You are on page 1of 530

A NTOINE

DE

S AINT -E XUPRY

T WIERDZA

Nazbyt czesto bowiem widziaem, jak litosc obiera mylna droge. Ale my, rza
dzac
ludzmi, nauczylismy sie zgebiac ich serca, aby z yczliwoscia otaczac tylko
zasugujacych

na nasze wzgledy. Odmawiam natomiast litosci ranom wystawianym na widok publiczny, ktre drecza serca kobiece; tak jak umierajacym,

a takze
zmarym. I wiem, dlaczego odmawiam.
W pewnym okresie modosci litowaem sie nad owrzodzonymi ciaami z ebrakw. Opacaem dla nich uzdrawiaczy i kupowaem balsamy. Karawany przywoziy dla mnie z pewnej wyspy masci sporzadzane

z domieszka zota, ktre zablizniaja skre na chorym ciele. Az do dnia, kiedy przyapawszy ich na tym, jak
drapiac
sie wdychaja odr wydzieliny, podobni do czowieka, co wdycha zapach
ziemi, aby wyrwac z niej purpurowy kwiat, pojaem,

z e cuchnace
rany sa dla nich
szczeglnym bogactwem. Pokazywali jedni drugim zgnilizne ciaa z duma, pyszniac
sie otrzymana jamuzna, bo ten, co dostawa najwiecej, rwny by we wasnym mniemaniu wielkiemu kapanowi, okazujacemu

wiernym najpiekniejszego
idola. Jesli godzili sie na porady mojego lekarza, to w nadziei, z e ciao tak zzarte
zosliwym wrzodem obudzi zdumienie.
Tak wiec kikutami torowali sobie droge w swiecie, a poddajac
swoje czonki
ablucjom, ktre zaspokajay ich dume, wszelkie starania przyjmowali jako nalezny sobie hod; skoro jednak choroba zostaa opanowana, odkrywali, z e sa niczym,
czuli sie zbedni, i od tego momentu starali sie przede wszystkim o nawrt choroby, aby karmic ja dalej wasnym ciaem. Kiedy zas znw mogli okryc sie szata
nieszczescia, w chwale i w pysze ujmowali w reke z ebracza miseczke i ruszali
szlakiem karawan, w imie swoich nieczystych bstw naprzykrzac sie podrznym.
By takze okres, kiedy litowaem sie nad zmarymi. Sadziem,

z e czowiek,
ktrego jak ofiare pozostawiaem na pustyni, pogra
za sie w rozpaczliwa samotnosc , pki nie pojaem,

z e dla umierajacych

samotnosc nie istnieje. Pki nie stanaem

bezsilny przed ich zgoda na smierc. Widywaem natomiast, jak egoista lub
skapiec,

dotad
pomstujacy
na wszelkie marnotrawstwo, w ostatniej godzinie prosi,
aby zeszli sie dokoa niego wszyscy domownicy, a potem ze wzgardliwa sprawiedliwoscia dzieli swoje dobra niby pomiedzy dzieci zabawki i cacka. Widziaem,
jak ciez ko ranny, dotad
lekliwy, ktry wielkim gosem woa pomocy w watpli
2

wym niebezpieczenstwie, do konca odrzuca wszelka pomoc, jesli mogaby ona


narazic towarzyszy na zgube. Sawimy takie wyrzeczenie. A przeciez i tu widze
jedynie przejaw wzgardy. Znam takich, co sami wypaleni pragnieniem, dzielili sie
zapasem wody albo skrka chleba w najciez szym godzie, gdyz czowiek nie
odczuwa juz wtedy potrzeby i peen krlewskiej obojetnosci innemu rzuca kosc
do ogryzania.
Widziaem kobiety opakujace
martwych wojownikw. A przeciez to my sami
je oszukujemy! Ci, co przezyli, wracaja w chwale i zamecie, krzykliwie goszac

swoje czyny i jako poreke wasnego ryzyka przynoszac


smierc innych, smierc
okrutna wedle ich opowiadania, bo moga byc ich wasna smiercia. I ja takze,
w modosci, lubiem nad czoem aureole byskw szabli i ciosw, co ugodziy innych. Wracaem niosac
martwych towarzyszy i ich straszliwa rozpacz. Ale ten,
ktrego smierc wybraa, wymiotujac
krwia albo przytrzymujac
wnetrznosci, sam
odkrywa prawde odkrywa, z e smierc nie ma w sobie grozy. Wasne ciao wydaje mu sie narzedziem bezuzytecznym, ktre przestao suzyc i ktre odrzuca.
Ciao poszarpane, ukazujace
swoje zuzycie. A jesli to ciao odczuwa pragnienie,
umierajacy
widzi, z e pragnienie jest przypadoscia, od ktrej dobrze bedzie sie
uwolnic. I zbedne staja sie wszelkie dobra, suzace
ozdobie, wyzywieniu i swietnosci ciaa, juz na wp obcego, ktre jest tylko mieniem, jak uwiazany

do palika
osio.
Wtedy zaczyna sie agonia, ktra jest falowaniem swiadomosci, przyborem
pamieci i wspomnien, a potem ich wygasaniem. Biegnace
po sobie fale, niby
przypyw i odpyw morza, niegdys niosace
bogactwo obrazw, przynosza teraz
wszystkie muszle wspomnien, wszystkie szumy syszanych niegdys gosw. Pojawiaja sie znowu i znowu opywaja zewszad
serce, jak woda opywa algi, i odz ywaja wszystkie dawne tkliwe uczucia. Ale nadchodzi moment zrwnania dnia
z noca, a wraz z nim odpyw ostateczny, serce pustoszeje, a wielka fala i wszystko,
co niosa, wracaja do Boga.
Prawda, widziaem ludzi, ktrzy uciekali przed smiercia zdjeci trwoga na mysl
ojej spotkaniu. Ale w umierajacym

nie dojrzaem nigdy leku i myli sie, kto by


sadzi

inaczej!
Dlaczego zatem miabym ich z aowac? Dlaczego miabym opakiwac ich koniec? Zbyt blisko poznaem doskonaosc umarych. Cz lzejszego niz smierc owej
branki, ktra chciano rozweselic mnie szesnastoletniego, a ktra gdy mi ja
przyprowadzono, juz zajeta bya umieraniem; miaa oddech urywany i krtki jak
zdyszana gazela i tumia kaszel poa szaty, juz pokonana, ale jeszcze tego nieswiadoma, bo usmiechaa sie chetnie. Ale ten usmiech by jak powiew na rzece,
slad snu, bruzda, ktra zostawia jakis znak, z dnia na dzien coraz czystsza, coraz
bardziej bezcenna i trudniejsza do zatrzymania, az kiedy znak ulecia staa
sie tylko przeczysta linia i niczym wiecej.

Pamietam takze smierc mojego ojca. Ojca, ktry odnalaz swoja penie i sta
sie kamieniem. Powiadaja, z e wosy mordercy pobielay, kiedy ujrza, jak z przebitego sztyletem smiertelnego ciaa uchodzi z ycie, ale ono nie pustka sie napenia,
a majestatem. Ukryty w krlewskiej komnacie zbj znalaz sie twarza w twarz nie
z ofiara ale z ogromnym granitowym sarkofagiem, schwytany w puapke ciszy, ktrej sam by sprawca;
znaleziono go o swicie, zdruzgotanego sama tylko
nieruchomoscia smierci.
Tak oto mj ojciec, ktrego krlobjca jednym ciosem przenis w wiecznosci, ostatnim wstrzymanym oddechem zawiesi oddech innych na przeciag
trzech
dni. Do tego stopnia, z e jezyki rozwiazay

sie, a ramiona wyprostoway dopiero


wtedy, gdysmy go zozyli w ziemi. Ale ten, co nie panowa, ale odciska swoja
pieczec , zdawa sie wazyc tyle, z e kiedy spuszczalismy go na trzeszczacych

sznurach w gab
cmentarnego dou, mielismy wrazenie, z e nie trupa grzebiemy, ale
chowamy skarb. Wiszac
na sznurach cia
zy tak, jakby by pierwsza pyta budowanej swiatyni.

Nie zakopalismy go, ale zozylismy w ziemi, zasklepiajac


nad nim
mur, i sta sie wreszcie tym, czym by naprawde fundamentem.
To on nauczy mnie smierci i zmusi mnie, jeszcze w modosci, patrzec jej
prosto w twarz, bo sam nigdy nie spuszcza oczu. Mj ojciec by z rodu orw.
Byo to tego roku przekletego, ktry nazwano Uczta Sonca, bo sonce tego
roku poszerzyo przestrzen pustyni. Jasniao na piasku widocznym pomiedzy kosc mi, suchym cierniem, przejrzystymi skrami martwych jaszczurek i wielbadzi
a
trawa, ktra zmienio w ostra siersc . Dzieki niemu wznosza sie odygi kwiatw,
a przeciez teraz to ono pozaro wszystkie stworzenia i tronowao na ich bezadnie
lezacych

zwokach jak dziecko wsrd zniszczonych przez siebie zabawek.


Wchoneo nawet podziemne zasoby wody i wypio nieliczne studnie. Wchoneo nawet pozocistosc piaskw, ktre stay sie teraz tak puste i biae, z esmy
ochrzcili te kraine imieniem Zwierciada. Bo zwierciado nie zawiera w sobie nic,
a obrazy, ktre je napeniaja, nie maja ni wagi, ni trwania. Bo i zwierciado czasem
pali oczy niby jezioro soli.
Jesli czasem zabakani

wielbadnicy

wpadna w taka puapke ktra nigdy


nie zwraca schwytanej ofiary nie rozpoznaja jej zrazu, bo nic jej nie odrznia
od innych miejsc, i wloka sie po owym pustkowiu jak cien w soncu, jak widmo
wasnej obecnosci. Zdaje sie im, z e ida, ale uwiez li w kleistym blasku; zdaje im
sie, z e z yja, ale wiecznosc juz ich wchonea. Kierujac
sie ku nie istniejacej
studni,
raduja sie swiezoscia zmierzchu, a przeciez to tylko zbedne odroczenie wyroku.
Moze, naiwni, skarza sie, z e noc mija zbyt wolno, a przeciez noce beda nad nimi
niebawem mijac tak szybko jak trzepotanie powieki. I kiedy schrypym gosem
rzucaja na siebie przeklenstwa, narzekajac
na jakies bahe niesprawiedliwosci,
nie wiedza, z e sprawiedliwosc juz im zostaa wymierzona.
Wydaje ci sie, z e ta karawana dokad
s spieszy? Wrc zatem, kiedy dwadziescia
wiekw minie, i popatrz!
4

Rozpyniete w czasie, zamienione w piasek widma, wyssane przez zwierciado: tak ich zobaczyem, kiedy ojciec, chcac
mnie nauczyc, czym jest smierc,
posadzi mnie za soba na siodle i zawiz w pustynie.
Tutaj powiedzia bya studnia.
W gebi jednego z tych pionowych skalnych kominw, tak gebokich, z e odbija sie w nich tylko jedna gwiazda, zakrzepo nawet boto i uwieza w nim gwiazda
zgasa. Ale brak jednej gwiazdy potrafi powalic caa karawane tak niezawodnie
jak nagy atak wroga.
Wok tego waskiego

otworu, jak dokoa zerwanej pepowiny, ludzie i zwierzeta skupili sie nadaremnie, aby z brzucha ziemi dobyc wody krwi dla ich cia.
Ale najlepsi robotnicy, spuszczeni az na dno tej otchani, na przno drapali twarda
skorupe. Podobna do owada przebitego za z ycia szpilka, ktry w przedsmiertnym
drzeniu sypie dokoa siebie jedwabisty zoty py skrzyde, tak karawana przygwozdzona do ziemi jedna pusta studnia, zaczynaa juz bielec w bezruchu poamanych zaprzegw, rozwiazanych

trokw, diamentw rozsypanych wsrd gruzu


i tonacych

w piasku ciez kich sztab zota.


*

Kiedy patrzyem na nich, ojciec tak przemwi:


Wiesz, jak wyglada
weselna uczta, kiedy odejda biesiadnicy i kochankowie. O swicie bije w oczy pozostawiony niead. Stuczone dzbany, poprzewracane
stoy, wygasy z ar na wszystkim odcisniety i zakrzepy znak minionego tumultu. Ale odczytujac
te slady ciagn
a
ojciec nie dowiesz sie niczego o miosci.
Czowiek nieuczony mwi dalej nie dojdzie istoty prawdy, jesli
bedzie trzyma i obraca w doni ksiege Proroka, jesli zaprzatnie

go zarys liter
i zoto ozdb. Bo istota nie jest przedmiot przny tresci, ale madro
sc Boza. Tak
jak istota swiecy nie jest wosk, choc on zostawia slady, ale jej swiato.
A kiedy drzaem, widzac
na szerokiej pustynnej rwninie, podobnej do dawnych ofiarnych stow, te slady boskiego posiku, ojciec dorzuci:
Tego, co naprawde wazne, nie dojrzysz w popiele. Odwrc oczy od tych
trupw. To tylko wozy, ktre utkney w drodze ku wiecznosci, a ktrym zabrako
woznicw.
Kto wiec mnie nauczy? krzyknaem.

A ojciec odpar:
To, co istotne w karawanie, odkryjesz, gdy czas ja strawi. Odrzuc przny
dzwiek sw i patrz: jesli przepasc stanie na jej drodze, karawana wyminie przepasc , jesli skaa stanie, obejdzie skae, jesli piasek bedzie zbyt miaki, poszuka
piachu twardego, ale isc bedzie wcia
z w tym samym kierunku. Jesli pod ciez arem
5

objuczonych zwierzat
zatrzeszczy sl sonego rozlewiska, widzisz, jakie zamieszanie, jak wyciagaj
a bydleta z bota, jak szukaja na wszystkie strony pewnego
gruntu, ale za chwile wszystko sie uspokaja i karawana ciagnie

w tym samym co
przedtem kierunku. Jesli padnie zwierze juczne, zarzadza

sie postj, zbiera potuczone skrzynie, aduje na inne zwierze, a przywiazuj


ac
zaciaga
mocno wezy,
az sznur trzeszczy; po czym karawana rusza w dalsza droge. Czasem umiera ten,
ktry by przewodnikiem. Wszyscy go otaczaja. Zakopuja w piasku. Rozprawiaja.
Potem innego wypychaja na miejsce przywdcy i z powrotem ruszaja w kierunku
wyznaczonym wcia
z ta sama gwiazda. Tak nieodmiennie kroczy karawana, a kierunek drogi jest od niej silniejszy, albowiem przypomina ona kamien toczacy
sie
po niewidocznym stoku.
*

Sedziowie miejscy skazali moda kobiete, ktra popenia jakies przestepstwo,


na to, aby sonce zdjeo z niej miekka powoke ciaa, i kazali ja po prostu przywiaza
c do supa posrd pustyni.
Pokaze ci powiedzia mi ojciec ku czemu zmierzaja ludzie.
I znowu wzia
mnie ze soba.
Zanim dojechalismy na to miejsce, przetoczy sie nad skazana cay dzien
i sonce wypio jej ciepa krew, sline i pot jej pach. Z oczu wypio wilgoc swiata.
Zapada juz noc i krtkie wytchnienie, jakie daje nocny chd, kiedysmy dotarli,
ojciec i ja, do skraju tego wzbronionego ludziom paskowyzu, gdzie ona, biaa
i naga, wyaniaa sie z piedestau ska; bardziej krucha od odygi z ywiacej
sie wilgocia, ale odcietej juz od zasobw ciez kiej wody, ktre w gebi ziemi zalegaja
gesta cisza, amaa rece jak kos, ktry trzeszczy w ogniu, i woaa o litosc do
Boga.
Suchaj jej powiedzia ojciec. Odkrywa to, co istotne. . . Ale ja byem
lekliwym dzieckiem:
Moze ona cierpi mwiem i moze tez sie boi. . .
Ona juz przesza odpar ojciec granice cierpienia i strachu, ktre sa
chorobami stajennymi i na ktre zapada ludzkie stado. Ona odkrywa prawde.
*

I usyszaem jej skarge. Objeta bezkresna noca przyzywaa ku sobie wieczorna


lampe swego domu i izbe, w ktrej sie gromadzono, i drzwi, ktre sie juz za nia
na dobre zamkney. Wydana caemu wszechswiatowi, ktry nie ukazywa swojej
twarzy, wzywaa dziecka pieszczonego przed snem, istoty, w ktrej streszcza sie

swiat. Oddana na tym bezludnym paskowyzu niewiadomemu, ktre juz nadchodzio, spiewaa kroki mazonka dzwieczace
wieczorem na progu, rozpoznawane
i niosace
pokj. Sama w tym ogromie i nie majaca
sie czego uchwycic, bagaa,
aby zwrcono jej te way obronne, ktre pozwalaja z yc: motek weny do przedzenia, miske te jedna, jedyna do zmycia, dziecko, ktre trzeba uspic to
wasnie, z adne inne. Woaa ku wiecznosci swego domostwa, nad ktrym unosia
sie ta sama co nad caa wioska wieczorna modlitwa.
Kiedy gowa skazanej opada na ramie, ojciec posadzi mnie z powrotem na
konskim zadzie. I ruszylismy w wiatr.
Bedziesz sysza dzis wieczr mwi ojciec jak w namiotach ludzie szemraja i wyrzucaja mi okrucienstwo. Ale wszelka prbe buntu wepchne
im z powrotem w garda: ja wykuwam czowieka.
A przeciez odgadywaem w nim dobroc!
Chce, z eby kochali z ywe z rdlane wody ciagn
a.
-I jednolita powierzchnie zielonego jeczmienia pokrywajac
a spekana latem ziemie. Chce, z eby wysawiali powroty pr roku. Chce, z eby jak dojrzewajace
owoce z ywili sie powolnoscia i cisza. Chce, z eby dugo opakiwali tych, co odeszli, i dugo czcili zmarych,
bo dziedzictwo z wolna przekazuje sie z pokolenia na pokolenie i nie chce, z eby
trwonili po drodze nalezny im mid. Chce, z eby byli jak gaazka

oliwna. Taka, co
czeka. A wtedy poczuja w sobie to potez ne koysanie reki Bozej, ktre nadchodzi
jak podmuch uderzajacy
w drzewo. Ono ich bedzie prowadzic, a potem powiedzie
od switu az do nocy, od lata do zimy, od zbz kiekujacych

po zboza sprzatane

do
stod, od modosci ku starosci, a potem od starosci ku nowym dzieciom.
Bo podobnie jak o drzewie, nic nie wiesz o czowieku, jesli go podzielisz na
momenty trwania i pokawakujesz wedle tego, co go odrznia. Drzewo to wcale
nie nasienie, a potem odyga, potem pien gibki, wreszcie suche drewno. Nie trzeba go dzielic, by poznac. Drzewo to ta potega, co wolno zaslubia niebo. Podobnie
i ty, may czowieku. Bg sprawia, z e rodzisz sie, rosniesz, z e wypeniaja cie kolejno pragnienia, z ale, radosci i cierpienia, wsciekosc i przebaczenie a potem
bierze cie do siebie z powrotem. Nie jestes jednakze ani uczniem, ani mazonkiem, ani dzieckiem, ani starcem. Jestes tym, ktry szuka swojej peni. A jezeli
bedziesz umia zobaczyc, z e jestes gaazk
a koysana wiatrem, ale mocno wszczepiona w drzewo oliwne, poruszany powiewem zakosztujesz wiecznosci. I wszystko dokoa ciebie stanie sie wieczne. Wieczne bedzie spiewajace
z rdo, co poio
twoich przodkw, wieczny blask oczu, kiedy sie bedziesz usmiecha do ukochanej, i wieczny chd, i rzezwosc nocy. Czas nie jest wtedy klepsydra przesypujac
a
piasek, ale z niwiarzem, co wia
ze snopy.

II

Tak wiec ze szczytu najwyzszej wiezy twierdzy ujrzaem, z e nie trzeba z aowac ani cierpienia, ani smierci, ktra jest powrotem na ono Boga, ani nawet
z aoby. Bo ten, co odszed, jesli czcimy jego pamiec , jest potez niejszy i bardziej
obecny od z ywych. I zrozumiaem lek ludzi i uzaliem sie nad nimi.
I postanowiem ich uzdrowic.
Ulitowaem sie tylko nad tym, ktry budzi sie wsrd ogromnej patriarchalnej
nocy, przekonany, z e jest bezpieczny pod Bozymi gwiazdami, i nagle czuje, z e
czeka go podrz.
Zabroniem, aby go o cokolwiek pytano, bo wiem, z e z adna odpowiedz nie
przyniesie ulgi. Ten, co pyta bowiem, szuka przede wszystkim otchani.
*

Potepiam niepokj, ktry zodzieja popycha do przestepstwa, gdyz nauczyem


sie czytac w tych ludziach i wiem, z e nie ocale ich, ocalajac
ich od nedzy. Albowiem myla sie, jesli sadz
a, z e pozadaj
a zota, ktre nalezy do innych. Zoto lsni
jak gwiazda. To miosc , ktra nie zna samej siebie, zwraca sie ku swiatu, ktre
na zawsze pozostanie nieosiagalne.

A oni wykradaja niepotrzebne skarby, biegnac

od jednego lustrzanego odbicia do drugiego jak szaleniec, ktry chcac


schwycic
przegladaj
acy
sie ksiez yc, czerpaby czarna wode ze studni. Wiec rzucaja w nagy
ogien rozpasania ten nedzny proch, ktry wykradli. I znw, bladzi jak przed miosnym spotkaniem, rozpoczynaja swe nocne wigilie, znieruchomieli w obawie, by
nie sposzyc tego, co czeka i co byc moze kiedys ich nasyci.
Jesli wypuszcze na wolnosc takiego czowieka, dalej pozostanie wierny temu,
co czci, a moja straz, amiac
gaezie, przyapie go znw jutro w cudzym ogrodzie,
z bijacym

sercem, przekonanego, z e tej nocy los okaze mu sie askawy.


Wiem, ile w nich z aru, i rzeczywiscie kocham ich bardziej niz cnotliwych,
co siedza w swoich straganach. Ale ja jestem budowniczym miast. Postanowiem
poozyc podwaliny mojej twierdzy. Powstrzymaem idac
a karawane. Bo bya tylko jak ziarna na ozu wiatru. Wiatr unosi, jak won, nasiona cedru. Ja opieram sie
wiatrom i rzucam nasiona w ziemie, aby cedry rozrastay sie na chwae Boga.
8

Miosc musi znalezc przedmiot miosci. Ocale tylko tego, kto kocha rzecz
prawdziwie istniejac
a, tego, kogo mozna nasycic.
Dlatego takze kobiete zamykam w mazenstwie i kaze kamienowac cudzoozna z one. Doprawdy, rozumiem jej pragnienie i to, jak wielka jest ta obecnosc ,
ktrej ona przyzywa. Potrafie czytac w niej, kiedy urzeczywistnia sie cud wieczoru, a ona na tarasie, wsparta na okciu, ze wszystkich stron zamknieta wezbranym
morzem horyzontu, wydana jest, niby doniom kata, mece narastajacej
czuosci.
Czuje, jak drzy, wyrzucona niby pstrag
na piasku, czekajaca,
niby na przybr
morza, na bekitny paszcz rycerza. Swoje woanie rzuca caej ogromnej nocy.
Ktokolwiek sie z niej wyoni, ten ja wysucha. Ale na przno bedzie przechodzic
od jednego paszcza do drugiego, bo nie ma czowieka, ktry by ja zaspokoi.
Podobnie przybrzezna awica, pragnac
ochody, woa nadmiaru morza, a morze
bez konca wysya swoje fale; jedna po drugiej przybiega i traci u brzegu sie. Po
cz wiec uprawomocniac zmiane mazonka: kto przede wszystkim kocha miosc
nadchodzac
a, nie pozna, czym jest spotkanie.
Tylko te ocale, ktra potrafi stawac sie i budowac swj ad wok wewnetrznego podwrca, podobnie jak cedr rozwija sie wok swojego ziarna i we wasnych
granicach znajduje sie wzrostu. Ocalam te, ktra nie kocha przede wszystkim
wiosny, ale ksztat tego jednego kwiatu, w ktrym jest zawarta wiosna. Te, ktra nie kocha przede wszystkim miosci, ale jedna jedyna twarz, ktra przybraa
miosc .
Dlatego tez kobiete, ktra wieczr rozprasza, chce oczyscic i scalic z powrotem. Ustawiam dokoa niej, niby granice, ruszt z ponacym

weglem, czajnik i tace


ze zocistej miedzi, azeby poprzez te przedmioty odkrywaa po trochu znajoma,
wcia
z poznawana twarz i usmiech, ktry tu tylko sie pojawia. To bedzie dla niej
powolne objawianie sie Boga. Wtedy dziecko zawoa, aby je nakarmic, wena
czesana upomni sie ojej palce, z arzace
wegle beda sie domagac jej oddechu. Odtad
bedzie juz schwytana i gotowa suzyc. Albowiem jestem tym, co ksztatuje
urne, aby won w niej pozostaa na trwae. Jestem pradawnym nawykiem, co nadaje penie owocom. Zmuszam kobiete, aby uformowaa sie i prawdziwie istniaa
po to, bym pzniej w jej imieniu przekaza Bogu nie ciche westchnienia rzucane
z wiatrem, ale jej wasny pomien i jej czuosc , jej niepowtarzalny bl. . .
Dugo medytowaem nad tym, czym jest pokj. Daja go tylko dzieci narodzone i z niwa dokonane, i dom, w ktrym nareszcie zagosci ad. Daje go wiecznosc ,
w ktra wracaja rzeczy, gdy osiagn
a swoja penie. Pokj penych stod i spiacych

owiec, i zozonej bielizny, pokj tego, co jesli dobrze wykonane staje sie
darem dla Boga.
Albowiem wydawao mi sie, z e czowiek jest taki wasnie jak twierdza. Kruszy
mury, z eby zapewnic sobie wolnosc , ale wtedy staje sie forteca zburzona i wydana
gwiazdom. Wtedy rodzi sie lek nieistnienia. Niech przyjmie jako swoja prawde te
won, jaka daja palone odrostki winorosli i czekajaca
postrzyzyn owca. Prawda
9

dra
zy sie w gebokosci jak studnia. Kiedy spojrzenie sie rozprasza, traci z oczu
Boga. Wiecej niz niewierna z ona wsuchujaca
sie w obietnice nocy wie o Bogu
ten medrzec skupiony, ktry zna tylko wage weny.
Twierdzo, zbuduje cie w sercu czowieka.
*

Bo jest czas wybierania posrd nasion, ale i czas, kiedy wybrawszy raz na zawsze, czowiek cieszy sie wzrastaniem zbz. Jest czas stwarzania, ale i czas istoty
stworzonej. Jest czas na piorun szkaratny, rozwierajacy
upusty nieba, ale i czas,
gdy wody wylane gromadza sie w cysternach. Jest czas podbojw, ale nadchodzi
czas umacniania cesarstw: ja jestem suga Boga i znam smak wiecznosci.
Nienawidze tego, co sie zmienia. Zdusze tego, ktry powstaje w nocy i wiatrom rzuca swoje proroctwa niby drzewo, zapodnione grotem nieba, co trzaska,
amie sie i od ktrego ponie cay las. Lekam sie, kiedy Bg porzuca swa nieruchomosc . On niewzruszony, niechze zasiadzie

z powrotem w wiecznosci! Bo
jest czas wielkich narodzin, ale i czas, czas bogosawiony, na to, co wyznacza
obyczaj!
Trzeba niesc pokj, uprawiac go i wygadzac. Ja jestem ten, co zasklepia
szczeliny spekanej ziemi i ukrywa przed ludzmi slady wulkanw. Jestem trawa,
co porasta na miejscu przepasci. Jestem piwnica, ktra wyzaca zozone w niej
owoce. Jestem promem, ktry od Boga otrzyma w zastaw cae pokolenie i przewozi je z jednego brzegu na drugi. Bg na koniec przejmie je znowu z moich rak,

takie, jakie mi przekaza, moze dojrzalsze, madrzejsze,

piekniej zdobiace
srebrne
dzbany na wode, ale nie odmienione. Zamknaem

mj lud w mej miosci.


Dlatego wspomagam tego, kto w sidmym pokoleniu podejmuje dawny trud
ojcw wygiecie z eber odzi albo wypukosc tarczy aby samemu z kolei
wiesc ten ksztat w doskonaosc . Wspomagam tego, kto od przodka spiewaka
przeja
w dziedzictwo bezimienna piesn i powtarzajac
ja z kolei, i mylac
sie w powtarzaniu, wzbogaca ja o wasny smak, barwe i pietno. Kocham kobiete ciez arna
i te, co karmi piersia, kocham stado, co sie odnawia i trwa, kocham powracajace

pory roku. Bo jestem nade wszystko tym, co zamieszkuje. O cytadelo, moja siedzibo, ocale cie przed zakusami lotnych piaskw i przydam jako ozdobe trebaczy
wok twych murw, by ostrzegali przed nadejsciem barbarzyncw!

III

Albowiem odkryem wielka prawde. A mianowicie, z e ludzie zamieszkuja i z e


sens rzeczy zmienia sie dla nich w zaleznosci od tego, jaki sens ma dom. I z e
droga, pole jeczmienia i wypukosc wzgrza sa czyms innym dla czowieka w zaleznosci od tego, czy tworza, czy tez nie jedna ojcowizne. Bo oto rozproszona
materia skada sie nagle w caosc , w cos, co jest bliskie sercu. A takze nie w tym
samym swiecie mieszka ten, kto mieszka albo nie mieszka w krlestwie Bozym.
Jakze sie myla niewierni, ci, co sie z nas smieja i ktrym zdaje sie, z e da
za do
bogactw namacalnych, ktrych przeciez nie ma. Bo jesli pozadaj
a na wasnosc
stada, to juz kieruje nimi pycha. A juz i radosci pychy nie sa namacalne.
Podobnie ci, ktrzy dziela moje ziemie, sadz
a, z e je poznaja. Sa tam powiadaja owce i kozy, pola jeczmienia, domostwa i gry i co wiecej? I ubodzy
sa, bo nie posiadaja nic wiecej. I czuja chd. I odkryem, z e podobni sa do czowieka, ktry kraje trupa. Pokazuje wszem wobec powiada czym jest z ycie:
to tylko mieszanina kosci, krwi, miesni i wnetrznosci. A tymczasem z ycie byo
owym swiatem oczu, nieodczytywalnym juz w popiele. A tymczasem moja ojcowizna to zupenie co innego niz owce, pola, domostwa i gry; ale to, co nad nimi
panuje i co je wia
ze ze soba. Ojczyzna mojej miosci. I szczesliwi ci, ktrzy to
wiedza, gdyz zamieszkuja w moim domu.
A obrzedy sa w czasie tym, czym w przestrzeni domostwo. Bo dobrze, jesli
nie mamy wrazenia, z e pynacy
czas pozera nas i rozmiata jak garsc piasku, ale z e
nadaje nam penie. Dobrze, jesli czas ma swa wewnetrzna strukture. Tak i ludzie
wtedy przechodza od swieta do swieta i od jednej rocznicy do drugiej, jak dzieckiem przechodziem z sali obrad do sali przeznaczonej na odpoczynek w gebi
paacu mojego ojca, gdzie kazdy krok mia swj wewnetrzny sens.
Narzuciem wiec prawo, ktre jest niby mury i ksztat mojego domostwa. Nierozumny przyszed i powiedzia mi: Wyzwl nas od narzuconego nam przymusu,
a staniemy sie wieksi. Ale ja wiedziaem, z e wtedy utraca najpierw swiadomosc
wasnego oblicza, a nie kochajac
go juz swiadomosc samych siebie i wbrew
nim postanowiem, z e ubogace ich wasna ich mioscia. Poniewaz oni, chcac

sie przechadzac swobodnie, proponowali mi zburzenie murw ojcowskiego paacu, gdzie kazdy krok mia swj sens.
11

Bya to rozlega siedziba ze skrzydem zastrzezonym dla kobiet i z ogrodem,


zakrytym dla oczu, gdzie spiewaa fontanna. Nakazuje tez, aby kazdy dom mia
takie serce bijace,
tak aby mozna byo zblizac sie lub oddalac od jakiegos punktu,
aby mozna byo wychodzic i wracac. W przeciwnym razie czowiek jest nigdzie.
A nie na tym polega wolnosc , aby nie byc wcale. Byy tam takze stodoy i stajnie. Zdarzao sie, z e stodoy byy puste, a stajnie nie zajete. Ale mj ojciec nie
zezwala, aby uzywac ich niezgodnie z przeznaczeniem. Stodoa, powiada, jest
przede wszystkim stodoa i nie zamieszkujesz wcale domu, jesli nie wiesz, gdzie
sie sam znajdujesz. To niewazne, dodawa, czy uzytkowanie jest mniej lub bardziej owocne. Czowiek nie jest tucznym bydleciem i miosc jest dla niego wazniejsza niz pozytek. Nie moze kochac domu, ktry nie ma swego oblicza i gdzie
kroki nie znajduja swojego kierunku i sensu.
Bya sala przeznaczona wyacznie

do przyjmowania znakomitych poselstw,


ktra otwierano tylko w te dni, kiedy wzbija sie kurz spod kopyt rycerzy, a na
horyzoncie pojawiay sie ogromne proporce, w ktrych wiatr falowa jak na powierzchni morza. Staa pusta, kiedy przyjezdzali ksia
ze ta o pomniejszym znaczeniu. Bya sala, gdzie wydawano wyroki sadowe,

a takze inna, do ktrej wnoszono


umarych. I bya takze pusta izba, ktrej przeznaczenia nie zna nikt a moz e nie miaa go w ogle, moze bya tylko nauka tajemnicy i tego, z e nigdy nie
przenikniemy wszystkiego bez reszty.
A niewolnicy, ktrzy obadowani przebiegali korytarzami, przenosili zwoje
tkanin do ozdoby scian, koyszace
sie na ich ramionach. Wspinali sie po schodach,
otwierali jakies drzwi, znw schodzili po stopniach w d i im byli blizej serca
domu owej fontanny tym bardziej milkli; u granic zas krlestwa kobiet,
ktrych nieuwazne przestapienie

mogoby kosztowac ich z ycie, stawali sie wrecz


niespokojni. A kobiety, w zaleznosci od tego, jakie miejsce zajmoway w domu,
byy spokojne, zuchwae albo dyskretne.
Sysze, jak mwi gupi: Ile miejsca roztrwonionego, ile nie wyzyskanych
bogactw, ile wygody utraconej przez niedbalstwo! Trzeba zburzyc te zbedne mury, zrwnac poziom, usuna
c owe schodki utrudniajace
poruszanie sie. Czowiek
stanie sie wwczas wolny. A ja odpowiadam na to: Wwczas ludzie stana sie
bydem przeganianym po miejscach publicznych, a lekajac
sie nudw, wymysla
gupie gry, tez rzadz
ace
sie reguami, ale beda to reguy pozbawione wielkosci.
Tymczasem taki paac sprzyja powstawaniu poezji. Ale jakie poematy pisac o paskiej gupocie rzucanych kosci do gry? Dugo moze jeszcze ludzie beda z yc w cieniu owych murw, a poezja bedzie mwic o tesknocie za nimi, a potem nawet cien
sie rozwieje i ludzie przestana rozumiec poezje.
I w czym odtad
beda szukac radosci?
Tak jest z czowiekiem zagubionym w tygodniu, ktry nie skada sie z okreslonych dni, w roku pozbawionym swiat
i wasnego oblicza. Tak z czowiekiem
pozbawionym poczucia hierarchii, ktry zazdrosci sasiadowi,

jesli ten przewyzsza


12

go czymkolwiek, i stara sie go sprowadzic do wasnych wymiarw. Jakiej radosci


dostarczy im potem ta paska kauza, nad ktra razem beda z yli?
Ja odtwarzam pola napiec i energii. Buduje tamy w grach, aby zatrzymywac
wody. Przeciwstawiam sie im, jakby niesprawiedliwy w stosunku do naturalnych
pochyosci. Ustanawiam z powrotem hierarchie tam, gdzie ludzie poaczyli

sie jak
wody, gdy pomieszane staja sie paskim rozlewiskiem. Przerzucam uki mostw.
Z dzisiejszej niesprawiedliwosci tworze jutrzejsza sprawiedliwosc . Ustanawiam
na powrt kierunki tam, gdzie kazdy tkwi na jednym miejscu i szczesciem nazywa
ten bezwad. Gardze stojacymi

wodami ich sprawiedliwosci i wyzwalam tego, co


ustanowi piekna niesprawiedliwosc . Tak nadaje godnosc mojemu krlestwu.
Gdyz znam rozumowanie ludzi. Podziwiali czowieka, ktrego uksztatowa
mj ojciec. Ktz by sie smia natrzasa
c mwili z tak doskonaych osia
gniec ? Po czym, w imie czowieka, ktrego przymus uksztatowa, odrzucili w
przymus. Pki trwa jeszcze w sercach ludzkich, pty jeszcze dziaa. Potem powoli o nim zapomniano. A ten, ktrego chciano w ten sposb ocalic, zmar.
Dlatego nienawidze ironii, ktra nie ludzka jest rzecza, ale wasciwa jest obuzom. Bo to obuz powiada: Gdzie indziej ludzie maja inne obyczaje. Czemuz
by naszych nie zmienic? Albo tez: Ktz to wam kaze zboze sprzata
c do stodoy,
a bydo trzymac w oborze? Ale on sam pada ofiara sw, bo nie rozumie tego,
czego sowa nie sa w stanie wyrazic. Nie rozumie, z e ludzie zamieszkuja wasny
dom.
A ci, co padaja jego ofiara, tez nie potrafia juz rozpoznac, czym jest dom,
i zaczynaja go rozbierac. W ten sposb ludzie trwonia swoje najcenniejsze dobro:
sens, jaki maja rzeczy. A w dni swiateczne

pysznia sie tym, z e nie ulegaja obyczajom, z e zdradzaja tradycje i z e swieca chwae nieprzyjaciela. To prawda, z e
dopuszczajac
sie tego swietokradztwa czuja jeszcze jakis wewnetrzny niepokj.
Pki jest to jeszcze swietokradztwo. Pki opieraja sie czemus, co jeszcze nad ni a dzieki temu, z e ich wrg jeszcze oddycha. Jeszcze na tyle zawadza
mi cia
zy. Zyj
im w cien prawa, z e czuja swj opr wobec prawa. Ale niebawem znika nawet
w cien. Wtedy nie czuja juz nic, bo zapomnieli nawet smaku zwyciestwa. Ziewaja. Zamienili paac na plac publiczny, ale kiedy przejada sie im przyjemnosc
deptania go z samochwalcza buta, przestaja wiedziec, co robia na tym targowisku. I oto zaczynaja snuc niejasne marzenia o tym, aby zbudowac dom o tysiacu

drzwi, o gobelinach cia


zacych

ramionom, o sieniach, gdzie rozbrzmiewa powolny


krok. Zaczynaja marzyc o tajemnej komnacie, dzieki ktrej tajemnicze staoby sie
cae domostwo. I nie wiedzac
o tym, zapomniawszy, opakuja paac mojego ojca,
gdzie kazdy krok mia swj sens i znaczenie.
I dlatego, pojawszy

to wszystko, przeciwstawiam swoja niezomna wole owemu kruszeniu sie rzeczy i nie sucham tych, ktrzy mi mwia o naturalnej pochyosci. Bo az nadto dobrze wiem, z e naturalne pochyosci zasilaja paskie rozlewiska woda z topniejacych

lodowcw, scieraja ostre wierzchoki gr i powstrzymuja


13

rzeczny nurt, kiedy rzuca sie w morze i staje sie tysiacem

sprzecznych pradw.

