Professional Documents
Culture Documents
Elon Musk - Biografia by Walter Isaacson
Elon Musk - Biografia by Walter Isaacson
Przekład
Michał Strąkow
(Prolog, rozdziały 1–10, 21–30, 41–50, 61–70)
Michał Jóźwiak
(Rozdziały 11–20, 31–40, 51–60, 71–95)
Redaktor prowadzący
Tomasz Brzozowski
Redakcja i korekta
Pracownia 12a, Magdalena Pazura, Marek Stankiewicz
Skład
Tomasz Brzozowski
Konwersja do wersji elektronicznej
Aleksandra Pieńkosz
Copyright © for this edition
Insignis Media, Kraków 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone
978-83-67710-75-6
Insignis Media
ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków
tel. +48 (12) 636 01 90
biuro@insignis.pl, insignis.pl
facebook.com/Wydawnictwo.Insignis
x.com/insignis_media (@insignis_media)
instagram.com/insignis_media (@insignis_media)
tiktok.com/insignis_media (@insignis_media)
Każdemu, kogo uraziłem, chcę przypomnieć, że wymyśliłem na nowo samochody elektryczne
i zamierzam wysłać ludzi na Marsa w statku kosmicznym. Spodziewaliście się, że ktoś taki jak
ja będzie normalnym, wyluzowanym gościem?
Ludzie wystarczająco szaleni, by sądzić, że mogą zmienić świat, są tymi, którzy go zmieniają.
Steve Jobs
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
Ognista muza
Plac zabaw
Gdy pisałem biografię Steve’a Jobsa, jego były wspólnik Steve Wozniak
stwierdził, że kluczowe pytanie, jakie należałoby sobie zadać, brzmi: czy Jobs
musiał być aż tak wredny? Tak szorstki i bezduszny? Tak skłonny do histerii?
Pod koniec prac nad książką poprosiłem Woza, by sam spróbował
odpowiedzieć na to pytanie. Stwierdził, że gdyby to on stał na czele Apple’a,
okazywałby ludziom więcej życzliwości. Traktowałby pracowników firmy jak
członków rodziny i nie zwalniałby nikogo w trybie natychmiastowym. Potem
zamyślił się i po chwili dodał: „Ale gdybym to ja kierował firmą, być może
nigdy nie stworzylibyśmy Macintosha”. Podobne pytanie można postawić
w przypadku Elona Muska: gdyby miał mniej bezkompromisowe usposobienie,
to czy wciąż byłby tym samym wizjonerem, który postawił sobie za cel wysłanie
ludzi na Marsa i wprowadzenie ludzkości w nową erę zelektryfikowanej
motoryzacji?
Na początku 2022 roku Musk – mający za sobą dwanaście pełnych sukcesów
miesięcy, w ciągu których SpaceX zanotowało trzydzieści jeden udanych
startów rakiet wynoszących satelity na orbitę, roczna sprzedaż samochodów
marki Tesla zbliżyła się do miliona sztuk, a on sam stał się najbogatszym
człowiekiem na świecie – ze smutkiem mówił o swojej skłonności do
prowokowania dramatycznych sytuacji. „Powinienem wyłączyć tryb kryzysowy,
w którym mój umysł pozostaje nieprzerwanie od czternastu lat, a może nawet
przez całe moje życie”, powiedział w rozmowie ze mną.
Była to jednak tylko nostalgiczna refleksja, a nie noworoczne
postanowienie. W tym samym czasie Musk skupował dyskretnie akcje Twittera,
największego placu zabaw na świecie. W kwietniu tego samego roku wymknął
się na Hawaje do rezydencji swojego mentora Larry’ego Ellisona, założyciela
Oracle. Towarzyszyła mu aktorka Natasha Bassett, z którą łączył go przelotny
romans. Zaproponowano mu stanowisko w zarządzie Twittera. Musk
zastanawiał się nad tym przez weekend, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że
to za mało. W jego naturze leży chęć sprawowania całkowitej kontroli.
Zdecydował się więc na próbę wrogiego bezpośredniego wykupienia firmy.
Z Hawajów poleciał do Vancouver, gdzie spotkał się z Grimes, a potem do
piątej nad ranem grał w nową grę Elden Ring. Kiedy skończył, przystąpił do
realizacji swojego planu i wszedł na Twittera. Ogłosił: „Złożyłem ofertę”.
Przez lata, ilekroć Musk był w ponurym nastroju albo czuł się zagrożony,
wracał myślami do swoich koszmarnych przeżyć na szkolnym placu zabaw,
gdzie padał ofiarą łobuzów lubiących znęcać się nad słabszymi. Teraz miał
szansę kupić sobie plac zabaw na własność.
R O ZD ZI A Ł 1
Śmiałkowie
Winnifred i Joshua Haldemanowie (po lewej na górze); Errol, Maye, Elon, Tosca i Kimbal (po lewej na dole);
Cora i Walter Muskowie (po prawej)
Errol Musk
Małżeństwo
Samotny umysł
Pretoria, lata siedemdziesiąte
Elon i Maye Musk (po lewej na górze); Elon, Kimbal i Tosca (po lewej na dole); Elon gotowy do szkoły (po
prawej)
Samotny i zdeterminowany
28 czerwca 1971 roku o siódmej trzydzieści rano Maye Musk urodziła chłopca,
który ważył trzy kilogramy i dziewięćset gramów i miał bardzo dużą głowę.
Początkowo rodzice chcieli nadać mu imię Nice – od francuskiego miasta,
w którym został poczęty. Historia mogłaby potoczyć się inaczej, a przynajmniej
zyskałaby zabawny rys, gdyby syn Errola i Maye Musków musiał iść przez życie
jako Nice Musk. Ostatecznie Errol, chcąc zadowolić Haldemanów, zgodził się,
by chłopiec otrzymał imiona z rodziny swojej matki: Elon (po dziadku Maye, J.
Elonie Haldemanie) i Reeve (tak brzmiało panieńskie nazwisko babci Maye ze
strony matki).
Imię Elon przypadło Errolowi do gustu z uwagi na jego biblijne konotacje.
Errol przypisuje sobie coś w rodzaju proroczej intuicji. Jak twierdzi,
w dzieciństwie słyszał o powieści fantastycznonaukowej konstruktora rakiet
Wernhera von Brauna, zatytułowanej Project Mars; opowiadała ona
o marsjańskiej kolonii, na której czele stał przywódca noszący tytuł „Elon”.
Elon często płakał, dużo jadł i niewiele spał. Któregoś dnia Maye
postanowiła, że pozwoli mu płakać tak długo, aż zmęczy się i zaśnie, ale dała za
wygraną, gdy sąsiedzi wezwali policję. Nastrój Elona potrafił zmienić się
w mgnieniu oka; jego matka wspomina, że kiedy nie płakał, był naprawdę
słodkim dzieckiem.
W kolejnych dwóch latach Maye urodziła jeszcze dwoje dzieci: Kimbala
i Toscę. Nie traktowała swoich dzieci z przesadną opiekuńczością
i pozostawiała im dużo swobody. Muskowie nie zatrudniali opiekunki do dzieci,
lecz jedynie gosposię, która nie zwracała specjalnej uwagi na Elona, kiedy ten
zaczął eksperymentować z rakietami i materiałami wybuchowymi. Musk, jak
sam przyznaje, jest zaskoczony, że w dzieciństwie udało mu się nie stracić
żadnego z palców u rąk.
Kiedy Elon miał trzy lata, Maye uznała, że ze względu na jego ogromną
intelektualną ciekawość powinien uczęszczać do przedszkola. Dyrektorka
placówki próbowała odwieść ją od tego zamiaru, argumentując, że Elon, będąc
najmłodszym dzieckiem w grupie, napotkałby trudności w nawiązywaniu relacji
społecznych. Przekonywała, że będzie lepiej, jeśli Maye wstrzyma się
z posłaniem syna do przedszkola do następnego roku. „Nie mogę czekać tak
długo”, odparła Maye. „On potrzebuje kogoś oprócz mnie, kogoś, z kim mógłby
rozmawiać. Naprawdę uważam, że to genialne dziecko”. Ostatecznie postawiła
na swoim.
Popełniła błąd. Elon nie nawiązał żadnych przyjaźni, a w dodatku po
rozpoczęciu nauki w drugiej klasie szkoły podstawowej coraz częściej zdarzało
mu się wyłączać w trakcie lekcji. „Nauczycielka podchodziła i krzyczała na
mnie, ale ja ani jej nie dostrzegałem, ani nie słyszałem, co mówi”, wspomina
Elon. Dyrektorka wezwała jego rodziców i oświadczyła: „Mamy powody
przypuszczać, że Elon jest upośledzony”. Jedna z nauczycielek narzekała, że
Elon przez większość czasu zachowuje się, jakby był pogrążony w transie,
i sprawia wrażenie, jakby nie słyszał, co się do niego mówi. „Ciągle patrzy
w okno, a kiedy proszę, żeby się skupił, odpowiada, że »liście robią się
brązowe«”. Errol odparł, że jego syn ma rację – liście faktycznie zaczęły
brązowieć.
Żeby wybrnąć z impasu, rodzice Elona zgodzili się poddać go badaniu
słuchu, na które nalegała szkoła, tak jakby osobliwe zachowanie Elona mogło
wnikać z niedosłyszenia. „Lekarze orzekli, że mam problemy ze słuchem,
i usunęli mi migdałki”, wspomina Musk. To uspokoiło dyrekcję szkoły
i nauczycieli, jednak w ogóle nie wpłynęło na jego skłonność do odpływania
myślami i pogrążania się we własnym świecie. „Od dziecka mam tę
przypadłość, że kiedy zaczynam intensywnie nad czymś rozmyślać, wszystkie
moje narządy zmysłów ulegają wyłączeniu”, przyznaje Musk. „Niczego wtedy
nie widzę ani nie słyszę. Mój mózg skupia się na obliczeniach, zamiast na
przetwarzaniu informacji napływających z zewnątrz”. Inne dzieci mogły
podskakiwać i wymachiwać rękami przed jego twarzą, żeby sprawdzić, czy
w ten sposób zdołają zwrócić jego uwagę. Ale nie przynosiło to żadnego efektu.
„Kiedy ma to swoje nieobecne spojrzenie, najlepiej zostawić go w spokoju”,
twierdzi jego matka.
Socjalizacyjne problemy Elona pogłębiał dodatkowo jego brak cierpliwości
do osób, które uważał za głupie. Słowo „głupek” było jednym z jego ulubionych
określeń. „Odkąd zaczął chodzić do szkoły, stał się bardzo wyobcowany
i markotny”, wspomina jego matka. „Kimbal i Tosca już pierwszego dnia
w szkole zawarli nowe przyjaźnie i potem zapraszali swoich szkolnych
przyjaciół do domu. Elon nigdy nikogo nie przyprowadzał. Chciał mieć
przyjaciół, ale nie wiedział, jak to osiągnąć”.
W rezultacie czuł się okropnie samotny i to bolesne doświadczenie
odcisnęło trwałe piętno na jego życiu. „Pamiętam, co powiedziałem, kiedy
byłem dzieckiem”, wspominał w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi
„Rolling Stone” w 2017 roku, podczas szczególnie burzliwego okresu w swoim
życiu uczuciowym. „»Nie chcę nigdy być sam«. Tak powiedziałem. »Nie chcę
być sam«”.
Pewnego dnia urządzono przyjęcie z okazji urodzin jednego z jego kuzynów.
Pięcioletni Elon wdał się wcześniej w bójkę i dlatego zamiast pojechać z resztą
rodziny na przyjęcie kuzyna, miał za karę zostać w domu. Elon jednak już jako
dziecko potrafił z determinacją dążyć do osiągnięcia celu, na którym mu
zależało. Postanowił udać się na przyjęcie pieszo. Trudność polegała na tym, że
dom jego kuzynów znajdował się po drugiej stronie miasta i żeby dotrzeć tam na
piechotę, trzeba było odbyć dwugodzinną wędrówkę ulicami Pretorii.
W dodatku mały Elon nie potrafił jeszcze odczytywać ulicznych drogowskazów.
„Orientowałem się z grubsza, jaką trasę powinienem obrać, bo wcześniej
jeździliśmy tam samochodem, więc po prostu wyruszyłem w drogę”, wspomina.
Gdy dotarł do celu, przyjęcie właśnie dobiegło końca. Jego matka rozzłościła
się, zobaczywszy go na ulicy. Obawiając się, że czeka go kolejna kara, Elon
wspiął się na rosnący nieopodal klon i z uporem odmawiał zejścia na dół.
Kimbal pamięta, jak stał pod drzewem z zadartą głową i gapił się z podziwem
na starszego brata. „Ma w sobie tę niezłomną, budzącą podziw determinację,
która bywała i nadal bywa trochę przerażająca”.
Kiedy Elon miał osiem lat, z całą tą swoją determinacją zabrał się do
namawiania ojca, by kupił mu motorower. Tak, to nie pomyłka – miał wtedy
osiem lat. Zajmował miejsce przy fotelu, w którym siedział Errol, po czym
zaczynał wiercić mu dziurę w brzuchu w sprawie motoroweru. Gdy Errol brał
do ręki gazetę i nakazywał mu być cicho, Elon stał obok niego w milczeniu.
„Obserwowanie tego było fascynujące”, wspomina Kimbal. „Stał i nic nie
mówił. Co jakiś czas zaczynał od nowa nagabywać ojca, a w przerwach stał tam
bez słowa”. Taka scena powtarzała się codziennie przez kilka tygodni.
Ostatecznie ojciec ugiął się i kupił Elonowi niebiesko-złotą yamahę z silnikiem
o pojemności 50 centymetrów sześciennych.
Skłonność Muska do bycia nieobecnym i pogrążania się we własnym
świecie sprawiała, że zdarzało mu się nagle gdzieś oddalać i nie zwracać przy
tym najmniejszej uwagi na innych. Podczas pobytu w Liverpoolu, dokąd rodzina
Musków wybrała się, żeby odwiedzić mieszkających tam krewnych, rodzice
zostawili ośmioletniego Elona i jego młodszego brata w parku. Chłopcy mieli
się tam grzecznie bawić. Pozostawanie przez dłuższy czas w jednym miejscu nie
leżało jednak w naturze Elona, wkrótce więc zaczął się włóczyć po okolicy.
„W końcu jakiś dzieciak znalazł mnie zapłakanego na ulicy i zaprowadził do
swojej mamy, która poczęstowała mnie mlekiem i krakersami, a potem wezwała
policję”. Kiedy rodzice Elona zjawili się na posterunku policji, żeby go
odebrać, ich syn wydawał się zupełnie nieświadomy, że zachował się
niewłaściwie.
„To było szaleństwo zostawić dwóch kilkulatków samych w parku, ale nasi
rodzice nie byli tak nadopiekuńczy jak rodzice w dzisiejszych czasach”, mówi
Musk. Wiele lat później miałem okazję obserwować Muska i jego dwuletniego
syna, któremu nadał imię X, na placu budowy, gdzie powstawała fabryka
dachów solarnych. Była godzina dziesiąta wieczorem, wokół jeździły wózki
widłowe i inne maszyny, a cały teren oświetlały dwa mocne reflektory,
w których blasku przedmioty i postaci rzucały długie cienie. Musk postawił syna
na ziemi, pozwalając mu eksplorować plac budowy, co malec niezwłocznie
uczynił, myszkując bez lęku między kablami i przewodami elektrycznymi. Musk
od czasu do czasu zerkał w stronę syna, ale nie ingerował w jego poczynania.
Dopiero kiedy X zaczął wspinać się na maszt jednego z reflektorów, ojciec
podszedł i wziął go na ręce. X wyrywał się i piszczał, niezadowolony z powodu
tego nagłego ograniczenia mu swobody.
Musk niejednokrotnie wspominał publicznie o tym, że ma zespół Aspergera,
a nawet żartobliwie to komentował. Zespół Aspergera to zaburzenie ze spektrum
autyzmu, które wpływa negatywnie na umiejętności społeczne, relacje
interpersonalne, zdolność do samoregulacji i budowania emocjonalnych więzi.
„W rzeczywistości nigdy nie był diagnozowany jako dziecko, ale on sam
twierdzi, że ma aspergera, a ja jestem przekonana, że ma rację”, mówi jego
matka. Dolegliwość nasiliła się na skutek traumatycznych przeżyć z okresu
dzieciństwa. Zdaniem jego bliskiego przyjaciela Antonia Graciasa za każdym
razem, gdy w późniejszym życiu Musk czuł się zagrożony albo nękany, odżywały
w nim wspomnienia dziecięcych traum i PTSD przejmowało kontrolę nad jego
układem limbicznym, czyli tą częścią mózgu, która odpowiada za reakcje
emocjonalne.
Zespół Aspergera sprawiał, że Musk kiepsko radził sobie z odczytywaniem
społecznych sygnałów. „Wszystko, co mówili inni, traktowałem dosłownie”,
wyjaśnia. „Dopiero z książek dowiedziałem się, że ludzie nie zawsze mówią to,
co faktycznie mają na myśli”. Zawsze preferował bardziej precyzyjne dziedziny,
takie jak inżynieria, fizyka czy programowanie.
Ludzka psychika jest złożona i wiele naszych cech psychicznych ma wymiar
indywidualny. Musk pomimo swoich emocjonalnych deficytów potrafi być
bardzo uczuciowy, zwłaszcza w stosunku do własnych dzieci; dotkliwie
odczuwa też lęk wywołany poczuciem osamotnienia. Brakuje mu jednak
emocjonalnych receptorów, które odpowiadają za uprzejmość w codziennych
kontaktach międzyludzkich, serdeczność czy pragnienie bycia lubianym przez
innych. Natura nie wyposażyła jego mózgu w połączenia neuronalne niezbędne
do doświadczania empatii. Ujmując rzecz bardziej kolokwialnie, Musk
zachowuje się czasem jak dupek.
Rozwód
Życie z ojcem
Pretoria, lata osiemdziesiąte
Elon poszturchuje żółwia, Errol patrzy w obiektyw (po lewej na górze); Kimbal i Elon z Peterem i Russem
Rive’ami (po prawej na górze); domek letniskowy w rezerwacie Timbavati Game Reserve (na dole)
Przeprowadzka
W wieku dziesięciu lat Elon podjął brzemienną w skutki decyzję, której później
żałował: postanowił zamieszkać na stałe ze swoim ojcem. Wsiadł do pociągu
i odbył samotnie niebezpieczną nocną podróż z Durbanu do Johannesburga.
Kiedy dostrzegł ojca czekającego na niego na dworcu, „rozpromienił się niczym
słońce”, jak wspomina Errol. „Cześć, tato, chodźmy na hamburgera”, zawołał.
Pierwszej nocy w swoim nowym domu wślizgnął się do łóżka, w którym spał
ojciec, i zasnął u jego boku.
Dlaczego zdecydował się na przeprowadzkę? Kiedy go o to spytałem, Musk
westchnął i milczał przez chwilę. „Tata wydawał się samotny, bardzo samotny,
i czułem, że powinienem dotrzymać mu towarzystwa”, odparł w końcu. „Dałem
się złapać na jego psychologiczne sztuczki”, dodał. Nie bez znaczenia było też
uwielbienie, jakim Elon darzył swoją babcię Corę, matkę Errola, nazywaną
przez bliskich Naną. To Cora przekonała wnuka, że to niesprawiedliwe, iż jego
matka ma przy sobie troje dzieci, a ojciec nie ma żadnego.
Pod pewnymi względami motywy jego decyzji nie były wcale takie trudne
do wyjaśnienia. Elon był nieśmiałym dziesięciolatkiem i miał niewielu
przyjaciół. Jego matka kochała swoje dzieci, ale była przepracowana,
rozkojarzona i bezbronna. Errol Musk był natomiast pewny siebie i bardzo
męski - wielki facet z dużymi dłońmi i hipnotyzującą prezencją. Jego kariera
miała swoje wzloty i upadki, ale w tamtym czasie Errol czuł, że stać go na
wszystko. Był właścicielem kabrioletu Rolls-Royce Corniche w kolorze złotym,
a także, co miało większe znaczenie dla Elona, dwóch wielotomowych
encyklopedii i mnóstwa innych książek oraz pokaźnej kolekcji narzędzi
warsztatowych.
W rezultacie Elon, będący wciąż jeszcze małym chłopcem, wybrał życie
z ojcem. „Okazało się, że to był zły pomysł”, przyznaje. „Nie miałem wtedy
pojęcia, jak okropnym jest człowiekiem”. Cztery lata później do domu Errola
wprowadził się także Kimbal. „Nie chciałem zostawiać brata samego z ojcem”,
wyjaśnia powody tej decyzji. „Nasz tata najpierw nakłonił do przeprowadzki
Elona, wzbudzając w nim poczucie winy, a potem zrobił to samo ze mną”.
„Czemu wybrał życie z ojcem, który krzywdził wszystkich wokół?”, Maye
po czterdziestu latach wciąż zadaje sobie to pytanie. „Dlaczego nie wolał zostać
w szczęśliwym domu?” Po krótkim namyśle dodała: „Być może taki już jest”.
Wkrótce po tym, jak z Errolem zamieszkał także młodszy z jego synów, obaj
chłopcy pomogli ojcu wybudować domek letniskowy, który zamierzał
wynajmować turystom odwiedzającym rezerwat dzikich zwierząt Timbavati
Game Reserve położony około 500 kilometrów na wschód od Pretorii. Podczas
prac budowlanych Errol i obaj chłopcy nocowali przy ognisku, ze sztucerami
Browninga w zasięgu ręki, na wypadek, gdyby trzeba było bronić się przed
lwami. Do budowy domu użyto cegieł wyrabianych z piasku czerpanego z rzeki,
dachy pokryto strzechą z trawy. Będąc inżynierem, Errol lubił sprawdzać
właściwości rozmaitych materiałów – to dlatego podłogi domu wykonano
z łupków mikowych, które są dobrym izolatorem termicznym. Ponieważ żyjące
w rezerwacie słonie często wyrywały z ziemi rury w poszukiwaniu wody,
a małpy regularnie włamywały się do pomieszczeń i załatwiały tam swoje
potrzeby, Elon i Kimbal mieli ręce pełne roboty.
Elon towarzyszył wynajmującym pokoje turystom na polowaniach. Jego
myśliwski karabinek kalibru 0,22 cala wyposażony był w dobry celownik
optyczny, a Elon szybko stał się wytrawnym strzelcem. Wygrał nawet lokalne
zawody w strzelaniu do rzutków, chociaż z uwagi na swój wiek nie mógł
otrzymać głównej nagrody, jaką była skrzynka whisky.
Kiedy Elon miał dziewięć lat, ojciec zabrał go wraz z rodzeństwem
w samochodową podróż po Stanach Zjednoczonych. Wyruszyli z Nowego Jorku,
przemierzyli Środkowy Zachód, po czym pojechali na południe, docierając aż
na Florydę. Elon nie mógł oderwać się od automatów z grami wideo, które stały
w hotelowych holach. „To była zdecydowanie najbardziej ekscytująca część
całej wyprawy”, twierdzi. „W tamtych czasach nie mieliśmy jeszcze takich
rzeczy w RPA”. Errol w typowy dla siebie sposób łączył oszczędność
z ekstrawagancją. Podróżowali wypożyczonym luksusowym fordem
thunderbirdem, ale nocowali w tanich hotelach. „Gdy przyjechaliśmy do
Orlando, ojciec nie zgodził się zabrać nas do Disneylandu, bo uznał, że bilety są
za drogie”, wspomina Musk. „Zdaje się, że zamiast tego poszliśmy do jakiegoś
parku wodnego”. Wersja wydarzeń przedstawiona przez Errola także w tym
wypadku różni się od wspomnień jego syna: zdaniem Errola odwiedzili wtedy
nie tylko Disneyland, gdzie Elonowi spodobała się zwłaszcza przejażdżka przez
nawiedzony dom, ale również inny park rozrywki – Six Flags over Georgia.
„W trakcie podróży powtarzałem im wiele razy: »Kiedyś wszyscy zamieszkacie
w Ameryce«”.
Dwa lata później Errol poleciał z dziećmi do Hongkongu. „Ojciec łączył
legalne interesy z różnymi machlojkami”, mówi Musk. „Kiedy dotarliśmy na
miejsce, dał nam 50 dolarów i zostawił nas w hotelu, zresztą dość obskurnym,
a sam zniknął gdzieś na całe dwa dni”. Rodzeństwo spędzało czas na oglądaniu
filmów samurajskich i kreskówek w hotelowym pokoju. Zostawiając Toscę
w hotelu, Elon z Kimbalem wypuszczali się też na włóczęgę po mieście
i wstępowali do sklepów ze sprzętem elektronicznym, gdzie mogli pograć za
darmo w gry wideo. „Gdyby dziś jakiś rodzic zachowywał się jak nasz ojciec,
ktoś z pewnością powiadomiłby opiekę społeczną”, przyznaje Musk, po czym
dodaje: „Dla nas było to jednak wspaniałe doświadczenie”.
Konfederacja kuzynów
Uczeń
Musk uczył się dobrze, choć nie był prymusem. W wieku dziewięciu i dziesięciu
lat otrzymywał najwyższe oceny z angielskiego i matematyki. „Szybko
przyswaja sobie nowe pojęcia matematyczne”, odnotowała jego ówczesna
nauczycielka. Ale w rubryce komentarzy na szkolnych świadectwach Elona
ciągle powtarzały się te same uwagi: „Pracuje nadzwyczaj powoli, bo albo buja
w obłokach, albo zajmuje się nie tym, czym powinien”; „Rzadko doprowadza
coś do końca. W przyszłym roku szkolnym powinien bardziej skupić się na
nauce, zamiast rozmyślać o niebieskich migdałach”; „Jego wypracowania
świadczą o żywej wyobraźni, ale nie zawsze kończy zadania w wyznaczonym
czasie”. Zanim rozpoczął naukę w liceum, jego średnia ocen wynosiła 83 punkty
na 100 możliwych.
Po tym, jak w publicznym liceum uwzięli się na niego szkolni dręczyciele,
którzy szykanowali go i bili, ojciec przeniósł go do Pretoria Boys High School,
prywatnej szkoły średniej dla chłopców. Panowały w niej tradycyjne zasady
zapożyczone z angielskich szkół prywatnych: egzekwowano surową dyscyplinę,
nauczyciele mieli prawo stosować karę chłosty, a uczniowie musieli nosić
mundurki i uczestniczyć w modlitwach w szkolnej kaplicy. W nowej szkole
Musk osiągał doskonałe wyniki z niemal wszystkich przedmiotów, z wyjątkiem
dwóch: języka afrykanerskiego (61 punktów na 100 w ostatniej klasie) i religii
(„nie wysila się”, podsumował jego postawę katecheta). „Nie zamierzałem
wkładać zbyt wiele wysiłku w naukę czegoś, co wydawało mi się pozbawione
znaczenia”, wyjaśnia Musk. „Wolałem poczytać książkę albo pograć w jakąś
grę”. Na egzaminie maturalnym uzyskał najwyższą możliwą ocenę – A – z fizyki
i, co odrobinę zaskakujące, B z matematyki.
W wolnym czasie konstruował miniaturowe rakiety i eksperymentował
z różnymi chemicznymi mieszankami – na przykład chloru do basenów z płynem
hamulcowym – żeby przekonać się, która mikstura eksploduje w najbardziej
spektakularny sposób. Uczył się też magicznych sztuczek i próbował swoich sił
w hipnozie – udało mu się między innymi wmówić Tosce, że jest psem,
i nakłonić ją do zjedzenia surowego bekonu.
U kuzynów wcześnie uaktywniła się żyłka przedsiębiorczości, którą później
wykazywali się w Ameryce. Pewnego razu przed Wielkanocą zrobili
własnoręcznie jajka z czekolady, owinęli je w folię aluminiową i rozpoczęli
domokrążną sprzedaż. Kimbal wpadł na błyskotliwy pomysł. Zamiast oferować
swoje wyroby za cenę niższą od ceny czekoladowych jajek wielkanocnych
dostępnych w sklepach, wycenili je drożej. „Niektórzy utyskiwali, że to za
drogo”, wspomina Kimbal. „Ale wtedy odpowiadaliśmy, że mają okazję
wesprzeć przyszłych kapitalistów”.
Przez całe dzieciństwo psychicznym azylem Muska były książki. Zdarzało
mu się czytać przez całe popołudnie i większą część nocy, dziewięć godzin bez
przerwy. Kiedy rodzina Musków udawała się gdzieś w gości, Elon spędzał
wizytę na buszowaniu w biblioteczce gospodarzy. Kiedy robili rodzinne zakupy
w mieście, odłączał się od bliskich, którzy znajdowali go później w księgarni,
siedzącego na podłodze, zaczytanego i pogrążonego we własnym świecie.
Uwielbiał też komiksy. Był pod wrażeniem obsesyjnej determinacji
superbohaterów. „Za wszelką cenę starają się uratować świat, w majtkach na
wierzchu albo w obcisłych stalowych pancerzach, co wygląda dość dziwnie,
jeśli się nad tym zastanowić”, przyznaje. „Ale mimo wszystko próbują uratować
świat”.
Młody Musk przeczytał wszystkie tomy obu wydań encyklopedii, jakie
posiadał jego ojciec. Matka i siostra nazywały go czule „genialnym chłopcem”,
ale dla większości rówieśników był irytującym nerdem. „Spójrzcie na Księżyc,
musi być oddalony od Ziemi o miliony kilometrów”, wykrzyknął kiedyś jeden
z jego kuzynów. Elon natychmiast sprostował: „Nie, ta odległość zależy od
punktu na orbicie, ale to mniej więcej 384 tysiące kilometrów”.
Jedna z odkrytych w bibliotece ojca książek opisywała wspaniałe
wynalazki, które pojawią się w przyszłości. „Po powrocie ze szkoły szedłem do
pokoju przy gabinecie ojca, żeby po raz kolejny poczytać tę książkę”, wspomina.
Wśród opisanych w niej wynalazków była między innymi rakieta z silnikiem
jonowym, wykorzystującym strumień zjonizowanych cząsteczek do generowania
ciągu. Kiedy późnym wieczorem siedzieliśmy razem w pomieszczeniu
kontrolnym jego bazy rakietowej w południowym Teksasie, Musk przedstawił
mi szczegółowo treść książki, łącznie z zasadą działania silnika jonowego
w próżni. „To właśnie tamta książka sprawiła, że zacząłem myśleć o podróżach
na inne planety”, stwierdził.
Russ Rive, Elon, Kimbal i Peter Rive
R O ZD ZI A Ł 4
Poszukiwacz
Pretoria, lata osiemdziesiąte
Kryzys egzystencjalny
Kiedy Musk był dzieckiem, jego matka uczyła w szkółce niedzielnej przy
miejscowym kościele anglikańskim. Zaczęła zabierać syna na zajęcia, co
okazało się nie najlepszym pomysłem. Opowiadała swoim małym
podopiecznym różne biblijne historie, a Elon podawał je w wątpliwość. „Co to
znaczy, że wody się rozstąpiły?”, dopytywał. „To nie jest możliwe”. Gdy matka
opowiadała o Jezusie karmiącym tłumy chlebem i rybami, wtrącał się
i ripostował, że żadna rzecz nie może zmaterializować się z niczego. Został
ochrzczony, więc mógł przystępować do komunii, ale także w tym przypadku
zaczął zgłaszać wątpliwości. „Przyjmowałem ciało i krew Chrystusa, co wydaje
się dość dziwaczne, gdy jest się dzieckiem”, wspomina. „Pytałem: »O co w tym,
do diabła, chodzi? Czy to ma być jakaś upiorna metafora kanibalizmu?«”.
W końcu Maye uznała, że będzie lepiej, jeśli pozwoli Elonowi zostawać
w niedzielne poranki w domu i zajmować się czytaniem książek.
Errol, który był bardziej bogobojny od swojego syna, próbował mu
wyjaśnić, że pewne sprawy wymykają się poznaniu zmysłowemu i nie da się ich
pojąć za pomocą ograniczonego ludzkiego umysłu. „Wśród pilotów nie ma
ateistów”, mawiał, a Elon dodawał: „Podobnie jak nie ma ateistów podczas
egzaminów”. Niemniej Elon wcześnie doszedł do przekonania, że nauka jest
w stanie wyjaśnić wszystko i nie ma potrzeby uciekać się do Stwórcy czy innej
boskiej istoty ingerującej w nasze życie.
W wieku kilkunastu lat zaczęło jednak dręczyć go poczucie, że czegoś
w tych naukowych próbach objaśnienia świata brakuje. Jak mówi, ani nauka, ani
religia nie dają satysfakcjonującej odpowiedzi na najważniejsze pytania, takie
jak: „Skąd wziął się wszechświat i dlaczego istnieje?”. Fizyka może nauczyć
nas o wszechświecie wszystkiego, ale zawodzi przy pytaniu o przyczynę. To
doprowadziło Muska do tego, co nazywa swoim egzystencjalnym kryzysem
wieku dojrzewania. „Zacząłem się zastanawiać nad sensem życia
i wszechświata”, wyjaśnia. „I doszedłem do przygnębiającego wniosku, że być
może życie nie ma w sobie żadnego sensu”.
Jak na mola książkowego przystało, odpowiedzi na nurtujące go pytania
próbował szukać w książkach. Początkowo popełnił ten sam błąd co wielu
innych dręczonych podobnymi wątpliwościami nastolatków i sięgnął po teksty
filozofów podejmujących wątki egzystencjalne, takich jak Nietzsche, Heidegger
czy Schopenhauer. Skutek był taki, że egzystencjalny niepokój przerodził się
w głęboki pesymizm. „Nie polecam lektury Nietzschego nastolatkom”, mówi.
Na szczęście na ratunek przyszła mu fantastyka naukowa – krynica mądrości
dla nastoletnich fanów gier, obdarzonych hiperaktywnym intelektem. Kiedy już
przeczytał wszystkie pozycje z działu science fiction w bibliotece szkolnej
i osiedlowej, zaczął naciskać na bibliotekarki, by zamówiły coś nowego.
Jedną z jego ulubionych książek stała się powieść Roberta Heinleina Luna
to surowa pani. Opowiada ona o losach kolonii karnej na Księżycu, zarządzanej
przez superkomputer, który nabywa samoświadomość oraz poczucie humoru
i przybiera imię Mike. Komputer poświęca swoje życie w czasie rebelii kolonii
przeciw ziemskiej władzy. Heinlein porusza w swojej powieści zagadnienie,
które odegrało centralną rolę w późniejszym życiu Muska: czy sztuczna
inteligencja będzie się rozwijać w sposób przynoszący pożytek i gwarantujący
bezpieczeństwo ludzkości, czy może maszyny zaczną realizować własne intencje
i zagrażać ludziom?
To także przewodni temat innej z ulubionych lektur Muska, cyklu
powieściowego Fundacja autorstwa Isaaca Asimova. W swoich książkach
Asimov sformułował tak zwane prawa robotyki, mające zagwarantować, że
sztuczna inteligencja nie wymknie się spod ludzkiej kontroli. W finałowej scenie
opublikowanej w 1985 roku powieści Roboty i imperium jeden z robotów
objaśnia najważniejsze z tych praw, czyli Prawo Zerowe: „Robot nie może
działać na szkodę ludzkości ani też poprzez zaniechanie działania dopuścić do
tego, by ludzkość poniosła szkodę”. W obliczu nadciągających mrocznych
czasów dla ludzkości bohaterowie serii Asimova opracowują plan wysłania
osadników w odległe rejony galaktyki w celu zachowania ludzkiej świadomości
i wiedzy.
Ponad trzydzieści lat później Musk ni stąd, ni zowąd opublikował tweeta,
w którym wskazał idee, jakie zainspirowały go do podjęcia starań na rzecz
uczynienia ludzi gatunkiem międzyplanetarnym, a także wykorzystania sztucznej
inteligencji w służbie ludzkości. „Cykl Fundacja i Prawo Zerowe miały
zasadnicze znaczenie dla podjęcia decyzji o założeniu SpaceX”, napisał.
Blastar
Prędkość ucieczki
Wyjazd z RPA, 1989
Doktor Jekyll i pan Hyde
Kiedy Elon mówi o ojcu, zdarza mu się parsknąć ostrym, cierpkim śmiechem.
Errol śmieje się w bardzo podobny sposób. Frazy, których używa Elon, jego
spojrzenie, jego nagłe zmiany nastroju z pogodnego na posępny i z posępnego na
pogodny – wszystko to przypomina bliskim Elona, że ma on w sobie coś ze
swojego ojca i że ta część jego osobowości tylko czeka, aby się uzewnętrznić.
„Rozpoznawałam w jego zachowaniu echo tych wszystkich okropnych historii
z dzieciństwa, które mi opowiadał”, wspomina Justine, pierwsza żona Elona.
„Obserwując go, uświadomiłam sobie, że to, czego doświadczamy w okresie
dorastania, kształtuje nas nawet wbrew naszej woli”. Od czasu do czasu
zdobywała się na odwagę, by go upomnieć. „Zmieniasz się w swojego ojca”,
mówiła. „To było nasze hasło”, wyjaśnia. „Sygnał ostrzegawczy dla niego, że
zaczyna pogrążać się w mroku”.
Zarazem jednak Justine przyznaje, że Elon, który zawsze był niezwykle
oddany swoim dzieciom, różni się od ojca pod pewnym zasadniczym względem:
„W obecności Errola nieustannie ma się poczucie, że może wydarzyć się coś
złego. Z Elonem jest inaczej. Gdyby na świecie wybuchła apokalipsa zombie,
chciałoby się mieć go przy sobie, bo na pewno wymyśliłby jakiś sposób na to,
by powstrzymać żywe trupy. Bywa bardzo szorstki, ale koniec końców można
być pewnym, że wyjdzie zwycięsko z każdej opresji”.
Aby tak się stało, musiał zrobić kolejny krok w swoim życiu. Nadszedł czas,
by opuścić Republikę Południowej Afryki.
Musk zaczął namawiać rodziców, żeby przeprowadzili się wraz z nim i jego
rodzeństwem do Stanów Zjednoczonych. Ani Errol, ani Maye nie byli jednak
zainteresowani przeprowadzką. „Pomyślałem więc sobie: w porządku, wyjadę
sam”, wspomina.
Początkowo próbował ubiegać się o obywatelstwo Stanów Zjednoczonych
na podstawie pochodzenia swojego dziadka ze strony matki, który urodził się
w Minnesocie, ale okazało się to niemożliwe, ponieważ Maye przyszła na świat
w Kanadzie i sama nigdy nie wystąpiła o amerykańskie obywatelstwo. Elon
doszedł do wniosku, że w takiej sytuacji łatwiej będzie mu dostać się do
Stanów Zjednoczonych, jeśli najpierw zostanie obywatelem Kanady. Udał się
do kanadyjskiego konsulatu, pobrał formularze wniosków paszportowych
i wypełnił jeden dla siebie, a trzy kolejne dla matki, brata i siostry (ale nie dla
ojca). Informację o pozytywnym rozpatrzeniu wniosków otrzymał pod koniec
maja 1989 roku.
„Najchętniej wsiadłbym do samolotu już następnego dnia rano, ale
w tamtych czasach bilety lotnicze były tańsze, jeśli kupowało się je na
czternaście dni przed datą podróży, dlatego musiałem odczekać te dwa
tygodnie”, wspomina. 11 czerwca 1989 roku, na kilkanaście dni przed swoimi
osiemnastymi urodzinami, zjadł kolację z ojcem i rodzeństwem w Cynthia’s,
najlepszej restauracji w Pretorii. Po kolacji ojciec odwiózł ich na lotnisko
w Johannesburgu.
Elon zapamiętał słowa, jakie usłyszał tamtego dnia od ojca. „Wrócisz za
parę miesięcy”, stwierdził pogardliwie Errol. „Nigdy ci się nie uda”.
Errol jak zwykle przedstawił mi własną wersję wydarzeń. Według niego
Elon w ostatniej klasie liceum popadł w głęboką depresję. Jej apogeum
przypadło na 31 maja 1989 roku. Pozostali domownicy szykowali się do
obejrzenia parady z okazji przypadającego tego dnia Święta Republiki, jednak
Elon nie chciał nawet wstać z łóżka. Errol wszedł do pokoju syna, oparł się
o blat dużego biurka, na którym stał jego sfatygowany komputer, i zapytał:
„Chcesz wyjechać do Ameryki na studia?”. Elon momentalnie się ożywił. „Tak”,
odparł. „To był mój pomysł”, twierdzi Errol. „Wcześniej Elon w ogóle nie
wspominał o tym, że chciałby wyjechać do Ameryki. Powiedziałem mu:
»W porządku, zatem jutro powinieneś umówić się na spotkanie z amerykańskim
attaché kulturalnym«. To był mój znajomy z Rotary Club”.
Zdaniem Elona historia, jaką opowiedział mi jego ojciec, to kolejny
przykład jego wymyślnych fantazji, w których kreuje się na bohatera. W tym
wypadku można udowodnić, że Errol minął się z prawdą. W Święto Republiki
w 1989 roku Elon był już posiadaczem kanadyjskiego paszportu i miał
zakupiony bilet lotniczy.
R O ZD ZI A Ł 6
Kanada
1989
Przy stodole kuzynów w Saskatchewan i w swojej sypialni w Toronto
Imigrant
Maye i Tosca
Queen’s University
Kingston, prowincja Ontario, 1990–1991
Z Navaidem Farooqiem na Queen’s University i w nowym garniturze
Stosunki przemysłowe
Gry strategiczne
***
Penn
Filadelfia, 1992–1994
Z Robinem Renem na Penn; z kuzynem Peterem Rive’em i Kimbalem w Bostonie
Fizyka
Musk nudził się na Queen’s. Uczelniany kampus był piękny, ale studia nie
stymulowały Muska intelektualnie. Dlatego kiedy pewien kolega z roku
przeniósł się z Queen’s na Penn (tak potocznie określa się Uniwersytet
Pensylwanii), Musk postanowił sprawdzić, czy ma szansę pójść w jego ślady.
Przeszkodą były pieniądze. Ojciec nie wspierał go finansowo, a matka
wykonywała już trzy różne prace, żeby związać koniec z końcem. Ale na Penn
zaoferowano mu stypendium w wysokości 14 tysięcy dolarów rocznie, a także
pożyczkę studencką. Dzięki temu w 1992 roku Musk mógł rozpocząć tam trzeci
rok swoich studiów.
Muska, podobnie jak jego ojca, ciągnęło do inżynierii, a ponieważ uważał,
że sednem pracy inżyniera jest rozwiązywanie problemów z wykorzystaniem
najbardziej podstawowych praw fizyki, właśnie fizykę wybrał jako główny
kierunek. Postanowił również, że zrobi podwójny dyplom, i oprócz fizyki zaczął
studiować zarządzanie. „Obawiałem się, że jeśli nie ukończę studiów
z zarządzania, to potem będę musiał pracować dla kogoś, kto je ukończył”,
wyjaśnia. „Miałem zamiar wykorzystywać zdobytą wiedzę z zakresu fizyki do
projektowania produktów i nie mieć nad sobą żadnych szefów z dyplomem
z zarządzania”.
Chociaż nie miał politycznego zacięcia ani nie należał do osób
towarzyskich, zdecydował się wystartować w wyborach do samorządu
studenckiego. Podczas kampanii wyborczej nabijał się z kontrkandydatów,
którzy chcieli dostać się do samorządu głównie dlatego, że tego rodzaju
doświadczenie wygląda dobrze w życiorysie. W ostatnim punkcie swojego
wyborczego programu obiecywał: „Jeśli informacja o byciu członkiem
samorządu kiedykolwiek pojawi się w moim CV, to publicznie stanę na głowie
i skonsumuję pięćdziesiąt kopii tego dokumentu”. Na swoje szczęście przegrał
wybory, co uchroniło go przed koniecznością uczestniczenia w pracach
samorządu i spędzania czasu w towarzystwie ludzi, do których zupełnie nie
pasował charakterem. Musk czuł się swobodnie w otoczeniu geeków, którzy
lubili opowiadać inteligentne dowcipy o naukowych podtekstach, grali
w Dungeons & Dragons, urządzali sobie wielogodzinne sesje gier wideo
i pisali dla rozrywki programy komputerowe.
Jego najbliższym przyjacielem w tym gronie był pochodzący z Chin Robin
Ren, który zanim rozpoczął studia na Uniwersytecie Pensylwanii, został
w swoim kraju laureatem olimpiady fizycznej. „Był jedynym studentem lepszym
ode mnie z fizyki”, przyznaje Musk. Robin i Elon pracowali razem podczas
ćwiczeń w laboratorium fizycznym, gdzie badali również zmiany właściwości
materiałów w ekstremalnych temperaturach. Pod koniec pewnej serii
eksperymentów Musk wrzucił do pojemnika wypełnionego cieczą o ultraniskiej
temperaturze garść ołówkowych gumek do ścierania, a potem rozbijał je,
ciskając nimi o podłogę. Zawsze dążył do tego, by nie tylko poznać, ale także
zwizualizować sobie właściwości rozmaitych materiałów, w tym stopów,
w różnych temperaturach.
Według Rena zainteresowania Muska koncentrowały się na trzech obszarach,
które odegrały kluczową rolę w jego przyszłej karierze. Niezależnie od tego, czy
akurat obliczał siłę grawitacji, czy też badał parametry materiałów, poruszał
w rozmowach z Renem kwestię zastosowania praw fizyki w budowie rakiet.
„Ciągle wracał do pomysłu zbudowania rakiety, która byłaby w stanie dolecieć
na Marsa”, wspomina Ren. „Wtedy oczywiście nie przywiązywałem do tego
specjalnej wagi, bo sądziłem, że to tylko jego fantazje”.
Kolejnym przedmiotem zainteresowania Muska były samochody z napędem
elektrycznym. W porze lunchu często kupowali z Renem coś do jedzenia w food
trucku, po czym rozsiadali się na jednym z trawników na terenie kampusu i Musk
zabierał się do przeglądania artykułów naukowych na temat technologii
magazynowania energii elektrycznej. W tamtym czasie kalifornijskie władze
stanowe dopiero co uchwaliły nowe przepisy, zgodnie z którymi w 2003 roku
pojazdy o zerowej emisji spalin miały stanowić co najmniej 10 procent
samochodów oferowanych do sprzedaży w Kalifornii. „Chcę się do tego
przyczynić”, oświadczył Musk.
W 1994 roku energetyka słoneczna znajdowała się jeszcze w powijakach,
jednak Musk już wtedy nabrał przekonania, że jej rozwój to najlepszy sposób na
osiągnięcie zrównoważenia energetycznego. Jedną ze swoich prac
zaliczeniowych na ostatnim roku studiów zatytułował „Bądźmy solarni na
serio”*. O potrzebie wykorzystania energii słonecznej przekonała go nie tylko
świadomość niebezpiecznych następstw zmian klimatu, ale także nieuchronne
wyczerpywanie się rezerw paliw kopalnych. „Społeczeństwa już wkrótce będą
zmuszone przestawić się na wytwarzanie energii ze źródeł odnawialnych”,
pisał. Na ostatniej stronie umieścił rysunek przedstawiający „elektrownię
przyszłości”: satelitę z lustrami, które skupiały promienie słoneczne i kierowały
je na panele z ogniwami fotowoltaicznymi; wytworzona w nich energia
elektryczna była następnie przesyłana na Ziemię w postaci wiązki mikrofal.
Musk otrzymał za swoją pracę 98 punktów na 100 możliwych. Wykładowca
uznał jego referat za „bardzo dobrze napisany i ciekawy, z wyjątkiem ostatniego
rysunku, który nie przystaje do treści pracy”.
Imprezowicz
* Oryginalny tytuł tej pracy – The Importance of Being Solar – to nawiązanie do tytułu sztuki Oscara
Wilde’a The Importance of Being Earnest (Bądźmy poważni na serio) (wszystkie przypisy dolne, jeśli nie
oznaczono inaczej, pochodzą od tłumaczy).
R O ZD ZI A Ł 9
Na zachód
Dolina Krzemowa, 1994–1995
Lipiec 1994
Letni staż
Król szos
Internetowa fala
Musk planował zapisać się pod koniec lata na studia doktoranckie z inżynierii
materiałowej na Uniwersytecie Stanforda. Wciąż był zafascynowany
kondensatorami i chciał poświęcić swój doktorat badaniom nad tym, czy mogą
one znaleźć zastosowanie w zasilaniu samochodów elektrycznych. „Chodziło
o to, żeby przy użyciu zaawansowanej technologii do produkcji układów
scalonych wyprodukować kondensatory półprzewodnikowe o gęstości
wystarczającej do zapewnienia samochodom dużego zasięgu”, tłumaczy. Ale
w miarę zbliżania się terminu złożenia dokumentów na uczelnię Musk zaczął
nabierać wątpliwości. „Pomyślałem sobie, że może się okazać, że spędzę na
Stanfordzie kilka lat, zrobię doktorat i ostatecznie stwierdzę, że wykorzystanie
kondensatorów do zasilania samochodów jest nierealne”, wspomina.
„Większość doktoratów jest kompletnie nieistotna. Takich, które naprawdę coś
zmieniają, jest bardzo niewiele”.
W tamtym czasie Musk miał już obmyślony program swojej życiowej misji,
który powtarzał później niczym mantrę. „Zastanawiałem się, jakie dziedziny
będą miały rzeczywisty wpływ na przyszłość ludzkości”, wspomina.
„I doszedłem do wniosku, że są takie trzy: internet, zrównoważona energia
i podróże kosmiczne”. Latem 1995 roku stało się dla niego jasne, że pierwsza
z tych dziedzin rozwija się na tyle szybko, że jeśli chce wziąć udział w jej
rozwoju, to nie może czekać do ukończenia studiów doktoranckich. Sieć dopiero
co otworzyła się na działalność komercyjną. W sierpniu 1995 roku wszedł na
giełdę start-up Netscape i już pierwszego dnia wartość giełdowa firmy wzrosła
do 2,9 miliarda dolarów.
Musk wpadł na pomysł założenia firmy internetowej na ostatnim roku
studiów na Penn, po wysłuchaniu prelekcji jednego z dyrektorów firmy
NYNEX, dostawcy usług telekomunikacyjnych. Prelegent wspomniał między
innymi o planach wprowadzenia na rynek internetowej wersji katalogu
teleadresowego Yellow Pages pod nazwą Big Yellow: miała ona oferować
rozmaite interaktywne funkcje pozwalające użytkownikom na przeszukiwanie
informacji pod kątem ich indywidualnych potrzeb. Musk przypuszczał (jak się
okazało, słusznie), że NYNEX nie ma pojęcia, jak uczynić swój katalog
naprawdę interaktywnym. „Dlaczego nie zrobimy tego sami?”, zapytał Kimbala
i zabrał się do pisania oprogramowania, które miało umożliwić połączenie
spisu firm z cyfrową mapą. Bracia nazwali swój projekt Virtual City Navigator.
Tuż przed upływem terminu złożenia podań o przyjęcie na studia
doktoranckie Musk udał się do Toronto, żeby zapytać o radę swojego dobrego
znajomego ze Scotiabanku, Petera Nicholsona. Czy powinien poświęcić się
pracy nad projektem Virtual City Navigator, czy raczej podjąć studia?
„Rewolucja internetowa to szansa, która trafia się raz w życiu, więc kuj żelazo,
póki gorące”, powiedział mu Nicholson podczas wspólnego spaceru brzegiem
jeziora Ontario. „Potem będziesz miał mnóstwo czasu na zrobienie doktoratu,
o ile nadal będziesz tym zainteresowany”. Po powrocie do Palo Alto Musk
poinformował Rena, że podjął ostateczną decyzję. „Zawieszam wszystkie inne
plany”, oświadczył. „Teraz muszę złapać internetową falę”.
Musk uznał jednak, że nie zawadzi się zabezpieczyć. Zapisał się na studia
doktoranckie na Uniwersytecie Stanforda, po czym natychmiast złożył
w dziekanacie wniosek o odroczenie rozpoczęcia studiów. „Piszę program,
który ma być połączeniem internetowych map z katalogiem Yellow Pages”,
wyjaśnił Billowi Nixowi, profesorowi materiałoznawstwa. „Prawdopodobnie
nic z tego nie wyjdzie, więc w razie czego chciałbym móc tutaj wrócić i podjąć
studia”. Nix zgodził się na odroczenie rozpoczęcia studiów przez Muska, choć
przewidział, że ten nigdy nie wróci na uczelnię.
Maj 1995
R O ZD ZI A Ł 1 0
Zip2
Palo Alto, 1995–1999
Świętowanie sprzedaży Zip2 z Maye i Kimbalem; odbiór mclarena z Justine
Wyprawa z mapą
Hardkor
Milioner
W styczniu 1999 roku, niespełna cztery lata po tym, jak Elon i Kimbal
założyli Zip2, Proudian zaprosił ich do swojego gabinetu i poinformował, że
Compaq Computer Corporation, szukająca sposobu na podrasowanie swojej
wyszukiwarki internetowej AltaVista i zamierzająca dokonać tego za pomocą
technologii opracowanych przez Zip2, jest zainteresowana przejęciem firmy
i zaoferowała jej właścicielom 307 milionów dolarów w gotówce. Na
początku 1999 roku bracia posiadali 12 procent udziałów w Zip2 i podzielili
je między siebie w stosunku 60 do 40. Na sprzedaży firmy
dwudziestosiedmioletni Elon zarobił ostatecznie 22 miliony dolarów,
a Kimbal 15 milionów. Kiedy do mieszkania Elona dotarł czek, ten
wpatrywał się z niedowierzaniem w widniejącą na nim kwotę. „Stan mojego
konta w banku z dnia na dzień zwiększył się z 5000 do 22 005 000 dolarów”,
wspomina.
Bracia podzielili się zyskami ze sprzedaży firmy z rodziną, przekazując
ojcu 300 tysięcy dolarów, a matce milion. Elon kupił sobie mieszkanie
o powierzchni 170 metrów kwadratowych, a także spełnił swoją najbardziej
ekstrawagancką zachciankę: stał się posiadaczem srebrnego mclarena F1,
najszybszego produkowanego wówczas samochodu dopuszczonego do ruchu
drogowego, za który zapłacił milion dolarów. Zgodził się, by ekipa telewizji
CNN przyjechała do jego domu i nakręciła moment dostarczenia samochodu.
„Zaledwie trzy lata temu musiałem brać prysznic w YMCA i sypiałem na
podłodze w biurze, a teraz mam wóz wart milion dolarów”, opowiadał
podekscytowany, krążąc wokół zaparkowanej na ulicy lawety, z której
wyładowywano jego nowy nabytek.
Chwilę po tym spontanicznym wyznaniu najwyraźniej zdał sobie sprawę,
że ta przyprawiająca o zawrót głowy manifestacja bogactwa może wydawać
się niestosowna. „Niektórzy mogliby uznać kupno tego samochodu za kaprys
imperialistycznego bachora”, przyznał. „Moje wartości mogły się zmienić,
ale ja nie mam świadomości tego, że się zmieniły”.
Czy faktycznie się zmieniły? Dzięki zdobytemu bogactwu mógł
zaspokajać swoje pragnienia i impulsywne zachcianki niemal bez żadnych
ograniczeń, co nie zawsze przedstawiało przyjemny widok. Ale jego
autentyczna, napędzana poczuciem misji pasja pozostawała niezmienna.
Dziennikarz Michael Gross przybył do Doliny Krzemowej po tym, jak
Tina Brown, redaktorka naczelna ilustrowanego magazynu „Talk”, zleciła mu
napisanie reportażu na temat młodych, świeżo upieczonych bogaczy, którzy
dorobili się w branży nowoczesnych technologii. „Szukałem kandydata na
głównego bohatera reportażu, kogoś na tyle ostentacyjnie obnoszącego się ze
swoim bogactwem i sukcesem, by miało się ochotę postawić go pod
pręgierzem opinii publicznej”, wspominał po latach Gross. „Ale Musk,
którego poznałem w 2000 roku, tryskał radością życia i budził sympatię,
a nie chęć utarcia mu nosa. Przejawiał taką samą jak dziś beztroską
obojętność wobec oczekiwań innych, ale był przy tym wyluzowany, otwarty,
czarujący i zabawny”.
Sława była kusząca dla młodego człowieka, który w dzieciństwie nie
miał przyjaciół. „Chciałbym trafić na okładkę »Rolling Stone«”, wyznał
Musk reporterowi CNN. Ale jego stosunek do pieniędzy i bogactwa był
bardziej złożony. „Stać mnie na to, żeby kupić sobie wyspę na Bahamach
i zostać jej udzielnym władcą, ale znacznie bardziej pociągające wydaje mi
się stworzenie i rozwijanie nowej firmy”, stwierdził. „Nie wydałem całej
swojej wygranej, zachowałem ją prawie nienaruszoną i zamierzam
wykorzystać te pieniądze w nowej grze”.
* Kinko’s (obecnie FedEx Office) to sieć otwartych przez całą dobę salonów, w których klienci
mają dostęp do kserokopiarek, drukarek i komputerów osobistych.
R O ZD ZI A Ł 1 1
Justine
Palo Alto, lata dziewięćdziesiąte
Justine, Elon i Maye (na górze); rodzina z Errolem i Maye odpowiednio drugim i trzecią od prawej (na dole)
Ślub
X.com
Palo Alto, 1999–2000
Kiedy kuzyn Muska Peter Rive odwiedził go na początku 1999 roku, zastał go
zgarbionego nad książkami z dziedziny bankowości. „Próbuję wymyślić, jaką
firmę założyć jako następną”, usłyszał wyjaśnienie. Doświadczenia zebrane
podczas pracy w Scotiabanku wyrobiły w Elonie silne przekonanie, że branża
dojrzała do innowacji. I miał rację. Dlatego w marcu 1999 roku wraz ze
znajomym z banku Harrisem Frickerem założył firmę o nazwie X.com.
Stanął przed wyborem, który wcześniej opisał reporterowi CNN: mógł żyć
jako multimilioner albo zostawić żetony na stole i za ich pomocą sfinansować
nowe przedsięwzięcie. Zdecydował się zainwestować 12 milionów dolarów
w X.com, co oznaczało, że po rozliczeniu się z fiskusem zostało mu około
4 milionów do wydawania na siebie.
Jego wizja nowej firmy była bardzo ambitna. X.com miało udostępniać
w jednym miejscu wszystkie usługi finansowe: bankowość, zakupy przez
internet, rachunki rozliczeniowe, karty kredytowe, konta inwestycyjne i kredyty.
Transakcje miały być przetwarzane natychmiastowo, bez oczekiwania na
potwierdzenie. Naczelny wkład Muska polegał na dostrzeżeniu, że pieniądze nie
są niczym więcej jak tylko zapisem w bazie danych. Chciał więc opracować
sposób, który umożliwiłby bezpieczne zapisywanie wszystkich transakcji
w czasie rzeczywistym. „Kiedy wyeliminuje się wszystkie powody, dla których
konsument chciałby wyciągnąć pieniądze z systemu – wyjaśniał – X.com stanie
się miejscem, w którym znajdą się wszystkie pieniądze, a więc firmą wartą
biliony dolarów”.
Niektórzy spośród znajomych Elona powątpiewali, czy internetowy bank
o nazwie przywodzącej na myśl stronę z filmami porno zaskarbi sobie zaufanie
użytkowników. Musk jednak uwielbiał nazwę X.com. Uważał, że nie jest tak
przemądrzała jak Zip2, tylko skromna, wpadająca w ucho i łatwa do zapisania.
Uczyniła z niego również posiadacza jednego z najbardziej odjazdowych
adresów mailowych w historii: e@x.com. X stało się jego ulubioną literą do
nazywania wszystkiego – od firm po dzieci.
Styl zarządzania Muska nie uległ zmianie od czasu Zip2 i miał pozostać taki na
zawsze. Harris, jego wspólnik, przestał w końcu tolerować maratony kodowania
do późnych godzin nocnych skutkujące ordynarnym zachowaniem i izolowaniem
się w ciągu dnia i przy wsparciu ówczesnej garstki pracowników zażądał, żeby
Musk zrezygnował ze stanowiska dyrektora generalnego. Musk odpowiedział za
pośrednictwem maila wyrażającego dużą samoświadomość z jego strony: „Mam
naturę obsesyjno-kompulsyjną”, napisał do Frickera. „Tym, co mnie interesuje,
jest wygrywanie, i to nie takie na małą skalę. Bóg jeden wie, dlaczego tak
mam… Korzenie tkwią zapewne w głębi jakiejś bardzo nieprzyjemnej
psychoanalitycznej czarnej dziury albo neuronowego zwarcia”.
Musk dysponował większością udziałów, więc wyszedł z konfliktu obronną
ręką. Fricker odszedł, a wraz z nim większość pracowników. Mimo zamieszania
Muskowi udało się nakłonić Michaela Moritza, wpływowego prezesa Sequoia
Capital, do zainwestowania w X.com poważniejszej kwoty. Moritz następnie
wynegocjował układ z Barclays Bank i pewnym lokalnym bankiem ze stanu
Kolorado, który umożliwił X.com prowadzenie funduszu powierniczego
i działalności bankowej oraz ubezpieczenie w Federalnej Korporacji
Ubezpieczeń Depozytów. Musk, mając dwadzieścia osiem lat, został start-
upowym celebrytą. W artykule pod tytułem „Elon Musk ma szansę stać się
kolejną sławą Doliny Krzemowej” magazyn „Salon” określił go mianem
„złotego chłopaka”.
Jedna z taktyk zarządzania Muska – którą stosuje do dziś – polegała na
wyznaczaniu absurdalnego terminu ukończenia pracy i popędzaniu
współpracowników, by się w nim zmieścili. Tak właśnie postąpił jesienią
1999 roku, oświadczając, że X.com rozpocznie działalność w weekend Święta
Dziękczynienia, co jeden z programistów określił mianem „chujowej zagrywki”.
W tygodniach poprzedzających premierę, aż po samo Święto Dziękczynienia,
Musk krążył dzień w dzień po biurze, szalejąc z nerwów i wpędzając w nie
pozostałych. Większość nocy przespał pod swoim biurkiem. Jeden
z programistów, który wyszedł do domu o drugiej w nocy w Święto
Dziękczynienia, odebrał o godzinie jedenastej rano połączenie od Muska
z poleceniem, żeby wrócił do firmy, bo inny programista pracował całą noc
i „nie leci już na pełnym gazie”. Podejście to rodziło konflikty i urazy, ale
i sukces. W świąteczny weekend, kiedy produkt został uruchomiony, wszyscy
pracownicy wybrali się pod pobliski bankomat, do którego Musk wsunął kartę
debetową z logiem X.com. Maszyna zaszeleściła i wydała gotówkę, a zespół
zaczął wiwatować.
Moritz był przekonany, że Musk potrzebuje nadzoru osoby dorosłej, więc
namówił go, żeby w następnym miesiącu zrezygnował ze stołka dyrektora
generalnego i pozwolił się zastąpić Billowi Harrisowi, byłemu CEO korporacji
Intuit. Doszło do sytuacji podobnej do tej, która zdarzyła się w Zip2. Musk
pozostał w firmie jako dyrektor działu produktów i przewodniczący rady
nadzorczej i kontynuował pracę z szaleńczą intensywnością. Po jednym ze
spotkań z inwestorami zszedł do stołówki, w której zainstalował kilka maszyn
do gier wideo. „Kilku z nas grało z Elonem w Street Fightera”, opowiada
Roelof Botha, dyrektor finansowy. „Pocił się, a energia i zaangażowanie aż od
niego biły”.
Musk opracował techniki marketingu wirusowego, między innymi nagrody
pieniężne dla użytkowników, którzy zachęcą znajomych do założenia konta
w serwisie. Kierowała nim wizja przeistoczenia X.com w hybrydę usługi
bankowej i sieci społecznościowej. Podobnie jak Steve’em Jobsem,
powodowała nim przemożna pasja do jak największego upraszczania ekranów,
z którymi stykali się użytkownicy. „Zoptymalizowałem interfejs użytkownika tak,
żeby można było otworzyć konto jak najmniejszą liczbą kliknięć”, wyjaśnia.
W pierwotnej wersji programu wymagało to wypełniania długich formularzy
i podania między innymi numeru ubezpieczenia społecznego oraz adresu
domowego. „A to nam po co?”, pytał uporczywie Musk. „Usunąć!” Do
ważniejszych innowacji serwisu (w zakresie szczegółów technicznych) trzeba
zaliczyć odejście o nazwy użytkownika: rolę tę przejął adres mailowy klienta.
