You are on page 1of 42

Elżbieta Zubrzycka

Jak pomyślę,
tak zrobię
Tytuł: JAK POMYŚLĘ, TAK ZROBIĘ
Seria: Bezpieczne dziecko. Komunikacja – rozwiązywanie konfliktów

Tekst © Elżbieta Zubrzycka & Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne E. Zubrzycka


Ilustracje i opracowanie graficzne© Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne E. Zubrzycka

Wydanie drugie, 2015


Dodruk, 2018

ISBN 978-83-64565-54-0

Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedruko-
wywana ani w żaden inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie,
fotograficznie, elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach maso-
wego przekazu bez pisemnej zgody Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego.

Ilustracje i opracowanie graficzne: Andrzej Fonfara

Redakcja i korekta: Aleksandra Kissiel


Skład: Tojza

Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Elżbieta Zubrzycka


ul. Bema 4/1A, 81–753 Sopot,
Tel. 58/511 34 33
e-mail: pomagamywwychowaniu@gwp.pl

Więcej o książkach na stronach:


www.gwp.pl
elzbietazubrzycka.pl
www.facebook.com/gwpdladzieci

Sprzedaż wysyłkowa:
GWP.PL Sp. z o.o. 80–342 Gdańsk, ul. Bursztynowa 25,
Tel. 58/511 34 30, Fax 58/511 34 34
e-mail: handel@gwp.pl
Spis treści

Co z tą piłką? C 5
Kiedy coś się nie udaje… C 6
Rozmowy z samym sobą C 8
Ta ławka nie chce przejść przez drzwi! C 10
Jak łatwo rzucić niesprawiedliwe oskarżenia... C 12
Jeden problem, wiele rozwiązań! C 14
Ławka dyndająca na linie C 16
Zrobiliśmy to! Dokonaliśmy tego! C 18
Co tam śmichy-chichy! C 20
Zrób to jeszcze raz C 22
Każdy ma lepsze i gorsze dni C 24
Skup się na tym, co robisz dobrze! C 26
Faulujemy czy nie? C 28
Nie nadużywaj swojej siły! C 30
Nowa karta w życiu Gustawa C 32
Dodatek dydaktyczny C 33
CO Z TĄ PIŁKĄ?

Marek złapał piłkę pod pachę i wybiegł z domu. Po południu umówili


się na mecz z chłopakami i postanowił jeszcze poćwiczyć strzelanie
goli. Muszą wygrać, bo inaczej chłopcy z drużyny przeciwnej nie
dadzą im żyć. Ciągle będą się wyśmiewać i naigrawać, że przegrali.
No to dzisiaj im pokażą.
Marek cieszył się, że ma pod domem boisko do gry, bo akurat miesz-
kał blisko parku, jak wielu jego kolegów. Park był niewielki i po dru-
giej jego stronie mieszkało też kilku chłopaków, a nawet dziewczyny,
które lubiły grać w piłkę. Wszyscy spędzali dużo czasu razem i do-
brze się znali. Grali w dwa ognie, zbijaka, ale nade wszystko w pił-
kę nożną. Zwykle do jednej bramki, ale
dzisiaj miało się zebrać tyle osób, że
zagrają do dwóch.
Marek przez chwilę się rozgrze-
wał. Obiegł boisko trzy razy dooko-
ła, rozciągnął się, rozruszał stawy.
Teraz był gotów do kilku wspa-
niałych strzałów do bramki.
Położył piłkę na właściwym
miejscu, odszedł kilka kro-
ków, przymierzył się i od-
dał strzał. Pudło!
Zdziwił się, pobiegł po piłkę
i przygotował ją do kopnięcia.
Znowu poleciała nie tam, gdzie
trzeba, wysoko nad poprzeczką.

–5–
KIEDY COŚ SIĘ NIE UDAJE…

— Co jest? Co ja źle robię? — pomyślał, zanim kopnął piłkę po raz


trzeci. Minęła bramkę z boku.
— Co za felerna piłka! — zawołał i pobiegł po nią. — Jeśli jeszcze
raz nie trafię, to ją wyrzucę!
Teraz już nie miał pewności, że strzeli gola. Spiął się, przygotowując
do kopnięcia. Pomyślał, że nic mu dzisiaj nie wychodzi, że jest do ni-
czego. Na pewno przez niego przegrają ten mecz.
Kiedy kopnął piłkę, nie miał już siły w nodze ani pewności, że wie,
co robi.
Kiedy piłka minęła bramkę dla odmiany z drugiej strony, był wściekły.

