Professional Documents
Culture Documents
LISTY
Pobrano z: www.zrodla.net
MMIII ®
TŁUMACZENIE: WITOLD KLINGER
W nawiasach przy kolejnych numerach listów podano numerację edycji tekstu greckiego.
W nawiasach kwadratowych [ ] znajdują się uzupełnienia wprowadzone przez
Tłumacza; w nawiasach ostrych ( ) uzupełnienia wydawców tekstu greckiego.
Kursywą wyróżniono uwagi Tłumacza.
2(8)
DO EUMENIOSA I FARIONOSA1
Jeżeli ktoś Was przekonał, że dla ludzi nie ma nic słodszego i poży-
teczniejszego jak filozofowanie w wolnym czasie i bez nakładu pracy, to
cn i sam jest oszukany, i Was także oszukuje. Skoro więc żyje w Was
dawny [do filozofii] zapał i niby płomyk jakiś jasny nie zagasł dotych-
czas, to — co do mnie — uważam Was za szczęśliwych. Wszak ci to już
czwarty upłynął rok i trzeci nadto przemija miesiąc, odkąd rozstaliśmy
sią z sobą2. Checnie bym stwierdził naocznie, jak wiele w ciągu tego cza-
su postąpiliście naprzód. Co do mnie, to godne jest podziwu, że mówię je-
szcze po helleńsku: do takiego stopnia z powodu przebywania w tyra
kraju staliśmy się barbarzyńcami. Nie lekceważcie ćwiczeń słownych.
Nie zaniedbujcie retoryki i bliskiego obcowania z poezją. Zwiększcie
jeszcze troskę Waszą o poznanie nauk i całym wysiłkiem Waszym niech
będzie zrozumienie zasad Arystotelesa i Platona. To winno być dziełem
głównym, to kamieniem węgielnym, podstawą, ścianami domu i dachem.
Cała zaś reszta — to rzeczy podrzędne, choćby nawet przez Was były opra-
cowane staranniej niż przez niektórych dzieła na tę nazwę zasługujące.
Rad tych udzielam Wam, kochając Was — przysięgam na sprawiedli-
wość bożą — jak braci; byliście mi bowiem współuczestnikami studiów
i przyjaciółmi. Jeśli więc będziecie mi posłuszni, będę Was kochać jeszcze
goręcej; jeśli zaś ujrzę, że posłuszni nie jesteście, będę się smucić.
Smutek zaś nieustanny czym zwykle się kończy, wypowiedzieć nie chcę,
lepszej życząc Wam wróżby.
1
Osobistości poza tym nie znane. Studiowały razem z Julianem w Atenach.
2
Data ta dotyczy pobytu Juliana w Atenach w 355 r.
3(9)
4(10)
5(11)
DO PRISKOSA1
Tylko co opuściła mnie ciężka i męcząca choroba, gdy dzięki opatrz-
ności wszystkowidzącego Zbawcy2 doszedł do rąk moich list Twój
w dzień, w którym, po raz pierwszy otrzymałem kąpiel. Skoro tylko
przed wieczorem go odczytałem, trudno mi wypowiedzieć, jak wiele mi
sil przybyło z samego odczucia życzliwości szczerej i czystej. Obym
na tyle stał się jej godny, abym przyjaźni Twej nigdy nie zhańbił. Pismo
Twoje odczytałem zaraz, pismo zaś bogom podobnego Antoniosa do Alek-
sandra3 odłożyłem sobie na dzień następny. Piszę te słowa w siedem dni
później, odpowiednio do dalszych — dzięki opatrzności boga — postę-
pów mego ozdrowienia. Zachowaj się zdrowo dla mnie, o najbardziej po-
żądany i oddany mi bracie, abym za sprawą wszystkowidzącego boga
ujrzał cię jeszcze, mój skarbie!
Do tego przypisek własnoręczny: Na moje zbawienie,
na wszystkowidzącego boga, napisałem, jak myślę. O najlepszy! Kiedy
Cię ujrzę i uściskam? Teraz bowiem, jak zakochany śmiertelnie, nawet
Twój podpis całuję.
1
P r i s k o s, filozof, którego Julian poznał w czasie pobytu w Pergamonie.
2
Tj. Słońce, po gr. Helios, po łac. Sol., bóstwo czczone w państwie rzymskim
zwłaszcza od czasów cesarza Aureliana (270—275).
3
Osobistości występujące w korespondencji przyjaciela Juliana, filozofa Liba-
niosa. Aleksander był prawdopodobnie namiestnikiem Syrii.
6(12)
DO PRISKOSA
Co do przybycia do mnie Twej Dobrotliwości, to, jeśli zamiar taki
żywisz, poradź się bogów i ujawnij gorliwość: możliwe bowiem, że nie-
co później i ja także nie będę miał czasu. Poszukaj wszystkich pism
Jamblicha1, odnoszących się do mego współimiennika, bo Ty jeden to
możesz: posiada je bowiem zięć Twojej siostry w odpisie bardzo popraw-
nym. Kiedym o tej sprawie pisał, ukazał mi się pewien znak, godny, jeśli
się nie mylę, podziwu.
Zaklinam Cię, niech Teodorejczycy2 i w Twoje także nie bębnią uszy,
jakoby łowcą zaszczytów był ów prawdziwie boski i po Pitagorasie i Pla-
tonie trzecie miejsce zajmujący Jamblich. Jeśli zaś zuchwalstwem jest
ujawniać przed Tobą mój sąd, jak to właściwe jest zapaleńcom, to wyro-
zumiałość dla mnie nie sprzeciwia się rozumowi: wszak ja sam w filozo-
fii przepadam do szaleństwa za Jamblichem, w mądrości zaś dotyczącej
bogów — za moim wspólimiennikiem — i sądzę, że zgodnie z Apollodo-
rem wszyscy inni wobec wymienionych — niczym.
O zestawieniach z Arystotelesa, które wykonałeś, tyle Ci oświadczam,
że przez nie uczyniłeś mnie Twym uczniem, choć imienia tego nie noszę.
Słynny ów Tyryjczyk3 zawarł w większej ilości ksiąg nieliczne pisma
z logiki, Ty zaś przez Twą jedną książczynę o filozofii Arystotelesowej
uczyniłeś mnie jej entuzjastą, nie zaś tylko nosicielem tyrsu. Jeśli praw-
dą jest, co mówią, to, gdy przybędziesz do mnie, liczne pisma moje z zi-
my poprzedniej same Ci swą drugorzędność ujawnią.
1
Jamblich, filozof neoplatoński, żył w IV w. Skłonny był do mistycyzmu
i dlatego ceniony przez Juliana.
2
Teodoros był uczniem Jamblicha.
3
Makrymos z Tyru, filozof neoplatoński, wywarł poważny wpływ na
ukształtowanie się poglądów religijnych i filozoficznych Juliana.
7(13)
JULIAN DO PRISKOSA
8 (14)
JULIAN DO ORIBASIOSA1
9(17)
10(19)
DO MAKSYMINA1
11(20)
DO KORYNTIAN
1
Mowa o Juliuszu Konstancjuszu.
2
Homer, Odyseja XIII 116.
12 (25b)
DO OSOBY NIEZNANEJ
13 (26)
DO MAKSYMOSA FILOZOFA1
1
Był to brat Basiliny, matki Juliana. Jak wynika z TReści tego listu, jakby
apologii Juliana, tamten nie pochwalał jego buntu przeciw Konstancjuszowi.
15 (29)
JULIAN DO EUTERIOSA1
Żyjemy przez bogów ocaleni. Złóż im za mnie ofiarę dziękczynną. Masz
ją jednak składać nie za jednego męża, lecz za wspólnotę wszystkich Hel-
lenów. Jeśli zaś wolny czas pozwoli Ci przeprawić się do grodu Konstan-
tyna2, to spotkanie z Tobą będę cenił wysoko.
1
Był to znajomy Libaniosa, por. Ammian. Marceli. XVI 7, piastował wysoką
godność dworską przełożonego nad sypialnią cesarską (praepositus sacri cubiculi).
2
Jest to jedyny list Juliana pisany z Konstantynopola.
16 (30)
DO TEODOROSA
utrzymawszy Twój list, ucieszyłem się, rzecz naturalna. Dlaczego nie
miałbym się cieszyć, dowiadując się, że towarzysz i z przyjaciół mych naj-
milszy ocalał? Skoro zaś, zdjąwszy opasujący pismo sznur, przeczytałem
je kilkakrotnie, nie mogę wyrazić słowem, w jakim znalazłem się stanie!
Pełen ukojenia i radości duchowej ucałowałem list Twój, widząc w nim
wierne odbicie Twego szlachetnego charakteru. Listu Twego każdy szcze-
gół opisywać osobno — trwałoby zbyt długo i nie byłoby może obce ga-
datliwości nadmiernej. Natomiast tego, co w liście Twym chwalą szcze-
gólnie, nie zawaham się tu powiedzieć. Przede wszystkim chwalę to, żeś
pijackiej zniewagi, jaką wyrządził nam wielkorządca — jeśli jeszcze wiel-
korządcą należy go nazywać, nie zaś tyranem — do serca zbytnio nie
wziął, zdając sobie sprawę, że to w niczym Ciebie nie dotyczy. Następnie
Twe gorące pragnienie pomagania temu grodowi, koło którego przebywa-
łeś, jest także jasnym dowodem umysłu filozofa. W ten sposób przez pierw-
szą cechę zdajesz mi się być pokrewny Sokratesowi1, przez drugą — Mu-
zoniosowi2. Sokrates bowiem mówił, że bogowie nie dozwalają nikomu
z ludzi lichszych i gorszych wyrządzić szkodę mężowi dobremu. Muzonios
zaś, gdy go na wygnanie zesłał Neron, troską swa otaczał nawet Gyaros3.
Te dwa ustępy listu Twego pochwaliwszy, nie wiem nawet, jak mam przy-
jąć trzeci: każesz mi bowiem w liście Twym wskazywać Tobie, co w sło-
wach lub czynach Twoich wydaje mi się brzmieć fałszywie. Ja zaś, zdając
sobie sprawę, że sam w chwili obecnej więcej niż Ty takich zachęt po-
trzebuję, choć mogę powiedzieć wiele, odłożę to do innego czasu. Żądanie
więc takie nawet Tobie nie przystoi: nie zbywa Ci bowiem na czasie wol-
nym, z natury wyposażony jesteś dobrze, filozofie zaś kochasz goręcej niż
kiedykolwiek kto inny. Następujące trzy rzeczy w połączeniu ze sobą
okazały się dość silne, aby uczynić Amfiona4 wynalazcą muzyki staro-
żytnej:
Czas, także tchnienie bóstw, za pieśnią wreszcie szał.
1
Sokrates, sławny filozof grecki, nauczyciel Platona, skazany przez Ateń-
ezyków w 399 na śmierć przez wypicie trucizny (cykuty).
2
Muzonios, zamożny obywatel miasta Wolsinii w Etrurii, zwolennik filo-
zofii stoickiej, wygnany z Italii przez cesarza Nerona, otrzymał prawo do powrotu
od Wespazjana.
3
Gyaros, wyspa z archipelagu Cyklad, mała i prawie bezwodna.
4
Amfion był królem Teb, synem Zeusa i Antiopy. Według legendy pod wpły-
wem jego gry na lirze ułożyły się potężne głazy tworząc mury tebańskie.
5
Eurypides, Błagalnice 192.
17 (31)
DO PROHAIRESIOSA1 SOFISTY
Czemu nie miałbym napisać do Prohairesiosa, jako do człowieka dziel-
nego? Wszak ci to jest mąż, który tak rozlewa dokoła swą wymowę, jak
rzeki po równinie rozlewają swe fale, i w krasomówstwie z samym Pery-
klesem idzie o lepsze, choć nie szerzy jak ten „w Helladzie zamętu i za-
mieszania"2. Nie dziw się jednak, że będę z Tobą mówić ze zwięzłością la-
końską. Przecież to Wam, sofistom, przystoi wygłaszać mowy bardzo dłu-
gie i wielkie, co zaś do nas — wystarcza, że do Was piszemy, choćby
krótko. Dowiedz się oto, że ze wszystkich dokoła stron świata do mnie
spływa spraw całe mnóstwo. Jeśli więc uprawiasz historię, to wszystko
odnoszące się do przyczyn mego powrotu3 obwieszczę Ci najdokładniej
wręczywszy Ci listy — te świadectwa na piśmie. Jeśliś jednak postanowił
aż do kresu starości trwać przy swych ćwiczeniach wstępnych i swych
starannie wykończonych mowach, nie będziesz się chyba uskarżał na moje
milczenie.
1
Prohairesios był chrześcijaninem.
2
Słów tych użył komediopisarz Arystofanes w Acharnejczykach, w. 535.
3
Tzn. powrotu Juliana z Galii do Konstantynopola w 361 r.
18 (32)
DO BAZYLEGO1 WIELKIEGO
Przysłowie mówi: „Ty nie wojnę zwiastujesz", ja zaś dorzucę jeszcze
słowo komika2: ,,złotą mi przynosząc wieść". Przybądź więc, dokaż tego
czynem i pośpiesz do nas, a przybędziesz jako przyjaciel do przyjaciela...
Co prawda, nieustanna, wspólna praca nad państwowymi sprawami może
się wydawać do pewnego stopnia uciążliwa dla tych, co nic nie czynią
niedbale. Jednakże Ci, co w trosce o nią uczestniczą, są to ludzie, jestem
tego pewny, przyzwoici, rozsądni i bez wyjątku nadają się do wszystkich
zajęć. Dają mi więc pewną ulgę, tak iż mogę niczego nie zaniedbując tak-
że zażywać spoczynku. Współżyjemy bowiem bez tej dworskiej obłudy,
której, jak myślę, dotąd jednej tylko doświadczyłeś, zgodnie z którą
chwalący nienawidzą chwalonych nienawiścią sroższą niż swych najwięk-
szych wrogów. Przeciwnie my, z zachowaniem przystojnej między nami
swobody badając się wzajem, gdy zachodzi tego potrzeba, i nawet udzie-
lając sobie nagany, niemniej jednak kochamy się wzajem3... Dlatego da-
na nam jest możność (oby zawiść była od nas daleka!) przystępować do
pracy po wypoczynku, w toku pracy nie czuć znużenia, zasypiać zaś bez
strachu; wszak, gdy czuwam, czuwam, rozumie się, nie tyle z myślą
o mnie, ile o wszystkich pozostałych.
Być może, zasypałem Cię stekiem próżnych słów i niedorzeczności:
wszak, uległszy słabości, pochwaliłem samego siebie, niby ów przysłowio-
wy Astydamant4. Lecz napisałem to, aby Cię przekonać, że przybycie Two-
je, człowieka rozumnego, przyniesie mi więcej korzyści, niż odbierze wol-
nego czasu. Pospiesz, skorzystawszy, jak już mówiłem, z poczty państwo-
wej, a spędziwszy z nami tyle czasu, ile Ci się podoba, odjedziesz od nas,
kiedy sam zechcesz, odprowadzony, jak przystoi.
1
Bazyli Wielki, wybitny pisarz chrześcijański, biskup Cezarei w Kapadocji.
2
Arystofanes, Piutos, w. 268.
3
Platon, Meneksenes 247 B.
4
Astydamant, poeta tragiczny, któremu wystawiono w nagrodę posąg. Na
nim kazał wyryć ułożoną przez siebie pochwałę samego siebie.
