową nowoczesnych technologii z zakresu komunikacji i przetwarzania da­
nych. Przyp. tłum.
46 Rozdział II

by pracować w fabryce, a żona zostawała w domu zajmując się


dziećmi. Gospodarka oparta na rolnictwie dawała nam liczną, roz­
gałęzioną rodzinę, gospodarka przemysłowa - rodzinę elemen­
tarną. Ale w gospodarce postindustrialnej mąż i żona, oboje pra­
cując w biurach, pozostawiają w domu swe dzieci bez opieki, jeśli
w ogóle mają dzieci. Jak pisze profesor politologii James Kurth
z uniwersytetu Swarthmore:
Największym ruchem migracyjnym drugiej połowy dziewiętnastego wie­
ku była migracja mężczyzn, przemieszczających się z farm do fabryk... Zaś
największym ruchem migracyjnym drugiej połowy dwudziestego wieku była
migracja kobiet z domu do biura... [Ten] ruch oddziela rodziców od ich
dzieci równocześnie umożliwiając żonom oddzielenie się od mężów. Roz­
dzielając rodzinę elementarną przyczynia się do zastąpienia rodziny elemen­
tarnym brakiem rodziny24.

Skoro typowo męskie zajęcia w przemyśle, górnictwie, rolnic­


twie czy rybołówstwie nie są już potrzebne, lub te gałęzie gospo­
darki zostały przerzucone za granicę, umiejętności i talenty kobiet
stały się teraz jeszcze bardziej pożądane. Zaistniały też dla nich no­
we możliwości pracy w instytucjach rządowych czy szkolnictwie,
oraz zawodach otwartych dziś dla kobiet, a w których ich matki
i babki nigdy nie mogłyby pracować. Dziś małe i duże firmy oferu­
ją specjalne pakiety wynagrodzeń i świadczeń by, przywabić zdolne
kobiety, wyciągnąć je z domów i trzymać z dala od oddziałów po­
łożniczych, gdzie „firma nie ma z nich żadnego pożytku”.
To działa. Amerykańskie kobiety całymi milionami opuściły
domy i udały się do biur, by współpracować i współzawodniczyć
z mężczyznami. Miliony kobiet, absolwentek uniwersytetów,
odłożyły małżeństwo. Niektóre odłożyły je na zawsze. „Możesz
mieć wszystko!” słyszą współczesne kobiety - „możesz mieć
dziecko i karierę”. Współczesne kobiety otrzymały wszystko:
niańki, korzyści płynące z otwartych granic, równą płacę za rów­
ną pracę, urlopy macierzyńskie, przedszkola, zrozumienie dla ich

24 James Kurth, »The American Way o f Victory/' National Interest, Summer


2000, p. 5.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 47

aspiracji ze strony rządu i przedsiębiorstwa - tak wiec ten slogan


nie jest zwykłym reklamowym kłamstwem. Jedyne, czego nie
możesz mieć jednocześnie to gromadka dzieci w domu i dotrzy­
mywanie kroku w biurowym współzawodnictwie.
Zmuszone dokonać wyboru, kobiety wybierają karierę, lub ka­
rierę i ewentualnie posiadanie jednego dziecka. Gospodarka świa­
towa (globalizm - uw.red.) współpracuje ręka w rękę z Nową G o­
spodarką , przenosząc produkcję z krajów zachodnich, gdzie płace
są wysokie, do tanich, dopiero co wkraczających na drogę indu­
strializacji krajów Azji i Ameryki Łacińskiej.
Przeprowadziwszy się z typowo robotniczych dzielnic do
dzielnic zamieszkałych przez klasę średnią, żony muszą praco­
wać, by dorównać sąsiadom z naprzeciwka. A więc posiadanie
dzieci odsuwa się na później, czasami zupełnie z nich rezygnując.
W roku 1950 88 procent kobiet z dziećmi poniżej 6 lat zostawało
w domu, posiadając przy tym więcej niż jedno dziecko. Dzisiaj, 64
procent Amerykanek mających dzieci w wieku poniżej 6 lat pra­
cuje zawodowo2526.
Ja k zatrzymasz ich na farmie po tym jak widzieli Paryż? - mówiło
się o żołnierzach I Wojny Światowej, którzy wyjechali do Europy.
Ja k je zaciągniesz z powrotem na przedmieścia, po tym jak widziały
Waszyngton? - można by zapytać mając na myśli zdolne prawniczki,
dziennikarki, specjalistki odpuhlic relation czy asystentki polityków,
którym spodobała się wielka zabawa w ekscytującym mieście. Piszą­
ca dla „Spektator” Eleanor Mills jest autentycznym głosem swojego
pokolenia: Faktem jest, że dziewczęta podobne do mnie, zdrowe, rześ­
kie , dwudziesto - dwudziestokilkuletnie, pochodzące z klasy średniej -
nie rodzą dzieci2(> . Dlaczego nie? Ponieważ - jak pisze - Niestety,
moje rówieśniczki zainteresowane są jedynie wyglądem ipieniędzmi27\
Cytuje też jedną z wielu owych bezdzietnych rówieśniczek:

25 Theodore Caplow, Louis Hicks, and Ben J. Wattcnberg, The First Measu­
red Century (Washington, D.C.: AEI Press, 2001), s..38.
26 Eleanor Mills, »Too Busy to Have a B a b y Spectator, September 16, 2000
27 Ibid.
48 Rozdział II

Gdybym miała dziecko - mówi z namysłem Jane, szefowa ds. reklamy -


nie byłabym w stanie zrobić połowy rzeczy, które teraz robię bez trudu.
W każdą sobotę o 10:30 rano, gdy jeszcze leżymy w łóżku, mój mąż i ja pa­
trzymy na siebie i mówimy ‘Dzięki Bogu, że nie wstawaliśmy o 5 rano do
brzdąca/ Tak świetnie spędzamy czas tylko we dwoje; kto wie czy tak by by­
ło, gdybyśmy wprowadzili do tego układu dodatkową osobę?28

Bogaci są inni niż ty i ja, powiedział F. Scott Fitzgerald. Na co


Hemingway odpowiedział, Tak, mają więcej pieniędzy. Ale bogaci
mają mniej dzieci. Należałoby tu użyć tzw. brzytwy Ockhama29,
która wedle średniowiecznej sentencji mówi: najprostsze wyjaśnie­
nie jest zazwyczaj najlepsze. Podobnie ma się rzecz z wyjaśnieniem
dla spadającej liczby urodzin na Zachodzie. W miarę jak niezamoż­
ni Amerykanie wkraczają do klasy średniej, klasa średnia staje się
zamożna a zamożni stają się bogaci, każdy przystosowuje się do sty­
lu życia klasy, do której właśnie wszedł. Wszyscy zaczynają po­
mniejszać swoje rodziny - zaczynają posiadać mniej dzieci. A oto
wniosek: im bogatszy staje się naród, tym mniej ma dzieci, a co za
tym idzie, tym szybciej zaczyna też wymierać. Organizacje tworzo­
ne w celu zapewniania swoim członkom maksimum przyjemności,
wolności i szczęścia, tym samym przybliżają datę swojego pogrze­
bu. Przeznaczenie może wynagrodzić Chińczykom, wyznawcom
islamu czy Latynosom trudy i ubóstwo tego wieku, zapewniając im
dominację na ziemi w przyszłym stuleciu. Czyż wyższy autorytet
nie powiedział „Błogosławieni cisi... albowiem oni posiądą ziemię ”?
(B) Koniec „płacy rodzinnej”30. W latach 30-tych dziewiętna­
stego wieku, w przededniu rewolucji przemysłowej w Ameryce,
Filadelfijski Związek Zawodowy ostrzegał swych członków przed
ukrytym „żarłocznym kapitałem”:

28 Ibid.
29 William Ockham (1300-1349) - średniowieczny franciszkański filozof,
który wprowadził do teologii zasadę (znaną pod terminem brzytwy Ockhama),
że nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę (Bytów nie mnożyć, fikcji nie two­
rzyć’ tłumaczyć fakty jak najprościej) .Przyp. tłum.
30 Koncepcja wypłacania większego wynagrodzenia pracownikom posiadają­
cym rodziny na utrzymaniu. Przyp. tłum.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 49

Opierajcie się [zatrudnianiu naszych kobiet] całym swym umysłem i całą


siłą, gdyż doprowadzi to nas do ruiny. Musimy dołożyć wszelkich starań, aby
uzyskać wystarczające wynagrodzenie za naszą pracę, tak, byśmy byli w sta­
nie zatrzymać żony, córki i siostry naszych mężczyzn w domu... Żarłoczny
kapitał żmusi każdego mężczyznę, kobietę i dziecko do harówki; ale użyjmy
naszych rodzin żeby przeciwstawić się jego zamierzeniom31.

W roku 1848, gdy Karol Marks stworzył swój „Manifest ko­


munistyczny”, w wydawnictwie związkowym „Ten Hour Advo­
cate” możemy przeczytać: „Mamy nadzieję, że bliski jest dzień,
gdy mężowie będą w stanie zapewnić utrzymanie swym żonom
i rodzinom bez narażania [żony] na harówkę w przędzalni” 32 .
Ta wizja amerykańskiej wolnej pracy stała w opozycji do poglą­
du głoszonego przez Marksa i jego patrona-współpracownika,
Fryderyka Engelsa, który w „Pochodzeniu rodziny, własności
prywatnej, i państwa pisał: „Pierwszym warunkiem wyzwolenia
żony jest wprowadzenie całej płci żeńskiej do publicznego prze­
mysłu a (...) to z kolei wymaga obalenia monogamicznej rodziny
jako ekonomicznej jednostki społeczeństwa”33. Czyż nie jest to
znaczący zbieg okoliczności, że sposób widzenia przez globali-
styczny kapitalizm roli i statusu kobiet - jako jednostek produk­
cyjnych, wyzwolonych od swych mężów, od domu i rodziny - tak
precyzyjnie wpasowuje się w poglądy ojców globalistycznego ko­
munizmu?
Jak pisze Allan Carlson, który wydaje także „Rodzinę w Ame­
ryce” („The Family in America”) 34, nie tak dawno temu istniał
w Ameryce consensus, ustalający, że pracodawcy winni płacić oj­
com „dodatek rodzinny”, co pozwalałoby na zapewnienie god­
nych warunków utrzymanie dla ich żon i dzieci, tak, by żony nie
31 Allan Carlson, „The Changing Face of the American Family,” The Family in
America, The Howard Center for Family, Religion, and Society, January 2001, p. 2.
32 Ibid.
33 Friedrich Engels, The Origin o f the Family, Private Property, and the State
(New York: International Publishers, Inc., 1972), s. 137.
34 Warto zwrócić uwagę na tego autora szeregu naprawdę wartościowych
książek i esejów na temat współczesnej rodziny. Jego eseje dostępne są w Inter­
necie po wpisaniu nazwiska i imienia. Przyp. red.
50 Rozdział II

były zmuszone opuszczać dom i podejmować pracę zarobkową35.


Było to uznawane za jedną z charakterystycznych cech dobrego
społeczeństwa. Idea ta została uświęcona poprzez umieszczenie
jej w encyklice „Rerum Novarum” papieża Leona X III z 1891.
W książkach takich jak „A Living Wage”, katolicki krytyk spo­
łeczny, o. John Ryan, walczył o wprowadzenie tej idei w życie,
podkreślając potrzebę „umoralnienia” umowy o pracę w części
dotyczącej wynagrodzenia, tak, aby chroniła ona ognisko domo­
we. Pisał: „Państwo ma zarówno prawo jak i obowiązek zmusić
wszystkich pracodawców do wypłaty Wynagrodzenia wystarcza­
jącego na utrzymanie” 36. Pomysł ten zyskał szerokie poparcie.
Carlson zauważa, że „różnica w wynagrodzeniu” pomiędzy męż­
czyznami i kobietami faktycznie się zwiększyła po II Wojnie
Światowej. W 1939 roku kobiety zarabiały 59,3% w porównaniu
z płacami mężczyzn; do roku 1966 stosunek ten spadł do
53,6% 37. W latach 40-tych i 50-tych, stosując się do wymogów
kulturoych i kierując się dobrymi intencjami, oddzielano miejsca
pracy kobiet i mężczyzn. W gazetach ogłoszenia w rodzaju męż­
czyźni oszukiwani do pracy były publikowane w osobnych rubry­
kach, innych niż te, w których publikowano kobiety poszukiwane
do pracy . Bardzo rzadko można było znaleźć kobietę pracującą
poza zawodami takimi jak urzędniczka-maszynistka, sekretarka,
pielęgniarka, nauczycielka, czy sprzedawczyni. Carlson pisze:
Dla obserwatora z 2000 roku, najbardziej zadziwiającą rzeczą dotyczącą
tego systemu było to, że był on zarówno rozumiany przez przeciętnego
człowieka jak również powszechnie popierany. W badaniu opinii publicznej,
znakomita większość Amerykanów (ponad 85%) - kobiet i mężczyzn -
zgodna była co do tego, że ojcowie zasługują na takie wynagrodzenie, które
wystarczyłoby na utrzymanie żon i dzieci w domu, i że praca matek w takim
systemie miałaby charakter pracy dodatkowej bądź uzupełniającej. Było to
postrzegane jako zwykła sprawiedliwość38.

35 A. Carlson, „The Changing Face of the American Family,” s. 2.


36 Ibid.
37 ibid., s.3
38 Ibid.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 51

System ten rozpadł się w latach 60-tych, gdy feministkom uda­


ło się dodać kategorię „płeć55 do listy zakazanych praktyk dyskry­
minacyjnych^ dokonały tego poprzez rozciągnięcie Ustawy
0 Prawach Obywatelskich (Civil Rights Act) z 1964 roku, stwo­
rzonej pierwotnie po to, by zabezpieczyć prawa Afro-Ameryka-
nów. W wyniku tego nowoutworzona Komisja ds. Równego Za­
trudnienia (Equal Employments Opportunity Commission
EEO C ) wytoczyła swą ciężką artylerię przeciwko wynagrodze­
niom rodzinnym. Ogłoszenia typu Poszukiwany mężczyzna zo­
stały uznane za dyskryminujące i w konsekwencji zakazane. Rów­
ność płci zastąpiła umowę moralną . I tak prawa jednostki
wysunęły się przed potrzeby rodziny. Wynagrodzenia kobiet
wzrosły i w miarę obejmowania przez nie stanowisk dotychczas
zajmowanych głównie przez mężczyzn, takich jak medycyna,
prawo, media, szkolnictwo wyższe, wyższe urzędy państwowe
1 biznes - rodziny zaczęły się rozpadać.
Dr Carlson zauważa, że pomiędzy rokiem 1973 i 1996, „średnia
płaca realna mężczyzn powyżej piętnastego roku życia, pracują­
cych w pełnym wymiarze godzin, zmniejszyła się o 24%,
z 37.200$ do 30.000$ rocznie39. Maszerując pod feministycznymi
sztandarami, na których wypisano hasła o równej płacy za równą
pracę oraz równej płacy za porównywalną pracę - kobiety wkro­
czyły na drogę bezpośredniej konkurencji z mężczyznami. Milio­
ny z nich osiągnęły sukces, spychając mężczyzn łokciami na bocz­
ny tor poprzez lepsze od nich osiągnięcia. Ich płace stale rosły,
podczas gdy wynagrodzenie żonatych mężczyzn osiągnęło stagna­
cję lub wręcz zmniejszyło się. Pod wpływem presji, żonaci męż­
czyźni poddawali się naleganiom swych żon chcących „powrócić
do pracy55. Młodzi mężczyźni spostrzegli, że mając osiemnaście
czy dwadzieścia kilka lat ich wynagrodzenie nie wystarcza, aby za­
łożyć rodzinę, nawet, jeśli taką mieli nadzieję i o tym marzyli. Po­
zbawieni obowiązków ojcowskich i nie posiadając rodziny, wielu
z tych mężczyzn brnęło w kłopoty - trafiając nawet do więzienia.

39 Ibid., s. 4.
52 Rozdział II

Wtedy też młode Amerykanki spostrzegły, że mogą uzyskać


samodzielność i niezależność. Nie potrzebowały już wychodzić
za mąż, a z pewnością nie tak wcześnie. Coraz więcej z nich
w ogóle rezygnowało z zamążpójścia. W 1970 roku tylko 36% ko­
biet w wieku od dwudziestu do dwudziestu czterech lat pozosta­
wało w stanie wolnym. Do 1995 już 68% kobiet było pannami.
Wśród kobiet od dwudziestu pięciu do dwudziestu dziewięciu lat
ilość kobiet niezamężnych wzrosła gwałtownie z 10 do 35% 40.
Tak więc młoda rodzina z gromadką dzieci jest obecnie zagro­
żonym gatunkiem. Jedynie bogaci młodzi ludzie mogliby być
ostoją zagrożonego gatunku, mogąc sobie na to pozwolić, ale
rzecz w tym, że bogaci młodzi ludzie mogą sobie pozwolić na
prowadzenie takiego „stylu życia", że tamtą kwestią nie są
w ogóle zainteresowani. Gdy Partia Demokratyczna jest tak moc­
no zależna od feminizmu, że nie potrafi się przeciwstawić nawet
aborcjom przez częściowy poród, a Partia Republikańska chodzi
dziś na pasku ideologii libertariańskiej i jest kontrolowana przez
interes korporacyjny, wołanie rynku o więcej pracujących kobiet
bierze górę nad przykazaniem Bożym: Idźcie , rozmnażajcie się
i zaludniajcie ziemię.
Wielu konserwatystów nie oparło się jednak herezji dzisiejsze­
go „ekonomizmu”, który jest lustrzanym odbiciem marksizmu.
Ękonomizm stwierdza, że człowiek jest zwierzęciem ekonomicz­
nym, zaś wolny handel i wolny rynek są ścieżką prowadzącą do
pokoju, prosperity i szczęścia. Tak więc ustalając graniczne staw­
ki podatku na prawidłowym poziomie i znosząc podatki od zy­
sków kapitałowych, osiągniemy Raj - „Dow 36.000!"41. Jednak
gdy w latach 50-tych podatek dochodowy dla najbogatszych wy­
nosił 90% Ameryka, biorąc pod uwagę moralne i socjalne wska­
źniki, była dużo lepszym krajem niż obecnie.

40 Ibid., s. 5.
41 Książka Glassmana i Hassetta z Amerykańskiego Instytutu Przedsiębior­
czości, w której autorzy twierdzą, że akcje dawały lepsze zyski niż obligacje a za­
tem długoterminowi inwestorzy nie ponoszą żadnego ryzyka. Przyp. tłum.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 53

Nawrócony na chrześcijaństwo umiarkowany radykał, Orestes


Brownson widział, jak w dziewiętnastowiecznej Ameryce wyrasta
nowy, bałwochwalczy „kult Mamony”: Oddanie się Mamonie
(mamonizm) stało się religią anglosaską i nie myślimy już tylko
0 Bogu. Straciliśmy naszą wiarę w to, co szlachetne, piękne i spra­
wiedliwe 42 Wiek później inny człowiek, nawrócony z upadłej
wiary materialistycznej, Whittaker Chambers 43 przypomniał
nam ponownie, że: „Nie ekonomia, lecz wiara jest głównym pro­
blemem naszych czasów” 44

(C) HISTERIA STRACHU PRZED „BOMBĄ POPULACYJ­


NĄ”. Następnym krokiem był ruch antynatalistyczny lat 60-tych
1 70-tych, gwałtowna reakcja elit przeciwko wyżowi demograficzne­
mu. Guru tego ruchu, Paul Ehrlich, biolog z Uniwersytetu Stanford,
swoim bestsellerem „Bomba Populacyjna” („Population Bomb”)
zrobił dla kontroli populacji to samo, co „Cicha wiosna” („Silent
Spring”) Rachel Carson zrobiła dla sprawy obrońców środowiska
naturalnego. Ehrlich był dwudziestowiecznym wcieleniem Thoma­
sa Roberta Malthusa, brytyjskiego demografa, którego przewidywa­
nie nastania światowego głodu, okazały się nieprawdziwe w dzie­
więtnastym wieku. Malthus pisał: „Można bezpiecznie stwierdzić,
że populacja pozostawiona bez kontroli, powiększa się w postępie
geometrycznym w taki sposób, że podwaja swoją ilość, co każde
dwadzieścia pięć lat45. A skoro światowa produkcja żywności nie
może się podwajać co dwadzieścia pięć lat - mawiał ten ponury ple­
ban - masowy głód czeka nas z nieuniknioną pewnością.

42 H. Arthur Scott Trask, „The Rise and Fall of Orestes Brownson,” Sou­
thern Partisan, Summer 2001, s. 25.
43 Amerykański dziennikarz, redaktor „The Daily Worker”, przeszedł od ko­
munizmu do żarliwej religijności.Przyp. tłum.
44 Father C. John McCloskey, „Book Review: American Abundance,”
http:// www.catholicity.com/cathedral/mccloskeyAudlow.htrnl
45 Christopher Cerf and Victory Navasky. The Experts Speak: Tire Definitive
Compendium of Authoritative Misinformation (New York: Pantheon Books,
1984), s. 299.
54 Rozdział II

Malthus mylił się równie mocno jeśli chodzi o kwestię produk­


cji żywności, co Ehrlich, w kwestii światowych zasobów natural­
nych, o których zapewniał nas, że są na wyczerpaniu. Sześć mi­
liardów ludzi, żyjących obecnie na ziemi, żyje w warunkach dużo
większej wolności i prosperity niż trzy miliardy w 1960 roku, dwa
miliardy w 1927 roku czy jeden miliard w 1830 roku. Nie ilość lu­
dzi, lecz polityczna niekompetencja, działania kryminalne, niedo­
rzeczne idee i szalone ideologie są powodami głodu i nieszczęść
trapiących populację.
Książka Ehrlicha, opublikowana przez Sierra Club, stała się lek­
turą obowiązkową w wielu szkołach średnich. W roku 1977, poprze­
dni Sekretarz Obrony i prezes Banku Światowego, Robert McNa-
mara, ostrzegał, że kontynuacja wzrostu populacji spowoduje
‘biedę, głód, stres, przeludnienie i frustrację, co może stać się zagro­
żeniem dla społecznej, gospodarczej i wojskowej równowagi46.
W 1978 roku kongresowa Komisja ds. Populacji ogłosiła, że
„główne systemy biologiczne, od których zależy przetrwanie
ludzkości... są nadwerężane przez szybki wzrost populacji ...[i]
w niektórych przypadkach ... tracą zdolność reprodukcyjną”.47
Jak pisze Jacqeline Kasun, autorka Wojny przeciwko populacji
(„The War Against Population”), mniej więcej w tym samym cza­
sie Smithsonian Institute48 stworzył „obwoźną wystawę dla dzie­
ci szkolnych zatytułowaną „Ludność: Problem to My”; jednym
z jej elementów było obraz przedstawiający martwego szczura na
talerzu jako przykład „przyszłych źródeł żywności”49.
W rezultacie tej antypopulacyjnej kampanii uprawianej przez
elitarne amerykańskie instytucje polityczne i ideologiczne, nastą­
piła gwałtowna eksplozja publicznych funduszy przeznaczonych

46 Jacqueline R. Kasun, „Population Control Today— and Tomorrow?” The


World and I, No. 6, Vol. 16, s. 50.
47 Ibid.
48 Największe muzeum świata utworzone z myślą o badaniach naukowych.
Przyp. tłum.
49 Jacqueline R. Kasun, „Population Control Today— and Tomorrow?” The
World and I, No. 6, Vol. 16, s. 50.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 55

na kontrolę urodzin zarówno w Ameryce jak i poza jej granicami.


Przesłanie to potraktowali poważnie jedynie ludzie bogaci i klasa
średnia krajów wysoko uprzemysłowionych, zostało ono nato­
miast szeroko zignorowane przez biedaków z Trzeciego Świata,
do których wszak głównie było ono skierowane. Rezultaty może­
my zobaczyć dzisiaj: niedostateczna liczba urodzeń wśród naro­
dów opływających w dostatki i boom urodzeń w Trzecim Świecie.

(D) FEM INIZM . Bycie za „możliwością wyboru” w kwestii


aborcji jest dziś cechą charakterystyczną prawie każdej „nowo­
czesnej kobiety”. Dla wielu feministek „wyzwolenie kobiet”
oznacza wyzwolenie od tradycyjnej i - w ich przekonaniu - ogra­
niczającej i sprowadzonej do poziomu więzienia roli żon, matek
i opiekunek ogniska domowego. Ale tendencja taka nie zawsze
towarzyszyła „matkom założycielkom” feminizmu. Pisząc
w „The New Oxford Review” na temat decyzji Sądu Najwyższe­
go dotyczącej sprawy „Roe kontra Wadę”, katolicki publicysta Jo ­
seph Collison zauważył:
Wczesne feministki były stanowczo przeciwko aborcji. Elizabeth Cady
Stanton, organizatorka pierwszej konwencji na rzecz praw kobiet w 1848 ro­
ku, nazwała aborcję „obrzydliwą i poniżającą zbrodnią”. [...] A Susan B. An­
thony, wczesna bojowniczka o prawa wyborcze kobiet, pisała: „Bez względu
na motywy [...] kobieta jest straszliwie winna popełniając ten czyn. Obciąża
on jej sumienie do końca życia, obciąży też jej duszę w godzinie śmierci.”
W rzeczywistości to właśnie XIX-wieczne feministki walczyły o wprowadze­
nie praw uznających aborcję za przestępstwo50

Collison dodaje, że we wczesnych edycjach „The Feminist My­


stique” Betty Friedan51, nie wspomina o aborcji. Aborcja nie była
też przedmiotem walki feministek we wczesnych latach 1960-
tych.

50 Joseph Collison, „Weaving the Tangled Web,” New Oxford Review, Janua­
ry 2001, s. 16.
51 Betty Fiedan - główna rzeczniczka praw kobiet na świecie. Jej książka The
Feminina Mystique z 1963 roku stała się przełomową publikacją dla ruchów ko­
biecych.
56 Rozdział II

W czasie poprzedzającym II wojnę światową, gdy Margaret


Sanger, „matka” idei Planowanego Rodzicielstwa, napisała, że
„najbardziej miłosierną rzeczą, jaką może zrobić wielka rodzina
dla jednego ze swych dzieci jest zabicie go”, była ona postrzegana
jako radykalna socjalistka, daleka w swych zapatrywaniach od
głównego amerykańskiego nurtu52 Ale niechętne nastawienie pa­
ni Sanger wobec dużych rodzin stało się od tego czasu centralnym
punktem programu nowego amerykańskiego feminizmu, który
w latach 60-tych i 70-tych stał się jednym z najważniejszych ru­
chów społecznych. Stwierdzenie, że małżeństwo jest niewolą, jest
dziś charakterystycznym znakiem towarowym dla bojowniczek
tego ruchu.
Małżeństwo, jak pisze Andrea Dworkin w książce Pornografia:
Kobiety we władaniu mężczyzn, jest „instytucją [która] rozwinęła
się z praktykowania gwałtu. Gwałt, pierwotnie definiowany jako
uprowadzenie, stał się przez zawłaszczenie małżeństwem. Pojęcie
małżeństwa rozumianego jako branie wraz z upływem czasu roz­
rosło się; stało się nie tylko używaniem, ale posiadaniem prawa
własności”53 Czysty Marks. Na logiczną konkluzję nie trzeba by­
ło długo czekać. „Rodzina elementarna musi zostać zniszczona -
pisze feministka Linda Gordon - Rodziny popierały ucisk dzięki
dzieleniu ludzi na małe, odrębne jednostki, które nie były w sta­
nie połączyć się, aby walczyć o wspólny interes”54.
W 1970 roku, Robin Morgan55, obecnie niańka ukochanego
dziecka Glorii Steinem - magazynu Ms56 - nazwała małżeństwo

52 George Grant, Grand Illusions (Brentwood, Tenn.: W ’olgemuth & Hyatt,


1988), s. 59.
53 Andrea Dworkin, Pornography: Men Possessing Women {N ew York: G. P.
Putnam’s Sons, 1981), s. 9.
54 Kathleen Parker, „Moms Need to Admit Dad Isn’t Disposable,” Orlando
Sentinel, November 6, 1996, s. El.
55 Robin Morgan - poetka i pisarka oraz aktywna feministka. W latach 50-
tych do 70-tych działała na rzecz ruchów obywatelskich, antywojennych i femi­
nistycznych. W latach 60-tych przyznała się, że jest lesbijką. W 1990 pomogła
ożywić magazyn „Ms.”Przyp. tłum.
56 Radykalne pismo feministyczne (początki w roku 1971). Przyp. red.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 57

„praktyką podobną do niewolnictwa”. Przekonywała: „Nie może­


my zlikwidować nierówności pomiędzy kobietami i mężczyznami
zanim nie zniszczymy małżeństwa57 W tym samym roku Morgan
wydala powieść „Solidarność kobiet to potęga” zawierającą esej
napisany przez Valerie Solanis58, przewodniczącą Society for Cut-
ting Up Men59. „Obecnie jest już możliwa reprodukcja bez po­
mocy samców [...] i produkcja wyłącznie osobników żeńskich -
napisała panna Solanis - Musimy natychmiast zacząć tak robić. Sa­
miec jest biologicznym wypadkiem przy pracy. ...Samiec sprawił,
że ten świat jest kupą gówna”60. Nie była to kobieta, z której
można sobie żartować. Solanis udowodniła, że wierzy w to, co
mówi, kiedy wyszła na ulicę i strzelała do Andy’ego Warhola.
Do końca 1973 roku, Nancy Lehmann i Helen Sullinger, pu­
ściły w obieg nowy manifest tego ruchu, zatytułowany „Deklaracja
Feminizmu”. Był on wszędzie powielany i powszechnie chwalony:
Małżeństwo istnieje dla korzyści mężczyzn i jest prawnie usankcjonowa­
nym sposobem kontroli nad kobietami... .Musimy pracować nad zniszczeniem
takiego stanu rzeczy. ...Koniec instytucji małżeństwa jest warunkiem niezbęd­
nym dla wyzwolenia kobiet. A więc ważnym jest, żebyśmy zachęcały kobiety
by opuszczały swych mężów i żeby z nimi nie mieszkały. ...Cała historia musi
zostać napisana ponownie z uwzględnieniem prześladowania kobiet. Musimy
powrócić do starożytnych religii kobiecych takich jak czarownictwo61

Pośród feministek porównanie patriarchalizmu do niewolnic­


twa walczy o lepsze z metaforą prostytucji. Bycie gospodynią do -

57 Robin Morgan, ed., Sisterhood h Powerful (New York: Random House,


1970), s. 573.
58 Valerie Solanis (1936-1988) - wojująca feministka, autorka „The
S.C.U.M Manifesto”, w którym twierdziła m.in. że należy fizycznie zlikwidować
mężczyzn. Twierdzenie to wprowadziła w czyn strzelając w 1968 roku do An-
dy’ego Warhola. Skazana na trzy lata więzienia, resztę życia spędziła w szpitalach
dla umysłowo chorych. Przyp. tłum.
59 Dosłownie: „Stowarzyszenie Na Rzecz Pocięcia Mężczyzn Na Kawałki”.
Przyp. red.
60 Valerie Solanis, SCUM Manifesto (London: Phoenix Press, 1968), p. 1.
61 Ks. Ted Colleton, „Family Is Key to Social Integration” Interim, Maj 1998,
58 Rozdział II

mową jest nielegalnym zawodem , napisała w 1980 roku Vivian


Gornick, autorka i profesor Pennsylvania State Unversity. „Nie
powinna istnieć konieczność wyboru pomiędzy służeniem i za­
pewnieniem sobie opieki a byciem członkiem rodziny. Serce rady­
kalnego feminizmu musi to zmienić”62.
„Nie potrafię się parzyć w niewoli”- powiedziała Gloria Stei­
nem reporterowi „Newsweeka” w 1984 roku63. W roku 1991,
w artykule w „Wall Street Journal”, Christina Sommers cytuje
profesor prawa, Catherine MacKinnon, która powiedziała: „Fe­
minizm podkreśla brak różnicy pomiędzy prostytucją, małżeń­
stwem i molestowaniem seksualnym”64.
Dla wojujących feministek małżeństwo to prostytucja, a rodzina
w najlepszym wypadku jest poronioną instytucją, a w najgorszym -
więzieniem lub czworakami dla niewolników. Kilkanaście lat temu,
eseistka i pisarka Toni Morrison powiedziała na łamach „Time”: Ma­
ła rodzina elementarna jest paradygmatem, który nie działa”65.
W 1994 roku „Chicago Tribune” zacytowała Judith Stacey: „Wiara
w to, że rodziny złożone z par małżeńskich są lepsze jest prawdo­
podobnie najbardziej rozpowszechnionym przesądem świata
zachodniego”66. W „Żydowskim Przeglądzie Światowym”/„The
Jewish World Review”/ z lutego 2000 roku, w artykule zatytułowa­
nym „TERAZ: Proojcowskie finansowanie jest sprzeczne z konsty­
tucją”, zacytowano Sheilę Cronin: „Skoro małżeństwo uprawomoc­
nia niewolnictwo kobiet, jasnym jest, że ruchy kobiece muszą
koncentrować się na atakowaniu tej instytucji. Wolności dla kobiet
nie można wygrać bez likwidacji instytucji małżeństwa”67.

62 Vivian Gornick, D aily llliniy April 25, 1981.


63 Lynn Langway and Nancy Cooper, Steinem at 50: Gloria in Excclsis, New­
sweek, June 4, 1984, p. 27.
64 Paul Greenberg, American Satire, from Bland to Worse, Chicago Tribune,
November 18, 1991, s.19.
65 Bonnie Angelo, The Pain of Being Blacky Time, May 22, 1989, s. 120.
66 Stephen Chapman, Concern for Family Provokes Backlash from Feminists,
Chicago Tribune, July 24, 1994, s. 3.
67 Wade Horn, Supporting Men as Dads Can Benefit Everyoney Washington
Times, February 8, 2000, s. E2.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 59

Większość dzisiejszych Amerykanek nie podziela tak pełnego


goryczy i wrogości stosunku do małżeństwa i rodziny. Gdyby tak
było, dzieci byłoby jeszcze mniej i śmierć Zachodu byłaby nieu­
nikniona. Ale miliony kobiet pozostają pod wpływem ideologii
feministycznej i jej porównywania małżeństwa z prostytucją i nie­
wolnictwem. Ideologia ta przekonała już wiele kobiet do zrezy­
gnowania z małżeństwa i wyrzeczenia się posiadania dzieci. Gdy­
by od feministek zależało przetrwanie populacji o korzeniach
europejskich i stworzonej przez nią zachodniej cywilizacji, czło­
wiek Zachodu nie miałby przyszłości.
„Idee mają konsekwencje” {Ideas Have Consequences) to tytuł
sławnej książki konserwatysty Richarda Weavera68. Sukces idei fe­
ministycznych rzeczywiście miał poważne konsekwencje dla nasze­
go kraju. Można to dostrzec w tysiącprocentowym wzroście liczby
niezamężnych par mieszkających w USA- od 523.000 par w roku
1970 do 5,5 miliona dzisiaj69. Spis ludności z 2000 roku podaje tak­
że, że po raz pierwszy w naszej historii, małżeństw tradycyjnych jest
mniej niż jedno na cztery gospodarstwa domowe, a odsetek samot­
nych Amerykanów stanowi 26% wszystkich gospodarstw domo­
wych70. Małżeństwo stało się po prostu niemodne.
W roku 1990 Katarina Runske, autorka dużo mniej sławna niż
amerykańskie feministki, opublikowała w Wielkiej Brytanii książkę
pod tytułem „Puste serca i puste domy” / Empty Hearts and Empty
Homes/, w któ rej, wskazuje ona na oczywisty rezultat całej tej an­
ty - męskiej i anty - małżeńskiej retoryki. Feminizm, powiada, jest:
ślepą alejką darwinizmu. Pod względem biologicznym nic nie zdradza złego
przystosowania, lub jego braku równie szybko, jak ujemny wskaźnik przyro­
stu naturalnego; bezpośrednią konsekwencją feminizmu jest to, co wydaje się
nieodwracalnym spadkiem ilości urodzeń. Narody kierujące się zasadami fe­
minizmu podejmują ogromne ryzyko71.

68 Wydanie polskie: Kraków, 1996 r. - przyp. red.


69 Caplow, Hicks, and Wattenberg, s. 72,
70 Eric Schmitt, For First Time, Nuclear Families Drop Below 25% of House­
holds, New York Times, May 15, 2001, s. Al.
71 Katarina Runske, Empty Hearts and Empty Houses (Britain: Family Publi­
cations, 1990), s. 21.
60 Rozdział II

Krótko mówiąc, wzrost wpływów feminizmu grozi śmiercią


narodu i oznacza koniec Zachodu. Co dziwne, najbardziej niepo­
prawny politycznie poeta, Rudyard Kipling, przewidział nadejście
tego wszystkiego już w 1919 roku w poemaie „Gods of the Co-
pybook Headings”:
Na pierwszych Feminiańskich Tablicach72 Obiecano nam Pełniejsze Ży­
cie (które zaczęło się miłowaniem bliźniego, a skończyło na miłowaniu jego
żony).
Aż nasze kobiety nie miały już więcej dzieci a mężczyźni zatracili rozum
i wiarę.
A Bogowie Zeszytowych Mądrości rzekli: „ZAPŁATĄ ZA GRZECH JEST
ŚMIERĆ” 73.

(E) POPKULTURA w swej hierarchii wartości stawia radość


z uprawiania seksu dużo wyżej niż szczęście wynikające z macie­
rzyństwa. Magazyny kobiece, opery mydlane, romanse, programy
telewizyjne emitowane w paśmie największej oglądalności -
wszystkie media stawiają na piedestale karierę, seks i niezamężną
kobietę. „Opieka nad dzieckiem” to zadanie dla babć. Małżeń­
stwo i monogamia są mniej więcej tak ciekawe jak kanapka z pu-
ree ziemniaczanym. Stary triumwirat „świat, ciało i diabeł” gra tu
nie tylko pierwsze skrzypce, ale dysponuje także najlepszymi
agencjami reklamowymi. Ile programów w naszej telewizji pro­
muje macierzyństwo? Jak dawno temu zszedł z anteny „Brady
Bunch”74? Zamiast piosenki Paula Anki „You’re Having My Ba­
by” („Masz moje dziecko”) słyszymy dzisiaj wciąż „We’re Having
Our Baby” (Mamy nasze dziecko”), a w powietrzu wisi „I Am
Woman” („Jestem kobietą”) 75 . Znakiem naszych czasów jest to,

72 Aluzja do kamiennych tablic z Dziesięciorgiem Przykazań. Przyp. red.


73 Rudyard Kipling, Gods o f the Copyhook Headings. 1919. http://www, ki-
pling.org.uk/poems_copybook.htm. „Zapłatą za grzech jest śmierć” - cytat z Li­
stu św. Pawła do Rzymian (Rzym.6.23). Przyp. red.
74 Telewizyjny show emitowany od 1969 roku. Opowieść o losach mężczy­
zny z kilkorgiem dzieci który poślubia kobietę z kilkorgiem własnych dzieci,
a następnie rodzi im się wspólne dziecko. Przyp. tłum.
75 W Polsce już to mamy - piosenka w wykonaniu Edyty Górniak. Przyp. red.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 61

że nie uważa się już programu „Ozzie and Harriet” za staromod­


ny show - podobnie jak „Amos’n’Andy”76 stał się on metaforą
wszelkiego zła naszych czasów.
„Każde społeczeństwo ludzkie - pisał antropolog J. D. Unwin
- może dowolnie wybierać albo manifestację wielkiej energii albo
uciechę z wolności seksualnej. Faktem jest, że nie może robić obu
rzeczy na raz przez więcej niż jedno pokolenie” 77 Pokolenie,
które dzisiaj nazywamy najwspanialszym pokoleniem 78, wywodzi
się z czasów recesji i II wojny światowej. Manifestowało ono wiel­
ką energię, co pozwoliło Ameryce osiągnąć pozycję niezrównanej
dominacji. Pokolenie powojennego wyżu demograficznego oraz
pokolenie X (Generation X ) 79 w większości opowiadały się za
„wolnością seksualną”. Wkrótce przekonamy się czy Unwin miał
rację. Wszelkie przesłanki sugerują jednak, że tak. A jeśli tak, to
Zachód nie przetrwa w dotychczasowej formie swojego ekspery­
mentu z wyzwoleniem seksualnym. Jak zaobserwował konserwa­
tywny publicysta Jenkin Lloyd Jones, „Wielkie cywilizacje i zwie­
rzęce wzorce zachowań mogą współegzystować tylko przez
krótkie okresy czasu”80

(F) UPADEK ŁADU MORALNEGO. To, co faktycznie lu­


dzie uważają za dobre i złe, można lepiej określić przez to jak ży­
ją, niż przez to, co mówią ankieterom badającym opinię społeczną.
Jeśli tak jest w istocie, to stary porządek moralny umiera. Jeszcze
w latach 50-tych rozwód był skandalem, „życie na kocią łapę” by-

76 Radiowy show przeniesiony później do telewizji w 1951 roku. Jego akcja


rozgrywa się w Harlemie a bohaterowie są drobnymi cwaniaczkami, złodzieja­
szkami, itp.; uznany później za rasistowski, zdjęty z anteny w 1966 roku. Przyp.
tłum.
77 David A. Noebcl, The Legacy of John Lennon: Charming or Harming a Ge­
neration? (Nashville, Term.: Thomas Nelson, 1982), s. 53.
78 Pokolenie czasów wojny.
79 Pokolenie urodzone w latach 1965-1975.
80 David A. Noebcl, The Legacy of John Lennon: Charming or Harming a Ge­
nerationf (Nashville, Term.: Thomas Nelson, 1982), s. 53.
62 Rozdział II

ło stylem życia „białych śmieci”, aborcja budziła wstręt a homose­


ksualizm był miłością, która nie śmie wymówić swego imienia . Dzi­
siaj połowa zawieranych małżeństw kończy się rozwodem, w ży­
ciu liczą się „związki partnerskie”, natomiast miłość, która nie śmie
wymówić swego imienia ani myśli zamilknąć. Upadek małżeństwa
i płodności małżeńskiej - twierdzi belgijski demograf Ron Lestha-
eghe - jest wynikiem długotrwałego procesu „odchodzenia przez
zachodni system ideowy od wartości głoszonych przez chrześci­
jaństwo - a więc od poświęcenia, altruizmu, świętości przywiąza­
nia, zobowiązań - w kierunku wojowniczego, świeckiego indywi­
dualizmu skoncentrowanego wyłącznie na sobie”81.
Kiedy w 1968 roku papież Paweł VI wydał swą encyklikę prze­
ciwko antykoncepcji pn. „Humanae Vitae”, ogólnoświatowa wro­
gość z jaką została ona przyjęta, także przez niektórych katoli­
ków, pokazała ogrom zmian zaistniałych w społeczeństwie.
Jednakże głos papieża Pawła VI okazał się proroczy. Jak pisze ar­
cybiskup Denver, Charles J. Chaput, papież Paweł VI pisząc „Hu­
manae Vitae” przewidział cztery konsekwencje zgody na poparcie
idei antykoncepcji: (1) szeroko rozpowszechnioną niewierność
małżeńską i ogólne obniżenie poziomu moralności, (2) zmianę
postrzegania kobiety z „szanowanego i ukochanego towarzysza
mężczyzny” na „zwykłe narzędzie egoistycznej przyjemności”,
(3) włożenie „groźnego narzędzia w ręce władz, które nie będą
już zwracać uwagi na wymagania moralne”. (4) traktowanie ko­
biet i mężczyzn nie jako osób, a jako przedmiotów, a nienarodzo­
nych dzieci jak epidemii, przed którą należy się zabezpieczać, co
w efekcie zaowocuje dehumanizacją rodzaju ludzkiego”82.
Skoro mamy dziś do czynienia z powszechną rozwiązłością,
masowymi rozwodami, eksplozją pornografii i „filozofią Playbo-

81 Ron Lesthaeghe, A Century o f Demographic and Cultural Change in We­


stern Europe: An Exploration o f Underlying Dimensions ” Population and Deve­
lopment Review, jesień 1983, s. 429.
82 Humanae Vitae: Encyclical o f Pope Paul V I on the Regulation o f Birth, July
25,1968. http://www.vatican.va/holy_father/paul_vi/en ... /hf_p-vi_enc_2507
1968 humanae-vitae en.htm
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 63

ya” jako głównym nurtem, gdy żyjemy w czasach, gdy z pienię­


dzy podatników opłaca się zabiegi aborcyjne, w czasach, gdy na­
stoletnie dziewczęta wyrzucają noworodki do śmietników bądź
po prostu pozostawiają je w śniegu - to świat żyjemy właśnie
w świecie, o którym prorokował papież Paweł VI ! Ten „nowy
świat” jeśli chodzi o tę akurat kwestię naśladuje „stary świat” po­
gańskiego Rzymu, gdzie pozostawianie niechcianych dzieci na
zbóczach wzgórz, aby umarły w wyniku nasłonecznienia, było
powszechnie praktykowane. Zycie nie jest już otaczane szacun­
kiem, jak to miało miejsce za czasów owego najwspanialszego p o­
kolenia, które powróciło do domów, mając w pamięci brak posza­
nowania ludzkiego życia na świecie podczas wojny. Jak
przewidział papież, beneficjenci antykoncepcji i aborcji stali się
samolubami czerpiącymi korzyści z „używania” kobiet, by na­
stępnie pozbyć się ich, jak zużytej chusteczki higienicznej.
Najbardziej widocznym dowodem odrzucenia starych zasad
moralnych jest postrzeganie homoseksualizmu wczoraj i dziś.
W czasie II wojny światowej podsekretarz stanu Sumner Welles,
który uczęszczał do tej samej starej szkoły, co późniejszy prezy­
dent Franklin D. Roosevelt, został zmuszony do rezygnacji ze
swego stanowiska po ujawnieniu faktu czynienia przezeń „propo­
zycji” bagażowemu w wagonie sypialnym. Prezydent L. B. John­
son obawiał się, że aresztowanie jego prawej ręki, Waltera Jenkin-
sa złapanego podczas policyjnego nalotu na toaletę męską
w siedzibie YM CA 83, może kosztować go miliony głosów.
Wschodząca gwiazda Partii Republikańskiej, Bob Bauman, stracił
swe miejsce w parlamencie za nagabywanie mężczyzn w jednej
z dzielnic Waszyngtonu. Ale to było kiedyś, teraz jest inaczej.
Punkt zwrotny miał miejsce wtedy, gdy Gerry Studds, który
uwiódł szesnastoletniego gońca i oparł się parlamentarnym sank­
cjom, został ponownie wybrany w Massachusetts (stan katolicki).
83 Związek Męskiej Młodzieży Chrześcijańskiej (Young Men’s Christian As­
sociation) założony w 1844 roku w Anglii. Obecnie największa pozarządowa
organizacja młodzieżowa na świecie, skupiająca ponad 55 milionów członków.
Przyp. tłum.
64 Rozdział II

Barney Frank84 z łatwością uniknął kary za załatwianie biletów


parkingowych dla swojego męskiego kochanka, z którym mie­
szkał, a który prowadził pełnousługowy burdel w piwnicy Bar-
ney’a a w czasach Clintona zaczął przyprowadzać swojego chło­
paka na zebrania towarzyskie w Białym Domu. W 2001 roku John
Ashcroft, podczas przesłuchania dotyczącego nominacji, został
rozszarpany na strzępy przez swych dawnych kolegów z senatu
za to, że sprzeciwił się mianowaniu homoseksualisty, Johna Hor-
mela, ambasadorem w Luksemburgu. Hormel, nadając transmisję
z gejowskiej Parady Dumy, radośnie powitał transwestycką grupę
„Sisters of Perpetual Indulgence”85, która parodiowała papieża
i katolickie siostry zakonne. Zaprawdę, ten świat już stanął na
głowie.
Gdy najpopularniejsza lesbijska para aktorska, Annę Heche
i Ellen DeGeneres, rozpadła się, prezydent USA Bill Clinton za­
dzwonił do nich z wyrazami współczucia. Gdy została Pierwszą
Damą, Hillary Clinton maszerowała dumnie w paradzie gejów
w Nowym Jorku. A czy „New York Times”, ta dobra Grey Lady8687
z czterdziestej trzeciej ulicy, kiedykolwiek poddawał na swych ła­
mach w wątpliwość mądrość amerykańskiej Pierwszej Damy pa­
radującej, razem z „ciotami” (drag queen*7) i facetami w strin-
gach? Nigdy. Jak powiedział swym kolegom na przyjęciu z okazji
dziesięciolecia National Lesbian and Gay Journalists Association
(Stowarzyszenie Dziennikarzy Gejów i Lesbijek), Richard Berke,
narodowy korespondent polityczny „Times’a”: „Trzy czwarte lu-

84 Demokratyczny kongresman z Massachussets nie tający swojego homose­


ksualizmu. Przyp.tłum.
85 Grupa mężczyzn (głównie gejów) poprzebierana w habity, peruki i umalo­
wana. Zbierają fundusze na walkę z AIDS i rakiem piersi ale głównie naśmie­
wają się i wyszydzają katolicyzm ośmieszając katolickie symbole i nadając im
podtekst seksualny. Przyp. tłum. Nazwa grupy może być tłumaczona dosłownie
jako „Siostry Od Nieustannego Używania”. Przyp. red.
86 Potoczne określenie „The new York Times”. Przyp. red.
87 Drag queen - mężczyzna upodabniający się strojem i makijażem do kobie­
ty, transwestyta. Przyp.tłum.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 65

dzi decydujących o tym co trafia na pierwszą stronę [„Times’a”] ,


to ludzie za bardzo kryjący się ze swym homoseksualizmem”88.
Dziewięć miesięcy po wzięciu udziału w paradzie gejowskiej,
pani Clinton odmówiła udziału w 240 -te j Paradzie Św. Patryka,
co kiedyś było wręcz obowiązkiem każdego polityka z Nowego
Jorku. Starożytny Zakon Hibernian89, braterska grupa rzymsko­
katolicka, która prowadzi tę paradę, nie zezwolił na wystąpienie
w paradzie Irish Lesbian and Gay Organization (Organizacji Ir­
landzkich Gejów i Lesbijek) a pani Clinton została zbesztana
przez grupy ds. praw gejowskich za udział w Paradzie Sw. Patry­
ka w roku poprzednim. Fakt, że pani senator Clinton uspakajała
homoseksualistów, nawet za cenę urażenia irlandzkich katolików,
świadczy o nowym rozkładzie sił w Partii Demokratycznej i no­
wej korelacji sił w wojnie kulturowej.
Gdyby Hester Prynne90 Hawthorne’a była postacią prawdzi­
wą, a nie fikcyjną, to zamiast stać na szafocie z hańbiącą szkarłat­
ną literą „A”91 przypiętą do bluzki, występowałaby w „Rosie”92,
demaskując Dimmesdaleva jako tatuśka-darmozjada i opowiada­
jąc rozentuzjazmowanej widowni o tym, co doktor Laura mogła­
by zrobić z jej radami.
Nawet dzieci Ameryki Środka93 biorą dziś udział w rewolucji se­
ksualnej. Hasło „Rób swoje” jest obecnie normą moralną. Każda
amerykańska kobieta w wieku rozrodczym traktuje aborcję jako
wyjście awaryjne; miliony kobiet nie chcą z niej rezygnować. Chcą
jej dla siebie i dla swych córek i będą głosowały przeciwko każdemu
politykowi czy partii, którzy chcieliby im odebrać to „prawo”.

88 Gay Times,"Washington Times, July 28, 2000, s. A2.


89 Poetyckie, archaiczne określenie Irlandczyków. Przyp. tłum.
90 Bohaterka powieści „Szkarłatna litera”, której akcja rozgrywa się w pury-
tańskiej Nowej Anglii, pozostająca w cudzołożnym związku z lokalnym pasto­
rem Dimmesdale. Wynikiem tego związku jest dziecko, matka nie chce się jed­
nak przyznać kto jest ojcem. Przyp. tłum.
91 „A” = Adulterer - cudzołożnica. Przyp.red.
92 „The Rosie O ’Donell Show”. Przyp. tłum.
93 Milcząca większość - przyp. red.
66 Rozdział II

Eutanazja przyszła najpierw do Europy, teraz przychodzi i do


Ameryki. W oparciu o jakie podstawy moralne staniemy do walki
0 jej powstrzymanie? Dr Kevorkian94, którego dawniej uznano by
za upiora 95 a niektóre z jego ofiar nie były wcale osobami nieu­
leczalnie chorymi i umierającymi, lecz cierpiącymi na depresję,
w Ameryce doczekał się życzliwej prezentacji w „Sixty Minu­
tes”96. W erze indywidualistycznego, liberalnego kultu jednostki,
ludzie wierzą wyłącznie w życie doczesne. Nie wierzą w życie
przyszłe, wierzą w materialną, hedonistyczną jakość swego życia,
a nie w jego świętość; nikt nie chce, aby mu ktokolwiek mówił,
jak ma on przeżyć swoje życie. „Amerykanie X X I wieku nie będą
żyli w oparciu o X V III i XIX-wieczne ideały moralne - pisze pu­
blicysta i intelektualista Alan Wolfe - „Każda wyższa władza mu­
si dopasować swe żądania do potrzeb ludzi żyjących współcze­
śnie97 Po tysiącu pięciuset latach pogaństwo powraca.

AMERYKA, w której wielu z nas wyrosło, już nie istnieje. Re­


wolucja kulturowa zatriumfowała w umysłach milionów ludzi
1 politycy nie są w stanie jej już cofnąć, nawet gdyby mieli odwa­
gę to uczynić. Połowa narodu zmieniła wiarę. Grupa katolików
wywodząca się z klasy pracującej prawie w 100% optuje za pra­
wem wyboru w kwestii aborcji oraz za prawami gejów. Ugrupo­
wania takie, jak Partia Moralnej Większości i Koalicja Chrześci­
jańska (Moral M ajority and Christian Coalition) oddały
walkowerem walkę o prawa socjalne i wykonują „dzieło Boże”
rozbudowując Departament Edukacji. Młodych ludzi nie pochła­
nia troska o własną duszę: martwią się o Nasdaq98. Większość
medialnych i intelektualnych elit to wojujący sojusznicy rewolu-

94 Jack Kevorkian („Doktor Śmierć”) - lekarz, który już kilkakrotnie stawał


przed sądem za ułatwianie pacjentom śmierci.
95 „Ghoul” - upiór żywiący się trupami. Przyp. red.
96 Popularny telewizyjny magazyn informacyjny. Przyp. tłum.
97 John Leo, Have It Your Way Is the New Moral Order, Conservative Chro­
nicle, August 15, 2001, s. 6
98 Notowania giełdowe. Przyp. tłum.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 67

cji i ich towarzysze a wielu konserwatystów w kółko ględzi o wa­


runkach zawieszenia broni.
To, co mała grupa świeckich humanistów zadeklarowała w ma­
nifeście z roku 1973, stało się moralnym kompasem Ameryki,
i staje się obowiązującym w kraju prawem. Amerykanie wysłucha­
li, wchłonęli i przyjęli za swoje wartości rewolucji, które były
czymś skandalicznym dla ich rodziców i dziadków. Warto przy­
pomnieć sobie co powiedział Alexander Pope":
Vice is a monster of so frightful mień,
As to be hated needs but to be seen;
Yest seen too oft, familiar with her face,
We first endure, than pity, than embrace99100

Zło to potwór o straszliwym obliczu,


Wystarczy go ujrzeć, aby znienawidzić,
Lecz zbyt często widziany, staje się znajomy,
Najpierw go tolerujemy, potem się nad nim litujemy,
A jeszcze później czule obejmujemy.

Jedynie społeczna kontrrewolucja albo przebudzenie religijne


mogą odwrócić pogłębiający się proces umierania Zachodu, i to
zanim coraz niższy wskaźnik urodzeń zamknie ostatnie wyjście
i zaciągnie kurtynę nad dobiegającą końca historią zachodniego
człowieka. Lecz żadnego z tych zdarzeń nie widać na horyzoncie.
Jaka siła może się przeciwstawić syreniemu śpiewowi hedoni­
stycznej kultury, tak nęcącej i pociągającej, usilnie promowanej
przez prawie wszystkich, którzy przemawiają do młodych: od
Hollywood, poprzez opery mydlane, telewizję w najlepszym cza­
sie oglądalności, kolorowe czasopisma i muzykę rozrywkową, aż
po popularne romanse i inne bestsellery wydawnicze? Jak mają
skutecznie konkurować z tym wszystkim rodzice, kiedy nawet
nauczyciele i księża rozdają prezerwatywy? Co mogłoby sprawić

99 Alexander Pope (1688-1744) - angielski eseista, krytyk, wielki poeta


Oświecenia. Przyp.tłum.
100 J. M. and M.J. Cohen, eds., The New Penguin Dictionary of Quotations .
London, Penguin Books, 1992, s. 314.
68 Rozdział II

by amerykańskie kobiety na powrót zapragnęły tego, za czym tę­


skniły ich matki, i o co się modliły ich babki: dobrego męża, do-
mku na przedmieściu i gromadki dzieci? Dziś brzmi to wręcz
osobliwie.
W III księdze swej Historii Cywilizacji (“Story of Civiliza-
tion”) zatytułowanej „Cezar i Chrystus” (“Caesar and Christ”),
historyk Will Kurant dowodzi, że fundamentalnym powodem
upadku Cesarstwa Rzymskiego były „czynniki biologiczne”:
Po Hadrianie pojawił się poważny spadek wielkości populacji na Zacho­
dzie. ...Prawo Septimusa Severusa mówi wręcz o ‘penuria hominum’ - nie­
dostatku ludzi. W Grecji depopulacja trwała przez kilka wieków. W Aleksan­
drii, która chełpiła się liczbą swych mieszkańców, biskup Dionizjusz
obliczył, że populacja za jego czasów [250 A.D.] zmniejszyła się o połowę.
Rozpaczał, widząc „ stałe kurczenie się rasy ludzkiej.” Jedynie ilość barba­
rzyńców i Azjatów wzrastała, zarówno poza granicami Imperium jak i w ich
obrębie 101

W jaki sposób Rzym zredukował swą populację? „Choć napięt­


nowane jako zbrodnia, dzieciobójstwo kwitło....Być może eksce­
sy seksualne obniżyły ludzką płodność; podobny efekt miało uni­
kanie czy odkładanie małżeństw” 102 Durant dodaje: „Być może
różne zabiegi antykoncepcyjne, aborcje i dzieciobójstwo [...] mia­
ły efekt zarówno dysgeniczny jak i ilościowy. Najzdolniejsi męż­
czyźni żenili się późno, późno płodzili dzieci i szybko umiera­
li”103. Chrześcijanie mieli dzieci, a poganie nie: „Aborcje, które
dziesiątkowały pogan, były zabronione wśród chrześcijan jako
równoznaczne z morderstwem; w wielu wypadkach chrześcijanie
ratowali dzieci porzucone na stokach wzgórz, chrzcili je i wycho­
wywali, korzystając z finansowego wsparcia swej społeczności”104
Ironia nad ironiami. Starzejący się i umierający Zachód naciska
dzisiaj na Trzeci Świat i kraje islamskie, by te zaakceptowały anty-

101 Will Durant, Caesar and Christ (New York: Simon & Schuster, 1944),
s. 666.
102 Ibid.
103 Ibid.
104 Ibid.
Dokąd odeszły te wszystkie dzieci? 69

koncepcję, aborcję i sterylizację, co wcześniej sam uczynił. Ale


dlaczego mieliby oni przyłączać się do takiego samobójczego pak­
tu, skoro to oni odziedziczą Ziemię, kiedy nas już nie będzie?

GDY PODCZAS BITW Y PO D WATERLOO zażądano kapi­


tulacji, generał Cambronne odpowiedział: „Stara gwardia umiera,
ale się nie poddaje”105 . To wspaniała sentencja dla tych wszyst­
kich, którzy podczas wojny kulturowej trwają w okopach swej
wyspy Corregidor106. Chłodne spojrzenie na pole bitwy i odpo­
wiedź na pytania „kto posiada ciężką artylerię ?” czy „kto utrzy­
muje wyżej położone pozycje ?” zdają się mówić, że „stara gwar­
dia” umrze. Bo decyzje podejmowane dzisiaj przez kobiety
określą czy zachodnie narody za sto lat będą istnieć. A zachodnie
kobiety głosują na nie .
Warto zadać sobie pytanie, skąd nadeszła ta rewolucja, i dlacze­
go tak gładko zawładnęła wielką częścią chrześcijan i „uczęszcza­
jących do kościoła” ludzi Zachodu? I jakie są jej dogmaty i dok­
tryny?

105 Robert Debs Heinl, Jr., Dictionary ofMilitary and Naval Quotations (An-
napolis, Md.: United States Naval Institute, 1966), s. 317.
106 Corregidor - wyspa u wejścia filipińskiej zatoki Manila Bay. W czasie
II Wojny Światowej stanowiła bazę dla sił alianckich w tym rejonie. Symbol bo­
haterskiej walki obrońców filipińskich i amerykańskich wobec przeważających
sil japońskich, poddana po 27 dniach walki z powodu braku żywności.
Przyp.tlum.
72 Rozdział III

Drugie przykazanie brzmi: „Nie będziesz osądzał”. Lecz


przecież rewolucja nie tylko sama osądza; jest surowa wobec tych,
którzy gwałcą pierwsze przykazanie. Jak obronić się przed tym
oczywistym podwójnym standardem?
Zgodnie z katechizmem rewolucji, stary chrześcijański kodeks
moralny, który potępiał seks pozamalżeński i uznawał homose­
ksualizm za niezgodny z naturą oraz niemoralny, był zakorzenio­
ny w uprzedzeniu, biblijnej bigoterii, dogmatach religijnych i
barbarzyńskiej tradycji. Ten represyjny i okrutny chrześcijański
kodeks był przeszkodą dla samorealizacji i szczęścia jednostki
ludzkiej oraz był odpowiedzialny za zrujnowanie życia niezliczo­
nych istnień ludzkich, szczególnie gejów i lesbijek.
Nowy kodeks moralny jest oparty na podstawach oświecenio­
wych i szacunku wobec wszystkich. Gdy państwo zamieniło
chrześcijański kodeks moralny w przepisy prawne - skodyfiko-
wało bigoterię. Lecz gdy rewolucjoniści zamieniają swój kodeks
moralny w prawo - poszerzają obszar wolności i chronią prawa
prześladowanych mniejszości. Nasuwa się logiczny wniosek na
rzecz nowego kodeksu moralnego, który wynosi na piedestał
wolność seksualną: skoro prezerwatywy i aborcja są niezbędne,
aby można było ustrzec się niechcianych i niepożądanych konse­
kwencji wolnej miłości - począwszy od opryszczki, na H IV i cią­
ży skończywszy - muszą one być udostępnione wszystkim tym,
którzy są aktywni seksualnie, nawet tym z piątej klasy szkoły
podstawowej, jeśli zajdzie taka potrzeba3.

W MYŚL NOW EGO KATECHIZMU, wykorzystywanie szkół


publicznych w celu indoktrynacji dzieci wierzeniami judeo-chrze-
ścijańskimi jest surowo zabronione. Ale szkoły publiczne mogą
i powinny indoktrynować dzieci w kwestiach tolerancji wszelkich
stylów życia, docenianiu wolności seksualnej, poszanowaniu wszy­
stkich kultur oraz potrzeby rasowej, etnicznej i religijnej różnorod-

3 Warto przypomnieć, że amerykańskie dzieci rozpoczynają naukę w wieku 6


lat. Przyp. red.
Katechizm rewolucji 73

ności. W nowych szkołach, święta Wielkiego Tygodnia upamiętnia-


jące Mękę, Ukrzyżowanie, i Zmartwychwstanie Chrystusa, nie są
już daniami świątecznymi. Dzień Ziemi, podczas którego uczy się
dzieci kochać, zabezpieczać i chronić Matkę Ziemię, jest naszym
dniem pokuty i refleksji, od którego nie można żadnego dziecka
zwolnić. Jak pisał konserwatywny intelektualista Robert Nisbet,
ruch na rzecz ochrony środowiska „już niedługo stanie się trzecią
wielką falą zmagań o zbawienie ludzkości w historii Zachodu;
pierwszą było chrześcijaństwo, drugą współczesny socjalizm”4
Kulturowej rewolucji nie chodzi o stworzenie równego pola
walki dla każdej wiary; chodzi jej o nową hegemonię moralną.
Gdy ze wszystkich szkół publicznych usunie się Biblię, księgi,
symbole, obrazy, przykazania i święta, będą one mogły zostać
przekształcone w centra nauczania nowej religii. Oto, co John
Dunphy5 z rozbrajającą szczerością pisze w 1983 roku w „The
Humanist” o nowej roli amerykańskich szkół publicznych:
Bitwa o przyszłość rodzaju ludzkiego musi zostać stoczona
w klasach szkół publicznych i wygrana przez nauczycieli, którzy
prawidłowo postrzegają swą rolę jako tych, którzy nawracają na no­
wą wiarę, religię ludzkości. ... Nauczyciele ci muszą ucieleśniać to
samo bezinteresowne oddanie, co najbardziej zaciekli fundamentali-
styczni kaznodzieje, gdyż będą księżmi innego rodzaju - będą ko­
rzystać z klas zamiast z ambon, aby przekazać wartości humani­
styczne w każdym nauczanym przez nich przedmiocie. ... Klasa
musi i stanie się areną konfliktu pomiędzy starym i nowym - pomię­
dzy rozkładającym się trupem chrześcijaństwa, wraz z towarzyszą­
cym mu złem i niedolą, a nową religia humanizmu, błyszczącą wspa­
niałą obietnicą świata, w którym nigdy nie zrealizowany ideał
chrześcijańskiej „miłości bliźniego”; zostanie wreszcie osiągnięty6.

4 Robert Nisbet, Prejudices: A Philosophical Dictionary (Cambridge, Mass.:


Harvard University Press, 1982), s. 101.
5 John Dunphy - poeta haiku (japońska poezja liryczna). Przyp. tłum.
6 Phyllis Schlafly, Secular Humanists Give Dunphy Another Platform, Educa­
tion Reporter, listopad 1995. http://eagleforum.org/educate/1995/nov95/dun-
phy.html
74 Rozdział III

Jeśli chodzi o politykę, to nowa wiara na charakter globali-


styczny i jest nastawiona sceptycznie wobec patriotyzmu, ponie­
waż według niej gorąca miłość do ojczyzny zbyt często budzi
podejrzliwość sąsiadów i w następstwie prowadzi do wojny. H i­
storia narodów jest historią wojen, więc nowa wiara zamierza
skończyć z narodami. Poparcie dla ONZ, pomoc zagraniczna,
traktaty zabraniające stosowania min przeciwpiechotnych, wye­
liminowanie broni nuklearnej, ukaranie zbrodni wojennych
i umorzenie długów biednych narodów stanowią swoisty identy­
fikator „postępowo55 myślących kobiet i mężczyzn. Zawsze, gdy
powstaje nowa międzynarodowa instytucja - Międzynarodowa
Organizacja Handlu, Protokół z Kyoto mający na celu uniknię­
cie globalnego ocieplenia czy nowy Międzynarodowy Trybunał
Karny przy ON Z - rewolucja będzie popierać transfer władzy
i suwerenności od narodów do nowych globalnych instytucji za­
rządzających.
Shelley nazwał kiedyś poetów „nie uznanymi legislatorami
świata557. W czasach , w których żyjemy, w świadomości mło­
dzieży poetów zastąpili autorzy tekstów piosenek. W latach 60-
tych najsławniejsi byli The Beatles z Johnem Lennonem, który
stał się poetą tego pokolenia. W swojej piosence „Imagine”, Len-
non opisuje w kilku zwrotkach „niebo na ziemi”, takie, jakim je
sobie wyobrażają piewcy ery post-chrześcijańskiej:
Wyobraź sobie, że nie ma niebios
To proste^ jeśli spróbujesz
Ze nie ma pod nami pieklą
A nad nami tylko niebo
Wyobraź sobie wszystkich ludzi żyjących dniem dzisiejszym.

Wyobraź sobie, że nie ma państw


To wcale nie jest trudne
Niczego, w imię czego trzeba zabijać czy umierać
I że nie ma także religii7

7 Percy Bysshe Shelley, A Defense o f Poetry e [w:] Kenneth Neill Cameron


(red.) Selected Poetry and Prose,.(New York, Rinehart & Company 1958), s. 490.
Katechizm rewolucji 75

Wyobraź sobie wszystkich ludzi


Wiodących życie w pokoju. 8

Określający siebie mianem „instynktownego socjalisty”, Len­


non wyobrażał sobie, że przyszły świat obędzie się bez własności
i że będzie to świat, w którym wszyscy będą dzielić się wszystkim
ze wszystkimi. A jednak po jego śmierci (w wieku czterdziestu
lat), świat dowiedział się, że zdołał on zgromadzić 275 milionów
dolarów, co czyniło go jednym z najbogatszych ludzi na Ziemi9.
I chociaż świat wyobrażany przez Johna Lennona, jego kolegę
z zespołu, Paula McCartney’a czy przez Boba Dylana, był światem
utopijnym, fakt ten nie bynajmniej nie przyćmił jego atrakcyjno­
ści wśród młodych. Bo ci tekściarze oferowali nową wiarę, która ze
swą uświęconą wizją życia tu na ziemi, zastępowała wiarę chrześci­
jańską, usychającą w ich duszach. Jak napisał David Noebel, autor
„The Legacyof John Lennon” („Spuścizna po Lennonie”), ów po­
eta - piosenkarz dokładnie wiedział, o co mu chodziło. W stwier­
dzeniu, które wprawiło w zdumienie Amerykę połowy lat 60-tych,
Lennon prorokował: „Chrześcijaństwo przeminie. Zniknie i skur­
czy się. Nie ma się o co spierać. Ja mam rację, i to się okaże. Jeste­
śmy obecnie bardziej popularni niż Jezus”10.

RAK TO C ZĄ C Y H ISTO R IĘ LUDZKOŚCI


Religia potrzebuje szatana na równi z aniołem. I wiele z tego,
czego uczy nowa wiara wywodzi się z nienawiści do tego, co
uznała ona za wstydliwą, złą, kryminalną przeszłość. Dla rewolu­
cji historia Zachodu jest katalogiem zbrodni - niewolnictwa, ludo­
bójstwa, kolonializmu, imperializmu, okrucieństwa, masakr - po­
pełnionych przez narody, uznające się za chrześcijańskie. „Biała
rasa jest rakiem na historii ludzkości - pisała w r. 1967 matka re-

8 John Lennon, „Imagine,” Imagine (1971). http://beatleslyrics.tri-


pod.com/lennon/ imagine.htm
9 David A. Noebel, The Legacy of John Lennon: Charming or Harming a Ge-
neration?. (Nashville, Tenn,: Thomas Nelson, 1982), s. 11.
10 Ibid., s. 47.
76 Rozdział III

wolucji, Susan Sontag11 -Biała i tylko biała rasa ... gdziekolwiek


się rozprzestrzenia, wykorzenia autonomiczne cywilizacje”12.
Amerykę zbudowano na ludobójstwie. ... To zapamiętale rasistowski kraj.
.. .Prawda jest taka, że Mozart, Pascal, algebra Boole'a13, Szekspir; rządy parla­
mentarne, kościoły barokowe, Newton, emancypacja kobiet, Marks i ba­
lety Balanchine1415me odkupią tego, co ta cywilizacja zrobiła z tym światem 15.

Tak jak Rubaszow w „Ciemności w południe”16, nasze elity za­


akceptowały oskarżenie cywilizacji, rzucone przez panią Sontag,
i zgłosiły się na ochotnika, pro bono , jako oskarżyciele posiłkowi
w toczącym się procesie. Jeśli wielu Amerykanów patrzy na swo­
ją historię z obrzydzeniem, któż może ich za to winić? Jak pisze
Myron Magnet w „Marzeniu i koszmarze” /’The Dream and the
Nightmare’/
Campus za campusem odrzucał wiekopomne dzieła oraz zamykał - jako
będące „nie na czasie” - seminaria poświęcone wielkim ideom tradycyjnej cy­
wilizacji Zachodniej.... Powstał alternatywny kanon - jak sądzono - bardziej
odpowiedni w nowej rzeczywistości: Paul Goodman, Norman O. Brown,
Herbert Marcuse, Franz Fanon, Michel Foucault, James Baldwin, Malcolm
X 17. Nawet teksty piosenek Boba Dylana wyparły Platona i Montaigne’a.
Istotnym przekazem był opresywny charakter Zachodniego społeczeństwa,
które pozwalało na zaspokajanie przyjemności wyłącznie uprzywilejowa­
nym, tyrańsko eksploatując biednych i kolorowych zarówno u siebie w do­
mu, jak w krajach Trzeciego Świata”18

11 Susan Sontag (1933-2004) - amerykańska pisarka, publicystka i eseistka,


zaliczana do grona twórców i teoretyków postmodernizmu. Wykładowczyni li­
teratury i filozofii w wielu uczelniach, m.in. na Uniwersytecie Harvarda. Anga­
żowała się politycznie po stronie lewicy.Przyp.tłum.
12 Joan Acocella, The Hunger Artist: Is There Anything Susan Sontag D o­
esn't Want to Knowf New Yorker, 6 marca 2000, s. 68.
13 Termin matematyczny i informatyczny dotyczący zastosowania technik
algebraicznych. Przyp. tłum.
14 Słynny amerykański balet. Przyp.tłum.
15 Susan Sontag, Partisan Review, Winter 1967, p. 57.
16 Książka autorstwa Arthura Koestlera . Przyp.tłum.
17 Radykalny działacz murzyński. Przyp.red.
18 Myron Magnet, The Dream and the Nightmare , William Morrow and
Company, Inc New York 1993, s. 203.
Katechizm rewolucji 77

Jak James Baldwin, czarnoskóry pisarz, postrzegał pod koniec


życia własne państwo ? Nie było w historii Ameryki - pisał - „ani
nie ma obecnie ani jednej instytucji, która nie byłaby rasistow­
ska5,19 A Robin West w swoim tekście „Postępowy konstytucjona­
lizm” /’’Progressive Constitutionalism”/ dodaje: „Historia poli­
tyczna USA [...] jest w znaczącej mierze historią niewyobrażalnej
brutalności wobec niewolników, ludobójczej nienawiści do rdzen­
nych Amerykanów, rasistowskiej dewaluacji innych niż biała ras
i ich kultur, zdegradowania kobiet do roli obiektu seksualnego...1920
Dekonstrukcjonista Jonathan Culler twierdzi, że Biblia musi być
pojmowana „nie jako poezja czy opowiadanie, lecz jako bardzo sil­
nie oddziaływujący rasistowski i seksistowski tekst”21. Takie po­
glądy nie należą już do rzadkości i coraz częściej stanowią regułę
w szkolnictwie wyższym USA.
W 1990 r. Uniwersytet Tulane ogłosił nowy program „Inicjaty­
wa Dowartościowania Rasy i Płci Uniwersytetu Tulane” („Initia­
tives for the Race and Gender Enrichment of Tulane Universi­
ty”)22 . Przewodniczący Uniwersytetu, Eamon Kelly, wyjaśnił
skąd ta nagła potrzeba: arsizm i seksizm są wszechobecne w Ame­
ryce i są one mocno ugruntowane w amerykańskich instytucjach.
Wszyscy stanowimy progeniturę rasistowskiej i seksistowskiej
Ameryki”.23 Ostatnie „Sprawozdanie Komisji ds. Uczelni Wy­
ższych Stanu Nowy Jork” na temat reformy programów naucza­
nia podkreśla potrzebę świeżego spojrzenia na historię Ameryki:
„Na przestrzeni wieków Afroamerykanie, Azjaci, Portorykanie,
Latynoamerykanie oraz rdzenni Amerykanie - wszyscy oni byli
ofiarami kulturowego prześladowania i zamykania w stereotypach
przez instytucje [...] europejskie i amerykańskie”24.
19 Camille O. Cosby, America Taught My Son’s Killer to Hate Blacks,” USA
Today”, 8 lipca 1998, s. 15A.
20Unrelenting Hostility, Washington Times 8 października 1998, s. A2.
21 Magnet, op. cit.,s. 207.
22 Program dotyczący obligatoryjnego zatrudnienia mniejszości rasowych
i kobiet. Przyp.tłum.
23 Magnet, op.cit.,s.205.
24 How Minorities Are Damaged, Newsday, 10 września 1989, s. 1.
78 Rozdział III

Taki jest przekaz, który słyszą dzieci w szkołach oraz młodzież


licealna25: Europejczycy i Amerykanie są winni ludobójstwa
rdzennych nacji tego kontynentu. Nasi przodkowie przywieźli do
Nowego Świata miliony Afrykanów na statkach śmierci, uczynili
z nich niewolników i zmusili do wykonywania ciężkiej pracy,
której sami nie chcieli wykonywać, okaleczyli oraz zabili miliony
Narody Europy narzuciły ludziom kolorowym rasistowskie reżi­
my - zwłaszcza w Afryce - i obrabowali ich z ich dóbr. Chrześci­
jaństwo przez czterysta lat koegzystowało z tym wszystkim i go­
dziło się na niewolnictwo, imperializm, rasizm i seksizm.
„Jak przebaczyć mając taką wiedzę” - pyta stary człowiek
w „Gerontion” Eliota2^. Allan Bloom27 w „Umyśle zamkniętym”
(„Closing of the American Mind”) pisał: „Jesteśmy przyzwyczaje­
ni, że mówi się nam, iż Ojcowie Założyciele (Founding Fathers) 282930
byli rasistami, mordercami Indian, przedstawicielami interesów
klasowych. Te oszczerstwa osłabiają nasze przekonanie o prawdzie
na temat wyższości amerykańskich zasad i naszych bohaterów” P
Dokładnie tak, bo to właśnie maja na celu. Ameryka i Zachód zo­
stały postawione przed trybunałem Flistorii i oskarżone o - jak to
sformułował Trybunał Norymberski - „zbrodnie przeciwko ludz­
kości.” I zbyt często intelektualiści Zachodu, którzy powinni bro­
nić najwspanialszej i najbardziej dobroczynnej cywilizacji w histo­
rii, wspierają oskarżycieli bądź rozpoczynają obronę nolo
contendere20. Zbyt wielu z nich potrafi tylko wyjąkać obronę
w stylu „dobrego Niemca”: „Ale my o niczym nie wiedzieliśmy”.

25 High school - w USA liceum przygotowujące do studiów wyższych.


Przyp.red.
26 James K. Robinson and Walter B. Rideout (red.)., A College Book of Mo­
dem Verse. Row, Peterson and Company, Evanston, Illinois, 1960, s. 354.
27 (1930-1992) - amerykański filozof i krytyk społeczny. Przyp.tłum.
28 Twórcy konstytucji. Przyp.tłum.
29 Allan Bloomy The Closing of the American Mind . Simon & Schuster ,New
York 1987, s. 56.
30 Termin prawniczy oznaczający przyznanie się do winy w pewnym aspek­
cie sprawy. Przyp. tłum.
Katechizm rewolucji 79

Wysuwając to oskarżenie, rewolucja ma kilka wzajemnie się


uzupełniających celów: pogłębić poczucie winy, moralnie rozbro­
ić i sparaliżować Zachód, oraz doprowadzić do tego, by w wyni­
ku niekończących się przeprosin i reparacji majątek Zachodu zo­
stał przetransferowany do jego oskarżycieli. Jest to nic innego,
jak moralny szantaż epickich wręcz rozmiarów, „skok tysiącle­
cia”. Jeśli Zachód zezwala swym wrogom na takie naciąganie, to
istotnie zasługujemy na to, żeby nas obrabowano z naszego dzie­
dzictwa.
Dlaczego tak wielu Zachodnich przywódców nie jest w stanie
odeprzeć tych zarzutów? Bo w głębi serca Clinton, Jospin
i Schroeder wierzą, że są one prawdziwe, i że Zachód jest winny.
Z jakiego innego powodu Bill Clinton podróżowałby do Afryki,
żeby przepraszać za niewolnictwo następców wodzów plemien­
nych, którzy łapali i sprzedawali niewolników? Niewolnictwo ist­
niało, nawet przed Arkansas31. Zachód nie wynalazł niewolnic­
twa: Zachód położył mu kres.

DLACZEGO, według katechizmu rewolucji, Zachód popełnił


największe okrucieństwa, jakie zna historia? Odpowiedź brzmi:
ponieważ narody Zachodu wierzyły, że ich cywilizacja i kultura
przewyższają wszystkie inne i że mają prawo narzucać swe zasa­
dy „niższym” cywilizacjom, kulturom i narodom. To jest radix
malorum , korzeń wszelkiego zła - wiara, że jedna kultura może
być wyższa od innej (co prowadzi do wymordowania przedstawi­
cieli tej innej). Wykorzenienie idei, że istnieją wyższe kultury i cy­
wilizacje, jest więc pierwszym zadaniem tej rewolucji.
Naczelną zasadą jest równość. Kto grzeszy przeciwko równo­
ści, jest extra ecclesiam - poza kościołem. W nowej rzeczywistości
żadna religia ani żadna kultura nie jest wyższa od innych. Wszy­
stkie są równe. To jest właśnie „różnorodność” - reprezentacja
społeczności wszystkich wyznań, kolorów skóry i kultur w wie-

31 Zanim został prezydentem USA, Clinton był gubernatorem tego stanu.


Przyp. red.
80 Rozdział III

loetnicznym, wielokulturowym narodzie, do czego wszyscy po­


winniśmy aspirować i do którego, miejmy nadzieję, dążymy. Lo­
giczne więc jest, że każdy polityk, który by zabiegał o głosy wy­
borców głosząc, że cywilizacja i kultura Zachodu są wyższe i że
chrześcijaństwo jest jedyną prawdziwą wiarą, jest heretykiem
i stanowi zagrożenie.
Jak istotnym jest to przekonanie dla naszego nowego kulturo­
wego establishmentu?

W RO KU 1994 wojna kulturowa dotarła do Lake County na


Florydzie, po tym jak rada szkolna przegłosowała stosunkiem
głosów trzy do dwóch, żeby dzieci były uczone, iż dziedzictwo
i kultura Ameryki „przewyższają inne kultur - te, niegdyś istnie­
jące, oraz współczesne” 32.Członkini rady, Pat Hart, uważająca
się za patriotkę i chrześcijankę, wyjaśniła, że pomysł został wpro­
wadzony w odpowiedzi na multikulturową politykę edukacyjną
Florydy. Pani Hart stwierdziła, że nabywanie przez uczniów wie­
dzy o innych narodach i kulturach jest jak najbardziej w porząd­
ku, ale równocześnie powinno się ich także uczyć, że amerykań­
ska przewyższa je pod każdym względem 33
Zdumione związki nauczycielskie nazwały tę propozycję szo­
winistyczną. „Ludzie nie rozumieją celu i sensu tego wszystkie­
go” - powiedział na łamach „New York Times” Keith Mullins
z organizacji Naród na Rzecz Fundamentalnych Wartości 34. Bu­
rza, jaka się wówczas rozpętała świadczy o tym, że ludzie dosko­
nale rozumieli cel i sens. Członkini rady szkoły, Judy Pearson, wy­
jaśniała tę decyzję: „Chcemy jeszcze raz podkreślić, że
powinniśmy w pierwszym rzędzie przekazywać uczniom wiedzę
o Ameryce”35. Gdybyśmy robili inaczej - powiedziała p. Pearson

32 Carol Innerst, Multiculturalists Push Their Agenda; Want‘Far Right3School


Board Ousted, Washington Times, 10 sierpnia 1994, s.A4.
33 Ibid.
34 Larry Rohter, Battle over Patriotism Curriculum, New York Times, 15 ma­
ja 1994,s.22.
35 Ibid.
Katechizm rewolucji 81

- i „gdyby młodzi ludzie czuli, że rodzima cywilizacja i kultura


jest niższa lub równa innym, to nie mieliby motywacji, żeby iść na
wojnę i bronić naszego społeczeństwa36.
Jeden odszczepieniec oskarżył radę szkoły o „podkopywanie
naszego systemu szkolnictwa37. Agencja Associated Press podała:
„Niektórzy nauczyciele i rodzice twierdzą, że tak naprawdę nau­
cza się w ten sposób bigoterii38. Rzecznik narodowego Stowarzy­
szenia Rad Szkolnych, Jay Butler, ostrzegał, że „ "wartości" w na­
uczaniu ... to coś, o czym słyszymy więcej w miarę podnoszenia
głowy przez religijną prawicę”39.
Miejscowy przewodniczący nauczycielskich związków zawo­
dowych, Gaił Burry oskarżył radę szkoły o pogwałcenie Pierwszej
Poprawki40: „Większość rady chce rozpocząć od stwierdzenia, że
Ameryka jest przewyższa we wszystkim inne narody, a dopiero
potem pracować wstecz od tego punktu. ... To nie jest edukacja.
To indoktrynacja”41. Ale czy rozpoczynanie od stwierdzenia, że
Ameryka jest po prostu równa innym narodom, nie jest także „in­
doktrynacją”?
Sercem całej tej dysputy jest pytanie Piłata: Cóż to jest prawda?
W mniemaniu rewolucji, Lakę County sprzeciwiło się prawdzie,
mówiącej, że wszystkie kultury są równe i że żadna nie jest wy­
ższa od drugiej. Uznając kulturę Ameryki za wyższą, pani Hart
i rada szkoły głosili herezję. Rewolucja nie mogła zezwolić, aby
otwarte przeciwstawienie się najważniejszemu jej dogmatowi by­
ło nauczane w Lakę County jako prawda. Zajęła więc stanowiska
bojowe. W jesiennych wyborach do rady szkolnej nastąpiła

36 Ibid.
37 Ibid.
38 Ike Flores, Board Demands Schools Teach American Superiority, Teachers
Say Bias, Associated Press, 25 maja 1994.
39 Ibid.
40 Pierwsza poprawka do Konstytucji Ameryki gwarantująca wolność prak­
tyk religijnych, wypowiedzi, prasy, zgromadzeń. Przyp.tłum.
41 Ike Flores, Board Demands Schools Teach American Superiority, Teachers
Say Bias, Associated Press, 25 maja 1994.
82 Rozdział III

ogromna czystka i wszyscy zwolennicy koncepcji „Najpierw


Ameryka” zostali pokonani. Ludzie „pozbyli się ekstremistów” -
powiedział Mullins42.
Epizod ten odsłania prawdziwy charakter nowej, dominują­
cej u nas kultury Jeśli chodzi o jej podstawowe wierzenia, to jest
ona głęboko nietolerancyjna i nie ścierpi jakiegokolwiek sprzeci­
wu czy odmiennego zdania. Każdy, kto nauczałby dzieci, że kul­
tura Ameryki jest wyższa, zostaje okrzyknięty „ekstremistą”,
który - skoro naucza kłamstwa - nie ma czego szukać w szkołach
publicznych nowej Ameryki,.

SKORO NACZELNĄ ZASADĄ rewolucji kulturowej jest


równość, konsekwentnie naucza się, że prawdziwymi bohaterami
historii nie są zdobywcy, żołnierze i mężowie stanu, którzy budo­
wali państwa Zachodu i tworzyli wspaniałe imperia, lecz ci, którzy
walczyli o wyższą sprawę - o równość ludzi. Stąd zakończenie se­
gregacji na Południu i apartheidu w Południowej Afryce są trium­
fami wspanialszymi niż pokonanie komunizmu, a Mandela i Gan-
dhi są prawdziwymi moralnymi bohaterami dwudziestego wieku.
Stąd też Martin Luther King stoi w panteonie Ameryki najwyżej
i każdy stan, który nie chce uznać dnia jego urodzin za święto
państwowe ma zostać poddany bojkotowi. Ale jeśli chodzi o Ge-
orge’a Washingtona, to usunięcie jego nazwiska ze szkół nie jest
niczym nagannym. Czyż nie był on właścicielem niewolników?
Czyż nie uczestniczył w pogwałceniu równości ludzi?
Tak, jak naczelną zasadą rewolucji jest równość, tak demokra­
cja, wyrażająca się w formule „jedna osoba - jeden głos”, jest naj­
wyższą i jedynie dopuszczalną formą rządów. I tylko ona może
zostać narzucona siłą, jak miało to miejsce w przypadku Niemiec
i Japonii, i jak powinno było zostać zrobione w Iraku. Interwen­
cja wojskowa w interesie narodowym jest samolubna i niegodzi­
wa, lecz interwencja moralna, która przelewa krew za demokrację,

42 Ike Flores, Candidates Who Backed ‘Cultural Superiority * Defeated at Po­


lls, Associated Press, 7 października 1994.October 7, 1994.
Katechizm rewolucji 83

tak jak w Somalii, na Haiti i Bałkanach - to co innego. No bo cóż


może być od niej czystszego?
Opierając się na takich standardach, rewolucja dokonuje mo­
ralnej oceny toczonych przez Amerykę wojen. Wojna z 18 1243,
Wojna Meksykańsko-Amerykańska44, wojny Indiańskie45 i Wojna
Hiszpańsko-Amerykańska46 być może zabezpieczyły kontynent
stosunkowo małym kosztem istnień ludzkich, lecz wojny te są na
zawsze zhańbione zaborczym i szowinistycznym duchem Ame­
ryki, która je prowadziła. I choć wojny w Korei i Wietnamie były
prowadzone, aby uratować te niewielkie narody przed morder­
czym azjatyckim komunizmem, były to wojny nierozsądne i nie­
sprawiedliwe. Było tak dlatego, że byliśmy sprzymierzeni ze sko­
rumpowanym reżimem a walczyliśmy żeby utrzymać te kraje
w naszym obozie podczas Zimnej Wojny, która nigdy nie była tak
moralnie oczywista, jak wojna przeciwko faszyzmowi.
Poparcie udzielone przez prezydenta Nixona generałowi Pino-
chetowi dla obalenia „Castroida” - Salvadora Allende - było czymś
skandalicznym, podobnie jak pomoc Ronalda Reagana dla nikara-
guańskich contras walczących o odzyskanie swego państwa z rąk
prosowieckich sandinistów47. Inwazja Reagana na Grenadę, prze­
prowadzona po to, by wyzwolić tę maleńką wysepkę z rąk stali­
nowskiego bandyty, który zamordował jej marksistowskiego przy-

43 Jedna z zapomnianych amerykańskich wojen, trwająca dwa lata, która na


zawsze potwierdziła niepodległość Stanów Zjednoczonych. USA nie udało się
podbić Kanady ale z drugiej strony, powstrzymały Brytyjczyków przed przeję­
ciem Baltimore i Nowego Orleanu. Przyp. tłum.
44 1846-1848 wojna, w której Ameryka chciała zapewnić mieszkańcom Te­
ksasu możliwość wyboru kraju do którego chcieliby należeć, na co nie chciał się
zgodzić Meksyk. Przyp.tłum.
45 Okres wojen rozpoczętych w 1540 roku, gdy konkwistador Francisco Vá­
zquez de Coronado starł się z wojownikami Zuni w Pueblo Hawikuh, a zakoń­
czony w 1890 roku bitwą z Siouxami w Wounded Knee. Okres ten, to walki z In­
dianami o posiadanie Ameryki Północnej.
46 1898 -wojna będąca przejawem nasilającej się od końca X IX w. rywalizacji
USA o wpływy na terenie Ameryki.
47 Marksistowska partyzantka w Nikaragui będąca wrogiem demokracji.
84 Rozdział III

wódcę, Maurice’a Bishopa - była amerykańską agresją. Lecz inwa­


zja Clintona na Haiti, aby przywrócić do władzy marksistowskie­
go eks-księdza, Ojca Aristide - to oczywiście interwencja na rzecz
demokracji, i jako taka, była ona w pełni uzasadniona.
Skoro jest to „dobra wojna55, stosowane podczas jej trwania
środki są -wedle katechizmu rewolucji - usprawiedliwione przez
cel. Tak, jak w porządku było to, że Lincoln uczynił się dyktato­
rem, podeptał konstytucję, uwięził dysydentów bez procesu i ze­
zwolił generałom Shermanowi i Sheridanowi spalić Południe na
popiół. Wykorzenienie niewolnictwa usprawiedliwia zastosowa­
ne środki; nawet, jeśli oznaczało to morze cierpień dla braci -
Amerykanów. Podobnie ma się rzecz w przypadku „dobrej woj­
ny55, II Wojny Światowej, gdy zawarliśmy sojusz z masowym
mordercą Stalinem, gdy zrzucano bomby na miasta takie jak N a­
gasaki, zabijając w ciągu kilku godzin tysiące kobiet i dzieci. M o­
żemy ją zaakceptować, gdyż nasze serca były czyste, a nasz wróg
zły.
Richard Nixon został potępiony za „mordercze bombardowa­
nie55 Hanoi mające na celu wyzwolenie naszych jeńców wojen­
nych, bombardowanie, które według Wietnamu Północnego po­
chłonęło życie 1900 ludzi w trzynaście dni. Jednak Harry Truman
pozostanie na zawsze bohaterem, mimo, że zarządził zrzucenie
bomby atomowej na Hiroshimę i Nagasaki, zabijając 140.000 cy­
wilów, a także mimo przeprowadzenia Operacji Keelhaul, polega­
jącej na odesłaniu do domu dwóch milionów rosyjskich jeńców
wojennych na tortury i pewną śmierć48.

