You are on page 1of 27

" Widzę tam ojca mego

widzę tam matkę moją

I siostry i braci

I wszystkich, którzy byli przede mną

Aż do początku świata,

Wołają mnie, abym zajął wśród nich swe miejsce

W Valhalli gdzie bohaterowie żyją wiecznie..."


Powstanie świata
... Na początku nie było nic, jedynie Gyinungagap (co znaczy próżnia bądź otchłań). Później
zaś był Nilfheim, świat gdzie rządzi mróz. Na południu był Muspelheim, miejsce, gdzie Surt z
płonącym ostrzem sprawuje swe rządy. Przyjdzie on na końcu wieków aby wojować z
bogami...
Pośrodku Niheimu jest źródło, zwane Hwergelmer. Z niego to wyplywa wiele rzek, jedna z
nich Elivlgor oddaliła się na tyle daleko, że zamarzła, wypełniając od północnej strony
Gyinungagap. Gdy zawiał ciepły południowy wiatr lód zaczął topnieć. Z tych kropli powstały
dwa wielkie byty Ymer i krowa Audumbla. Z jej wymienia popłyneły na pokarm dla Ymera-
cztery mleczne rzeki; krowa Audumbla żywiła się liżąc lód i kamienie okryte solą. Ymer (był
ojcem olbrzymów, którzy powstali z jego nóg) śpiac spocił się, a z pod jego pachy wyszedł
Bure, którego syn Bore poślubił córkę olbrzyma Baldorna. Mieli onie trzech synów: Odina,
Vile i Ve- protoplaści dynstii Asów. Synowie Bore zabili Ymera. Zwłoki Ymera wyciągneli
na środek Gyinungagap. Z ciała Ymera zrobili Ziemię, z krwi Wodę, z wlosów Trawę, z kosci
Ymera uczynili Góry, z czaszki zaś Niebo, które oparli na olbrzymim drzewie Yggdrasil,
zwanym drzewem światów. Z brwi Ymera zbudowali w środku Ziemi Gród średni, czyli
Midgrad, który mial chronic przed Olbrzymami. Potem rzucili mózg Ymera wysoko w
powietrze i tak powstały chmury. Zaczerpneli nastepnie synowie Bore ogień z Muspelheimu i
utworzyli Słońce, Gwiazdy i Ksieżyc.Olbrzym Niorfe miał córke Notte, czyli Noc. Z Nocy
zrodził sie Dagur, czyli Dzień. Noc i Dzień otrzymały wozy do objeżdzania Ziemi. Najpierw
jedzie Noc; koń Nocy zwie się Zmarzła Grzywa, z jego wędzideł kapie rosa poranna i
wieczorna. Na północnych granicach Nieba zamieszkał olbrzym Hräswelgur, czyli
ścierwojad. Ma on skrzyła orła. Gdy uleci i pocznie nimi machać, powstaje wiatr. Krażąc po
morzu synowie Bore znalezli dwie kłody drzewa. Wzieli je do rąk i uczynili z nich ludzi.
Jeden z synów Bore dal im dusze i życie, drugi - mądrość i chęć działania, trzeci - mowę,
słuch i wzrok. Oddzielili ich, nazwali jednego mężczyzną Askur, co znaczy Jesion, drugiego
człowieka niewiastę - Embla, co znaczy Olsza. Od nich to począł sie cały ród ludzki, który
zamieszkal w Midgradzie. Teraz synowie Bore zbudowali na środku świata Asgard, w którym
to zamieszkali bogowie i ich potomstwo. Odin pojął za żonę boginię Frigg. Z ich potomstwa
wywodzą się inni bogowie z rodu Asów. Był też Wanaheim siedziba bogów zwanych
Wanami. Byli to bogowie mający we władaniu siły powietrza i przyrody. Po wyniszczajacej
wojnie z Asami Wanowie postanowili zawrzeć pokój. W tym celu stworzyli Njorda i oddali
go Asom. Zostal on przyjęty w ich poczet i odtąd władał wiatrem, burzą i ogniem. Njord pojął
za żonę Skadi, z którą dochował się dwójki prześlicznych blizniaków - Freyi i Freya.Co dzień
zasiadają bogowie pod Yggdrasil, aby sprawowac sądy. W Asgardzie jest wiele pieknych
miejsc. Ale na końcu znajduje się jednak najpiękniejsze, światlejsze od Słońca. Nazywa sie
ono Gimle. Ziemia i Niebo przeminę, ale Gimle trwać będzie wiecznie. Dobrzy i
Sprawiedliwi ludzie na wieki w nim zamieszkają...
Ragnarok
Zmierzch bogów to ostateczna bitwa, która rozegra się pomiędzy bogami, a
połączonymi siłami: gigantów z południa (prowadzonych przez Surta), gigantów
z północy pod wodzą Thyrma oraz wszystkich potworów Lokiego.

Koniec świata poprzedzi epoka topora oraz epoka miecza. Po nich to nadejdzie
epoka wiatru i epoka wilka, które to z kolei poprzedza nieuchronną zgubę dnia
Ragnarok. Zima bedzie trwać nieustannie przez trzy lata. W tym to też czasie
Midgard bedzie w stanie nieustających wojen. Ojciec i syn staną w bitwie na
przeciw sobie. Rodzeństwa będą żyć w kazirodczych zwiazkach a matki porzucą
swoich mężów i będą uwodzić swoich własnych synów.

O nastaniu Ragnaroku ma świadczyć nastanie ciemności, wywołane przez


połknięcie słońca przez wilka Skolla. Sam Loki zerwie kajdany by stanąć na
czele swoich sił i walczyć z Asami. Bohaterowie z Walhalli ramię w ramię z
bogami ruszą na pola Vigrid, gdzie rozegra się ostateczna bitwa. Skutkiem
Ragnarok będzie śmierć starych bogów, świat przez nich stworzony przestanie
istnieć i nastanie nowy porządek...

Wydarzenie to najlepiejej przedstawia przepowiednia wieszczki Heid:

,,Nadejdzie straszliwa zima Fimbul kiedy człowiecze zło dojdzie do szczytu. Brat
zabije brata, syn nie oszczędzi ojca, ludzie zatracą swą godność. Tej straszliwej
zimy szaleć będą śnieżyce, zawieje, mróz nieustępliwy zetnie ziemie, rozhulają
się ostre wiatry, a słońce nie da ciepła. Ta zima Fimbul bedzie trwać trzy lata.
Na wschodzie, w żelaznym lesie, siedzi zgrzybiała wiedźma, lgną się szczenięta
Fenrira i wilk, który połknie słońce. Jego strawą będzie życie przeznaczonych na
śmierć ziemian, których krwią spryska niebiosa. [...] Widzę wilka Skolla, który w
tym dalekim dniu połknie słońce i ksieżyc też zaginie, a gwiazdy zbryzga krew.
Ziemia się trzęsie, drzewa i skały padają i wszystko niszczeje. Daleko w
Jotunheimie czerwony kogut Fjalar głośno pieje. Inny kogut złotopióry pieje nad
Asgardem. Wszystkie więzy zostają zerwane, wilk Fenrir wyrwał się na wolność,
morze wdziera się na ląd, a Jormungand, wąż Midgardu, wypływa na brzeg.
Zrywa się z kotwicy statek Naglafar. Zrobiony jest z paznokci zmarłych, a więc
kiedy mąż umiera, obcinajcie mu paznokcie, żeby długo budowano statek. Ale
teraz widzę, jak unosi sie po wodach potopu, a kieruje nim olbrzym Hymir.
Fenrir zbliża się, rozdziawiwszy paszczę, Jormundgand zaś rozpryskuje truciznę
po morzu i powietrzu. [...] Rozwierają sie niebiosa i w płomieniach schodzą z
nich synowie Muspell. Prowadzi ich Surt z ognistym mieczem, a kiedy jadą po
Bifroscie, most załamuje sie pod nimi i spada na ziemię, potrzaskany w kawałki.
Loki także jest wolny i spieszy na równinę Vigrid. Obaj z Hymirem wiodą na
bitwę olbrzymów szronu. Wszyscy poplecznicy Hel idą za Lokim. Garm, pies
piekiel, szczeka zajadle przed pieczara Gnipa, a jego pysk lsni krwią. Słyszę, jak
Heimdall we wrotach Asgardu trąbi na rogu Gjallar. Jego głos czysty i ostry
rozbrzmiewa po wszystkich światach, otrąbiając Dzien Ragnaroku. Gromadzą
się Asowie, Odin po raz ostatni jedzie do źródła Mimira. Drzy Yggdrasil, drzewo
świata, niebiosa i ziemia. A teraz widzę, jak Asowie kładą zbroje i jadą na pole
bitwy. Pierwszy jedzie Odin w złotym hełmie i jasnej zbroi, na rumaku
Sleipnirze, z oszczepem Gungnirem w reku. Jedzie na wilka Fenrira. Thor jest u
jego boku, wymachujac Mjollnirem, ale nie może nic pomóc Odinowi, bo
poświęca wszystkie siły walce z Jormungandem. Frey walczy przeciw Surtowi,
bój trwa długo, w koncu Frey pada. Ach, nie poleglby, gdyby miał w dloni swój
miecz. Ale oddał go Skirnirowi. Och, jak głośno szczeka Garm w pieczarze
Gnipa! Teraz sie zerwał i napadł na Tyra. O, gdyby Tyr miał dwie ręce, trudno
byłoby Garmowi go kąsać, ale teraz jeden drugiego kładzie trupem. Thor zabija
węża Midgardu, jest to czyn tak wielki, że równego mu nie dokonał nikt
przedtem i nikt nie dokona później. Odchodzi od miejsca swej walki, ale po
dziewięciu krokach pada na ziemię, bo potężny jest jad, którym prysnął na niego
Jormungand. Odin i Fenrir wciąż sie zmagają ze sobą, ale w końcu wilk odnosi
zwycięstwo i pożera Odina. Vidar spieszy pomściś ojca i stawia stopy na dolnej
szczęce Fenrira. Chroni jego nogę but ze skrawków ludzkiej skóry, ścinanej z
pięt. Toteż jeżeli człowiek chce pomóc Asom, powinien ją często ścinac i
odrzucać. Vidar chwyta za szczęki wilka i rozdziera mu paszczę. Taki jest koniec
Fenrira. Loki toczy bój z Heimdallem, zabijają się nawzajem i obaj padają na
ziemię. Surt rzuca ogień na ziemię i świat ginie w pożodze. Zstępuje ciemność i
nie widzę już nic więcej.''

