Professional Documents
Culture Documents
Lepiej Niz W Filmach Lynn Painter Ebookpoint
Lepiej Niz W Filmach Lynn Painter Ebookpoint
– L.P.
PROLOG
„Jestem zwykłą dziewczyną, która stoi przed
chłopakiem, prosząc go, by ją kochał”.
– NOTTING HILL
Nie chodziłam jeszcze nawet do drugiej klasy, kiedy moja matka nauczyła
przerażająco, ale kiedy mówi głosem robota i zna twoje drugie imię, to
telewizorze leciał Dziennik Bridget Jones i sporo udało mi się obejrzeć, nim
faceta, który był nudny jak flaki z olejem? Dla mnie coś takiego nie miało
totalnie sensu.
naprostowała.
zawsze znikają i dlatego nigdy, ale to nigdy nie powinno się wybierać bad
boya.
pocałunków.
dla którego odkąd tylko nauczyłam się literować słowo „miłość”, czekałam
na idealne uczucie.
o nią walczyć.
i mnie.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
„Nikt nie znajduje swojej bratniej duszy,
kiedy ma dziesięć lat. No bo gdzie w tym
ta cała frajda, no nie?”
– DZIEWCZYNA Z ALABAMY
sobie prostownicą ucho, gdy zaś otworzyłam drzwi, aby udać się do szkoły,
a kiedy szłam… a raczej biegłam… w jego stronę, pilnowałam się, aby nie
samochodu.
Poza tym znałam go od przedszkola; jeszcze nie nastał taki dzień, żeby był
niewinny.
– Co masz w dłoni?
powie coś strasznie irytującego. A kiedy oczy błyszczały mu psotnie tak jak
zawsze wygrywał.
– Per se?
uśmiechu.
– Wes…
Odwrócił się i zaczął ode mnie oddalać, jakbym nic do niego nie
ramię:
krajobrazu, nikt mu nic nigdy nie powiedział ani nie kazał przestać.
Ale choć raz to mnie udało się wygrać, dlatego że wczoraj wpadłam na
genialny pomysł i wezwałam straż miejską po tym, jak samochód Wesa stał
mandacik.
Usłyszałam śmiech Wesa, a kiedy się nachyliłam, aby przez szybę od strony
wyglądała na megasolidną.
Wysiadłam i próbowałam podważyć paznokciem róg, ale wszystkie
Co za dupek.
torowanie sobie drogi przez zatłoczony korytarz było niczym scena z filmu,
przed dzwonkiem.
– Dzięki!
Podeszłam do lustra i wykonałam obrót, aby się upewnić, że sukienka
vintage o kroju litery A nie zatknęła mi się za bieliznę ani nie stało się nic
– Czy ty starasz się ubierać jak główne bohaterki tych twoich filmów,
Robiąc to, czułam, że jestem bliżej niej: miałam wrażenie, jakby jakiś mały
Zdziwiłam się, kiedy nie zapytała mnie o to od razu, gdy mnie dziś
zobaczyła.
– Pogadam. Obiecuję.
– Chodź. – Jocelyn wsunęła kosmetyczkę do plecaka i wzięła z blatu
ona wrzasnęła „fuj!” i tak długo wskazywała na moją twarz, że cała grupa
a David, zamiast zachować się słodko lub czarująco, tak jak nauczyły mnie
każdego dnia, gdy ja skubałam swój ledwie zjadliwy lunch, ona otwierała
poprzedni.
Nie było dnia, żeby do lunchu jej mama nie dołączyła odręcznie
serduszek, robiło mi się tak smutno, że nie byłam nawet w stanie jeść.
na mnie patrzyła, było tak, jakbym miała coś na twarzy, a ona nie potrafiła
się zdecydować, czy ją to obrzydza, czy bawi. Pod tą całą śliczną otoczką
gniła jej dusza i pewnego dnia cały świat dostrzeże to, co ja.
– Gumę? – Unosząc idealne łuki brwiowe, Laney wyciągnęła w moją
laptopów, notując jej słowa, a siedzący w kącie klasy Colton Sparks skinął
mi głową.
historię: nijakość.
Ale pod koniec drugiego tygodnia, zanim jeszcze oficjalnie staliśmy się
rozkwitających relacji.
Joss twierdziła, że cały czas się rozglądam, ale nigdy niczego nie
uwagę?
w tańcu.
Telefon mi zawibrował.
JOSS: Mam newsa.
Zerknęłam na nią, ale sprawiała wrażenie pilnie słuchającej tego, co
odpisałam:
JA: Dawaj.
JOSS: Napisała mi o tym Kate.
JA: Czyli to może nie być prawda.
Rozległ się dzwonek, więc zgarnęłam do torby swoje rzeczy. A kiedy
wszystkiego.
Michael Young?
– Iiiii to jest właśnie mój news – rzekła Joss, ale w ogóle jej nie
słuchałam.
Przed laty Michael mieszkał na końcu mojej ulicy i był dla mnie
drzwi i uciekaniem, grze w piłkę nożną i tak dalej. Ale podczas gdy Wes
Like You.
wygląda, ale jednocześnie nie poświęca wiele uwagi kwestiom mody. Jasne
włosy miał gęste i wystylizowane tak samo jak ubiór – celowo swobodnie.
– Liz?
wiedział, że Michael pojawi się dziś przede mną, dlatego zrobił wszystko,
– Michael Young?
jego ramiona. O mój Boże, o mój Boże! Żołądek fiknął mi koziołka, kiedy
O. Mój. Boże.
szerokość jego ramion, złoty odcień skóry na szyi, którą od mojej twarzy
odd…
– Ups.
mogłam się nie uśmiechać i już. – Musisz naprawdę uważać, jak chodzisz.
Ściągnął brwi.
– Tak…?
Zmrużył oczy.
ekstremalnie trudną sztukę chodzenia tyłem. Ale dosyć o mnie. Jak ci się
jechało do szkoły?
trzymał się z chłopakami, których Michael znał przed laty, no ale jednak.
codziennie dręczenie mnie z powodu Miejsca. Przez ostatnie lata nieźle się
zwykłych kowbojek.
– Zapytam Wesleya.
na spokojnie pogadamy.
Przewróciła oczami.
w kucyk, tyle że nie wyglądała niechlujnie, tak jak ja, gdy decyduję się na
oświadczyłam.
– Nie, ale nie w tym rzecz. Zaprosił przy nas Michaela. Więc
– No i?
Westchnęłam.
– Ale…
Tylko nie Laney. Ścisnęło mnie w żołądku, kiedy wyobraziłam sobie jej
To by mnie zniszczyło.
Nie sądzę, aby Michael kiedykolwiek się domyślał, jak szaleńczo byłam
mojej mamy, odłupując fragment mojego serca, które i tak wkrótce zupełnie
się strzaskało.
moje myśli.
słońca. Rozumiesz?
– Ale. – Nie chciałam tego mówić, bo nie chciałam, aby mnie zgasiła.
Uniosła palec.
kiedyś dwa złośliwe koty, które dosłownie uwielbiał. Powinnaś widzieć, jak
je traktował.
– Fuj.
i osiągalny.
Zmrużyła oczy.
– Jasne. Aha. – Zmusiłam kąciki moich ust do tego, aby się uniosły. –
Oczywiście.
dzieciństwa, a nic nie przypominało o tym bardziej niż przyglądanie się, jak
na studia, bal, koniec roku. Podczas gdy wszyscy moi znajomi ekscytowali
fotografem.
Joss nie rozumiała, dlaczego nie mam ochoty robić wielkiego halo
z każdego kamienia milowego, tak jak ona. Trzy dni się na mnie złościła,
dla mnie coś takiego było bardziej jak niechciany egzamin niż fajna
[1] „Tak długo szukam kogoś właśnie takiego jak ty” (wszystkie przypisy pochodzą od
tłumaczki).
[2] W komediach romantycznych urocza lub zabawna scena pierwszego spotkania pary
przyszłych zakochanych.
ROZDZIAŁ DRUGI
„Przyjaciółka. Niesamowite.
Możliwe, że jesteś pierwszą atrakcyjną kobietą,
z którą nie chcę się przespać”.
– KIEDY HARRY POZNAŁ SALLY
Michael wrócił.
na końcu przecznicy, oto moim oczom ukazuje się on, idący w moją stronę.
być inaczej?
ze śmiercią mamy.
jedne zajęcia, no i wyglądało na to, że Wes także. Dlaczego nie ja? Jak
miłości.
klinicznego.
u Ryna.
Co nie będzie proste, bo nie tylko nie miałam pojęcia, kim jest ten
Ryno, ale też zupełnie nie interesował mnie udział w imprezie pełnej
deszczu. Ten palant przez całą drogę ze szkoły jechał tuż za mną, a kiedy
się na Miejsce.
mnie Michael.
też zamierza się na niej zjawić. A gdyby mógł mnie tam wkręcić?
ten zaszczyt?
Liz.
środka, gdzie było ciepło i pachniało świeżo wypraną pościelą. – Mój syn
– Wcale nie.
byłeś chory?
– Przestań. – Nie wiedziałam, czy robi sobie jaja, czy nie, ale
poczułam się paskudnie, bo wcale mi się nie podobała myśl, że był chory. –
– Dajcie już spokój. – Jego mama pokazała gestem, byśmy weszli za nią
sobie dogryzać.
postać grana przez Meg Ryan próbowała się uchylić przed urokiem bardzo
poczułam się skrępowana, jakby Wes wiedział o mnie to, o czym nie
powiem mu, czego chcę, on zacznie stroić sobie ze mnie żarty, no i wygada
wszystko Michaelowi. Usiadłam na sofie, położyłam ręcznik obok siebie
i rzekłam:
– Wcale nie.
umowy.
– Kontynuuj.
mnie wystawić.
– No i? Co jest zapłatą?
mi t o miejsce parkingowe?
Tak bardzo nie chciałam tego robić, ale wiedziałam też, jak mocno Wes
go pragnie. On i jego tata ciągle majstrowali przy tym jego starym aucie,
głównie dlatego, że nie chciał odpalać, a skrzynki z narzędziami wyglądały
koniec ulicy.
– Zgadza się.
przerwy na lunch?
– Załatwione.
– Aha.
– Udowodnij.
najgorszą gwiazdę, jaką w życiu widziałam. Nogi miał cały czas zgięte i w
mów.
płyt DVD.
poczuła się okropnie. W czasie gdy zanosiłam się płaczem, ona raz za
razem mnie przepraszała. Ale ja byłam się w stanie skupić jedynie na tym,
mało.
filmów.
podjeździe. Spojrzał na mnie z taką samą miną jak zawsze, na wpół się
się stało?
Pamiętałam, że nie chciałam mu powiedzieć, bo wiedziałam, że uzna to
stało, tyle że Wes zamiast się śmiać – słuchał. Milczał przez cały czas, gdy
– Nie płacz, Liz. – Miał taką minę, jakby jemu także zbierało się na
– Tylko po to, żebyś się przymknęła, bo dłużej nie zniosę twojego ryku.
płatnego zabójcę.
Musiałam skupić się na czymś innym niż jego twarz. Wbiłam więc
– Cóż, nie chodzimy na żadne wspólne zajęcia, więc nie mam jak do
– Żeby była jasność. Nadal durzysz się w Youngu i chcesz, abym zabrał
cię na imprezę do Ryna, tak byś mogła się wokół niego zakręcić.
potwierdziłam.
– Mniej więcej.
Uniósł brew.
– Przymknij się.
Uśmiechnął się.
plan.
– Stąd, że znam cię, odkąd skończyłaś pięć lat, Liz. Jestem przekonany,
słońca.
– Akurat.
Westchnęłam.
– No więc…?
– No więc…?
– Uwierz mi, nawet mnie nie zauważysz. Będę zbyt zajęta sprawianiem,
– Nie ekscytuj się. – Wes się nachylił, wziął do ręki pilota i pogłośnił
świetny.
badziew.
– A nie?
„Och, ci dwoje są tacy różni i tak bardzo się nienawidzą, ale zaraz. Czy
wyglądają.
– A właśnie że wyglądają.
Uniósł brwi.
– Czyżby? Popraw mnie, jeśli się mylę, ale raczej nie wyglądało tak
wilgotne włosy. Wcale nie zaskoczył mnie fakt, że Wes jest takiego zdania.
Westchnęłam.
zakochać?
– Owszem.
ciebie?
– Co masz na myśli?
ludzi, którzy na początku się nie znoszą, ale ostatecznie kończy się to
w łóżku.
– Fuj.
głupku.
Spojrzał na mnie.
– Na pewno.
o miłości.
rozśmieszania mnie. Nawet gdy stroił sobie ze mnie żarty, musiałam się
zgodził. Miałam względem niego pewne wątpliwości, ale przecież nie takie
Nie byłam fanką biegania ani w deszczu, ani po ciemku, a tutaj miałam dwa
tytułem: „Jak ci minął dzień?” – i dopiero po niej mogłam się zawinąć. Jako
bieżni, którą kupił wczoraj, ale dla mnie coś takiego nie wchodziło w grę.
oddech. – Serio.
idealny jak przed laty. Jutro znowu się z nim spotkam. – Oczami wyobraźni
o pomoc. Mama zawsze uważała, że Wes jest uroczy, ale gra zbyt ostro. –
się alarm w telefonie. Ten rytuał na przestrzeni lat stał się czymś w rodzaju
ustnego pamiętnika, tyle że nie nagrywałam go i nikt mnie nie słuchał. Cóż,
zboczyć ze ścieżki.
– Liz.
przez moje okno gramoli się Joss, a zaraz za nią Kate i Cassidy. Wiele lat
domku do zabaw, to jest się na tyle wysoko, aby otworzyć okno mojego
Co tam?
, ale nie chcemy jeszcze iść do domu, bo tata powiedział, że mam czas do
zabawne, gdyż jest tak strasznie niezabawne” i że „o czymś takim się nie
zapomni”.
że tylko raz jesteśmy uczniami ostatniej klasy. Była w tym naprawdę dobra.
uczennicami liceum.
Szczęka mi opadła.
– Gadasz!
nic się nie działo, a wszystkie spałyśmy u mnie w domu. Owszem, było to
ogrodu sąsiada, lecz psu udało się chwycić zębami spodnie od piżamy Joss,
Pokręciła głową.
– Ale to też było zabawne dlatego, że ktoś go zapytał, o czym on, kurde,
w zeszłym roku cały nasz trawnik przed domem, a podczas ucieczki jedna
stalkerki.
koszulami.
– Zbyt zwyczajna.
– Do końca.
– Dzięki – bąknęłam.
Uśmiechnęła się.
[3] Chodzi tu konkretnie o tzw. senior prank, zorganizowany żart wykonywany przez najstarszą
klasę w szkole, college’u lub na uniwersytecie, którego celem jest wywołanie chaosu w całej
instytucji.