–6–
Poszedł po nią, ale nie podniósł, tylko kopnął zdenerwowany dale-
ko w krzaki. Zezłościł się jeszcze bardziej, że teraz taki kawał musi
po nią iść.
— Jestem idiotą, wszystko co robię jest głupie! Nienawidzę tej piłki!
Wreszcie podniósł ją i poszedł do domu.
— Nie idę na ten głupi mecz! — postanowił. — Już nigdy nie będę
grał w piłkę.
Chłopacy będą się gniewać, bo liczą na niego. Niech spadają, nie bę-
dzie grać, skoro nie potrafi. Jest do niczego.
Na klatce schodowej spotkał swojego najlepszego kolegę Piotrka.
Minął go bez słowa. Zaskoczony Piotrek zapytał:
— Marek, co się stało?
Nie odpowiedział.
— Marek?
— Spadaj — warknął. Zrobiło mu się bardzo przykro, kiedy Piotrek
zbiegł ze schodów i trzasnął za sobą drzwiami.

–7–
ROZMOWY Z SAMYM SOBĄ

Był teraz sam i nie miał z kim porozmawiać.


Wszedł do mieszkania. Napił się wody, bo czuł pragnienie. Dobrze
mu to zrobiło, trochę się uspokoił. Włączył komputer i zaczął grać
w wyścigi samochodowe. Nie mógł się jednak skupić, więc słabo mu
szło. Nie utrzymywał auta w zakrętach, ciągle rozbijał je o barierki.
Wpadał na chodniki i ścinał latarnie, a inne samochody wyprzedzały
go bez trudności. Uwagę Marka rozpraszało dzisiejsze niepowodzenie.
— Jestem idiotą i…. — sam się zdziwił, co za określenia przemknę-
ły mu przez myśl. Nigdy nie zwróciłby się do nikogo tak, jak sam sie-
bie nazywał po cichu.
Gdyby ktokolwiek usłyszał, co powiedział, nie uwierzyłby, że to Ma-
rek! To do niego niepodobne!

–8–
Marek uważał, że należały mu się wszystkie wyzwiska, którymi
po cichu się obrzucił. Nawet te niecenzuralne. Nie umie grać w pił-
kę, ani nawet w prostą grę na komputerze, jest kompletnym łajzą
i nieudacznikiem. Wszyscy są lepsi od niego.
Stracił ochotę na robienie czegokolwiek. Położył się na łóżku i po-
szedł spać.

–9–
TA ŁAWKA NIE CHCE PRZEJŚĆ PRZEZ
DRZWI!

Kasia i Anka wpadły na świetny pomysł. Na tarasie stoi duża, pla-


stikowa ławka. Niepotrzebna, bo rodzice chcą kupić nowe, ekolo-
giczne meble. Ta ławka bardzo przydałaby się na boisku. Nareszcie
dziewczyny na widowni miałyby gdzie usiąść!

— Chodź, zniesiemy ją na dół i ustawimy pod drzewami. Ale wszyst-


kich zaskoczymy — powiedziała Kasia.
— A nie będą się z nas śmiać, po co myśmy to przytargały? — zapy-
tała Ania.

– 10 –
— No to co? Jeśli się będą śmiać, to z głupoty, z zaskoczenia albo
zazdrości, że to my na to wpadłyśmy. Przecież to oczywiste, że ław-
ka bardzo się wszystkim przyda. Jak im się nie podoba, to niech nie
siadają!
Pewność siebie Kasi dodała Ance sił.
— No to złap z drugiej strony i niesiemy.
Przesunęły ławkę bliżej drzwi, ale była cięższa, niż myślały. Ania wy-
chyliła się z tarasu, żeby zobaczyć, czy nie ma chłopaków na boisku.
Akurat nikogo nie było.
— Może Marek jest w domu? Chodź, poprosimy go o pomoc.