* Przepowiednia napisana przez Roger Lancelyn Green wedle starych


poematów i podań
Encyklopedia
Aegir- bóg morza. Uwielbia wydawać uczty dla bogów.

Agrboda- Olbrzymka, z której zwiazku z Lokim powstali Hel, Fenrir i Wąż


Midgardu.

Alfheim- miejsce pobytu Jasnych Elfów oraz ich przywódcy Frey.

Asgard- siedziba Asów, oraz (po zawarciu pokoju miedzy nimi) Wanów.
Znajduja sie tu trzy pałace Odyna (Valhalla, Walaskjalf oraz Gladsheim). Do
Asgardu można jedynie dotrzeć przechodząc przez Tęczowy Most (Bifrost).

Audumbla- krowa, która powstała z lodu i karmiła Ymera.

Baldr, Baldur- bóg piękna i łagodnosci - zabity przez swego brata w skutek
intrygi Lokiego.

Bifrost- tęczowy most- jedyna droga do Asgardu.

Bragi- bóg poezji i elokwencji, mąż Iduun. Jego obowiązkiem jest


przygotowywać Walhallę na przyjęcie nowych mieszkańców.

Fenrir, Fenris- wielki wilk, sym Lokiego. Fenrir został wychowywany w


Asgardzie, domu bogów, dopóki nie stał się tak ogromny i agresywny, że jeden
tylko Tyr byl dość odważny, by go karmić. Tyr związał Fenrira do czasu
Ragnaroku, kiedy to Fenrir się uwolni, by zabić Odyna.

Forseti- bóg sprawiedliwości, wielki arbiter, który ucisza wszystkie kłótnie. Jego
siedziba ze zlota i srebra nazywa się Giltnir.
Frey- syn Njorda, bóg płodności, światła słonecznego i deszczu, pokoju i
radości.

Freya- bogini magii i miłości, córka Njorda, zmieniajaca postać, czesto


przybierala postać sokoła.

Frigg- żona Odyna, matka Baldra, królowa Asgardu.

Gungnir- wielka włócznia Odyna.

Gyinungagap- otchłań, próżnia na początku świata.

Heimdall-Bóg strzegący mostu będącego wejsciem do Asgardu. Heimdall może


widzieć na bardzo duże odległości, a jego ucho jest tak wrażliwe, że słyszy, jak
trawa rośnie. W dzień Ragnarok Heimdall zadmie w wielki róg Gjallarhorn, a w
bitwie, która potem nastąpi, zabije Lokiego.

Hel- Bogini śmierci, córka Lokiego. Wladczyni Niflheimu, krainy mgieł. Dusze
bohaterów trafiają do Walhalli; ci, którzy giną od choroby lub ze starosci,
trafiają do Niflheim. Otoczony wysokimi murami i z mocno zamknietą bramą,
Niflheim jest niezdobyty; nawet Balder nie mógł stąd powrócić bez pozwolenia
Hel.

Hermod- bóg bohater. Hermod przejechał przez bramy Niflheimu, by ocalić


Baldra. Odnalazł go siedzącego po prawicy Hel. Hel zgodziła się uwolnić
Baldra, pod warunkiem, że wszystkie żyjace istoty będą za nim płakać.

Hoder- ślepy brat Baldra, Loki namówił go, by zabił Baldra gałazką jemioły.
Hoder dołączy do Baldra w nowym świecie, który nastapi po Ragnaroku.

Hwergelmer- źródło leżące po środku Nilfheimu.


Idunn, Iduna- żona Bragiego, strazniczka złotych jabłek wiecznej młodosci.
Olbrzym Thiazzi porwał ja z pomocą Lokiego.

Joutinheim- królestwo Jotunów - Olbrzymów.

Loki- bóg psot i figli,przebiegły oszust, złodziej, któremu nie można ufać. Jest
również czarujący, mądry, ma sardoniczne poczucie humoru, śmiejąc się z
innych nie rzadziej niż z siebie. Może przybierać formę dowolnego zwierzęcia.
Loki brał udział w wielu przygodach bogów, które czesto zaczynały się od
zamieszania, jakie on wywoływał. Zrobił wiele dobrego dla asów ale i wiele zła.
Za swoje zachowanie został wygnany z Asgardu i przykuty do skaly. Jadowity
wąż saczył mu na twarz jad. Jego drżenie powodowalo trzesienia ziemi. Spłodził
wiele potworów min. Ogiera Sleipnira (konia Odina), Boginę umarłych Hel,
Wilka Fenrisa i Węża Jormungandra.

Midgard- jest to miejsce w którym zamieszkują śmiertelni ludzie. Dosłowne


tlumaczenie słowa "Midgard" oznacza "środkową ziemię" lub "środkowy
ogród".

Mimir- strażnik źródła madrości u korzeni drzewa Yggdrasill. Odyn oddał oko,
by móc sie napić z tego źródła.
Mjolnir- młot Thora.

Modi- bóg odwagi i bitewnego szału, Modi, był synem Thora. Walczył zawsze
w pierwszym szeregu, swą odwagą dając przykład innym.

Muspelheim- kraina ognia. Ogniste Olbrzymy - Synowie Muspella - żyją tutaj


rządzeni przez Surta.

Nidavellir- świat krasnoludów (karłów).

Nilfheim- zimna, mglista i mroczna kraina Umarłych. Właśnie w niej znajduje


się, otoczona potężnymi murami, cytadela bogini "świata zmarłych" - Hel -
której bram strzeże potężny pies - Garm.
Njord- pan wiatrów i morza, dawca bogactw.

Odin, Odyn, Othinn- bóg walki, wojny i mądrości. Władca Asów, żyjacy w
swojej siedzibie Walaskjal w Asgardzie, skąd może widzieć wszystkie światy.
W jego siedzibie Walhalli, Walkirie (żeńskie duchy bojowe) służą wojownikom,
którzy padli w bitwie i będą pomagać bogom w wielkiej bitwie Ragnarok. Na
ramionach Odyna siedzą dwa kruki, Hugin ("Myśl") and Munin ("Pamięć")
które mogą latać pomiędzy światami, by przynosić Odynowi wiedzę i wieści.
Odyn często pomaga bohaterom, lecz jest dość kapryśny i może się zwrócić
przeciwko człowiekowi z błahego powodu lub bez powodu.

Ragnarok- "Zniszczenie potężnych." Zmierzch Bogów. Czas ognia i lodu.


