Professional Documents
Culture Documents
ZAKORZENIENIE
i inne fragmenty
Wybór pism
S P O Ł E C Z N Y I N S T Y T U T W Y D A W N I C Z Y »Z N A K *
SPIS TREŚCI
P R Z E D M O W A .......................................................................................................VII
DOLA R O B O T N I C Z A ............................................................................... I
List do Albertyny Thśvenon ................................................................ 3
List do u c z e n n i c y ............................................................................... 8
Dziennik fabryczny (fr a g m e n t y )....................................................... 14
R a c j o n a l i z a c j a ....................................................................................... 27
Z doświadczeń życia f a b r y c z n e g o ............................................... 33
OCZEKIWANIE B O G A ............................................................................... 67
Autobiografia d u c h o w a ....................................... 69
Uwagi o dobrym użytkowaniu nauki szkolnej z punktu widze
nia m iłości B o g a ....................................... 87
Miłość Boga a n i e d o l a ....................................................... 86
Formy nieuświadomionej m iłości Boga .................................................112
* ■ , :
. • '
Andrzej Wielowieyski
L A CONDITION OUVRIÈRE
Tłumaczyła
MONIKA WITKOWSKA
LIST DO ALBERTYNY THEYENON
Droga Albertyno.
Ciepło mi się zrobiło na sercu po
otrzymaniu Twego listu. Mam wrażenie, iż istnieją rzeczy,
które zrozumieć można tylko we dwójkę. Żyjesz jeszcze
i nie możesz sobie nawet wyobrazić, jaka jestem z tego
szczęśliwa (...) Zasługiwałaś naprawdę, aby się uwolnić. Ży
cie drogo sprzedaje te postępy, do których samo zmusza.
Prawie zawsze za cenę cierpień nie do zniesienia.
%
LIST DO UCZENNICY (1934)
Kochanie.
/ Już od dawna chciałam do Ciebię
napisać, ale praca w fabryce nie zachęca do korespondencji.
W jaki sposób dowiedziałaś się, co robię? Chyba przez
siostry Derieu? Zresztą, to nieważne, bo i tak chciałam Ci
o tym powiedzieć, Ale przynajmniej Ty nie wspominaj
o tym nikomu, nawet Marinette, chyba że już to zrobiłaś.
To jest właśnie ten „kontakt z rzeczywistym życiem” , o któ
rym W am mówiłam. Uzyskałam go jedynie w drodze przy
wileju: jeden z moich najlepszych kolegów zna jednego
z dyrektorów Towarzystwa i wytłumaczył m u mój zamiar.
Tamten zrozumiał, co świadczy o zupełnie wyjątkowych
u tego pokroju ludzi horyzontach myślenia. Otrzymanie
w fabryce zatrudnienia bez świadectwa pracy jest dziś pra
wie niemożliwe — zwłaszcza, jeśli jest się, tak jak ja, po
wolnym, niezręcznym i niezbyt silnym.
Zapewniam Cię — na wypadek, gdybyś chciała w po
dobny sposób pokierować swoim życiem — że choć jestem
bardzo szczęśliwa z otrzymania pracy w fabryce, jestem
niemniej szczęśliwa, wiedząc że nie jestem do niej przykuta.
Wzięłam po prostu rok urlopu na „studia osobiste”. Męż
czyzna, jeśli jest bardzo inteligentny, bardzo zręczny i bar
dzo silny, może ostatecznie mieć nadzieję, że przy obecnym
stanie przemysłu francuskiego dojdzie w fabryce do takiego
stanowiska, na którym będzie mógł pracować w sposób inte
ligentny i ludzki; chociaż i tego rodzaju możliwości wraz
z rozwojem racjonalizacji co dzień maleją. Kobiety nato
Dola R o b o tn ic z a ' 9
same przez siebie. Żyje się pośród urojeń. Marzy się, za
miast żyć.
