You are on page 1of 280

Plik jest zabezpieczony znakiem wodnym

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Pr og

Stoję przed najbardziej rozświetlonym miejscem, jakie dotychczas

widziałam. Nazwa klubu „43” mieni się na zmianę w kolorach niebieskim

lub białym. Trochę razi w oczy, ale przecież nie przyszłam tu po to, żeby

oceniać zewnętrzny wystrój.

Wchodzę pewnym krokiem i z uśmiechem witam się z bramkarzem.

Mierzy mnie zainteresowanym wzrokiem od stóp do głów, a ja tylko lekko

przewracam oczami. Wiem, że moja dzisiejsza sukienka może przyciągać

wzrok. Jest przecież króciutka i odsłania mi praktycznie całe plecy. Jej

wybór nie był przypadkowy, choć długo sprzeciwiałam się Jules aż tak

wyzywającej wersji.

Dzisiaj mam tylko jeden plan i muszę go wykonać w stu procentach.

Wszystko się uda, ale pod warunkiem, że trochę wyluzuję. Stres może

tymczasem sprawić, że będę się dziwnie zachowywać i żaden facet nie

zechce ze mną zamienić choć jednego słowa.

Podchodzę pewnym krokiem do baru i siadam na wysokim stołku.

Muszę przyznać, że jest to naprawdę ładne miejsce, choć zmieniłabym

kilka rzeczy. Przede wszystkim jest tu trochę za ciemno. Żeby dostrzec, co

się dzieje kilka metrów dalej, muszę się mocno skupić. Do tego bar jest za

długi – połowa wystarczyłaby w zupełności.


Potrząsam lekko głową, bo nie przyszłam tu, żeby zastanawiać się nad

zmianami wystroju.

– Co dla ciebie, mała?

Przede mną staje wysoki barman z niemożliwie niebieskimi oczami.

W dłoni trzyma ściereczkę i szklankę. Uśmiecham się do niego szeroko

i zastanawiam nad tym, co bym dzisiaj wypiła. Nie mogę prosić o wino, bo

to nie jest elegancka restauracja. Tutaj można pić tylko proste drinki albo

piwo. Decyduję się na to drugie.

– Piwo.

Moja odpowiedź go zaskakuje, ale po chwili ciszy w końcu idzie nalać

dla mnie alkohol. Szybko przeszukuję wzrokiem tłum. Dostrzegam dość

sporo młodych osób w wieku studenckim, ale udaje mi się też wypatrzyć

grupkę przystojnych facetów. Nie widzę wokół nich dziewczyn, więc to dla

mnie zielone światło.

Gdy dostaję swoje piwo, upijam dość duży łyk i ruszam na parkiet. Nie

zamierzam się do nikogo łasić jak zdesperowana nastolatka. Wolę wybrać

opcję, w której to ktoś zauważy mnie.

Muzyka jest głośna, ale to dobrze. Dzięki temu nie słyszę swoich obaw,

a moje myśli krążą teraz wokół wielu rzeczy i chcę, by na jakiś czas się

wyłączyły.

Po co to wszystko?

To zakład. Durny zakład z przyjaciółką, który przegrałam z kretesem.

Byłam pewna swej wygranej i nie spodziewałam się porażki. Teraz muszę

wić się w rytmie muzyki, by zdobyć faceta na jedną noc. Nigdy tego nie

robiłam. Nigdy w swoim życiu nie poszłam do łóżka z nieznajomym,

a teraz zamierzam właśnie to zrobić. Trochę trzęsą mi się nogi z tego

powodu, ale staram się odprężyć, wsłuchując w ulubioną piosenkę.


Kołyszę lekko biodrami, unosząc do góry ręce, a po chwili cała

przepadam i przymykam oczy. Wczuwam się w dźwięki i rytm w stu

procentach i nie zważam na to, czy ktoś mnie teraz obserwuje. Lubię

tańczyć i imprezować, byle nie za mocno. Po prostu kocham dobrą zabawę,

bo mnie odstresowuje i teraz właśnie chcę to robić. Odprężyć się.

Co chwilę czuję obecność jakiegoś spoconego kolesia obok mnie, ale

celowo sprawiam wrażenie niedostępnej i niezainteresowanej, więc kończy

się na próbach. Po chwili otwieram oczy i trafiam na spojrzenie jednego

z facetów. A właściwie to mężczyzny, bo przenikliwy wyraz twarzy

i idealnie leżący na nim garnitur zdecydowanie wyróżniają go z tłumu.

Stoi w towarzystwie dwóch innych mężczyzn, którzy o czymś

rozmawiają, śmiejąc się, ale on nie zwraca na to uwagi. Cały czas mnie

obserwuje, patrząc prosto w oczy, co sprawia, że się rumienię. Nie

uśmiecha się do mnie – wręcz przeciwnie. Jest jakiś taki szorstki

w wyglądzie, przez co coraz bardziej mnie intryguje. Ma idealnie przycięty

zarost i krótkie czarne włosy, ale najbardziej ciekawi mnie wystający zza

śnieżnobiałego kołnierzyka tatuaż.

Przez moment nie wiem, jak się zachować. Mam do niego podejść?

Widać, że przykułam jego uwagę, więc mogłabym to wykorzystać, ale

przychodzi mi do głowy jedna myśl, po której natychmiast uciekam do

baru, zrywając nasz kontakt wzrokowy.

Ten facet to kłopoty. Ja tu przyszłam po jednorazowy numerek, a jego

spojrzenie powiedziało mi, że na jednym razie raczej by się nie skończyło.

Przy barze zamawiam jeszcze jedno małe piwo, by trochę się ochłodzić,

i sięgam do torebki po telefon. Uśmiecham się szeroko na widok treści

SMS-a.

„Pamiętaj, że robienie loda też można uznać za jednorazową przygodę”.


Jules jest niepoprawna, ale już się przyzwyczaiłam do jej sposobu życia.

To ona wymyśliła dla mnie karę za przegranie zakładu z przekonaniem, że

właśnie tego potrzebuję. Według niej kilka miesięcy bez seksu to stanowczo

za długo. Próbowałam ją przekonać, że bez tego też da się żyć, ale ona

tylko mnie wyśmiała.

Blokuję komórkę i odkładam do torebki. Dopijam resztę piwa

i odwracam się w stronę tłumu ludzi. Okazuje się, że mężczyzna z tatuażem

wyrósł mi za plecami i jest teraz stanowczo za blisko, jednoznacznie

naruszając moją przestrzeń osobistą. Chciałabym się odsunąć, ale kontuar

baru blokuje mi ucieczkę.

– Przepuścisz mnie? – proszę tak cicho, że nie jestem pewna, czy on

w ogóle mnie słyszy. Chcę wrócić na parkiet, ale jego gabaryty mi to

uniemożliwiają. Próbuję odczytać coś z jego wyrazu twarzy, ale pozostaje

nieprzenikniony.

– Chcesz pójść ze mną?

Ten głos sprawia, że czuję nagłe mrowienie i chciałabym, by od tej

chwili mówił do mnie już cały czas. Jest tak zdecydowanie męski, że mam

wrażenie, jakby był co najmniej dziesięć lat starszy ode mnie.

W głowie szybko tworzę kilka analiz dotyczących mojej decyzji w tym

momencie. Czy powinnam z nim iść, gdziekolwiek chce? Zdecydowanie

nie. Kto podrywa dziewczynę w klubie na taki tekst? Brzmi, jakby chciał

mnie porwać, a to nie powinno mi się podobać.

Robię krok do przodu, chcąc mu pokazać, że muszę się stąd ruszyć, ale

on to odczytuje jak zielone światło. Łapie mnie za moją dłoń i prowadzi

w stronę strefy VIP. Mijamy kilka lóż, aż w końcu wchodzimy do

zamkniętej strefy. W środku siedzi już dwóch kolesi, z którymi widziałam

go na parkiecie, oraz dwie dziewczyny. Po wyglądzie oceniam, że nie są


paniami do towarzystwa ani nic w tym stylu. Wyglądają zbyt naturalnie i są

zbyt piękne jak na taki zawód.

– Michael, jeśli to kolejna twoja dziwka, to zabierz ją gdzie indziej –

odzywa się jedna z nich. Ma wkurzoną minę, a wzrok kieruje w moją

stronę. Jej czarne włosy są ścięte w idealnego boba, a czerwona szminka

bezbłędnie obrysowuje jej usta. – Zaraz będzie tu Iva.

Zastanawiam się, kto to może być Iva.

– Dzisiaj mam inne plany. – Mój towarzysz odpowiada jej wkurzonym

głosem.

Patrzę na nią przerażonym wzrokiem, zastanawiając się, co ja właściwie

tu robię. Moja sukienka być może faktycznie sugeruje, że mogę tu tańczyć

na rurze. Próbuję wyswobodzić się z jego uścisku, ale jest zbyt mocny.

– Puść mnie – syczę w jego stronę. Nie podoba mi się to, jak ci ludzie

mnie postrzegają.

– Usiądź z nami – odpowiada mi spokojnym głosem, ale widzę, jak

zaciska jedną z dłoni w pięść. Wkurzam go, ale najwidoczniej to lubi.

– Nie jestem dziwką i nie zrobisz jej ze mnie. – Staram się zachować

stanowczy ton głosu.

– Nawet nie będę próbował – odpowiada szybko, zbliżając usta do

mojego ucha.

Gdyby chociaż raz się uśmiechnął, mogłabym go uznać za choć trochę

przyjaznego, ale jego twarz nie zdradza zupełnie nic. Patrzy na mnie

spokojnym wzrokiem, a ja sama nie wiem, co mam zrobić. Chyba zrobiłam

małą scenę i robi mi się trochę głupio. Przesuwam spojrzenie na naszych

towarzyszy i zauważam szeroki uśmiech u drugiej z dziewczyn.

– Jestem Melanie, a to Nadia. – Wskazuje na czarnowłosą

dziewczynę. – Nie chciałyśmy cię urazić.

– Nie chciałabym być nazywana dziwką – odpowiadam zażenowana.


– Wybacz, ale to wina Michaela. – Wstaje nagle i podchodzi do mnie,

chcąc się przywitać. Wyrywa mnie z uścisku mężczyzny i przytula

mocno. – Rzadko przedstawia nam normalnie dziewczyny, a właściwie to

możesz okazać się pierwsza.

Rozluźniam się lekko, słysząc tłumaczenie blondynki. Prowadzi mnie

do kanapy, na której siedzi reszta i przedstawia dwóm facetom

w garniturach.

– To jest John, mąż Nadii. – Uroczy mężczyzna w szarym garniturze

podaje mi lekko dłoń i uśmiecha się w przy tym. – A to Nate, mój

narzeczony. – Drugi puszcza mi jedynie oko, a po chwili zaczyna pisać coś

w telefonie. – A ty jak masz na imię?

– Lana – mówię cicho.

Nadal jestem zdezorientowana całą sytuacją. Dlaczego mnie tu

przyprowadził? Jeśli chciał po prostu ze mną porozmawiać, mogliśmy

zrobić to przy barze. Jednak on wolał zamknąć mnie w prywatnej loży ze

swoimi znajomymi.

Siedzę pomiędzy Melanie a Nadią i nie za bardzo wiem, co powinnam

teraz zrobić lub powiedzieć. Mój towarzysz, który jak się dowiedziałam

przypadkowo, ma na imię Michael, stoi naprzeciwko, nalewając sobie

whisky do szklanki. Nie patrzy na mnie, dopóki jego szklanka nie robi się

pełna. Po chwili unosi głowę i nasze spojrzenia się spotykają. Dopiero teraz

dostrzegam kolor jego oczu. Są tak intensywnie brązowe jak alkohol, który

właśnie pije. Niesamowite.

– Jak się poznaliście z Michaelem? – Melanie nie daje za wygraną. –

Albo nie, czekaj. Gdzie się poznaliście?

– Tutaj – odpowiadam, zerkając na nią.

– Wiedziałam, że to miejsce jest wyjątkowe! Ja też się tu poznałam

z Natem – mówi rozmarzonym głosem. – A jak długo już to trwa?


– Jakieś dziesięć minut.

Moja odpowiedź rozbawia facetów siedzących w fotelach obok, jednak

to Nadia śmieje się najgłośniej. Nie spodobałam jej się i widać to gołym

okiem. Patrzę prosto w najbardziej chłodne oczy w tym pomieszczeniu

i wstaję, by się z nim zrównać.

– Po co mnie tu przyprowadziłeś?

– Chcę cię poznać.

– Mogłeś porozmawiać ze mną przy barze.

– Chciałaś uciec – odpowiada chłodno. Podchodzi krok w moją stronę

i schyla się nieznacznie, by zbliżyć usta do mojego ucha. – Nie musisz się

mnie bać. Jeszcze nie.

Czuję drżenie rąk i staram się nie pokazać, że zrobił na mnie wrażenie.

Próbuję udać niezainteresowaną, ale to niełatwe. Jego świeży zapach

odurza mnie tak, że odruchowo zamykam na moment oczy. Wtedy on

kładzie rękę delikatnie na dole moich gołych pleców, przez co lekko się

wzdrygam.

Co miał na myśli, mówiąc, że nie muszę się go bać… jeszcze?

– Cholernie podobają mi się twoje usta.

Nadal szepcze mi do ucha tak, bym tylko ja to usłyszała. Rozpala mnie

jego gorący oddech na mojej szyi i aż boję się tego, co zaraz powiem, ale

ryzyko czasami się opłaca.

– Zabierz mnie stąd.

Nie muszę mu powtarzać drugi raz. Chwyta mocno za moją dłoń

i prowadzi szybko do wyjścia. Na ulicy jest mnóstwo aut, a on ciągnie mnie

w stronę jednego z nich. Wsiadam posłusznie, czując, jak serce chce mi się

wyrwać z klatki piersiowej. Przede mną dwie opcje tego, co się wydarzy.

Albo będę uprawiała seks z najprzystojniejszym facetem, jakiego do tej

pory widziałam.
Albo on jest seryjnym mordercą i po wszystkim porzuci moje ciało

w rzece.

Tam, w barze, chciałam od niego uciec, ale jego ciało okazało się

silnym magnesem. Zawsze spotykałam się z miłymi kolesiami, którzy

traktowali mnie, jakbym była ze szkła. Tym razem czuję, że jemu naprawdę

się podobam i nie zapomnę tej nocy, choćbym chciała.

Za kierownicą auta siedzi starszy mężczyzna, który, gdy tylko zamykają

się za nami drzwi, od razu rusza. Musi być jego szoferem lub kimś takim,

bo nawet nie pyta o adres. Po kilku minutach docieramy do celu

i wychodzimy przed wielkim apartamentowcem. Zastanawiam się, w co ja

się wpakowałam?

To bogaty przystojniak, który zabawi się mną przez chwilę, a rano

zapomni, jak mam na imię.

Po chwili uświadamiam sobie, że przecież taki był właśnie mój cel.

Jednorazowy seks.

Winda wlecze się niesamowicie, a my najwyraźniej jedziemy na jedno

z ostatnich pięter. Po otwarciu drzwi windy ukazuje mi się ciemny

apartament z widokiem na miasto. Jest maksymalnie minimalistyczny

i widać, że Michael spędza tu niewiele czasu. Rozglądam się przez chwilę,

ale mój wzrok zatrzymuje on sam. Jego spojrzenie jest rozpalone, a źrenice

powiększone. Podchodzi do mnie powolnym krokiem jak zwierzę do swojej

przekąski.

– Poczekaj – zatrzymuję go nagle. – Chcę, żebyś coś wiedział. – Kładę

torebkę na stoliku obok i rzucam mu niepewne spojrzenie. – To będzie

tylko raz. Po wszystkim zniknę i już się nie spotkamy.

Dopiero w tym momencie na jego ustach pojawia się uśmieszek. Pewny

siebie i łobuzerski. Doskonale wie, że się stresuję, a to jeszcze bardziej go


kręci. Zmniejsza odległość między nami i popycha mnie lekko na ścianę,

dociskając do zimnej powierzchni.

– To z pewnością nie będzie jeden raz.

Zamyka moje usta swoimi, a ja rozpływam się pod wpływem tego

doznania. Jak ten facet całuje! To coś niebywałego, co jego język robi

z moim. Podnosi mnie bez problemu, a ja oplatam go w pasie nogami.

Szpilki spadają na podłogę, robiąc hałas, ale nas już to nie obchodzi. Słyszę

tylko szelest naszych ubrań ocierających się o siebie.

Zanosi mnie do jakiegoś pokoju, w którym panuje półmrok. Otwieram

na chwilę oczy tylko po to, by spojrzeć w jego. Patrzy na mnie z żądzą

i być może powinnam się tego bać, ale tak nie jest. Gdy rzuca mnie na

łóżko i rozdziera sukienkę, czuję, jak podniecenie osiąga apogeum. Nikt

wcześniej czegoś takiego ze mną nie zrobił.

Do tej sukienki nie mogłam założyć biustonosza, więc teraz leżę przed

nim w samych stringach, ale nie czuję zawstydzenia. Jego pożądliwe

spojrzenie potwierdza, że podoba mu się to, co widzi. Powoli schyla się

w moją stronę, by lekko pocałować moje usta, a później szyję. Gdy schodzi

coraz niżej, czuję ogromne napięcie. W końcu dochodzi do piersi, a z moich

warg wydobywa się pierwszy jęk rozkoszy.

Najpierw powoli liże każdy z obu sutków, a później zaczyna je ssać. Po

chwili pieszczot wkurza mnie fakt, że on jest wciąż ubrany, a ja leżę przed

nim praktycznie naga. Jakby czytając mi w myślach, unosi się na moment,

by ściągnąć koszulę. Najpierw powoli odpina spinki przy mankietach.

Drażni się ze mną, a jego przebiegły uśmiech mówi wiele. Jednak nie mogę

się na niego dłużej złościć, bo moim oczom ukazuje się jego nagi tors.

Mięsień na mięśniu, opalone ciało i tatuaż na klatce piersiowej, który

faktycznie sięga szyi. Projekt przedstawia czarnego anioła z rozłożonymi

skrzydłami. Jest wspaniały.


Pochyla się nade mną, a ja przesuwam lekko opuszkami palców po

krawędziach wzoru. Michael obserwuje każdy mój ruch. Oplatam ręce na

jego karku i przyciągam go do siebie, chcąc jeszcze raz dotknąć ust. Całuje

mnie krótko, po czym sprawnie pozbawia ostatniej części garderoby.

Rozkłada szeroko moje nogi i przygląda się miejscu, w którym oczekuję go

najbardziej.

– Wiedziałem, że jesteś piękna.

Nie mam czasu zastanowić się nad jego słowami, bo nagle czuję, jak

przesuwa po mnie językiem, doprowadzając do obłędu. Wyginam się

i zaciskam dłonie na pościeli. Jeśli nie zwolni tempa, to dojdę szybciej, niż

przypuszczałam. Gdy mam już krzyknąć jego imię, on się zatrzymuje.

Otwieram oczy, by zobaczyć, co robi i wtedy widzę, jak nakłada

prezerwatywę na penisa. Dzięki jego rozmiarowi z pewnością rano odczuję

skutki dzisiejszej zabawy.

Wchodzi we mnie mocno, łapiąc brutalnie za jeden z pośladków.

Wyrywa mi się głośny jęk, a po chwili dosłownie zapominam, jak mam na

imię. Siedem miesięcy bez seksu nauczyło mnie zaspokajania samej siebie

w zaciszu sypialni wtedy, gdy tego potrzebuję, ale to co się teraz dzieje…

Nie da się opisać tego słowami. Nie jestem przyzwyczajona do takich

ostrych ruchów, ale nie chcę, by przestawał. Czuję coś na pograniczu bólu

i rozkoszy. Po chwili ból ustaje i zostaje tylko narastająca przyjemność.

Teraz dopiero widzę emocje na jego twarzy. Jest bardzo skupiony na

tym, co robi, ale zauważam też ogromne pożądanie. Cały czas patrzy mi

w oczy i ten wzrok mnie hipnotyzuje.

Czuję, jak powoli wzbiera się we mnie orgazm, ale on to zatrzymuje,

wychodząc nagle.

– Ej…

– Cii… – zakrywa moje usta swoimi, uciszając mnie – obróć się.


Posłusznie spełniam jego polecenie, wypinając tyłek w jego stronę.

Najpierw czuję jego palce pieszczące mnie delikatnie po gorącym wnętrzu.

Doprowadza mnie tym do szału. Jęczę coraz głośniej, próbując złapać

oddech. Kilka sekund później wypełnia mnie całą od środka i zaczyna się

ruszać coraz szybciej.

– Dojdź dla mnie. – Jego podniecony głos, szorstki i czuły

jednocześnie, sprawia, że odpływam. Jego ruchy stają się mocne

i gwałtowne, a on w środku twardy jak skała. Kończymy prawie

równocześnie. Opada na mnie wykończony i składa delikatny pocałunek na

moim karku.

Na początku nie wiem, jak się zachować. Powinnam już wyjść? Skoro

zrobił ze mną to, co chciał, to chyba na mnie już pora. Gdy mężczyzna

powoli zsuwa się ze mnie, zaczynam podnosić się z łóżka.

– Nie ma takiej opcji – mówi cicho i obejmuje mnie w talii.

Przysuwa się do mnie i przykrywa nas pościelą. Jestem zmęczona,

a jego miarowy oddech mnie uspokaja. Po chwili zasypiam w objęciach

tego mężczyzny.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 1

– Nie, mamo, nie potrzebuję wsparcia. Wszystko mam pod kontrolą.

Rozmowa z moją rodzicielką jest równie wyczerpująca jak godzinny

trening o szóstej rano. Trwa niecałe pięć minut, ale szybki i głośny monolog

matki odbija się echem w słuchawce telefonu.

Za godzinę mam bardzo ważne spotkanie, dzięki któremu albo będę

z siebie dumna, albo upiję się tanim winem, oglądając Netflixa. Pierwszy

raz w życiu mam prawdziwą rozmowę kwalifikacyjną. Oczywiście pracuję

już od lat, ale za każdym razem spotkanie z przyszłym pracodawcą

wyglądało mniej więcej tak: „Ja potrzebuję nowego pracownika, a ty

pieniędzy. Witam na pokładzie”. I na tym koniec. Dostałam uniform i kilka

rad co do swoich obowiązków. Starałam się być jak najlepszą barmanką

i od lat mi się to udawało. Byłam szybka, zwinna i zawsze uśmiechnięta,

dzięki czemu dostawałam najwięcej napiwków. W końcu po czterech latach

zaczęłam zastępować menedżera klubu, jednak mój szef ciągle uważa, że

jestem za młoda na cokolwiek więcej.

– Mamo, ja naprawdę muszę kończyć.

Rozłączam się szybko, by nie dać jej dojść do słowa i zostawiam telefon

na blacie kuchennym. Zostało mi niewiele czasu, a moje włosy wyglądają,


jakbym nigdy ich nie czesała. Staram się jak najszybciej doprowadzić

fryzurę do ładu, po czym zakładam moje najbardziej eleganckie ubranie.

Przygotowywałam się na ten dzień od trzech tygodni i w końcu

nadszedł. Dumnie stoję przez dużym lustrem w salonie i uśmiecham się na

swój widok. To jest o wiele lepszy strój niż uniform barmanki. Prosta

czarna spódnica z wysokim stanem i biała koszula o luźnym kroju stanowią

wprost idealnie zestawienie. Zabieram jeszcze tylko z szafy w sypialni

wysokie szpilki i jestem gotowa do wyjścia.

Spotkanie kwalifikacyjne odbywa się w restauracji, w której mam

pracować. Szybko dojeżdżam na miejsce taksówką. Gdy zauważam

ekskluzywny budynek, zaczynam się coraz bardziej stresować. Czy ja tu na

pewno pasuję?

Wchodzę przez wielkie szklane drzwi i od razu kieruję się w stronę

niewielkiej recepcji. Młoda blondynka uśmiecha się promiennie, wstając

z fotela, gdy się do niej zbliżam.

– Witamy w „Black and White Palace”, w czym mogę pomóc?

– Nazywam się Lana LeBlanc i jestem umówiona na rozmowę

kwalifikacyjną.

Uśmiech nie schodzi jej z twarzy nawet w momencie szukania czegoś

w komputerze. Tak jakby robiła to na siłę.

– Pani McMallan czeka w środku, zapraszam do sali.

Blondynka obchodzi swoje stanowisko i prowadzi mnie do pani

McMallan. Gdy jesteśmy już na miejscu, kłania się lekko i odchodzi.

Kobieta przede mną jest w średnim wieku, ale mimo to wygląda

zachwycająco. Ma idealnie proste włosy oraz wspaniały makijaż. Jest

ubrana w biały, zapewne cholernie drogi, kostium. Dokładnie w ten sposób

wyobrażałam sobie właścicielkę sieci tak drogich restauracji.


– Witam, pani LeBlanc. W imieniu pana Lawrence’a poprowadzę tę

rekrutację.

– Pan Lawrence? – pytam zmieszana.

– Prezes i właściciel naszych lokali – odpowiada, nawet nie patrząc na

mnie, tylko cały czas notując coś na kartce papieru. – Stanowisko, o które

się pani ubiega, jest o wiele bardziej odpowiedzialne niż poprzednie, które

pani piastowała.

– Jestem tego świadoma – mówię uprzejmie.

– Do pani obowiązków będzie należało praktycznie wszystko, co jest

związane z tym miejscem. Od zaopatrzenia po obsługę najważniejszych

gości – przerywa na chwilę, przewracając strony swoich notatek. – Pani

doświadczenie jest niewielkie, jednak poprzedni pracodawca wystawił

bardzo pozytywną opinię. – Tu jestem w lekkim szoku, bo wiem, jaki

ostatnio był George. Stanowisko, o które się starałam, oddał swojemu

młodszemu kuzynowi, a mi powiedział tylko, że to jeszcze nie mój czas.

Tymczasem pani McMallan podnosi wzrok znad kartki i, patrząc mi

uważnie w oczy, dodaje: – Oczekujemy jak największego zaangażowania

oraz umiejętności zarządzania.

– Jestem pewna, że sobie poradzę.

– Nie chcę, by pani sobie radziła, tylko była przekonana o swoich

umiejętnościach. – Jej ton głosu jest chłodny i jakby lekko znudzony. – Jak

wyobraża sobie pani pracę tutaj?

Spodziewałam się takiego pytania, dlatego mam wykutą na pamięć

odpowiedź. Bałam się, że wyjdę na idiotkę na tym spotkaniu, dlatego

przestudiowałam każdy możliwy scenariusz.

– Wiem, że jako kierownik sali będę odpowiedzialna za wszystko.

Jestem osobą komunikatywną i świetnie dogaduję się ze

współpracownikami, dlatego wierzę, że będę w stanie rozwiązać każdy


problem. Nie przeszkadzają mi nadgodziny, ponieważ, jeśli się w coś

angażuję, to zawsze w stu procentach.

Moja odpowiedź jest nieco neutralna, ale taka właśnie ma być. Nie będę

mówiła o tym, że moim zadaniem będzie latanie z kąta w kąt i dopinanie

wszystkiego na ostatni gwizdek, bo to jest raczej oczywiste. Chciałam

brzmieć jak najbardziej profesjonalnie.

Kobieta milczy już dłuższą chwilę, przyglądając mi się. Staram się

wytrzymać jej spojrzenie, ale nie jest to łatwe. Gdyby choć trochę się

uśmiechnęła, przynajmniej wiedziałabym, na czym stoję.

– Podoba mi się pani zapał do pracy. Chciałabym na tym stanowisku

osobę młodą. – Podaje mi kilka kartek z wydrukowanym tekstem. – Tutaj

jest wzór wstępnej umowy. Proszę ją przeczytać i się z nami skontaktować.

– O mój Boże… – zaczynam.

– To ja będę za panią odpowiadać przed prezesem – przerywa mi

rzeczowym głosem. – Nie chciałabym się wstydzić.

Jej mina jest poważna i nie widać cienia uśmiechu, który świadczyłby,

że cieszy się z powodu tego, że chce mnie zatrudnić. Czułabym się lepiej,

gdyby się rozchmurzyła.

– Mogę zadać jedno pytanie? – pytam ostrożnie.

Kiwa tylko głową, a ja w myślach układam zdanie. Nie chce wypaść na

głupią. Moje doświadczenie to kilka lat jako barmanka z małym epizodem

jako zastępca mene-dżera. Wysłanie odpowiedzi na tę ofertę pracy było

kompletnym szaleństwem z mojej strony. Zrobiłam to, ale wątpiłam, że ktoś

mi odpowie.

– Co w moim podaniu sprawiło, że pani się do mnie odezwała?

– Jeśli mam być szczera, to trochę zaryzykowałam. Była pani

praktycznie jedyną kobietą, która aplikowała na to stanowisko, a ja mam

już dość facetów wokół siebie. – Pochyla się w moją stronę. – Musi być
pani świadoma tego, że to jedyna szansa. Nikt nie zatrudni pani na takie

stanowisko bez odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia. Daję pani

taką możliwość i głupotą byłoby to zepsuć.

– Dam z siebie wszystko.

– Na taką odpowiedź liczyłam. – Przy tych słowach na jej twarzy

pojawia się jedyny, lekki i prawie niezauważalny uśmiech.

To chyba mój pierwszy sukces w nowej pracy, że zdołałam go wywołać.

Nasza rozmowa dobiega końca i dziękuję jej za poświęcony czas.

Zabieram teczkę z papierami, które mam przeczytać i dać odpowiedź, ale

równie dobrze mogłabym teraz stanąć przed nią z długopisem. Nie chcę

jednak wypaść na zdesperowaną. Przed wyjściem obiecuję odezwać się

jutro rano.

Żegnam się z nią uprzejmie i wracam taksówką do mieszkania. Dopiero

w domu oddycham swobodnie. Słyszę cichą muzyką, więc moja

współlokatorka z pewnością jest u siebie. Zostawiam szpilki obok drzwi

i wchodzę powoli w głąb mieszkania.

– Jules, myślałam, że jesteś w pracy.

Przyjaciółka leży na sofie ze wzrokiem utkwionym w telefonie.

– Zamieniłam się dyżurem z panią Calmen.

Jules jest pielęgniarką i dość rzadko się widzimy ze względu na jej

dyżury. Gdy znika na całą dobę w szpitalu, po powrocie do domu jest

wykończona i od razu idzie spać. Jeśli uda nam się spędzić choć jeden

wieczór razem, uznajemy to za cud.

– Jak rozmowa? – pyta, odstawiając telefon na stolik kawowy.

– No cóż… – zaczynam powoli, chcąc zrobić niewielkie napięcie. –

Mam dać odpowiedź do jutra.

– O Jezusie! – Wstaje nagle i krzyczy, rzucając się na mnie. – To

wspaniale!
– To jest… nieprawdopodobne – mówię niepewnym głosem.

Jules staje naprzeciwko mnie, krzyżując ręce na piersi. Widzę, jak jej

wyraz twarzy zmienia się z sekundy na sekundę. Teraz patrzy na mnie

pytającym wzrokiem.

– Co masz na myśli?

– Nic takiego – odpowiadam wymijająco. – Po prostu czuję się trochę

dziwnie. Ostatnie lata poświęciłam na pracę w przeciętnym barze z piwem,

a teraz mam zarządzać salą drogiej restauracji. To jest właśnie

nieprawdopodobne, Jules.

Wchodzę do swojej małej sypialni i zrzucam z siebie niewygodne

ubranie. Wyciągam z szafy szary dres i czuję się o niebo lepiej, mając na

sobie przyjemną bawełnę. Przyjaciółka siada na moim łóżku i jej uśmiech

nagle się poszerza.

– Wiesz co? – Wstaje rozradowana, klaszcząc w dłonie. – Powinnaś

zacząć się tym cieszyć, a nie zastanawiać, dlaczego cię chcą. Idziemy do

klubu świętować!

Co to to nie. Już mam dość wrażeń po ostatnim wyjściu, gdy

wylądowałam w łóżku z obcym facetem.

Michael.

Myślę o nim bezustannie od kilku tygodni, odkąd uciekłam w nocy

z jego mieszkania, gdy jeszcze spał. Nie chciałam, by mnie rano wyrzucił

jak wykorzystaną laskę na jedną noc, więc postanowiłam sama wyjść.

Oczywiście nie obyło się bez wstydu na moich policzkach, bo musiałam

wrócić do domu w jego koszuli. Moja sukienka poległa przecież w walce

z jego rękoma. A teraz jego koszula ma swoje specjalne miejsce w mojej

szafie i nadal jest niewyprana. Tak by pachniała nim. Jestem żałosna.

– Ej! Halo! Słyszysz mnie?


Otrząsam się z myśli i patrzę na Jules, która czeka na moją zgodę.

Ubieram się do końca i idę do naszego salonu.

– Nigdzie nie idę. Nie mam ochoty na tłumy spoconych ludzi.

– Lana, ale to trzeba jakoś uczcić. – Wchodzi na błagalne tony.

– Nie możemy upić się winem tutaj? Mam dość klubów. Wystarczy mi

wrażeń po ostatnim…

– Co?

O Jezusie.

Dlaczego musiałam to powiedzieć? Teraz zacznie się lawina pytań.

Nie powiedziałam jej o Michaelu. To nie była zwykła noc

z przypadkowym kolesiem i nie chciałam, by zauważyła moją tęsknotę

w głosie, gdy o nim wspominam. Wie tylko, że spełniłam swoje zadanie

w toalecie klubowej, i to wszystko.

A teraz patrzy na mnie zaskoczona i wiem, że nie będzie mi łatwo się

wymigać od pytań.

– Mówiłaś, że to było szybkie zaliczenie w damskiej toalecie, a jego

twarzy nawet nie pamiętasz. A teraz wspominasz o wrażeniach – mówi tak,

jakby prowadziła rozmowę sama ze sobą. – Gadaj, Lano LeBlanc, co

przede mną ukryłaś!

– No chodziło mi właśnie o te wrażenia. – Odwracam się do niej

plecami, udając, że szukam czegoś w lodówce.

– Gdyby tak było, opowiadałabyś mi o tym od razu. Za dobrze cię znam

i wiem, że właśnie wygadałaś się z czegoś, co chcesz przede mną ukryć.

Zastanawiam się, czy uciec, zachowując się jak tchórz, czy stanąć z nią

twarzą w twarz i opowiedzieć o tym, co się stało w mieszkaniu Michaela.

Ukryłam to przed Jules z kilku bardzo poważnych powodów. Przede

wszystkim dlatego, że nie dałaby mi spokoju, wypytując o wszystko non


stop. Kręcą ją takie rzeczy. Jest szalona i nieprzewidywalna. Nie boi się

niczego i to przez nią musiałam pójść wtedy do klubu z konkretnego

powodu. Takie zakłady to jej ulubiona zabawa. Uwielbia też

niebezpiecznych mężczyzn i wszystko, co z nimi związane. Sama ma od

trzech miesięcy romans z dyrektorem szpitala, w którym pracuje i o którym

wiem więcej, niż bym chciała, poznając dzięki jej relacjom regularnie

najbardziej pikantne szczegóły.

– Jules… – zaczynam cicho.

– Nie, Lana. Nie okłamuj mnie więcej. Teraz już wiem, że coś jednak

zapamiętałaś z tego wieczoru i chcę znać te wspomnienia. Czy to naprawdę

był jakiś pijany koleś, którego już nie pamiętasz?

Wzdycham ciężko i odwracam się w jej stronę. Moja twarz robi się

czerwona i kapituluję w końcu, siadając wygodnie na stołku barowym.

– Ja mówię. Ty nie przerywasz. – Pokazuję na nią palcem.

Zamyka sobie usta gestem niewidzialnego klucza, na co parskam

śmiechem.

– Samo spełnienie tego głupiego zakładu było dla mnie upokarzające. Ja

nie robię takich rzeczy i dlatego się właśnie przyjaźnimy. Jesteśmy jak

woda i ogień – spoglądam na nią wymownie, a potem kontynuuję: –

Bawiłam się naprawdę dobrze sama na parkiecie, a gdy jakiś koleś do mnie

podchodził, uciekałam do baru. Spodobał mi się jakiś jeden, ale później

zgubiłam go w tłumie ludzi.

– Nie możesz uciekać…

– Aż w końcu zauważyłam pewnego mężczyznę obserwującego mnie

na parkiecie – przerywam jej, nie chcąc słuchać reprymendy. – Z pewnością

był starszy o kilka lat. Nieziemsko przystojny i taki… – przerywam,

szukając słowa – sztywny.

Moja przyjaciółka uśmiecha się szeroko na to dwuznaczne określenie.


– Zagadał do mnie, gdy stałam chwilę przy barze. Poznał ze swoimi

znajomymi, którzy bawili się w tym samym klubie, a gdy zobaczył ogień

w moich oczach, zabrał do siebie.

Celowo skróciłam swoje opowiadanie. Nie chcę na głos mówić o tym,

co on ze mną robił i jak się wtedy czułam. To dla mnie zbyt krępujące. Już

i tak cała płonę na twarzy z zażenowania.

– I co dalej?

– Przespałam się z nim, a później wróciłam tutaj.

– I tylko tyle? Powiedz coś więcej!

I tego właśnie chciałam uniknąć od początku. Ona już wie, że to było

dla mnie coś nadzwyczajnego i nadal o tym myślę. Jego zimne spojrzenie

śni mi się po nocach, sprawiając, że budzę się rozpalona. Nigdy niczego

takiego nie przeżyłam. Moi poprzedni partnerzy byli tacy… nudni.

Zwyczajni i zbyt delikatni. A Michael robił ze mną, co chciał. Dosłownie.

– Koniec już – mówię głośno. – Zamawiam pizzę i pójdę po wino, by

oblać moją nową pracę.

Nie daję jej dojść do słowa, wychodząc szybko z mieszkania

i zabierając ze sobą jedynie telefon.

Zdaje się, że znów uciekam.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 2

„Black and White Palace”. Kolacja dla dwojga kosztuje tu tyle co moja

część miesięcznego czynszu za mieszkanie. Goście przychodzą w sukniach

od najlepszych projektantów i w szytych na miarę garniturach. Muzyka jest

delikatna i uspokajająca, a kelnerzy pozostają czujni na każde życzenie

klienta.

I wśród tego wszystkiego ja. W białej garsonce i idealnie związanym

kucyku.

Przechodzę właśnie moje dwutygodniowe szkolenie mające zrobić ze

mnie kierownika sali głównej. Nie chcę się chwalić przed samą sobą, ale

idzie mi świetnie. Praca nie jest trudna, a wszystko skrupulatnie zapisuję

w swoim notesie. W razie jakichkolwiek pytań mogę zwrócić się do

Jamesa.

Pani McMallan miała rację, twierdząc, że jest tu stanowczo zbyt męskie

towarzystwo. Kobiety mogę zliczyć na palcach jednej ręki. Poza blondynką

w recepcji pracują tu jeszcze tylko trzy kelnerki i na tym koniec. Reszta to

płeć przeciwna w różnym wieku. Od nastolatków dorabiających sobie jako

pomoc kuchenna po szefa kuchni przed emeryturą.

Poznałam już wszystkich, ale to z Jamesem spędzam całe dziesięć

godzin swojej pracy każdego dnia. Jest kierownikiem sali w nowo otwartej
restauracji Red w Los Angeles. Ona też należy do prezesa Lawrence’a,

kimkolwiek ten człowiek jest. Nie sądzę, bym go poznała osobiście, bo

każdy pracujący tu twierdzi, że rzadko odwiedza swoje lokale. On je tylko

otwiera.

– Lano, jutro będziesz miała swoje pierwsze ważne zadanie – zwraca

się do mnie James poważnym głosem. – W południe na lunch przychodzą

bardzo ważni goście. Będziesz musiała się nimi zająć.

O tym też wiem. Podchodzę do każdego stolika, pytając

o samopoczucie klientów. Czasami rozmawiam z nimi dłużej, lekko

żartując, a czasami tylko pytam, czy mają jeszcze na coś ochotę. Bogaci

ludzie to lubią. Uwielbiają być w centrum uwagi i gdy ktoś wokół nich

biega.

– Będę uśmiechać się najszerzej, jak potrafię – odpowiadam zabawnie.

– Nie żartuj, kochana. To rodzice pana Lawrence’a.

To zdanie sprawia, że uśmiech schodzi mi z twarzy. Wiem, że jeśli nie

spodobam się matce pana Lawrence’a, wylecę szybciej, niż tu przyszłam.

Słyszałam już o nich sporo. Pewna kelnerka wybiegła stąd kiedyś podobno

z płaczem po kilku minutach obsługiwania tej kobiety.

– Więc jak powinnam się zachowywać? – pytam przejęta.

– To proste. Zachowuj się tak, jakby byli parą królewską – odpowiada

ze śmiechem. – A tak na serio, to staraj się, by ten lunch był najlepszym,

jaki do tej pory przeżyli. Od ich opinii dużo zależy.

– Wiem – mówię bardziej do siebie niż do niego.

– Ojciec właściciela jest małomówny i od razu poprosi o dzisiejszą

gazetę, a matka w przeciwieństwie do tego, jakie plotki tu krążą, jest miła.

– Colin mówił co innego.

– Dla niej najważniejsze jest pierwsze wrażenie.


Świetnie. Pewnie od razu ze stresu coś spieprzę. Będę się jąkać albo

zawstydzę się jak nastolatka i oni wezmą mnie za ofiarę. Nigdy nie lubiłam

publicznych wystąpień, a ważne wydarzenia starałam się omijać szerokim

łukiem. W barze atmosfera była zupełnie inna. Tutaj jest elegancko i każdy

malutki szczegół może to zepsuć.

Czuję, jak ciężka ręka Jamesa obejmuje mnie delikatnie w pasie,

w geście pocieszenia. Nie spodziewałam się takiego ruchu z jego strony,

dlatego spoglądam na mężczyznę zaskoczona.

– Nie stresuj się tak. – Zabiera nagle rękę, ale nadal stoi blisko mnie. –

Może jutro poszłabyś ze mną na kolację? Tak dla rozładowania emocji.

Tym zaskakuje mnie doszczętnie. Nie sądziłam, że mu się podobam, bo

nie dawał takich znaków od początku mojej pracy tutaj. Zawsze był bardzo

rzeczowy i zachowywał się profesjonalnie.

Nie mam ochoty na randki i nie wiem, jak mu o tym powiedzieć, by go

nie urazić. To nie tak, że nie jest w moim typie, bo jest. I to bardzo. Jego

jasne włosy są trochę przydługie, ale to dodaje mu uroku. Przewyższa mnie

o co najmniej dwadzieścia centymetrów, a jego budowa ciała pokazuje, że

z pewnością trenuje codziennie. Ale ja nie potrafię pójść na randkę bez

zobowiązań, a tutaj wspólnej przyszłości nam nie wróżę, zwłaszcza

z powodu odległości miasta, w którym mieszka i pracuje na co dzień.

– James, to chyba nie jest najlepszy pomysł.

– Dobrze, rozumiem…

– Ja nie randkuję. To dla mnie trudny czas.

Nie daję mu czasu na odpowiedź, bo ruszam od razu do kuchni pod

pretekstem sprawdzenia zaopatrzenia.

Czy ja kiedyś przestanę uciekać?

***
Mój poranek zaczyna się, gdy na niebie nadal świeci księżyc. Wiem, że nie

powinnam wstawać o drugiej w nocy, bo będę wykończona do wieczora,

ale nie umiem inaczej. Nie mogę spać przez stres.

Gdybym nie wiedziała o dzisiejszym lunchu państwa Lawrence, byłoby

o wiele prościej. Teraz myślę tylko o tych wszystkich opowieściach,

w których ludzie tracili przez nich pracę. Muszę pokazać się z jak

najlepszej strony.

Chwilę po dziewiątej ubieram się we wcześniej już przygotowany strój.

Dzisiaj postawiłam na ciemnogranatowy i idealnie dopasowany do mojej

sylwetki garnitur.

Gdy pierwszego dnia pracy przyszłam w szarej spódnicy i czarnej

koszuli, pani McMallan kazała wydać mi firmową kartę kredytową. Moim

zadaniem było kupienie co najmniej pięciu strojów pasujących do miejsca

pracy. Na początku czułam się dziwnie, ale gdy jej uwaga sprawiła, że moje

policzki zapłonęły żywym ogniem, wzięłam kartę.

„To nie jest szkolny apel, pani LeBlanc. Jak chce pani reprezentować

restaurację w takim stroju?” – jej słowa nadal huczą mi głośno w głowie.

Wzięłam je jednak głęboko do serca i tego błędu nie powtórzę drugi raz.

Ostatni raz przesuwam po ustach czerwoną szminką i jestem gotowa do

wyjścia. Restauracja otwiera się dopiero o dwunastej, ale nie mogę dłużej

siedzieć w mieszkaniu, dlatego wychodzę dwie godziny przed czasem.

W progu wita mnie James.

– Cześć. Dobrze, że jesteś wcześniej. Za pół godziny mam samolot.

– Samolot? – pytam zmieszana.

– Wracam do Los Angeles. Jesteś już gotowa objąć w pełni swoje

stanowisko, a mnie potrzebują w Red.

Szkolenie miało trwać jeszcze co najmniej kilka dni, więc

podejrzewam, że nie spodobała mu się moja wczorajsza odpowiedź. Jestem


na niego trochę wkurzona, że nie chce poświęcić mi więcej czasu, ale

rozumiem, bo w końcu ucieczka to moje drugie imię. Hamuję więc złość.

Żegnam się z nim uprzejmie i idę do kuchni. W środku wita mnie co

najmniej piętnaście osób. Wszyscy są już zmęczeni, pracując od rana.

Podchodzę do szefa kuchni i przyglądam się, jak sieka zioła.

– Antonio, dziś zjawią się państwo Lawrence.

Zamiera nagle i patrzy na mnie okolonymi siatką zmarszczek oczami.

Jest grubo po siedemdziesiątce, ale dania, które wychodzą z pod jego ręki,

są najlepsze jakie w życiu jadłam.

– Moi mili. – Odwraca się w stronę swoich kucharzy i ogłasza: –

Lawrence menu.

Te dwa słowa zmieniają całkowicie rytm pracy w kuchni. Nagle ludzie

zmieniają swoje stanowiska. Robi się tłok, a ja stoję oniemiała, obserwując

to z zaskoczeniem na twarzy. Co się tu dzieje?

– Zawsze jedzą to samo, więc nie przynoś im menu, bo to bez sensu –

tłumaczy Antonio. – Podaj jedynie kartę win, bo stary Lawrence lubi chwilę

zastanowić się nad wyborem.

– Dobrze – mówię niepewnie.

– I nie zachowuj się, jakbyś miała kij w tyłku, kochanie. To nie są

potwory.

Uśmiecham się przelotnie i znikam szybko z kuchni, nie chcąc dłużej

przeszkadzać. Jako kierownik jestem bardziej od rozdzielania obowiązków

innym i sprawdzania wykonanej pracy, ale nie lubię stać bezczynnie.

Ściągam niewygodne szpilki i zostawiam je w rogu przy barze.

Zabieram skrzynkę z sztućcami i zaczynam je polerować razem z Kasey.

– Nie musisz tego robić, Lana – mówi uśmiechnięta.

– Dla mnie to nie jest problem.


Podłoga tutaj jest tak czysta, że spokojnie mogę biegać po sali na boso.

Gdy kończę z sztućcami, biorę się za kwiaty, które trzeba ułożyć

w wazonach. Dziś firma florystyczna wystawiła nas do wiatru, informując,

że mogą je tylko przywieźć, ale nie znajdą czasu na kompozycję. Nie wiem,

skąd oni biorą czarne róże, ale jestem zafascynowana ich wyglądem. Są

w stu procentach żywe, a ich zapach jest delikatny.

Nawet nie wiem, kiedy mija mi czas. Nagle drzwi restauracji się

otwierają, a w środku pojawia się jakaś starsza para. Oboje przyglądają się

moim bosym stopom.

Kobieta jest niska i krępa, podobnie jak mężczyzna. Ona ma idealnie

ułożone białe włosy, a mężczyzna jest łysy. Ich ubiór potwierdza tylko moje

przypuszczenia, że muszą być bardzo bogaci.

– Dzień dobry! – Uśmiecham się do nich promiennie. – Miło mi

państwa gościć w „Black and White Palace”. Zapraszam do stolika.

Podchodzę do nich, zapominając o tym, że nie mam na sobie butów.

Prowadzę parę do wolnego stolika przy najbardziej oświetlonym miejscu

w sali. Gdy siadają, biegnę szybko po kartę dań oraz win. Wracam nadal

boso.

– Na początek proponuję…

– Kochanie, nie jest ci zimno? – przerywa mi kobieta melodyjnym

głosem.

– Słucham? – Patrzę na nią zdezorientowana.

– Podłoga tutaj jest naprawdę zimna.

Dopiero teraz zerkam na swoje stopy. Moje pomalowane na czerwono

paznokcie odznaczają się na białych kaflach. Uśmiecham się do nich

przepraszająco i znikam szybko po szpilki. Przy barze zaczepia mnie Kasey.

– I jak było?

– To znaczy?
– No, z rodzicami naszego prezesa.

Zastygam nagle w bezruchu. Czy ja naprawdę powitałam

najważniejszych gości… boso? Jak mam teraz udawać profesjonalistkę?

Jakaś wariatka przywitała ich, nie mając pojęcia, kim są.

O mój Boże.

Jestem skończona.

Oddycham głęboko i odwracam się w ich stronę. Spojrzenie kobiety jest

skupione na mnie, ale nie widzę w nim pogardy. Uśmiecha się szczerze,

chyba czekając, aż do niej wrócę. Unoszę wysoko głowę i, nie poddając się,

wracam do stolika.

– Przepraszam za wcześniejsze…

– Poproszę o szklankę wody – przerywa mi mężczyzna, chrząkając co

chwilę.

Odchodzę szybko, by spełnić jego życzenie. Gdy nalewam wodę,

widzę, jak dwóch kelnerów niesie tace z gotowymi przystawkami do ich

stolika. Ruszam pewnym krokiem, stawiając szklankę na stoliku.

– Dziękuję, dziecko – mówi do mnie, a ja tylko potakuję lekko głową.

– Jesteś jedyną kobietą na tym stanowisku – odzywa się kobieta,

zwracając moją uwagę. – Ale cieszę się z tego powodu. Tutaj jest

stanowczo za dużo testosteronu.

Śmieję się cicho na jej komentarz. Ostatni raz pytam, czy jeszcze

w czymś pomóc, po czym odchodzę w stronę recepcji. Blondynka, która

w dniu mojej rozmowy kwalifikacyjnej była dla mnie obojętna, dziś

sprawia wrażenie, jakby chciała się zaprzyjaźnić. Ma na imię Brit

i w chwili, gdy nikt nie patrzy, podjada czekoladę schowaną w szufladzie

biurka.

– Brit, jak dużo jest dzisiaj rezerwacji?


– Pierwsi goście pojawią się dopiero za godzinę, ponieważ państwo

Lawrence chcieli mieć chwilę spokoju.

Dla takich ludzi zarezerwowanie całej restauracji to nie problem

i właściwie codzienność. Muszę się przyzwyczaić do takiego rodzaju gości

tutaj. To nie są grupy facetów chcących wypić dwa piwa do meczu.

Przez następne pół godziny jestem do ich pełnej dyspozycji. Zabieram

wazon z kwiatami, który stał na stoliku, ponieważ ich zapach był dla pani

Lawrence duszący, i wymieniam butelkę wina, bo to zamówione na

początku było za kwaśne.

Gdy dochodzi godzina trzynasta, wiem, że zaraz będą wychodzić.

Zbliżam się do ich stolika, by się pożegnać, lecz kobieta wstaje nagle

i chwyta moją dłoń.

– Dlaczego się tak stresujesz, kochanie? Przyjechaliśmy na dobry lunch,

a nie robić sprawdzian. To mój syn cię zatrudnia, a nie ja. – Uśmiecha się

promiennie, a po chwili puszcza moją dłoń. – Przekaż Antonio, że spisał się

fantastycznie, bo my musimy już jechać.

Żegnam się z nimi i dopiero gdy wychodzą na zewnątrz, czuję ulgę.

Cały stres ze mnie schodzi i w końcu siadam w rogu sali, by na chwilę

odpocząć. Nie wiem, co mam myśleć o tym spotkaniu. Każdy pracujący

tutaj ostrzegał mnie, że to może być dla mnie ostatni dzień, jeśli coś

spieprzę.

Faktycznie nie odczułam, by chcieli mnie sprawdzać. Tak jak

powiedziała ta kobieta, przyszli tu tylko zjeść. A dla mnie to byli kolejni

goście odwiedzający restaurację. Moje samopoczucie już się zmienia

i czuję, że mogę spokojnie wrócić do swoich obowiązków.

Gdy sala robi się pełna, idę do Brit i rozmawiam z nią chwilę

o dzisiejszych gościach. Chcę się dowiedzieć, czy dziś będę potrzebna aż

do zamknięcia. Dziewczyna sprawdza w komputerze liczbę dzisiejszych


gości i godziny rezerwacji, a ja nagle czuję na sobie czyjś wzrok. Nie

jestem pewna, czy mam rację, ale wolę sprawdzić. Odwracam się powoli

w stronę drzwi wejściowych i w jednej sekundzie miękną mi kolana,

a policzki płoną. Nie myliłam się.

Ktoś mnie obserwuje i to bardzo wkurzonym wzrokiem.

Michael.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 3

Jest takie uczucie. Bardzo skrajne i niebezpieczne.

Pożądanie.

Często łączy się z tęsknotą i być może miłością.

W moim przypadku tęskniłam za mężczyzną, którego poznałam

w barze. Za tym, który wziął mnie kilka godzin później i zrobił to w tak

odmienny sposób od tego, który znałam.

Teraz ten mężczyzna stoi przede mną i chyba czegoś ode mnie chce, bo

jego wzrok jest skupiony tylko na mnie. Na moich oczach.

– Michael? – pytam chyba bardziej siebie niż jego.

Nigdy nie sądziłam, że się jeszcze spotkamy. Jednorazowa przygoda

śniła mi się dzień w dzień od miesiąca, a teraz on tu jest.

Podchodzi powolnym krokiem, zmniejszając między nami dystans. Jego

czarny płaszcz jest cały przemoczony, a krótkie włosy ociekają wodą.

Wygląda niesamowicie nawet w takiej sytuacji.

– Przynieś ręcznik – zwracam się do Brit, a ona bez zastanowienia

wykonuje moje polecenie. Po chwili, gdy już mam w rękach miękki

materiał, lekko dotykam jego mokrego czoła. – Płaszcz możesz wysuszyć

tutaj – mówię mu, wskazując na pokój socjalny.


Nic nie odpowiada, tylko łapie mnie mocno za dłoń i prowadzi w stronę

pomieszczenia. Gdy drzwi się za nami zamykają, popycha mnie na ścianę

i kładzie ręce po obu stronach mojej głowy. Jestem jak w klatce. Moje serce

próbuje właśnie wydostać się na zewnątrz. Bije jak szalone.

– Nie możesz teraz uciec – mówi cichym, ale chłodnym głosem.

– Nie uciekam.

– Jestem innego zdania. – Jego głos jest coraz bardziej wkurzony. –

Miesiąc temu zostawiłaś mnie samego w łóżku.

Patrzę w jego czarne oczy i zastanawiam się, dlaczego jest taki zły.

Wygląda przecież, jakby takie przygody były dla niego codziennością.

Groźny pan z tatuażami, który przychodzi do klubu, by szukać swoich

zdobyczy na chwilę. Tak właśnie na mnie patrzył tamtego dnia. Jakby na

mnie polował.

– Jako przygoda na jedną noc wolałam sama opuścić twoje mieszkanie.

– Kto powiedział, że to będzie tylko jedna noc?

Ja.

Chciałam to powiedzieć głośno, ale nie potrafiłam. Miałam przespać się

z nieznajomym, ale prawda jest taka, że od tamtej pory nie umiem przestać

o nim myśleć.

Jest pod każdym względem idealny, a odkąd wiem, jak wygląda bez

ubrania… Nie potrafię zapomnieć.

Zabiera jedną z rąk i powolnym ruchem dotyka mojego policzka.

Przesuwa palcem po dolnej wardze i jest to tak intymne doznanie, że mam

ochotę się na niego rzucić. Szybko jednak przypominam sobie, w jakim

miejscu się znajdujemy.

– Michael, przestań. – Zatrzymuję go i odpycham od siebie. – Jestem

w pracy. Nie możesz tak po prostu odciągać mnie od obowiązków.


Staram się utrzymać groźny głos, ale raczej słabo mi to wychodzi, bo on

wybucha śmiechem. Co go tak rozbawiło? Strata pracy nie jest dla mnie

zabawna.

– W łazience jest suszarka i możesz z niej skorzystać, ale musisz zrobić

to szybko, żeby nikt cię nie zauważył.

W moją stronę patrzy kilka par oczu i każdy jest zainteresowany całą

sytuacją. Brit pewnie umiera z ciekawości, ale ja nie zamierzam z niczego

się tłumaczyć. Pomogłam znajomemu i tyle. Zdaję sobie sprawę z tego, jak

to mogło wyglądać. Zostałam siłą zaciągnięta do pokoju przez bardzo

wkurzonego faceta.

– Nie macie co robić? – pytam wkurzonym tonem. – Wracajcie do

swojej pracy.

Przechodzę obok pewnym krokiem. Z powodu tak silnych emocji nie

jestem w stanie skupić się na tym, co robię. Muszę się czymś zająć, więc

pomagam przy barze, ale szkło ucieka mi z rąk i robię jeszcze większy

bałagan niż wcześniej. Przepraszam wszystkich i uciekam do kuchni.

W środku panuje hałas i zamieszanie, ponieważ dziś zjawiło się trochę

więcej gości, niż było to zaplanowane. Chciałabym tu pomóc, ale wiem, że

mogę tylko zaszkodzić, dlatego siadam w ciemnym rogu i staram się

uspokoić nerwy.

Dopiero po chwili moje nogi przestają drżeć. Oddycham powoli

i miarowo. Opieram głowę o zimne kafelki i zastanawiam się, czy on nadal

jest w pokoju socjalnym. Co tak naprawdę tutaj robił? Musiał wiedzieć,

gdzie pracuję, bo to nie wyglądało na przypadek.

– Lana? – Głos Antonia sprawia, że podnoszę na niego wzrok. – Dobrze

się czujesz?

– Szczerze mówiąc, to nie.

– Idź do domu. Na dziś już ci chyba wystarczy.


– Nie zostawię was samych. – Wstaję nagle i już mam wyjść z kuchni,

gdy mnie zatrzymuje.

– Idź już.

Daję za wygraną i w końcu opuszczam kuchnię. Może jednak

faktycznie nie przydam im się już dzisiaj.

W sali słychać cichą muzykę stwarzającą miły nastrój. Uśmiecham się

lekko do każdego z gości, mijając stoliki, gdy nagle zauważam go przy

jednym z nich. Je lunch i jednocześnie sprawdza telefon. Jakim cudem

dostał wolne miejsce? Ludzie rezerwują tu miejsca z miesięcznym

wyprzedzeniem. Na liście gości nie widziałam jego imienia, więc musiał

bardzo spodobać się Brit, że coś wymyśliła.

Nie widzi mnie, więc korzystam z tego i idę szybszym krokiem.

Zabieram swój płaszcz oraz torebkę i wychodzę na chłodne powietrze.

Deszcz przestał już padać, ale temperatura jest bardzo niska. Być może nie

jest to najlepszy moment na spacer do domu, ale nie mam ochoty czekać na

taksówkę.