Bo
az nadto dobrze wiem, z e naturalne pochyosci rodza podzia wadzy i zrwnanie
ludzi. Ale ja rzadz
e i wybieram. Wiedzac,
z e i cedr odnosi zwyciestwo nad czasem, ktry powinien by go zamienic w proch, i wbrew tej sile, co ciagnie

w d,
rok po roku, wznosi dumna swiatyni
e listowia. Tak i ja wbrew interesom rozlewisk
wznosze strome lodowce. To nic, jesli z aby skrzecza, z e to niesprawiedliwosc .
Z powrotem daje bron w rece czowieka, aby sie sta soba.
I dlatego tez nie dbam o gupiego gadue, ktry palmie wyrzuca, z e nie jest
cedrem, cedrowi, z e nie jest palma, i mieszajac
zawartosc ksiag
zda
za do chaosu. Dobrze wiem, z e gadua ma racje wedle swej absurdalnej wiedzy, gdyz cedr
i palma, gdyby nie z yy, zaczyyby

sie w jedno i rozsypay w proch. Ale z ycie


przeciwstawia sie nieadowi i naturalnym pochyosciom. I z prochu podnosi ku
grze cedr.
Z prawdy moich nakazw narodzi sie czowiek. Wiec nie szukam bynajmniej
znaczenia w samych obyczajach, prawach i jezyku mojego cesarstwa. Wiem az
nadto dobrze, z e gromadzac
razem kamienie tworzy sie cisze. Cisze, ktrej z kamieni nie dawao sie odczytac. Wiem az nadto dobrze, z e miosc ozywia sie po nie wie nic ten, kto pocwiartowa trupa i zwazy
przez ciez ary i skrepowania. Ze
jego kosci i wnetrznosci. Bo kosci i wnetrznosci same w sobie na nic sie zdadza,
podobnie jak atrament i papier, ktre sie skadaja na ksia
zke. Liczy sie tylko ma
drosc , ktra ksia
zka przynosi, ale ona w swej istocie jest czyms cakiem innym.
Odmawiam na ten temat dyskusji, bo nie ma tu nic, co mogoby byc dowiedzione. Ocale od zgnilizny jezyk mojego ludu. Przypominam sobie tego niedowiarka, ktry odwiedzi mojego ojca:
Nakazujesz, aby twoi ludzie modlili sie na rzancach o trzynastu paciorkach. Jakie znaczenie ma trzynascie paciorkw pyta czy jesli zmienisz ich
liczbe, nie ten sam bedzie zbawienny pozytek?
Po czym wysuwa subtelne argumenty za rzancem o dwunastu paciorkach.
Ja, bedac
dzieckiem wrazliwym na zrecznosc argumentacji, obserwowaem ojca, zastanawiajac
sie, czy jego odpowiedz bedzie rwnie byskotliwa; albowiem
byskotliwe byy przytaczane przez przybysza argumenty.
Powiedz mi upiera sie tamten czy rzaniec o trzynastu paciorkach
ma wieksza wage. . .
Rzaniec o trzynastu ziarnkach odpar ojciec wazy tyle, ile wszystkie
gowy, ktre w jego imie juz kazaem scia
c. . .
Wtedy Bg oswieci niedowiarka i ten nawrci sie.

IV

Siedzibo ludzka, kto cie zbuduje na sile rozumu? Kto cie zdoa postawic zgodnie z logika?
Istniejesz i nie istniejesz zarazem. Jestes uczyniona z przerznych
materiaw, ale z eby cie odkryc, trzeba cie stworzyc wyobraznia. Podobnie jak
ten, kto zburzy wasny dom, sadz
ac,
z e go zna, ma przed soba tylko kupe kamieni, cegie i dachwek, ale nie znajduje ani cienia, ani ciszy, ani schronienia,
ktrym one suzyy, i nie wie, na co mgby sie zdac ten stos cegie, kamieni
i dachwek, bo brakuje im inwencji, ktra by nad nimi panowaa, duszy i serca
architekta. Bo kamieniowi brakuje duszy i serca ludzkiego.
Ale skoro nie ma tu rozumu, tylko cega, kamien i dachwka, skoro dusza
i serce wymykaja sie prawom logiki i prawom liczb, pojawiam sie ja i moja wolna
wola. Ja architekt. Ja posiadajacy
dusze i serce. Ja jeden posiadam moc, aby
kamien przemienic w cisze. Przychodze miesic te gline, ktra jest materia, zgodnie z obrazem stwarzania pochodzacym

od samego Boga i dalekim od wszelkiej


logiki. Buduje moja kulture, wiedziony tylko smakiem, jaki w niej czuje, podobnie jak inni buduja wiersze, zmieniajac
jedno sowo na inne, i nikt im nie kaze
usprawiedliwiac sie, dlaczego taki tok dali wierszowi i takie sowo zmienili, bo
wiedzie ich ten smak, ktry wiersz bedzie mia i ktry znaja zawczasu.
Albowiem jestem przywdca. Ukadam prawa i stanowie swieta, i nakazuje
ofiary, i z owiec, kz i ludzkich domostw skadam kulture, podobna do paacu
mego ojca, gdzie kazdy krok ma sens i kierunek.
Bo cz by beze mnie zrobili z tej kupy kamieni, przekadanych z lewa na prawo chyba inna kupe kamieni, jeszcze bardziej bezadna. Ja rzadz
e i wybieram.
I rzadz
e sam. I ludzie moga modlic sie w ciszy i w cieniu, ktry zawdzieczaja
uozonym przeze mnie kamieniom. Uozonym wedle obrazu mojego serca.
Jestem przywdca. Jestem wadca. Jestem odpowiedzialny. A ich wzywam,
aby mi pomagali. Gdyz rozumiem, z e przywdca to nie ten, co ocala innych, ale
ten, ktry ich wzywa, aby jego ocalili. Bo to dzieki mnie, dzieki obrazowi, jaki w sobie nosze, powstaje jednosc , ktra wyprowadziem, sam jeden, z moich
owiec i kz, z domostw i gr; i oto oni zakochani w nich, tak jak byliby zakochani w modej bogini, otwierajacej
w soncu swoje ramiona, a ktrej w pierwszej chwili by nie poznali. Oto kochaja dom, ktry moja wyobraznia stworzya
15

zgodnie z moim pragnieniem. A poprzez dom kochaja i mnie, architekta. Tak jak
ten, kto kocha posag,
nie kocha gliny ani cegy, ni brazu
tylko zamys rzezbiarza.
Ludziom z mojego plemienia daje przywiazanie

do domu, azeby umieli go rozpoznac wsrd innych. A rozpoznaja go dopiero pod warunkiem, z e go z ywili wasna
krwia. I przystroili wasnym poswieceniem. Dom bedzie od nich wymaga nawet
krwi i ciaa, bo bedzie ich wasnym sensem. Nie beda wwczas mogli nie rozpoznac tej boskiej struktury, ktra bedzie niby znajoma twarz. I wtedy obudzi sie
w nich miosc do niego. I pene z aru beda ich wieczory. I ojcowie beda sie starali
ukazac go swoim synom, skoro tylko otworza sie dzieciece oczy i uszy, aby nie
zatona
w rznorodnosci wszelkich rzeczy.
Potrafiem zbudowac domostwo tak ogromne, aby nawet gwiazdom nadac
sens, totez jesli ludzie wyjda noca na prg i podniosa gowy, beda chwalic Boga, z e tak dobrze prowadzi te niebieskie statki. A jesli zbuduje dom trway, aby
mg zawrzec w sobie trwanie z ycia, ludzie isc beda od swieta do swieta jak z jednej sieni w druga, wiedzac,
dokad
ida, i w rznorodnosci z ycia odkrywajac
twarz
Boga.
Zbudowaem cie wiec, twierdzo, jak buduje sie statek. Daem maszty i wszelki
osprzet potrzebny i pusciem na fale czasu, to jest na wiatr sprzyjajacy.

Ludzki statku, bez ktrego nie dopynelibysmy do wiecznosci!


Ale znam takze niebezpieczenstwa wiszace
nad moim statkiem. Z zewnatrz

naciera wcia
z na niego ciemne morze. I znam inne oblicza tego, co mozliwe. Bo to
zawsze mozliwe: zburzyc swiatyni
e, a kamienie zabrac na budowe innej swiatyni.

A ta inna nie jest ani prawdziwsza, ani bardziej faszywa, ani sprawiedliwsza, ani
bardziej niesprawiedliwa. I nikt nie bedzie nawet wiedzia, do jakiej katastrofy
doszo, bo w kupe zwalonych kamieni nie jest wpisana wartosc ciszy.
Dlatego pragne, aby robotnicy mocno wiazali

gwne wiazania

statku. Aby
trway z pokolenia na pokolenie: bo nie uczynie swiatyni

piekna, jesli wcia


z bede
ja budowa od nowa.

Dlatego pragne, by ludzie mocno wiazali

gwne wiazania

statku. To ludzka
konstrukcja. A dookoa statku przeciez natura slepa, nie ujeta w reguy i potez na.
A kto zapomina o potedze morza, temu grozi, z e wypoczywac zechce za dugo.
Wydaje mu sie, z e domostwo, ktre zostao dane, jest czyms niepodwazalnym.
Skoro to, co oczywiste, zostao juz wykazane. Mieszkajac
na statku, nie widzi
sie juz groznego morza. A jesli sie je nawet dostrzega, to tylko jako tego statku
ozdobe. Taka jest wasciwosc umysu. Morze wydaje sie po to stworzone, aby
nioso statek.
Ale to zuda. Rzezbiarz ukaza patrzacym

jedno kamienne oblicze. Ale drugi


moze mgby ukazac inne. Widziaes takze konstelacje: to jest abedz. Ale ktos
inny mgby ci pokazac, z e to lezaca
kobieta. Za pzno. Nie odejdziemy juz od
tego abedzia. Zmyslony abedz pochwyci nas.
Az uwierzywszy nierozumnemu, z e jestesmy w bedzie, nie bedziemy juz bronic naszej wiary. Ja jednak wiem, czym zagraza czowiek nierozumny. A takze ten,
co ma zrecznosc z onglera i z atwoscia modeluje swymi palcami rzne twarze. Ci,
ktrzy patrza na te zabawe, gubia sens, jaki ma ich ojcowizna. Dlatego ja rozkazuje chwycic go i rozerwac konmi. Nie dlatego, oczywiscie, z e moi sedziowie
dowiedli, iz jest w bedzie. Bo nie jest w bedzie. Ale nie ma takze racji, i dlatego nie pozwalam mu uwazac sie za madrzejszego

i sprawiedliwszego od moich
sedziw. I jest w bedzie, jesli sadzi,

z e ma racje. Bo on takze proponuje jako bezwzglednie prawdziwe te swietne, bogate, zrodzone w jego rekach ksztaty, ktrym
brakuje jednak wagi, czasu i z dawien dawna idacej
ciago
sci, jaka maja religie.
Proponowana przez niego struktura jeszcze nie zaistniaa. Moja juz istnieje. Oto
dlaczego potepiam z onglera i ocalam przez to mj lud przed zgnilizna.
Bo ten, co nieostrozny, nie pamieta juz, z e mieszka na statku, z gry jest niejako skazany na zniszczenie i niebawem zobaczy, jak podnosi sie morze, ktrego
fale zaleja jego gupie igraszki.
Taki obraz mojego cesarstwa pokazano mi kiedys, kiedy bylismy na penym
morzu, ja i niektrzy z mojego ludu, a bya to pielgrzymka.

17

Bylismy wiec zamknieci na pokadzie penomorskiego statku. Czasem milczac


spacerowaem wsrd moich ludzi. Stali sie mieszkancami statku: jedni przykucnawszy

otaczali naczynia z jadem, inni karmili dzieci albo pogra


zeni w modlitwie przesuwali paciorki rzanca. Statek sta sie ich domostwem.
Ale pewnej nocy z ywioy podniosy bunt. Przyszedem odwiedzic ich i ogarna
c cisza mojej miosci i zobaczyem, z e nic sie wsrd nich nie zmienio. Cyzelowali pierscienie, przedli wene albo rozmawiali cicho, tkajac
nieznuzenie wiez
ludzkiej wsplnoty, te siec sprawiajac
a, z e jesli jeden z nich umrze, wszystkim
cos zostaje wyrwane. A ja w ciszy mojej miosci suchaem, jak mwia, ale nie
przykadajac
wiekszej uwagi do tego, o czym mwia;
byy to opowiesci o chorobach czy jakies historie czajnikw; jednakze nie w temacie zawiera sie sens
opowiesci, ale w sposobie mwienia. Oto jeden, usmiechajac
sie z powaga, czyni
z siebie samego dar innym. . . A drugi nudzi sie, nie wiedzac,
czy to z leku, czy
z braku Boga. I tak patrzyem na nich w ciszy mojej miosci.
A tymczasem ciez kie ramie morza, o ktrym nic nie wiedzieli, unosio ich ruchem powolnym a straszliwym. Zdarzao sie, z e na szczycie wznoszacej
sie fali
wszystko chwiao sie jakby objete niebytem. Cay statek drza wtedy, jakby juz
pekay jego wiazania,

jakby juz rozsypywa sie w kawaki, a oni, w tych momentach nierzeczywistych, przestawali sie modlic, rozmawiac, karmic dzieci i zdobic
srebrne naczynia. Ale za kazdym razem jakis trzask twardy niby grom przeszywa
drewniany kadub na wskros. Statek zdawa sie zapadac w siebie ciez ko, jakby za
chwile miay sie rozpekna
c jego burty, a ten wstrzas
powala ludzi na ziemie i wyrywa z ich ust wymioty.
I cisneli sie jedni do drugich, niby w trzeszczacej
szopie, pod mdlacym

koysaniem oliwnych lamp.


Lekajac
sie, z e niepokj ogarnie ich bez reszty, kazaem ogosic:
Niech ci, co pracuja w srebrze, wykonaja dla mnie dzbanek na wode. Ci,
co przyrzadzaj

a posiek, niech sie przyoza do roboty. Niech zdrowi zatroszcza sie


o chorych. Niech ci, co sie modla, gebiej sie pogra
za w modlitwie. . .
A temu, co blady, oparty o jaka
s belke, nasuchiwa przez szpary uszczelnione
pakuami niespokojnej piesni morza, powiedziaem:
Idz pod pokad i policz martwe barany. Bo bywa, z e toczac
sie w strachu
dusza sie nawzajem. . .
A on mi odpar:
Bg poozy na morzu swoja ciez ka don. Jestesmy zgubieni. Sysze, jak
trzeszcza wiazania

okretu. . . Nie widzimy ich, bo sa to liny stalowe i okucia.


Podobnie trzeszcza fundamenty globu ziemskiego, ktremu zawierzylismy nasze domy i sady oliwne, i miekkie weniste owce, wieczorem skubiace
powoli
swieza trawe. Dobrze jest zajmowac sie we wasnym domu oliwkami, owocami,
18

codziennym posikiem i mioscia. Ale niedobrze, jesli niepokj pynie z tego, co


nas otacza. Kiedy to, co zostao zrobione, staje sie robota do wykonania. Tak i tu
odzywa sie to, co powinno milczec. Co stanie sie z nami, jesli gry zaczynaja
pomrukiwac? Syszaem juz kiedys taki pomruk i nie potrafie go zapomniec. . .
Jaki to pomruk? spytaem.
Mieszkaem kiedys, panie, w wiosce zbudowanej na spokojnym grzbiecie wzgrza, wrosnietej w ziemie i w niebo, wiosce przeznaczonej do trwania
i ktra rzeczywiscie trwaa. Na cembrowinach studni, na kamiennych progach, na
kolistym obmurowaniu z rde leza ten cudowny blask, ktry rodzi sie z wiekowego uzycia. Ale pewnej nocy cos sie zbudzio w podziemnych fundamentach tej
krainy. Zrozumielismy, z e ziemia pod naszymi stopami ozya nagle i zaczea sie
poruszac. To, co byo wykonane, stawao sie z powrotem robota do wykonania.
Przeleklismy sie. Przeleklismy sie nie tyle o nas samych, co o przedmiot naszych
staran. O to, w co zamieniao sie nasze z ycie z biegiem lat. Ja byem zotnikiem
i zlakem

sie o moja duza karafke na wode, nad ktra pracowaem od dwch lat.
W ktra przemieniy sie dwa lata mojego czuwania. Kto inny drza o swoje dywany ze szlachetnej weny, ktre tka z radoscia i co dzien rozwija na soncu. By
dumny, z e zamieni odrobine swego ciaa swych zrogowaciaych palcw na
to gebokie falowanie wenianej powierzchni. Jeszcze inny zlak
sie o posadzone
przez siebie oliwki. I wiem, z e z aden z nas nie leka sie smierci, ale wszyscysmy drzeli o te mae gupie przedmioty. Odkrylismy, z e z ycie tylko wtedy ma

sens, kiedy sie je przemienia po trochu w cos, co jest poza nami. Smier
c ogrodnika w niczym nie zagraza drzewu. Ale jesli drzewo bedzie zagrozone, ogrodnik
umiera dwukrotnie. By pomiedzy nami stary bajarz, ktry zna najpiekniejsze
opowiesci naszej pustyni. I sam je jeszcze upieksza. A zna je tylko on jeden, bo
nie mia syna. I kiedy ziemia zaczea sie obsuwac, drza o te biedne opowiesci,
ktrych nikt juz wiecej nie wyspiewa. A tymczasem ziemia wcia
z zdawaa sie jak
z ywa albo jak ugniatana niewidzialna donia i zaczynaa spywac w d wielka
rudawa fala bota. Jak myslisz: czy mozna przemienic siebie w cos, co by upiekszao to sunace
boto, ktre przewala sie powoli i wszystko pochania? Co mozna
zbudowac na tym, co samo sie porusza?
Pod tym naporem domy chwiay sie powoli, a skrecone niedostrzegalna sia
belki trzaskay nagle jak baryki czarnego prochu. Albo sciany zaczynay drzec,
az rozsypyway sie nagle. A ci sposrd nas, ktrzy zostali przy z yciu, utracili sens
istnienia. Tylko bajarz spiewa dalej postradawszy zmysy.
A ty gdzie nas wieziesz? Ten statek pjdzie na dno razem z dzieem naszych
rak.
Tu, na pokadzie, czuje, jak czas upywa nadaremno. Nie powinien upywac
w sposb tak wyczuwalny, ale twardniec, dojrzewac i wzbierac latami. Powinien
gromadzic po trochu dziea ludzkich rak.
A teraz czy moze utrwalic sie w nim
cos, co byoby z nas i co by przetrwao?

VI

I przyznaem racje mojemu ludowi, myslac


o tej przemianie, niemozliwej juz,
kiedy nic staego nie trwa poprzez pokolenia, i o czasie, ktry upywa wwczas
nadaremnie, jak w klepsydrze.
I myslaem takze: to domostwo nie jest jeszcze dosc obszerne, a dzieo, w ktre ten lud sie przemienia, nie jest jeszcze dosc trwae. I myslaem o faraonach,
ktrzy kazali sobie budowac wielkie niezniszczalne mauzolea o ostrych krawedziach, pynace
przez ocean czasu, a on je sciera powoli i zamienia w py. Myslaem o rozlegych, nie tknietych szlakiem karawan piaskach, z ktrych czasem
wyania sie dawna swiatynia,

zanurzona juz w nich do poowy, jakby niewidzialna


bekitna burza strzaskaa jej maszty, a ona pynie jeszcze, chociaz skazana na zagade. Myslaem tez: nie dosc trwaa jest jeszcze ta swiatynia,

adowna zoceniami
i klejnotami, ktre kosztoway dugie ludzkie z ywoty, jak mid skadany przez tyle pokolen: filigranowe wyroby ze zota, zociste insygnia wadzy kapanskiej,
w ktre przemieniao sie z ycie starych rzemieslnikw, i te obrusy haftowane, nad
ktrymi staruszki po kres z ycia traciy oczy, az poczerniae, kaszlace,
zduszone
juz donia smierci, odchodziy zostawiajac
za soba w krlewski tren. Kwietna
ak
e. A ci, co je ogladaj
a dzis, powiadaja:
Ach, jakiz to piekny haft! Jaki piekny. . . I zrozumiaem, z e staruszki wploty siebie w ten jedwab i przemieniy go.
Nie wiedzac,
z e sa czarodziejkami. . .
Trzeba wiec zbudowac wielkie skrzynie, z eby pomiescic w nich to, co zostao z owych haftw. I jakis pojazd, ktry by je przewiz. Bo ja szanuje przede
wszystkim to, co trwa, bardziej niz ludzi. I ocalam w ten sposb ich przemienione
z ycie. Wznosze wielkie tabernakulum, w ktre oni skadaja wszystko, czym sa.
Jeszcze odnajduje czasem te statki sunace
wolno przez pustynie. Jeszcze nie
ustaja w swojej podrzy. I pojaem,

co najwazniejsze: a mianowicie, z e trzeba


najpierw zbudowac statek i okulbaczyc karawane, i zbudowac swiatyni
e trwajac
a
duzej od czowieka. Odtad
ludzie beda sie radosnie przemieniac w to, co cenniejsze od nich samych. Wtedy rodza sie malarze, rzezbiarze, rytownicy i zotnicy.
Ale nie oczekuj niczego od czowieka, jesli pracuje tylko na swoje z ycie, a nie dla
wiecznosci. Bo wtedy niepotrzebnie bym ich uczy architektury i jej zasad. Jesli
buduja domy po to, z eby w nich z yc, po cz by mieli przemieniac swoje z ycie
20

w domy? Skoro ten dom ma suzyc ich z yciu i niczemu wiecej? A oni mwia, z e
ich dom jest uzyteczny i nie traktuja go jako wartosci samej w sobie, widzac
tylko
jego uzytecznosc . I dom im suzy, a oni zajmuja sie tym, z eby sie wzbogacic. Ale
umieraja w nedzy, bo nie zostawiaja po sobie ani haftowanego obrusa, ani zocistej
szaty kapanskiej ukrytej w kamiennym statku. Byli powoani do tego, z eby swoje
z ycie w cos przemienic, a chcieli byc tylko obsuzeni. Wiec kiedy odchodza, nie
zostaje po nich nic.
*

I tak chodzac
pomiedzy ludzmi mojego plemienia, zamieszkujacymi

delte rzeki, wieczorem, kiedy wszystko wydaje sie przemienione, patrzyem na nich, jak
w starej wystrzepionej odziezy zaprzestawszy swojej pszczelej pracowitosci siedzieli na progach nedznych lepianek; bardziej zajmujaca
od nich samych bya
doskonaosc tego plastra miodu, przy ktrym przez cay dzien sie trudzili. Rozmyslaem zwaszcza na widok jednego, ktry by slepy, a do tego utraci jedna
noge. Tak stary, z e sta juz u progu smierci, i zdawao sie, z e skrzypi przy kazdym
poruszeniu jak stary wiatrak; odpowiada na moje sowa powoli, bo by posuniety
w latach i traci juz jasnosc mowy; ale stawa sie coraz bardziej swietlisty i jasny,
i coraz lepiej rozumia, w co przemienia sie jego z ycie. Drzacymi

donmi pracowa nadal nad azurowymi cackami, ktre byy jak coraz subtelniejszy eliksir. On
zas, odchodzac
w tak cudowny sposb od swego starego wyschego ciaa, stawa
sie coraz szczesliwszy, coraz bardziej niedotykalny. Coraz bardziej niezomny.
I umiera, nie wiedzac
o tym, z rekoma penymi gwiazd. . .
Tak wiec ci ludzie cae z ycie pracowali dla jakiegos bezuzytecznego ubogacania przedmiotw, przemieniajac
sie bez reszty w niezniszczalny haft. . . Przeznaczajac
tylko czesc swojej pracy na to, co uzyteczne, a caa reszte na cyzelowanie, na zbedna swietnosc metalu, na doskonaosc rysunku, miekkosc wygiecia,
ktre nie suzy niczemu poza tym, z e w nim zawiera sie przemienione z ycie i dajac
w wyniku cos trwalszego od ciaa.
Wieczorem wiec przechadzam sie powoli pomiedzy moim plemieniem i obejmuje je cisza swojej miosci. Niespokojny jestem tylko o tego, co ponie bezpodnym blaskiem, o poete penego ukochania wierszy, ale nie piszacego

wasnych,
o kobiete zakochana w miosci, ale ktra nie umiejac
dokonac wyboru nie moze
stac sie soba, o tych wszystkich, w ktrych jest lek; i wiem, z e uleczybym ich
z tego leku, gdybym im udzieli daru, ktry wymaga ofiary dokonania wyboru
i zapomnienia o caym swiecie. Bo jeden okreslony kwiat jest przede wszystkim
odmowa wobec wszystkich innych kwiatw. A przeciez tylko pod tym warunkiem staje sie piekny. Podobnie jest z przedmiotem, w ktry przemienia sie z ycie.
I gupi, kto tej staruszce bedzie wyrzucac, z e haftuje, pod pretekstem, z e mogaby
21

utkac co innego bo taki czowiek wyzej stawia nicosc nad tworzenie. Totez
chodzac
czuje, jak ponad dymy ludzkiego obozowiska wznosi sie modlitwa, jak
wszystko tu dojrzewa i tworzy sie w ciszy, powoli, niemal nieswiadomie. Gdyz
owoc, haft czy kwiat, aby stac sie soba, musza byc najpierw zanurzone w czasie.
W ciagu
tych dugich spacerw pojaem

w peni, z e wartosc kultury w moim krlestwie nie opiera sie wcale na wartosci pozywienia, ale na wymaganiach
i zapale do pracy. Nie opiera sie na posiadaniu, ale na dawaniu. Cywilizowany
jest przede wszystkim ten rzemieslnik, o ktrym mwie, a ktry stwarza sie na
nowo w wykonywanym przedmiocie, i w zamian za to staje sie sam wieczny i nie
leka sie smierci. Cywilizowany takze ten, co walczy i siebie przemienia w krlestwo. Ubogi zas ten, kto okrywa sie swietna szata kupiona u handlarzy i jesli
nawet pasie oczy doskonaoscia barw, sam nic nie stworzy. Znam takie plemiona
zdegenerowane, ktre nie pisza juz wierszy, tylko je czytaja, nie uprawiaja ziemi,
ale odwouja sie przede wszystkim do pracy niewolnikw. W piaskach poudnia,
wsrd podnej nedzy rodza sie wiecznie inne plemiona z ywe ktre wyrusza
na podbj tamtych martwych bogactw. Nie lubie tych, co maja serca osiadych.

Ci, co w nic sie nie przemieniaja, nie staja sie soba. Zycie
nie da im dojrzaosci.
A czas przepywa dla nich jak piasek przez palce i niesie zgube. I cz moge w ich
imieniu dac Bogu?
Poznaem ich nedze w tych chwilach, kiedy naczynie peka, nim zostao dopenione. Bo smierc starca, ktry cay przemieni sie i sta sie ziemia, jest tylko
cudem: to tak jakby skadano w ziemie niepotrzebne juz narzedzie. Wsrd moich
ludzi widziaem takze dzieci zagrozone smiercia, dyszace
bez sowa, z pprzymknietymi oczami, w ktrych pod osona ogromnych rzes krya sie resztka z aru.
Bo zdarza sie, z e Bg, podobny do z niwiarza, scina kwiaty wmieszane w jeczmien. A przynisszy snop bogaty w ziarno znajduje w nim takze ten nadmiar
daremny.
*

Ludzie mwili, z e umiera dziecko Ibrahima. Poszedem wiec, nie rozpoznany


przez nikogo, powoli do domu Ibrahima, wiedzac,
z e ten, kto zamyka sie w milczacej
miosci, poprzez zudzenia ludzkiej mowy, zaczyna rozumiec. A oni tak
byli zajeci wsuchiwaniem sie w to, jak dziecko umiera, z e nie zwrcili na mnie
uwagi.
W domu mwiono cicho i stapano

ledwo suwajac
papuciami, jakby by tu ktos
bardzo wylekniony, kogo by mg sposzyc kazdy gosniejszy dzwiek. Ludzie nie
smieli poruszac sie, otwierac czy zamykac drzwi, jakby chroniac
drzacy
pomyk
zapalony w lampce oliwnej. Kiedy zobaczyem dziecko, wiedziaem od razu, z e
odchodzi, bo oddech miao krtki, piastki

zacisniete, jakby czepiao sie kurczowo


22

galopujacej
w nim goraczki,

i oczy uparcie zamkniete, ktre nie chciay patrzec.


I dojrzaem ludzi dokoa, jak prbowali je oswoic, tak jak oswaja sie mae dzikich
zwierzat.
Drzac
a reka podsuwano mu czarke z mlekiem. Moze zapragnie mleka
i powstrzyma je ten miy zapach i zacznie pic. Wtedy da sie nawiaza
c z nim kontakt jak z gazela, ktra skubie trawe z reki. Ale ono byo wcia
z powazne i niewzruszone. Nie mleka potrzebowao. Wtedy staruszki cicho, cichutko, tak jak wabi sie
synogarlice, zaczey mu nucic jego ulubiona piosenke te o dziewieciu gwiazdach, co sie kapay

w z rdle ale ono widocznie byo juz za daleko i nie syszao. Uciekao i nie zamierzao zawrcic z drogi. Takie byo niepoczciwe: umierao.
Zaczeto wtedy z ebrac u niego o jeden bodaj gest, o spojrzenie, ktre podrzny,
nawet spieszac
sie, rzuca przyjacioom. . . o jakis znak wdziecznosci. Obracano
je na zku, ocierano mu twarz z potu, zmuszano, aby pio a to wszystko byc
moze po to, aby je zbudzic ze smierci.
Odszedem od nich, a oni wcia
z byli zajeci zastawianiem puapek, czyhaniem
na nie, z eby wrcio do z ycia. Ach, jak atwo dali sie podejsc temu dziewiecioletniemu dziecku! I podsuwali mu zabawki, z eby je spetac szczesciem. Ale ono,
nieubagane, odsuwao je maa raczk
a, kiedy kadziono je za blisko, jak ktos, kto
rozchyla gaszcza,

z eby mu nie przeszkadzay w pedzie.


Cofnaem

sie zatem na prg. By to taki przelotny moment, jeden bysk, jedno,


wsrd tylu innych, spojrzenie na miasto. Jakies dziecko zawoane tu przez pomyke usmiechneo sie, odpowiedziao na woanie. I za chwile znw odwrcio sie
do sciany. Obecnosc dziecka, kruchsza niz obecnosc ptaka. . . a ja patrzyem, jak
milkna, z eby oswoic tamto dziecko, ktre umiera.
*

Szedem wzduz uliczki. Syszaem przez drzwi, jak kos aje suzace.
Porzad
kowano, szykowano bagaze w innym domu, gdzie ktos wyrusza noca w podrz.
Nie interesowao mnie, czy ajania byy suszne, czy nie. Suchaem tylko namietnego gosu. A dalej, pod studnia, pakaa maa dziewczynka zakrywajac
sobie
ramieniem twarz. Poozyem jej agodnie don na wosach i podniosem ku sobie
twarzyczke, ale nie spytaem o powd smutku, bo wiedziaem, z e ona go znac nie
moze. Bo smutek rodzi sie zawsze z czasu, ktry upywa, a nie zostawia owocu.
Jest smutkiem uciekajacych

dni albo zgubionej bransolety: czasu zabakanego,

albo smutkiem po smierci brata, to jest czasem, ktry jest juz nieprzydatny. A ona,
kiedy bedzie starsza, bedzie sie smucic odejsciem kochanka, ktre choc o tym
wiedziec sama nie bedzie oznacza zagubiona droge do rzeczywistosci, do czajnika z woda i zamknietego domu, i dzieci, ktrym trzeba dac jesc . A czas zacznie
nagle przepywac przez nia, bezuzyteczny, jak piach w klepsydrze.
Wtem ukazaa sie na progu kobieta promieniejaca
usmiechem i spojrzaa mi
w twarz, pena radosci, moze dlatego, z e dziecko usneo albo z e zupa jest smacz23

na i wonna, albo po prostu, z e ktos wrci do domu. Cay czas sta sie nagle jej
wasnoscia. A ja idac
dalej, minaem

znajomego szewca bez nogi, ktry ozdabia papucie cienka zota nitka, i zrozumiaem, z e choc gosu mu juz braknie, on
spiewa.
Czymze sie tak radujesz, czowieku?
Ale nie czekaem na odpowiedz, wiedzac,
z e odpowie nie to, co trzeba, z e
zacznie mi opowiadac o zarobionych pieniadzach,

o czekajacym

go posiku albo
o odpoczynku. Bo nie wie, z e jego szczescie pynie z tego, z e swoje z ycie przemienia w zociste papucie.

VII

Odkryem takze i inna prawde. Oto z e przne jest zudzenie ludzi osiadych,
ktrym zdaje sie, z e moga spokojnie zamieszkiwac swoje domostwa a przeciez
wszelkie domostwo jest zagrozone. I tak swiatynia,

ktra zbudowaes na grze,


wydana pnocnemu wiatrowi, zniszczya sie z biegiem czasu jak stary drewniany
dzib statku i zaczyna sie zapadac. Inna oblegaja zewszad
piaski i powoli wezma
ja w posiadanie. Kiedys ponad jej fundamentami zobaczysz pustynie paska jak
morze. Podobnie dzieje sie z kazda budowla, a przede wszystkim z moim niewidzialnym paacem, na ktry skadaja sie owce i kozy, domostwa i gry; jest
to przede wszystkim dzieo mojej miosci, ale jesli umrze krl, ktrego oblicze
w nim sie zawiera, gmach rozsypie sie znowu w gry, owce, domostwa i kozy.
I zagubiony odtad
w rznorodnosci rzeczy bedzie tylko stosem bezadnie rzuconego budulca, mozliwoscia dla trudu nowych artystw. I ludzie z pustyni przyjda
odtworzyc nowe oblicze gmachu. Przyjda niosac
we wasnych sercach to oblicze
i zgodnie z nowym znaczeniem uoza dawne litery ksiegi.
*

I ja zrobiem to samo.
Nie potrafie wyspiewac caej waszej chway, wspaniae noce moich wojennych wypraw. Zbudowawszy na dziewiczym piasku obz w ksztacie trjkata
szedem na wzgrze czekajac,
az zapadnie noc, i obejmujac
wzrokiem te czarna plame niewiele wieksza od wioskowego placu, gdzie pomiesciem moich z onierzy,
juczne zwierzeta i bron, rozmyslaem przede wszystkim o jej kruchosci. Istotnie,
cz nedzniejszego od tej garstki pnagich ludzi pod niebieskim ptnem; grozi im
nocny przymrozek, w ktrym zakrzepy juz gwiazdy, grozi pragnienie, bo trzeba
oszczedzac wode w bukakach, przeznaczona az na dziewiec dni. grozi wiatr niosacy
piasek, ktry zrywajac
sie okazuje sie buntu, a wreszcie groza ciosy, pod
ktrymi ciao ludzkie okazuje sie kruche jak owoc. I czowiek wtedy do niczego
jest juz nieprzydatny. Cz nedzniejszego niz te zawiniatka
niebieskiego ptna,
tyle z e twardsze, bo bron jest wewnatrz,
nagie i wydane wrogiej rwninie.

25

Ale cz z tego, z e tak kruche? Ja je zwiazaem

i nie pozwoliem rozproszyc


sie i zgina
c. Juz tym samym, z e nakazaem na noc trjkatn
a forme obozowiska,
wyodrebniem je posrd pustyni. Mj obz by zacisniety jak piesc . Widziaem
tez cedr wznoszacy
sie posrd skalnych usypisk, chroniacy
przed zagada rozoz yste konary, bo cedr nie zna snu i walczy noca i dniem w gebi swego ciaa,
znajdujac
pokarm we wrogim swiecie fermentw grozacych

zniszczeniem. Cedr
w kazdej chwili buduje swoje istnienie. Ja w kazdej chwili budowaem moje domostwo, aby byo trwae. l z tego zbiorowiska, ktre zwyky powiew gotw by
rozproszyc, kadem podwaliny surowe i nie zdobyte jak wieza obronna i odporne
jak dzib statku. A z obawy, aby obozowisko nie usneo przysypane niepamiecia, otoczyem je strazami, ktre nasuchiway szmerw z pustyni. I podobnie, jak
cedr wchania w siebie gruz usypisk, aby go przemienic w drewno cedrowe, tak
mj obz z ywi sie nadchodzacymi

z zewnatrz
zagrozeniami. Niech bedzie bogosawiona nocna wymiana pomiedzy ludzmi; owi milczacy
posancy, ktrych nikt
nie widzia, ktrzy pojawiaja sie dokoa ognisk i przykucnawszy

opowiadaja, jak
jedne plemiona kieruja sie na pnoc, inne, z poudnia, wyruszaja w poszukiwaniu skradzionych wielbadw,

inne jeszcze rzuca na drogi pogoska o zabjstwie,


a ci, co milcza pod ptnami namiotw, snuja plany i dumaja nad nadchodzac
a
noca. Bogosawieni ci, co pojawiaja sie wok naszych ognisk tak niespodziewanie i mwia swoim milczeniem! A ich sowa sa tak zowieszcze, z e ogniska
w jednej chwili gina przysypane piaskiem, a ludzie rzucaja sie do strzelb i lezac

na brzuchach otaczaja obozowisko wiencem prochu.