W sprawie miłości nie mogę Ci udzieUć żadnych rad, co*
najwyżej przestrogi. Miłość jest czymś poważnym, często-
stawia się w niej na kartę zarówno własne życie, jak i ży<ńe*
drugiej istoty ludzkiej. Właściwie ryzykuje się tu zawsze,,
chyba że jedna strona uczyni z drugiej .swą zabawkę; ale
W tym ostatnim, dość częstym przypadku, miłość staje się*
czymś ohydnym. Widzisz, treść miłości polega w gruncie-
rzeczy na tym, że jedna istota ludzka odczuje żywiołową,
potrzebę drugiej — potrzebę wzajemną lub nie, trwałą lub
nie, zależnie od przypadku. Od tej chwili głównym proble
mem staje się pogodzenie tej potrzeby z wolnością i od nie
pamiętnych czasów ludzie rozprawiają się z tym proble
mem. Dlatego też pomysł poszukiwania miłości jedynie po*
to, aby zobaczyć czym ona jest, aby wprowadzić trochę oży
wienia w zbyt ponure życie, wydaje mi się niebezpieczny,,
a zwłaszcza dziecinny. Mogę Ci powiedzieć, że kiedy byłam
w Twoim wieku, a także i później, i kiedy odczułam pokusę
poznania istoty miłości, odsunęłam ją od siebie. Tłumaczy
łam sobie, że lepiej będzie nie ryzykować przyjęcia zobo
wiązania na całe moje ż^cie, zanim nie osiągnę pewnego*
stopnia dojrzałości, który pozwoli mi dokładnie wiedzieć,
czego ogólnie żądam od życia, czego od niego oczekuję. Nie
mówię Ci o tym dla przykładu: każde życie toczy się według
swoich, własnych praw. Ale możesz w tym znaleźć temat
do zastanowienia się. Dodam, że według mnie miłość za
wiera ryzyko jeszcze większe od ślepego związania wła
snego życia — ryzyko, że w przypadku gdy się jest głęboko-
kochanym, stać się można wszechwładnym panem drugiego*
życia ludzkiego.
Mój wniosek (który podaję Ci tylko tytułem informacji),,
jest następujący: nie trzeba uciekać przed miłością, ale nie*
trzeba też jej szukać, zwłaszcza jeśli jest się bardzo młodym..
Myślę, że wtedy lepiej jest jej nie spotkać.
W ydaje mi się, że powinnaś potrafić przeciwdziałać na
strojom otoczenia. Posiadasz nieobjęte królestwo, książek.
To bynajmniej nie wszystko, ale to dużo, zwłaszcza jak a
li S i m o n e Weil
yalps. * S. W eil
Zegnaj.
DZIENNIK FABRYCZNY
(fragmenty)
godnego zanotowania.
Pytania:
1. Czy istnieje czasem podobna więź między robotni
kiem i jego maszyną? (Trudno to wiedzieć.)
2. Jakie są warunki istnienia takiej więzi:
a) w strukturze maszyny,
b) w kulturze technicznej robotnika,
c) w charakterze wykonywanych prac.
R O Z W A Ż A N IA O P R ZY C ZY N A C H
W OLNOŚCI I U C IS K I SPOŁECZNEGO
(F ragm en ty)
Tłumaczył
A N D R ZE J W IELOW IEYSKI
Chodzi w gruncie rzeczy o poznanie*
ja k i zachodzi związek m iędzy uciskiem w ogólności i każdą
jego poszczególną form ą a ustrojem produkcji. Innymi
słowy — chodzi o uchwycenie mechanizmu ucisku, o zrozu
mienie na skutek czego on powstaje, trwa i przekształca się
oraz w wyniku czego m ógłby on, teoretycznie biorąc, znik
nąć. Jest to zagadnienie prawie zupełnie nowe. Przez całe
stulecia ludzie szlachetni uważali potęgę ciem iężycieli po
prostu za wynik zwykłego przywłaszczenia, któremu nale
żało się przeciwstawić bądź przez wyrażanie radykalnego
potępienia, bądź przy użyciu siły zbrojnej oddanej w służbę
sprawiedliwości. W obydwu przypadkach niepowodzenie
było zawsze całkowite. Nigdy zaś nie było ono bardziej zna
mienne, jak wtedy gdy przybierało na jakiś czas pozory
zwycięstwa, jak na przykład w przypadku rewolucji fran
cuskiej, kiedy po skutecznym usunięciu pewnej form y uci
sku trzeba było być bezsilnym świadkiem natychmiasto
wego wprowadzania nowej jego form y. :
Rozważanie tego głośnego niepowodzenia, które było uko
ronowaniem wszystkich poprzednich klęsk, doprowadziło
M arksa do zrozumienia, że tak długo nie można znieść uci
sku, jak długo istnieją przyczyny, dzięki którym jest on
nieunikniony i że przyczyny te tkwią w obiektywnych,
a więc materialnych warunkach organizacji społecznej.