ROZDZIAŁ TRZECI
– Spóźniłeś się.
– Jesteś olśniewająca.
– Wybaczam ci.
– PRETTY WOMAN
– Może powinnaś sama tam pójść. – Tata podniósł głowę znad książki
do Heleny.
do wszystkiego.
Gilmore – ale ona i tata to było dla mnie czasem ciut za dużo.
śmierci mojej matki. Spędzili dwie godziny w tej ciasnej przestrzeni między
ósmym a dziewiątym piętrem w jednym z wieżowców w centrum i od
Niesamowitą ironią losu było to, że mieli idealne meet cute i wydawali
a mimo to tata stracił dla niej głowę w chwili, kiedy zepsuła się winda.
przeciwko mnie.
– Aha.
poważniejszego niż zwykle, dodał: – Nic dobrego nie dzieje się po północy.
zerknęła w okno i zaczęła nawijać o trawie. Tata spinał się tylko w takich
i miało dla mnie sens. W mojej głowie było ono komedią romantyczną, a ja
końcu pojawienie się chłopaka, który uzna mnie za uroczą. Nie było tam
niebem, z głośników w tle słychać ocean eyes Billie Eilish, jego dłonie
obejmują moją twarz, a moja prawa stopa unosi się w idealnym momencie,
podkreślała jego niedawny przyrost wagi, dlatego nie wkurzyłam się, kiedy
mnie zaatakował.
Rozumiałam to.
wiesz, nigdy nic nie wiadomo. Mogłabyś trafić do wehikułu czasu rodem
Przewróciłam oczami.
czasoprzestrzeni. Dziękuję.
wykład?
coś normalnego.
kwiatów.
osobą w sukience.
uspokoić. Nie było to jednak proste, przecież za kilka minut stanę twarzą
Oddychaj głęboko.
mi gorące laski?
– Och, daj spokój. Michael wcale tak nie mówi. – Mimo to parsknęłam
jest.
– Och, wiesz i już. – Wydał cichy odgłos, który znaczył tyle, że Wes ma
mnie za dziecko. – Równie dobrze przez kilka ostatnich lat mógł torturować
małe wiewiórki.
włączyć radio – przez kilka ostatnich lat mógł karmić butelką osierocone
wiewiórki.
– Cóż, jeśli chcesz znać moje zdanie, twoja wersja jest nawet bardziej
niepokojąca.
Justina Biebera?
Jeśli moja mama miała rację z robieniem zeza i tym, „że tak ci już
wzroku.
– A po co?
– Wiem, głupku.
już tu jest.
– Wyluzuj, Libby.
Wes patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby wiedział, jak bardzo się
Mama nazywała, ale skoro nie było jej już wśród nas, to nie mogłam jej
liczyć, prawda?
– Nie. Nie cierpię tego imienia. – Nie zawsze tak było, ale teraz
owszem.
– Gotowa na imprezę?
Ani trochę.
Prychnęłam.
beczki z piwem.
– No i gdzie on jest?
Staliśmy z Wesem niedaleko beczki z piwem.
jedynie tło.
naprawdę nie wiedziałam, jak dobrze się bawić na tego typu imprezie.
najmniej dziesięć razy. Cała nasza licealna klasa zdawała się uwielbiać
mojego irytującego sąsiada. Dziwne, nie? Do tego nie zostawił mnie samej,
nie stanął w kolejce do beczki z piwem ani nie omawiał przy mnie
z kolegami piersi i/lub tyłków. Na litość boską, zamiast piwa pił wodę, bo
p o d c z a s jazdy.
Tak już było z przyjaciółmi z sąsiedztwa. Wychowywało się razem
cię szukałam.
– Musiałem wpaść po Liz. – Wskazał na mnie, ale ona nawet się nie
odwróciła.
zrobiło mi się nawet trochę szkoda Wesa, kiedy przełknął ślinę i uczynił
– Hej.
Nachyliłam się i zbliżyłam usta do jej ucha. Śmiać mi się chciało, kiedy
przepraszam!
rozgłaszamy.
Ashley Sparks. O mój Boże. Ta dziewczyna była nie tylko głośna, ale także
– Ćśś… – uciszyłam ją. – To nic takiego. Jeszcze nie jest moim facetem,
więc…
Otworzyłam oczy.
– Aha.
Ugiął nogi w kolanach, tak że nasze twarze znajdowały się na tym
– Czemu to zrobiłaś?
Zaczął się śmiać. Głośno. Podniosłam wzrok i nie mogłam nie zrobić
– Cześć wam.
Obok Wesa pojawił się Michael i powiedział coś na temat piwa, lecz
moje serce zaczęło bić tak szybko, że nie słyszałam ani słowa. Panujący na
czerwonym kubku i upajałam się tym, co widzą moje oczy. Był wszystkim,
eksploduję.
kiedy zbliżyłam kubek do ust, żałując, że nie mam przy sobie słuchawek.
Michaela i Liz.
w środku cała się roztopiłam. – W ogóle się nie zmieniłaś. Wszędzie bym
cię poznał.
– I wzajemnie.
– To gdzie pracujesz?
– Słucham?
– Twój uniform…?
– Och.
O nie. Uznał, że moja urocza sukienka, ta, dzięki której miałam się dla
w restauracji.
– Której?
– No tej. Restauracji.
– Uwielbiam Restaurację.
– Gdzie dokładnie…
zabawy w chowanego.
Zanotowałam w myślach, by później podziękować Wesowi za tę zmianę
tematu.
– Wyobrażasz to sobie?
koszulką.
śmieje się razem z Wesem. We troje cofnęliśmy się o kilka lat do naszego
o Małej Liz.
seksownie.
piany.
odparł:
– Jasne.
Odwrócił się tyłem do nas i odkręcił kranik, ona zaś rzuciła do Wesa:
nieświadoma tej wymiany zdań. Mocno plątał jej się język. Zaczęłam się
i uniesienia brwi. – Cóż, limuzyna to nie byle co, więc będę musiał się
– A kiedy on będzie?
Wszystko się dla mnie zatrzymało, gdy Wes wziął piwo, które Michael
Znasz mnie! Weź mnie, mój piękny Michaelu, a nie tę złą i pozbawioną
marzeń.
– Idziecie?
Ashley zdążyła sobie pójść. – Ja i Wes? O mój Boże, nie. Żartujesz sobie?
– Cóż, a ja bym cię na nią nie zaprosiła, więc możesz się już
kuksańca w ramię.
plotkę. Na swój temat. Boże. I jaka szybka okazała się plotkara Ash.
Trzepnęłam go w rękę.
– Nie.
tygodnie?
nieprzyjemnego.
parkingowe przed naszymi domami, ale to w sumie tyle. A Joss jest teraz
zrobił coś tak, jak należy. W moim ciele wibrował milion szczęśliwych
uśmiechu.
Wróciła Ashley i powiedziała coś do Wesa, a on odwrócił się do nas
samochodu.
Było mi ciepło w policzki i także się nachyliłam, tak by mnie słyszał ponad
spieszyć. – Nie wiem, czy o tym wiedziałeś, ale kiedy byliśmy mali, to
oddawałam się tej małej przyjemności, jaką było myślenie o tym, co może
jakie wydaje wąż ogrodowy, kiedy odkręciło się wodę, a ona nie zdążyła
i gołych kolan.
O. Mój. Boże.
że wymiociny mam także we włosach po prawej stronie, ale nie byłam się
w stanie na tym skupić, gdyż czułam, jak ciepły strumyczek rzygów spływa
mi po nodze.
Spływa mi po nodze.
gapiący się tłum, który zdawał się uważać, że moja sytuacja jest
smrodu.
świadkiem.
w twarz i oświadczył:
kiwnęłam głową.
ten swój idealny nos, jakby jemu także chciało się wymiotować, ale w taki
współczujący sposób.
odparłam:
– No.
wodę. Lewą nogę, prawą nogę. Lewą rękę, prawą rękę. Niezłych akrobacji
– i porozlewanej wody – wymagało ode mnie umycie pleców i tułowia, na
była niczym beczka śmiechu, więc w życiu nie otworzyłabym teraz drzwi.
– Okej.
Wes.
Był wobec mnie zaskakująco miły, zupełnie jak nie on. A przynajmniej
naprawdę… super.
Rany, Wes.
wolałam optymizm. Do balu nie zostało dużo czasu, więc będę się musiała
wymioty.
Z głośników dudnił jakiś kawałek AC/DC, ale nie na tyle głośno, aby ponad
z kieszeni kluczyki.
– Aha.
wbity w mój pępek, a nie włosy. O Boże. Te wielkie spodnie wisiały mi tak
nastolatek.
strony sarkazm.
– Gotowa?
się i odszedł.
wkurzy.
– A niby co to ma znaczyć?
Kąciki jego ust lekko się wygięły, nie odrywał jednak wzroku od jezdni.
czarująca jak nie wiem co, zanim ta twoja laska mnie obrzygała.
go tu nie było, zakłada, że jesteś taką samą osobą jak przed laty.
– Nie byłam.
– Byłam kreatywna.
To akurat prawda.
– Książę Harry?
udawałaś, że płaczesz.
– Więc już zawsze będę dla niego dziwaczką i nic z tym nie zrobię?
Odchrząknął.
– Co zrobiłeś, Wes?
uniformu.
– No i?
– Ekstra.
– Naprawdę?
świetną laskę.
boską. – W życiu mnie nie zaprosi na bal, skoro uważa, że mnie lubisz.
– Przypuszczalnie nie.
Szybko zamrugałam, nie chcąc się rozkleić, było to jednak trudne, bo
cały czas miałam przed oczami jego twarz. Miał być przecież moim
zostanę na lodzie.
coś powiedział.
– A jak to powiedział?
– Serio?
przeze mnie plotek na temat mnie i Wesa, patrząc na mój tatuaż, Michael
możliwa.
nadzieja.
teraz myślisz.
pomysł.
– Co konkretnie by to rozwiązywało?
– Jeszcze nad tym pracuję, więc daj mi chwilę. Ale gdybyśmy przez
zobaczyć, że nie jestem już Małą Liz. I tak już myśli, że ze sobą chodzimy.
romantycznego związku?
kilku sekundach przyszło mi do głowy, że może mnie nie usłyszał, ale Wes
wtedy rzekł:
– Naprawdę?
ochotę.
satysfakcji.
– Wątpię.
próbuję cię zdobyć, mimo że ja wcale aż tak bardzo ci się nie podobam.
– Okej…?
Miejsce.
Sięgnęłam do klamki.
– N a z a w s z e? W życiu.
cię na bal. Nasz obecny układ dotyczył tylko tego, żebym zabrał cię ze sobą
wybierasz się na imprezę i chcesz, aby Michael uznał cię za świetną laskę,
to tak się właśnie ubierz, a daruj sobie strój kelnerującej Doris Day.
odpowiada, ale wiesz co? W głowie mi się nie mieści, że wiesz, kim jest
Doris Day.
opieki.
Ach. No właśnie.
– No więc…? – zapytał, machając wiszącymi na palcu kluczykami. –
Wchodzisz w to?
– Wchodzę.
i mruknął:
sobie, że rozpoznaję ten zapach jako jego. To był zapach Wesa, koniec
niego wzrok i ogarnęło mnie uczucie, że budzę się ze snu czy coś w tym
początek czegoś.
uniform i, ach tak, uważał też, że nadal jestem dziwaczką – ale to jedyne
minusy.
motyla.
i zacisnął usta.
album Humperdincka.
przewrócić oczami.
Kolesie od starych płyt byli najgorsi. Zawsze wiedzieli, ile są warte dla
– Ale w tym sklepie uda nam się odzyskać tylko ułamek tej kwoty.
więcej.
się targować.
ofertę.
spojrzał.
żołądkowo-jelitowych?
Wzruszył ramionami.
– Jestem zabawny?
– Jasne.
– Serio. Nikt nie rapuje tak jak Dink. Całymi dniami mógłbym słuchać,
jak ten Engelbert… albo jak go lubię nazywać: Big E… wypluwa z siebie
rymy.
– Serio, co tu robisz?
nie potrafiłam się przemóc. Mówiłam albo „tata i Helena”, albo „żona taty”.
Mieszkałyśmy razem od lat, lecz dla mnie nadal była tylko Heleną.
– O co chodzi?
kilkulatkiem.
Znieruchomiałam.
– Nie?
– Zdecydowanie nie.
nia-ra.
Przewróciłam oczami.
sztywniarą.
– Pewnie, że nie.
sobą reprezentuję.
samochodu.
Wzruszył ramionami.
– Co ty.
stroju.
twarz znalazła się bliżej i moją uwagę odwróciły bardzo jasne piegi,
których wcześniej nie widziałam, i to, że rzęsy ma nie tylko długie, lecz
– Nie.
– Ciuchów na pewno.
Schyliłam się i z dolnej półki wózka zdjęłam stertę książek. Gdy tak
Wesa.
ci się nie podoba. Ale podczas próby oczarowania utraconej przed laty
bibliotekarka.
wcale nie taki zły pomysł. Nie zamierzałam zmieniać swojego wyglądu dla
chłopaka – w życiu! – ale gdyby Wes wskazał mi jakiś strój, który by mi się
mi szkodziło?
właśnie wygrała.
Może jutro.
ROZDZIAŁ PIĄTY
„To, że jakaś laska lubi takie same duperele co ty,
nie znaczy, że jest twoją bratnią duszą”.
odmówienie pójścia z nią na zakupy po to, aby wybrać się na nie z kimś
przymierzalni można zabrać naraz tylko sześć rzeczy. Nic jednak nie
w tyle.
zawartość wózka, uniósł kilka rzeczy, aby jeszcze raz im się przyjrzeć,
– Chyba wystarczy.
– Ale znam cię na tyle dobrze, aby wiedzieć, że to moja jedyna szansa.
topów, kilka w ogóle niefajnych topów; ten chłopak starał się myśleć
i odparł:
– Akurat to mi umknęło.
– Zanotowałam.
z wiatrem, kiedy próbował jej zawiązać nowy czepek. To była mina, którą
Dziwne, ale część mnie uważała, że może tak samo jest w przypadku
Wesa. Nie żeby mnie lubił-lubił, ale coś mi mówiło, że nasze werbalne
spodziewałam, tyle że więcej w nich było z Brzydkiej prawdy niż Całej jej.
że było to niemal zabawne, ale Wes nie był główną postacią w filmie, a ja
– Liz?
tego dojdzie? No jakie?! Nie miałam się gdzie ukryć, nie miałam gdzie
konsternacją.
pod ziemię.
się kłamstwa.
urodziny? – rzucił do Joss. – Liz zapełniła cały wózek ciuchami, ale nie
jestem przekonany.
w ręce koszulkę. – Nikt nie jest lepszy w wybieraniu prezentów niż Liz.