Gdyz noc, ledwie zapadnie, juz niesie ze soba cuda!
I tak kazdego wieczora patrzyem na swj oddzia tkwiacy
na wielkiej rwninie niczym statek, ale znieruchomiay; i widziaem, z e w nowy dzien wejdzie
nietkniety i jak koguty o swicie peny radosnego gwaru. W tym momencie, kiedy
kulbaczy sie juczne zwierzeta, sychac jasne gosy dzwoniace
o chd poranku
jak miedz. A ludzie sa wtedy jak pijani likworem rodzacego

sie dnia, nabieraja


w puca nowego powietrza i czuja ostry smak rozlegych horyzontw.
Prowadziem ich ku oazie, ktra mielismy zdobyc. Ten, kto nie rozumie ludzi, w samej oazie szukaby wyjasnienia religii oazy. Ale ci, ktrzy mieszkaja
w oazie, nic nie wiedza o swojej siedzibie. Odnalezc je trzeba wsrd bezdomnych
nomadw, utrudzonych marszem przez piaski. Ja ich uczyem tej miosci.
Mwiem im:
Znajdziecie tam wonna trawe, szmer z rde i kobiety o dugich barwnych
welonach, ktre beda uciekac zaleknione jak stado zrecznych saren, ktre beda
jednak sodkie w usciskach, bo sa stworzone na branki. . .
Mwiem im dalej:
Sadz
a, z e was nienawidza, beda was odpychac i bronic sie; zebami i paznokciami. Ale z eby je poskromic, wystarczy don owina
c w bekitnawe sploty
ich wosw!
26

Wystarczy mwiem z agodnoscia okazywac sie, a przestana sie wyrywac. Jeszcze beda zamykac oczy, z eby was nie widziec, ale wasze milczenie
padnie na nie ciez arem jak cien ora. A wreszcie otworza oczy, z eby wam spojrzec w twarz, a pod waszym spojrzeniem te oczy napenia sie zami.
Wy bedziecie ich bezmiarem, jakze by wiec was mogy zapomniec?
A na koniec, i z eby ich upoic wizja tego raju, mwiem:
Zobaczycie tam gaje palmowe i rznobarwne ptaki. . . Oaza podda sie wam,
bo macie w sercu czesc dla niej, a tymczasem ci, ktrych z niej wygnacie, nie sa
juz jej godni. Nawet ich kobiety piorace
bielizne w strumieniu, ktry spiewa na
kragych

i biaych kamykach, traktuja to jak smutna, przez wszystkich wykonywana prace, gdy w rzeczywistosci jest to swiecenie swieta. Ale wy, stwardniali
wsrd piaskw i spaleni soncem, o skrze sonej od palacej
skorupy sonych bagien, poslubicie je i trzymajac
sie pod boki bedziecie patrzec, jak piora bielizne
u bekitnej wody, i nasycac sie bedziecie swoim zwyciestwem.
Dzisiaj trwacie wsrd piaskw niby cedr, dzieki nieprzyjacioom, co was otaczaja, i twardniejecie w bojach z nimi, ale zdobywszy oaze, bedziecie trwac w oazie, gdyz ona nie jest dla was schronieniem, w ktrym czowiek zamyka sie i zapomina o wszystkim, ale ustawicznym zwyciestwem nad pustynia.
Zwyciez yliscie tych ludzi, bo oni, zadowoleni z posiadanych bogactw, zasklepili sie w swoim egoizmie. W wiencu piaskowych wydm, ktre napieray na nich
zewszad,
widzieli tylko ozdobe oazy i kpili ze smiakw, ktrzy chcieliby ich stad

usuna
c, az w koncu od granic tej ziemi bogatej w z rda odwoano senne straze.
Oni zastygli w zudzeniu szczescia, jakim napeniay ich posiadane dobra.
A przeciez szczescie to tylko namietne czyny i ta satysfakcja, ktra daje tworzenie. Ci, co nie przemieniaja swego z ycia w nic poza soba i od innych otrzymuja
pozywienie, chocby najdelikatniejsze i najwyborniejsze, ci o wytwornych umysach, ktrzy suchaja obcych poematw nie piszac
wasnych, korzystaja z oazy,
ale nie daja jej z ycia i korzystaja z tworzonych przez innych piesni, ci ludzie sami sie przywiazuj
a do koryt stajennych i nie rzniac
sie juz od byda, gotowi sa
przyja
c los niewolnikw.
Powiedziaem tez:
Kiedy, zdobedziecie oaze, nic istotnego nie zmieni sie w waszym z yciu.
To tylko inny sposb obozowania na pustyni. Bo moje krlestwo jest zewszad

zagrozone. Jego tworzywo to nie zwyke zbiorowisko kz, owiec, domw i gr,
lecz jesli zerwie sie ta wiez , ktra je aczy

w jedno, nie zostanie nic, tylko czesci


oddzielne, wydane na up.

VIII

Wydao mi sie, z e ludzie maja mylne zdanie na temat szacunku. Gdyz ja zajmowaem sie wyacznie

prawami Boga poprzez czowieka. Oczywiscie, nawet


z ebraka, nie przeceniajac
jego znaczenia, traktowaem zawsze jak ambasadora
Boga.
Ale nie uznawaem praw z ebraka i jego wrzodw, i jego szpetoty, czczonych
w sobie tylko jak idole.
Nie spotkaem czegos rwnie odrazajacego

jak pewna dzielnica miasta zbudowana na stoku wzgrza, ktra jak sciek spywaa az ku morzu. Z wychodzacych

na
uliczki korytarzy wylewao sie w bezksztatnych kebach tchnienie zarazy. A zamieszkujace
tu mety wyaniay sie z tej gabczastej

gebi tylko po to, z eby wzajemnie sie przeklinac, ale gosem zdawionym i pozbawionym prawdziwej zosci,
podobnie jak lekkie banki pekaja od czasu do czasu na powierzchni bagna.
Widziaem tredowatego, jak smia sie grubym smiechem i ociera oko brudna
szmata. By przede wszystkim wulgarny i nikczemnie drwi sam z siebie.
Mj ojciec postanowi podpalic te dzielnice. Wtedy to stado, przywiazane

do
swoich zgniych poide, zaczeo sie; burzyc i powoywac sie na swoje prawa. Prawa do tradu
i zgnilizny.
To naturalne powiedzia ojciec bo wedug nich sprawiedliwosc jest
utrzymywaniem tego, co byo.
A oni krzyczeli o swoich prawach do z ycia w brudzie.
Jesli pozwolisz, by robactwo sie rozmnozyo ciagn
a
ojciec rodza sie
prawa robactwa. Oczywiscie. I rodza sie piewcy, ktrzy beda je wysawiac. Beda
spiewac o tym, jak potez ny patos jest w zagrozeniu robactwa jego wyniszczeniem.
Sprawiedliwosc . . . powiada ojciec trzeba wybierac: sprawiedliwosc
dla archanioa czy dla czowieka? Sprawiedliwosc dla rany czy dla zdrowego ciaa? Dlaczego miabym suchac tego, kto przemawia do mnie w imieniu trawiacej

go zarazy?
Natomiast bede go leczy ze wzgledu na Boga. Bo i on jest mieszkaniem
Boga. Ale nie wedle jego pragnien, ktre wyrazaja tylko jego chorobe.
Kiedy go obmyje, oczyszcze i naucze, wwczas jego pragnienie odmieni
sie, a on sam zaprze sie tego, czym by przedtem. I dlaczego miabym byc so28

jusznikiem tego, czego on sam z czasem sie wyprze? Dlaczego miabym speniac
pragnienie tredowatego o niskim umysle i wzbraniac mu, z eby sie odrodzi i wypieknia?
Dlaczego miabym przyznawac racje temu, co jest, przeciw temu, co bedzie?
Temu, co wegetuje, przeciw temu, co rosnie w moc?
*

Sprawiedliwosc ciagn
a
dalej ojciec wedle mnie jest poszanowaniem
czowieka, ktry otrzyma skarb, w imie tego skarbu. Tak samo szanuje samego
siebie. Bo on, jak i ja sam, jest odbiciem tego samego swiata. We mnie jest ono
rwnie mao widoczne jak w nim. Sprawiedliwe jest traktowac go jako narzedzie
i jako droge. A miosierne pomagac mu, aby zrodzi sam siebie.
A posrd tych sciekw spywajacych

w morze, posrd tej zgnilizny, ogarnia


mnie smutek. Obraz Boga jest tu tak znieksztacony. . . Oczekuje od nich jakiegos
znaku, z e sa ludzmi, i nie otrzymuje go.
A przeciez widziaem i takich odparem ojcu co dziela sie chlebem,
pomagaja jeszcze bardziej choremu dzwigac jakies worki albo lituja sie nad sabujacym

dzieckiem.
Wszystko jest u nich wsplne odpar ojciec i z tego zmieszania czynia
miosierdzie. To, co nazywaja miosierdziem. Dziela sie miedzy soba. Ale pakt,
do ktrego sa zdolne takze szakale zebrane wok scierwa, wielbia jako wzniose
uczucie. Chcieliby nas przekonac, z e to jest wielki dar! Ale wartosc daru zalezy
od tego, komu sie go daje. Tu daje sie temu, kto najnizszy. Jak alkohol pijacemu

pijakowi. Tu dar jest choroba. Ja natomiast daje zdrowie, odcinam chore czonki
ciaa. . . i odpowiada mi nienawisc .
Zdarza sie takze doda ojciec z e peni miosierdzia opowiadaja sie za
zgnilizna. . . Ale jesli ja opowiadam sie za zdrowiem?
Kiedy ktos ci ocali z ycie mwi dalej nie dziekuj nigdy. Nie wyolbrzymiaj wdziecznosci. Gdyz jesli ten, co cie ocali, oczekuje twojej wdzieczno tobie suzy? Jesli jestes cos
sci, musi miec niska dusze; cz on bowiem mysli? Ze
wart, to on broniac
cie suzy przeciez Bogu. A ty zbyt mocno wyrazajac
wdziecznosc , okazujesz zarazem brak skromnosci i brak dumy. Bo wazne jest nie to, z e
tamten ocali twj bahy osobisty los, ale dzieo, z ktrym ty wsppracujesz i ktre sie opiera na tobie. A poniewaz on jest poddany temu samemu dzieu, nie masz
mu co dziekowac. On podziekowanie znajdzie we wasnym trudzie, ktrym cie
ocali. Na tym polega jego wspdziaanie z owym wielkim dzieem.
Brakuje ci takze dumy, jesli ulegasz najnizszym uczuciom. Jesli pochlebiasz
jego miosci, czyniac
z siebie niewolnika. Bo gdyby by szlachetny, odrzuciby
twoja wdziecznosc .
29

Nie obchodzi mnie nic wiecej powiada ojciec poza tym cudownym
wspdziaaniem jednych poprzez drugich. Posuguje sie toba tak, jak sie posuguje kamieniem. Ale czy kto wyraza wdziecznosc kamieniowi za to, z e sta sie
fundamentem swiatyni?

Oni nie wspdziaaja w niczym, zajeci tylko soba. Ten wylewajacy


sie do
morza sciek nie z ywi piesni ani nie rodzi marmurowych posagw,

ani z onierzy
przyszych podbojw. Im chodzi tylko o to, z eby jak najlepsze pakty zawrzec dla
podziau zapasw. Ale nie daj sie oszukac. Te zapasy niosa wieksze niebezpieczenstwo niz gd.
Oni wszystko podzielili na dwie pory: pore podboju i pore cieszenia sie zdobycza. Czy widziaes, z eby drzewo roso, a wyrsszy pysznio sie, z e jest drzewem?
Drzewo zwyczajnie rosnie. Powiadam tobie: ci, co dokonawszy podboju prowadza teraz z ycie osiade, sa juz martwi. . .
W moim krlestwie miosierdziem jest wspdziaanie.
*

Nakazuje wiec, z eby chirurg w mece przebywa pustynie, jesli komus tam, daleko, moze przywrcic sprawnosc ciaa, ktre jest narzedziem. Nawet jesli chodzi
o zwykego kamieniarza, ale ktremu dla tuczenia kamieni potrzebna jest sprawnosc muskuw. I nawet jesli chirurg jest mistrzem w swoim zawodzie. Bo nie
chodzi o to, aby czcic przecietnosc , ale z eby naprawic narzedzie. Oni obaj zas sa
w suzbie jednego mistrza. Podobnie jest z tymi, ktrzy chronia i pomagaja kobietom brzemiennym. Niegdys byo to ze wzgledu na oczekiwanego syna i one jemu
suzyy swoimi wymiotami i blami. I kobieta nie dziekowaa, chyba z e w imieniu syna. Ale dzis domagaja sie pomocy ze wzgledu na wasne wymioty i ble.
Gdyby tylko o nie chodzio, oddalibym je, bo wymioty sa czyms szpetnym. Ale
naprawde wazne jest tylko jedno: to, co sie nimi posuguje; i dlatego nie maja za
co dziekowac. Bo i ten, co im pomaga, i one same, suza tylko sprawie narodzin
i podziekowania nie maja tu sensu.
*

Podobnie generaowi, gdy ten go przyszed odwiedzic, ojciec mj rzek:


Ciebie samego mam za nic! Jestes wielki tylko ze wzgledu na krlestwo,
ktremu suzysz. Kaze ci oddawac czesc , azeby poprzez ciebie ludzie oddawali
czesc krlestwu.
Ale widziaem takze dobroc ojca.
Nie wolno powiada upadlac kogos, kto odgrywa znaczna role i spotyka sie z ludzka czcia. Nie wolno wyzuwac z panowania kogos, kto panowa, ani
30

zamieniac w z ebraka kogos, kto z ebrakom dawa jamuzne, bo czyniac


tak niszczysz jakby szkielet i ksztat twojego statku. Dlatego stosuje kare wedle miary
winnego. Tych, ktrym nadaem szlachectwo, skazuje na smierc, jesli przewinili, ale nie zamieniam ich w niewolnikw. Pewnego dnia spotkaem ksiez niczke,
ktra bya teraz praczka. Towarzyszki wysmieway sie z niej: Gdziez twoje krlestwo, praczko? Mogas kazac nam gowy poscinac, a teraz my mozemy bezkarnie
obrzucac cie brudnymi przeklenstwami. . . To jest sprawiedliwosc ! Bo sprawiedliwosc wedug nich to zrwnanie.
Praczka milczaa. Upokorzona we wasnym imieniu, ale przede wszystkim
w imieniu czegos wiekszego niz ona sama. Zmartwiaa i blada pochylaa sie nad
praniem. A towarzyszki bezkarnie potracay

ja i szturchay. Nie byo w niej nic, co


by prowokowao do takiej zosci, bo bya adna, spokojna w ruchach i cicha. Zrozumiaem, z e towarzyszki nie z tej kobiety drwiy, ale z jej upadku. Bo czowiek
gotw rozszarpac tego, komu zazdrosci, jesli mu wpadnie w pazury. Wezwaem
ja przed swoje oblicze:
Nie wiem o tobie nic poza tym, z es kiedys panowaa. Poczynajac
od dzis
bedziesz miaa prawo z ycia i smierci nad twoimi towarzyszkami z pralni. Oddaje
ci twoje panowanie. Idz.
A kiedy odzyskaa dawne swe miejsce, wywyzszona ponad zwyky tum, nie
raczya nawet pamietac o doznanych obrazach. A kobiety z pralni, nie mogac
juz
z ywic niskich uczuc widokiem jej ponizenia, z ywiy odtad
podziw dla jej szlachetnosci i szanoway ja. Urzadziy

wielka uroczystosc na czesc jej powrotu do


panowania, a kiedy przechodzia, skaniay sie, czujac
sie szlachetniejsze przez
to, z e niegdys ja dotykay.
*

Dlatego mwi ojciec nie bede wydawa ksia


zat
na wyzwiska
tuszczy ani na brutalnosc wieziennych straznikw. Kaze ich scia
c w wielkim
amfiteatrze, przy dzwiekach zotych trab.

Jesli kto poniza drugiego powiada mj ojciec sam ma niska dusze.


*

Mwi mi takze:
Nigdy wadca nie bedzie poddany sadom

swoich poddanych.

IX

Mwi mi takze ojciec:


Kaz im budowac razem wieze , a uczynisz z nich braci. Ale jesli chcesz,
z eby sie znienawidzili, rzuc im ziarna.
I tak mwi:
Niech mi przede wszystkim przynosza owoc swojej pracy. Niech rzeka
ziarna przez nich zebranego popynie do moich szop. Niech we mnie pobuduja
swoje spichrze. Chce, z eby to na moja chwae mcili zboze, az tryskac bedzie
dokoa zota plewa. Bo wtedy praca, ktra bya czynnoscia dla zdobycia pozywienia, staje sie piesnia. Bo wtedy mniej sie trzeba uzalac nad tymi, co zgieci wp
dzwigaja ciez kie worki do myna. Albo odnosza je z powrotem, ubieleni mak
a.
Ciez ar worka nadaje im wiekszy wymiar wymiar modlitwy. A jak radosnie sie
smieja niosac
snop niby kandelabr, najezony kosami, sypiacy
zotem. Albowiem
cywilizacja zbudowana jest na tym, czego od ludzi wymaga, a nie na tym, czego im dostarcza. Tak jest i ze zbozem: ludzie wracaja ze z niw utrudzeni i z ywia
sie nim. Ale nie to jest istotne dla czowieka. Nie ze zboza sie bierze to, co jest
pozywieniem serc. Ale z tego, co zbozu daja z siebie.
Bo jeszcze raz powiadam: godne pogardy sa ludy, ktre deklamuja wiersze
przez innych uozone lub sprowadzaja patnych architektw, aby budowali im
miasta. Nazywam je ludami osiadymi. I nie widze nad ich gowami tej aureoli
zotego pyu, jaki sypie sie z mconego zboza. Bo suszne jest, abym rwnoczesnie dostawa i dawa, przede wszystkim po to, z ebym dalej mg dawac. Bogosawie wymianie darw, bo ona pozwala isc dalej i dawac wiecej. I choc ciau
pozwala trwac to, co jest nam zwracane, serce z ywi sie samym dawaniem.
Widziaem, jak tancerki komponuja swoje tance. To jasne, z e taniec w jakims
momencie jest stworzony i zatanczony, i z e nikt nie moze wzia
c owocu tej pracy
i uczynic z niego zapasu. Taniec mija jak pozar. A jednak uwazam za cywilizowany lud, co ukada swoje tance, chociaz nie przynosza one zbiorw, ktre mozna
by zozyc w spichrzach. A za prymitywny uwazam lud, ktry ustawia na pkach
chocby najwytworniejsze przedmioty zrodzone z cudzej pracy, podczas gdy on
jest zdolny tylko upajac sie ich doskonaoscia.

32

Czowiek mwi mi ojciec jest przede wszystkim twrca. A bracmi


sa tylko ci, co wsplnie pracuja. I z yc beda tylko ci, ktrzy nie znajduja pokoju
w nagromadzonych zapasach.
Pewnego dnia ktos wyrazi watpliwo

sc :
Co nazywasz tworzeniem? Bo jesli chodzi o znaczace
wynalazki, tylko
niewielu jest do tego zdolnych. Mwisz wiec o nielicznych. A inni?
Na co ojciec odpar:
Tworzyc, to czasem rwniez pomylic krok w tancu, albo bednie cia
c du
tem w kamieniu. Przydatnosc gestu niewielkie ma znaczenie. Slepcze, co przytykasz nos do ogladanego

dziea: wysiek twrcy wydaje ci sie jaowy; ale odstap


pare krokw do tyu. Spojrzyj z wiekszej odlegosci chocby na ruch uliczny
w pewnej dzielnicy miasta. Widzisz tylko jedno: wielkie ozywienie i zoty py
pracy. Nie dostrzegasz tych gestw, ktre nic nie day. Gdyz ludzie, pochyleni
kazdy nad swoja robota, kazdy jak potrafi, buduja paace i cysterny, i wiszace

ogrody. Dziea rodza sie niezawodnie z czarodziejstwa ich palcw. I powiadam


ci, z e rodza sie zarwno z ruchw niezrecznych, jak i ze skutecznych: bo nie
mozna dzielic czowieka i jesli bedziesz chcia miec tylko wielkich rzezbiarzy,
nie bedziesz mia wielkich rzezbiarzy. Kto byby tak szalony, z eby wybierac zawd dajacy
rwnie mao szans na zdobycie srodkw do z ycia? Wielki rzezbiarz
rodzi sie z tej gleby, ktra tworza posledni rzezbiarze. Oni sa dla niego jak schody,
oni go wynosza w gre. A zapa tanca wymaga, aby tanczyli wszyscy nawet
ci, co tancza kiepsko w przeciwnym razie nie ma zapau, tylko skamieniaosc
i sztucznosc , i spektakl pozbawiony wiekszego znaczenia.
Nie potepiaj bedw tak, jak to robi historyk, ktry osadza

miniona epoke.
Kto bedzie robi wyrzuty cedrowi, z e jest dopiero nasieniem albo odyzka, pochylonym pedem? Poczekaj. Sposrd pomyek i bedw wyrosnie cedrowy las,
z ktrego w wietrzne dni jak dym kadzida beda ulatywac ptaki.
Na koniec zas ojciec mwi mi jeszcze tak:
Powiedziaem ci przeciez: Jeden sie myli, drugiemu sie udaje niech cie
te rznice nie trapia. Naprawde z yzne jest bowiem wielkie wspdziaanie: jedno stajace
sie dzieki drugiemu. Ruch nieudany suzy temu, ktry jest bezbedny.
A udany pokazuje cel, do ktrego oba wsplnie da
zyy. Ten, kto znajduje Boga, znajduje go dla wszystkich. Bo moje krlestwo podobne jest do swiatyni,

do
ktrej wszystkich wezwaem. Zaprosiem, aby ja budowali. Jest to wiec ich swia
tynia. A jej narodziny dobywaja z ludzi ich najgebszy sens. Obmyslaja, jak ja
przyozdobic zotem. A ten, co mysla nad tym, ale bez skutku, tez jest wynalazca.
Bo przede wszystkim z zapau rodzi sie nowa swietnosc swiatyni.

Kiedy indziej mwi mi tak:


Nie obmyslaj krlestwa, w ktrym wszystko by byo doskonae. Wytrawny
gust to cnota straznika muzeum. Jesli bedziesz lekcewazy zy gust, nie doczekasz sie ani malarstwa, ani tanca, ani paacu, ani ogrodw. Bedziesz jak ten, co
33

sie brzydzi i boi brudnej pracy na ziemi. Uwolnisz sie od leku, ale za cene doskonaosci i pustki. Obmyslaj takie krlestwo, w ktrym wszystko byoby po prostu
przenikniete zapaem.

Moje oddziay byy zmeczone, jakby dzwigay wielki ciez ar. I przyszli do
mnie kapitanowie:
Kiedy wrcimy do domu? Czar kobiet w zdobytych oazach nie dorwnuje
czarowi naszych kobiet.
Jeden z nich mwi tak:
mi sie, panie, ta, ktra jest uczyniona ze wsplnie przezytego czasu
Sni
i z naszych ktni. Chciabym wrcic i w spokoju uprawiac ziemie. Taka jest
prawda i nic wiecej nie umiem powiedziec. Pozwl mi wzrastac w ciszy mojej
wioski. Musze przemyslec moje z ycie.
Zrozumiaem wtedy, z e potrzebuja ciszy. Bo tylko w ciszy prawda kazdego
czowieka daje zala
zek i wypuszcza korzenie. Bo najwazniejszy jest czas, podobnie jak u dziecka karmionego piersia. I sama miosc matczyna z tego karmienia
gwnie sie bierze. Bo kto zobaczy w okreslonym momencie, z e dziecko rosnie?
Nikt. Ci, co przychodza do domu, mwia:
Jak uroso! Ale ni matka, ni ojciec
nie widzieli, jak rosnie. Staje sie razem ze stajacym

sie czasem. A w kazdej chwili


byo tym, czym miao byc.
Otz ludzie z mojego oddziau potrzebowali czasu, chocby po to, z eby zrozu
miec, czym jest drzewo. Zeby
siadac codziennie na progu domu naprzeciw tego
samego drzewa, o tych samych gaeziach, a wtedy drzewo powoli odsania siebie.
I poeta, ktry na pustyni opowiada przy ogniu, opowiada po prostu o swoim
drzewie. A suchali go moi ludzie, z ktrych wielu nie widziao w z yciu nic poza
wielbadzi
a trawa, karowatymi palmami i cierniem. Nie wiecie opowiada
co to jest drzewo. Widziaem takie, ktre wyroso przypadkiem w opuszczonym domu, zwalonej ruderze pozbawionej okien, i ktre wybiego w gre w poszukiwaniu swiata. Jak czowiek musi oddychac powietrzem, jak ryba oddycha
w wodzie, tak drzewo musi oddychac swiatem. Korzeniami wrosniete w ziemie,
konarami wrastajace
w gwiazdy, jest droga, ktra dokonuje sie wymiana pomiedzy nami a niebem. To drzewo urodzio sie slepe i w ciemnosciach prez yo swoje
muskularne ciao, omackiem, od muru do muru, i chwiao sie, a w jego skretach wyraza sie cay jego dramat. Potem, poprzez lukarne, przebio sobie wylot

35

w kierunku sonca i trysneo prosto w gre jak kolumna, a ja, znajac


jego historie,
widziaem, jak chwieje sie teraz zwyciesko.
Jaki cudowny by to kontrast z wygietym wysikiem wez lastego ciaa. Roso
teraz w spokoju, rozkadajac
szeroko jak st swoja korone, gdzie sonce byo
posikiem samo niebo karmio go mlekiem, bogowie z ywili go hojnie.
I widziaem, jak codziennie budzio sie o swicie, od wierzchoka az po podstawe pnia. Bo byo pene ptakw. Wiec od switu zaczynao z yc i spiewac, a potem,
kiedy sonce juz wzeszo, rozpuszczao swoje stadko po niebie jak stary poczciwy
pasterz: moje drzewo-dom, drzewo-zamek, puste potem az do wieczora. . .
Tak opowiada poeta, a mysmy mysleli, z e trzeba dugo patrzec na drzewo,
z eby tak narodzio sie w czowieku. I kazdy z nas zazdrosci mu, z e ma w sercu
taka mase listowia i ptakw.
Kiedy pytali mnie kiedy sie wreszcie skonczy wojna? My takze
chcielibysmy cos zrozumiec. Juz pora na nas, z ebysmy zaczeli sie stawac. . .
A jesli ktrys z nich zowi lisa pustynnego, jeszcze modego, ktrego mozna
byo karmic z reki, chowa go; albo gazele, jesli udao sie je utrzymac przy z yciu.
Lis z kazdym dniem stawa sie dla czowieka cenniejszy: tak jakby wzbogaca go
wasna jedwabista sierscia i przemyslnoscia, a przede wszystkim potrzeba pokarmu, ktra tak bezwzglednie wymagaa opieki ze strony wojownika. I z y on jakims
szczeglnym zudzeniem, z e cos z niego samego przechodzi w to zwierzatko,

jak
gdyby ono z ywio sie, roso i przybierao ksztat jego miosci.
A potem, pewnego dnia, woany instynktem miosci lis znika wsrd piaskw
pustyni i serce czowieka nagle stawao sie puste. Widziaem, jak jeden z takich
ludzi umar, bo zbyt opieszale broni sie, kiedy wpad we wroga zasadzke. Kiedy dowiedzielismy sie o jego smierci, przypomniao mi sie zagadkowe zdanie,
ktre wypowiedzia po ucieczce obaskawionego lisa, kiedy towarzysze, widzac

jego smutek, radzili mu, z eby schwyta innego. Za duzo potrzeba cierpliwosci
odpar im nie po to, z eby schwycic lisa, ale z eby go pokochac.
Dlatego tez znuzyli sie lisami i gazelami: zrozumieli bezpodnosc tych zwiaz
kw, bo lis kochany, ktry im uciek, nie wzbogaca pustyni ich mioscia.
Mam synw powiada inny. Rosna, a ja ich niczego nie moge nauczyc. A zatem nic im z siebie nie daje. A gdziez pjde po smierci?
A ja, obejmujac
ich w milczeniu mioscia, widziaem, jak moje oddziay zaczynaja gina
c w piasku i wsiaka
c wen, podobnie jak rzeki zrodzone po burzach,
ktrych nie chroni gliniaste podglebie i ktre mra bezpodnie, nie zamieniwszy
sie w rosnace
nad woda drzewa, ani w trawe, ani w pokarm dla ludzi.
Moje wojsko chciao przemienic sie w oaze w imie interesw krlestwa, dla
upiekszenia mojego paacu i z eby ludzie mwiac
o nich wspominali: Jakiejz
wartosci dodaja mu jeszcze te palmy, swiezo posadzone gaje palmowe, wioski,
w ktrych rzezbi sie kosc soniowa. . .
Ale walczylismy juz bez przejecia i kazdy mysla o powrocie.
36

I wizerunek krlestwa gas w nich jak twarz, w ktra juz nie potrafimy patrzec
i ktra gasnie w rznorodnosci swiata.
Jakie ma znaczenie powtarzali z e bedziemy bogatsi o te nieznana
oaze. Czegz nam ona przysporzy? W czym wzbogaci, kiedy wrciwszy do kraju
zamkniemy sie w naszych wioskach? Tylko temu przyda sie ona, kto tu zamieszka
i bedzie zbiera daktyle z tych palm i pra bielizne w z ywej wodzie tutejszych
rzek. . .

XI

Nie mieli racji ale cz mogem na to poradzic? Kiedy wygasa wiara, Bg


umiera i staje sie czyms zbednym. Kiedy wyczerpuje sie ludzki zapa, samo krlestwo sie rozpada, bo jest uczynione z ich zapau. To nie znaczy, aby samo w sobie
byo oszustwem. I jesli nazywam ojcowizna rzedy oliwek i szope dajac
a ludziom
schronienie, to dlatego, z e czowiek patrzacy
na nie czuje miosc i zbiera je w swoim sercu w jedna caosc ; jesli zas bedzie widzia tylko oliwki, takie same jak tysia
ce innych, a wsrd nich jaka
s zagubiona szope, ktrej zadaniem jest tylko chronic
go przed deszczem kto obroni ojcowizne przed tym, by nie zostaa sprzedana lub posza na marne? Skoro sprzedaz nie zmieni nic w losie drzew oliwnych
i szopy?
Popatrzcie na pana tej ziemi, jak idzie sam jej drogami, w rosie przed switem,
sam i nie majacy
przy sobie nic z jej bogactwa. Czy ma z niej jakie korzysci?
Ta ziemia mu w danym momencie nie suzy: jakby jej nie posiada wcale; jesli
padao, idzie po bocie jak kazdy z robotnikw i laska rozchyla mokre ciernie jak
najzwyklejszy wczega. A idac
dnem parowu, droga wymyta deszczami, nawet
wzrokiem nie moze obja
c swojej posiadosci po prostu wie, z e jest jej panem.
Kiedy go jednak spotkasz, a on spojrzy na ciebie, zobaczysz, z e to wasnie
on, nikt inny. Spokojny i pewny siebie, zdaje sie wsparty o swoja odpowiedzialnosc , z ktrej w danym momencie nie ma z adnego pozytku. Nie uzytkuje niczego,
ale niczego mu nie brakuje. Jest mocno wsparty o ten fundament, jaki tworza pastwiska, pola jeczmienia i oliwne gaje. Pola odpoczywaja. Stodoy jeszcze spia.
Nad mcacymi

zboze nie ulatuje jeszcze swiato. Ale on ich wszystkich zawar


w swoim sercu. To nie byle kto idzie tedy, to pan tych miejsc przechadza sie
z wolna wsrd swoich pl lucerny. . .

Slepy
ten, kto czowieka dostrzega tylko w jego czynach, kto sadzi,

z e tylko
czyn go ukazuje albo okreslone przezycie, albo wykorzystanie pewnych przywilejw. Liczy sie nie to, czym czowiek w danym momencie dysponuje, bo ten,
o ktrym mwie, idac
wsrd pl, moze wzia
c w reke zaledwie garsc kosw, z eby je zetrzec w palcach, albo zerwany owoc. Inny, towarzyszacy
mi w wojennej
wyprawie, przepeniony jest pamiecia o ukochanej, ktrej nie moze zobaczyc ani
dotkna
c, ani wzia
c w ramiona, i ktra nawet o nim nie mysli, bo o tej poran38

nej porze, kiedy on oddycha bezmiarem powietrznym i czuje gniotacy


go ciez ar,
ona, na swoim dalekim posaniu, jeszcze jest nieobecna. Jest nieobecna i jakby
niezywa. Uspiona. A przeciez ten czowiek peen jest jej bytowania, peen bezuz ytecznej czuosci, spiacej
w zapomnieniu jak ziarno przechowywane w spichrzu;
peen jest tych woni, ktrych nie czuje, szmeru fontanny serca domostwa
ktrego nie syszy, a takze ciez aru krlestwa, ktry go odrznia od innych.
Albo spotkany przyjaciel, noszacy
w sobie chore dziecko. Chore i oddalone
od niego. Nie trzyma jego rozgoraczkowanej

raczki,

nie syszy jego skargi. To


dziecko w danym momencie nie zmienia nic w jego z yciu. A przeciez wydaje sie
jakby przytoczony niesionym w sercu ciez arem.
Tak jest z czowiekiem, ktry czuje sie zwiazany

z krlestwem, choc nie mgby ani go ogarna


c spojrzeniem, ani korzystac z jego skarbw, ani miec z adnej
korzysci; ale podobnie jak wasciciel ziemi, jak ojciec chorego dziecka albo czowiek, ktrego bogactwem jest ukochana, nie tylko oddalona, ale spiaca
tak on
wzrasta w swoim sercu za sprawa krlestwa. Dla czowieka wazny jest jedynie
sens, jaki maja rzeczy.
*

Znam, owszem, kowala z mojej wioski, ktry przychodzi do mnie i powiada:


To, co mnie nie dotyczy, to mnie i nie obchodzi. Kiedy mam herbate i cukier,
osa, ktremu mam co dac jesc , i kobiete obok siebie, jesli moje dzieci rosna
i postepuja w cnocie, to jestem szczesliwy i nic mi wiecej nie potrzeba. Po co sie
meczyc?
Ale czy byby szczesliwy, gdyby z y samotny? Gdyby zamieszka z rodzina
w namiocie zagubionym wsrd pustyni? Kaze mu sie zastanowic:
Przeciez wieczorem szukasz przyjaci pod innymi namiotami, moze oni
ci cos opowiedza i przyniosa nowiny z pustyni. . .
Bo pamietajcie, z e widziaem was! Widziaem was noca dokoa ognisk, jak
piekliscie barana czy koze, i syszaem wasze gosy. Zblizaem sie do was powoli
i w ciszy miosci, ktra was obejmuje. Mwiliscie, to prawda, o waszych synach,
o tym, co rosnie, i o tym, co choruje, mwiliscie tez o domach, ale nie byo to
najwazniejsze. Ozywialiscie sie dopiero wtedy, kiedy siada wsrd was podrzny,
wracajacy
z dalekiej wyprawy, ktry ukazywa waszym oczom widziane tam daleko cuda, biae sonie jakiegos ksiecia i slub, ktry sie odby o tysiac
kilometrw
stad,
slub dziewczyny, ktrej imienia nawet nie znaliscie. Albo opowiada o zamieszkach we wrogich oddziaach. Albo o komecie, czyjejs obrazie, miosci lub
odwadze w obliczu smierci, albo o nienawisci, albo o z yczliwosci. Byliscie wtedy
otwarci na przestrzen i powiazani

z mnstwem rzeczy, a wasz namiot, kochany


lub znienawidzony, zagrozony lub otoczony opieka, stawa sie czyms waznym.
39

A wy pochwyceni w jaka
s czarodziejska siec, przemieniajac
a was w cos nieporwnanie szerszego. . .
Bo potrzebna jest wam przestrzen i tylko jezyk potrafi te potrzebe zaspokoic.
Pamietam, co sie stao, kiedy mj ojciec umiesci trzy tysiace
berberyjskich
uciekinierw w obozowisku na pnoc od miasta. Nie chcia, aby ci przybysze
przemieszali sie z naszymi ludzmi. Poniewaz by dobry, wiec ich z ywi i zaopatrywa w odzienie, cukier i herbate. Ale w zamian za te wspaniaomyslne dary
nie wymaga od nich z adnej pracy. Nie musieli sie zatem troszczyc o to, jak beda
z yc, i kazdy mg sobie powiedziec: To, co mnie nie dotyczy osobiscie, niewiele mnie obchodzi. Jezeli mam dosc herbaty i cukru, i osa, ktremu mam co dac
jesc , i kobiete obok siebie, i dzieci, ktre rosna i postepuja w cnotach to jestem
zupenie szczesliwy i niczego wiecej nie chce. . .
Ale ktz by uzna, z e sa szczesliwi? Chodzilismy czasem odwiedzic ich, gdyz
ojciec chcia, aby mnie to czegos nauczyo:
Popatrz mwi staja sie jak bydo i zaczyna sie rozkad. . . Nie w ich
ciaach, ale w sercach.
Albowiem nic juz nie miao dla nich znaczenia. Jesli nie grasz w kosci o cay
majatek,

to w kazdym razie kosci powinny w wyobrazni oznaczac dla ciebie ziemie i stada, upragnione sztaby zota albo diamenty. Znajdujace
sie gdzies daleko.
Ale nadchodzi pora, kiedy kosci juz nic nie wyobrazaja. I wtedy gra przestaje byc
mozliwa.
Otz ci ludzie pozostajacy
pod krlewska opieka nie mieli juz sobie nic do
powiedzenia. Sprzykrzyy sie im juz opowiesci o rodzinach, wszystkie do siebie
podobne. Juz nie opisywali sobie namiotw, bo wszystkie byy takie same. Nie
lekali sie juz i nie spodziewali niczego, nie obmyslali tez niczego. Jezyk by im
jeszcze potrzebny do najprostszych celw. Pozycz mi piecyk mg powiedziec ktrys z nich, a inny spyta: Gdzie jest mj syn? Czego by jeszcze pragneli ci ludzie lezacy
na posaniu, przed korytem z jadem? W imie czego jeszcze
by walczyli? O chleb? Dostawali go. O wolnosc ? Alez w granicach ich swiata
byli najzupeniej wolni. Nawet zatopieni niejako ta nadmierna wolnoscia, podobnie jak niektrzy bogacze pusci od wewnatrz.