– 11 –
JAK ŁATWO RZUCIĆ NIESPRAWIEDLIWE
OSKARŻENIA…

Wyszły na korytarz i spotkały Piotrka, który wracał z siatką pełną za-


kupów.
Usłyszawszy, o co chodzi, chłopak od razu zgodził się pomóc.
— Tylko zaniosę zakupy i zaraz wracam! — zawołał i zniknął na za-
kręcie schodów.
Dziewczynki wróciły na taras. Czekały chwilę, ale ciągle go nie było.
— Na pewno mu się odechciało. Obiecanki-cacanki — Ania straci-
ła wiarę w kolegę.
Kasia ją poparła.
— Tak to jest liczyć na chłopaków. Nic im się nie chce, wszystko
chcą mieć gotowe.
W tym momencie wszedł Piotrek. Usłyszał kilka ostatnich zdań.
W pierwszej chwili chciał się obrazić, burknąć coś nieprzyjemnego
i wyjść. Już miał powiedzieć: „Jak tak, to same sobie noście”, kiedy
zreflektował się. Nie było go piętnaście minut. Miały prawo sądzić,
że się rozmyślił. Uśmiechnął się i powiedział:
— Przepraszam, dziewczyny, że czekałyście. Ojciec kazał mi obrać
kartofle na obiad. Szybko się uwinąłem, co? Mało sobie palców nie
poobcinałem. To gdzie ta ławka?
Ania i Kasia speszyły się. Jak łatwo rzucić na kogoś niesprawiedliwe
oskarżenia. Na szczęście Piotrek się nie obraził, naprawdę fajny
z niego chłopak.
— Dobrze, że jesteś. Same sobie nie poradzimy.

– 12 –
JEDEN PROBLEM, WIELE ROZWIĄZAŃ!

Złapali ławkę we troje i starali się przenieść przez drzwi.


Była za szeroka i nie chciała przejść.
— Jak oni ją tu wnieśli? — zastanawiała się Ania. — Skoro dało się
ją wnieść, to musi być sposób, żeby wynieść.
— To logiczne. Próbujemy jeszcze raz! — powiedział Piotrek. —
Obróćmy ją na bok, może w tej pozycji będzie węższa.
Nic z tego. Nogi ławki były o kilka centymetrów za długie.
— Może obetniemy, to nic, że będzie trochę niższa.
— Nie, bez „stopek” zrobią się za słabe i zaraz się połamią.
Nagle Kasi przyszedł do głowy nowy pomysł.
— Może wciągnęli ją na linach?
Ania i Piotrek wyjrzeli przez barierkę.

– 14 –
— Na trzecie piętro? Nad chodnikiem?
Tato Kasi lubił majsterkować. Zawsze powtarzał, że wszystko da się
zrobić. Kasia pomyślała, że byłby z niej dumny, gdyby tak dzielnie
poradziła sobie z wyniesieniem ławki.
— Spuścimy ją na linie! — zawołała z zapałem.
— Co to, to nie — powiedział Piotrek.
— Nie mamy liny — dodała Ania.

– 15 –
ŁAWKA DYNDAJĄCA NA LINIE

Kasia ruszyła na poszukiwania i po chwili pojawiła się z linką do bie-


lizny oraz kłębkami różnych sznurków.
Piotrek i Ania byli sceptyczni wobec tego pomysłu.
— Czy to starczy? Sięgnie z trzeciego piętra na dół?
Kasia natychmiast zniknęła w mieszkaniu i w kilka sekund była z po-
wrotem z miarką w ręku.
— Zmierzymy długość sznura i już! — zaczęła rozplątywanie zwo-
jów liny.
— A wiesz, ile metrów jest do ziemi? Jak zabraknie, to już nie wcią-
gniemy ławki z powrotem do góry. Za ciężka. — Piotrek ciągle nie
był przekonany do pomysłu.
— Ławka musi się znaleźć na dole i już! — powiedziała zdecydowa-
nym głosem Kasia. Tato rzadko ją chwalił, a tu nadarzyła się taka
okazja.
— Nie ma problemu, szczególnie, jeśli chcesz ją widzieć na dole
w kawałkach — zaśmiał się Piotrek, którego mało co wyprowadza-
ło z równowagi. Nie obrażał się, nie denerwował, tylko spokojnie ar-
gumentował, a potem trzymał się swojego zdania.
Za to Ania już się zirytowała.
— Kasiu, jesteś dzisiaj strasznie uparta — powiedziała głosem peł-
nym rozdrażnienia — przecież tam chodzą ludzie, jak coś się nie
uda, możemy kogoś zabić!
— Na wszystko jest sposób — odpowiedziała Kasia, zła, że jej pomysł
nie znalazł uznania. — Ktoś może zejść na dół i poprosić przechod-
niów, żeby uważali.

– 16 –
ZROBILIŚMY TO! DOKONALIŚMY TEGO!