Jednym z motorów rozwoju X.com była usługa, którą Musk i inni pierwotnie
zbagatelizowali: możliwość wysyłania pieniędzy drogą mailową. Stało się to
szalenie popularne, przede wszystkim w serwisie aukcyjnym eBay, którego
użytkownicy poszukiwali łatwego sposobu płacenia obcym osobom za
nabywane przedmioty.
PayPal
Przepychanki z Levchinem
Zamach stanu
PayPal, wrzesień 2000
Paypalowa mafia (na górze, od lewej do prawej): Luke Nosek, Ken Howery, David Sacks, Peter Thiel,
Keith Rope, Reid Hoffman, Max Levchin, Roelof Botha; Max Levchin (po lewej na dole); Michael Moritz
(po prawej na dole)
Walka uliczna
Pod koniec lata 2000 roku Levchin zaczął tracić cierpliwość do Muska. Pisał do
niego długie notatki wyjaśniające, dlaczego oszustwa dokonywane na ich
platformie mogą doprowadzić do bankructwa firmy (jedną z nich niestosownie
zatytułował „Kto kocha, ten oszukuje”), ale wszystkie odpowiedzi, które
otrzymywał, były oschłe i lekceważące. Kiedy opracował pierwsze komercyjne
wykorzystanie technologii CAPTCHA w celu zapobiegania oszustwom
dokonywanym przez zautomatyzowane skrypty, Musk nie przejawił większego
zainteresowania. „Wpłynęło to na mnie wybitnie przygnębiająco”, opowiada
Levchin. Zadzwonił wtedy do swojej dziewczyny i oznajmił: „Myślę, że mam
dość”.
Siedząc w holu hotelu w Palo Alto goszczącego konferencję, w której brał
udział, Levchin zwierzył się kilku współpracownikom ze swojego planu
opuszczenia firmy. Ci jednak zaczęli go namawiać, żeby przeprowadził
kontratak. Nie był jedynym, którego frustrowała aktualna sytuacja. Jego bliscy
znajomi, Peter Thiel i Luke Nosek, w tajemnicy zamówili badanie, które
wykazało, że marka PayPal ma o wiele większą wartość niż X.com. Musk
wpadł w furię i zażądał, żeby usunąć logotypy PayPala z większej części
firmowej witryny internetowej. Na początku września cała trójka wraz z Reidem
Hoffmanem i Davidem Sacksem podjęła decyzję, że czas najwyższy
zdetronizować Elona.
Osiem miesięcy wcześniej Musk ożenił się z Justine, ale dotychczas nie
znalazł czasu, żeby udać się w podróż poślubną, i właśnie we wrześniu, kiedy
współpracownicy zaczęli spiskować przeciwko niemu, postanowił, że wreszcie
wyjedzie. Kupił bilety na olimpiadę i poleciał do Australii z przystankami
w Londynie i Singapurze w celu spotkania się z potencjalnymi inwestorami.
Kiedy tylko opuścił Kalifornię, Levchin zadzwonił do Thiela i spytał, czy
jest chętny wrócić do firmy w roli dyrektora generalnego, przynajmniej
tymczasowo. Kiedy ten się zgodził, rebelianci postanowili zewrzeć szyki
i skonfrontować radę dyrektorów z realiami. Na poparcie swoich argumentów
zaczęli zbierać podpisy innych pracowników pod petycją w sprawie usunięcia
Muska.
Dzierżąc ten oręż, Thiel i Levchin stanęli na czele karawany swoich
zwolenników i powędrowali Sand Hill Road do siedziby Sequoia Capital, żeby
przedstawić sprawę Michaelowi Moritzowi. Moritz przewertował segregator
zawierający petycję oraz informacje dowodzące szkodliwości poczynań Muska,
po czym zadał kilka konkretnych pytań na temat problemów z oprogramowaniem
i oszustwami. Przyznał rację, że zmiana jest konieczna, ale zgodził się poprzeć
kandydaturę Thiela na dyrektora generalnego wyłącznie wówczas, jeśli będzie
to rozwiązanie tymczasowe. Firma musiała uruchomić proces rekrutacji
doświadczonego szefa. Spiskowcy zgodzili się na taki układ i udali się
świętować do miejscowej spelunki Antonio’s Nut House.
Musk zaczął węszyć sprawę podczas niektórych rozmów telefonicznych,
które prowadził z Australii. Jak zwykle wydawał polecenia, ale podlegający mu
menedżerowie, zwykle zastraszeni, zaczęli opierać się jego pomysłom.
Zrozumiał, dlaczego tak się dzieje, czwartego dnia podróży, kiedy jeden
z pracowników napisał do rady dyrektorów mail wychwalający styl zarządzania
Muska i potępiający spiskowców i wpisał adres Elona do pola „Do
wiadomości”. Musk był niemile zaskoczony. „Nie potrafię znaleźć słów, które
wyrażą, jak bardzo jest mi przykro z powodu tej sytuacji”, odpowiedział.
„Włożyłem w tę firmę maksimum wysiłku, prawie wszystkie pieniądze ze
sprzedaży Zip2 i zaryzykowałem powodzenie swojego małżeństwa, a w zamian
jestem oskarżany o jakieś szkodliwe działania, do których nawet nie miałem
okazji się ustosunkować”.
Musk zadzwonił do Moritza, żeby przekonać go do zmiany decyzji. „Nazwał
postępowanie spiskowców »haniebnym«”, opowiada Moritz, którego cechuje
duża wrażliwość językowa. „Pamiętam, bo większość ludzi nie posługuje się
tym słowem. Określił to mianem haniebnego przestępstwa”. Kiedy Moritz
postawił na swoim, Musk szybko kupił bilety lotnicze – udało mu się zdobyć dla
siebie i Justine wyłącznie dwa miejsca w klasie ekonomicznej – i wyruszył do
domu. Po powrocie do biura X.com urządził naradę z niektórymi spośród
swoich lojalnych współpracowników, żeby znaleźć sposób powstrzymania
zamachu. Po burzy mózgów, która trwała do późnych godzin nocnych, Musk
znalazł ukojenie przy konsolach do gier, gdzie spędził dłuższy czas, grając
samotnie w Street Fightera.
Thiel ostrzegł członków kadry menedżerskiej, żeby nie odbierali telefonów
od Muska. Obawiał się, że ktoś ulegnie jego darowi przekonywania albo da się
zastraszyć. Mimo to Reid Hoffman, pełniący funkcję dyrektora operacyjnego,
uważał, że jest Muskowi winien rozmowę. Ten jowialny przedsiębiorca
o posturze niedźwiedzia dobrze znał jego fortele. „On ma moc zakrzywiania
rzeczywistości, która wciąga ludzi w jego wizje”, tłumaczy. Niezależnie od
wszystkiego umówił się z Muskiem na lunch.
Spotkanie trwało trzy godziny, podczas których Musk usiłował go
przekonywać i nęcić. „Włożyłem w tę firmę wszystkie moje pieniądze”,
tłumaczył. „Mam prawo nią kierować”. Musk przedstawił również argumenty
przeciwko strategii koncentrowania wysiłków na płatnościach elektronicznych.
„To powinien być tylko pierwszy akt na drodze do stworzenia prawdziwego
banku cyfrowego”. Ponieważ przeczytał książkę Claytona Christensena The
Innovator’s Dilemma (Dylemat innowatora), próbował przekonać Hoffmana, że
wspólnie mogliby zrewolucjonizować skostniałą branżę bankową. Hoffman był
innego zdania. „Powiedziałem mu, że jego koncepcja superbanku jest toksyczna,
bo musimy skupić się na naszej usłudze płatności na eBayu”, opowiada. Wtedy
Musk zmienił podejście. Zaczął namawiać Hoffmana, żeby został dyrektorem
naczelnym. Hoffman chciał zakończyć rozmowę, więc zgodził się rozważyć
propozycję, ale szybko zdecydował, że nie jest zainteresowany. Był lojalnym
stronnikiem Thiela.
Kiedy rada zagłosowała za usunięciem Muska ze stanowiska dyrektora
naczelnego, ten zareagował ze spokojem i wdziękiem, co zaskoczyło
obserwatorów jego gorączkowych prób zachowania stołka. „Podjąłem decyzję,
że nadszedł czas sprowadzić doświadczonego dyrektora generalnego, który
wprowadzi X.com na wyższy poziom”, napisał w mailu do pracowników.
„Kiedy poszukiwania odpowiedniej osoby dobiegną końca, planuję zrobić sobie
trzy- lub czteromiesięczną przerwę od pracy, przemyśleć nowe koncepcje,
a następnie założyć nową firmę”.
Jak na osobę skłonną do bezlitosnej walki, Musk miał zaskakująco
pragmatyczne podejście do przegranych. Kiedy Jeremy Stoppelman, akolita
Muska i późniejszy założyciel serwisu Yelp, spytał, czy powinien wraz z innymi
złożyć wymówienie w ramach protestu, Musk odpowiedział, że nie. „Ta firma
była moim dzieckiem i podobnie jak matka w Księdze Salomona byłem gotów
z niej zrezygnować, żeby tylko mogła przetrwać”, tłumaczy Musk.
„Postanowiłem dać z siebie wszystko, by odbudować dobre relacje z Peterem
i Maxem”.
Jedynym źródłem napięć w firmie pozostało pragnienie Muska, by – jak
określił to w mailu – „poudzielać się w mediach”. Zaraził się bakcylem
celebryctwa i chciał być twarzą PayPala. Podczas nerwowego spotkania
w biurze Moritza poinformował Thiela, że firma naprawdę nie ma nikogo, kto
mógłby reprezentować ją lepiej. Kiedy Thiel odrzucił tę możliwość, Musk
wybuchł. „Nie będziesz podważał mojego honoru”, krzyczał. „Honor jest dla
mnie wart więcej niż cała ta firma”.
Skonsternowany Thiel zupełnie nie rozumiał, dlaczegóż honor miałby mieć
w tej sprawie jakiekolwiek znaczenie. „Strasznie dramatyzował”, wspomina.
„W Dolinie Krzemowej ludzie raczej nie wypowiadają się z takim pełnym
patosu, można rzec, że homeryckim, uniesieniem”. Musk pozostał największym
udziałowcem i członkiem rady dyrektorów, ale Thiel zabronił mu wypowiadać
się w imieniu PayPala.
Amator ryzyka
Po raz drugi w ciągu trzech lat Musk został usunięty z firmy. Był wizjonerem,
który nie potrafił współpracować z innymi.
Cechą, która szczególnie uderzyła jego kolegów z PayPala, poza
nieustępliwym i trudnym do wytrzymania stylem pracy, była jego chęć czy wręcz
pragnienie podejmowania ryzyka. „Przedsiębiorcy w rzeczywistości stronią od
ryzyka”, tłumaczy Roelof Botha, były pracownik PayPala, podobnie jak Musk
pochodzący z RPA. „Zajmują się jego redukcją. Ryzyko nie jest ich motorem
napędowym, nie robią umyślnie niczego, co by je nasiliło, zamiast tego starają
się określić, które zmienne dają się kontrolować, i poprzez nie minimalizować
zagrożenie”. Ale nie Musk. „Muska pociągało nasilanie ryzyka i palenie za sobą
mostów, żebyśmy nie mogli zrejterować”. Z punktu widzenia Bothy kraksa
Muska za kierownicą mclarena była swego rodzaju metaforą. Wciśnij pedał
gazu do dechy i przekonaj się, jak szybko możesz pojechać.
Nastawienie to sprawiało, że Musk fundamentalnie różnił się od Petera
Thiela, który przykładał ogromną wagę do minimalizowania ryzyka. Thiel i Reid
Hoffman planowali kiedyś napisać książkę o tym, co przeżyli w PayPalu.
Rozdział na temat Muska miał nosić tytuł: „Człowiek, który nie rozumiał
znaczenia słowa »ryzyko«”. Uzależnienie od ryzyka bywa przydatne dla kogoś,
kto musi zmotywować ludzi do rzeczy pozornie niemożliwych. „On jest
niesamowicie skuteczny w zachęcaniu pracowników, żeby przemaszerowali
przez pustynię”, opowiada Hoffman. „Przepełnia go pewność siebie, która
sprawia, że zawsze gra o wszystko”.
Spostrzeżenie Hoffmana było czymś więcej niż metaforą. Wiele lat później
Levchin i Musk udali się z wizytą do kawalerki wspólnego znajomego.
W mieszkaniu kilka osób grało o wysokie stawki w pokera Texas Hold’em.
Musk, mimo że nie grywał w karty, dosiadł się do stołu. „Było tam całe stadko
łebskich kolesi i krętaczy, którzy potrafili dobrze zapamiętywać karty i obliczać
prawdopodobieństwo wygranej”, opowiada Levchin. „Elon po prostu szedł na
całego w każdym rozdaniu i przegrywał. Potem kupował więcej żetonów i grał
w zaparte. Wreszcie, po wielu przegranych rozdaniach, postawił wszystko
i wygrał. Wtedy powiedział: »Dobra, okej, mam dość«”. Ta strategia
postępowania, czyli pozostawianie żetonów na stole i ryzykowanie ich
w kolejnych grach, stała się motywem przewodnim jego życia.
I okazała się skuteczna. „Spójrz na dwie firmy, które później zbudował,
SpaceX i Teslę”, mówi Thiel. „Powszechna opinia w Dolinie Krzemowej jest
taka, że obie były niesamowicie, szalenie ryzykowne. Ale kiedy dwa
zwariowane pomysły na firmę, które zdaniem wszystkich w żadnym razie nie
mogły się powieść, ostatecznie wypalają, to pozostaje uznać, że Elon
najwyraźniej wie o ryzyku coś, o czym nikt inny nie ma pojęcia”.
***
Malaria
Mars
SpaceX, 2001
Nauka latania (na górze); Adeo Ressi (na dole)
Latanie
Czerwona Planeta
W weekend Święta Pracy w 2001 roku, niedługo po tym, jak zakończył
rekonwalescencję po malarii, Musk odwiedził w Hamptons swojego kolegę
imprezowicza z Penn, Adeo Ressiego. Jadąc z powrotem na Manhattan wiodącą
wzdłuż Long Island autostradą, rozmawiali o planach Muska, podczas gdy
Justine i dziewczyna Ressiego spały na tylnej kanapie. „Zawsze chciałem zrobić
coś związanego z kosmosem – powiedział Ressiemu – ale nie wydaje mi się,
żeby jedna osoba mogła cokolwiek tu zdziałać”. Budowa rakiety, rzecz jasna,
była zbyt kosztownym przedsięwzięciem dla osoby prywatnej.
Czy aby na pewno? Czego konkretnie potrzeba do jej budowy, jeśli chodzi
o materiały? Wyłącznie – zastanowił się Musk – metalu i paliwa. A te nie
kosztowały jakoś wybitnie dużo. „Zanim wjechaliśmy do Midtown Tunnel –
opowiada Ressi – doszliśmy do wniosku, że to wykonalne”.
Tego wieczoru po dotarciu do swojego pokoju hotelowego Musk wszedł na
stronę NASA, żeby poczytać o amerykańskich planach podróży na Marsa.
„Zakładałem, że to musi być tuż-tuż. Skoro na Księżyc polecieliśmy
w 1969 roku, pewnie lada chwila polecimy na Marsa”. Kiedy nie udało mu się
znaleźć odpowiedniego harmonogramu, pogrzebał głębiej w zawartości strony,
aż zdał sobie sprawę, że NASA w ogóle nie ma w planach takiej ekspedycji.
Nie posiadał się ze zdziwienia. W jego oczach Ameryka była wcieleniem ducha
przygody. „Nie potrafiłem pojąć, dlaczego nie lecimy na Marsa”.
Szukając dalszych informacji w Google’u, natknął się na ogłoszenie
o przyjęciu organizowanym w Dolinie Krzemowej przez organizację Mars
Society. Powiedział Justine, że brzmi to ciekawie, i kupił dwa bilety za
500 dolarów. Po przemyśleniu sprawy wysłał czek opiewający na
5 tysięcy dolarów, czym przyciągnął uwagę przewodniczącego organizacji,
Roberta Zubrina. Zubrin usadził Elona i Justine przy swoim stole, pospołu
z Jamesem Cameronem, reżyserem kosmicznego thrillera Obcy 2, a także
Terminatora i Titanica. Justine przypadło miejsce obok Camerona. „To było dla
mnie bardzo ekscytujące, bo uwielbiam jego filmy, ale on głównie rozmawiał
z Elonem o Marsie i o tym, dlaczego ludzie będą skazani na zagładę, jeśli nie
skolonizują innych planet”.
Musk miał teraz nową misję, bardziej górnolotną niż uruchomienie banku
internetowego albo cyfrowej książki telefonicznej. Udał się do publicznej
biblioteki w Palo Alto, żeby poczytać o inżynierii rakietowej, i zaczął dzwonić
do specjalistów z pytaniem, czy może pożyczyć od nich stare instrukcje do
silników.
Podczas zjazdu pracowników PayPala w Las Vegas Musk rozsiadł się
w przybasenowej cabanie i pogrążył w lekturze wymiętoszonej instrukcji do
rosyjskiego silnika rakietowego. Kiedy jeden z gości, Mark Woolway, spytał go
o nowe plany, Musk odparł: „Skolonizuję Marsa. Moją życiową misją jest
przekształcenie ludzkości w cywilizację interplanetarną”. Woolway zareagował
w przewidywalny sposób: „Stary, odwaliło ci”.
Podobną reakcję wywołało to u Reida Hoffmana, innego weterana PayPala.
Kiedy Musk skończył przedstawiać mu swój plan wysłania rakiet na Marsa,
Reid nie wiedział, jak się odnieść do tego, co usłyszał. „Gdzie tu pomysł na
biznes?”, spytał. Dopiero później pojął, że Musk nie rozumował w ten sposób.
„Nie wziąłem pod uwagę, że Elon zaczyna od misji, a później znajduje sposób,
żeby uzupełnić brakujące elementy i spiąć wszystko finansowo”, wyjaśnia. „To
dlatego jest niepowstrzymany”.
Dlaczego?
Warto zastanowić się chwilę nad tym, jak szalone było to, by trzydziestoletni
przedsiębiorca zmuszony do rezygnacji z kierowania dwoma start-upami
technologicznymi zabierał się do budowy rakiet zdolnych polecieć na Marsa. Co
popychało go do przodu, poza oczywiście awersją do urlopów oraz dziecięcą
fascynacją rakietami, literaturą science fiction i powieścią Autostopem przez
galaktykę? Odpowiadając na pytania swoich zdezorientowanych znajomych,
zarówno w tamtym czasie, jak i konsekwentnie podczas rozmów w kolejnych
latach, Musk podawał trzy przyczyny.
Po pierwsze, zaskoczyło go – i przeraziło – że postęp technologiczny wcale
nie jest czymś nieuchronnym. Może się zatrzymać. Może się nawet cofnąć.
Amerykanie polecieli na Księżyc, później jednak uziemili swoje promy
kosmiczne i zakończyli pewną erę postępu. „Czy chcemy opowiadać swoim
dzieciom, że naszym największym sukcesem była podróż na Księżyc, a potem
się poddaliśmy?”, pyta. Starożytni Egipcjanie nauczyli się konstruować
piramidy i inne budowle, ale później ta wiedza przepadła. Umiejętność budowy
akweduktów i innych cudów inżynierii, którą mieli Rzymianie, zanikła we
wczesnym średniowieczu. Czy obecnie jesteśmy świadkami podobnego
zjawiska w Ameryce? „Ludzie mylnie sądzą, że technologia samoczynnie staje
się coraz lepsza”, powiedział Musk kilka lat później podczas wystąpienia TED
Talk. „Tymczasem nie ma w tym nic samoczynnego. Technologia poprawia się
wyłącznie dzięki bardzo ciężkiej pracy wielu ludzi”.
Drugą motywacją Muska było przekonanie, że kolonizacja innych planet
pomoże zapewnić przetrwanie ludzkiej cywilizacji i świadomości, gdyby coś
przytrafiło się naszej kruchej planecie. Istnieje wszak możliwość, że pewnego
dnia zniszczy ją asteroida, zmiana klimatu albo wojna atomowa. Zafascynował
go paradoks Fermiego, nazwany tak na cześć włosko-amerykańskiego fizyka,
który w dyskusji na temat życia pozaziemskiego zapytał: „Ale gdzie oni wszyscy
są?”. Paradoks dotyczy tego, że statystycznie rzecz biorąc, logiczne byłoby,
gdyby inne cywilizacje istniały. Brak jakichkolwiek dowodów, że tak jest
w rzeczywistości, stanowi jednak niepokojącą przesłankę, że ziemski gatunek
człowieka to jedyny przypadek świadomego życia. „Tu, u nas, tli się delikatny
płomyk świadomości”, opowiada Musk. „Może on być jedynym takim
przypadkiem we wszechświecie, więc jest niezwykle ważne, byśmy nie
pozwolili mu zgasnąć. Gdybyśmy potrafili podróżować na inne planety,
przewidywana długość życia ludzkiej świadomości stałaby się o wiele większa
niż w przypadku utknięcia na jednej planecie, w którą może uderzyć asteroida
i na której cywilizacja może ulec zagładzie”.
Trzecia przyczyna motywująca Muska była bardziej natchniona. Wynikała
z jego pochodzenia z rodziny poszukiwaczy przygód i podjętej w nastoletnim
wieku decyzji, by przeprowadzić się do kraju, który uczynił swoją esencją
ducha pionierstwa. „Stany Zjednoczone są dosłownie destylatem ludzkiego
ducha eksploracji”, tłumaczy. „To kraj poszukiwaczy przygód”. Jego zdaniem
duch ten wymagał wskrzeszenia, a najlepszym sposobem, by to osiągnąć, było
rozpoczęcie misji kolonizacji Marsa. „Założyć bazę na Marsie będzie
niesłychanie trudno i prawdopodobnie niejedna osoba przy tym zginie, zanim się
to powiedzie. Dokładnie tak jak podczas zasiedlania Stanów Zjednoczonych”.
Uważał, że życie nie może sprowadzać się do rozwiązywania problemów.
Równie ważna była pogoń za ambitnymi marzeniami. „To one sprawiają, że
rano chce się nam wstawać”.
Musk był przekonany, że podróżowanie na inne planety stanie się jednym
z największych wyznaczników postępu w historii ludzkości. „Istnieje tylko garść
naprawdę ważnych kamieni milowych: życie jednokomórkowe,
wielokomórkowe, wyodrębnienie się roślin i zwierząt, wyjście życia z oceanów
na ląd, ssaki, świadomość”, wyjaśnia. „W tej skali następny krok wydaje się
oczywisty: doprowadzenie do tego, żeby życie stało się interplanetarne”. Było
coś porywającego, ale i odrobinę niepokojącego, w zdolności Muska do
postrzegania własnych działań jako mających epokowe znaczenie. Zgodnie
z oschłą oceną Maxa Levchina, „jedną z najwartościowszych umiejętności
Elona jest przedstawianie własnej wizji jako mandatu niebios”.
Los Angeles
Rocket man
SpaceX, 2002
Z Adeo Ressim w zakładzie produkcji rakiet i przy obiedzie z Rosjanami w Moskwie
Rosja
Od podstaw
SpaceX
Kiedy Musk podjął decyzję, że chce założyć własną firmę konstruującą rakiety,
jego przyjaciele zachowali się jak na przyjaciół przystało: zainterweniowali.
„Rany, stary, to, że Ruscy cię wykiwali, jeszcze nie oznacza, że musisz od
razu zakładać firmę wynoszącą ładunki na orbitę”, powiedział mu Adeo Ressi.
Ressi przygotował kompilację kilkudziesięciu urywków wideo
przedstawiających wybuchające rakiety, a następnie spędził do Los Angeles
wspólnych znajomych swoich i Elona. Spotkali się z Muskiem, żeby odwieść go
od jego pomysłu. „Zmusili mnie do obejrzenia filmu z wybuchającymi rakietami,
bo chcieli mnie przekonać, że stracę wszystkie pieniądze”, wspomina Musk.
Argumenty podkreślające poziom ryzyka wyłącznie utwierdzały Muska
w decyzji. Lubił ryzyko. „Jeśli twoim celem jest przekonać mnie, że coś jest
obarczone dużym prawdopodobieństwem niepowodzenia, to wiedz, że sam
dobrze zdaję sobie z tego sprawę”, wyjaśnił Ressiemu. „Najbardziej
prawdopodobny scenariusz jest taki, że stracę wszystkie pieniądze. Ale jaką
mam opcję? Pozwolić, żeby postęp w eksploracji kosmosu stanął w miejscu?
Musimy próbować albo ugrzęźniemy na Ziemi na zawsze”.
Była to ze strony Muska dość ambitna, legitymizująca się mandatem niebios
ocena nieodzowności własnej osoby dla postępu ludzkości. Jednak jego
pozornie śmiechu warte oświadczenie kryło w sobie, nie po raz pierwszy,
ziarenko prawdy. „Zależało mi na podtrzymaniu nadziei, że ludzie mogą stać się
cywilizacją podróżującą w kosmosie i żyjącą pośród gwiazd. A jedyną szansą,
by tego dokonać, było założenie nowej firmy, która zbuduje rewolucyjne
rakiety”.
Kosmiczna przygoda Muska rozpoczęła się od pomysłu przedsięwzięcia non
profit, które miało wzbudzić zainteresowanie misją na Marsa. Teraz jednak
motywowała go kombinacja czynników, która miała trwale odcisnąć się na jego
karierze. Zamierzał zrobić coś zuchwałego, pchany naprzód przez wielką wizję.
Jednocześnie zależało mu, żeby jego dzieło było praktyczne i dochodowe,
samowystarczalne. Co oznaczało, że jego rakiety będą musiały służyć do
wynoszenia satelitów, zarówno rządowych, jak i komercyjnych.
Postanowił zacząć od czegoś niedużego i nieprzesadnie kosztownego.
„Będziemy robić różne głupoty, ale nie róbmy głupot na dużą skalę”, oznajmił
Cantrellowi. Zamiast wynosić na orbitę duże ładunki jak Lockheed i Boeing,
Musk chciał zbudować tańszą rakietę do wynoszenia mniejszych satelitów,
których budowę umożliwiły postępy w technologii mikroprocesorowej.
Skoncentrował uwagę na jednym, kluczowym parametrze: koszcie wyniesienia
na orbitę jednego kilograma ładunku. Ten konkretny cel – uzyskanie jak
najlepszego stosunku ceny do wydajności – napędzał jego obsesyjne dążenie do
zwiększania ciągu silników, redukowania masy podzespołów i przystosowania
rakiet do wielokrotnego użytku.
Musk spróbował zwerbować dwóch inżynierów, którzy towarzyszyli mu
w podróżach do Moskwy. Mike Griffin nie chciał jednak przeprowadzać się do
Los Angeles. Pracował w finansowanej przez CIA waszyngtońskiej firmie
venture capital In-Q-Tel i wiedział, że rozpościera się przed nim obiecująca
kariera w polityce naukowej. I rzeczywiście, prezydent George W. Bush
ustanowił go w 2005 roku administratorem NASA. Jim Cantrell rozważył
przyłączenie się, ale oczekiwał szeregu gwarancji związanych ze swoim
zatrudnieniem, których Musk nie był mu skłonny udzielić. Musk, niejako
z definicji, został więc głównym inżynierem własnej firmy.
W maju 2002 roku powołał do życia firmę Space Exploration Technologies.
Początkowo posługiwał się inicjałami jej nazwy: SET. Kilka miesięcy później
wypchnął na pierwszy plan swoją ulubioną literę i zaczął używać lepiej
zapadającego w pamięć skrótowca SpaceX. Celem firmy, który przedstawił
podczas jednej ze wstępnych prezentacji, było wystrzelenie pierwszej rakiety do
września 2003 roku i wysłanie bezzałogowej misji na Marsa do roku 2010.
Musk kontynuował więc tradycję, którą ustanowił jeszcze za czasów PayPala:
wyznaczanie nierealistycznych celów, które zamieniały jego szalone pomysły
z kompletnie oderwanych od rzeczywistości w jedynie bardzo opóźnione
w realizacji.
R O ZD ZI A Ł 1 6
Ojcowie i synowie
Los Angeles, 2002
Errol, Kimbal i Elon
Mały Nevada
Przyjazd Errola
Tom Mueller
Tom Mueller
Tom Mueller dorastał w rolniczym stanie Idaho, ale jego pasją były modele
rakiet. „Zbudowałem ich dziesiątki. Żadna z nich nie wytrzymywała długo, rzecz
jasna, bo zawsze je rozbijałem albo mi wybuchały”.
Jego rodzinna miejscowość St. Maries, wioska położona około
200 kilometrów na południe od granicy z Kanadą, miała 2,5 tysiąca
mieszkańców, których duża część trudniła się wycinką lasów i przemysłem
drzewnym. Ojciec Toma był drwalem. „W dzieciństwie cały czas pomagałem
ojcu przy ciężarówce do przewozu drewna, używałem spawarek i innych
narzędzi”, mówi Mueller. „Dzięki temu, że pracowałem własnymi rękami,
nabrałem wyczucia w kwestii tego, co się sprawdzi, a co nie”.
Jako tyczkowaty, żylasty brunet z dołkiem w podbródku i o nieco topornej
urodzie, Mueller niewątpliwie miał aparycję przyszłego drwala. Wewnątrz
jednak był równie skory do nauki co Musk. Pochłaniał literaturę science fiction
z miejscowej biblioteki. W ramach licealnego projektu naukowego umieścił
świerszcze wewnątrz amatorskiej rakiety i wystrzelił ją z ogródka rodzinnego
domu, żeby zbadać wpływ przyśpieszenia na owady. Zamiast tego otrzymał inną
lekcję. Spadochrony zawiodły, rakieta roztrzaskała się o ziemię, a świerszcze
zginęły.
Na początku kupował zestawy rakiet do samodzielnego montażu wysyłkowo,
potem jednak zaczął budować własne od podstaw. W wieku czternastu lat
przerobił spawarkę ojca na silnik rakietowy. „Wstrzyknąłem do niej wodę, żeby
zobaczyć, jak ciecz wpłynie na jej działanie”, opowiada. „To trochę absurdalne,
ale kiedy dodajesz wody, zwiększa się ciąg”.
Dzięki temu projektowi zdobył drugie miejsce na regionalnej olimpiadzie
naukowej i zakwalifikował się do międzynarodowego finału, który odbywał się
w Los Angeles. Poleciał tam samolotem – był to jego pierwszy lot w życiu.
„Nie miałem najmniejszych szans na zwycięstwo”, opowiada. „Prezentowano
tam roboty i różne inne rzeczy, które ojcowie skonstruowali dla swoich dzieci.
Ale przynajmniej ja wykonałem swój projekt samodzielnie”.
Przez cały okres studiów na University of Idaho Mueller dorabiał jako
drwal w letnie wakacje i weekendy. Po zdobyciu dyplomu przeprowadził się do
Los Angeles, żeby znaleźć zatrudnienie w branży kosmicznej. Nie miał co
prawda najlepszych ocen, wyróżniał go za to zaraźliwy entuzjazm, który pomógł
mu zdobyć pracę w TRW – firmie odpowiedzialnej za zbudowanie silnika
rakietowego, który umożliwił Neilowi Armstrongowi i Buzzowi Aldrinowi
wylądowanie na Księżycu. W weekendy jeździł na pustynię Mojave testować
duże hobbystyczne rakiety, które budował wraz z kolegami z Reaction Research
Society, klubu miłośników rakiet o historii sięgającej 1943 roku. To tam
wspólnie z innym członkiem, Johnem Garveyem, zbudował najpotężniejszy na
świecie amatorski silnik rakietowy, ważący prawie 40 kilogramów.
Pewnej niedzieli w styczniu 2002 roku, kiedy pracowali nad swoim
silnikiem w wynajętym magazynie, Garvey napomknął Muellerowi, że chce się
z nim spotkać internetowy milioner Elon Musk. Musk przybył w towarzystwie
Justine i zastał Muellera podtrzymującego barkiem czterdziestokilogramowy
silnik, który usiłował przyśrubować do ramy. Zaczął bombardować go
pytaniami. Ile ciągu wytwarza? 58 kiloniutonów – brzmiała odpowiedź
Muellera. Czy zbudował kiedyś coś większego? Mueller wyjaśnił, że TRW
pracowało nad modelem TR-106 o ciągu 2890 kiloniutonów. Jakie paliwa
wykorzystuje? Mueller w końcu przerwał pracę, żeby skoncentrować uwagę na
padających jak strzały z karabinu pytaniach.
Musk zapytał, czy Mueller potrafiłby samodzielnie zbudować silnik równie
duży jak TR-106. Mueller zdradził, że to on zaprojektował jego układ
wtryskowy i zapłonowy, był rozeznany w działaniu pomp i z pomocą
odpowiedniego zespołu poradziłby sobie z pozostałymi kwestiami. Ile by to
kosztowało? – brzmiało kolejne pytanie Muska. Mueller odpowiedział, że
budżet TRW przeznaczony na ten projekt wynosi 12 milionów dolarów. Musk
powtórzył pytanie. Ile by to kosztowało? „Jezu… Trudno to tak z miejsca
oszacować”, odpowiedział Mueller, którego zaskoczyła szybkość, z jaką ich
rozmowa przeszła do konkretów.
Wtedy Justine, która miała na sobie długi skórzany płaszcz, delikatnie
szturchnęła Muska i powiedziała, że czas wracać. Ten spytał Muellera, czy
mogliby się spotkać w przyszłą niedzielę. Mueller miał pewne opory. „To była
niedziela Super Bowl, a ja właśnie kupiłem szerokokątny telewizor i chciałem
obejrzeć mecz ze znajomymi”. Wyczuł jednak, że opór jest daremny, i zgodził
się, żeby Musk do niego przyjechał.
„Tak bardzo pochłonęła nas rozmowa o budowie rakiety, że obejrzeliśmy
w najlepszym razie tylko jedną zagrywkę”, opowiada Mueller. Wraz z kilkoma
innymi inżynierami, którzy wpadli oglądać mecz, naszkicowali plany pierwszej
rakiety SpaceX. Postanowili, że pierwszy stopień będzie napędzany przez
silniki spalające mieszaninę ciekłego tlenu i nafty. „To nie będzie dla mnie nic
trudnego”, obiecał Mueller. Musk zasugerował, żeby silnik drugiego stopnia
rakiety zamiast ciekłego tlenu wykorzystywał w roli utleniacza nadtlenek
wodoru. Mueller uważał, że to skomplikowane, i zaproponował, żeby
skorzystać z czterotlenku azotu. Ten jednak zdaniem Muska był za drogi.
Ostatecznie zgodzili się, że silnik drugiego stopnia również będzie napędzany
ciekłym tlenem i naftą. O meczu wszyscy zapomnieli. Rakieta okazała się
bardziej interesująca.
Musk zaoferował Muellerowi stanowisko dyrektora do spraw układów
napędowych, na którym odpowiadałby za projektowanie silników i zbiorników
paliwa. Mueller, który od dłuższego czasu narzekał na przesadnie zachowawczą
kulturę pracy TRW, skonsultował się z żoną. „Będziesz żałował do końca życia,
jeśli mu odmówisz”, oświadczyła i w ten sposób Mueller stał się pierwszym
poważnym nabytkiem kadrowym SpaceX.
Jednym z warunków, które postawił Muskowi, było przekazanie na rachunek
powierniczy równowartości dwuletniego wynagrodzenia. Mueller nie był
internetowym milionerem i nie chciał ryzykować braku wypłaty, w razie gdyby
przedsięwzięcie się nie powiodło. Musk się zgodził. Sprawiło to jednak, że
uważał Muellera za pracownika, a nie współzałożyciela firmy. Był to rodzaj
konfliktu, który wydarzył się wcześniej w PayPalu i miał się powtórzyć w Tesli.
Zdaniem Muska osoba, która nie miała ochoty zainwestować w firmę, nie
powinna zaliczać się do współzałożycieli. „Nie można żądać z góry
wynagrodzenia za dwa lata pracy i uważać się za współzałożyciela”, tłumaczy.
„Żeby być współzałożycielem, trzeba doświadczyć na własnej skórze inspiracji,
potu i ryzyka”.
Zapłon
Po tym, jak zrekrutował Toma Muellera i kilku innych inżynierów, Musk zaczął
potrzebować siedziby głównej i zakładu produkcyjnego. „Dotychczas
spotykaliśmy się w hotelowych salach konferencyjnych”, opowiada Musk.
„Zacząłem więc jeździć po dzielnicach, w których swoje siedziby miała
większość firm sektora aerokosmicznego, aż znalazłem stary magazyn przy
lotnisku w Los Angeles”. (Miejsce, które Musk wybrał na siedzibę główną
SpaceX oraz przylegające do niej studio projektowe Tesli, technicznie rzecz
biorąc, znajdowało się w Hawthorne, ale ponieważ jest to miasteczko
sąsiadujące z portem lotniczym Los Angeles i należące do hrabstwa Los
Angeles, będę pisał, że SpaceX ma siedzibę w Los Angeles).
Projektując rozplanowanie fabryki, Musk kierował się filozofią, wedle
której zespoły projektowe, inżynieryjne i produkcyjne powinny znajdować się
w bezpośrednim kontakcie. „Kiedy tylko pojawi się problem, ludzie z linii
produkcyjnej powinni mieć możliwość chwycić inżyniera za kołnierz i spytać,
dlaczego, do chuja, tak to wymyślił”, wyjaśnił Muellerowi. „Kiedy położysz
dłoń na rozgrzanym palniku kuchenki, parzysz się i natychmiast ją podnosisz, ale
kiedy dłoń, która piecze, należy do kogoś innego, reagujesz wolniej”.
W miarę zwiększania się liczebności zespołu Musk wpajał pracownikom
tolerancję na ryzyko i zarażał naginającym czasoprzestrzeń uporem. Mueller
wspomina: „Każdy, to miał negatywne nastawienie albo sądził, że coś jest
niewykonalne, nie był zapraszany na następne zebranie. Interesowali go
wyłącznie ci, którzy popychali sprawy do przodu”. Była to skuteczna metoda
motywowania pracowników do działania, które początkowo wydawało im się
niemożliwe. Niestety, jest ona równie skuteczna w sprawianiu, że otaczają cię
wyłącznie osoby, którym brakuje odwagi, żeby przekazać ci złe wieści albo
zakwestionować jakąś decyzję.
Musk pracował ze swoją koterią młodych inżynierów do późnej nocy, po
czym odpalali na swoich komputerach jakąś strzelankę z trybem multiplayer, na
przykład Quake III Arena, zdzwaniali się w trybie konferencyjnym i rzucali się
w wir deathmatchów, nierzadko do trzeciej nad ranem. Musk grał pod
pseudonimem Random9 i był najbardziej agresywny (jakże by inaczej).
„Wydzieraliśmy się i krzyczeliśmy na siebie niczym banda wariatów”,
wspomina jeden z pracowników. „A Elon przesiadywał z nami w największym
kotle”. Zwykle triumfował. „Jest niepokojąco dobry w te klocki”, opowiada
inny pracownik. „Ma niesamowity refleks, zna wszystkie sztuczki i umie
podkradać się do innych niezauważony”.
Musk nazwał rakietę, którą budowali, Falcon 1 (ang. falcon – sokół), od
statku kosmicznego z Gwiezdnych wojen. Ochrzczenie silników zostawił
Muellerowi, oczekiwał jednak nazw wpadających w ucho, a nie samych liter
i cyfr. Pracownica jednego z podwykonawców trenowała sokoły i sporządziła
dla niego listę gatunków tych ptaków. Mueller wybrał dla silników pierwszego
stopnia nazwę Merlin (drzemlik), a dla silników drugiego stopnia – Kestrel
(pustułka).
R O ZD ZI A Ł 1 8
Improwizuj
Gwynne Shotwell
Gwynne Shotwell
Założyciele
Tesla, 2003–2004
JB Straubel z widoczną blizną; Martin Eberhard i Marc Tarpenning
JB Straubel
Martin Eberhard
Prezes Musk
Eberhard miał pewien problem. Wpadł na pomysł i wymyślił nazwę firmy, ale
brakowało mu finansowania. W marcu 2004 roku zadzwonił do niego Tom
Gage, z którym wiązała go umowa o niepodbieraniu sobie inwestorów. Kiedy
stało się jasne, że Musk nie zainwestuje w AC Propulsion, Gage przedstawił go
Eberhardowi. „Ja odpuszczam sobie Elona”, stwierdził. „Ty powinieneś do
niego zadzwonić”.
Eberhard i Tarpenning przelotnie spotkali się z Muskiem już wcześniej,
w 2001 roku, kiedy pojechali wysłuchać jego wystąpienia na zebraniu Mars
Society. „Dorwałem go po przemówieniu, tak po prostu, żeby się z nim
przywitać jak z idolem”, wspomina Eberhard.
W mailu do Muska, w którym prosił o spotkanie, wspomniał o tym
spotkaniu. „Bardzo nam zależy, żeby porozmawiać z panem na temat Tesla
Motors, szczególnie gdyby był pan zainteresowany inwestycją”, napisał. „Jeśli
dobrze rozumiem, miał pan okazję przejechać się samochodem tZero od AC
Propulsion. Rozumie pan zatem, że można zbudować samochód elektryczny
o dużych osiągach. Chcemy spróbować pana przekonać, że można to zrobić
w sposób dochodowy”.
Tego samego wieczoru Musk odpowiedział: „Jasne”.
Kilka dni później Eberhard przyjechał z Palo Alto do Los Angeles
w towarzystwie współpracownika Iana Wrighta. Spotkanie w gabinecie Muska
w siedzibie SpaceX miało potrwać pół godziny, ale Musk bombardował ich
pytaniami, od czasu do czasu wołając do asystentki, żeby odwołała kolejne
spotkanie. Przez dwie godziny przedstawiali sobie nawzajem swoje wizje
potężnego samochodu elektrycznego, omawiając najróżniejsze szczegóły, od
układu napędowego i silnika począwszy, na biznesplanie skończywszy. Pod
koniec spotkania Musk oznajmił, że zainwestuje w Teslę. Po wyjściu z budynku
SpaceX Eberhard i Wright przybili sobie piątkę. Na kolejnym spotkaniu,
w którym wziął udział Tarpenning, ustalono, że Musk zostanie głównym
inwestorem w pierwszej rundzie finansowania z wkładem w wysokości
6,4 miliona dolarów i obejmie funkcję prezesa zarządu.
Tarpenninga zdumiało, że Musk koncentrował swoją uwagę na powadze
misji, a nie na potencjale biznesowym firmy. „Niewątpliwie doszedł już do
wniosku, że jeśli chcemy energetycznie zrównoważonej przyszłości, musimy
zelektryfikować samochody”. Musk miał kilka oczekiwań. Po pierwsze zależało
mu na szybkim załatwieniu kwestii biurokratycznych, bo jego żona Justine była
w ciąży z bliźniakami i na kolejny tydzień zaplanowano cesarskie cięcie. Musk
poprosił również Eberharda, żeby skontaktował się z JB Straubelem. Uważał, że
skoro zainwestował w obu, powinni połączyć siły.
Straubel, który nigdy wcześniej nie słyszał o Eberhardzie ani stawiającej
pierwsze kroki Tesli, przyjechał na rowerze i wyszedł ze spotkania nastawiony
sceptycznie. Później jednak Musk do niego zadzwonił. „No, dalej, musisz w to
wejść. Będziesz tu idealnie pasował!”
W ten sposób wpadły na swoje miejsce wszystkie fragmenty układanki,
która przeistoczyła się w najbardziej wartościową i rewolucyjną firmę
motoryzacyjną świata: Eberhard jako dyrektor generalny, Tarpenning jako
prezes, Straubel jako dyrektor techniczny, Ian Wright jako dyrektor operacyjny
i Musk jako prezes zarządu i główny inwestor. Wiele lat później, po licznych
bolesnych dysputach i jednym procesie sądowym, cała piątka zgodziła się, że
każdemu z nich przysługuje miano współzałożyciela.
R O ZD ZI A Ł 2 1
Roadster
Tesla, 2004–2006
Czyja to firma?
Decyzje projektowe
Odkąd Musk zaczął poświęcać Tesli więcej uwagi, nie potrafił powstrzymać się
przed ingerowaniem w decyzje projektowe i konstrukcyjne. Co parę tygodni
przylatywał z Los Angeles i przewodniczył zebraniom, w trakcie których
oceniano postępy projektu, przeprowadzał inspekcje modeli i wskazywał, co
można ulepszyć. A ponieważ był sobą, nie traktował tych wskazówek jako
niezobowiązujących sugestii. Nie krył irytacji, gdy jego pomysły nie były
wprowadzane w życie. Kłopot polegał na tym, że biznesplan Tesli przewidywał
zmontowanie nadwozia samochodu z podzespołów kupionych od Lotusa oraz
innych dostawców, bez poddawania ich poważniejszym modyfikacjom.
„Chcieliśmy ograniczyć wszelkie modyfikacje do niezbędnego minimum”,
wspomina Tarpenning. „W każdym razie taki był nasz plan, dopóki nie zaczął
wtrącać się Elon”.
Eberhard próbował blokować większość propozycji Muska, nawet jeśli ich
wdrożenie uczyniłoby samochód lepszym, ponieważ zdawał sobie sprawę, że
spowodowałoby to przekroczenie założonego budżetu i opóźniłoby realizację
projektu. Musk argumentował, że jedynym sposobem na zapewnienie Tesli
dobrego startu jest wprowadzenie na rynek roadstera, który zachwyci
potencjalnych klientów. „Pierwszy samochód wypuszcza się tylko raz i dlatego
powinien on być tak dobry, jak to tylko możliwe”, tłumaczył Eberhardowi.
Podczas jednego ze spotkań poświęconych przeglądowi projektu Roadstera,
twarz Muska pociemniała; obrzucił pozostałych uczestników zebrania
lodowatym spojrzeniem i oświadczył, że samochód sprawia tandetne wrażenie
i jest brzydki. „Nie mogliśmy wypuścić kiepsko wyglądającego samochodu
i żądać za niego 100 tysięcy dolarów”, powiedział później.
Chociaż specjalnością Muska było programowanie, a nie wzornictwo
przemysłowe, to zainwestował sporo czasu i wysiłku w poprawę estetyki
wyglądu Roadstera. „Nigdy wcześniej nie zajmowałem się projektowaniem
samochodu, dlatego przyglądałem się uważnie wszystkim wspaniałym
samochodom, jakie dotychczas wyprodukowano, i starałem się zrozumieć, co
stanowiło o wyjątkowości każdego z nich”, wspomina. „Ślęczałem nad
najdrobniejszymi detalami”. Po latach Musk pochwalił się, że Art Center
College of Design w Pasadenie docenił jego wkład w projektowanie Roadstera,
przyznając mu honorowy tytuł naukowy.
Jedna z ważniejszych poprawek wprowadzonych przez Muska polegała na
powiększeniu drzwi Roadstera. „Żeby wsiąść do środka, trzeba było być karłem
alpinistą albo człowiekiem gumą”, opisuje. „To było idiotyczne, po prostu
groteskowe”. Chcąc zająć miejsce za kierownicą, mierzący niemal
190 centymetrów Musk musiał zacząć od posadzenia swojego sporych
rozmiarów tyłka na siedzeniu, następnie przyjmował pozycję zbliżoną do
embrionalnej, po czym zamaszystym ruchem umieszczał nogi w kabinie.
„Załóżmy, że wybieracie się na randkę. Jak kobieta wsiądzie do waszego
samochodu?”, zapytał i kazał obniżyć progi drzwiowe o 7 centymetrów. Aby to
zrobić, trzeba było przeprojektować podwozie, co oznaczało, że Tesla nie może
posłużyć się certyfikatem bezpieczeństwa uzyskanym przez Lotusa na podstawie
wyników testów zderzeniowych. Trzeba było zlecić przeprowadzenie nowych
testów, przez co wydatki na budowę Roadstera wzrosły o dodatkowe 2 miliony
dolarów. Tak jak wiele innych poprawek wprowadzonych na polecenie Muska,
ta także była potrzebna i kosztowna zarazem.
Musk kazał też poszerzyć siedzenia. „Początkowo zamierzałem wykorzystać
takie same stelaże foteli, jakich używał Lotus”, wyjaśnia Eberhard.
„W przeciwnym razie musielibyśmy wykonać od nowa wszystkie testy
bezpieczeństwa. Ale Elon uznał, że siedzenia są za wąskie. Zdaje się, że nie
mieścił się w nich zadek jego żony albo coś w tym rodzaju. Ja sam mam dość
chudy tyłek i wolałbym fotele z węższym siedziskiem”.
Muskowi nie spodobały się przednie reflektory Lotusa, które jego zdaniem
powinny być przesłonięte dodatkowymi kloszami lub innymi maskownicami.
„Bez nich te reflektory przypominały owadzie oczy”, stwierdził. „Przednie
lampy są trochę jak oczy samochodu i te oczy powinny być piękne”.
Poinformowano go, że modyfikacja lamp pochłonie dodatkowe 500 tysięcy
dolarów, ale Musk pozostał niewzruszony. „Sportowe samochody kupuje się, bo
są piękne”, oświadczył zespołowi pracującemu nad Roadsterem. „A zatem to
nie jest jakiś nieistotny drobiazg”.
Postanowił również, że zamiast zastosowanych w Lotusie kompozytowych
paneli z włókna szklanego karoseria Roadstera wykonana zostanie
z wytrzymalszego włókna węglowego. Co prawda lakierowanie takiej karoserii
więcej kosztowało, ale nadwozie z kompozytów węglowych było lżejsze,
a zarazem sztywniejsze i sprawiało solidniejsze wrażenie. Przez lata Musk
wielokrotnie wykorzystywał w Tesli technologie opracowane w SpaceX –
i odwrotnie. Kiedy Eberhard wyraził obiekcje co do kosztów zastosowania
włókna węglowego, Musk napisał do niego mail: „Człowieku, możemy
produkować panele karoserii dla co najmniej pięciuset samochodów rocznie –
wystarczy kupić piec do wygrzewania kompozytów, jakiego używamy
w SpaceX! Jeśli ktoś próbuje ci wmówić, że to zbyt trudne, to zwyczajnie
pieprzy głupoty. Mógłbyś wyrabiać wysokiej jakości kompozyty w domowym
piekarniku”.
Musk podchodził do wprowadzania zmian i poprawek z takim
zaangażowaniem, że żaden, nawet najdrobniejszy szczegół nie uszedł jego
uwadze. Według pierwotnego projektu Roadster miał być wyposażony
w zwyczajne klamki – w pojeździe z takimi klamkami otworzenie drzwi
wymaga pociągnięcia za uchwyt. Musk uparł się jednak, żeby zastąpić klamki
tradycyjne elektrycznymi, dzięki czemu do otwarcia drzwi samochodu
wystarczyłoby samo dotknięcie klamki. „Klienci, którzy zdecydują się kupić
Roadstera, zrobią to niezależnie od tego, jakie klamki w nim zamontujemy”,
tłumaczył Muskowi Eberhard. „To nie zwiększy sprzedaży naszego samochodu
nawet o jedną sztukę”. Był to argument, po który Eberhard sięgał wielokrotnie,
starając się ostudzić zapał Muska do wprowadzania kolejnych zmian
projektowych. Ostatecznie jednak Musk postawił na swoim, a elektryczne
klamki stały się jednym z wielu odlotowych gadżetów, które składały się na
magię samochodów Tesli. Ale, tak jak ostrzegał Eberhard, spowodowało to
także wzrost kosztów produkcji.
Muskowi udało się wpędzić Eberharda w rozpacz, gdy w końcowej fazie
prac projektowych oznajmił, że deska rozdzielcza Roadstera wygląda szpetnie.
„To poważny problem i jestem głęboko zaniepokojony, że tego nie dostrzegasz”,
napisał w mailu do dyrektora generalnego Tesli. Eberhard próbował odwieść
Muska od forsowania zmian w projekcie deski rozdzielczej i przekonywał, że
ewentualne modyfikacje należy odłożyć na później. „Jeśli chcemy uniknąć
znacznego wzrostu kosztów i opóźnień w realizacji harmonogramu, to po prostu
nie widzę możliwości – żadnej możliwości – poprawienia tego przed
rozpoczęciem produkcji”, stwierdził. „Tym, co obecnie spędza mi sen z powiek,
jest wprowadzenie samochodu do produkcji w 2007 roku (…) Przez wzgląd na
moje zdrowie psychiczne i na zdrowie psychiczne mojego zespołu nie
zamierzam na razie skupiać się na rozmyślaniach o desce rozdzielczej”. Przez
lata wiele osób zwracało się do Muska z podobnymi apelami i mało komu
udawało się go przekonać. Ale w tym przypadku Musk odpuścił. Przyznał, że
z ulepszeniem deski rozdzielczej można poczekać do czasu, aż pierwsze
egzemplarze Roadstera zjadą z taśmy. Sytuacja ta nie wpłynęła jednak korzystnie
na wzajemne relacje Muska i Eberharda.
Wykorzystanie nadwozia Lotusa Elise miało pozwolić Tesli na obniżenie
kosztów. Ponieważ jednak przy projektowaniu Roadstera zmodyfikowano zbyt
wiele oryginalnych elementów nadwozia Lotusa, konieczne stało się
przeprowadzenie dodatkowych testów zderzeniowych. Zmiany projektowe
spowodowały również komplikacje w łańcuchu dostaw. Zamiast polegać na
sprawdzonych kontrahentach Lotusa, Tesla musiała na własną rękę szukać
dostawców setek części i podzespołów, od paneli z włókna węglowego po
przednie światła. „Doprowadzałem ludzi z Lotusa do pasji”, przyznaje Musk.
„Pytali mnie, dlaczego przywiązuję tak obsesyjną wagę do każdej krzywizny
karoserii tego samochodu. Moja odpowiedź brzmiała: »Ponieważ musimy
sprawić, by był piękny«”.
Prezentacja
Do zaognienia sytuacji doszło w lipcu 2006 roku, gdy zespół Tesli uznał, że jest
już gotowy zaprezentować światu prototyp Roadstera. Inżynierowie zbudowali
ręcznie dwa egzemplarze, jeden w kolorze czarnym, drugi w kolorze
czerwonym; oba były w stanie rozpędzić się od zera do setki w mniej więcej
cztery sekundy. W obu zamontowano krytykowane przez Muska wąskie
siedzenia, a także znienawidzoną przez niego brzydką deskę rozdzielczą, ale
poza tymi dwoma detalami prototypowe modele były bardzo zbliżone do
finalnej wersji samochodu, którą planowano wdrożyć do produkcji.
Jak udowodnił to Steve Jobs swoimi pełnymi dramatyzmu prezentacjami,
ważnym elementem procesu wprowadzania na rynek nowego produktu jest
wytworzenie wokół niego odpowiedniego szumu, tak aby produkt stał się
obiektem pożądania. Miało to kluczowe znaczenie zwłaszcza w przypadku
samochodu elektrycznego, który musiał przełamać skojarzenia z wózkiem
golfowym. Switzer zaproponowała, by z okazji prezentacji Roadstera
zorganizować imprezę na lotnisku w Santa Monica, podczas której zaproszeni na
to wydarzenie sławni goście mieliby możliwość przejechania się jednym
z prototypów.
Eberhard i Switzer polecieli do Los Angeles, żeby przedstawić plan
imprezy Muskowi. „Poszło nam fatalnie”, wspomina Switzer. „Elon ingerował
w każdy szczegół, łącznie z tym, ile pieniędzy wydamy na catering. Kiedy
próbowałam oponować, odsunął się gwałtownie, po czym wstał
i wymaszerował z pokoju”. Jak to ujął Eberhard: Musk „zmieszał z błotem
wszystkie pomysły Jessiki, a potem kazał mi ją zwolnić”.
Musk sprawował osobisty nadzór nad organizacją pokazu. Przejrzał listę
gości, ułożył menu, a nawet wybrał projekt i zatwierdził cenę serwetek. Imprezę
uświetniła swoją obecnością garstka celebrytów, w tym ówczesny gubernator
Kalifornii Arnold Schwarzenegger, którego na przejażdżkę Roadsterem zabrał
sam Straubel.
Eberhard i Musk wygłosili okolicznościowe przemówienia. „Można mieć
samochód szybki i można mieć samochód elektryczny, ale dopiero stworzenie
samochodu łączącego obie te cechy pozwoli spopularyzować pojazdy
z napędem elektrycznym”, stwierdził Eberhard w swojej starannie
przygotowanej i wygłoszonej ze swadą przemowie. W porównaniu
z Eberhardem Musk wypadł dość nieporadnie – dała o sobie znać jego
tendencja do nerwowego powtarzania niektórych słów, a w dodatku lekko się
zacinał. Ale ta jego nieporadność ujęła obecnych na prezentacji reporterów. „Aż
do dziś wszystkie elektryczne samochody były jakimiś niewypałami”,
oświadczył. Dodał, że kupując Roadstera, klienci pomogą Tesli zgromadzić
kapitał niezbędny do rozpoczęcia produkcji samochodów elektrycznych na rynek
masowy. „Pracownicy szczebla kierowniczego w Tesli nie pobierają
wygórowanych pensji, nie wypłacamy też żadnych dywidend. Wszystkie wolne
środki wykorzystujemy do rozwijania technologii, która pozwoli nam obniżyć
koszty i produkować samochody w bardziej przystępnej cenie”.
Dziennikarze, którzy wzięli udział w prezentacji, byli zachwyceni
Roadsterem i nie kryli entuzjazmu. „To nie jest samochód elektryczny, jakim
jeździ wasz ojciec”, ekscytował się redaktor „Washington Post”. „Ten
wyceniony na 100 tysięcy dolarów pojazd ma więcej wspólnego z Ferrari niż
z Priusem i powstał raczej z myślą o tych, którzy od granoli wolą buzujący
w żyłach testosteron”.
Pojawił się jednak pewien problem. Niemal wszystkie zasługi przypisano
w mediach Martinowi Eberhardowi. „Postawił sobie za cel zbudowanie pięknej
wyczynowej maszyny, która byłaby zasilana akumulatorowo”, pisał
o Eberhardzie autor bogato ilustrowanego artykułu, który ukazał się na łamach
„Wired”. „Przeczytawszy biografie Johna DeLoreana i Prestona Tuckera
i upewniwszy się, że założenie firmy produkującej samochody to czyste
szaleństwo, zdecydował się je popełnić”. Muska wymieniono jedynie jako
jednego z inwestorów, których udało się pozyskać Eberhardowi.
Musk wysłał utrzymany w ostrym tonie mail do wiceprezesa Tesli, który na
swoje nieszczęście przejął nadzór nad firmowym PR-em po zwolnionej z pracy
Jessice Switzer. „Sposób, w jaki dotychczas opisywano moją rolę w firmie,
przedstawiając mnie wyłącznie jako »jednego z pierwszych inwestorów«, jest
oburzający”, napisał Musk. „To tak, jakby nazwać Martina »jednym
z pierwszych pracowników« firmy. Mój wkład w proces projektowy obejmował
stylistykę samochodu i modyfikacje wielu elementów, od przednich świateł
przez progi drzwi aż po bagażnik. Elektryczny transport to dziedzina, którą
interesowałem się już dziesięć lat przed powstaniem Tesli. Oczywiście, że
Martin powinien być centralną postacią publikacji dotyczących naszej firmy, ale
pomijanie w nich moich dokonań, tak jak do tej pory, uważam za nadzwyczaj
obraźliwe”. Dodał, że chciałby „w miarę możliwości porozmawiać ze
wszystkimi ważniejszymi redakcjami”.
Zaledwie dzień później „New York Times” opublikował artykuł pod tytułem
„Od zera do setki w 4 sekundy”, będący peanem na cześć Tesli. O Musku nie
wspomniano w nim ani słowem. Jakby tego było mało, stanowisko prezesa
firmy przypisano Eberhardowi i to właśnie on w towarzystwie Tarpenninga
znalazł się na jedynym zdjęciu ilustrującym artykuł. „Poczułem się znieważony
i zażenowany ostatnim artykułem w »NY Timesie«”, napisał Musk w mailu,
który wysłał do Eberharda i do PCGC, firmy specjalizującej się w działaniach
z zakresu public relations, z której usług korzystała Tesla. „Nie dość, że
w artykule tym zabrakło jakiejkolwiek wzmianki na mój temat, to Martina
przedstawiono w nim jako prezesa. Proszę przyjąć do wiadomości, że jeśli taka
sytuacja się powtórzy, to współpraca Tesli z PCGC zostanie zakończona
w trybie natychmiastowym”.
Aby zamanifestować swoją pozycję w firmie, Musk zamieścił na stronie
internetowej Tesli krótki tekst, w którym wyłożył strategię biznesową
przedsiębiorstwa. Zatytułował go zawadiacko: „Tajny plan generalny Tesla
Motors (nie zdradzajcie go nikomu)”.
Nadrzędnym celem Tesla Motors (i powodem, dla którego zdecydowałem się finansować tę firmę)
jest przyspieszenie przejścia od gospodarki opartej na węglowodorach kopalnych do gospodarki
opartej na energetyce solarnej (…) Aby tego dokonać, niezbędne jest stworzenie samochodu
elektrycznego bez kompromisów i właśnie dlatego zaprojektowaliśmy Teslę Roadster w taki sposób,
żeby była w stanie pokonać w bezpośrednim starciu spalinowe samochody sportowe, takie jak
Porsche czy Ferrari (…) Ktoś mógłby zapytać, czy na pewno przyniesie to światu jakieś wymierne
korzyści. Czy naprawdę potrzebujemy kolejnego samochodu sportowego o niesamowitych osiągach?
I czy wprowadzenie na rynek takiego samochodu z napędem elektrycznym rzeczywiście wpłynie na
poziom globalnej emisji dwutlenku węgla? Cóż, odpowiedzi na te dwa pytania brzmią: „nie”
i „w niewielkim stopniu”. Ale nie w tym rzecz – zrozumiecie to, gdy wyjaśnię wam, na czym
dokładnie polega wspomniany przeze mnie wcześniej tajny plan. Otóż prawie każda nowa
technologia ma początkowo wysoki koszt jednostkowy, zanim uda się ją zoptymalizować. Dotyczy to
także samochodów elektrycznych. Strategia Tesli polega na wejściu na górny segment rynku,
w którym klienci gotowi są płacić więcej, a następnie na schodzeniu na niższe segmenty rynku tak
szybko, jak to możliwe, i zwiększaniu liczby produkowanych egzemplarzy oraz obniżaniu ceny
każdego kolejnego modelu.
Kwaj
SpaceX, 2005–2006
Hans Koenigsmann i wyspa Omelek na atolu Kwajalein
Paragraf 22
Wybierając miejsce, z którego mogłyby startować rakiety SpaceX, Musk
zdecydował się na najdogodniejszą z możliwych lokalizacji: kosmodrom na
terenie bazy lotniczej Vandenberg. Zajmująca powierzchnię ponad 40 tysięcy
hektarów baza położona jest na kalifornijskim wybrzeżu, nieopodal miasta Santa
Barbara i około 250 kilometrów na północ od Los Angeles, gdzie mieści się
siedziba oraz fabryka firmy SpaceX. Dzięki tej stosunkowo niewielkiej
odległości transport rakiet i reszty niezbędnego sprzętu z fabryki do
kosmodromu nie nastręczałby większych trudności.
Kłopot polegał na tym, że baza Vandenberg należała do Sił Powietrznych
Stanów Zjednoczonych, dla których przepisy, zasady i formalne procedury to
rzecz święta. Takie podejście nie było w stylu Muska, który starał się
zaszczepiać w swoich firmach kulturę opartą na kwestionowaniu wszelkich
zasad i na założeniu, że każda regulacja jest głupia, o ile ktoś nie udowodni, że
jest inaczej. „Siły Powietrzne i my pasowaliśmy do siebie jak pięść do nosa”,
uważa Hans Koenigsmann, który w tamtym czasie pracował w SpaceX jako
inżynier nadzorujący starty rakiet. „Elon i ja zaśmiewaliśmy się do rozpuku
z niektórych ich procedur”. Po krótkim namyśle dodaje: „Przypuszczalnie oni
mieli taki sam ubaw z naszego podejścia”.
