You are on page 1of 9
pe \9 93 weszt? ania... ae ae eee Srowoinuy ous Redafefone Freayraur aun « rolguewn try opoviadauca pode Argee 2% wegnome aur lhur go oporedatarce ewer wisucazake aa ee aes pocdohue ppoviad ania Joie od wile Lok ( ehsigoa jorge Thu) we wat, Me wu fol, wartos’ ust te nude aTy 2 panei. widnsuita chuograhii, umuk rrobiicie aorrlearity Bando 2 wglgdiou fulevacedhe (Paed free Lory geod euTaue patnui Ales Mae Maat ver Fe cie Rornarr luda) Kyaapeye Wide Baja ve Ovygiaalue | nashe petyeoue moby | ve KouTiw axe. Fora tm Wee, 28 © Aan wii Peter sq outer - type (cue fv ansto eof’) Mie vile ry ej chi we dadug oualrg preny tan # poo Pau Ao ncmny i, ee kena wisde — wypaduc Mee pom Pye (Ae putter ana hye ope - Wodaxe . Gy Hehe Aue eno Awuktouare yu , dude” ay aes tadacd Ae prada ry i jporwstarranus iy deers Cann. Adour Para ue kunt vartesu phe cpomtadan Qardro uses borer i ydagoae bafatyue Rarkeo 10 Silke aloo sclpourdur. Porortaga 2 fapeudee i pug CSine rokowa todd, ul. Uda ALAO Tl. m.A6 ddd. WR AG y. Na zachéd od Omuiéwka wznosi sie paesrkowate wyZyna, ma. kté- " rej. lezy wies Kleszcezewo. Przed laty staz tu nad braegiem Kamionki ztadny domek z zielonym ganeczkiem. Mieszkaia w nim Agnieszka z ma- ka eéreczka Zosig. Maz Agnieszki- byt w Ameryce i szat jej grube. dolary. Opréez tego miaka kilka morgéw urodzajnej ziemi, tak, ze chleb jq, jak to sie méwi, rozpierax. Kobieta byta mioda, przystoj- na i oeeiere zycie cnotliwe. Na zaczepki chiopakéw odpowiadata hardo i niejeden zalotnik dostat’porzadnie: po pysku. Chodziz potem ze spuchnieta geba utrzymujac, ze go pszczozy pogryziy. Agnieszke szanowano ale nie lubiono jej. Dziewezgta zazdroscizty jej urody, starsze gospodynie bogactwa a mezezyZni poprostu bali sie. Rzadko kiedy ktos zachodzix do domku z zielonym ganeczkiem. Pewnego razu ped wieczér wyszta Agnieszka na pole rwaé Zielsko dla $witi, Niedawmo spadzt byt deszez i zboze nasigkto wil- gocia. Azeby.nie zamoczyé spédnicy podniosta ja wyzej kolan i upie- ta za pasem. 0 tym wrasnie czasie przychodzizo Acnen dwéch niezna= nych wedroweéw. Ubrani byli z miejska: czarne marynarki i takiez kaszkiety, diugie wyglancowane buty. Wyszli z lasu i kierowali sie droga na wsehéd. Jeden z \nich gwréciz sia do Aghieszki w sposéb zartobliwy: = Bj, gosposiu Sliczna podniegno spdédniczke nieco wyzej. Aenieszke porwata pasja na te ordynarne zaloty. Zarzuciza kiecke na plecy i pokazawszy przechodniom hezwstydnie obnazony tykek, odparowata hardo: - 0 masz, tu pogwizdz... - Pogwizdze tobie - pogroziz wedrowiec Gdy o zmierzchu wrécita Agnieszka do domu i krzatata sie koko wieczerzy, uszyszaza nagle za kominem monotonne gwizdanie - - ni to pojekiwanie wiatru kozo wegiéw chaty, ni to zwiastujace Smieré wycie psa. Zrazu pomyglata, %¢ to wiatr, ktéry pata me ezasem podobne figle. Ale na dworze byzto cicho a gwizdanie rozlegazo sie coraz wyradniej, Wtedy powstat