19 (33)
20 (34)
DO EUSTATIOSA1 FILOZOFA
Boję się, że mój wstęp będzie zbyt utarty: „Szlachetny mąż, chociaż-
by''...2 ciąg dalszy znasz niewątpliwie... Wiesz bowiem, ja mąż biegły
w piśmiennictwie i filozofii, co z tego wynika: masz już we mnie przy-
jaciela, jeśli tylko obaj jesteśmy ludźmi szlachetnymi. Co do Ciebie, gotów
jestem zaręczyć, że jesteś takim. O sobie — milczę: oby jednak, tak się
stało, żeby inni za takiego mnie uznali! Czegóż więc wkoło wciąż krążę,
jak gdybym miał rzec coś niewłaściwego, kiedy należy powiedzieć Ci
wprost: „przybywaj, spiesz i — jak się to mówi — leć!" Prowadzić Cię
będzie ów bóg [dla wędrowców] miłościwy3 wraz z dziewicą-podróżnicz-
ką, powiezie Cię poczta państwowa powozem i dwoma, jeśli zechcesz,
końmi dodatkowymi.
1
Eustatios był uczniem filozofa Jamblicha i przyjacielem Juliana. Za Kon-
stancjusza posłował na dwór Sassanidów.
2
Cytat zaczerpnięty z Eurypidesa, frg. 902 (Nauck). Brzmi on: Szlachetny mąż,
chociażby żył na krańcu ziemi, choćbym nie ujrzał nigdy go, jest druhem mym.
3
Enodius, łac. Hermes, był opiekunem podróżników, jego żeńskim odpo-
wiednikiem była Enodia.
21 (35)
DO EUSTATIOSA FILOZOFA
„Gościa, co przyjdzie, życzliwie przyjmij w dom; gdy chce odejść, od-
prowadź". Takie prawo ustanowił w mądrości swej Homer1. Między na-
mi jednak istnieje coś lepszego niż więzy przyjaznej gościnności, bo wię-
zy osiągalnego dziś wykształcenia i wspólnej dla bogów czci. Nikt więc
nie może mnie słusznie obwiniać o złamanie wprowadzonego przez Home-
ra prawa, choć uważałem Cię za godnego dłuższej u nas gościny. Gdy bo-
wiem ujrzałem, że ciało Twe wymaga troskliwej pielęgnacji, pozwoliłem
Ci powrócić do Twej ojczyzny i zatroszczyłem się o ułatwienie podróży
przynajmniej o tyle, że wolno Ci korzystać z pojazdu państwowego.
Niechże więc razem z Asklepiosem2 wiodą Cię wszyscy bogowie i pozwolą
nam spotkać Cię ponownie!
1
Wiersz zaczerpnięty z Homera, Odyseja X 74.
2
Bóg Asklepios był opiekunem lekarzy.
22 (36)
DO JULIANA EUSTATIOS
O, jakim dobrodziejstwem był dla mnie znak wolnej jazdy, choć otrzy-
many z opóźnieniem1. Zamiast bowiem z drżeniem i trwoga dać się uno-
sić furgonowi pocztowemu i natrafiać bądź na pijanych woźniców, bądź
na muły opasłe z braku ruchu i nadmiaru obroku, zamiast znosić kurz,
niezgrane okrzyki i trzaskanie z biczów, dana mi była możność podróżo-
wać powoli szlakiem osłoniętym i zacienionym, wyposażonym w liczne
wodotryski, liczne przystosowane do pory roku gospody dla odpoczywają-
cego miedzy jednym wysiłkiem a drugim, gdzie dawana mi była możność
wytchnienia w czystym powietrzu i cieniu kilku rozłożystych platanów
lub cyprysów z Fedrosem z Myrrinuntu lub innym jakimś dialogiem Pla-
tona w ręku. Tyle przyjemności doznawszy z udzielonego mi przejazdu
wolnego, uznałem za rzecz nieprzyzwoitą nie zakomunikować Ci o tym
otwarcie, o głowo ze wszechmiar uświęcona i boska!
1
Eustatios w sposób wyrazisty maluje różnicę między poczta państwową, zapewniającą
podróżnemu maksimum wygody a normalnymi środkami podróży.
23 (40)
JULIAN DO FILIPA1
Jeszcze będąc Cezarem — bogami się klnę — do Ciebie pisałem i my-
ślę, że nie raz jeden. Wielokrotnie też do tego się zabierałem, lecz okolicz-
ności coraz to inne stawały mi na przeszkodzie, potem z powodu obwoła-
nia mnie Augustem istniejąca między mną a zmarłym już Konstancjuszem
tak zwana „przyjaźń wilcza"2... Na wszystkie bowiem sposoby wystrzega-
łem się wysyłania za Alpy listów, nie chcąc dla kogokolwiek stawać się
przyczyną ciężkich kłopotów. Nie bierz jednak pisywania listów za do-
wód życzliwości dla Ciebie. Nieczęsto bowiem język ma wolę do zgody
z rozsądkiem. Być także może, że pokazywanie listów cesarskich jest wy-
nikiem chełpliwości i pyszałkowatości ludzkiej, skoro one niby owe pier-
ścienie, noszone przez ludzi złego smaku — pokazywane są tym, co do
nich nie nawykli. Przyjaźń prawdziwa natomiast zawiązuje się najczę-
ściej dzięki podobieństwu charakterów, następnie dzięki szczeremu, nie
zaś udanemu podziwowi, kiedy człowiek łagodny a pełen umiaru i skrom-
ności zdobędzie miłość tego, kto fortuną i umysłem jest odeń silniejszy.
Ale i te pisma [moje] są pełne wielkiej próżności i nadmiernej gadatliwo-
ści; ja przynajmniej na siebie się gniewam, że wyrastają mi nad miarę,
i sam staje się gadułą, choć mam możność nauczyć się języka pitagorej-
czyków3. Otrzymałem widome znaki Twej przyjaźni: czarę srebrną o wa-
dze jednej4 miny oraz medal ze złota. Chciałem Cię już wezwać do siebie,
jak o tym pisałem, lecz wiosna już świta, drzewa się rozwijają, jaskółki
są lada chwila oczekiwane, które gdy przybędą, wypędzą nas z domów na
wojnę, dając hasło do przekroczenia granicy, my zaś pójdziemy przez
Wasze siedziby, tak iż lepiej by było, gdybyś za zgodą bogów w Twoim
kraju z nami się spotkał, a to, spodziewam się, rychło już nastąpi (chyba
ze strony bogów zjawi się jakaś przeszkoda) — i o to właśnie modły do
bogów wznosimy.
1
Był to przyjaciel Juliana, choć nie ma o nim wzmianki w innych pismach
Apostaty. Korespondował z nim Libanios.
2
Przysłowie wyrażające wzajemną nieufność, zaczerpnięte z Pindara, Pytyj-
ska II, w. 155.
3
Tzn. hołdowanie milczeniu, w czym ćwiczyli się pitagorejczycy.
4
Była to 1/60 część talentu attyckiego o wadze 26 kg; 1 mina równała się więc ok. 43 dkg.
24 (41)
JULIAN DO EUSTOCHIOSA1
Mądremu Hezjodowi2 podobało się zapraszać podczas świąt dla współ-
uczestnictwa w radości sąsiadów, gdyż właśnie oni współboleją i współnie-
pokoją się, ilekroć zdarzy się jakiś nieoczekiwany wypadek. Ja zaś twier-
dzę, że należy wołać wtedy przyjaciół, nie zaś sąsiadów. Przyczyna mego
twierdzenia jest ta, że za sąsiada można mieć także wroga, za przyjaciela
zaś mieć wroga można nie prędzej, aż białe stanie się czarnym, a gorące —
zimnym. Ponieważ jednak Ty jesteś mi przyjacielem nie tylko dziś, lecz
byłeś nim już od dawna i stale pozostawałeś mi życzliwy, to, gdyby nawet
nie było innego na to wskazania, przynajmniej ta okoliczność, że wciąż dla
siebie byliśmy i jesteśmy życzliwie usposobieni, mogłaby uchodzić za po-
ważny dowód. Przybywaj wiec osobiście, aby otrzymać ode mnie godność
konsula3. Dowiezie Cię poczta państwowa, korzystającego z jednego po-
jazdu i jednego dodatkowego konia. Jeżeli jeszcze o coś trzeba dla Ciebie
się modlić, to niech bóg i bogini podróży4 będą ci przyjaźni!
1
Prawdopodobnie identyczny z sofistą cytowanym przez Sudę s. v. Eustochios,
żyjącym za Konstancjusza.
2
Poeta grecki żyjący w VII w. Zdanie zaczerpnięte z jego poematu: Prace i dni,
w. 343 nn.
3
Za cesarstwa konsulat stał się godnością honorową, nadawaną przez cesarza w ciągu tego
samego roku kilku nawet osobom.
4
Tj. Hermes i Hekata.
25 (42)
JULIAN DO AETIOSA1 BISKUPA
Wszystkich w ogóle przez błogiej pamięci Konstancjusza, z jakiego
bądź tytułu za szaleństwa Galilejczyków wygnanych z wygnania tego
odwołałem, Ciebie zaś nie tylko odwołuję, ale pomny na dawną znajo-
mość i zażyłość wzywam, abyś przyjechał do nas. Będziesz przy tym ko-
rzystał z jednego powozu poczty państwowej i jednego konia dodatko-
wego.
1
Aetios był założycielem sekty Eunomianów, którzy głosili odrębność Chry-
stusa i Ducha Sw. od Boga. Ponieważ był zaufanym Gallusa, brata przyrodniego Ju-
liana, do którego posłował, Konstancjusz po zgładzeniu Gallusa skazał go na wygna-
nie do Frygii. Julian odwołał go z wygnania i obdarował majątkiem na wyspie
Lesbos.
26 (54)
DO BYZAKIJCZYKOW1
Zwróciłem Wam wszystkich Waszych radnych2 i ich zastępców, czy
przyjęli oni zabobon galilejski, czy też w inny sposób uskutecznili swą
z rady miasta ucieczkę, z wyjątkiem tych, którzy w grodzie głównym
świadczeniom publicznym zadość uczynili.
1
Byzakijczycy, prawdopodobnie chodzi w tym wypadku o mieszkańców
prowincji Byzacene, dziś płd. część Tunisu.
2
W późnym cesarstwie członkowie rady (curia), tzw. dekurionowie, obcią-
żeni byli wielkimi świadczeniami na rzecz państwa, tak że wielu bogaczy usiłowało
różnymi sposobami uniknąć tej funkcji.
27 (58)
DO ZENONA ARCYLEKARZA1
Wiele innych rzeczy świadczy o Tobie, że wzniosłeś się na sam szczyt
sztuki lekarskiej oraz że nadajesz się do niej z powodu, zarówno prawości
Twego charakteru, jak i czystości Twego życia, teraz zaś przybywa do
tego jeszcze następująca rzecz kapitalna: oto, choć jesteś dziś od Aleksan-
dryjczyków daleko, uwagę grodu tego wciąż na siebie zwracasz, tak jak
gdybyś niby owa pszczoła zostawił w nich jakieś żądło; pięknie, jak mi
się zdaje, powiedział niegdyś Homer2:
Lekarz to taki jest mąż, co sam jeden wart tyle, co wielu.
28 (59)
DO ALEKSANDRYJCZYKÓW1
Znajduje się u Was, jak słyszę, obelisk kamienny wysokości dosta-
tecznej2, porzucony jednak na wybrzeżu morskim jako coś zupełnie bez-
wartościowego. Dla niego to błogiej pamięci Konstancjusz zbudować ka-
zał okręt mający go odwieźć do Konstantynopola, grodu mego ojczystego.
Ponieważ jednak z woli bogów wypadło mu odejść przeznaczoną drogą
z tego świata na tamten, żąda ode mnie teraz tego daru świętego ta oj-
czyzna moja, ze mną ściślej niż z nim związana: on bowiem kochał ją jak
siostrę, ja zaś kocham ją jak matkę. Przecież i urodziłem się w niej, i wy-
chowałem, i nie mogę pozostawać dla niej obojętnym.
Cóż więc [mam uczynić]? Ponieważ i ja Was kocham nie mniej niż mą
ojczyznę, daję do wystawienia u Was posąg spiżowy. Jest to zrobiona nie-
dawno kolosalna podobizna męża3, którego według słów Waszych czcicie,
a gdy ją postawicie, będziecie mieli zamiast kamienia o trzech powierzch-
niach4 z napisem egipskim — wyobrażenie męża ze spiżu. Opowiadanie
zaś o tym, jakoby istnieli jacyś tego obelisku czciciele5, którzy wpadają
w sen przy jego szczycie, przeświadczą mnie o konieczności zabrania go
stąd ze względu na cześć bogów. Ci bowiem, co widzą usypiających tam
ludzi, gdy dokoła dzieją się bez względu na to rzeczy brudne i rozpustne,
nie uważają tego kamienia za święty i z powodu okazywanej mu przez
wyznawców czci mniej okazują jej bogom. Z tego więc powodu przystoi
i Wam zabrać się razem z nami do dzieła i odesłać go do mej ojczyzny,
która Was gościnnie przyjmuje, kiedy spływacie do Pontu6, i przez to
przyczynić się zarówno do jej zewnętrznego wyposażenia, jak do jej wy-
żywienia7. W każdym razie nie będzie Wam chyba niemiłe, że stanie także
i wśród jej mieszkańców jeden z Waszych pomników, na który, wpływa-
jąc do tego grodu, spoglądać będziecie z radością.
1
Konstancjusz sprowadził z Egiptu do Rzymu obelisk, który ustawiony na roz-
kaz Sykstusa V stoi tam po dziś dzień. Zamierzał on, również sprowadzić inny obe-
lisk do Konstantynopola i poczynił w tym celu pewne przygotowania. Julian konty-
nuował je, ale obelisk został przetransportowany do stolicy dopiero po jego śmierci.
2
Przeciętną wysokość obelisku podaje Pliniusz, Nat. hist. XXXVI 9; wynosiła
ona 85 stóp, tj. ok. 35 metrów.
3
Nie ma zgody wśród komentatorów co do osoby, którą ów posąg miał przed-
stawiać. Mógł nim być sam Julian względnie Aleksander Wielki.
4
Miejsce niejasne, obeliski bowiem były zwykle czteroboczne, a nie trójboczne.
Por. Arnmian. Marceli. XVII 4, 6.
5
Prawdopodobnie czciciele słońca, któremu poświącone były obeliski
6
Tj. na Morze Czarne.
7
Konstantynopol, o którym mówi Julian, żywiony był głównie zbożem sprowa-
dzanymi z Egiptu, tak jak Rzym głównie zbożem importowanym z Afryki, dziś. Tu-
nisu i Algieru.
29 (60)
SAMOWŁADCA CEZAR JULIAN, NAJWYŻSZY, CZCIGODNY DO LUDU
ALEKSANDRYJCZYKOW1
Jeśli nie czcicie Aleksandra, założyciela grodu Waszego, a przed nim
jeszcze Sarapisa, boga wielkiego, największego, to jakim sposobem nie
zdjęła Was najmniejsza choćby troska o to, co wszystkim ludziom jest
wspólne, tj. o ludzkość i przyzwoitość? Troska, dodam jeszcze, o nas, któ-
rego bogowie wszyscy, a przede wszystkim ów wielki Sarapis, uznali za
godnych, abyśmy nad całym światem praworządnym panowali? Do nas
więc należało zachować sąd nad tymi, którzy Was skrzywdzili. Lecz ponoć
daliście się unieść porywowi gniewu, który ma zwyczaj
Popełniać zbrodnie, rozum odrzuciwszy precz2.