Po to, z eby zatryumfowac nad


nieprzyjacielem? Alez oni nie mieli nieprzyjaci.
A ojciec powiada:
Mgbys przyjsc z batem i chodzic sam po obozowisku, smagajac
ich po
twarzy: nie obudzioby sie w nich nic wiecej niz odruch psiej zgrai, ktra warczy
cofajac
sie i chciaaby ukasi
c. Ale z aden sie nie odwazy, z aden cie nie ugryzie.
Stajesz przed nimi ze skrzyzowanymi ramionami. I gardzisz nimi. . .
To sa manekiny ciagn
a.
Ale ludzi tu juz nie ma. Moga zamordowac
kogos podle, za twoimi plecami, bo takie mety bywaja niebezpieczne. Ale nie
wytrzymaja twojego spojrzenia.

40

Jednakze wybuchy wsrd nich niby choroba niesnaski. Niesnaski nieokreslone, ktre nie dzielac
ich na dwa obozy, podburzay kazdego przeciw
wszystkim; bo zdawao im sie, z e kazdy, kto zjada przypadajac
a sobie czesc ,
ograbia ich z czegos. Pilnowali jedni drugich jak psy krecace
sie dokoa miski
i w imie jakiejs szczeglnej sprawiedliwosci popeniali przestepstwa, poniewaz ta
ich sprawiedliwosc bya przede wszystkim wymaganiem rwnosci. A ktokolwiek
odrznia sie czymkolwiek bad
z, podlega msciwosci tumu.
Masy ludzkie mwi mi ojciec nienawidza obrazu czowieka. Masa
jest bowiem niespjna, da
zy rwnoczesnie w wielu sprzecznych kierunkach i nie
dopuszcza do wysiku twrczego. Z pewnoscia to z le, kiedy jeden czowiek gnebi
stado. Ale nie tu doszukuj sie najwiekszego zniewolenia: dochodzi do niego, kiedy
stado gnebi czowieka.
Tak oto, w imie jakichs ciemnych praw, sztylety przebijay ludzkie trzewia
i kazda noc przynosia z niwo trupw. I podobnie jak wyrzuca sie odpadki, o swicie
wywlekano je na granice obozu, a suzba miejska wywozia je na taczkach niczym
odpadki z rzezni. A ja przypominaem sobie sowa ojca: Jesli chcesz, z eby stali
sie sobie bracmi, zmus ich, aby budowali razem wieze . Ale jesli chcesz, z eby sie
znienawidzili, sypnij im ziarna. . .
Stwierdzilismy takze z czasem, z e ci ludzie zagubili sens sw, ktrymi sie
przestali porozumiewac. Ojciec przechadza sie posrd nich, a oni patrzyli na nas
nie poznajac,
o otepiaych, jakby pustych twarzach. Z ust wydobywao sie tylko
z yciem roslinnym,
jakies nieokreslone warczenie, domagajace
sie pokarmu. Zyli
bez z alu i bez pragnien. A niebawem przestali sie nawet myc i nie walczyli z robactwem. A ono sie mnozyo. Potem zaczey sie pojawiac wrzody i wyrzuty na
ciaach. A wreszcie cae obozowisko zaczeo zatruwac powietrze cuchnacym

wyziewem. Ojciec leka sie zarazy. A takze rozmysla o ludzkim losie.


Musze zbudzic archanioa, ktry spi przyduszony tym gnojowiskiem. Poniewaz nie ich szanuje, ale poprzez nich Boga. . .

XII

Oto bowiem powiada ojciec wielka tajemnica ludzi. Zaprzepaszczaja to, co istotne, i nie wiedza, co zaprzepascili. Podobnie nie wiedza tego plemiona
osiade, ktre w oazach z yja wok swoich zapasw. To, co utracili, nie wyraza sie,
oczywiscie, w dobrach materialnych, ktre nie ulegaja zepsuciu. I ludzie z wiosek
i z gr, ale ktrzy nie buduja juz ojcowizny. . .
Jesli krlestwo utraci dla nich swj sens, nie pojmuja tego, z e wysychaja wewnetrznie i staja sie pusci, a rzeczy traca w ich oczach znaczenie. Przedmioty na
pozr sie nie zmieniaja, ale czym jest diament albo pera, jesli nikt ich nie chce:
szlifowanym szkiekiem.
I dziecko, ktre koyszesz, utraci cos z siebie, jesli nie jest zarazem twoim
darem dla krlestwa. Ale nie od razu sie o tym dowiesz, bo jego usmiech bedzie
taki sam.
Podobnie ludzie nie widza swojego zubozenia, gdyz przedmioty, ktre im suz a, nie zmieniaja sie na pozr. Ale do czego suzy diament? I czym jest ozdoba
stroju, jesli nie ma zwiazku

z jakims swietem? I czym jest dziecko, jesli nie ma


z adnego zwiazku

z krlestwem, jesli nie marzysz o tym, z eby zostao zdobywca,


wadca wydajacym

rozkazy albo budowniczym? Jesli nie jest niczym wiecej jak


okruszyna ciaa?
A oni nic nie wiedza o istnieniu niewidzialnej piersi, ktra noca i dniem z ywi ich swoim mlekiem; gdyz krlestwo dostarcza pokarmu sercom podobnie jak
ukochana, ktra spi gdzies daleko od ciebie, i choc lezy bez ruchu, jak martwa,
karmi cie swoja mioscia i odmienia dla ciebie sens otaczajacych

rzeczy. Tam
daleko tylko jej lekki oddech, ktry nawet nie dobiegnie tutaj, a swiat dla ciebie staje sie cudem. Podobnie gospodarz przechadzajacy
sie o zroszonym swicie
po swoich wosciach, miesci je cae w swoim sercu, nawet sen spiacych

jeszcze
pracownikw.
Ale tajemnica czowieka, ktry rozpacza, gdy odejdzie ukochana albo gdy sam
przestaje kochac, albo tez przestaje szanowac krlestwo: nie podejrzewa on nawet,
jak zostaje zubozony. . . Powiada sobie po prostu: Ona bya nie tak piekna i nie
tak pociagaj
aca
jak w moich marzeniach. . . i zadowolony z siebie idzie, gdzie go
oczy poniosa. Ale swiat przestaje byc dla niego cudem. A swit nie jest juz switem
42

powrotu albo switem przebudzenia w jej ramionach. Noc nie jest juz ogromna
swiatyni
a miosci: Ani tez dzieki tej, co cicho oddycha we snie okrywajacym

ich luznym paszczem pasterskim. Wszystko nagle przygaso. Wszystko


zakrzepo. A czowiek nie wie nawet, jakie nieszczescie go dotkneo, i nie pacze nad utracona penia. Cieszy sie z odzyskanej wolnosci, ktra jest wolnoscia
nieistnienia.
Podobnie dzieje sie z czowiekiem, dla ktrego krlestwo przestao byc czyms
z ywym. Mj zapa by gupim zaslepieniem, powiada sobie. Ma racje, oczywiscie. Nie ma teraz dokoa nic wiecej tylko luzne zbiorowisko kz, owiec,
domostw i gr. Krlestwo byo tworem jego serca.
Gdzie jest bowiem piekno kobiety, jesli nie ma mez czyzny, ktry by sie nim
wzruszy? Lub wartosc diamentu, jesli nikt go nie pragnie posiadac? Lub krlestwa, jesli zabraknie tych, co krlestwu suza?

Albowiem czowiek, ktry umie odczytac obraz i nosi go w swoim sercu,


i czerpie z niego z ycie, jak niemowle z piersi matczynej, czowiek, dla ktrego w obraz jest zwornikiem, sensem i znaczeniem, droga do wielkosci i peni
szerokich horyzontw, gdy utraci to z rdo z ycia, staje sie rozdzielony w swojej
istocie, pocwiartowany, i umiera z niedostatku powietrza jak drzewo, ktremu odcieto korzenie. Nie zdoa sie juz odnalezc . A przeciez nie cierpi, kiedy w obraz
ginie w nim powoli, a wraz ginie i on sam, i nieswiadomie przywyka do wasnej
przecietnosci.
Dlatego wiecznie trzeba budzic w czowieku to, co w nim jest wielkoscia,
i nawracac go na jego wasna wielkosc .
Bo podstawowym pokarmem nie sa dla niego rzeczy, ale zwiazek

acz
acy

rzeczy pomiedzy soba. Nie sam diament bedzie mu pozywieniem, ale okreslony
zwiazek

pomiedzy diamentem i ludzmi. Ani piasek pustyni, ale pewien okreslony


zwiazek

pomiedzy piaskiem i wedrujacymi

przezen plemionami. Nie sowa ksia


zki, ale okreslony zwiazek

pomiedzy takimi sowami, jak miosc , poezja i madro


sc
Boza.
Dlatego, jesli wzywam was, z ebyscie wsplnie pracowali i tworzyli razem
wielka caosc , wzbogacajac
a kazdego i obejmujac
a wszystkich, nawet dziecko
ofiarowane krlestwu, jesli ogarniam was i zamykam w granicach mojej miosci,
jakzebyscie mogli nie wzrastac, jakzebyscie mogli stawiac mi opr? Piekno ludzkiej twarzy istnieje tylko dzieki temu, z e kazdy jej szczeg znajduje jak gdyby
echo we wszystkich pozostaych. I wzrusza was jej widok. Podobnie wiersz, ktry wyciska wam zy. A oto gwiazdy, z rdo i wspomnienia. Nie ma tu nic wiecej.
Ale posuszny mojemu natchnieniu buduje z nich caosc i ona posuzy jako piedesta bstwu, ktre bedzie panowac nad caoscia, a ktre nie miesci sie w z adnym
z tych poszczeglnych elementw.
I wtedy ojciec posa w to rozkadajace
sie ludzkie zbiorowisko spiewaka.

Wieczorem zasiad on na placu i zacza


spiewac. Spiewa
o rzeczach, ktre
43


jak echa acz
a sie jedne z drugimi. Spiewa
o cud-ksiez niczce, do ktrej dojsc
mozna tylko wedrujac
dwiescie dni w soncu przez piaski wysche, bez jednej
studni. I w brak wody staje sie ofiara i miosnym upojeniem. A woda w bukakach staje sie jakby modlitwa, bo prowadzi do ukochanej. Teskniem za gajem
palmowym i agodnym deszczem recytowa . . . ale najmocniej za ta, ktra
spodziewaem sie ujrzec czekajac
a na mnie z usmiechem. . . i nie umiaem juz
rozrznic miosci i dreczacej
mnie goraczki.

..
A oni wtedy zapragneli pragnienia i wyciagaj
ac
piesci ku mojemu ojcu, krzyczeli: Zbrodniarzu! Odebraes nam pragnienie, ktre jest upojeniem, jakie daje
ofiara skadana miosci!

Spiewa
takze o szerzacej
sie w czas wojny niewypowiedzianej grozie, ktra
piasek przemienia w kebowisko z mij. Kazda wydma nabiera wtedy mocy, wyrokuje o z yciu i smierci. A oni zapragneli smiertelnego niebezpieczenstwa, ktre

pustyni nadaje z ycie. Spiewa


takze o potedze nieprzyjaciela, ktrego wyglada
sie
zewszad,
jak horyzont dugi i szeroki, podobnego soncu, ktrego wschodu nie
sposb przewidziec! I zapragneli nieprzyjaciela, ktry by ich obja
swoja moca,
niby morze.
A kiedy zapragneli miosci, ujrzanej na krtka chwile, jak twarz, co mignea
i znika, sztylety wyskoczyy z pochew. A oni, pieszczac
klingi szabel, zaczeli
pakac! Ta bron zapomniana, zardzewiaa, zhanbiona, staa sie nagle w ich oczach
utracona meskoscia, bo tylko ona pozwala czowiekowi stwarzac swiat. A to stao
sie sygnaem buntu, ktry by tak piekny jak pozar!
I wszyscy zgineli jak mez czyzni.

XIII

Tak wiec prbowalismy spiewem poetw oddziaac na armie, ktra zaczynaa


sie rozpadac. Ale zdarza sie czasem i taki dziw, z e gos poetw nie wywiera
z adnego wrazenia, z e z onierze wysmiewali sie z nich.
Niech nam spiewaja o tym, co w naszych oczach jest prawda. O fontannie
tryskajacej
na dziedzincu naszego domu i zapachu zupy gotowanej na wieczerze.
Te ich bzdury nic nas nie obchodza.
Wtedy otwary mi sie oczy na nie znana dotad
prawde: z e wadzy utraconej
odzyskac nie sposb. I z e obraz krlestwa utraci juz moc z ycia. Albowiem obrazy
umieraja, podobnie jak rosliny, kiedy ich moc wyparuje i kiedy sie stana podobne
do martwego budulca scian, gotowych rozpasc sie za chwile, albo do prchnicy,
na ktrej wyrosna nowe pedy. Bo nie ma rzeczy prawdziwszych ani mniej prawdziwych. Sa tylko skuteczniejsze albo mniej skuteczne. A ja nie czuem juz w reku
cudownego splotu rznorakich nici. Wszystkie wymykay mi sie z doni. I moje
krlestwo jakby samo z siebie walio sie w gruzy; albowiem kiedy burza amie
konary cedru, a wiatr miecacy
piasek powleka go twarda skorupa, az drzewo usta
pi przed sia pustyni, to nie dlatego, aby wzmogy sie siy pustyni, ale dlatego, z e
cedr sie podda i otworzy swoje wrota na przyjscie barbarzyncw.
*

Kiedy spiewak spiewa, wyrzucano mu czasem, z e wyolbrzymia swoje uczucia. To prawda: patos zda sie brzmiec faszywie i zdawa sie przynalezec do jakiejs innej epoki. Czyz nie on sam sie udzi, powiadano, kiedy wyraza gorace

uczucia w stosunku do kz i owiec, domw i gr, gdy kazde z nich jest oddzielna
czastk
a?
Nie powiazan
a z innymi. Czy nie udzi sie mioscia do rzecznych zakoli,
ktrym nie zagrazaja przecie niebezpieczenstwa wojny i za ktre nie warto przelewac krwi? A spiewacy rzeczywiscie czuli wyrzuty sumienia, jakby opowiadali
bajdy dzieciom, ktre przestay juz we wszystko wierzyc. . .
Powazni a tepi generaowie przychodzili do mnie z wyrzutami. Ci spiewacy
spiewaja faszywie!, powiadali. A ja rozumiaem, dlaczego faszuja bo spiewali chwae Boga, ktry juz nie z y.
45

Wtedy powazni a tepi generaowie zapytywali mnie: Dlaczego nasze wojsko


nie chce juz sie bic? Tak jakby zgorszeni przedstawiciele innego zawodu pytali:
Dlaczego ci ludzie nie chca pracowac przy z niwie? Ale ja zmieniem brzmienie
pytania, bo w takim ksztacie nie prowadzio do niczego. Tu nie chodzio o wykonywanie zawodu. Bezsownie i z mioscia zadawaem sobie pytanie: Dlaczego
oni nie chca umierac? I szukaem madrej

odpowiedzi.
Bo nie umiera sie za owce ani za kozy, ani za domy, ani za gry. Albowiem
rzeczy trwaja nawet wtedy, kiedy nic nie jest za nie skadane w ofierze. Umiera
sie zas po to, z eby ocalic te niewidzialna wiez, ktra je wia
ze i przemienia w jedna
ojcowizne, w krlestwo, w znajoma, rozpoznawalna twarz. Czowiek daje siebie

w zamian za te jednosc , poniewaz buduje ja nawet umierajac.


Smier
c jest tu opacalna, bo za nia stoi miosc . A takze ten, co powoli dawa swoje z ycie za dobrze
wykonana prace, trwalsza od jego z ycia, za swiatyni
e, ktra wedruje przez stulecia, przyjmuje swoja smierc, jezeli jego oczy potrafia odrznic paac od bezadnej
masy budulca i jesli potrafi go olsnic swietnosc i pragnienie, aby sie z nim stopic.
Gdyz obejmuje go cos, co jest od niego wieksze, a on oddaje sie swojej miosci.
Ale jak moga ludzie godzic sie oddawac z ycie za sprawy niskie? Najwazniejsza sprawa jest wola z ycia. Niezaleznie od wszystkich wysikw moi spiewacy
ofiarowywali z onierzom faszywe monety w zamian za ofiare z ycia. Poniewaz
nie umieli odsonic przed nimi twarzy, ktra by sie staa dla nich natchnieniem.
Moi z onierze nie mieli prawa umierac w miosci. Dlaczegz by zatem mieli umierac?
A niektrzy sposrd nich, ci, co jednak umierali z twardego obowiazku

przyjmowanego bez zrozumienia, umierali w smutku, sztywni i z pustym wzrokiem,


skapi
ac
kazdego sowa, zakrzepli w zniecheceniu.
Dlatego tez szukaem w sercu jakiejs nowej nauki, ktra by ich przejea
a potem, zrozumiawszy, z e nie doprowadzi do niej z adne rozumowanie i z adna
madro
sc , bo trzeba tu stworzyc oblicze, tak jak rzezbiarz narzuca kamieniowi
ciez ar swojej woli, modliem sie do Boga, z eby mnie oswieci.
*

I przez caa noc czuwaem nad moim oddziaem, posrd piasku, ktry trzeszczac
wzbija sie w powietrze i kebi nad wydmami, jakby odmotujac
z nich przedze i motajac
na nowo, troche dalej. Posrd nocy stojacej
poza czasem, gdy ksiez yc to ukazywa sie, to znika w czerwonawych, wlokacych

sie z wiatrem dymach.


I suchaem, jak jeszcze nawouja sie straze z trzech krancw trjkatnego

obozowiska ale ich gosy byy juz tylko przeciagym,

nie wyrazajacym

z adnej wiary
woaniem, patetycznym, bo tak bardzo osamotnionym.
I mwiem Bogu: Nie ma nic, co mogoby ich ogarna
c. . . Zuzy sie ich stary
jezyk. Wiez niowie mojego ojca nie wierzyli, ale u ich boku stao silne krlestwo.
46

Ojciec posa do nich spiewaka, za ktrego krlestwo brao odpowiedzialnosc .


I dlatego wszechmoca sw nawrci ich w ciagu
jednej nocy. Ale ta potega nie
do niego nalezaa, tylko do krlestwa.
A ja nie mam spiewaka i nie mam prawdy, i nie mam paszcza, abym sta sie
pasterzem. Czy musza sie wiec zabijac wzajemnie, az noc zacznie gnic od ciosw
noza zadawanych w brzuch, od ran niepotrzebnych jak trad?
W czyje imie zdoam
ich zebrac, aby stworzyli jednosc ?
*

Tu i wdzie wystepowali faszywi prorocy, ktrzy gromadzili dokoa siebie


garstki ludzi. Ci wierni, choc nieliczni, ozywieni swoja wiara byli gotowi za nia
umrzec. Ale wiara jednych bya niczym dla drugich. Kazdy z nich przeciwstawia
sie pozostaym. Powstaway w ten sposb mae wsplnoty, ktre dzielac
wcia
z
wszystko na prawde i fasz znienawidziy sie wzajemnie. I to, co nie jest prawda, zostao uznane za fasz, a to, co nie jest faszem za prawde. A mnie serce
krwawio, kiedy widziaem, z e sa gotowi umierac za prawdy zudne, poniewaz
wiem, z e bad
nie jest bynajmniej przeciwienstwem prawdy, ale innym ukadem,
inna swiatyni
a zbudowana z tych samych kamieni, ani prawdziwszym, ani bardziej faszywym od tego pierwszego. Zwracaem sie wiec do Boga: Naucz mnie,
prosze, takiej prawdy, ktra stoi ponad ich czastkowymi

prawdami i obejmuje je
wszystkie w sobie. Albowiem, jesli zamiast wielu pozerajacych

sie wzajemnie roslin, uczynie jedno drzewo ozywione jedna dusza, wwczas kazda gaa
z wzmocni sie pomyslnoscia pozostaych, a cae drzewo stanie sie przykadem cudownej
wsppracy i wzrostem ku soncu.
Czy moje serce nie jest dosc pojemne, aby obja
c ich wszystkich w sobie?
Nadszed rwniez czas posmiewiska dla cnotliwych i tryumfu dla kupcw.
Sprzedawano. Najmowano dziewice. Grabiono zapasy jeczmienia, ktre przygotowaem na wypadek godu. Mordowano sie. Ale ja nie byem tak naiwny, aby
wierzyc, z e koniec krlestwa jest wynikiem upadku cnoty; wiedziaem, az nadto
jasno, z e to upadek cnoty wynika z konca krlestwa.
Panie, mwiem w sercu, daj mi taki obraz, za ktry ludzie gotowi by byli oddac siebie. A wtedy wszyscy wzrosna w sie bo wzrosnie w sie kazdy. A cnota
stanie sie znakiem tego, czym sa.

XIV

Przepeniony milczac
a mioscia skazaem wielu na smierc. Ale kazda smierc
podsycaa jeszcze podziemna lawe buntu. Bo ludzie godza sie z oczywistoscia.
Ale to nie byo wcale oczywiste. Nie bardzo rozumiano, w imie jakiej, pewnej
jak sonce, prawdy umiera ten lub inny. I wtedy madro
sc Boza udzielia mi nauki
dotyczacej
wadzy.
Bo wadza nie rygorem sie wyraza. A jedynie prostota mowy.
*

Rygor jest oczywiscie niezbedny, z eby nowa mowe narzucic, bo nie przemawiaja za nia z adne racje ani nie jest prawdziwsza, ani bardziej faszywa, a tylko
inna. Ale czy rygor zdoaby narzucic jezyk, ktry sam z siebie dzieliby ludzi, pozwalajac
im przeczyc sobie wzajemnie? Albowiem narzucic taki jezyk to tyle, co
narzucac podziay miedzy ludzmi i naruszac rygor.
Moge to natychmiast uczynic z wasnej woli i upraszczajac.
Wtedy narzucam
czowiekowi, aby stawa sie inny, swobodniejszy i jasniejszy, bardziej wielkoduszny i peen zapau, a takze bardziej spoisty w swoich pragnieniach; a kiedy sie
juz taki stanie, jak atwo mu przyjdzie odrzucic niby postac larwy swa dawna postac, jak sam zdumiewa sie wasnym dostojenstwem, jak sie nim zachwyca,
stajac
sie sprzymierzencem mojego rygoru i jego z onierzem. Ta tylko rola jest
podstawa owego rygoru. Jest on jak ogromna brama: czasem nawet razy bicza
kaza stadu wejsc w nia, aby sie odmienio i stao czyms innym. Ale oni nie sa
zmuszeni oni sa nawrceni.
Rygor nie jest jednak skuteczny wtedy, gdy ludzie przekroczywszy brame,
ogooceni z nich samych i odrzuciwszy kokony, nie czuja wyrastajacych

skrzyde;
wtedy, zamiast chwalic cierpienie, ktre ich zrodzio, czuja sie smutni i okaleczeni
i zwracaja sie ku brzegowi, ktry opuscili.
Wtedy krew ludzka napenia rzeki i jest w tym smutek bezcelowosci.
Ci, ktrych karaem smiercia, byli swiadectwem, z e nie potrafiem ich nawrcic byli dowodem mojej pomyki. Wtedy uozyem taka modlitwe:

48

Panie, za skapy
jest mj paszcz i jestem zym pasterzem, nie umiejacym

osonic mojego ludu. Zaspokajam potrzeby jednych, ale naruszam potrzeby drugich.
Panie, wiem, z e piekne jest kazde pragnienie. Pragnienie wolnosci i pragnienie
dyscypliny. Chleba dla dzieci i chleba skadanego w ofierze. Nauki, ktra szuka,
i szacunku, ktry godzi sie na swiat i kadzie fundamenty. Pragnienie hierarchii,
ktre oddaje boska czesc , i pragnienie uczestnictwa, ktre rozdziela. Pragnienie
czasu, ktry pozwoliby na medytacje, i pracy, ktra pochania czas. Miosci duchowej, ktra umartwia ciao, a czowieka porywa wzwyz, i miosci litosciwej,
ktra leczy rany ciaa. Pragnienie budowania przyszosci i ocalenia przeszosci.
Wojny ktra sieje ziarno, i pokoju ktry zbiera plony.
Ale te przeciwienstwa istnieja tylko w sferze jezyka, a ilekroc czowiek wzniesie sie troche, oglada
je z wysoka. I przeciwienstwa przestaja istniec.
Panie, chciabym szlachetnosci moich wojownikw i piekna swiaty
n; bo ludzie w tym sie odnajduja i to nadaje sens ich z yciu. Ale dzisiejszego wieczoru
przechadzajac
sie po mojej ukochanej pustyni, spotkaem maa zapakana dziewczynke. Podniosem jej twarzyczke ku sobie, z eby jej zajrzec w oczy. I jej smutek
oslepi mnie. Jezeli nie poznam tego smutku, odrzuce jaka
s czastk
e swiata i moje
dzieo nie bedzie dokonczone. To nie znaczy, z e odwracam sie od moich szczytnych celw ale chce pocieszenia dla tego dziecka! Bo tylko wtedy swiat bedzie
uzdrowiony. Bo i ono takze jest znakiem swiata.

XV

Wojna jest czyms trudnym, kiedy nie jest naturalna skonnoscia ani wyrazem
silnego pragnienia. Moi generaowie, sumienni a gupi, obmyslali zreczne zabiegi
taktyczne, dyskutowali i zamiast dziaac szukali doskonaosci. I nic im sie
nie udawao. Zgromadziem ich tedy i tak nauczaem:
Nie mozecie zwyciez ac, albowiem szukacie doskonaosci. Ale doskonaosc jest jak muzealny zabytek. Nie pozwalacie sobie na bedy i, zanim zaczniecie
dziaac, chcielibyscie wiedziec, czy smiay gest ma zapewniona skutecznosc . Ale
czy mozna zapewnic sobie przyszosc ? Nie bedzie na waszej ziemi malarzy, rzezbiarzy ani wynalazcw, i nie bedzie takze zwyciestw. Bo powiadam wam: wieza
obronna, miasto czy cesarstwo rosna tak, jak rosnie drzewo. Sa to przejawy z ycia,
gdyz nie moga powstac bez czowieka. A czowiekowi zdaje sie, z e moze wszystko wyliczyc. Wydaje mu sie, z e wznoszona kamienna budowla rzadzi
ludzki rozum, a ona tymczasem rodzi sie z pragnienia. Cae miasto zawiera sie w czowieku, w jego wyobrazeniu o miescie, podobnie jak drzewo jest zawarte w nasieniu.
A wyliczenia tylko osaniaja to, czego czowiek pragnie. Tylko wyrazaja. Bo nie
wyjasnia sie drzewa woda, ktra pija korzenie, sokami mineralnymi czerpanymi
z ziemi i soncem, ktre uzycza mu siy. I nie wyjasnimy miasta mwiac:
Oto
dlaczego trzyma sie sklepienie. . . Oto wyliczenia architektw. . . Jesli miasto ma
powstac, zawsze sie znajda tacy, ktrzy dokonaja dobrych wyliczen. Ale ich rola jest tylko suzebna. I jesli takiego czowieka wysuna
c na pierwsze miejsce,
w przekonaniu, z e jego rece moga stworzyc miasto z adne miasto nie powstanie wsrd pustyni. On bowiem wie, jak miasta sie rodza, ale nie wie, dlaczego.
Lecz jesli nieuczony zdobywca znajdzie sie nagle wraz ze swoim plemieniem na
skalistej, surowej ziemi, szybko ujrzycie, jak lsni w soncu trzydziesci kopu nowo wzniesionego miasta. . . I beda to kopuy mocne jak konary cedru. Pragnienie
zdobywcy stanie sie bowiem miastem o trzydziestu kopuach i znajdzie on w tym
celu tylu ludzi, ktrzy mu zrobia wyliczenia, ilu zapragnie.
Totez wy mwiem generaom przegracie wojne, bo nie pragniecie
niczego. Nie pociaga
was z adna stroma droga ku grze. W waszych decyzjach nie
ma spjnosci, wiec nie wspdziaacie ze soba, tylko niszczycie sie wzajemnie.
Popatrzcie na ciez ki gaz. Toczy sie az na dno rozpadliny. Bo wspdziaaja z nim
50

wszystkie ziarna kamienia, drobne jak kurz, z ktrych gaz powsta, i wszystkie
one cia
za w jednym kierunku. Spjrzcie na wode w cysternie. Prze na sciany
i czeka sposobnej chwili. Bo ktregos dnia taka chwila nadejdzie. Noca i dniem,
niestrudzenie, woda cia
zy. Na pozr spi, a przeciez z yje. Wystarczy najmniejsza
szczelina i oto woda rusza, saczy

sie, napotyka przeszkode, omija ja, jesli moze,


a gdy droga nie prowadzi do kolejnej szczeliny, otwierajacej
nowe przejscie
jakby znowu usypia. Ale nie przespi nowej sposobnej chwili. I tak, w niepojety
sposb, ktrego nie wyliczy nikt, sama sia cia
zenia zbiegnie z ocembrowanego
basenu cay zapas wody.
Wasza armia jest jak morze, ktre nie chciaoby napierac na tame. Jak ciasto
bez zaczynu. Ziemia nie obsiana. Tum ludzki bez pragnien. Wy tylko zarzadza
cie, zamiast prowadzic. Jestescie bezmyslnymi swiadkami, niczym wiecej. Zas
nieznane siy, ktre napieraja na granice cesarstwa, poradza sobie bez zarzadzaj

a
cych i zatopia was jak przybierajaca
fala. Po czym wasi historycy, jeszcze gupsi
od was, wyjasnia wam przyczyny kleski. Stwierdza, z e nieprzyjaciel zawdziecza
swoje powodzenie madro
sci, wyliczeniom i wiedzy. Ale ja powiadam, z e woda,
ktra przerywa way i pochania ludzkie miasta, nie potrafi wyliczac, nie ma ani
madro
sci, ani wiedzy.
Ja bede rzezbi przyszosc jak artysta, ktry swoje dzieo wywodzi z marmuru
uderzeniami duta. Odpadaja okruchy jak uski, ktre kryy twarz Boga. Znajda
sie tacy, ktrzy powiedza:
w tym marmurze zawarty by Bg. On go odnalaz.
Jego trud by narzedziem. Ale ja powiadam, z e on nie wylicza, tylko tworzy
wyobraznia. Usmiech na twarzy posagu
nie skada sie z potu, uderzen duta, iskier,
ktre ono krzesze, i marmuru. Usmiech nie wywodzi sie z kamienia, ale z twrcy.
Wyzwl czowieka, a stanie sie twrca.
*

A oto zgromadzenie moich sumiennych a gupich generaw. Trzeba rozumiec mwili sobie dlaczego nasi ludzie sa porznieni i dlaczego sie nienawidza.
Wezwali ich. Suchali tego, co jedni zarzucali drugim, prbujac
pogodzic ich
zdania, wprowadzic sprawiedliwosc , jednemu zwrcic, co mu sie nalezy, drugiemu odja
c, co posiada niesusznie. A jesli nienawidzili sie z zazdrosci, prbowano
dojsc , kto ma racje. Ale niebawem generaowie stwierdzili, z e nie rozumieja juz
nic a nic, tak wikao sie to wszystko, a kazdy czyn okazywa sie wieloznaczny:
szlachetny, jesli spojrzec na niego z okreslonego punktu, pody jesli spojrzec
inaczej, zarazem okrutny i wzniosy. Narady trway pzno w noc. A poniewaz
przestali sypiac, gupota ich rosa. Przyszli na koniec do mnie: Nie ma wyjscia

z tego baaganu powiedzieli chyba tylko potop jak u Zydw!


Ja jednak pamietaem sowa ojca: Jesli ziarno zaczyna gnic, szukaj przyczyny
nie w ziarnie; daj je do innego spichlerza. Kiedy ludzie sie nienawidza, nie suchaj
51

gupich opowiadan, co jest przyczyna nienawisci. Bo nie brakuje przyczyn innych


niz te, o ktrych mwia, takich, ktre im samym nie przyszyby do gowy. Podobnie jest z powodami miosci, albo wzajemnej obojetnosci. Sowa nigdy mnie nie
interesuja, gdyz wiem, z e przynosza tylko trudny do odczytania znak, podobnie
jak kamienie uzyte do budowy nie daja pojecia o cieniu i ciszy, jaka daje budowla, ani wkna drewna nie tumacza, czym jest drzewo. Dlaczego wiec miaoby
mnie interesowac tworzywo ich nienawisci? Budowali ja jak swiatyni
e, z takich
samych kamieni, ktre mogy byy posuzyc im takze do budowania miosci.
Byem wiec po prostu swiadkiem nienawisci, ktra przystrajali w kiepsko wynalezione racje, i wcale nie miaem zamiaru leczyc ich starajac
sie o nieskuteczna sprawiedliwosc . Gdyz moga ich tylko utwierdzic w wynajdywanych racjach,
zaostrzajac
winy albo przewagi. Uraze tych, ktrych bym potepia, pyche tych,
ktrym bym przyzna racje. Wykopabym miedzy nimi przepasc . Ja jednak pamietaem madro
sc mojego ojca.
Zdarzyo sie, z e na swiezo podbitych i niepewnych jeszcze terytoriach osadza
generaw, ktrzy mieli byc pomoca dla namiestnikw. Podrzni przybywajacy

z owych prowincji donosili nieraz ojcu:


Tu a tu powiadali genera obrazi namiestnika. Przestali ze soba rozmawiac.
Przyjezdni z innej prowincji opowiadali:
Panie, namiestnik z ywi wrogosc do generaa. A trzeci znowu:
Panie, bagaja cie, z ebys rozsadzi

powazny spr. Genera i namiestnik


oskarzaja sie wzajemnie.
Ojciec poczatkowo

wysuchiwa, jakie sa powody niesnasek. Za kazdym razem byy oczywiste. Ktokolwiek czuje sie obrazony, da
zy do zemsty. Byo to
pasmo nikczemnych i nierozwiazywalnych

sporw. Gwatw i krzywd. I zawsze,


oczywiscie, musia byc ktos, kto mia racje, i ktos, kto jej nie mia. Ale ojca meczyy te plotki.
Mam wazniejsze rzeczy mwi niz zajmowac sie gupimi ktniami.
Wybuchaja w moim kraju, jak dugi i szeroki, za kazdym razem inne, a w gruncie rzeczy podobne. To niepojete czyzbym za kazdym razem dobiera takich
generaw i namiestnikw, ktrzy sie nie moga wzajemnie zniesc ?
Kiedy bydo trzymane w oborze zaczyna padac, nie przygladaj
sie padym
sztukom, z eby odkryc chorobe. Przyjrzyj sie oborze i spal ja.

Zawoa zatem posanca.


Nie okresliem jasno ich uprawnien. Nie wiedza, ktremu z nich nalezy sie
pierwszenstwo na ucztach. Patrza wiec na siebie z uraza. Ida obok siebie az do
chwili, kiedy przychodzi zasia
sc do stou. Wtedy zwyciez a, to jest zajmuje pierwsze miejsce ten, ktry jest bardziej grubianski albo mniej gupi. Drugi zaczyna go
nienawidzic. Przysiega sobie, z e nastepnym razem bedzie madrzejszy,

pospieszy
sie i sam siadzie

wczesniej. A potem, naturalnie, odbieraja sobie nawzajem z ony,


52

uprowadzaja stada, obrzucaja sie obelgami. Wszystko to sa kompletne bzdury, ale


oni cierpia naprawde, bo wierza, z e to cos waznego. Przestane po prostu suchac
ich wrzawy.
Chcesz, z eby sie kochali? Nie rzucaj im zatem ziarna, ktrym musieliby sie
dzielic. Niech jeden suzy drugiemu. A ten drugi cesarstwu. Wtedy sie pokochaja, wspierajac
sie wzajemnie i razem budujac.

Za czym ukara ich dotkliwie za niepotrzebny zamet wynikajacy


z ktni. Cesarstwu powiada nie trzeba waszych skandalicznych zatargw. Genera,
oczywiscie, powinien suchac namiestnika. Ukarze wiec namiestnika za to, z e nie
umia sprawowac wadzy. A generaa z e nie umia suchac. A obu radze milczec.
Wtedy w caym kraju, jak dugi i szeroki, zapanowaa zgoda. Zwrcono sobie ukradzione wielbady.
Cudzoozne mazonki wrciy do prawowitych mez w
albo zostay odesane ze wstydem. Krzywdy wynagrodzono. Temu, kto sucha,
pochlebiay pochway z ust tego, ktry rozkazywa. I odnalaz radosc . A rozkazujacy
by szczesliwy, z e okazujac
uznanie podwadnemu, okazuje wasna potege.
I w czasie uczty sam go prowadzi na pierwsze miejsce.
Oni nawet nie byli gupi mawia ojciec. Rzecz w tym, z e sowa nie
mwia nic, co by zasugiwao na uwage. Naucz sie nie suchac sw ulatujacych

z wiatrem ani rozumowan, ktrymi ludzie sami sie okamuja. Patrz dalej. Ich nienawisc nie bya bowiem pozbawiona sensu. Jezeli kazdy kamien nie zajmie miejsca, ktre mu jest przeznaczone, nie stanie swiatynia.

Gdy natomiast kazdy kamien jest na swoim miejscu i suzy swiatyni,

wazna jest tylko cisza, ktra krluje


wewnatrz,
i modlitwa, ktra sie tam rodzi. A o kamieniach ktz by chcia mwic?
Dlatego tez nie zwracaem najmniejszej uwagi na generaw, gdy przychodzili
proszac,
z ebym w aktach szuka przyczyn ich wasni i z ebym je sprawiedliwie
rozsadza.

Ale w milczeniu i w miosci jechaem przez obozowiska i patrzyem na


ich nienawisc . A potem odchodziem, z eby sie modlic.
Panie, przestali budowac krlestwo, wiec sa porznieni. Bo nieprawda, z e
przestali je budowac dlatego, z e sa porznieni. Oswiec mnie, jaka wieze kazac

im budowac, tak z eby rzne pragnienia w nia sie przemieniy. Zeby


oddali sie
bez reszty budowie, a kazdy, powoany do wielkosci na wasna miare, osiaga

penie szczescia. Za krtki jest mj paszcz i zy ze mnie pasterz, nie potrafie


ich ukryc pod jego poa. Nienawidza sie, bo im zimno. Bo nienawisc to zawsze
niespenienie. Nienawisc ma zawsze jakis geboki sens, ale ten sens ja przerasta.
Jest nienawisc pomiedzy rznymi roslinami, ktre sie pozeraja wzajemnie, ale nie
ma jej w pojedynczym drzewie, gdzie kazda gaa
z rosnie pomyslnoscia innych.
Uzycz mi jednej fady Twojego paszcza, a znajda schronienie i moi wojownicy,
i wiesniacy, medrcy i mazonkowie, nawet mae paczace
dzieci. . .