Wielka bitwa na końcu czasu, w której świat zostanie zniszczony i stworzony na
nowo. Ragnarok poprzedzą trzy zimy gorzkich wojen, po których nastąpi zima
tak zimna, że słońce nie będzie grzało. Wtedy siły zła zbiorą się i wypowiedzą
wojnę bogom.

Surt- demon z płonącym mieczem, władający w Muspelheimie.

Svartalheim- Królestwo Ciemnych Elfów.

Thor- bóg piorunów. Jego bronia jest magiczny młot Mjollnir, poza tym Thor
ma pas podwajajacy jego siłę i żelazne rękawice, którymi chwyta Mjollnira. W
pewnycm sensie rywal Odyna, Thor jest bogiem prawa i porządku, ulubieńcem
ludzi.

Tyr- Bóg bitew, jedyny, który miał dość siły i odwagi, by związać Fenrisa.
Stacił dłoń podczas pętania wilka Fenrisa. Fenris tylko wtedy dał sobie założyć
na szyję linę gdy jeden z bogów włoży mu do pyska rękę. Gdy lina nie dała się
przerwać odgryzł rękę Tyrowi.

Vanaheim- świat ten jest ojczyzną drugiego szczepu bogów - Wanów -


pierwotnych duchów ziemia i powietrza.
Walhalla- jeden z pałaców Odyna, w którym gromadzili się po śmierci
wojownicy, którzy ucztując czekali na bitwę ostateczną.

Walkirie- o tych zlotowłosych boginiach mówiono, że dosiadają skrzydlatych


koni. Gdy wyruszały, by przeprowadzić śmiertelnych wojowników do Walhalli,
ich lśniące pancerze świeciły światłem, widzialnym na ziemi jako zorza polarna.

Weland- bóg kowali i wyrabiajacych rzeczy z metalu. Syn olbrzyma Wade.

Yggdrasil- olbrzymi jesion, na którym oparte jest niebo.

Ymer, Ymir- Olbrzym, z ciała którego Asowie stworzyli świat.


Mity:
1. O Idunie i jabłkach wiecznej młodości

2. O śmierci Baldura

3. O Thorze i wężu świata

4. O wizycie w Utgardzie

* mity zostały zapożyczone ze strony www.wiking.hg.pl

Mit o Idunie i jabłkach wiecznej młodości

Bogini wiosny Iduna pilnowała złotych jabłek. Niezależnie od tego, ile jabłek
zjadali bogowie, ich liczba zawsze pozostawała taka sama. Tylko bogowie mieli
do nich dostęp i były one źródłem ich wiecznej młodości. Pozostali, na przykład
olbrzymy, chcieli również jeść jabłka, ale tylko Iduna mogła je rozdawać.
Pewnego dnia Odyn, Loki i Honir podróżowali przez góry i równiny. Zabili
wołu i próbowali go upiec w żarze z ogniska. Za każdym razem, kiedy
wyjmowali go z żaru, okazywało się, że wół jest nadal surowy. Nad nimi na
drzewie pojawił się orzeł. Powiedział, że jeśli pozwolą mu zjeść porcję mięsa,
wół się upiecze. Układ okazał się niekorzystny. Orzeł wybrał najlepsze kąski
(nogi i łopatki). Rozeźlony Loki uderzył ptaka gałęzią, która wbiła się w ciało
orła. Wywołało to pożądany skutek, orzeł upuścił swoja porcję mięsa, ale Loki
zaplątał się w gałęzie i orzeł ciągnąc go po ziemi, silnie go posiniaczył i poranił.
Orzeł - olbrzym Thjazi w przebraniu - zaproponował Lokiemu układ: jeżeli Loki
obieca wprowadzić Idunę w zasadzkę, odzyska wolność. Loki, który nigdy nie
wyróżniał się pośród Asów wiernością, zgodził się zdradzić boginie wiosny.
Poszedł do Iduny i powiedział jej, że znalazł drzewo, na którym rosną jabłka
podobne do jej jabłek. Zaintrygowana Iduna poszła za nim. Jednak, gdy wyszli z
Asgardu, orzeł Thjazi rzucił się na Idunę i porwał ją do swego pałacu. Ale nie
otrzymał tego, czego pragnął, ponieważ nie chciała dać mu jabłek wiecznej
młodości.
Tymczasem bogowie zauważyli, że coś jest nie w porządku, zaczęły im siwieć
włosy i poczęli tracić siły. Odbyli naradę i po chaotycznej dyskusji (byli teraz
starzy i osłabieni) zauważyli, że brakuje Lokiego; ponadto ostatni raz widziano
go, jak wychodził przez most w Asgardzie w towarzystwie Iduny! Bogowie
szybko odnaleźli Lokiego i próbowali groźbami zmusić go do oddania Iduny.
Loki użył magicznego płaszcza z piór należącego do Frei, aby zmienić się w
ptaka i uleciał do pałacu Thjazi. Znalazł tam Idunę zupełnie samą. Aby ją
przenieść, zamienił ją w orzech i pofrunął do Asgardu, trzymając go w
szponach. Wkrótce powrócił Thjazi. Przybrawszy znów postać orła, rzucił się w
pogoń, ale Loki dotarł do Asgardu tuż przed nim. Asowie, widząc, że Thjazi
goni Lokiego, wzniecili ogromne ognisko z wiórów drzewnych pod murami
Asgardu. Thjazi wleciał w ogień, spalił sobie skrzydła i upadł na ziemię. Tam
właśnie Asowie go zabili.
Córka Thjaziego, Skadi, przybyła do Asgardu i domagała się zadośćuczynienia.
Jako wergild (krwawą rekompensatę) zaproponowano jej małżeństwo z jednym
z Asów. Jednakże miała wybrać sobie męża, widząc tylko ich stopy. Skadi
chciała poślubić Baldura, który był najpiękniejszy, wybrała, więc najpiękniejsze
stopy - z przerażeniem stwierdziła, że wybrała Njorda. Bogowie ucztowali,
jedząc jabłka, Iduny i wszystko znów było jak dawniej.
Źródło: J.Wooding, "Wikingowie"

Mit o śmierci Baldura

Baldur, syn Odina i Friggi, był najpiękniejszym i najszlachetniejszym wśród


bogów. Kwitnący młodzieniec, bóg światła i wiosny, tego, co dobre i
sprawiedliwe, najbardziej kochany przez wszystkich Asów.

Boska matka Frigga miała pewnego dnia zły sen, Widziała jak Hel, bogini
śmierci, uprowadza jej umiłowanego syna Baldura. Także Baldur miał sen, że
jego młodemu życiu grodzi niebezpieczeństwo. Przywołał, więc Odin prastarą
Walę, strażniczkę Hel, z jej grobu, by zdobyć pewniejszej wieści. Na pytanie,
kogo oczekuję w królestwie Hel, dostał odpowiedź: "Baldura, dobrego, się
czeka. Zabije go Hödur, jego ślepy brat."

Asowie i boginki radzili pełni troski o życie ukochanego i postanowili, że


wszystkie stworzenia, na niebie i ziemi, złożą świętą przysięgę, że niczego
Baldurowi nie uczynią. Sama Frigga skłoniła ogień i wodę, olbrzymy i elfy,
ludzi, zwierzęta i rośliny by surowo trzymały się przysięgi.

Od tej chwili mijała cel wszelka broń, którą kierowano przeciw Baldurowi, by
wypróbować przymierze, a stało się wśród Asów prawdziwą zabawą, rzucać w
niego pociski, z których żaden nie trafiał.

W radzie bogów brał także udział podstępny i knujący intrygi Loki. Gdy
bogowie raczyli się zabawą z Baldurem, podszedł do dobrej Friggi, przebrany za
żebraczkę i wykradł jej tajemnicę: Na dębie przed bramą Walhalli rósł krzew
jemioły. Nie ciążyła na nim przysięga, był za słaby i niepozorny, zdradziła mu
Frigga.

Loki oddalił się szybko, przyjął swą prawdziwą postać i pospieszył do dębu.
Odciął gałązkę jemioły i wrócił w krąg bogów, którzy wciąż raczyli się radosną
zabawą. Na uboczu stał jeno brat Baldura, ślepy Hödur. "Jak mam z wami igrać
oczy moje nie znają światła?" Odrzekł markotnie na pytanie Lokiego.

"Napnij łuk, tu jest strzała", rzekł Loki i podał mu gałązkę jemioły, "Będę
celował za ciebie!"

Ślepy Hödur uczynił wedle rozkazu złego boga, a Baldur, jak rażony piorunem,
opadł bez ducha na ziemię.