Dodatkową komplikację stanowił fakt, że w bazie Vandenberg szykowano
się do wystrzelenia rakiety, która miała wynieść na orbitę supertajnego satelitę
szpiegowskiego o wartości miliarda dolarów. Wiosną 2005 roku, gdy zespół
SpaceX przygotowywał do startu swoją rakietę Falcon 1, przedstawiciele Sił
Powietrznych oznajmili, że SpaceX nie będzie mogło skorzystać z platformy
startowej, dopóki satelita nie znajdzie się bezpiecznie na orbicie – nie potrafili
jednak podać konkretnej daty, kiedy to nastąpi.
SpaceX musiało z własnej kieszeni pokrywać wszystkie dodatkowe koszty
związane z przedłużającym się oczekiwaniem na start Falcona 1. Podpisany
przez SpaceX kontrakt nie był oparty na zasadzie „koszt plus”, a wynagrodzenie
firmy w ustalonej z góry wysokości miało zostać wypłacone dopiero po
wystrzeleniu rakiety lub po osiągnięciu określonych postępów w realizacji
kontraktu. Inaczej było w przypadku koncernu Lockheed, który miał
zagwarantowany zwrot poniesionych kosztów i każde opóźnienie było dla niego
korzystne pod względem finansowym. Po telekonferencji z wojskowymi
biurokratami, która odbyła się w maju 2005 roku, Musk zrozumiał, że nie ma co
liczyć na to, by SpaceX otrzymało w najbliższym czasie zezwolenie na
wystrzelenie Falcona 1. Zadzwonił więc do Tima Buzzy i kazał mu zacząć się
pakować. Ekipa SpaceX musiała przenieść się ze swoją rakietą na inny
kosmodrom. Dobra wiadomość była taka, że mieli już upatrzone odpowiednie
miejsce. Zła natomiast – że w przeciwieństwie do bazy Vandenberg, niełatwo
było się tam dostać.
***
* Parafraza oryginalnego hasła programu Ryzykanci, które brzmiało „Outwit, Outplay, Outlast”
(Przechytrz, ograj, przetrwaj dłużej).
R O ZD ZI A Ł 2 3
Dwie wtopy
Kwaj, 2006–2007
Bülent Altan gotuje gulasz; Hans Koenigsmann, Chris Thompson i Anne Chinnery na Kwajalein
Druga próba
Po tej porażce zespół SpaceX stał się przezorniejszy. Zaczęto starannie testować
setki komponentów rakiety i prowadzić szczegółowy rejestr danych dotyczących
każdego z nich. Tym razem Musk nie zmuszał wszystkich wokół do działania
z prędkością światła i zapominania o zasadach ostrożności.
Niemniej wcale nie starał się wyeliminować wszelkich możliwych
czynników ryzyka. Gdyby próbował to zrobić, rakiety SpaceX stałyby się
równie kosztowne w produkcji, a opóźnienia w ich budowie równie duże jak
w przypadku rakiet produkowanych przez potentatów branży kosmicznej, którzy
opierali swoją działalność na rządowych kontraktach „koszt plus”. Zarządził
przygotowanie kosztorysów wszystkich komponentów rakiety; każde takie
zestawienie miało zawierać koszt surowców potrzebnych do wytworzenia
danego komponentu, cenę jego zakupu u dostawcy, a także nazwisko inżyniera
odpowiedzialnego za obniżenie kosztów ponoszonych przez SpaceX. Czasami
na zebraniach okazywało się, że Musk zna te wszystkie liczby lepiej od
prowadzącego prezentację inżyniera. Dla takiego delikwenta było to z reguły
niezbyt przyjemne doświadczenie, bo Musk nie patyczkował się z tymi, którzy
przychodzili na zebrania przeglądowe nieprzygotowani. Ale cel został
osiągnięty – koszty zostały obniżone.
Takie podejście wiązało się nierzadko z podejmowaniem wkalkulowanego
ryzyka. Musk podjął je między innymi wtedy, gdy zatwierdził zastosowanie
w Falconie 1 nakrętek wykonanych z aluminium. Były one tańsze i lżejsze od
swoich stalowych odpowiedników, ale zarazem bardziej narażone na korozję –
i to właśnie skorodowana nakrętka w przewodzie paliwowym przyczyniła się
do niepowodzenia pierwszego lotu Falcona 1.
Musk zaryzykował również przy podejmowaniu decyzji projektowych
dotyczących drugiej rakiety – w tym przypadku brzemienna w skutki okazała się
jego decyzja w sprawie specjalnych przegród, których zadaniem jest
zapobieganie efektowi tak zwanego sloshingu, czyli dynamicznego
przemieszczania się masy paliwa w zbiornikach. W miarę nabierania przez
rakietę wysokości pozostające w zbiornikach paliwo może ulegać rozkołysaniu.
Aby temu zapobiec i ustabilizować zawartość zbiornika, przytwierdza się do
jego wewnętrznych ścian sztywne metalowe pierścienie. Inżynierowie SpaceX
zainstalowali takie przegrody w zbiornikach pierwszego stopnia rakiety;
zainstalowanie ich także w zbiornikach drugiego stopnia zwiększyłoby jej masę,
co było o tyle problematyczne, że właśnie ta część rakiety musiała dotrzeć na
orbitę.
W celu oszacowania ryzyka związanego ze sloshingiem ekipa Koenigsmanna
przeprowadziła szereg komputerowych symulacji ruchu paliwa w zbiornikach
drugiego stopnia. Jedynie niewielki odsetek symulacji przyniósł niepokojące
wyniki. Na opracowanej przez inżynierów liście piętnastu głównych czynników
ryzyka związanych z drugim lotem Falcona 1 na pierwszym miejscu znalazła się
podatność powłoki rakiety na wgniecenia powstające podczas lotu. Sloshing
w zbiornikach drugiego stopnia wymieniono dopiero na pozycji jedenastej.
Kiedy Musk przejrzał tę listę wraz z Koenigsmannem i innymi inżynierami,
uznał, że jest w stanie zaakceptować część potencjalnych czynników ryzyka,
łącznie z efektem sloshingu. W większości przypadków komputerowe modele
i symulacje nie pozwalały wystarczająco precyzyjnie określić
prawdopodobieństwa wystąpienia zdarzeń obciążonych ryzykiem. To, czy
w zbiornikach drugiego stopnia dojdzie do sloshingu, miało się okazać dopiero
w trakcie lotu.
Sprawdzian ten nastąpił w marcu 2007 roku. Podobnie jak rok wcześniej,
początkowa faza operacji przebiegła pomyślnie. Gdy odliczanie się skończyło,
nastąpił zapłon silnika Merlin i Falcon 1 wzbił się w powietrze. Tym razem
Musk obserwował start na monitorach w centrum kontroli lotów w siedzibie
SpaceX w Los Angeles. „Tak, tak! Dokonaliśmy tego!”, wrzeszczał Mueller,
ściskając swojego szefa. Gdy pierwszy człon rakiety zgodnie z planem odłączył
się od drugiego, Musk przygryzł wargę i po chwili na jego twarzy pojawił się
uśmiech.
„Gratuluję”, powiedział. „Zamierzam obejrzeć to wideo jeszcze wiele,
wiele razy”.
W ciągu pięciu minut, które minęły od startu rakiety, w centrum kontroli
zdążyło wystrzelić kilka korków od szampana. Panował radosny nastrój. Nagle
Mueller zauważył coś niepokojącego na ekranie, na którym wyświetlał się obraz
z kamery zamontowanej na Falconie 1. Drugi stopień rakiety wpadł w drgania.
Spływające dane potwierdziły obawy Muellera. „Od pierwszej chwili byłem
pewien, że to sloshing”, wspomina.
Na monitorze wyglądało to tak, jakby Ziemia znalazła się wewnątrz
wirującej suszarki bębnowej, ale w rzeczywistości wirował wprawiony
w drgania drugi człon rakiety. „Neutralizuj, neutralizuj to!”, krzyknął któryś
z inżynierów. Ale nic nie dało się już zrobić. Jedenaście minut po starcie obraz
z kamery zgasł. Drugi człon rakiety wraz z ładunkiem runął na Ziemię
z wysokości 290 kilometrów. Rakieta co prawda weszła w przestrzeń
kosmiczną, jednak nie zdołała dotrzeć do orbity. Zlekceważenie jedenastej
pozycji na liście czynników ryzyka – i co za tym idzie, decyzja o rezygnacji
z zamontowania dodatkowych przegród zapobiegających sloshingowi paliwa –
okazało się fatalne w skutkach. „Od tej pory będziemy uwzględniać nie dziesięć,
ale jedenaście pozycji na naszej liście”, oznajmił Koenigsmannowi Musk.
R O ZD ZI A Ł 2 4
Koszt Roadstera
Tim Watkins
Przejęcie sterów
Tesla, 2007–2008
Martin Eberhard z Roadsterem
Eberhard wylatuje
Kiedy Eberhard dowiedział się, że Musk w tajemnicy przed nim wybrał się do
Anglii, uznał, że powinien z nim porozmawiać, i zaprosił go do restauracji
w Palo Alto. „Rozejrzyjmy się za kimś, kto mógłby przejąć moje obowiązki”,
zaproponował podczas kolacji. W późniejszym czasie Musk wypowiadał się
o Eberhardzie w bardzo niepochlebny sposób, ale tamtego wieczoru odnosił się
do niego z dużą życzliwością. „Twój wkład jako założyciela tej firmy był
bardzo ważny i jest to coś, czego nikt nigdy ci nie odbierze”, zapewnił.
Następnego dnia na posiedzeniu zarządu Eberhard poinformował o zamiarze
ustąpienia ze stanowiska dyrektora generalnego. Jego deklaracja spotkała się
z aprobatą wszystkich członków zarządu.
Poszukiwania następcy Eberharda szły jednak bardzo powoli, głównie
dlatego, że Musk nie był przekonany do żadnego z kandydatów. „Tesla miała tyle
problemów, że znalezienie przyzwoitego nowego dyrektora generalnego
graniczyło z cudem”, wspomina. „Trudno jest znaleźć kupca na płonący dom”.
Do lipca 2007 roku sprawa właściwie stała w miejscu. Nastawienie Muska
uległo zmianie dopiero po tym, jak w lipcu Gracias i Watkins przedstawili mu
swój raport.
Na początku sierpnia Musk zwołał posiedzenie zarządu firmy. „Chcę
usłyszeć od ciebie możliwie precyzyjną odpowiedź: na ile szacujesz koszt
produkcji samochodu?”, zwrócił się do Eberharda. Kiedy Musk zaczyna kogoś
maglować w ten sposób, zazwyczaj nie wróży to niczego dobrego. Eberhard nie
potrafił udzielić dokładnej odpowiedzi, a Musk nabrał przekonania, że dyrektor
generalny Tesli go okłamuje. Musk często imputuje innym kłamstwo, przy czym
w wielu przypadkach rzuca te oskarżenia w dość niefrasobliwy sposób. Jeśli
chodzi o Eberharda, Musk wciąż obstaje przy swoim zdaniu: „Okłamał mnie
i twierdził, że koszt produkcji nie będzie stanowić problemu”.
„To oszczerstwo”, odparł stanowczo Eberhard, gdy przytoczyłem mu zarzuty
Muska. „Nikogo nie okłamywałem. Po co miałbym to robić? Rzeczywistych
kosztów produkcji i tak nie dałoby się ukryć”. Kiedy o tym mówi, podnosi
gniewnie głos, ale w jego słowach pobrzmiewa też rozżalenie i smutek. Nie
potrafi zrozumieć, dlaczego Muskowi po piętnastu latach wciąż tak bardzo
zależy na tym, by go zdyskredytować. „Najbogatszy człowiek na świecie stara
się pognębić kogoś, kto w żaden sposób nie może mu zaszkodzić”. Marc
Tarpenning, pierwszy partner biznesowy Eberharda, przyznaje, że błędnie
oszacowali koszty produkcji, ale broni Eberharda przed zarzutem okłamywania
Muska. „Z pewnością nie było w tym żadnej premedytacji”, twierdzi.
„Opieraliśmy się na tym, ile wynosiły ceny części według naszej wiedzy. To nie
było żadne kłamstwo”.
Kilka dni po posiedzeniu zarządu Eberhard wybrał się na konferencję
do Los Angeles. Po drodze odebrał telefon od Muska, który poinformował go,
że został odwołany ze stanowiska dyrektora generalnego ze skutkiem
natychmiastowym. „Poczułem się tak, jakbym oberwał cegłą w głowę. W ogóle
się tego nie spodziewałem”, twierdzi Eberhard, choć na dobrą sprawę powinien
się tego spodziewać. Wprawdzie sam zasugerował, by firma zaczęła szukać
nowego dyrektora generalnego, jednak nie sądził, że zostanie bezceremonialnie
usunięty ze stanowiska jeszcze przed znalezieniem odpowiedniego następcy.
„Przeprowadzili głosowanie bez mojego udziału, żeby się mnie pozbyć”.
Eberhard próbował dodzwonić się do niektórych członków zarządu, ale
żaden z nich nie odbierał telefonu. „Decyzja o odwołaniu Martina zapadła
jednomyślnie. Poparli ją wszyscy, w tym osoby, które weszły do zarządu
z rekomendacji Martina”, twierdzi Musk. Niedługo potem z Tesli odszedł
Tarpenning.
Eberhard założył stronę internetową pod nazwą Tesla Founder’s Blog (Blog
założyciela Tesli), na której dawał upust swoim frustracjom związanym z osobą
Muska, a także oskarżał zarząd Tesli o „próbę wyrwania i zniszczenia tego, co
jeszcze zostało z serca firmy”. Przedstawiciele zarządu prosili go o złagodzenie
tonu tych komentarzy, ale prośby nie odnosiły skutku. Podziałała dopiero
interwencja prawnika Tesli, który zagroził Eberhardowi utratą posiadanych
przez niego opcji na akcje firmy.
W umyśle Muska jest pewne mroczne miejsce, zarezerwowane dla
szczególnej kategorii osób. Na każdą wzmiankę o którejkolwiek z nich Musk
pochmurnieje, ponoszą go nerwy i wzbiera w nim zimna złość.
Niekwestionowanym numerem jeden na tej liście jest jego ojciec. Numerem
dwa, choć może się to wydać zaskakujące, jest Martin Eberhard. „Podjęcie
współpracy z Eberhardem to największy błąd, jaki popełniłem w swojej
karierze zawodowej”, uważa Musk.
Latem 2008 roku, gdy problemy produkcyjne Tesli wciąż się nawarstwiały,
Musk kilkakrotnie pozwolił sobie na ostrą publiczną krytykę byłego dyrektora
generalnego firmy, który w odpowiedzi wytoczył mu proces o zniesławienie.
„Musk próbuje na nowo pisać historię”, brzmiało jedno z pierwszych zdań
pozwu sądowego. Eberhard do dziś reaguje z oburzeniem na wspomnienie
oskarżeń o kłamstwo, wysuwanych przez Muska. „O co mu, kurwa, chodzi?”,
pyta. „Dzięki firmie, którą założyłem razem z Markiem, stał się najbogatszym
człowiekiem na świecie. Jeszcze mu mało?”
W 2009 roku proces zakończył się ugodą: obie strony postanowiły, że nie
będą się oczerniać ani odmawiać sobie nawzajem prawa do nazywania się
współzałożycielem Tesli. Status współzałożycieli firmy miał odtąd oficjalnie
przysługiwać Muskowi i Eberhardowi, a także JB Straubelowi, Markowi
Tarpenningowi oraz Ianowi Wrightowi. Eberhard otrzymał też od Tesli
obiecanego mu wcześniej Roadstera. Z okazji zakończenia sporu sądowego
Musk i Eberhard wydali oświadczenia, w których nie szczędzili sobie miłych,
choć nieszczerych słów.
Pomimo ugody i zawartej w niej klauzuli o nienaruszaniu dobrego imienia
drugiej strony Musk nie potrafił się powstrzymać i co kilka miesięcy publikował
gniewne komentarze pod adresem Eberharda. W 2019 roku zatweetował: „Tesla
przetrwała na przekór działaniom Eberharda, a mimo to on ciągle domaga się
uznania dla swoich zasług przy poklasku różnych głupców”. W kolejnym roku
Musk oświadczył: Eberhard „to absolutnie najgorsza osoba, z jaką przyszło mi
pracować”, a pod koniec 2021 roku oznajmił: „Historia założenia Tesli, jaką
przedstawia Eberhard, to stek bzdur. Szkoda, że w ogóle spotkałem tego
człowieka”.
Musk na tym etapie powinien był wyciągnąć wnioski i przyznać przed sobą, że
nie potrafi dzielić się władzą ani kierować zarządem firmy, w której ktoś inny
zajmuje stanowisko dyrektora generalnego. Mimo to nadal wzbraniał się przed
objęciem tego stanowiska w Tesli. Szesnaście lat później dzierżył stery pięciu
dużych przedsiębiorstw, ale w roku 2007 wciąż jeszcze uważał, że wzorem
większości dyrektorów generalnych powinien ograniczyć się do szefowania
jednej tylko firmie – w jego przypadku był to SpaceX. Na tymczasowego
dyrektora generalnego Tesli wyznaczył jednego z jej inwestorów, Michaela
Marksa.
Marks był w przeszłości dyrektorem generalnym firmy Flextronics,
zajmującej się produkcją elektroniki na zlecenie. Pod jego kierownictwem
przedsiębiorstwo osiągnęło wysoką rentowność i stało się liderem w branży
kontraktowej produkcji elektroniki. Sukcesy te były możliwe w znacznej mierze
dzięki temu, że Marks wdrożył strategię pionowej integracji, której
zwolennikiem był także Musk. Pionowa integracja pozwoliła firmie uzyskać
kompleksową kontrolę nad wieloma fazami procesu produkcyjnego.
Początkowo Musk i Marks dogadywali się całkiem nieźle. Musk,
najbogatszy na świecie couchsurfer, który podczas podróży i wyjazdów często
korzysta z darmowych noclegów u przyjaciół i znajomych, zatrzymywał się
w domu Marksa przy okazji wizyt w Dolinie Krzemowej. „Popijaliśmy wino
i gawędziliśmy”, wspomina Marks. Nowy dyrektor generalny Tesli wkrótce
popełnił jednak błąd – uwierzył, że może samodzielnie kierować firmą, zamiast
być jedynie wykonawcą woli Muska.
Do pierwszych tarć między nimi doszło po tym, jak Marks zwrócił uwagę na
negatywne konsekwencje ustalania przez Muska nierealistycznych terminów
i planów produkcyjnych. Skutkowało to tym, że firma zamawiała i płaciła za
dostarczone materiały oraz podzespoły produkcyjne, chociaż nie było
najmniejszych szans na wykorzystanie ich w najbliższym czasie do produkcji
samochodów. „Dlaczego zamawiamy te wszystkie materiały?”, zapytał Marks
podczas jednego z pierwszych zebrań po objęciu stanowiska dyrektora
generalnego. Pewien menedżer odparł: „Ponieważ Elon upiera się, że
w styczniu zaczniemy wysyłać samochody do klientów”. Należności za dostawy
materiałów i części stanowiły poważne obciążenie dla budżetu operacyjnego
Tesli, dlatego Marks podjął decyzję o anulowaniu większości tych zamówień.
Marks miał też zastrzeżenia do tego, jak Musk odnosił się do innych. Marks
ma życzliwe usposobienie i znany jest z uprzejmego, pełnego szacunku
podejścia do każdego pracownika, niezależnie od tego, czy ma do czynienia
z dozorcą, czy z dyrektorem. Według niego „Elon nie jest szczególnie miłą osobą
i nie najlepiej traktował ludzi”. Marks był zdegustowany, gdy dowiedział się, że
Musk nie zadał sobie trudu przeczytania w całości powieści napisanych przez
swoją żonę. Kłopot ze sposobem bycia Muska nie polegał tylko na zwykłym
braku uprzejmości – jego stosunek do podwładnych utrudniał mu orientację
w problemach firmy. „Uprzedzałem go, że ludzie nie będą z nim szczerzy, jeśli
będą się czuli przez niego zastraszeni”, wspomina Marks. „Potrafił być
bezwzględny i brutalny”.
Marks wciąż zadaje sobie pytanie, czy sposób działania umysłu Muska –
jego wrodzone aspekty osobowości i cechy emocjonalne, które on sam
przypisuje zespołowi Aspergera – mogą stanowić wyjaśnienie albo wręcz
usprawiedliwienie niektórych jego zachowań. Być może takie rysy osobowości
są korzystne w pewnych przypadkach, na przykład u szefa firmy, u którego
skuteczność w osiąganiu celów organizacji jest ważniejsza od wrażliwości na
uczucia czy potrzeby poszczególnych jej członków? „Elon znajduje się gdzieś
w spektrum autyzmu, dlatego sądzę, że jest autentycznie niezdolny do
nawiązywania więzi z innymi ludźmi”, twierdzi Marks.
Musk broni swojego postępowania i argumentuje, że odwrotne podejście
może mieć negatywny wpływ na zdolność lidera do kierowania organizacją.
Przekonywał Marksa, że próba utrzymywania przyjaznych relacji ze wszystkimi
podwładnymi prowadzi do tego, że szef zaczyna przejmować się uczuciami
jednostki bardziej niż wynikami przedsiębiorstwa – na skutek takiego podejścia
może ostatecznie ucierpieć znacznie więcej osób. „Michael Marks najchętniej
w ogóle nikogo by nie zwalniał”, twierdzi Musk. „Powtarzałem mu: Michael,
nie możesz mówić ludziom, żeby się ogarnęli, i nie wyciągać żadnych
konsekwencji, gdy tego nie zrobią”.
Między Muskiem i Marksem uwidoczniły się także różnice w zakresie
strategii biznesowej. Marks uważał, że Tesla powinna nawiązać partnerską
współpracę z dużą firmą motoryzacyjną mającą doświadczenie w produkcji
samochodów i scedować na nią montaż Roadstera. Pomysł ten pozostawał
w oczywistej sprzeczności z ambicjami Muska i jego planami wybudowania
gigafabryk, w których z jednej strony wjeżdżałyby surowce, a z drugiej
wyjeżdżałyby gotowe pojazdy.
Dyskusje nad propozycją Marksa dotyczącą zlecenia montażu samochodów
Tesli zewnętrznemu partnerowi wywoływały narastającą irytację Muska,
a w jego naturze nie leżało powstrzymywanie się przed dosadnym wyrażaniem
obiekcji. „To najgłupsza rzecz, jaką w życiu słyszałem”, powtarzał na kilku
kolejnych zebraniach. To zdanie, które często padało z ust Steve’a Jobsa, a także
Billa Gatesa i Jeffa Bezosa. Ich brutalna szczerość potrafiła wytrącić oponenta
z równowagi. Nie zachęcała do otwartej wymiany poglądów, a nierzadko wręcz
ją uniemożliwiała. Ale czasem bywała też skuteczna, ułatwiając budowanie
zespołu, który Jobs nazywał drużyną topowych graczy stroniących od mętnych,
bezproduktywnych dysput.
Marks osiągnął w życiu zbyt wiele i był zbyt dumny, by znosić takie
zachowanie Muska. „Traktował mnie jak dziecko, a ja nie jestem dzieckiem”,
stwierdził. „Jestem starszy od niego. I kierowałem już wcześniej firmą wartą
25 miliardów dolarów”. Wkrótce Marks odszedł z Tesli.
Marks przyznaje, że Musk miał słuszność, forsując strategię kontroli nad
całością procesu produkcyjnego. Wciąż jednak nurtuje go zasadnicze pytanie
dotyczące samego Muska: czy jego bezduszność da się oddzielić od całkowitego
poświęcenia w dążeniu do celu, które pozwoliło mu odnieść sukces.
„Doszedłem do wniosku, że Elon zalicza się do tej samej kategorii ludzi co
Steve Jobs”, powiedział Marks. „Takie osoby zachowują się wobec innych jak
dupki, ale ich osiągnięcia są tak wybitne, że wydaje nam się, że nie ma innego
wyjścia, jak tylko pogodzić się z ich sposobem bycia i stwierdzić: »To
najwyraźniej nieodłączna część ich osobowości«”. Zapytałem, czy według niego
zachowania Muska można w takim razie uznać za usprawiedliwione. „Jeśli ceną
za tego rodzaju osiągnięcia jest to, że dokonuje ich skończony dupek, to
prawdopodobnie nie jest to cena zbyt wygórowana. W każdym razie ja tak to
widzę”, odparł Marks. Po chwili namysłu dodał: „Ale sam nie chciałbym być
taki jak on”.
Rozwód
2008
Justine
Po śmierci Nevady Justine i Elon postanowili jak najszybciej postarać się
o kolejne dziecko. Odwiedzili klinikę in vitro i w 2004 roku Justine urodziła
bliźnięta: Griffina i Xaviera. Dwa lata później, ponownie dzięki zapłodnieniu in
vitro, na świat przyszły trojaczki: Kai, Saxon i Damian.
Na początku małżeństwa gnieździli się w małym mieszkaniu w Dolinie
Krzemowej, które, jak wspominała później Justine, dzielili z trójką
współlokatorów oraz nienauczonym porządku miniaturowym jamnikiem. Kiedy
zostali rodzicami, przeprowadzili się do Bel Air, położonej na wzgórzach
ekskluzywnej dzielnicy Los Angeles, gdzie zamieszkali w rezydencji
o powierzchni 560 metrów kwadratowych razem ze swoimi pięcioma
niesfornymi chłopcami, z pięcioma gosposiami i opiekunkami, a także
z miniaturowym jamnikiem, którego wciąż nie udało się nauczyć czystości.
Oboje mieli wybuchowe temperamenty, ale w ich związku nie brakowało
czułych momentów. Należały do nich wyprawy do księgarni Kepler’s Books
nieopodal Palo Alto; Elon i Justine, obejmując się nawzajem, spacerowali
ulicami, a potem wstępowali do kawiarni i pogrążali się w lekturze zakupionych
książek, popijając kawę. „Ściska mnie w gardle, gdy o tym mówię”, wyznaje
Justine. „Były chwile, kiedy ogarniało mnie niezmącone szczęście. Czułam się
bezgranicznie szczęśliwa”.
Musk pomimo towarzyskiej nieporadności lubił bywać na imprezach, na
których roiło się od celebrytów. Nierzadko bawił się wtedy do białego rana.
„Chodziliśmy na eleganckie bale charytatywne i dostawaliśmy najlepsze stoliki
w hollywoodzkich klubach, gdzie obok nas balowali Paris Hilton i Leonardo
DiCaprio”, wspomina Justine. „Kiedy Larry Page, jeden z założycieli Google’a,
brał ślub na prywatnej wyspie Richarda Bransona na Karaibach, znaleźliśmy się
w gronie zaproszonych gości. Imprezowaliśmy z Johnem Cusackiem w jednej
z tamtejszych willi i przyglądaliśmy się, jak Bono pozuje do zdjęć, otoczony
wianuszkiem wielbicielek”.
Jednocześnie ich związek stał się pasmem ciągłych kłótni. Elon nie potrafi
żyć inaczej jak tylko w stanie burzy i naporu, a Justine została wciągnięta
w turbulencje, w jakie obfitowało życie jej męża. Podczas najbardziej
gwałtownych scysji nie wahała się uświadamiać mu, jak bardzo go nienawidzi,
a on rewanżował się jej uwagami w rodzaju: „Gdybyś była moim
pracownikiem, zwolniłbym cię”. Zdarzało mu się nazywać ją „kretynką” albo
„idiotką”, zupełnie jakby pod wpływem gniewu wcielał się mimowolnie
w swojego ojca. „Po tym, jak spędziłam nieco czasu w towarzystwie Errola,
stało się dla mnie jasne, od kogo Elon nauczył się używać takiego języka”,
wspomina Justine.
Kimbal, którego kłótnie z Elonem wielokrotnie kończyły się rękoczynami,
nie potrafił znieść słownej przemocy, do jakiej dochodziło w małżeństwie jego
brata. „Kiedy Elon staje do walki, angażuje się w to bez reszty”, twierdzi
Kimbal. „Justine również potrafi walczyć do upadłego. Obserwowałem ich
i myślałem sobie: rany, to naprawdę brutalne. Z powodu jego niesnasek z Justine
przez kilka lat trzymałem się od Elona na dystans. Nie chciałem być blisko tego,
co wtedy między nimi się działo”.
Niespokojny styl życia Muska przyczynił się do pogłębiania się kryzysu
w jego małżeństwie. Justine uważa, że złożyło się na to „całe mnóstwo
destruktywnych czynników”. Miała poczucie, że zamienia się, a może raczej jest
zamieniana w „żonę na pokaz”, i jak sama przyznaje, była to rola, „do której się
nie nadawała”. Elon chciał na przykład, żeby rozjaśniła sobie włosy. „Powinnaś
przefarbować je na platynowy blond”, nalegał. Justine próbowała się opierać,
a z czasem zaczęła reagować wycofaniem. „Kiedy go poznałam, nie był aż tak
zamożny”, stwierdziła później. „Bogactwo i sława zmieniły naszą relację”.
Nastrój Muska mógł w mgnieniu oka zmienić się z dobrego w zły, po czym
równie błyskawicznie się poprawić, o czym przekonywali się wielokrotnie nie
tylko jego współpracownicy, ale także Justine. Elon potrafił obrzucić kogoś
obelgami, ale już chwilę później jego twarz łagodniała i pojawiał się na niej
rozbawiony uśmiech, po czym Musk wygłaszał kilka dziwacznych żartów. „Ma
niezłomną wolę i siłę, w czym trochę przypomina niedźwiedzia”, stwierdziła
Justine w wywiadzie, którego udzieliła Tomowi Junodowi z „Esquire”. „Potrafi
być swawolny i zabawny, może z tobą wesoło baraszkować, ale przez cały czas
masz do czynienia z niedźwiedziem”.
Kiedy Musk skupiał się na jakimś problemie związanym z pracą, pogrążał
się w transie, tak jak zdarzało mu się to jeszcze w szkole podstawowej, gdy
przestawał reagować na jakiekolwiek bodźce. W 2008 roku Musk miał takich
problemów bez liku. Justine rozpłakała się, gdy opowiedziałem jej o wszystkich
katastrofach, z którymi Elon zmagał się wówczas w SpaceX i w Tesli. „Nigdy
ze mną o tym nie rozmawiał”, wyznała. „Myślę, że nawet nie przyszło mu do
głowy, że mogłoby to mu w jakikolwiek sposób pomóc. Był gotów walczyć sam
z całym światem. A przecież wystarczyło, by mi o tym wszystkim powiedział”.
Najbardziej brakowało jej w nim empatii. „Pod wieloma względami jest
wspaniałym człowiekiem”, zapewnia. „Ale ten deficyt empatii nigdy nie dawał
mi spokoju”. Któregoś dnia podczas podróży samochodem próbowała wyjaśnić
Elonowi, na czym polega prawdziwa empatia. Musk uporczywie odwoływał się
do sfery poznawczej i opowiadał o tym, jak sprytnie przezwyciężył swoje
ograniczenia związane z aspergerem i jak nauczył się czytać ludzką psychikę.
„Ależ nie, to nie ma nic wspólnego z myśleniem, analizowaniem czy
odczytywaniem emocji innych osób”, tłumaczyła Justine. „Chodzi o odczuwanie.
O to, że współodczuwasz z drugim człowiekiem”. Ostatecznie Musk zgodził się,
że umiejętność empatyzowania może być ważna w związku partnerskim, ale
dodał, że sposób, w jaki działa jego mózg, przydaje się za to w kierowaniu
prężną firmą. „Silna wola i emocjonalny dystans sprawiają, że jest trudnym
mężem, ale jednocześnie mogą przyczyniać się do sukcesów, które odnosi jako
biznesmen”, przyznaje Justine.
Elon irytował się, gdy Justine namawiała go na skorzystanie z pomocy
psychoterapeuty. Ona sama zaczęła uczęszczać na terapię po śmierci Nevady
i na poważnie zainteresowała się tą dziedziną wiedzy. Utrzymuje, że pomogło
jej to zrozumieć, w jaki sposób ciężkie dzieciństwo Elona oraz specyfika
działania jego umysłu mogły doprowadzić do powstania u niego blokady
uczuciowej. Według niej trudno mu jest osiągnąć poczucie bliskości z drugą
osobą. „Jeśli ktoś wychował się w dysfunkcyjnym środowisku albo jeśli mózg
tej osoby działa tak jak mózg Elona – tłumaczy Justine – to miejsce bliskości
u tego kogoś zajmuje nadmierna intensywność emocjonalna”.
Ten opis jest nie do końca zgodny z prawdą. Musk, zwłaszcza w stosunku do
własnych dzieci, żywi silne uczucia i pragnie być kochany. Boi się też
samotności i chce mieć kogoś u swojego boku, choćby nawet miała to być któraś
z jego byłych partnerek. Faktem jest jednak, że deficyt codziennej bliskości
rekompensuje sobie emocjonalną intensywnością.
Justine była niezadowolona z tego, jak układało się jej małżeństwo.
Pogłębiło to jej depresję i wywoływało złość. „Kiedyś miewała raz lepszy, raz
gorszy nastrój, ale potem chodziła wściekła właściwie przez cały czas”,
twierdzi Elon, który winą za taki stan rzeczy obarczał Adderall, lek kognitywny
przepisany Justine przez jej psychiatrę. Elon z uporem wyrzucał każde
znalezione w domu opakowanie specyfiku. Justine przyznaje, że cierpiała na
depresję i bez Adderallu nie mogła się obyć. „Zdiagnozowano u mnie
zaburzenia koncentracji i Adderall bardzo mi pomagał”, twierdzi. „Nie
złościłam się na skutek zażywania leku. Złościłam się, bo Elon się ode mnie
odsunął”.
Wiosną 2008 roku, gdy w SpaceX ciągle rozbrzmiewały echa
eksplodujących rakiet, a w Tesli nadal trwał zamęt, Justine przydarzył się
wypadek samochodowy. Po powrocie do domu usiadła na łóżku w sypialni,
z kolanami pod brodą i ze łzami w oczach. Oświadczyła Elonowi, że w ich
związku coś musi się zmienić. „Nie chciałam być drugoplanową aktorką
w spektaklu życia mojego męża multimilionera”, wyjaśnia. „Chciałam kochać
i być kochana, tak jak wtedy, zanim on dorobił się tych swoich milionów”.
Musk zgodził się wziąć udział w terapii małżeńskiej, jednak po miesiącu
i po zaledwie trzech sesjach ich małżeństwo się rozpadło. Justine utrzymuje, że
Elon postawił jej ultimatum: albo ona zaakceptuje ich małżeństwo takie, jakie
jest, albo on wniesie o rozwód. Według Elona to Justine powtarzała ciągle, że
chce rozwodu, na co on w końcu oznajmił: „Chcę nadal być twoim mężem, ale
musisz mi obiecać, że nie będziesz dla mnie dłużej taka wredna”. Kiedy Justine
powiedziała wprost, że obecna sytuacja jest dla niej nie do przyjęcia, Elon
podjął decyzję o złożeniu pozwu rozwodowego. „Czułam się odrętwiała”,
wspomina Justine. „Ale, o dziwo, zrobiło mi się lżej”.
R O ZD ZI A Ł 2 7
Talulah
2008
Z Talulah Riley w Hyde Parku w Londynie
Trzecia wtopa
Kwaj, 3 sierpnia 2008
Na krawędzi
Tesla i SpaceX, 2008
W pomieszczeniu kontrolnym SpaceX
Pod koniec 2008 roku wszyscy w otoczeniu Muska byli przekonani, że już
wkrótce będzie musiał podjąć niełatwą decyzję i wybrać między Teslą
a SpaceX. Gdyby wykorzystał swoje topniejące zasoby finansowe na
dokapitalizowanie tylko jednej firmy, niemal na pewno udałoby się ją
uratować. Natomiast gdyby podzielił pieniądze między obie firmy, istniało
poważne ryzyko, że żadna z nich nie przetrwa. Któregoś dnia do boksu
Muska w biurze SpaceX wmaszerował jego jak zawsze pełen wigoru
przyjaciel i bratnia dusza, Mark Juncosa. „Stary, dlaczego, kurwa, nie
odpuścisz sobie jednego z tych biznesów?”, zapytał. „Jeśli SpaceX jest
bliższe twojemu sercu, to machnij ręką na Teslę”.
„Nie”, odparł Musk. „To byłby kolejny argument dla tych, którzy
twierdzą, że »elektryczne samochody są do niczego«. Skutek byłby taki, że
nigdy nie doczekalibyśmy się ery motoryzacji opartej na zrównoważonej
energii”. Nie mógł też porzucić SpaceX. „Gdybym to zrobił, ludzkość
mogłaby nigdy nie stać się gatunkiem międzyplanetarnym”.
Im więcej osób naciskało na niego, żeby dokonał tego wyboru, tym
bardziej się opierał. „Dla mnie posiadanie własnej firmy to trochę tak jak
posiadanie dziecka. Wyobraź sobie sytuację, w której masz dwoje dzieci
i zaczyna ci brakować jedzenia”, tłumaczy. „Możesz dać każdemu z dzieci
połowę tego, co masz, i tym samym zaryzykować, że oboje umrą. Możesz też
dać wszystko jednemu dziecku i zwiększyć szansę, że przynajmniej to jedno
przeżyje. Ja nie mógłbym zmusić się do skazania jednego z nich na śmierć,
więc uznałem, że muszę dać z siebie wszystko, by uratować oboje”.
R O ZD ZI A Ł 3 0
Czwarty start
Kwaj, sierpień-wrzesień 2008
Musk w pomieszczeniu kontrolnym i z inżynierami SpaceX; Koenigsmann nalewa szampana na Kwaj
Stan krytyczny
„ilovenasa”
Na ratunek Tesli
Grudzień 2008
Niemal wynaturzone zamiłowanie do ryzyka: naprzeciw mającego opaskę na oczach miotacza noży podczas
jednej ze swoich imprez urodzinowych
Musk nie nacieszył się długo kontraktem z NASA. Przeciwnie, odczuwany przez
niego stres ani trochę nie zelżał. SpaceX otrzymało świąteczne zawieszenie
wyroku, ale pod koniec 2008 roku Tesla nadal pikowała ku bankructwu. Ani
firma, ani Musk osobiście nie mieli dość pieniędzy, żeby pokryć kolejną transzę
wynagrodzeń dla pracowników.
Musk przekonał inwestorów do emisji nowej serii akcji o wartości
zaledwie 20 milionów dolarów. Miało to na celu wyłącznie podtrzymanie życia
Tesli przez kolejnych kilka miesięcy. Niestety, kiedy wszystko wskazywało na
to, że plan jest gotowy do wdrożenia, Musk odkrył, że VantagePoint Capital pod
wodzą Alana Salzmana wzdraga się przed wyłożeniem pieniędzy. Kłopot
polegał na tym, że do emisji nowych akcji potrzebna była zgoda wszystkich
aktualnych inwestorów.
Salzman i Musk od kilku miesięcy nie znajdowali wspólnego języka
w kwestii strategii. Pewnego dnia w siedzibie Tesli wywiązała się między nimi
awantura, którą słyszeli pracownicy. Salzman uważał, że firma powinna zostać
dostawcą akumulatorów dla innych producentów samochodów, na przykład
Chryslera. „Pomogłoby to w sfinansowaniu rozwoju Tesli”, stwierdził. Musk
uznał ten pomysł za absurdalny. „Salzman próbował naciskać, żebyśmy
podczepili się pod jedną z tradycyjnych firm samochodowych”, opowiada.
„A ja na to: przecież ten statek właśnie tonie”. Salzmana niepokoiło, że Tesla
przejada zaliczki uiszczane przez chętnych na Roadstery, mimo że samochody
jeszcze nie powstały. „Ludzie myśleli, że wpłacają zaliczkę, a nie udzielają
nieubezpieczonej pożyczki na rozwój firmy. To było niemoralne”. Muskowi
udało się pozyskać niezależną opinię, że postępuje zgodnie z prawem. Salzmana
odpychało również zachowanie Muska. „Był bardzo wymagający
i niepotrzebnie bezduszny. Rozumiem, że to jest zapisane w jego DNA, ale
sprawiało, że czułem się nieswojo”.
Podczas nieoficjalnej rozmowy konferencyjnej z członkami rady dyrektorów,
której przysłuchiwał się Kimbal, Salzman podjął pierwsze kroki zmierzające do
usunięcia Elona ze stanowiska dyrektora generalnego. „Kiedy usłyszałem, co te
niegodziwe głupki chcą zrobić Elonowi, zagotowało się we mnie”, opowiada
Kimbal. „Zacząłem krzyczeć: »O nie, nie ma mowy! Chyba zgłupieliście!«”.
W rozmowie uczestniczył także Antonio Gracias. „Nic z tego, jesteśmy po
stronie Elona”, wtrącił. Kimbal zadzwonił do brata, któremu udało się
zablokować głosowanie. Elon był w takim transie, że nawet się nie
zdenerwował.
Salzman i jego poplecznicy nalegali, żeby Musk odwiedził siedzibę
VantagePoint i szczegółowo przedstawił potrzeby kapitałowe Tesli. „Próbował
przeprowadzić operację na otwartym sercu, a my staraliśmy się zadbać, żeby nie
przetoczył niezgodnej grupy krwi”, opowiada Salzman. „Kiedy jedna osoba
skupia nadmierną kontrolę i znajdzie się ona pod wpływem dużego stresu,
sytuacja staje się nieciekawa”.
Musk wpadł w złość. „Musimy to zrobić natychmiast albo nie będziemy
mieli z czego wypłacić pensji”, powiedział Salzmanowi. Ten jednak uparł się,
żeby spotkali się w następnym tygodniu. Na domiar złego spotkanie wyznaczył
na siódmą rano, czym jeszcze bardziej rozwścieczył Muska. „Jestem nocnym
markiem, więc dla mnie to było jakieś popierdolone”, opowiada Musk.
„Salzman traktował mnie w ten sposób, bo jest kutasem”. Jego zdaniem Salzman
po prostu cieszył się na sposobność, żeby spojrzeć mu w oczy i powiedzieć
„nie” – co w końcu uczynił.
Musk potrafi być wyrozumiały, czego dowiódł, godząc się z partnerami
z PayPala. Jest jednak kilka osób, na myśl o których niemal eksploduje, zupełnie
jakby postradał zmysły. Jedną z nich jest Martin Eberhard. Drugą stał się Alan
Salzman. Musk uważał, że z rozmysłem pchał Teslę w stronę bankructwa. „Jezu,
on jest takim fiutem”, kwituje sprawę. „I to nie jest żaden przytyk, tylko po
prostu fakt”.
Salzman niewzruszenie zaprzecza oskarżeniom Muska i sprawia wrażenie,
że obelgi nie robią na nim wrażenia. „Nie mieliśmy planu przejęcia firmy ani
doprowadzenia jej do bankructwa”, opowiada. „To jakiś absurd. Nasza rola
ogranicza się do wspierania firm i dbania o to, żeby rozsądnie dysponowały
kapitałem”. Mimo ataków osobistych ze strony Muska trochę go podziwia,
czego nie kryje. „Od początku jest wyłącznym motorem napędowym tej firmy”,
mówi. „I muszę przyznać, że to się sprawdziło. Chylę czoła”.
Szukając sposobu na obejście weta Salzmana, Musk podjął desperacką
próbę restrukturyzacji planu finansowania w taki sposób, żeby zastąpić emisję
akcji zwiększeniem zadłużenia. Rozmowa konferencyjna, która miała
o wszystkim zadecydować, odbyła się w Wigilię, dwa dni po zdobyciu kontraktu
NASA przez SpaceX. Musk był w odwiedzinach u Kimbala w Boulder w stanie
Kolorado. „Siedziałam na podłodze i pakowałam prezenty dla dzieci, a Elon na
kanapie gorączkowo usiłował wynegocjować jakieś rozwiązanie”, wspomina
Talulah Riley, która mu wtedy towarzyszyła. „Boże Narodzenie to dla mnie
bardzo ważny czas, więc moim priorytetem było nie dopuścić, żeby ta sytuacja
wpłynęła na dzieci. Powtarzałam, że są święta i że na pewno zdarzy się jakiś
cud”.
I tak się stało. Ostatecznie VantagePoint poparło plan, podobnie jak
pozostali inwestorzy biorący udział w rozmowie. Musk wybuchł płaczem.
„Gdyby to nie poszło po mojej myśli, byłoby po Tesli”, opowiada. „A wraz
z nią prawdopodobnie po marzeniu o samochodach elektrycznych, i to na długie
lata”. W tamtym czasie wszystkie najważniejsze amerykańskie firmy
motoryzacyjne przestały produkować pojazdy elektryczne.
Model S
Tesla, 2009
Akumulator
Jeśli Model S miał wyglądać zgrabnie, Musk musiał zadbać, żeby jego
akumulator był tak cienki, jak to fizycznie możliwe. Chciał, by w odróżnieniu od
kostkowatego akumulatora Roadstera, który tkwił za dwoma siedzeniami, ten
nowy znalazł się w podłodze. Umieszczenie ogniw blisko ziemi poprawiało
własności jezdne i sprawiało, że samochodu prawie nie dało się przewrócić.
„Spędziliśmy mnóstwo czasu, spłaszczając akumulator o kolejne milimetry, żeby
kabina zapewniała odpowiednio dużo miejsca na głowę i nie wyglądała przy
tym jak bańka”, mówi Musk.
Osobą, na której barki złożył odpowiedzialność za akumulator, był świeżo
upieczony absolwent Stanfordu Drew Baglino. Baglino miał przyjemniejszą
osobowość niż przeciętny inżynier i często się śmiał, a przez kolejne lata miał
wspiąć się na jeden z najwyższych szczebli w hierarchii Tesli. Ale jego kariera
w firmie o mało się nie skończyła już na pierwszym spotkaniu z Muskiem. „Ilu
ogniw potrzebujemy, żeby osiągnąć planowany zasięg?”, spytał go Elon. Baglino
i pozostali członkowie zespołu odpowiedzialnego za układ napędowy
analizowali to pytanie od wielu tygodni. „Przebadaliśmy dziesiątki modeli pod
kątem najlepszych rozwiązań aerodynamicznych, wydajności układu
napędowego i gęstości energetycznej ogniw”, powiedział. A odpowiedź, do
której doszli, brzmiała: akumulator musiałby składać się z około 8400 ogniw.
„Nie”, odrzekł Musk. „Musi wam wystarczyć 7200”.
Baglino uważał, że to niewykonalne, ale w porę zorientował się, żeby
trzymać język za zębami. Do jego uszu zdążyły dojść historie o wściekłości,
z którą Musk reagował na sprzeciw. Niestety, mimo zachowania ostrożności
kilkukrotnie liznęły go płomienie złości Muska. „Potraktował mnie bardzo
ostro”, wspomina Baglino. „On lubi kwestionować intencje posłańca, co nie
zawsze jest najlepszym podejściem. Zaczął na mnie najeżdżać”.
Baglino był wstrząśnięty i poskarżył się swojemu szefowi,
współzałożycielowi Tesli, JB Straubelowi. „Nie zamierzam być na żadnym
więcej zebraniu z Elonem”, oznajmił. Straubel, który miał za sobą dziesiątki
takich sesji, zaskoczył go, oświadczając, że ta przebiegła „świetnie”. „Właśnie
takich opinii potrzebujemy”, wyjaśnił Straubel. „Musisz po prostu nauczyć się
radzić sobie z jego oczekiwaniami. Domyśl się, co jest jego celem, i cierpliwie
przekazuj mu informacje. Tak się z nim najefektywniej współpracuje”.
Baglino koniec końców był zaskoczony finałem kwestii akumulatorowej.
„Najbardziej niepojęte jest to, że Musk ustalił cel 7200 ogniw i ostatecznie
dokładnie tylu użyliśmy. Przeliczył to na czuja, ale trafił idealnie”.
Po doprowadzeniu do redukcji liczby ogniw Musk skoncentrował uwagę na tym,
by ulokować akumulator jak najbliżej ziemi. Umieszczenie go w płycie
podłogowej oznaczało konieczność zapewnienia ochrony przed przebiciem
przez kamienie i odłamki. Stało się to przyczynkiem do licznych scysji
z bardziej ostrożnymi członkami zespołu, którzy proponowali zasłonięcie baterii
grubą metalową płytą. Czasami zebrania przeradzały się w awantury. „Elon
przechodził do ataków osobistych, a inżynierowie świrowali, bo mieli
wrażenie, że oczekuje się od nich robienia rzeczy niezgodnych z zasadami
bezpieczeństwa”, opowiada Straubel. Kiedy inżynierowie upierali się przy
swoim, działało to na Muska niczym płachta na byka. „Elon widzi w absolutnie
wszystkim powód do współzawodnictwa, więc zebrania często biorą w łeb,
kiedy ktoś mu się postawi”.
Na stanowisku naczelnego konstruktora Modelu S Musk zatrudnił Petera
Rawlinsona, dystyngowanego Anglika, który wcześniej zajmował się
nadwoziami w Lotusie i Land Roverze. Wspólnie wymyślili sposób, żeby zrobić
z akumulatorem coś więcej, niż tylko schować go pod podłogą.
Przeprojektowali go tak, że stał się elementem strukturalnym samochodu.
Był to przykład działania wprowadzonej przez Muska reguły, wedle której
projektanci szkicujący kształt samochodu powinni pracować ramię w ramię
z inżynierami określającymi, w jaki sposób samochód zostanie zbudowany.
„W innych miejscach, w których pracowałem, panowała mentalność »podaj
dalej«. Projektant wpadał na pomysł, po czym wysyłał go do inżyniera
pracującego w innym budynku albo innym kraju”, mówi von Holzhausen. Musk
umieścił projektantów i konstruktorów w tym samym pomieszczeniu.
„Przyświecała nam wizja, żeby wyszkolić projektantów myślących jak
inżynierowie i inżynierów myślących jak projektanci”, tłumaczy von
Holzhausen.
Zasada ta była spuścizną tego, co Steve Jobs i Jony Ive wdrożyli w Apple’u.
Wzornictwo nie kończy się na estetyce. Projektant przemysłowy z prawdziwego
zdarzenia musi zintegrować wygląd produktu z jego stroną inżynieryjną.
„W języku większości ludzi wzornictwo oznacza fasadę”, wyjaśnił kiedyś Jobs.
„Trudno o większe rozminięcie się ze znaczeniem wzornictwa. Wzornictwo to
fundamentalna dusza ludzkiego dzieła, która wyraża się poprzez szereg
zewnętrznych warstw”.
Przyjazne wzornictwo
Obama w SpaceX
Start Falcona 9
Przylądek Canaveral, 2010
…i z powrotem
Kolejny ważny test, zaplanowany na ostatni kwartał 2010 roku, miał dowieść, że
SpaceX potrafi nie tylko wynieść kapsułę bezzałogową na orbitę, ale
i bezpiecznie sprowadzić ją na Ziemię. Nie udało się to dotychczas żadnemu
prywatnemu przedsiębiorstwu. W gruncie rzeczy osiągnięcie to miały na koncie
tylko trzy agencje państwowe: amerykańska, rosyjska i chińska.
Dzień przed zaplanowanym grudniowym startem ostateczna inspekcja rakiety
ustawionej na platformie startowej ujawniła dwa małe pęknięcia w dyszy
silnika drugiego stopnia. Musk po raz kolejny wykazał się gotowością do
podejmowania ryzyka, żeby nie powiedzieć: nierozwagą, która odróżniała jego
programy kosmiczne od tych prowadzonych przez NASA. „W NASA wszyscy
założyli, że przesuniemy start o kilka tygodni”, opowiada Lori Garver.
„Standardowym działaniem w takiej sytuacji byłaby wymiana całego silnika”.
„A może po prostu przytniemy dyszę?”, zaproponował Musk swojemu
zespołowi. „Wiecie, dosłownie, ciachniemy naokoło i będzie?” Innymi słowy:
co stało na przeszkodzie, żeby skrócić dyszę o fragment, w którym znajdowały
się problematyczne pęknięcia? Jeden z konstruktorów ostrzegał, że po skróceniu
dyszy silnik będzie miał nieznacznie mniejszy ciąg, ale Musk obliczył, że nie
przeszkodzi to w wykonaniu misji. Podjęcie decyzji zajęło mniej niż godzinę.
Dysza została przycięta za pomocą wielkich nożyc do blachy i następnego dnia
rakieta wzbiła się w niebo, żeby w ustalonym terminie wykonać swoją
niezwykle istotną misję. „NASA mogła wyłącznie zaakceptować decyzje
SpaceX i przyglądać się z niedowierzaniem”, wspomina Garver.
Rakieta okazała się zdolna, zgodnie z przewidywaniem Muska, do
wyniesienia na orbitę kapsuły Dragon, która następnie wykonała zadane
manewry, przeprowadziła manewr hamowania, żeby przyjąć trajektorię
powrotną, i łagodnie opadła na spadochronach do wody niedaleko wybrzeża
Kalifornii.
Mimo że Musk osiągnął coś zupełnie niesamowitego, naszła go trzeźwiąca
myśl. W programie Merkury dokonano podobnych wyczynów pięćdziesiąt lat
wcześniej, kiedy jego i Obamy nie było jeszcze na świecie. Ameryka ledwie
doganiała dawną wersję siebie.
***
Ślub z Talulah
Wrzesień 2010
Z Talulah na Kentucky Derby
„Poradzę sobie na wyboistej drodze”
Musk oświadczył się Talulah Riley kilka tygodni po tym, jak poznali się latem
2008 roku, ale oboje uznali, że powinni poczekać około dwóch lat, zanim
rzeczywiście wezmą ślub.
Spektrum emocjonalne Muska sięga od okrucieństwa przez pragnienie uwagi
po entuzjazm, przy czym ten ostatni ujawnia się najsilniej, kiedy Elon się
zakochuje. W lipcu 2009 roku Riley wróciła do Anglii, żeby zagrać jedną
z głównych ról w Dziewczynach z St. Trinian 2, drugiej części komedii
o uczennicach szkoły z internatem, w której wystąpiła dwa lata wcześniej.
Pierwszego dnia zdjęciowego, który odbywał się na terenie willi niedaleko jej
rodzinnego domu na północ od Londynu, Musk przysłał jej pięćset róż. „Kiedy
jest wściekły, to na całego, i kiedy jest szczęśliwy, to też, a jego entuzjazm ma
w sobie coś bardzo infantylnego”, opowiada Talulah. „Potrafi być okropnie
oschły, ale odbiera świat w bardzo niewinny sposób, z przenikliwością, której
większość ludzi nie rozumie”.
Tym, co zdumiało Riley najmocniej, było, jak to określa, „dziecko wewnątrz
mężczyzny”. Kiedy Musk się cieszy, ta dziecinna wewnętrzna osobowość
ujawnia się czasami w szalone sposoby. „W kinie tak przeżywał śmieszne filmy,
że wpatrywał się jak urzeczony w ekran, z lekko rozdziawionymi ustami,
chichocząc, a później dosłownie tarzał się po ziemi ze śmiechu, trzymając się za
brzuch”, wspomina.
Zauważyła jednak również, że chłopiec wewnątrz mężczyzny czasami
manifestował się w mroczniejszy sposób. W pierwszych miesiącach związku
Elon czasami przesiadywał z nią do późnej nocy i opowiadał o swoim ojcu.
„Pamiętam, że jednej z tych nocy zaczął płakać i przeżywał coś koszmarnego”.
Podczas tych rozmów Musk czasami wpadał w stan zbliżony do transu
i wspominał rzeczy, które mówił jego ojciec. „Prawie tracił świadomość,
przestawał być ze mną w pokoju, kiedy mi o tym wszystkim opowiadał”,
wspomina. Treść obelg, którymi Errol rugał Elona, zszokowała ją. Nie tylko
dlatego, że były okrutne, ale również z tego powodu, że niektóre z nich słyszała
z ust Elona, kiedy się złościł.
Talulah zdawała sobie sprawę, że jako spokojna, dobrze wychowana
dziewczyna pochodząca z sielankowej angielskiej wsi nie będzie miała łatwo
w małżeństwie z Muskiem. Ekscytował ją i zachwycał, ale też bywał ponury
i ukryty pod wielowarstwową skorupą złożoności. „Bycie ze mną bywa trudne”,
przyznał. „To będzie wyboista droga”.
Podjęła decyzję, że do niego dołączy. „Dobrze”, powiedziała mu pewnego
dnia. „Poradzę sobie na wyboistej drodze”.
Pobrali się we wrześniu 2010 roku w katedrze Dornoch, trzynastowiecznym
kościele na terenie szkockich Highlands. „Jestem chrześcijanką, a Elon nie, ale
zrobił mi dużą uprzejmość i zgodził się, żebyśmy wzięli ślub w katedrze”, mówi
Riley. W kwestii ubioru poszła na całego i włożyła „suknię księżniczki od Very
Wang”, a Muska wyposażyła w cylinder i laskę, żeby mógł tańczyć niczym Fred
Astaire, którego filmami go zainteresowała. Pięciu chłopców Muska ubranych
w szyte na miarę smokingi miało trzymać obrączki i tworzyć świtę. Jego
autystyczny syn Saxon wypisał się jednak z imprezy, a pozostali chłopcy zaczęli
się bić i z całej ekipy pod ołtarz dotarł jedynie Griffin. Riley wspomina, że
w gruncie rzeczy przez te emocje było więcej zabawy.
Wesele odbyło się w stojącym niedaleko Dornoch zamku Skibo, również
zbudowanym w trzynastym wieku. Kiedy Riley spytała Muska o weselne
życzenia, odpowiedział: „Życzę sobie poduszkowca i węgorzy”. Było to
nawiązanie do skeczu Monty Pythona, w którym John Cleese wciela się
w Węgra usiłującego mówić po angielsku przy pomocy pełnej lapsusów
książeczki z rozmówkami i informuje sklepikarza: „Mój poduszkowiec jest
pełen węgorzy”. (Skecz jest dużo zabawniejszy niż mój opis). „Było z tym sporo
trudności”, opowiada Riley. „Na transport węgorzy pomiędzy Anglią a Szkocją
trzeba mieć pozwolenie, ale ostatecznie skombinowaliśmy mały poduszkowiec
i węgorze”. Sprowadzili również opancerzony transporter piechoty, którym
Musk i przyjaciele zmiażdżyli trzy zezłomowane samochody. „Poszaleliśmy jak
mali chłopcy”, wspomina Navaid Farooq.
Orient Express
Produkcja
Tesla, 2010–2013
Czerwiec 2010, z Griffinem, Talulah i Xavierem na otwarciu giełdy NASDAQ; z Marquesem Brownleem
w fabryce Tesli we Fremont
Fremont
Jakość wykonania
Musk i Bezos
SpaceX, 2013–2014
Przy kolacji, 2004
Jeff Bezos
Platforma 39A
Grasshopper
„Falcon wylądował”
Teraz pozostawało odczekać dziesięć minut, żeby zobaczyć, czy pierwszy człon
rakiety bezpiecznie powróci i osiądzie na lądowisku wybudowanym przez
SpaceX około 1,5 kilometra od platformy 39A. Natychmiast po separacji
drugiego stopnia pierwszy obrócił się o 180 stopni, używając silniczków
manewrowych, po czym uruchomił główne silniki, żeby pokierować się
z powrotem ku przylądkowi, ustawić się dnem w dół i spowolnić tempo
opadania. Kierowany przez nawigację GPS i czujniki zdążał ku lądowisku,
utrzymując kurs za pomocą sterów kratownicowych. (Pomyślcie przez chwilę,
jakie to wszystko jest niesamowite).
Musk wystrzelił z sali kontroli lotu i przebiegł na drugą stronę autostrady,
skąd wpatrywał się w mrok, oczekując na ponowne pojawienie się rakiety.
„Schodź na dół, schodź, powoli”, szeptał, stojąc na poboczu z rękoma
wspartymi o biodra. Nagle rozległ się huk. „O cholera”, zaklął, po czym
odwrócił się i ze zwieszoną głową ruszył z powrotem.
Tymczasem wewnątrz centrum dowodzenia rozlegały się głośne wiwaty.
Monitory pokazywały rakietę stojącą pionowo na platformie, a komentator
wygłosił słowa, które były echem raportu przekazanego przez Neila Armstronga
z Księżyca: „The Falcon has landed” – „Falcon wylądował”. Źródłem huku, jak
się okazało, był grom dźwiękowy towarzyszący fali uderzeniowej, którą
wytworzyła rakieta wchodząca z powrotem w górne partie atmosfery.
Jedna z kontrolerek wybiegła z sali kontroli lotu z wieściami. „Stoi na
platformie!”, krzyknęła. Musk odwrócił się i szybko ruszył swoim niezgrabnym
krokiem z powrotem w stronę lądowiska. „Ja pierdolę…”, mamrotał pod
nosem. „Ja pierdolę…”
Tamtej nocy cały zespół poszedł imprezować do nadmorskiego baru
o nazwie Fishlips. Musk uniósł piwo. „Właśnie wystrzeliliśmy największą
rakietę na świecie i nią wylądowaliśmy!”, krzyknął do mniej więcej setki
pracowników i zdumionych przypadkowych widzów. Zaczął podskakiwać
z radości, bijąc pięściami powietrze, a tłum wiwatował: „USA, USA”.
* Pod zbiorczą nazwą Grasshopper autor rozumie całą serię prototypowych rakiet SpaceX: Grasshopper,
F9R Dev1 i F9R Dev2.
R O ZD ZI A Ł 3 9
Sztuczna inteligencja
OpenAI, 2012–2015
Z Samem Altmanem
Autopilot
Tesla, 2014–2016
Radar
Musk i Larry Page prowadzili przez pewien czas rozmowy na temat ewentualnej
współpracy Tesli i Google’a przy tworzeniu systemu autopilota, kluczowego dla
rozwoju technologii autonomicznych samochodów. Potem jednak Musk
posprzeczał się z Page’em o zagrożenia związane ze sztuczną inteligencją
i podjął decyzję, że Tesla będzie pracować nad swoim autopilotem
samodzielnie.
Projekt autopilota Google’a, któremu nadano ostatecznie nazwę Waymo,
opierał się na wykorzystaniu laserowego systemu radarowego LiDAR (akronim
od light detection and ranging, czyli laserowa detekcja i pomiar odległości).
Musk sprzeciwiał się zastosowaniu w Autopilocie Tesli czujników LiDAR,
a także innych urządzeń, których zasada działania przypomina radar, i upierał
się, że system autonomicznej jazdy powinien bazować na danych wizualnych
dostarczanych przez kamery. Dla Muska była to kwestia podstawowych zasad:
skoro ludzie prowadzą samochód, polegając jedynie na danych wizualnych, to
maszyny również powinny być w stanie tego dokonać. Nie bez znaczenia były
także koszty. Musk jak zawsze skupiał się na projektowaniu produktu, ale także
miał na uwadze to, by produkt ten można było później wytwarzać w dużych
ilościach. „Problem z podejściem zaproponowanym przez Google’a polega na
tym, że system czujników jest zbyt kosztowny”, stwierdził Musk w 2013 roku.
„Dlatego lepiej postawić na system optyczny, czyli kamery wraz z odpowiednim
oprogramowaniem, które może oceniać sytuację na drodze wyłącznie na
podstawie obrazu z kamer”.
Przez następnych dziesięć lat trwało przeciąganie liny między Muskiem
a inżynierami Tesli, wśród których było wielu zwolenników stosowania
w autonomicznych samochodach technologii radarowej w takiej czy innej
formie. Dhaval Shroff, młody energiczny inżynier z Mumbaju, który po
ukończeniu studiów na Uniwersytecie Carnegie Mellon w 2014 roku podjął
pracę w Tesli i dołączył do zespołu rozwijającego system Autopilota,
zapamiętał dobrze jedno z pierwszych zebrań z udziałem Muska. „W tamtym
czasie mieliśmy zamontowane w samochodzie czujniki radarowe
i przekonywaliśmy Elona, że z punktu widzenia bezpieczeństwa jest to najlepsze
rozwiązanie”, wspomina Shroff. „Zgodził się na pozostawienie radaru, ale było
jasne, że myśli o tym, byśmy ostatecznie doprowadzili do tego, żeby polegać
wyłącznie na obrazie z kamer”.
Aż do 2015 roku Musk każdego tygodnia poświęcał wiele godzin na
spotkania i dyskusje z pracującymi nad Autopilotem inżynierami, którzy
urzędowali w siedzibie SpaceX, nieopodal lotniska w Los Angeles. Musk
dojeżdżał tam ze swojego domu w dzielnicy Bel Air i informował
o problemach, jakie sprawił mu po drodze system Autopilota w jego
samochodzie. „Zebrania zawsze zaczynały się od tego, że Elon zadawał nam
pytanie: »Dlaczego mój samochód nie jest w stanie samodzielnie pokonać trasy
z domu do biura?«”, wspomina Drew Baglino, jeden ze starszych wiceprezesów
Tesli.