– Jesteś pewna? – Zerknął na mnie z ukosa. – Bo ma na sobie plisowaną
w dobrych rękach.
wystawisz.
– Nie wystawię.
– Obiecujesz?
– Obiecuję.
– Przymknij się.
Znieruchomiał i zapytał:
– W jakim sensie?
ruszyło.
– W jakim sensie jest to skomplikowane? – Sprawiał wrażenie szczerze
Przechylił głowę.
w porządku…?
– Boże uchowaj.
– Co ty robisz?
– Siedzę.
metamorfozę, muszę…
– Mam oczy.
kelnerki, pamiętasz?
pożegnałam.
pracownica sklepu.
– Ile rzeczy?
– Osiem.
w to uwierzyć.
jak mówi:
– Serio.
powątpiewanie, jakby nie wierzył moim słowom, kiedy jednak udaliśmy się
– To nie moje.
potrzebujesz.
– Kupiłeś mi buty.
otworzyłam pudełko.
Żaden chłopak nic mi nigdy nie kupił, a teraz Wes, wrogi sąsiad, wydał
białego materiału.
– Asystentką w przymierzalni.
stylu.
wejścia razem ze mną do Ava Sun, mojego ulubionego sklepu. Styl Kate
Spade w budżecie TK Maxxa, głównie sukienki, spódniczki i subtelne
akcesoria.
– Dzięki.
tyle że to był Wes. On zawsze się ze mną drażnił i mnie dręczył, czemu
manekina.
w której zakochałam się od razu, kiedy dwa tygodnie temu pojawiła się
w tym sklepie.
– Uwielbiam tę sukienkę.
intuicję.
– Co tam?
w przedsprzedaży.
Zamknęłam drzwi.
z winyli.
szybę. – Kiedy miałam cztery lata, mama zapisała mnie na lekcje pianina
– Serio? – Wes obejrzał się przez ramię, po czym wycofał się z miejsca
parkingowego.
– Aha. Godzinami wybierałyśmy idealne piosenki, które pasowały do
To znaczy aż do teraz.
Uśmiechnęłam się.
ścieżkę dźwiękową.
– Widziałem kartkę. – Wes miał taką minę, jakby bardzo się starał nie
Leżała dziś rano na twoim planerze i był na niej napis: „Ścieżka dźwiękowa
– Serio?
Nails czy może tandetne piosenki o miłości? Miałaś na tej liście Taylor
Swift?
– To ja tu zadaję pytania.
dodał, naśladując mój gest – potrzebne jest po to, aby samochód Wessy’ego
– Co za odrażająca ksywka.
– Tej akurat przyśpiewki nie znam, ale to ty jesteś melomanką, nie ja. Ja
parkingowej.
– Nie z Titanica.
– Okej, więc…?
dbając o to, czy słowom Wesa towarzyszył sarkazm, czy nie. To moja
– Zdecydowanie kontrast.
totalnie niegodzien.
pewien koleś. Więc stoi to w totalnym kontraście z tobą podczas tej wojny
parkingowej, nie?
chwyty dozwolone.
Kiedy zatrzymał się pod antykwariatem, tak bym mogła się przesiąść do
ale także dorzucić kilka pochwalnych słów na mój temat. Chętnie bym mu
mieć fryzurę.
sprawę z tego, jak się czuję, kiedy daje mi do zrozumienia, że mój styl jest
nie podoba mu się to, jak wyglądam. Włosy zaplotłam dziś w warkocz
naprawdę powiedziałeś?
Uniósł rękę.
uważa cię za Małą Liz, ale jeśli się zjawisz, wyglądając jak dziewczyny,
Nadal nie podobał mi się ten pomysł, ale Wes miał w sumie rację.
– Okej.
– Włóż converse’y.
– Zobaczymy.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
„Przy tobie czuję się jak naćpany. Co nie znaczy, żebym coś brał. Chyba że ty bierzesz, to
wtedy ja też, na okrągło. Całe mnóstwo”.
– SCOTT PILGRIM KONTRA ŚWIAT
dół.
Rozległ się dzwonek i uszom nie wierzyłam. Wes zjawił się przed
czasem?
wywołane faktem, że na progu stoi ona, a nie Wes, i z całych sił starałam
– Eee…
niesamowicie!
Weszła do środka, a ja zamknęłam za nią drzwi, próbując zapanować
nad gonitwą myśli. Nadal nic jej nie powiedziałam ani o imprezie, ani
Cholera.
Na razie.
– Aha, ten głupek znalazł w sumie parę fajnych rzeczy. – Policzki mnie
Boże, lada chwila zjawi się tu Wes i jego długi język. Żadnej wody!
musiałam tu wstąpić.
Kurde.
spojrzenie.
– Prawda.
– Yyy, Wes jedzie na mecz koszykówki i, eee, zapytał, czy też bym
trochę mniej nudno, wiecie? Totalnie nie chce mi się jechać, no ale już
obiecałam. Więc...
Z Wesem Bennettem.
converse’ów.
Znowu ten okropny śmiech. – Czemu nie kupić sobie converse’ów, nie?
Jocelyn pokręciła lekko głową, jakby nie miała pojęcia, czego jest
właśnie świadkiem.
sukienkowe.
Cóż za ironia losu, że kiedy w końcu zgodziłam się z nimi pójść, jej
sukienkowe”.
i dodała: – Rzadko je noszę, bo siedzenie jak dama jest do bani, ale każdej
zakupy.
ten bal, bo potem będę żałować, jeśli tego nie zrobię, no i wielokrotnie
Tak jakby.
okazja mijała.
Albo i nie.
– Na pewno będzie super. – Oczy miała smutne, lecz dodała: – Tylko
– To pewnie Wes.
mówią: „Nie pogorsz tego”, ale pewnie prędzej sobie pomyślał, że coś mi
do nich wpadło.
– Hej – rzuciłam.
Gdy spojrzał na mnie, jego uśmiech zmienił się w coś dziwnego – to, co
widniało na jego twarzy, wyglądało jak uśmiech osoby, która właśnie coś
odkryła.
– Nic nie mów. Serio. Możesz w ogóle się nie odzywać do czasu, aż
znalazłeś Liz?
Posłał mi spojrzenie, które było odpowiednikiem wystawionego języka,
– Pojechałeś więc do jej pracy, aby zapytać, czy nie wybierze się z tobą
na mecz?
– Owszem.
znaczy mnie się akurat nie podobał, ale wyblakły T-shirt, jaki miał na sobie,
łazienki?
Nie ma mowy.
spieszcie się.
mieszczącej się tuż za kuchnią. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi,
oświadczyła:
– Co?
Westchnęła.
– To.
Westchnęła.
– To nie chodzi o…
ogóle naprawdę mało rozumiesz. Posłuchaj mnie teraz. Wes przyszedł dziś
rano do twojego domu, a kiedy cię nie zastał, pojechał do twojej pracy, aby
cię zaprosić na mecz, choć wie, że totalnie nie znasz się na sporcie.
– Hej…
potencjał.
– A ty tego chcesz?
ramionami i odparłam:
go nie znosisz.
naszego Wesleya.
sprzątania.
Zresztą i tak przed wejściem do łóżka trzeba zrzucić te płatki. Nikt przecież
stwierdzenia. Zgoda, może i było ciut tandetne, lecz nie zmienia to faktu, że
Mama by to zrozumiała.
– Gotowa, Buxbaum?
– Ależ wy jesteście zabawni. Ha, ha, ha, Liz nie zna się na sporcie. –
Uniósł brwi.
– Słucham?
więc odpuść. Te dwie to twoja publiczność, która daje się nabrać na całą
z tobą umawiała.
– Absolutnie najgorsze.
i uruchomił silnik. Nie mogłam nie zwrócić uwagi na fakt, że bardzo, ale to
– Słucham?
się wodą z nutką taką jakby drzewną, a dzisiaj pachniesz bardziej… sama
nie wiem… ostro. – W mojej głowie pojawił się obraz, jak nagi od pasa
chodzić.
blondwłosa przyjaciółka.
– Nie, dzięki.
– Gdzie chłopaki?
W tym momencie mój żołądek zmienił się w kulkę nerwów. Nie znałam
z Michaelem.
Małą Liz.
nim jednak zdążyłam się nad tym zastanowić, dodał: – Ooch, lubię ten
kawałek.
– Ja też.
jeden z tych kawałków, które mają coś w sobie i razem z nutami otrzymuje
się sporą dawkę letniego słońca całującego ramiona, kiedy idzie się do
miasta o zmierzchu.
razu mi przyspieszyło.
– Ty zobacz. Ja nie piszę podczas jazdy.
zresztą fajnego. Miał tego starego golden retrievera, odkąd tylko sięgałam
pamięcią.
– Dziękuję.
że nie.
wiesz.
– Dla mnie brzmi to tak, jakby po prostu liczył, ile będzie osób, Liz. –
– Serio?
Wzruszył ramionami.
– Czemu nie?
Zrobiłam wdech.
– Okej. Eee…
Wysłałam.
zawibrował mi w ręce.
MICHAEL: Super. Szepnę o tobie dobre słówko.
WES (JA): Ekstra, stary. Zerknęłam na Wesa, po czym dopisałam: A właśnie,
strasznie mi się podobają twoje włosy. Musisz mi zdradzić, czego używasz do ich
układania.
– Jak na zawał.
uśmiechu. I było w nim coś takiego, że nie dało się też nie uśmiechnąć.
ciebie. Więc jeśli nie będzie się wydawał zainteresowany tobą, nie bierz
dystans, dopóki się nie dowie, że między nami nic nie ma.
Nie wiedziałam, czy to wina lekkiego wiatru, czy też faktu, że Wes
znajduje się tak blisko, ale ta męska woda toaletowa (albo dezodorant, bo
– Boże, nie. Sama musisz sobie radzić. Robię to tylko dla Wiecznego
Miejsca.
– Okej, w porządku.
się za Wesem.
i czarny polar, przez co jego oczy wydawały się jeszcze bardziej niebieskie.
znasz.
jaka fajna była pani Brand, która uczyła ich w siódmej klasie.
wszędzie, byle nie na Michaela. Tyle że w ogóle mi się to nie udawało. Bez
Przepchnął się obok mnie i zajął miejsce z lewej strony pod oknem,
z bocznej ulicy.
się nad drugim rzędem, tak jakby chciał zapewnić mnie i Michaelowi
zupełnie równa.
Line.
I wtedy…
– Liz.
zaczął fikać koziołki i aby się nieco uspokoić, spuściłam wzrok na suwak
jego bluzy. Choć policzki mi płonęły i miałam pewność, że na czubku nosa
– Michael.
Uśmiechnął się.
O Boże.
– Oczywiście.
Czy da się wyczuć, że serce ci zamiera? Zapewne nie, ale coś mnie
– Tak myślisz?
dla mnie niczym zachowywanie przy sobie jej fragmentu, mimo że nie żyła
już od tylu lat. – Zawsze cię lubiła. Pewnie dlatego, że ty jako jedyny nie
chowałeś się pod ustawionym przez nią poidełkiem dla ptaków, a podczas
obejrzał się na mnie, ściągnął brwi i już miał coś powiedzieć, ale
– To dom Laney.
Michael ją zaprosił? Chciał, żebym się przeniosła, tak by ona mogła zająć
przepadasz za sportem.
Oczywiście, że miała rację, ale czemu tak sądziła? Bo nie nosiłam głupiej
w obecności Michaela. Już po raz drugi tego wieczoru starałam się brzmieć
– A jednak tu jestem.
Michaela.
– Nie było takiej opcji, żebym się wyrobiła do czasu, kiedy wyjeżdżał
Michael, ale na swoją obronę mam to, że on nie musiał nakładać makijażu
zaskakując mnie. Jego usta znajdowały się tak blisko mojego ucha, że aż się
wzdrygnęłam. – Przysięgam.
Wesa”.
niewidzialna.
Zrobił minę, która mówiła, że wcale nie, ale nawet nie próbowałam
przekonywać samej siebie, że jest inaczej. Laney zdążyła się już odwrócić
Klaunów.
czarująco. Jakimś cudem udało jej się ukryć swoją gnijącą duszę
Helen Hoang.
przyjaciółka.
JA: Próbowałam ci jedynie oszczędzić fatalnie spędzonego czasu.
JOSS: Nieważne. Muszę lecieć do pracy.
Westchnęłam, obiecałam sobie, że jakoś jej to wynagrodzę, a potem
zapytał:
Zerknęłam na niego.
i bąknęłam:
– Sorki.
zabarwieniu erotycznym.
ciebie.
i skrzywiła się z empatią. Celowo przywołała ten temat, aby pokazać mnie
zauważyć.
aż się pomyli, ale oczywiście się nie doczekałam. Każdy ruch wykonywała
tak, jakby sama go wymyśliła, a uśmiech ani na chwilę nie schodził jej
dziewczynami. Rozczarowujące.
Zaśmiałam się.
– Zespół już po raz trzeci gra Uptown Funk, więc czuję się, jakby ten
Moje słowa sprawiły, że się uśmiechnął. Nachylił się bliżej, nie odrywał
– Co? Dlaczego?
tego haczykiem.
momencie zespół zaczął grać Hit Me with Your Best Shot. Dodałam: – Ale
– Matt Kirk.
nic nie zauważył. A potem rozległ się dzwonek i na szczęście wyrwał mnie
zapunktowałam u Michaela.
– Z kim?
raz w życiu powiedz coś fajnego! Coś, co wyniesie cię ponad bycie Małą
– Grasz, Buxbaum?
o koszykówkę.
Kto teraz słyszał Ain’t No Mountain High Enough i nie widział oczami
obozie? A Fire and Rain Jamesa Taylora otrzymało dzięki temu filmowi
słuchania tej piosenki, zanim obejrzałam film, ale już zawsze będę widzieć
i odbić.
Michael podał piłkę do Adama, który pobiegł z nią szybko w róg, ale
Wes już tam czekał z rękami w górze. Adam skozłował ją do Michaela, ten
superproste.
ich.
razem się śmiać, a Wes wykonywał obok nich jakieś fatalne taneczne ruchy,
słuchawki z uszu.
stoi Michael.
– Przestraszyłeś mnie!
– Och, nic się nie stało. – Założyłam włosy za uszy. – Ja, eee, po prostu
uwielbiam…
– Chcesz porzucać?
Wesa.
brwi.
Pomogę ci rzucić.
niego, Michael wykonał celny rzut. Złapałam odbijającą się od ziemi piłkę,
on zaś powiedział:
Uśmiechnęłam się.
Kiedy zaczęłam się śmiać, Michael się uśmiechnął, a minę miał tak uroczą,
Zmrużył oczy.