W takich chwilach mam ochotę wyrzucić szpilki i już nigdy po nie nie

wracać. Niestety nie miałam niczego na zmianę, więc gdy wchodzę do

pustego mieszkania, moje stopy płoną. Od razu zrzucam buty i kładę się

zmęczona na sofę. To był długi i ciężki dzień, a niespodziewana wizyta

Michaela niczego nie polepszyła.

Przez to wszystko mam tylko większy mętlik w głowie.

***

Wstaję dość późno. Jest już po dziesiątej, więc najwyższa pora się ogarnąć.

Źle spałam, bo moje myśli krążyły wokół Michaela. Zasnęłam dopiero nad

ranem. Czuję więc wielki zawód, gdy opuszczam łóżko. Robię to

niechętnie, bo przeleżałabym tu najlepiej cały dzień.


– Wstawaj już! Zrobiłam śniadanie! – krzyczy z salonu Jules.

Szybko przemywam twarz zimną wodą i krzywię się na widok worków

pod oczami. Zdecydowanie potrzebuję porządnej dawki snu. Związuję

gęste włosy w ciasny kok i idę szybko do kuchni, kierując się pięknym

zapachem. Uwielbiam, gdy Jules gotuje. Śniadania wychodzą jej najlepiej

i to zawsze poprawia mi humor na cały dzień.

– Dzisiaj tylko omlet, bo nie mamy pieczywa, a nie chce mi się

wychodzić w takie zimno – mówi szybko, sprzątając jednocześnie. – Chyba

trochę się przeziębiłam, bo mam lekką gorączkę, ale jest okej. Nie dokucza

mi katar ani nie boli gardło, więc przeżyję.

– Może odpocznij trochę – odpowiadam łagodnie, zaczynając jeść.

– Mam dwa dni wolnego, więc z pewnością odpocznę.

Skupiam się na jedzeniu. W pokoju robi się cicho i wtedy podnoszę

wzrok. Jules patrzy na mnie rozbawiona z założonymi na piersiach rękami.

– No co?

– Coś ty taka cicha? – pyta, podchodząc do mnie. – Nigdy nie śpisz do

tak późnych godzin. Teraz powinnaś już ogarniać się po porannym treningu.

– Nie mogłam spać.

– Dlaczego?

Ona musi wszystko wiedzieć. Chciałabym jej o niczym nie mówić, ale

wiem, że nie da mi spokoju. Będzie pytać i drążyć temat, dopóki się nie

odezwę.

– Wczoraj w restauracji pojawił się Michael.

– Kto?

– Nieznajomy, z którym spałam miesiąc temu.

– O mój Boże! Gadałaś z nim?


– Krótko. Był przemoczony deszczem, więc pozwoliłam mu skorzystać

z pokoju socjalnego.

– I tyle? Nie rzucił się na ciebie? – Jest cała rozpromieniona i już się

tego boję. Za bardzo ekscytuje się całą sytuacją. – Chyba że jednak coś się

wydarzyło, a ty nie chcesz powiedzieć. Gadaj!

No i cały spokój i odpoczynek w tym momencie właśnie się skończył.

Moją planowaną chwilę dla siebie zaanektowała nakręcona i szeroko

uśmiechnięta teraz Jules. Widać, że myśli tylko o jednym.

– Nikt się na nikogo nie rzucał. Zostawiłam go w pokoju i wróciłam do

pracy.

– Boże, co za nuda! Raz w życiu przydarza ci się taka przygoda, a ty

omijasz okazję szerokim łukiem.

Muszę jej przyznać rację, bo dokładnie to robię. Układam swoje

spokojne życie samotnie. Nie szukam nowych wrażeń i mój sens życia

kończy się na pójściu do pracy. Miałam trzech chłopaków i nie udało mi się

nawet długo ich przy sobie zatrzymać. Nie chodzi oczywiście o mój

wygląd, bo nie uważam się za brzydką, tylko po prostu zawsze coś było

ważniejsze niż randka. Na nic innego nie mam czasu, bo za bardzo

angażuję się w swoje obowiązki i takim oto sposobem jestem sama.

– Co według ciebie powinnam zrobić? – pytam zrezygnowanym

głosem. – Nie mogłam mu się pozwolić obmacywać w pracy. Co jeśli ktoś

by mnie przyłapał?

– Okej, masz rację.

– Teraz to już nieważne, bo nie jestem w stanie wykonać pierwszego

kroku.

– To chociaż obiecaj, że jeśli dojdzie do następnego spotkania, to coś

zrobisz.
Muszę to wszystko przemyśleć i to w bardzo szczegółowy sposób.

Michael był jedynym facetem, z którym uprawiałam prawdziwy seks. Moi

byli nie traktowali tego w taki sposób jak on, raczej skupiali się na sobie.

Byle jak najszybciej do finału. Kilka minut w łóżku i na tym koniec.

Zawsze sądziłam, że to moja wina, aż w końcu poznałam Michaela.

Dopiero teraz zauważyłam różnicę i stwierdzam, że tamci byli po prostu

leniwi. Miesiąc temu dowiedziałam się, co to znaczy prawdziwa gra

wstępna. To była noc, o której już nigdy nie zapomnę, choćbym bardzo

chciała.

– Ja nie umiem bawić się w romans – mówię bardziej do siebie niż do

Jules, ale ona słyszy każde słowo.

– To bardzo proste, a gdy facet jest konkretny, to już w ogóle łatwizna.

– Mam po prostu powiedzieć mu, że mi się podoba?

– Nie! – unosi się nagle. – No coś ty. Spłoszysz go. Skoro to ma być

romans, to romansuj. Pokaż mu, że też tego chcesz. Bez zobowiązań

i mocno.

O takich rzeczach do tej pory tylko czytałam. Dla mnie nie jest to

normalne, by ludzie sypiali ze sobą bez zobowiązań. Czyli jeśli ja mu nie

będę wystarczała, to znajdzie sobie inną? Jak szybko będzie chciał mnie

zastąpić?

– A co, jeśli się zakocham?

Miłość jest ostatnim, czego w tym momencie potrzebuję, ale wolę

wiedzieć, jakie mam opcje. Gdy już poczuję, że za bardzo się w to

wszystko wczuwam, ucieknę. Tak jak ostatniej wspólnej nocy.

– Lana, to jest romans. Seks, który pozwala ci trochę wyluzować. Daj

się ponieść fantazji i zabaw z nim tak, jak tego potrzebujesz.

Moja przyjaciółka jest idealnym odpowiednikiem męskiej płci. Gdyby

nie to, że wygląda jak kobieta, po takiej rozmowie z pewnością


stwierdziłabym, że na sto procent jest mężczyzną. Nigdy nie słyszałam, by

kobieta mówiła tak spokojnie i bez ogródek o seksie bez zobowiązań,

a jednak Jules potrafi zbywać ręką takie rzeczy jak miłość, przywiązanie

czy zranione serce. Od zawsze zastanawiało mnie, jakim cudem udaje jej

się przejść przez wszystko bez szwanku. To raczej mężczyźni przez nią

cierpią, bo nieraz słyszałam nocne serenady pod oknem. Ona tak po prostu

zmienia swoje zainteresowania i niczym się nie przejmuje.

Według mnie, dla nas, kobiet, to zawsze coś znaczy. Z biegiem czasu

przyzwyczajamy się do tej drugiej osoby, aż w końcu zakochujemy. Nie

wiem, czy chcę czegoś takiego spróbować… Z jednej strony jestem

bardziej niż pewna, że to się dla mnie źle skończy, ale z drugiej – nigdy

tego nie doświadczyłam.

– Dobra. – Wstaję nagle i biorę głęboki oddech. – Mam następnym

razem powiedzieć mu, że chcę, by mnie przeleciał?

– Jestem dumna, że tak dużo się dziś nauczyłaś.

Jej złowieszczy uśmiech mówi mi, że kiedyś pożałuję tej decyzji, ale

teraz się tym nie przejmuję. Ja podobam się jemu, a on mnie, więc co może

pójść nie tak?

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 4

Wszystko może pójść nie tak. Może mi złamać serce na wieki. Mogę

popaść w depresję, obsesyjnie myśląc o ukochanym. Mogę już nigdy nie

pokochać innego i do końca życia hodować koty.

Mój umysł od trzech dni non stop analizuje postanowienie co do

Michaela. W głowie mam tylko jedno pytanie, które nieprzerwanie

powtarzam: „A co, jeśli?”.

Trzy dni temu odwiedził mnie w pracy i od tamtej pory nic. Nie to

żebym na niego czekała, spędzając w restauracji całe dnie. Po prostu

stresuję się tym, co zamierzam zrobić, a im dłużej go nie ma, tym więcej

nachodzi mnie wątpliwości.

– Lana! Ziemia do Lany!

Podnoszę nagle głowę, zdając sobie sprawę, że Brit coraz głośniej do

mnie krzyczy. Stoi w najkrótszej sukience, jaką w życiu widziałam,

i wymachuje do mnie rękoma. Kiedy ona zdążyła się przebrać? Jeszcze

chwilę temu miała na sobie schludną koszulę i czarne spodnie. Teraz

błyszczy złotem, a jej powieki są ciemne od bardzo odważnego makijażu.

– Kiedy się przebrałaś? – pytam zdezorientowana.

– Godzinę temu – odpowiada szybko. – Zbieraj się. Idziemy na drinki.

– Co?
– Boże, jaka ty jesteś dzisiaj nieogarnięta – wzdycha i zaczyna szukać

czegoś w swojej malutkiej torebce. – Mówiliśmy ci, że dziś po pracy

pójdziemy się upić do klubu za rogiem.

Coś tam zaczynam sobie przypominać. Rozmawialiśmy o tym wczoraj

i nawet chyba się zgodziłam. To wszystko przez to, że nie potrafię skupić

się na tym, co ważne, rozmyślając o Michaelu.

W lobby zebrała już się garstka osób z naszego zespołu, która czeka na

wyjście. Każdy jest ubrany w luźny sposób. Wyglądam jak ich opiekunka

w szarej sukience z ciasnym kołnierzykiem i w wysokich szpilkach, które

nie nadają się na spacer w ten deszczowy dzień.

– Ja chyba nie pójdę. Nie jestem odpowiednio ubrana.

– W takim razie dobrze, że masz mnie. – Brit ciągnie mnie za rękę do

pokoju socjalnego, w którym czuję małe déjà vu. Podchodzi do swojej

szafki na samym końcu. Grzebie coś przez dłuższy czas, a ja czekam,

zastanawiając się, co mam teraz zrobić. Zwracam się do niej:

– Możecie iść spokojnie, ja wszystko pozamykam…

Przerywam nagle, zauważając co trzyma w rękach. Sukienki. Co

najmniej pięć. Ogląda każdą, mówiąc coś po cichu do siebie. Po chwili

wyjmuje parę szpilek i kolejne sukienki. Ja w szafce trzymam torebkę

i dezodorant, a ona zrobiła ze swojej garderobę.

– Do twoich włosów najlepiej pasuje czerwień, ale ta jest za długa. –

Macha mi przed oczami wieszakiem z czerwoną tkaniną. – Może lepiej

włóż tę.

Mała czarna bez pleców? O nie. Już raz miałam na sobie takie ubranie

i to mi wystarczy. Zdecydowanie wolę tę dłuższą. Podchodzę do niej

powoli i sięgam po ten drugi wieszak.

– Często chodzisz na drinki po pracy?

– Czasami, po prostu lubię być przygotowana na każdą okazję.


Zakładam szybko sukienkę, ale swoje szpilki zostawiam. Przy moim

mikroskopijnym wzroście utopiłabym stopy w jej butach.

– To lecimy!

Najchętniej wróciłabym teraz do swojego bezpiecznego mieszkania, ale

te drinki mają nas zintegrować. Nie znam jeszcze dobrze całej ekipy.

Słyszałam plotki, że niektórzy twierdzą, że jestem sztywna i tym wypadem

w jakimś stopniu chcę udowodnić, że też potrafię się bawić. Wypiję kilka,

zatańczę chwilę i wrócę do siebie. Taki jest plan.

Niestety, plany nie idą przeważnie tak gładko. Zawsze pojawia się

choćby niewielki drobiazg, który sprawia, że wszystko się wali. W tym

przypadku jest to dobór klubu. Gdy Brit mówiła o klubie za rogiem, nie

sądziłam, że będzie to „43”. Kiedy dotarliśmy na miejsce, chciałam uciec

już w progu, ale zostałam siłą tu wepchnięta przez resztę do środka.

Teraz siedzę w loży i obsesyjnie zerkam w każdą stronę, szukając

konkretnej osoby. To, że poznałam go tutaj tamtej nocy, nie musi oznaczać,

że dziś też się pojawi, ale mam taką niewielką nadzieję. Kręcę się

zniecierpliwiona. Chciałabym mu szybko wyjaśnić, czego od niego chcę

i zobaczyć reakcję. Jeśli mnie wyśmieje, natychmiast ucieknę.

– Lana, zatańcz ze mną.

Słowa Brit już od jakiegoś czasu są niewyraźne. Lekko chwieje się na

boki i śmieje ze wszystkiego. Nie wypiłam tyle drinków co ona, dlatego

nasze poczucie humoru jest teraz tak bardzo odległe. Siada naprzeciwko

mnie i wypija duszkiem zawartość szklanki stojącej przed nami. To nie był

jej drink, ale tę wiadomość zachowuję dla siebie.

– A nie chcesz odpocząć? – pytam łagodnie.

– Chcę się bawić!

– To dobrze trafiłaś. – Głos za mną jest głęboki i chłodny, czyli

dokładnie taki, jaki zapamiętałam.


Brit wybałusza oczy na postać za moimi plecami, a ja staram się

zachować spokój. Nie mogę mu pokazać, że się boję albo stresuję. Powoli

wstaję i odwracam w jego stronę. Nie uśmiecha się. Wręcz przeciwnie, jest

nadal wkurzony. Mam wrażenie, że to jego standardowa mina. Jak zwykle

ma na sobie garnitur, ale koszula jest już lekko rozpięta i odsłania zarysy

tatuaży. Podwinął też rękawy, a w ręku trzyma piwo.

– Muszę z tobą porozmawiać. – Decyduję się zacząć konkretnie.

Powiem mu wszystko bez owijania w bawełnę. Nie mam zamiaru bawić się

w niedopowiedzenia. Nie chcę, by źle mnie zrozumiał.

Tym razem nie łapie mnie za rękę, tylko wystawia swoją dłoń i czeka,

aż go dotknę. Gdy splatam swoją dłoń z jego, udajemy się od razu w stronę

zamkniętych pokoi. Tak jak ostatnim razem idziemy tą samą drogą i już

zaczynam się bać, że w środku znów będą jego znajomi. Jednak gdy

otwiera przede mną drzwi, okazuje się, że pokój jest pusty.

– Chcę, żebyś wiedział, że jeśli się nie zgodzisz, to nie poczuję się

urażona. Wolałabym za to, żebyś był ze mną szczery.

Nie puszcza mojej dłoni i przyciąga do siebie. Dopiero gdy przylegam

ciasno do jego torsu, obejmuje mnie mocno w talii. Pochyla się powoli

i trąca nosem o mój, sprawiając, że zapominam słów.

– Michael…

– Chcesz, żebym był z tobą szczery, więc będę – zaczyna cicho, mówiąc

wprost w moje usta. – Chcę ciebie. Twojego ciała i twoich jęków. Chcę,

żebyś nie wychodziła z mojego łóżka, bo mam zaplanowane bardzo dużo

rzeczy do zrobienia. – Milknie nagle, by lekko pocałować moje wargi. – Już

jesteś moja.

Przepadam całkowicie, oddając pocałunek. Kompletnie zapominam

ułożoną w głowie przemowę. Wszystko, co chciałam wyznać, jest teraz

nieważne, bo za bardzo rozprasza mnie jego bliskość. Zarzucam ręce na


jego kark i wbijam się językiem do jego ust. Jestem tak bardzo napalona, że

czuję, że zaraz wybuchnę. Naładowana emocjami staram się pokazać mu,

jak bardzo pasuje mi jego szczerość. W tym momencie nie zastanawiam się,

co będzie dalej i jakie będą tego konsekwencje. Ten mężczyzna rozpalił we

mnie płomień, o którym nie wiedziałam i chcę tego więcej.

– Jedziemy do mnie – oznajmia mi twardym głosem i wyprowadza

z pomieszczenia.

Przed klubem czeka na nas już taksówka i w pośpiechu pakujemy się do

środka. Dziesięć minut jazdy dłuży się w nieskończoność. Nie wiem, jak

powinnam się zachować, więc siedzę zestresowana po drugiej stronie

siedzenia i patrzę przez okno na zalane deszczem ulice. Słyszę głośny

oddech Michaela i czuję jego wzrok na sobie, ale nie odwracam się. Wiem,

że wtedy mogłabym rzucić się na niego już tutaj, a tego nie chcę. Muszę

wytrzymać, aż w końcu będziemy w jego mieszkaniu.

W progu apartamentu niespodziewanie mnie podnosi i przerzuca sobie

przez ramię. Piszczę głośno:

– Ej! Mam nogi! Potrafię sama pójść!

– Ja zrobię to szybciej – odpowiada spokojnie i klepie mnie mocno

w pośladek.

– Nie potrzebuję eskorty do twojej sypialni. Znam drogę – mówię

wkurzona.

– Nie pyskuj.

– Nie pyskuję!

Rzuca mnie na łóżku i powoli przykrywa swoim ciałem. Tym razem jest

delikatny i ostrożny. Przygląda mi się długo z ciekawością, jakby chciał

dokładnie mnie zapamiętać. Kciukiem dotyka mojej dolnej wargi i całuje

mnie lekko. Robi to tak szybko, że nawet nie jestem w stanie odwzajemnić

pocałunku.
– Dziś nie uciekaj.

– Zrobiłam to dlatego, że nie byłam pewna, czy będziesz chciał mnie

jeszcze widzieć – odpowiadam cicho, a on zamyka na chwilę oczy. –

Wolałam sama wyjść, zanim byś mnie wyrzucił.

– Kiedy dałem ci odczuć, że bym cię wyrzucił?

– Michael, znałeś mnie dosłownie chwilę przed seksem. Dla mnie to

było coś nowego, ale ty z pewnością masz inną przeszłość.

– Pozory mylą.

Uśmiecham się tylko nieznacznie na jego odpowiedź. Nie chcę już

dłużej drążyć tego tematu, ale zastanawia mnie sposób, w jaki mnie znalazł.

Nie wierzę w przypadki i przeznaczenia. Takie rzeczy nie istnieją i coś

musiało się przyczynić do naszego ponownego spotkania.

– Czekałeś miesiąc, by mnie znaleźć?

– Wiedziałem, kim jesteś już dawno temu.

Zaskakuje mnie jego odpowiedź i odpycham go nagle. Siadam na łóżku

i patrzę w jego piękne oczy, które teraz uśmiechają się do mnie.

– I potrzebny był ci aż miesiąc, żeby się spotkać?

– Z tego, co wiem, to byłaś zajęta nową pracą. Nie chciałem się

mieszać.

To rozsądna odpowiedź, bo faktycznie ostatnie tygodnie były stresujące.

Najpierw utrata długoletniej posady, a później najważniejsza rozmowa

kwalifikacyjna w moim życiu. Może naprawdę jego pojawienie się trochę

by mnie rozkojarzyło. Tak jak w tym momencie.

Przyciąga mnie mocno do siebie i pochyla, całując delikatnie szyję.

Dłoń spoczywa bezpiecznie na moim udzie, ale po chwili szybko

przemieszcza się w górę, pod sukienkę. O takim rozpraszaniu mówiłam.

W tej chwili mam w głowie tylko jego i to, co będziemy robić. Oddycham

coraz szybciej i już wiem, że przepadłam.


Siadam szybko na nim okrakiem i patrzę w jego rozpalone oczy. Widzę

w nich, że naprawdę mnie chce. Nie tracę za dużo czasu i od razu rozpinam

jego koszulę. Z każdym guzikiem ukazuje mi się coraz więcej tatuaży. Gdy

jego tors jest już nagi, chwytam za krawędź swojej sukienki i jednym

ruchem zdejmuję ją przez głowę. Jego wzrok od razu błądzi po moich

piersiach, podziwiając je rozszerzonymi źrenicami. Po rozpięciu

biustonosza wszystko dzieje się już w bardzo szybkim tempie.

Michael traci kontrolę nad sobą i przetacza nas tak, bym z powrotem

była pod nim. Powolnymi liźnięciami droczy się ze mną, sprawiając, że

jęczę głośno. Dobrze wie, że lubię, gdy drażni moje sutki i poświęca im

mnóstwo uwagi. Nawet nie wiem, kiedy pozbywa się mojej bielizny i nagle

leżę przed nim naga. Nie czuję wstydu. Wręcz przeciwnie, jestem dumna,

że podoba mu się moje ciało. Ogląda je z pełnym uznaniem, a ja zaczynam

płonąć.

Kiedy jego głowa ląduje między moimi nogami, staram się złapać

oddech. Powolnymi ruchami języka doprowadza mnie na skraj obłędu.

Zaczynam się wić, aż w końcu wybucham z głośnym jękiem. Nikt nigdy

wcześniej nie pokazał mi seksu oralnego i teraz tego żałuję. Jak mogłam tak

długo żyć bez takich doznań?

Podnosi się ze mnie i rozpina zamek spodni. Po chwili opadają też jego

bokserki i moim oczom ukazuje się wielki i sterczący penis. Nie wstydzę

się na niego patrzeć, a wręcz przeciwnie. Przyglądam się mu uważnie

i zastanawiam, jak smakuje.

– Patrzysz tak, jakbyś chciała go wziąć do ust – mówi do mnie tym

swoim głębokim głosem, aż cała drżę. Zauważył, o czym myślę i teraz mam

tylko dwie opcje. Albo zrobię to, co chciałam, albo będę czekać na jego

ruch.
Podnoszę się z leżącej pozycji i klęczę przed nim z bijącym sercem.

Nigdy w życiu tego nie robiłam i nie wiem, jak się do tego zabrać. Polizać

najpierw delikatnie czy może od razu wziąć do ust jak najwięcej. Nie chcę

długo się zastanawiać, więc decyduję na powolne i delikatne pieszczoty.

Zaczynam od lekkiego liźnięcia, a dopiero po chwili biorę go tak głęboko,

jak tylko potrafię. Jego ręka wędruje na tył mojej głowy i przytrzymuje

mnie, wyznaczając swoje tempo. Słyszę jego ciche jęki i dodaje mi to

trochę pewności siebie. Chwytam podstawę dłonią i coraz szybciej ruszam

głową, sprawiając, że dyszy głośno. Nagle odrywa mnie od siebie

i przykrywa swoim ciałem. Jego usta odnajdują moje i wbija się we mnie

mocno. Jest trochę brutalny i szybki, trzymając dłonią za mój pośladek.

Rano będę miała tam ślady.

Wypełnia mnie całą i gdy czuję, że zaraz znów rozpadnę się na kawałki,

on zwalnia. Skupia całą swoją uwagę na mojej szyi i powolnymi ruchami

doprowadza mnie do szału.

– Michael…

– Mamy całą noc – przerywa mi cicho wprost do ucha.

– Proszę.

Mój głos jest błagalny i brzmi żałośnie, ale nie obchodzi mnie to teraz.

Chcę spełnienia i on dobrze o tym wie, bo się droczy. Wychodzi

nieoczekiwanie i już mam krzyknąć wkurzona, gdy widzę jak sięga do

szafki obok i zakłada prezerwatywę.

Brawo, Lano. Opętana pożądaniem zapomniałaś o lateksie. Co się z

tobą dzieje? – moje myśli są gorączkowe, a ciało drży z oczekiwania.

Szybko wraca do mnie, po czym wchodzi zdecydowanym ruchem,

nagle przyspieszając. Dochodzę, czując jak on zastyga w bezruchu, po

czym opada na mnie.


Odpycham go lekko od siebie i wychodzę z łóżka. Widzę jego

zdezorientowaną minę i uśmiecham się szeroko.

– Nie bój się. Nie uciekam. – Wracam na chwilę, by złożyć lekki

pocałunek na jego wargach. – Idę do łazienki.

Widzę, jak się uspokaja i zostawiam go samego w sypialni. Nie muszę

długo szukać łazienki, bo dobrze pamiętam, gdzie jest. Zapalam jaskrawe

światło i patrzę przez chwilę na swoje odbicie w lustrze. Jestem naga i cała

rozpromieniona. Moje włosy wyglądają, jakby przeszły huragan, a na szyi

widnieje kilka czerwonych plam. Tak wygląda szczęśliwa kobieta.

Opłukuję twarz zimną wodą i biorę ręcznik leżący obok, by zakryć gołe

ciało. Mogłabym od razu wrócić do sypialni, ale chcę się jeszcze czegoś

napić. Wychodzę, zamykając za sobą drzwi i trafiam do wielkiego salonu

połączonego z kuchnią. Na blatach kuchennych jest zupełnie pusto,

a czarne szafki sprawiają, że muszę po kolei otwierać każdą, by znaleźć

szklankę. Gdy w końcu trafiam na to, czego szukałam, nalewam sobie

trochę wody i wypijam kilka łyków.

– Też trochę dostanę?

Podskakuję przestraszona jego głosem i uspokajam się, gdy przytula

mnie mocno od tyłu. Nie słyszałam go i zareagowałam gwałtownie.

– Wystraszyłeś mnie.

– Nie jestem taki straszny – drażni się ze mną, śmiejąc cicho.

– Nie byłabym tego taka pewna. Czasami masz taki wzrok, jakbyś

chciał kogoś zabić. – Wyswobadzam się z jego objęć i odwracam do niego

twarzą. – Gdy przyszedłeś do restauracji, miałeś taką minę, że myślałam, że

zaraz mnie ukarzesz.

To miał być żart, ale on się nie uśmiecha. Ma poważną minę i już mam

przepraszać za tę uwagę, kiedy całuje mnie nagle w policzek.

– Byłem zły, że mnie zostawiłaś. Przepraszam, jeśli cię przestraszyłem.


Michael ma dwie twarze. Jedna jest chłodna i sprawia wrażenie

groźnego szefa, a druga to ta, którą pokazuje przy mnie. Mam nadzieję, że

tylko przy mnie.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 5

– To tak tylko na wszelki wypadek, gdybyś jednak chciała zwiać.

Jest rozbawiony i tak bardzo beztroski. Przytrzymuje moje ciało ręką do

swojego torsu. Trąca lekko nosem o kark i sprawia, że czuję dreszcze.

Obudził mnie już jakąś godzinę temu, ale nie w żaden zwykły i oczywisty

sposób. Gdy otworzyłam powieki, byłam już mokra i gotowa, a on tylko na

tym skorzystał. Teraz leżymy zmęczeni, ale to nie potrwa długo, bo słyszę,

jak burczy mi w brzuchu. Ta noc była bardzo intensywna i mam wrażenie,

jakbym odbyła długi trening.

– Musimy wstać – mówię, odwracając się w jego objęciach. – Umieram

z głodu.

Ten facet jest niebezpieczny. Dla mnie.

Już teraz nie chcę opuszczać tego łóżka, a co dopiero, gdy miną

tygodnie naszej znajomości. Powtarzam sobie ciągle, że spróbuję odnaleźć

się w romansie, ale co, jeśli w końcu zapragnę czegoś więcej? Nie wiem,

jakie jest jego zdanie na ten temat. To, że mnie pożąda, nie oznacza, że

będzie chciał się związać.

Przerywam te myśli i wstaję z ciepłego miejsca. Na podłodze znajduję

sukienkę i zakładam ją na gołe ciało. Nie czekając na Michaela, ruszam od

razu do kuchni i staję na środku, zastanawiając się, co możemy zjeść. To nie


tajemnica, że nie potrafię gotować. Umiem zrobić kilka rzeczy, ale to Jules

mnie karmi. Ja nie mam cierpliwości i szybko się wkurzam, kiedy coś mi

nie wychodzi. Podchodzę do ogromnej lodówki i wyciągam jajka.

Z jajecznicą powinnam sobie poradzić.

W końcu w piątej szafce znajduję patelnię, a obok miseczkę. Gdy jajka

powoli ścinają się na gorącej patelni, podchodzi do mnie Michael. Zerka

przez ramię, co robię i odwraca się, buszując w dolnej szafce. Stawia na

wyspie kuchennej dwa talerze, a później sztućce. Wyjmuje też chleb

i toster. Nie patrząc na mnie, przygotowuje dla nas grzanki.

Zupełnie jakbyśmy się bawili w dom.

– To już chyba ich pora.

– Co? – pytam zdezorientowana.

– Jajka. Zaraz się spalą.

Wracam wzrokiem do patelni i stwierdzam, że ma rację. To ostatni

moment na nasze śniadanie. Szybko ściągam patelnię z gazu i stoję z nią na

środku. Dopiero teraz widzę jego plecy. Są całe czarne. Pokryte różnego

rodzaju tatuażami. Scena przestawia mroczny las i wilki. Odwraca się

w moją stronę i patrzy na mnie dziwnie.

– Będziemy jeść z patelni?

– Ja… – szukam słów i próbuję skoncentrować się na jego twarzy. –

Nigdy nie widziałam tyle tatuaży.

Uśmiecha się szeroko, odsłaniając białe zęby. Jest gwiazdą rocka czy

co? Nie pasuje do prezesa firmy, ale jego apartament świadczy o tym, że

musi mieć bardzo dobrze płatną pracę. Podchodzę do wyspy i nakładam

jajecznicę na talerze, po czym odstawiam brudną patelnię. Gdy zaczynamy

jeść, zbieram się na odwagę.

– Mogę ci zadać pytanie?

– Oczywiście – odpowiada, nadal jedząc.


– Czym się zajmujesz?

– Mam kilka inwestycji – odpowiada wymijająco. – Kilka kamienic,

klub i tym podobne.

– „43” należy do ciebie?

– Nie do końca. Ten prowadzę razem z Johnem i Natem.

Chwilę zajmuje mi skojarzenie imion i w końcu przypominam sobie

przystojnych mężczyzn z loży VIP, do której mnie zabrał tamtej nocy.

– Aha – odpowiadam krótko, kończąc rozmowę.

Dowiedziałam się tego, co chciałam i nie sądzę, by on o coś pytał.

Skoro mnie szukał, to musi wiedzieć o mnie najważniejsze rzeczy. Facet

taki jak on z pewnością ma detektywa, który wywęszył wszystko.

– Dlaczego odeszłaś z poprzedniej pracy? – pyta łagodnie.

– Mój szef stwierdził, że nie mam szans na awans i postanowiłam

w końcu odejść – mówię wkurzona, przypominając sobie całą tę sytuację. –

Nie żałuję decyzji, bo teraz mam o wiele więcej możliwości. Byłeś

w „Black and White Palace”, więc wiesz, jak dobra jest to restauracja. Na

początku nie mogłam przestawić się na inny tryb pracy i miejsce. Bar,

w którym pracowałam, miał podobne zasady co „43”.

– Czyli?

– Chodziłam w krótkim uniformie i roznosiłam drinki.

– Chciałbym zobaczyć cię w tym uniformie. – Podnosi mnie z mojego

stołka i sadza na swoich kolanach, przytrzymując mocno.

– Nie drażnij się ze mną! – podnoszę głos, ale uśmiech nie schodzi mi

z twarzy. – Te mikroskopijne sukienki sprawiały, że niektórzy uważali mnie

za dziwkę.

Jego postawa się zmienia i sztywnieje nagle. Zaciska dłoń w pięść

i patrzy na mnie poważnym i groźnym wzrokiem.


– Czy ktoś cię tam kiedyś skrzywdził? – pyta, zaciskając zęby.

– Nie. – Dotykam obiema dłońmi jego twarz i całuję lekko usta, by go

uspokoić. – Umiem odtrącać nachalnych typów.

Rozluźnia się lekko, ale widzę, że moja odpowiedź nie zadowala go

w całości. Nadal ma postawę, jakby chciał kogoś udusić. Podoba mi się, że

się o mnie martwi. Może w jakimś malutkim stopniu mu na mnie zależy?

Schodzę z jego kolan i wracam do sypialni w poszukiwaniu swojej

bielizny. Gdy jestem już gotowa, wracam do kuchni i widzę, jak Michael

sprząta po naszym śniadaniu. Staję przed nim i podnoszę się na palcach, by

pocałować go namiętnie.

– Dziękuję za miły wieczór i śniadanie.

– Gdzie idziesz?

– Muszę już wrócić do siebie. Byłam umówiona na lunch z przyjaciółką

i chciałabym najpierw się przebrać – wyjaśniam, szukając w torebce

telefonu, by zadzwonić po taksówkę.

– Ja cię odwiozę.

Nie mam szansy się sprzeciwić, bo zostawia mnie samą

w pomieszczeniu i idzie się ubrać do sypialni. Wraca w garniturze,

zapinając spinki od mankietu. Śmieję się, widząc go takiego, a on tylko

patrzy zdezorientowany.

– Zawsze chodzisz w garniturze? – pytam rozbawiona.

– Nie mam innych ubrań. Mogę tylko zmienić kolor marynarki, jeśli ten

ci nie odpowiada.

– Jest niedziela rano i myślałam, że nie idziesz dziś do pracy.

– Bo nie idę.

– Więc będziesz siedział cały dzień w garniturze?


To nie tak, że mi to przeszkadza. Po prostu wydaje mi się śmieszne to,

że ktoś może odpoczywać w domu ubrany w garnitur. Ja postawiłabym

raczej na dresy, w których mogłabym spać pod kocem.

– Jeśli to cię pocieszy, mogę nie zakładać krawata. – Odwzajemnia

uśmiech i po drodze do wyjścia zabiera kluczyki.

Zjeżdżamy windą do podziemnego garażu i podchodzimy do czarnego

SUV-a. Jest ogromny i zastanawiam się, czy będę w stanie do niego wsiąść

w tym stroju i przy moim wzroście. Michael przewyższa mnie o jakieś dwie

głowy.

– Ja tu chyba nie wejdę.

– Dlaczego?

– Bo jest za wysoko. Ciężko mi będzie się wspiąć.

Wzdycha cicho i zamyka z powrotem auto. Odchodzi od SUV-a i zbliża

się do auta obok. Ma dwa auta? O mój Boże!

– Tutaj już chyba dasz radę wejść – mówi, śmiejąc się lekko.

Wsiadam do niskiego audi i zapinam bezpiecznie pas. Michael wpisuje

w nawigację mój adres i po chwili włączamy się do ruchu na ulicy. Gdy

zatrzymuje się przed moją kamienicą, opuszcza auto razem ze mną. Patrzę

na niego dziwnie, a on podchodzi i zostawia mocny pocałunek na moich

ustach. Roztapiam się w tym doznaniu i mam ochotę na więcej. Przerywa

nagle i klepie lekko w mój pośladek, kiedy odwracam się w stronę wejścia.

W środku mieszkania przed drzwiami czeka już na mnie Jules

z założonymi na piersiach rękami. Tupie nerwowo nogą, jakby na coś

czekała.

– Akurat sprzątałam sobie, gdy zauważyłam przystojniaka w czarnym

audi, który podwozi moją przyjaciółkę do domu. Wszystko byłoby okej,

gdyby nie to, że chwilę później przyssał się do jej ust!

– Też miło cię widzieć – mówię, wymijając ją w przedpokoju.


– Napisałaś mi, że nocujesz u Brit. A tak nie wygląda Brit.

Celowo nie napisałam jej, u kogo zostaję na noc, bo bombardowałaby

mnie sprośnymi SMS-ami. Dla własnego spokoju zdecydowałam się na

niewielkie kłamstwo, ale teraz jest czas na wyjaśnienia.

– Spałam u Michaela.

– Tego Michaela?! – krzyczy podekscytowana. – Przecież on wygląda

jak Bóg!

– Z tego, co wiem, to Bóg nie miał tatuaży.

– Jest wydziarany?! O mój Boże, ale ci się trafiło! Opowiadaj, jak było.

– A możemy o tym pogadać na lunchu? Specjalnie tu wpadłam, by się

przebrać.

– Możemy – zgadza się niechętnie. – Ale nie oszczędzisz mi żadnych

szczegółów.

Kiwam głową, ale już wiem, że ograniczę się jedynie do

najpotrzebniejszych informacji. Nie będę opowiadać o jego grubym penisie

czy o moich orgazmach w ciągu tych kilku godzin. To z pewnością

zostawię tylko dla siebie.

***

Lokal, który wybrałyśmy, serwuje najlepsze obiady. Jadamy tu od lat co

jakiś czas i nigdy się nie zawiodłyśmy. Szukam właśnie dania, na które

mam dziś ochotę, gdy mój wzrok pada na rozradowaną twarz Jules.

Szczerzy się tak do mnie, odkąd dowiedziała się o Michaelu. Nie potrafię

jej uspokoić i chciałam poczekać do końca posiłku, ale widzę, że nie mam

wyjścia.

– Dobra, już dobra – mówię zmęczona. – Spotkałam go wczoraj

przypadkowo w tym samym klubie co kilka tygodni temu. Nie wiedziałam,


że tam idziemy, i dopiero na miejscu się zorientowałam. Zaczepił mnie, gdy

rozmawiałam z Brit w loży.

– To brzmi jak przeznaczenie!

– Raczej jak oczywistość. To jego klub, więc to normalne, że tam był.

Wracając do wczorajszej nocy, to, no cóż…

– No co? – przerywa mi.

– Chciałam mu odważnie powiedzieć, czego od niego chcę, ale nie dał

mi dojść do słowa.

– Brzmi jak bardzo dobry seks.

– Bo tak było.

Mój uśmiech się rozszerza, gdy o tym myślę. Bałam się takiej decyzji,

ale nie żałuję tego, choćby niedługo miał nastąpić koniec. Skupiam się na

tym, co jest teraz.

– Moja przyjaciółka ma romans z właścicielem nocnego klubu!

– Cii… – uciszam ją, bo kilkoro gości zerka w naszą stronę. – Nie

musisz tego rozgłaszać.

– Lana?

Odwracam się, słysząc swoje imię i zauważam dziewczynę, którą

poznałam wtedy w klubie. Nie pamiętam jej imienia, ale za to pamiętam,

jak nazywa się jej przyjaciółka, która stoi obok i patrzy na mnie

z ciekawością. Mój wzrok chwilę zatrzymuje się na trzeciej dziewczynie,

ale blondynka szybko zwraca moją uwagę melodyjnym głosem.

– Jestem Melanie. Pamiętasz mnie?

– Tak. Jasne – odpowiadam, wstając i witając się z nią serdecznie.

– Super, że się spotykamy. Już myślałam, że słuch po tobie zaginął –

mówiąc to, zerka na Jules i uśmiecha się do niej szczerze. – Widzę, że masz

towarzystwo, więc nie będziemy ci przeszkadzać.


– Nie przeszkadzacie – odzywa się Jules. – Mamy sporo miejsca,

a dopiero przyszłyśmy. Miło was poznać. Jestem Jules.

Nie dziwi mnie to, że ona je tutaj zaprasza. Zawsze była duszą

towarzystwa, a w liceum przyjaźniła się chyba z każdym. Stara się być dla

każdego miła i nie lubi, gdy ktoś uważa ją z tego powodu za fałszywą.

– Nadia – odzywa się, podając mojej przyjaciółce dłoń. – A to Iva.

Gdzieś już słyszałam to imię, ale nie potrafię sobie przypomnieć.

Przyglądam się pięknej dziewczynie o imieniu Iva, ale nie za długo, bo jej

chyba też nie przypadłam do gustu.

Melanie waha się przez krótką chwilę, ale w końcu zajmuje miejsce

obok mnie, a Nadia razem z Ivą obok Jules. Widzę niezadowolenie na jej

twarzy i czuję się przez to skrępowana. Dlaczego tylko jedna z nich darzy

mnie jakąkolwiek sympatią?

– To o czym rozmawiałyście? – zagaduje Melanie.

– O gorącym romansie z wytatuowanym facetem – odzywa się za

szybko Jules, przez co kopię ją pod stołem.

– Która z was ma ten romans?

– Lana.

Mam ochotę ją udusić. Gołymi rękami. Czy moje kopnięcie w piszczel

nie pokazało, jak bardzo chciałam to ukryć? Ta informacja z pewnością

otworzy puszkę Pandory.

– Widziałaś się z Michaelem?

Zszokowany głos Melanie mówi mi, że Michael nie chwalił się nikomu

odnalezieniem mnie. Patrzę na Nadię i zauważam u niej wyraźne

zdziwienie. Pewnie nie sądziła, że jeszcze się z nim zobaczę.

Natomiast Iva robi się cała czerwona ze złości. Gdyby mogła, chyba

chętnie przeskoczyłaby przez stół, by przeorać mi twarz długimi

paznokciami.
– Znasz go? – pyta Jules.

– To nasz przyjaciel. Razem z naszymi mężami prowadzi jeden

z klubów – tłumaczy Melanie, ale po chwili zwraca się znów do mnie. – Jak

długo to już trwa?

– Jeden dzień – mówię spokojnie i słyszę ciche prychnięcie Nadii. – Nie

widzieliśmy się od czasu tamtej nocy.

– Czyli masz romans z Michaelem?

Tym razem pytanie zadaje Nadia i to mnie dziwi. Widać, że interesuje ją

ten temat. Patrzy na mnie z wyrazem twarzy typowej suki i mam ochotę

stąd teraz uciec. Nie chciałam się nikomu chwalić tym, co się stało. A teraz

wiedzą o tym przyjaciółki Michaela, które z pewnością podzielą się

informacją ze swoimi mężami.

– Powiem tylko tyle, że tamtej nocy przespałam się z nim. Poniekąd

było to częścią zakładu.

– Potwierdzam – wtrąca się Jules. – Miała pójść do łóżka

z nieznajomym.

– Jednak nad ranem uciekłam z jego apartamentu i dopiero teraz znów

się spotkaliśmy.

– Brzmi romantycznie. – Uśmiecha się Melanie.

– Raczej dziwnie – mówi Nadia. – Michael tak nie robi. Nie obraź się,

ale takie jak ty zawsze są na chwilę. On ma już z kim się bawić.

Ma już się z kim bawić? Co to znaczy?

– Nadia! – przycisza ją Melanie.

– No co? Może się ze mną nie zgodzisz? – pyta kpiąco, a później znów

zerka na mnie. – Nie chcę cię urazić, tylko raczej ostrzec. Wiesz, ile razy

widziałyśmy zapłakane laski czekające na niego w klubie? To jest męska

dziwka.
Mój wzrok co chwilę przeskakuje z Nadii do Ivy. Obie bawią się moim

kosztem z zadowolonym uśmiechem.

Przełykam głośno ślinę, próbując się nie rozpłakać. Tego właśnie się

bałam. Taki typ faceta przeżuje mnie tylko i zostawi, gdy mu się znudzę.

Wiem, że sama chciałam tego romansu, ale chyba nie umiem robić tak jak

Jules, czyli zamknąć serce.

– Ale może się mylę – dodaje Nadia z fałszywym uśmiechem. – Może

nasz playboy kieruje się teraz sercem, a nie tylko kutasem.

Wszystkie nagle milczą i patrzą na mnie dziwnie. W końcu milczenie

przerywa Melanie, która rzuca się na mnie, zamykając w niedźwiedzkim

uścisku.

– Michael to świetny facet i ja trzymam kciuki, żeby wam się ułożyło.

– Ale…

– Nie ma żadnego ale – przerywa mi. – Możesz sobie teraz się z nim

tylko pieprzyć, ale wiedz, że jeśli poczujesz coś więcej, możesz mi się

wygadać. Ja zawsze wysłucham.

Nagle Iva wstaje od stołu i wychodzi szybkim krokiem z lokalu.

– Nie przejmuj się nią – zapewnia mnie Melanie.

Dopiero teraz łączę powoli wszystkie kropki. Michael miał się z kim

bawić i tą osobą jest dziewczyna opuszczająca właśnie bistro. Skoro

przyjaźni się z Nadią, to w końcu zaczynam rozumieć, czym jest

spowodowana ta niechęć do mnie.

Naszą rozmowę przerywa młoda kelnerka, która czeka na zebranie

zamówień. Każda po kolei mówi, co chciałaby zjeść, i znów zostajemy

same. Jest między nami niezręczna cisza, ale na szczęście moja

przyjaciółka potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji.

– To jak już temat Lany i Michaela mamy za sobą, może opowiecie coś

o sobie? Chętnie poznam was bliżej.


– Pewnie! – Rozpromienia się Melanie. – Dwa tygodnie temu wyszłam

za mąż. – Pokazuje nam obrączkę i uśmiecha się przy tym od ucha do

ucha. – Ma na imię Nate i jest wspólnikiem Michaela. Znamy się wszyscy

ze studiów. Ja i Nadia mieszkałyśmy w tym samym akademiku i lubiłyśmy

głośne imprezy bractwa. To tam poznałyśmy Nate’a i Johna. Natomiast Iva,

która – zawiesza na chwilę głos i spogląda na drzwi lokalu – chyba poczuła

się trochę gorzej, jest kuzynką Nadii.

Czyli mam odpowiedź.

Jest tak szczęśliwa, opowiadając nam o sobie, że sama uśmiecham się

pod nosem. Nie chcę jej przerywać, więc słucham uważnie. Moja

przyjaciółka jest jednak innego zdania i woli wtrącać się do wypowiedzi.

– O rany! To świetnie. Musimy kiedyś się poznać wszyscy.

– Masz rację! Niedawno kupiliśmy z Nate’em nowy apartament, więc

może byście wpadły na małą parapetówkę?

I takich pomysłów się właśnie obawiałam. W jakim charakterze mam

się tam pojawić? Znajomej Melanie czy może kochanki Michaela?

Czułabym się niezręcznie przed jego przyjaciółmi i już mam się wymigać,

gdy Jules wyprzedza moje zdanie:

– Pewnie!

Nie jestem pewna, czy Michael będzie z tego zadowolony. Może on

chciał ukryć to, co się dzieje między nami? Uśmiecham się teraz uprzejmie,

ukrywając mój strach, a później pomyślę o tym, jak się z tego wypisać.

Takie imprezy to nie jest dobry pomysł i wolałabym się tam nie pojawiać.

Zwłaszcza że Nadia nie pała do mnie sympatią. Widzę po jej minie, że nie

tylko ja uważam ten pomysł za zły. Ona też mnie tam nie chce. Mimo że

powiedziała wcześniej, że nie chce mnie urazić, i tak się tak poczułam. Była

ze mną po prostu szczera, ale nie takiej szczerości oczekiwałam. Wolałam

myśleć o tym, że Michael taki nie jest, a ja pozostanę bezpieczna.


Już wiem, że największy problem będę miała z Jules, ale jakoś ją

przekonam.

Przynajmniej spróbuję.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 6

Zawsze uważałam, że pochodzę z szczęśliwej rodziny. Moje dzieciństwo

było spokojne i bardzo dobrze je wspominam. Nie unikam rozmów

i spotkań z bliskimi, jednak czasami…

Moja mama boi się, że zostanę starą panną. Taką, która ma co najmniej

pięć kotów i pije za dużo kieliszków wina do snu. Nigdy nie przejmowałam

się jej gadaniem, a raczej obracałam to w żart, ale przez ostatnie tygodnie

jej zachowanie jeszcze bardziej się pogorszyło.

Dlatego w tym momencie mam ochotę uciec z naszego małego domku

na obrzeżach miasta. Nie zniosę więcej delikatnych aluzji co do mojego

życia miłosnego, a mój ojciec najwyraźniej nie zamierza mi pomóc. Jego to

bawi i nawet groźne spojrzenia, które kieruję w jego stronę, nic nie dają. Po

prostu cudownie.

– Mówiłam ci o Willu? To syn Sophie, który akurat się rozwiódł.

Niestety jego była już żona nie potrafiła docenić tak wspaniałego

mężczyzny, jakim jest.

I właśnie o tym mówię. Te ciche aluzje. Niby opowiada mi o życiu

swoich znajomych, ale jednak wbija mi szpilę. Próbuje mnie zeswatać

z każdym synem jej przyjaciółek. Według niej nie mogę być wybredna, bo
niedługo nic mi już nie zostanie. Kocham ją, ale teraz myślę tylko, jak stąd

uciec.

– Pracuje w tym samym szpitalu co Jules, więc może się poznacie.

– Nie mamo, nie poznamy się.

– Nie rozumiem, dlaczego jesteś tak wrogo nastawiona.

– To ty mi powiedz, dlaczego twoim życiowym celem jest wydanie

mnie za mąż.

– Za mocno skupiasz się na pracy, a planowanie rodziny odkładasz na

później.

– Czy to coś złego? – pytam już zmęczonym głosem. – Nie jestem stara.

Dwadzieścia pięć lat to nie jest ostatnia chwila na męża i dzieci.

– Ale…

– Saro, daj jej już spokój, bo przestanie nas odwiedzać – odzywa się

w końcu tata. Szkoda, że tak późno.

– Dobrze. Opowiedz mi więc o swojej pracy. – Słyszę w jej głosie, że

odpuszcza i nareszcie mogę chwilę odetchnąć i porozmawiać o tym, o czym

naprawdę chcę mówić. Usadawiam się wygodnie na ulubionym fotelu

i wzdycham lekko.

– Nie wiedziałam, że praca w tak ekskluzywnym miejscu mi się

spodoba.

– W końcu możesz już nie wracać do tego ohydnego baru.

Moja poprzednia praca była dla nich utrapieniem. Ani mamie, ani ojcu

nie podobało się to miejsce i wcale się nie dziwię. Byli tam raz i zobaczyli

mój prawie goły tyłek. Taki widok sprawia, że rodzice są bardziej

przerażeni niż dumni. Nigdy nie byłam jakoś specjalnie zadowolona ze

swojego stanowiska. Na spotkaniach rodzinnych szybko zmieniałam temat

pracy.
– Nie wrócę już nigdy do mojego byłego szefa – mówię

z obrzydzeniem. – Skoro według niego nie nadaję się na wyższe

stanowisko, to nie mam tam czego szukać.

– A jak nowy szef?

– Szczerze mówiąc, to jeszcze go nie poznałam. Moim przełożonym

jest pani McMallan i to z nią rozmawiałam o warunkach zatrudnienia.

Samego właściciela nie poznałam.

– Dlaczego? – pyta z oburzeniem mama.

– Pewnie jest zbyt zajęty, by zaglądać do swoich restauracji –

odpowiadam, wzruszając ramionami.

– To dziwne, że nie znasz swojego szefa. To w końcu on wysyła ci

wypłatę.

Męczy mnie ta rozmowa. Według moich rodziców wszystko jest proste

i logiczne. Nie przyjmują do wiadomości, że ktoś może mieć inne zdanie na

dany temat. Już mam odpowiedzieć, że to nie sam szef robi przelew, tylko

księgowe, ale milknę. Nie ma sensu się sprzeczać, bo wyjdę stąd bardziej

zmęczona psychicznie niż normalnie. Muszę szybko zmienić temat

rozmowy na jakiś bezpieczniejszy.

– Wiem, że święto dziękczynienia jest dopiero za miesiąc, ale chciałam

was uprzedzić już dzisiaj, że zabiorę ze sobą Jules.

Jej rodzice nie są zbyt… kochanymi rodzicami. Nie rozumiem, jak

można nie kochać własnego dziecka, ale tych ludzi nic już nie zmieni. Jules

jeździ do nich tylko z poczucia obowiązku i to bardzo sporadycznie. W tym

roku zdecydowała, że nie wybiera się tam na święta, a ja nie mogę zostawić

jej samej w mieszkaniu. U nas nie zabraknie z pewnością miejsca przy

stole.

– Chętnie ją nakarmię – mówi rozpromieniona mama.

– Wiedziałam, że tak odpowiesz.


– Przykre, że sama nie chce odwiedzić swoich rodziców. Ty będziesz

nas zawsze odwiedzała, prawda?

– Pewnie, że tak. – Przytulam ją mocno. – Co ja bym zrobiła bez

twojego jedzenia i wciskania nowych facetów z okolicy?

– Ja ci tylko pomagam!

Śmiejemy się razem z ojcem, ale jej nie jest do śmiechu i urażona

wychodzi do kuchni. Staram się nie reagować przesadnie na jej próby

wydania mnie za mąż, ale czasami nie mogę się powstrzymać. Ona wtedy

strzela tradycyjnego focha i czeka na przeprosiny.

Wystarczy, że pochwalę jej ciasto i foch mija. Magia.

– Powiesz coś więcej o pracy? – dopytuje tata, gdy zostajemy sami

w salonie. – Wiem, że bardzo chciałaś ją dostać, ale nie zdradzasz

szczegółów.

– Po prostu ją uwielbiam. Spędzam czasami w restauracji całe dnie, ale

nie przeszkadza mi to.

– Kiedy masz czas dla znajomych, skoro non stop pracujesz?

– Jules albo jest w szpitalu, albo śpi, więc nie narzeka na moją

nieobecność.

– Nie pytam tylko o Jules.

Kiedy to się stało, że wścibskość mamy przeszła na ojca? To z nią

zawsze muszę się droczyć na ten temat, a tata tylko słucha.

– Tato… – zaczynam, wzdychając ciężko.

– Kochanie, ja cię nie swatam, tylko pytam.

Dłuższą chwilę patrzymy sobie w oczy, ale nie znajduję w nich

podstępu. Może jednak nie chce mnie wypytywać, by później zdawać

relację mamie? Kapituluję w końcu i dochodzę do wniosku, że mogę mu

zaufać.
– Dopiero zaczęłam się z kimś spotykać – mówię cicho, by nikt oprócz

nas nie usłyszał.

Tata nie musi wiedzieć, że cała ta relacja to w założeniu tylko romans.

Wersja ze spotykaniem się jest zarezerwowana dla rodziców. Już

wyobrażam sobie minę ojca, gdy mówię, że jestem z facetem tylko dla

seksu. Zawał murowany.

– I tylko to chciałem wiedzieć.

Cisza. Zero podchwytliwych i denerwujących pytań. Zero złotych rad

na temat zachowania w związku. Po prostu spytał i na tym koniec.

Dlaczego mama tak nie może? Moje życie byłoby o wiele mniej stresujące

bez jej dociekliwości i wywiadów na temat miłosny.

Spędzam jeszcze chwilę w gronie rodzinnym i wracam metrem do

domu. Dzisiaj nie czuję się najlepiej i najchętniej poszłabym od razu spać,

mimo że jest ledwo popołudnie. Dwie kawy nic nie pomogły na

zamykające się powieki i ziewanie. Moje ciało jest ociężałe i mam

wrażenie, że wyglądam jak balon.

Po powrocie do domu decyduję się na szybki trening w siłowni

niedaleko. Czasami odwiedzam ją razem z Jules, ale ja preferuję bardziej

bieganie na świeżym powietrzu. Tym razem będzie musiała wystarczyć mi

bieżnia, bo nie zamierzam uciekać przed deszczem. Jesień w Nowym Jorku

jest koszmarna.

– Hej, Lana! Dawno cię tu nie widziałem.

Phil. Blondyn o niebieskich oczach. Niesamowicie wysportowany

o wyglądzie typowego surfera z Australii. Trener personalny, który uważa,

że mogłoby nas coś łączyć. Na początku mi się spodobał, ale wystarczy

dosłownie chwila, by jego nieśmieszne żarty zmieniły moje odczucia. Od

miesięcy odmawiam jego propozycjom i za każdym razem tłumaczę się

brakiem czasu. Już kiedyś myślałam, że da sobie spokój, ale on jest


nieugięty. Moją przyjaciółkę zawsze to bawi. Przewracam teraz oczami,

gdy słyszę swoje imię.

– Hej, Phil. Ja tu tylko na chwilę.

Taki jest plan. Użyć krótko bieżni i wracać do ciepłego mieszkania.

Dwadzieścia minut spokojnie wystarczy, żebym poczuła się lepiej.

Uśmiecham się do niego uprzejmie i uciekam szybko w kierunku szatni.

Dziś zapomniałam słuchawek, więc nie mogę udawać, że go nie słyszę.

Może dwadzieścia minut skrócę do kilku?

Na sali jest dzisiaj naprawdę spory tłok. Udaje mi się cudem znaleźć

wolną bieżnię i od razu biec. Na początku powoli, by przyzwyczaić się do

tempa, ale szybko zwiększam prędkość. Gdy czuję, jak na czole zbiera się

coraz więcej kropelek potu, moje oczy robią się wielkie, a serce staje.

Michael.

Razem z Johnem i Nate’em ćwiczą na drugim końcu sali. Są zmęczeni

i spoceni, więc pewnie spędzili tu sporo czasu. Każdy z nich wykonuje inne

ćwiczenie i nie zdają sobie sprawy z mojej obecności. Za to ja jestem tego

w pełni świadoma.

Czerwona i spocona z bałaganem na głowie.

Michael nie może mnie teraz zobaczyć! Do tego nie wiem, jak się

zachować w gronie jego przyjaciół. Jak koleżanka czy kochanka? Nie mogę

pozwolić, żeby mnie zobaczyli, więc wyłączam bieżnię i kucam w kącie,

udając, że wiążę sznurowadło. Przeczekam tu chwilę, bo wychodząc,

musiałabym przejść niedaleko nich.

– Lana? Pomóc ci z bieżnią?

Boże, czym ja sobie na to zasłużyłam?! Dlaczego, gdy potrzebuję na

chwilę stać się niewidzialna, ten musi mnie wołać przez całą salę. Kilkoro

ludzi odwraca się w moją stronę i niestety tamte trzy pary oczu też.

– Dzięki, Phil, ale nie potrzebuję pomocy. Odpoczywam sobie.


– W tym kącie?

– Tak. Tutaj najlepiej mi się oddycha.

Naszej rozmowie przygląda się cała trójca, ale widzę tylko spojrzenie

Michaela. Spokojnie mógłby zabijać gołymi rękami. Zauważam jego ruch

i zaczynam panikować, gdy zmierza w naszą stronę.

– Wszystko w porządku?

Głos Michaela wydobywa się jakby z zaciśniętego gardła, a ja skupiam

się tylko na tym, że wyglądam fatalnie.

– Hej – mówię cicho zestresowana. – Tak, tak. Ja już w sumie

skończyłam i będę się zbierała.

Staję szybko, by wyminąć mężczyzn i pobiec do szatni. Niestety, Phil

zagradza mi przejście swoim potężnym ciałem i zatrzymuje, uśmiechając

się najszerzej, jak potrafi.

– Może tym razem dałabyś się namówić na dobrą kolację?

– Yy… – Jestem zbyt rozkojarzona, by od razu odmówić. Zerkam na

pełne gniewu oczy Michaela i przełykam głośno ślinę. – Nie za bardzo

mam czas.

– Zawsze tak mówisz, ale może jednak znajdziesz chwilę?

Zachowuje się, jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi, a tak naprawdę go

nie trawię. Raz w chamski sposób zażartował sobie z jednej dziewczyny,

która miała trochę za dużo ciała. Śmiał się tylko on. Nawet nie zrozumiał,

że było to żałosne. Tak samo jak do tej pory nie uznaje odmowy.

– Nawet w tej chwili nie mam czasu. Spieszę się do mamy.

– A jutro?

– Jutro jest umówiona ze mną.

Twardy i męski głos sprawia, że ludzie wokół zaczynają się

przysłuchiwać naszej rozmowie. W tym momencie jestem w centrum uwagi


i moja twarz nie jest już czerwona z wysiłku.

– A ty kim jesteś?