— I zamortyzować na własnej głowie upadek ławki


— zaśmiał się Piotrek, a potem dodał:
— Jeśli naprawdę jest sposób na wszystko, to
spróbujmy jeszcze raz przez drzwi. Ustawi-
my ławkę tym razem pionowo. Może
przejdzie w tej pozycji.
Ania natychmiast się zgodziła zadowo-
lona, że upadł projekt Kasi. Dlaczego
ona tak się uparła na najgorsze rozwią-
zanie?
Kasia niechętnie, ale podeszła do ław-
ki. Trochę stękając unieśli ją i postawi-
li na boku. Dwie nogi przeszły przez
drzwi, obrócili ławkę i dwie tylne
prześlizgnęły się bez kłopotu.
— Hurra!
— Udało się! — zawołała Ania.
— Nie udało się, tylko dokonaliśmy tego! — powiedział Piotrek
z dumą.
— No właśnie, dokonaliśmy tego — powtórzyła Kasia, bo spodoba-
ło jej się to wyrażenie.
Dalsza droga nie nastręczała już trudności. Jednak ławka była cięż-
ka. Stargali ją ze schodów i wynieśli na zewnątrz. Zostało jeszcze
sto metrów do boiska.
Marek obserwował ich zmagania przez okno. Miał ochotę zawołać:
„poczekajcie na mnie!”, ale nie odważył się. Pomyślał, że Piotrek
na pewno czuje się urażony, opowiedział wszystko dziewczynom
i nastawił je przeciw niemu. Nie będą chcieli jego pomocy.
— Nie, to nie — powiedział Marek cicho i wrócił do łóżka.

– 19 –
CO TAM ŚMICHY-CHICHY!

Na boisku kilku chłopaków grało w piłkę. To byli przedstawiciele


drużyny przeciwnej. Zobaczyli, że Piotrek targa ławkę z dziewczę-
tami. Chłopiec nagle poczuł się śmieszny. Co on tu robi w towarzy-
stwie dziewczyn, zamiast grać z kolegami? Na chwilę postawił ławkę
na ziemi i wyprostował się.
Zaraz będą się z niego śmiali i nie pomylił się.
— Co ty Piotrek, babom służysz?
— Hej, co tam niesiecie? Tu się gra, a nie siedzi!
— Chłopaki, dziewczyny otwierają tu kawiarnię. Poproszę dużą ka-
wę ze śmietanką!
Piotrek miał ochotę odbiec od dziewczyn i przyłączyć się do szyder-
ców. Jeszcze niedawno tak by postąpił: zdradziłby koleżanki, żeby
przypodobać się grupie. Zrobiłby wszystko, żeby się tylko z niego nie
śmiali. Teraz był już mądrzejszy i nie dawał tak łatwo sobą stero-
wać. Dawno zauważył, że ci, co się śmieją, bardzo często po prostu
nie wiedzą, jak dołączyć się do zabawy.
— Hej, mężczyźni, chodźcie i pomóżcie — zawołał do chłopaków.
— Dziewczyny chcą, żeby nam było wygodniej się przebierać i że-
byśmy mieli gdzie odpoczywać podczas gry!
— Ty, nie przesadzasz? — syknęła w jego stronę Kasia.
— Cicho, zobaczysz, to działa — odpowiedział jej szybko Piotrek
i uśmiechnął się szeroko do nadbiegających chłopaków.
— Aniu, Kasiu, ci dżentelmeni to Zenek, Karol i Fabian — przed-
stawił wszystkich.
— Kapitalny pomysł, dziewczyny. Już dawno myślałem, że przyda-
łoby się jakieś miejsce do siedzenia — powiedział Fabian.
ZRÓB TO JESZCZE RAZ

Marek znowu stał przy oknie i obserwował, co się dzieje tam na do-
le. Wyglądało na to, że jego koleżanki i koledzy świetnie się bawią.
Bardzo chciał dołączyć do grupy, ale jak miał to zrobić? Po co miał
tam iść?
Nie weźmie przecież udziału w meczu, bo tylko się ośmieszy. Piotrek
na pewno nie chce się już z nim kolegować. Głupio się zachował. Był
zły na siebie, więc wyładował się na przyjacielu.
W tym momencie usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych.
Wróciła do domu jego starsza siostra z kolegą. Nazywał się Jan, tro-
chę staroświecko, ale był naprawdę miły. Dużo trenował i miał
prawdziwe osiągnięcia w tenisie.
Teraz wszedł do pokoju Marka i zagadnął:
— Co jest, chłopie? Nie na boisku?
— Nie, i nigdy już tam nie pójdę! — odpowiedział naburmuszonym
głosem Marek.
— O-o! Domyślam się, że coś się wydarzyło. Opowiedz mi!
Niczego przyjemniejszego Marek nie mógł usłyszeć.
— Jestem do niczego, nic nie umiem…
— Aha, rozumiem — przerwał Janek ze śmiechem.
— Nie śmiej się ze mnie! — zawołał Marek oburzony i odwrócił się
tyłem do Janka.
— Nie z ciebie się śmieję, tylko z siebie. Pamiętam, jak sam prze-
chodziłem takie chwile, dopóki trener nie nauczył mnie inaczej pa-
trzeć na niepowodzenia. Teraz mi powiedz, co tak źle poszło?