– Widać to?
ciebie miętę.
powiedział.
Odbiłam piłkę, skupiając się na tym, aby nie stracić nad nią kontroli.
Uśmiechnęłam się do niego, starając się, aby to nie było szczerzenie się
zawsze pragnęłam.
porządny.
W taki sposób zawsze go postrzegałam, lecz stawało się dla mnie jasne, że
albo się zmienił, albo ja przez cały czas nie miałam racji.
– No ale jednak.
Uniosłam piłkę, aby wykonać rzut, i w tym momencie Michael stanął za
mną i zmienił ułożenie moich rąk tak, że teraz trzymałam piłkę w inny
umiała.
Ups.
– Tak?
wylądowałam na ziemi.
podać piłkę do Adama, który tego nie wiedział i usunął się z drogi
I nie mogło to być kilka małych kropel, o nie. Nie w moim przypadku,
Moja nowa bluzka cała była we krwi, na dżinsach także pojawiło się
kilka plam. Cieszyłam się, że nie mam lusterka – na swój widok na pewno
Nikt.
wtedy, kiedy działo się coś dla mnie ważnego z Michaelem. W obu
– W porządku, Buxbaum?
Nie widziałam twarzy Wesa, ale jego głęboki głos sprawił, że się
liście do przeszczepu.
odruch.
Z ciekawości pytam.
calutkiej twarzy?
złamanymi nosami mieli potem na nich wielkie garby? A czy mój nos był
złamany?
– Wszystko w porządku?
i uścisnęłam ją.
– Chyba tak. Gdy tylko krwawienie ustanie, przypuszczalnie będzie
dobrze.
i poczułam, jak jego wielka, ciepła dłoń ściska moją. – Ja bym tu wył.
– O mój Boże, co się stało? – Przede mną pojawił się ktoś dorosły, jakaś
znawstwem.
pewno twarz miałam umazaną od krwi. Nie chciałam, aby Michael – ani
– Co się dzieje?
zamiast Wesa i odrywając mnie od tej uczty dla oczu – ale twój nos
przyjacielski śmiech.
krew.
– Wcale nie, nie słuchaj ich. – Wes ujął moją brodę i jego spojrzenie
zsunęło się na mój zakryty nos. – Twój nos jest jedynie odrobinę
spuchnięty.
kobieta oświadczyła:
– Eee…
Adam.
Nos tętnił mi boleśnie, ale nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.
pewnie też.
– Chodźmy, zboczeńcu.
poświęcił dla mnie swoje ubrania. Albo znajdowałam się w ukrytej kamerze
szelmowski błysk, ten, który nigdy nie znikał. – Według ciebie to zabawne,
co?
bohaterem?
Uśmiechanie się bolało, ale i tak to zrobiłam. Wes zachowywał się tak,
– Nie rozpowie.
Young? Błagam.
Zerknął na mnie.
– Naprawdę?
dłużej na siebie nie patrzyła. – Może i przez jeden dzień wygląda się jak
Mimo to odparłam:
– Zdefiniuj „praktycznie”.
Zignorował mnie.
– Zadzwoń do taty.
– No tak. Dzięki.
Wybrałam numer, a w tym czasie Wes stał obok mnie i przewijał coś
na miejscu.
– A tak w ogóle to wielkie dzięki. – Schowałam telefon do kieszeni,
zgonu?
puścił.
kolosalne znaczenie.
czy…?
To dopiero coś.
– Prawda?
„opuszkowy”.
– Coś opuszkowego?
mnie myśl, że wszystko jest nie tak, jak powinno. To Wes szedł ze mną do
pogotowie, z jego twarzy nie dało się niczego wyczytać. Nim drzwi się
otworzyły, zapytał:
Wes był wobec nich miły i przez kilka minut uprawiał gadkę szmatkę,
– Do później, Buxbaum.
A potem zniknął.
Nie byłam pewna, co o tym myśleć. Bo przecież nie mógł być na mnie
absurdalną historię.
Jej odpowiedź:
JOSS: Wes Bennett zabrał cię do szpitala?
JA: Tak, ale przecież przywiózł mnie na mecz, więc to nic takiego.
Dobrze było pisać o nosie, przypuszczalnie dlatego, że to bezpieczne
terytorium. Nie miało nic wspólnego z ostatnią klasą – jej obsesją – ani
rozmowami.
JA: Zamknij się, muszę kończyć.
JOSS: Czy skoro w poniedziałek nie ma szkoły, to pasuje ci wtedy pójść na zakupy?
Widzicie? Brakowało mi możliwości napisania więcej niż jednego
była silna, miała mnóstwo własnych opinii, lecz pod tą warstwą uporu kryła
mojego obolałego nosa orzekła, że nie jest złamany. I że za dzień lub dwa
z nieznanego mi numeru.
NIEZNANY NUMER: Hej, Liz, tu Michael. Chciałem jedynie sprawdzić, jak się czujesz.
– O mój Boże.
z siebie idiotki.
JA: Cóż, nos Pana Bulwy nie okazał się złamany, więc jest dobrze :)
ON: Haha, cieszę się. Wes mi mówił, że w szpitalu odmówiłaś przyjęcia środków
przeciwbólowych, bo jesteś twardzielką.
Do zapamiętania: podziękować Wesowi. Z uśmiechem przekręciłam się
w Pretty Woman.
JA: Ma rację w kwestii bycia twardzielką.
ON: Hmm, a ja pamiętam dziewczynkę, która płakała, kiedy oblało się ją wodą.
Przewróciłam oczami i pożałowałam, że ciągle pamięta tamtą mnie.
JA: Tamtej dziewczynki OD DAWNA nie ma. Zaufaj mi, kiedy Ci mówię, że nie chcesz
zadzierać z nową Liz ;)
ON: Czyżby?
O Boże – czy to flirt? Czy Michael Young rzeczywiście ze mną
hmm.
JA: Co teraz porabiasz?
ON: Piszę do ciebie.
Cóż, nie bardzo mi pomógł.
JA: Brzmi ekscytująco.
ON: Co brzmi?
On tak na serio? Naprawdę byłam aż tak beznadziejna w tego typu
pogaduszkach? Cholera.
JA: Nic. Tak na marginesie, umieram z głodu. Przyślij jedzenie. SOS.
ON: Muszę iść wyjąć pizzę z piekarnika, bo zaraz się uruchomi czujnik dymu i obudzi
rodziców, ale dodaj mnie do kontaktów. Napiszę jeszcze do ciebie.
Chyba zaraz zemdleję.
JA: Załatwione.
ON: Dobranoc, Liz.
Powoli odłożyłam telefon na szafkę nocną. Pewnie, że byłam
siedmiolatka. „Mike i Liz lubią się dziś. Na zawsze razem, jaki ładny
obrazek”.
A za nic nie chciałam, aby się na mnie złościł, zwłaszcza po tym, jak
– Hej, Libby Loo. – Wydawało się, że jest zmęczony albo długo nie
pościeli.
– Między nami wszystko okej, Lib. – Głos miał głęboki, gdy rzekł: –
Przyrzekam.
w wiszący pod sufitem wentylator. – Boli, ale będę żyć. Nadal wyglądam
– O czym ty mówisz?
– Okej, obiecuję.
– Dobra. No więc kiedy wcześniej graliśmy w kosza, Michael
prostując. – Co powiedział?
popularna.
ogólny przekaz jest taki, że dotarło do niego. Nie jesteś już Małą Liz.
– Och.
część mnie nie czuła się z tym komfortowo. No bo czy to znaczy, że zanim
jak Wes może być mną zainteresowany? Kiedy wyglądałam tak, jak
chciałam, niepojęty był dla niego fakt, że Wes może mnie uważać za
aby ci powiedzieć.
ubrany czy miał na sobie uroczą piżamę i przytulał się do swojego psa?
– Co?
show.
telewizję.
– Co za stalkerka.
Uśmiechnęłam się.
– Co oglądasz?
z Michaelem. Nie byłam pewna, czy to dlatego, że Wesa znałam lepiej, czy
być może dlatego, że Wes znał lepiej mnie. Wiedział, że nie jestem
ciekawa, co oglądasz.
– Zgadnij.
– Pudło.
– Film.
– Skakanie po kanałach.
– Hmm. To wszystko komplikuje. – Pan Fitzpervert wskoczył mi na
kolana i oparł się przednimi łapkami o moją klatkę piersiową, tak bym go
– Jesteś odrażający.
mam na myśli. Moja mała Libby tak łatwo daje się wkręcić.
– Zgadzam się.
– Nie.
– American Pie?
– Zimno.
– Mniej więcej.
komedia romantyczna.
– Aha.
– Więc…?
– I…?
– I jest.
– Tak. Tata boi się zrezygnować, bo nie jest pewny, czy jeśli
z technicznymi wyzwaniami?
które nie mają nawet telewizora. Każdy dzień będzie wyglądał tak samo.
teraz.
Kiedy byliśmy dziećmi i ćwiczyłam przy otwartym oknie, on wył jak pies
wyjątkowo intymne, ale nie było mi z tym źle. Pewnie dlatego, że tak długo
pianinie. – Nie śpiewam, kiedy ćwiczę gamy albo się rozgrzewam, a już na
pewno nie śpiewam, jeśli gram coś bardzo wymagającego. Ale kiedy robię
inne. Nagle moje życie wyglądało jak stereotypowe życie licealistki. Byłam
Trochę zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem czegoś nie tracę. Przez
potężnego głosu.
czmychnął z pokoju.
Coś tam powiedział, ale nie usłyszałam co, bo moją uwagę odwrócił
fakt, że światło w jego salonie właśnie zgasło. Nadal tam był? Mościł się
Wolności.
mieszkał po sąsiedzku).
– Wiedziałem, że gapisz się w moje okna, Buxbaum. – Wes zachichotał,
dokończyłam wreszcie.
w okno, próbując dojrzeć kota, ale widziałam jedynie ciemny ogród i białe
głowie pojawiła się myśl: jak to będzie ze mną i z Wesem, kiedy nasza
sąsiadki, dostrzegając tylko wtedy, kiedy będzie miał ochotę się podroczyć?
lubią?
zapaliło.
– Teraz ty.
– Hę?
jesteś.
Czyli to zrobił.
– Tak.
Widział mnie? Raczej nie – puf był dość nisko – ale i tak czułam się
obnażona.
– Wow. – Zagwizdał cicho. – Nie będę kłamał, fajnie wiedzieć, że
– Dobranoc, głupku.
– Dobranoc, Elizabeth.
zatęskniłam.
oczywisty coś kombinując. Michael uśmiechał się jak idealny mały model,
byłam jednak zbyt zmęczona, aby to analizować. Poza tym bolał mnie nos
wiadomość.
WES: Pamiętaj, aby do playlisty Wesa i Liz dodać Someone Like You.
[5] „To-to-to-to słuchaj, bo nic powiedzieć nie możesz. Słuchajcie wszyscy, to sabotaż…”
gazety twarzy to było dla mnie ciut za dużo. Oczy nie chciały mi się
po tym, jak przez pół nocy nie spałam z powodu pulsującego boleśnie nosa.
podgrzewający wodę.
Kurde.
Westchnęłam.
To kolejna Rzecz, Której Unikała Liz. Nie mogłam się doczekać, kiedy
A tych kilka razy, kiedy pozwoliłam sobie rozmyślać o tym, że nie będę
kwestii.
Uniósł brew.
– Słucham?
– Nie pamiętasz?
tego dzieciaka, który mieszkał na rogu, Connera jakiegoś tam, aby udawał,
Podmuchałam kawę.
pozwalałaś mu wstać.
dolnej półki z książkami dla starszych dzieci na półkę wyżej. Cały ranek
musiałam się mierzyć przy kasie z pytaniami typu: „Co ci się stało w nos?”,
dalszych interakcji.
tu pracujesz.
– No. – Miałam tak wielką ochotę zasłonić swój paskudny nos i może
i szkoła?
– Słucham?
koszulę w kratkę – ale nie taką zwykłą flanelową, lecz normalną, porządną
twarz.
– Jakiej książki?
– Okej, tylko się nie śmiej. Szukam Innej panny Bridgerton, czyli rejs
Zmrużył oczy.
– To sarkazm?
ich indywidualizm?
– Uwierz mi, Michael, nie chcesz ze mną o tym debatować. Mam przed
Nim ostatnie słowo wydostało się z moich ust, przed oczami ujrzałam
senność jego głosu, gdy w dwóch różnych domach oglądaliśmy razem Miss
Agent.
Książę i ja. Założyła się, że jeśli rzeczywiście tak zrobię, to mi się spodoba.
Uwielbiałam tę książkę.
– I to wystarczyło?
– Rozumiem, ale i tak wygląda dużo lepiej niż wczoraj. Jest może
Bulwa.
– Zgadzam się.
i Pana Przytulasa?
zjeść. – Przytulas mieszka teraz z moją babcią, ale Mruczysław nadal jest
rozmawialiśmy wczoraj przez telefon, zapytał, czy mój kot jest na dworze.
Chwila, co takiego?
Już raz wspomniał o tym na sali gimnastycznej, czyż nie? Jasne, byli
kumplami, ale jeśli żywił względem mnie jakieś uczucia wykraczające poza
rzuciłam:
– Po prostu go poznaj.
– Już go znam.
– W jego imieniu prosisz, abym się z nim umówiła? – Jak, u licha, Wes
Kolejny uśmiech.
organizował wieczór filmowy, tak by Wes mógł wykonać swój krok. Ale
skończyć.
wtedy?
– Nic się nie stanie. – Jego spojrzenie prześlizgnęło się po mojej twarzy
i było tak, jakby rzeczywiście mnie widział albo rozważał coś mającego
Zaśmiałam się.
Nebraski i nawet w kwietniu zdarzały się śnieżyce, ale nie w tym roku.
wiśni.
przyznałby się żaden typowy, niepewny siebie samiec, ale był też zabawny
on uważa… Nie wiem, nie chcę mówić, że uważa mnie za fajną, ale może
scenariuszy.
Dlatego tak bardzo chciałam, aby zaprosił mnie na bal. Pójście na niego
w towarzystwie osoby, którą ona znała – która znała ją na tyle dobrze, aby
Absurdalne, prawda?
Ale ja pragnęłam jedynie, aby ta pustka w moim życiu choć troszkę się
gulę w gardle.
– Tata i Helena ciągle pytają mnie o bal. Czy na niego idę, czy
pomocy. To egoistyczne i nie zasługują na to, ale jeśli nie jest możliwe,
Wstałam niezgrabnie.
Przełknął ślinę.
– Teraz już wiesz. Wiesz, że dziwaczna Mała Liz nie potrafi przeboleć
widziałaś.
się przed nim i jego dłońmi. – Zostań, jeśli chcesz, mam to gdzieś.
użyć Żółtej tapety, czy Historii godziny. Druga bardziej mi się podobała, ale
– Tak?
