Professional Documents
Culture Documents
Gejów I Intelektualistów Łączy Doświadczenie Bycia W Mniejszości - Rozmowa Z Dr. Piotrem Sobolczykiem - Tomek Charnas PDF
Gejów I Intelektualistów Łączy Doświadczenie Bycia W Mniejszości - Rozmowa Z Dr. Piotrem Sobolczykiem - Tomek Charnas PDF
pl/artykul/198230/piotr-sobolczyk-literatura-queer-rozmowa
22 tys.
Utwórz konto
od lat prozaikiem, poetą, krytykiem, tłumaczem. Mocno pochłonął cię teatr – pisałeś własne
Żadna rodzina nie jest bezpieczna, gdy
sztuki, reżyserowałeś spektakle według innych. W których działaniach przede wszystkim się
kręcę biodrami
spełniasz, albo szczególnie dobrze bawisz? Bo od kłirowania i kampingu wcale nie stronisz.
Mnie jest dobrze w każdej roli. Lubię, żeby się one przeplatały, nakładały i żeby było dużo.
Gombrowicz był queer!
Tak jak w swojej twórczości literackiej lubię płodozmian częsty, wielostylowość. Jak wydam
książkę w jakimś duchu albo stylu, to zaraz potrzebuję czegoś innego. A to, że piszę też
badawczo, daje mi jeszcze inne możliwości używania języka. Ja takie pisanie traktuję jako
Ten drugi Nabokow, gej
część działalności literackiej: taką bardziej sprecyzowaną i zamkniętą, mniej swobodną
niewątpliwie. Jeśli taka alegoria coś dla kogoś znaczy, to powiem tylko tyle, że teksty Mężołożnicy, zniewieściuchy i lubieżnicy
komentatorskie piszę od razu na komputerze. A wszelkie tzw. literackie odręcznie i potem
przepisuję. Powstaje pierwszy polski
krótkometrażowy film LGBT
O tak, „Queerowe subwersje” z pewnością niektórzy nazwą książką wielostylową i przegiętą
REKLAMA
jak na betonowe zwyczaje akademickie! A może takie poluzowanie byłoby też dla innych ludzi
nauki wyzwalające? No i dla czytających, wreszcie oszołomionych fachowym a osobliwym
pisaniem o kulturze LGBTQ.
Czuję coś w rodzaju ograniczeń i staram się je przekraczać w pisaniu eseistycznym i
naukowym, ale nie każdy pomysł najbardziej dziwaczny czy szalony mogę przeforsować w
rozprawie – zwłaszcza na stopień. A jeszcze jestem na takim etapie. Kiedy pisze się prozę
czy dramat, a nawet wiersze, to można sobie pozwolić na najdziksze pomysły. Natomiast to,
że takie ograniczenia czasami się pojawiają, bywa dobre, bo po pierwsze jest co
przeskakiwać, jest się z czym spierać, jest się o co ocierać, można dokonywać transgresji
gatunkowych.
Zarazem nie pozwala to na leseferyzm, który mógłby się okazać bardzo rozleniwiający. Gdyby
REKLAMA
nie pojawiały się punkty oporowe, to mielibyśmy zastój. Jeśli są poprzeczki – można ćwiczyć
podskoki. Te żartobliwsze momenty stylu „QS” były już wcześniej w moich książkach, m.in. w
„Dyskursywizowaniu Białoszewskiego...”, obok hiperscjentyficznych miejscami partii
teoretycznych. I do tego arabeskowe przypisy z dygresjami albo rzucaniem pomysłów,
wątków, które mogłyby się zmienić w osobne studia. Ale wszystkiego, co pomyślisz, nie INNE TEMATY
opracujesz, więc decyduję się rzucić zalążki pomysłów. Może ktoś...
Wszystkie te cechy powodują, że część ludzi się jeży. Są ludzie, którzy lubią sobie poukładać Le Tigre wraca... dl
Clinton
w szufladkach pojęcia: to jest gej, a więc nie pociągają go kobiety, to jest rozprawa naukowa,
więc powinna unikać humoru i ludycznych wtrętów. Ta analogia pokazuje, że
Trump o równo
małżeńskiej: zosta
kłirowanie jest czymś, co wykracza poza prosto i wąsko rozumianą rozstrzygni
Najwyższy
seksualność. Seksualność jako właśnie pudełko, które jest oddzielne od
osobowości, poglądów itd.