– 22 –
KAŻDY MA LEPSZE I GORSZE DNI

— Cztery razy strzelałem do bramki i spudłowałem, wyobrażasz so-


bie?
— Wyobrażam. Ja kiedyś na meczu ani razu dobrze nie zaserwowa-
łem. Przegrałem do zera. Wyobrażasz sobie?
Marek zdziwił się. Zawsze myślał, że jak ktoś odniósł sukces, to nie
popełnia błędów.
Nagle zza okna dotarło wołanie:
— Marek! Marek!
Janek spojrzał przez szybę i zobaczył grupkę chłopców na boisku.
— Czekają tam na ciebie.
— Nie pójdę. Nie potrafię grać i nie chcę, żeby przeze mnie przegrali.
— No świetnie. Tak myśl i tak sobie wmawiaj. To z pewnością przy-
niesie efekty.
Janek wstał i podszedł do okna, otworzył je i zawołał:
— Dajcie mu zjeść obiad. Zejdzie za piętnaście minut!
Potem usiadł na łóżku obok chłopca i zaczął mówić.
— Marku, nie stawiaj sobie wymagań nie do spełnienia. Każdy ma
lepsze i gorsze dni, nawet najlepsi zawodnicy. Czasem wszystko wy-
chodzi, a czasem nie. Może musisz poprawić technikę, może bar-
dziej się skupić.
Najgorsze, to wmawiać sobie, że
jest się do niczego, bo to niepraw-
da. Przypomnij sobie trzy sytu-
acje, w których zagrałeś bardzo
dobrze.
— To było dawno i się nie
liczy. Mecz jest za chwilę.
— Zaufaj mi, to się bardzo liczy!

– 25 –
SKUP SIĘ NA TYM, CO ROBISZ DOBRZE!

Marek szybko przypomniał sobie trzy sytuacje, kiedy świetnie za-


grał: wczoraj na wuefie, w sobotę i niedzielę na boisku… potem za-
częły pojawiać się następne. Jedna po drugiej wyskakiwały jak
króliki z kapelusza.
— No widzisz, ile było sytuacji, w których dobrze grałeś? Teraz masz
zadanie. Połóż się na łóżku, zamknij oczy i wyobrażaj sobie, jak grasz
i jak ci dobrze idzie. Przyjrzyj się sobie w czasie tej gry, poczuj każ-
dy swój ruch i układ ciała. I cały czas myśl: umiem, potrafię.
Ja idę zrobić kanapki, bo musisz mieć siły na mecz.
Marek posłuchał. Im dłużej myślał o różnych sytuacjach na boisku,
tym bardziej miał ochotę wziąć jednak udział w meczu.
Po chwili wrócił Janek z talerzem pełnym kolorowych kanapek.
— Zajadaj i pamiętaj, nie poddawaj się. Nie wyszło, próbujesz jesz-
cze raz. Prędzej czy później zrobisz, co chcesz.
Marek zajadał z apetytem
— Pomyśl sobie, ile rzeczy potrafisz zrobić dobrze.
I na nich się skupiaj. Błędy są po to, żebyś się do-
wiedział, gdzie leżą twoje ukryte możliwości.
Jeśli poćwiczysz i je wykorzystasz, to w połą-
czeniu z tym, co już umiesz, staniesz się nie
do pokonania!
Marek przełknął ostatni kęs. Nałado-
wany dobrymi myślami poczuł radość
i wolę walki o zwycięstwo. Zaraz dołą-
czy do grupy, przeprosi Piotrka i w dzi-
siejszym meczu da z siebie wszystko.
Zrobiło mu się lekko na sercu.
— Dzię ku ję! — za wo łał do Jan ka,
w pośpiechu zawiązując buty.
— Będziemy ci kibicować przez okno!
— kiedy już zamykał drzwi, usłyszał
głos siostry. Zbiegł pędem ze schodów
i pomachał do nich ręką z chodnika.
FAULUJEMY CZY NIE?