W ten sposób więc opracował zupełnie nową koncepcję uci
sku nie pojmowanego już jako przywłaszczenie pewnego
przyw ileju, alé jako narzędzie funkcji społecznej.
58 S i m o n e W eit
D o przeczytania na początek
Ten list jest straszliwie długi,
ale ponieważ odpow iedź nie
w chodzi w grę — zwłaszcza, że
praw dopodobnie już w yjad ę —
ma w ięc O jciec, jeśli m u to o d
powiada, całe lata przed sobą,
aby się zapoznać z je g o treścią.
Proszę m im o w szystko zapoznać
się z nim, w cześniej lub później.
Marsylia, ok oło 15 maja
Mój Ojcze
, Zanim wyjadę, chcę jeszcze raz mó
wić z Ojcem, może już po raz ostatni, gdyż stamtąd praw
dopodobnie będę mogła już tylko czasem dawać znać o so
bie po to, aby otrzymywać wiadomości od Ojca.
Mówiłam już kiedyś, że mam wobec Ojca ogromny dług.
Będę się starała powiedzieć dokładnie i uczciwie, na czym
on polega. Sądzę, że gdyby Ojciec mógł naprawdę zrozu
mieć, jaki jest mój stan duchowy, to nie martwiłby się
tym, że nie udało mu się doprowadzić mnie do chrztu.
Ale nie wiem, czy Ojciec może się nie martwić.
To nie Ojciec ukazał mi ducha chrześcijańskiego ani
Chrystusa. Kiedy spotkaliśmy się, nie było już nic do zro-
mienia, samo dokonało się to już bez pośrednictwa jakiej
kolwiek istoty ludzkiej. Gdyby tak nie było, gdyby nie
ogarnęło mnie to nie tylko w sposób nieuświadomiony, ale
całkiem świadomie, Ojciec też nic by mi n ie dał, gdyż nie
byłabym nic przyjęła. Moja przyjaźń do Ojca byłaby prze-
7# Simone Weil . - >»
* ' , -i *
Simone Weil
UWAGI
O DOBRYM UŻYTKOWANIU i^AUKI SZKOLNEJ
Z PUNKTU WIDZENIA MIŁOŚCI BOGA
Miłość bliźniego
' 'V ■ » ,
Chrystus dał dość jasne wskazówki dotyczące miłości
bliźniego. Powiedział, że kiedyś podziękuje swym dobro
czyńcom mówiąc: Byłem głodny i nakarmiliście mnie. Kto
może być dobroczyńcą Chrystusa, jak nie sam Chrystus?
Jak człowiek może nakarmić Chrystusa, jeśli nie jest, przy-
nąjmniej w danej chwili, wzniesiony do tego stanu, o któ
rym mówi święty Paweł, że już żyje nie on sam, lecz żyje
w nim Chrystus? “ ,
W tekście Ewangelii mowa jest tylko o obecności Chry
stusa w cierpiącym. Mimo to wydaje się, że godność du
chowa tego, który otrzymuje dar, nie wchodzi tu w grę.
Trzeba więc przyjąć, że to sam dobroczyńca, jako nosiciel
Chrystusa, daje go wraz z chlebem nieszczęśliwemu i zgłod
niałemu. Ten zaś może tę obecność uznać lub nie, zupełnie
tak jak przystępujący do komunii. Jeśli dar jest dobrze
dany i dobrze przyjęty, przejście kawałka chleba od jed
nego człowieka do drugiego jest prawdziwą komunią.
Hi Simone WetI
%
Przyjaźń
Miłość nieuświadomiona
i miłość świadoma
(Fragmenty)
I
POTRZEBY DU SZY
Zakorzenienie 181
dla dusz ludzi żywych, ale także dla tych, którzy przyjdą
na świat w następnych wiekach.
W końcu — przez fakt trwania w czasie ■— wspólnoty
tkw ią korzeniami w przeszłości. Zachowują one skarby du-
fhow e zebrane przez tych, którzy um arli, są jedynym i po
średnikami, przez które um arli przemawiają do żywych.
Jedyną rzeczą na ziemi, która ma bezpośredni związek
z wiecznym przeznaczeniem człowieka, jest promieniowanie
tych, którzy potrafili zdobyć — przekazywaną z pokolenia
w pokolenie — pełną świadomość tego przeznaczenia.