XVI

Nie inaczej jest z cnota. Moi generaowie, sumienni a gupi, tak mi mwili:
Oto upadek obyczajw. Dlatego krlestwo upada. Trzeba ustanowic surowsze prawa i wynalezc surowsze kary. I winnym scinac gowy.
A ja myslaem sobie:
Moze istotnie trzeba scinac gowy. Ale cnota jest przede wszystkim wynikiem
okreslonych przyczyn. Zepsucie moich poddanych to w gruncie rzeczy zepsucie
krlestwa, ktre dla poddanych jest jak fundament. Gdyby ono byo z ywe i zdrowe, umacniaoby sie ich szlachectwo duchowe.
Przypominam sobie takze sowa ojca:
Cnota jest doskonaoscia osiagan
a w ludzkiej kondycji, a nie nieobecnoscia
przewin. Jesli chce, z eby powstawaa spoecznosc , biore mety spoeczne i wszelka hoote i swoja wadza podnosze ja do poziomu szlachectwa duszy. Otwieram
przed tymi ludzmi mozliwosc innych upojen niz te nedzne, ktre znali: rozbj, lichwe czy gwat. Ich muskularne ramiona podejmuja trud budowania. Pycha przeksztaca sie w wieze, swiatynie

i mury miejskie. Okrucienstwo przemienia sie


w wielkodusznosc , a twarde obyczaje w surowy ad. Zaczynaja suzyc miastu,
ktre z nich samych sie zrodzio i z ktrym w gebi serc utozsamili siebie. Gotowi
beda umrzec w obronie jego warownych murw. Spjrz na nich wtedy, zobaczysz
same najswietniejsze cnoty.
Ty zas brzydzisz sie potega ziemi, jej nedzna ziemska miazga, zgnilizna i robactwem; domagasz sie od czowieka, z eby przesta byc soba i z eby przesta cuchna
c czowiekiem. Potepiasz go, jesli daje wyraz swojej siy. I wadze w krlestwie
dajesz kastratom. A oni scigaja wystepek, ktry jest tylko nie zatrudniona sia.

Scigaj
a wiec sie i samo z ycie. Tak z e z czasem staja sie niby dozorcy wielkiego
muzeum i straznicy martwego krlestwa.
*

Bo cedr mwi ojciec z ywi sie ziemskim pyem, ale przemienia go


w geste listowie, a ono, z kolei, z ywi sie soncem.

54

Cedr powtarza mi nieraz jest doskonaoscia prochu. To proch, ktry


sta sie cnota. Jezeli chcesz ocalic krlestwo, daj wewnetrzny ogien. On pociagnie

ku sobie ludzkie da
zenia. I te same czyny, te same da
zenia, pragnienia i wysiki
beda umacniac miasto, zamiast je niszczyc.
*

A powiadam ci jeszcze i to:


Umrze miasto, jezeli budowa jego bedzie zakonczona. Gdyz jego mieszkancy z yli nie tym, co otrzymywali, ale tym, co dawali. Gdy zaczna wydzierac
sobie poczynione zapasy, stana sie z powrotem jak wilki w legowiskach. A jesli
poskromisz ich okrutnie, stana sie z kolei jak bydo w oborze. Budowy miasta nie
mozna zakonczyc. Tylko wtedy mwie, z e skonczyem dzieo, kiedy zabraknie mi
wewnetrznego ognia. Ludzie umra wtedy, albowiem juz sa umarli. A doskonaosc
nie jest bynajmniej osiagni
eciem celu. To przemiana, utozsamienie sie z Bogiem.
Nigdy nie zakonczyem budowy mego miasta. . .
*

Dlatego tez nie sadziem,

z e wystarczy scinac ludziom gowy. Oczywiscie


jesli jeden z nich jest skazony, trzeba go odcia
c od reszty, aby nie zakazi innych,
podobnie jak ulez ony owoc wyrzuca sie z piwnicy i z obory chora sztuke byda.
Lepiej jednak zmienic piwnice lub obore, bo w nich przede wszystkim jest przyczyna za.
Dlaczego karac tego, ktrego mozna nawrcic? Tak wiec modliem sie do Boga: Panie, uzycz mi chocby jednej fady Twego paszcza, a osonie nim wszystkich ludzi i cae bogactwo ich wielkich pragnien. Dosc mam gnebienia, z obawy,
z e skaza moje dzieo, tych, ktrych nie potrafie osonic. Albowiem widze, z e zagrazaja innym, a takze watpliwym

skarbom mojej prawdy, ktra nie jest wieczna,


ale widze i to, z e sa szlachetni i z e oni takze niosa mi prawde.

XVII

Dlatego zawsze gardziem sowami, ktre sa jak wiatr puste. I byem podejrzliwy w stosunku do sztuczek jezyka. A kiedy moi sumienni a gupi generaowie powiadali: Lud sie buntuje, radzimy ci, bad
z zreczny. . . , odsyaem ich
precz. Bo zrecznosc to puste sowo. W dziele tworzenia nie ma miejsca na wybiegi. Buduje sie to, czym sie jest, i nic wiecej. A jesli da
zac
do pewnego celu, bedziesz twierdzi, z e zmierzasz do innego, tylko ten cie uzna za zrecznego,
kto daje sie oszukac sowom. Gdyz to, co budujesz, jest w gruncie rzeczy tym,
do czego zmierzasz, i niczym wiecej. Budujesz to, co cie zaprzata,
i nic wiecej.
Nawet wtedy, gdy cie to zaprzata
dlatego, z e jest bronia w walce. Buduje sobie wroga i wydaje mu walke. Wytapiam go w ogniu i hartuje. A jezeli rzekomo
w imie przyszej wolnosci utwierdzam przymus, przymus buduje, nie co inne
go. Zyciu
trzeba stawac naprzeciw twarza w twarz. Drzewa nie da sie oszukac:
tak mu kazemy rosna
c, jak chcemy je uksztatowac. Caa reszta to sowa puste
jak wiatr. A jesli twierdze, z e poswiecam swoje pokolenie dla szczescia pokolen
przyszych, poswiecam ludzi. Nie tych czy innych, ale wszystkich. Zamykam ich
po prostu w ich nieszczesciu. Caa reszta to sowa puste jak wiatr. I jezeli prowadze wojne, z eby uzyskac pokj, buduje wojne. Pokj nie jest stanem, ktry mozna
osiagn
a
c poprzez wojne. Jesli wierze w pokj wywalczony bronia, zgine, rozbroiwszy sie. Gdyz pokj mozna osiagn
a
c tylko budujac
pokj. Tylko otrzymujac
go
i chonac,
i gdy kazdy w moim krlestwie znajdzie wyraz swoich wasnych pragnien. Tylko niewydolnosc jezyka przeciwstawia sobie ludzi wzajemnie: pragna
bowiem wszyscy tego samego. Nie spotkaem nigdy czowieka, ktry by pragna

nieadu, podosci czy zniszczenia. Jak swiat dugi i szeroki ludzie nosza w sercach ten sam obraz i to samo chcieliby budowac; jedynie drogi do celu rznia
sie miedzy soba. Jeden sadzi,

z e wolnosc pozwoli czowiekowi osiagn


a
c penie,
drugi z e przymus ustanowi jego wielkosc , ale obaj tak samo pragna wielkosci.
Jeden sadzi,

z e poaczy

ich miosierdzie, drugi gardzi dobrocia, ktra wydaje mu


sie czcia dla uomnosci, i zmusza czowieka, aby budowa wieze , a to dzieo stopi
wszystkich w jedno. A obaj pracuja w imie miosci. Jeden sadzi,

z e podstawowym
problemem jest dobrobyt, gdyz czowiek, wolny od ciez arw, znajdzie czas, aby
rozwijac swoje serce, dusze i umys. Drugi natomiast uwaza, z e jakosc serc, umy56

sw i dusz nie wia


ze sie z dostarczanym pokarmem ani uatwieniami, ale z tym,
czego sie od ludzi wymaga. I sadzi,

z e piekne sa tylko te swiatynie,

ktrych domaga sie Bg i ktre sa ciez ko opacone. Ale obaj pragna piekna dusz, umysw
i serc. I obaj maja racje: bo czy mozna rosna
c z yjac
w niewoli, okrucienstwie
i otepieniu? A czy mozna wzrastac posrd rozwiazo
sci, czci oddawanej zgniliznie i bezpodnych zajec przniaczych rozrywek?
I oto ci ludzie, na skutek sw, ktre nie obejmuja prawdy i w imie tej samej
miosci chwytaja za bron. I zaczyna sie wojna szukanie i ped bezadny, ale
nieodwoalny, jak w owym poemacie o drzewie, ktre, zrodzone bez swiata, paro
na mury wiezienia, pki nie przebio sobie waskiego

okna i smigneo wtedy prosto


ku soncu, nareszcie proste i wspaniae.
Pokoju nie mozna narzucic. Jesli chce tylko pokonac wroga, buduje jego wrogosc i uraze. Wielkosc jest tylko w nawracaniu, a nawracac kogos, to brac od
niego. To dawac kazdemu szate, ktra mu przystoi, aby czu sie w niej dobrze.
I kazdemu taka sama szate. Bo kazda sprzecznosc jest niedostatkiem natchnienia.
Dlatego modle sie znowu:
Oswiec mnie, Panie. Dozwl mi rosna
c w madro
sci, abym potrafi godzic
ludzi miedzy soba, nie wymagajac,
z eby zaparli sie swego wewnetrznego ognia.
Ale godzic ich, ukazujac
nowe a wsplne im oblicze spraw. Tak jest i na statku
z aglowym! Ci, ktrzy bezmyslnie ciagn
a liny na prawej burcie, walcza z tymi, co
ciagn
a je na burcie lewej. Nie wiedzac
o sobie, gotowi sa siebie znienawidzic. Ale
wiedzac,
beda pracowac zgodnie, jedni i drudzy suzac
sile wiatru.
Pokj jest jak rosnace
powoli drzewo. Podobnie jak cedr, musimy wrosna
c
jeszcze w niejeden gaz, z eby ugruntowac jego jednosc . . .
Zbudowac pokj to zbudowac szope tak wielka, z eby mogo w niej sypiac cae
stado. Paac tak wielki, z eby sie w nim spotkali wszyscy ludzie i z eby pomiescili
w nim cay swj dobytek. Nie w tym rzecz, z eby ich okaleczac i z eby okaleczeni
w nim wytrzymali. Budowac pokj to wyprosic od Boga, aby uzyczy nam swojego paszcza pasterskiego, i zgromadzic pod Nim ludzi razem z ich nieogarnionymi
pragnieniami. Podobnie matka kocha swoich synw. Jeden jest niesmiay i czuy. W drugim pali sie chec z ycia. Trzeci moze garbaty, chorowity i niezreczny.
A przeciez wszyscy, tak rzni miedzy soba, maja miejsce w jej sercu. I kazdy,
kochajac
ja na swj sposb, przysparza jej chway.
Ale pokj jest drzewem budowanym powoli. Potrzeba mu wiecej swiata, niz
ja moge dac. I nic tu nie jest pewne. Wybieram, odrzucam. Nazbyt atwo byoby
czynic pokj, gdyby wszyscy od poczatku
byli do siebie podobni.

57

Tak wiec na darmo posza zrecznosc moich generaw, kiedy, sumienni a gupi, przyszli, abym wysucha ich rozumowania. I przypomniaem sobie sowa ojca:
Sztuka rozumowania, ktra pozwala mylic sie czowiekowi. . .
Nasi poddani przestaja dbac o dobro krlestwa, albowiem zniewiescieli
w wygodach. Zahartuja sie, kiedy zgotujemy im przeciwnosci, a krlestwo zostanie wtedy ocalone.
Tak mwia profesorowie, przechodzacy
od przesanki do wniosku i tak dalej.
A tymczasem z ycie istnieje. Istnieje jak drzewo. odyzka nie jest srodkiem, dzieki
ktremu z kieka wyrosnie gaa
z. odyzka, kieek i gaa
z wszystko to skada
sie na wzrastanie drzewa.
Przekonywaem ich zatem, z e jest inaczej: jesli nasi poddani staja sie zniewiescieli, to dlatego, z e martwe jest obecne w nich krlestwo, ktrym z ywia sie
ich sia z ywotna. Podobnie jest z drzewem cedrowym, kiedy wyczerpie sie w nim
ped z yciowy. Przestaje wwczas przemieniac z wir i kamienie w cedrowe drewno. Zaczyna gina
c wsrd pustyni. Wiec i tych ludzi trzeba natchna
c sia, aby sie
nawrcili. . . Generaowie nie potrafili jednak poja
c mojej agodnosci, a ja zezwalaem, z eby robili to, co dotad;
wysyali zatem do walki ludzi, ktrzy zabijali sie
wzajemnie przy studni, ktrej nikt nie chcia zdobywac, gdyz bya od dawna wyscha, ale gdzie wasnie byo obozowisko nieprzyjacielskie.
Jest istotnie cos pieknego w strzelaninie przy studni, niby w tancu dokoa
kwiatu, bo ten, kto ja zdobedzie, zaslubia ziemie i odnajduje smak zwyciestwa.
A wrg snuje sie gdzies w tyle, jak kruki, ktre zrywajac
sie sposzone ludzkim
krokiem zbijaja sie w chmare i siadaja tam, gdzie nic im nie zagraza. Za twoimi
plecami piasek, wsrd ktrego znik nieprzyjaciel, staje sie jak proch. Podejmujesz meska gre: o z ycie i o smierc. Jakbys tanczy dokoa punktu oznaczajacego

centrum, jakbys oddala sie i zbliza ku czemus.


Jesli zas w walce chodzi tylko o z rdo, ktre juz nie bije, gra jest czym innym.
Wiesz, z e studnia nie suzy niczemu i z e walka nie ma z adnego sensu, podobnie
jak kostki do gry, jesli stawka nie jest twj majatek.

Widzac,
jak ludzie graja
w kosci i morduja sie za oszustwo w grze, moi generaowie uwierzyli w sens gry
w kosci. Studnia staa sie w tej grze jak kostka, na ktra gracz nic nie postawi.
Ale nikt sie nie morduje za oszustwo, kiedy kosci do gry nie wyobrazaja stawek.
Moi generaowie nie rozumieli tez gebiej miosci.
Widzieli, jak zakochany cieszy sie o swicie, bo dzien budzac
go przynosi mu
miosc . I jak wojownik cieszy sie o swicie, bo dzien budzac
go przynosi mu u kresu marszu zwyciestwo, ktre on czuje juz w kazdym miesniu ciaa i ktre wybucha
w nim smiechem.
A oni natomiast wierza w potege samego switu, nie w potege miosci.

58

Ja zas powiadam, z e bez miosci niepodobna nic zrobic. I kosci znudza cie,
jesli nie beda napenione sensem twoich pragnien. I swit ci bedzie nudny, jesli
bedzie tylko dalszym ciagiem

twej nedzy. I nude tylko da smierc w obronie studni,


jesli studnia niczemu nie suzy.
Prawda, z e im ciez sza praca, w ktrej sie spalasz, tym wiecej ci daje radosci.
Im wiecej dajesz, tym bardziej rosniesz. Ale musi byc ktos, kto bedzie bra. I nie
jest dawaniem tracic na darmo.
Moi generaowie, widzac,
jak ludzie potrafia dawac z radoscia, nie wyciagn
eli
prostego wniosku, z e musi istniec ktos, kto bierze. Nie rozumieli, z e zabrac cos
czowiekowi to jeszcze nie dosc , z eby mu dac radosc .
Spotkaem kiedys rannego, ktry mi mwi z gorycza:

Ja umre, Panie. Daem swoja krew i nie dostaem nic w zamian. Patrzyem,
jak umiera wrg, ktrego ugodziem kula w brzuch, nim go pomsci jeszcze ktos
inny. Wydao mi sie, z e w smierci znalaz swoja penie, tak bez reszty oddany
by temu, w co wierzy. Jego smierc nie posza na marne. Ja natomiast, posuszny
rozkazowi rzuconemu przez mojego kaprala, nie przez kogos, kto sam nim
bogatszy rozkazowi nadaje cene, umieram z godnoscia, ale pusty.
Pozostali z onierze uciekli.

XVIII

Dlatego tez, pewnego wieczoru, wspiawszy

sie na czarna skae, patrzyem na


moje obozowisko tworzace
trjkat
na paszczyznie rwniny; na jego trzech wierzchokach nie brakowao strazy, nie brakowao strzelb ani prochu, a przeciez, czujac,
z e cay obz moze za chwile stad
znikna
c, rozwiac sie i rozproszyc jak stos
suchych gaezi, z gry rozgrzeszaem tych ludzi.
Rozumiaem juz. Umiera gasienica,

kiedy zamienia sie w poczwarke. Umiera roslina, kiedy zawiazuje

sie ziarno. Kazdy, przemieniajac


sie, odczuwa smutek
i niepokj. Wszystko w nim staje sie zbedne. Kazdy, przemieniajac
sie, jest jak
peen z alu cmentarz. Podobnie ludzkie rzesze, czekajace
na przemiane, gdy zuzyo sie juz stare krlestwo i nikt go odmodzic nie zdoa. Nie ma lekarstwa ani dla
gasienicy,

ani dla rosliny, ani dla dziecka, ktre dojrzewa, a chciaoby odzyskac
szczescie wracajac
do dziecinstwa, tak aby zabawy juz nudne teraz znw stary
sie barwne, a ramiona matczyne i smak mleka znw sodkie, ale nie ma juz
ani kolorowych zabaw, ani ucieczki w matczyne ramiona, ani sodyczy w mleku
i dziecko odchodzi smutne. Gdy zuzyo sie stare krlestwo, ludzie, nawet nie
wiedzac
o tym, domagaja sie krlestwa nowego. Dziecko, ktre dojrzao i odwyko od matki, znajdzie ucieczke dopiero znalazszy kochana kobiete. Ona jedna da
mu znowu wewnetrzna jednosc . Ale kto ludziom pokaze ich nowe krlestwo? Kto
z zametu swiata, sama sia swojego natchnienia, wyprowadzi jego nowa postac,
kto zmusi swiat, aby zwrci ku niej oczy i aby ja rozpozna? A rozpoznawszy pokocha? To nie dla logika zadanie, ale dla artysty, dla rzezbiarza. Bo ten tylko kuc
zdoa w marmurze, kto nie szuka dla siebie wyjasnien, a w marmurze odcisnie sie
wtedy jego moc budzenia miosci.

XIX

Wezwaem zatem architektw i rzekem do nich: Od was zalezy, jakie bedzie miasto przyszosci, nie jego sens duchowy, ale oblicze widoczne, wyraz jego
istoty. Uwazam oczywiscie, tak jak wy, z e idzie o to, aby ludzie mieszkali w nim
szczesliwi. Aby korzystali z miejskich udogodnien i nie tracili si na zbedne utrudnienia i bezpodne prace. Ale od dawna nauczyem sie rozrzniac to, co wazne, od
tego, co pilne. Pilne jest, rzecz jasna, z eby czowiek jad, gdyz bez pozywienia nie
bedzie czowieka i w ten sposb problem przestanie istniec. Ale miosc , sens z ycia i smak rzeczy boskich sa wazniejsze. Gatunek ludzki, ktry obrasta w tuszcz,
nie zasuguje na zainteresowanie. Nie stawiam wiec sobie pytania, czy czowiek
bedzie, czy tez nie bedzie szczesliwy, czy bedzie z y w dostatku i wygodzie. Pytam przede wszystkim o to, jaki czowiek bedzie dostatni, szczesliwy i wygodnie
z yjacy.
Gdyz od wzbogaconych przekupniw, ktrych rozpiera poczucie bezpieczenstwa, wole koczujacy
lud, w wiecznej gonitwie, scigajacy
wiatr, bo suzac

panu tak wielkiemu pieknieje z kazdym dniem. Gdybym musia wybierac, to wiedzac,
z e Bg pierwszym odmawia swojej wielkosci, a daje ja drugim, rzucibym
mj lud na pustynie. Bo mie mi swiato, jakie daje z siebie czowiek. Nie trzeba
mi opasej swiecy. Tylko pomieniem mierzy sie jej wartosc .
Ale nie zauwazyem tez, aby ksia
ze nizej sta od adowacza, ani genera od
sierzanta, ani majster od czeladnika, choc w wiekszej mierze korzystaja z dbr.
I nie stwierdziem, aby ci, co wznosza mury z brazu,
byli gorsi od tych, co lepia
mury z gliny. Nie odrzucam bynajmniej zdobyczy czowieka, ktre pozwalaja mu
wstepowac jak po schodach coraz wyzej. Ale nie chce pomylic celu ze
srodkiem, schodw ze swiatyni
a. Konieczne jest, aby schody daway dostep do
swiatyni,

w przeciwnym razie bedzie to swiatynia

bezludna. Ale wazna jest tylko


swiatynia.

Konieczne jest, aby rodzaj ludzki trwa i mia do dyspozycji to, co


pozwala mu wzrastac. Ale to wszystko tylko schody, prowadzace
do czowieka.
Dusza, ktra mu zbuduje, bedzie jak bazylika, bo tylko ona jest wazna.
Potepiam was wiec nie za to, z e zalezy wam na zwykym z yciu. Ale za to, z e
traktujecie je jako cel. Konieczne sa rzecz jasna paacowe kuchnie, ale koniec koncw wazny jest tylko paac, ktremu kuchnie powinny suzyc. Jesli wiec
wzywam was i pytam: Co w waszej pracy jest wazne? Powiedzcie! A wy stoicie
61

bez sowa. I mwicie mi: Zaspokajamy potrzeby ludzkie. Budujemy domy, ktre
ich chronia.
No tak. Tak sie zaspokaja potrzeby byda, gdy sie je stawia w oborze, na podscice. Naturalnie, czowiek potrzebuje murw, w ktrych spoczywa
jak ziarno w ziemi. Ale potrzebuje takze bezkresnej Mlecznej Drogi i przestrzeni
morza, choc ani gwiezdne konstelacje, ani ocean nie suza mu w danej chwili na
nic. Bo cz to znaczy suzyc? Znam ludzi, ktrzy dugo i z trudem wspinali sie
na szczyt grski, raniac
sobie donie i kolana, az znuzeni wspinaczka, przed switem weszli na wierzchoek pojac
sie gebia jeszcze bekitnej rwniny, tak jak inni
szukaja jeziora, z eby pic z jego wody. A znalazszy sie tam, siadaja i patrza, i oddychaja geboko. I serce bije im radosnie, i to jest najpotez niejszy lek na niesmak
z ycia.
Znam takze takich, ktrych karawany, kroczac
powoli, szukaja morza i ktrzy morza potrzebuja. Wstapiwszy

na skalny cypel patrza z gry na cicha, rwna


gebine, kryjac
a przed ich wzrokiem bogactwo alg i korali, wdychaja ostrosc soli
i zachwycaja sie widokiem, ktry nie suzy im w danej chwili do niczego, gdyz
morza nie da sie pochwycic. Ale ich serca zostaja obmyte z niewoli drobnych
spraw. Moze z obrzydzeniem, jakby zza krat wiezienia, patrzyli na czajniki i inne
domowe statki i narzekajace
kobiety. Na caa codziennosc , z ktrej dopiero trzeba
wytopic kruszec, ktrej twarz mozna odczytac, nadajac
sens rzeczom, ale ktra
czasem zamyka nas jak nieprzenikniony kamien grobowy.
Wtedy zabieraja ze soba te szeroka przestrzen jak skarb i wracaja do domw
z poczuciem szczescia, ktre tu znalezli. I domy ich zmieniaja sie przez sam fakt,
z e gdzies tam jest rwnina o swicie i morze. Bo wszystko otwiera sie na wymiar
wiekszy niz wasny. Kazda rzecz staje sie sciezka, droga i oknem na cos, co jest
poza nia.
Wiec nie wolno wam twierdzic, z e czowiekowi wystarcza wasze zwyke mury. Gdyz jesli czowiek nigdy nie widzia gwiazd, czy wy, mogac
zbudowac dla
niego Mleczna Droge na ogromnych arkadach, chocby wystawienie takiej kopuy
miao pochona
c fortune, smielibyscie powiedziec, z e byyby to pieniadze

wyrzucone na darmo?
Dlatego powiadam wam: Jezeli swiatynia

zdaje sie niepotrzebna, gdyz ani


w niej gotuja, ani odpoczywaja, i nie suzy ani zgromadzeniom starszych, ani
przechowywaniu wody, ale tylko poszerzeniu czowieczego serca i uspokojeniu
zmysw, i dojrzewaniu czasu, jak piwnica, w ktrej dojrzewa owoc, i gdzie serce
kosztuje przez pare godzin pokoju i uciszenia, i agodnej sprawiedliwosci; jesli
wiec budujecie swiatyni
e, gdzie bl staje sie hymnem i ofiara, a grozba smierci
portem dojrzanym na wygadzonych wreszcie wodach, czy bedziecie sadzi
c,
z e wasz wysiek poszed na marne?
I czy sadziby

s, z e na darmo posza praca, ktra otwiera czasem wstep do portu


tym, ktrzy w dni burzy rania sobie donie stawiajac
z agle, i ktrzy dniem i noca
walcza z falami, az staja sie jak ciao odarte ze skry pod drazniacym

dotykiem
62

soli? Tu wody sa spokojne i swietliste, tu nie ma pynacego

czasu, wysiku ani


ciez kiej walki, tylko cisza wodnej tafli, ledwie zmarszczonej, gdy ogromny statek
nadchodzi, aby zaja
c swoje miejsce w basenie. I woda gadka jak w cysternie
zdaje sie sodka tym, ktrzy znaja wszystkie zwichrzenia potez nej piersi morza,
wszystkie jego rozwiane grzywy.
Oto, co jestes zdolny ofiarowac czowiekowi i co zalezne jest tylko od twojego natchnienia. Samym ukadem kamieni budujesz smak wody spiacej
w porcie
i smak ciszy, i najpiekniejszych nadziei.
Tak wiec twoja swiatynia

wzrusza ich i wsrd jej ciszy szukaja siebie samych.


I znajduja sie. W przeciwnym razie wzruszayby ich tylko kramy. Odzywaby sie
w nich tylko nabywca odpowiadajacy
na woanie przekupnia. I nie narodziliby sie
do wasnej wielkosci. Nie poznaliby swoich wymiarw.
No tak powiesz mi tusci przekupnie sa zadowoleni i nie domagaja sie
niczego wiecej. Czowieka o ciasnym sercu nietrudno nasycic zadowoleniem.
No tak, a wasze dziea gupota nazywa zbednymi. Ale ludzkie postepowanie niezbicie zaprzeczy takim opiniom. Czy widzicie, jak ludzie ze wszystkich
krajw swiata goraczkowo

szukaja kamiennych arcydzie, ktrych tworzenia juz


zaprzestaliscie? Tych spichlerzy dla serc i dusz. Czy widzia kto czowieka wedrujacego

po swiecie, aby obejrzec skady towarw? Prawda, z e czowiek korzysta


z towarw, ale po to, z eby z yc, i okamuje sam siebie, jesli sadzi,

z e ich przede
wszystkim pragnie. Podrze co innego maja na celu. Widziaes, jak ludzie jezdza
tu i tam. A czy zastanawiaes sie, w jakim celu? Czasem istotnie chca zobaczyc
cudownie piekna zatoke albo gre o zasniezonym szczycie, albo jakis wulkan coraz grubiej pokryty warstwa swoich wydzielin; ale przede wszystkim chca oglada
c
owe zatopione nawy, ktre wiedziay, gdzie wioza czowieka.
Zwiedzaja je zatem i obchodza dokoa, marzac
nieswiadomie, z e weszli na
pokad i ruszaja w podrz. Albowiem oni nie jada donikad.
A te swiatynie

nie
wypeniaja sie juz ludzmi, ktrych uwoza i przemieniaja w jakis szlachetniejszy
gatunek czowieka, gdy staja sie niby kokon, z ktrego wyleci motyl. Emigranci
nie maja zas tych kamiennych statkw, na ktre mogliby wsia
sc i niemozliwa jest
dla nich przemiana, ktra w ciagu
przeprawy dusze biedne i sabe przeksztaca
w bogate i szlachetne.
I dlatego wszyscy ci zwiedzajacy
obchodza wok taka pogrzebana swiatyni
e,
szukaja czegos, ogladaj
a i chodza po wielkich nagrobnych pytach, tak wytartych
krokami, z e juz lsniacych;

zagubieni w lesie granitowych filarw, suchaja, jak


w dostojnej ciszy odzywaja sie echem ich samotne gosy, i sadz
a prostodusznie
podobnie jak historycy z e ucza sie tutaj; a przeciez przyspieszone bicie ich serc
mogoby im powiedziec, z e kra
zac
wsrd filarw z sali do sali i z jednej nawy do
drugiej szukaja jednego: kapitana; i z e wszyscy, nie znajac
go, z dygocacym

sercem woaja o pomoc, ktra nie przychodzi, czekaja na przemiane, ale nadaremno,
i z powrotem zapadaja w gab
wasnego losu, bo nie ma juz nic poza swiatynia
63

mi martwymi, na p zasypanymi piaskiem, nic poza statkami, ktre poszy na


dno, a zapasy ciszy i cienia, ktre sie w nich kryja, nie sa zabezpieczone; i woda
saczy

sie do wewnatrz
ze wszystkich stron, przez zawalone sklepienia ukazujace

wielkie arkady bekitnego nieba czy przez szczeliny murw wraz z sypiacym

sie
piaskiem. I czuja gd, i jest to gd, ktry nie bedzie zaspokojony. . .
Tak wiec, powiadam wam, bedziecie budowac, albowiem dobry jest dla czowieka geboki las i Mleczna Droga, i szafirowa dolina widziana ze szczytu gry. Ale czym jest bezkres Mlecznej Drogi, szafirowych rwnin czy morza przy
mrocznym bezkresie kamiennego wnetrza, jesli architekt potrafi je wypenic
cisza?
I wy takze, architekci, staniecie sie wieksi, jesli odrzucicie upodobanie
w tym, co zwyke. Narodzic sie mozna tylko z dziea prawdziwego, w ktre
tworzac
przelejecie samych siebie, bo nie ono bedzie wam suzyc, ale was
zmusi, abyscie mu suzyli. I porwie was poza granice was samych. Bo czy moga
narodzic sie wielcy architekci, kiedy w ich dzieach nie bedzie wielkosci?
A wielcy staniecie sie tylko wtedy, kiedy kamienie, w ktre przelewacie wasza
moc, przestana byc przedmiotem waszych rywalizacji, wygodnym schronieniem
o codziennym przeznaczeniu, a stana sie fundamentem i schodami wiodacymi

do
Boga, statkami, ktre ku Niemu ludzi wioza.

XX

Znuzony juz byem rozwazaniami moich sumiennych a gupich generaw.


Zebrali sie, niby na jakis kongres, i radzili na temat przyszosci. Chcieli okazac
w ten sposb swoja zrecznosc . Bo nauczono ich przede wszystkim historii, tak z e
znali wszystkie, co do jednej, daty moich zwyciestw i przegranych, a poza tym
daty narodzin i smierci. Wydawao sie im wiec oczywiste, z e fakty wypywaja
jedne z drugich. Historie ludzka widzieli zatem na podobienstwo drugiego ancucha przyczyn i skutkw, bioracego

poczatek
w pierwszej linijce podrecznika
historii a ciagn
acego

sie az do tego rozdziau, w ktrym na uzytek przyszych


generaw zapisane byo, z e tak oto dzieo tworzenia znalazo swoje szczesliwe zakonczenie w aktualnej generalskiej konstelacji. Podniecajac
sie nadmiernie,
przechodzac
poprzez kolejne przyczyny i skutki, przewidywali przyszosc . Albo
tez przychodzili do mnie z bagazem swoich rozumowan: Dla szczescia ludzkosci
i dla pokoju albo dla pomyslnosci krlestwa powinienes dziaac tak a tak. Jestesmy medrcami powiadali badaczami dziejw ludzkich. . .
Ja zas wiedziaem, z e znac mozna tylko to, co jest powtarzalne. Czowiek,
ktry zasiewa ziarenko cedru, przewiduje wzrost drzewa, podobnie jak ten, kto
rzuca kamieniem, przewiduje, z e kamien upadnie na ziemie; albowiem kazdy cedr
jest powtrzeniem innego drzewa cedrowego, a kamien upadajacy
powtarza wczesniejszy upadek innego kamienia, chocby ten wasnie nigdy dotad
nie by rzucony,
ani to ziarnko nigdy dotad
nie zasiane w ziemi. Ale kto moze poszczycic sie, z e
przewidzi przeznaczenie cedru jako gatunku, ktry podlega ciagym

przemianom,
z ziarnka w drzewo i z drzewa w ziarnko, z jednej poczwarki w nastepna?
To
stawanie sie: geneza, ktrej z niczym nie mozna rwnac. To wyksztacanie sie nowego gatunku, ktre nie powtarza z adnego wczesniejszego procesu. Dokad
zda
za
nie wiem. Podobnie nie wiem, dokad
zmierza gatunek ludzki.
Moi generaowie, szukajac
i znajdujac
przyczyny pokazanych im skutkw, zachowuja sie logicznie. Powiadaja mi, z e kazdy skutek ma swoja przyczyne i kazda przyczyna skutek. I tak, posrd nadmiaru przyczyn i skutkw, ida prosto
w bad.
Bo czym innym jest cofac sie od skutkw do przyczyn, niz od przyczyn
dochodzic do skutkw.

65

I ja takze na nietknietym, wygadzonym jak puder piasku odczytywaem dzieje


wroga. Wiedziaem, z e kroki postepuja zawsze jeden po drugim, a ancuch skada
sie z ogniw i nie moze w nim zabrakna
c z adnego ogniwa. Gdyby nie zerwa sie
wiatr i sypiac
piaskiem nie zatar z pogarda jak uczniowskiej tabliczki tej zapisanej stronicy, idac
za tropem, mgbym dotrzec do praprzyczyny wszelkiej rzeczy,
lub tez, zda
zajac
sladem karawany, zaskoczyc ja w jakiejs rozpadlinie, gdzie obraa miejsce postoju. Ale w trakcie lektury nie zyskaem informacji, ktre pozwoliyby mi uprzedzic karawane na jej drodze. Gdyz prawda rzadz
aca
jej ruchem
nalezy do innej kategorii niz piasek, ktry mam przed soba. A wiedza odczytywania sladw jest wiedza jaowa o odbiciu rzeczywistosci, wiedza, ktra nic mi
nie powie ani o nienawisci, ani o strachu, ani o miosci, najpotez niej rzadz
acej

czowiekiem.
A zatem powiedza mi generaowie, sumiennie utwierdzeni w swojej gupocie wszystko da sie wywiesc rozumowo. Jesli poznam nienawisc , strach albo
miosc rzadz
ac
a ludzmi, bede mg przewidziec ich postepowanie. Przyszosc jest
wiec zawarta w terazniejszosci. . .
A ja odpowiem im na to, z e zawsze moge przewidziec nastepny krok posuwajacej
sie karawany. w kolejny krok bedzie bowiem z pewnoscia powtrzeniem
poprzedniego, zarwno co do kierunku, jak co do dugosci. Jest to wiedza o tym,
co sie powtarza. Ale ta sama karawana zejdzie za chwile z drogi wytyczonej moja
logika, kiedy ozywi ja nowe pragnienie. . .
A poniewaz nie mogli mnie zrozumiec, opowiadaem im o wielkiej wedrwce.
*

Byo to w poblizu z up solnych. Ludzie, chcac


nie chcac,
kryli sie w krlestwie
mineralnym, bo nic tu nie sprzyjao z yciu. Sonce byo ucia
zliwe i palace.
Zas
wnetrznosci ziemi, zamiast czystej wody, wydaway tylko poduzne kaway soli,
ktre by wode zabiy, gdyby z rda wczesniej juz nie wyschy. Uwiezieni pomiedzy gwiazdami i krysztaami soli, ludzie, ktrzy przybywali tu z daleka z penymi
bukakami, rzucali sie w pospiechu do pracy i rydlami wyupywali te przejrzyste gwiazdy symbole z ycia i smierci. Potem wracali spiesznie do swoich ziem
szczesliwych i wd dajacych

z yznosc , jakby zwiazani

z nimi sznurem podowym.