Dlaczego on jeszcze dyskutuje? Nie widzi, że facet naprzeciwko chce

go udusić gołymi rękami i spokojnie by mu się to udało. Czuję się

skrępowana i nie wiem, co powinnam teraz zrobić. Włączyć się do

rozmowy i po raz setny odmówić zaproszenia od Phila? Czy może uciec,

skoro już nie stoi na mojej drodze? Wybieram oczywiście opcję numer dwa.

Oceniam sytuację i już mam ruszyć do biegu, gdy dochodzą do mnie słowa

Michaela:

– Lana jest moja, więc trzymaj się od niej z daleka.

Jestem jego? A jaki to jest status relacji? Nie przypominam sobie, bym

do kogokolwiek należała. Oprócz wykrzykiwania swoich imion w trakcie

orgazmu, nie rozmawialiśmy w ostatnim czasie zbyt wiele. Spędziłam

w jego apartamencie jedną noc, a on rości sobie do mnie prawa?

Gdyby nie chodziło o Phila, szybko bym zaprzeczyła, ale on nie daje mi

spokoju od wielu tygodni, więc może to niepowtarzalna szansa, by

przerzucił swoje zainteresowanie na kogoś innego?

– Spotykasz się z nim? – pyta zdezorientowany blondyn.

– Ja… – zaczynam niepewnie.

– Czego nie zrozumiałeś?

To jak pojedynek na testosteron. Jak na razie Michael wygrywa. Widzę,

jak spojrzenia wszystkich skupiają się na nas i dochodzę do wniosku, że

czas na ucieczkę. Nie chcę odpowiadać, czy się z nim spotykam, ani nie

chcę dłużej słuchać, jak się wykłócają o swoje prawa. Nie jestem potrzebna

w tej bitwie i mogę spokojnie się oddalić.

Przepycham się obok Phila i biegnę w stronę szatni. Po drodze

wymijam zaciekawionych gapiów i mój wstyd osiąga apogeum. Ten dzień


powinien już dawno się skończyć i najwyższa pora na sen w swojej

sypialni.

Biorę szybki prysznic i zakładam z powrotem sukienkę, którą miałam

na sobie wcześniej. Gdy w lustrze zauważam już normalną twarz, z której

jestem zadowolona, wychodzę z pomieszczenia, oglądając się ostrożnie na

boki. W holu widzę siedzącego Johna i udaję, że go nie znam.

Z podniesioną głową odliczam kroki do wyjścia. Nie sądzę, by mnie

zaczepił, ale wolę nie ryzykować. Czuję na sobie jego wzrok, ale ignoruję

to i przechodzę przez szklane drzwi.

Mimo deszczu cieszę się, że jestem już na zewnątrz. Nie zamawiam

taksówki, bo mieszkam kilka minut stąd, więc w końcu idę mokrymi

ulicami, czując jak krople deszczu moczą moje ubranie. W tej chwili jest to

jednak mój najmniejszy problem.

Co ja sobie myślałam, gdy pakowałam się Michaelowi do łóżka? Może

jednak poradzę sobie przez następne kilka lat bez seksu?

Mam problemy i to ogromne. Intensywnie rozważam swoją decyzją,

a gdy tylko nawiedzają mnie wątpliwości, zapewniam siebie w duchu:

„poradzisz sobie”. Tylko ciekawe jak, do cholery. Na sam jego widok czuję,

jak cała drżę. Sprawia, że myślę wyłącznie o tym, co będziemy robić

w łóżku, a to nie jest zdrowe dla mojej psychiki. Tylko że teraz ciężko

będzie się z tego wycofać, bo on nie odpuści. Nie pozwoli mi odejść tak po

prostu.

W mieszkaniu czeka już na mnie wykończona Jules. Niedawno się

obudziła po całodobowej zmianie i teraz wygląda jak zombie. Z kocem

zawiniętym wokół swojego ciała, ogląda coś na Netfliksie. A raczej

przegląda wszystkie propozycje po kolei, nie mogąc się zdecydować.

– Co tak szybko?
Słyszała, jak szykuję się na siłownię, więc nie dziwi mnie jej pytanie.

Biegałam zaledwie kilka minut.

– Mój plan nie wypalił.

– Znów przez trenera blondaska? – pyta ze śmiechem.

– Tia – odpowiadam raczej do siebie niż do przyjaciółki. – Tym razem

było ich dwóch.

– Co? – krzyczy z kanapy. – Jest jakiś nowy?

– Nie. Spotkałam Michaela.

Wstaje nagle i podbiega do wyspy kuchennej, przy której stoję. Jej

wzrok jest szalony i doskonale wiem, że bardzo teraz żałuje, że ze mną nie

poszła. Z pewnością chciałaby stać obok mnie i z zaciekawionymi oczami

oglądać całą scenę.

– No mów więcej! Pobili się?

– Nie. Po prostu walczyli na spojrzenia. Phil znów chciał mnie gdzieś

zaprosić, a temu drugiemu to się nie spodobało.

– Michael powiedział, że jestem jego.

Mówię to cichym głosem i niewyraźnie, jednak Jules bez problemu

rozumie każde wypowiedziane słowo. Piszczy szczęśliwa i podskakuje

w miejscu. Myślałam, że takie zachowanie mamy już za sobą, lecz

widocznie się myliłam.

– Zajebiście! Już nie mogę doczekać się tej imprezy u Melanie.

W końcu go poznam.

Już miałam nikłą nadzieję, że zapomniała o tym zaproszeniu. Wygląda

na to, że będę musiała obmyślić jakiś plan, dzięki któremu zostanę w domu.

Problem w tym, że moja przyjaciółka bardzo dobrze mnie zna i szybko zda

sobie sprawę, że kłamię.

– Jules…
– O nie! – krzyczy z palcem wskazującym skierowanym w moją

stronę. – Nie wywiniesz się. Mamy zaproszenie i z niego skorzystamy.

Kiedy ostatni raz byłyśmy na jakieś imprezie?

– Ja byłam miesiąc temu.

– I dzięki mnie oddałaś swoją cnotkę przystojniakowi z tatuażami.

– Nie byłam wtedy dziewicą! – bronię się podniesionym głosem.

– Po takim długim celibacie jestem pewna, że błona dziewicza ci

odrosła. – Śmieje się głośno, ale po chwili podchodzi do mnie, zamykając

w mocnym uścisku. – Ja tylko chcę, żebyś miała trochę rozrywki. Nie

wychodzisz ze mną na imprezy, nie spotykasz nowych ludzi, a całe dnie

spędzasz w pracy.

– Nie jestem taka jak ty. Nie muszę się bawić.

– Każdy potrzebuje zabawy. Dlatego zgodziłaś się na ten romans.

Dlatego poszłaś do niego i pozwoliłaś się pieprzyć. Nie wiesz tak

naprawdę, czy to dla niego tylko romans.

– Wiem, bo…

– Bo co? – przerywa mi. – Nie powiedział tego wprost. Po co facet

miałby cię szukać, skoro, jak twierdzisz, może mieć każdą?

Mętlik. Totalny mętlik w głowie. Jules ma rację. Sama sobie

wmówiłam, że to tylko romans.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 7

To nie jest mój najlepszy dzień w pracy. Od rana zapowiadał się totalnie do

dupy i chcę, żeby już się skończył. Wszystko mi się myli i nie potrafię

żadnej rzeczy zrobić poprawnie. Mój wygląd mówi sam za siebie i dziś

nawet nie starałam się o ładny makijaż. Po prostu pomalowałam rzęsy

i brwi. Bałam się zabawy z cieniami czy eyelinerem.

Mój podły humor tłumaczę sobie zbliżającym okresem. Czuję go

i niestety takie są tego skutki. Jestem tym typem kobiety, która jest kilka dni

przed i kilka dni po wyłączona z życia.

Chwilę po osiemnastej decyduję się wrócić do domu w przekonaniu, że

nikt mi w tym nie przeszkodzi. I tak nikomu już nie pomogę, prędzej

narobię więcej szkód. Zakładam swój ulubiony płaszcz i szybko wychodzę

z budynku. Nie żegnam się nawet z Brit, bo nie mam ochoty słuchać

nowych plotek o pracownikach. Mogę przysiąc, że wie o wszystkim, co się

tutaj dzieje. Każdy skandal, romans, rozwód jest szczegółowo omawiany.

Zawsze staram się być dobrą koleżanką i chociaż trochę wysłuchać, ale aż

uszy mnie bolą, gdy ze złością mówi, jak bardzo chciałaby przelecieć

Jonathana, ale on niestety romansuje z Evą.

Taksówka szybko zawozi mnie przed dom i szybkim krokiem wchodzę

na piętro. Przekręcam klucz w drzwiach i wtedy zdaję sobie sprawę, że są


otwarte. Dałabym sobie rękę uciąć, że Jules mówiła coś o drinku ze

znajomymi. Myślałam, że już dawno wyszła. Wkładam płaszcz do szafy i,

gdy mijam szybko salon, nagle się zatrzymuję. Dopiero teraz podnoszę

głowę.

– Michael? Co ty tu robisz?

– Czekam na ciebie – odpowiada niewzruszony moim zdziwieniem.

Patrzę na siedzącą obok Jules i wysyłam jej mordercze spojrzenia.

Dlaczego nie napisała chociaż SMS-a, że mam gościa? Szczerzy się do

mnie teraz jak szalona.

– Dobra, to ja spadam do tego baru – mówi, wstając nagle z sofy. –

Miłego wieczoru!

Przechodząc obok, puszcza mi oko. Co to ma być? Z pewnością już

sobie wyobraża, co będziemy wyczyniać z Michaelem w naszym

mieszkaniu. Przenoszę wzrok na niego i widzę, że dziwnie się we mnie

wpatruje. Znów wygląda, jakby był wkurzony.

– Nie wiedziałam, że jesteśmy umówieni.

– Mówiłem o tym wczoraj na siłowni.

– Ale…

Wstaje szybko i podchodzi do mnie, uciszając swoimi ustami. Całuje

mnie powoli i namiętnie, aż miękną mi kolana. Mam ochotę zarzucić mu

ręce na kark i błagać, by zabrał mnie do sypialni, ale przypominam sobie,

że zaczęliśmy rozmawiać. Nie może mnie tak za każdym razem uciszać.

– Ej. – Odpycham go delikatnie, tworząc między nami dystans. – Ja

naprawdę dzisiaj nie mam humoru.

– Mogę go poprawić.

Dopiero teraz się uśmiecha. Delikatnie, ale to i tak najpiękniejszy jego

uśmiech. To tak rzadki widok, że wpatruję się teraz w niego, zapominając,

o czym mówiłam.
– Pozwól mi sobie pomóc.

– Nie potrzebuję pomocy – mówię ledwo słyszalnie.

– Kochanie, pokażę ci, że jednak potrzebujesz.

Nie mam jak odpowiedzieć, bo tym razem jego usta miażdżą moje.

Mocno i szybko. Podnosi mnie, a ja otaczam go nogami w pasie. Nie

potrafię mu odmówić i przepadam całkowicie, gdy zanosi mnie do sypialni,

a po chwili atakuje moją szyję. Wiję się jak opętana i dopiero teraz myślę,

że ten dzień okazał się jednak nie taki zły.

***

– Nigdy tego nie jadłeś? Nie żartuj!

– Jestem przyzwyczajony do innego typu dań.

– Mówisz jak sztywniak w garniturze.

Śmieję się sama do siebie, gdy zerkam na krzesło, na którym wiszą jego

marynarka i biała koszula. Teraz ma na sobie samą bieliznę i prezentuje

okazałe tatuaże, które tak lubię.

Po dość intensywnym seksie poczułam się bardziej głodna niż zwykle.

Dlatego teraz siedzimy przy wyspie kuchennej i pochłaniamy tosty z serem

i szynką. Wiem, że to nie jest wykwintne danie, ale umiem zrobić albo to,

albo płatki z mlekiem… no i jajecznicę.

– Przykro mi, ale oprócz tego nie mam w lodówce nic więcej, więc

jesteś zmuszony zjeść tost.

– Może gdzieś cię zabiorę na normalną kolację? – pyta, cały czas

patrząc na tłusty ser.

– Jestem wykończona – mówię z pełnymi ustami. – Nic ci się nie stanie,

jak spróbujesz.

Wpycha sobie do ust kawałek i żuje go w zamyśleniu. Boże święty!

Przecież to normalne jedzenie. Każdy choć raz w życiu musiał na śniadanie


zjeść tosty. Kiedyś mama próbowała uczyć mnie bardziej kreatywnego

gotowania, ale dała sobie spokój, gdy spaliłam jej ulubiony garnek.

– Nie jest złe – mówi w końcu, przeżuwając do końca.

– Oczywiście, że nie jest. Pewnie gdyby nie Jules, musiałabym to jeść

codziennie.

– Mogę nauczyć cię gotować.

– Wielu już próbowało – mówię ze śmiechem.

– Ja jestem bardzo dobrym nauczycielem. – Jego głos zmienia się

w bardziej głęboki i seksowny.

Już wiem, co ma na myśli, mówiąc te słowa, i przełykam głośno ślinę.

Ten facet jest nienasycony. Nie mam pojęcia, skąd bierze tyle siły, ale

szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to. Kończę swoją porcję i wstaję, by

posprzątać naczynia. Gdy wrzucam talerze do zlewu, czuję jak jego duże

ramię oplata mnie w talii. Nachyla się do mojego ucha, a później całuje

w szyję.

– Mogę cię zabrać do siebie?

– Dlaczego? – pytam zdezorientowana.

– Noc bez ciebie będzie ciężka.

Chce ze mną spać. Chce spędzić całą noc w łóżku ze mną, a ja

zastanawiam się, czy mu na to pozwolić. Nie sądzę, by Jules miała z tym

jakikolwiek problem, więc odwracam się w jego objęciach i przyglądam

przystojnej twarzy.

– Możesz zostać tutaj. – Mój głos jest cichy i niepewny. Zarzucam ręce

na jego szyję i bawię się krótkimi włosami na karku. – Jeśli chcesz,

oczywiście.

– Musiałbym przed szóstą wyjść.


– To nie budź mnie. – Uśmiecham się łagodnie. – Lubię się wyspać po

długiej nocy.

Przekonałam go, bo czuję, jak mocno łapie za mój tyłek. Znów pojawia

się uśmiech i chwilę później składam na jego ustach delikatny pocałunek.

– Chciałabym się czegoś o tobie dowiedzieć.

To bardzo odważny ruch z mojej strony i jestem dumna z siebie, że

kolana mi nie drżą ze stresu. Myślę o tym mężczyźnie co chwilę i chcę

odrobinę czegoś więcej niż seks. Nie mówię tu o związku ani miłości, ale

po prostu jakiejkolwiek bliższej relacji.

– Czego dokładnie?

– No nie wiem… może zagramy z tą durną grę typu dwadzieścia pięć

pytań?

– Jak para nastolatków? – pyta rozbawiony.

– Nie śmiej się. – Odpycham go lekko. – Nic o tobie nie wiem.

– Dobrze – zgadza się niechętnie. – O co chcesz pytać?

Dobra. Czas na zestaw pytań o rzeczy, które już dawno powinnam

wiedzieć. Nie przygotowałam sobie żadnej listy, bo faktycznie nie jestem

nastolatką. Po prostu będę pytać o to, co szybko przyjdzie mi do głowy.

– Ile masz lat?

– Trzydzieści.

– Byłeś kiedyś żonaty?

– Nie.

– Zaręczony?

Waha się nad odpowiedzią, a ja czekam z niecierpliwością. Nie mogę

być na niego zła, że był zaręczony, bo to jest niedorzeczne, więc patrzę na

niego spokojnie.

– Tak.
– Dawno temu? Jeśli nie chcesz odpowiadać, to nie musisz. To w końcu

nie moja…

– Pięć lat temu – przerywa mi twardym głosem. – Pytaj, o co chcesz, ale

nie lubię o tym mówić. To nie był dobry okres w moim życiu.

– Dobrze. To mi wystarczy – mówię cicho, ale sekundę później

przypominam sobie coś ważnego. – A kim jest dla ciebie Iva?

Patrzy teraz na mnie ze zdziwieniem. Nie ma pojęcia, skąd o niej wiem

i widać, że intensywnie myśli nad tym, co odpowiedzieć.

– Koleżanką.

– Tylko?

Wkurza się moją dociekliwością. Chciałby ominąć ten temat, ale chcę

mieć pewność, że jestem jedyna.

– Z Ivą od dawna nic mnie nie łączy – odpowiada zdecydowanym

i podniesionym głosem.

O to mi chodziło. Chciałam mieć zapewnienie, to je dostałam.

Uśmiecham się szeroko, dając mu znać, że spodobała mi się odpowiedź.

– A ty byłaś kiedyś zaręczona?

– Nigdy.

– Podoba mi się ta odpowiedź – mówi z chytrym uśmiechem na ustach.

– Dlatego, że żaden z moich byłych nie chciał spędzić ze mną całego

życia? Jeden raz mi powiedział, że jestem suką i dłużej ze mną nie

wytrzyma.

Też chciałam być zabawna, a wyszło jak zwykle. Próbuję rozładować

sytuację i zmieniam szybko temat rozmowy. Widzę, jak dziwnie się we

mnie wpatruje. Nie chcę, żeby myślał, że jestem wariatką.

– A rodzice albo rodzeństwo? – pytam ostrożnie. – Ja jestem jedynaczką

i zawsze tego żałowałam. Na szczęście mam Jules, która jest dla mnie jak
siostra. Mama zresztą tak ją traktuje, jakby też była jej córką. W przyszłości

chciałabym, żeby moje dzieci nigdy nie poczuły się samotne.

Tak się właśnie dzieje, jak coś mnie zestresuje. Usta nie mogą mi się

zamknąć. Teraz mój stres się potęguje, bo on na mnie nadal dziwnie patrzy.

Jakby się głęboko nad czymś zastanawiał, analizował. Czerwienię się

i zaczynam kręcić się w jego objęciach, próbując uniknąć kontaktu

wzrokowego. Nie mogę odgadnąć, czy jest wkurzony czy opanowany. Na

dźwięk słowa „dzieci” spiął się nagle, co wyczułam od razu. Dopiero po

dłuższej chwili się odzywa.

– Mam brata.

– Starszego czy młodszego?

– Młodszego, ale niewiele. Ma na imię Cameron.

Jego dobry humor właśnie się ulotnił. Odpowiada mi zdawkowo

i obojętnie. Nie mówi nic więcej poza jego imieniem, a w końcu puszcza

mnie i idzie do łazienki. Co się właśnie wydarzyło? To ja go czymś

uraziłam czy może nagle zmienił zdanie i moje towarzystwo nie jest takie

przyjemne?

Po co do cholery wspominałam o dzieciach? Pewnie wystraszyłam go,

wybiegając tak daleko w przyszłość, ale… Czy jest coś ważnego, o czym

nie wiem? Oszaleję z mężczyznami.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 8

Imprezy to dla mnie zawsze ciężki temat. Nie wiem, jak się ubrać, czy

kupić coś dla gospodarza domu, czy będę znała resztę gości. Nie umiem

odnaleźć się w chaosie, jaki towarzyszy domówkom. Tym razem będzie ze

mną Jules, ale myślę, że to ulotne. Jej towarzyska dusza zaciągnie ją w sam

środek imprezowiczów. Ona odnajdzie się wszędzie, bo potrafi rozmawiać

z każdym i nic jej nie stanie na przeszkodzie dobrej zabawy. Ja wolę bawić

się w znacznie mniejszym gronie. Tymczasem gdy dowiedziałam się, że

Melanie zaprosiła więcej osób… przestraszyłam się. Moja wyobraźnia

podsuwa mi teraz migawki wielkiego bankietu i tłumu kobiet, takich jak

Nadia, czyli nienawidzących mnie.

Zmuszam się jednak, bo nawet mój udawany kaszel mnie nie wybroni

przed pójściem tam ani przed złością Jules. Według niej powinnam pojawić

się razem z nią i nie ma innego wyjścia.

Zakładam delikatną białą sukienkę, a do tego niewysokie szpilki.

Dzisiaj pozwalam, by przyjaciółka pobawiła się w moją makijażystkę

i godzinę później wychodzę z sypialni w zupełnie nowej wersji.

Z pewnością odważniejszej, zważywszy na czarne cienie na moich

powiekach.

– Wyjdźmy stąd, zanim będziesz chciała to zmyć.


– Naprawdę mi się podoba, więc nie musisz się bać – odpowiadam

smutnym głosem.

– Lana, wyluzuj trochę i się rozchmurz! Zabawimy się i dzięki temu

w poniedziałek wrócisz pełna energii do pracy.

Nie chcę wyluzować. Chcę zrezygnować. Nie mam pewności, czy

będzie tam Michael. Nic nie mówił na ten temat, a ja nie chciałam pytać

nachalnie. Przez ostatni tydzień widziałam się z nim trzy razy i były to

bardzo intensywne noce, po których wykonywałam swoją pracę mocno

rozkojarzona.

Gdy taksówka zawozi nas na miejsce i trafiamy pod drzwi bogatego

apartamentu, czuję, jak mój żołądek się ściska. Niestety, nie mam wsparcia

we własnej przyjaciółce, bo ona…

– Cudownie wyglądasz! – krzyczy już na wejściu Jules. – W tej

sukience twój tyłek jest zajebisty.

– Tak sądzisz? W końcu opłaciły się tygodnie na siłowni – odpowiada

zachwycona Melanie. – Cześć, Lana.

Jej uśmiech jest ogromny i widać, że faktycznie cieszy się naszą

obecnością tutaj. Ściskam ją delikatnie na powitanie i odwzajemniam

uśmiech. Nie mam serca robić jej przykrości i przyznać się, że moim

marzeniem jest teraz ucieczka jak najdalej.

– Wspaniale się urządziliście – komentuję, gdy prowadzi nas w głąb

mieszkania.

– Cieszę się, że się wam podoba. Wielu naszych znajomych uważa, że

to mieszkanie jest starodawne, ale ja ich nie słucham.

Dla mnie to raczej stylowe retro. W każdym kącie mieszkania znajduje

się jakaś vintage’owa perełka, która kosztowała pewnie majątek. Jednak

poza drewnianymi kredensami i kolorowymi kanapami wszystkie ściany są


białe, a aneks kuchenny wygląda jak w najlepszym magazynie z wnętrzami.

Czyli poza retro postawili też na nowoczesność.

– Poznajcie wszystkich.

I tu się zaczyna mój dramat. Przyszłyśmy chyba ostatnie, bo w wielkim

salonie jest już około piętnastu osób. Moje oczy od razu szukają Michaela,

ale go nie widzę. Za to rozpoznaję Nadię, Johna i Nate’a. Z resztą witamy

się i poznajemy na nowo. Ja oczywiście depczę po piętach Jules, która jak

szalona zaczyna rozmowę z każdym.

– Chciałabym biegać codziennie, ale niestety jako pielęgniarka mogę

robić maratony tylko po szpitalu.

– Mam to samo. Zaczynam pracę z samego rana i zaledwie trzy razy

w tygodniu dam radę ruszyć się do parku.

– Możemy umówić się na wspólne bieganie.

– Serio? Od dawna próbuję namówić męża, ale on twierdzi, że to strata

czasu.

Słucham tych wszystkich pogawędek i nie mogę wyjść z podziwu, jak

ona zyskuje sympatię praktycznie każdej obecnej tu osoby. Stoję przy jej

boku jak sierota i tylko od czasu do czasu okraszam jakiś fragment

rozmowy śmiechem, by ludzie wiedzieli, że żyję. Mogłabym pogadać

z Melanie, ale ona jako organizatorka ma ręce pełne roboty. Co chwilę ktoś

ją zaczepia, więc nie chcę jej przeszkadzać.

Po chwili para domowników wznosi toast i dziękuje wszystkim za

przyjście. Już mam upić łyk słodkiego drinka, który przekładam z ręki

do ręki od pół godziny, gdy nagle pojawia się on. Jak zwykle w idealnym

garniturze i z telefonem w dłoni. Wygląda na spóźnionego i złego. Nie

zauważa mnie tylko od razu, idzie do Nate’a i kilku nieznanych mi facetów.

Chciałabym do niego podejść i się przywitać, ale co mam powiedzieć przy

jego kolegach? „Hej, to ja, kochanka Michaela”. Nie mam tyle odwagi,
więc postanawiam grać dalej rolę cienia swojej przyjaciółki. Tym razem

podchodzi do grupki osób zebranych wokół wyspy kuchennej, a ja podążam

jej śladem.

– Hej, jestem Jules, a to Lana. Miło was poznać.

– Cześć, Jules – odzywa się wysoki brunet z magicznie niebieskimi

oczami. Jest naprawdę przystojny i gdy się łobuzersko uśmiecha, mam

wrażenie, jakbym tę twarz już widziała. – Jestem Cameron. Czemu

wcześniej się nie poznaliśmy?

Cameron? Dobrze skojarzyłam, że kogoś mi przypomina. To musi być

młodszy brat Michaela, o którym mi mówił. Nie ma na sobie garnituru,

tylko luźną białą koszulkę i jeansy. Jego ciała nie zdobią tatuaże,

a przynajmniej ich nie widać.

– A ty jesteś Lana, tak?

Otrząsam się szybko z zamyślenia i widzę, jak jego oczy patrzą na mnie

radośnie. Wyciąga swoją dużą dłoń, którą ściskam delikatnie na znak

powitania.

– Tak. Miło cię poznać, Cameronie.

– Nie musisz tak oficjalnie. Możesz mówić do mnie Cam. – Puszcza

moją dłoń, ale nie spuszcza ze mnie wzroku. – Masz cudowne oczy.

Uwielbiam niebieski kolor.

Czaruś z niego. Pewnie niejedna dziewczyna od razu ściąga majtki pod

wpływem tego uroczego uśmiechu. Ja jednak jestem za bardzo skrępowana

całą sytuacją, by odzywać się normalnie, dlatego mój głos jest trochę cichy

i niepewny.

Już mam odchrząknąć i spróbować coś odpowiedzieć, gdy z boku

dostrzegam ciekawy widok. Nie tylko ja patrzę w tamtą stronę, bo każdy

skupia swój wzrok na parze całującej się intensywnie w rogu salonu.


Dziewczyna jest praktycznie przyklejona do faceta i miażdży ustami jego

wargi, a przy tym wydaje, nie takie znów ciche, pomruki.

– Przedstawiłbym ci mojego brata, ale, jak widzisz, jest zajęty.

Brat?

Zaraz… co?

To jest Michael?

Nie widzę jego twarzy, bo dziewczyna stoi do mnie tyłem i zasłania

widok. Jest sporo wyższa ode mnie, a niebotycznie wysokie szpilki

sprawiają, że praktycznie dorównuje mu wzrostem.

Tylko czemu ja się zastanawiam, do cholery, nad jej wzrostem, skoro

powinnam raczej martwić się tym, co teraz robią?

On jej nie obejmuje. Stoi w bezruchu i pozwala na okazywanie uczuć.

Gdy kobieta w końcu kończy swoje przedstawienie, uwiesza na nim ręce

i szepcze coś do ucha. Jej długie i czarne włosy zasłaniają jest twarz.

Chwila, takie włosy ma…

Iva.

Czuję, jak robi mi się niedobrze. Jak zahipnotyzowana oglądam całe

zdarzenie. Nie ruszam się z miejsca, mimo że wszyscy już wrócili do

przerwanych rozmów. Nie słyszę, jak ktoś coś do mnie mówi. Nie reaguję,

bo próbuję to sobie poukładać w głowie.

Michael, z którym sypiam od niedawna, obściskuje się z jakąś modelką

przy wszystkich znajomych. Czyli Nadia miała jednak rację, mówiąc, że

jestem na chwilę, a do zabawy ma Ivę i to od dawna. Wiem, że sama jestem

sobie winna. Cały czas twierdziłam, że to nic nieznacząca znajomość,

jednak mimo to…

Mam ochotę wrócić do mieszkania i wypłakać się w poduszkę.

– Lana, wszystko w porządku?


W momencie, gdy Cam wypowiada to zdanie, oczy jego brata lądują na

mnie. Z początku jest zszokowany, a później zły. Nie chcę pokazać, że

zabolał mnie ten widok, więc odwracam się szybko do Camerona.

Przecież mamy romans, prawda? Nie mówiliśmy nic o wyłączności.

– Jest tu jakiś balkon? Muszę się przewietrzyć – pytam ostrym tonem.

– Jest w sypialni. Mogę cię zaprowadzić.

Ruszam szybko za nim, chcąc uciec jak najdalej. Czułam, że ta impreza

nie skończy się dobrze. Kiedy tylko uderza we mnie chłodne powietrze, od

razu głęboko oddycham. Mam ochotę się rozpłakać i krzyczeć ze złości

jednocześnie. Sama nie wiem, jakie uczucia mną teraz kierują.

– Coś się stało?

– Co? – pytam rozkojarzona. Widzę, że Cam patrzy na mnie

zdezorientowany i głupio mi, że go ignoruję. – Nie, nie. Ja po prostu

czasami muszę pooddychać świeżym powietrzem. Tam jest za dużo osób.

– Tym razem Mel się postarała. Była tak szczęśliwa organizacją, że

chyba przypadkowo zaprosiła też Ivę.

Albo Nadia jej kazała. Żadna z nich nie chce, by łączyło mnie

z Michaelem coś więcej.

– Ach, tak – mówię tylko tyle, by czuł, że go słucham. Nie chcę już

o tym rozmawiać. – Czyli Michael to twój brat?

– Tak. Znacie się?

– Poznaliśmy się przypadkowo w klubie – odpowiadam wymijająco.

– Słuchaj, jeśli chcesz się przewietrzyć, możemy pójść na spacer.

Niedaleko jest niewielki park.

Zastanawiam się chwilę nad propozycją i uważam, że to naprawdę

dobry pomysł, ale nie chcę robić przykrości Melanie. Przecież niedawno co

przyszłam.
– Teraz to nie jest dobry pomysł, bo impreza dopiero co się zaczęła.

Wyglądalibyśmy jak uciekinierzy. – Patrzę w jego szczere oczy i decyduję

się wrócić do salonu.

– Pewnie tak. – Śmieje się, prowadząc mnie z powrotem do chaosu. –

To może chociaż napijemy się czegoś?

– O tak.

W salonie jest coraz bardziej tłoczno i mam wrażenie, że gości wciąż

przybywa. Znajdujemy odrobinę miejsca w kuchni. Idąc śladem

mężczyzny, biorę do ręki zimne piwo. Szukam wzrokiem Jules, ale gdy

widzę, jak radośnie prowadzi rozmowę na środku salonu, decyduję się jej

nie przeszkadzać.

Nie chcę też szukać wzrokiem namiętnej pary. Postanawiam być silna

i wziąć to na klatę. Michael mnie nie zdradził, bo nawet nie jesteśmy parą.

Po prostu przekonałam się, jaki naprawdę jest. Szkoda tylko, że w taki

sposób.

– Nie znam dziewczyny, która pije piwo.

– Dlaczego?

– Większość uważa, że to raczej męski trunek.

– Ty też? – pytam, siląc się na uśmiech.

– Absolutnie nie.

– To dobrze, bo ja piję kolorowe drinki tylko po to, by nikt nie

pomyślał, że jestem facetem – odpowiadam już wesoło.

– Ze względu na to, jak wyglądasz, nikt by o tym nie pomyślał.

Robię się lekko różowa na twarzy. Nie lubię komplementów od

nieznanych mi facetów, bo nigdy nie wiem, jak się zachować. Tak samo jak

w tej sytuacji. Szukam błyskotliwej odpowiedzi, ale kiedy już mam się

odezwać, słyszę za plecami twardy i męski głos:


– Lano, możemy porozmawiać?

Odwracam się twarzą do wkurzonego Michaela i mam ochotę tak po

prostu od niego teraz odejść. Jednak moje nogi odmawiają mi

posłuszeństwa i wpatruję się w niego z zaciętą miną.

– Nie. – Sama się zaskakuję tak zdecydowaną odpowiedzią.

– Nie? Myślę, że jednak musimy.

– Michael, daj spokój. Lana chyba nie ma ochoty na rozmowę z tobą.

Cameron wtrąca się, po czym zbliża do mnie i to jest błąd. Bardzo duży.

Bo teraz mój rozmówca jest wściekły. Widzę, jak zaciska dłonie, ale mimo

że brat się do niego odzywa, on nadal patrzy tylko na mnie.

– Porozmawiaj ze mną.

– Już nie mamy o czym rozmawiać. – Mój głos jest ledwo słyszalny.

Przenoszę swój wzrok na Cama. – Chodź ze mną do tego parku.

W tym momencie sama nie wiem, co robię. Podejmuję decyzję pod

wpływem emocji i dobrze wiem, że nie powinnam teraz wychodzić z jego

bratem. Powinnam zostać jeszcze jakiś czas na imprezie i udawać, że się

dobrze bawię. Potrzebuję jednak uwolnić się od twardego spojrzenia

Michaela.

– Naprawdę wyjdziesz teraz stąd z nim?

– Michaelu, powtarzam ci kolejny raz, że nie mamy o czym rozmawiać.

– Iva myślała, że cały czas jestem sam – mówi, nagle zatrzymując mnie.

Chwyta moją rękę w mocnym uścisku. – Daj mi wyjaśnić.

Na pewno tak nie myślała. Doskonale wiedziała, że w jego życiu

pojawiłam się ja.

– Nie tłumacz mi się z niczego.

Wyszarpuję się z jego uścisku i ruszam szybko w stronę wyjścia.

Zabieram po drodze swój płaszcz. Wychodzimy z Cameronem na chłodne


powietrze. W tym momencie zimno mi nie przeszkadza. Cieszę się, że

mogę oddychać pełną piersią. Idziemy kilka minut i w końcu wchodzimy

do parku. Dzięki światłom latarni nie jest za ciemno na spokojny spacer. Na

szczęście oprócz nas dwojga nie ma tu nikogo.

– Dobra, jednak nie mogę dłużej wytrzymać i muszę spytać.

– Myślałam, że dasz radę poczekać jeszcze kilka chwil.

– Nie jestem cierpliwy – odpowiada ze śmiechem.

– Słuchaj, to jest…

– Skomplikowane? Wyobrażam sobie, bo miałem wrażenie, że mój

własny brat chciał mi przywalić za rozmowę z tobą.

– Dałam się ponieść emocjom, ale to było błędem. Nic więcej.

Moja odpowiedź sprawia, że na jakiś czas kończymy rozmowę.

W milczeniu chodzimy krętymi ścieżkami parku. Zatrzymujemy się przy

ławce obok małego boiska.

– Daj mi szansę na rozweselenie cię.

– Dobra, próbuj.

– Gdy byłem mały, wypchnąłem Michaela z domu na drzewie, a później

powiedziałem, że to szop.

– O mój Boże! To miało mnie rozbawić? – pytam przerażona.

– Ej, nic mu się nie stało. Trochę się tylko poobijał.

– A rodzice uwierzyli, że to szop?

– Dostałem szlaban na dwa tygodnie, więc chyba nie.

Tym razem wybucham śmiechem. Oczami wyobraźni widzę dwóch

małych chłopców, którzy każdego dnia bawią się w domku na drzewie. Ich

mama musiała nabawić się nerwicy w czasie ich dorastania.

– Duża jest między wami różnica wieku?


– Nie. Mama zapragnęła macierzyństwa rok po roku – odpowiada

szczerze.

– Podziwiam.

– Nie było tak źle. Ja jestem ten grzeczny. – Patrzy na mnie, szczerząc

się jak szalony, co sprawia, że ja też się uśmiecham. – Widzisz, jednak

dałem radę cię rozweselić.

– Dziękuję, Cameronie – mówię cichym głosem, patrząc na niego

z powagą.

Niebo jest już praktycznie czarne i pełne gwiazd. Odwracam wzrok

i unoszę głowę. Jestem zdziwiona, że tych dwóch braci tak bardzo się różni.

Michael nie próbowałby mnie rozśmieszyć, tylko onieśmielić, a Cam

zachowuje się jak przyjaciel.

– Wiem, że to nie najlepszy moment, ale może jednak zjadłabyś ze mną

jutro lunch?

– Pewnie.

Nie zastanawiam się nad odpowiedzią długo, bo jestem wolną kobietą.

Mogę wyjść na spotkanie z bratem Michaela, a on mi tego nie zabroni.

Mogę spędzić z Cameronem miłe południe, śmiejąc się z błahych rzeczy, bo

wiem, że on będzie próbował wywołać na mojej twarzy uśmiech.

Mogę wszystko, bo w zasadzie nie trzyma mnie nic.

Choć w sumie to Michael mnie nie trzyma.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 9

Poniedziałek zaczynam dosyć późno, ale nie potrafię zmusić się do

wczesnego wstania. Od sobotniej imprezy praktycznie w ogóle nie śpię.

Przed oczami cały czas mam Ivę i Michaela. Widzę, jak ona całuje go długo

i namiętnie, a on jej nie odpycha. Nie odchodzi, mówiąc, że nie chce z nią

utrzymywać takich stosunków.

Jules próbowała wykrzesać ze mnie trochę życia i szczęścia, ale nie do

końca jej się to udało. Na wczorajszy lunch zabrałam ją ze sobą, ale

Cameron nie miał mi tego za złe. Oboje byli krzykliwi i rozbawieni, dzięki

czemu na chwilę zapomniałam o całym tym zdarzeniu.

Mija godzina jedenasta, więc w końcu wstaję z ciepłego łóżka i jak

robot ubieram się w cokolwiek do pracy. Moja sukienka jest prosta i mało

elegancka, a brak rajstop sprawia, że wyglądam żałośnie. Zauważam to

dopiero, gdy widzę swoje odbicie przed wyjściem z mieszkania. Jest już za

późno na szukanie rajstop, więc decyduję się wyjść tak.

Na zewnątrz zaczyna powoli padać. Lekka mżawka zrobi z moich

włosów jeden wielki chaos. Tym też się dziś nie przejmuję, bo cały dzień

i tak będzie do niczego.

– Lana.
Cofam to. Ten dzień będzie tragiczny, bo przed moją kamienicą stoi

Michael, najwyraźniej oczekując, że z nim porozmawiam. Opiera się

o auto, ale gdy zatrzymuję się na dźwięk jego głosu, podchodzi do mnie.

– Spieszę się – mówię, szukając wzrokiem taksówki.

– Nie wierzę w to.

– Trudno.

W końcu zatrzymuje się taksówka, z której wychodzi starsza kobieta.

Biegnę w jej stronę bez zastanowienia i pakuję się do środka auta. Nie

patrzę za siebie, bo nie chcę widzieć jego twarzy. Podaję jej adres i po

kilkunastu minutach wchodzę do „Black and White Palace”.

– Dzień dobry, Lano. To piękny dzień, prawda?

Brit zawsze ma dobry humor. Dziś mnie to jednak wkurza, bo ja nie

potrafię się uśmiechnąć. Wyglądam ponuro i patrzę na nią tylko przelotnie,

więc nagle milknie. Dobrze wie, że dziś lepiej mnie nie zaczepiać.

Już mam się zamknąć w pokoju socjalnym, ale przed drzwiami

zatrzymuje mnie wkurzony i donośny głos. Czy on na mnie krzyczy

w moim miejscu pracy?!

– Lana, w końcu będziesz musiała ze mną porozmawiać!

Restauracja jest jeszcze zamknięta, więc musiał przekupić ochroniarza

pilnującego wejście. Nasza mała scena skupia spojrzenia każdego

pracownika. Widzę, jak w sali obok zbiera się grupa kucharzy chcących się

dowiedzieć, o co chodzi. Nie mogę pozwolić na takie sceny.

Idę pewnym krokiem w jego kierunku i siłą wyprowadzam go na

zewnątrz. To znaczy chwytam go za rękę, a on sam ustępuje i idzie za mną.

Wychodzimy przed budynek i w końcu jestem w stanie spojrzeć mu w oczy.

Moje wyrażają żal, a jego wkurzenie.

– Przestań mnie nachodzić! – krzyczę tak samo jak on chwilę temu. –

Jestem w pracy i nie możesz mi przeszkadzać.


– Nie dałaś mi wyboru.

– O czym chcesz rozmawiać? Nic nas nie łączy, więc nie widzę sensu,

żebyś mi się tłumaczył.

– Naprawdę…

– Nie przerywaj mi! – podnoszę głos, jednak po chwili ściszam go

prawie do szeptu. – Myślałam, że to, co między nami było, mi wystarczy,

ale myliłam się, Michaelu. Potrzebuję poważnego związku opartego na

szczerości. Ty nie możesz mi tego dać.

– Chcesz uciec?

– Ucieczka? Po prostu nie widzę sensu tracić czasu na coś, co nie ma

przyszłości.

– Ty tak twierdzisz.

– A byłbyś w stanie stworzyć ze mną prawdziwy związek?

Jeśli w tej chwili powie, że tak, to wysłucham go w całości i spróbuję

pojąć, co się stało w sobotę. Dlatego pytam z nadzieją, bo byłabym

wówczas w stanie zapomnieć o tym i zostać z nim. Jednak gdy po dłuższej

chwili nadal nie słyszę odpowiedzi z jego ust, kapituluję. Wzdycham

zrezygnowana i ostatni raz patrzę w jego ciemne oczy. Już nie jest

wkurzony.

– Powodzenia, Michaelu.

Odchodzę, zostawiając go na ulicy. Znikam w środku budynku,

w którym czekają wszyscy pracownicy. Mieli naprawdę niezłe

przedstawienie i teraz z pewnością zaczną się plotki. Jestem na to

przygotowana i gdy już się pojawią, postaram się je ignorować. Tak jak

będę ignorować jego.

***
Wizyta moich rodziców sprawia, że biegam jak szalona po mieszkaniu.

Sprzątam wszystko naraz, nie wiedząc, czym najpierw zająć ręce. Jules

kończy zmianę za godzinę i nie jest w stanie mi pomóc. Najważniejszy jest

fakt, że nie muszę gotować. Moja mama wybawiła mnie z tego kłopotu,

zapewniając, że sama coś przygotuje.

Gdy słyszę dzwonek drzwi, zdaję sobie sprawę, że nie jestem jeszcze

gotowa. Tata nie potrafi pojawić się na czas i za każdym razem wyjeżdża

z domu o wiele za wcześnie. Niby o tym wiedziałam, a jednak to nic nie

dało, bo teraz otwieram im drzwi spocona i cuchnąca środkami czystości.

– Cześć, kochani rodzice.

– Kochanie, jak ty wyglądasz? Sprzątasz mieszkanie, a nie halę

sportową.

– Ciebie też miło widzieć, mamo.

– Nie słuchaj matki, mimo wszystko jesteś śliczna.

Tata całuje mnie w prawy policzek, a mama od razu rusza do kuchni

z pełnymi torbami. Bez problemu czuje się jak u siebie i gdy wchodzimy do

salonu, ona już jest przygotowana z pełnymi talerzami. Po co tyle jedzenia?

To nam z pewnością starczy na tydzień.

– Jak w pracy? Poznałaś już tego swojego szefa? – pyta mama,

rozlewając do szklanek sok pomarańczowy.

– Nie. Czemu to cię tak interesuje?

– Tak po prostu.

Nie patrzy mi w oczy i mówi coś sama do siebie, skupiając się na

szklance. Nie zamierzam teraz tego analizować, więc puszczam jej uwagę

mimo uszu.

Po szybkim prysznicu wracam do salonu i dołączam na sofie do

rodziców.

– Mamo, opowiadaj co u was – przerywam niezręczną ciszę.


– Ale co mam opowiadać? Wiesz, że na emeryturze nie robię za wiele.

– Zawsze masz coś do powiedzenia, a teraz milczysz.

– Denerwujesz się, jak ci opowiadam o swoich koleżankach z klubu

książki – mówi nadąsanym głosem.

Nadal jest na mnie zła? Myślałam, że ten foch przejdzie jej

błyskawicznie.

– Denerwuję się, jak opowiadasz mi o ich synach.

– Dlatego milczę.

Popołudnie zapowiada się naprawdę świetnie. Nie uzyskam żadnej

pomocy ze strony taty, bo on bawi się pilotem, szukając czegoś na

Netfliksie. Jest skupiony, jakby od tego zależało jego życie.

Wzdycham głośno i już mam zacząć poważną rozmowę z moją

rodzicielką, gdy do mieszkania wpada nagle Jules. Jest zdyszana i trochę

zszokowana, gdy zauważa naszych gości.

– O mój Boże! Spóźniłam się?

– Nie, nie kochanie. Wpadliśmy wcześniej – uspokaja mama.

Mojej przyjaciółce już odpowiada normalnie. Nawet się uśmiecha

życzliwie, a po chwili wstaje i ściska ją mocno.

– Dajcie mi minutkę i do was wracam. Muszę się tylko trochę

odświeżyć.

Czekamy wszyscy w niezręcznej ciszy. W sumie to nasze rozmowy na

spotkaniach rodzinnych faktycznie zawsze sprowadzały się do omawiania

moich nieudanych miłości. Wysłuchiwałam godzinami o tym, że powinnam

już dawno pomyśleć o swojej przyszłości i wyjść za mąż.

Teraz milczymy, bo moja matka obraziła się na mnie za to, że nie chcę

dłużej o tym słuchać. Wspaniałe popołudnie.


– Dobra, to o czym rozmawiamy? – pyta radośnie Jules, sięgając po

talerz z lasagne. – Saro, dziękuję, że uratowałaś ten obiad swoim

jedzeniem. Lanę ciężko mi zagonić do garów.

– To dla mnie drobiazg.

Jest za cicho i za poważnie. Czuję się drętwo z własnymi rodzicami.

Dłużej tego nie wytrzymuję i w końcu wybucham. Nie krzyczę, ale mówię

zdecydowanie podniesionym głosem:

– Mamo, tak być nie może! Chcę, żebyś znowu robiła aluzje co do

moich umiejętności kulinarnych! A tymczasem rozmawiasz ze mną jak

z obcą osobą!

– Sama chciałaś…

– Chciałam trochę spokoju – przerywam jej. – Ale wolę to niż

niezręczną ciszę.

– Może faktycznie za bardzo cię z tym męczę – mówi cicho i nadal nie

podnosi na mnie wzroku. – Ale widzę, jak dzieci moich znajomych bez

trudu zakładają rodziny, a ty jeszcze nigdy nie przedstawiłaś nam żadnego

chłopaka.

– To nie znaczy, że nikogo nie miałam.

– Nie było to nic poważnego, skoro wstydziłaś się go pokazać

rodzicom.

To jest bardzo dobry argument i muszę jej to przyznać. Może faktycznie

nie dałam im odczuć, że coś się u mnie dzieje. Nie było nigdy takiej

sytuacji, żebym chwaliła się swojej mamie, że mam chłopaka. Nie

rozmawialiśmy o tym, a gdy jakiś czas temu zaczęła tę zabawę ze

swataniem, doprowadzało to tylko do kłótni między nami.

– Dobrze, mamo. Zacznijmy od nowa – mówię, zyskując w końcu jej

uwagę. – Miałam w ostatnich latach może z trzech chłopaków. Żaden z nich

nie wytrzymał ze mną długo, bo za dużo czasu poświęcałam pracy. Wiem,


że moje poprzednie zajęcie nie było spełnieniem marzeń, ale walczyłam

o to, by szef był ze mnie dumny i chciał mnie awansować. – Dopiero po

chwili wypuszczam wstrzymywane powietrze i oddycham głęboko po tym

wystąpieniu. Teraz nawet tata na mnie patrzy. – Niedawno spotykałam się

z jednym mężczyzną, ale doszłam do wniosku, że powinnam znaleźć coś

bardziej sensownego.

– Rzuciłaś Michaela?! – wtrąca się wstrząśnięta Jules.

Ignoruję ją, skupiając się na swoich słowach.

– Mamo, miałaś rację. Dotąd nie myślałam o prawdziwym związku, ale

w końcu go zapragnęłam.

To najbardziej szczere wyznanie, jakie kiedykolwiek wypowiedziałam.

Zawsze twierdziła, że nie mam serca prawdziwej kobiety. Nie zakochuję się

jak opętana i pragnę małżeństwa dopiero w dalekiej przyszłości. Jednego,

czego pragnęłam, to awans w pracy i to się odbiło na moim życiu

miłosnym. Teraz wszystko się zmieniło.

Odkąd zobaczyłam Michaela z Ivą, myślę tylko o tym. Zranił mnie,

mimo że nie umawialiśmy się na nic poważnego. Poczułam się źle

i stwierdziłam, że w końcu mogę szukać miłości.

Wszyscy zebrani w naszym małym salonie patrzą na mnie ze

zdziwieniem. Po chwili mama nagle wstaje i rzuca się na mnie, ściskając

tak samo mocno, jak Jules na powitanie.

– Pamiętasz, jak mówiłam ci o Willu?

– Tym ze szpitala Jules? – pytam.

Moja przyjaciółka wydaje odgłos, który sprawia, że przenosimy z mamą

na nią spojrzenie. Dusi się lekko sokiem i robi się purpurowa na twarzy. Nie

patrzy nam w oczy, tylko w swoją szklankę. Mama jednak ignoruje jej

zachowanie i znów skupia się na mnie.


– Sophie mówiła, że jest już na ostatnim etapie rozwodu. Niedługo

będzie wolny i może was umówię?

– Dziękuję, ale… – przerywam, zauważając nagłe wyjście Jules.

Odstawiła szklankę w taki sposób, że większość rozlała się na stoliku.

Wstaję z sofy i idę szybko do łazienki. – Zobaczę co z nią.

Pukam dwa razy, a gdy nie odpowiada, czekam spokojnie przed

drzwiami. Po chwili w końcu otwiera i patrzy na mnie dziwnie. Jest

zawstydzona?

– Jules, o co chodzi?

– Pamiętasz, jak opowiadałam ci o moim fantastycznym romansie

z kimś ze szpitala? – pyta cicho i wciąga mnie szybko do łazienki,

zamykając nas obie. – To o nim właśnie mówiła twoja mama.

– Nie rozumiem.

– Mam romans z Willem, dyrektorem szpitala, w którym pracuję.

– Masz romans z żonatym facetem?! – Unoszę się trochę za bardzo.

Gdy przypominam sobie, kto siedzi w salonie, ściszam głos do szeptu. –

Dlaczego nic nie mówiłaś?

– Bo po pierwsze nie lubisz, jak ci opowiadam o swoich randkach…

– To nie są randki, tylko kilkugodzinne maratony seksu, o których wiem

zazwyczaj więcej, niż bym chciała.

– …a po drugie na początku to faktycznie był tylko maraton seksu.

– Zakochałaś się?

Jestem w szoku. Moja przyjaciółka – pozbawiona serca prawdziwa

samica alfa – jest zakochana. Jak mogłam to przeoczyć? Jednak faktycznie

za dużo poświęcam się pracy.

– Od jak dawna to trwa? – tym razem mówię spokojnym głosem

i z lekkim uśmiechem.
– Pięć miesięcy.

– Rozwodzi się dla ciebie?

– Nie. Poznałam go, jak już był po kilku rozprawach, ale nie sądziłam,

że to będzie tyle trwało. Jego żona to prawdziwa suka.

– Jaki ten świat mały – mówię z rozbawieniem. – Sypiasz z facetem,

z którym moja matka swata mnie od tygodni.

– Nawet nie waż się przyjmować oferty!

Wybucham głośnym śmiechem, zauważając trochę zazdrości w jej

głosie. Moja przyjaciółka zakochana i zazdrosna? Pierwsze słyszę.

Trzymamy się razem od lat, a tak mało o niej wiem ostatnio. Myślałam,

że jej postanowienie co do miłości i związków zostanie z nią do końca

życia. Teraz okazuje się, że Jules jest w poważnym związku od pięciu

miesięcy.

Musimy wrócić do częstszych rozmów.

– Okej, skoro już wiem wszystko, to czas wracać do mamy, bo, jak ją

znam, to zaraz przysunie ucho do drzwi, by podsłuchiwać.

– Nie mów im teraz – prosi mnie cicho. – Przyznam się do wszystkiego

w święta.

– Chcesz go zabrać do naszego domu?

– Jeśli to jakiś…

– Nie – przerywam jej nagle. – Oczywiście, że nie. Chętnie go poznam.

Mama może zejdzie trochę ze mnie, kiedy Will pojawi się u boku Jues.

To z pewnością będzie ciekawa kolacja i w końcu nie ja będę w centrum

zainteresowania.

Wychodzę z łazienki i wracam do rodziców. Oboje oglądają jakiś film

przyrodniczy i nawet nie zauważają, że siadam na sofie.

– Wszystko w porządku z Jules?


– Co?

– Wybiegła tak nagle. Może coś jej zaszkodziło – mówi mama,

przenosząc już spojrzenie na mnie.

– Czuje się dobrze. Po prostu zakrztusiła się trochę sokiem. Musiałam ją

poklepać po plecach.

Nie umiem kłamać. Plotę wtedy bez sensu i się czerwienię. Tym razem

jest tak samo, dlatego mama przygląda mi się z ciekawością, ale gdy wraca

do nas Jules, już o nic więcej nie pyta. Wstaje, by do niej podejść,

zostawiając mnie samą z ojcem.

– Więc zerwałaś z tym chłopakiem? – pyta szeptem, by nikt nas nie

słyszał.

– Nie musiałam zrywać, bo to nie był związek.

– Nie chcę nawet wiedzieć, co to było w takim razie – odpowiada,

udając zainteresowanego filmem. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że nie

ma sensu szukanie miłości na siłę.

– Ale ja nie…

– Czy to nie ty powiedziałaś chwilę temu, że chciałabyś być

w prawdziwym związku z jakimś chłopakiem?

– Łapiesz mnie za słówka. – Przewracam oczami.

– Możliwe, ale powiem ci tylko tyle, że miałaś szczęście w oczach, gdy

mi o nim opowiadałaś.

Czy mój wiecznie milczący ojciec chce mi teraz dać radę? Przecież to

bez znaczenia. Michael nie nadaje się na przyszłość. On pasuje do

wysokich modelek i szybkiego trybu życia. Wolał zaciągnąć mnie do łóżka,

niż porozmawiać i tylko na tym skupiała się nasza relacja. A seks to nie

wszystko.

– O czym tak rozmawiacie? – wtrąca się mama, z zaciekawieniem

patrząc co chwilę na mnie i na ojca. – Ukrywacie coś?


– Przed tobą nic się nie da ukryć, Saro.

Nie ja to powiedziałam, więc tym razem nie dla mnie przeznaczone jest

jej piorunujące spojrzenie. Jestem przekonana, że tacie się za tę uwagę

oberwie, ale, jak widać, jemu to nie przeszkadza. Jest przyzwyczajony do

życia z nią. Przez trzydzieści lat małżeństwa nauczył się robić wszystko, by

utrzymać rozejm. Mimo jej specyficznego charakteru nadal spędza z nią

przecież każdą chwilę.

Kocha ją nad życie.

Tego właśnie chcę dla siebie.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 10

Święto dziękczynienia jest bardzo ważnym wydarzeniem w naszym domu.

Szczególnie dla mamy, która przygotowuje się do tego dnia przez cały rok.

Według niej im więcej jedzenia na stole, tym lepiej, więc czekamy z ojcem

na indyka, który wystarczyłby dla całej biednej wioski w Afryce.

Jules ma się pojawić później, bo w ostatniej chwili coś jej wypadło

w szpitalu. Rodzice nadal nie wiedzą, że na dzisiejszą kolację przyjdzie

z Willem. Chciała zrobić im niespodziankę, więc posłusznie milczę.

– Kochanie, pomóż mi i przynieś jeszcze sosy, które zrobiłam. Są na

blacie.

Wstaję od razu i ruszam sama do kuchni. Wracam szybko z dwoma

sosami, których staram się nie wylać z pięknych sosjerek. Stawiam na stole

naczynia i siadam na krześle obok taty. Mama już zaczyna kroić dla nas

mięso, gdy słyszymy dzwonek do drzwi.

– To pewnie Jules. Otwórz jej – mówi zapatrzony w indyka tata.

Chciałam poprosić mamę, żeby otworzyła, bo na widok Willa pewnie

stałaby chwilę w szoku, ale nie mogę jej przeszkadzać. To ja więc otwieram

drzwi szczęśliwej parze. Muszę przyznać, że Will wygląda świetnie. Jest

niewielkiego, w porównaniu do Camerona, wzrostu, ma bardzo przystojną

twarz pokrytą ciemnym zarostem. Założył na dzisiejszą okazję granatowy


garnitur. Chce mi się śmiać z powodu jego stresu. Widać, że nie jest mu po

drodze z myślą, że zaraz pozna moją matkę.

– Witaj, Will – mówię rozbawiona.

– Dużo o tobie słyszałem, Lano.

– Mam nadzieję, że same dobre rzeczy – odpowiadam ze śmiechem,

widząc zdenerwowanie na twarzy Jules. – Wchodźcie już.

Czekałam na ten dzień, odkąd dowiedziałam się o ich związku. Dziś

pierwszy raz od kilku lat nie będę musiała słuchać o swoim nieistniejącym

życiu miłosnym. Dziś Jules przyprowadza kogoś, kto skupi na sobie całą

uwagę i ja będę miała spokój.

Zostawiam ich przy szafie i sama wracam do salonu, gdzie rodzice już

jedzą, nie czekając na nas. Są tak pochłonięci daniem, że dopiero gdy

stojąca w progu Jules się odzywa słabym głosem, podnoszą głowę.

– Jack, Saro, chciałabym wam kogoś przedstawić – zaczyna,

zdobywając ich uwagę. Zza jej pleców wyłania się zestresowany Will

i uśmiecha do nich uprzejmie. – To jest Will Winslet.

Przez pierwsze kilka sekund nic się nie dzieje. Każdy siedzi spokojnie

przy stole. Tata z wrażenia odkłada widelec, a mama patrzy szeroko

otwartymi oczami. Jest zdumiona i na razie jej twarz wyraża tylko szok.

Dobrze wie, o jakiego Willa chodzi, bo doskonale zna nazwisko Sophie,

swojej koleżanki z klubu książki.

– Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.

– Nie, nie. Oczywiście, że nie. – Mama wstaje nagle od stołu

i podchodzi do nich, witając się. – Po prostu jestem trochę zaskoczona.

– Myślałam, że lubicie niespodzianki – mówi półżartem Jules.

– Will, miło cię poznać… w końcu.

– Panią też. Mama opowiadała mi nieraz o pani córce.


O mój Boże! Czyli to był bardziej zorganizowany plan. Rzucam matce

mordercze spojrzenie, ale ignoruje mnie, szykując dla gości miejsce przy

stole. Jules zajmuje krzesło obok mnie i głośno się śmieje. Szturcham ją

mocno.

– Przestań już.

– Nie mogę. Wiele razy żartowaliśmy z Willem, że kiedyś wasze matki

zorganizują wam randkę w ciemno.

– Zabawne – mówię kpiąco.

– Wspaniale, że się poznaliście – zaczyna mama. – Nawet nie przyszło

mi do głowy, żeby was poznawać. Nasza Jules to nie taki znów aniołek.

Teraz ja wybucham śmiechem, zerkając w stronę przyjaciółki. Jej

radość znika, bo wie, że moi rodzice za dobrze ją znają. Jeśli nie zareaguje,

zaczną się opowieści o wymykających się przez jej okno facetach.

– Saro, proszę nie rób mi wstydu – błaga, składając dłonie jak do

modlitwy.

– Jak się poznaliście? – pyta zaciekawiony tata.

– Przyłapałem ją, jak spała w czasie dyżuru.

– Przecież to normalne w jej pracy – wtrącam się.

– Tak, ale nie na początku zmiany i nie w gabinecie dyrektora.