w niej lek. Sprowadziia sasiadéw, ktérzy obejrzeli wszystkie zakamarki, anie znalaziszy nic pokiwali gtowami i poszli. Agnieszka zostaka sama. Gwizdanie trwako bez przerwy zarédwno w nocy jek w dzieri. Ludzie poezeli giogno gadaé o niesamowitym wy- padku. Raz 2 ciekawoSci zaszedi Zyd - szmaciarz. - Nu, dzieri dobry. Co tu u was szychaé - zaczai od proga. - Tu, parchu, trzeba pochwalonego méwié - hukneto za piecem. : Ozyjgs niewidzialne rece chwycity Zyda za brode i cisnety nim o uszak. Zyd narobiz gwaztu i krzyczqac o mordzie umykaz ze wei. Raz zeszli sie gospodarze - sasiedzi, aby poplotkowa¢, poradzié , a nade wszystko na waysne uszy usiyszeé ziosliwe- : go gwizdacza. Zasiedli na x6zku i rozpoczeli gawede. Nie podo- bazo sie to gwizdunowi z za pieca - 46%ko 2 gosémi unioszto si¢ pod sam putap, chiopi podniesli mimsammntky wrzask, 262k0 upadzio wysypawszy na podioge zywa zawartosé, a za piecem roz- legt sie zzoSliwy Smiech. Sasiedzi porwawszy czapki uciekli i wigcej juz nie zagladali do Agnieszki, ktéra mamniaza z dnia na dzien. Wreszcie uradzono, zeby zaprosié ksiedza. Gdy swiecong woda wykropi sie izbe, zzy duch sam sige wyniesie. Przyszedt ksiadz ubrany w koScielne szaty, a umoczywszy w Swigconej wodzie kropidzo, odezwaz sie uroczyScie: = Wszelki duch Pana Boga chwali. - I ja chwale - rylmeito za piecem. Miotza sama ruszyta z kata i umoczona w wiadrze z woda pokrapiaza ksiedza i chate. Pro- boszcez uciekz i odtad nikt juz-nie odwiedzat Agnieszki. Zostata sama z mata Zosia i wiecznym gwizdaniem za kominem. Wysehta na szczape, a& wreszcle zmaria. Gdy zwioki odwieziono na ementarz, domek z zielonym gan- kiem spitongz w nocy doszezetnie. Spisak Kazimier Omiljanowicr Na paéimoc od Debowej Kitody widniato piaszczyste wzgérze. : Niedaleko zaczynata sie juz Litwa gdzie mieszkali "saki-pasaki", jak méwiono w Doelinie Siedmiu Jezior. ; WwW Jeglivicu, jednej ze wsi lezacej u stép wzgérza mieszkatza ~ przed laty mzoda, przystojna dziewezyna = Franusia Kozzowska. Miaza ona starych rodzicéw i dwéch dorostych braci. Franusia byta wesoza, pracowita i towarzyska.Umiata tkaé ztadne kilimy i obrusy i bardzo lubiza te robote. Czesto, zwiaszcza dzdzysta jesienia do péénej nocy przesiadywaia przy krosnach. Pewnej soboty wieczorem rodziny spata w sasiedniej izbie a Franusia tkata wzorzysty kilim. PodSpiewywaia sobie cichuteriko, zeby nie obudzié czujnie spiacej matki. Godzina byta pééna. Moze juz i péinocek sie zblizaz. Na dworze lezata czarna noc. Czézenko huczato miedzy nitkami osnowy. - Ach jak przyjemnie pracuje sie w nocy, jeszcze choé godzinke - mySlaze Franusia, przcbierajac nogami po pedatach - ponozach, Obok, w sqasiedniej izbie pochrapywali bracia. Nagle otworzyzy sie drzwi i weszta sasiadka, prayjaciézka Wanda. - Tezesz jeszcze ? - A tke = tak cicho i dobrze - = Pomoge Ci. Zobaczyzam u Ciebie Swiatzto to i zaszzam. Ja tes lu- bie tkaé. Sasiadka usiadta