Geje (bardziej) wol
Trumpa?
Jak myślisz, na ile zmiana społeczna dokonuje się przez kulturę, jest widoczna w literaturze
czy w niej rejestrowana, choćby dla następnych generacji LGBTQ?
Ani kultura, ani nauka na ogół, poza bardzo wyjątkowymi przypadkami, nie oddziałują
bezpośrednio. W takim sensie, jak bezpośrednio oddziałuje ustawa. W dodatku reakcje na
tekst kultury są niesłychanie różne i tylko w pewnym stopniu „kalkulowalne”. Jeśli ktoś tego
nie rozumie, a chce pracować przy kulturze i nauce jako jakiś jej manager czy komisarz od
wpływu społecznego, to będzie oczekiwał uproszczonych obrazków, jednoznacznych
komunikatów. A one też zawiodą, ponieważ
istnieje duża tradycja odbioru oporowego. Queer jest jedną z takich szkół. Ale
dla pokolenia starszego w Polsce takim doświadczeniem uczącym lektury i
kodowania oporowego była komunistyczna cenzura.
Jeżeli dokona się dystynktywna zmiana społeczna, to znaczy taka, że za parę lat młodsi ludzie
stwierdzą „tak było kiedyś”, to zapewne popatrzą na nasze „teraz” z pewną dozą – oby
sympatycznej – protekcjonalności i będą czytać „świadectwa” jako historyczne.
Czyż my sami, ci co w dorosłość weszli w XXI wieku, nie patrzymy w ten sposób na działania
emancypantów i emancypantek z lat 80. i 90. oraz ich obecne deklaracje z perspektywy „to od
dawna wiadomo, a do tego my już wiemy to i tamto, czego oni nie wiedzą, bo się zafiksowali
na swojej fazie”? W „QS” odnotowuję wypowiedzi młodych czytelników, mówiących w ten
sposób o „Lubiewie”, dekadę po pierwszym wydaniu, jako o czasach mniej oświeconych i
bardziej zahamowanych, gdy „teeeraaaz”... To wszystko dowodzi, że zmiana społeczna, nie
tylko wymiana pokoleniowa, się dokonuje.
A może branżowe teksty literackie stopniowo sygnalizowały wiatr zmian w Polsce, osiągnięcia
polityk różnorodności? „Lubiewo” z 2005 r. wielu uznawało za prekursorskie, nie pamiętano o
homopoprzednikach. A powieściowy światek Witkowskiego to jednak pomieszanie porządków
i reprezentacji sprzed zmian, dyskusji w czasach przełomu i układania się w sposób
poemancypacyjny. Jak to dla ciebie z perspektywy naukowej, czytelnika i badacza, wygląda?
„Lubiewo” oczywiście było ważne, ale nie ma co podtrzymywać fałszywej tezy, że jest to
książka prekursorska czy jakkolwiek pierwsza. Jeżeli Michał Witkowski coś takiego by
twierdził, to wyłącznie z pobudek egocentrycznych lub ze względów marketingowych. Sama
jego książka w wielu miejscach zdradza czytelnikowi nieco bardziej obeznanemu liczne
pre-teksty. Dotyczy to nie tylko zacytowanego in extenso jako osobny rozdział fragmentu
„Donosów rzeczywistości” Mirona Białoszewskiego. Jest tam też wiele aluzji do homotekstów
poprzedzających, „Lubiewo” je niejako kondensuje i wytwarza z nich nową jakość. Taki
zbornik i piec alchemiczny.
Prekursorem queerowości – a nie „gejowskiej tożsamości” – jest dla mnie w „Queerowych
subwersjach” Witkacy. Chociaż, zostawiając jeszcze na boku Narcyzę Żmichowską i jej „Białą
różę”, powieść z wątkami niewypowiadalnego pożądania lesbijskiego, to pisarzem polskim, u
którego została stematyzowana po raz pierwszy homoseksualność męska, jest bodaj Tadeusz
Miciński, zresztą bohater mojej pracy magisterskiej i pierwszej książki naukowej. Skądinąd, o
ile wiadomo, heteroseksualny, ale żarłocznie ciekawy różnych języków, stylów, smaków, gnoz
świata. Do Witkacego odniosłem, nie moją skądinąd, formułę queer before gay. Można by tą
formułą obdarzyć także Marię Komornicką.