Prawda, otrząsnęliście się potem z nagłego oburzenia, lecz później do
dobrych zamiarów dorzuciliście znów jawne bezprawie — i choć jesteście
takim narodem, nie powstydziliście się ważyć na to samo, za co słusznie
znienawidziliście owego krzywdziciela. Powiedzcie mi, na Sarapisa, za ja-
kie zbrodnie oburzyliście się na Georgiosa? Wy powiecie prawdopodobnie,
że przeciw Wam podjudzał zmarłego Konstancjusza, po czym ten wprowa-
dził do tego grodu świętego swe wojska, a rządzący Egiptem prefekt3 obsa-
dził najświętszy tego boga obwód i zagrabił następnie i bogów podobizny,
zwyczajne świątyń wyposażenie ozdobne. Gdyście się na to, rzecz natu-
ralna, oburzyli i bronić boga, a raczej jego własności usiłowali, prefekt
ten poważył się na czyn równie krzywdzący, jak bezbożny — i nasłał na
Was swych ciężkozbrojnych, więcej pono obawiając się Georgiosa niż sa-
mego Konstancjusza, który, samego siebie strzegąc, do Was odnosił się
nie jak tyran, lecz z umiarem i po obywatelsku. Z tych więc powodów
Wy, choć słusznie gniewaliście się na nienawistnego bogom Georgiosa,
znów gród ten święty splamiliście krwią. Mieliście przecie możność los
jego oddać pod głosowanie sędziów. Wtedy dopiero dokonałby się nie
mord i bezprawie, lecz prawidłowy wymiar sprawiedliwości, który by
Was, niewinnych zupełnie, bronił, sprawców zaś zbrodni, nie dających się
naprawić, karał, wreszcie doprowadzał do opamiętania tych wszystkich,
co grody tak wielkie i ludy tak kwitnące mają sobie za nic, okrucieństwa
zaś nad nimi popełniane uważają za drobny szczegół własnego panowania.
Porównajcie więc obecne pismo moje z tym, które wysłałem Wam po-
przednio, i wniknijcie w istniejące między nimi różnice. Jakie Wam wte-
dy wypisywałem pochwały! Dziś natomiast, na bogi, z powodu tej zbrodni,
choć Was kocham jeszcze, chwalić już nie mogę. Oto poważa się lud, niby
zgraja psów, człowieka rozszarpać, a potem nie wstydzi się wyciągać ku
bogom rąk krwią zbroczonych, jakby były one czyste!...
„Lecz Georgios zasłużył na taką karę" — powiecie. „Może nawet na
gorszą i okrutniejszą" — gotów jestem odrzec. „I z naszego powodu" —
powiecie jeszcze, na co i ja się zgodzę. Jeżeli jednak dodacie: ,,I z naszych
rąk", na to zgody mej nie ma. Istnieją przecie u nas prawa, które nałoży
szanować i miłować jak najgoręcej zarówno nam wszystkim razem, jak
każdemu z nas z osobna. Jeżeli jednak niektórym z Was zdarzy się coś
z nich na własną rękę naruszyć, to jako ogół przynajmniej powinniście
być praworządni i poddawać się ustawom, nie zaś łamać wszystko, co od
pcczątku uznane było za dobre.
Aleksandryjczycy! Szczęśliwie dla Was przynajmniej to się zdarzyło,
że powyższe wykroczenie Wasze przypadło na czasy moje, gdyż ja przez
cześć dla wspomnianego boga, a także dla dziada i współimiennika moje-
go4, który sprawował władzę i w samym Egipcie, i w tym grodzie naszym,
chowam dla Was przywiązanie braterskie. Władza bowiem, która siebie
lekceważyć nie pozwala, surowsza i niczym nie zmącona nigdy by nie
przymknęła oczu na zuchwalstwo ludu, by nie wyleczyć go z jak gdyby ja-
kiejś ciężkiej choroby nazbyt przykrym lekarstwem. A ja przychodzę do
Was z powodów, o których dopiero co mówiłem, z łagodnością i słowami
przestrogi. Bo mam przeświadczenie, że w ten sposób łatwiej trafię do
Waszych przekonań, skoro przecież jesteście, tak jak słyszę, z dawien
dawna Hellenami i dziś jeszcze w sposobie myślenia i całym życiu tkwi
w Was godne pochwały i szlachetne piętno tego Waszego zacnego uro-
dzenia.
1
Georgios, o którym była mowa w liście do Zenona (58), jako biskup ariań-
ski Aleksandrii ściągnął na siebie nienawiść mieszkańców Aleksandrii bezwzględnym
wykonywaniem antypogańskich edyktów Konstancjusza, tak że na wieść o śmierci
tegoż został zamordowany. O samym zabójstwie mówi Ammian. Marcell. XXII 11, 10.
2
Cytat zaczerpnięty z Plutarcha, Moralia 435 F.
3
Prefektem Egiptu był wtedy Artemiusz.
4
Mowa o dziadku Juliana po kądzieli, a więc ojcu jego matki, Basiliny, Julia-
nie, po którym otrzymał Julian imię. Por. Libanios, Orat. XVIII 9.
30 (61)
31 (73)
JULIAN DO TRAKÓW
Takiemu cesarzowi, który jedynie dochód ma na oku, prośba Wasza
wydawałaby się niełatwa do zaspokojenia i nie uznałby za słuszne ze
szkodą publiczną okazać niektórym łaskę szczególną2. Ponieważ jednak
my wzięliśmy sobie za cel nie ściąganie ze swych poddanych jak najwięcej
pieniędzy, lecz czynienie im jak najwięcej dobra, to ta troska nasza zdej-
mie z Was kwotę należną3. Zdejmie jednak nie całkowicie, lecz należy-
tość zostanie rozdzielona i jedna część przypadnie na Waszą korzyść, dru-
ga — na korzyść żołnierzy, przez co sami zyskacie w stopniu niemałym
pokój i bezpieczeństwo. A wiec aż do trzeciego rozłożenia daniny4 daruje-
my Wam wszystko, cokolwiek z kończącego się roku pozostawało jeszcze,
później będzie każdy [z Was] płacić podatek wedle zwyczaju, bo i dla Was
pieniądze niepobrane stanowią łaskę dostateczną, i nam nie wolno nie
dbać o korzyść powszechną. O tym już do rządców prowincji wysłane są
rozkazy. Oby bogowie przez czas życia Waszego w zdrowiu Was zacho-
wali!
1
Ponieważ Julian urodził się w Konstantynopolu położonym na terenie Tracji,
sam również uważał się za Traka. Por. Consolatio ad Sallust. 8.
2
Mieszkańcy prowincji Tracji wystąpili do Juliana z prośbą o skreślenie zaleg-
łych podatków, tzw. indulgentia debitorum. Por. Codex Theodos. XI 28.
3
Istnieją liczne świadectwa na temat skreślania przez cesarzy zaległych po-
datków. Por. Ammian. Marcell. XXV 4, 15.
4
Łaciński termin indictio oznaczał piętnastoletni okres podatkowy, prawdopo-
dobnie liczony od 312 r.
32 (75b)
JULIANA USTAWA O LEKARZACH
Że wiedza lekarska bywa dla ludzi zbawienna, świadczy jawnie jej
użyteczność. Stąd wychowankowie filozofów słusznie głoszą, że i ona
z niebios zstąpiła: wszak przez nią właśnie daje się naprawiać słabość na-
tury ludzkiej oraz wszystko, co należy do przypadających na nią niedo-
magań. Dlatego zgodnie z rozumowaniem prawidłowym i odpowiednio do
woli dawnych władców my, kierowani naszą miłością człowieka, rozka-
zujemy: macie i w latach dalszych pędzić życie wolne od ciężarów spo-
czywających na radnych miasta.
33(78)
DO ARYSTOKSENOSA1 FILOZOFA
Czy trzeba Ci czekać aż mego wezwania? Czy nie powinno się wybierać
raczej „zawsze" niż ,,nigdy"? Strzeż się, abyśmy nie wprowadzili zwycza-
ju uciążliwego, skoro tego samego wypadnie nam oczekiwać zarówno od
przyjaciół, jak od znajomych, w ogóle choćby przypadkowych! Może ko-
muś niełatwo będzie zrozumieć, w jaki sposób my, cośmy się jeszcze nie
widzieli, stali się już sobie przyjaciółmi? A w jaki sposób stali się nam na
zawsze przyjaciółmi ci, co żyli przed lat tysiącem, na Zeusa, albo nawet
przed dwoma ich tysiącami? A przez to właśnie, że byli oni pod każdym
względem ludźmi doskonałymi i charakteru nieskazitelnego. Przecież
i my pragniemy stać się takimi właśnie, i choćbyśmy byli, jak przynaj-
mniej ja, jeszcze dalecy od tego, by nimi być, to jednak samo nasze prag-
nienie przydziela nas do jednej z nimi klasy. Lecz po co tu długo się roz-
wodzić? Jeżeli sądzisz, że powinieneś przyjść bez powołania, przybędzicsz
z pewnością; jeżeli zaś na powołanie czekasz, oto przybywa do Ciebie od
nas powołanie. Spotkaj się więc z nami, za sprawą Zeusa patronującego
przyjaźni, około Tyany2 i pokaż nam wśród Kapadoków Hellena czystej
krwi, dotychczas bowiem widzę ludzi niechętnych ofiarom, niewielu zaś
chętnych, lecz nie umiejących ich składać.
1
Tak podają najlepsze rękopisy, w drobnej, gorszej części występuje Aristo-
menes. Nic bliższego o nim nie wiadomo.
2
Tyana, miasto w Kapadocji, miejsce urodzenia Apolloniusza uchodzącego za cudotwórcę.
34 (79)
Jakich bowiem nie zawierają one zalet! Jest przecież w nich i życzliwość,
i wierność, i prawość, i przede wszystkim to, bez czego wszystko inne jest
niczym, tj. rozum we wszystkich jego postaciach, jak ścisłość myśli, po-
jętność, zaradność, się ujawniający. Że jednak na listy Twe nie odpisuję
(bo i na to się uskarżałeś), pochodzi stąd, że czasu, bogami się klnę, nie
mam. Nie sądź, że jest to z mej strony udawanie czy żart: biorę na świad-
ków bóstwa opiekujące się wymową, że prócz Homera i Platona nie to-
warzyszy mi ani jedna księga filozoficzna, retoryczna czy gramatyczna,
żaden traktat historyczny dziś powszechnie używany. Wyżej wymienieni
jednak są dla mnie czymś przypominającym przywiązywane amulety, bo
pozostają zawsze w swym zawiązaniu. Poza tym modlę się niewiele, choć
jeśli kiedy, to teraz właśnie potrzebuję modłów wielu i wielkich. Gniecie
mnie ciężar zewsząd napływających trudności. Prawdopodobnie zobaczysz
to Ty sam, skoro ja przybędę do Syrii.
Co do tego, o czym pisałeś, wszystko pochwalam, wszystko podzi-
wiam... i nic z tego nie jest do odrzucenia. Wiedz więc, że z pomocą bo-
gów wszystkiego tego dokonam. Przede wszystkim postaw [brakujące]
kolumny świątyni dafnejskiej3; pozabieraj je wszędzie z pałaców kró-
lewskich, a na ich miejsce postaw zabrane z domów, sąsiednich, a gdy i tu
ich zabraknie, postaw je z wypalonej cegły i wapna i niech stoją, aż ob-
łożywszy je na zewnątrz marmurem, otrzymamy do użytku doskonalsze.
Sam przecie wiesz, że świętość znaczy więcej niż kosztowność, i jak wiele
przynosi ona radości ludziom zdrowo myślącym, póki oni żyją i z życia
korzystają.
Co do Twej sprawy z Laurakiosem4 sądzę, nie powinienem nic Ci pole-
cać poza radą, żebyś gniewów wszelkich poniechał. Pozostaw wszystko
sądowi i bądź gotów do odparcia jego obmowy słowem rozumnym, wie-
rząc zupełnie w słuszność Twej sprawy. Nie twierdzę bynajmniej, że list
jego do Ciebie, pełny pychy i lekceważenia, jest łatwy do zniesienia, tylko
że mimo to znieść go należy. Obowiązkiem bowiem męża dzielnego i wiel-
kodusznego jest
zniewagi wszelkie znosić, słów nie mówiąc złych.
Jak bowiem pociski miotane na mur mocny i twardy doń nie przywierają,
lecz z tym większą siłą odeń odskakują na tych, co je miotali, tak samo
niezasłużona zniewaga, skierowana na męża dzielnego, nie dosięga go,
lecz przeciw temu, kto ją rzucił, się zwraca. Co zaś listów moich dotyczy,
które, jak mówisz, on otrzymawszy ode mnie, ogłosił, to śmieszne mi się
wydaje mówić o tym sądowi. Nic bowiem nigdy, bogami się klnę, takiego
ani do Ciebie, ani do kogokolwiek innego nie napisałem, czego ujawnienia
wobec wszystkich sobie bym nie życzył. Jaka bowiem rozpusta, jaka py-
cha, jakie pomiatanie ludźmi, jakie wyzwiska i słowa plugawe znalazły
się kiedykolwiek w listach moich? Ja przynajmniej, będąc na kogoś obu-
rzony, nawet przy danej mi możności powiedzenia czegoś niby z owego
wozu dionizyjskiego, tak, jak o Laudakidasie mówił Archiloch5, powie-
działbym to w słowach dostojniejszych i przyzwoitszych. Skoro zaś listy
moje zawierały dowody istniejącej między nami przyjaźni, to czyż miał-
bym chcieć raczej, żeby to pozostało utajone, niż było wyświetlone? Z ja-
kiej przyczyny? Mam za świadków bogów i boginie, że nie oburzyłbym
się wcale, gdyby ktoś ogłosił wszystkie moje do małżonki listy, do takiego
stopnia wszystko w nich tchnie czystością. Jeżeli zaś to, com do Ciebie,
wuja mojego, pisał, ktoś inny i dalszy jeszcze przeczytał, to ten raczej
złośliwiec, co to śledził, słuszniej mógłby ściągnąć na siebie naganę niż ja,
com to pisał, i niż Ty, albo inny ktoś, kto to czytał. W tym przynajmniej
ustąp mi i nie niepokój się, lecz na to jedno zważaj: jeśli Laurakios jest
człowiekiem nikczemnym, wystąp przeciw niemu ostro, jeśli jest to czło-
wiek przyzwoity i pełen umiaru, to choćby przeciw Tobie zawinił, wybacz
mu. Ludzi bowiem w życiu politycznym dzielnych, choćby nam prywatnie
nie odpowiadali, należy traktować życzliwie; ludzi natomiast niegodnych,
choćby nam dogadzali, w sprawach publicznych winno się trzymać w gar-
ści. Nie mówię tu oczywiście o nienawidzeniu ich, lecz o stosowaniu do
nich ostrożności, aby po kryjomu Ci nie szkodzili; jeśli zaś są do upilno-
wania nazbyt trudni, nie posługuj się nimi zupełnie. Co się zaś tyczy czło-
wieka, o którym sam pisałeś, że, choć ze swej podłości był dokoła znany,
podawał się za lekarza i był jakoby przez nas powołany, to ten, zanim
jeszcze przed obliczem naszym stanął, został w swej istocie przejrzany,
a raczej zdemaskowany (przez kogo, wyjawię Ci sarn przy spotkaniu),
a przeze mnie odrzucony.
Zamiast ziem, o które prosiłeś, ponieważ już poprzednio zostały przeze
mnie podarowane (świadkami są bogowie, związkom krwi patronujący),
dam ci daleko lepsze, Ty zaś sam je ocenisz.
1
Julian został świeżo mianowany wielkorządcą Wschodu (praefectus praetorio
Orientis).
2
Cytat z Homera Iliady VII 360.
