Professional Documents
Culture Documents
-2-
SWEET COLLATERAL
LP LOVELL
Prolog
ANNA
WIEK TRZYNAŚCIE LAT
Moje serce bije tak mocno, że obawiam się, że może uciec z moich
żeber. Stojąc tam, pośród innych dzieci, odnoszę wrażenie, jakby
migoczący znak unosił się nad moją głową i to sprawia, że kurczę się
w sobie, żałując, że nie mogę stać się niewidziala. Wpatruję się w
brudne, kremowe kafelki u moich stóp i przygryzam dolną wargę, aż
czuję w ustach smak krwi.
Pochylając się chwyta moją brodę dłonią, aż jego twarz znajduje się
zaledwie kilka centymetrów od mojej. Jego pachnący tytoniem oddech
owiewa mnie, gdy jego oczy śledzą każdą moją cechę.
Opiekunka patrzy na mnie, grymas nie schodzi z jej twarzy. Jej siwe
włosy są ściągnięte w ciasny kok, a kwiecisty kardigan, który nosi,
nie robią nic, by ukryć potwora, którym naprawdę jest. Volynschik
wręcza jej plik banknotów i podają sobie ręce, zanim odprawia resztę
dzieci.
ANNA
OBECNIE
RAFAEL
-Nie ma przede mną ochrony. Nigdzie nie możesz uciec. Nigdzie nie
możesz się ukryć. Bawili z tobą. Wiedzieli, że cię zabiję. Niski jęk
wysuwa się z jego gardła, zanim zaczyna błagać.
-Moje miłosierdzie nie jest bez kosztów.. Już kiwa głową, zgadzając
się na warunki, których jeszcze nie usłyszał. Bo w obliczu wyboru
życie lub śmierć człowiek zrobi wszystko, byleby tylko nie umrzeć. -
Będziesz nadal współpracować z DEA i mówić im wszystko, tak jak
cię poinstruuję. Wszystko jasne?
-T-tak.
-Tak szefie.
-Nero.
Nadal nie wiem, dlaczego capo kupuje tyle kokainy, żeby zaopatrywać
kilka miast, ale przecież to Nero. Niczego bym mu nie dał. Dopóki
otrzymuję zapłatę, nie obchodzi mnie to.
-Czego potrzebujesz?
-Zabezpieczenie.
-Jest bezpieczniej, jeśli nie wiesz. Nikt nie może wiedzieć, że jest z
tobą.
W co on się pakuje?
-Potrzebuję jej z kimś, komu ufam, kimś, z kim nikt nie ośmieli się
pieprzyć. Naprawdę nie mam tu wyboru i to mnie irytuje.
ANNA
Był czas, kiedy miałam nadzieję i marzyłam o czymś lepszym niż to.
Ten czas już dawno minął. To co kiedyś wydawało się najbardziej
brutalną formą degradacji; codzienny gwałt, to teraz moja
normalność. W mojej akceptacji odnalazłam pewien spokój. To po
prostu… ja po prostu jestem. Istnieję i to jest moje życie. Gdy tylko
zaakceptujesz sytuację, stanie się ona znacznie łatwiejsza do
zniesienia. Nadzieja jest tym, co łamie nawet najsilniejszych.
-Rubia?- woła.
Odwracam się i biegnę. Biegnę tak daleko i tak szybko, jak mogę na
kontuzjowanej kostce. Przynajmniej moi oprawcy mieli powód, by
utrzymać mnie przy życiu. Tutaj żyją wyzwolone potwory, a teraz
jestem kulejącą gazelą w mieście pełnym ich.
ANNA
Drzwi się otwierają i krzywię się przed jasnym światłem, które wlewa
się do środka przez chwilę, zanim ponownie się zamkną. Chudy
mężczyzna pokryty tatuażami uśmiecha się do mnie, a ja wzdycham,
skupiając wzrok na poplamionym suficie.
- 21 -
Strzał!
świat przechyla się i wiruje wokół własnej osi. Zataczam się, a jego
palce mocniej ściskają moje ramię, ale jest już za późno. Mrugam raz
i wydaje się, że czas zwalnia na chwilę, zanim wszystko stanie się
czarne.
RAFAEL
-Tak?
-Espanozy.
To nie moja domena i nie widać, żebym angażował się w gówno, które
mnie nie dotyczy. Nie powinno mnie to obchodzić, ale jestem
wkurzony, bo ten skurwiel sprawia mi niekończące się kłopoty.
Wszystkie ich kurwy mają na sobie tatuaże z kartelu. Tylko ktoś, kto
marzy o śmierci, może ukraść jedną z ulubieńców Domingesa.
1 Zabójca na zlecenie.
2 Wolny strzelec, zabójca na zlecenie, ale nikomu nie podległy. Zostawiam oryginalną pisownię, bo jest schludniejsza.
- 26 -
-Niewiele.
ANNA
Łzy spływają mi po policzkach i chcę być silna, ale to nie jest jakiś
hollywoodzki film. To jest kartel, a dla nieposłusznej dziwki nie ma
drugiej szansy. Ta myśl złości mnie tak samo, jak mnie przeraża.
- 27 -
Ostrożnie podnoszę się na nogi, a ból rozpala mi lewą nogę, gdy grozi
jej ustąpienie. Facet w garniturze zniknął i nie jestem pewna, z kim
wolę być: z nim czy z gangsterem. Kuśtykam do drzwi, zaciskając
szczękę z powodu paraliżującego bólu. Moje serce bije tak mocno,
jakby miało wyrwać się z mojej klatki piersiowej. Z każdym
rozpaczliwym uściskiem w moim uchu rozbrzmiewa ostrzeżenie.
Niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwo.
-Zejdź mi z drogi.
– Za dużo widziała.
Strzał!
Mruży na mnie oczy, zanim mały uśmiech dotyka jego ust. Nic nie
mówi, a jego milczenie sprawia, że czuję się nieswojo, ponieważ jest o
wiele groźniejszy niż cokolwiek, co mógłby powiedzieć.
– Nie wiesz.
- 31 -
RAFAEL
Nie lubię tego człowieka, ale kartel dotyczy tyleż polityki, co kokainy
i krwi.
-Och, a co to jest?
-Dlaczego tak bardzo chcesz odzyskać Rosjanke? Czy jest w niej coś
wyjątkowego?
Chcę wiedzieć, dlaczego Nero chce tę dziewczynę, dlaczego Włoch
kupił meksykańską niewolnicę seksualną i bez powodu zadawał
sobie te wszystkie kłopoty.
Uśmiecha się.
-Zła reputacja to zły interes. Teraz jest mi winna znacznie więcej niż
dziesięć milionów, które zarobiła. Dziesięć milionów! Za te pieniądze
mógłby kupić setkę najpiękniejszych niewolników w Meksyku.
- 36 -
Spojrzenie w jego oczach mówi mi, że zrobi o wiele więcej niż tylko
zabicie Anny i będzie się cieszył każdą pokręconą sekundą tego.
Łapie dziewczynę za gardło, a ona zaczyna szlochać.
-Ten okaz jest wart dużo pieniędzy. Gładzi dłonią jej twarz, macając
jej ciało. -Jest Amerykanką. Bez wątpienia jakiś niczego
niepodejrzewający turysta porwał się z ulicy. -Skontaktuj się z
kupującym.
Lekarz puszcza ją, wzdychając. Po prostu stoi tam jak posąg z moimi
palcami wokół jej gardła i chociaż jej warunkowa odpowiedź jest
użyteczna, robi mi się niedobrze. – Wskakuj na łóżko, Anno.
– Ketamina – szepcze.
-Anno. Nikt cię nie skrzywdzi. Głaszczę jej włosy jak wystraszonego
konia – tak jak kiedyś z Violet. Jej klatka piersiowa unosi się pod
moim usztywnionym ramieniem i czuję, jak jej serce bije w żebrach.
– Po prostu ją ogłusz, doktorze.
– Kurwa, zrób to – burczę, gdy Anna odchyla głowę do tyłu, wijąc się,
jakby odczuwała fizyczny ból.
ANNA
Budzę się powoli, mój wzrok się rozmywa, gdy mrugam i otwieram
oczy. Jasne światło wlewa się przez pobliskie okno, a drobinki kurzu
łapią się w promieniach słońca jak drobinki brokatu. Ostatnią
rzeczą, jaką pamiętam, jest igła i drżę na samą myśl. Boję się igieł,
odkąd zostałam sprzedana po raz pierwszy i musiałam oglądać
przestraszonych, nowo nabytych niewolników ustawionych w kolejce
i wstrzykniętych heroinie. To palące, majaczące uczucie jest tym,
którego nigdy więcej nie chcę doświadczyć, i och, jak próbowali mnie
wciągnąć, uzależniając od nich moją następną poprawkę. Byłoby tak
- 41 -
✅✅✅
– Rafael chce cię widzieć. Musisz się ubrać – mówi, starając się nie
patrzeć na moje nagie ciało. – Będziesz ich potrzebować. Wyciąga
parę kul. Wstaję i kuśtykam z powrotem, siadam na skraju łóżka. -
Co chciałbyś ubrać?
Nic nie mówię. Jestem niewolnikiem. Nie wolno mi myśleć ani czuć,
muszę robić tylko to, co mi każą, a robić inaczej… Nie nabieram się
na to. Przez kilka sekund panuje cisza, zanim Maria zniknie w szafie,
wracając w bladoniebieskiej sukience.
-To?
-Co?
Ignoruję go.
Porusza się, zatrzymując się zaledwie kilka stóp ode mnie, zanim
opiera się o przód biurka. Jego oczy spotykają moje, pełne…
podejrzeń? Wpatruję się w niego, próbując przewidzieć, co mi zrobi
– czego chce.
- 45 -
-Mówisz, że nie wiesz, kim jest Nero Verdi? Mruży oczy, jakbym była
złą osobą w pokoju.
-Nie.
-Nie.
– Miło cię poznać, Anno. Och, szef kazał ci to dać. Wyciąga zużytą
i poobijaną wersję Ernesta Hemingwaya; Uczta ruchoma.
Jasnoniebieska okładka jest zużyta i bąbelkowata. Złoty napis
odcięty przez odrywany róg karty. Ta książka jest bardzo lubiana i
dobrze czytana. Usłyszał mnie.
– Dał ci to?
- 48 -
-Um, dzięki?
✅✅✅
Rzeczywiście dziwne.
RAFAEL
Śmieje się. -Robi się. Zadzwonię, kiedy to się skończy. Rozłącza się,
a ja sapie. Maria krząta się po kuchni, a zapach jej specjalnego chili
wypełnia powietrze.
– Przyniosę ci trochę – mówi, nie patrząc na mnie. Jej głos jest gruby
i lekko drgający. Chwytam ją za ramię, odwracając ją twarzą do
mnie. Kobieta w średnim wieku ociera się po policzkach i posyła mi
wodnisty uśmiech.
-Co jest nie tak?- prawie warczę. Maria jest dla mnie jak druga
matka i nie mogę powstrzymać się od opiekowania się nią.
-To nic. Odpycha mnie. -Po prostu stara kobieta jest głupia.
Mogę poprosić kogoś innego, żeby się nią zajął. Wkładam jedzenie do
ust. Cholera, to jest takie dobre.
Jezu Chryste.
✅✅✅
Kiedy odchrząkuję, jej oczy powoli się otwierają, głowa przechyla się
na bok, gdy mnie przyjmuje. To prawie drapieżne; dystans w jej
oczach, gdy mnie ocenia.
-To jest pokój gier. Możesz grać w bilard lub cokolwiek. Wskazuję,
ale ona nie zwraca uwagi, skupia się na oknie. Patrzy przez okno na
ciemność, jakby to było jej zbawienie, i zastanawiam się, czy
kiedykolwiek pozwolono jej wyjść na zewnątrz.
-Muszę to wziąć. Nic nie mówi, ale uśmiech zniknął, a ona nie chce
na mnie spojrzeć. -Znajdź własną drogę powrotną. Nie czekam na
odpowiedź, po prostu odwracam się na pięcie i wracam do domu, gdy
odbieram telefon.
– Dzisiaj, Lucas.
- 55 -
RAFAEL
Bardzo naga Anna kuśtyka, jej dzikie oczy padają na mnie. Ona
drapie swoje już zaczerwienione ramiona, całe jej ciało się trzęsie.
- 56 -
-Potrzebuję…-
-Czego potrzebujesz?
-Kurwa, Anno.
– Proszę – błaga.
Jej policzek opiera się o moją klatkę piersiową, łzy moczą moją
koszulę. Nie pozwalam jej odsunąć się przez, jak mi się wydaje,
godzinami, aż jej oddech się wyrównuje i zasypia przy mnie. Zerkam
na nią i dostrzegam tatuaż na jej biodrze i kolejny na wewnętrznej
stronie nadgarstka. Liczby. Numery niewolników. Przeszła przez
trzech różnych właścicieli, co jest rzadkością w przypadku tak pięknej
dziewczyny jak ona. Mężczyźni, którzy kupują niewolników jak ładne
rzeczy i często nie sprzedają ich innym, ponieważ pieniądze są
nieistotne; to własność. Wolą je zabić, gdy skończą, niż pozwolić,
aby ktoś je miał.
- 58 -
-Dziękuję.
-Nie.
✅✅✅
Nie widziałem Anny przez cały dzień, odkąd obudziłem się z nią w
moim biurze i obserwowałem, jak praktycznie ode mnie uciekła.
Spałem z dziewczyną na cholernej podłodze i to mnie wkurza. Kiedy
zawierałem tę umowę, nie było to częścią tego. Nie powinno mnie to
obchodzić, ale nie mogę sobie pomóc. Uderza dla mnie zbyt blisko
domu, w mój najsłabszy punkt. To jest problem.
-Tak. Kontynuuj.
-Ona nie pieprzy się z moją głową. Jest tylko dziewczyną i nie jest
moim cholernym problemem.
– Ach, Rafe. Ona jest więc twoim problemem. Śmieje się i podnosi
z krzesła.
Zalega między nami cisza i jestem pewien, że nie powie nic, kiedy w
końcu się odezwie. -Koszmary…-
Litość nad ptaszkiem gnieździ się w moich trzewiach i nie mogę się
powstrzymać od zadania pytania, które pali mi na czubku języka. -
Jak długo tam byłaś?
Dziewczyna nawet nie wie, ile ma lat. Jest jak cholerne krwawiące
serce. Cholera. Nie mogę tego z nią zrobić. Nie dbam o jej gówniane
życie. Narkotyki, broń, dziwki, wszystko to jest częścią
wielomiliardowego biznesu. Jest tylko jedną dziewczyną,
pojedynczym trybikiem w potwornej maszynie. Bez znaczenia.
-To, co próbowałaś zrobić zeszłej nocy, nie rób tego ponownie. Myśl
o niej błagającej o narkotyki sprawia, że żółć podchodzi mi do gardła.
– Nie jesteś tu niewolnikiem.
– Właśnie tutaj, w tej chwili, jesteś tym, kim mówię, że jesteś – warczę
przez zaciśnięte zęby.
-A co ja chcę robić?
Znowu szarpie się , próbując się ode mnie oderwać, ale jej nie
pozwolę. -Nie! Chcę…-
Podchodzę do niej i kładę palec pod jej brodą. – Nie, nie to nie
prawda. Mówisz, że tego chcesz, ale oferuję ci to i boisz się to przyjąć.
Jesteś tak zajęta byciem tak cholernie złą, że nie zauważyłaś, że stoisz
w klatce, a drzwi są otwarte.
-Szef kartelu. Odrywa się ode mnie, jakby budziła się ze snu, i cofa
się o krok. -Znałam takich mężczyzn jak ty przez całe życie. Nie
udawaj, że mi pomagasz, kiedy oboje wiemy, że gdyby nie twój –
„przyjaciel” - z radością zatrudniłbyś mnie do napełnienia kieszeni.
Wszyscy jesteście tacy sami.
Nierówne oddechy wymykają się jej z ust i czuję, jak jej serce bije na
mojej piersi. Muszę zmusić się do uwolnienia siniaczącego uścisku
na niej i odejść. -Nic nie wiesz.
-Spójrz na mnie.
10
- 66 -
ANNA
Rafael.
-Dlaczego?
Ciągle się śmieje. -Lubię je. Jeśli się pośpieszysz, możesz dostać
trochę bekonu, zanim chłopaki wszystko zjedzą.
– Denerwujesz ją.
-Tak szefie.
-Coś?
-Nie wiem.
-Co jeszcze?
-Dlaczego nie?
– Tak, chyba nie. Śmieje się. -Czy mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie.
- 73 -
-Kiedy mój brat patrzy na ciebie, jakby chciał cię… przelecieć, nie
obchodzi cię to. Nerwowo pochyla głowę. -Ale kiedy proszę cię o
obejrzenie filmu, wydajesz się przestraszona. Patrzy na mnie, jego
chłopięce oczy płynęły z zakłopotaniem i ciekawością. -Dlaczego?
-Czego?
-Jestem tu, żeby Ci pomóc. Unosi ręce do góry, próbując zbliżyć się
do mnie. -Pracuję dla Rafaela.
11
RAFAEL
Z tyłu samochodu wyłania się postać i czołga się przez rozbitą tylną
szybę. Instynktownie unoszę pistolet, zanim widzę masę blond
włosów z pasemkami czerwieni.
-Gdzie ja jestem?
Staram się nie śmiać, ale nic na to nie poradzę. -Czy właśnie
zażartowałaś?
-Być może.
-O czym?
– Nie, sprzedano ją trzy lata przede mną. Nie wiem, czy żyje, czy nie.
Przez chwilę milczy. -Czy mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie.
Kiwa głową.
– No cóż, mylisz się. Nie robię tego. Ciągle się na mnie gapi. Muszę
sprawić, żeby mówiła, a myślę, że i tak nie będzie tego pamiętać. -
Moja matka była dziwką kartelu Juarez. Dostrzegam spojrzenie
- 80 -
-Co Nero mi zrobi? – pyta, jej mowa znów jest niewyraźna. To nie
może być dobre.
Podaję Annę Lucasowi, a jej głowa opada na jego ramię, gdy dryfuje
na krawędzi snu. -Zostań z nią, dopóki lekarz się nią zaopiekuje.
Patrzę na rozcięcie na jej głowie. -Ona nie lubi igieł. Być może
będziesz musiał ją przytrzymać.
12
ANNA
Lucas nie wraca przez jakiś czas, więc wciągam się pod prysznic.
Kiedy kurz i krew spłyną do kanalizacji. Wychodzę, zaskoczona,
- 85 -
-Rafael.
-Kto?
- 86 -
Pokój wygląda jak komora uboju. Jest zimno jak w lodówce. Nie ma
okien, tylko jedne drzwi – nie ma ucieczki. Ściany, podłoga i sufit są
szare, poplamione w różnych miejscach ciemniejszymi plamami rdzy.
Pod ścianą stoi metalowy wózek z różnymi nożami, szczypcami i
kastetami. Rafael ma pokój w swojej piwnicy wyłącznie w celu
torturowania i zabijania ludzi. W głębi mojego umysłu jest ta
dręcząca świadomość, że to powinno mnie niepokoić, ale czas na to,
co powinno lub nie powinno być, dawno już minął. Przemoc tego
wszystkiego uważam za dziwnie spokojną, ponieważ wiem o tym.
- 88 -
Rafael opiera się o ścianę, jedną nogą kopiąc o nią, gdy jego grube
ramiona zaplatają się na jego klatce piersiowej. Przygląda się każdej
mojej reakcji, jakby spodziewał się, że wybiegnę z pokoju z krzykiem.
-Oh.
-Wiem. Mój głos jest niczym więcej jak łamanym szeptem. Ciepło
ciała Rafaela krwawi na moje plecy, oferując siłę, jednocześnie
grożąc, że mnie poparzy – taka niepewna linia. Opieram się
niebezpiecznej chęci oparcia się na nim, pocieszenia w mężczyźnie, o
którym wiem, że nie może go zapewnić. Może i uratował mnie w jakiś
sposób, ale dla niego to tylko interes.
Kręcę głową, a mały uśmiech pojawia się na jego ustach, zanim rusza
za mną. Jego ciało mocno przyciska się do moich pleców i tym razem
naprawdę się do niego opieram. Broń wydaje mi się ciężka w dłoni i
niepokoi mnie perspektywa zakończenia życia tego mężczyzny.
Spokojne oddechy Rafaela uspokajają mnie, jego klatka piersiowa
unosi się i opada na moje plecy.
-Pomogę ci. Ciepło jego oddechu pieści moją szyję i drżę. Powoli
przesuwa dłonie w dół moich ramion, chwytając moje nadgarstki,
zanim je unosi. Jego cała rama obejmuje moją, gdy skupiam się na
mężczyźnie przede mną, człowieku, który próbował wysłać mnie na
śmierć. Choć raz nie muszę tego akceptować. Tym razem mam moc.
13
RAFAEL
Stoję pod wiaduktem, nad nami stały szum ruchu. Samuel jest obok
mnie, z rękami skrzyżowanymi na piersi, gdy patrzymy, jak dwaj
faceci przed nami unoszą się na linie i wyciągają w powietrze ciało za
kostki – ostatni z ósemki. Ośmiu ludzi zatrudnionych przez
Domingesa. Wysyłam mu wiadomość. Jestem Rafael D’Cruze i tak
się właśnie dzieje, kiedy mnie wkurwisz. Uliczne latarnie powyżej
rzucają pomarańczowy blask na zakrwawione ciała, sprawiając, że
scena jest jeszcze bardziej upiorna. Zwykle nie jestem zwolennikiem
pokazów, ale Dominges wypowiedział wojnę. Zerkam na ciało po
prawej stronie, delikatnie kołyszące się na ciepłym wietrze, na
zgrabną dziurę po kuli w jego czole. Nadal czuję, jak ciało Anny styka
się z moim, tak pełne determinacji. Spodziewałem się, że będzie
przerażona, będzie płakać, a może wybiegnie z tej zakrwawionej
piwnicy, ale nie. Wzięła ten pistolet z moich rąk z ledwie śladem
wahania. Coś w jej wnętrzu powstało, by sprostać wyzwaniu, a ja nie
mogę oprzeć się pokusie dumy z małego Rosjanina. Ta wściekłość,
którą tak często widzę w jej oczach wyszła na powierzchnię, jak
niewidzialne palce wabiące ją do pociągnięcia za spust.