Poczynania inżynierów Tesli przypominały niekiedy rozpaczliwe wysiłki
nieporadnych bohaterów slapstickowych komedii. Jedna ze skarg Muska
dotyczyła nagminnych problemów Autopilota z pokonywaniem łuku na
autostradzie międzystanowej numer 405. Namalowane na jezdni linie
wyznaczające pasy ruchu były tam mocno wyblakłe, przez co Autopilot nie
radził sobie z utrzymaniem samochodu na właściwym pasie i czasem niewiele
brakowało, by doprowadził do kolizji z pojazdami jadącymi z naprzeciwka. Po
każdym takim zdarzeniu Musk wpadał do biura wściekły. „Zróbcie coś z tym
i zaprogramujcie to jak należy”, nalegał. Inżynierowie przez kilka miesięcy
starali się poprawić oprogramowanie Autopilota.
Wreszcie zdesperowany Sam Teller i jego współpracownicy wpadli na
prostsze rozwiązanie: zwrócili się do kalifornijskiego departamentu transportu
o odmalowanie linii na feralnym odcinku autostrady. Nie otrzymali odpowiedzi
na swój wniosek, więc wymyślili jeszcze śmielszy plan. Postanowili wynająć
specjalistyczną maszynę do malowania poziomych znaków drogowych, zamknąć
autostradę dla ruchu o trzeciej w nocy i w ciągu godziny samodzielnie
odmalować linie. Zdążyli już nawet znaleźć odpowiednią maszynę, gdy w końcu
jednemu z członków zespołu Tellera udało się skontaktować z urzędnikiem
departamentu transportu, który był wielkim fanem Muska. Zgodził się zlecić
odmalowanie linii, pod warunkiem że wraz z kilkoma kolegami będzie mógł
zwiedzić siedzibę SpaceX. Teller osobiście oprowadził po firmowych
włościach grupkę urzędników, którzy na zakończenie wycieczki pstryknęli sobie
jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Linie na autostradzie zostały odnowione i od tamtej
pory Autopilot w samochodzie Muska pokonywał łuk bez problemu.
Baglino należał do tych inżynierów Tesli, którzy wciąż chcieli
wykorzystywać czujniki radarowe jako uzupełnienie kamer wizyjnych. Zdaniem
Baglino, „istniała przepaść pomiędzy celem, jaki chciał osiągnąć Elon, a tym, co
było możliwe do osiągnięcia. Elon nie do końca zdawał sobie sprawę
z trudności, jakie trzeba było pokonać”. Zespół Baglino przeanalizował między
innymi, jakimi możliwościami w zakresie percepcji odległości powinien
dysponować system Autopilota, żeby radził sobie w takich sytuacjach, jak
wjeżdżanie na skrzyżowania ze znakiem stop. Jaki powinien być zasięg
widzenia kamer w lewo i w prawo, żeby komputer mógł prawidło ocenić, kiedy
można bezpiecznie pokonać skrzyżowanie? „Próbowaliśmy rozmawiać o tym
z Elonem i ustalić, jakie zadania muszą spełniać czujniki”, wspomina Baglino.
„To były naprawdę trudne rozmowy, bo Elon wciąż wracał do argumentu, że
ludzie mają tylko dwoje oczu, a przecież są w stanie prowadzić samochód. Tyle
że ludzkie oczy znajdują się w głowie na ruchomej szyi, dzięki czemu można je
zwracać w różnych kierunkach”.
Musk ustąpił, przynajmniej na jakiś czas. Zgodził się, by każdy nowy model
S wyposażony był nie tylko w osiem kamer, ale także w dwanaście czujników
ultradźwiękowych oraz radar zbierający dane o sytuacji przed pojazdem
i działający równie skutecznie w każdych warunkach atmosferycznych, w tym
również w deszczu i we mgle. „Współdziałanie tych wszystkich systemów
zapewnia ogląd sytuacji nieosiągalny dla samego kierowcy, umożliwiając
prowadzenie obserwacji we wszystkich kierunkach jednocześnie
i z wykorzystaniem fal o długościach znacznie wykraczających poza zakres
dostępny dla ludzkich zmysłów”, chwaliła się Tesla na swojej stronie
internetowej w 2016 roku. I chociaż Musk wyraził zgodę na zastosowanie
czujników radarowych i ultradźwiękowych, nie ulegało wątpliwości, że nie
zrezygnuje z forsowania systemu wizyjnego, opierającego się wyłącznie na
kamerach.
Wypadki
Obietnice, obietnice
Solar
Tesla Energy, 2004–2016
Lyndon i Peter Rive’owie
Burning Man
„Chcę założyć nowy biznes”, oświadczył Muskowi jego kuzyn Lyndon Rive, gdy
pod koniec lata w 2004 roku jechali razem kamperem na festiwal Burning Man,
coroczną imprezę techno na pustyni w Nevadzie. „Taki, który pozwoli zrobić
coś pożytecznego dla ludzkości i pomoże przeciwdziałać zmianom klimatu”.
„Wejdź do branży energii solarnej”, poradził mu Musk.
Lyndon przyznaje, że zabrzmiało to bardziej jak polecenie służbowe niż
rada. Wraz ze swoim bratem Peterem zabrał się do przygotowań do założenia
nowej firmy, którą nazwali ostatecznie SolarCity. „Większą część początkowego
finansowania otrzymaliśmy od Elona”, wspomina Peter. „Elon udzielił nam też
jasnej wskazówki: powinniśmy jak najszybciej rozwinąć działalność na
wystarczająco dużą skalę, żeby zapewnić sobie znaczącą pozycję na rynku”.
Trzej kuzyni Muska – Lyndon, Peter i Russ Rive’owie – byli synami siostry
bliźniaczki Maye Musk. Dorastali razem z Elonem i Kimbalem, spędzając wolny
czas na rowerowych eskapadach, braniu się za łby i obmyślaniu sposobów na
zarobienie pieniędzy. Przy pierwszej nadarzającej się okazji trzej młodzi
Rive’owie poszli w ślady kuzyna Elona i wyjechali z RPA do Stanów
Zjednoczonych, aby tam realizować swoje biznesowe marzenia. Jak twierdzi
Peter, cały ich klan kierował się tą samą maksymą: „Ryzyko to rodzaj paliwa”.
Lyndon, najmłodszy z braci, był też najbardziej nieustępliwy z całej trójki.
Jego pasją była gra w podwodnego hokeja; uprawianie tej dyscypliny wymaga
wyjątkowego samozaparcia, a Lyndon był na tyle dobry, że zanim wyjechał do
Stanów Zjednoczonych, występował w południowoafrykańskiej reprezentacji
narodowej w tym sporcie. Po przyjeździe do Ameryki zatrzymał się na pewien
czas w mieszkaniu Elona. Szybko odnalazł się w realiach Doliny Krzemowej.
To on był inicjatorem założenia prowadzonej wspólnie z braćmi firmy, która
zapewniała wsparcie informatyczne i pomoc w zarządzaniu systemami
komputerowymi. Początkowo Rive’owie świadczyli swoje usługi na terenie
miasta Santa Cruz, dojeżdżając do klientów na deskorolkach; po pewnym czasie
opracowali własne oprogramowanie, umożliwiające automatyzację i zdalne
wykonywanie wielu zadań. Wkrótce potem sprzedali firmę przedsiębiorstwu
Dell Computers.
Po tym, jak Elon zasugerował im podjęcie działalności w sektorze energii
solarnej, Lyndon i Peter zaczęli się zastanawiać, dlaczego tak niewiele osób
decydowało się na zakup paneli słonecznych. Doszli do wniosku, że odpowiedź
jest całkiem prosta. „Zdaliśmy sobie sprawę, że klienci firm sprzedających
panele mieli fatalne doświadczenia konsumenckie, a do tego dochodziła bariera
w postaci wysokich kosztów początkowych”, mówi Peter. Postanowili więc
ułatwić proces zakupu paneli. Potencjalny klient dzwonił pod bezpłatny numer
telefonu, a pracownicy działu sprzedaży na podstawie zdjęć satelitarnych
obliczali powierzchnię dachu budynku i oceniali stopień jego nasłonecznienia,
po czym przedstawiali klientowi propozycję umowy wraz z kosztorysem,
przewidywanymi oszczędnościami w opłatach za energię elektryczną oraz
warunkami finansowania. Jeśli klient zaakceptował umowę, firma wysyłała do
niego ekipę monterów w zielonych kombinezonach, którzy instalowali panele,
a także składała w imieniu klienta wniosek o dotację z rządowego programu
wspierania zakupu instalacji fotowoltaicznych. Celem Rive’ów było stworzenie
marki konsumenckiej o ogólnokrajowym zasięgu. Musk zainwestował
w rozkręcenie firmy 10 milionów dolarów. 4 lipca 2006 roku – tuż przed
zaprezentowaniem przez Teslę modelu Roadster – firma SolarCity, z Muskiem
jako prezesem zarządu, oficjalnie rozpoczęła działalność.
Wykupienie SolarCity
Przez pewien czas SolarCity radziło sobie całkiem nieźle. W 2015 roku systemy
fotowoltaiczne zainstalowane przez SolarCity stanowiły aż 25 procent
wszystkich instalacji fotowoltaicznych w Stanach Zjednoczonych (przy czym
liczba ta nie obejmowała instalacji wykonanych na użytek przedsiębiorstw
energetycznych). Firma miała jednak trudności z wyborem odpowiedniego
modelu biznesowego. Początkowo klienci mogli wydzierżawić od SolarCity
panele słoneczne bez ponoszenia żadnych opłat wstępnych. Doprowadziło to do
narastającego zadłużenia firmy i w rezultacie do spadku ceny jej akcji
z 85 dolarów w roku 2014 do około 20 dolarów w połowie roku 2016.
Musk był coraz bardziej sfrustrowany praktykami biznesowymi SolarCity,
a zwłaszcza tym, że firma prowadziła działania sprzedażowe za pośrednictwem
przedstawicieli handlowych pracujących w systemie prowizyjnym. „Swoją
taktyką sprzedaży zaczęli przypominać domokrążców, chodzących od drzwi do
drzwi i wciskających ludziom komplety noży albo jakiś inny szajs”, mówi Musk.
On sam zawsze czuł, że należy przyjąć odwrotne podejście. Nigdy nie
przykładał zbyt dużej wagi do sprzedaży i marketingu; był przekonany, że
świetny produkt sprzeda się sam.
Musk zaczął ciosać kuzynom kołki na głowie. „Czym właściwie jesteście:
firmą sprzedażową czy firmą produktową?”, dopytywał. Rive’owie nie mogli
zrozumieć jego obsesji na punkcie produktu. „Miażdżyliśmy konkurencję pod
względem udziałów w rynku – wspomina Peter – a tymczasem Elon czepiał się
kwestii estetycznych, na przykład krytykował wygląd zacisków i złościł się, że
są brzydkie”. Musk był do tego stopnia sfrustrowany, że w pewnym momencie
zagroził rezygnacją ze stanowiska prezesa zarządu. Od tego zamiaru odwiódł go
jednak Kimbal. Ostatecznie, zamiast podać się do dymisji, Musk zadzwonił do
kuzynów w lutym 2016 roku i oznajmił, że chce doprowadzić do wykupienia
SolarCity przez Teslę.
* Obie propozycje nawiązują do nazw znanych amerykańskich przedsiębiorstw, czyli sieci sklepów
z zabawkami Toys R Us i firmy telekomunikacyjnej American Telephone & Telegraph (AT&T).
** Boring w języku angielskim może oznaczać zarówno przymiotnik „nudny”, jak i rzeczownik
„wiercenie”.
R O ZD ZI A Ł 4 4
Trudne relacje
2016–2017
Z Amber Heard, która zostawiła na jego policzku ślad szminki;
Errol Musk; z Donaldem Trumpem
Trump
Musk nigdy nie interesował się zbytnio polityką. Podobnie jak wielu ludzi
związanych z technologią, łączy liberalne poglądy w kwestiach społecznych
z libertariańską niechęcią do rządowych regulacji i poprawności politycznej.
Wspierał finansowo kampanie wyborcze Baracka Obamy, a następnie Hillary
Clinton i otwarcie krytykował Donalda Trumpa przed wyborami prezydenckimi
w 2016 roku. „Wydaje się, że jego charakter nie odzwierciedla amerykańskich
wartości”, powiedział telewizji CNBC.
Po zwycięstwie Trumpa Musk pozwolił sobie jednak na ostrożny
optymizm – liczył, że prezydent Trump będzie postępować jak niezależny od
partyjnego establishmentu polityczny buntownik, a nie jak sfrustrowany
prawicowiec. „Miałem nadzieję, że niektóre z bardziej szalonych rzeczy, jakie
wygadywał przed wyborami, były tylko pustymi hasłami na użytek kampanii, i że
kiedy już wyląduje w Białym Domu, jego polityka będzie rozsądniejsza”,
tłumaczy. Za namową swojego przyjaciela Petera Thiela, sympatyka Trumpa,
Musk zgodził się wziąć udział w spotkaniu szefów firm technologicznych
z prezydentem elektem, które zaplanowano na grudzień 2016 roku w Nowym
Jorku.
W dniu spotkania Musk odwiedził rano redakcje „New York Timesa”
i „Wall Street Journal”, po czym udał się do Trump Tower. Żeby uniknąć
korków na nowojorskich ulicach, zdecydował się dojechać na miejsce metrem
linii Lexington Avenue. Oprócz Thiela i Muska w spotkaniu z Trumpem wzięło
udział kilkunastu innych przedstawicieli firm technologicznych, w tym Larry
Page z Google’a, Satya Nadella z Microsoftu, Jeff Bezos z Amazona i Tim Cook
z Apple’a.
Po zakończeniu posiedzenia Musk odbył prywatną rozmowę z Trumpem,
który oznajmił, że jest posiadaczem tesli, otrzymanej w prezencie od jednego
z przyjaciół, ale nigdy nią nie jeździł. Zakłopotany Musk zostawił to wyznanie
bez komentarza. Następnie Trump oświadczył, że „bardzo chce ożywić NASA”.
Ta deklaracja jeszcze bardziej zbiła Muska z tropu. Podczas rozmowy starał się
zachęcać Trumpa, żeby jako przywódca państwa wyznaczał ambitne cele –
Muskowi chodziło przede wszystkim o wysłanie ludzi na Marsa – i umożliwił
prywatnym firmom rywalizację w dążeniu do ich osiągnięcia. Trump wyglądał
na zdumionego pomysłem ekspedycji na Marsa i powtórzył, że chciałby „ożywić
NASA”. Musk opisał później swoją rozmowę z Trumpem jako dość osobliwe
doświadczenie, jednak samego rozmówcę uznał za całkiem miłego. „Wydaje się
lekko stuknięty, ale może okazać się w porządku”, ocenił.
Trump przyznał później Joe Kernerowi z CNBC, że jest pod wrażeniem
Muska. „Lubi rakiety i jest dobry w te klocki”, stwierdził z uznaniem, po czym
wygłosił typową dla siebie bełkotliwą tyradę. „Nigdy wcześniej nie widziałem,
żeby silniki wracały na Ziemię bez skrzydeł, w ogóle bez niczego, a teraz patrzę
i widzę, jak one lądują, i mówię sobie: »Pierwszy raz coś takiego oglądam«.
I zacząłem się o niego martwić, bo facet jest jednym z naszych wielkich
geniuszy, a my musimy chronić naszego geniusza, rozumiesz, musimy chronić
Thomasa Edisona i tych wszystkich ludzi, którzy wymyślili żarówkę, koło i inne
rzeczy”.
Juleanna Glover, ustosunkowana w waszyngtońskich kręgach rządowych
konsultantka polityczna, wykorzystała wizytę Muska w Trump Tower do
zorganizowania mu spotkań z kilkoma innymi osobistościami ze świata polityki,
w tym z wiceprezydentem elektem Mikiem Pence’em oraz z doradcami do
spraw bezpieczeństwa narodowego Michaelem Flynnem i K.T. McFarlandem.
Ale jedyną osobą, która tamtego dnia wywarła wrażenie na Musku, był Newt
Gingrich – entuzjasta kosmosu i gorący zwolennik dopuszczenia prywatnych
firm do rządowych przetargów dla operatorów misji kosmicznych.
Pierwszego dnia kadencji Trumpa Musk przybył na zaproszenie prezydenta
do Białego Domu, gdzie wraz z innymi szefami czołowych amerykańskich firm
uczestniczył w obradach okrągłego stołu; dwa tygodnie później wziął udział
w podobnej sesji. Po tych spotkaniach doszedł do wniosku, że Trump jako
prezydent nie różni się od Trumpa z kampanii wyborczej. Jego błazenada nie
była tylko pozą. „Bardzo możliwe, że Trump jest jednym z najlepszych
w dziejach specjalistów od wciskania ludziom kitu”, twierdzi. „Przypomina pod
tym względem mojego tatę. Umiejętnie podawane brednie mogą skutecznie
namieszać ludziom w głowie. Jeśli na Trumpa spojrzymy jak na kogoś w rodzaju
politycznego hochsztaplera, to jego zachowanie wyda się sensowne”. Kiedy
Trump wycofał Stany Zjednoczone z porozumienia paryskiego, czyli
międzynarodowej umowy w sprawie przeciwdziałania zmianom klimatu, Musk
zrezygnował z zasiadania w prezydenckich komitetach doradczych.
Amber Heard
Musk nie jest stworzony do tego, by wieść idylliczne życie osobiste. Większość
jego związków uczuciowych naznaczona była emocjonalnym zamętem.
Najbardziej bolesny był dla niego związek z aktorką Amber Heard. Wciągnęła
go w mroczny wir – trwało to ponad rok – i przysporzyła głęboko
zakorzenionego cierpienia, z którego nie otrząsnął się do dzisiaj. „To był
koszmar”, twierdzi Musk.
Poznali się wkrótce po tym, jak Heard ukończyła w 2012 roku pracę na
planie filmu akcji Maczeta zabija, w którym czarnym charakterem był
wynalazca opętany wizją stworzenia nowego społeczeństwa na orbitującej
wokół Ziemi stacji kosmicznej. Musk zgodził się zostać konsultantem przy
produkcji tego filmu, ponieważ liczył, że będzie miał okazję spotkać Heard.
Ostatecznie poznał ją osobiście dopiero rok później, kiedy zapragnęła zwiedzić
fabrykę SpaceX. „Można powiedzieć, że jak na kogoś, kogo nazywają gorącą
laską, jestem geekiem”, przyznaje żartobliwie Heard. Musk zabrał ją na
przejażdżkę teslą, a Heard uznała, że jak na inżyniera rakietowego jest całkiem
atrakcyjny.
Ponownie spotkali się w maju 2016 roku w Nowym Jorku, gdy oboje czekali
na swoją kolej, żeby przejść po czerwonym dywanie na uroczystej gali
zorganizowanej przez Metropolitan Museum. Heard miała wówczas trzydzieści
lat i właśnie rozstała się ze swoim mężem Johnnym Deppem, z którym wkrótce
potem stoczyła burzliwą batalię sądową. Aktorka próbowała pozbierać się po
nieudanym małżeństwie i towarzystwo Muska, z którym gawędziła podczas
uroczystej kolacji dla uczestników gali, a także podczas wieczornego afterparty,
było dla niej niczym powiew świeżego powietrza.
Parę tygodni później Musk odwiedził Heard w Miami. Zamieszkali
w wynajętej przez niego willi z basenem na terenie kompleksu hotelowego
Delano w Miami Beach. Potem razem z siostrą Amber polecieli na przylądek
Canaveral, gdzie obserwowali start rakiety Falcon 9. Zdaniem Heard była to
najciekawsza randka w jej życiu.
W czerwcu 2016 roku Heard pracowała we Włoszech, jednak postanowiła
przylecieć do Ameryki specjalnie, by zrobić Muskowi niespodziankę z okazji
jego urodzin. Dojeżdżając do fabryki Tesli we Fremont, zatrzymała się na
poboczu i zebrała bukiet polnych kwiatów. Po dotarciu na miejsce namówiła
ochroniarzy Muska, żeby pomogli jej ukryć się w bagażniku tesli; gdy tylko
Musk zbliżył się do samochodu, Heard wyskoczyła ze swojej kryjówki
z kwiatami w dłoni.
Ich relacja pogłębiła się w kwietniu 2017 roku. Musk poleciał wtedy do
Australii, gdzie kręcono film Aquaman z udziałem Heard, którą obsadzono
w roli wojowniczej księżniczki, zakochanej w superbohaterze próbującym
uratować świat. Wolne chwile spędzała z Muskiem, między innymi na
romantycznych spacerach w rezerwacie dzikich zwierząt. Któregoś dnia po
wspinaczce w parku linowym wybrali się do restauracji. To tam zrobiono im
zdjęcie, na którym na policzku Muska widoczny jest ślad szminki po pocałunku.
Kiedy Musk zwierzył się jej, że przypomina mu Mercy, czyli jego ulubioną
postać z gry wideo Overwatch, poświęciła dwa miesiące na projektowanie
i przymiarki wykonanego na jej zamówienie kostiumu, w którym mogła
odgrywać dla swojego nowego chłopaka tę właśnie rolę.
Swawolne usposobienie Amber Heard szło w parze ze skłonnością do
wywoływania zamętu, która przyciągała Muska. Jego brat i przyjaciele nie
znosili Amber z pasją, przy której bladła ich niechęć do Justine. „Jest okropnie
toksyczna”, uważa Kimbal. „To był istny koszmar”. Dyrektor operacyjny firm
Muska Sam Teller porównuje Amber Heard do komiksowego złoczyńcy.
„Przypominała mi Jokera z Batmana”, mówi. „Zupełnie jakby jedynym jej
celem czy ambicją było sianie chaosu. Ona po prostu uwielbia destabilizować
wszystko wokół”. Zdarzało się, że Musk był tak wyczerpany po całonocnych
kłótniach z Amber, że zwlekał się z łóżka dopiero po południu.
Musk i Heard rozstali się w lipcu 2017 roku, ale potem wrócili do siebie na
kolejnych pięć burzliwych miesięcy. Ich związek rozpadł się ostatecznie
wkrótce po wspólnym wyjeździe do Rio de Janeiro; wybrali się tam pod sam
koniec grudnia 2017 roku, razem z Kimbalem, jego żoną oraz niektórymi
dziećmi Elona. Kiedy dotarli do hotelu, między Elonem i Amber wybuchła
gwałtowna awantura. Amber zamknęła się w pokoju i zaczęła krzyczeć, że boi
się, że zostanie zaatakowana, i że Elon zabrał jej paszport. Ochroniarze Muska
i żona Kimbala próbowali ją przekonać, że jest bezpieczna, a paszport znajduje
się w jej torbie i że może wyjechać, kiedy tylko zechce. „Ona naprawdę jest
bardzo dobrą aktorką, więc kiedy coś mówi, myślisz sobie: »Wow, to może być
prawda«, chociaż wcale tak nie jest”, twierdzi Kimbal. „Sposób, w jaki potrafi
tworzyć swoją własną rzeczywistość, przypomina mi mojego ojca”. (Warto
zastanowić się nad tą uwagą).
Amber przyznaje, że podczas pobytu w Rio pokłóciła się z Elonem i że jej
zachowanie było przesadnie dramatyczne. Utrzymuje jednak, że pogodzili się
jeszcze tego samego wieczoru. Po wszystkim udali się razem na sylwestrową
imprezę i świętowali nadejście nowego roku na tarasie, z którego roztaczał się
widok na miasto: ona w białej lnianej sukience z głębokim dekoltem, on
w częściowo rozpiętej białej lnianej koszuli. Towarzyszyli im Kimbal i jego
żona, a także kuzyn Musków Russ Rive wraz z żoną. Żeby udowodnić mi, że
tamtego wieczoru pogodziła się z Elonem, wysłała mi zdjęcia i filmiki
z hotelowego tarasu. Na jednym z nich Elon składa Amber noworoczne
życzenia, po czym namiętnie całuje ją w usta.
Heard uważa, że Musk świadomie wywołuje kryzysowe sytuacje i angażuje
się w nie, ponieważ potrzebuje silnych bodźców, które wyzwalają jego energię.
Nawet po tym, jak rozstali się na dobre, jej uczucie do niego nie wygasło.
„Bardzo go kocham”, zapewnia Heard. I dobrze go rozumie. „Elon uwielbia
ogień, ale płomienie czasem go parzą”.
Pociąg Elona do Amber wpisuje się w typowy dla niego dysfunkcyjny
wzorzec. „To bardzo smutne, że zakochuje się w osobach, które traktują go
naprawdę podle”, mówi Kimbal. „To piękne kobiety, bez wątpienia, ale mają
swoją mroczną stronę. Elon zdaje sobie sprawę, że to są toksyczne
osobowości”.
Dlaczego więc to robi? Kiedy zadałem to pytanie Elonowi, roześmiał się
głośno. „Ponieważ miłość sprawia, że głupieję. Często zachowuję się jak
głupek, ale dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy jestem zakochany”.
Errol i Jana
W 2016 roku minęło kilkanaście lat, odkąd Elon widział się ze swoim ojcem.
Do ich ostatniego spotkania doszło pod koniec 2002 roku, kiedy Errol wraz
z rodziną odwiedził go po śmierci małego Nevady. Elon wspomina, że czuł się
wtedy nieswojo z powodu nadmiernej czułości okazywanej przez Errola jego
piętnastoletniej wówczas pasierbicy Janie i dlatego zachęcał ojca do jak
najszybszego powrotu do RPA.
W 2016 roku Elon i Kimbal postanowili wybrać się ze swoimi bliskimi do
RPA i uznali, że przy okazji powinni spotkać się z Errolem, który rozwiódł się
ze swoją drugą żoną i chorował na serce. Elon ma z ojcem wiele wspólnego,
prawdopodobnie więcej, niż sam gotów jest przyznać; łączy ich między innymi
to, że obaj przyszli na świat 28 czerwca. Bracia chcieli podjąć próbę
poprawienia, choćby na krótką metę, swoich relacji z ojcem i doszli do
wniosku, że dobrą sposobnością po temu będzie wspólny lunch w dniu urodzin –
czterdziestych piątych Elona i siedemdziesiątych Errola.
Errol mieszkał wówczas w Kapsztadzie i urodzinowy lunch zaplanowano
w jednej z tamtejszych restauracji. Przy stole zebrali się między innymi Kimbal
i jego nowa żona Christiana, Elon oraz jego ówczesna dziewczyna, aktorka
Natasha Bassett. Wcześniej towarzyszyły im również dzieci Elona, ale ich matka
Justine nie życzyła sobie, by miały one jakikolwiek kontakt z Errolem, i dlatego
opuściły restaurację przed jego przybyciem. Antonio Gracias, który wybrał się
do RPA razem z Muskami i był obecny w restauracji, zapytał Elona, czy także
powinien wyjść. „Elon położył dłoń na moim kolanie i powiedział: »Zostań,
proszę«”, wspomina Gracias. „Wtedy po raz pierwszy widziałem, jak Elonowi
drżą ręce”. Kiedy Errol wszedł do restauracji, głośno pochwalił Elona za urodę
Natashy, czym wprawił wszystkich w zakłopotanie. „Elon i Kimbal przez cały
czas byli zamknięci w sobie i mało się odzywali”, wspomina Christiana. Po
godzinie bracia oznajmili, że pora się zbierać.
Początkowo Elon planował zabrać Christianę, Natashę i dzieci do Pretorii,
żeby mogli zobaczyć miejsce, w którym dorastał. Jednak po spotkaniu z ojcem
wyraźnie nie był w nastroju. Nagle podjął decyzję o zakończeniu pobytu
w Południowej Afryce, tłumacząc sobie i innym, że musi natychmiast wrócić do
Stanów Zjednoczonych, żeby uporać się z kryzysem wywołanym informacją
o śmierci kierowcy z Florydy, który w momencie wypadku korzystał
z Autopilota Tesli.
Zstąpienie w mrok
Tesli jakimś cudem udało się dotrzymać szalonego terminu wyznaczonego przez
Muska i w lipcu 2017 roku ruszyła produkcja Modelu 3 – kierownictwo firmy
postanowiło to uczcić i zorganizowało huczną imprezę w fabryce we Fremont.
Przed wyjściem na scenę Musk miał udać się do małej sali konferencyjnej, żeby
odpowiedzieć na pytania garstki dziennikarzy. Ale coś było nie tak. Musk przez
cały dzień był w kiepskim nastroju; wypił kilka red bulli, żeby postawić się na
nogi, a następnie próbował medytować, czego nigdy wcześniej nie robił na
poważnie.
Franz von Holzhausen i JB Straubel robili, co mogli, by wyrwać Muska ze
stuporu, ale ich słowa zachęty i otuchy nie przynosiły rezultatu. Musk był
zobojętniały, apatyczny i przygnębiony. „Od kilku tygodni odczuwałem dotkliwy
ból emocjonalny”, wspominał później. „Naprawdę dotkliwy. Musiałem użyć
całej siły woli, żeby zmobilizować się do udziału w imprezie z okazji
rozpoczęcia produkcji Modelu 3 i nie wyglądać na kompletnie przybitego”.
W końcu wziął się w garść i poszedł na konferencję prasową, podczas której
sprawiał wrażenie poirytowanego i coraz bardziej rozkojarzonego.
„Przepraszam, że jestem dziś trochę drętwy”, zwrócił się do dziennikarzy.
„Mam teraz dużo na głowie”.
Potem nadeszła pora na wystąpienie przed dwustuosobowym rozkrzyczanym
tłumem fanów i pracowników Tesli. Musk starał się zrobić dobre show,
przynajmniej na początku wystąpienia. Wjechał na scenę nowym modelem
3 w kolorze czerwonym, dziarsko wyskoczył zza kierownicy i wzniósł ręce ku
niebu. „Głównym celem tej firmy było stworzenie naprawdę świetnego
samochodu elektrycznego w przystępnej cenie”, powiedział. „I wreszcie udało
nam się tego dokonać!”
Ale w jego przemówieniu szybko zaczęły pobrzmiewać niepokojące tony.
Nawet ludzie zebrani na widowni wyczuwali, że chociaż Musk usiłował
sprawiać radosne wrażenie, to myślami był w bardzo mrocznym miejscu.
Zamiast świętować sukces, ostrzegał ich przed nadchodzącymi trudnymi
czasami. „Naszym największym wyzwaniem w ciągu najbliższych sześciu czy
dziewięciu miesięcy będzie wyprodukowanie dużej liczby samochodów”,
powiedział z wahaniem w głosie. „Szczerze mówiąc, czeka nas produkcyjne
piekło”, dodał i zaczął maniakalnie chichotać. „Witajcie! Witajcie
w produkcyjnym piekle! Spędzimy w nim co najmniej sześć miesięcy”.
Ta perspektywa, podobnie jak wszystkie piekielne kryzysy i dramaty,
zdawała się napełniać go swego rodzaju mroczną energią. „Z niecierpliwością
czekam na współpracę z wami podczas wspólnej przeprawy przez piekło”,
oświadczył zaskoczonej publiczności. „Jest takie powiedzenie: kiedy idziesz
przez piekło, nie zatrzymuj się”.
Musk przeszedł przez piekło. I się nie zatrzymał.
Deautomatyzacja
W sali konferencyjnej Jupiter we Fremont w 2018 roku. Na monitorach start rakiety i dane o produkcji
w zakładach Tesli
R O ZD ZI A Ł 4 6
Piekło we Fremont
Tesla, 2018
Przy linii montażowej i odpoczynek pod biurkiem w fabryce we Fremont
Short-sellerzy
Po tym, jak wiosną 2018 roku zdołał udrożnić wąskie gardła w fabryce
akumulatorów w Nevadzie, Musk skierował uwagę na montownię samochodów
we Fremont, mieście na przemysłowych obrzeżach Doliny Krzemowej,
położonym na wschód od Palo Alto, od którego dzielą je wody Zatoki San
Francisco. Na początku kwietnia we Fremont produkowano zaledwie 2 tysiące
egzemplarzy Modelu 3 na tydzień. Wydawało się, że nie ma szans na to, by
prawa fizyki pozwoliły Muskowi wycisnąć z fabrycznych linii montażowych
magiczną liczbę 5 tysięcy nowych samochodów tygodniowo – czyli takiego
poziomu produkcji, jakiego osiągnięcie do końca czerwca obiecywał
inwestorom z Wall Street.
Musk pokazał, że traktuje swoją obietnicę poważnie, polecając
kierownikom zakładu we Fremont zamówić części i materiały w ilościach
potrzebnych do wyprodukowania 5 tysięcy egzemplarzy Modelu 3 tygodniowo.
Za zamówione materiały trzeba było zapłacić i gdyby nie udało się ich
przekształcić w gotowe samochody, Teslę czekałyby problemy z płynnością
finansową, które każdą firmę mogą wpędzić w spiralę śmierci. Dla
pracowników i kadry kierowniczej fabryki we Fremont decyzja Muska
oznaczała rychłe rozpoczęcie szaleńczych działań, które on sam nazywał
zrywem.
Na początku 2018 roku kurs akcji Tesli utrzymywał się blisko rekordowego
poziomu, co sprawiło, że firma wyprzedziła pod względem wartości giełdowej
General Motors, i to pomimo że w poprzednim roku koncern GM sprzedał
10 milionów samochodów i osiągnął 12 miliardów dolarów zysku, podczas gdy
Tesla sprzedała jedynie 100 tysięcy samochodów i zanotowała 2,2 miliarda
dolarów straty. Te dane, a także sceptycyzm, z jakim przyjęto deklarację Muska
w sprawie zwiększenia produkcji do 5 tysięcy samochodów tygodniowo,
sprawiły, że akcje Tesli stały się magnesem dla short-sellerów, czyli
giełdowych inwestorów grających na spadki. W 2018 roku akcje Tesli stały się
najczęściej shortowanymi akcjami w historii amerykańskiej giełdy.
To rozwścieczyło Muska. Uważał, że inwestorzy dokonujący krótkiej
sprzedaży akcji nie kierują się jedynie sceptycznym nastawieniem wobec
perspektyw spółek, ale także innymi, perfidnymi motywami. „To pijawki
przyczepione do szyi biznesu”, stwierdził. Inwestorzy grający na spadki akcji
Tesli publicznie atakowali spółkę i samego Muska. Przeglądając Twittera, Musk
kipiał gniewem z powodu publikowania przez nich fałszywych informacji na
temat jego firmy. Jeszcze gorsze było to, że niektóre ukazujące się informacje
były prawdziwe. „Mieli aktualne dane pochodzące ze źródeł wewnątrz firmy.
Używali dronów, które latały nad naszą fabryką i dzięki temu mogli na bieżąco
aktualizować swoje dane”, mówi. „Zorganizowali własne siły naziemne
i powietrzne. Trudno wprost uwierzyć, jak wiele informacji wewnętrznych na
nasz temat udawało im się zdobyć”.
Ostatecznie to właśnie przyczyniło się do ich porażki. Short-sellerzy
dysponowali twardymi danymi na temat tego, ile samochodów można było
wyprodukować na dwóch liniach montażowych we Fremont, i na tej podstawie
doszli do przekonania, że nie ma szans, by produkcja w fabryce Tesli osiągnęła
do połowy 2018 roku poziom 5 tysięcy tygodniowo. „Naszym zdaniem próby
wprowadzenia inwestorów w błąd już wkrótce odbiją się TSLA czkawką”,
napisał jeden z short-sellerów David Einhorn. „Dziwaczne zachowanie Elona
Muska świadczy o tym, że również on zdaje sobie z tego sprawę”. Jim Chanos,
najbardziej znany inwestor stosujący strategię gry na spadki, oświadczył
publicznie, że według niego akcje Tesli są w zasadzie bezwartościowe.
Mniej więcej w tym samym czasie Musk postawił na coś zupełnie
odwrotnego. Uzgodnił z zarządem Tesli niezwykle odważny i bezprecedensowy
w historii amerykańskiego biznesu plan swojego wynagrodzenia. Przewidywał
on, że jeśli cena akcji firmy nie wzrośnie radykalnie, Musk nie otrzyma żadnego
wynagrodzenia; ale jednocześnie Musk mógł się wzbogacić o 100 miliardów
dolarów, a nawet więcej, pod warunkiem że Tesla pod jego kierownictwem
osiągnie szereg niezwykle ambitnych celów, w tym znaczny wzrost produkcji,
przychodów oraz giełdowej wyceny spółki. Większość obserwatorów
powątpiewała, czy uda mu się osiągnąć te cele. „Pan Musk otrzyma
wynagrodzenie tylko wtedy, gdy zrealizuje oszałamiającą serię kroków
milowych dotyczących wartości rynkowej spółki i jej wskaźników
operacyjnych”, napisał na łamach „New York Timesa” Andrew Ross Sorkin.
„W przeciwnym razie firma nie zapłaci mu ani grosza”. Wypłata dla Muska
byłaby najwyższa, pisał Sorkin, „gdyby jakimś sposobem udało mu się
zwiększyć kapitalizację Tesli do poziomu 650 miliardów dolarów, co zdaniem
wielu ekspertów jest niemożliwe, a wręcz niedorzeczne”.
Podejście do czerwieni
Usuwanie robotów
Namiot
Świętowanie urodzin
Algorytm
• Nie ma nic złego w tym, że się pomylisz. Każdy może się pomylić, byle
się przy tym nie upierał.
• Nigdy nie każ swoim podwładnym robić czegoś, czego sam nie byłbyś
gotów zrobić.
Ten kryzysowy okres zaczął się wkrótce po tym, jak Tesli udało się zrealizować
założony plan produkcyjny i z taśm montażowych zaczęło zjeżdżać 5 tysięcy
samochodów tygodniowo. Przeglądając Twittera, Musk natrafił na
skierowanego do niego tweeta, którego wysłano z anonimowego konta
obserwowanego zaledwie przez garstkę osób: „Witam, czy może pan jakoś
pomóc w ratowaniu z jaskini w Tajlandii dwunastu chłopców i ich trenera?”.
Nadawcy wiadomości chodziło o grupę nastoletnich tajskich piłkarzy, którzy
wraz ze swoim opiekunem wybrali się na wycieczkę do jaskini i zostali
zaskoczeni przez nagłą powódź. Woda zalała część tuneli i odcięła pechowcom
drogę do wyjścia.
„Przypuszczam, że władze Tajlandii mają wszystko pod kontrolą, ale jeśli
tylko jest coś, co mógłbym w tej sprawie zrobić, bardzo chętnie to zrobię”,
napisał Musk.
I wtedy obudził się w nim instynkt superbohatera. Wraz z inżynierami z firm
SpaceX i The Boring Company zabrał się do budowania przypominającej
miniaturową łódź podwodną kapsuły ratowniczej, która, jak sądził Musk, mogła
posłużyć do ewakuowania dzieci z zalanej jaskini. Testy kapsuły prowadzono
w weekend w szkolnym basenie, udostępnionym do tego celu przez jednego
z jego przyjaciół, Sama Tellera. Musk zaczął publikować zdjęcia urządzenia na
Twitterze.
Wiadomość o inicjatywie Muska przebiła się do mediów na całym świecie;
pojawiły się też pierwsze krytyczne komentarze zarzucające Muskowi, że jego
zaangażowanie w ratowanie uwięzionych w jaskini osób to jedynie lansowanie
się na tragedii. W niedzielę 8 lipca rano Musk skontaktował się z szefem misji
ratunkowej w Tajlandii, żeby upewnić się, czy budowana przez niego kapsuła
rzeczywiście będzie przydatna. „Mam tutaj zespół najlepszych na świecie
inżynierów, którzy na co dzień zajmują się projektowaniem statków
i kombinezonów kosmicznych, a teraz przez całą dobę pracują nad tym
projektem”, napisał w mailu. „Jeśli to, co robimy, jest niepotrzebne i w niczym
nikomu nie pomoże, dobrze byłoby dowiedzieć się o tym już teraz”. Szef misji
odpisał, że „zdecydowanie warto kontynuować te prace”.
Jeszcze tego samego dnia Musk w towarzystwie siedmiu inżynierów wsiadł
do swojego prywatnego odrzutowca, do którego załadowano skonstruowaną
przez nich miniaturową łódź podwodną oraz kupę innego sprzętu. O jedenastej
trzydzieści wieczorem samolot wylądował na lotnisku na północy Tajlandii,
gdzie czekał już ubrany w firmową czapeczkę SpaceX szef tajskiego rządu, który
następnie udał się wraz z Muskiem i jego świtą do położonej w głębi lasu
jaskini. Tuż po drugiej w nocy Musk i towarzyszący mu ochroniarze oraz
inżynierowie weszli do pogrążonej w ciemnościach jaskini, brodząc po pas
w wodzie i oświetlając sobie drogę czołówkami.
Po dostarczeniu kapsuły do obozu ekipy ratunkowej Musk poleciał do
Szanghaju, żeby podpisać umowę w sprawie budowy kolejnej gigafabryki Tesli.
W tym czasie w Tajlandii trwała ewakuacja uwięzionych w jaskini osób
prowadzona przez grupę płetwonurków, którzy poradzili sobie bez użycia
kapsuły Muska. Wszyscy młodzi piłkarze oraz ich trener zostali uratowani i na
tym cała historia mogłaby się zakończyć, gdyby nie wywiad, jakiego udzielił
Vernon Unsworth, sześćdziesięciotrzyletni grotołaz pochodzący z Anglii.
Unsworth, który podczas akcji w jaskini doradzał tajskim ratownikom,
stwierdził w wywiadzie dla telewizji CNN, że wszystkie działania Muska były
jedynie „zagraniem PR-owym”, a jego pomysł z wykorzystaniem miniaturowej
łodzi podwodnej „nie miał absolutnie żadnych szans powodzenia”. Śmiejąc się
pod nosem, Unsworth dodał, że Musk „może sobie wsadzić swoją łódź
podwodną tam, gdzie zaboli”.
Nie ma godziny, by Musk nie był obrażany w internecie przez zapalczywych
krytyków i zwykłych trolli; od czasu do czasu jakiś zjadliwy przytyk lub oblega
sprawiają, że puszczają mu nerwy. Na zaczepkę ze strony Unswortha
odpowiedział serią agresywnych tweetów, kończąc jeden z nich następująco:
„Niestety, pedofilu [oryg. pedo guy], sam się o to prosiłeś”. Gdy ktoś zapytał go
na Twitterze, czy naprawdę twierdzi, że Unsworth jest pedofilem, napisał: „Idę
o zakład, że to prawda”.
Kurs akcji Tesli spadł o 3,5 procent.
Musk nie miał żadnych podstaw do oskarżania Unswortha o pedofilię.
Teller, Gracias oraz szef działu prawnego Tesli starali się przekonać go do
skasowania kontrowersyjnego tweeta, przeproszenia Unswortha
i powstrzymania się na jakiś czas od używania Twittera. Kiedy Teller wysłał mu
mail z propozycją tekstu przeprosin, Musk odpisał: „Nie jestem zadowolony ze
sposobu, w jaki chcecie to rozwiązać (…) Przestańmy panikować”. Ostatecznie
jednak po kilku godzinach Tellerowi i innym udało się nakłonić Muska do
opublikowania na Twitterze przeprosin. „Moje słowa zostały wypowiedziane
w gniewie po tym, jak pan Unsworth wygłosił szereg nieprawdziwych
stwierdzeń i zasugerował, żebym odbył stosunek seksualny z miniaturową łodzią
podwodną, którą zbudowaliśmy powodowani wyłącznie bezinteresowną chęcią
pomocy i zgodnie z wytycznymi lidera zespołu nurkowego (…) Niemniej
działania pana Unswortha wymierzone we mnie nie usprawiedliwiają moich
działań przeciwko niemu i dlatego jestem mu winny przeprosiny”.
I znów – gdyby tylko Musk potrafił odpuścić i zapomnieć o sprawie,
mogłaby się ona na tym zakończyć. Ale kiedy w sierpniu jeden z użytkowników
Twittera zganił go za nazwanie Unswortha pedofilem, Musk odpowiedział: „Nie
sądzisz, że to dziwne, że mnie nie pozwał? Zaoferowano mu przecież darmową
pomoc prawną”. Nawet jedna z największych fanek Muska na Twitterze Johnna
Crider poradziła mu wówczas: „Jo, Elon, ziom, nie daj się wkręcać w tę dramę,
im właśnie o to chodzi”.
Unsworth zdążył już zatrudnić prawnika, Lina Wooda (który później zyskał
wątpliwą sławę jako propagator teorii spiskowych, próbujący podważać
uczciwość amerykańskich wyborów prezydenckich z 2020 roku). Wood wysłał
do Muska pismo ostrzegawcze, w którym poinformował o złożeniu w imieniu
Unswortha pozwu o zniesławienie. Poproszony przez Ryana Maca z serwisu
BuzzFeed o komentarz, Musk poprzedził swoją odpowiedź mailową
zastrzeżeniem, że udziela jej „nieoficjalnie”. Ale BuzzFeed nigdy nie zgodziło
się na to zastrzeżenie i opublikowało całą tyradę Muska. „Proponuję, żebyś
zadzwonił do swoich znajomych w Tajlandii, zorientował się w sytuacji
i przestał bronić gwałcicieli dzieci, ty pieprzony dupku”, pisał Musk.
„[Unsworth] jest podstarzałym, samotnym facetem z Anglii, który jeździ do
Tajlandii i pomieszkuje tam od trzydziestu czy czterdziestu lat, najpierw głównie
w Pattai, a potem w Chiang Rai, gdzie przeniósł się dla swojej narzeczonej,
która była wtedy jeszcze dzieckiem i miała około 12 lat. Jest tylko jeden powód,
dla którego ludzie przyjeżdżają do Pattai. Nie ma tam jaskiń, ale można tam
znaleźć coś innego. Chiang Rai jest znane z handlu dziećmi i turystyki
seksualnej”. Informacja dotycząca wieku partnerki Unswortha była
nieprawdziwa, a w dodatku zarzuty wysunięte przez Muska podważały jego
wcześniejsze zapewnienia, że wyrażenia „pedofil” użył w charakterze zwykłej
obelgi i że nie było jego zamiarem oskarżanie Unswortha o pedofilię*.
Główni inwestorzy Tesli wyrazili zaniepokojenie wyskokami Muska.
„Wyglądało to tak, jakby zupełnie nad sobą nie panował”, podsumowuje Joe
Fath z firmy inwestycyjnej T. Rowe Price. Po tym, jak Musk opublikował
swojego tweeta o „pedofilu”, Fath zadzwonił do niego i oznajmił stanowczo:
„To musi się skończyć”. Porównał zachowanie Muska do wybryków aktorki
Lindsay Lohan. „Poważnie szkodzisz marce”, ostrzegł. Ich telefoniczna rozmowa
trwała czterdzieści pięć minut i Fath odniósł wrażenie, że jego argumenty
docierają do Muska. Ale nawet jeśli faktycznie tak było, nie wpłynęło to na
zmianę destrukcyjnego zachowania.
Zdaniem Kimbala tamten chaotyczny okres w życiu jego brata przynajmniej
w pewnym stopniu był wywołany bólem po rozstaniu z Amber Heard, do
którego doszło niemal rok wcześniej. „Zdecydowanie uważam, że kryzys, jaki
przeżywał w 2018 roku, miał związek nie tylko z sytuacją w Tesli”, mówi
Kimbal. „To również konsekwencja tego, że Elon wciąż okropnie cierpiał
z powodu Amber”.
Przyjaciele Muska zaczęli określać jego kryzysy mianem przełączania się
w tryb otwartej pętli. Termin ten używany jest w odniesieniu do obiektów bez
mechanizmu sprzężenia zwrotnego, czyli takich, których działanie nie jest
korygowane na podstawie napływających z zewnątrz informacji zwrotnych –
przykładem może być zwykły, niekierowany pocisk, który w przeciwieństwie do
pocisków kierowanych nie ma systemów naprowadzania na cel. „Za każdym
razem, gdy ktoś z naszego grona przyjaciół przechodzi w tryb otwartej pętli, to
znaczy zaczyna zachowywać się tak, jakby nie odbierał iteracyjnych informacji
zwrotnych i nie przejmował się konsekwencjami swoich działań, staramy się mu
uświadomić, że dzieje się coś niepokojącego”, mówi Kimbal. Kiedy afera
wywołana użyciem przez Muska słowa „pedofil” zaczęła eskalować, Kimbal
powiedział do swojego brata: „Okej, ogłaszam alarm otwartej pętli”. Tego
samego ostrzeżenia udzielił mu cztery lata później, gdy Elon przymierzał się do
kupna Twittera.
Wyjście z giełdy
* Proces o zniesławienie, w którym jednym z dowodów był mail wysłany przez Muska do BuzzFeed,
odbył się w roku 2019 w Los Angeles. Musk przeprosił Unswortha i zapewnił, że nie uważa go za pedofila.
Ława przysięgłych uniewinniła Muska od zarzutu zniesławienia angielskiego grotołaza (przyp. autora).
** Jak można się domyślić, pełne rozwinięcie tego skrótowca według Muska brzmiałoby Suck Elon’s
Cock, czyli „zróbcie Elonowi laskę”.
R O ZD ZI A Ł 4 8
Fallout
2018
Podczas wywiadu u Joe Rogana (na górze), Kimbal (na dole)
David Gelles, dziennikarz biznesowy „New York Timesa”, podobnie jak wielu
jego kolegów po fachu, śledził uważnie kolejne kryzysy i dramaty z udziałem
Muska, do jakich dochodziło w 2018 roku. „Elon powinien z nami
porozmawiać”, przekazał jednemu ze współpracowników Muska. Wkrótce
potem, w czwartek 16 sierpnia późnym popołudniem, Gelles odebrał telefon.
„Co chcesz wiedzieć?”, zapytał Musk.
„Czy byłeś na haju, kiedy wysyłałeś tamtego tweeta?”
„Nie”, odparł Musk. Przyznał jednak, że zażył wtedy Ambien, lek nasenny na
receptę. Niektórzy z członków zarządu Tesli niepokoili się, że nadużywa tego
specyfiku.
Głos Muska zdradzał wyczerpanie. Dlatego Gelles, zamiast zasypywać go
trudnymi pytaniami, spróbował wciągnąć go w rozmowę. „Elon, powiedz mi,
jak sobie radzisz”, zagadnął. „Trzymasz się jakoś?”
Ich rozmowa trwała godzinę.
„Właściwie to nie jest najlepiej”, powiedział w pewnym momencie Musk.
„Moi przyjaciele naprawdę się o mnie martwią”. Przerwał i milczał przez
dłuższą chwilę, najwyraźniej zmagając się z emocjami. „Zdarzało się, że nie
opuszczałem fabryki przez trzy albo cztery dni z rzędu – były takie dni, że
w ogóle nie wychodziłem na zewnątrz”, wyznał w końcu. „To wszystko dzieje
się kosztem czasu spędzanego z moimi dziećmi”.
Redakcja „New York Timesa” dotarła do informacji, jakoby Musk miał
jakieś powiązania na gruncie zawodowym ze skompromitowanym finansistą
Jeffreyem Epsteinem, którego później postawiono przed sądem i uznano za
winnego stręczycielstwa oraz handlu dziećmi. Musk, zapytany o to przez
Gellesa, zaprzeczył tym informacjom. W rzeczywistości nie łączyło go
z Epsteinem zupełnie nic, poza pewnym mało istotnym zdarzeniem: kilka lat
wcześniej na gali Metropolitan Museum Musk pozował do zdjęcia, gdy nagle
stanęła obok niego zupełnie obca mu kobieta; jak się okazało, była to Ghislaine
Maxwell, wspólniczka Epsteina w jego przestępczym procederze.
Gelles zapytał, czy sprawy idą ku lepszemu. Musk odparł, że tak, sytuacja
Tesli się poprawia. „Ale jeśli chodzi o moje osobiste problemy, to najgorsze
dopiero przede mną”, dodał. Słowa coraz częściej grzęzły mu w ściśniętym
gardle. Robił długie pauzy, starając się odzyskać równowagę. Gelles napisał
później: „W minionych latach przeprowadzałem wywiady z wieloma liderami
biznesu, ale do czasu telefonicznej rozmowy z Elonem Muskiem nigdy nie
zdarzyło mi się, by jakiś prezes tak jawnie odsłonił przede mną własną
słabość”.
„Elon Musk opowiada o »koszmarnych« osobistych kosztach zawirowań
w Tesli”, głosił nagłówek opublikowanego na łamach „New York Timesa”
artykułu, którego współautorem był David Gelles. Wspomniano w nim między
innymi o tym, jak w trakcie wywiadu głos Muska łamał się pod wpływem
silnych emocji. „Pan Musk na przemian śmiał się i płakał”, napisano.
„Stwierdził, że w ostatnim czasie pracuje nawet po 120 godzin tygodniowo (…)
odkąd w 2001 roku leżał przykuty do łóżka z powodu malarii, ani razu nie
pozwolił sobie na więcej niż tydzień wolnego od pracy”. Inne redakcje szybko
podchwyciły temat. Na stronie Bloomberga pojawił się alarmujący tytuł:
„Chaotyczny wywiad dla NYT wywołuje zaniepokojenie stanem zdrowia szefa
Tesli”. Następnego dnia rano kurs akcji Tesli spadł o 9 procent.
Miotacz ognia
Zerwanie z Kimbalem
Przez całe trudne dzieciństwo, a także wtedy, gdy obaj byli partnerami
biznesowymi w Zip2, Kimbal i Elon często i zaciekle ze sobą walczyli.
Jednocześnie Kimbal pozostawał najbliższym towarzyszem Elona; najlepiej go
rozumiał i trwał niezłomnie u jego boku, nawet jeśli czasem mówił mu
niewygodną prawdę.
Po tym, jak Antonio Gracias ściągnął go z podróży poślubnej w lipcu
2018 roku, Kimbal poświęcił się pracy w Tesli niemal na pełen etat,
zaniedbując przez to swój restauracyjny biznes w Kolorado. Kiedy Komisja
Papierów Wartościowych i Giełd wszczęła dochodzenie, a następnie złożyła do
sądu pozew przeciwko Muskowi, Kimbal był jedną z osób, które usilnie
namawiały Elona do zawarcia ugody. Gdy Elon nabrał obaw, że niektórzy
członkowie zarządu mogli zawiązać przeciw niemu spisek, Kimbal
niezwłocznie poleciał do Los Angeles, aby wesprzeć brata i być przy nim
w trudnych chwilach. Pewnej soboty, gdy w trakcie odbywającego się w domu
Elona spotkania zapanowała napięta atmosfera, Kimbal zrobił to, co wcześniej
robił na Kwaj po nieudanym starcie Falcona i przy wielu innych okazjach –
pomógł rozładować napięcie, zapraszając wszystkich do stołu. Tym razem
przygotował łososia z groszkiem i zapiekankę z ziemniaków i cebuli.
Ale w Kimbalu narastała stopniowo frustracja wywołana zachowaniem
brata; poczuł się urażony zwłaszcza tym, że ostatecznie to osoby postronne
przekonały Elona do zaakceptowania ugody z SEC. Punkt krytyczny nastąpił
w październiku. Kimbal musiał pilnie zebrać sporo pieniędzy, ponieważ jego
sieć restauracji miała problemy finansowe. „Zadzwoniłem do Elona
i powiedziałem: »Słuchaj, potrzebuję twojej pomocy w sfinansowaniu mojego
biznesu«”. Runda finansowania musiała przynieść około 40 milionów dolarów,
a Kimbal potrzebował od Elona 10 milionów w formie pożyczki. Elon
początkowo się zgodził. „Pamiętam, co zapisałem wtedy w swoim dzienniku:
»bezwarunkowa miłość do Elona«”, mówi Kimbal. Kiedy jednak ponownie
skontaktował się z bratem, żeby poprosić o przelew, okazało się, że Elon
zmienił zdanie. Jego osobisty doradca finansowy Jared Birchall przejrzał dane
finansowe firmy Kimbala i stwierdził, że sieć restauracji nie ma szans utrzymać
się na rynku. „Pieniądze, które Elon wkładał w ten biznes, były wyrzucone
w błoto”, powiedział mi później Birchall. Elon przekazał więc Kimbalowi złe
wieści: „Poprosiłem swojego specjalistę od finansów, aby się temu przyjrzał,
i wychodzi na to, że twoje restauracje ledwo przędą. Myślę, że trzeba pozwolić
im upaść”.
„Coś ty powiedział?!”, wrzasnął Kimbal. „Pierdol się! Pierdol się! To tak
nie działa!” Przypomniał Elonowi w bardzo dobitny sposób, że kiedy Tesla
borykała się z trudnościami finansowymi, stanął u boku brata i zainwestował
własne środki w ratowanie jego firmy. „Jeśli spojrzysz na finanse Tesli
w tamtym czasie, to Tesla również powinna była upaść”, powiedział Kimbal.
„No więc nie, to tak nie działa”.
Elon w końcu ustąpił. „W zasadzie zmusiłem go do wyłożenia 5 milionów”,
przyznaje Kimbal. Jego restauracje przetrwały. Niemniej jednak tamten incydent
spowodował rozłam między braćmi. „Byłem absolutnie wściekły na Elona
i przestałem się do niego odzywać”, wspomina Kimbal. „Czułem się tak, jakbym
stracił brata. Tamten kryzys w Tesli odebrał mu rozum. Powiedziałem sobie:
»Dość tego, koniec z nami«”.
Po sześciu tygodniach milczenia Kimbal odezwał się do Elona, aby
naprawić ich relację. „Postanowiłem wrócić do bycia bratem Elona, bo nie
chciałem go stracić”, mówi. „Tęskniłem za nim”. Zapytałem Kimbala, jak
zareagował Elon, gdy się do niego odezwał. „Zareagował tak, jakby nic się nie
wydarzyło”, odparł Kimbal. „Taki już jest”.
Odejście JB Straubela
Grimes
2018
Bitwa z raperką
Szanghaj
Tesla, 2015–2019
Z Robinem Renem w Szanghaju
Cybertruck
Tesla, 2018–2019
Musk i Franz von Holzhausen omawiają wzornictwo Cybertrucka, 2018
Stal
Jesienią 2018 roku Musk jeszcze otrząsał się z produkcyjnego piekła zakładów
w Nevadzie i we Fremont, z konsekwencji tweetów o pedofilu i o wycofaniu
Tesli z giełdy oraz z emocjonalnych zawirowań. Wszystko to spadło na niego
w roku, który sam określił mianem najboleśniejszego w swoim życiu. Jednym ze
sposobów Muska na znalezienie azylu w tak trudnych chwilach jest poświęcenie
uwagi przyszłemu projektowi. I tak właśnie zrobił. 5 października w niczym
niezmąconym spokoju studia projektowego Tesli przekuł zwyczajową piątkową
wizytę w burzę mózgów na temat wzornictwa planowanego pikapa.
Nadal stał w nim Chevy Silverado, służący za punkt odniesienia. Przed nim
znajdowały się trzy duże tablice ze zdjęciami najróżniejszych pojazdów, w tym
pochodzących z gier komputerowych i filmów science fiction – od retro po
futurystyczne, od eleganckich po grubo ciosane, od krągłych po pełne ostrych
kształtów. Von Holzhausen trzymający dłonie w kieszeniach kojarzył się
z wyluzowanym, gibkim surferem, czekającym na idealną falę. Musk z kolei
opierał nerwowo dłonie o biodra i miał w sobie coś z niedźwiedzia
szukającego zdobyczy. Po chwili dołączył do nich Dave Morris, a później kilku
innych projektantów.
Ze wszystkich zdjęć samochodów wywieszonych na tablicach największą
uwagę Muska przyciągały te o futurystycznym cyberpunkowym wyglądzie.
Niedawno, kiedy ustalano wygląd Modelu Y, crossovera na bazie Modelu 3,
Musk dał się odwieść od kilku bardziej radykalnych i niekonwencjonalnych
pomysłów. Teraz zależało mu na tym, by nie podejść do wzornictwa pikapa aż
tak zachowawczo. „Bądźmy zuchwali”, zaordynował. „Zaskoczmy czymś ludzi”.
Za każdym razem, kiedy ktoś wskazywał na zdjęcie z jakimś
konwencjonalnym rozwiązaniem, Musk się sprzeciwiał i wskazywał palcem na
samochody z gry komputerowej Halo, ze zwiastuna gry Cyberpunk 2077 albo
z filmu Ridleya Scotta Łowca androidów. W głowie pobrzmiewało mu pytanie,
które niedawno zadał mu jego autystyczny syn Saxon: „Dlaczego przyszłość nie
wygląda jak przyszłość?”. Musk cytował je wielokrotnie. I w tamten piątek
również zakomunikował zespołowi projektantów: „Chcę, żeby przyszłość
wyglądała jak przyszłość”.
Pojawiły się głosy sprzeciwu sugerujące, że samochód o przesadnie
futurystycznym wzornictwie się nie sprzeda. Była tu w końcu mowa o pikapie.
„Mam gdzieś, że nikt go nie kupi”, powiedział Musk na koniec zebrania. „Nie
będziemy robić tradycyjnego, nudnego auta. Możemy to zawsze zrobić później.
Chcę zbudować coś wypasionego. Po prostu, no… przestańcie się opierać”.
Starlink
SpaceX, 2015–2018
Mark Juncosa
Starship
SpaceX, 2018–2019
Salon i tył domu Muska w Boca Chica; Bill Riley i Mark Juncosa
Big F Rocket
Już w czasach, kiedy jako dziecko kręcił się po biurze inżynieryjnym ojca
w Pretorii, Musk miał wyczucie właściwości materiałów konstrukcyjnych.
Podczas zebrań w siedzibach Tesli i SpaceX większość uwagi poświęcał
kwestii tego, z jakiego materiału powinny być wykonane anody i katody
akumulatorów, zawory silników, ramy pojazdów, elementy strukturalne rakiet
albo nadwozie pikapa. Potrafił (i często to robił) prowadzić długie dyskusje na
temat litu, żelaza, kobaltu, inconelu i innych stopów niklu i chromu,
kompozytów, rodzajów aluminium i stopów stali. W 2018 zakochał się
w pewnym powszechnie używanym stopie, który, jak zdał sobie sprawę,
sprawdziłby się równie dobrze jako budulec rakiet, jak Cybertrucka. Chodzi
o stal nierdzewną. „Powinienem wynająć jakiś pokój tylko dla siebie i stali
nierdzewnej”, zażartował kiedyś w swoim zespole.
Jednym ze współpracowników Muska podczas opracowywania rakiety
Starship był pogodny i skromny zarazem inżynier Bill Riley. Bill pracował
niegdyś w słynnym zespole wyścigowym Uniwersytetu Cornella i pomógł
wyszkolić Marka Juncosę, który później zwabił go do SpaceX. Rileya i Muska
zbliżyły pasje: historia wojskowości – w szczególności walk powietrznych
podczas pierwszej i drugiej wojny światowej – oraz materiałoznawstwo.
Pewnego dnia pod koniec 2018 roku odwiedzili wspólnie zakład
produkcyjny rakiety Starship, który wtedy znajdował się niedaleko Port of Los
Angeles, około 25 kilometrów na południe od fabryki i siedziby głównej
SpaceX. Riley wyjaśnił, że borykają się z trudnościami, jakich przysparza im
wykorzystywane w produkcji włókno węglowe. Na arkuszach pojawiały się
zmarszczki, a sam proces był powolny i kosztowny. „Jeśli zostaniemy przy
włóknie węglowym, skażemy się na porażkę” – powiedział Musk do Rileya.
„A w konsekwencji na śmierć. Nigdy nie dotrę na Marsa”. Był to sposób
myślenia obcy wykonawcom przyzwyczajonym do kontraktów „koszt plus”.
Musk wiedział, że rakiety Atlas, które na początku lat sześćdziesiątych
wyniosły pierwszych czterech Amerykanów na orbitę, były wykonane ze stali
nierdzewnej. Poza tym postanowił wykorzystać ten właśnie materiał do budowy
nadwozia Cybertrucka. Pod koniec spaceru po zakładzie zrobił się bardzo
spokojny i zaczął wpatrywać się w statki wpływające do portu. „Słuchajcie,
musimy zmienić kurs”, powiedział w końcu. „Nigdy nie nadążymy z produkcją
rakiet, korzystając z tego procesu. Jak się zapatrujecie na stal nierdzewną?”