3
Dafne był to gaj ze świątynią Apollina, w sąsiedztwie Antiochii Syryjskiej.
4
Laurikios czy Laurakios był namiestnikiem Izaurii (Azja Mniejsza).
Wzorowy urzędnik ściągnął na siebie gniew wuja Juliana, do którego wystosował list
z zarzutami, czym ten dotknięty zwrócił się do cesarza. Niniejszy list zawiera odpo-
wiedź Apostaty na list wuja.
5
Archiloch, wybitny poeta grecki (VII w. p. n. e.) znany z ostrego języka.
36 (81)
JULIAN DO KALLIKSENY1, KAPŁANKI MACIERZY BOGÓW
37 (82)
JULIAN PRZECIW NEILOSOWI1
Więcej wart byłeś przedtem, kiedyś milczał, niż teraz, kiedy słowem
się bronisz: wtedy jeszcze mnie nie oczerniałeś, choć pono miałeś to już
na myśli, obecnie zaś, niby ów człowiek, co długo coś w sobie nosił, wyla-
łeś na mnie od razu cały potok wyzwisk. Czyż nie winienem uznać za
zniewagę dla siebie i oszczerstwo, żeś wziął mnie za podobnego do dwóch
Twych przyjaciół. Obu im oddałeś się nie proszony, a ściślej mówiąc,
pierwszemu nie proszony, drugiemu zaś na znak tylko, że mógłby Cię
przyjąć do współdziałania, stałeś się posłuszny. Lecz czy ja istotnie do
Konstancjusza i Magnencjusza2 jestem podobny, to ujawni, jak się to
mówi, rzecz sama, Ty zaś, że chwalisz samego siebie jak owa niewiasta
poety komicznego3
Kobieto, chwalisz się, jak Antydamant ów,
jasne jest z listu, który mi przysłałeś. Słowa bowiem, jak „nieustraszo-
ność", ,,ogromna odwaga" albo zdania: ,,O, gdybyś wiedział, kto jestem,
jak wielki i jaki!" i w ogóle zwroty podobne, przebóg, czy nie należy to
wszystko do przechwałek hałaśliwych, lecz pustych? Lecz, na charyty
i Afrodytę, dlaczego, jeśliś taki odważny i mężny, wystrzegałeś się, kiedy
zachodziła potrzeba postawienia po raz trzeci na kartę? Ludzie bowiem,
którzy ściągają na siebie gniew władcy, szybko usuwają się od niebezpie-
czeństw, co jest rzeczą najłatwiejszą i, można powiedzieć, najprzyjemniej-
szą, przynajmniej dla ludzi nie pozbawionych rozsądku — i jeśli przy tym
trzeba ponieść karę dodatkową, to doznają jeszcze strat pieniężnych,
ostatecznym zaś skutkiem gniewu władcy jest to, co nazywają złem nie
do naprawienia, tj. utrata życia. Mając to wszystko w pogardzie, gdy po-
znałeś już to, o czym my, zacofańcy, jeszcze nic nie wiemy, człowieka jako
jednostkę, członka rodu i społeczeństwa, dlaczego, na bogów, twierdziłeś,
że musisz się wystrzegać „trzeciego rozbicia"? Ja przecie, nawet gniewa-
jąc się na Ciebie, nie uczynię Cię z dobrego złym. Wszak byłbym zazdrości
godzien, gdybym przez przewód sądowy mógł tego dokonać, bo, jak twier-
dzi Plato4, mógłbym także rzeczy odwrotnej dokazać. Skoro jednak cnota
nie uznaje nad sobą żadnej władzy, nie trzeba Ci było na nic podobnego
liczyć.
Lecz Ty wyobrażasz Sobie, że jest rzeczą wielką wszystkim złorze-
czyć, wszystkich zniesławiać i ze świątyni pokoju czynić otwarcie war-
sztat wojny. Albo może myślisz z dawniejszych Twych przewin tym się
usprawiedliwić i Twej obecnej śmiałości użyć za przykrywkę Twej po-
przedniej zniewieściałości? Czy słyszałeś bajkę Babriosa5:
Kochała się łasica w pięknym chłopcu raz6.
Ciąg dalszy z księgi tej sam odczytaj. Choćbyś wiele słów stracił, ni-
kogo chyba z ludzi nie przekonasz, że nie jesteś tym, czym się raz na zaw-
sze stałeś i za co większość ludzi Cię od dawna uznała. To nie miłość mą-
drości spowodowała Twą obecną tępotę umysłową i zuchwalstwo, lecz prze-
ciwnie owa "podwójna niewiedza", o której mówi Plato, bo będąc bliższy
od nas zupełnej niewiedzy wyobrażasz sobie, żeś jest ze wszystkich naj-
mędrszy i przy tym nie tylko z tych, co dziś są i co przedtem byli, lecz po-
no także i z tych, co dopiero będą: w ten sposób do nadmiaru tępoty przy-
były jeszcze cechy wysokiego o sobie mniemania.
Lecz, o ile o Ciebie chodzi, powiedziałem już więcej niż dosyć. Być
jednak może, że z Twego powodu powinienem z tego przede wszystkim
się usprawiedliwić, żem Cię zbyt pośpiesznie powołał do uczestnictwa
w sprawach publicznych. W tym jednak, o Dionizjosie, jam zbłądził nie
pierwszy i nie sam jeden. Wszak oszukał nawet wielkiego Platona Twój
współimiennik7 oraz Kallipos Ateńczyk8. Plato sam przyznaje, że wiedział
o jego zepsuciu, takiej jednak głębi w nim zepsucia nigdy sobie nie wyo-
brażał. Lecz czy należy o tym mówić, skoro nawet najlepszy z wyznaw-
ców Asklepiosa, Hippokrates9, powiedział raz: „W błąd mnie wprowadziły
szwy na tej czaszce". Mężowie więc wymienieni zawiedli się na tych, któ-
rych znali, lekarz zaś zapomniał o spostrzeżeniach swojej nauki. Czyż
można się dziwić, że Julian usłyszawszy nagle, iż Neilos nabiera cech mę-
ża, dał się w błąd wprowadzić?
Znasz także ze słyszenia imię i dzieje słynnego Fedona10 z Elidy, jeśli
zaś nie znasz, to zbadaj je dokładniej: ja Ci tu tego opowiadać nie będę.
Człowiek ten mniemał, że dla filozofii nie ma nic nieuleczalnego, lecz prze-
ciwnie, że wszyscy są przez nią oczyszczani po wszelkich żywotach, za-
trudnieniach, namiętnościach i podobnych rzeczach. Gdyby ona tylko lu-
dziom z natury dobrym i pięknie wychowanym wystarczała, to nie byłoby
w niej dla mnie nic godnego podziwu. Jeżeli jednak ludzi znajdujących
się w takim upadku wznosi ku światłu, to wydaje mi się ona zasługiwać
na podziw zupełnie wyjątkowy. Z tych powodów moje o Tobie mniema-
nie, jak wiedzą o tym wszyscy bogowie, poczęło się stopniowo ku lepsze-
mu skłaniać. Przynajmniej miejsca dla Ciebie odpowiedniego nie wyobra-
żałem sobie ani wśród pierwszych, ani nawet drugich z najlepszych. Jeśli
o tym nie wiesz, to dowiedz się od zacnego Symmacha11; jestem bowiem
pewny, że ten nigdy skłamać nie może, będąc ze wszystkich z natury naj-
prawdomówniejszy.
Jeżeli Ty się gniewasz na mnie za to, że nie dałem Ci przed wszystki-
mi miejsca pierwszego, to ja, przeciwnie, gniewam się sam na siebie za to,
że umieściłem Cię jeszcze wśród ostatnich, i czuję wdzięczność do tych
wszystkich bogów i bogiń, którzy tak Twemu w sprawach uczestnictwu,
jak i przyjaźni naszej przeszkodzili. Chociaż bowiem poeci wiele mówią
o Famie, jakoby była ona boginią (niech będzie — zresztą, jeśli tak chcesz,
coś demonicznego także i w Famie), nie należy przecież jej całkowicie zau-
fać, gdyż istota demoniczna z natury swej nie jest czymś tak zupełnie
czystym i skończenie dobrym, jak cały rodzaj bogów, lecz uczestniczy tak-
że jakimś sposobem w czymś zupełnie odmiennym. Jeżeii jednak o pozo-
stałych demonach mówić tego nie wolno, to mówiąc o Famie, że wiele ona
kłamstw, wiele też prawdy rozgłasza, sam nigdy nie mogę być przyłapany
na fałszywym świadectwie.
Lecz sądzisz może, że nieokiełzany język Twój wart jest, jak to się
mówi, czterech obolów?12 Czyż nie wiesz, że i Tersytes13 bardzo zuchwale
wobec Hellenów przemawiał, lecz Odyseusz ów przemądry kijem go za
to wygrzmocił, Agamemnon zaś mniej dbał o jego pijackie wyzwiska niż
przysłowiowy żółw o muchy.
Lecz czyn wielki to bynajmniej nie przyganianie innym, lecz wykaza-
nie, że sam na potępienie nie zasługujesz. Jeżeli należysz do tej właśnie
klasy ludzi, daj na to dowody. Czy będąc jeszcze młody, dostarczyłeś
kiedy powodu do pochlebnej o Tobie opowieści? Lecz ja za przykładem
Eurypidesowej Elektry — „tak smutne przemilczam wypadki''14. Kiedy
znów wyrosłeś na męża i w obozie wojskowym zjawić się odważyłeś, jak
się tam, na Zeusa, sprawowałeś! Twierdzisz, żeś został wydalony, potknąw-
szy się o Twoją miłość prawdy, lecz czym możesz to udowodnić? Tym, że
jak Ty, tak i wielu, i to najgorszych łotrów, wyrzuconych zostało ze swych
posad przez tych, co i Ciebie wypędzili?
Nie to jest cechą dzielnego i pełnego umiaru męża, o przemądrzały
Dionizjosie, że odchodzi on, ścigany nienawiścią potężnych. Byłbyś w na-
szych oczach lepszy, gdybyś nam wykazał, że przez obcowanie z Tobą lu-
dzie nabierają umiaru, lecz, przysięgam, nie jest to zadanie na Twoją mia-
rę, ani tych niezliczonych, co Twój sposób życia naśladują gorliwie: skały
bowiem, zderzając się ze skałami, kamienie zaś z kamieniami nie tylko
stąd korzyści nie odnoszą, lecz przeciwnie, silniejsze bez trudu miażdżą
słabsze.
Czy nie należałoby mówić o tym ze zwięzłością lakońską? Lecz z Two-
jej winy, jak sądzę, stałem się już od cykad attyckich gadatliwszy.
Za zniewagi przeciw mnie w pijackim uniesieniu miotane wymierzę Ci
karę odpowiednią, skoro chcą tego bogowie i władczyni nasza Adrasteja.
Jaka więc będzie to kara i co może najboleśniej dotknąć Twój język
i umysł? Postaram się o to, abym zarówno w słowach mych, jak i czy-
nach jak najmniej sam popełniwszy błędów, niewiele złośliwemu języko-
wi Twemu dawał powodów do czczej paplaniny. Co prawda, nie jest mi
tajne, że, jak wieść niesie, nawet Afrodycie Momos15 wyśmiał jej sandał.
Widzisz więc, że sam Momos nieraz aż pękał [z wysiłku] i z trudem tego
sandału mógł się uczepić. Oby zatem dane Ci było w uprawianiu Twej
złośliwości dożyć do starości głębszej niż Tytonowi16 wśród bogactw więk-
szych niż Kinyrasowe17 i rozkoszy wyszukańszych niż Sardanapalowe18,
tak, aby spełniło się na Tobie przysłowie: „Starcy są w dwójnasób dzieć-
mi"!19
A boski Aleksander dlaczego wydawał Ci się tak wielki? Czy dlatego,
że zostawszy jego [czynów wielkich] naśladowcą, szedłeś także z nim
w tym o lepsze, co zarzucił mu Hermolaos20 młodzieńczy? Co do sprawy
pierwszej, to nie ma człowieka na tyle pozbawionego rozumu, aby podej-
rzewać Cię o to. Co zaś do drugiej, a mianowicie, czego właściwie doznał
ten Hermolaos, na co się skarżył i za co, jak powiadają, postanowił zabić
Aleksandra — to przeciwnie, nie ma nikogo, kto by nie był co do Ciebie
przekonany. A wysłuchałem, bogami się klnę, niemało ludzi, którzy po-
dając się za Twych gorących przyjaciół starali się usprawiedliwić Twoją
winę, wysłuchałem nawet kogoś w nią niewierzącego, lecz jest to owa
przysłowiowa jaskółka, która sama jeszcze wiosny nie czyni21. Lecz może
Aleksander z tego powodu wydał Ci się wielki, że Kallistenesa22 zamordo-
wał okrutnie, że ofiarą jego pijaństwa padł Kleitos23, także Filotas i Par-
menion24, bo co się tyczy owego Hektora25, utopionego w nurtach bądź
Nilu w Egipcie, bądź Eufratu (bo się mówi o tym dwojako), to ja zarówno
tę, jak i pozostałe jego igraszki pokrywam milczeniem, aby nie wydać się
oszczercą męża, który nie wzniósł się, co prawda, do doskonałości mo-
ralnej, lecz w sprawach wojennych był wodzem niedoścignionym: z nim
Ty ze względu na Twe skłonności i męstwo tyle masz wspólnego, ile go
jest między rybą i zwierzem sierścią okrytym. Wysłuchaj więc bez zbyt-
niego gniewu wezwanie następujące:
Córko! nie dana Ci jest wojennego znajomość rzemiosła26.
Dalszych słów nie wypisuję, bo, na bogi, wstyd mnie ogarnia, proszę
jednak ich dosłuchać: rozsądne jest przecież, aby czynom odpowiadały
słowa, i człowiek, który unikał czynu, nie powinien unikać ich nazwy.
Lecz Ty, który korzysz się przed święta pamięcią Magnencjusza i Kon-
stansa, za co wojujesz z żywymi i znieważasz wszystkich, co w czymkol-
wiek bądź od Ciebie są lepsi? Czy dlatego, że wymienieni lepiej od ży-
wych mogą ukarać tych, co ich znieważają? Lecz tego nie przystoi Ci mó-
wić; jesteś przecie, jak sam piszesz, najzuchwalszy ze wszystkich. A skoro
nie to jest przyczyną, to może coś innego, nie chcesz wyśmiewać tych, co
już nic nie czują? Lecz czyż jest wśród żywych ktoś na tyle głupi albo
małoduszny, żeby miał w wysokiej cenie Twoje o nich słowa i nie życzył-
by sobie raczej pozostać zupełnie Ci nie znanym, a gdyby to było zgoła
niemożliwe, nie wolałby, jak ja obecnie, uzyskać od Ciebie raczej naganę
niż ocenę zaszczytną? Obym nigdy tak źle nie rozumował i obym nigdy
Twej pochwały nie cenił wyżej od Twego potępienia!