– Chodź tu na chwilkę.
oddychając.
– No?
– Jeszcze nie. Jej mamie coś wyskoczyło, a ja nie bardzo miałam ochotę
tutaj powtórki Przyjaciół. On i mama tyle razy oglądali w łóżku ten serial,
– Już mniej.
może zapytałabyś Helenę, czy nie wybierze się razem z wami? Wiem, że
Och, cóż za zgranie w czasie. Nie chciałam jej na tych zakupach ani nie
Przełknęłam ślinę.
– Nie.
ochoty.
– Jasne.
argumenty. Dusiła mnie myśl, że Helena zajmuje miejsce mojej mamy. Nie
chcę jej tam, dlaczego więc tak się to we mnie wmusza? Dlaczego jej
myłam zęby, a kiedy zgasiłam światło i wślizgnęłam się pod kołdrę, byłam
dosłownie wykończona.
cmentarzu potraktowałam Wesa. Nie zrobił nic złego, ale jego widok w tym
i moje życie – ruszyła dalej, ale w tym jednym miejscu nic się nie zmieniło,
odkąd umarła.
Byłam żałosna.
Kolejny film, w którym Hugh Grant gra dziwaka, lecz przekomarzanie się
Od Wesa.
WES: Przepraszam. Nie wiedziałem, że leży tam twoja mama, w przeciwnym razie
nie wbiegłbym za tobą. Wiem, że uważasz mnie za palanta, ale przysięgam – nigdy bym
tak nie zrobił.
Westchnęłam i usiadłam. Ależ mi było głupio. Jak mogłam to w ogóle
wpuścić.
JA: To nie jest czas przeszły… Dlatego biegam.
WES: Chwileczkę. Twierdzisz, że każdego dnia, kiedy widzę, jak wybiegasz z domu,
i zakładam, że trenujesz przed igrzyskami, ty tak naprawdę biegniesz po prostu do Oak
Lawn, aby pogadać z mamą? ☺
Pan Fitzpervert popatrzył na mnie, miauknął i sobie poszedł. To dopiero
Wesa znajdował się kawałek ziemi, z którym nigdy nic nie zrobiono. Tak
więc podczas gdy pozostałe domy na tej ulicy łączyły się ogrodami
pójściem do gimnazjum.
JA: Dlaczego?
WES: Chodź i sama się przekonaj.
Naprawdę chciał, abym do niego przyszła? Abyśmy spędzili wspólnie
innego, prawda?
JA: Tata i Helena już śpią.
WES: No to się wymknij.
Przewróciłam oczami – typowe.
JA: W przeciwieństwie do ciebie nigdy się nie wymykam z domu. To się wydaje
nierozważne.
Miałam wrażenie, że słyszę, jak śmieje się z mojej odpowiedzi. Po
pękło.
niemal uwalniająca.
Fajnie było także choć raz nie kłócić się z Wesem. Poza tym
jakieś dźwięki.
Wyszłam na taras i zasunęłam za sobą drzwi. Wieczór był chłodny,
– Wes?
– Tutaj.
ale poszłam w stronę, skąd dobiegał jego głos. Obeszłam kwitnący krzew
ogarnąłem.
– Gadasz. – Usiadłam na krześle naprzeciwko niego. – Nie zrobiłeś tego
sam. Mury oporowe, wodospady, staw. To jest proste i tanie, jeśli się wie,
jak to zrobić.
w niebo. Całe pokryte było gwiazdami. Bella Luna – bardzo stara piosenka
Jasona Mraza – idealnie pasowała jako muzyczne tło dla tej zaskakującej,
– Wiem.
patrzył w niebo.
– Powiedział ci?
napisał?
domu.
– No. Obiecałam, że dam ci szansę. – Wbiłam spojrzenie w ogień.
– Chcesz odpuścić?
Bo choć to było całkiem zabawne i nawet się sprawdzało, miałam dość tych
wszystkich kłamstw.
masz rację w kwestii tych moich wielkich planów? Co, jeśli rujnuję nam
w kłamstwie.
– No nie?
cicho.
Machnęłam ręką.
Na pewno o to.
– Na pewno?
– Załatwione.
paplaniną.
– Nadal potrafię ją sobie wyobrazić w najdrobniejszych szczegółach,
– Hm?
– Twoją mamę.
– Naprawdę?
serce.
– Naprawdę. – Jego głos był ciepły, jakby krył w sobie uśmiech. – Była
Uśmiechnęłam się.
– Urzekająca.
sobie skórę na kolanie. Twoja mama podcinała akurat róże, więc szybko się
– Zamiast potraktować mnie jak małe dziecko, ona obcięła jedną z róż
w boju ran. Ale skoro pani Buxbaum mnie potrzebowała, to nie ma bata,
jakby nie potrafiła zrobić tego sama. Czułem się jak bohater, kiedy mi
mnie lodem na patyku. Dzięki niej czułem się jak cholerny bohater, mimo
że to ona.
– Naprawdę?
– Nie wiem, czy kupuję to całe gadanie o powrocie pod postacią ptaka,
pozwoliła sobie wierzyć w takie rzeczy, nigdy nie pogodziłabym się z jej
śmiercią i każdą sekundę życia poświęcałabym na obserwowanie ptaków.
– Bardzo tęsknię. Cały czas. Ale ostatnio jest inaczej. Nie wiem…
zakończenie roku czy składanie podań na studia, a jej tu nie ma. Więc moje
życie się zmienia i biegnie do przodu, ona zaś pozostaje w tyle razem
totalnie do bani.
oprócz taty.
Heleny przez nią i tatę tam, gdzie powinna znajdować się moja mama.
Czuję się złym człowiekiem, bo nie chcę jej tam. Nie potrzebuję
zastępstwa.
– To niefajne.
– Prawda?
Nikt by nie zrozumiał, dlaczego czuję to, co czuję, skoro ona jest tak fajna.
Żałowałam, że nie jest inaczej, ale nie sądziłam, aby istniało miejsce dla
– Chcesz cygaro?
– Ooch, klasa.
– Naprawdę?
– Wcale nie.
– Serio?
Wzruszyłam ramionami.
– Czemu nie?
– Nie?
– Nie.
– Nie.
Mój błąd.
– Na to wygląda.
– Paliłaś kiedyś?
– Tak.
zapaliczką.
z dymu.
aby w czymś powinęła jej się noga. Nie przed laty, a już na pewno nie teraz,
kiedy się przyjaźnimy. Jeśli miałam być szczera – a w życiu nie powiem
Nie to, że była we wszystkim dobra. Z tym akurat dawałam sobie radę.
Chodziło raczej o to, że jest dobra, w ogóle się nie starając. Maszerowała
– Masz.
Zaciągnęłam się. Aromat wiśni był przyjemny i cygaro nie okazało się
Zaczął rechotać.
kiedy tak śmiał się z odchyloną głową. Gdy w końcu przestał, zaciągnął się
i oświadczył:
– Mhm.
I…?
– Ładna jest.
Spuścił głowę.
zakładałam, że właśnie do takich dziewczyn ślinią się faceci tacy jak on.
jestem coś winna Wesowi, skoro tyle czasu poświęca na pomoc mnie
miłą rzecz.
takiej okazji.
siedzenie i wpatrywanie się w nią tak, jak można się gapić na ocean czy
góry.
Otworzyłam szeroko oczy i zasłoniłam usta obiema dłońmi.
– Nie odbierz tego źle, ale nie jesteś taki, za jakiego cię zawsze
uważałam.
– To odrażające, Buxbaum.
– No nie?
cygaro.
grzebać w ognisku.
Było coś w tym, jak w tej chwili wyglądała jego twarz – spokojna,
poduszkę.
[7] „Bella luna, mój piękny, piękny księżycu. Zachwycasz mnie jak żaden inny…”
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
„Miłość dobra jest i cierpliwa, miłość rozum także odbiera”.
– 27 SUKIENEK
– Hej, mała.
– Nie, dzięki. – Starałam się nie przerywać gry podczas mówienia, ale
to akurat słabo mi wychodziło. Gdybym ćwiczyła więcej niż jedną czy dwie
– Jasne.
– Helena. Zaczekaj.
Przechyliła głowę.
– Tak?
Jocelyn napisała właśnie, że skoro mamy dzisiaj wolne, to jej mama może
nas zabrać przed południem na zakupy sukienkowe. Chcesz dołączyć?
ubrany, możemy zgadywać, jaką zamówi kawę. Potem możemy się zająć
akurat niedosłownie.
– To nawet nie jest ciało stałe. Jeśli już mam trafić do pudła, niech nie
chemicznymi.
chlebek bananowy?
– Rzeczywiście.
Udałam się na górę, aby się wyszykować, a kiedy zeszłam na dół,
– Celna uwaga. Kiedy nie czuje się dobrze, zachowuje się jak małe
na jej potrzeby. Nigdy nie zapomnę jej odpowiedzi: „To była prawdziwa
niego patrzę, miękną mi kolana. A gdy nim jadę… zapomnij. Jest szybki,
szalony i nieco niesforny, a kiedy dodam gazu, w całym ciele czuję jego
gardłowe pomruki. Ta bestia sprawiła, że inne pojazdy już dla mnie nie
istnieją”.
młoda i ubrana jak modelka Gapa. – To małolata, więc nie zna zasad. Wie
jedynie, że starsza siostra raz pozwoliła jej spróbować i ta kawa była nie-sa-
mo-wi-ta.
Zachichotałam.
Na co barista odpowiedział:
Spojrzałam na Helenę.
łyk espresso. – Dla ciebie jest ten chłopak z listonoszką. Nie rozczaruj
mnie.
w spodniach i butami.
– Co on ma wspólnego z ogniem?
Wzruszyła ramionami.
bierze swoją kawę i udaje się do stolika, przy którym już siedzą trzy takie
najmniej godzinę.
– Nic się nie martw, dowiedziałam się zupełnym przypadkiem. Tak się
przez ogród, jakby cię ktoś gonił, a potem przeszłaś przez ogrodzenie.
– Tata wie?
sobie na gwiazdy?
Wzruszyłam ramionami i zdusiłam uśmiech. Choć nie miałam ochoty
ulegać czarowi Heleny, tak jak to było z każdym, kto ją poznawał, czasami
ci ufa. I ja także.
w czymś mi pomaga.
– To dość skomplikowane.
bo ten koleś jest nie tylko ładniutki i świetnie zbudowany, ale też
wymaż to, proszę. Brzmię jak jedna z tych nauczycielek, które wysyłają
Uśmiechnęłam się.
– Oczywiście.
z wielkimi łapami.
– Spokojnie. Wiem.
uwagi na Wesa. Ale teraz, kiedy spędzam z nim trochę czasu, doskonale
Zmrużyłam oczy.
– Naprawdę?
– Nie zauważyłaś?
– Nie bardzo. Ale nie w tym rzecz. Mnie chodziło o to, że rozumiem,
zresztą pożyczył. Święty Boże, Wes Bennett był całkiem niezłą partią, no
związek z nim jak nic zakończyłby się katastrofą. I jakbym miała potrzebę
przebiegła dziewczyno.
okoliczności.
Coś mi mówiło, że miałam taką minę, jakby z jej ust wydostawała się
żmija.
wyglądasz źle?
mnie zawsze była megasłodka, ale kiedy złościła się na Joss, ja się
To był trzeci sklep i sprawa miała się dokładnie tak jak w dwóch
kwieciste stroje w stylu retro, które nie wyglądają nawet jak sukienki na
następną.
– Ale ty nie…
– Zaufaj.
rys powstałych po tym, jak wczoraj otarłam się o słupek na parkingu, ale
Wes owszem.
JA: Jeśli wiesz, co dla ciebie dobre, trzymaj buzię na kłódkę.
WES: Grozisz mi?
JA: Tylko jeśli znów poruszysz temat mojego samochodu.
WES: No więc… eee… ładną dziś mamy pogodę, nie? Co porabiasz?
JA: Szukam sukienki na bal. Jest okropnie.
WES: Gorzej niż podczas zakupów ze mną?
Przez chwilę się zastanawiałam.
JA: W sumie tak. Ty chociaż się spieszyłeś. I tak sobie myślę, czy nie wymknąć się
niezauważona z przymierzalni…
WES: Z kim idziesz na bal? Sądziłem, że celujesz w Michaela?
Mój mózg wysmażył obraz Wesa w smokingu, lecz szybko go
– Niech ci będzie.
Ściągnęła brwi.
– Do kogo pisałaś?
– Czemu pytasz?
– Serio?
Uśmiechnęła się.
– Wcale nie.
Właśnie tak.
– Wcale tak. Calutki dzień błądzisz myślami daleko stąd, zwłaszcza
Część mnie miała ochotę wyznać jej prawdę. Czy to ważne, jeśli uzna
Ale w tym momencie usłyszałam, jak Helena i mama Joss śmieją się
przed dużym lustrem. Zachowywały się jak dwie mamy czekające radośnie
emocje.
wiarygodnym było to, że lekko zadurzyłam się w Wesie, ale przecież nic
– Nadal tego nie rozgryzłam, okej? Z Wesem dobrze się bawię, ale on
Heleny.
odpowiedź to kłamstwo.
JA: Jocelyn i ja planowałyśmy pójść razem, ale na pewno zrozumie, jeśli zaprosi mnie
ktoś, na kim mi zależy.
Włożyłam pierwszą sukienkę – długą, czerwoną i błyszczącą, która
– Ale sam styl jest o wiele lepszy niż tych, które wcześniej mierzyłaś. –
blisko.
z tyłu długa, a górę wiązało się na szyi. Już miałam ją przymierzyć, kiedy
zawibrował telefon.
WES: Nie zapomnij, że biały to twój kolor, siostro.
Okej, teraz zaśmiałam się w głos. Przyjrzałam się sukienkom
Biała i… cudowna.
Podobało mi się w niej to, że siedemdziesiąt pięć procent tej sukni było
kolorowych kwiatów.
w lustro…
Chwyciłam telefon.
JA: Możliwe, że masz rację, Bennett. Jak na razie jedyną sukienką, która mi się
podoba, jest biała. Jak to możliwe, że wybierasz mi ciuchy?
Uniosłam włosy i odwróciłam się bokiem, aby zobaczyć się z tyłu. To
na galerii. – Musisz pozwolić nam zobaczyć, bo nawet jeśli to nie twój styl,
uśmiechnęła.
Wzruszyłam ramionami.
– Och, Libby, nie mogę się doczekać, aż tata cię w niej zobaczy.
Helena cała była w uśmiechach, lecz jej słowa były dla mnie niczym
wypowiadający te słowa.