– Dlaczego spałaś w gabinecie dyrektora?! – pytam głośno.

– Pomyliłam drzwi, a w środku było ciemno, a potem nie zauważyłam

różnicy.

Jestem przekonana, że Will od dawna jej się podobał i zawędrowała tam

nie bez powodu. Zawsze grała vabank i stawiała na swoim. Jeśli ktoś jej się

spodobał, to prędzej czy później poznawała go bliżej. Myślę, że w tym

przypadku było podobnie, ale na pewno się do tego nie przyzna.

– Wspaniały indyk – wtrąca Will, nakładając sobie ogromną porcję.


Ta pochwała sprawia, że mama się lekko czerwieni. Uwielbia, gdy ktoś

jej mówi takie rzeczy, bo wtedy wie, że nie bez powodu spędziła tyle

godzin w kuchni.

Nasza kolacja szybko przenosi się w głąb salonu przed telewizor. Na

ekranie leci jakiś mecz, ale mnie to nie interesuje, bo leżę objedzona na

środku jednej z kanap. Na nogi mama nasunęła mi koc, a pod plecy wsunęła

poduszkę. Jest idealnie.

Mój spokój przerywa jednak Jules, która szepcze mi na cicho:

– Nadal nie powiedziałaś o zerwaniu z Michaelem.

Dlaczego w momencie, gdy ja w końcu się uspokajam, on znów wkrada

się w moje myśli? Już myślałam, że Jules podaruje mi tłumaczenie się.

– Jules…

– Myślałam, że się pogodziliście. Po całej tej scence z rosyjską modelką

sądziłam, że porozmawialiście.

– Nie, wyszłam z Cameronem do parku.

– To jak z nim zerwałaś?

– Przyszedł do mojej pracy. Powiedziałam wprost, że to między nami

się nie uda i tyle. Odeszłam, a on mnie nie próbował zatrzymać.

– Przykro mi – mówi, ściskając mnie lekko. – Nie wiedziałam o tym.

– Nie śpię od tamtej pory. Czasami zasypiam na godzinkę lub dwie, ale

budzi mnie sen o nim – przyznaję cicho, by nikt nas nie usłyszał. – Chyba

nie umiem sobie z tym poradzić.

– Wiesz, co by ci pomogło?

– O nie. Nie przegram już żadnego zakładu, by się z kimś przespać.

– Ale to by ci…

– Proszę.
Zamyka się i kładzie obok, patrząc na plecy swojego chłopaka. Ten zaś

razem z tatą zawzięcie ogląda mecz i obaj głośno kibicują. Mama ze

zmęczenia zasnęła w fotelu obok, a ja czuję, jak pojedyncza łza spływa mi

po policzku.

Coraz bardziej doskwiera mi jego nieobecność.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 11

Już przestałam myśleć o Michaelu. To znaczy w pewnym stopniu.

Nauczyłam się zastępować wspomnienia o nim jakimiś ważnymi sprawami.

Na przykład wczorajszej nocy, gdy nie mogłam zasnąć i wyobrażałam sobie

jest twarz, po chwili zmusiłam się, by przypomnieć sobie o ważnym

bankiecie w „Black and White Palace”.

Pomogło.

Ale nie do końca to zaplanowałam, przez to nie zasnęłam już w ogóle.

Zamartwianie się każdym niedopracowanym szczegółem kosztuje mnie

dużo stresu.

Bankiet ma się odbyć za dwa dni i podobno ma się zjawić sam prezes.

Zapowiedział swoją obecność w oficjalnym mailu, o którym

poinformowała mnie pani McMallan. Wszystko szło tak, jak powinno,

dopóki się o tym nie dowiedziałam. Zaczęłam się panicznie bać, że coś

pójdzie nie tak i zostanę zwolniona.

– Antonio, jesteś pewny tego menu? – pytam po raz setny i widzę, jak

krzywi się wkurzony. – To jest dla mnie naprawdę ważne. Wy już go

znacie, a ja kojarzę tylko nazwisko.

– Nie będę nic zmieniał w menu. On i tak pewnie pojawi się na toast

i zaraz wyjdzie.
– A co, jeśli mu coś nie zasmakuje?

– Robię to, co lubią jego rodzice, więc będzie musiało mu to smakować.

Słyszę to zapewnienie już któryś raz. Zostawiam w końcu kucharzy

w spokoju, bo ze złości mogłabym oberwać czymś gorącym.

Bankiet jest charytatywny, ale ma też oczywiście najważniejszy cel,

czyli zapoznanie wielu ważnych inwestorów. Pojawią się same szychy,

a wśród nich ja. Na tę okazję zamknęliśmy lokal już kilka dni temu. Sala

zmieni całkowicie swój wygląd. Zostaną z niej usunięte stoliki, by goście

mogli się swobodnie pomieścić. To będzie mój debiut tutaj, dlatego

poprosiłam o pomoc Jamesa.

Nie miałam nikogo innego do wyboru, a za bardzo boję się, że coś

spieprzę, dlatego wczoraj przyleciał prosto z Los Angeles, by pomóc

w organizacji.

– Pamiętaj, że na takiej imprezie nie zajmujesz się już tym, co robiłaś

zazwyczaj.

– To znaczy? – pytam go zaskoczona.

– Twoim zadaniem jest tylko wtopienie się w tłum gości

i przechadzanie się po sali z uśmiechem połączone z uważną obserwacją.

Nie pytasz, czy im smakują przekąski, i nie proponujesz alkoholi.

– Rozumiem.

– Jeśli coś wymknie się spod kontroli, to ty lub twój zastępca będziecie

musieli to ogarnąć.

– Dam radę sama.

– Nie dasz, bo musisz się tu pojawić już o dziesiątej rano, a bankiet

skończy się pewnie nad ranem.

Ma rację. Mój organizm nie wytrzymałby tylu godzin pracy. Byłabym

nieprzytomna, a to w niczym nie pomoże.


– Słuchaj, wiem, że się stresujesz, ale przekonasz się, że to proste.

– Łatwo ci powiedzieć.

– Może dasz się namówić na drinka? Trochę się wyluzujesz.

Ostatnio też mnie gdzieś zapraszał, a ja szybko odmówiłam. Tym razem

zastanawiam się nad tym i w końcu stwierdzam, że chętnie bym z nim

wyszła. Nic mnie nie trzyma, przed nikim nie muszę się tłumaczyć.

– Pewnie.

Jest bardziej szczęśliwy, niż sądziłam, i gdy dochodzi ósma,

wychodzimy oboje do „43”. Wiem, że to nie najlepszy pomysł ze względu

na właściciela lokalu, ale cały czas mam ogromną nadzieję, że go tam nie

spotkamy, bo to jedyne fajne miejsce niedaleko restauracji.

Wchodzimy do głośnego klubu i od razu kierujemy się w stronę baru.

James zamawia dla nas drinki i, niestety, dostaję słodkie paskudztwo

z większą ilością cukru niż batonik. Nie chcę być niemiła, więc zmuszam

się na wypicia kilku łyków i obiecuję, że następne zamówię ja.

– I jak ci się pracuje? Mam nadzieję, że nauczyłem cię wszystkiego co

potrzebne.

– Myślę, że dobrze sobie radzę. Pani Lawrence pochwaliła mnie

w trakcie pobytu u nas.

– No coś ty – mówi zaskoczony. – To gratuluję. Nie jest łatwo zdobyć

jej szacunek.

– Przez stres zapomniałam wtedy o butach i podeszłam do nich na

boso – mówiąc to, zakrywam twarz ze wstydu, wspominając tamtą

niezręczną sytuację.

– To musiało wyglądać uroczo.

– Raczej nieprofesjonalnie. Czasami za bardzo się staram – przyznaję

niechętnie.
– Pani McMallan cię nie zwolni, nie widzę powodu.

– W każdej chwili może mnie zwolnić. Słyszałam o moich

poprzednikach.

James milknie nagle, skupiając się na swoim drinku. Wie o czymś

więcej niż ja? Właśnie chcę go o to wypytać, ale on wstaje i zaprasza mnie

na parkiet. Ma uroczy uśmiech i zgadzam się, szybko zapominając, o czym

chciałam rozmawiać.

Na parkiecie jest tłoczno, ale mi to nie przeszkadza. Zaczynam ruszać

się w rytm muzyki wśród obcych mi ludzi. Gdy wczuwam się w rytm

i melodię, zamykam oczy i moje wszystkie troski gdzieś na chwilę uciekają.

Czuję się wolna i szczęśliwa, ale niestety to nie trwa długo.

Dłonie Jamesa są wszędzie i na pewno nie tam, gdzie być powinny. Na

początku obejmował mnie lekko, ale teraz ściska mój tyłek tak, jakby

myślał o zupełnie czym innym niż tylko taniec. Wiem, że mu się podobam,

jestem tego w pełni świadoma, ale myślałam, że pójście z nim na drinka nie

będzie oznaczało, że ja też jestem zainteresowana.

Wzdycham ciężko, wracając do rzeczywistości, i przenoszę jego dłonie

na swoją talię, dając mu do zrozumienia, że pupa to zakazany rejon. Gdy

cofa dłonie, wyrywam się z jego objęć i tańczę sama. Nie mam ochoty na

kłótnie i tłumaczenie, dlaczego mi się to nie podoba. Wolę udawać, że taki

był mój zamierzony ruch i wiję się sama do muzyki.

Dwie dziewczyny, których nie znam, przyłączają się do mnie

i tworzymy na parkiecie zgrane trio. Po dwóch piosenkach czuję, że brak

mi tchu i wracam spragniona do baru. Zamawiam w końcu piwo i szybko je

wypijam.

– Jestem Sonia, a to Mia. Świetnie tańczysz.

Dziewczyny z parkietu patrzą na mnie z uznaniem i jedna nich wyciąga

dłoń na powitanie. Teraz mogę im się trochę przyjrzeć. Są naprawdę ładne.


Jedna z nich ma rude włosy i wysportowane ciało, a druga to niska

blondynka, podobnie jak ja.

– Lana – zwracam się do nich. – A to mój kolega, James.

Są moim wybawieniem, bo mój towarzysz pożera je teraz wzrokiem.

Zwłaszcza piersi rudej. A one patrzą się na niego słodkimi oczami i już

wiem, że moja rola tu się skończyła. Koniec zabawy na dziś. Mogę wracać

do ciepłego łóżka. Żegnam się z moim towarzyszem i jadę taksówką prosto

do domu. Mam już wchodzić do kamienicy, gdy mój telefon zaczyna

dzwonić.

To Cameron.

– Halo? – pytam niepewnym głosem. Jest trochę za późno na zwykłe

pogaduszki.

– Mam piwo i popcorn, może wpadniesz?

Od dwóch tygodni słyszę to często i przyznaję, że dwa razy się

zgodziłam. Cam jest jak przyjaciel płci męskiej, którego nigdy nie miałam.

W jego towarzystwie czuję się rozluźniona, a poczuciem humoru bawi mnie

do łez.

Chwilę myślę o tym, czy powinnam, bo jednak trochę zmęczył mnie

taniec. Jednak szybko decyduję, że i tak leżałabym sama w łóżku, próbując

zasnąć. Równie dobrze mogę oglądać filmy z Camem.

– Zaraz będę.

Rozłączam się i dzwonię po taksówkę. Gdy niedługo później pukam do

drzwi jego apartamentu, otwiera mi prawie nagi.

– Mogłeś się chociaż ubrać.

– Nie sądzę, by ci to jakoś przeszkadzało.

Jego ciało jest doskonale wyrzeźbione. Ma na sobie tylko białe bokserki

i robię się czerwona, gdy odruchowo spoglądam w tamtą stronę.


– Zaproponowałbym ci, żebyś też się rozebrała…

– Nie przeginaj – przerywam mu.

Idę od razu do salonu i rozkładam się wygodnie na sofie. Faktycznie

czeka na mnie piwo, więc upijam niewielki łyk. Cam zajmuje miejsce obok

i włącza film. Horrory nie są moim ulubionym gatunkiem, więc już

pierwsza scena sprawia, że piszczę głośno i od razu rzucam się na swojego

towarzysza. Chowam twarz w jego torsie, próbując zapomnieć o tym, co

widziałam na ekranie.

– Myślałem, że ty się nie boisz niczego – komentuje rozbawiony.

– Bo tak jest. Po prostu czasami mam zbyt bujną wyobraźnię.

Czuję delikatny zapach żelu pod prysznic i ciepło jego ciała. Mogłabym

spokojnie zasnąć w jego ramionach. Przytulam się do niego mocniej

i zamykam oczy. Jego klatka piersiowa unosi się spokojnie i opada. Mogę

bez problemu słuchać rytmu serca.

– Pozwól zostać mi tak chwilę – proszę, nadal trzymając na nim głowę.

– Nie ma problemu.

Jego głos jest cichy i głęboki. Serce bije coraz szybciej i w końcu

unoszę się powoli, patrząc na niego. Ma nieodgadnioną minę… wydaje się

niemożliwie poważny. Patrzy mi w oczy dziwnym spojrzeniem, więc

postanawiam się w końcu pierwsza odezwać:

– Cam, dlaczego tak na mnie patrzysz?

– Bo jesteś piękna, Lano – odpowiada szeptem.

Myślałam, że jego komplementy są w pełni przyjacielskie. Od trzech

tygodni chodzimy często na lunch lub spędzamy czas przed telewizorem.

Jest bratem Michaela, o którym chciałabym zapomnieć.

– Jesteś moim przyjacielem.

– A czy to byłoby złe, gdybym chciał czegoś więcej?


Widzę nadzieję w jego oczach i dociera do mnie powaga całej sytuacji.

Gdybym wcześniej nie spała z jego bratem, to teraz pewnie próbowałabym

go pocałować. Z pewnością skończyłoby się to w sypialni i być może

bylibyśmy nawet udaną parą.

Ale to zbyt skomplikowane, by mogło się wydarzyć.

Odsuwam się od niego i wstaję.

– A jak myślisz? – zaczynam, patrząc na niego z góry. Czuję, jak do

moich oczu napływają słone łzy. – Miałam romans z twoim bratem. To za

bardzo popieprzone.

Ranię faceta, który jest dla mnie przyjacielem. Bardzo mi na nim zależy

i nie chciałabym zniszczyć przez to naszej relacji.

– Kochasz go? – pyta, patrząc mi prosto w oczy.

– Nie – mówię szybko. – Ale nie potrafię o nim zapomnieć.

Łzy zalewają mi już policzki. Z jednej strony czuję, że tracę przyjaciela,

a z drugiej przyznaję sama przed sobą, że nie mogę się uwolnić od

Michaela. Wszystko się z nim wiąże i mam tego powoli dość. Jak facet,

którego ledwo znam, mógł tak namieszać mi w głowie?

Cam wstaje i zamyka mnie w uścisku. Całuje lekko czubek mojej głowy

i próbuje uspokoić. Chcę się odsunąć, ale jest za silny.

– Nie wiedziałem, że to było takie poważne.

– Bo nie było – szlocham głośno w jego pierś. – Spałam z nim kilka

razy i to tyle. Gdy zobaczyłam go wtedy z Ivą, poczułam się oszukana, ale

nie wiem sama, dlaczego, skoro nic sobie nie obiecywaliśmy.

Pierwszy raz mówię mu całą prawdę, ale nie umiem się zamknąć. Chcę,

by wiedział o wszystkim i spróbował zrozumieć moją decyzję. Nie

odrzucam go dlatego, że mi nie odpowiada. Odrzucam go przez jego brata.

– Przepraszam cię za niego – mówi spiętym głosem.


– Nie możesz. To nie ty decydujesz, co robi.

– No to przepraszam, że wypaliłem z tym podrywem – mówi teraz już

bardziej luzackim tonem, a ja uśmiecham się lekko przez łzy.

– Wybaczysz mi kiedyś to odrzucenie? – pytam, podnosząc głowę.

– Tobie tak. Mojemu bratu nie daruję.

– Ej! – Uderzam go lekko dłonią. – Nie możesz mu nic powiedzieć.

– Lana, on cię zranił.

– I co z tego? Nie chcę, by wiedział, że jak idiotka płaczę za nim.

A poza tym rozmawiałam już z nim po całym tym zdarzeniu.

– I pozwolił ci odejść? – pyta szczerze zaskoczony.

– Tak. Właśnie dlatego to zakończyłam. Cam, ja nigdy nie byłam

w poważnym związku, a ten romans z Michaelem pokazał mi, że właśnie

tego chcę. Niestety, w przeciwieństwie do niego, i to za mocno widać.

Kiedyś wspomniałam coś głupio o dzieciach, a on się naburmuszył, jakbym

zaproponowała mu ślub.

Mój rozmówca nie odzywa się ani słowem. Analizuje moją wypowiedź

i spuszcza wzrok, unikając mojego spojrzenia. Widzę, że chciałby coś

powiedzieć, ale się waha. Nie mam jednak zamiaru błagać go

o wyjaśnienia.

Znikam w łazience, żeby się trochę ogarnąć. Moja twarz wygląda

tragicznie ze spuchniętymi oczami i rozmazanym makijażem. Zmywam to

wszystko wodą, a gdy stwierdzam, że lepiej nie będzie, wracam do salonu.

Cam rozmawia z kimś przez telefon w pełni ubrany. Jest wkurzony, bo

słyszę, jak przeklina i mówi, że zaraz przyjedzie. Zauważa mnie w końcu

i kończy rozmowę.

– Coś się stało?

– Tak – odpowiada zdenerwowany. – Muszę jechać po Michaela.


– To znaczy?

– Rozwalił lożę VIP w swoim klubie i John nie jest w stanie go

opanować.

Jak to rozwalił? Byłam tam niedawno i nie widziałam ani jego, ani

Johna.

– Pojadę z tobą.

Nie wiem sama, czemu to mówię. Nie powinno mnie obchodzić

zachowanie Michaela, ale jednak martwię się, czy jest cały i zdrowy. Może

zrobił sobie coś i potrzebuje pomocy?

– O nie – mówi, śmiejąc się niepewnie. Idzie szybkim krokiem do

wyjścia i po drodze zabiera kluczyki do auta. W końcu odwraca się do

mnie: – John powiedział, że tańczyłaś z jakimś kolesiem i Michael dostał

szału.

Staję sparaliżowana i patrzę na niego szklistymi oczami. Teraz tym

bardziej muszę się z nim zobaczyć. Skoro przeze mnie narobił tyle kłopotu,

to może mnie uda się z nim dogadać. Wiem, że to bez sensu, ale próbuję

sama siebie przekonać do tego pomysłu.

– Cam, proszę.

Mój głos jest zrozpaczony i w końcu lituje się nade mną i ciągnie

w stronę wyjścia. Po drodze do garażu przeklina głośno, wkurzając się na

brata. Ja nie mówię nic, bo zastanawiam się nad sensem całego zdarzenia.

Michael wkurzył się moim widokiem z Jamesem.

Jest zazdrosny?

Myślałam, że zajął się Ivą po moim odejściu. Sądziłam, że tylko ja

żałośnie za nim tęsknię, usiłując w końcu zasnąć. Gdy zapytałam wtedy,

czy mógłby ze mną stworzyć coś więcej, milczał. Nie odezwał się ani

słowem, gdy odchodziłam.

Kiedy zaczęło mi tak zależeć na tym facecie?


===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 12

W klubie trwa głośna impreza i gdy przechodzimy w stronę zamkniętych

pokoi, po drodze obija się o nas sporo osób. Tutaj nic nie wiadomo

o jakimkolwiek problemie, bo dopiero w oddali widać trójkę potężnych

ochroniarzy, którzy pilnują prywatnej loży. Obok nich stoi też John

i nerwowo rozmawia z kimś przez telefon. Gdy zauważa mnie razem

z Cameronem, odkłada nagle komórkę.

– Co ty tu robisz?

– Jej bardziej posłucha niż mnie – odzywa się za mnie Cam.

– To z jej powodu ten cały syf, więc nie sądzę, żeby to był dobry

pomysł – syczy w moją stronę John.

– Przesuń się – mówię tylko zdecydowanym głosem.

Zastanawia się chwilę, ale w końcu ustępuje, tak samo jak ochroniarze.

Chwytam za klamkę i otwieram powoli ciężkie drzwi. Pokój jest

zdemolowany i zauważam kilka dziur w ścianie. Na podłodze leży

telewizor, który nadaje się już na śmietnik, a sprawca tego wszystkiego

siedzi tyłem do mnie na krześle. Jego ciało jest pochylone. Widzę, że

trzyma się za głowę.

– Spierdalaj, Cam.
Po głosie słyszę, że nie jest pijany. Teraz jego głos jest zrezygnowany

i zmęczony. Nie odwraca się w moją stronę, przez co ruszam bliżej niego.

Gdy dzieli nas niecały metr, w końcu odzywam się słabo.

– Nie musiałeś niszczyć tego wszystkiego.

Wstaje szybko i odwraca się do mnie. Jego włosy to jeden wielki

bałagan, a na knykciach zauważam ślady krwi. Teraz już wiem, skąd te

dziury w ścianach. Patrzę prosto w jego ciemne oczy i boję się podejść

bliżej, ale nie dlatego, że mnie przeraża. Nie ufam sobie w tym momencie

i lepiej, jeśli pozostawię między nami dystans.

– Lano, ja…

– Wróć do mieszkania i przeproś Johna za zniszczenia.

Widzę, jak zbliża się do mnie i automatycznie cofam się do wyjścia. To

był jednak zły pomysł. Teraz chcę stąd uciec, bo jego ciało za bardzo na

mnie działa.

Odwracam się do niego plecami i już mam chwytać za klamkę, gdy

czuję, jak mnie zatrzymuje. Łapie delikatnie moją dłoń i odwraca w swoją

stronę. Znów mam w oczach łzy spowodowane natłokiem emocji. Za dużo

tego i naprawdę czuję, że muszę uciec.

– Nie bój się mnie – mówi, czując, jak drży moja ręka. Nie wie, że to

nie ze strachu, ale dlatego, że za bardzo mnie do niego ciągnie. – Nie zrobię

ci krzywdy.

– Michael, powinieneś wracać do mieszkania.

Dotyka drugą dłonią mojej twarzy i kciukiem ściera mokre łzy. Jego

dłonie są szorstkie, ale mimo to uwielbiam jego dotyk. Zamykam oczy, by

zerwać kontakt wzrokowy.

– Tęsknię za tobą.

Otwieram je nagle, słysząc jego słowa. Nie spodziewałam się takiego

wyznania i teraz z pewnością powinnam wyjść. Moje serce bije jak szalone.
– Chciałam cię tylko trochę uspokoić.

– Udało ci się. Przy tobie czuję się w pełni spokojny.

– Michael, nie rób mi tego – mówię błagalnym tonem. – Bałam się, że

coś ci się stało, więc przyjechałam, ale nie mogę zrobić nic więcej.

Wyrywam się z jego uścisku, ale nie udaje mi się to. W szybkim tempie

znajduję się w pułapce przyszpilona do ściany jego ciałem. Trzyma ręce po

obu stronach mojej głowy, a twarz jest niebezpiecznie blisko mojej.

Przełykam głośno ślinę, gdy zatrzymuje swój wzrok dłużej na moich

ustach. Po chwili znów patrzy mi w oczy i czuję, że przepadłam.

– Wariuję bez ciebie.

– Wcześniej wytrzymałeś miesiąc, nie szukając mnie nawet.

– Wtedy wiedziałem, że będziesz moja, a teraz widzę, jak jakiś gnój

maca twój tyłek.

– Nie jest też twój. – Bronię się słabym głosem.

– Twoje ciało mówi co innego. – Schyla się lekko i dotyka moich warg

swoimi. Całuje mnie powoli i gdy rozchylam je, by mógł dołączyć język,

rozpływam się w tym doznaniu. To trwa niedługo, bo nagle odrywa się ode

mnie zdyszany. – Jesteś moja.

– Ja… – zaczynam, ale nie mam szansy nic powiedzieć, bo przerywa mi

kolejnym pocałunkiem.

– Nic nie łączy mnie z Ivą od dwóch miesięcy. Odkąd poznałem ciebie,

nie było żadnej innej. Wtedy na imprezie nie chciałem robić sceny na

oczach wszystkich. Nie odwzajemniłem jej pocałunku.

– Dlaczego mi się tłumaczysz?

– Bo tęsknię za tobą, kochanie, i chcę, żebyś wiedziała, że oszaleję bez

ciebie.
Mój mózg zmienia się w papkę pod wpływem jego słów. Już nie ma

racjonalnie myślącej Lany. Nie zastanawiam się długo nad swoją decyzją

i w końcu całuję go mocno. Pocałunek szybko staje się namiętny i mocny.

Przygryzam lekko jego wargi, drażniąc go, a on podnosi mnie i opiera

o ścianę. Obejmuję go w pasie nogami i zanurzam dłonie w gęstych

włosach.

Przerywam nagle pocałunek, uświadamiając sobie jego potencjalne

konsekwencje. Opuszczam nogi na podłogę i odpycham go od siebie,

tworząc między nami potrzebny dystans. Oboje nadal dyszymy. Jego oczy

są teraz praktycznie czarne.

– To już się nie powtórzy. – Wskazuję siebie i jego. – Ja nie chcę

zwykłego romansu.

– Zrobię wszystko – odpowiada szybkim i zdecydowanym głosem.

– Co to znaczy?

– Chcesz związku, więc postaram się.

– Ale…

– Jesteś dla mnie ważniejsza niż zwykły romans.

Tego oczekuje każda kobieta. Ja też, a jednak gdy to w końcu słyszę, nie

wiem, co powiedzieć. Stoję sparaliżowana i patrzę mu prosto w oczy. Nie

spodziewałam się takiej decyzji z jego strony.

Spodziewałam się raczej próby ponownego uwodzenia. Nigdy nie

pomyślałabym, że taki mężczyzna, jak on, chciałby stworzyć ze mną

prawdziwy związek. Widziałam panikę w jego oczach, gdy pytałam go

wtedy, na ulicy, o naszą przyszłość.

Ta panika w oczach każe mi w końcu ogarnąć swoje myśli i powiedzieć

coś, co będzie odpowiedzialne i bezpieczne dla mnie.

Dla mojego serca.

– Przykro mi, ale to nie wyjdzie. My do siebie nie pasujemy, Michael.


Moje słowa są ciche, ale bardzo stanowcze. Nie daję mu dojść do słowa,

bo wiem, że ta rozmowa trwałaby za długo. Po prostu wychodzę z pokoju.

Przy drzwiach nadal stoją Cam i John. Ten drugi jest bardzo wkurzony

i znów skupia na mnie lodowate spojrzenie. Już ma się odezwać, gdy za

moimi plecami otwierają się drzwi i staje w nich Michael.

Wszyscy milczą. Nikt nie zadaje żadnych pytań. Patrzę na Cama

błagalnym wzrokiem, bo chcę, by mnie stąd zabrał, zanim popełnię kolejny

błąd, jednak on patrzy ponad moją głowę na swojego brata. Ma zaciśniętą

szczękę i już wiem, że to całe zamieszanie skończy się gorzej, niż

przypuszczałam.

Reaguję dopiero wtedy, gdy widzę, jak Cameron rusza w naszą stronę.

Zaciska mocno pięści i nie zaszczyca mnie nawet jednym spojrzeniem.

– Jeśli coś jej zrobiłeś…

– Cam, spokojnie – przerywam mu i zatrzymuję, kładąc delikatnie dłoń

na jego napiętym z nerwów torsie.

– Nie powinienem cię tutaj zabierać. Ten idiota nie jest ciebie wart!

– Uważaj, kurwa, na słowa – odzywa się Michael.

No i się zaczyna. Stoję między jednym a drugim bratem i próbuję

zrozumieć, jak mogłam się w to wpakować i to dobrowolnie. Czasami za

szybko podejmuję decyzje i takie są tego skutki.

– Nie widzisz, co jej zrobiłeś?! Zabawiłeś się, a jak ci się znudziła, to

pobiegłeś do Ivy!

– Cam, proszę cię, to nie ma…

Milknę, gdy czuję, jak silne ręce Michaela obejmują mnie w pasie

i niosą nad ziemią. Piszczę od razu, ale on się tym nie przejmuje i zamyka

nas z powrotem w pokoju VIP. Stoję oparta plecami o drzwi i, tak jak

chwilę temu, staram się unikać jego wzroku.


– Czy coś cię łączy z moim bratem? – Pada pytanie wypowiedziane

bardzo spokojnym i stanowczym głosem.

W pokoju jest cicho i słyszę tylko głośne bicie mojego serca, które

w tym momencie chce chyba wyskoczyć z piersi. Nadal nie patrzę mu

w oczy, a on czeka na odpowiedź. Gdy milczę już za długo, odzywa się

znowu tym samym głosem:

– Lano, odpowiedz.

Dopiero teraz odwracam głowę i zaglądam w jego niemal czarne oczy.

Jest tak blisko, że bez problemu mogłabym jednym ruchem zbliżyć się do

jego ust. Kusi mnie tym i wiem, że nie mogę ponownie ulec. Próbuję

odepchnąć go od siebie, ale ani drgnie.

– Nie puszczę cię, dopóki nie odpowiesz. Pieprzysz się z moim bratem?

Czuję się wkurzona i zażenowana tym pytaniem. On naprawdę myśli,

że jeśli nam nie wyszło, to poszłam do jego brata? Wymierzam mu mocny

policzek i widzę, jak czerwony ślad zostaje na jego twarzy. Najrozsądniej

byłoby teraz odpowiedzieć zgodnie z prawdą i uspokoić go, ale jestem tak

nabuzowana, że postanawiam postąpić inaczej.

Michael to zagrożenie dla mojego kruchego serca. Jeśli pomyśli, że

naprawdę jak idiotka poleciałam do jego brata, znienawidzi mnie i da sobie

spokój. W tamtej chwili wydaje mi się, że to wspaniały plan.

– To nie twoja sprawa, co robię i z kim! – prawie krzyczę, ale to przez

emocje. Moja sytuacja jest tragiczna i krzyk może tylko to pogorszyć, ale

na razie o tym nie myślę. – Nie jestem twoją własnością, żebyś mi mówił,

z kim mam się spotykać.

Długo zastanawia się nad moimi słowami i nic nie odpowiada. Czekam,

aż krzyknie albo uderzy pięścią w ścianę, ale on odsuwa się ode mnie,

uwalniając z pułapki. Jego twarz staje się obojętna i przygląda mi się

zamyślony. Mijają kolejne minuty i nadal nic nie przerywa tej ciszy.
W końcu decyduję się wyjść, bo najwyraźniej nie ma już zamiaru mi tego

utrudniać.

Myśli, że sypiam z jego bratem.

Pozwalam mu tak myśleć.

Otwieram ponownie drzwi i staję milcząca przed dwoma mężczyznami.

Widać, że John odchodzi od zmysłów, bo boi się kolejnych szkód

zrobionych przez swojego wspólnika. Patrzę na Camerona i daję niemy

znak, że czas wyjść.

Podchodzę do niego i kierujemy się w stronę głównego wyjścia.

Jesteśmy już na zewnątrz, gdy słyszę mocne uderzenie za moimi plecami.

Wszystko dzieje się w bardzo krótkim czasie.

Odwracam się, by zobaczyć, że Cam upada z zakrwawioną twarzą na

chodnik. Michael ostatni raz rzuca mi tym razem chłodne spojrzenie

i próbuje odejść, ale jego brat się podnosi i zadaje mu cios w żebra.

Mam już tego dość. Wiem, że to moja wina i muszę to skończyć, więc

przepycham się między nimi i staję na środku. Jestem świadoma sporej

publiczności, bo przed klubem nadal jest mnóstwo ludzi. Teraz ich wzrok

jest skupiony na naszej trójce. Chcę już zabrać głos, gdy Michael mnie

wyprzedza:

– Od teraz nie mam już brata.

I po tych słowach odchodzi. Znika w środku głośnego klubu, a ja

zostaję z zszokowaną miną. Co ja najlepszego narobiłam? Skłóciłam braci

tylko dlatego, że chciałam chronić swoje głupie serce. Chcę ruszyć za nim

i wszystko wyjaśnić, ale Cam mnie zatrzymuje.

– Daj spokój. Chodźmy już stąd – mówi, wypluwając na ziemię krew.

– To moja wina! – krzyczę zdesperowanym głosem. – Przeze mnie tak

myśli i muszę to wyjaśnić!

– Lana, widzisz, co się dzisiaj z nim dzieje. To nie ma teraz sensu.


Jego silne ręce trzymają mnie w talii i w końcu odpuszczam i ruszam

z nim w stronę auta. Gdy siadam po stronie pasażera, w końcu mogę się

przyjrzeć twarzy Cama. Z nosa leci mu sporo krwi, być może jest złamany.

– Trzeba jechać do szpitala.

– Z tym się z tobą zgodzę. Skurwiel ma mocny cios.

Śmieje się gorzko, ale ja zachowuję powagę. Narobiłam sporego

bałaganu i nie wiem, jak teraz z tego wybrnąć. Byłam egoistyczna, myśląc

tylko o sobie, przez co ich poróżniłam.

W szpitalu siadamy w milczeniu w poczekalni, czekając na naszą kolej.

Dzisiaj jest tu spore zamieszanie i nie jestem pewna, czy szybko stąd

wyjdziemy. Na szczęście krew już tak mocno nie cieknie, a Cam twierdzi,

że wszystko jest okej.

– Przepraszam – mówię cicho.

– Za co?

– To moja wina – powtarzam zbolałym głosem.

– Nie wiem, co mu powiedziałaś w tym pokoju, ale musiał się ostro

wkurwić, bo czuję to teraz na nosie.

– Pytał, czy z tobą spałam.

To zwraca jego uwagę i już nagle jest poważny. Patrzy na mnie

zszokowany i czeka na więcej informacji. Wzdycham głośno i kontynuuję:

– Dałam mu lekko do zrozumienia, że być może tak było.

– Dlaczego?

– Bo on jest dla mnie niebezpieczny, Cam – mówię, podnosząc na niego

wzrok. – Niebezpieczny dla mojego serca. Sądziłam, że jeśli tak pomyśli, to

da za wygraną i sobie odpuści.

– Czy to oznacza, że teraz musisz się ze mną przespać?


Uderzam go mocno w ramię za ten głupi żart. Widzę, jak mimo bólu się

szczerzy i mam ochotę zetrzeć mu w twarzy ten uśmieszek. Jego brat być

może złamał mu nos z mojej winy, a on się z tego śmieje. Gdzie tu logika?

– Cam, to nie jest zabawne. Muszę to z nim wyjaśnić, bo on cię teraz

nienawidzi.

Milczy, zastanawiając się dosyć długo nad moimi słowami. Opiera

głowę o ścianę i patrzy w sufit. Gdy sądzę, że rozmowa jest już skończona,

on nagle zaskakuje mnie odpowiedzią:

– A może dalej powinien tak myśleć?

– Że co? – pytam zdezorientowana.

– Chcesz, by dał sobie spokój, więc może myśl, że jesteś z kimś

szczęśliwa, sprawi…

– Nie – przerywam mu stanowczym głosem. – Takie układy są tylko

w filmach, bo to fikcja. Moje życie uczuciowe to prawda i nie zamierzam

bawić się w takie intrygi. Nie chcę, żebyś stracił brata.

– Tym się nie przejmuj. Już nieraz milczeliśmy miesiącami – mówi

spokojnie. – Lana, to jest naprawdę dobry pomysł. Mój brat, jeśli czegoś

chce, zawsze to dostaje, ale gdy dowie się, że jesteś zajęta…

– To głupie – znów mu przerywam. – Ty coś do mnie czujesz i to by

tylko wszystko skomplikowało.

– Poradzę sobie z tym.

– Nie. Tylko prawda może to wszystko naprawić.

– On nie odpuści. Jeśli dowie się, że kłamałaś i nadal jesteś wolna, to

w końcu dopnie swego. Michael zawsze dostaje to, czego chce, a teraz chce

ciebie.

Myślę o tym przez chwilę, analizując ten głupi plan. Fakt – sama to

zaczęłam, ale takie kłamstwo byłoby już przesadą. Dzisiaj dowiedziałam


się, że nie jestem Cameronowi obojętna i nie chciałabym go tak

wykorzystywać.

Ale sam mi to proponuje. Widziałam obojętność w oczach Michaela,

gdy zrozumiał, że faktycznie mogłam spać z jego bratem. Odpuścił sobie

i już nie naciskał. Byłam bezpieczna.

– Nie przyznam mu się do kłamstwa – mówię powoli, a gdy widzę, jak

na twarz Cama wkrada się chytry uśmieszek, od razu uściślam: – Ale nic

poza tym. Nie będziemy przed nim udawali. Sama świadomość tego

powinna wystarczyć.

– Moglibyśmy tylko czasem upozorować przy nim jakieś drobne

czułości, żeby go w tej świadomości utrzymać – proponuje ucieszony.

– Cameron! Nos masz tylko jeden, a nie jestem pewna, czy zniósłby

następne uderzenie.

– Szkoda.

Po chwili przychodzi do nas Jules i wybucha śmiechem na widok

przyjaciela. Czy to jest takie zabawne, gdy mężczyzna stoi przed z nią

z zakrwawioną twarzą? Ja na jej miejscu od razu bym panikowała, a ona

zanosi się głośnym śmiechem.

– Przepraszam cię, Cam, ale chyba nie muszę o nic pytać. Po waszych

minach zgaduję, że to był ciekawy wieczór.

– Jules, to nie jest śmieszne. On może mieć złamany nos.

– Nie widać, żeby się tym jakoś przejmował. – Wskazuje dłonią na

rozbawionego Cama. – Opowiesz mi o tym w zabiegowym.

Prowadzi go do jednego z pokoi, a ja zostaję sama w poczekalni. Myślę

o tym, co się stało w ciągu ostatniej godziny i aż w głowie mi buzuje.

Mogłam zignorować myśl, że pomogę Michaelowi się uspokoić. Miałam

jakąś głupią potrzebę mu pomóc i teraz tego żałuję. Gdybym została

w mieszkaniu, nic by się nie wydarzyło. Teraz siedzę w szpitalnej


poczekalni i czekam na opatrzenie złamanego nosa Cama, zastanawiając

się, czy kłamstwo o fikcyjnym związku jest naprawdę dobrym pomysłem.

To może tylko wszystko pogorszyć… Albo sprawić, że Michael o mnie

zapomni, znajdując sobie coś na pocieszenie.

Będę miała wtedy spokój.

Tylko teoretycznie.

Bo w praktyce nadal będzie władał moimi myślami.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 13

– Opowiedz mi coś! Przecież to miało być takie wielkie wydarzenie.

– Ale co chcesz wiedzieć? Drętwa impreza dla bogatych ludzi i tyle –

odpowiadam zmęczonym głosem.

Moja przyjaciółka jednak nie odpuszcza tak łatwo i drąży temat.

– A pan prezes?

– Nie dojechał. Podobno miał ważniejsze sprawy niż wzniesienie toastu

na własnym bankiecie.

– Szkoda. Myślałam, że w końcu dowiesz się, jak wygląda.

– Ja też tak myślałam, ale widocznie nie jest to nam pisane.

Padam wykończona na sofę i nawet nie ściągam szpilek, które

z pewnością obtarły mi stopy do krwi. Co mnie podkusiło kupować takie

wysokie obcasy? Teraz trzeba będzie je chyba ściągać operacyjnie.

Zamykam na chwilę oczy, usiłując się zrelaksować. Byłam w pracy

czternaście godzin i już wiem, że to stanowczo za długo. Oczywiście

mogłam wyjść już po dziesiątej, ale mój pech nie zna granic i nagle okazało

się, że pan Lawrence się nie pojawi i musiałam szukać zastępstwa do

przemówienia zaczynającego ważną aukcję. Na szczęście pani McMallan

po wielu namowach zgodziła się powiedzieć kilka zdań i mogłam spokojnie


odetchnąć. Ja nie poradziłabym sobie z publicznym wystąpieniem przed

tymi snobami.

Okropni ludzie na wysokich stanowiskach. Wredne żony z sukniami od

projektantów za co najmniej kilka moich pensji. Starałam się uśmiechać do

każdego i włączać w rozmowę, ale to nie było łatwe. O czym mam

rozmawiać z ludźmi, dla których ja się nie liczę, bo nie żyję na ich

poziomie? Każda z tych bogatych kobiet mierzyła mnie pogardliwym

wzrokiem od stóp do głów.

Czy jestem gorsza tylko dlatego, że moja suknia jest z taniej sieciówki,

a szpilki nie mają czerwonej podeszwy? Widocznie dla tych gości tak.

Wstaję ociężale i powoli ściągam z siebie suknię i buty. Marzę

o gorącym prysznicu i łóżku. Chciałabym już zmyć tonę makijażu z oczu

i lakier z włosów. Zostawiam rzeczy na podłodze, nie przejmując się teraz

nimi, i idę prosto do łazienki. Pozbywam się bielizny i staję pod gorącym

strumieniem wody. Czuję, jak moje ciało nareszcie powoli się relaksuje.

Robię się czerwona od zbyt dużej temperatury, ale tego właśnie chcę.

– A jak twój niecny plan pozbycia się Michaela?

Głos Jules wybija mnie nagle z rytmu i otwieram oczy, patrząc na nią

zdziwiona. Przez parę, która zebrała się na ścianach prysznica, ledwo ją

widzę. Przecieram niewielki obszar i przyglądam się siedzącej na sedesie

przyjaciółce.

– Jaki plan? – pytam spokojnie.

– No ten, w którym pomaga ci Cam.

– Skąd o tym wiesz?! – krzyczę, zakręcając wodę. Otulam się ciasno

ręcznikiem i wychodzę z kabiny. – Cam się wygadał?

– Powiedział mi, jak opatrywałam mu nos zmasakrowany przez

własnego brata. – Śmieje się cicho, ale nagle poważnieje, patrząc mi prosto
w oczy. – Lano, po co to wszystko? On ci się podoba, chce spróbować

czegoś więcej niż samo bzykanie, a ty wymyślasz takie coś.

– Po pierwsze – unoszę w jej stronę palec wskazujący i zaczynam się

bronić – nie ja to wymyśliłam, tylko Cameron. Po drugie, nie do końca

wiem, czego właściwie chce Michael.

– A po trzecie? – przerywa mi znudzonym głosem.

– To nie jest żaden plan, tylko raczej niewielkie kłamstwo.

Myślę o tym od kilku dni, a noc w noc zastanawiam, czy to faktycznie

dobry pomysł. Wiem, że Cam sam mi to zaproponował i zapewnia, że nie

ma z tym problemu, jednak ja mam wiele wątpliwości. Co jeśli będzie

jeszcze gorzej i Michael kolejny raz złamie nos swojemu bratu? Wszystko

z mojej winy.

– To są bracia, którzy teraz mają między sobą dziewczynę. Poróżniłaś

ich.

– Jules, ja naprawdę…

– Nie chcę cię krytykować, tylko doradzić, jak prawdziwa przyjaciółka,

której teraz potrzebujesz.

– Wiem – mówię cicho, patrząc w podłogę.

– Powiesz mi, jaki jest prawdziwy powód tego wszystkiego?

Waham się z odpowiedzią, bo sama nie wiem, jak ubrać to w słowa.

Chronię serce? Boję się poważnego związku z takim mężczyzną? Nie

pasuję do niego?

Trzy razy „tak”.

Podnoszę w końcu głowę i patrzę na Jules zamglonymi od łez oczami.

Ta cała sytuacja mnie przerasta i potrafię się rozpłakać w ciągu sekundy.

– Nie chcę się w nim zakochać – odpowiadam w końcu. Ścieram

wierzchem dłoni mokre policzki i uśmiecham się sztucznie przez łzy. –


Głupie, wiem. Chciałam tylko seksu, więc mi go dał. Chciałam czegoś

więcej, to mi to zaproponował, a ja to ignoruję. Zachowuję się jak idiotka,

ale to jest nic innego jak ucieczka, Jules.

Nie wiem, czy mnie w ogóle zrozumiała. Moje słowa są niewyraźne

i ciche. Milczymy, dopóki się nie uspokajam i w końcu moja twarz jest

sucha. Dopiero wtedy przyjaciółka chwyta moje policzki w dłonie

i uśmiecha się szeroko.

– Dobrze, że sama przyznałaś się do głupoty. Przez te łzy nie miałam

serca jeszcze ci dopieprzać.

– Dzięki wielkie. – Śmieję się razem z nią. – To żadne pocieszenie.

Wychodzimy z łazienki, a ja idę do swojej sypialni, by się ubrać. Po

drodze zbieram z podłogi suknię i szpilki. Gdy leżę w końcu w łóżku,

słyszę ciche pukanie do drzwi. Jules nie czeka na zaproszenie i od razu

wchodzi do środka. Ma na sobie piżamę, a w rękach ogromną miskę

chipsów. Siada na moim łóżku i patrzy na mnie.

– Will chce, żebym poznała jego rodziców.

– To świetnie! – Rozpromieniam się cała, gratulując jej.

– Tak, tylko że ja nigdy nie poznawałam rodziców chłopaka. – Jest tak

urocza, gdy to mówi, że mam ochotę się roześmiać, jednak opanowuję się,

gdy zauważam jej stres i strach w oczach. – Ty ich znasz, pomóż mi.

– Jego mama jest taka jak moja, więc nie widzę problemu.

– Ale jak mam się ubrać? Sukienka czy raczej coś bardziej na luzie?

A może powinnam włożyć jakiś żakiet?

– Jules, zwolnij trochę – uspokajam ją, bo ze stresu zadaje pytania

w bardzo szybkim tempie. – Jesteś najbardziej otwartą osobą, jaką znam,

a boisz się wizyty przyszłych teściów? O co tak naprawdę chodzi?

Milczy, unikając mojego wzroku tak samo, jak ja chwilę temu

w łazience. W tym jesteśmy bardzo podobne. Lepiej nie patrzeć


przyjaciółce w oczy, gdy chce się ukryć prawdę, bo zobaczy wszystko.

– Will rozwiódł się z mojego powodu. Nie chcę, by myśleli o mnie źle.

– Mówiłaś, że rozwód już trwał – odzywam się sceptycznie, po czym

dodaję uprzejmie: – Z tego, co wiem, to jego była żona nie była taka

wspaniała, więc nie rozbiłaś szczęśliwej rodziny.

– Nie chciałam, żebyś źle o mnie myślała. – Spuszcza wzrok na swoje

dłonie. – W orzeczeniu o winie jest zdrada Willa.

– Jestem przekonana, że ich oczarujesz.

– Naprawdę? – pyta z nadzieją w głosie.

– Tak.

Przyciągam ją do siebie i przytulam mocno, dodając trochę otuchy.

Pierwszy raz jestem świadkiem tego, jak Jules przejmuje się spotkaniem

z obcymi ludźmi. Tym bardziej z przyszłymi teściami. Może to samolubne,

ale w jakimś niewielkim stopniu cieszę się, że nie tylko ja mam bałagan

w głowie.

***

Sylwester miałam spędzić z przyjaciółką, ale okazało się, że porzuciła mnie

dla faceta. Nie mogę być na nią zła, bo dwa dni prosiła mnie na kolanach,

bym się nie gniewała. Oboje z Willem mają zmianę w szpitalu do wieczora,

a później od razu jadą do jego mieszkania. Nie będzie naszego wspólnego

oglądania głupich komedii romantycznych i obżerania się pizzą, bo Jules

wybrała seks ze swoim chłopakiem, co w sumie wcale mnie nie dziwi, bo

też bym tak zrobiła. Gdybym oczywiście miała chłopaka.

Jak narazie leżę w piżamie i jem to, co ugotowała wczoraj Jules.

W telewizji leci właśnie stary dramat romantyczny i już wiem, że zaraz

poleją się łzy. Nie umiem ostatnio panować nad emocjami i gdy tylko facet

powie, że ją kocha i zrobi dla niej wszystko, rozbeczę się jak dziecko.
Moja komórka nagle wydaje dźwięk informujący o SMS-ie i jestem

zmuszona wstać, by przeczytać wiadomość. Podchodzę do blatu

kuchennego i podnoszę smartfon. Na ekranie widnieje imię Cama i dziwię

się, gdy czytam jedno zdanie:

„Zaraz będę”.

Pomylił się? Może pisał do kogoś innego, bo nie przypominam sobie,

żebyśmy się umawiali na coś. Jest dziewiąta wieczorem i powinien bawić

się już lekko pijany na jakiejś imprezie sylwestrowej. Nie mija wiele czasu,

kiedy w końcu słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram zdziwiona.

– Czyli jednak to nie była pomyłka – odzywam się, patrząc na

wystrojonego mężczyznę przede mną. – Co tu robisz?

– Zabieram cię na imprezę.

– Gdybyś nie zauważył – pokazuję mu swoją mało seksowną piżamę

i koc na sofie – mam już plany.

Ignoruje mnie, śmiejąc się głośno, i wchodzi szybko do środka. Idzie od

razu do mojej sypialni i otwiera szeroko szafę, po czym zaczyna w niej

buszować. W końcu podaje mi wieszak z czarną sukienką.

– Cam, ja…

– Idziesz ze mną. Nie zostawię cię dzisiaj samej – mówi głosem

nieznoszącym sprzeciwu.

Dłuższą chwilę mierzymy się wzrokiem, ale niestety przegrywam.

Kapituluję i chwytam niechętnie za wieszak. Ściągam przy nim ciepłą

piżamę i wciskam się w ciasną sukienkę. Zauważam jego dziwny wzrok

i zatrzymuję się na moment.

– O co chodzi?

– Nic. Po prostu masz piękne ciało – mówi, mierząc mnie całą powoli.

– Dziękuję.
Rozpuszczam długie włosy i prostuję je trochę. Nakładam lekki makijaż

i niedługo później jestem gotowa do wyjścia. Cameron nadal dziwnie się

zachowuje i już nie ma takiego humoru jak na początku. Teraz wydaje się

zestresowany, a ja próbuję go rozgryźć.

Zdenerwował go mój widok w bieliźnie? Jest dla mnie jak przyjaciel

i chyba nie muszę się przed nim wstydzić. To tak samo, jakby zobaczył

mnie w bikini.

– Cameron, stój. – Zatrzymuję go nagle, gdy podchodzimy do auta. –

Jesteś dziwnie przygaszony.

– Ja? Wydaje ci się.

– Mów o co chodzi. – Naciskam mocniejszym głosem.

– Jestem facetem, okej? – wzdycha głośno. – Zobaczyłem wspaniałą

laskę w skąpym biustonoszu i stringach. Teraz mam w głowie tylko ten

obraz.

– Zboczeniec – mówię, wystawiając język. – Molestujesz mnie

w myślach.

– To tylko twoja wina. Trzeba było się nie rozbierać.

I znów się uśmiecha, dzięki czemu atmosfera się poprawia. Wsiadamy

szybko do auta i jedziemy około kwadransa na miejsce. Gdy przypominam

sobie, skąd znam ten budynek, nagle dopada mnie panika.

– Melanie?! – pytam z niedowierzaniem. – Przecież tutaj może być twój

brat!

– No to co?

– Nie zadawaj takich głupich pytań! Dobrze wiesz, że go unikam od

tygodni.

– Lana – spogląda na mnie – najwyraźniej o tobie zapomniał, skoro tyle

czasu milczy.
Zastanawiam się nad jego słowami i nie wiem, czy się cieszę, czy jest

mi smutno z tego powodu. Minęło kilka tygodni od incydentu w klubie i od

tamtej pory nie próbował ani razu się ze mną skontaktować. Sama tego

chciałam.

– Nie chcę się z nim widzieć – przyznaję cicho.

– Gdy poczujesz się źle, zabiorę cię stąd – mówi spokojnie. – Ale daj

szansę tej imprezie. Wyluzujesz trochę.

Kiwam w końcu głową i wychodzę z samochodu na chłodne powietrze.

W towarzystwie Cama docieram do drzwi apartamentu. Po chwili otwiera

nam uśmiechnięta Melanie. Widać, że jest trochę zszokowana moim

widokiem, ale na jej twarz szybko wraca radość.

– Lana! Tak dawno cię nie widziałam.

– Cześć, Melanie. – Ściskam ją mocno na powitanie. – Jakoś nie było

okazji. Mam nadzieję, że to nie kłopot, że wpadłam na chwilę?

– Oczywiście, że nie. Zapraszam do środka.

Idę za nią, ciągnąc za sobą mojego dzisiejszego towarzysza. W salonie

jest już spora grupa osób i teraz zaczynam się stresować. Obecność

Camerona mało pomaga, bo mimo wszystko szukam wzrokiem pewnej

konkretnej osoby. Mam tylko nadzieję, że być może świętuje nowy rok

w innym miejscu niż to.

– Pójdę po piwo dla nas – oznajmia Cam i zostawia mnie samą.

Rozglądam się i uśmiecham niepewnie, gdy złapię kogoś wzrokiem.

Nie znam tu nikogo. No może poza gospodarzami mieszkania i Nadią

z mężem. Patrzą na mnie dziwnym spojrzeniem i mam ochotę zapytać, o co

chodzi, ale zapominam o tym, gdy przyjaciel podaje mi butelkę zimnego

alkoholu.

– Wiem, że tego nie chcesz, ale chyba będziemy musieli trochę

poudawać – mówi, patrząc ponad moją głowę.


– Co masz na myśli?

– Musimy komuś pokazać, że jednak jesteśmy parą.

Dopiero teraz odwracam się tam, gdzie spogląda Cam, i zauważam go.

Siedzi samotnie w fotelu ze szklanką jakiegoś trunku w ręce. Jego wzrok

jest bardzo wkurzony i chłodny. Nie mam pewności, czy ta złość jest

kierowana do mnie czy do Cama. Przełykam głośno ślinę, czując strach.

Naprawdę nie chcę dziś żadnych nieprzyjemnych akcji. Wystarczy mi to, co

wydarzyło jakiś czas temu.

Zrywam kontakt wzrokowy i odwracam się w stronę mężczyzny,

z którym tu przyszłam… a raczej, który mnie do tego zmusił.

– Wychodzimy – mówię szybko.

– Lana…

– Chcę wyjść – przerywam mu zdesperowanym głosem.

– Poznam cię z moimi przyjaciółmi, wypijemy kilka piw i zobaczysz, że

to ci pomoże. Po prostu nie zwracaj na niego uwagi.

Nie mam szansy się sprzeciwić, bo on od razu łapie moją dłoń i ciągnie

w stronę kuchni. Podchodzimy do niewielkiej grupki dziewczyn, które

wyglądają jak modelki z okładki modowego magazynu.

– To moje kuzynki – zaczyna Cam, wskazując po kolei dziewczyny. –

Roxane, Olivia, Maria i Ana.

– Hej – mówię cichym głosem.

– Skąd znasz Cama? – pyta rudowłosa o imieniu Maria.

– Poznaliśmy się na domówce Melanie kilka tygodni temu.

– Szczerze mówiąc, to pasujecie do siebie – wtrąca się blondynka

Olivia. – Trochę jak brat i siostra.

– Tak naprawdę…
– Często to słyszymy, ale mogę was zapewnić, że jej bratem nigdy nie

będę – przerywa mi, wymownie ruszając brwiami.

Nie mogę uwierzyć, że dał im do zrozumienia, że jesteśmy w związku.

Ta szopka miała być zarezerwowana dla jego brata, a nie wszystkich gości.

Ciągnę go na chwilę w ustronne miejsce, przepraszając dziewczyny.

– Co ty wyprawiasz? – Staram się być cicho, ale mam ochotę krzyczeć.

– Zobaczysz, że zaraz Roxane pobiegnie do Michaela i przekaże mu

całą naszą rozmowę.

– O mój Boże! Musimy to cofnąć!

– Lana, obudź się. – Przybliża się do mnie i mówi cicho do mojego

ucha. – Złapie plotkę i wkurzony wyjdzie stąd. Nie będzie chciał patrzeć na

to, jak się migdalimy.

– Jak my co? – pytam skołowana.

– Chcesz, żebym nadal zapewniał ci spokój?

Myślę nad odpowiedzią i, zamiast się odezwać, kiwam nieznacznie

głową. Nie wiem, czy tego tak naprawdę chcę. Trwam w tym przekonaniu

tylko dlatego, że boję się swojej słabości do Michaela. Gdyby nadal na

mnie naciskał, w końcu bym uległa.

– To uśmiechaj się szeroko, ukazując te śliczne ząbki, i nie zaprzeczaj,

gdy powiem do ciebie „kochanie”.

– To dla ciebie zabawa – mówię, dźgając go palcem wskazującym

w tors. – Bawisz się moim kosztem.

– To ty wykorzystujesz mnie do tego planu – odpowiada, szczerząc się,

zadowolony ze swojej wygranej.

Rzucam mu ostatnie wściekłe spojrzenie i wracam do kuchni. Nie ma

już dziewczyn, ale zamiast tego spotykamy Johna i Nate’a. Patrzą najpierw

na mnie, a później swoje wkurzone spojrzenia kierują na Camerona.


– Stąpasz po kruchym lodzie – odzywa się John głębokim głosem.

– Nie wiem, o co ci chodzi, stary – odpowiedź Cama jest spokojna, a on

sam nie reaguje na ich wzrok.

– A mnie to nawet bawi – mówi Nate ze śmiechem. – Jestem z ciebie

nawet dumny, że nie boisz się Michaela. Martwię się jedynie o to śliczne

mieszkanie.

– Nic się dzisiaj nie wydarzy – wtrącam się zdecydowanym głosem. –

Jeśli przeszkadza wam moja obecność, mogę wyjść.

– Lana, zostań, jeśli chcesz. Nie wyrzucę cię stąd tylko ze względu na

niego.

Słowa Nate’a trochę mnie uspokajają. Wiem przynajmniej, że chociaż

on mnie nie nienawidzi. W przeciwieństwie do Johna nie mierzy mnie

chłodnym spojrzeniem.

Omijam ich, by pójść do łazienki. Po drodze obok mnie przechodzi

Nadia, która spogląda na mnie zszokowana. Jeszcze nikt jej nie powiedział

o moim przyjściu?

Kilka minut później wracam do swojego niby-chłopaka i nagle

zamieram na widok przede mną. Nie powinnam się tym przejmować. Nie

powinnam czuć się tak dziwnie, ale jednak tak się dzieje. Paraliżuje mnie

to, co widzę, i mam ochotę naprawdę stąd zniknąć. Nie mogę jednak

oderwać wzroku od Ivy, która siedzi na jego kolanach i całuje go mocno.

Tym razem nie jest to jednostronne, bo jego ręce macają jej tyłek. Widać, że

bardzo dobrze się bawią w swoim towarzystwie i rzeczywiście Michael

o mnie zapomniał. Właśnie dlatego bałam się z nim związać.

Trzyma na kolanach nagrodę pocieszenia, którą z pewnością zabierze

później do swojego apartamentu.

Jestem cholernie zazdrosna, ale bardzo nie chcę się do tego przyznać.

Nie mam prawa tego czuć, bo to ja zdecydowałam, że nie jesteśmy razem.


W końcu Iva odrywa się od niego i zarzuca w tył swoje długie czarne

włosy. Wstają oboje z fotela i zmierzają ku wyjściu, czyli… w moją stronę.

Ona na mnie nie patrzy, bo jej wzrok jest utkwiony w nim. Natomiast

on obserwuje mnie uważnie. Nie widzę w jego oczach tego, co zawsze,

a jedynie obojętność. Nie obchodzę go już i właśnie to próbuje mi pokazać.

Mam za swoje i muszę przyjąć to z godnością. Ruszam się nareszcie

z miejsca, uciekając przed nimi i z podniesioną głową szukam Camerona.