Lecz może sam ten list do Ciebie pisany jest oznaką, że ukąszenie Twe
odczuwam? Na bogów zbawców27, jest on raczej oznaką, że oto zadaję cios
Twemu nadmiernemu z siebie zadowoleniu, bezkarności Twego zuchwa-
łego języka, zdziczeniu duszy czy zamroczeniu Twego umysłu, wreszcie
Twej przekornej we wszystkim, ruchliwości. Było w mej mocy, gdybym
istotnie odczuł ból Twego ukąszenia, ukarać Cię zgodnie z prawem suro-
wo i przy tym czynem, nie słowem tylko, wszak będąc obywatelem i człon-
kiem Senatu uchyliłeś się od wykonania rozkazu samowładcy, a to, rzecz
jasna, nią jest dozwolone temu, kto nie może się powołać na przemożna
konieczność. Czy nie było to dla mnie powodem dostatecznym, aby uka-
rać Cię za to karą wieloraką? A jednak uznałem za słuszne uprzednio do
Ciebie napisać, mniemając, że za pomocą krótkiego pisma dasz mi moż-
ność przywrócić Ci zdrowie. Kiedy jednak (spostrzegłem), że trwasz na
dawnym stanowisku, a raczej, kiedy mi się ujawniły skrywane przedtem
objawy Twego szału, [ogłaszam pismo długie], abyś nie był wcale uwa-
żany za mężczyznę nie będąc nim, nie uchodził ani za swobodnie wypo-
wiadający się rozum, będąc zbiorowiskiem głupstw, ani za człowieka wy-
kształconego, choć nawet nie liznąłeś oświaty, jak przynajmniej z listów
Twoich można się domyślać. Nikt bowiem z pisarzy dawnych nie używa,
jak Ty, wyrazu ,,froudos" w znaczeniu: „jawny, oczywisty", tylko w zna-
czeniu: „nieobecny, oddalony". Nikt też nie byłby zdolny przedstawić wy-
czerpująco nawet w długiej księdze ani dalszych błędów Twego listu, ani
też wstrętnego i wszetecznego Twego charakteru, przez który sam się
niejako wystawiasz na sprzedaż. Twierdzisz przecie, że nie tych, co są pod
ręką i polują na urzędy, powinno się do siebie powoływać, tylko ludzi
niezachwianego sądu i zgodnie z nim obierających to, co należy: tych
jakoby należy wybierać, nie zaś gotowych do posłuchu. Piękną więc, choć
Cię o to nie prosimy, łudzisz nas nadzieją na Twe posłuszeństwo w razie
powołania Ciebie do uczestnictwa w sprawach państwowych. Na tym jed-
nak tak bardzo mi widać zależy, że kiedy wszystkich do nas dopuszczałem,
do Ciebie nie zwróciłem się ani razu. A jednak uczyniłem to w stosunku do
wielu przebywających w umiłowanym od bogów Rzymie, znanych mi
i nie znanych, tak mocno trzymałem się Twej przyjaźni, tak dalece uwa-
żalem Cię za godnego mej troski. Jest więc prawdopodobne, że i przy-
szłość dla Ciebie pozostanie taka sama. List bowiem obecny napisałem
nie tylko jako lekturę dla Ciebie: uznałem ją także za niezbędną dla in-
formacji innych i udostępnię wszystkim, którzy, jestem tego pewny, wez-
mą go do rąk bardzo chętnie, gdyż są na Ciebie oburzeni za to, że jesteś,
jak na Twe przeżycia poprzednie, zanadto uroczysty i pyszny. Otrzymałeś
więc od nas odpowiedź ostateczną, abyś więcej już nic nie żądał. Także
i my od Ciebie nic już nie wymagamy. Przeczytaj to pismo i użyj go. jak
chcesz, bo droga do naszej przyjaźni jest Ci wskazana. Bądź zdrów, żyjąc
dalej w rozpuście i w sposób podobny mnie zniesławiając!
1
Nie wiadomo, czy adresat nazywał się Neilos, czy Dionizjos, Julian bowiem raz
nazywa go tak, raz znów tak. Był on, jak wynika z treści listu, senatorem rzymskim.
2
Magnencjusz podniósł bunt przeciw Konstancjuszowi na terenie
Galii, pokonany przez niego w bitwie pod Mursą w 351 r.
3
Fragment ten pochodzi prawdopodobnie z jakiejś komedii Filemona (frg. 190
Kock), zwrot zaś „kobieta" odnosi się do zniewieściałych obyczajów Neilosa.
4
Platon, Krytiasz 44 D.
5
Poeta Babrios, być może zhellenizowany Rzymianin, był autorem bajek, w któ-
rych występowały mówiące zwierzęta.
6
Bajka XXXII. Jej treścią jest prawda, że natury przygłuszyć nie da się, bo
z tym większą siłą dojdzie do głosu.
7
Tyran syrakuzański, Dionizjos, zaprosił Platona na Sycylię za sprawą swego
wuja Diona, by dać filozofowi możność zrealizowania jego planów przebudowy
ustroju. Wkrótce jednak stracił łaskę tyrana, który podobno kazał go sprzedać jako
niewolnika.
8
Kallippos znany z listu Platona VII 351 DE.
9
Hippokrates, sławny lekarz, II—III w. n. e., twórca medycyny naukowej,
przyznał się, że wziął raz naturalną bliznę na czaszce za sztuczną, wywołaną wy-
padkiem.
10
Fedon, uczeń Sokratesa, którego uwiecznił Platon w dialogu noszącym jego
imię (inaczej O nieśmiertelności duszy), był początkowo rozpustnikiem.
11
Quintus Aurelius Symmachus, sławny mówca, był przywódcą po-
gańskiego stronnictwa w Rzymie.
12
Cztery obole oznaczają według leksykografa Sudy rzecz lub osobę wielkiej
wartości.
13
Tersytes, choć niskiego pochodzenia, zabierał głos na zebraniach wodzów
pod Troją, za co ukarany został przez Odyseusza, Homer, Iliada II 199 na.
14
Cytat z Eurypidesa Orestei, w. 16.
15
Momos, uosobienie nadmiernej, złośliwej krytyki.
16
Tyton, małżonek Jutrzenki (Eos), która wprawdzie zdołała uzyskać dla nie-
go u bogów nieśmiertelność, ale zapomniała poprosić o wieczną młodość. Por. Mim-
nermos, frg. 4 D (Diehl).
17
Kinyras, król Cypru, którego bogactwa były równie przysłowiowe jak Kre-
zusa. Por. Homer, Iliada XI 20.
18
Sardanapal, tj. Assurbanipal, według Herodota II 150 ostatni król
Asyrii, który zamiast walczyć z wrogami wolał popełnić samobójstwo i spalił się
wraz z dworem na gruzach pałacu.
19
Przysłowie to zaczerpnięte z Arystofanesa, Chmury, w. 1417.
20
Hermolaos, paź Aleksandra W., jeden z organizatorów spisku na jego ży-
cie, por. Arrian IV 14.
21
Przysłowie zaczerpnięte z Arystofanesa, Chmury, w. 1415.
22
Kallistenes był siostrzeńcem Arystotelesa i nadwornym historykiem
Aleksandra W. w czasie wyprawy przeciw Persji. Stracony na jego rozkaz za udział
w spisku.
23
Kleitos, szlachcic macedoński, ocalił Aleksandrowi Wielkiemu życie w bit-
wie nad Granikiem w 334 r. Zabity został przez pijanego Aleksandra W. w czasie
sprzeczki.
24
Parmenion, zasłużony wódz Filipa II i Aleksandra Wielkiego, oraz jego
syn Filotas sprzeciwiali się koncepcjom politycznym Aleksandra W., zwłaszcza
orientalizacji państwa, i dlatego zostali straceni.
25
Hektor, syn Parmeniona, utonął w Nilu (Kw. Kurcjusz Rufus IV 8, 7).
26
Były to słowa Zeusa skierowane do Afrodyty, cytat z Homera, Iliada V
428 n.
27
Bogowie zbawcy, tzn. Dioskurowie, Kastor i Polluks.
38 (83)
JULIAN DO ATARBIOSA1
(Rozkaz cesarza ręką pisany)
Ja nie życzę sobie — na bogi — żeby Galilejczycy2 byli wbrew spra-
wiedliwości zabijani, bici lub w inny sposób krzywdzeni. Mimo to jednak
twierdzę, że czcicielom bogów powinno się dawać przed nimi we wszystkim
pierwszeństwo, bo właśnie z powodu głupoty Galilejczyków omal nie do-
konał się przewrót całkowity, dzięki jednak łaskawości bogów zostaliśmy
wszyscy ocaleni. Z tego powodu powinniśmy czcić bogów oraz tych mę-
żów i grody, co im cześć oddają.
1
Atarbios względnie Atarbinus (por. Codex Iustin. XI 70), namiestnik
prowincji Eufratensis, otrzymał rozkaz uprzywilejowania pogan przy obsadzaniu
wolnych miejsc w administracji z pominięciem chrześcijan.
2
Galilejczycy, stała nazwa, którą posługiwał się Julian na określenie chrześcijan.
39 (84)
LIST JULIANA DO ARSAKIOSA1, ARCYKAPŁANA GALACJI
Wiara Hellenów przez nas samych, co za nią idziemy, nie jest jeszcze
zabezpieczona rozumnie. Bogów dzieło jest, co prawda, wielkie i wspaniałe
i nawet wszelkie pragnienia i nadzieje przewyższające (niech słowa te
wybaczy mi łaskawie Adrasteja!); przecież tak ogromnego i głębokiego
przewrotu w czasie tak krótkim nikt na chwilę przedtem nawet w modlit-
wie pragnąć się nie odważał. Lecz cóż, kiedy my jesteśmy przekonani, że
to wystarcza, i nawet nie spostrzegamy, jak bardzo bezbożnictwo przybra-
ło na sile, dzięki jego dla obcych życzliwości, jego o grzebanie zmarłych
trosce, wreszcie jego kłamanej życia świętości. Jestem tego zdania, że każ-
dą z tych cech powinniśmy u siebie gorliwie rozwijać i że wcale nie jest
dosyć, abyś Ty sam stał się takim [jak oni], lecz [trzeba], aby takimi [jak
oni] stali się w ogóle wszyscy w całej Galacji kapłani; tych więc albo groź-
nym spojrzeniem Twym karć, albo słowem do poprawy obyczajów na-
kłaniaj, albo wreszcie od świętej służby bogom odsuwa; w tych wypad-
kach, kiedy nie przybywają do bogów z żonami, dziećmi i służbą, lecz go-
dzą się na to, że ich domownicy, synowie i żony galilejskie, przekładając
bezbożność, bogom czci nie oddawali. Następnie nakłaniaj ich do tego, aby
żaden kapłan nie pojawiał się w teatrze, nie pił wina w gospodzie i nie
stawał na czele przedsiębiorstw brudnych i hańbiących — i kto Cię usłu-
cha, tego szanuj, kto zaś nie usłucha, tego wygoń precz.
W mieście każdym zakładaj liczne gospody dla przyjezdnych, aby
z ludzkości naszej mógł korzystać każdy potrzebujący zarówno spośród
nas, jak i ze wszystkich pozostałych. Abyś miał na to środki dostateczne,
o tym już poprzednio pomyślałem. Rozkazałem bowiem, aby corocznie
wydawano na to w całej Galacji 30 000 modiów pszenicy oraz 60 000 kses-
tów wina2. Z tego nakazuję piątą część użyć na tych biednych, którzy ob-
sługują kapłanów, resztę zaś — na obcych, proszących nas o wsparcie.
Hańbą bowiem jest dla nas, że z Żydów nikt nie żebrze i że niewierni
Galilejczycy oprócz swoich żywią także naszych, nasi zaś nawet swoim
proszącym pomocy nie udzielają. Pouczaj także wyznających wiarę hel-
leńską, by przyczyniali się swym datkiem do tej pomocy społecznej, wsie
zaś helleńskie — ofiarowywały bogom pierwociny swych plonów, i w ogó-
le przyzwyczajaj ludność helleńską do takiej dobroczynności, wyjaśniając
jej, że było to od wieków dziełem naszym. Homer3 przynajmniej tak ka-
zał przemawiać Eumajosowi:
Gościu! nie wolno mi jest, choćby przybył ktoś lichszy ode mnie,
Gościa nie uczcić: wszak ród swój od Zeusa samego wywodzą
Goście, żebracy też wraz, tym zaś dar nawet drobny jest miły.
Ustępując innym dla współzawodnictwa z nami nasze dobre obyczaje,
nie ściągajmy na siebie wstydu naszą dla nich obojętnością i nie wyrze-
kajmy się tym bardziej swego przed bogami lęku! Gdybym wiedział, że
tak postępujesz, dusza moja wezbrałaby radością.
Naczelników prowincji odwiedzaj w ich kwaterze rzadko, pisuj zaś do
nich najczęściej. Ilekroć przybywają oni do grodów, na spotkanie im niech
nie wychodzi żaden kapłan! Kiedy odwiedzają oni świątynie bogów, ka-
płan niech wyjdzie tylko do przedsionka. Niech jednak nie poprzedza go
do niej żaden żołnierz! Niech zaś idzie za nim, kto chce! Naczelnik, gdy
przestąpi próg świątyni, staje się od razu człowiekiem prywatnym; w ob-
rębie świątyni, jak Ci wiadomo, rządzisz Ty sam, gdyż tego ustanowienie
boga wymaga. Ci, co są Tobie posłuszni, to ludzie prawdziwie bogobojni,
ci natomiast, co kierują się zachcianką pustą, lecz własną — to ludzie
ambitni, za czczą sławą goniący.
Miastu Pessinuntowi pomóc jestem gotów, o ile mieszkańcy jego przy-
wrócą sobie łaskę Macierzy4 bogów; gdy zaś będą ją dalej lekceważyć, nie
tylko nie będą uwolnieni od kary (obym nic powiedzieli coś zbyt twarde-
go!), boję się, że doświadczą mej wrogości.
Nie dozwolone mi jest okazywać litości ni względów
Mężom, co waśnią się wciąż z żyjącymi wieczyście bogami5.
41 (86)
DO TEODORY
Otrzymaliśmy księgę, którą przez Mygdoniosa przysłałaś, również
wszystkie echa tej uroczystości do nas dochodziły. Każda z tych rzeczy
jest nam wielce miła, najmilsza jednak ze wszystkiego — zapamiętaj to
sobie dobrze — była wiadomość, że Dobrotliwość Twoja sił cielesnych
nabrała i swe względem bogów obowiązki spełnia jeszcze staranniej i za-
razem energiczniej. Co się zaś tyczy tego, o czym pisałaś do Maksymosa
filozofa, jakoby przyjaciel mój Seleukos1 był do Ciebie nastrojony wrogo,
bądź przekonana, że on nigdy w mojej obecności nie powiedział ani uczy-
nił nic, na podstawie czego można by Cię o coś oskarżać. Przeciwnie,
wszystko dotyczące Ciebie brzmi u niego bardzo pięknie. Minio to nie
twierdzę jeszcze, że jest dla Ciebie nastrojony życzliwie, o tym bowiem
wiedzieć może tylko on sam oraz wszystkowiedzący bogowie. Że jednak
on w obecności mojej wstrzymywał się od czegoś podobnego, o tym za-
pewniam Cię moim słowem prawdziwym. Śmieszne więc wydaje mi się
nie zważać na to, co on czyni jawnie, tylko na to, co on jakoby ukrywa,
i szukać tego, na co nie ma wskazania wyraźnego. Ponieważ jednak Ty
wiele przeciw niemu wysunęłaś zarzutów i zarazem coś niecoś ujawniłaś
o sobie, wyjaśniając przyczynę własnej doń wrogości, ja mogę tyle po-
wiedzieć Ci otwarcie: Jeśli istotnie przybliżyłaś do siebie kogoś ze swych
domowników — wszystko jedno, mężczyznę czy kobietę, z wolnych czy
niewolników — który obecnie nie oddaje czci bogom, a którego nawrócić
w przyszłości nie masz już nadziei, to przez to błąd popełniłaś. Przede
wszystkim zastanów się nad tym: gdyby ktoś z lubianych przez Ciebie
domowników współdziałał z tymi, którzy Cię obmawiali i w opinii Ci
szkodzili, i im się wysługiwał, odwracał się zaś od Twych przyjaciół i miał
ich w nienawiści i pogardzie, to czybyś nie zapragnęła, aby on zginął od
razu, albo byś go sama ukarała? Cóż więc, czy bogowie są w mniejszej
cenie niż przyjaciele? Do tego jeszcze rozważ, przypuściwszy, że oni są
panami, my zaś — niewolnikami. Jeżeliby więc ktoś z nas, którzy uwa-
żamy się za sługi bogów, polubił domownika, który by brzydził się nimi
i odwracał od ich czci, to czyż nie byłoby słuszne albo przekonać go
i przez to ocalić, albo wydalić go z domu i sprzedać, o ile nie jest mu łat-
wo wyrzec się posiadania tego niewolnika. Co do mnie, nie przyjąłbym
miłości tych, co nie kochają bogów. Twierdzę więc, że wszyscy obierający
żywot kapłański powinni, z tego stanowiska wychodząc, ze świętą służbą
bogom związać się węzłem ściślejszym. Rozumnie byłoby, aby każdy
kapłan zaczynał od własnego domu i ten okazał [ludziom] całkowicie oczy-
szczony od tak strasznej choroby.