Krew, przemoc, śliczny mały Rosjanin z bronią… Mój kutas nigdy nie
był tak twardy. Nie jestem pewien, co sprawia, że jestem bardziej
chory; stanie się twardym przez zabicie faceta lub przez dziewczynę,
która spędziła życie zmuszając się do ruchania mężczyzn.
-W porządku.
– Więc nic jej nie jest? Muszę się z tego śmiać. -Coś śmiesznego?
-Dlaczego?
✅✅✅
Czy ona po prostu stała się przy mnie cholernie mądra? -Wiesz,
ogrody są trochę bezcelowe, jeśli nie możesz ich zobaczyć.
-Lubię to. Odwraca się i zaczyna iść w kierunku stawu. Idę za nią,
obserwując, jak przesuwa palcami po płatkach róż, gdy przechodzi.
Znowu jest boso, a jej długa do ziemi biała spódnica muska trawę,
gdy idzie. Złote włosy opadają jej na plecy, niechlujne fale niemal
muskają jej tyłek. Wygląda jak zagubiony duch, błąkający się w
ciemności, nawiedzony.
– Ale on cię nie zabił. Staram się nie kąsać gniewu w moim głosie.
– Próbowałaś dalej?
- 98 -
-Jesteś ocalałym.
-Lubię ciemność.
-Dlaczego?
Wycofuje się w swoim milczeniu. Dziewięć lat niewoli. Jak ona jest
nadal w połowie zdrowa psychicznie? Słyszałem historie o dziwkach
z Sinaloa próbujących uciec i pobitych na śmierć lub, co gorsza,
uciekających i wrzucanych do najgorszych burdeli, jakie mają.
Niektórym udaje się nawet zabić, choć im to utrudniają. Większość
z nich nie przeżyje roku, a te, które przeżyją, są w tym momencie
zrujnowane psychicznie. Dziewięć lat. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś
robił to tak długo. I chociaż jest niewątpliwie uszkodzona, jest silna.
Kiedy patrzę w jej oczy, widzę torturę i ból, ale nosi to jak
nieprzeniknioną tarczę. Nie mogę nie szanować tego rodzaju
wytrwałości, aby przetrwać.
-Co?
Taki, który wiele razy mnie drogo kosztował. Rozważ zdobytą lekcję.
Przechodzę przez wyrwę w żywopłocie, jakby mój tyłek się palił.
✅✅✅
-Poznałaś Samuela. Pracuje dla mnie. Nic nie mówi. Maria kładzie
talerz przed Anną, a potem przed mną, robiąc jeden dla Samuela.
– A więc, Anno, skąd jesteś? On już wie, skąd ona pochodzi, ale
uśmiecham się, gdy stara się wciągnąć małego Rosjanina do
rozmowy.
-Odpieprz się.
Nic nie wiem, że mały Rosjanin nie powinien mnie drażnić. Samuel
nazywając ją dziwką, nie powinno mi w najmniejszym stopniu
przeszkadzać. To tylko słowo. A jednak chcę rozerwać go na strzępy
za brak szacunku dla niej. Cholera, to jest problem.
14
ANNA
-Witaj, avecito.
mógł mnie tak łatwo zranić. Tatuaże pokrywają jego ramiona i dłonie,
sprawiając, że wygląda mrocznie i zabójczo. Jego głowa przechyla się
do przodu, gdy podnosi cygaro do ust. Pasmo włosów opada mu na
czoło i czuję dziwną potrzebę odgarnięcia go.
– Bo nienawidzisz ludzi?
Mały uśmiech dotyka jego ust, a jego palce muskają moją szczękę.
Moja skóra drży pod jego miękką pieszczotą, gdy zbliża usta do
mojego ucha. Zamykam oczy, moje serce przyspiesza, gdy jego
- 105 -
✅✅✅
Rozlega się głośny huk, gdy rygiel w drzwiach cofa się, zanim się
otworzy. A potem wchodzi mistrz, za nim jeszcze dwóch mężczyzn.
Chory uśmiech wykrzywia mu usta, gdy przeciąga wzrokiem po moim
nagim ciele.
Ręka zaczyna mi się trząść, a na karku pojawia się zimny pot. -Nie.
Proszę. Nigdy go nie błagam, ale nie mogę jej zabić.
Uśmiecha się i wie, że mnie ma. -Zabijesz ją, albo wyrucham cię z
twoimi ulubionymi przedmiotami tutaj, na oczach wszystkich. Ogarnia
mnie lodowaty strach. Mistrz ma zabawki, które rozciągają się i
rozrywają, aż ból będzie nie do zniesienia. – Tak czy inaczej umrze.
nagie ciało. Ciało Avy szarpie się przez kilka sekund, zanim upada w
łańcuchach. Krzyczę.
Ze snu wyrywa mnie głośny huk, gdy otwierają się drzwi sypialni.
Mrugam oczy w jasnym świetle i widzę stojącego w drzwiach Lucasa
i patrzącego na mnie. Moja klatka piersiowa faluje i ocieram łzy
spływające po mojej twarzy. Koszmar przylega do mnie jak koc
rozpaczy, jedno z najgorszych wspomnień, jakie mam. Zasłaniam
usta dłonią, próbując uciszyć szloch wychodzący z moich ust.
-Anno.
-Próbowałam.
-Nie.
-Dlaczego?
Jego ciepła dłoń obejmuje mój policzek. -Nikt nie może wejść do
mojego domu. Nikt cię nie dotknie. Ale raz to zrobili. Ostatnią
rzeczą, jaką chcę być, jest bezradność. – Lucas jest tuż za drzwiami.
Lucas nie sprawia, że czuję się bezpiecznie, nie do końca. -Nie
czujesz się bezpiecznie?
-Czym są...-
15
RAFAEL
-Co to jest?
Nie widzę ani nie słyszę filmu. Jestem dotkliwie świadomy Anny
przeciwko mnie, każdego najmniejszego ruchu, każdego zachwianego
oddechu.
Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wychodzą.
Czekam, aż kwitnący kwiat zamknie płatki, schowa się z powrotem w
sobie, ale ona tego nie robi. Coś się rozwija, trzeszcząc między nami,
aż moje tętno stale rośnie.
16
ANNA
- 114 -
Rafael jest przy barze śniadaniowym, ale nie jestem gotowa na niego
patrzeć. Został w moim łóżku, żebym czuła się bezpieczna, a ja nie
mam pojęcia, jak się z tym czuć. Czuję, jak jego wzrok płonie w bok
mojej twarzy, a mój żołądek zaciska się w odpowiedzi. Biorę filiżankę
kawy i siadam naprzeciwko niego, zanim w końcu zbieram się i
podnoszę wzrok.
Moja skóra mrowi się pod jego dotykiem, a moje policzki stają się
gorące.
Jego palce chwytają moje biodra, a jego usta muskają moją szyję, a
jego ciepły oddech sprawia, że drżę. – Trening czyni mistrza,
wojowniczko.
Jego palec ląduje pod moją brodą i zmusza mnie, żebym na niego
spojrzała. Ciemne brwi unoszą się w grymasie, a jego usta zaciskają
się. Jest taki zimny, ale taki piękny. -Nie rób tego.
Kiedy się odsuwa, ledwo mogę oddychać. – Nigdy się mnie nie bój,
Anno. Jeden raz przyciska usta do mojego czoła, a potem się
odwraca. Patrzę, jak wychodzi ze stodoły, a jego zapach wciąż do
mnie przylega, a moje usta mrowią od jego pocałunku. Nie, nie boję
się go. Boję się, że ze wszystkich ludzi może mnie zrujnować,
ponieważ sprawia, że moje serce ma nadzieję pomimo mojej głowy i
- 119 -
Rafael D’Cruze mógłby mnie zniszczyć tam, gdzie setki przed nim
zawiodły.
17
ANNA
Kilka tygodni temu nie lubiłam wychodzić z pokoju. Teraz czuję się
tu bezpiecznie. Uwielbiam przebywać na zewnątrz; śpiew ptaków i
świerszcze, słońce na mojej skórze, trawa pod moimi stopami.
Uwielbiam zapach kwiatów w ogrodach, nawet dotyk pustynnego
pyłu unoszącego się na wietrze i muskającego moje odsłonięte ciało.
Wszystko to jest dla mnie tak obce, że każdy drobny akt wydaje się
osobnym cudem.
- 121 -
-Anno!
Rafael wpatruje się we mnie, mięsień w szczęce tyka. – Nikt cię nie
widział od dzisiejszego ranka. Gdzie byłaś?
-Tutaj.
-Hej.
✅✅✅
Jego duża ręka przesuwa się po mojej talii. -Mówiłem ci, trzymam
potwory z daleka. Tak powiedział wczoraj wieczorem.
-Nie musisz…-
Jego ciało napina się pode mną. -Co ci powiedziałem, mówiąc o tym?
Kiedy nie odpowiadam, gładzi dłonią moje włosy.
– Śpij, Avecito.
Kiedy budzę się rano, już go nie ma, ale na poduszce została wielka
krwistoczerwona róża, świeżo ścięta z ogrodu. Prezent. Podnoszę go,
a ciernie rozcinają mi skórę. Niektórzy mogą wziąć to za romantyczne
wyobrażenie, ale to coś więcej. Uwielbiam róże, ale uwielbiam też to,
jak zwodniczo ładne są, gdy przywdziewają takie ostre ciernie.
Sprzeczność. Pięknie mocna.
18
- 125 -
RAFAEL
Idę prosto do biura i nalewam drinka. Alkohol pali się, gdy spływa
mi do gardła i osiada w jelitach. Napięcie przylega do mnie jak druga
skóra. Moje myśli latają między biznesem, Anną, Dominges, Nero iz
powrotem. Jest zbyt wiele rzeczy, których nie wiem, a zbyt wiele
wydaje się bardzo trudne do odkrycia. Carlos szukał o niej informacji
od tygodni i nie może znaleźć gówna. Anna Vasiliev, osierocona w
wieku pięciu lat, została umieszczona w sierocińcu ze swoją siostrą
Uną Vasiliev. Płyty obu dziewczyn ucięły, gdy miały trzynaście lat,
przypuszczalnie w momencie, gdy obie zostały sprzedane. To tak,
jakby od tego momentu po prostu przestały istnieć. Przypuszczam,
- 126 -
Problem, jaki mam, polega na tym, że nawet nie wiem, kim lub czym
ona jest, ona też nie. A jednak mały wojownik ma nade mną władzę.
Próbuję z tym walczyć, ale nie mogę, a ona szybko staje się dość małą
rozrywką. Chcę poznać każdy paskudny szczegół, każdą mroczną
tajemnicę i każde smutne małe marzenie, które ma. Chcę ją złamać,
rozbić tę twardą skorupę na oścież i wyeksponować wszystkie
okropności pod spodem tylko po to, żebym mogła ją ponownie złożyć.
I to wszystko mnie wkurza, bo osłabia.
Anna pochyla się nad stołem bilardowym, śmiejąc się, gdy Lucas
próbuje położyć ręce na kiju bilardowym i ustawić jej strzał. -
Słuchaj, po prostu musisz…- Jego ciało przylega zbyt blisko jej,
chociaż wyraźnie stara się nie naciskać na nią.
-Pogarszasz to.
-Niegrzeczny.
- 128 -
– Lucas jest tutaj, żeby cię pilnować, nic więcej. Moja wściekłość
trzeszczy w powietrzu jak bicz i spodziewam się, że się cofnie. Ona
nie.
Zamiast tego z jej ust wysuwa się wysoki śmiech. – Myślisz, Lucas…
– Kręci głową. -On nie jest taki.
Mój uścisk przesuwa się na tył jej szyi, gdzie mocno ją przyciągam.
Miękki do twardego, jasny do ciemnego. Jej zapach przenika każdy
- 129 -
mój zmysł, więc pochylam się, muskając ustami jej szczękę. – Och,
avecita, zwłaszcza ja.
-W porządku.
-Wrócę później.
-Czy mogę co…- zaczyna, a potem przerywa, odsuwając się ode mnie.
Nic nie mówi, ale w jej oczach widzę walkę, wojnę między tym, kim
chce być, a tym, do czego została zmuszona.
- 130 -
-Czy chciałbyś iść ze mną? – pytam, uchylając się, dopóki nie patrzę
w te jej niebieskie oczy. Kiwa głową. Przesuwam ustami po jej
policzku, a ona drży, gdy szepczę jej do ucha. – W takim razie
powiedz to, słodka Anno.
-Wiem.
✅✅✅
– Poszedłaś do stajni?
- 131 -
-Mój dziadek miał kiedyś małą farmę. Używał koni do pracy bydła.
Obserwuje mnie z cichą ciekawością. – Hoduję je. Nazwij to hobby,
jeśli chcesz.
-Ile masz?
Śmieję się. -Syn senatora jest dilerem. ja tut. -Co na to tatuś powie?
-Mój bratanek.
-Wiem, ale…-
-Co zrobiłeś?
– Tak się składa, że lubię twojego wujka, więc idź do domu. Rób to,
co jest uprzywilejowane, tak jak robisz, ale jeśli przyłapię cię na
handlu, dowiem się, że nawet dotknąłeś jakiegoś produktu, zabiję cię.
Niezależnie od twoich szczęśliwych więzów rodzinnych. Wpatruje się
we mnie. -Nie daję drugiej szansy, dzieciaku. Rzadko daję
pierwszeństwo. Kiwa głową, a chłopaki cofają się, pozwalając mu
wstać.
Nic jej nie mówię, kiedy wracam do Juarez. Wierci się obok mnie,
ciągle zakładając włosy za ucho, nawet jeśli się nie ruszają. Kiedy
docieram do domu, wysiadam, a jeden z chłopaków podbiega, żeby
zaparkować dla mnie samochód. Nie patrząc na Annę, wchodzę do
domu i idę do biura.
-Przykro mi.
– Tak, kurwa, zrobiłem. Jestem teraz tuż przed nią. Chwytam jej
szczękę i zmuszam, by na mnie spojrzała. Moje oczy śledzą kształt
jej idealnych ust, tych warg, tak pełnych. -A jednak stoisz tutaj, tak
niepewny siebie, ponieważ mi się sprzeciwiłeś. Nachylam się bliżej,
wdychając jej zapach, gdy przesuwam nosem po jej szyi. Pachnie
niewinnością i zupełną korupcją. – Czy życie jednego człowieka było
warte mojego gniewu, wojowniczko?
-Anno?
19
ANNA
Z jego ciałem pochylonym u moich stóp czuję się jak bogini, ktoś silny
i nietykalny. Odwracam się i stawiam czoła Rafaelowi. Jego ciemne
włosy i czarny garnitur wtapiają się w cień za nim i wygląda jak
demon wezwany z samego piekła. Podchodzi do przodu, owijając dłoń
wokół mojej szyi. Ciepłe buczenie przeszywa moje ciało i kłaniam się
mu jak narkoman poddający się podmuchowi narkotyku. Jego usta
muskają moje, a moje oczy się zamykają.
mnie cichy hałas. Brzmi jak jęk dziewczyny; dźwięk, który słyszałam
zbyt wiele razy, by go zliczyć. Przechylam głowę na bok, cofam się,
aż stanę przed tymi drzwiami, tymi, które prowadzą do sali śmierci w
piwnicy. Ostrożnie naciskam klamkę w dół i łatwo się otwiera. W
górę klatki schodowej wznoszą się głosy i znów słychać ten skowyt.
Na palcach schodzę po wyłożonych dywanem schodach, żeby się
zbliżyć. Drzwi na dole są uchylone i zaglądam przez nie, widząc
Samuela opartego o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersi. Ktoś
inny jest poza zasięgiem wzroku, ale słyszę jego kroki na betonie,
skrzypienie łańcuchów, na których ktoś wisi. Przesuwam się,
zbliżam i pojawia się osoba. Kobieta. Jej nadgarstki są związane i
skute łańcuchem tak samo jak mężczyzna, którego tu przywieźli. Z
jej ciała zwisa ubranie, zakrwawione i podarte. Patrzę, jak dłoń nagle
pojawia się wokół jej gardła, dłoń, którą dobrze znam. Rozpoznaję
tatuaż z czarną różą Rafaela, rzymskie cyfry, które zdobią palce jego
prawej dłoni.
-Nie wiem, gdzie oni są. Jej głos jest załamany i słaby.
Muszę zwalczyć żółć rosnącą w moim gardle. Nie mogę już słuchać,
więc odwracam się i wbiegam po schodach tak cicho, jak to możliwe,
uważając, aby zamknąć za sobą drzwi. Skręcam za róg i wpadam
prosto na Carlosa.
gdzie miał stać kolejny koń. Mam tylko nadzieję, że tutaj nie zajrzą.
Kucam, a koń znów kopie ściany, kiedy silnik się uruchamia. Ledwo
mogę oddychać, czekając, aż przyczepa się ruszy. Kiedy to robi,
kołysze się z boku na bok, podskakując na drodze, aż się zatrzyma;
Chyba przy bramie. Mój towarzysz znów zaczyna kopać do diabła z
przyczepy, a ja po cichu mu dziękuję, ponieważ strażnicy na bramie
prawdopodobnie nie mają ochoty zaglądać tutaj z wściekłym koniem.
Nikt nie otwiera tych drzwi, a przyczepa znów podskakuje do przodu.
✅✅✅
blednę. -Co?
-Mówiłam Ci…-
-Bez imion nie mogę uznać twojej historii za coś więcej niż to…
historię, którą wymyśliłaś, aby wydostać się z złego miejsca.
20
RAFAEL
– Ach, Rafaelu. Jak się masz? – pyta, ale jego oczy są wpatrzone w
Annę, jakby była Złotą Gęś.
– Ach, ale ona nie jest twoją własnością, prawda? Wyobraź sobie mój
szok, kiedy otrzymałem telefon z informacją, że jedna z moich dziwek
się tu pojawiła. Wskazuje na stację. -W szczerym polu. Cholera, ma
tu kogoś. -Te tatuaże są bardzo przydatne. Unosi brew, wyjmuje z
kieszeni paczkę papierosów i uwalnia jedną.
Przechyla głowę na bok. -Czy wiesz jeszcze, kim ona jest, Rafaelu?
Zaciskam szczękę i nic nie mówię. Na jego twarzy pojawia się szeroki
uśmiech. – Och, nigdy bym jej nie sprzedał, gdybym wiedział. Jest
warta o wiele więcej niż dziesięć milionów. Jego wzrok przesuwa się
na nią i znów pojawia się to tęskne spojrzenie. -Ona jest bezcenna.
- 149 -
Anna patrzy przez okno, nic nie mówiąc przez długie mile. Im dłużej
tu siedzę, tym bardziej się wkurzam, aż staje się to niemal fizyczną
rzeczą, zajmującą każdy centymetr przestrzeni między nami. Gdy
tylko podjeżdżamy do bramy, Anna przesuwa się, podchodząc bliżej
drzwi, jakby chciała mi uciec. Ona nie może.
Powinienem zrobić sto rzeczy, ale żadnej z nich nie robię. Moje palce
wzdrygają się na miękkiej skórze jej gardła, moja ostatnia próba
opanowania, zanim wszystko pójdzie w gówno. Zaciskam usta na jej.
Jej smak, zapach jej skóry… jest zaraźliwy, chwyta mnie jak cholerna
gorączka. – Zrobię wszystko, by przypomnieć ci o twoim pieprzonym
miejscu – warczę przy jej ustach.
Odsuwam się, moje usta unoszą się tuż nad jej wargami, a moja
klatka piersiowa unosi się od nierównych oddechów. Niepewnie
- 153 -
Jej oczy spotykają się z moimi, tak ufne. Przesuwam wolną ręką po
jej talii do biodra. – Rafe, ja… – urywa, gdy unoszę na nią brew. Leży
na moim biurku, jej złote włosy są potargane, a usta lekko
spuchnięte. Mój fiut jest przyciśnięty do materiału moich spodni,
krew płynie w moich żyłach jak panika. Ze wspólnym wysiłkiem
zmuszam się do cofnięcia się, aż stanę dwie stopy od niej. Mała Anna
nie może poradzić sobie z tym, co chcę jej zrobić, więc muszę
sprowadzić bestię na smycz.
Nie jestem pewien, czy mam dla niej odpowiedź. Powoli zdejmuje
ręce z twarzy i widzę łzy lśniące w jej oczach, czekające, aż spadną.
-Widziałam cię. Wpatruje się we mnie, ten jej gniew jest w pełni
widoczny. – Z tą dziewczyną. Okłamałeś mnie. Ta historia o twojej
siostrze… czy to tylko część jakiejś pokręconej gry? Co, chciałeś,
żebym ci zaufał, żebyś mógł mnie złamać o wiele łatwiej? Histeria
zaczyna wkradać się do jej głosu, a łzy płyną, ściekając po jej bladych
policzkach jedwabistymi liniami.
Kurwa.
-Tak.
-Anno--
Kiwa głową i odrywa twarz od mojej piersi. Obserwuję ją, gdy udręka
znika z jej rysów, zastąpiona maską obojętności. To tak, jakby po
prostu pozbyła się emocji za naciśnięciem przełącznika.
- 156 -
Odchylam jej głowę do tyłu, aż jej oczy spotykają się z moimi. -Nie
pozwolę, żeby coś ci się stało - przysięgam pospiesznie.
