You are on page 1of 3

Z ŻYCIA TOWARZYSKIEGO

Wybieraliśmy się długo do Kowalskich, wreszcie na święta kupiłam


kwiaty, które są takie drogie, że chyba pachną na lewo1. Ubrałam się, mąż
się ogolił, włożyłam już kapelusz i w chwili kiedy sięgałam po płaszcz,
zadzwonił dzwonek u drzwi.
– Kogo tam niesie2 akurat teraz? – mruknął3 mąż i poszedł otwo-
rzyć.
W progu stał Paptasiński z uśmiechem na ustach i z kwiatami w ręku.
Słabo nam się zrobiło.
– Co za gość, prosimy, prosimy – zawołaliśmy radośnie.
– Nareszcie się wybrałem – oznajmił triumfalnie Paptasiński, wrę-
czając mi kwiaty – ale co to, pani w kapeluszu? Pewnie państwo gdzieś
idą.
– Ależ to nic pilnego, niechże się pan rozbierze, prosimy, taki miły
gość – mówił mój mąż, zdzierając4 ze złością płaszcz z Paptasińskiego.
– Nie, nie – certował się5 Paptasiński, wchodząc do pokoju – to ja
już przyjdę kiedy indziej.
– Co takiego – ucieszyłam się – nigdy na to nie pozwolimy, żeby
pan poszedł!
– Jeśli tak, no to chwileczkę posiedzę – dał się namówić – ale pro-
szę się mną nie krępować6, ja naprawdę na chwilkę. Nawet nie usiądę
– dodał i usiadł.
– Ale herbaty pan się napije – wyraziłam obawę.
– Mowy nie ma, państwo się śpieszą!
– Nie pytaj, tylko podaj herbatę. Chorego się pytają7 – zadowcip-
STEFANIA GRODZIEŃSKA

kował z rozpaczą mój mąż.


Zdjęłam kapelusz i poszłam do kuchni. Wiedziałam, że kiedy podam
herbatę, sytuacja stanie się poważna. Herbatę trzeba odsiedzieć, jak
ciężkie przestępstwo. Nie częstować nie mogłam, bo gości należy trak-
tować, jak gdyby od paru dni nic nie mieli w ustach. Weszłam z herbatą
w chwili, kiedy mój mąż mówił z gorzkim uśmiechem:
– Skądże, niech pan mi wierzy, że zupełnie pan nam nie przeszkodził,
przeciwnie!

32

Telegram: @polskigram
– Niepotrzebnie pani sobie tyle kłopotu ze mną robi, nawet nie będę
pił herbaty – powiedział Paptasiński i zaczął pić.
Pochwalił herbatę, zapytał, co u nas słychać, i zagaił rozmowę na
temat tegorocznych niespodzianek klimatycznych.
– Właśnie, w styczniu wiosna, a w marcu zima – bawił go mąż,
a kwiaty dla Kowalskich więdły w papierze.
Paptasiński wypił herbatę, ale pozostawała epidemia grypy. Poinfor-
mowaliśmy się nawzajem, że nie ma człowieka, który by jej nie przeszedł,
i że najłatwiej ją złapać w dużych środowiskach. Nagle Paptasiński wstał
i powiedział stanowczo:
– No, już idę. Przestańcie mnie państwo zatrzymywać, przecież
wiem, że przeszkodziłem.
– Niechże się pan tak nie spieszy – przynaglał mój mąż.
– Tak się miło rozmawia – dodałam ze wstrętem8.
– Eee, to nieładnie tak gwałtem zatrzymywać – uśmiechnął się dobrot-
liwie Paptasiński i usiadł z powrotem. Wypalił papierosa, zwierzył nam
się9, że lotniki się popsuły, a mocne dla niego za mocne, i poszedł.
Wrzuciliśmy na siebie okrycia i wzajemnie się popychając, wybieg-
liśmy z domu. Zasapani zadzwoniliśmy do drzwi Kowalskich. Oboje
stali właśnie w przedpokoju w płaszczach.
– Aaa, kogóż to bogowie niosą10 – ucieszyli się na nasz widok.
– Ale państwo się gdzieś wybierają, może przeszkadzamy – powie-
działam, wręczając kwiaty Kowalskiej.
– Nic pilnego, wobec takich miłych gości z przyjemnością zostaniemy
w domu – wołali na przemian gospodarze.
– Proszę z nami nie robić ceregieli11, chętnie wpadniemy innym
razem...
– Ależ mowy nie ma, nie wypuścimy państwa, niechże się państwo
rozbiorą!
Nie było rady, rozebraliśmy się i weszliśmy do pokoju. Na stole
leżały jakieś kwiaty zawinięte w papier.
– Państwo mieli zamiar iść gdzieś z wizytą, proszę się nie krępować
Z ŻYCIA TOWARZYSKIEGO

– spróbowaliśmy nieśmiało, ale Kowalska siłą posadziła nas przy stole.


– Szklaneczkę herbaty – powiedziała i pobiegła do kuchni.
– My naprawdę tylko na chwilkę, dziękuję za herbatę – zawołał
mój mąż.
– O, państwo gardzą12? – żartował Kowalski – nie wypuścimy pań-
stwa bez herbaty!
Po herbacie oczywiście nie wypadało nam od razu wyjść. Rozmawiało
się zresztą bardzo miło, ale po półgodzinie mimo serdecznych protestów

33

Telegram: @polskigram
gospodarzy pożegnaliśmy się stanowczo i wyszliśmy. Czekając na tram-
waj, widzieliśmy, jak Kowalscy klnąc biegli z kwiatami do taksówki.

SŁOWNICZEK

Język polski Twój (pierwszy) język


1. na lewo – niezgodnie z prawem, –
nielegalnie, nieuczciwie
2. kogo (tam) niesie (= kogo licho –
niesie, diabli nadali) – o przyby-
ciu kogoś niechcianego, niepożą-
danego
3. mruknąć – powiedzieć coś –
cicho, niewyraźnie, często
z dezaprobatą
4. zdzierać – gwałtownie, na siłę –
zdejmować, zrywać ciągnąc
i szarpiąc
5. certować się – wymawiać się –
od czegoś nieszczerze, grzecz-
STEFANIA GRODZIEŃSKA

nościowo, dla zachowania


przyjętych form; grzecznie, bez
gniewu spierać się w błahej
sprawie
6. krępować się – odczuwać –
onieśmielenie, zażenowanie,
wstyd

34

Telegram: @polskigram

You might also like