1
Seleukos, przyjaciel i towarzysz Juliana w czasie jego wyprawy przeciw
Persom. Teodora czuła była na zarzuty, ponieważ jej syn był wrogiem Juliana jesz-
cze w czasie jego pobytu w Galii.
42 (87)
JULIAN DO TEJŻE — PRAWDOPODOBNIE — TEODORY1
43 (88)
... Czy tej czci, która przysługuje [poświęconym bogom] drzewom2, nie
należy także przyznać [poświęconym im] ludziom? Lecz przypuśćmy na-
wet, że ktoś na to nie zasługujący przywłaszczył sobie godność kapłana.
Czy nie należało raczej oszczędzać go tak długo, aż — po stwierdzeniu je-
go nieodpowiedniości, po usunięciu od czynności obrzędowych i odebra-
niu mu miana kapłana, nadanego może zbyt pośpiesznie, wystawić go, ja-
ko obciążonego odpowiedzialnością, na hańbę, potępienie i karę? Jeśli te-
go nie wiesz, to nie wiesz nic o tym, co należy do umiaru. Gdzie w Tobie
jest choć ślad doświadczenia w sprawach sądowych, skoro nie wiesz, co
to kapłan, a co człowiek prywatny?
Gdzie w Tobie jest choć trochę panowania nad sobą, skoro poddałeś
chłoście tego, przed którym powinieneś wstawać? Ze wszystkiego jednak
najhaniebniejsze i najbardziej Ci w oczach bogów i ludzi szkodzące jest
naprzód to, że pono zasiadają wraz z Tobą do stołu kapłani i biskupi Gali-
lejczyków — jeśli ze względu na mnie nie jawnie, to przynajmniej w głę-
bi domu — następnie zaś to, że chłoście uległ kapłan; w przeciwnym prze-
cie razie, na Zeusa, nie przybyłby ze skargą taką na Ciebie wasz arcykap-
łan. Ponieważ słowa Homera3 według Ciebie trącą już baśnią, posłuchaj
oto wyroczni władcy didymejskiego4, jeśli według Twego zdania istotnie
pouczał on dobrze niegdyś Hellenów, później zaś — ludzi zdrowo myślą-
cych, mówiąc3:
Ludzie w szaleństwie co swym służebników cnych bóstw nieśmiertelnych
Krzywdzić niesłusznie się ważą, też praw ich pozbawiać prastarych,
Zaś w rozważaniach swych już pozbawieni bojaźni są bożej,
Drogi żywotów swych, wiedz, nie dowiodą do końca samego
Wszyscy, co bogom choć raz złorzeczyli niezmiennie szczęśliwym,
Z ich to kapłani wszak rąk otrzymali dostojność swą świętą.
Bóg więc oznajmia sam, że wrogami bogów są nie tylko ci, którzy biją
lub znieważają kapłanów, lecz także Ci, którzy pozbawiają ich zaszczy-
tów: wszak kto ich uderza, ten staje się przez to świętokradcą. Ja zatem,
który zgodnie z obyczajem ojców jestem wielkim arcykapłanem, zabra-
niam Ci w ciągu trzech obiegów księżycowych utrudniać (innemu) kapła-
nowi pełnienie jego zadania. Gdybyś jednak w tym okresie okazał się
tego godny, to ja, utrzymawszy o tym od arcykapłana wiadomość, zasięg-
nę rady bogów, czy masz być znów przyjęty. Taką za porywczość nazna-
czam Ci karę. Co prawda, starożytni piszą i mówią zazwyczaj o rzucanych
przez bogów przekleństwach. To jednak nie wydaje mi się słuszne, z ni-
czego nie widać, aby bogowie to kiedykolwiek czynili. Zresztą myślę, że
my, kapłani6, jesteśmy sługami modlitw, nie zaś — klątw. Dlatego modlę
się wraz z Tobą, abyś modlitwą wytrwałą wyprosił sobie przebaczenie te-
go wszystkiego, coś zawinił.
1
Początku listu brak we wszystkich rękopisach.
2
Z drzewa rzeźbiono w starożytności posągi bogów.
3
Julian miał tu na myśli skargę kapłana Chryzesa, skrzywdzonego przez Aga-
memnona pod Troją. Por. Komer, Iliada I 23 nn.
4
Didyma, świątynia i wyrocznia Apollina pod Miletem w Azji Mn., zwana
też wyrocznią Branchidów od zawiadujących nią kapłanów.
5
Zdaje się ta wyrocznia została zaczerpnięta z Lukiana z Samosat O astrolo-
gii 23.
6
Julian jako cesarz rzymski sprawował w charakterze arcykapłana (pontifex
maximus) pieczą nad kultem w Rzymie.
44 (89)
JULIAN DO TEODORA ARCYKAPŁANA1
46 (90)
JULIAN DO FOTINUSA1
47 (96)
48 (90)
LIBANIOS DO JULIANA SAMOWŁADCY
Jeśli to są słowa języka leniwszego, to jakim mógłbyś stać się mówcą,
gdybyś go naostrzył? Lecz i tak biją z ust Twoich źródła słów zbyt obfite,
byś potrzebował jeszcze ich dopływu. Co do mnie, jeśli źródeł mych co-
dziennie nie uzupełniam, pozostaje mi tylko milczenie. Mowę moją prag-
niesz otrzymać bez obrońcy i dlatego nasz miły Priskos tak Ci się zdaje
spóźniać. Przyjmij ją więc i tak: jakkolwiek bądź sąd Twój o niej wy-
padnie, na nim poprzestaniemy.
49 (97)
JULIAN DO LIBANIOSA
Oddałeś Arystofanesowi należne w nagrodę za jego dla bogów cześć
i dla Ciebie gorliwość przez to, żeś czynione mu zarzuty zmienił i prze-
kształcił na pochwały, i to nie tylko na teraz, ale i na później. O, jak
czymś zgoła odmiennym od pisanych przez Ciebie mów są i kłamliwe za-
czepki Pawła1 i osąd z ust pewnej osoby2! Te bowiem wzbudzały do nich
nienawiść, gdy były jeszcze w całej swej świeżości, teraz zaś wraz z ich
autorami straciły na blasku, mowy natomiast Twoje i teraz są przez praw-
dziwych Hellenów3 lubiane, i będą później, jeśli tylko ja od sądu zdrowe-
go się nie odchylam. Będziesz mnie pytał dalej, czyś mnie przekonał, a ra-
czej, czyś zmienił mój sąd o Arystofanesie? Zgadzam się z Tobą, że nie
należy go uważać za ulegającego powabom rozkoszy cielesnej oraz pie-
niędzy; dlaczego nie mam tu usłuchać tego z mówców, który najbardziej
ukochał mądrość i prawdę? Potem następuje Twoje pytanie, dlaczego jego
niedoli na dolę lepszą nie zmienię i nie usunę ciążącego na nim wskutek
nieszczęść poniżenia? Zastanówmy się więc nad tym ja i Ty albo, jak się
wyraża poeta4, „razem idący my dwaj". Masz słuszność nie tylko w tym,
że mi doradzasz pomóc mężowi czci bogów szczerze oddanemu, ale i w spo-
sobie pomocy, do pewnego stopnia zagadkowym. Lecz może o tych rze-
czach lepiej jest nie pisać, lecz uprzednio porozmawiać ze sobą. Bądź mi
pozdrowiony, bracie najlepszy i najpożądańszy.
Mowę Twą przeczytałem wczoraj na krótko przed śniadaniem, po śnia-
daniu zaś pozostały aż do spoczynku czas poświęciłem też jej czytaniu.
Szczęśliwy jesteś, że tak mówisz, szczęśliwszy jeszcze, że tak myśleć mo-
żesz! Co za mowa! Co za umysł! Co za pojętność! Co za podział materiału!
Co za podejścia! Co za szyk myśli! Co za punkty wyjścia! Co za sposób
mówienia! Co za harmonia! Co za kompozycja!5
1
Paweł z przydomkiem Łańcuch (Catena), osławiony donosiciel, por. Am-
mian. Marceli. XIV 5, 6.
2
Być może chodzi w tym wypadku o Konstancjusza.
3
Prawdziwi Hellenowie, określenie często używane przez Juliana, oznacza wy-
znawców dawnej wiary.
4
Cytat z Homera, Iliada X 224.
5
Julian wymienia różne cechy, które zgodnie z wymogami retoryki powinny
charakteryzować mowę.
50 (97)
Jam Arystofanesowi, Tyś mnie oddał należne za moją dla Ciebie mi-
łość gorącą, jawną i nie kryjącą się przed bogami i ludźmi. Dziś bowiem
uskrzydlony przez list Twój, który i nadzieję we mnie wlał, i mowę mą
ozdobił, wysoko wzwyż uleciałem, tak iż wszystko drobne mi się wydaje
zarówno słynne Midasa bogactwa1, jak Nireusa uroda2, Krisona bieg
szybki3, Polydamasa siła4, Peleusa wreszcie miecz5. Myślę nawet, że gdy-
bym nektaru zakosztował, nie dałoby mi to większej radości niż chwila
obecna, kiedy mi władca, którego Platon6 po długich poszukiwaniach na-
reszcie znalazł, mój pomysł pochwalił, moją mowę za podziwu godna
uznał, a zaszczycając mnie obietnica swych dlań darów, jeszcze bardziej
wyróżnił wolą wspólnego z nim rozważania tego, co mu dawać należy.
Nawet ów człowiek, który o wschodzie wypatruje na niebie gwiazdozbio-
ru Kozy7, tego wszystkiego [co ja] by nie otrzymał. Ponieważ mnie, choć
się nie starałem, najwyższe dostało się szczęście — i jeśli go o co dobrego
poproszę, władca gotów jest udzielić mi tej łaski, Boga, co na niebie jest,
naśladując. List więc Twój dołączony będzie do mowy mojej, aby głosić
synom Hellenów, że nie na próżno wypuściłem z łuku strzałę8 moją —
i tym, com o Arystofanesie napisał, będzie się szczycił Arystofanes, listem
zaś do mnie napisanym będę się szczycił, ja, a raczej będziemy się cieszyć
obaj: jeden z listu już otrzymanego, drugi — z darów, które ma dopiero
otrzymać, lecz każdy uważając siebie za bardziej uczczonego.
Ale musisz jeszcze dowiedzieć się o strachu, którego doznał Arystofa-
nes, abyś i Ty miał się z czego śmiać. Jeden z tych, co zwykle po południu
mają do Ciebie wstęp, doszedł był już do drzwi, lecz zatrzymany z tego
powodu, że Ty układasz jakaś mowę. zawiadomił o tym nas. Natychmiast
powstała obawa, żebyś Ty, powziąwszy zamiar współzawodniczyć z tą mo-
wą, nie zwyciężył swego mistrza, Arystofanesa zaś nie przyprawił o taką
samą biedę jak Neilosa9. Co prędzej więc do dobrego Elpidiosa10, ten zaś
dowiedziawszy się, czego się boimy, wybuchnął śmiechem: wtedy dopiero
odetchnęliśmy i wnet potem otrzymujemy pomyślne dlań pismo Twoje,
1
Midas był mitycznym królem Frygii, znanym z bogactw.
2
O piękności Nireusa mówił już Homer, Iliada II 67].
3
O szybkobiegaczu Krisonie wspomina Platon w dialogu Protagoras 335 A,
4
Siłacza Polydamasa wymienia Homer, Iliada XI 57.
5
Miecz Peleusa, ojca Achillesa, cytowany w zbiorze przysłów Zenobiosa, V 20.
6
Aluzja do Platona, Folii. V 473 C.
7
Wzmiankę o tym przekazał leksykograf Suda p. h. Koza (Aiks).
8
Słowo poety porównywał do wystrzelonej strzały Pindar, Olimp. I 115.
9
Julian poświęcił Neilosowi zgryźliwy list (82).
10
Elpidios był wysokim urzędnikiem cesarskim, przełożonym administracji
majątkami osobistymi cesarza (comes rerum prvatarum).
51 (98)
JULIAN DO LIBANIOSA, SOFISTY I KWESTORA
Przybyłem do Litarbów1, wsi należącej do ziemi chalkidzkiej2. Natra-
fiłem na drogę stanowiącą pozostałość zimowego obozu Antiochijczyków.
Pełna była błota i skał, w całości zaś swej wyboista; w błocie bowiem
tkwiły kamienie rzucane jakby naumyślnie, żadną jednak sztuką ze sobą
nie związane. W taki sam sposób i w miastach innych zazwyczaj postępu-
ją ludzie, przeprowadzający budowę ulic brukowanych: wożą do tego za-
miast wapna dużo ziemi sypkiej i jak przy wznoszeniu muru ciasno ukła-
dają kamienie. Kiedy drogę tę z trudem odbywszy, dotarłem do pierw-
szego przystanku, była już pono godzina dziewiąta prawie, i tu w obrębie
podwórca przyjąłem ogromną większość Waszej rady miejskiej3. O czym
rozmawiałem z nią, zapewne już się dowiedziałeś, mógłbyś jednak usły-
szeć i od nas, gdyby taka była wola bogów. Z Litarbów tych jechałem
do Beroi4 i Zeus tutaj zapowiedział mi powodzenie całkowite, okazawszy
wyraźne znaki na niebie. Zatrzymawszy się tu dzień cały, obejrzałem gród
na górze, złożyłem Zeusowi ofiarę królewską, tj. byka białego, i miałem do
rady miasta przemówienie o czci bogów, lecz choć słowa moje chwalili
wszyscy, dali mi się przekonać bardzo nieliczni i właśnie ci, którzy jeszcze
przed mową moją zdawali się mieć sąd zdrowy, strzegli się jednak niby
nadużycia wolności słowa zdjęcia z siebie i odrzucenia tego, co jest godne
wstydu. Niestety, wśród ludzi, o bogowie, bierze górę gotowość rumienić
się przed tym, co jest dobre, jak np. duszy męstwo i dla bogów cześć, szu-
kać zaś chluby w tym, co kala duszę i ciało, tj. w świętokradztwie oraz
duszy i ciała słabości.