Początkowo napotkał opór, a nawet lekkie niedowierzanie. Kilka dni później
spotkał się w sali konferencyjnej w siedzibie SpaceX ze swoim zespołem
kierowniczym, który próbował argumentować, że rakiety ze stali nierdzewnej
prawdopodobnie będą cięższe niż z włókna węglowego albo ze stopu aluminium
i litu wykorzystywanego w Falconie 9. Instynkt Muska podpowiadał mu co
innego. „Przeliczcie to”, zaordynował. „Przeliczcie to”. Analiza wykazała, że,
rzeczywiście, stal w warunkach, z którymi miałby do czynienia Starship, mogła
okazać się lżejsza. W bardzo niskich temperaturach wytrzymałość stali
nierdzewnej wzrasta o 50 procent, co oznaczało, że mogła znieść silniejsze
naprężenia po napełnieniu rakiety silnie schłodzonym ciekłym tlenem.
Dodatkowo, wysoka temperatura topnienia stali nierdzewnej eliminowała
potrzebę wyposażenia rakiety Starship w osłonę termiczną po stronie zwróconej
ku przestrzeni kosmicznej, co obniżyło masę całkowitą pojazdu. Ostatnią zaletą
było zaś to, że stalowe elementy dają się łatwo spawać. Stop aluminium i litu
wykorzystywany przez Falcona 9 wymagał zgrzewania tarciowego
z przemieszaniem, czyli procesu, który należało wykonywać w idealnie
sterylnych warunkach. Stal nierdzewną tymczasem można było spawać
w wielkich namiotach albo nawet na świeżym powietrzu. Ułatwiało to
wykonywanie prac w Teksasie i na Florydzie, w sąsiedztwie platform
startowych. „Stal nierdzewną można spawać, paląc cygaro”, tłumaczy Musk.
Przejście na stal nierdzewną umożliwiło SpaceX zatrudnianie konstruktorów
nieposiadających specjalistycznej wiedzy potrzebnej do wytwarzania
elementów z włókna węglowego. Jednym z podwykonawców działających na
terenie ośrodka testowego McGregor była firma stawiająca stalowe wieże
ciśnieniowe. Musk poprosił Rileya, żeby zasięgnął u nich rady. Jedno z pytań
dotyczyło tego, jak grube powinny być ściany Starshipa. Musk porozmawiał
z kilkoma pracownikami – nie menedżerami, tylko tymi, którzy własnoręcznie
spawali – i spytał, jaka grubość ich zdaniem byłaby bezpieczna. „Jedną z zasad
Elona jest szukać informacji jak najbliżej źródła”, mówi Riley. Szeregowi
pracownicy wyrazili opinię, że ściany zbiornika mogłyby mieć 4,8 milimetra
grubości. „A gdybym powiedział, że cztery?”, spytał Musk.
„To by nas kosztowało sporo nerwów”, odparł jeden z fachowców.
„Okej”, powiedział Musk. „To zróbmy czteromilimetrowe. Przynajmniej
spróbujmy”.
Udało się.
Zaledwie kilka miesięcy później powstał prototyp gotowy do lotów
testowych na niskiej wysokości, który nazwali Starhopper (Gwiezdny Skoczek).
Miał trzy podpory do lądowania, zaprojektowane z myślą o przetestowaniu
metody bezpiecznego sadzania rakiety Starship na ziemi w celu ponownego
użycia. W lipcu 2019 roku wykonał samodzielny lot testowy, podczas którego
osiągnął pułap 25 metrów.
Musk był tak zachwycony koncepcją rakiety Starship, że pewnego
popołudnia podczas zebrania w sali konferencyjnej w siedzibie SpaceX
odruchowo postanowił zastosować swoją strategię palenia mostów. Zarządził
rezygnację z Falcona Heavy. Obecni na zebraniu członkowie kierownictwa
zaczęli słać do Gwynne Shotwell zdumione SMS-y. Shotwell przybiegła ze
swojego boksu, opadła na krzesło i powiedziała Muskowi, że nie może tego
zrobić. Falcon Heavy, złożony z trzech członów pierwszego stopnia Falcona 9,
był nieodzowny do wywiązania się z kontraktów wojskowych na wyniesienie
masywnych satelitów wywiadowczych. Jej autorytet sprawiał, że mogła sobie
pozwolić na taki jawny sprzeciw. „Kiedy wyjaśniłam Elonowi kontekst,
przyznał mi rację, że nie mogliśmy tak postąpić”, tłumaczy. Jeden z problemów
Muska polegał na tym, że większość otaczających go ludzi bała się odnosić do
niego w ten sposób.
Starbase
Dzień Autonomii
Tesla, kwiecień 2019
Giga Texas
Tesla, 2020–2021
Omead Afshar
Austin
Jakie są twoje ulubione miasta? To gra, w którą na początku roku 2020 zaczęli
grać Musk i inne osoby związane z Teslą. Często wyciągali telefony, odpalali
mapy i wymieniali się nazwami. Chicago i Nowy Jork? Jasne, ale tu się nie
sprawdzą. Okolice Los Angeles i San Francisco? Nie, od tego starali się uciec.
Kalifornię cechuje niechęć do inwestycji przemysłowych, przytłaczające
przepisy, wścibskie komisje i nadmierny strach przed covidem. A co z Tulsą?
Nikt nie pomyślał o Oklahomie, choć jej lokalni przywódcy przeprowadzili
gorliwą kampanię, żeby wziąć ich miasto pod uwagę. Nashville? Według
Omeada Afshara było to miejsce, które warto odwiedzić, ale nienadające się do
zamieszkania. Dallas? Teksas kusił, zgoda, ale Dallas jest… zbyt teksańskie.
Może w takim razie Austin, miasto uniwersyteckie? Grają tam lepszą muzykę,
a swoje dziwactwa czynią powodem do dumy.
Kwestia dotyczyła tego, w którym miejscu wybudować nowy zakład Tesli
o rozmiarach wystarczających, by zasłużyć na miano gigafabryki. Ten we
Fremont w Kalifornii miał lada chwila stać się najbardziej wydajnym zakładem
motoryzacyjnym Stanów Zjednoczonych – z jego linii montażowych zjeżdżało
8 tysięcy samochodów tygodniowo – ale osiągnął maksymalną przepustowość,
a z ewentualną rozbudową wiązałyby się trudności.
W odróżnieniu od Jeffa Bezosa, który miastom ubiegającym się o możliwość
budowy nowej kwatery głównej Amazona urządził publiczną licytację, Musk
postanowił, że podejmie decyzję tak jak robił to wielokrotnie wcześniej. Czyli
w zgodzie z własnym przeczuciem, ufając intuicji swojej i swoich
wicedyrektorów. Robiło mu się niedobrze na myśl o tym, że mógłby zmarnować
miesiące, wysłuchując drętwych gadek politycznych i oglądając powerpointowe
prezentacje przygotowane przez konsultantów.
Pod koniec maja 2020 roku pojawił się konsensus. Musk z centrum
dowodzenia na przylądku Canaveral wysłał do Afshara SMS. Czekał tam na
zaplanowany na piętnaście minut później start pierwszych astronautów
wysyłanych w kosmos przez SpaceX. „Wolałbyś mieszkać w Tulsie czy
Austin?” Kiedy Afshar, zwracając należny honor Tulsie, odpowiedział zgodnie
z oczekiwaniem Muska, ten napisał: „Okej, super. Zbudujemy ją w Austin i to ty
powinieneś ją poprowadzić”.
Podobny proces zaowocował wyborem Berlina na siedzibę europejskiej
gigafabryki. Obie miały zostać wybudowane w niecałe dwa lata i dołączyć do
Fremont i Szanghaju jako filary samochodowej produkcji Tesli.
W lipcu 2021 roku, rok od rozpoczęcia konstrukcji, zasadnicza struktura
gigafabryki w Austin była gotowa. Musk i Afshar stali naprzeciw ściany
w tymczasowym biurze kierownika budowy i analizowali zdjęcia z terenu robót
w ich różnych stadiach. „W przeliczeniu na stopę kwadratową budujemy się
dwa razy szybciej niż Szanghaj, mimo obwarowania przepisami”, pochwalił się
Afshar.
Fabryka, którą zaczęto nazywać Giga Texas, miała rozciągać się na niemal
kilometrze kwadratowym powierzchni roboczej – to dwukrotnie więcej, niż
zajmuje zakład we Fremont, i o 50 procent więcej niż Pentagon. Wedle
niektórych oszacowań, po dobudowaniu planowanych półpięter mogła stać się
największą pod względem powierzchni fabryką na świecie. Chiny miały jedną
galerię handlową o większym metrażu, a wśród budynków Boeinga, do którego
należały najróżniejsze przepastne hangary, prawdopodobnie znajdował się jakiś
o większej objętości. „O ile musielibyśmy powiększyć fabrykę, żeby móc się
pochwalić, że to największy budynek świata?”, spytał Musk. Afshar, nawet po
wliczeniu planowanego rozszerzenia o powierzchni około 50 tysięcy metrów
kwadratowych, odpowiedział, że „się nie uda”. Musk pokiwał głową. Nastała
bardzo długa cisza. A potem sobie odpuścił.
Budowniczowie pokazali Afsharowi plany instalacji dużych okien, które
zaczynały się na wysokości kilkudziesięciu centymetrów nad podłogą i sięgały
aż po sufit. „A nie chcemy przypadkiem, żeby sięgały do sufitu od samej
podłogi?”, spytał. W odpowiedzi otrzymał propozycję nabycia specjalnie
przygotowanych paneli szklanych o wysokości 9,7 metra. Pokazał Muskowi
zdjęcia. Steve Jobs, który miał obsesję na punkcie szkła, wydałby każdą kwotę
na ogromne szyby w reprezentacyjnych budynkach, takich jak sklep na Fifth
Avenue w Nowym Jorku. Musk był ostrożniejszy. Zainteresowało go, czy szkło
musi być takie grube, jak sugerowano, i spytał, w jaki sposób wpłynie na
nagrzewanie budynku przez słońce. „Nie możemy robić rzeczy, które od strony
finansowej są głupie”, powiedział.
Spacerując po niemal ukończonej fabryce, Musk zatrzymywał się przy
każdej części linii montażowej. Pewnego razu zaczął maglować technika
stojącego przy stanowisku chłodzenia stali. „Czy chłodziwo mogłoby płynąć
szybciej?” Mężczyzna wyjaśnił, że proces chłodzenia ma pewną prędkość
graniczną. Musk się sprzeciwił. Czy te ograniczenia rzeczywiście wynikają
z właściwości fizycznych stali? Czy stal może być jak ciasteczko, spieczona na
twardo z wierzchu i maziowata w środku? Pracownik obstawał przy swoim,
a Musk przestał bombardować go pytaniami, ale intuicja podpowiedziała mu, że
ten proces powinien trwać mniej niż minutę. Sposób osiągnięcia tego celu
pozostawił pracownikowi. „Chcę, żebyśmy mieli jasność”, oznajmił. „Nie
więcej niż pięćdziesiąt dziewięć sekund na cykl albo tu przyjdę i własnoręcznie
zakręcę zawór”.
Gigawyciskarka
Pewnego dnia pod koniec 2018 roku Musk siedział przy swoim biurku
w siedzibie głównej Tesli w Palo Alto i bawił się zabawkową wersją Modelu
S. Wyglądała dokładnie jak prawdziwy samochód, tylko w miniaturze. Kiedy
rozmontował zabawkę, zwrócił uwagę, że ma nawet zawieszenie. Tym, co
różniło ją konstrukcyjnie od prawdziwego samochodu, było podwozie mające
postać pojedynczego odlewu. Tego samego dnia na zebraniu swojego zespołu
Musk wyciągnął ją i ułożył na białym stole w sali konferencyjnej. „Dlaczego my
tak nie możemy?”, spytał.
Jeden z inżynierów wskazał rzecz oczywistą, czyli znacznie większy rozmiar
podwozia pełnoprawnego auta. Nie istniały odlewarki zdolne do produkcji
elementów tej wielkości. Ta odpowiedź nie zadowoliła Muska. „Dowiedzcie
się, jak to zrobić”, stwierdził. „Zapytajcie o większą maszynę odlewniczą.
Przecież nie ma w tym nic niezgodnego z prawami fizyki”.
Zarówno sam Elon, jak i członkowie zarządu zadzwonili do sześciu
największych producentów maszyn odlewniczych. Pięciu odrzuciło ich
koncepcję, ale włoska firma o nazwie Idra Presse, specjalizująca się
w maszynach do odlewania ciśnieniowego, zgodziła się przyjąć wyzwanie
budowy bardzo dużych maszyn zdolnych produkować taśmowo całe przednie
i tylne segmenty podwozia Modelu Y. „Zamówiliśmy największą maszynę
odlewniczą świata”, mówi Afshar. „Ta do Modelu Y dysponuje siłą zwierania
60 tysięcy kiloniutonów, a ta do Cybertrucka będzie miała 90 tysięcy”.
Maszyny te wstrzykują strumienie stopionego aluminium do zimnej formy
odlewniczej i „wypluwają” w osiemdziesiąt sekund całe podwozie, które
wcześniej składało się z ponad stu podzespołów wymagających spawania,
nitowania i klejenia. Stary proces skutkował szczelinami, grzechotaniem
i przeciekami. „Zmieniliśmy absolutny koszmar w coś supertaniego, prostego
i szybkiego”, mówi Musk.
Zmiana metody produkcji wzmocniła uznanie Muska dla branży
zabawkarskiej. „Musi wytwarzać swoje produkty bardzo szybko, tanio i bez
usterek. I zawsze stara się zdążyć z produkcją na święta, bo inaczej dzieci będą
miały smutne miny”. Wielokrotnie popychał swój zespół do czerpania inspiracji
z zabawek, na przykład z robotów i klocków Lego. Podczas jednego
z obchodów fabryki rozmawiał z grupą operatorów obrabiarek o wysokiej
precyzji formowania elementów Lego, produkowanych z dokładnością do
dziesięciu mikronów, co sprawia, że dowolny klocek można zastąpić innym,
identycznym. Podzespoły samochodów również powinny mieć tę cechę.
„Precyzja nie jest kosztowna”, mówi. „Bierze się głównie ze staranności. Jeśli
starasz się, żeby zrobić coś precyzyjnie, będziesz mógł to osiągnąć”.
R O ZD ZI A Ł 5 6
Życie rodzinne
2020
Z Grimes i małym X-em oraz ze swoimi starszymi dziećmi
X Æ A-12
Nastolatki
Domy
Pełny ciąg
SpaceX, 2020
Z Kiko Dontchevem; na wieży kontroli startów na przylądku Canaveral
Cywile na orbitę
Kiko Dontchev
***
Przekora
Jeff Bezos chwilę po powrocie ze swojego lotu; Richard Branson chwilę przed swoim
Obustronne prowokacje
Począwszy od 2013 roku, Jeff Bezos i Elon Musk konkurowali ze sobą. O to, kto
wynajmie historyczną platformę 39A na przylądku Canaveral (wygrał Musk),
kto pierwszy wyląduje rakietą, która dosięgnęła krawędzi kosmosu (Bezos), kto
wyląduje rakietą wystrzeloną na orbitę (Musk) i kto wyśle ludzi na orbitę
(Musk). Obaj pasjonowali się kosmosem, a ich współzawodnictwo – podobnie
jak sto lat wcześniej konkurencja pomiędzy baronami kolejowymi –
przyczyniała się do postępów w branży. Mimo panicznych narzekań prasy, że
kosmos staje się hobby dziecinnych miliarderów, kierująca Muskiem i Bezosem
wizja prywatyzacji lotów w kosmos wypchnęła Amerykę, która wcześniej
znalazła się w tyle za Chinami, a nawet Rosją, z powrotem na wiodącą pozycję
w eksploracji kosmosu.
Rywalizacja między nimi rozgorzała na nowo w kwietniu 2021 roku, kiedy
SpaceX pokonało Blue Origin Bezosa w konkursie o kontrakt na realizację
ostatniego etapu podróży astronautów NASA na Księżyc. Blue Origin odwołało
się od decyzji, ale bez powodzenia. Na stronie internetowej przedsiębiorstwa
Bezosa pojawiła się grafika, krytycznie przedstawiająca plan SpaceX
i zawierająca pokaźnych rozmiarów tytuł: „Niebywale skomplikowany i bardzo
ryzykowny”. SpaceX zripostował, podkreślając, że Blue Origin „nie
wyprodukowało ani jednej rakiety bądź innego statku kosmicznego zdolnego do
lotu orbitalnego”. Twitterowy flash mob wielbicieli Muska szydził z firmy
Bezosa, do czego dołączył sam Elon, pisząc: „Nie może się wam podnieść (na
orbitę)? lol”.
Zarzewiem kolejnego konfliktu między nimi stały się ich konkurujące firmy
oferujące satelitarne usługi łącznościowe. Do lata 2021 roku SpaceX umieścił
na orbicie prawie 2 tysiące satelitów Starlink, umożliwiając mieszkańcom
czternastu krajów dostęp do kosmicznego internetu Muska. Bezos ogłosił
w 2019 roku plany stworzenia przez Amazon podobnej konstelacji
dostarczającej internet o nazwie Project Kuiper. Dotychczas jednak nie umieścił
na orbicie ani jednego satelity.
Musk uważał, że motorem innowacji są jednoznaczne wskaźniki, takie jak
koszt wyniesienia 1 tony na orbitę albo średni dystans w milach przejechany
z użyciem Autopilota bez ludzkiej interwencji. W przypadku satelitów Starlink
zaskoczył Juncosę pytaniem o stosunek pomiędzy liczbą fotonów
absorbowanych przez panele słoneczne satelitów a odbijanych efektywnie
w kierunku Ziemi. Wartość tego wskaźnika była ogromna, wynosiła 10 tysięcy
do 1, a Juncosa nigdy nie brał go pod uwagę. „Na pewno nie zastanawiałem się
nad tym”, mówi. „Poczułem presję, żeby rozważyć pewne kreatywne sposoby
zwiększenia wydajności”.
Sugestia Muska doprowadziła do opracowania przez SpaceX drugiej wersji
satelitów Starlink i zgłoszenia do Federalnej Komisji Łączności wniosku
o pozwolenie na wprowadzenie ich do użytku. Jednym z elementów wniosku
było obniżenie pułapu roboczego dla przyszłych satelitów Starlink, co miało
zmniejszyć opóźnienie transmisji.
Nowe orbity miały przebiegać blisko tych, na których swoją konstelację
Kuiper chciał umieścić Bezos – zareagował on więc sprzeciwem. Musk
ponownie zaatakował go na Twitterze, umyślnie przeinaczając jego nazwisko
w słowo oznaczające po hiszpańsku „pocałunki”: „Okazuje się, że Besos
odszedł z firmy, żeby zająć się na pełen etat składaniem pozwów przeciwko
SpaceX”. Komisja Łączności wydała Muskowi pozwolenie na realizację planu.
Wycieczki miliarderów
Jednym z marzeń Bezosa był jego własny lot w kosmos. Dlatego latem
2020 roku, w trakcie przepychanek z Muskiem, ogłosił, że on i jego brat Mark
odbędą jedenastominutową podróż do krawędzi kosmosu (aczkolwiek nie na
orbitę) na pokładzie rakiety Blue Origin. Miał oto zostać pierwszym
miliarderem w przestrzeni kosmicznej.
Takie samo marzenie towarzyszyło sir Richardowi Bransonowi – wiecznie
uśmiechniętemu brytyjskiemu miliarderowi, założycielowi firm Virgin Airlines
oraz Virgin Music. Powołał on do życia przedsiębiorstwo kosmiczne Virgin
Galactic, którego model biznesowy w dużej mierze opierał się na oferowaniu
ekscytujących przejażdżek bogatym poszukiwaczom wrażeń. Jako geniusz
marketingu sam został twarzą i duszą firmy. Wiedział, że nie ma lepszego
sposobu, by wypromować markę turystyki kosmicznej i przy okazji przednio się
bawić (co uwielbiał robić), niż polecieć w kosmos w jednej ze swoich rakiet.
Dlatego kiedy zrobiło się za późno, żeby Bezos mógł przełożyć datę startu,
Branson oznajmił, że wystartuje 11 lipca, dziewięć dni wcześniej. Jako
urodzony showman zaprosił Stephena Colberta do poprowadzenia transmisji,
a także piosenkarza Khalida, aby wykonał przygotowaną na tę okoliczność nową
piosenkę.
W dniu startu Branson obudził się w nocy, tuż po pierwszej, w domu,
z którego wówczas korzystał, i poszedł do kuchni. Zastał tam Muska z małym X-
em. „To było bardzo miłe ze strony Elona, że pojawił się obejrzeć nasz lot ze
swoim niedawno urodzonym synkiem”, mówi Branson. Musk był boso i miał na
sobie czarny T-shirt z napisem „Five Decades of Apollo”, upamiętniający
pięćdziesiątą rocznicę misji na Księżyc. Usiedli i przez dwie godziny
rozmawiali. „On chyba mało co sypia”, ocenia Branson.
Lot suborbitalnej skrzydlatej rakiety, która została wyniesiona na wysokość
startową przez odrzutowiec transportowy, przebiegł pomyślnie. Branson i pięciu
pracowników Virgin Galactic osiągnęli pułap 53,6 mili (90,4 kilometra),
otwierając małą dyskusję na temat tego, czy rzeczywiście polecieli „w kosmos”,
który według NASA rozciąga się powyżej 50 mil (80,5 kilometra) nad
powierzchnią Ziemi, choć inni za jego granicę przyjmują tak zwaną linię
Kármána, znajdującą się na wysokości 62 mil (100 kilometrów).
Dziewięć dni później misja Bezosa również się udała. Musk, rzecz jasna,
nie odwiedził jej uczestników. Bezos, jego brat i reszta załogi dolecieli na
wysokość 66 mil (106,2 kilometra), zdecydowanie ponad linię Kármána,
zapewniając sobie tym samym solidne podstawy do przechwałek. Kapsuła,
w której się znajdowali, opadła łagodnie na spadochronach na teksańską
pustynię, gdzie na śmiałków czekała bardzo zdenerwowana matka Bezosa
i nieco spokojniejszy ojciec.
Musk wykrzesał z siebie szczyptę pochwały dla Bezosa i Bransona.
„Pomyślałem sobie, że fajnie, że wydają swoje pieniądze na rozwój technologii
kosmicznych”, powiedział Karze Swisher podczas konferencji Code we
wrześniu tego samego roku. Podkreślił jednak, że podskoczenie 100 kilometrów
w górę to tylko mały kroczek w przód. „Żebyśmy mieli jasność, o czym
mówimy: do osiągnięcia orbity potrzeba mniej więcej sto razy więcej energii
niż do lotu suborbitalnego”, wyjaśnił. „A potem, żeby wrócić na Ziemię, trzeba
tę energię rozproszyć, co z kolei wymaga wytrzymałej osłony termicznej. Loty
orbitalne są o jakieś dwa rzędy wielkości trudniejsze od suborbitalnych”.
Muska prześladowała skłonność do doszukiwania się wszędzie spisków,
przez co nabrał przekonania, że większość negatywnych materiałów prasowych
na jego temat była skutkiem tajnych planów i nacisków ze strony
zdeprawowanych właścicieli organizacji medialnych. Cecha ta nasiliła się
u niego szczególnie wówczas, kiedy Bezos kupił „Washington Post”.
W 2021 roku redakcja tego dziennika poprosiła Muska o wypowiedź w związku
z przygotowywanym reportażem. Odpowiedział mailem, którego treść brzmiała:
„Pozdrówcie ode mnie tego, który pociąga za wasze sznurki”. Krytyka była
nietrafiona, bo Bezos od początku nad podziw rzadko ingerował w pracę swojej
gazety, a szanowany reporter Christian Davenport, zajmujący się tematyką
kosmiczną, regularnie publikował artykuły przedstawiające sukcesy Muska,
w tym jeden na temat jego rywalizacji z Bezosem. „Na razie Musk
zdecydowanie wygrywa na praktycznie wszystkich polach”, napisał Davenport.
„SpaceX dowiozło trzy zespoły astronautów na Międzynarodową Stację
Kosmiczną, a we wtorek, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wystrzeli
grupę cywilnych astronautów na trzydniową wycieczkę po ziemskiej orbicie.
Blue Origin tymczasem wykonało ledwie jedną suborbitalną misję kosmiczną,
która trwała nieco ponad dziesięć minut”.
R O ZD ZI A Ł 5 9
Zryw: Starship
SpaceX, lipiec 2021
Andy Krebs (na górze), Lucas Hughes (na dole) i Starship ustawiany na szczycie Super Heavy przez
ramiona Mechazilli
Mechazilla
Zryw
Koszty Raptora
Kilka tygodni po zrywie Musk skupił się na silniku Raptor, który miał napędzać
Starshipa. Był on zasilany schłodzonym znacznie poniżej temperatury wrzenia
ciekłym metanem i ciekłym tlenem i wytwarzał ponaddwukrotnie wyższy ciąg
niż silnik Merlin Falcona 9. Oznaczało to, że Starship miał dysponować
większym ciągiem niż jakakolwiek rakieta w historii.
Silnik Raptor nie mógł jednak zawieźć ludzkości na Marsa samą mocą.
Każdy Starship wchodzący w skład liczącej kilkadziesiąt rakiet floty, którą
wyobrażał sobie Musk, miał ich wykorzystywać około czterdziestu. Raptor
musiał więc nadawać się do produkcji w setkach egzemplarzy po rozsądnych
kosztach, tymczasem był zbyt skomplikowany. Wyglądał niczym krzak spaghetti.
Dlatego w sierpniu 2021 roku Musk zwolnił osobę odpowiedzialną za jego
projekt i nadał sobie tytuł dyrektora do spraw układów napędowych. Jako cel
obrał dziesięciokrotną redukcję kosztów budowy jednego silnika, które miały
według jego założeń spaść do 200 tysięcy dolarów.
Pewnego popołudnia Gwynne Shotwell i dyrektor finansowy SpaceX Bret
Johnsen zaaranżowali kameralne spotkanie z osobą z działu finansów, która
zajmowała się nadzorem nad kosztami rozwoju Raptora. Do pomieszczenia
wszedł młody, robiący wrażenie sumiennego analityk finansowy, którego
aparycję chłopca z ekskluzywnej prywatnej szkoły maskowały nieco włosy
zebrane w ciasny kucyk. Nazywał się Lucas Hughes i nigdy wcześniej nie miał
kontaktu z Muskiem. Nie był nawet pewien, czy ten zna jego nazwisko.
Denerwował się więc.
Musk rozpoczął od wykładu na temat koleżeństwa. „Chcę, żebyśmy mieli
absolutną jasność”, powiedział. „Nie jesteś przyjacielem inżynierów. Jesteś
sędzią. Jeśli inżynierowie cię lubią, to mamy problem. Jeśli nie będziesz
uprzykrzał ludziom życia, to cię zwolnię. Rozumiemy się?” Hughes lekko
łamiącym się głosem potwierdził, że tak.
Od czasu powrotu z Rosji i obliczenia kosztów budowy własnych rakiet
Musk stosował w swoich rozważaniach wartość, którą nazywał
współczynnikiem idiotyzmu. Wyrażała ona stosunek finalnego kosztu podzespołu
do ceny materiałów. Produkt o wysokim współczynniku idiotyzmu – na przykład
wykonany z aluminium o wartości stu dolarów, a kosztujący tysiąc –
prawdopodobnie był zaprojektowany w zbyt skomplikowany sposób albo
wytwarzany w mało wydajnym procesie. Jak ujął rzecz Musk: „Kiedy
współczynnik jest wysoki, jesteś idiotą”.
„Które elementy Raptora są najbardziej udane pod względem współczynnika
idiotyzmu?”, spytał Musk.
„Nie jestem pewien”, odrzekł Hughes. „Dowiem się”. Zła odpowiedź.
Twarz Muska stężała, a Shotwell i ja wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia.
„To na przyszłość byłoby lepiej, żebyś miał takie rzeczy wykute, kurwa, na
blachę”, powiedział Musk. „Jeśli jeszcze raz przyjdziesz na zebranie i nie
będziesz wiedział, które podzespoły są idiotyczne, to z miejsca przyjmę twoją
rezygnację”. Mówił monotonnym głosem, nie okazując żadnych emocji. „Jak
możesz, do chuja, nie orientować się, które części mają sensowny koszt, a które
nie?”
„Znam na pamięć całą tabelę kosztów, po najdrobniejszy element”,
powiedział cicho Hughes. „Nie wiem po prostu, ile kosztują surowce, z których
są wykonane”.
„Podaj pięć części, które mają najgorszy współczynnik”, zażądał Musk.
Hughes zerknął do swojego komputera, żeby zobaczyć, czy uda mu się szybko
przeliczyć dane i dać odpowiedź. „NIE! Nie patrz na ekran”, polecił Musk. „Po
prostu wymień jedną. Powinieneś mieć w głowie problematyczne części”.
„Kojarzę osłonę półdyszy”, zgłosił z wahaniem Hughes. „Wydaje mi się, że
kosztuje 13 tysięcy dolarów”.
„Jest wykonana z jednego kawałka stali”, powiedział Musk i zaczął
testować wiedzę Hughesa. „Jaki jest koszt samego materiału?”
„Myślę… że kilka tysięcy dolarów?”, odpowiedział pytająco Hughes.
Musk znał odpowiedź. „Nie. To zwykła stal. Kosztuje jakieś 200 dolców.
Zawiodłeś na całej linii. Jeśli się nie poprawisz, twoja rezygnacja zostanie
przyjęta. Na tym kończymy to zebranie. Do widzenia”.
***
Lekcja Lucasa
Rok później postanowiłem sprawdzić, jak potoczyły się losy Lucasa Hughesa
i Andy’ego Krebsa, których Musk zbeształ latem 2021 roku.
Hughes miał żywą pamięć tamtych chwil. „Nagabywał mnie raz za razem
o koszt osłony półdyszy Raptora”, opowiada. „Miał rację co do ceny materiału,
a ja w tamtej chwili nie potrafiłem wyjaśnić mu przyczyn pozostałych kosztów
w sposób, który by do niego dotarł”. Żeby nie stracić opanowania, kiedy Musk
raz za razem mu przerywał, wrócił myślami do swojego wyszkolenia
gimnastycznego.
Hughes dorastał w Golden w stanie Kolorado. Pasjonował się gimnastyką
i w wieku ośmiu lat zaczął ćwiczyć po trzydzieści godzin tygodniowo. Trening
pomógł mu osiągnąć doskonałe wyniki w nauce. „Byłem bardzo drobiazgowy,
bardzo w typie A, bardzo sumienny i zdyscyplinowany”, opowiada. Podczas
studiów na Stanfordzie startował we wszystkich sześciu męskich dyscyplinach
gimnastycznych, co wymagało trenowania cały rok, a przecież jednocześnie
studiował inżynierię i finanse. Jego ulubionym cyklem wykładów były
„Materiały konstrukcyjne do budowy przyszłości”. W 2010 roku zdobył dyplom
i podjął pracę dla Goldman Sachs, ale przepełniało go pragnienie, żeby działać
w branży bliższej prawdziwej inżynierii. „W dzieciństwie byłem kosmicznym
nerdem”, opowiada. Dlatego wysłał swoje CV, kiedy zauważył wystawione
przez SpaceX ogłoszenie rekrutacyjne na stanowisko analityka finansowego.
Zaczął tam pracować w grudniu 2013 roku.
„Kiedy Elon mnie rugał, z wszelkich sił starałem się nie stracić
opanowania”, mówi. „Gimnastyka uczy zachowywania spokoju w sytuacjach
silnej presji. Starałem się po prostu utrzymać nerwy na wodzy i nie dostać
zawału”.
Po drugim zebraniu – tym, na którym miał pod ręką wszystkie dane związane
ze współczynnikiem idiotyzmu – Musk nigdy więcej go nie krytykował. Za to
często prosił go opinię, kiedy podczas zebrań dotyczących Raptora wypływała
kwestia kosztów. Zwracał się do niego po imieniu. Czy odniósł się choć raz do
tego, w jaki sposób go potraktował? „Dobre pytanie”, mówi Hughes. „Nie mam
pojęcia. Nie wiem, czy on bierze do siebie to, co dzieje się podczas zebrań, ani
czy w ogóle o tym pamięta. Jedyne, co wiem, to że od tamtego momentu zna
przynajmniej moje imię”.
Spytałem, czy podczas pierwszego zebrania było mu trudno zebrać myśli
z powodu śmierci córeczki. Przez chwilę się nie odzywał – być może
zaskoczyło go, że wiem – a potem poprosił, żebym nie wspominał o tym
w książce. Ale tydzień później wysłał do mnie mail: „Omówiliśmy to z żoną
i nie będzie nam przeszkadzało, jeśli pan o tym napisze”. Wbrew przekonaniu
Muska, że opinie zwrotne nie powinny mieć w sobie nic osobistego, pewne
sprawy po prostu są osobiste. Shotwell to rozumie. „Gwynne bardzo przejmuje
się innymi, bez dwóch zdań, i w ten sposób, moim zdaniem, odgrywa ważną rolę
w firmie”, mówi Hughes. „Dla Elona ważna jest ludzkość, ale chodzi tu
o ludzkość w znaczeniu bardzo makroskopowym”.
Jako osoba, która spędziła dwanaście lat, koncentrując wysiłki na treningu
gimnastycznym, Hughes potrafi docenić jednotorowe nastawienie Muska. „Jest
skłonny oddać się całkowicie swojej misji i tego samego oczekuje od innych”,
opowiada. „Ma to i dobrą, i złą stronę. Zdecydowanie ma się poczucie, że jest
się narzędziem używanym do osiągnięcia wyższego celu, i to jest super. Ale
narzędzia czasami się zużywają, a on uważa, że wtedy można je po prostu
wymienić”. Musk udowodnił to zresztą po nabyciu Twittera. Jego zdaniem
osoby, które stawiają na pierwszym miejscu swój komfort i wolny czas,
powinny odejść.
To właśnie zrobił Hughes w maju 2022 roku. „Praca dla Elona jest jedną
z najbardziej ekscytujących rzeczy na świecie, ale nie pozostawia wiele czasu
na resztę życia”, tłumaczy. „Czasami się to opłaca. Jeśli Raptor stanie się
najtańszym silnikiem w historii i zaniesie nas na Marsa, to być może będzie wart
wszystkich strat ubocznych, do których przez niego doszło. W to właśnie
wierzyłem przez ponad osiem lat. Ale teraz, szczególnie po śmierci naszego
dziecka, nadszedł czas, żebym skupił się na innych aspektach życia”.
Lekcja Andy’ego
Podczas inspekcji pracy instalatorów dachu solarnego, z prawej strony Brian Dow
Zrywy Muska następują sekwencyjnie. Po akcji ustawiania Starshipa
w konfiguracji startowej z lata 2021 roku na jego celowniku znalazła się kolejna
grupa: zespół odpowiedzialny za dachy solarne.
W 2006 roku Musk pomógł swoim kuzynom, Peterowi i Lyndonowi
Rive’om, założyć firmę SolarCity. Dziesięć lat później ocalił im skórę,
wykupując SolarCity za pośrednictwem Tesli za 2,6 miliarda dolarów, co
przypłacił pozwem zbiorowym ze strony niektórych jej akcjonariuszy. Ponieważ
musiał uzasadnić nabytek przed sądem, zaczął obsesyjnie szukać sposobu na
rozruszanie jego działalności. Zwolnił kuzynów, którzy koncentrowali wysiłki
na programach sprzedaży bezpośredniej, zamiast opracować dobry produkt.
„Nienawidzę, kurwa, swoich kuzynów”, wyżalił się Kunalowi Girotrze,
jednemu z czterech szefów działu energetycznego Tesli – Tesla Energy – których
zatrudniał i zwalniał jednego po drugim przez pięć kolejnych lat. „Myślę, że już
nigdy więcej się do nich nie odezwę”.
Musk wymieniał menedżerów, żądając graniczącego z cudem wzrostu tempa
instalacji dachowych, wyznaczając absurdalne terminy realizacji celów
i zwalniając każdego, kto nie podołał. „Wszyscy panicznie się go bali”, mówi
Girotra i opowiada o zebraniu, podczas którego Musk, wściekły do tego stopnia,
że tłukł pięściami w stół, nazwał go „jebaną porażką”.
Girotrę zastąpił RJ Johnson, były kapitan US Army o kwadratowej szczęce,
który sprowadził szereg bardzo rzeczowych osób na stanowiska nadzorców ekip
instalacyjnych. Na początku 2021 roku, kiedy okazało się, że liczba
wykonywanych instalacji nie rośnie w zadanym tempie, Musk wezwał Johnsona
na dywanik i postawił mu typowe ultimatum. „Masz dwa tygodnie, żeby to
naprawić. Albo sprawisz, żeby instalacje przyśpieszyły dziesięciokrotnie, albo
cię zwolnię tak samo jak swoich kuzynów”. Johnson nie podołał zadaniu.
Następny był Brian Dow – wesoły, pełen entuzjazmu wojownik, który służył
u boku Muska podczas zrywu w fabryce akumulatorów w Nevadzie
w 2017 roku. Początki były obiecujące. Musk, siedząc przy stoliku w salonie
swojego domu w Boca Chica, zadzwonił do przebywającego w Kalifornii
Dowa i wyjaśnił, o co mu chodzi. „Nie przejmuj się taktyką sprzedaży, bo to jest
błąd, który popełnili moi kuzyni”, powiedział. „Świetne produkty reklamują się
same pocztą pantoflową”. Głównym celem było stworzyć doskonały dach
solarny, który będzie łatwy w instalacji.
Jak to miał w zwyczaju, wyłożył Dowowi kroki swojego algorytmu
i zademonstrował, w jaki sposób należy je zastosować w odniesieniu do
dachów słonecznych. „Kwestionuj każdy wymóg”. W tym przypadku wymogiem
do zakwestionowana była obróbka wszystkich wywiewów i kominów
wystających z dachu, na które należało zostawić miejsce. Zasugerował, że rury,
którymi uchodzi powietrze z wentylacji i suszarek odzieży, należy po prostu
obciąć, bo pod słonecznymi dachówkami znajduje się dość przestrzeni, żeby
powietrze mogło swobodnie stamtąd uchodzić. „Usuwaj”. System dachów
składał się z 240 różnych elementów, od śrub przez zatrzaski po szyny. Ponad
połowę z nich należało zlikwidować. „Upraszczaj”. Strona internetowa powinna
oferować tylko trzy rodzaje dachów: mały, średni i duży. Kolejnym celem było:
„przyśpieszaj”. Każdego tygodnia instaluj tak wiele dachów, jak to możliwe.
Musk doszedł do wniosku, że musi się dowiedzieć od samych instalatorów,
w jaki sposób można by przyśpieszyć ich pracę. Dlatego pewnego dnia
w sierpniu 2021 roku polecił Dowowi, żeby przyjechał do Boca Chica z ekipą,
która położy dach solarny na jednym z trzydziestu jeden domów tworzących
osiedle sąsiadujące z bazą. To, na którym mieszkał.
Podczas gdy robotnicy Dowa uwijali się niczym mrówki, żeby sprawdzić,
czy zdołają zamontować dach w jeden dzień, Musk spędził popołudnie w sali
konferencyjnej bazy kosmicznej, omawiając projekty przyszłych rakiet
i silników. Zebrania jak zwykle trwały dłużej, niż planowano, bo Musk
wychodził z coraz to nowymi pomysłami i pozwalał rozmowom schodzić na
poboczne tematy. Dow miał nadzieję, że Musk dotrze na plac budowy przed
zmierzchem. Była jednak prawie dziewiąta wieczorem, kiedy wreszcie wsiadł
do swojej tesli, pojechał do domu po X-a, a potem, niosąc go na barana,
poszedł pod budynek, na którym odbywały się prace.
Mimo późnej pory było parno i gorąco – temperatura sięgała prawie
35 stopni Celsjusza. Ośmiu zlanych potem robotników oganiało się od komarów,
usiłując zachować równowagę na oświetlonym reflektorami dachu domu
jednorodzinnego. Pozostawiony na ziemi X meandrował pomiędzy kablami
i sprzętami, a Musk w tym czasie wdrapał się po drabinie i niepewnie stanął na
szczycie dachu. Był niezadowolony. Za dużo zatrzasków, ocenił. Każdy
wymagał przybicia, co wydłużało proces instalacji. Połowy należy się pozbyć,
nalegał. „Spróbujcie każdą podpórkę mocować jednym gwoździem, a nie
dwoma”, zarządził. „Jeśli przejdzie tędy huragan, to i tak rozpierdoli całe
osiedle, więc co za różnica? Jeden wystarczy”. Ktoś zaprotestował, że mogą się
przez to robić przecieki. „Nie martw się zapewnianiem wodoszczelności jak
w okręcie podwodnym”, odpowiedział Musk. „Mój dom w Kalifornii
przeciekał. Celuj w coś pomiędzy łodzią podwodną a sitem i powinno być
okej”. Przez chwilę się śmiał, po czym na jego twarz wróciła mroczna mina.
Jego uwadze nie umknął żaden szczegół. Dachówki i szyny montażowe były
dostarczane na miejsce instalacji w tekturowych opakowaniach, co uznał za
marnotrawstwo. Pakowanie i rozpakowywanie przedmiotów wymagało czasu.
Pozbądźcie się opakowań, powiedział, nawet w magazynach. Zażądał, żeby co
tydzień wysyłać mu zdjęcia z fabryk, magazynów i prac instalacyjnych, na
których będzie widać, że przestali wykorzystywać tekturę.
Z każdą poruszaną kwestią jego twarz przybierała coraz bardziej marsowy,
złowrogi wyraz, jakby zbierały się na niej chmury burzowe zapowiadające
sztorm nadchodzący od zatoki. „Musimy ściągnąć tu inżynierów, którzy
zaprojektowali ten system, żeby zobaczyli, jak trudno się go instaluje”,
powiedział ze złością. A potem eksplodował. „Niech ci inżynierowie ruszą
dupy i sami to montują. Nie przez pięć minut! Chcę widzieć, jak zapierdalają
całymi dniami!” Zarządził, żeby od tej chwili wszyscy członkowie zespołu
odpowiedzialnego za instalacje, nawet inżynierowie i menedżerowie, wiercili
otwory, machali młotkami i pocili się ramię w ramię z instalatorami.
Kiedy wreszcie zszedł na ziemię, Brian Dow i jego prawa ręka, Marcus
Mueller zebrali całą kilkunastoosobową ekipę inżynierów i monterów
w przydomowym ogródku, żeby wysłuchać przemyśleń Muska. Nie należały do
przyjemnych. Dlaczego, zapytał, założenie dachu krytego dachówkami solarnymi
zajmowało osiem razy więcej czasu niż tradycyjnego? Jeden z inżynierów, Tony,
zaczął pokazywać mu wszystkie kable i elementy elektroniki. Musk znał już
wtedy działanie wszystkich podzespołów, a Tony popełnił błąd, mówiąc
pewnym siebie, a przy tym protekcjonalnym tonem. „Ile dachów położyłeś?”,
spytał go Musk.
„Mam dwadzieścia lat doświadczenia w branży”, odpowiedział Tony.
„Ale ile zamontowałeś dachów solarnych?”
Tony wyjaśnił, że jest inżynierem i w związku z tym nigdy własnoręcznie nie
instalował elementów na dachu. „No to pierdolisz o czymś, o czym nie masz,
kurwa, zielonego pojęcia”, skwitował Musk. „To dlatego twoje dachy są
chujowe i tak długo się je kładzie”.
Przez ponad godzinę złość Muska to wzbierała, to opadała… ale głównie
wzbierała. Jeśli nie znajdą sposobu, żeby instalować dachy szybciej, Tesla
Energy będzie tracić pieniądze i będzie trzeba ją zamknąć. Byłaby to porażka
nie tylko dla Tesli, ale i dla planety. „Jeśli nam się nie uda – powiedział –
przyszłość z energią odnawialną nigdy nie nadejdzie”.
Dow, skory dogodzić szefowi, szczerze zgadzał się ze wszystkim, co mówił
Musk. W zeszłym tygodniu ustanowili rekord, kładąc siedemdziesiąt cztery
dachy w całym kraju. „To za mało”, odparł Musk. „Musimy zwiększyć tę liczbę
dziesięciokrotnie”. Po tych słowach ruszył szybkim krokiem z powrotem do
swojego domku, ciskając gromy. Kiedy dotarł do drzwi wejściowych, odwrócił
się i powiedział: „Za każdym razem, kiedy rozmawiamy o tych dachach, mam
ochotę się zabić”.
W samo południe następnego dnia temperatura w cieniu (którego nie było
ani skrawka) sięgnęła 36 stopni Celsjusza. Dow ze swoją ekipą pracował na
dachu domu sąsiadującego z tym z poprzedniego dnia. Dwóch instalatorów
poległo w walce z upałem i zaczęło wymiotować, więc odesłał ich do domu,
a część pozostałych przypięła do swoich kamizelek odblaskowych wiatraczki
zasilane bateriami. Zgodnie z poleceniem Muska przybijali podpórki, do których
mocowane są dachówki, pojedynczymi gwoździami, ale to się nie sprawdzało.
Dachówki odczepiały się i obracały. Wrócili więc do montażu na dwa
gwoździe. Spytałem, czy Musk się wścieknie, i uzyskałem zapewnienie, że kiedy
pokażą mu fizyczny dowód, to zmieni zdanie.
Okazało się, że mieli rację. Musk pojawił się o dziewiątej wieczorem,
a kiedy zademonstrowali mu, dlaczego drugi gwóźdź jest potrzebny, pokiwał
głową na zgodę. Była to część algorytmu: jeśli nie musisz przywrócić
10 procent części, które usunąłeś, to usunąłeś za mało. Tego wieczoru Musk był
poza tym w lepszym humorze, zarówno dlatego, że proces instalacji uległ
poprawie, jak i z powodu typowych dla siebie wahań nastroju. Po sztormie
przychodzi cisza na morzu. „Dobra robota”, pochwalił. „Powinniście zmierzyć,
ile czasu zajmuje każdy etap. Zrobi się z tego zabawa i będzie wam raźniej”.
Spytałem go o złość, którą wybuchł poprzedniego wieczoru. „Nie jest to mój
ulubiony sposób rozwiązywania problemów, ale zadziałało”, mówi. „Mamy
gigantyczną poprawę w porównaniu z tym, co było wczoraj. Największą różnicę
robi to, że dziś inżynierowie są na dachu i instalują, zamiast siedzieć przy
klawiaturze”.
Brian Dow ani na chwilę nie tracił zapału. „Jestem osobą, która dosłownie
będzie zamiatać podłogi, jeśli tylko to ma pomóc tej firmie”, powiedział
Muskowi. Ale zadanie, które mu przypadło w udziale, okazało się
niewykonalne. Instalowanie dachów solarnych to pracochłonne zadanie, które
nie daje się skalować. Musk był mistrzem projektowania fabryk, które
pozwalały redukować koszty fizycznych produktów, wypluwając je w coraz
większych ilościach, ale koszt instalacji dachu pozostaje w gruncie rzeczy
identyczny niezależnie od tego, czy kładzie się ich miesięcznie dziesięć, czy sto.
Musk nie miał cierpliwości do takich przedsięwzięć.
Ledwie trzy miesiące od chwili, w której przekazał Dowowi prowadzenie
działu dachów solarnych Tesli, wezwał go z powrotem do Boca Chica. Było to
w urodziny Dowa, który planował je spędzić z rodziną, ale postarał się jak
najszybciej dotrzeć na miejsce. Kiedy jego samolot spóźnił się na przesiadkę
w Houston, wynajął samochód i spędził sześć godzin za kierownicą, podążając
wybrzeżem Teksasu. O jedenastej w nocy znalazł się u celu. Ekipa instalacyjna
kładła od nowa dach na domu, przy którym spotkaliśmy się w sierpniu, tym
razem z użyciem nowych, wydajniejszych metod i elementów. Kiedy Dow
zajechał pod dom, Musk stał na dachu i odnosiło się wrażenie, że wszystko jest
w porządku. „Ekipa stosowała nasze nowe metody i wymiatała”, opowiada
Dow. „Kończyli instalację po jednym dniu pracy”.
Niestety, kiedy Dow wspiął się po drabinie i dołączył do Muska na grani,
ten zaczął wypytywać go o koszty. Dow jest masywnej postury, jeszcze większej
niż Musk, i trudno im było zachować równowagę na dachu śliskim od morskiej
mgły. Usiedli więc na kalenicy, po czym Dow wyświetlił dane finansowe na
swoim iPhonie i je omówił. Kiedy Musk zobaczył, ile pieniędzy tracą przy
każdej instalacji dachu, jego żuchwa poruszyła się nerwowo. „Musisz ciąć
koszty”, polecił. „Chcę, żebyś do początku następnego tygodnia pokazał mi plan
obcięcia ich o połowę”. Podobnie jak wcześniej, Dow okazał entuzjazm. „Okej,
zrobimy to”, powiedział. „Damy czadu i obetniemy koszty”.
Poświęcił cały weekend, przygotowując plan cięcia kosztów do pokazania
Muskowi. Ten jednak już na samym początku poniedziałkowego zebrania
zmienił temat i zaczął maglować Dowa na temat liczby instalacji wykonanych
w minionym tygodniu oraz szczegółów pewnych transferów kadrowych. Dow
nie znał wszystkich odpowiedzi i zaprotestował, że od urodzin zajmuje się
planem redukcji kosztów, a nie sprawami, o które jest teraz wypytywany.
„Dziękuję, że się postarałeś”, powiedział. „Ale nic z tego nie będzie”.
Dow potrzebował dłuższej chwili, żeby zdać sobie sprawę, że Musk go
zwalnia. „To było najbardziej absurdalne, dziwaczne zwolnienie wszech
czasów”, powiedział później. „Tyle wspólnie przeszliśmy, a poza tym w głębi
serca Elon wie, że mam w sobie coś wyjątkowego. Wie, że umiem robić
zajebiste rzeczy, bo widział to na własne oczy w fabryce akumulatorów
w Nevadzie. Ale uznał, że robię się za miękki. Mimo że zrezygnowałem
z urodzin z bliskimi, żeby dołączyć do niego wtedy na dachu”.
Odejście Dowa w niczym nie pomogło. Dachy solarne wciąż nie spinały się
finansowo; rok później Tesla Energy instalowała tylko około trzydziestu
tygodniowo. Liczba ta miała się nijak do tysiąca, którego nieprzerwanie żądał
Musk. Na szczęście ferwor, z jakim poszukiwał rozwiązania, zelżał w kwietniu
2022 roku, kiedy sąd w stanie Delaware orzekł na jego korzyść w pozwie
związanym z zakupem SolarCity przez Teslę. Z chwilą zniknięcia tego
zagrożenia Musk przestał odczuwać desperacką potrzebę dowiedzenia
finansowej zasadności swojego nabytku.
R O ZD ZI A Ł 6 1
Noce na mieście
Lato 2021
Pięćdziesiąte urodziny
Ich rozstanie nie trwało długo, a w każdym razie nie było rozstaniem w pełnym
tego słowa znaczeniu. Relacje Muska i Grimes zaczęły przypominać karuzelę:
utrzymywali przyjacielskie kontakty, wspólnie wychowywali dzieci i szukali
w swoim towarzystwie ucieczki od samotności, by po jakimś czasie znów
wyznaczyć sobie granice, odsunąć się od siebie, ignorować nawzajem, a potem
znów się do siebie zbliżać.
Kilka tygodni po wyjeździe na pustynię w Nevadzie polecieli razem
z południowego Teksasu do Nowego Jorku na Met Galę, uwielbianą przez
Grimes ekstrawagancką imprezę kostiumową. Zatrzymali się u Maye w jej
małym mieszkaniu w Greenwich Village. Przed wyjazdem na Met Galę Musk
kupił psa rasy shiba-inu (pies tej rasy widnieje w logo kryptowaluty dogecoin);
nazwał go Floki i wysłał swój prywatny samolot, żeby sprowadzić go do
Nowego Jorku. Musk przywiózł ze sobą także swojego drugiego psa Marvina.
Okazało się, że Marvin i Floki nie przepadają za sobą, a w dodatku żaden z nich
nie był nauczony zachowania czystości w domu. Dwupokojowe mieszkanie
Maye zamieniło się w dom wariatów.
Kostium Grimes na galę był symbolicznym hołdem dla powieści i filmu
Diuna: składał się z przezroczystej sukni, szaro-czarnej peleryny, srebrnej maski
na twarz i miecza. Musk miał mieszane uczucia co do udziału w gali i, co nie
było szczególnie zaskakujące, żeby opóźnić swoje przybycie do Metropolitan
Museum, znalazł wymówkę związaną z pracą. Na ten sam wieczór zaplanowano
start rakiety Falcon 9, na skutek biurokratycznego błędu doszło jednak do
opóźnienia w uzyskaniu pozwolenia na wejście powracającego na Ziemię
pierwszego stopnia rakiety w przestrzeń powietrzną nad Indiami. Problem został
szybko rozwiązany i prawdopodobnie nie wymagał uwagi dyrektora
generalnego SpaceX, ale Musk uwielbiał angażować się w duże i małe kryzysy
w pracy.
Po zakończeniu gali Musk i Grimes wydali przyjęcie w modnym klubie Zero
Bond w dzielnicy NoHo na Manhattanie. Wśród przybyłych celebrytów byli
między innymi Leonardo DiCaprio i Chris Rock. Musk spędził większą część
imprezy na zapleczu, gdzie jak urzeczony obserwował magika prezentującego
swoje sztuczki. „Poszłam po niego, żeby namówić go do wyjścia i przywitania
się z gośćmi, ale uparł się, że chce zostać tam dłużej i oglądać pokaz magika”,
wspomina Maye.
Latem 2021 roku Musk osiągnął szczyt swojej celebryckiej sławy i uznał to
doświadczenie za ekscytujące, lecz krępujące. Następnego dnia po Met Gali
pojechał z Grimes obejrzeć przygotowaną przez nią instalację artystyczną,
stanowiącą część wystawy audiowizualnej na Brooklynie; była to animacja,
w której Grimes wystąpiła pod postacią swojego cyfrowego awatara –
wojennej nimfy z dystopijnej przyszłości. Prosto z Brooklynu udali się lotnisko
i polecieli odrzutowcem Muska na przylądek Canaveral, żeby obserwować na
żywo, jak SpaceX zostaje pierwszą prywatną firmą w historii, która wysłała
cywilnych astronautów w kosmos. Rzeczywistość potrafi przebić fantazję.
R O ZD ZI A Ł 6 2
Inspiration4
SpaceX, wrzesień 2021
Jared Isaacman; Musk z Hansem Koenigsmannem
Po kosmicznych wojażach Bransona i Bezosa w lipcu 2021 roku zaczęto się
zastanawiać, czy Musk pójdzie w ich ślady i zostanie trzecim miliarderem, który
wyprawi się w kosmos. Chociaż Musk lubił być w centrum uwagi i pociągały go
ryzykowne przygody, to nigdy poważnie nie rozważał takiej możliwości.
Podkreślał, że swoją misję realizuje dla dobra ludzkości, a nie dla zaspokojenia
własnych ambicji czy zachcianek. Brzmi to górnolotnie, ale jest w tym ziarno
prawdy. Musk zdaje sobie sprawę, że upowszechnienie się przekonania, że
rakiety to zabawki miliarderów, mogłoby zaszkodzić idei cywilnych podróży
kosmicznych.
Dlatego zamiast samemu wziąć udział w pierwszym cywilnym locie
załogowym na orbitę, zdecydował się postawić na innego kandydata. Jego
wybór padł na Jareda Isaacmana – unikającego rozgłosu przedsiębiorcę z branży
technologicznej, posiadacza licencji pilota samolotów odrzutowych, amatora
mocnych wrażeń o kwadratowej szczęce i powściągliwości właściwej osobom,
które sprawdziły się w tylu różnych dziedzinach, że nie czują już potrzeby
chełpienia się swoimi osiągnięciami. Isaacman w wieku szesnastu lat rzucił
naukę w szkole średniej i zatrudnił się w firmie zajmującej się obsługą
transakcji płatniczych. Z czasem założył własną firmę, Shift4 Payments, która
świadczy usługi restauracjom i sieciom hotelowym, przetwarzając dla nich
cyfrowe transakcje płatnicze o łącznej wartości ponad 200 miliardów dolarów
rocznie. Isaacman wyrobił sobie licencję pilota i osiągał za sterami liczne
sukcesy: występował na pokazach lotniczych, a także ustanowił oficjalny rekord
świata, okrążając kulę ziemską lekkim samolotem odrzutowym w sześćdziesiąt
dwie godziny. Jest też współzałożycielem firmy, która posiada sto pięćdziesiąt
odrzutowców i prowadzi szkolenia pilotów dla wojska i innych klientów
z branży militarnej.
Isaacman wykupił w firmie SpaceX prawo dowodzenia trzydniową misją
pod nazwą Inspiration4, która miał przejść do historii jako pierwsza w pełni
prywatna misja orbitalna, z załogą składającą się wyłącznie z cywilów-
amatorów. Isaacman zamierzał wykorzystać lot do nagłośnienia zbiórki funduszy
na rzecz dziecięcego szpitala klinicznego St. Jude Children’s Research Hospital
w Memphis. Jako dowódca misji zaprosił do swojej załogi
dwudziestodziewięcioletnią Hayley Arceneaux, która wcześniej zmagała się
z rakiem kości, a także dwóch innych cywilów.
Tydzień przed zaplanowaną datą startu Musk odbył dwugodzinną rozmowę
z zespołem SpaceX. Jak zwykle w przypadku misji załogowych wygłosił krótkie
przemówienie na temat bezpieczeństwa. „Chcę, aby każdy, kto ma jakiekolwiek
obawy lub sugestie związane z misją, przesłał odpowiednią notatkę
bezpośrednio do mnie”, powiedział.
Musk rozumiał, że wielkie przedsięwzięcia zawsze wiążą się z ryzykiem;
wiedział też, tak jak Isaacman, jak ważne jest podejmowanie takiego ryzyka
przez gotowych na to śmiałków. Na początku rozmowy Muska z pracownikami
SpaceX poruszono kwestię, która nie była dyskutowana publicznie. „Istnieje
czynnik ryzyka, który chcieliśmy z tobą omówić”, powiedział jeden
z kierowników lotu. „Planujemy wznieść się wyżej niż podczas typowych lotów
na Międzynarodową Stację Kosmiczną i większości innych lotów załogowych”.
Rzeczywiście, kapsuła Dragon miała orbitować na wysokości 364 mil
(585 kilometrów) nad Ziemią. Była to najwyższa orbita dla załogowego lotu od
czasu misji promu kosmicznego, który w roku 1999 dostarczył grupę
astronautów do teleskopu Hubble’a w celu dokonania niezbędnych napraw.
„Ryzyko jest naprawdę spore i wiąże się ze śmieciami orbitalnymi”, stwierdził
kierownik lotu.
Kosmiczne śmieci to unoszące się na orbicie okołoziemskiej fragmenty
rakiet, nieczynne satelity i rozmaite inne obiekty wytworzone przez człowieka.
W 2021 roku szacowano, że na orbicie znajduje się 129 milionów obiektów
zbyt małych, by można było je wykrywać i monitorować ich położenie.
W przeszłości kilka statków kosmicznych zostało przez nie uszkodzonych.
Sytuację pogarszała bardzo duża wysokość, na jakiej miała odbywać się misja
Inspiration4. Kosmiczne odpadki utrzymują się bowiem znacznie dłużej na
większych wysokościach, gdzie opór szczątkowej atmosfery jest niewielki; na
niższych wysokościach opór powietrza jest większy i powoduje szybsze
opadanie śmieci, które ostatecznie ulegają spaleniu lub spadają na ziemię.
„Obawiamy się, że przebicie kapsuły lub uszkodzenie osłon termicznych może
narazić na szwank bezpieczeństwo pojazdu podczas deorbitacji i wejścia
w atmosferę”, poinformował Muska kierownik lotu.
Hans Koenigsmann, nakłaniany przez Muska do przejścia na emeryturę,
został zastąpiony na stanowisku wiceprezesa do spraw niezawodności lotów
przez Billa „Gersta” Gerstenmaiera, zrzędliwego byłego urzędnika NASA. I to
właśnie Gerstenmaier przedstawił Muskowi zalecenia zespołu do spraw
niezawodności ograniczające ryzyko, na jakie narażeni byli uczestnicy misji
Inspiration4. Chodziło o zmianę ustawienia kapsuły Dragon orbitującej wokół
Ziemi. Zbyt duża zmiana spowodowałaby nadmierne ochłodzenie radiatorów,
ale członkom zespołu udało się wypracować rozwiązanie, które pozwalało
zrównoważyć oba te czynniki ryzyka. Przy pierwotnym ustawieniu kapsuły
ryzyko uderzenia w nią kosmicznych śmieci wynosiłoby mniej więcej 1 do 700.
Proponowane ustawienie zmniejszyłoby je do poziomu 1 do 2 tysięcy. Na
jednym ze slajdów przygotowanej przez Gerstenmaiera prezentacji widniało
jednak wyraźne ostrzeżenie: „Przewidywania dotyczące ryzyka obarczone są
znaczną niepewnością”. Musk zatwierdził zmianę kierunku ustawienia kapsuły.
Gerstenmaier dodał, że w grę wchodzi jeszcze inne, bezpieczniejsze
rozwiązanie: umieszczenie kapsuły na niższej orbicie. „Istnieje możliwość
wykorzystania orbit na niższych wysokościach, na przykład 190 kilometrów nad
ziemią”. Zespół Gerstenmaiera doszedł do wniosku, że nawet w przypadku
przeprowadzenia misji na niższej wysokości kapsuła mogła zostać bezpiecznie
sprowadzona na wyznaczone wcześniej miejsce lądowania.
„Dlaczego więc tego nie zrobimy?”, zapytał Musk.
„Klient chce wznieść się wyżej niż Międzynarodowa Stacja Kosmiczna”,
wyjaśnił Gerstenmaier, odnosząc się do Isaacmana. „Bardzo zależy mu na tym,
żeby dotrzeć jak najwyżej. Poinformowaliśmy go o zagrożeniu, jakie stwarzają
orbitalne śmieci. Klient i jego załoga zdają sobie sprawę z ryzyka i zgodzili się
je ponieść”.
„W porządku, świetnie”, stwierdził Musk, który szanuje ludzi gotowych
podejmować ryzyko. „Myślę, że to uczciwe podejście, o ile tylko klient jest
w pełni poinformowany”.
Gdy później zapytałem Isaacmana, dlaczego nie zdecydował się na niższą
wysokość, odparł: „Jeśli chcemy ponownie udać się na Księżyc, a potem
dotrzeć na Marsa, musimy wyjść poza własną strefę komfortu”.
Do września 2021 roku ostatnią osobą cywilną, która wzięła udział w misji
orbitalnej, była amerykańska nauczycielka Christa McAuliffe. W 1986 roku
znajdowała się na pokładzie wahadłowca Challenger, który eksplodował minutę
po starcie. Grimes uważała, że katastrofa wahadłowca pozostawiła otwartą ranę
na amerykańskiej psychice, którą należało zabliźnić, a misja Inspiration4 mogła
w tym pomóc. Przyjęła więc na siebie rolę „głównej specjalistki do spraw
zaklęć” i przed startem rakiety rzucała na nią uroki mające zapewnić pomyślny
przebieg misji.
Musk jak zwykle w napiętych momentach wybiegł myślami w przyszłość.
Siedząc w pomieszczeniu kontrolnym obok Kiko Dontcheva, który próbował
skupić się na odliczaniu przed startem rakiety, zadawał mu pytania dotyczące
budowanego w Boca Chica systemu Starship i zastanawiał się na głos, jak
przekonać inżynierów SpaceX do przeprowadzki z Florydy do Teksasu.
W pomieszczeniu kontrolnym obecny był także Hans Koenigsmann, dla
którego był to ostatni start rakiety SpaceX, w jakim uczestniczył. Koenigsmann
przepracował w SpaceX dwadzieścia lat i był jednym z członków ekipy, która
stawiając czoła licznym przeciwnościom, organizowała pierwsze loty Falcona
1 na Kwaj. Musk uznał jednak, że nie ma już dla niego miejsca w firmie po tym,
jak Koenigsmann napisał raport, w którym ujawnił fakt nieprzestrzegania przez
SpaceX wytycznych pogodowych FAA. Gdy rakieta z załogą
Inspiration4 wzniosła się w powietrze, Koenigsmann podszedł do Muska
i niezgrabnie objął go na pożganie. „Trochę się obawiałem, że będę
zdenerwowany albo że za bardzo się wzruszę”, wspomina. „Spędziłem tam
przecież więcej czasu niż ktokolwiek inny”. Przez kilka minut rozmawiali o tym,
jak ważne miejsce zajmie ta cywilna misja w historii eksploracji kosmosu. Gdy
Koenigsmann zbierał się do wyjścia, Musk sięgnął po telefon i zaczął
przeglądać Twittera. Grimes szturchnęła go i powiedziała: „To jego ostatnia
misja!”.