Sonce byo tu wiec ostre, twarde i biae jak gd. Tu i wdzie wok kopalni
wyrzynay sie z piasku skay warstwice hebanu twardego jak czarny diament,
a wiatry, bezsilne, prboway wgryzac sie w ich wierzchoki. Kazdy, komu nieobce byy wielowiekowe tradycje tej pustyni, wiedzia, z e sa i z e trwac beda niezmiennie cae stulecia. Gry scierac sie beda powoli jakby piowane zbyt sabym
66

pilnikiem, ludzie wcia


z beda wydobywac stad
sl, a karawany wcia
z przywozic wode i z ywnosc i podtrzymywac z ycie przebywajacych

tu skazancw. . .
Ale pewnego dnia, o swicie, ludzie zwrcili twarze w strone gr. I wtedy ukazao sie cos, czego do tej pory nie widzieli.
Wiatry, od tylu wiekw wgryzajace
sie w skalne bloki, wyrzezbiy w nich
ogromna twarz, twarz, ktra wyrazaa gniew. Ponad pustynia i podziemnymi zoz ami soli, i plemionami osiadymi na warstwicy skamieniaej soli bardziej nieludzkiej niz sona woda oceanw, wznosia sie ta czarna twarz, wyrzezbiona we
wrogiej ludziom skale, na tle potez nej kopuy czystego nieba i otwieraa usta zdajac
sie rzucac wscieke przeklenstwa. Na ten widok ludzie zdjeci przerazeniem
uciekli. Wiesc dotara i w gab
podziemnych korytarzy i kiedy robotnicy wychodzili z kopalni na powierzchnie, zwracali sie ku grom, a potem, ze zmartwiaym
sercem, biegli do swych namiotw, pakowali bezadnie narzedzia, zorzeczyli z onom, dzieciom i niewolnikom, pchajac
swj nieszczesny dobytek, pod nieubaganym soncem ruszali na pnoc. A poniewaz brakowao wody, w drodze wszyscy
gineli. Tak oto na nic sie zday przepowiednie rozumujacych

logicznie ludzi, ktrzy widzieli, z e gry scieraja sie z biegiem lat, a rodzaj ludzki trwa. I czy mogli
byli przewidziec to, co sie stao?
Kiedy cofam sie pod prad
czasu, moge rozebrac swiatyni
e na kamienie, z ktrych ja zbudowano. Jest to operacja prosta i dajaca
sie przewidziec. Podobnie,
jesli rozkadam na kosci i wnetrznosci rozczonkowane ciao, swiatyni
e na
bloki kamienia, a ojcowizne na kozy i owce, domy i wzgrza. Jesli jednak wyruszam w przyszosc , musze sie zawsze liczyc z pojawieniem sie nowych istot,
ktrych sie przewidziec nie da, gdyz istota ich jest inna niz elementw materii.
Sa to istoty, powiedziabym, pojedyncze i proste, poniewaz umra i zgina, jesliby
zostay podzielone. Albowiem cisza jest czyms dodatkowym wobec kamieni, ale
umrze, gdy budowla rozsypie sie. Twarz jest czyms dodatkowym wobec marmuru
i wobec rysw twarzy, ale jesli marmur bedzie skruszony, rozdzielony w kawaki, twarz przestanie istniec. I ojcowizna to cos wiecej niz kozy, domostwa, owce
i wzgrza. . .
Nie potrafie przewidywac, ale potrafie kasc podwaliny. Bo przyszosc jest
czyms, co sie buduje. Jesli uksztatuje jedna twarz z rozbieznosci mojej epoki,
jesli moje donie beda miay boska moc rzezbiarza, moje pragnienie stanie sie
ciaem. Nie bede mia racji mwiac,
z e umiaem przewidywac. Umiaem tworzyc.
W zamecie fragmentw ukaze jaka
s jedna twarz, uniose ja ponad ludzkie gowy
i bedzie nad ludzmi panowaa. Tak jak ojcowizna, ktra czasem wymaga od ludzi
nawet ofiary z ich krwi.
W ten sposb ukazaa mi sie nowa prawda i zrozumiaem, z e przne i zudne
jest zajmowac sie przyszoscia. Ale z e jedynym dziaaniem susznym jest dawac
wyraz terazniejszemu swiatu. A dawac wyraz to z aktualnych rozbieznosci budo-

67

wac jedna twarz, ktra bedzie growac nad wszystkim, to z pojedynczych kamieni
budowac cisze.
A pragna
c czegokolwiek innego to tyle, co rzucac sowa na wiatr. . .

XXI

Wiemy wszyscy, oczywiscie, jak mylne bywaja rozumowania. Najzreczniejsze argumenty, najsilniejsze dowody nie budziy przekonania u ludzi, ktrzy mnie
otaczali. Owszem powiadali masz racje. Ja jednak mysle inaczej niz ty. . .
Mwiono, z e to ludzie gupi. Ale ja zrozumiaem, z e nie byli wcale gupi, przeciwnie byli madrzejsi

od innych. Uznawali prawde, ktrej sowa nie sa zdolne


uniesc .
Inni natomiast wyobrazaja sobie, z e swiat mozna zawrzec w sowach i z e ludzka mowa potrafi wyrazic wszechswiat i gwiazdy, i szczescie, zachodzace
sonce
i miosc , piekno budowli, bl i cisze. . . Ale dla mnie byo to, jak gdyby czowiek
mia sie zmierzyc z gra i przeniesc ja na inne miejsce, opata po opacie.
Mysle, oczywiscie, z e geometrzy, ktrzy narysowali mury obronne, maja w reku niejako prawde o nich. I z e bedzie mozna zbudowac te obwarowania zgodnie
z ich rysunkami. Gdyz istnieje pewna prawda o murach przeznaczona dla planistw. Ale jaki geometra pojmie znaczenie obwarowan? Czy z ich szkicw mozna
wyczytac, z e tworza one niejako tame dla fal? Kto zdoa dojrzec ich podobienstwo
do kory cedru i to, z e wewnatrz
nich rosnie z ywy organizm miasta? Czy da sie zobaczyc, z e obwarowania sa jak kora, a we wnetrzu tej wiecznej warowni poryw
pokolen wiedzie je ku Bogu? To prawda, z e mury to kamien, zaprawa mularska
i geometryczna dokadnosc . Ale sa one rwniez jak wiez ba statku i jak schronienie dla jednostkowego losu. A ja w pierwszym rzedzie wierze w los jednostkowy.
Ograniczony, a przeciez nie bahy przez to. Jest on jak jeden kwiat okno otwarte, przez ktre patrzac
zobaczymy wiosne. W nim wiosna staje sie kwiatem. Bo
cz by to bya za wiosna, gdyby nie wydawaa kwiatw.
Moze istotnie nie tak wiele znaczy miosc z ony czekajacej
na powrt mez a.
Nie tak wiele znaczy pozegnalny gest doni. A przeciez jest to znak czegos waznego. Moze nie tak wiele znaczy jedna lampa byszczaca
w obrebie murw jak
swiato z aglowego statku, a przeciez to czyjes z ycie, i nie zdoam okreslic, jaka
ma wage.
Mury obronne suza wiec jak kora drzewu. A miasto jest larwa w ich kokonie.
Albo okno: kwiat na gaezi drzewa. W oknie moze blade dziecko nad kubkiem
mleka, nie zna nawet pacierza, bawi sie, gaworzy, ale jutro bedzie to zdobywca,
69

zakadajacy
nowe miasta, opasujacy
je murami. A ziarno tego drzewa? Kto wie
wazniejsze od niego czy mniej wazne? To pytanie wydaje mi sie bezsensowne;
mwiem juz, z e aby poznac drzewo, nie wolno dzielic go na czastki.

Ale jaki geometra wie o tym wszystkim? Wydaje mu sie, z e rozumie, czym
sa mury, poniewaz je zbudowa. Sadzi,

z e rysunek zawiera caa prawde o murach,


gdyz zgodnie z nim kamien i zaprawa mularska zoza sie na miejskie fortyfikacje.
Ale ta prawda rzadzi
cos innego i gdybym chcia pokazac wam, czym sa mury
naprawde, zgromadzibym was i caymi latami uczylibyscie sie ich i byaby to
praca nie konczaca
sie, bo nie ma sowa, ktre by zawaro w sobie ich istote. A ja
moge wam tylko pokazywac znaki: znakiem jest plan ich budowy, ale i ramiona
mez a, ktrymi obejmuje i chroni brzemienna kobiete, noszac
a w sobie cay nowy
swiat.
Oto czowiek biednymi sowami prbuje przekonac drugiego czowieka, z e
nie powinien sie smucic czyscie widzieli, z eby to cos zmienio? Albo z e nie
powinien byc zazdrosny czy kochac. Czy ten drugi zostanie uleczony z miosci?
Sowa prbuja obja
c nature i uniesc ja ku nam. Wiec mwie gra i unosze w sobie gre, a z nia hieny i szakale, i rozpadliny skalne wypenione cisza, i jej ped ku
gwiazdom az po szczyty, ktre kasa
wiatr. . . ale jest to tylko sowo, ktre musze
napenic trescia. Kiedy mwie mury, tez musze wypenic to sowo. Dorzucaja
cos do niego od siebie i planisci, i poeci, i zdobywcy, i to blade dziecko, i jego
matka, ktra dzieki murom moze zaja
c sie rozniecaniem ognia, aby ogrzac wieczorne mleko, i nie przeszkodzi jej w tym okrucienstwo najezdzcy. I choc moge
rozumowac na temat planw, wedle ktrych wzniesiono mury, jakzebym mg
rozumowac na temat samych murw, ktrych nie obejmie mj jezyk? Prawda
a jednym znaku nie musi mwic prawdy o drugim.
*

Zeby
pokazac mi miasto, prowadzono mnie nieraz na szczyt gry. Popatrz
na nasze miasto! mwiono. Podziwiaem wiec ukad i zarys obronnych murw. I mwiem sobie: Oto ul, w ktrym spia pszczoy. O swicie rozleca sie po
rwninie zbierac dla ula zasoby. Ludzie beda siac i zbierac. A potem sznury osiokw powioza owoc caodziennej pracy ku spichlerzom, targowiskom i skadom. . .
Miasto o brzasku dnia wysya ludzi na wszystkie strony, a potem gromadzi ich
i kryje w sobie przydzwigane zapasy na zime. Czowiek to istota, ktra produkuje
i spozywa. Totez dla jego dobra powinienem przede wszystkim rozpatrzyc jego
problemy z yciowe i zarzadza
c mrowiskiem, w ktrym mieszka.
Inni jednakze, chcac
mi pokazac swoje miasto, przewiezli mnie przez rzeke
i kazali je podziwiac z drugiego brzegu. Ujrzaem tedy rysujace
sie na pysznym
zmierzchajacym

niebie domy, wyzsze i nizsze, wieksze i mniejsze, a takze iglice


70

minaretw niby maszty, a na nich jak proporce lekkie, rozemglone, purpurowe


chmury. Miasto jawio mi sie podobne do floty, ktra rusza w morze. A prawda
o nim nie bya ustalonym adem i prawda planistw, ale podbojem ziemi przedsiewzietym przez czowieka w wichurach morskiej wyprawy. Oto mwiem
sobie duma nacierajacych

zdobywcw. W moich miastach rzady


oddabym
kapitanom, gdyz czowiek czerpie radosc przede wszystkim z tworzenia, z nieodpartego smaku przygody i zwyciestwa. Ale by to sad
ani mniej, ani bardziej
prawdziwy by tylko inny.
Jeszcze inni tymczasem, chcac,
z ebym podziwia miasto, prowadzili mnie
w obreb murw i wiedli najprzd do swiatyni.

Wchodziem; ogarniaa mnie cisza, mrok i chd. Rozmyslaem.


i to rozmyslanie wydawao mi sie wazniejsze niz pozywienie i podboje. Albowiem odzywiaem sie po to, aby z yc, z yem, aby podbijac nowe lady,
a podbijaem
je, aby wrcic i rozmyslac, i czuc, jak w pokoju i ciszy rosnie we mnie serce. Oto
prawda o czowieku mwiem. Istnieje dlatego, z e ma dusze. Wadze w moim miescie oddam poetom i kapanom. Oni beda dbac o to, aby wzrastay serca
ludzkie. Ale i to by sad
ani mniej, ani bardziej prawdziwy tylko inny. . .
A teraz, uzyskawszy juz pewna madro
sc , uzywam sowa miasto nie w toku
rozumowania, ale po prostu jako znak tego wszystkiego, co wypenia moje serce
i czego mnie nauczyo doswiadczenie: samotnosci na wiejskich uliczkach, chleba,
ktrym sie ludzie dziela we wnetrzu domw, swietnej sylwetki miasta na tle rwniny, adu miejskiej zabudowy, widocznej z pobliskiej gry. A takze na oznaczenie wielu innych rzeczy, ktrych nie umiem wypowiedziec i o ktrych nie mysle
w danym momencie. A jakzebym mg uzywac tego sowa w toku rozumowania,
skoro to, co jest prawda dla jednego znaku, jest faszem dla innego?

XXII

Ale przede wszystkim dostrzegem jaka


s wartosc absolutna w tym dziedzictwie, ktre z pokolenia na pokolenie ludzie przekazuja sobie wzajemnie; kiedy bowiem wypeniony cisza i mioscia ide powoli przez miasto i widze to dziewczyne,
ktra usmiecha sie do narzeczonego z trwozliwa czuoscia, to kobiete oczekujac
a
na powrt wojownika, lub inna, kiedy aje suge, czowieka, ktry wzywa do rezygnacji czy sprawiedliwosci, drugiego, ktry dzieli tum na wrogie obozy, z ada

zemsty albo bierze w obrone sabego, czy wreszcie tego, co zwyczajnie rzezbi
jakis przedmiot w kosci soniowej, raz po raz ponawia prby i zbliza sie stopniowo do zamieszkujacej
w nim doskonaosci. Kiedy widze, jak moje miasto usypia
i wsuchuje sie w jego zamierajacy
gos, podobny do gosu traconych

cymbaw,
ktre dzwiecza jeszcze cichnac,
jakby to sonce je tracao,

tak jak sonce ozywia


rj pszczeli, a potem przychodzi wieczr, kiedy skrzyda sa zmeczone i gina zapachy kwiatw, ktre byy jak bruzdy wiodace
przez rozlewisko wiatrw. Kiedy
widze, jak gasna swiata i ogien usypia w popiele, a mieszkancy kryja swj dobytek: ten zbiory w spichlerzu, w dzieci bawiace
sie u progu, ten psa lub
osa, tamten stoek, na ktrym drzema starzec; kiedy wreszcie miasto odpoczywa jak ogien przykryty popioem, kiedy wszystkie zadumy, modlitwy, projekty, wszystkie zapay, leki, odruchy serca, ktre chciayby ogarna
c cos albo odrzucic, wszystkie problemy czekajace
rozwiazania,

nienawisci bezsilne, pki nie


nastanie dzien, ambicje, ktre sie nie ujawnia przed switem, modlitwy wia
zace

czowieka z Bogiem, odozone na potem, niepotrzebne jak drabiny w skadzie;


kiedy wszystko to ulegnie zawieszeniu, niejako martwe, ale nie wygasnie, poniewaz ta ogromna spuscizna, ktra w tej chwili niczemu nie suzy, nie przepada,
ale przechowywana czeka na przyszosc , a sonce, skoro obudzi pszczeli rj, da
ja nam jak dziedzictwo, a kazdy wrci do swych poszukiwan, radosci, blu, nienawisci i ambicji, a pszczele zastepy wrca do kwiatw, ostw i lilii. . . Wtedy
zadaje sobie pytanie: na co to cae bogactwo obrazw?
Wydaje mi sie tez oczywiste, z e gdybym mia do czynienia z ludzkoscia nie
obudzona jeszcze do z ycia, gdybym ja chcia ksztacic, nauczac i przekazac jej
tysiaczne

przerzne reakcje, to nie wystarczyaby mi do tego jako posredniczka


mowa ludzka.
72

To prawda, z e komunikujemy sie ze soba, ale sowa, jakie sa zawarte w naszych ksia
zkach, nie ogarniaja owego dziedzictwa. Jesli dzieci zechce ksztatowac
pospiesznie popychajac
je w obranym przez siebie kierunku, zatrace czesc tego
dziedzictwa. Podobnie bedzie z moja armia, jezeli nie utrwali sie w niej ciago
sc
zwiazkw,

ktra sprawia, z e ta armia bedzie jak przeduzana dynastia. Owszem,


kapral bedzie w niej uczy z onierzy. Owszem, kapitan bedzie sprawowa wadze.
Ale sowa, ktrymi dysponuja i kapral, i kapitan, daja tylko mozliwosci, zreszta
bardzo niewystarczajace,
wzajemnego przekazywania sobie wartosci niewymiernych i niewyrazalnych z adna formua. Ktrych niepodobna przeniesc sowem czy
ksia
zka. Chodzi tu bowiem o pewne wewnetrzne postawy, szczegowe perspektywy, opory i porywy, i zwiazki
pomiedzy myslami i rzeczami. . . Gdybym chcia
je wyjasnic albo wyozyc, rozoze je na czesci i nic z nich nie zostanie. Podobnie
i ziemia ojcowizna, ktra domaga sie miosci i o ktrej nie powiem nic, jesli bede mwi tylko o kozach, owcach, domostwach i grach: jej wewnetrzne bogactwo
nie da sie bowiem przekazac w sowach, ale w zwiazkach

uczuciowych. I ludzie,
przekazujac
jedni drugim uczucie, przekazuja sobie zarazem dziedzictwo. Ale jesli chocby raz zerwie sie kontakt miedzy pokoleniami, umrze i uczucie. Jesli jeden
raz zerwie sie w wojsku kontakt miedzy starszymi i nizszymi ranga, wojsko stanie sie jak fasada pustego domu i runie przy pierwszym wstrzasie.

A jesli zerwie
sie wiez pomiedzy mynarzem i jego synem, zginie to, co w mynie najcenniejsze: jakies z ycie wewnetrzne, zapa i niezliczone drobne gesty, niewytumaczalne
rozumowo, a przeciez istotne: bo wiecej madro
sci zawiera sie w rzeczach niz
w sowach.
A wy kazecie ludziom odbudowac swiat dajac
do czytania jaka
s ksia
zeczke, pena obrazkw i ech ale lektura okazuje sie pusta i bezsilna w zestawieniu z suma doswiadczenia. Traktujecie czowieka jak zwierze pierwotne i nagie
w swojej zwierzecosci, zapominajac,
z e ludzkosc rozwija sie jak drzewo, ktre
rosnie, i z e trwa przekazywana z rak
do rak,
podobnie jak trwa potez ne drzewo
w skreconych konarach, sekach i rozwidleniach gaezi. Mamy wiec do czynienia
z jednym wielkim ciaem i widze, z e nie ma sensu mwic o smierci, kiedy z gry spogladam

na moje miasto: gdzieniegdzie jakby opadaja liscie, gdzieniegdzie


puszczaja mode pedy, a mocny pien trwa mimo tych przemian. Jednostkowe nieszczescia nie naruszaja tego, co istotne, wiec widzisz, jak swiatynia

rozbudowuje
sie, jak przez spichlerze przepywa ziarno, jak doskonali sie poemat, a drewniana
raczka

u koowrota studni lsni coraz mocniej. Jesli jednak wprowadzisz podzia


miedzy pokolenia, to tak, jakbys kaza czowiekowi zaczynac nagle od srodka z ycia i wymazawszy wszystko, co czu, wiedzia, rozumia, czego pragna
i leka
sie, chcia zastapi
c te wiedze, co sie staa nieledwie ciaem, ubogimi formukami
zaczerpnietymi z ksia
zki; to tak jakbys zatrzyma wszystkie soki z ywotne kra
zace

w drzewnym pniu, a ludziom chcia przekazac to tylko, co sie daje uja


c w przepisy. A poniewaz sowo po to, aby uja
c rzecz wprowadza fasz, po to, z eby
73

dac wskazwke upraszcza, po to, by zrozumiec zabija, wiec i im odetniesz


dopyw pozywnych pokarmw.
A oto, co ja twierdze: trzeba starac sie, aby w miescie powstaway okreslone
dynastie. I tak, jesli zaklinacze chorb wywodza sie z waskiej

grupki, ale maja


do swojej dyspozycji nie tylko pare sw zaklec , ale caa tradycje uzdrawiania,
bede mia zdolniejszych zaklinaczy, niz gdybym ich szuka w caej spoecznosci
i dobiera posrd synw wojownikw i mynarzy. Nie bedzie to przeszkoda dla
nowych powoan, ale pien o rdzeniu dosc twardym, by szczepic na nim obce odrostki. Dawna dynastia wchonie wiec i przetworzy w sobie te nowe soki, ktrych
dostarcza nowe jednostki o wyraznym powoaniu.
Przekonaem sie bowiem ponownie, z e logika jest zabjcza dla z ycia. I z e
sama z siebie nie jest z adna wartoscia. . .
Albowiem ukadacze formuek nie chwytaja prawdy o czowieku. Myla formue, ktra jest jak paski cien cedru, z samym cedrem, ktry ma trzy wymiary,
posiada ciez ar, barwe, chmary ptakw w gaeziach i listowie a to wszystko nie
da sie wyrazic, gdyz nie uniosa tego sowa sabe jak powiew wiatru. . .
Albowiem myla oni formue, ktra oznacza, i przedmiot oznaczany.
*

Przyszo mi zatem do gowy, z e jest przna i niebezpieczna rzecza zabraniac


tego, co sprzeczne samo w sobie. Tak tez odpowiadaem moim generaom, kiedy
mwili mi o adzie, mylac
jednak ad, ktry jest potega, z porzadkiem

panujacym

w muzealnych salach.
Drzewo to, moim zdaniem, pewien ad. Ale ad jest tutaj jednoscia, ktra scala
to, co rznorodne. Na jednej gaezi ptak uwi gniazdo, ale na drugiej gniazda nie
ma. Na jednej sa owoce, na innej nie. Jedna rosnie ku niebu, druga chyli sie
do ziemi. Ale moi generaowie rzadz
a sie wyobrazeniem o wojskowej defiladzie
i twierdza, z e ad panuje tylko wsrd przedmiotw, ktre sie niczym miedzy soba
nie rznia. Totez, gdybym im da wolna reke, postanowiliby ulepszyc swiete ksiegi, ukazujace
ad Bozej madro
sci, i uporzadkowaliby

litery, gdyz nawet dziecko


pozna, z e w ksia
zce litery sa zupenie wymieszane. Daliby wiec razem wszystkie
A, wszystkie B, wszystkie C az otrzymaliby ksia
zke w peni uporzadkowan

a.
Ksia
zke w sam raz dla generaw.
A zwaszcza czy zgodziliby sie na to, czego sie nie da zamkna
c w formuach,
i na to, co nie nabrao ostatecznego ksztatu? Co jest sprzeczne z inna prawda?

Czy przyszoby im do gowy, z e w jezyku (ktry wprowadza formuy, ale nie


chwyta istoty) dwie prawdy moga byc sobie przeciwstawne? I z e moge mwic
nie popadajac
w sprzecznosc czy to o lesie, czy o posiadosci, choc las ciagnie

sie
poprzez wiele posiadosci, choc moze z z adna nie pokrywa sie dokadnie, zas moja
74

posiadosc obejmuje wiele lasw, choc moze z aden z nich nie miesci sie bez reszty
w jej granicach. I jedno nie przeczy drugiemu. Ale moi generaowie, wychwalajac

piekno ziemskich wosci, kazaliby ucia


c gowy poetom, gdyby opiewali piekno
lasu.
Co innego bowiem przeciwienstwo, a co innego sprzecznosc ; i znam tylko jedna prawde z ycie, i jeden ad jednosc , ktra podporzadkowuje

sobie wszelkie tworzywo. Niewazne, jesli tworzywo jest rznorodne. Mj ad polega na powszechnej wsppracy wszystkich poprzez jedno i w ad kaze mi tworzyc nieustannie. Kaze mi posugiwac sie jezykiem, ktry obejmie w sobie sprzecznosci.
A ktry sam jest z yciem. Gdybym odrzuci z ycie i ludzi z mojego plemienia ustawi w szeregu jak supy przy drodze, osiagn
abym

ad doskonay. Podobnie gdybym z moich poddanych uczyni kolonie termitw. Ale czy podobaliby sie tacy
ludzie termity? Ja kocham czowieka wyzwolonego przez wyznawana religie,
czerpiacego

z ycie z wiary w bstwa, ktre mu daem: dom, ojcowizne, cesarstwo,


krlestwo niebieskie; dzieki nim przeksztaca sie nieustannie w cos, co go przerasta. Dlaczego wiec miabym nie zezwalac na to, by sie spierali miedzy soba;

wiem przeciez, z e na gest skuteczny zozyy sie wszystkie wczesniejsze, nieudane, i z e czowiek, aby wzrastac, musi tworzyc, a nie powtarzac. W przeciwnym
razie bedzie to niejako przejadanie wczesniejszych zapasw. Wiem wreszcie, z e
wszystko, nawet ksztat nadawany kilowi z aglowej odzi, powinno zmieniac sie
jak rzecz z ywa, aby nie stac sie tylko martwym przedmiotem, muzealnym eksponatem, wytworem rutyny. Odrzniam jednak ciago
sc od rutyny. I trwaosc od
zakrzepniecia w martwocie. Ani trwaosc cedru, ani trwaosc cesarstwa nie opiera
sie na skostnieniu. Tak jest dobrze powiadaja moi generaowie zatem nic
nie bedziemy zmieniac! Ja natomiast nienawidze plemion osiadych, a miasta
ukonczone wydaja mi sie martwe.

XXIII

Niedobrze, gdy serce ma pierwszenstwo przed duchem. I kiedy uczucie ma


pierwszenstwo przed umysem.
Kiedys wydawao mi sie, z e atwiej w moim krlestwie zjednoczyc ludzi uczuciem niz umysem, ktry nad uczuciami panuje. Oznacza to niewatpliwie,

z e z ycie
umysu powinno przeksztacic sie w uczucia, ale z e nie uczucia sa najwazniejsze.
Przyszo mi tez do gowy, z e nie nalezy podporzadkowywa

c twrcy z yczeniom szerszych mas. Albowiem to wasnie twrczosc powinna stac sie z yczeniem
szerokich mas. Szerokie masy powinny otrzymywac pokarm myslowy i przetwarzac go w uczucia. Sa one jakby narzadami

trawiennymi, a otrzymywane pozywienie powinno zostac przez nie przetworzone w aske i swiato.
Mj sasiad

stworzy sobie wasny swiat, poniewaz zrodzi go w gebi swojego


serca. A ludzi, ktrzy go otaczali, zamieni w hymn. Ale ci ludzie lekali sie samotnosci i obcowania z grami, kiedy kada sie one pod stopa jak dugi paszcz
proroka, i rozmw z gwiazdami, pytan, jakie padaja z zimnych przestworzy, tej
ciszy, ktra zalega dokoa, i gosu, ktry mwi, ale mwi tylko w ciszy. Czowiek,
ktry wraca z takiej wyprawy, jest jak ktos nakarmiony boskim z yciodajnym pokarmem. Schodzi z gr spokojny i powazny, a pod luznym paszczem niesie zasoby nieznanego miodu. I tylko ci przyniosa w mid, ktrzy beda mieli prawo
oddalic sie od tumu. A w mid bedzie mia zawsze posmak goryczy. I kazde
sowo nowe i rodzace
z ycie bedzie sie wydawao gorzkie, poniewaz z adna przemiana nie dokonuje sie wsrd radosci. Jesli chce was podniesc ku grze, to wiem,
z e bedziecie musieli zrzucic swoja skre, jak sie zrzuca uske, po to, z eby oblec
sie jak wa
z w skre nowa. A wtedy spiew stanie sie piesnia pochwalna, podobnie
jak od iskry cay las staje w pomieniach. Ale czowiek, ktry odrzuca owa piesn ,
i spoecznosc , ktra zabrania swoim czonkom odejsc i usuna
c sie w samotnosc
posrd gr, moga zabic ducha. Bo przestrzen, gdzie moze rozwina
c skrzyda, to
cisza.

XXIV

Zaczaem

zatem rozmyslac o tych, ktrzy biora wiecej, niz daja z siebie. A takz e o kamstwie wadcw, gdyz z wiary w ich sowa pynie skutecznosc mowy i jej
moc. A kamstwo moze dawac skutki potez ne. Uzywajac
miecza, stepiam go zarazem. I jesli dobywam miecza na przeciwnika, przyjdzie czas, kiedy stane przed
nim bezbronny.
Podobnie jest z czowiekiem, ktry pisze wiersze, a dopuszczajac
sie oszustwa
wobec przyjetych zasad, osiaga
mocne efekty. Efekt skandalu jest tez wynikiem
pewnego dziaania. Ale kto go szuka, jest zoczynca, poniewaz dla osobistej korzysci niszczy naczynie, ktre jest wsplnym skarbem. Po to, z eby wyrazic siebie,
odrzuca wsplne wszystkim mozliwosci wyrazu; jest jak ktos, kto chcac
poswiecic siebie, podpala las. Wtedy dla innych zostaje tylko popi. Jezeli zas ludzie
przywykna do wadliwej skadni, nie zdoam nawet swiadomie wywoac skandalu, zaskoczyc tym, co nieoczekiwane. Nie moge takze znalezc dla siebie wyrazu
w pieknie dawnej stylistyki, bo konwencje odrzuciem jako cos zbednego; wszystko stao sie tylko znakiem, znaczacym

przymruzeniem oka, cae to porozumienie


ogu, cay w kod powoli wypracowywany i pozwalajacy
mi przekazac najsubtelniejsze odcienie mojego ja. Znalazem wyraz dla siebie, ale niszczac
przy tym
narzedzie. A byo to tez narzedzie innych ludzi.
Tak jest takze z ironia, ktra nie jest godna czowieka, raczej obuza. Jezeli
bowiem dojrzaem komizm w postaci panujacego,

ktry sie cieszy szacunkiem,


i porwnaem go do osa, nikt istotnie nie spodziewa sie takiego zuchwalstwa
z mojej strony. Nadejdzie jednak dzien, kiedy postac wadcy tak gruntownie stopi
sie z wyobrazeniem osa, z e wyrazenie tej oczywistosci w nikim juz nie wzbudzi smiechu. Zniszczyem jednak zarazem pewna hierarchie, mozliwosc da
zenia
wzwyz, podne ambicje i pewien obraz wielkosci. Zmarnotrawiem skarb, ktry
by mi dany w rece. Ograbiem spichlerz i rozsypaem ziarno. Wina i zdrada polega tu na tym, z e mogem niszczyc wadce dzieki temu tylko, z e inni go wadca
uznawali. Dana mi bya okazja wyrazenia siebie. Wykorzystaem ja po to, aby cos
zniszczyc. A zatem dopusciem sie zdrady.
Ten natomiast, kto piszac
zachowuje rygory i doskonali narzedzie, aby mu suz yo, ostrzy niejako bron, ktra sie bedzie posugiwa, i uzytkujac
zapasy z ywno77

sci dba o ich uzupenianie. Ten, kto mimo trudnosci i goryczy panuje nad ludzmi
prawda swojej mowy i posugujac
sie nia dba o nia troskliwie, bedzie sie cieszyc
mirem, gdy dojdzie do wojny. Taki czowiek jest gwarantem wielkosci. Przygotowuje sobie narzedzie, ktrym sie posuzy w przyszosci.

XXV

Dlatego tez wezwaem wychowawcw i powiedziaem im tak:


Wasz obowiazek

nie polega na tym, z eby w dzieciach ludzkich zabijac


czowieka, ani z eby go zamieniac w mrwke, ktrej przyjdzie z yc w mrowisku.
Niewazne jest w moich oczach, czy czowiek bedzie mniej czy wiecej posiada.
Wazne jest, czy bedzie mniej czy bardziej czowiekiem. Nie pytam przede wszystkim o to, czy czowiek bedzie szczesliwy, ale jaki to czowiek ma byc szczesliwy.
I bogactwo sytych osiadych plemion tyle dla mnie znaczy, co zadowolenie byda
stojacego

w oborze.
Nie zasypujcie ich wiec pustymi formuami, ale obfitoscia obrazw, z ktrych
sie rodza struktury.
Nie wpajajcie im martwej wiedzy, ale dawajcie pewien styl myslenia, ktry
pozwoli uja
c istote rzeczy.
Nie sad
zcie o ich zdolnosciach wyacznie

na podstawie przejawianych uzdolnien w okreslonym kierunku. Ten bowiem dojdzie najdalej i osiagnie

najwiecej,
kto trudzi sie wbrew swej naturze. Gdyz najwazniejsza jest we wszystkim miosc .
Nie przywiazujcie

nadmiernego znaczenia do przydatnosci, ale do twrczych


zdolnosci czowieka, aby ten, kto hebluje deske, robi to z godnoscia, a wtedy
bedzie ja heblowa jeszcze lepiej.
Bedziecie wiec nauczac szacunku, gdyz ironia, ktra jest niepamiecia twarzy,
przystoi obuzom.
Bedziecie zwalczac uzaleznienie czowieka od dbr materialnych. I w dziecku
czowieczym bedziecie sie starali obudzic czowieka, uczac
je przemieniac siebie
w cos, co je przerasta, gdyz nie umiejac
tego, zamknie sie w twardej skorupie.
Bedziecie uczyc medytacji i modlitwy, gdyz dzieki nim dusza sie rozszerza.
I bedziecie c wiczyc je w miosci. Bo czy mozna ja czymkolwiek zastapi
c? A miosc wasna jest przeciwienstwem miosci.
Bedziecie karac przede wszystkim za kamstwo i za donosicielstwo, ktre moga byc przydatne pojedynczemu czowiekowi, a pozornie takze spoecznosci.
Ale tylko wiernosc gwarantuje sie. Wiernosc nie jest czyms, co sie praktykuje
w jednym obozie, w drugim zas nie. Kto jest wiemy, bedzie wierny zawsze.

79

A kto potrafi zdradzic towarzysza pracy, nie moze byc wiemy. Potrzebna mi jest
spoecznosc silna i nie bede tej siy opiera na ludzkim zepsuciu.
Bedziecie nauczac pragnienia doskonaosci, gdyz wszelkie dzieo jest jak stopien ku Bogu, a zakonczyc je moze dopiero smierc.
Nie nauczajcie w pierwszym rzedzie przebaczenia i miosierdzia. Mogoby
to zostac z le zrozumiane i stac sie tylko czcia oddawana krzywdzie i chorobie.
Ale nauczajcie owej cudownej wsppracy obejmujacej
wszystkich, a realizujacej

sie poprzez wszystkich i kazdego z osobna. Wtedy chirurg bedzie w pospiechu


przebywa pustynie, z eby zatroszczyc sie o zranione kolano prostego czowieka
pracy. Bo chodzi tu o narzedzie pracy; a obaj wiedza, z e ich trud jest wsplny.

XXVI

I zaprzata
moje mysli ten wielki cud, jakim jest przemiana i przemiana samego siebie. A by w naszym miescie pewien tredowaty.
Pokaze ci otchan powiedzia mi ojciec.
I zaprowadzi mnie na przedmiescia, graniczace
z polem jaowym i brudnym.
Wok pola biego ogrodzenie, a posrodku staa niska chata, gdzie mieszka tredowaty, odciety w ten sposb od innych ludzi.
Czy myslisz spyta ojciec z e on bedzie wy z rozpaczy? Przyjrzyj mu
sie, kiedy wyjdzie, jak bedzie ziewa.
Identycznie jak czowiek, w ktrym umara miosc . Identycznie jak ten, ktrego zamao wygnanie. Posuchaj, co ci powiem: wygnanie nie rozdziera czowieka, ono go niszczy powoli. Taki czowiek karmi sie snami, podejmuje gre, ale
stawki rwne sa zeru. Dostatek przestaje miec dla niego jakiekolwiek znaczenie.
Jest krlem, ale w krlestwie cieni.
Tylko zetkniecie sie z koniecznoscia mwi ojciec niesie ocalenie.
Nie ma gry, jesli nie ma stawek. Sny nie wystarcza, chocby dlatego, z e sny nie
stawiaja oporu. Te armie, ktre w pustych snach wysya do walki modosc , niosa
rozczarowanie. Pozytek daje to, co stawia opr. Nieszczesciem tredowatego nie
jest fakt, z e jego ciao gnije, ale z e nic nie stawia mu oporu. Jest zamkniety, osiady
wsrd swoich zapasw.
Mieszkancy miasta przychodzili nieraz przyglada
c mu sie. Gromadzili sie dokoa pola jak ludzie, ktrzy wspieli sie na szczyt gry i pochylaja sie nad kraterem
wulkanu. Bledna syszac,
jak pod ich stopami glob ziemski przygotowuje sie do
kolejnych wybuchw. Toczyli sie wiec dokoa terenu, gdzie mieszka tredowaty,
jak dokoa tajemnicy. Ale nie byo tu z adnej tajemnicy.
Nie wyobrazaj sobie tego, czego nie ma mwi ojciec. Nie mysl o jego rozpaczy, o tym, jak w bezsenne noce zaamuje rece, jaki gniew w nim wzbiera
przeciw Bogu, przeciw niemu samemu czy ludziom. Nie ma w nim nic poza nasilajac
a sie pustka. Czy cos jeszcze aczy

go z ludzmi? Oczy mu wypyney, rece


wisza bezwadnie jak suche gaezie. Z miasta dobiega do jego uszu tylko daleki

gwar. Zycie
jest dla niego tylko zamglonym widowiskiem. Ale czym jest wido c mozna tylko tym, co sie przetwarza. Nie
wisko? Niepozywnym pokarmem. Zy
81

daje z ycia to, co jest zozone w czowieku jak w magazynie. Tredowaty mgby
z yc, gdyby pogania konia, dzwiga kamienie i bra udzia w budowaniu swiatyni.

Ale on wszystko dostaje gotowe.


Weszo z czasem w zwyczaj, z e wzruszeni jego niedola mieszkancy przychodzili codziennie i poprzez pale, ktre jezyy sie na granicy pola, rzucali do srodka dary. Tredowaty by wiec odziany i obsuzony jak idol. Przynoszono mu najsmaczniejsze jedzenie. A w dni swiateczne

nie brako mu nawet muzyki. A przeciez, choc potrzebowa tych wszystkich ludzi, sam nie by potrzebny nikomu.
Wszystko mia do swojej dyspozycji, ale nie mia nic do zaofiarowania.
Jest jak drewniane bozki, obwieszone cennymi wotami mwi ojciec.
Wierni zapalaja przed nimi lampki. Wsrd woni skadanych ofiar gowy ich
przystraja sie w drogie kamienie. Ale powiadam ci, tum, ktry skada przed nimi
zote bransolety i klejnoty, cos uzyskuje, podczas gdy drewniany bozek, jak by,
tak i pozostanie drewnem. Niczego nie przetwarza. A drzewo wtedy z yje, kiedy
bierze w siebie ziemie i przeksztaca ja w kwiaty.
*

Zobaczyem, jak tredowaty wyszed ze swojej nory i wodzi po nas, zebranych,


martwym spojrzeniem. Gwar gosw, ktre miay byc mu mie, nie dobiegajac
do
niego, zdawa mu sie dalekim szumem fal. By odciety od nas i nic juz odtad
do
niego nie docierao. Jesli ktos z tumu dawa wyraz swojemu wspczuciu, patrzy
na niego z nieokreslona wzgarda. . . Wyzbyty uczucia solidarnosci. Znudzony gra,
w ktrej nie byo stawek. Bo czym jest litosc , ktra nie bierze w ramiona i nie tuli?
Podobnie jego zosc ; jesli cos zwierzecego w nim buntowao sie jeszcze na te role
jarmarcznego widowiska, ktremu sie ludzie dziwuja, bya to zosc raczej pytka,
bo my bylismy z innego swiata, tak jak dzieci zebrane wok basenu, w ktrym
kra
zy powoli jeden karp. I czy moga sie liczyc taka zosc , skoro nie moga nas
dosiegna
c, zosc , ktra rzuca tylko puste sowa, unoszone przez wiatr. I czowiek
ten wyda mi sie zubozony obfitoscia skadanych mu darw.
Przypomniaem sobie tez tredowatych widywanych w krajach poudniowych,
ktrzy zgodnie z prawem ich dotyczacym

nachodzili oazy i z konskiego grzbietu,


skad
nie wolno im byo zsiadac, domagali sie datkw. Wyciagali

kije z uczepiona na koncu miseczka z ebracza. Patrzyli twardym, niewidzacym

wzrokiem, gdyz
szczesliwe twarze innych ludzi byy dla nich tylko terenem owieckim. Dlaczegz
by wiec mieli odczuwac irytacje na widok szczescia tak obcego ich swiatu jak
igraszki modych dzikich zwierzat
na polanie. Patrzyli wiec chodno, nie widzac.