Marek podszedł do Piotrka, który zapytał:


— Co cię ugryzło?
— Przepraszam Piotrek, byłem wściekły na siebie i na cały świat.
— A ja cały dzień zachodzę w głowę, co ci zawiniłem. Dobrze, że się
wyjaśniło.
— To przybij piątkę!
Markowi zrobiło się lżej. Dobrze jest mieć wyrozumiałego przyjaciela.
Wszyscy gracze zebrali się na środku boiska. Ustalali zasady gry.
Nagle pojawił się Gustaw.
— Ja gram z Fabianem i Karolem.
W pierwszej chwili nie byli tym zachwyceni, bo chcieli grać czysto.
— Ale bez faulowania! — powiedział Piotrek po prostu.
Gustaw najpierw obruszył się, bo poczuł się skrytykowany i musz-
trowany. Czy oni nigdy się od niego nie odczepią? To prawda, daw-
niej faulował, ale od kilku tygodni stara się dostosować do nowych
reguł i wszyscy o tym wiedzą. Mogliby mu pomóc, zamiast wciąż
wytykać błędy przeszłości. Już chciał ofuknąć Piotrka, że głupio ga-
da, kiedy odezwał się Marek:
— Ta reguła dotyczy wszystkich. Tak dla przypomnienia, Kaśka,
ciebie też.
Kasia bardzo dobrze grała i nie lubiła przegrywać. Nie odezwała się,
przyjęła uwagę do wiadomości.

– 28 –
NIE NADUŻYWAJ SWOJEJ SIŁY!

Na ławce rozsiadło się kilka dziewcząt. Gustaw lubił Anię, ale ona
nie zwracała na niego uwagi. Wiele razy dała mu do zrozumienia, że
jego sposób zachowania, wredne odzywki i przekleństwa nie robią
na niej żadnego wrażenia. Podobały się za to niektórym innym
dziewczętom, które chichotały, kiedy starał się im zaimponować,
naśmiewając się z koleżanek lub poszturchując kolegów.
— Jesteś prymitywny! — mówiła wtedy Ania.
— A ty głupia i brzydka — odpowiadał. Ale ona nawet nie czuła się
obrażona. Odwracała się tylko od niego z niechęcią. To najbardziej
bolało, dystans który wokół siebie stwarzała. Nie miał na nią sposobu.
Nie potrafił się domyślić, czym mógłby wywrzeć na niej wrażenie.
Przypomniał sobie rozmowy z pedagogiem szkolnym i wychowawcą.
— Na początek współpracuj, bądź z dziećmi, a nie przeciw nim!
Nie rozumiał, o co im chodzi. Po pewnym czasie zauważył, że czę-
sto wywołuje kłótnie, nie zgadza się, próbuje za wszelką cenę po-
stawić na swoim. Nie było łatwo zmienić stary sposób postępowania.
Uczył się słuchać, co inni mówią, dostosowywać do ogólnych zasad.
Żeby postawić na swoim musiał argumentować, przekonywać
do swojego zdania. W dodatku grzecznie się odzywać, bo inaczej
wszyscy odwracali się i przestawali go słuchać. Już się go nie bali,
teraz trzeba było ich przekonać, że ma coś godnego uwagi do powie-
dzenia.
NOWA KARTA W ŻYCIU GUSTAWA

Nie zdawał sobie sprawy, że kiedy tak rozmyślał nad swoim życiem,
cały czas patrzył na Anię. Nagle ona uśmiechnęła się i powiedziała:
— No, Gustaw, czas na boisko. Pokaż, co potrafisz!
Odezwała się do niego, a w jej głosie nie było wrogości. Już on jej
pokaże, co potrafi. U ramion urosły mu skrzydła. Nie bał się nawet
Marka, najlepszego strzelca drużyny przeciwnej.

– 32 –
„DODATEK DYDAKTYCZNY”
CO PO CICHU, TO I NA GŁOS

I. Co mówisz do siebie po cichu?


Obrażanie siebie samego i podcinanie sobie skrzydeł
Wielu ludzi mówi do siebie po cichu straszne rzeczy, przykre i bo-
lesne. A ty, co DOTĄD mówiłeś?
………………………………………………………………………………...
………………………………………………………………………………...
………………………………………………………………………………...
………………………………………………………………………………...

Jak się z tym czujesz?