DLA R EW O LU C JI KULTUROW EJ wróg znajduje się za­


wsze po stronie Prawicy, a rewolucja nigdy nie wybacza i nie za­
pomina. Porównajcie pogoń za generałem Pinochetem, dyktato­
rem, który zmiażdżył castroizm w Chile, z wyrazami smutku na

48 1946-1947 major Denis Hills otrzymał rozkaz dokonania przeglądu grupy


byłych sowieckich więźniów i odesłania ich do ZSSR gdzie czekała ich pewna
śmierć.
Katechizm rewolucji 85

wieść o śmierci prawdziwych morderców- Mao, Chou En-laFa49


i Deng Xiaopinga 50.
Byron De La Beckwitch, oskarżony o morderstwo lidera NA-
ACP5152Medgara Eversa w Mississippi w 1963 r. był sądzony raz,
potem drugi i wreszcie, po trzydziestu latach, po raz trzeci i umie­
ra w więzieniu, jak tego wymaga rewolucja, choć w tym samym
czasie ubiega się ona o łaskę dla Leonarda Peltier, który zamordo­
wał dwóch rannych agentów FBI po strzelaninie w Rezerwacie
Pine Ridge w roku 1975. Najnowszą ikoną kulturową jest Mumia
Abu-Jamal skazany na śmierć i oczekujący w kolejce na egzekucję
za zamordowanie policjanta w Filadelfii w 1981 roku, który wy­
strzelił cały magazynek w rannego policjanta leżącego w kałuży
krwi. Stu profesorów historii nalegało, żeby Mumia miał prawo
do ponownego procesu i żeby zabójstwo tego policjanta postrze­
gać w świetle historii 52 A ponieważ Peltier jest Hindusem, a Abu-
Jamal jest czarny, kwalifikują się oni na członków poszkodowa­
nych klas. Natomiast dwóch martwych agentów FB I i martwy
glina - trzech białych mężczyzn - nie posiadają żadnych tego ro­
dzaju praw.

RÓ W N O ŚĆ głoszona przez rewolucję jest zniekształceniem


Jeffersonowskiej idei „Wszyscy ludzie są równi”. Jefferson miał
na to, myśli, że wszyscy zostali przez Stwórcę obdarzeni tym sa­
mym prawem do życia, wolności i własności, i wszyscy muszą być
równi wobec prawa. Odrzucał egalitaryzm53. Jak napisał do Joh-
49 Chiński lider komunistów w latach 1949 - 1972, współzałożyciel Komuni­
stycznej Partii Chin. W latach 1954-1969 Sekretarz Generalny Komitetu Cen­
tralnego KPCh. W 1989 roku podjął decyzję o użyciu siły w celu stłumienia wy­
stąpień na placu Tiananmen.
50 Chiński przywódca od 1920 roku członek Komunistycznej Partii Chin.
51 National Association for the Advancement of Coloured People - organi­
zacja założona w 1909 roku walcząca z przejawami rasizmu i segregacji rasowej.
52 Ronald Radosh, Mumia and the Historians, FrontPageMag.com, 2 lutego
2001.
53 Równość polityczna, ekonomiczna, społeczna i równe prawa obywatelskie
dla wszystkich.
86 Rozdział III

na Adamsa54 w 1813 r.: „Zgadzam się z tobą, że istnieje natural­


na arystokracja wśród ludzi. Jej podłożem są cnota i talent”55.
Gdyby oceniać ludzi pod katem cnót i talentów, o wiele praw­
dziwie) brzmiałoby twierdzenie: „nie istnieje dwoje ludzi, którzy
byliby kiedykolwiek stworzeni równymi”. W Ameryce nie chodzi
o równość warunków czy równość osiągnięć, ale o taką wolność,
która mogłaby umożliwiać powstanie „naturalnej arystokracji”
umiejętności, dokonań, cnoty i doskonałości - od sportu do sztu­
ki czy nauki - po to, aby przewodziła nam ona, inspirowała i usta­
nawiała dla nas wszystkich przykład godny naśladowania i do
którego powinniśmy dążyć. Hierarchie są równie naturalne, co
niezbędne. Wystarczy przyjrzeć się instytucjom, będącym przy­
kładem amerykańskiej doskonałości: od Microsoftu do New York
Yankees56, od U. S. Marinę Corps do Mayo Clinic57. Jak wiele
z nich jest prowadzonych w oparciu o demokratyczną zasadę
„jedna osoba - jeden głos”?
Jak pokazuje historia, ludy, kultury i cywilizacje nie są sobie
równe. Niektóre często osiągają wielkość, inne nigdy. Żadne
style życia nie są równe. Żadne religie nie są równe. Żadne idee
nie są równe. Czasami danie świadectwa tej prawdzie wiąże się
z męczeństwem, lecz najlepiej uzasadnione, wręcz narzucające się
świadectwo brzmi: Idee nie są sobie równe. Choć wszystkie idee
mają prawo być wysłuchane, nie oznacza to, że muszą automa­
tycznie otrzymywać prawo do szacunku. Pierwsza Poprawka58
nakłada na nas obowiązek tolerowania zarówno tego, co fałszywe,
jak i tego, co prawdziwe, tego, co głupie na równi z tym, co mą­
dre; lecz narody i społeczności starają się oddzielać ziarna od
plew, i odrzucają plewy. Rewolucyjna idea równości jest ideą uto-

54 John Adams (1735 - 1826) to drugi prezydent USA (1 7 9 7 - 1801).


55 Thomas Jefferson, „Letter to John Adams,” October 28, 1813, [w:] Albert
Fried, The Essential Jefferson, Collier Books, New York 1963, s. 517.
56 Drużyna baseballowa stanu Nowy Jork.
57 Mayo Clinic jest jednym z bardziej znanych szpitali w Stanach Zjednoczo­
nych.
58 Pierwsza Poprawka do konstytucji Stanów Zjednoczonych.
Katechizm rewolucji 87

pijną, absurdalną i w rezultacie rujnującą. Tylko społeczeństwo,


które całkowicie straciło orientację, nagradzałoby żołnierzy czar­
nych beretów , którzy zgłosili się na ochotnika do podjęcia najbar­
dziej ryzykownych zadań i którzy przeszli najcięższe ćwiczenia,
na równi z każdym urzędnikiem, kucharzem czy pomywaczem
w armii. Czy to nie Lord Acton59 powiedział, że jeśli umiera de­
mokracja, to zawsze zabija ją równość?

TA ZDEWALUOWANA FORM A równości sięga swymi ko­


rzeniami rewolucji francuskiej, a nie amerykańskiej, sięga korze­
niami do dziewiętnastowiecznych socjalistów, a nie do osiemna­
stowiecznych amerykańskich patriotów. W istocie, skoro wszyscy
ludzie są obdarzeni różnorakimi talentami, umiejętnościami czy
cnotami, to równość można by osiągnąć jedynie w rezultacie ty­
ranii. A to nie byłoby w stylu Ameryki. Ci, którzy bez końca po­
prawiają szkolne testy badające uzdolnienia uczniów, ponieważ
ich wyniki kolidują z przyjętymi wcześniej założeniami, którzy
przydzielają testowanym dodatkowe punkty za etniczne pocho­
dzenie, by znów odrzucić te testy, bowiem wciąż nie przynoszą
one oczekiwanych dowodów na rzecz ich tez, są beznadziejnymi
ideologami - ich fałszywe idee dotyczące ludzkiej natury nigdy
nie przetrwają pierwszego zderzenia z rzeczywistością.
Równość podobną do tej, jakiej uczy rewolucja, możemy zna­
leźć w trzecim rozdziale bajki „Alicja w Krainie Czarów5’. Gdy
wszyscy biegali w kółko przez pół godziny i pytali „Ale kto wy­
grał?55, Dodo odpowiedział: „Wszyscy wygrali i wszyscy powinni
dostać nagrody”60.

ZWYKŁA TOLERAN CJA, jak powiedział G. K. Chesterton61


jest cnotą ludzi, którzy już w nic nie wierzą. Ale nasza nowa wiara
jest tolerancyjna jedynie w stosunku do tego, co uznaje za mało
59 John Emerich Edward Dalberg Acton (1834-1902) - brytyjski filozof i hi­
storyk, reprezentant klasycznego liberalizmu.
60 Lewis Carroll, Alice's Adventures in Wonderland„ Franklin Center, Pa.:
The Franklin Library, 1980, s. 30-31.
88 Rozdział III

ważne, a są to według niej seks, pornografia, nieprzyzwoity język,


grubiańskie zachowanie, niechlujny ubiór i obsceniczna sztuka.
Nie toleruje zaś wyłącznie tych, którzy przeciwstawiają się jej
świeckim dogmatom.
W tej nowej epoce możecie sobie nakręcić film przedstawiają­
cy Jezusa Chrystusa jako słabeusza, płonącego żądzą do Marii
Magdaleny, jak zrobiono to w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa”.
Ale spróbujcie tylko zasugerować związek pomiędzy inteligencją
i dziedziczeniem, jak zrobił to Charles Murray w „The Bell Cu­
rve”6162, a dowiecie się, co znaczy wejść w drogę rewolucji. Lokal­
ny sklepik może sprzedać prezerwatywy trzynastolatkom, ale
spróbujcie sprzedać tym samym dzieciakom papierosy, a zosta­
niecie oskarżeni o zagrożenie zdrowia i narażanie ich morale na
niebezpieczeństwo. Książki, w których twierdzi się, że „Bóg nie
żyje”, św. Paweł był homoseksualistą, lub stwierdzające, że celibat
jest kalectwem, książki sugerujące, że Pius X II był „Papieżem-Hi-
tlerem”, otrzymają ciepłe recenzje za „śmiałość”, „progresyw-
ność” i „brak czołobitności”. Ale jeśli tylko wymknie ci się coś, co
może być uznane za rasistowską inwektywę, jak przydarzyło się
to senatorowi Byrd’owi 63, albo wulgarnego określenia homose­
ksualisty, jak zrobił to republikanin Dick Armey, używając wobec
posła Barneya Franka epitetu Barney Fag - „Barney-pedał” ~
a trudno ci będzie uniknąć pręgierza.
W dziewiętnastym wieku, w wielu stanach Ameryki bluźnier-
stwo było uznawane za przestępstwo. Dzisiaj bluźnierstwo, wuł-
61 (1874-1936) - angielski dziennikarz, pisarz i poeta.
62 W książce tej autorzy (Richard Herrnstein i Charles Murray) twierdzą,
że istnieje różnica w średniej wysokości ilorazu inteligencji między czarny­
mi a białymi Amerykanami i wynika ona zarówno z czynników genetycz­
nych, jak i z warunków środowiskowych. Przyp.tłum.
63 Senator użył określenia White Niger- „biały Murzyn” podczas rozmowy na
temat stosunków rasowych. Przyp.tłum. Polskie tłumaczenie słowa „Niger”
oznacza po prostu człowieka o czarnym kolorze skóry, w USA ma wydźwięk
pogardliwy, choć kościelne śpiewniki sprzed kilkudziesięciu lat przy tytułach
pieśni gospel zawierały notkę „negro spiritual” i nikomu to nie przeszkadzało.
Przyp. red.
Katechizm rewolucji 89

garnośc i obsceniczność są akceptowane, nawet w godzinach naj­


lepszej oglądalności TV, natomiast etniczne dowcipy uważane są
za „mowę nienawiści55, którą należy surowo ukarać. „Możemy
' oszczędzić baptystów" - powiedział darwinista David Dennett -
lecz pod warunkiem, że nie będzie to oznaczać tolerancji dla ich
celowego wprowadzania w błąd naszych dzieci w tym, co dotyczy
świata naturalnego5564 Dennet ostrzega kreacjonistów: „Możecie
do woli wyznawać lub tworzyć wszelkie Creda religijne, na jakie
tylko macie ochotę, jeśli tylko nie staną się one publicznym utra­
pieniem. ...Tych, którzy się nie dostosują, którzy nie zachowają
umiaru i którzy będą nalegać na zachowanie tylko najczystszych
i najdzikszych odmian swego dziedzictwa, będziemy zmuszeni,
choć niechętnie, zamknąć lub rozbroić5565.
O to oblicze wojującego ducha modernistycznej ortodoksji.

Z BRO D N IE N IENAW IŚCI


Jak każda religia, nowe wyznanie ma swój własny katalog zbro­
dni moralnych. Najpaskudniejsze są „zbrodnie nienawiści55, ataki
motywowane nienawiścią z powodu koloru skóry ofiary, jej wy­
znania, pochodzenia narodowego, czy orientacji seksualnej.
Jasne więc, że morderstwa dokonane na osobach Jamesa Byrda
i Matthew Sheparda były tchórzliwymi i godnymi pogardy akta­
mi, które zasługują na maksymalną karę. Lecz dlaczego te dwa
morderstwa, z piętnastu tysięcy rocznie popełnianych, stanowią
powód specjalnego potępienia przez nasze elity polityczne i kul­
turalne? W końcu, zabójcy byli nikim. W przypadku Byrda, mor­
dercą był naćpany były skazaniec; w przypadku Sheparda, zabój­
cy byli zbirami, miernotami.
To prawda, że zabójstwo Byrda, wleczonego za ciężarówką,
było wyjątkowo makabryczne, lecz to nie kwalifikowało tej zbro­
dni jako zbrodni nienawiści. Została ona jednak potraktowana ja-645

64 David Dennett, Darwin's Dangerous Idea: Evolution and the Meaning of


Life (New York: Touchstone Books, 1995), p. 516.
65 Ibid.
90 Rozdział III

ko taka, ponieważ Byrd był czarny i ponieważ jego zabójcy wy­


brali go, bo był czarny Shepard został pobity do utraty przytom­
ności i przywiązany na mrozie łańcuchem do płotu, bo czynił se­
ksualne propozycje w stosunku do jednego z dwóch zbirów,
którzy następnie zdecydowali się go obrabować i zabić. Jego za­
bójstwo było zbrodnią nienawiści, bo Sheperd był homoseksuali­
stą, a jego zabójcy białymi heteroseksualnymi mężczyznami, roz­
wścieczonymi tym, że jednemu z nich złożono homoseksualną
propozycję. Gdyby Shepard został zamordowany w ten sam bru­
talny sposób przez swoich byłych kochanków, jego zabójstwo nie
byłoby zbrodnią nienawiści, a jego śmierć nie wzbudziłaby pierw­
szoplanowej uwagi.
Wszyscy mamy swe uprzedzenia, więc pozwólmy i autorowi
przyznać się do swoich. Gdyby zabójcy Matthew Sheparda wy­
brali szesnastoletnią dziewczynkę zamiast dwudziestojednolet-
niego geja, jej gwałt i morderstwo byłoby dla mnie nawet więk­
szym złem. Mimo to w obu wypadkach zabójcy powinni
otrzymać taką samą karę. I gdyby zabójcy Jamesa Byrda byli czar­
ni, albo Byrd biały, jego śmierć na skutek ciągnięcia za samocho­
dem byłaby równie straszliwym okrucieństwem, uzasadniającym
nałożenie takiej samej kary.
Dlaczego te dwa okrutne morderstwa zostały wybrane przez
prezydenta i media, jako szczególnie godne uwagi? Bo idealnie
pasują do rewolucyjnej filozofii. W jej katechizmie, morderstwo
homoseksualistów, dlatego, że są gejami, i czarnych, dlatego, że są
czarni, kwalifikuje się do najgorszych ze zbrodni, gorszych nawet
niż gwałt zakończony morderstwem szesnastoletniego dziecka.
Skąd mamy pewność, że tak jest? Otóż, w niecały rok po morder­
stwie Sheparda, dwóch mężczyzn z Arkansas zostało oskarżo­
nych o morderstwo trzynastoletniego Jesse Dirkhisinga. O to
szczegóły, jak podała je agencja Associated Press:
Według policji, Davis Carpenter Jr., lat 38, i Joshua Brown, lat 22, podali
narkotyki i zawiązali oczy Jesse Dirkhisingowi, zakneblowali go majtkami,
przymocowali do materaca taśmą i paskami, twarzą do dołu. Następnie chło­
piec był wielokrotnie gwałcony i sodomizowany różnorakimi przedmiotami,
Katechizm rewolucji 91

dopóki - jak podają oficerowie śledczy - nie udusił się z powodu pozycji,
w jakiej leżał.
W mieszkaniu policja znalazła odręczne instrukcje i szkic pokazujący
sposób ułożenia chłopca. Inne notatki opisywały najwyraźniej niezaspokojo­
ne fantazje dotyczące molestowania innych dzieci...
W noc śmierci chłopca, Brown wielokrotnie go gwałcił, podczas gdy Car-
penter się temu przyglądał, podaje policja. Brown, zrobiwszy sobie przerwę
na zjedzenie kanapki, zauważył, że chłopiec przestał oddychać66.

Carpenter i Brown byli kochankami i Carpenter masturbował


się, podczas gdy Brown gwałcił chłopca. Jednak to torturowanie,
gwałt i morderstwo prawie nie znalazły oddźwięku w narodowej
prasie. Dlaczego? Bo była to „zbrodnia seksualna”, a nie „zbro­
dnia nienawiści”; ukazanie homoseksualistów w aktach sady­
stycznego barbarzyństwa najwyraźniej nie pasuje do scenariusza
typu „złoczyńca i ofiara” naszych elit kulturalnych. Naświetlenie
brutalności Carpentera i Browna podważyłoby przecież obowią­
zujący schemat. Krytyk medialny Brent Bozell pisze:
Gdyby Jesse Dirkhising został zastrzelony w swojej szkole w Arkansas,
natychmiast stałby się narodową sensacją. Gdyby był gejem, a jego napastni­
cy heteroseksualistami, historia ta byłaby tematem wiodącym we wszystkich
stacjiach. Ale żadne liberalne media nie ośmieliły się jako pierwsze opowie­
dzieć makabryczną historię morderstwa, w której czarnymi charakterami by­
li dwaj geje67.

„Washington Times”, jako jedna z nielicznych krajopwych ga­


zet, relacjonowała przebieg procesu Browna:
Dysproporcja [jeśli chodzi o ilość wzmianek w ogólnonarodo­
wych mediach dotyczących zamordowania Sheparda i Dirkhisin-
ga] - pisał Andrew Sullivan, homoseksualista, publicysta „Nowej
Republiki”- jest nie tylko faktem, jest po prostu porażająca68. Sul-

66 David A. Lieb, Two Men Accused of Murder.; Rape o f 13-Year-Old Boy, As­
sociated Press, 2 listopada 1999.
67 L. Brent Bozell III, No Media Spotlight on Sex Killing o f Boy, Washington
Times2 listopada 1999, s. A 14.
68 Andrew Sullivan, The Death of Jesse Dirkhising, Pittsburgh-Post Gazette,
1 kwietnia 2001, s. El.
92 Rozdział III

livan wyszukał w bazie danych Nexis69 w pierwszym miesiącu po


zabójstwie trzy tysiące opublikowanych historii dotyczących
morderstwa Sheparda, a tylko czterdzieści sześć dotyczących
uśmiercenia Jesse Dirkhisinga. FO X NEWS było jedyną siecią
transmitującą doniesienia z procesu Browna , sądzonego i skazane­
go za popełnienie morderstwa. Wiełkie Media stały się narzędziem
komunikacji w rękach kulturowej rewolucji.

N IED ŁU G O po męczeńskiej śmierci Byrda, w równie okrut­


ny sposób zginął sześcioletni Jake Robel. Christy. Jego matka zo­
stawiła go przypiętego pasem na tylnym siedzeniu swojego samo­
chodu marki Chevy Blazer i weszła do baru serwującego kanapki
na wynos w Independence, w stanie Missouri. Christy zostawiła
kluczyki w stacyjce. Kim Davis, który niedawno wyszedł z wię­
zienia, widząc, że wchodzi ona do baru, wskoczył na fotel kierow­
cy. Christy Robel wybiegła żeby ratować syna, otworzyła tylne
drzwi, starając się go wyciągnąć z samochodu. Davis wypchnął
chłopca, wciąż przypiętego pasem, i ruszył. Christy Robel krzy­
czała przeraźliwie, żeby się zatrzymał. Davis spojrzał na tylne sie­
dzenie, potem w lusterko wsteczne i przyśpieszył ciągnąc chłop­
ca za samochodem przez pięć mil aż do momentu, gdy został
zatrzymany przez kierowcę, który zauważył ciało chłopca cią­
gnięte po autostradzie. Dlaczego ta zbrodnia nie przyciągnęła
ogólnonarodowej uwagi? Bo Jake Robel był biały a Davis czarny.

D ZIESIĘĆ D N I przed Bożym Narodzeniem 2000 roku,


w Wichita dopuszczono się jeszcze gorszego okrucieństwa niż to,
którego ofiarami byli Matthew Shepard czy James Byrdow. Pię­
ciu młodych ludzi bawiło się na prywatce, kiedy do ich domu
wtargnęli dwaj bracia w wieku dwudziestu trzech i dwudziestu lat.
Wsadzili oni tych młodych ludzi do samochodu, zawieźli do ban­
komatu, zmusili do wybrania pieniędzy, a następnie zabrali na bo­
isko piłki nożnej. Dwie kobiety zmusili do rozebrania się, a na-

69 Witryna internetowa LexisNexis®


Katechizm rewolucji 93

stępnie zgwałcili. Później ofiary zostały zmuszone pod groźbą pi­


stoletu do uprawiania seksu ze sobą. Na koniec kazano wszyst­
kim uklęknąć i zastrzelono strzałem w głowy. Trzech młodych
mężczyzn i jedna kobieta zginęli. Druga kobieta, którą pozosta­
wili ranną, myśląc, że umrze, naga i pokrwawiona pobiegła po po­
moc, podczas gdy bracia odjechali żeby splądrować dom ofiar.
Heather Muller, miała lat dwadzieścia pięć, wszyscy pamiętają
ją, ponieważ przepięknie śpiewała. Aaron Sander właśnie wrócił
z St. Mary College and Seminary w Emmitsburgu w stanie Mary­
land, gdzie zdecydował, że zostanie księdzem. Bradley Herman,
lat dwadzieścia siedem, był przyjacielem Aarona. Jason Beford, lat
dwadzieścia sześć, był nauczycielem i trenerem w liceum w miej­
scowości Augusta. Zamierzał oświadczyć się kobiecie, która prze­
żyła ten horror i kupił pierścionek oraz książkę - poradnik, trak­
tującą o tego rodzaju rzeczach. Jason nie miał szansy oświadczyć
się czy dać jej pierścionek, pisze Frank Morriss w „Wanderer”. „Ko­
ściół katolicki w jego mieście rodzinnym Pratt okazał się za, by
pomieścić uczestników pogrzebu; ceremonia została wiec prze­
niesiona do obszerniejszego kościoła metodystów”70. Na chwilę
przed śmiercią, Jason Befort został zmuszony do oglądania, jak
gwałcona jest kobieta, którą pragnął poślubić...
Autor relacji nie wspomina jednak o tym, że wszystkie ofiary
były białe, a zabójcy czarni. Gdyby rasy znalazłyby się w odwrot­
nym układzie, byłaby to największa zbrodnia nienawiści dziesię­
ciolecia. Jednak to okrucieństwo nigdy nie trafiło na pierwsze
strony gazet krajowych. Dlaczego? Ponieważ „historia ta nie pa­
sowała do poprawnej politycznie melodramatycznej wersji o czar­
noskórej ofierze i białym prześladowcy, pisze publicysta i autor
David Horowitz71.
Wydaje się, że Horowitz trafił w sedno sprawy. Według „Indeksu
wiodących wskaźników kulturowych”72, Afroamerykanie, choć sta-
70 Frank Morriss, Compassion and Forgiveness Do Not Negate Justice, Wan­
derer, 4 stycznia, 2001, s. 4
71 David Horowitz, Racial Witch-Hunt, Salon.com, 22 stycznia 2001.
72 Książka autorstwa Williama Bennetta zawierająca społeczne dane staty­
styczne. Przyp. tłum.
94 Rozdział III

nowią tylko 13 % naszej populacji, są odpowiedzialni za 42% wszy­


stkich ciężkich przestępstw i ponad połowę morderstw popełnia­
nych w Stanach Zjednoczonych73 Statystyki przestępstw międzyra-
sowych pokazują jeszcze bardziej szokujący model uprzedzenia.
W 1990 roku Profesor William Wilbanks z Wydziału Prawa
Karnego (Department of Criminal Justice) na Międzynarodo­
wym Uniwersytecie Florydzkim wkurzył się z powodu kampanii
koncentrującej uwagę na zbrodniach dokonywanych na czarnych,
gdyż zdawała się ona traktować napaści na białych jako mniej
godne potępienia. Po wnikliwych badaniach danych z 1987 roku
Departamentu Sprawiedliwości dotyczących ofiar zbrodni, Wil­
banks odkrył i ogłosił co następuje:
• W 1987 roku, biali przestępcy wybrali czarne ofiary w 3%
ciężkich przestępstw, a czarni przestępcy wybrali białe ofiary
w 50% wypadków.
• W wypadku zbrodni gwałtu, biali przestępcy wybierali czar­
ne kobiety w 0% swych napaści, a czarni przestępcy wybrali białe
kobiety w 28% wypadków. Wśród osiemdziesięciu trzech tysięcy
wypadków gwałtu, Wilbanks nie znalazł przypadku, kiedy gwałci­
ciel był biały, a ofiara czarna.
• Biali przestępcy w 2% wybierali czarnych na ofiary rabun­
ków, lecz czarni przestępcy wybierali białe ofiary aż w 73% przy­
padków74.
Gdy Profesor Wilbanks po raz pierwszy oznajmił te zaskakują­
ce i przygnębiające liczby, nie zostały one obalone, zakwestiono­
wane, nie spotkały się ze sprzeciwem: zapanowała po prostu cisza.
Dziesięć lat później, w roku 1999, „Washington Times” opubliko­
wał wyniki badań dotyczących przestępstw międzyrasowych,
przeprowadzonych przez Fundację Nowego Wieku /New Centu­
ry Foundation/, które opierały się na statystykach Departamentu

73 William J. Bennett, Index o f Leading Cultural Indicators . Broadway Books


,New York 1999,s. 17.
74 William Wilbanks, Frequency and Nature o f Interracial Crimes, submitted
for publication to Justice Professional, 2 listopada 1990, s. 2-9.
Katechizm rewolucji 95

Sprawiedliwości z 1994r. Badania N C F potwierdziły odkrycia


Wilbanksa.
• Czarni popełnili 90% międzyrasowych ciężkich przestępstw
w 1994 r.
• Skoro czarni stanowili 12% populacji 75, dane te oznaczały,
ze szansa na popełnienie przez nich aktów międzyrasowej prze­
mocy była pięćdziesiąt razy większa niż w przypadku białych
• Czarni, 100 do 250 razy częściej niż biali, skłonni byli dopu­
szczać się (w ramach gangów) międzyrasowych gwałtów i napaści.
• Nawet w kategorii „zbrodni nienawiści” - stanowiących mniej
niż 1% międzyrasowych zbrodni - czarni okazali się być dwukrot­
nie bardziej skłonni występować w roli napastników niż ofiar76.
Badania N C F pokazały, że Amerykanie pochodzenia azjatyc­
kiego stanowili najmniej agresywną grupą, popełniając tylko poło­
wę ciężkich przestępstw w porównaniu do białych Amerykanów.
Liczby te musiały być wielce nieprzyjemne dla milionów po­
rządnych Afro-Amerykanów. Jednakże ukazały one naczelną za­
sadę kulturowej rewolucji jako Wielkie Kłamstwo - będące jedno­
cześnie złośliwym oszczerstwem - mówiące, że Ameryka jest
narodem, gdzie czarni są stale narażeni na ryzyko ze strony białej
większości. To właśnie w amerykańskich społecznościach mniej­
szościowych poziom przestępczości jest najwyższy; to z tych
społeczności pochodzą zbrodnie międzyrasowe. Nie rozwiążemy
żadnego problemu oszukując siebie samych.
Najwyraźniej ta samo okazuje się być prawdą i w Anglii. Ana­
lizując dane dotyczące przestępstw międzyrasowych zebrane
w „Statystykach rasowych systemu prawa karnego”, publicysta
John Woods odkrył, że spośród „spowodowanych względami ra­
sowymi” przestępstw popełnionych w roku 1995, „143.000 zo­
stały popełnione przeciwko mniejszościom, a 238.000 przeciwko
białym. Woods konkluduje:
Jeśli mniejszości etniczne stanowią 6% populacji Wielkiej Brytanii, i do­
konują 238.000 napaści rocznie, a biała populacja stanowiąca 94% całości po-

75 Poprzednio Autor podawał cyfrę 13 % - przyp.red.


96 Rozdział III

pulacji, dokonuje 143.000 przestępstw rasowych rocznie, to wygląda na to,


że per capita, mniejszości etniczne dokonują około 25 razy więcej prze­
stępstw rasowych niż biała populacja7677.

Przewodniczącym Funduszu Nowego Wieku jest Jared Taylor,


autor „Dobrymi chęciami wybrukowane: Fiasko poprawnych sto­
sunków rasowych we współczesnej Ameryce”, kontrowersyjnej po­
zycji w dyskusji dotyczącej zbrodni i rasy. Lecz statystyki N C F
są oparte na danych Departamentu Sprawiedliwości i idą dokła­
dnie tropem odkryć Wilbanksa i Woodsa. Mimo, iż są one nie do
obalenia, to praktycznie są ignorowane.
Gdy „Washington Times” zapytał Morgana Reynoldsa, dyrekto­
ra Criminal Justice Center (Centrum Zwalczania Przestępczości)
przy Krajowym Centrum Analiz Politycznych w Dallas, o komen­
tarz dotyczący badań N C F na temat przestępstw międzyrasowych,
ten wzruszył on ramionami: „To kwestia, która jest pomijana przez
większość białych badaczy, bo może cię tylko wpędzić w kłopoty.
...Nie jest to nowością dla nikogo, kto śledzi temat różnic pomiędzy
przestępstwami i rasą, ale jest to politycznie niepoprawne”78. Badacz
przestępczości, James Q. Wilson, stwierdza, że aspekty rasowe są
zbyt drażliwe dla publicznej dyskusji79. Lecz jeśli to prawda, to dla­
czego zbrodnie nienawiści mają aż takie znaczenie?

ZBRO D N IA zawsze jest zbrodnią i powinna zostać ukarana,


bez względu na wyznanie czy kolor skóry osoby, która się jej do­
puszcza. Sprawiedliwość powinna być ślepa na kolory. Niestety,
kampania kodyfikowania niektórych przestępstw jako „zbrodni
nienawiści” nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością, natomiast
wszystko wspólne z ideologią. Nasze elity kulturalne chcą, aby

76 Robert Stacy McCain, Hâte Crimes N ot Big Problem in Race Relations,


Study Finds; Black-on-White Crime More Frequent and More Damaging, Wa­
shington Times 1 czerwca 1999, s. A2.
77 John Woods, Race and Criminal Cowardice. Right Now!, październik
2000, s. 11.
78 McCain, op.cit., s. A2.
79 Ibid.
Katechizm rewolucji 97

Amerykanie postrzegali swój kraj dokładnie w ten sam sposób,


w jaki one go widzą - jako rasistowski kraj potrzebujący odkupie­
nia, kraj, w którym biali mężczyźni stanowią dominującą i najbar­
dziej niebezpieczną grupę wśród przestępców. Prawda nie ma
znaczenia: jeśli morderstwo połączone z gwałtem na sześciolatku,
wleczenie na śmierć za samochodem sześciolatka przez czarnego
byłego skazańca, czy też rasistowski akt okrucieństwa z Witchita
nie pasują do obowiązującego schematu, lub, co gorsza, przeczą
scenariuszowi - historię należy wyciszyć.
Według katechizmu rewolucji, trzydzieści morderstw mło­
dych mężczyzn popełnionych przez sadystę Johna Wayne Gacy,
nie kwalifikowało się do tego, by uznano je za zbrodnie nienawi­
ści, ale gdyby Gacy został pobity przed barem gejowskim za skła­
danie propozycji chłopcu z tej samej grupy, zdarzenie takie zosta­
łoby uznane za zbrodnię nienawiści. Morderstwo Kinga
kwalifikowałoby się na zbrodnię nienawiści, bo jego zabójca, Ja­
mes Earl Ray, nienawidził Kinga jako czarnego przywódcy; ale
morderstwo Johna F. Kennedyego przez zwolennika Castro czy
Roberta Kennedyego przez palestyńskiego ekstremistę - już nie
jest zbrodnią nienawiści.
Jak podczas mszy, nieustanne uobecnianie Ostatniej Wieczerzy
jest sakramentem katolicyzmu, tak ciągłe recytacje brutalnych
szczegółów zbrodni nienawiści stały się wirtualnym sakramentem
nowej wiary. Prototyp zbrodni nienawiści ma zawsze tę samą fa­
bułę, swego bohatera, czarny charakter i ofiarę i postępowców,
stawiających czoła białym bigotom w imieniu bezbronnych
mniejszości. A poszukiwania nowych zbrodni nienawiści przez
media, które stały się propagandowym ramieniem rewolucji, nig­
dy nie ustają. Bo każda nowo odkryta zbrodnia nienawiści po­
twierdza nieomylną doktrynę: w głębi duszy Ameryka jest homo-
tobicznym, bigoteryjnym narodem. Jak mówi Susan Sontag, Biała
rasa jest rakiem toczącym historię ludzkos'ci...
Lecz jak tej nowej religii udało się zawładnąć chrześcijańską
i konserwatywną Ameryką, jaką była ona zaledwie wczoraj? Skąd
ta religia pochodzi?
R ozd ział IV

::l
&
Czterech jeźdźców rewolucji
Kto wyzwoli nas z jarzma zachodniej cywilizacji? 12
- Gyórgy Lukdcs,
teoretyk marksizmu

Prawdziwie sprawne totalitarne państwo to takie, w którym wszechwładny za­


rząd składający się z politycznych bossów wraz z armią menagerów kontrolują po­
pulację niewolnikówy którzy nie muszą być przymuszani, bo kochają swą służbę. 3
- Aldous Huxley
“Nowy wspaniały świat"

Główny korzeń rewolucji, która przejęła instytucje kulturalne


republiki amerykańskiej sięga o wiele dalej niż w lata 60-te, bo do
sierpnia 1914 roku -początku I wojny światowej, którą historyk
Jacques Barzun nazywa „podmuchem, który cisnął współczesny
świat na drogę wiodącą do samozniszczenia”.
4 sierpnia 1914 roku wszyscy socjaldemokraci w Reichstagu4
co do jednego zgodzili się na wojnę, przyłączając się do orgii pa­
triotyzmu, gdy armie Rzeszy miażdżyły Belgię. Marksiści byli
zdumieni. Dawno przewidywana wojna europejska miała być ich

1 Aluzja do „czterech jeźdźców Apokalipsy- przyp. red.


2 Michael Loewy, Georg Lukdcs from Romanticism to Bolshevism. Tłum. Pa­
trick Caniller, NLB, London 1979., s. 112. Cytowany przez Raymonda V Ra-
ehn'a w:The Historical Roots of Political Correctness, The Free Congress Rese­
arch and Education Foundation.
3 We Won't Be Slaves to Enemies o f the Truth, Milwaukee Journal Sentinel, 3
października 1999, s. 5.
4 Reichstag - parlament Rzeszy (1871-1945). Przyp. tłum
Czterech jeźdźców rewolucji 99

czasem. Proletariusze wszystkich krajów , łączcie się! - grzmiał


Marks w zakończeniu „Manifestu komunistycznego”. Marksiści
byli przekonani, że gdy przyjdzie wojna, lud pracujący podniesie
się i zbuntuje przeciwko swym władcom, a nie przeciwko swym
braciom robotnikom z sąsiednich krajów. Tak się jednak nie stało.
Największa partia socjalistyczna Europy została przekształcona
w partię wojenną, a robotnicy odrzucili swe narzędzia pracy i po­
szli walczyć z pieśnią w sercu. Jak opisuje to historyk Barbara
Tuchman:
Gdy nadszedła karta powołania, robotnik, o którym Marks mówił, że nie
ma ojczyzny, zidentyfikował się z państwem, a nie ze swoją klasą. Okazał się
takim samym członkiem rodziny narodowej, jak każdy inny człowiek. Siła
drzemiącej w nim niechęci, która miała obalić kapitalizm, znalazła lepszy cel
w cudzoziemcu. Klasa pracująca poszła na wojnę chętnie, wręcz ochoczo, tak
jak klasa średnia, jak klasa wyższa, jak cały gatunek 5.

Marksiści wyszli na głupców.


Kiedy horror frontu zachodniego rozwijał się, czekali. Lecz na­
wet Ypres, Passchendaele i Somma 6, gdzie setki tysięcy brytyj­
skich żołnierzy poszły na śmierć walcząc o kilka jardów błota, nie
spowodowały powstania robotniczego w ojczyźnie Rewolucji
Przemysłowej. Ani niemiecka ani francuska klasa robotnicza nie
zbuntowały się również pod Verdun 7. Bunt we francuskich oko­
pach w 1917 roku został szybko stłumiony. Nowe ciosy nadeszły
pod koniec wojny.
Po rosyjskiej rewolucji, dokonano komunistycznych zama­
chów stanu w Budapeszcie, Monachium i Berlinie. Komuniści ba­
warscy szybko zostali zmiażdżeni przez niemieckich weteranów
wojennych. Róża Luksemburg, która prowadziła powstanie
Związku Spartakusa8 oraz Karl Liebknecht, zostali pobici i za­

5 Barbara Tuchman, The Proud Tower: A Portrait of the World Before the War:
1890-1914 . Ballantine Books, New York 1993, s. 462.
6 Ypres, Passchendaele i Somma - miasta w Belgii i Francji gdzie rozegrały się
krwawe bitwy I Wojny Światowej.
7 Ibid.
8 Związek Spartakusa, organizacja rewolucyjna komunistów niemieckich za­
łożona w 1918 roku.
100 Rozdział IV

strzeleni w Berlinie przez Freikorps 9. Reżim budapeszteński Be­


li Kuna10 istniał kilka miesięcy. Rewolucjonistom nie udało się po­
zyskać robotników dla rewolucji wznieconych w ich imieniu.
Trocki chciał sprawić, by Armia Czerwona była ostrzem
włóczni rewolucji. Napadł na Polskę, lecz został cofnięty z po­
wrotem do linii Wisły przez polskich patriotów dowodzonych
przez marszałka Piłsudskiego. Nie udało się nic z tego, co prze­
widywali marksiści. Ich godzina wybiła i minęła. Robotnicy Za­
chodu, mityczny proletariat, odmówili grania roli, którą wyzna­
czyła im historia. Jak Marks mógł się tak mylić?
Dwóch uczniów Marksa rozpoczęło więc wyjaśnienia. Tak,
Marks się pomylił, bo kapitalizm wcale nie zubażał robotników.
Faktycznie, grupa ta miała się coraz lepiej, zaś do rewolucji się nie
przyłączyła, bo dusza jej była przez dwa tysiące lat nasączana
chrześcijaństwem, co uczyniło ją ślepą na jej prawdziwy interes
klasowy.
Dopóki chrześcijaństwo i zachodnia kultura, te systemy od­
pornościowe kapitalizmu, nie zostaną wykorzenione z duszy
człowieka zachodu, marksizm nie będzie mógł się tu zakorzenić,
natomiast rewolucja zostałaby zdradzona przez robotników,
w których imieniu miałaby być toczona. Trawestując Nowy Testa­
ment, słowo Marksa, owo ziarno rewolucji, upadło na kamienistą
glebę chrześcijaństwa i obumarło. Postawiwszy wszystko na kla­
sę robotniczą, marksiści postawili na niewłaściwego konia.
Pierwszy z owych uczniów, agent Kominternu, Węgier Gyorgy
Lukacs, którego praca „Historia i świadomość klasowa” przynio­
sła mu rozgłosjako teoretykowi marksizmu i rywalowi samego
Marksa., miał na ten temat nieco inny pogląd. „Jedyne rozwiąza­
nie widziałem w rewolucyjnej destrukcji społeczeństwa - powie­
dział Lukacs - Ogólnoświatowa zmiana wartości nie może mieć

9 Freikorps ( - wolny korpus) - niemiecka organizacja paramilitarna utworzo­


na po I Wojnie Światowej.
10 Bela Kun - Zyd węgierski, w 1919 r. zorganizował krótkotrwałą, ale bardzo
krwawą rewolucję komunistyczną.
Czterech jeźdźców rewolucji 101

miejsca bez unicestwienia przez rewolucjonistów starych warto­


ści i stworzenia nowych.11 Jako ludowy komisarz do spraw kultu­
ry za czasu reżimu Beli Kuna, Lukacs wprowadził w życie, jak sam
je określił „demoniczne” idee, znane później jako „terroryzm kul­
turalny”.
W ramach owego tego terroryzmu, wprowadził do węgierskich
szkół radykalny program edukacji seksualnej. Dzieci uczono
0 wolnej miłości, stosunku seksualnym, archaicznym charakterze
wzorców rodzinnych średniej klasy, nieaktualności monogamii
1 bezzasadności religii, która odbiera człowiekowi wszelkie przy­
jemności. Także kobiety były wzywane do walki przeciwko se­
ksualnym obyczajom tamtych czasów12.

ZA PROM OW ANIEM przez Lukacsa rozwiązłości wśród ko­


biet i dzieci, ukryty był prawdziwy cel: zniszczenie rodziny -
podstawowej instytucji chrześcijaństwa i zachodniej kultury.
Pięćdziesiąt lat po ucieczce Lukacsa z Węgier, jego idee zostaną
entuzjastycznie przyjęte przez dzieci z powojennego wyżu demo­
graficznego (tzw. baby-boomers) w opakowaniu „rewolucji seksu­
alnej.”
Drugim uczniem Marksa był Antonio Gramsci, włoski komu­
nista, który ostatnio zyskał zasłużone uznanie jako największy
strateg marksizmu dwudziestego wieku. Po marszu Mussoliniego
na Rzym w 1922 r., Gramsci uciekł do Rosji. Lecz w przeciwień­
stwie do ludzi, których Lenin nazywał pogardliwie „użytecznymi
idiotami” i „zdziecinniałą lewicą”, takich jak amerykański pisarz
Lincoln Steffens, autor frazy „widziałem przyszłość i to działa!”13,
Gramsci był wnikliwym obserwatorem, który widział, że bolsze-

11 Loewy, op. cit., s. 93.


12 Ibid., s. 151.
13 „Widziałem przyszłość - i to działa” - powiedział w 1921 roku amerykań­
ski dziennikarz Lincoln Steffens, wracając z rewolucyjnej Rosji. Naiwność tej
wypowiedzi sprawiła, że do dzisiaj w języku angielskim funkcjonuje powiedzon­
ko będące jej parodią: „Fve seen the futurę and it sucks” („widziałem przyszłość
i jest do bani”). Przyp.tłum.
102 Rozdział IV

wizm nie działa. Reżim ten wymuszał posłuszeństwo jedynie


przez terror. Gramsci wywnioskował z tego, że leninizm zawiódł.
Rosjanie nie zostali nawróceni na komunizm; oni go nienawidzili.
Ich ziemia, wiara, rodziny, ikony i Matuszka Rassija - wszystko to
znaczyło dla Rosjan dużo więcej, niż jakakolwiek międzynarodo­
wa robotnicza solidarność. Sowieci oszukiwali samych siebie,
uznał Gramsci. Rosjanie się nie zmienili. Byli posłuszni jedynie
dlatego, że opór oznaczał pukanie do drzwi w środku nocy i kulę
w tyl głowy w podziemiach Łubianki. Nawet car wzbudzał więcej
miłości i lojalności niż znienawidzeni bolszewicy.
Gramsci doszedł do wniosku, że to ich chrześcijańskie dusze
nie pozwoliły Rosjanom przyjąć rewolucji komunistycznej. „Cy­
wilizowany świat został dokładnie nasączony chrześcijaństwem
przez 2000 lat - pisał Gramsci - i reżim ugruntowany w wierze
i wartościach judeo-chrześcijańskich nie może zostać odrzucony,
zanim korzenie te nie zostaną odcięte5’14Jeśli chrześcijaństwo jest
tarczą ochronną kapitalizmu, to, aby zdobyć Zachód, marksiści
muszą najpierw ten Zachód zdechrystianizować.
Pozbawiony iluzji, panicznie bojący się Stalina, który przejął
władzę po śmierci Lenina, i który nie akceptował niezależnych
myślicieli marksistowskich, Gramsci powrócił do domu i został
przywódcą włoskiej partii komunistycznej. Mussolini miał jednak
inny pomysł. Zamknął Gramsciego i zgubił klucz. Marniejąc
w więzieniu, chory na gruźlicę i bliski śmierci, Gramsci został
w końcu uwolniony, lecz umarł w 1937 roku w wieku 46 lat.
W swych „Notatnikach więziennych” pozostawił jednak po sobie
projekty udanej rewolucji marksistowskiej na Zachodzie. Znana
nam rewolucja kulturowa mogła spłynąć bezpośrednio ze stron
Gramsciego. „Na wschodzie - pisał Gramsci o Rosji:
państwo było wszystkim, na Zachodzie podstawą było społeczeństwo oby­
watelskie... na Zachodzie istniał odpowiedni stosunek pomiędzy państwem
a społeczeństwem obywatelskim i kiedy państwo chwiało się, natychmiast

14 Gerald L Atkinson, What Is the Frankfurt School ? 1 sierpnia 1999, s. 2.


http://www.newtotalitarians.com/FrankfurtSchool.html
Czterech jeźdźców rewolucji 103

ujawniała się mocna struktura społeczeństwa obywatelskiego. Państwo [na


Zachodzie] było tylko zewnętrzną linią okopów, za którą stał potężny sy­
stem fortec i umocnień 15

Zamiast najpierw przejmować władzę i siłą narzucać kulturową


rewolucję, argumentował Gramsci, marksiści Zachodu muszą naj­
pierw zmienić kulturę; wtedy władza spadnie im na kolana, ni­
czym dojrzały owoc. Lecz zmiana kultury wymaga „długiej drogi
przez instytucje” - sztukę, kino, teatr, szkoły, uczelnie, seminaria,
gazety, czasopisma i nowe elektroniczne medium -radio. Jedno po
drugim, każde medium musi zostać przechwycone, przekształco­
ne i upolitycznione, tak, aby mogło stanowić agenturę rewolucji.
Wtedy można będzie powoli edukować ludzi, aby zrozumieli
i wręcz radośnie przywitali rewolucję.
Gramsci namawiał swych braci marksistów do formowania
„frontów ludowych” z zachodnimi intelektualistami, którzy
podzielali ich pogardę dla chrześcijaństwa i burżuazyjnej kultury,
i którzy kształtowali umysły młodych. Przesłanie do towarzyszy
brzmiało: „Po pierwsze kultura, durnie!”16 Skoro zachodnia kul­
tura wydala na świat i podtrzymała kapitalizm, to jeśli ta kultura
mogłaby zostać pokonana, system zawaliłby się pod własnym cię­
żarem. Na okładce swego wielkiego bestsellera z 1970 r., manife­
stu kontrkultury „Zieleni się Ameryka”, autor Charles Reich, po­
wtarzał dokładnie to, co mówił Gramsci:
Nadchodzi rewolucja. Nie będzie ona podobna do rewolucji z przeszło­
ści. Będzie zapoczątkowana przez jednostkę i kulturę; zmieni strukturę poli­
tyczną dopiero w końcowym akcie. Nie będzie wymagała przemocy, aby
osiągnąć sukces i nie będzie się jej można skutecznie oprzeć przemocą. Roz­
przestrzenia się ona teraz z zaskakującą gwałtownością i już nasze prawa, in­
stytucje, struktury społeczne zmieniają się w wyniku jej działania.. .To jest
rewolucja nowej generacji.17

15 Arnold Beichman, In search of civil society. Washington Times 3 lutego


1993, s. G4.
16 Aluzja do hasła wyborczego Clintona, który „kulturę” zamienił na „gospo­
darkę” Przyp.red.
17 Charles A. Reich, The Greening of America. Bantam Books,New York
1971, s. 2.
104 Rozdział IV

Przepis Gramsciego na skuteczne przeprowadzenie rewolucji


w zachodnim społeczeństwie udowodnił swą prawdziwość. Re­
żim Lenina trząsł światem przez siedemdziesiąt lat, lecz ostatecz­
nie jego rewolucja zawiodła a reżim upadł. Koniec końców, partia
komunistyczna Lenina i Stalina pozostała tym, czym była od sa­
mego początku - konspiracją politycznych przestępców, którzy
wykorzystali idee i retorykę marksizmu, żeby ukryć to, o co im
naprawdę chodziło: o władzę absolutną. Reżim Lenina skonał
otoczony pogardą i nikt po nim nie płakał. Lecz rewolucja na mo­
dłę Gramsciego toczy się dalej, i po dziś dzień nadal zdobywa no­
wych wyznawców.

SZKOŁA FRANKFURCKA PRZYBYWA D O AMERYKI


W 1923 r. Lukács i członkowie niemieckiej partii komunistycz­
nej założyli na Uniwersytecie Frankfurckim Instytut Marksizmu,
wzorowany na Instytucie Marksa-Engelsa w Moskwie. Po pew­
nym zastanowieniu zgodzili się na mniej prowokacyjną nazwę -
Instytut Badań Społecznych. Wkrótce stał on się znany po prostu
jako Szkoła Frankfurcka .
W r. 1930, renegat marksizmu i wielbiciel markiza de Sade, Max
Horkheimer, stał się jej kierownikiem. Horkheimer również do­
szedł do wniosku, że Marks się pomylił. Klasa robotnicza nie
nadawała się do roli awangardy rewolucji. Już wtedy zachodni ro­
botnicy z radością przemieszczali się do średniej klasy, wchodzili
w szeregi znienawidzonej burżuazji. Zawiedli marksistów, którzy
w przeciwnym razie nie byliby zaskoczeni wydarzeniami na Wall
Street w maju 1970 roku, gdy radykałowie i studenci protestujący
przeciwko wtargnięciu Nixona do Kambodży zostali pobici przez
robotników budowlanych ze związku zawodowego budowlań­
ców Pete Brennana, którego Nixon uczynił po tych wydarzeniach
swym sekretarzem ds. pracy.
Pod przewodnictwem Horkheimera, Szkoła Frankfurcka za­
częła przekładać marksizm na terminy kulturowe. Wyrzucono
stare podręczniki propagandowe, a napisano nowe. Dla starych
marksistów wrogiem był kapitalizm, dla nowych marksistów
Czterech jeźdźców rewolucji 105

wrogiem była zachodnia kultura. Dla starych marksistów drogą


do władzy było natychmiastowe obalenie reżimu, tak jak w Pary­
żu w 1789 r. i w Petersburgu w 1917 r. Nowi marksiści nie zakła­
dali zdobycia władzy przemocą; ich strategia wymagała dziesię­
cioleci cierpliwej pracy. Zwycięstwo nadejdzie wtedy, gdy w duszy
zachodniego człowieka umrze wiara chrześcijańska. Instytucje
kultury i edukacji muszą jednak zostać najpierw opanowane przez
sojuszników i agentów rewolucji. Zawładnij instytucjami kulturo­
wymi Zachodu, jego fortecami i umocnieniami, a państwo, jego ze­
wnętrzna linia obrony, upadnie bez walki.
Jednakże zarówno dla starych, jak i dla nowych marksistów,
definicja moralności pozostała ta sama: to, co przybliża rewolucję
jest moralne, to, co ją blokuje, moralne nie jest. Jak pisze badacz
z Hudson Institute, John Fonte, Gramsci wierzył w:
„historycyzm absolutny”, oznaczający, że moralność, wartości, prawda, stan­
dardy i ludzka natura są wytworami różnych epok historycznych. Nie istnie­
ją absolutne standardy moralne, które byłyby prawdziwe dla wszystkich lu­
dzi, także tych pozostających na zewnątrz konkretnego historycznego
kontekstu; moralność jest raczej „konstruowana społecznie”18.

Gdy Ronald Reagan wygłosił swoje słynne stwierdzenie, że So­


wieci rezerwują dla siebie prawo do kłamstwa, kradzieży i oszustwa,
dotknął prawdy, której uczciwy marksista nie może uparcie za­
przeczać, aczkolwiek stwierdzenie to niemalże wywołało zbioro­
we załamanie nerwowe w Departamencie Stanu19.
Mniej więcej w tym samym czasie do Szkoły Frankfurckiej
przyłączyli się Krytyk muzyczny Teodor Adorno, psycholog
Erich Fromm i socjolog Wilhelm Reich. Ale w 1933 roku historia
drastycznie stanęła na ich drodze. W Berlinie do władzy doszedł
Adolf Hitler, a ponieważ czołowi luminarze Szkoły Frankfurckiej
byli Żydami i marksistami, nie pasowali oni do rzeczywistości

18 John Fonte, Why There Is a Culture War Policy Review, grudzień 2000 sty­
czeń 2001, s. 17.
19 Transcript #2077: War Powers D e b a t e The MacNeil/Lehrer NewsHour,
13 września 1983.
106 Rozdział IV

Trzeciej Rzeszy. Szkoła Frankfurcka spakowała swą ideologię


i uciekła do Ameryki. Wyjechał także absolwent tejże szkoły na­
zwiskiem Herbert Marcuse. Z pomocą Columbia University za­
łożyli oni nową Szkołę Frankfurcką w Nowym Jorku i skierowa­
li swe talenty i energię na podkopywanie kultury państwa,
które udzieliło im schronienia. Jednym z nowych narzędzi kon­
fliktu kulturowego, które rozwinęła Szkoła Frankfurcka była tzw.
Teoria Krytyczna. Nazwa wydaje się dość łagodna, ale jej działanie
dalekie było od łagodnego. Jeden z jej wyznawców zdefiniował ją
jako „zasadniczo niszczycielski krytycyzm wobec wszystkich
głównych elementów zachodniej kultury, łącznie z chrześcijań­
stwem, kapitalizmem, władzą, rodziną, patriarchatem, hierarchią,
moralnością, tradycją, ograniczeniami w sferze seksualności, lo­
jalnością, patriotyzmem, nacjonalizmem, dziedzicznością, etno-
centryzmem, konwenansami i konserwatyzmem”20.
W oparciu o Teorię Krytyczną, kulturowy marksista powtarza
wciąż oskarżenie, że Zachód jest winny zbrodni ludobójstwa
przeciwko każdej cywilizacji i kulturze, z którą się zetknął.
W oparciu o tę samą teorię powtarza się w kółko, że społeczeń­
stwa Zachodu są największymi w historii lamusami rasizmu, se-
ksizmu, natywizmu21, ksenofobii, homofobii, antysemityzmu, fa­
szyzmu i nazizmu. Zgodnie z tą teorią, zbrodnie te wypływają
z uformowanego przez chrześcijaństwo charakteru Zachodu. Jed­
nym ze współczesnych przykładów jej zastosowania jest „polity­
ka ataku”, polegająca na tym, że podstawione osoby oraz specja­
liści od poprawiania wizerunku nigdy nie broną własnego
kandydata, lecz bezustannie atakują opozycję. Innym przykładem
zastosowania Teorii Krytycznej są nieustające napaści na osobę
Piusa X II za rzekomy współudział Holokauście, bez względu na
tomy dowodów, wykazujących, że takie oskarżenie opiera się na
kłamstwie.
20 Raehn, The Historical Roots of Political Correctness, The Free Congress
Research and Education Foundation, s. 2.
21 Natywizm - pogląd, który przyjmuje istnienie poznania niezależnego od
doświadczenia i utrzymuje, że pochodzi ono z pewnych pojęć wrodzonych.
Czterech jeźdźców rewolucji 107

Następstwem stosowania Teorii Krytycznej jest „pesymizm


kulturowy”, bowiem sprzyja ona rodzeniu się poczucia alienacji,
beznadziei, rozpaczy. Nawet zamożni i cieszący się wolnością lu­
dzie, zaczynają postrzegać społeczeństwo i państwo jako wyzy­
skujące ich, złe, i nie warte ich lojalności oraz miłości. Nowi mar­
ksiści uważali pesymizm kulturowy za niezbędny warunek
wstępny rewolucyjnych zmian.
Pod wpływem Teorii Krytycznej, wielu ludzi z pokolenia lat
sześćdziesiątych, najbardziej uprzywilejowanego pokolenia w hi­
storii, przekonało samych siebie, że żyją w piekle nie do zniesie­
nia. W książce „Zieleni się Ameryka”, która to zafascynowała se­
natora McGoverna, sędziego Douglasa i dziennik „The
Washington Post”, jej autor, Charles Reich, mówił o totalnej atmo­
sferze przemocy^ panującej w amerykańskich szkołach wyższych.22
Było to trzydzieści lat przed tragedią w Columbine 23, i Reich
wcale nie miał na myśli karabinów czy noży:
Egzamin czy test są formą przemocy. Obowiązkowa gimnastyka dla ko­
goś, kto się tego wstydzi czy obawia, jest formą przemocy. Wymaganie od
studenta przepustki, uprawniającej go do chodzenia po korytarzach uczelni,
jest przemocą. Obowiązkowa obecność w klasie, obowiązkowe studiowanie
w salach jest przemocą. 24

Takie książki jak „Ucieczka od wolności” Ericha Fromma


i „Psychologia faszyzmu” oraz „Rewolucja seksualna” Wilhelma
Reicha, odzwierciedlają istotę Teorii Krytycznej. Lecz najbardziej
wpływową książką opublikowaną kiedykolwiek przez Szkołę
Frankfurcką była „Osobowość autorytarna”. W tej „biblii” Szko­
ły Frankfurckiej, determinizm gospodarczy Karola Marksa, został
zastąpiony determinizmem kulturowym. Jeśli rodzina jest głębo­
ko chrześcijańska i w swych przekonaniach prokapitalistyczna,
jeśli rządzi nią autorytarny ojciec, to można się spodziewać, że

22 Reich, op. cit.,s. 148.


23 W 1999 r. w Columbine High School dwóch nastolatków, Erie Harris i Dy-
lan Klebold, zastrzeliło 12 kolegów z grupy i nauczyciela a następnie popełnili
samobójstwo.
24 Reich, op. cit.,s. 148.
108 Rozdział IV

dziecko wyrośnie na rasistę i faszystę. Charles Syk es z Ośrodka


Studiów Politycznych Stanu Wisconsin, opisuje „Osobowość au­
torytarną” jako „bezkompromisowy akt oskarżenia burżuazyjnej
cywilizacji, z tą wszakże różnicą, że to, co przez poprzednich kry­
tyków uważane było jedynie za staromodne, teraz zostało uznane
zarówno za faszystowskie jak i wypaczone od strony psycholo­
gicznej”25.
Marks uważał klasę kapitalistyczną za klasę przestępców, nato­
miast Szkoła Frankfurcka uważała za przestępców klasę średnią.
Nie miał znaczenia fakt, że klasa średnia dała początek demokra­
cji, i że klasa średnia Wielkiej Brytanii walczyła z Hitlerem wtedy,
kiedy towarzysze ze Szkoły Frankfurckiej , przebywający w Mo­
skwie z nim kolaborowali. Nie miał także żadnego znaczenia fakt,
że to właśnie klasa średnia Ameryki udzieliła schronienia Teodo­
rowi Adorno i jego kolegom, gdy uciekali oni przed nazistami.
Prawda nie miała znaczenia dla ideologów marksizmu - tylko oni
mogli przecież definiować prawdę.
Odkrywszy wylęgarnię faszyzmu w rodzinach patriarchalnych,
Adorno tak oto scharakteryzował swe środowisko naturalne -
tradycyjną kulturę: „Szeroko znana jest hipoteza, że podatność na
faszyzm jest najbardziej charakterystyczna dla klasy średniej, że
vzawiera się ona w jej kulturzev, i stąd ci, którzy tej kulturze pod­
porządkowują się zupełnie, będą najbardziej nań podatni”26.
Edmund Burke napisał kiedyś: „Nie wiedziałbym, jak nakreślić
akt oskarżenia wobec całej ludzkości”27. Jednak Adorno i Szkoła
Frankfurcka tak właśnie zrobili. Zapewniali stanowczo, że jedno­
stki wychowywane w rodzinach zdominowanych przez ojców,
będących gorącymi patriotami i wyznającymi starą religię, są fa­
szystami w początkowym stadium i potencjalnymi nazistami.
A skoro konserwatywna kultura chrześcijańska hoduje faszyzm,

25 Charles J. Sykes, A Nation of Victims. St. Martin’s Press, New York 1992,
s. 54.
26 Ibid.
27 Patrick J. Buchanan, Americans Need Not Fear United Germany, Toronto
Star, 16 października 1989, s. A18
Czterech jeźdźców rewolucji 109

to ludzi zanurzonych w takiej kulturze trzeba dokładnie obser­


wować ze względu na ich faszystowskie skłonności.
Idee te zostały wchłonięte przez lewicę. Już w połowie lat 60-
tych, konserwatystom i członkom władz potępiającym lub sprze­
ciwiającym się rewolucji uniwersyteckiej, rutynowo przyklejano
etykietę „faszystów”. Dzieci wyżu demograficznego (baby-boo-
mers) nieświadomie postępowali według wzorca zgodnego z wy­
kładnią partyjną moskiewskiego Komitetu Centralnego z 1943 r.:
Członkowie [partii] i główne organizacje [partyjne i społeczne] muszą
stale stawiać w trudnym położeniu, dyskredytować i poniżać naszych kryty­
ków. Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami,
nazistami albo antysemitami... Skojarzenie to, wystarczająco często powta­
rzane, stanie się „faktem” w opinii publicznej28.

Od lat 60-tych etykietowanie oponentów, jako ziejących nie­


nawiścią czy chorych umysłowo, stało się najskuteczniejszą bro­
nią w arsenale lewicy. Istnieje wręcz „tajny przepis” - opisał go
psycholog i autor Thomas Szasz: „Jeśli chcesz zdeprecjonować to,
co robi jakaś osoba [...] nazwij ją umysłowo chorą”29. A za tym
wszystkim stoi program polityczny. Nasze chore społeczeństwo
potrzebuje terapii, aby wyleczyć się z wrodzonych uprzedzeń.
Oceniając serię publikacji „Studia na uprzedzeniami” Szkoły
Frankfurckiej, z której najbardziej znana była „Osobowość auto­
rytarna”, Christopher Lasch30 napisał:
Cel i założenia „Studies in Prejudice” podyktowały wniosek, że uprzedze­
nie, czyli zaburzenie psychologiczne zakorzenione w strukturze „autoryta­
tywnej” osobowości, mogłoby być wyeliminowane jedynie przez poddanie
Amerykanów temu, co wiąże się ze zbiorową psychoterapią,: traktując ich
tak, jak traktuje się pacjentów zakładu psychiatrycznego31.

28 Stephen Goode, Radical Leftovers. Insight on the News 22 listopada 1999,


s. 10.
29 Sykes, op. cit.,s. 54.
30 Christopher Lasch - jeden z najbardziej znanych amerykańskich kryty­
ków społecznych. Przyp.tłum
31 Christopher Lasch, The True and Only Heaven: Progress and Its Critics. W
W Norton & Company, New York 1991, s. 447.
110 Rozdział IV

Takie są korzenie „państwa terapeutycznego55 - reżimu,


w którym grzech nazywany jest chorobą, zbrodnia staje się anty­
społecznym zachowaniem i w którym księży zastąpili psychia­
trzy. Jeśli faszyzm jest, jak mówi Adorno, zakorzeniony w kultu­
rze, my wszyscy, wychowani w starej kulturze z lat 40-tych
i 50-tych, kulturze, której podstawowymi elementami były mi­
łość do Boga i swego kraju, potrzebujemy terapii, byśmy mogli
rozpoznać w sobie ślady wszystkich tych uprzedzeń i bigoterii,
w których duszono nas od urodzenia32.

KOLEJNYM ze spostrzeżeń Horkheimera i Adorna było zda­


nie sobie sprawy, że droga do hegemonii kulturowej prowadzi nie
przez dyskusje filozoficzne, lecz przez formowanie psycholo­
giczne. Amerykańskie dzieci mogłyby być w szkole kształtowane
tak, by odrzuciły przekonania społeczne i moralne swych rodzi­
ców jako rasistowskie, seksistowskie i homofobiczne i przyjęły
nową moralność. Chociaż sama Szkoła Frankfurcka pozostaje
nieznana większości Amerykanów, jej idee były dobrze znane na­
uczycielom akademickim w latach 40-tych i 50-tych.
Szkoła otwarcie stwierdzała, że mniej ważne jest to, czy dzieci
uczą się w szkole faktów oraz konkretnych umiejętności; najważ­
niejsze jest to, aby opuszczając ją byli ukształtowani tak, aby mo­
gli okazywać prawidłową postawę. Gdy Allan Bloom napisał
w „Umyśle zamkniętym55, że „absolwenci amerykańskich szkół
wyższych plasują się pośród najbardziej wrażliwych analfabetów
świata; z jednymi z najniższych wyników porównywalnych egza­
minów na Ziemi, ale z najwyższą wrażliwością na sprawy takie jak
środowisko55, to poświadczał w ten sposób sukces Szkoły Frank­
furckiej 33 Rodzice mogą uważać dzisiejsze szkoły publiczne za

32 Autor ma na myśli popularną formę psychoterapii zwaną „regressingiem”,


w której trakcie sesji terapeutycznej pfacjent jest konfrontowany z własną prze­
szłością i tkwiącymi w podświadomości lękami, zranieniami itp. a następnie
zmuszony przez terapeutę do stawienia im czoła. Przyp.red.
33 Jim Nelson Black, When Nations Die. Tyndale House Publishers, Whea-
ton, Illinois 1994, s. 77.
Czterech jeźdźców rewolucji 111

kosztowną porażkę, gdyż ich dzieci niczego się w nich nie uczą.
Dla Szkoły Frankfurckiej są one jednak sukcesem, bo dzieci,
które je ukończą, wykazują prawidłowe poglądy Rozpoczynając
studia wyższe, uczniowie ci biorą udział w spotkaniach informa­
cyjnych, podczas których instruuje się ich w przedmiocie nowych
wartości, które obowiązują w campusach - by „prawidłowo usta­
wić ich umysły55, jak mawiał naczelnik więzienia z filmu „Lukę -
zimna rączka55 z Paulem Newmanem.
Jak duży sukces odniosła rewolucja kulturowa w wykorzenie­
niu starych wartości i zasadzeniu nowych w duszach młodych lu­
dzi? Po Pearl Harbour, punkty rekrutacyjne werbujące do mary­
narki, armii i marines pękały w szwach. W kolejkach ustawiali się
zarówno studenci jak i farmerzy. Lecz po masakrze World Trade
Center - jeszcze zanim jakikolwiek żołnierz amerykański poszedł
do walki i zanim jakikolwiek pocisk samosterujący został wy­
strzelony na bazy terrorystów - rozpoczęły się wiece antywojen­
ne na amerykańskich campusach.
Nowe media - telewizja i film - przewyższyły wkrótce znacze­
nie szkół w kształtowaniu umysłów młodych ludzi. Jak pisze Wil­
liam Lind, dyrektor Centrum Konserwatyzmu Kulturowego
(Center for Cultural Conservatism) z Fundacji Wolnego Kongre­
su (Free Congress Foundation):
Przemysł rozrywkowy ... całkowicie wchłonął ideologię kulturowego mar­
ksizmu i głosie ją bez końca nie poprzez kazania, lecz poprzez przypowieści:
silne kobiety zwyciężające słabych mężczyzn, dzieci mądrzejsze od rodziców,
skorumpowani duchowni, których niecne plany krzyżują szukający dziury
w całym tułacze, czarni z wyższych sfer doświadczający przemocy białych
z klas niższych, męscy homoseksualiści wiodący normalne życie. To wszystko
bajka, rzeczywistość na opak, lecz media rozrywkowe sprawiają, że wydaje się
to prawdziwe; bardziej niż świat istniejący za na zewnątrz frontowych drzwi34.

Aby ocenić jak dalece rewolucja kulturowa zmieniła sposób na­


szego myślenia, wierzenia i działania, można porównać wartości,

34 William Lind, Turn Off, Tune Out, Drop Out: A Cultural Conservati­
ve’s Strategy for the 21st Century, Against the Grain, Free Congress Founda­
tion, Washington, D.C., 1998.
112 Rozdział IV

prezentowane przez filmy z lat 50-tych takie jak „Na nabrze­


żach”35, „W samo południe”36 i „Jeździec znikąd”37, z tymi za
którymi opowiadają się czołowe filmy naszych czasów. Na cere­
monii rozdania nagród w roku 2000, dwa najbardziej uhonorowa­
ne filmy to „American Beuaty” i „Wbrew regułom”.
"American Beauty” z Kevinem Spacey w roli głównej przedsta­
wił życie amerykańskiego przedmieścia jako moralnej pustyni.
Łajdakiem jest w nim były żołnierz marines, który tłumi w sobie
swój homoseksualizm, kolekcjonuje nazistowskie pamiątki i staje
się maniakalnym zabójcą.
W filmie „Wbrew regułom” Michael Caine sportretował „leka-
rza”-aborcjonistę, który przeciwstawia się bigoterii Środkowej
Ameryki.
Amerykańskie mass media stały się artylerią oblężniczą w woj­
nie kulturowej i olbrzymią „Klatką Skinnera” 38, kształtującą ame­
rykańską młodzież.

W LATACH PIĘĆD ZIESIĄ TYCH Szkole Frankfurckiej bra­


kowało osobowości zdolnej do spopularyzowania idei ukrytej
w rozwlekłej prozie Horkheimera i Adorna. Wtedy na scenę
wkroczył Herbert Marcuse, były oficer Biura Służb Strategicz­
nych (poprzednika CIA) i profesor w Brandeis, który miał ambi­

35 Film z 1954 r. z Marlonem Brando. Były bokser, Terry, zostaje wciągnięty


w machinacje jednego z przywódców związkowych i mimo woli staje się winny
śmierci pracownika portu. Dzięki pomocy księdza i kobiety, która bardzo kocha
Terry’emu udaje się wyzwolić spod mafijnych wpływów.
36 Film z 1952 r., w którym Gary Cooper wciela się w postać stróża prawa,
który samotnie broni tchórzliwych mieszkańców miasteczka przed bandą szu­
kających zemsty kryminalistów.
37 Film z 1953r., w którym Allan Ladd, grający włóczęgę i dawnego rewolwe­
rowca, wspiera rodzinę osadników osaczoną przez bogatego ranczera i jego zbi­
rów. Stając do rozstrzygającego starcia, zrywa ze swym dotychczasowym ży­
ciem.
38 Klatka, w której zamknięty był szczur, uczony „właściwych” zachowań za
pomocą różnorakich bodźców. Skinner - jeden z twórców behavioryzmu w psy­
chologii współczesnej. Przyp. red.
Czterech jeźdźców rewolucji 113

cję być nie tylko człowiekiem słów, ale i człowiekiem rewolucyj­


nych czynów. Marcuse dostarczył odpowiedzi na pytanie Hor-
kheimera: kto będzie grał rolę proletariatu w nadchodzącej rewo­
lucji kulturowej?
Wytypowani przez Marcuse"a kandydaci do tej roli, to rady­
kalna młodzież, feministki, czarni bojownicy, homoseksualiści,
ludzie wyobcowani, aspołeczni, rewolucjoniści Trzeciego Świata,
wszystkie prześladowane „ofiary” Zachodu. O to nowy proleta­
riat, który miał obalić kulturę Zachodu. Do grupy „uciskanych”,
potencjalnych rekrutów tej rewolucji, Gramsci sam zaliczył
wszelkie „ grupy w przeszłości marginalizowane ... nie tylko te,
uciskane gospodarczo, lecz także kobiety, mniejszości rasowe
i wielu "przestępców"”.39 Charles Reich powtarzał za Marcusem
i Gramscim: „Jednym ze sposobów, w jaki nowa generacja stara
się poczuć outsiderem, jest identyfikowanie się z czarnymi, bied­
nymi, z Bonnie i Clyde" m, z przegranymi tego świata40. Zbiegiem
okoliczności, w 1968 roku, gdy wyprodukowano film „Bonnie
i Clyde”, nominowaną do Oskara „romantyczną” opowieść
o dwójce zdeprawowanych zabójców, dwoje z „przegranych” Re­
icha - Sirhan Sirhan i James Earl Ray - osiągnęło nieśmiertelność
za pomocą zabójstw dokonanych na osobach Roberta Kenne­
dyego i pastora Kinga.
W przeszłości na społeczeństwa oddziaływano przy pomocy
słów i wywrotowych książek, lecz Marcuse wierzył, że doskonal­
szymi rodzajami broni są seks i narkotyki. W książce „Eros i cy­
wilizacja”, Marcuse namawiał do powszechnego przyjęcia Zasady
Przyjemności {Pleasure Principle). „Odrzućcie całkowicie porzą­
dek kulturowy - mówił Marcuse - a będziemy mogli stworzyć
świat polimorficznej perwersji”41. Jego chwila nadeszła wówczas,
gdy miliony młodzieży urodzonej w czasie powojennego wyżu

39 Fonte, op. cit.s. 16.


40 Reich, op. cit.s.276.
41 William Lind, Origins of Political Correctness, Address to Accuracy in Aca­
demia’s Annual Summer Conference, George Washington University, July 10,
1998.
114 Rozdział IV

demograficznego zalewały campusy. Książki Marcuse’a były


wręcz pochłaniane, a on sam stał się postacią kultową. Podczas
studenckiej rewolty w Paryżu w roku 1968 studenci nieśli trans­
parenty głoszące „Marks, Mao i Marcuse”.
Make love, not war (Czyń miłość\ nie wojnę) było sloganem za­
inspirowanym przez samego Marcuse’a. W „Człowieku jednowy­
miarowym”, popierał edukacyjną dyktaturę. W artykule „Repre­
syjna tolerancja” nawoływał do „tolerancji wyzwoleńczej”, która
pociąga za sobą „nietolerancję wobec prawicowych ruchów i tole­
rancję wobec ruchów lewicowych”.42 Studenci z lat 60-tych pełni
przekonań rodem z Marcuse’a, zakrzyczeli obrońców wojny
w Wietnamie i radośnie powitali radykałów powiewających flagami
Vietkongu. Na niektórych campusach zabójcy na zwolnieniach
warunkowych mogą dzisiaj znaleźć bardziej otwartych słuchaczy
niż mogliby ich znaleźć konserwatyści. Podwójna moralność,
przeciwko której grzmi prawica, a która zezwala stawiać konser­
watystów pod pręgierzem za grzechy wybaczane lewicy, to przy­
kład „represyjnej tolerancji” w akcji. Marcuse nie ukrywał, o co mu
chodzi. W „Mięsożernym społeczeństwie” pisał:
Można tu mówić w sposób jak najbardziej uprawniony o rewolucji kultu­
rowej, ponieważ ten protest jest skierowany przeciwko całemu kulturowe­
mu establishmentowi... Jedno możemy z całą pewnością powiedzieć: trady­
cyjna idea rewolucji i tradycyjna strategia rewolucji skończyły się. Idee te są
staromodne... to, co musimy przeprowadzić jest rodzajem rozbijającej, roz­
proszonej dezintegracji systemu43.

Rozproszona dezintegracja systemu oznacza ni mniej ni więcej


jak obalenie Ameryki. Podobnie jak Gramsci, Marcuse wykroczył
poza Marksa. Stara marksistowska wizja robotników, powstają­
cych, aby obalić swych kapitalistycznych władców, była wizją dnia
wczorajszego. Dzisiaj Herbert Marcuse i jego kohorty położą
42 John Leo, Where Double Standards Are Accepted, Washington Times,
5 sierpnia, 2000, s. A12.
43 Herbert Marcuse, The Carnivorous Society; cytat z: Raehn, The Historical
Roots of Political Correctness, The Free Congress Research and Education Foun­
dations, s. 3.
Czterech jeźdźców rewolucji 115

kres skorumpowanej zachodniej cywilizacji poprzez zajęcie jej in­


stytucji kulturowych i przekształcanie ich w punkty re-edukacji
i rewolucji. Jak pisze Roger Kimball, autor i wydawca konserwa­
tywnego miesięcznika „New Criterion”:
W kontekście zachodnich społeczeństw, „długi przemarsz przez instytu­
cje” oznaczał - mówiąc słowami Herberta Marcuse’a - „pracę przeciwko in­
stytucjom establishmentu przy równoczesnej pracy w tych instytucjach.”
Początkowo właśnie w ten sposób - bardziej przez oczernianie i infiltrację
niż na drodze konfrontacji - triumfowały kontrkulturowe marzenia radyka­
łów pokroju Marcuse’a44.

Dla marksistów kulturowych żaden z celów nie stał wyżej niż


zniszczenie instytucji rodziny, którą pogardzali jako dyktaturą
i kolebką seksizmu i niesprawiedliwości społecznej.
Wrogość wobec tradycyjnej rodziny nie była dla marksistów
nowością. W „Ideologii niemieckiej” sam Marks pisał, że patriar-
chalni mężowie uważają żony i dzieci przede wszystkim za swą
własność. W „Pochodzeniu rodziny, własności prywatnej i pań­
stwa” Engels popularyzował feministyczne przekonanie, że
wszelka dyskryminacja wobec kobiet wywodzi się z rodzin pa-
triarchalnych. Erich Fromm argumentował, że różnice pomiędzy
płciami nie są wrodzone, lecz są fikcją zachodniej kultury. Fromm
stał się ojcem feminizmu. Dla Wilhelma Reicha „Rodzina autory­
tarna jest państwem autorytarnym w miniaturze.... Imperializm
rodzinny jest ... naśladowany w imperializmie narodowym”. Dla
Adorna rodzina patriarchalna była kolebką faszyzmu.
Aby zdekapitować45 rodzinę z ojcem, jako jej głową, Szkoła
Frankfurcka popierała formy alternatywne: matriarchat, gdzie
rządzi matka, i „teorię androgyniczną”, gdzie role kobiety i męż­
czyzny są zamienne czy wręcz odwrócone. Żeński boks, walczą­
ce kobiety, kobiety zostające rabinami i biskupami, Bóg jako Ona,
Demi Moore w „G. I. Jane”, stylizowana na Rambo Sigourney

44 Roger Kimball, The Long March . Encounter B ooks, San Francisco, Calif.
2000, s. 15.
45 Dekapitacja = śmierć przez ścięcie głowy.Przyp.red.
116 Rozdział IV

Weaver, pocieszająca przerażonych i kulących się żołnierzy płci


męskiej w filmie „Aliens”, wszystkie filmy i wystąpienia, które
przedstawiają kobiety jako twarde i agresywne, zaś mężczyzn ja­
ko wrażliwych i podatnych na psychiczne zranienia, poświadcza­
ją sukces Szkoły Frankfurckiej i rewolucji feministycznej, której
ona była akuszerką.
Podobnie jak Lukács, Wilhelm Reich wierzył, że sposobem na
zniszczenie rodziny jest rewolucyjna polityka seksualna i wczesna
edukacja seksualna. Pojawienie się wychowania seksualnego
w szkołach podstawowych Ameryki to zasługa Lukacsa, Reicha
i Szkoły Frankfurckiej.

W KWESTII ŚM IERCI ZA C H O D U Szkoła Frankfurcka mu­


si zostać uznana głównego podejrzanego i wspólnika. Propagan­
dowe ataki na rodzinę, które zalecała, przyczyniły się do upadku
rodziny. Współcześnie rodziny elementarne46 stanowią mniej niż
jedną czwartą ogółu amerykańskich rodzin. A wyzwolenie kobiet
z tradycyjnej roli żony i matki, za którym Szkoła orędowała jako
jedna z pierwszych, doprowadziło do poniżenia i umniejszenia
znaczenia tych ról w społeczeństwie amerykańskim.
Miliony kobiet Zachodu podzielają dzisiaj wrogość feministek
wobec małżeństwa i macierzyństwa. Miliony przyjęły program te­
go ruchu i nie mają zamiaru wychodzić za mąż ani posiadać dzie­
ci. Przyjęcie przez nie Zasady Przyjemności Marcuse’a, oznacza
odłożenie małżeństwa na później. I jak wskazują nasze wskaźniki
rozwodów i urodzeń, nawet zawierane małżeństwa są dziś mniej
stabilne i mniej owocne. W wyludniających się krajach Europy,
nawet w krajach katolickich, korzystanie ze środków antykon­
cepcyjnych jest praktycznie powszechne. Antykoncepcja, steryli­
zacja, aborcja i eutanazja są czterema jeźdźcami „kultury śmierci”,
którym Ojciec Święty będzie się sprzeciwiał do końca swych dni.
Pigułka i prezerwatywa stały się sierpem i młotem rewolucji kul­
turowej.

46 Rodzina składająca się z męża, żony i dziecka /dzieci. Przyp.red.


Czterech jeźdźców rewolucji 1 17

W latach 50-tych Chruszczów groził: „Pogrzebiemy was”. Ale


to my pogrzebaliśmy jego. Jeśli jednak człowiek Zachodu nie
znajdzie sposobu zahamowania opadającego wskaźnika urodzeń,
marksizm kulturowy odniesie sukces tam, gdzie zawiódł mar­
ksizm sowiecki. W raporcie z 1998 roku, a dotyczącym wyludnia­
nia się Europy, papieska Rada ds. Rodziny bezpośrednio powiąza­
ła pesymizm kulturowy z bezdzietnością.
Powrót do wyższego poziomu rozrodczości w krajach o obecnie obniża­
jącej się rozrodczości może nastąpić jedynie w wypadku zmiany „nastroju”
w tych krajach, przejścia od obecnego pesymizmu do stanu umysłu, który
mógłby być porównywalny do tego z czasów „baby-boomu” podczas okre­
su powojennej odbudowy.47

W najmniejszym stopniu nie widać jednak żadnej „zmiany na­


stroju” na Starym Kontynencie, na którym wskaźnik urodzeń ca­
ły czas spada. Pomagając podkopać rodzinę i wywołując pesy­
mizm kulturowy, Szkoła Frankfurcka może szczycić się swym
udziałem w asystowaniu przy samobójstwie Zachodu.
Czyniąc to wszystko, mała grupa marksistowskich renegatów
pomogła w podkopaniu amerykańskiej kultury i rozpoczęciu pro­
cesu burzenia naszej republiki. Na nagrobku architekta Christo-
phera Wrena napisano Lectory si monumenta requiris, circumspi-
ce.48 Czytelniku, jeśli szukasz pomników , rozejrzyj się. Podobnie
można powiedzieć o Lukacs’ie, Gramscim, Adorno i Marcuse" m,
- czterech sprawcach rewolucji.
W ostatnim trzydziestoleciu X X wieku, to, co wcześniej było
potępiane jako kontrkultura stało się kulturą dominującą, a to, co
było kulturą dominującą stało się według słów Gertrude Himmel-
farb, „kulturą dysydencką”49. Ameryka stała się państwem ideolo­
gicznym, „łagodną tyranią”, gdzie nowy dominujący kierunek
wymuszany jest nie przez agentów policji, lecz przez inkwizyto­
47 Declaration by the Pontifical Council for the Family on Decrease of Fer­
tility in the World, 27 lutego 1998, s. 3.
48 John Burgess, Remembeńng Wren, Washington Post, 14 czerwca 1998, s. El.
49 Gertrude Himmelfarb, Two Nations or Two Cultures? Party Différences
Not as Stark as Cultural Différences,” Commentary, 1 stycznia 2000, s. 29.
118 Rozdział IV

rów kultury popularnej. Widzimy to w obowiązkowym „treningu


wrażliwości” w wojsku, biznesie i w rządzie. Wystarczy włączyć
telewizję i popatrzyć. W tym medium dominują wartości rewolu­
cji. Rządzi polityczna poprawność. Bunt wobec nowego kierunku
traktowany jest jako „mowa nienawiści”, lekceważenie jej dogma­
tów - jako znak choroby umysłowej. Coś w stylu Zaprowadźcie
Johna Rockera do psychiatry!50 Kilka lat temu opisywano amery­
kańskie uniwersytety jako wyspy totalitaryzmu na morzu wolności.
Dzisiaj nawet morze jest niegościnne. Emily Dickinson 51 pisząc
te słowa, wieszczyła ponadczasowo:
Zgadzasz się - jesteś przy zdrowych zmysłach
Sprzeciwisz się - jesteś zwyczajnie niebezpieczny
I zakują cię w Kajdany 52

Polityczna poprawność to kulturowy marksizm, reżim, który


karze za odmienne poglądy i piętnuje społeczną herezję tak, jak
Inkwizycja karała herezję religijną. Jej znakiem jest nietolerancja.
Jak pisze Peter Hitchens 53 w swym lamencie nad krajem pt.
„Obalenie Brytanii”, klasyfikując swych adwersarzy jako pełnych
nienawiści albo chorych umysłowo, nowy reżim naśladuje meto­
dy Instytutu Serbskiego w ZSRR, który uznawał dysydentów po­
litycznych takich jak Natan Szczarański, za chorych umysłowo,
a następnie zamykał ich szpitalach psychiatrycznych.54

50 John Rocker - gracz baseball w drużynie Atlanta Braves powiedział, że nie


chce grać koło jakiejś cioty chorej na AIDS. Zachowanie to rozwścieczyło wie­
le osób. John Rocker został wysłany na badania psychologiczne żeby zdecydo­
wać czy ukarać go za te uwagi.Przyp.tłum.
51 Emily Dicknson (1830-1886 ) - poetka, uznawana za jedną z najwybitniej­
szych i najbardziej oryginalnych poetóek amerykańskich. Przyp.tłum.
52 O. Matthiessen, (red.), The Oxford Book of American Verse. Oxford Uni­
versity Press, New York 1950, s. 415.
53 Peter Hitchens - główny angielski komentator społeczny i politycz-
ny.Przyp.tłum
54 Peter Kitchens, The Abolition of Britain Encounter Books, (San Francisco,
Calif., 2000), s. viii.
Czterech jeźdźców rewolucji 119

To, co Ameryka określają mianem „politycznej poprawności” -


mówi Hitchens - jest „najbardziej nietolerancyjnym systemem
myślenia, jaki zapanował na Wyspach Brytyjskich od czasów Re­
formacji”. 55 Podobnie jak i w Stanach Zjednoczonych.
Sprzeciwianie się „akcji afirmatywnej”56 kwalifikuje każdego
jako rasistę. Pogląd, że istnieją w społeczeństwie role, do których
kobiety się nie nadają, takie jak np. pilot na lotniskowcach, ozna­
cza, że jest się seksistą. Jeśli wierzysz, że imigracja jest zdecydo­
wanie za wysoka dla naszej spójności społecznej, jesteś natywistą
i ksenofobem. W roku 1973, Amerykańskie Towarzystwo Psy­
chiatryczne było terroryzowane przez bojówki broniące „praw
gejowskich” za wpisanie homoseksualizmu na listę zaburzeń.
Obecnie uważa się, że każdy, kto uważa homoseksualizm za za­
burzenie, sam cierpi na chorobę duszy zwaną homofobią.
“Akty homoseksualne są niezgodne z prawami natury” - po­
wiedział papież Jan Paweł II, gdy tysiące zwolenników maszero­
wało w międzynarodowej paradzie gejów w Rzymie.57 „Kościół
nie może przemilczać prawdy, bo to ... nie pomoże rozróżnić te­
go, co dobre, od tego, co złe”.58 To stwierdzenie katolickiej nau­
ki moralnej naznacza Ojca Świętego i każdego, kto przyjmie tę
naukę jako prawdziwą, piętnem homofoba. Badacz i autor Paul
Gottfried nazywa to dehumanizacją odmiennie myślących59.
Słowa są bronią - powiedział Orwell. Tradycjonaliści nie odkry­
li jeszcze efektywnych środków zaradczych. Nazywając wroga ra-
sistą czy faszystą, nie potrzebujesz już odpowiadać na jego argu­
menty. To on musi bronić się bronić. W procesie sądowym
oskarżony jest uznawany za niewinnego dopóty, dopóki nie udo­

55 Ibid., s.3.
56 Działania polegające między innymi na stosowaniu różnorakich preferen­
cji wobec członków mniejszości etnicznych. Przyp.red.
57 Linda Massarella, Angry Pope Slams Rome's Gay Fiesta as a Bitter ‘Insult,
New York Post, 10 lipca 2000, s. 20.
58 Ibid..
59 Patrick J. Buchanan, Dehumanization o f Dissent. Washington Times, 8 lu­
tego 1999, s. A16
120 Rozdział IV

wodni mu się winy, lecz jeśli zarzutem jest rasizm, homofobia czy
seksizm, dzisiaj istnieje od razu domniemanie winy To oskarżony
musi udowodnić swą niewinność ponad wszelką wątpliwość.
Orwell słyszał słowo „faszysta” wypowiadane tak często, iż za­
łożył, że jeśli przykładowy Jones nazwał Smitha faszystą, to Jones
miał na myśli „Nienawidzę Smitha!” Lecz gdyby Jones faktycznie
powiedział „Nienawidzę Smitha”, przyznawałby się do niechrze­
ścijańskiej nienawiści. Nazywając Smitha faszystą nie musiał już
wyjaśniać, dlaczego go nienawidzi czy też nie może pokonać
w dyskusji; zmuszał Smitha do udowodnienia, że nie jest on utaj­
nionym wielbicielem Adolfa Hitlera. Huey Long60 miał rację.
Gdy faszyzm przyjdzie do Ameryki, przybędzie w przebraniu
antyfaszyzmu61.

N IE DA SIĘ ZAPRZECZYĆ, że Lukacs, Gramsci Adorno,


Marcuse oraz Szkoła Frankfurcka wywarli ogromny wpływ na hi­
storię kulturalną i intelektualną Ameryki. Lecz w przeciwieństwie
do bolszewików nie szturmowali Pałacu Zimowego, nie prze­
chwytywali władzy, nie narzucali swych idei siłą i przemocą; nie
byli gigantami jak Marks, któremu ludzie oddawali hołd. Niewie­
lu Amerykanów wiedziało kim oni są. Żaden z nich, nawet Mar­
cuse, nie był Świętym Pawłem, Lutrem czy Wesleye’m62. To praw­
da, byli oni intelektualnymi odstępcami i moralnymi odmieńcami,
ale byli także ludźmi, którzy w myśleniu sytuowali się „poza sche­
matami”, i którzy włączyli do obiegu idee mówiące o tym jak
można zapoczątkować na Zachodzie udaną rewolucję, skierowa­
ną przeciwko Zachodowi. I ich idee zatriumfowały. Elity Amery­

60 Huey Long (1893 - 1935) - gubernator stanu Luizjana.


61 Lionel Van Deerlin, The Dynasty of Huey Long, San Diego Union-Tribune,
28 lutego 1985, s. Bl.
62 John Wesley (1703-1791), anglikański duchowny, słynny kaznodzieja
i twórca ruchu metodystów. Wraz z bratem, Karolem, oraz innymi współpra­
cownikami, zainicjowali potężny ruch przebudzeniowy na Wyspach Brytyjskich,
który następnie przeniósł się do kolonii w Ameryce. Z tego ruchu po jego We-
sleya zrodził się Kościół metodystyczny. Przyp.red.
Czterech jeźdźców rewolucji 121

ki, które mogą dzisiaj nawet nie wiedzieć, kim byli frankfurccy
myśliciele, polecieli na ich idee niczym kot na walerianę63.
Amerykanie, którzy dziś przyjmują te idee nie wiedzą, że wy­
lęgły się one w marksistowskim żłobku w Weimarskich Niem­
czech, nie wiedzą, że zostały wymyślone w faszystowskim więzie­
niu Mussoliniego we Włoszech, czy też, że ich celem był
przewrót i obalenie naszej cywilizacji. Lecz trzeba postawić pyta­
nie: dlaczego Ameryka lat sześćdziesiątych - kraj wciąż jeszcze
zanurzony w swym judeo-chrześcijańskim dziedzictwie, historii,
tradycji i wierze - dlaczego ten kraj był tak dalece otwarty na owe
rewolucyjne projekty?
Co prawda, pewna część amerykańskiej elity, przed i podczas
Wielkiego Kryzysu, brała udział w tym, co francuski autor Julien
Benda64 nazywał zdradą klerków ,65 Pogardzali oni chrześcijańską,
kapitalistyczną Ameryką, w której żyli. Lecz dlaczego idee kultu­
rowych zdrajców zakorzeniły się wśród przeciętnych Ameryka­
nów ? Dlaczego znalazły naśladowców i kontynuatorów pośród
dzieci owej Wspaniałej Generacji, która pokonała Hitlera? Dla­
czego „kupuje” je wciąż tak wielu młodych? Czy Ameryka dryfo­
wała moralnie w latach 60-tych, poszukując czegoś nowego, cze­
goś, w co mogłaby wierzyć, nowego sposobu życia? Czy drewno,
z którego zbudowano stare domy było zbutwiałe? Czy rewolucja
była nieunikniona? Czy młodzi, i wielu z ich nauczycieli, byli po
prostu znużeni wymaganiami starego porządku moralnego i po­
szukiwali sposobu, by temu wszystkiemu powiedzieć „do widze­
nia”? Czy wszyscy po prostu wskoczyli do pierwszego pociągu,
który przejeżdżał przez miasto?
Oczywiście, Szkoła Frankfurcka nie była osamotniona w swo­
ich marzeniach i obmyślaniu rewolucji społecznej. W latach 30-
tych wielu intelektualistów myślało w ten sam sposób i dochodzi­
ło do tych samych wniosków. O to fragment z „Rocznika
Narodowego Towarzystwa Oświatowego” z 1937 r.:

63 W oryginale „catnip” - dosł. „kocimiętka”. Ziele Nepeta cataria, wydziela­


jące silny zapach przyciągający koty. Przyp.red.
122 Rozdział IV

Obecny kapitalistyczny i nacjonalistyczny system szkolnictwa został


zniesiony tylko w jednym miejscu na świecie- w Rosji - i zmiana ta była efek­
tem rewolucji. Stąd też werdykt historii zdaje się nam wskazywać, że aby na­
stąpiły zmiany społeczne o ważnym i daleko idącym charakterze, będziemy
musimy polegać na rewolucji 64566

Margaret Sander, założycielka organizacji Planned Parenthood


(Planowane Rodzicielstwo), która cieszyła się sławą radykała, i to
większego niż ktokolwiek ze Szkoły Frankfurckiej, wyprzedzała
głoszone przez nich idee:
Kwestia kontroli urodzeń przemawia do zaawansowanych radykałów, bo
jest pomyślana tak, aby podważyć władzę kościołów chrześcijańskich. Cze­
kam na dzień, gdy ludzkość będzie wolna od tyranii chrześcijaństwa nie
mniej niż od kapitalizmu.67

Czy rewolucja lat 60-tych przetoczyłaby się przez Amerykę


gdyby Gramsci nie napisał „Więziennych Notatników” i gdyby
Adorno i Marcuse nigdy nie wyjechali z Niemiec? Czy Lukacs,
Gramsci, Adorno, i Marcuse byli niezastąpieni? Prawdopodobnie
nie, ale to oni właśnie obmyślili strategię i taktykę udanej rewolu­
cji marksistowskiej na Zachodzie, w efekcie czego kultura, którą
chcieli zniszczyć, nie jest już dominującą kulturą w Ameryce, czy
szerzej - na Zachodzie. Rozpoczęli swoje życie jako wyrzutki,
a skończą być może po zwycięskiej stronie historii.