Potem mijajac
powoli stragany, spuszczali z konskiego grzbietu uwieszony na
sznurze koszyk. I z cierpliwoscia posepna i budzac
a strach czekali, z eby handlarz
go napeni. Byli w naszych oczach jak nieruchoma, ospaa i chorobliwa roslinnosc i niczym wiecej. Jak guche, zamkniete na sowa naczynia zgnilizny. Byli
82

dla nas jak miejsca, ktre mijamy, jak ogrodzone pola, domostwa, gdzie zamieszkuje zo. Czy na cos czekali? Na nic. Poniewaz czowiek nie oczekuje niczego
w sobie, ale ze strony innych oczekuje za to tylko siebie. Im bardziej zas ograniczony jest jezyk, tym bardziej ograniczone sa zwiazki
z innymi ludzmi i tym
trudniej wyczuwalne oczekiwanie i melancholia.
Czego zas mogli oczekiwac od nas ci ludzie, tak zupenie od nas odcieci? Nie
oczekiwali niczego.
Widzisz powiedzia wreszcie ojciec on nawet ziewac juz nie potrafi.
Obca mu jest nawet nuda, ktra jest w ludziach forma oczekiwania.

XXVII

Tak wiec uswiadomiem sobie przede wszystkim, z e sa nieszczesliwi. Zapada


noc podobna do statku, w ktrym Bg zamyka pasazerw nie dajac
im kapitana.
Przyszo mi do gowy, aby ludzi podzielic na grupy. Chciaem najpierw zrozumiec, co to jest szczescie.
Kazaem uderzyc w dzwony. Przyjdzcie do mnie ci, ktrzy jestescie przepenieni szczesciem. Czowiek kosztuje wasne szczescie jak owoc peen smakowitych sokw. Zobaczyem kobiete, ktra caa soba podana do przodu, zaciskaa
obie donie na piersiach, jakby dosownie przepeniona szczesciem. Ci wszyscy
staneli po mojej prawej stronie.
Chodzcie teraz, nieszczesliwi, powiedziaem. I kazaem dla nich bic w dzwony. Stancie po mojej lewej rece. A podzieliwszy ich tak, staraem sie zrozumiec:
skad
sie bierze zo?
Albowiem nie wierze w arytmetyke. Ani rozpacz, ani radosc nie podlegaja
mnozeniu. Jezeli wsrd mojego ludu znajdzie sie jeden czowiek cierpiacy,
jego
cierpienie jest nie mniejsze niz cierpienie caego ludu, ale zarazem niedobrze,
jezeli ten czowiek nie potrafi poswiecic sie, aby suzyc ludowi.
Podobnie z radoscia. Kiedy wychodzi za ma
z krlewska crka, tanczy cay
lud. Zdaje sie jak drzewo, ktre wydao kwiat. A drzewo mozna sadzi
c po tym,
jaki jest jego wierzchoek.

XXVIII

Ogromna wydaa mi sie moja samotnosc . Ciszy i uspokojenia chciaem dla


caego mojego ludu. Piem az do dna, az do goryczy z tych gebokich pokadw
mojej duszy i z melancholii, ktra odczuwaem tu, w grach. W dole widziaem
wieczorne swiata. Byy jak potez ne woanie wyrywajace
sie z ust miasta, aby
wszyscy sie zgromadzili, zamkneli w jego obrebie, wszyscy stali sie wzajemnie
dla siebie dotykalni. I widziaem, jak mieszkancy, jeden po drugim, zamykali sie
w domach, jak gaso okno po oknie, i wiedziaem, z e jest w nich miosc . A takze
melancholia. Czasem zas ta miosc przemieniaa sie w cos jeszcze wiekszego od
miosci.
Ostatnie oswietlone okna wskazyway mieszkania cierpiacych.

Dwch czy
trzech chorych na raka, jak zapalone swiece. I jeszcze jakas gwiazda w dole, moze
kogos, kto zmaga sie ze swoim dzieem, bo taki czowiek nie moze zasna
c, zanim
plon nie uozy mu sie w dorodny snop. I jeszcze pare okien jakies oczekiwanie bezgraniczne i beznadziejne. Bo Bg, jak zawsze, i tego dnia by z niwiarzem
i niektrzy nie wrca juz nigdy do swoich domw.
Byli wiec i tacy, ktrzy jak straznicy czuwali na brzegu nocy jak na morzu. Oto swiadkowie z ycia, mwiem sobie, stojacy
naprzeciw nieprzeniknionego
oceanu. Ci, co ida w pierwszej linii. Niewielu jest nas czuwajacych

nad ludzmi,
ktrzy od gwiazd czekaja odpowiedzi. Niewielu jest nas i stoimy wyprostowani, bo wybralismy Boga. Na nas spoczywa ciez ar caego miasta, a jest nas niewielu posrd tego osiadego plemienia i biczuje nas lodowaty wiatr, ktry spada
z gwiazd, jak zimny paszcz.
Towarzysze moi, kapitanowie, ciez ka jest ta noc, ktra nadchodzi. Bo ci, co
spia, nie wiedza, z e z ycie jest przemiana i trzaskaniem wewnatrz
cedrowego pnia,
bolesna metamorfoza. Jest nas niewielu, ktrzy za nich niesiemy brzemie, stoimy
na granicach, paleni dotykiem za, i wiosujemy powoli w strone wstajacego

switu; czekamy jak majtkowie wypatrujacy


ze szczytu masztw odpowiedzi na ich
pytania, i czekamy wcia
z powrotu oblubienca. . .
I dopiero wtedy dojrzaem granice dzielac
a niepokj i z arliwosc . Bo niepokj
czesto towarzyszy z arliwosci. Sa to odczucia przestrzeni i bezkresu.

85

A zatem, mwiem sobie, czuwaja ze mna tylko niespokojni i z arliwi. Inni


niech wypoczywaja. Ci, ktrzy trudzili sie za dnia i ktrzy nie maja w sobie powoania, aby byc przednia straza. . .
*

Tej nocy jednak cae miasto trwao w napieciu, poniewaz o swicie pewien
czowiek mia poniesc kare za popeniona zbrodnie. A mwiono, z e jest niewinny.
Kra
zyy patrole, ktre miay powstrzymac gromadzacy
sie tum, bo cos kazao
ludziom opuszczac domy i zbierac sie na ulicach.
A ja mwiem sobie: Ten pozar zapala cierpienie jednego czowieka. Jest
przeciez zamkniety w karcerze, a pomien ogarnia wszystkich jakby od z arzacego

sie wegla.
Pomyslaem, z e musze go poznac, i ruszyem w strone wiezienia czarne
i zwaliste rysowao sie na tle gwiazd. Uzbrojeni straznicy otworzyli przede mna
wrota, ktre powoli rozchylay sie na zawiasach. Wydawao mi sie, z e mury tutaj sa niezwykej grubosci, a geboko wcietych w nie okien broniy kraty. A wewnatrz
znowu czarne patrole, kra
zace
po sieniach i podwrcach albo wstajace,

gdy przechodziem; ludzie podobni do nocnych zwierzat.


. . I wszedzie ta won zamknietych pomieszczen i guche jak w krypcie echo, kiedy na ziemie upad
klucz albo kiedy czyjs krok dobywa gos z kamiennych pyt. Niebezpieczny musi
to byc czowiek, skoro trzeba istote tak saba, o ciele tak watym,

z e jedno ostrze
moze go pozbawic z ycia, przywalac ciez arem ogromnej masy kamieni!
Kazdy krok, ktry sie tu rozlega, by jak uderzenie buta w jego brzuch. Cia
zyy nad nim wszystkie mury, podziemne galerie i kamienne skarpy. On jest dusza
tego wiezienia myslaem. Jest jego sensem, osrodkiem i prawda. A przeciez
patrzac
na niego poprzez kraty, widzimy tylko kupke achmanw; moze nawet
usna
i ciez ko oddycha. A jednak to on jest zaczynem, od ktrego cae miasto
moze sie uniesc . A obracajac
sie, wedrujac
od sciany do sciany, moze wywoac
trzesienie ziemi.
Uchylono judasza i spojrzaem na niego. Wiedziaem dobrze, z e kryje sie tu
cos, co trzeba zrozumiec. I zobaczyem go.
Myslaem, z e moze nie ma on sobie nic do wyrzucenia poza mioscia do ludzi. Ale kto buduje dom, nadaje mu jakis ksztat. Kazdy ksztat, to jasne, moze
sie komus podobac. Ale nie wszystkie rwnoczesnie. Bo wtedy z aden dom nie
powstanie.
Twarz nadana kamiennej figurze jest kwintesencja wszystkich twarzy, ktre
rzezbiarz odrzuci. Wszystkie moga byc piekne. Ale nie wszystkie rwnoczesnie.
Marzenie tego czowieka z pewnoscia jest piekne.

86

On i ja, stoimy obaj na szczycie gry. Sami. Jestesmy tej nocy na szczycie
swiata. Odnalezlismy sie i poaczyli

smy. Na tej wysokosci nic juz nas nie dzieli.


On, podobnie jak ja, pragnie sprawiedliwosci. A jednak on umrze. . .
Cierpiaem.
Ale po to, aby pragnienie zmienio sie w czyn, aby energia drzewa zamienia

sie w konar, aby kobieta staa sie matka, trzeba dokonac wyboru. Zycie
rodzi sie
wasnie z niesprawiedliwosci, jaka jest dokonany wybr. Bo i te piekna kobiete
kochay setki. Aby stac sie soba, wtracia

ich w rozpacz. To, co jest, jest zawsze


niesprawiedliwe.
Wtedy pojaem,

z e wszelka istota stworzona jest przede wszystkim okrutna.


Zamknaem

drzwi i odszedem przez dugie korytarze. Peen szacunku i miosci. Czym jest dla niego z ycie w niewoli, skoro duma stanowi o jego wielkosci.
Mijaem patrole straznikw, dozorcw zamiatajacych

o swicie podwrze. Wszyscy ci ludzie beda jego wiez niami. A grube mury trzymay w swoim wnetrzu tego
jednego wiez nia, jak wyszczerbione ruiny, ktrych istote stanowi zakopany w nich
skarb. Potem jeszcze raz obrciem sie w strone fortecy. Z wieza jak korona uniesiona ku gwiazdom albo jak statek pynacy
ze swoim adunkiem bya napeniona
z arliwoscia;
Ktz jest wazniejszy od niego? mwiem sobie. A z tyu za mna,
zamazujace
sie juz w ciemnosci, wiezienie byo jak adunek prochu.
Pomyslaem wtedy o mieszkancach miasta. Beda go oczywiscie opakiwac
pomyslaem. Ale to dobrze, jesli beda pakac.
Rozmyslaem o tym, jak moi poddani beda o nim spiewac, opowiadac, dumac.
Pogrzebia go. Ale cz to znaczy pogrzebac? myslaem dalej. To, co pogrzebane, staje sie ziarnem. Nie mam z adnej wadzy nad z yciem i on pewnego
dnia zwyciez y. Zawisnie na sznurze. Ale jego smierc bedzie opiewana. I jego gos
rozlegnie sie donosniej niz gos czowieka, ktry chciaby godzic mimo istnieja
cych podziaw. Ale cz takiego ja miabym godzic?
Musze sie waczy
c w pewna okreslona hierarchie, a nie w tej samej chwili
w jaka
s inna. Nie wolno mi mylic bogiego spokoju ze smiercia. Zmierzam do
pokoju, ale nie wolno mi odrzucac sprzecznosci. Musze je akceptowac. To jest
dobre, a to ze; mieszanie jednego z drugim budzi we mnie wstret; to jakby mdy
syrop i przystoi tylko sabym i zniewiesciaym; ja mam wykuwac swoja wielkosc
godzac
sie na istnienie wroga.

XXIX

Rozmyslaem kiedys dugo, wpatrujac


sie w maske tancerki. Twarz uparta, zacieta i zmeczona. W epoce wielkosci krlestwa bya to istotnie maska, dumaem.
Dzis tylko pokrywa pustego naczynia. W czowieku nie ma juz dzis patosu. Nie
ma i niesprawiedliwosci. Nikt nie cierpi za to, w co wierzy. A cz to za wiara, za
ktra sie nie cierpi?
Czowiek chcia posiadac. I posiada. Czy jest teraz szczesliwy? Szczesciem
byo da
zyc do posiadania. Spjrzcie na rosline, ktra wydaa kwiat. Czy jest przez
to szczesliwa? Nie, ale znalaza spenienie. Nie pragnie teraz niczego wiecej jak
umrzec. Wiem, czym jest pragnienie; gd pracy; smak zwyciestwa; potem odpoczynek. Ale odpoczynek nikomu nie daje z ycia, jesli jest tylko pokarmem. Nie
wolno mylic pokarmu z celem drogi. Ktos bieg szybciej od innych i wygra wyscig. Ale to zwyciestwo nie da mu z ycia. Ani temu, kto pokocha morze podczas
jednej burzy, ktrej stawia czoo. Pokonana burza to tylko jeden mocny wyrzut
ramion dla pywaka. Po nim musi przyjsc kolejny. Wiec rozkosz walki z burza,
kwitnienia i budowania swiatyni

rzni sie od rozkoszy posiadania kwiatu, burzy


juz pokonanej, swiatyni

wzniesionej. Zudna to nadzieja, z e bedziemy kosztowac szczescia namietnych poszukiwaczy, jesli poszukiwaniem wzgardzimy i jesli
wojownik bedzie szuka szczescia plemion osiadych. A przeciez, na pozr, wojownik walczy o zdobycie tego, co stanowi pokarm osiadych; ale niech bedzie
przygotowany na to, z e sam sie wreszcie przemieni w osiadego, gdyz faszywa
jest rozpacz tego, kto mwi, z e zaspokojenie wiecznie wyprzedza z adz
e. To fasz,
czego innego pozada.
To, co scigam, wiecznie, powiadasz, wiecznie sie oddala. . .
To tak, jak gdyby roslina sie skarzya: wydalam kwiat, kwiat przemieni sie w nasiono, z nasienia wyrasta roslina i znw z rosliny kwiat. . . Zwyciez yes burze,
wiec staa sie dla ciebie odpoczynkiem, ale twj odpoczynek jest tylko przygotowaniem do burzy. Dlatego powiadam ci: Bg nie udziela amnestii i nic ci nie
oszczedzi trudu stawania sie. Chciabys byc: ale bedziesz tylko w Bogu. Przyjmie cie do swego spichrza, kiedy sie juz staniesz, kiedy urobia cie twoje czyny;
czowiek widzisz rodzi sie powoli.
Wiec pusty sta sie czowiek, gdyz wydao mu sie, z e juz otrzyma i juz posiada, i zatrzyma sie w drodze, z eby cieszyc sie, jak powiadaja, zapasem nagro88

madzonego dobra. Nie ma nagromadzonych zapasw. Wiem o tym, bo sam dugo


dawaem sie chwytac w sida istot stworzonych, sadz
ac,
z e takie, ktre gdzies
w obcych krajach znajdujemy i namaszczamy najdoskonalszymi wonnosciami,
dadza sie posia
sc na wasnosc . I nazywaem mioscia to oszoomienie. I zdawao
mi sie, z e umre z pragnienia, jezeli tak posiadac nie bede.
Zatem po zaslubinach nastepoway huczne uroczystosci, a obecnosc caego
ludu i religia miosci nadaway im blasku. Sypano wiec kwiaty koszami, rozlewano wonnosci i palono drogie kamienie, w ktrych by pot ludzki, bl i krew,
i ktre rodzi ludzki tum, tak jak jedna kropla wonnego olejku rodzi sie z masy
zwiezionych kwiatw; i wszyscy, nie rozumiejac
dobrze, szukali swego spenienia
w miosci. A ja miaem juz na swoim tarasie branke agodna, w lekkich zasonach,
up wiatru. Ja mez czyzna, wojownik i zwyciezca, otrzymaem nagrode za wygrana wojne. Ale widzac
ja tuz przed soba, nie wiedziaem nagle, jak mam sie
stawac dalej. . .
Goabko

moja, turkawko, dugonoga gazelo. . . obmyslajac


nazwania
prbowaem pochwycic ja nieuchwytna!
Niknea jak topniejacy
snieg. Dar, na
ktry czekaem, okaza sie niczym. Gdzie jestes? woaem. Nie byo spotkania. Wiec gdzie jest granica? Sam stawaem sie wieza obronna i murem. W miescie dalej poney ognie na chwae miosci. A ja w okropnej pustce, samotny,
patrzyem na nia naga i spiac
a. Pomyliem sie, nie tego upu chciaem, pomyliem sie i z le pobiegem. Uciekaa tak szybko, zatrzymaem ja, z eby pochwycic. . .
Ale gdy chwyciem, znika. . . I zrozumiaem, gdzie by bad.
Biegem w pogoni
za biegiem, szalony jak ktos, kto zamkna
pod kluczem dzban wody, bo kocha
szmer fontanny. . .
Ale jesli ciebie nawet nie dotkne, zbuduje cie jak swiatyni
e. Wystawie cie
w swietle. W twojej ciszy beda zamkniete szerokie pola. Potrafie cie kochac poza
toba sama i poza mna. Ukadam hymny, ktre beda sawiy twoje panowanie.
Przymykasz oczy powieki swiata. Trzymam cie w ramionach znuzona, jakbym
trzyma miasto. Jestes tylko stopniem mojego wstepowania ku Bogu. Jestes po to,
by spona
c, aby strawi cie ogien, nie po to, abym cie zatrzyma dla siebie. . . I oto
wkrtce w paacu sychac pacze i cae miasto czyni pokute, albowiem zebraem
tysiac
zbrojnych i wyszedem z miasta przez brame, ktra prowadzi w kierunku
pustyni, gdyz nie znalazem zaspokojenia.
*

Powiedziaem ci juz, z e bl jednego czowieka wart jest tyle co bl caego


swiata. A miosc jednej kobiety, chocby najgupszej, wazy nie mniej niz Mleczna

Droga i wszystkie gwiazdy. Sciskam


cie w ramionach i czuje jakby wypukosc
burty. Oto mj statek, oto wyprawa na pene morze: grozne ramie miosci. . .
89

Tak poznaem granice mojego krlestwa. A granice te okreslay zarazem obszar krlestwa, poniewaz mie mi jest tylko to, co stawia opr. Drzewo lub czowiek wtedy przede wszystkim jest, gdy stawia opr. Dlatego tez porwnaem do
pokryw pustych naczyn owe paskorzezby przedstawiajace
twarze upartych tancerek byy maskami niegdys, kiedy kry sie pod nimi upr, wewnetrzny niepokj
i poezja, cra sprzeciwu. Miy mi ten, kto okazuje, kim jest, stawiajac
opr, kto
zamyka sie w sobie i milczy, kto trwa nieustepliwie, torturowany nie rozwiera ust,
kto opar sie i torturom, i miosci. Kto dokonuje wyboru i bywa niesprawiedliwy
odmawiajac
miosci. I ty, jak wieza budzaca
lek, nigdy nie zdobyta. . .
Nienawidze tego, co atwe. Nie mozna byc czowiekiem, jesli nie stawia sie
oporu. W przeciwnym razie bedziemy miec tyka mrowisko, w ktrym zabraknie boskiego pietna. Zabraknie ludzkiego zaczynu. Ten wasnie cud ukaza mi
sie w wiezieniu. Cos mocniejszego ode mnie i od ciebie, od nas wszystkich, dozorcw, zwodzonych mostw i obronnych murw. Ta wasnie tajemnica dreczya
mnie, podobnie jak tajemnica miosci, kiedy naga branke poddaem mojej woli.
Wielkosc czowieka jest zarazem jego maoscia, bo wiem, z e jest wielki w swojej
wierze, a nie w pysze buntu.

XXX

Pojaem

wtedy, z e czowiek traci wartosc nie tylko wtedy, gdy jest niezdolny
do poswiecenia, nie potrafi oprzec sie pokusie i zgodzic na smierc bo wtedy
jest istota bezksztatna ale nawet wtedy, gdy wtopiony w ludzka mase i przez
nia zdominowany, ulega jej prawom. Tak bywa takze z odyncem czy soniem samotnikiem i z czowiekiem, kiedy wejdzie na szczyt; gdyz masa ludzka powinna
kazdemu pozwolic na trwanie w ciszy i nie odciaga
c go nienawistnie od tego, co
przypomina w nim cedr grujacy
nad okolica.
Kto prbuje uja
c w sowa i wyrazic czowieka logicznym wykadem, przypomina mi dziecko, ktre z opatka i wiaderkiem zasiada u podnza gr Atlasu
i postanawia przeniesc je na inne miejsce. Czowiek jest tym, kim jest, nie zas
tym, co potrafi wyrazic. Prawda, z e kazda swiadomosc stawia jako cel wyrazenie tego, co jest, ale wyrazanie jest dzieem trudnym, powolnym i skomplikowanym i bedem jest sadzi
c, z e istnieje tylko to, co moze zostac wypowiedziane.
Gdyz wypowiedziec znaczy tyle, co uja
c pojeciowo. Ale mizerna jest ta czesc
czowieka, ktra nauczyem sie ujmowac w pojecia. A przeciez to, czego pojecie
zyskaem pewnego dnia, istniao w rwnym stopniu i dnia poprzedniego i udze
sie, jesli sobie wyobrazam, z e w czowieku nie zasuguje na uwage czesc niewyrazalna. Bo i gr nie moge wyrazic, moge tylko znalezc sowo, ktre je bedzie
oznaczao. Czasem myli sie dwie rzeczy: znalezc sowo oznaczajace
i uja
c istote.
Sowo oznacza cos dla czowieka, ktry juz zna gry, ale jak bym mg przekazac
ich istote: upazy, gdzie tocza sie kamienie, stoki porose lawenda, zebaty grzbiet
rysujacy
sie wsrd gwiazd, komus, kto ich nie widzia.
Wiem jednak, z e grska gran to nie zrujnowana forteca ani dz pynaca
przed
siebie, odcumowana z z elaznego pierscienia i gnana wedle naszej zachcianki
ale cudowny byt o swoich wasnych prawach cia
zenia, ktrego milczacy
majestat
przewyzsza milczenie gwiezdnych koowrotw.
Ujrzaem zatem taka podstawowa opozycje: podziwiac czowieka poddanego
czy czowieka nieugietego, pokazujacego,

kim moze byc czowiek. Widziaem,


na czym problem polega, ale nie umiaem go sformuowac. Albowiem ludzie rza
dzacy
sie najsurowsza dyscyplina, gotowi na jedno moje skinienie przyja
c smierc
i jak magnesem pociagni
eci moja wiara, i tak w tej dyscyplinie stwardniali, z e
91

moge ich krzywdzic i poddawac swojej woli jak mae dzieci, ci wasnie ludzie,
w burzliwych losach i starciach z innymi okazuja twardosc stali, nadludzki gniew
i odwage wobec smierci.
Zrozumiaem, z e w jednym czowieku istnieja dwie natury. Podziwiam tego,
ktry jest jak twarde ziarno, albo te, co sie nie poddaje, nieobecna w moich ramionach jak statek na penym morzu; tego, ktrego nazywam mez czyzna, bo nie
idzie na ustepstwa, nie ukada sie, nie paktuje, nie rezygnuje z czastki

siebie przez
zrecznosc , pozadanie

czy zmeczenie, tego, ktrego moge zmiazdzyc w kamiennej toczni, a nie wyda swej tajemnicy, jak oliwka, co nie wyda oliwy, i zachowa
nietkniete jadro

twarda pestke; tego, ktrego nie zniewoli ani tum, ani tyran,
bo ma serce twarde jak diament; i w nim zawsze odkryje druga nature. Ukaze mi
sie poddany prawu i dyscyplinie, peen szacunku, wiary i oddania, roztropny syn
okreslonej duchowej rodziny i dziedzic jej cnt. . .
Ci zas, ktrych nazwaem wolnymi, sami decydujacy
o sobie i nieodwoalnie
samotni, pyna na oslep i bez steru, bo ich z agle nie chwytaja wiatru, a stawiany
opr ma w sobie niezbornosc kaprysu.
Nienawidzac
zatem ludzkiego stada i czowieka, w ktrym nie ma juz czowieczenstwa, wygnanca z duchowej ojczyzny, i nie chcac
byc panem i wodzem, ktry
swojemu ludowi odejmuje meskosc i zmienia go w slepe i posuszne mrowisko,
pojaem,

z e narzucajac
mu jarzmo moge i musze natchna
c go z yciem, a nie utracic go. Poniewaz jego agodnosc w mojej swiatyni,

jego posuszenstwo i pomoc


okazywana innym czynia z niego prawowitego syna i dziedzica, a w budowaniu
mojego krlestwa moze sie on stac kamieniem wegielnym. I nie od niego samego
mozna oczekiwac pozytku, ale z cudownej wsppracy jednych z drugimi. . .
Takiego zatem czowieka, przytoczonego ciez arem grubych murw, poddanego dozorowi strazy, moge ukrzyzowac, a nie zaprze sie siebie, torturowany przez
katw odpowie tylko wzgardliwym smiechem. Ale mylibym sie, widzac
w nim
buntownika. Jego sia pynie z jakiejs innej religii i jest w nim drugie oblicze:
czuosc . Oto ten drugi peen ciepa i czuosci, siedzi zasuchany, i zozywszy
donie na kolanach usmiecha sie naiwnie jak dziecko i wydaje sie, z e karmi go
jakas matczyna piers. Podobnie dziewczyna, ktra wziaem

w niewole i zamkna
em w wiezy, gdzie chodzi wzduz i wszerz jak w klatce horyzontu: nie moge jej
ani zgwacic, ani uja
c, i nie wypowie nigdy sowa miosci, na ktre czekam. Bo
ona po prostu przynalezy do innego kraju i do innych swiate, bo wywodzi sie
z dalekiego plemienia, wyznajacego

swoja wasna religie. Znajde do niej przystep


tylko wtedy, jesli sie nawrci.
Nienawidze zas tych przede wszystkim, ktrzy nie istnieja. To psi pomiot
zdaje sie im, z e wolni, bo wolno im zmieniac zdanie, zaprzec sie (a jakzeby byli
swiadomi swego zaparcia, jezeli sami sa sobie sedziami?). Bo wolno im oszukiwac, przysiegac i amac przysiegi; bo zmienia zdanie, godni, jesli im pokazac
miske. Tak wiec jest noc zaslubin i noc tego, co czeka na kare smierci. Odczuem
92

wtedy, czym jest z ycie. Trwajcie wiec w swoim ksztacie, niezmiennym jak dzib
z aglowej odzi, a to, co czerpiecie z zewnatrz,
przemieniajcie w sobie, jak to czyni
drzewo cedrowe. Ja jestem rama i kosc cem, i twrczym impulsem, z ktrego sie
rodzicie; a teraz trzeba wam rosna
c i zakorzeniac sie jak ogromne drzewo, ktre
wypuszcza gaezie, nie cudze, a swoje wasne, a na nich liscie czy igy, nie cudze,
a swoje wasne. . .
*

Ci natomiast, ktrzy z ywia sie cudzym gestem i w zaleznosci od niego, jak


kameleon, zmieniaja barwe, przyjazni tym, od ktrych moga cos uzyskac, asi na
poklask oceniaja siebie wedle sadw

masy ludzkiej to w moich oczach mety


i wyrzutki. I nie sa, nie moga byc porwnani do twierdzy, kryjacej
w sobie skarb,
i nie przekazuja hasa z pokolenia na pokolenie, ale pozwalaja, aby ich dzieci rosy
jak dziczki. I sami rosna jak grzyby, pytko, na powierzchni ziemi.

XXXI

Tacy wasnie ludzie opowiadaja mi o wygodzie, a ja wspominam wtedy moje


wojsko. Wiem, ile trudu zadaje sobie czowiek, aby uzyskac rwnowage w z yciu,
a przeciez kiedy rwnowage zdoby, okazuje sie, z e z ycia juz nie ma. Totez nieprzypadkowo swietowaem zaslubiny i wspominaem sowa ojca: Ksztatujesz
dla nich krajobrazy i oto ktrys z nich staje sie piekny; bo jesli chcesz poozyc
barwna plame, nie pozwolisz, z eby jedna barwa zapanowaa na caej przestrzeni; bo w istocie rozkosz ci sprawa nie kolor z ty, zielen czy czerwien, ale ich
wzajemne stosunki.
Dlatego tez lubiem wojne, ktrej celem jest pokj. Ciepe, spokojne piaski
i piaski nie tkniete stopa, siedzibe z mij, krainy niedostepne czowiekowi, pene
kryjwek. Myslaem nieraz o dzieciach, ktre w zabawie dokonuja przemiany
biaych kamykw: Oto mwia na przykad maszerujacy
z onierze, a to stada byda. Natomiast przechodzien widzi tylko kamyki i nie wie nic o bogactwie,
jakie kryje sie w dzieciecym sercu. Podobnie czowiek, ktry wstaje o swicie,
w chodzie wstajacego

sonca zanurza sie i oblewa lodowata woda, a potem grzeje sie w blasku pierwszych godzin dnia. Albo po prostu ten, co idzie do studni,
sam ciagnie

skrzypiacy
ancuch, unosi ciez kie wiadro na brzeg cembrowiny
ten, co zna spiew wody, jej haasliwe melodie. Pragnienie nadao sens jego krokom ku studni, jego ramionom i oczom i dlatego droga spragnionego czowieka
ku studni jest jak poemat; inni natomiast wzywaja niewolnika, a ten na ich skinienie podaje im wode do ust, a oni nie poznaja nigdy spiewu wody. Ich wygoda jest
brakiem: nie uwierzyli w cierpienie i radosc sie od nich odwrcia.
Podobnie mozna by zauwazyc jest z czowiekiem, ktry sucha muzyki, a nie odczuwa potrzeby, aby przenikna
c ja gebiej. Ktry daje sie niesc , jakby
w lektyce, a nie chce isc ku niej, ktry wyrzeka sie owocu, jezeli jego upina jest
gorzka. Ja zas twierdze: nie ma owocu bez upiny. I nie mylcie szczescia z nieobecnoscia wasnego ja. Albowiem czowiek nie po to jest bogaty, aby korzysta
ze swoich bogactw, i takie bogactwa sa marnoscia. Nie ma tez krajobrazw, ujrzanych ze szczytu gry, jesli nie byo wedrowca, ktry sie wspia
na szczyt, gdyz w
krajobraz jest nie tyle widokiem, ile poczuciem zwyciestwa. Jesli zas wniesiono
cie na gre w lektyce i widzisz w dole pewne zestawienie przymglonych form,
94

czy zdoasz wzbogacic ich trwanie wasna substancja?


Dla tego, kto zadowolony skrzyzowa rece na piersi, w krajobraz jest czyms, na co skada sie i oddech
zdyszany, i ulga miesni wypoczywajacych

po wysiku, i bekitniejacy
wieczr,
jest takze jakby radoscia z wprowadzonego adu, bo kazdy jego krok wprowadza
troche adu w bieg strumieni, ustawia wierzchoki gr, wygadza wiejskie drogi. Ten krajobraz z niego sie narodzi i radosc w nim obecna jest rwna radosci
dziecka, ktre ukadajac
kamyczki buduje sobie miasto, zachwyca sie nim i napenia je soba. Ale czy daoby dziecku szczescie patrzenie na kamyki juz uozone
mozna je oglada
c, ale nie ma w nich wasnego wysiku.
Widziaem ludzi, ktrych dreczyo pragnienie a jest ono zazdrosnym poza
daniem wody, gorszym od choroby, bo tu ciao wie, jakiego mu trzeba lekarstwa,
i domaga sie tak, jak potrafi sie domagac kobiety, i przez sen widzi jak inni pija.
Tak jak patrzy sie na kobiete, ktra usmiecha sie do innych. Nic nie ma sensu,
jezeli nie angazuje naszego ciaa i umysu. Przygoda spotka nas wtedy, kiedy sie
w nia rzucimy. Astrologowie z mojego dworu spedzali cae noce studiujac
i wpatrujac
sie w Mleczna Droge widza w niej wiec ogromna ksiege, ktrej stronice,
odwracane, wydaja wzniosy szelest; i wielbia Boga za to, z e nasyci swiat takim
z ywotnym sokiem pokarmem dla serc.
Dlatego powiadam: nie wolno wam unikac wysiku, chyba po to, z eby podja
c
wysiek jeszcze wiekszy; gdyz zadaniem waszym jest rosna
c.

XXXII

Tego roku zmar czowiek, ktry panowa nad wschodnia czescia mojego cesarstwa. Toczyem z nim zaciete wojny, a po wszystkich tych walkach pojaem,

z e by dla mnie oparciem i murem. Przypominam sobie nasze spotkania. Stawiano na pustyni purpurowy namiot i udawalismy sie tam obaj, a dokoa nas byo
pusto; nasi ludzie nie mogli mieszac sie ze soba, obie armie stay zatem na uboczu. Tum ludzki z yje tylko swym brzuchem. I zuszcza sie zewnetrzna warstwa
zota. Patrzono wiec na nas zawistnie, bo kazdy czu sie silny, uzbrojony, nie zas
z powierzchowna z yczliwoscia. Mia racje mj ojciec mwiac:
Z drugim czowiekiem musisz spotkac sie nie powierzchownie, ale w najgebszych warstwach
jego duszy, serca i umysu. Jesli bedziecie sie szukac poprzez najprymitywniejsze
odruchy, dojdzie tylko do niepotrzebnego rozlewu krwi!
Rozumiejac
to, staraem sie zostawic wszystko za soba i obwarowac sie niby potrjnym waem obronnym samotnoscia, i tak szedem na to spotkanie. Siadalismy potem naprzeciw siebie, na piasku. Nie wiem, ktry z nas by wtedy
mocniejszy. Ale w tej swietej samotnosci moc stawaa sie miara. Nasze gesty
potrafiyby wstrzasn
a
c swiatem, ale mysmy nad nimi panowali. Rozmowy dotyczyy pastwisk. Mam dwadziescia piec tysiecy sztuk byda, ktre mrze z godu,
mwi. U ciebie paday deszcze. Ale ja nie mogem zgodzic sie na to, z eby jego
ludzie przyniesli na moje ziemie obce obyczaje i zwatpienie,

ktre jest jak zgnilizna. Czy mogem przyja


c do kraju tych pasterzy, przybyszw z innego swiata?
Odpowiedziaem wiec: Mam dwadziescia piec tysiecy ludzkiej modziezy, ktra
musi nauczyc sie naszych modlitw, a nie modlitw innego ludu, gdyz w przeciwnym razie zatraca wasna istote. . . I wojska rozstrzygay o losie naszych ludw.
Byo to tak, jakby dwa morza wzbieray przypywem i cofay sie z fala odpywu.
I z adna strona nie posuwaa sie do przodu, choc w natarciu parlismy caa sia;
obie
strony byy bowiem u szczytu potegi, a kleska jednej stawaa sie utwierdzeniem
drugiej. Tys mnie zwyciez y ja zatem stawaem sie silniejszy.
Nie gardziem jego potega. Ani wiszacymi

ogrodami w jego stolicy. Ani wonnosciami, ktrymi handlowali jego kupcy. Ani cyzelowanymi cackami wyrobu
jego zotnikw. Ani ogromnymi zaporami wodnymi. Tylko czowiek, ktry jest
sabszy, odczuwa wzgarde, gdyz jego prawda wyklucza prawde innych. Ale my,
96

wiedzac,
z e jedna prawda moze istniec obok drugiej, nie zamierzalismy pomniejszac siebie uznawaniem przeciwnej, choc bya ona zarazem dowodem naszego
bedu. Jabon, jak sadz
e, nie wzgardzi winorosla, ani palma cedrem. Ale kazde
z nich twardnieje w sobie i nie pozwala mieszac sie wasnym korzeniom z innymi.
A w ten sposb chroni wasciwy sobie ksztat i swoja istote, kapita nieoceniony,
prawe dziedzictwo, ktrego nie nalezy trwonic.
Prawdziwa wymiana mwi mi to szkatuka wonnosci albo ziarno,
albo dar wykonany z z tego drzewa cedrowego, ktry napenia twj dom zapachem mojego domu. Albo tez mj okrzyk wojenny, kiedy dolatuje ciebie z gr.
Albo poselstwo przekazane przez mojego ambasadora, jesli to czowiek starannie uformowany, wyksztacony i okrzepy, ktry gotw cie jednoczesnie odrzucic i zaakceptowac. Odrzuca cie w nizszych warstwach twojego ja. A odnajduje
kontakt z toba na tych obszarach, gdzie czowiek jest oceniany juz powyzej poziomu nienawisci. Jedyny szacunek, ktry jest cos wart, to szacunek ze strony
nieprzyjaciela. Szacunek przyjaci wart jest tylko wtedy, gdy wznosi sie ponad
ich wdziecznosc , podziekowania i wszystkie bardziej prymitywne odruchy. . . Jesli umierasz za przyjaciela, nie wolno ci sie roztkliwiac nad soba. . .
Skamabym mwiac,
z e by mi przyjacielem. A przeciez nasze spotkania daway mi radosc tu jednak sowa obarczone ludzka pospolitoscia zaczynaja byc
mylace.
Radosc nie do niego sie kierowaa, a do Boga. By droga ku Bogu. Nasze
spotkania byy jak zworniki sklepienia. Nie mielismy sobie nic do powiedzenia.
Kiedy umar, pakaem i niech mi to Bg wybaczy.
Widziaem dobrze moja niedoskonaosc i nedze. Pacze dlatego, mwiem sobie w duszy, z e nie dosc jestem czysty. Wyobrazaem sobie, z e gdyby on dowiedzia sie o mojej smierci, byoby to wejscie w obszar mroku. I z e patrzyby na to
nage runiecie swiata tak samo, jak patrzyby na zmierzchajacy
dzien. Albo jak
ten, co tonie, i pod spiacym

lustrem wody swiat nagle ulega dla niego przemianie. Panie, powiedziaby swojemu Bogu, z Twojej woli nadchodzi dzien i noc.
Ale nic sie nie zatracio z tego snopa zze tego, z tego czasu, co przemina.
Byem. I tak zamknaby
mnie wewnatrz
swojego niewymownego pokoju. Ale ja nie
byem jeszcze dosc czysty, nie dosc silny by we mnie ped ku wiecznosci. I jak
kobieta czuem te pytka melancholie, kiedy pod wieczr wiedna na wietrze rze
w moich ogrodach. Bo i ja wiedne razem z kwiatami. Umieram w nich.
Z biegiem lat pogrzebaem dowdcw mojej armii, pozwalniaem ministrw,
rozstaem sie z kobietami. Zostawiem za soba w tyle sto wasnych wizerunkw,
podobnie jak wa
z zostawia swoja skre. Tak samo jednak jak powraca sonce,
ktre jest miara i zegarem dnia, albo lato, ktre odmierza bieg roku, ponawiay sie
spotkania z tym czowiekiem, i coraz nowe ukadalismy traktaty, a moi z onierze
stawiali na pustyni namiot. Wchodzilismy do niego obaj. A z nami uroczysty rytua, usmiech na pomarszczonych twarzach i spokj, jaki gosci w poblizu smierci.
A takze cisza, ktra nie jest juz ludzka, ale boska sprawa.
97

A teraz zostaem sam, sam jeden odpowiedzialny za caa swoja przeszosc ,


pozbawiony swiadka, ktry patrzy na moje z ycie. Wszystkie czyny, ktrych nie
raczyem wyjasnic moim poddanym, a ktre on, mj sasiad

zza wschodniej granicy, dobrze rozumia; wszystkie porywy wewnetrzne, ktrych nie okazywaem
nikomu, a ktre on milczac
odgadywa. Cay ten przytaczajacy
mnie ciez ar odpowiedzialnosci, o ktrym nikt nie wiedzia, gdyz suszniej byo, aby wszyscy ufali
mojej woli, ale ktra on, mj sasiad

zza wschodniej granicy, wazy w myslach;


nie wspczujac
mi nigdy, stojac
jakby wyzej, stojac
gdzies poza i zachowujac

odmienne zdanie. Oto zasna


teraz wsrd purpury piaskw, okryty piaskami jak
godnym siebie caunem; zamilk, z usmiechem melancholijnym i penym Boga,
jakby godzac
sie na to, z e snop bedzie zwiazany,

a oczy pene bogactw caego z ycia zamkniete. Ile egoizmu byo w moim wzruszeniu! I sabosci przypisujacej

wage biegowi mojego z ycia, gdy ono tej wagi nie miao; przymierzaem krlestwo
do wasnej osoby zamiast roztopic siebie samego w innym krlestwie i widziaem,
z e mj los jednostkowy konczy sie, jak podrz, na tym grskim wierzchoku.
Po raz pierwszy tej nocy ujrzaem przed soba jak gdyby dzia wd: wspinajac

sie dotad
powoli po stoku, zaczaem

od tej chwili schodzic zboczem w d; nie


poznawaem nikogo dokoa siebie, po raz pierwszy byem starcem, ktremu zabrako dokoa znajomych twarzy; zobojetniaem na wszystko, bo sam sobie staem
sie obojetny, a na przeciwnym stoku pozostali wszyscy moi dowdcy, wszystkie
moje kobiety, wszyscy wrogowie, a moze takze jedyny przyjaciel; odtad
byem
sam na swiecie zamieszkaym przez obca mi ludzkosc .
Ale potrafiem sie podniesc . Zerwaem z siebie, jak mi sie zdawao, ostatnia
uske i moze teraz stane sie czysty. Nie byem tak wielki, skoro sam siebie osa
dzaem. Bya to prba jakby specjalnie mi zesana w chwili, kiedy sabem. Kiedy
przepeniay mnie niskie odruchy serca. Ale bede umia zachowac obraz przyjaciela w jego majestacie i nie bede go opakiwa. Po prostu bedzie trwa. I piaski
pustyni beda mi sie wydaway bogatsze, poniewaz nieraz, na horyzoncie, zobacze
jak gdyby jego usmiech. I usmiech kazdego czowieka bedzie dla mnie wzbogacony tym jednym usmiechem. Bede odtad
widzia w czowieku w ksztat, ktrego
jeszcze nigdy z adnemu rzezbiarzowi nie udao sie wydobyc z kamiennego bloku,
ale poprzez zarysy kamiennego bloku jasniej mi sie ukaze twarz ludzka, poniewaz
jednego czowieka ujrzaem dobrze, patrzac
mu prosto w twarz.
Schodze zatem z mojej gry: nie lekajcie sie, moi poddani, nic ze swiatem
znw jest nawiazana.