Tak spełniła się okrutna przepowiednia Wali.

Jeno słowo Odina, iż Hödur wypełnił przeznaczony Baldurowi los, ochronił


mordercę przed zemstą bogów.

Sposobili się potem na rozkaz boskiego ojca, by pogrzebać ciało Baldura.

Nigdy przedtem nie panowała w Asgardzie ni zamieszkałej przez ludzi ziemi


większa żałoba jak po Baldurze, ukochanym bogu.

Na brzegu morza Asowie postawili statek Baldura, a na nim ułożyli stos. Gdy
położyli na nim zwłoki, Nanna, żona Baldura, nie potrafiła znieść tego widoku,
a serce jej pękło ze zgryzoty. Ułożyli ją, więc Asowie u boku Baldura.

Wszyscy bogowie złożyli bogu słońca słowa nadziei na drogę. Nikt jednak nie
wie, co Odin wyszeptał szlachetnemu nieboszczykowi do ucha.

Thor podłożył ogień pod potężnym stosem. Wepchnął przy tym w płomienie
karzełka o imieniu Lit, który wszedł mu pod nogi. On zaś spłonął.

Potem olbrzymy pchnęły statek ku falom i oddały go morzu. Coraz potężniejsze


płomienie go otaczały, a sycił je dziki wiatr niosący łódź, jak wielka pochodnia
ofiarna gnał po raz ostatni prze morze.

Gdy odmęty chwyciły łapczywie za płonące bele i wciągnęły na dno ich żar,
zdało się czekającym na brzegu Asom, jakoby cały świat tonął w odmętach
zmierzchu.

Nikt nie zaznał większej zgryzoty po śmierci Baldura niż jego matka Frigga.
Czy na zawsze odebrano Asom i światu ludzi Baldura, boga wiosny? Czy serca
Hel, bogini królestwa zmarłych, nie można zmiękczyć, by oddała ulubieńca
bogów?

Po ciągłych prośbach Friggi Hermodur, boski posłaniec, postanowił oswobodzić


swego brata.

"Dam ci Sleipnira, mego rumaka, na daleką podróż," rzekł Odin do swego syna,
"Pewnie poprowadzi cię do celu, bo drogę tą zna."

Dziewięć nocy gnał boski posłaniec konia, aż ośmionogi rumak dotarł do mostu,
który prowadził do Hel. Hermodur ważył się śmiało wstąpić do królestwa
zmarłych. Wnet zobaczył Baldura, ukochanego brata, pogrążonego we śnie i
bladego, siedzącego u boku Nanny. Szepnął do niego słowa pocieszenia.
Posłaniec bogów trudził się tyleż długo, co daremnie, by ułagodzić ponurą Hel.
Z lodowatym chłodem spojrzała na niego. Potem pozwoliła usłyszeć swój głos:
"Kto umarł, zostanie w moim królestwie. Także Baldur należy do Hel. Lecz
mimo to, spełnię życzenie bogów i oddam go wolności, jeśli wszystkie
stworzenia na świecie, martwe czy żywe, będą go opłakiwać. Jeśli choć jedno
stworzenie odmówi uczestnictwa we łzach, Baldur pozostanie po wszechczasy
w królestwie zmarłych.

Hermodur pośpieszył z powrotem na dwór Asów. Baldur i Nanna dali mu


prezenty na drogę, które miał zanieść dla Odina i Friggi.

W Walhalli czekali już wszyscy w napięciu na posłańca. A Frigga pełna nadziei


rozesłała wnet Alby, duchy podziemi, swych posłańców, po całym świecie, by
pozyskać wszelkie stworzenia w imię powrotu Baldura, boga wiosny. "Myślcie
o moim ukochanym synu", kazała im powiedzieć, "i płaczcie nad jego śmiercią,
a bogini podziemnego świata zezwoli mu na powrót."

Trudy Friggi wydały się nie być daremne, wszelkie stworzenie, do którego
dotarli posłańcy, było pełne litości i płakało nad bogiem światła. Alby
wyruszały już w drogę do domu.

Wszelkie stworzenie, nawet skostniałe kamienie, płakały nad losem Baldura. I


wtedy Alby spotkały w ponurej grocie okrutną olbrzymkę, Thög było jej imię,
nie uroniła ni łzy nad śmiercią Baldura i nie poruszyła jej żadna prośba.

Tak, więc pozostał Baldur w królestwie Hel.

Wielu Asów dotkniętych odmową ponurej baby, sądziło, że Loki wciąż uprawia
swe przepełnione nienawiścią dzieło.
Gdzież podział się podstępny morderca? W środku rozpaczy, gdy wszystkimi
wstrząsnęło morderstwo, zdradziecki Loki zdołał uciec. Uciekł do Riesenheim,
schował się w starej osamotnionej kryjówce. Lecz bogowie znaleźli jego ślad.
Lecz gdy zbliżyli się do domu, którego okna wychodziły na wszystkie strony
świata, podstępny Loki uciekł. Zmienił się, jak to często czynił, w łososia i
schował się pod wodospadem. Przedtem wrzucił do ognia sieć, którą
sporządziłby wypróbować, czy można go nią złapać.

Przyprawiło go to o zgubę, bo bogowie odnaleźli w popiele odcisk sieci i


wiedzieli, gdzie i jak mają go złapać. Choć czynił wszystko, by ujść przed
pogonią, bogowie pochwycili go w się.

Zemsta Asów była tak samo okrutna jak zbrodnia, którą popełnił Loki.
Poprowadzili go na wyspę w królestwie Hel i przykuli go tam do ostrej skały, że
żadnym członkiem ruszyć nie mógł. Nad głową zdrajcy mściciele przytwierdzili
żmiję, której jad bezlitośnie kapał na jego twarz. Sygin, żona Lokiego,
podzieliła los potępieńca. Dzień i noc siedziała koło więźnia i łapała jad żmii do
miseczki. Lecz gdy niewiasta podnosiła się, by wylać pełną miskę, Lokiego
dręczył nieznośnie palący ból. Obracał się, a całym Midgardem targały
wstrząsy, a ziemia drżała. To drżenie nazwali ludzie trzęsieniem ziemi. W te
koszmarne noce wyje wilk Fenris, a Wąż Midgardu porusza się w otchłani
morza, fale strzelają zaś wysoko do góry. Kipiel bije o wał, którym bogowie
chronili Midgard przed morzem.

Mit o Thorze i Wężu Świata

Pewnego dnia Thor spotkał olbrzyma Hymira. Hymir nie poznał Thora, jednego
z Asów, choć osłupiał, gdy na kolację Thor zjadł dwa woły! Kiedy Hymir
zauważył, że jeśli Thor będzie pochłaniał takie ilości jedzenia, wkrótce go
zabraknie, Thor zaproponował gigantowi wyprawę na ryby. Wzrost i wygląd
Thora nie wywarły na Hymirze wrażenia i powątpiewał w jego rybackie
umiejętności - aż do chwili, kiedy Thor wziął wiosła i dzięki swej nadludzkiej
sile poprowadził łódź z przerażającą szybkością do królestwa Węża Świata.
Thor nie obawiał się Węża Świata i nie zważając na przestrogi Hymira, założył
na hak łeb woła i zaczął łowić. Wąż naturalnie złapał się na przynętę. Tym
razem Thor pokonał Węża, ponieważ gdy ten próbował wypluć głowę, hak wbił
się w jego podniebienie. Wąż ciągnął linę tak mocno, że Thor poranił sobie
dłonie o burtę łodzi. Ból wywołał w końcu jego gniew. Wytężył całą swą siłę, aż
stopy jego przebiły dno łodzi i Thor stanął na dnie morza! Ciągnął dopóty,
dopóki łeb Węża Świata nie znalazł się na wysokości jego głowy; spoglądali
wówczas na siebie groźnie. Lecz Hymir był tak przerażony, że przeciął linę.
Kiedy Wąż Świata uciekał, Thor rzucił za nim swój młot - niektórzy powiadają,
że rozbił głowę Węża Świata. Nie może to być prawdą, jako że Wąż Świata
wciąż musi oplatać ziemię.
Źródło: J.Wooding, "Wikingowie"

Mit o wizycie w Utgardzie

Po wielu utarczkach z Asami olbrzymi poprosili o pokój. Posunęli się nawet tak
daleko, że gwarantowali bezpieczeństwo Thorowi i Lokiemu, gdyby ci przybyli
z wizytą do Utgardu, miasta olbrzymów, gdzie Utgardaloki był królem.