Głaszczę kciukami szczękę Anny, jej skóra pod moimi dłońmi jest
tak blada. – Żadnego biegania, avecito. Góruję nad nią, gdy zbliżam
usta do jej ucha. – Tylko cię złapię. A potem puszczam ją i wychodzę
z pokoju, zanim zapomnę o wszystkim i spróbuję ją uratować. W tym
momencie jedyne, od czego potrzebuje ratunku, to ja.
– Wiesz, że nie jest tania, więc ktoś bardzo chciał, żeby odszedł.
-Bernado Caro i Franco Lama, obaj włoscy capo. I Marco Fiore, drugi
Caro.
Unosi brew. -Dokładnie tak. Nigdy wcześniej nie zabiła tylu osób z
jednej organizacji. Nie, ponieważ jest neutralnym gruntem bez
prawdziwych sojuszy. Jasne, jest własnością Rosjan, ale jest
freelancerem. A pieniądze nie byłyby wystarczającym motywatorem,
nie dla kogoś takiego jak ona.
Anna.
Cokolwiek się dzieje, Nero jest w gronie poważnych ludzi. Mam tylko
nadzieję, że nie zaciągnie ze sobą Anny.
21
ANNA
Nie mogę się ruszyć, ale kołnierz na mojej szyi wbija mi się w skórę,
gdy łańcuchy przykręcone do podłogi napinają się. Ciężkie kroki
odbijają się echem w moim umyśle, znacznie głośniej niż powinny.
Błyszczące buty pojawiają się na moim polu widzenia i powoli
podnoszę wzrok. Znam tę scenę, przeżywałam ją setki razy, ale to się
zmieniło. To nie jest mistrz. Zamiast tego mężczyzna stojący przede
mną jest szefem kartelu Sinaloa. Jego trzyczęściowy garnitur jest
dokładnie taki sam, jak na posterunku policji, srebrne pasemka we
włosach wydają się mniej dotkliwe w ciemności pokoju.
-Jest to…-
-W porządku.
– Mogę coś dla kogoś znaczyć. Kręcę głową. -Ja nie. Nie mam
nikogo, a przynajmniej nie, o którym wiem. Wygląda na
rozczarowanego. -Dlaczego to robisz? Nero ci płaci?
-To czemu?
- 163 -
-Jaką przysługę?
– A ty czekałeś.
Rafael naprawdę nie jest taki jak wszyscy ci mężczyźni. Jest inny,
może trochę załamany, jak ja. Och, jak bardzo bym chciał, żeby mógł
mnie uratować tak, jak uratował swoją matkę.
-Przeżyłam, bo nie chciałam mieć nadziei. Więc nie, nigdy o tym nie
myślałam.
Biorę jego twarz w obie dłonie i patrzę mu w oczy, moje usta unoszą
się zaledwie cal od jego. Tańczę z tym poczuciem ciekawości,
pamiętając, jak jego usta dotykały moich. Miękki, a jednocześnie
twardy. Wymagający, ale nigdy na siłę. Tego rodzaju pocałunek to
coś, czego nigdy nie doświadczyłam i… podobał mi się. Podobało mi
się z nim.
Biorąc moją twarz, trzyma mnie z dala od siebie, gdy jego ciepły
oddech spływa mi po ustach. Czuję, jak rumieniec pełza mi po
policzkach. -Czy zrobiłem coś złego?
-Obietnica?
✅✅✅
-Hej.
-Tak? Następuje cisza i ciężko wzdycha. – Tak, zajmę się tym. Będę
tam za godzinę. Rozłącza się i spogląda na mnie. -Ubrać się.
Wychodzimy.
-Gdzie?
- 167 -
-Wiem. Wiem lepiej niż ktokolwiek inny, ale przecież nigdy nie
popełniłam żadnych naruszeń w kartelu, prawda? Zostałam tam jak
dobra, chętna mała dziwka tak długo, jak dawali mi leki, o których
musiałam zapomnieć. Więc nie wiem.
Rafael nic nie mówi przez dłuższą chwilę, tylko ich obserwuje, dym
wije się złowieszczo wokół jego twarzy. -Jestem zaskoczony, że wciąż
żyjesz - mówi w końcu. -Można kupić dużo klapsa za pół miliona.
-Jest to…-
Uśmiecha się. – Ach, ale oni nigdy tego nie robią. Nie, ponieważ
heroina i pieniądze często tworzą najsilniejszą z klatek.
-Tak.
-Czy możesz… ukarać ich, czy coś? Wzdrygam się, gdy słowa
wyślizgują mi się z ust. Karać. To słowo przywodzi na myśl przypływ
okropnych wspomnień i ciężko przełykam ślinę.
Jego usta drgają, a oczy tańczą od czegoś, o czym nie chce mówić. -
Ufasz mi?
-Tak.
Jego palec wciska się pod moją brodę, jego wzrok zatrzymuje się na
moich ustach. -To, co ci się przydarzyło, nie było tym. Mieli wybór,
a wybory mają konsekwencje. Ten szorstki czubek palca ciągnie się
wzdłuż mojego gardła. -Nie patrz na nich z litością. Wiesz, jak to
działa. Wiesz, co to gwarantuje, więc powiedz to. Nie bój się tego.
- 175 -
– Nie jestem – oddycham. -Boję się, jak łatwo mógłbym ich potępić.
Wiem, że kluczowe części mojego człowieczeństwa zostały zgubione,
skradzione i dzięki temu mogłam tak łatwo stać się jak te same
potwory, których tak bardzo nienawidzę. Nie mogę tego ogarnąć. Nie
mogę wypowiedzieć słów, które przypieczętowałyby los tych kobiet,
chociaż wiem, co powiem, umrą. -Nie zmuszaj mnie.
Jego oczy wbiły się w moje, twarde i bez odrobiny litości. Wiem, że
te kobiety umrą. -Ach, avecita, twój opór jest tak pięknie daremny.
– Bo jesteś gotowy.
-Po co?
-Musisz to przyjąć.
-Objąć co?
-Kim jesteś. Nigdy nie będziesz normalna, Anno. Słowa są jak ostrze
wbijające się między moje żebra, wbijające się we wrażliwe miejsce. -
Nigdy nie wrócisz do Rosji, będziesz miał normalną pracę i ożenisz się
z normalnym facetem…-
- 176 -
Dlaczego to robi? Nie wiem, czy próbuje mnie naprawić, czy dalej
mnie złamać. I dlaczego? Dlaczego go to obchodzi? Pomimo
wszystkich pięknych słów, jakie wymieniliśmy między nami,
wszystkich sposobów, w jakie sprawia, że czuję się tak
niewiarygodnie bezpieczna, oboje wiemy, że odda mnie w ręce Nero
Verdi. Może nie ma wyboru. Chciałbym tak myśleć.
22
RAFAEL
Anna nie mówi ani słowa, gdy wracamy do domu. Jest pogrążona w
myślach, bez wątpienia walcząc ze sobą. Nie zareagowała jednak na
odgłos wystrzałów, po raz kolejny udowadniając, że jest odporna na
tak brutalne akty. Ciągle czekam, aż pokaże mi połamane małe
stworzenie czające się pod tym frontem, ale ono nigdy nie nadchodzi.
Z pewnością jest zepsuta, ale nie w taki sposób, jak można by się tego
spodziewać.
-Mówiłem Ci.
-Nie.
-Jestem dziwką.
Tak złamany, tak silny. Jest jak rozbite lustro, pęknięcia falujące
na zniekształconym odbiciu. Jej prace są tak rozpaczliwie kruche, a
jednocześnie niezniszczalne, ponieważ została już nieodwołalnie
zniszczona.
-Wiesz że ja tak.
– Więc wiedz, że robię to dla ciebie. Mam plan, ale potrzebuję Anny
kurczowego trzymania się tej mrocznej bestialstwa, która pozwoliła
jej przetrwać tak długo.
✅✅✅
-Musimy porozmawiać.
-Dobry.
Mruży oczy i odchyla się na krześle, nic nie mówiąc przez długie
sekundy. -Już wiesz.
Bierze głęboki oddech. -Jej siostrą jest Una Ivanov i tak, jest -córką-
Nikołaja Ivanova, ale tylko z faworyzowania, a nie z krwi.
-Anioł de la Muerte.
– Nie jesteś jedyną osobą, która kurwa wie, gdzie ona jest – warczę.
– Albo kim ona jest. Jestem prawie pewien, że Dominges to
rozpracował. Bardzo mu zależy, żeby ją z powrotem. Posiadanie
mistrza zabójców w kieszeni to zawsze plus, o czym na pewno wiesz.
-Nie dokładnie.
23
ANNA
Mężczyzna nas mija. -Hej, wiesz, co się dzieje? - Lucas potyka się.
-Nie obchodzi mnie to, po prostu zrób to, kurwa. Rozłącza się i
odwraca, brutalnie rzucając telefon na biurko. Przerywa, kiedy mnie
widzi, a gniewna energia, którą nosił zaledwie kilka sekund temu,
wydaje się rozpraszać w jednym wydychanym oddechu.
-Anna.
D’Cruze, złego człowieka, szefa kartelu, ale nie sposób nie czuć… tego
dla niego, cokolwiek to jest.
Cichy śmiech przebija się przez jego usta, ciepły oddech pieści moją
twarz. – Anno, nie zostawię cię.
- 185 -
– Tylko sama śmierć może cię ode mnie odebrać – mówi twardym
głosem.
Zaciskam jego koszulę w pięść i wpatruję się w swoją dłoń, tak małą
na tle jego masywnego ciała. – Nie rób tego – szepczę.
-Nie udawaj, że nie oddasz mnie Nero, gdy tylko mnie zechce. To
tylko biznes, pamiętaj.
Przyciska palec do moich ust. – Nie tylko twoje ciało, Anno. Chcę
twojej ciemności, twojego ognia, twojej czystej woli przetrwania.
Powoli przesuwa się po moich ustach. -Potrzebuję tego; twoje
zaufanie, sposób, w jaki patrzysz na mnie, jakbym był twoim
zbawicielem, nawet jeśli wiesz, że naprawdę jestem potworem.
- 186 -
-Nie rozumiem.
- 187 -
-Nie. Twoja siostra cię szukała. Ona chce cię z powrotem. Ona żyje.
Po całym tym czasie. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech, a w mojej
piersi pojawia się fala emocji tak mi obcych.
-Dlatego odchodzę. Nero nie wie już, gdzie jest Una. Wyszła.
– I gdzie poszedłeś?
-Dlaczego miałaby…-
-Ona nie jest typem, który zadaje pytania przed zrobieniem zdjęcia.
Nero ostrzegł mnie. Ona nadchodzi i zabije mnie, jeśli będzie mogła.
-Nie. Chcę cię kochać. Pięć słów, które przechylają cały mój świat
wokół własnej osi. Czuję, jak małe kawałki mnie pękają i pękają pod
nimi, a moje niegdyś solidne ściany słabną i drżą w jego ślady.
Dziwne, jak w ciągu zaledwie sekundy wszystko, o czym myślałeś, że
chciałeś, może się zmienić, a coś, o czym nigdy nawet nie myślałeś,
staje się wściekłym pragnieniem. – Ale daję ci wybór. Jego oczy
śledzą każdy centymetr mojej twarzy, jakby zapamiętywał to. -
Wybierz, avecito. Chcesz iść do Nero, gdzie cię odnajdzie, czy chcesz
iść ze mną?
24
ANNA
-Wybierz, avecito. Chcesz iść do Nero, gdzie znajdzie cię Una, czy
chcesz iść ze mną? Czarne jak węgiel oczy Rafaela przyglądają mi się
uważnie, a same ściany wydają się wstrzymywać oddech, czekając na
moją odpowiedź.
Wir myśli przepływa przez mój umysł w mgnieniu oka, zbyt szybko,
bym mógł go uchwycić. Moja siostra żyje. Ona jest zabójcą. A ona
mnie szuka. Byliśmy tylko dziećmi, kiedy zabierano nas sobie
nawzajem – sprzedawano, maltretowano. Kim bylibyśmy teraz,
gdybyśmy nie byli rozdzieleni? Na pewno nie zabójca i dziwka.
- 190 -
Zsuwam się z jego kolan i staję przed nim. Ciemne oczy zwężają się
na mnie i już mogę powiedzieć, co według niego będzie moja
odpowiedź. -Wybieram ciebie, Rafe.
Stoi, górując nade mną, jego cielsko blokuje wszystko, co nie jest
nim. -Musisz być pewien…-
-Jest to…-
Prycha. -Miły?
Śmieje się. – Nie, nie zrobiłbym tego. Kiedy włóczę się po domu,
panuje chaos, wokół poruszają się mężczyźni, a z mebli wyrywają się
prześcieradła.
serce. Una jest moją siostrą, ale w głębi duszy wiem, że nie jest tym,
czego teraz potrzebuję. On jest.
-Dlaczego?
-A ty?
Potakuje.
-Myślisz?
-I teraz?
Kolejny głęboki oddech. – A teraz nie chcę brać od ciebie więcej, niż
już straciłeś. Jeśli twoja siostra przyjedzie do Juarez, nie mogę
obiecać, że po żadnej ze stron nie będzie krwi.
-Czy ty?
-Una jest dla ciebie wrogiem. I nie jesteś jej winien litości.
-Tak.
-Będziesz ze mną przez cały czas. Nikt na ciebie nie spojrzy. Nikt
cię nie dotknie. To po prostu… pewne formalności, których należy
dopełnić.
– Po prostu zakryj.
– Nikt mnie nie zauważy, Rafe. Mistrz zawsze chciał, żebym był
błyszczącym przedmiotem na jego ramieniu na imprezach
towarzyskich. Chciał, żebym wzbudził w nim zazdrość innych
mężczyzn. Szybko nauczyłem się próbować stać się cieniem.
Oczywiście nigdy na to nie pozwolił, ale dobrze mi to służyło, kiedy
mnie sprzedawał. Mogę być praktycznie niewidzialny, jeśli chcę.
-Kłamstwo.
-Nie kłamię.
- 203 -
-Ona jest tobą. Ona jest twoją nową prawdą. Jak szybko odrzucasz
to na rzecz kłamstwa. Jego kciuk przesuwa się po mojej dolnej
wardze, a jego oczy śledzą ruch. -Powstań z popiołów, avecita lub
pozostań w wypalonej skorupie tego, czym kiedyś byłaś.
-Przykro mi.
25
RAFAEL
- 205 -
-Rafael. To duży facet, prawie tak duży jak ja. Marynarka, którą
nosi, nie do końca na niego pasuje, jakby materiał desperacko starał
się pomieścić całą tę masę i zawodził. Kładzie przed sobą kieliszek
brandy, drugą rękę wpycha od niechcenia do kieszeni. Mętne,
brązowe oczy prześlizgują się ze mnie na Annę.
-A kto to?
Odsuwa się ode mnie tylko trochę. – Anno – mówi głosem silniejszym
i wyraźniejszym, niż się spodziewałem.
-Ricardo Rosi. Miło poznać. Jego oczy przesuwają się po jej ciele,
kiedy sączy swojego drinka. Zaciskam pięści po bokach. Mała rączka
Anny przesuwa się po mojej dłoni, zmuszając mnie do uwolnienia
zaciśniętych palców, zanim włoży swoje palce w moje. Ricardo śledzi
ruch. -Czy ona jest twoja, Rafaelu?
- 206 -
Ricardo siedzi naprzeciwko nas, jego kobieta siedzi obok niego. Jest
facetem w średnim wieku, ale w każdym calu jest szefem kartelu, z
tą twardą, nieubłaganą przewagą. Mogę kierować Juarezem, ale on
prowadzi Tijuanę. Juarez to dzikie zwierzę, ale Tijuana to betonowa
bestia, trudna do trzymania, wymagająca cotygodniowych ofiar z
krwi. Ricardo rządzi, bo jest bezwzględny, ale zawsze mieliśmy
bardzo wzajemne zrozumienie, swego rodzaju sojusz. W końcu
sojusze są podstawą wszystkich wielkich imperiów.
niego. -A jeśli inny człowiek nie szanuje tego… cóż, takie rzeczy są
śmiertelne dla każdego człowieka.
-Dwadzieścia procent.
Mruży na mnie oczy. Ricardo może być brutalny i żądny krwi, ale
jest tylko uwielbionym żołnierzem. Aby utrzymać swoje miasto,
potrzebuje tylko strachu. Nauczyłem się być biznesmenem. Przemoc
nie wystarczy, by utrzymać kartel, bo bez względu na to, jak silny
jesteś, zawsze znajdzie się ktoś bardziej bezwzględny, z większą liczbą
ludzi, z większą liczbą broni. Wybieram większość moich bitew w ten
sposób, przy stole z twardymi liczbami i strategicznymi rozdaniami.
co nie jest nią. Tak niewinny, tak czysty, a jednak tak bardzo
niebezpieczny: mój wojowniczko.
-Ten?
-Macho rzeczy.
-Na razie.
-Uch…-
-Tak?
-Co ty robisz?
-Idę do łożka.
Jej oczy zwężają się na mnie. – Nie zawsze musisz ze mną mieszkać,
wiesz?
-Nie.
-Nie?
-Zostań ze mną.
Jęczy i opada na materac, blond włosy opadają wokół jej głowy jak
jej osobista aureola. – Rafe, nie musisz tego robić.
26
ANNA
- 219 -
Dni zdają się mijać spokojnie, ale im więcej czasu upływa, tym
wszyscy stają się bardziej spięci. Wszyscy na coś czekamy, ale nie
jestem do końca pewien na co. Nie mam pojęcia, czy Rafael wykonał
ruch na Dominges, czy nie, i nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć.
Odkąd się tu przeprowadziliśmy, widuję go coraz mniej, a między
nami panuje inny rodzaj napięcia. Nie jestem już jego więźniem ani
podopiecznym Nero. Ale wybrałam go. A teraz jesteśmy zamknięci,
w tej willi, a waga tego wyboru nigdy nie była cięższa. Nasza
dynamika się zmieniła. Nie ma już obowiązku mnie zatrzymywać, ale
chce mnie… tylko nie w taki sam sposób, w jaki ja pragnę jego.
Sięgając ponad głowę, Rafe chwyta tył koszuli i ciągnie przez głowę
wilgotny materiał. Moje oczy powoli opadają na twarde mięśnie jego
ciała. Naprawdę jest wspaniały: potężny, zabójczy, piękny. Jak jeden
z posągów Michała Anioła – kamienny hołd złożony męskiej formie.
Kropla potu toczy się między jego klatkami piersiowymi, a następnie
- 220 -
Prześlizguje się przez drzwi łazienki, ale nie zamyka ich do końca,
zanim słyszę, jak zaczyna prysznic. Chwiejna ciekawość zaczyna
formować się w moim umyśle, zanim się cofnę, ale potem wkrada się
z powrotem. Wyobrażam sobie Rafaela pod prysznicem, woda
spływająca po jego wyrzeźbionej sylwetce, wypaczająca namalowane
tuszem obrazy na jego skórze. Ciepło promieniuje przez moje ciało
na tę myśl, a mój puls skacze w... co? Oczekiwanie? Nie. Kręcę
głową, jakbym fizycznie próbował usunąć obrazy z mózgu. Nie chcę
tego. Ale jego pocałunki sprawiają, że czujesz się tak bezpieczna, tak
pożądana, tak kochana. Niepewna potrzeba tańczy na skraju mojego
umysłu, rozpalając takie nieznane uczucia, ale zamiast się cofać, z
radością ją przyjmuję.
Bliżej, bliżej…
Co ja robię?
27
RAFAEL
✅✅✅
-Jest za cicho.
Nie lubię tego. Nie podoba mi się, że Dominges może być przede mną
w jakikolwiek sposób. Staram się znać każdy możliwy ruch, jaki
może wykonać przeciwnik, ale jest nieprzewidywalny i przebiegły w
sposób, w jaki większość moich przeciwników nie jest. W każdej innej
sytuacji byłbym prawie wdzięczny za wyzwanie, ale nie wtedy, gdy
wiem, że chce Anny. Nie, kiedy już raz udało mu się ją zabrać.
– A jeśli nie?
- 224 -
Unoszę brew. – Nie muszę ci mówić, jak działa kartel, Carlos. Krew
i przemoc. Jedyna realna waluta, jaka istnieje. Jeśli nie możesz
kupić mężczyzny, wykrwawiasz go.
Odgarniam jej włosy z szyi i składam mały pocałunek pod jej uchem.
-Myślałem, że śpisz.
-Po prostu miałam koszmar. Nic mi nie jest. Nie czuje się dobrze,
ale pozwolę jej jeszcze trochę udawać.
-Dobrze grasz.
-Więc po co grać?
Wpatruje się we mnie przez chwilę, nic poza ciszą rozciągającą się
między nami, aż w końcu ją przerywa. – Dlaczego próbujesz mnie
naprawić, Rafe?
– Jesteś mężczyzną, Rafe. Nigdy…- urywa, jej ręka odsuwa się ode
mnie, gdy to robi.
- 227 -
-Rafe…-
28
ANNA
-Ona jest moja. Zawsze będzie moja – mówi. Rafael patrzy na mnie,
na tę wersję mnie z rozdartym wyrazem twarzy. – Zadbałem o to,
kiedy ją złamałem. Łapie za włosy zniszczonej dziewczynki siedzącej
przy pianinie i obraca ją twarzą do siebie, całując ją. Ona z nim nie
walczy. Ona po prostu… przestrzega.
-Hej.
No to ruszamy. -Więc?
-Coś w tym stylu. Gdy myślę o Unie, która po mnie idzie, w dole
brzucha ogarnia mnie mdłe uczucie. Czy zabije ich wszystkich, jeśli
mnie z nimi znajdzie? Czy mnie wysłucha, jeśli ją poproszę? Czy
spróbuje mnie zabrać wbrew mojej woli? Dlaczego jeszcze nie
przyszła? Tyle pytań, na które nie mam odpowiedzi, bo to nie ta mała
dziewczynka, która kradła dla mnie jedzenie. Zmienili ją, tak jak
zmienili mnie.