Nie ma go w salonie ani w kuchni, więc idę w stronę długiego i ciemnego

korytarza. Nie słychać tu żadnych odgłosów rozmów, więc z pewnością go

tu nie ma. Decyduję się w końcu wrócić do salonu i poczekać tam.

Odwracam się i wpadam wprost na twardy tors mężczyzny, którego

unikałam przez ostatnie tygodnie.

– Witaj – mówi głębokim i seksownym głosem.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 14

Było już w moim życiu wiele takich momentów, kiedy chciałam uciekać –

jak najszybciej i jak najdalej, tak żeby nikt mnie nie znalazł. Do

najgorszych do tej pory zaliczam występ na koniec roku w liceum. Miałam

wygłosić krótką mowę przed zebranymi w sali uczniami. Trema zżerała

mnie tak bardzo, że planowałam symulować wymioty, byleby się z tego

tylko wycofać. Oczywiście, to się nie udało i w końcu, blada jak ściana,

musiałam wypowiedzieć trzy zdania. Dziś wolałabym stać na tamtej scenie

godzinami zamiast sytuacji, w której właśnie się znalazłam.

Nie odzywam się do niego. Nawet nie podnoszę głowy, bojąc się swojej

reakcji. Jesteśmy zdecydowanie za blisko siebie i jeden ruch dzieli nas od

zakazanych dla mnie rzeczy. Czuję, jak mocno bije mu serce, bo moja dłoń

nadal delikatnie dotyka jego piersi. Nie potrafię oderwać teraz ręki i po

prostu odejść. Naprawdę chcę uciec, tak jak wtedy, w liceum, ale nogi

odmawiają mi posłuszeństwa. Stoimy więc w ciszy, czekając, aż w końcu

się odezwę.

– Odjęło ci mowę, kotku? – przerywa moje milczenie ze śmiechem. Nie

jest to jednak radosny śmiech, dlatego krzywię się na dźwięk goryczy

w jego głosie.

– Muszę iść – mówię cicho.


– Gdzie? – podnosi teraz głos i w końcu unoszę głowę. Jego oczy są jak

zwykle ciemne, a policzki lekko czerwone. Musiał wypić dziś trochę

whisky. – Do mojego brata? Ciekaw jestem, czy wlazłaś do jego łóżka zaraz

po tym, jak opuściłaś moje, czy może jednak zaczekałaś chociaż tydzień.

W ułamku sekundy jego prawy policzek jest znacznie mocnej

zaczerwieniony niż lewy i to nie z winy alkoholu. Ja z kolei pocieram dłoń,

którą go uderzyłam, ale nie mogłam się powstrzymać. Ubliża mi

z uśmiechem na twarzy. Tego już za wiele.

– Jak śmiesz tak mówić? – warczę do niego wkurzona. – To nie ja

praktycznie pieprzę się z kimś na oczach wszystkich. Tym razem to chyba

nie Iva rzuciła się na ciebie, co?

Ta rozmowa jest śmieszna. Zachowujemy się idiotycznie, wypominając

sobie nasze obecne zachowanie. Dlaczego obchodzi mnie to co, on robi

z Ivą na fotelu? Powinnam olać to i bawić się na imprezie sylwestrowej, bo

po to tu przecież przyszłam.

– Ale wiesz co? – kontynuuję, znajdując w sobie trochę odwagi. – Mam

to gdzieś. Jak dla mnie, możesz ją przelecieć na środku salonu. To twoje

życie. Szczęśliwego Nowego Roku, Michael.

Chcę przepchać się obok niego, by uciec jak najdalej, ale ta góra mięśni

się nie rusza. Jest za duży, bym mogła go spokojnie ominąć, na dodatek

przesuwa się z każdym moim krokiem. Jestem na niego wkurzona za to

głupie zdanie, które wypowiedział. Za to, że tak namieszał w moim

spokojnym życiu. Za to, że myślę o nim każdej nocy.

Walę go dłonią mocno w pierś, a gdy nie reaguje, robię to znowu. Chcę

się wyżyć, by wyrzucić z siebie trochę emocji, a on mi w tym nie

przeszkadza, co jeszcze bardziej mnie denerwuje.

– Przesuń się! – krzyczę, mając pojedyncze łzy w oczach. Nawet nie

wiem, kiedy zaczęły płynąć. – Chcę od ciebie odejść!


Dopiero po tych słowach wykonuje ruch. Łapie obie moje ręce

i przyciąga do siebie. Już mam zacząć wyrywać się z tego objęcia, gdy

nagle otwiera drzwi za nami i wpycha nas do środka. Pokój jest ciemny

i nie widzę nic poza jego twarzą. Przygląda mi się zaciekawiony, a po

chwili pochyla do moich ust. Dzielą nas milimetry.

– Dlaczego płaczesz? – pyta spokojnym głosem.

– Bo mam cię dość.

– Jestem aż tak zły?

– Tak! – odpowiadam głośno. – Niebezpieczny i wkurzający!

Mój głos jest niewyraźny przez gulę w gardle oraz nieustający płacz.

Kiedy stałam się taka żałosna? Już rozumiem te wszystkie kobiety

z komedii romantycznych, z których śmiejemy się razem z Jules. Wiem, jak

to jest, gdy w twoje życie wkracza nieodpowiedni mężczyzna.

– Zadam ci jedno pytanie i oczekuję, że będziesz grzeczna, i odpowiesz

zgodnie z prawdą. – Odwraca mnie, przyciskając do ściany. Znów jestem

jak w pułapce. – Spałaś z moim bratem?

Opuszczam wzrok na podłogę. Łzy ustają, ale serce teraz

niebezpiecznie przyspiesza. Jak mam go okłamać, gdy jestem tak blisko?

Widać, że bardzo chce poznać prawdę, bo inaczej by mnie tak mocno nie

trzymał. Myślę teraz o tym głupim planie i ciągnących się kłamstwach.

Chyba najwyższy czas to zakończyć.

– Nie – mówię ledwo słyszalnym głosem chyba w nadziei, że mnie nie

usłyszy.

– Dlaczego mnie okłamałaś?

Nie jestem przyzwyczajona do takiego spokoju. Nie słyszę już tego

chłodu w jego głosie. W głowie huczy mi za to, bym uciekała jak

najszybciej, bo to źle się skończy. Podnoszę głowę i spoglądam w jego


piękne oczy. Mam ochotę dotknąć jego twarzy, bo lubię, gdy drażni mnie

zarost.

– Michael…

– Dlaczego? – dopytuje głośniej.

– Nic mnie nie łączy z Cameronem oprócz przyjaźni – wyznaję

w końcu z szaleńczo bijącym sercem. Albo wkurzy się za kłamstwo, albo

się na mnie rzuci. – Słyszałam, że jak czegoś chcesz, to zawsze to dostajesz

i…

– To prawda – przerywa mi.

– Ja muszę ułożyć sobie życie na spokojnie, a ty… – Milknę nagle,

szukając odpowiednich słów. – Boję się ciebie.

– Nigdy bym cię nie skrzywdził.

– Moje serce jest zbyt kruche – szepczę prosto w jego usta.

– Zaopiekuję się nim.

Po chwili ma już władzę nad moimi ustami. Na początku jest delikatny,

ale gdy wpuszczam do środka jego język, traci nad sobą panowanie.

Wszystko dzieje się w bardzo szybkim tempie. Zarzucam mu ręce na szyję

i przybliżam się jeszcze bardziej.

Czułam, że pozostanie z nim sam na sam jest niebezpieczne. Nie

potrafię mu odmówić, choć doskonale wiem, że obiecałam sobie co innego.

Zapominam jednak o tych postanowieniach, czując znów jego smak.

Tęskniłam za ustami, które mnie teraz całują. Tęskniłam też za dłońmi

przesuwającymi się po moim rozgrzanym ciele.

– Daj mi szansę – mówi prawie błagalnym głosem, odrywając się na

chwilę ode mnie.

Zastanawiam się nad tym, patrząc mu w oczy i dochodzę do wniosku,

że ten mężczyzna może jest dla mnie niebezpieczny, ale też tylko on potrafi
sprawić, że jestem spokojna. Nie poczuję do innego faceta tego, co do

niego. Ryzykuję w tym momencie wszystkim, ale jeśli chcę znaleźć w życiu

prawdziwą miłość, muszę postawić wszystko na tę kartę.

– Jedną – odpowiadam, drażniąc jego dolną wargę zębami.

– Tyle mi wystarczy.

Oby, bo malutkie kawałeczki serca ciężko jest zbierać z podłogi.

Odrywam się od niego i chwytam za prawą dłoń. Otwieram drzwi

pokoju i prowadzę nas do wyjścia. Jeśli mam pójść na całość, to chcę

spędzić sylwestra w jego łóżku. Takie idealne zakończenie starego

i rozpoczęcie nowego roku.

Znajduję swój płaszcz w przedpokoju i wyprowadzam nas na korytarz.

Michael nadal milczy, idąc grzecznie za mną. Wyjmuje z tylnej kieszeni

telefon i dzwoni do kogoś. Oglądam się na niego z pytającym wzrokiem.

– Wychodzę – mówi do słuchawki. – Czekaj na dole.

– Z kim rozmawiasz?

– Z moim szoferem. Czeka na nas na ulicy.

– Szofer? – pytam z rozbawieniem.

– Czasami go potrzebuję, bo przecież po whisky nie będę prowadził.

No tak. Wielki Michael musi mieć szofera, bo taksówka to za mało.

Kim on właściwie jest? Inwestor to bardzo szerokie pojęcie, a apartament

i szofer świadczą o tym, że to nie jest zwykły przedsiębiorca. Muszę

wydusić z niego trochę więcej informacji, ale zostawię to sobie na inny

dzień. Dziś jestem napalona i nie mam ochoty na rozmowy.

Przed budynkiem faktycznie czeka na nas auto ze starszym mężczyzną

w środku. Witam się z nim uprzejmie, a on tylko kiwa mi głową. Jedziemy

w ciszy krótką chwilę. Gdy tylko zatrzymujemy się przy apartamentowcu

Michaela, wysiadam pierwsza. Nie czekam na niego i od razu kieruję się


w stronę windy. Dopiero gdy jestem już przed jego drzwiami, oglądam się

za siebie.

– Aż tak ci się spieszy? – pyta rozbawiony.

– Zawsze jesteś szybki, a teraz guzdrzesz się jak staruszek.

– Mogę być bardzo powolny, jeśli chcesz – mówi głębokim głosem tuż

przy moim uchu.

Robi mi się gorąco na ten oczywisty komentarz. Po otwarciu drzwi

rzucam się w jego ramiona, oplatając go nogami wokół pasa. Naprawdę

brakowało mi tej bliskości. Przez wiele nocy wyobrażałam sobie, że tutaj

jestem, a teraz to się dzieje naprawdę.

Zanosi mnie do ciemnej sypialni i delikatnie kładzie na łóżku.

Powolnym ruchem znów zbliża się do moich ust i zostawia lekki

pocałunek. Chcę zaprotestować, ale on podnosi się i rozpina koszulę,

odsłaniając wytatuowany tors.

Dzięki temu widokowi nie chowam urazy. Mogłabym patrzeć

godzinami na te mięśnie przykryte czarnym tuszem. Widzi, że ślinię się na

jego widok i zaszczyca mnie łobuzerskim uśmiechem. Widocznie podoba

mu się fakt, że nie mogę oderwać oczu od jego ciała. Wyginam się, by

rozpiąć sukienkę, ale mnie powstrzymuje.

– Ja to zrobię – oznajmia mi pewnym siebie głosem.

Wsuwa dłoń pod moje plecy i rozpina zamek. Ściąga ze mnie cienki

materiał, rzucając ubranie na podłogę. Nie wstydzę się, leżąc przed nim

w prześwitującym biustonoszu oraz stringach. Wiem, że patrzy na mnie

z uznaniem, dzięki czemu chcę mu się pokazywać tak częściej.

– Nie wypuszczę cię stąd – uprzedza mnie.

– Dzisiaj czy w ogóle? – żartuję, uśmiechając się szeroko.

– A za to idiotyczne kłamstwo – ignoruje moje pytanie, przybliża się do

mojego ucha i gryzie je lekko, a później szepcze: – dostaniesz dziś karę.


Drżę, słysząc jego obietnicę. Lubię, kiedy jest właśnie taki. Seks

z Michaelem nigdy nie jest nudny, bo nie traktuje mnie jak porcelanową

lalkę. Często miałam ślady na pośladkach od jego mocnego uścisku. Już

wiem, że rano będę ledwo chodziła.

Zaczyna całować moją szyję, powoli schodząc coraz niżej. W końcu

dociera do piersi i lewą ręką odpina stanik, uwalniając je. Gdy jego język

styka się z sutkiem, wydaję głośny odgłos. On dobrze wie, że mam bardzo

wrażliwe sutki i potrafi to wykorzystać. Zatacza wokół nich powolne kółka,

a później ssie mocno.

– O mój Boże!

– Kochanie, teraz będzie szybko, bo nie wytrzymam długiej zabawy –

mówi, odsuwając się ode mnie. – Za długo nie byłem w tobie.

– Nie mam nic przeciwko.

Potrzebuję orgazmu natychmiast. Jestem tak rozpalona, że nie mogę się

już doczekać. Pozbywa się moich stringów, a później rozpina spodnie,

uwalniając gotowego już do akcji penisa. Pociera go powoli dłonią, patrząc

mi prosto w oczy. Gdy rozchylam przed nim uda, szybko rusza do małej

szafeczki przy łóżku i wyjmuje prezerwatywę.

Aż rozszerzam oczy, kiedy wchodzi we mnie nagle. Wydaję głośny jęk

i rysuję mu paznokciami ślady na plecach. Czuję ulgę, gdy wypełnia moje

wnętrze. Mam wrażenie, że to miejsce jest dla niego stworzone. Inny

mężczyzna nie ma tam wstępu i nigdy nie będzie miał. Rusza się

w szaleńczym tempie, podnosząc jedną z moich nóg, by znaleźć się jeszcze

głębiej. Jestem przekonana, że słychać mnie w całym mieszkaniu. Jego

oddech jest tak samo urwany jak mój. W pewnej chwili przetacza mnie na

brzuch i chwyta za biodra. Unosi mój tyłek i wbija się mocno między

pośladki. Czuję mocny klaps na jednym pośladku, ale ten ból sprawia, że
mam ochotę na więcej. Dostaję jeszcze trzy klapsy, ale za każdym razem

rozmasowuje mi pośladek delikatnie dłonią.

Orgazm trafia mnie nagle, a sekundę później czuję, jak Michael opada

na moje plecy. Ma ciężki oddech i mocno bijące serce. Tak samo jak ja

próbuje się uspokoić. Uśmiecham się do poduszki, kiedy jego usta

zostawiają delikatny pocałunek na moich plecach.

Leżymy tak dłuższą chwilę, a w końcu Michael wychodzi ze mnie.

Obracam się do niego twarzą. Całuję go lekko w usta i wydobywam z jego

objęć. Idzie za mną do łazienki, nie opuszczając nawet na krok. Bawi mnie

to, że nadal boi się, że mogę uciec. Oboje ogarniamy się szybko i wracam

do sypialni po jego koszulę, bo nie chcę chodzić nago po mieszkaniu.

Mogłabym znów założyć swoją sukienkę, ale zapach jego perfum mnie

uspokaja. Lubię czuć je na sobie.

Znajduję go w kuchni skupionego nad warzywami, które po kolei

wyjmuje z lodówki. Jest nagi, ale chyba mu to nie przeszkadza, a ja dzięki

temu mogę podziwiać jego okrągły tyłek.

– Co robisz? – pytam, opierając się o wyspę kuchenną.

– Gotuję dla nas kolację – odpowiada z powagą.

– Potrafisz gotować? – Jestem zdziwiona, bo dla mnie to czarna magia.

Jules nieraz próbowała mnie nauczyć, ale szybko się poddawała. – Kto cię

nauczył?

– Dziadek. Miał restaurację w Paryżu – mówi z lekkim uśmiechem na

ustach. – Chodź tutaj. Przyda mi się twoja słodka dupcia.

Parskam śmiechem, ale posłusznie wstaję i podchodzę do niego.

Ustawia mnie pomiędzy blatem a sobą. Jego ręce sprawnie kroją paprykę,

a ja tylko patrzę z uwagą. Nie mogę skupić się na niczym, bo czuję jak jego

kutas twardnieje przy mojej pupie.

– W czym moja słodka dupcia ma ci niby pomóc?


– Wystarczy, że mam ją przed sobą.

– Ale ja bym chciała naprawdę pomóc – nalegam z determinacją

w głosie.

Bierze moją prawą dłoń delikatnie w swoją, podając mi nóż. Jest

cholernie ostry i trochę się boję, że zaraz poleje się krew. Pokazuje mi, jak

drobno i szybko kroić warzywo, a gdy mi nie wychodzi, śmieje się głośno.

– Ej! – upominam go, grożąc nożem.

– W takim tempie zjemy kolację na śniadanie – mówi rozbawiony.

– Nie jestem mistrzynią patelni – odpowiadam wkurzona, odkładając

nóż i próbując się od niego oddalić. – I widzę, że cię to bawi.

Odstawia warzywa na bok i podchodzi do mnie z poważnym wyrazem

twarzy. Obejmuje mnie mocno, patrząc mi w oczy. Robię urażoną minę, bo

chciałam pomóc, a on się ze mnie nabija!

– Pamiętasz jak ci mówiłem, że jesteś moja?

– Jesteś bardzo pewny…

– …nie kłóć się o to, bo przegrasz. Zapewniam cię.

Nie chcę mu przyznać racji, ale taka jest prawda. Zawładnął mną całą

i zabrał, co chciał. Powoli oddaję mu serce i tego boję się najbardziej, ale

gdy patrzy na mnie tym czułym wzrokiem, mam ochotę zaoferować mu

wszystko.

– Nie potrzebuję mistrzyni patelni, tylko ciebie. Nie obchodzi mnie,

jakie masz umiejętności, to nie jest dla mnie ważne.

– Nawet jeśli umiem zrobić tylko kanapki?

– Będę jadł te kanapki do końca życia. – Całuje mnie mocno i teraz już

nie mogę zaprzeczać, że nie jestem jego. Odrywa się od moich ust na

chwilę. – Mój brat oberwie za ten cały cyrk.

Cameron!
Zostawiłam go na imprezie i teraz na pewno się martwi. Wyswobadzam

się szybko z objęć Michaela i biegnę do sypialni, gdzie zostawiłam torebkę

z telefonem. Znajduję pięć nieodebranych połączeń i teraz jest mi wstyd za

moje zachowanie. Powinnam powiedzieć mu cokolwiek, by wiedział, że

jestem bezpieczna. Jaka ze mnie przyjaciółka, skoro tak się zachowuję?

– Ja do niego zadzwonię – odzywa się Michael za moimi plecami.

– Po co? – Odwracam się do niego i patrzę sceptycznie. – To ja

powinnam go przeprosić.

– Daj mi telefon.

– Nie.

– Bo wezmę go siłą – ostrzega.

Oddaję mu w końcu telefon i cierpliwie patrzę, jak wybiera numer

Cama. Daje połączenie na tryb głośnomówiący i po chwili słyszymy głos

przyjaciela.

– Lana! Gdzie ty, do cholery, jesteś?!

– Uduszę cię, kurwa. – Ignoruje jego pytanie Michael.

– Miło cię słyszeć, bracie – mówi z rozbawieniem Cam. – Mam

nadzieję, że masz taki głos po seksie, a nie po morderstwie.

– Powinienem złamać ci wtedy nos dwa razy.

– Przestańcie! – krzyczę, zabierając Michaelowi telefon. – Przepraszam,

że uciekłam, nic nie mówiąc.

– Dobrze, że jednak wpadłaś w ramiona mojego brata, a nie porywacza.

– W sumie na jedno wychodzi. – Śmiejemy się, ale milknę nagle,

widząc wkurzone spojrzenie Michaela.

Kończę połączenie i robię minę niewiniątka, ale to nic nie daje, bo on

już zmierza w moją stronę i wygląda przy tym jak zwierzę, które znalazło

swoją ofiarę. Już wiem, że nie powinnam się z niego śmiać, a zwłaszcza
z Cameronem. Mimo wszystko nie mogę ukryć rozbawienia. On faktycznie

wygląda jak porywacz.

– Skoro jestem porywaczem…

Nie kończy zdania, bo wydaję głośny pisk połączony ze śmiechem, gdy

unosi mnie i przewiesza sobie przez ramię. Idziemy do kuchni, gdzie sadza

mnie na środku wyspy, a później przyciąga do siebie. Wczepiam palce

w jego gęste włosy i ciągnę delikatnie. Pochylam się do ust i gryzę lekko

dolną wargę.

– Możesz mnie tak codziennie porywać.

Spodobała mu się ta odpowiedź, bo już nie ma takiej spiętej miny.

Zamiast tego jego ręce wędrują po moim ciele, sprawiając, że chcę więcej.

Jednak mój żołądek domaga się choć odrobiny jedzenia, bo przypomina

o sobie głośnym dźwiękiem, przez który wybucham śmiechem.

Rozdzielamy się, by mógł dokończyć swoje danie. Kwadrans później

zaczyna pysznie pachnieć. Co chwilę zaglądam mu przez ramię na to, co

robi, ale nie chcę niczego zepsuć, więc cierpliwie czekam. To jednak nie

jedzenie interesuje mnie najbardziej, ale ciało mojego kucharza.

Mojego.

Zastanawiam się, czy mam prawo tak mówić… W końcu on sam

zarzeka się, że jestem jego, więc chyba tak. Skoro nazwał mnie swoją, to

jaki jest teraz status naszej relacji? Boję się o to zapytać, bo nie chcę wyjść

na idiotkę, która na starcie domaga się już poważnych deklaracji na temat

związku.

Jedno jest natomiast pewne. Domagam się wyłączności.

– Michael… – zaczynam spokojnym głosem, by zwrócić jego uwagę.

Gdy podnosi głowę i patrzy mi w oczy, w końcu zbieram się na odwagę. –

Jesteśmy tylko my, okej? Gdybyś chciał … – milknę, szukając


odpowiednich słów, a on cierpliwie czeka – …spotykać się z kimś innym,

to mi o tym powiedz wcześniej.

To była najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek mu powiedziałam.

Czuję się głupio, ale chcę, by wiedział, że tym razem to nie jest tylko

zabawa.

– Po prostu chcę, żebyś był ze mną szczery – kontynuuję, ze wstydu

unikając jego wzroku. – Nie zniosę już więcej widoku ciebie i Ivy razem.

Odkłada patelnię, którą miał przed chwilą w ręce i skupia się na mnie.

Patrzy tak dziwnym wzrokiem, że nie jestem pewna, o czym myśli. Jest

zły? A może uważa mnie za idiotkę, która wypaliła z tą wyłącznością za

szybko?

– Przepraszam, że musiałaś to oglądać.

– Ja…

– Jesteśmy razem, co oznacza, że ty jesteś moja, a ja twój i nie ma nic

poza tym.

I tak o to właśnie zdobywam chłopaka. Jak to dziwnie brzmi…

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 15

Moje życie bardzo się zmieniło i od trzech miesięcy nie przypomina tego,

co było zwykle moim udziałem. Jestem raczej nieśmiała i bezproblemowa.

Zawsze starałam się być cicha i nie wyróżniać z tłumu, bo nie lubię

publiczności. Dlatego od lat przyjaźnię się z Jules, która jest moim

całkowitym przeciwieństwem. To, co się wtedy wydarzyło, było

niesamowite, bo najpierw poszłam do klubu, by przeżyć przygodę na jedną

noc, po czym oddałam swoje ciało nieznajomemu. Potem zaproponowałam

mu romans oparty na seksie, a następnie go rzuciłam dla własnego

uczuciowego bezpieczeństwa. Teraz zaś siedzę na ogromnej sofie w salonie

mojego chłopaka. Tego samego, z którym poszłam do łóżka kilkanaście

tygodni temu. Kiedy to wszystko się stało?

– O czym myślisz? – pyta Michael, wpatrując się we mnie. Odkąd tu

przyszłam, non stop siedział z nosem w telefonie, więc dziwię się, że

zauważył moją rozterkę na twarzy.

– To nic takiego – mówię wymijająco.

– Lepiej mi powiedz. Nie odezwałaś się ani słowem, a teraz patrzysz

z zaciekawieniem w mój sufit.

Odkąd on jest taki rozgadany? Za każdym razem, gdy rozmawiamy,

odpowiada mi pojedynczymi słowami, a jak już ma powiedzieć coś więcej,


robi to niemal lakonicznie. Tym razem chce jednak rozmawiać i sam mnie

do tego zachęca, więc decyduję się odpowiedzieć zgodnie z prawdą.

– Jesteśmy w związku? – pytam, ale nie daję mu dojść do słowa

i mówię dalej napędzona odwagą. – Nie pasujemy do siebie. Jesteśmy tak

bardzo różni, zarówno pod względem stylu, jak i osobowości.

– Uważam inaczej.

– Znasz mnie chyba bardziej niż ja ciebie. Jak masz w ogóle na

nazwisko?

– DeLuca – odpowiada, nie patrząc mi w oczy i skupiając się znów na

ekranie telefonu.

– A praca? Mówiłeś o inwestycjach, ale co to znaczy?

– Mam kilka restauracji, klubów i hoteli.

Zaskakuje mnie ta odpowiedź. Wiedziałam o współprowadzeniu „43”,

a nie o restauracjach, hotelach i innych klubach. Jak ważnym człowiekiem

jest mój Michael?

Nie podnosi głowy i zaczynam się tym wkurzać. To tak jakbym

rozmawiała ze ścianą. Czuję się ignorowana. Zbliżam się do niego i siadam

mu na kolanach. Dopiero teraz mnie zauważa i patrzy z zaciekawieniem.

– Michael, dla mnie to poważna sprawa. Chcę cię poznać.

– Dobrze – wzdycha cicho i odkłada komórkę. – Co jeszcze chcesz

wiedzieć?

– Co lubisz? Masz jakieś pasje lub hobby? – Jestem rozdrażniona i on to

widzi, bo zaczyna masować powoli moją pupę, a później całuje mnie lekko

w szyję, starając się rozproszyć. – Powiedz mi cokolwiek.

– Lubię seks – mówi z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. – Mogę ci

pokazać jak bardzo.


– Skup się! – Przewracam oczami i próbuję powstrzymać jego ręce, ale

jest za silny.

– Lubię gotować.

– To już wiem. Mówiłeś, że nauczył cię tego dziadek.

– Tak, umarł pięć lat temu i odziedziczyłem po nim jego restaurację.

– Prowadzisz ją razem z Cameronem?

Spina się, słysząc moje pytanie i czuję, jak mocniej zaciska na mnie

dłonie. Mimo rozwiązanej już sprawy, oni nadal zachowują się, jakby byli

sobie obcy. Czuję się winna, bo to przeze mnie takie zamieszanie. Gdy

Michael w dalszym ciągu milczy, decyduję się spróbować rozwiązać ten

problem.

– Może spędzimy z Camem wieczór?

– Po co? – pyta zdziwiony.

– Nie mogę znieść tego, że się do siebie nie odzywacie.

– Zasłużył sobie.

– To był mój pomysł i mnie powinieneś karać. – Widzę, jak uśmiech

powraca mu na usta i wzdycham zrezygnowana, bo dobrze wiem, o czym

pomyślał. – Mówię poważnie. Dziś ugotujesz coś dobrego, a później razem

obejrzymy film.

Wstaję z jego kolan i biegnę do kuchni, szukając swojego telefonu.

Wybieram numer Cama i przykładam aparat do ucha. Michael podchodzi

do mnie wyraźnie wkurzony, ale go ignoruję.

– Lano… – zaczyna, ale przerywam mu, nie dając dojść do słowa.

– Cześć, Cam – zaczynam, gdy w końcu odbiera po kilku sygnałach. –

Masz ochotę na film dzisiaj?

– Z tobą zawsze – odpowiada rozbawionym głosem.

– W takim razie przyjdź dziś do mieszkania Michaela o dwudziestej.


– Zaraz… czekaj. Do Michaela?

– Tak. Do zobaczenia!

Rozłączam się, żeby pozbawić go możliwości odmówienia. Odwracam

się w stronę wkurzonego Michaela i uśmiecham do niego z miną

niewiniątka. Być może nie powinnam decydować za nas oboje, ale muszę

ich jakoś pogodzić. Widzę, jak kłótnia z bratem wpływa na Cama. Nie

przyznaje się do tego, ale gdy tylko o nim wspominam, to mina mu rzednie.

Ja nie mam rodzeństwa, ale za to mam Jules. Nie zniosłabym, gdyby

poróżnił nas jakiś facet.

Podchodzę powoli do Michaela i, kiedy dzielą nas już tylko milimetry,

staję na palcach i całuję mocno w usta. Nie odwzajemnia pocałunku, tylko

stoi nieruchomo. Jego dłonie są schowane w kieszeniach spodni.

– Czuję się źle przez to, co zrobiłam – tłumaczę mu niepewnym głosem.

– Miałem inne plany co do tego wieczoru.

– Mamy całą noc – mówię, całując go jeszcze raz.

Tym razem odwzajemnia pocałunek i w końcu obejmuje mnie ciasno

rękami. Wiedziałam, że długo nie będzie na mnie wkurzony. Odrywam się

od niego i zaglądam do lodówki, zastanawiając, co będziemy jeść. Równie

dobrze moglibyśmy zamówić pizzę, ale Michael nie lubi takiego jedzenia.

Nigdy nie widziałam go z burgerem czy innym fast foodem. Zawsze je

posiłki bardziej wyrafinowane i tylko jeden raz kilka tygodni temu

namówiłam go na tosty własnej roboty.

Mija mnie i otwiera górną szafkę, wyjmując z niej makaron. Zaczyna

przygotowywać kolację, a ja mu się przyglądam, bo tak zazwyczaj wygląda

moja pomoc. Jest bardzo skupiony na tym, co robi, a ja uśmiecham się

delikatnie na taki widok. Rzeczywiście lubi gotować.

Godzinę później do apartamentu puka Cameron i od razu biegnę się

z nim przywitać. Michael nie podnosi nawet głowy na przyjście brata.


Z wielką uwagą sprząta kuchnię. Gdy rzucam się w objęcia przyjaciela, nie

czuję się tym ani trochę skrępowana. Jest dla mnie ważny i w pełni mu

ufam. Nie widzę też powodu, by Michael był zazdrosny o nasze powitanie.

No cóż. Widocznie jestem w tym odosobniona.

– Łapy przy sobie – grzmi mocnym głosem i odrywa mnie od

Camerona.

– Mój brat zazdrosny? – drwi Cameron, przez co mam ochotę go

udusić, bo wiem, że robi to specjalnie. – Już nie mogę się doczekać tego

naszego wspólnego wieczoru.

– Nie prowokuj mnie.

– Ależ nie odbieraj mi tej zabawy.

Czuję, że muszę w końcu wkroczyć, bo miły wieczór zmieni się

w bójkę zakończoną ponowną wizytą w szpitalu. A tego nie chcę.

Idę do salonu, prowadząc za sobą wkurzonego Michaela. Stawia opór,

ale mimo wszystko udaje mi się zaciągnąć go na sofę. Cameron siada po

mojej drugiej stronie i na chwilę pojawia się między nami niezręczna cisza.

Mam po obu stronach dwóch mężczyzn.

Jeden ma minę, jakby chciał zabić drugiego.

A drugi się z tego cieszy, wkurzając go jeszcze bardziej.

– Dobra, to może jakiś film? – proponuję ze sztuczną radością na

twarzy.

Nikt się nie odzywa, więc decyduję za nich i włączam pierwszy lepszy

film dostępny na Netfliksie. Nie chcę szukać czegoś konkretnego, bo nie

zniosę dłużej tego milczenia. Niestety, pierwsze sceny filmu świadczą

o tym, że wybrałam film horror. Nabieram ochoty, żeby wzorem bohaterki

rzucić się do ucieczki.

Przypominam sobie o gotowym daniu, które czeka na nas w kuchni

i wstaję szybko, by je tu przynieść. Dzięki temu nie będę musiała patrzeć


w ekran telewizora. Zostawiam ich na chwilę, a gdy mam już wszystko

przygotowane, z dwoma talerzami w dłoniach wracam do salonu.

Zatrzymuję się jednak w połowie drogi, słysząc rozmowę:

– Jeśli ją skrzywdzisz…

– Ty mnie ostrzegasz? – przerywa Michael groźnym głosem. –

Pamiętaj, że jestem od ciebie starszy i silniejszy. Nie dotykaj jej, bo

pożałujesz.

– Od kiedy laska robi na tobie takie wrażenie? – zastanawia się na głos

Cam. – Lana jest wspaniała, ale widywałem w twoim łóżku wiele takich jak

ona.

Cisza. Po pytaniu Cama stoję tu już kilka minut, czekając, co odpowie

mu Michael, ale nic się nie dzieje. Mam już wkroczyć dumnym krokiem,

zwracając ich odwagę, gdy Cameron znów się odzywa, tym razem

niepewnym głosem:

– Zakochałeś się?

Mam szczęście, że panuję jeszcze jakoś nad swoimi dłońmi. Inaczej te

pysznie pachnące makarony leżałyby już na podłodze w otoczeniu

rozbitego szkła. Tym razem muszę usłyszeć odpowiedź. Trzy tygodnie temu

w sylwestra zgodziłam się posłuchać swojego serca i zostałam w łóżku

Michaela. Od tamtej pory widzę go praktycznie codziennie, oczywiście

większość czasu spędzamy nago, ale są też takie zwyczajne chwile, gdy po

prostu siedzimy obok siebie zajęci własnymi sprawami. Zaczynam czuć

coraz więcej do tego tajemniczego mężczyzny i naprawdę chciałabym

wiedzieć, co on o tym myśli.

– Jest dla mnie bardzo ważna – odpowiada spiętym głosem.

Czyli z miłością musimy jeszcze poczekać.

– W takim razie wyjaśnij jej parę istotnych spraw z przeszłości.

Co Cam ma na myśli? Jakie niby istotne sprawy?


Po kolejnych kilkunastu sekundach milczenia uznaję, że nie ma już

sensu ich podsłuchiwać, więc wchodzę nareszcie do salonu. Podaję im

talerze i siadam na swoim miejscu. Ja nie mam już ochoty na jedzenie, bo

mój żołądek jest za bardzo ściśnięty. Myślę o tym, co usłyszałam, i nawet

horror mi nie przeszkadza. Oglądam film razem z nimi, ale nie skupiam się

na nim. W mojej głowie kołacze się tylko jedno pytanie: jak ważna jestem

dla niego? Na tyle, by kiedyś w końcu mógł się we mnie zakochać?

W połowie filmu ukazuje się scena, w której mały chłopiec chodzi sam

po ciemnym lesie, gdzie coś się na niego czai. Tego jest już dla mnie za

wiele i wtulam się w ramiona Michaela. Strach przegania wszystkie

natrętne myśli. Zachowałam się spontanicznie i biorąc pod uwagę jego

podły nastrój, mogłam się spodziewać drętwego uścisku. On jednak

obejmuje mnie mocno, a na czubku głowy składa delikatny pocałunek.

Przyciśnięta do jego piersi, czuję znajome perfumy, które uwielbiam.

W jego ramionach jest mi najlepiej i dochodzę do wniosku, że nie mam

potrzeby zastanawiać się nad tym, jakie są jego uczucia. Czuję mocno

bijące jego serce i wiem, że będę z tym mężczyzną szczęśliwa.

***

Kawiarnia, którą wybrałam razem z Jules jest dziś tak zapełniona, że ledwo

udaje nam się znaleźć wolny stolik. W sumie to normalne ze względu na

porę lunchu. Zamawiamy dwie słodkie kawy i po kawałku czekoladowego

tortu. Gdy kelnerka zostawia nas same, odchodząc do innych klientów,

moja przyjaciółka patrzy się na mnie z szerokim uśmiechem na ustach.

– O co chcesz zapytać, Jules?

– Wspomniałaś, że zaprosiłaś Cama na wspólny wieczór z Michaelem,

więc czekam na szczegóły.


Nie chcę się chwalić, ale muszę przed nią przyznać, że miałam bardzo

dobry pomysł. To napięcie między nimi skończyło się pod koniec

pierwszego filmu i gdy włączyłam dla rozluźnienia komedię, było już po

sprawie. Wtedy dopiero zauważyłam prawdziwe poczucie humoru

Michaela. Żartował razem z Camem i śmiali się z siebie nawzajem. Już nie

rzucał się mu do gardła.

No może poza chwilą pożegnania, kiedy Cam chciał mnie pocałować

w policzek. Oczywiście zrobił to, by wkurzyć brata.

– Udało mi się – odpowiadam z uśmiechem. – Na początku myślałam,

że to był chybiony pomysł, ale finalnie zachowywali się już jak bracia.

– To dobrze, bo nieraz widziałam tęskne spojrzenie Camerona.

– O czym ty mówisz? – pytam zaskoczona.

– Pamiętasz, jak tydzień temu Michael został u nas na noc, a Cam rano

wpadł, by ze mną pobiegać? Obserwował was non stop, nie zwracając na

mnie uwagi.

Nic nie zauważyłam. Moje stosunki z przyjacielem ostatnio się trochę

rozluźniły, ale sądziłam, że jest zajęty. Sam rezygnował z naszych spotkań,

a gdy już w końcu się zgodził, to faktycznie dziwnie na mnie patrzył. Nie

sądzę, by chodziło o kłótnię z bratem, bo wcześniej był bardzo szczęśliwy,

mogąc mu dokuczać.

Nadal mu się podobam?

– Jules… – zaczynam niepewnym głosem. – Jakiś czas temu miałam

krępującą chwilę z Cameronem. Po tej całej akcji ze zdemolowanym

pokojem w „43” byłam u niego. Oglądaliśmy film i jak zwykle

przestraszyłam się jakiejś sceny.

–I?

– I rzuciłam się na niego, a on chyba chciał mnie pocałować.


– Co?! – krzyczy piskliwym głosem. – Chcesz powiedzieć, że zabujało

się w tobie dwóch braci?!

– Myślałam, że zapomniał o tym, ale teraz, kiedy mówisz mi o jego

zachowaniu… – Milknę nagle, unikając jej wzroku. – On mnie unika,

odkąd wróciłam do Michaela.

– No, no, nieźle, siostro.

Unoszę głowę i obserwuję, jak Jules się ze mnie śmieje. Dobrze się

bawi moim kosztem. Nie rozumiem, co w tym takiego zabawnego. Mam

poważny problem, a ona zamiast mi pomóc, nabija się ze mnie.

– Jules, to nie jest zabawne.

– Jest – odpowiada z jeszcze głośniejszym śmiechem. – Którego z braci

wybierzesz? – pyta z powagą, lecz po chwili wybucha znów śmiechem.

– Jezu – wzdycham z utrapieniem i kładę głowę na blacie stolika.

– Dobra już dobra. – Uspokaja się i w końcu zaczyna mówić

normalnie. – Cameron jest twoim przyjacielem i nie przejmowałabym się

tym tak bardzo. Widzi, że jesteś szczęśliwa z jego bratem, i z czasem mu

przejdzie. Nie sądzę, by chciał walczyć o twoje serce z Michaelem. Już raz

opatrywałam mu nos.

– Co ja mam teraz zrobić?

– Na pewno nie mówić nic zazdrosnemu chłopakowi. Poczekaj jeszcze

trochę. Może Camowi wpadnie w oko jakaś inna laska.

– Tak, to …

– Lana! Jules! Miło was widzieć.

Obie obracamy się w stronę rozradowanej Melanie i stojącej obok

Nadii. Uśmiechnęłabym się szeroko, gdyby nie fakt, że za Nadią dumnym

krokiem modelki na wybiegu podąża też w naszą stronę Iva. Spoglądam

tylko na nią i już nic innego mnie nie interesuje. Jej idealnie ułożone włosy

i makijaż sprawiają, że czuję się jak szara mysz.


– Może dosiądziecie się do nas?

Skąd moja przyjaciółka bierze tak głupie pomysły? Dobrze wie, jaki

mam stosunek do Ivy i że nie chcę spędzać z nią czasu. Jej spojrzenie mówi

mi, że myśli o mnie to samo.

– Chętnie. Zwłaszcza nie ma nic wolnego – mówi z ulgą Melanie.

– Witaj, Lano – odzywa się do mnie Iva.

– Witaj.

I tak mogłaby się, jak dla mnie, zakończyć ta rozmowa. Nie mam

ochoty opowiadać jej o swoim życiu i najchętniej uciekłabym, gdzie pieprz

rośnie. Siada obok mojej przyjaciółki i przygląda mi się ze spojrzeniem

godnym prawdziwej suki.

– Wcześniej nie miałyśmy okazji się poznać, a szkoda.

– Tak. Wielka szkoda – odpowiadam ze sztucznym uśmiechem.

– Tak wiele nas łączy, żal byłoby to zmarnować.

W co ona gra? Nic nas nie łączy. Nie chcę wchodzić z nią w żadne

dyskusje, więc odwracam się do siedzącej obok Melanie. W jej kierunku

już nie uśmiecham się sztucznie.

– Co u ciebie? Nie widziałyśmy się od sylwestra – mówię, starając się

ignorować dziwne napięcie przy naszym stoliku.

– Wspaniale. Właśnie byłyśmy na zakupach, bo za kilka dni

wylatujemy na Hawaje z Natem i Johnem.

– Wspólne wakacje? To cudownie.

– Tak – odpowiada, ale w jej głosie już nie słychać radości. –

Zdziwiłam się, że Michael odmówił.

– Co?

Niepotrzebnie pokazuję swoje zaskoczenie, bo teraz widzę pełny

zadowolenia uśmiech Ivy. Cieszy ją, że nie wiedziałam o tym wyjeździe,


a Michael zdecydował za nas. Mogłam ukryć emocje i udać, że znałam jego

plany.

– Mówił, że nie lubisz rajskich wakacji i wolisz zostać w mieszkaniu –

tłumaczy Nadia. Jestem zdziwiona jej miłym głosem. Nie patrzy na mnie

tak wrogo jak zwykle. – Szkoda, bo jego dom jest tak duży, że przydałaby

się nam kolejna para.

Jego dom? Michael ma dom na Hawajach?

O mój Boże, dlaczego on mi nie mówi takich rzeczy? Jest tak skryty,

jeśli chodzi o jego życie, że czuję się, jakbym chodziła do łóżka z obcą

osobą. Mam pojęcie tylko o podstawowych sprawach, ale mimo częstych

spotkań, nie znam go tak jak na przykład Iva.

A do tego nie dają mi spokoju jeszcze te istotne sprawy z jego

przeszłości, o których wspomniał Cam.

– Tak, mocne słońce mi nie służy. – Decyduję się na małe kłamstwo, by

ukryć smutek w moim głosie. – Ale kiedyś z pewnością dołączymy.

Jestem wkurzona i zawiedziona – nie brakiem wakacji – ale

zachowaniem Michaela. Odmówił im za moimi plecami. Dlaczego nie

chce, żebym spędzała czas z jego przyjaciółmi? Przecież mnie znają. John

już nie jest taki zdenerwowany, gdy na mnie patrzy, i chyba zaczyna mnie

nawet lubić.

– Koniecznie – odpowiada z entuzjazmem Melanie. – Może

zaplanujemy jakiś wspólny wyjazd? Jules, ty oczywiście też musisz w tym

uczestniczyć.

Wyłączam się z rozmowy i nie słucham już, co ma do powiedzenia

przyjaciółka. Dobrze wiem, że chciałaby polecieć na takie wakacje, ale też

widzi moje zmieszanie. Wyjmuję po kryjomu telefon i piszę szybko

wiadomość do Michaela, że musimy porozmawiać. On od razu oddzwania.


Nie mam ochoty kłócić się przez telefon, więc wyciszam smartfon

i wrzucam z powrotem do torebki. Oddzwonię, gdy zostanę sama.

– Lano, opowiedz mi coś o sobie – zaczyna Iva przebiegłym tonem. –

Jestem ciekawa, czym oczarowałaś mojego Michaela.

Tak bardzo mam ochotę teraz wstać i wyrwać jej te lśniące włosy

z głowy. W mojej wyobraźni przewija się jeszcze kilka innych opcji

i zastanawiam się nad nimi coraz bardziej. Wkurza mnie w niej wszystko:

że wygląda lepiej niż ja, że coś ją z Michaelem łączyło i najwyraźniej

twierdzi, iż on wciąż jest jej.

– Z pewnością inteligencją.

Przy stoliku słyszę głośne parsknięcia, a jej mina rzednie. Już nie ma

słodkiego uśmiechu, a jej oczy patrzą na mnie z pogardą. Nie wiem, skąd

znalazłam w sobie tyle odwagi, by z nią zadrzeć, ale nie pozwolę, by bawiła

się moim kosztem. Chciała pokazać, że jest lepsza ode mnie.

– Słuchaj, ty …

– Co chcesz mi powiedzieć? – pytam z udawanym rozbawieniem. – Że

jestem tylko jego zabawką na chwilę? Że znudzi się mną i pobiegnie do

ciebie? Daruj sobie, bo już to słyszałam.

– Więc powinnaś posłuchać prawdy.

– To ze mną zasypia co noc, więc nie czuję, byś była wiarygodnym

źródłem.

Wstaję i zabieram z oparcia krzesła swoją torebkę. Patrzę prosto w oczy

Jules, dając jej znać, że mam ochotę uciekać. Nie zamierzam kłócić się

z Ivą, bo ta rozmowa może zabrnąć za daleko. Nie daję jej szansy

odpłacenia się i wychodzę szybko z kawiarni, nie żegnając się z nikim.

Może źle zrobiłam, zostawiając tak Melanie, ale naprawdę wymagała tego

sytuacja. Współczuję jej, że Nadia jest spokrewniona z Ivą, i musi się z nią

spotykać.
– Jestem z ciebie dumna, że jej tak dowaliłaś. – Słyszę głos przyjaciółki.

– Ręce mi się trzęsą – mówię spanikowana. – Mam nadzieję, że nie

wyszłam na idiotkę.

– Żartujesz?! Jej mina mówiła wszystko. Trafiłaś w czuły punkt.

Tak, jedno mam z głowy. Teraz najgorsze przede mną, czyli rozmowa

z moim chłopakiem, który najwyraźniej ma mi dużo do wyjaśnienia.

Dopiero po kilku minutach spaceru wyjmuję telefon i sprawdzam

połączenia. Dzwonił cztery razy i już wiem, że jest wkurzony.

To dobrze, bo ja też jestem nabuzowana emocjami.

– Przepraszam cię, Jules, ale muszę spotkać się teraz z Michaelem. –

Patrzę na nią błagalnym wzrokiem.

– Jasne – odpowiada krótko i przytula mnie na pożegnanie. – Lecę do

szpitala. A tobie życzę powodzenia.

Też go sobie życzę. Potrzebuję bardzo dużo powodzenia, bo w głowie

mam już obraz tego, jak będzie wyglądać ta rozmowa. Wiem, że jest środek

dnia, ale mam jeszcze trochę czasu przeznaczonego na lunch i zamierzam

dowiedzieć się prawdy.

Mój chłopak wstydzi się mnie i dlatego nie chce wyjechać razem na

Hawaje?

Nie mogę dłużej się zadręczać i powinnam natychmiast to wyjaśnić.

Wybieram jego numer. Odbiera po dwóch sygnałach.

– Michael, chciałabym porozmawiać.

– Coś się stało? – pyta zmartwionym głosem.

– Zaraz będę w twoim biurze.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 16

Wieżowiec, przed którym właśnie stoję, to tak ogromny budynek, że trochę

mnie przytłacza. Jestem tu pierwszy raz, bo wcześniej nie było okazji do

odwiedzenia go w pracy. Dwa tygodnie temu jedynie podjechaliśmy tu na

chwilę, bo zapomniał o jakieś ważnej teczce.

Teraz mam w końcu okazję wejść do środka i poznać życie biznesowe

swojego faceta. Na wprost zauważam ogromny napis na ścianie: „ML

Corporation”.

Skrót od Michael DeLuca?

W holu znajduje się mnóstwo osób, a gdy chcę podejść do recepcji,

zaczepia mnie wysoki ochroniarz.

– W jakiej sprawie pani przyszła? Proszę okazać przepustkę.

– Nie mam żadnej przepustki.

– W takim razie proszę wyjść – odpowiada twardym głosem i zastępuje

mi przejście.

– Przyszłam do Michaela…

– Panna Lana LeBlanc?

W moją stronę niemal biegnie młoda kobieta. Wydaje się roztargniona

i trzyma w rękach mnóstwo teczek, a w kieszonce koszuli kilka długopisów.


Patrzy na mnie wyczekująco, gdy nie odpowiadam. W końcu odzywam się

niepewnie:

– Tak.

– Proszę za mną. Prezes oczekuje pani w swoim gabinecie.

Czyli to musi być asystentka Michaela. Widzę w jej oczach strach i nie

rozumiem, czemu tak się zachowuje. Jestem aż tak bardzo przerażająca?

Uśmiecham się do niej lekko i staram się ją dogonić. Idzie tak szybko,

jakby miała wygrać jakiś maraton. Wchodzimy obie do windy. Słyszę, jak

głośno oddycha.

– Jest pani asystentką Michaela? – pytam cicho, nie chcąc jej

wystraszyć.

– Tak.

– W takim razie miło mi. Jestem Lana.

Podaję jej dłoń, ale ona patrzy tylko na nią i zaczyna coś pisać

w tablecie. Jedziemy w ciszy na pięćdziesiąte czwarte. piętro, co trwa

bardzo długo. Przynajmniej tak mi się wydaje. Zerkam w stronę

dziewczyny i podejmuję znów próbę rozmowy.

– Jak masz na imię?

– Marie, ale proszę cię, nie przeszkadzaj mi teraz. Jeśli nie zabukuję

tych biletów w odpowiednim czasie, to on będzie bardzo zły, a ja potrzebuję

tej pracy.

Mówi to bardzo szybko. Ledwo ją rozumiem, a gdy w końcu kończy,

patrzę na nią ze zdziwieniem. Boi się go? Jej ręce w zaskakująco szybkim

tempie klikają w ekran tabletu. Odpuszczam już rozmowę, bo widzę, że

jeszcze bardziej ją stresuję.

Winda w końcu się zatrzymuje i, gdy drzwi się otwierają, przede mną

staje Michael. Nie ma na sobie marynarki, a podwinięte rękawy koszuli

świadczą o tym, że nie ma też najlepszego humoru. Patrzy mi prosto


w oczy, a gdy podchodzę powolnym krokiem, wyciąga ramię, by mnie

objąć. Ja jednak omijam go sprawnie i idę w głąb korytarza. Nie wiem,

gdzie jest jego gabinet, ale znalezienie go nie może być trudne. Skoro jest

tu najważniejszą osobą, to pewnie muszę szukać największego pokoju.

Moje obcasy głośno uderzają o białe kafle na podłodze. Na korytarzu

jest cicho, nie słychać żadnych rozmów. Po drodze zauważam kilka osób

siedzących za biurkami, ale żadna z nich nie podnosi nawet głowy. Są za

bardzo zajęci swoimi obowiązkami, by na mnie spojrzeć.

Na końcu korytarza w końcu widzę ogromne czarne drzwi i stwierdzam,

że to musi być jaskinia Michaela. Wchodzę do środka i oglądam

z podziwem wnętrze. Jest praktycznie czarne, ale rozświetlone dziennym

światłem wpadającym przez ogromne okna, zza których widać ruchliwe

ulice Nowego Jorku. Na środku stoi potężne biurko, oczywiście w ciemnym

kolorze, na którym porozrzucane są papiery. Siadam dumnie na fotelu

i patrzę prosto w zaciekawione oczy mojego mężczyzny.

– Nie ma mnie dla nikogo. Odwołaj wszystko – odzywa się mocnym

głosem w stronę stojącej za nim Marie.

– Ale panie…

– Odwołaj – podnosi głos. – Czego nie rozumiesz?

Chyba już wiem, dlaczego jest tak przerażona. Jego głos jest stanowczy

i nieznoszący sprzeciwu. Widzę, jak trzęsie jej się lewa dłoń, gdy zamyka

za sobą drzwi gabinetu. Zostajemy sami, a ja mam ochotę zacząć od tego,

że jest okropnym dupkiem dla swojej asystentki.

– Dlaczego nie odbierałaś ode mnie telefonu? – pyta, podchodząc do

mnie powoli.

– Dlaczego nie wiedziałam nic o wyjeździe na Hawaje?

Nie ma czasu na owijanie w bawełnę. Chcę poznać jego wytłumaczenie

natychmiast. Skoro już zebrałam się na odwagę, by tu tak nagle wparować,


to nie mogę zrezygnować.

– Skąd o tym wiesz?

– Fajnie, że pytasz. – Mój głos ocieka sarkazmem. – Spotkałam Melanie

i jej przyjaciółki. Powiedziała, że odmówiłeś wspólnego wyjazdu.

– Lano…

– Nie chodzi mi o wakacje, bo na razie ich nie potrzebuję – przerywam

mu i tym razem to ja mam podniesiony głos. – Wkurzył mnie fakt, że

ukrywałeś przede mną takie coś i sam podjąłeś decyzję. Aż tak bardzo się

mnie wstydzisz?

– Nie chciałem tam jechać, bo zabierają ze sobą Ivę.

– Trzeba było chociaż mi o tym wspomnieć. Wyszłam na idiotkę.

Wzdycha ciężko i podchodzi do mnie bliżej. Pochyla się nade mną

i opiera ręce po obu stronach fotela. Znów zamyka mnie jak w klatce, bo

wie, że teraz nie mogę uciec. Jego usta są milimetry od moich i po chwili

czuję lekki pocałunek, którego jednak nie odwzajemniam.

– Przepraszam, Lano.

– I dlaczego nie powiedziałeś, że masz dom na Hawajach?

– Nie wiedziałem, że to dla ciebie ważne. Mam też mieszkanie

w Paryżu i dom w Los Angeles.

– Ja po prostu mało o tobie wiem – mówię cicho – a Iva zachowuje się,

jakby znała cię od lat, podczas gdy ja jestem zaskoczona, gdy ktoś mówi, że

mój chłopak ma dom na Hawajach.

– Nie musisz martwić się Ivą.

– Macie wspólną przeszłość …

– Ale z tobą będę miał wspólną przyszłość.

Uśmiecham się szeroko na jego odpowiedź. Naprawdę tylko tyle mi

wystarczy. Nie musi mnie zapewniać, że nic go już z nią nie łączy, bo teraz
wiem, że nie jestem na chwilę. Całuję go lekko i odpycham od siebie.

Chociaż chyba nie do końca tylko tyle mi wystarczy…

– Michaelu, czy jest coś, o czym jeszcze powinnam wiedzieć? – pytam

łagodnie. – Jako twoja dziewczyna zasługuję na jakieś wyjaśnienia.

– To znaczy?

Zaczynam żałować, że wypowiedziałam te dwa zdania. Mogłam to

inaczej sformułować. Cały czas z tyłu głowy mam jego dziwne zachowanie

i staram się łączyć prawidłowo pewne fakty, ale to nie jest takie proste, gdy

on milczy. Wspomniał coś o byłej narzeczonej, ale szybko zbył mnie,

twierdząc, że nie chce o tym gadać.

– Nie ma nic ważnego dotyczącego twojej przeszłości, o czym

powinnam wiedzieć?

Trochę przeginam. Czuję to, ale mimo wszystko czekam na odpowiedź.

Zaciska mocno szczękę, pokazując mi, że nie podoba mu się ten kierunek

rozmowy. Dobra, czyli jednak dziś nie dowiem się niczego więcej.

Kapituluję w końcu i przywołuję na usta swój najpiękniejszy uśmiech.

Okręcam się na fotelu i przyglądam gabinetowi. Żadnych zdjęć lub

innych osobistych przedmiotów. Wszędzie tylko mnóstwo książek

i segregatorów. W rogu pokoju znajduje się niewielka sofa i dwa fotele,

a na środku nich szklany stolik. To tutaj spędza większość swojego czasu.

Nagle przypominam sobie o czymś ważnym i spoglądam na niego ze

złością.

– Nie możesz być taki wredny dla Marie.

– Nie jestem wredny – odpowiada zaskoczony.

– Ona się ciebie boi.

– Bo jestem jej szefem.


– Ale to nie oznacza, że masz być dupkiem – mówię, odważnie stając

przed nim.

Na jego twarzy pojawia się łobuzerski uśmieszek. Podnosi mnie nagle,

a później sadza na rogu biurka. Chcę się wyrwać, ale jak zwykle ma nade

mną przewagę.

– Czy ty właśnie nazwałaś mnie dupkiem? – pyta z rozbawieniem,

jednocześnie przenosząc dłoń pod materiał sukienki. – Od kiedy masz taki

ostry języczek?

– Masz ją normalnie traktować – odzywam się pewnym głosem.

– Rozkazujesz mi, kochanie?

Jego dłoń znajduje moje czułe miejsce między nogami i zaczynam

ciężko oddychać. Rozprasza mnie i sprawia, że tracę rezon. Masuje mnie

przez cienki materiał majtek, a ja odruchowo rozchylam trochę nogi, dając

mu lepszy dostęp.

Pewny siebie uśmiech nie schodzi mu z twarzy.

– Michaelu… – próbuję odezwać się, ale brakuje mi powoli tchu

i z moich ust wydobywa się cichy jęk – mówię poważnie.

– Jesteś mokra i gorąca – odpowiada głębokim, pełnym pożądania

głosem.

Odchyla skrawek materiału i wkłada we mnie jeden palec, na co jęczę

cicho. Nie mogę pozwolić, by ktoś nas usłyszał, bo dziwnie będę się czuła,

wychodząc stąd. Chcę go pocałować, by zagłuszył te dźwięki, ale on nie

rusza się ani o milimetr.

– Chcę słyszeć, jak dochodzisz – szepcze, dołączając drugi palec. –

Uwielbiam te jęki.

Jestem już na skraju. Zwiększa tempo swoich ruchów, przez co muszę

się powstrzymywać przed naprawdę głośnymi jękami. Chwytam się mocno


jedną ręką jego krawatu i gdy orgazm uderza we mnie mocno, krzyczę

głośniej, niż bym chciała.

– Jesteś piękna.

Całuje mnie mocno w usta, a ja nadal próbuję złapać oddech. Staję

niepewnie naprzeciwko niego na trzęsących się jeszcze nogach. Obejmuje

mnie ciasno i z uśmiechem poprawia tył sukienki. Gdy w końcu się

uspokajam, patrzę na niego wkurzona.

– Mój orgazm nie sprawi, że zapomnę o twoim zachowaniu.

– Czyli tym razem mam cię wylizać?

Nie jest już wkurzony, jak sądziłam wcześniej.

Ma doskonały humor.

Moje serce bije niebezpiecznie szybko, bo na widok jego zadowolonego

z siebie uśmieszku dochodzę do bardzo ważnego wniosku.

Zakochałam się w tym mężczyźnie.

Mimo że jestem lekko wkurzona, mam ochotę rzucić się na niego

i całować cały dzień. Nie wiem, kiedy do tego doszło, ale stało się.

Oddałam mu całe serce i teraz mogę tylko modlić się o to, by go nie

rozdeptał.

– Bądź dla niej milszy.

Wzdycha ciężko i kapituluje w końcu.

– Dobrze, ale nie będę z nią pił kawy, jeśli o to ci chodzi. To asystentka,

która powinna wykonywać odpowiednio swoją pracę.