„Wiem”, odrzekł krótko, po czym spojrzał na Koenigsmanna i skinął mu
głową.
„Nie poczułem się urażony”, zapewnia Koenigsmann. „Musk naprawdę się
tym wszystkim przejmuje, ale nie jest zbyt uczuciowy”.
***
Przetasowania z Raptorem
SpaceX, 2021
Jake McKenzie na szczycie hangaru; hale namiotowe i hangary dla rakiet w Boca Chica
Tryb inżynieryjny
„Moja sieć neuronów rozbłyskuje teraz jak niebo 4 Lipca”, oświadczył radośnie
Musk. „To jest to, co lubię robić najbardziej – znajdować nowe, lepsze
rozwiązania z zajebistymi inżynierami!”. Był początek września 2021 roku.
Musk siedział w sali konferencyjnej w ośrodku Starbase w Boca Chica. Jego
wysoko podgolona czupryna wyglądała jak fryzura przywódcy Korei Północnej
wykonana przez fryzjera, którego postawiono przed plutonem egzekucyjnym.
„Sam się ostrzygłem”, pochwalił się zebranym w sali inżynierom. „Z tyłu ktoś
musiał mi pomóc”.
W ciągu kilku poprzednich tygodni Musk popadał w rozpacz i wściekłość
z powodu stanu prac nad przeznaczonym dla rakiet Starship silnikiem Raptor.
Silnik stał się skomplikowany, drogi i trudny w produkcji. „Kiedy widzę rurkę,
która kosztuje 20 tysięcy dolarów, mam ochotę wbić sobie widelec w oko”,
stwierdził Musk. Zapowiedział, że od tej pory będzie spotykał się w swojej sali
konferencyjnej z członkami zespołu pracującego nad Raptorem codziennie
o godzinie ósmej wieczorem, łącznie z weekendami.
Szczególną wagę przywiązywał do masy materiałów używanych do
produkcji Raptora. Zauważył, że grubość cylindra silnika jest taka sama jak
grubość jego kopuły, mimo że każda z tych części była wystawiona na działanie
innego ciśnienia. „Co to ma, kurwa, być?”, zapytał. „Mamy tu cholernie dużo
metalu, w dodatku kompletnie bez sensu”. Każdy dodatkowy gram masy silnika
oznaczał zmniejszenie masy ładunku, który rakieta była zdolna wynieść na
orbitę.
Jedna z głównych decyzji podjętych na pierwszym spotkaniu – które
wyjątkowo odbyło się o północy, by nie kolidowało z wieczornym lądowaniem
kapsuły z uczestnikami misji Inspiration4 – dotyczyła wykonania możliwie
wielu elementów silnika z ulubionego materiału Muska, czyli stali nierdzewnej.
Podczas spotkania inżynierowie przedstawili prezentację z omówieniem
sposobów na ograniczenie wykorzystania kosztownych stopów. Po obejrzeniu
serii slajdów Musk przerwał prezentację. „Wystarczy już tego gadania”,
oświadczył. „Popadacie w paraliż analityczny. Przestawiamy się na tanią stal
i wykonamy z niej wszystkie części, które tylko się da”.
Początkowo jedyny wyjątek, jaki dopuszczał, dotyczył tych części silnika,
w których odbywało się spalanie gorącego gazu bogatego w tlen. Niektórzy
inżynierowie zaoponowali, argumentując, że do listy wyjątków należy dodać
także płytę czołową, która powinna być wykonana z miedzi z uwagi na jej lepszą
przewodność cieplną. Musk odparł, że miedź ma niższą od stali nierdzewnej
temperaturę topnienia. „Jestem pewien, że dacie radę zrobić stalową płytę
czołową”, powiedział. „Więc proszę, żebyście to zrobili. Mam nadzieję, że
wyraziłem się jasno: wykonajcie ją ze stali”. Przyznał, że istnieje realna
możliwość niesprawdzenia się stalowej płyty, ale dodał, że lepiej spróbować
i ponieść porażkę, niż miesiącami analizować tę kwestię. „Im szybciej się z tym
uporacie, tym szybciej się dowiecie, czy takie rozwiązanie zda egzamin.
I w razie potrzeby będziecie mogli szybko naprawić błąd”. Ostatecznie
Muskowi udało się doprowadzić do tego, że większość elementów silnika
wykonano ze stali nierdzewnej.
Jake McKenzie
Silnik 1337
Jedna z metod działania Muska polegała na tym, że gdy prace nad jakimś
produktem napotykały poważne trudności, skupiał się na projekcie przyszłej
wersji tego produktu. Tak właśnie postąpił w przypadku Raptora kilka tygodni
po oddaniu sterów projektu w ręce McKenziego. Musk zarządził, by zespół
projektowy skoncentrował się na stworzeniu zupełnie nowego silnika
rakietowego. Miał on być na tyle inny od dotychczasowych, że Musk nie chciał
nadawać mu nazwy pochodzącej od jednego z gatunków sokoła, tak jak zrobił to
w przypadku Merlina i Kestrela. Zamiast tego posłużył się memem ze świata
programistów i zadecydował, że nowy silnik będzie się nazywać 1337 (czyli
LEET; leet speech to hack mowa, specyficzny język internetu, w którym
zastępuje się litery podobnymi do nich cyframi i innymi znakami). Celem
projektu było skonstruowanie silnika, którego wyprodukowanie kosztowałoby
mniej niż tysiąc dolarów na tonę generowanego ciągu; byłby to, jak stwierdził
Musk, „fundamentalny przełom, niezbędny do uczynienia życia
międzyplanetarnym”.
Zarządzając rozpoczęcie prac nad nowym silnikiem, Musk chciał zachęcić
wszystkich do bardziej śmiałego myślenia. „Naszym celem jest stworzenie
silnika wielkich przygód”, stwierdził w przemówieniu motywacyjnym, które
wygłosił do członków zespołu projektowego. „Czy szanse powodzenia tego
projektu są większe niż zerowe? Jeśli tak, bierzmy się do roboty! Gdyby
wprowadzone przez nas zmiany okazały się zbyt śmiałe, zawsze będziemy mogli
się z nich wycofać”. Chodziło o stworzenie odchudzonego silnika. „Jak mówi
przysłowie, jest wiele sposobów na oskórowanie kota”, powiedział Musk. „Ale
w naszym przypadku ważne jest, żeby sobie uświadomić, co zostaje z kota po
zdjęciu z niego skóry. Odpowiedź brzmi: same mięśnie i kości”.
Tego samego dnia późnym wieczorem Musk wysłał do członków zespołu
szereg wiadomości tekstowych, aby uzmysłowić im, jak poważnie podchodzi do
tego nowego zadania. „Naszym celem nie jest dotarcie na Księżyc”, napisał.
„Naszym celem jest Mars. A naszą dewizą jest maniakalne poczucie pilności”.
W prywatnej wiadomości do McKenziego dodał: „Zbudowanie silnika SpaceX
1337 to ostatni, kluczowy przełom, niezbędny do tego, by ludzkość mogła
dotrzeć na Marsa!!! Żadne słowa nie są w stanie wyrazić, jak ważny jest ten
projekt dla przyszłości naszej cywilizacji”.
Osobiście zasugerował kilka ekstremalnych pomysłów, takich jak usunięcie
kolektora gorącego paliwa gazowego i połączenie turbopompy paliwowej
z wtryskiwaczem przekazującym paliwo do głównej komory spalania. „Może
spowoduje to mniej równomierną dystrybucję paliwa gazowego, a może nie.
Przekonajmy się”. Uczestników kampanii mobilizował wysyłanymi niemal
każdej nocy mailami. „Jesteśmy w *szale* usuwania!!”, napisał w jednym
z nich. „Nic nie jest święte. Dziś zostaną wyeliminowane wszystkie rury,
czujniki, kolektory etc., których przydatność budzi choćby cień wątpliwości.
Apeluję do wszystkich o ultraradykalne podejście do usuwania i upraszczania”.
W październiku 2021 roku spotkania przesuwano na coraz późniejsze
godziny; większość z nich rozpoczynała się dopiero około jedenastej
wieczorem. Niemniej jednak w sali konferencyjnej zbierało się zwykle co
najmniej kilkanaście osób, a kolejne pięćdziesiąt uczestniczyło zdalnie. Na
prawie każdej sesji pojawiał się nowy pomysł na uproszczenie lub usunięcie
jakiegoś elementu silnika. Któregoś razu Musk zaczął forsować usunięcie całego
fartucha dyszy, czyli nieciśnieniowej, otwartej części na samym dole silnika.
„Nie optymalizuje to jakoś bardzo ciągu”, powiedział. „W pewnym sensie
przypomina to sikanie w basenie. Nie ma większego wpływu na stan basenu”.
Po miesiącu, tak samo niespodziewanie, jak wcześniej zmusił swoich
inżynierów do zajęcia się projektem futurystycznego silnika 1337, Musk kazał
im skupić się na wprowadzeniu poprawek do silnika Raptor, dzięki którym
miała powstać jego odchudzona i ulepszona wersja, Raptor 2. „Zespół
pracujący nad napędem ponownie skoncentruje się na rozwijaniu Raptora”,
ogłosił w wiadomości wysłanej o drugiej w nocy. „Aby utrzymać częstotliwość
startów na przyzwoitym poziomie, musimy produkować jeden silnik dziennie.
Obecnie produkujemy jeden na trzy dni”. Kiedy zapytałem go, czy spowolni to
rozwój 1337, Musk przyznał, że tak. „Raptor nie pomoże nam stworzyć
międzyplanetarnego życia, ponieważ byłoby to zbyt kosztowne, ale jest nam
potrzebny do czasu, aż 1337 będzie gotowy”.
Czy nagłe podjęcie prac nad 1337 – i równie nagłe odłożenie tego projektu
na półkę – było częścią starannie przemyślanej strategii Muska, mającej
zainspirować zespół projektowy do poszukiwania śmielszych rozwiązań, czy
może raczej była to decyzja podjęta pod wpływem impulsu, z której później się
wycofał? Jak zwykle w przypadku Muska chodziło o jedno i drugie. Chciał
zmusić inżynierów do wygenerowania nowych pomysłów, między innymi na
wyeliminowanie z silnika zbędnych elementów, a następnie wykorzystać te
pomysły do ulepszenia Raptora. „Tamto ćwiczenie pomogło nam zdefiniować,
jak powinien wyglądać idealny silnik”, mówi McKenzie. „Ale nie posuwało do
przodu programu Starship”. W ciągu następnego roku McKenzie i jego zespół
zdołali sprawić, że nowe silniki Raptor powstawały w niemal takim tempie jak
samochody na taśmie montażowej. Gdy w 2022 roku zbliżało się Święto
Dziękczynienia, produkowano średnio ponad jeden silnik dziennie, tworząc
zapasy na przyszłe starty Starshipa.
R O ZD ZI A Ł 6 4
Narodziny Optimusa
Tesla, sierpień 2021
Aktorka przebrana za robota Optimus
Przyjazny robot
Zainteresowanie Muska stworzeniem humanoidalnego robota stanowi pokłosie
fascynacji i lęku, jakie budzi w nim sztuczna inteligencja. Istnieje według niego
całkiem realne ryzyko, że ktoś, celowo lub nieumyślnie, mógłby stworzyć
sztuczną inteligencję stanowiącą zagrożenie dla ludzkości. Obawy te skłoniły
Muska do założenia w 2014 roku firmy badawczej OpenAI, a także do zajęcia
się pokrewnymi przedsięwzięciami, takimi jak projektowanie
samoprowadzących się samochodów, zbudowanie superkomputera Dojo
służącego do trenowania sieci neuronowych, a także opracowanie chipów
Neuralink, które po wszczepieniu do mózgu pozwoliłyby wytworzyć bardzo
intymną, symbiotyczną relację między człowiekiem a maszyną.
Szczytową formą realizacji idei bezpiecznej sztucznej inteligencji,
zwłaszcza dla kogoś, kto w dzieciństwie zaczytywał się literaturą science
fiction, jest stworzenie humanoidalnego robota, zdolnego przetwarzać dane
wizualne oraz uczyć się wykonywania zadań i przestrzegającego przy tym prawa
Asimova, które mówi, że robot nie może krzywdzić ludzkości ani żadnego
człowieka. OpenAI i Google koncentrowały się na tworzeniu chatbotów
opartych na językowym modelu sztucznej inteligencji. Musk natomiast
postanowił skupić się na systemach sztucznej inteligencji działających
w świecie fizycznym, takich jak roboty i samochody. „Jeśli można stworzyć
samoprowadzący się samochód, będący robotem na kołach, to można również
stworzyć robota na nogach”, stwierdził.
Na początku 2021 roku zaczął wspominać na zebraniach kierownictwa
Tesli, że firma powinna poważnie pomyśleć o zbudowaniu własnego
humanoidalnego robota; podczas jednego z zebrań odtworzył film
przedstawiający spektakularne roboty zaprojektowane przez Boston Dynamics.
„Roboty humanoidalne pojawią się, czy to się komuś podoba, czy nie –
stwierdził – i dlatego uważam, że powinniśmy się tym zająć, żeby móc
nakierować rozwój tej technologii na właściwy tor”. Im więcej o tym mówił,
tym bardziej był podekscytowany. „To może być nasz najważniejszy projekt,
ważniejszy nawet od samoprowadzących się samochodów”, oświadczył
głównemu projektantowi Tesli, Franzowi von Holzhausenowi.
„Kiedy Elon regularnie porusza jakiś temat, zaczynamy nad tym pracować”,
wyjaśnia von Holzhausen. Robocze spotkania odbywały się w studiu
projektowym Tesli w Los Angeles, w którym stoją między innymi modele
Cybertrucka i Robotaxi. Musk przygotował ogólną specyfikację: robot powinien
mieć około 170 centymetrów wzrostu i androgeniczny, elfi wygląd, dzięki czemu
„nie będzie sprawiał wrażenia, że mógłby albo chciałby zrobić ci krzywdę”.
W ten sposób narodził się Optimus, humanoidalny robot, którego zbudowanie
powierzono zespołom odpowiedzialnym za rozwijanie technologii
samoprowadzących się samochodów. Musk postanowił, że publiczna
prezentacja nowego projektu odbędzie się podczas imprezy pod nazwą AI Day
(Dzień Sztucznej Inteligencji), którą zaplanowano na 19 sierpnia 2021 roku
w siedzibie Tesli w Palo Alto.
AI Day
Neuralink
2017–2020
Chip
W Tesli wciąż trwały spory o to, czy Autopilot – system autonomicznej jazdy –
powinien wykorzystywać technologię radarową, czy raczej bazować wyłącznie
na danych wizualnych dostarczanych przez kamery. Historia zawirowań
związanych z wykorzystaniem radarów w samochodach Tesli stanowi dobry
przykład stylu podejmowania decyzji przez Muska, który łączy w sobie odwagę,
upór, pewną dozę lekkomyślności, wizjonerstwo oraz konsekwentne
odwoływanie się do podstawowych praw fizyki, ale potrafi być również
zaskakująco elastyczny.
Początkowo Musk wykazywał pewną otwartość w kwestii stosowania
czujników radarowych. Przy okazji przeprowadzonej w 2016 roku modernizacji
Modelu S zgodził się, co prawda nie bez oporów, by wyposażyć samochód
w radar zbierający informacje o sytuacji na drodze przed pojazdem i stanowiący
uzupełnienie systemu wizyjnego składającego się z ośmiu kamer. Zlecił również
inżynierom rozpoczęcie prac nad własnym systemem radarowym Tesli pod
nazwą Phoenix.
Jednak na początku 2021 roku wykorzystanie radaru zaczęło powodować
trudności. Z powodu kryzysu na rynku mikroprocesorów, wywołanego pandemią
COVID-19, dostawcy Tesli nie mogli dostarczyć wystarczającej ilości tych
podzespołów. Co więcej, system Phoenix, rozwijany wewnętrznie przez Teslę,
nie działał zadowalająco. „Musimy się na coś zdecydować”, stwierdził Musk
podczas brzemiennego w skutki spotkania na początku stycznia. „Albo
wstrzymujemy produkcję samochodów. Albo sprawiamy, że Phoenix
natychmiast zaczyna działać. Albo całkowicie rezygnujemy z radaru”.
Nie pozostawił wątpliwości co do tego, którą opcję preferuje on sam.
„Opierając się tylko na systemie wizyjnym, skopalibyśmy tyłek konkurencji”,
stwierdził. „Możliwość identyfikacji obiektu bez potrzeby użycia radaru,
wyłącznie na podstawie danych wizualnych, to prawdziwy przełom”.
Nie wszyscy w firmie byli tego samego zdania. Wątpliwości miał zwłaszcza
Jerome Guillen, prezes do spraw motoryzacji. Argumentował, że czujniki
radarowe mogły wykrywać obiekty niewidoczne dla kamer czy ludzkiego oka
i dlatego rezygnacja z nich byłaby zbyt ryzykowna. Zorganizowano spotkanie
całego zespołu, by raz jeszcze przedyskutować sprawę. Po wysłuchaniu
wszystkich argumentów Musk zastanawiał się przez mniej więcej czterdzieści
sekund. „Podjąłem decyzję”, oznajmił. „Usuwamy radar”. Guillen próbował
oponować, ale Elon odpowiedział z rosnącą irytacją: „Jeśli ty tego nie zrobisz,
znajdę kogoś, kto zrobi to za ciebie”.
22 stycznia 2021 roku Musk wysłał mail: „Od tej pory radar ma być
wyłączony”, napisał. „Te czujniki to tylko kula u nogi. Mówię poważnie. Poza
tym nie ulega wątpliwości, że system oparty wyłącznie na danych z kamer działa
doskonale”. Wkrótce potem Guillen odszedł z firmy.
Kontrowersje
Odrodzenie Phoenixa
Musk pomimo całego swojego uporu jest skłonny zmienić zdanie, jeśli tylko
przedstawi mu się przekonujące dowody. W 2021 roku był nieugięty w kwestii
usunięcia radaru, ponieważ dostępna w tamtym czasie technologia radarowa nie
zapewniała rozdzielczości wystarczającej do tego, by dane z czujników
radarowych mogły stanowić istotne uzupełnienie systemu wizyjnego. Zgodził się
jednak, aby inżynierowie Tesli kontynuowali pracę nad projektem Phoenix
i przekonali się, czy są w stanie stworzyć lepszą technologię radarową.
Lars Moravy, szef działu inżynierii pojazdów, powierzył to zadanie
urodzonemu w Danii inżynierowi Pete’owi Scheutzowowi. „Elon nie jest
przeciwnikiem radarów”, zapewnia Moravy. „Jest tylko przeciwnikiem
kiepskich radarów”. Zespół Scheutzowa opracował system znajdujący
zastosowanie przede wszystkim w sytuacjach, w których kierowca nie jest
w stanie zauważyć jakiegoś obiektu lub zdarzenia na drodze. „To może być
dobre rozwiązanie”, przyznał Musk i w tajemnicy podpisał zgodę na
przetestowanie nowego systemu w droższych samochodach Tesli, czyli
w Modelach S i Y.
„To sprzęt znacznie bardziej zaawansowany od standardowego radaru
samochodowego”, tłumaczy. „Takie rozwiązania stosuje się w nowoczesnych
systemach uzbrojenia. Zamiast jedynie odbierać odbite impulsy, radar tworzy
obraz tego, co dzieje się w otoczeniu samochodu”. Czy Musk faktycznie planuje
zastosować takie radary w luksusowych modelach Tesli? „Na pewno warto
poeksperymentować. Zawsze jestem otwarty na dowody z eksperymentów
fizycznych”.
Pieniądze
2021–2022
Ojciec Roku
2021
Z Shivon, Striderem i Azure; z X-em w siedzibie Tesli
Bliźnięta Shivon
Baby Y
* W języku angielskim głoska Y wymawiana jest tak samo jak słowo why (dlaczego).
R O ZD ZI A Ł 6 9
Polityka
2020–2022
Wirus woke
Biden
***
Libertariański krąg
Polytopia
Jednym z kluczy do zrozumienia Muska – jego emocjonalnego
zaangażowania, skupienia na celu, nastawienia na rywalizację,
bezkompromisowości i zamiłowania do strategii – jest jego pasja do gier
wideo. Zanurzając się na długie godziny w wirtualnym świecie,
rozładowywał (lub gromadził) energię i doskonalił swoje taktyczne
umiejętności oraz strategiczne myślenie przydatne w biznesie.
W wieku trzynastu lat nauczył się programować i napisał grę
komputerową Blastar; wymyślił też sposób na hakowanie automatów do
gier, dzięki czemu mógł grać na nich za darmo, a nawet snuł plany założenia
własnego salonu gier. Kilka lat później odbył staż w firmie tworzącej gry
wideo. Podczas studiów zainteresował się grami strategicznymi – zaczynając
od takich tytułów, jak Civilization i Warcraft: Orcs and Humans – w których
gracze prowadzą kampanię wojskową lub ekonomiczną i dążą do pokonania
przeciwnika, stosując możliwie przebiegłą strategię, efektywne zarządzanie
zasobami i taktyczne myślenie bazujące na drzewie decyzyjnym.
W 2021 roku ogarnęła go obsesja na punkcie nowej wieloosobowej gry
strategicznej pod tytułem Polytopia, którą zainstalował na swoim iPhonie.
Każdy z graczy wybiera jedno z szesnastu dostępnych plemion i rywalizuje
z pozostałymi, rozwijając technologie, pozyskując zasoby, tocząc bitwy
i dążąc do zbudowania imperium. Musk stał się na tyle biegły w Polytopii,
że był w stanie pokonać samego Felixa Ekenstama, szwedzkiego twórcę tej
gry. Co zamiłowanie Muska do tej gry mówi o nim samym? „No cóż, wojna
to mój żywioł”, odpowiada.
Shivon Zilis zainstalowała Polytopię na swoim smartfonie, żeby móc
grać razem z Muskiem. „Poczułam się trochę tak, jakbym wpadła do
pieprzonej króliczej nory. Odebrałam wiele ważnych życiowych lekcji,
dowiedziałam się wielu zaskakujących rzeczy o sobie i o swoich
przeciwnikach”, twierdzi Zilis. Pewnego dnia w Boca Chica Musk
posprzeczał się z inżynierami o konieczność używania łańcuchów
zabezpieczających podczas przenoszenia boosterów rakiet Starship. Po
zakończeniu tamtego burzliwego spotkania wyszedł z biura, usiadł na skraju
parkingu i rozegrał dwie intensywne partie Polytopii przeciwko Zilis, która
przebywała w tym czasie w Austin. „Po prostu zmiażdżył mnie w obu
rozgrywkach”, wspomina Zilis.
Musk namówił do zainstalowania gry także Grimes. „Elon nie ma
żadnego innego hobby i nie potrafi zrelaksować się inaczej, jak tylko przy
grach wideo”, mówi Grimes. „Każdą rozgrywkę traktuje jednak bardzo
poważnie i w rezultacie zdarza mu się reagować zbyt emocjonalnie”. Przed
jedną z partii uzgodnili, że sprzymierzą się przeciwko pozostałym
plemionom, ale w trakcie rozgrywki Grimes znienacka zaatakowała Muska
kulą ognia. „Skończyło się to jedną z naszych największych kłótni”,
wspomina. „Potraktował to jako akt zdrady”. Grimes próbowała
zbagatelizować całą sprawę, tłumacząc, że to tylko gra i że przecież nic
wielkiego się nie stało. „Stało się, kurwa. Dla mnie to poważna sprawa”,
oświadczył Musk. Nie odzywał się do niej przez resztę dnia.
Podczas wizyty w berlińskiej fabryce Tesli Musk był tak pochłonięty
Polytopią, że przesuwał godziny spotkań z kierownictwem zakładu. Jego
matka, która towarzyszyła mu w podróży do Niemiec, zbeształa go za to
zachowanie. „Tak, to nie było w porządku z mojej strony”, przyznał. „Ale to
najlepsza gra w historii”. W czasie powrotnego lotu do Ameryki grał przez
całą noc.
Kilka miesięcy później, podczas rodzinnego wyjazdu do Cabo San Lucas
z okazji urodzin Christiany, Musk spędzał samotnie całe godziny w swoim
pokoju hotelowym albo zaszywał się gdzieś w kącie, grając w Polytopię.
„Chodź, musisz pobyć trochę z nami”, prosiła go Christiana, ale nie zdołała
namówić go do przerwania gry. Kimbal zaczął grać w Polytopię, licząc na
to, że w ten sposób zbliży się do brata. „Elon stwierdził, że dzięki tej grze
nauczę się być dyrektorem generalnym takim jak on”, mówi. „To, co
wynieśliśmy z tej gry, nazwaliśmy »lekcjami życia Polytopii«”. A oto
niektóre z tych lekcji:
* Super PACs, czyli tak zwane superkomitety akcji politycznej, to zorganizowane grupy niezależne
od sztabów wyborczych, które wspierają kampanię wyborczą wybranych kandydatów, prowadząc
działania o charakterze agitacyjnym i zbierając na ten cel środki w formie darowizn od podmiotów
biznesowych, związków zawodowych oraz indywidualnych darczyńców.
R O ZD ZI A Ł 7 0
Ukraina
2022
Starlink na ratunek
Bill Gates
2022
Filantropia
Czynny inwestor
Twitter, styczeń–kwiecień 2022
Stołek w radzie
Pierwotnie Musk rozważał założenie nowej platformy, ale pod koniec marca
odbył kilka prywatnych rozmów z członkami rady dyrektorów Twittera, którzy
namawiali go do większego zaangażowania w funkcjonowanie firmy. Pewnej
nocy, bezpośrednio po zakończeniu odbywającego się o dziewiątej wieczorem
zebrania z zespołem Autopilota Tesli, zadzwonił do Paraga Agrawala,
programisty, który przejął po Dorseyu stanowisko dyrektora zarządzającego
Twittera. Ustalili, że 31 marca spotkają się nieoficjalnie na obiedzie
z przewodniczącym rady dyrektorów Bretem Taylorem.
Spotkanie odbyło się nieopodal lotniska w San Jose, w wiejskim domu,
który pracownicy Twittera wynajęli przez Airbnb. Taylor dotarł tam pierwszy
i wysłał Muskowi SMS z ostrzeżeniem. „Najdziwaczniejsze miejsce na
spotkanie, w jakim ostatnio byłem”, napisał. „Mają tu traktory i osły”.
Musk odpisał: „Może algorytm Airbnb sądzi, że uwielbiasz traktory i osły
(zresztą kto nie uwielbia?)”.
Podczas spotkania Musk uznał, że Agrawal jest sympatyczny. „To naprawdę
miły facet”, mówi. Na tym jednak polegał problem. Gdyby spytać Muska, jakich
cech potrzebuje dyrektor zarządzający, nie wymieniłby „bycia naprawdę
miłym”. Jedna z jego maksym głosi, że menedżerowie powinni starać się nie
budzić sympatii. „Twitterowi jest potrzebny ziejący ogniem smok”, powiedział
po zebraniu. „Parag nim nie jest”.
Ziejący ogniem smok. Trafne sformułowanie, jak ulał pasujące do Muska.
On jednak na tym etapie jeszcze nie rozważał przejęcia Twittera. Podczas
zebrania dowiedział się od Agrawala, że Dorsey już jakiś czas temu
zasugerował, żeby zaprosić Elona do rady. Teraz Agrawal nalegał, by Musk się
zgodził zostać jej członkiem.
Dwa dni później Elon, podróżujący wówczas po Niemczech, otrzymał od
rady Twittera oficjalną propozycję członkostwa. Ku jego zdziwieniu, nie była to
wcale przyjacielska umowa. Opierała się na schemacie wykorzystanym przez
Twittera dwa lata wcześniej, kiedy firma zgodziła się przyjąć do rady
dyrektorów dwóch wrogo nastawionych do firmy inwestorów aktywistów.
Miała siedem stron i zawierała ustępy, które zabraniały Muskowi publicznego
wyrażania krytycznej opinii o firmie (czyli w konsekwencji również
tweetowania). Z perspektywy rady była to zrozumiała ostrożność. Minione lata
(i – jak miało się okazać – przyszłe) zaowocowały przykładami szkód, które
wyrządzał Musk, kiedy w porę nie zmusiło się go do odłożenia miotacza ognia.
Bitwy, które prowadził z Komisją Papierów Wartościowych i Giełd,
unaoczniały także, jak trudno było nałożyć na niego takie ograniczenia.
Musk nakazał Birchallowi odrzucić umowę. Powiedział, że jest coś
„skrajnie paradoksalnego” w próbie ograniczenia jego wolności słowa przez
firmę, która rzekomo zawiaduje „forum publicznym”. Kilka godzin później rada
Twittera spuściła z tonu. Przesłała bardzo przyjazną, przeredagowaną wersję
umowy o długości ledwie trzech paragrafów. Jedynym ograniczeniem, które
nakładała, był zakaz nabycia więcej niż 14,9 procent udziałów w Twitterze.
„Cóż, skoro chcą rozwinąć czerwony dywan, to się zgodzę”, powiedział
Birchallowi.
Kiedy Musk poniewczasie wyznał Komisji Papierów Wartościowych, że
jest właścicielem 9 procent akcji Twittera, wymienił się z Agrawalem
okolicznościowymi tweetami. „Jestem podekscytowany, że mogę ogłosić
przyjęcie @elonmusk w poczet rady dyrektorów!” Agrawal zamieścił ten wpis
rano 5 kwietnia. „Jest zarazem oddanym fanem i zagorzałym krytykiem naszego
serwisu i dokładnie kogoś takiego potrzebujemy”.
Musk odpowiedział siedem minut później za pomocą tweeta o starannie
przemyślanej treści. „Cieszę się na myśl o pracy z Paragiem & radą Twittera
w celu wprowadzenia znaczących ulepszeń Twittera w nadchodzących
miesiącach!”
Przez kilka krótkich dni wszystko wskazywało na to, że pokój się utrzyma.
Muskowi podobało się, że Agrawal był inżynierem, a nie typowym dyrektorem
biznesmenem. „Mam o niebo lepsze relacje z inżynierami zdolnymi do
hardkorowej pracy niż z zarządcami projektów z wykształceniem biznesowym”,
napisał do niego. „Uwielbiam nasze rozmowy!”
„Podczas naszej następnej rozmowy traktuj mnie jak inżyniera, a nie
dyrektora, i zobaczmy, dokąd nas to zaprowadzi”, odpowiedział Agrawal.
Burza mózgów
Giga Rodeo
* Kampania Wilderness – seria bitew podczas wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych w 1864 roku,
często uważana za jedną z najcięższych i najbardziej chaotycznych tej wojny.
R O ZD ZI A Ł 7 3
„Złożyłem ofertę”
Twitter, kwiecień 2022
Przerwa
Hawaje
Musk twierdzi, że kiedy dotarł na Hawaje, stało się dla niego jasne, że nie
uzdrowi Twittera, dołączając do rady dyrektorów. „Próbowali wywieść
mnie na manowce”, mówi. „Zamierzali słuchać, przytakiwać, a potem nie
robić nic. Postanowiłem, że nie dam się w to wciągnąć i przyjąć roli
kolaboranta”. Z dzisiejszej perspektywy argument ten brzmi rozsądnie.
Wtedy jednak za jego zachowaniem krył się inny powód. Musk był pod
wpływem maniakalnego nastroju i jak niejednokrotnie wcześniej działał
impulsywnie.
Po południu w sobotę 9 kwietnia napisał do Birchalla SMS z informacją,
że podjął decyzję i chce przejąć Twittera. „Mówię serio”, zapewnił. „Nie
ma sposobu, żebym uzdrowił tę firmę jako posiadacz 9 procent akcji, a rynki
publiczne mają trudność z wybieganiem myślami poza następny kwartał.
Twitter musi wyrugować boty i oszustów, co wywoła wrażenie ogromnego
spadku dziennej aktywności”.
Birchall napisał SMS do znajomego z banku Morgan Stanley. „Zadzwoń,
jak będziesz miał chwilę”. Tej samej nocy rozpoczęli obliczanie rozsądnej
ceny za Twittera i poszukiwanie sposobu, w jaki Musk mógłby ją zapłacić.
Tymczasem Musk kontynuował ostrzał serwisu. Zamieścił ankietę na
temat siedziby głównej w San Francisco. „Zmienić HQ Twittera w SF na
schronisko dla bezdomnych, skoro i tak nikt nie przychodzi do pracy?”,
napisał w tweecie. W ciągu jednego dnia zebrał 1,5 miliona głosów, w tym
91 procent na „tak”.
„Hej, możemy porozmawiać dziś wieczorem?”, napisał do niego Taylor.
„Widziałem twoje tweety i coraz pilniej chciałbym zrozumieć twoje
stanowisko”. Musk nie odpowiedział.
W niedzielę Taylor złożył broń. Przekazał Muskowi, że Twitter ogłosi
jego zmianę zdania i rezygnację z dołączenia do rady. „W porządku”,
odpowiedział Musk. „Moim zdaniem lepiej będzie przejąć Twittera na
własność i wrócić na rynki publiczne po restrukturyzacji”.
Późną nocą Agrawal zamieścił oficjalnego tweeta: „Elon miał zostać
oficjalnie mianowany członkiem rady 9 kwietnia, ale rano tego dnia
podzielił się informacją, że do niej nie dołączy. Moim zdaniem tak będzie
najlepiej. Zawsze ceniliśmy wkład naszych akcjonariuszy, niezależnie od
tego, czy są członkami rady, i nie zamierzamy tego zmieniać”.
W poniedziałkowe popołudnie (czasu hawajskiego) Musk odbył
rozmowę konferencyjną z Birchallem i bankowcami z Morgana Stanleya.
Usłyszał od nich, że powinien zaproponować cenę 54,20 dolara za akcję.
Musk i Birchall zachichotali, bo znów przytrafiło się odniesienie do
internetowego żargonowego określenia marihuany, podobnie jak
w przypadku ceny 420 dolarów podanej w tweecie o prywatyzacji Tesli.
„Chyba wszyscy mają już dość tego dowcipu”, skwitował Musk. Potencjalny
zakup Twittera podekscytował go do tego stopnia, że zaczął nazywać
alternatywne rozwiązanie oparte na technologii blockchain „Planem B”.
Vancouver
Tej samej nocy Musk wziął udział w kameralnej kolacji dla mówców
konferencji TED w miejscowej restauracji. Zamiast rozmawiać o Twitterze,
pytał innych o ich przekonania dotyczące sensu życia. Potem wrócili
z Grimes do hotelu, gdzie dla odstresowania pogrążył się w nowej grze
komputerowej Elden Ring, którą ściągnął na swojego laptopa.
Rozgrywka polega na podróżowaniu po fantastycznym świecie pełnym
dziwacznych stworów, które chcą zniszczyć postać gracza. Wszystko to
odbywa się w kunsztownej grafice, w gąszczu niejasnych wskazówek
i niecodziennych zwrotów akcji, w związku z czym wymaga intensywnej
koncentracji i skupienia uwagi na szczegółach, co pomaga w decyzji, który
moment będzie najodpowiedniejszy do wyprowadzenia ataku. „Grałem kilka
godzin, potem odpowiedziałem na kilka SMS-ów i maili, a potem jeszcze
trochę sobie pograłem”, opowiada. Spędził wiele czasu w najgroźniejszych
zakamarkach świata gry – piekielnej jaskrawoczerwonej demonicznej
krainie zwanej Caelid. „Zamiast spać, grał do piątej trzydzieści nad ranem”,
mówi Grimes.
Chwilę po zakończeniu rozgrywki wysłał tweeta: „Złożyłem ofertę”.
Był to najkosztowniejszy wyraz jego impulsywności od dnia, w którym
roztrzaskał swojego mclarena, wciskając gaz do dechy w odpowiedzi na
sugestię Petera Thiela.
Odwiedziny Navaida
Wizja
Żar i chłód
Twitter, kwiecień–czerwiec 2022
Umowa
Flagi ostrzegawcze
W piątek po przyjęciu przez radę Twittera jego oferty Musk poleciał do Los
Angeles, gdzie zaplanował kolację w towarzystwie swoich czterech
najstarszych synów w restauracji na dachu Soho Club w zachodnim
Hollywood. Chłopcy prawie nie korzystali z Twittera i nie rozumieli decyzji
ojca. Po co go kupował? Z samych pytań, które mu zadawali, jasno
wynikało, że uważają to za niezbyt udany pomysł.
„Myślę, że jest ważne, żeby istniało publiczne forum, inkluzywne
i cieszące się zaufaniem”, odpowiedział. A potem, po pauzie, spytał: „Jak
inaczej doprowadzimy do tego, żeby Trump wygrał wybory w 2024 roku?”.
To był żart. Choć w przypadku Muska czasem trudno to stwierdzić,
nawet jego dzieciom. Może nawet jemu samemu. Synowie nie mogli dać
wiary w to, co przed chwilą usłyszeli. Musk ich zapewnił, że tylko żartował.
Zanim kolacja dobiegła końca, zgodzili się z większością jego
argumentów, ale zakup Twittera nadal budził w nich niepokój. „Uważali, że
proszę się o kłopoty”, mówi. Mieli, rzecz jasna, rację. Wiedzieli jednak
również, że ich ojciec w rzeczywistości lubi prosić się o kłopoty.
Wątpliwości
Uszczypliwe pytania i złość na kierownictwo Twittera odzwierciedlały to,
że Musk nie był pewien, czy chce sfinalizować transakcję. Przez większość
czasu był. Poniekąd. Ale jego apetyt to się wzmagał, to słabł. Kłębiły się
w nim sprzeczne emocje.
Miał silne – i trafne – poczucie, że przepłacił. Latem 2022 roku wydatki
na reklamę spadły z powodu niepewnej sytuacji ekonomicznej, a cena akcji
firm z branży mediów społecznościowych spadała w rekordowym tempie.
Facebook od początku roku stracił 40 procent wartości, Snapchat –
70 procent. Cena giełdowa Twittera była o 30 procent niższa niż 54 dolary
i 20 centów zaoferowane przez Muska, co było przesłanką, że Wall Street
powątpiewa w dojście transakcji do skutku. Zgodnie z tym, czego nauczył go
ojciec podczas wizyt w wesołych miasteczkach na Florydzie, cola, za którą
się przepłaciło, nie smakuje już tak dobrze. Dlatego kiedy udał się na
zebranie z kierownictwem Twittera, gdzieś w tyle głowy miał potrzebę, by
zacząć budować grunt pod wycofanie się z umowy albo zmianę ceny.
„Po tym, co usłyszałem, nie ma mowy, żebyśmy kontynuowali”,
powiedział mi chwilę po zebraniu w siedzibie głównej Twittera.
„Zapłacenie tych 44 miliardów wymaga zaciągnięcia poważnych długów
przez firmę i przeze mnie osobiście. Mam wrażenie, że Twitter może się
posypać. Mogłoby coś z tego być, ale za znacznie niższą cenę, mam na myśli
dosłownie połowę czy coś na tym poziomie”.
Zaczęły go również trapić bardziej ogólne wątpliwości związane
z braniem na swoje barki tak skomplikowanego wyzwania. „Mam zły nawyk
porywania się z motyką na słońce”, przyznał. „Wydaje mi się, że
powinienem po prostu mniej myśleć o Twitterze. Nawet ta rozmowa nie jest
dobrym sposobem wykorzystania czasu”.
W następnym tygodniu, 13 maja około czwartej nad ranem czasu
środkowoamerykańskiego, opublikował szokującego tweeta: „Zakup
Twittera zawieszony do czasu uzyskania szczegółowych obliczeń
potwierdzających, że spamujące/fałszywe konta naprawdę stanowią mniej
niż 5 procent ogółu użytkowników”. Teoretyczny kurs otwarcia akcji
Twittera spadł o 20 procent. Jared Birchall, menedżer do spraw
biznesowych Muska, i Alex Spiro, jego prawnik, rozpaczliwie nalegali, żeby
złagodził swoje oświadczenie. Powiedzieli mu, że być może znajdzie się
możliwość, by wymigać się od realizacji umowy, ale rozgłaszając ten
zamiar, stawia się na grząskim gruncie prawnym. Dwie godziny później
Musk zamieścił uzupełnienie: „Przejęcie nadal w planach”.
Był to jeden z nielicznych razów, kiedy miałem okazję zobaczyć u Muska
brak przekonania, czy dobrze postępuje. Przez kolejne pięć miesięcy aż do
października, kiedy Twitter przeszedł w jego ręce, czasami wyrażał się
z wielkim podekscytowaniem na temat szansy, by przekuć go w „apkę do
wszystkiego”, zapewniającą usługi finansowe i świetną treść, a przy tym
pomagającą ocalić demokrację. Ale zdarzało się także, że popadał
w chłodną złość, groził radzie dyrektorów i zarządowi Twittera, że wytoczy
im pozew, albo upierał się, że chce wszystko odwołać.
Spotkanie z pracownikami
Dzień Ojca
czerwiec 2022
Musk karmi Tau (po lewej na górze), X ogląda nagranie ze startu rakiety na pokładzie samolotu Muska (po
prawej na górze); z lordem Normanem Fosterem w Austin, marząc o domu (na dole)
Wszystkie moje dzieci
Dzień Ojca w roku 2022 był jak gra multiplayer – miał jeszcze jedną poboczną
historię. Musk i Grimes potajemnie poszerzyli rodzinę o trzecie dziecko: syna,
którego nazwali Techno Mechanicus Musk. Urodziła go surogatka, a Musk
i Grimes zwracali się do niego Tau, od greckiej litery τ oznaczającej liczbę
niewymierną będącą dwukrotnością π. Jej przybliżona wartość: 6,28,
odzwierciedlała dzień urodzin Muska, 28 czerwca.
Przez pewien czas Elon i Grimes utrzymywali istnienie swojego trzeciego
dziecka w tajemnicy. Musk jednak zaczął budować z nim więź. Podczas wizyty
w domu Grimes, kiedy Tau miał dwa miesiące, karmił go, siedząc na podłodze,
a mały co rusz wyciągał rączkę i bawił się, pocierając kilkudniowy zarost na
podbródku ojca. „Tau jest niesamowity”, mówi Grimes. „Od pierwszego dnia
potrafił wejrzeć człowiekowi głęboko w duszę, dysponował taką ogromną
wiedzą. Wygląda trochę jak mały Spock. Na sto procent jest Wolkaninem”.
Kilka tygodni później Musk przeglądał wiadomości na swoim iPhonie,
odpoczywając między zebraniami w Giga Texas, kiedy zauważył sprawozdanie
firmy Lucid Motors z fatalnymi kwartalnymi wynikami sprzedaży ich
samochodów elektrycznych. Pośmiał się przez kilka minut, po czym wrzucił
tweeta: „Miałem w drugim kwartale więcej dzieci niż oni złożyli
samochodów!”. Potem przez dłuższą chwilę zaśmiewał się do rozpuku. „Rany,
uwielbiam swoje poczucie humoru, a że innym się nie podoba, cóż…”,
powiedział. „Uważam, że jest zajebiste”.
Mniej więcej w tym samym czasie „Wall Street Journal” rozpoczął pracę
nad artykułem, który dotyczył rzekomej przelotnej przygody seksualnej Muska
z żoną współzałożyciela Google’a Sergeya Brina, do której doszło kilka
miesięcy wcześniej. Żona Brina pozostawała z mężem w separacji,
a uzasadnieniem dla powstania artykułu było pogorszenie się relacji między
Muskiem a Brinem. Kilka dni po ukazaniu się tekstu obaj mężczyźni brali udział
w tym samym przyjęciu. Musk wmanewrował się na pozycję umożliwiającą
zrobienie sobie selfie z Brinem, który starał się tego uniknąć, a następnie wysłał
je do redakcji „New York Post”, żeby zaprzeczyć doniesieniom o konflikcie
między nimi. „Ostatnimi czasy poświęca mi się superdużo uwagi, co jest
supersłabe”, napisał w tweecie. „Niestety, nawet banalne artykuły na mój temat
generują tonę kliknięć :( Postaram się nie wychylać i skupić na robieniu rzeczy
użytecznych dla cywilizacji”.
Niewychylanie się nie leżało jednak w jego naturze.
Grzechy ojca
Piąty poziom Dnia Ojca 2022 roku był prawdopodobnie najbardziej upiorny.
Pojawił się w nim niestety Errol, rodzony ojciec Muska, z którym ten nie chciał
mieć nic wspólnego.
W mailu do Elona, datowanym „Dzień Ojca”, którego kopię otrzymałem i ja,
Errol napisał: „Marznę na kość w hangarze, owinięty kocami i gazetami. Nie ma
prądu. Skoro chce mi się pisać do ciebie w tym stanie, tobie powinno chcieć się
to przeczytać”. Kolejne akapity zawierały bełkotliwy elaborat, w którym Errol
nazwał Bidena „odmieńcem, przestępcą, prezydentem pedofilem” dążącym do
unicestwienia wszystkiego, co reprezentują sobą Stany Zjednoczone, „w tym
ciebie”. Czarni przywódcy RPA, napisał, uprawiali rasistowską politykę
przeciwko białym. „Kiedy biali stąd znikną, czarni wrócą na drzewa”. Władimir
Putin to „jedyny przywódca, który wypowiada się do rzeczy”. W kolejnym mailu
wysłał zdjęcie stadionowej tablicy wyników wyświetlającej napis: „TRUMP
WYGRAŁ – JOE BIDEN, WYP*******J”, i dodał od siebie: „To jest
niepodważalne”.
List od Errola był wstrząsający pod wieloma względami, z których na
pierwsze miejsce wysuwał się rasizm. Kilka miesięcy później miał jednak
przypomnieć o sobie inny jego niepokojący aspekt: podatność na teorie
spiskowe. Wygłaszał propagowane przez skrajną prawicę poglądy, jakoby
Biden był pedofilem, a Putin zasługiwał na pochwałę. W innych postach
i mailach zaprzeczał istnieniu covidu („kłamstwo”), oczerniał specjalistę do
spraw pandemii Anthony’ego Fauciego i twierdził, że szczepienia niosą
śmiertelne zagrożenie.
Sposób, w jaki opisał swoją pożałowania godną sytuację i brak ogrzewania,
miał posłużyć za burę dla syna, który przestał wspierać go finansowo. Do
niedawna Elon wysyłał mu z przerwami comiesięczną zapomogę o zmieniającej
się wysokości. Zaczął w 2010 roku, przelewając ojcu 2 tysiące dolarów
miesięcznie na utrzymanie jego młodszych dzieci po tym, jak rozwiódł się drugi
raz. Przez lata kwota ta rosła, a następnie wracała do poziomu wyjściowego po
każdym wywiadzie, w którym Errol wyolbrzymiał swoją rolę w sukcesie syna.
W 2015 roku Errol przeszedł operację serca i wtedy Elon tymczasowo
zwiększył wysokość zapomogi do 5 tysięcy dolarów miesięcznie. Później zaś
przestał łożyć na niego w ogóle, kiedy się dowiedział, że Errol zapłodnił Janę –
wychowywaną przez siebie pasierbicę, która trafiła pod jego opiekę w wieku
czterech lat i którą Elon i Kimbal uważali za przyrodnią siostrę.
Pod koniec marca 2022 roku Errol przysłał prośbę o wznowienie
przelewów. „Mam siedemdziesiąt sześć lat i trudno mi znaleźć źródło
utrzymania”, napisał. „Jedyną alternatywą jest dla mnie głód i niemożliwe do
zniesienia upokorzenia albo odebranie sobie życia. Wizja odebrania sobie życia
nie niepokoi mnie, ale powinna niepokoić ciebie. Prawda jest zbyt dobrze
znana. Zrujnuje cię to, nie łudź się, że nie, a ludzie dowiedzą się, kim naprawdę
jesteś czy też kim się stałeś”. Winą za nastawienie Elona obarczył
„nacjonalistyczno-socjalistyczne, okrutne, egoistyczne i tchórzowskie
pochodzenie matczynej strony rodziny”, dodając: „Czyżby górę wzięło w tobie
Haldemanowe wynaturzenie?”.
Mniej więcej w Dniu Ojca Elon zaczął ponownie wypłacać Errolowi
2 tysiące dolarów miesięcznie. Zarządca finansowy Muska Jared Birchall
zażądał jednak od Errola, żeby ten przerwał produkcję serii filmików na
YouTubie zatytułowaną Tato geniusza, którą tworzył wraz z pewnym
psychologiem klinicznym. Errol zareagował złością. „Moje milczenie, dzięki
któremu ten diabelny gn*j może knuć do woli, jest warte więcej niż 2 tysiące
dolarów”, żachnął się. „To nie w porządku, żeby mnie uciszać. Mam wiele do
przekazania ludziom”.
Dzień Ojca 2022 roku był dla Muska urzeczywistnieniem jakiegoś
perwersyjnego scenariusza, bo przyniósł jeszcze jedną komplikację. Errol
ujawnił, że spłodził z Janą drugie dziecko: córkę. „Jesteśmy na Ziemi wyłącznie
po to, żeby się rozmnażać”, oznajmił. „Gdybym mógł mieć kolejne dziecko,
zrobiłbym to. Nie widzę żadnych przeciwwskazań”.
Próby ocieplenia relacji
Musk zdał sobie sprawę, że trudno jest prowadzić stabilne życie rodzinne, kiedy
nie ma się rodzinnego domu. Dlatego podczas burzliwego lata 2022 roku zaczął
marzyć o własnym domu w Austin. Rozważył kilka budynków, które były
wystawione na sprzedaż, ale uznał je za zbyt drogie. Postanowił więc zbudować
własny na terenie rozległej stadniny koni z idyllicznym jeziorem, którą udało mu
się nabyć naprzeciw Giga Texas, po drugiej stronie rzeki Kolorado. Miał
pomysł, żeby wykorzystać pozostałe części tej nieruchomości na siedziby
Neuralinku i innych swoich firm.
Wieczorem w pewną sobotę udał się na obchód nieruchomości z Grimes
i Omeadem Afsharem, który zarządzał budową teksańskiej gigafabryki. Wpadli
na wiele różnych pomysłów, między innymi taki, że The Boring Company
mogłoby wydrążyć pod rzeką tunel łączący dom z zakładem. Kilka dni później
Musk przespacerował się po terenie stadniny z Shivon Zilis. „Jedną z rzeczy,
o które go dręczyłam – z czułością – było znalezienie miejsca, które mógłby
nazywać domem”, mówi. „Potrzebuje miejsca, w którym będzie rezydować jego
dusza, i tym stanie się dla niego ta stadnina”.
W gorące popołudnie latem 2022 roku Musk rozsiadł się pod daszkiem
rozłożonym na brzegu jeziora w towarzystwie lorda Normana Fostera –
architekta, który między innymi zaprojektował dla Steve’a Jobsa futurystyczną
okrągłą siedzibę główną Apple’a. Foster przyleciał z Londynu wyposażony
w szkicownik, żeby urządzić z Muskiem burzę mózgów. Siedząc przy niskim
stoliku, Musk przejrzał część szkiców Fostera i zaczął wymieniać wolne
skojarzenia, które przychodziły mu do głowy. „To powinno być coś, co wygląda,
jakby spadło z kosmosu, jakby jakaś konstrukcja z innej galaktyki wylądowała
w jeziorze”, powiedział.
Birchall, który im towarzyszył, wygooglował ilustracje przedstawiające
futurystyczne budynki, a Foster naszkicował kilka nowych kształtów w swoim
notesie. Może, zaproponował Musk, odłamek szkła wynurzający się z jeziora?
Najniższa kondygnacja mogłaby być częściowo zanurzona w wodzie,
z dostępem przez tunel łączący z drugim obiektem na brzegu.
Wyraziłem po jakimś czasie opinię, że to wszystko wcale nie brzmi jak
pomysł na dom rodzinny. Musk przyznał mi rację. „To bardziej projekt
artystyczny niż dom”, wyjaśnił. Odłożył jego budowę na później.
R O ZD ZI A Ł 7 6
Przetasowania w Starbase
SpaceX, 2022
W lipcu 2022 roku magazyny SpaceX zaczęły się zapełniać satelitami Starlink
produkowanymi w Seattle. Rakiety Falcon 9 startowały z przylądka Canaveral
co najmniej raz w tygodniu, podczas każdego lotu wynosząc na orbitę po mniej
więcej pięćdziesiąt Starlinków. Musk liczył jednak, że do tego czasu z platformy
w Boca Chica zacznie regularnie latać gigantyczny Starship. Jak zwykle termin,
który sobie wyznaczył, okazał się mało realistyczny.
„Chcesz, żebym wysłał kilku ludzi do Boca?”, spytał Mark Juncosa, który
przeprowadził się do Seattle, żeby nadzorować produkcję satelitów.
„Tak”, odpowiedział Musk. „Ty też powinieneś pojechać”. Nadszedł czas na
przetasowanie kadry zarządzającej. Od pierwszych dni sierpnia Juncosa zaczął
przechodzić niczym tornado po halach namiotowych z liniami montażowymi
w Boca Chica, wzniecając tumany kurzu.
Juncosę cechuje szaleństwo niemal dorównujące temu Muska. Jego dzika
fryzura, jeszcze dziksze spojrzenie, energiczny sposób poruszania się i zwyczaj
ciągłego obracania telefonu w dłoni sprawiają, że otacza go
wysokoenergetyczna aura. „Jest na swój zakręcony, bezkompromisowy sposób
całkiem charyzmatyczny”, tłumaczy Musk. „Potrafi powiedzieć komuś, że jest na
najlepszej drodze do spierdolenia sprawy i że pomysł tego kogoś jest do dupy,
ale tak, żeby tej osoby nie wkurzyć. To mój Marek Antoniusz”.
Musk i Juncosa lubili zespół z Boca Chica, w szczególności Rileya i Patela.
Uważali ich jednak za niewystarczająco twardych. „Bill jest wspaniałą osobą,
ale ma trudności z przekazywaniem negatywnej opinii i zwyczajnie nie potrafi
nikogo zwolnić”, powiedział mi Musk. Prezeska zarządu SpaceX Gwynne
Shotwell była tego samego zdania o Patelu, który nadzorował prace budowlane
na terenie bazy. „Sam zapieprza za dwóch”, powiedziała. „Nie wie jednak, jak
przekazywać Elonowi złe wieści. Sam i Bill są cykorami”.
4 sierpnia Musk w sali konferencyjnej Giga Texas, gdzie przygotowywał się
do zaplanowanego na popołudnie dorocznego zgromadzenia akcjonariuszy Tesli,
odbył telekonferencję z zespołem odpowiedzialnym za Starshipa. Każdy kolejny
slajd, który mu prezentowano, wprowadzał go w większą złość. „Te terminy są
do dupy, to jest po prostu jakaś megaporażka”, wyrzucił. „No po prostu nie ma
chuja, żeby to musiało aż tyle zająć”. Zarządził, że będzie z zespołem omawiał
postępy w pracy nad Starshipem codziennie, siedem dni w tygodniu. „Będziemy
co wieczór analizować wszystko od podstaw zgodnie z algorytmem,
kwestionować wymogi i usuwać, co trzeba”, powiedział. „W ten sposób
ogarnęliśmy chujnię z Raptorem”.
Ile czasu zajmie im, spytał, ustawienie pierwszego stopnia na platformie,
żeby przeprowadzić test silników? Dziesięć dni, usłyszał. „Za długo”,
odpowiedział. „To ma kluczowe znaczenie dla losu ludzkości. A los ludzkości
odmienia się trudno. To nie jest praca, którą można wykonywać od dziewiątej
do siedemnastej”.
Następnie bezceremonialnie zakończył zebranie. „Do zobaczenia jutro”,
poinformował zespół z Boca Chica. „Dziś po południu mam zgromadzenie
akcjonariuszy Tesli, a jeszcze nawet nie przejrzałem slajdów”.
Włamanie do baru
***
High bay
Optimus Prime
Tesla, 2021–2022
Slajd przedstawiający elementy dłoni Optimusa (na górze); dłonie robota układające się w serce, logo Dnia
Sztucznej Inteligencji 2 (na dole)
Pierwiastek ludzki
Młody Frankenstein
Chód
Niepewność
Twitter, lipiec–wrzesień 2022
Ari Emanuel polewa Muska wodą z węża na Mykonos; Alex Spiro
Terminator
W czerwcu 2022 roku Musk nadal nie był pewien, co chce zrobić
z Twitterem, i poprosił, żeby przedstawić mu trzy opcje. Plan A zakładał
finalizację zakupu za umówioną cenę 44 miliardów dolarów. Plany B i C
polegały na znalezieniu sposobu, by obniżyć cenę albo zupełnie rozwiązać
umowę. Do pomocy przy modelowaniu finansowym tych możliwości Musk
zatrudnił Boba Swana, byłego dyrektora finansowego eBaya i dyrektora
zarządzającego Intela, oraz partnera w firmie venture capital Andreessen
Horowitz, która była jednym z inwestorów finansujących ofertę Muska.
Kłopot polegał na tym, że Swan jako człowiek uczciwy dążył do
realizacji planu A. Uważał, że nie ma przekonującego uzasadnienia dla
odstąpienia od umowy. Zaakceptował większość liczb podanych
w sprawozdaniu dla akcjonariuszy Twittera, doliczył drobny rabat
i przedstawił nieco bardziej optymistyczny model finansowy. Rozzłościł tym
Muska, w którego opinii świat wchodził w recesję, a Twitter przekłamał
dane odnośnie do liczebności botów. „Jeśli przedstawiasz mi taki plan
zupełnie na poważnie, to chyba się do tego nie nadajesz”, skrytykował go.
Swan miał na koncie zbyt wiele sukcesów, żeby godzić się na takie
traktowanie. „Ponieważ przedstawiłem ci ten plan na poważnie, masz rację”,
odpowiedział. „Chyba się do tego nie nadaję”. I zrezygnował.
Musk raz jeszcze zadzwonił do swojego dobrego przyjaciela i jednego
z pierwszych inwestorów Tesli Antonia Graciasa, którego zespół do zadań
specjalnych wykrył w 2007 roku problemy trapiące Teslę. Gracias
przebywał na wakacjach w Europie z niektórymi ze swoich dzieci.
„Odchodząc z rady dyrektorów Tesli, powiedziałeś, żebym do ciebie
zadzwonił, gdybym potrzebował pomocy”, przypomniał mu Musk. Gracias
zgodził się utworzyć zespół, który wykona dogłębną analizę finansów
Twittera.
Gracias uważał, że do pomocy przy roztrząsaniu wyceny i struktury
kapitałowej powinien zwerbować niezależny bank inwestycyjny.
Zainteresował więc sprawą swojego dobrego znajomego Roberta Steela
z Perella Weinberg Partners, który w typowy dla siebie bezpośredni sposób
spytał Muska, co jest jego celem: wymiganie się od zakupu Twittera czy
nabycie go za niższą cenę? Musk odpowiedział, że to drugie. Była to
prawda, w każdym razie przez większość czasu, ale gdyby nie krępujące go
więzy prawne i psychologiczne, prawdopodobnie przyznałby się do czegoś
jeszcze bardziej prawdziwego, a mianowicie, że zdarzają mu się poranki
i noce, kiedy ma wrażenie, że rzucił się z motyką na słońce, i nie posiadałby
się z radości, gdyby cała ta sprawa po prostu zniknęła. Steel poczynił
ciekawe spostrzeżenie na temat Muska. Większość klientów – kiedy
przedstawi się im trzy albo cztery opcje – pyta bankiera o rekomendację.
Musk przeciwnie, zadawał szczegółowe pytania na temat każdej opcji, ale
nie zasięgnął rady. Lubił samodzielnie podejmować decyzje.
***
Na całego
Kiedy stało się jasne, że przejęcie dojdzie do skutku, Ari Emanuel wysłał
Muskowi długą na trzy akapity wiadomość, posługując się szyfrowanym
komunikatorem Signal. Miał propozycję: niech Elon pozwoli jemu i jego
agencji – Endeavor – zawiadywać Twitterem. W zamian za roczne
honorarium w wysokości 100 milionów dolarów, napisał, weźmie
odpowiedzialność za cięcie kosztów, stworzenie lepszej kultury pracy oraz
zarządzanie relacjami z reklamodawcami i marketerami. „Prowadzilibyśmy
firmę, ale Elon mówiłby nam, czego chce, i zawiadywał wszystkimi
sprawami inżynieryjnymi i technicznymi”, tłumaczy Emanuel. „Robimy
mnóstwo interesów z reklamodawcami, a poza tym, wiesz, nie byłoby to
nasze pierwsze tango”.
Birchall nazwał tę wiadomość „ze wszech miar obraźliwą, urągającą
i stukniętą”. Musk zareagował uprzejmiej i z większym opanowaniem. Cenił
sobie przyjaźń z Emanuelem. „Słuchaj, doceniam ofertę”, odpisał. „Ale
Twitter jest firmą technologiczną, programistyczną”. Emanuel
kontrargumentował, że mogliby po prostu zatrudnić personel techniczny, ale
Musk stanowczo odmówił. Był przeświadczony do szpiku kości, że kwestie
inżynieryjne i dotyczące projektowania produktów są nierozerwalnie
związane. Ba, uważał, że produkty powinny być projektowane pod dyktando
inżynierów. Za zawiadywanie Twitterem, podobnie jak Teslą i SpaceX,
powinni na każdym szczeblu odpowiadać inżynierowie.
Emanuel nie rozumiał jeszcze jednego. Musk chciał zarządzać Twitterem
samodzielnie, tak jak Teslą, SpaceX, The Boring Company i Neuralinkiem.
* Uvalde – miasto w Teksasie, w którym 24 maja 2022 roku doszło do trzeciej najkrwawszej
w historii Stanów Zjednoczonych strzelaniny w szkole. Zginęło w niej dziewiętnaścioro dzieci i dwoje
nauczycieli.
R O ZD ZI A Ł 7 9
Prezentacja Optimusa
Tesla, wrzesień 2022
X podaje rękę Optimusowi, w tle przyglądający się Milan Kovac i Anand Swaminathan
Płonące włosy
„Moje zdrowie psychiczne zmienia się jak fale” – oznajmił Musk, lecąc z Austin
do Doliny Krzemowej we wtorek 27 września, żeby przygotować się na Dzień
Sztucznej Inteligencji 2, czyli obiecaną wielką publiczną prezentację, na której
miał przedstawić postępy Tesli w pracy nad sztuczną inteligencją
i autonomicznymi samochodami, a także – po raz pierwszy – Optimusa.
„Ekstremalna presja mi szkodzi. Ale kiedy wiele spraw zaczyna iść jak trzeba,
też nie jest to zbyt dobre dla mojej kondycji psychicznej”.
Tego tygodnia miał wiele na głowie. Musiał złożyć zeznania przed sądem
w Delaware w postępowaniu, które miało go zmusić do sfinalizowania umowy
zakupu Twittera, a także przed Komisją Papierów Wartościowych i w sprawie
kwestionującej zasadność wynagrodzenia, które pobierał w Tesli. Niepokoił się
także kontrowersjami związanymi z wykorzystaniem satelitów Starlink
w Ukrainie, trudnościami napotkanymi podczas prób zmniejszeniu zależności
łańcucha dostaw Tesli od Chin, startem Falcona 9 mającego dostarczyć czterech
astronautów (w tym jedną rosyjską kosmonautkę) na Międzynarodową Stację
Kosmiczną, zaplanowanym na ten sam dzień wyniesieniem pięćdziesięciu
dwóch satelitów Starlink innym Falconem 9, z Zachodniego Wybrzeża,
i najróżniejszymi problemami osobistymi związanymi z dziećmi, dziewczynami
i byłymi żonami.
Musk sublimuje stres na różne sposoby, między innymi wygłupiając się.
Lecąc na Zachodnie Wybrzeże, podekscytował się swoim najnowszym
pomysłem na konsumencki gadżet: perfumami o zapachu przypalonych ludzkich
włosów. Kiedy wylądował, zadzwonił do Steve’a Davisa – dyrektora
generalnego The Boring Company – który wcześniej wprowadził w życie
pomysł Muska, by sprzedawać miniaturowy miotacz ognia. „Perfumy o zapachu
spalonych włosów!”, zaanonsował Musk, wyobrażając sobie slogan
marketingowy. „Podoba ci się zapach, który poczułeś po zabawie miotaczem?