Wierzę się nieswojo, dopóki Lucas w końcu mnie nie uratuje. -Mama
powiedziała, że musisz do niej zadzwonić.
-Chodźmy i strzelajmy.
-Kurwa, Rafe!
Lucas robi się czerwony burak. – Ja… uh, muszę… iść. Wstając,
praktycznie potyka się o siebie, żeby uciec.
-Nie jestem pewien, czy naprawdę mogę być już zaliczany do Rosjan.
Wyciągam rękę, zerkając na złoty odcień mojej skóry.
- 236 -
-Europa? Dlaczego?
-Dla mnie.
– Nic jej nie będzie. Ktokolwiek odważy się za nią pójść, czeka
niemiła niespodzianka. Nie mówiąc już o tym, że Nikołaj Ivanov straci
swoje gówno. Z tego, co słyszę, jest do niej bardzo przywiązany. Nikt
nie chce po nich tego szalonego drania.
-Rafe, stawiasz się w samym środku gówna, które nie powinno cię
obchodzić. Jego szczęka napina się, a wyraz twarzy twardnieje.
Drapię paznokciami zarost na jego twarzy. -Chodzi mi tylko o to, że
to nie jest dobre dla twojego biznesu.
-Kurwa biznes.
– Prawda?
Jest na końcu mojego języka. Nawet pozostanie z nim nigdy nie było
wyborem. Wybierając między kartelem a mafią… cóż, to skała i
trudne miejsce, prawda?
Wygląda na to, że mnie nie zauważa, więc zbliżam się, aż stoję prawie
przy szybie. Na głębokim wdechu sięgam po brzeg mojego zbiornika.
Drzwi się otwierają, aż podskakuję. Jego palce owijają się wokół
mojego nadgarstka i szarpie mnie do przodu, aż uderzam w jego
ogromne ciało. Gorąca woda natychmiast zalała mój podkoszulek i
szorty. Drzwi zamykają się za mną, zamykając mnie tutaj ze sobą.
Nie wiem, co powiedzieć, więc po prostu owijam dłoń wokół jego szyi
i przyciągam go bliżej, aż mogę go pocałować. Mój umysł pędzi razem
z moim pulsem, gdy zsuwam wolną rękę z jego klatki piersiowej na
brzuch. Możesz to zrobić. Jestem tak blisko, żeby go tam dotknąć,
kiedy jego palce owijają się wokół mojego nadgarstka. Odciąga moją
rękę i przypina ją do kafelka nad moją głową.
każdym calu jego ciała, jego dłoń pocierająca o mój brzuch, gdy
dystans między nami się zmniejsza. Chcę, żeby doszedł dla mnie,
ponieważ ta rzecz, która zawsze czyniła mnie tak bezsilną, daje teraz
siłę.
-Co za widok?
-Nie. Mów.
- 246 -
-Co...?
-Ufasz mi?
✅✅✅
-Co?
– To bardziej twój pomysł, żeby mój brat uczył cię walczyć. Carlos
wchodzi dalej do sali gimnastycznej i zdejmuje bluzę z kapturem. Ma
na sobie spodnie od dresu i kamizelkę, atrament na jego ramionach
jest jeszcze gęstszy niż u Rafaela. Warstwy na warstwach
skomplikowanych wzorów, które poplamiły jego skórę w wielu
kolorach.
-Skąd wiesz?
Parskam. -Priorytety.
-Dokładnie tak.
-Nie.
– Będzie wkurzony.
– Kazałam mu.
-Proszę.
– Masz łóżko.
29
RAFAEL
-Dziękuję.
-Wystarczy.
porozmawiamy jutro, ale nie teraz, nie wtedy, gdy Anna próbuje spać
w łóżku innego mężczyzny, żeby się przede mną ukryć.
Odprowadzam ją do mojego pokoju, a ona ledwo się rusza, dopóki nie
kładę jej na łóżku.
-Dlaczego?
-Bo cię kocham, ale nie mogę cię kochać. Spuszcza wzrok i pociąga
nosem. – A jeśli uprawiałeś seks z kimś innym, to w porządku. Jej
głos się łamie, a ja przyciągam ją do piersi, owijając ramiona wokół
jej maleńkiej postaci.
Jest tuż obok mnie, ale równie dobrze może być między nami tysiąc
mil, ponieważ ona nie wierzy, że wystarczy.
✅✅✅
-Włochu.
- 260 -
-Tak.
-Jak długo? Nie mogę tutaj rozgryźć kąta Nero. To Włosi zaatakowali
Unę Ivanov. Więc jest w to zamieszany? Czy on nastawił ją na tego
faceta od upadku? Czy zamierzał wykorzystać obie siostry Vasiliev?
-Najwyraźniej.
-Anna może odejść, kiedy tylko chce, ale tylko wtedy, gdy chce. Nie
dlatego, że tego żądasz i nie dlatego, że zabiera ją jej siostra
psycholka.
- 262 -
-Uważaj, Rafaelu.
-Nie, Nero. Ty uważaj. Mój dług wobec ciebie został spłacony. Nic
Ci nie jestem dłużny. Dotknij jej, a przekonasz się, jak cholernie
niebezpieczny potrafię być. Na moim obrzeżu widzę Carlosa, który
wkłada bluzę z kapturem, całe jego ciało jest sztywne i czujne.
-Bardzo dobrze.
– Nie – mówi szybko. -Jeszcze nie. Anna jest łatwym celem dla
każdego, kto chce Uny. Nadal jest bezbronna. Czy mogę ci zaufać,
że ją ochronisz?
- 263 -
– Boisz się, że nie będzie już potrzebowała twojego macho? Jego brwi
podskakują, a usta drgają w rozbawieniu.
- 264 -
Podnosi ręce. – Ktoś musi. Nikt nie powinien uczyć się zadawać
ciosów Lucasowi.
Mój telefon dzwoni w tym samym czasie co jego, a to nigdy nie jest
dobre. Zerkam na ekran i widzę wiadomość obrazkową od Samuela.
Otwieram i natychmiast przyspiesza mi puls.
-Tak?
-Widziałeś obrazek?
-Tak.
-Jaka notatka?
-Dobrze, a Samuelu?
-Tak.
Unoszę brew.
-Owszem.
- 266 -
-Gdzie w ogóle jest Anna? Nie widziałem jej dziś rano. Wiem, że pyta
z obawy. Wszyscy strzegą jej, jakby należała do rodziny królewskiej,
ponieważ dla mnie wiedzą, że nią jest.
30
ANNA
Próbuję jeszcze dwa razy, szarpiąc drzwi tak mocno, jak tylko
potrafię. Jest zamknięta. Jestem zamknięty w tym pokoju! Czy
znowu jestem w niewoli? Nie, Rafael by tego nie zrobił. Czy on? Co
jeśli Nero zdecyduje, że nie przyjmuje -nie- jako odpowiedzi? A jeśli
Rafael nie ma wyboru?
-Avecita.
-Jeśli już mnie nie chcesz, po prostu pozwól mi odejść. Mój głos się
łamie, zdradzając nawałnicę stłumionych emocji z ostatnich dwóch
dni.
– On nie…
-Bo musisz!
-Masz to.
Śmieje się bez humoru. -Och, wojowniczko. Nigdy nie byłem tak
daleko od posiadania tego, jak teraz.
Przysuwa się bliżej i przykuca przede mną, a jego gniew się cofa. -
Zrobiłeś. Kiedy byłem twoim porywaczem i należałaś do mnie. Ufałaś
mi. Ale teraz…-
-Wiem, że tak.
Puszcza mnie i cofa się, jego gniew jest teraz instynktowną rzeczą,
wypełniając pokój, aż ledwo mogę oddychać. W górę i w dół, w kółko
i w kółko, to właśnie robimy. Moje emocje sieją spustoszenie w nas
- 272 -
31
RAFAEL
-Kocham cię. Tak słodko, tak niewinnie, tak ufnie. Nie popełnię
błędu zaniedbywania jej ponownie. Jak mogłem być tak
nieświadomy, że nie widziałem, jak zsuwa się z powrotem po zboczu,
na które tak długo się wspinała? Tak dobrze sobie radziła. Czasami
zapominam, skąd pochodzi, bo jest tak cholernie silna.
Uwolnić niewolnika; powinno być proste, ale oczywiście tak nie jest.
Nie chodzi o to, że nie chce swojej wolności – po prostu nie wie, jak
ją przyjąć. I będąc tutaj, ograniczony do tego domu. To nie pomaga.
– Anno, wybierz.
-Gdziekolwiek.
«^»
-Gdzie jesteśmy?
-Nie sądzę, aby wiele osób o tym wiedziało. Kiedy byliśmy dziećmi,
moja matka przyprowadziła tu mnie i siostrę. Nie mogła sobie
pozwolić na zabranie nas na plażę, więc to była kolejna najlepsza
rzecz. Podaję jej rękę. -Dalej. Musimy stąd iść.
-Wchodzisz?
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
-Hę.
-Jesteś tego pewien? Unosi brew, na jej ustach pojawia się mały
uśmiech.
-Bardzo.
Jej ramiona owijają się wokół mnie, jej palce przeczesują moje włosy.
-Na mojej liście była jeszcze jedna rzecz, ale już to zrobiłam.
-Co to jest?
32
RAFAEL
Spędziłem z Anną dwa dni, ale nie mogę dłużej unikać biura. Samuel
robi zamieszanie jak matka kura, a Carlos jest przekonany, że na
ulicach niedługo wybuchnie trzecia wojna światowa. Muszę sobie
poradzić z jakimś gównem.
-Rafael.
-I co teraz?
-Co? Nie mogę. Jesteś trzy razy większy ode mnie, Rafe.
się w bok, gdy ona odchyla głowę do tyłu. Pozwalam jej odsunąć nas
od drzwi, zanim owijam obie ręce wokół jej ciała, mocno przytulając
jej ramiona do piersi. -Dobra. Całuję jej szyję, a ona drży. -Teraz,
jak zamierzasz się z tego wydostać? Rzuca się dookoła, ale nie ma
ściany, na której można by się podnieść, i waży nie więcej niż
szmacianą lalkę.
-Ja to zrobiłam.
-I co teraz?
-Nie. To nie to. Kręci głową. -Nie rozumiesz. Una… zawsze była
silna. Mały uśmiech pojawia się na jej ustach, zanim opadnie. -Kiedy
byliśmy w sierocińcu, karmili nas tylko raz dziennie. Kiedyś
miewałem okropne skurcze żołądka. Tak więc Una włamywała się w
nocy do kuchni i kradła jedzenie. Sama jednak nigdy tego nie zjadła.
Po prostu wzięła tyle, że nie zauważyli – wystarczająco dla mnie. A
potem opiekunka czasami się dowiadywała. Biła Unę pasem, aż się
wykrwawi. Ciężko przełyka ślinę. -Po prostu kuśtykała z powrotem
do naszego pokoju i wychodziła tej samej nocy, żeby ukraść więcej
jedzenia.
-Kochała cię.
-Zawsze była silna, Rafe. A teraz jest tym wielkim złym zabójcą, a ja
nadal jestem jej słabą siostrą. Jedyne, do czego jestem dobry, to
leżenie na plecach. W mgnieniu oka mój puls przyspiesza, zabierając
ze sobą mój gniew. Zaciskam dłoń na jej gardle, a jej oczy rozszerzają
się, gdy przyciągam ją tak blisko, że jej szybkie oddechy owijają moje
usta.
– Rafe – szepcze.
Jej oczy opadają na moje usta, zanim jej małe dłonie obejmą moją
twarz, paznokcie drapią zarost. – Ciebie? Nigdy – oddycha. Mój
uścisk na jej gardle rozluźnia się jeszcze bardziej, a ona pochyla się,
przyciskając usta do moich. Czysty i niewinny. -Przepraszam - mówi
przy moich ustach, a mój gniew natychmiast spada do niskiego
wrzenia.
-Co to takiego?
Jej wyraz twarzy się zamglił, w jej oczach pojawił się cień paniki. -
Gotowa?
-Wychodzisz?
– I moja siostra, wiem. Una nie jest już problemem. Ale ona tego nie
wie.
-I ludzie, którzy chcą Uny. Nie przyjdziesz. Omijam ją, a ona staje
na mojej drodze. Unoszę na nią brew. -Moja ptaszyno, czujemy się
dzisiaj odważni. Chwyta przód mojej koszuli, odchylając głowę do
tyłu, by na mnie spojrzeć.
Przełyka ciężko, jej oczy zamykają się na sekundę, zanim kiwa głową
i cofa się. Kiedy ponownie je otwiera, z jej rysów zniknęła cała
bezbronność, a na jej miejsce pojawił się stalowy chłód. Nienawidzę
go i szanuję. Zerkam na zegarek i podnoszę telefon, pisząc SMS-a do
Samuela.
33
ANNA
Moja klatka piersiowa unosi się, mój puls przyspiesza, gdy próbuję
zregenerować się po całym wysiłku fizycznym, przez który mnie
przeszedł. Nawet się nie poci. Wygląda tak chłodno i spokojnie, jak
- 289 -
zawsze. Przeciąga nosem wzdłuż mojej szyi, niski jęk wysuwa się z
jego gardła.
Jego zęby drapią jego dolną wargę, ciemne oczy błyskają. -Dokładnie
tak. Usta muskają moją szyję, a ja instynktownie przekręcam głowę
na bok, dając mu większy dostęp. Jego język przesuwa się po mojej
szyi, a ja drżę.
Zanim jego usta przesuną się do kącika moich ust, aż mnie pocałuje.
Jego naga skóra spotyka się z odsłoniętym paskiem ciała między
moim sportowym stanikiem a spodniami, rozgrzanym do
czerwoności, a mimo to wywołującym gęsią skórkę na każdym calu
mojego ciała. Przeciska się między moimi nogami, a ja zapraszam:
jego uwagę, jego posiadanie. Idę na palcach po linie powściągliwości
Rafaela, tylko czekając, aż spadnę, ale wiedząc, że nigdy tak
naprawdę nie pozwoli mi upaść na ziemię. Zawsze mnie złapie. To
zaufanie, ta prosta wiedza, która otwiera bramę dla wszystkich tych
obcych uczuć. Dziwne mrowienie pojawia się w moich jelitach, ciepło
przenika mnie do samego rdzenia. Pod jego drażniącymi
pocałunkami rój motyli wzlatuje w moją pierś, delikatne skrzydła
uderzają o moją klatkę piersiową jak pierwotny bęben. Palce Rafe'a
- 290 -
Moje ręce lecą na jego plecy, paznokcie wbijają się w twarde jak skała
ciało, gdy jego językiem pieści mój.
– Anno – warczy.
-Wiem.
-Co?
-Rafe. Jego imię pojawia się w chrapliwym jęku, gdy jego usta
wywołują wrażenia, których nigdy wcześniej nie czułem.
Jęczy przy mnie, silne palce wbijają się w skórę moich ud. Opadam
na matę i czekam na strach i udrękę, a potem pustkę nicości. Ale
nigdy nie nadchodzi. On na to nie pozwala. Rafael rozdziera mnie
na strzępy tylko batem za język. Świat, jaki znam, kruszy się na
moich oczach jak zrywana zasłona. Moje ciało drży i trzęsie się, gdy
łzy spływają po moich skroniach. Długo zakopane korzenie wyrywają
się z ziemi i nagle odkrywam, że jestem wolna, nieważko odpływam.
Jakby dokładnie wiedział, czego potrzebuję, jego dłonie zsuwają się z
moich ud i owija moje palce, trzymając mnie razem, gdy niszczy
wszystko, co myślałam, że wiem.
-Rafe. Znowu wykrztuszę jego imię, błagając w jakiejś formie, ale nie
wiem, czy błagam go, żeby przestał, czy kontynuował. Coś buduje się
głęboko we mnie jak tsunami zmierzające prosto na suchy ląd;
niepowstrzymany i silny. Mój puls uderza w bębenki uszne, a moje
- 294 -
-Przestać co?
Podobało mi się, tak samo jak tego nienawidziłam. Dwie strony tej
samej monety. Wszystkim seksualnym zawsze towarzyszyć będzie
wstyd. Dlaczego miałby to robić? Dlaczego miałby dotykać mnie
ustami? Jestem skażona i zmarnowana. Zawsze wraca do tego,
dlaczego miałby mnie pragnąć? Dlaczego miałby powiedzieć, że mnie
kocha? Zaufaj Mu.
ANNA
-Anno. Odwracam się i znajduję Rafaela, który jedną ręką opiera się
o framugę. Przyglądam mu się, a mój żołądek ściska się pod jego
spojrzeniem. -Twoja siostra chce z tobą porozmawiać. Podnosi
telefon, a ja wpatruję się w niego przez sekundę, a moje tętno
wyraźnie podskakuje. Zakrywa mikrofon, marszcząc brwi. -Nie
musisz jeszcze z nią rozmawiać, jeśli nie chcesz.
-Mam w dupie, kim ona jest. Jeśli nie chcesz z nią rozmawiać, nie
rozmawiaj z nią.
- Witaj.
Następuje pauza.
Co? Nie.
– Nero to zrobił.
- 298 -
– Jest z nim?
-Razem…?
– Ona jest jego. Moje oczy się rozszerzają. -Ona chce być jego-
Wyjaśnia.
Rafe uśmiecha się. – Kupił cię, żeby dać Unie. Wpatruję się w niego.
-Czasami łatwiej jest coś kupić niż wziąć na siłę. Dominges nie jest
najłatwiejszy do pokonania.
Przez chwilę przygląda się mojej twarzy, szczęka tyka pod ciemnym
zarostem. -Dlaczego myślisz, że pozwoliłbym na to?
Uśmiecha się i cofa się, zsuwając dżinsy z nóg. -Chcę, żebyś miała
trzech strażników- Bierze parę spodni i naciąga je.
Przyciąga mnie bliżej i wciska usta w moje włosy. -Tylko dla Ciebie.
Wciskam twarz w zgięcie jego gardła, wdychając dym z cygar i
cytrusowy zapach, który zdaje się trwale przywierać do jego skóry. –
Muszę iść, avecito.
- 301 -
Nie wiem dlaczego, ale mój żołądek ściska się na myśl, że odchodzi.
To jest głupie. Nie muszę być z nim przez cały czas, ale z jakiegoś
powodu w moich wnętrznościach zagnieździło się coś złego. Nie
potrafię tego wyjaśnić. To prawdopodobnie było przed chwilą – kiedy
odszedł, a ci faceci się włamali. To nie tak, że nie wyjeżdżał i załatwiał
interesy wiele razy. Tylko nie odkąd byliśmy w tym domu.
«^»
Prycha.
-Gdzie jesteś?
-Ten...-
35
RAFAEL
Następuje pauza.
-Kto?
– To Dominges – warczę.
– Nie wiem, Rafe. Weszli i wyszli, a nikt ich nie widział. Nie mogę
zrozumieć, jak w ogóle zbliżyli się do tego miejsca, niezauważeni.
Kula, którą właśnie wyciągnąłem z Enrique to pocisk 25 kalibru.
Rzadki. Specjalistyczny. To nie są uliczni gangsterzy.
-Wiem to! Kurwa, nie chcę dzwonić do Nero, ale Una musi wiedzieć.
Dominges wie, kim jest Anna. Chce jej, bo wie, że dopadnie go Una.
Poradzę sobie z Domingami. Mogę ją odzyskać, ale Una jest moim
najlepszym wsparciem.
-Ale szefie…-
-Gio, zastrzel go, jeśli się poruszy - głos Nero jest teraz bliżej. – To
nie jest cholernie dobry czas – warczy do telefonu.
– Anna zniknęła.
-Co? Jak?
- 310 -
– Zabiję go.
-Przez co?
-Dziewczynę?
Poczucie winy mnie dręczy, ale myślę tylko o niej. -Kocham ją.
✅✅✅
-Kobiety. Czy nie są one wieczną słabością ludzi takich jak my?
Oddechy muskają jego klatkę piersiową, stając się coraz bardziej
chaotyczne. -Ci, którzy mają być tak nieprzenikani. Jego zęby
zgrzytają o siebie, mięśnie policzka drżą pod obciążeniem. — Spójrz
na nią, Dominges. Patrz, jak płacze, błaga i błagaj o uratowanie jej.
Gniew ogarnia mnie, rośnie z każdym oddechem, który ten skurwiel
nadal bierze. Cofam się i kładę dłoń na jej głowie, wyciągając z niej
skowyt. Zwykle nie krzywdzę kobiet, a każdego innego dnia
widziałbym tę dziewczynę jako niewinnego obserwatora w znacznie
większej grze. Prawdopodobnie nie jest z Dominges z wyboru.
- 316 -
Kobiety takie jak ona nie odmawiają mężczyznom takim jak on,
bogatym i potężnym.
Przysuwam swoją twarz do jej twarzy i owijam dłoń wokół jej szczęki.
-Patrz, jak skręcam jej kark przed tobą. Prostuję się i kładę drugą
rękę na jej włosach, zmuszając jej głowę do przechylenia. Krzyczy,
błaga i płacze w obliczu nieuchronnej śmierci.
-Nicholai Ivanov.
-Jest z nim moja matka. Nic nie mogę zrobić. Wolałbym raczej
pomóc upolować drania.
36
- 318 -
ANNA
-Ach, nie śpisz. Staram się poruszać szybko, ale to jest jak brodzenie
w ruchomych piaskach. Wszystko jest powolne i niewyraźne.
Pojawia się rozmazany zarys mężczyzny, a ja odsuwam się od niego
jak najdalej, aż moje plecy uderzają o ścianę. – Narkotyki wkrótce
przestaną działać – mówi z mocnym akcentem.