Następnie gościnności udzielają mi Batny5, miejsce, do którego podob-
nego nie widziałem poza Dafną6. Ta obecnie przypomina Batny, a jeszcze
niedawno, kiedy cała była jeszcze świątynia i posąg święty, ja owej czczo-
nej siedziby Zeusa i Apollona Pytyjskiego nie powstydziłbym się kłaść
na równi z Ossą i Pelionem, szczytami Olimpu i Doliną Tempejską w Te-
salii albo nawet dawać jej pierwszeństwo przed wszystkim tym razem
wziętym. Ale o tej dawnej Dafne Tyś napisał już mowę taką7, jakiej nikt
z ludzi dzisiejszych, choćby nie wiem, jak się silił, nie potrafiłby ułożyć,
a i z dawniejszych — chyba niewielu. Czemu więc o pisanie o niej mam się
kusić, skoro Tyś już o niej pieśń tak wspaniałą wyśpiewał? Oby się to ni-
gdy nie stało! Batny te, choć nazwę noszą barbarzyńską, są osadą helleń-
ską głównie dlatego, że po całej krainie dokoła wznosiły się zewsząd dymy
kadzidlane, a nadto widniały wszędzie przygotowane na ofiarę bydlęta.
To, choć ucieszyło mnie bardzo, wydało mi się czymś aż nad miarę gorące
i helleńskiej dla bogów czci obce; wszak poza ciżbą i w spokoju powinny
być dokonywane czynności obrzędowe przez tych, którzy po to przyby-
wają i nie w innym celu niosą ofiary i uczucie nabożne. Lecz to wkrótce,
być może, stanie się przedmiotem należytej mej troski, Batny zaś przed-
stawiały się oczom mym jak równina zielonością okryta i zawierająca
grupy młodych cyprysów (nie widziałem tam ani jednego pnia starego
lub spróchniałego, lecz wszystkie w jednakowej pełni swego listowia),
pałac królewski, wcale jednak niewspaniały, bo wzniesiony z samej gliny
i drzewa, a nie zawierający żadnych ozdób, wreszcie ogród ustępujący, co
prawda, ogrodowi Alkinoosa8, a przypominający raczej ogród Laertesa9,
zawierał w sobie malutki gaik cyprysowy. Przy ogrodzeniu dookoła zasa-
dzone były jedno przy drugim takie same drzewa, a środek zajmowały
grzędy uprawne, na których znajdowały się jarzyny i drzewa przynoszące
owoc wszelaki. Co dalej, zapytasz? Po południu złożyłem ofiarę, następ-
nie wczesnym rankiem, kiedy ofiary te wypadły nam pomyślnie, [ruszy-
liśmy dalej i] dosięgliśmy Hierapolis10. Wychodzą na spotkanie obywate-
le i przyjmuje nas człowiek obcy, tylko co ujrzany, lecz od dawna mi
miły, przyczynę zaś tego Ty sam, jestem pewny, już miarkujesz, lecz mi-
ło mi jest wyjaśnić Ci ją, może niepotrzebnie skądinąd, bo o ludziach nie-
których słuchać i mówić jest mi boską rozkoszą; sam bowiem boski Jam-
blichos11 okazał się wychowawcą teścia mego gospodarz;12, a przecież me
otaczać miłością wszystkiego, co dotyczy tych mężów, wydaje mi się
zbrodnią najwstrętniejszą. A do tego przybywa przyczyna bodaj jeszcze
ważniejsza: gościł on u siebie kilkakrotnie mego brata stryjecznego13 oraz
brata przyrodniego14, i choć był przez nich, jak było do przewidzenia,
wzywany wielokrotnie do wyrzeczenia się czci bogów, nie uległ tej choro-
bie, choć łatwe to nie było.
Przyszło do mnie wielu żołnierzy, którzy Galilejczyków... To z moich
osobistych wspomnień mogę Ci z Hierapolis napisać. Zarządzenia zaś woj-
skowego i politycznego charakteru trzeba Ci było, tak sądzę, osobiście,
będąc na miejscu, obserwować i w nie wglądać. Jest to bowiem materia
zbyt ciężka, jak na list, a tak obfita, że rozpatrywana szczegółowo, nie-
łatwo by się dała zamknąć nawet w trzykroć większym liście, w głównych
jednak zarysach przedstawię Ci ją w słowach niewielu. Do Saracenów15
wyprawiłem listy, przypominając, żeby sami przybyli, jeśli czego chcą.
To jest jedna sprawa, a druga następująca: rozesłałem ludzi, którzy by,
o ile to jest możliwe, śledzili, aby nikt od nas nie przechodził potajemnie
na teren nieprzyjaciela i nie zaniósł im wieści, żeśmy już wyruszyli. Na-
stępnie wydałem wyrok w pewnej sprawie żołnierskiej, według mego
przekonani?, bardzo łagodny i sprawiedliwy. Ściągnąwszy do jednego
miejsca wojsko, przygotowałem ogromną ilość koni i mułów. Okręty rze-
czne otrzymują pełny ładunek pszenicy, a raczej sucharów, oraz octu16.
A każdy z tych czynów jak się dokonał i ile przy tym było gadania! Opis
zaś tego wszystkiego jak długiego, według Ciebie, wymaga czasu? A pod
ilu listami i aktami położyłem mój podpis? Bo to wszystko, jak cień, cho-
dzi w ślad za mną. Lecz czy trzeba, wyliczając to wszystko, przysparzać
sobie jeszcze kłopotu?17
1
Litarby, dziś El Tarib, miejscowość odległa o 60 km od Antiochii nad Oron-
tesem, stolicy Syrii.
2
Ziemia chalkidzka, terytorium w płn. Syrii, nazwana tak przez Seleu-
cydów od części Macedonii, Chalkidyki.
3
Rada miejska, tj. miasta Antiochii, miejsca rodzinnego Libaniosa.
4
B e r o e, dziś Aleppo, nazwa przeniesiona z Macedonii.
5
Batny, miejscowość w płn.-wsch. Syrii, dziś Tell-Batnan.
6
D a f n e, miejscowość i gaj niedaleko Antiochii z świątynią Apollina, spaloną
przez fanatyków za czasów Juliana.
7
Pochwała Libaniosa na cześć Dafne pod nazwą Monodia.
8
Alkinoos był władcą Feaków, którzy gościnnie przyjęli rozbitka, Odyseusza.
Por. Homer, Odyseja VII 112—132.
9
Laertes był niewolnikiem Odyseusza na Itace. Por. Homer, Odyseja XXIV
204 nn.
10
Hierapolis, miasto położone w płn. Syrii.
11
Jamblich z Apamei, filozof, przyjaciel Juliana, z którym on wielokrot-
nie korespondował.
12
Był nim Sopater z Apamei, filozof.
13
Bratem stryjecznym Juliana był cesarz Konstancjusz.
14
Tj. Gallusa.
15
Saraceni byli plemieniem semickim, w czasach bizantyjskich to samo co
Arabowie. Ofiarowali oni Julianowi pomoc wojskową przeciw Persom. Por. Am-
mian. MarcelL XXIII 3, 8.
16
Plan wojenny Juliana przewidywał marsz wzdłuż prawego brzegu Eufratu,
a nie, jak ongiś Aleksander W., wzdłuż Tygrysu obfitującego w dopływy, których
nie ma Eufrat. Flota rzeczna wiozła żywność oraz ocet, który zmieszany z wodą
stanowił normalny napój żołnierzy rzymskich w strefie gorącej, co poświadcza
Ewangelia św. Mateusza 27, 48.
17
Końca tego ważnego listu brak w rękopisach.
52 (108)
JULIAN DO PORFYRIOSA1
Biblioteka Georgiosa2 była bardzo wielka i bcgata w dzieła przeróż-
nych filozofów i wielu komentatorów, jednak bynajmniej nie najmniejsza
jej część stanowiły liczne i rozmaite księgi Galilejczyków. Całą więc tę
bibliotekę postaraj się odszukać i odesłać do Antiochii, wiedząc, że sam
będziesz obłożony karą najcięższą, jeśli jej z cała skrupulatnością nie od-
najdziesz, ludzi zaś o przywłaszczenie sobie książek w jaki bądź sposób
podejrzanych, za pomocą wszelkiego rodzaju badań, przysiąg, wreszcie
brania na męki większej ilości niewolników3 do wyjawienia wszystkiego
nie namówisz ani zmusisz.
1
Porfyrios był prawdopodobnie naczelnikiem finansów w Egipcie, tzw. ra-
tionalis.
2
Por. list Do Zenona (58) i Do Aleksandryjczyków 2 (60).
3
Prawo rzymskie dopuszczało użycie tortur wobec niewolników.
53(107)
54(108)
55(109)
56(111)
JULIAN DO ALEKSANDRYJCZYKÓW
Gdyby założycielem Waszego grodu był nawet ktoś z obcej ziemi, to
naruszający Wasze prawa ponieśliby i w tym wypadku należytą karę za
to, że woleli żyć poza prawem i wprowadzili do Was głosicieli nowej nau-
ki, i nie mieliby rozsądnego powodu domagać się od nas powrotu Atana-
zego1. Skoro jednak założycielem tego grodu jest Aleksander2, posiada-
czem zaś bóg i król Sarapis wraz z zasiadającą z nim dziewicą i królową
całego Egiptu Izydą... to chora część grodu bez współzawodnictwa ze zdro-
wą poważyła się przywłaszczyć sobie nazwę całości. Na bogi, Aleksan-
dryjczycy! Wstyd mnie wielki ogarnia, jeżeli ktoś z Was w ogóle się przy-
znaje, że jest Galilejczykiem. Za dawnych czasów przodkowie prawdzi-
wych Hebrajczyków służyli jak niewolnicy Egipcjanom3, obecnie zaś Wy,
Aleksandryjczycy, coście podbili Egipt (bo przecież podbił go grodu Wa-
szego założyciel), pogardziwszy starodawnymi ustanowieniami, chętnie
przyjęliście niewolniczą zależność od tych, co sami praojców swych zasady
odrzucili. Zali nie nawiedzają Was choćby wspomnienia dawnej szczęśli-
wości naszej, kiedy to cały Egipt pozostawał w łączności z bogami, my
zaś korzystaliśmy z obfitości dóbr? Lecz ci, co wprowadzili teraz do Was
tę nowo ogłoszoną naukę, jakich, powiedzcie mi, dóbr okazali się dla gro-
du tego sprawcami? Założycielem grodu Waszego był Aleksander Mace-
dończyk, zaprawdę, nie na miarę którego bądź z tych ludzi ani nawet
wszystkich Hebrajczyków, co od nich o wiele więcej są warci. Od Hebraj-
czyków wartościowszy okazał się też Ptolemajos, syn Lagosa4. Aleksander
zaś gdyby nawet z Rzymianami stanął do walki, śmiertelnego nabawiłby
ich lęku. Cóż więc dalej? Ptolemeusze, którzy po założeniu przezeń tego
miasta, niby córkę własną Aleksandrię chowali, zaprawdę nie słowami
Jezusa ją wzmacniali i nie nauką nienawistych Galilejczyków uwieńczyli
to jej urządzenie, dzięki któremu jest jeszcze dziś szczęśliwa. Na trzecim
wreszcie miejscu, kiedy Rzymianie po usunięciu tych Ptolemeuszów, któ-
rzy źle nią rządzili, sami stali się jej władcami, August5, który do Wasze-
go grodu przybył i z Wami rozmawiał, rzekł następująco: ,,Aleksandryj-
czycy! Daruje grodowi temu wszelką winę przez cześć dla wielkiego boga
oraz wzgląd na lud ten i wielkość jego grodu". Trzecią wreszcie przyczyną
mojej dla Was życzliwości jest mój przyjaciel Arejos6. A miał obywatel-
stwo Wasze ten filozof, który był nieodstępnym Augusta towarzyszem. To
są specjalne dobra, na ten gród od bogów olimpijskich zesłane, przeze
mnie tu w krótkim ujęciu podane, gdyż większość z powodu ich mnogości
pomijam. Lecz w jaki sposób nie znane są Wam dobra powszechne i co-
dzienne, które są nie ludziom nielicznym ani jednemu rodowi, ani nawet
jednemu grodowi, lecz w ogóle całemu światu od bóstw widomych udzie-
lane? Jedni tylko Wy niewrażliwi jesteście na padający na Was blask He-
liosa7, jedni tylko Wy nie wiecie, że z łaski jego powstaje lato i zima, jedni
tylko Wy nie wiecie, że przezeń wszystko zostaje ożywione i ruchem obda-
rzone, jedni tylko Wy nie przeczuwacie nawet, jakich dóbr dla grodu jost
przyczyną Selene8, która przez niego i za jego sprawą stała się budowni-
czym wszechświata? I żadnemu z tych bogów nie odważacie się złożyć
w pokorze pokłonu? Jezusa zaś, którego nie widzieliście Wy, nie wi-
dzieli też ojcowie Wasi, uważacie za niezbędne uznać za Boga-Słowo?
Natomiast tego boga, którego od prawieka cały rodzaj ludzi widzi, ogląda,
czci i czcząc, doznaje szczęścia — mówię o wielkim Heliosie, żywej i udu-
chowionej, rozumnej i dobroczynnej podobiźnie dostępnego tylko dla
umysłu ojca... Jeżeli wezwaniom moim jesteście choć odrobinę posłuszni,
powróćcie do prawdy. Nie zboczycie z tej drogi prostej, ufając temu, kto
drogą tamtą chadzał aż do lat dwudziestu, drogą zaś tą kroczy z pomo-
cą bogów już rok dwunasty9.
Jeśli będziecie posłuszni mnie, Waszemu przyjacielowi, sprawicie mi
radość niemałą; jeśli zaś przeciwnie, macie wole dochować wiary zabobo-
nowi i nauce tych ludzi do wszystkiego zdolnych, to przynajmniej bądź-
cie z sobą zgodni i nie tęsknijcie za Atanazym. Jest w każdym razie
wśród Was wielu uczniów jego, zdolnych ułagodzić uszy Wasze podrażnio-
ne i słów bezbożnych spragnione. Oby na jednym Atanazym zatrzymała
się złośliwość jego nie uznającej bogów szkoły. Macie u siebie już pokaź-
ny poczet ludzi utalentowanych, wiec trudności stąd nie będzie żadnej:
kogokolwiek wybierzecie sobie z tego mnóstwa, nie będzie on, o ile chodzi
o tłumaczenie pisma, gorszy od tego, za kim tęsknicie. Jeśli zaś składa-
liście przede mną swe prośby, potrzebując wszelkiej innej przebiegłości
Atanazego (wiem bowiem, i to od dawna, że człowiek ten zdolny jest do
wszystkiego), to dowiedzcie się ode mnie, że za to właśnie został on z mia-
sta wygnany; nie nadaje się bowiem do przewodzenia ludowi mąż, który
z natury swej do wielu naraz rzeczy się bierze. Ten zaś to nawet nie mąż,
lecz małej wagi człowieczek, który za wielki wyczyn poczytuje sobie ry-
zykowanie własną głową, a to właśnie daje początek nieporządkom. Dla-
tego, aby nic podobnego u Was się nie zdarzyło, już poprzednio rozkaza-
liśmy mu opuścić to miasto, obecnie zaś rozkazujemy opuścić Egipt
cały.
Niech to zostanie podane do wiadomości obywatelom naszym, Ale-
ksandryjczykom10!
1
Biskup Atanazy był gorącym obrońcą symbolu nicejskiego i wrogiem arianiz-
mu. Prześladowany przez Konstancjusza, skazany został na wygnanie z Aleksandrii
przez Juliana w dn. 24 X 362 r. Obecny list Juliana był odpowiedzią na petycję chrze-
ścijan aleksandryjskich domagających się jego odwołania.
2
Aleksandrię założył Aleksander Wielki w 332 r.
3
Aluzja do pobytu Hebrajczyków w ziemi Gossen w Egipcie, o czym mówi Księ-
ga Wyjścia (Exodus).