Mamy go dla ciebie!” Davis zawsze chętnie spełniał zachcianki Muska. Przesłał
jego życzenie producentom substancji zapachowych z informacją, że pierwsza
firma, która odwzoruje swąd palonej keratyny, otrzyma kontrakt. Kiedy The
Boring Company dodało go do swojego internetowego sklepu, Musk zamieścił
tweeta: „Kupujcie, proszę, moje perfumy, żebym mógł kupić Twittera”. W ciągu
tygodnia sprzedało się 30 tysięcy opakowań po 100 dolarów sztuka.
Po dotarciu do siedziby głównej Tesli Musk wszedł na prowizoryczną scenę
ustawioną w przepastnym salonie wystawowym, który pracownicy
przygotowywali na piątkowy Dzień Sztucznej Inteligencji 2. Prawie gotowa
wersja Optimusa stała przypięta do suwnicy, gotowa do ćwiczeń. Jeden
z inżynierów krzyknął: „Aktywacja”, na co inny wcisnął czerwony przycisk,
który sprawił, że Optimus zaczął iść. Poczłapał do przedniej krawędzi sceny,
zatrzymał się i pomachał dłonią niczym dobroduszny monarcha. Przez kolejną
godzinę zespół poddawał go próbom jeszcze dwadzieścia razy. Widok robota
podchodzącego do krawędzi sceny, stającego w miejscu, rozglądającego się
i potem machającego ręką stał się hipnotyzujący. Po ostatnim teście tego dnia X
podszedł do Optimusa i dotknął jego palców.
Konstruktorem zarządzającym sesjami treningowymi był Milan Kovac.
„Chyba mam PTSD”, przyznał. „Po ostatnim razie trudno mi zachować
opanowanie”. Zdałem sobie sprawę, że to ten sam człowiek, na którym Musk
wyładował swoją furię rok temu, podczas przygotowań do pierwszego Dnia
Sztucznej Inteligencji, ponieważ uznał jego slajdy za zbyt nudne. Po tamtym
incydencie Kovac popadł w kilkutygodniowe przygnębienie, podczas którego
rozważał odejście. „Doszedłem jednak do wniosku, że nasza misja jest zbyt
ważna”, mówi.
Niedługo przed Dniem Sztucznej Inteligencji 2 Kovac znalazł w sobie
odwagę, żeby poruszyć z Muskiem kwestię konfliktu sprzed roku. Musk
wpatrywał się w niego bez wyrazu. „Pamiętasz, jak wściekłeś się na
prezentację, którą przygotowałem, i powtarzałeś mi w kółko, jaka jest
okropna?”, spytał Kovac. „I jak wszyscy niepokoili się, że odszedłem z pracy?”
Wzrok Muska pozostał obojętny. Nie pamiętał.
Dzień Sztucznej Inteligencji 2 – próba generalna
Robotaxi
Tesla, 2022
Omead Afshar, Musk, Franz von Holzhausen, Drew Baglino, Lars Moravy i Zach Kirkhorn; Robotaxi –
model koncepcyjny
Idziemy na całość w autonomię
Dyskusje o Robotaxi to kolejny dowód na to, jak niebywale uparty bywał Musk.
Cechowała go wypaczająca rzeczywistość zawziętość i pozbawione skrupułów,
bezwzględne nastawienie do krytyków. Ta nieustępliwość prawdopodobnie była
jedną z supermocy, które odpowiadały za jego sukcesy. I za widowiskowe
porażki.
Mniej znaną cechą Muska jest to, że potrafi zmienić zdanie. Chłonie
argumenty, które pozornie odrzucał, i rekalibruje swoje obliczenia ryzyka. I to
właśnie zdarzyło się w przypadku niepotrzebnych według niego kierownic.
Pod koniec lata 2022 roku, po tym jak Musk kategorycznie oświadczył, że
Robotaxi nie może mieć kierownicy, von Holzhausen i Moravy podjęli próbę
nakłonienia go, żeby mimo wszystko zabezpieczył swoją inwestycję. Wiedzieli,
jak do tego podejść w niekonfrontacyjny sposób. „Przekazaliśmy mu nowe
informacje, których latem prawdopodobnie nie zdążył sobie w pełni
przyswoić”, mówi Moravy. Argumentował, że nawet jeśli autonomiczne
samochody zostaną dopuszczone do ruchu drogowego w Stanach Zjednoczonych,
miną lata, zanim decyzja ta zapadnie w skali globalnej. Logiczne było więc
zbudowanie wersji pojazdu z kierownicą i pedałami.
Zespół zarządzający Teslą od lat dyskutował o produkcie nowej generacji,
którym miał być mały, niedrogi samochód przeznaczony na rynek masowy,
sprzedawany za mniej więcej 25 tysięcy dolarów. Musk sam zapowiedział
możliwość rozpoczęcia prac nad takim projektem w 2020 roku, ale potem
wstrzymał te plany i w ciągu kolejnych dwóch lat wielokrotnie je wetował,
powtarzając, że Robotaxi pozbawi ten samochód sensu istnienia. Von
Holzhausen mimo to potajemnie utrzymał projekt przy życiu w swoim studiu.
Późnym wieczorem w środę we wrześniu 2022 roku, w drodze na premierę
Optimusa, Musk zaszył się w pozbawionej okien sali konferencyjnej Jupiter
w fabryce we Fremont, która była jego sprawdzoną kryjówką. Moravy i von
Holzhausen przyprowadzili kilku głównych członków zespołu Tesli na
potajemne zebranie. Przedstawili dane dowodzące, że jeśli obroty Tesli mają
rosnąć o 50 procent rocznie, musi ona wprowadzić na rynek mały, niedrogi
samochód. Globalny popyt na taki model był ogromny. Do 2030 roku po świecie
mogło ich jeździć nawet 700 milionów, prawie dwa razy tyle co samochodów
z kategorii, do której należały Model 3 i Y. Następnie pokazali Muskowi, że ten
samochód i Robotaxi mogłyby powstawać na tej samej platformie i tych samych
liniach montażowych. „Przekonaliśmy go, że jeśli zbudujemy te fabryki
i będziemy mieli tę platformę, będziemy mogli trzepać Robotaxi i nasz
samochód za 25 tysięcy, oba oparte na tej samej architekturze”, mówi von
Holzhausen.
Kiedy zebranie dobiegło końca, zostałem sam z Muskiem w sali
konferencyjnej. Było oczywiste, że nie pała entuzjazmem do samochodu za
25 tysięcy dolarów. „No, nie jest to zbyt ekscytujący produkt”, skwitował
sprawę. Głos serca nakazywał mu rewolucjonizować transport, produkując
Robotaxi. Jednak w ciągu kolejnych kilku miesięcy jego nastawienie stopniowo
się ocieplało. Na potrzeby zebrania poświęconego wzornictwu, które odbyło się
w lutowe popołudnie 2023 roku, von Holzhausen ustawił obok siebie w studio
model Robotaxi i samochodu za 25 tysięcy dolarów. Oba robiły futurystyczne
wrażenie – zupełnie jak Cybertruck. Musk był zachwycony ich wyglądem.
„Kiedy któryś z tych samochodów wyjedzie zza rogu – stwierdził – ludzie
pomyślą, że musiał przeteleportować się z przyszłości”.
Nowy pojazd na rynek masowy, w wersji zarówno z kierownicą, jak
i autonomicznej, otrzymał nazwę „platformy następnej generacji”. Musk
początkowo zadecydował, że Tesla zbuduje nową fabrykę w północnym
Meksyku, 400 kilometrów na południe od Austin, zaprojektowaną od podstaw
z myślą o montażu takich samochodów. Miała wykorzystywać zupełnie nową
metodę produkcji, w dużej mierze zautomatyzowaną.
Niedługo później zaczęła trapić go inna kwestia: od początku był przeciwny
organizowaniu produkcji w odrębnej lokalizacji i uważał, że miejsca pracy
inżynierów projektujących produkty Tesli powinny znajdować się
w bezpośrednim sąsiedztwie linii montażowych. Dzięki temu błyskawicznie
otrzymywali oni informacje zwrotne, na podstawie których implementowali
innowacyjne rozwiązania ulepszające samochód i jego wytwarzanie. Ten
przepływ informacji był szczególnie ważny w przypadku zupełnie nowego auta
i procesu produkcji. Musk zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie nie namówi
topowych inżynierów do przeprowadzki w sąsiedztwo nowej fabryki. „Dział
inżynieryjny Tesli będzie musiał pracować na linii montażowej, jeśli to ma się
udać, a nie ma szans, żeby wszyscy zgodzili się przeprowadzić do Meksyku”,
powiedział mi.
Dlatego w maju 2023 roku postanowił, że pierwsze samochody nowej
generacji i Robotaxi będą wytwarzane w Austin, żeby jego własne miejsce
pracy i biura jego najważniejszych inżynierów znalazły się obok nowej, bardzo
szybkiej i hiperzautomatyzowanej linii montażowej. Latem 2023 roku spędzał co
tydzień wiele godzin, projektując we współpracy ze swoim zespołem wszystkie
stanowiska montażowe. Poszukiwał sposobów, by uszczknąć po kilka
milisekund z każdego etapu i procesu.
R O ZD ZI A Ł 8 1
Zderzenie kultur
Mimo że w środę, kiedy odwiedzał siedzibę firmy, jej zakup nie był jeszcze
sfinalizowany, Musk odbył po południu kilka spotkań w celu zapoznania się
z produktami Twittera. Brytyjczyk Tony Haile, dyrektor produktu, który przed
rozpoczęciem pracy w Twitterze był współzałożycielem start-upu próbującego
sprzedawać subskrypcje na internetową kompilację newsów, zasugerował
Muskowi, by ten przekonał użytkowników serwisu do opłacania pracy
dziennikarzy. Musk odrzekł, że podoba mu się koncepcja drobnych, łatwych dla
użytkownika płatności za dostęp do filmów i artykułów. „Chcemy stworzyć
rozwiązanie, dzięki któremu twórcy mediów będą zarabiali na swojej pracy”.
Osobiście Musk już wcześniej doszedł do wniosku, że największym
konkurentem Twittera stanie się Substack – internetowa platforma
wykorzystywana przez dziennikarzy i innych twórców do publikowania treści
opłacanych przez użytkowników.
W przerwie między zebraniami Musk postanowił przejść się po budynku
i porozmawiać z pracownikami. Wzbudził tym nerwowość u swojego
twitterowego szerpy, który wytłumaczył mu, że na miejscu zastanie niewiele
osób, bo sporo pracowników woli pracować z domu. Mimo że była to środa
około trzeciej po południu, przestrzenie biurowe były praktycznie zupełnie
wyludnione. Dopiero kiedy Musk dotarł do baru kawowego na ósmym piętrze,
jego oczom ukazało się kilkudziesięciu pracowników, którzy spoglądali na niego
niepewnie i z dystansem. Po dłuższej chwili i kilku zachętach ze strony szerpy
zgromadzili się wokół Muska.
„Czy możesz wstawić ją do mikrofali i podgrzać, żeby była super gorąca?”,
poprosił osobę, która podała mu kawę. „Kiedy nie jest supergorąca, za szybko
ją żłopię”.
Esther Crawford, odpowiedzialna za produkty na wczesnym etapie rozwoju,
ochoczo przedstawiła Muskowi swoje pomysły na twitterowy wirtualny portfel,
który mógłby służyć do drobnych płatności. Elon zasugerował, żeby pieniądze
użytkowników znajdowały się na wysoko oprocentowanym rachunku. „Musimy
uczynić Twittera najpopularniejszym systemem płatniczym na świecie, czyli tym,
czym miał być X.com”, powiedział. „Portfel połączony z kontem na rynku
pieniężnym jest kluczowym elementem, dzięki któremu kryształ roztacza blask”.
Głos zabrał także, aczkolwiek dość powściągliwie, młody, urodzony we
Francji, inżynier średniego szczebla Ben San Souci. „Mógłbym przedstawić
pewien pomysł w dziewiętnaście sekund?”, zapytał. Dotyczył moderacji mowy
nienawiści za pomocą crowdsourcingu. Musk wtrącił własną koncepcję:
udostępnienie użytkownikom suwaka, którym mogliby regulować poziom
intensywności tweetów, jakie chcą czytać. „Niektórzy będą chcieli oglądać
pluszaczki i szczeniaczki, inni – ostrą walkę: »Dawać mi tu wszystko!«”.
Niezupełnie o to chodziło San Souciemu, ale kiedy spróbował ponownie podjąć
temat, odezwała się pewna kobieta. Zachował się wtedy w sposób zaskakujący
jak na faceta z firmy technologicznej: ustąpił jej pola. Kobieta zaś zadała
pytanie, które od jakiegoś czasu wisiało w powietrzu: „Czy zwolni pan
75 procent z nas?”. Musk roześmiał się, a potem zamilkł. „Nie, ta liczba nie
wyszła ode mnie”, odpowiedział. „Musimy skończyć z tymi bzdurami
z anonimowych źródeł. Ale faktycznie – stoimy przed wyzwaniem. Zmierzamy
ku recesji, a koszty przekraczają wpływy, więc musimy poszukać metod, by
zdobyć więcej pieniędzy albo zredukować koszty”.
Nie było to w gruncie rzeczy zdementowanie pogłosek. W ciągu trzech
kolejnych tygodni miało wyjść na jaw, że ci, którzy szacowali odsetek
nadchodzących zwolnień na 75 procent, mieli rację.
Kiedy Musk wrócił z baru kawowego na pierwsze piętro, trzy sale
konferencyjne były już częściowo zapełnione przez najemny oddział lojalnych
inżynierów z Tesli i SpaceX. Na polecenie Muska przeczesywali oni kod
Twittera i szkicowali na tablicach suchościeralnych schematy organizacyjne,
żeby określić, których pracowników warto zatrzymać. Kolejne dwa
pomieszczenia zajął pluton bankierów i prawników. Wyglądało na to, że szykują
się do bitwy.
„Rozmawiałeś z Jackiem?”, spytał Gracias. Współzałożyciel i były dyrektor
generalny Twittera Jack Dorsey początkowo sprzyjał planom Muska, ale od
kilku tygodni coraz bardziej niepokoiły go kontrowersje i emocje związane
z nadchodzącą transakcją. Obawiał się, że Musk wypatroszy jego dziecko. Nie
był pewien, czy jest gotów to zaakceptować. Największy kłopot wynikał jednak
stąd, że wzdragał się przed konwersją swoich akcji Twittera na udziały
w nowej prywatnej firmie kontrolowanej przez Muska. Tymczasem był to istotny
element planu sfinansowania transakcji przez Muska. Przez cały zeszły tydzień
Musk dzwonił do Dorseya prawie codziennie, zapewniając, że szczerze
uwielbia Twittera i przecież nie mógłby go skrzywdzić. Ostatecznie zawarł
z Dorseyem umowę: jeśli ten przekonwertuje swoje akcje, Musk obieca mu
zapłacić za nie w przyszłości pełną cenę, gdyby potrzebował pieniędzy.
„Zgodził się przekonwertować całość”, powiedział Musk. „Nadal się lubimy.
Niepokoi go, czy zachowamy płynność finansową, więc osobiście
zagwarantowałem mu te 54 dolary i 20 centów”.
Późnym popołudniem Agrawal wszedł miękkim krokiem do strefy
wypoczynkowej na pierwszym piętrze, gdzie znalazł Muska. Następnej nocy
mieli okrążać się nawzajem jak dwaj gladiatorzy, ale teraz obaj udawali luźną
koleżeńskość.
„Cześć”, zagaił łagodnie Agrawal. „Jak ci upłynął dzień?”
„Mózg mi się lasuje”, odparł Musk. „Muszę przespać noc, żeby przetworzyć
te dane na coś użytecznego”.
* Dosłownie: „Wpuśćcie tę umywalkę”. W rzeczywistości jest to idiom, który można przetłumaczyć:
„Niech to zapadnie w pamięć”, „Niech to do was dotrze” itp.
R O ZD ZI A Ł 8 2
Przejęcie
Twitter, czwartek, 27 października 2022
Antonio Gracias, Kyle Corcoran, Kate Claassen i Musk z butelką burbona Pappy Van Winkle; David Sacks
i Gracias w sali narad
Ostatni dzwonek
Trzej muskieterowie
Twitter, 26–30 października 2022
Musk ocenia kod z Jamesem Muskiem, Dhavalem Shroffem i Andrew Muskiem (na górze); Ross Nordeen
zapoznaje się z architekturą oprogramowania Twittera (na dole po lewej), James i Andrew Musk (na dole po
prawej)
Recenzenci kodu
James i Andrew siedzieli przed swoimi laptopami przy małym okrągłym stole
ustawionym w pomieszczeniu sąsiadującym z salą konferencyjną na pierwszym
piętrze, w której Elon ulokował swoje polowe centrum dowodzenia. X bawił
się na podłodze czterema dużymi kostkami Rubika. (Nie, nie potrafił ich jeszcze
ułożyć. Miał dopiero dwa i pół roku). Był czwartek 27 października – dzień,
w którym Musk starał się zrealizować swój atak z zaskoczenia i sfinalizować
przejęcie przed czasem. Mimo to znalazł okazję, żeby oderwać się na godzinę
od zebrań i omówić ze swoimi kuzynami, w jaki sposób przetrzebią kadrę
programistyczną Twittera. Dołączył do nich Dhaval Shroff – młody programista
z zespołu Autopilota, który wystąpił na scenie podczas Dnia Sztucznej
Inteligencji 2.
James, Andrew i Dhaval mieli ze swoich laptopów dostęp do całej
skarbnicy kodu napisanego przez pracowników Twittera w ciągu ubiegłego
roku. „Wyszukajcie tych, którzy w ostatnim miesiącu napisali sto albo więcej
linijek kodu”, polecił im Musk. „Chcę, żebyście sprawdzili wszystkich po kolei
i znaleźli tych, którzy mają najwięcej commitów”.
Planował zwolnić większość programistów i zachować w firmie tylko tych
najlepszych. „Znajdźmy osoby, które napisały wartą uwagi ilość kodu, a potem
wśród tej grupy wyszukajmy tych, którzy kodują najlepiej”, powiedział. Było to
kolosalne zadanie, utrudnione dodatkowo przez to, że nie dysponowali kodem
w formacie umożliwiającym łatwe określenie, kto dodał albo usunął jego
poszczególne fragmenty.
James wpadł na pewien pomysł. Kilka dni wcześniej na konferencji w San
Francisco on i Dhaval poznali młodego inżyniera oprogramowania
zatrudnionego w Twitterze. Miał na imię Ben. James wybrał jego numer
w smartfonie, włączył tryb głośnomówiący i zaczął zasypywać go pytaniami.
„Mam spis zmian – usunięć i wstawień – które każdy wprowadził”,
powiedział Ben.
„Możesz go przesłać?”, spytał James. Spędzili trochę czasu, pisząc
w Pythonie skrypt okrawający dane, żeby pliki przesłały się szybciej.
Wtedy do rozmowy włączył się Musk. „Dzięki za pomoc”, powiedział.
Nastąpiła dłuższa chwila ciszy. „Elon?”, spytał Ben. Sprawiał wrażenie
zatrwożonego faktem, że przyszły szef przekopuje kod źródłowy Twittera w tym
samym dniu, w którym firma miała przejść w jego ręce.
Na dźwięk jego francuskiego akcentu zdałem sobie sprawę, że to ten sam
Ben – Ben San Souci – który zadawał pytania związane z moderacją podczas
wizyty Muska w firmowym barze. Nie cechował go wrodzony talent do
nawiązywania znajomości – miał typową inżynierską osobowość – tymczasem
został niespodziewanie wciągnięty do grona zaufanych współpracowników
Elona. Dowodziło to znaczenia fortunnych zbiegów okoliczności. I fizycznej
obecności w firmie.
U sterów
Runda pierwsza
Moderacja treści
Twitter, 27–30 października 2022
Z Kanye Westem w SpaceX (na górze po lewej); Yoel Roth (na górze po prawej);
Jason Calacanis (na dole po prawej); David Sacks (na dole po lewej)
Po swojemu
Muzyk i projektant mody Ye, niegdyś znany jako Kanye West, był dobrym
znajomym Muska – w tym osobliwym znaczeniu, że obaj byli celebrytami
spotykającymi się na imprezach: łączył ich podobny rodzaj energii i sławy, choć
osobiście nie mieli bliskiej relacji. W 2011 roku Musk zaprosił Westa na
obchód fabryki SpaceX w Los Angeles. Dekadę później Ye odwiedził kompleks
Starbase na południu Teksasu, a Musk poleciał do Miami na imprezę z okazji
premiery albumu Donda 2. Ich wspólnym mianownikiem na pewno była
szczerość aż do bólu oraz przekonanie opinii publicznej, że obaj mają trochę
nierówno pod sufitem, aczkolwiek w przypadku Ye opinia ta z czasem okazała
się tylko w połowie słuszna. „Kanye osiągnął to, czym może się dziś pochwalić,
dzięki wierze w siebie i niesamowitej wytrwałości”, powiedział Musk
reporterowi czasopisma „Time” w 2015 roku. „Z pełną determinacją walczył
o swoje miejsce w kulturowym panteonie. Nie boi się krytycznych opinii ani
drwin, które spadają na niego po drodze”. W ten sposób Musk mógł równie
dobrze opisywać sam siebie.
Na początku października, kilka tygodni przed tym, jak Elon sfinalizował
wykup Twittera, Ye i jego modelki pojawili się na pokazie mody ubrani w T-
shirty z napisem „White Lives Matter”. Burza w mediach społecznościowych,
która rozpętała się z tego powodu, miała swoją kulminację w tweecie Ye
o treści: „Jutro rano przechodzę w stan podwyższonej gotowości bojowej
wobec NARODU ŻYDOWSKIEGO”. Twitter go zbanował. Kilka dni później
Musk opublikował tweeta: „Rozmawiałem dziś z Ye i wyraziłem zaniepokojenie
jego niedawnym tweetem, co chyba wziął sobie do serca”. Ale West pozostał
zbanowany.
Twitterowa saga Ye z czasem wpoiła Muskowi kilka lekcji na temat
złożonej natury wolności słowa oraz uzmysłowiła wady formułowania
jakichkolwiek zasad pod wpływem impulsu. Było to o tyle ważne, że jego
pierwszy tydzień za sterami Twittera zdominowała, obok decyzji
o zwolnieniach, kwestia moderacji treści.
Musk, mimo że od dłuższego czasu dzierżył proporzec wolności słowa,
zaczął odkrywać, że jego spojrzenie na tę sprawę jest zbyt naiwne. W mediach
społecznościowych kłamstwo potrafi okrążyć świat, zanim prawda włoży buty.
Twitter borykał z plagą dezinformacji, tradycyjnych oszustw finansowych i tych
związanych z kryptowalutami oraz z mową nienawiści. Towarzyszył temu aspekt
natury finansowej: strachliwi reklamodawcy nie chcieli, by ich marki nurzały
się szambie toksycznych wypowiedzi.
Na początku października, kilka tygodni przed planowaną datą przejęcia
Twittera, Musk poruszył w jednej z naszych rozmów koncepcję utworzenia rady
do spraw moderacji treści, która podejmowałaby decyzje w tego typu
kwestiach. Chciał, by zasiadały w niej osoby z całego świata i o różnych
poglądach. Dokładnie opisał, jak sobie wyobraża jej członków. „Nie podejmę
ani jednej decyzji o zdjęciu bana, póki ta rada nie powstanie i nie zacznie
działać”, zapewnił mnie.
Takie samo przyrzeczenie złożył publicznie w piątek 28 października, dzień
po tym, jak sfinalizował przejęcie Twittera. „Żadne ważne decyzje dotyczące
treści i przywracania kont nie zapadną, dopóki ta rada się nie zbierze”, napisał
w tweecie. Cedowanie władzy nie leżało jednak w jego naturze. Szybko zaczął
rozwadniać swoją pierwotną koncepcję. Zdradził mi, że rada będzie pełnić
funkcję czysto „doradczą”. „Ostateczne decyzje muszę podejmować sam”.
Tamtego popołudnia wędrował z zebrania na zebranie, omawiając zwolnienia
w firmie i funkcjonalności produktu, i było widać jak na dłoni, że traci
zainteresowanie powołaniem rady. Kiedy spytałem, czy już zdecydował, jakie
osoby powinny się w niej znaleźć, odpowiedział: „Nie, w tej chwili to
naprawdę nie jest priorytet”.
Yoel Roth
Po zwolnieniu przez Muska dyrektorki działu prawnego Twittera Vijai Gadde
skomplikowane zadanie zarządzania moderacją oraz nie mniej trudny obowiązek
radzenia sobie z nowym szefem przypadły odrobinę akademickiemu, choć
wesołemu i młodzieńczemu trzydziestopięciolatkowi Yoelowi Rothowi.
Powodowało to pewne zgrzyty. Roth był wyborcą Partii Demokratycznej, miał
lewicowe sympatie i opublikował szereg antyrepublikańskich tweetów. „Nigdy
wcześniej nie wpłacałem datków na kampanie prezydenckie, ale właśnie
przekazałem 100 dolarów na konto Hillary for America”, napisał w 2016 roku,
rok po dołączeniu do twitterowego zespołu do spraw poufności
i bezpieczeństwa. „Nie możemy się więcej p*******ć”. W dniu wyborów
w 2016 roku drwił z sympatyków Trumpa, zamieszczając tweeta o treści: „Tak
tylko mówię, nie bez powodu latamy bez lądowania nad stanami, które
zagłosowały na rasistowską mandarynkę”. Gdy Trump został prezydentem,
napisał: „AUTENTYCZNI NAZIŚCI W BIAŁYM DOMU”, i nazwał lidera
Partii Republikańskiej w Senacie Mitcha McConnella „wyzutą z osobowości
pierdołą”.
Niemniej Rotha cechowała mieszanka optymizmu i zapału i miał nadzieję, że
dzięki niej uda mu się nawiązać współpracę z Muskiem. Pierwszy raz spotkali
się w szalone czwartkowe popołudnie, kiedy Musk realizował swój plan
przyśpieszonej finalizacji umowy. O piątej po południu zadzwonił telefon Rotha.
„Cześć, tu Yoni”, przedstawił się rozmówca. „Czy możesz przyjść na pierwsze
piętro? Musimy porozmawiać”. Roth nie miał pojęcia, kim jest Yoni, ale udał
się w stronę dużej otwartej przestrzeni mieszczącej stanowiska konferencyjne,
gdzie kręcili się Musk, jego bankierzy i muskieterowie, mijając po drodze
ziejącą pustkami imprezę halloweenową.
Na miejscu powitał go Yoni Ramon, niski, energiczny, długowłosy
specjalista do spraw bezpieczeństwa systemów informatycznych z Tesli,
pochodzący z Izraela. „Sam jestem z Izraela, więc zwróciłem uwagę, że on też”,
opowiada Roth. „Poza tym jednak nie miałem pojęcia, kim jest”.
Musk powierzył Ramonowi odpowiedzialność za niedopuszczenie do
sabotażu Twittera przez niezadowolonych pracowników. „Elon ma kompletną
paranoję, i nie bez powodu, że jakiś wściekły pracownik w czymś namiesza”,
wyjaśnił mi dosłownie moment przed pojawieniem się Rotha. „Polecił mi
zadbać o to, żeby do czegoś takiego doszło”.
Usiedli przy nieosłoniętym stole nieopodal baru z butelkowaną wodą, po
czym Ramon bez wyjaśnienia spytał: „Jak uzyskać dostęp do narzędzi
Twittera?”.
Roth nadal nie wiedział, z kim właściwie ma do czynienia. „Dostęp do
narzędzi Twittera podlega wielu obostrzeniom”, odpowiedział. „Pojawia się
wiele kwestii związanych z ochroną prywatności”.
„Cóż, korporacja przeszła w nowe ręce”, wyjaśnił Ramon. „Pracuję dla
Elona i musimy to i owo zabezpieczyć. Pokaż mi chociaż te narzędzia”.
Roth uznał jego prośbę za uzasadnioną. Wyciągnął laptopa i pokazał
Ramonowi narzędzia do moderacji treści wykorzystywane przez Twittera, po
czym zasugerował pewne kroki zabezpieczające przed zagrożeniem z wewnątrz.
„Można ci zaufać?”, spytał nagle Ramon, spoglądając Rothowi prosto
w oczy. Ten, zbity z tropu bezpośredniością pytania, odpowiedział, że tak.
„Dobra, to pójdę po Elona”, oznajmił Ramon.
Minutę później Elon wyłonił się z sali narad, w której właśnie doszła do
skutku transakcja, usiadł przy jednym z okrągłych stołów w strefie
wypoczynkowej i poprosił, żeby zademonstrować mu narzędzia bezpieczeństwa.
Roth otworzył konto Muska i pokazał, co można z nim zrobić za pomocą
twitterowych narzędzi.
„Dostęp do nich powinien być na razie ograniczony do jednej osoby”,
powiedział Musk.
„Zadbałem o to wczoraj”, odparł Roth. „Tą osobą jestem ja”. Musk pokiwał
w milczeniu głową. Wszystko wskazywało na to, że podoba mu się sposób
działania Rotha.
Następnie poprosił go o nazwiska dziesięciu osób, „którym powierzyłby
swoje życie”. Chciał im przydzielić pełny dostęp do narzędzi. Roth obiecał, że
przygotuje listę. Musk spojrzał mu prosto w oczy i powtórzył: „Serio, którym
powierzyłbyś życie”. Po czym dodał: „Bo jeśli zrobią coś źle, to będą
zwolnieni, i ty będziesz zwolniony, i cały twój zespół też”. Roth pomyślał sobie,
że wie, w jaki sposób radzić sobie z szefem tego pokroju. Pokiwał na zgodę
głową i udał się do swojego gabinetu.
Sacks i Calacanis
Kolejnego dnia, w sobotę, Yoel Roth jadł właśnie lunch z mężem, kiedy odebrał
telefon z prośbą o przybycie do biura. David Sacks i Jason Calacanis chcieli
zadać mu kilka pytań. „Powinieneś przyjechać”, doradził mu dobry znajomy
z Twittera, który wiedział, jak ważni są ci ludzie. Yoel przejechał więc
z Berkeley, gdzie mieszkał, na drugą stronę zatoki, do siedziby głównej
Twittera.
Musk spędzał ten tydzień w pięciokondygnacyjnym domu Sacksa w dzielnicy
Pacific Heights w San Francisco. Przyjaźnili się od czasów wspólnej pracy
w PayPalu. Sacks już wtedy był zdeklarowanym libertarianinem oraz obrońcą
wolności słowa. Obrzydzenie ruchem woke popchnęło go ku poglądom
prawicowym, podszytym populistycznym nacjonalizmem, przez który był
sceptycznie nastawiony do amerykańskiego interwencjonizmu.
Podczas przyjęcia z okazji pięćdziesiątych urodzin przedsiębiorcy
internetowego i kolejnego libertarianina Skya Daytona, które odbyło się
w Toskanii w 2021 roku, Sacks i Musk dyskutowali na temat zmowy wielkich
firm technologicznych mającej na celu ograniczenie wolności słowa w sieci.
Poglądy Sacksa na tę sprawę miały wydźwięk populistyczny. Argumentował, że
rzekomy kartel korporacyjnych elit przekształca cenzurę w broń przeciwko
ludziom z zewnątrz. Grimes była odmiennego zdania, ale Musk w dużym stopniu
zgadzał się z Sacksem. Wcześniej nie poświęcał większej uwagi wolności
słowa i cenzurze, ale teraz kwestia ta zazębiała się z jego narastającą wrogością
wobec wokeizmu. Kiedy Musk przejął Twittera, Sacks stał się częstym gościem
w siedzibie głównej, gdzie pomagał koordynować zebrania i służył radą.
Jego przyjaciel i kumpel od pokera Jason Calacanis, z którym prowadził
cotygodniowy podcast, był pochodzącym z Brooklynu seryjnym start-upowcem
i zagorzałym fanem Muska. Cechował go chłopięcy entuzjazm, który żywo
kontrastował z ponurą powściągliwością Sacksa. Miał też bardziej
umiarkowane poglądy polityczne. W kwietniu, kiedy Musk zaczął podchody do
Twittera, Calacanis wysłał mu entuzjastyczny SMS, w którym oferował pomoc:
„Członek rady, doradca, ktokolwiek… jestem twój!”, napisał. „Daj mi grać,
trenerze! CEO Twittera to praca moich marzeń”. Jego żarliwość okazjonalnie
spotykała się z szorstką reakcją Muska, jak na przykład wówczas, kiedy założył
spółkę celową (SPV, special purpose vehicle), żeby pozyskać inwestorów do
planu wykupu Twittera. „Słuchaj, czemu reklamujesz swoje SPV jakimś
randomom?”, brzmiał SMS od Muska. „Nie podoba mi się to”. Calacanis
przeprosił i przestał się wtrącać. Ale napisał: „Ta transakcja zawładnęła
wyobraźnią całego świata w niewyobrażalnym stopniu. Wariactwo… możesz na
mnie liczyć, brachu – rzucę się dla ciebie na granat”.
Halloween
Twitter, październik 2022
Maye przebrana na Halloween 2022 i oglądająca jedną z prezentacji syna
Kiedy już wydawało się, że relacja Muska z Yoelem Rothem rozwija się
zaskakująco dobrze, późnym rankiem w niedzielę 30 października mąż Rotha
odwrócił ku niemu głowę i zapytał: „Co to, kurwa, jest?”. Pytanie to
przypomniało Yoelowi, jak czuł się za kadencji Trumpa, kiedy każdego ranka
budził się z zatrważającą myślą o wiadomościach, które zdążyły się pojawić
na Twitterze. Tym razem chodziło o tweeta Muska o napaści na Paula
Pelosiego, osiemdziesięciodwuletniego męża przewodniczącej obrad
Kongresu Nancy Pelosi, dokonanej przez mężczyznę uzbrojonego w młotek.
Hillary Clinton opublikowała tweeta, w którym oskarżała o nakłanianie do
przemocy osoby „siejące nienawiść i propagujące oderwane od
rzeczywistości teorie spiskowe”. Musk zrewanżował się linkiem do
prawicowego portalu pełnego takich właśnie treści, który między innymi
rozpowszechniał – bez jakichkolwiek dowodów – fałszywą tezę, jakoby
Pelosi został poszkodowany „w sprzeczce z męską prostytutką”. Komentarz
Muska brzmiał: „Istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że za tą całą
historią kryje się coś więcej”.
Wpis ten był jednym z wielu, w których manifestowała się narastająca
skłonność Muska do czytania (zupełnie jak jego ojciec) szurniętych stron
internetowych z najróżniejszymi teoriami spiskowymi – problem, który na
Twitterze Elona urósł do jeszcze większych rozmiarów. Musk szybko usunął
tweeta, przeprosił, a później w prywatnej rozmowie przyznał, że był to jeden
z najgłupszych błędów, jakie popełnił. Wiele go zresztą kosztował. „To się
na pewno nie spodoba reklamodawcom”, napisał Roth do Alexa Spira.
Musk zaczął zdawać sobie sprawę, że potrzeba stworzenia platformy
atrakcyjnej dla reklamodawców kłóci się z jego planami, by oddać pole
bardziej krzykliwym formom wolności słowa. Kilka dni wcześniej napisał
list zaczynający się od zwrotu grzecznościowego: „Drodzy reklamodawcy
Twittera”, w którym obiecywał, że „Twitter, rzecz jasna, nie może
przeistoczyć się w koszmarne miejsce, w którym każdy będzie mógł pisać,
co chce, nie ponosząc żadnych konsekwencji!”. Jego tweet na temat Paula
Pelosiego podważył to zobowiązanie, stając się kolejnym przykładem tego,
czego duże firmy nie lubiły w Twitterze najbardziej: że bywał bagnem
pełnym bzdur i celowo nieprawdziwych informacji, które użytkownicy
(w tym Musk) rozpowszechniali w impulsywny, bezmyślny sposób. Reklamy
stanowiły tymczasem źródło 90 procent obrotów Twittera. Wpływy z nich
zmalały już wcześniej z powodu recesji, ale po przejęciu sterów przez
Muska zjawisko to przybrało na sile. W ciągu kolejnych sześciu miesięcy
obrót z reklam miał spaść o ponad połowę.
Późną nocą w niedzielę Musk poleciał do Nowego Jorku, żeby spotkać się
z zespołem do spraw sprzedaży reklam i podjąć próbę uspokojenia
reklamodawców oraz agencji, które ich reprezentowały. Zabrał ze sobą X-
a i około trzeciej nad ranem dotarł do mieszkania Maye w Greenwich
Village. Musk nie lubił sypiać w hotelach ani być sam. Rano udał się do
siedziby Twittera na Manhattanie w towarzystwie Maye i X-a, którzy mieli
zapewniać mu wsparcie emocjonalne podczas zebrań. Te bowiem
zapowiadały się na nerwowe.
Musk ma intuicyjne wyczucie zagadnień technicznych, ale jego sieci
neuronowe nie radzą sobie z ludzkimi uczuciami. To dlatego przejęcie
Twittera spowodowało tyle kłopotów – Musk sądził, że nabywa firmę
technologiczną, podczas gdy w rzeczywistości stał się właścicielem medium
reklamowego opartego na ludzkich relacjach i emocjach. Miał świadomość,
że podczas pobytu w Nowym Jorku powinien postępować ostrożnie, ale był
wściekły. „Od kwietnia, kiedy informacja o wykupie została upubliczniona,
prowadzi się przeciwko mnie agresywną kampanię”, powiedział mi. „Grupy
aktywistów naciskają na reklamodawców, żeby przestali podpisywać z nami
umowy”.
Poniedziałkowe zebrania raczej nie rozwiały obaw obecnych
i potencjalnych klientów. Podczas gdy jego matka uważnie śledziła
poczynania syna, a X się bawił, Musk monotonnie wykładał swoją filozofię,
najpierw pracownikom działu sprzedaży, a potem przedstawicielom branży
reklamowej. „Chcę, żeby Twitter był interesujący dla szerokiego spektrum
osób. W przyszłości może to być miliard użytkowników”, powiedział
podczas jednej z tych rozmów. „Wiąże się to bezpośrednio z kwestią
bezpieczeństwa. Każdy, na kogo wyleje się fala mowy nienawiści albo
zostanie zaatakowany, odejdzie”. Podczas wszystkich spotkań pytano go
o tweeta na temat Paula Pelosiego. „Jestem, kim jestem”, skwitował
w pewnej chwili, co ani trochę nie uspokoiło rozmówców, którzy wbrew
wszelkim przesłankom żywili nadzieję, że być może jest inaczej. „Moje
konto na Twitterze jest naturalnym przedłużeniem mojej osoby, więc, no
wiecie, czasem zdarzy mi się tweetnąć coś głupiego i popełnić jakiś błąd”.
Przy czym nie wypowiedział tej kwestii pokornym tonem osoby, która
zaliczyła wpadkę, tylko bezemocjonalnie uzewnętrznił brak zaufania do
siebie w tej kwestii. Podczas jednego ze spotkań na Zoomie widać było, jak
niektórzy przedstawiciele reklamodawców krzyżują ręce na piersi albo
rozłączają się. „Co, kurwa?”, wymamrotał jeden z nich pod nosem. Twitter
miał być firmą wartą miliardy dolarów, a nie przedłużeniem pełnej wad
i dziwactw osoby Elona Muska.
Nazajutrz wielu członków kierownictwa Twittera, którzy cieszyli się
zaufaniem branży reklamowej, w tym Leslie Berland, Jean-Philippe Maheu
i Sarah Personette, odeszło albo zostało zwolnionych. Kolejne ważne marki
i agencje reklamowe ogłosiły, że planują przestać reklamować się na
Twitterze, albo wycofały swoje reklamy po cichu. Listopadowa sprzedaż
reklam spadła o 80 procent. Komunikaty Muska najpierw zmieniły ton na
przypochlebiający się, a potem przeistoczyły się w groźby. „Twitter
odnotował potężny spadek obrotu z powodu działania grup aktywistów
naciskających na reklamodawców, mimo że zasady moderacji treści
pozostały identyczne i zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby wyjść
naprzeciw aktywistom”, zamieścił tweeta, kiedy zebrania dobiegły końca.
„Ci ludzie usiłują zniszczyć wolność słowa w Ameryce”.
Kosmiczni dowódcy
Niebieskie znaczki
Twitter, 2–10 listopada 2022
Prezentacja w sali konferencyjnej; James Musk; Dhaval Shroff i Andrew Musk oceniają pracę
programistów
Bomba termojądrowa
Yoel Roth i większość zespołu odpowiedzialnego za moderację treści uniknęli
gilotyny w pierwszej rundzie redukcji etatów i zwolnień. Musk uznał za
rozsądne, by wstrzymać się z dziesiątkowaniem tej konkretnej grupy
pracowników, skoro Twitter toczył walkę z rasistowskimi trollami
i buntującymi się reklamodawcami. „Zlikwidowałem bardzo małą liczbę etatów,
które moim zdaniem były nieistotne, ale nikt nie zmuszał mnie do zwalniania
kogokolwiek”, opowiada Roth. Tego samego dnia zamieścił tweeta, w którym
zapewniał reklamodawców, że „główne narzędzia moderacji pozostają
funkcjonalne”.
Roth skończył także opracowywać nowe, obiecane Muskowi reguły
dotyczące respektowania tożsamości płciowej. Jego plan przewidywał, że
tweety naruszające zasady będą opatrywane ostrzeżeniami, poziom ich
widoczności spadnie i nie będzie można podawać ich dalej. Musk się zgodził,
po czym wysunął kolejną sugestię związaną z moderacją treści.
Twitter miał pewną mało znaną funkcjonalność o nazwie Bird Watch
(obserwowanie ptaków). Pozwalała użytkownikom zamieszczać erraty
i dodawać kontekst w tweetach, które uważali za nieprawdziwe. Musk uważał,
że koncepcja jest świetna, ale ma tragiczną nazwę. „Od dziś będziemy je
nazywać Community Notes (uwagi społeczności)”, zarządził. Funkcja ta budziła
jego sympatię, bo zapewniała sposób, by uniknąć cenzurowania, gwarantując,
jak to ujął, „zbiorowości ludzkiej możliwość podjęcia dyskursu i ustalenia, czy
uważają dany tweet za zgodny z prawdą, czy nie”.
Reklamodawcy odpływali z Twittera już od tygodnia, ale w piątek
4 listopada exodus przybrał na sile. Jedną z przyczyn był bojkot napędzany przez
internetowych aktywistów, którzy naciskali na firmy, na przykład producenta
ciasteczek Oreo, żeby usunęły z serwisu swoje reklamy. Musk zagroził
reklamodawcom, którzy ugięli się pod ogniem krytyki, publikując tweeta: „Jeśli
to się nie skończy, skorzystam z opcji termonuklearnej: zdemaskuję &
napiętnuję”.
Tego samego wieczoru u Muska aktywował się tryb demona. Większość
pracowników Twittera, w tym Roth, zdążyła co prawda doświadczyć jego
nieprzewidywalnych i nieczułych zachowań, ale nie miała jeszcze okazji paść
ofiarą jego bezwzględnej furii, kiedy dominowała najmroczniejsza, pogrążona
w transie wersja jego osoby, ani też nie nauczyła się jeszcze przeczekiwać
sztormu. W tym konkretnym przypadku Musk zadzwonił do Rotha i nakazał mu
powstrzymać użytkowników przed nakłanianiem reklamodawców do
opuszczenia Twittera. Żądanie to kłóciło się z jego deklarowanym oddaniem
wolności słowa, ale złość przepełniała go poczuciem moralnej wyższości, które
pozwalało mu zbywać takie niedostatki logiki machnięciem ręki. „Twitter jest
czymś dobrym”, oświadczył Rothowi. „Jego istnienie jest moralnie
wartościowe. A ci ludzie robią coś niemoralnego”. Jego zdaniem użytkownicy
wywierający na reklamodawców presję, żeby nakłonić ich do bojkotu Twittera,
dopuszczają się szantażu i powinni zostać zbanowani.
Roth był zbulwersowany. Żadna z zasad obowiązujących na Twitterze nie
zakazywała nawoływania do bojkotów. Użytkownicy robili to cały czas.
Zdaniem Rotha to właśnie takiemu aktywizmowi platforma zawdzięczała swoje
znaczenie. Poza tym bał się efektu Streisand – nie chciał, żeby skończyło się tak
jak w jej przypadku, kiedy pozew przeciwko fotografowi, który upublicznił
zdjęcie jej domu, poskutkował tysiąc razy większym zainteresowaniem.
Banowanie tweetów nawołujących do bojkotowania Twittera jako miejsca do
reklamowania się zwiększyłoby publiczną świadomość istnienia bojkotu.
„Dzisiejszy wieczór to chyba ten moment, w którym będę musiał odejść
z pracy”, powiedział Roth swojemu mężowi.
Roth i Musk wymienili kilka SMS-ów, po czym zadzwonił Musk. „To nie
fair”, powiedział. „To szantaż”.
„Te tweety nie naruszają naszych zasad”, odparł Roth. „Jeśli je usuniesz,
osiągniesz skutek przeciwny do zamierzonego”. Rozmowa trwała piętnaście
minut i przebiegła w nieprzyjemnej atmosferze. Kiedy Roth wyłożył swoje
argumenty, Musk natychmiast przeszedł do kontrataku. Było oczywiste, że nie
życzy sobie dalszej dyskusji, a miarowy głos, którym wypowiadał się mimo
rozsadzającej go złości, sprawiał, że brzmiał wyjątkowo groźnie. Autorytarna
strona Muska wytrącała Rotha z równowagi.
„W tej chwili zmieniam politykę Twittera”, zadeklarował Musk. „Od tego
momentu szantaż jest zabroniony. Zbanuj go. Zbanuj tych ludzi”.
„Pozwól, że się dowiem, co możemy zrobić”, powiedział Roth. Próbował
grać na czas. „Jedyne, o czym myślałem, to żeby odłożyć ten pieprzony telefon”,
wspomina.
Następnie zadzwonił do Robin Wheeler, która odeszła ze stanowiska
dyrektorki działu sprzedaży reklam, ale Musk i Jared Birchall ubłagali ją, żeby
wróciła. „Wiesz, jak to, kurwa, działa”, pożalił się jej Roth. „Założę się, że jeśli
zablokujemy kampanię prowadzoną przez tych aktywistów, to tylko ją
wypromujemy”.
Wheeler przyznała mu rację. „Nic nie rób”, poleciła Rothowi. „Też napiszę
do Elona i usłyszy to od więcej niż jednej osoby”.
Następną rzeczą, którą Roth usłyszał od Muska, było pytanie na zupełnie
inny temat: o co chodzi z tymi wyborami w Brazylii? „Nagle nasze relacje
wróciły do normy, czyli on zadawał mi pytania, a ja udzielałem mu
odpowiedzi”, opowiada Roth. Demoniczna faza Muska dobiegła końca. Jego
umysł przestawił się na inne tematy i Elon już nigdy więcej nie wspomniał
o bojkocie reklamodawców ani nie oczekiwał wykonania poleceń, które wtedy
wydał.
Henry Kissinger zacytował kiedyś słowa jednego z waszyngtońskich
doradców, który powiedział, że afera Watergate zdarzyła się dlatego, że „jakiś
matoł odwiedził Gabinet Owalny, a potem zrobił to, co kazał mu Nixon”. Osoby
z otoczenia Muska wiedziały, jak przeczekać okresy, w których stawał się
opętany przez demony. Roth opisał później swoje przeżycie Birchallowi. „Tak,
tak”, usłyszał od niego. „Z Elonem tak bywa. Trzeba to po prostu zignorować
i nie robić tego, co chce. A potem wrócić do tematu, kiedy przetworzy
otrzymane informacje”.
Twitter Blue - niebieskie znaczki
Powrót do pracy
Apple
Rozpacz
Na jedną kartę
Twitter, 10–18 listopada 2022
Christopher Stanley, po prawej, robi selfie z Muskiem i programistami po hackatonie (na górze), Ross
Nordeen i James Musk (na dole)
Przeprowadzka
Premiera subskrypcji Twitter Blue, którą Musk postrzegał jako magiczny eliksir
zdolny uratować firmę, została odsunięta na później, a sprzedaż reklam nadal
spadała w zawrotnym tempie i nic nie wskazywało na to, by miało się to
zmienić. Szykowała się kolejna redukcja etatów. Wyglądało na to, że
w Twitterze pozostaną wyłącznie osoby tak maniakalnie zmotywowane jak
inżynierowie i programiści zatrudnieni w Tesli i SpaceX. „Jestem głęboko
przekonany, że mała liczba wybitnych osób o silnej motywacji może zdziałać
więcej niż duża liczba osób, które są całkiem dobre i tylko przeciętnie
zmotywowane”, powiedział mi Musk pod koniec bolesnego drugiego tygodnia
za sterami Twittera.
Skoro oczekiwał, że pracownicy, którzy przetrwali, będą hardkorowi,
zamierzał im pokazać, na co stać go osobiście. Spał już kiedyś na podłodze
swojego pierwszego biura – w 1995 roku za czasów Zip2. W 2017 roku spędzał
noce na dachu fabryki akumulatorów Tesli w Nevadzie. Rok później sypiał pod
swoim biurkiem w zakładzie montażowym we Fremont. W gruncie rzeczy nie
było takiej potrzeby. Robił to jednak, bo uwielbiał tego rodzaju dramatyczne
manifestacje, atmosferę pośpiechu i poczucie, że jest generałem, który przybywa
na pole bitwy, żeby zagrzać swoich żołnierzy do boju. I oto nadszedł czas, by
zaczął spędzać noce w siedzibie głównej Twittera.
Późną nocą w niedzielę 13 listopada, po powrocie z weekendowego
wyjazdu do Austin, udał się prosto do budynku Twittera i zajął kanapę
w bibliotece znajdującej się na szóstym piętrze. Steve Davis, jego prawa ręka
od stawiania firm na nogi, również przeniósł się do siedziby Twittera i zajął się
cięciem kosztów. Wraz z żoną Nicole Hollander i ich dwumiesięcznym
dzieckiem wprowadził się do sali konferencyjnej nieopodal sypialni Muska.
Komfortowa siedziba główna Twittera była wyposażona w prysznice, kuchnię
i pokój gier. Musk i Davis żartowali, że w sumie całkiem tu luksusowo.
Runda druga
Tych z was, którzy są pewni, że chcą być częścią nowego Twittera, proszę o kliknięcie TAK
na linku znajdującym się poniżej. Wszyscy, którzy nie zadeklarują udziału do jutra (czwartku)
do siedemnastej czasu wschodniego, otrzymają odprawę w wysokości trzykrotnego
miesięcznego wynagrodzenia.
Inspekcje kodu
Hardkor
Twitter, 18–30 listopada 2022
Runda trzecia
„Apple prawie przestał reklamować się na Twitterze. Czy oni tam nienawidzą
amerykańskiej wolności słowa?” To treść tweeta zamieszczonego przez Muska
pod koniec listopada.
Tego samego wieczoru odbył jedną z regularnych długich rozmów
telefonicznych ze swoim mentorem i inwestorem Larrym Ellisonem, który
w tamtym okresie spędzał większość czasu na należącej do niego hawajskiej
wyspie Lanai. Ellison, który wcześniej był mentorem Steve’a Jobsa, dał
Muskowi radę: nie powinien wdawać się w konflikt z Apple’em. Jeśli jest jakaś
firma, której Twitter nie powinien do siebie zniechęcać, bo go po prostu na to
nie stać, to właśnie Apple – poważny reklamodawca. Co jednak ważniejsze,
Twitter nie przetrwałby usunięcia swojej iPhone’owej apki z App Store.
Pod pewnymi względami Musk przypominał Steve’a Jobsa – był genialnym,
ale szorstkim dyktatorem dysponującym polem zakrzywiania rzeczywistości,
które czasami doprowadzało pracowników do rozpaczy, ale również
motywowało ich do dokonywania czynów, które wcześniej uważali za
niemożliwe. Bywał konfliktowy, zarówno wobec współpracowników, jak
i konkurentów. Tim Cook, który przejął stanowisko dyrektora Apple’a w 2011,
był innym rodzajem człowieka – spokojnym, zdyscyplinowanym i rozbrajająco
uprzejmym. Potrafił okazać stanowczość, kiedy sytuacja tego wymagała, ale
unikał niepotrzebnych konfrontacji. W przeciwieństwie do Jobsa i Muska, którzy
lubowali się w dramatycznych sytuacjach, Cook instynktownie je łagodził. Miał
godny zaufania kompas moralny.
„Tim chce uniknąć konfliktu”, powiedział Muskowi ich wspólny dobry
znajomy. Zwykle taka informacja wcale nie skłoniłaby Muska do rezygnacji
z walki, ale zdał sobie sprawę, że wdanie się w wojnę z Apple’em nie jest
dobrym pomysłem. „Pomyślałem: dobra, ja też nie chcę konfliktu. Uznałem
więc, że spoko, pojadę zobaczyć się z nim w siedzibie Apple’a”, opowiada
Musk.
Skłoniło go ku temu coś jeszcze. „Szukałem pretekstu, żeby odwiedzić
siedzibę Apple’a, bo słyszałem, że jest niesamowita”, przyznaje. Ogromny
okrągły budynek z formowanego na zamówienie szkła otaczający idylliczny staw
został zaprojektowany pod bacznym okiem Jobsa przez brytyjskiego architekta
Normana Fostera – tego samego, który spotkał się z Muskiem w Austin, żeby
omówić ewentualną budowę domu.
Musk napisał mail bezpośrednio do Cooka i umówili się na środę. Kiedy
dotarł do siedziby głównej Apple’a w Cupertino, zrobił na pracownikach
wrażenie osoby, która od wielu tygodni nie miała okazji dobrze się wyspać.
Poszli z Cookiem do jego osobistej sali konferencyjnej i odbyli prywatną
rozmowę, która trwała nieco ponad godzinę. Zaczęli od wymienienia się
koszmarnymi historiami związanymi z działaniem łańcucha dostaw. Od czasu
klęski, jaką okazał się proces produkcyjny Roadstera, Musk miał dogłębną
świadomość ogromu wyzwań stawianych przez zarządzanie łańcuchem dostaw
i uważał Cooka – zasadnie – za mistrza w tej dziedzinie. „Nie wydaje mi się,
żeby było na świecie wiele osób, które poradziłyby sobie lepiej niż Tim”,
przyznaje.
W kwestii reklam wypracowali zawieszenie broni. Cook wyjaśnił, że jego
najwyższym priorytetem jest ochrona zaufania, którym konsumenci darzą markę
Apple. Firma nie chce, żeby jej reklamy ukazywały się w toksycznym bagnie
nienawiści, dezinformacji i niebezpiecznych treści. Obiecał jednak, że Apple
nie zrezygnuje zupełnie z reklamowania się na Twitterze, i zapewnił, że nie
planuje usunąć apki Twittera z App Store. Kiedy Musk poruszył kwestię
trzydziestoprocentowej opłaty pobieranej przez Apple od każdej sprzedaży
przez App Store, Cook odparł, że przez lata ten udział zdążył zmaleć do
15 procent.
Rozmowa z Cookiem częściowo udobruchała Muska, przynajmniej
tymczasowo, ale wciąż pamiętał o słowach Yoela Rotha, że Apple nie zamierza
dzielić się danymi na temat klientów i ich zakupów. Z tego powodu Muskowi
w przyszłości trudniej będzie zrealizować wizję dodania do Twittera usług
finansowych X.com. Strategia Apple’a była przedmiotem sądowych batalii
w Stanach Zjednoczonych i działań ustawodawców w Europie i ostatecznie
podczas rozmowy z Cookiem Musk postanowił pominąć ten temat. „To bitwa,
którą będziemy musieli stoczyć w przyszłości”, wyjaśnił. „Albo przynajmniej
rozmowa, którą będziemy musieli odbyć z Timem”.
Gdy ich spotkanie dobiegło końca, Cook zaprowadził Muska pod drzewa
morelowe otaczające medytacyjny stawek pośrodku okrągłego budynku
będącego owocem wyobraźni Jobsa. Musk wyciągnął iPhone’a, żeby nagrać
filmik. „Dziękuję @tim_cook za oprowadzenie mnie po pięknej siedzibie
Apple’a”, wysłał tweeta, kiedy tylko znalazł się z powrotem w samochodzie.
„Rozwiązaliśmy nieporozumienie związane z potencjalnym usunięciem Twittera
z App Store. Tim zapewnił mnie, że Apple nigdy nie rozważał takiej
możliwości”.
R O ZD ZI A Ł 8 9
Cuda
Neuralink, listopad 2022
Slajd przedstawiający misję Neuralinku i Jeremy Barenholtz
Uleczanie
Prezentacja
Akta Twittera
Twitter, grudzień 2022
Matt Taibbi i Bari Weiss
Matt Taibbi
Bari Weiss
Ograniczanie widoczności
Królicze nory
Twitter, grudzień 2022
@elonjet
Twitter Spaces
Jak wiele razy wcześniej, dało o sobie znać echo charakteru jego ojca. Errol
już od ponad dwóch lat rozgłaszał teorie spiskowe na temat covidu. „Ten
człowiek powinien zostać zwolniony!”, wyraził opinię o Faucim na
Facebooku w kwietniu 2020. Później w tym samym roku sugerował, jakoby
Bill Gates wiedział o covidzie sześć miesięcy przed wybuchem epidemii
i wynegocjował warty 100 miliardów dolarów kontrakt na śledzenie jego
rozprzestrzeniania się. W roku 2021 Errol już bez hamulców negował
skuteczność szczepionek, przegraną Trumpa w wyborach i rzeczywistą
przyczynę ataków terrorystycznych na World Trade Center. „Ze wszystkich
udostępnionych informacji wynika, że ataki z 11 września zorganizował rząd,
na co istnieją niepodważalne dowody”, oświadczył. A kilka tygodni przed
udostępnieniem Twitter Files Errol opublikował na Facebooku wywód na
temat tego, jakoby covid był „kłamstwem”. O szczepionkach napisał: „Kto
był tak głupi, żeby przyjąć zastrzyk, a w szczególności dawki
przypominające, niedługo umrze”.
Po ukazaniu się Twitter Files Errol wysłał synowi kolejną nieproszoną
wiadomość. „Lewaków (czy inaczej gangsterów) trzeba powstrzymać”,
napisał. „Stawką jest cywilizacja”. Trumpa okradziono ze zwycięstwa
i należało „koniecznie” pozwolić mu wrócić na Twittera. „Jest naszym
jedynym promykiem nadziei”. Następnie doradził synowi, żeby przypomniał
sobie lekcję, którą odebrał jako dziecko na placach zabaw w RPA: „Nie
próbuj obłaskawiać zbirów, bo to próżny trud. Im bardziej się starasz, tym
mniejszy wzbudzasz w nich strach i respekt. Bij ich mocno, bij wszystkich
mocno, wtedy będą cię szanować”.
Elon nigdy nie odczytał tych wiadomości. Podejmując walkę z demonami
ojca, zmienił adres mailowy i nie poinformował go o tym.
Konsekwencje
Świąteczne harce
Grudzień 2022
Muskieterowie z pracownikami firmy przeprowadzkowej w San Francisco; James pcha szafę serwerową
Najazd na Sacramento
Święta z rodziną
Sylwester
„To coś w stylu ChataGPT, tylko dla samochodów”, powiedział Dhaval Shroff
Muskowi. Porównywał projekt, którym zajmował się w Tesli, z chatbotem
udostępnionym właśnie przez laboratorium OpenAI założone przez Muska
i Sama Altmana w 2015 roku. Od prawie dziesięciu lat Musk pracował nad
różnymi formami sztucznej inteligencji, do których należały autonomiczne
samochody, robot Optimus i implant Neuralinku, pozwalający łączyć mózg
z urządzeniami zewnętrznymi. Projekt Shroffa należał do ścisłej czołówki prac
z zakresu maszynowego uczenia się: miał na celu opracowanie autonomicznego
samochodu, który kształciłby się, obserwując ludzkie zachowanie.
„Przetwarzamy ogromną ilość danych o zachowaniu kierowców w złożonych
sytuacjach drogowych, a potem trenujemy komputerową sieć neuronową, żeby je
naśladowała”.
Musk poprosił o spotkanie ze Shroffem – okazjonalnie odgrywającym rolę
czwartego muskietera obok Jamesa, Andrew i Rossa – bo zastanawiał się, czy
nie przekonać go do opuszczenia zespołu Autopilota Tesli i przejścia do
Twittera. Shroff miał nadzieję tego uniknąć, przekonując Muska o kluczowym
znaczeniu zarówno dla Tesli, jak i dla świata jego bieżącego projektu: uczącego
się od ludzi komponentu oprogramowania samosterującego Tesli, który
wyznacza tor jazdy samochodu z wykorzystaniem sieci neuronowej.
Ich spotkanie zostało zaplanowane na dzień, w którym splatało się tak wiele
wątków, że uznano by to za niewiarygodne nawet wówczas, gdyby było częścią
scenariusza filmowego. Był to piątek 2 grudnia 2022 roku – dzień, w którym
miała się ukazać pierwsza odsłona Twitter Files autorstwa Matta Taibbiego.
Shroff zgodnie z życzeniem szefa dotarł rano do siedziby głównej Twittera, ale
Musk, który właśnie wrócił z Nevady, gdzie prezentował Cybertrucka,
przeprosił go – zapomniał, że ma lecieć do Nowego Orleanu na spotkanie
z prezydentem Macronem, z którym planował rozmawiać o europejskich
przepisach dotyczących moderacji treści. Poprosił Shroffa, żeby wrócił
wieczorem. Czekając na Macrona, wysyłał Shroffowi SMS-y, w których
przesuwał spotkanie na coraz późniejszy termin. „Będę miał cztery godziny
opóźnienia”, napisał w pewnym momencie. „Mógłbyś poczekać?” To również
wtedy napisał niespodziewanie do Bari Weiss i Nellie Bowles z pytaniem, czy
przylecą do San Francisco, żeby spotkać się z nim tej nocy i wspomóc
powstanie publikacji Twitter Files.
Po powrocie do San Francisco późną nocą Muskowi nareszcie udało się
spotkać ze Shroffem, który szczegółowo opisał swój projekt sieci neuronowej
wyznaczającej tor jazdy pojazdu. „Uważam, że to megaważne, bym mógł
kontynuować pracę”, powiedział Shroff. Słuchając go, Musk na nowo się
rozentuzjazmował i przyznał mu rację. Zdał sobie sprawę, że w przyszłości
Tesla wykroczy swoją działalnością poza branże motoryzacyjną i odnawialnych
źródeł energii. Dzięki jeździe autonomicznej, robotowi Optimusowi
i superkomputerowi Dojo obsługującemu uczenie maszynowe miała stać się
firmą z sektora sztucznej inteligencji, w dodatku funkcjonującą nie tylko
w wirtualnym świecie chatbotów, ale również w fizycznym, rzeczywistym
świecie fabryk i dróg. Zaczął rozważać zatrudnienie grupy ekspertów od
sztucznej inteligencji, którzy mogliby konkurować z OpenAI, a ich pracę
dopełniałby zespół zajmujący się sieciami neuronowymi, które obliczałyby
trajektorie samochodów.
Idy marcowe
„Co można zrobić, żeby sztuczna inteligencja była dla nas bezpieczna?”, spytał
Musk. „Borykam się z tym od dłuższego czasu. Jakie działania możemy podjąć,
żeby zminimalizować zagrożenie ze strony sztucznej inteligencji i zapewnić
przetrwanie ludzkiej świadomości?”
Siedział po turecku, boso, na tarasie przy basenie domu w Austin, który
należał do Shivon Zilis – dyrektorki Neuralinku, matki dwójki jego dzieci
i intelektualnej towarzyszki w dywagacjach na temat sztucznej inteligencji, od
kiedy osiem lat wcześniej założył OpenAI. Szesnastomiesięczne bliźniaki,
Strider i Azure, siedziały im na kolanach. Musk wciąż praktykował post
przerywany – na późny brunch zjadł pączki, które stały się regularnym
elementem jego menu. Zilis zaparzyła kawę, po czym podgrzała kubek Elona
w mikrofali, żeby zrobiła się supergorąca. W przeciwnym razie wyżłopałby ją
za szybko.