DLACZEGO O D N IEŚLI sukces? W latach 60-tych złożyły


się razem cztery elementy, tworząc masę krytyczną, która eksplo­

64 Julien Benda - francuski pisarz i filozof.


65 Julien Benda, La Trahison des Clercs: The Treason of the Intellectuals. W W
Norton & Company , New York 1969. „Klerk”, to średniowieczne określenie
uczonego - przyp.red.
66 Broadcast of American Dissident Voices, The NEA’s Anti-American Agen­
da Threatens Our Nation, 13 marca 1993.
Wystarczy przyjrzeć się przedwojennym działaniom i publikacjom Związku
Nauczycielstwa Polskiego i osób w rodzaju Wandy Wasilewskiej - uw.red.
67 Walter Adolphe Roberts, „Birth Control and the R e v o lu tio n Birth Con­
trol Review, czerwiec 1917, s. 7.
Czterech jeźdźców rewolucji 123

dowała niczym wynalazek doktora Oppenheimera na pustyni Al-


mogordo w Nowym Meksyku68.
Pierwszym z nich była „wiadomość w butelce” (;message in the
bottle), jak nazwali swe idee panowie ze Szkoły Frankfurckiej.
W czasie, gdy ich idee dopiero kiełkowały, inni Amerykanie, wy­
obcowani z kultury chrześcijańskiej i kapitalistycznej, pracowali
niezależnie nad podobnymi strategiami i ideami podkopującymi
kulturę i niszczącymi starą Amerykę, do której czuli wstręt Idee
te, kultywowane przez dziesięciolecia, rozkwitły w latach 60-tych
X X w.
Drugim zaś był fakt, iż począwszy od 1964r., na campusy uni­
wersyteckie zaczęły przybywać tabuny młodych Amerykanów,
którzy nie znali już trudności życiowych ani wojny. Rewolucja
kulturalna miała więc wielką, łatwą do otumanienia i chłonną pu­
blikę. Zepsuci i żyjący w dostatku, beztroscy, pewni siebie, wyko­
rzenieni i znudzeni - ci młodzi ludzie byli gotowi do buntu. I by­
najmniej nie mieli na myśli połykanie złotych rybek.
Jak przypomina nam konserwatywny badacz, Rober Nisbet,
nuda „jest jedną z najbardziej uporczywych i uniwersalnych sił,
które kształtują ludzkie zachowania i istnieje wiele sposobów wal­
ki z nudą”69. Wysoko na tej liście plasują się seks, narkotyki i re­
wolucja. W latach 60-tych „proletariat wewnętrzny” studentów,
jak nazwał go historyk Arnold Toynbee, znudzony studiami, ze­
tknął się ze znudzonymi mało ekscytującym życiem asystentami
- i tak powstała mieszanka wybuchowa.
Po trzecie, w latach 60-tych telewizja mogła natychmiast prze­
kazywać metody działania i triumfy radykałów z campusów oraz
rewolucjonistów miejskich wprost do ich rówieśników. I medium
to, o wiele bardziej dojrzałe niż w latach 50-tych, mogło nie tylko
przekazywać nowe idee, mogło je także wzmacniać poprzez kre­
owanie nowej rzeczywistości.
68 Chodzi o próbny wybuch pierwszej bomby atomowej, który przeprowa­
dzono 16 lipca 1945 roku.
69 Robert Nisbet, Prejudices: A Philosophical Dictionary . Harvard Universi­
ty Press, Cambridge, Mass. 1981, s. 22.
124 Rozdział IV

Czwartym, nieodzownym elementem tego procesu był Wiet­


nam. Skoro wojna oznaczała poświęcenie, rozlew krwi, a być mo­
że i śmierć, generacja Woodstock nie chciała brać w tym udziału.
Marcuse oferował intelektualną przykrywkę dla tchórzostwa,
moralną argumentację na rzecz symulanctwa oraz dekownictwa,
przy równoczesnym zachowaniu poczucia bycia lepszym od tych,
którzy poszli na wojnę. „Prawdziwi bohaterowie” tej wojny są
w Kanadzie, jak powiedzieli to senator Fulbright i burmistrz N o­
wego Jorku, John Lindsay. Przekaz padł na podatny grunt Ivy Le-
ague70, ale oczywiście nie tylko tam.
Ostatecznie, stary establishment Ameryki złamał się na kole
Wietnamu - wojny, którą liberalizm zapoczątkował, a której nie
mógł wygrać - i jego autorytet moralny został zdruzgotany
w oczach młodych. Otwarła się więc droga do władzy dla poli­
tycznych statków kontrkultury, dla kampanii McGoverna w 1972
r., w której wśród najbardziej entuzjastycznych pracowników był
młody Bill Clinton, duma i wzór doskonałości generacji Wood­
stock .

LECZ WSZYSTKO T O rodzi poważne pytanie: Czy śmierć


kultury opartej na religii jest nieunikniona , gdy tylko społeczeń­
stwo osiąga powszechny dostatek? Gdy naród przezwycięża tru­
dy swego dzieciństwa, walkę okresu dojrzewania i problemy wie­
ku dojrzałego i zaczyna stwarzać warunki zapewniające życie
łatwe i luksusowe, czy wtedy w sposób naturalny ulega chorobie
duszy, która prowadzi do dekadencji, upadku i śmierci? „Amery­
ka jest jedynym krajem, który przeszedł od barbarzyństwa do de­
kadencji bez cywilizacji pośrodku” - powiedział Oscar Wilde71.
Czy facet miał rację?
Amerykański historyk Jacques Barzun sugeruje, że generacja
lat 60-tych po prostu zaczęła tam, gdzie przerwała swą robotę ge­
70 Ivy League - grupa ośmiu prestiżowych uniwersytetów we wschodniej
części Stanów Zjednoczonych.
71 Travis LeBlanc, Western World Not Doomed After AU, University Wire, 3
listopada, 1997.
Czterech jeźdźców rewolucji 125

neracja lat 20-tych. Era swobody obyczajowej, jazzu, upijania się,


w sposób naturalny doprowadziła do ery seksu, narkotyków
i rock and roiła.72 Degeneracja została jedynie na krótko przerwa-
na przez niepożądaną rzeczywistość Recesji, II wojny światowej,
a potem czasu zimnej wojny . Gdy kończyły się lata 50-te, nowa
generacja podjęła walkę na przerwanym etapie, tam gdzie tłum
Ryczących Dwudziestek przerwał rewolucję, gdy nastąpił krach
1929 r. i zawalenie się rynku.
Chociaż hedonizm lat 60-tych wypływał z hedonizmu Ery
Prohibicji, istnieje pomiędzy nimi pewna różnica: generacja lat
20-tych nie pałała nienawiścią do Ameryki. Kilku pisarzy „Straco­
nej Generacji” wyjechało z kraju, lecz buntownicy społeczni lat
20-tych nie byli rewolucjonistami. Co by o nich nie powiedzieć,
wybrali Hardinga, Coolidge’a i Hoovera w najbardziej przytłacza­
jących zwycięstwach Republikanów w całej naszej historii. Inteli­
gencja lat 60-tych była inna. Jak pisał amerykański filozof Erie
Hoffer:” Nigdzie nie występuje obecnie tak niewyobrażalna nie­
nawiść ludzi wykształconych wobec własnego kraju, jak w Ame­
ryce.”73

PO UPADKU sowieckiego imperium, magazyn „Time” py-


tał:”Czy prawica przetrwa sukces?74 „Time” cytował pewnego
konserwatywnego badacza, który mówił: To znak niebywałego
triumfu, że nie ma dziś dla konserwatystów żadnych pobudzają­
cych do działania kwestii.75
„Nie ma niczego, co byłoby dalsze od prawdy - odpowiedział
na to James Cooper, wydawca „American Arts Quarterly”. „Naj­
bardziej elektryzującą sprawą dla konserwatystów, a w zasadzie
dla wszystkich Amerykanów... wielkim nieskończonym zada­
niem, do którego zrobił aluzję Prezydent Reagan w swej mowie

72 Słynne „Sex,Drugs & E ock'n Roll”. Przyp.red.


73 .Eric Hoffer, First Things, Last Things . Harper & Row, New York 1971, s. 71.
74 Laurence Barrett, Can the Right Survive Success? Time, 19 marca 1990, s. 16.
75 Ibid.
126 Rozdział IV

pożegnalnej do narodu ... jest odzyskanie kultury zawłaszczonej


przez lewicę....55.76
Podczas gdy większość konserwatystów toczyła zimną wojnę ,
mała ich grupa utrzymywała zapomniany przez wielu front - woj­
nę kulturową. Cooper błagał konserwatystów, żeby podjęli wojnę
kulturową jako swą nową sprawę i mówił o utraconym już teryto­
rium:
Siedemdziesiąt lat temu włoski marksista Antonio Gramsci (1891-1937)
napisał, że najważniejszą dla socjalizmu misją jest „przechwycenie kultury”.
Do końca II Wojny Światowej liberalnej lewicy udało się przechwycić nie tyl­
ko sztukę, teatr, literaturę, muzykę i balet, lecz także kino, fotografię, edu­
kację i media.
Kontrolując kulturę, lewica nie tylko dyktuje odpowiedzi, lecz decydu­
je o tym, jakie zadawać pytania. W skrócie - kontroluje kosmologiczny apa­
rat pojęciowy, dzięki któremu większość Amerykanów rozumie znaczenie
zdarzeń. Ta kosmologia oparta jest na dwóch wielkich aksjomatach: pierw­
szym, że we wszechświecie nie istnieją wartości absolutne, nie ma standar­
dów piękna i brzydoty, dobra i zła. Drugi aksjomat jest taki: we wszechświe­
cie pozbawionym Boga, lewica utrzymuje wyższość moralną jako ostateczny
arbiter działań ludzkich.77

Konserwatyści zignorowali wołanie Coopera. Zamiast tego wal­


czyli przeciwko narodowemu ubezpieczeniu zdrowotnemu, wal­
czyli o NAFTA 78 i W TO 79 . Prawica głosowała nogami, powiedział
Samuel Lipman, publicysta „New Criterion5579. 80 Cooper dodawał:
„Konserwatyści powrócili do zarabiania pieniędzy i strategii z cza­
sów Zimnej Wojny, poprawili położenie wiszących na ścianach
swych biur rycin autorstwa George’a Stubbsa, przedstawiające konie
pełnej krwi angielskiej, i zapomnieli o całej sprawie. Ostatecznie -
argumentowali- czy w końcu kultura jest aż taka ważna ? 81

76 James F. Cooper, „The Right Agenda: Recapture the Culture,” American


Arts Quarterly, Spring/Summer 1990, s. 3.
77 Ibid.
78 Północno Amerykańskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu, p -przyp.red.
79 Światowa Organizacja Handlu.
80 Ibid.
81 Ibid.
Czterech jeźdźców rewolucji 127

„Bo gdzie jest twój skarb tam będzie i serce twoje.82 Serca wie­
lu ludzi prawicy oddane są obcinaniu granicznych stawek podat­
kowych i eliminowaniu podatku od zysków kapitałowych. Są to
bez wątpienia słuszne sprawy, lecz jaką korzyść będzie miał czło­
wiek, który zyska cały świat, lecz utraci swój kraj? 83 Czy wzrost
PKB o 2 czy 3 czy 4 punkty procentowe jest równie ważny jak to,
czy zachodnia cywilizacja przetrwa czy nie, a my pozostaniemy
jednym narodem, oddanym Bogu i jednym ludem ? Biorąc pod
uwagę malejący wskaźnik urodzeń, otwarte granice, i triumf anty-
zachodniej wielokulturowości, to właśnie jest dzisiaj zasadniczą
kwestią - przetrwanie Ameryki jako narodu, odrębnego i wyjąt­
kowego, i przetrwanie zachodniej cywilizacji jako takiej. Jednak
zbyt wielu konserwatystów „urwało się bez przepustki”, podczas
gdy trwa ostatnia wielka walka naszego życia.
A więc zastanówmy się, co będzie oznaczał marsz śmierci Za­
chodu, nie tylko w przyszłych wiekach, lecz także w tym stuleciu,
i nie tylko dla dzieci naszych dzieci, lecz także dla pokolenia,
które dzisiaj dorasta.

82 Ewangelia według św. Mateusza, r.6 w.21. Pismo święte Starego i Nowego
Testamentu, Pallotinum , Poznań - Warszawa 1971, s.1130.
83 Trawestacja wypowiedzi Jezusa: „Cóż bowiem za korzyść odniesie czło­
wiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł” ? Ewangelia we­
dług św. Mateusza, r.16 w.26. Pismo święte Starego i Nowego Testamentu, Pal­
lotinum , Poznań - Warszawa 1971, s. 1142.
Rozdział V

Przyszłe wielkie migracje


Sztuka proroctwa jest bardzo trudna, zwłaszcza, gdy dotyczy przyszłości1 -
Mark Twain

Stary i Nowy Testament zawierają wiele przypowieści o synu


pierworodnym czy wybrańcu, który traci swe uprzywilejowane
miejsce w ojcowskim domu. Głodny Ezaw sprzedaje pierworódz-
two swemu bratu Jakubowi za miskę soczewicy. W 22 rozdziale
Ewangelii według św. Mateusza Jezus w przypowieści porównuje
Królestwo Niebieskie do uczty weselnej, którą król przygotował
swemu synowi. Gdy zaproszeni goście niegrzecznie odmawiają
przyjęcia królewskiego zaproszenia, wysyła on swe sługi na drogi
i gościńce z zadaniem sprowadzenia do jego domu obcych, aby
wraz z nim świętowali zaślubiny syna.
Chociaż ludzie Zachodu zaczynają wymierać, wolne miejsca
w Domu Zachodu nie będą jednak długo pozostawały puste.
W Ameryce, miejsce przygotowane dla czterdziestu milionów
nienarodzonych dzieci, jakie straciliśmy od czasu pamiętnej roz­
prawy Roe przeciw Wadę 2, zapełniło się wdzięcznymi biedakami
z Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Podobnie jest w Europie -
skoro Europejczycy rezygnują z dzieci, przygotowane dla nich
miejsca zostaną zajęte przez obcych.

1 Robert J. Samuelson, The Specter of Głobał Aging, Washington Post 28 lu­


tego 2001, A25.
2 Słynna rozprawa sądowa, której wyrok posłużył do zalegalizowania aborcji
w USA - przyp. red.
Przyszłe wielkie migracje 129

Zerknijmy ponownie do statystyk ONZ na temat wyludniania


się Europy. W roku 2000 w Europie żyło 494 milionów Europej­
czyków w wieku od pięćdziesiąt do sześćdziesięciu pięciu lat.
Liczba ta spadnie do 365 milionów do roku 2050. Ale liczba Eu­
ropejczyków powyżej sześćdziesiątego piątego roku życia, wyno­
sząca obecnie 107 milionów, wzrośnie do 172 milionów. Za pięć­
dziesiąt lat proporcja pomiędzy młodymi Europejczykami
i osobami w średnim wieku a osobami starszymi spadnie z pięciu
do jednego obecnie, na dwóch do jednego.3 Przed europejskimi
państwami opiekuńczymi, już uginającymi się pod ciężarem pro­
gramów socjalnych, stanie poważny problem: kto zapłaci za opie­
kę zdrowotną, opiekę społeczną czy emerytury dla osób star­
szych? Kto zadba o starców w domach spokojnej starości czy
w domach opieki? Przy liczbie dzieci spadającej nawet szybciej
w porównaniu do liczby osób w wieku produkcyjnym, kto skosi
trawniki, wysprząta budynki, pozmywa naczynia, przygotuje
i poda posiłki w restauracjach Europy? Skąd wezmą się nianie?
Przy populacji osób pracujących o 25 % mniejszej i populacji
osób starszych o 90 % większej, skąd weźmie się nowe pielęgniar­
ki i lekarzy, którzy będą się opiekować osobami starszymi?
Do roku 2050, co trzeci Europejczyk będzie miał powyżej 60
lat. W Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Włoszech i Hiszpa­
nii, jeden na dziesięciu obywateli będzie miał powyżej 80 lat!4 Śre­
dni wiek Europejczyka to 50 lat - o dziewięć lat więcej, niż wyno­
si średni wiek najstarszego narodu na Ziemi - Japonii. Były
amerykański sekretarz handlu, Pete Peterson, w swej książce „Si­
wy świt: Jak nadchodząca fala starców przekształci Amerykę
i świat” pisze:
Oficjalne prognozy sugerują, że w przeciągu najbliższych trzydziestu lat,
rządy większości krajów rozwiniętych będą musiały wydać dodatkowo przy­
najmniej od 9 do 16 procent PKB rocznie tylko na wypełnienie swych obiet­

3 Population Division, Department of Economie and Social Affairs, Uni­


ted Nations Secrétariat, Replacement Migration: Is It a Solution to Declining and
Ageing Populations? 21 marca 2000, s. 139.
4 Ibid., s. 137.
130 Rozdział V

nic dotyczących świadczeń dla osób starszych. Pokrycie tych kosztów, moż­
liwe dzięki podniesieniu wysokości podatków, spowoduje niewyobrażalne
obciążenie: od 25 do 40 procent opodatkowania wynagrodzenia każdego pra­
cownika. A przecież są kraje, w których stawki podatkowe od wynagrodzeń
często już przekraczają 40 procent. Jeśli zaś uciekniemy się do wydatków,
które tworzą deficyt budżetowy, będziemy musieli zużyć wszystkie nasze
oszczędności, i więcej - oszczędności całego rozwiniętego świata.5

Jest to fiskalny odpowiednik nuklearnej zimy. Jeśli Europa pra­


gnie zachować swój poziom zabezpieczeń socjalnych, istnieją trzy
opcje. Pierwsza: trzeba znaleźć billiony dolarów w nowych przy­
chodach podatkowych. Druga: Europejki muszą zacząć rodzić
dwa, a nawet trzy razy więcej dzieci, i trzecia - Europa musi zgo­
dzić się na przybycie doń milionów cudzoziemskich pracowni­
ków rocznie. Przed takimi oto dylematami stoi Stary Kontynent.
Jednak jak pisze Joseph Chamie z Agencja ds. Zaludnienia: „Ża­
den z demografów nie wierzy, że wskaźnik urodzeń się podniesie.
Co trzeba by zrobić, aby przekonać kobietę by miała czworo dzie­
ci? Ludzie raczej troszczą się o swój wygląd, wykształcenie, karie­
rę”6 Wskaźnik urodzeń w Europie spada od dziesięcioleci. To nie
przypadek. Ujemny przyrost naturalny jest wspólny dla wszystkich
narodów europejskich, z wyjątkiem muzułmańskiej Albanii.
Nie jest to kwestia spisku, lecz masowego przyzwolenia i wol­
nego wyboru. Europejki zdecydowały, że chcą mieć jedno, dwoje
lub wcale nie chcą mieć dzieci, i dysponują środkami - takimi jak
środki antykoncepcyjne, sterylizacja i aborcja - umożliwiającymi
im wprowadzenie dokonanego przez siebie wyboru w czyn. Swe
osobiste pragnienia Europejki uważają za ważniejsze od wyników
badań demograficznych, ukazujących, jak będzie wyglądała Euro­
pa wówczas, kiedy one będą miały siedemdziesiąt, osiemdziesiąt
lat, lub wtedy, kiedy nie będzie ich już na tym świecie.

5 Peter G. Peterson, Gray Dawn: How the Coming Age Wave Will Transform
America and the World. Times Books, New York 1999, s. 18.
6 The Population Vacuum: Though Humanity Is Imploding, Demographers
Refuse to Urge Women to Have More Babies, Report Newsmagazine, 5 czerw­
ca 2000, s. 43.
Przyszłe wielkie migracje 131

Europa stoi przed niezwykle ważną decyzją, pisze Jonathan Stee-


le z „The Guardian ”. „Jeśli standardy życiowe mają się nie obniżyć,
państwa Unii Europejskiej być może będą musiały zezwolić na 60-
ciokrotny wzrost imigracji, dostarczając argumentów protestującej
prawicy i powodując dodatkowe szkody w delikatnym systemie
proporcji rasowych regionu. Oto starannie przemyślane wnioski, ja­
kie nasuwają się ekspertom demograficznym po przestudiowaniu
danych dotyczących starzenia się populacji europejskiej55.7
Masowa imigracja już się rozpoczęła. W roku 2000, Anglia
przyjęła 185.000 imigrantów i jest to swoisty rekord w historii te­
go kraju. 8 W 1999 r., 500.000 nielegalnych imigrantów wśliznęło
się do Unii Europejskiej -dziesięciokrotnie więcej niż w r.1993 9
W maju 2001 r., „Washington Post55 podał:
Zaledwie rok temu doniesienia o utonięciach czy statkach, na
których upchnięto 500 czy 1000 sztuk „ludzkiego ładunku55 by­
łyby czymś, co trafiłoby na czołówki gazet i wywołało wrzawę
w całej Europie. Lecz dzisiaj coś takiego stało się wręcz rutyną na
wodach pomiędzy Turcją i portami docelowymi w Grecji, W ło­
szech czy położonymi dalej na północ portami na Francuskiej Ri­
wierze10.
„Obóz Świętych55- powieść Jeana Raspaila z 1972 r., której te­
matem jest inwazja pozbawionych środków do życia obywateli
Trzeciego Świata na Francję, inwazja, której Europa, sparaliżowa­
na przez swój egalitaryzm i liberalizm, nie ma siły się oprzeć - wy­
daje się być proroczą wizją. Historia zaczęła naśladować sztukę.
Wydaje się, że Europa nie jest w stanie powstrzymać milionów
przybywających do niej imigrantów, przejmujących stanowiska

7 Jonathan Steele, The New Migration: Affluent, Controversial. Guardian, 30


października 2000, s. 17.
8 London Observer Service, British Whites to Be Minority by Year 2100, H o­
uston Chronicle, 8 października 2000, s. 34.
9 Roger Cohen, Illegal Migration Increases Sharply in European Union, New
York Times, 25 grudnia 2000, s. Al.
10 Molly Moore, Smuggling o f Humans into Europe Is Surging, Washington
Post, 28 maja 2001, s. 1.
132 Rozdział V

pracy w miarę jak wymiera pokolenie wojenne. W rzeczywistości


pracodawcy będą wręcz żądali ich sprowadzenia. Będzie się tego
również domagać rosnące miliony osób starszych i w podeszłym
wieku. Napływające do Europy z Afryki Północnej i Środkowego
Wschodu milionowe rzesze, będą przynosić ze sobą arabską i is­
lamską kulturę, tradycję, lojalność i wiarę, będą tworzyć repliki
rodzimych krajów w sercu Zachodu. Czy zasymilują się, czy też
przetrwają jako nie dające się wchłonąć części Afryki i Arabii
w obozie, w którym kiedyś królowało chrześcijaństwo? Przyj­
rzyjmy się liczbom.
Gdy populacja Portugalii, Hiszpanii, Francji, Włoch i Grecji
drastycznie maleje, po drugiej stronie Morza Śródziemnego -
w Maroko, Algierii, Tunezji, Libii i Egipcie - populacja wzrośnie
o siedemdziesiąt trzy miliony w przeciągu dwudziestu pięciu lat.
W 1982 r., gdy przebywałem w Kairze, populacja Egipcjan liczyła
czterdzieści cztery miliony. W roku 1998 liczba ta wynosiła już
sześćdziesiąt cztery miliony. Przewiduje się, że do roku 2025 po­
pulacja Egiptu osiągnie dziewięćdziesiąt sześć milionów. W dzie­
więtnastym wieku Europa najechała i skolonizowała Afrykę. N i­
cholas Eberstadt, ekspert do spraw ludności Amerykańskiego
Instytutu Przedsiębiorczości pisze: „W 1995 r. szacunkowa popu­
lacja Europy (łącznie z Rosją) i Afryki były prawie równe.
W oparciu o te dane szacuje się, że w 2050 r. Afrykańczycy prze­
wyższą liczebnie Europejczyków więcej niż w stosunku 3 do l ”.11
Tylko epidemia AIDS stoi na drodze usunięcia w cień i ostatecz­
nego przytłoczenia Europy przez Afrykanów.

W PRZECIW IEŃ STW IE D O AMERYKI, kraje Europy są


homogeniczne. Ich historia nie jest związana z przyjmowaniem
obcokrajowców i asymilacją imigrantów. Lecz także do Europy,
w miarę rozpadania się państw narodowych, będą przybywać lu­
dzie o różnym kolorze skóry, wyznaniu i kulturze. Od 1990 r.,

11 Nicholas Eberstadt, The Population Implosion, Wall Street Journal, 16 paź­


dziernika 1997, s. 22.
Przyszłe wielkie migracje 133

trzy państwa europejskie - ZSRR, Czechosłowacja i Jugosławia -


podzieliły się na dwadzieścia jeden narodów. Być może wkrótce
narodzą się dwa nowe, Kosowo i Czarnogóra. Ruchy secesjoni-
styczne istnieją w Rosji, Macedonii, we Włoszech, na Korsyce,
w kraju Basków w Hiszpanii, w Szkocji, Walii, Bawarii, regionie
Szwecji - Skane. W Belgii rozpala się starożytny konflikt języko­
wo - kulturowy pomiędzy Flamandami i Walonami.
„W Europie, która od 40 000 lat posiada jednorodną populację
białych, powstanie nie-białej większości może nie zostać przywi­
tane ze spokojem”, sucho zauważył londyński „Guardian” w paź­
dzierniku 2000 r.12 Zamieszki rasowe w Oldman i Leeds13, pomię­
dzy przybyszami z południowej Azji a białymi podważają punkt
widzenia „Guardiana”. Jak grzyby po deszczu wyrastają anty-imi-
gracyjne partie - Narodowy Front Francji Jean-Marie Le Pena,
Partia Wolności Jorge’a Haidera w Austrii, Szwajcarska Partia Lu­
dowa Christopha Blochera. W miarę jak fale imigracji narodów is­
lamskich Afryki Północnej i Środkowego Wschodu oraz czarnych
narodów z terenów na południe od Sahary rosną i wdzierają się
do Europy, kwestia imigracji stanie się kwestią jeszcze bardziej za­
palną. Albo wielkie partie podejmą tę kwestię, przejmując ją od
mniejszych partii, albo te mniejsze partie staną się partiami wiel­
kimi.
Niemiecki lider partii Chrześcijańskich Demokratów, Angela
Merkel, już zbija kapitał na gwałtownych reakcjach przeciwko
imigrantom islamskim. „Wydaje się, że idea zjednoczonych Nie­
miec jako wielokulturowego, 80-milionowego społeczeństwa
z ponad siedmioma milionami obywateli urodzonych poza grani­
cami Niemiec, martwi [panią Merkel], pisze „New York Times”.
Żaden inny kraj w Europie nie ma tylu obcokrajowców”.14
12 Steele, op.cit.,s. 17.
13 Gwałtowne zamieszki na tle rasowym pomiędzy Azjatami i białymi, które
miały miejsce w Anglii w 2001 roku. Ich efektem były spalone samochody, zde­
molowane budynki, ranni. Przyp.tłum.
14 Roger Cohen, From Germany’s East to West, Conservatives Try to Span
Gulf, New York Times, 1 czerwca 2001, s. Al.
134 Rozdział V

Panią Merkel irytują żądania Stanów Zjednoczonych dotyczą­


ce przyjęcia Turcji do Unii Europejskiej, gdyż członkostwo takie
nadałoby Turkom prawo do swobodnego przemieszczania się
w Europie. „Około 75 procent Turków, mieszkających poza Tur­
cją, mieszka w Niemczech” - powiedziała Merkel Rogerowi C o­
henowi z „Times Y\
Nie mówimy, że nie powinni być muzułmanami. Ale mówimy, że jeste­
śmy krajem o korzeniach chrześcijańskich i Turcy muszą to zrozumieć....
Zaproszenie Turcji do kandydowania do Unii Europejskiej było błędem. Ist­
nieją różnice w systemie wartości. Inaczej rozumiemy prawa człowieka.
Spróbujcie otworzyć kościół chrześcijański w Istambule.1516

Kraje europejskie są małe, gęsto zaludnione i nie mają doświad­


czenia w byciu etnicznym „tyglem”. Dlatego ich elity rządzące
wydają się być bardziej czujne, pełne obaw i bardziej stanowcze
niż Amerykanie w kwestiach zagrożeń społecznych związanych
z masową imigracją. Lecz te same narody i ich elity rządzące są
bardzo, bardzo dalekie od zauważenia niebezpieczeństwa demo­
graficznego w postaci wymierającej populacji.

„KATASTROJKA”
Spadający wskaźnik urodzeń wpłynie na Rosję bardziej nieko­
rzystnie niż na jakiekolwiek inne państwo. Przewiduje się, że jej
populacja spadnie ze 147 milionów do 114 milionów do roku
2050. A tymczasem, gdy Rosja umiera, w Chinach do roku 2025-
nawet przy polityce „jedna para, jedno dziecko” - będzie o 250
milionów obywateli więcej. I nie zostaną oni w domach. Już teraz
Chińczyków jest o 40 milionów więcej niż Chinek. Jeśli Matka
Rosja jest tym zaniepokojona, to powinna się niepokoić. Bo na­
wet po rozpadzie Związku Radzieckiego, Rosja ma dwa razy
większe terytorium niż Chiny.
Trzy czwarte tego ogromnego rosyjskiego terytorium leży na
wschód od Uralu, lecz tylko osiem milionów Rosjan mieszka na

15 Ibid., s. Al, A8.


16 John O ’Mahony, A People Skating on Thin Ice, Guardian, 3 grudnia 2001, s. 1.
Przyszłe wielkie migracje 135

bezkresnych obszarach rosyjskiego Dalekiego Wschodu, czyli


mniej, niż w Republice Czeskiej. Na południe od nich mieszka
jednak 1,25 miliarda Chińczyków, a 250 milionów jest „w drodze”,
natomiast garstka Rosjan zajmuje północną połowę największego
kontynentu na ziemi, powierzchnię o wiele większą niż Stany
Zjednoczone, i bogatą w najważniejsze i najbardziej pożądane
w świecie surowce naturalne: drewno, ropę naftową i złoto.
„Rosja jest narodem wykrwawiającym się w stopniu niespoty­
kanym wśród współczesnych społeczeństw państw uprzemysło­
wionych, z wyjątkiem czasów klęski głodu i wojny” - pisze bry­
tyjski dziennikarz John 0 ’Mahony.16 Zimą 2001 r. podróżował on
na Daleki Wschód i Półwysep Kamczacki i powrócił stamtąd z po­
nurą opowieścią o panującej tam rozpaczy i śmierci. Od czasu
upadku komunizmu, stolica Kamczatki straciła już jedną czwartą
swej populacji. W pobliskich regionach praktycznie śmierć cywi­
lizowanego społeczeństwa wydaje się być nieuchronna:
Zanikanie populacji jest jednak najbardziej dotkliwe na daleko wysunię­
tych krańcach rozległego rosyjskiego terytorium. Być może najbardziej za­
skakujący jest przykład Czukotki, ogromnego fragmentu dalekiego wscho­
du, trzy razy większego niż Wielka Brytania. Populacja zmniejszyła się tu
o zawrotne 60% ze 180.000 w 1990 r. do 65.000 w dniu dzisiejszym, a moż­
na się spodziewać, że liczba ta opadnie jeszcze do 20.000 ludzi w przeciągu
najbliższych pięciu lat, czyniąc niemożliwym utrzymanie infrastruktury re­
gionu.17

Chiny od dawna uważały części Syberii za „utracone teryto­


rium”, ukradzione im w dziewiętnastym wieku, gdy Chiny były
słabe, udręczone przez rewolucję i uzależnione przez zachodnie
potęgi kolonialne. Podczas powstania tajpingów18, które pochło­
nęło 25 milionów ludzi, agenci cara okradli Imperium Chin
z 350.000 mil kwadratowych na północ od Amuru i pomiędzy
rzeką Ussuri i morzem. Obszar ten, obecnie zwany Syberyjską
Prowincją Morską, jest dwa razy większy niż Kalifornia i zamyka
17 Ibid.
18 Powstanie tajpingów (1851 - 1864) - powstanie ludowe w Chinach o cha­
rakterze religijno-militarnym. Przyp. tłum.
136 Rozdział V

się dookoła Mandżurii jak zwinięta dłoń. Władywostok, rosyjski


port na Morzu Japońskim, morska baza Floty Pacyfiku, został za­
łożony w 1860 r. na terytorium, które jeszcze do tego roku nale­
żało do Japonii. I tak, jak Rosja musiała zrzec się ziem zabranych
Kazachom, Kirgizom, Uzbekom, Tadżykom, i Turkmenom, bę­
dzie musiała zwrócić również i to, co zabrała Chinom.
W pierwszych miesiącach urzędowania Nixona w 1969 r.,
chińskie i rosyjskie wojska starły się na długiej granicy biegnącej
wzdłuż Amuru i Ussuri. I chociaż istnieje obecnie układ pomię­
dzy Pekinem i Moskwą, Chińczycy nie zapomnieli. Zanim upły­
nie połowa tego stulecia, Pekin zapewne będzie próbował odzy­
skać te ziemie i sąsiadami Alaski po drugiej stronie Cieśniny
Beringa w miejsce podstarzałych Rosjan mogą zostać twardzi,
młodzi chińscy pionierzy,. Już teraz chińscy osadnicy osiedlają się
na rosyjskim terytorium, podobnie jak kiedyś Amerykanie osie­
dlali się w należącej do Meksyku północnej prowincji Teksasu. Za­
nim go oderwali od metropolii. „Strach Rosjan z Dalekiego
Wschodu przed Chińczykami osiągnął stan paranoi, podaje „Fi­
nancial Times”, Badanie opinii społecznej przeprowadzone
w ubiegłym roku [2000] w okolicach Władywostoku i na połu­
dnie od Chabarowska pokazało, że 74% populacji spodziewa się,
iż Chiny, na dłuższą metę, zaanektują całość lub część ich regio-

KOLEJN E ZA G ROŻEN IE R O SJI pochodzi z eks-sowiec-


kich republik położonych na południu - Kazachstanu, Uzbekista­
nu, Tadżykistanu, Kirgizji, Turkmenistanu. Dodajmy do tego
Afganistan, gdzie islamscy powstańcy zadali Imperium Sowiec­
kiemu „cios łaski”1920. Moskwa stara się ponownie zapewnić sobie
władzę w tych regionach, które nazywa „bliską zagranicą”, lecz
Rosjanie, historycznie rzecz biorąc, są Europejczykami i prawo­

19 Robert Cortell, Islands o f Contention, Financial Times, 27 sierpnia 2001,


s. 10.
20 Zwrot oznaczający dobicie przeciwnika. Przyp. red.
Przyszłe wielkie migracje 137

sławnymi chrześcijanami, zaś wyżej wymienione ludy składają się


z Azjatów i wyznawców islamu, gorzko urażonych tym, że zosta­
li ongiś skolonizowani i skomunizowani. Mniej prawdopodobne
wydaje się to, że Rosja dotrze na południe, aby odzyskać te zie­
mie, niż to, że imigranci islamscy dotrą na północ, (być może z is­
lamskimi bojownikami), by oderwać części Rosji, takie jak Cze­
czenia. Sojusznik Rosji na Kaukazie, Armenia, kolejny
chrześcijański kraj, dołączyła do Rosji, Litwy, Bułgarii i Hiszpanii
w najniższym wskaźniku rozrodczości na ziemi. Armenia także
zaczyna umierać.
Do roku 2025 wielkość populacji Iranu będzie zbliżona do ro­
syjskiej. Już teraz Irańczycy zagrażają byłej republice radzieckiej,
Azerbejdżanowi. Wygląda na to, że odwrót Rosji z Azji jest rów­
nie nieunikniony, jak chińskie i islamskie wtargnięcie na teryto­
rium kiedyś zdominowane przez cara, a później przez sowieckich
komisarzy. Zajmując się przewidywaniem wielkości populacji, Ro­
syjska Akademia Nauk ukuła nowy termin „katastrojka” 21 Nau­
kowcy dobrze rozumieją, że demografia stanowi o losie narodu.
Spójrzmy na to, co będzie się działo w Azji Centralnej w cza­
sie kurczenia się populacji Rosji.

AZJA CENTRALNA (w milionach ludzi)


2000 2025
Afganistan 22,7 44,9
Kazachstan 16,2 17,7
Uzbekistan 24,3 33,4
Kirgistan 4,7 6,1
j Tadżykistan 6,2 8,9
Turkmenistan 4,5 6,3
78,6 117,3
i______________________________

21 The Population Vacuum: Though Humanity Is Imploding, Demographers


Refuse to Urge Women to Have More Babies, Report Newsmagazine, 5 czerwca
2000, s. 43.
138 Rozdział V

Mając dziś populację równą połowie populacji Rosji, te sześć


państw w ciągu dwudziestu pięciu lat będzie miało prawie taką sa­
mą liczbę ludności, przy czym Rosjanie będą się starzeć, podczas
gdy te islamskie narody będą młodsze i szybciej się rozmnażające.
W dziewiętnastym wieku ogromna, potężna liczebnie Rosja
uciskała Imperium Ottomańskie, które car nazywał „chorym
człowiekiem Europy”. Według obecnych prognoz, populacje Tur­
cji i Rosji będą do roku 2050 porównywalne. Do 2100 r. będzie
tylko 80 milionów Rosjan. Kto będzie wtedy „chorym człowie­
kiem Europy”; kto drapieżnikiem, a kto zdobyczą?
Jak mówi Anatolij Antonow, dyrektor Wydziału Socjologii Ro­
dziny na Uniwersytecie Moskiewskim, kryzys nadejdzie na długo
przedtem: „To jest dylemat wszystkich zachodnich cywilizacji.
Dlaczego czujemy się szczęśliwi nie mając dzieci?”22 Antonow
chciałby, aby rząd użył mediów do poprawienia wizerunku rodzi­
ny. Antonow obawia się, że jeśli Rosjanie nie podejmą szybko
działań zwiększających populację, ekstremiści mogą przechwycić
władzę w imię przetrwania narodu rosyjskiego. „Jeśli spadek po­
pulacji nie zostanie zatrzymany, - ostrzega Antonow - będziemy
mieli państwo faszystowskie.23
Gdyby Rosja potrafiła przejść do porządku dziennego nad swą
porażką w Zimnej Wojnie i urazą z powodu utraty statusu super­
mocarstwa, zapewne doszłaby do przekonania, że Ameryka jest
jej naturalnym sprzymierzeńcem w zachowaniu jedności, inte­
gralności i niepodległości. A Amerykanie powinni wiedzieć, że
w wyniku jakiegokolwiek „zderzenia cywilizacji”, Rosjanie obsa­
dzą wschodnie i południowo-wschodnie fronty środkowego Za­
chodu.
Jeśli zaś chodzi o Ukrainę, drugą pod względem liczby mie­
szkańców byłą republikę sowiecką, ONZ przewiduje spadek po­
pulacji o 40 procent, co zmniejszyłoby liczebność Ukraińców

22 Sarah Karush, Government Seeking Ways to Overcome Roots of Low


Birth Rate, Associated Press, 6 maja 2001.
23 Ibid.
Przyszłe wielkie migracje 139

z 50 milionów w dniu dzisiejszym do mniej niż 30 milionów w ro­


ku 2050. A jest to optymistyczna wizja, zakładająca, że liczba
dzieci przypadających na jedną kobietę wzrośnie z dzisiejszych
1.26 do 1.7.

KOM U BIJE DZW ON


W okresie od X V I do X X wieku, wielkie państwa Zachodu
skolonizowały większość świata. Począwszy od 1754 r. Ameryka­
nie wyparli Francuzów a potem Hiszpanów ze swego kontynen­
tu, połknęli połowę Meksyku, zagonili niedobitki Indian do re­
zerwatów, przekroczyli Góry Skaliste, doszli do Pacyfiku i dotarli
aż do Hawajów, Midway, Guam, i Filipin. Po drugiej stronie świa­
ta, Rosjanie, pod rządami Romanowów przejmowali wszystkie
ziemie od Arktyki po Afganistan, od Prus do Pacyfiku i dalej na
koniec Alaski do miasta Sitka. Idąc za przykładem Brytyjczyków,
państwa europejskie najeżdżały i kolonizowały Afrykę, Azję po­
łudniową i południowo-wschodnią, ustanawiając swe enklawy na
wybrzeżach bezbronnych Chin.
Kołowrót historii obraca się teraz w odwrotnym kierunku. Wiel­
ki odwrót Zachodu, rozpoczęty od czasu rozpadu europejskich im­
periów po II Wojnie Światowej, osiąga punkt kulminacyjny w tym
wieku, podczas gdy w tym samym czasie druga wielka islamska fala
wtacza się do Europy, a ludność Azji Centralnej i Chin domaga się
zwrotu tego, co zabrali im carowie w poprzednich stuleciach. Do ro­
ku 2050 Rosja utraci fragmenty Syberii i zostanie wyparta z Kauka­
zu za Ural, do Europy. Jak pisał poeta John Donnę24
Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak
samo byłoby, gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją
własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie} albowiem jestem zespolony
z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj komu bije dzwon. Bije on tobie...

24 John Donnę (1572 - 1631) - angielski poeta i kaznodzieja; twórca i czo­


łowy przedstawiciel barokowej szkoły poetów metafizycznych. Przyp.tłum.
140 Rozdział V

IRAN I ZATOKA PERSKA


W okresie poprzedzającym operację „Pustynna Burza”, w ten
oto sposób argumentowałem przeciwko wojnie w Zatoce: zwy­
cięstwo amerykańskie pozostawi nas ze zobowiązaniami imperial­
nymi, których Amerykanie nie będą w stanie bez końca podtrzy­
mywać. Emirat Kuwejtu nie był państwem zdolnym do
samodzielnego życia: nie mógłby przetrwać bez mocnego protek­
tora. Lecz Amerykanie w końcu się zmęczą i pojadą do domu, tak,
jak kiedyś pojechali do domu Brytyjczycy, a Kuwejt zostanie
wchłonięty przez Irak albo Iran. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to
tymczasowe utrzymanie Kuwejtu. Co więcej, wielkim przeciwni­
kiem w Zatoce, z populacją i terytorium trzykrotnie większym
niż Irak, był Iran.
Przegraliśmy debatę, natomiast Amerykanie wygrali tę wojnę,
lecz debata wydaje się dzisiaj jeszcze bardziej przykuwać uwagę.
Ameryka przyjęła politykę „podwójnego powstrzymania”25
w kwestii Iraku i Iranu, rozważmy więc prognozy populacji tylko
na następne dwadzieścia pięć lat:

ZATOKA PERSKA (w milionach ludzi)


2000 2025
Irak 23,1 41,0
Iran 67,7 94,5

W roku 1990, USA pod rządami Ronalda Reagana szczyciły


się posiadaniem sześciuset okrętów marynarki wojennej. Od cza­
su Wojny w Zatoce, marynarka Stanów Zjednoczonych została
zredukowana o połowę, podobnie jak armia i siły powietrzne.
Oczekuje się, że do roku 2010 marynarka wojenna będzie liczyć
200 okrętów. Upadła wielka koalicja, zawiązana przez pierwszego
prezydenta Busha do pokonania i powstrzymania Iraku. Zawiodły

25 Dual containment (podwójne powstrzymanie) - polityka USA mająca na


celu powstrzymanie wyścigu zbrojeń w Iranie i Iraku, wymagająca przedłużonej
obecności wojsk amerykańskich w zatoce Perskiej. Przyp.tłum.
Przyszłe wielkie migracje 141

narody arabskie, zawiedli Europejczycy, z wyjątkiem Brytyjczy­


ków, których siły zbrojne również zostały zredukowane o poło­
wę wraz z końcem wojny w Zatoce. Armia Generała Schwartz-
kopfa mogła zdobyć Bagdad, powiesić Saddama i narzucić
„Regencję MacArtura”. Ale przy istniejącej liczbie żołnierzy USA
i członków Koalicji, przy niechęci Europejczyków i Arabów do
ponownego maszerowania u naszego boku, „Pustynna Burza I I ”
nie wydaje się prawdopodobna.26
Do 2025 r. Iran będzie miał 94,5 miliona ludzi, populację dużo
większą niż jakikolwiek kraj europejski, z wyjątkiem Rosji. Tech­
nologia bomby atomowej będzie liczyła sobie osiemdziesiąt lat,
zaś Iran, który dysponuje już pociskami balistycznymi, będzie
prawie na pewno posiadał taką bombę. A od kiedy zaczęła się era
atomowa, nigdy nie najechano żadnego z krajów posiadających
broń atomową, ani nie rozpoczęto przeciwko niemu wojny. Jedy­
nym państwem nuklearnym, które kiedykolwiek zaatakowano,
był Izrael, zaatakowany przez rakiety prymitywne rakiety Scud
wystrzelone z Iraku, które zresztą zostały zniszczone.
Jak dowodzi tego przykład Korei Północnej, nawet zbójeckie
państwo może być przez Stany Zjednoczone traktowane z re­
spektem, pod warunkiem, iż potrafi zbudować bombę atomową.

EUROPA - C H O D ZĄ C Y TRU P
Gdy Bethmann-Hollweg27 powrócił z Wiednia, żeby poinfor­
mować kajzera o kondycji ich austro-węgierskiego sojusznika
w przededniu wojny, wstrząśnięty minister do spraw zagranicz­
nych wyjąkał:” Najjaśniejszy Panie, jesteśmy sprzymierzeni z tru­
pem”28. Wielkie kiedyś narody wojowników, które wysyłały mi­
liony żołnierzy na pola walk Europy w dwudziestym wieku,

26 Książka ukazała się w r.2002. Jak wiemy, w tym punkcie obawy Autora nie
sprawdziły się. Przyp.red.
27 Bethmann-Hollweg (1856 - 1921) - kanclerz Niemiec od 1909 r.
28 Patrick J. Buchanan, America Loses an Opportunity, and Russia as Ally, Au­
gusta Chronicle, 19 lutego 1998, s. A4.
142 Rozdział V

dzisiaj posiadają armie niewiele większe niż narodowe siły policyj­


ne. Wojna na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych obnażyła ich
niemoc i pokazała, czym są bez pomocy Stanów Zjednoczonych.
Wielka Brytania i Francja musiały w Bośni wezwać na pomoc
Amerykanów by ich wojska nie zostały wzięte do niewoli przez
lokalnych Serbów.
Przymierza są zawierane dla wzmocnienia narodów. W jaki
sposób wzmacnia się Ameryka broniąc kontynentu, który sam nie
powołuje armii do własnej obrony i którego populacja zaczęła
umierać? Oprócz Turcji i Wielkiej Brytanii, kraje NATO są bar­
dziej potrzebującymi obrony niż sojusznikami. „Nieobecni nieu-
sprawiedliwieni” w Wietnamie byli tylko marginalnie pomocni
w Zatoce. Poza Europą ich wojska są używane głównie do wypeł­
niania misji ON Z w sub-saharyjskiej Afryce. Wydaje się, że nie są
oni już w stanie liczyć na lojalność i ofiary, jak bywało to dawniej.
Obecnie piętnaście krajów Unii Europejskiej potrzebuje kilku lat
żeby zebrać sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy swych zachwalanych
Sił Szybkiego Reagowania. Europejskie groźby, że „poradzą sobie
sami”, są groźbami dzieci, grożących, że uciekną z domu, a które
nigdy tak naprawdę nie uciekną, bo mama nie pozwoliła im prze­
chodzić przez ulicę.
Coś bardzo ważnego opuściło Europę. Kiedyś narody Zacho­
du były gotowe poświęcić się dla prochów swych ojców i świątyń
swych bogów 29 , lecz dzisiejsi Europejczycy - choć dużo bogatsi
i bardziej liczni niż w roku 1914, czy w roku 1939 - nie mają już
na to ochoty. A choroba europejska dotarła i tutaj. Stany Zjedno­
czone, które straciły tysiące ludzi na plażach Utah i Omaha
w dniu inwazji na Normandię, wycofały się z Somalii po stracie
osiemnastu komandosów zabitych w zasadzce. Gdy prezydent
Clinton rozpoczął bombardowanie Serbii, nakazał amerykańskim
samolotom pozostawanie na pułapie powyżej piętnastu tysięcy
stóp, żeby nie ryzykować życia pilotów. Żeby uniknąć ofiar, ame­
rykańskie wojska lądowe w ogóle nie wzięły udziału w tej wojnie.

29 Thomas Babbington Macaulay, Lays o f A n cien t R o m e , Horatius, xxvii.


142 Rozdział V

dzisiaj posiadają armie niewiele większe niż narodowe siły policyj­


ne. Wojna na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych obnażyła ich
niemoc i pokazała, czym są bez pomocy Stanów Zjednoczonych.
Wielka Brytania i Francja musiały w Bośni wezwać na pomoc
Amerykanów by ich wojska nie zostały wzięte do niewoli przez
lokalnych Serbów.
Przymierza są zawierane dla wzmocnienia narodów. W jaki
sposób wzmacnia się Ameryka broniąc kontynentu, który sam nie
powołuje armii do własnej obrony i którego populacja zaczęła
umierać? Oprócz Turcji i Wielkiej Brytanii, kraje NATO są bar­
dziej potrzebującymi obrony niż sojusznikami. „Nieobecni nieu-
sprawiedliwieni” w Wietnamie byli tylko marginalnie pomocni
w Zatoce. Poza Europą ich wojska są używane głównie do wypeł­
niania misji ON Z w sub-saharyjskiej Afryce. Wydaje się, że nie są
oni już w stanie liczyć na lojalność i ofiary, jak bywało to dawniej.
Obecnie piętnaście krajów Unii Europejskiej potrzebuje kilku lat
żeby zebrać sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy swych zachwalanych
Sił Szybkiego Reagowania. Europejskie groźby, że „poradzą sobie
sami”, są groźbami dzieci, grożących, że uciekną z domu, a które
nigdy tak naprawdę nie uciekną, bo mama nie pozwoliła im prze­
chodzić przez ulicę.
Coś bardzo ważnego opuściło Europę. Kiedyś narody Zacho­
du były gotowe poświęcić się dla prochów swych ojców i świątyń
swych bogów 29 , lecz dzisiejsi Europejczycy - choć dużo bogatsi
i bardziej liczni niż w roku 1914, czy w roku 1939 - nie mają już
na to ochoty. A choroba europejska dotarła i tutaj. Stany Zjedno­
czone, które straciły tysiące ludzi na plażach Utah i Omaha
w dniu inwazji na Normandię, wycofały się z Somalii po stracie
osiemnastu komandosów zabitych w zasadzce. Gdy prezydent
Clinton rozpoczął bombardowanie Serbii, nakazał amerykańskim
samolotom pozostawanie na pułapie powyżej piętnastu tysięcy
stóp, żeby nie ryzykować życia pilotów. Żeby uniknąć ofiar, ame­
rykańskie wojska lądowe w ogóle nie wzięły udziału w tej wojnie.

29 Thomas Babbington Macaulay, Lays o f A n cien t R o m e , Horatius, xxvii.


Przyszłe wielkie migracje 143

Czas Europy się skończył. Napływające masowo migracje


świata islamskiego tak bardzo zmienią skład etniczny Starego
Kontynentu, że Europejczycy będą zbyt sparaliżowani groźbą
terroryzmu, żeby interweniować w Afryce Północnej, na Środko­
wym Wschodzie czy w Zatoce Perskiej. Europejczycy już zigno­
rowali amerykańskie sankcje nałożone na Iran, Irak i Libię. Para­
liż będzie się pogłębiał w miarę jak ich populacje będą coraz
bardziej arabskie i islamskie. Powinni byli byśmy to znać. Od ro­
ku 1850 do I wojny światowej polityka USA wobec Imperium
Brytyjskiego była zakładnikiem Irlandczyków, których głosy by­
ły głosami decydującymi w stanach takich jak Nowy Jork.
Przy zmniejszającej się populacji i coraz mniejszej liczbie dzie­
ci, Europa nie ma żywotnego interesu usprawiedliwiającego wysy­
łanie dziesiątek tysięcy młodych ludzi na wojnę, jeśli nie zostali
oni bezpośrednio zaatakowani. Przy obecnym wskaźniku uro­
dzeń, populacja Europy w roku 2100 będzie mniejsza niż jedna
trzecia obecnego stanu. Europa wybrała „la dolce vita”.30
Lecz skoro Europejczycy są tak dalece nie zainteresowani wła­
snym przetrwaniem, że nie chcą mieć niezbędnej do przetrwania
narodu ilości dzieci, to dlaczego Amerykanie mieliby bronić Eu­
ropy, a być może także za nią umierać? Tak więc Europejczycy bę­
dą nadal prowadzili życie na wysokiej stopie, aż w końcu się wy­
palą. Europa przyjęła swoje przeznaczenie, być może
nieświadomie jako pojedynczy ludzie, ale kolektywnie jako naro­
dy. Europejczycy nie planują swego dalszego istnienia jako bardzo
istotnej rasy. Czego więc tu bronimy? Zachodniej cywilizacji?
Przecież decydując, że nie chcą mieć dzieci, Europejczycy dobro­
wolnie zaakceptowali koniec swej cywilizacji, który nastąpi
w X X II wieku.

30 La dolce vita (wł.) - słodkie życie


144 Rozdział V

OSTATECZNE ROZW IĄZANIE KWESTII


STARZENIA SIĘ
W 1973 r., w Drugim Manifeście Humanistycznym (“Huma­
nist Manifesto IF 5), tysiące intelektualistów amerykańskich wzy­
wały do” uznania praw jednostki do godnej śmierci, eutanazji i pra­
wa do samobójstwa3'.31 Wyprzedzili swe czasy.
28 listopada 2000 r., izba niższa holenderskiego parlamentu
przegłosowała - stosunkiem głosów 104 do 40 - legalizację kon­
trolowanego samobójstwa i eutanazji na żądanie - „ pierwszy kraj
od czasów hitlerowskich Niemiec” - pisał Nat Hentoff w Jewish
Word Review - „legalizujący ... bezpośrednie zabójstwo pacjenta
przez lekarza”.32 Parlament próbował nadążyć za holenderskimi
lekarzami, którzy dokonywali eutanazji od dziesięcioleci. W 1991
r. badanie rządowe odkryło, że „większość wszystkich zejść
śmiertelnych w wyniku eutanazji w Holandii nie jest dobrowol­
na” 33
W świetle nowego prawa, dzieci w wieku od dwunastu do pięt­
nastu lat będą potrzebowały zgody rodziców na popełnienie sa­
mobójstwa lub pomocy lekarza w ich zabójstwie. Ale po ukoń­
czeniu szesnastego roku życia zgoda rodziców nie będzie już
potrzebna.34 Rada Europejska oskarżyła Holendrów o łamanie
Konwencji Europejskiej w kwestii Praw Człowieka, lecz przecież
holenderscy lekarze już od dawna stąpają po śliskiej drodze pro­
wadzącej do Trzeciej Rzeszy. Jak podaje Rita Marker z Międzyna­
rodowej Grupy Roboczej Przeciwko Eutanazji:
Na miesiąc przed debatą niższej izby na temat prawa do eutanazji, holen­
derski sąd wydał wyrok, że dr Philips Sutorius był z medycznego punktu wi­
dzenia usprawiedliwiony, pomagając 86-letniemu Edwardowi Brongermsa

31 American Humanist Association, Humanist Manifesto / / , 1973.


h ttp :// www.humanist.net/documents/manifesto2.html
32 Nat Hentoff, Expanding the Culture of Deaths San Diego Union-Tribune,
1 stycznia 2001, s. B6.
33 Rita Marker, Dutch Parliament Votes to Legalize Euthanasia, International
Anti-Euthanasia Task Force Update, Jesień 2000, s. 2.
34 Ibid., s. 3.
Przyszłe wielkie migracje 145

popełnić samobójstwo. Brongermsa nie był fizycznie chory czy cierpiący. Po­
wiedział, że był poprostu „zmęczony życiem” i „beznadziejną egzystencją”
starca.35

Ze swej więziennej celi pozdrowił Holendrów doktor Jack Ke­


vorkian i przewidział, że Ameryka nie pozostanie daleko w tyle.
Podobnie entuzjastyczne było U. S. Hemlock Society36, które
wyraziło nadzieję, że Holandia pokaże nam drogę, którą należy
podążać. Prezes Hemlock, Faye Grish, powiedział: „Jesteśmy
bardzo podekscytowani. Podziwiamy to, co Holendrzy robią
przez ostatnie dwadzieścia lat”37.
Jednakże dla Holenderskiego Towarzystwa Dobrowolnej Eu­
tanazji nowe prawo jest wybitnie niewystarczające, jako że nie za­
pewnia prawa do eutanazji osobom po prostu znużonym życiem.
„Uważamy, że jeśli jesteś stary, nie masz koło siebie rodziny, a ży­
cie jest dla ciebie powodem cierpienia, powinno to [eutanazja]
być możliwe” - powiedział rzecznik Towarzystwa.38 Zgodziła się
z nim minister zdrowia, Els Borst. Bardzo starzy ludzie, którzy są
zmęczeni życiem - powiedziała - powinni mieć prawo się zabić:
„Nie mam nic przeciwko temu, jeśli tylko kwestia ta będzie do­
kładnie regulowana, tak żeby dotyczyła wyłącznie bardzo starych
ludzi, którzy są zmęczeni życiem”.39 Jeśli taki pacjent chce
umrzeć - powiedziała pani minister - powinien otrzymać pigułkę
umożliwiającą mu samobójstwo.
W swoim kazaniu Bożonarodzeniowym w 2000 r. Jan Paweł II
miał z pewnością na myśli Holandię, gdy mówił o alarmujących
znakach „kultury śmierci33.40

35 Ibid.
36 Hemlock Society - stowarzyszenie opowiadające się za eutanazją i asysto-
wanym samobójstwem. Przyp.tłum.
37 Netherlands Parliament Legalizes Euthanasia, , listopad 2000.
38 Marker, op.cit., s. 3.
39 Licia Corbella, Euthanasia Law an Open Door to (Evil}y London Free
Press, 24 kwietnia 2001, s.A8
40 Philip Pullella, Pope Christmas Speech Laments ‘Culture of Death,5 Reu­
ters, grudnia 2000.
146 Rozdział V

Możemy jedynie dziś przypomnieć, że cień śmierci towarzyszy człowie­


kowi na każdym etapie jego życia, a szczególnie w jego najwcześniejszej fa­
zie oraz blisko jego naturalnym końca. Pokusa zawładnięcia śmiercią poprzez
uprzedzenie terminu jej nadejścia staje się coraz silniejsza, jak gdybyśmy to
my byli panami naszego własnego życia czy życia innych.41

Hentoff jest po stronie Ojca Świętego:


Podczas nazistowskiej okupacji Holandii, lekarze tego kraju buntowali się
przeciw kulturze śmierci, odmawiając współpracy w zabijaniu pacjentów.
Lecz teraz ich zmiana nastawienia przypomina mi o doniesieniu „New York
Times Y ’ z 17 września 1933 r. z Berlina, w którym czytamy, że niemiecki mi­
nister sprawiedliwości zamierzał zezwolić lekarzom „na życzenie nieuleczal­
nie chorych pacjentów kończyć ich cierpienia w interesie prawdziwego hu­
manitaryzmu.42

Chłodny rzut oka na demograficzne i moralne trendy w Euro­


pie nie wzbudza przekonania, że walka tych, w których imieniu
mówi Ojciec Święty, jest wygrana. Chrześcijaństwo, które naucza,
że Bóg jest twórcą życia, i że nikt nie ma prawa do zabijania nie­
winnego życia, nie staje wykazuje tendencji wzrostu. Do 2050 r.
ponad 10% populacji czterech największych narodów Europy Za­
chodniej - Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch - będzie
miało ponad osiemdziesiąt lat. Czy europejscy pracownicy,
których podatki będą musiały wzrosnąć i których emerytury będą
musiały zostać odsunięte w czasie, by możliwe było subsydiowa­
nie emerytur i opieki zdrowotnej coraz liczniejszej populacji osób
starszych, będą nalegać, żeby utrzymywać przy życiu chorych
i zniedołężniałych osiemdziesięcio- i dziewięćdziesięciolatków?
Badania uniwersyteckie w Belgii pokazały, że jedna na dziesięć
śmierci jest indukowana przez lekarza, albo przez śmiertelną in­
iekcję bez zgody pacjenta albo przez zaprzestanie leczenia.43
W Zurychu w domach starców dozwolone jest kontrolowane sa­
mobójstwo.44 Europejskie pokolenie wyżu demograficznego (ba-

41 Ibid.
42 Hentoff, op.cit.,s. B6.
43 Marker, op.cit.,s.7.
44 Ibid., s. 8.
Przyszłe wielkie migracje 147

by-boomers) może doczekać się zakończenia życia bez własnej


zgody przez społeczeństwo, które stało się tak nieczułe wobec ich
chęci pozostania przy życiu, jak oni w swoim czasie byli bezdu­
szni w stosunku do nienarodzonych dzieci. Jak Kuba Bogu, tak
Bóg Kubie.

PO ZAMIESZKACH w Newark w 1967 r., czarnoskóry bur­


mistrz tego miasta mądrze zauważył: Nie wiem, dokąd zmierza
Ameryka, ale Newark będzie tam pierwsze”. Tam, gdzie dzisiaj
znalazła się Europa, Ameryka prawie na pewno dotrze jutro.
W 1984 r. gubernator Kolorado Dick Lamm zaskoczył seniorów,
gdy powiedział grupie lekarzy: „Mamy obowiązek umrzeć i usunąć
się z drogi z całą naszą maszynerią i sztucznymi sercami... i pozwo­
lić naszym dzieciom, zbudować rozsądne życie”. 45 Uniwersytet
Princeton zatrudnia obecnie australijskiego bioetyka, Petera Singe­
ra, który uważa, że jeśli dziecko urodzi się z tak dużym stopniem
niesprawności, że rodzice i lekarze będą uważali, że lepiej byłoby dla
niego, gdyby umarło, etyczne jest zabicie tego nowo narodzonego
dziecka i umożliwienie jego rodzicom poczęcie dziecka zdrowego.46
Argumenty Singera wcale nie są nielogiczne. Jeśli przyznajemy ro­
dzicom prawo do aborcji nienarodzonego dziecka aż do dziewiąte­
go miesiąca ciąży, to dlaczego odmawiamy im prawa zakończenia je­
go życia wtedy, gdy płód wysunie się już z macicy?
Idee Singera mają imponujący rodowód. Już w 1919 r. Marga­
ret Sanger upominała Amerykę w swym magazynie „Kontrola
Urodzeń”: „Więcej dzieci od rodziców sprawnych i zdrowych,
mniej od niesprawnych i chorych”. 47 Wkrótce potem Ameryka­
nie i Niemcy rywalizowali w podejmowaniu idei promowanej
przez Sanger. W 1920 r. dr Alfred Hoche, profesor psychiatrii na

45 John Jacobs, Richard Lamm's Hard Choices, Sacramento Bee, 11 lipca


1996, s. B6.
46 Paula Span, Philosophy of Death; Bioethicist Peter Singer’s Views on Eu­
thanasia Foment Debate, Washington Post, 9 grudnia 1999, s. Cl.
47 Jacqueline R. Kasun, Population Control Today— and Tomorrow? The
World and I, No. 6, Vol. 16, 1 cerwca 2001, s. 50.
148 Rozdział V

Uniwersytecie we Fryburgu i Karl Binding, profesor prawa na


Uniwersytecie w Lipsku, opublikowali „Zgodę na niszczenie bez­
wartościowego życia” („Die Freigabe der Vernihtung lebensun-
wertens Leben”). Książka omawiała przypadek kontrolowanego
samobójstwa ludzi nieuleczalnie chorych, pustych skorup ludzkich
- osób opóźnionych umysłowo, względnie z uszkodzeniem
mózgu i innymi uwarunkowaniami psychiatrycznymi.48 Badanie
opinii publicznej wykazało, że trzech na czterech niemieckich ro­
dziców zgadzało się na zezwolenie lekarzowi na zakończenie ży­
cia poważnie upośledzonych psychicznie dzieci.49
W październiku 1933 r. „New York Times” zacytował hitlerow­
skiego ministra sprawiedliwości, który powiedział, że uwolnienie
społeczeństwa od tych biednych istot „umożliwi lekarzom „na ży­
czenie nieuleczalnie chorych pacjentów kończyć ich cierpienia w in­
teresie prawdziwego humanitaryzmu”.50 Zaoszczędzone w ten spo­
sób pieniądze mogłyby zostać wykorzystane na pomoc „osobom
w podeszłym wieku”.51 Język tego rodzaju czułości jest nam wszy­
stkim znany. Przypomina słowa Walkera Percy włożone w usta O j­
ca Smitha w „The Thanatos Syndrome”: „Czy wiecie dokąd prowa­
dzi czułość? ... Czułość prowadzi do komory gazowej”.52
Przedstawiając swe argumenty, naziści mogli zacytować Chur­
chilla, który „pragnął, żeby zginęło przekleństwo szaleństwa” oraz
Georga Bernarda Shaw’a, który w 1933 r. powiedział: „Jeśli pragnie­
my pewnego typu cywilizacji, musimy eksterminować ten rodzaj lu­
dzi, który do niego nie pasuje.” 53 Führer uważał dokładnie to samo,
panie Shaw.
48 Wesley J. Smith, Peter Singer Gets a Chair, FrontPageMag.com, 22 paź­
dziernika 1998, s. 4.
49 P. J. King, Lessons from History: Euthanasia in Nazi Germany, Pregnant-
pause. org, 9 września 2000.
50 Ibid.
51 Ibid.
52 Walker Percy, The Thanatos Syndrome. Farrar, Straus Giroux, New York
1987, s. 360.
53 Terence Kealey, Don't Blame Eugenics, Blame Politics, Spectator, 17 marca
2001, s. 10.
Przyszłe wielkie migracje 149

Jednym z pierwszych i najsłynniejszych przypadków asysto-


wanego samobójstwa było „Dziecko Knauera5455. Ojciec małego
chłopca zwrócił się bezpośrednio do Hitlera z prośbą o zezwole­
nie za śmierć swego syna - niewidomego, upośledzonego umysło­
wo, bez ręki i nogi. Hitler przekazał tę prośbę swojemu lekarzo­
wi Karlowi Brandtowi. W 1938 r. wyrażono zgodę.
„Śmierć z miłosierdzia55 stała się powszechna w ówczesnych
Niemczech. W „Recenzji „Mein Kampf55, otwierającej wydanie
rocznika 1939 magazynu Książka Miesiąca, dziennikarka Dorohty
Thompson ogólnie potępiła Hitlera, z wyjątkiem jednej kwestii:
Jeśli chodzi o przedmiot eugeniki [Hitler] pisze racjonalnie, do pewne­
go punktu. Eugenicy z całego świata zgodzą się z nim, że osobniki ewident­
nie nie nadające się do reprodukcji powinny być sterylizowane. Ale niemiec­
kie prawo o sterylizacji obejmuje również nałogowych pijaków i zabawne
jest, że gdyby obowiązywało ono w Austrii przed-hitlerowskiej, Hitler nig­
dy by się nie urodził (podobnie jak Nietzsche czy Beethoven).
Istnieje podłoże naukowe dla eugenicznych idei Hitlera, choć temat wy­
maga dalszych badań.54

Poeta WB.Yeats powtarzał za Panią Thompson: „Odkąd udo­


skonalenia w rolnictwie i przemyśle grożą usunięciem ostatniej
możliwości kontroli mnożenia się nieedukowalnych mas55 ... ci
lepsi nie uzupełniali ilościowo swych szeregów, podczas gdy ci
głupsi i mniej zdrowi uzupełniali55.56
Gdy nadeszła wojna, eugeniczne idee Hitlera doczekały się dal­
szych badań. Nakazał on miłosierne zabijanie „tych, którzy nie są
godni, by żyć55- „bezużytecznych zjadaczy55 - zdeformowanych
niemowląt i poważnie upośledzonych w rozwoju. 57 Program na­
zwany „Aktion 455 przyczynił się do pozbycia się tysięcy istnień

54 Dorothy Thompson, Review o f Mein Kampf, na podst.: Adolf Hitler, Me-


in Kampf Reynal & Hitchcock , New York 1939, Wstęp.
55 Yeatsowi chodziło o to, że z powodu postępu w naukach medycznych i in­
nych, maleją możliwości naturalnej selekcji - przyp.red.
56 Kealey,op.cit.
57 „Nazi Euthanasia,” The History Place: World War Two in Europe, http ://
www.historyplace.com/worldwar2/timeline/euthanasia.htm
150 Rozdział V

zanim Biskup Clemens von Galen w płomiennym kazaniu w Ka­


tedrze w Münster w 1940 r. ostro skrytykował reżim Hitlera za
zwyczajne morderstwo i wezwał katolików, „byśmy my sami i nasi
wierni wyrwali się spod ich (nazistów) wpływu, tak abyśmy nie
zostali skażeni ich bezbożnym myśleniem i bezbożnym postę­
powaniem.”58.
Berlin, wstrząśnięty tym przemówieniem oficjalnie wstrzymał
ów program, lecz po cichu go kontynuował. Jeden z weteranów
Aktion 4, Franz Stang wykonywał swą pracę dyplomową miejscu
o nazwie Treblinka. W filmie z 1960 r. „Judgement at Nurem-
burg”, jeden z bohaterów, Montgomery Lift, poruszająco sportre-
tował ofiarę nazistowskiego programu eugenicznego, popartego
warunkowo przez Dorothy Thompson.
Lecz żaden film nie przedstawił nigdy Raymonda Ludlowa, bo­
hatera amerykańskiego, który powrócił do domu z II wojny świa­
towej z Brązową Gwiazdą, Purpurowym Sercem i Medalem Wię­
źnia Wojennego. Jako nastolatek, wielokrotny uciekinier z domu,
Raymond Ludlow został przymusowo wysterylizowany zgodnie
z prawem stanu Wirginia, jednego z trzydziestu jeden stanów,
które wprowadziły prawo o przymusowej sterylizacji w błogich
dniach Margaret Sänger.59 Bitwa pomiędzy tymi, którzy wierzą
w świętość ludzkiego życia i tymi, którzy uważają, że życie nie­
których istot może być bezwartościowe i można je zakończyć,
nie jest niczym nowym. Europa stoi przed przyszłością, w której

58 Ibid.
59 Kasun,op.cit. Margaret Sänger była kobietą „wyzwoloną”, która miała kil­
ku mężów. Jej sloganem było: „Więcej dzieci u ludzi silnych a mniej u debili”.
Ideą przewodnią była ścisła kontrola urodzeń w rodzinach biednych, chorych,
a szczególnie wśród katolickich imigrantów. Liga Kontroli Urodzeń, założona
przez Sänger marzyła o wynalezieniu pigułki, która by „wyzwoliła seks” i po­
zwoliła na kontrolę urodzeń u ludzi biednych i niepożądanych. Liga ta była fi­
nansowana przez Rockefellera, Forda i innych potentatów finansowych. Szybko
spostrzeżono, że należało wprowadzić kontrolę urodzeń także w krajach pocho­
dzenia emigrantów, szczególnie w Ameryce Łacińskiej. Margaret Sänger była ob­
darzana, z wzajemnością, szacunkiem przez Adolfa Hitlera, udzielała rad Goeb­
belsowi. Przyp. tłum.
Przyszłe wielkie migracje 151

jedna trzecia ludzi będzie miała ponad sześćdziesiąt pięć lat i je­
den na dziesięciu będzie miał ponad osiemdziesiąt lat. Gdy tak
niewielu jest ludzi pokroju biskupa Von Galens'a i Jana Pawła II,
wynik tej bitwy wydaje się być przesądzony.

IZRAEL I ŚRODKOW Y W SC H Ó D 60
Mimo że populacja Izraela rośnie, to, co dzieje się u jego sąsia­
dów, pomaga zrozumieć, dlaczego wojowniczy mężowie stanu,
tacy jak Icchak Rabin i Ehud Barak doszli do wniosku, że nie ma­
ją innego wyjścia jak przehandlować ziemię za pokój.
Wskaźnik rozrodczości wśród Palestyńczyków w Izraelu wy­
nosi 4,5 dziecka na kobietę; na Zachodnim Brzegu 5,5 dziecka na
kobietę; w Gazie 6,6 dziecka na kobietę. Jeśli demografia to przy­
szłość narodów, Izrael znajduje się w egzystencjalnym kryzysie,
który może zostać tylko zaostrzony przez ciągłą okupację woj­
skową i ekspansję osadnictwa. Rozważmy poniższe liczby:
Populacje w min
2000 2025

Izrael 6,2 8,3


Jordania 6,7 12,1
Egipt 68,5 96,6
Syria 16,1 26,3
Liban 3,3 4,4
Arabia Saudyjska 21,6 40,0

W przeciągu następnych dwudziestu pięciu lat populacja Izra­


ela (żydowska i arabska) wzrośnie o 2,1 miliona, podczas gdy po­
pulacja ich arabskich sąsiadów powiększy się o 62,2 miliony. Roz­
ważmy teraz izraelski „problem palestyński”.
Za dwadzieścia pięć lat w Izraelu będzie dwa miliony Palestyń­
czyków, siedem milionów na Zachodnim Brzegu i w Gazie oraz sie­
dem milionów w Jordanii = szesnaście milionów Palestyńczyków

60 John W Wright, ed., The New ‘ York Times Almanac: The Almanac o f Re­
cord Penguin Reference Books , New York 2000, s. 470-72.
152 Rozdział V

mieszkających obok sześciu milionów izraelskich Żydów. (Sześć­


dziesiąt procent populacji jordańskiej to Palestyńczycy). W 2050 r.
w granicach Izraela będą mieszkać trzy miliony Palestyńczyków,
dwanaście milionów na Zachodnim Brzegu i w Gazie oraz dziesięć
milionów w Jordanii = 25 milionów Palestyńczyków mieszkających
obok siedmiu milionów Żydów.
Lecz jeśli Izrael musi spoglądać na te liczby z niepokojem,
podobnie powinni je postrzegać królowie Jordanii i Arabii Sau­
dyjskiej. Jordania jest jednym z najbiedniejszych krajów Bliskiego
Wschodu. W Arabii Saudyjskiej rządzi dom królewski, który zra­
ził do siebie miliony swych obywateli będąc postrzeganym przez
nich jako agent Ameryki, który zaprosił tysiące niewiernych na
uświęconą islamską ziemię.
Żadnego z dwudziestu dwóch krajów arabskich nie można dzi­
siaj uznać za w pełni demokratyczny. Lecz im bardziej demokra­
tyczne się staną, tym bardziej ich reżimy muszą reagować na wo­
lę „arabskiej ulicy”. Ci, którzy mówią nam, że demokracje nigdy
nie znajdą się w stanie wojny pomiędzy sobą, mogą ujrzeć, jak ich
twierdzenie testowane jest w miarę jak monarchie arabskie zastę­
powane są bardziej „demokratycznymi” reżimami, jak miało to
miejsce w Teheranie z obaleniem szacha.

PO W RÓ T PROROKA
Na początku siódmego wieku świat śródziemnomorski był
chrześcijański. Ale w przeciągu pięćdziesięciu lat od czasu hidżry
(ucieczki) Mahometa z Mekki do Medyny w 622 roku, islamskie
armie wymiotły południowe wybrzeże Morza Śródziemnego Na
początku ósmego wieku Arabowie i Berberowie pokonali słaby
opór Wizygotów, opanowali Hiszpanię i przeszli Pireneje wkra­
czając do Francji, gdzie została rozegrana jedna z decydujących
bitew historii. W Tours, „Młot Franków”, Charles Martel 61 po­

61 Charles Martel znany w Polsce jako Karol Młot (686 - 741) - nieślubny
syn Pepina II, władał królestwem Franków. Bitwa pod Tours , stoczona w r. 732
(znana również pod nazwą bitwy pod Poitiers) uratowała Europę przed popa-
dnięciem pod jarzmo islamu. Przyp.tłum..
Przyszłe wielkie migracje 153

konał muzułmanów, którzy wycofali się z powrotem za góry. „Tak


oto na wąskim skrawku ziemi pomiędzy dwoma rzekami, nieco
na południe od Chatellrault i dzień marszu na północ od Poitiers
uratowano chrześcijaństwo” - pisał angielski pisarz Hillaire Bel-
loc.62 Islam zdominował półwysep Iberyjski na wieki, za wyjąt­
kiem maleńkiego królestwa Asturii, które będzie głównym obo­
zem Hiszpańskiej Reconquisty 63. Dopiero w 1492 r. Ferdynand
i Izabela ostatecznie wygnali Maurów z Hiszpanii.
Islamska inwazja na wschodzie nadeszła później. W czterna­
stym wieku Imperium Otomańskie wkroczyło na Bałkany
i w 1389 r. pokonało Serbów w Bitwie o na Kosowym Polu.
W 1453 r. upadł Konstantynopol. W 1683 r. Turcy stanęli u bram
Wiednia, gdzie zostali zatrzymani przez króla polskiego Jana So­
bieskiego. Ale dopiero w 1913 r. zostali ostatecznie wygnani
z większej części Bałkanów.
Imperium Zachodnie osiągnęło swój punkt kulminacyjny pod
koniec I Wojny Światowej. W listopadzie 1917 r. Gdy armia bry­
tyjska pod dowództwem Allenby’ego wkroczyła do Jerozolimy,
minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Arthur Balfour
oświadczył, że zamiarem Jego Królewskiej Mości jest stworzenie
państwa dla Żydów w Palestynie. Imperium Otomańskie przesta­
ło istnieć i na mocy porozumienia Sykes-Picot64, Anglicy i Fran­
cuzi podzielili łupy. Trzy dekady później narodziło się pośród
Arabów państwo żydowskie pod auspicjami Imperium Brytyj­
skiego i ONZ, zdominowanej przez Amerykanów. Lecz do 1948
r. Imperium Brytyjskie wycofało się z Indii, z Palestyny, z Jorda­
nu, z Egiptu, z Iraku, z Zatoki Perskiej, a Imperium Francuskie
postępowało zaraz za nim.

62 Warren H. Carroll, The Building o f Christendom: A History o f Christen­


dom, vol. 2 . Christendom College Press, Front Royal, Virginia 1987, s. 280.
63 Reconquista - wypędzenie Maurów z Hiszpanii (1085-1492).Przyp.tłum.
64 Układ Sykes-Picot z 16 maja 1916 roku, zgodnie z którym Palestyna mia­
ła być „obszarem pod kontrolą międzynarodową, której formę określi się w po­
rozumieniu z Rosją i pozostałymi sojusznikami oraz przedstawicielem szarifa
Mekki”. Przyp. tłum.
154 Rozdział V

Dzisiaj wszędzie widać oznaki ponownego wzrastania sił isla­


mu. Na Filipinach istnieje aktywny islamski ruch secesjonistycz-
ny. Wojska muzułmańskie zwalczają chrześcijańskich secesjoni-
stów w Indonezji. Od Palestyny po Pakistan tłumy na ulicach
wiwatowały z okazji masakry w World Trade Center i Pentagonie.
Przez lata afgańscy Talibowie dawali schronienie Osamie bin La-
denowi i jego komórkom terrorystycznym i wysyłali świętych
wojowników do dawnych republik sowieckich w Azji Centralnej
oraz na pomoc czeczeńskim rebeliantom w Rosji. W marcu 2001
r. talibański władca Mułła Muhammad Omar zarządził zniszcze­
nie wszystkich posągów religijnych, łącznie z pochodzącymi z 7
wieku wielkimi posągami Buddy w Bamiyan, twierdząc: „Te bał­
wany są bogami niewiernych”.65
Izrael został wypędzony z Libanu przez Hezbollah i jest wy­
pierany z Zachodniego Brzegu Jordanu oraz ze Strefy Gazy przez
intifadę 66 w czym wiodącą rolę odgrywa Hamas. W Turcji i Al­
gierii wybory w latach 90-tych dały władzę reżimom islamskim,
które były usuwane metodami dalekimi od demokratycznych.
W Egipcie bojówki muzułmańskie ponowiły prześladowania
wiernych należących do chrześcijańskiego Kościoła Koptyjskie-
go. Prawo islamskie zostało obecnie narzucone w północnych re­
jonach Nigerii.
W Europie umierają kongregacje chrześcijańskie, pustoszeją
kościoły a zapełniają się meczety. We Francji jest już pięć milio­
nów muzułmanów, a w całej Unii Europejskiej ich liczba zamyka
się w przedziale pomiędzy dwunastoma a piętnastoma miliona­
mi.67 W Niemczech istnieje pięćset meczetów.68 Islam zastąpił ju­
daizm jako drugą religię w Europie. Chrześcijański odpływ ustę­

65 Barry Bearak, Over World Protests, Taliban Are Destroying Ancient Bud­
dhas, New York Times, 4 marca 2001, s. 10.
66 Intifada (z arabskiego) - powstania palestyńskie przeciw izraelskiej okupa­
cji terytoriów zamieszkałych przez ludność arabską. Przyp.tlum.
67 William Wallace, Europe, the Necessary Power; Foreign Affairs, Maj/Czer-
wiec 2001, s. 24.
68 Ibid.
Przyszłe wielkie migracje 155

puje islamskiemu przypływowi. W 2000 r. po raz pierwszy zano­


towano na świecie więcej muzułmanów niż katolików.69
Chociaż ideologia islamistów, mówiąca o stworzeniu nowocze­
snego państwa obdarzonego pełną lojalnością swych ludzi i stano­
wiącego wzorcowy model dla innych islamskich narodów, ponio­
sła porażkę w Afganistanie, Iranie i Sudanie, religia islamu wcale
tej porażki nie poniosła. W dziedzinach takich jak nauka, techno­
logia, gospodarka, przemysł, rolnictwo, zbrojenia czy rządy de­
mokratyczne, Ameryka, Europa i Japonia wyprzedzają świat is­
lamski o dziesięciolecia. Ale świat islamski zachował coś, co
Zachód utracił: chęć posiadania dzieci i wolę utrzymania swej cy­
wilizacji, kultury, rodziny i wiary. Trudno jest dzisiaj znaleźć kraj
zachodni, w którym rodzima populacja nie umierałaby w tempie,
w jakim populacja krajów islamu rośnie - często gwałtownie. Być
może Zachód dysponuje wiedzą, jakiej nie ma świat islamu, lecz
islam pamięta o czymś, o czym Zachód zapomniał: że „według
wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy”.70

IZRAEL JAKO METAFORA


Tak, jak to było wczoraj w przypadku Amerykańskiej Strefy
Kanału Panamskiego, Rodezji Brytyjskiej czy RPA, tak dzisiaj
Izrael może być postrzegany jako metafora i mikrokosmos Za­
chodu.
Podczas wojny z 1948 r. Izrael rozrósł się daleko poza granice
wyznaczone mu przez ONZ. W 1967 r., wykorzystując problemy
Egiptu pod rządami Nassera i ON Z pod przewodnictwem
U Thanta, Izrael w sześć dni przejął syryjskie Wzgórza Golan,
arabską Jerozolimę Wschodnią, Jerycho, Gazę i Zachodni Brzeg
Jordanu oraz cały Synaj do Kanału Sueskiego. W 1982 r. Izrael do­
tarł do przedmieść Bejrutu i wypędził stamtąd Organizację Wy­
zwolenia Palestyny.
69 J. C. Willke, Global Population: A Reality f Life Issues Connector, styczeń
1998. http://www.lifeissues.org/connector/98jan.html
70 II Kor. 5,7. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Pallotinum, Po­
znań - Warszawa 1971,s. 1310.
156 Rozdział V

Lecz odwrót „Ziemi Izraela” (Eretz Israel) już się rozpoczął.


W 1973 r. Egipcjanie przekroczyli z powrotem kanał i odebrali za­
chodni Synaj. Pięć lat później cały półwysep powrócił do Egiptu.
W latach 80-tych i 90-tych islamskie bojówki prowadziły wojnę
partyzancką wypierając Izraelczyków z Libanu, a Palestyńczycy
rozpoczęli intifadę , co zmusiło Izrael do zaproponowania ziemi
w zamian za pokój. Do roku 2000 premier Barak zaoferował 99 %
terytorium Wzgórz Golan w zamian za pokój z Syrią i 95 % Za­
chodniego Brzegu Jordanu, Strefę Gazy oraz Jerozolimę Wscho­
dnią za pokój z niepodległą Palestyną. Assad i Arafat odrzucili te
oferty.
Nawet gdyby propozycje te zostały przez Arabów przyjęte, to
jaką ma Izrael gwarancję, że są to ostatnie żądania terytorialne
wobec państwa żydowskiego ? Dlaczego Arabowie, strawiwszy
to, co oddał Izrael, nie mieliby dążyć do usunięcia „syjonistycz­
nego bytu” ze Środkowego Wschodu? Izraelczycy twierdzą, że
proponują swym sąsiadom sprawiedliwy pokój, lecz kraje arabskie
mogą postrzegać Izrael jako wycofujący się kraj, który próbuje
jednak ubić możliwie najlepszy interes. Dlaczego kraje arabskie
nie miałyby wierzyć, że skoro to wojna zmusiła Izrael do zapro­
ponowania ziemi za pokój, dalsza wojna przyniesie im jeszcze
więcej ziemi w zamian za pokój?
Z punktu widzenia Arabów, wojna daje efekty. Wojna Yom
Kippur71 z 1973 roku doprowadziła Izrael do poddania Synaju.
„Święta wojna” (<dżihad ) bojowników organizacji Hezbollah wy­
parła Izrael z Libanu. Dwie intifady zmusiły Izrael do propozycji
oddania prawie całego Zachodniego Brzegu Jordanu, Gazy i Jero­
zolimy Wschodniej. Jeśli chodzi o izraelskie siły wojskowe, były
one równie nieskuteczne w powstrzymaniu odwrotu Izraela, jak

71 Wojna Yom Kippur, wojna arabsko-izraelska trwająca od 6 do 22 X 1973,


prowadzona w celu odzyskania przez Egipt i Syrię terenów utraconych w . Na­
zwa pochodzi od żydowskiego święta , kiedy to rozpoczęły się działania wojen­
ne. Armia syryjska zaatakowała i zdobyła Wzgórza Golan. Po ciężkich walkach
została jednak stamtąd wyparta. Natomiast ufna w swą potęgę pancerną armia
egipska wdarła się w głąb umocnień izraelskich na .
Przyszłe wielkie migracje 1 57

wyższość militarna Zachodu w powstrzymaniu jego stagnacji.


Czy rosyjski arsenał nuklearny zapobiegł stracie Europy Wscho­
dniej, krajów Bałkańskich, Ukrainy, Kazachstanu i reszty mo­
skiewskiego imperium na Kaukazie i w Azji Centralnej?
A oto analogia z Zachodem. Czy zawsze tak jest, że narody
i cywilizacje powstają, rozrastają się, dominują i rządzą tylko po
to, żeby następnie wycofać się i proponować równość podległym
ludom - i oferta taka zostaje akceptowana do momentu, gdy te
podległe niegdyś narody nabędą sił, by same mogły powstać, roz­
rosnąć się i dominować? Czy nasza era równości narodów jest
rzeczywiście końcem historii czy tylko czasowym rozejmem, fał­
szywym pokojem, zawieszeniem broni, okresem przejściowym
od dominacji Zachodu do dnia, gdy to Zachód będzie składał da­
ninę? Historyk brytyjski J. E. Fround napisał kiedyś, że „jeśli
dziesięciu ludzi wierzy w coś na tyle głęboko, że gotowi są za to
umrzeć, a dwudziestu ludzi wierzy w coś na tyle głęboko, że go­
towi są na to głosować, wtedy owych dziesięciu przekaże prawo
w ręce tej dwudziestki”. 72 Gdy patrzymy dzisiaj na Amerykę, Eu­
ropę i Środkowy Wschód, które narody wykażą zdecydowanie
większą skłonność do tego, aby umierać za swoją przyszłość?
Czy wszystkie nasze przemówienia o równości narodów są na­
szym upartym samookłamywaniem się? Czy to tylko preludium do
ponownej walki o kontrolę nad losem człowieka i narodu, walki,
którą bogaty, wyludniony, wymierający Zachód, ze swą głęboką nie­
chęcią do wojny, wynikającą z rzezi mających miejsce w dwudzie­
stym wieku, jest skazany przegrać? Jak powiedział Sofokles, trzeba
poczekać do wieczora, aby ocenić jak piękny był dzień. Czy jest to
już wieczór Zachodu, który nazwać można zmierzchem?

W O JO W N IC Z O ŚĆ , M ĘCZEŃSTW O i - tak, tak - nietole­


rancja, są charakterystycznymi cechami żywotnych religii i idei

72 Otto Scott, The Shape of Events, Speech to the 15th Annual Meeting of the
Committee for Monetary Research and Education, 6 listopada 1989.
h ttp:// www.fortfreedom.org/hl8.htm
158 Rozdział V

zdolnych podbić świat. Wcześni chrześcijanie, którzy wybrali


śmierć zamiast palenia kadzideł rzymskim bogom wkrótce tych
rzymskich bogów obalali - nikt nie obdarzał ich równością.
Udzielający chrztu Klodwigowi biskup Reims, upominał króla
Franków: Nagnij karku. Spal to, co wielbisz, wielb to, co palisz!”
73Nie bardzo to ekumeniczne, Wasza Ekscelencjo. Zarówno mo­
narchowie protestanccy, jak i katoliccy królowie, nie wzdragali się
przed paleniem heretyków, topieniem ich czy ćwiartowaniem pod
szubienicą w Tyburn.7374 Chrześcijaństwo, które podbiło świat, nie
było jakąś bojaźliwą wiarą, a strażnicy tej wiary nie wierzyli wca­
le, że wszystkie religie są równe. Tylko jedna wiara była prawdzi­
wa; wszystkie pozostałe były fałszywe.
Dzisiaj z ambon chrześcijańskich kościołów słyszymy smutne
przeprosiny za przeszłe grzechy: „Czyniliśmy źle, towarzysząc
konkwistadorom, czyniliśmy źle, narzucając wiarę tubylcom, czy­
niliśmy źle, będąc sługami imperium. Przyznajemy się do winy
i błagamy o przebaczenie tych, przeciwko którym zgrzeszyliśmy
my i nasi ojcowie”.
Być może jest to droga do Nieba, ale może doprowadzić do
piekła na ziemi. Historia uczy, że to właśnie skomlącego psa się
kopie. Kto przyłączy się do religii, której księża i kaznodzieje
przywdziewają włosiennice i posypują głowy w ekspiacji za grze­
chy ubiegłych stuleci? Czy ludzie, których uczy się teraz, że byli
ofiarami chrześcijańskiego rasizmu, będą usatysfakcjonowani
przeprosinami? Czy pozwolą, by te minione dzieje odeszły
w przeszłość? Czy raczej powiedzą,: „Ci chrześcijanie, których
przodkowie uciskali nas i grabili, są teraz sparaliżowani poczu­
ciem winy i nie mają siły stawić oporu. Zabierzmy z powrotem to,
co oni zabrali nam, a potem zabierzmy im to, co mają swojego.
Czy wyrzuty sumienia „głównego nurtu” chrześcijaństwa
oznaczają, że wspięło się ono na wyższą płaszczyznę moralną, czy

73 Roland H. Bainton, The Horizon History o f Christianity. American Heri-


tage Pubłishing, New York 1964, s. 143.
74 Miejsce kaźni, znajdujące się wówczas poza murami Londynu. W miejscu
tym znajduje się obecnie Marble Arch. Przyp. red.
Przyszłe wielkie migracje 159

też że jest to raczej manifestacja utraty wiary w prawdziwość


i wyższość chrześcijaństwa? Jeśli Zachód ma nadzieję na długie
życie, lepiej żeby odzyskał waleczną wiarę z czasów swej młodo­
ści. Bo taka jest kolej rzeczy, że narody i religie albo rządzą albo
są rządzone. Czasy równości są jedynie chwilowym zawieszaniem
broni w niekończącej się walce. Homo homini lupus (człowiek
człowiekowi wilkiem) -powiedział rzymski dramatopisarz Plau­
tus. Thomas Hobbes dodał: „Stawiam na ogólną skłonność rodza­
ju ludzkiego, wieczną i niesłabnącą chęć zdobywania Władzy, wła­
dzy i jeszcze raz władzy. Chęć, którą kończy jedynie Śmierć.75

TAK, JA K IZRAEL jest dostatnim zamożnym krajem, otoczo­


nym przez biednych sąsiadów mających historyczne pretensje,
tak i Zachód jest nowoczesną cywilizacją, której dobrze się powo­
dzi i która również otoczona jest przez biednych sąsiadów z hi­
storycznymi pretensjami. I tak, jak zachodni intelektualiści są su­
rowi w kwestii historii Zachodu, tak izraelscy post-syjonistyczni
„nowi historycy” malują narodziny swego kraju w najczarniej­
szych barwach. I tak jak Zachód wierzy, że wszystkie kraje będą
zadowolone z tego, co mają, niektórzy Izraelczycy wierzą, że Pa­
lestyńczycy będą zadowoleni z „bantustanów” w Gazie i na Za­
chodnim Brzegu Jordanu. Lecz czemu mieliby być zadowoleni?
Skoro Chińczycy przewyższą Rosjan liczebnie w stosunku dwu­
dziestu do jednego, zamiast dziesięciu do jednego, jak jest w dniu
dzisiejszym, dlaczego nie mieliby próbować odzyskać tego, co
zostało im zabrane wówczas, gdy Rosja była silna a Chiny słabe?
Izrael ścierający się z islamem, to starożytna historia, dwie wo­
jujące wiary i ludzie gotowi umierać za sprawę, podczas gdy Ame­
ryka ma dwa tysiące mil wspólnej granicy z Meksykiem. Być mo­
że analogia nie jest trafna, ale z drugiej strony Ameryka nie jest
już krajem, którym była kiedyś. W 1953 r. wolny od sentymentów
stary żołnierz imieniem Ike76 rozkazał podczas przeprowadzania

75 Michael Oakeshott, [red.] Thomas Hobbes, Leviathan. Macmillan Publi­


shing Company New York 1962, s. 80.
76 Prezydent Eisenchower, który był generałem. Przyp. red.
160 Rozdział V

„Operacji Wetback”77, żeby wszyscy nielegalni imigranci wynieśli


się ze Stanów. Czy ktokolwiek wyobraża sobie G. W Busha, wy­
dającego rozkaz o wydaleniu ze Stanów pięciu czy dziesięciu mi­
lionów nielegalnych imigrantów?
Jak powiedziała kiedyś Golda Meir, Izrael nigdy nie miał rów­
nie dobrego przyjaciela, jakiego miał w osobie Richarda Nixona,
który uratował izraelski naród w Wojnie Yom Kippur w 1973 r.
Ale, o ile pamiętam, Richard Nixon nie był ślepy na siły historii.
Zwykł był mawiać: Mąż stanu musi patrzeć długofalowo. Kiedyś
w San Clemente, po odwieszeniu przez Nixona słuchawki po
grzecznościowej rozmowie telefonicznej z Icchakiem Rabinem,
przyjacielem, którego spotkał w Izraelu już po Sześciodniowej
Wojnie, moja żona Shelley zapytała byłego prezydenta, jaka przy­
szłość czeka Izrael.
„Na dłuższą metę ?” - zapytał Nixon, po czym wyciągnął pra­
wą pięść, kciukiem do góry, i - w stylu rzymskiego imperatora
wydającego wyrok na gladiatora - powoli przekręcił kciuk do do­
łu. Nigdy nie zapytałem go, co myślał o przyszłości Zachodu.