-Kto?
-TSK TSK. Jeśli mam ciebie, moja mała gołębica wróci do mnie.
Przygląda mi się od góry do dołu. – Zdradziła mnie dla ciebie, wiesz?
Zawsze była taka lojalna, taka silna. A teraz… – Kręci głową. -Tak
rozczarowująca. Ale…- Klaszcze w dłonie i podnosi się na nogi. –
Mogę ją naprawić. Przyjdzie po ciebie i wszystko będzie dobrze.
-Nicholai.
-Tak.
-Jakie długości?
– Una?
– Ona jest bardzo do ciebie podobna, gołąbku. Ale zawsze byłaś taka
silna, Una. Jesteś idealnym żołnierzem, którego tylko Twoje dziecko
może przewyższyć. Jej dziecko? Una ma dziecko? -Ale Anna… Anna
nie jest tak silna jak ty, gołąbku. Ona nie zrobi żołnierza…- Pozwala,
by to zawisło w powietrzu, abyśmy oboje mogli usłyszeć.
-Obiecuję ci, że jeśli jej dotkniesz, wyrwę ci serce z piersi - pluje Una.
I w każdym calu brzmi jak zabójca, o której wiem, że teraz jest.
– Tsk...tsk.., wychowałem cię lepiej. Nie było cię zbyt długo. To cię
splamiło. Myślałem, że wystarczająco dobrze cię nauczyłem, że
miłość to słabość. Twoja siostra, Włoch,, twoje dziecko… osłabiają
cię, Una. Stałaś się krucha – wypluwa, praktycznie trzęsąc się z
wściekłości. -Ale jest w porządku. W porządku. Mogę cię naprawić.
Nie martw się, gołąbku. Sprawię, że znów będziesz doskonała. I
sprawię, że twoje dziecko będzie silniejsze niż ty. Macha ręką w
- 322 -
Mam nadzieję, że ucieknie tak daleko i tak szybko, jak tylko może.
37
RAFAEL
Nie chcę tu być. Chęć lotu do Rosji mnie pożera, ale wiem, że bez
planu nie ma to sensu. Po prostu nienawidzę wiedzieć, że ona tam
jest, a ja tu jestem.
-Nero.
-Na co?
-Nie. Obchodzi. Mnie. To.. Gdybym był tobą, moją jedyną troską
byłby fakt, że moja siostra nie żyje.
-Zdaję sobie sprawę. Ale nie mogę pozwolić, żeby Una poszła do
niego, nie z dzieckiem.
Gdyby Anna tu była, nigdy nie chciałaby, żeby Una narażała swoje
dziecko, ale ta samolubna część mnie nie obchodzi. Ból w klatce
piersiowej zagłębia się jeszcze głębiej, gdy powaga sytuacji całkowicie
opada na mnie.
– Ja też, bo jeśli jej nie odzyskamy, nie jestem pewien, czy uda mi się
powstrzymać Unę przed zrobieniem czegoś głupiego.
-Ile?
Drzwi otwierają się i do środka wchodzi Una, a tuż za nią Nero. Bez
większego zainteresowania zerka na plany leżące na stole.
Ciemne cienie pojawiają się pod oczami Nero i mogę sobie tylko
wyobrazić, jak to jest, gdy kobieta taka jak Una Ivanov nosi twoje
dziecko. Gio podaje mu szklankę i połyka whisky dwoma łykami, po
czym siada naprzeciwko mnie. Una siada obok niego, a on kładzie
zaborczą dłoń na jej udzie. Nic nie mówi, gdy wszyscy idą tam i z
powrotem, dochodząc raz za razem do tego samego wniosku. Nie ma
możliwości włamania się do tej bazy. Anna nie wyjdzie, chyba że
Nicholai dobrowolnie ją wypuści.
- 330 -
Nie mogę tego znieść. Nigdy nie czułem się tak sfrustrowany lub
bezradny. Jestem człowiekiem z siłą, ale nawet z pomocą włoskiej
mafii nie mogę odzyskać jedynej rzeczy, o którą tak naprawdę dbam.
Zrywam się na nogi, wypluwam przekleństwo i chodzę.
✅✅✅
-Mogę iść.
- 331 -
-Tak.
-Mam plan.
-Ten… nie dotyczy Nero. Więc zwraca się przeciwko niemu dla swojej
siostry, uciekając do Rosji z jego dzieckiem w brzuchu. To go złamie.
Wyobrażam sobie Annę. Co by na to powiedziała? Wiem, że nigdy by
na to nie pozwoliła. Może powinienem powstrzymać Unę, ale kurwa
nie mogę, bo wiem, że bez tego Anna jest dla mnie stracona. Miłość
jest samolubna dla mężczyzny takiego jak ja.
- 333 -
-Nie wiem Kiedy ktoś tak utalentowany jak Una wygląda na tak
niepewnego, wiesz, że gówno jest złe. – Potrzebuję, żebyś wyświadczył
mi przysługę.
Przytakuję.
-Jeśli nie wypuści Anny, targuj się o jej powrót. Kiedy już mnie
dostanie, nie potrzebuje jej. Niech zrobi z niej dobry użytek gdzie
indziej.
-Masz port…-
-Tak.
Nic nie mówię, myśli przelatują mi przez głowę z prędkością stu mil
na godzinę.
– To spowodowałoby problemy – mruczę, wiedząc nawet, że nie ma
nic, czego bym nie zrobił dla Anny.
Nie sądzę, żeby pozwolił jej odejść. Nie zrobiłbym tego, gdybym miał
tego rodzaju zabezpieczenie. -Jesteś jego ulubionym zwierzakiem,
Aniele. I okazałaś się niesforny. Ma środki, by cię kontrolować. Nie
myśl, że łatwo z tego zrezygnuje.
-Dziękuję Ci.
-A Una…-
-Tak?
38
RAFAEL
-Rafe!
-Tak?
-Una odeszła.
-Wiem.
– Poszła po Annę?
-Wiem o tym, ale to Anna. Ufam, że Una nie oddałaby się po prostu
w jakiejś samobójczej misji. Ona tak nie działa.
-Ufasz Rosjance?
Czerwony ślad jest bardzo wyraźnie widoczny z boku jego szyi i myślę,
że to tam Una go odurzyła.
Chwyta się brzytwy. -Zaopatruję Bratvę w colę, ale inne kartele też.
To tylko znajomi biznesowi.
✅✅✅
-Co powiedziała?
– A co z ich bronią?
Jego usta drgają, choć w jego wyrazie twarzy nie widać żadnego
śladu humoru. To Nero Verdi, którego boją się nawet Włosi. Nosi w
sobie pewne szaleństwo, które jest tak bardzo nieprzewidywalne. -
Kupują od Arabów. Mam tam mężczyznę.
Nie znoszę czekać tak długo. Każda minuta jest jak opuszczanie
siekiery w stronę odsłoniętej szyi Anny, ale muszę dać szansę Unie.
Poszła tam na handel. Nie ma dla niego zachęty, by był w tym
honorowy. Jeśli jednak rzucę broń zbyt wcześnie, oddam mu
- 342 -
ANNA
-Miałam gorsze.
-Nie. Kręcę głową, odsuwając się od niego, ale nie ma dokąd pójść.
Tylko ten pokój.
-Nie mogę mieć dzieci! Może to wyrok śmierci, ale nie obchodzi mnie
to, bo wiem, co będzie dalej.
Wszystko kończy się tak szybko, jak się zaczęło. Po prostu wstaje i
wychodzi, drzwi zatrzaskują się za nim. Przesunięcie zamka
sygnalizuje, że znów jestem sama w więzieniu. Świadomość
stopniowo wkrada się z powrotem i chciałabym, żeby tak się nie stało.
Zwlekam się z łóżka i udaję się do toalety w rogu pokoju, po czym
wyrzucam całą zawartość żołądka.
Nienawidzę siebie.
- 347 -
40
RAFAEL
-Ktoś będzie tu rano, żeby odebrać broń. Tam też jest kilka
pocisków.
– To wampiry.
Prycha.
-Tak?
-Tak?
-Oh? Cóż, miałem dla niej inne zastosowania, ale wygląda na to, że
jej nie potrzebuję. Śmieje się. -Czy to teraz nie wchodzi w grę, że tak
powiem?
-A dowód życia? Kręcę głową, bo nie mogę znieść myśli, że może nie
żyje, ale wiem, że to całkowicie możliwe. – Nie możesz dać mu za dużo
– mówi z wahaniem Samuel. Zaciskam pięści. – Nie bez dowodu.
Mógłby cię zerżnąć.
-Wiem.
-Jeśli ona nie żyje, nie dostanie ode mnie niczego poza kulą w głowę.
Kiwa głową, a ja wstaję, znajdując w zamrażarce kolejną butelkę
wódki. Wchodzę na górę i zamykam się w ponurej sypialni. Po raz
pierwszy od dłuższego czasu piję za możliwości, za to, że Anna może
po prostu być na wyciągnięcie ręki.
- 354 -
Anna stoi naprzeciwko mnie, jej blond włosy powiewają wokół niej
na ciepłym, pustynnym wietrze. Zaczynam chodzić po stawie, ale za
każdym razem ona też się porusza, trzymając to między nami.
-Avecita.
Na jej ustach pojawia się smutny uśmiech, otwiera usta, ale wita mnie
tylko cisza. Jej twarz marszczy się i zaczyna płakać, a jej łzy
zamieniają się w krew, spływając po jej pięknych policzkach.
Podnoszę go.
-Tak?
- 355 -
-Powiedz mi wszystko.
Nero.
-Czego on chce?
41
RAFAEL
Nicholai odrzuca głowę do tyłu, śmiejąc się. -Nie jesteś u siebie. Nie
stawiaj wymagań.
-Czy to żart?
-To nie jest dowód życia. Serce wali mi w piersi tak mocno, że to
wszystko, co czuję, wszystko, co słyszę. -To może należeć do każdego.
Nie wspominając już o tym, że ktokolwiek go posiada, może już
umrzeć.
-Ty to zrobiłaś?
✅✅✅
Minęły dwa dni i nic nie słyszałem. Siedzę przy stole w rosyjskim
domu, popijając butelkę najlepszej rosyjskiej wódki. Wczoraj
wieczorem wysłałem Samuela do Rosji z połową mężczyzn. Reszta
pozostaje w domu, ale jak zwykle unika mojej obecności. Zasypiam
w niespokojnym śnie i budzę się na dźwięk pisku opon tuż za domem.
Musiałem zemdleć. W korytarzu rozlegają się głosy, a potem
otwierają się drzwi frontowe. Wstaję i idę na korytarz. Dwóch
chłopaków Samuela stoi w otwartych drzwiach z bronią w ręku.
-Prawdopodobnie odurzona.
-Szefie?
42
ANNA
- 361 -
– Nie ma jej od dwudziestu czterech godzin. Coś musi być nie tak.
Rozpoznaję głęboką barwę tego głosu.
-Anna?
Na jego twarzy pojawia się uśmiech, na jego rysach pojawia się ulga.
-Jesteś w porządku. Nic nie mówię, a jego uśmiech powoli opada. –
Nieprawdaż?
Jego brwi ściągają się i sięga po moją rękę, ale wyrywam ją. Nie chcę
być dotykany. Kiedykolwiek. Ból zmienia jego rysy, a moja klatka
piersiowa znowu czuje lekkie szarpnięcie, jakby coś próbowało się
wydostać, ale nie może, ponieważ jest tak głęboko schowane. Wiem,
że kiedyś pragnęłam jego dotyku. Wiem, że go kochałam, ale to
uczucie… jest zdystansowane, jakbym kiedyś przeczytała to w
książce i mogła sobie wyobrazić, jak to jest, ale tak naprawdę nie
identyfikuje się z nim. Wiem, że powinienem coś poczuć, ale po
prostu… nie mogę.
43
RAFAEL
-Tak?
-Wszystko ok?
Kręcę głową. -To jest inne. To jak… jakby ledwo mnie rozpoznała.
✅✅✅
Nie mogę długo trzymać się z daleka od Anny. Siedzę w kącie mojego
pokoju, obserwując, jak śpi, oddając brandy. Leży na boku, zwinięta
w ciasną kłębek, z zabandażowaną ręką przyciśniętą do piersi.
Zawsze wyglądała tak spokojnie we śnie, jakby lata złych wspomnień
zostały wymazane. Teraz jednak… wygląda na spiętą i znękaną ,
nawet w spoczynku.
Wyrywa się z niej cichy jęk, a potem przewraca się na plecy i wydaje
pojedynczy okrzyk.
-Nie.
- 364 -
Kurwa, nie mogę tego znieść. Jak mam to naprawić? Jest gorsza
niż wtedy, gdy po raz pierwszy dostałem ją z Sinaloa. A może nie, i
po prostu wtedy jej nie kochałem. Jej ból nie bolał mnie wtedy.
Muszę wiedzieć, co ją tak uczyniło.
Jej wzrok odrywa się ode mnie i skupia się na suficie. -Próbowali
mnie zapłodnić - mówi zupełnie pozbawiona emocji. Żółć podchodzi
- 365 -
✅✅✅
44
ANNA
Nie wiem ile czasu mija. Tygodnie? Miesiące? Nie wychodzę z tego
pokoju. Nie chcę. Wchodzi Maria i zmusza mnie do jedzenia i
prysznica. Rafael przychodzi codziennie, chociaż widzę, jak się
pogarsza wraz ze mną.
Wiem kim byłam. Wiem, kim jestem, ale nie mogę jej znaleźć.
- 367 -
Nie chcę odczuwać takiego poziomu zdrady. Nie chcę pamiętać tych
wszystkich mężczyzn, ich ręce na mnie, ich zimne oczy, gdy mnie
pieprzyli. Całe życie byłam niewolnikiem, spełniałam chore męskie
pragnienia, ale w zimnym oderwaniu tych rosyjskich żołnierzy było
coś okropnego. Zaciskam powieki, gdy wspomnienia próbują się
podnieść, ale ta ciemność jest właśnie tam, oferując mi uścisk. Więc
wkraczam w to, pozwalając, by drętwienie ogarnęło mnie, aż nie ma
nic poza tym istnieniem.
-Żywy.
Idę przez chwilę po ogrodzie, walcząc ze sobą. Nie chodzi o to, że nie
chcę odczuwać tych emocji. Ja robię. Po prostu nie mogę. Rafael
mnie uratował. Dwa razy. Nie zasługuje na to. Chcę złagodzić jego
ból. I to ten samotny fakt sprawia, że jestem zdesperowana.
- 369 -
-Ona jest moja. Brzmi na złego. – Nawet jeśli już tego nie wie.
45
RAFAEL
-Szefie.
Jeden z moich strażników podbiega do mnie z zarumienioną twarzą,
gdy próbuje złapać oddech. -Widziałem, jak dziewczyna idzie na górę
z nożem.
- 371 -
-Dzień dobry.
-Jestem w drodze.
– Tak – odpowiada.
-Potrzebuję tyle lodu, ile możesz dostać w mojej łazience. Ale już.
-O czym?
-Wszystko.
-Co?
- 373 -
Brak odpowiedzi.
✅✅✅
– Nic jej nie będzie – mówi doktor, zerkając na nią. Jest podłączona
do worka z krwią, jej przedramię pokryte bandażami. – Ale myślę, że
powinieneś rozważyć umieszczenie jej w zakładzie.
-Co?
- 374 -
-Wyjdź.
-Musisz spać.
Odpręża się, przysuwając się bliżej, aż jej głowa znajdzie się na mojej
piersi, jej zabandażowana ręka spoczywa na moim brzuchu. To tak,
jakby przeskoczył przełącznik, a ona w końcu jest tu ze mną. Jestem
wdzięczny, ale nienawidzę pomysłu, że musiała spróbować się zabić,
zanim tu przyjechała.
46
ANNA
Jego oczy zwężają się. – Podcięłaś sobie nadgarstek. Nic nie jest w
porządku.
-Konieczne do czego? Jego głos lekko się podnosi i widzę, jak walczy
z gniewem. To właśnie robi Rafael – kiedy nie wie, jak radzić sobie ze
swoimi emocjami, wpada w szał.
Okrąża łóżko i siada obok mnie. -Avecito, kocham cię… ale nie
sądzę…- Waha się i bierze głęboki oddech. -Nie sądzę, że mogę ci
pomóc. Nie jestem tym, czego potrzebujesz.
Ogarnia mnie panika, aż moje płuca się kurczą. Chce mnie odesłać.
Po tym, jak tak ciężko walczyłem, żeby do niego wrócić. -Nie. Proszę,
nie rób tego. Moje oddechy stają się coraz krótsze – pierś ściska mnie,
aż się duszę.
-Przestań. Nie chcę o nich myśleć ani o niczym. Jest jedyną osobą,
która powstrzymuje zaporę wstrętnych emocji i czuję je właśnie tam,
unoszące się w powietrzu, tylko czekające, by mnie spalić. Po prostu
muszę przez chwilę dłużej nie czuć niczego poza tym.
-Potrzebuję cię.
– Nie stracisz. Zawsze jesteś tym, który mnie ratuje. Fizycznie mnie
ratuje, ale jego miłość trzyma mnie z dala od najciemniejszych części
mnie. Moja miłość do niego wystarczyła, by wyciągnąć mnie z głębi
siebie. – Kocham cię – szepczę.
-Nie. Jego palce owijają się wokół mojej kostki i ciągnie po łóżku, aż
moje plecy uderzają o materac. Jego ogromne ciało naciska na moje,
dopóki nie patrzy na mnie. – Nie możesz się tak ode mnie odciąć. Nie
możesz spędzić ostatniego miesiąca jak zombie, tylko po to, żeby się
pokroić, a potem udawać, że wszystko jest w porządku. Zamykam
oczy i łzy spływają mi po skroniach. Jest taki zły, jego ciało drży na
moim. – Nie możesz mnie tak po prostu zostawić – mówi, teraz ciszej.
-To czemu...?
- 382 -
-Zabrali mi coś, czego nie chciałam dać, aby mieli, i nienawidzę tego,
że mieli część mnie, której nie masz.
– Bo to jest inne.
-Nie, nie jestem. Jego palce przesuwają się wzdłuż mojego ramienia,
po bandażach na moim nadgarstku. -Zapytaj mnie ponownie.
Kiedy nic między nami nie ma, jego ciało naciska na moje, gorąca
skóra piętnuje mnie, aż się rozpalam. Jego palce przesuwają się po
mojej szczęce, jego ciemne spojrzenie przeszukuje moją twarz. -Taka
piękna.
Robię to, a gdy nasze oczy się spotykają, kładzie na mnie usta. Czuje
się źle, a jednak tak dobrze. Chcę jednocześnie się odsunąć i nigdy
się nie ruszać. Jednak to nie jest jak ostatnim razem. Wiem, co
nadchodzi. Ogarniają mnie obce doznania, gdzieś głęboko w środku
zapalają się iskry. Uczucie narasta, aż moje ciało porusza się z
własnej winy, moje plecy odchylają się od łóżka. A potem przestaje.
Zerkam na niego, a on uśmiecha się złośliwie, całując mnie w dolną
część brzucha. Siada i obejmuje ramieniem moje plecy, ściągając
mnie z materaca, aż stajemy twarzą w twarz, moje uda po obu
stronach jego. Nasze usta są oddalone od siebie zaledwie o cal i czuję
nierówne unoszenie się i opadanie jego klatki piersiowej na mojej.
Palce przesuwają się po karku, jego czoło dotyka mojego. -Wszystko
ok?
– W takim razie skup się na mnie. Odsuwa się odrobinę, jego wzrok
uwięził mnie, gdy jego ręce przesuwają się na górę moich ud. Wtedy
czuję, jak na mnie napiera. Moje serce bije szybciej, a oddech
przyspiesza, gdy każdy mięsień się napina. -Anno, spójrz na mnie.
Nie umiem się skupić. Mój umysł zaczyna wirować, myśli zlewają się
w błotnistą plamę, jak zakłócenia na ekranie telewizora. Instynkty
przetrwania przeważają nad wszystkim, co logiczne, i czuję, że ciążę
w kierunku tej małej, ciemnej kryjówki głęboko we mnie.
słowami. Moje palce gładzą jego usta. -Jesteś jak powrót do domu,
kiedy nigdy go nie miałam.
«^»
Rafael nic nie mówi, gdy zaczyna owijać moją rękę.. -Nie masz już
wystarczająco bandaży? Mały uśmiech pojawia się na jego ustach,
gdy go wiąże.
– Bronisz jej?
Jego oczy miękną i widzę litość w jego oczach. Nie chcę jednak jego
litości. Chcę, żeby poczuł ten sam gniew, co ja. — A Nero? Myślisz,
że był w to zamieszany? Że ja byłem?
Oplata dłonią moją szyję i wciska usta w moje włosy. – Daj sobie
czas, avecito. Wychodzi z pokoju.
47
ANNA
-Wraca do zdrowia.
-Czy on tu jest?
– Upewnij się, że jesz – mówi, gdy idę do drzwi. Czy zawsze był taki
wymagający?
- 392 -
-Anna!
– Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Rafael nie pozwolił nikomu cię
zobaczyć.
Przewraca oczami.
-To też.
-Jak się masz? Wydaje się głupim pytaniem, kiedy ledwo może
chodzić.
-A może film?
W tym domu nie ma sali teatralnej, ale w salonie jest ogromny płaski
ekran. Lucas podjeżdża do regału i wyciąga DVD, wręczając mi je.
- 395 -
-Więc, hm, co się stało z twoją ręką? Bluza z kapturem, którą mam
na sobie zakrywa bandaże na moim ramieniu, ale nie chowa ręki.
Tak po prostu, mój nastrój się pogarsza i nawet Lucas nie może
powstrzymać moich depresyjnych uczuć.
-Jest to…-
-Dlaczego?
- 397 -
-Mam Biznes.