przy krosnach. Mignezo czdéztenko. Skrzy- zowaty sie nici. Pekz sznur idacy do ponosy. - Zwiaz, - poprosiza Wanda. Franusia Schylita sig pod krosno i zimny duszcz przeleciat jej po krzyZu: na jednym pedale stata noga ludzka a na drugim kozie kopyt- ko. Szybko zwiqzaza sznurek i blada wysuneza sig spod krosien. Po 26 chwili sznur pekz ponowmie. - Zle zwiqzatas warkneta niesamowita tkaczka = popraw. - Cos sie psuje - jakata - juz pédéno.Bedzie dosyé na dzisiaj. Franusia ujrzazta tyn razem noge koziq i psig. - Wiesz co - rze%tea wiedéma Lagodnie - wszyscy Spiq jak zabici. Zrobimy sobie uczte. Id% do pkragnike, przynie$ kiezbase i kawaz stoniny, a ja skocze po: w6dke. = Dobrze = zgodziza sie ledy sya Franusia. Gdy wiedéma wyszta, pzuciza sie budzié braci,ale ci twardo spali. Szamotata ich, trzgsia, kiute igtami; raneza-braytwa = nie nie pomagato. Zrozuhiata, 2e jest agubionas Preako zaryato- wata dvzwi i te od sicri sawigzaia Tézatcem, a 2 sieni do kuchni szkaplerzem, Sama wtuliza sige miedzy Spiaeych braci, giowe nakry= Ya pierzyng. Wkrétoe wrécita wiedéma i zaczeza dobijaé sie do drawi. : ~ Otworz, otwérz - udwi¢g tobie. Poco zeawiazaias drzwi- tym Yaricu- = chem. Hie béj sie dam rade i @.dzika furia sterata sie drzwi wy- sadzié. : Frenisia poczuza jak wiosy jej staja na ghowie a ciato pokrywa, sig zimnym potems Karezowo Ser sie ramion bracis Naraz zerwata sie szataieka wichura. Trzeszczaiy drzwi, aéwicezazy ezyby yw olmach, trzqsz sig caly dom, Nareszcie drawi z Yoskotem wypad?y, a sie napexnize sie dwistem, Hazasem, wy- ciem. Zdawato sie, ze tysiqce nég wali racicani o podioge, a szozekajace w szale.zeby w saale szukajq swej-ofiary. = A --whzasnoza wiedéma = nate drawi nato2zyzas nowe Zelazne peta. Nic ci to sie pomoze. I-te povargan i-rozerwe. Straszlinyni uderzeniamt i Pelandyt chctata wywali¢. Szkaplerz trzeszezal. Drawi w zaWiasach skrzypiazy. Burza naparia na olma. = Pod Twojq obrone + drzgoymi wargami szeptaza na péz praytoma Franusia; gubiae siowa modlitwy. tem zaphat ‘dir, Rostegke sig w sient dzikie szozekanie sa wycié, syk, gwizd = i nagle wszystko ucichio. Za olmami znowu lezaza cicha listopadowa noc. Wraz obudzili sie roedzice i bracia i nadziwowaé sie nié moghi stuchajac opowiadania struchlazej Franusi. 2 Wosieni zastali nicopisany smréd@. Na podiodze lezaiy potrzaskane drzwi, poszarpany rézaniec i trupia ezaszka. A Pranisia % Umarta po roku, Watroba w niej uBchtas Spisat Kazimien Omiljanowien Mozguciowy dziadek Do. "stryja" J.Piotrowskiego w Manas snaw ie nelezaty, oprécz 10 ha ziemi ornej, mszary nad jeziorem Mozgué i przylegajace do nich pastwiska. Na pastwiska skracano droge biegnaca koto ementarza Sciezka, ktéra wychodziza na polanke przy skrzyzowa- niu drég. Pole "stryja" byzy od@grodzone od polanki i od przecho- dzacej w wiejska uliczkg drogi walacym sie ptotem. Przy skrzyzowa- niu drég stax drewniany pochylony ze. staroSci