77 W połowie lat pięćdziesiątych X X w. rząd Eisenhowera rozpoczął zmilita­


ryzowaną kampanię pod kryptonimem Operacja Wetback, w toku której 1,3 min
meksykańskich mężczyzn, kobiet i dzieci (nielegalnych imigrantów).zostało za­
trzymanych i deportowanych . Przyp. tłum.
Rozdział V I

Reconquista
&
Wydaje się, że Ameryka Południowo-Zachodnia powoli powraca
do jurysdykcji Meksyku, bez oddania jednego strzału.1
- „Excelsior”,
narodowa gazeta Meksyku

W roku 1821 Meksyk, ledwo co odzyskawszy niepodległość,


zaproponował Amerykanom, aby zasiedlali północną prowincję
Teksasu, stawiając im dwa warunki: Amerykanie muszą przyjąć
wiarę rzymskokatolicką i złożyć przysięgę na wierność Meksyko­
wi. Wiele tysięcy osób przyjęło tę ofertę. Ale w 1835 r. po przeję­
ciu władzy przez generała-tyrana Santa Annę, Teksańczycy mając
dosyć przysiąg i fałszywych konwersji na katolicyzm, przewyż­
szając już liczebnie Meksykanów w stosunku dziesięć do jednego,
powstali i wyparli maleńki meksykański garnizon z powrotem za
Rio Grande.
Santa Anna powiódł armię na północ by odzyskać straconą
prowincję. Szturmując misję o nazwie Alamo2 , zmasakrował
pierwszych buntowników, którzy stawili mu opór. Potem doko-
1 Excelsior, Mexico City, 1982.
http:// www.americanpatrol.org/ ADS/ReconquistaReelectio970719.html
2 Obrona ufortyfikowanej misji Alamo (zbudowana w r. 1718) trwała 13 dni.
Mimo miażdżącej przewagi Meksykanów (5000 atakujących wobec ok. 190
obrońców) obrońcy odmówili poddania się (Meksykanie pozwolili opuścić fort
kobietom i dzieciom) i nie doczekawszy odsieczy zginęli co do jednego podczas
końcowego szturmu w dniu 6 marca 1836 r. Wśród obrońców byli sławny
„człowiek Zachodu” Davy Crockett i pułkownik Bowie, twórca słynnego noża
myśliwskiego, nazwanego jego nazwiskiem. Przyp. red.
162 Rozdział VI

nał egzekucji czterystu Teksańczyków, którzy poddali się w Go-


liad. Ale w San Jacinto, Santa Anna wpadł w zasadzkę. Jego armia
została wybita, a on sam schwytany. Teksańczycy domagali się je­
go egzekucji za masakrę Alamo, lecz Sam Houston (późniejszy
prezydent Teksasu) miał inny pomysł. Złożył dyktatorowi propo­
zycję: twoje życie za Teksas. Santa Anna podpisał kontrakt, a Te­
ksas zyskał niepodległość. W swym ostatnim dniu urzędowania,
Andrew Jackson uznał Republikę Samotnej Gwiazdy, na czele
której stał jego dawny podwładny, który w roku 1814 przewodził
milicji Tennesse w masakrze Red Sticks pod Horshoe Bend 3
Osiem lat później, w ostatnich godzinach swego urzędowania,
prezydent John Tyler zdecydował się zapisać własną stronę w hi­
storii, dokonując aneksji republiki Teksas i odmawiając uznania
protegowanego Jacksona, Jamesa K.Polka, który wygrał wybory,
zobowiązując się wprowadzić Teksas do Unii. Rozwścieczony
Meksyk kwestionował wówczas roszczenia Stanów Zjednoczo­
nych do całości ziem na północ od Rio Grandę. Aby poprzeć to
żądanie Polk wysłał Generała Zacharego Taylora na północny
brzeg rzeki. Gdy meksykańskie wojsko przekroczyło rzekę i za­
częło strzelać do amerykańskiego patrolu, rozlewając amerykań­
ską krew na ziemi uznanej przez Polka za amerykańską, ten zażą­
dał od kongresu deklaracji wypowiedzenia wojny, którą tez rychło
uzyskał. Do r. 1848 żołnierze tacy jak Grant, Lee i McClellan by­
li już w mieście Montezuma. Upokorzony Meksyk był zmuszony
oddać cały Teksas, Południowy Zachód i Kalifornię. Żeby złago­
dzić cierpienie związane z tą „amputacją”, Stany Zjednoczone
przekazały Meksykanom piętnaście milionów dolarów.
Meksykanie dyszeli nienawiścią i urazą. W 1910 r. kłopoty za­
częły się na nowo. Po wybuchu rewolucji, która miała charakter
antykościelny i antyamerykański. W Tampico poturbowano i are­

3 26 marca 1814 r. armia dowodzona przez generała Andrew Jacksona


(późniejszego prezydenta USA), składająca się z 39 pułku piechoty USA, milicji
Tennesee oraz 600 indiańskich sprzymierzeńców stoczyła krwawą (zwycięską)
bitwę z Indianami z plemienia Red Sticks. - przyp. red.
Reconquista 163

sztowano amerykańskich marynarzy. Wilson nakazał okupację


Vera Cruz przez U. S. Marines do czasu oddania przez Meksyka-
nów dwudziestu jeden salutów armatnich na cześc flagi amery­
kańskiej. Po tych zajściach Wilson tak oto wyjaśniał ambasadoro­
wi brytyjskiemu, Nauczę tych z Ameryki Południowej wybierać
dobrych ludzi. 4 Gdy bandyta Pancho Villa45 przeprowadził swój
morderczy najazd na Nowy Meksyk w 1916 r., Wilson wysłał ge­
nerała Pershinga z dziesięciotysięcznym wojskiem, żeby udzielili
mu „korepetycji”.
Pomimo Umowy o Dobrym Sąsiedztwie firmowanej przez Ro-
osevelta, prezydent Cárdenas (w 1938 r.) znaćjonalizował amery­
kańskie przedsiębiorstwa naftowe w dniu, który nadal zajmuje
chwalebne miejsce w historii Meksyku. Narodził się Pemex, pań­
stwowy kartel, który w 1999 r. wszedł w zmowę z O PEC i pod­
niósł ceny ropy do trzydziestu pięciu dolarów za baryłkę. Przypo­
mina się tu odpowiedź włoskiego męża stanu, Cavoura, gdy
w roku 1859 zapytano go o to, jaki jest dyplomatyczny cel jego
zjednoczonego narodu: Zadziwić świat naszą niewdzięcznością.6
Jak byśmy podsumowali tę historię ? Meksyk rości historycz­
ne pretensje wobec Stanów Zjednoczonych; są one głęboko od­
czuwane przez Meksykan. Wierzą oni, że ukradliśmy ich krajowi
połowę terytorium, gdy Meksyk był jeszcze młody i słaby. Istnie­
je więc zasadnicza różnica pomiędzy starymi imigrantami z Irlan­
dii, Włoch i Europy Wschodniej a dzisiejszymi imigrantami, przy­
bywającymi z Meksyku. A skoro obecnie jedna piąta ludności
Stanów Zjednoczonych jest meksykańskiego pochodzenia i co­
rocznie przybywa prawie milion nowych, musimy zrozumieć róż­
nice pomiędzy starymi i nowymi imigrantami, pomiędzy Amery­
ką wczoraj i dziś.

4 Walter A. McDougall, Promised Land, Crusader State: The American


Encounter with the World Since 1776. Houghton Mifflin, New York 1997, s. 131.
5 Pancho Villa, samozwańczy general, był legendarnym przywódcą Rewolucji
Meksykańskiej z początku naszego stulecia.
6 Lewis Lapham, God's Gunboats, Harper’s Magazine, luty 1993,s. 10.
164 Rozdział VI

1. Liczba imigrantów napływających z Meksyku przewyższa


liczbę imigrantów przybywających z jakiegokolwiek innego kraju
na przestrzeni tak krótkiego okresu czasu. W samym tylko 1990
r., populacja meksykańskiego pochodzenia w USA wzrosła
o 50%, i osiągnęła liczbę ok. dwudziestu jeden milionów, a liczba
ta nie zawiera sześciu milionów Latynosów, którzy podczas spisu
ludności odmówili podania swego kraju pochodzenia. Ponadto
Amerykanie meksykańskiego pochodzenia zamieszkują głównie
południowy zachód USA, mimo że Ojcowie Założyciele chcieli,
aby imigranci rozpraszali się pomiędzy resztą populacji tak, by za­
pewnić pełną asymilację.
2. Meksykanie to nie tylko inna kultura; miliony z nich stano­
wią inną rasę. Historia i doświadczenie uczą nas, że różne rasy
o wiele trudniej się asymilują. Sześćdziesiąt milionów Ameryka­
nów przyznających się do niemieckiego pochodzenia, to ludzie
całkowicie zasymilowani, podczas gdy miliony ludzi pochodzą­
cych z Afryki i Azji wciąż nie są pełnymi uczestnikami życia spo­
łeczeństwa amerykańskiego.
3. Miliony Meksykanów przebywają tu nielegalnie. Złamali pra­
wo by dostać się do USA i nadal łamią prawo pozostając w naszym
kraju. Co roku zatrzymywanych jest 1,6 miliona nielegalnych imi­
grantów i prawie wszyscy oni zostają schwytani przy próbie
przedarcia się przez naszą nieszczelną południową granicę.7
4. W przeciwieństwie do starych imigrantów, którzy wsiadając
na statek żegnali się ze swym krajem rodzinnym na zawsze, kraj
rodzinny Meksykanów jest tuż obok. Miliony z nich nie mają
ochoty uczyć się angielskiego by zostać obywatelami Ameryki.
Ameryka nie jest ich domem; jest nim Meksyk i chcą pozostać
dumnymi Meksykanami. Przybyli tu tylko po to, aby pracować.
Zamiast asymilować się, tworzą raczej Małe Tijuany w amerykań­
skich miastach, tak jak Kubańczycy stworzyli Małą Hawanę

7 Joseph A. D ’Agostino, Government Deports Only About 1% o f Illegal


Aliens, Human Events, 23 marca 2001.
http://www.humaneventsonline.com/articles/03-26-01/dagostino.html
Reconquista 165

w Miami. Sama Ameryka gości dwadzieścia razy więcej ludzi po­


chodzenia meksykańskiego niż kubańskiego. Mając swoje własne
radio i stacje telewizyjne, gazety, filmy, czasopisma, meksykańscy
Amerykanie tworzą kulturę latynoską, osobno, niejako obok kul­
tury amerykańskiej. Stają się narodem wewnątrz narodu.
5. Ponadto, obecne fale meksykańskich imigrantów przybywa­
ją do Ameryki innej niż ta, do której przybywała stara imigracja.
Pośród naszych mniejszości zakorzeniła się wiara w prawa rasowe
i etniczne. Wiara ta jest promowana i popierana przez elity kultu­
ralne, które oczerniają etniczny „tygiel”8 i głoszą wspaniałość
wielokulturowości. Obecnie zachęca się etniczne enklawy do za­
chowania swej odrębnej tożsamości, w efekcie czego kwitnie
w nich szowinizm etniczny. „Impuls integracyjny z lat 60-tych
wygasł - pisze Glenn Garvin w „Reason” - a liberalna moda lat
sześćdziesiątych to nic innego, jak segregacja rasowa przebrana
w szaty polityki utrzymywania grupowej tożsamości”.9 Gdyby
dzisiaj Calvin Coolidge10 obwieścił, że Ameryka musi pozostać
amerykańska, zostałby oskarżony o „zbrodnię nienawiści”. 11

SAMUEL P H U N TIN G TO N , autor „Zderzenia cywilizacji”,


nazywa migrację nadrzędną kwestią naszych czasów.12 Dzieli on
imigrantów na „nawróconych”, to znaczy takich, którzy przyby­
li po to, by zasymilować się z naszym stylem życia oraz tzw. „po­

8 Słynny „melting spot” -uw. red.


9 Glenn Garvin, Loco, Completamente Loco: The Many Failures o f Bilingual
Education, Reason Online, Styczeń 1998, s. 19.
10 Calvin Coolidge w latach 1918-20 gubernator stanu Massachusetts,
1921-23 wiceprezydent u boku , w latach 1923-29 prezydent USA (po śmierci
Hardinga) z ramienia Partii Republikańskiej (wybrany ). Konserwatysta,
popierał działalność wielkiego kapitału (obniżenie podatków, wysokie cła pro­
tekcyjne), czym przyczynił się do względnej prosperity gospodarczej
USA.Przyp.tłum.
11 Bill Baskervill, Eugenics Gone but Effects Linger, Associated Press, 13 marca
2000.
12 Samuel P. Huntington, Reconsidering Immigration: Is Mexico a Special
Case? Center for Immigration Studies Backgrounder, Listopad 2000, s. 5.
166 Rozdział VI

bytowych”, którzy przyjechali popracować tu przez kilka lat,


a potem wrócić do domu. Nowi imigranci zza południowej grani­
cy, pisze, nie są ani nawróceni ani pobytowi. Kursują tam i z powro­
tem pomiędzy Kalifornią i Meksykiem , zachowując podwójną tożsa­
mość i zachęcając członków swych rodzin , by do nich dołączyli.13
W związku z liczbą 1.6 miliona osób aresztowanych co roku pod­
czas próby przekraczania granicy USA, Huntington przestrzega:
Gdyby ponad milion meksykańskich żołnierzy przekroczyło granicę, Ame­
rykanie potraktowaliby to jako poważne zagrożenie bezpieczeństwa narodowe­
go i odpowiednio na to zareagowali. Inwazja ponad miliona meksykańskich cy­
wilów, do czego zdaje się zachęcać meksykański prezydent Vincente Fox,
byłaby porównywalnym zagrożeniem dla amerykańskiego bezpieczeństwa spo­
łecznego i Amerykanie powinni podjąć przeciwko niej energiczne kroki.
Nasilająca się imigracja meksykańska stanowi wyjątkowe, niepokojące,
i zbliżające się wielkimi krokami wyzwanie dla naszej kulturowej integralno­
ści, tożsamości narodowej i potencjalnie dla naszej przyszłości jako narodu.14

Mimo, że jeden z sondaży Zogby wykazał, że 72 % narodu chcia­


łoby ograniczenia imigracji, a ankieta ośrodka Rasmussena z lipca
2000 r. wykazała, że 89 % chce by język angielski był nadal oficjal­
nym językiem Ameryki 15, amerykańscy przywódcy nie reagują
zbyt „energicznie”. Ludzie oczekują działania. Elity nie zgadzają się
z głosem narodu i nie robią nic. Mimo naszych przechwałek, że
jesteśmy „ostatnim światowym supermocarstwem”, Ameryce przy­
słowiowej ikry, by bronić własnych granic czy żądać, i to bez potrze­
by tłumaczenia się, aby imigranci asymilowali się resztą społeczeń­
stwa.
Być może wspólna miłość do dolara przerzuci pomost nad
przepaścią i będziemy żyli długo i szczęśliwie jako „Pierwszy uni­
wersalny kraj” jak określa go autor, Ben Wattenberg.16 Lecz „Wuj
Sam” podejmuje piekielne ryzyko sprowadzając do USA ogrom­

13 Ibid.
14 Ibid.
15 Adam C. Kolasinski, How Republicans Can Approach the Minority Vote,
FrontPageMag.com, 26 stycznia 2001, s. 2.
16 Ben Wallenberg, The First Universal Nation: Leading Indicators and Ideas
About the Surge of America in the 1990s. The Free Press, New York 1991.
Reconquista 167

ną diasporę dziesiątków milionów obywateli z krajów tak znacz­


nie różniących się od naszego. A jeśli popełniamy fatalne głup­
stwo, to nie jest to decyzja, której skutki będziemy mogli kiedy­
kolwiek cofnąć. Nasze dzieci będą żyły z jej konsekwencjami:
bałkanizacją i końcem Ameryki takiej, jaką znaliśmy do tej pory.
Huntington pisze: „Jeśli asymilacja nie powiedzie się, USA staną
się podzielonym krajem głęboko podzielonym, krajem noszącym
w sobie zalążki potencjalnych konfliktów wewnętrznych oraz
widmo rozpadu, który się z tym wiąże55. 17 Czy warto podejmo­
wać takie ryzyko? Czemu je podejmujemy?
Zachodnie kraje już rozpadają się z powodów etnicznych i kul­
turowych. Ruchy secesyjne spowodowały rozpad Związku Ra­
dzieckiego, Jugosławii i Czechosłowacji a obecnie zagrażają Fran­
cji, Hiszpanii i Włochom. W 2001 roku Niemcy rozpoczęli
trwające przez cały rok uroczystości poświęcone dwusetnej rocz­
nicy ustanowienia Królestwa Prus. Z kolei Anglicy zastępują
Union Jacka18 na taksówkach i podczas rozgrywek o Puchar
Świata w piłce nożnej średniowieczną flagą z krzyżem św. Jerze­
go. Ludzie coraz mniej utożsamiają się z krajem jako państwem
narodowym (;nation-state), a coraz bardziej z własnymi krewnymi
i współplemieńcami. W Albercie i Saskatchewan19 założono par­
tie niepodległościowe i obecnie 14% mieszkańców Kolumbii Bry­
tyjskiej jest za oddzieleniem się jej od Kanady.20
Prezydent Fox zaproponował Północno-Amerykańską Unię
Kanady, Meksyku i USA, z całkowitym otwarciem granic dla prze­
pływu towarów i ludności tych trzech państw. Pomysł ten wzbu­
dził zachwyt na łamach „Wall Street Journal55. 21 Ale VKBper capi-

17Samuel P. Huntington, The Clash o f Civilizations. Simon & Schuster, New


York 1996, s. 305.
18 Flaga brytyjska, czyli Union Jack, symbolizuje wspólnotę Anglii, Walii i
Szkocji, Krzyż św. Jerzego, to średniowieczny herb samej Anglii. Przyp.red.
19 Kanadyjskie prowincje. Przyp.red.
20 Tamsin Carlisle and Joel Baglole, In Western Canada, a Rising Sense of
Grievance, Wall Street Journal, 20 marca 2001.
21 George Szamuely, Mexican Merger: United We Fall, Antiwar.com, 31 sierp­
nia 2000. http://www.antiwar.com/szamuely/sz083100.html
168 Rozdział VI

ta, wynoszący w przypadku Meksyku pięć tysięcy dolarów rocz­


nie, jest tylko ułamkiem Amerykańskiego PKB, a różnica w do­
chodzie miedzy nami jest największa na świecie biorąc pod uwagę
dwa wielkie sąsiadujące ze sobą kraje. 22Od założenia NAFTA
w 1993 r. płace realne w Meksyku zmalały o 15%. Obecnie poło­
wa Meksykan żyje w biedzie, osiemnaście milionów z nich utrzy­
muje się za mniej niż dwa dolary dziennie, gdy tymczasem w USA
minimalna dniówka wynosi blisko pięćdziesiąt dolarów. Gdy
otworzymy granice, miliony Meksykan zaleją USA w przeciągu
kilku miesięcy. Czy nasz kraj to nie coś więcej, niż ekonomia ?

NASZ STARY W IZERUN EK Meksykanina, to potulny, kon­


serwatywny, przyjacielski Meksykanin-katolik, mający tradycyjne
przekonania i wyznający tradycyjne wartości. Wciąż istnieją mi­
liony ciężko pracujących, zorientowanych na rodzinę, patriotycz­
nie usposobionych Amerykanów meksykańskiego pochodzenia,
którzy byli wśród pierwszych, którzy odpowiedzieli na wezwanie
Ameryki do walki. I każdy mężczyzna, kobieta czy dziecko, z ja­
kiegokolwiek kraju czy kontynentu, może być dobrym Ameryka­
ninem. Znamy to z naszej historii.
Ale zmiana mapy demograficznej, zwłaszcza w Kalifornii,
gdzie jedna czwarta ludności urodziła się poza Ameryką a prawie
jedna trzecia to Latynosi, dała początek nowemu etnicznemu szo­
winizmowi. Gdy kilka lat temu amerykańska drużyna futbolowa
grała z Meksykiem w Los Angeles Colosseum, amerykański
„Star-Spangled Banner23 został wygwizdany i wyszydzony, ame­
rykańska flaga podarta, a amerykańska drużyna i jej fani obrzuce­
ni bombami wodnymi, butelkami po piwie i śmieciami.24
Dwa lata temu, miasto El Cenizo w południowym Teksasie za­
decydowało, że hiszpański będzie oficjalnym językiem i zażądało,
aby wszystkie oficjalne dokumenty były formułowane w tym wła­
22 O EC D , GDP Per Capita, 1999.
23 The Star-Spangled Banner ( Gwiaździsty Sztandar) to . Przyp. tłum.
24 Patrick J. Buchanan, Anti-Americanism in L A .,N ew York Post, 7marca
1998, s. 13.
Reconquista 169

śnie języku; również wszystkie urzędowe sprawy miały być pro­


wadzone w języku hiszpańskim. 25 Jakakolwiek współpraca
z amerykańskimi władzami imigracyjnymi traktowana była jako
karygodne wykroczenie. El Cenizo dokonało faktycznej secesji
z USA.
W r. 2001 w Nowym Meksyku ustawodawcy zaproponowali
zmianę nazwy stanu na „Nuevo Mexico”, nazwę, którą nosił on
zanim stał się częścią Amerykańskiej Unii. Gdy projekt ustawy
poniósł porażkę, jej inicjator, członek Izby Reprezentantów, Mi­
guel Garda, zasugerował dziennikarzom, że być może zadziałał
tu „ukryty rasizm” - ten sam rasizm, który - jak powiedział - już
wcześniej stał za nazwaniem stanu Nowym Meksykiem.26 W me­
ksykańskich enklawach zapanował duch separatyzmu, nacjonali­
zmu i latynoskiej irredenty 27. Latynoska organizacja studencka
MEChA (Movimento Estudiantil Chicano de Aztlan) żąda po­
wrotu Południowego Zachodu do Meksyku. 28 Charles Trujillo,
profesor Chicano Studies na Uniwersytecie New Mexico twier­
dzi, że powstanie nowego „Aztlan”29 ze stolicą w Los Angeles jest
rzeczą nieuniknioną i Meksykanie powinni dążyć do tego, wyko­
rzystując wszelkie konieczne środki.30
„Rekolonizujemy Amerykę, więc się nas boją. Nadszedł czas
żeby odebrać to, co nasze”, grzmi Ricky Sierra z Gwardii Naro­
dowej Chicano.31 Jeden z przywódców demonstracji, która odby­

25 Lynda Gorov, A War of Words in Texas Town: Government's Spanish-Only


Policy Ignites Controversy, Boston Globe, 28 sierpnia 1999, s. A16.
26 S. U. Mahesh, Lawmaker Suggests Racism to Blame After New State Name
Axed, Albuquerque Journal, 14 lutego 2001, s. A6.
27 Pochodzący z j. włoskiego wyraz, oznaczający dążenia niepodległościowe.
Przyp. red.
28 Samuel Francis, Multiculturalists Preach Hatred of Whites and America, Las
Vegas Review-Journal 27 lutego 1998, s. 17B.
29 Nazwa Aztekowie pochodzi od ich mitycznej praojczyzny Aztlan (kraj
Białego Sępa). Przyp.tłum
30 Professor Predicts Hispanic Homeland, Associated Press, 1 lutego 2000.
31 Immigration: Threatening the Bonds of Our Union, produced by American
Patrol. http://www.americanpatrol.org/_SPECIAL/transcript3.html
170 Rozdział VI

ła się w Westwood, triumfalnie obwieścił: „Jesteśmy tutaj ... żeby


pokazać białym protestantom z Los Angeles, że jesteśmy więk­
szością ... i uznajemy tę ziemię za naszą. Ona zawsze była nasza
i my wciąż tu jesteśmy ... jeśli ktokolwiek ma być deportowany -
będziecie to wy”.32
José Angel Gutierrez, profesor nauk politycznych na uniwer­
sytecie stanowym w Arlington i dyrektor Meksykańsko-Amery-
kańskiego Centrum Naukowego UTA, powiedział do uniwersy­
teckiego tłumu: „Mamy starzejącą się białą Amerykę. Oni nie
płodzą dzieci. Oni umierają. Srają ze strachu w portki! Uwielbiam
to”.33
Brzmi to niczym mowa tronowa wygłoszona w oberży, lecz
podobne nuty pobrzmiewają także w bardziej oficjalnych wypo­
wiedziach, które następnie znajdują swój rezonans w barrio34.
Meksykański konsul generalny José Pescador Osuną zauważył
w 1998 r. : „Chociaż mówię to pół żartem, pół serio, myślę, że
właśnie dokonujemy Reconquisty w Kaliforni”35. Art Torres,
członek kalifornijskiej legislatywy, nazwał Propozycję nr 187, do­
tyczącą obcięcia nielegalnym imigrantom zasiłków opieki spo­
łecznej „ostatnim tchnieniem białej Ameryki”. 36
„Kalifornia będzie Państwem Meksykańskim. Będziemy kon­
trolować wszystkie instytucje. Jeśli komuś się to nie podoba,
niech wyjedzie” - chełpi się Mario Obledo, prezydent Ligi Zjed­
noczonych Obywateli Latyno-Amerykańskich, któremu prezy­
dent Clinton przyznał Medal Wolności 37. Prezydent Meksyku

32 Ibid.
33 Alan and Suzanne Nevling, Mexico's Plans for Its Newest Colony: Inevitable
Response to U.S. Abdication, savetheusa.net, 11 lipca 2000.
34 Dzielnica latynoska.- przyp. red.
35 Sam Howe Verhovek, Torn Between Nations, Mexican-Americans Can
Have Both, New York Times, 14 kwietnia 1998, s. A12.
36 Ed Mendel, Speaker-elect Product of Humble Past, Fiery Ascent, San Diego
Union-Tribune, 13 lutego 1998, s. 13.
37 James Lubinskas, Expressions of Ethnic Animosity, FrontPageMag.com, 24
listopada 1999. www.frontPageMag.com/archives/racerelations/lubinskasll-24-
99.htm
Reconquista 171

Ernesto Zedillo powiedział meksykańskim Amerykanom w Dal­


las: „Jesteście Meksykanami, Meksykanami, którzy mieszkają na
północ od granicy”. 38
Dlaczego meksykańscy imigranci nie mieliby okazywać więk­
szej lojalności swemu krajowi ojczystemu niż krajowi, do które­
go się wdarli się tylko po to żeby, znaleźć pracę? Dlaczego nacjo­
nalistycznie i patriotycznie nastawieni Meksykanie nie mieliby
marzyć o „reconąuiście”?
Przyjrzyjmy się studenckiej organizacjii MEChA, której od­
działowi terenowemu w U CLA 39 przewodniczył kilka lat temu
Antonio Villaraigosa, człowiek, któremu zabrakło jedynie czter­
dziestu tysięcy głosów żeby zostać burmistrzem Los Angeles
w 2001 r. Organizacja MEChA 40 (Movimento Estudiantil Chi-
cano de Aztlan) posiada „El plan de Aztlan” dla realizacji którego
została utworzona. Cóż oznacza pojęcie „El plan de Aztlan” ?
Otóż według tego, co mówią sami jego członkowie, celem M E­
ChA jest odzyskanie kraju ich ojców, który został zagrabiony
w wyniku „brutalnej inwazji „gringo” na nasze ziemie”.41
„2 sercem w dłoniach, i z dłońmi w ziemi, deklarujemy niepodległość na­
szego narodu Metyskiego. Jesteśmy ludźmi z rasy brązowej, posiadającymi
brązową kulturę.. Przed światem, przed całą Ameryką Północną, przed wszy­
stkimi naszymi braćmi na brązowym kontynencie, jesteśmy narodem, jeste­
śmy zjednoczeniem wolnych pueblos , jesteśmy Aztlan. 42

Według El Plan, „Aztlan należy do tych, którzy sieją nasiona,


nawadniają pola i zbierają plony, a nie do obcych Europejczyków.
Nie uznajemy kapryśnych granic na brązowym kontynencie”.43
Slogan MEChA brzmi: Por la Raza todo. Fuera de La Raza nada .

38 Sam Dillon, Mexico Woos U.S. Mexicans, Proposing Dual Nationality,


New York Times, 10 grudnia 1995, s.
39 Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles.-przyp.tłum.
40 Ruch Latynoskich Studentów Aztlan - przyp. red.
41 El Plan Espiritual de Aztlan,
http://www.panam.edu/orgs/MEChA/aztlan. html
42 Ibid.
43 Ibid.
172 Rozdział VI

W tłumaczeniu: Dla naszej rasy - wszystko. Dla tych spoza naszej


rasy - nic.44
MEChA żąda od USA „rekompensaty” za „niegdysiejsze nie­
wolnictwo gospodarcze, wyzysk polityczny, etniczne i kulturowe
psychologiczne zniszczenia oraz nierespektowanie praw obywa­
telskich i ludzkich”.45 „Polityczne wyzwolenie”, twierdzi M E­
ChA
może nastąpić jedynie dzięki niezależnym akcjom, podejmowanym przez na­
sza stronę, gdyż system dwupartyjny jest wciąż tym samym stworem,
o dwóch głowach, które jedzą z tego samego koryta. Tam gdzie jesteśmy
większością, będziemy sprawować kontrolę; gdzie jesteśmy mniejszością,
tam staniemy się grupą nacisku; będziemy reprezentować jedną, ogólnokra­
jową partię: „La Familia de Raza”.46

W swej konstytucji MEChA oznajmia, że jej oficjalnym sym­


bolem będzie orzeł z rozpostartymi skrzydłami, trzymający w jed ­
nym szponie „macahuittle” w drugim laskę dynamitu, a w dziobie
zapalony lont.47
MEChA jest meksykańską wersją głoszącej zasadę supremacji
białej rasy organizacji „Naród Aryjski”, tyle tylko, że twierdzi, iż
ma czterysta oddziałów w campusach całego Południowego Za­
chodu i sięga aż po Cornell48 i Ann Arbor 49. Ze swą retoryką
o „nacji mestizo”50, „brązowych ludziach”, „brązowej kulturze”,
„brązowym kontynencie” i „rasie ponad wszystkie inne”, jest nie­
zaprzeczalnie organizacją rasistowską i anty-amerykańską. Fakt,
że Villaraigosa wziął udział w kampanii na burmistrza drugiego
pod względem wielkości miasta Ameryki i nie musiał tłumaczyć
44 Ibid.
45 Ibid.
46 Ibid.
47 Movimento Estudiantil Chicano de Aztlan, National Constitution,
http :// www.panam.edu/orgs/MEChA/aztlan.html
48 Uniwersytet w stanie Nowy Jork. Przyp. red.
49 Uniwersytet w stanie Michigan. Przyp. red.
50 Słowo Metys wywodzi się z angielskiego Metis, które z kolei pochodzi
z francuskiego Métis. Może być także wywiedzione z hiszpańskiego mestizo.
Przyp. tłum.
Reconquista 173

się ze swych powiązań, ani odcinać się od MEChA, potwierdza


prawdę, że najważniejsze media Ameryki są moralnie zastraszone
przez każdą mniejszość, która jest w stanie wylegitymować się ja­
ko ofiara dawnej dyskryminacji.
I nigdzie więcej etniczne zastraszanie nie osiągnęło większego
sukcesu niż w środowisku akademickim. Po latach wprowadzają­
cych podziały protestów MEChA, Uniwersytet Stanu Teksas do­
konał swoistej degradacji Dnia Niepodległości Teksasu. W roku
2000 r. uniwersytet zorganizował w tym dniu studencką imprezę
połączoną z kwestą by wykorzystać święto niczym dojną krowę,
samemu świętu nie poświęciwszy w ogóle uwagi.51

INWAZJA TYMCZASEM toczy się dalej. Niegdyś senna, dłu­


ga na dwa tysiące mil, granica amerykańsko meksykańska jest
obecnie areną codziennych starć. Rancza w Arizonie stały się
miejscem nocnych biwaków dla tysięcy cudzoziemców, którzy
w swej wędrówce na północ przecinają płoty, pozostawiając za so­
bą zatrute bydło i szlaki gruzów. Nawet meksykańskie wojsko
okazuje swą pogardę. Departament Stanu donosił o pięćdziesięciu
pięciu przypadkach wtargnięcia meksykańskiego wojska na prze­
strzeni pięciu lat poprzedzających incydent z 2000 r., kiedy to cię­
żarówki pełne meksykańskich żołnierzy wojska sforsowały gra­
niczną zaporę z drutu kolczastego i strzelając ścigały dwóch
konnych funkcjonariuszy oraz samochód Amerykańskiego Pa­
trolu Granicznego. 52 Agenci Patrolu Granicznego uważają, że
niektóre meksykańskie jednostki wojskowe współpracują z karte­
lami narkotykowymi.
Ameryka stała się wentylem bezpieczeństwa dla rozrastającej
się populacji, której Meksyk nie jest w stanie zapewnić pracy. Przy
populacji Meksyku powiększającej się o kolejne dziesięć milionów
51 Mark Levin, FrontPageMag. com, March 10 marca 2000.
http://frontPageMag.com/ archives/leftism/levin03-10-00p.htm.
52 Linda Wertheimer, Mexico and the United States Agree the Problem of
Accidental Border Incursions Must Be Dealt With, All Things Considered, 31
marca 2000.
174 Rozdział VI

w przeciągu każdej kolejnej dekady, marsz na północ nie ustanie,


aż w końcu południowy zachód USA zostanie całkowicie zlatyni-
zowany. Meksykański senator Adolfo Zinser przyznał, że meksy­
kańska „polityka gospodarcza jest zależna od nieograniczonej emi­
gracji do USA.53 Jorge Casteńada, naukowiec, zacięty wróg
Jankesów i były zwolennik komunizmu , ostrzegał sześć lat temu na
łamach „Atlantic Monthly”, że jakiekolwiek amerykańskie próby
ograniczenia imigracji „sprawią, że spokój społeczny... w Meksy­
ku będzie nie do utrzymania. ...Niektórzy Amerykanie nie lubią
imigracji, ale nie mogą zrobić zbyt wiele w tej kwestii”. 54 Takie
opinie mają swą wymowę, gdyż senator Zinser jest obecnie dorad­
cą prezydenta Foxa do spraw bezpieczeństwa narodowego, a Jorge
Casteńada jego ministrem spraw zagranicznych.
Pod rządami Foxa, Zinsera i Casteńady, meksykańska polityka
przesunęła się w kierunku poparcia nielegalnego przekraczania
granicy USA. Założono „Biuro dla Meksykan za granicą” mające
na celu udzielanie Meksykanom pomocy w wymykaniu się ame­
rykańskiej straży granicznej na pustyniach Arizony i Kalifornii,
poprzez wyposażanie ich w „zestawy przetrwania”, złożone z wo­
dy, suszonego mięsa, granoli55, paracetamolu, tabletek przeciwko
biegunce, bandaży i prezerwatyw. Zestawy te są dystrybuowane
w najbiedniejszych miastach Meksyku, wraz z informacją, gdzie
nielegalni imigranci, dostawszy się już do Kalifornii, mogą otrzy­
mać bezpłatną pomoc socjalną bez potrzeby odpowiadania na ja­
kiekolwiek pytania. Mówiąc krótko, Mexico City wspomaga obe­
cnie inwazję na Stany Zjednoczone a odpowiedź polityczna USA
to trwożliwe milczenie i paraliż moralny.56

53 Robert Collier, NAFTA Gives Mexicans New Reasons to Leave Hom e, San
Francisco Chronicle, 15 października 1998, s. All.
54 An Unlikely Mexican Foreign Minister, New York Times 12 maja 2001, s.
A26. Jorge Castaneda, Ferocious Differences: Differences Between Mexico and the
U.S., Atlantic Monthly,Lipiec 1995, s. 68.
55 Owsiane płatki śniadaniowe zmieszane z brązowym cukrem, orzechami,
rodzynkami itd., zalecane specjalnie jako potrawa zdrowotna.
56 San Quinones, Mexico to Give Survival Kits to Border Jumpers, San
Francisco Chronicle, 17 maja 2001. www.sfgate.com/cgibin/article.cgiPfile
Reconquista 175

W miarę postępowania tej inwazji, skoncentrowanej głównie


na Kalifornii, jako miejscu przeznaczenia, socjolog William Frey
badał emigrację Afro- i Anglo-Amerykanów ze Złotego Stanu
w poszukiwaniu miast podobnych do tych, w jakich dorastali. 57
Inni Kalifornijczycy przenoszą się do zamkniętych, strzeżonych
osiedli. Ronald Reagan ostrzegał nas już dwadzieścia lat temu, że
kraj, który nie potrafi kontrolować własnych granic, nie jest już
tak naprawdę krajem.
Obawy dotyczące radykalnych zmian w składzie etnicznym
Ameryki są nazywane nie-amerykańskimi. Lecz są one równie
amerykańskie jak przekonania Benjamina Franklina, który kiedyś
zapytał: „Dlaczego Pensylwania, założona przez Anglików, miała­
by się stać kolonią obcych, którzy wkrótce będą tak liczni, że nas
zgermanizują, podczas gdy to my powinniśmy ich „zangiel-
szczyć”...? 58 Franklin nie miał okazji dowiedzieć się, czy jego
obawy były uzasadnione. Imigracja niemiecka została zahamowa­
na w czasie trwania Wojny Siedmioletniej 59.
Prezydent Teodor Roosevelt ostrzegał: „Jedynym absolutnie
pewnym sposobem na doprowadzenie tego narodu do ruiny
i uniemożliwienie mu trwania jako narodu w ogóle, byłoby po­
zwolenie na to, by stał się kłębowiskiem wzajemnie szarpiących
się grup narodowościowych”.60
Imigracja powinna stać się koniecznie przedmiotem ogólnona­
rodowej debaty, gdyż chodzi tu o to, kim jesteśmy jako naród.
Podobnie jak Mississippi nieustanni dostarczająca nam życiodaj­
nej wody, tak imigracja ubogacała Amerykę przez cały okres jej
istnienia. Ale gdy Missisipi występuje z brzegów, zniszczenia mo­

57 William H. Frey. Regional Shifts in America’s Voting-Aged Population:


What Do They Mean for National Politics? Population Studies Center, 2001, s. 1.
58 Ken Ringle,Ellis Island, the Half-Open Door; For a Nation That
Struggled to Make Room in Its Heart, a New Monument to Immigrants,
Washington Post, 7 września 1990, s. BI.
59 W Europie wojna francusko - pruska 1754-1763. Na terenie Ameryki
Północnej trwały wówczas walki angielsko-francuskie.
60 Arthur M. Schlesinger, Jr., The Disuniting o f America: Reflections on a
Multicultural Society. W W Norton & Company, New York 1992, s. 118.
176 Rozdział VI

gą być ogromne. Jednak dzięki przykazaniom politycznej popraw­


nością kwestia imigracji jest poza dyskusją. Przecież tylko „naty-
wiści” i ksenofobi mogliby kwestionować politykę, dzięki której
USA przyjmuje więcej ludzi różnych kolorów skóry, wyznań,
kultur i cywilizacji, niż wszystkie inne narody Ziemi razem wzię­
te. Rzeka podnosi się do poziomu niespotykanego w naszej histo­
rii. Co stanie się z naszym krajem, gdy wystąpi z brzegów?

PO D K O N IEC 1999 roku wyjechałem z Tucson na południo­


wy wschód do Douglas, osiemnastotysięcznego miasta graniczne­
go w Arizonie, które stało się głównym korytarzem inwazji laty­
noskiej na USA. W samym tylko marcu, Patrol Graniczny USA
zatrzymał dwadzieścia siedem tysięcy Meksykanów przekraczają­
cych nielegalnie granicę, co daje liczbę o pięćdziesiąt procent
większą, niż liczba mieszkańców Douglas.61
Będąc tam, odwiedziłem Teresę Murray, osiemdziesięciodwu-
letnią wdowę i prababkę mieszkającą przez całe życie na pustyni
Arizona. Jej ranczo było otoczone płotem wysokim na siedem
stóp i zwieńczone zwojami drutu kolczastego. Wszystkie drzwi
i okna miały kraty i były „pod alarmem”. Pani Murray śpi z pisto­
letem kaliber 32 na nocnym stoliku, bo włamywano się do jej
obejścia trzydzieści razy. Jej psy obronne nie żyją: wykrwawiły się
na śmierć, po tym, jak ktoś podrzucił im przez płot mięso nafa-
szerowane potłuczonym szkłem. Teresa Murray przeżywa swoje
życie wewnątrz więzienia o najwyższym poziomie bezpieczeń­
stwa, we własnym domu i we własnym kraju, ponieważ jej rządo­
wi brakuje odwagi moralnej do tego, by wykonując swój obowią­
zek, bronił granic Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Synonimem słowa „Ameryka” jest słowo „wolność”. Lecz Te­
resa Murray mówi” „ Straciłam moją wolność. Nie mogę nigdy
wyjść z domu, jeśli nie znajdę kogoś do pilnowania go. Kiedyś
jeździliśmy konno przez granicę. Meksykanie pracowali dla nas.

61 Carol Morello, Living in Fear on the Border: Little Desert Town Is New
Immigration Battleground, USA Today, 21 lipca 1999, s. 1A.
Reconquista 1 77

Kiedyś przyjemnie się tu mieszkało. Teraz to piekło. Zwyczajne,


stare piekło”.62
Podczas gdy Teresa Murray nie jest wolna, a jej życie to piekiel­
na wręcz egzystencja, Amerykańscy żołnierze bronią granic Ko­
rei, Kuwejtu i Kosowa. Lecz ryzyko związane z tymi, o pół świa­
ta od nas odległymi granicami jest niczym, w porównaniu
z ryzykiem na naszej granicy z Meksykiem, granicy, przez którą
przechodzą armie nocnych gości, nieprzerwanie ciągnące na pół­
noc, do wielkich miast Ameryki. Armie inwazyjne odchodzą
w końcu do domu, armie imigrantów już nie.

KTO U ŚM IERC IŁ KOA LICJĘ REAGANA?


Przez ćwierć wieku, od 1968 do 1992 roku, partia republikań­
ska miała „wyłączność” na prezydenturę. „Nowa większość”
stworzona przez Richarda Nixona i skopiowana przez Ronalda
Reagana, dała Partii Republikańskiej pięć zwycięstw w sześciu
prezydenckich elekcjach. Kluczem do zwycięstwa stało się doda­
nie do bazy republikańskiej dwóch bloków demokratycznych:
północnych etnicznych katolików i południowych białych prote­
stantów. Nixon wywabił tych wyborców z koalicji „Nowego Po­
rządku” (New Deal), apelując do patriotyzmu, zdrowego rozsąd­
ku i konserwatyzmu społecznego. Sukces zagwarantował Partii
Republikańskiej decydujący margines głosów w stanach przemy­
słowych i na „Twardym Południu”, które było do tej pory silnym
obozem partii demokratów od czasów Appomattox 63. Ta koalicja
Nixon-Reagan okazała się prawie nie do pobicia. McGovern,
Mondale i Dukakis mogli sobie mieć 90 % czarnych głosów, ale
przy 60 % głosów białych wyborców, stanowiących ponad 90 %
ogólnej liczby głosów wyborczych, które mieli Republikanie, Par­
tia Republikańska osiągnęła pewne zwycięstwo.
62 Nancy San Martin, Unwelcomed Visitors: Arizonans Angry over Flood of
Immigrants They Accuse o f Damaging Their Property, Dallas Morning News, 25
kwietnia 1999, s. 53A.
63 9 kwietnia r. 1865, po czterech latach trwania Wojny Secesyjnej, w mieście
tym podpisano kapitulację Południa. Przyp. red.
178 Rozdział VI

Taka była Południowa Strategia. Chociaż media twierdziły, że


to niemoralne, Demokraci współegzystowali z segregacjonistami
przez cały wiek, nie narażając się na podobne głosy potępienia.
Roosevelt i Adlai Stevenson umieścili segregacjonistów na swoich
listach wyborczych. Poza Missouri, pogranicznym stanem,
podzielającym sympatie Południa, jedynymi stanami, które Adlai
zdobył w 1956 r. były stany Dixiecrat6465, w których przodował
później George’a Wallach.
Ani Nixon ani Reagan nigdy nie popierali segregacji. Nixon
jako wiceprezydent był większym zwolennikiem praw obywa­
telskich niż senatorowie John F. Kennedy czy Lyndon Johnson
65. Jego rola w ustanowieniu Civil Rights Act w 1957 znalazła
uznanie w osobistym liście Martina Luthera Kinga, który chwa­
lił wiceprezydenta Nixona za gorliwą pracę i nie dającą się ni­
czym zrazić odwagę w dążeniu do urzeczywistnienia Praw Oby­
watelskich 66.
Przez ćwierć wieku demokraci nie byli w stanie podważyć mono­
polu Partii Republikańskiej na prezydenturę, bo nie byli w stanie
przejąć popierających republikanów głosów białych wyborców. Za
wyjątkiem przygniatającego zwycięstwa Lyndona Johnsona w 1964
r., żaden demokrata od czasów Trumana (w 1948 r.) nie wygrał gło­
sów białych. Tym, co złamało wyłączność Partii Republikańskiej na
prezydenturę był Immigration Act z 1965 r.
Podczas antysowieckich zamieszek w Berlinie Wschodnim
w 1953 r., Bertold Brecht, komunistyczny dramaturg, zażarto-
wał:”Czy nie byłoby łatwiej... rządom rozwiązywać naród i wybie­
rać inny? 67 W ostatnim trzydziestoleciu Ameryka zaczęła impor­
tować nowy elektorat, gdyż republikanie ochoczo poparli politykę
imigracyjną, adresowaną do krajów Trzeciego Świata, zwiększając

64 Dixiecrat - odłam Partii Demokratycznej powstały w 1948 roku.


65 Późniejsi prezydenci USA. Przyp. red.
66 Jonathan Aitken, Nixon: A Life . Regnery Publishing., Washington, D.C.
1993), s. 247-48.
67 George Will, Blaming the Voter. Washington Post, 24 września 2000, s. B7.
Reconquista 179

tym samym bazę demokratów i tracąc szansę na monopol w wybo­


rach prezydenckich, daną im przez Nixona i Reagana.
W 1996 Partia Republikańska została za to „wynagrodzona”.
Sześć z siedmiu stanów o największej liczbie imigrantów - Kali­
fornia, Nowy Jork, Illinois, New Jersey, Massachusetts, Floryda
i Teksas —głosowało na Clintona. W 2000 r. pięć z nich głosowa­
ło na Gore’a, a wybory na Florydzie zostały nierozstrzygnięte.
Na 15 stanów z największą ilością obywateli urodzonych poza
granicami Ameryki, Bush przegrał w dziesięciu. Ale na 10 stanów
z najmniejszą ilością obywateli urodzonych poza granicami kraju
- Montana, Missisipi, Wyoming, West Wirginia, Południowa Da­
kota, Północna Dakota, Południowa Karolina, Alabama, Tennes­
see i Arkansas - Bush wygrał we wszystkich.
Pośród stanów z największą ilością imigrantów, tylko Teksas
stanowił dla Republikanów pewny teren, obecnie i on zaczyna już
kroczyć drogą Kalifornii. W latach 90-tych Teksas przyjął 3,2 mi­
liona nowych rezydentów a populacja latynoska w Teksasie wzro­
sła z 25 do 33 procent.68 Latynosi są główną grupą etniczną
w czterech z pięciu największych miast: Houston, Dallas, San An­
tonio i El Paso. Biali nie-latynosi mogą wkrótce stać się mniejszo-
sćią w Teksasie głosił ostatnio nagłówek w „New York Times”69
Przy populacji anglosaskiej zmniejszającej się z 60 % w 1990 do
53 % w dniu obecnym, dzień, w którym biali staną się w Teksasie
mniejszością po raz pierwszy od czasów Alamo, wkrótce nadej­
dzie. Prognozuje się, ze do 2005 r. mniej niż połowa Teksańczyków
będzie biała, czytamy w „Dallas Morning News”.70

AMERYKA ID ZIE D RO GĄ Kalifornii i Teksasu. W 1960 r.


populacja USA w 88,6% składała się z białych obywateli; w r. 1990
tylko w 75,6 % - spadek o 13 punktów procentowych w ciągu trzy­
68 Jim Yardley, Non-Hispanic Whites May Soon Be a Minority in Terns. New
York Times, 25 marca 2001, s.. A22.
69 Ibid.
70 Todd J. Gillman, Latinos in U.S. Grow Diverse. Dallas Morning News, 10
maja 2001, s. 7A.
180 Rozdział VI

dziestu lat ... [D o 2020r.] proporcja białych do kolorowych może


spaść aż do 61 %.71 Podobnie pisze Peter Brimelow z „Forbes”.
Do 2050 r. Euro-Amerykanie, największa i najbardziej lojalna
część elektoratu Partii Republikańskiej, będą mniejszością
w związku z polityką imigracyjną, prowadzoną przez tychże sa­
mych republikanów. John Stuart Mili miał rację, gdy nazwał tory-
sów „głupią partią”.72

LATYNOSI stanowią najszybciej rosnącą część amerykańskiej


populacji. W 1980 stanowili 6,4 % populacji USA, w 1990 r. 9 %,
a w 2000r. ponad 12 %. „Wskaźnik rozrodczości Latynosów jest
sporo wyższy niż w przypadku populacji białej czy czarnej. Jest
on na poziomie podobnym do poziomu z epoki powojennego
wyżu demograficznego lat 50-tych”, mówi Jeffrey Passel, demo­
graf z Urban Institute.73 Licząc 35,4 miliona ludzi, Latynosi
zrównują się z populacją Afroamerykanów, będąc podobnie de­
mokratyczni w swoich wyborczych preferencjach. Bush przegrał
afroamerykańskie głosy stosunkiem jedenaście do jednego, prze­
grał także latynoskie głosy stosunkiem dwa do jednego.
W 1996 r., gdy Clinton zdobył 70 % głosów latynoskich (jego
przeciwnik 21 %), przy czym stosunek Latynosów głosujących
po raz pierwszy wynosił dziewięćdziesiąt jeden do sześciu.74 Lu­
dzie Clintona, świadomi faktu, że imigranci mogą zapewnić de­
mokratom wyłączność na Biały Dom, pracowali niestrudzenie
nad ich naturalizacją. W roku poprzedzającym datę 30 września
1996 roku, Immigration and Naturalization Service zaprzysiągł
1.045.000 imigrantów na nowych obywateli tak szybko, że prze­

71 Peter Brimelow, Time to Rethink Immigration? National Review, 22 czer­


wca 1992. http: 1 3 //www.vdare.com/time_to_rethink.htm.
72 Stephen Glover, Are the Tories the Stupid Party Again? Daily Mail, 5 grud­
nia 2000, s. 13.
73 Laura Parker, U S. Hispanics’ Youth Assures More Growth, USA Today, 10
maja 2001, s. 3A.
74 Walter V Robinson, Immigrant Voter Surge Seen Aiding Gore. Boston
Globe, 4 listopada 2000, s. Al.
Reconquista 181

śliznęło się pośród nich 80.000 karanych75 , w tym 6.300 za po­


ważne przestępstwa.767Poniżej prezentuję stan liczbowy dotyczą­
cy nowych obywateli w każdym z ostatnich pięciu lat.

1996 1.045.000
1997 598.000
1998 463.000
1999 872.000
2000 898.315

Kalifornia przyjęła jedną trzecią tych nowych obywateli. Pod­


czas gdy rejestracja nie-latynoskich białych spadła w Kalifornii
o sto tysięcy w latach 90-tych, w tym samym czasie zarejestrowa­
no milion Latynosów.78 Stanowiąc obecnie 16 % elektoratu Kali­
fornii, Latynosi dali Gore’owi stan z setkami tysiącami potencjal­
nych głosów. Obie partie pojawiają się na ceremoniach
zaprzysiężenia próbując pozyskać wyborców , mówi konsultant de­
mokratów William Carrick./est tam stolik demokratów i stolik re­
publikanów. Nasz ma dużo roboty, ich przypomina miejsce pierw­
szomajowego wiecu (brak zainteresowania - przyp. red.).79 Mając
pięćdziesiąt pięć głosów elektorskich, Kalifornia, rodzinny stan
Nixona i Reagana, stał się teraz dla Partii Republikańskiej terenem
przypominającym killing fields 80

TAKŻE głosowania w lokalnych referendach przebiegają


w Kalifornii według linii podziałów etnicznych. W r. 1994 Laty­

75 Niekaralność jest jednym z warunków pozytywnego rozpatrzenia


wniosku o naturalizację, czyli przyznanie obywatelstwa USA. Przyp. red
76 Walter V. Robinson, loc.cit.,s.Al.
77 Ibid.
78 Ibid.
79 Ibid.
80 Tytuł filmu. „Killing fields” , to ryżowe pola, na które Czerwoni
Khmerowie zsyłali kambodżańską inteligencję w celu jej „reedukacji”, a fakty­
cznie eksterminacji. Przyp. red.
182 Rozdział VI

nosi wiecujący pod meksykańskimi flagami, występowali prze­


ciwko Propozycji 187 - czyli zakończeniu pomocy socjalnej dla
nielegalnych imigrantów. W California Civil Rights Initiative
w 1996 r., Latynosi głosowali za preferencjami etnicznymi.
W 1998 r. Latynosi głosowali za utrzymaniem dwujęzycznej edu­
kacji. Anglo-Amerykanie masowo głosowali przeciw. Ron Unz,
ojciec referendum „Angielski dla dzieci”, które położyło kres
opłacanej przez państwo dwujęzycznej edukacji, uważa, że zamie­
szki w Los Angeles w 1992 r. mogły być Rubikonem na drodze do
bałkanizacji Kalifornii.
Słupy dymu z palących się budynków i makabryczne materiały filmowe w
telewizji prawie całkowicie zburzyły poczucie bezpieczeństwa klasy średniej
Południowej Kalifornii. Nagle szczęśliwa „wielokulturowa Kalifornia”, tak
ukochana przez lokalnych gorących jej promotorów, została zdemaskowana
jako brutalna, niebezpieczna, dystopia81 rodem z Trzeciego Świata... Wielka
liczba Latynosów, których aresztowano za grabież (i natychmiast depor­
towano), spowodowała, że biali zaczęli się nieufnie przyglądać swoim ogrod­
nikom i nianiom, którzy zaledwie kilka tygodni wcześniej wydawali się tacy
mili i godni zaufania. Gdyby wielokulturowe Los Angeles popadło nagle w
chaos, jakich gwarancji bezpieczeństwa mogliby spodziewać się biali jako
mniejszość w coraz bardziej nie-białej Kalifornii? 82

O PRÓCZ U CH O D ŹC Ó W z krajów komunistycznych takich


jak Węgry czy Kuba, imigranci skłaniają się ku partiom rządzącym.
Powód jest oczywisty: dzięki darmowemu szkolnictwu dla dzieci,
subsydiom mieszkaniowym i opiece zdrowotnej, imigranci zyskują
więcej, niż sami wnoszą. Przybywając jako biedacy, nieprędko zgro­
madzą kapitał, nieruchomości czy inne dochody, które podlegałyby
opodatkowaniu przez rząd federalny. Dlaczego imigranci mieliby
popierać Partię Republikańską, która obcina podatki, których oni
nie płacą, zamiast udzielać poparcia Partii Demokratycznej, która
rozszerza programy, od których zależy ich los?

.81 Odwrotność utopii: miejsce, w którym dzieje się jak najgorzej, stosunki
społ., w których panuje zło.
82 Ron Unz, California and the End o f White Ameńca. Commentary,
1 listopada 1999, s. 17.
Reconquista 183

Po wyspie Ellis83 Partia Demokratów zawsze była pierwszym


przystankiem dla imigrantów. Osoby urodzone poza granicami
kraju, dopiero wtedy, gdy przechodzą w szeregi klasy średniej, za­
czynają przechodzić na republikanizm. Może to trwać dwa poko­
lenia. Naturalizując i rejestrując rocznie pół miliona czy milion
urodzonych poza granicami kraju, demokraci zamykają innym
drogę do sukcesu wyborczego, wyrzucając klucz. Jeśli Partia Re­
publikańska nie zrobi czegoś w sprawie masowej imigracji, to ma­
sowa imigracja zrobi coś w sprawie Partii Republikańskiej - od­
wróci proporcje i ludzie o korzeniach europejskich staną się
trwałą mniejszością, tworząc nową kategorię: Euro-Amerykanów.
W miarę zmieniania się charakteru etnicznego Ameryki, zmie­
nia się i polityka. Coraz większy napływ imigracji naturalnie prze­
suwa politykę i polityczne wpływy w stronę Lewicy, poprzez
zwiększanie roszczeń i żądań w stosunku do rządu. Gwałtownie
powiększający się udział w amerykańskim elektoracie osób afry­
kańskiego i latynoskiego pochodzenia już spowodował, że Partia
Republikańska milczy w kwestii „akcji afirmatywnej” i przestała
domagać się cięć wydatków socjalnych. W 1996 r. republikanie za­
mierzali zlikwidować Departament Edukacji. Teraz go rozszerza­
ją. W miarę wzrostu latynoskiej imigracji, gdy wyborcy latynoa­
merykańscy stanowią języczek u wagi w środkowych stanach,
plany Latynosów staną się planami Ameryki. Tak już się dzieje.
W 2000 r. A FL-CIO , amerykańska federacja związków zawodo­
wych (American Federation of Labor and Congress of Industrial
Organizations A FL-C IO ) , która sprzeciwiała się masowej imi­
gracji zmieniła front i wnioskowała za amnestią dla nielegalnych
imigrantów, mając nadzieję na wciągnięcie milionów nielegalnych
pracowników do płacenia składek członkowskich. A Biały Dom
G.W Busha - w swych decyzjach politycznych i obsadzie stano­
wisk - stał się niezmiernie uwrażliwiony na głosy latynoskie, czę­
sto kosztem konserwatywnych zasad.

83 Wyspa (zwana także Wyspą Imigrantów) która stanowiła port przyjęcia


imigrantów
184 Rozdział VI

AMERYKAŃSKI Q U EBEC?
George Borjas, ekonomista z Harwardu, który badał tę kwestię
nie doszukał się żadnego zysku ekonomicznego wynikającego
z masowej imigracji z Trzeciego Świata. Dodatkowe koszty zwią­
zane ze szkolnictwem, opieką zdrowotną, zasiłkami socjalnymi,
ubezpieczeniami społecznymi i więziennictwem, plus inne, wiążą­
ce się z dodatkową eksploatacją ziemi, wody i surowców energe­
tycznych, przekraczały wpływy z podatków, które płacili imigran­
ci. National Bureau of Economic Research (Narodowe Biuro
Badań Gospodarczych) podało, iż koszty imigracji kształtowały
się w 1995 roku 84 na poziomie 80,4 miliarda dolarów. Ekonomi­
sta Donald Huddle z Uniwersytetu Rice szacuje, że roczne ko­
szty imigracji netto osiągną 108 miliardów do 2006 r.85 Jakie więc
są zyski, które usprawiedliwiają ryzyko bałkanizacji Ameryki?
Spis ludności, przeprowadzony w r. 2000 odkrył to, czego wielu
się spodziewało. Pierwszy raz od czasu ustanowienia stanu, biali są
w Kalifornii mniejszością. Rozpoczęła się ucieczka białych. W latach
90-tych, Kalifornia powiększyła się o 3 miliony ludzi, ale liczebność
anglosaskiej populacji w rzeczywistości spadła o prawie pół miłiona
... zaskakując wiełu demografów.86 Hrabstwo Los Angeles straciło
480.000 białych obywateli. W tym exodusie, republikański bastion
Kraju Pomarańczy stracił 6 % swojej białej populacji. Nie możemy
już udawać\ że jesteśmy stanem białej klasy średniej, powiedział Wil­
liam Fulton, pracownik naukowy Uniwersytu Południowej Kalifor­
nii, pracujący w Centrum studiów Południowej Kaliforni87. Stano­

84 George Borjas and Lynette Hilton, Immigration and the Welfare State.
Working Paper Series #5372, National Bureau of Economic Research, Grudzień
1995. http://www.fairus.org/htmV0410561 l.htm
85 Dr. Donald Huddle, The Net Costs o f Immigration: The Facts, the Trends,
and the Critics. Rice University, 22 października 1996,
http://www.fairus.org/htmV 04105611.htm
86 Maria L. LaGanga, California Grows to 33.9 Million, Reflecting Increased
Diversity. Los Angeles Times, 30 marca 2001, s. I.
87 Robin Fields, White Exodus Attributed to Economic Slump, Los Angeles
Times, 31 marca 2001, s. 22.
Reconquista 185

wy bibliotekarz, Kelvin Starr, uważa latynizację Kalifornii za rzecz


naturalną i nieuniknioną:
Anglosaska dominacja była tylko przejściowym stadium w procesie
kształtowania się tożsamości Kalifornii, którą zapoczątkowało przybycie
Hiszpanów... Kalifornia utrzymała swój hiszpański charakter, chociaż na
pewien czas, począwszy od lat osiemdziesiątych X IX w do lat
sześćdziesiątych następnego stulecia, uległ on przytłumieniu; była to jednak
jedynie pewna aberracja. Jest to kolejnym potwierdzeniem istnienia wrod­
zonego demograficznego DNA, które jest częścią większego wzorca
stanowiącego fragment meksykańsko-kalifornijskiego kontinuum...88

Przyszłość jest do przewidzenia: przy stu tysiącach


Anglosasów wyjeżdżających rocznie z Kalifornii, przy populacji
azjatyckiej, która wzrosła gwałtownie o 42 % w przeciągu jednej
dekady, przy 43 % Kalifornijczyków poniżej osiemnastego roku
życia, którzy są Latynosami, największy stan Ameryki stoi na
drodze do stania się w przeważającej mierze krajemTrzeciego
Świata.89
Nikt nie wie jak to się rozegra, lecz Kalifornia może się stać
kolejnym Quebeckiem, żądającym oficjalnego uznania swej od­
dzielnej i unikalnej latynoskiej kultury i tożsamości - albo kolej­
nym Ulsterem. Tak jak Sinn Fein domagała się (i uzyskała) spe­
cjalnych związków z Dublinem, tak Amerykanie pochodzenia
meksykańskiego mogą domagać się specjalnych związków ze
swoim krajem rodzinnym, podwójnego obywatelstwa, otwartych
granic i przedstawicielstwa wyborczego w systemie legislacyjnym
Meksyku. Prezydent Fox popiera te pomysły. Przy 20 % kalifor­
nijskich głosów wyborczych potrzebnych do zdobycia prezyden­
tury USA, i przy decydujących głosach Latynosów w Kalifornii,
który z kandydatów do fotela prezydenckiego zatrzaśnie drzwi
przed takimi żądaniami?
„Z dumą stwierdzam, że naród meksykański rozszerza się poza
terytorium opisane jego granicami i że imigranci meksykańscy są

88 California Census Confirms Whites Are in Minority , New „York Times,


30 marca 2001, s. 1.
89 Ibid.
186 Rozdział VI

ważną - bardzo ważną częścią tego procesu”, powiedział prezydent


Zedillo.90 Jego następca zgadza się z tym w zupełności. Obecnie
kandydaci na urząd prezydenta Meksyku aktywnie zbierają
pieniądze i prowadzą kampanie w USA, a gubernator Gray Davis
zastanawia się, czy Cinąuo de Mayo (piąty maja, rocznica zwycięst­
wa Juareza nad armią francuską w Puebla w 1862r.), ustanowić w
Kalifornii świętem. „W bliskiej przyszłości, - mówi Davis - ludzie
będą patrzeć na Kalifornię i Meksyk jako jeden wspaniały region”.91
Może będziemy mogli go nazwać Aztlan.

AMERYKA N IE JEST JU Ż społeczeństwem dwóch ras z 1960


roku, które walczyło o zamazywanie podziałów i likwidację
przepaści w narodzie w 90 % białym. Dzisiaj żonglujemy nienaw­
istnymi i sprzecznymi ze sobą żądaniami wielorasowego, wieloet­
nicznego i wielokulturowego kraju. Wiceprezydent Gore zdobył
sobie „nową Amerykę” słynnym okrzykiem, w którym przekręcił
nasz narodowy slogan „E Pluribus Unum” (Jedność w wielości)
tak, że zrobił z niego „Z jednego, wielość”. 92
Obecnie w Stanach Zjednoczonych mieszka 28,4 milionów lu­
dzi urodzonych poza granicami kraju. Połowa pochodzi z Ame­
ryki Łacińskiej i Karaibów, jedna czwarta z Azji. Pozostali pocho­
dzą z Afryki, Środkowego Wschodu i Europy. Jeden na pięciu
mieszkańców Nowego Jorku czy Florydy urodził się za granicą,
w Kalifornii jest to jeden na czterech. Mającą 8,4 miliona mie­
szkańców urodzonych za granicą i ani jednej nowej elektrowni
wybudowanej w ciągu ostatniej dekady, trudno się dziwić, że Ka­
lifornię czeka niedobór energii i przerwy w jej dopływie. Przy nie­
kończącej się imigracji Ameryka będzie potrzebowała coraz wię­
cej źródeł energii - energii hydroelektrycznej, paliw takich jak

90 Ken Ward, The Double-Talk About Diversity. Las Vegas Review-journal


11 października 2000, s. 9B.
91 Georgie Anne Geyer, Creative Politics on Alien Conflict. Washington
Times, 22 sierpnia 1999, s. B4.
92 Charley Reese, Truth /s, George W. Is No Match for Gore in Gaffe Depart­
ment. Orlando Sentinel, 16 listopada 1999, s. A12.
Reconquista 187

ropa, węgiel, gaz oraz energii jądrowej. Jedyną alternatywą są


przerwy i ograniczenia w dopływie energii oraz niekończące się
kolejki przy dystrybutorach paliwa.
W latach 90-tych imigranci i ich dzieci byli przyczyną 100 %
wzrostu populacji w Kalifornii, Nowym Jorku, New Jersey,
Illinois i Massachusetts i ponad połowy wzrostu populacji
Florydy, Teksasu, Michigan i Maryland.93 Ponieważ USA przyz­
naje większość wiz imigracyjnych krewnym nowo przybyłych,
Europejczycy mają utrudniony przyjazd, podczas, gdy są tu już
całe wioski z El Salvador.
Rezultaty stronniczości wobec Trzeciego Świata w kwestii imi­
gracji można zobaczyć w naszych statystykach społecznych. Śre­
dni wiek Euro-Amerykanina to 36 lat; dla Latynosów 26 lat. Śre­
dni wiek wszystkich urodzonych za granicą to 33 lata, dużo
poniżej starszych amerykańskich grup etnicznych, takich jak An­
glicy - 40 lat i grupy szkocko-irlandzkiej - 43 lata. Te statystyki
społeczne prowadzą do pytania: Czy rząd amerykański, deportu­
jąc zaledwie 1 procent z szacunkowych jedenastu milionów niele­
galnych imigrantów rocznie, wypełnia swój konstytucyjny obo­
wiązek obrony praw obywateli amerykańskich?94 Rozważmy:
• Jedna trzecia legalnych imigrantów przybywających do USA
nie skończyła szkoły średniej. Około 22 % nie skończyło nawet
dziewiątej klasy, w porównaniu z mniej niż pięcioma procentami na­
szych rodzimych obywateli. 9596Ponad 36 % wszystkich imigrantów
i 57 % imigrantów z Ameryki Środkowej, nie zarabia dwudziestu ty­
sięcy dolarów rocznie. Z wszystkich imigrantów przybyłych od
1980 r., 60 % wciąż nie zarabia dwudziestu tysięcy dolarów rocz-

93 Steven A.Camarotd, Immigrants in the United States, 2000: A Snapshot of


A m erica's Foreign - Born Population. Center for Immigration Studies
Backgrounder, Styczeń 2001,s.7.
94 D 'Agostino, op.cit.
95 U.S. Census Bureau, The Foreign-Bom Population in the United States,
Styczeń 2001, s. 4.
96 Ibid.,s. 5.
188 Rozdział VI

• 29 % imigrantów żyje poniżej poziomu ubóstwa, dwa razy


więcej niż 14 % rodzimych obywateli.97
• Korzystanie z food stamps 98, Dodatkowego Ubezpieczenia
Społecznego i programów żywienia szkolnego jest od 50 do 100
% wyższe niż w przypadku rodzimych obywateli.99
• Ministerstwo Pracy za czasów prezydentury Clintona osza­
cowało, że przyczyną 50 % strat płacy realnej, dotykający słabo
zarabiających Amerykanów jest imigracja.100
• Do 1991 r. 24 % wszystkich aresztowań w Los Angeles
dotyczyło obcych narodowości; w Miami było to 36 %. 101
• W 1980 r. w więzieniach federalnych i stanowych przeby­
wało dziewięć tysięcy imigrantów - przestępców. Do r. 1995 licz­
ba ta wzrosła do pięćdziesięciu dziewięciu tysięcy, chociaż nie są
tu wliczeni imigranci, którzy uzyskali obywatelstwo i przestępcy
zwolnieni przez Castro z więzień w 1980 roku.102
• Pomiędzy rokiem 1988 i 1994 liczba nielegalnych imi­
grantów, przebywających w więzieniach Kalifornii, zwiększyła się
ponad trzykrotnie i wzrosła z pięciu tysięcy pięciuset do osiem­
nastu tysięcy.103
Żadna z powyższych statystyk nie odnosi się do emigrantów
z Europy. A niektóre z danych, dotyczące np. niskiego wykształ­
cenia nie dotyczą emigrantów z Azji.
Tak czy inaczej, masowa emigracja z biednych krajów Trzeciego
Świata jest „dobra dla biznesów” , zwłaszcza tych biznesów, które
zatrudniają wielu pracowników za niewielkie pieniądze. Wiosną

97 Ibid., s. 6.
98 Kupony żywieniowe.
99 Federation for American Immigration Reform, Issue Brief: Immigrants on
Welfare, czerwiec 1999, s. 1.
100 Federation for American Immigration Reform, Issue Brief: Immigrants
and the Economy, Kwiecień 1999, s. 1.
101 Federation for American Immigration Reform, Issue Brief: Government
Studies on Criminal Aliens, Kwiecień 1996, s. 2.
102 Federation for American Immigration Reform, Issue Brief: Criminal
Aliens, Grudzień 1998, s. 1.
103 Ibid., s. 2.
Reconquista 189

2001 r. Komisja Polityczna ds. Działalności Przemysłowej /Business


Industry Political Action Committee/, BIPAC, ogłosiła rozporzą­
dzenia w sprawie mobilizacji społecznej.104 „The Wall Street Jour­
nal55stwierdził, że 400 dobrze prosperującychh firm i 150 stowarzy­
szeń handlowych będzie się domagać kontynuowania normalizacji
handlu z Chinami . . . i złagodzenia restrykcji imigracyjnych w celu za­
spokojenia zapotrzebowania na siłę roboczą....105 Lecz to, co dobre
dla Ameryki wielkich korporacji, niekoniecznie jest dobre dla Prze­
ciętnego Amerykanina. Gdy chodzi o otwarcie granic, interes zbio­
rowy i interes narodowy nie są zbieżne, lecz kolidują ze sobą. Gdy
Ameryka doświadczy poważnej recesji, dowiemy się czy ten tygiel
wciąż działa.
Lecz masowa imigracja to znacznie poważniejszy problem, niż
kwestie pracy czy wynagrodzenia, bo imigracja ostatecznie doty­
czy samej Ameryki.

CZYM JEST NARÓD?


Większość ludzi opuszczających swe ojczyste kraje by przybyć
do Ameryki, czy to z Meksyku czy z Mauretanii, to dobrzy i po­
rządni ludzie. Poszukują tego samego: lepszego życia, którego
szukali nasi przodkowie, kiedy tu przybywali. Przybywają do pra­
cy, przestrzegają prawa, cenią nasze swobody i wolność, rozko­
szują się możliwościami, które oferuje najwspanialszy kraj na Zie­
mi. Większość z nich kocha Amerykę, wielu chciałoby stać się
częścią amerykańskiej rodziny. Można ich spotkać wszędzie. Lecz
fakt, że ogromna liczba przybyszów pochodzi z kultur, które ma­
ją niewiele wspólnego z Amerykanami, wzbudza ważne pytanie:
czym jest naród?
Niektórzy definiują naród jako ludzi, których łączy wspólne
pochodzenie, język, literatura, historia, dziedzictwo pokoleń,
wspólni bohaterowie, wspólne tradycje, zwyczaje, obyczaje, wia­
ra - ludzi, którzy mieszkali przez jakiś czas na tej samej ziemi pod

104 Business Sets Strategies for Legislation and the 2002 Congressional Races,
Wall Street Journal, 18 maja 2001, s. 1.
105 Ibid.
190 Rozdział VI

tymi samymi rządami. To jest określająca naród koncepcja „krwi


i ziemi”. Wśród tych, którzy forsowali taką definicję, był sekre­
tarz Stanu John Quincy Adams, który ustanowił dla imigrantów
takie oto warunki: „Muszą odrzucić europejską skórę i nigdy do
niej nie wracać. Muszą patrzeć w przyszłość, na potomnych, a nie
wstecz - na swych przodków”.106 Wyglądało na to, że Teodor Ro­
osevelt, który grzmiał przeciwko „amerykańskości pisanej z łącz­
nikiem”107, podzielał poglądy Adamsa. Woodrow Wilson, prze­
mawiając do ledwo co naturalizowanych Amerykanów w 1915 r.
powtarzał za Rooseveltem: „Człowiek, który myśli o sobie jako
o należącym do poszczególnych grup narodowościowych
w Ameryce, musi jeszcze stać się Amerykaninem”.108 Ta idea,
określająca Amerykanów jako nietypowy i wyjątkowy naród, zo­
stała po raz pierwszy wyrażona przez Johna Jay’a :
Opatrzność była łaskawa ofiarować jeden połączony kraj jednemu zjed­
noczonemu narodowi - ludziom mającym tych samych przodków, mówią­
cym tym samym językiem, wyznającym tę samą religię, przywiązanym do
tych samych zasad, na których opiera się system rządów, bardzo podobnym
w swych zachowaniach i obyczajach, którzy wspólną radą, połączonym orę­
żem i wspólnym wysiłkiem, walcząc ramię w ramię podczas długiej i krwawej
wojny, szlachetnie ustanowili swą wolność i niepodległość. 109

Lecz czy ktokolwiek może dzisiaj powiedzieć, że my


Amerykanie jesteśmy jednym zjednoczonym narodem ?
Nie pochodzimy od tych samych przodków. Nie mówimy już
tym samym językiem. Nie jesteśmy już po prostu tylko protestan­
tami, katolikami i żydami, jak opisał nas socjolog Will Herbert
w swoim „Eseju o Amerykańskiej Socjologii Religijnej” z 1955 r.110

106 Werner Sollors, Beyond Ethnicity. Oxford University Press , New York
1986, S. 4.
107 Np. Afro-Amerykanie, Euro-Amerykanie itp.
108 Dan Schweikert, Cultural Wars: A General Ignorance of Language, Logic,
andPhilosophy. ENewsViews, 27 czerwca 1999, s. 1.
109 .John Jay, The Federalist, No. 2, 31 października 1787.
110 Will Herberg, Protestant, Catholic, Jew: An Essay in American Religious
Sociology. University of Chicago Press , Chicago 1983 (reprint).
Reconquista 191

Teraz jesteśmy już protestantami, katolikami, żydami, mormonami,


muzułmanami, hinduistami, buddystami, taoistami, szintoistami,
wyznawcami santerii, New Age czy voodoo> agnostykami, ateistami,
humanistami, rastafarianami, magami i czarownikami. Samo wspo­
mnienie imienia Jezusa podczas uroczystości inauguracji prezyden­
tury Busha przez kaznodziejów wybranych przez niego do wygło­
szenia mowy powitalnej, wywołało wściekłość i zarzuty
0 „niewrażliwość”, „stwarzanie podziałów” i „wykluczanie”111. Ar­
tykuł wstępny w „New Republic” naskoczył na te „idruzgocące chry­
stologiczne łomoty”, które padły z trybuny podczas inauguracji 112.
Już nie zgadzamy się w kwestiach takich, jak istnienie Boga, kiedy
zaczyna się życie i co jest moralne a co niemoralne. Nie jesteśmy już
podobni w swych zachowaniach i obyczajach. Nigdy nie walczyliśmy
ramię w ramię podczas długiej i krwawej wojny. Robiło to pamiętne
wspaniałe pokolenie (Greatest Generation), ale ono już odchodzi.
Gdy reszta z nas słyszy zdanie długa i krwawa wojna, myśli o Wiet­
namie, a w tej wojnie nie staliśmy już ramię przy ramieniu.
Pozostajemy przywiązani do tych samych zasad określających sy­
stem rządów. Lecz wspólne zasady określające system rządów nie
wystarczą, żeby nas razem utrzymać. Południe było przywiązane
do tych samych zasad, określających system rządów tak samo jak
Północ. Lecz to nie powstrzymało Południowców od czterolet­
nich krwawych walk w celu uwolnienia się od swych Północnych
braci.
W swej mowie inauguracyjnej, Prezydent Bush odrzucił wizję
Jay’a mówiąc : „Ameryka nigdy nie była zjednoczona krwią, uro­
dzeniem czy ziemią. Jesteśmy związani ideałami, które przesuwa­
ją nas ponad nasze pochodzenie, wynoszą ponad zainteresowania
1uczą tego, co znaczy być obywatelem”.113 W swoim „Disuniting
of America”, Artur Schlesinger podpisuje się pod ideą narodu gło­

111 Jeff Jacoby, The Role of Religion in Government: Invoking Jesus at the
Inauguration, Boston Globe, 1 lutego 2001, s. A15.
112 Ibid.
113 Text of Bush's Inaugural Speech. Associated Press, 20 stycznia 2001
192 Rozdział VI

szoną przez Busha, narodu zjednoczonego wspólną wiarą w Ame­


rykańskie Credo, które można znaleźć w naszej historii i najważ­
niejszych dokumentach: Deklaracji Niepodległości, Konstytucji
i Orędziu Gettysburskim. Schlesinger pisze:
Amerykańskie Credo zakłada istnienie narodu złożonego z jednostek do­
konujących swych własnych wyborów i odpowiadających przed sobą, a nie
narodu opartego na społecznościach etnicznych. Bo nasze wartości to nie
sprawa zachcianek czy wyraz potrzeby, przypadkami. Dała nam je historia. Są
zakotwiczone w naszym doświadczeniu narodowym, w naszych wielkich na­
rodowych dokumentach, w naszych bohaterach narodowych, w naszych tra­
dycjach ludowych i naszych standardach. Nasze wartości są korzystne dla
nas; i z tego powodu według nich żyjemy i umieramy.114

Lecz Amerykanie nie są już zgodni w kwestii wartości, historii


czy bohaterów To, co połowa Amerykanów uznaje za chwalebną
przeszłość, druga połowa traktuje jako wstydliwą i haniebną.
Kolumb, Washington, Jefferson, Jackson, Lincoln i Lee -
bohaterowie starej Ameryki - wszyscy oni znajdują się dziś pod
obstrzałem. Najbardziej amerykańskie ze słów: „równość5’ i „wol­
ność” mają dziś odmienne znaczenia dla różnych Amerykanów.
Jeśli zaś chodzi o nasze wielkie narodowe dokumenty, to decyzje
Sądu Najwyższego interpretujące Konstytucję nie zjednoczyły
nas; przez czterdzieści lat boleśnie nas dzieliły w kwestiach
takich, jak modlitwa w szkole, integracja, palenie flag, aborcja,
pornografia i Dziesięcioro Przykazań.
Podobnie niewystarczająca, żeby utrzymać nas razem, jest
wiara w demokrację. Połowa narodu nawet nie zawracała sobie
głowy żeby wziąć udział w wyborach prezydenckich w 2000 r.;
trzech na pięciu nie głosowało w wyborach uzupełniających.
Miliony ludzi nie znają nazwisk swoich kongresmanów, sena­
torów czy sędziów Sądu Najwyższego. Nic ich to nie obchodzi.
Czy wyznaje się ideę narodu z krw i-i-ziem i , ideę wyznaniową,
czy obie z nich, żaden z narodów nie jest tym, czym był w latach
40-tych, 50-tych czy 60-tych. Mieszkamy w tym samym kraju,

114 Schlesinger, op. cit., s. 134.


Reconquista 193

rządzą nami ci sami przywódcy, lecz czy możemy szczerze


powiedzieć, że jesteśmy jednym narodem?
Trudno powiedzieć, że tak, jeszcze trudniej uwierzyć, że ponad
milion imigrantów rocznie, z każdego kraju na ziemi, a co trzeci
przybywający nielegalnie, wykuje na nowo więzy jednoczące
nasz podzielony obecnie naród. John Stuart Mili ostrzegał, że
Wolne instytucje są prawie niemożliwe w kraju złożonym z różnych
narodowości. Pomiędzy ludźmi bez poczucia wspólnoty, zwłaszcza,
gdy mówią różnymi językami nie może istnieć opinia publiczna,
niezbędna dla funkcjonowania przedstawicielskiego rządu.115
Niedługo dowiemy się czy Mili miał rację.

115 John Stuart Mill, Considerations on Represenative Government. Everyman,


London: 1993, s. 233.
Rozdział V II

Wojna przeciwko przeszłości


Zęby zniszczyć naród trzeba najpierw podciąć jego korzenie.1
-Aleksander Sołżenicyn

Jak się podcina korzenie narodu? Odpowiedź brzmi: niszcząc


jego pamięć, odmawiając ludziom wiedzy na temat tego, kim są
i skąd pochodzą.
„Jeśli zapomnimy, co zrobiliśmy, nie będziemy wiedzieli, kim
jesteśmy” - powiedział Ronald Reagan w swoim pożegnalnym
przemówieniu do Amerykanów. „Ostrzegam przed wykorzenie­
niem ... amerykańskiej pamięci, co mogłoby ostatecznie spowo­
dować erozję amerykańskiego ducha”.2
W średniowieczu Ottomańscy Turcy nałożyli na chrześcijan bał­
kańskich krwawy podatek - jeden chłopiec z pięciu. Zabrani od ro­
dziców, chłopcy byli wychowywani na wzorowych muzułmanów,
by potem tworzyć korpus janczarów, fanatyczną, elitarną gwardię
sułtańską. Byli oni następnie wysyłani do okupowania i uciskania
dawnej ojczyzny i ludzi, którzy ich zrodzili. Współczesną formułę
wymazywania pamięci dał nam Orwell w partyjnym sloganie Wiel­
kiego Brata: „Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość.
Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość”.3

1 Otto Scott, The Shape of Events, Speech to the 15th Annual Meeting of the
Committee for Monetary Research and Education, 6 listopada 1989.
http://www.fortfreedom.Org/h 18.htm
2 Prepared Text of President Reagan’s Farewell Address to the Nation, Asso­
ciated Press, 12 stycznia 1989.
3 George Orwell, 1984. Signet Classics,New York 1961, s. 32.
Wojna przeciwko przeszłości 195

Zniszczmy dokumenty dotyczące przeszłości narodu, pozo­


stawmy go w nieświadomości, co do faktu, kim byli jego przod­
kowie oraz zatrzyjmy w jego pamięci wszystko, czego oni doko­
nali, a potem ktoś wypełni jego pustą duszę nową historią, jak
w Orwellowskim „Roku 1984”. Odrzyjmy bohaterów jakiegoś
narodu ze czci, zdyskredytujmy ich, a wtedy będziemy w stanie
zdemoralizować sam naród. Sprawa irlandzkiej niepodległości
mocno ucierpiała wskutek podania do publicznej wiadomości te­
go, że wielki Charles Stewart Parnell żyl w cudzołożnym związ­
ku z żoną Kapitana O ’Shea. Baseball prawie nie przeżył skandalu
drużyny Black Sox w 1919, gdy odkryto, że popularny bohater
„Shoeless Joe” Jackson wziął pieniądze od hazardzistów, sprzedał
mecz i jego drużyna przegrała World Series. Utrata wiary została
uchwycona w płaczu dziecka, Jo e >powiedz , że to nieprawda!
„Nowa Większość” Richarda Nixona została zdruzgotana
przez aferę Watergate, rezygnację prezydenta i wiceprezydenta,
którzy mieli za sobą czterdzieści dziewięć stanów. Sukces wrogów
Nixona (usunięcie z urzędu znienawidzonego adwersarza) stał się
archetypem „polityki personalnej destrukcji” polegającej na zhań­
bieniu lidera przeciwników. Stało się to standardową procedurą
operacyjną w polityce amerykańskiej.

R O ZU M IELI T O KULTUROW I marksiści. Ich Teoria Kry­


tyczna była prototypem polityki osobistej destrukcji. To, co oni
sami robią popularnym przywódcom, Teoria Krytyczna robi całe­
mu narodowi poprzez ciągłe ataki na jego przeszłość. Jest to mo­
ralny odpowiednik aktów wandalizmu cmentarnego: niszczenia
grobów i bezczeszczenia ciał przodków.
Wiele spośród instytucji, które obecnie sprawują pieczę nad
amerykańską przeszłością, działa na zasadach ustanowionego
Wielkiego Brata Ministerstwa Prawdy: wrzucają do „grobów pa­
mięci” patriotyczne historie mówiące o wspaniałości i chwale
Ameryki i produkują nowe, specjalnie spreparowane, które „gra­
ją” na jej zbrodniach i grzechach, określając to, co kochaliśmy, ja­
ko obmierzłe, a tych, których czciliśmy, jako ludzi bezecnych,
196 Rozdział VII

wręcz godnych pogardy. Wielu starych bohaterów nie przeżyło


zabójczego oddziaływania Nowej Historii. Cel ostateczny został
osiągnięty: zniszczyć patriotyzm, zabić miłość do kraju, zdemo­
ralizować naród, rozbić Amerykę. Wtedy już historia nie będzie
w stanie nas zjednoczyć i zainspirować, lecz jedynie przygnębi
i podzieli na dzieci ofiar i na dzieci czarnych charakterów z ame­
rykańskiej przeszłości.
Miłość dziecka do matki rozwija się w sposób naturalny, lecz
miłości do kraju dzieci trzeba nauczyć. Tylko dzięki nauce dziec­
ko może dowiedzieć się czegoś o ludziach i narodzie, do którego
należy. Urodzonym przed II Wojną Światową umiłowanie kraju
przychodziło łatwo. Radio, filmy, gazety, książki i rozmowy -
wszystko miało ten sam przekaz: jesteśmy dobrym i ufnym naro­
dem zaatakowanym bez ostrzeżenia w Pearl Harbour. Zginęło
tam wielu dzielnych Amerykanów, inni zaś zostali zakłuci bagne­
tami podczas Marszu Śmierci, w miejscu zwanym Bataam. Teraz
odpłacamy Japończykom.
Istniał wtedy duch solidarności i jedności, jakiego potem już
nie znaliśmy. Byliśmy rzeczywiście jednym, niepodzielnym naro­
dem. Ale pytania i wątpliwości istniały również w czasie wojny.
Co noc słyszało się dyskusje na temat zaciemnienia, stawiano py­
tania, czy Niemcy mogą zbombardować Waszyngton, pytano
o sens pomagania Stalinowi, o zalety Eisenhowera, MacArtura,
pytano o „zaprzedanie" Polski, i o to, kto ponosi odpowiedzial­
ność za to, że zaskoczono nas nieprzygotowanych w Pearl Har­
bour. Dziś II Wojna Światowa, jako „słuszna wojna" zachowała,
jako jedno z nielicznych wydarzeń historycznych, swój blask. Bez
względu na to, czy podejmowaliśmy wówczas mądre decyzje, by­
ło oczywiste, że nasi wrogowie to wcielenie zła zaś my stoimy po
stronie Boga.
Inaczej już było z Koreą, wojną toczoną w podzielonym kraju,
wojną dzielącą Amerykę czasów Trumana. Mimo to jednak,
w przeciwieństwie do tego, co działo się podczas wojny wietnam­
skiej, żaden patriota nie sugerował, że Północni Koreańczycy czy
chińscy komuniści byli dobrzy a Ameryka zła. Wyjątek stanowił
Wojna przeciwko przeszłości 197

generał Bradley 4,5 który twierdził, że Korea była złą wojną , toczo­
ną w złym miejscu, w złym czasie, ze złym wrogiem /
Wraz z Eisenhowerem nadszedł koniec Korei i ostrych kłótni
na temat „zaprzedania w Jałcie” oraz sporu „Kto utracił Chiny”.
Nastała Era Dobrego Samopoczucia, która trwała do 22 listopada
roku 1963, lecz po zabójstwie prezydenta Kennedy’ego, wyrosła
nam nowa formacja kulturowa, która zaczęła podminowywać le­
gendy Ameryki, demitologizować jej historię i niszczyć jej boha­
terów. Przy współpracy mediów, kontrkultura ta nie zostawiła su­
chej nitki na żadnej prawie instytucji, na prawie żadnym
z bohaterów. Wzrośliśmy w epoce wiary, zaś starzejemy się
w epoce niewiary, anemicznie stawiając opór bezustannemu bom­
bardowaniu artyleryjskiemu ze strony wrogiej nam kultury. Kul­
tury nie znającej, co to zawieszenie broni.