• Z tych powodów może się zdarzyć, że powinność wobec
jakiejś wspólnoty, która znajdzie się w niebezpieczeństwie,
polegać będzie na całkowitym poświęceniu. Nie wynika
jednak z tego, że stoi ona ponad istotą ludzką. Zdarza się
przecież, że ratując innego człowieka, trzeba się czasem zdo
być na całkowite poświęcenie, a wcale nie świadczy to
o wyższości ratowanego nad ratującym .
W pewnych okolicznościach chłop, aby ratować plon ze
swego pola, musi się zdobyć na skrajny wysiłek, narażając
się na chorobę, a czasem nawet na śmierć. A przecież zaw
sze zdaje on sobie dobrze sprawę, że chodzi jedynie o chleb.
W analogiczny sposób, nawet w chwilach całkowitego
poświęcenia się, nigdy żadnej wspólnocie nie należy się nic
innego, jak tylko taki sam szacunek, jaki mamy dla poży
wienia. '
Zdarza się jednak często, że role się zm ieniają. Są wspól
noty, które pożerają dusze ludzkie, zamiast im dostarczać
pożywienia. Zjaw isko to oznacza chorobę społeczną i pierw
szą powinnością jest obowiązek jej leczenia, przy czym
w pewnych wypadkach może stać się konieczne zastosowa
nie metod chirurgicznych.
Również i tu obowiązek jest identyczny dla tych, co znaj
dują się wewnątrz, jak i dla tych, co są poza daną wspól
notą.
Zdarza się także, że jakaś wspólnota nie dostarcza swym
członkom wystarczającej ilości pokarmu. Należy ją wówczas
naprawić. •
Istnieją w końcu wspólnoty martwe, które nie pożerając
Zakorzenienie
wprawdzie dusz ludzkich, wcale ich nie żyw ią. Jeżeli jest
rzeczą zupełnie pewną, że są one martwe, a nie pogrążone
w jakim ś przejściowym letargu, wtedy należy je unicestwić.
Trzeba więc przede wszystkim zbadać te potrzeby, które
dla życia duszy m ają takie samo ziiaczenie, jak dla ciała
pożywienie, sen lub ciepło. Trzeba spróbować zestawić je
i określić.
Nie należy ich nigdy mieszać z pragnieniami, kaprysami,
fantazjam i i występkami ludzkim i. Trzeba także odróżniać
sprawy istotne od nieistotnych. Człowiek potrzebuje nie
ryżu lub ziemniaków — ale żywności, nie drzewa lub w ę
gla — ale ogrzania. Podobnie przy potrzebach duszy uzna
wać wolno różne równowartościowe sposoby zaspokojenia
tych samych potrzeb. Należy również od pokarmów odróż
niać trucizny, które przez pewien czas mogą stwarzać po
zory, że są w stanie je zastąpić.
Brak opracowań w tym zakresie sprawia, że rządy państw
o dobrej woli działają na oślep.
Oto -kilka wytycznych. ,
Ład
W olność
#■
Posłuszeństwo ,
Odpowiedzialność
Równość
Równość jest życiową potrzebą duszy ludzkiej. Polega
ona na publicznym, ogólnym, skutecznym i wyrażonym
konkretnie w instytucjach i zwyczajach uznaniu, że tyle
samo szacunku i względów należne jest każdej istocie ludz
kiej, ponieważ szacunek należny jest istocie ludzkiej jako
takiej i nie zna on stopni.
W wyniku tego nieuniknione różnice między ludźmi nie
powinny nigdy oznaczać różnicy w stopniu szacunku. A by
ludzie nie odczuwali różnic w ten sposób, potrzebna jest
pewna równowaga między równością a nierównością.
Swoistą kombinację równości z nierównością wytwarza
równy start. Jeśli każdy może osiągnąć pozycję społeczną
Odpowiednią do funkcji, którą jest zdolny wykonywać, i je
żeli oświata jest tak dalece rozpowszechniona, że nikt nie
zostanie tylko z tytułu urodzenia -pożbawiony możności
wykorzystania swych uzdolnień, wszystkie dzieci mają taką
samą szansę. W ten sposób każdy człowiek ma równy start
z innymi, za młodu — dla siebie samego, a później — dla
Własnych dzieci. -
Jednakże kombinacja ta, gdy występuje sama, a nie
jako jeden z czynników, nie stwarza równowagi i zawiera
w sobie znaczne niebezpieczeństwo.
