Jedno je s t pewne: w zakresie term inologii muzyka nigdy nie
brylowała o b f i t o ś c i ą , a im b liż e j naszych czasów cym bardziej
stawała się luźna i n ie p r e c y z y jn a . £ o okresie zadufinego / so-
oie s e ria lizm u , kompozytorzy - ci n a jo a r d z ie j a k t y /n i, a zara
zem n ie sp o k o jn i /rów nież tr własny l o s / - j ę l i rozglądać się
za innowacjami, którp cy pomogły im daj_ej tworzyć, bez nara
ża niay£rymogom nowej muzyki, oez kompromitowania s i ; powrota
mi do chwytów tradycyjnych. Komponując swobodnie n a t r a c i l i na
r z e c z dotąd nie uwzględnianą, na przypadek, io czymże jest
komponowanie, j e ł l i nie u sta la n ie "praw idło w o ści" przypadko/o
zestawianych nut. jSawet piękno w muzyce zawdzięcza /isle p r z /-
p a d k o w i, z tym że przypadki miłe dla ucha i .ila p ubliczno ści
z d a r z a ją oię nie oyie komu, le c z twórcom, którzy całym swoim
jestestwem oddają si£ p is a n i u muzyki, nie po to, by za is t n ie ć
w sztuce, i.scz po to by w niej coś /yj^tkowetfo z d z ia ł a ć .
Czysto czytaliśmy czy słyszymy, że kompozytor ma c ,ły u twór
w głowie i wystarczy ...u tylko 3iąść i n a pisa ć. Są to opowia
da n ia równie n ie do rzeczn e, jak i niepraw dziw e, n ie do rzec zn a ,
gdy się zważy, ile pracy^kosztowało :akiego B e e t h o vena ety
Brahmsa n a p isa n ie większego u t woru , a niepraw dziw e, oo tylko
tandetne utwory, które są jakby metaplagiatam i utworów już
i s t n i e j ą c y c /^ mogą pojawić się /w pusty ch/ głowach muzyków,
m ieniących się kompozytorami. Kompozytorzy, których c y t u j ą
nie b y li od ra zu zadowoleni z pierwszych prób, oyli w cudow
ny sposób k r y t y c z n i , n ie p o k o ili się łatwością pierwszych r o z
w iązań, p o szuk iw ali ian y ch , lepszych. I na pewno pomagał im
w tym przypadek, jak v ż y c iu .
Schoenberg życzył so b ie, kodyfikując podstawy tech n ik i dwuna
sto tonowej, oy raz p r z y ję t a se:'ici oyła jedyną podstawą utworu,,
choćby to m iała być wielka opera, .».osurd, ale jakże pouczają-
Dzo *.z cy, uo «to tworząc w temfposób, u sta la ł daleki od cnaotycz-
ności i dowolności, a za to b a ra zie j okreolony j ęzyk harmonicz
ny , co widzimy w akordyce jego w i e l k i e j opery Moses und Aron.
Ale kiedy d ok ład n iejs analizujemy d o d ekafoniczne utwory Arnol-
da Schoenoerga , /idzimy, że uleład 3e .‘i i nie p rzecie j.. poziomo,
że tworzy przypadko ve fa k tu r y , d z id k i którym notabene muzyka
nie je s t aż tak jałowa, jakby jyć m ojła.
kompozytor dobiera auty przypadkowo i j e ś l i zdarzy mu si - iidny
c i ąg melodyczny czy ja k i ś n ie z /ykle pięknie brzmi tcy akord, nie
ujdzie n.* tyle n ie r o z s ą d n y , oy z n ich zrezygnować tylko d l a t e
go, że pojawiły mu się na papierze i przy fortepia n ie "p r ze z
p rzypadek” , n ie ustęp liw ość byłaby tu nie na m iejscu .
I to właśnie surowa, bezwzględna dy scyp lina, narzucona raczej
innym niż s o b i e , d y scy p lin a płynąca z totalitarnego reżymu se
rii /którjj sobie kompozytor wm - w końcu na ogół do v o lnie! -
ułożyć, sp ra w iła , że zaczęto niejako na antypodach tej nad-
dyscypliny tworzyć swooodnie, "p r zy p a d k o wo " , a l e a t o r y c z n i e .
Bywały nawet przypadki wprowadzenia przypadku jako nowej.^dys-
c y p l i n y , komuś t.im z.amarzyła s i * muzyka, która byłaby transpo
zycją na materiał nutowy tekstu l i t e r a c k i e go, komuś inneigu
wydało się n a jl e koniecz ie pos^u^enie się Ziianą w matematyce
" ż e l a z n ą t a blic ą " ] ^ ^ /s z /s t k o to wydawało się cym fanatykom
"dy scy p lin y przypadku" Konieczne i owocne. Le owocne .iie by^o
- to juz inn a sprawa.
ińy&łśt że takie nastawienie do twórczości kompozytor s ki e j za
leży od różny Ci. czynników. >C-edy w młodości pożerałem pomieś
ci i opowiadania, zauważyłem, że tylko p is r z e rosyjscy /D o
s t o je w s k i , Czechow i i n n i / p ozw alali sobie kończyc niektóre
• z d a n ia lekce /ażącym c z y t e l n i k a zwrotem " i t d . - i tak dile|r.
Ci w spaniali p is a r ze czynili to lekką ręką, zdając sooie spra
wę z tego, że kończąc to zdanie niepotrzeonymi słowami zmusze
ni oylioy uprawiać banał . Przyznam s i ę , ze bardzo mi się to
1 A2 0 s.3 podooało: oto p i s a r z e , których nie interesowała p is a r sk a p e
danteria, tak typowa dla p is ar zy np. niem ieckich.