H ISTO RIA W DAWNYM W YDANIU


Jeszcze do niedawna, każde amerykańskie dziecko znało na­
zwiska wszystkich wielkich odkrywców: Magellana, Vasco da Ga­
my, de Soto, Cortesa, Henry Hudsona, ale niekwestionowanym
faworytem wśród nich był Kolumb, gdyż to on właśnie odkrył
Amerykę, co okazało się jednym z największych wydarzeń
w światowej historii. W tym punkcie rozpoczynają się wszystkie
podręczniki naszej historii. W szkołach katolickich akcentowano
historie o francuskich i hiszpańskich badaczach i o północnoame­
rykańskich męczennikach takich jak jezuita Isaac Joques, apostoł
Irokezów, zarąbany przez Indian tomahawkiem niedaleko Alba-

4 Omar Nelson Bradley ( - ) był na froncie i w czasie . Po zakończeniu


II Wojny Światowej Bradley został szefem agencji ds. weteranów wojennych,
a w został szefem sztabu armii amerykańskiej, rok później awansował na szefa
sztabu połączonych sił zbrojnych (najwyższe stanowisko w siłach zbrojnych
Stanów Zjednoczonych), Jako szef sztabu połączonych sił zbrojnych bardzo
mocno skrytykował generała za jego plany rozszerzenia na terytorium .
Przyp.tłum.
5 Marvin Seid, Stones That Sbaped the Century; Cold War First Turned Hot in
Korea. Los Angeles Times, 6 listopada 1999, s. B4.
198 Rozdział VII

ny. My także piszemy o Johnie Smith 6, Jamestown 7, Pielgrzy­


mach i Plymouth R o ck 8.
Stąd nasza historia przeskakuje 150 lat do wojny francusko -
indiańskiej w 1756 roku 9), Stamp A c t 101, Boston Massacre n , the
Boston Tea Party12 , Bunker Hill 13 , Deklaracji Niepodległości,
i innych wielkich wydarzeń.
Historia Ameryki maszerowała od triumfu do triumfu. Brytyj­
czycy spalili Biały Dom, lecz Dolley Madison14 uratowała obrazy.
Nasi mężczyźni przetrzymali nocne bombardowanie Fortu
McHenry, a Andy Jackson odpłacił Brytyjczykom w Nowym
Orleanie. Szybko nadeszło Alamo, gdzie Crockett i bohaterowie
Teksasu odmówili poddania się i co do jednego padli pod ciosami
meksykańskich bagnetów. Nikt jednak nie sugerował, że Amery­
ka coś ukradła. Po Alamo Meksykanie nie mieli już szans. W la­
tach 50-tych moda na Davida Crocketa zalała Amerykę; zrealizo­
wano film, show telewizyjny a także bestsellerową płytę o „Królu
dzikiego Pogranicza”. Postać Davyvego uczyniła sławnym akto­
ra Fessa Parkera. Tak wiele dzieci spacerowało w czapkach z szo­

6 John Smith - jeden z pierwszych osadników w Kolonii, członek Rady Ko-


lonizacyjnej.Przyp.tłum.
7 Pierwsze miasto w którym osiedlali się pionierzy w Ameryce.Przyp.tłum.
8 Pielgrzymi - angielscy separatyści którzy założyli kolonię Plymouth
w Nowej Anglii.Przyp.tłum.
9 W czasie trwania wojny siedmioletniej, Indianie sprzymierzeni z Anglika­
mi atakowali posiadłości francuskie - przyp. red.
10 Stamp Act - w 1765 uchwalono prawo nakładające obowiązek opłacania
kosztów stacjonowania wojsk brytyjskich. Stamp Act zmuszał do przyklejania
znaczków skarbowych na wszelkie druki, włączając w to gazety, rachunki, doku­
menty prawne, książki a nawet karty do gry.Przyp.tłum.
11 Boston Massacre - w 1770 roku, żołnierze brytyjscy zabili pięciu męż­
czyzn w Bostonie.Przyp.tłum.
12 Boston Tea Party - „afera herbaciana” w 1773 roku gdy Amerykanie wdar­
li się na statki angielskie i wysypali zawartość skrzyń z herbatą do wody na znak
protestu przeciwko importowi tanich artykułów.Przyp.tłum.
13 Bunker Hill - bitwa w 1775 roku, pierwsza walka w wojnie o zyskanie nie­
podległości przez Stany Zjednoczone. Przyp.tłum.
14 Dolley Madison - Zona prezydenta Madisona. Przyp.tłum.
Wojna przeciwko przeszłości 199

pa takich, jaką nosił David Crocket, że populacja szopów poważ­


nie się zmniejszyła. Johny Horton, gwiazda rocka, nagrał „Battle
of New Orleans” Jimmy’ego Driftwooda: „W 1814 wybraliśmy
się na przechadzkę / Z pułkownikiem Jacksonem w dół biegu
Missisipi / mieliśmy mało bekonu /mieliśmy mało fasoli/ I dopa­
dliśmy cholernych Angoli/ w mieście Nowy Orlean.”15
W naszych opowieściach o Wojnie Secesyjnej, Lee i Jackson
byli zawsze wielkimi żołnierzami i szlachetnymi mężami. Marsz
Shermana do Morza stanowi czarną stroną historii. Nie należy za­
pominać, że Południowcy byli naszymi braćmi, Amerykanami,
którzy walczyli dzielnie i powinni byli być traktowani z honorem.
„Dixie”16 było bardziej popularne niż „The Battle Hymn of the
Republic”17. Należy też pamiętać, że Lincoln był wspaniałym bo­
haterem i nawet istnieje święto na jego cześć. Uratował Unię
i wyzwolił niewolników, tylko po to, żeby zostać zabitym przez
Johna Wilkesa Bootha w jednej z największych tragedii amery­
kańskiej historii, bo Lincoln nigdy nie dopuściłby do powrotu
starego porządku. Tak nas uczono.
Po Wojnie Secesyjnej przyszło Zdobycie Zachodu. Pionierzy -
mężczyźni, kobiety i dzieci - maszerowali na zachód stawiając
czoło strasznej pogodzie i ciągłemu strachowi przed indiańskimi
masakrami. Generał Custer18 i jego Siódmy Pułk Kawalerii byli
w naszych podręcznikach ukazywani jako ludzie pełni heroizmu.
Tak ukazywał nam to film „Umarli w butach” z Errolem Flynnem
i Ronaldem Reaganem. Był to także czas robber barons, którzy
opanowali kolej żelazną i banki do czasu, gdy napotkali godnego
siebie przeciwnika w osobie wielkiego „pogromcy trustów” Ted-

15 Karen Turni, Scholars Fighting Battle of Myths. Times Picayune, 9 stycznia


1994, s. A 1.
16 Dixie - pieśń Południowej Karoliny z okresu wojny secesyjnej. Przyp.tłum.
17 Battle Hymn of the Republic - pieśń amerykańska powstała podczas woj­
ny secesyjnej. Przyp.tłum.
18 Generał George Custer - słynny generał wojny secesyjnej, jego najbardziej
znana bitwa to bitwa pod Littré Big Horn gdy zjednoczone siły Indian pokona­
ły armię amerykańską. Przyp.tłum.
200 Rozdział VII

dyvego Roosevelta. Bohater spod San Juan Hill19 zbudował także


Kanał Panamski, cud amerykańskiego geniuszu inżynieryjnego.
Były to czasy Edisona, braci Wright i Aleksandra Grahama Bella,
czasy, kiedy my, Amerykanie, wynaleźliśmy prawie wszystko, co
warte było wynalezienia.
Nadeszła I Wojna Światowa i prezydent Wilson wysłał żołnierzy,
aby sprawili, że świat będzie bezpieczny dla demokracji. Prowadzeni
przez generała Pershinga, z bohaterem tej wojny - sierżantem Yor­
kiem, pokonaliśmy Niemców, którzy zaczęli wojnę torpedując na­
sze statki. Wkrótce potem Japonia zdradziecko zaatakowała nas
w Pearl Harbour. Znowu musieliśmy wrócić i skończyć robotę ni­
szcząc Mussoliniego i Hitlera, chociaż w szkołach katolickich Stalin
był przedstawiany jako postać nie mniej potworna. W szkole Naj­
świętszego Sakramentu, do której uczęszczałem, nie było żadnego
Frontu Ludowego, jednakże my musieliśmy ratować świat od atei­
stycznego komunizmu. Na koniec codziennej mszy recytowaliśmy
Modlitwę za Nawrócenie Rosji - potem porzuconą na rzecz bardziej
zgodnej z „duchem odprężenia” „Modlitwy o pokój”.

TO, C O NAPISAŁEM powyżej nie jest streszczeniem amery­


kańskiej historii. Jednak z tego, co napisałem wynika pewna prawda:
my Amerykanie mamy chwalebną historię, najbogatszą i najwspa­
nialszą spośród nowożytnych narodów, krajów, lub jakiejkolwiek re­
publiki, która była przed nami. Czy popełniano złe czyny, a o prze­
stępstwach milczano? Oczywiście. Jest to prawdą w przypadku
każdego kraju. Ale żaden nie odniósł tak wielkiego sukcesu jak Ame­
ryka, i nie ma potrzeby, żeby ośmiolatek rozprawiał na temat Fort
Pillow20, randek Warrena Hardinga21 czy Johna F. Kennedyego,
Stworzyliśmy w Ameryce szkolnictwo publiczne po to, by wy­
chować dzieci i młodzież na dobrych obywateli i patriotów, którzy

19 San Juan Hill - bitwa w 1898 roku dowodzona przez Roosevelta. Przyp.tłum.
20 Fort Pillow - miejsce gdzie została stoczona jedna z bitew wojny secesyj­
nej. Przyp. tłum.
21 Warren Harding (1865 - 1923) - dwudziesty dziewiąty prezydent USA.
Przyp. tłum.
Wojna przeciwko przeszłości 201

będą bronili swego kraju. Szkoły te, poprzez odpowiedni program


nauczania, powinny kształtować dzieci tak, by nauczyły je kochać
Amerykę. Gdy dziecko czyta biografie, historie, opowiadania i po­
ematy, gdy słyszy pieśni patriotyczne i ogląda dzieła malarskie
opowiadające o chwalebnej narodowej przeszłości, patriotyzm za­
puszcza korzenie w jego sercu. Wraz ze wzrastającą miłością do
kraju wzrasta pragnienie, żeby na zawsze być częścią tego narodu,
wzrasta też gotowość do poświęceń a nawet do tego, by oddać
swe życie broniąc narodu tak, jak broniłoby się własnej rodziny.
W Nowym Testamencie, Chrystus grozi potępieniem w piekle
każdemu, kto zniszczyłby wiarę maluczkich: „biada temu, przez
którego przychodzą [zgorszenia]. Byłoby lepiej dla niego, gdyby ka­
mień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze... (Łu­
kasz 17:2)”.22 Pomimo tego, amerykańskie dzieci są dzisiaj ograbia­
ne ze swojego dziedzictwa, prawa do poznania wspaniałej historii
swego kraju. Artur Schlesinger w „Disuniting of America” cytuje bo­
hatera z książki M. Kundery „The Book of Laughter and Forgetting”:
Pierwszym krokiem ku likwidacji narodu jest wymazanie jego pamięci.
Zniszcz jego księgi, jego kulturę, jego historię. Potem znajdź kogoś, kto
napisze nowe księgi, wyprodukuje nową kulturę, wynajdzie nową historię.
Nie minie długi czas i naród zacznie zapominać, czym jest i czym był 2324

Inny bohater dodaje, Walka człowieka przeciwko władzy, jest wal­


ką pamięci przeciwko zapominaniu 24 o walka starej Ameryki prze­
ciwko rewolucji kulturowej. A więc przyjrzyjmy się temu, co nasze
„Ministerstwo Prawdy” uczyniło z naszymi bohaterami i naszą hi­
storią

ŻEGN A J KOLUM BIE


W r. 1792 roku, w trzechsetną rocznicę podróży Kolumba,
zmieniono nazwę New York’s King College na Columbia a stoli­

22 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu,. Pallotinum, Warszawa-Poznań


1971.
23 Arthur M. Schlesinger, Jr., The Disuniting of America. W W Norton &
Company, New York 1992, s. 52
24 Ibid.
202 Rozdział VII

ca USA została nazwana District of Columbia (stąd Washington


D .C - uw. red.) W 1882, żeby uhonorowac proroka...narzędzie
Boskiej Opatrzności, irlandzcy katolicy założyli organizację Kni­
ghts of Columbus.25 „Admirał Atlantyku”, to Kolumb, z jakim
wyrośliśmy, ale jak rechoce publicysta Garry Wills w „Nowojor­
skim Przeglądzie Książek” (“New York Review of Books”):
Śmieszna rzecz zdarzyła się w trakcie obchodów pięćsetlecia Odkrycia
Ameryki.... Kolumba napadli Indianie. Teraz przybywa skruszony, - lecz dla
niektórych niewystarczająco skruszony... Przybywa żeby zostać zhańbiony.26

„Podbój raju” Kirkpatricka i „Kolumb: Gwałt na Raju” Jana Ca-


rew oskarżają odkrywcę, że „sprowadził na Zachód niewolnictwo
i zapoczątkował dziedzictwo wstydu i rasizmu, które trwa do dzi­
siaj”.27 ONZ odwołał świętowanie Dnia Kolumba a National C o­
uncil of Churches (Narodowa Rada Kościołów) nalegała, by pięć­
setna rocznica jego podróży została wykorzystana jako czas
skruchy i pokuty za ludobójstwo, niewolnictwo, wyniszczenie środo­
wiska i wyzysk, które ten włoski odkrywca sprowadził do obu
Ameryk.28 Publicysta George Szamuely z „New York Press” pisze:
Przypadające w roku 1992 pięćsetlecie transatlantyckiej podróży Krzy­
sztofa Kolumba minęło prawie bez narodowych obchodów. Pełną zakłopota­
nia narodową ciszę przebiły jedynie glosy potępienia dla okrucieństwa i chci­
wości europejskich zdobywców.29

Gdy podczas swojej parady w Denver, w październiku 2000 ro­


ku, Amerykanie włoskiego pochodzenia chcieli nieść sztandar
z wizerunkiem Kolumba, radykałowie z Ruchu Amerykańskich

25 Mike Feinsilber, 499 Years Later; His Reputation Is as Tattered as His Sails.
Associated Press, 7 października 1991
26 Elisabeth Hickey, 500 Years After Discovery/Encounter, Columbus Is Up
for Bashing. Washington Times, 8 września 1991, s. D4.
27 Lynda Hurst, The First Immigrant. Toronto Star, 12 października, 1991,
s. D l.
28 Barbara Vobejda, Which Legacy? Explorer's Image Changes with the Times.
Washington Post 11 października 1992, s. A l.
29 George Szamuely, The Real Shame o f the West. American Outlook, Zima
1999, s. 69.
Wojna przeciwko przeszłości 203

Indian (American Indian Movement) zagrozili im przemocą. We­


teran wichrzenia AIM, Russel Means, powiedział, że przy Kolum­
bie Hitler wygląda jak młodociany przestępca.30 maszerując krok
w krok wraz z siłami „postępu”, Uniwersytet Stanu Kalifornia
w Berkeley pośpiesznie zmienił Dzień Kolumba na Dzień Rdzen­
nych Mieszkańców Ameryki (Indigenous Peoples Day).31
Demonizowanie wielkich hiszpańskich odkrywców i konkwi­
stadorów, jako nieuleczalnych rasistowskich morderców, jest już
prawie zakończone. Mówi się, że Ameryka nie została „odkryta”,
lecz najechana przez zwyrodniałych Europejczyków, którzy
obrócili w zgliszcza nasze rdzenne kultury, gdy zrównywali z zie­
mią nasze rodzime wsie. Spalenie własnych statków przez Corte­
za i marsz w głąb lądu z garstką żołnierzy żeby podbić i nawracać
Azteków, jest dziś uznawane za kulturowe ludobójstwo dokona­
ne na miłujących pokój ludziach. Fakt, że sami Aztekowie byli
zdobywcami, którzy z podbitych wrogów czynili niewolników,
i którzy składali ofiary z krwi swemu bogowi słońca i wojny Hu-
itzilopochtli, jest ignorowany. I co mają na myśli ci, którzy roz­
prawiają na temat kulturowego ludobójstwa? Gdy Europejczycy
przybyli do Ameryk, niektóre rodzime plemiona wciąż praktyko­
wały kanibalizm, i żadne z nich nie wynalazło koła.

O JC O W IE ZA ŁOŻYCIELE
A teraz pora na naszych Ojców Założycieli (Founding Fathers).
Pięciu na siedmiu naszych pierwszych prezydentów, oprócz Adam­
sów, posiadało niewolników. Jefferson był hipokrytą, którego
stwierdzeniu z Deklaracji Niepodległości, że „wszyscy ludzie zosta­
li stworzeni równymi” („all men are created equal”) zaprzecza fakt,
iż do końca życia pozostawał właścicielem niewolników.
Wykorzystywanie seksualne Sally Hemings, której dziecka-
mulata tchórzliwie nie uznał, było postępowaniem haniebnym.
30 John Noble Wilford. Discovering Columbus. New York Times Magazine,
11 sierpnia 1992, s. 25.
31 Carmen Radedaugh, Berkeley Holiday Honors Indigenous People. Univer-
sity Wire, 10 października 2000.
204 Rozdział VII

Także Washington był właścicielem niewolników i miał swój


udział w tym najgorszym złu historii USA. Kolejnym był Madi­
son. Abolicjonista William Lloyd Garrison miał rację, gdy nazwał
napisaną przez Madisona Konstytucję „paktem ze śmiercią i przy­
mierzem z diabłem”.32 W skutek nieuczciwej transakcji, która
przypieczętowała sukces konwencji konstytucyjnej, niewolników
uznawano za trzy piąte osoby. Natomiast, jeśli chodzi o Andrew
Jacksona, to był on, w ocenie komentatora-autora Roberta Nova-
ka mordercą, demagogiem , brutalem, rasistą, osobnikiem zepsutym
do szpiku kości, winnym masakr i ludobójstwa w wojnach z India­
nami.33

C ZY NASZE „Ministerstwo Prawdy” odniosło sukces


w kształtowaniu poglądu Amerykanów na przeszłość ich kraju?
Gdy nasi rodzice byli młodzi, 89 % Amerykanów i 94 % Amery­
kanek uważało Amerykę za najwspanialszy kraj istniejący na Zie­
mi.34 Dzisiaj tylko 58 % Amerykanów uważa USA za najlepszy
kraj na świecie i tylko 51 procent Amerykanek zgadza się z tym
stwierdzeniem.35
Publicysta „Frontpage Magazine”, dr David Yeagley, opowiada
o tym, jak ta nowa antybistoria skutecznie zabija w duszach mło­
dych ludzi miłość do kraju. Sam będąc potomkiem Komanczów,
Yeagley prowadził właśnie zajęcia z psychologii społecznej na uni­
wersytecie stanowym w Oklahomie w formie uduchowionej dys­
kusji na temat patriotyzmu i tego, co oznacza bycie Amerykani­
nem, kiedy piękna biała dziewczyna wstrząsnęła jego wykładem
robiąc następującą uwagę:

32 Robert Mercer Taliaferro Hunter, Origin o f the Late War. Southern Histo­
rical Society Papers, vol. I, styczeń 1876. http://www.civilwarhome.com/warori-
gin.htm
33 Robert Novak, Completing the Revolution. The Free Press, New York
2000, s. 62.
34 Theodore Caplow, Louis Hicks, and Ben J. Wattenberg, The First Measu­
red Century . AEI Press , Washington, D.C. 2001, s. 210-11.
35 Ibid.
Wojna przeciwko przeszłości 205

Doktorze Yeagley, nie widzę w naszej kulturze niczego, z czego można by


było być dumnym. To wszystko jest niczym. Moja rasa jest niczym.... Pro­
szę spojrzeć na Pańską kulturę. Proszę spojrzeć na tradycje amerykańskich
Indian. Myślę, że to jest rzeczywiście wspaniałe. Pan ma coś, z czego można
być dumnym. Moja kultura jest niczym.... Nie jestem dumna z tego, w jaki
sposób tworzyła się Ameryka.36

„Pod pewnym względem wcale się nie zdziwiłem - powiedział


dr Yeagley. - Znałem szefa naszego Wydziału Historii ... i rozpo­
znałem w wypowiedzi dziewczyny jego wyświechtany liberalny
żargon.... Uczestniczyła ona - z rezultatem łatwym do przewi­
dzenia - w jednym z jego kursów55. 37 Yeagley był jednak bardziej
oszołomiony czymś innym - zastraszeniem i milczeniem reszty
grupy, gdy ta kobieta oskarżała swój i ich naród. Żadna indiańska
kobieta nie ośmieliłaby się powiedzieć czegoś takiego w obecno­
ści indiańskiego mężczyzny.
Spece od pisania na nowo przeszłości Ameryki dobrze wyko­
nali swoją robotę.

PRZYJRZYJM Y SIĘ REAKCJI na jeden z najbardziej popu­


larnych filmów roku 2000, noszący tytuł „Patriota55.
W filmie tym Mel Gibbon gra amerykańskiego bohatera Wojny
Francusko-Indiańskiej, Benjamina Martina, ojca siedmiorga dzieci,
który chce się trzymać z dala od Rewolucji (wojny o niepodległość
Stanów Zjednoczonych - uw. red.). Martin zostaje jednak wciągnię­
ty do walki, gdy jego nastoletni syn zostaje zamordowany na jego
oczach przez brutalnego brytyjskiego oficera, a starszy syn, rebe­
liant, zostaje zabrany żeby być straconym. Historia ta jest umiejsco­
wiona w Południowej Karolinie, a pierwowzorami Martina są sław­
ni partyzanci Francis Marion, „Lis z Bagien55i Daniel Morgan. Jego
brytyjski przeciwnik ma z kolei swój pierwowzór w osobie wyjątko­
wo bezwzględnego pułkownika Banastre Tarltona.
Krytyków rozwścieczyły dwie mocne i pamiętne sceny. Pierw­
sza, gdy Martin, będąc świadkiem zamordowania syna z zimną
36 David A. Yeagley, FrontPageMag.com, 18 maja 2001.
37 Ibid.
206 Rozdział VII

krwią, każe swym dwóm młodszym synom, w wieku trzynastu


i dziesięciu lat, żeby złapali za muszkiety i poszli za nim. Organi­
zują oni zasadzkę na brytyjski patrol, który wybijają do nogi,
a sam Martin dobija ostatniego brytyjskiego żołnierza ciosem to­
pora. Ojciec wraz z synami mszczą się za okrucieństwo i ratują
syna i brata przed linczem. W drugiej scenie brytyjski oficer do­
konuje zemsty. Spędzając do kościoła dziesiątki cywilów z wioski
Martina, każe zablokować drzwi i podpalić budynek.
Niektórzy z oglądających „Patriotę” krytyków filmowych
wpadli w jeszcze większy szał niż Martin, patrzący na egzekucję
swojego syna. Nie pomylcie „Patrioty” z rzeczywistą historią, pisał
James Verniere w „Boston Herald”. To reklamiarski chwyt Amery­
kanów?* A nawet, jeśli tak, cóż w tym złego?
„Rozdmuchana świętoszkowatość i sentymentalizm” - pisała
Ann Hornaday w „Baltimore Sun”- równie banalna co Czwarty Lip -
ca; doprawdy; bardziej nieuczciwa i szkodliwa niż wszystko co wy­
płynęło z wyobraźni Olivera Stone’a.3839 Lecz dla kogo szkodliwa?
Stone sugerował, że CIA, wojsko USA i Lyndon Johnson brali
udział w spisku mającym na celu zabójstwo Johna F. Kennedy’ego.
Reżyser Spike Lee wyszedł z kina bliski apopleksji, dławiąc się
z wściekłości. Jego list do „Hollywood Reporter” zasługuje na
przytoczenie w całości, bowiem odzwierciedla poglądy naszej no­
wej elity kulturalnej:
Wraz z milionami Amerykanów poszedłem obejrzeć „Patriotę”. Wyszli­
śmy z kina wściekli. „Patriota” jest czystą, rażącą ... propagandą. Totalnym
wybieleniem historii, rewizjonistyczną historią....
Przez prawie trzy godziny „Patriota” unikał podjęcia tematu lub całkowi­
cie ignorował niewolnictwo....
Ameryka została zbudowana na ludobójstwie rdzennych Amerykanów
i niewolnictwie Afrykanów. Twierdzenie, że jest inaczej, to przestępstwo....40

38 James Verniere, War Is Mel; Say You Want a Revolution? Boston Herald, 28
czerwca 2000, s. 51.
39 Ann Hornaday, Freedom from Logic Defeats fThe Patriot\ Baltimore Sun,
28 czerwca 2000, s. E 1.
40 Jam! Showbiz/Sun Wire, Spike Lee Blasts ‘Patriot’ over Slavery. Ottawa
Sun, 7 lipca 2000, s. 28.
Wojna przeciwko przeszłości 207

W tej wściekłej epistole Lee wyznał, że musiał się mocno po­


wstrzymywać, żeby nie krzyczeć do ekranu. Atakował scenarzy­
stę Roberta Rodat, że nie zrobił z bohatera granego przez Gibso­
na właściciela niewolników, że nie wstawił przynajmniej kilku
Indian do filmu o Wojnie o Niepodległość (Revolutionary War):
Gdzie oni się podziali? Czy dwaj Johnsowie - Ford i Wayne - zmie­
tli ich juz z powierzchni ziemi? Rozwścieczony sceną finałową,
w której Benjamin Martin, trzymając w górze flagę amerykańską
na której widnieje trzynaście gwiazd, bohatersko atakuje brytyj­
skie linie obronne, Lee ocenił ją jako „śmieszną55.
Z listu Lee aż kapie złośliwy anty-amerykanizm, widoczny
w twierdzeniu, że nasz kraj został zbudowany na ludobójstwie
i niewolnictwie i mocnym przekonaniu, że każdy, kto odrzuca je­
go sposób widzenia historii USA jest przestępcą. Tylko umysł cho­
rego albo kryminalisty - mówi Lee - mógłby odmalować Rewo­
lucję Amerykańską jako bohaterską, honorową i moralną
i jednocześnie nie pokazywać rzezi Indian. A pokazanie jakiego­
kolwiek czarnego w Ameryce jako wolnego, szczęśliwego czy lo­
jalnego to propaganda, skandal; to nie może być prawdą.
Na stronie „Salon.com55, Jonathan Foreman poszukuje korzeni
tego złego filmu i znajduje je tam gdzie można było przypu­
szczać, że je znajdzie: „Zdziczali żołdacy z filmu „Patriota55 za­
chowują się bardziej jak żołnierze Waffen-SS niż ówczesna armia
brytyjski. Czy „Patriota55 ma jakiś ukryty motyw?55 41
Można by wręcz dyskutować ... czy „Patriota” nie jest filmem bardziej fa­
szystowskim (a używam tego słowa w dosłownym znaczeniu, a nie jako sy­
nonimu dla „zły”) niż cokolwiek stworzonego w ostatnich dziesięciole­
ciach.... „Patriota” prezentuje głęboko sentymentalny kult rodziny i grają
w nim wyjątkowo aryjsko wyglądający bohaterowie....
W jednej ze scen białowłosi chłopcy zostają przez ojca uzbrojeni i zamie­
nieni w odpowiednik młodocianych żołnierzy, rekrutowanych przez III Rze­
szę spośród członków Hitlerjugend do prowadzenia partyzanckich ataków
na aliantów dokonujących inwazji Niemiec.41

41 Jonathan Foreman, The Nazis, er, the Redcoats Are Corning! Salon.com,
3 lipca 2000. http://www.salonmag.com/ent/movies/feature/2000/07/03/pa-
triot/
208 Rozdział VII

W najbardziej ekscytującej sekwencji filmu, Gibson zostaje sprowokowa­


ny przez przedstawiciela obcego kraju do zmienienia się w najkrwawszego,
dzierżącego topór leśnego supermana, tak uwielbianego przez nazistowską
ikonografię ludową.
Czarna populacja Południowej Karoliny, gdzie rozgrywa się akcja filmu,
jest w zasadzie przedstawiona jako szczęśliwi, lojalni niewolnicy lub równie
szczęśliwi i( co mało prawdopodobne) wolni ludzie.42

Spalenie kościoła jest według Foremana kopią nazistowskiego


aktu okrucieństwa we francuskiej wiosce Oradour sur Glane
w czerwcu 1944 roku. Być może niemiecki reżyser Roland Emmę-
rich ma podświadomy plan.43 Przenosząc Oradour do Południo­
wej Karoliny, on i scenarzysta Robert Rodat zrobili coś nieprzyje­
mnie przypominającego rewizjonizm Holokaustu. Stworzyli film ,
który będzie miał efekt aplikowanej widzom szczepionki przeciwko
wyjątkowemu historycznemu horrorowi z Oradour ... pośrednio re­
habilitując nazistów....44 Jak pisze Foreman, jest to ten rodzaj fil­
mu, jaki nazistowski minister propagandy Józef Goebbels wyko­
rzystywał w celu rozpalenia izolacjonistycznej anglofobii.45
Aż kusi, żeby powiedzieć człowieku , przejrzyj na oczy! Nieste­
ty, w tym przypadku mamy jednak do czynienia z umysłem głę­
boko uzależnionym i przesiąkniętym antyhistorią. Wzruszający
portret ojca i siedmiu kochających i posłusznych dzieci przedsta­
wia kult rodziny. Ich bohaterska wspólna walka mająca na celu
obalenie brytyjskich rządów i wywalczenie wolności dla Ameryki
jest faszystowska. Trzynasto i dziesięcioletni synowie Martina są
jak młodociani żołnierze Trzeciej Rzeszy ponieważ są blondyna­
mi i mają aryjski wygląd.46 Dla Foremna faszyści są wszędzie.
Podobnie jak Spike Lee, Foreman nie może znieść przedstawia­
nia niewolników lub wyzwoleńców jako dumnych amerykańskich
żołnierzy i patriotów. Wolni Murzyni faktycznie byli żołnierzami

42 Ibid.
43 Ibid.
44 Ibid.
45 Ibid.
46 Ibid.
Wojna przeciwko przeszłości 209

i walczyli podczas Wojny o Niepodległość Stanów Zjednoczo­


nych, walczyli pod dowództwem Jacksona w Nowym Orleanie,
walczyli po stronie Unii i po stronie Konfederacji pod dowódz­
twem Bedforda Forresta. Ta przesadzona reakcja na „Patriotę”
Gibsona pokazuje jak dalece nasze elity kulturalne zindoktryno-
wały najnowsze plemię pismaków w tej nienawiści wobec prze­
szłości Ameryki i ludzi, których kiedyś darzyliśmy szacunkiem
jako ojców-patriotów.

DLA NASZEJ N O W EJ elity kulturalnej amerykańska Wojna


Secesyjna była rewoltą właścicieli niewolników i zdrajców, mającą
na celu zniszczenie Unii'w celu zachowania tej wstrętnej instytu­
cji niewolnictwa; jednym słowem, była ona niegodziwa i hanieb­
na. Stąd też flaga Konfederacji powinna być równie odrażająca co
swastyka, i jedynie biali rasiści i osoby o przytępionej moralności
mogą bronić tego splamionego krwią sztandaru. Jeśli natomiast
chodzi o Lee i Jacksona, ęo zaprowadzili oni setki tysięcy ludzi na
śmierć w złej sprawie i jeśli NAACP (Narodowe Stowarzyszenie
Na Rzecz Awansu Ludności Kolorowej /National Association for
the Advacement o£ Colored People/ żażyczy sobie, byśmy usunę­
li ich ze wszystkich tablic pamiątkowych, pomników czy flag
konfederacji, to nie tylko ma do tego prawo, ale wręcz moralną
rację.
Nie tak dawno temu opowieści o pionierach, żołnierzach, osa­
dnikach i kowbojach, którzy „zdobywali Zachód” i „oswajali”
kontynent w historycznej walcząc z nie znającą litości przyrodą,
z bandytami wyjętymi spod prawa i Indianami były doskonałym
materiałem na książki, filmy i telewizyjne shows - fascynowały
one nie tylko Amerykanów, lecz także resztę świata. Cóż, rewi­
zjoniści wykonali swoją robotę; w żadnym z dzisiejszych filmów
nie ośmielono by się przedstawić Indian jako zacofanych, kapry­
śnych czy okrutnych. Są oni raczej przedstawiani tak, jak w „Ma­
łym Wielkim Człowieku” czy „Tańczącym z wilkami”, jako pre­
kursorzy obrońców środowiska, którzy miłowali, uprawiali
i ochraniali ziemię oraz dziką przyrodę, bowiem od tego zależało
210 Rozdział VII

ich przetrwanie. Ci pokojowo nastawieni, ufni ludzie, byli oszu­


kiwani, mordowani i masakrowani przez wyzutych z moralności
białych, którzy wyrąbywali swoją drogę przez równiny dokonu­
jąc rzezi bizonów i korumpując tych Indian, których nie zabili.
Custer i Siódmy Pułk Kawalerii są teraz przedstawiani jako mo­
delowy wzorzec Einsatzgruppen 47.

ZALEDW IE W CZORAJ

Zby zobaczyć jak prawdziwi bohaterowie Ameryki zostali wy­


rzuceni z panteonu przez współczesnych Talibów rozważmy po­
niższe:
• Urodziny Washingtona, niegdyś święto narodowe ku czci
Ojca Narodu, żołnierza i męża stanu nie mającego sobie równych
w amerykańskiej historii, największego człowieka osiemnastego
wieku, zostało zastąpione „Dniem Prezydentów” (“Presidents’
Day”), i teraz wszyscy możemy wspominać wspaniałość Miliarda
Fillmore’a, Chestera Arthura i W J. Clintona.
• Nowoorleańska Rada Szkolna pozbyła się Washingtona jako
patrona szkoły podstawowej. Jej nowa polityka zabrania honoro­
wania byłych właścicieli niewolników , którzy nie dawali wszystkim
równej szansy.48 Zasada ta wyklucza więc także prezydentów Je f­
fersona, Madisona, Monroe, i Roberta E. Lee.
Czy dziesiątki tysięcy Afro-Amerykanów noszących te wielkie
imiona i nazwiska powinny pójść do sądu żeby je zmienić? Czy
nazwisko, które tak dumnie nosi kongresman Jesse Jackson po­
chodzi od Andrew Jacksona, zabójcy Indian, czy od Stonewalla
Jacksona, legendy Konfederacji?
• Thomas Jefferson, autor Deklaracji Niepodległości, został
w ubiegłym roku uznany zz persona non grata w stanie New Jer­
47 Einsatzgruppen - jednostki pacyfikacyjne, działające za nazistowskim
frontem wschodnim, odpowiedzialne za masowe mordy Żydów i ludności cywil­
nej. Przyp.tłum.
48 Kevin Sack, Un-Naming Names; Today's Battles Topple Yesterday's Heroes.
New York Times, 17 listopada 1997, s. 5.
Wojna przeciwko przeszłości 211

sey. Legislatura dwukrotnie utrąciła ustawę, która nakładałaby na


uczniów szkół publicznych obowiązek recytowania codziennie
krótkiego fragmentu Deklaracji. Wszyscy demokraci z urzędu
głosowali na „nie” w kwestii Deklaracji, która została potępiona
jako antykobieca , antymurzyńska i za bardzo proreligijna.49 Walkę
o to, aby oszczędzić uczniom upokorzenia przy recytowaniu Jef­
fersona „wszyscy ludzie są równi” prowadził senator Wayne Bry-
ant, Afroamerykanin. Bryant złajał inicjatora ustawy: Ma Pan
czelność nakazywać moim wnukom recytowanie Deklaracji? Ja k
Pan śmie? Proszę zauważyć, ze to jest obraźliwe dla mojej społeczno­
ści,50
• Andrew Jackson, który przejął Florydę od Hiszpanii na
rzecz USA, jest celem kampanii American Indian Movement. Na­
zywając Jaksona ludobójczym maniakiem , który stanowił prototyp
Hitlera , AIM ma na celu zapobieżenie oddawania czci siódmemu
prezydentowi Ameryki w dorocznej paradzie Springtime Talla-
hassee.51
Andrew Jackson ma także kłopoty w Karolinie Północnej. Tu­
taj - jak sam siebie określa - „zastępca wodza” Tuscaroras, Robert
Chavis, chce zmienić nazwę autostrady 74, zwanej obecnie Auto­
stradą Andrew Jacksona, na Autostradę Amerykańskich Indian.
Andrew Jackson nie jest dla nas bohaterem. Jest jak Hitler. Jest za­
bójcą , mówi Chavis i twierdzi, że zebrał cztery tysiące podpisów
pod petycją o zmianę nazwy autostrady.52
Sprawa jest o tyle ciekawa, że twarz „króla Andrew”, właścicie­
la niewolników, walczącego z Indianami i prezydenta, który pod­

49 Will State Dems Back Declaration? Wisconsin State Tournal, 28 erudnia


2000, s. A 1.
50 Andrea Billups, Black Legislators Stall Bill on Independence Pledge. Wa­
shington Times, 1 marca 2000, s. A3.
51 Florida American Indian Movement, Press Release: Florida AIM Rejects
Desperate Compromise to Keep Hitler Prototype in Springtime Tallahassee Parade”
7 marca 2000.
52 Indians Target Highway Named After Jackson. Middle American News,
Czerwiec 2001, s. 7.
212 Rozdział VII

pisał prawo, które pozwoliło przesiedlić Irokezów z Georgii i obu


Karolin do Oklahomy, zdobi banknot dwudziestodolarowy.
• Nazwa Narodowego Pola Walki Custera (Custer National
Battlefield) została ostatnio zmieniona na Pole Walki Wielkiego
Małego Rogu (Little Big Horn Battlefield), bo Indianie uważają
masakrę całego oddziału Custera za swe wielkie zwycięstwo.
Obok małego obelisku, który upamiętnia zmarłych Amerykanów
z Seventh Cavalry, powstanie pomnik ku czci Indian, którzy ich
zabili, oskalpowali i okaleczyli ich ciała.5354
•Wojujący działacze indiańscy domagają się żeby wszystkie
drużyny sportowe zrezygnowały z indiańskich nazw W 2001 ro­
ku Amerykańska Komisja ds. Praw Obywatelskich (U.S. Civil Ri­
ghts Commission) zgodziła się na to argumentując, że używanie
przez uniwersyteckie drużyny sportowe nazw indiańskich jest
lekceważące i obraźliwe i stwarza wrogie rasowo środowisko eduka­
cyjne.34 Nie powiedziano nam kiedy dokładnie tak się stało. Ale
przy politycznej poprawnos'ci, panującej w przeważającej większo­
ści campusów i narzucającej swą „ortodoksję”, taka kampania od­
nosi sukcesy. „Indianie z Dartmouth” (Dartmouth Indians) to te­
raz „Big Green”, „Indianie ze Stanford” (Stanford Indians) to
teraz „Cardinals”, a „Czerwonoskórzy z Uniwersytetu St. John”
(St. John’s University’s Redmen) to teraz „Red Storm”. Północ­
na Dakota zdecydowała się jednak zachować nazwę „Walczący
Siuksowie” (Fighting Sioux) po tym jak absolwenci zagrozili wy­
cofaniem 100 milionów dolarów dotacji, jeśli nazwa zostanie
zmieniona.
Podobnie powstrzymali się „Czerwonoskórzy z Waszyngto­
nu” (Washington Redskins) i „Wojownicy Atlanty” (Atlanta Bra­
ves), ponieważ fani „Bravesow” wciąż używają osławionego ter­
minu „cięcie tomahawkiem”, choć uznawane jest to za obraźliwe

53 Michael Rust, Remembering Faces o f Heroism. Insight on the News, 19 lip-


ca 1999, s. 47.
54 Schools Aren't Eager to Give Up Indian Nicknames, Tradition. Associated
Press, 19 kwietnia 2001.
Wojna przeciwko przeszłości 213

dla wynalazców tomahawka. Z kolei Oregończycy z Portland


przyjęli taktykę niewymawiania nazw drużyn, które zawierają sło­
wa „Indianie”, „wojownicy”, „czerwonoskórzy” czy „wódz”55.
• W San Jose (Kalifornia), bojówkarze indiańscy i hiszpańsko-
języczni nie dopuścili do ustawienia w publicznym parku monu­
mentu, upamiętniającego Thomasa Fallona, który opanował mia­
sto podczas Wojny Meksykańskiej i został jego burmistrzem.
Pomnik jest obrazą naszych przodków , ludzi, którzy zostali tu zlin­
czow an i powiedział Pascual Mendevil z Pueblo Unido, To jest jak
czerwona flaga , znak dla wszystkich rasistów, ze rozpoczyna się se­
zon polowań na Meksykanów.5657Jednocześnie San Jose szczyci się
nowym pomnikiem Quetzalcoatla, Opierzonego Węża, boga Az­
teków, których imperium nigdy nie dotarło w pobliże San Jose.
Być może Meksykanie i Aztekowie powinni ponownie rozwa­
żyć kwestię Quetzalcoatla. Aztecki imperator Montezuma II był
osobą głęboko przesądną, bojącą się, że Quetzalcoatl powróci ze
wschodu żeby odebrać mu tron. Gdy emisariusze donieśli mu, że
Cortez i jego brodaci biali ludzie przybili do brzegu Veracruz, nie­
ustraszony Montezuma i jego dwór wpadli w panikę.
• W St. Augustine na Florydzie, najstarszym mieście Stanów
Zjednoczonych, założonym przez porucznika drużyny Kolumba,
Ponce de Leon, Indianie zażądali usunięcia pomnika Ponce’a. H i­
szpański badacz, śmiertelnie zraniony strzałą w trakcie swych po­
szukiwań Fontanny Młodości, był według Indian maniakalnym
ludobójcąP7
• W Southampton na Long Island, lokalny Oddział Specjalny
Przeciwko Uprzedzeniom (Anti-Bias Task Force) żąda zniszcze­
nia liczącej sobie siedemdziesiąt lat oficjalnej pieczęci przedsta­
wiającej białego mężczyznę w stroju Pielgrzyma i Indianina

55 John Cummings, Taking the Offensive Against Indian Nicknames. Salt La­
ke Tribune, 6 sierpnia 1994,s.A13.
56 Brian Bergstein, Statue of Flag-Planting Mayor Causes Decade of Contro­
versy in San Jose. Associated Press, 15 października 2000.
57 Peter Guinta, The Flap About Ponce. St. Augustine Record, 22 paździer­
nika 2000, s. A12.
214 Rozdział VII

w przepasce biodrowej. Na pieczęci jest napisane Pierwszy angiel­


ski osadnik w Stanie Nowy York, a w tle widnieje rejowiec i skała
zwana Miejscem Sumienia (Conscience Point), gdzie w 1640 ro­
ku wylądował pierwszy osadnik, przybyły z Lynn w Massachu­
setts. Herb ten widnieje na znakach drogowych i wszelkich doku­
mentach miejskich. Pieczęć przedstawia jedną rasę, jedną pleć
i jedną stronę historii, protestuje była prezes Oddziału Specjalne­
go, Susana Powell. Historia nie rozpoczęła się w 1640 roku. Rdzen­
ni Amerykanie byli tu na długo przedtem 58 Robert Zeller, prezes
Anti-Bias Task Force dodaje, że pieczęć zawiera nieścisłości. [In­
dianie] nie nosili przepasek biodrowych przez cały rok, ponieważ by­
ło za zimno.5859 Być może pieczęć zostanie odpowiednio zmienio­
na, tak, aby przedstawieni na niej Indianie Shinnecock mieli na
sobie coś ładnego; na przykład z sieci sklepów ubraniowych
L.L.Bean.
Ale to właśnie Południe i wszystko, co związane jest z tzw.
Przegraną Sprawą (Lost Cause) stanowi dziś zapalny front wojny
kulturowej. W 1898 roku, prezydent McKinley, weteran z Antie-
tam, mógł pojechać do Atlanty, wstać, gdy grano hymn Południa
„Dixie55, machać kapeluszem do swych starych wrogów i zalecić
zachowanie i pielęgnowanie grobów Konfederatów - wspaniały
gest, który pomógł uzdrowić kraj, który właśnie wkraczał w stan
wojny z Hiszpanią. Dzisiaj McKinley zostałby oskarżony o dawa­
nie moralnego poparcia rasistowskiej sprawie. Sto lat po pięknym
geście McKinley5a, elity kulturalne Ameryki stoją prawie niewol­
niczo po stronie tych, którzy chcą zhańbić każdy sztandar i każ­
dego przywódcę związanego ze Skonfederowanymi Stanami
Ameryki.
• W Richmond, które przez cztery lata broniła Armia Północ­
nej Wirginii Roberta E. Lee, zażądano usunięcia jego portretu
z wystawy sławnych obywateli Wirginii, a obraz został zbezcze­

58 Elizabeth Kiggen Miller, Anti-Bias Task Force Says N o to a Pilgrim. New


York Times, 10 października 1999, s. 16.
59 Ibid.
Wojna przeciwko przeszłości 215

szczony przez wandali.60 W Alei Pomników (Monument Ave­


nue), gdzie stoją pomniki czterech wielkich synów Konfederacji -
Lee, Jacksona, Stuarta i Davisa , wstawiono pomiędzy nich po­
mnik czarnego tenisisty Arthura Ashe. Specjalnie po to, by za­
kłócić symbolikę i zanegować wymowę tamtych. Dzień Lee i Jac­
ksona został usunięty w cień, by ustąpić Dniowi Martina Luthera
Kinga i wielu uważa, że wkrótce w Wirginii, gdzie obaj bohatero­
wie są pochowani, zaprzestanie się obchodów tego dnia.
• Po trwającym dziesięć lat bojkocie prowadzonym przez
NAACP, z Kapitolu Południowej Karoliny, wciąż noszącym ślady
pocisków armii Shermana, która spaliła do cna Kolumbię, zdjęto
flagę Konfederacji. Mieszkańcy Południowej Karoliny chcieli za­
chować flagę w miejscu, w którym powiewała od 1962 roku, po
tym jak prezydent Eisenhower namawiał Amerykanów do upa­
miętnienia stulecia wojny, lecz to, czego chciała Karolina Połu­
dniowa nie miało znaczenia. Odwołano konwencje i zjazdy. Gru­
py rozrywkowe i sportowcy zagrozili, że nie pojawią się w tym
stanie. Ciało ustawodawcze skapitulowało: flaga została zdjęta
i przeniesiona na znajdujący się na terenach Kapitolu pomnik upa­
miętniający bitwę. Lecz i to nie zadowoliło NAACP. Kontynuo­
wali oni swój bojkot aż do całkowitego usunięcia flagi.
• Georgia, bojąc się bojkotu, zniosła swoją flagę stanową, na
której widniała replika konfederackiego sztandaru, zachęcając by­
łego burmistrza Atlanty Maynarda Jacksona do podziękowania
gubernatorowi, który walczył o pozbycie się swastyki.61
• W Teksasie, z polecenia gubernatora George’a W Busha,
z budynku Sądu Najwyższego zdjęto dwie tablice upamiętniające
poległych konfederatów, zakupione za pieniądze pochodzące
z funduszu wdów po konfederatach.62

60 Bob Lewis, Ex-Confederate Capital Still Struggles with Questions of Ra­


ce. Associated Press, 19 lipca 2000.
61 Ralph Z. Hallow, New D N C Chairman Enters Ring Swinging. Washing­
ton Times, 4 lutego 2001, s. A l.
62 Christy Hoppe, Confederate Plaques Are Taken Down; Governor’s Office
Makes Quiet Change at Courts. Dallas Morning News, 13 czerwca 2000, s. 1A.
216 Rozdział VII

• Na Florydzie, 2 lutego 2001 roku, gubernator Jeb Bush usu­


nął sztandar ze szczytu stanowego Kapitolu w Talahassee, gdzie
powiewał on od 1978 roku.63
• W Mississippi, uczniom z Uniwersytetu Stanowego zabro­
niono sądownie machania małymi chorągiewkami bojowymi na
stadionach. Zagrożono bojkotem stanu, jeśli z flagi Mississippi
nie zostanie usunięta replika bojowego sztandaru konfederackie-
go. Lecz gdy kwestię tą poddano stanowemu głosowaniu w kwiet­
niu 2001 roku, stara flaga wygrała dwa do jednego.64 Wygląda na
to, że aby uspokoić mniejszości i udobruchać krajowe elity kultu­
ralne, politycy z Południa, i to z obydwu partii, ignorują wolę lu­
dzi, którzy ich wybrali.
• W Harpers Ferry w Zachodniej Wirginii znajduje się kamień
upamiętniający wyzwoleńca Haywarda Shepherda, bagażowego,
który był pierwszą ofiarą terrorystycznego ataku Johna Browna.
Atak Johna Browna na arsenał federalny został zdławiony
przez oddziały marines pod dowództwem pułkownika Roberta E.
Lee i porucznika J. E. B. Stuarta65 Kamień ten znajdujący się
w pobliżu Potomac i Shenandoah, został tam ustawiony w 1931
roku przez organizację Zjednoczone Córy Konfederacji (United
Daughters of the Confederacy). Napis na nim głosi, że Hayward
Shepherd stanowi przykład charakteru i wierności tysięcy Murzy­
nów , którzy, pod wpływem tak wielu pokus podczas późniejszych lat
wojny, zachowywali się tak , że nie splamili idei, która jest osobli­
wym dziedzictwem Amerykanów i wiecznym wyrazem uznania dla
tego co najlepsze w obu rasach. Chociaż przez wiele lat kamień ten
zakrywano, próby jego usunięcia jak dotąd zawsze spełzały na ni­
czym.

63 Florida Capitol Retires Confederate Flag. Associated Press, 12 lutego


2001 .
64 Emily Wagster, Confederate Emblem to Stay on Flag. Associated Press,
18 kwietnia 2001.
65 Randy Kraft, Harpers Ferry History Involves Much More than John Brown.
Morning Call (Allentown), 28 marca 1998; Otto Scott, The Secret Six: John
Brown and the Abolitionist Movement .Times Books, New York 1979, s. 288-91.
Wojna przeciwko przeszłości 217

• Na Cmentarzu w Point Lookout w południowym Marylan­


dzie, tradycja ustawiania małych flag Konfederacji na grobach
czterech tysięcy żołnierzy Południa, którzy zginęli tam w więzie­
niu Unii, została zakończona przez Wydział ds. Weteranów (De­
partment of Veterans Affairs).66 W 1997 roku Maryland zarządził
usunięcie tablic rejestracyjnych, na których używanie zezwolono
wcześniej Synom Weteranów Konfederacji (Sons of Confederate
Veterans), bowiem widniał na nich maleńki sztandar Konfedera­
cji. SCV było jedyną z 215 organizacji non-profit, której
odmówiono własnych tablic.67
• W Antietam prowadzona jest kampania mająca na celu unie­
możliwienie wzniesienia, nawet na terenie prywatnym, jakiego­
kolwiek pomnika upamiętniającego przywódców Konfederacji,
i to w miejscu tej najbardziej krwawej z bitew, jakie miały miejsce
na Amerykańskiej ziemi. Ze 104 pomników stojących tam teraz,
zaledwie 4 poświęcone są żołnierzom Południa.68
• W Selma, miejscowości w stanie Alabama, której bronił ge­
nerał Nathan Bedford Forrest, pomnik upamiętniający tę lege-
narną postać Wojny Secesyjnej jest nieustannie zasypywany śmie­
ciami. Rada miejska chce go zburzyć. Rada miejska Memphis
zaproponowała zmianę nazwy miejskiego Parku-Pomnika Konfe­
deracji (Confederate Memorial Park), w którym także znajduje
się pomnik Forresta, na park upamiętniający osoby zmarłe na ra­
ka.69 Forrest był największym dowódcą kawaleryjskim, jakiego
kiedykolwiek miała Ameryka, i mimo że przed wojną był handla­
rzem niewolników, który „wstąpił do Ku-Klux-Klanu, widząc

66 Steve Vogel, New Controversy Under Old Banner; Prisoners’ Descendants


Want Confederate Flag in Cemetery, Washington Post, 18 października 2000, s.
Bl.
67 Fern Shen, Group Rebels over Recall o f Auto Tags; Confederate Flag Logo at
Center of Maryland Fight. Washington Post, 4 stycznia 1997, s. B l.
68 David L. Greene, Civil War Buff Stands His Ground as Antietam Propo­
sal Draws Fire. Baltimore Sun, 24 września 2000, s. IB.
69 Plan to Change City’s Confederate Park into Cancer Memorial Draws
Complaints. Associated Press, 10 maja 1999.
218 Rozdział VII

w nim narzędzie użyteczne w bezpardonowej walce jednostek


i lokalnych społeczności o przetrwanie” to później „porzucił
Klan, gdy zobaczył, iż zamiast pomagać w realizacji najlepszych
interesów narodu amerykańskiego oraz Południa, wyrządza im
wielkie szkody”.70 Po linczu w Trentom, Tennessee, w 1874 roku
generał Forrest zagroził, że wytępi zabójców.71 W 1875 naciskał,
by czarni „byli dopuszczani do praktyki prawniczej i wszędzie
tam, gdzie będą w stanie dać sobie radę. Nawet Wielki Emancypa-
tor, Abraham Lincoln, kolejny Południowiec urodzony w drew­
nianej chacie, nigdy czegoś takiego nie powiedział” 72 Jak pisze
publicysta Walter Williams, Forrest zawsze wychwalał odwagę
czarnych żołnierzy, którzy walczyli pod jego dowództwem: Ci
chłopcy stali przy mnie ramie w ramię i nie było nigdy lepszych Kon­
federatów.73 Lecz dzisiejsza Ameryka nie jest tym samym wielkim
krajem, który niegdyś oddawał hołd Bedfordowi Forrestowi jako
nie mającemu sobie równych wojownikowi.
♦ „Gilmore rezygnuje z dziedzictwa Wirginii” - głosił na­
główek z pierwszej strony „Washington Times.74 Gubernator Ja­
mes S. Gilmore III, wybrany przez prezydenta Busha na przewo­
dniczącego Partii Republikańskiej, zniósł właśnie Miesiąc Historii
Konfederacji (Confederate History Month) po tym jak NAACP
zagroziło bojkotem Wirginii, jeśli gubernator nie skończy z kul­
tywowaniem tej tradycji.
„Stan Wirginia znosi oddawanie hołdu Konfederacji” głosił na­
główek pierwszej strony „Washington Post”.75 Reporter „Wa­

70 Jack Hurst, Nathan Bedford Forrest: A Biography. Vintage Books, New


York 1994, s. 361.
71 Ibid., s. 385.
72 Ibid.
73 Walter Williams, Overlooked Black Confederates. Washington Times,
31 stycznia 2000, s. A13.
74 Stephen Dinan, Gilmore Surrenders Virginia's Heritage. Washington Times,
21 marca 2001, s. A l.
75 R. H. Melton, Va. Scraps Tribute to Confederacy. Washington Post, 21 mar­
ca 2001, s. Al.
Wojna przeciwko przeszłości 219

shington Post” pisał: Godząc w najświętsze przekonania człon­


ków Grup Pamięci Konfederacji, Gilmore wyskoczył z rezolucją,
w której po raz pierwszy stwierdzano, ze »gdyby nie było niewolnic­
twa nie byłoby wojny.76 Grupy miłośników dziedzictwa Konfede­
racji argumentują, że do wojny doprowadziła odmowa Lincolna
żeby Karolina Południowa, Georgia i stany położone nad zatoką
mogły w sposób pokojowy odłączyć się od reszty.
„Washington Post” cytował tylko jednego krytyka Gilmo-
re’a i zawierał mnóstwo komentarzy popierającymi zlikwidowa­
nie Confederate History Month. „Washington Post” sugeruje, że
po podjęciu tej decyzji, polityczna kariera Gilmore"a zacznie piąć
się w górę:
Czarni przywódcy powszechne wychwalali poprawioną proklamację Gil-
more’a jako pozytywny krok, który mógłby się stać rodzajem politycznego
nacisku dla białych konserwatywnych republikanów, którzy mieliby chęć na
fotel senatorski.....
Tony-Michelle Travis, Afroamerykanka, który wykłada zarządzanie na
George Mason University, powiedziała, że jakiekolwiek Gilmore'a związane
z urzędem federalnym mogłyby zostać poparte przez „jego [gubernatora]
próby osiągnięcia postępu.77

• „Carry me back to Old Virginny” nie jest już stanowym


hymnem Wirginii. Zrezygnowano z niej, bo zawierała słowa dar-
key 3s heart (serce Murzyna - uw. red.) i old Massa (dawny pan nie­
wolników - uw. red.), chociaż została napisana w 1875 roku przez
czarnoskórego kompozytora Jamesa Blanda, nowojorczyka,
który napisał także „Oh Dem Golden Slippers.”78
• Rozpoczęło się tworzenie list zakazanych książek. „Przygo­
dy Huckleberry Finna”, od których pochodzi cała współczesna
amerykańska literatura, jak powiedział Hemingway, zostały usu­
nięte z listy lektur szkolnych w całej Ameryce. Centralną posta­
cią książki, będącej satyrycznym atakiem Marka Twaina na nie­

76 Ibid.
77 Ibid.
78 Carry Me Back, RIP. Richmond Times Dispatch, 26 lutego 1997, A l2.
220 Rozdział VII

wolnictwo, hipokryzję, i uprzedzenia obecne w Ameryce w cza­


sach poprzedzających Wojnę Secesyjną, jest czarny niewolnik Jim,
człowiek wielkiej osobistej godności i moralnej odwagi. Lecz dla
czarnego wykładowcy Johna Wallace, który zrobił karierę na ata­
kowaniu tej książki, „Huckleberry Finn” stanowi najbardziej gro­
teskowy przykład rasistowskich śmieci, jakie daje się dzieciom do
czytania.... Nauczyciel, który chciałby korzystać z tego śmiecia
w pracy z dziećmi powinien zostać natychmiast zwolniony, bo jest
on albo rasistą, albo człowiekiem pozbawionym wrażliwości; albo
naiwniakiem , albo osobą niekompetentną albo też posiada wszyst­
kie wymienione cechy.79
Hemingway, T.S.Eliot i Lionel Trilling uważali „Huckleberry
Finna” za amerykańską klasykę, ale kimże oni są żeby zaprzeczać
Johnowi Wallace?
Bliska wpisania na „listę ksiąg zakazanych” jest książka „Zabić
drozda” Harpera Lee, zdobywca nagrody Pulitzera, której akcja
rozgrywa się przed II Wojną Światową na Południu, gdzie panuje
segragacja rasowa. Stała się ona inspiracją dla nakręcenia filmu
0 tym samym tytule, filmu, w którym Gregory Peck zagrał swą
najlepszą rolę - prawnika nazwiskiem Atticus Finch. Według
tych, którzy nienawidzą książkę „Zabić drozda”, reprezentuje ona
„zinstytucjonalizowany rasizm”.80
Katolicka uczelnia Opelousas Catholic High w Luizjanie wy­
różniła się tym, że jako pierwsza amerykańska szkoła średnia za­
kazała prac Flannery O ’Connor, prawdopodobnie najlepszej ka­
tolickiej pisarki amerykańskiej X X wieku. Czarni rodzice
1 czarnoskóry ksiądz zażądali usunięcia z listy lektur zbioru opo­
wiadań O ’Connor zatytułowanego „A Good Man Is Hard to
Find”, zawierającego opowiadanie „The Artificial Nigger”.81

79 Justin Kaplan, Selling ‘Huck Finn’ Down the River. New York Times,
10 marca, 1996, s. 27.
80 Linda Grant, In Search of Harper Lee. Independent, 15 grudnia, 1991, s. 36.
81 Rod Dreher, Banning Flannery; Down and Out in Louisiana. Weekly Stan­
dard, 11 września 2000, s. 33.
Wojna przeciwko przeszłości 221

Ale jak pisze Ron Dreher, katolicki krytyk filmowy i publicysta


dla „New York Post”, O ’Connor wprowadzając postacie białych
bigotów jako protagonistów, ukazuje i potępia piekielną dumę, która
prowadzi tych ludzi do tego, iż uważają oni czarnych za istoty niższe,
„czarnuchów ” i „duże dzieci”.82 Pisze też, że „The Artificial Niger”,
które to opowiadanie O ’Connor uważa za swoje najlepsze dzieło,
daje psychologicznie dogłębny portret wrednego rasizmu83
Biskup Edward O ’Donnell początkowo odpierał żądania usu­
nięcia O ’Connor z programu nauczania, wskazując, że z jej ksią­
żek korzystano na czarnych uczelniach takich jak m.in. Xavier,
Grambling, Southern. Lecz Jego Eminencja szybko skapitulował
i wydał dyspozycję usunięcia książek O ’Connor z diecezjalnych
szkół katolickich z zastrzeżeniem, żeby nie zastąpiono ich żadny­
mi podobnymi książkami.84 Zabronione są wszelkie książki zawie­
rające epitety rasowe, bez względu na kontekst, co wykluczałoby
nie tylko Twaina, O ’Connor i Harpera Lee, ale także Williama
Faulknera i czarnych autorów takich jak Ralph Ellison i James
Baldwin. Dreher pisze:
„W gruncie rzeczy, O ’Connor wcale nie zajmuje się sprawami rasowy­
mi, i właśnie dlatego jej książki są takie orzeźwiające, choć wywodzą się
z kręgu kultury, w której kwestia rasowa jest na porządku dziennym”- napi­
sała kiedyś o O ’Connor czarna powieściopisarka Alice Walker. - Jeśli chcieli­
byśmy określić, o czym one są, to można by powiedzieć, że są o prorokach
i proroctwach, o objawieniach i o wpływie nadprzyrodzonej laski na istoty
ludzkie, które bez tego nie miałyby szansy na duchowy wzrost.”85

Można by pomyśleć, że to pierwszorzędny material do nauczania


w katolickiej szkole średniej na głębokim Południu, dodaje Dre­
her.86 Tak, rzeczywiście można by tak pomyśleć.
• W 1999 roku Przewodniczący Trybunału William H. Reh-
nquist został upomniany w oficjalnej rezolucji przez Narodową

82 Ibid.
83 Ibid.
84 Ibid.
85 Ibid.
86 Ibid.
222 Rozdział VII

Adwokaturę za śpiewanie „Dixie” na konferencji Sądu Apelacyj­


nego Czwartego Obwodu.87 Rehnquist rok w rok uczęszczał na
tę konferencję i prowadził wspólny śpiew. A przecież to nikt in­
ny, jak sam Lincoln zażądał zagrania „Dixie”, gdy odwiedził stoli­
cę Konfederacji po zajęciu Richmond przez armię Granta. Przez
całe pokolenia po Wojnie Secesyjnej „Dixie” była równie popular­
na na zjazdach Partii Demokratycznej, co „Happy Days Are H e­
re Again” po Roosevelcie. Jednak Narodowa Adwokatura twier­
dzi, że piosenka ta jest symbolem niewolnictwa i ucisku.88 Poniżej
są słowa, niech czytelnik sam oceni:

Pierwsza zwrotka:

Chciałbym się znaleźć w kraju bawełny


Gdzie nie zapomina się o Dawnych Czasach
W Dzixielandzie, gdzie pewnego mroźnego poranka przyszedłem na świat
Look away, look away3 look away, Dixie land

Refren:
Och, gdybym był w Dixie, Hurra, Hurra!
W Dixielandzie się osiedlę, by żyć tam i umrzeć
Daleko, daleko na Południu, w Dixie
Daleko, daleko na Południu, w Dixie 89

Nie ma ona co prawda tego ciężaru gatunkowego co „Pieśni”


(„Cantos”) Ezry Pounda, lecz co ta piosneczka ma wspólnego
z niewolnictwem i uciskiem? W St. Louis na Gaslight Square, we
wczesnych latach 90-tych, czarna dixielandowa kapela jazzowa
zamykała swe codzienne występy wykonaniem „Dixie”, a następ­
nie „Hymnu Bitewnego Republiki” („The Battle Hymn of the
Republic”). Wszyscy goście stali, śpiewali i wiwatowali obu pio­

87 African-American Lawyers Criticize Rehnquist for Singing ‘D ixie'. Asso­


ciated Press, 12 sierpnia 1999.
88 Ibid.
89 Craig Timberg, Rehnquist3s Inclusion o f ‘Dixie3 Strikes a Sour Note33. Wa­
shington Post, 22 lipca 1999, p. B l.
Wojna przeciwko przeszłości 223

senkom. Jacy my wszyscy byliśmy wówczas niewrażliwi, nie­


prawdaż ?
Jednak w 1999 roku Sędzia Rehnąuist był niemalże uznawany
przez „policję myśli” za podejrzanego obywatela, ponieważ
odmówił zmiany nazwy Przyjęcia Bożonarodzeniowego Sądu
Najwyższego (the Supreme Court Christmas party) na „Przyję­
cie Świąteczne” (Holiday Party)90 Śpiewający Przewodniczący
Trybunału najwyraźniej nalega także na podjęcie na nowo śpiewa­
nia kolęd w amerykańskich szkołach publicznych, czego jego ko­
ledzy po fachu wcześniej prawnie zabronili. Podczas gdy krzyż
św. Andrzeja powiewał nad polami bitew Wojny Secesyjnej zale­
dwie przez cztery lata, amerykańska flaga przez ponad cztery po­
kolenia powiewała nad krajem, którego konstytucja aprobowała
niewolnictwo. Było więc nieuniknione że nadejdzie także chwila,
gdy nastąpi atak na flagę USA. I tak się stało. Wiosną 2001 roku
reprezentant Demokratów, Henri Brookes z Memphis, były prze­
wodniczący Komitetu Działań Politycznych przy NAACP (NA-
ACP’s Political Action Committee) odmówił powstania podczas
ceremonii odmawiania Pledge of Allegiance ( Przysięga obywatel­
ska na sztandar narodowy, odmawiana na stojąco, z prawą dłonią
umieszczoną na sercu - uw. red.) w budynku legislatury Tennes­
see. Brookes powiedział: Ta flaga reprezentuje byłe kolonie , które
niewoliły naszych przodków.91 Chociaż NAACP nie odpowiedzia­
ło na prośbę o komentarz na temat wyskoku Brookesa, zrobiła to
felietonistka Juliannę Malveaux. To śmieszne, powiedziała Malve-
aux, żeby Afro-Amerykanie recytowali słowa Pledge of Allegian­
ce w obecności flagi, bo słowa te są niczym innym jak kłamstwem
i tylko kłamstwem.92 Dla niektórych Amerykanów, świadomość
rasowa stoi w konflikcie w stosunku do świadomości narodowej
i wypiera tę ostatnią.

90 Ibid.
91 Robert Stacy McCain, Black Leaders Refuse to Pledge Allegiance to Flag;
Call Stars and Stripes Symbol of Slavery. Washington Times, 22 lipca, 2001, s. A l
92 Ibid.
224 Rozdział VII

Lecz Ameryka nie jest jedynym krajem, gdzie toczy się wojnę
z przeszłością. Nowy burmistrz Londynu, „Czerwony Ken” Li­
vingstone, chce usunąć z cokołów pomniki brytyjskich genera­
łów, których nazwiska są kojarzone z brytyjskim imperium i rzą­
dami w krajach o ludności kolorowej. Wśród pomników, które ów
burmistrz-ikonoklasta chce zlikwidować, są pomniki admirała sir
Charlesa Napiera, który podbił Sindh w 1843 roku i sir Hen-
ry’ego Havelocka, który stłumił Powstanie Sipajów w roku
1857.93 Napier pamiętany jest jako ten, który wysłał do swych do­
wódców zakodowaną wiadomość Peccavi - po łacinie Zgrzeszy­
łem. Lecz najsławniejszy z tych, których Czerwony Ken nie chce
już w swoim Londynie, jest generał Charles „Chińczyk” Gordon,
który stłumił Rebelię Taiping w Chinach, pomógł zakończyć han­
del niewolnikami, i zginął w Sudanie, gdy jego niewielkie siły, wal­
czące z derwiszami Mahdiego 94podzieliły los oddziału Custera.
Głowa Gordona została zatknięta na kiju i przyniesiona Mahdie-
mu do namiotu, ku ogromnej konsternacji królowej Wiktorii.
Dwadzieścia po zdobyciu przez mahdystów Chartumu, Brytyj­
czycy wzięli odwet: jedenaście tysięcy wściekle szarżujących der­
wiszów zostało wybitych za pomocą strzelb piechoty i ciężkich
karabinów maszynowych Maxim generała Kitchenera. Pośród
uczestników tej ostatniej w dziejach wielkiej szarży kawalerii
znajdował się młody Winston Churchill. Armia angielsko-egipska
straciła czterdziestu ośmiu ludzi a Hillaire Belloc schylił czoła
przed brytyjską technologią:
Cokolwiek się stało, mieliśmy
maximy, a oni nie.95

Kitchener zbezcześcił grób Mahdiego i rozważał wykorzysta­


nie jego czaszki jako podstawki do kałamarza, więc zapewne jego

93 Paul Kelso, Mayor Attacks Generals in Battle of Trafalgar Square. Guardian,


20 października 2000.
94 Ibid.
95 Gregory M. Grant, What I f It Becomes Desert Sword? Chicago Tribune, 20
września 1990, s. 29.
Wojna przeciwko przeszłości 225

pomnik powinien również zostać zlikwidowany. W filmie z 1966


roku zatytułowanym „Chartum”, Mahdiego gra Lawrence Olivier
a generała Gordona - Charlton Heston, obecnie członek Natio­
nal Rifle Association. Aktualnie istnieją plany wzniesienia na Tra­
falgar Square, gdzie stoi kolumna Admirała Nelsona, ponad dwu­
metrowego pomnika Nelsona Mandeli.
Również i we Francji zagościli nowi ikonoklaści. Gdy w 1996
roku rząd próbował zorganizować obchody sto pięćdziesiątej
rocznicy chrztu Klodwiga, króla Franków, socjaliści, komuniści
i wszystkie partie lewicy - połowa Francji - zaprotestowały prze­
ciwko jakiemukolwiek upamiętnieniu daty, kiedy to Francja stała
się chrześcijańską.96

C O MÓWIĄ NAM powyższe przykłady? Ano to, że ci, którzy


głośno głoszą pochwałę różnorodności, często sami jej nie prakty­
kują, i że tych, którzy potępiają nietolerancję, niejednokrotnie
można znaleźć w szeregach osób najbardziej nietolerancyjnych.
Podobnie jak Talibowie, którzy zniszczyli wielkie posągi Buddy
w Bamiyan, nasza rewolucja kulturowa zamierza zniszczyć wszyst­
kie flagi i pomniki starej Ameryki, którą się brzydzi. I nie chce sły­
szeć żadnych apelacji. To, czy dany stan ma chęć uhonorować dok­
tora Kinga czy Roberta E. Lee, powinno być decyzją jego
mieszkańców. Nie powinno się piętnować żadnego stanu za to, że
chce uhonorować któregoś z nich, obydwu, lub żadnego. Lecz wła­
śnie to jest nie do przyjęcia. Nieokazywanie honorów Kingowi jest
dzisiaj niewybaczalne. Gdy Arizona zagłosowała, że nie chce mieć
święta związanego z Kingiem, zagrożono jej odebraniem mi­
strzostw rozgrywek futbolu amerykańskiego (Super Bowl), bojko­
tami wszelkich zjazdów oraz zgromieniem przez krajową prasę97.
Nacisk i szykany były nie do zniesienia i ostatecznie Arizona
odrzuciła wyniki głosowania swych mieszkańców i ustanowiła to
święto. Dopiero wtedy pozwolono jej wejść z powrotem do Unii.

96 Otto Scott, The War Against the Past. Compass, 1 października 2000, s. 11.
97 Super Bowl Closer After Arizona Vote. USA Today, 5 listopada 1992, s. 1C.
226 Rozdział VII

CYTADELA w Południowej Karolinie, jedna z dwóch uczelni


z męskim korpusem kadetów ze 150-letnią tradycją, była celem
wielokrotnych, pozbawionych podstaw prawnych interwencji są­
dowych, zmierzających do tego, by szkoła zaczęła przyjmować
kobiety. Cytadela chciała zachować swą tradycję. Kobiety Cyta­
deli - żony siostry, matki, córki absolwentów - wszystkie chciały
zachować tradycję, podobnie jak sam stan Południowa Karolina.
Ale to, czego chcą ludzie nie ma już znaczenia w Ameryce. Sąd fe­
deralny nakazał Cytadeli przyjmowanie kobiet do korpusów ka­
detów.
W naszym, Orwellowskim świecie nowomowy, różnorodność
oznacza konformizm. W imię różnorodności każda szkoła woj­
skowa musi wyglądać podobnie. Żadna nie z nich może przyjmo­
wać wyłącznie mężczyzn, nawet, jeśli tak chcą właściciele szkoły.
Czy to jest wolność? Czy to jest demokracja? Nie. Orwell miał
rację: Rewolucję robi się... żeby ustanowić dyktaturę.98 Rewolucja
Francuska, Rosyjska, Maoistyczna, Rewolucja Czerwonych Kme-
rów i Rewolucja Talibów detronizowały starych bogów i bezcze­
ściły ich świątynie. Tak samo rzecz ma się z naszą rewolucją kul­
turową. Nie może znieść różnicy zdań. Senator McCain dopiero
po tym, jak przeprosił za to, że nie potępił sztandaru Konfedera­
cji, powiewającego nad budynkiem Kapitolu Południowej Karoli­
ny i przyznał się do oportunizmu i słabości, został przywrócony
do łask rewolucji.

NOWA H ISTO RIA


„Każde dziecko w Ameryce powinno znać historię swego kra­
ju. Gdy tylko otworzy usta, powinno poznawać historię swego
kraju; powinno seplenić pochwalę wolności i tych znakomitych
bohaterów i mężów stanu, którzy z myślą o nich przeprowadzili
rewolucję”.99 Tak powiedział Noah Webster. Tak kiedyś wierzyli­
98 Orwell, op.cit.s. 217.
99 Wilbert Bryant, Secretary of Education, The Necessity of Civic Education,
Speech to South Brunswick High School, Southport, North Carolina, 10 listo­
pada, 1998. http://www.seced.state.va.us/speechfiles/vetspch-web.htm
Wojna przeciwko przeszłości 227

śmy. Ale rewolucja kulturowa ruguje historię z tych znakomitych


bohaterów i mężów stanu ze szkół publicznych żeby przygotować
nowy program nauczania, który oddzieli dzieci od rodziców
w kwestii przekonań, który odetnie dzieci od ich dziedzictwa.
Sołżenicyn powiedział: Zęby zniszczyć naród trzeba wpierw pod­
ciąć jego korzenie.100 Żeby stworzyć „nowy naród”, agenci naszej
rewolucji kulturowej muszą najpierw stworzyć nową historię i ta­
ki właśnie projekt znajduje się już w zaawansowanej fazie.
W 1992 roku Uniwersytet Los Angeles otrzymał dwa miliony
dolarów od National Endowment for the Humanities i od Mini­
sterstwa Edukacji USA na rozwinięcie nowych Standardów H i­
storii Narodowej, które znalazłyby swe miejsce wydawnictwach
zawierających pomocnicze teksty do nauki historii dla dzieci od
piątej do dwunastej klasy.101 W 1997 roku UCLA zakończył zle­
cenie. Podręczniki do nauki historii, z których mają korzystać
amerykańskie dzieci kształcone w szkołach publicznych
• Nie wspominają o Samuelu Adamsie, Paulu Revere, Thoma­
sie Edisonie, Aleksandrze Grahamie Bell czy o braciach Wright.
• Zawierają siedemnaście odniesień do Ku Klux Klanu i dzie­
więć do Senatora Josepha R. McCarthy’ego.
• O Harriet Tubman wspominają sześć razy, a pomijają mil­
czeniem postać Roberta E. Lee.
• Zalecono w nich zwrócenie specjalnej uwagi na daty założe­
nia Sierra Club i Narodowej Organizacji Kobiet (National Orga­
nization for Women).
• Zawierają zalecenia nauczania o zdrajcy Algerze Hissie
i straconych sowieckich szpiegach Juliuszu i Ethel Rosenbergach,
którzy przekazali Stalinowi tajemnicę bomby atomowej, zachęca­
jąc nauczycieli, aby swobodnie nauczali o tych faktach, interpre­
tując je w dowolny sposób.
• Nie wspominają o Konwencji Konstytucyjnej.

100 Scott, The Shape o f Events, op. cit.


101 Hugh Dellios, Battle over History May Itself Prove Historic. Chicago Tri­
bune, 30 października 1994, s. 1.
228 Rozdział VII

• Nie opisują prezydentury George’a Washingtona, podobnie


jak jego Pożegnalnych Przemówień (Farewell Address). Zamiast
tego, uczniowie mają skonstruować dialog pomiędzy indiańskim
przywódcą Jerzym Waszyngtonem, który miałby miejsce pod koniec
Wojny o Niepodległość Stanów Zjednoczonych.
• Nie ma ani słowa o lądowaniu Amerykanów na Księżycu
w 1969 roku, ale pochwalono ZSSR za jego wielki wkład w eks­
plorację kosmosu.
• Jedynym kongresmenem, o którym wspominają jest Prze­
wodniczący Izby „Tip” O ’Neil, cytowany za nazwanie prezyden­
ta Reagana chearleaderem samolubstwa.
• Zachęcają nauczycieli, żeby zachęcali uczniów do przepro­
wadzenia fikcyjnego procesu Johna D. Rockefellera ze Standard
Oil.
• Polecają uczniom analizę osiągnięć i wspaniałości dworu
Mansa Musa, obyczajów społecznych i bogactwa królestwa Mali,
a także studiowanie azteckich umiejętności, systemu pracy i archi­
tektury. Oczywiście, ani słowa o starym, widowiskowym azteckim
zwyczaju składania ofiar z ludzi.
Czy owe National History Standards spuszczono w toalecie , jak
polecał Rush Limbaugh? Nic na to nie wskazuje. W grudniu 2000
roku „Washington Post” pisał o nowych Standardach Nauczania
Historii stanu Wirginia.102 Już w pierwszej klasie uczniowie zoba­
czą, że tyle samo czasu poświęca się Pocahontas, co kapitanowi
Johnowi Smithowi. Wprowadzając młodsze dzieci w temat Woj­
ny Secesyjnej , nauczyciele pominęli nazwiska Lee i Jacksona.
W trzeciej klasie uczniowie będą się uczyć o wysoce rozwiniętym
zachodnioafrykańskim królestwie Mali naszego starego znajomego
Mansa Musy. Należy położyć nacisk na konfucjanizm i cywiliza­
cję doliny Indusu. Kogo i co wywalono, by zrobić miejsce dla
Konfucjusza ? Paul Revere, Davy Crockett, Booker T. Washing-

102 Vaishali Honawar, Early Grades to ‘Simplify3 History; Keller; Pocahontas


Replace Southern Generals in Lessons. Washington Times, December 31, 2000,
s. A10.
Wojna przeciwko przeszłości 229

ton, John Paul Jones, Święto Dziękczynienia, Pielgrzymi, Dzień


Niepodległości i mąż stanu zWirginii, Harry E Byrd, senior.

W O JN A z przeszłością Ameryki i ogłupianie amerykańskich


dzieci - żeby opróżnić ich umysły z tradycji, a zrobić miejsce na
wlanie do nich nowej historii - odnoszą sukces. W ostatnim prze­
glądzie wiedzy uczniów, 556 studentom z pięćdziesięciu pięciu
najlepszych college"ów uniwersytetów kraju kończącym studia,
zadano trzydzieści cztery pytania z zakresu objętego programem
nauczania historii w szkołach wyższych. Czterech na pięciu obla­
ło.103 Tylko jedna trzecia studentów potrafiła podać nazwisko
amerykańskiego generała walczącego pod Yorktown. Tylko 23
procent wskazało Madisona jako głównego autora Konstytucji.
Tylko 22 procent powiązało słowa rządy narodu, przez naród i dla
narodu z Przemówieniami Gettysburskimi Lincolna. Dobra wia­
domość: 98 procent znało rapera Snoop Doggy Dog i 99 procent
rozpoznało Beavisa i Buttheada.104
Nie możemy uciec od historii, powiedział Lincoln. Ale dzięki
naszej rewolucji kulturowej być może udało się to właśnie Poko­
leniu X.
Dziesięć lat temu Jesse Jackson poprowadził filierską paradę
w campusie Palo Alto w Stanford, śpiewając: Hey, hey, ho, ho, We­
stern culture's got to go (Hej, hej, ho, ho, zachodnia kultura musi
odejs'c).105 W obliczu tak przekonywującego argumentu, Stanford
zastąpił seminarium nt. cywilizacji Zachodu nowym seminarium
pn. „Kultura, idee i wartości”.106 Dzisiaj żadna z pięćdziesięciu
pięciu elitarnych uczelni, ocenionych tak przez „News and World
Report”, nie wymaga od swych studentów zaliczenia kursu z za­
kresu historii Ameryki jako warunku ukończenia studiów.107

103 Scott Veale, History 101: Snoop Doggy Roosevelt. New York Times, 2 lip-
ca 2000, s. 7.
104 Ibid.
105 Phil Kent, The Tragic Decline of U.S. College Education. Augusta Chro­
nicle, 7 kwietnia 1996, s. A4.
106 Ibid.
230 Rozdział VII

„Dyskusja o programie nauczania - pisze Doktor Schlesinger -


to dyskusja o tym, co znaczy być Amerykaninem. Na szali osta­
tecznie znajduje się przyszłość Ameryki55.107108 Lecz jaka będzie
przyszłość Ameryki, gdy decyduje o niej pokolenie nieświadome
amerykańskiej historii i cierpiące na kulturowego Alzheimera?
Mniej więcej w czasie, gdy upowszechniono wspomniane stan­
dardy UCLA, w Smithsonian Institute przygotował wystawę
z okazji pięćdziesiątej rocznicy zwycięstwa w II Wojnie Świato­
wej. Wystawa ta, która prezentowała kokpit „Enola Gay55, samo­
lotu B-29, który zrzucił bombę na Hiroshimę, spowodowała wy­
buch gniewu ze strony weteranów oraz publiczności za
przedstawienie amerykańskiej wojny na Pacyfiku jako rasistow­
skiej. Publicysta John Leo z „U.S. News55 skorzystał z okazji że­
by odwiedzić inne muzeum uczące turystów i dzieci szkolne
0 przeszłości Ameryki. W Muzeum Historii Ameryki Leo odkrył,
że wystawa „Wiedza w życiu Ameryki55 jest lekceważącym , poli­
tycznie obciążonym spojrzeniem na amerykańską naukę , koncentru­
jącym się ograniczenie jedynie na niepowodzeniach i zagrożeniach:
DDT, Three Mile Island , dziurze ozonowej, kwaśnych deszczach,
katastrofie „ Challengera55, Love Canal.109 W Muzeum Lotnictwa
1 Lotów Kosmicznych (Air and Space Museum) znalazł „oskarżo­
nego55: samolot, który określono mianem wynalazku, którego
podstawowym zadaniem miało być dokonywanie masowych rze­
zi. Leo odkrył jednocześnie, że japońscy piloci-kamikadze,
którzy zdziesiątkowali amerykańską flotę wojenną i zabili tysiące
Amerykanów, zostali odmalowani tu jako bohaterowie przestwo­
rzy. Dzieci Gramsci’ego zawładnęły muzeami Ameryki.
Powieściopisarz Tom Wolfe jako jeden z nielicznych zauważył
zadziwiający fakt braku uczczenia „Pierwszego Amerykańskie­

107 Andrea Billups, History a Mystery to Collegians. Washington Times, 21 lu­


tego 2000, s. A3.
108 Arthur Schlesinger, Jr., Speaking Up. Los Angeles Times, 7 lutegol992,
s. B2.
109 John Leo, The National Museums of PC. U.S. News & World Report ,
10 października 1994, s. 21.
Wojna przeciwko przeszłości 231

go Stulecia” i to przededniu jego końca, 31 grudnia 1999.


W przededniu nowego tysiąclecia pisał:
Gdzie byłem? Na złej stronie? Na złym kanale?... Czy chociażby jeden
wykształcony człowiek zauważył, że właśnie skończył się Pierwszy Amery­
kański Wiek i zaczyna Drugi ?
Czy jakikolwiek bard napisał z tej okazji dla Ameryki, narodu, który
w dopiero co zakończonym stuleciu pokonał dwa barbarzyńskie, nacjonali­
styczne braterstwa, niemieckich nazistów i rosyjskich komunistów, dwie
hordy drapieżników w sposób metodyczny polujące na niewolników, w po­
równaniu z którymi Hunowie i Madziarowie wyglądają jak niewiniątka,
hymn równie potężny co „Rule Britania”, Jamesa Thomsona ? (“Rządź Bry­
tanio! Brytanio rządź falami! Brytyjczycy nigdy nie będą niewolnikami”)
Czy którakolwiek z amerykańskich osobistości sieci telewizyjnych zająknęła
się choćby słowem o tym, że Złoty Jubileusz Królowej Wiktorii miał miejsce
w roku 1897 ?
Miałem wrażenie, że jedno amerykańskie stulecie wtoczyło się w drugie
z całą „pompą” należną przesunięciu się po podkładce komputerowej my­
szki. Wielki triumf Ameryki zainspirował cały patriotyzm i dumę ... całą tę
tęsknotę za chwałą i imperium... a tymczasem jubileuszowe obchody i orkie­
strę grającą marsze wojskowe zastąpiło kliknięcie myszą.110

Kto z dumą patrzy wstecz na to wszystko, co osiągnęła Ame­


ryka w zakończonym właśnie stuleciu? Pośród tych wszystkich
uroczystości od Londynu po Nowy Jork, Tokio i Pekin, kto
zwrócił uwagę na Człowieka, który urodził się dwa tysiące lat
wcześniej? Prawie nikt. Dziś, u progu nowego milenium, Amery­
kanie żyją w kraju, którego cywilizacja, kultura i życie publiczne
zabrnęły dostatecznie daleko na drodze do dechrystianizacji.

110 Tom Wolfe, The Tyranny of Theory, Guardian, 8 lipca 2000, s. 1.


Rozdział V III

&
Dechrystianizacja Ameryki
Z rumieńcem na obliczu religia osłania swe święte ognie,
I i nie zwraca uwagi na to, ze gaśnie Moralność12
- Alexander Pope

Lud bez religii zrozumie w końcu, że nie mapo co żyć?


- T. S. Eliot, 1939r.

W Pierwszej Wojnie Światowej katolicka Francja walczyła z ka­


tolicką Austrią a protestanckie Niemcy walczyły z protestancką
Anglią. Dziewięć milionów chrześcijańskich żołnierzy poszło na
śmierć. Jednak tylko prawosławna Rosja uległa rewolucji komuni­
stycznej i był to bardziej zamach stanu niż masowe nawrócenie na
ideologię komunistyczną. Gramsci wysunął wniosek, że dwa ty­
siące lat chrześcijaństwa zabezpieczyło duszę zachodniego czło­
wieka przed przenikaniem marksizmu, więc zanim Zachód zosta­
nie zdobyty, trzeba wpierw wyrwać z korzeniami jego wiarę. Ale
jak to zrobić?
Odpowiedź Gramsciego była jednoznaczna - konieczny jest
„długi przemarsz” przez instytucje. Marksiści muszą współpraco­
wać z innymi „postępowcami” w celu przechwycenia instytucji
kształtujących dusze młodych ludzi: szkół, uczelni, filmu, muzy­
ki, sztuki i nowych mass mediów , które pozbawione jakiejkolwiek
cenzury, wkroczyły do każdego domu - czyli radio, a już po

1 The Oxford Dictionary of Quotations. Oxford University Press, London


1966 wyd.II,s.381.
2 Russell Kirk, Eliot and His Age. Sugden, Peru, 111. 1971, s. 390.
Dechrystianizacja Ameryki 233

śmierci Gramsciego - telewizji. Gdy instytucje kulturalne zostały


już zdobyte, zjednoczona lewica mogła rozpocząć dechrystiani-
zację Zachodu. Kilka generacji później zostało to osiągnięte,
wskutek czego Zachód nie jest już Zachodem, ale całkiem inną
cywilizacją. Za kontrolowaniem społeczeństwa za pomocą kultu­
ry, nieuchronnie nadejdzie kontrola nad całym państwem.
Ale gdy na Zachodzie zaczęło umierać chrześcijaństwo, okaza­
ło się na dodatek, że ludzie Zachodu przestali mieć dzieci. A prze­
cież pomiędzy wiarą religijną i dużą rodziną zachodzi oczywista
korelacja. Im bardziej ludzie są pobożni - niezależnie od tego czy
są to chrześcijanie, muzułmanie czy żydzi - tym wyższy wska­
źnik urodzeń. W dzielnicy New Square w Nowym Jorku,
w pierwszej społeczności na gruncie amerykańskim, składającej
się wyłącznie z ortodoksyjnych Żydów, statystyczna rodzina ma
przeciętnie dziesięcioro dzieci.3 W Kostromie w Rosji, Władimir
Aleksiejew, ojciec szesnaściorga dzieci i jego ciężarna żona mają
dom pełen ikon. „Nawet zanim byliśmy wierzący” - powiedział
Aleksiejew w wywiadzie dla Asociated Press „znajdowaliśmy
w tym znaczenie i sens”.4 W baptystycznym stanie, jakim jest Te­
ksas, wskaźnik urodzeń wśród białych jest wyższy niż pośród bia­
łych sybarytów z Kalifornii. Gdziekolwiek zatriumfuje sekula-
ryzm, populacja zaczyna się kurczyć i w końcu wymierać.
W 1999 roku, papież Jan Paweł II zwołał Europejski Synod Bi­
skupów by sprawdzić puls wiary na Starym Kontynencie. Wieści
nie były dobre. Jak raportowali biskupi, sekularyzacja „zatruwa
wielką grupę chrześcijan w Europie. Istnieje ogromne ryzyko de-
chrystianizacji i poganizacji Kontynentu”5 Mniej niż 10 procent
młodych Belgów, Niemców i Francuzów uczęszcza do kościoła
regularnie. W żadnym z głównych miast północno-zachodniej
Europy nie ma nawet połowy ochrzczonych noworodków.
3 Lawrence Auster, Scam Artists or Victims ? The Hasidic Defendants o f New
Square. NewsMax.com, 31 stycznia 2001, s. 1.
4 Sarah Karush, Couple with 16 Kids, and Counting, Defies Russia's Population
Trend. Associated Press, 28 kwietnia 2001.
5 Peter Ford, Churches on Wane in Europe. Christian Science Monitor, 25 paź­
dziernika 1999, s. 1.
234 Rozdział VIII

W 1999 r. sondaż „Newsweeka” wykazał, że 39 procent Fran­


cuzów nie wyznaje żadnej religii, a tylko 56 procent Anglików
wierzy w osobowego Boga.6 We Włoszech tylko 15 procent bada­
nych uczęszczało na niedzielną mszę, a w Czechach udział w nie­
dzielnej mszy sięga ledwie 3 procent.7 Tworzymy pierwszą w histo­
rii ludzkości cywilizację ateistyczną, powiedział prezydent Czech
Vaclav Havel 8. Havel komentuje dalej:
Czy cała natura naszej obecnej cywilizacji ze swoją krótkowzrocznością,
ze swym dumnym naciskiem na indywidualizm jednostki ludzkiej ... i ze
swoją bezgraniczną wiarą w zdolność ludzkości do objęcia racjonalnym po­
znaniem tego, co uniwersalne i - czy to wszystko nie jest jedynie naturalną
manifestacją prostego zjawiska, które, mówiąc prosto, oznacza zanik wiary
w Boga?9

Lecz podczas gdy w Europie rodzi się owa nowa ateistyczna cy­
wilizacja , ludzie, potrzebni dla jej utrzymania zaczynają wymie­
rać. Wygląda to na żelazne prawo: trzeba zabić wiarę narodu, a lu­
dzie przestaną się rozmnażać. Wtedy wkroczą obce wojska bądź
armie imigrantów i wypełnią powstałą pustkę. Dechrystianizując
Amerykę rewolucja kulturowa znalazła środek antykoncepcyjny
równie efektywny jak mała pigułka doktora Rocka. Jak to możli­
we, że naród tak „kościelny” jak Ameryka i tak przesiąknięty tra­
dycyjnym chrześcijaństwem jak USA w latach 50-tych, pozwala
sobie na jawną dechrystianizację, i to prawie bez walki?