Przede wszystkim dla ludzi, którzy są w gorszej sytuacji
i cierpią z tego powodu, świadomość, że przyczyną tego
jest brak zdolności i że wszyscy dookoła o tym wiedzą,
nie jest żadnym pocieszeniem, ale, odwrotnie, potęguje ona
ich gorycz, i — zależnie od charakterów — niektórych
przyprawia o zgnębienie, innych zaś prowadzi do zbrodni.
190 S i m o ń e W e il ' *
Hierarchia
Bezpieczeństwo
Ryzyko
Ryzyko jest istotną potrzebą duszy. Brak ryzyka w yw o-
lu je rodzaj nudy, która paraliżuje inaczej niż lęk, ale nie
mai w tym samym stopniu. Istnieją sytuacje, w których
Zakorzenienie 293
Prawda
W Y K O R Z E N IE N IE
W ykorzenienie a naród
Inny jeszcze rodzaj w ykorzenienia musi być Zbadany dla
pełnego poznania naszej głównej choroby. Jest to w yko
rzenienie, które m ożna by nazw ać geograficznym , i odnosi
się do w spólnot, którym odpowiadają określone terytoria.
Zniknęło już praw ie zupełnie naw et samo odczucie tych
w spólnot z w yjątkiem jedynie narodu. W spólnoty te ist
nieją jednak, a było ich kiedyś jeszcze w ięcej. Niektóre
niew ielkie, czasam i bardzo m ałe: m iasto lub zespół wsi,
prow incja, kraina; niektóre obejm ujące kilka narodów ;
niektóre obejm ujące kilka dzęści różnych narodów. '
W szystko zastąpił naród. Naród, ito z n a c ^ państwo, nie
mlożna bow iem zdefiniow ać słoWa „naród” inaczej, ja k :
obejm ując nim ogół terytoriów Uznających władzę je d -.
niego państw a. M ożna pow iedzieć, że w naszej epoce p ie -i
niądz i państwo zastąpiły wszystkie inne powiązania rnię-J
dzy ludźm i. I
Od daw na już tylko naród pełni w stosunku do czło-|
- Zakorzenienie iii
, - 1 ' 4 • /' ■ • \
W czasie Frondy i podczas rządów fÆazarina Ffrancjtij
pomimo stan» 'zagrożenia, pód Względem m oralnym o d » -,
tchnęła. Ludwik X IV ¿zastał w niej mnóstwo św ietnych;
umysłów, które uznał i którym nie szczędził zachęty. Rów
nocześnie jednak prowadził dalej, i to z dużo większym
natężeniem, politykę Richelieugo. Doprowadził w ten spó-
sób Francję w krótkim ciasie do stanu m oralnej pustki,
nie mówiąc o strasznej nędzy m aterialnej. ą ,
Jeżeli się czyta Saint Simona nie jako ciekawostkę lite
racką czy historyczną, lecz jako dokument świadczący
0 sposobie, w jaki żyli rzeczywiście ludzie na prżełdmie
X V II i X V III w ., to ogarnia nas przerażenie wobec takiego
natężenia śmiertelnej nudy i ogólnego upodlenia duszy,
serca i inteligencji. La Bruyère, listy Liselotte i wszystkie
inne dokumenty epoki w podobny sposób odczytane spra
w iają takie samo wrażenie. Sięgając nawet trochę dalej,
trudno byłoby sądzić, że na przykład M olier napisał swojego
M izantropa tylko dla zabawy.
System rządów Ludwika X IV naprawdę b ył ju ż totalny.
Terror i denuncjacje pustoszyły kraj. Ubóstwienie pań- "
siw a reprezentowanego przez władcę było zorganizpwahe t
z bezczelnością urągającą każdemu chrześcijańskiemu1 sU
mieniu. Sztuka propagandy była już wówczas bardzo dobrze
znana; pokazuje to naiwne wyznanie szefa policji do Lise
lotte o rozporządzeniu nie dopuszczającym do ukazania się
jakiejkolw iek książki na jakikolw iek temat, która by nie
zawierała hym nów pochwalnych na cześć króla. ‘
Pod tym i rządami wykorzenienié prowincji francuskich j
1 niszczenie życia regionalnego posunęło się jeszcze dalej;.