-Co jest nie tak? Kładę dłoń na jego klatce piersiowej, a jego serce
bije nierówno pod moją dłonią.
-Rafe…-
-W porządku.
-Przeciwko Tobie?
-Czy tak będzie? Czy zawsze tak będziemy uciekać? Patrzeć przez
ramię, zastanawiając się, kto będzie z nas następny.
-Więc pozwól im mieć to, czego chcą. Niech mają więcej terytorium,
więcej pieniędzy.
- 400 -
48
RAFAEL
- 401 -
-O czym?
-Rafe, możesz nie widzieć we mnie dziwki, ale wszyscy inni tak.
-Więc co?
Jej czoło opada na moją pierś i trzymam ją tam. -Jeśli ci je dam, czy
zachowasz go dla mnie w bezpiecznym miejscu? – szepcze.
-Zawsze.
Jej spojrzenie twardnieje, jej wyraz twarzy staje się zamknięty. -Mam
już swoje zdanie na ten temat.
-Nie mówię tego, by jej bronić. Mówię to, ponieważ widzę, jak bardzo
cię to boli.
- 404 -
– Daj jej czas, avecito. Nie wiem, co jeszcze jej powiedzieć. Nic nie
sprawi, że będzie lepiej.
✅✅✅
-Problem? Nie.
-On mnie nie zawiódł. Wypija drinka. -Nie doceniam tego rodzaju
niepowodzeń.
-Kurwa!
-Jak to nie może być moim problemem? Jesteś w tej sytuacji przeze
mnie.
-Nie.
-Powiedziałem nie.
49
ANNA
Przez drzwi balkonowe wlewa się poranne słońce, ale strona łóżka
Rafaela jest chłodna. Dni przeszły w tygodnie, a tygodnie w miesiące.
Rafe jest spięty, zdenerwowany i czeka. Przychodzi późno spać i
wychodzi wcześnie. Trzyma mnie trochę mocniej i mówi bardzo mało
mówi. Pożera wszystko do tego stopnia, że prawie zapomniałam o
swoich problemach.
-Halo?
-Nie rozłączaj się. Wiem, że jesteś zła, ale to jest ważniejsze niż
kłótnia. Kłótnia ? Czy ona jest poważna? -Muszę porozmawiać z
Rafaelem.
Składa ręce przed sobą na stole. -Nie musisz oglądać tego gówna.
-Śmiertelnie.
– Jest, ale nie dla ciebie. Wstaje i zabiera swój kubek do zlewu, po
czym staje ze mną od stóp do głów. Był czas, kiedy Carlos mnie
przerażał, ale nie teraz. -Możesz nie lubić tego, co widzisz, gdy
- 413 -
przyjrzysz się zbyt uważnie. Kiwa głową w stronę gazety w mojej ręce
i wychodzi z pokoju.
– Nawet Rafael?
-Nawet ja?
Stuka palcem w bok kubka z kawą. -To nie jest nasze miejsce, by
być sędzią, ławą przysięgłych i katem.
Nie mam czasu ani ochoty na jakąkolwiek litość. -Gdzie jest Rafael?
– Myślę, że w biurze.
-Dziękuję.
Wstaję i idę do biura, ale Rafaela tam nie ma. Wracam do kuchni,
kiedy dostrzegam Samuela wychodzącego frontowymi drzwiami.
Zamyka się za nim, ale przez jedno z okien w salonie widzę, jak
przecina ścianę domu do ogrodów. Gdzie on idzie?
-Avecita.
Kładę dłoń na jego nagim brzuchu, czując palące ciepło jego skóry
na mojej dłoni. -Muszę z tobą porozmawiać.
-Czego chciała?
Jego dłoń owija się wokół mojego karku i czuję lepkość krwi na jego
palcach. -Czy tego chcesz?
-Ona jest twoją siostrą, wojowniczko. Ona nie jest tylko biznesem.
Podoba mi się, że Rafael nie ukrywa przede mną tego, kim jest, ale
ja również, mój umysł wciąż zmaga się z podstawową moralnością
strzelania do człowieka na zimno. Nie dlatego, że mi to przeszkadza,
ale dlatego, że nie.
✅✅✅
-Zadzwoniłem do Nero.
-I?
-Masz problem.
Jego usta zaciskają się na moich, kradnąc nie tylko mój oddech, ale
wszystko. Nieważne, ile razy mnie całuje, zawsze wydaje mi się to
wstrząsające ziemią, jakby ustawiał gwiazdy tylko dla mnie. Iskry
zapalają się między nami jak elektryczność statyczna przed burzą.
Zawsze tak się do mnie czuje, gdy zostaje wrzucona w burzę. Jest
dziki, zaciekły i całkowicie chaotyczny. Jego usta przesuwają się w
dół mojego gardła i przesuwa językiem po mojej skórze. -Zawsze
smakujesz tak dobrze, avecita. Zawsze tak się dzieje, kiedy jestem
spocona. Prawdopodobnie powinnam uznać to za obrzydliwe, ale jest
w tym coś fundamentalnie pierwotnego, co czyni go tak bardzo
Rafaelem.
– Tak, ale Una uważa, że Nicholai nie do końca jej ufa. Myśli, że
będzie nalegał, żeby przyjechać. Jego spojrzenie spotyka się z moim.
-Ona jest jego słabością, więc zaślepia go pragnienie. Z dala od Rosji
będzie najsłabszy. To nasz najlepszy strzał.
-To nie pomoże nam z armią elity, którą bez wątpienia przyniesie ze
sobą - mówi Carlos, odsuwając się od regału. -Czy mamy ludzi,
którzy się tym zajmą? Potrzebujemy trzech naszych do każdego z
nich. Są jak cholerni terminatorzy.
W mojej klatce piersiowej znów pojawia się małe ukłucie bólu. Biorę
go i zmuszam, sięgając po chłodną obojętność, do której jestem
przyzwyczajony. – Tak jak powiedziałam, to tylko biznes, Rafe.
50
RAFAEL
– Rafaelu? - szepcze.
– Tak, kochanie?
– Rozmawiałeś z Nero?
– Odsyłam cię.
-Co?
-Avecito, nie mogę mieć cię w pobliżu Nicholaia. Jeśli to się nie
uda…-
– Nie masz tego na myśli. Nawet jeśli nie możesz się teraz zmusić,
by współczuć Unie, nie chciałabyś, żeby cokolwiek stało się jej
dziecku. I nie mogę pozwolić, żeby coś stało się kartelowi.
-Kartel to moja rodzina. Jestem ich liderem. Nie zostawię ich tak.
Sprowadziłem na nich to niebezpieczeństwo. Nigdy nie powinni byli
wdawać się w jakąkolwiek walkę z Rosjanami.
Jej paznokcie drapią mnie po szczęce. -Nie mogę cię zostawić. Więc
nie proś mnie o to.
-Anna…-
Kurwa, rozrywa mnie na strzępy, a nawet o tym nie wie. Nie chcę jej
z dala ode mnie, chociaż wiem, że to samolubne. Nie chce odejść.
Powinienem ją zmusić, niech diabli wezmą konsekwencje, ale
szczerze mówiąc, gdyby sytuacja się odwróciła, nie zostawiłbym jej.
51
RAFAEL
-Nero Verdi jest tutaj. Gdy tylko słowa opuściły jego usta, Nero
pojawia się na korytarzu, zacieniony przez dwóch innych. Jego wzrok
pada na Annę, która sztywnieje, przysuwając się bliżej mojego boku.
Nie boi się mnie, a jednak Verdi ją przeraża. Wygląda na
bezwzględnego drania i jest niewątpliwie niebezpieczny. Kiedy patrzy
na ciebie, to tak, jakby kalkulował wszystkie sposoby, w jakie mógłby
cię zabić.
– Tak mi powiedziano.
Anna prycha.
- 431 -
-W porządku.
Nero wpatruje się w oddalające się plecy Anny. Jego brwi złączyły
się.
-Anna nie czuje się teraz szczególnie przychylna Unie. Jego grymas
zmienia się w złość. – Una odcięła jej palec.
-Anna nie widzi tego w ten sposób. Była do niego raczej przywiązana.
✅✅✅
- 432 -
-20.
To jest to, zrób lub złam. Uruchamiam silnik i Samuel wspina się
przez dach, żeby obsługiwać 50. cal na dachu. Te samochody zostały
dosłownie zbudowane na wojnę kartelową.
Kiwa głową, a jej uśmiech jest taki niewinny, taki pełen miłości.
Nero chce żywego Nicholaia, ale cóż, na tym froncie nie mogę składać
żadnych obietnic. Chcę, żeby ten skurwiel był martwy i pogrzebany,
w taki czy inny sposób.
-Kto mnie zatrzyma? Nero ściska jego ucho. -Nic nie słyszę.
Zaczekaj. To dlatego, że nikt nie nadchodzi. Nie masz już
sojuszników, Nicholaiu.
ANNA
Przyglądam mu się dalej, jak lekko pochyla swoje ciało do ciała Uny,
jakby chciał wziąć za nią kulę. Kocha ją lub przynajmniej ma wobec
niej silną lojalność.
Nicholai chwieje się na nogach, krew leje się z obu ramion, gdy patrzy
na nią. -Bratva zapoluje na ciebie, gołąbeczko - mówi z grymasem.
✅✅✅
niego pewność siebie, która ulatnia się w obliczu tak wielu dziwnych
ludzi, a konkretnie mężczyzn. Nie znam Włochów. Nie ufam im.
Moje serce wciąż wali, ale to nie tylko z szoku. Odwracam się od niej,
owijając palce wokół balustrady balkonu, próbując się zakorzenić.
Nie chcę zajmować się Uną i moimi burzliwymi emocjami wobec niej.
Chcę tylko zostać w mojej małej bańce z Rafaelem, gdzie moja siostra
wciąż jest dla mnie zdrajczynią i nic poza nim i mną nie ma znaczenia.
Ale patrząc, jak zabija Nicholai… Wiem, że nie jest tak czarno-biała,
jak mogłoby się wydawać.
-Cel ?
Nagle nieruchomieje, jej głowa przechyla się na bok, zanim jej wzrok
pada na jakiś punkt w ciemności. Staje przede mną i w mgnieniu
oka trzyma w ręku pistolet. Mijają sekundy, zanim słyszę pisk opon
dochodzący od strony głównej bramy. Odwraca się i wraca do środka.
-Avecita.
-Kto to jest? Wiem, że ktoś musi być martwy. Kręci głową. – Czy to
Lucas? Mój głos drży, dochodzi do histerii.
- 444 -
Maria. Ktoś właśnie zabił kobietę, która była jak druga matka
Rafaela, zresztą dla wszystkich facetów. Kobieta, która troszczyła się
o mnie bez pytania, kiedy nie miałam nikogo.
53
RAFAEL
Jest późno, a ona już śpi, kiedy znajduję ją w naszym pokoju, ale
nawet jej obecność wystarcza, by ukoić poszarpane, płonące
krawędzie mojego postrzępionego serca.
-Tak.
Nie mam na to nastroju, ale jeśli chodzi o nią, to nie mam wielkiego
wyboru. Idę za nią korytarzem i schodzę w dół. Udaje się do mojego
biura, wpuszczając się, jakby była jego właścicielem. Zamykam drzwi
i siadam przy biurku. Zajmuje miejsce naprzeciwko mnie, kładąc
nogi na biurku.
– Tak było.
-Ja się tym zajmuję. Jej oskarżenie sprawia, że mój gniew przechodzi
przeze mnie jak tornado.
– Przyciąga cię to. Widzę sposób, w jaki patrzysz na nią, jakby była
ogniem w zimną noc.
-Nigdy.
-Próbowałem. Kocha mnie tak samo, jak ja ją, i nie będę jej zmuszać.
-Co? Nie mówić ci prawdy? Wiesz, że mam rację. Musi iść ze mną.
-Może robić, co chce. Anna nienawidzi swojej siostry. Ona z nią nie
pójdzie.
-Prosisz o za dużo.
Na jej ustach pojawia się mały uśmiech, choć jej oczy są smutne. –
Wiem – szepcze. -Ale wiem lepiej niż ktokolwiek inny, że jeśli coś
kochasz, czasami musisz odpuścić.
Ona ma rację. Mój świat jest toksyczny. I zabije Annę w taki sam
sposób, w jaki zabił Marię.
54
ANNA
-Musisz spać.
Coś jest bardzo nie tak. Czuję to, jak ręka śmierci sięgająca od niego
do mnie. -Rafe?
-W porządku…-
-Co?
-Więc to jest to. Po prostu się poddajesz? Nic nie mówi i wszelkie
poczucie spokoju znika. Gniew wypływa na powierzchnię, napędzany
bólem jego odrzucenia. Uderzam go w pierś. -Nie. Nie możesz po
prostu mnie podnieść i upuścić, kiedy masz na to ochotę. Uderzam
go raz za razem, aż piecze mnie dłoń i oślepiają mnie łzy. Idę znowu
go uderzyć, a on w końcu wydaje z siebie dziki warkot, chwytając
mnie za gardło i zmuszając do leżenia na plecy. Jego ciężar spada na
mnie, przygniatając mnie do materaca.
Widzę to w jego oczach. Jeśli ktoś może dostać się do Marii, może
dostać się do mnie, ale nie obchodzi mnie to. Myśl o zostawieniu go
powoduje, że w mojej piersi otwiera się pustka. Nie mogę. Nie
przeżyję tego.
– Proszę, nie rób tego – błagam, a głos łamie mi się wraz z sercem,
bo wiem, co nadchodzi. -Potrzebuję cię.
-Ja też cię kocham, bardziej niż myślisz. Możesz wrócić, kiedy będzie
bezpiecznie. Ale on w to nie wierzy, a jeśli to, co mówi, jest prawdą,
nigdy nie będzie bezpiecznie.
✅✅✅
– Teraz to robię.
55
RAFAEL
- 455 -
Cisza owija się wokół mnie jak duszący koc, gdy patrzę, jak trumna
opada w ziemię. Lilie na wieczku są jasnobiałe, kontrastujące z
błyszczącą, czarną, lakierowaną powierzchnią. Nie mogę przestać
myśleć o nich, zmiażdżonych pod ciężarem całej tej ziemi.
Zmarnowany. Zrujnowany. Tak jak Maria. Tragiczne marnowanie
czegoś tak jasnego.
-Rafe.
-Zrobię to, ale nie, dopóki nie poproszę o zemstę. Nie mogę tu
siedzieć i pożegnać się, wypowiadać słowa o tym, jaką była dobrą
osobą, podczas gdy jej zabójca biegnie na wolności, śmiejąc się ze
mnie. Nie. Znowu zaczynam iść, kierując się do samochodu.
56
ANNA
co jest przed nim. Kiedy jestem z nim, jestem w stanie skupić się
tylko na tym, w którym momencie się znajduję. Przez resztę czasu po
prostu tęsknię za tym, czego już nie mogę mieć: Rafaelem, a to powoli
mnie zabija.
Moja klatka piersiowa boli mnie boleśnie, jakby coś ważnego zostało
usunięte, a wszystko, co po niej zostało, to ta ziejąca pustka.
Przyłapuję się na tym, że szukam tego ciemnego, małego miejsca w
sobie, gdzie wiem, że to wszystko po prostu się skończy, ale w chory
sposób pragnę bólu. Przypomina mi, że to było prawdziwe; że nasza
miłość była prawdziwa. Ale wiem, że gdyby wystarczyła miłość, nic
nie mogłoby nas rozdzielić. W pewnym sensie to najgorsza część tego
wszystkiego. Moje udręczone, obdarte ze skóry serce nienawidzi go
za to, nawet jeśli moja głowa potrafi zracjonalizować rozumowanie.
Obiecaliśmy sobie, że na śmierć i życie, a on złamał tę obietnicę.
nie odpowiadaj. Nie wiem, czy jestem na tyle silna, by odrzucić jego
telefon, ale wiem, że nie chcę słyszeć jego głosu. Nie mogę słuchać,
jak składa fałszywe obietnice, kiedy już złamał jedyną, która się
liczyła.
-Co?
-Rozumiem lepiej niż myślisz, ale tak właśnie jest. Rafael dokonał
wyboru, aby cię chronić.
-Nie chcę się chronić! – krzyczę, cała moja frustracja i ból wypływają
na powierzchnię.
-Dlaczego to robisz?
Jej fioletowe oczy spotykają się z moimi. -Świat nie zaczyna się i nie
kończy na Rafaelu D’Cruze. Teraz musisz nauczyć się żyć bez niego.
Żyj swoim życiem.
Przez chwilę nic nie mówię, pozwalając, by jej słowa do mnie dotarły.
– Nie wiem jak – przyznaję.
-W porządku.
57
RAFAEL
-Ok.
-Nie. Ja nie.
-Cóż, czy chcesz mi wyjaśnić swój plan gry , ponieważ staram się
zobaczyć, jak nie mamy zamiaru się rozpieprzyć? Dominges sra na
całym naszym terytorium, zabija naszych ludzi, zabiera naszych
dystrybutorów. Wiesz, że zabrał jeszcze dwa?
Patrzy na mnie i widzę kłótnię na końcu jego języka, ale nic nie mówi.
Jest to korzystne dla obu stron. Dilerzy są szczęśliwi, bo mają
darmowe gówno, a ta cudowna nowa cola będzie wbijała się do nosa
narkomanów i strzelała do ich krwioobiegów. Będą chcieli więcej i
więcej, aż nic innego nie zrobią. Epidemia. A Dominges nie może z
tym walczyć, ponieważ nie produkuje własnej kokainy i nikt inny nie
zawraca sobie głowy myciem eterem. Jest w nim mniej znaczników.
- 465 -
Nie jestem tu jednak dla pieniędzy. Jestem tutaj, aby wygrać. I mam
do tego dziesięć ton koksu. Muszę wygrać, bo nie sprowadzę Anny z
powrotem do niebezpiecznego miasta, ale im więcej czasu spędzam
bez niej, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że nie mogę po prostu
pozwolić jej odejść. Toczę dla niej tę wojnę.
58
ANNA
-Skup się! Twarz Uny pojawia się w moim polu widzenia. -Musisz
się skupić. Podaje mi rękę i podnosi mnie na nogi. Całe moje ciało
boli od tygodni –„pomocy”- mojej siostry. Siniaki na mojej skórze
odwracają jednak uwagę od mojego zmaltretowanego serca, więc
obejmuję to. Niektóre dni są lepsze niż inne, ale dzisiaj nie jest
jednym z nich.
– Potrzebuję minuty.
Idzie za mną do kuchni i czuję, jak jej oczy palą mi plecy, gdy
wyjmuję z zamrażarki lód.
- 466 -
-Oto kim on jest. On jest zabójcą, tak jak ja jestem zabójcą, a ty,
słodka siostro… jesteś dobra. Musisz odpuścić. Czuję się prawie tak,
jakby mnie prowokowała, kpiła ze mnie moimi niedoskonałościami.
-Cel…-
-Jak?
59
ANNA
Nie ona. Una jest zabójczynią, ale to jest moje zabójstwo i oboje o
tym wiemy. Muszę to zrobić. Znam to aż do pokawałkowanych głębin
mojej duszy.
Z każdym krokiem, jaki robię w jej kierunku, moje serce bije mocniej,
łomocze o moją klatkę piersiową. Wstrętne wspomnienia przelatują
mi przez głowę jak uszkodzona taśma filmowa, przedstawiając
wszystkie czasy przed tym, jak zostałem doprowadzony do tych
właśnie drzwi. Una wysuwa pistolet z kabury na udzie, przykręcając
do końca tłumik. Spodziewam się, że wejdzie tam prosto, ale zamiast
tego wkłada mi broń do ręki, a potem opada na kolano i otwiera
zamek. Potem wyjmuje nóż z drugiego uda i cicho naciska klamkę w
dół.
kołnierzyk zawiązany wokół jej szyi, krew plami metal, który wcina
się w jej szyję. Dobrze wiem, co to znaczy. Oznacza ją jako jego
ulubioną. Tak jak ja. Bycie jego ulubieńcem oznacza przeżycie losu
gorszego niż śmierć. Jest przykuta do ramy łóżka kołnierzem na szyi,
łańcuszkiem mającym tylko kilka cali długości. Kiedy odgarniam jej
włosy z twarzy, wzdryga się i wtedy naprawdę widzę, jaka jest młoda.
Może trzynaście. Jej ciało jest pokryte bliznami, niektóre rozpoznaję
aż za dobrze, a niektóre muszą być nową formą tortur, którą
wymyślił.
Jej szczęka kleszczy i widzę rzadki ślad emocji od Uny, zanim powoli
wstaje. -Musimy się nim zająć. Musisz się skoncentrować – mówi,
śledząc wzrokiem drżącą postać dziewczyny. Wiem, że ma rację.
Jedna rzecz na raz. Chcę pomóc tej dziewczynie, ale nie mogę tego
zrobić, póki jeszcze oddycha.
ściska go w pięści. Jej oczy spotykają się z moimi, a czas wydaje się
stanąć w miejscu, gdy klamka się przekręca, para kłębi się w
szczelinie i chwilowo zamazuje postać w drzwiach. A potem para się
rozwiewa, odsłaniając samego potwora. Aleksandru Dalca. Nawet
myślenie, że jego prawdziwe imię sprawia, że się wzdrygam. Mistrz.
On zawsze będzie Mistrzem, bez względu na to, jak bardzo wiem, że
ten człowiek nie zasługuje na taki szacunek ani uległość z mojej
strony.
Una staje przed nim, jej ciało jest nietypowo napięte. Jego oczy
śledzą ją, zanim przenoszą się na mnie. – Myślałem, że już nie żyjesz
– mówi, a jego mowa ciała i głos nie zdradzają dyskomfortu, który,
jak wiem, musi odczuwać. Wie, co mi zrobił. Musi wiedzieć, że
umrze.
- 474 -
-Musimy im pomóc.