„AMERYKA jest krajem chrześcijańskim”, głosi słynne stwier­


dzenie gubernatora Kirka Fordice'a z 1992 r.10 Jeszcze zanim
zdążył usiąść, gubernator Missisipi został okrzyknięty nietoleran-

6 Has Christianity Lost Its Identity in Europef Classical Christian News, 8


października 1999. http://www.prayerbook.ca/pblam699.htm
7 Ibid.
8 Nadia Rybarova, Czech President Vaclav Havel: Man May Have Lost God.
Associated Press, 4 września 1997.
9 Ibid.
10 Larry Witham, ‘Christian Nation3Now Fighting Words; Fordice Fumbles in
PC Territory. Washington Times, 23 listopada 1992, s. A l.
Dechrystianizacja Ameryki 235

cyjnym bigotem, za to, że nie użył w tej wypowiedzi słowa „ju-


deo-chrześcijańskim”. Ale - jak pisze Gary DeMar w „Ameri­
ca’s Christian History: The Untold Story” - gubernator miał ra­
cję, jeśli chodzi o początki Ameryki i 250 lat jej istnienia.
Wczesne osadnictwo w Ameryce było przedsięwzięciem prote­
stantów. Żydzi i katolicy byli tylko maleńkimi grupami mniejszo­
ściowymi. Gdy w latach 40-tych autor uczęszczał do przyparafial-
nej szkoły, zakonnice z dumą mówiły, że jednym spośród
pięćdziesięciu siedmiu mężczyzn podpisujących Deklarację Nie­
podległości był katolik - Charles Carroll z Carrollton w Maryland.
W Pierwszym Statucie Wirginii (First Charter of Virginia) zde­
klarowanym celem kolonizatorów było „rozprzestrzenienie reli-
gii chrześcijańskiej wśród ludzi żyjących jeszcze w ciemności
i pożałowania godnej niewiedzy, jeśli chodzi o prawdziwą znajo­
mość Boga i Jego i tego, jak oddawać Mu cześć”. „W imię Boże,
Amen” - tak brzmią pierwsze słowa deklaracji Pielgrzymów
z Mayflower, a dalej: „ z łaski Bożej... podjąwszy się na chwałę
Boga szerzenia wiary chrześcijańskiej...”. W Fundamental Orders
of Connecticut z 1639 roku, zebrani deklarowali: „Słowo Boże
wymaga, że aby zachować pokój i jedność ludzi, powinno się po­
wołać dbający o porządek i przyzwoity rząd.. .ustanowiony z wo­
li Bożej...w celu zabezpieczenia wolności i czystości Ewangelii Pa­
na naszego Jezusa Chrystusa.11
Odwołując się do tej historii podczas uroczystego śniadania
zorganizowanego przez Międzynarodową Radę Chrześcijańskich
Przywódców (International Council of Chistian Leadership)
w 1954 roku, Pierwszy Sędzia Sądu Najwyższego, Earl Warren,
powiedział:
Wierzę, że nie można odczytać historii naszego kraju bez zdania sobie
sprawy, że Dobra Nowina i duch Zbawiciela od początku były naszymi prze­
wodnikami. ... Czy patrzymy na pierwszy Statut Virginii... czy Statut Nowej
Anglii, Zatoki Massachusetts... czy the Fundamental Orders of Connecticut

11 Gary DeMar, America's Christian History: The Untold Story. American Vi­
sion, Atlanta 1995, s. 51-58.
236 Rozdział VIII

- wszędzie widoczna jest ta sama prawda: jest to chrześcijański kraj,


w którym rządzą chrześcijańskie zasady.12

DeMar mówi tu o prawdzie, której nie da się obalić. Sto lat


przed gubernatorem Kirkiem Fordice, w r. 1892 Sąd Najwyższy
USA zadeklarował: „To jest chrześcijański naród”13. „Ameryka
narodziła się jako kraj chrześcijański, aby stanowić przykład od­
dania zasadom sprawiedliwości, wywodzącym się z objawień Pi­
sma Świętego”14, powiedział w r. 1911 gubernator New Jersey,
Woodrow Wilson, zaś w r. 1931 sędzia George Sutherland po­
twierdził opinię Sądu Najwyższego z 1892 r., nazywając Amery­
kanów „narodem chrześcijańskim”15.
W Zatoce Placentia, gdzie razem z Winstonem Churchillem
podpisywali Kartę Atlantycką, F.D Roosevelt oznajmił, że Amery­
ka „została ufundowana na zasadach chrześcijańskich” i osobiście
przewodniczył amerykańskim i brytyjskim marynarzom w odśpie­
waniu hymnu „Naprzód chrześcijańscy żołnierze”16. W roku 1947,
w liście do papieża Piusa XII-go, Harry Truman stwierdził: „To jest
naród chrześcijański”17. W orzeczeniu Sądu Najwyższego z 1951
roku, sędzia William Douglas napisał: „Jesteśmy ludźmi religijnymi
a nasze instytucje zakładają istnienie Najwyższej Istoty”18. Jimmy
Carter dodaje: „Spoczywa na nas odpowiedzialność za to, byśmy
próbowali tak kształtować nasze rządy, by stanowiły one odbicie
woli Bożej”19. Reakcja na wystąpienie gubernatora Fordice' a - bru­
talna, gwałtowna i wroga - mówi nam więcej na temat naszych elit
kulturalnych niż na temat przekonań naszej Milczącej Większości.
Rewolucja kulturowa na nowo pisze historię i zamieniając prawdę
historyczną na czcze wymysły i dowodząc, że Ameryka nigdy nie

12 Ibid., s. 1.
13 Ibid., s. 12,
14 Ibid., s. 3.
15 Ibid., s.ll
16 Ibid., s. 2.
17 Ibid.
18 Ibid., s.ll
19 Ibid.,s.3
Dechrystianizacja Ameryki 237

była krajem chrześcijańskim i że tylko bigoci pokroju gubernatora


Fordiceva upierają się przy tego typu twierdzeniach. Jeśli zaś cho­
dzi o wypowiedź Cartera dotyczącą tego, iż „Spoczywa na nas od­
powiedzialność za to, byśmy próbowali tak kształtować nasze rzą­
dy, by stanowiły one odbicie woli Bożej”, to według wykładni Sądu
Najwyższego, zabrania tego Pierwsza Poprawka. Jeśli chcesz pra­
wnie zmienić kształt amerykańskiego społeczeństwa, mówi Sąd,
możesz kierować się lekturą książek Karola Marksa, Rachel Car-
son, Betty Friedan i Ala Gore’a, ale nie ksiąg napisanych przez
ewangelistów Mateusza, Marka, Łukasza czy Jana.

JA K ZOSTAŁA zdechrystianizowana Ameryka? Odpowiedź


brzmi: dzięki tyranii i zaskakująco znikomym oporze ze strony
ludzi, których przodkowie zaliczają się do najzacieklej szych w hi­
storii wrogów rządów niedemokratycznych.
Pół wieku temu Sądem Najwyższym zawładnęli ideolodzy,
którzy zrozumieli, że wykorzystując swą władze, mogą w sposób
zasadniczy zmienić charakter społeczeństwa. Korzystając z klau­
zuli zawartej w Czternastej Poprawce, Sąd Najwyższy uzurpuje
sobie prawo do narzucenia na poszczególne stany tych restryk­
cji, które Konstytucja narzuciła na Kongres. W tym momencie
Dziesiąta Poprawka straciła racje bytu a poszczególne stany Unii
stały się prowincjami zależnymi od Sądu Najwyższego.
Ponieważ Pierwsza Poprawka zabraniała Kongresowi ustana­
wiania jakiegokolwiek prawa uwzględniającego opowiadanie się za
określoną religią i żądała od Kongresu uznawania wolnego wyzna­
wania wiary, Sąd Najwyższy zmienił interpretację tych słów tak,
aby przede wszystkim uzasadniały one uderzenie w chrześcijań­
stwo. Biblię, wszystkie chrześcijańskie książki, krzyże, symbole,
uroczystości i obchody świąt chrześcijańskich miały zniknąć ze
szkół oraz miejsc publicznych. Odeszli Adam i Ewa, wkroczyło
„Pieather ma dwie mamy”. Odeszły obrazy Chrystusa wstępują­
cego do Nieba, w zamian pojawiły się obrazy ukazujące człekok­
ształtnych przechodzących w Homo erectus. Odeszła Wielkanoc,
nadszedł Dzień Ziemi. Odeszło biblijne nauczanie o niemoralnej
236 Rozdział VIII

- wszędzie widoczna jest ta sama prawda: jest to chrześcijański kraj,


w którym rządzą chrześcijańskie zasady.12

DeMar mówi tu o prawdzie, której nie da się obalić. Sto lat


przed gubernatorem Kirkiem Fordice, w r. 1892 Sąd Najwyższy
USA zadeklarował: „To jest chrześcijański naród”13. „Ameryka
narodziła się jako kraj chrześcijański, aby stanowić przykład od­
dania zasadom sprawiedliwości, wywodzącym się z objawień Pi­
sma Świętego”14, powiedział w r. 1911 gubernator New Jersey,
Woodrow Wilson, zaś w r. 1931 sędzia George Sutherland po­
twierdził opinię Sądu Najwyższego z 1892 r., nazywając Amery­
kanów „narodem chrześcijańskim”15.
W Zatoce Placentia, gdzie razem z Winstonem Churchillem
podpisywali Kartę Atlantycką, F.D Roosevelt oznajmił, że Amery­
ka „została ufundowana na zasadach chrześcijańskich” i osobiście
przewodniczył amerykańskim i brytyjskim marynarzom w odśpie­
waniu hymnu „Naprzód chrześcijańscy żołnierze”16. W roku 1947,
w liście do papieża Piusa XII-go, Harry Truman stwierdził: „To jest
naród chrześcijański”17. W orzeczeniu Sądu Najwyższego z 1951
roku, sędzia William Douglas napisał: „Jesteśmy ludźmi religijnymi
a nasze instytucje zakładają istnienie Najwyższej Istoty”18. Jimmy
Carter dodaje: „Spoczywa na nas odpowiedzialność za to, byśmy
próbowali tak kształtować nasze rządy, by stanowiły one odbicie
woli Bożej”19. Reakcja na wystąpienie gubernatora Fordice" a - bru­
talna, gwałtowna i wroga - mówi nam więcej na temat naszych elit
kulturalnych niż na temat przekonań naszej Milczącej Większości.
Rewolucja kulturowa na nowo pisze historię i zamieniając prawdę
historyczną na czcze wymysły i dowodząc, że Ameryka nigdy nie

12 Ibid., s. 1.
13 Ibid., s. 12.
14 Ibid., s. 3.
15 Ibid., s.ll
16 Ibid., s. 2.
17 Ibid.
18 Ibid., s.l 1
19 Ibid.,s.3
Dechrystianizacja Ameryki 237

była krajem chrześcijańskim i że tylko bigoci pokroju gubernatora


Fordiceva upierają się przy tego typu twierdzeniach. Jeśli zaś cho­
dzi o wypowiedź Cartera dotyczącą tego, iż „Spoczywa na nas od­
powiedzialność za to, byśmy próbowali tak kształtować nasze rzą­
dy, by stanowiły one odbicie woli Bożej55, to według wykładni Sądu
Najwyższego, zabrania tego Pierwsza Poprawka. Jeśli chcesz pra­
wnie zmienić kształt amerykańskiego społeczeństwa, mówi Sąd,
możesz kierować się lekturą książek Karola Marksa, Rachel Car-
son, Betty Friedan i Ala Gore5a, ale nie ksiąg napisanych przez
ewangelistów Mateusza, Marka, Łukasza czy Jana.

JA K ZOSTAŁA zdechrystianizowana Ameryka? Odpowiedź


brzmi: dzięki tyranii i zaskakująco znikomym oporze ze strony
ludzi, których przodkowie zaliczają się do najzacieklejszych w hi­
storii wrogów rządów niedemokratycznych.
Pół wieku temu Sądem Najwyższym zawładnęli ideolodzy,
którzy zrozumieli, że wykorzystując swą władze, mogą w sposób
zasadniczy zmienić charakter społeczeństwa. Korzystając z klau­
zuli zawartej w Czternastej Poprawce, Sąd Najwyższy uzurpuje
sobie prawo do narzucenia na poszczególne stany tych restryk­
cji, które Konstytucja narzuciła na Kongres. W tym momencie
Dziesiąta Poprawka straciła racje bytu a poszczególne stany Unii
stały się prowincjami zależnymi od Sądu Najwyższego.
Ponieważ Pierwsza Poprawka zabraniała Kongresowi ustana­
wiania jakiegokolwiek prawa uwzględniającego opowiadanie się za
określoną religią i żądała od Kongresu uznawania wolnego wyzna­
wania wiary, Sąd Najwyższy zmienił interpretację tych słów tak,
aby przede wszystkim uzasadniały one uderzenie w chrześcijań­
stwo. Biblię, wszystkie chrześcijańskie książki, krzyże, symbole,
uroczystości i obchody świąt chrześcijańskich miały zniknąć ze
szkół oraz miejsc publicznych. Odeszli Adam i Ewa, wkroczyło
„Fieather ma dwie mamy55. Odeszły obrazy Chrystusa wstępują­
cego do Nieba, w zamian pojawiły się obrazy ukazujące człekok­
ształtnych przechodzących w Homo erectus. Odeszła Wielkanoc,
nadszedł Dzień Ziemi. Odeszło biblijne nauczanie o niemoralnej
238 Rozdział VIII

istocie homoseksualizmu, wkroczyli homoseksualiści nauczający


o niemoralności tzw. „homofobii”. Odeszły Przykazania, wkro­
czyły prezerwatywy.20
Przez ostatnie pięćdziesiąt lat Sąd Najwyższy dokonuje prawie
nieprzerwanego ataku na wiarę naszych ojców. W 1948 roku za­
broniono w szkołach publicznych dobrowolnego nauczania reli-
gii. W roku 1962 zakazano publicznej modlitwy w klasach. W ro­
ku 1963 dobrowolne codzienne czytanie Biblii (w szkołach -
przyp. tłum.) zostało uznane za niezgodne z Konstytucją. W 1980
roku prawo stanu Kentucky, nawołujące do zawieszania na ścia­
nach klas Dziesięciorga Przykazań zostało obalone, ponieważ
Dekalog „nie służy celom świeckim”. W 1985 roku w Alabamie
„chwila skupienia” przed rozpoczęciem szkolnych zajęć, została
uznana za niezgodną z Konstytucją. W 1989 roku Sąd Najwyższy
zarządził usunięcie sceny Narodzin Chrystusa (szopki) z terenu
należącego do Sądu Hrabstwa Alegheny, niedaleko Pittsburgha.
W 1992 roku zostały zakazane wszelkie modlitwy podczas cere­
monii wręczania świadectw maturalnych. W 2000 roku zabronio­
no uczniom szkół średnich modlenia się przez megafony podczas
rozgrywek uczelnianych.
Spędziwszy trzy dekady za stołem sędziowskim , Przewodni­
czący Sądu Najwyższego, Rehnquist, dość już się nasłuchał, więc
w końcu zdobył się na nieco kąśliwą wypowiedź. Ta decyzja Sądu
Najwyższego, mówi Rehnquist:
jest najeżona wrogością do wszystkiego, co w życiu publicznym ma charak­
ter religijny... Ani samo stanowisko, ani ton, w jakim zostało wyrażone, nie
są wierne znaczeniu Klauzuli Założycielskiej (Establishment Clause); dość
przypomnieć, że sam George Washington, na żądanie tego samego Kongre­
su, który wydał Bill of Rights 21 ustanowił „Dzień publicznego dziękczynie­
nia i modlitwy”, aby z obchodzono go z wdzięcznym sercem, pamiętając, jak
wiele widocznych łask otrzymaliśmy od Wszechmogącego Boga.22

2C Gra słów „Commandments” - przykazania i „condoms” - kondomy


(przyp. tłum.)
21 Karta Praw Obywatelskich.
22 Excerpts from Supreme Court Opinions on Prayer. New York Times, 20
czerwca 2000, s. A22.
Dechrystianizacja Ameryki 239

Naśladownictwo jest najszczerszą formą pochlebstwa. Czując,


że chrześcijaństwo jest „na wylocie”, sądy niższego szczebla sta­
rały się prześcignąć Sąd Najwyższy. W 1996 roku Dziewiąty O b­
wód Sądowy wydał decyzję, że wielki krzyż, wzniesiony jako po­
mnik upamiętniający ofiary wojny w publicznym parku
w Eugenie, stan Oregon, stanowi pogwałcenie Konstytucji.
W 1999 r. Szósty Obwód Sądowy zakazał Kuratorium Oświaty
z Cleveland rozpoczynania spotkań modlitwą, pomimo, że sam
Kongres robi to codziennie. Jedenasty Obwód zakazał wszelkich
inwokacji, modlitw czy błogosławieństw na uroczystościach roz­
dania świadectw maturalnych.
Od 1995 roku Ohio miało jako swoje stanowe motto: Z B o­
giem wszystko jest możliwe. Było ono używane na dokumentach
stanowych, formularzach podatkowych i widnieje na tablicy
z brązu, usytuowanej na chodniku przy wejściu do urzędu stano­
wego. W 2000 roku komisja Szóstego Obwodu złożona z trzech
sędziów zarządziła usuniecie motta. Dlaczego? Bo słowa te po­
chodzą z Nowego Testamentu. Co gorsza, są to słowa Chrystusa.
Gdyby stan Ohio przyjął jako swoje motto wypowiedź Nietsche-
go Bóg umarł czy cytat z „Braci Karamazow” Dostojewskiego,
stwierdzający, że skoro Bóg umarł, wszystko jest dozwolone ,
w ogóle nie byłoby sprawy.
Szokujący rocker Marilyn Manson powiedział kiedyś: Każde
pokolenie musi m ieć przynajmniej jednego odważnego, który
spróbuje położyć kres chrześcijaństwu, co nikomu się jeszcze nie uda­
ło [sic!].23 Głowa do góry, Marilyn, Sąd Najwyższy jest po twojej
stronie: w maju 2001 roku, podtrzymał decyzję Sądu Apelacyjne­
go nakazującą usunięcie sprzed ratusza w Elkhart w stanie India­
na, granitowego obelisku z wyrytym Dziesięciorgiem Przykazań.
Obelisk stał tam przez ponad czterdzieści lat. Stosunkiem głosów
sześć do trzech, Sąd odrzucił apelację miasta. Jednak nie zgadza­

23 Marina Zogbi, Marilyn Manson— a Controversial Conversation with the Ir­


reverent Reverend. Metal Edge, Lipiec 1996. http://www.cfnweb.com/man-
son/press/ me796.htm
240 Rozdział VIII

jący się z tym werdyktem przewodniczący Sądu wytknął swym


kolegom, że obraz Mojżesza niosącego te same Dziesięć Przyka­
zań zdobi ścianę sali rozpraw Sądu Najwyższego24.

RYWALIZACJA RELIG IJN A to gra, w której nie ma zwy­


cięzców. Każda zdobycz jednej wiary, to strata dla drugiej. Po­
wstanie chrześcijaństwa zostało uznane za śmiertelne zagrożenie
w Jerozolimie przez Szawła z Tarsu, który pilnował płaszczy męż­
czyzn kamienujących świętego Szczepana -Męczennika. Islamski
podbój Arabii i Północnej Afryki zaalarmował chrześcijańską Eu­
ropę. Reformacja i powstanie protestantyzmu oznaczały dla Rzy­
mu kryzys. Tam, gdzie triumfował komunizm, chrześcijaństwo
stawiano pod ścianą. A gdy sekularyzm otrzymał nagrodę w po­
staci nadzoru nad amerykańskim szkolnictwem, oznaczało to dla
chrześcijaństwa druzgocącą porażkę.
Od przedszkola aż do ostatniej klasy szkoły średniej, szkoły
publiczne kształtują serca i umysły amerykańskich dzieci, a tym
samym przyszłość narodu. W szkołach dzieci uczą się, w co wie­
rzyć, co jest wartością, jak myśleć, jak żyć. Teraz chrześcijaństwo,
niby jakiś włóczęga, wyrzucane jest z terenów szkół. Jest to ko­
lejny bezkrwawy przewrót, fundowany nam przez rewolucję. Jak
wielkie są rozmiary tej klęski ? Poświęćcie godzinę na lekturę Ma­
nifestu Humanistycznego z roku 1973 . Znajdziecie tam dogmaty,
które określają, czego należy uczyć w szkołach publicznych,
a czego nie. „Wiara w Boga wysłuchującego modlitw ... nie jest
udowodniona... jest przestarzała”25. „Tradycyjne kodeksy moral­
ne... nie wychodzą na przeciw pilnym potrzebom dnia dzisiejsze­
go”26. „Obietnice nieśmiertelności, zbawienia albo strach przed
wiecznym potępieniem, są zarówno złudne, jak i szkodliwe”27.

24 Charles Lane, High Court Lets Ruling on Church, State Stand. Washington
Post, 30 maja 2001, s. A3.
25 American Humanist Association, Humanist Manifesto H , 1973. http://hu-
manist. net/documents/manifes to2.html
26 Ibid.
27 Ibid.
Dechrystianizacja Ameryki 241

„Nauka twierdzi, że gatunek ludzki pojawił się w wyniku działa­


nia naturalnych sił ewolucji”28. Dzieci opuszczają szkołę otwarte
na podobne idee, ponieważ zostały pouczone przez swych nau­
czycieli o tym, co jest dopuszczalne a co nie jest dopuszczalne
podczas dyskusji w trakcie zajęć, gdzie chrześcijaństwo jest nie­
chcianym intruzem.
Świeccy humaniści nie ukrywają swych planów. Ich Manifest
przyznaje „prawo do kontroli urodzeń, aborcji i rozwodu” i do­
daje, że „różne warianty zachowań seksualnych nie powinny być
uznawane za złe same w sobie”.29 Według nich wolność „polega
również na uznawaniu prawa jednostki do godnej śmierci, eutana­
zji i prawa do samobójstwa”30. Teraz, gdy świeccy egzorcyści
z Amerykańskiego Związku Wolności Obywatelskich (ACLU -
American Civil Liberties Union) oczyścili już szkoły publiczne
z chrześcijaństwa, powyższe świeckie dogmaty podaje się naszym
dzieciom jako prawdy. Tak więc, choć Ameryka w przeważającej
mierze jest społeczeństwem chrześcijańskim, jej instytucje pu­
bliczne, podobnie jak kultura masowa, zostały gruntownie zde-
chrystianizowane.
Godny uwagi jest fakt, iż ów Manifest został opublikowany
w przeciągu paru miesięcy od przytłaczającego zwycięstwa jakie
Richard Nixon i Spiro Agnew odnieśli w 49 stanach odnośnie
„Wyboru Sumienia” i po tym, jak podobne zwycięstwo odniósł
George MacGovern w swej kampanii „Narkotyki, amnestia
i aborcja” z 1972. Lecz mimo porażek liberałów w latach 1972,
1980, 1984, 1988 i 1994, Manifest Humanistyczny - będący daleko
od głównego nurtu przekonań Amerykanów, jest stopniowo
wdrażany przez Partię Demokratyczną w miarę słabnięcia oporu
środowisk republikańskich. W jednym ze swoich punktów mani­
fest ów jest zwodniczy i obłudny. Podkreśla on, że rozdział p o­
między Kościołem i państwem oraz rozdział pomiędzy ideologią

28 Ibid.
29 Ibid.
30 Ibid.
242 Rozdział VIII

i państwem stanowią imperatywy.31 Lecz przecież humanizm


świecki jest wiarą, wiarą amerykańskiej elity i na dodatek jest on
narzucany przez Sąd Najwyższy. Być może największym sukce­
sem tego sztandarowego rywala chrześcijaństwa jest to, iż prze­
konał on chrześcijan, że nie jest on żadnym rywalem a jedynie
zbiorem idei wypracowanych na drodze rozumowej.
Chrześcijanie zostali pozbawieni swego dziedzictwa przez wo­
jującą mniejszości, której wierzenia były obce Przeciętnemu
Amerykaninowi. Owa Wojująca Mniejszość miała jednak sprzy­
mierzeńców, którzy przechwycili Sąd Najwyższy i narzucili swój
porządek stosując dyktat. Cokolwiek by nie powiedzieć przeciw­
ko Związkowi Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties
Union), na pewno nie brakuje mu cierpliwości i wytrwałości. Jak
powiedział Cervantes, oddajmy diabłu to, co do niego należy .
Chrześcijanie, którzy nadal wierzą, że Sąd Najwyższy jedynie
stworzył równą płaszczyznę dla wszystkich wyznań i wiar, zdają
się pogwizdywać sobie na cmentarzu. Sąd właśnie przejął ich tere­
ny niczym masę upadłościową i oddał w ręce ich rywali. Jednak
to, co chrześcijanie utracili, nie zostanie odzyskane bez walki.
W „When Nations Die”, Jim Nelson Black jest szczególnie cięty
na społeczności ewangelikalne 32:
Jednym z głównych powodów upadku amerykańskiego społeczeństwa
w ostatnim stuleciu była skłonność chrześcijan do praktycznego rozwiązania:
oddawania pola przy pierwszych oznakach oporu. Szczególnie chrześcijanie
ewangelikalni są jakże skorzy do ucieczki i jakże powolni, jeśli chodzi o obronę
własnych przekonań. W rzeczywistości większość chrześcijan z własnej i nie­
przymuszonej woli opuściła już arenę (public square) publicznej, moralnej i re­
ligijnej debaty na długo przedtem, zanim nadeszli świeccy „obrońcy wolności
obywatelskich” i im podobni, aby zepchnąć nas z powrotem do kruchty.33

Powyższa opinia jest byś może zbyt ostra i surowa, lecz chrze­
ścijanie potrzebują mocnej pobudki, jeśli nie chcą stracić swego

31 Ibid.
32 Kościoły chrześcijańskie, powstałe głównie w wieku X IX - przyp. red.
33 Jim Nelson Black, When Nations Die. Tyndale House Publishers »Whea­
ton, 111., 1994, s. xix.
Dechrystianizacja Ameryki 243

kraju. Potrzebują też przywódców przygotowanych do walki o je­


go zachowanie. C. S. Lewis ostrzegał przed duchem kompromisu,
który jest tylko peleryną przykrywającą nagość niezdecydowania
i zalęknienia:
Jako chrześcijanie jesteśmy kuszeni do czynienia niepotrzebnych ustępstw
na rzecz ludzi znajdujących się poza naszą wiarą. Za bardzo ustępujemy.. .nad­
chodzi czas, kiedy będziemy musieli pokazać, że się nie zgadzamy. Musimy po­
kazać nasze chrześcijaństwo, jeśli mamy być uczciwi i wiernie naśladować Jezu­
sa Chrystusa. Nie możemy siedzieć cicho czy wciąż ustępować.34

Wraz z nadejściem X X I wieku dechrystianizacja naszego życia


publicznego została zakończona. Uroczystości Wielkanocne, sce­
ny Narodzenia Chrystusa, kolędy i chrześcijańskie książki, opo­
wieści, widowiska i święta znikły ze szkół publicznych i miejskich
placów. Szkoły nie funkcjonowały już zgodnie z życzeniami ro­
dziców, których dzieci do nich uczęszczały, czy też podatników,
którzy je utrzymywali, lecz zgodnie z dyktatem sądów narzucają­
cych plany ACLU i idee Manifestu Humanistycznego.
W Republic w stanie Missouri, na skutek pozwu skierowanego
przez czarownicę z ruchu Wicca, występujący w jej imieniu Zwią­
zek Swobód Obywatelskich (ACLU), zdołał spowodować sądowy
nakaz usunięcia z pieczęci miejskiej wizerunku ryby, ponieważ
„symbol ten często można znaleźć w chrześcijańskich placówkach,
a nie w niechrześcijańskich i ... większość ludzi popierających sym­
bol ryby, identyfikowała go jako symbol chrześcijański5’.35
W maju 2001 roku, ACLU pozwał Virginia Military Institute
w imieniu dwóch uczniów, którzy mieli dość odmawiania modli­
twy przed wieczornym posiłkiem.
Detronizacja i usunięcie Boga z amerykańskiego życia publicz­
nego nie zostały przeprowadzone demokratycznie, ale na sposób

34 C. S. Lewis, God in the Dock: Essays on Theology and Ethics, Walter H oo­
per (red.), William B. Eerdmans Publishing Company, Grand Rapids,
Mich.: 1972, s. 262.
35 A C L U Asks Judge to Reel in Republic's Fish Symbol. Associated Press, 6 ma-
ja 1999.
244 Rozdział VIII

dyktatorski; nasi ojcowie nigdy by tego nie tolerowali. Dlaczego


ludzie, reprezentujący niegdyś walczącą wiarę pozwolili na to,
choć modlitwa, kolędy, czytanie Biblii czy eksponowanie Dziesię­
ciorga Przykazań miały za sobą poparcie ogromnej większości?
Ano dlatego, że żyjemy pod władzą sędziów, którym Kongres nie
chce się przeciwstawiać. Jeśli Ameryka przestała już być krajem
chrześcijańskim, to dlatego, że przestała być krajem demokra­
tycznym. To jest prawdziwy zamach stanu. „Tutaj, proszę pana,
panują rządy ludu!”, mówili kiedyś z dumą Amerykanie. Lecz nie
jest to już prawdą. W Ameryce nie panują rządy większości. Pa­
nują u nas rządy mniejszości, których wizje tego, czym według
nich powinna być Ameryka, są popierane przez pięciu sędziów
z Sądu Najwyższego, nazwisk których większość Amerykanów
nawet nie zna.

WRAZ Z DECHRYSTIANIZACJĄ Ameryki nadeszło rów­


nież odrzucenie starych zasad moralnych opartych na nauczaniu
religijnym o korzeniach judeochrześcijańskich i ustanowienie no­
wych zasad moralnych opartych na Manifeście Humanistycznym .
I znowu, nie stało się to w wyniku powszechnego głosowania,
lecz na podstawie decyzji sądu. Aborcja do niedawna była prze­
stępstwem, teraz stała się prawem (podkreśl, red.) Tako rzecze
Sąd 36. Dobrowolna modlitwa w szkole stoi w stanowi pogwałce­
nie Pierwszej Poprawki, ale nagie tance w nocnych klubach już
nie. Gdy mieszkańcy Kolorado przegłosowali w referendum swój
sprzeciw wobec legalizacji homoseksualizmu. Sąd Najwyższy
zdecydował, że motywy głosujących były podejrzane i wynik re­
ferendum odrzucił.
„Nasze prawo i instytucje muszą koniecznie być oparte na na­
uczaniu Odkupiciela ludzkości”, oznajmił Sąd Najwyższy w de­
cyzji z 1892 roku w sprawie „Kościół Sw. Trójcy przeciwko Sta­

36 „Thus sayeth the Court” Autor celowo użył to wyrażenia archaicznego,


kojarzącego się z Biblią - „Thus sayeth the Lord” - „tako rzecze Pan”. Przyp.
red..
Dechrystianizacja Ameryki 245

nom Zjednoczonym”. „Nasza cywilizacja i nasze instytucje są


zdecydowanie chrześcijańskie”.37 Taka Ameryka została decyzją
innego Sądu obalona. Stary consensus moralny upadł, a wspólno­
ta moralna na nim zbudowana już nie istnieje.
Widząc Amerykę uginającą się przed jego wolą, Sąd Najwyższy
stał się niezwykle pewny siebie w swych poczynaniach. W decyzji
dotyczącej „Richmond Newspapers” (1980), Sędzia William J.
Brennan opisał nowy porządek. Jak pisał, sędziowie „są nie tylko
zwykłymi arbitrami, ale na swój sposób prawodawcami.38 W 1985
roku ten sam sędzia powiedział w Georgetown Law School: Wola
większości liczy się w pewnych okolicznościach, lecz myślę, że
ostatecznie nie będzie. Rolą Sądu jest „określenie pewnych warto­
ści transcendentnych, niezależnych od aktualnej większości poli­
tycznej.39 Sędzia Brennan miał zapewne na myśli, że to jego oso­
biste wartości są tymi „transcendentnymi”, a wola amerykańskiej
większości w ogóle się nie liczy.
„To sąd, a nie ludzie, jest teraz czynnikiem zmian w społeczeń­
stwie amerykańskim” - pisze profesor William Quirk, współautor
„Judicial Dictatorship”. Stoi to w sprzeczności z tym, co Jeffer­
son nazywał macierzystą zasadą (mother principle), mówiącą, że
„rządy są w takiej mierze republikańskie, w jakiej reprezentują
wolę ludu i ją wykonują”.40
Warren, Douglas, Brennan i Blackmun zatriumfowali. Nie ma­
my już republiki. A chrześcijaństwo wyparte z życia publicznego,
powoli traci na znaczeniu. W badaniu Gallup Poll w 1999 roku,

37 Bishop Norman McFarland, A July 4 Meditation on the Faith of the Foun­


ders: One Nation Under God. Orange County Register, 2 lipca 1995, s. Jl.
38 Richmond Newspapers, Inc., et al, Appellants v. Commonwealth o f Virginia
et al, 448 U.S. 555, No. 79-243, Supreme Court of the United States, Concur­
ring Opinion. Argued February 19, 1980. Decided July 2, 1980.
39 J. William J. Brennan, Jr., To the Text and Teaching Symposium. Georgetown
University, Washington, D.C., 12 października 1985.
http://www.polit.ics. pomona.edu/dmVLabBrennan.htm
40 J. William J. Quirk and R. Randall Bridwell, Judicial Dictatorship. Trans­
action Publishers, New Brunswick N.J. 1995, s. xiii
246 Rozdział VIII

62 procent młodych, pełnoletnich ludzi stwierdziło, że religia tra­


ci wpływy w Ameryce.41 Inne badania ujawniają, że „Ameryka ma
dziś więcej ateistów i agnostyków niż mormonów, żydów czy
muzułmanów”.42 Z czternastu milionów niewierzących połowa to
Pokolenie X (urodzeni w latach 60.), a 31 procent to dzieci powo­
jennego wyżu demograficznego. Tylko 42 procent Amerykanów
wciąż wierzy, że chrześcijaństwo jest jedyną prawdziwą wiarą.43
W badaniach przeprowadzonych przez Uniwersytet Princeton
w roku 1996 62 procent protestantów i 74 procent katolików
stwierdziło, że wszystkie religie są jednakowo dobre.4445Ameryka
pozostaje najbardziej „zchrystnianizowanym” krajem Zachodu,
lecz dla milionów ludzi nie jest to już ta dawna wiara, walcząca
i stawiająca wymagania. To, co przewidział katolicki ewangelista
biskup Fulton J. Sheen w 1931 roku już nadeszło. „Produkujemy
właśnie - mówi Sheen:
Rzesze studentów o „otwartych umysłach”, którzy sądzą, iż że nie ma
różnicy pomiędzy Bogiem jako Pierwszą Przyczyną a Bogiem jako „mental­
ną projekcją”; którzy stawiają Chrystusa na równi z Buddą, Świętego Pawła
na równi z Johnem Deweyem, i czynią swoją tolerancję tak daleko posunię­
tą, że nie tylko twierdzą, iż jedno wyznanie chrześcijańskie jest równie do­
bre, co inne, ale wręcz, że jedna światowa religia jest równie dobra, co każda
• 45
inna.

Póki co, żaden sąd nie nakazał żadnemu Kościołowi napisania


na nowo modlitw, hymnów czy Biblii tak, aby pasowały do nowe­
go świeckiego katechizmu . To wszystko kościoły zrobiły dobrowol­
nie a nawet chętnie. Dlaczego? Z najbardziej ludzkiego powodu.

41 The Gallup Organization, Princeton, N.J., Poll taken August 12-13, 1997.
http:// www.gallup.com/polVindicators/indreligion.asp
42 Christie Storm, Communities of Faith. Arkansas Democrat-Gazette,
30 października 1999, s. H2.
43 Theodore Caplow, Louis Hicks, and Ben J. Wallenberg, The First Measured
Century: An Illustrated Guide to Trends in America, 1900-2000. AEI Press, Wa­
shington, D.C., 2001, s. 117.
44 Ibid., s. 116.
45 Fulton J. Sheen, A Plea for Intolerance, 1931.
Dechrystianizacja Ameryki 247

Skoro tak wielu młodych księży i pastorów nie wierzyło już


w niepodważalność prawd, których ich uczono a nie chcieli zostać
odrzuceni, gdy młodzi odchodzili z kościołów, spróbowali więc
dokonać rzeczy niemożliwej: pogodzić chrześcijaństwo z kontr-
kulturą. Lecz w swej desperackiej próbie „bycia na czasie”, stali się
jedynie śmieszni.
Cudowna łaska, jak słodko brzmi ten dźwięk , który zbawił ta­
kiego nędznego grzesznika jak ja 46, to pierwsze słowa prawdopo­
dobnie najsławniejszego z hymnów, napisanego w 1779 roku
przez skruszonego kapitana statku niewolników, Johna Newtona.
W niektórych śpiewnikach słowa zostały zmienione na inne: który
zbawił i wzmocnił mnie albo zbawił i uwolnił m n ie464748Dlaczego?
Zęby uciec od niewygodnej idei grzeszności człowieka i potrze­
bie przyjęcia Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela.
Zwrotka z pieśni „Piękna Ameryka” (“America the Beautiful”)
zawierająca wersy O jakże piękna dła stóp pielgrzymich / Których sta­
,
nowczy miarowy krok wytycza szlak prowadzący ku wolności...48 zo­
stały w niektórych śpiewnikach opuszczone.49 Dlaczego? Bo jak
mówi wielebny Harold Jacobs z plemienia Indian Lumbee: „ biali lu­
dzie budując ów szlak wolności wdeptali w ziemię Indian”.50
O bielszy niż śnieg, drogi Panie / Obmyj mnie teraz...51 z „Ha­
ve Thine Own Way” jest obecnie w wykonywane jako Obmyj
mnie teraz Panie / Obmyj mnie teraz.52 Wygląda na to, że słowa

46 Amazing grace how sweet the sound that saved a wretch like me. Polska we­
rsja tej zwrotki; „Cudowna Boża łaska ta / Zbawiła z grzechów mnie”- przyp. red.
47 Patricia Riee, Singing Out: Revisions Steal Poetry, Meaning from Hymns,
Professor Says. St. Louis Post-Dispatch, 21 czerwca 1997, s. 31.
48 O beautiful for pilgrim feet / Whose stern impassioned stress / A thoroughfa­
re for freedom beat...
49 Marjorie Hyer, Discord on Hymn Changes; United Methodists Aim to D e­
lete Sexism, Racism from Songs. Washington Post ,1 marca 1986, s.6.
50 Ibid.
51 Whiter than snow, dear Lord / Wash me now...
52 John H. Adams, Inclusive Language for God Is ‘Battleground3 in PC USA,
Layman Online, 24 października 2000. http://www.layman.org/layman/news-
from-pcusa/ inciusive-language-is-battleground.htm
248 Rozdział VIII

bielszy niż śnieg mają rasistowskie konotacje. Wyrażenie Ojciec,


Syn i Duch Święty zastępuje się wyrażeniem Stwórca, Odkupiciel
i Pokrzepiciel tak, by ta fraza była bardziej neutralna płciowo.53
Nowojorski kościół Riverside Church preferuje frazę Ojciec, Syn
i Duch Święty, Jeden Bóg, Matka nas wszystkich.54
Matko Boża, módl się za nami...
Tradycyjne pieśni „Naprzód chrześcijańscy żołnierze” i „Je­
stem żołnierzem Krzyża” zostały okrzyknięte jako nadmiernie
militarystyczne. „On prowadzi mnie” (He leadeth me) i „Drogi
Panie, Ojcze Ludzkości” są szowinistyczne. Pieśń „Wiara naszych
ojców” również jest pod obstrzałem. Ci, którzy kochają tę pieśń,
ale nie lubią pewnych słów, mogą używać słów „matka” czy
„przodkowie”, „Bóg naszych Ojców” stał się „Bogiem Wieków”.
Zamiast „Syn Człowieczy” niektóre kongregacje wolą określenie
„Istota ludzka”55.
W 1980 roku Narodowa Rada Kościołów (National Council of
Churches) ustanowiła komitet złożony z feministek w celu napi­
sania nie-seksistowskiego lekcjonarza. Słowo „Pan” zostało zastą­
pione „Monarchą”, „Syn Boży” „Dzieckiem Bożym”. Boska de­
cyzja o stworzeniu Ewy dla Adama została przepisana na nowo:
Niedobrze jest istocie ludzkiej być samotną; stworzę towarzystwo
odpowiednie dla tej istoty.56
Jak pisze Michael Nelson, profesor politologii w Rhodes Colle­
ge, gdy w 1983 roku pojawił się tom pierwszy „Inclusive Language57

53 Debating Baptismal Language. The Christian Century, 27 września 1995,


s. 880
54 Sen. Robert Byrd, Polytheism in Modern Garb. Speech to Senate, 22 lipca
1992. http://www.senate.gov/~byrd/speech-polytheism.htm
55 Pieśni i fragmenty modlitw „Onward, Christian Soldiers”, „Am I a Soldier
of the Cross”, „He Leadeth Me”, „Dear Lord and Father of Mankind”, „God
Rest Ye Merry Gentlemen”, „Faith of Our Fathers”, God of Our Fathers, Son of
Man. Przyp.tłum.
56 Richard N. Ostling, O God Our [Mother and] Father; New Transsations
Seek to Rid Bible of'Male B ias'. Time, 24 października 1983, s. 56.
57 „Inclusive Language” - politycznie poprawny język, nie zawierający słów
czy sformułowań, mogących urażać czyjekolwiek uczucia. Przyp. red..
Dechrystianizacja Ameryki 249

Lectionary” „po około tygodniu trwania na przemian oburzenia,


poczucia skandalu i wesołości, większe kościoły porzuciły, go żeby
obrastał kurzem”.58
Ateista Voltaire powiedział na łożu śmierci: „W całym moim
życiu tylko raz modliłem się do Boga: O Panie! Spraw by moi
wrogowie wyglądali śmiesznie. I Bóg mnie wysłuchał.59
Żaden sąd nie zmuszał Kościołów żeby robiły z siebie głupców.
Same zechciały „być bliżej ludzi” i same sprawiły, że straciły z ni­
mi kontakt. Tak więc zanim zaczniemy piętnować piętnastolatka
za uginanie się pod presją rówieśników w kwestii seksu i narkoty­
ków, rozważmy zachowanie ich moralnych zwierzchników.

A TERAZ PROW OKACJE


W leksykonie komunistów, pokojowe współistnienie nie ozna­
cza pokoju; oznacza dalsze kontynuowanie walki, tyle że przy za­
stosowaniu środków innych niż wojna. A więc także wojnę o mo­
ralną hegemonię, która zakończy się wtedy, gdy jedna ze stron
zostanie pokonana, a druga zatriumfuje. Jeśli tradycjonaliści wie­
rzą, że można pokojowo współistnieć z rewolucją kulturową,
niech przypomną sobie niedawne kontrowersje związanym z wy­
stawą w Narodową Fundacji dla Sztuki (National Endowment
for the Arts, NEA), wystawą, której istota polega na najdalej po­
suniętej profanacji wizerunków chrześcijańskich i celowym znie­
ważaniu chrześcijańskiego kodeksu moralnego.
„Olej Chrystusa” („Piss Christ”) Andreasa Serrano to fotografia
wielkiego krucyfiksu zanurzonego w słoju z moczem „artysty”. Ro­
bert Mapplethorpe wkręcił figurkę wizerunkiem Maryi Dziewicy
w maszynę tortur 60 i zrobił fotografię samego siebie z nahajem wy­

58 Michael Nelson, Language Revision Sings; Methodist Hymnal Shows Ama­


zing Grace in Rooting Out Hints of Sexism, Racism. Commercial Appeal, 29
września 1991, s. B6.
59 Quotes from Nontheists.” http://memberstripod.com/~Rhatheist/quo-
tes.html
60 „Bloody tie rack” - narzędzie tortur w postaci obręczy z łańcuchem i ko­
łowrotem, wyciągające szyje torturowanego. Przyp. red.
250 Rozdział VIII

stającym mu z odbytu. W „Queer City”61 tak zwany „poeta” przed­


stawił Jezusa w perwersyjnym akcie z sześciolatkiem. W katalogu
sztuki wydawanym przez NEA, aktywista AIDS nazwał świętej pa­
mięci kardynała Nowego Jorku, Johna O ’Connora „tłustym kaniba­
lem z tego domu chodzących swastyk z Piątej Alei”.62 Tym domem
była katedra Św. Patryka, zbezczeszczona przez homoseksualistów,
którzy wypluli konsekrowane hostie podczas niedzielnej mszy.
W 1999 roku w Brooklyn Museum of Art na wystawie „Sensacje”
głównym eksponatem był obraz „Święta Dziewica Maryja”, przed­
stawiający Matkę Bożą ochlapaną odchodami słonia, z głową oto­
czoną „aureolą” żeńskich genitaliów. W sąsiednim pokoju stało pół
tuzina manekinów nagich małych dziewczynek naturalnych rozmia­
rów z penisami wystającymi z ich ciał.
„Sztuka jest czymś, z czym można robić wszystko, pozostając
bezkarnym” - powiedział Andy Warhol, ale Picasso uważał, że ma
ona poważniejszy cel. „Sztuka- mówił - nie służy do dekoracji
mieszkań. Sztuka jest orężem rewolucji....”63 Wheeler Williams,
jeden z wielkich amerykańskich rzeźbiarzy przyznał, że „celem
nowoczesnej sztuki jest „zniszczenie wiary człowieka w jego kul­
turalne dziedzictwo”.64 Innymi słowy, sztuka jest jedynie kolej­
nym frontem rewolucji kulturalnej w nieustającej wojnie z chrze­
ścijaństwem. W 2001 roku Brooklyn Museum gościło wystawę
Renee Coxa zatytułowaną „Ostatnia wieczerza twojej mamuśki”,
na której można było oglądać zdjęcie zupełnie nagiej pani Cox ja­
ko Jezusa, z jedenastoma czarnymi przyjaciółmi jako apostołami
i białym człowiekiem jako Judaszem.65 Gdy burmistrz Nowego
Yorku, Giuliani, zganił antykatolicki charakter Brooklyn Mu­
seum i powołał komisję mającą ustalić standardy przyzwoitości,

61 „Miasto ciot”. Przyp. red.


62 .Patrick J. Buchanan, Yes, Mario, There Is a Culture War. Chicago Tribune,
14, września 1992, s. 17
63 David A. N oebel,fThe Legacy of John Lennon: Charming or Harming a Ge­
neration?. Thomas N elson, Nashville, Tenn., 1982, s. 38.
64 Ibid., s. 39
65 In the Bosom of Jesus: Yo Mama's Last Supper. Nation, 28 maja 2001, s. 30.
Dechrystianizacja Ameryki 251

prezydent okręgu wyborczego Bronxu, Fernando Ferrer, stwier­


dził, że propozycja ta „brzmi niczym Berlin w 1939 roku”.66
Rzeczywiście, obsceniczne i nikczemne obrażanie, którym ko­
lonia artystów zasypuje katolików i ich najświętsze symbole,
istotnie przypomina Berlin w 1939 roku, szczególnie pismo „Der
Stürmer5’67 Juliusa Streichera, które traktowało Żydów i ich wia­
rę w taki sam sposób, w jaki Mapplethorpe, Serrano i Cox traktu­
ją katolików i ich wierzenia. Różnica? Antykatolicyzm, ten anty­
semityzm współczesnych artystów i intelektualistów jest
rodzajem nowoczesnej bigoterii naszego kulturowego establish­
mentu. A ów zabobon nie jest bynajmniej ograniczony do na­
szych stolic kulturalnych.
Na początku 2001 roku, Muzeum Międzynarodowej Sztuki
Ludowej w Sante Fe (Museum of International Folk Art) przed­
stawiło fotograficzny collage komputerowy Matki Bożej z Gwa­
delupy (Our Lady of Guadalupe), nagiej, mającej na sobie jedynie
bikini z róż i podtrzymywanej przez anioła z odkrytym torsem.68
Gdy zaprotestował arcybiskup Michael J. Sheenan i pojawili się
rozzłoszczeni demonstranci, dyrektor Muzeum Stanowego, Tho­
mas Wilson powiedział: „Nie spodziewaliśmy się czegoś takie-
go”.69Kurator wystawy Tey Marianna Nunn nie mogła tego pojąć,
mówiąc na łamach „New York Times55, że tego rodzaju odmienne
przedstawianie Matki Bożej z Gwadelupy, najświętszego wizerun­
ku amerykańskich Meksykanów, jest całkiem powszechne, i że
Maryja Dziewica została już sportretowana jako lalka Barbie, ka­
rateka i wytatuowana lesbijka.70
Mówi się, że sztuka jest zwierciadłem duszy. T. S. Eliot nazwał
sztukę wcieleniem ludzkiej religii. Jeśli to prawda, to kto lub co

66 Elizabeth Bumiller, Affronted by Nude Last Supper,; Giuliani Calls for D e­


cency Panel. New York Times, 16 lutego 2001, s. A l.
67 Organ S.A. - bojówek NSDAP. Przyp. red.
68 Michael Janofsky, Uproar over Virgin Mary in a Two-Piece Swimsuit. New
York Times, 31 marca 2001, s. All.
69 Ibid.
70 Ibid.
252 Rozdział VIII

zamieszkuje dusze tych „artystów”? Co by się stało gdyby na­


śmiewali się z Holokaustu przedstawiając komputerowy collage
Anny Frank baraszkującej z esesmanami w Auschwitz? Albo wy­
stawili satyryczny show z komediantami wyśmiewającymi Marti­
na Luthera Kinga?
Znamy odpowiedź. Gdy francuska firma Alcatel, za zgodą ro­
dziny Kinga, wykorzystała fragment jego przemowy przy pomni­
ku Lincolna w reklamie telewizyjnej, Julian Bond z NAACP po­
wiedział, że „niektóre rzeczy powinny być święte”.71 W nowym,
pogańskim świecie, pornograficzny wizerunek Świętej Marii
Dziewicy jest rzeczą dopuszczalną, lecz słowa Kinga są nietykal­
ną świętością.
Wiele lat temu, gdy wypuszczono film „Prorok”, w którym po­
kazano twarz Mahometa, (dla wyznawców islamu jest to akt blu-
źnierstwa) kina odmówiły jego wyświetlania w obawie przed
gwałtownymi zamieszkami. Gdy Salman Rushdie opublikował
„Szatańskie wersety”, powieść uznaną przez islam za obsceniczną
zniewagę, spędził kilka lat ukrywając się przed fatwą> klątwą ozna­
czającą wyrok śmierci, nałożoną przez ajatollaha Chomeiniego.
Fatwy i podkładanie bomb nie są amerykańskim sposobem prote­
stowania, ale są nimi bojkoty ekonomiczne i zemsty polityczne.
Gdy powiedziano chrześcijanom żeby nastawili drugi policzek
chodziło o zniewagi kierowane pod ich adresem a nie te, kierowa­
ne pod adresem Boga. Sam Chrystus użył bicza, by wypędzić ze
świątyni handlarzy.
W 1990 roku wydawca James F. Cooper z „American Arts Qu­
arterly” prowadził rubrykę z ogłoszeniami. Jak Horace Greeley
napominał weteranów Wojny Secesyjnej „Idźcie na Zachód,
chłopcy !”, tak Cooper nawoływał weteranów Zimnej Wojny
„Odzyskajcie kulturę!”72 Konserwatyści - powiedział -

71 Justin Bachman, Critics Say King Heirs Are Selling Out His Image .Asso­
ciated Press, 30 marca 2001.
72 James F. Cooper, The Right Agenda: Recapture the Culture. American Arts
Quarterly, Wiosna/Lato 1990, s. 3.
Dechrystianizacja Ameryki 2 53

„najwyraźniej nigdy nie czytali Mao Tse-tunga przykładającego wielką wagę


do rewolucji kulturalnej skierowanej przeciwko Zachodowi. Eseje [Mao] by­
ły zalecane do czytania przez pokolenie Herberta Marcuseva - pokolenie lat
60-tych, które teraz zarządza naszymi instytucjami kulturalnymi.... Konser­
watyści byli nieświadomi faktu, że ... nowoczesna sztuka - która już dawno
odeszła od idealizmu Maneta, Degasa, Cezanne’a i Rodina - stała się dostar­
czycielką destrukcyjnej, zdegenerowanej, wstrętnej, pornograficznej, mar­
ksistowskiej, anty-amerykańskiej ideologii”.73

Reakcja chrześcijan na ataki Serrano, Mapplethorpe’a, Coxa


i spółki skierowane na Boga, wiarę, święte symbole, na uświęco­
nych bohaterów i bohaterki jest słaba, można by rzec - anemicz­
na. Jak lubi mówić Regis Philbin: „Czy to wasza ostateczna odpo­
wiedź?”

PRAWA G EJO W SKIE i PRAWA OBYWATELSKIE ?


Walka o duszę Ameryki nie wydaje się mieć końca. Wiosną
2000 roku, studentka lesbijka z uniwersytetu Tufts, złożyła oskar­
żenie o dyskryminację przeciwko oddziałowi Inter-Varsity Chri­
stian Fellowship74 na jej campusie za to, że odmówiono jej pracy
przy obsłudze posiedzenia rady tej organizacji. Broniąc się, przy­
wódca oddziału odpowiedział: „Gdy prosicie nas byśmy zrezy­
gnowali z Biblii, prosicie o rezygnację z serca naszej religii”.75
Rezultat: sąd studencki postanowił by odmówiono uznania
i zaprzestano finansowania Tufts Christian Fellowship i odmówił
mu prawa do organizowania spotkań na campusie. Oddział miał
także wyrzucić „Tufts” ze swej nazwy. Większość studentów
przyklasnęła temu werdyktowi. Nierówne traktowanie homose­
ksualistów jest bigoterią, powiedzieli. Po publicznym nagłośnie­
niu całej sprawy, T C F wygrał apelację i doprowadził do unieważ­
nienia wyroku. Ale jest to zaledwie przedsmak tego, co jeszcze
nas czeka.

73 Ibid.
74 Ogólnoamerykańska chrześcijańska organizacja studencka. Przyp. red.
75 Jay Lindsay, Christian Group Says Tufts Decision to Cut Funding Threatens
Religious Freedom. Associated Press, 3 maja 2000.
254 Rozdział VIII

To, co wydarzyło się w Tufts, było zderzeniem dwóch wiar. Ka­


techizm rewolucji naucza, że homoseksualizm nie jest grzechem,
lecz preferencją, wyborem, a ci, którzy traktują gejów czy lesbij­
ki inaczej, są bigotami, których trzeba demaskować i poddawać
reedukacji. W chrześcijaństwie biblijnym homoseksualizm uzna­
wany jest rzecz nienaturalną i niemoralną. I na tym właśnie pole­
ga całe sedno wojny kulturowej: czyje wierzenia powinny być
podstawą prawa? W Tufts nowa wiara przez chwilę zastąpiła sta­
rą i chrześcijanom nakazano dostosować się lub odejść. Rewolu­
cja będzie koegzystować do czasu, aż osiągnie hegemonię. Wtedy
będzie już tylko nakazywać.

KTÓRE STWIERDZENIE jest prawdziwe? Czy homoseksua­


lizm stanowi moralny nieład, czy też moralnym i uprawnionym spo­
sobem na życie ? Dr Charles Socarides, autor wielu książek i zdo­
bywca Nagrody dla Uznanych Profesorów (Distinguished Profesor
Award) Towarzystwa Psychoanalityków Brytyjskiej Służby Zdro­
wia, leczył homoseksualistów przez czterdzieści lat. Pomógł jednej
trzeciej swych pacjentów wrócić do normalnego życia poprzez za­
warcie związków małżeńskich i posiadanie dzieci. Dr Socarides opi­
suje, jak rewolucja kulturowa zmieniła w „styl życia” to, co kiedyś
było „patologią”. Ci „wynalazcy”, jak pisze Socarides:
Nie podjęli walki z duchowieństwem, lecz wzięli na cel członków „świec­
kiego duchowieństwa”, psychiatryczną społeczność, i zneutralizowali ich ra­
dykalną, nową definicją samego homoseksualizmu. W 1972 i 1973 roku ze­
brali przywódców i liderów Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego
i stosując całą serię manewrów, kłamstw i przekrętów, „wyleczyli” homose­
ksualizm z dnia na dzień - dzięki prostemu orzeczeniu. Doprowadzili mia­
nowicie do tego, by Towarzystwo Psychiatryczne orzekło, iż homoseksua­
lizm „nie jest zaburzeniem”, lecz jedynie „stanem” - tak naturalnym jak
leworęczność.76

Tych z nas, którzy nie zgadzali się z nową polityczną definicją,


mówił dr Socarides, szybko uciszono na spotkaniach profesor­

76 Charles Socarides, How America 'Went Gay. America, 18 listopada 1995,


s. 20.
Dechrystianizacja Ameryki 255

skich. Nasze wykłady były odwoływane, a nasze prace badawcze


odrzucane w publikacjach naukowych. W ślad za tym miały nade­
jść jeszcze gorsze rzeczy w kulturze w ogóle.77 Jakie?
Telewizja i producenci filmowi zaczęli tworzyć opowieści promujące ho­
moseksualizm jako równoprawny styl życia. Opiniotwórcza grupa gejowska
poinstruowała Hollywood jak powinien a jak nie powinien postępować
w kwestii homoseksualizmu. Czołowi wydawcy odrzucili książki, które
przeciwstawiały się rewolucji gejowskiej. Geje i lesbijki wpłynęli na edukację
seksualną w naszych szkołach, a wojujące lobby gejowsko - lesbijskie uzy­
skało szeroką kontrolę komitetów wydziałowych w naszych krajowych col-
lege’ach. Państwowa legislatura unieważniła prawa przeciwko sodomii.78

W filmie „Filadelfia” Tom Hanks wcielił się w postać prawnika


chorego na AIDS, represjonowanego przez współpracowników -
bigotów. Hollywood przyznało Hanksowi Oskara za jego po­
prawny politycznie występ. Lecz Socarides, który twierdzi, że
stopień wyleczalności homoseksualistów jest równie wysoki jak
stopień wyleczalności pacjentów kliniki Betty Ford 79, nigdy się
nie poddał. Tradycjonaliści też nie powinni. Bo homoseksualizm
nie jest wyzwoleniem; to niewola. To nie styl życia; to styl śmier­
ci. Dziś, gdy mamy do czynienia z epidemią AIDS, pacjenci dok­
tora Socarides powiedzieliby mu: „Doktorze, gdybym nie poddał
się na terapii, dziś byłbym martwy”.80
Ci, którzy wierzą, że ruchy walczące o prawa dla gejów to
X X I- wieczne ruchy walczące o prawa obywatelskie, nie zauważa­
ją podstawowej różnicy. Walczący o prawa obywatelskie mogli
w kwestii sprawiedliwości i równości wobec prawa skutecznie po­
woływać się na Biblię, prawo naturalne i Thomasa Jeffersona. Bo­
jownicy o prawa gejów nie mogą tego uczynić. Jefferson uważał
homoseksualizm za coś gorszego od bestialstwa. Będąc guberna­
torem Wirginii, w 1779 roku domagał się takiej samej kary za so­

77 Ibid.
78 Ibid.
79 Ośrodek leczenia uzależnień. Przyp. red.
80 Charles Socarides, How America Went Gay. America, 18 listopada 1995,
s. 20.
256 Rozdział VIII

domię jak za gwałt.81 Tak Biblia, doktryna katolicka jak prawo na­
turalne uważają praktyki homoseksualne za obrzydliwość a społe­
czeństwo akceptujące je za społeczeństwo dekadenckie. Chrze­
ścijanie muszą zreformować takie społeczeństwo oddzielić się od
niego.
W „Letter from a Birmingham Jail” Martin Luther King pisał:
„Sprawiedliwe prawo to stworzony przez człowieka kodeks przy­
stający do prawa moralnego albo prawa Bożego. Niesprawiedliwe
prawo to kodeks, który nie jest w harmonii z prawem moralnym.
Mówiąc słowami świętego Tomasza z Akwinu, niesprawiedliwe
prawo to prawo, które nie ma korzeni w prawie objawionym ani
w prawie naturalnym.”82 Lecz prawa gejowskie zupełnie nie pasu­
ją do prawa Bożego. Nie mają też korzeni w prawie objawionym
ani w prawie naturalnym. Według kryteriów doktora Kinga, pra­
wa gejowskie są prawami niesprawiedliwymi, nie będącymi w har­
monii z prawem moralnym. Chrześcijanie będą się im opierać,
gdy będą narzucane. Nie najlepszy to przepis na narodową jed­
ność.
Jedynym sposobem na to, żeby ruchom na rzecz praw gejow­
skich udało się sprawić, aby społeczeństwo zaakceptowało je jako
naturalne, normalne, moralne i zdrowe, jest dechrystianizacja
społeczeństwa. I szczerze powiedziawszy, robią w tej sprawie
spore postępy.

W IELKI EKSPERYMENT
To, co robimy jest naprawdę zuchwałe. Podobnie jak Lucyfer
i Adam, człowiek zachodu zdecydował, że może okazywać niepo­
słuszeństwo Bogu Boga nie ponosząc przy tym żadnych konse­
kwencji, a nawet sam może stać się bogiem. Odrzucając chrześci­
jaństwo, człowiek Zachodu mówi sobie: „Dzięki naukom

81 Harry V Jaffa, Homosexuality and Natural Law. Montclair, Cal.: Claremont


Institute for the Study of Statesmanship and Political Philosophy, 1990, s. 31.
82 Martin Luther King, Jr., Letter from a Birmingham Jail. 16 kwietnia 1963.
http://www.tcf.ua.edu/courses/Jbutler/Tl 12/King-BirminghamJail.htm
Dechrystianizacja Ameryki 257

medycznym i biologicznym nauczyliśmy się jak zapobiegać po­


wstawaniu życia, jak przedłużać życie, jak tworzyć życie, jak klo­
nować życie. Dzięki technologii wojskowej wiemy teraz, jak wy­
grywać wojny, nie tracąc ani jednego żołnierza. Dzięki naszemu
zrozumieniu polityki monetarnej i fiskalnej wiemy, jak zapobie­
gać kryzysom. Wkrótce będziemy wiedzieli, jak zapobiegać rece­
sjom. Nasza globalna ekonomia obiecuje dobrobyt dla wszyst­
kich dzięki wolnemu rynkowi i wolnemu handlowi. Globalna
demokracja zapewni światowy pokój a my będziemy mieli odpo­
wiednie instytucje światowego rządu. Czas i nasze zaangażowanie
doprowadzą nas do tego celu. Bóg był dobrym instruktorem lata­
nia, ale już Go nie potrzebujemy. Od tego momentu sami przej­
mujemy stery”.
Dechrystianizacja Ameryki jest wielkim hazardem, rzucaniem
kośćmi, przy czym stawką jest nasza cywilizacja. Ameryka wy­
rzuciła za burtę kompas moralny, którym kierowała się przez
dwieście lat i żegluje opierając się na martwych kalkulacjach. Je ­
dynie rozum ustala nasz kurs. Objawienie jest niepotrzebne. O j­
cowie Założyciele ostrzegali, jest to niemożliwe. Żaden kraj nie
może pozostać wolny i szczęśliwy, jeśli nie liczy się dla niego cno­
ta - powiedzieli, a cnota nie istnieje tam, gdzie nie ma wiary. „Nie
łudźcie się, że moralność może być zachowana i utrzymana bez
religii”, powiedział Washington w swoim Przemówieniu Poże­
gnalnym. „Ze wszystkich skłonności i nawyków, prowadzących
do dobrobytu, religia i moralność stanowią najbardziej niezbędne
podpory”83 Zgadzał się z nim John Adams mówiąc: „Nasza kon­
stytucja została stworzona tylko dla ludzi moralnych i religijnych.
Jest ona całkowicie nieadekwatna dla innego typu rządów”.84 Zo­
baczcie, co stało się z naszym społeczeństwem, gdy odrzuciło sta­
ry porządek moralny.

83 George Washington, Farewell Address. Philadelphia, Penn., 17 września


1796. http://www.virginia.edu/gwpapers/farewell/transcript/html
84 David Limbaugh, On a Mission for Marriage. Creators Syndicate, 7 wrze­
śnia 2000.
258 Rozdział VIII

• Jedno na cztery białe dzieci nie pochodzi ze związków mał­


żeńskich. W 1960 roku liczba ta wynosiła 2 procent.85 Trzy na
cztery niezamężne białe kobiety miały romans przed ukończe­
niem dziewiętnastego roku życia. W 1900 roku, liczba ta wynosi­
ła 6 procent.86 Samobójstwa wśród nastolatków są trzykrotnie
częstsze w porównaniu do lat 60-tych.87 Wyniki testów uczniów
szkół średnich są obecnie jednymi z najniższych wśród krajów
uprzemysłowionych.
• Ilość aborcji wykonywanych w Stanach Zjednoczonych wy­
nosi 1,2 - 1,4 miliona rocznie, najwyższa ilość na Zachodzie, przy
40 milionach wykonanych od czasu sprawy „Roe kontra Wadę”.
Ilość urodzeń wśród zamężnych kobiet w USA spadła z 4 milio­
nów w 1960 roku do 2,7 milionów w 1996 roku.88
• Ilość rozwodów wzrosła o 350 procent od 1962 roku, a jed­
na trzecia dzieci w Ameryce jest wychowywanych przez jednego
rodzica.89
• Prawie dwa miliony Amerykanów przebywa w więzieniach
bądź aresztach, 4,5 miliona ma wyroki w zawieszeniu lub przeby­
wa na zwolnieniu warunkowym. W 1980 roku ilość osób przeby­
wających w więzieniach wynosiła 500.OOO.90
• W Stanach Zjednoczonych mieszka sześć milionów narko­
manów.91
• W społeczności Afroamerykanów 69 procent urodzonych
dzieci nie pochodzi ze związku małżeńskiego, dwie trzecie dzieci
jest wychowywanych przez jednego rodzica i 28,5 procenta chłop­
ców prawdopodobnie trafi do aresztów lub więzień.92 W dużych

85 William J. Bennett, Index of Leading Cultural Indicators. Broadway Books,


New York 2000, s. 48.
86 Caplow i in., op.cit., s. 70.
87 Bennett, op.cit.s 145.
88 Ibid.,s. 52.
89 Ibid., s. 69.
90 Ibid., s. 27.
91 Ibid., s. 35.
92 Ibid., s. 50, 27.
Dechrystianizacja Ameryki 259

miastach czterech na dziesięciu czarnoskórych mężczyzn w wieku


od siedemnastu do trzydziestu pięciu lat przebywa w więzieniach.
Narkotyki są szeroko rozpowszechnione. Dzieci nie uczą się
w szkołach. Sumienne dzieci są zastraszane i bite. Dziewczęta są
molestowane i atakowane przez będących na ciągłym „haju” człon­
ków gangów, otumanionych narkotykami i muzyką rap.
O to statystyki dekadenckiego społeczeństwa i umierającej cy­
wilizacji; pierwsze owoce rewolucji kulturowej dechrystianizują-
cej Amerykę. Patrząc na te statystyki przypomina się Whittaker
Chambers w „Świadku”: „Historia jest zagracona szczątkami na­
rodów, które stały się obojętne wobec Boga i umarły”.93 Ponow­
nie, Jim Nelson Black:
Bez względu na to, jak daleko patrzysz wstecz, odkryjesz, że religia za­
wsze była fundamentem dla wielkich społeczeństw. Czy w Indiach, Chinach,
Palestynie, Grecji, Kartaginie, Afryce czy cywilizacjach Południowej i Cen­
tralnej Ameryki, historia jest zawsze taka sama: cywilizacja wzrasta z religii,
a gdy tradycyjne wierzenia religijne narodu erodują, naród umiera.94

Europa zaczęła przypominać USA. Pomiędzy 1960 i 2000 ro­


kiem, liczba nieślubnych dzieci gwałtownie wzrosła: w Kanadzie
z 4 do 31 procent, w Wielkiej Brytanii z 5 do 38 procent, we Fran­
cji z 6 do 36 procent.
„Jako przewodnik po życiu moralnym mieszkańców Wielkiej
Brytanii, chrześcijaństwo poniosło klęskę - powiedział kardynał
Cormac Murphy-O’Connor, arcybiskup Westminsteru95 na zgro­
madzeniu księży we wrześniu 2001 roku. Ludzie szukają teraz
szczęścia w alkoholu, narkotykach, pornografii i seksie uprawia­
nym dla rozrywki” - powiedział kardynał, powtarzając za arcybi­
skupem Canterbury, doktorem George Carey’em96, który rok
wcześniej zauważył: „ Przeważa milczący ateizm. Zakłada się, że

93 Anthony Harrigan, The New Anti-Civilization. Chronicles, Czerwiec


2001, s. 44.
94 Jim Nelson Black, When Nations Die. Tyndale House Publishers,Wheaton,
111., 1994, s. 8.
95 Tytuł katolickiego Prymasa Anglii. Przyp. red.
96 Poprzedni zwierzchnik Kościoła Anglikańskiego. Przyp. red.
260 Rozdział VIII

śmierć jest końcem życia. Nasza koncentracja na tym, co dzieje


się tu i teraz sprawia, że myśl o wieczności nie ma racji bytu.97
Ale co dla jednego jest szambem, dla innego jest gorącą kąpielą.
Dla oddanego marksisty, Kuba Fidela Castro jest rajem w porówna­
niu z Kubą z lat 50-tych a społeczeństwo tego kraju bardziej spra­
wiedliwym i przyzwoitym społeczeństwem, niż to, które stworzyli
Kubańczycy na wygnaniu w Miami. Dla naszych elit kulturalnych
rozwody, aborcje i wyrzucanie na śmietnik przestarzałych koncepcji
chrześcijańskich, takich jak sakramentalny związek małżeński, mo­
gą się wydawać kamieniami milowymi na drodze do wolności.
Lecz jak mamy stworzyć moralny naród i dobre społeczeń­
stwo, skoro nie zgadzamy się już ze sobą w kwestii tego, co jest
moralne i dobre?

GDY SKAUCI STALI SIĘ BIGOTA M I


„Kultura jest religią uzewnętrznioną i przejrzystą”- powiedział
teolog Henry Van Til. Powtarzając za historykiem Christopherem
Dawsonem, Russell Kirk napisał, że wszelka kultura ma swoje ko­
rzenie w „kulcie”, to znaczy w religii. „Nie jest to tylko zwykła
gra słów” - argumentował Bruce Frohnen, senior fellow 98 w Cen­
trum Russella Kirka dla Odnowienia Kultury (Russell Kirk Cen­
ter for Cultural Renewal).
„Kultura i kult mają wspólne korzenie w łacińskim słowie „colere”, które
oznacza uprawianie, tak jak uprawianie ogrodu czy rozwijanie w sobie charakte­
ru.... Dawson zauważył, że ludzie wzrastają razem poprzez wspólne uczestnic­
two w kulcie. W miarę rozwijania wspólnych zwyczajów liturgicznych - chodzi
tu zarówno o formalną liturgię jak i wspólne śpiewanie hymnów- rozwijają tak­
że społeczne zwyczaje dotyczące spraw takich jak kuchnia, sztuka i zwyczajny,
codzienny rytuał. Te wspólne zwyczaje wiążą ich razem we wspólną kulturę.
I wiążą na wieki kulturę ludzi z wyznawaną przez nich wspólną religią”.99

97 Ruth Gledhill, Christianity Almost Beaten Says Cardinal. London Times,


6 września 2001.
98 Członek ciała rządzącego na niektórych uniwersytetach. Przyp. red.
99 Bruce Frohnen, T. S. Eliot on the Necessity of Christian Culture. Wither­
spoon Lectures, Family Research Council,
http://www.frc.org/papers/witherspoon/ index.cfmPget— WT01 &arc=yes
Dechrystianizacja Ameryki 261

Celem sekularystów jest przecięcie więzów pomiędzy naszą


kulturą i „wspólnie wyznawaną religią”. Jeśli to się stanie, kultu­
ra umrze. Doktor Kirk mówi:
Wszelka kultura wyrasta z religii. Gdy wiara religijna chyli się ku upadko­
wi, kultura musi podupaść, choć często wydaje się kwitnąć jeszcze przez ja­
kiś czas po tym, jak religia, która dostarczała jej życiodajnych soków utonę­
ła w morzu niewiary. . Ale ani religia nie może utrzymać się przy życiu bez
zdrowej kultury, ani kulturalna osoba nie powinna pozostać obojętna na ero­
zję transcendentnego ujęcia rzeczywistości.100

O tym, że wojna kulturowa jest wojną religijną można się prze­


konać przyglądając się najnowszej potyczce - Bitwie Skautów101
(Battle of the Boy Scouts). Według podręcznika skautów z 1911
roku „Żaden chłopiec nie może wyrosnąć na najlepszego z oby­
wateli bez uznania swych obowiązków wobec Boga.102 Przysięga
skautowska brzmiała: „Ślubuję na honor, że wypełnię swój obo­
wiązek wobec Boga i mego kraju”103. Oficjalne stanowisko Skau­
tów Ameryki głosi, że „Homoseksualne prowadzenie się jest nie­
zgodne z wymaganiami Przysięgi Skautowskiej, mówiącej, że
skaut powinien być „jednoznaczny w sprawach moralności”.104
Od czasu założenia tej organizacji, Skauci Ameryki wiernie
trzymali się tych zasad. Ale podczas gdy Skauci pozostali wierni
wobec swych przekonań, modna opinia wykonała salto. To, co
było pionem moralnym jeszcze w roku 1980, w roku 2001 uwa­
ża się za nie tolerancyjną bigoterię. „New York Times” twierdzi, że
Skauci są dzisiaj „czymś, co przypomina grupy nienawiści”.105
I albo skauci dostosują się do zmienionego kodeksu moralnego
100 Russell Kirk, Eliot and His Age. Random House, New York 1971,s. 324.
101 Boy Scouts of America - organizacja skautowska skupiająca w swych sze­
regach wyłącznie chłopców.
102 Boy Scouts of America, Handbook for Boy . Boyscouts of America, 1911,
s. 215.
103 Jeffrie A. Herrman, BSA Supports Spiritual Direction in Life. Sun-Senti­
nel, 16 października 2000, s. 2 5A.
104 Boy Scouts of America, Position Statement on Homosexuality and the BSA.
15 lutego 1991. http://www.religioustolerance.org/bsa__0.htm
105 Peter Ferrara, The Battle over the Boy Scouts, Weekly Standard, 11 czerw­
ca 2001, s. 21.Wynika że stawia Skautów obok Ku-Klux-Klanu - przyp. red.
262 Rozdział VIII

rewolucji kulturowej albo zostaną poddani ostracyzmowi, pozba­


wieni funduszy i zniszczeni.
Rewolucja po prostu nie może współistnieć z organizacją Skau­
tów, która jest ogromna, poważana i ukochana, lecz kształtuje dusze
chłopców w sposób, który rewolucja uznaje za odrażający Złożono
im więc propozycję nie podlegającą negocjacji: Skauci mogą zacho­
wać swoją poważaną pozycję w społeczeństwie jedynie wtedy, kiedy
odetną się od swych podstawowych przekonań i zamienią je na cał­
kiem przeciwne. W szczególności chodzi o to, aby także ateiści i ho­
moseksualiści mogli zostać skautami oraz drużynowymi.
„Przedstaw mu ofertę, której nie będzie mógł odrzucić” -
mówił Don Corleone. Rewolucja przedstawia Skautom ofertę,
której nie mogą odrzucić: ustąpcie, zmieńcie przekonania, albo
was zniszczymy.
Wziąwszy pod uwagę to, co stało się z Kościołem katolickim,
gdzie zawiódł system przesiewu mający na celu wyplenienie poten­
cjalnych księży -pedofilów, co z kolei spowodowało tragedie mini­
strantów i skandale w Kościele, polityka nie zezwalania homoseksu­
alistom zabierania skautów i zuchów na obozy, wydawałaby się
zwykłym zdrowym rozsądkiem. Ale ideologia okaleczyła zdrowy
rozsądek. Obecnie ACLU broni zarówno prawa homoseksualistów
do prowadzenia drużyn skautowskich jak i prawa North American
Man-Boy Love Association 106 do publikowania podręczników-in-
strukcji jak podrywać dzieci unikając glin czy np. instrukcja dla
pedofilów, jak uniknąć oskarżenia o gwałt. Powodami w sprawie
przeciwko NAMBLA są rodzicie dziesięcioletniego chłopca, zgwał­
conego i zamordowanego przez członka tej organizacji107.

O C O C H O D Z I W Bitwie Skautów?
Odrzucając oświadczenie Skautów, podkreślające, że są oni
organizacją prywatną i stąd zwolnioną od konieczności stosowa­
106 Organizacja homoseksualistów. Przyp. red.
107 Transcript, Should the A C L U Defend NAMBLA? The O ’Reilly Factor,
2 styznia 2001; Bill O ’Reilly, Corrupters Setting the Standards, Washington Times,
21 maja 2001, s. A16.
Dechrystianizacja Ameryki 263

nia u siebie stanowych praw anty-dyskryminacyjnych, Sąd N aj­


wyższy New Jersey nakazał Skautom przyjmowanie homoseksu­
alistów w imię wyższego celu: „wykorzenienia ‘raka dyskrymina­
cji5”108. Tak więc amerykański sąd przyrównał zasady Skautów
i chrześcijańską doktrynę, mówiącą że homoseksualizm nie jest
„moralnie czysty55 do „raka55 zżerającego amerykańskie społe­
czeństwo. Stosunkiem głosów pięć do czterech Sąd Najwyższy
USA oszczędził Skautom podejmowania decyzji czy pozostać
wiernym swojej wierze w Boga, czy zostać rozbitym przez władzę
krajową. Lecz odwaga Skautów kosztowała ich milion dolarów,
których nie otrzymali w formie dofinansowania. W stanie Nowy
York, w Kalifornii, Massachusetts i Minnesota, rady szkolne ze­
rwały kontakty i odmówiły Skautom korzystania ze szkolnych
urządzeń. Lokalne władze w Miami Beach i Fort Lauderdale po­
tępiły ich. Firmy Levi Strauss, Wells Fargo i Textron zakończyły
ich wspieranie. Związek Kongregacji Amerykańskich Żydów
(Union of American Hebrew Congregations) wysłał do swych
stowarzyszeń notatkę domagającą się zerwania wszelkich związ­
ków. Reżyser filmowy Steven Spielberg zrezygnował z rady do­
radczej Skautów Ameryki i wystosował oświadczenie, w którym
stwierdzał: „Z głębokim smutkiem zobaczyłem, że przez ostatnie
kilka lat swej działalności Skauci aktywnie i oficjalnie uczestni­
czyli w dyskryminacji. To prawdziwy wstyd.109 Gdy grupa Skau­
tów uczestniczyła w ceremonii otwarcia Konwencji Demokratów
w Los Angeles, zostali wygwizdani110 przez delegatów. Reporter­
ka Valerie Richardson napisała:
W normalnych warunkach wygwizdanie dzieci byłoby zachowaniem,
które zaowocowałoby sankcjami wobec delegata, jeśli nie wywalono by go

108 Superior Court of New Jersey, Appellate Division, A-2427-95T3, James


Dale v. Boy Scouts of America, Argued December 8, 1997, Decided March 2,
1998. h ttp :// diana.law.yale.edu/Diana/db/4298-36.html
109 Spielberg to Quit Boy Scouts Board. Associated Press, 17 kwietnia 2001.
110 Dosłownie: „booed”. W krajach anglosaskich gwizdy oznaczają aprobatę,
natomiast odpowiednikiem naszego „wygwizdania” jest tam przeciągłe „bucze­
nie”. Przyp. red.
264 Rozdział VIII

w ogóle z Konwencji. Ale jeśli ktoś spodziewał się, że demokratyczni liderzy


zbesztają tych, którzy wyszydzają Boy Scouts of America, to widać bierze
udział w niewłaściwym zjeździe.
Poparcie dla praw homoseksualistów stało się integralną częścią demokra­
tycznej ortodoksji i równie żelazną częścią programu partii, co prawa abor­
cyjne czy swobody obywatelskie.111

W kwietniu 2001 roku rewolucja kulturowa wytoczyła swoje


oblężnicze- program stacji CBS „Sześćdziesiąt minut”- i w progra­
mie, który felietonista Nat Hentoff nazwał atakiem i stronniczym re­
portażem112, oskarżyła Skautów o bigoterię. Hentoff, stając w obro­
nie Skautów, cytował „Demokrację w Ameryce” Alexisa de
Tocqueiville: „Prawo do stowarzyszeń jest równie niezbywalne co
wolność jednostki”.113
Lecz takie właśnie prawa są pierwszymi ofiarami wojny kultu­
rowej, w której nie będzie rozejmu. Tradycjonaliści mogą uciekać,
ale nie mogą się ukryć. Po dechrystianizacji naszych szkół, miejsc
i instytucji publicznych, przyjdzie kolej na szkoły i instytucje
prywatne. Z pomocą publicznych pieniędzy, wszyscy zostaną
odarci z Boga, wszyscy zmuszeni do nawrócenia się na katechizm
rewolucji, który głosi nieomylnie: „Wszystkie style życia są rów­
noprawne”. A kto mówi inaczej - zostanie obłożony anatemą. Jak
będzie się wówczas przedstawiać przyszłość Zachodu? Eliot
mówi:
Jeśli zniknie chrześcijaństwo, zniknie cała nasza kultura. Wtedy trzeba
będzie w pocie czoła rozpocząć od nowa, bo nie można przywdziać nowej,
gotowej kultury. Trzeba najpierw poczekać żeby urosła trawa, która nakarmi
owce, które następnie dadzą wełnę, z której powstanie nowy płaszcz. Trzeba
przejść przez wiele stuleci barbarzyństwa. Ani my ani nasze pra-pra-pra-pra-
wnuki nie dożyjemy czasów, w których moglibyśmy oglądać nową kulturę;
a gdyby to się udało, żaden z nas nie byłby w niej szczęśliwy.114

111 Valerie Richardson, Democratic Delegates Boo the Boy Scouts of America.
Washington Times, 18 sierpnia 2000, s. A l.
112 Nat Hentoff, Scouts H onor* ‘60 Minutes' Coverage Biased and Unfair.
Washington Times, 16 kwietnia 2001, s. A17.
113 Ibid.
114 T.S. Eliot, Notes TowardsThe Definitionof culture, Harcourt,Brace, New
York 1967, s. 200.
Rozdział I X

Zastraszona większość
Przepisy dotyczące praw obywatelskich nie zostały uchwalone po to, by chronić
praw białego człowieka i nie mają do niego zastosowania.1
- Mary Berry, Przewodnicząca Komisji
Praw Obywatelskich USA

Czemu chrześcijanie pozwolili na to, aby ich Bóg i ich wiara


zostały wywiezione na taczkach ze świątyń ich cywilizacji? Dla­
czego stawiali tak kiepski opór? Napoleon powiedział, że Bóg stoi
po stronie tych, którzy mają więcej batalionów. W Ameryce
chrześcijanie byli jednak wielką armią, złożoną z wielu batalio­
nów, a zatem Bóg powinien być po ich stronie. Zostali jednak
pobici - kawaleria, piechota, dragoni. W książce „Long March”,
Roger Kimball, redaktor w „New Criterion ” przypisuje odpowie­
dzialność za pogrom na froncie kulturowym nietrafionym posu­
nięciom ze strony konserwatystów.
Długi przemarsz amerykańskiej rewolucji kulturowej odniósł sukces
przekraczający najśmielsze oczekiwania wszystkich, za wyjątkiem najbar­
dziej naiwnych utopistów. Wielką ironią jest to, że owo zwycięstwo miało
miejsce w trakcie znaczącego przesunięcia się elektoratu w stronę centro-
prawicy. Zaskakujące i przygnębiające zarazem jest to, że przewidywane zwy­
cięstwa wyborcze konserwatystów nie wpłynęły prawie wcale na to, żeby
rzucić wyzwanie dominacji lewicy oraz emancypacyjnym postawom i ideom
w naszej kulturze. Wprost przeciwnie: w tak zwanych „wojnach kulturo­
wych” konserwatyści są stroną wyraźnie przegraną.2

1 James Lubinskas, FrontPageMag.com. http://www.FrontPageMag./RaceRe-


lations/ lubinskasll-24-99.htm
2 Roger Kimball, The Long March Encounter Books, (San Francisco:
2000), pp. 274-75.
266 Rozdział IX

Mimo pustych przechwałek niektórych konserwatystów,


twierdzących, że wygraliśmy wojnę kulturową, uczciwość zmusza
do przyznania, że jednak Kimball ma rację. Lecz ciągle otwartą
kwestią pozostaje pytanie: dlaczego tradycjonaliści są obecne
w odwrocie ? Chrześcijanom i konserwatystom nie brakuje prze­
cież kazalnic czy mikrofonów; mają możliwość wypowiadania się
- począwszy od radia i telewizji kablowej, przez Internet aż do
czasopism. Po 1968 roku republikanie wygrali więcej bitew niż ich
przegrali i nie brakowało im mocy politycznej. Wybory oraz ba­
dania opinii publicznej wykazały, że w wojnie kulturowej kraj stał
po ich stronie barykady: Amerykanie sprzeciwiali się przyjmowa­
niu kobiet do służby czynnej w wojsku, aborcji na żądanie i pre­
ferencjom rasowym. Byli za modlitwą w szkołach publicznych
i wieszaniem na ścianach Dziesięciorga Przykazań. Chcieli ograni­
czenia imigracji i tego, aby język angielski (w wersji amerykań­
skiej -uw. red.) był językiem narodowym. Jednak na frontach mo­
ralnym, społecznym i kulturowym, republikanie, konserwatyści
i chrześcijanie znajdują się w ciągłym odwrocie i są dziś jedną
z najbardziej zastraszonych grup.
Biały Dom odmówił wkroczenia do akcji, gdy John Ashcroft
został dotkliwie sponiewierany przez Teddy Kennedyego i de­
mokratów z Komisji Sądowniczej. Ani Bush ani jego kandydat na
wiceprezydenta, nie uczestniczyli w zjeździe Koalicji Chrześci­
jańskiej w 2000 r. Bush przesłał jedynie taśmę z przesłaniem.
Znalazł jednak czas w grafiku swej kampanii wyborczej na spo­
tkanie z republikańskimi gejami z Log Cabin Club. Gdy kwestia
flagi konfederackiej wywołała ostre kontrowersje, gubernator
Bush pozostawił decyzję mieszkańcom Południowej Karoliny.
Ale gdy tylko zakończyły się wstępne wybory kandydatów, naka­
zał zdjęcie tablic upamiętniających konfederatów poległych
w wojnie secesyjnej ze ściany budynku Sądu Najwyższego stanu
Teksas.
Żadnemu z mówców na zjeździe republikanów w Filadelfii nie
pozwolono bronić stanowiska partii w odniesieniu do kwestii mo­
ralnych. Jednak Colinowi Powellowi przydzielono najlepszy czas
Zastraszona więkość 267

na wmawianie swej partii rzekomej hipokryzji odnośnie sprzeci­


wiania się „akcji afirmatywnej”, zaś karceni republikanie posłu­
szne uśmiechali się w trakcie owej publicznej połajanki. W kwe­
stiach moralnych i społecznych, które kiedyś określały to, co
nazywamy „reaganizmem”, partia oddała pole przeciwnikowi.
„To jest już inna Partia Republikańska” - brzmiało hasło Kon­
wencji. Istotnie, jeśli chodzi o podążanie za polityczną modą.
Wrogi partii dowcipniś, Bill Maher, naigrywał się, że ostatni raz,
gdy republikanie mieli tylu czarnych na podium był wtedy, kiedy ich
sprzedawali.3 Gdy Bush próbował wyciągnąć rękę do NAACP4
pozdrawiając uczestników ich konwencji, NAACP odwzajemniło
się napastliwym spotem telewizyjnym, w którym córka Jamesa
Byrda sugerowała, że sprzeciw Busha wobec uchwalenia praw do­
tyczących „zbrodni nienawiści” oznaczał, że nie obchodzi go
lincz na jej ojcu. Ilekroć krytycy żądają, by republikanie wycią­
gnęli rękę do tych, którzy stale tę rękę gryzą, partia posłusznie rę­
ką wyciąga i znowu zostaje ugryziona - ku niegasnącej uciesze
swych prześladowców. „National Review” tak oto streszcza „suk­
ces” polityki ustępstw.
Bush wielokrotnie, częściej niż jakikolwiek republikański kandydat przed
nim, starał się urazić liberalnej wrażliwości w kwestii rasowej. Zaakceptował
imigrację, popierał dwujęzyczną edukację (chodziło o wprowadzenie j. hi­
szpańskiego tam, gdzie występował znaczny odsetek ludności hiszpańskoję-
zycznej - uw. red.), zajmował niewyraźne stanowisko w kwestii preferencji
rasowych, wystąpił przed NAACP, poszedł na kompromis w kwestii „zbro­
dni nienawiści” i pozwolił na pokutną pielgrzymkę Colina Powella na Kon­
wencję Republikanów. Jego nagroda: 35 procent głosów latynoskich i mniej
głosów czarnoskórych wyborców niż Bob Dole otrzymał w roku 1996.5

Konserwatyści utracili moralny certyfikat, który posiadali


w czasach swej młodości, gdy ich wiara była wiarą, która potrafi­
ła walczyć. Teraz wydają się za wszelką cenę udowadniać społe­

3 Transcript. „Larry King Live,” C N N , 4 sierpnia 2000.


4 N A ACP - The National Association for the Advancement of Colored Pe­
ople, organizacja walcząca o prawa obywatelskie mniejszości etnicznych.
Przyp.tłum.
268 Rozdział IX

czeństwu, że w tak naprawdę nie są żadnymi strasznymi bigota-


mi, lecz że są równie dobroduszni i pełni dobrych intencji, jak ich
oskarżyciele. Po skompletowaniu gabinetu przez prezydenta Bu­
sha, przewodniczący NAACP Julian Bond powiedział, że [Bush]
wybrał kandydatów z talibańskiego skrzydła amerykańskiej polityki,
zaspokoił nikczemny apetyt skrajnej prawicy i skompletował swój
gabinet z urzędników wykazujących niemalże psie, bezkrytyczne
uwielbienie dla Konfederacji 56
Przywódca większości parlamentarnej, Richard Armey, napisał
przewodniczącemu NAACP, Kwasi Mfume, że taki język jest ra­
sistowskim McCarthyzmem” i przynętą dla „odwrotnego rasizmu.7
Celowa czy nie, powiedział Armey, jes'h się jej nie zakwestionuje, ta­
ka praktyka będzie w dalszym ciągu dzielić nasz kraj i naród.8 Armey
poprosił o spotkanie, ale Bond odrzucił jego list jako typowe narze­
kanie tych, którzy sprzeciwiają się sprawiedliwości i uczciwości.9
Epizod ten jest wielce pouczający. Jeden z najwyżej notowa­
nych republikanów w kraju poprosił o spotkanie z NAACP,
którego przywódcy spotwarzyli jego partię i szkalowali prezy­
denta-elekta, a Bond potraktował go z pogardą. Silna moralnie
partia Republikanów zadałaby Bondowi cios, żądając żeby Izba
Skarbowa (IRS) skontrolowała NAACP i sprawdziła, czy nie po­
gwałca ono zasad związanych z przywilejem zwolnień podatko­
wych angażując się w wojnę podjazdową; odcięłaby uznaniowe
fundusze federalne na rzecz NAACP do czasu, aż Bond zostałby
zwolniony; wysłałaby do głównych korporacji dotujących
NAACP list z zapytaniem, czy popierają demagogiczne ataki na
prezydenta i wniosłaby poprawki do prawa podatkowego, żeby
ukarać fundacje, takie jak m.in. fundacja Forda, które środkami

5 Taking Stock, Nationalrevieiv.com, 15 listopada 2000.


http://www. nationalrcview.com/daily/nrl 11500.shtml
6 Jim Abrams, Armey Expresses concern About 'Racial McCarthyizm \ Asso­
ciated Press, 23 lutego 2001.
7 Ibid.
8 Ibid.
9 Ibid.
Zastraszona więkość 269

zwolnionymi z podatku finansują obrzucanie błotem prezydenta


i Partii Republikańskiej. Jak powinni konserwatyści poradzić so­
bie z NAACP? W ten sam sposób, w jaki liberalni Demokraci ra­
dzą sobie z Religijną Prawicą.
Zamiast tego, pan Armey poprosił o dialog. Oddawanie ciosu
za cios w wojnie kulturowej nie pasuje do nowego wizerunku re­
publikanów. Od czasu odejścia Ronalda Reagana, media szeptały
do uszu republikanów: „Kwestie moralne i socjalne stoją na prze­
granej pozycji. Porzućcie je albo przegrajcie. Republikanie zrozu­
mieli przekaz i zamiast walczyć w wojnie kulturowej, ograniczyli
się do sprzeciwu sumienia.

WYDAJE SIĘ, że również Ameryka utraciła swój moralny cer­


tyfikat. W latach 50-tych prezydent Eisenhower wydalił nielegal­
nych imigrantów schwytanych podczas Operacji Wetback10 i niko­
go nie przepraszał za obronę granic USA i odesłanie intruzów do
domu. Dzisiaj republikanie nawet nie żądają uszczelnienia granicy,
którą corocznie próbuje przekroczyć 1,5 miliona cudzoziemców.
Nikt nie chce zostać nazwany natywistą (amerykański odpowie­
dnik nacjonalisty - uw. red.). Gdy konserwatywny tygodnik „Hu­
mań Events” przeprowadził wywiady z siedemnastoma członkami
Izby Reprezentantów i Senatu, pytając czy popierają deportację
nielegalnych imigrantów, którzy złamali nasze prawa i wtargnęli do
naszego kraju, tylko dwóch z nich stanowczo odpowiedziało,
„tak”.11 Powód odmowy był jeden: amerykańscy Latynosi mogliby
wziąć odwet na członkach Kongresu domagających się wprowadze­
nia w życie zaostrzonych przepisów ¿migracyjnych, zatem Kongres
nie będzie nalegał, aby prezydent je wprowadził. Takie tchórzostwo

10 W połowie lat pięćdziesiątych X X w. rząd Eisenhowera rozpoczął zmilita­


ryzowaną kampanię pod kryptonimem Operacja Wetback, którą dowodził gene­
rał armii w stanie spoczynku i w toku której 1,3 min meksykańskich mężczyzn,
kobiet i dzieci zostało zatrzymanych i deportowanych z USA jako nielegalni
imigranci.
11 Joseph D ’Agostino and Timothy Carney, Congressmen: Illegals H ere to
Stay. Human Events, 2 kwietnia 2001, s. 3.
270 Rozdział IX

może nas kosztować utratę naszego kraju. Jak strasznie osłabła


w nas wola robienia tego, co konieczne, aby zachować wyjątkowy
naród, jaki niegdyś tworzył Amerykę.
Podczas inauguracji roku akademickiego roku 2002 na Uniwer­
sytecie Stanowym Portland, gdy Bill Clinton powiedział, że za pięć­
dziesiąt lat nie będzie większości rasowych w Ameryce, studenci wy­
buchli spontanicznym aplauzem.12 Zaprawdę, rzadko kiedy zdarza
się w historii coś takiego, by ludzi uradowała wiadomość, że oni i ich
dzieci będą wkrótce pozbawieni swojego dziedzictwa i przestaną
stanowić większość w narodzie, który zbudowali ich przodkowie.
Moralna zgnilizna jest zjawiskiem jeszcze bardziej rozpowszech­
nionym na terenie Europy. Narodom, które w dwudziestym wieku
wystawiały do boju milionowe armie, dzisiaj brakuje woli do tego,
by posiadać formacje zabezpieczające ich własne potrzeby obronne.
Wolą, by robili to za nich Amerykanie. Populacje Europy kurczą się,
a jej narody rozpadają, lecz niewielu to obchodzi. Pełni poczucia wi­
ny, Niemcy zdają się chcieć rozpłynąć wewnątrz cieplutkiego koko­
nu zjednoczonej Europy. Także inne narody zdają się być znużone
staraniami o to, by być niezależnymi i wolnymi, przygotowują się
zatem do przyjęcia dyktatu europejskiego super-państwa. Narody są
bogactwem ludzkości, są jego uogólnionymi osobowościami: najmniej­
sza z nich ma swoje własne szczególne odcienie i jest reprezentantem
konkretnej strony Boskiego projektu, powiedział Sołżenicyn. - Znik­
nięcie narodów zubożyłoby nas nie mniej niż gdyby wszyscy zostali
stworzeni takimi samymi, z jednym charakterem i z jedną twarzą.13
A jednak kraje Europy wydają się być pogodzone z faktem, iż ich
czas na tej ziemi może się zbliżać ku końcowi.