Ale Helena nie była moją mamą, nawet jeśli nagle mówiła na mnie
„Libby”.
Skrzyżowałam ręce na piersi. Natychmiast musiałam zdjąć z siebie tę
suknię.
– Jasne. – Patrzyłam, jak rzednie jej mina, ale nie byłam w stanie się
zostać sama. – Nie jestem głodna, więc możemy od razu jechać do domu?
uśmiechnęłam.
że trochę to przyspieszę.
piosenkę.
głosem. No ale to przecież był Wes. Na pewno nie miało to tak zabrzmieć.
„fajnie”, nawet więcej niż raz, ale w końcu uległam moim żałosnym
potrzebom.
JA: Podoba ci się?
Gdy pisał, pojawiły się chmurki, ale po kilku minutach zniknęły.
Bum.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
„Ale najbardziej nienawidzę tego, że cię nie potrafię
nienawidzić. Nawet nie troszkę, nawet nie ciut”.
– ZAKOCHANA ZŁOŚNICA
niezgodnego z przepisami.
JA: Jak najbardziej.
WES: Będę po ciebie o szóstej, żebyśmy mogli po drodze zajechać na jakieś jedzenie.
Na chwilę podniosłam głowę. Wcześniej przeanalizowałam swoje
– O mój Boże.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że siedząca przede mną Jocelyn
Odchrząknęłam.
– Do kogo?
miłość albo co tam zapisujesz w tym swoim sekretnym pamiętniku, ale coś
jest na rzeczy.
Zachichotała i odwróciła się. Kolejny punkt dla mnie w tej grze, w którą
Formalnie rzecz biorąc, Joss miała rację: lubiłam towarzystwo Wesa. Tak
myślę.
WES: Dziś wieczorem deszcz meteorów, jeśli cię to interesuje. PS Mam swishery.
Zacisnęłam usta, aby się nie uśmiechnąć, nic to jednak nie dało.
JA: Kogo obchodzą meteory? Skoro przyniesiesz wiśniowe cygara, wchodzę w to.
WES: Ale z ciebie głupek. Do zobaczenia.
– Ja go jedynie chowałem wśród twoich nerdowskich książek, żeby mnie
zamiarów terrorystycznych.
rzuciłam:
– Przyznaj to.
– Nie zrobię tego. Przyznam jednak, że fajnie się było z tobą wygłupiać.
I nadal jest.
– Cóż, wtedy wcale mi się to nie podobało, ale teraz? Teraz jestem ci
wyjął cygar, więc nie miałam pewności, czy nie ma już na nie ochoty, czy
też czeka z grzeczności na mnie. Kiedy się pojawiłam, nabijał się z moich
w głowie, gdy tekst piosenki otulił mnie sobą niczym światło gwiazd.
nie był w moim typie, mocno zarysowana żuchwa, wydatne jabłko Adama
– Serio?
– Eee… tak…?
spodziewałem.
Przyjrzałam mu się.
romantyczne filmy?
studiów.
rozmową o studiach. Bo kiedy stąd wyjadę, nic już nie będzie takie samo.
będzie inne, kiedy wrócę. Stopi się z przeszłością, zanim w ogóle zdążę to
Odchrząknęłam i powiedziałam:
– Muzykologia.
dźwiękowych.
że coś takiego istnieje. A po drugie… to robota idealna dla ciebie. Ba, ty już
ją na okrągło wykonujesz.
– Dzięki, Wes.
– O nie.
Czar prysł, lecz ciepło pod mostkiem pozostało, dzięki czemu czułam
błogie rozluźnienie.
miejscu?
– Jesteś zła?
w środku tygodnia?
– Super – zapewniłam.
spokoju wczorajsze słowa Wesa. „Tak naprawdę niczego tu dla mnie nie
ma”. Dlaczego tak powiedział? Serio tak uważał? Nie za wiele wiedziałam
że on czuje to samo.
dzisiejszego wieczoru.
kolację z Wesem.
kolacyjnym partnerkom?
pomaluję, a przez te jej uwagi rzeczywiście trochę czułam się tak, jakbym
napisałam:
JA: Dawaj to swoje pytanie.
WES: W porządku. Lubisz miejsca z dobrym jedzeniem? Bo coś mi mówi, że zbyt
jesteś wymuskana na tłuste burgery serwowane na serwetkach.
Otworzyłam samochód.
JA: Dzięki za nazwanie mnie wymuskaną, ale jeśli chcesz znać prawdę, to jestem
bezwstydnym mięsożercą, który sprzedałby duszę za porządnego burgera.
WES: Dzięki Bogu. Mam ochotę na wypad do Stella’s i bałem się, że tobie może to
być nie w smak.
Właśnie sprawił, że i tak obiecujący wieczór zrobił się jeszcze lepszy.
JA: UWIELBIAM Stella’s!
WES: Będę po ciebie o szóstej. A tak na marginesie, „wymuskana” to nie był
komplement.
Z uśmiechem wsiadłam do auta. Pewnie, że nie.
odpisałam:
JA: Nie dzwoń. Zaraz wyjdę.
WES: Coś mi mówi, że się mnie wstydzisz.
JA: Mnie też.
WES: Jeśli nie wyjdziesz w ciągu trzydziestu sekund, zacznę trąbić.
Otworzyłam drzwi swojego pokoju i zapinając torbę, zbiegłam po
schodach.
sofie w salonie czytała książkę i uśmiechała się do mnie tak, jakbym była
bo czułam się naprawdę fatalnie, ale nie byłam pewna, w jaki sposób ją
– No.
Spojrzała na zegarek.
na komentarz.
Zaśmiałam się.
– Przywieźć ci jednego?
panie, Wes trąbił. – Mówię poważnie. Ale zanim go dowieziemy, będzie już
zimny.
– Założysz się?
Pokręciłam głową.
– A dlaczego ty je znasz?
serwetkach.
– Dziwaczne.
przekonasz.
frytki.
barem leci Koło fortuny, natomiast od strony starej szafy grającej dochodzą
dźwięki coveru Toma Jonesa Kiss. Stella’s to bar przerobiony z domu i choć
– Przestań.
Albo naucz się zasad tej gry, albo więcej o niej nie mów.
przywiozłeś.
po czym włożyłam je do ust. – Liczy się tylko to, że mogę brać do ust te
pyszności.
– Fuj.
Prychnęłam.
– Prawda?
– Nieźle.
– Prawda?
– Seksizm na maksa?
grzeczny.
– Nie, dziękuję.
W środku cała się jednak trzęsłam. Co, u licha, się właśnie działo?
tak robi, jest be. Z a w s z e tak miałam. To był znak stopu dla każdej
metra od Wesa i jego kostek i ten nawyk traktowałam niemal jak… uroczy?
ziarenek soli – na jego, na którym leżały jeszcze jakieś trzy kęsy burgera
– No i?
– A ty jak osiemdziesięciolatek.
Zmrużył oczy.
tej kolacji. Dobrze bawiłam się z Wesem. Cały czas się uśmiechałam (kiedy
Bum.
Pomyślałam o filmie Kiedy Harry poznał Sally. Nie licząc tego wątku
– W sumie tak.
Nie miał pojęcia, ile w minionym tygodniu znaczyła dla mnie jego
się na mojej matce, sprawił, że ta relacja stała się inna niż pozostałe
w moim życiu.
– Tak?
Wes to zignorował.
takie samo zdanie. Ale czy on właśnie powiedział, że jeśli zwiążę się
[9] „Ciemniejszy niż ocean, ciemniejszy niż morze. Masz wszystko, masz to, czego potrzebuję”.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
„Jeśli się rozejrzysz, coś mi mówi, że się przekonasz,
że miłość jest praktycznie wszędzie”.
– TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ
Skinęłam mu głową.
– We własnej osobie.
– Tak w ogóle to twoja twarz wygląda już znacznie lepiej. Już nie jesteś
bulwiasta.
– Rany, dzięki.
– Noah fatalnie się czuł z tym, że trafił cię w twarz, więc dopilnuj, aby
się poczuł wyjątkowo źle. – Wziął do ręki talerz i puszkę coli. – Zasłużył
sobie na to.
tylko na nas. Była tu cała ekipa z meczu koszykówki plus trzy inne osoby.
Ashley, czyli dziewczyna, która mnie obrzygała, Laney (wrr) i Alex, ta,
między Alex a Ashley. Wskazał na moją twarz. – Ale już dobrze wygląda.
Uśmiechnęłam się.
– Wiem i przepraszam.
– Wiem.
kiedy zaczął się film. To był naprawdę porządny thriller i nikt nie pisnął ani
z udem Wesa.
właśnie miejscu.
życia przez seryjnego zabójcę, lecz mój umysł skupiał się na Wesie. Wesie
– Buxbaum.
wyprawiałam?
– Trochę się czuję nieswojo przez poziom uwagi, jaki poświęciłaś tej
Uczynił pauzę.
mnie pocałował. Przełknął ślinę, a moje oczy ześlizgnęły się na jego szyję
tej pory moim celem był Michael, ale w ogóle już mi na tym nie zależało.
Jasna cholera.
krzykaczami.
Nieee!
uśmiech.
Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się z drżeniem.
– Pewnie. Dzięki.
że nie może zmienić zdania, prawda? A tak w ogóle to co, jeśli błędnie
niej odezwać.
się obracać.
tylko przed laty miał ten pokój. – Michael skrzyżował ręce na piersi. – Ma
– Chcesz go zobaczyć?
Zamrugałam.
– Z wielką chęcią.
kiedy się obejrzałam i zobaczyłam, że Wes z nami nie idzie. Śmiał się
Kurde.
– O mój Boże.
Wes zachowywał się tak, jakbym była dobra, dlatego że nie znał nikogo
innego w naszym wieku, kto nadal raz w tygodniu miałby lekcje, ale moje
stworzyć.
– Jest zbyt ładny, nie mogę. – Na czarnym fortepianie nie widać było
– Szykuje się do gry, ale nie robił tego ani razu od przeprowadzki.
Śmiało.
– Znasz to na pamięć?
– Ja na pewno nie.
taki przystojny i miał taki sam uśmiech, którym mnie oczarował w szkole
robi Wes. Nagle drzwi się otworzyły i pojawili się wszyscy… z wyjątkiem
Wesa i Alex.
gram na fortepianie.
niego, jej twarz zrobiła się jeszcze ładniejsza. Może przez to, że wieczór
zupełnie nie układał się po mojej myśli, ale na ten widok zrobiło mi się jej
takiego.
wesoły, ale także ciepły i radosny, i zacisnęłam zęby, kiedy ona odrzuciła
skrzydłowego?
pasowaliby do siebie, teraz jednak byłam zdania, że jest dla niego ciut za
stoicka.
Wskazał na korytarz.
– Nie, dzięki. – Pokręciłam głową, bo nie miałam ochoty być tam, gdzie
– Aha.
i rzekłam:
– No, ma rację. I powinien się z nią umówić, Alex wydaje się świetna.
to za sobą.
– Ach.
o nim teraz? Wesa znałam tysiąc razy lepiej niż Michaela i to jego
Cholera.
takich uczuć.
– Idziecie? – zapytałam. – Nie wiedziałam. To znaczy słyszałam, że ze
– Och. – Nie miałam pojęcia, z kim się spotykała, ale trudno było
– Nie mam więc pojęcia, co się dzieje w jej głowie. Nie chcę działać
zbyt szybko, jeśli nie jest gotowa, a już na pewno nie chcę niczego
czegoś, ale nie mieć pewności, czy możesz to mieć? Taak, znajomy temat.
jakiejś rady.
– Mógłbym tak zrobić. – Bawił się dalej klawiszami. – Ale ten bal
powinien coś znaczyć. Może to przez te lata spędzone w Teksasie, ale dla
Parsknęłam śmiechem.
fajnie, ale nie tak wyobrażałam sobie zawsze swój bal na zakończenie
większą mam chęć na coś więcej, nawet jeśli nic z tego nie będzie. Chcę
przynajmniej wybiorę się na bal z osobą, która może się stać kimś więcej,
a nie z przyjaciółką.
Czasami może to być ktoś, kogo znasz od zawsze, a kogo tak naprawdę nie
zauważałeś.
we mnie wpatrując.
odpowiedni moment.
Odchrząknęłam i dodałam:
Twierdzi, że tak jest fajnie, ale mnie się wydaje, że chce z nim po prostu
Uśmiechnął się do mnie miło, tyle że ja nic nie poczułam. Nic a nic.
suchej nitki.
– Oj tak.
przez jakieś pięć minut, a potem stwierdzili, że jednak wszyscy mają ochotę
jechać na pizzę. Coś mi mówi, że uśmiechałam się jak wariatka, kiedy Alex
studia, ale tata nadal cię pilnuje. Może jest ciut nadopiekuńczy?
Wes obejrzał się przez ramię, po czym wrzucił bieg i wyjechał na ulicę.
W radiu zaczęła lecieć nowa piosenka Daphne Steinbeck Dark Love, wolna
wydarza.
– Samochód!
suburbana.
jak las.
– Choleracholeracholeracholera – mamrotał, próbując odzyskać
drzew. Rozbijemy się o drzewo – nie było innej opcji – i z sercem bijącym
– Nic mi nie jest. – Próbowałam dojrzeć coś przez przednią szybę, ale
okazało się to niemożliwe. – O mój Boże, nic nam się nie stało…?
– To było szalone.
Dziwaczne, nie?
pójdę sprawdzić.
błocie.
– Cholera!
– Owszem, zechce.
numer.
aby pozostały równie idealne jak wtedy, kiedy Wes podszedł z nimi do kasy
wytrzeć spod oczu rozmazany tusz, ale za bardzo trzęsły mi się palce.
życie jest nieprzewidywalne. Bez względu na to, jak wiele czyni się planów
i jak bardzo się stara być ostrożnym, zawsze może namieszać coś, czego
Czy gdyby mama nadal żyła, zmieniłaby do teraz zdanie na temat złych
mówił tak tylko wtedy, kiedy się ze mną droczył, tym razem jednak było to
Twarz mu złagodniała.
– To dobrze.
głęboki oddech.
– Wes.
– Hej. Wróciły twoje loczki. – Zmrużył lekko oczy, a kąciki jego ust się
się i mnie pocałował – tak bardzo! – wiedziałam jednak, że tego nie zrobi.
Skąd wiedziałam?
Ano stąd, że przez całe życie dbałam o to, aby Wes Bennett miał
I wtedy go pocałowałam.
Wes przez chwilę siedział jak skamieniały. Zbyt późno w mojej głowie
pojawiła się myśl, że może wcale nie ma ochoty mnie całować. Czy
w dosłownie parzący.
Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, tak że nasze klatki piersiowe się
i zatracałam się w tej chwili. Wsunęłam je pod bluzę, w tym czasie jego
zęby przygryzły mi dolną wargę, następnie moje dłonie znalazły się na jego
twarzy, obrysowując linię żuchwy, Wes zaś całował mnie tak, jakby to była
– Liz.
Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam jego ładną twarz tak blisko mojej. –
Co?
– Co takiego?
twojej strony. – Gdy to mówił, jego usta niemal dotykały mojego ucha. –
Okej?
– Libby?
Pokręciłam głową.
– Nie-e.
palce u stóp.
– Mogę tu zostać, jeśli tylko nie przeszkadza ci, że mój tata zobaczy nas
tak razem.
– Jak sobie chcesz, Panno Nie-e. – Jego uśmiech powiedział mi, że Wes
Elizabeth.
aby tata Wesa na mnie spojrzał, a się domyśli, że obściskiwałam się z jego
potrzebna laweta Webba, więc tata zawiezie nas teraz do domu, a potem tu
wróci.
– Okej.
siebie.
puścił jej. Zamiast tego splótł swoje długie palce z moimi i nie patrząc na
– Od drugiej strony – rzekł jego tata i Wes puścił moją dłoń i otworzył
obok jego taty, to jeszcze rozpaczliwie pragnęłam znaleźć się obok Wesa.
Queen.
Kiwnął głową.
– Zgadza się.
samochodzie.
Jego tata zaczął wypytywać o stan auta i przez całą drogę on i Wes
wyrzuciłam z siebie:
– Dzięki za podwiezienie.
zadaszoną werandę. Tyle że… nie mogłam nie powiedzieć nic więcej do
Wesa, prawda? Nie mogłam pozwolić, aby ostatnie słowa tego wieczoru
– Wes!
Obejrzał się, ale zbyt intensywnie padało, abym widziała jego twarz.
klucz.
– Libby!
Przechyliłam głowę.
– Co?
się do mnie. – To było zbyt perfekcyjne, aby dało się zepsuć. Dobranoc.
– Dobranoc, Bennett.
Jasna cholera.
– Aż tak dobrze?
– I to jak.
i udałyśmy się razem do kuchni. Tam wzięła ode mnie torbę z jedzeniem,
włosy.
mikrofalówki. – I…?
policzkach…
– Nie mogę, okej? Przepraszam, ale nie potrafię się na niczym skupić,
Niesamowity wieczór, który zakończył się tym, że całował mnie jak mistrz
nieświadoma.
Jakimś cudem tak długo udało mi się nie dostrzegać, że Wes jest
mogę być w pełni sobą. Tak zaślepiła mnie kwestia Michaela, że nie
– Ale jest dobrze, co? – Helena oparła się o blat i posłała mi promienny
mówił na jej temat, ale czasami uczucia się zmieniają. Fakt, że jednego dnia
„nie była w jego typie”, nie oznaczał, że spędziwszy z nią więcej czasu
ciemne oczy, które po tym, jak przestaliśmy się całować, wydawały się
prawda?
kupidyna jego i Laney. Miałam nadzieję, że umówi się z nią dzięki naszej
– Cóż, bez względu na to, jak się wszystko potoczy – rzekła Helena –
– Byłoby fajnie. Ale ty też musisz iść. – I serio tak myślałam. Chciałam,
aby mi towarzyszyła.
Uniosła brew.
– Naprawdę?
abym przypomniała sobie, jak na mnie patrzył – jakby nie mógł uwierzyć
– Och, dzięki wielkie. – Jocelyn wzięła ode mnie kubek z kawą i zbliżyła
szafkę.
Od czasu pocałunku nic nie napisał, ale było już przecież późno, a on
incydencie z nosem.
lekcję.
to jego milczenie cały ranek miałam obsesję, że pocałunek nic dla niego nie
stołówce.
JA: To są sowy. Gdzie jesteś?
WES: W bibliotece. Parę minut temu widziałem, jak przechodzisz. Tak na marginesie,
sowy to ptaki.
JA: Mhm.
WES: Przestań krzyczeć na mnie z powodu ptaków, Buxbaum. Powiedziałem jedynie,
że ładnie wyglądasz w tej sukience.
Uśmiechnęłam się, a potem natychmiast się rozejrzałam, aby sprawdzić,
czy nie czai się gdzieś w pobliżu, obserwując moją żałosną reakcję.
JA: Nie wierzę, że rzeczywiście tak powiedziałeś.
WES: Pewnie, że tak.
JA: Yyy…
WES: Muszę lecieć. Pogadamy później?
Odłożyłam telefon na stół, jakby parzył mi dłonie. „Pogadamy
musiałam wiedzieć więcej niż to, że fajnie nam się całowało. Czy mnie
lubił? Chciał trzymać się za ręce i więcej całować? Czy może zamierzał
był jedynie częścią naszych fajnych spotkań, a ja tak naprawdę nic dla
jedno: nie miałam okazji powiedzieć Wesowi, że Michael już mnie nie
– Na to liczę.
– O. Mój. Boże.
– Co?
jedną ręką zasłoniła usta, a drugą wskazała przed siebie. Odwróciłam głowę
ja byłam w szoku. Dokładnie tego pragnęłam tydzień temu, lecz już nie
teraz.
przedszkola.
to zrobiłeś.
upokorzenia.
serio? Ktoś choć raz się wsłuchał w moje beznadziejne pomysły? Miałam
imienia.
On uniósł ręce, wsadził dwa palce do ust i głośno zagwizdał. A potem objął
pocałunek, cała reszta – był nic nieznaczącym epizodem. Wes nie czuł do
kwiaty – nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa w czasie, kiedy
formacie Boggle.
mi dłoń i rzekł:
Youngiem?
– Może gdybyś nie była taka krytyczna, mogłabym być z tobą szczera.
Westchnęłam. Czy istniał jakiś powód, dla którego nie miałam wyznać
wszystkiego Joss?
mi pomagał…
– O mój Boże, spiskowałaś z nim, żeby zdobyć Michaela, no nie? –
– Tylko na począ…
– Wal się, Liz. – Założyła sobie torbę wyżej na ramię i odwróciła się
ode mnie.
Kate uśmiechnęła się do mnie blado, jakby było jej mnie żal, ale i tak
– Do bani.
smacznym.
zmieniła.
płakać. Znowu.
– Co to za mina?
wrzód.
– Odmówiłaś mu?
rodzaju. – Dlaczego to zrobiłaś? O mój Boże, czy Wes wie? Och, biedny
Wes.
Biedny Wes? Biednego Wesa w ogóle nie interesowała Mała Liz, ale nie
zostałam nabrana.
dojść?
– Liz?
– Co?
romantycznych marzeń.
– Liz?
Westchnęłam.
zamierzałam, ale naprawdę nie mogłam. Nie z nią. – Chcę po prostu, aby
[10] Dynamiczna i twórcza gra towarzyska, która polega na znalezieniu jak największej liczby
– Gdzie Helena?
– Tak, jestem tylko zmęczona. Nie wiem, czy przypadkiem nie rozkłada
mnie przeziębienie.
– Uważaj na siebie.
– Jasne.
auta Wesa, które wyglądało na to, że przeżyło nasz wypadek bez większych
szkód?
przeciwko mnie.
I po co?
bolał mnie tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości. Czy ona kiedykolwiek
miejscu jakąś postać. I zupełnie jak wtedy, kiedy pojawił się tutaj Wes, od
od piżamy.
– Dlaczego?
– Słucham?
nieoczekiwanej wściekłości.
zrobić. Nigdy z nią nie rozmawiałaś, nie słyszałaś jej głosu ani nawet nie
irracjonalną, ale czymś dziwnym wydaje mi się to, że stoisz sobie nad jej
grobem.
wiem…
– Libby. Ona tak na mnie mówiła, ale to nie oznacza, że ty też musisz,
okej?
walczyć.
Szybko zamrugałam.
– Wcale nie.
– Naprawdę?
– Tak, naprawdę.
które słyszałam, jak używają wobec ciebie tata i sąsiad. Nie widzę, abyś
– Cóż, o n i ją znali.
zachowaniem.
– Wiem.
Nie była to kwestia tego, czy znała moją mamę, czy nie, lecz
– Doskonale wiesz, Liz, że pamięć o twojej matce nie zniknie, jeśli się
do mnie zbliżysz.
– Słucham?
Te słowa były niczym policzek, dlatego że – Boże – Helena użyczyła
było tak, jakby odnosił się do jakiejś postaci z przeszłości, którą darzył
niesamowitą sympatią.
– Nie zniknie. Nadal będziesz o niej pamiętać dokładnie tak jak teraz,
wszystko, ale nie zmienia to faktu, że ty tu jesteś, a ona nie, i to jest totalnie
do bani.
– Może gdybyśmy…
bym mogła sobie popłakać i poleżeć na miękkiej trawie. Ale skoro nie
swojego samochodu.
Nim mnie dostrzegł, zamknął drzwi i przeciął ulicę, kierując się w moją
– Hej.
jestem okropna, kiedy głowiłam się nad czymś, co zrani go równie mocno
siedzeniu jego auta widziałam ogień i szaleństwo. – Cóż, zanosi się na to,
Właściwego.
– Dobrze myślisz.
różnicie się od siebie jak dzień i noc. On jest jak wykwintna restauracja,
zrobiłeś.
– Naprawdę.
Wzruszyłam ramionami.
– Alex jest jak bardzo przyjemna restauracja, więc coś mi mówi, że jeśli
Zamrugałam.
– A co to ma z czymkolwiek wspólnego?
– No co?
romantycznych, jakby największym marzeniem jej życia było to, aby jej
filmy, wcale nie znaczy, że jeśli będziesz wieść życie normalnej nastolatki,
to ją rozczarujesz.
– Liz, bądź szczera przynajmniej ze sobą. Ubierasz się jak ona, oglądasz
zachowywać się tak, jakby to ona pisała scenariusz twojego życia, a ty była
– Ale ty tak bardzo jesteś pochłonięta ideą tego, kim według ciebie
twoja mama chce, abyś była, ideą Michaela czy nawet mnie. Zapomnij
o mnie! Bądź tym, kim chcesz. Po prostu to zrób i przestań stosować gierki,
która rozumie moje uczucia względem mamy. Otarłam łzy. – Gówno wiesz
Cicho odparł:
– Mnie to pasuje.
Śniła mi się. Rzadko już się to zdarzało, ale tej nocy goniłam mamę
w swoich snach.
nie widziałam twarzy. Znajdowała się zbyt daleko ode mnie. Byłam tylko
kołnierzem. I bez względu na to, jak długo szłam albo jak szybko biegłam,
nie mogłam się zbliżyć na tyle, aby zobaczyć wyraźnie jej twarz.
Pozostałe do balu dni potwornie się dłużyły, głównie dlatego, że stałam się
straszną samotniczką. Jocelyn nie odzywała się do mnie, Wes był teraz
A kiedy nie byłam w pracy, oglądałam ulubione filmy, dzięki czemu nie
kolację.
Był idealny.
siebie, że może nic się nie dzieje bez przyczyny. To znaczy ta sprawa z Joss
sięgnąć pamięcią.
się na naturalny glam, tak bym wyglądała lepiej niż na co dzień, ale nie
pochowano – ale coś mi nie pasowało. Powinna być tutaj Joss, także
strojąca się na bal, a wokół nas powinna się kręcić Helena, żartując i robiąc
zdjęcia.
Uciszyłam głos dodający do tej listy Laney jako osobę, która powinna
się szykować na bal swoich marzeń z Michaelem, lecz nie mogła, gdyż
otworzyłam.
Wow.
urodził się po to, aby nosić smokingi. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
– Dzięki.
pułkownikiem.
drzwi.
Gdzieś tam na samym dnie mojej świadomości pojawiła się myśl, czy
– Liz?
– Wow.
serwetkę na kolanach.
kwiaty.
chwilę.
tam?
miałam w niej pustkę. Tak bardzo się wtedy skupiałam na Wesie i Alex, że
na Michaela, szczerze mówiąc, nie zwracałam uwagi. Kiepskie posunięcie,
Liz.
– Co z Laney?
– Sęk w tym, że nie mam pojęcia, czego ona pragnie, a nie chcę
ulżyło. Dla mnie było jasne, że pragnie Laney, zbyt jednak się bał zrobić
bezpieczną Małą Liz, a może kimś więcej, niż zaryzykować, że spotka się
z odrzuceniem.
Powinnam się z tym czuć fatalnie, tyle że w gruncie rzeczy nie czułam
nic. To samo bym poczuła na wieść, czy Michael woli keczup, czy
musztardę.
oczekiwaniom?
– Rozumiem twój punkt widzenia, Liz, naprawdę. Ale jedyną rolą Daisy
jedna”[12] . Kiedy się z nią wiąże, nie jest już dla niego zielonym światłem.
– To akurat prawda.
Jay ją krył, kiedy ona zawozi kochankę męża. A później, gdy zostaje
uwagi. Nadal nie uważam jej za czarny charakter, ale udało ci się pozbawić
ją kilku punktów.
Buchanan.
podniebieniu.
Michael zapytał:
– Wszystko w porządku?
– T-tak – wykrztusiłam.
Kolejne kaszlnięcie.
– Jak tak samo. – Laney obeszła stoik, jakby się chciała upewnić, że
ochoty, aby oblać oboje wodą. Nie dlatego, że bolało mnie to, jak uroczo
zamrugała i rzekła:
bawcie.
podczas przerw nie pozwalałem jej grać z nami w kickball. Nie znosiłem
smarkuli.
z pierwszej ręki, że Laney Morgan jest lepszym człowiekiem niż ja. – Eee,
sobie, kurwa?”.
także bardzo się zmieniłaś. No bo kiedy widziałem cię ostatni raz przed
wyprowadzką, na sąsiedzkie grille chodziłaś w kimonie i z ustami
Odchrząknęłam.
– Wes przesadzał. Może nie jem już hot dogów sztućcami, ale aż tak
– Słucham?
Ściągnął brwi.
– Mówisz poważnie?
Nie chciałam, aby między nim a Wesem zrobiło się niezręcznie, dlatego
– Niestety nie.
z powstrzymaniem płaczu.
właśnie w taki sposób. Przeszedł samego siebie, a teraz już nigdy nie będę
taka sama.
– Wszystko w porządku?
wody.
kiedy cię widzę, myślę cały czas o tym, jak trudno musi ci być bez mamy,
zwłaszcza podczas ostatniego roku w liceum, gdy wszyscy dzielą się tymi
Laney Morgan dostrzegła coś, czego nie widział nikt inny, a bycie
– Ale jednak masz rację. Jest do bani. Nie to jest moim problemem
pamięta?
– To był ten rok, kiedy umarła twoja mama, i moja mówiła, że miałaś
twoja mama.