-Jesteś cała.
60
ANNA
– Uważaj – warczy.
-Złamał mnie. Jak może postrzegać to, co zrobił, jako coś innego niż
okrutne?
– I zepsute rzeczy…
-Więc, co by wystarczyło?
-Ktoś go zastąpi.
-Kto?
-Będę.
-Ona jest moją siostrą. Dam jej to, czego potrzebuje. Odwraca się
twarzą do niego.
61
RAFAEL
-Lucas.
-Wiem to..
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Nic mi nie jest. Nie brzmi jednak dobrze, a ten ciągły ból w klatce
piersiowej wbija się trochę mocniej. -Jak idzie Twój trening?
– Jestem z ciebie taka dumna – mówi, a jej głos mięknie tak samo,
jak zawsze przy Lucasie. Zawsze go lubiła. -Jak się mają wszyscy
faceci?
- 489 -
-Jak on się miewa?- pyta cicho i nagle czuję się jak intruz. Jak się
teraz ma? To oznacza, że zadała to pytanie wcześniej.
✅✅✅
– Anno – oddycham.
-Ty to zrobiłaś?
-Dlaczego tu jesteś?
– Wiem, Sam.
-Rafael.
62
ANNA
-Albo co? Ośmielę się, mój gniew rośnie. Kim do diabła myśli Rafael,
że po prostu wyśle po mnie swojego człowieka? -Jak mnie znalazłeś?
-Nie! Drzwi samochodu otwierają się, zanim postać gramoli się przed
Carlosem. Lucas.
-Tak?
- 504 -
Mogę powiedzieć, że jest na krawędzi, będąc tutaj, ale nic nie mówi,
po prostu wpatrując się w Carlosa z pistoletem w dłoni. To więcej niż
wystarczająco.
-Moja walka jest moja. Jak powiedziałam, nie jestem tu dla ciebie.
Ponieważ on nie chce mnie tutaj w żadnym charakterze.
-To był absolutnie mój wybór! Jest teraz tak blisko, że czuję na
twarzy ciepło jego oddechu, czuję zapach dymu, który do niego
przylega. -Maria powinna być nietykalna. Była rodziną. Ciebie też nie
stracę.
63
RAFAEL
Kiedy otwiera oczy, nie ma nic poza bólem i gniewem. – Nie, nie
masz. Myślałam, że cię kocham, bo mnie uratowałeś. Myślałeś, że
mnie kochasz, bo byłam niewinna i złamana…-
-Nie.
-Nie!
-Teraz to widzę.
Zatykam jej usta dłonią, bo nie mogę słuchać, jak wyrzuca pieprzoną
truciznę. Jestem na granicy jej utraty. Mogę to poczuć. Nasze oczy
się spotykają i tysiące niewypowiedzianych słów przepływa między
nami. Wszystko, przez co razem przeszliśmy, cenne chwile i
potworne okropności; to wszystko utrzymuje się w tej małej
przestrzeni między naszymi ciałami. Myślałem, że nic nie może tego
złamać, złamać nas. Być może Nicholai Ivanov lub Dominges nie
mogli, ale ja mogłem. Może to zrobiłem. – Przepraszam – oddycham.
Przepraszam, że ją odesłałem, bo teraz widzę, że moje porzucenie
- 508 -
Unosi brew i to spojrzenie to cała Una. Nie wiem, czy cieszyć się, że
nabrała pewności siebie, czy wybebeszyć, że moja słodka Anna
została tak pochowana pod moją nieobecność. – Nie, nie zrobię tego.
Moje usta musnęły jej w lekkim jak piórko pocałunku. Pochyla się
we mnie, tylko ułamek, drobny ruch, ale to wszystko, czego
potrzebuję. Zatykam jej usta ustami, wciskając język w jej wargi.
Zatrzymuje się na chwilę, nóż przeciąga się niebezpiecznie po mojej
skórze, ale mnie to nie obchodzi. Może jestem gotów umrzeć za jej
smak. Ostatni raz. Gryzie mnie wystarczająco mocno, by upuścić
krew, a ja się cofam. Korzysta z okazji, żeby mnie od siebie
odepchnąć, zanim stacza się z biurka. Krew napływa mi do ust i
pluję nią na podłogę, gdy na nią zerkam. Jej oczy są dzikie, usta
zabarwione na czerwono.
-Dwa.
-Trzy.
-Capo, jestem trochę zajęta…- Słucha, a jej wyraz twarzy staje się
coraz bardziej lodowaty z każdą mijającą sekundą. – Pieprzyć twoją
politykę, Nero. W końcu rozłącza się i łamie szyję na bok, patrząc na
mnie. – Nie pozwolisz Annie odejść.
-Nie mogę.
-Kurwa, to boli.
-Nie mogę.
Uderzam dłonią w ścianę przy jej głowie, a ona lekko się wzdryga. -
Nie miałem wyboru!
64
RAFAEL
-Nero.
-Przepraszam przyjacielu.
– Masz jaja, żeby stanąć przed nią i powiedzieć jej, że zatrzymasz jej
siostrę.
-Wiem to.
Wypuszcza jęk.
-Gdyby to była tylko Una, z radością bym to przyjął, ale nie mogę
mieć tam Anny. Obserwuję, jak Anna krąży po kuchni, robiąc
filiżankę kawy. Kilka mułów zatrzymuje się w pobliżu, ale żaden się
do niej nie zbliża.
– Anna może i jest wyszkolona, ale nie jest Uną. Jeśli nie opuści
Meksyku, nie opuści mojej ochrony.
-Wyrzucasz mnie.
-Nie.
Boli bardziej niż powinno, ale kiwam głową. -Cóż, nie zamierzam
umieszczać się na gównianej liście Uny, więc obiecuję, że sprowadzę
cię z powrotem.
-Jak trudne może to być? Jej oczy rozszerzają się, a ja się śmieję. -
Oczywiście, że wiem, jak nim latać.
65
ANNA
Ziemia niczyja.
Obecność Rafaela jest dla mnie ciężarem na plecach, ale nie robi
żadnego ruchu, by podejść bliżej. Zamykam oczy i przechylam twarz
do słońca, pozwalając, by jego ciepło obmyło mnie. Tak bardzo za
tym tęskniłam.
Wkłada cygaro do ust, a ja patrzę, jak jego pełne usta zaciskają się
wokół niego, końcówka świeci jasnoczerwoną wiśnią. – Musisz
odejść, Anno. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że to nie boli.
Byłam przy nim od dwunastu godzin i już moje emocje są
pogmatwanym bałaganem, który był bardzo wyraźny przez ostatni
miesiąc.
-To nie ma nic wspólnego z tym, czego chcę. Przerywa mi. -To jest
niezbędne.
Robi złowieszczy krok w moją stronę, jego pięści zaciskają się wraz
ze szczęką. -Więc co, jesteś teraz na jakiejś misji straży
obywatelskiej? Śmieje się. – Jeszcze nie rok temu byłaś niewolnicą
seksualną. Kilka miesięcy z twoją siostrą i myślisz, że jesteś gotowa
na zmierzenie się z kartelem? Jego oczy krążą okrutnie po moim
ciele. – Nadal jesteś naiwną małą dziewczynką, a Dominges sprawi,
że wrócisz do łóżka, z którego zaczęłaś.
Jego słowa ledwo dotarły do mnie, gdy cofam łokieć, wściekłość wbija
pięść prosto w jego szczękę. Jego głowa odchyla się na bok i na
sekundę oboje zamieramy. Szok przebiega nade mną, gdy patrzę, jak
kropla krwi wycieka z jego warg i spada na piasek u jego stóp. Rzuca
- 523 -
Moje serce i dusza boleją z jego powodu i czuję, że łamię stojąc tutaj
z nim. Walcząc z nim. Mój wzrok opada na wypaloną pustynną
ziemię poprzetykaną małymi chwastami, z nadzieją sięgającymi
życia. — Odesłałeś mnie…
– Nie rób tego gówna, Anno. Podchodzi bliżej, aż jego ogromne ciało
zasłania słońce. -Nie zachowuj się, jakbym cię po prostu nie chciał.
Nie oskarżaj mnie, że się poddaję.
– To nie prawda?
– Nigdy – mówi cicho, jego oczy opadają na moje usta. -Są pewne
rzeczy, od których nigdy nie możesz odejść.
Jego usta muskają kącik moich ust i czuję, jakby płynny ogień
przelewał się przez moje żyły. – Nie wierzysz w to.
Jest tak blisko, a w mojej głowie szumi niski szum białego szumu,
który zagłusza wszystko, co racjonalne. Ciepło jego ciała w
połączeniu z pustynnym słońcem pali mnie, ale nie mogę się tym
przejmować. Myślę, że chcę, żeby mnie spalił i być może zawsze będę.
Widzę ból wyryty w jego rysach wyraźny jak dzień. To nie tylko
męskie ego, on się o mnie boi. Po tym, co stało się z Marią, rozumiem,
ale nie chcę być u niego schroniona. Sięgam w górę i wygładzam
zmarszczkę między jego brwiami. -A co, jeśli razem będziemy
silniejsi? – pytam, a do ucha szepcze mi najsłabszy ślad nadziei,
delikatne palce pieszczą moją udręczoną duszę. A jeśli to nie musiała
być bitwa między dziewczyną, którą chcę być, a dziewczyną, którą
chce chronić?
Jaki mam wybór? Wróć do Nowego Jorku lub zmierz się z nim,
wzniecając walkę między nim a Uną. To ostatnia rzecz, jakiej chcę.
-Mamy sojusz. Jak tylko Dominges umrze, odejdę.
-Wiem to. I nienawidzę tego. Bez ciebie wszystko wydaje się takie
cholernie ciemne, wojowniczko.
66
RAFAEL
-Dała ci dwadzieścia cztery godziny. Ona się z tego nie wycofa. Dała
ci szansę oddania mnie.
-Przyprowadź ich.
-Zawarłam umowę.
- 530 -
-Nie popełniaj błędu Angel de la Muerte, Anna jest bardzo moja. Una
w mgnieniu oka uderza mnie ostrzem noża w gardło i słyszę
zjednoczony dźwięk kilku uniesionych pistoletów. Zerkając ponad jej
głową, widzę Samuela z pistoletem wycelowanym w tył głowy Uny.
Sasha przykłada pistolet do głowy Sama.
Una wydaje się zastanawiać przez chwilę, zanim nóż zniknie z mojego
gardła. Odwraca go w dłoni i wkłada do kabury na udzie. -To nie
musi być ostateczny wybór - mówi Anna.
Una prycha i zakłada ręce na piersi. -Byś mógł trzymać moją siostrę
zamkniętą w swojej pozłacanej klatce?
-Im więcej mamy siły roboczej, tym większe mamy szanse na sukces.
-Jakie dziewczyny?
Una z wahaniem kiwa głową, wyciągając do mnie rękę. Biorę jej i jej
ciało wyraźnie się napina, rozluźniając dopiero, gdy ją puszczam.
Dziewczyna jest szalonym psychopatą. Nie wiem, jak Nero to ogarnia.
– Serio? Bo mam wrażenie, że do tej pory nie taki był plan. A co, do
cholery, wydarzyło się w Rumunii?
Staram się tego nie robić, ale widzę Annę, nagą, krwawiącą i
przykutą łańcuchami. I nawet nie wyobrażam sobie jej
trzynastoletniego ja w taki sposób. To sprawia, że chcę zamknąć ją z
dala od każdego, kto mógłby ją skrzywdzić, tak jak powiedziała Una.
Smutne oczy spotykają się z moimi, nawiedzane przez demony warte
całe życie. Jest taka silna, moja mała wojowniczka. Tyle przeżyła.
Chęć dotknięcia jej, pocieszenia jej czułego serca jest tak silna, ale
pozostaję w miejscu. – Avecito, masz na to zbyt miękkie serce.
— Nie, jeśli chodzi o Dominges. Chcę, żeby cały jego kartel był
martwy i pogrzebany. Jeśli zostawimy przy życiu choćby garstkę
- 536 -
Mały uśmiech dotyka jej ust, a ona chwyta moją twarz, zmuszając
mnie do spojrzenia jej w oczy. Ten prosty kontakt jest jak zastrzyk
wszystkiego, czego pragnę, wstrzyknięty prosto do mojego
krwiobiegu. Jest niewinnością, światłem i wszystkim, czego tak
bardzo brakuje w moim świecie. – Sam pojedziesz. Otwieram usta,
żeby odpowiedzieć, ale ona kładzie mi dłoń na ustach. -Nie będę
twoją słabością. I jestem złapany między chęcią jej zamknięcia, a tą
niepewną, pieprzoną nadzieją, ponieważ jej słowa sugerują, że mamy
przyszłość, że ona chce przyszłości.
-Może ja mam rację, a może ty masz rację, ale jeśli nigdy nie
pozwolisz mi odejść, nigdy tego nie zobaczysz.
Wiem, że nie wygram z nią tej walki, a jeśli będę zbyt mocno naciskał,
ona po prostu pójdzie z siostrą i zrobi to mimo wszystko. -W
porządku. Owijam palce wokół jej gardła i odwracam się, zmieniając
nasze pozycje i zmuszając ją do oparcia się o biurko. -Ale jeśli
umrzesz… lub zostaniesz zraniona.
Musimy się zgodzić, żeby się nie zgodzić i mieć nadzieję, że Dominges
nie zbierze owoców swojej zuchwałości. Tak czy inaczej, ryzykuję, że
ją stracę, z jego ręki lub z własnej.
- 539 -
67
ANNA
Una prześlizguje się przez płot, mijając kilka krów, które ledwo
podnoszą wzrok znad sterty siana, którą zjadają. Ta farma jest
jednym z największych dystrybutorów wołowiny w Teksasie… ale ich
mięso pakuje dodatkowe specjalne składniki. W biznesie
kokainowym dystrybutor jest tak dobry, jak jego metody przemytu.
A Scorpion są… pomysłowi.
Spodziewam się, że Una zabije ich szybko i cicho, tak jak zawsze.
Zamiast tego chwyta jeden z ciężkich żelaznych haków i uderza nim
w kark Skorpiona. Szeryf szuka broni, ale jestem gotowy. Strzelam
mu w udo, a on natychmiast uderza o ziemię. Podchodzę bliżej, biorę
jego pistolet.
✅✅✅
– Nie ma go tutaj.
- 542 -
Podskakuję, gdy coś mokrego ociera się o moje ramię, z moich ust
wysuwa się cichy krzyk.
Rozlega się niski pomruk śmiechu. – Nie możesz ode mnie uciec,
amado. Drżę na dźwięk tego głosu. Kręcąc się dookoła, staram się
znaleźć jego źródło. Mokry palec prześlizguje się po moim policzku i
cofam się, ale nie ma dokąd uciec, nie ma do czego uciekać. -Zawsze
będziesz moja.
Nie, nie kiedy jestem z nim. Dlaczego? Nigdy nie mogę tego rozgryźć.
-To tylko sny. Następuje pauza, uderzenie ciszy, która wydaje się
istnieć tylko w sennych wczesnych godzinach porannych. Nic nie
mówi, tylko czeka, pozwalając, by cisza otaczała nas oboje, dopóki
nie zacznę mówić. Wygląda na to, że słowa wypadają z moich ust bez
- 544 -
-Dlaczego?
-Musisz zrozumieć, że śmierć to coś więcej niż kara czy efekt uboczny
bycia w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Śmierć jest
narzędziem. Zabij człowieka w taki sposób, że przestraszy innych, a
jego śmierć w rzeczywistości ocali innych.
-To jest kartel. Działa od wielu lat i nie zmieni się w najbliższym
czasie. Dlatego się wahałaś? Boisz się?
-Wiem to.
-A co, jeśli… co, jeśli będę musiała stać się tą osobą? A co, jeśli
chcesz, żebym została tą osobą? Wyznaję moje najgłębsze dręczące
lęki, szepty, które dręczą mnie w nocy, gdy wszystko inne milczy.
-Nie.
-Anna…-
-To jest trochę inne niż w willi. Potajemnie lubię prostotę tego. Nigdy
nie udało mi się poczuć jak w domu w bogatym otoczeniu drogich
domów Rafaela. To zawsze było wyraźnym przypomnieniem mocy,
którą miał, i absolutnego braku, który z kolei posiadałam. To jest
proste, okrojone, industrialne. Jest to bliższe temu, do czego jestem
przyzwyczajona i czuję się z tym komfortowo w chorobliwy sposób.
-W czasie wojny…-
-Rafe…-
-W porządku.
Łóżko się przesuwa i słyszę, jak zamykają się drzwi, zanim znów
tracę przytomność.
– Cholera, przepraszam.
– Powiedziałaś Rafaelowi?
Marszczy brwi. -Im mniej ludzi wie, tym lepiej. Dominges mogą mieć
tu ludzi.
-Nie tutaj.
-Czy on naprawdę wie, jak się tym latać?- krzyczę przez ogłuszający
dźwięk silników, gdy unosimy się w powietrze.
-Oczywiście.
-Pożyczyliśmy.
- 554 -
-Nie panikuj, nie wahaj się. Tutaj będzie cię to kosztować życie. I
po tej zachęcającej radzie znika za płotem. Nie wahaj się. Nie zrobię
tego. Nie chcę być słabym ogniwem, bezużyteczną osobą, która może
zostać postrzelona z powodu jej źle umiejscowionego poczucia dobra
i zła. Faktem jest; dobro i zło nie istnieją tutaj. To tylko źli ludzie i
gorsi ludzie, nic więcej. Mój błąd w stosunku do szeryfa polegał na
tym, że myślałam, że człowiek z odznaką musi mieć w sobie jeszcze
coś dobrego. Prawdę mówiąc, to nie ma znaczenia. Nie jest moim
zadaniem osądzać człowieka, po prostu przeżyć. Zabij lub zgiń. Nie
jestem pewna, czy chcę, żeby było łatwiej, czy nie. Część mnie
- 556 -
pragnie po prostu zabić człowieka i iść dalej jak Una, podczas gdy
inna ma nadzieję, że nigdy nie potraktuję tak lekko utraty życia.
Trzymam się blisko Uny, gdy mijamy linię ogrodzenia i chowam się
z boku oficyny. Spogląda na Sashę, a on kiwa głową, po czym znika
w cieniu. Tak naprawdę nie potrzebują słów, aby się komunikować.
Myślą dokładnie w ten sam sposób, oboje wychowani, by myśleć tylko
o strategii i zabijaniu. W pewnym sensie żal mi mojej siostry, mimo
że jestem nią zachwycona.
-W porządku?
-Co to było?
Idę za nią, gdy rusza do domu. Front rancza jest jak strefa wojenna.
Kule lecą, a ludzie spadają. Brama frontowa płonie, zwisa z
zawiasów, a kilka Hummerów znajduje się teraz za granicą z
zamontowanymi na nich ciężkimi działami. To są pojazdy Rafaela. A
przynajmniej tak mi się wydaje. Naprawdę każdy mógł mieć te
pojazdy.
wokół pistoletu. Wszystko wokół mnie rozpływa się w tle, gdy ciężkie
tętno wypełnia moje uszy. Ziemia znów się dudni, a potem rozlega
się huk, przenikany przez uderzenie gorąca, które sprawia wrażenie,
jakby paliło skórę po lewej stronie mojego ciała. A potem cisza. Nie
słyszę absolutnie nic poza głuchym dzwonieniem w uszach.
68
ANNA
-Anna.
-Lucas.
-Anna?
Przytakuję.
Tama pęka i wszystkie emocje, które tak bardzo staram się utrzymać
na wodzy, eksplodują. Szloch się uwalnia, a za nim łzy. Wiem, że
jestem słaba. Wiem, że nie powinnam nic czuć, ale czuję. Ramiona
Rafaela obejmują mnie i kładzie mnie na kolanach, przyciskając dłoń
do mojego policzka.
– Ciii, w porządku.
- 565 -
-Kogo?
-To kartel, avecita - jego knykci głaskają mój policzek, -Zabij albo
zostań zabity.
– Zabiłby cię.
Całuje mnie w czoło. -Wiem, że tak myślisz, ale nie tak to działa w
Meksyku. Jeśli jest wystarczająco dorosły, by zabijać, jest
wystarczająco dorosły, by zostać zabitym.
Wycieram łzy, starając się być silna, ale wiem, że śmierć chłopca
zostanie ze mną, być może na zawsze. Po raz pierwszy naprawdę
rozważam wagę odebrania kolejnego życia. Po raz pierwszy
zatrzymałam się i pomyślałam o tym wszystkim, co zostało stracone
przez proste naciśnięcie spustu. -Powinno być to trudniejsze.
- 566 -
-Nienawidzę tego.
-Obie te sprawy.
Nie czuję się silna. Czuję się krucha. Wciskając twarz w jego gardło,
odpuściłam. Płaczę za małym chłopcem, za matką bez syna, za
utratą jeszcze większej ilości tej małej niewinności, która mi
pozostała. A Rafael po prostu mnie przytula, dostarczając swojej
żelaznej siły.
69
RAFAEL
-Skąd to wiesz?
-To nie jest cel, po prostu dodajesz paliwa do już szalejącego ognia.
-Anna jest moją siostrą. Byłeś tylko jej wychwalaną opiekunką. Już
cię nie potrzebuje, więc przestań próbować ją tu zatrzymaćć.
-To jest mój kartel, moje miasto i moja wojna. Una jest tu dla Anny,
a Anna sobie z tym nie radzi. Obserwuje mnie przez chwilę, a potem
kiwa głową. – Po prostu informuj mnie na bieżąco i staraj się unikać
Uny.
Rozlega się pukanie do drzwi, zanim się otwierają i pojawia się Carlos
z kulami w dłoni. To jest dzisiaj jak taśma transportowa dman. -
Zorganizowałem spotkania, które chciałeś w Miami i Chicago. Lecimy
za kilka godzin.