- Żadna krzywda nie spotka Asów, Thora i Lokego, ani towarzyszy, którzy z
nimi przyjdą - przysięgał Utgardaloki - a ja przyślę Skrymira, mego posłańca,
żeby ich przeprowadził przez Jötunheim. Jeżeli Thor się nie lęka, przyjdzie na
pewno.

Takie wezwanie było najpewniejszym sposobem zmuszenia Thora do przybycia.


Kazał wyprowadzić swój wóz i zaprząc dwa kozły, Szczerbatego i
Wyszczerbionego.

- Nie zapraszają nas z przyjaźni - powiedział przezorny Loki. - Możecie być


pewni, że knują coś złego.

Mimo to zasiadł w wozie obok Thora i przelecieli przez Asgard w wielkiej


chmurze burzowej, a spod kół sypały się błyskawice.

Wieczorem przyjechali do chaty nad brzegiem Ifingu, wielkiej rzeki, która nigdy
nie zamarzała, dzielącej Midgard od Jotunheimu. Zacny gospodarz przywitał
gościnnie dwóch dziwnych przybyszów, ale przyznał, że ma bardzo mało
jedzenia w domu, za mało nawet dla siebie i dzieci, syna i córki. Thjalfego i
Roskvy.

- Nie martwcie się tym! - zawołał Thor.

Zabił swoje dwa kozły, Szczerbatego i Wyszczerbionego, pomógł zedrzeć z nich


skórę i poćwiartował je. Dusiły się w garnku i wkrótce obiad był gotów.

- Pamiętajcie, by w żadnym razie nie złamać ani jednej kości moich kozłów -
zastrzegał Thor.

Po czym zasiedli do obiadu i Thor okazał swój zwykły dobry apetyt, zjadając
całego kozła i znaczną część drugiego.
- Mówił to o kościach tylko dlatego, aby zatrzymać szpik dla siebie - szepnął
kusiciel Loki do Thjalfego. - W tym szpiku jest cudowna moc, ponieważ to nie
są zwyczajne kozły.

Więc Thjalfi złamał jedną z kości udowych, kiedy Thor na niego nie patrzał, i
wyskrobał trochę szpiku nożem. Spostrzegł jednak, że Loki starał się nie złamać
żadnej kości, raz więc tylko popróbował szpiku.

Thor i Loki spali tej nocy w chacie, a rano Thor wrzucił wszystkie kości do
koźlich skór, pomachał nad nimi Mjöllnirem i wyskoczyły z nich kozły pełne
życia jak zawsze. Ale jeden z nich kulał trochę na tylną nogę, a Thor
zobaczywszy to obrócił się z błyskiem wściekłości i wymachując młotem nad
głową, chciał zabić gospodarza i jego dwoje dzieci.

- Jedno z was złamało kość udową kozła - krzyczał. Oczy jego ciskały
błyskawice, a stawy palców, trzymających Mjöllnir, zrobiły się białe.

Gospodarz rzucił się na ziemię domyśliwszy się, kim jest jego straszny gość, i
przyrzekał, że złoży zadośćuczynienie, jakiego tylko Thor zażąda. Widząc jego
lęk, Thor rozjaśnił czoło i rzekł:

- Nikogo z was nie uderzę, ale dwoje twoich dzieci, Thjalfi i Röskva, pójdzie ze
mną, on zostanie moim pachołkiem, ona moją służką już na zawsze. Zrozum,
nie czynię im krzywdy, ale wyświadczam zaszczyt. A teraz zaopiekuj się moimi
kozłami, opatrz złamaną nogę, by się zrosła do naszego powrotu. Do tego czasu
Röskva zostanie z tobą, ale Thjalfi od razu pójdzie z nami.

Tak więc Thor i Loki wyruszyli dalej w drogę, zabierając Thjalfego, aby im
służył. Szli brzegiem rzeki Ifing, aż dotarli do brzegu morza. Łodzią, która tam
na nich czekała, przepłynęli rzekę w najgłębszym miejscu. Na przeciwległym
brzegu pozostawili łódź i długo szli przez wielki bór. Nad wieczorem znaleźli
się na rozległej równinie, wśród nagich skał i mrocznych dolin i na próżno
szukali jakiegoś domostwa. W końcu, kiedy już zaczynała zapadać ciemność, a
oni czuli się do ostateczności zmęczeni i nękał ich głód, stanęli przed dziwnym
budynkiem. Wypełniała go obszerna sala z wejściem tak szerokim, ze
zajmowało całą ścianę, ale wewnątrz nie zobaczyli nikogo, nie palił się ogień,
nie było paleniska ani sprzętów. Wydawało im się to w każdym razie lepsze niż
nic, zwłaszcza w tej mroźnej okolicy, więc rozgościli się, jak mogli, w owym
dziwnym pomieszczeniu.

Około północy zostali nagle obudzeni wielkim wstrząsem ziemi, podłoga drżała
im pod stopami, sala chwiała się i kołysała. Nic więcej się nie zdarzyło, ale
Thor, rozglądając się dokoła, znalazł mniejszą izbę, leżącą na prawo od dużej
sali i do tego cieplejszego schronienia przenieśli się jego towarzysze. Loki i
chłopiec drżąc ze strachu wcisnęli się w najdalszy kąt, ale Thor trzymając
mocno w garści trzonek Mjöllnira stał na straży we drzwiach. Z pobliża
dochodziły go jakieś porykiwania i świsty, a od czasu do czasu gwałtowne
dudnienie, ale nie widział nic.

Wreszcie niebo poszarzało i Thor wyszedłszy z sali ujrzał w pierwszych


blaskach poranka olbrzyma, który leżał na sąsiednim zboczu góry i głośno
chrapał. Nie był to bynajmniej jakiś niepokaźny olbrzym - większego Thor
nigdy nie widział. Wtedy zrozumiał, co to za hałasy słyszał w nocy, i w porywie
gniewu założył pas mocy i wymachiwał Mjöllnirem, namyślając się, w co
uderzyć.

Nagle olbrzym się zbudził i Thor pomyślał, że bezpieczniej nie używać w tej
chwili Mjöllnira. Zapytał natomiast:

- Kim jesteś, ty, który zakłóciłeś nasz sen chrapaniem?

- Nazywam się Skrymir - odpowiedział olbrzym, a słowa jego odbiły się echem
w górach. - Przyszedłem, aby zaprowadzić was do Utgardu. Nie potrzebuję
pytać, czy to ty jesteś Thorem, bo twój młot cię zdradził. Ale wydajesz się
mniejszy, niż przypuszczałem... A co wy tam robicie z moją rękawiczką? -
Mówiąc to podniósł ów rzekomy budynek wraz z Lokim i Thjalfim, wytrząsnął
ich na ziemię i wsunął do środka rękę, wpychając kciuk do izby, w której
spędzili noc.

Potem otworzył swoją torbę i zjadł potężne śniadanie, a Thor i jego towarzysze
musieli zadowolić się tym, co znaleźli.

- Poniosę waszą torbę z żywnością - powiedział Skrymir, kiedy skończył


śniadanie. - Wieczorem zjemy obiad w bardziej przyjacielskiej atmosferze.

Thor chętnie przystał na to i Thjalfi wręczył olbrzymowi pusty worek, a Skrymir


wsunął go do swojego, który zawiązał u góry i przerzucił przez ramię.

- A teraz chodźcie za mną - zawołał huczącym głosem i ruszył wielkimi susami


przez góry, a Thor i Loki natężając wszystkie siły ledwo nadążali za nim,
podczas gdy umęczony Thjalfi nie mógł dotrzymać im kroku, choć doprawdy
był to chyżostopy młodzieniec i nie miał sobie równych wśród ludzi.

Późno wieczorem Skrymir znalazł dla nich schronienie na noc pod mocarnym
dębem, którego korzenie dawały im osłonę przed ostrym wiatrem, a sam legł na
zboczu górskim pod jego potężnymi konarami.
- Jestem zbyt zmęczony, żeby myśleć o kolacji - powiedział wyciągając się na
ziemi. - Ale tu leży torba z jedzeniem, otwórzcie ją i posilcie się. Rzucił na
ziemię torbę i za chwilę chrapał rozgłośnie po drugiej stronie drzewa.

Thor zabrał się do rozwiązywania torby, ale choć ciągnął i podważał jak mógł,
nie udało mu się rozluźnić ani jednego rzemienia. Nie zdołał też przeciąć
sztywnej skóry.