Ogarnia cię złość, poczucie bezradności i smutek. Odbierasz sobie
wiarę w siebie i chęć do działania. Poddajesz się. Uważasz, że inni są
lepsi.
Pamiętaj, to co mówisz do siebie NIE JEST prawdą.
Czy można to zmienić?
Można.
Masz wpływ na to, co myślisz.
Natychmiast skończ z mówieniem źle do siebie po cichu.
Myśl o sobie dobrze i zachęcaj siebie samego do podejmowania
kolejnych prób, jeśli coś ci się nie udało.

Jak to zrobić? Zmień myślenie. To nie takie trudne!


Znasz powiedzenie: jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz?
Pamiętaj — błędy SĄ POTRZEBNE.
Każdy popełnia błędy.
Kiedy popełnisz błąd, powiedz sobie tak:

w Dzięki błędom się uczę, żeby ich w przyszłości nie popełniać.


w Każdy błąd to bardzo ważna lekcja. Skorzystam z niej najlepiej
jak potrafię.
w Dobrze ją przerobię i w przyszłości, jeśli będę popełniać błędy,
to już inne.

– 34 –
Zmień sposób, w jaki zwracasz się do siebie:
w Zamiast: nie uda mi się — potrafię
w Zamiast: jestem do niczego — mogę się nauczyć
w Zamiast: jestem głupi — jestem mądry i zdobywam doświadczenie
w Zamiast: jestem złym dzieckiem — jestem dobrym dzieckiem
i właśnie się uczę
w Zamiast: nic mi nie wychodzi — postaram się i zrobię to jeszcze raz
w Zamiast: nikt mnie nie lubi — na pewno są dzieci, które mnie lu-
bią, tylko muszę je znaleźć. Postaram się zbliżyć najpierw do jed-
nego, dwojga, a potem do kolejnych dzieci, aż będę mieć dużą
grupę znajomych.

– 35 –
II. Co mówisz do innych na głos?
Co po cichu, to i na głos.
Im milej zwracasz się do siebie, tym
milej zwracasz się do innych.

w Jeśli nie obrażasz siebie po cichu,


nie masz potrzeby obrażania ludzi
dookoła. Co więcej, innym trud-
no będzie ciebie obrazić.

w Jeśli nie wyśmiewasz się z siebie


po cichu, nie masz potrzeby wy-
śmiewania innych. Więcej, nie
poczujesz się wyśmiewany przez
innych.

Tak samo jest z krytykowaniem.

w Jeśli nie będziesz krytykować sie-


bie po cichu, nie będziesz mieć
potrzeby krytykowania innych.
Jeśli z kolei ktoś ciebie skrytykuje,
spokojnie ocenisz, ile jest prawdy
w tym, co mówi i czy warto się
nad tym zastanowić.

– 36 –
III. Co inni mówią do ciebie?
Nie mogą ciebie obrażać cudze słowa
Czemu ludzie bardzo często tak brzydko zwracają się do innych? Bo
tak samo mówią do siebie. Można im tylko współczuć.

Najważniejsze jest wiedzieć, kim się jest, lubić i szanować siebie.

w Jeśli wiesz, że jesteś wysoki, a ktoś powie: ty karzełku! To się


zdziwisz, a nie obrazisz. Ktoś gada bzdury.
w Jeśli wiesz, że jesteś niski, a ktoś powie: ty cienka tyczko, jakie po-
wietrze tam w górze?! To się zdziwisz, a nie obrazisz. Ktoś gada
bzdury.
w Jeśli wiesz, że mówisz prawdę, a ktoś powie: nie kłam! To się
zdziwisz, i wyjaśnisz nieporozumienie. Ktoś gada bzdury.
w Jeśli wiesz, że jesteś w porządku, a ktoś powie: jesteś nie w po-
rządku! To się zdziwisz i wyjaśnisz nieporozumienie. Ktoś gada
bzdury.
w Gdy inni będą chcieli cię obrazić, ty się zdziwisz. Przecież to
do ciebie nie pasuje! Będziesz wiedzieć, że się mylą! Gadają bzdu-
ry i już!
Jest wiele cech, których nie można łatwo zmierzyć ani udo-
wodnić. Jeśli ktoś celowo cię obraża, nie słuchaj!
Tylko twoje głębokie przekonanie obroni cię przez wyzwiskami,
obelgami, wyśmiewaniem i krytykowaniem. Twoja wiara w siebie
musi być silniejsza niż wszystko, co źli ludzie chcą ci wmówić. Co oni
o tobie wiedzą? Na pewno mniej niż ty. Nie mają prawa cię obrażać,
wyśmiewać ani oceniać,.
Jeśli ktoś mówi: głupi jesteś! A ty wiesz, że nie jesteś głupi, to nie po-
czujesz się obrażony i tylko się zdziwisz, że ktoś bzdury gada. Jeśli
jednak też tak myślisz, to taki zarzut cię zaboli. Im bardziej tak my-
ślisz, tym bardziej boli.
Jeśli ktoś powie: brzydka jesteś! A ty wiesz, że nie jesteś brzydka.
To się zdziwisz, że ktoś bzdury gada.
Jeśli ktoś mówi rzeczy podłe, żeby tobie zrobić przykrość (a sobie
przyjemność), zignoruj tę osobę. Te słowa powstały w cudzej głowie
i OPISUJĄ AUTORA słów, a nie ciebie.