Tydzień wcześniej Elon przysłał mi SMS o treści: „Chciałbym opowiedzieć
ci o kilku ważnych sprawach. Wyłącznie osobiście”. Kiedy spytałem, gdzie
i kiedy chciałby się spotkać, odpowiedział: „Idy marcowe w Austin”.
Zdumiało mnie to i szczerze mówiąc, odrobinę zaniepokoiło. Czy
powinienem się czegoś obawiać? Okazało się, że chciał porozmawiać
o kwestiach, z którymi przyjdzie mu mierzyć się w przyszłości. Pierwszą z nich
była sztuczna inteligencja. Zażądał, żebyśmy zostawili telefony w domu i wyszli
na zewnątrz, bo, jak powiedział, ktoś mógłby za ich pomocą podsłuchiwać naszą
rozmowę. Później jednak zgodził się, żebym wykorzystał w książce to, co
opowiedział o sztucznej inteligencji.
Mówił niskim, monotonnym głosem przerywanym wybuchami niemal
maniakalnego śmiechu. Ilość ludzkiej inteligencji, zauważył, przestaje rosnąć,
bo ludzie nie mają dość dzieci. Ilość inteligencji komputerowej tymczasem
rośnie w tempie wykładniczym, jakby rządziło nią prawo Moore’a na sterydach.
Nadejdzie moment, że biologiczna siła intelektu zostanie przyćmiona przez
cyfrową.
Co więcej, nowe systemy maszynowego uczenia się będą mogły
samodzielnie wchłaniać informacje i generować własne, a nawet usprawniać
swój kod i możliwości. Matematyk John von Neumann i autor science fiction
Vernor Vinge chwilę, w której sztuczna inteligencja nabierze zdolności do
realizowania swoich zamiarów w niekontrolowanym tempie i zostawi z tyłu nas,
zwykłych ludzi, nazwali osobliwością. „Może do tego dojść szybciej, niż się
spodziewamy”, powiedział Musk posępnym tonem.
Przez chwilę byłem pod wrażeniem dziwaczności tej sceny. Był słoneczny
wiosenny dzień. Siedzieliśmy na patio domu na przedmieściach, w relaksującym
ogrodzie z basenem, w towarzystwie dwójki bliźniąt o bystrych oczach, które
niepewnie uczyły się chodzić, a Musk snuł złowieszcze spekulacje na temat
czasu, który nam został, żeby wybudować samowystarczalną kolonię na Marsie,
zanim apokaliptyczne konsekwencje stworzenia sztucznej inteligencji zniszczą
ziemską cywilizację. Przypomniałem sobie słowa Sama Tellera o zebraniu,
w którym wziął udział w drugim dniu pracy dla Muska: „Siedzieli przy stole
i zupełnie poważnie omawiali plany budowy miasta na Marsie i tego, w co
ludzie będą tam ubrani. I wszyscy zachowywali się tak, jakby to była
najzwyklejsza rozmowa”.
Musk popadł w typowe dla siebie długie milczenie. Dokonywał, jak to
określała Shivon, przetwarzania wsadowego. Miała na myśli metodę stosowaną
w dawnych komputerach, które kolejkowały szereg zadań i wykonywały je
sekwencyjnie, kiedy tylko dysponowały stosowną mocą obliczeniową. „Nie
mogę po prostu siedzieć i nic nie robić”, odezwał się w końcu cichym głosem.
„Skoro sztuczna inteligencja jest na horyzoncie, zastanawiam się, czy warto,
żebym spędzał tyle czasu, rozmyślając o Twitterze. Jasne, prawdopodobnie
mógłbym zrobić z niego największą instytucję finansową na świecie. Ale
każdego dnia mam do dyspozycji ograniczoną liczbę godzin i cykli pracy mózgu.
A przecież, no, więcej pieniędzy mi nie potrzeba”.
Chciałem się odezwać, ale Elon sam dobrze wiedział, o co zapytam. „Na co
w takim razie powinienem przeznaczać czas?”, ciągnął. „Na wystrzelenie
Starshipa. Dotarcie na Marsa stało się o wiele ważniejsze”. Zrobił kolejną
pauzę, a potem dodał: „I muszę się skupić na uczynieniu z SI bezpiecznego
wynalazku. Dlatego zakładam firmę, która będzie się zajmowała sztuczną
inteligencją”.
X.AI
Musk nazwał swoją nową firmę X.AI i na stanowisko jej głównego inżyniera
osobiście zrekrutował Igora Babuschkina, wiodącego eksperta od sztucznej
inteligencji z DeepMind Google’a. Początkowo część pracowników X.AI miała
pracować w biurach Twittera. Z czasem jednak, powiedział Musk, firma musi
się stać samodzielnym start-upem na podobieństwo Neuralinku. Rekrutacja
naukowców zajmujących się sztuczną inteligencją sprawiła mu pewne trudności,
bo szalona popularność dziedziny spowodowała, że każdy, kto dysponował
doświadczeniem w temacie, mógł żądać milionowej premii na start. „Będzie ich
łatwiej skusić, kiedy zaproponuje się im, by zostali założycielami nowej firmy,
i zaoferuje udziały”, wyjaśnił.
Policzyłem, że teraz Musk prowadzi sześć firm: Teslę, SpaceX i jego dział
produkujący Starlinka, Twittera, The Boring Company, Neuralink i X.AI. Czyli
trzykrotnie więcej niż Steve Jobs u szczytu kariery (Apple i Pixar).
Musk przyznał, że jest daleko w tyle za OpenAI w kwestii stworzenia
chatbota zdolnego udzielać odpowiedzi na pytania językiem naturalnym. Ale
jednocześnie dzięki pracy włożonej w rozwój autonomicznych samochodów
i Optimusa Tesla miała ogromną przewagę, jeśli chodzi o budowę sztucznej
inteligencji pozwalającej poruszać się po fizycznym świecie. Oznaczało to, że
inżynierowie Muska w gruncie rzeczy poczynili większe postępy niż OpenAI
w projektowaniu pełnoprawnej ogólnej sztucznej inteligencji, która wymaga obu
umiejętności. „Sztuczna inteligencja Tesli jest niedoceniana”, powiedział Musk.
„Wyobraź sobie, co by było, gdyby Tesla i OpenAI musiały zamienić się
zadaniami. Oni musieliby stworzyć program do jazdy autonomicznej, a my
chatbota opartego na rozległym modelu językowym. Kto by wygrał? My”.
W kwietniu Musk wyznaczył Babuschkinowi i jego zespołowi trzy
podstawowe zadania. Pierwszym było stworzenie takiego potrafiącego
programować bota, który analizowałby fragment kodu wpisany przez
programistę w dowolnym języku programowania pod kątem jego
najprawdopodobniejszej funkcji, po czym automatycznie go uzupełniał. Drugim
produktem miał być chatbot konkurujący z GPT OpenAI, wykorzystujący
algorytmy i wyszkolony na zestawach danych zapewniających neutralność
polityczną.
Trzecie zadanie wyznaczone przez Muska było jeszcze bardziej imponujące.
Jego nadrzędną misją zawsze było osiągnięcie etapu, na którym SI będzie
rozwijana w sposób gwarantujący przetrwanie ludzkiej świadomości. Sądził, że
największe prawdopodobieństwo zrealizowania tego celu zapewniało
stworzenie ogólnej sztucznej inteligencji, która umiałaby „rozumować”,
„myśleć” i dążyć do „prawdy”. Powinna być zdolna do przyjmowania złożonych
zadań, takich jak: „Zbuduj lepszy silnik rakietowy”.
Musk miał nadzieję, że pewnego dnia sztuczna inteligencja będzie mogła
zmierzyć się z jeszcze ambitniejszymi kwestiami – pytaniami natury
egzystencjalnej. Stanie się „sztuczną inteligencją maksymalizującą odkrywanie
prawdy. Będzie chciała jak najlepiej zrozumieć wszechświat, co
prawdopodobnie poskutkuje chęcią zachowania ludzkości, bo jesteśmy
interesującym elementem wszechświata”. Brzmiało mi to trochę znajomo i po
chwili zdałem sobie sprawę dlaczego. Elon wyruszał na misję podobną do tej
opisanej w powieści Autostopem przez galaktykę, biblii swoich młodzieńczych
lat, która wywarła silny (może zbyt silny?) wpływ na jego charakter i wyrwała
go z nastoletniej egzystencjalnej depresji. Pojawiał się w niej superkomputer
zaprojektowany z myślą o znalezieniu odpowiedzi na „wielkie pytanie o życie,
wszechświat i całą resztę”.
R O ZD ZI A Ł 9 5
Start Starshipa
SpaceX, kwiecień 2023
Musk, Juncosa i McKenzie na szczycie wysokiej hali montażowej w Boca Chica (po lewej na górze); Musk i
inni obserwują start Starshipa z centrum kontroli (po prawej na górze); z Griffinem i X-em w centrum
kontroli (po lewej na dole); z Grimes i Tau na zewnątrz centrum kontroli (po prawej na dole)
Ryzykowna gra
„Strasznie ściska mnie w żołądku”, pożalił się Musk Markowi Juncosie,
w którego towarzystwie stał na balkonie wysokiej na 80 metrów hali
montażowej w kompleksie Starbase. „Zawsze tak się dzieje przed ważnymi
startami. Mam PTSD po porażkach na Kwaj”.
Był kwiecień 2023 roku. Naszedł czas na eksperymentalny start Starshipa.
Musk przyleciał na południe Teksasu i zrobił to samo co przed wieloma
ważnymi startami rakiet, w tym jego pierwszym sprzed siedemnastu lat: uciekł
myślami w przyszłość. Bombardował Juncosę pomysłami i dyspozycjami, które
zmierzały ku zastąpieniu czterech stojących na terenie Starbase hal namiotowych
wielkości boiska futbolowego każda gargantuiczną w rozmiarach fabryką zdolną
produkować rakiety w tempie więcej niż jedna na miesiąc. Powinni rozpocząć
jej konstrukcję natychmiast, a równolegle z nią postawić dla pracowników
nowe miasteczko domów z dachami solarnymi. Budowa rakiety klasy Starshipa
nastręczała wielu trudności, ale Musk zdawał sobie sprawę, że jeszcze
ważniejsza była zdolność do ich masowego wytwarzania. Do utrzymania kolonii
na Marsie nieodzowna okaże się flota licząca tysiąc statków kosmicznych.
„Największe obawy budzi we mnie nasza trajektoria. Czy podążamy trajektorią,
która pozwoli nam dotrzeć na Marsa, zanim rozsypie się cywilizacja?”
Z balkonu przeszli do sali konferencyjnej na szczycie hali, żeby spotkać się
na zebraniu przedstartowym z pozostałymi inżynierami. Musk wygłosił
przemowę zagrzewającą do działania. „Warto, żebyście mieli na uwadze,
zmagając się z tymi wszystkimi nieuniknionymi problemami, że pracujecie nad
najbardziej zajebistą rzeczą na Ziemi. Bezkonkurencyjnie. A co jest drugą
najzajebistszą rzeczą? Nie mam pojęcia, ale nasza jest od niej o wiele
zajebistsza”.
Przemowa zeszła następnie na kwestie ryzyka. Kilkanaście organizacji
nadzorujących, które musiały wydać zgodę na lot testowy, nie podzielało
zachwytu Muska. Inżynierowie SpaceX poinformowali go o wszystkich audytach
bezpieczeństwa, które musieli znieść, i przepisach, do których musieli się
dostosować. „Staranie się o tę licencję wyssało z nas całą życiową energię”,
powiedział Juncosa. Shana Diez i Jake McKenzie przedstawili szczegóły
techniczne. „Mózg mnie od tego napierdala”, stęknął Musk, trzymając się za
głowę. „Próbuję wymyślić, jak dostarczymy ludzkość na Marsa, a tu ciągle
tylko, kurwa, kłody pod nogi!”
Przetwarzał informacje w milczeniu przez dwie minuty, a kiedy otrząsnął się
z transu, uderzył w filozoficzne tony. „Tak właśnie upadają cywilizacje.
Przestają podejmować ryzyko. A kiedy przestają podejmować ryzyko, zaczynają
twardnieć im tętnice. Z każdym rokiem pojawia się coraz więcej sędziów,
a ludzi czynu jest coraz mniej”. Dlatego Ameryka straciła zdolność budowania
kolei szybkobieżnych, rakiet latających na Księżyc i tak dalej. „Kiedy pasmo
sukcesów trwa zbyt długo, traci się pociąg do ryzyka”.
„Wspaniały dzień”
„Z wad zlepiony”
Elon Musk pozwolił mi przez dwa lata snuć się za nim niczym cień,
zapraszał mnie na swoje zebrania, godził się na dziesiątki wywiadów
i nocnych konwersacji, przekazywał mi maile oraz SMS-y i zachęcał swoich
przyjaciół, kolegów, członków rodziny, rywali i byłe żony do rozmów ze
mną. Nie prosił o możliwość przeczytania ani nie czytał tej książki przed
publikacją i nie miał żadnego wpływu na jej treść.
Jestem wdzięczny wszystkim osobom wyszczególnionym w sekcji
„Źródła”, które udzieliły mi wywiadów. Chciałbym szczególnie podkreślić
wkład kilku, od których uzyskałem dodatkową pomoc, zdjęcia i rady. Są to:
Maye Musk, Errol Musk, Kimbal Musk, Justine Musk, Claire Boucher
(Grimes), Talulah Riley, Shivon Zilis, Sam Teller, Omead Afshar, James
Musk, Andrew Musk, Ross Nordeen, Dhaval Shroff, Bill Riley, Mark
Juncosa, Kiko Dontchev, Jehn Balajadia, Lars Moravy, Franz von
Holzhausen, Jared Birchall i Antonio Gracias.
Edycją zdjęć zajęła się nieustraszona Crary Pullen, podobnie jak
w przypadku wielu moich poprzednich książek; wszystkie one ukazały się
nakładem wydawnictwa Simon & Schuster, któremu zawsze będę oddany ze
względu na wyznawane przez nie wartości i genialny zespół – w tym
konkretnym przypadku należeli do niego: Priscilla Painton, Jonathan Karp,
Hana Park, Stephen Bedford, Julia Prosser, Marie Florio, Jackie Seow, Lisa
Rivlin, Kris Doyle, Jonathan Evans, Amanda Mulholland, Irene Kheradi,
Paul Dippolito, Beth Maglione i wiecznie obecny duch zmarłej Alice
Mayhew. Judith Hoover wróciła na moją prośbę z emerytury, żeby dokonać
adiustacji tekstu. Chciałem także podziękować mojej agentce Amandzie
Urban oraz jej koleżankom po fachu zza oceanu, Helen Manders i Peppie
Mignone, jak również mojej asystentce na Uniwersytecie Tulane Lindsey
Billips.
I, jak zawsze, Cathy i Betsy.
ŹR Ó D Ł A
WYWI A D Y
K S I Ą ŻK I
Prolog: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Errolem Muskiem, Maye Musk,
Toscą Musk, Justine Musk, Talulah Riley, Claire Boucher (Grimes), Peterem Thielem. Tom Junod, Elon
Musk: Triumph of His Will, „Esquire”, grudzień 2012 (zawiera żart o braku pępka).
1. Śmiałkowie: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Maye Musk, Kimbalem Muskiem, Toscą Musk,
Errolem Muskiem, Jaredem Birchallem. Joseph Keating, Scott Haldeman, Joshua N. Hal- deman, DC:
The Canadian Years, 1926-1950, „Journal of the Canadian Chiropractic Association”, wrzesień 1995;
Postmedia News, Before Elon Musk Was Thinking about Mars, He Was Doing Chores on
a Saskatchewan Farm, „Regina Leader-Post”, 15 maja 2017; Joseph Keating, Flying Chiros,
„Dynamic Chiropractic”, 15 grudnia 2003; Nick Murray, Elon Musk’s Fascinating History with
Moose Jaw, „Moose Jaw Independent”, 15 września 2018; Joshua Haldeman, We Fly Three
Continents, „ICA International Review of Chiropractic”, grudzień 1954; Phillip de Wet, Elon Musk’s
Family Once Owned an Emerald Mine in Zambia, „Business Insider”, 28 lutego 2018; Phillip de Wet,
A Teenage Elon Musk Once Casually Sold His Father’s Emeralds to Tiffany & Co., „Business
Insider”, 22 lutego 2018; Jeremy Arnold, Journalism and the Blood Emeralds Story, „The Save
Journalism Committee”, Substack, 9 marca 2021; Ashlee Vance, Elon Musk. Biografia twórcy
PayPala, Tesli, SpaceX, tłum. Agnieszka Bukowczan-Rzeszut, Znak Horyzont, 2022; Maye Musk,
A Woman Makes a Plan: Advice for a Lifetime of Adventure, Beauty, and Success, Ballantine
Books, 2020.
2. Samotny umysł: Wywiady autora z: Maye Musk, Errolem Muskiem, Elonem Muskiem, Toscą Musk,
Kimbalem Muskiem. Neil Strauss, The Architect of Tomorrow, „Rolling Stone”, 15 listopada 2017;
Chris Anderson, wywiad z Elonem Muskiem, konferencja TED, 14 kwietnia 2022; Intergalactic Family
Feud, „Mail on Sunday”, 17 marca 2018; Vance, Elon Musk; Maye Musk, A Woman Makes a Plan.
3. Życie z ojcem: Wywiady autora z: Maye Musk, Errolem Muskiem, Elonem Muskiem, Toscą Musk,
Kimbalem Muskiem, Peterem Rive’em. Raporty osiągnięć Elona Muska z Waterkloof House
Preparatory School, Glenashley Senior Primary School, Bryanston High School, Pretoria Boys High
School; Strauss, The Architect of Tomorrow; Emily Jane Fox, How Elon Musk’s Mom (and Her Twin
Sister) Raised the First Family of Tech, „Vanity Fair”, 21 października 2015; Andrew Smith, Emissary
of the Future, „The Telegraph” (Londyn), 8 stycznia 2014.
4. Poszukiwacz: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Maye Musk, Errolem
Muskiem, Peterem Rive’em. Elon Musk, The Babylon Bee, podcast, 21 grudnia 2021; Tad Friend,
Plugged In, „The New Yorker”, 17 sierpnia 2009; Maureen Dowd, Blasting Off in Domestic Bliss,
„The New York Times”, 25 lipca 2020; Strauss, The Architect of Tomorrow; Wywiad z Elonem
Muskiem na konferencji zorganizowanej przez National Academies of Science, Engineering, and
Medicine, 17 listopada 2021.
5. Prędkość ucieczki: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Errolem Muskiem, Kimbalem Muskiem,
Toscą Musk, Peterem Rive’em.
6. Kanada: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Maye Musk, Toscą Musk. Postmedia News, Before
Elon Musk Was Thinking About Mars; Haley Steinberg, The Education of Elon Musk, „Toronto
Life”, styczeń 2023; Raffaele Panizza, Interview with Maye Musk, „Vogue”, 12 października 2017;
Vance, Elon Musk.
7. Queen’s University: Wywiady autora z: Maye Musk, Toscą Musk, Kimbalem Muskiem, Elonem
Muskiem, Navaidem Farooqiem, Peterem Nicholsonem. Robin Keats, Rocket Man, „Queen’s Alumni
Review”, t. 1, 2013; Jimmy Soni, The Founders: The Story of PayPal and the Entrepreneurs Who
Shaped Silicon Valley, Simon & Schuster, 2022; Vance, Elon Musk. Soni udostępnił mi swoje notatki
i inne materiały.
8. Penn: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Adeo Ressim, Robinem Renem, Kimbalem Muskiem,
Maye Musk. Alaina Levine, Entrepreneur Elon Musk Talks about His Background in Physics,
„APS News”, październik 2013; Soni, The Founders; Vance, Elon Musk.
9. Na Zachód: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Robinem Renem, Peterem
Nicholsonem. Phil Leggiere, From Zip to X, „University of Pennsylvania Gazette”, listopad 1999;
Jennifer Gwynne, notatki dotyczące przedmiotów aukcyjnych, rrauction.com, sierpień 2022.
10. Zip2: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Navaidem Farooqiem, Nyamem
Farooqiem, Maye Musk, Errolem Muskiem. Amit Katwala, What’s Driving Elon Musk?, „Wired UK”,
8 września 2018; Elon Musk, Maurice J. Fitzgerald, Interactive Network Directory Service with
Integrated Maps and Directions, wniosek patentowy nr US6148260A, złożony 29 czerwca 1999; Max
Chafkin, Entrepreneur of the Year, 2007, Elon Musk, „Inc.”, 1 grudnia 2007; Elon Musk, wykład na
Uniwersytecie Stanforda, 8 października 2003; Heidi Anderson, Newspaperdom’s New Super-hero:
Zip2, „Editor & Publisher”, styczeń 1996; Michael Gross, Elon Musk 1.0, „Air Mail”, 11 czerwca
2022; Maye Musk, A Woman Makes a Plan; Vance, Elon Musk; Soni, The Founders.
11. Justine: Wywiady autora z: Justine Musk, Elonem Muskiem, Maye Musk, Kimbalem Muskiem,
Navaidem Farooqiem. Justine Musk, I Was a Starter Wife, „Marie Claire”, 10 września 2010.
12. X.com: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Mikiem Moritzem, Peterem Thielem, Roelofem
Bothą, Maxem Levchinem, Reidem Hoffmanem, Lukiem Noskiem. Mark Gimein, Elon Musk Is
Poised to Become Silicon Valley’s Next Big Thing, „Salon”, 17 sierpnia 1999; Sarah Lacy, Interview
with Elon Musk, „Pando”, 15 kwietnia 2009; Eric Jackson, The PayPal Wars, World Ahead, 2003;
Max Chafkin, The Contrarian. Peter Thiel and Silicon Valley’s Pursuit of Power, Penguin Press,
2021.
13. Zamach stanu: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Mikiem Moritzem, Peterem Thielem,
Roelofem Bothą, Maxem Levchinem, Reidem Hoffmanem, Justine Musk, Kimbalem Muskiem, Lukiem
Noskiem. Soni, The Founders; Vance, Elon Musk; Chafkin, The Contrarian.
14. Mars: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Adeo Ressim, Navaidem Farooqiem, Reidem
Hoffmanem. Dave Mosher, Elon Musk Used to Fly a Russian Fighter Jet, „Business Insider”,
19 sierpnia 2018; Elon Musk, My Idea of Fun, „Fortune”, 6 października 2003; M.G. Lord, Rocket
Man, „Los Angeles Magazine”, 1 października 2007; Junod, Elon Musk: Triumph of His Will; Richard
Feloni, Former SpaceX Exec Explains How Elon Musk Taught Himself Rocket Science, „Business
Insider”, 23 października 2014; Chris Anderson, Elon Musk’s Mission to Mars, „Wired”,
21 października 2012; Przemówienie Elona Muska dla Mars Society, 3 sierpnia 2012; Elon Musk, Risky
Business, „IEEEE Spectrum”, 30 maja 2009; Chafkin, Entrepreneur of the Year; Chris Anderson,
wywiad z Elonem Muskiem, konferencja TED, kwiecień 2017; Christian Davenport, The Space
Barons: Elon Musk, Jeff Bezos, and the Quest to Colonize the Cosmos, Hachette Book Group,
2019; Eric Berger, Liftoff: Elon Musk and the Desperate Early Days That Launched SpaceX,
William Morrow, 2021.
15. Rocket man: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Adeo Ressim. Katwala, What’s Driving Elon
Musk?, „Wired”, 8 września 2018; Anderson, Elon Musk’s Mission to Mars; Levine, Entrepreneur
Elon Musk Talks about His Background in Physics; Junod, Elon Musk: Triumph of His Will.
16. Ojcowie i synowie: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Justine Musk,
Maye Musk. Justine Musk, I Was a Starter Wife; Junod, Elon Musk: Triumph of His Will; Strauss,
The Architect of Tomorrow.
17. Wchodząc na wyższe obroty: Wywiady autora z: Tomem Muellerem, Elonem Muskiem, Timem
Buzzą, Markiem Juncosą. Jeremy Rosenberg, wywiad z Tomem Muellerem, KCET Public Radio,
3 maja 2012; Michael Belfiore, Behind the Scenes with the World’s Most Ambitious Rocket Makers,
„Popular Mechanics”, 1 września 2009; Doug McInnis, Rocket Man, „Loyola Marymount Alumni
Magazine”, 31 sierpnia 2011; Katwala, What’s Driving Elon Musk?; Junod, Elon Musk: Triumph of
His Will; Davenport, The Space Barons; Berger, Liftoff; Vance, Elon Musk.
18. Zasady budowy rakiet według Muska: Wywiady autora z: Timem Buzzą, Tomem Muellerem,
Elonem Muskiem. Davenport, The Space Barons; Berger, Liftoff; Vance, Elon Musk.
19. Pan Musk jedzie do Waszyngtonu: Wywiady autora z: Gwynne Shotwell, Elonem Muskiem,
Tomem Muellerem, Hansem Koenigsmannem. Gwynne Shotwell, przemowa na ceremonii wręczenia
dyplomów ukończenia studiów na Northwestern University, 14 czerwca 2021; Chad Anderson,
Rethinking Public–Private Space Travel, „Space Policy”, listopad 2013.
21. Roadster: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Martinem Eberhardem, Markiem Tarpenningiem,
JB Straubelem, Kimbalem Muskiem, Michaelem Moritzem, Johnem Doerrem, Alanem Salzmanem,
Jessicą Switzer, Mickeyem Drexlerem. Baer, The Making of Tesla; Joshua Davis, Batteries Included,
„Wired”, 1 sierpnia 2006; Matthew Wald, Zero to 60 in 4 Seconds, „The New York Times”, 19 lipca
2006; Copeland, Tesla’s Wild Ride; Elon Musk, The Secret Tesla Motors Master Plan (just between
you and me), Tesla Blog, 2 sierpnia 2006; Wywiad z Martinem Eberhardem, podcast Watt It Takes,
wrzesień 2021; Higgins, Power Play; Vance, Elon Musk; Edward Niedermeyer, Ludicrous: The
Unvarnished Story of Tesla Motors, BenBella Books, 2019.
22. Kwaj: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Gwynne Shotwell, Hansem Koenigsmannem, Timem
Buzzą. Berger, Liftoff. Berger poinformował o konieczności wymiany wadliwych kondensatorów.
23. Dwie wtopy: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Hansem Koenigsmannem,
Tomem Muellerem, Timem Buzzą. Kimbal Musk, Kwajalein Atoll and Rockets, wpisy na blogu
z marca 2006, kwajrockets.blogspot.com; Carl Hoffman, Elon Musk Is Betting His Fortune on
a Mission beyond Earth’s Orbit, „Wired”, 22 maja 2007; Brian Berger, Pad Processing Error
Doomed Falcon 1, „SpaceNews”, 10 kwietnia 2006; Berger, Liftoff.
24. Zespół do zadań specjalnych: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Martinem Eberhardem, JB
Straubelem, Antoniem Graciasem, Timem Watkinsem, Deepakiem Ahują. Zak Edson, Tesla Motors
Case Study: Sotira Carbon Fiber Body Panel Ramp, May–Oct 2008, archiwa Valor Capital; Steven
N. Kaplan i in., Valor and Tesla Motors, studium przypadku, The University of Chicago Booth School
of Business, 2017; Copeland, Tesla’s Wild Ride; Baer, The Making of Tesla; Wywiad z Elonem
Muskiem, „Financial Times”, 10 maja 2022; Higgins, Power Play.
25. Przejęcie sterów: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Antoniem Graciasem, Timem Watkinsem,
Martinem Eberhardem, Markiem Tarpenningiem, Michaelem Marksem, Irą Ehrenpreisem. Copeland,
Tesla’s Wild Ride; Gene Bylinksy, Heroes of U.S. Manufacturing: Mi- chael Marks, „Fortune”,
20 marca 2000; Higgins, Power Play.
26. Rozwód: Wywiady autora z: Justine Musk, Elonem Muskiem, Maye Musk, Kimbalem Muskiem,
Antoniem Graciasem. Justine Musk, I Was a Starter Wife; Justine Musk, Wounded People Tell Better
Stories, TEDx Talks, 26 stycznia 2016; Justine Musk, From the Head of Justine Musk, wpis na blogu,
justinemusk.com; Junod, Elon Musk: Triumph of His Will.
27. Talulah: Wywiady autora z: Talulah Riley, Elonem Muskiem, Billem Lee.
28. Trzecia wtopa: Wywiady autora z: Timem Buzzą, Hansem Koenigsmannem, Elonem Muskiem,
Tomem Muellerem. Berger, Liftoff; SpaceX Stories, Elonx.net, 30 kwietnia 2019; telefoniczna
rozmowa prasowa z Elonem Muskiem, 6 sierpnia 2008; Carl Hoffman, Now 0-for-3, „Wired”,
5 sierpnia 2008. Start nastąpił 3 sierpnia 2008 roku czasu lokalnego Kwaj, czyli 2 sierpnia czasu
kalifornijskiego.
29. Na krawędzi: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Maye Musk, Antoniem
Graciasem, Timem Watkinsem, Talulah Riley, Billem Lee, Markiem Juncosą, Jasonem Calacanisem.
P1 Arriving Now!, Tesla Blog, 6 lutego 2008; Scott Pelley, wywiad z Elonem Muskiem, 60 Minutes,
CBS, 22 maja 2012.
30. Czwarty start: Wywiady autora z: Peterem Thielem, Lukiem Noskiem, Davidem Sacksem, Elonem
Muskiem, Timem Buzzą, Tomem Muellerem, Kimbalem Muskiem, Tripem Harrissem, Gwynne
Shotwell. Ashlee Vance, When the Heavens Went on Sale, Ecco, 2023; Berger, Liftoff; Davenport,
The Space Barons.
31. Na ratunek Tesli: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Alanem Salzmanem, Kimbalem Muskiem,
Irą Ehrenpreisem, Deepakiem Ahują, Arim Emanuelem.
32. Model S: Wywiady autora z Henrikiem Pfisterem, Elonem Muskiem, JB Straubelem, Martinem
Eberhardem, Nickiem Kalayjianem, Franzem von Holzhausenem, Dave’em Morrisem, Larsem
Moravym, Drew Baglinem. John Markoff, Tesla Motors Files Suit against Competitor over Design
Ideas, „The New York Times”, 15 kwietnia 2008; Chris Anderson, The Shared Genius of Elon Musk
and Steve Jobs, „Fortune”, 27 listopada 2013; Charles Duhigg, Dr. Elon & Mr. Musk, „Wired”,
13 grudnia 2018; Chuck Squatriglia, First Look at Tesla’s Stunning Model S, „Wired”, 26 marca 2009;
Dan Neil, Tesla S: A Model Citizen, „Los Angeles Times”, 29 kwietnia 2009; Dan Neil, To Elon Musk
and the Model S: Congratulations, 29 czerwca 2012; Higgins, Power Play.
33. Prywatny przemysł kosmiczny: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Tomem Muellerem,
Gwynne Shotwell, Timem Buzzą, Lori Garver, Billem Nelsonem. Brian Mosdell, Untold Stories from
the Rocket Ranch, archiwa Centrum Kosmicznego Johna F. Kennedy’ego, 5 marca 2015; Brian
Mosdell, SpaceX Stories: How SpaceX Built SLC–40 on a Shoestring Budget, „ElonX”, 15 kwietnia
2019; Irene Klotz, SpaceX’s Secret? Bash Bureaucracy, Simplify Technology, „Aviation Week &
Space Technology”, 15 czerwca 2009; Lori Garver, Space Pirates: How I Rebooted Nasa and
Helped Bezos, Branson, and Musk Launch the New Space Age, Diversion Books, 2022; Berger,
Liftoff; Davenport, The Space Barons.
34. Start Falcona 9: Wywiady autora z: Timem Buzzą, Elonem Muskiem, Lori Garver. Brian Vastag,
SpaceX’s Dragon Capsule Docks with International Space Station, „Washington Post”, 25 maja
2012; Garver, Space Pirates; Berger, Liftoff; Davenport, The Space Barons.
35. Ślub z Talulah: Wywiady autora z: Talulah Riley, Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Billem
Lee, Navaidem Farooqiem. Hermione Eyre, How to Marry a Billionaire, „The Evening Standard”
(Londyn), 10 kwietnia 2012.
36. Produkcja: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Larrym Ellisonem, Franzem von Holzhausenem,
Dave’em Morrisem, JB Straubelem. Angus MacKenzie, Shocking Winner: Proof Positive That
America Can Still Make (Great) Things, „Motor Trend”, 10 grudnia 2012; Peter Elkind, Panasonic’s
Power Play, „Fortune”, 6 marca 2015; Vance, Elon Musk; Higgins, Power Play.
37. Musk i Bezos: Wywiady autora z: Jeffem Bezosem, Elonem Muskiem, Billem Nelsonem, Timem
Buzzą. Dan Leone, Musk Calls Out Blue Origin, „Space News”, 25 września 2013; Walter Isaacson,
In This Space Race, Elon Musk and Jeff Bezos Are Eager to Take You There, „The New York
Times”, 24 kwietnia 2018; Jeff Bezos, Nie bój się błądzić, tłum. Katarzyna Mironowicz, MT Biznes,
2021; Nagranie wideo z kolacji Explorers Club z 2014 roku, https://vimeo.com/119342003; Amanda
Gordon, Scene Last Night: Jeff Bezos Eats Gator, Elon Musk Space, „Bloomberg”, 17 marca 2014;
Jeffrey P. Bezos, Gary Lai, Sean R. Findlay; Sea Landing of Space Launch Vehicles, wniosek
patentowy nr US8678321B2, złożony 14 czerwca 2010; Trung Phan, wątek wiadomości na Twitterze,
17 lipca 2021; Davenport, The Space Barons; Berger, Liftoff; Tim Fernholz, Rakietowi miliarderzy.
Elon Musk, Jeff Bezos i nowy wyscig kosmiczny, tłum. Monika Skowron, Znak Horyzont, 2019.
38. Sokół słyszy sokolnika: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Samem Tellerem, Steve’em
Jurvetsonem, Antoniem Graciasem, Markiem Juncosą, Jeffem Bezosem, Kiko Dontchevem. Calia
Cofield, Blue Origin Makes Historic Reusable Rocket Landing in Epic Test Flight, Space.com,
24 listopada 2015; Davenport, The Space Barons.
39. Talulah i emocjonalny rollercoaster: Wywiady autora z: Talulah Riley, Elonem Muskiem, Maye
Musk, Kimbalem Muskiem, Navaidem Farooqiem, Billem Lee. Junod, Elon Musk: Triumph of His
Will.
40. Sztuczna inteligencja: Wywiady autora z: Samem Altmanem, Demisem Hassabisem, Elonem
Muskiem, Reidem Hoffmanem, Lukiem Noskiem, Shivon Zilis. Steven Levy, How Elon Musk and Y
Combinator Plan to Stop Compuers from Taking Over, „Backchannel”, 11 grudnia 2015; Cade Metz,
Inside OpenAi, Elon Musk’s Wild Plan to Set Artificial Intelligence Free, „Wired”, 27 kwietnia 2016;
Maureen Dowd, Elon Musk’s Billion Dollar Crusade to Stop the A.I. Apocalypse, „Vanity Fair”,
kwiecień 2017; Przemówienie Elona Muska na Centennial Symposium organizowanym przez Wydział
Technologii Lotnictwa i Astronautyki MIT, 24 października 2014; Chris Anderson, wywiad z Elonem
Muskiem, konferencja TED, 14 kwietnia 2022.
41. Wprowadzenie Autopilota: Wywiady autora z: Drew Baglinem, Elonem Muskiem, Omeadem
Afsharem, Samem Altmanem, Samem Tellerem. Alan Ohnsman, Tesla CEO Talking with Google
about ‘Autopilot’ Systems, „Bloomberg”, 7 maja 2013; Joseph B. White, Tesla Aims to Leapfrog
Rivals, „The Wall Street Journal”, 10 października 2014; Jordan Golson i Dieter Bohn, All New Tesla
Cars Now Have Hardware for ‘Full Self-Driving Capabilities’ but Some Safety Features Will Be
Disabled Initially, „The Verge”, 19 października 2016; Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu,
Collision between a Car Operating with Automated Vehicle Control Systems and a Tractor-
Semitrailer Truck Near Williston, Florida on May 7, 2017, 12 września 2017; Jack Stewart, Elon
Musk Says Every New Tesla Can Drive Itself, „Wired”, 19 października 2016; Peter Valdes-Dapena,
You’ll Be Able to Summon Your Driverless Tesla from Cross-country, CNN, 20 października 2016;
Niedermeyer, Ludicrous.
42. Solar: Wywiady autora z: Peterem Rive’em, Elonem Muskiem, Maye Musk, Errolem Muskiem,
Kimbalem Muskiem, Drew Baglinem, Samem Tellerem. Fox, How Elon Musk’s Mom (and Her Twin
Sister) Raised the First Family of Tech; Burt Helm, Elon Musk, Lyndon Rive, and the Plan to Put
Solar Panels on Every Roof in America, „Men’s Journal”, lipiec 2016; Eric Johnson, From Santa
Cruz to Solar City, „Hilltromper”, 20 listopada 2015; Ronald D. White, SolarCity CEO Lyndon Rive
Built on a Bright Idea, „Los Angeles Times”, 13 września 2013; Chafkin, Entrepreneur of the Year;
Sąd Kanclerski Delaware, Memorandum of opinion in re Tesla Motors stockholder litigation, C.A.
No. 12711-VCS, 27 kwietnia 2022; Austin Carr, The Real Story behind Elon Musk’s $2.6 Billion
Acquisition of SolarCity, „Fast Company”, 7 czerwca 2017; Austin Carr, Inside Steel Pulse, „Fast
Company”, 9 czerwca 2017; Josh Dzieza, Why Tesla’s Battery for Your Home Should Terrify
Utilities, „The Verge”, 13 lutego 2015; Ivan Penn i Russ Mitchell, Elon Musk Wants to Sell People
Solar Roofs That Look Great, „Los Angeles Times”, 28 października 2016.
43. The Boring Company: Wywiady autora z: Samem Tellerem, Steve’em Davisem, Jonem
McNeilem, Elonem Muskiem, Joem Kuhnem, Elissą Butterfield. Elon Musk, Hyperloop Alpha, Tesla
Blog, 2013; Max Chafkin, Tunnel Vision, „Bloomberg”, 20 lutego 2017.
44. Trudne relacje: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Juleanną Glover, Samem Tellerem, Peterem
Thielem, Amber Heard, Kimbalem Muskiem, Toscą Musk, Maye Musk, Antoniem Graciasem, Jaredem
Birchallem. Joe Kernen, wywiad z Donaldem Trumpem, CNBC, styczeń 2020; Barbara Jones, Inter-
galactic Family Feud, „Mail on Sunday”, 17 marca 2018; Rob Crilly, Elon Musk’s Estranged Father,
72, Calls His Newborn Baby with Stepdaughter ‘God’s Plan’, „The National Post” (Kanada),
25 marca 2018; Strauss, The Architect of Tomorrow.
45. Zstąpienie w mrok: Wywiady autora z: Jonem McNeillem, Elonem Muskiem, Kimbalem
Muskiem, Omeadem Afsharem, Timem Watkinsem, Antoniem Graciasem, JB Straubelem, Samem
Tellerem, Jamesem Muskiem, Markiem Juncosą, Gage’em Coffinem. Duhigg, Dr. Elon & Mr. Musk.
46. Piekło we Fremont: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Samem Tellerem, Omeadem
Afsharem, Nickiem Kalayjianem, Timem Watkinsem, Antoniem Graciasem, JB Straubelem, Markiem
Juncosą, Jonem McNeillem, Larsem Moravym, Kimbalem Muskiem, Rodneyem Westmorelandem. E-
mail Muska do pracowników SpaceX, 18 września 2021; Neal Boudette, Inside Tesla’s Audacious
Push to Reinvent the Way Cars Are Made, „The New York Times”, 30 czerwca 2018; Austin Carr,
The Real Story, „Fast Company”, 7 czerwca 2017; Strauss, The Architect of Tomorrow; Lora
Kolodny, Tesla Employees Say They Took Shortcuts, CNBC, 15 lipca 2019; Andrew Ross Sorkin,
Tesla’s Elon Musk May Have Boldest Pay Plan in Corporate History, „The New York Times”,
23 stycznia 2018; Tesla Schedule 14A, SEC filing, 21 stycznia 2018; Alex Adams, Why Elon Musk’s
Compensation Plan Wouldn’t Work for Most Executives, „Harvard Business Review”, 24 stycznia
2018; Ryan Kottenstette, Elon Musk Wasn’t Wrong about Automating the Model 3 Assembly Line,
He Was Just Ahead of His Time, „TechCrunch”, 5 marca 2019; Chros Anderson, wywiad z Elonem
Muskiem, konferencja TED, 14 kwietnia 2022; Alex Davies, How Tesla Is Building Cars in Its
Parking Lot, „Wired”, 22 czerwca 2018; Boudette, Inside Tesla’s Audacious Push; Higgins, Power
Play. Aby obejrzeć film, na którym Musk objaśnia swój algorytm, zobacz: Tim Dodd, Starbase Tour,
kanał YouTube Everyday Astronaut, sierpień 2021.
47. Alarm otwartej pętli: Wywiady autora z: Kimbalem Muskiem, Deepakiem Ahują, Antoniem
Graciasem, Elonem Muskiem, Samem Tellerem, Joem Fathem. Matt Robinson i Zeke Faux, When Elon
Musk Tried to Destroy a Tesla Whistleblower, „Bloomberg”, 13 marca 2019; E-mail Elona Muska do
Richarda Stantona oraz odpowiedź, 8 lipca 2018; Sprawa Vernon Unsworth kontra Elon Musk, Sąd
Dystryktowy USA dla Centralnego Dystryktu Kalifornii, nr sprawy: 2:18cv8048, 17 września 2018;
Ryan Mac i in., In a New Email, Elon Musk Accused a Cave Rescuer of Being a ‘Child Rapist’,
BuzzFeed, 4 września 2018; dokumenty na poparcie wyroku podsumowującego, w sprawie Tesla Inc.
Spory sądowe dotyczące papierów wartościowych, Sąd Dystryktowy USA dla Północnego Dystryktu
Kalifornii, wniosek złożony 22 kwietnia 2022; David Gelles i in., Elon Musk Details ‘Excruciating’
Personal Toll of Tesla, „The New York Times”, 16 sierpnia 2018; Dana Hull, Weak Sauce,
„Bloomberg”, 24 kwietnia 2022; Jim Cramer, Squawk on the Street, CNBC, 8 sierpnia 2018; James B.
Stewart, A Question for Tesla’s Board: What Was Elon Musk’s Mental State?, „The New York
Times”, 15 sierpnia 2018; Chris Anderson, wywiad z Elonem Muskiem, konferencja TED, 14 kwietnia
2022; Higgins, Power Play; McKenzie, Insane Mode.
48. Fallout: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Davidem Gellesem, Juleanną Glover, Samem
Tellerem, Gwynne Shotwell, Talulah Riley, JB Straubelem, Jonem McNeillem, Kimbalem Muskiem,
Jaredem Birchallem. The Joe Rogan Experience, podcast, 7 września 2018; David Gelles,
Interviewing Elon Musk, „The New York Times”, 19 sierpnia 2018.
49. Grimes: Wywiady autora z: Claire Boucher (Grimes), Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem,
Maye Musk, Samem Tellerem. List Azealii Banks do Elona Muska, 19 sierpnia 2018; Kate Taylor,
Azealia Banks Claims to Be at Elon Musk’s House, „Business Insider”, 13 sierpnia 2018; Maureen
Dowd, Elon Musk, Blasting Off in Domestic Bliss, „The New York Times”, 25 lipca 2020.
51. Cybertruck: Wywiady autora z: Franzem von Holzhausenem, Elonem Muskiem, Dave’em
Morrisem. Stephanie Mlot, Elon Musk Wants to Make Bond’s Lotus Submarine Car a Reality, „PC
Magazine”, 18 października 2013.
52. Starlink: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Markiem Juncosą, Billem Rileyem, Samem
Tellerem, Elissą Butterfield, Billem Gatesem.
53. Starship: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Billem Rileyem, Samem Patelem, Joem Petrzelką,
Peterem Nicholsonem, Elissą Butterfield, Jimem Vo. Ryan d’Agostino, Elon Musk: Why I’m Building
the Starship out of Stainless Steel, „Popular Mechanics”, 22 stycznia 2019.
54. Dzień Autonomii: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jamesem Muskiem, Samem Tellerem,
Franzem von Holzhausenem, Claire Boucher (Grimes), Omeadem Afsharem, Shivon Zilis, Anandem
Swaminathanem, Joem Fathem.
55. Giga Texas: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Omeadem Afsharem, Larsem Moravym.
56. Życie rodzinne: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Claire Boucher (Grimes), Christianą Musk,
Maye Musk, Kimbalem Muskiem, Justine Musk, Kenem Howerym, Lukiem Noskiem. Joe Rogan,
wywiad z Elonem Muskiem, 7 maja 2020; Rob Copeland, Elon Musk Says He Lives in
a $50,000 House, „Wall Street Journal”, 22 grudnia 2021.
57. Pełny ciąg: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kiko Dontchevem, Kimbalem Muskiem, Lukiem
Noskiem, Billem Rileyem, Richem Morrisem, Hansem Koenigsmannem, Gwynne Shotwell. Lex
Fridman, wywiad z Elonem Muskiem na podcaście, 28 grudnia 2021; Joey Roulette, SpaceX Ignored
Last Minute Warnings from the FAA before December Launch, „The Verge”, 15 czerwca 2021.
58. Bezos kontra Musk, runda druga: Wywiady autora z: Jeffem Bezosem, Elonem Muskiem,
Richardem Bransonem. Christian Davenport, Elon Musk Is Dominating the Space Race, „The
Washington Post”, 10 września 2021; Richard Waters, Interview with FT’s Person of the Year,
„Financial Times”, 15 grudnia 2021; Kara Swisher, wywiad z Elonem Muskiem na Code Conference,
28 września 2021.
59. Zryw: Starship: Wywiady autora z: Billem Rileyem, Kiko Dontchevem, Elonem Muskiem, Samem
Patelem, Joem Petrzelką, Markiem Juncosą, Gwynne Shotwell, Lucasem Hughesem, Andym Krebsem.
Tim Dodd, Starbase Tour, kanał YouTube Everyday Astronaut, 30 lipca 2021.
60. Zryw: dachy solarne: Wywiady autora z: Kunalem Giotrą, RJ Johnsonem, Brianem Dowem,
Marcusem Muellerem, Elonem Muskiem, Omeadem Afsharem.
61. Noce na mieście: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Maye Musk, Kimbalem Muskiem, Toscą
Musk, Claire Boucher (Grimes), Billem Lee, Antoniem Graciasem. Arden Fanning Andrews, The
Making of Grimes’s ‘Dune-esque’ 2021 Met Gala Look, „Vogue”, 16 września 2021.
62. Inspiration4: Wywiady autora z: Jaredem Isaacmanem, Elonem Muskiem, Jehn Balajadią, Kiko
Dontchevem, Claire Boucher (Grimes), Billem Gerstenmaierem, Hansem Koenigsmannem, Billem
Nelsonem, Samem Patelem.
63. Przetasowania z Raptorem: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jacobem McKenziem, Billem
Rileyem, Joem Petrzelką, Larsem Moravym, Jehn Balajadią.
64. Narodziny Optimusa: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Franzem von Holzhausenem, Larsem
Moravym, Drew Baglinem, Omeadem Afsharem, Milanem Kovacem. Chris Anderson, wywiad
z Elonem Muskiem, konferencja TED, 14 kwietnia 2022.
65. Neuralink: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jonem McNeillem, Shivon Zilis, Samem
Tellerem. Elon Musk, An Integrated Brain-Machine Interface Platform with Thousands of
Channels, „bioRxiv”, 2 sierpnia 2019; Jeremy Kahn i Jonathan Vanian, Inside Neuralink, „Fortune”,
29 stycznia 2022.
66. Tylko system wizyjny: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Larsem Moravym, Omeadem Af-
sharem, Franzem von Holzhausenem, Drew Baglinem, Philem Duanem, Dhavalem Shroffem. Cade
Metz i Neal Boudette, Inside Tesla as Elon Musk Pushed an Unflinching Vision for Self-Driving
Cars, „The New York Times”, 6 grudnia 2021; Emma Schwartz, Cade Metz i Neal Boudette, Elon
Musk’s Crash Course, FX / The New York Times documentary, 16 maja 2022; Niedermeyer,
Ludicrous.
67. Pieniądze: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jaredem Birchallem, Kimbalem Muskiem,
Christianą Musk, Claire Boucher (Grimes). Zgłoszenie Tesla Schedule 14A, Komisja Papierów
Wartościowych i Giełd, 7 lutego 2018; Kenrick Cai i Sergei Klebnikov, Elon Musk Is Now the Richest
Person in the World, Officially Surpassing Jeff Bezos, „Forbes”, 8 stycznia 2021. Używam cen akcji
skorygowanych o split.
68. Ojciec Roku: Wywiady autora z: Shivon Zilis, Claire Boucher (Grimes), Toscą Musk, Elonem
Muskiem, Kimbalem Muskiem, Maye Musk, Christianą Musk. NPQ, wywiad z Elonem Muskiem, zima
2014; Devin Gordon, Infamy Is Kind of Fun, „Vanity Fair”, 10 marca 2022; Ed Felsenthal i in., Person
of the Year, „Time”, 13 grudnia 2021; Richard Waters, Person of the Year, „Financial Times”,
15 grudnia 2021.
69. Polityka: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Samem Tellerem, Jaredem
Birchallem, Claire Boucher (Grimes), Omeadem Afsharem, Kenem Howerym, Lukiem Noskiem,
Davidem Sacksem. Dowd, Elon Musk, Blasting Off in Domestic Bliss; Strauss, The Architect of
Tomorrow; Babylon Bee, wywiad z Elonem Muskiem: Elon Musk Sits Down with the Babylon Bee,
YouTube, 21 grudnia 2021; Rich McHugh, A SpaceX Flight Attendant Said Elon Musk Exposed
Himself and Propositioned Her for Sex, „Business Insider”, 19 maja 2022; Dana Hull, Biden’s Praise
for GM Overlooks Tesla’s Actual EV Leadership, „Bloomberg”, 24 listopada 2021; Dana Hull
i Jennifer Jacobs, Tesla, Who? Biden Can’t Bring Himself to Say It, „Bloomberg”, 2 lutego 2022; Ari
Natter, Gabrielle Coppola i Keith Laing, Biden Snubs Tesla, „Bloomberg”, 5 sierpnia 2021; Kara
Swisher, wywiad z Elonem Muskiem na Code Conference, 28 września 2021.
70. Ukraina: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Gwynne Shotwell, Jaredem Birchallem. E-maile
Lauren Dreyer i wiadomości tekstowe Mychajło Fiedorowa udostępnione przez Elona Muska.
Christopher Miller, Mark Scott i Bryan Bender, UkraineX: How Elon Musk’s Space Satellites
Changed the War on the Ground, „Politico”, 8 czerwca 2022; Cristiano Lima, U.S. Quietly Paying
Millions to Send Starlink Terminals to Ukraine, „The Washington Post”, 8 kwietnia 2022; Yaroslav
Trofimov, Micah Maidenberg i Drew FitzGerald, Ukraine Leans on Elon Musk’s Starlink in Fight
against Russia, „The Wall Street Journal”, 16 lipca 2022; Mehul Srivastava i in., Ukrainian Forces
Report Starlink Outages During Push against Russia, „Financial Times”, 7 października 2022;
Volodymyr Verbyany i Daryna Krasnolutska, Ukraine to Get Thousands More Starlink Antennas,
„Bloomberg”, 20 grudnia 2022; Adam Satariano, Elon Musk Doesn’t Want His Satellites to Run
Ukraine’s Drones, „The New York Times”, 9 lutego 2023; Joey Roulette, SpaceX Curbed Ukraine’s
Use of Starlink, Reuters, 9 lutego 2023.
71. Bill Gates: Wywiady autora z: Billem Gatesem, Rorym Gatesem, Elonem Muskiem, Omeadem
Afsharem, Jaredem Birchallem, Claire Boucher (Grimes), Kimbalem Muskiem. Rob Copeland, Elon
Musk’s Inner Circle Rocked by Fight over His $230 Billion Fortune, „The Wall Street Journal”,
16 lipca 2022; Sophie Alexander, Elon Musk Enlisted Poker Star before Making $5.7 Billion
Mystery Gift, „Bloomberg”, 15 lutego 2022; Nicholas Kulish, How a Scottish Moral Philosopher Got
Elon Musk’s Number, „The New York Times”, 8 października 2022; Melody Y. Guan, Elon Musk,
Superintelligence, and Maximizing Social Good, „The Huffington Post”, 3 sierpnia 2015.
72. Czynny inwestor: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Antoniem Graciasem, Omeadem
Afsharem, Kimbalem Muskiem, Shivon Zilis, Billem Lee, Griffinem Muskiem, Jaredem Birchallem,
Kenem Howerym, Lukiem Noskiem. Omówienie wyników finansowych Tesli, 20 kwietnia 2022;
Matthew A. Winkler, In Defense of Elon Musk’s Managerial Excellence, „Bloomberg”, 18 kwietnia
2022; Wiadomości tekstowe, https://www.documentcloud.org/documents/23112929–elon–musk–text–
exhibits–twitter–v–musk; Lane Brown, What Is Elon Musk?, „New York Magazine”, 8 sierpnia 2022;
Devin Gordon, A Close Read of @elonmusk, „New York Magazine”, 12 sierpnia 2022.
73. „Złożyłem ofertę”: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Kimbalem Muskiem, Larrym Ellisonem,
Navaidem Farooqiem, Jaredem Birchallem, Claire Boucher (Grimes), Chrisem Andersonem.
Wiadomości tekstowe, https://www.documentcloud.org/documents/23112929–elon–musk–text–exhibits–
twitter–v–musk; Rob Copeland i in., The Shadow Crew Who Encouraged Elon Musk’s Twitter
Takeover, „The Wall Street Journal”, 29 kwietnia 2022; Mike Isaac, Lauren Hirsch i Anupreeta Das,
Inside Elon Musk’s Big Plans for Twitter, „The New York Times”, 6 maja 2022.
74. Żar i chłód: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Larrym Ellisonem, Kimbalem Muskiem,
Robertem Steelem, Leslie Berland, Jaredem Birchallem. Liz Hoffman, Sam Bankman–Fried, Elon
Musk, and a Secret Text, „Semafor”, 23 listopada 2022; Spotkanie z pracownikami Twittera,
16 czerwca 2022.
75. Dzień Ojca: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Maye Musk, Justine Musk, Kimbalem Muskiem,
Errolem Muskiem, Jaredem Birchallem, Talulah Riley, Griffinem Muskiem, Christianą Musk, Claire
Boucher (Grimes), Omeadem Afsharem, Shivon Zilis. Roula Khalaf, Aren’t You Entertained?,
„Financial Times”, 7 października 2022; Julia Black, Elon Musk Had Secret Twins in 2022, „Business
Insider”, 6 lipca 2022; Emily Smith i Lee Brown, Elon Musk Laughs Off Affair Rumors, Insists He
Hasn’t ‘Had Sex in Ages’, „New York Post”, 25 lipca 2022; Alex Diaz, Musk Be Kidding, „The Sun”,
13 lipca 2022; Errol Musk, Dad of a Genius, YouTube, 2022; Kirsten Grind i Emily Glazer, Elon
Musk’s Friendship with Sergey Brin Ruptured by Alleged Affair, „The Wall Street Journal”, 24 lipca
2022. Errol Musk często dodawał mnie jako adresata swoich maili do syna.
76. Przetasowania w Starbase: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Samem Patelem, Billem
Rileyem, Andym Krebsem, Jonah Nolanem, Markiem Juncosą, Omeadem Afsharem, Jakiem
McKenziem, Kiko Dontchevem, Jaredem Isaacmanem, Claire Boucher (Grimes), Gwynne Shotwell.
Kolacja z Janet Petro, Lisą Watson-Morgan i Vanessą Wyche.
77. Optimus Prime: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Franzem von Holzhausenem, Larsem
Moravym.
78. Niepewność: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jaredem Birchallem, Alexem Spiro, Antoniem
Graciasem, Robertem Steelem, Blairem Effronem, Arim Emmanuelem, Larrym Davidem, Joem
Scarboroughem.
79. Prezentacja Optimusa: Wywiady autora z: Franzem von Holzhausenem, Elonem Muskiem,
Steve’em Davisem, Larsem Moravym, Anandem Swaminathanem, Milanem Kovacem, Philem
Duanem, Timem Zamanem, Felixem Sygullą, Anandem Swaminathanem, Irą Ehrenpreisem, Jasonem
Calacanisem.
80. Robotaxi: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Omeadem Afsharem, Franzem von
Holzhausenem, Larsem Moravym, Drew Baglinem.
81. „Let that sink in”: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Paragiem Agrawalem, Davidem
Sacksem, Benem San Soucim, Yonim Ramonem, Esther Crawford, Leslie Berland.
82. Przejęcie: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jaredem Birchallem, Alexem Spiro, Michaelem
Grimesem, Antoniem Graciasem, Bradem Sheftelem, Davidem Sacksem, Paragiem Agrawalem,
Tejasem Dharamsim, Ro Khanną.
83. Trzej muskieterowie: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jamesem Muskiem, Andrew
Muskiem, Dhavalem Shroffem, Benem San Soucim, Chrisem Paynem, Thomasem Dmytrykiem, Yonim
Ramonem, Rossem Nordeenem, Kayvonem Beykpourem, Benem San Soucim, Alexem Spiro, Milanem
Kovacem, Ashokiem Elluswamym, Timem Zamanem, Philem Duanem. Kate Conger i in., Two Weeks
of Chaos, „The New York Times”, 11 listopada 2022.
84. Moderacja treści: Wywiady autora z: Yoelem Rothem, Davidem Sacksem, Jasonem Calacanisem,
Elonem Muskiem, Jaredem Birchallem, Yonim Ramonem. Cat Zakrzewski, Faiz Siddiqui i Joseph Menn,
Musk’s ‘Free Speech’ Agenda Dismantles Safety Work at Twitter, „The Washington Post”,
22 listopada 2022; Elon Musk, Time 100: Kanye West, „Time”, 15 kwietnia 2015; Steven Nelson
i Natalie Musumeci, Twitter Fact–Checker Has History of Politically Charged Posts, „New York
Post”, 27 maja 2020; Bari Weiss, The Twitter Files Part Two, wątek na Twitterze, 8 grudnia 2022.
85. Halloween: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Maye Musk, Leslie Berland, Jasonem
Calacanisem, Yoelem Rothem.
86. Niebieskie znaczki: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Yoelem Rothem, Alexem Spiro,
Davidem Sacksem, Jasonem Calacanisem, Jaredem Birchallem. Conger i in., Two Weeks of Chaos;
Zoë Schiffer, Casey Newton i Alex Heath, Extremely Hardcore, „The Verge” i „New York Magazine”,
17 stycznia 2023; Casey Newton i Zoë Schiffer, Inside the Twitter Meltdown, „Platformer”,
10 listopada 2022.
87. Na jedną kartę: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jaredem Birchallem, Larrym Ellisonem,
Alexem Spiro, Jamesem Muskiem, Andrew Muskiem, Rossem Nordeenem, Dhavalem Shroffem,
Davidem Sacksem, Yonim Ramonem. Gergely Orosz, Twitter’s Ongoing Cruel Treatment of Software
Engineers, „Pragamatic Engineer”, 20 listopada 2022; Alex Heath, Elon Musk Says Twitter Is Done
with Layoffs and Ready to Hire Again, „The Verge”, 21 listopada 2022; Casey Newton i Zoë Schiffer,
The Only Constant at Elon Musk’s Twitter Is Chaos, „The Verge”, 22 listopada 2022; Schiffer,
Newton, Heath, Extremely Hardcore.
88. Hardkor: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jaredem Birchallem, Alexem Spiro, Jamesem
Muskiem, Andrew Muskiem, Rossem Nordeenem, Dhavalem Shroffem, Davidem Sacksem, Yonim
Ramonem, Larrym Ellisonem, pracownikami Apple’a. Schiffer, Newton, Heath, Extremely Hardcore.
89. Cuda: Wywiady autora z: Shivon Zilis, Jeremym Barenholtzem, Elonem Muskiem, DJ-em Seo,
Rossem Nordeenem. Ashlee Vance, Musk’s Neuralink Hopes to Implant Computer in Human Brain
in Six Months, „Bloomberg”, 30 listopada 2022.
90. Akta Twittera: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Bari Weiss, Nellie Bowles, Alexem Spiro,
Rossem Nordeenem. Matt Taibbi, Note from San Francisco, „TK News”, Substack, 29 grudnia 2022;
Matt Taibbi, wątki Twitter Files, „TK News”; Matt Taibbi, America Needs Truth and Reconciliation
on Russiagate, „TK News”, 12 stycznia 2023; Matt Taibbi, wątki na Twitterze, grudzień 2022 – styczeń
2023; Cathy Young, Are the Twitter Files a Nothingburger?, „The Bulwark”, 14 grudnia 2022; Tim
Miller, No, You Do Not Have a Constitutional Right to Post Hunter Biden’s Dick Pic on Twitter,
„The Bulwark”, 3 grudnia 2022; Bari Weiss, Our Reporting at Twitter, „The Free Press”, 15 grudnia
2022; Bari Weiss i in., Twitter’s Secret Blacklists, „The Free Press”, 15 grudnia 2022; David Zweig,
How Twitter Rigged the COVID Debate, „The Free Press”, 26 grudnia 2022; Freddie Sayers i Jay
Bhattacharya, What I Discovered at Twitter HQ, unherd.com, 26 grudnia 2022.
91. Królicze nory: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Claire Boucher (Grimes), Kimbalem
Muskiem, Jamesem Muskiem, Rossem Nordeenem, Bari Weiss, Nellie Bowles, Yoelem Rothem,
Davidem Zaslavem. Drew Harwell I Taylor Lorenz, Musk Blamed a Twitter Account for an Alleged
Stalker, „The Washington Post”, 18 grudnia 2022; Drew Harwell, Qanon, Adrift after Trump’s
Defeat, Finds New Life in Elon Musk’s Twitter, „The Washington Post”, 14 grudnia 2022; Yoel Roth,
Gay Data, w: rozprawa doktorska obroniona na University of Pennsylvania, 30 listopada 2016.
92. Świąteczne harce: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Jamesem Muskiem, Rossem Nordeenem,
Kimbalem Muskiem, Christianą Musk, Griffinem Muskiem, Davidem Agusem.
93. Sztuczna inteligencja dla samochodów: Wywiady autora z: Dhavalem Schroffem, Jamesem
Muskiem, Elonem Muskiem, Milanem Kovacem.
94. Sztuczna inteligencja dla ludzi: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Shivon Zilis, Billem
Gatesem, Jaredem Birchallem, Samem Altmanem, Demisem Hassabisem. Reed Albergotti, The Secret
History of Elon Musk, Sam Altman, and OpenAI, „Semafor”, 24 marca 2023; Kara Swisher, Sam
Altman on What Makes Him ‘Super Nervous’ about AI, „New York Magazine”, 23 marca 2023;
Matt Taibbi, Meet the Censored: Me?, Racket, 12 kwietnia 2023; Tucker Carlson, wywiad z Elonem
Muskiem, Fox News, 17 i 18 kwietnia 2023.
95. Start Starshipa: Wywiady autora z: Elonem Muskiem, Maye Musk, Claire Boucher (Grimes),
Markiem Juncosą, Billem Rileyem, Shaną Diez, Markiem Soltysem, Antoniem Graciasem, Jasonem
Calacanisem, Gwynne Shotwell, Hansem Koenigsmannem, Lindą Yaccarino. Tim Higgins, In
24 Hours, Elon Musk Reignited His Reputation for Risk, „The Wall Street Journal”, 22 kwietnia
2023; Damon Beres, Elon Musk’s Disastrous Week, „The Atlantic”, 20 kwietnia 2023; George Packer,
Our Man, Knopf, 2019, z: Szekspir, Miarka za miarkę, tłum. Leon Ulrich, „Mówią, że nawet
najcnotliwsi ludzie / Z wad są zlepieni i dla wad swych właśnie / Zdają się lepsi”.
ŹR Ó D Ł A ZD J Ę Ć I I LUS T R A C J I
isaacson.tulane.edu