- Ten olbrzym drwi z nas! - zawołał w końcu i z wściekłością okrążył dąb, i


rąbnął Shrymira młotem w głowę. Olbrzym poruszył się, ziewnął i szepnął
sennie:

- Jakiś wielki liść spadł mi na głowę! Co tu robisz, Thorze? Chyba skończyliście


już kolację i układacie się do snu?

- Właśnie chcemy się kłaść - warknął Thor i kiedy Skrymir znowu zaczął
chrapać, poprowadził Lokego i Thjalfego do drugiego dębu, który znajdował się
w niewielkim oddaleniu, i tam, głodni i niezadowoleni, próbowali zażyć
spoczynku.

Północ nadeszła, ale Thor wciąż jeszcze nie mógł zasnąć. Olbrzym Skrymir
przewrócił się na wznak i chrapał tak, aż drzewa chwiały się jak w czasie
szalejącej burzy.

- Uciszę tego potwora! - mruknął Thor. - Nie mogliśmy jeść, powinniśmy


przynajmniej trochę pospać!

Pobiegł na miejsce, gdzie leżał Skrymir, mocno zaparł się nogami, zamachnął
Mjöłlnirem nad głową i uderzył olbrzyma w czubek czaszki z taką siłą, że obuch
młota niemal całkiem się zapadł.

- Cóż to znowu się dzieje? - zapytał olbrzym i usiadł. - Przeklęty dąb! Żołądź
spadła prosto na moją głowę! A może to ty mnie obudziłeś, Thorze,
wiadomością o grożącym nam niebezpieczeństwie?

- Nie wiem nic o żadnym niebezpieczeństwie - odpowiedział Thor. - Już prawie


północ, obudziłem się właśnie i chciałem trochę rozprostować nogi.

Skrymir mruknął coś i znowu zasnął, ale Thor, zgrzytając zębami z wściekłości,
usiadł z młotem w rękach i medytował, jak zadać jeszcze jeden cios, żeby
położyć kres życiu olbrzyma. "Jeśli go porządnie walnę - myślał - nie ujrzy już
więcej światła dnia!". O pierwszym brzasku Thor zdecydował, że nadeszła
odpowiednia chwila. Skrymir zdawał się spać zdrowo, a leżał w taki sposób, że
Thor z łatwością mógł trafić go w skroń. Ruszył więc na niego wywijając
Mjöllnirem z całej siły i wymierzył mu miażdżący cios. Skrymir usiadł
gwałtownie i zaczął rozcierać sobie głowę.

- Ach, te ptaki na dębie! - zawołał. - Jeden z nich zrzucił mi gałązkę na czoło! A,


Thor! Już się zbudziliście. To dobrze, bo przed nami długa droga, jeżeli mamy
stanąć w Utgardzie przed nocą. Szli cały dzień przez góry, ale późnym
popołudniem Skrymir zatrzymał się i powiedział do Thora:

- Muszę pozostawić was tutaj i iść na północ. Jeżeli skręcicie na wschód,


dojdziecie do Utgardu przed wieczorem. Ale zanim się rozstaniemy, chciałbym
udzielić wam pewnej rady. Słyszałem, jak rozmawialiście ze sobą i
powiedzieliście, że znacie olbrzymów mniejszych niż ja. Pozwólcie, że was
ostrzegę: w zamku Utgard spotkacie kilku o wiele wyższych ode mnie. Więc
kiedy tam się znajdziecie, uważajcie, aby się nie przechwalać, bo poddani
Utgardalokego nie zechcą słuchać cierpliwie przechwałek takich maleństw jak
wy. A tak naprawdę, to radziłbym wam zawrócić, póki pora, i znaleźć się jak
najszybciej w domu.

Powiedziawszy to, Skrymir przerzucił torbę przez ramię i poszedł ku śnieżnym


górom bielejącym daleko na północy. Ani Thor, ani Loki, ani Thjalfi nie
żałowali, że odszedł. Nie zawrócili jednakże, ale wędrowali na wschód, a gdy
zapadała noc, stanęli przed zamkiem tak wysokim, że aż karki ich bolały, gdy
spoglądali na jego szczyt. W bramie znajdowała się żelazna krata, która była
opuszczona. Natężali siły, aby ją otworzyć, ale nadaremnie. Na szczęście
wkrótce okazało się, że są dostatecznie mali, by móc się przecisnąć między
żelaznymi sztabami. Ujrzeli ogromne dworzyszcze, którego drzwi były szeroko
rozwarte, a wszedłszy przez nie zobaczyli olbrzymów siedzących na ławach pod
ścianami. W końcu sali przy wysokim stole na podwyższeniu siedział władca
olbrzymów, Utgardaloki. Thor i Loki pozdrowili go uprzejmie, ale on zdawał się
ich nie spostrzegać i dalej dłubał w zębach, w końcu uśmiechnął się pogardliwie
i tak odezwał się do nich:

- Wyglądacie jak po długiej podróży, więc przypuszczam, że jesteście Asami z


Asgardu, a ten chłopczyk tutaj to pewnie sam Thor. Może jednak jesteście
mocniejsi, niż się wydajecie. Powiedzcie więc, czy szczycicie się jakimiś
specjalnymi osiągnięciami? Każdy z nas wystąpić może w zawodach
wymagających siły i hartu, a także umiejętności i sprytu. Który więc z was
wyzwie kogoś z naszych, aby dowieść swej sprawności?

- Ja! - zgłosił się Loki. - Jest sztuka, w której celuję, zwłaszcza w tej chwili, a
mianowicie w jedzeniu. Z każdym z was mogę stanąć do zawodów na tym polu
i założę się, że nikt nie potrafi jeść szybciej ode mnie!
- No cóż, to dobre zawody - zgodził się Utgardaloki - i od razu wypróbujemy
twoje siły. Nasz zawodnik w jedzeniu nazywa się Logi i gotów jest stanąć do
walki z tobą czy kimkolwiek innym w każdej chwili.

Na środku sali ustawiono na podłodze wielką drewnianą michę i napełniono ją


mięsem. Loki usiadł z jednego końca, a Logi z drugiego. Każdy z nich jadł tak
szybko jak mógł i spotkali się w samym środku.

- Ale Logi zwyciężył - wydał wyrok Utgardaloki. - Loki bowiem jadł tylko
mięso, pozostawiając ogryzione kości na swojej części misy, a Logi zjadł
wszystko, kości i misę.

Po chwili Utgardaloki spojrzał na Thjalfego i rzekł:

- A to dziecko? Czy potrafi czegoś dokonać?

- Mogę stanąć do wyścigu z każdym, kto zechce - odpowiedział śmiało Thjalfi.

- Bieganie to wspaniała sztuka - powiedział Utgardaloki. - Ale musisz być


bardzo szybki, jeżeli chcesz pokonać mojego zawodnika. Potem wyprowadził
ich z sali na długi pas ziemi znajdujący się między murami zamku. -
Wypróbujemy twą sprawność od razu - powiedział, przywołał młodego
olbrzyma, Hugego, i kazał mu ścigać się z Thjalfim.

Wytyczono tor wyścigowy i dwaj biegacze wystartowali. Ale w pierwszym


starciu Hugi tak bardzo wyprzedził Thjalfego, że kiedy dobiegł do mety,
zawrócił i ruszył na spotkanie przeciwnika. Wtedy Utgardaloki rzekł:

- Będziesz musiał bardziej natężyć swoje siły, Thjalfi, jeżeli chcesz pobić
Hugego - chociaż nikt, kto przybył tutaj, nie biegł nigdy szybciej od ciebie.
Próbujcie ponownie.

Wystartowali znowu, ale tym razem Hugi dobiegł do mety o tyle wcześniej niż
Thjalfi, że zdążył zawrócić i spotkać się z przeciwnikiem, nim ten przebył trzy
czwarte toru.

- Thjalfi biegł tym razem również bardzo dobrze - osądził Utgardaloki - choć nie
sądzę, żeby mógł odnieść zwycięstwo nad Hugim. Dam im jeszcze jedną szansę
i ona zadecyduje, kto wygra.

Wystartowali po raz trzeci. Hugi biegł tym razem tak szybko, że dotarłszy do
mety zawrócił i spotkał Thjalfego w połowie drogi.

- A więc Hugi jest lepszym biegaczem niż Thjalfi - stwierdził Utgardaloki


wracając na czele zebranych do sali. - Ale to są tylko mało ważne zawody.
Jestem pewien, że Thor zechce popisać się swoją siłą, słyszeliśmy bowiem wiele
o jego wspaniałych czynach i wiadomo nam, że pokonał już paru olbrzymów.