PRZYW ÓD COM , KTÓRZY chcą zachować unikalną naro­


dową tożsamość i charakter, przykleja się etykietkę rasistów i kse­

12 Transcript of Clinton Remarks at Portland State University Commencement.


U.S. Newswire, 15 lipca 1998.
13 Peter Brimelow, Alien Nation: Common Sense About America's Immigra­
tion Disaster. Random House, New York 1995, s. 233.
Zastraszona więkość 271

nofobów. W Danii, minister spraw wewnętrznych Karen Jesper-


sen, radykalna działaczka z lat 60-tych, rozpętała burzę oburzenia
sugerując, że uchodźców z przeszłością kryminalną powinno się
osadzać na bezludnej wyspie. Jespersen powiedziała, że nie chce żyć
w multikulturowym kraju, w którym wszystkie kultury uważane są
za równe .1415
Dania stała się schronieniem dla uchodźców politycznych, ale
duńska gościnność jest nadużywana i wykorzystywana przez
gangi z Azerbejdżanu, Armenii i Ukrainy. Wypowiedź Jesper­
sen, że woli własną kulturę, nastąpiła po serii przypadków gru­
powych gwałtów dokonywanych przez imigrantów ze Bliskiego
Wschodu na duńskich kobietach, oraz żądań, by prawo duńskie
zostało dostosowane do zasad islamu, z nowymi restrykcjami
wobec kobiet, przywróceniem kary śmierci i okaleczeniem, jako
karą za kradzież.
Europa była przerażona wypowiedzią Jespersen. Jak pisał
Henrik Bering w „Policy Review” reakcje były szybkie i gwałtow­
ne15 Europejskie Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii
natychmiast zajęło się tą sprawą. Ale przy 33% budżetu socjalne­
go Danii konsumowanych na potrzeby 4% populacji składającej
się z imigrantów, którzy nie pochodzą z krajów zachodnich,
Duńczycy zaczynają przeciwstawiać się Europie i nastawiać na
poglądy Karen.
Europa straciła coś, o decyduje o jej być lub nie być. W „Samo­
bójstwie Zachodu” napisanym w 1964 roku, strateg zimnej wojny,
James Burnham, wskazał na istnienie jakiejś umysłowej konstruk­
cji, która sprawia, że ludzie Zachodu godzą się ze śmiercią swych
imperiów i zmierzchem własnej cywilizacji. Burnham nazwał to
ideologią samobójstwa Zachodu.16 Wygląda na to, że choroba ta
staje się dziś epidemią.
14 Henrik Bering, Denmark, the Euro, and Fear o f the Foreign, Policy Review,
Grudzień 2000, s. 6.
15 Ibid.
16 James Burnham, Suicide of the West. The John Day Company, New York,
1964, s. 26.
272 Rozdział IX

Dlaczego konserwatyści nie zareagowali w sposób bardziej


zdecydowany, żeby odsunąć rewolucję, która zagraża ich cywili­
zacji i kulturze? O to kilka powodów:

PO PIERWSZE naśladowcy Tym, co przyciągnęło Barry’ego


Goldwatera17 i Ronalda Reagana do polityki było przekonanie, że
Ameryka przegrywa zimną wojnę. Ruch, na czele którego stali nie
był odpowiednio przygotowany, wyekwipowany ani wytrenowa-
ny, do prowadzenia wojny kulturowej, więc wraz z wyborem Ro­
nalda Reagana, upadkiem muru berlińskiego i rozpadem Związku
Radzieckiego, wielka sprawa, która ich jednoczyła, znikła z hory­
zontu.
Co więcej, wielu konserwatystów będących zawodowymi poli­
tykami, pracujących, jako dziennikarze, występujących w audy­
cjach telewizyjnych i radiowych, zna się znacznie lepiej na ekono­
mii i polityce zagranicznej, niż na historii, filozofii czy teologii.
Jak zauważył pewien dziennikarz republikanie zostali zesłani na
ziemię, by obniżać podatki... Czasami wydaje się, że jest to rzeczy­
wiście jedyny powód, dla którego istnieją. Przy braku wykształce­
nia dziedzinach dotyczących kultury i moralności, wielu spośród
nich czuje się w tych zagadnieniach nieswojo. Nie interesują się
nimi i nie wierzą, że w polityce jest miejsce na moralność. Nieży­
jący już Richard Weaver myślał właśnie o tego typu konserwaty­
stach, gdy pisał, że w wielu przypadkach na całym świecie tradycyj­
ne stanowisko w takiej czy innej kwestii ucierpiało nie tyle
z powodu wrodzonej wady, co z powodu głupoty, niekompetencji
i ociężałości intelektualnej tych... o których się sądzi, iż ich obowiąz­
kiem jest tegoż stanowiska bronić.18 Napotkawszy na swej drodze
kwestie moralne, społeczne czy kulturalne, owi konserwatyści
pospiesznie wycofują się w tematykę związaną z podatkami
i obronnością, gdzie czują się na pewnym gruncie. I niezależnie

17 Senator Barry Goldwater, emerytowany generał brygady. Przyp.tłum.


18 Richard Weaver, The Southern Tradition at Bay: A History o f Post-Bellum
Thought. Arlington House, New Rochelle, N.Y. 1968, s. 18.
Zastraszona wię kość 2 73

od tego, jak bardzo gorliwy republikanin chciałby żeby wojna


kulturowa się skończyła, ona będzie trwać dalej. Bo, jak powie­
dział Trocki: Może wy nie interesujecie się wojną, ale wojna intere­
suje się wami.19
Po drugie, przejmując instytucje, którym młodzi poświęcają
większość czasu, gdy nie śpią, czyli MTV i najlepsze programy te­
lewizyjne, filmy i czasopisma, szkoły i college - rewolucja jest
w stanie kształtować ich świat wartości, przekonania i poglądy.
Artyści, aktorzy, dramatopisarze, autorzy piosenek i popularni
piosenkarze - prawie wszyscy znajdują się po drugiej stronie ba­
rykady. Komentatorzy z pierwszych stron gazet, gospodarze ra­
diowych i telewizyjnych talk-shows nie są w stanie dorównać tej
kulturowej ofensywie. Arsenały są nierówne. Co więcej, rozryw­
ka, którą oferuje rewolucja kulturalna jest dużo bardziej atrakcyj­
na i nęcąca. I tak oto wielu synów tradycjonalistycznie nastawio­
nych rodziców schodzi na błędne drogi. Kiedy wszakże dorosną,
liczni marnotrawni synowie i wiele marnotrawnych córek powra­
ca w skrusze do ojcowskiego domu.
Pół wieku temu krytyk literacki Lionel Trilling mógł napisać:
Obecnie w Stanach Zjednoczonych liberalizm jest nie tylko dominu­
jącą , ale wręcz jedyną tradycją intelektualną. Bo jasnym jest fakt, że
nie ma dzisiaj konserwatywnych czy reakcyjnych idei w obiegu.20
Mimo że nawet wtedy była to przesada, w stwierdzeniu Trillinga
zawiera się i sporo prawdy. A począwszy od lat 60-tych nastąpił
istny wysyp twórców kultury i kształtujących umysły intelektu­
alistów, krytyków społecznych, nauczycieli, dziennikarzy, pisarzy,
biurokratów i artystów. I oto nagle konserwatyści nie tylko stali
się mniejszością; zostali wręcz stłamszeni.
Crane Britton w swojej „Anatomii rewolucji” pisze, że jedną
z oznak „wyraźnie niestabilnego społeczeństwa” jest nagłe poja­
wienie się ogromnej ilości intelektualistów

19 George E Will, A Summons to Gratitud. Newsweek, 17 sierpnia 1998, s. 70.


20 Lionel Trilling, Liberal Imagination: Essays on Literature and Society. Har­
court Brace ,New York 1979 (reprint), Wstęp.
274 Rozdział IX

zawzięcie atakujących istniejące instytucje i życzących sobie znaczących


zmian w społeczeństwie, biznesie i systemie sprawowania władzy. Czysto
metaforycznie, możemy porównać tego rodzaju intelektualistów do białych
ciałek, strażników krwiobiegu; lecz białych ciałek może być za dużo i gdy tak
się dzieje, mamy do czynienia ze stanem chorobowym.21

Biorąc pod uwagę powyższą definicję, Ameryka zdaje się być


bliska owego stanu chorobowego.
Po trzecie w przeciwieństwie do normalnej polityki, gdzie za­
zwyczaj można znaleźć „złoty środek” i osiągnąć kompromis,
wojna kulturowa jest wojną, w której chodzi o zwycięstwo. Tam,
gdzie wygrywa jedna strona - druga przegrywa. Aborcja, samo­
bójstwo z asystą i małżeństwa homoseksualne są kwestiami mo­
ralnymi, które wymagają od polityków jasnego opowiedzenia się
po którejś ze stron, podczas gdy oni woleliby raczej osuwać na
bok kontrowersje i szukać złotego środka. Republikanie, których
większość nie uważa polityki za sport walki, nie są przygotowani
do bezpardonowej wojny, zapoczątkowanej przez Teorię Kry­
tyczną22 jej ostrą retoryką i polityką konfrontacji.
W dawnych czasach dumni wojownicy zawsze zachowywali
czujność, odstraszając przeciwnika samym swym wyglądem.
W wojnie kulturowej rewolucja zawsze atakuje, natomiast trady­
cjonaliści tkwią w defensywie. Siła leży nie w obronie , lecz w ata­
ku , napisał kiedyś dobrze zapowiadający się rewolucjonista kultu­
rowy nazwiskiem Adolf Hitler.23
Przyjrzyjmy się trwającej trzydzieści lat wojnie o kontrolę nad
siedzibą dowództwa wojny kulturowej - Sądem Najwyższym.
Dwaj spośród nominowanych przez Nixona sędziów federalnych,
Clement Haynesworth i G. Harrold Carswell, zostali zmieszani

21 Crane Britton, Anatomy of Revolutio. Vintage Books, New York 1952, s. 45.
22 Szkoła Frankfurcka odeszła od tradycyjnej koncepcji świadomości klaso­
wej, odrzuciła determinizm ekonomiczny, dostrzegając oczywiste zmiany w ka­
pitalizmie. Ponieważ położenie klasy robotniczej w krajach kapitalistycznych
poprawiało się, szukano innych grup upośledzonych; na przykład kobiet (femi­
nizm) i dyskryminowanych mniejszości. Ta wersja marksizmu została określona
mianem „ teorii krytycznej”. Przyp.tłum.
23 Adolf Hitler, Mem Kampf. CPA Books, New York 2000, s. 191.
Zastraszona więkość 275

z błotem i odrzuceni w głosowaniu. Dwaj spośród nominowa­


nych przez Ronalda Reagana sędziów federalnych, Robert Bork
i Douglas Ginsburg, zostali podobnie solidnie zmieszani z błotem
i także odrzuceni, ten drugi - profesor prawa - pod zarzutem
używania marihuany. Nazwisko Borka stało się czasownikiem (to
bork ) oznaczającym zniszczenie reputacji nominowanego zanim
się go definitywnie odrzuciło. Nominowany przez Busha Claren­
ce Thomas musiał zaliczyć istną „ścieżkę zdrowia”.
Porównajcie ten „mord w ciemnej uliczce” dokonany na oso­
bach konserwatywnych prawników z atmosferą wieczornej her­
batki, którą otoczono nominowanych Clintona - Stephena Brey-
era i Ruth Bader Ginsberg. Oboje przedstawiono z pełnym
szacunkiem, a ich kandydatury przeszły bezproblemowo. Rdzeń
wyborców Partii Demokratycznej rozumie istotę i cel wojny kul­
turowej, podczas gdy wielu Republikanów wydaje się żyć w bło­
giej nieświadomości, że w ogóle istnieje jakaś wojna.
Polityka kończy się nad brzegiem wody i partyzantka kończy się,
gdy zachodzi słońce nie są już aktualnymi stwierdzeniami. Wojna kul­
turowa to - jak mawiał Mao - permanentna stała rewolucja. Jeśli
sztandar Konfederacji zostanie ściągnięty w Południowej Karolinie,
Georgii i Florydzie, front przesunie się do Mississippi. Gdy już
znikną wszystkie sztandary, przyjdzie kolej na pomniki i portrety,
a w końcu pozmienia się nazwy szkół, aż przyjdzie moment, gdy
publiczny hołd oddawany bohaterom Południa zostanie raz na za­
wsze zniesiony.
Po czwarte, trzydzieści lat ataków starło chrześcijańskie morale
na proch. W przeciwieństwie do ery „Dzwonów Najświętszej Marii
Panny”24 i „Pieśni Bernadette”25, księża i kaznodzieje często przed­

24 Nagrodzony Oskarem film z 1945 r. w którym ojcu O ’Malleyowi, powie­


rzono misję ożywienia stojącej w obliczu problemów finansowych szkoły para­
fialnej. O ’Malley wchodzi w spór z nadmiernie surową siostrą Benedyktą w kwe­
stii wychowania dzieci. Ale za ich sprzeczką kryje się znacznie poważniejszy
problem. Skąpiec z sąsiedztwa chce za wszelką cenę zdyskredytować parafię
i tylko cud może ją uratować.
25 Film z 1942 r. o objawieniu w Lourdes, zdobywca czterech Oskarów.
Przyp.tłum.
276 Rozdział IX

stawiani są w filmach i w telewizji jako lubieżni hipokryci lub nieto-


lerancyjni i zacofani bigoci. Kto zechce stanąć w obronie wartości
rodzinnych, gdy ceną jest publiczne wykpienie ? Jak każda instytu­
cja tradycyjna, kościoły były długo pod stałym ostrzałem i wykazu­
ją dziś oznaki zmęczenia walką. Kościoły podzielone w kwestiach
aborcji i homoseksualizmu, nękane skandalami od teleewangalistów
uganiających się za spódniczkami, aż po księży pedofilów, nie są już
Kościołami, jakimi były w przeszłości. Jak tkanka mięśniowa, nie
ćwiczony autorytet moralny zanika i obumiera. Obserwując katolic­
kich senatorów, którzy nie przywoływani do porządku przez swo­
ich biskupów popierającego Billa Clintona dotyczące zakazu aborcji
przez częściowy poród (według senatora Moynihana jest to dziecio­
bójstwo), widzimy jak daleko stoczył się, jak bardzo podupadł Ko­
ściół katolicki od czasów Piusa X II.
Stałe oskarżenia o rasizm, seksizm, homofobię i bigoterię ze­
brały żniwo w postaci rozmiękczenia moralności tradycjonalistów.
Koszt kontynuacji walki wydaje się niemożliwie wysoki. Wielu od­
dało się defetyzmowi i rozpaczy dołączając w ten sposób do jęków
hollywoodzkich gwiazd i gwiazdeczek, które utyskują, że wolały­
by raczej wyjechać z kraju niż żyć w Ameryce George’a Busha.
Więc chrześcijanie ograniczają swe protesty do sfery prywatnej,
sfery kabin do głosowania. Rzecz w tym, iż ci, na których oddają
swe głosy mają tyle samo chęci do walki co oni sami.
Sędzia Clarence Thomas, przemawiając na uroczystym obie-
dzie wydanym przez American Enterprise Institute w roku 2001,
mówił o cenie oporu: Aktywni obywatele są często obiektem praw­
dziwie podłych ataków; przykleja im się etykietkę ludzi bezdu­
sznych, rasistów, „Wujów Tomów”, homofobów i seksistów - mówił
sędzia. 26 Pod wpływem takich napaści - dodawał - cenzurujemy
samych siebie. To nie jest uprzejmość. To tchórzostwo. 27Jako urzę­
dnik federalny, Thomas podawał w wątpliwość sens „akcji afirma­

26 Be Not Afraid; Justice Thomas on Courage and Civic Principles. Washing­


ton Times, 15 lutego 2001, s. A17.
27 Ibid.
Zastraszona więkość 277

tywnej” i dążenia do uzyskania równowagi rasowej. Czarni przy­


wódcy oskarżyli go o „zdradę” interesów swego ludu. Celem tych
ataków - mówił Thomas - jest zastraszenie.28 Zastraszającym nie
udało się z Thomasem, ale odnieśli sukces w przypadku kilku
konserwatystów, którzy jako ludzie pokonani, nie stawiają już
żadnych żądań. Po prostu chcą się dostosować. Ale w wojnie kul­
turowej, gdy jedna strona ciągle czegoś żąda i wciąż gotowa jest
do walki, przekłada się to na niekończący się odwrót i - w kon­
sekwencji - na porażkę.
Po piąte, ludzie oddani Bogu i swemu krajowi wychowywani
są w duchu szacunku i posłuszeństwa w stosunku do władzy.
Sądowi rewolucjoniści, tacy jak Warren, Douglas i Brennan, na­
rzucając swoje radykalne plany, polegali na tym właśnie wro­
dzonym konserwatyzmie milczącej większości. Wielu Amery­
kanów ogarnęła wściekłość, lecz czuli, że muszą się
podporządkować. W końcu był to Sąd Najwyższy. Tak długo,
jak Amerykanie wierzą, że ich rząd działa zgodnie z konstytu­
cją, będą mu posłuszni. Z definicji, konserwatyści nie są bun­
townikami. Nie byli nimi również Ojcowie Założyciele. D o ­
póki nie przyciśnięto ich do muru.
W końcu wyrosło nowe pokolenie, dla którego rewolucja kul­
turowa w ogóle nie jest rewolucją, lecz kulturą, w której się uro­
dzili i którą przesiąkli przez całe swoje życie. Publicznie demon­
strowany homoseksualizm, pornografia, aborcja, bzdurne tematy
w TV i filmach, plugawe teksty w piosenkach, wszystko to nie jest
dla młodych niczym nowym - było „od zawsze”. Dla nich to ża­
den problem. Wielu zaakceptowało aksjomaty „modernistów”
głoszące, jaka to zła była ta stara Ameryka. Jeśli coś uznają za
dziwne, to kulturę tradycyjną. Przeszli przez szkoły i uniwersy­
tety, skonsumowali podsuniętą im papkę i uwierzyli, że uczono
ich o dawnych bohaterach i historii kraju. Skradniemy wasze dzie­
ci! - wyli w pod adresem amerykańskiej klasy średniej radykało­
wie z lat 60-tych. Tak też zrobili.

28 Ibid.
278 Rozdział IX

Zaś przy dominującej dziś, nietolerancyjnej nowej elicie


kulturowej, wadą konserwatystów jest, że to, że są... konser­
watystami. W latach siedemdziesiątych osiemnastego wieku
nadszedł czas, gdy konserwatyści tacy jak Washington i John
Hancock zdali sobie sprawę, że oni także muszą stać się bun­
townikami jak Patrick Henry29 i Sam Adams30. Gdy rewolucja
francuska była w natarciu, dla przeciwwagi takich osób jak
Robespierre i Bonaparte, dobrze było mieć Edmunda Bur-
ke’a31, lecz potrzebni byli także N elson323 i „Żelazny Ksią­
żę5533. Sam Francis, publicysta i autor „Rewolucji od środka55
/’’Revolution from the Middle55/ powiedział, Pierwszą rzeczą ,
jakiej musimy się nauczyć , jes'li chodzi o w alkę i zwyciężanie
w wojnie kulturowej jest to , że nie walczymy żeby cos „utrzy­
m ać ”, walczymy żeby coś obalić.34
Musimy sobie jasno i dokładnie uświadomić, że znaczące, dominujące au­
torytety w mediach, szkołach, uniwersytetach - generalnie w większości in­
stytucji systemu zorganizowanej kultury, łącznie ze sztuką i rozrywką - nie
tylko nie robią nic, by utrzymać to, co większość z nas uważa za tradycyjny
sposób życia, lecz tak naprawdę dążą do jego destrukcji lub są obojętni

29 Patrick Henry (1736-1799) - trzykrotny gubernator Wirginii, protestował


przeciwko brytyjskiej tyranii, symbol amerykańskiej walki o wolność.
Przyp.tłum.
30 Samuel Adams (1722 - 1803) - jeden z Ojców Założycieli, współtwórca
Deklaracji Niepodległości. Przyp.tłum.
31 Edmund Burke (1729-1797), filozof i polityk brytyjski. Członek Izby
Gmin (od 1765). Do 1788 stronnik partii wigów, później zbliżył się do torysów.
Jeden z twórców konserwatyzmu. Przyp.tłum.
32 Horatio Nelson ( - ) - admirał angielski, wicehrabia, książę Brontu. Naj­
słynniejszy admirał w historii floty brytyjskiej. Po błyskotliwej karierze i wielu
zwycięskich bitwach ostatecznie rozgromił połączone floty Francji i Hiszpanii
w , w której sam zginął. Przyp.tłum.
33 Iron Duke - Wellington Arthur Wellesley, książę Wellington (1769-1852),
angielski generał i polityk. W armii brytyjskiej od 1783. Walczył z wojskami re­
wolucyjnej Francji. Słynny głównie z tego, że w 1815 roku pokonał pod Water­
loo samego Napoleona. Przyp.tłum.
34 Samuel Francis, Revolution from the Middle. Middle American Press, Ra­
leigh, N .C . 1997, s. 174.
Zastraszona więkość 279

w kwestii jego przetrwania. Jeśli nasza kultura ma zostać utrzymana, musimy


zdetronizować dominujące autorytety, które jej zagrażają.35

My tradycjonaliści, kochający swą kulturę i kraj, w którym wy­


rośliśmy, będziemy musieli sobie odpowiedzieć na pytanie: czy
mamy jedynie pieczołowicie przechowywać to, co pozostało, czy
też spróbujemy odzyskać z powrotem kulturę? Czy jesteśmy je­
dynie konserwatystami, czy musimy stać się także kontrrewolu­
cjonistami i obalić dominującą kulturę?
Amerykanie, którzy patrzą na rewolucję kulturową jak na
zwykłą politykę, nie rozumieją jej istoty, a ta oznacza nic inne­
go, jak koniec kraju, który kochamy. Tej rewolucji nie da się za­
łagodzić. Bezustanne i lekkomyślne używanie przez nią okre­
śleń takich jak „ekstremista”, „seksista”, „rasista”, „homofob”,
„natywista”, „ksenofob”, „faszysta” i „nazista” poświadcza, jak
poważnie podchodzi ona do tej walki i jak postrzega tych,
którzy stawiają jej opór. Dla tych, którzy szczerze wierzą w re­
wolucję, prawica nie tylko nie ma racji. Prawica jest po prostu
uosobieniem zła.
O to słowa Jesse Jacksona, pierwszego głosu czarnej Amery­
ki, po zwycięstwie Partii Republikanów w 1994 roku: Przez
Amerykę przetacza się fala nienawiści i bólu. Gdyby to, co dzieje
się tutaj, działo się w Południowej Afryce, nazwano by to rasi­
stowskim apartheidem. Gdyby działo się to w Niemczech , nazwa­
libyśmy to nazizmem. A we Włoszech nazwalibyśmy to faszy­
zmem. Tutaj nazywamy to konserwatyzmem.36 Gdy drużyna
Busha wygrywała bitwę z ponownym liczeniem głosów na F lo ­
rydzie, Jackson powrócił do tematu, Jeśli zwycięży George Bush,
to zwycięży dzięki nazistowskiej taktyce.... Wtedy natychmiast
wyjdziemy na ulice. Zdelegitymizujemy Busha, zrobimy wszystko,
co w związku z tym będzie konieczne , ale nigdy go nie zaakceptu­
jemy.37

35 Ibid.
36 Transcript, This Week with David Brinkley. ABC, 2 lipca 1995.
37 Transcript, Hannity and Colmes. F O X NEW S, 20 grudnia 2000.
280 Rozdział IX

Według Juliana Bonda, krytycy „akcji afirmatywnej” są neofa­


szystami38. Według byłego burmistrza Atlanty, Maynarda Jackso­
na, sztandar Konfederacji to swastyka39. Dla kongresmana Mami-
ne Watersa, John Ascroft jest rasistą.40 Kongresman z Missouri
powiedział o decyzji Busha w kwestii nominacji Ashcrofta, że
w taki sposób członkowie Ku Klux Klanu pracowali nad polepsze­
niem stosunków rasowych - oni także wychodzili czarnym naprze­
ciw, lecz ze stryczkiem i płonącymi krzyżami..41
Stawianie znaku równości pomiędzy konserwatystami i nazi­
stami oraz członkami Ku - Klux - Klanu ma swój początek co naj­
mniej w czasach Martina Luthera Kinga, który twierdził, że widzi
w kampanii Goldwatera42 niebezpieczne oznaki hitleryzmu.43
Oszczerstwo jest teraz ogromnie popularne, ponieważ nic nie ko­
sztuje.
Niewielu dziennikarzy odważy się przywoływać czarnych
przywódców do porządku, bo niektórzy z nich podzielają ich an-
ty-konserwatywne nastawienie, podczas gdy inni zgadzają się
z Marcusem, który głosił nietolerancję wobec konserwatystów
aby pozbawić prawicę prawa do udziału w życiu publicznym, jako

38 Steve Miller and Jerry Seper, NAACP Tax Exempt Status Questioned; Cri­
tics Say Group Oversteps Bounds with Democratic Leanings. Washington Times,
6 lutego 2001, s. A1
39 Richard Lezin Jones, Georgia Is the Latest Battlefield in the Stars and Ban
War. Knight Ridder News Service, 6 lutego 2001.
40 Richard Lowry, fConservative' and ‘Racisty: The Ashcroft Nomination and
the Left's Foulest Card. National Review, 5 lutego 2000, s. 2.
41 John Sawyer, Bush Says Scrutiny of Missouri Voters Validates Ashcroft. St.
Louis Post Dispatch, 14 stycznia 2001, s. Al.
42 Barry Morris Goldwater (1909 - 1998) - amerykański polityk konserwa­
tywny, senator ze stanu Arizona 1952-1987, kandydat Partii Republikańskiej
w wyborach prezydenckich 1964. O klęsce Goldwatera zadecydowała m.in. na­
gonka lewicowych mediów, przedstawiających go jako rasistę, sympatyka hitle­
ryzmu, wroga praw obywatelskich, nieczułego na problemy społeczne kapitali­
stę i psychopatę, dążącego do zniszczenia „miłującego pokój” Związku
Radzieckiego. Przyp.tłum.
43 David Garrow, Bearing the Cross. William Morrow & Company, New York
1999, s. 351.
Zastraszona więkość 281

element nie mieszczący się w obrębie akceptowalnych standar­


dów politycznych.
Nazywanie oponentów nazistami, faszystami i członkami Ku -
Klux Klanu - w sytuacji, gdy nie pociąga to za sobą żadnej odpo­
wiedzialności karnej, może się opłacać. Stawia to oponenta poza
kręgiem przyzwoitych ludzi, z góry dyskredytuje wszystko, co
powie, i zmusza go raczej do obrony własnej osoby niż prezento­
wanego stanowiska i poglądów. Są też nagrody psychiczne.
W końcu, jeśli ktoś stawia czoło nazistom czy „nocnym jeźdź­
com”44 z pewnością jest to postawa bardziej heroiczna niż stawia­
nie czoła Denny Hastertowi czy Dickowi Armey45. Im bardziej
demonizuje się wroga, tym większego bohatera robi się z samego
siebie.
W demonizacji prawicy przez lewicę znaczną rolę odgrywa
fantazjowanie. Clinton mówił ponurym głosem o paleniu przez
rasistów murzyńskich kościołów w Arkansas w czasach jego dzie­
ciństwa, lecz pamiętajmy, że coś takiego w ogóle nie miało miej­
sca. Gore może zalewać się łzami, opowiadając jak to przyrzekł
walczyć z przemysłem tytoniowym (Big Tobacco) „do ostatniej
kropli krwi”, gdy patrzył jak jego ukochana siostra umiera na ra­
ka płuc. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że Gore wciąż ści­
ska się z ludźmi z Big Tobacco i to długo po śmierci swojej sio­
stry. Podobnie fantazjując w stylu Waltera Mitty, Gore wynalazł
Internet, odkrył Kanał M iłości46 i doszedł do przekonania, że je­
go gorący romans z Tipper zainspirował napisanie „Love Story”.
Wszystko to mogło istotnie mieć miejsce, lecz jedynie w fantazji
Gore’a. Jeśli Jesse Jackson porównuje prawnicze procedury towa­
rzyszące walce o głosy wyborców Florydy do bitwy na moście

44 Członek zorganizowanej grupy / gangu, który zamaskowany porusza się


nocą, dokonując aktów przemocy w celu ukarania kogoś bądź zastraszenia.
Przyp. red.
45 Dennis Hasten i Dick Armey - członkowie Izby Reprezentantów
Przyp.tłum.
46 Kanał łączący jeziora Ontario i Erie, odkryty przez Williama T. Love.
Przyp. red.
282 Rozdział IX

w Selma 47, to nie tylko porównuje w ten sposób republikańskich


prawników do wymachującymi pałkami i szczujących psy ludzi
„Byka” Connora, lecz sam stawia się na piedestale jako bohater
spod Selma Bridge.
Odmierzyłem swoje życie łyżeczkami do kawy, biada bohater T.
S. Eliota, J. Alfred Prufrock48. Podobnie jak nasze elity kultural­
ne. Ich umysły codziennie zaprząta walka przeciwko „nazistom”,
„faszystom” i „członkom Ku - Klux - Klanu”, którzy - gdyby nie
ta właśnie „walka”- rzuciliby się na bezbronne, prześladowane
mniejszości. Nie ma to jak dobre samopoczucie. Dla dzisiejszych
„postępowców” świat prezydenta Josiah Bartletta49 , przedsta­
wiony w The West Wing jest światem rzeczywistym.
Polityka gestów nie pociąga za sobą bólu. Rozważmy ponow­
nie stwierdzenie Susan Sontag, że biała rasa jest rakiem na histo­
rii ludzkioici. .. biała rasa i tylko ona ... eliminuje niezależne cywi­
lizacje, gdziekolwiek dociera.50
Wystarczy zrobić pewien eksperyment, przepisać to zdanie
i zamiast biała rasa wstawić rasa żydowska a fragment ten będzie
dokładnie pasował do „Mein Kampf”. Gdyby Sontag nie zosta­
wiała w ten sposób suchej nitki na Żydach, jej kariera byłaby
skończona. Tymczasem jej diatryba przeciwko białej rasie zmniej­
szyła jej notowania nie bardziej, niż wizyta w Hanoi w 1968 roku,
gdy Wietnamczycy torturowali amerykańskich jeńców wojen­
nych. Sontag zdobyła później grant Fundacji MacArthura51 a jed­

47 7 marca 1965 r. 500 uczestników marszu na rzecz praw wyborczych dla


Murzynów przeszło ulicami miasteczka Selma, w stanie Alabama w kierunku
Edmund Pettus Bridge, gdzie starli się z i oddziałami policji stanu Alabama. Wy­
darzenie to przeszło do historii USA pod nazwą „Krwawej niedzieli”. Przyp. red.
48 James K. Robinson and Walter P. Rideout (red.), A College Book o f Modem
Verse. Row, Peterson, and Company, Evanston, Illinois 1960, s. 549.
49 Serial o losach fikcyjnego prezydenta USA Josiah Bertletta. Przyp.tłum.
30 Joan Acocella, The Hunger Artist: Is There Anything Susan Sontag D o­
esn't Want to Know? . The New Yorker, 6 marca 2000, s. 68.
M Fundacja MacArthura promuje międzynarodowy pokój i bezpieczeństwo
oraz przestrzeganie praw człowieka poprzez przyznawanie pomocy finansowej
Zastraszona więkość 283

no z ostatnich badań ukazało, że jest ona jednym z najbardziej po­


ważanych intelektualistów naszych czasów. Jednak, pamiętajmy
co powiedział zapytany o Sontag Tom Wolfe, amerykański pisarz,
autor słynnych Radical Chic i Bonfire o f the Vanities:
Kim była ta kobieta? Kim i czym? ... Maxem Weberem52. .. Ar­
noldem Toynbee.53 W rzeczywistości była tylko kolejnym pisa-
rzyną, który spędził życie biegając z jednego spotkania protesta­
cyjnego na drugie, wdrapującym się na mównicę, skąd
przytłaczała innych stylem swojej prozy, który był niczym nalep­
ka „niepełnosprawny”, ważna jedynie na parkingu „Partisan Re­
view”54
Sontag, - mówił Wolfe - wydawała się robić wszystko, by, aby
na przykładzie własnej osoby potwierdzić opinię McLuhana55, że
moralne oburzenia jest techniką używaną przez idiotę w celu przyo­
bleczenia się w godność..56

W K O Ń CU marzeniem każdej ofiary jest zamienić się miejsca­


mi ze swym prześladowcą, pisał rewolucjonista Franz Fanon.57
Spostrzeżenie Fanona pomaga zrozumieć transformację ruchu
praw obywatelskich z ruchu mieszczącego się w obrębie w ame­
rykańskiej tradycji ruchów społecznych takich, jak ruch sufraży-
stek czy ruch robotniczy, w narzędzie rewolucji.

w formie grantów oraz poprzez finansowe wspieranie projektów, poruszających


kwestie rozwoju międzynarodowego systemu sprawiedliwości. Przyp.tłum.
52 Max Weber (1864-1920) - niemiecki, historyk, a , , a i . Przyp.tłum.
53 Arnold Toynbee (1852-1883) - angielski historyk ekonomii. Jako jeden
z pierwszych użył terminu „Rewolucja przemysłowa”. Przyp.tłum.
54 Tom Wolfe, The Tyranny o f Theory. Guardian, 8 lipca 2000, s, 1.
55 Marshall McLuhan (1911 - 1980) - kanadyjski teoretyk komunikacji. Zy­
skał rozgłos w latach 60-tych stwierdzeniem, że elektroniczne media, zwłaszcza
telewizja, tworzą globalną wioskę, w której środki komunikacji mają większy
wpływ na ludzi niż sama przekazywana wiadomość. Przyp.tłum.
56 Ibid.
57 Dinesh D’Souza, Racism Is Not the Problem: Why Martin Luther King Got
It H a lf R ightf Accuracy in Academia Address, Georgetown University, 1999.
h ttp :// www.conservativeuniversity.org/lecturehall/index.htm
284 Rozdział IX

W latach 50-tych można jeszcze było opisać Afroamerykanów


jako społecznie konserwatywnych, nastawionych patriotycznie,
dumnych chrześcijan. To, czego chcieli i czego się domagali, to
być pełnoprawnymi członkami naszej narodowej rodziny, której
oni sami i ich współbracia poświęcili całe swoje życie. Czarni
i biali Amerykanie, wystąpili razem i pogrzebali segregację raso­
wą. Wydawało się, że staniemy się jeszcze bardziej zjednoczonym
krajem. Lecz gdy tylko naprawiono oczywiste krzywdy i spełnio­
no uzasadnione żądania równości w obrębie prawa, uwaga Ame­
ryki zwróciła się w inne miejsce, a prawa obywatelskie stały się hi­
storią.
Zęby skupić na sobie uwagę narodu, trzeba było wynaleźć no­
we żądania, a gdy je spełniano, wymyślać coraz to nowsze. Znie­
sienie segregacji rasowej nie było już wystarczającym posunię­
ciem. Żądano akcji afirmatywnych, kwot rasowych, rezerwacji,
równości jeśli chodzi o zatrudnienie, płace i dochody oraz po­
nownego wytyczenia okręgów wyborczych, gwarantującego
„uczciwy” podział miejsc w Kongresie. Trzeba było osiągnąć rów­
nowagę rasową w szkołach, nawet jeśli oznaczało to przymusowe
dowożenie białych dzieci do niebezpiecznych szkół śródmiej­
skich. Związane z dawną walką wołanie o wolność ustąpiło miej­
sca „żądaniom nie podlegającym negocjacji”, wysuwanym przez
Black Power 58.
W 1971 r. Sąd Najwyższy rozpatrywał sprawę, w której biały
student prawa protestował przeciwko nie przyjęciu go w szere­
gi adwokatury stanu Arizona, mimo, że na egzaminie aplikanc-
kim osiągnął wynik wyższy niż czarni studenci, którzy zostali
przyjęci. Podczas dyskusji sędziowskiej, czarny sędzia Thurgo-
od Marshall, zwracając się do swego białego kolegi, Williama
Douglasa, powiedział: Wy dyskryminowaliście nas latami. Teraz
nasza kolej.59

58 Radykalna organizacja murzyńska. Przyp.tłum.


59 Paul Craig Roberts and Lawrence M. Stratton, Jr., Color Code. National
Review, 20 marca 1995, s. 48.
Zastraszona więkość 285

Ruch praw obywatelskich wtopił się w rewolucję kulturową,


a jej wojujący przywódcy wysuwali coraz to nowsze żądania. Pie­
śni takiej jak „Dixie”60 nie można już śpiewać publicznie, Rober­
ta E. Lee nie wolno już traktować jak bohatera. Skoro Washing­
ton był właścicielem niewolników, jego nazwisko, i nazwiska
wszystkich dawnych właścicieli niewolników, powinny zostać
usunięte ze szkół, do których uczęszczają czarne dzieci. Książki
Marka Twaina zawierają obelgi rasowe, a więc precz z nimi. Sztan­
dar Konfederacji to symbol rasizmu. Repliki sztandaru należy
usunąć ze wszystkich flag stanowych, albo stany owe zostaną
poddane bojkotowi. Prawa imigracyjne muszą preferować mie­
szkańców Trzeciego Świata w celu zwiększenia „różnorodności
społecznej”. Potrzebujemy też nowych praw dotyczących zbrodni
nienawiścią które nakładałyby specjalne kary i wymuszały reedu­
kację tych białych, którzy atakują czarnych. A teraz usiądźmy
i porozmawiajmy o odszkodowaniach za niegdysiejsze niewolnic­
two...
Każda udana rewolucja z czasem wkłada na siebie płaszcz tyrana,
którego zdetronizowała, powiedziała Barbara Tuchman, amerykań­
ska pisarka, zdobywczyni nagrody Pulitzera.61 Erie Hoffer62 do­
daje, że każda Sprawa, mająca polityczny charakter staje się w koń­
cu biznesem i degeneruje się do poziomu szantażu 63. Prawa
obywatelskie stały się takim właśnie szantażem. Wszyscy Amery­
kanie dobrej woli chętnie przyłożyliby rękę do tego, aby złagodzić
katastrofę społeczną w czarnej Ameryce, bo w końcu Afroamery-
kanie są dziećmi tego samego Boga i obywatelami tej samej repu­
bliki. Ale Jacksonowie, Sharptonowie i Bondowie64 nie chcą naszej

60 „Dixie” - hymn Południa z czasów wojny secesyjnej.


61 Barbara Tuchman, Conservativeforum.org. http://www.conservativefo-
rum.org authquot.asp?ID-622
62 Erie Hoffer (1902-1983) -filozof amerykański.
63 W tym miejscu Buchanan używa słowa „racket”, niegdyś oznaczającego
szantaż, natomiast dziś ( pod wpływem j. rosyjskiego) znaczy to samo, co „re-
kiet”, czyli rozbójnicze wymuszenie. Uw. red.
64 Jacksons.... - typowe nazwiska amerykańskich Murzynów. Przyp.tłum.
286 Rozdział IX

pomocy. Chcą nas kąsać, prowokować i demonizować, bo tylko


w ten sposób - jak określają to producenci TV - podtrzymują
wrzenie w kotle, i utrzymują stały dopływ dotacji z budżetu fede­
ralnego, a także pomoc z przeróżnych fundacji. Skoro nie ma już
wśród żywych Theodora Bilbo 65 i Bulla Connora 66, trzeba zna­
leźć nowych białych rasistów, nawet jeśli trzeba by było ich stwo­
rzyć, tak jak uczyniono to z Johnem Ashcroftem67 czy Georgem
W Bushem. Kompozytor muzyki filmowej Booker T. Washington
ostrzegał Amerykę żeby nieufnie podchodziła do rasowych reke-
tierów:
Istnieje klasa kolorowych ludzi, którzy robią biznes na wywlekaniu przed
publikę problemów, krzywd i trudności egzystencjalnych rasy czarnej. Gdy
zobaczyli oni, że dzięki jej kłopotom są w stanie zarobić na życie, wykształ­
cił się u nich nawyk reklamowania tego wszystkiego - po części dlatego, że
chcą zyskać współczucie dla czarnych, a po części dlatego, że to im się opła­
ca. Cześć z tych ludzi wcale nie chce, żeby Murzyni porzucili swoje żale
i pretensje, ponieważ oni sami nie chcą stracić pracy.68

Nic dodać, nic ująć, panie Washington.


Gdy dyskusja obraca się wokół kwestii rasowych, republikanie
kuleją. Wydają się zastraszeni, wręcz sparaliżowani. Dlaczego tak
jest?
Jako ludzie uczciwi, w większości chrześcijanie, przyznają, że
jest sporo prawdy w oskarżeniach kierowanych pod adresem ame­
rykańskiej przeszłości. Nasi ojcowie faktycznie mieli swój udział
w procederze w niewolnictwa. Faktycznie praktykowaliśmy se­
gregację rasową. Sposób, w jaki potraktowaliśmy Indian nie był
tym, jakiego można było się spodziewać po ludziach, dla których
65 Theodore Bilbo (1877-1947) - amerykański senator, przeciwnik praw oby­
watelskich Afroamerykanów.
66 Buli Connor (1897-1973) - zagorzały zwolennik segregacji raso­
wej. Przyp. tłum.
67 John Ashcroft - Prokurator Generalny USA, znany z bardzo konserwa­
tywnych poglądów (jest zwolennikiem kary śmierci, przeciwnikiem aborcji,
praw gejowskich atc.). Oskarżany o rasizm. Przyp.tłum.
68 . Walter Williams, Scholastic Expectations. Washington Times, 18 listopada
2000, p. A12.
Zastraszona więkość 287

Kazanie na Górze i dwanaście błogosławieństw były boskimi na­


kazami. Lecz przyjąwszy na siebie winę, która gryzie ich dusze,
republikanie ci, przez całe ich życie poszukujący rozgrzeszenia, są
łatwymi ofiarami dla pewnych siebie łudzi, takich jak Jackson czy
Sharpton, którzy kierują Wielkim Przekrętem.
A jak wygląda prawda historyczna? W historii niewolnictwa
i handlu niewolnikami, człowiek Zachodu występuje w towarzy­
stwie wielu różnych łajdaków, ale jest to także jedyny w tym to­
warzystwie bohater. W końcu Zachód nie wynalazł niewolnictwa,
ale to on je zlikwidował. Gdyby nie Zachód, afrykańscy przywód­
cy wciąż handlowaliby swymi pobratymcami. Handel niewolnika­
mi był przecież głównym źródłem dochodów kolesiów Mansa
Musy 69. Niewolnictwo powróciło we współczesnej Mauretanii
i Sudanie, ale po stronie intelektualistów, którzy zbudowali swe
kariery na wstrząsaniu sumieniem Ameryki i Zachodu, panuje
głucha cisza. Ameryka była społeczeństwem, w którym, owszem,
panowała segregacja, ale w żadnym innym kraju ludzie nie do­
świadczają większej wolności, nie mają większych możliwości
i nie korzystają z większego dobrobytu, niż tutaj, w Stanach Zjed­
noczonych.
Słowa przeprosin już padły, lecz jeśli amerykańska klasa średnia
wierzy, że kupi sobie pokój za cenę dalszych ustępstw i odszko­
dowań, to sama siebie oszukuje. Gdyby nie było więcej żądań, ra­
sowi rekieterzy musieliby znaleźć sobie nowy sposób na zarabia­
nie pieniędzy. Lecz tak długo, jak milcząca większość przystaje na
ich żądania, będą je stawiać. Już czas powiedzieć im „nie”.
Zwyrodnienie ruchu na rzecz swobód obywatelskich i jego fu­
zja z rewolucją kulturową niosą w sobie ryzyko bałkanizacji Ame­
ryki. Bo tak, jak koalicja Nowego Ładu (New Deal) Franklina D.
Roosevelta oparta była na ekonomii i przeciwstawianiu sobie
„tych co mają” „tym, którzy nie mają”, tak nowa koalicja demo-

69 Mansa Musa (P-1337) - władca dawnego państwa Mali w zachodniej Afry­


ce; najbardziej znany władca Sudanu Zachodniego. Za jego panowania Mali osią­
gnęło szczyt potęgi..
288 Rozdział IX

krat ów ufundowana jest na głosowaniu typu bloc voting?0 i poli­


tyce etnicznej.
Jeśli ta partia straci poparcie czarnej Ameryki, nie będzie mia­
ła widoków na prezydenturę. Takie są polityczne realia. Tak więc
demokraci mają ogromny interes w podtrzymywaniu strachu
i nienawiści do republikanów pośród rzesz Afroamerykanów. We
wszystkich wyborach lat 90-tych grano kartą rasową poprzez
podsycanie strachu, że będą palone murzyńskie kościoły, albo że
czarni wyborcy pozbawieni zostaną praw wyborczych. W wybo­
rach w 2000 roku Al Gore w murzyńskim kościele w Pittsburgu
podzielił się następującymi refleksjami na temat swojego rywala:
Gdy mój przeciwnik, gubernator Bush, mówi, że będzie mianował pra-
wników-konstytucjonalistów na stanowiska sędziów Sądu Najwyższego, to
ja często myślę prawnikach-konstytucjonalistach w takim znaczeniu, jakie
zostało zastosowane, gdy pisano Konstytucję i gdy niektórzy ludzie zostali
uznani za trzy-piąte istoty ludzkiej.7071

Gore sugerował więc, że Bush nie uznaje niewolnictwa za pro­


blem. Sianie niezgody ? Oczywiście, ale się opłaciło. Afroamery-
kanie przybyli w rekordowej ilości w wielu stanach do urn i zagło­
sowali jedenaście do jednego na Gore’a. Gdy nagrodą jest Biały
Dom, dlaczego demokraci mieliby oddać kartę rasową, która jest
atutowym asem w regionach miejskich Ameryki? Co zrobiliby Al
Sharpton i Jesse Jackson, gdyby podczas pokerowej rozgrywki
o wysoką stawkę, rasowa karta znikła im z talii ?
O to kilka jeszcze bardziej interesujących pytań: dlaczego repu­
blikanie, elekcja po elekcji, oddają całą swoją energię i wysiłek
próbując złamać najsolidniejszy blok wyborczy jaki mają demo­
kraci? Dlaczego „nie zapolują tam, gdzie są kaczki”? Najwięk­
szym i najbardziej lojalnym blokiem wyborczym republikanów
jest amerykańska większość. W 1972 roku Nixon zdobył 67 pro­

70 System głosowania, w którym wybiera się kilku reprezentantów z jednego


okręgu wyborczego. Przyp.tłum.
71 Walter Williams, Race Hustling Chorus. Washington Times, 22 grudnia
2000, s. A20.
Zastraszona więkość 289

cent białych głosów; w 1984 roku Reagan zdobył ich 64 procent.


Bush zdobył 54 procent białych głosów, z czego 60 procent to
głosy białych mężczyzn. Ponieważ biali wciąż stanowią 82 pro­
cent wyborców, to gdyby republikanie zdołali podnieść ich udział
w głosowaniu z 54 do 60 procent, inne głosy nie byłyby już pra­
wie potrzebne. Biali mężczyźni padają ofiarami kwot rasowych,
akcji afirmatywnej i „odwrotnej dyskryminacji”. Stanowią ulubio­
ny cele obraźliwych ataków naukowców, dziennikarzy, femini­
stek, najprzeróżniejszych Jacksonów, Sharptonsów i Bondów.
Jednak żaden z atakujących wcale nie jest kochany przez Amery­
kańską Większość. Gdyby Partia Republikańska wystąpiła prze­
ciwko preferencjom rasowym, domagała się moratorium na imi­
grację i zwróciłaby się ze swą ofertą wyborczą do wielkiej
milczącej większości, tak jak demokraci zwracają się do mniejszo­
ści, szanse partii w narodowych wyborach mogłyby tylko wzro­
snąć.
Można sobie przypomnieć, że Bush senior dostał się do Białe­
go Domu dzięki weekendowej przepustce, jaką Michael Dukakis
dał mordercy Williemu Hortonowi72, występując jednocześnie
z kartą członkowską ACLU73 zawieszoną na szyi. Ten sam Bush
senior utracił natomiast Biały Dom podnosząc podatki i podpisu­
jąc kontyngentową ustawę {quota bill) - żeby „wyciągnąć rękę”
do dysydentów, którzy niezmiennie odpłacają republikanom po­
liczkiem wymierzonym wilgotną łapą.

DW IE AMERYKI
Gdy dojeżdżasz do rozwidlenia dróg, skręcaj, powiedział Miś
Yogi. Partia Republikańska jest właśnie na takim rozdrożu. A de-

72 Gubernator Massachusetts, Michael Dukakis, ustanowił program „rehabi­


litacyjny” dla więźniów zezwalające na wyjście z więzienia na weekend. Morder­
ca Willie Horton z takiej przepustki nie powrócił a niecałe pół roku później be­
stialsko zamordował mężczyznę oraz zgwałcił i zamordował jego narzeczoną.
73 American Civil Liberties Union i Amerykańska Unia na rzecz Obrony
Wolności Obywatelskich .Uw. red.
290 Rozdział IX

cyzja, którą podejmie, będzie równie brzemienna w skutki jak de­


cyzja, którą podjęła w San Francisco Cow Pałace w 1964 roku,
gdy wybrała Barry Goldwatera w czasie, gdy Rozkoszą było być ży­
wym o świcie, ale być młodym - niebiańsko...74
Jak odkrywają to komentatorzy z prawej i lewej strony poli­
tycznej, rasa i kultura stają się decydującymi i rozstrzygającymi
kwestiami w polityce prezydenckiej. Czarni, Latynosi i Żydzi
w przygniatającej większości glosowali na Gore’a, lecz to 60 pro­
cent głosów białych mężczyzn uczyniło z Busha prezydenta. Ma­
pa wyborcza przedstawiająca hrabstwo po hrabstwie pokazuje, że
Ameryka staje się krajem dwóch narodów. Al Gore zagarnął leżą­
ce na wybrzeżu hrabstwa stanu Washington, Oregon i Kalifornia,
lecz nie zdobył prawie żadnego z hrabstw leżących na wschód od
wybrzeża. Z 230 hrabstw w stanach Newada, Utah, Idaho, Wyo­
ming, Nebraska i Kansas, Gore zdobył trzy. Dobrze radził sobie
idąc w górę Doliny Mississippi od Nowego Orleanu do Baton
Rouge, Memphis, po St. Louis, Quad Cities75 i St. Paul. Lecz po­
za miastami położonymi nad rzeką i ich okolicami, Gore został
dosłownie zmiażdżony w centralnych stanach Ameryki. Jak napi­
sał historyk Ralph Raico, możesz przejechać Amerykę wszerz
prawie każdą trasą, nie przejechawszy przez żadnego z hrabstw
zdobytych przez Gore’a.76 Lecz jest rzeczą prawie niemożliwą
przejechać przez jakikolwiek stan, za wyjątkiem Rohde Island,
bez przejeżdżania przez hrabstwa, które głosowały na Busha.
Co określa nową politykę dwudziestego pierwszego wieku?
Według „Washington Post”, są to moralność i kultura:
Batalie toczone wokół aborcji, prawa do posiadania broni (gun control)
i innych kulturowych wartości, dramatycznie odmieniają postawy wyborcze
amerykańskiego elektoratu, zmieniając zawsze oddanych swej partii białych
demokratów reprezentujących klasę robotniczą w Republikanów i przesu­
wając wielu zamożnych białych z Partii Republikańskiej do partii Roosevel-

74 Stephen Gill, The French Revolution: A Tale of Two Cities. Independent,


14 lipca 1989.
75 Miasta leżące na brzegach rzeki Missisipi: Davenport i Bettendorf w Iowa
oraz Moline/East Moline i Rock Island w Illinois.
Zastraszona więkość 291

ta...Kwestie rasowe, takie jak wożenie dzieci do odległych szkół i akcje afir­
matywne, przepchnęły wyborców będących pracownikami fizycznymi do
Partii Republikańskiej, a w równocześnie te same kwestie kulturowe, a zwła­
szcza kwestia prawa do aborcji, zapewniły demokratom lojalność białych,
wykształconych profesjonalistów 7677

Wśród Amerykanów, zarabiających pięćdziesiąt tysięcy dola­


rów rocznie lub więcej i którzy niegdyś stanowili żelazny elekto­
rat Partii Republikańskiej, Bush uzyskał tylko 7 procent poparcia.
Stowarzyszenie Adwokatów Amerykańskich i Amerykańskie To­
warzystwo Medyczne były kiedyś bastionami republikanów. To
już należy do przeszłości. Teraz są uznawane za wrogie terytoria.
W przypadku mediów było to już od dawna prawdą. Jak pisze
analityk, Terry Teachout, w wieczór wyborczy ekipa CNN zosta­
ła ostrzeżona ... żeby nie wiwatować gdy zostanie ogłoszone, że G o­
re został zwycięzcą stanu, by ich wiwatów nie słyszeli telewidzo­
wie.78
Ale równocześnie z przesuwaniem się na lewo elit profesjona­
listów, na prawo przesuwają się biedni biali. Następuje wymiana
elektoratów. Tom Edsall z „Post” odkrył, że w dziewięciu na dzie­
sięć najbiedniejszych hrabstw Kentucky... gdzie niegdyś'Partia D e­
mokratyczna Harry*ego Trumana dosłownie przejechała się po repu­
blikańskich adwersarzach, obecnie wygrał George W. Bush, będący
często, jeśli chodzi o ilość głosów, lustrzanym odbiciem G o­
reją w hrabstwach najbogatszych i najlepiej wyedukowanych.79
Gore stracił każdą grupę białych amerykańskich podatników
oprócz tych, którzy zarabiali mniej niż piętnaście tysięcy dolarów
rocznie i podzielił z Bushem głosy wyborcze stosunkiem czter­
dzieści dziewięć do czterdziestu sześciu, co świadczy o zaskaku­

76 Chilton Williamson, Democracy and the Art o f Handloading. Chronicles,


Luty 2001.
77 Thomas Edsall, Voter Values Determine Political Affiliation. Washington
Post. 26 marca 2001, s. A l.
78 Terry Teachout, Republican Nation, Democratic Nation f. Commentary,
Styczeń 2001, s. 25.
79 Edsall, op. cit.
292 Rozdział IX

jącej utracie lojalności pośród biednych białych wobec partii mie­


niącej się partią ludu. Kongresman z Oklahomy powiedział mi kil­
ka lat temu W moim okręgu są wyłącznie trzy kwestie - Bóg, geje
i broń!80
Pomijając kwestie rasowe, częstotliwość uczęszczania do ko­
ścioła stała się prawie najlepszym wskaźnikiem tego, jak ktoś za­
głosuje. Ci, którzy chodzą do kościoła co tydzień i częściej,
w przytłaczającej większości głosują na republikanów. Ci, którzy
do kościoła chodzą rzadko lub nigdy, głosują na demokratów. Tak,
Wirginio, stanowimy dwa kraje.
W wyborach 2000 r. agenda wyborcza Republikanów nie zaj­
mowała się kwestiami rasowymi, kulturalnymi i życiowymi, pra­
widłowo zakładając, że wrogość czy wręcz obrzydzenie wobec
Clintona i Gore5a przyprowadzą konserwatystów społecznych
z powrotem do domu. Republikanie mieli rację, ale trzymiliono­
wa przewaga głosów 81 Gore’a i Nadera 82 wobec Busha i Che-
ney’a jest być może ostatnią szansą na pobudkę (lastwake-up cali)
jaką partia kiedykolwiek dostanie.
Jeśli Bush i jego Biały Dom nie obronią życia ludzkiego, społe­
czeństwa niezważającego na kolor skóry oraz tradycyjnych warto­
ści, to te sprawy zostaną przegrane. A jeśli republikanie, będąc
przy władzy, nie zaproponują odpowiednich stanowisk moralnym,
kulturowym oraz gospodarczym konserwatystom, wielu z nich
porzuci tę partię i w ogóle odsunie się od polityki. Dla prezyden­
ta Busha takim papierkiem lakmusowym jest Sąd Najwyższy. N o­
minacja sędziego opowiadającego się za prawem kobiet do aborcji
zniechęci i zdemoralizuje prawicę. Jeśli prezydent pozwoli na to,

80 3xG = God,Gey and Guns. Przyp.red.


81 W wyborach amerykańskich liczy się nie ilość głosów oddanych na każde­
go kandydata w głosowaniu powszechnym, lecz ilość głosów elektorskich, a ta
zależy od ilości zwycięstw w okręgach, takowe głosy zapewniających. Tak więc
wygrał duet Bush-Cheney, choć duet Gore-Nader uzyskał w sumie 3 miliony
głosów wyborców więcej. Uw. red.
82 Ralph Nader - działacz ruchu konsumenckiego i ekologicznego; niezależ­
ny kandydat na prezydenta w wyborach w 2000r. i 2004r.
Zastraszona więkość 29 3

by następne miejsce przypadło komuś ze skrzydła Soutera-Steven-


sa-Ginsberga-Breyera, jedynym argumentem, jaki pozostanie Par­
tii Republikańskiej będzie twierdzenie, że jest to mniejsze zło, ale
nie będzie to wystarczający argument. W przypadku prezydenta
Busha, biorącego udział w wojnie kulturowej, prawdą jest to, co
powiedział Joe Louis o swoim przeciwniku wagi lekko-ciężkiej
Biłlym Conn: Może uciekać, ale i tak się nie ukryje.

BEZ W ZGLĘDU na to, czego mogą sobie życzyć „współczu­


jący konserwatyści”, wojna kulturowa i konflikt rasowy nie znik­
ną. Zbyt wiele osób jest tym żywotnie zainteresowanych. Afroa-
merykanie i Latynosi stanowią jedną czwartą naszej populacji.
Coraz częściej w wyborach prezydenckich oddają głosy jako
zwarta grupa. Także nasze media mają swój interes w istnieniu
konfliktów rasowych. Konflikty generują wysokość wpływów
z reklam i ogłoszeń, bo brak konfliktu - choćby wojennego - jest
związany ze spadkiem oglądalności. Proces O. J. Simsona być mo­
że podzielił Amerykę na dwa obozy, ale zagwarantował CNN,
które go transmitowało, bardzo udany rok.
Rozdęte budżety agencji federalnych - EEO C (Equal Emplo­
yment Opportunity Commision), Komisja ds. praw obywatel­
skich, oddział ds. sądowych, edukacyjnych i HHS (Health and
Human Services), wydział spraw obywatelskich w Departamencie
Sprawiedliwości- potrzebują dostaw świeżych „ofiar” rasizmu.
Im więcej pieniędzy otrzymują te agencje, tym więcej muszą zna­
leźć prześladowców i ich ofiar. Zgodnie z prawem Parkinsona,
praca rozrasta się, żeby wypełnić czas, jaki jest wyznaczony do jej
wykonania.
Kwestia praw obywatelskich jest również tą dziedziną, która
przyciąga prawników specjalizujących się w prawie karnym. Re­
portaż w wiadomościach o tym, że ktoś źle potraktował czarnego
klienta, albo że czarny klient nie został obsłużony w restauracji,
to wygranie losu na loterii. Za niechętne obsłużenie sześciu czar­
nych agentów tajnych służb sieć restauracji Denny’s musiała za­
płacić 54 miliony 295 tysięcy dolarów powodom i ich prawnikom,
294 Rozdział IX

a także podpisać umowę z NAACP, że zobowiązuje się zatrudniać


więcej Afroamerykanów i częściej kupować u dostawców będą­
cych przedstawicielami grup mniejszościowych.83
Przeprowadzony w latach 80-tych przez wielebnego Jesse
Jacksona bojkot firmy Anheuser-Busch [zajmującej się m.in. pro­
dukcją i dystrybucją piwa - przyp. tłum.] został rozwiązany w tak
dalece polubowny i przyjacielski sposób, że synowie Jacksona,
Yusef i Jonatan, otrzymali wyłączność na dystrybucję produktów
tej firmy w Chicago. „Chicago Sun-Times” podaje, i t po „wymu­
szających protestach” przeciwko fuzji G TE i Bell Atlantic ,
AT&T i C T I [firmy telekomunikacyjne; przyp. tłum.], Jackson
zmienił s'piewkę, gdy firmy te wpłaciły „datek” na rzecz organiza­
cji prowadzonych przez Jacksona i zgodziły się na jego żądania ,
podpisując umowy z właścicielami firm należącymi do grup mniej­
szościowych - a przynajmniej z tymi, których Jackson przedstawił
dyrekcji korporacji.84 Istnieją niezliczone sposoby na podtrzyma­
nie nadziei.
Czarni pracownicy Koalicji Chrześcijańskiej, którzy twierdzą,
że nie zostali zaproszeni na przyjęcie bożonarodzeniowe i musie­
li usługiwać na kolacji inauguracyjnej, zamiast siedzieć z innymi
pracownikami, pozwali ją za uszczerbek, jaki w ten sposób ponie­
śli na psychice i poczuciu własnej wartości. Suma, której zażądali,
wynosiła 621 milionów dolarów.85
Rasowe rekieterstwo nie znika; co więce, staje się zjawiskiem
o charakterze globalnym. We wrześniu 2000 r. w Durbanie w RPA
ONZ zorganizowała Światową Konferencję Przeciwko Rasizmo­
wi, Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i Nietolerancji Rasowej.
Cel: uzyskać od USA formalne przeprosiny za „transatlantyckie
niewolnictwo” i zobowiązanie wypłacenia Afroamerykanom dzie­
siątków miliardów dolarów w charakterze „odszkodowań” za hi­
83 Amy Martinez, Fighting Discrimination with What Business Fears: Big-Do-
llai Lawsuits. Cox News Service, 4 marca 2001.
84 The Truth About Jesse. New York Post, 1 kwietnia 2001, s. 52.
85 Black Employees Sue Christian Coalition. Washington Times, 24 lutego
2001, s. A2.
Zastraszona więkość 295

storyczną zbrodnię przeciwko ludzkości, popełnioną wobec tej


grupy-
Wielebny Jackson i jego sprzymierzeńcy z Czarnego Komitetu
Wyborczego, mieli nadzieję, że użyją Colina Powella dla zapew­
nienia sobie ogólnokrajowego rozgłosu, skoro to jego kraj został
postawiono w stan oskarżenia, skazano, potępiono i zażądano od
niego rekompensaty dla wszystkich potomków afrykańskich nie­
wolników. Administracja Busha odrzuciła jednak napisany dla niej
scenariusz. Sekretarz Powell przeprosił, że nie może przyjechać
a konferencja zmieniła charakter po tym, jak przechwyciły ją kra­
je arabskie i zamieniły w doraźny sąd wojenny nad Izraelem za je­
go „rasizm” i stosowanie „apartheidu”. Reprezentująca USA dele­
gacja niskiego szczebla wyszła, ale Amerykanie jeszcze usłyszą
o „reparacjach” za niewolnictwo, w grę wchodzi zbyt wielka staw­
ka, żeby potencjalni beneficjenci mogli im odpuścić
Skoro media, Partia Demokratyczna, biurokracja rządowa, pra­
wnicy specjalizujący się w prawie karnym, ONZ i Trzeci Świat -
wszyscy mocno zainwestowali w politykę rasową, będziemy mu­
sieli ją znosić dopóty, dopóki kraje Zachodu nie zdecydują, że ma­
ją już tego dosyć i odejdą z gry. Lecz być może za wiele oczeku­
jemy od zastraszonych ludzi.
Rozdział X

.&
Podzielony dom

Kiedyś to byt cholernie dobry kraj. Nie rozumiem, co się z nim złego stało.1
Jack Nicholson, 1969
“Easy Rider”

Świat jest miłym miejscem, wartym tego, aby o nie walczyć.2


Ernest Hemingway, 1940
“Komu bije dzwon”

Cywilizacje, narody i państwa mogą umierać na wiele sposo­


bów. Ktoś może je najechać i poddać pod miecz, tak ,jak Konstan­
tynopol w 1453 roku. Mogą one zostać wchłonięte przez imperia,
tak ,jak greckie państwa-miasta zostały wchłonięte przez Rzym,
a księstwa niemieckie przez Prusy. Narody mogą też stracić we­
wnętrzne więzy i rozpaść się, jak Jugosławia, ZSRR i Czechosło­
wacja, chociaż wielu twierdzi, że to zawsze były sztucznie stwo­
rzone narody.
Kraje i cywilizacje mogą być poddane przemianom, które two­
rzą nowych ludzi, tak jak w stało się w Irlandii w przypadku św.
Patryka a w Arabii w przypadku Mahometa. Historyk Christo-
pher Dawson w swej książce „Humanism and the New Order”,

1 Michael Blowen, Jack Nicholson Roles Often Contradict His Life. Des Moi­
nes Register, 30 kwietnia 1998, s. 3.
2 J. Donald Adams, Worth Fighting For, New York Times, 6 października
1996, s. 55.
Podzielony dom 297

już siedemdziesiąt lat temu spostrzegł, co dzieje się z Zachodem:

Przez wieki cywilizacja podąża tą samą ścieżką, wielbiąc tych


samych bogów, miłując te same idee, uznając te same standardy
moralne i intelektualne. I wtedy nagle nadchodzi zmiana: źródła
starego życia wysychają a ludzie nagle budzą się w nowym świę­
cie, w którym zasady rządzące rzeczywistością poprzedniego
wieku wydają się tracić swoją ważność i nie nadają się do zastoso­
wania lub tracą znaczenie.... Wygląda na to, że dzisiaj w Europie
doświadczamy czegoś w tym rodzaju.3
Cywilizacje mogą także przestać się rozmnażać i zostać przy­
tłoczone przez imigrantów obojętnych wobec ich kultury. Współ­
czesny pisarz i historyk, Will Durant, pisał: „Rzym nie został zdo­
byty wskutek barbarzyńskiego najazdy z zewnątrz, ale przez
mnożenie się barbarzyńców w obrębie jego granic. Gwałtownie
rozmnażający się Germanie niebyli w stanie zrozumieć klasycznej
kultury, nie akceptowali jej, nie przekazywali jej dalej; gwałtownie
rozmnażający się ludzie Wschodu w większości chcieli tę kulturę
zniszczyć; Rzymianie posiadający kulturę, poświęcili ją na rzecz
wygody wynikającej z faktu nie posiadania dzieci.4

ZA C H Ó D JEST najbardziej rozwiniętą cywilizacją w historii


a Ameryka najbardziej rozwiniętym krajem - pierwszym na polu
gospodarczym, naukowym, technologicznym i militarnym. Nie
istnieje drugie supermocarstwo, o podobnie wielkiej mocy. Euro­
pa, Japonia i Ameryka kontrolują dwie trzecie światowych bo­
gactw, dochodów i mocy produkcyjnych.
Ale Ameryka i Zachód stoją przed czterema wyraźnymi nie­
bezpieczeństwami.
Pierwszym z nich jest wymierająca populacja. Drugim jest ma­
sowa imigracja ludzi różnych kolorów skóry, wyznań i kultur,

3 Francis Beauchesne Thornton, (red.), Return to Tradition. Roman Catholic


Books , Fort Collins, Colo., s. 304.
4 Will Durant, Caesar and Christ.Simon & Schuster, New York 1944, s. 666.
298 Rozdział X

zmieniających charakter Zachodu na zawsze. Trzecim jest dojście


do wpływów zapewniających dominację anty-Zachodniej kultury
na samym Zachodzie; kultury głęboko wrogiej wobec jego religii,
tradycji i moralności; kultury, która który już oddzieliła się od Za­
chodu. Czwartym jest rozpad narodów i niemoc elit rządzących
wobec rządu światowego, którego powstanie pociąga za sobą ko­
niec narodów.
Zachodowi nie brakuje zdolności czy mocy żeby odeprzeć te
niebezpieczeństwa, natomiast brakuje mu chyba chęci czy woli
pozostania pełną życia, oddzielną, wyjątkową cywilizacją. Jak pi­
sał ex-trockista i geostrateg James Burnham ponad trzydzieści lat
temu:
Nie wiem, jaki jest powód wyjątkowo szybkiego upadku Zachodu, ale
najlepiej ilustruje ten proces pogłębiająca się u przywódców Zachodu utrata
wiary w samych siebie, w wyjątkowość ich własnej cywilizacji oraz związana
z tym słabość zachodniej woli przetrwania. Myślę, że powód, czy też powo­
dy, mają wiele wspólnego z rozpadem religii i nadmiarem materialnego luksu­
su oraz ze zmęczeniem, wyczerpaniem, które ma miejsce w wypadku wszy­
stkich doczesnych spraw.5

Ta walka o zachowanie starych wierzeń, kultur i państw Zacho­


du jest nowym terenem podziału na prawicę i lewicę; ta walka
określi, co to znaczy być konserwatystą. Taka jest najważniejsza
kwestia dwudziestego pierwszego wieku i zadanie dla konserwa­
tyzmu na resztę naszego życia.
Rozważając jakąkolwiek strategię mającą na celu zachowanie
naszej kultury i kraju, trzeba oszacować podział sił. Zdobyte zo­
stały nie tylko instytucje kulturalne Zachodu, ale także główne
korporacje - prawdziwe ośrodki władzy. I tak, jak globalizm jest
antytezą patriotyzmu, tak międzynarodowa korporacja jest natu­
ralnym nieprzyjacielem tradycji. Ze swą umiejętnością przystoso­
wywania się, amoralnością i brakiem korzeni, może działać w każ­
dym systemie. Ponieważ wydajność jest jej główną zasadą, nie jest

5 James Burnham, Suicide of the West. The John Day Company, New York
1964, s. 301.
Podzielony dom 299

ona lojalna w stosunku do pracowników i nie uznaje lojalności


w stosunku do żadnego kraju. Skoro ceny akcji i opcje giełdowe
stanowią jej raję bytu, poświęci ona wszystko i wszystkich na
ołtarzu zysku. Globalny kapitalizm i prawdziwy konserwatyzm
są jak Kain i Abel. Lecz nie można lekceważyć rosnącej potęgi
globalnego kapitalizmu. Mierząc na podstawie PKB, pięćdziesiąt
dwie ze stu największych potęg gospodarczych to korporacje
a czterdzieści osiem to kraje.6

WALKA Z PARTIĄ DEMOKRATYCZNĄ w kulturowej woj­


nie jest sprawą straconą a wielu republikanów to opieszali wojow­
nicy. Jeśli nadciąga bitwa i przewidywane są straty, znikną z obozu
przed zachodem słońca. W konflikcie kulturowym republikanin
z Davos7 nie może się równać z demokratą z San Francisco.
Skoro rewolucja kulturowa potrzebowała pokoleń by zatrium­
fować, będzie trzeba pokoleń, by to odkręcić. Wielkie bitwy, jakie
trzeba będzie stoczyć, nie będą bitwami politycznymi, ale moral­
nymi, intelektualnymi i duchowymi. Bo adwersarzem nie jest in­
na partia, lecz inna wiara, inny sposób widzenia Boga i człowieka.
A o końcowym wyniku owych bitew o wiele częściej niż Kongres,
będą decydować szkoły, media i sądy. Stawką są dusze młodych
ludzi. „Zdobędziemy Was przez Wasze dzieci”, przechwalał się
poeta Allen Ginsberg, nieświadomie plagiatując innego rewolu­
cjonistę kulturowego -Adolfa Hitlera, który powiedział: „Jeśli nie
pójdą z nami, nie szkodzi. Mamy już ich dzieci”. 8
Do zwycięstwa potrzebny jest nie tylko konserwatywny
duch, który obroni to, co dobre w Ameryce i na Zachodzie, ale
duch kontrrewolucyjny, który odzyska stracone tereny. Aby za­

6 Donna Nebenzahl, Why the Globalization Pot Is About to Boil, Gazette, 2


kwietnia 2001, s. E4.
7 Davos - miasto w Szwajcarii, miejsce światowego szczytu gospodarczego.
Buchananowi chodzi o to, że w Davos Republikanie wypadli słabo na tle Demo­
kratów. Przyp.red.
8 Norman Podhoretz, My War with Allen Ginsberg, Commentary, Sierpień
1997. http://www.commentarymagazine.com/9708/norman.html
300 Rozdział X

chować swe prawa i sposób życia taki, jaki uważali za stosowny,


Ojcowie Założyciele musieli stać się buntownikami. My też po­
winniśmy

JEA N -FR A N C O IS REVEL9 pisał, że „rewolucja pisze sztukę,


w której przywódcy polityczni grają dużo później”.10 Dokładnie o to
chodziło w tej rewolucji: o zawładnięcie kulturą a wraz z nią wła­
dzą umożliwiającą napisanie sztuki, w której zagrają liderzy poli­
tyczni.
Reżimy, którym brak zakorzenienia w kulturze, nie przetrwa­
ją. Reżimy stalinowskie w podbitych krajach Europy Wschodniej
nigdy nie zapuściły korzeni w kulturze. Gdy znikło zagrożenie
rosyjskimi czołgami, znikły też i reżimy. Dzisiaj Republikanie, już
nie tak pewni siebie jak w erze Reagana, opuszczają terytoria mo­
ralnych napięć, bo czują, że kultura stała się im wroga. I może ma­
ją rację; może ich jest więcej niż nas. Konserwatyści muszą więc
zawierać sojusze z każdym kto z nimi stanie. Nie każdy liberał
chce ujrzeć koniec naszej cywilizacji w formie nowej niewoli ba­
bilońskiej. Wcale nie tak mało „konserwatystów” dysponuje bro­
nią przydatną w wojnie kulturowej.
Walka ta jest przedłużeniem Zimnej Wojny i zajmie nam sporą
część życia. Chociaż prawdopodobnie nikt z nas nie dożyje cza­
su, aby móc zobaczyć ziemię obiecaną, ostatecznie zwycięstwo
jest zapewnione. Bo najwyższy autorytet zapewnia, że prawda,
nawet przygnieciona do ziemi, ponownie powstanie.

Z C ZTERECH wyraźnych niebezpieczeństw, kryzys populacji


Zachodu nastąpi najszybciej; jest on najbardziej niebezpieczny.
Historia uczy, że korelacja pomiędzy władzą i populacją nie
jest absolutna. Kilka milionów Brytyjczyków podbiło jedną

9 Jean-Francis Revel - francuski pisarz, publicysta polityczny, komentator ty­


godnika „Le Point”.
10 Roger Kimball, The Long March: How the Cultural Revolution o f the
1960s Changed America. Encounter Books, San Francisco 2000, s. 8.
Podzielony dom 301

czwartą świata. Maleńkie Portugalia i Holandia przechwyciły te­


rytoria i założyły kolonie na terenach dużo większych od własne­
go terytorium i dużo bardziej zaludnionych - w Brazylii, Indiach,
Chinach, Afryce. Ale populacja jest komponentem władzy. Jeśli
chodzi o liczbę żołnierzy, Unia i Konfederacja dysponowały taki­
mi samymi siłami. Rzecz w tym, że Jankesów (ludzi mieszkają­
cych w stanach Unii - uw.red.) było o wiele więcej. Paranoja
Francji dotycząca gwałtownego wzrostu populacji Niemiec po
Traktacie Wersalskim, okazała się uzasadniona. Wehrmacht Hitle­
ra mógł być lepiej uzbrojony niż Armia Czerwona, ale 80 milio­
nów Niemców bezwzględnie posłusznych Hitlerowi nie pokona­
ło 197 milionów Sowietów bezwzględnie posłusznych Stalinowi.
290-milionowy Związek Radziecki mógł kontrolować swe impe­
rium światowe. Starzejąca się i kurcząca 145-milionowa Rosja bę­
dzie miała szczęście, jeśli uda jej się zachować to, co ma.
Śmierć Zachodu jest być może wpisana w jego historię. Powo­
jenny wyż demograficzny, który rozpoczął się w 1946 roku i za­
kończył w 1964 roku dał największe pokolenie w historii USA.
Ale nie ono samo nie rozmnożyło się. Gdy najstarsi ludzie z tego
pokolenia mają teraz pięćdziesiąt pięć lat a najmłodsi trzydzieści
siedem, właściwie nic już więcej nie ma ono do powiedzenia
w kwestii rodzenia dzieci. Najstarsi zaczynają już rozglądać się za
przejściem na emeryturę, a wtedy będą spłacać długi, ograniczać
wydatki i zmniejszać konsumpcję.
Japonia, w której średnia wieku jest o pięć lat wyższa niż
w USA, stanęła pod murem w roku 1990. Nastąpiło załamanie na
rynku nieruchomości i rynku kapitałowym i do tej pory nie nastą­
piła poprawa. W październiku 2001 r. papiery wartościowe stały
o 75% poniżej szczytu z 1989 roku a gospodarka Japonii była
w stanie uśpienia, podobnie jak jej wzrost populacji.
Populacje Europy już zaczęły się kurczyć. Przy coraz mniejszej
liczbie dzieci, zasilających później szeregi osób pracujących i gwał­
townie powiększającej się liczbie osób starszych, Europa musi pod­
nieść podatki, podwyższyć wiek emerytalny oraz obciąć świadcze­
nia dla osób starszych - albo musi importować nowych
302 Rozdział X

pracowników. Europa spróbuje obu tych rozwiązań. A ponieważ


Europejczycy aby utrzymać niepracujące osoby starsze zmuszani są
do coraz dłuższej pracy za coraz mniejsze pieniądze, napięcie mię­
dzypokoleniowe będzie rosło, a gdy zalewać nas będą Afrykańczy-
cy i Arabowie, będzie rosło również i napięcie społeczne. Zamieszki
rasowe w Oldham w Lancashire, i w Leeds, Burnley i Bradford, wal­
ki pomiędzy Hiszpanami i Marokańczykami w El Ejido, krwawe bi­
twy pomiędzy młodzieżą francuską i algierską w Paryżu, ataki ski­
nheadów na imigrantów i Turków w Niemczech, są zapowiedzią
„długiego gorącego lata”11, które nadciąga do Europy. Ale jeśli Eu­
ropa odrzuci imigrację a Europejki odmówią rodzenia dzieci, konty­
nent wkrótce stanie oko w oko ze starością.

AMERYKA STO I przed tym samym problemem. Skoro dzie­


siątki milionów amerykańskich młodych mężczyzn i kobiet zde­
cydowanie nie chce mieć dzieci albo nie chce mieć więcej niż jed­
no, Ameryka albo zaakceptuje masową imigrację albo podzieli los
Japonii i Europy. Ale Ameryka ma jeszcze czas na działanie. Jeśli
więc Amerykanie chcą zachować swoją cywilizację i kulturę, ame­
rykańskie kobiety muszą mieć więcej dzieci. Gdy nie ma gwaran­
cji, że sama zachęta rządu zmieni nastawienie kobiet, można na
powrót wpleść do polityki narodowej wątek pro-rodzinny i pro-
macierzyński. Bo co jest ważniejsze niż trwałość amerykańskiego
narodu i kraju?
• Powinna zostać poprawiona Ustawa o Prawach Obywatel­
skich, tak, ażeby umożliwić pracodawcom płacenie rodzicom wy­
ższego wynagrodzenia niż ludziom samotnym, umożliwiając tym
samym jednemu z małżonków pozostanie w domu z dziećmi, tak
by mógł na nie czekać, gdy wracają do domu ze szkoły. Ustawa ta
powinna mieć także zastosowanie w odniesieniu do matek i ojców
samotnie wychowujących dzieci.

11 „Długie gorące lato” (long hot summer) roku 1968 - tak nazywano okres,
w którym świat Zachodu wydawał się stać na krawędzi kataklizmu. Miały wtedy
miejsce najbardziej gwałtowne manifestacje antywojenne oraz zamieszki rasowe.
Podzielony dom 3 03

• Zamiast odliczeń podatkowych za przedszkola i żłobki, co


ma umożliwić matkom powrót do pracy, powinno się zwiększyć
do trzech tysięcy dolarów ulgi podatkowe na każde dziecko. Bę­
dzie można tym samym wyeliminować federalny podatek docho­
dowy zarówno dla dużych jak i biednych rodzin. Dajmy kobie­
tom prawo do decydowania czy chcą zostać w domu z dziećmi -
i mieć tych dzieci więcej. Ameryka nie potrzebuje więcej pracow­
ników; Ameryka potrzebuje więcej dzieci.
• Pracodawcy powinni otrzymać zachęty podatkowe by ofe­
rować wyższe wynagrodzenie rodzicom. Musimy na powrót oży­
wić ideę wynagrodzenia rodzinnego, w którym pojedynczy do­
chód jest dochodem wystarczającym do zapewnienia wygodnego
życia rozrastającej się rodzinie.
• Ciężar opodatkowania przedsiębiorstwa powinien zostać
przeniesiony z rodzinnych interesów i farm na większe korpora­
cje. Jak mawiał Ronald Reagan, korporacje nie płacą podatków,
płacą je ludzie. Korporacje jedynie zbierają podatki. Pozwólmy,
aby robiły to te z listy 500 najbogatszych.
• Powinien natychmiast zostać zniesiony „podatek od spad­
ków” w stosunku do interesów rodzinnych, farm rodzinnych
i nieruchomości rodzinnych, których wartość nie przekracza pię­
ciu milionów dolarów.
• Jeśli potrzebny będzie nowy przychód żeby zrównoważyć
te cięcia podatków rodzinnych, można go uzyskać poprzez opo­
datkowanie konsumpcji oraz z cła nałożonego na import. Jeśli
Ameryka przechodzi kryzys, to nie jest nim z pewnością brak im­
portowanych towarów w supermarkecie.
Wartości feminizmu i kontrkultury są dzisiaj wpisane w naszą
politykę społeczną i kodeks podatkowy. Konserwatyści powinni
działać w celu ich usunięcia. Wolne społeczeństwo nie może zmu­
sić kobiet do posiadania dzieci, ale zdrowe społeczeństwo może
nagrodzić te, które pomagają je zachować poprzez posiadanie
dzieci. Przez dwie dekady Republikanie domagali się wprowadze­
nia „świadczeń pośrednich” poprzez obcięcie krańcowych stóp
podatku. Okazało się, że mieli rację. Obcinanie podatków daje
304 Rozdział X

pozytywny efekt. Ale to, o co w tej chwili toczy się gra, jest du­
żo ważniejsze niż to, czy nasza gospodarka wzrośnie o 3 czy 4
procent. Chodzi o przetrwanie naszej cywilizacji, kultury i kraju.
Jednak łagodzenie ciężaru ekonomicznego związanego z wy­
chowywaniem dzieci nie jest substytutem dla ożywienia wiary re­
ligijnej. Bo mocna wiara i duże rodziny idą ręka w rękę. Dzisiaj
biali Amerykanie doskonale wiedzą gdzie jest najwyższy wska­
źnik urodzeń - w Utah.12

ASYMILACJA
W notatkach z Konwencji Konstytucyjnej Jamesa Madisona -
czwartego prezydenta USA, cytowany jest gubernator Morris,
który powiedział: „Każde społeczeństwo ma prawo określania
warunków, na których przyjmuje nowych członków55.13 Żeby za­
tamować dzisiejszą inwazję na USA i dokonać asymilacji 28,4 mi­
lionów cudzoziemców, Ameryka musi wprowadzić to prawo
w życie i to bez potrzeby jakichkolwiek wyjaśnień.
• Legalna imigracja powinna powrócić do liczby 250.000 rocz­
nie. Zasiłki z opieki społecznej powinny przysługiwać tylko Ame­
rykanom. Powinno się poprawić prawo imigracyjne tak, by za­
kończyć „łańcuchową imigrację55, gdy nowi imigranci mają prawo
sprowadzać także dalszych członków rodziny. Jednym słowem,
prawa imigracyjne powinny zostać poprawione w sposób, który
byłby najlepszy dla Ameryki.
• Program H -1B14 poszerzony w celu przyniesienia korzyści
Silicon Valley15, w którym sprowadza się 200.000 pracowników

12 Stan utworzony przez Mormonów, znanych z wielkiej gorliwości religij­


nej i surowej moralności. Przyp.red.
13 Madison Grant and Charles Stewart Davison, The Founders of the Repu­
blic on Immigration, Naturalization, and Aliens. Charles Scribner’s Sons, New
York 1928, s. iv.
14 H-1B - klasyfikacja wizy tymczasowej dla cudzoziemców umożliwiająca
czasowe zatrudnienie w specjalistycznych zawodach wymagających ścisłych
kwalifikacji (ze stopniem minimum magistra).
15 Obszar pomiędzy Zatoką San Francisco i Górami Santa Cruz, po II woj-
Podzielony dom 30 5

rocznie, powinien zostać zawieszony. W latach 2000 i 2001 ame­


rykańscy pracownicy z branży wysokich technologii (high-tech)
stracili dziesiątki tysięcy stanowisk pracy. Absolwenci college’ów
nie mogą znaleźć pracy. Sprowadzanie zagranicznych pracowni­
ków ażeby konkurowali z naszym własnymi bezrobotnymi oby­
watelami to zdrada naszych rodzimych pracowników i ich rodzin.
Na pierwszym miejscu powinniśmy stawiać Amerykanów.
• Nowa amnestia dla nielegalnych cudzoziemców, jaką zapro­
ponował prezydent Fox, zachęciłaby dziesiątki milionów do ła­
mania praw ¿migracyjnych Ameryki i przyjazdu do naszego kraju
w przewidywaniu kolejnej amnestii. Byłoby to równoznaczne
z otwarciem granic. Sprzeciwienie się amnestii jest imperatywem.
• USA musi zebrać się na odwagę moralną i deportować nie­
legalnych imigrantów. Skoro nie ma sankcji za bezprawne wdarcie
się na terytorium USA, jaki jest sens posiadania praw ¿migracyj­
nych? Jeśli będziemy udawać, że nie widzimy, co dzieje się na na­
szych granicach, w pierwszych dziesięcioleciach dwudziestego
pierwszego wieku przybędzie tu ogromna ilość uchodźców
z Trzeciego Świata. Jest takie powiedzonko, mówiące o tym, co
się dzieje, gdy sklep z cukierkami jest otwarty na oścież a gliniarz
nie odstawia swojej rundy. 16
• Akt straszliwego okrucieństwa w World Trade Center i Pen­
tagonie i inne akty terrorystyczne powinny obudzić to pokolenie
uświadamiając mu ryzyko naszego naiwnego akceptowania
„otwartych granic”. Świat nie jest taki, jaki chcielibyśmy żeby był,
lecz jest światem, w którym pewne reżimy, pewni przywódcy oraz
zdegenerowani terroryści noszą w sobie morderczą nienawiść do
Ameryki. A z powodu naszych przepisów ¿migracyjnych nasi
wrogowie znajdują się już na naszym terytorium. Żeby zachować
bezpieczeństwo i wolność naszych obywateli, musimy zreduko­

nie światowej ściągano ty fachowców z całego świata i stworzono kolebkę prze­


mysłu wysokiej technologii.
16 Polskim odpowiednikiem byłoby powiedzenie „kota nie ma-myszy harcu-
j ą .”. Przyp.red.
306 Rozdział X

wać liczbę naszych wrogów, usunąć ich spomiędzy nas i zacząć


ochraniać nasze granice lepiej, niż robiliśmy to w ostatnich deka­
dach. Od tego zależy przetrwanie wolnego społeczeństwa.
• Dzieci imigrantów powinny wtapiać się w kulturę języka an­
gielskiego od pierwszego dnia pobytu w amerykańskiej szkole.
Większość rodziców imigrantów tego właśnie chce dla swoich
dzieci; co ważniejsze, kraj tego potrzebuje. Wtapianie się w spo­
łeczeństwo działa. Jak podaje „New York Times”:
Dwa lata po tym jak Kalifornijczycy głosowali za zakończeniem dwuję­
zycznej edukacji i zmusili miliony hiszpańskojęzycznych uczniów do zanu­
rzenia się w angielskim, niczym w zimnej kąpieli,, uczniowie ci są coraz lepsi
w czytaniu i w innych przedmiotach i często mają wyjątkowo dobre oceny
według wyników standardowych testów.17

Ken Noonan, założyciel Kalifornijskiego Towarzystwa Dwuję­


zycznej Edukacji, był jednym z najgłośniejszych oponentów Pro­
jektu 227, którego celem było zakończenie dwujęzycznej eduka­
cji. Ale dwa lata po swojej przegranej, Noonan wyśpiewywał
hymny pochwalne na cześć Projektu 227: „Myślałem, że to za­
szkodzi dzieciom. Zupełnie niespodziewanie dla mnie okazało się,
że jest dokładnie odwrotnie. Dzieciaki zaczęły się uczyć - nie „ła­
pać”, ale uczyć się - standardowego języka angielskiego, tak
mówionego jak pisanego, dużo szybciej niż się spodziewałem”.18
Jako Kalif ornij czyk, którego własna matka, Meksykanka, nig­
dy nie nauczyła się angielskiego, Noonan dodaje: „Czytasz wyni­
ki badań i dowiadujesz się, że nauka taka trwa siedem lat. Mamy
tu dzieci, które uczą się dopiero dziewięć miesięcy i dosłownie na­
uczyły się już czytać.19
Jeśli mamy pozostać jednym krajem i jednym narodem, ko­
nieczne jest zakończenie dwujęzycznej edukacji, bo dwa języki
oznaczają dwie kultury i w ostatecznym rezultacie - dwa kraje.