Z jakich powodów?
To możliwe, jeżeli rozumiemy queer szerzej niż tylko jako homoseksualność, a ja tak zawsze
rozumiem; w tym wypadku uwzględniamy także transpłciowość. Tym bardziej, że kwestia, czy
Komornicka miała jakąkolwiek próbę tożsamości gay czy lesbian, jest dość wątpliwa.
Zamykano ją w szpitalach psychiatrycznych z osobami homoseksualnymi, co odbierała jako
bardzo krzywdzące – nie identyfikowała, to znaczy wówczas już „nie identyfikował” się z nimi.
Witkacy jest raczej, jak to się z angielska mawia, bi-curious...
Dyskusje wokół „jakichś studiów gejowskich lub lesbijskich” i queer studies cały czas, mam
wrażenie, są toczone przede wszystkim w kręgu zawodowców i profesjonalistek, w
środowisku akademickim, albo pokazywane jako medialna sensacja tygodnia. Co z nich, i z
efektów badań, dociera do samych uczestniczek i uczestników kultury LGBTQ? Czy ich życie,
osobiste historie znajdują odzwierciedlenie w teoriach, w interpretacjach albo samych
tekstach kultury?
Ciekawe byłoby przeprowadzenie badań na ten temat. Interdyscyplinarnych. Moje
kompetencje literaturoznawcy, w tym teoretyka recepcji i kultury literackiej, mogłyby się tu
połączyć z czyimś warsztatem socjologicznym. Bo ja nie mogę odpowiedzieć uczenie na to
pytanie, tj. jako uczony – mam „ślepą plamkę” i jako profesjonalista, i jako pisarz. Mogę tylko
mówić o swoich obserwacjach uczestników nieprofesjonalnych.
Moim intuicyjnym zdaniem dość sporo „nieprofesjonalistów” interesuje się tymi wątkami w
badaniach i jakiś wpływ na nich one mają. To są skutki długotrwałego procesu budowania
tzw. tożsamości gejowskiej w odniesieniu do literatury, o czym mówiłem wcześniej, najpierw
w doświadczeniu szafy, potem za sprawą dobrej roboty „Inaczej”. To jest absolutnie do
zbadania. Na grant. Ale pierwsza część twojego pytania, owe „dyskusje wokół jakichś
studiów”, niestety wskazują, że rozumienie potrzeby takich badań może obecnie stać się
problematyczne.
A jakie kwestie i porywają branżową publikę, i angażują badacza literatury? Które narracje są
obecne i słyszalne także poza społecznością? Czyje okazały się prekursorskie wobec mód i
krótkotrwałych tendencji?
Moim zdaniem w kilku co najmniej miejscach literatura wyprzedziła dyskursy społeczne.
Podam przykład dość, jak sądzę, smakowity.
a to też jednak czasopismo niszowe. Numer ten może nie zaistniałby, gdyby nie skandal
homoseksualny arcybiskupa Juliusza Paetza. Notabene, geje na forach natychmiast wymyślili
przezabawny dowcip: „Jak się nazywa seminarium duchowne w Poznaniu? Paetz Shop Boys”.
Tu jest i kolejne dno, bo przecież jednym z największych przebojów Pet Shop Boys jest „It’s a
Sin”. Później skandali ujawniano coraz więcej, pojawiały się reportaże prasowe w coraz
bardziej masowych tytułach, tygodnikach, dziennikach, prasie internetowej, kulminacja
nastąpiła bodajże w latach 2012–2014.
Kwestią branżowego kleru akurat autorzy non-fiction się długo interesowali. Wojciech
Tochman już w 2007 wydał w Znaku (!) „Wściekłego psa” – tytułowy reportaż to monolog
księdza żyjącego z HIV, później zresztą z sukcesem przerobiony na monodram.