✅✅✅
-Diabolo.
-Nie prawda.
Śmieję się.
70
RAFAEL
Spodziewam się znaleźć Annę w sypialni, ale jej nie ma. Wędruję
wzdłuż magazynu, szukając jej, aż w końcu pytam Enrique, jednego
z poruczników Carlosa.
-Co? Gdzie?
-Tak?- on odpowiada.
-Dlaczego?- On pyta.
– Tak, szefie?
-Nie.
– Przepraszam – mamrocze.
Kiwa sztywno głową, uznając moje słowa, ale na pewno ich nie lubi.
Prawda jest taka, że to było najlepsze, co Carlos mógł zrobić dla
swojego młodszego brata, a to smutne.
-Był w Sinaloa.
Odpowiadam. -Tak?
— A jego ludzie?
-Rafe. Oj! Potyka się za mną, szarpiąc się w moim uścisku, ale nie
obchodzi mnie to. Moje wkurwienie jest na granicy i muszę odejść,
zanim ktoś umrze. Mianowicie Una. -Rafe! Zaciągam ją do
Hummera i otwieram drzwi pasażera, wpychając ją do środka, zanim
nim zatrzasnę. Ignorując wszystkich, wchodzę po stronie kierowcy i
odpalam silnik. Koła plują kurzem i żwirem wszędzie, gdy wychodzę
z alejki na ulice miasta.
71
ANNA
– Nie rób tego, Anno – warczy. Wyrywam rękę, jego słowa mnie palą.
Widziałem szalonego Rafaela, ale to coś innego. To jest skierowane
do mnie i nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
- 584 -
tak bardzo bliski jej utraty. Dopiero gdy patrzę mu w oczy, widzę
pęknięcie paniki, powolne rozplątanie człowieka, który był moją
opoką.
-Nie.
– Tak – szepczę.
– Chodź, zabójco. Zastrzel go. Weź to. Stań się wszystkim, czym
chciałaś być. Zabójca. Słowo zagnieździło się w mojej głowie, a
zimne, zamglone oczy tego chłopaka szydzą ze mnie, tańcząc w moim
umyśle we własnym horrorze.
Jego usta zaciskają się na moich, nasze zęby ścierają się gwałtownie
w coś, co powinno być delikatne i słodkie. Nie znam tego rodzaju
brutalności z jego strony, a jednak część mnie tego chce, ponieważ
- 589 -
Nasze oczy się spotykają i wiem, że nigdy nie mogłabym się go bać.
– Nie – szepczę.
- 590 -
Przesuwa każdą granicę, którą mam, a jednak tego chcę. Nie chcę
być tym drogocennym kwiatuszkiem, na którym on się trzyma. Chcę
tego: jego przemocy, jego zniszczenia, jego niepohamowanej żądzy.
Jestem gotowa.
niego, złapana w wir mocy i chaosu, który bez wysiłku wiruje wokół
niego. Jest zaraźliwy i hipnotyzujący. Sięgając po niego, chwytam
jego twarz obiema rękami i całuję. Jego język wdziera się w moje usta
tak samo pewnie, jak reszta jego ciała, a ja jęczę, przygryzając jego
wargę. Tracę poczucie czasu i rzeczywistości, dopóki nie dojdę
wykrzykując jego imię, błagając, błagając. Na jego ustach pojawia się
chory uśmiech, gdy patrzy, jak się dla niego rozbijam. Chwyta mnie
za biodra, uderza we mnie kilka razy, plując moim imieniem jak
przekleństwo, zanim w końcu się ode mnie odsuwa.
-Dominges?
-Nie żyje.
Kiwa głową, ale nic więcej nie mówi. Rafaela nigdzie nie widać, ale
jego chłopaki systematycznie chodzą od drzwi do drzwi z każdego
pokoju motelowego i wyciągają dziewczyny. Każdy z nich prowadzony
jest do minibusa czekającego na środku brudnego parkingu. Carlos
stoi tam ze swoimi kulami, pomagając każdemu z nich w środku,
jeden po drugim.
-Tak, ale powiedział mi, że nie da się tego zrobić. Prawdę mówiąc,
nie mam pojęcia, na czym stoimy z Rafaelem, ale on wciąż ratuje te
dziewczyny… dla mnie. A może to nie dla mnie. Mówi, że jest złym
człowiekiem i jest. Zły człowiek o złotym sercu.
-Wiem to.
– Owszem, ale nie możesz tego zmienić, Anno. Tylko naucz się z tym
żyć. Ocieram zabłąkaną łzę, która spływa po moim policzku. Ledwo
znałam Marię. Ale była dla chłopaków jak druga matka. To musiało
być dla nich tak trudne, a dla Rafe'a, ponieważ sam siebie obwinia.
I przeszedł przez to sam. Beze mnie. Przez te wszystkie czasy
próbował dzwonić, a ja nie odbierałam. Boże, jestem taka
samolubna. -Chodźmy coś zjeść i chodźmy obejrzeć film - mówi
Lucas. Bezmyślnie idę za nim do domu, który jest mi tak znajomy, a
mimo to wydaje mi się taki dziwny.
– Niedługo tu będzie.
- 596 -
Una tu będzie. Dominges nie żyje, a Rafael… cóż, nawet nie wiem,
kim jesteśmy. Una wróci do Nowego Jorku i wiem, że powinienem z
nią pojechać, ale ta myśl przyprawia mnie o żołądek. Dlaczego
zawsze jest tak ciężko?
✅✅✅
-Jak to?
– Nie, Anno. Mogłaś, kurwa, odejść i przeżyć swoje życie. Mogłaś się
od tego uwolnić, ale zamiast tego poszłaś prosto w ogień!
-To jest głupota. Odwraca się do mnie plecami, kierując się w stronę
drzwi sypialni. Wychodzi. Poddaje się i panikuję.
-Opuściłeś mnie.
-Wiesz dlaczego.
-Złamałeś mnie tam, gdzie nie mogli. Słyszę jego gwałtowny wdech
i wiem, że dokładnie wie, o kim mówię. Lata gwałtów i maltretowania
nie zraniły mnie tak, jak jego zwykłe odrzucenie. Podnoszę wzrok na
jego i widzę ból w jego oczach. -Więc zrobiłam jedyną rzecz, jaką
mogłam; Poskładałam się z powrotem i zrobiłam coś z siebie.
-Przykro mi.
-Kocham cię.
Głaszczę palcami zarost jego szczęki. -Ja też cię kocham. Składam
delikatny pocałunek na jego ustach i wtedy czuję smak moich łez na
własnych ustach. -Ale miłość nie wystarczy. Powoli się rozsuwamy,
moje palce pozostają na jego skórze do ostatniej sekundy. A potem
otwieram drzwi szarpnięciem i wychodzę z pokoju.
-Hej ty. Kładę rękę na jej głowie, a ona opuszcza ją, witając mnie jak
dawno zaginionego przyjaciela. Cicho mnie pociesza, jakby
wyczuwała mój ból. Nie wiem, jak długo tam z nią zostaję, ale w
końcu ruszam, gdy słyszę niski buczenie silnika uruchamianego tuż
za stodołą. Kto byłby tutaj o tej porze nocy? Idę za dźwiękiem na tył
stodoły i zaglądam przez szparę w drzwiach. Za rogiem drugiej
stodoły odjeżdża minibus. Zaciekawiona prześlizguję się przez
szczelinę i podchodzę do drugiej stodoły. Zamieram, gdy dwóch
uzbrojonych mężczyzn odwraca się do mnie z uniesionymi
pistoletami. Szybko je obniżają.
Przez dłuższą chwilę nic nie mówi, po prostu mnie obserwuje. – Nie
zrobię ci krzywdy – mówię.
-Wiem to. Podchodzi bliżej i wyraźnie widzę jej długie ciemne włosy
i opaloną skórę. Zielone oczy obserwują mnie uważnie spod długich
rzęs. Jest piękna i wiem, że piękno będzie jej przekleństwem na
Sinaloa. Jest w niej smutek i dobrze o tym wiem.
– Bella.
-To prawda?
✅✅✅
-Morte.
Prosty fakt jest taki, że szukam celu, bo bez niego nie mam żadnego.
Bez kartelu czuję się zagubiona. Muszę to zmienić, ale nie mogę tego
zrobić tutaj. Nowy Jork nigdy nie będzie moim domem.
-Co zrobisz?
-Co?
- 610 -
-Dlaczego?
72
RAFAEL
-Wejść.
-Co?
W moim wnętrzu zapala się iskra gniewu. Jest tylko jeden powód,
dla którego ukryła telefon. Ona jest szczurem. Pomagam tym
dziewczynom i to właśnie otrzymuję. Trzyma głowę pochyloną,
ciemne włosy opadają przed jej twarzą jak ściana ochronna. Ból
przeszywa moją klatkę piersiową, ponieważ bardzo przypomina mi
Annę, kiedy tu po raz pierwszy przyjechała. -Dla kogo pracujesz?- -
pytam. Na pewno już nie Dominges. Drży na dźwięk mojego głosu,
a jej ramiona opadają tak bardzo, że fizycznie zwija się w kłębek.
Carlos ponownie łapie ją za nadgarstek i skowyt prześlizguje się przez
jej usta.
– Bella.
-Szefie. Kiwa głową i znowu idzie po Bellę, ale ona się wzdryga. –
Delikatnie, Carlos – ostrzegam.
-To dobrze.
- 615 -
– Chciała iść.
-Rafael.
– To dla Anny.
Zapada cisza.
-Widzę.
-Dziękuję Ci. Rozłączam się. Otóż to. Nie tylko odepchnąłem Annę,
ale teraz ułatwiam jej ucieczkę pół globu ode mnie. A dlaczego
miałbym tego nie robić? Wszystko, czego pragnę, to żeby była
szczęśliwa, miała bezpieczne i normalne życie. Jeśli znajdzie to w
Nowej Zelandii, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby to zapewnić,
ponieważ ją kocham.
73
ANNA
-To dla ciebie - mówi Nero. Odwracam się i patrzę, jak przesuwa
kopertę po barze śniadaniowym w moją stronę.
-Co to jest?
– To od Rafaela.
– A Verdi jest?
-W porządku.
-Masz dziecko.
– To niemożliwe – szepczę.
– Wiem – szepcze.
-Mała dziewczynka.
– Wyciągnęłaś Dantego.
-To było inne. Sasha cieszył się wtedy zaufaniem. Byłam w środku.
A Dante był wtedy jednorazowym dzieckiem. Nie mieli pełnej
ochrony, żeby go pilnować.
Nie wiem, co czuć. Mieć nadzieję? Rozpacz? Moje życie nigdy nie
było moje i nigdy tak naprawdę nie miałam luksusu bycia w stanie
nawet myśleć lub rozważać fakt, że nie mogę mieć dzieci. Nigdy nie
było to możliwe lub rozważane, dlatego nigdy nie opłakiwałam tego,
czego na pewno nigdy bym nie miał.
Ale teraz myślę o tym, o moim dziecku gdzieś tam… chcę tylko ją
chronić. Potrzeba tak gwałtowna, że nic innego nie przychodzi mi do
głowy.
74
- 624 -
RAFAEL
-Avecita.
-Przepraszam - oddycha.
-Mam córkę.
-Rozumiem.
-Kocham cię.
-Proszę nie. Jej ręka ślizga się po moim karku i pieprzyć, jeśli nie
zawsze czuje się tak nieunikniona. Dałbym jej cholerny świat,
gdybym tylko mógł, tylko po to, by zobaczyć jej uśmiech. Bez niej
wszystko wydaje się takie cholernie ciemne i zastanawiam się, jak
kiedykolwiek znajdowałem radość w czymkolwiek, zanim wkroczyła
w moje życie.
– Jesteś najlepszą osobą, jaką znam, Rafe. To kłamstwo, ale dla niej
chcę być.
✅✅✅
Mówię sobie, że mogę pozwolić jej odejść, że mogę bez niej żyć, ale
nie mogę. Nienawidzę patrzeć, jak zmienia się z czegoś czystego i
dobrego w coś okrutnego i mściwego, ale prawdę mówiąc, w Annie nie
ma nic, od czego mogłabym się odwrócić. I jestem wystarczająco
samolubny, by wnieść jej światło w moją ciemność, by zachować jej
miłość. Opściłem ją dwa razy, a jej płacz w moich ramionach,
biegnący do mnie po pomoc, potwierdził, że nie mogę tego zrobić po
raz trzeci. To może być złe i moralnie popieprzone, ale zły człowiek
może tylko tak bardzo starać się być dobrym. Wydobywa mnie z obu
stron w równym stopniu.
75
ANNA
Budzę się i przez kilka sekund nie czuję nic poza ciepłym słońcem
na mojej nagiej skórze. Kilka sekund błogości, zanim wszystko sobie
przypomnę. Przewracam się i wyciągam rękę nad chłodną pościelą.
Poduszka wciąż pachnie Rafaelem, cytrusami i dymem z cygar.
-Dziękuję Ci.
Moje głupie serce ściska się na normalność tego, jak tu czuję się jak
w domu. Z nim.
-Bądź ostrożny.
- 631 -
✅✅✅
-Wiem, ale…-
– Słyszałam… o Marii.
Kiwa głową.
- 632 -
-Brzmi miło.
-Dobrze. Rzadko widuję Rafaela, ale Samuel był dla mnie miły.
-Dobrze, dobrze… dobrze. Może to tylko mnie Samuel nie lubi. -Co
teraz robisz?
-Gwiazdy.
Nie mówi nic więcej, idąc za mną przez ogrody do stawu. Siadam na
niskim murku otaczającym wodę, a ona dołącza do mnie, spoglądając
na spokój.
– Zostałaś porwana?
- 634 -
-Przykro mi.
– Zostałaś porwana?
– Będą pod opieką – obiecuję. -Rafael nigdy nie pozwoliłby, żeby coś
im się stało.
-Pewnego dnia obudzisz się i zdasz sobie sprawę, że nie jesteś już tą
przestraszoną dziewczyną. Ja tego dokonałam. Może mogę jej pomóc
tak, jak Rafe pomógł mi. Mam nadzieję.
76
RAFAEL
- 636 -
Dimitri Patrov jest młody, może po trzydziestce, ale kiedy jego oczy
zwężają się na mnie, jest w nich spryt. Jest jak samozwańczy król w
swoim moskiewskim biurze na najwyższym piętrze.
-Oh?
-Kobiety?
Przechyla głowę na bok. – Ale masz trochę, prawda? Nic nie mówię,
starając się zachować gładką minę. -Słyszałem, że… kupiłeś akcje
Sinaloa.
-Ile?- pytam.
Zadowolony uśmiech, który pokrywa jego twarz, jest jak strzał ognia
w moich żyłach i muszę opanować swoją wściekłość. -Widzę, że
odzyskujesz zmysły.
- 639 -
✅✅✅
-Rafe?
-Kolejny koszmar?
Jej oczy spotykają się z moimi i widzę w nich frustrację, ale znam też
złamane serce, jakie spowoduje jej umowa Dymitra. Chcę to odłożyć
tak długo, jak to możliwe. Przynajmniej do rana.
- 641 -
-Śpij.
-Rafe…-
-Spróbuj.
Ona sprawia, że tracę rozum, aż nic poza nią nie istnieje. Ciepło jej
ciała, zapach jej skóry, gorące oddechy pędzące po moich ustach.
Potrzebuję tego wszystkiego. Siadam, chwytam ją za biodra i mocno
i powoli wciskam ją na siebie, drapiąc zębami wzdłuż jej gardła. Jej
głowa opada do tyłu, a fale złotych włosów opadają jej na plecy,
całując jej talię.
Wiedziałem, że to ją złamie.
77
ANNA
– Nie ma.
– Prawda?
– Musi być inny sposób – szepczę. – A jeśli Violet była jedną z tych
kobiet?
-Nie mogę tego zrobić. Boli mnie klatka piersiowa i uwalnia się
więcej łez.
– W takim razie nie rób tego. Kładzie palec pod moją brodą,
zmuszając mnie, żebym na niego spojrzała. – Ale będziesz musiała
żyć z tego konsekwencjami, Anno. Zrywa się na nogi i wychodzi,
zostawiając mnie, bym wypłakała się do sucha po raz drugi tego
ranka. I wreszcie, kiedy nie mogę już płakać, uświadamiam sobie;
Muszę podjąć tę decyzję. Rafael tym razem mnie nie ochroni.
✅✅✅
- 648 -
Siedzę na balkonie, mój umysł jest odrętwiały, jakby nie mógł już
przetwarzać żadnych myśli. Wpatruję się bez celu w słońce,
obserwując, jak wznosi się wysoko w niebo, zanim znów zacznie
spadać. Marszczę brwi, słysząc podniesione głosy z dołu. Podnosząc
się na nogi, wychodzę z pokoju i podążam za dźwiękiem.
-Cześć siostro.
-Dante.
-Dante. Kiwa głową, jej oczy oddalają się, gdy delikatny uśmiech
dotyka jej ust. -Mógłbym spróbować ci to wyjaśnić, ale słowa
zawiodą. W chwili, gdy spojrzałam mu w oczy, cały mój świat się
zmienił. Stał się dla mnie powodem wszystkiego.
- 650 -
-Nie mogę… nie wiem, co robić. Mój głos drży i staram się
powstrzymywać łzy, o których nie myślałam, że już się skończyły.
– Nie nosiłaś jej. Nie urodziłaś jej. Nigdy jej nie spotkałaś. Ale zaufaj
mi, kiedy spojrzysz w jej oczy, będziesz wiedziała. Pokochasz ją w
sposób, o jakim nigdy nie myślałaś, że to możliwe. Zamykam oczy, a
łza spływa mi po policzku. Odgarnia go kciukiem. -Wiem, że to
trudne, ale uwierz mi, kiedy mówię, że poświęciłabym sto niewinnych
kobiet dla mojego syna. Tysiąc. To bycie matką.
78
RAFAEL
✅✅✅
Carlos stoi na asfalcie, nadzorując całość. Nikt z nas tego nie lubi,
ale jasno wyraził swoje uczucia. Jest ojcem. Zrobiłby to samo dla
swoich dzieci.
-Tak. Chodźmy.
Lot jest cichy, ale kiedy lądujemy, napięcie jest wyczuwalne nie tylko
u Anny, ale wszystkich moich ludzi. Żaden z nich tego nie akceptuje.
Właśnie z tego powodu przyprowadziłem moich najbardziej
zaufanych chłopaków. Wiem, że będą wykonywać moje rozkazy
niezależnie od własnych opinii.
Przechyla głowę na bok w ten drapieżny sposób, jaki wydają się mieć
wszystkie elity.
Wskazuję na ciężarówkę.
-Weź ją. Surowo kiwa głową, zabierając ode mnie maleńki tobołek i
idąc z powrotem do samochodu. Wsiada, a ja patrzę, jak podaje
dziecko Lucasowi, zanim cofa i wyrzuca je z kompleksu. Elitarni
żołnierze rozpoczynają rozładunek kobiet. Ciężko przełykam ślinę i
cofam się, obserwując, jak jeden po drugim wychodzą z ciężarówki.
Staram się nie widzieć ich twarzy, ale to takie trudne, a najgorsza
jest rezygnacja. Nie wyglądają na złych, ani nawet smutnych, po
prostu akceptując. Nienawidzę siebie za to, że na to pozwoliłem.
Obserwuję, jak ostatnia dziewczyna schodzi z ciężarówki, dokładnie
w chwili, gdy pierwsza dociera do drzwi kompleksu. Odwraca się,
zerkając przez ramię. Nasze spojrzenia się rozbijają i jest chwila,
wydychany oddech, grzmiące bicie serca. Czuję osąd w jej ciemnych
oczach i mimowolnie robię krok do przodu, jakbym mógł ją ocalić od
tego losu. Mrugam, a kiedy otwieram oczy, jej oczy są szeroko
otwarte. Kołysze się, a potem upada. Chwilę zajmuje mi nadrobienie
zaległości, rozpoznanie znajomego trzasku kul rozdzierających
powietrze w krótkich odstępach czasu. Kilka kobiet upada na ziemię,
a potem kula trafia w przód ciężarówki zaledwie kilka centymetrów
ode mnie.
ANNA
Biorę głęboki oddech, a mój palec lekko drży, gdy dotyka spustu.
Wpatruję się w celownik karabinu, widząc na celowniku Rafaela.
Samuel stoi obok niego, gotów go złapać, gdy rozmawialiśmy.
✅✅✅
– Nie mogłam.
-Anna…-
Przygryzam wnętrze wargi. – Ona nie jest twoja, Rafe – szepczę. Jego
wyraz twarzy nieco opada, więc wyciągam rękę, chwytam za garść
jego koszuli i ciągnę go w dół, aż klęczy przede mną. Obejmuję jego
policzek, drapiąc paznokciami zarost. – Chciałabym, żeby była.
Bardziej niż cokolwiek innego. Ale nie jest. Nie jesteś nam nic winien.
Kręcę głową. -Nie wiem. To wszystko jest takie pokręcone, Rafe. Nic
z tego nie powinno się tak wydarzyć.
-Ty masz moją miłość. Zawsze. Tak, masz dziecko, którego nigdy
nie powinnaś móc mieć. To błogosławieństwo. Całuje wnętrze
mojego nadgarstka. -Ile razy musimy to zrobić, zanim w końcu się
zrozumiesz, avecita?
-Zrozumiem co?
- 662 -
EPILOG
ANNA
MIESIĄC PÓŹNIEJ
-Wcześnie.
-Nie. My idziemy.
-Rafe…-
-Cierpliwości, avecita.
-Mógłbym…-
-Co to jest?
-Rafe!
-Co ty robisz?
-Co?
-Tak?
Wzrusza ramionami.
Nasza historia nie była ładna, ale czy nikt ci nigdy nie powiedział?
Nie możesz zobaczyć gwiazd bez ciemności.