W irk X V III przyniósł już pewne uspokojenie. Zabieg, przy
pomocy którego rewolucja zastąpiła króla suwerennością
narodu, m iał tylko jedną niedogodność, tę mianowicie, że '
ładnej suwerenności w ogóle nie było. Była to, jak w przy-
pariku klaczy Rolanda, jej jedyna wada. W rzeczywistości
Ple istniał żaden znany sposób, aby nadać jakiś realny séns
Jęciu tej suwerenności. Od tej chwili pozostało ju ż tylko
S f f '! , ’
. ,„ r,.,s { ,
it /
' , * *
i Oiś^iralnym problem em , istotną treścią i specyficznym sm a -
.*l$fem cnoty chrześcijańskiej jest pokora, dobrowolna zgoda
’pja poniżenie. Przez to właśnie święci upódąbniają się do
,•Chrystusa. Będąc rów n ym Bogu nie patrzał na tę równość
' jąk na zdobycz... w yzb ył się wszystkiego... Choć b ył Synem?
■' toj co wycierpiał, nauczyło go posłuszeństwd.
Kiedy jednak Francuz m yśli o Francji, to zgodnie z dzi
siejszym pojęciem , duma jest dlań obowiązkiem, pokora by
łaby zdradą. Może właśnie tego rodzaju zdradę wyrzuca się
. najbardziej gorzko rządowi Vichy. O tyle słusznie, że je st
, tó pokora w złym gatunku, pokora niewolnika, który po
chlebia i kłam ie, aby umknąć razów. Jednakże w tej dzie^
dżinie pokora w dobrym stylu jest między nam i rzeczą nie-r
znaną. Nie pojm ujem y nawet możliwości je j istnienia. ‘A by
dojść, do p o ję c ia takiej możliwości, m usielibyśm y się ju t;
zdobyć na wyobraźnię. / ' ..
i Pogańska cnota patriotyzmu jest w duszy chrześcijań
skiej czynnikiem zepsucia. Przeszła ona do nas z Rzymu nie
ochrzczona. Rzecz dziwna, barbarzyńcy czy też ci, którym
nadano tę nazwę zostali po najazdach ochrzczeni prawie bez
trudności, natomiast spuścizna starożytnego Rzymu hie zo
stała nigdy ochrzczona. Stało się tak niewątpliwie dlatego,
że nie m ogła być ona ochrzczona, chociaż cesarstwo rzym
skie z chrześcijaństwa uczyniło sw oją religię państwową.
Trudno by sobie-było* zresztą wyobrazić okrutniejszą znie
wagę. Jeżeli chodzi o barbarzyńców, to nie ma w tym n ic
dziwnego, że Gotowie tak łatwo przyjęli chrześcijaństwo»
je ż e li;— jak w to wierzyli ich współcześni — pochodzili oni
z krwi Getów, ludu spośród Traków najbardziej sprawiedli
wego, nazwanego przez Herodota — z racji silnej wiary
w życie wieczne — ludem, który unieśmiertelnia. Dzie
dzictwo barbarzyńców, zmieszane z duchem chrześcijaństwa,
wytworzyło coś jedynego, niezrównanego, ideślnie jedno
rodnego, co toażwąno rycerstwem. Jednakże m iędzy duchem
Rzymu a duchem Chrystusowym nie doszło nigdy do ze
spolenia. Apokalipsa, przedstawiając Rzym jak o siedzącą
na bestii kobietą pełną imion bluźńierczycb, byłaby skła
m ała, gdyby takie zespolenie było m ożliw e. Renesans b ył,
zmartwychwstaniem najpierw dycha greękiego, potem —*
rzymskiego. Tylko w tym drugim etapie działał jako czyn
nik rozkładający chrześcij aństwo, i Właśnie w okresie tego
drugiego etapu narodziła się Współczesna form a narodowo
ści, współczesna form a patriotyzmu. C om eille nie bez po
wodu dedykował swego „Horacego” kardynałowi ńichelieu,
i to w słowach, których podłość jest odpowiednikiem sza
leńczej niemal pychy, będącej natchnieniem tragedii. Ta
podłość i ta pycha są nierozłączne, dobrze widać to dzisiaj
w Niemczech. Sam Com eille jest doskonałym'^ przykładem
swego rodzaju zaczadzenia, którego ofiarą pada moralność
chrześcijańska w zetknięciu z duchem rzymskim. Jego P o-
liekt wydawałby się nam śm ieszny, gdybyśm y nie byli
zaślepieni przez przyzw yczajenie. Poliekt w jego ujęciu to
człowiek, który nagle zrozumiał, że istnieje terytorium ,
którego podbój jest rzeczą dużo bardziej zaszczytny niż
podbój królestw ziemskich, i że istnieje specjalna technika
jego zdobywania. Natychm iast’ zabiera się do tego nowego
podboju, nie licząc się z niczym innym i w tym sam ym du
chu, w jakim prowadził dotąd w ojnę w służbie cesarza.