Po latach doszła do tego artystyczna próba filmowa, „W Imię...” Małgośki Szumowskiej (2013).
Natomiast literatura polska o homoksiężach donosiła co najmniej w latach 70. Później bardzo
obszerną analizę tego tematu dał Marcin Krzeszowiec w „Bólu istnienia”, pisanym pod koniec
lat 80. , wydanym w 1992 r. To niesłusznie zapomniana powieść. Literatura była więc
swoistym laboratorium społecznym.
Może potrzebujemy jakiejś nowej formuły: uprawiania polityki literatury albo polityzacji
literatury?
Na to liczę!
To chyba młódki, nowe roczniki się tak autocenzurują, jak przyzwoitki, w tych popisach
internetowych!? No, może jeszcze twórcy literatury popularnej, w polskim wydaniu mocno
backlashowej.
Pop zwykle wykazuje tendencje konserwatywne. Pisarze pop tworzą powieści, by je
sprzedawać – a więc nie po to, by tworzyć jakieś „laboratoria”, z zasady mniejszościowe –
łagodzą wydźwięk polityczny według tego schematu. I tu moim przykładem jest średniej
jakości artystycznej niestety pisarz Mikołaj Milcke. Trzyma się on „złotego środka”, czyli
bezpiecznego. Troszeczkę seksu, ale nie za dużo. Bo się nie sprzeda, bo się komuś nie
spodoba (to znaczy – chyba prędzej heterykom niż gejom?). Pisarze tego pokroju negocjują
swoją twórczość z tym, co najpowszechniejsze. I to się sprawdza, książki Milckego były
notowane na listach sprzedaży. Jednocześnie ich przekaz „polityczny” trudno uznać za
jakiekolwiek „laboratorium” n o w e j rzeczywistości, raczej za utrwalacz tego, co dziś
postrzegamy jako niespecjalnie satysfakcjonujące w zastanej sytuacji.
Od kilku lat prowadzisz na UJ kurs o polskiej literaturze queerowej. Jak tam z młodszymi?
. ..ale to nie jest kurs adresowany strikte do polskich studentów tylko dla erasmusów głównie
– „Polish Gay Literature & Social Change”.
Co roku powtarzają się określone reakcje: 1) nie sądziliśmy, że Polska jest aż tak mało
konserwatywna, 2) nie sądziliśmy, że w Polsce jest tak dużo literatury queerowej, 3) nie
sądziliśmy, że w Polsce napotkamy na taki przedmiot, u nas takiego nie ma – gdzie „u nas”
oznaczało nawet Holandię; i wreszcie uwaga, która zawsze sprawia mi wiele przyjemności,
po przeczytaniu lektury na egzamin: 4) nie sądziliśmy, że ta książka będzie tak wspaniała. A
najczęściej wybierane lektury to „Trans-Atlantyk”, „Pornografia”, „Bramy raju”, „Pamiętnik z
powstania warszawskiego” i „Lubiewo”.
A coś dla statystycznej ciotki klotki? Sądzę, że dzisiejsza młodzież potrzebuje przewodników
po świecie homoliteratury jeszcze bardziej niż my przed laty.
Będzie następna książka, krytycznoliteracka: zbiór „Geje do piór!” ma stanowić rodzaj
suplementu do queerowego dyptyku. „Queerowe subwersje” momentami dotyczą pisarzy
modernistycznych – Witkacego, Andrzejewskiego, Gombrowicza, Stryjkowskiego – dużą część
omawianych pisarzy stanowią jednak ci po-modernistyczni, a w niektórych wypadkach
postmodernistyczni. W niektórych może post-postmodernistyczni. Jednak opisuję ich w innych
konfiguracjach, na inne sposoby niż w swojej krytyce towarzyszącej – tę właśnie zbierają
„Geje do piór!”, pewnie zresztą najprzystępniejsza z tych pozycji.
Zdradź mi, skoro jesteśmy przy szkolnych rozprawkach, jak Ci się rozmawia o gender, o
queerze w rodzimych kręgach akademickich, a jak poza granicami? Czuć różnicę, gdy
PODZIEL SIĘ
KOMENTARZE (4)
HEJT STOP!