– Sorki.
wyprostowała.
w zasadzie prawda, więc nie dodałam tego do mojej listy kłamstw, ostatnio
wyjątkowo długiej.
Przysięgam na Boga, że Laney Morgan wyglądała na zdenerwowaną
i skrępowaną.
– No coś ty! Widziałam, w jaki sposób cię zaprosił. To nie może być
prawda.
mi się wydaje, że jest zbyt nieśmiały, aby uczynić pierwszy krok, i tak na
– To oznacza, że go lubisz?
– Nie masz pojęcia, jak bardzo. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś
takiego.
– Idziemy?
wieczór, poza tym jednak nic dobrego nie wyniknie z tego balu.
szyby.
– Ta m t ą książkę.
Uśmiechnęłam się.
– Oczywiście. Ta m t ą książkę.
o bożym świecie, gdy rozpływał się nad tym, jak świetnym pomysłem było
aż skręcił na parking.
Michaela.
– Idziemy.
– Torebka?
Pokręciłam głową i wskazałam na przód sukienki.
– Kieszenie.
– Wzajemnie.
ściskanie w brzuchu.
Przestań, Liz.
i szłam, koncentrując się na tym, aby nie potknąć się w butach na obcasie.
bliżej.
głos wrzasnął:
– Pan Bulwa!
– Rany, dzięki.
wdzięczna.
Uśmiechnęłam się.
– Nie ma za co.
eee… niekonwencjonalne.
Prawda?
na parkiet. – Z Alex.
Niezła laska. On się nachylał, tak by usłyszeć to, co mówi Alex, i oboje się
uśmiechali.
– Chcesz zatańczyć?
jest uczciwość.
Dlatego rzekłam:
Zmrużył oczy.
– A ty znowu swoje?
czaru, ale na mnie to już nie działało, dlatego spojrzałam na twarz, która
– Jej nie zależy na swoim byłym, lecz na tobie. Idź jej poszukać.
Wpatrywał się we mnie przez chwilę takim wzrokiem, jakby nie miał
pojęcia, co powiedzieć.
– Na pewno?
Liz nigdy nie dopuszczała do siebie myśl, że tak się kiedykolwiek stanie.
– Tak jest!
Obserwowałam, jak udaje się na poszukiwanie swojego szczęśliwego
I och, dobry Boże – Wes patrzył właśnie na mnie. Tańczył z Alex, lecz
nasze spojrzenia spotkały się ponad jej głową. Serce zabiło mi jak młotem
Ściągnął brwi, a potem on i Alex się przemieścili, tak że nie widziałam już
jego twarzy.
dłużej, a już na pewno nie mogłam patrzeć, jak Wes przygląda mi się takim
schodową, idealne miejsce do ukrycia się na jakiś czas. Obejrzałam się, aby
mieć pewność, że nikt mnie nie widzi, a potem pchnęłam ciężkie metalowe
– O mój Boże!
– Och! – Przyłożyłam rękę do piersi i spojrzałam na Jocelyn, która
dwie, nadal nie mogłam jednak uwierzyć, że Joss zgodziła się pójść
przyznawać się do głupoty osobie, która i tak już mnie uważa za idiotkę, nie
– Naprawdę?
– Eee…
– Mięczak z ciebie.
– Owszem.
Usiadłam i czekałam.
– Mam wrażenie, że ostatnio coś jest z nami nie tak. Jakbym cię
nieustannie goniła. – Na ładnej twarzy Joss malował się smutek i źle się
Przepraszam.
chodzi.
kiedy umarła mi mama, ale było koszmarnie. Pewnie, strata rodzica zawsze
zajmującym się jazdą na kucach, a i tak płakałabym każdej nocy, bo jej tam
oczy. – Ale w końcu zaczęło być lepiej. Nie tak koszmarnie. Nauczyłam się,
że jeśli zdołam przetrwać dzień bez łez, mogę potem wrócić do domu
i oglądać jej filmy, dzięki czemu zawsze czułam, że jest gdzieś blisko mnie.
prawy biceps.
– Kupowanie sukni?
– Bingo.
urażoną. – Wiem, że czasem zbyt szybko wydaję osąd, ale jestem twoją
– Przepraszam, serio.
scenariuszy.
o ścianę.
Zasznurowała usta.
ale był też nieźle odjechany. Przez całą ostatnią klasę każdego dnia
wyrafinowania.
najważniejsze.
„ironia”.
rękami.
szczotki?
– Błagam, nie zamierzam trafić do paki z powodu faceta w garniturze
mamusię.
Tego było już dla nas za wiele. Tak się śmiałyśmy, że aż się obie
i zapytałam:
Usiadł.
– Nie mogłem już wytrzymać. Ten bal to udręka. Albo się stoi
tyle planowania i kasy, a to wszystko wcale nie jest tego warte. Ani trochę.
Czy to było dziwne, że ja nadal miałam w tej kwestii inne zdanie? Choć
dla mnie bal nie wypalił, w głębi duszy uważałam samą jego ideę za coś
– Czyli…?
Uniósł brew.
Przewróciła oczami.
– Wiem dlaczego, ale ty nie, więc nie ma takiej opcji, abyś uważał, że
zbyt dobrze, ale wiedziałam, że jest królem dyskusji; uwielbiał cały proces
cierpliwości.
Jocelyn zachichotała.
Joss znowu zaczęła się śmiać i Noah także szeroko się uśmiechnął.
zepsułabym tę chwilę. Poza tym nie byłam gotowa na to, aby rozstać
z przyjaciółką.
więc zapragnął oblec swoje ciało od stóp do głów w ten drapiący, sztywny,
Byłoby fajnie, gdyby mój mózg co rusz nie przypominał sobie o Wesie
całowaliśmy.
oficjalnie parą.
Wzruszyłam ramionami.
[13] „Proszę, nigdy nie stawaj się obcym, którego śmiech mogłabym wszędzie rozpoznać”.
ROZDZIAŁ SZESNASTY
„Gdy zdasz sobie sprawę z tego, że chcesz spędzić
resztę życia z daną osobą, chcesz, aby ta reszta życia
zaczęła się jak najszybciej”.
– KIEDY HARRY POZNAŁ SALLY
– Przepraszam.
Wzruszyłam ramionami.
– Było w porządku.
Dobranoc.
przybierałam postawę obronną, ale fakt, że tym razem nie zapytała, sprawił,
Nie zasłużyłam na to, ale chciałam, aby tu ze mną została. Trochę się
kto, kiedy jednak Helena była już prawie przy schodach, wyrzuciłam
z siebie:
Wróciła do pokoju.
– No więc bal.
z kimś innym.
Westchnęłam.
– Nie odnosi się. Po prostu… Nie wiem, zapomnij. Nie chcę już o tym
myśleć.
trójkąt miłosny.
która się rozpada. Żadne z nich nie musi wybierać między pozostałymi.
– Chwila, co takiego?
smaganie Joego Foxa jest podłe, a kiedy ten idzie na noże i wysadza ją
trzymamy się tego, czego nam się wydaje, że pragniemy, przez co omija nas
rzeczywiście żyłam tak, jakbym była jedną z jej postaci, jakbym próbowała
podczas gdy świat był pełen nie tylko ludzi solidnych i godnych zaufania
Był kimś znacznie bardziej złożonym niż Mark Darcy czy Daniel
Cleaver.
grać na pianinie ani pielęgnować ogrodu różanego, ale zawsze można było
naprawdę.
– Wcale nie.
– Wiedz, że nie chcę zajmować miejsca twojej mamy. Chcę cię jedynie
wspierać.
była kochana.
bardzo się różni od mojej mamy. Dobrze, że granice między nimi nigdy się
nie rozmyją.
Odchrząknęłam.
shirt. Na mój widok zrobił zatroskaną minę. – Hej, kotku. Nie wiedziałem,
jaką byłam zołzą dla Wesa po naszym pocałunku (tyle że użyłam słowa
„randka”, tak by tata nie zaczął świrować), żeby zrozumieli, jak porządnie
i dodałam:
takiego?
– Och, tak bardzo się mylisz. Powiedz jej, skarbie. – Helena szturchnęła
pomóc.
kiedy po raz pierwszy wspomniałam o swoim planie. Gdy błagałam go, aby
– Co ty mówisz?
stosowne.
a Helena zapukała.
– Liz?
Otworzyłam jej.
– Tak?
– Co to w ogóle znaczy?
Wzruszyła ramionami.
żałuj.
lecz albo nasłuchiwałam, czy nie przyjechał Wes, albo wyobrażałam sobie
– Myliłam się w każdej kwestii. Tak bardzo się cieszę, że Michael wrócił,
Przez cały ten czas byłeś tuż obok, po sąsiedzku, a ja nie miałam pojęcia,
samochód Wesa.
– Pora na przedstawienie.
do pudełka.
akcesoriami.
– Wes!
chichot złego klauna. Próbowałam dojrzeć coś przez krzaki, lecz na próżno.
Głosy się zbliżały, więc stanęłam na krześle, aby sprawdzić, czy w ten
z krępującymi akcesoriami.
– Cholera!
w fontannie.
Cholera-cholera-cholera-cholera.
– Liz?
– No nie? O mój Boże. – Alex, dobra dusza, zachowywała się tak, jakby
potencjalnego uwodzenia.
zabrać? Z jakiegoś powodu myśl o nich razem była sto razy gorsza, kiedy
szczęśliwy pieniążek.
– Twój…
litość boską.
wziętych. Ale ty byłeś nieuważny i straciłeś swojego centa, i tak byś chciał
sprawić, aby twój cent zrozumiał, jak bardzo żałujesz, że go nie doceniałeś,
– Nie, eee, dzięki. Muszę uciekać, mimo że przepadł mój cent, ha, ha,
ha, więc bawcie się dobrze. – Zrobiłam krok w tył i machnęłam ręką. – Nie
[15] Tradycyjny amerykański smakołyk z ogniska składający się z zapieczonej na ogniu pianki
– TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ
– Dziękuję.
Wesa – tyle że w tej akurat chwili miałam to gdzieś. Jego samochód stał na
drugą stronę ulicy wydawało mi się w tej chwili ciężką pracą, a dodatkowo
– Cholera!
– Tak?
– Co ty wyprawiasz?
– Eee… parkuję.
odpowiedzi.
musiała stawić czoła jemu i mojemu upokorzeniu dwa razy w ciągu jednego
zachowanie.
Gdy na niego patrzyłam, bolało mnie serce. Jego włosy były potargane,
go dotknąć.
pieniążek.
przez gardło. Nie po tym, jak widziałam go z Alex. Nie po tym, jak na mój
i czekałam na odpowiedź.
– Jakich gierek?
– Widziałeś płytę?
Ściągnął brwi, jakby nie spodziewał się tego pytania. Zresztą ja też się
– Och. – Miałam nadzieję, że nie widać po mnie, jak bliska jestem łez
Muszę lecieć.
– Może ma.
– Nie ma, okej? – Starałam się, aby brzmiało to lekko i swobodnie,
co dobre.
– Bennett, nikt taki nie jest, daj spokój. – Nie mogłam uwierzyć w jego
– Pewnie tak.
– Pewnie tak? Czego, u licha, jej brakuje? Chcesz większych piersi czy
– Co?
– Jest ładna, ale jej twarz się nie rozjaśnia, kiedy opowiada o muzyce.
Jest zabawna, ale nie tak, aby w reakcji na jej słowa parskało się napojem.
w świetle latarni zsunęło się na moje usta. Przysunął twarz nieco bliżej
jej włosy albo zrobić coś… cokolwiek… aby jej spojrzenie przeniosło się
na mnie.
aby twoje policzki stały się różowe. Potem zakochałem się w tobie.
wcale tego nie ułatwiała. To oraz jego nagła obecność w mojej przestrzeni
cicho dodał: – Nie chciałem, aby nasz pocałunek stanął na drodze temu,
przyjacielowi Michaelowi.
– Naprawdę?
Pociągnął za sznurek.
swoje uczucia, ale nic nie mogłam na to poradzić. Nie potrafiłam się
– Zapomnij o tym.
wdech, gdy jego usta zbliżyły się do moich, a mój mózg zaintonował
Nasz pocałunek był zapierający dech i szalony, lecz Wes zbyt szybko
upierdliwa?
– LIZ BUXBAUM
jesienią.
etap, ona kupiła małą ławeczkę – z uroczą poduszką w kwiaty – tak bym
nie chciała, aby opętał mnie diabeł albo któryś z jego pachołków.
że to świetny pomysł. Dzięki temu choć ja będę daleko, obok ciebie będą
samochodem.
tę koszulkę na okrągło.
i zachowywał się tak, jakby nie lubił kotów, ale też zawsze go drapał za
uchem d o k ł a d n i e tam, gdzie Fitz lubi. I gdy tak stałam i patrzyłam, jak
towarzystwa, ale dało się na nim polegać, był lojalny i wyrozumiały. Choć
po balu zrozumiałam, że wcale nie musi nim być, to rzeczywiście b y ł
Markiem Darcym.
stolikami na zewnątrz, tak by Fitz mógł się przed długą podróżą nacieszyć
świeżym powietrzem.
– No. – Zmrużyłam oczy, ale efekt zepsuł mój uśmiech. – Ale on się
mamy, mało się nie potknęłam. Dlatego że na wiszącej nad nim gałęzi wiśni
Kiwnął głową.
– W mordę jeża.
moje serce wydawało się lżejsze, jakby mama chciała się upewnić, że
– Gotowy?
Paradise | Bazzi
PODZIĘKOWANIA
KSIĄŻKI. RAAAAANY!
idealny klimat i już zawsze będzie w moim sercu częścią tej historii.
moim wzorem. Nie wiem, co zrobiłabym bez twoich rad i opinii; jesteś po
Kota Jones, Tessa Adams, Jennie Gollehon, Kelly Riibe oraz Jim
spodobały. Kerbin, mój nianiek – dzięki za opiekę nad Kate podczas tych
niekończących się wywodów, a mimo to jeszcze mnie nie zwolniłeś (ani nie
zabiłeś).
Wielkie dzięki także dla twojego niezwykłego klanu: Briana, Josha, Jake’a,
beznadziejni.
moich skrzydeł.
O AUTORCE
energetycznych.
Zapraszamy na simonandschuster.com/teen
www.SimonandSchuster.com/Authors/Lynn-Painter
LynnPainter.com
SPIS TREŚCI:
Okładka
Karta tytułowa
PROLOG
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
ROZDZIAŁ SZESNASTY
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
EPILOG
ŚCIEŻKA DŹWIĘKOWA WESA I LIZ
PODZIĘKOWANIA
O AUTORCE
Karta redakcyjna
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Readers,
Wydanie elektroniczne
Białystok 2022
ISBN 978-83-8321-061-2
Grupa Wydawnictwo Kobiece | redakcja@wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com