Aleksander, jak m ów ią,’ płakał, że tylko kula ziemska może
być przez niego podbita. C om eille najwidoczniej sądził, że
Chrystus po to zstąpił na ziem ię, żeby wypełnić tę lukę.
O ile patriotyzm w czasie pokoju w sposób niewidoczny
zatruwa zarówno moralność chrześcijańską, jak i laicką, to
w czasie w ojny dzieje się odwrotnie i jest to zupełnie na
turalne. Kiedy uprawia się podwójną moralność; to zawsze
cierpią na tym te cnoty, których najbardziej w ym agają
okoliczności. Skłonność do ułatwiania sobie ży d a daje, rzecz
Jasna, przewagę tym rodzajom cnót, których w rzeczywisto
ści nie ma potrzeby stosować: m oralnośd wojennej w czasie
pokoju i moralności pokojowej w czasie w ojny. ,
W czasie pokoju sprawiedliwość i prawda, wobec szczel
nej przegrody, która je oddziela od patriotyzm u, schodzą do
rzędu czysto prywatnych zalet, takich jak na przykład
grzeczność; istnienie tego samego przedziału pozbawia pa
triotyzm najwyższych racji m oralnych, które jedynie zdolne
p i zrodzić najw yższy wysiłek. \
Rf %
m ' i ' *..ł ' i'i: . . ;
żerny grozi nam nie tyle to, że zginifemy, ile raczej to, że
okaże się żeśmy naprawdę nigdy nie istnieli.
Co gorsza, jeżeli na przykład Platon sform ułował pewne
ogólne rozwiązanie, to aby wybrnąć z trudności, nie w y
starczy nam go zbadać, jesteśm y bowiem wobec sytuacji,
w której historia może nam służyć tylko bardzo niewielką
pomocą. Nie mówi nam ona w żadnym kraju, który zna
lazłby się w sytuacji choćby z gruntu podobnej do tej, w ja
kiej może znaleźć się Francja w przypadku klęski Niemiec.
Nie wiem y zresztą nawet, co to będzie za sytuacja. W iem y
tylko, że będzie bez precedensu. Tak więc, jeślibyśm y na
wet wiedzieli, jak tchnąć nowego ducha w jakiś kraj, to
nie wiedzielibyśm y jeszcze, jak postępować w przypadku
Francji.
Z drugiej strony, ponieważ chodzi o problem praktyczny,
znajomość generalnego rozwiązania nie jest zbędna dla po
szczególnego przypadku. Kiedy maszyna staje, wówczas ro
botnik, m ajster czy też inżynier mogą znaleźć sposób na
uruchomienie je j, nie posiadając ogólnej wiedzy o naprawie
maszyn. Pierwszą rzeczą w takich przypadkach jest obej
rzenie m aszyny. Jednakże po to, aby ją z pożytkiem obejrzeć,
trzeba stale mieć w pamięci podstawowe pojęcia z dziedziny
mechaniki.
Podobnie, patrząc na zmieniającą się z dnia na dzień sy
tuację we Francji, trzeba stale m ieć w pamięci pojęcie
działania publicznego jako metody wychowywania kraju.
Nie wystarczy dostrzec to pojęcie, zwrócić na nie uwagę,
zrozumieć je ; trzeba zaszczepić je na stałe tak, aby było
obecne w duszy nawet wtedy, gdy uwaga zwraca się ku
czemu innemu.
Trzeba do tego o tyle większego w ysiłku, ż e ! jest to dla
nas zupełnie nowe. Od czasów Odrodzenia działalność pu
bliczna nie była nigdy w ten sposób pojmowania. Trakto
wano ją wyłącznie jako środek do zdobycia pewnego rodzaju
władzy, z tych czy innych względów pożądanej.
W ychowanie — czy dotyczy dzieci, czy dorosłych, jedno
stek czy całego narodu, czy też siebie samego — polega
na uruchamianiu pobudek postępowania. W skazywanie tego.
Zakorzenienie »1
<>. ■
Z a k o r z e ń len ie 193