- Przyszliśmy tutaj w pokoju, a nie dla wojennych czynów - powiedział


rozważnie Thor. - Ale jestem gotów stanąć do zawodów w piciu. - Wspaniały
pomysł! - zawołał Utgardaloki i rozkazał jednemu ze służby przynieść ogromny
róg, którym wychylali kolejki wojownicy przechwalający się swoją
umiejętnością picia.

- Kiedy ktoś z nas wychyli ten róg jednym haustem - powiedział - jesteśmy o
nim dobrego zdania. Ale wielu olbrzymów musi dwukrotnie z niego łykać. W
każdym razie nie myślimy dobrze o nikim, kto go musi podnosić do ust
trzykrotnie.

Thor wziął do ręki róg, który nie wydawał się specjalnie wielki, choć był bardzo
długi. Dręczyło go pragnienie, więc nie przypuszczał, że będzie musiał
dwukrotnie łykać. Ale gdy mu zbrakło tchu i podniósł głowę, chcąc zobaczyć,
ile wypił, wydało mu się, że prawie nic.

- Piłeś z całych sił - zawołał Utgardaloki. - A jednak ubyło tak niewiele.


Gdybym sam nie widział, nie uwierzyłbym, że Thor z Asgardu tak marnie pije.
Jestem jednak pewien, że czekasz tylko, by opróżnić róg za drugim łykiem.

Thor nie odparł nic, ale ponownie podniósł róg do ust, sądząc, że tym razem
naprawdę dużo wypije, i nie odrywał go, aż mu dech zaparło. Wtedy zobaczył,
że poziom napoju nie opadł tak nisko, jak powinien, a kiedy zajrzał do środka,
wydało mu się, że ubyło mniej niż poprzednio; w każdym jednak razie teraz
widać było, że róg nie jest pełny.

- No i cóż, Thorze - szydził Utgardaloki. - Chyba napijesz się jeszcze, choć


może ten trzeci łyk nie wyjdzie ci na zdrowie! Będzie on na pewno największy,
ale nawet jeżeli opróżnisz róg tym razem, nie jesteś tak potężnym rywalem, jak
mówią o tobie Asowie. Co prawda dopiero zobaczymy, czego możesz dokazać
w innych zawodach.

Słysząc to Thor wpadł w gniew. Podniósł znowu róg i pił, ile mu sił starczyło.
Przerwał dopiero wtedy, gdy się zaczął dusić. Odstawił róg i kiedy dysząc
ciężko spojrzał nań, zobaczył, że płyn opadł znacznie od brzegów. Ale nie
chciał już więcej próbować i oświadczył, że wypił już dość jak na jeden
wieczór.

- Teraz widzimy jasno, że nie jesteś taki silny, jak sądziliśmy - zauważył
Utgardaloki. - Nie możesz nawet wypić tej niewielkiej ilości, jaką mieści róg. A
czy spróbujesz swoich sił na innym polu? Może lepiej ci się powiedzie w
jakichś popisach siły.

- W Asgardzie nie powiedziano by, ze mało wypiłem - mruknął Thor. - Ale jaką
próbę siły mi zaproponujesz?

- Nasi młodzi chłopcy - odparł Utgardaloki - zaczynają od czegoś zupełnie


łatwego, mianowicie podnoszą z ziemi mojego kota. Nie proponowałbym tak
łatwego zadania Thorowi z Asgardu, gdybym nie zdawał sobie sprawy, o ile
słabsi jesteście, niż przypuszczaliśmy. Kiedy to mówił, ogromne szare kocisko
skoczyło na środek pokoju i stanęło na podłodze, prychając. Thor podszedł do
niego i podłożył mu ręce pod brzuch, chcąc go unieść wpół. Ale w tym
momencie kot wygiął grzbiet w kabłąk i chociaż Thor natężał wszystkie siły,
zdołał tylko oderwać jedną kocią łapę od ziemi.

- Stało się, jak przypuszczałem - z uśmiechem stwierdził Utgardaloki. - No, ale


mój kot jest rzeczywiście bardzo duży i moi ludzie są duzi i silni, nie słabi i
drobni, jak Thor gromowładny.

- Chociaż jestem mały - krzyknął Thor - będę się siłować z każdym z was! Bo
rozgniewaliście mnie i moje siły wzrosły w dwójnasób.

- Nie widzę tutaj olbrzyma, który by nie uznał za rzecz poniżej swej godności
walczyć z takim maleństwem. Ale nie dajmy się zwieść pozorom. Wezwijcie
moją starą niańkę i niechaj Thor z nią się mocuje. Obaliła mężczyzn, którzy
wydawali się nie mniej potężni niż ten wielki bóg z Asgardu.

Natychmiast weszła do sali stara kobieta, zgarbiona i pomarszczona wiekiem.


Rumieniec gniewu wypłynął na twarz Thora, kiedy ją zobaczył, ale Utgardaloki
nastawał, aby się mocowali. Kiedy w końcu Thor ją chwycił i usiłował
przewrócić, przekonał się, ze nie da się tego dokonać tak łatwo, jak sądził.
Okazało się, że im silniej na nią napierał, tym mocniej stała, a kiedy z kolei ona
go schwyciła, Thor poczuł, ze chwieje się na nogach i mimo swego oporu
musiał paść na kolana.

- Dosyć tego! - zawołał Utgardaloki. - Nie zdałoby się na nic, gdyby Thor
próbował swoich sił przeciw któremuś z moich wojowników, skoro nie może się
ostać w walce z tą kobietą. Zasiądźcie więc, wszyscy trzej, i zabierzmy się do
jedzenia i picia. Przecież tylko Loki jadł i tylko Thor pił, a niewątpliwie obaj
mogą jeszcze cos zjeść i wypić - ja zaś chciałbym wam pokazać, jak potrafimy
przyjmować naszych gości.

Ucztowali więc aż do późna w noc, a potem ułożyli się do snu na sali. Rankiem,
kiedy się ubrali i byli gotowi do wyjścia, Utgardaloki wychylił z nimi kielich na
pożegnanie, wyprowadził ich z Utgardu i szedł razem ze swymi gośćmi jeszcze
kawał drogi. Rozstając się z nimi, zapytał:

- A teraz powiedzcie mi, nim się rozstaniemy, co myślicie o moim zamku w


Utgardzie i największym rodzie olbrzymów, którzy go zamieszkują? Czy
przyznajecie, ze spotkaliście w końcu olbrzymów mocniejszych od was?

- Muszę przyznać - stwierdził Thor z żalem - że ze spotkania z wami wyniosłem


tylko wstyd. Po moim odejściu będziecie o mnie mówić jako o słabeuszu, co
bardzo mnie martwi. Zupełnie inne miałem cele, gdy jako wysłannik Asów
szedłem w odwiedziny do Utgardu.

- A więc powiem ci prawdę - odparł Utgardaloki - gdyż jesteście daleko od


mojego zamku w Utgardzie i o ile to będzie w mojej mocy, nigdy już do niego
nie wejdziecie. Muszę przyznać, że gdybym wiedział, jak silni jesteście, nigdy
by w nim wasza noga nie stanęła, tak bowiem wielka jest wasza siła, że nie
tylko my, ale cały świat znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. A więc
wiedzcie, że zwiodłem was pozorami i złudzeniami oka. Aby zacząć od
początku: to ja was spotkałem w drodze podając się za Skrymira. Co do mej
torby z prowiantami, to związana była powrozami z żelaza, ukutymi przez trolle,
żebyście w żadnym razie nie mogli jej rozwiązać. Jeżeli chodzi o trzy ciosy,
jakie zadałeś mi, Thorze, twoim młotem Mjöllnirem, to pierwszy był o wiele
lżejszy od następnych, ale i on pozbawiłby mnie życia, gdybym rzeczywiście go
otrzymał. W drodze powrotnej napotkacie podługowate wzgórze w kształcie
siodła, a w nim ujrzycie trzy wąwozy, jeden z nich będzie znacznie większy od
pozostałych. Te wąwozy wyżłobiłeś uderzeniem swego młota, bo ja za każdym
razem usuwałem się w bok, tak że ciosy spadały na wzgórze, a nie na mnie.
Oszukałem was również w czasie zapasów w mej zamkowej sali. Olbrzym, z
którym Loki współzawodniczył w jedzeniu, nazywał się Logi - był to w
rzeczywistości ogień, który pożerał misę i kości tak samo jak mięso. Thjalfi
ścigał się z Hugem, to jest z myślą, a przecież żaden człowiek nie zdoła biec tak
szybko, jak myśl. Kiedy wychylałeś mój róg, dokonałeś cudu, którego nigdy
przedtem nie uznałbym za możliwy. Bo drugi koniec rogu wpadał w morze,
które obniżyło się w sposób widoczny na całym świecie, gdy piłeś. Wywołałeś
pierwszy odpływ morza i na pamiątkę twego czynu fale już zawsze będę
odpływać i przypływać. Kiedy starałeś się unieść mego kota, wpędziłeś nas w
śmiertelne przerażenie. Bo to był wąż Midgardu, który opasuje świat, a kiedy go
podźwignąłeś, głowa i ogon Jörmunganda zaledwie dotykały ziemi. Natomiast
twój ostatni wyczyn był równie wspaniały jak poprzednie. Elli, z którą się
mocowałeś, to była starość, a przecież zdołała jedynie rzucić cię na kolana, choć
nie ma na świecie człowieka, którego by w końcu nie zmogła. Teraz musimy się
pożegnać, a byłoby najlepiej dla nas obu, gdybyś tu nigdy już nie przychodził
zobaczyć się ze mną. Jeżeli to zrobisz, będę bronił mego zamku podstępami
podobnymi do tych, których już użyłem - albo innymi. Ale jeżeli pozostaniesz z
dala od Jötunheimu, zapanuje pewnie pokój między Asami i olbrzymami.