17 Jacques Steinberg, Test Scores Rise, Surprising Critics o f Bilingual Ban> New
York Times, 20 sierpnia 2000, s. 1.
18 Ibid.
19 Ibid.
Podzielony dom 307

Amerykanie o tym wiedzą. Angielski musi stać się oficjalnym ję­


zykiem Amerykanów.
• Partia Republikańska powinna zarzucić zamiar uczynienia
Puerto Rico stanem. Tak jak Kuba czy Kostaryka, Puerto Rico
jest osobnym krajem z własnym językiem, zwyczajami i kulturą.
Nie powinno się zabierać jej mieszkańcom prawa do niepodległo­
ści i własnej państwowości.
• Amerykański Patrol Graniczny powinien dostać solidne
wsparcie w ludziach, takie, jakie umożliwi mu skuteczne patrolo­
wanie granic, bowiem to sami Amerykanie powinni decydować
czy i kiedy chcą powiększyć naszą narodową rodzinę. Jeśli prezy­
dent Fox chce otwartych granic, to niech otworzyć własną grani­
cę z Gwatemalą.
• Trzeba podać do sądu firmy, które stale zatrudniają nielegal­
nych cudzoziemców w celu uniknięcia wypłacania wynagrodzeń,
świadczeń i osłon socjalnych prawnie zapewnionych pracowni­
kom amerykańskim.
• Powinno się sprzeciwić jakiemukolwiek rozszerzeniu N A ­
FTA. Skoro Europejska Wspólnota Gospodarcza nieuchronnie
przekształciła się z unii celnej w unię polityczną, amerykańsko-
meksykańska unia gospodarcza jest fatalnym krokiem w kierunku
politycznej unii USA i Meksyku, to znaczy może doprowadzić do
końca prawdziwej niepodległości i narodowości. Jeśli prezydent
Bush nie jest tego świadomy, to prezydent Fox jest. Historia i kul­
tura Meksyku i naszego południowego zachodu są nierozłączne,
ale pozostańmy oddzielnymi, odrębnymi narodami - sąsiadami,
niekoniecznie braćmi. Jak pisał najbardziej amerykański z poetów,
Robert Frost, „dobre płoty czynią dobrych sąsiadów.” „Posłuchaj­
my zatem tych słów i wybudujmy na nowo mur pomiędzy na-20

20 Richard Ellmann (red .)The New Oxford Book of American Verse, Oxford
University Press, New York 1976, s. 395-96.
308 Rozdział X

KWESTIA SU W EREN N O ŚCI


W swoich planach światowej wspólnoty, „Manifest Humani­
styczny” z 1973r. był wręcz proroczy. Oznajmiał on, że Amery­
kanie muszą „wykraczać poza granice narodowej suwerenności
i ...kroczyć w kierunku zbudowania Światowej Wspólnoty....
Czekamy na ... porządek światowy oparty na międzynarodowym
rządzie federalnym”.21 W słowach powtarzających dokładnie to,
co powiedział Gramsci i to, co napisano w książce „Zieleni się
Ameryka”, manifest stwierdzał z entuzjazmem.
Toczy się prawdziwa rewolucja .... W obecnym punkcie historii zobowią­
zanie wobec całej ludzkości jest najważniejszym zobowiązaniem, do jakiego
jesteśmy zdolni; wykracza ono poza wąską lojalność wobec kościoła, pań­
stwa, partii, klasy lub rasy, przesuwając się w kierunku szerszej mądrości....
Jaki jest bardziej śmiały cel dla rodzaju ludzkiego niż ten żeby każdy czło­
wiek stał się, zarówno w ideałach jak i praktyce, obywatelem światowej
wspólnoty.22

Ta idea końca narodów i stworzenia nowego światowego rządu


była marzeniem intelektualistów od czasów Kanta. Chociaż uto­
pijna, powraca ona w każdym pokoleniu. Jest to chrześcijańska
herezja. Gdy filozofowie Oświecenia wyrzekli się Kościoła, po­
trzebowali substytutu w miejsce obietnic Kościoła i wizji Nieba.
Stworzyli więc nową wizję wszystkich ludzi pracujących razem
dla stworzenia Nieba tu na Ziemi. Przehandlowanie życia przy­
szłego za życie doczesne jest transakcją podobną do tej, jaką
„ubił” głodny Ezaw, który oddał Jakubowi przywileje swego pier-
worodztwa za miskę soczewicy. A dzieci Oświecenia są już bar­
dzo zaawansowane w realizacji swego projektu. Gdy na Zacho­
dzie umiera chrześcijaństwo, stoją już fundamenty i parter rządu
światowego.
ONZ będzie jego parlamentem, Rada Bezpieczeństwa jego wy­
ższą izbą (veto zostanie zniesione) a Zgromadzenie Generalne je­
go izbą niższą. Międzynarodowy Sąd Karny, Światowy Sąd i Świa­
21 American Humanist Association, Humanist Manifeste II, 1973. http://hu-
manist. net/documents/manifesto2.html
22 Ibid.
Podzielony dom 309

towa Organizacja Handlu będą stanowić jego sądownictwo. Mię­


dzynarodowy Fundusz Monetarny (IMF) jest jego Rezerwą Fe­
deralną. Bank Światowy i jego siostrzane banki są agencjami po­
mocy zagranicznej. Organizacja Narodów Zjednoczonych ds.
Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) i Światowa Organizacja Zdrowia
(W HO) są jednymi z jego agencji opiekuńczych. Protokół z Kyo-
to dotyczący globalnego ocieplenia, tworzy światową Agencję
Ochrony Środowiska. Prekursorem i modelem jest Unia Europej­
ska. Strobę Talbott, kolega Clintona ze studiów w Oksfordzie
i architekt jego polityki rosyjskiej, w artykule opublikowanym
dziesięć lat temu w „Time55, opisał reżim, który będzie rządził
w ostatnich dziesięcioleciach dwudziestego pierwszego wieku:
Wszystkie państwa są w zasadzie umowami społecznymi23.... Bez wzglę­
du jak trwałe czy wręcz uświęcone się wydają być w danym czasie, w rzeczy­
wistości wszystkie są sztuczne i tymczasowe..,. W przeciągu następnych kil­
kuset lat...państwo narodowe, takie, jakie znamy, będzie czymś
archaicznym; wszystkie państwa uznają jedną, globalną władzę. Określenie
dość modne w połowie dwudziestego wieku - „obywatel świata” -nabierze
realnego znaczenia do końca dwudziestego pierwszego wieku.24

W Wizji Talbotta Światowa Organizacja Handlu, Międzynaro­


dowy Fundusz Monetarny i Bank Światowy są „protominister-
stwami handlu, finansów i rozwoju zjednoczonego świata55.2526
„Czy jasne jest, że chcemy zbudować coś, co może aspirować
do bycia światową władzą, nie tylko blokiem handlowym, ale
i jednostką polityczną?55 - grzmiał Romano Prodi, przewodniczą­
cy Komisji Europejskiej, w Parlamencie Europejskim w lutym
2001 roku. - „Czy zdajemy sobie sprawę, że naszym państwom
narodowym wziętym pojedynczo będzie dużo trudniej zapewnić
sobie swe istnienie i tożsamość na scenie światowej?55 26

23 Wyraźnie widać tu wpływ Rousseau - przyp.red.


24 Strobę Talbott, America Abroad; The Birth ojthe Global Nation, Time, 20
lipca, 1992, s. 70.
25 Ibid.
26 Michael Mann, Prodi Urges Fundamental Debate on Futurę oj E U , Finan­
cial Times, 14 lutego, 2001, s. 1.
310 Rozdział X

Europa stoi obecnie przed „Kwestią Narodową”. Czy jej wiel­


kie narody - Anglia, Francja, Wiochy, Niemcy, Rosja - i jej wie­
kowe państwa ze wspaniałą historią i dziedzictwem - Portugalia,
Hiszpania, Austria, Węgry, Holandia, Polska, Grecja i cała reszta
- chcą dalej żyć jako oddzielne i wyjątkowe narody? Czy mają
wolę nadal trwać i być takimi, jakie są ? Czy może są już znużo­
ne niepodległością? Czy wolałyby narodową eutanazję wewnątrz
socjalistycznego superpaństwa i życie w stałej zależności od bru­
kselskiej biurokracji?
Wielka europejska wojna domowa trwała od 1914r. do 1989r.
Faszyzm i bolszewizm zostały zmiażdżone. Ale to nie koniec hi­
storii. Chociaż zakończyła się wojna przeciwko międzynarodo­
wemu komunizmowi, rozpoczęła się nowa walka, przeciwko
międzynarodowemu socjalizmowi. To jest decydujący konflikt
dwudziestego pierwszego wieku. Zadecyduje on o tym, czy wy­
jątkowe kultury Zachodu przetrwają czy też staną się subkultu­
rami wielokulturowego kontynentu. Określi on, czy narody
Europy przetrwają jako niepodległe i wolne czy zostaną zmie­
nione w prowincje europejskiego superpaństwa, w którym ko­
rzystanie z ich wrodzonego prawa do zachowania swej wyjątko­
wej tożsamości będzie na zawsze zabronione przepisami prawa.
Dzisiaj mówi się narodom Europy, że przyzwoitość, sprawie­
dliwość i słuszne zadośćuczynienie za grzechy przeszłości, wy­
magają otwarcia drzwi i podzielenia się domem i dobrem naro­
dowym z potomkami tych, których ich ojcowie prześladowali,
bez względu na to ilu ich zechce tu przyjechać. Czy narody Eu­
ropy potrafią oprzeć się „nienegocjowalnym żądaniom” kultu­
rowych marksistów? Bo żąda się od narodów europejskich ni
mniej ni więcej tylko demograficznego, narodowego i kulturo­
wego samobójstwa ich krajów - dla dobra ludzkości, (podkre­
ślenie Wydawcy)
„Zobowiązanie wobec rodzaju ludzkiemu jest najwyższym zo­
bowiązaniem, do którego jesteśmy zdolni; wykracza ono poza
wąską lojalność kościoła, stanu, partii, klasy lub rasy przesuwając
się w kierunku szerszej wizji”. Tak deklarował „Manifest Huma­
Podzielony dom 311

nistyczny". Ale niektórzy z nas wciąż wierzą, że lojalność wobec


własnych rodzin, krajów, kościoła i kultury stoi na pierwszym
miejscu. Tak więc w bitwie stulecia podział jest jasno zaznaczony:
patriotyzm albo globalizm. Państwo albo Nowy Światowy Porzą­
dek (New World Order). „Niepodległość na zawsze!"27 albo glo­
balny rząd.
Niepodległość jest cenniejsza niż władza i o swe kraje warto
walczyć. A ponieważ ludzie nie obdarzą miłością czy lojalnością
Wspólnoty Europejskiej, ONZ, Światowej Organizacji Handlu
czy jakiejkolwiek innej „społeczności międzynarodowej”, walkę
o niepodległość na zawsze można wygrać, jeśli patrioci wszystkich
krajów wezmą się w garść i nie upadną na duchu. Bo to, co po­
wiedział James Burnham o liberalizmie jest prawdziwe także
w odniesieniu do globalizmu. „Nie oferuje [on] zwykłemu czło­
wiekowi powodów, dla których miałby on cierpieć, poświęcać się
czy umierać.... Proponuje [on] zestaw bladych i bezkrwistych ab­
strakcji - bladych i bezkrwistych z tego prostego powodu, że nie
mają one korzeni w przeszłości, w głębokim uczuciu i w cierpie­
niu".28
Ponieważ jest to projekt elit i ponieważ jego architekci nie są
osobami które się zna i darzy miłością, globalizm rozbije się
o Wielką Rafę Koralową patriotyzmu. W to wierzymy i taką ma­
my nadzieję.
Państwa narodowe mogą się rozpaść, niektóre mogą zrezygno­
wać ze swej suwerenności i zniknąć wewnątrz europejskiego su-
perpaństwa, ale ich obywatele będą się buntować, tak jak bunto­
wano się przeciwko imperium sowieckiemu, i odtworzą kraje,
z których pochodzą. I jak pokazały wydarzenia w Seattle 29, pło­
mienne emocje i zaangażowanie - niezależnie czy okazywali je so­

27 Jedno z haseł „Amerykańskiej Rewolucji”, czyli wojny z Koroną Brytyjską


o niepodległość Stanów 2jednoczonych.Przyp.red.
28 Samuel Francis, Thinkers of Our Time. The Claridge Press, London 1999,
s. 102.
29 Manifestacje, protesty i zamieszki antyglobalistyczne. Przyp.red.
3 12 Rozdział X

cjaliści, zwolennicy Ralpha Nadera 30 czy skrajna prawica - obe­


cne były nie na sali obrad, lecz na ulicy.
Gore mógł „przemycić55 Protokół z Kyoto przez „odprawę cel­
ną55, Clinton mógł zapisać nas do Międzynarodowego Trybunału
ONZ, ale Bush odrzucił Kyoto i przeciwstawia się Trybunałowi.
Natomiast Światowa Organizacja Handlu jest sparaliżowana mię­
dzynarodowymi kłótniami i poza Davos nie ma zbyt wielu wiel­
bicieli.
Narody Europy stają się nieufne wobec dzielnego nowego
świata, który przygotowują im ludzie w rodzaju Strobe Talbotta
czy Romano Prodiego. Na szczycie Unii Europejskiej w Nicei
mniejsze kraje wzdragały się przed zrzeczeniem się narodowej
suwerenności. Duńczycy odrzucili euro. W marcu 2001 r., 77 pro­
cent Szwajcarów (i wszystkie kantony) głosowało „na nie55 w re­
ferendum „Tak dla Europy55, które zaowocowałoby natychmia­
stowymi negocjacjami dotyczącymi wejścia do Unii
Europejskiej.31 W niektórych niemieckojęzycznych kantonach
udział głosów „na nie55 osiągnął 85 procent.32
Gdy Irlandia zignorowała dyrektywy UE i obcięła podatki,
Dublin został ukarany. „Przykro mi55 - powiedział Prodi - „ ale
czasami nauczyciel, której musi ukarać najlepszego ucznia55.33 Mi­
nister spraw zagranicznych Irlandii, gdy gospodarka osiągnęła
ośmioprocentowy wzrost, odpalił: „Może, kiedy inne kraje Eu­
ropy osiągną podobny sukces, zwrócę na to większą uwagę55. 34 Ir­
landzcy wyborcy storpedowali wtedy porozumienie nicejskie, zaś
rozszerzenie UE potraktowali jako osłabienie głosu Dublina
w Europie i zagrożenie suwerenności Irlandii.

30 Polityk przewodzący Ruchowi Obrony Konsumentów, zaangażowany


w kwestie ekologiczne i obronę praw pracowniczych, kandydat w wyborach pre­
zydenckich 1996. Przyp.red.
31 Peter Capella, Swiss Decide Against Joining E U , Manchester Guardian We­
ekly, 14 marca 2001, s. 5.
32 Ibid.
33 Mann,op.cit.,s.l
34 Ibid.
Podzielony dom 313

Włosi wybrali nowy centroprawicowy rząd, który zamierza


troszczyć się przede wszystkim o Włochy. Niemieccy chrześci­
jańscy demokraci są coraz bardziej bezceremonialni w pragnieniu
utrzymania narodowej tożsamości i kultury. Brytyjscy torysi zo­
stali wprawdzie pokonani, ale wartości, za którymi się opowiada­
li - zachowanie narodu i utrzymanie funta - mają poparcie więk­
szości. Zwiększający się opór w Europie powinien znaleźć
usłyszeć echo dobiegające zza Atlantyku.

GDY UE ROZSZERZA SIĘ na wschód, nadejdzie kiedyś mo­


ment krytyczny. UE złożona z dwudziestu pięciu krajów nie
może być skutecznie rządzona z Brukseli, chyba że Bruksela po­
siądzie podobną władzę, jaką dzierży rząd USA nad pięćdziesię­
cioma stanami. Zimna wojna przeciwko ogólnoświatowemu ko­
munizmowi została wygrana, walka przeciwko globalnemu
socjalizmowi nie jest przegrana.
Amerykanie powinni oprzeć się jakiemukolwiek ograniczeniu
suwerenności i bez względu na to, który prezydent czy partia fa­
woryzują taką opcję, ustawić się w jednej linii z patriotami Euro­
py, takimi jak Margaret Thatcher i eurosceptycy, dla których za­
chowanie funta stanowi czerwoną linię patriotyzmu. Nadchodzi
czas, gdy wszystkie kraje staną przed wyborem pomiędzy naro­
dowym buntem a wyginięciem narodu. Nie możemy tych spraw
traktować lekko.
Jak Amerykanie mogą zaciągnąć się do tej bitwy?
• Sprzeciwić się zasilaniu nowymi funduszami Międzynarodo­
wego Funduszu Monetarnego i Banku Światowego. Organizacje
te roztrwoniły setki miliardów dolarów uzyskanych z podatków
na pożyczki, których za udzielenie których większość bankierów
znalazłaby się w więzieniu. Ale teraz Międzynarodowy Fundusz
Walutowy ma złoty haczyk na wiele krajów i może zmusić je do
poddania się dyktatowi globalnych elit. Trzeba ten haczyk usunąć.
• Wywrzeć nacisk na prezydenta, żeby wysłał do Senatu trak­
tat ustanawiający Trybunał Międzynarodowy, który podpisał
Clinton i Protokół z Kyoto , który odrzucił Bush, z rekomendacją
314 Rozdział X

żeby nad obydwoma aktami zagłosować negatywnie. Powinno się


oprzeć wszelkim próbom ONZ zmierzającym do przechwycenia
funkcji rządowych, zwłaszcza wszelkim podatkom do wyłączne­
go wykorzystanie przez ONZ oraz wszelkim planom stworzenia
armii ONZ.
• Celem ostatecznym Ameryki powinno być zniesienie Świa­
towej Organizacji Handlu i powrót do dwustronnych umów han­
dlowych zawieranych przez Amerykę i jej partnerów handlowych
oraz zlikwidowanie Międzynarodowego Trybunału, w którym
Ameryka ma jeden głos, a UE - piętnaście.
• Sprzeciwić się jakiemukolwiek dalszemu rozszerzeniu N A ­
TO. NATO, które kiedyś było sojuszem obronnym wolnych na­
rodów, mającym na celu blokowanie inwazji Stalina na Europę Za­
chodnią, zostało zamienione w neo-imperialistyczny blok, który
uważa, że ma suwerenne prawo do inwazji na tak małe kraje, jak
Serbia, w imię demokracji i praw człowieka. Ojcowie Założyciele
wstydziliby się tego, co Clinton i Albright zrobili Serbom. Ten
mały kraj nas nie zaatakował, nie zagrażał nam, nie szukał z nami
wojny. Jednak roztrzaskaliśmy Serbię równie okrutnie jak Hitler,
za odmowę spełnienia żądania nieograniczonego prawa porusza­
nia się po ich ziemi, po to, aby wydrzeć im kolebkę ich kraju, Ko­
sowo.
• Popierać całkowite wycofanie amerykańskich sil naziem­
nych z Europy i Azji oraz rewizję wszystkich gwarancji traktato­
wych, które pochodzą z czasów zimnej wojny. Starzy sojusznicy,
tacy jak Korea Południowa, powinni zacząć wystawiać własne
wojska i pokrywać koszty własnej obrony. Wszystkie wielkie im­
peria poprzedniego wieku rozpadły się z tego samego powodu:
były zbyt wielkie i każde z nich angażowało się w wojny daleko
poza zasięgiem własnego żywotnego i narodowego interesu.
Uczmy się z historii.
Chociaż czujność wobec terroryzmu i obrona przez atakami
rakietowymi ze strony państw - rozbójników są naszymi narodo­
wymi priorytetami, najlepszym sposobem uniknięcia ataku na
nasz naród lub jego siły zbrojne jest zabranie ich w bezpieczne
Podzielony dom 3 15

miejsce. Należy wycofać USA ze sporów ideologicznych, religij­


nych, etnicznych, historycznych i terytorialnych, które nie są
sprawą Ameryki.
Wydarzenia z 11 września 2001 r. były bezpośrednią konse­
kwencją interwencjonistycznej polityki USA w świecie islam­
skim. Żadne zagrożenie naszych żywotnych interesów nie uzasa­
dnia naszego zaangażowania na tak wielką skalę. Jesteśmy
republiką, nie imperium. I dopóki nie przywrócimy polityki za­
granicznej, której pragnęli dla nas Ojcowi Założyciele - pozosta­
nia poza konfliktami narodowymi - nie zaznamy końca wojen,
bezpieczeństwa czy pokoju w naszym własnym kraju.

W OJN A KULTUROWA
Kwestionując tezę profesora Samuela P. Huntingtona, dotyczą­
cą „zderzenia cywilizacji5’, naukowiec James Kurt napisał w „The
National Interest”, że baterie Huntingtona, niczym działa Singa­
puru, wcelowane są w złym kierunku:
Prawdziwe zderzenie cywilizacji nie następuje pomiędzy Zachodem i Re­
sztą. Nastąpi ono pomiędzy Zachodem i Post-Zachodem; wewnątrz samego
Zachodu. Zderzenie cywilizacji ma już miejsce wewnątrz mózgu Zachodniej
cywilizacji, w głowie amerykańskiej klasy intelektualnej. Teraz rozszerza się
z tej głowy na ciało polityczne.35

Rzeczywiście tak się sprawy mają. Podobnie jak rak okrężnicy,


tak długotrwałe zagrożenie Zachodu czai się głęboko w środku,
i to, czy Zachód przetrwa, jest pytaniem, na które odpowiedzą na­
rody Zachodu. Jak powiedział Pogo: „Spotkaliśmy wroga i to my
nim jesteśmy”.
Jak dotąd rewolucja święci tryumf, ale jej kadencja, podobnie
jak w przypadku Dantona i Robespierre’a, może być krótka, po­
nieważ cywilizacja, jaką tworzy, nie może przetrwać. To jak z na­
rkotykiem - najpierw daje niezłego kopa, ałe zbyt duża jego daw­
ka zabija. Sześciuset Amerykanów zmarło na AIDS w 1983 roku,

35 James Kurth, The American Way of Victory, National Interest, Lato 2000,
316 Rozdział X

gdy nakłaniałem Biały Dom, by ogłosił kryzys medyczny, w arty­


kule, który kończył się słowami: „Biedni homoseksualiści; wyda­
li wojnę naturze i natura egzekwuje okropną karę.” 36 I tak się sta­
ło. Setki tysięcy zmarło do tej pory. Setki tysięcy nosicieli HIV
utrzymywanych jest przy życiu dzięki codziennym „mieszan­
kom” cudownych leków.
Rewolucja seksualna zaczęła pożerać swoje dzieci. Dane staty­
styczne dotyczące aborcji, rozwodów, opadającego wskaźnika
urodzeń, rodzin z jednym rodzicem, samobójstw wśród nastolat­
ków, strzelanin w szkołach, narkomanii, maltretowania dzieci,
maltretowania współmałżonków, zbrodni, rozwiązłości, coraz
gorszych wyników testów szkolnych oraz statystyki więzienne,
pokazują, jak społeczeństwo, w którym rej wodzi rewolucja kul­
turowa, rozkłada się i umiera. Puste żłobki i przepełnione pocze­
kalnie gabinetów psychiatrycznych potwierdzają, że nie jest do­
brze. Ale zanim ta chora kultura pójdzie na dno, może pociągnąć
Zachód za sobą.

DLACZEGO NOWA kultura i cywilizacja nie mogą prze­


trwać?
Po pierwsze, elita, którą wyprodukowała nie jest ukochana
przez obywateli i nie cieszy się ich lojalnością. Jest wręcz zniena­
widzona za swoją nietolerancję i niemoralność i za to, co zrobiła
tradycyjnym bohaterom i starej wierze. Publiczne rozradowanie
hańbą Clintona z powodu skandalu, którego był głównym akto­
rem, odzwierciedla pogardę ludzi dla kontrkultury, którą on ucie­
leśnia.
Po drugie, ideologia rewolucji zderza się z prawami ludzkiej
natury i Bogiem, który je stworzył. A więc gmach nowego społe­
czeństwa zbudowano na piasku. Kobiety nie są takie same jak
mężczyźni i mówienie, że są, nie zmienia faktu. Kobiety są całko­
wicie inne, z oddzielnymi i znaczącymi rolami społecznymi, które
nie są zamienne, mimo nakazów sądowych. Nie mogą żyć na spo­

36 Patrick J. Buchanan, Nature's Retribution, New York Post, 24 lutego 1983.


Podzielony dom 317

sób mężczyzn bez katastrofalnych konsekwencji dla rodziny


społeczeństwa i kraju.
Homoseksualizm nie jest wyzwalający; jest uzależniający. H o­
moseksualiści zabijają samych siebie, fizycznie, moralnie i ducho­
wo. Tak mówi św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu, tak mówi tak­
że Atlanta Centers for Decease Control, tak mówi Tora, Nowy
Testament i Koran. Kto mówi inaczej?
Nawet zwykły rzut oka na strony z nekrologami potwierdza
fakt, że homoseksualizm nie jest idzie w parze z długim życiem.
Podobnie jak inne społeczeństwa, tak i nasze odkrywa, że Bóg,
zanim spisał Przykazania na kamiennych tablicach, przedsięwziął
środki ostrożności i zapisał ich kopię w ludzkich sercach. Za­
przecz, że Jego prawa są wiążące, buntuj się przeciwko nim a i tak
nie uciekniesz przed konsekwencjami życia będącego na bakier
z prawami natury i prawem Bożym.
Możemy indoktrynować dzieci żeby wierzyły, że różnice mię­
dzy płcią istnieją tylko w umysłach, że wszystkie cywilizacje, kul­
tury, religie i narody są równe. Świat je nauczy, że zostały okłama­
ne. Chociaż nasz „obecny relatywizm twierdzi, iż kultury są
równe”, pisze Kenneth Minogue 37 w „New Criterion”,
nikt, oczywiście, nie bierze tego poważnie. Za wyjątkiem technologii, moral­
na nierówność kultur rzuca się w oczy, na przykład jeśli chodzi o pozycję ko­
biety w różnych kulturach. Tylko Zachód zniósł niewolnictwo. Ale jest to
obecnie oznaką przyzwoitości - być może chodzi o unikanie „triumfalizmu”-
że nie powinniśmy głosić wyższości w cywilizacji europejskiej, nawet mimo
tego, że jest to jedyne miejsce do którego chcą się dostać miliony.38

Kto tak naprawdę w głębi serca wierzy w równość wszystkich


cywilizacji, kultur, wyznań? Czy zwolennicy Proroka wierzą, że
chrześcijaństwo jest religią równą ich religii? Czy północno-ame-
rykanscy męczennicy, którzy umarli niosąc wiarę katolicką Iroke-

37 Kenneth Minogue - profesor nauk politycznych w Londyńskiej Szkole


Ekonomii i Nauk Politycznych oraz dyrektor Centrum Studiów Politycznych
w Londynie
38 Kenneth Minogue, How Civilizations Fail, New Criterion, Kwiecień
2001. http :// www.newcriterion.com/archive/19/aprO 1/minogue.htm
318 Rozdział X

zom 39 wierzyli, że indiańskie religie zasługiwały na równy szacu­


nek? Czy Cortez i Pizarro, wypływając na podbój i nawracanie
Azteków i Inków, wierzyli, że wszystkie cywilizacje są równe?
Czy wszystkie kultury stworzyły równie wspaniałe dzieła poezji,
prozy, malarstwa, rzeźby, muzyki i architektury? Czy ktokolwiek
w to wierzy, czy to tylko takie uprzejme pogaduszki w Metropo­
litan i Muzeum Sztuki Współczesnej?
Czy wszystkie kraje są we wszystkim równe? Dlaczego więc
uchodźcy z całego świata uciekają na Zachód? Czy wszystkie na­
rody są równe? W Ameryce mamy równe prawa w ramach syste­
mu prawnego. Ale idea wrodzonej godności każdego istnienia
ludzkiego i równego prawa nie jest produktem Chin, Japonii,
Afryki czy Arabii. Wyszła ona z Zachodu. Czy niewolnictwo jest
złem? Tak, lecz która wiara pierwsza zaczęła tego nauczać i jaki
naród rozpoczął wykorzenianie niewolnictwa? Czy nie było to
chrześcijaństwo i czy nie byli to Brytyjczycy?
Zgodnie z naszą Pierwszą Poprawką , wszystkie idee i wyznania
mają równe prawa, aby zostać wysłuchane, lecz nielogiczne,
a wręcz absurdalne jest wyciąganie z tego wniosku, iż wszystkie
idee i wyznania są równe. Cywilizacje nie są równe. Zachód dał
światu najlepsze wynalazki. Zachodnia cywilizacja i kultura są wy­
ższe. Demokracja głosząca zasadę „jeden człowiek - jeden głos”
nie jest niepodważalną zasadą; jest ideą utylitarystyczną. W wy­
miarze globalnym nie zadziała. Mając 4 procent ludności świata
i dysponując 30 procentami światowego bogactwa i potęgi mili­
tarnej, Amerykanie powinni być ostatnimi ludźmi na Ziemi beł­
koczącymi nonsensy o równości narodów i ostatnimi ustępujący­
mi choćby uncję suwerenności na rzecz Wieży Babel.
Światowy rząd, w którym wszystkie kraje i narody mają równy
głos w decydowaniu o przyszłości człowieka jest absurdem. Sa­
molotem kieruje pilot, a nie pasażerowie, a rodzice nie dają malu­

39 Męczeńską śmierć poniosło wówczas (XVII) w. Wielu misjonarzy jezuic­


kich (przeważnie Francuzów). Niektórzy z nich byli pieczeni żywcem, a później
zjadani. Przyp.red.
Podzielony dom 319

chom prawa do glosowania przy podejmowaniu ważnych decyzji


rodzinnych. Nie jest to wezwanie do arogancji, ale do nabrania
nowej moralnej pewności i wiary w siebie ze strony tych, którym
została dana prawda.
W swoim eseju „A Plea for Intolerance” z 1931 roku, biskup
Fulton Sheen ubolewał nad „brakiem kręgosłupa moralnego", co
powoduje że nowoczesny kaznodzieja „siedzi okrakiem na wole
prawdy i ośle ignorancji”. 40 Sheen upominał nas, że w stosunku
do niektórych spraw moralni ludzie muszą być „nietolerancyj-
ni”.41
Tolerancja ma zastosowanie tylko do ludzi, nigdy do prawdy ... czy za­
sad. W tych kwestiach musimy być nietolerancyjni. Racja pozostanie racją,
nawet jeśli wszyscy nie mają racji a błąd pozostanie błędem, nawet jeśli
wszyscy są w błędzie. I teraz potrzebujemy, jak mówi nam Chesterton, „nie
kościoła, który ma rację wtedy, kiedy świat ma rację, ale kościoła, który ma
rację, gdy cały świat jest w błędzie”.42

Rewolucja będzie krótkotrwała, bo duch cynizmu, który zasia­


ła w młodych ludziach, zwróci się przeciwko niej. Jej ikony zosta­
ną roztrzaskane przez barbarzyńców, którzy się z niej wylęgli.
Teoria krytyczna jest grą, w którą mogą grać wszyscy. Polityka
personalnej destrukcji wykorzystana w przypadku Johna Tower43
i Roberta Borka44 jest obecnie bronią znajdującą się w arsenałach
obydwu stron biorących udział w wojnie kulturowej. Kiedy przy
władzy są dziś rewolucjoniści, cyniczny slogan z lat sześćdziesią­
tych „Nie wierz nikomu po trzydziestce”, może być łatwo
zwrócony przeciwko nim. Z kulturą Zachodu, tym systemem od­
pornościowym naszej cywilizacji, aktualnie zdyskredytowanym

40 Fulton J. Sheen, A Plea for Intolerance, 1931.


41 Ibid.
42 Ibid.
43 John Tower - senator USA w latach 1960-1985. W 1889 roku był kandy­
datem Busha na Sekretarza Obrony jednak Senat odrzucił jego kandydaturę
z powodu pomówień o pijaństwo i kobieciarstwo.
44 Robert Bork nie został zaakceptowany na Sędziego Sądu Najwyższego ze
względu na swoje konserwatywne poglądy i antyaborcyjne.
320 Rozdział X

i zniszczonym, ta nowa Ameryka jest równie bezbronna jak ta


stara.
Gdy niemieckie czołgi stały u bram Moskwy, Stalin odkrył, że
niewielu umarłoby za bolszewizm, ale że mieszkańcy będą wal­
czyć, aby powstrzymać gwałt na Matce Rosji. Patriotyzm urato­
wał ziemię rodzinną, ale amerykański patriotyzm został poddany
wywrotowej działalności saperów wojny kulturowej. Gdy Made-
leine Albright, Wiliam Cohen i Sandy Berger pojechali do Ohio
ażeby uzyskać poparcie dla wznowionych bombardowań w Iraku,
odkryli, że Pokolenie-X było równie „entuzjastyczne55 w kwestii
wojen prowadzonych przez Clintona, co Bill Clinton i jego towa­
rzysze z Woodstock w kwestii walczenia w „wojnie Nixona55.

CZY N IE M OŻEM Y wszyscy ze sobą dobrze żyć? Pytał żało­


śnie Rodney King, gdy zaczęły się zamieszki w Los Angeles po
tym, jak gliniarze, którzy go pobili zostali uniewinnieni. Lecz bo­
lesna prawda jest taka, że nie możemy tak po prostu być w do­
brych stosunkach, bo jesteśmy w trakcie wojny domowej, wojny
dusz; ścieramy się o to, kim jesteśmy, w co wierzymy i co sobą
reprezentujemy. Jest to odwieczny konflikt, gdyż dotyczy on
najważniejszych spraw. Ci, którzy zaprzeczają, że wojna kultu­
rowa jest w swoich korzeniach wojną religijną, nie dokopali się
do jej korzeni. Nie róbmy sobie złudzeń wierząc, że może ist­
nieć pokój. Ta rewolucja szybko pogwałci wszelkie zawieszenie
broni, na jakie się umówimy, bo jej chodzi o władzę absolutną
i unicestwienie starej Ameryki, (podkreśl.red.)
Konserwatyści i tradycjonaliści nazywani są rasistami, faszysta­
mi, bigotami, ekstremistami, homofobami i nazistami, bo dla re­
wolucji tym właśnie są. Ataki na naszą historię i bohaterów nie
skończą się, bo dla rewolucji kulturowej jest to sposób na oczy­
szczenie Ameryki ze znienawidzonego dziedzictwa i zrobienia
z niej „dobrego kraju55.
Popatrzcie, czego wymaga się od ludzi oddanych Bogu i ojczy­
źnie. Ich dzieci zmuszone są do czerpania z kultury, którą oni
uznają za dekadencką, jeśli nie wręcz demoniczną. Rząd używa
Podzielony dom 321

pieniędzy z podatków na to, co oni uznają za rzeź nienarodzo­


nych dzieci. Muszą wysyłać swoje dzieci do szkół, które, jak
twierdzą, narażą ich wiarę na niebezpieczeństwo. Mówi się im,
aby zaprzestali prób tworzenia kraju, który dostosowuje się do
biblijnych praw, bo jest to teraz sprzeczne z Konstytucją. Taka
jest cena pokoju oferowanego w wojnie kulturowej. Dla milionów
chrześcijan cena ta jest za wysoka.
Społeczeństwo przesiąknięte jest pornografią, związki homo­
seksualne błogosławione są przez duchownych; społeczeństwo,
które „oczyszczono” z wszelkich symboli i uroczystości chrze­
ścijańskich, jest czymś, w czym nie chcą już oni żyć. Dla milczą­
cej większości, rząd traci swoją rację bytu. Nie opierali się gwał­
townie, bo nie są gwałtownymi ludźmi. Ale są ludźmi
oszukanymi, którzy zaczęli już mówić o swoim rządzie „O N I”
i którzy szukają sposobu na odłączenie się od dekadenckiej kultu­
ry, która zdominowała nasze życie.
W „Przeminęło z wiatrem”, zgorzkniały Rhett Butler, któremu
skończyła się cierpliwość, odchodzi ostatecznie z Tary. Roztrzę­
siona Scarlett woła za nim, Ale co ja zrobię? Rhett odpowiada,
Szczerze mówiąc, moja droga, guzik mnie to obchodzii.45
Wydaje się, że nas Amerykanów, coraz mniej obchodzi to, co
stanie się z drugą stroną w wojnie kulturowej. Chcemy się po pro­
stu wycofać z tego mariażu. Dryfujemy w kierunku granicy,
punktu przełomowego. Czy nadszedł czas, by podzielić kołdrę
i uznać za prawdę to, co powiedział amerykański pisarz John Dos
Passos No dobrze , jesteśmy dwoma narodami? 46
Kilka lat temu, neokonserwatywny magazyn napisał, że nie
można równocześnie kochać swojego kraju i nienawidzić jego
rządu. Ale Washington wcale nie nienawidził Anglii, gdy przystą­
pił do wojny zmierzającej do obalenia rządów jej parlamentu
i króla. Robert E. Lee nie żywił nienawiści do kraju, dla którego

45 Gone With the Wind, Metro-Goldwyn-Mayer, 1939.


46 Terry Teachout, Republican Nation, Democratic Nation? Commentary
Styczen 2001, s.
322 Rozdział X

wcześniej walczył w Meksyku; chciał tylko uwolnić się od jego


rządu. Alice Roosevelt i Charles Lindberg nie cierpieli Franklina
Roosevelta, ale kochali Amerykę i nie chcieli wciągnięcia jej w ko­
lejną europejską rzeź, która, jak wierzyli, nie była wojną Amery­
ki. Można kochać swój kraj i nie cierpieć rządów Clintona. Milio­
ny ludzi tak właśnie robiły.
Jeśli Ameryka przestaje być dobrym krajem, w którym wyro­
śliśmy, co jesteśmy dłużni rządowi? Odpowiedź znajdujemy
w Ewangelii według św. Mateusza w rozdziale 22, werset 21: Od­
dajcie Cezarowi, to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do
Boga,47 Tradycjonaliści powinni naśladować nawróconych Rzy­
mian. Imperium zasługiwało na ich lojalność, ale oni zaczęli po­
strzegać ówczesną kulturę jako dekadencką. Niezbędna zatem
była ucieczka. A więc oddzielili się od dawnego towarzystwa
i dawnych zwyczajów i stworzyli nową, chrześcijańską kulturę
w swych własnych rodzinach i społeczności nawróconych. Pozo­
stali lojalni Imperium Rzymskiemu, ale odłączyli od jego pogań­
skiej kultury.
Odłączenie się od tej kultury może przybrać wiele form: od re­
zygnacji z filmów i telewizji, do blokowania pewnych kanałów,
nauki w domach, protestów wokół klinik aborcyjnych, przepro­
wadzenia się do mniej zanieczyszczonego środowiska. Ultra-tra-
dycyjni Amisze odłączyli się już dawno temu. Ortodoksyjni Ży­
dzi odłączyli się. Mormoni odeszli do Great Salt Lake. Katolicy
w dziewiętnastym wieku zabrali dzieci ze szkół publicznych, aby
umieścić je w szkołach parafialnych. W latach 80-tych, chrześcija­
nie ewangelikalni 48 i fundamentaliści chrześcijańscy rozpoczęli
tworzenie alternatywnej kultury i równoległych instytucji -
chrześcijańskich szkół, telewizyjnych show, magazynów, stacji ra­
diowych, sieci komputerowych, sklepów z książkami i wydaw­

47 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Pallotinum, Warszawa-Po-


znań 1971,s.1148.
48 Grupa Kościołów protestanckich powstałych w wieku X IX , wyróżniają­
cych się surową moralnością. Przyp. red.
Podzielony dom 323

nictw. Miliony dzieci uczęszczają do szkół katolickich i szkół in­


nych wyznań chrześcijańskich; ponad milion uczy się w domach.
Zwracając się do katolickich tradycjonalistów, publicysta z „Wan-
derer”, James K. Fitzpatrick, mówił: „Będziemy musieli dostoso­
wać się do życia jako subkultura z wszystkim, co ten ruch impli­
kuje.... Alternatywą jest zawarcie pokoju z nową Ameryką
ukształtowaną przez hollywoodzkich handlarzy pornografią....
Taka kapitulacja jest nie do pomyślenia.49
Dorośli mogą odejść od dominującej kultury kupując odpo­
wiednie książki, kasety i CD. Lokalny sklep wideo może sobie
promować „filmy dla dorosłych”, ale Blockbuster proponuje naj­
lepsze filmy, jakie kiedykolwiek zostały zrobione. To, co Holly­
wood produkował wczoraj, nie jest tym, co Hollywood produku­
je dzisiaj. Filmy dawniejsze celebrowały heroizm i bohaterstwo,
honor i patriotyzm. „Gladiator”, „Patriota” i „Trzynaście Dni”,
uhonorowane i popularne filmy 2000 roku, były filmami pozy­
tywnymi. Gdy w 1999 roku Amerykański Instytut Filmowy opra­
cował swoją listę Stu Największych Amerykańskich Filmów, tyl­
ko jeden film zrobiony po 1982 roku znalazł się w pierwszej
pięćdziesiątce.50
Wyszydzane lata 50-te miały na tej liście siedem filmów
z pierwszej dwudziestki: „Na nabrzeżach”, „Deszczowa piosen­
ka”, „Bulwar Zachodzącego Słońca”, „Most na Rzecze Kwai”,
„Pół żartem, pół serio”, „Wszystko o Ewie” i „Afrykańska królo­
wa”;5152Pozostałe filmy lat 50-tych znajdujące się w setce najlep­
szych to: „W samo południe”, „Okno na podwórze”, „Tramwaj
zwany pożądaniem”, „Stąd do wieczności”, „Buntownik bez po­
wodu”, „Zawrót głowy”, „Amerykanin w Paryżu”, „Jeździec zni­
kąd”, „Ben-Hur”, „Olbrzym”, „Miejsce w słońcu” i „Poszukiwa-

49 James K. Fitzpatrick, More of Them, Wanderer, 7 grudnia 2000.


50 100 Greatest Movies, American Film Institute, http://www.afioline.org:82/
1OOmovies/1OOlist.asp
51 Ibid.
52 Ibid.
324 Rozdział X

W 1998 roku, rada Biblioteki Współczesnej zaproponowała


wybór stu najlepszych powieści dwudziestego wieku. Chociaż
były na niej pozycje kontrkultury, lista zawierała cztery z dzieł
Conrada, włącznie z „Lordem Jimem” i „Jądrem ciemności”,
Orwella „Folwark zwierzęcy” i „Rok 1984”, Huxleya „Nowy
wspaniały świat”, Koestlera „Ciemność w południe”, Roberta
Penn Warrena „Wszyscy ludzie króla”, Williama Gordinga „Wład­
ca much”, Walkera Percy „Movieger” i Kiplinga „Kim”.53 Sto ksią­
żek niebeletrystycznych ma skrzywienie lewicowe, ale T.S.Eliot,
H.L.Mencken, Shelby Forte, Tom Wolfe, Winston Churchill, Paul
Russell i historyk wojen brytyjskich, John Keegan, jakoś się
przedarli.54
Nie byłoby rzeczą trudną dla tradycjonalistów stworzenie blo­
ku złożonego z serii wykładów o literaturze dla uczniów gimna­
zjów i szkół wyższych i biblioteki filmowej, który pokazałby
młodzieży najlepsze, rzeczy, jakie kiedykolwiek zostały napisane,
powiedziane czy wystawione na srebrnym ekranie. Jeśli do zbior­
nika z wodą wylewane są ścieki, kupuj wodę butelkowaną. Zasada
ta ma zastosowanie do skażonej kultury.
Internet może połączyć społeczności religijne i polityczne.
Dorośli mogą znaleźć informacje biograficzne, historyczne, poli­
tyczne czy dotyczące bieżących wydarzeń nie tylko w książkach,
ale także w telewizji kablowej. W radio słyszymy zarówno pustą
paplaninę jak i audycje konserwatywne oraz muzykę klasyczną
i popularną na równi z acid rockiem, hard rockiem, satanic roc­
kiem, hip-hopem i gangsta rap.
W przypadku dzieci, ucieczka taka jest o wiele trudniejsza. He-
donizm przenika muzykę, którą słyszą, filmy, które oglądają,
MTV i programy największej oglądalności. Jest obecny w maga­
zynach i książkach, które czytają. Nie ma ucieczki i nie ma wyj­

53 Notes 100 Best Novels, Modern Library Board, http://www.randomho-


use.com/ modernlibrary/lOObest/novels.html
54 1 00 Best Nonfiction, Modern Library Board, http://www.randomhou-
se.com/ modernlibrary/lOObest/
Podzielonv dom 325

ścia. Może najlepsze, co mogą zrobić rodzice, to wpoić dzieciom


wartości, według których mają żyć, i modlić się, by te bezpiecznie
przeprowadziły je przez to wielkie bagno, jakim jest amerykańska
kultura popularna w dwudziestym pierwszym wieku.

POLITYKA
Możemy odłączyć się od dominującej kultury, lecz nie może-
my uciec od polityki. Gdybyśmy tak zrobili, oznaczałoby to, że
się poddajemy i zgadzamy na to, aby rewolucja kulturowa zrobiła
swoje w Ameryce. A więc dokąd prowadzi nas ta batalia?
Jasne, że Biały Dom chce, aby wojna kulturowa nie miała miej­
sca. Bush, gdy jego zwycięstwo na Florydzie zostało potwierdzo­
ne, powiedział:
Wierzę, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu i mam nadzieję, że dłu­
gie czekanie w ciągu ostatnich pięciu tygodni spotęguje pragnienie wyjścia
poza zgorzknienie i stronniczość niedawnej przeszłości. Nasz kraj musi po­
wstać ponad podzielonym domem. Amerykanie żywią nadzieje, wyznaczają
cele i cenią wartości dużo ważniejsze niż to, co jest przedmiotem pospolitych
kłótni politycznych. 55

„Czyż nie jest ładnie tak myśleć?”, powiedział Jake w smutnej


końcowej kwestii „Słońce też wschodzi”.56 Ale tak naprawdę,
Ameryka jest podzielonym domem i Amerykanie nie mają
„wspólnych nadziei, celów i wartości”. O to właśnie chodzi
w wojnie kulturowej. Jak pisze Chilton Williamson Jr w „Chro-
nicles”, rewolucja „nie jest chętna żeby żyć i dać żyć innym”.57
Stara Ameryka wyparłaby się Nowej Ameryki; Ameryki aborcji, mał­
żeństw gejowskich i pewnych innych żądań będących w stanie wojny z pra­
wami naturalnymi i tradycyjną moralnością. Nowa Ameryka wyparłaby się
zaś Starej, wraz z tym, co według niej nie zgadza się z postępową bieżącą

55 President-elect Bush's Victory Speech, Facts on File, 13 grudnia 2000,


s. 951A1.
56 Ernest Hemingway, The Sun Also Rises. Scribner and Sons, New York 1996,
s. 222.
57 Chilton Williamson, Jr., Democracy and the Art of Handloading, Chronic­
les, Luty 2001.
326 Rozdział X

agendą: papierosami, alkoholem, fast foodami, wołowiną, trzymaniem pta­


ków w klatkach, polowaniem, rodeo, strzelaniem dla sportu, modlitwami na
meczach futbolu, mową nienawiści, wolną mową, wolnością zrzeszania się,
ciężarówkami z napędem na cztery koła, rewolwerami.58

„Miasto Cheyenne w Wyoming może tolerować istnienie N o-


wego Jorku czy Los Angeles - pisze Williamson - ale Los Ange­
les i Nowy Jork nie mogą znieść myśli, że gdzieś tam na równi­
nach i w górach Wielkiego Amerykańskiego Pustkowia istnieje
inna Ameryka, która żyje według swoich własnych szczególnych
warunków, zwyczajów i preferencji.59
Wojna kulturowa nie da nam spokoju, bo jeszcze z nami nie
skończyła. Ostatecznie, nawet Bush, ociągający się wojownik, zo­
stanie w nią wciągnięty.
Jest wiele rzeczy, których można nie chcieć zrobić wspólnie
z jakimś człowiekiem. Można nie chcieć dla niego pracować, jeść
z nim czy rozmawiać. Ale jeśli chce walczyć, trzeba mu wyświad­
czyć tę przysługę. Przywódcy są zwolnieni z walki podczas woj­
ny kulturowej jedynie wtedy, gdy opuszczają pole walki bądź wy­
wieszają białą flagę. Lecz od lat 60-tych nie udało się uciec od
tego żadnemu prezydentowi. Ostatecznie wszyscy musieli zająć
stanowisko, i wszyscy zapłacili za to cenę.
Ale dopóki Bush nie zajmie stanowiska, tradycjonaliści powin­
ni dokonać inwentaryzacji utraconych terenów. Jak powiedziała
Dorotka (bohaterka „Czarnoksiężnika z Krainy O z55), „Toto,
myślę że nie jesteśmy już w Kansas55.60 To nie jest Ameryka Ro­
nalda Reagana. Wielka część Ameryki została „zclintonizowana55.
„Może ich być więcej niż myślałem55, powiedział Rush Lim-
baugh61 po wyborach. Gdyby dzisiaj miały miejsce wybory po­
między Reaganem i Clintonem, 90 procent naszych elit kultural­
nych zapomniałoby o „aferze rozporkowej55 i głosowałoby na

58 Ibid.
59 Ibid.
60 The Wizard of Oz, Metro-Goldwyn-Mayer, 1939.
61 Rush Limbaugh - amerykański dziennikarz i publicysta, radiowo-telewi­
zyjny,prawico wy komentator polityczny. Przyp.tłum
Podzielony dom 327

Clintona. Czy Reagan zdobyłby teraz Kalifornię tak, jak uczynił


to cztery razy? Czy kandydat na prezydenta, który jest przeciw­
ko aborcji zagarnąłby czterdzieści dziewięć stanów, jak zrobili to
Nixon w 1972 r. i Reagan w 1984 roku?
Polityka nie może wyciągnąć Zachodu z kryzysu, bo nie jest to
kryzys materialny, ale kryzys duchowy. Odmowa rodzenia dzieci
przez kobiety Zachodu, przyjęcie przez społeczeństwo Zachodu
hedonizmu i materializmu - tego trendu nie odwrócą Tom De-
Lay62, Trent Lott63 czy Bush. Ale polityka nie jest czymś nieistot­
nym. Franklin Roosevelt nazwał prezydenturę „przede wszyst­
kim miejscem moralnego przywództwa”.64 Można podjąć kroki,
które utrudnią życie kulturowej rewolucji i przybliżą dzień,
w którym- jak to było w przypadku [sowieckiego] „imperium
zła” - rozpocznie się odwrót.
• Imperialne sądownictwo . Zmiana kształtu Sądu Najwyższe­
go jest kluczowa dla osiągnięcia zwycięstwa w wojnie kulturowej,
bo ten sąd jest taranem rewolucji. Musi on powrócić do wypełnia­
nia roli określonej przez Konstytucję, zaś ludziom powinno się
pozostawić swobodę tworzenia takiego społeczeństwa, w jakim
chcą żyć i wychowywać dzieci. Jeśli Ameryka jest nadal wolnym
krajem, ludzie mają do tego prawo. „Nie robię sędziom testów pa­
pierkiem lakmusowym”, mówi Prezydent Bush, ale konserwaty­
ści mają taki papierek lakmusowy: otóż żaden liberalny aktywista
sądowy nie musi ubiegać się o stanowisko. Mianowanie sędziów
takich, jak nominowany przez Busha seniora David Souter, czy
nominowany przez prezydenta Forda, John Paul Stevens, byłoby
straszliwą głupotą.
W końcu, doktryna inkorporacyjna, według której ogranicze­
nia narzucone Kongresowi przez Konstytucję można przerzucić
na poszczególne Stany dzięki zastosowaniu Czternastej Popraw­

62 Tom DeLay -przywódca republikańskiej większości w niższej izbie parla­


mentu. Przyp.tłum
63 Trent Lott - przywódca republikańskiej większości w Senacie. Przyp.tłum
64 James MacGregor Burns, Roosevelt: The Lion and the Fox . Harcourt, Bra­
ce, and World, New York 1956, s. 151.
3 28 Rozdział X

ki, musi zostać obalona. Od czasu sprawy „Roe kontra Wadę”,


opierając się o tę doktrynę, Sąd Najwyższy narzuca narodowi
swoją wolę.
W listopadzie 1996 roku, ks. Richard John Neuhaus, wydawca
„First Things”, prowadził sympozjum „Koniec demokracji? Poli­
tyczna uzurpacja sądownictwa”. Zrodzone ze złości i frustracji
spowodowanej ostatnimi decyzjami sądu, sympozjum oparte by­
ło na następującym przedłożeniu:
Rząd USA nie rządzi już za przyzwoleniem rządzonych. Zgłębiamy tu
problem, którego istotą jest to, czy osiągnęliśmy już bądź osiągamy punkt,
w którym kierujący się głosem sumienia obywatele nie mogą już udzielać
moralnej zgody i aprobaty na poczynania istniejącego reżimu.65

Uczestnicy sympozjum - pisał ks. Neuhaus - „badają możliwe


reakcje społeczne na stanowione prawa, których kierujący się gło­
sem sumienia obywatele nie mogą przestrzegać”. Wahają się one
od „nie podporządkowania się poprzez opór i obywatelskie nie­
posłuszeństwo do moralnie usprawiedliwionej rewolucji”.66 Po­
śród uczestników sympozjum był Robert Bork, który napisał:
„kiedy ogłoszono decyzję VMI , moja żona powiedziała, że sę­
dziowie zachowują się jak banda przestępców .... Przestępcą jest
osobą, która przymusza innych do czegoś bez podstaw prawnych.
Dokładnie tak robi większość sędziów obecnego Sądu. 67 Były sę­
dzia sądu apelacyjnego zaproponował, że może nadszedł już czas,
aby urzędnicy publiczni zaczęli przeciwstawiać się Sądowi Naj­
wyższemu:
Może wybrany przez swoich wyborców urzędnik pewnego dnia po pro­
stu odmówi zastosowania się do decyzji Sądu Najwyższego. Propozycja ta
będzie uważana zapewne za szokującą, ale wcale tak nie musi być. Na zarzut,
że odmowa uznania autorytetu sądu będzie dowodem obywatelskiego niepo­
słuszeństwa, odpowiedź brzmi: Sąd Najwyższy, który wydaje nakazy łamiąc

65 Richard John Neuhaus, The End of Democracy?: The Celebrated First


Things Debate with Arguments Pro and Con and „The Anatomy of a Contro­
versy. Spence Publishing, Dallas 1997, s. 5, 3.
66 Ibid, s. 7.
67 Ibid., s.16.
Podzielony dom 329

zasady ładu konstytucyjnego, zajmuje się równie niebezpieczną formą oby­


watelskiego nieposłuszeństwa.68

Kilku neo-konserwatystów było zszokowanych przekona­


niem, że rząd Stanów Zjednoczonych jest reżimem , który stracił
swą legitymację; określili sympozjum mianem eksplozji antyame-
rykanizmu. Kilku odeszło z zarządu „First Things”. Ale sympo­
zjum ukazało się owocne. W związku z tą kwestią zaczęto zasta­
nawiać się, o robić. Zakładając, że Sąd przybrał dyktatorską
władzę nad demokratyczną republiką; stawiamy pytanie: co z tym
zrobimy, oprócz zwykłego ubolewania nad tym faktem?
Jedną z odpowiedzi jest popieranie urzędników publicznych
gotowych zignorować nakaz Sądu i poniesienie konsekwencji na­
łożonych przez sąd. Sędzia Alabamy, Roy Moore powiedział, że
USA musiałoby przysłać wojsko, aby usunąć płytę z Dziesięcior­
giem Przykazań ze ściany jego sali sądowej. I że on odmówi jej
zdjęcia, bez względu na to, kto mu to nakaże.
Innym rozwiązaniem jest żądanie, aby członkowie Kongresu
wykorzystali swoją władzę konstytucyjną, by ograniczyć jurys­
dykcję Sądu Najwyższego i przeforsować ustawy, które umożli­
wiłyby Amerykanom odwoływanie i zwalnianie sędziów większo­
ścią głosów, tak jak to robią w Kalifornii. Można narzucić na
sędziów czasowe ograniczenia w postaci limitów kadencji z mocy
ustawy. Jeśli jest taka wola, nie brakuje konstytucyjnych sposo­
bów, na których podstawie naród może odzyskać swe prawo do
rządzenia.
W czasie wojny w Wietnamie, senator George Aiken69 był wy­
chwalany za swe dowcipne powiedzenie Ogłośmy zwycięstwo i za­
bierajmy się.70 Aiken nalegał na zaakceptowanie porażki i wszyst­
kiego, co to oznaczało dla Wietnamczyków i mieszkańców
Kambodży, którzy zawierzyli nam własne życie. Aiken sprytnie

68 Ibid.,s. 17
69 George Alken - - republikanin, senator z Vermontu
70 Alan Wolfe, Ohy Those Beltway Innocents, New York Times, 30 sierpnia
1998, s. 13.
330 Rozdział X

mówił Przerwijmy to i uciekajmy; powiedzmy , że wygraliśmy. Hu­


mor opuścił niektórych z nas. Jednak wydaje się, że podejście Ai-
kena zdobyło dzisiaj uznanie niektórych neo-konserwatystów
w wojnie kulturowej. „Z żalem zawiadamiamy Pata Buchanana, że
te [wojny kulturowe] zakończyły się i że lewica wygrała”, powie­
dział Irving Kristol po moim przemówieniu na Konwencji w H o­
uston.71 Gertrude Himmelfarb (żona Irvinga Kristola) napisała
w książce „Jeden naród, dwie kultury”:
bądźmy zadowoleni z tego, że dwie kultury żyją razem; wprawdzie w pew­
nym napięciu wynikającym z różnicy poglądów, lecz bez sporów czy anar­
chii. Ameryka ma długą tradycję tolerancji, która służy jako siła mediacyjna
pomiędzy dwoma kulturami, łagodząc gniew i tłumiąc namiętności, równo­
cześnie respektując bardzo prawdziwe, bardzo ważne różnice pomiędzy ni­
mi.72

Chwileczkę, Pani Kristol: czy namiętności powinny być tłu­


mione wtedy, kiedy zarzynane są rocznie miliony dzieci, gdy dzie­
ciobójstwo jest legalne, gdy bezczeszczone są symbole katolickie,
gdy w szkołach publicznych uczy się dzieci czerpania przyjemno­
ści z perwersji, gdy nasza kultura jest zatruta, a nasi prawdziwi
bohaterowie przeczołgiwani są przez błoto? Czy powinniśmy być
„zadowoleni” z naszej sytuacji? Czy to są owe rodzaje „różnic”,
które powinniśmy otaczać respektem?
Gdy naziści wkroczyli do Paryża bez jednego wystrzału, André
Gide napisał: „Pogodzenie się z wczorajszym wrogiem nie jest
tchórzostwem, lecz mądrością oraz zaakceptowaniem tego, co
nieuniknione”.73 Gide nie miał racji. Lecz jeśli państwo Kristol,
przyjmują linię Aikena, to neo-konserwatywny redaktor i komen­
tator Norman Podhoretz osiągnął szczyty absurdu. W będącej
celebracją samego siebie książce „My Love Affair with Ameri-

71 Irving Kristol, Family Values: Not a Political Issue, Wall Street Journal,
7 grudnia 1992, s. A 14.
72 Gertrude Himmelfarb, One Nation, Two Cultures. Alfred A. Knopf ,New
York 1999, s. 146.
73 Hilton Kramer and Roger Kimball (red.)., The Future of the European Past
. Ivan R. Dee ,Chicago 1996, s. 7.
Podzielony dom 331

ca”74, Podhoretz wyraża pogląd, że wojna kulturowa wygasa


w „na razie niewypowiedzianym i nie ratyfikowanym przystoso­
waniu wzajemnym stron konfliktu... będącym de facto zawiesze­
niem broni przy zachowaniu zajmowanych pozycji.”75 Cytuje też
z aprobatą Marka Lilia, profesora Uniwersytetu w Chicago, wy­
powiadającego się w kwestii warunków owego „zawieszenia bro­
ni”: „Amerykanie... nie widzą sprzeczności w utrzymywaniu się
z pracy na nieskrępowanym globalnym rynku - to marzenie zwo­
lenników Reagana i koszmar lewicy - i spędzaniu weekendów
w świecie ukształtowanym moralnie i kulturowo przez lata 60-
te.”76 Ale przecież moralny i kulturalny wszechświat ukształto­
wany przez lata 60-te był szambem.
Podhoretz cytuje wzór do naśladowania w osobie Huw
Wheldona77, który prowadził BBC Television Service i pozwalał,
aby pisarzom i producentom „uchodziło na sucho wykorzystywa­
nie obscenicznego języka i filmowanie seksualnych scen, które
zbliżały się do poziomu soft porno”.78 Jak Wheldon radził sobie
z tymi osobami deprecjonującymi kulturę? Ostrzegał ich tylko,
że ich programy mogą „nie przyciągnąć lub utrzymać dużej pu­
bliczności”.79 Nic dziwnego, że przegrywamy. To jest kapitulacja
w bitwie o to, co T. S. Eliot określił jako to, dla czego warto żyć.80
Podhoretz powtarza słynne stwierdzenie Henry’ego Kissinge-
ra, wypowiedziane w ostatnich tygodniach negocjacji dotyczą­
cych Wietnamu prowadzonych w Paryżu: Pokój jest w zasięgu rę­
ki , stwierdzenie, którego nawet Henry z pewnością musi żałować.

74 „Mój romans z Ameryką”. Przyp.red.


75 Norman Podhoretz, My Love Affair with America: The Cautionary Tale
of a Cheerful Conservative. The Free Press, New York 2000, s. 215, 218.
76 Ibid., s. 218.
77 Huw Wheldon (1916 - 1986) - producent, prezenter, jedna z najbardziej
znanych postaci telewizji BBC lat 60-tych.
78 Ibid., s. 217.
79 Ibid.
80 T. S. Eliot, Christianity and Culture. Harcourt Brace Jovanovich , New
York 1968, s. 100.
332 Rozdział X

„Gdy nadszedł koniec dwudziestego wieku - pisał Podhoretz -


miałem wrażenie, że pewien rodzaj pokoju był w zasięgu ręki.”81
Powiedzcie to Skautom!82 Przy takim nastawieniu, neo-kon-
serwatyzm stał się znany jako nieszkodliwa perswazja (określenie
Sama Francisa83). Kristol i Podhoretz są „wakacyjnymi” żołnie­
rzami wojny kulturowej. Ameryka potrzebuje jednak mężczyzn
i kobiet „z ikrą”, jeśli walka o dusze nie ma zostać nieodwracalnie
przegrana.
• Otwarty bunt w obec politycznej poprawności . Prawdziwą
odpowiedzią na nie tolerancyjną nową ortodoksję powinien być
bunt, wyszydzenie i kontratak. Polityczni adwersarze, którzy sza­
fują terminami takimi jak nazista, faszysta, antysemita, natywista,
homofob, bigot, ksenofob i ekstremista dawno już rozpoczęli swą
walkę.
Odwaga jest zaraźliwa, a bunt może doprowadzić do odzyska­
nia zdecydowanej woli. Dzisiejsi Amerykanie uwielbiają straceń­
ców, buntowników i bojowników; mają dość narzucania im czy­
jejś woli. A stare napomnienie - mów władzy prawdę! - bardzo
nam się dziś przyda.
W roku 2001 w kilku gazetach uniwersyteckich umieszczono
prowokacyjne ogłoszenia zatytułowane „Dziesięć powodów dla
których reparacje za dawne niewolnictwo są złym i rasistowskim
pomysłem”.84 Zamieszczone one zostały przez Davida Horowit­
za, który argumentował, że czarni są winni więcej Ameryce, niż
Ameryka im. Na Harwardzie i Columbii, wydawcy uniwersyteccy
odmówili zamieszczenia ogłoszenia. Na Uniwersytecie Brown,
studenci przechwycili całe pierwsze wydanie. Za zaledwie kilka

81 Podhoretz, op.cit.,s.220.
82 Aluzja do słynnej afery, kiedy to sądy usiłowały narzucić Skautom przyj­
mowanie w swe szeregi homoseksualistów, a nawet zmusić ich, by pozwolili im
pełnić funkcje. Przyp.red.
83 Sam Francis (1 9 4 7 -2 0 0 5 ) - felietonista, znany z artykułów dotykających
bieżących kontrowersyjnych tematów, których boją się inni dziennikarze.
84 Jonathan Alter, Where PC Meets Free Speech, Newsweek, 2 kwietnia 2001,
S. 31.
Podzielony dom 333

dolarów wywołano wstrząs moralny a kraj mógł się dzięki temu


dowiedzieć, gdzie można znaleźć prawdziwą nietolerancję
w Ameryce.
• Przeciwstawianie propagandy zbrodni nienawiści, praw­
dzie. Zamiast po prostu przeciwstawiać się prawom dotyczącym
zbrodni nienawiści zaprojektowanym w celu demonizowania bia­
łych mężczyzn, konserwatyści powinni naciskać, żeby Departa­
ment Sprawiedliwości składał roczny raport z wszystkich poważ­
nych międzyrasowych przestępstw, włącznie ze napadami
i gwałtami, których dopuściły się gangi oraz by określało rasę na­
pastnika i ofiary, a także dokonało czytelnego podziału wszyst­
kich przestępstw seksualnych, popełnionych wobec dzieci na te,
mające charakter heteroseksualny i te, mające charakter homose­
ksualny. Jeśli to prawda, że biali mężczyźni popełniają niepropor­
cjonalnie więcej zbrodni międzyrasowych, powinniśmy o tym
wiedzieć. Jeśli to nieprawda, dowiedzmy się wreszcie, kto je po­
pełnia.
Departament Sprawiedliwości powinien także raportować
0 wszystkich aktach przemocy popełnianych na imigrantach
1 wszystkich aktach przemocy, jakich dopuszczają się imigranci.
Media są stronnicze: nagłaśniają pierwsze, ignorując drugie. D o­
wiedzmy się wreszcie prawdy i - jak powiedział Al Smith85 - wy-
dobądźmy to na światło dzienne, bo Nic z tego, co jest antyamery-
kańskie, nie utrzyma się w jasnym świetle dnia.
• Prawa antyaborcyjne. Tylko 17 do 19 procent Amerykanów
jest za zakazem aborcji pod każdą postacią.86 Ale liczba tych,
którzy twierdzą, że są za ochroną życia, zwiększyła się z 33 do 43
procent w ciągu ostatnich pięciu lat, zaś 51 procent wierzy, że po­
winny przynajmniej zostać nałożone tu pewne ograniczenia i re­
strykcje.87

85 Alfred E Smith (1873 - 1944) - gubernator Nowego Jorku i kandydat na


prezydenta w wyborach w 1928r. i
86 Don Feder, Planned Parenthood Demands a Recount, Jewish World Review,
28 grudnia 2000.
87 Ibid.
334 Rozdział X

To wystarczy, aby Kongres zagłosował za zakazem aborcji


przez tzw. częściowe urodzenie (partial-birth abortionss) i zabro­
nił dokonywania wszelkich aborcji na dzieciach, które mogą prze­
żyć poza łonem matki. Taka ustawa mogłaby pozyskać i zmobili­
zować Kościoły, które wciąż uważają życie za najważniejszą
kwestię. Można by wywrzeć nacisk na biskupów katolickich, że­
by żądali poparcia katolickich ustawodawców, włącznie z takimi
senatorami jak Dodd, Leahy, Harkin, Daschle i Kennedy, którym
trzeba przypominać słowa Piusa X I z jego encykliki z 1930 roku
„Casti Connubi” (O małżeństwie chrześcijańskim)”:
Ci, którzy trzymają wodze rządu, nie powinni zapominać, że obowiąz­
kiem władzy publicznej jest obrona życia niewinnych, wśród których
w pierwszym rzędzie trzeba wymienić dzieci ukryte w łonie matki. I jeśli pu­
bliczni sędziowie pokoju ... ich nie bronią, lecz poprzez prawa i ustawy wy­
dają je na śmierć z rąk doktorów i innych, niech pamiętają, że Bóg jest Sędzią
i Mścicielem niewinnej krwi, której płacz niesie się z ziemi do nieba.8889

Słowa tego papieża można by czytać z kazalnicy podczas nie­


dzielnej mszy w poprzedzającej takie głosowanie.
Od kiedy Sąd Najwyższy obalił, a tym samym unieważnił za­
kaz dokonywania aborcji przez „częściowe urodzenie” obowiązu­
jący w Missouri, Kongres nie miał ochoty uchwalić zakazu fede­
ralnego. Ale nadszedł czas dla Kongresu i prezydenta, aby
wykorzystali swoje prawa w ramach Konstytucji i poprowadzili
Sąd z powrotem do wąskiej przegródki, która jest dla niego wy­
znaczona przez Konstytucję.
• Bojkoty obywatelskie. Bojkot autobusowy w Montgomery
(Montgomery bus boycott)90 obwieścił narodziny nowoczesnego

88 Partial-birth abortion - procedura medyczna polegająca na tym, że lekarz


wywołuje u pacjentki akcję porodową, po czym, gdy dziecko jest już częściowo
na zewnątrz, zgniata mu główkę. Zabieg ten jest przeprowadzany w trzecim
trymestrze ciąży, często wręcz w jej ostatnim miesiącu.
89 Anne Fremantle, The Papal Encyclicals .Putnam’s Sons, New York. 1956,
s. 241.
90 Montgomery bus boycott rozpoczął się 1 grudnia 1955 w Montgomery
w stanie Alabama, gdy czarni obywatele zdecydowali się bojkotować miejskie
Podzielony dom 3 35

ruchu obrony praw obywatelskich. Bojkoty NAACP spowodo­


wały, że przywódcy biznesowi musieli apelować o usunięcie
sztandaru Konfederacji z Kapitolu Południowej Karoliny. Ale boj­
koty mogą być także wykorzystane w celu ukarania tych, którzy
atakują tradycyjne wartości. Mogą także okazać się czynnikiem
mobilizującym do zawiązania tradycjonalistycznej koalicji.
Bojkoty firmy Disney Company dokonane przez baptystów
(z powodu filmu „Ksiądz” wyprodukowanego w 1995 roku) nie
udały się jedynie z powodu problemów organizacyjnych. Była to
w końcu deklaracja wojny ekonomicznej z rozległym i różnorod­
nym imperium medialnym, w skład którego wchodzą takie
podmioty jak ESPN, ABC, Disney World, History Chanel i Ana­
heim Angels. Demokratyczna broń, jaką są bojkoty konsumenc­
kie, może przynieść dobry efekt, jeśli tylko dobrzy ludzie skupią
się na jednym produkcie. Gdy Ronald Reagan rozpoczął „zwija­
nie” Imperium Sowieckiego, nie wysłał do Europy Centralnej ar­
mii NATO by ją zmiażdżyły, zamiast tego opanował małą Grena­
dę. Strategia Grenady może zadziałać. Jak? W ten sam sposób,
w jaki Cesar Chavez91 zwrócił uwagę na robotników pracujących
na farmach Kalifornii, prowadząc bojkot winogron stołowych. Je ­
śli tradycjonaliści i Republikanie zjednoczyliby się i wybrali choć
jeden produkt reklamowany w szczególnie obraźliwym TV Show ,
i gdyby wszyscy zbojkotowali ten produkt, mogliby zmusić re-
klamodawcę do zrezygnowania z tych reklam. Wtedy trzeba
przejść do następnego produktu, aż nikt nie będzie chciał opłacać
kosztów reklam zamieszczanych w programie telewizyjnym
szczególnie obraźliwym dla wielu osób. Ta metoda zadziałała
w przypadku Cesara Chaveza i NAACP, więc nie ma powodu, dla
którego nie miałaby zadziałać na korzyść tradycjonalistów.

autobusy do czasu gdy pozwoli się im siadać w dowolnym miejscu, a nie tylko
z tyłu autobusu. Przyp.tłum.
91 Cesar Chavez (1927 - 1993) - Amerykanin meksykańskiego pochodzenia,
działacz związkowy, w swej pracy skupił się głównie na próbach poprawienia wa­
runków pracy robotników pracujących na farmach.
336 Rozdział X

• Inicjatywy i Referenda. Wkrótce po tym jak Południowa


Karolina zdjęła sztandar a Georgia zniosła flagę stanową zawiera­
jącą Krzyż św. Andrzeja, przyszła kolej na Mississippi. Zatajając
sprawę przez wiele miesięcy, ustawodawcy z Mississippi przerzu­
cili tę decyzję na barki ludzi w referendum: czy chcą zatrzymać
stanową flagę z repliką sztandaru Konfederacji czy odrzucić ją
i zamienić na inną ? Gubernator, wydawnictwa i środowiska bi­
znesowe byli oczywiście za zniesieniem starej flagi a republikań­
scy senatorowie Trent Lott i Thad Ochran zachowali dyskretną
ciszę. 17 kwietnia 2001 roku, ludność Mississippi zagłosowała
sześćdziesiąt pięć do trzydziestu pięciu za utrzymaniem ich 104-
letniej flagi.92
Wezwanie tradycji pokonało rządy pieniądza. Nawet kilka
hrabstw mniejszościowych odważnie zagłosowało za starą flagą.
Głos Tradycji pokonał dyktat pieniądza. Przekaz: w kwestiach
kultury i moralności, tradycjonaliści powinni odebrać podejmo­
wanie decyzji urzędnikom i zwrócić je ludziom.
Ostatnia nadzieja zachowania i wskrzeszenia kultury judeo-
chrześcijańskiej leży w obywatelach odpornych na władzę pienią­
dza i niezbyt zainteresowanych brakiem akceptacji ze strony me­
diów.
Autor naszej konstytucji głęboko wierzył w prawo ludzi do
rządzenia samymi sobą. „Skoro ludzie są jedynym legalnym, usta­
wowym źródłem władzy - pisał Madison - wydaje się, że ściśle
zgodne z teorią republikanów jest powracanie do tej pierwotnej
władzy kiedykolwiek zachodzi potrzeba zwiększenia, zmniejsze­
nia czy przemodelowania władzy rządu.” 93
Nie wszystkie decyzje mogą być podejmowane w drodze po­
wszechnego głosowania. Nie wszystkie decyzje podejmowane
poprzez ludzi zostaną ciepło przyjęte przez tradycjonalistów. Jak­

92 Emily Wagster, Mississippi Flag Vote Falls Largely Along Racial Lines, As­
sociated Press, 21 kwietnia 2001.
93 James Madison, fThe Federalist 49: Method of Guarding Against the Encro­
achments of Any One Department of Government by Appealing to the People Th­
rough a Convention, 2 lutego 1788.
Podzielony dom 337

by nie było, anty- kultura poczyniła głębokie wyrwy. Ale referen­


dum jest przynajmniej sądem ostatniej instancji, niwelującym po­
mysły sędziów-dyktatorów i nienasyconych ustawodawców.
• Cofnięcie funduszy wspierających Rewolucję Kulturową.
Gdyby można było przekonać Republikanów, że nie mają innego
wyjścia niż walka z rewolucją kulturową, która została im narzu­
cona, sialiby pośród dręczycieli spustoszenie. Bo rząd federalny
jest dzisiaj Ministerstwem Skarbu rewolucji kulturowej. Gdyby
Republikański Kongres rozpoznał agendy rewolucji i zakończył
przekazywanie funduszy federalnych dla organizacji takich jak
Planowane Rodzicielstwo (Planned Parenthood) i NAACP, i za­
mknął placówki takie jak Endowments for the Arts and Humani­
ties, zlikwidował Ministerstwo Edukacji i Komisję Praw Obywa­
telskich, mógłby wówczas zdemobilizować całe armie swych
przeciwników. Niestety Republikanie boją się, że uzna się ich za
„stwarzających podziały”.
Tak czy inaczej, jakiś odważny badacz powinien przygotować
listę wszystkich instytucji jedzących z federalnego koryta i po­
winno się poprosić Biały Dom i Kongres o zaprzestanie finanso­
wania tych organizacji, lewicowych i prawicowych, które bawią
się w politykę za pieniądze podatników. Jak pisał Jefferson,
„Zmuszanie człowieka do dostarczania kontrybucji pieniężnych
na propagowanie opinii w które nie wierzy i którymi się brzydzi,
jest grzeszne i godne tyrana”.
Kongres powinien znieść Dzień Prezydenta i ku czci ojca na­
szego kraju przywrócić Rocznicę Urodzin Washingtona.
• Kalifornijska Inicjatywa Praw Obywatelskich, w której wy­
borcy głosowali w stosunku sześćdziesiąt do czterdziestu, usunę­
ła z prawa rasową dyskryminację i możliwość stosowania protek­
cji przez rząd stanowy. Powinno się znaleźć Kongresmana, który
zamieni na tekst ustawy słowa z Kalifornijskiej Inicjatywy Praw
Obywatelskich, napisane przez Warda Connerly, członka władz
Uniwersytetu Kalifornijskiego i sprawi, aby Kongres przegłoso­
wał takową ustawę jako Civil Rights Act 2002. Sformułowanie
jest jasne:
3 38 Rozdział X

Państwo nie powinno dyskryminować lub zapewniać preferencyjnego


traktowania żadnej osobie lub grupie w oparciu o rasę, płeć, kolor skóry, po­
chodzenie etniczne lub narodowe w procesie zatrudnienia w instytucjach pu­
blicznych, edukacji publicznej i zamówieniach publicznych. 94

Zapytany o opinię dotyczącą tego stwierdzenia, senator Joseph


Liebermann, kandydat Gore’a na stanowisko wiceprezydenta, od­
powiedział, „Nie widzę jak miałbym być temu przeciwny.... To
jest zasadniczo stwierdzenie amerykańskich wartości; głosi ono,
że nie powinniśmy nikogo dyskryminować z powodu jego przy­
należności do określonej grupy”. 95 W istocie, słowa te opisują
społeczeństwo ślepe na kolory. Jeśli Kongres nie jest w stanie za­
akceptować tych słów, które są zgodne z duchem Ustawy o Pra­
wach Obywatelskich z 1964 roku, potrzebujemy nowego Kon­
gresu.
• Decentralizacja władzy . W Anglii decentralizacja oznaczała
transfer władzy z londyńskiego parlamentu do Szkocji, Walii
i Ulsteru. Również decentralizacja może być wybawieniem i ra­
tunkiem dla tradycjonalizmu.
Jednym z historycznych zwycięstw świeckiego humanizmu
była decyzja Sądu Najwyższego skazująca wszelkie emblematy
chrześcijaństwa na opuszczenie szkół publicznych. Skoro ten pra-
wie-monopol, jeśli chodzi o edukację amerykańskich dzieci
w szkołach publicznych, nie służy już amerykańskiej większością
monopol ten powinien zostać złamany. Rady szkolne, dyrektorzy
i nauczyciele powinni mieć zapewnioną niezależność i samodziel­
ność oraz wolność decydowania o tym, czego uczyć dzieci, jakich
używać książek, jakich świąt przestrzegać i jaki powinien być cha­
rakter szkoły. Rodzice powinni mieć prawo kierowania podatków
przeznaczonych na edukację ich dzieci do wybranych przez siebie
szkół: publicznych i prywatnych, świeckich i religijnych. Niech
szkoły publiczne odzwierciedlają różnorodność naszego narodu;

94 John Fonte, Why There Is a Culture War, Policy Review. Grudzień 2000
i Styczeń 2001, s. 21.
95 Ibid.
Podzielony dom 339

niech więc będą szkoły dla chłopców, dla dziewcząt, szkoły koe­
dukacyjne, szkoły, które odzwierciedlają religijne i kulturowe
wartości rodziców i dzieci, które do nich uczęszczają.
Jeśli jakaś szkoła zechce świętować żydowską Hanukę, a inna
Boże Narodzenie, jeszcze inna afrykańskie Święto Rodziny
Kwanzaa, niech przemówi wolność i zniknie dostosowywanie się
na siłę. Niech lokalna społeczność zdecyduje o tym w drodze de­
mokratycznego głosowania. Jesteśmy całkowicie odmiennym
i nieporównywalnym narodem, który zgadza się być odmiennego
zdania prawie we wszystkim. Niech te różnice zostaną odzwier­
ciedlone w naszych szkołach. Złamanie monopolu edukacyjnego
jest dużo bardziej istotne dla zdrowia naszego społeczeństwa niż
złamanie monopolu Billa Gatesa na rynku oprogramowania kom­
puterowego.
Niestety, obie partie zmierzają w kierunku nacjonalizacji. Gdy
Clinton nawołuje do wprowadzenia szkolnych mundurków,
a Bush zastanawia się jak podnieść wyniki testów w trzeciej klasie
szkoły podstawowej, to zmierzamy w złym kierunku.
• Cenzura . W książce „Slouching Toward Gomorrah” Robert
Bork96 podnosi kwestię, czyj czas nadszedł, biorąc pod uwagę
plugawą, niską „sztukę”, którą rzuca się Amerykanom prosto
w twarz. Czy musimy tolerować ten brud w imię Pierwszej Po­
prawki? Bork pisze:
Wydaje się, że jesteśmy zbyt bojaźliwi żeby stwierdzić, że „dzieła” Map-
plethorpe’a i Serrano nie powinny być publicznie wystawiane, ktokolwiek za
to płaci. Będziemy musieli przemóc tę bojaźliwość, jeśli nie chcemy, aby na­
sza kultura jeszcze bardziej upadła.... Te fotografie byłyby równie obraźliwe
gdyby ich wystawienie zostało sfinansowane przez szurniętego miliardera.97

Gdy nie jest dozwolona cenzura państwowa, imperatywem


jest cenzura moralna. Naród potrzebuje Sądu Najwyższego,
który rozumie, że Konstytucja zezwala poszczególnym stanom

96 Robert Bork - filozof prawa, były ambasador Stanów Zjednoczonych


w ON Z, specjalista od prawa antymonopolowego.
97 Yo Philistines, Washington Times, 21 lutego 2001, s. A l 6.
340 Rozdział X

i społecznościom ustanawiać i wprowadzać standardy przyzwoi­


tości. To absurdalne, pisze Jacques Barzun, że państwa „ubolewa­
ją nad przemocą i rozwiązłością seksualną wśród młodych, ale po­
rnografii i przemocy w książkach i filmach, sklepach i klubach,
w telewizji i Internecie, w tekstach piosenek, nie można zakazać,
bo naruszy to interes wolnego rynku idei”. 98
„Tam, gdzie ludzie akceptują płytkość, powierzchowność i ab­
surd jako coś normalnego, kultura staje się dekadencka - dodaje
Barzun.99 Detoksyfikacja amerykańskiej kultury jest dużo waż­
niejsza niż jakakolwiek absolutystyczna interpretacja Pierwszej
Poprawki.
• Nauczanie Historii. Młodzi Amerykanie odznaczają się za­
dziwiającą ignorancją, jeśli chodzi o historię Ameryki. Testy to
potwierdzają. Jest to zarówno tragedia jak i wielkie niebezpie­
czeństwo. Jeśli Sąd najwyższy nie zezwoli na zanurzenie dzieci
w ich wierze religijnej w szkołach publicznych, nie może zabro­
nić zanurzania dzieci w przeszłości ich kraju. Rodzice i nauczycie­
le powinni zapewnić naukę historii Ameryki na każdym poziomie
nauczania, a każda książka, z której uczone są dzieci, powinna zo­
stać przeczytana przez rodziców dla upewnienia się, że zawiera
to, co najlepsze, z tego, co Amerykanie powiedzieli i zrobili przez
wieki. Żaden kraj nie ma historii mogącej równać się z naszą. Wie­
dzą o tym wszystkie narody świata, powinni to wiedzieć także
Amerykanie. Prawie każdego dziecko, które zostanie zanurzone
w historii Ameryki, wynurzy się jako patriota.
Prezydent Bush powinien zwołać w Białego Domu Konferen­
cję poświęconą amerykańskiej historii, aby uhonorować i wysłu­
chać naszych najlepszych historyków. Cel: zwrócić ogólnonaro­
dową uwagę na skandaliczny deficyt historii pośród młodych
Amerykanów i zachęcić do czytania i uczenia historii Ameryki

98 Roger Kimball, Closing Time? Jacques Barzun on Western Culture. New


Criterion, Czerwiec 2000. http://www.newcriterion.com/archive/18/ju-
nOO/barzun.htm
99 Ibid.
Podzielony dom 341

w każdym roku szkolnym i przez całe życie. „Projekt Historia”


powinien być traktowany z gorączkowością podobną tej, która
nastała po wezwaniu prezydenta Eisenhowera do położenia ak­
centu na nauki ścisłe i sprawność fizyczną po tym jak Sowieci
obudzili do działania nasze pokolenie swoim Sputnikiem.
Narodowy Konkurs Historyczny, na zasadach zastosowanych
w Narodowym Konkursie Pisania, mógłby zachęcić tysiące dzie­
ci do głębszego studiowania narodowej przeszłości. Im więcej
dziecko nauczy się amerykańskiej historii, tym lepiej będzie
w stanie rozpoznawać kłamstwa tych, którzy toczą wojnę z histo­
rią Ameryki. Co ważne, drzwi te mogą pozostawać otwarte przez
całe życie. Ważne jest to, że można otworzyć dzieciom drzwi do
przeszłości. To wspaniały i cudowny świat, który należy zwiedzać
i badać.

PO KLĘSCE Brytyjczyków pod Saratogą, przyjaciel napisał


do Adama Smitha, że utrata amerykańskich kolonii musi zdru­
zgotać Brytanię. Smith odpisał: „ W kraju jest wiele ruin”.100
Smith miał na myśli to, że wielkie narody doświadczają porażek
i trwają. W roku 1777 przed Brytanią i jej imperium było jeszcze
wiele wielkich momentów, od Trafalgaru i Waterloo po Dunkier­
kę i Bitwę o Anglię.
Ale jakie są widoki na renesans Zachodu?
Szczerość zmusza do przyznania, że prognozy nie są dobre.
Człowiek Zachodu być może przeżywa właśnie ostatni akt trage­
dii, która rozpoczęła się pięćset lat temu. Wtedy chrześcijaństwo,
chociaż podzielone wcześniej przez schizmę pomiędzy kościoła­
mi Ortodoksyjnym (prawosławie) i Rzymskim i roztrzaskane
przez Reformację, wylało się z Europy żeby podbić świat. Ale
w osiemnastym wieku nadeszło dużo bardziej radykalne wyzwa­
nie z wewnątrz; wyzwanie rzucone nie tylko władzy Rzymu, lecz
samemu chrześcijaństwu oraz kulturowego i politycznego łado­

100 Herbert Stein, Herb Stein's Unfamiliar Quotations. Slate Magazine,


15 maja 1997.
342 Rozdział X

wi, któremu dało ono początek. Ecrasez Vinfame/, podpisywał


swoje listy Voltaire: „Zmiećcie to, co niesławne” - to znaczy Ko­
ściół.101 „Rodzaj ludzki nie będzie wolny dopóki ostatni król nie
zostanie powieszony na jelitach ostatniego księdza”, zadeklaro­
wał Diderot.102 „Rodzaj ludzki urodził się wolny, lecz wszędzie
jest w kajdanach”, powiedział Rousseau.103
Francja powstała i poszła za tymi gryzipiórkami. Monarchia się
rozpadła. Ludwik XV I, Maria Antonina i arystokraci trafili pod
gilotynę. Kościół został wywłaszczony i złupiony. Rozum za­
triumfował nad wiarą i zaowocował wrześniowymi masakrami,
terrorem, Robespierrem i dyktaturą, Bonapartem i jego Cesar­
stwem oraz ćwierćwieczem wojen europejskich, po których Fran­
cja nigdy nie odzyskała swej jedności i prymatu.
Wtedy pojawił się Darwin, który wyjaśnił, że wszyscy jesteśmy
wytworem, produktem ewolucji a nie dzieła Stworzenia, Marks,
który oznajmił, że religia jest opium dla ludu i Nietzsche, który
miał odwagę poprowadzić dyskusję do jej logicznego końca: Bóg
jest martwy ... i to my go zabiliśmy.104 A skoro Bóg nie żyje - po­
wiedział Alosza w „Braciach Karamazow” Dostojewskiego -
wszystkie rzeczy są dopuszczalne. I jeśli Bóg nie żyje, logika pro­
wadzi nas do kolejnego wniosku: chrześcijaństwo jest oszustwem
zapewniającym władzę klasie klerykalnych pasożytów i należy
szybko wyrwać je z korzeniami za te stulecia zwodzenia i zbro­
dnie przeciwko postępowi i ludzkiej godności. Gdy już obalimy
chrześcijaństwo, będziemy wreszcie mogli swobodnie podążać za
nauką i rozumem, i stworzyć najlepszy z możliwych światów tu
na Ziemi. Jedyny świat jaki kiedykolwiek poznamy.

101 Richard John Neuhaus, Lord Acton, Cardinal Newman, and How to Be
Ahead of Your Time. First Things: A Monthly Journal of Religion and Public Li­
fe, 1 sierpnia 2000, s. 77.
102 Pat Donnelly, Know Your Diderot. Gazette, 13 sierpnia, 1991, s. El,
103 George Walden, Coasting on Dead Men's Ideas. Evening Standard, 12 lu­
tego 2001, s. 54.
104 Tirdad Derakhshani, At God's Funeral, Biographer Describes ‘Killers' o f the
Deity. Arizona Republic, 29 sierpnia 1999, s. E l 2.
Podzielony dom 3 43

Lecz skoro chrześcijaństwo dało początek Zachodowi i udzie­


la swego poparcia jego porządkowi moralnemu i politycznemu, to
czy Zachód przeżyje śmierć chrześcijaństwa? Will Durant nie
znalazł w historii żadnego znaczącego przykładu społeczeństwa z p o ­
wodzeniem zachowującego życie moralne hez pomocy religii.1085
Epigram Belloca głosi: „Wiara to Europa. Europa to Wiara”. 105106
Lecz jeśli ta wiara umiera, co będzie składać się na nowy system
wierzeń, co będzie jednoczącą zasadą i źródłem moralnego auto­
rytetu, który do tej pory utrzymywał zachodnią wspólnotę? Co
czyni Zachód unikalnym? Czym są łączące nas więzy ?
Niektórzy mówią, że to solidarność rasowa, lecz ostatnie pięć­
set lat było niekończącą się kroniką rzezi pomiędzy narodami Eu­
ropy, a wojny światowe były tego punktem kulminacyjnym.
W ciągu ostatniego pięćdziesięciolecia to z Zachodu właśnie wy­
szło wielu wrogów zachodniej wiary, kultury i cywilizacji. Co wię­
cej, Ameryka jest dziś wieloetnicznym, wielorasowym krajem,
a kraje Europy będą takimi jutro.
Lincoln mówił o ludziach trzymanych razem mistycznymi
akordami pamięci.107 Lecz spytajcie Anglików, Francuzów czy
Polaków czy podzielają mistyczne akordy pamięci z Niemcami czy
Rosjanami. Gdy Amerykanie wspominają swoją historie, nie­
którzy uważają ją za chwalebną, niektórzy za pełną zła i wstydli­
wą. I gdy Ameryka i Europa otwierają swoje bramy dla milionów
ludzi z krajów i kontynentów, które kiedyś były podporządkowa­
ne i skolonizowane przez Amerykanów i Europejczyków, mi­
styczne akordy historii mogą równie dobrze nas podzielić, co zjed­
noczyć. Demokracja wydaje się być wspaniałą jednoczącą
i akceptowaną ideą. Demokracja, wolny rynek, amerykańskie war­
tości - oto, co sobą reprezentujemy i za co będziemy walczyć. Ale

105 Jim Nelson Black, When Nations Die. Tyndale House Publishers .Whea-
ton, 111., 1994, s. 9.
106 John Senior, The Death of Christian Culture. Arlington House Publishers
,New Rochelle, N .Y 1978, s. 7.
107 Abraham Lincoln, First Inaugural Address, Washington, D.C., 4 marca
1861. http://libertyonline.hypermall.com/Lincoln/lincoln-l.html
344 Rozdział X

to nie wszystko. Większości Amerykanów zupełnie nie obchodzi


to, jak inne kraje są rządzone. Wspólna wiara w demokrację jest
jednak zbyt słaba, aby utrzymać solidarność Zachodu. Jest to bo­
wiem koncepcja intelektualna, która nie angażuje serca. Ludzie
będą walczyć za rodziny, przyjaciół, wiarę, wolność i kraj - ale czy
za demokrację ? Gdy George Bush senior powiedział, że wów­
czas, kiedy dryfował z japońskiej wyspy po zestrzeleniu i strace­
niu drugiego pilota, jego myśli zwróciły się na rozdział pomiędzy
kościołem i państwem - ludzie głośno płakali. Gdyby jutro rządy
Indii, Francji, Włoch czy Brazylii spotkał zamach wojskowy, jak
wielu Amerykanów uważałoby, że jest to sprawa warta naprawie­
nia kosztem tysięcy amerykańskich istnień?
Demokracja nie wystarczy. Yeats miał rację: gdy znika wiara,
wszystko się rozpada, środek się nie utrzyma.108 Może być przecież
tak, że nadszedł kres Zachodu, ów czas, który nadchodzi dla każ­
dej cywilizacji, że Śmierć Zachodu została postanowiona „z góry”
i nie ma już sensu przepisywania nowych lekarstw czy doradzania
nowego bolesnego leczenia, bo pacjent po prostu umiera i nic już
nie można zrobić? Cóż, jeśli nie dojdzie do ożywienia wiary albo
wielkiego duchowego przebudzenia, mężczyźni i kobiety Zacho­
du mogą po prostu przeżyć swe życie, aż zostanie ich tak niewie­
lu, że ich istnienie nie będzie już miało żadnego znaczenia.

GDY DORASTALIŚMY, wiedzieliśmy, że można wygrać zim­


ną wojnę z sowieckim imperium. Chociaż niewielu z nas zdawało
sobie sprawę z tego, jak dalece słaba była druga strona, jak bez­
względność jej przywódców maskowała płytkość jej systemu,
a jeszcze mniej osób przewidywało nagły i całkowity upadek,
który nadszedł w 1989 roku, jednak wierzyliśmy, że możemy wy­
grać, jeśli będziemy mieli wolę, wytrwałość i siłę do przetrwania.
Ale rewolucjoniści kulturowi osiągają sukces tam, gdzie zawie­
dli zwolennicy Lenina. Komunizm przestał zdobywać konwerty-

108 James K. Robinson and Walter B. Rideout (red.)., The College Book of
Modem Verse. Row, Peterson and Company, Evanston, 111., 1960, s. 65.
Podzielony dom 345

tów na Zachodzie na dwa pokolenia przed upadkiem, lecz rewo­


lucja kulturowa nawraca nawet teraz. I sama demokracja nie mo­
że jej pokonać, bo demokracja jest bezbronna wobec ideologii, a
za swe zwieńczenie uważa transformację demokracji dokonaną
przez nową elitę, nową wiarę i nowy porządek. W rzeczywistości,
demokracja ułatwia rewolucję; zdawali sobie z tego sprawę wyzy­
skujący ją jej wrogowie, tacy jak Marcuse. Hitler pokazał, co de­
mokracja żałosnego oporu oferuje Prawdziwie Wierzącym, którzy
mogą „nawrócić” masy, aby uwolniły się od niej. To właśnie miał
na myśli Eliot, gdy napisał w 1939 roku:
Termin „demokracja”, jak już wielokrotnie mówiłem, nie zawiera wystar­
czająco pozytywnego przesłania, żeby sam mógł stanąć przeciwko siłom,
których nie lubicie - może łatwo zostać przez nie odmieniony. Jeśli nie bę­
dziecie czcili Boga (a On jest zazdrosnym Bogiem), powinniście oddawać
cześć Hitlerowi i Stalinowi.109

Gdy ideologia trzyma w uścisku społeczeństwo, jedynie siła


wyższa albo wyższa ideologia może ją skutecznie egzorcyzmo-
wać. Zęby pokonać wiarę, trzeba mieć inną wiarę. Jaką alterna­
tywną wiarę, inną, niż chrześcijaństwo, ma Zachód? Eliot pisze:
„Tak, jak filozofowie polityczni wywodzą swoje sankcje z etyki,
a etykę ż prawd religii, jedynie przez powrót do źródła prawdy,
możemy mieć nadzieję na jakąkolwiek organizacje społeczną,
która nie zignoruje zasadniczych aspektów rzeczywistości”. *10
Lecz jeśli chrześcijaństwo straciło swój urok i powab, i nie jest już
jednym z możliwych wyborów, rewolucja przyspieszy i niedługo
uderzymy głową w ścianę rzeczywistości. Kto wie, może Cyrił
Connolly miał rację, gdy pół wieku temu napisał To ostatnia godzi­
na w ogrodach Zachodu.111
Ameryka jest paradoksem. Pozostaje najwspanialszym krajem
za Ziemi - krajem możliwości, narodem posiadającym żywotność
i energię niespotykane nigdzie indziej. Czyż nie jesteśmy najbar­

109 Eliot, op.cit., s. 50.


110 Ibid.
111 Kimball. http://www.newcriterion.eom/archive/l8/junOO/barzun.htm
346 Rozdział X

dziej błogosławionym narodem na Ziemi? Nasza nauka, techno­


logia i medycyna są przedmiotem zazdrości ludzkości. Niektórzy
z nas żyją dzisiaj tylko dzięki zabiegom chirurgicznym, wynalaz­
kom medycznym i cudownym lekom, które nie istniały, gdy byli­
śmy młodzi. Możemy być wdzięczni Ameryce za to, co zyskuje­
my dzięki niej. I chociaż nikt nie zaprzecza, że jej maniery są
nieco toporne, że panują tu dekadencja i upadek kultury oraz cho­
roba nękająca jej duszę, to mimo tego Ameryka wciąż jednak jest
krajem, za który warto walczyć; jest też ostatnią, najlepszą
nadzieją dla Ziemi.
Siedząc na swej trumnie w wozie wiozącym go przez wsie Wir­
ginii na miejsce egzekucji, stary abolicjonista John Brown łago­
dnie westchnął: To piękny kraj.112 Tak właśnie jest. I dlatego nig­
dy nie możemy przestać próbować go odzyskać.

112 David Ramsey, John Brown's Body Still Draws Americans to Ponder His
Legacy, Houston Chronicle, 27 września 1998, p. A38.

You might also like