Komentuj Zapoznaj się z warunkami dodawania komentarzy
dla jednych tacy ludzie to sutenerzy... dla innych to pedofile(art.200 k.k.) ale jakoś
tak się składa, że ani jeden queerowy artysta nie powie, że fabrykuje dowody
potwierdzające jego tezę... Pan Sobczak nie robi takich rzeczy-ale inne osoby ze
środowiska LGBT już owszem... pozdrowienia dla Pana Michałka z TAQ, który
walczy dzielnie o nasze prawa niczym Pan Wołodyjowski-z szabelką w silnej dłoni...
cytuj zgłoś 0 0
Obawiam się, że to, co ciekawe i nieschematyczne, sytuuje się właśnie zawsze poza
tym paradygmatem. Kiedy np. sięgam po rozprawę o "męskości" zawsze z góry
wiem nie tylko na jakie się teorie powoła, ale nawet do jakich dojdzie wniosków.
Wiem też, że po drodze oddzieli w opisywanym obszarze (np. danej epoce
historycznej) "męskość hegemoniczną" od "niestandardowych męskości",
przypominając, że nie istnieje "męskość", lecz istnieją "męskości". Wiele jeszcze
innych rzeczy w ten sposób wiem.
Po co więc czasem czytam te pisane od ideologicznej sztancy mantropodobne
gnioty? Tylko dlatego, że dość często zawierają ciekawy materiał faktograficzny.
Interesuje mnie czasem, jak żyli faceci dawniej, jak widzieli swoje miejsce w
społeczeństwie i świecie i się tego dowiaduje. Ale wcześniej muszę przebrnąć przez
gąszcz tego wszystkiego, co dla paradygmatu tej dyscypliny typowe - czyli
wszystkie te klepane jak zdrowaśki, słabe intelektualnie bzdury, dość często wręcz
kompromitujące wywód, który bez nich byłby o wiele ciekawszy. Nie mówiąc już o
ile ciekawszy byłby, gdyby próbował użyć innych inspiracji, niż Butler, Sedgwick i
Connell.
cytuj zgłoś 1 0
Lord Byron:
Problem z "kampem", jak i z każdym innym rodzajem buntu jest taki, że jego
"subwersywny" charakter trwa bardzo krótko. Potem całkowicie się konwencjonalizuje(...).
cytuj zgłoś 0 0
7 tyś. w 7 dni
Poznaj metodę hydraulika z Kielc, zanim urzędnicy
zabronią…
Został milionerem
w pół roku. Klikając w Internecie zarabia 176 tyś.
miesięcznie
Problem z "kampem", jak i z każdym innym rodzajem buntu jest taki, że jego
"subwersywny" charakter trwa bardzo krótko. Potem całkowicie się
konwencjonalizuje.
Podobnie z "kłirującymi" literaturę tekstami. Może 20 lat temu przeczytanie o
"męskim pragnieniu homospołecznym" rozpalało ambitnych intelektualnie gejów.
Może nawet rozpala do dziś tych, którzy się z nim jako studenciaki zetkną po raz
pierwszy. Ale, gdy w kolejnej analizie literaturoznawczej, we wstępie pojawia się
obowiązkowa inwokacja do gejowej Pani Bozi - Eve Kosovsky Sedgwick i grzeczno-
słodkie wyłożenie jej - w gruncie rzeczy dość prymitywnych intelektualnie - tez, to
robi się niedobrze.
Tym bardziej, że "queer" zdominował dyskurs akademicki na temat kondycji
społecznej gejów, literatury gejowskiej/homoerotycznej itp. w sposób absolutny.
Właściwie nie ma już innych koncepcji teoretycznych. Te o "konstruowaniu płci i
seksualności" zupełnie zawłaszczyły dyskurs. Wątków homoseksualnych nie da się
już analizować. Da się je wyłącznie "queerować".
Ale trudno. Kiedyś w Zachodniej Europie, nie dało się na Uniwersytetach inaczej
pisać o klasach społecznych, niż z perspektywy marksizmu. Dziś większość takich
"rozprawek" trafiła na śmietnik historii. Pewnie niebawem trafi tam też perspektywa
queer.
cytuj zgłoś 1 0