4
Ptolemajos otrzymał po śmierci Aleksandra Wielkiego (323 r.) w zarząd
Egipt, którego ogłosił się królem w 305 r., dając początek dynastii Lagidów, panują-
cych w Egipcie do 30 r. p.n.e.
5
Cesarz August po zajęciu Egiptu wyodrębnił Aleksandrię jako miasto samo-
dzielne, stąd pochodzi jej nazwa Alexandria ad Aegyptum (A. przy Egipcie).
6
Areios lub Areos, filozof i przyjaciel Augusta, odmówił przyjęcia ofia-
rowanego mu przez tegoż namiestnictwa Egiptu, por. Swetoniusz, August 89.
7
Helios, łac. Sol, słońce, którego kult propagował Julian.
8
Selene, tj. księżyc.
9
Wynikałoby z tego miejsca, że Julian, urodzony 6 listopada 331 r., do 350 r. był
chrześcijaninem, odtąd zaś poganinem.
10
Jedynym skutkiem prośby Aleksandryjczyków było wygnanie Atanazego nie
tylko z Aleksandrii, ale z całego Egiptu.
57(114)
JULIAN DO BOSTRENOW1
Myślałem, że przywódcy Galilejczyków będą żywić dla mnie większą
wdzięczność niż dla tego, kto przede mną wiadzę posiadał2. Za jego to bo-
wiem czasów się zdarzała, że większość ich bywała wysyłana, ścigana
i więziona, że liczne skupienia tzw. „heretyków" bywały tak, jak w Samo-
satach3, w Kyzyku4, Paflagonii5, Bitynii6 i Galacji7, a również u wielu
innych szczepów nawet mordowane, a wsie ich pustoszone i doszczętnie
burzone. Za moich natomiast czasów działo się wręcz przeciwnie, bo już
zesłani zostali odwołani, dotknięci konfiskatą otrzymali od nas możność
prawnego odzyskania całego mienia. Mimo to przywódcy ich doszli do
takiego stopnia wściekłości i zapamiętania, że utraciwszy nieograniczoną
samowolę i nie mogąc już takich wydawać zarządzeń, jakie poprzednio
stosowali do samych siebie, później zaś do nas, czcicieli bogów, tym podraż-
nieni, imają się obecnie wszelkich sposobów i środków, odważają się pod-
burzać tłum i popychać do buntu, odmawiając bogom czci, posłuszeństwa
zaś moim nakazom, chociaż tak są ludzkie: nikogo przecież wbrew jego
woli do ołtarzy wlec nie pozwalamy, lecz otwarcie im zapowiadamy, że
jeśli kto ma wolę razem z nami uczestniczyć w naszym umywaniu rąk
i płynnych obiatach, to powinien przede wszystkim złożyć ofiarę oczysz-
czającą i przebłagać bóstwa, co zło odwracają. Jesteśmy wiec, na Zeusa,
dalecy od tego, aby pragnąć lub zamierzać kogokolwiek z odmawiających
bogom czci dopuszczać do uczestnictwa w naszych czystych ofiarach, za-
nim duszę jego oczyściły wznoszone do bogów modły, a ciało — ustalone
zwyczajem obrzędy. Tłumy bałamucone przez tzw. „kleryków"8 niepoko-
ją się, rzecz jasna, z tego powodu, że zniesiona już jest [dotychczasowa]
bezkarność. Ci bowiem, którzy mieli dotąd władzę tyranów, nie zadowa-
lając się tym, że za swe złe czyny kary nie ponoszą, lecz pragnąc potęgi
dawnej — wszak nie wolno już im ogłaszać wyroków, dokonywać zapi-
sów i przywłaszczać sobie cudzych majątków ziemskich i wszystkich in-
nych — próbują wszystkich dróg bezprawia i, wedle przysłowia, ogień
ogniem podsycają i do zbrodni dawnych zuchwale jeszcze większe dorzu-
cają, przez co ogół do rozłamu doprowadzają. Postanowiłem przeto przez
rozporządzenie obecne przemówić do ludów wszystkich i podać im do
wiadomości, że nie powinni spiskować wespół z „klerykami" i dawać się
im namawiać do miotania kamieni i do nieposłuszeństwa władzom, lecz
zbierać się, kiedy zechcą, i wznosić swe modły wedle zwyczaju; gdyby zaś
„klerycy" we własnej obronie namawiali ich do rozruchów, nie powinni
na to się godzić z obawy przed odpowiedzialnością.
Osobno jednak postanowiłem przemówić do grodu Bostrenów, a to z te-
go powodu, że biskup ich, Titos, i jego „klerycy" w podanych mi pismach
wystąpili przeciw ich ogółowi z oskarżeniem, że kiedy oni odradzali mu
rozruchy, ogół ten sam rwał się do nieporządku. Z listów tych wstawiłem
do obecnego rozporządzenia mojego brzmienie słów, które oni śmieli na-
pisać: „Chrześcijanie, choć w ilości z Hellenami współzawodniczą, są
jednak przez nasze wezwania powstrzymywani, aby nikt nigdzie posłu-
szeństwa nie odmawiał". Takie są słowa o Was samego biskupa. Widzicie
tedy, że Wasza miłość porządku nie pochodzi z Waszego świadomego wy-
boru: Wy, wedle słów jego, wbrew swej woli jesteście powstrzymywani
przez jego przestrogi. Jako więc Waszego oskarżyciela możecie wygnać go
z miasta, lud zaś niech żyje w zgodzie wzajemnej. Niech nikt nie czyni
nikomu na przekór i krzywdy nie wyrządza, więc obłąkańcy nie powinni
szkodzić tym, co bogów czczą w sposób właściwy i słuszny, zgodnie z prze-
kazaną nam od prawieka tradycją, czciciele zaś bogów nie powinni burzyć
ani grabić siedzib tych, co dali się obałamucić raczej przez niewiedzę niż
przez świadomą wolę. Ludzi należy przekonywać i pouczać słowem ro-
zumnym, nie zaś zniewagami, biciem i kaleczeniem. Znowu i wielokrotnie
wzywam dążących do prawdziwej czci bogów, aby w niczym nie krzyw-
dzili skupień Galilejczyków, nie napadając ani wynosząc się ponad nich.
Powinno się czuć raczej litość niż nienawiść do tych, którzy w tym zostali
upośledzeni, co jest rzeczą największej wagi. Najważniejszym bowiem
z dóbr jest zaprawdę cześć dla bogów i przeciwnie, złem największym jest
brak tej czci. Zdarza się zaś, że ci, którzy cześć tę z bogów przenieśli na
zmarłych i ich relikwie9, tej za to doznali kary, że...10 Dotkniętym [tą
karą]10 współczujemy, z uwolnionymi od niej i puszczonymi na swobodę
radujemy się razem.
Dan dnia 1 sierpnia 362 w Antiochii.
1
Bostra była stolicą prowincji rzymskiej Arabia Petraea (Skalista), podbitej
przez cesarza Trajana.
2
Tzn, Konstancjusz.
3
Samosaty, stolica Kommageny, krainy położonej na prawym brzegu gór-
nego Eufratu, na północ od Syrii
4
Kyzikos, kolonia grecka położona w cieśninie Hellespontu, dziś Dardanele.
5
Paflagonia, kraina w Azji Mn. na wybrzeżu Morza Czarnego, na wschód
od Bitynii.
6
Bitynia, kraina w pln.-zach. części Azji Mn., przylegająca do Bosforu.
7
Galacja, środkowa cząść Azji Mn. tak nazwana od celtyckich Galatów, któ-
rzy tu usadowili się ok. 278 r. p.n.e.
8
Klerycy w terminologii wczesnochrześcijańskiej to samo co kapłani.
9
Julian ma tu na myśli męczenników i ich kult.
10
Luka spowodowana prawdopodobnie przez kopistę chrześcijańskiego.
11
Biskup Titus napisał traktat przeciwko manichejczykom. Jak wynika z za-
kończenia listu, poniósł on karę z ręki ludności Bostry.
58(115)
JULIAN DO MIESZKAŃCÓW EDESSY1
W stosunku do wszystkich Galilejczyków zająłem stanowisko tak ła-
godne i ludzkie, że żaden z nich nie doznaje gwałtu, nie jest wbrew swej
woli do świątyni wleczony ani w inny sposób ponobny krzywdzony. Mi-
mo to jednak Galilejczycy kościoła ariańskiego2 przez bogactwo zepsuci
podnieśli rękę na uczniów Walentyna3 i w Edessio odważyli się na takie
czyny, jakie w żadnym grodzie praworządnym zdarzyć się nie mogą. A za-
tem, ponieważ ów najbardziej podziwu godny zakon nakazał im (wyrzec
się mienia posiadanego), aby do królestwa niebieskiego dostać się droga
łatwiejszą4, to my, współdziałając z ich świętymi, nakazaliśmy zająć
wszystkie pieniądze kościoła Edessenian w celu rozdania ich żołnierzom,
wszystkie zaś posiadłości ziemskie przyłączyć do dóbr cesarskich, a to
w tym celu, aby wyznawcy jego żyjąc w niedostatku byli skromni i nie
zostali pozbawieni nadziei na królestwo niebieskie5. Mieszkańcom zaś
Edessy nakazujemy wstrzymać się od wszelkich waśni i rozruchów, aby,
wzburzywszy przeciw sobie naszą ludzkość, nie doznali za rozruchy po-
wszechne wymiaru sprawiedliwości, karani mieczem, ogniem i wygna-
niem.
1
Edessa, stolica rzymskiej prowincji Osroene (lub Orroene) położonej w Me-
zopotamii, na lewym brzegu Eufratu.
2
Zwolennicy Ariusza za rządów Konstancjusza popierającego arian;zm opano-
wali kościół w Edessie.
3
Walentyn, żyjący w II w. n.e., stworzył system religijny, na który składały
się elementy zapożyczone z Ewangelii, z nauki Platona i teogonii Hezjoda. Herezja ta
potępiona przez Kościół katolicki nigdy nie cieszyła się rozgłosem, choć przetrwała
do V w.
4
Królestwo niebieskie, szydercza aluzja do wersetu z Ewangelii św. Mateusza XIX 24.
5
Ostre zarządzenia przeciw arianom wywołane być może koniecznością wo-
jenną.
59 (136b)
JULIANA USTAWA DOTYCZĄCA POGRZEBÓW I GROBÓW1
Konieczne jest dla nas, gdyśmy gruntownie obmyślili to, czemu teraz
udzielić chcemy mocy prawa, odnowić znany stary zwyczaj, który mając
na myśli dawni ludzie i ustawy dali nam dobre, i zrozumieli całą odlegość
dzielącą życie i śmierć, i przydzielili każdej z tych dziedzin uprawę odręb-
nych czynności, gdyż, zdaniem ich, śmierć jest nieprzerwanym spoczyn-
kiem — to właśnie jest ów opiewany przez poetów „spiżowy sen"' — ży-
cie zaś, przeciwnie, wiele rzeczy bolesnych, wiele przyjemnych zawiera,
a więc to poczucie lepsze, to wręcz odmienne. To więc wziąwszy pod uwa-
gę, ludzie postanowili osobno zmarłym cześć należną oddawać, osobno też
spełniać zadania życia codziennego. Uznawszy także bogów za początek
i cel wszystkiego, byli przekonani, że my i żyjąc jesteśmy pod władzą bo-
gów, i odchodząc stad wyruszamy znów do bogów. Rozwodzić się dalej
o tym, czy obie te dziedziny do tych samych należą bóstw, czy też odrębni
bogowie zawiadują żywymi, odrębni zmarłymi, być może, nie warto. Jeśli
jednak Helios jest sprawcą dnia i nocy oraz tym. który przez swe oddale-
nie powoduje zimę, przez przybliżenie lato, to w ten sposób staje się on
także najstarszym z bogów samych, do którego [dąży] wszystko i z które-
go [powstaje] wszystko, i cn także ustanowił odrębnych władców dla ży-
wych i dla umarłych. I jednemu, i drugiemu trzeba więc po kolei odda-
wać cześć należną i w naszym życiu codziennym naśladować ten ład, który
bogowie w to, co istnieje, wprowadzili.
Śmierć więc jest spoczynkiem, spoczynkowi zaś noc odpowiada. Z tej
przyczyny przystoi nam w nocy dokonywać tego wszystkiego, co do cho-
wania zmarłych się odnosi, zwłaszcza że czynienie czegoś podobnego
w ciągu dnia dla różnych powodów powinno być odrzucone. Wtedy bo-
wiem jedni w tej, drudzy w innej sprawie krążą po mieście. Wszędzie pełno
jest ludzi spieszących bądź do sądów, bądź na rynek lub z rynku, bądź
siedzących przy uprawianym rzemiośle, bądź wreszcie dążących do świą-
tyń dla utwierdzenia się w pokładanej w bogach nadziei.
I wtedy właśnie jacyś nieznani ludzie, niosący na noszach trupa, prze-
pychają się przez ten tłum zajętych ważnymi sprawami ludzi, co jest
żadną miarą niedopuszczalne. Natykający się bowiem na to doznają
bardzo przykrego wrażenia, gdyż jedni uważają to za złą wróżbę, drugim
zaś, co szli do świątyni, nie wolno już potem do nich wstąpić nie umywszy
się uprzednio: do bogów bowiem, co są sprawcami życia, rozkładowi zaś
są całkowicie obcy, niepodobna nawet zbliżyć się po takim widoku. A nie
wytknąłem większej jeszcze zmazy przez to, co się dzieje. Cóż to za zmaza
większa? Oto bogów siedziby i święte ich obwody stoją wtedy otwarte,
ludzie zaś niosący trupa przechodzą tuż przed świątynią, a odgłos ich
skarg i jęków ponurych dociera aż do ołtarzy. Czyż nie wiecie, że przede
wszystkim jak sprawy dnia i nocy są od siebie oddzielone, tak samo praw-
dopodobnie... tak samo jednym jest odebrane, drugim poświęcone. Nie
jest prawidłowe ani wdziewanie białej szaty w czasie żałoby, ani składa-
nie umarłych do grobu przy świetle dnia. Znośniejsza jeszcze byłaby
czynność powyższa, gdyby nie zawierała uchybienia względem żadnego
z bóstw, ostatnie jednak nie uniknie zarzutu uchybienia bogom naraz
wszystkim, bo bóstwom olimpijskim przydziela się to, co do nich nie nale-
ży, od bóstw podziemnych (czy jakkolwiek inaczej władcy i zawiadowcy
dusz zwykli się nazywać) odbiera się to samo wbrew sprawiedliwości.
Wiem przy tym, że ludzie w sprawach boskich aż do zbytku skrupulatni
uważają za słuszne ofiary bogom podziemnym składać w nocy lub w każ-
dym razie po godzinie dziesiątej. Jeżeli więc to właśnie jest lepszy czas
dla służby tym bogom, nie wyznaczajmy w żadnym razie innego dla czci
umarłych.
Dla tych, co ulegają chętnie, te słowa wystarczą, jeśli jednak zdarzy
się ktoś taki, że potrzebuje groźby i kary, to niech wie, że spadnie nań
kara najcięższa, jeśli przed godziną dziesiątą poważy się opłakiwać i prze-
nosić przez miasto ciało zmarłego. Niech więc to odbywa się po zachodzie
i przed wschodem słońca. Dzień natomiast czysty niech będzie poświęcony
czynnościom czystym i bogom olimpijskim!
1
Zarządzenie to wiąże się z polityką Juliana nawrotu do dawnych obyczajów,
choć pogrzeby nocne dawno już wyszły z użycia, zwłaszcza że były przeciwne prak-
tyce chrześcijańskiej.