– 38 –
Dbaj o to, co myślisz o sobie. Jesteś dobrym, niepowtarzalnym, je-
dynym w swoim rodzaju człowiekiem, masz w sobie potencjał i moż-
liwości, które będziesz przez całe życie rozwijać. Nie musisz być we
wszystkim najlepszy, wolno ci popełniać błędy i uczyć się na nich.
Masz być sobą, szanować się i cenić. Idziesz swoją ścieżką w życiu,
taką, która TOBIE najbardziej odpowiada.
WARTO PRZECZYTAĆ
Elżbieta Zubrzycka, ilustr. Anna Błaszczyk
Dobre i złe przyjaźnie (od 11 lat)
Jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie mogą się zdarzyć człowiekowi, jest spotkanie bratniej
duszy – prawdziwego przyjaciela lub przyjaciółki. Kogoś, kto zaakceptuje, wesprze, wysłucha
i z kim można szczerze porozmawiać.
V Jak rozpoznać taką osobę?
V Jak pielęgnować związek, w którym przyjaciołom rosną skrzydła?
V Co zrobić, jeśli pojawią się nieporozumienia?
V Czy przyjaźń jest już na zawsze?

Elżbieta Zubrzycka, ilustr. Anna Błaszczyk


Nie poddawaj się! Tyszowieckie świece
i inne podstępy króla Karola Gustawa (od 11 lat)
Wartka i pełna ciekawostek opowieść dla młodzieży o najeździe szwedzkim, któremu uległa
skonfliktowana Polska i zniknęła z mapy Europy. A jednak podniosła się i po 5 latach walk
wróciła do swych dawnych granic. Historia ta zachęca, by uwierzyć, że z każdej sytuacji jest
jakieś dobre wyjście.
Nigdy się nie poddawaj! – niech to przesłanie stanie się wskazówką na całe życie dla każdej
młodej dziewczyny i każdego chłopaka.
Elżbieta Zubrzycka, ilustr. Katarzyna Bukiert
Motylek (od 7 lat)
Zawarte w tej książce pogodne i optymistyczne opowiadania przekazują dziecku ważne
informacje na temat straty, tęsknoty i lęku. Uczucia z nimi związane często się pojawiają, a nie
wiadomo, jak się z nimi uporać. Skąd się biorą niechciane emocje? Jak się zmieniają? Co można
zrobić, żeby odzyskać spokój i radość życia?

Elżbieta Zubrzycka, ilustr. Katarzyna Bukiert


Trudne pytanie (dla dorosłych)
Dzieci zadają pytania, a nam trudno na nie odpowiedzieć. Strata, tęsknota, śmierć i choroba
to nieodłączne części codziennego życia, które budzą silne emocje. Co powiedzieć dziecku?
Ta książka pomaga rodzicom i wychowawcom znaleźć odpowiednie słowa.
Dostarcza też rzetelnej wiedzy na tematy tabu, o których niechętnie się mówi. Wyposażeni
w nią rodzice będą potrafili emanować spokojem i staną się prawdziwym wsparciem dla
najmłodszych.

Elżbieta Zubrzycka, ilustr. Walentyna Strunilina


Mały wielki przyjaciel (na każdy wiek)
Dzieci kochają opowieści o zwierzętach. Dzięki nim uczą się empatii i opiekuńczości wobec
słabszych. Bohaterem tej książki jest półdziki, przygarnięty do rodziny puchaty zwierzaczek.
Z początku budzi strach i niechęć. Po bliższym poznaniu okazuje się mądrą, czułą i radosną
istotką.
Czy od małego szczurka można się czegoś nauczyć? Czy można się z nim zaprzyjaźnić?
Mottem tej książki jest: nie uprzedzaj się. Poznaj to pokochasz.

You might also like