krzyz, owiniety wianuszkami polnych kwiatéw. U_ tego "stryja" stuzyia sierota Marysia. Dziewezyna byza zad= na, wesota i rozSpiewana jak skowronek, Lubikli ja wszysé¢y. Blis- — kosé cmentarza spoufalita ja 2 "“umrzykami". A choé wierzyta, ze Bac iplory i wszelkiego rodzaju potepierice co tiuka sie w nocy nie baka sie ich,weale, sadzac,' %e najskuteczniejszqa przed nimi obro- ne jest Krzyz Swiety i oddanie sie w opieke Bosej Rodzicielce. : Nieraz w nocy przschodziza przez cmentarz ale nigdy zadnego stracha nie widziaza. Kpita tea z chtopakéw, ktérym to i owo ezasem sie przywidywaio. Pemmégo eezora chiopey, ktérzy pasli konie przy msZarach nad Mozguciem jakos dzugo nie wracali’na wieczerze. Gospodyni zaczera zrzedzié. - Biegnij no Marysiu, zawolaj = polecii stryj Wieczér by cichy, ciepty,majowy. Po mszarach gpiewaty Marysia szka ragno drézkq na przetaj nucae piest o Filonie. Gdy- staneza na polance ujrzaza pod piotem jakas siulona postaé. Pomys- taka, Ze to ktérys z parobezakéw brayezaiz sie i ‘chce ja nastraszy¢é. Podkradza si¢ cicheem i zerwata mu ezapke z-gkowy i uciekia. Chzopeéw na Zakach jus nie zastata - odjechali okreéne droga do domu. Wréciila. Zandast ezaplei trzymaza w reku zaplesniaty, piaski grzybek. = Qe Zaledwie usiedli do situ jak za otwartym oknem rozlegt sie skrzeczacy, starozy ethos: ~ Oddaj moja cutee - Wtedy Marysia opowiedziaza o swojej, przygodzie. Teden z chiopa= ké6w wyrzueiz grzybek za olkno} - Masz dziadu,. bierz i wynos sie. ~ Nie tyS ja'wzigqi, nie ty masz mi ja oddaé - zaskrzeczai stary. Sadzac, Ze to jakis wedrowmy dziad chiopak wybiegx na podwérko. Pod oknem byto eicho i pusto. Ledwie jednak wrdéciz do izby gtos : odezwaz sig znowa: | = Oddaj moja czapke - Chiopey wzieli kije do garsci iz Marysia posrodku wyszli na dzie- dziniec. Marysia traymaze w reku zmurszaly gazgan. Zobaczyli pod Sciana mazego, skulonego dziadka. Gdy. ysia wyciagneza do niego szmate, zachrypiaz: : = Nie tus -ja w2iezta, nie tu ja whozysz : - A ty cholerny dziadygo - wrzasneli ehzopey, rzucajac sie z kijami na widezege. Dziadek zgingai ~ kije uderzyity w préanie. Strach obleciai wszystkich. A po chwili znowu jeczax pod okmem monotonny gios: = Oddaj moja ezapke,..0ddaj moja cZzapkes.. Przez dwa tygodnie chodzizi koto domu i Jeezaz. Dziewozyna “wysehia jak wiér. Umilkzy piosenki, uciekta wesotosé. Nareszcie po odbytej z ksiedzem proboszczem namizie postanowiono uczynié zadosé wymaganiom dziadygi. Marysia wyspowiadata sie i ubrana w biake jal do Slubu sulmie udaza sie nad Mozeud. Towarzyszyt jej kKsiqdz oraz sasiedzi i przyjaciele. W sioneczny dzier pray- byli na polanke nad Mozquciem. Pod pigtan siedziaz skulony Mozeu- ciowy Dziadek. Gdy Marysia zblizyzta sie do niego aby pokryé czapka zysq giowe porwat jq w péz%. Rozstapiza sie ziemia i oboje 2nikli w ciemnej czelusei. Ziemia ich pochioneza. Spisat Kazimien Omiljanow'es - ae

You might also like