Zacząłem od tego, ze w muzyce z terminologią nie jest w po
rządku. Przykładem aleatoryzm. Jeszcze doorze s i ^ ten termin
n ie p r z y ją ł , a już i s t n i a ł y dwie różne, co irięcej: p rzeciw
stawne d e f i n i c j e tego tetminu. P i e r wsaa /w s k r ó c i e / : w alea-
toryzmie można dowolnie zestawiać ze sobą i przestaw iać go
towe, dokładnie za p isa n e, a więc muzycznie jednoznaczne fr a g-
menty muzyki; aru_;a / c e z w s k r ó c i e /: skądże, dyjpo^ycja ca
ł o ś c i c z y l i formy jest ś c i s ł a , a nuty mogą być przypadkowe1
.
Ta druga je s t prawdziwsza już choćby dla te g o , że tak 3 iln ie
p r z e c i a s t a via się de tet^iinac j i serii, jej wszech- czy p rz e
mocy. /T a k było w moim przypadku: aapisanM po arcy ścisły ch
Permutacjach koncert klawesynowy Tertium d a t u r , 1958, wpro
wadzał aż dziewięćdniian dowolności, n ie o k r e ś l o n o ś c i , ■d z i a ł a
n i a przypadku i i n t e r p r e t a c j i . /
udój ulubiony m alarz, Max Er n s t , tworzył c o li .^es posługując
się różnymi technikami - nieprzypadkowo, mi ~ł bowiem p oczucie,
że tworzenie w jeden tylko zamknięty sposób nie staw ia s z t u
k i w nowej sytuacji. Da d a i ś c i - a r ty ś c i o .vie. ie j iutexigen-
cji - potrafili wprowadzić przypadek do swoich i n s c e n i z ac j i .
L jednej strony posługiwano się wyłączeniem z t w r z e n i a świa
domości, z drugiej zas wycwarzano swobodę kreacyjną, której
sztuka dotąd nie zn ała , choć już u ^eonarda znajdujemy po
tężne z a i n t e r e s o wanie naturą przypadku, nieokreśloność i p rzy
padek s t a n o w i ć zaczęły czynniki niezwykle pożj-d^ne w muzyce,
gdyż mogły one skierować uwagę kompozytorów v stron- zagad
n ie ń samego procesu komponowania. Każdy wybitny kompozytor
ma własne wyobrażenie o właściwym porządku r z e c z y . Owo vyo-
urażenie nie p o ja v ia s i * od razu / n p . w ramach nauki szk o l
n e j/, le c z je s t wytworem stałego , nieustępliwego - że tik
powiem - procesu komponowania, dysponowania materiałem i po
szukiwali w n a j r ó ż n i e j s z y c h zakresa ch formy i tworzywa.
4 ( \ Z 9 yc, Do zucJhCMJSLs i s t n i a ł i dominował swoisty f e t y szyzm materiałowy. 24Ah«uenw»n n u t a c h Już sam f a k t , że pier /szynytlćładnikiem muzyki są nuty wyra
żające aie rytm czy dynamiką, lecz wysokości dźwiękowe, mówi
sam za s i e b i e , itfa pierwszy plan wysuwa się tu ma n i pu l a c j a.
dźwiękami*, wysokoścj. dźwiękowe są n a j ważniej s z e . Ale czy na
prawdę n a jw a ż n ie js z e ł Słyszymy frag ent jakiegoś utworu for-
tepianowego, p i a n i s t a gra gęste grupy dźwięków w najwyższym
i w n ajniższym r e je s t r z e i n s t r umentu, doda*. tu, że jra je
oardzo s z y jk o . Gzy / tym przypadku ważne są wysokości dźwię-
kowe, skądże! ważne S:* r e j e s t r y , ważna dynamika, wa, ne uży
cie pedału lub n i e , ważna je s t gęstość tworzywa i wir t u o zo ws-
ka zwinność p i a n i s t y . Słyszymy p o l i f o n i ę s z e ś c iu so lis ty c zn ie
potrafktowa.nych viol w najniższym r e j e s t r z e , grających sul C,
sul p o n t ic e llo i tremolando i con so rd in o, przy czym n ie k tó
re interwały wypełnione są notacyjnie różnie przedstawionymi
glissandam i - czy oęuziemy się w tym przypadku głęboko zasta
n a w i a l i nad użyciem poszczególnych wysokości dźwiękowych luo
nad ic h np. dode k afo niczn ą prowenciencj ą ? Sk idże! ^as i n t e r e
suje /c z y i n t e r e s o w a ć może/ tylKO muzyczna substancja k s z t a ł
tu i s p ecy ficzn ej barwy!
Dziwna r z e c z , że od samych kompozytorów nie możemy s i e’ do
wiedzieć czygoś konkretnego, uto np. obszerne studium 3oule-
za zatytułowane arcypowabnie Al e a . Przeczytałem dwukrotnie
wywody wyjit ego skądin 4 d Kompozytora i niczego s i^ nie do
wiedziałem /w tłumaczeniach tekst ten wypada jaszcze gorzej/,
i ż u rn a listy ce muzycznej aleatoryzm oznacza wszystko i n i c :
od chaosu aż po improwizację, która nigdy n ie ordzie is t o t ą
aleatoryzm u. .i sprawa aleatoryzmu j-st w nowej muzyce n i e
zmiernie i s t o t n a , zwłaszcza j e ś l i si.- prefer-tóe znaczenie
ja k o śc i su ostan cji m uzycznej, je j technikę i estetykę, n id
.maniackimi wy woda ..i na t e .1 a tVTTj,ni pul a cji wysokościami d źwi -
kowymi, tak typovymi dla d z i s i e j s z y c h analityków.