– Czyli nie będziesz już dla niej dupkiem?

– Nazwij mnie tak jeszcze raz, a rozerwę tę sukienkę – ostrzega

głębokim głosem.

– Nie możesz mi grozić – drażnię go słodkim głosem.

– Nie grożę, tylko ostrzegam.


– Powinieneś dobrze wiedzieć, że twoje ostrzeżenia nie robią na mnie

wrażenia.

Wydaję głośny pisk, gdy dopada mnie nagle i podnosi, mocno

trzymając. Jego oczy robią się praktycznie czarne i doskonale wiem, co to

oznacza. Nie walczę z nim, tylko pozwalam zanieść znów na biurko

i posadzić na zimnym blacie. Próbuje rozpiąć sukienkę, ale zacinający się

zamek to uniemożliwia, więc robi to, co mi obiecał.

Słyszę tylko głośny odgłos rozdzieranego materiału i nagle jestem już

bez ubrania. Już mam krzyknąć na niego wkurzona, ale milknę, gdy jego

dłoń trafia prosto pomiędzy moje nogi. Znów sprawia, że trudno złapać mi

oddech.

Rozpina szybko spodnie i wyjmuje naprężonego penisa. Patrzę na

niego, oblizując powoli usta, przez co Michael traci kontrolę nad sobą.

– Nie rób tak – ostrzega seksownym głosem.

– A co, jeśli mam ochotę na niego? – pytam, kierując powoli dłoń

w stronę jego krocza.

Zatrzymuje mnie jednak.

– Teraz pokażę ci, jak mogę cię ukarać za prowokowanie mnie. Takie

zabawy zostawimy na później.

A później wszystko dzieje się bardzo szybko.

Nagle obraca mnie i kładzie przodem na blat. Wypina mój tyłek, łapiąc

za niego mocno i klepiąc co chwilę. Gdy mam już zapytać, co planuje, on

wbija się szybkim ruchem. Jest nieokiełznany i mocny. Rusza się we mnie,

sprawiając, że znów mam ochotę głośno jęczeć. Owija sobie moje włosy

wokół dłoni i ciągnie. Na ten moment zapominam jednak o bólu. Czuję, jak

drugi raz tego dnia moim ciałem włada orgazm. Kilka sekund później

Michael wykonuje jeszcze trzy mocne ruchy i nagle wychodzi, spuszczając


się na moje plecy. Ciepły i lekki płyn spływa z nich, a ja uśmiecham się do

siebie szczęśliwa. Takie kary mogę dostawać codziennie.

– Zaraz wracam, kochanie. Nie ruszaj się – mówi, po czym wychodzi

z gabinetu, zostawiając mnie nagą na biurku.

Nie czekam długo, bo po chwili wraca i czuję, jak wyciera mnie

delikatnym ruchami. Gdy jestem już sucha, podciąga mnie do siebie

i obraca przodem.

– Musisz zadzwonić do pracy i powiedzieć, że się spóźnisz. Nie

wypuszczę cię stąd bez sukienki.

– No właśnie! – Przypominam sobie, co zrobił i dźgam go palcem

mocno dłonią w pierś. – Jak mogłeś?! Jesteśmy w środku dnia w twoim

biurze, a ty pozbawiasz mnie ubrania!

– Nie słyszałem sprzeciwu – odpowiada z uśmiechem. – Kupię ci nową.

– Musisz zrobić to szybko, bo nie zostanę tu do wieczora.

Siada na swoim fotelu i zaczyna pisać coś w telefonie, a ja wyciągam

swój i wybieram numer do Brit. Odbiera po kilku sygnałach. Obiecuję jej,

że pojawię się maksymalnie za dwie godziny. Po zakończonej rozmowie

podchodzę do Michaela i rozpinam jego koszulę. Patrzy na mnie

zaskoczony.

– Trzecia runda?

– Nie, głuptasie – odpowiadam ze śmiechem. – Daj mi koszulę. Nie

będę tu siedziała w bieliźnie.

– Mnie to nie przeszkadza.

Zbywam go śmiechem, ale w końcu oddaje mi ubranie. Niesamowicie

pachnie i dochodzę do wniosku, że byłaby dla mnie idealna do spania. Jak

żałosna jestem, skoro chcę spać w czymś, co nim pachnie?

Bardzo.
Moje przemyślenia przerywa ciche pukanie do drzwi. Zaczynam

panikować, że ktoś może mnie zobaczyć w samej koszuli Michaela, a jego

samego z nagim torsem. Jednak on się tym w ogóle nie przejmuje i prosi tę

osobę do środka. Przed nami staje skrępowana Marie i stara się nie patrzeć

nam w oczy. Podłoga jest dla niej w tej chwili bardziej interesująca.

– Proszę pana, chciałam tylko przypomnieć, że obiecał mi pan, że mogę

wyjść dzisiaj wcześniej, jednak chyba nie jestem w stanie wyrobić się do

dwudziestej.

Dwudziestej? O czym ona mówi? Nie sądzę, by w takim biurowcu

zaczynali pracę w południe. Patrzę na spiętą minę Michaela, który mi się

przygląda. On wie, że zaraz zrobię zamieszanie i prosi mnie spojrzeniem

o spokój.

– O której zaczynasz pracę, Marie? – pytam, podchodząc powoli do

dziewczyny.

– O ósmej.

– Powinnaś więc wyjść stąd o siedemnastej.

– Lano… – zaczyna ostrzegawczym głosem Michael.

– Nie wyrobię się do tej godziny – mówi Marie spanikowanym głosem.

Jak mogłam nie wiedzieć, że mój chłopak jest tak okropny dla innych?

Nie powiem, że to idealny mężczyzna z onieśmielającym uśmiechem, bo

skłamię. Przeważnie jest wkurzony i milczący. Nie udziela się towarzysko,

nie uśmiecha za często.

Jednak gdy jest ze mną, mówi te wszystkie miłe słowa. Całuje mnie

najdelikatniej, jak potrafi. W nocy ciasno otula swoim ciałem, a nad ranem

wita z lekkim uśmiechem.

Ja poznałam tylko takiego Michaela.

– Marie, daj nam chwilę razem – odzywam się do niej stanowczo.


Wychodzi, zamykając za sobą drzwi, a ja od razu ruszam w jego stronę.

Wstaje i idzie w moim kierunku, spodziewając się kłótni. Ma zmęczony

wyraz twarzy i ręce przygotowane na to, by mnie mocno objąć.

– O tym właśnie mówiłam! Wystarczy raz na nią spojrzeć, by wiedzieć,

że jest wykończona, bo jej szef to dupek. Pewnie płacze w łazience,

przeklinając cię w duchu.

– Do każdego z moich pracowników mam taki sam stosunek – tłumaczy

się spokojnym głosem.

– Jestem kobietą i żądam, byś traktował ją normalnie! – podnoszę głos

tykając go palcem wskazującym w tors.

Chwyta moją dłoń i przyciąga mnie do siebie. Jest delikatny i spokojny.

Chwilę mi się przygląda, a później w końcu mówi:

– Dobrze. Postaram się być…

– Milszy – kończę za niego.

– Mniej wymagający – poprawia mnie.

Z zadowoleniem uśmiecham się szeroko. Chcę go pocałować na zgodę,

ale on mnie puszcza i rusza w stronę drzwi. Wychodzi na korytarz i dopiero

po chwili słyszę stanowczy głos.

– Możesz dziś wyjść o siedemnastej. Resztą zajmie się Marcus.

Wraca do gabinetu i nie patrząc na mnie, siada znów na fotelu. Zajmuje

się swoimi sprawami, a ja z satysfakcją zajmuję miejsce na sofie.

Michael zrobił dla mnie coś, czego nie chciał. Namówiłam go do

zmiany swoich nawyków a on mnie posłuchał.

Z niepewnej siebie i nieśmiałej dziewczynki zmieniłam się w krzyczącą

na swojego faceta kobietę. To przez niego tak się zachowuję.

To przez niego tracę zmysły.

Ale podoba mi się to.


===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 17

Nie mogę już wysiedzieć w pracy. Tak bardzo ją lubię, ale tym razem moje

myśli zajmuje jedna bardzo ważna sprawa.

Cameron.

Miałam w nocy głupi sen, w którym młodszy brat zabija starszego

z zazdrości. Odkąd się obudziłam, nie myślę o niczym innym. Jak mam

podejść do swojego przyjaciela, by go nie urazić? Jak zacząć tę krępującą

rozmowę?

Równie dobrze może wyprzeć się wszystkiego i zbyć ręką ten problem.

Do ostatniej wizyty w kawiarni sądziłam, że to naprawdę błahostka i już mu

przeszło. Ale analizuję jego zachowanie w ostatnim czasie i uznaję, że nie

jest normalne.

– Lana? Halo, ziemia do Lany!

Otrząsam się, słysząc donośny głos Brit. Patrzy na mnie wyczekująco

z widocznym znudzeniem. Musiałam długo ją ignorować, skoro aż tak się

zirytowała. Rzucam w jej stronę przepraszający uśmiech. Ostatnio znacznie

mniej czasu poświęcam jej uwadze, bo mam dosyć słuchania opowieści

o nowo poznanych facetach. Zamiast mówić o tym, jacy są, ona wymienia

mi wartości ich samochodu lub zegarka.

– Zamyśliłam się – tłumaczę. – O co chodzi?


– Pytałam, czy idziesz z nami do klubu.

– Nie – odpowiadam krótko.

– Latasz w obłokach dzisiaj cały dzień. Może trochę zabawy pomoże ci

zejść na ziemię?

– Brit, doceniam, że chcesz pomóc, ale mam inne plany.

Odchodzę od niej i od razu kieruję się w stronę pokoju socjalnego.

Wybieram numer Cama i czekam, aż odbierze, ale od razu włącza się

poczta głosowa. Odrzucił mnie? Tego już za wiele. Unika mnie,

zapewniając wszystkich, że nie ma żadnego problemu. Jednak widzę, że

jest inaczej.

Zostało mi dwie godziny pracy i spędzam je na przeglądaniu raportów

dostaw. Nie cierpię tej papierkowej roboty, dlatego nigdy nie chciałam

pracować w korporacji. Lubię kontakt z ludźmi i nie wyobrażam sobie

siedzenia pół dnia w zamkniętym biurze, a zwłaszcza z okropnym szefem

znęcającym się nade mną psychicznie.

Tak jak Michael.

Muszę pamiętać, by odwiedzić go niedługo w biurze i sprawdzić, czy

Marie nadal ma taki wystraszony wyraz twarzy. Mam wrażenie, że ta

dziewczyna w ogóle nie śpi, bo po nocach i martwi się, jak sobie poradzi

z kolejnymi wymaganiami swojego pracodawcy.

Gdy dochodzi godzina dwudziesta, żegnam się ze wszystkimi

i opuszczam „Black and White Palace”. Styczeń w Nowym Jorku jest

okropny i nie dziwi mnie, że znów pada. Łapię szybko taksówkę i wskazuję

kierowcy adres Camerona. Muszę z nim porozmawiać, ale on mi to

utrudnia, więc nie mam wyjścia i zaskoczę go niespodziewaną wizytą.

Stoję już kilka minut przed drzwiami jego apartamentu i kiedy mam już

odejść, w końcu drzwi się otwierają. Przede mną staje półnagi Cam ze

zmieszaną miną.
– Mogę wejść? – pytam cicho.

– To nie jest…

– Ignorujesz mnie od tygodni. Dłużej ci na to nie pozwolę – przerywam

mu podniesionym głosem.

– Nie jestem sam – mówi, nie patrząc mi w oczy.

Robi mi się głupio i już mam go przeprosić za nagłe najście, ale

rezygnuję, gdy słyszę słodki głos dziewczyny:

– Kochanie, wracaj do nas!

Do nas?

Zaprosił do łóżka dwie dziewczyny?! Teraz jestem wkurzona, że

ignoruje mnie dla przygodnego trójkącika. Z założonymi na piersiach

rękami patrzę na niego, oczekując wyjaśnień. On jednak milczy, nie

podnosząc głowy.

– Zbywasz przyjaciółkę dla przygody na jedną noc?

– One nie są…

– Cam, my naprawdę musimy porozmawiać – przerywam mu znów

błagalnym tonem.

Dopiero teraz podnosi na mnie wzrok i po chwili namysłu wpuszcza do

środka. Idzie szybkim krokiem do sypialni, a ja rozgaszczam się w salonie.

Nie wiem, w jaki sposób chce rozwiązać sprawę z tymi dziewczynami, ale

jeśli myśli…

– Ubierajcie się i dokończymy innym razem. – Słyszę jego głos zza

ściany.

– Chyba żartujesz! – protestuje jedna z dziewczyn wyraźnie

zagniewanym tonem.

– Czego nie rozumiesz? – pyta znudzonym głosem. – Mam gościa, więc

musicie wyjść.
– Ale…

– Macie pięć minut, inaczej wezwę ochronę.

Czyli bycie dupkiem ma we krwi. Zupełnie jak jego brat. Nie chcę

dłużej słuchać tej rozmowy, więc włączam głośno telewizor i skupiam się

na wiadomościach. Chwilę później obok mnie przechodzą dwie blondynki,

mierząc mnie wkurzonym i lodowatym spojrzeniem.

Przede mną zaś staje ubrany już Cam. Widać, że jest zestresowany, bo

trzyma nerwowo ręce w kieszeniach, więc uśmiecham się łagodnie.

– Przyszłam porozmawiać – zaczynam spokojnym głosem.

– To już wiem.

– Cam… – próbuję zebrać myśli, ale słabo mi to wychodzi – zapytam

cię o coś i chcę, żebyś odpowiedział szczerze – milknę na chwilę, dając mu

szansę na wyrażenie zgody. – Czy ja ci się nadal podobam?

Następuje między nami niezręczna cisza. Wytrwale czekam na

odpowiedź, ale nie przychodzi szybko. Przyjaciel zastanawia się bardzo

długo z dziwnym wyrazem twarzy.

– Dlaczego tak sądzisz? – pyta zachrypniętym głosem.

– Unikasz mnie.

– Bo ciągle jesteś z Michaelem.

– Nieprawda – bronię się. – Nieraz do ciebie dzwoniłam lub pisałam,

a ty nic.

– Bo jestem zajęty – mówi wymijająco.

– Bzykaniem się w trójkątach? – Podnoszę głos, stając naprzeciwko

niego. – To jest takie ważne? Ważniejsze od naszej przyjaźni?

– Ta rozmowa nie ma sensu – odpowiada krótko i wymija mnie, idąc

w stronę drzwi.

Czy on chce mnie teraz wyrzucić z mieszkania?


– Cam, odpowiedz mi! – krzyczę zrezygnowana. – Co się takiego stało,

że nie masz ochoty mnie widzieć?

Zatrzymuje się w połowie drogi. Słyszę, jak głośno wzdycha. Odwraca

się w moją stronę i patrzy mi teraz prosto oczy.

– On cię zrani, Lano.

– Dlaczego tak sądzisz? – pytam zmieszana.

– Bo znam swojego brata. – Jego głos staje się chłodny i wkurzony. –

Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym patrzył na to spokojnie, dlatego cię

unikam.

– Michael jest…

– No jaki? – dopytuje podniesionym tonem. – Znasz go na tyle, by mieć

pewność, że będziesz z nim szczęśliwa?

Dlaczego każdy z otoczenia Michaela uważa, że nam nie wyjdzie? Czy

tworzymy aż tak bardzo niedobraną parę? Chciałabym choć raz usłyszeć od

jego przyjaciół, że w nas wierzą, bo nawet na Melanie nie mogę liczyć. To

ona zawsze była dla mnie miła, ale gdy pojawia się temat naszego związku,

nagle milknie.

Zastanawiam się chwilę nad pytaniem Camerona i w końcu dumnie

odpowiadam:

– Tak, bo go kocham.

Jest pierwszą osobą, przed którą się do tego przyznałam. Wcześniej to

było tylko w mojej głowie, a teraz nareszcie mogłam się komuś do tego

przyznać. Jestem zakochana w Michaelu DeLuca i nic mnie nie

powstrzyma przed kontynuowaniem tego związku.

– Lano…

– Nie oceniaj mnie. Nie ostrzegaj przed nim – przerywam mu twardym

głosem. – Nie zmienisz tego, co do niego czuję. Już za późno. Nie do końca

wiem, jakie plany ma wobec mnie twój brat, ale jestem pewna, że nie jest to
chwilowe. Walczył o mnie długo, a teraz traktuje najlepiej, jak potrafi. Jak

jeszcze mam cię zapewnić, że jestem i będę z nim szczęśliwa?

To pytanie jest chyba dla niego za trudne, bo nie odpowiada,

przyglądając mi się. Jego mina zmienia się co chwilę i widać, że bardzo

intensywnie rozważa moje słowa. Analizuje wszystko, a ja chciałabym

poznać jego przemyślenia.

Przez dłuższą chwilę nikt z nas się nie odzywa i sama nie wiem, co

powinnam zrobić. Widocznie jemu bardzo przeszkadza mój związek z jego

bratem i nie mam pojęcia, co jeszcze mogłoby zmienić taką decyzję. Gdy

mam już wyjść zrezygnowana z mieszkania, podchodzi do mnie. Obejmuje

mnie lekko i całuje w czubek głowy.

– W takim razie muszę to zaakceptować – mówi z lekkim uśmieszkiem

na ustach.

Czyżbym odzyskała przyjaciela?

Odsuwam się od niego i wycieram pojedyncze łzy, które, nawet nie

wiem kiedy, zaczęły mi płynąć po policzkach. Cameron przygląda mi się

przez dłuższą chwilę, nie mówiąc nic więcej. Teraz to dopiero czuję się

skrępowana. Już mam zapytać, czy chce, żebym wyszła, ale on mnie

zostawia samą w salonie i idzie do kuchni. Spędza tam kilka minut i wraca

z ogromną miską popcornu.

– Dobra, to zacznijmy jakiś maraton filmowy czy coś.

– Nie chcę, żebyś się zmuszał do spędzania czasu ze mną – mówię

ostrożnie.

– Żartujesz, prawda? – pyta z rozbawieniem. – Oglądanie z tobą filmów

to moje ulubione zajęcie. No może poza seksem, ale tego z tobą nie mogę

robić.

Czyli wrócił mu humor. Teraz szczerzy się jak zadowolony z siebie

szaleniec. Siadam wygodnie obok niego na sofie i zsuwam ze stóp szpilki.


Tym razem to ja wybieram film, bo nie chcę się na niego rzucać przerażona

tym, co zobaczę na ekranie. To nie byłby dobry pomysł, zważywszy na to,

co się stało ostatnio przy takiej okazji.

– Włącz cokolwiek. I tak większość oglądałem.

– Cicho bądź, bo za karę obejrzymy romans – ostrzegam go z udawaną

powagą.

– Jeśli będzie to porno, to nie mam nic przeciwko – odpowiada dumnie.

– Jesteś okropny.

– Nie okropny, tylko prawdziwy. Chyba mi nie powiesz, że z moim

bratem godzinami rozmawiacie o życiu, a później spokojnie zasypiacie.

– Nasze życie intymne to nie twoja sprawa – mówię, wystawiając

w jego stronę język.

– Masz rację. – Jego głos jest cichy, a mina sprawia wrażenie spiętej. –

Nie moja sprawa.

Nie wiem, co na to odpowiedzieć, więc nie mówię nic. Widzę, jak

zmienił się jego humor i nie chciałabym go zepsuć jeszcze bardziej.

Wybieram w końcu jakiś film akcji z Jasonem Stathamem i skupiam się na

ekranie, zastanawiając, dlaczego Cam jest tak złowrogo nastawiony do

swojego brata. Gdy próbowałam ich pogodzić i w mieszkaniu Michaela

zorganizowałam wieczór filmowy, zachowywał się normalnie. Żartowali

cały czas, przepychając się nawet dla żartu. Teraz Cam twierdzi, że jego

starszy brat mnie zrani i nie chce na to patrzeć.

Był aż tak okropny w swoich poprzednich związkach?

***

Jest kilka minut po pierwszej, gdy Cameron odwozi mnie do mieszkania.

Wchodzę cicho do środka i staram się nie obudzić Jules. Zostawiam szpilki

po drodze i idę szybko do sypialni. Jestem za bardzo wykończona na


prysznic. Z pewnością, gdy tylko położę się na łóżku, od razu zasnę.

Uchylam drzwi pokoju i zapalam małą lampkę na komodzie przy wejściu.

W tym samym momencie podskakuję ze strachu.

Przede mną stoi wkurzony mężczyzna ubrany w granatowy garnitur.

– Michael? Co ty tu robisz? – pytam zdziwiona.

– Co się stało z twoim telefonem? – Ignoruje moje pytanie i podchodzi

do mnie powolnym krokiem. Ściąga z siebie marynarkę i podwija rękawy

białej koszuli. Dlaczego on musi być taki przystojny?

– Rozładował się – odpowiadam zgodnie z prawdą.

– Martwiłem się – mówi, zamykając za mną drzwi i mocno mnie

obejmując. – Gdzie byłaś?

– Co to za przesłuchanie? – Zauważam nieco rozbawiona, ale gdy

widzę jego złość w oczach, milknę.

– Lano, nie prowokuj mnie.

– Byłam u Camerona. Nie mogłam dłużej znieść tego, że mnie ignoruje.

Wyswobadzam się z jego objęć i idę w stronę szafy. Ściągam z siebie

spódnicę oraz koszulkę. Szukam na półce czystej koszuli nocnej, ale

Michael przerywa mi tą czynność, zamykając w swoich ramionach.

Obejmuje mnie od tyłu, co chwilę zostawiając na szyi lekkie pocałunki.

– Nie wiedziałem, że cię ignoruje – mówi spokojnym głosem. – Ale

skoro spędziłaś tam tyle czasu, to chyba tym razem cię nie zignorował.

Obracam się w jego objęciach i patrzę prosto w ciemne oczy

mężczyzny. Parskam cichym śmiechem na widok jego spiętej miny.

Dotykam dłonią jego twarzy pokrytej zarostem i zostawiam na ustach lekki

pocałunek.

– Jesteś zazdrosny o brata?

– Podobasz mu się.
– Już nie – mówię poważnym głosem. – Nie masz się czym martwić.

– To mnie nie uspokaja – odpowiada wkurzony moim rozbawieniem. –

Nie wiem, jak poważnie się tobą zauroczył, a nie chciałbym konkurować

z własnym bratem.

– Spokojnie. Nie wyzwę was do pojedynku.

Mój śmiech nie rozładowuje atmosfery ani nie łagodzi jego spiętej

miny. Nadal patrzy na mnie poważnie. Zarzucam mu ręce na kark i zbliżam

się do ucha, stając na palcach.

– Idźmy już spać, Michaelu. Jestem wykończona – szepczę cicho.

Klepie mnie mocno w prawy pośladek i wypuszcza ze swoich objęć.

Wkładam na siebie zwiewną koszulę nocną i wchodzę pod przyjemną

pościel. Moje oczy skupione są na wspaniałym mężczyźnie, który powoli

ściąga z siebie części garderoby. Gdy rozpina koszulę, na moich ustach

pojawia się niewielki uśmiech. Jest idealny.

Nigdy nie sądziłam, że będą mnie tak fascynować tatuaże, a teraz sama

się zastanawiam, czy może nie zrobić sobie jakiegoś małego. Dwa tygodnie

temu Michael sprawił sobie nowe dzieło z boku na szyi. Teraz jest

praktycznie cała zabarwiona tuszem, przez co on sprawia wrażenie

niebezpiecznego. Gdyby nie garnitur, nigdy bym nie pomyślała, że jest

biznesmenem. Mimo że ubranie zakrywa większość jego rysunków, to tych

na szyi i dłoniach nie jest w stanie schować.

Zostawia na sobie bokserki i dołącza do mnie w łóżku. Nigdy nie

lubiłam spać ciasno przytulona do czyjegoś ciała. Zawsze odwracałam się

w drugą stronę, zostawiając między mną a facetem dużą lukę. Tak było mi

wygodniej.

Aż do teraz.

Praktycznie każdej nocy zasypiam w objęciach Michaela i nie

potrafiłabym inaczej. W takiej pozycji odpływam najszybciej, a śpię


najdłużej, mimo że on zostawia mnie samą nad ranem.

– Zastanawiam się nad małym tatuażem – mówię do niego, oglądając

wzory na jego piersi.

– Zabiorę cię do Alfredo, jeśli chcesz.

– Tylko sama nie wiem, gdzie bym go chciała mieć.

– Na ręce – odpowiada krótko i stanowczo.

– Dlaczego tam? Może pod prawą piersią…

– Nie – przerywa mi nagle. – Nie będziesz leżała rozebrana przy

tatuażyście.

– Ludzie tatuują się na całym ciele. Wolałabym coś, czego nie będzie

widać.

– Będzie ślinił się na widok twoich cycków, przez co przywalę mu raz

czy dwa, a nie chciałbym tego robić.

Wchodzę na niego i siadam okrakiem. Ściągam powoli koszulę

i rzucam ją na podłogę. Po rozpięciu stanika wskazuję niewielki obszar pod

piersią. Jego oczy stają się ciemne i czuję, jak twardnieje pod moją pupą.

Doskonale, wiem, jak się skończy igranie z nim, ale muszę zrobić coś, by

go przekonać.

– Wyobraź sobie małą różyczkę w tym miejscu – mówię namiętnym

głosem, patrząc mu prosto w twarz.

– Lano… – ostrzega mnie z płomieniem w oczach.

– …a tutaj – pokazuję miejsce pomiędzy obiema piersiami – podobają

mi się mandale.

Szybko przetacza mnie na plecy i blokuje swoim ciałem. Nie zauważam

już wkurzenia, bo zastąpiło je pożądanie. Teraz myśli tylko o tym, co on

sam zrobi z moim ciałem, a nie, co inni będą oglądali.

Brawo, Lano, wiesz jak obchodzić się ze swoim chłopakiem.


===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 18

– Mamy co świętować!

Głośny okrzyk Jules przyprawia mnie prawie o zawał serca. Wpada jak

szalona do mojej sypialni, gdy jeszcze śpię. Niestety, przez jej wybuch

emocji budzę się natychmiast. Patrzę na nią wkurzonym wzrokiem, ale ona

to ignoruje i wskakuje szybko na moje łóżko.

– Will dostał rozwód! Od dziś jest wolny!

– Gratuluję, Jules, ale czy możemy się z tego cieszyć za jakieś

piętnaście minut? Teraz ledwo cię widzę.

– Wstawaj! Musimy pójść na jakieś śniadanie, zanim zacznie się moja

zmiana.

Wzdycham głośno i w końcu wychodzę z łóżka. Idę od razu pod

prysznic i gdy chwilę później wracam, przyjaciółka siedzi na sofie gotowa

do wyjścia. Ma wypisane szaleństwo w oczach i wybucham głośnym

śmiechem na ten widok. Nigdy wcześniej nie widziałam jej tak szczęśliwej.

Ubieram się w sypialni, a Jules obserwuje mnie, pospieszając co chwilę.

– Czemu nie świętujesz z Willem? – pytam zaciekawiona.

– Bo za dwie godziny będzie odsypiał nocną zmianę – tłumaczy ze

smutkiem w głosie. – Dlatego nie masz wyjścia i musisz iść ze mną.


– Dobrze, już dobrze – zgadzam się zrezygnowana. – Ale musisz potem

gdzieś ze mną pójść.

Przed zaśnięciem myślałam dużo o bezdusznym zachowaniu swojego

chłopaka i postanowiłam, że przypilnuję, by Marie nie nabawiła się

wrzodów żołądka. Obiecał mi, że będzie dla niej mniej wymagający, ale

wolę to sprawdzić. Widziałam, jak zachowują się wszyscy pracownicy

w jego biurowcu. Musi być naprawdę podłym szefem.

– Pójdę, gdzie będziesz chciała.

– To świetnie, bo muszę odwiedzić Michaela w pracy.

– Dlaczego? – pyta zdumiona. – Ledwo godzinę temu wyszedł stąd

z uśmiechem na ustach.

– Jules, on jest… – zaczynam, ale nie potrafię dobrać odpowiednich

słów.

– Wredny? – kończy za mnie. – Wygląda na takiego.

– Tak. Poznałam jego asystentkę i jestem przekonana, że płacze

w łazience, żałując każdego dnia przyjścia do pracy.

– Aż tak?

– Niestety.

– Niegrzeczni chłopcy są najbardziej interesujący – mówi z łobuzerskim

uśmiechem na ustach. – Wiedziałam, że Will to ten jedyny, gdy siłą

zaciągnął mnie do swojego gabinetu i…

– Nie kończ, proszę – przerywam jej. – Już i tak za dużo wiem o jego

dużym penisie i twojej obolałej waginie.

Nie jestem cnotką, ale niektóre rozmowy z Jules doprowadzają moje

policzki do czerwoności. Spokojnie mogłaby być autorką

najodważniejszych erotyków. Opowiada wszystko z najmniejszymi

szczegółami, sprawiając, że od razu mam przykładowe obrazy w głowie.


Poznałam już Willa i z wyglądu pasuje do spokojnego i miłego kandydata

na męża i ojca.

Jednak dzięki zwierzeniom Jules wiem, że jest zupełnie inaczej.

Zakładam na nogi najwygodniejsze szpilki, jakie mam, i obie

wychodzimy z mieszkania. Nie zamawiamy taksówki, bo niedaleko stąd

jest ciekawe bistro serwujące bardzo dobre śniadania. Po wejściu

zajmujemy mały stolik w rogu sali i czekamy, aż kelnerka nas zauważy.

– Myślałaś już o swoich urodzinach? Może tym razem skusisz się na

kameralne przyjęcie?

Nie chcę tego. Nie lubię organizowania przyjęć i wszystkiego, co z tym

związane. Na własnych urodzinach byłabym w centrum uwagi, czego

staram się zawsze unikać. I gdzie miałabym to zorganizować? W naszym

mieszkaniu miejsca jest na zaledwie kilka osób. Jak się wprowadziłyśmy,

przyjaciółka namówiła mnie na zrobienie parapetówki i zaproszenie kilkoro

znajomych. Jednak impreza szybko wymknęła się spod kontroli i finalnie

zostałyśmy same z ogromnym bałaganem i zbitą lampą w salonie.

Wolałabym swoje urodziny celebrować w ramionach Michaela. Tylko

tyle.

– Myślę, że mogłabym darować sobie…

– Nie będziesz musiała nic organizować. Ja to wszystko załatwię –

zapewnia błagalnym tonem. – Zaproszę tylko najbliższych, obiecuję.

Zastanawiam się długo nad jej propozycją. Jeśli nie ja musiałabym

przejmować się przygotowaniami, to może nie byłoby tak źle. Przyszłabym

na gotowe i uśmiechała się do każdego gościa, dziękując za przyjście.

– Dobra, ale bez żadnych niespodzianek.

– Super! – ekscytuje się rozpromieniona. – Mogę zaprosić też Melanie

i Nadię?
Tego się nie spodziewałam. Wiem, że Jules łatwo nawiązuje przyjaźń

praktycznie z każdym, ale Nadia nie jest tak przychylna jak inni. Nie tylko

do mnie jest zdystansowana.

– Możesz – zgadzam się cicho.

Zaczyna przedstawiać mi mnóstwo propozycji na tę imprezę, ale na

szczęście potok jej słów przerywa młoda kelnerka. Zamawiamy niewielkie

śniadanie oraz kawę, a pół godziny później zbieramy się do wyjścia. Droga

do ML Corporation nie zajmuje nam długo i już po chwili wchodzimy do

budynku. Przy wejściu spotykamy tego samego ochroniarza, który

zagrodził mi wejście ostatnim razem.

Wyjmuję z torebki kartę z czarnym logo firmy i moim nazwiskiem na

dole. Michael dwa dni temu stwierdził, że powinnam mieć przepustkę,

żebym mogła spokojnie odwiedzać go w pracy. Oczywiście miał na myśli

inny cel odwiedzin niż ten, który teraz planuję.

– Witam, panno LeBlanc. Prezes jest u siebie.

– Dziękuję. – Posyłam lekki uśmiech wysokiemu mężczyźnie.

Razem z Jules wchodzimy do windy i wciskam przycisk, dzięki

któremu dojedziemy na pięćdziesiąte czwarte piętro. Jedziemy sporo czasu,

a gdy winda się otwiera, przyjaciółka obserwuje wszystko uważnie.

Zostawiam ją w tyle i idę stanowczym krokiem w stronę gabinetu

Michaela. Po drodze nie zauważam Marie i zaczynam się martwić, że jej

szef znów miał zły humor.

Otwieram stanowczo drzwi i widzę, że Michael nie jest sam.

– Dzień dobry, Lano. – Nate podchodzi do mnie z uśmiechem. – Zaraz

wychodzę, więc nie będę wam przeszkadzał. – Unosi sugestywnie brwi, na

co Michael wybucha śmiechem.

– Nie musisz wychodzić. Wpadłam tylko na chwilę – tłumaczę

niepewnym głosem.
– Cześć, chłopaki – odzywa się za moimi plecami Jules. – Dobrze, że

cię widzę, Nate. Wpadlibyście z Melanie na przyjęcie urodzinowe Lany?

– Oczywiście – odpowiada szybko.

– Organizujesz przyjęcie? – pyta zaskoczony Michael.

Podchodzi do mnie powoli, zostawia mocny pocałunek na ustach,

przechylając mnie trochę jak w filmie. Z pewnością zrobił tym

przedstawienie specjalnie, bo słyszę głośny gwizd Nate’a i śmiech Jules.

– To ona organizuje. – Wskazuję na przyjaciółkę. – Ja się tylko

zgodziłam.

– Miałem trochę inne plany.

– Skąd wiedziałeś o moich urodzinach?

– Ja wiem wszystko, kochanie.

I znów mnie całuje, ale tym razem lekko. Odpycham go nieznacznie,

tworząc pomiędzy nami potrzebny do tej rozmowy dystans.

– Gdzie jest Marie? – pytam mocnym głosem.

– Na lunchu – odpowiada zdziwiony moim pytaniem. – Sprawdzasz

mnie?

– Mówiłam ci, że przypilnuję, by dziewczyna nie dostała przez ciebie

choroby psychicznej.

Nate parska głośno, sprawiając, że odwracamy się w jego stronę. Razem

z moją współlokatorką rozmawiają o czymś cicho. Wzrok Jules co chwilę

zerka w moją stronę, więc z pewnością rozmowa tyczy się nas.

– Skoro jesteś grzeczny, to my już wychodzimy – podnoszę głos, by

przyjaciółka mnie usłyszała.

– Przyjadę dzisiaj po ciebie po pracy.

– Nie mogę być codziennie w twoim łóżku.


To nieprawda. Mogę i chcę. Dziwnie się czuję, gdy nie ma go obok

mnie. Odkąd jesteśmy razem, spaliśmy osobno może z trzy razy. Za

każdym razem albo on nocuje u mnie, albo ja u niego. Drażnię go

nieznacznie, ale dobrze wiem, że bez wahania zgodzę się na noc w jego

apartamencie.

– Musisz – odpowiada stanowczo. – I to jest rozkaz.

Takie rozkazy mogę spełniać każdego dnia.

Nie planuję jeszcze dalekiej przyszłości, ale zastanawiam się, jakby to

było, gdybym wyprowadziła się ze swojego mieszkania i zamieszkała

z nim. Z pewnością tęskniłabym za Jules i jej głupimi pomysłami, ale

poranki w jego ramionach sprawiłyby, że przejmowałabym się tym mniej,

niż przypuszczam.

***

Dzień moich urodzin zaczynam od mocnej kawy i porządnego śniadania

przygotowanego przez Jules. Dzisiejszej nocy spałam sama i takie są

właśnie tego skutki. Michael musiał pilnie polecieć do Los Angeles, a ja

przewracałam się z boku na bok, myśląc tylko o nim. Teraz mam

podkrążone oczy i ziewam, jakbym obudziła się środku nocy.

Za godzinę powinnam być w „Black and White Palace”, więc nie tracę

czasu na przemyślenia, tylko szybko pochłaniam omlet i ubieram się

w sypialni. Jest sobota i teoretycznie mogłabym znaleźć zastępstwo na

swoje miejsce, ale nie chcę dziś rezygnować z dnia w pracy. Dzięki temu

nie będę się stresowała nadchodzącym przyjęciem. Jules od dwóch dni

biega jak szalona, załatwiając wszystko, a mi rozkazała nie wtrącać się

w nic.

Wiem tylko, że impreza odbędzie się w mieszkaniu Camerona, bo nasze

jest za małe. Zaprosiła także moich rodziców, co tylko potęguje mój stres.
Oni nie znają Michaela.

Nawet nie wiedzą, że mam kogoś. Nie byłam ostatnimi czasy na

obiedzie w domu rodzinnym i dopiero dziś dowiedzą się o moim związku.

Boję się tylko ich reakcji. A co, jeśli tatuaże Michaela odstraszą ich i znów

będę zmuszona wysłuchiwać złotych rad matki co do zmiany partnera?

Otrząsam się z tych myśli, dopijając ostatni łyk kawy i wybiegam

z mieszkania. W restauracji czeka na mnie już cała załoga, krzycząc od

wejścia życzenia urodzinowe. Jestem wzruszona ich zachowaniem. Nie

sądziłam, że będą pamiętać o tym dniu.

– Wszystkiego, co najlepsze, Lano – mówi Antonio, trzymając

w dłoniach niewielki tort z jedną świeczką na górze. – Dmuchaj już.

Zdmuchuję tę symboliczną białą świeczkę, dziękując w duchu za takich

współpracowników. Mimo że czasami mam gorsze dni, nieraz pojawia się

mnóstwo problemów, to i tak traktujemy się z wielką przyjaźnią.

– Mam nadzieję, że pomyślałaś sobie jakieś dobre życzenie.

– Tak – odpowiadam uprzejmie.

Nie pomyślałam żadnego życzenia. Chcę tylko, by dzisiejsze urodziny

zakończyły się bez niepotrzebnych niespodzianek. Nie mam ochoty na

problemy, które mogą się pojawić. Dzisiaj chcę wypić trochę piwa,

podziękować wszystkim za przyjście i wrócić do mieszkania z Michaelem.

Tylko tyle.

Odstawiam tort do pokoju socjalnego, by każdy, kto ma ochotę, mógł

go teraz spróbować. Sama wracam na salę i zaczynam powoli przygotować

się do otwarcia restauracji.

Gdy mija dwudziesta, stoję w pełni gotowa w swojej sypialni, patrząc

dumnie w lustro. Ubrałam piękną czerwoną sukienkę z rozcięciem do

połowy uda, a na stopy włożyłam wysokie szpilki, w których praktycznie

codziennie chodzę do pracy. Są najwygodniejsze i nie wyobrażam sobie


wieczoru bez nich. Mieszkanie jest puste i czekam tylko na Michaela, który

niedawno wylądował w Nowym Jorku. Ma mnie odebrać i razem pojawimy

się w domu Cama.

Dostaję SMS-a i szybko zerkam na ekran telefonu.

„Czekam na dole”.

Ostatni raz spoglądam na swoje odbicie w lustrze, chwytam płaszcz

i wychodzę na chłodne powietrze. Pędzę do auta, patrząc cały czas

w telefon, bo non stop ktoś wysyła mi życzenia urodzinowe i staram się

systematycznie odpisywać. Podnoszę głowę dopiero, gdy staję na chodniku.

Przede mną stoi mój chłopak. Ubrany jak zwykle elegancko,

praktycznie cały w czerni. W ręce trzyma ogromny bukiet czerwonych róż,

a na jego ustach widzę uroczy uśmiech. Czym sobie zasłużyłam na tego

mężczyznę?

– Wszystkiego najlepszego, kochanie – mówi, podchodząc do mnie

bliżej.

Całuję go namiętnie i długo, a gdy się w końcu od niego odrywam,

brakuje mi tchu. Teraz już nie mam ochoty na imprezę. Najchętniej

zabrałabym go do swojej sypialni.

Wchodzę jednak do auta, zostawiając bukiet na tylnym siedzeniu.

Staram się nie przeszkadzać mu w czasie jazdy, ale nie mogę się

powstrzymać i dotykam lekko dłonią jego uda. Od razu kieruje na mnie

swoje spojrzenie i ostrzegawczym tonem mówi:

– Nie zaczynaj.

– Nie wiem, o co ci chodzi.– Bronię się przesłodzonym tonem.

– Zabierz rączkę, bo zaraz zatrzymam się w jakieś ciemnej uliczce.

Wybucham śmiechem i w końcu robię to, co powiedział. Już i tak

jesteśmy spóźnieni i nie chcę, by goście czekali jeszcze dłużej. Dojeżdżamy

nareszcie i szybko zmierzam w kierunku apartamentu Cama. Ciągnę za


sobą Michaela, który niespecjalnie ucieszył się na wieść, że przyjęcie

odbędzie się w mieszkaniu jego brata.

Nie pukając, wchodzę pewnym krokiem. Słychać odgłosy rozmów

i niezbyt głośną muzykę. Im bliżej jesteśmy salonu, tym wszystko słyszę

wyraźniej. Czyli jednak rodzice się pojawili. Teraz moje serce bije jak

szalone.

– Lana! – krzyczy Jules, zauważając mnie pierwsza. – Mieliśmy

krzyknąć „niespodzianka”.

– W takim razie dobrze, że weszłam niezauważenie.

W salonie zebrało się sporo osób. Widzę Melanie z Nadią, ich mężów,

którzy uśmiechają się do mnie teraz. Na sofie siedzi mama i rozmawia

z Camem i Willem, a tata pije whisky, przyglądając się każdemu z fotela,

w którym się rozsiadł.

Chciałabym podejść najpierw do przyjaciół, ale wiem, że to rodzicom

należy się pierwszeństwo, zwłaszcza że trzymam za rękę tajemniczego

mężczyznę. Zerkam na niego krótko przez ramię i powoli prowadzę do

sofy.

– Mamo – zaczynam niepewnym głosem.

– Lana! Kochanie, jak ty pięknie wyglądasz. Rozmawiam sobie właśnie

z twoim bardzo zabawnym…

– Mamo, tato, chciałabym wam przedstawić Michaela – przerywam jej,

bo widzę, jak bardzo jest nakręcona.

Wszyscy w pomieszczeniu nagle milkną. Na chwilę następuje

niezręczna cisza, którą przerywa ojciec. Wstaje z fotela, zostawiając na

stoliku szklankę. Podchodzi do nas, a ja mam wrażenie, że zaraz zemdleję.

– Miło cię poznać, Michaelu – mówi, wyciągając w jego stronę dłoń na

powitanie.

– Pana też miło poznać.


– Ta zszokowana dama to moja żona, Sara. Wybacz jej zachowanie, ale

bardzo długo czekała na spotkanie z tobą.

Mam ochotę udusić własnego ojca. Po co o tym wspomniał? Michael

nie musi wiedzieć, że życiowym celem mamy jest wydać mnie za mąż.

Moja twarz robi się nieprawdopodobnie czerwona i zastanawiam się nad

szybką ucieczką, zwłaszcza że mama nadal nic nie mówi. Przygląda się

widocznym tatuażom mojego mężczyzny i ocenia. Widzę szok

i skrępowanie na jej twarzy.

– Cieszę się, że mogę panią w końcu poznać – zaczyna Michael,

przerywając ciszę.

– Ta… Tak… – jąka się mama, co byłoby nawet zabawne, gdyby

sytuacja nie dotyczyła mnie. – Nie spodziewałam się takiego mężczyzny.

– Mamo!

– Chodzi mi po prostu o to, że do tej pory miałaś innych chłopaków.

Niech ktoś mnie stąd zabierze. Teraz to już cała płonę ze wstydu. Nikt

się nie odzywa, a marzę o tym, by ktoś zmienił temat. Zerkam błagalnym

wzrokiem w stronę Jules, ale ona wzrusza tylko ramionami. Zero pomocy.

– Usiądź ze mną, Michaelu – mówi nagle tata. – Dajmy mojej żonie

trochę oswoić się z nowiną.

Zostawia lekki pocałunek na moim policzku i zostawia mnie z mamą,

ruszając w głąb salonu. Michael zaczyna rozmowę z moim ojcem, a ja nie

spuszczając ich ani na chwilę z oczu, skupiam się na mamie.

– Co to miało być? – pytam wkurzona.

– Nie uprzedziłaś nas.

– Zawsze chciałaś, żebym sobie kogoś znalazła, a teraz nagle jest to dla

ciebie problem?

– Wygląda jak…
– Saro, uwierz mi, że Michael to doskonały kandydat na męża – wtrąca

się Jules, podchodząc do nas w końcu. – Jest bardzo bogaty i dba o naszą

Lanę najlepiej, jak potrafi.

Bogactwo to dla mojej matki najważniejszy wyznacznik dobra.

Wystarczy wspomnieć o fortunie i jej oczy już świecą z radości.

– Porozmawiam z nim – oznajmia matka i odchodzi od nas, zbliżając

się do Michaela.

Wiedziałam, że takie imprezy to zawsze zły pomysł. Zaczęło się

tragicznie i boję się pomyśleć, co będzie dalej. Zostawiam przyjaciółkę

z przepraszającym spojrzeniem i idę do Melanie. Muszę w końcu się z nimi

przywitać i chciałabym choć na moment zapomnieć o tym, co się stało.

– Dziękuję, że przyszliście – mówię, przytulając się z każdym. Nawet

z Nadią.

– To my dziękujemy za zaproszenie – odpowiada uprzejmie Melanie.

– Przepraszam za…

– Przeżyłem – przerywa mi Michael, podchodząc do nas i obejmując

mnie lekko w talii.

– Jak pierwsze spotkanie z teściami? – pyta Nate, a Melanie kopie go

lekko w piszczel. – No co? Zabawnie jest widzieć strach w jego oczach.

– Spierdalaj – odpowiada mu Michael. – Dałem sobie radę.

– Tak, widzieliśmy – drwi John.

– O Boże, to było okropne – wybucham, zakrywając twarz dłońmi.

– Kochanie, spokojnie. Umówiłem się na piwo z twoim ojcem.

– O czym ty mówisz? – Patrzę na niego zdezorientowana.

– Polubią mnie, zobaczysz – odzywa się krótko i idzie do kuchni.

Czy to byłoby takie złe, gdybym opuściła swoje przyjęcie już na samym

początku? Widzę, jak mama kontynuuje rozmowę z Camem i Willem,


a ojciec samotnie pije whisky. Raczej nie zauważyliby mojej nieobecności.

– Masz cudowną sukienkę, Lano. – Głos Melanie sprawia, że odwracam

się z powrotem w jej stronę.

– Dziękuję. Chociaż twoja podoba mi się bardziej.

Jest obszerna i bardzo kolorowa. Idealnie pasuje do jej osobowości.

– Zakrywa to, co powinna – mówi cicho, łapiąc się za lekko odstający

brzuch. – Za cztery miesiące będzie wśród nas mała Rose.

– To wspaniale! – Obejmuję ją, a później przytulam Nate’a. – Gratuluję.

Widzę ogromną radość na twarzach przyjaciół i zastanawiam się, czy

z Michaelem i mną też tak będzie. Nigdy nie myślałam o macierzyństwie,

bo nie znalazłam do roli ojca odpowiedniej osoby. Wiadomo, że teraz to nie

za bardzo dobry czas, bo przecież tak krótko się znamy. Ale za kilka lat?

Czy Michael będzie chciał w ogóle zostać ojcem?

Podchodzi do nas z piwem w ręce i szklanką bursztynowego płynu dla

siebie.

– Michael, będziesz wujkiem – mówi z dumą Melanie, ale zauważam

ostrożność w jej głosie.

On zaś spina się nagle i milczy, patrząc tylko wymownie na Nate’a.

Zdaje się, że mam już odpowiedź. Nie, Michael nie będzie chciał zostać

ojcem. Jeśli ktoś reaguje w taki sposób na radość przyjaciół, to jest tylko

jedno wytłumaczenie. Moje serce drży. Do głowy przychodzi mi myśl, że

Michael zostawił swoją narzeczoną, bo chciała powiększyć rodzinę.

Przenosimy się wszyscy na sofę po chwili krępującej ciszy i dopiero

teraz widzę, że mama trzyma w dłoni lampkę wina. To nie jest dobry

pomysł, bo wystarczy naprawdę niewiele alkoholu, by jej mózg przestał

logicznie myśleć. Ma już czerwone policzki i lekko splątaną mowę.

Cudownie. Niestety, nie tylko moja mama się upiła.


– Gdyby nie mój brat, to teraz ja byłbym twoim zięciem, Saro. –

Drętwy żart Camerona bawi tylko ich dwoje.

Kiedy w ogóle przeszli na „ty”? Zwracają na siebie uwagę, a Michael

stojący naprzeciwko mnie spogląda naprawdę wkurzony na brata.

Tego już za wiele. Nie komentując tego, co usłyszałam, wstaję nagle

i opuszczam salon. Idę do kuchni i wylewam do zlewu pół piwa, które mi

zostało w butelce, bo już nie mam na nie ochoty. Chciałabym, żeby to

wszystko się już skończyło. Wtedy do moich uszu dochodzą podniesione

głosy, więc wracam do salonu szybkim krokiem.

– Tobie już na dziś wystarczy – warczy ostrzegawczym tonem Michael.

– Mnie nie będziesz kontrolował, bracie.

– Zamknij się.

– Bo co? Bo dowiemy się, jakim skurwielem jesteś?

Wyłaniam się zza drzwi i patrzę z osłupieniem na Michaela. Widzę

panikę w jego spojrzeniu, ale nie wiem, co ją wywołało.

Cameron stoi do mnie tyłem, więc nie wie, że doskonale go słyszę.

– Może teraz w końcu powinieneś ich wszystkich oświecić?

– Czym oświecić? – pytam słabym głosem.

Dopiero teraz Cam odwraca się w moją stronę i patrzy zaskoczony.

Dobrze wie, że się wygadał i teraz tego żałuje. Jego starszy brat idzie

w moim kierunku, ale zatrzymuję go w połowie drogi.

– Mów, Michael.

Patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. W salonie zapada cisza, bo każdy

boi się odezwać choć słowem. Zaczynają drżeć mi kolana, bo czuję, że to,

co usłyszę, nie spodoba mi się.

– No powiedz jej, kurwa – odzywa się głośno Cam, decydując chyba

już iść za ciosem, a gdy nie uzyskuje żadnej odpowiedzi, kontynuuje,


patrząc na mnie. – Wiesz chociaż, jak twój wspaniały chłopak się nazywa?

– DeLuca – odpowiadam cicho.

– Lawrence – poprawia mnie twardym głosem. – Stoi przed tobą

Michael Lawrence. Twój szef.

Pan Lawrence. Właściciel „Black and White Palace”?

Nie rozumiem jego słów. Nie rozumiem nic z tego, co się tutaj dzieje.

Próbuję ułożyć sobie wszystko w głowie, ale to nie takie proste. Stoję

nieruchomo i patrzę w ciemne oczy Michaela, które wydają mi się teraz

obce.

– Nie podobało mu się, gdzie pracowałaś wcześniej, więc sprawił, że

odeszłaś. Przekupił twojego byłego szefa i stworzył dla ciebie stanowisko

w swojej restauracji. Manipulował tobą cały czas, kontrolując wszystko.

Po moich policzkach powoli spływa potok łez.

Czuję się oszukana przez mężczyznę, którego kocham. Cała nasza

znajomość była oszustwem, a nie przypadkiem. To dlatego pojawił się

w restauracji po miesiącu od pierwszej wizyty. Sądziłam, że po prostu mnie

szukał, a on ustawił wszystko pod swoje rządy.

– Michaelu…

– Lano, ja… – przerywa mi, ale milknie nagle.

– Oszukiwałeś mnie przez ten cały czas?

– Chciałem ci powiedzieć, ale…

– Ale co? – pytam zrozpaczonym głosem. – Nie mogę na ciebie patrzeć.

– Kochanie…

– Nie mów tak do mnie – unoszę się, ale przez płacz mój głos nie

wydaje się taki twardy, jakbym chciała.

Wszyscy obserwują nas z zaciekawieniem, ale ja się tym nie przejmuję.

Myślę tylko o tym, że zaufałam mu, a on podeptał moje serce kłamstwem.


Co w takim razie było prawdą?

To nie jest miłość.

– Przez ten cały czas byłeś moim szefem i nie wspomniałeś o tym.

Swoich pracowników też zastraszałeś groźbami, żebym się nie

dowiedziała?

Nie odpowiada, podchodząc do mnie o krok, ale ja się cofam. Nie chcę,

żeby mnie dotykał. Nie chcę teraz go widzieć, bo widocznie nie ma mi nic

do powiedzenia. Gdyby nie pijany Cam, pewnie jeszcze przez długi czas

żyłabym w kłamstwie.

– Kochasz mnie chociaż, Michaelu? Czy twoje uczucia to też

kłamstwo?

Daję mu sekundy na odpowiedź, a gdy pomiędzy nami nadal panuje

cisza, uśmiecham się gorzko.

– Wiedziałam – mówię zrezygnowana. – Nie chcę cię widzieć. To

koniec.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 19

Michael

– Kochasz mnie chociaż, Michaelu? Czy twoje uczucia to też

kłamstwo?

Kocham nad życie.

Bardziej, niż bym chciał przyznać.

Te słowa powtarzam w myślach, ale stoję jak idiota i patrzę tylko w jej

załzawione oczy pełne bólu. To ja jej to zrobiłem. Zraniłem ją tak bardzo,

że nie chce mnie już widzieć.

Wybiega z mieszkania, płacząc głośno, a ja jej nie gonię. Stoję nadal

w miejscu i patrzę tam, gdzie jeszcze przed chwilą stała. Kobieta, która jest

całym moim światem, właśnie przede mną ucieka, a ja nic z tym nie robię.

Powinienem ją znaleźć i błagać o wybaczenie, ale paraliżuje mnie widok jej

zranionej twarzy.

W mieszkaniu w bardzo szybkim tempie robi się pusto. Zostajemy tylko

ja i Cam, którego mam ochotę zabić za to, co zrobił. Nie chciałem, by

dowiedziała się w taki sposób. Nie na swoich urodzinach i nie w gronie

przyjaciół i rodziny.
– Masz pojęcie, co odjebałeś? – pytam, siląc się na spokój i nadal

patrząc w stronę wyjścia.

– Wiedziałem, że ją zranisz – odpowiada, czkając.

– Chciałem jej to wyjaśnić.

– Kiedy, kurwa? – Wstaje i patrzy na mnie z drwiną w oczach. –

Bawiłeś się nią tyle czasu, robiąc wszystko, by była jak najbliżej ciebie.

Gdyby faktycznie była taka ważna, już dawno wiedziałaby, kto jest jej

szefem. – Popycha mnie nieznacznie, na co mu pozwalam, bo wiem, że

jeśli teraz mu przyłożę, Lana już nigdy nie będzie chciała mnie widzieć. –

O Caroline też pewnie nie wie.

Spinam się, gdy słyszę jej imię, a brat to od razu zauważa.

– Oczywiście, że nie. – Śmieje się głośno, a po chwili poważnieje. –

Ona domyśla się, że coś jest nie tak. Jak mogłeś to tak zjebać? Ta

dziewczyna to najlepsze, co mogło cię spotkać w życiu. – Milknie na

chwilę, a później dodaje spokojniejszym tonem: – Kochała cię.

Tyle razy chciałem jej to powiedzieć, ale kapitulowałem jak tchórz.

Przerażała mnie myśl, że oddaję w pełni swoje serce kobiecie. Pierwszej,

którą pokochałem tak mocno.

– Biegnij za nią – odzywa się już cicho Cam.

Dopiero teraz odzyskuję resztki rozumu i ruszam w stronę wyjścia. Nie

przejmuję się ruchem na ulicy i wyprzedzam każdego, kto stoi mi na

drodze. Dojeżdżam do jej mieszkania w ekspresowym czasie i wchodzę

szybko na górę. Chwytam za klamkę, ale ani drgnie, więc zaczynam walić

do drzwi. Nie otwiera, siedzę sam pod jej drzwiami przez godzinę, po czym

w końcu wracam do siebie.

Nie wyobrażam sobie, jak teraz moje życie będzie wyglądało bez niej.

Nie uwierzyłem dostatecznie mocno w to, że taka kobieta jak ona może

zwyczajnie się we mnie zakochać. Sądziłem, że muszę ją do tego popchnąć,


kontrolując wszystko.

A teraz ją straciłem.

Zabieram z kuchni butelkę whisky i siadam w zamkniętej sypialni, która

nadal nią pachnie. W mojej garderobie jest kilka jej ubrań, a na stoliku

nocnym leży bransoletka, której zapomniała ostatniej nocy.

Wszystko mi o niej przypomina.

A zwłaszcza bolące serce, które, jak się okazuje, jednak mam.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 20

Życie na wsi zawsze kojarzyło mi się z ranchem i muzyką country. Jednak

gdy autobus zatrzymuje się na przystanku, informując mnie o końcu

podróży, patrzę niepewnie na cichą okolicę. Dookoła jest kilka niewielkich

domów, a dopiero za wąską drogą znajduje się dalsza część miasteczka.

Przyjechałam tu do Scarlett, kuzynki Jules. Mieszka sama z babcią

i zgodziła się przyjąć mnie na jakiś czas. Musiałam gdzieś wyjechać, by

mieć ciszę i spokój.

Ciągnę ciężką walizkę w stronę małego białego domku. Pukam

niepewnie i nie znajdując dzwonka, czekam, aż ktoś mi otworzy.

– Cześć, jestem Lana – witam się ze śliczną dziewczyną stojącą przede

mną.

Patrzy na mnie sceptycznie, ale sekundę później na jej ustach zakwita

ogromny uśmiech. Przytula mnie mocno i zaprasza do środka. Zza ściany

wyłania się starsza kobieta, do której dziewczyna jest bardzo podobna.

– Ja jestem Scarlett, a to moja babcia Amber. Cieszymy się, że

przyjechałaś.

– Dziękuję, że mi pozwoliłyście…

– Kochanie, co ty opowiadasz – przerywa mi starsza kobieta, łapiąc

czule za oba policzki. – My tu umieramy z nudów i z chęcią cię tu


przyjmiemy.

Gdy Jules zaproponowała mi wyjazd tutaj, na początku ją wyśmiałam,

ale później uświadomiła mnie, że Michael nie da za wygraną. Nie zdołam

go unikać, więc w końcu się zgodziłam. Wzięłam dwa tygodnie urlopu, co

zresztą jest tylko chwilowe, bo zamierzam złożyć wypowiedzenie. Nie chcę

pracować w jego restauracji.

Scarlett jest daleką kuzynką Jules, która poza babcią nie ma tu nikogo.

Jej rodzice nie żyją od lat, a one mieszkają tu same. Z daleka od Nowego

Jorku i z daleka od problemów.

Zostawiam walizkę w przedpokoju i rozglądam się. Wnętrze jest

naprawdę piękne. Urządzone skromnie, ale nie trzeba tu niczego więcej. Na

każdej ze ścian wisi mnóstwo pamiątek rodzinnych przedstawiających

Scarlett z rodzicami. Widać, że byli bardzo zżyci i robi mi się przykro na

myśli, że nagle straciła ich oboje.

– Może się czegoś napijesz? Kilka godzin w podróży było pewnie

męczące – pyta ostrożnie Scarlett.

– Poproszę herbatę, jeśli to nie kłopot.

– Oczywiście, że nie – mówi radośnie i zaczyna szykować dla mnie

napój. – Jules nie wspominała, dlaczego uciekasz z wielkiego miasta,

a mnie to ciekawi.