Wtedy Thora ogarnęła nagle wściekłość i zamachnął się Mjöllnirem, aby cisnąć
go we władcę olbrzymów, bo wierzył, że tym razem nie da się już zwieść. Ale
Utgardaloki zniknął, a z gór spłynęła natychmiast taka mgła, że kiedy Thor
zawrócił, aby zburzyć zamek Utgard i obrócić go w perzynę, nie był w stanie nic
dojrzeć. Więc Thor, Loki i Thjalfi zawrócili i po omacku szukali we mgle drogi
w góry, a idąc w kierunku wzgórza, w którym Thor wyrąbał młotem trzy
wąwozy, nie widzieli dalej niż na parę kroków. Za wzgórzem mgła się
przerzedziła i już bez trudu doszli do gospodarstwa, gdzie Thor zostawił swój
zaprzęg. Złamana przez Thjalfego kość kozła zrosła się już zupełnie, więc
następnego dnia wyruszyli do Asgardu, zabierając ze sobą Röskvę. Kiedy Thor
opowiedział Odinowi i pozostałym Asom, jak nabrał ich Utgardaloki, i
powtórzył, co od niego usłyszał przy pożegnaniu, Odin rzekł:

- Dobrze się spisałeś, będąc w kraju olbrzymów, choć z początku wyglądało to


źle. Wiedzą teraz, że jesteśmy silni, a my wiemy, co mogą zrobić, aby nas
wywieść w pole. Może zdołamy ich zniszczyć, ale nie przypuszczam, żeby mieli
wyruszyć na Asgard ani też opanować Midgard. Ale zwrócą się przeciw nam,
gdy nadejdzie Ragnarök, dzień ostatniej wielkiej bitwy.

- A jednak jestem zdecydowany wymazać krwią olbrzymów tę zniewagę! -


warknął Thor.

- Bez wątpienia krew olbrzymów znów się poleje - zapewnił go Odin. - Chociaż
między nami a Utgardalokim panuje pokój, są olbrzymi, którzy się starają
wyrządzić krzywdę nam albo sprowadzić nieszczęście na ludzi w Midgardzie.
Nie sędzę, żeby młot Mjöllnir miał rdzewieć.

- O nie! - mruknął Thor. - A kiedy zwyciężę olbrzymów, zwrócę się przeciw


wężowi Midgardu. O, gdybym wiedział, że kotem Utgardalokego był
Jörmungand, nie próbowałbym oderwać jego łapy od ziemi, ale rozwaliłbym mu
łeb Mjöllnirem!
Żródło: A. Green, "Mity skandynawskie"
Skąd my to wiemy?

No właśnie, skąd wiemy o wierzeniach ludzi, którzy żyli kilkanaście wieków


temu?
Legendy i mity były przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie. Potem
według tych opowieści zostały spisane dwie księgi:

Edda starsza, tzw. Edda poetycka lub Edda Saemunda, to zbiór 29 pieśni o
bogach i bohaterach, powstały w IX-XI w., zapisanych ok. 1200. We
wcześniejszym okresie opowieści te były przekazywane ustnie w formie pieśni,
hymnów lub gawęd. Edda starsza zawiera poematy proste w swojej stylistyce i
znacznie różniące się od siebie. Poematy zawarte w Eddzie były podobne w
swym przeznaczeniu do mitologii greckiej i rzymskiej, oznacza to, że nie
służyły jako rodzaj modlitwy czy hymny pochwalne dla bogów, lecz bardziej
jako opowieści o samych bogach, oddziałujące dodatnio na moralność i świat
wartości Wikingów. Edda starsza jednak oprócz wierszy tego typu zawiera
jeszcze wiele tzw. wierszy skaldycznych. Powstawały one najczęściej w IX
wieku w Islandii i Norwegii. Ich twórcami byli nadworni poeci opiewający w
nich zwycięstwa swoich władców, ich hojność i pozytywne przymioty. Służyły
one jako rodzaj hymnu pochwalnego, czyli miały dokładnie odwrotny charakter
niż inne wiersze zapisane w Eddzie. Posługiwano się w nich najczęściej
krótkimi i dowcipnymi aluzjami o charakterze mitologicznym. Nie ma trudności
z ustaleniem przynajmniej w pewnym przybliżeniu wieku poszczególnych
wierszy skaldycznych, gdyż ich autorzy byli tak znani, że wiemy, w jakich
latach żyli i tworzyli. Edda prawdopodobnie zawierała w swej pierwotnej formie
również eposy. Nie dotrwał jednak do naszych czasów ani jeden.

Edda młodsza, praca Snorriego Sturlusona, Powstała ona około roku 1220.
Przedstawia on w bardzo ciekawej i obfitej formie mity i legendy normańskie.
Udało mu się spisać całą historię Norwegii, skupiając się na żywotach
poszczególnych władców. Materiały do pracy zbierał właśnie z przekazów
ustnych legend i poematów skaldycznych. Dzieło było już z założenia
podręcznikiem mitologii skandynawskiej, a zarazem zasad stylistyki. Edda
młodsza jest charakterystyczna przede wszystkim ze względu na zastosowanie
tzw. kanningów. Jest to forma metafory odwołująca się do mitologii np. złoto -
łoże Fafnira (smoka, który leżał na górze złota), ciężar Graniego (konia, który
po zwycięstwie Sigurda nad smokiem musiał to złoto dźwigać do domu). Mity
zawarte w Eddzie są posegregowane chronologicznie od tych o stworzeniu
świata począwszy, przez opowieści o bogach i bohaterach, aż do tych
opiewających koniec świata i zmierzch bogów.

* obie księgi w wersji angielskiej (fomat pdf) można znaleźć w dziale download
Berserkerzy
Berserker to wojownik siejący w strach i śmierć na polu bitwy, pogrążony w
pewnym rodzaju transu. Wśród ludów nordyckich berserkerzy byli swoistą
"arystokracją wojowników".

Tajemnicą jest tu sposób osiągania szału, niektóre źródła podają, że berserkerzy


potrafili sami wprowadzić się w ten stan, a inne, że korzystali przy tym z
substancji narkotycznych. Z całą pewnością można jednak stwierdzić, że ludy
Skandynawii znały skutecznie działające substancje psychoaktywne, które były
znakomitymi środkami zagrzewającymi do ciężkiej pracy lub walki. Wojownicy
po ich zażyciu w stanie całkowitego obłąkania dokonywali czynów wręcz
niemożliwych.

Niektórzy wpadali w amok do tego stopnia, że zacierało się w nich wszelkie


człowieczeństwo. Podczas transu podobni byli bardziej do zwierząt niż do ludzi.
Szał berserka doskonale opisuje "Saga o Egilu":

"Zaczął nakładać odzież odpowiednią do boju i zbroję; na końcu wziął do ręki


miecz i tarczę. Był to olbrzym o nadludzkiej sile. Gdy szedł łąką ku holmowemu
boisku, ogarnął go szał berserka, ryczał jak zwierz i gryzł własną tarczę. Póki
owa przemiana trwała był tak mocny, że nikt i nic nie było w stanie mu się
przeciwstawić, lecz skoro minęła, wówczas był zupełnie wyczerpany z sił."

You might also like