Milczę, patrząc na nią błagalnym wzrokiem. Chcę, by sama zrozumiała,

że to grząski grunt i nie warto na niego wchodzić. Nie umiem o tym

rozmawiać spokojnie, bo to wciąż świeża rana.

Dziewczyna rozumie moją aluzję i zmieszana odwraca się do mnie

plecami. Po chwili stawia przede mną kubek gorącej herbaty i patrzy

przepraszająco.

– Wybaczcie, ale jestem zmęczona i dziś marzę już tylko o łóżku –

mówię niepewnym głosem.


– Pokażę ci pokój – odzywa się babcia i prowadzi mnie w głąb

korytarza.

Stawiam walizkę na środku żółtego pokoju. Jest malutki, ale tyle

w zupełności mi wystarczy. Na środku stoi pojedyncze łóżko starannie

zaścielone białą pościelą. W prawym rogu jest niewielka szafa, a obok

komoda, na której stoi zdjęcie zakochanej pary z małym dzieckiem na

rękach.

Zostaję sama w pokoju i siadam zmęczona na wygodnym materacu.

Moje życie jest teraz jednym wielkim bałaganem i, jak na razie, nie wiem,

jak je poskładać do kupy. Ucieczka wydaje mi się teraz najlepszym

rozwiązaniem, ale na jak długo?

Przebieram się w ciepłą piżamę i zakrywam po brzegi kołdrą. Kilka

minut później słyszę ciche pukanie do drzwi. Siadam nagle prosto i proszę

gościa do środka.

– Ja tylko na chwilę – tłumaczy się w progu Scarlett. – Przepraszam, że

tak wypaliłam z tym durnym pytaniem.

– Wejdź do środka – zachęcam ją cicho.

– Mam niewyparzony język i czasami powiem coś, zanim…

– Scarlett, nie uraziłaś mnie – przerywam jej z niepewnym uśmiechem.

– Możesz tu zostać tak długo, jak będziesz potrzebowała.

– Dziękuję wam. – Łapię ją lekko za dłoń, gdy siada na łóżku. – Ja po

prostu musiałam uciec.

– Rozumiem. Czasami tylko ucieczka wydaje się odpowiednia.

Wstaje i podchodzi do komody, chwytając za zdjęcie.

– Są w każdym pokoju i zapomniałam je zabrać. Możesz ustawić tu, co

chcesz.

– Zostaw je. Dobrze jest popatrzeć na szczęśliwą miłość.


Patrzy na mnie niepewnie, ale w końcu ustawia z powrotem ramkę.

Obie przyglądamy się jej rodzicom, którzy uśmiechają się szeroko w stronę

obiektywu. Dziewczyna cofa się do wyjścia i, gdy ma już zamknąć za sobą

drzwi, pyta cicho:

– Powiedz mi tylko, czy on był wart tego wszystkiego?

– Pytasz, czy żałuję? – Widzę, jak kiwa głową i odpowiadam zgodnie

z prawdą: – Nie, nie żałuję żadnej spędzonej z nim minuty.

***

Śpię już drugi dzień. Wiem, że Scarlett z babcią się o mnie martwią, bo

słyszałam, jak rozmawiały o tym przed drzwiami pokoju. Nie wychodzę

z łóżka i nie czuję potrzeby, by to zmieniać. Zasłona, którą zasuwam okno,

sprawia, że noc jest dla mnie non stop.

Jednak gdy pani Amber przychodzi do mnie i łagodnie dotyka mojej

głowy, podnoszę na nią wzrok.

– Wstań i chodź zjeść z nami śniadanie – prosi delikatnym głosem.

– Wstanę, ale za chwilę, dobrze?

Zgadza się ze mną kiwnięciem głowy i zostawia mnie samą. Mam

zapuchniętą od płaczu twarz, a włosy tworzą totalny bałagan i błagają

o umycie. Wstaję powoli i wychodzę z łóżka. Wyjmuję z walizki czyste

ubrania oraz bieliznę i idę w stronę łazienki.

Szybki prysznic sprawia, że od razu czuję się trochę lepiej. Próbuję

makijażem pozbyć się worków pod oczami, ale nie wychodzi mi to za

dobrze. Gdy jestem już gotowa, idę do kuchni, z której pięknie pachnie

naleśnikami i kawą.

– Siadaj wygodnie, kochanie – mówi babcia. – Kawa zaraz postawi cię

na nogi.

– Dziękuję bardzo.
Chwytam duży kubek gorącego płynu i delektuję się jej smakiem. Od

dwóch dni praktycznie nic nie jadłam i teraz są tego skutki. Burczenie

w brzuchu jest tak głośne, że wywołuje śmiech u Scarlett i babci.

– Pysznie pachnie.

– I smakuje – mówi Scarlett. – Babcia to mistrzyni naleśników.

Uśmiecham się tylko i dopijam parującą kawę. Chwilę później

pomagam w sprzątaniu po śniadaniu. W ciszy myję brudne naczynia, gdy

nagle dziewczyna wychodzi z propozycją:

– Może przeszłabyś się ze mną do miasteczka? Pracę zaczynam dopiero

po południu, więc mogłabym ci pokazać naszą okolicę.

– Dobrze – zgadzam się niechętnie, bo nie chcę robić jej przykrości

odmową.

Zbieramy się szybko i pół godziny późnej wychodzimy na chłodne

powietrze. Zima nadal nie odpuszcza i mimo braku śniegu, temperatura jest

naprawdę nieprzyjemna. Otulam się cieplej szalikiem, a na dłonie wkładam

rękawiczki.

– Mam auto, ale stwierdziłam, że spacer może ci dobrze zrobić.

– Nie ma problemu.

– Chciałabym pomóc. Wybacz, jeśli jestem nachalna.

Posyłam jej delikatny uśmiech i dalszą drogę idziemy w ciszy. Chwilę

później dochodzimy do centrum miasteczka i zmierzamy w stronę

pierwszego sklepu. Z niewielką listą zakupów chodzę za nią krok w krok,

nie chcąc jej przeszkadzać w wybieraniu produktów. Kiedy opuszczamy

sklep, mam nadzieję wrócić do domu, ale Scarlett ciągnie mnie w głąb

centrum, opowiadając po kolei o lokalach.

– A tutaj za rogiem jest bar, w którym pracuję.

– Ile masz lat? – pytam nagle zaciekawiona.


– Dziewiętnaście.

– Nie studiujesz?

– Nie – odpowiada, nie patrząc w moje oczy. – Nie stać nas na to. Po

szkole od razu zaczęłam tu pracę na pełen etat i tak zostało.

Patrzę na nią ze smutkiem, zdając sobie sprawę, że ma poważniejsze

problemy niż ja. Nie ma szans na lepszą przyszłość, bo zwyczajnie ją na to

nie stać. Próbuje utrzymać siebie i babcię, pracując w obskurnym barze.

Jej lista zakupów była niewielka, bo nie mają pieniędzy na większe

wydatki. Teraz głupio mi, że zrzuciłam im się na głowę.

– Następnym razem ja zrobię zakupy – proponuję z niepewnym

uśmiechem na ustach.

– Jesteś naszym gościem, nie musisz…

– Ale chcę – zapewniam.

Spacerujemy jeszcze chwilę i w końcu wracamy do ciepłego domu.

Przyznaję, że to wyjście trochę postawiło mnie na nogi. Świeże powietrze

potrafi zdziałać cuda.

Staram się pomagać przy przygotowaniu dzisiejszego obiadu, ale gdy

pani Amber zauważa moją niezdarność w kuchni, odsyła mnie do salonu.

Śmieje się, że wolałaby spędzić w kuchni cały dzień, niż patrzeć na to, co

robię z warzywami. Rozkładam się wygodnie na sofie i przyglądam

pomieszczeniu. Z zaciekawieniem oglądam zdjęcia w kolorowych ramkach

rozwieszonych na ścianach. Gdzieniegdzie można zauważyć kilka zdjęć

z młodości babci. Na wielu z nich stoi z wysokim mężczyzną, który musiał

być żołnierzem.

– Jack, mój mąż – odzywa się za moimi plecami pani Amber. – Opuścił

mnie dziesięć lat po ślubie.

– Przykro mi. Widać, że byli państwo zakochani.

– Niestety tak.
– Niestety? – pytam zdumiona, odwracając się do niej.

– Przez to całe zakochanie nie mogłam ułożyć sobie życia z innym

mężczyzną. Drań prześladował mnie w myślach za każdym razem, gdy

o tym pomyślałam.

Parskam cicho, bo rozśmieszył mnie sposób, w jaki to powiedziała.

– Zobaczysz, moja droga, że gdy trafi cię w końcu tak ogromna

miłość… – przerywa na chwilę, by spojrzeć spokojnie na zdjęcie

naprzeciwko nas – …nie będziesz w stanie o niej zapomnieć.

Odchodzi z powrotem do kuchni, zostawiając mnie samą z mętlikiem

w głowie. Czy ja też będę porównywała każdego mężczyznę do Michaela?

Idę szybko do swojego pokoju, przypominając sobie, że jakiś czas temu

miałam zadzwonić do Jules. Trzymam telefon głęboko w walizce, nie

włączając go. Mój jedyny kontakt z Nowym Jorkiem to chwila rozmów

z wypożyczonego od Scarlett aparatu. Wybieram numer przyjaciółki

i czekam, aż odbierze.

– Cześć – mówię niepewnym głosem.

– Jak się czujesz? – pyta zmartwiona.

– Wspaniale – kłamię z udawaną radością w głosie. – Spacery, sielskie

życie…

– Wiem, że nie wychodziłaś z pokoju przez dwa dni – przerywa mi

nagle. – Martwię się.

– Jules…

– Lana, to chyba nie był dobry pomysł, żebyś wyjeżdżała.

– Dlaczego?

– Ucieczka to nie wyjście.

– Sama mi to zaproponowałaś.

– Tak, ale… – Milknie nagle, wzdychając głośno. – On nie odpuszcza.


Zamykam oczy, czując, jak wzbierają się w nich łzy. Myśli o nim

nawiedzają mnie o każdej porze dnia. Codziennie zastanawiam się, jak

doszło do tego, że pokochałam tego mężczyznę. Mimo jego kłamstw, nadal

jest panem mojego serca.

– Nie mów mu, gdzie jestem – odzywam się cicho.

– Obiecaj, że wrócisz niedługo. Wszyscy mamy już dość jego

zachowania.

A co może zmienić mój powrót? Na pewno nie wrócę do niego.

Straciłam zaufanie, którym go darzyłam. Cały czas myślę o tym, jak mnie

okłamywał i kazał to samo robić swoim pracownikom.

– Wrócę.

Kiedyś na pewno.

Mój powrót pokaże wszystkim, jak silna mogę być.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 21

Od siedmiu dni moim jedynym zajęciem jest tylko jedzenie i ewentualne

pomaganie w sprzątaniu. Nie robię nic poza tym, bo żadna z mieszkających

tu kobiet mi na to nie pozwala. Chciałam sama pójść na zakupy

i zaopatrzyć kuchnię w to, co potrzebne, ale Scarlett nie zgodziła się na

samotny spacer. Dotrzymuje mi towarzystwa w każdym możliwym

momencie i w sumie trochę jestem jej za to wdzięczna. Dzięki niej nie

myślę o tym, co czeka mnie w Nowym Jorku. Nie zastanawiam się nad

swoją przyszłością. Z zaciekawieniem słucham opowieści o tym, co

wydarzyło się w miasteczku, choć nie znam tu nikogo oprócz nich.

Dzisiejszego dnia postanowiłyśmy zrobić sobie maraton filmowy

z alkoholem i toną jedzenia. Zaopatrzyłam nas we wszystko, na co

miałyśmy ze Scarlett ochotę. Po kilku wypitych piwach wyraźnie

zaczerwieniły mi się policzki.

– Opowiedz nam o nim – zaczyna cicho Scarlett, patrząc na mnie

z prośbą w oczach. – Błagam.

Obie wiedzą, że jestem tu z powodu mężczyzny. To jest raczej

oczywiste, że uciekłam z Nowego Jorku, żeby wyleczyć złamane serce.

Gdyby nie wypity alkohol, to pewnie bym odmówiła i mój humor

zepsułby się na resztę wieczoru. Ale tym razem wszystkie trzy, nawet
babcia, jesteśmy trochę wcięte i stwierdzam, że nic nie zaszkodzi, gdy

zaspokoję ich ciekawość.

– Jest zupełnym przeciwieństwem mężczyzn, z którymi wcześniej się

spotykałam. Większość jego ciała zdobią tatuaże, a wyraz twarzy zawsze

jest niezadowolony. Sprawia wrażenie, jakby wiecznie był wkurzony.

Jednak… – przerywam, zamykając ze spokojem oczy – gdy na mnie

patrzył, miałam wrażenie, jakby mnie rozbierał oczami. Nigdy wcześniej

nie czułam przy kimś czegoś takiego.

Przypominam sobie jego twarz, przez po policzkach płyną mi

pojedyncze łzy. Tęsknię za jego oczami, które za każdym razem ciemniały

na mój widok.

– Nie chciałam doprowadzić cię do łez – przeprasza mnie Scarlett,

przytulając lekko do siebie.

– Ja… – Milknę, próbując powtrzymać płacz. – Ja nie rozumiem,

dlaczego mnie okłamał.

– Czasami ukrywamy prawdę, by nie stracić drugiej osoby – odzywa się

cicho babcia.

– Miał tyle tygodni, żeby przyznać się do wszystkiego, on jednak wolał

tkwić w tych kłamstwach.

– Może bał się, że odejdziesz? – dopytuje Scarlett.

– Nie brońcie go, proszę. Już postanowiłam, że nigdy więcej nie pojawi

się w moim życiu.

– Naprawdę tego chcesz? – pyta babcia.

– A co pani by zrobiła, gdyby okazało się, że pani związek to fikcja? –

pytam, ocierając łzy.

– Myślisz, że moje krótkie małżeństwo było usłane różami? Jesteś

bardzo młoda i jeszcze mało wiesz o miłości. Ten mężczyzna jedynie

pokazał ci, że ona istnieje.


– A później zawiódł – mówię gorzkim głosem.

Milkniemy wszystkie i w tle słychać tylko spokojną muzykę. Nagle

Scarlett wstaje z sofy i próbuje rozładować sytuację uśmiechem.

– Ja też mam tatuaż! – krzyczy do nas, odsłaniając bluzkę.

Na jej niemal porcelanowym ciele widzę malutką różyczkę,

umiejscowioną pod lewą piersią. Jest czarna i naprawdę niewielka, ale

idealnie do niej pasuje.

– Moja mama miała na imię Rose – tłumaczy, dotykając tatuaż

palcem. – Chciałam, żeby została ze mną na zawsze.

– Jest piękna – mówię, czując, że łzy przestały lecieć.

Też chciałabym naznaczyć swoje ciało czymś małym. Tatuaż byłby

raczej bez szczególnej symboliki i znaczenia. Po prostu mam ochotę coś

zmienić, bo wiem, że mój charakter jest teraz zupełnie inny. Nie jestem już

tak nieśmiała i milcząca.

A to wszystko przez niego.

***

Budzi mnie za jasne światło wpadające do żółtego pokoju, który od

dwóch tygodni jest moim domem. Dziś niestety muszę wrócić, więc nie

mam ochoty wstawać. Nie jestem gotowa na stawienie czoła

rzeczywistości.

Wstaję zaspana i z ledwo otwartymi czasami idę do łazienki. W domu

panuje nadzwyczajna cisza. Jestem przyzwyczajona, że od samego rana

babcia słucha muzyki i śpiewa razem z wokalistą. Tym razem jest zupełnie

cicho i gdy wychodzę z łazienki, rozglądam się po pustym salonie.

Odnajduję drzwi sypialni Scarlett i pukam niepewnie. Po chwili mi otwiera.

Jej twarz jest umazana farbą, a koszula, którą ma na sobie, wygląda, jakby

nie była nigdy prana.


Zaczynam się jąkać ze zdziwienia:

– Cicho tutaj.

– Babcia pojechała godzinę temu na spotkanie w domu starości –

wyjaśnia, zapraszając do środka. – A ja maluję, a wtedy potrzebuję spokoju.

– Nie wiedziałam, że malujesz.

– Bo dziś, pierwszy raz od miesiąca, usiadłam do płótna – mówi

z uśmiechem. – Jakoś tak nad ranem poczułam, że chcę coś stworzyć.

Rozglądam się po jej sypialni. Tutaj zamiast zdjęć są obrazy. Mnóstwo.

Niektóre malowanie czarnym węglem, a niektóre bardzo kolorowe.

Najwięcej jest portretów, przeważnie smutnych kobiet. Prace wyglądają

naprawdę wspaniale i jestem zaskoczona jej talentem.

– Scarlett, to jest piękne.

– Naprawdę tak uważasz? – pyta nieśmiało. – Jesteś drugą osobą, która

je widzi.

– Co? – Odwracam się nagle w jej stronę. – Nie pokazywałaś tego

nikomu? Dlaczego?

– Bo się wstydzę – tłumaczy, przyglądając się jednej z prac. Na płótnie

jest akt zranionej kobiety. – Komu miałabym to tutaj pokazać?

Ma rację. Nie ma tu galerii sztuki i nikt nie organizuje wernisaży. Co

innego w wielkim mieście, takim jak Nowy Jork.

– Myślę, że mogłabym ci pomóc.

– W czym?

– W pokazaniu tego – odzywam się, patrząc na nią z dumą. – To, co

tworzysz, jest wspaniałe. Mam przyjaciela, który z pewnością pomógłby mi

znaleźć jakieś znajomości…

– Lano, one są tylko dla mnie – przerywa mi. – Nie wyjadę do Nowego

Jorku, żeby każdy mógł je oglądać i mnie oceniać.


Jej wyraz twarzy jest pełen rezerwy. Musiałam ją urazić tym pomysłem.

Odwraca się do mnie plecami i zaczyna zbierać brudne pędzle z podłogi.

Robi to w nerwowy sposób i teraz mi głupio, że tak z tym wypaliłam.

– Scarlett, przepraszam. Nie chciałam cię wkurzyć.

– To nie tak… – Milknie nagle i po chwili kontynuuje łamiącym się

głosem. – Mam tylko babcię. Nikogo innego. Jak mam ją tutaj zostawić

samą? Ona chce, bym wyjechała i oddała ją do domu spokojnej starości, ale

jak mogłabym to zrobić? Kariera nie jest tak ważna jak rodzina.

Myślę nad jej słowami i staram się zrozumieć. Dziewczyna nie miała

łatwego startu w dorosłe życie. Nie może liczyć na wsparcie nikogo poza

babcią. To musi się zmienić.

– Teraz masz też mnie. Dzięki wam choć na chwilę odzyskałam spokój

i chcę się odwdzięczyć.

– Nie musisz…

– Jeśli będziesz gotowa, pomogę tobie i babci.

Nie daję jej dojść do słowa, by nie mogła mi odmówić, i przytulam

mocno. Czuję, jak rozkleja się w moich ramionach i dopiero teraz wiem, że

mogę spokojnie wyjechać.

– Dobra, koniec już łez. Potrzebuję pomocy w pakowaniu – mówię

z uśmiechem.

Wychodząc z tego domu, czuję, że będę za nim tęsknić. Będzie mi

brakowało rozmów z tymi kobietami. Żegnam się krótko z osobami, które

przyjęły mnie dwa tygodnie temu pod swój dach. Informuję krótko Scarlett,

jak może się ze mną skontaktować w razie potrzeby. Chętnie zostawiłabym

jej swój numer telefonu, ale go nie pamiętam. Nadal nie chcę włączać

telefonu, więc mówię jej, że może dzwonić do Jules.

Podróż trwa kilka godzin i mam bardzo dużo czasu na przemyślenie

sobie wszystkiego na nowo.


Michael mnie okłamał i to w bardzo istotnej sprawie.

Nie wyobrażam sobie naszej wspólnej przyszłości, więc muszę się

zwolnić z „Black and White Palace”. Jutro mam zamiar zanieść

wypowiedzenie pani McMallan i już nigdy więcej tam nie wracać.

Teraz wystarczy tylko znaleźć nową pracę, co raczej nie będzie takie

łatwe. W najgorszym wypadku wrócę za bar do jakiegoś klubu. Nie będzie

to spełnienie moich marzeń, ale wolę to niż byłego za szefa.

Dochodzę do mieszkania wykończona. Głowa mnie boli od natłoku

myśli, więc marzę tylko o długim śnie.

– No w końcu! Nie mogłam się ciebie doczekać.

Od progu wita mnie zmartwiona Jules. Na jej twarzy nie widzę radości,

tylko strach. Boi się o mój stan psychiczny, który nie zmienił się za bardzo

w ostatnim czasie.

– Jules, nie musisz się już tak martwić. Mówiłam ci, że ten wyjazd

bardzo mi pomógł.

– Tak, ale…

– Ale co? – przerywam jej z westchnieniem.

– Porozmawiaj ze mną – Słyszę nagle za plecami.

Jego głęboki głos sprawia, że moje serce na chwilę się zatrzymuje. Stoi

za mną i bez trudu mogę wyczuć jego zapach. Patrzę z przerażeniem na

przyjaciółkę i błagam ją w myślach, by mnie uratowała. Musi coś zrobić, bo

to z jej winy on tu jest. Nikt inny nie wiedział o moim przyjeździe.

– Jak mogłaś go tu wpuścić? – pytam z trudem.

– Przepraszam – odpowiada słabym głosem i odchodzi, zostawiając nas

samych.

Nadal się nie odwracam w jego stronę, bo boję się spojrzeć w jego oczy.

Nawiedzały mnie w myślach i snach, za każdym razem doprowadzając do


łez. Czuję, jak zbliża się powolnym krokiem, ale nie potrafię ruszyć się

z miejsca. Jego oddech na moim karku sprawia, że zamykam oczy. Dotyka

lekko mojego ramienia, ale wzdrygam się, przez co cofa dłoń.

– Proszę…

– Michaelu, wyjdź – mówię stanowczym głosem.

– Nie wyjdę, dopóki ze mną nie porozmawiasz.

– Nie mamy o czym rozmawiać.

Próbuję go wyminąć ze wzrokiem utkwionym w podłodze, ale zagradza

mi przejście. Jest za duży i silny, bym mogła coś zrobić. Pod powiekami

zbierają mi się łzy bezsilności, których nie umiem powstrzymać.

– O czym chcesz rozmawiać? – pytam zrozpaczonym głosem,

podnosząc powoli wzrok. – No o czym, Michaelu? Zachowałeś się jak

prawdziwy dupek, kontrolując moje życie! Nie jestem twoją własnością,

żebyś robił ze mną, co chcesz!

– Wiem, że spierdoliłem.

– To cholernie dobrze, że wiesz! – krzyczę, odsuwając się od niego jak

najdalej. – Miałeś bardzo dużo czasu, by chociaż podać mi swoje

prawdziwe nazwisko.

– Ja…

– Nie ufam ci już.

– Naprawię wszystko – mówi zniżonym głosem. Widzę, jak nerwowo

przełyka ślinę, a na skroni pulsuje mu żyłka.

– Nie ma czego naprawiać.

– Naprawdę? – pyta z ironią. – Nie odpuszczę tego, co nas łączy.

– Nic nas nie łączy – odpowiadam, ocierając mokre policzki wierzchem

dłoni. – Nie kocham cię, Michaelu.


Nie wiem, jak z taką łatwością to kłamstwo wychodzi z moich ust.

Patrzę w jego ciemne oczy i widzę, że zabolała go ta informacja. Taki był

mój cel, ale nie czuję satysfakcji. Stoimy nadal naprzeciwko siebie, ale

żadne z nas już się nie odzywa. Jego spojrzenie utkwione jest w moim.

– Wyjdź stąd – przerywam ciszę, patrząc na niego obojętnym

wzrokiem.

Zastanawia się jeszcze chwilę, ale w końcu wymija mnie i odchodzi,

zamykając za sobą drzwi. Dopiero teraz czuję prawdziwe łzy. Padam na

podłogę, zakrywając twarz rękoma. Przez ścianę słyszę głośny dźwięk

uderzenia.

– Lana?

Jules siada przede mną na podłodze i przytula mocno. Pozwalam łzom

spokojnie płynąć, nie mam siły ich powstrzymywać. Potrzebuję teraz jej

wsparcia, bo wiem, że sama sobie nie poradzę. To już za wiele i naprawdę

czuję się bezsilna.

– Jules, ja go kocham – mówię przez łzy. – Tak bardzo go kocham, a tak

mało mu ufam.

– Wiem, kochana, wiem.

Głaszcze mnie powoli po głowie i przytula jeszcze mocniej do swojego

ciała.

– Nie zostawię cię samej – odzywa się, szepcząc w moje włosy. –

Złamane serce leczy się długo, ale…

– Złamane? – przerywam jej, patrząc prosto w oczy. – Ja nie mam już

serca. On mi je zabrał.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 22

– Jak wyglądam?

Moje pytanie sprawia, że przyjaciółka wybucha śmiechem. Założyłam

proste jeansy i białą bluzę, a na nogach mam trampki. Włosy związałam

w ciasny kucyk, a oczy pomalowałam mocnym i ciemnym cieniem, żeby

ukryć opuchliznę.

– To chyba pierwszy raz od bardzo dawna, gdy widzę cię w takim

wydaniu.

– Nie mam już potrzeby noszenia sukienek i szpilek – odpowiadam

obojętnym tonem. – Idę tylko zanieść wypowiedzenie.

Ostatni raz patrzę na swoje odbicie w lustrze i w końcu mogę się

uśmiechnąć z dumą. Ubrałam się zwyczajnie i wygodnie, bo od dzisiaj nie

jestem częścią zespołu „Black and White Palace”.

Zabieram ze sobą małą torebkę, do której wrzucam telefon i wychodzę

z teczką dokumentów w ręce. Dzwoniłam wcześniej do pani McMallan

zapowiedzieć, że chcę z nią rozmawiać. Umówiłyśmy się na dwunastą i gdy

w końcu taksówkarz zatrzymuje się przed restauracją, patrzę na nią

zamyślona. Będę tęsknić za ludźmi, z którymi pracowałam tu przez ostatnie

miesiące.
Wchodzę pewnym krokiem przez duże drzwi i przenoszę swój wzrok

od razu na Brit. Ona już wie, co się stało i mogę tylko spodziewać się

plotek na swój temat. Nie uśmiecham się do niej, bo podejrzewam, że mnie

nie żałuje, a raczej drwi za plecami, że dałam się tak oszukać.

– Witaj, Lano. – Wstaje na mój widok i mówi to tak oficjalnym tonem,

jakbyśmy się nie znały. – Pani McMallan jest już w środku sali.

– Dziękuję, Brit – odpowiadam równie rzeczowo i odchodzę.

Zbliżam się do stolika, przy którym czeka na mnie jak zwykle

elegancko ubrana kobieta. Ma przed sobą stertę papierów, a przy uchu

telefon. Widać, że rozmowa jest nerwowa, więc witam się z nią, dopiero

gdy odkłada smartfon.

– Dzień dobry.

– Dobrze, że jesteś – zaczyna, nie podnosząc nawet na mnie wzroku. –

Myślę, że dwa tygodnie urlopu wystarczyło, byś…

– Chciałam złożyć wypowiedzenie – odzywam się twardym głosem.

Siadam naprzeciwko niej i patrzę na dokumenty przed sobą. Raporty

dostaw, które zawsze spędzały mi sen z powiek. Już wiem, dlaczego jest

taka nerwowa.

– Dlaczego? – pyta zdumiona.

– Myślę, że doskonale pani wie z jakiego powodu nie mogę tu

pracować.

– Dostała pani ogromną szansę…

– Proszę przekazać prezesowi, że nie zamierzam odrabiać okresu

wypowiedzenia. Pracowałam krótko i sądzę, że nie będzie on potrzebny –

przerywam jej stanowczym tonem.

Widać, że jest zszokowana moimi słowami. Nigdy nie odzywałam się

do niej w taki sposób. Nasze rozmowy za każdym razem były bardzo


oficjalne i uprzejme. Szanuję ją jako swoją przełożoną, ale dzisiaj nie mam

ochoty na rozmawianie o tym, czy to była moja szansa.

Nic tu nie było szansą, tylko kłamstwem.

– Pożegnam się tylko z pracownikami.

Wstaję od stołu, ale zatrzymuje mnie swoją wypielęgnowaną dłonią

pełną pierścionków.

– Usiądź, Lano – mówi cicho. – Pan Lawrence nie zgodzi się na twoje

odejście.

– Nie interesuje mnie to.

– Lano, jeśli jutro nie pojawisz się w pracy, dostaniesz karę. Tak jest

skonstruowana twoja umowa.

Kara? On chyba kpi. Nie będzie trzymał mnie tu na siłę, grożąc karą.

Zabieram teczkę z wypowiedzeniem umowy i patrzę na kobietę

pewnym wzrokiem.

– W takim razie sama dostarczę panu Lawrence wypowiedzenie.

Czuję, jak adrenalina buzuje w moich żyłach. Nie pozwolę dać mu sobą

rządzić. Za długo byłam niepewną siebie kobietą. Teraz czas, by Michael

przekonał się, że nie jestem maleństwem, którym musi się opiekować na

siłę.

Podjeżdżam taksówką przed biurowiec ML Corporation. Na szczęście

mam ze sobą jeszcze swoją przepustkę, którą chciałam zostawić w „Black

and White Palace”. Po okazaniu jej ochroniarzowi, kieruję się od razu

szybkim tempem w stronę wind.

W drodze do jego gabinetu spotykam spanikowaną Marie. Patrzy na

mnie ze strachem w oczach i zatrzymuje przed drzwiami biura.

– Nie może pani tam wejść.

– Niby dlaczego? – pytam wkurzona.


– Pan Lawrence ma spotkanie z nowymi inwestorami. Potrwa jeszcze

co najmniej pół godziny, dlatego…

Wymijam ją i otwieram szeroko drzwi. W środku zauważam trzech

mężczyzn, których spojrzenie w tym momencie jest skierowane na mnie.

Michael najpierw jest w szoku, a później na jego ustach pojawia się lekki

uśmiech.

– Nie chcę panom przeszkadzać – zaczynam mocnym głosem. – Ale

mam kilka słów do pana prezesa.

– Jesteśmy w trakcie… – oburza się jeden z mężczyzn.

– Wyjdźcie – odzywa się Michael stanowczym tonem.

– Jeśli teraz wyjdziemy, to z fundacją…

– Powiedziałem, że macie wyjść – powtarza głośniej, cały czas patrząc

na mnie.

Dwóch mężczyzn spogląda na mnie ze złością, ale w końcu opuszczają

pomieszczenie. Ostatni z nich zamyka za sobą drzwi, zostawiając nas

samych. Tutaj tracę trochę odwagi i czuję, jak moje kolana robią się

miękkie. Miałam plan, by podejść dumnym krokiem do niego, rzucić teczkę

na biurko i opuścić to miejsce z zapewnieniem, że nie zapłacę żadnej kary.

Teraz jednak unikam jego spojrzenia i stoję jak najdalej.

To on rusza w moją stronę. Powoli i z zadowolonym z siebie

uśmiechem na ustach. Dostrzegam, że jego prawa dłoń jest cała

zabandażowana. Przez chwilę martwię się tym, co mogło się stać, a później

natrafiam na jego pewne siebie spojrzenie.

– Nie odejdziesz z pracy – ogłasza, stając stanowczo zbyt blisko mnie.

– Nie zabronisz mi tego.

– Założysz się?

Jego usta dzielą od moich już milimetry. Wystarczyłby jeden krok…


Odpycham go i idę w stronę biurka. Kładę dokumenty na blat

i nieruchomieję, gdy zauważam teczkę ze swoim imieniem. Sięgam po nią

niepewnie i otwieram. W środku jest moje CV, notka o poprzedniej pracy,

kopia polisy ubezpieczeniowej i zdjęcie.

Zdjęcie z klubu.

– Po naszej pierwszej nocy wynająłem detektywa. Zniknęłaś nagle i nie

zostawiłaś do siebie żadnego kontaktu – tłumaczy cicho, stojąc za moimi

plecami. – Nie powinienem był ukrywać tego przed tobą, ale taki już

jestem, Lano. Zależy mi na tobie i chciałem mieć pewność…

– Ty nie widzisz w tym problemu? – pytam ze zdumieniem. –

Kontrolujesz wszystko, jakbyś chciał zamknąć mnie w złotej klatce.

– Chciałem tylko, żebyś dostała to, na co zasługujesz. Widziałem,

w jakim barze pracowałaś wcześniej! – Jego podniesiony głos sprawia, że

odwracam się nagle.

– Myślisz, że pieniądze i znajomości załatwią wszystko?! – krzyczę

wprost w jego twarz. – To właśnie przez nie mnie straciłeś!

Wymijam go i idę szybko w stronę drzwi. On jednak zatrzymuje mnie

w ostatnim momencie.

– Zrobię wszystko, żebyś nie zniknęła znów z mojego życia.

Słyszę błaganie w jego głosie. Już nie uśmiecha się tak jak przed

chwilą.

– To koniec, Michaelu – mówię zdławionym głosem.

– Będę walczył.

– To nie ma sensu.

– Ty jesteś moim sensem – odpowiada stanowczo.

Moje serce zaczyna bić szybciej w reakcji na jego ciche słowa. Po

chwili wali już jak szalone, chcąc wyrwać się z piersi prosto w jego ręce.
Muszę stąd jak najszybciej uciekać, zanim się przed nim rozpadnę. Za

bardzo działa na moje zmysły, przypominając mi, jak za nim tęsknię.

– Moje wypowiedzenie leży na twoim biurku, zrób z nim, co chcesz.

Nie martwię się już, czy zapłacę karę.

Zależy mi tylko na ucieczce.

Muszę wydostać się z tego budynku, zanim zrobię coś, czego mój

rozum nie chce. Czuję pojedyncze łzy na policzku i wiem, że jeśli nasza

rozmowa potrwa dłużej, to będzie tylko gorzej. Otwieram drzwi i wychodzę

z gabinetu. Słyszę, jak idzie za mną, więc odwracam się ostatni raz

i rzucam w jego stronę swoją przepustkę. Nie sądzę, by była mi jeszcze

potrzebna.

Nie patrzę mu w oczy, bo to za bardzo boli. Ostatni raz, gdy zobaczyłam

jego udręczone spojrzenie, spędziłam stanowczo za dużo czasu, zanosząc

się łzami na podłodze w przedpokoju. Tym razem się nie rozkleję

i w spokoju wrócę do mieszkania.

***

Nie wracam do mieszkania. Zamiast tego jadę prosto do Camerona. Jules

jest dzisiaj w pracy i nie wysiedziałabym sama w domu. Muszę zapomnieć

trochę o tym, co się dzieje, i pośmiać się w towarzystwie przyjaciela. Nie

rozmawiałam z Camem od tamtej imprezy i pomyślałam, że pora w końcu

się spotkać.

Doświadczenie podpowiada, że to nie jest dobry pomysł, by tak wpadać

bez zapowiedzi. Już mam zapukać, kiedy drzwi się otwierają i wychodzi

z nich ładna brunetka, która ma na sobie sukienkę założoną przodem do

tyłu. Wchodzę do mieszkania i dostrzegam gospodarza. Na plecach ma

czerwone zadrapania, a jego tyłek świeci nagością.

– Jak zwykle w formie – mówię z niepewnym uśmiechem.


Odwraca się nagle na dźwięk mojego głosu i patrzy zszokowany.

– Lana.

Zakrywam oczy, bo najwyraźniej zapomniał, że nie ma na sobie

bielizny i obdarza mnie teraz swoim widokiem w całej okazałości.

– Ubierz się, proszę.

– Nie udawaj, że to cię krępuje – odpowiada ze śmiechem, rozkładając

szeroko ręce.

– Cam, proszę cię.

Otwieram oczy dopiero, kiedy słyszę jak wciąga na siebie spodnie.

Nadal nie ma na sobie koszuli, ale to już mi tak nie przeszkadza. Ważne, że

dół jest już zakryty.

– Cieszę się, że przyszłaś. – Podchodzi do mnie powoli. – Bałem się

zadzwonić pierwszy, bo wiem, że jesteś na mnie zła.

– To prawda – przyznaję niechętnie – ale nie mogę stracić przyjaciela za

błędy jego brata.

Cam spina się i zaczyna unikać mojego wzroku, spuszczając głowę.

Robię pierwszy krok i staję blisko niego. Chcę się odezwać, ale uprzedza

mnie:

– Przepraszam, że zepsułem twoje urodziny – zaczyna, podnosząc

w końcu na mnie wzrok. – Chciałem ci powiedzieć wcześniej, ale…

– Ale co? – przerywam mu.

– Usłyszałem, że go kochasz – tłumaczy z westchnieniem. – I on ciebie

tak samo. Mój brat to dupek, ale cholernie w tobie zakochany.

Nie chcę tego słuchać. To nieprawda i dobrze o tym wiemy.

– Wynajął detektywa – mówię wkurzonym głosem. – Nic, co nas

spotkało, nie było przypadkiem.

– Wasze pierwsze spotkanie było.


– A później? Miał moje zdjęcie w teczce z…

– Dzięki kontroli ma pewność, że nic nie zagrozi jego szczęściu –

wtrąca się głośno. – Nie chciał, by znów stało się to, co z Caroline.

– Jaką Caroline? – pytam zaskoczona.

Przyjaciel patrzy na mnie dziwnie, a później głośno wzdycha. Widzę, że

nie chce mi odpowiedzieć, ale skoro zaczął, musi skończyć. Nie pozwolę,

by i tym razem coś przede mną ukrywał.

– No mów – ponaglam go, gdy wciąż milczy.

– Michael zostawił ją, gdy w dniu ślubu dowiedział się przypadkiem

o usunięciu ciąży.

O mój Boże…

On nie jest przeciwny zakładaniu rodziny.

On jest zły, bo stracił taką możliwość.

– Odbiło mu po tym, a i to mało powiedziane – kontynuuje Cam. –

Twierdził, że to jego wina.

– Dlaczego?

– Bo z Caroline tworzyli otwarty związek pełen przyjaźni, a nie miłości.

Oboje byli nastawieni na wielkie kariery, a nie zakładanie rodziny. Dla

Caroline dziecko było przeszkodą, więc…

– Nie chcę już tego słuchać – przerywam mu.

Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Jak mężczyzna może

obwiniać się o decyzje swojej narzeczonej? To niedorzeczne. Powinien być

zły na nią, a nie na siebie.

– Co to wszystko ma wspólnego ze mną? – Patrzę zmieszana na

przyjaciela.

– Z Caroline się przyjaźnił, a nie wiedział, jaka naprawdę jest. O tobie

chciał wiedzieć wszystko.


Dlatego nie zadawał mi nigdy pytań, a raczej to ja go zmuszałam do

szczerych rozmów. Dzięki detektywowi wiedział o mnie najważniejsze

rzeczy i nie potrzebował więcej.

Próbuję skleić to wszystko teraz w spójną całość. Zbierał o mnie

informacje, by sprawdzić, kim jestem. Doprowadził do mojego odejścia

z pracy, żebym nie spędzała wieczorów w obskurnym barze. Zatrudnił mnie

w swojej restauracji, by mieć mnie blisko siebie…

Mimo wszystko kłamstwo pozostaje kłamstwem i to ukrywanym tak

długo.

Siadam na sofie i w milczeniu gapię się w telewizor. Po chwili dołącza

do mnie Cam i już chcę go prosić o trochę spokoju, gdy czuję, jak przytula

mnie do swojego boku. Nie odzywamy się przez jakąś godzinę. W tle leci

niezbyt ciekawy film akcji, a moja głowa robi się powoli cięższa. Nawet nie

wiem, kiedy zasypiam oparta o ramię przyjaciela.

Budzi mnie zapach jedzenia. Bardzo intensywny, co sprawia, że od razu

otwieram oczy. Jestem w salonie sama, a na stoliku kawowym leży pudełko

z pizzą. Musiała dopiero się tu pojawić, pudełko jest wciąż gorące. Burczy

mi w brzuchu, więc chwytam duży kawałek.

– Ej, nie poczekasz na mnie? – pyta z rozbawieniem Cam.

– Wybacz, ale obudziłeś mnie jej zapachem.

– Taki miałem zamiar. Przespałaś cały dzień.

Odwracam głowę w stronę okien i zauważam ciemność. Która jest

godzina? Wysuwam telefon z kieszeni i patrzę zszokowana.

– Pozwoliłeś mi spać do dziesiątej?! – krzyczę wkurzona.

– Potrzebowałaś tego.

Może faktycznie, ale to nie zmienia faktu, że straciłam pół dnia. Dzisiaj

miałam w planach poszukać pracy i podzwonić w kilka miejsc. Teraz jest

już za późno na cokolwiek.


Kończę jeść i wstaję, by udać się do łazienki. Mam na głowie bałagan

i muszę go w końcu ogarnąć. Gdy wracam, Cam siedzi zamyślony i patrzy

na mnie.

– Co się stało?

– Co zamierzasz zrobić? – odpowiada pytaniem.

– Ze straconym dniem? Już nic. Wrócę do mieszkania i…

– Z moim bratem – wtrąca się cichym głosem.

Nie wiem. W dalszym ciągu nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że

Michael nie odpuści mi tak łatwo. Ostrzegał, że będzie walczył. W jego

obecności tracę powoli pewność, że najlepiej będzie nam osobno. Po

opowieści Cama wiem, co go sprowokowało do takiego zachowania. Nie

usprawiedliwiam go, ale przynajmniej lepiej rozumiem.

– Myślę, że potrzebujemy rozmowy – mówię szczerze.

Uśmiecha się szeroko zadowolony z mojej odpowiedzi. To oczywiście

nie gwarantuje tego, że wrócę w otwarte ramiona Michaela. Nadal stąpamy

po cienkim lodzie i nie wiem, kiedy to się zmieni. Chcę jednak go

wysłuchać i dać szansę wytłumaczyć.

Żegnamy się i wracam taksówką do mieszkania. Przez tak długą

drzemkę teraz pewnie nie zasnę do rana, ale dzięki temu zyskam bardzo

dużo czasu na zastanowienie się co dalej. Może powinnam napisać SMS-a,

że chcę porozmawiać? Nie… bo wtedy musiałabym odblokować jego

numer. Dla bezpieczeństwa zostawię go jeszcze zablokowanego.

Zamyślona szukam kluczy w torebce i dopiero na swoim piętrze

podnoszę głowę.

Ma zmęczone oczy i widać, że spędził tu, na korytarzu, sporo czasu.

Ściągnął krawat i położył obok na podłodze, a marynarkę przewiesił przez

barierkę schodów. Na mój widok wstaje nagle.

– Lano.
===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 23

– Wejdźmy, proszę – proponuję spokojnym głosem.

Widzę zaskoczenie na jego twarzy. Nie spodziewał się, że pozwolę mu

wejść do mieszkania. Ostatnio unikałam go jak ognia, ale miałam powód.

Natomiast to, że zdecydowałam się go wysłuchać, nie oznacza, że zmienię

zdanie.

Wchodzi za mną do środka i jest tak blisko, że czuję jego oddech na

karku, stanowczo za blisko, więc przyspieszam kroku i udaję, że jestem

bardzo zajęta sprzątaniem salonu. Zabieram z sofy rozrzucony wcześniej

koc i składam go najlepiej, jak potrafię. Wszystko, byle tylko nie patrzeć

mu w oczy.

– Zasiedziałam się u Camerona – tłumaczę, próbując go ignorować. –

Długo czekałeś?

– Odkąd wybiegłaś z mojego biura.

– Siedziałeś tu tyle godzin?! – pytam ze zdumieniem.

Odwracam się do niego, ale odsuwam w głąb salonu. Muszę zachować

między nami dystans, bo inaczej z rozmowy nici. Jest blady i naprawdę

zmęczony. Teraz zaczynam się martwić i idę od razu do lodówki.

– Zrobię ci coś do jedzenia – mówię raczej do siebie niż do niego. –

Umiem tylko kanapki, więc…


– Lano, co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?

Jest tuż obok mnie. Czuję, jak niepewnie dotyka mojego ramienia.

Przełykam głośno ślinę i zastanawiam nad odpowiedzią. Nie wiem, co

sprawiłoby, że mu wybaczę, bo chyba już to zrobiłam. Przynajmniej tak mi

się wydaje.

– Cam opowiedział mi o Caroline.

– Sam chciałem ci o tym powiedzieć – mówi wkurzony. – Jak zwykle

wpierdala się…

– Wytłumaczył mi pewnie rzeczy – przerywam mu i w końcu

odwracam, żeby spojrzeć mu w twarz. – Michaelu…

– Nasz dziadek miał na nazwisko DeLuca, dlatego ci je podałem –

zaczyna zdenerwowanym tonem. – Mam trzy kluby, a współwłaścicielem

jednego z nich jest Cam. Mój dziadek zaszczepił we mnie pasję do

gotowania, więc w wieku dwudziestu jeden lat otworzyłem pierwszą

restaurację. Później zacząłem otwierać następne lokale i teraz mam ich

sześć. Każde z nich nazwałem kolorami, tak bez powodu. Nad niektórymi

znajdują się też hotele. Inwestuję na giełdzie, a w tym roku chcę stworzyć

fundację, która pomagałaby rodzinom z niepełnosprawnymi dziećmi. „43”

zamknąłem i oddałem swoje udziały Nate’owi i Johnowi. Gdy ekipa

remontowa skończy naprawiać to, co zniszczyłem, nie będę już

właścicielem.

– Dlaczego?

– Gdy mnie zostawiłaś, zdemolowałem wnętrze. Nie chcę znów

wkurwić takim pomysłem wspólników, więc najlepiej, jeśli będę unikał

tego miejsca. Wszystko tam kojarzy mi się z tobą – Milknie na chwilę,

przyglądając mi się smutnymi oczami. – Czy jest coś jeszcze, co chciałabyś

o mnie wiedzieć?
– Ja… – jąkam się zszokowana, bo nie byłam przygotowana na to

wyznanie – nie wiem – odpowiadam zrezygnowana.

Nie umiem teraz wymyślić ani jednego sensownego pytania.

Opuszczam głowę, chcąc uniknąć jego spojrzenia i zauważam wciąż

zabandażowaną dłoń. Chwytam za nią niepewnie i dotykam lekko.

– Co się stało?

– Przywaliłem w ścianę po tym, jak mnie stąd wyrzuciłaś – odpowiada

szczerze.

– O mój Boże.

Odwijam powoli brudny bandaż i czuję, jak w moich oczach wzbierają

się łzy. Chce mi się wyć z powodu tego wszystkiego. To jest tak

skomplikowane, że już nie wiem sama, co o tym myśleć. On faktycznie

o mnie walczy, a ja coraz mniej chcę się temu opierać.

– Kochanie, zrobię wszystko – mówi głębokim głosem, a drugą dłonią

chwyta delikatnie mój podbródek i podnosi głowę, bym na niego w końcu

spojrzała. – Nie chcę już patrzeć na twoje łzy.

– Nie umiem ich powstrzymać – przyznaję cicho.

– Wiem, że powiedziałaś ostatnio, że mnie nie kochasz – Milknie nagle

i czuję, jak zaciska pięści.

Wiem, że to go zabolało. Zobaczyłam to w jego spojrzeniu i od tamtej

pory żałuję tych słów. Chciałam mu tym pokazać, że nie ma już o co

walczyć, ale kolejne kłamstwo z pewnością w niczym nie pomogło. Zranił

mnie, więc ja muszę zranić jego? Takie zagrywki w realnym życiu są bez

sensu.

– Ja… – zaczynam piskliwie i muszę odchrząknąć, bo przez nieustający

płacz, mam gulę w gardle i ledwo mogę wydusić jakieś słowo.

– Ale ja cię kocham nad życie, Lano – przerywa mi udręczonym

tonem. – Te dwa tygodnie bez ciebie to najgorszy czas w moim życiu. Jeśli
chcesz, będę błagał na kolanach, żebyś dała mi drugą szansę.

Na początku nie przyswajam tego, co do mnie mówi. Kilkakrotnie

powtarzam w myślach te słowa. Od tygodni chciałam usłyszeć tylko to.

Jego wyznanie sprawia, że mój mur, który z takim trudem wznosiłam,

upada. Nie mówię nic, tylko przyglądam się jego spiętej minie. Przez to, że

tak długo milczę, opuszcza zrezygnowany głowę i odsuwa się ode mnie.

– Nie mogę cię…

Przerywam mu, zamykając jego usta swoimi. Rzucam się w te silne

ramiona i sama nie wiem, czy dobrze robię, ale jednego jestem pewna.

Chcę znów zaufać temu mężczyźnie.

Oboje wyglądamy na zmęczonych i nieszczęśliwych, odkąd nasze drogi

się rozeszły. To rozstanie nie było bez powodu, ale też nie zrobił nic, czego

nie można byłoby mu wybaczyć.

Dopiero po chwili odwzajemnia pocałunek i obejmuje mnie mocno.

Całuje zachłannie i wiem, że oboje za tym tęskniliśmy. Aż za bardzo.

– Kocham cię, Michaelu – mówię, gdy odrywam się od niego nagle. –

Nie chcę już dłużej udawać, że jest inaczej.

W tym momencie jego oczy robią się czarne, a na ustach widzę pewny

siebie uśmiech. Czekał na te słowa, to widać.

Rozpina szybkim ruchem swoją koszulę i rzuca materiał na podłogę.

Bierze mnie na ręce i idzie prosto do ciemnej sypialni. Nie jest delikatny

w tym, co robi, wręcz przeciwnie. Rzuca mnie niedbale na miękki materac,

a później powoli odpina pasek, by po chwili stanąć przede mną zupełnie

nagi.

Taki widok prześladował mnie każdej nocy. Oczami wyobraźni

widziałam idealnie ciało Michaela, ale nie mogłam go dotknąć. Tym razem

jest inaczej. On tu naprawdę stoi i patrzy na mnie wyczekująco.


– Jeśli się nie rozbierzesz, rozerwę wszystko, co masz na sobie, jednym

ruchem – ostrzega mocnym głosem.

Wypełniam pospiesznie jego polecenie i na kolanach zmierzam w stronę

brzegu łóżka. Jego spojrzenie płonie, pożera mnie wzrokiem. Gdy nie

wykonuje żadnego ruchu, decyduję się zrobić go sama. Dotykam delikatnie

dłonią jego stojącego na baczność członka i masuję powoli. W dalszym

ciągu zero reakcji, więc uśmiecham się nieznacznie i schylam głowę.

Dopiero gdy wsuwam go do ust, słyszę głośne syknięcie.

– Lano…

Tego chciałam. Jego głos jest pełny emocji i na tym mi najbardziej

zależy. Powolnymi ruchami owijam go językiem, ale widzę, że Michaela to

drażni. Chce, bym przyspieszyła. Kładzie rękę na tyle mojej głowy i łapie

mocno za włosy.

– Głębiej.

Połykam go na tyle, ile mogę, a on odwdzięcza mi się głębokim jękiem.

Nagle przerywa, odsuwając mnie i odwracając w drugą stronę. Chwyta

niemal boleśnie za oba pośladki i zniża się do mojego ucha.

– Dziś nie będę delikatny.

– To dobrze – dyszę prawie nieprzytomna z pożądania.

Sekundę później wbija się we mnie mocno i dopiero teraz czuję, jak

bardzo za nim tęskniłam. Wypinam się jeszcze bardziej, chcąc doświadczyć

go jak najgłębiej. Zaczyna wykonywać szybkie ruchy, przez co z trudem

łapię oddech. Gdy wiem, że eksploduję, on nagle wychodzi. To jakiś żart?

Już chcę zaprotestować i kłócić się, by dokończył to, co zaczął, ale milknę

na widok gumki, którą nakłada na penisa. Dobrze, że choć jedno z nas

o tym pamięta. Ja myślę tylko o wciąż rosnącym pożądaniu.

– Rozłóż nogi, kochanie – rozkazuje cicho.


Kładę się na plecy i czekam niecierpliwie, aż w końcu wróci tam, gdzie

jego miejsce. Zbliża się powoli, tak jakby nie spieszył się, ale ja nie potrafię

w tej chwili być cierpliwa.

– Michaelu… – zaczynam wkurzona.

Nie mam jednak szansy dokończyć swojej wypowiedzi, bo jego głowa

ląduje między moimi nogami, a język pożera mnie łapczywie. Liże i ssie

tak mocno, że orgazm przychodzi po sekundzie – szybko i niespodziewanie.

Wybucham głośno, krzycząc i drżąc, gdy jeszcze jakiś czas jego język

zostaje na najbardziej wrażliwym teraz miejscu. Próbuję uspokoić swoje

ciało, które dopiero co eksplodowało, jednak Michael nie pozwala na to,

wbijając się mocno. Wykonuje bardzo gwałtowne i szybkie ruchy. Znów

zaczynam czuć narastający orgazm i tym razem jest jeszcze mocniejszy niż

chwilę temu.

Opada na mnie wykończony i z łomoczącym sercem próbuje złapać

oddech.

Moje palce zaciśnięte są na jego plecach i dopiero po chwili je

rozluźniam. Z pewnością zadrapałam go boleśnie, ale nie sądzę, by się tym

przejął. Ja przez niego będę miała ślady na tyłku.

– Jesteś moja, Lano – oznajmia poważnym tonem.

– Wiem, Michaelu.

– Nie popełnię już tego błędu i nie okłamię cię, przysięgam.

Jego czułe usta zostawiają delikatny pocałunek na mojej szyi. Dotykam

dłońmi twarzy mojego mężczyzny i przyglądam się uważnie oczom. Widzę,

że mu na mnie zależy i będzie walczył o naszą wspólną przyszłość. Nie

potrafię opisać w tym momencie tego, co czuję.

Miłość.

Szczęście.

Zaufanie.
Przynależność.

Należę do niego całym swoim sercem i nic tego nie zmieni. Upieranie

się, byśmy zakończyli ten związek, nie ma sensu.

– Wierzę ci – odpowiadam krótko.

Na jego twarzy pojawia się długo wyczekiwana ulga.

Wychodzi ze mnie i opuszcza sypialnię, by się ogarnąć. Słyszę jak

uruchamia prysznic, ale nie dołączam do niego. Siedział kilka godzin pod

moimi drzwiami i muszę teraz jakoś się nim zaopiekować. Najprościej

byłoby zamówić coś do jedzenia, ale to będzie za długo trwało. Muszę

przygotować coś natychmiast.

W lodówce widzę tylko ser i szynkę, więc nie mam wyboru i wyciągam

z szafki opiekacz. Może nie jest to wykwintne danie, ale na nic więcej nie

może teraz liczyć.

Podnoszę z podłogi koszulę, którą miał dzisiaj na sobie i zarzucam ją na

swoje nagie ciało. Jej zapach jest moim ulubionym i w takiej piżamie

mogłabym spać codziennie.

Po kilku minutach pojawia się w salonie cały mokry i patrzy na mnie

z lekkim uśmiechem.

– Nie mogłem znaleźć ręcznika – tłumaczy, podchodząc bliżej.

– Zaraz ci przyniosę, przypilnuj proszę naszej kolacji.

Odchodzę, by wyjąć z szafy czysty ręcznik, a gdy wracam, widzę, jak

pochłania już resztki tostów. Przez tusz na jego plecach nie widać zadrapań

od moich paznokci. Mam wrażenie, że mięśnie są większe niż dwa tygodnie

temu. Musiał w ostatnim czasie sporo ćwiczyć, przez co przypominam

sobie o swoim ciele.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam na siłowni. Moich mięśni już nie

widać, tak jak przedtem. Jeśli dalej tak pójdzie, niedługo zobaczę oponkę
na brzuchu. Zakrywam się szczelnie koszulą Michaela i podchodzę do

niego z ręcznikiem.

Odwraca się w moją stronę i kilka kropel z mokrych włosów spada na

moją twarz. Osuszam je ręcznikiem, a on przygląda mi się

z zaciekawieniem. Uwielbiam jego oczy. Są ciemne i przez większość dnia

sprawiają wrażenie wkurzonych, ale na mój widok zmieniają wyraz. Nigdy

nie pomyślałabym, że zakocham się w takim mężczyźnie. Jego wygląd

przywodzi na myśl coś niebezpiecznego i zakazanego, ale tylko przy nim

czuję, że żyję.

– O czym tak myślisz? – pytam, szepcząc prosto w jego usta.

– Chcę cię już na zawsze, Lano.

– Masz mnie, ale pamiętaj, że nie będzie łatwo. – Uśmiecham się

szeroko i kontynuuję z udawaną powagą. – Nie umiem gotować, mam

obsesję na punkcie porządku i przeważnie sporo czasu spędzam w pracy.

– To ostatnie bardzo łatwo mogę zmienić – odpowiada szybko.

– O nie. – Odsuwam się nieznacznie i wygrażam mu palcem

wskazującym, co może wyglądać teraz komicznie. – Musisz przestać z tą

kontrolą. Moja praca to moja sprawa.

– Jeśli chcesz wrócić do swojego poprzedniego szefa, to proszę

bardzo. – Zbliża się niebezpiecznie i zamyka w swoich objęciach. – Ale

wiedz, że będę siedział przy stoliku całą twoją zmianę i pilnował, żeby nikt

nawet na ciebie nie spojrzał.

Zazdrość nie powinna być powodem do radości, ale nie potrafię nad

tym zapanować i uśmiecham się szeroko. Jest cholernie zazdrosny

i w takich sytuacjach może być porywczy i naprawdę zły, ale nie zmienię

tego. Kocham go takim, jaki jest.

A on musi mieć jasne zapewnienie, że należę do niego.

Bo tak jest.
Już dawno oddałam mu swoje serce.

***

Niewielki dom moich rodziców zawsze był dla mnie miejscem, gdzie mogę

w spokoju odpocząć od natłoku minionego tygodnia. Przyjeżdżałam tu

najczęściej, jak się dało, bo uwielbiam obiady mojej mamy.

Dzisiaj jest trochę inaczej.

Na niedzielny obiad nie jadę sama. Obok mnie stoi równie

zestresowany Michael i patrzymy na siebie z powątpieniem. Może jednak

trzeba jeszcze trochę zaczekać?

Nie uprzedzałam rodziców, że pojawię się z kimś. Nie chciałam słuchać

narzekania mamy już w czasie rozmowy telefonicznej. Jeśli coś pójdzie nie

tak, to po prostu wyjdziemy. Powtarzam to sobie w duchu, chcąc się choć

trochę uspokoić. Mój towarzysz schyla się do moich ust i całuje lekko.

– Będę uśmiechał się najszerzej, jak potrafię – oznajmia, próbując mnie

trochę rozbawić.

Wchodzimy do środka i już na początku czuję wspaniałe zapachy

dochodzące z kuchni. Zostawiamy płaszcze przy wejściu i pewnym

krokiem idziemy w stronę salonu. Pierwszy zauważa nas tata, który od razu

wstaje z fotela. Najpierw jest zszokowany, a później wkurzony.

No pięknie.

– Cześć, tato – odzywam się słabo.

– Saro, mamy gości!

Jego wzrok utkwiony jest na mężczyźnie za mną. Czuję, jak robi mi się

słabo na myśl o nadchodzącej katastrofie.

Nagle przed nami pojawia się mama w ubrudzonym od mąki fartuchu

kuchennym. Ścierka, którą trzyma w rękach, upada na podłogę, a ona jest

w zbyt dużym szoku, by ją podnieść.


Gdy mam już się odezwać, moja rodzicielka mnie uprzedza:

– Miło mi cię poznać, Michaelu – zaczyna z uśmiechem. – Ostatnie

nasze spotkanie pamiętam jak przez mgłę.

– To pewnie przez te kolorowe drinki, mamo – mówię z wrednym

uśmieszkiem.

– Raz w życiu wypiłam za dużo, a ty teraz będziesz mi to wypominać.

Śmieję się głośno na widok jej miny. Chce mi pokazać, że jest zła za to,

co powiedziałam, ale nie potrafi powstrzymać uśmiechu. Faktycznie to było

raz. No może jeszcze kiedyś przesadziła z winem, ale to znam tylko

z opowieści. W moje urodziny zobaczyłam ją naprawdę wstawioną i, mimo

że wtedy miałam ochotę zapaść się pod ziemię, to teraz się z tego śmieje.

Moja mama już po kieliszku wina zachowuje się dziwnie, a co dopiero po

drinkach przyrządzanych przez Cama.

– Chciałem przeprosić państwa za co to, czego byliście świadkami. –

Poważnieje Michael. – Popełniłem błąd i poniosłem tego konsekwencje.

– Czyżby? – wtrąca się ojciec. – Stoisz u boku mojej córki, więc chyba

nie do końca widać te konsekwencje.

– Tato!

– Lana mi wybaczyła i mam nadzieję, że państwo też spróbują –

odpowiada grzecznie.

Przez chwilę stoję zapatrzona ze złością w tatę. Na urodzinach to on

pierwszy odezwał się do Michaela, a teraz zachowuje się, jakby był

wrogiem. Jeśli będzie taka potrzeba, to zaraz zrezygnujemy ze wspólnego

obiadu.

– Siadajcie, proszę! – mówi z radością mama. – Zaraz podam do stołu.

Każdy grzecznie wykonuje jej polecenie i przy stole żadne nie patrzy na

siebie. Michael, który siedzi obok mnie, zawiesił wzrok na obrazie

wiszącym na ścianie i przedstawiającym rodzinę na polu pełnym tulipanów.


Ja nie potrafię skupić się na niczym szczególnym, więc zerkam tylko co

chwilę w stronę taty. Nie chcę się z nim kłócić, to on zawsze bronił mnie,

gdy mama zaczynała tyradę o staropanieństwie. Wiem, że mogę na niego

liczyć i ta złość kiedyś minie.

Kwadrans później do salonu wraca mama. W rękach trzyma misę

z gorącą zupą, która pięknie pachnie. Rozlewa danie do czterech talerzy

i siada naprzeciwko mnie. Uśmiech nie schodzi jej z twarzy, przez co

wygląda dość dziwnie. Sytuacja przy stole jest napięta i milcząca, a moja

matka cieszy się jak szalona.

– Michaelu, opowiedz nam coś o sobie. Tak się cieszę, że Lana w końcu

kogoś ma.

No to już znam powód jej szczęścia.

– Jestem biznesmenem, a w szczególności restauratorem. Chętnie

zaproszę państwa na kolację do jednego z moich lokali.

– Och, to cudownie! W jakiej kuchni się specjalizujesz?

– Francuskiej. Mój dziadek spędził pół życia w Paryżu.

Jestem zaskoczona jego zachowaniem. Obserwuję zdumiona, jak

spokojnie i swobodnie rozmawia z moją mamą. Jego głos jest uprzejmy

i nawet nieznacznie się uśmiecha. Takiego Michaela jeszcze nie poznałam.

Zawsze wydaje się spięty i znudzony rozmową z kimś innym poza mną,

jednak tym razem zachowuje się, jakby znali się od dawna.

– To wspaniale, że Lana ma kogoś, kto potrafi gotować, bo bez Jules

umarłaby z głodu.

– Mamo! – krzyczę, dławiąc się zupą. – Nie umarłabym. Zawsze mam

do dyspozycji gotowe dania w markecie.

Chcę jeszcze na koniec tego zdania pokazać jej język i zachować się jak

prawdziwe urażone dziecko. Przypominam sobie jednak, kto siedzi obok


mnie i rezygnuję. Nie mogę pokazać Michaelowi, jak bardzo niedojrzała

jestem. Tylko moja mama wyzwala we mnie te głupie cechy.

– Kochanie, nie unoś się tak. – Spojrzenie mamy jest karcące, jakby

chciała mi pokazać, gdzie moje miejsce. – Jedz szybciej, bo zaraz przyniosę

mięso.

To był zły pomysł tutaj przychodzić. Gdy wrócimy do mieszkania, nie

pozbędę się drwiącego ze mnie uśmiechu Michaela. Będzie śmiał się z tego,

jak wyglądają wizyty w moim domu rodzinnym. A to się niestety nigdy nie

zmieni. Mama zawsze będzie uważała mnie za dziecko, którym trzeba się

opiekować, a tata będzie milczał i to tym razem z nachmurzoną miną. Nie

bawi go ta cała sytuacja, za bardzo jest spięty obecnością mojego chłopaka.

Mój chłopak.

Czy mogę znów tak nazywać Michaela?

Muszę, a przede wszystkim chcę. To jest prawda i nic już tego nie

zmieni. Wróciłam prosto w ramiona mężczyzny, którego kocham nad życie.

– Rozumiem, że wyjaśniliście sobie wszystko?

Głęboki głos taty sprawia, że od razu przenoszę na niego swoje

spojrzenie. Przyglądam mu się zaskoczona pytaniem.

– To znaczy? – pytam.

– Okłamał cię. Nie chciałem tego słuchać, ale niestety twój przyjaciel

mówił za głośno.

– Miałam sporo czasu, by wszystko przemyśleć – odpowiadam

rzeczowym głosem.

Nie chcę kontynuować tej rozmowy. Rodzice nie powinni mieszać się

w moje życie osobiste, bo nie jestem już dzieckiem. Żałuję, że byli

świadkami tego, co się stało na moich urodzinach, ale niestety czasu nie

cofnę.
Przez chwilę mierzymy się z tatą na spojrzenia. Gdy jego wzrok staje

się cieplejszy, w końcu odzywam się cichym głosem.

– Kocham państwa córkę. – Słowa Michaela sprawiają, że milknę. –

Zrobię wszystko, by naprawić swój błąd.

Serce zaczyna mocno bić w mojej piersi, przypominając mi o tym, jak

bardzo teraz jestem szczęśliwa. Mam mężczyznę, który nie boi przyznać

się, że mnie kocha. Robię się czerwona przez jego szczere wyznanie,

a moja mama wyciera wierzchem dłoni łzy z policzków.

Jej marzenie się spełniło.

Lana ma chłopaka.

Godzinę później leżę na sofie, przyglądając się Michaelowi i ojcu,

którzy cały czas rozmawiają w kącie salonu. W telewizji właśnie leci jakiś

mecz, ale ich to nie interesuje.

– Jest wspaniały – odzywa się szeptem mama.

– Jak go zobaczyłaś pierwszy raz, miałaś przerażoną minę –

przypominam jej zgryźliwie.

– Bo jest taki… – przerywa na moment i patrzy na niego z uśmiechem –

męski.

– Oj tak – przyznaję zgodnie z prawdą. – Chciałabym, żeby tata go

zaakceptował.

– Spokojnie, już ja o to zadbam.

Wybucham śmiechem na odpowiedź mamy i wstaję powoli

z wygodnego miejsca. Robi się już dosyć późno i chciałabym wracać do

mieszkania. Niedzielny obiad odhaczony, więc mogę spać spokojnie.

Podchodzę do Michaela i informuję go, że czas się zbierać. Żegnamy

się krótko z rodzicami i jedziemy w ciszy do jego apartamentu. W radiu gra

spokojna muzyka i czuję, jak moje powieki powoli opadają. Ostatnie noce

były bardzo krótkie przez mężczyznę obok mnie i teraz czuję tego skutki.
Jestem już dzisiaj po trzech kawach, ale chyba potrzebuję ich jeszcze co

najmniej kilka.

– Twój tata powiedział, że jak jeszcze raz popełnię jakiś błąd, to

połamie mi nogi.

Prostuję się nagle na dźwięk głosu Michaela. Patrzę na niego

wystraszona, po czym chowam twarz w dłoniach z zażenowania. Czy mój

ojciec naprawdę musiał gadać takie rzeczy? Brakuje jeszcze ostrzeżenia

o kiju bejsbolowym, który trzyma w szafie.

– Przepraszam cię za…

– Kochanie, ja nie jestem wkurzony – przerywa mi z lekkim

uśmiechem. – Powiem ci, że nawet się trochę przestraszyłem.

Michael Lawrence boi się mojego ojca?

Chyba zapiszę to w pamiętniku, bo taka chwila może się nie powtórzyć.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 24

– Może jednak zostaniemy tutaj i spędzimy cały dzień w łóżku?

Moje pytanie brzmi błagalnie, ale takie właśnie jest. Za trzy godziny

powinniśmy być na obiedzie w jego domu rodzinnym. Michael stwierdził,

że skoro przeżył spotkanie z moim rodzicami, to ja powinnam poznać jego

matkę i ojca.

Problem w tym, że ja już ich poznałam, o czym on dokładnie pamięta.

Jego mama była miła w stosunku do mnie, ale co będzie, jeśli okaże się, że

dziewczyna jego syna jest pracownicą „Black and White Palace”? Może

pomyśli, że związałam się z nim dla pieniędzy i awansu?

Boże, oglądam stanowczo za dużo seriali i filmów.

Michael patrzy na mnie pożądliwie, gdy próbuję go namówić na powrót

do łóżka. Moje odkryte ciało sprawia, że już nie jest zajęty wybieraniem

garnituru. Uśmiecha się lekko i tajemniczo, po czym podchodzi coraz

bliżej.

Może jednak się uda.

– Jeśli zaraz nie wstaniesz, to zaniosę cię na ten obiad nagą – szepcze

głębokim głosem prosto w moje usta. – Uwierz mi, że nikt oprócz mojej

matki nie będzie miał z tym problemu.


Odsuwam go od siebie i rzucam poduszką. Chcę pokazać swój bunt, ale

nie za bardzo mi to wychodzi. Jego śmiech roznosi się po całym

apartamencie, przypominając mi o tym, że raczej z nim nie wygram dziś.

Patrzę na sukienkę, która dumnie wisi na wieszaku przede mną. Szukałam

jej od tygodnia. Musiałam wybrać coś, co będzie odpowiednie na spotkanie

z rodzicami chłopaka. Ma prosty krój i całkowicie zabudowany dekolt,

przez co wydała mi się idealna. Będę wyglądała na miłą i niewinną.

Bo taka właśnie jestem.

Przynajmniej z pozoru.

Dzięki byciu w prawdziwym związku, zdążyłam nauczyć się bardzo

ważnej rzeczy. Głośne kłótnie prowadzą do dobrego seksu.

To Michael wyzwala we mnie takie zachowanie. Jest zaborczy

i stanowczy w wielu sprawach. Chce kontrolować wszystko, nawet mój

ubiór, przez co nauczyłam się czasami krzyknąć. Sama siebie wtedy nie

poznaję, ale jemu się to podoba. Twierdzi, że dopiero teraz odkryłam swój

mocny temperament. Nie chcę być kobietą, która zgadza się na każde słowo

mężczyzny. Chcę mieć swoje zdanie i sama decydować o tym, co zrobię lub

założę. Michael tymczasem sądzi, że wystarczy, iż spojrzy na mnie

ciemnymi oczami i zagrozi tym swoim głębokim głosem, a ja zrobię

wszystko, co zechce.

Całe życie byłam cicha i zamknięta w sobie. Te czasy już minęły.

Omijam łazienkę i idę do kuchni przygotować dla nas kawę. Za

śniadanie nawet się nie zabieram, bo wiem, że to bez sensu. Ostatnio jak

robiłam jajecznicę, kpiący uśmiech Michaela sprawił, że wyszłam z jego

mieszkania głodna. Dzisiaj poczekam spokojnie z ciepłym napojem w ręce,

aż on sam przygotuje dla nas posiłek.

Dziesięć minut później podchodzi do mnie owinięty jedynie ręcznikiem.


– Czekałem na ciebie pod prysznicem – oznajmia mi z lekkim

uśmiechem na ustach.

– Jak proponowałam ci powrót do łóżka, to odmówiłeś – odpowiadam,

nie patrząc na niego.

Chcę mu pokazać, że nie jestem szczęśliwa z powodu naszego wyjścia.

Jestem za bardzo zestresowana, by mieć dobry humor. Odwracam się do

niego tyłem i zaczynam szukać jedzenia w szafkach. Może znajdę jakieś

płatki śniadaniowe. Pamiętam, że kiedyś je kupowałam.

– Lano. – Podchodzi do mnie, obejmując ciasno i zaczyna powoli

całować moją szyję. – Mówiłem ci, że nie masz się czym martwić.

– Dobrze wiesz, że boję się tego spotkania od tygodni – mówię

zrezygnowanym głosem.

– Może coś zaradzę na ten strach.

Nie wiem, o co mu chodzi, dopóki jego ręka nie przesuwa się powoli po

moim udzie. Dociera prosto pod moją koszulkę nocną i nagle ucieka mi

z ust głośny jęk, gdy jeden z palców zaczyna zataczać kółka na wrażliwej

cipce.

– Michaelu, nie możesz…

Milknę, kiedy wkłada we mnie pierwszy palec. Pieści delikatnie moje

wnętrze, sprawiając, że zapominam o wszystkim. Opieram się o jego tors

i poddaję się temu.

– Ja mogę wszystko, kochanie – szepcze mi do ucha.

Obraca mnie szybko i sadza na zimnym blacie kuchennym. Nie mam

możliwości zaprotestować, bo widzę, jak przede mną klęka. Jego głowa

ląduje między moimi nogami, a język sprawia, że walczę o oddech.

Zamykam oczy i jęczę głośno, czekając, aż orgazm w końcu nadejdzie.

Gryzie i ssie, doprowadzając mnie do końca.

Podnosi się i zostawia krótki pocałunek na moich ustach.


– Ja już zjadłem swoje śniadanie, a ty co chcesz? – pyta rozbawiony.

***

Wyobrażałam sobie dom państwa Lawrence dokładnie tak, jak wygląda

w rzeczywistości. Ogromna posiadłość z idealnie wypielęgnowanym

ogrodem. Gdy tylko podjeżdżamy na podjazd, w drzwiach pojawia się

mama Michaela. Widać, że czekała na nas zniecierpliwiona. Wychodzi

szybko, by się z nami przywitać. Teraz moje serce podchodzi aż do gardła,

sprawiając, że zapominam o słowach. Czuję coraz większy stres i mam

wrażenie, że zemdleję, wychodząc z auta.

Nie wiem, co tak bawi Michaela – moja przerażona mina czy mocno

zaciśnięte dłonie na pasie bezpieczeństwa. Odpinam go powoli i otwieram

drzwi samochodu. Ostatni raz patrzę w śmiejące się oczy mojego chłopaka

i wychodzę na świeże powietrze.

– Lano! W końcu jesteście! – pani Lawrence krzyczy, rzucając się na

mnie, by wziąć w objęcia. – Tak długo czekałam na ten moment. Mów do

mnie Belle.

Milczę sparaliżowana jej zachowaniem. Jest tak miła i ucieszona

naszym widokiem, że stoję sztywno i nie wiem, co powinnam

odpowiedzieć.

– Dzień dobry, mamo – odzywa się Michael, stając za mną. – Lana jest

trochę…

– Po prostu bardzo stresowałam się spotkaniem z państwem –

przerywam mu szybko, decydując, że lepiej będzie, jak sama się

wytłumaczę. – Przepraszam za swoje zachowanie.

– Czym tu się stresować? – pyta zdumiona kobieta. – Przecież już się

poznaliśmy.

– Tak, ale tym razem…


– Kochanie, nawet nie wiesz, jak jestem szczęśliwa, że mogę w końcu

poznać bliżej kobietę, która zawładnęła sercem mojego syna – przerywa mi,

łapiąc delikatnie za dłoń i ściskając pokrzepiająco. – Michael sporo nam

o tobie mówił, ale w końcu same możemy porozmawiać.

Mówił o mnie? Ciekawa jestem, co takiego mógł o mnie opowiadać.

Wchodzimy powoli do domu i z mocno bijącym sercem zmierzam

w stronę salonu. W środku czeka na nas ojciec Michaela z tak samo

wkurzonym spojrzeniem jak jego syn. Gdy nas zauważa, od razu patrzy na

mnie. Jego wzrok się zmienia i posyła mi lekki uśmiech.

– Witam, Lano – mówi mocnym głosem.

– Dzień dobry, panie Lawrence – odpowiadam speszona.

Podchodzi do mnie i obejmuje mocno tak samo jak jego żona chwilę

temu. Rzucam Michaelowi zdziwione spojrzenia, ale on nie zwraca na mnie

uwagi, bo jest za bardzo zajęty swoim telefonem.

– Barry, puść ją już – krzyczy Belle, odchodząc od nas. – Lano, chodź

ze mną, pomożesz mi w kuchni.

Uśmiecham się niezręcznie do przyszłego teścia i ruszam za kobietą.

Prowadzi mnie do ogromnej kuchni, w której zauważam tylko niesamowity

bałagan. Na środku stoi wyspa, ale oprócz brudnych naczyń i różnorodnych

produktów, nie ma tam nic innego. Jestem zdzwiona tym widokiem, bo

sądziłam, że obiad przygotuje jakaś firma cateringowa.

– Nie patrz na ten rozgardiasz. Gdy gotuję, nie panuję nad czystością.

– Nie wiedziałam, że to pani będzie przygotowywała dla nas obiad.

– Michael nie wspominał o dziadku? – pyta zaskoczona. – Mój ojciec

twierdził, że każdy członek jego rodziny musi dobrze gotować. Pomagałam

mu od najmłodszych lat w restauracji, dopóki ten przystojniak z salonu nie

przyjechał na delegację do Paryża i tak jakoś wyszło, że opuściłam Francję

razem z nim.
Uśmiecham się szeroko, słuchając tej krótkiej opowieści. Widać, że

nadal są zakochani. Tego właśnie chciałabym z Michaelem.

– Ja mam dwie lewe ręce do gotowania, więc może lepiej będzie, jak

tylko popatrzę.

– Nie musisz mi w niczym pomagać – mówi ze śmiechem. – Chciałam

chwilę z tobą pogadać na osobności.

I znów strach o sobie przypomina. Zwieszam głowę, przyglądając się

podłodze z pełną uwagą. Czekam spokojnie na to, co usłyszę.

– Uszczęśliwiasz mojego syna – odzywa się cicho. – Lano, jestem ci za

to wdzięczna.

– Ja… – Jestem za bardzo speszona jej wyznaniem, by mówić

normalnie.

– Jesteś jedyną kobietą, którą kocha. Nigdy wcześniej nie przyznawał

nam się do tego – dodaje, zwracając moją uwagę. – Mam dwóch synów

i sama bardzo dobrze widzisz, jak są różni. Michael to wykapany ojciec,

który poświęca swoje życie pracy. Odkąd Caroline go załamała… – Milknie

na chwilę, by zaczerpnąć tchu. – Zniszczyła go na zbyt długi czas.

Twierdził, że już nigdy nie założy rodziny.

Tego właśnie się boję najbardziej w naszym związku. Jestem pewna

jego uczuć, ale przeraża mnie myśl, że Michael może nie chcieć stworzyć

ze mną prawdziwej rodziny. Zraził się do małżeństwa przez kłamstwa

Caroline, ale mam nadzieję, że to nie wpłynie na naszą przyszłość.

Spędzam z nim każdą możliwą chwilę i coraz częściej wyobrażam sobie

nas jako rodziców.

Patrzę szklącymi się oczami na twarz Belle, a ona widząc to, podchodzi

do mnie szybko. Zamyka mnie w ramionach i delikatnie gładzi po plecach.

– Kochanie, nie chciałam cię wystraszyć – tłumaczy szybko. – To, co

się stało lata temu, jest dla niego tylko przeszłością.


– Nic się nie stało – zapewniam ją, uśmiechając się na siłę. Ocieram

pojedynczą łzę z policzka i odchodzę kilka kroków, zachowując między

nami dystans. Nie mogę rozkleić się w ramionach tej kobiety. – Może

chociaż pomogę trochę tutaj ogarnąć?

Zaczynam zabierać resztki produktów i skupiam się na tym aż za

bardzo. Nie podnoszę już spojrzenia, bo dostrzegłaby, że coś mnie gryzie.

Chcę zapomnieć o swoich przemyśleniach, ale tak się nie da.

Te myśli nawiedzają mnie, odkąd dwa tygodnie temu pojawiliśmy się

z wizytą u Melanie i Nate’a. Jej brzuszek ciążowy jest coraz większy

i niedługo spodziewa się porodu. Wszyscy przejmują się tym i są

szczęśliwi… oprócz Michaela. Praktycznie nie rozmawia z Mel i tak samo

traktuje Nate’a. Spędziliśmy u nich trzy godziny i w momencie, gdy ja

rozmawiałam z przyjaciółką o wystroju pokoju dziecięcego, on zajmował

się swoim telefonem.

Cameron mi kiedyś powiedział, że Michael chciał mieć w przyszłości

dużą rodzinę i Caroline zniszczyła jego marzenie, pozbywając się dziecka.

Jego złość jest tak duża, że nie potrafi cieszyć się szczęściem przyjaciół?

Co będzie w takim razie z nami?

– Chodźmy już do salonu.

Głos Belle przerywa moje przemyślenia. Z pełnymi talerzami wracamy

do pokoju. Przy zastawionym stole siedzą już mężczyźni i zajmuję swoje

miejsce obok Michaela.

– Coś się stało? – pyta cicho, zbliżając swoje usta do mojego ucha.

– Nie – odpowiadam automatycznie. – Wydaje ci się.

Nie poruszałam z nim tego tematu, bo boję się jego reakcji. Może uznać

mnie za idiotkę, skoro zastanawiam się nad dzieckiem po dwóch

miesiącach związku. A ja chcę tylko zapewnienia, że za kilka lat będziemy

rodzicami. Tyle mi wystarczy.


Zaczynamy jeść i w salonie nastaje cisza. Rozglądam się, podziwiając

wnętrze. Jest tutaj zdecydowanie więcej przestrzeni niż w całym moim

mieszkaniu, a wystrój przypomina pałac. Na ścianach wisi mnóstwo

ogromnych obrazów przedstawiających krajobrazy, a nad nami zauważam

kryształowy żyrandol. Nie widzę tu telewizora, tylko ogromną biblioteczkę.

Sześć rzędów regałów zapełnionych po brzegi książkami, a moją uwagę

zwracają dwa wygodne fotele. Chciałabym mieć takie miejsce u siebie.

Lubię czytać książki, ale niestety nie mam na nie za dużo miejsca, więc

chowam wszystkie do szafy z ubraniami. Tutaj każda z książek jest

starannie ułożona na swoim miejscu, z pewnością w nieprzypadkowej

kolejności.

– Czytam każdego wieczora – odzywa się dumnym głosem mama

Michaela. – Staram się namówić do tego męża, ale no cóż…

– Po tysiącach e-maili w ciągu dnia wieczorem nie mam już siły na

książkę – przerywa jej pan Lawrence.

– Ja chciałabym mieć kiedyś taką bibliotekę. W mieszkaniu, które

wynajmuję razem z przyjaciółką, nie mam jednak miejsca na regały –

mówię uprzejmie.

– Cieszę się, że w końcu ktoś oprócz mnie kocha książki. Mogę

w tygodniu podrzucić ci do „Black and White Palace” kilka egzemplarzy,

chętnie też przeczytałabym twoje ulubione.

Patrzę na nią zdziwiona, a po chwili przenoszę wzrok na mężczyznę

obok mnie, ale on tylko wzrusza ramionami. Sądziłam, że wszyscy już

wiedzą o moim odejściu z pracy. Uśmiecham się lekko do Belle i mówię

z powagą:

– Tylko że ja już tam nie pracuję.

– Dlaczego? – Jest wyraźnie zdziwiona.

– Odeszłam jakieś trzy miesiące temu.


– Ale z jakiego powodu? – dopytuje pan Lawrence, patrząc wkurzonym

wzrokiem na syna.

Nie odzywam się, chcąc dobrać jak najlepiej odpowiednie słowa, ale

Michael mnie ubiega:

– Lana nie chce, bym był jej szefem.

– Przecież byłeś nim, gdy zaczęliście się spotykać.

– Tak – wtrącam się sztywno. – Tylko że wtedy o tym nie wiedziałam.

Michael zataił przede mną ten szczegół, podając nazwisko dziadka.

– Synu!

Głos matki sprawia, że Michael wstaje nagle od stołu i odchodzi w głąb

salonu. Sytuacja robi się napięta i właśnie tego chciałam uniknąć. Nie

wiem, jak się teraz zachować i co zrobić. Już chcę podejść do niego, ale

zatrzymuje mnie, odwracając się w stronę rodziców.

– Co takiego, mamo? – pyta rozłoszczony i widzę, jak zastanawia się

nad swoimi słowami. – Popełniłem błąd, ale Lana mi wybaczyła. Nie

możesz mi teraz prawić morałów o lepszym zachowaniu, bo nie cofnę tego,

co zrobiłem. Prosiłem, by wróciła na swoje stanowisko, ale to uparta

kobieta!

– Ej! – odzywam się głośno, słysząc ostatnie zdanie. – Nie jestem

uparta, tylko stanowcza.

– To jest to samo, kochanie – mówi spokojnie.

– Nieprawda! – bronię się, wstając od stołu. Podchodzę do niego

i patrzę wkurzona w ciemne oczy. – Nie będę sypiała ze swoim szefem!

Nie interesuje mnie to, że jego rodzice tego słuchają. Rozmawialiśmy

o tym już wiele razy i zawsze kończyło się tak samo.

Ostrym seksem na zgodę.


Według Michaela wszystko można załatwić pieniędzmi i władzą.

Obecnie pracuję w małym hotelu LaMone, ale dla niego to za mało

odpowiednie miejsce dla mnie. Do tej pory nie zatrudnił nikogo na moje

stare stanowisko, bo twierdzi, że ono czeka na mnie.

– To nie miałoby wpływu na twoją pracę!

Już mam znów się odezwać, gdy słyszę za sobą głośny wybuch

śmiechu. Odwracam się w stronę stołu i widzę jak Belle razem z mężem

zanoszą się śmiechem.

– Co was tak bawi? – pyta Michael.

– W końcu znalazł się ktoś, kto nie zawsze zgadza się z twoim zdaniem.

Zrobiliśmy scenę na oczach moich przyszłych teściów. Najpierw

zachowywałam się jak przestraszone dziecko, a później krzyczałam na ich

syna. Co oni sobie o mnie teraz myślą?

– Przepraszam na chwilę – mówię cicho i wychodzę z salonu

w poszukiwaniu łazienki.

Mijam po drodze kilka drzwi, otwierając każde, a gdy mam już

otworzyć ostatnie na końcu korytarza, czuję mocny uścisk wokół pasa

i znajome perfumy. Odwracam się, chcąc spojrzeć w jego wkurzone oczy.

– Dasz mi chociaż chwilę spokoju?!

– Nie – odpowiada stanowczo. Przygniata mnie do ściany, sprawiając,

że czuję się jak w pułapce. – Dobrze wiesz, że nie lubię, gdy podnosisz na

mnie głos.

– To zabawne – mówię tonem przesiąkniętym od sarkazmu. – Ja też nie

lubię, gdy jesteś taki zaborczy, a jednak nadal to robisz.

Jego uchwyt staje się mocniejszy, ale nie na tyle, by zrobić mi krzywdę.

Teraz oczy ma koloru głębokiej czerni, a usta w dalszym ciągu zaciśnięte

od gniewu.
– Dlaczego im nie powiedziałeś? Jesteś tak bardzo skryty, Michaelu, że

już czasami nie mam siły zgadywać…

– Czego zgadywać? – przerywa mi.

Może teraz jest dobry moment na poznanie prawdy, która mnie trapi od

tygodni? Zanim zdecyduję się stchórzyć, odzywam się słabym głosem:

– Dlaczego nie cieszysz się szczęściem Melanie i Nate’a? Będą

rodzicami i potrzebują naszego wsparcia, a ty ich ignorujesz.

– Lano…

– Wiem, że to, co zrobiła Caroline, było okropne, ale… – Milknę,

zauważając zmianę w jego postawie.

Wkurzenie ustępuje miejsca szokowi. Rozluźnia odrobinę swój uchwyt

i spuszcza głowę, unikając mojego spojrzenia. Stoimy tak chwilę, aż

w końcu kieruje na mnie zmęczony wzrok.

– Ja im zazdroszczę – odzywa się cicho. – Moje dziecko nie miało

szansy się urodzić, a ich przyjdzie na świat niedługo.

Czuję łzy spływające po moich policzkach. Nie wiem, jak mam

odpowiedzieć na to wyznanie. Spodziewałam się wielu odpowiedzi, ale na

pewno nie takiej. Wyswobadzam dłonie z jego uścisku i dotykam twarzy

mojego mężczyzny.

– Michaelu…

– Wiem, że to nie ich wina, ale gdy patrzę na zadowolonego z siebie

Nate’a… – Zamyka na chwilę oczy. – Jest dumny, że będzie ojcem. –

Otwiera znów powieki i całuje mnie lekko w usta. – Lano, kocham cię tak

bardzo mocno. Chcę, żebyś w przyszłości była matką moich dzieci.

Nie potrzebuję nic więcej. To chciałam usłyszeć.

Biłam się z myślami tak długo, zastanawiając, czego tak naprawdę chce

Michael i jak widzi naszą wspólną przyszłość. Gdy w końcu usłyszałam

prawdę, mogę spokojnie odetchnąć. Uśmiecham się do niego przez łzy.


– Będziesz wspaniałym tatą i wujkiem.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Rozdział 25

– Pokaż jeszcze raz!

Mój krzyk słychać w całym lokalu, ale dziś się tym nie przejmuję. Moja

przyjaciółka nosi na palcu pierścionek zaręczynowy, więc nie mam innego

wyboru, jak się cieszyć jej szczęściem. Od lat o tym rozmawiałyśmy. Jules

twierdziła, że nie nadaje się do stałego związku i to ja pierwsza wezmę

ślub. Teraz przekonałyśmy się, że będzie zupełnie inaczej.

Moja Jules bierze ślub z wspaniałym Willem, a ja…

Ja jestem w związku z mężczyzną, którego kocham nad życie.

– Musimy zacząć planować ślub – mówię, włączając notatnik

w telefonie. – Oczywiście sali nie musicie szukać, to jest…

– Lano, nie będziemy robić wystawnego wesela – przerywa mi,

rumieniąc się. – Uwielbiam imprezy, ale tym razem chcemy kilkoro

najbliższych osób wokół nas.

Patrzę na nią z niedowierzaniem. Kiedy moja przyjaciółka tak się

zmieniła? Sądziłam, że czeka nas co najmniej kilka miesięcy planowania

wielkiego wydarzenia. Nie nadaję się do takich rzeczy, ale czego nie robi

się dla przyjaciół.

Teraz oddycham z ulgą, ale i tak szok nie schodzi mi z twarzy.


– Will miał już takie wesele… – kontynuuje cichym głosem. – Na

początku myślałam, że tego nie przeżyję, wiesz? Takie imprezy to mój

żywioł, a teraz sama z tego rezygnuję, ale nie potrzebujemy tego. A poza

tym kto poprowadziłby mnie do ołtarza? – pyta z udawanym

rozbawieniem. – Nie rozmawiałam z rodzicami od… nie pamiętam już

kiedy.

Przykro mi tego słuchać i w takich momentach jestem zła na jej rodzinę.

Uważają swoje dziecko za niewarte uwagi i nie obchodzi ich jej życie. Jules

ma wielu przyjaciół, ale to ja razem z moimi rodzicami tworzymy jej

prawdziwą rodzinę. Od lat byliśmy przy niej w każdej ważnej chwili. Jest

jak siostra, którą zawsze chciałam mieć.

– Zrobimy, jak chcesz – zapewniam z uśmiechem.

– Dobrze, że tak mówisz – odpowiada, unikając mojego wzroku – bo

ślub odbędzie się za dwa tygodnie.

Wypluwam kawę, której łyk właśnie upiłam z papierowego kubka.

Chwilę krztuszę się, robiąc tym zamieszanie i niepotrzebną scenę. Sporo

klientów kawiarni odwraca się w naszą stronę.

– Dwa tygodnie? – pytam zdumiona.

– Wiem, że to szybko…

– Nie o to chodzi, po prostu mnie zaskoczyłaś.

– Mam nadzieję, że mi w tym pomożesz. – Patrzy na mnie z prośbą

w oczach. – Potrzebuję świadkowej.

– Oczywiście – zgadzam się od razu. – Gdzie chcecie urządzić

przyjęcie?

– Nie wiem sama. Zaprosimy najbliższych, ale to i tak wymaga trochę

miejsca.

– To może w „Blue”?
Mała restauracja Michaela, która znajduje się w samym środku

Manhattanu. Byłam tam raz jakiś czas temu i zachwyciłam się wystrojem.

Wszystko jest oczywiście w kolorze niebieskim, ale czarna podłoga i sufit

robią niesamowite wrażenie.

– Myślisz, że dasz radę to załatwić? – pyta z nadzieją.

– Coś wymyślę.

Będę błagać i kombinować. Jestem świadoma tego, jak oblegane są

restauracje Michaela. Wszystkie mają zarezerwowane stoliki na kilka

tygodni do przodu, więc będzie ciężko.

***

– Mamo, jeśli zaczniesz już pić, to za godzinę nie będziesz w stanie

pogratulować młodej parze.

To już moje trzecie ostrzeżenie i wiem, że z pewnością nie ostatnie.

Kolorowe drinki serwowane przez uroczego barmana o imieniu Liam są

zabójcze. Używa tak dużej ilości alkoholu, że mojej matce zaraz ugną się

kolana.

– Dobra, już dobra. Obiecuję, że to ostatni.

Przewracam tylko oczami i odchodzę od niej, szukając wzrokiem

Michaela. Przyjechał razem ze mną, ale zniknął gdzieś jakiś czas temu. Do

tej pory byłam za bardzo pochłonięta organizacją, ale odkąd do środka

weszli Jules z Willem, nie muszę już się przejmować niczym.

Przygotowywałam się do tego od dwóch tygodni i teraz jestem z siebie

dumna. Zaplanowałam wszystko, dbając o najmniejsze szczegóły.

Dopracowałam menu z pomocą mojego chłopaka, a wnętrze dekorowałam

sama od rana. Nie zawracałam sobie głowy balonami czy innymi

dekoracjami. To nie jest wesele, tylko kameralne przyjęcie.


Postawiłam na kwiaty. Róże, lilie, tulipany i wiele innych. Wszystkie,

które kocha Jules. Stoją w szklanych wazonach w praktycznie każdym

możliwym miejscu. Nie ograniczałam się co do kolorów, dzięki czemu

mamy przed sobą miejsce wyglądające jak tęcza.

Wchodzę do zatłoczonej kuchni i moje oczy od razu odnajdują

mężczyznę, którego szukam. Zdjął marynarkę, a rękawy białej koszuli

podwinął do łokci. Jest bardzo skupiony na tym, co robi, przez co wygląda

seksownie. Mogłabym tak stać cały dzień i go obserwować, jednak

przerywa mi tę przyjemność, gdy mnie zauważa. Uśmiecha się lekko

i oddaje nóż młodemu kucharzowi, który stoi obok. Zakłada marynarkę

i podchodzi do mnie powolnym krokiem.

– Już wiem, gdzie mi uciekłeś – mówię, całując go prosto w usta.

– Przed tobą nie mam po co uciekać.

Nie wiem, jak on może mieć odpowiedź na wszystko, co powiem.

Rozklejam się za każdym, gdy słyszę takie słowa. Z wyglądu to

niebezpieczny mężczyzna, w którego klatce piersiowej bije ogromne serce.

– Chodźmy na toast – mówi, odrywając się ode mnie i klepiąc mocno

w pośladek.

Wymija mnie i ciągnie za rękę na środek sali. Wszystkie stoliki są już

zajęte i szybko dołączamy do Jules i Willa. Nie lubię wygłaszania toastów

i zwracania tym na siebie uwagi. Wolę siedzieć spokojnie i posłuchać, co

mają do powiedzenia inni. Nie wychylam się, stukając łyżeczką o kieliszek

i mam nadzieję, że nikt mnie nie wywoła do tej roli.

– Kochani, chciałam tylko… – Słychać donośny głos mojej mamy, na

którego dźwięk od razu sztywnieję. Odwracam się, by sprawdzić, w jakim

jest stanie. Naprawdę nie chciałabym, żeby coś kompromitującego zepsuło

taką chwilę. Na szczęście nie zauważam u niej jakichś większych oznak


upojenia, więc słucham uważnie – …życzyć wam jeszcze więcej miłości na

resztę wspólnie spędzonych lat.

Słyszę ciche oklaski i widzę kilka uśmiechów na twarzach naszych

znajomych. Już oddycham z ulgą, że impreza jednak potoczy się tak, jak

panowałam, gdy nagle słyszę dalszy ciąg toastu.

– Jedną z moich córeczek wydałam już za mąż i czekam niecierpliwie

na drugą.

O mój Boże!

Po pierwsze, teraz co najmniej połowa osób tu zebranych zastanawia

się, czy moja mama jest faktycznie matką Jules.

Po drugie, robię się okropnie czerwona, gdy uwaga wszystkich skupia

się na mnie.

Po trzecie, mam ochotę udusić własną matkę.

– Mamo, dziękujemy ci za piękny toast – mówię, szybko wstając. Na

mój widok siada od razu i opuszcza głowę w dół. Rozglądam się po sali

z nerwowym uśmiechem. – Zacznijmy już może posiłek.

Na naszych stołach powoli zaczynają pojawiać się gotowe dania

i dopiero teraz czuję, jak bardzo jestem głodna. Biegałam tu z kwiatami od

świtu, nie jedząc praktycznie nic. Rozpływam się, gdy pochłaniam

pierwszy kęs kaczki. Wiem, że Michael ją przygotowywał i jestem mu za to

wdzięczna, bo smak jest obłędny.

Niedługo później rozbrzmiewają głośne rozmowy i już nie słychać

delikatnej muzyki, która mnie uspokajała.

– Dziękujemy, Lano, za to, co zrobiłaś – odzywa się głębokim głosem

Will. – Myślę, że Jules właśnie tak to sobie wyobrażała.

– Nie musicie za nic dziękować. – Macham ręką lekceważąco. – To był

mój obowiązek.
Tak właśnie to traktuję. Jako obowiązek powiązany z przyjemnością.

Jestem wdzięczna Jules za lata przyjaźni i wsparcia, dlatego przygotowanie

tego sprawiło mi ogromną radość mimo zmęczenia.

– My idziemy pokołysać się na tym mikroskopijnym parkiecie, a wy

sobie porozmawiajcie – oznajmia Jules, zerkając wymownie w stronę

Michaela.

Nie mam pojęcia, o co jej chodzi, dopóki nie spoglądam w jego stronę.

Ma zaciśnięte szczęki, a w oczach złość.

– Michaelu…

– Nic mi nie jest, kochanie – przerywa mi spiętym głosem. – Muszę na

chwilę wyjść.

Nie mam szansy się sprzeciwić, bo on nagle wstaje i zostawia mnie

samą. Patrzę tylko na jego oddalające się plecy i mam ochotę krzyczeć.

Nienawidzę, kiedy się tak zachowuje. Od kilku dni utrzymuje się u niego

taki nastrój, ale on uparcie twierdzi, że nic się nie dzieje.

Jestem wykończona, niewyspana i najchętniej położyłabym teraz

obolałe nogi na jakiejś miękkiej pufie. Nie mam ochoty zamartwiać się jego

humorami.

Dlatego robię to, co pierwsze przychodzi mi do głowy. Sięgam po

słodkie i mocne drinki Liama. Chłopak jest naprawdę uroczy, niewiele

młodszy ode mnie, a równie wysoki jak Michael. Zawsze ma na twarzy

szeroki uśmiech, a dzięki jego umiejętnościom co najmniej połowa

zebranych tutaj kobiet jest mocno podchmielona.

– Zrób mi, proszę, tym razem coś gorzkiego – mówię błagalnym

głosem. – Takie ilości cukru to nie dla mnie.

Uśmiecha się tylko lekko i odwraca w stronę ściany zastawionej

alkoholem. Stoję sama przy barze, ale ta chwila nie trwa wiecznie.
– Niedawno temu zrugałaś swoją mamę za nadmiar alkoholu, a teraz

sama lecisz po trzecią szklankę?

Rozbawiony głos Camerona trochę mnie drażni. Kocham swojego

przyjaciela, ale w tym momencie wolałabym się upijać samotnie. On jest

zbyt wesoły, żeby stać teraz obok mnie.

– Cam…

– Widziałem, że mój braciszek nagle gdzieś zwiał – przerywa mi

podejrzliwym głosem.

– Pewnie musiał coś załatwić – odpowiadam, rozglądając się po sali.

Kilka par tańczy na środku do powolnej ballady. Bałam się, że nie

będzie można tu się ruszyć, ale jednak udało się. „Blue” to naprawdę

kameralne miejsce i urządzenie tutaj przyjęcia dla kilkunastu osób nie jest

takie proste. W rezultacie pojawiło się dwudziestu jeden gości i musiałam

trochę pokombinować.

– Charles ostatnio nie daje mu spokoju, więc dziś…

Skupiam nagle swoje spojrzenie na przyjacielu, obserwując go uważnie.

– Kim jest Charles? – pytam cicho.

Jego oczy robią się wielkie i zauważam u niego stres. Unika mojego

wzroku, oglądając się za siebie. Wygląda jakby…

Jakby się wygadał.

– Cameronie Chrisie Lawrence, masz mi natychmiast powiedzieć, o co

chodzi!

– Lano, ja…

– Cam! – krzyczę coraz głośniej, ale na szczęście nie skupiamy na sobie

uwagi innych.

– Dlaczego właśnie na mnie krzyczysz? To on namieszał!


Robi mi się słabo. Czuję, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, a kolana

odmówią posłuszeństwa i ugną się pod moim ciężarem. Za moment upadnę

na lśniący parkiet przy wszystkich gościach.

– Wszystko w porządku? – pyta Cam, widząc mój strach. – Uspokój się,

kobieto, to nie jest takie straszne, jak ci się wydaje.

– Mów wreszcie!

– Michael przepisuje na ciebie „Black and White Palace”.

Że co proszę?

Przetwarzam tę informację w swojej głowie, bo chyba się

przesłyszałam.

Mój chłopak oszalał.

– Wyglądasz, jakbyś miała zaraz zemdleć, a powinnaś w sumie się

cieszyć.

– Cieszyć? Czy ty siebie słyszysz, do cholery?!

– Mój brat chce, żebyś była współwłaścicielem „Black and White

Palace”. Praktycznie oddaje ci tę restaurację, żebyś mogła…

– Żebym mogła co? – podnoszę głos, przerywając mu. – Żebym mogła

być zawsze blisko i pod pełną kontrolą? Nie podoba mu się moja obecna

praca i robi wszystko, by to zmienić. Bez mojej zgody!

Widzę, jak kilkoro znajomych patrzy się w naszą stronę, bo

wymachując rękoma, zwróciłam na nas uwagę. Jestem rozzłoszczona

i mam ochotę rozszarpać swojego chłopaka za to, co robi. Obiecał, że nie

będzie mnie kontrolował, a jednak nadal to robi. Nie da mi możliwości żyć

swobodnie, bo musi wtrącić swoje trzy grosze.

Zerkam przelotnie w stronę Jules i gdy widzę, że jest zajęta tańcem,

wychodzę z lokalu.
Na zewnątrz panuje półmrok i jest znacznie chłodniej niż za dnia.

Ponieważ jest weekend, na ulicach błąka się mnóstwo osób. Na początku

mam pomysł, by pojechać do swojego mieszkania, ale nie mogę tak

zostawić Jules.

Chociaż w sumie…

Nie przydam jej się już tutaj. Zrobiłam wszystko, co mogłam, by jej

ślub był piękny i teraz mogę wracać. Jestem zła i czuję ogromne napięcie,

więc boję się, że mogłabym powiedzieć coś, czego później bym żałowała.

W złości ludzie robią różne rzeczy.

Zbliżam się do ulicy, by złapać taksówkę. Po chwili podjeżdża żółty

wóz ze starszym kierowcą w środku. Już mam wejść do środka, gdy

zatrzymuje mnie znajomy głos.

– Lana? – Jego ton jest zdziwiony. – Co ty robisz?

Odwracam się do niego i nabieram głośno powietrza. Nie chcę, by

traktował mnie jak szkło, o które trzeba nadzwyczajnie dbać. Muszę się

odezwać i pokazać, że potrafię być stanowcza i nieugięta. Jeśli odjadę teraz

bez słowa, później tego pożałuję.

– Co ja robię? – pytam głosem ociekającym sarkazmem. – Michaelu,

a może ty mi powiesz, co robisz? Czy nie wracasz właśnie od Charlesa?

Przeklina cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, że znam prawdę.

– Wyjaśnię ci…

– Nie – wtrącam się stanowczo, unosząc głos. – Ty wszystko chcesz

załatwić po swojemu! Nie dasz mi nawet szansy zadecydować! Nie

pomyślałeś, jak ja się z tym czuję?! – krzyczę, zwracając uwagę

przechodniów. – Biedna Lana nie potrafi znaleźć godziwej posady, więc

oddam jej swoją restaurację.

Jest zły. Nie zauważam na jego twarzy ani grama skruchy czy żalu. On

jest wkurzony na mnie, a ja kipię z wściekłości na niego.


– Wybrałem za ciebie, bo ty widocznie masz z tym problem – warczy

przez zaciśnięte zęby.

I wtedy robię coś, czego z pewnością pożałuję.

Wymierzam mu mocny policzek. Czuję pieczenie na dłoni, która

zostawia na twarzy Michaela czerwony ślad.

– Nie będziesz wybierał za mnie!

– Lano. – Jego ton nie jest wciąż powściągliwy, ale ostrzegawczy.

Oczy robią mu się ciemne i już mam krzyknąć znowu, kiedy on

opuszcza lekko głowę i się uśmiecha.

Gdy patrzy mi z powrotem w oczy, już nie widzę u niego złości. Jego to

bawi.

– Jesteś niemożliwa.

Mówi tylko to, a później robi coś, przez co naprawdę czuję, że

zemdleję.

Klęka przede mną na jedno kolano.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Epilog

W ostatnich miesiącach dużo zastanawiałam się nad tym, jak będzie

wyglądał mój ślub. Niby nie lubię imprez, ale jednak coś ciągnie mnie

w stronę bajkowego klimatu i hucznego przyjęcia. Oddałam organizację

tego dnia w ręce Melanie, która praktycznie mnie o to błagała. Odkąd

wśród nas jest mała Rose, jej życie wygląda zupełnie inaczej. Ten mały

aniołek domaga się atencji w każdej możliwej sekundzie, nie odpuszczając

nikomu. Młoda mama zrobiła w swoim apartamencie prawdziwe

przedszkole. Raz próbowałam pomóc jej ogarnąć te wszystkie zabawki, ale

to nie miało sensu. Po pół godzinie obudziła się Rose i postanowiła z nas

zakpić, rozwalając wszystko od nowa.

Mel zamieniła sukienki w dres i rzadko już widzę makijaż na jej pięknej

twarzy. Dlatego organizacja ślubu pozwala jej wykorzystywać kartę po

tytułem: „Jestem zajęta, zatrudnijmy nianię”.

Mam dzisiaj niewiele zadań, ale najważniejsze spisałam sobie na kartce.

Wyspać się.

Wyglądać pięknie.

Nie martwić się niczym.

Nie płakać przed ołtarzem.


Nic więcej nie muszę robić. Wystarczy, że przyjaciółki od rana pracują

nad moim wyglądem. Wychodzę z pokoju z zupełnie inną twarzą.

Cała uroczystość odbywa się w ogrodzie państwa Lawrence. To znaczy

w ogrodzie moich teściów.

Ma tak dużą powierzchnię, że spokojnie pomieści ponad setkę

zaproszonych gości. Pogoda nam dopisuje, mimo że wrzesień nie należy do

przyjaznych pod względem aury miesięcy. Modlę się tylko, by z nieba nie

zaczął padać deszcz. Reszta mnie nie interesuje.

Schodzę powoli w śnieżnobiałej sukni i myślę nad tym, jak to będzie

teraz wyglądało. Za chwilę zostanę żoną, a za siedem miesięcy…

Mamą.

Nikt o tym nie wie. Stwierdziłam, że Michael powinien dowiedzieć się

pierwszy i chcę mu to oznajmić, gdy zostaniemy chwilę sami. U lekarza

byłam wczoraj, więc już nie mogę się doczekać, aż mu powiem.

Słyszę dochodzący z ogrodu gwar rozmów. Wszyscy czekają na mnie,

łącznie z tym jedynym. Czuję, jak ściska mi się żołądek i boję się

nadchodzących wymiotów, ale kilka sekund później wszystko wraca do

normy. Uspokajam się i kontynuuję swoją drogę.

Na dole czeka na mnie patrzący z dumą tata. Podchodzę do niego,

całuję mocno w policzek i wsuwam mu rękę pod ramię.

Czas powiedzieć sakramentalne „tak”.

***

Muszę zapamiętać, że ryby nie są teraz mile widziane w moim menu. Ich

zapach tak bardzo drażni mój żołądek… Wszyscy na szczęście pomyśleli,

że mam zatrucie pokarmowe. Siedzę na podłodze w łazience oparta o sedes.

Jestem wykończona i najchętniej poszłabym teraz się położyć. Jednak

muszę wstać, ogarnąć się i wracać do gości.


– Lano? Wszystko okej? – pyta cicho Jules.

Otwieram powoli drzwi łazienki i wychodzę na zewnątrz. Uśmiecham

się najszerzej, jak potrafię, by pokazać, że nie musi się o mnie martwić.

– Wspaniale, Jules.

– Wyglądasz blado – odpowiada niepewnym głosem. – Może zrób sobie

na małą drzemkę.

– Nie potrzebuję.

– Już kazałam wymienić ryby na drób – oznajmia spokojnie. –

Naprawdę nie wiem, co ty masz do tego łososia…

– Nie przypominaj mi proszę – przerywam jej szybko. – Po prostu mam

z nim złe wspomnienia.

Kłamię, by nie zaczęła nabierać podejrzeń. Przysięgłam sobie, że mąż

dowie się pierwszy i tak się stanie. Tylko muszę go teraz odszukać.

Wychodzimy na chłodne powietrze i od razu szukam wzrokiem swojego

mężczyzny. Nie jest łatwo, gdy tylu ludzi bawi się na środku ogrodu.

Zauważam go w towarzystwie Johna i Nate’a. Odwraca się w moją stronę,

jakby wyczuł, że go obserwuję. Z lekkim uśmiechem na ustach idę w jego

stronę.

– Jak się czujesz, kochanie? – pyta, obejmując mnie.

– Dobrze – mówię cicho. – Czy możemy na chwilę urwać się gdzieś?

Na te słowa jego łagodny uśmiech zmienia się w łobuzerski. Wiem

doskonale, co sobie pomyślał i nie będę wyprowadzała go teraz z błędu.

Prowadzi mnie z powrotem do środka i idziemy wąskimi schodami na

górę. Mijamy po drodze kilka drzwi, aż w końcu trafiamy do jednej

z sypialni. Po wejściu do pomieszczenia, jego ręce od razu blokują mnie

przy ścianie.

– Michaelu…
Nie kończę zdania, bo ucisza mnie swoimi ustami. Całuje mocno

i łapczywie, jakby nie robił tego od dawna. Zarzucam ręce na jego ramiona

i przybliżam do siebie, ale chwilę później przerywam pocałunek. Patrzę

w jego ciemne oczy i decyduję się odezwać właśnie w tym momencie.

– Michaelu, byłam wczoraj u lekarza.

– Coś się dzieje? – pyta zmartwiony.

Już nie widzę pożądania, tylko strach.

– Jestem w ciąży.

Cisza.

Długa cisza, która zaczyna mnie martwić.

Czuję łzy w oczach, ale one ustają, gdy Michael podnosi mnie nagle

i obraca wokół własnej osi.

– Nie żartujesz, prawda? – pyta głośno. – Kochanie, powiedz, że to nie

żart.

– Nie żartuję.

– Nareszcie!

Stawia mnie na podłodze i wtedy zauważam szaleństwo w jego oczach

oraz najszerszy uśmiech, jaki kiedykolwiek u niego widziałam.

– Będę ojcem! W końcu będę ojcem! – Całuje mnie znów mocno, ale

szybko odrywa się ode mnie. – Jak ty się czujesz? Powinienem być przy

tobie wczoraj. Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?

– Michelu, to stanowczo za dużo pytań – odpowiadam ze śmiechem. –

Wszystko jest w porządku. Chciałam ci powiedzieć dzisiaj, bo to

szczególny dla nas dzień.

– Nie mogę uwierzyć w swoje szczęście – mówi, szczerząc się jak

szalony.

– Od teraz tworzymy rodzinę, mój drogi.


Rzucam się na niego, obejmując mocno nogami w pasie. Chwyta mnie

i niesie prosto do łóżka. Opada razem ze mną delikatnie na pościel

i przybliża swoje usta do mojej szyi. Zostawia mokrą ścieżkę aż do piersi,

które schowane są pod cienkim materiałem sukni.

– Oddałem ci duszę, Lano – patrzy na mnie poważnie. – Nie chcę

zwrotu.

Tego nie da się zwrócić.

Miłość nie podlega zwrotowi.

Szybki seks sprawia, że moje mięśnie się rozluźniają i najchętniej

spędziłabym już ten wieczór w łóżku. Niestety, musimy zejść jeszcze na

jakiś czas do naszych gości. Michael zapina suwak sukni, przy okazji

całując mój kark.

– Musimy wrócić na dół – powtarzam mu już po raz trzeci.

– Możemy to zrobić za chwilę.

Jego ręce błądzą po moim ciele, drażniąc mnie. Nie mogę znów zrobić

się mokra, bo nie wyjdziemy stąd do jutra. Odwracam się szybko w jego

stronę i patrzę zdecydowanym wzrokiem.

– Michaelu Lawrence, daj odpocząć swojej żonie.

– Dobrze, pani Lawrence – zgadza się z lekkim uśmiechem.

Lana Lawrence.

Nie mogę się do tego przyzwyczaić.

– Idź już.

Ponaglam go, wypychając z sypialni. Idziemy, trzymając się za ręce

z pełnią szczęścia wymalowaną na twarzy. W ogrodzie zrobiło się

nastrojowo, bo w końcu zapalono setki rozwieszonych wokół lampek.

Obserwujemy spokojnie gości, zastanawiając się, gdzie pójść. Nate

tańczy z małą Rose, trzymając ją na rękach, Nadia z Johnem kołyszą się


obok w rytmie powolnej piosenki. Moi rodzice rozmawiają z państwem

Lawrence, a Jules siedzi przy stole z wykończoną Melanie.

– Gdzie Cam? – pytam Michaela, gdy zbliżamy się do przyjaciółek.

– Pewnie pieprzy się po kątach – odpowiada ze śmiechem.

Puszczam to mimo uszu i idę w stronę dziewczyn. Zauważam w oddali

niską postać i po chwili piszczę głośno.

– Scarlett! – krzyczę, biegnąc do niej. – Cudownie, że jednak

przyjechałaś.

– Wspaniale wyglądasz – mówi, całując lekko mój policzek.

– A gdzie babcia? – pytam zmartwiona. – Powiedz, proszę, że nic się

nie stało.

– Nie, nie – odpowiada szybko. – Od dwóch dni jest w Rzymie na

wycieczce i nie mogła dojechać. Ale kazała mi ucałować ciebie i tego

twojego przystojniaka.

Cała babcia. Już dawno chciała poznać Michaela, ale niestety w domu

spokojnej starości nie zgodzili się na naszą wizytę. Od jakiegoś czasu

choroby nie dają jej spokoju i personel stwierdził, że nie może się

przemęczać wizytami. Teraz musiała już się poczuć znacznie lepiej, skoro

wyjechała na wycieczkę.

– Ślicznie ci w niebieskim.

Naprawdę tak jest. Jej porcelanowa skóra idealnie pasuje do sukienki,

a długie czarne włosy spadają kaskadą na plecy. Nie ma makijażu, ale też

tego nie potrzebuje. W naturalnym wydaniu wygląda najlepiej.

– Chodź, poznam cię ze wszystkimi.

Chwytam za jej dłoń i prowadzę szybko do naszego stolika. Michael

wstaje od razu i podchodzi do nas, by się przywitać.


– A więc tak wyglądasz – mówi Scarlett zadziornym głosem. – Już teraz

wiem, czemu Lana uciekała tak daleko.

Wybuchamy śmiechem, a Michael stoi z poważną miną i zaciska dłonie.

Nie spodobał mu się żart.

Przedstawiam dziewczynę każdemu, a po chwili znika mi w drodze do

baru. Siadam przy stole, czekając, aż wróci. Obok mnie siada wyluzowany

Cam i upija łyk mojego soku.

– Gdzie zniknąłeś, jeśli mogę wiedzieć? – pytam z ciekawości.

– Poznałem twoją kuzynkę z Chicago – odpowiada, szczerząc zęby.

– Ciekawa jestem, czy ten niespokojny kutas da ci kiedyś spokój –

odzywa się Jules, sprawiając, że jego mina rzednie. – Wybacz, kochany, ale

zawartość twoich spodni zna połowa Manhattanu.

– Co ja na to poradzę, że mam za dużo energii?

Na jego ustach pojawia się zadowolony z siebie uśmiech i Jules

kapituluje. Dobrze wie, że rozmowa z nim nic nie da. Cam ostatnio

poświęca się… kobietom. Bardzo dużej liczbie kobiet. Już wcześniej taki

był, ale przez ostatnie tygodnie widziałyśmy z Jules zdecydowanie za dużo.

Zjadam odrobinę sałatki i wyłączam się z rozmów przy stole. Swoje

trzy grosze zaczęła dorzucać Mel, co wywołało małą kłótnię. Nie mam

zamiaru w tym uczestniczyć, więc poświęcam całą uwagę talerzowi.

Michael siedzący obok mnie sprawdza coś w telefonie, więc nawet nie

zauważył, że coś się dzieje.

– Kto to jest? – Głos Cama jest głęboki.

– Kto? – pyta Mel.

– Ten anioł za tobą.

Wszyscy podążamy jego wzrokiem i zauważamy Scarlett. Idzie w naszą

stronę z drinkiem w dłoni.


– Cam, opanuj się, to moja kuzynka – odzywa się wkurzona Jules.

– Tym bardziej muszę ją poznać.

Nie mamy szansy się sprzeciwić, bo on już wstaje i biegnie do niej.

Obserwujemy całą scenę z rozbawieniem.

Nie mija nawet minuta, gdy Cam przyjmuje na lewy policzek

soczystego liścia, a wkurzona Scarlett wraca do nas.

– Boże, co za dupek.

– Gratuluję, właśnie poznałaś mojego brata – mówi Michael

z zarozumiałym uśmiechem.

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
Sp treści:

Okładka

Karta tytułowa

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16
Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Epilog

Karta redakcyjna

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89
I want you

ISBN: 978-83-8219-847-8

© Z.K. Marey i Wydawnictwo Novae Res 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Kamila Recław

Korekta: Małgorzata Giełzakowska

Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: sekretariat@novaeres.pl

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek

===LxwqGSgYK1hqXmpaal03ATMEPFluWzoMbV9vXDkLPF47CztZbl89

You might also like