Ze byo to, z e potrzebowaem pojedynczego czowieka.


Don, ktra mnie uzdrowia i ktra zabliznia rane, juz znika, ale blizna pozostaa. Schodze z gr, mijam po drodze owce i jagnieta. Gaszcze je. Jestem sam na
swiecie, sam przed Bogiem, ale gaszczac
jagnieta, czujac,
jak bija z rda mojego
serca, nie pojedyncze jagnie odkrywam, ale poprzez nie ludzka sabosc ; i was
odnajduje.

98

A tamtemu czowiekowi oddaem nalezne miejsce i nigdy jego panowanie nie


byo tak ugruntowane. Oddaem mu jego miejsce w krlestwie smierci. I co rok
stawiany jest na pustyni namiot, a cay mj lud modli sie wwczas. Wojska stoja pod bronia, strzelby sa naadowane, konne odziay trzymaja straz na pustyni,
a kto zapusci sie w ten rejon, temu ucinaja gowe. Ja zas ide sam. Unosze ptno
namiotu, wchodze i siadam. I ziemie zalega cisza.

XXXIII

A oto teraz dokucza mi ten tepy bl w krzyzu, z ktrego lekarze nie potrafia
mnie uleczyc, teraz kiedy jestem jak drzewo w lesie pod siekiera drwala i Bg
powali mnie jak skruszona wieze , kiedy budze sie juz nie taki, jak majac
dwadziescia lat, z radoscia w miesniach i myslami, ktre lekko szybuja;
teraz i w tym
znajduje pocieszenie. Potrafie nie cierpiec nad zapowiedziami, ktre odczuwam
w caym ciele, a ktre sa czyms tylko osobistym, bahym i zamknietym wewnatrz

mojego organizmu i ktrym historycy cesarstwa nie poswieca nawet trzech linijek
w swoich kronikach; bo rzecz to naprawde bez znaczenia, z e zab
mi sie chwieje
lub z e go nalezy wyrwac, a oczekiwac wspczucia byoby z mojej strony czyms
niegodnym. Przeciwnie, kiedy mysle o tym, wzbiera we mnie zosc . Sa to bowiem
pekniecia powierzchni, dotyczace
naczynia, nie jego zawartosci. Ludzie opowiadaja, z e odkad
mj sasiad

od wschodu zosta dotkniety paralizem i towarzyszya


mu, niczym brat syjamski, martwa juz i chodna, i nie umiejaca
sie smiac poowa
ciaa, on nie utraci nic ze swej godnosci. Przeciwnie, umia z takiej sytuacji czerpac nauke. Tym zas, co mu winszowali siy ducha, odpowiada, z e chyba biora go
za kogos innego i z e takie sowa uznania naleza sie raczej sklepikarzowi. Gdyz
czowiek, ktry panuje, jest tylko smiesznym uzurpatorem, jesli nie umie przede
wszystkim zapanowac nad wasnym ciaem. A wiec to nie tylko powinnosc , ale
i cudowna radosc , z e troche bardziej bede mg wyzwolic sie od siebie!
*

Ludzka starosc . . . To pewne, z e nie ma tu dla mnie, na drugim stoku gry,


ktrym schodze w d, nic znanego. Serce mam pene zmarego przyjaciela. A na
mijane wioski patrze suchym okiem i w z aobie czekam, z e znw uniesie mnie,
jak fala przypywu, miosc .

XXXIV

Znw patrzyem na miasto, ktrego swiata zaczynay wieczorem pona


c.
Swiata zapalay sie wewnatrz
domw, jak stadka byszczacych

punktw, a miasto wygladao

jak blada, czasem z bekitnym cieniem, twarz. Rozmyslaem nad


rysunkiem ulic. I nad cisza, ktra narastaa, bo wstawaa nad miastem cisza jakby
idaca
od podwodnych ska. Kiedy zas podziwiaem zarys ulic i placw, i swiaty
nie, tu i wdzie, jak spichlerze dbr duchowych, a dokoa ciemny paszcz wzgrz,
przyszed mi na mysl choc tak dotykalne byo to wszystko obraz suchej
rosliny, ktra odcieto od korzeni. Obraz pustych spichlerzy. Nie by to juz z ywy
organizm, o powiazanych

ze soba czonkach, nie byo w nim serca zbierajacego

w siebie krew, aby ja rozprowadzic po wszystkich czasteczkach,

nie byo to juz


ciao, ktre w dni swieta potrafi zgromadzic sie na jednym placu i razem sie cieszyc. Byy to juz tylko pasozyty gniezdzace
sie w cudzych skorupach, a kazdy
bezczynny w swoim wiezieniu, i nie byo pomiedzy nimi wsppracy. Nie byo to
juz miasto, ale upina miasta, wypeniona istotami martwymi, ktrym zdawao sie,
z e z yja. Oto drzewo, ktre niebawem uschnie mwiem sobie. Oto owoc, ktry
zgnije. Oto skorupa z wia, a w niej zwierze juz martwe. Wydao mi sie wtedy, z e
trzeba by moje miasto ozywic nowymi sokami. Wszystkie te gaezie wszczepic
z powrotem w z yciodajny pien. A spichlerze i cysterny napenic zapasem ciszy.
I z e to ja musze to zrobic: kto inny bowiem tak by ludzi kocha?

XXXV

Rozmyslaem tez o muzyce, ktrej oni nie umieli poja


c. I przysza mi do gowy taka sprzecznosc . Albo dam im piesni zrozumiae ale wtedy nie beda sie
rozwijali albo bede ich uczy wiedzy niezrozumiaej, ale wtedy nie beda miec
z tego pozytku. Albo zamkne ich w obyczajach, ktre od tysiecy lat uwazaja za
wasne, i nie beda wtedy podobni do drzewa, ktre rosnac
wydaje wcia
z nowe
kwiaty i owoce, lecz do drzewa, ktre modli sie w spokoju, madro
sci i Bozym
snie; albo przeciwnie, idac
ku przyszosci, bede ich popycha, przewraca i zmusza, aby odrzucili to, do czego przywykli, i wtedy bede juz niebawem prowadzi
stado wygnancw wyzbytych ojcowizny. Bedzie to armia wcia
z koczujaca,
ktra
nigdy nie osiadzie

na stae w jednym miejscu.


Ale wszelkie wstepowanie w gre jest bolesne. I kazda przemiana niesie ze
soba cierpienie. Muzyki nie pojme do dna, jezeli wpierw nie zada mi ona blu.
Ona jest wasnie owocem mojego blu; i nie wierze tym, ktrzy sie ciesza skarbami nie przez siebie zebranymi. Nie wierze, z e wystarczy dac ludzkim dzieciom
koncerty, poezje i madre

rozprawy, aby zapewnic im szczescie i upojenie, jakie


przynosi miosc . Bo czowiek to z pewnoscia umiejetnosc kochania, ale i umiejetnosc cierpienia zarazem. I tesknoty. I nostalgicznych nastrojw podobnych do
dzdzystego nieba. A nawet u tych, ktrzy odczuliby smak poematu, nie o sama
radosc z poematu chodzi: w przeciwnym razie nigdy by w nich nie zagosci smutek. Zamkneliby sie w granicach poezji i radowali bez konca. A przeciez czowiek cieszy sie naprawde tylko z tego, co sam tworzy taka jest jego natura.
I by poznac smak poematu, musi razem z nim wspinac sie w gre. Ale podobnie jak pejzaz ujrzany ze szczytu grskiego, blednie szybko, gdyz sens mu nadaje
zmeczenie i stan miesni tego, co sie wspina. Kiedy juz zas odpoczniesz i znowu
zapragniesz ruszyc w droge, ten sam krajobraz znudzi ci sie i nic juz wiecej nie
odkryje. Tak i poemat, jezeli nie zrodzi sie z twojego wysiku. Bo nawet cudzy
poemat jest owocem twojego wysiku, twojej wewnetrznej wspinaczki, a spichrze
stawiaja tylko plemiona osiade, ktre nie zasuguja na miano ludzi. Nie wolno mi
korzystac z miosci, jak z przygotowanego zapasu ona jest przede wszystkim
c wiczeniem mojego serca.

102

Nie dziwie sie wiec, z e tak wielu nie rozumie, czym jest ziemiaojcowizna,
czym jest swiatynia,

poemat, muzyka, i z e powiadaja:


cz to jest takiego? Tylko
mniej lub bardziej bogaty zbir luznych czesci. Jakie wiec ma prawo, aby nade
mna panowac? Mwia tak, rozumni, sceptyczni, z ironia, ktra jest cecha nie czowieka, a obuza. Miosc bowiem nie jest darem, danym ci przez ukochana twarz,
ani agodny spokj nie jest czyms, co otrzymujesz za sprawa krajobrazu, ale jedno
i drugie jest twoim zwycieskim wstepowaniem na gre. Tryumfem, jaki odnioses
nad grskim szczytem. Miejscem, jakie znalazes sobie w niebie.
I z mioscia nie jest inaczej. To nieprawda, z e czowiek ja spotka, kiedy sie jej
nauczy. Myli sie ten, kto baka
sie i czeka, aby go wzieto szturmem; kto w przelotnych zetknieciach z pomieniem pozna smak serdecznej zawieruchy i marzy
o wielkim pomieniu, ktry go rozpali na cae z ycie; ale z e duch jego jest ciasny
i niewielki wzgrek, na ktry potrafi sie wspia
c, wiec i zwyciestwo serca nie bedzie wielkie. W miosci nie znajdziesz wiec odpoczynku, jezeli z dnia na dzien nie
bedzie sie przemieniaa, tak jak to jest z mioscia macierzynska. A ty bys chcia
zasia
sc w gondoli i na cae z ycie przemienic sie w spiew gondoliera. Mylisz sie.
Nie ma z adnego znaczenia to, co nie jest wstepowaniem na gre albo droga. Jesli sie nie zatrzymasz, znajdziesz tylko nude, bo krajobraz nic ci juz nowego nie
powie. I odrzucisz kobiete, a to przeciez ty sam zasugujesz na odrzucenie.
*

Dlatego tez nigdy nie robiy na mnie wrazenia argumenty niedowiarka i logika: Pokaz mi te ojcowizne, krlestwo niebieskie czy Boga, bo kamienie i inne
rzeczy materialne widze i moge ich dotkna
c, i wierze w te kamienie i w te przedmioty, ktrych dotykam. Ale nigdy nie prbowaem nawet pokazac mu prawdy,
objawiajac
tajemnice, tak trudna do wyrazenia w sowach. Podobnie nie mogem
przeciez przeniesc go na szczyt gry, z eby mu tam odsonic prawde krajobrazu, ktry dla niego nie bedzie wtedy odniesionym zwyciestwem; ani nie moge
sprawic, z eby pozna smak melodii, ktrej trudnosci wpierw nie pokona. Taki
czowiek zwraca sie do mnie, z ebym go nauczy pojmowac muzyke ale chce
unikna
c wysiku, podobnie ten, kto szuka kobiety, z eby ona w nim zozya swoja
miosc . A to nie w mojej mocy.
Ja moge go tylko zanikna
c i skazac na meke pracy, wiedzac,
z e jaowe jest to,
co atwe, a jaowe jest wasnie przez to, z e atwe. Wartosc pracy mierze blem
zmeczonych czonkw i potem.
Totez zgromadziem nauczycieli mego krlestwa i powiedziaem im: Musimy sie dobrze zrozumiec. Powierzyem wam ludzkie dzieci nie po to, z eby kiedys
ocenic, ile wiedzy zdoaliscie im przekazac, ale po to, z eby radowac sie widzac,

jak wstepuja wzwyz. Nie ten sposrd waszych uczniw mnie interesuje, ktry
103

wzniesiony wygodnie w lektyce pozna tysiac


grskich szczytw i ujrzy zatem
tysiac
krajobrazw z adnego z nich przeciez naprawde nie pozna, a zreszta tysiac
krajobrazw to ziarnka piasku w ogromie swiata. Interesuje mnie tylko ten,
ktry bedzie c wiczy miesnie wspinajac
sie na szczyt, chocby tylko jeden, nie
wiecej, a w ten sposb stanie sie zdolny zrozumiec w przyszosci kazdy ujrzany
krajobraz, i to lepiej niz wasz pseudouczony owe tysiac
z le nauczonych krajobrazw.
A jesli zechce, aby narodzi sie dla miosci, zasieje w nim miosc praktyka
modlitwy!
Bad
zas stad
sie rodzi, z e czowiek, ktry sie wprawi juz w miosci, odsania
twarz, ktra w nim wzniecia pomien. A wtedy ludzie wierza w piekno tej twarzy.
A tego, kto posiad piekno poematu, rozpomienia poemat wiec ludzie wierza
w piekno poematu.
*

Ale ja raz jeszcze powtrze: kiedy powiadam gra, oznaczam przez to gre
dla tego, kto sie krwawi o kolczaste zarosla, kto obsuwa sie w przepascie, oblewa sie potem czepiajac
gazw, zrywa kwiaty i na grzbiecie grskim oddycha
pena piersia. Oznaczam gre, ale nie moge jej uja
c. A kiedy opowiadam o grze
tustemu handlarzowi, nie potrafie nic mu przekazac.
*

I nie dlatego poezja traci sie, z e brak jej poematw. Ani dlatego, z e nie dosc
piekne twarze, brak jest miosci. Ani dlatego, z e nie dosc Boga, brak w ludzkich
sercach roli uprawnej, objetej serdecznie, ktra pug przygotuje pod cedry i kwiaty.
*

Nie skapiem

uwagi stosunkom pomiedzy ludzmi i jasno dojrzaem niebezpieczenstwo rozumienia rozumem: takiego, ktremu sie zdaje, z e jezyk zdoa uja
c
sedno sprawy. Znam tez odpowiedzi padajace
w dyskusjach. Albowiem nie mowa
zdoam przekazac innym to, co jest we mnie. To, co jest we mnie, nie znajdzie
sobie sowa, w ktrym zdoaoby sie wypowiedziec. Moge tylko znalezc znak,
i to o tyle, o ile na inny sposb, nie przez sowa, juz to pojmujesz. Przez czarodziejstwo miosci, albo dlatego, z es zrodzony z tego samego Boga, a zatem mnie
podobny. W przeciwnym razie moge tylko na sie wyszarpywac z siebie zatopiony
we mnie swiat. I przez przypadek lub niezrecznosc pokazywac tylko jeden jego
104

aspekt, albo jakis inny, podobnie jak w przypadku gry, kiedy uciekajac
sie
do znakw, mwie susznie, z e jest wysoka. A przeciez ona jest zupenie czyms
innym, a ja chciaem mwic nie o wysokosci, ale o tym nocnym majestacie, kiedy
otoczony gwiazdami czuje chd.

XXXVI

Kiedy piszesz do czowieka, to jakbys towarami adowa statek. Ale niewiele


statkw dobija do celu podrzy. Tona w morzu. Niewiele jest zdan, ktre pynac

poprzez historie zachowuja dawne brzmienie. Wiele bowiem wyrazaem znakami,


mao potrafiem uja
c w caej prawdzie.
I tu znw staje problem: o wiele wazniejsze jest uczyc, jak uja
c prawde, niz
uczyc posugiwania sie znakami. Wazne wiec uczyc sposobw ujmowania
prawdy. Kiedy widze przed soba czowieka, niewazne jest, ile wie. Czowiek to
nie encyklopedia. Ale wazne, kim jest. Ktos na przykad napisa wiersz i napeni
go wasnym z arem, ale nie uda mu sie pow na gebinie. Nie wydoby nic z gebokosci. Jego wiersz oznacza wiosne, ale on nie stworzy wiosny we mnie, choc
mg ja dac jak pokarm dany sercu.
Syszaem wiec, jak logicy, historycy i krytycy stwierdzaja, z e jesli dzieo ma
sie przekonywania, sia ta wyraza sie w planie, albowiem to, co ma taka sie, staje
sie planem. A jesli patrzac
na miasto widze przede wszystkim jego plan, znaczy
to, z e miasto potrafio znalezc sobie wyraz, z e miasto powstao. Ale to nie plan
miasta sta u jego narodzin.

XXXVII

Czasem przygladaem

sie w moim miescie tancerkom, spiewaczkom i kurtyzanom. Kazay sobie sporzadza


c srebrne lektyki, a kiedy wybray sie czasem na
spacer, przodem biegli posancy, ktrych zadaniem byo obwieszczac ich obecnosc , tak aby na drodze gromadziy sie tumy. Kiedy zas witay je oklaski, rozbudzone z lekkiej drzemki odchylay z twarzy jedwabne zasony i speniay askawie pragnienie tumu pochylajac
biae twarze ku jego uwielbieniu. Usmiechay
sie przy tym skromnie, a tymczasem heroldowie gorliwie wypeniali swoje zadanie, poniewaz grozia im wieczorem chosta, jesli tum swoim uwielbieniem nie
przezwyciez y skromnosci tancerki.
Kapay

sie w wannach z litego zota, a tumom wolno byo przyglada


c sie
przygotowaniom do kapieli.

Sto oslic dojono, aby dostarczyc na nia mleka. Potem


dodawano wonnosci i ekstrakty kwiatowe, bezcenne, ale tak delikatne, z e zupenie
bezwonne.
Nie gorszyem sie tym, poniewaz gospodarka mojej krainy bya w gruncie
rzeczy dosc mao zaangazowana w produkcje tych kwietnych ekstraktw, a ich
wysoka cena bya fikcja. Dobrze zreszta, z e to, co cenne, znajdowao gdzies odswietne zastosowanie. Liczy sie bowiem nie sposb zastosowania, ale zapa. Skoro owe ekstrakty istniay, mniejsza z tym w koncu, czy suzyy do namaszczania
cia kurtyzan, czy nie.
Kiedy moi doradcy, rozumujac
logicznie, nakaniali mnie, abym rozpatrzy, co
budzi zapa w moim kraju, miaem za zasade ingerowac tylko wtedy, gdy ludzie
zbytnio zajmowali sie zotymi ozdobami, a za mao chlebem; nie wystepowaem
natomiast nigdy przeciw zotym ozdobom, jesli zachowywano w nich umiarkowanie i jesli przynosiy zaszczyt rekodzielnikom; i nie zajmowaem sie prawie ich
przeznaczeniem, kiedy wcale nie suzyy w z yciu codziennym; lepiej, aby ozdabiay kobiece wosy myslaem niz jakis idiotyczny pomnik. Bo pomnik
mozna oczywiscie uznac za wasnosc tumu, ale kobieta, jesli jest piekna, takze
przyciaga
ludzkie spojrzenia; przy tym pomnik, jesli nie jest swiatyni
a na chwae
Boga, moze tylko sypac w ludzkie oczy blask swojego zota nic wiecej, a od
ludzi nic otrzymywac nie moze. Natomiast kobieta, jesli jest piekna, wyzwala po-

107

trzebe skadania jej darw i poswiecenia, a dajac


jej ofiary znajdujemy upojenie.
Nie zas otrzymujac
cos od niej w darze.
Tak wiec kobiety te kapay

sie w kwietnych ekstraktach, i staway sie co naj


mniej wyobrazeniem piekna. Zywiy sie zas wyszukanymi i mdymi potrawami
i umieray zadawiwszy sie oscia rybia. Posiaday naszyjniki z pere i gubiy pery. I nie gorszyem sie tymi zagubionymi perami, gdyz pery powinny byc czyms
nietrwaym. Suchay opowiesci i omdleway z zachwytu, a omdlewajac
nie zapominay o tym, aby opasc na te wasnie poduszke, ktra kolorem odpowiadaa
najlepiej barwie ich szali.
Od czasu do czasu pozwalay sobie ponadto na miosc . Sprzedaway wtedy
swoje pery w zamian za modego wojaka, z ktrym pokazyway sie na miescie,
i chciay, z eby by ze wszystkich najpiekniejszy, najbardziej meski, peen wdzieku, olsniewajacy.
..
A naiwny z onierz, wdzieczny do nieprzytomnosci, wierzy najczesciej w to,
z e cos od nich otrzymuje, kiedy w rzeczywistosci suzy przede wszystkim ich
prznosci i przyciaga
ku nim uwage tumw.

XXXVIII

Przysza do mnie kiedys kobieta i skarzya sie namietnie:


To rozbjnik krzyczaa czowiek splamiony, zepsuty, skryty hanba.
Zakaa caej ziemi. Bezwstydny kamca. . .
Idz, obmyj sie powiedziaem jej bo sie zbrukaas.
*

I przysza inna, z alac


sie w gos na niesprawiedliwosc i na oszczerstwa.
Nie staraj sie, aby ludzie zrozumieli intencje twoich czynw. Ludzie ich
nigdy nie zrozumieja i nie ma w tym z adnej niesprawiedliwosci. Bo sprawiedliwosc to poscig za chimera, ktra jest wewnetrzna sprzecznoscia. Widziaas moich
kapitanw z yjacych

na pustyni, jacy sa szlachetni, szlachetni i biedni, i wysusze a skuleni na piasku, wsrd wielkiej nocy moni ustawicznym pragnieniem. Spi
jego krlestwa. Czujni i gotowi na kazde wezwanie, gotowi chwycic za bron za
najmniejszym szelestem. Oni istotnie speniaja z yczenie mojego ojca: Niech powstana ci, ktrzy sa gotowi przyja
c smierc, zawinawszy

cay dobytek w wezeek


niesiony na ramieniu. I niech beda gotowi na wezwanie. Wierni w walce i wielkoduszni w ofierze skadanej z siebie. Powstancie, wam wrecze klucze krlestwa.
A oni stoja przed wrotami krlestwa czuwajac
jak archanioowie. Inne jest ich
dostojenstwo niz u paziw moich ministrw, a takze u samych ministrw. Ale
popatrz na nich, kiedy zostana wezwani do stolicy, jak na ucztach przypadaja im
podlejsze miejsca, jak czekajac
na posuchanie przestepuja z nogi na noge i jak
sie skarza;
oni prawdziwie wielcy skazani na suzalczosc i upokorzenie.
Gorzki, mwia wtedy, los czowieka, ktry nie zosta sprawiedliwie oceniony. . .
A ja mwie im: Gorzki los tego, kto zosta zrozumiany i niesiony w tryumfie wsrd podziekowan, zaszczytw i bogactw. Bo wkrtce jego serce napeni
sie pospolita pycha, a noce pene gwiazd przehandluje za towary. A przeciez by
bogatszy od innych, szlachetniejszy i bardziej godny podziwu. I dlaczegz to ten,
co krlowa na swoim pustkowiu, poddaje sie ocenie ludzi osiadych? Stary ciesla
nagrode swojej pracy znajduje w gadkosci obrobionej deski. A kto inny w niezwykej ciszy pustynnej. Kiedy wrci wsrd ludzi, skazany jest na zapomnienie.
109

A jesli cierpi nad tym, widocznie nie dosc by czysty. Albowiem powiadam ci:
krlestwo opiera sie na wartosci ludzi. Ten czowiek by czastk
a krlestwa. Wszczepiony w nie jak w pien drzewa. Jesli chciabys mu dac korzysci z ycia, jakimi
sie cieszy handlarz, i w jego miejsce poslesz na pustynie handlarza, poczekaj pare
lat, a zobaczysz, jaki owoc wydadza twoje zabiegi. Handlarz stanie sie wielkim
panem, ktry z wiatrem gada jak rwny z rwnym, a tamten drugi stanie sie pospolitym handlarzem.
Ja zas chronie tych, ktrzy sa szlachetni. Ochrona wasnie jest niesprawiedliwosc . Nie gorsz sie brzmieniem sw. Bekitne rybki o powiewnych jak welon petwach, pozostawione na brzegu, stana sie szpetne to niesprawiedliwosc ,
prawda? Ale to twoja wina: ich przeznaczeniem byo lsnic w gebinie. Byy piekne poza granica ladu.
I moi pustynni dowdcy tam tylko sa piekni, gdzie nie ma
miejsca na gwar miast, nawoywania przekupniw i ludzka prznosc . Na pustym
prznosc nie istnieje.
Niechaj wiec beda pocieszeni. Jesli zechce, stana sie z powrotem krlami,
gdyz ja im nie odbiore ich krlestwa i nie bede im szczedzi cierpienia!
*

I przysza trzecia kobieta:


e tylko dla niego.
Jestem mazonka wierna, roztropna, jestem piekna. Zyj
Szyje mu paszcze i pielegnuje jego rany. Dziele z nim dobre i ze dni. Ale on innej
poswieca swj czas, takiej, ktra natrzasa
sie z niego i wydziera mu pieniadze.

A ja odpowiedziaem:
Mylisz sie i nie wiesz, czym jest czowiek. Ktz bowiem zna samego siebie? Czowiek zmierza do swojej wewnetrznej prawdy, ale jego z ycie duchowe
jest jak wspinanie sie na gre. Widzisz przed soba skalna gran, zdaje ci sie, z es
juz na niej, ale oto ukazuja ci sie inne granie, z leby i inne upazy. Kto wie, czym
jest ludzkie pragnienie? Sa tacy, ktrzy pragna szumu rzek, i aby go usyszec, gotowi sa na smierc. Sa tacy, ktrzy pragna czuc na swym ramieniu przytulony lisi
eb, i ida go tropic, ryzykujac
spotkanie z wrogiem. Ta kobieta, o ktrej mwisz,
moze sie zrodzia z twego mazonka. I dlatego on sie czuje za nia odpowiedzialny. Czowiek czuje powinnosc w stosunku do tego, co stworzy. Bedzie wiec jej
szuka po to, aby go ograbia. Bedzie jej szuka po to, z eby nasycia jego pragnienie. Nie doczeka sie zapaty czuego sowa, ale i nie zrani go obelga. To nie
jest przedsiebiorstwo, gdzie sie prowadzi rachunki, gdzie czue sowo powieksza
kapita, a obelga go pomniejsza. Dla niego zapata bedzie poniesiona ofiara. Tak
jak temu, ktry powrci z pustyni, nie zapaca odznaczeniami z tej przyczyny, dla
ktrej nie zrani go ludzka niewdziecznosc . Tam, gdzie sadzisz,

z e chodzi o zdobycie i posiadanie, chodzi tylko o to, aby sie stawac, aby naprawde byc i umrzec
110

w peni swojej istoty. Powiedz sobie, z e nagroda jest przede wszystkim smierc,
ktra nareszcie zwalnia statek z cumy i z uwiezi. Szczesliwy ten, kto jest obcia
z ony skarbem. A ty sama na co sie skarzysz? Nie umiesz pjsc za nim?
I wtedy dopiero zrozumiaem, czym jest zwiazek

dwojga ludzi i czym sie rzni od wsplnoty. Wszyscy nawiazuj


a miedzy soba kontakty mwiem sobie
przy pomocy opornego jezyka i zdaje im sie, z e on przenosi rzeczy ku nim,
podczas gdy on tylko rzeczy oznacza. Wszyscy zatem, uzbrojeni w precyzyjne
przyrzady,
waza i mierza. Wszyscy maja racje, ale za duzo tych racji. Maja tylko
racje, a zatem myla sie. Kazdy tworzy sobie jakies obrazy innych, po czym strzela
do nich dla wprawy.
Zwiazek

moze nas wiaza


c nawet wtedy, kiedy zadaje ci cios sztyletem.

XXXIX

Nie bj sie stawiac na jedna karte. Bo jesli ryzykujesz wszystko w tym jednym
szczegle, wkrtce mgbys zaryzykowac to samo w innym szczegle; w pierwszym wygrabys, ale jeszcze nie odnoszac
z adnych korzysci.
Tak samo jest z krlestwem.

Zeby
zrozumiec, trzeba stawac sie. To tumaczy dume tego, kto wierzy. Ma on
poczucie, z e watpienie

innego czowieka nic nie znaczy, gdyz ten inny nie moze
zrozumiec.
*

Naucz sie rozrzniac przymus od miosci. Ten, kto wierzy mi we wszystkim


i czeka z mwieniem, az ja zaczne mwic, jest mi obojetny. Bo ja ide szukajac

pomiedzy ludzmi mojego swiata. Co innego spiewac w chrze, a co innego podawac ton. I czy jest miejsce na wspprace w akcie tworzenia?
I tu powstaje problem. Tworzenie jest wtedy, jezeli wszyscy wsppracuja
i wszyscy poszukuja. Nie ma tworzenia wtedy, gdy pien drzewa nie jest spojony
mioscia. Ale nie chodzi o to, aby kazdy by poddany wszystkim, ale przeciwnie
o to, aby soki pyney w okreslonym kierunku, a korona wznosia sie w niebo jak
swiatynia.

Tu moze wystapi
c ten sam bad,
ktry logikom kaze widziec w stworzonym dziele pewien plan i sadzi
c, z e z niego zrodzio sie dzieo, podczas gdy
dzieo w planie znajduje wasnie swj wyraz. W planie ukazuje swoja twarz. Nie
chodzi wiec o poddanie kazdego wszystkim, ale o poddanie kazdego wsplnemu dzieu, przy czym kazdy zmusza innych, aby wzrastali, czasem nawet przez
stawiany opr. Tak wiec zmuszam ludzi do tworzenia, bo jesli tylko otrzymuja
wszystko ode mnie, staja sie ubodzy i pusci. Ale to ja otrzymuje od nich wszystkich i oto, jak rosna, znajdujac
swj wyraz w moim ja, ktre wpierw dzieki nim
uroso. Tak samo, jak biore na rece jagnieta i kozy, jak biore w don ziarno i obejmuje domostwa, aby wszystko to stao sie moje i abym mg to zwrcic ludziom
jako dar mojej miosci; i tak samo katedry, ktre wznosza. . .
Ale jak wolnosc nie jest swawola, tak i ad nie jest brakiem wolnosci. (Do
wolnosci jeszcze wrce.)
112

Napisze najpierw hymn do ciszy. Ciszo, muzyko owocw. Ty, ktra zamieszkujesz piwnice, spichrze i szopy. Naczynie miodu, pilnosci pszcz. Wytchnienie
morza, ktre zna swoja penie.
Ciszo, w ktrej zamykam miasto widziane ze szczytu gry. Gdy ustaje stukot
k, woanie i dzwieki motw bijacych

w kowada. Wszystko to juz znieruchomiae w amforze wieczoru. Czuwanie Boga nad nasza goraczk
a, paszcz Boga
rzucony na ludzkie mrowisko.
Ciszo kobiet, ktre sa tylko ciaem, w ktrym dojrzewa owoc. Ciszo kobiet
ukryta pod ciez ka piersia, gdzie gromadzi sie pokarm. Ciszo kobiet, w ktrej milczy caa marnosc dnia, ciszo z ycia, ktre jest snopem dni. Ciszo kobiet sanktuarium i trwanie na wieki. Gdzie w jutrzejszy dzien zmierza to jedno, co rzeczywiscie ku czemus zmierza. Ktra suchasz dzieciatka
poruszajacego

sie w onie.
Ciszo, szkatuko, w ktrej zamknaem

cay honor i krew.


Ciszo mez czyzny, ktry opar gowe na reku, duma i przyjmuje w siebie; nie
wydatkuje energii, a mysli rodza sie w nim jak z ywe soki. Ciszo, ktra mu pozwalasz poznawac i pozwalasz nie wiedziec, bo dobrze, aby czasem nie wiedzia.
Ciszo, ktra odrzucasz toczacego

robaka, pasozyta i szkodliwe zielsko. Ciszo,


ktra czuwasz nad czowiekiem w nurcie jego mysli.
Ciszo samych mysli. Odpoczynku pszcz, kiedy mid juz jest zebrany i trzeba
go tylko ukryc geboko, jak skarb. Aby dojrzewa. Ciszo mysli, ktre przygotowuja sie do lotu, bo niedobrze, gdy niespokojny jest twj umys i twoje serce.
Ciszo serca. Ciszo zmysw. Ciszo sw syszanych w gebi duszy, gdyz dobrze, jesli odnajdujesz Boga, ktry jest cisza wiecznosci. Kiedy wszystko juz zostao powiedziane, wszystko zostao zrobione.
Ciszo Boga, ktra jestes jak sen pasterza, bo nie ma snu bardziej askawego,
choc jakas grozba zdaje sie wisiec nad jagnietami; kiedy nie ma juz ni pasterza, ni
stada, bo ktz zdoaby odrznic jedno od drugiego pod gwiazdami, gdy wszystko
jest snem, gdy wszystko jest wenistym snem.
*

Panie! Otwrz pewnego dnia wielkie wrota przed haasliwa ludzka rasa, wpusc
swoje stworzenia do ogromnej szopy i kiedy czas przeminie, znajdz kazdemu
miejsce w spichlerzu wiecznosci, i tak jak chorym odejmujesz chorobe, odejmij
sens naszym pytaniom.
Albowiem dane mi byo zrozumiec, z e wszelki postep ludzki jest kolejnym
odkrywaniem, z e to pytanie, i to drugie, i to trzecie, nie miay sensu. I patrzyem
na medrcw w moim kraju nie znalezli odpowiedzi na zeszoroczne pytania,
ale o Panie dzis usmiechaja sie w duchu, gdyz prawda objawia im sie jako
odrzucenie jednego pytania.
113

Ja wiem dobrze, Panie, z e madro


sc nie jest posiadaniem odpowiedzi, ale wyleczeniem niedostatkw mowy; wiem to rwniez w imieniu tych, co kochaja, i siedzac
ze zwieszonymi nogami na niskim murku na wprost pomaranczowego sadu,
ramie przy ramieniu, wiedza dobrze, z e nie otrzymali odpowiedzi na pytanie stawiane wczoraj. Ale wiem, czym jest miosc i z e wtedy nie stawia sie juz z adnych
pytan.
Krok po kroku, przezwyciez ajac
kolejne sprzecznosci, wedruje w kierunku
ciszy, ktra wymazuje pytania i jest szczesliwoscia.
O gadulstwo pytan! Ile krzywdy wyrzadziy

one ludziom?
Gupi tylko czeka odpowiedzi Boga. Jesli On cie przygarnie, jesli cie uzdrowi,
to wymazujac
swoja reka wszystkie twoje pytania, tak jak sie leczy z goraczki.

Tak.
Kiedy pewnego dnia bedziesz przyjmowa Twoje stworzenie do Twych spichlerzy, otwrz nam szeroko, na dwie strony, wierzeje, i wpusc nas tam, gdzie nie
bedzie juz odpowiedzi, bo i pytan nie bedzie, tylko sama szczesliwosc , ktra jest
zwornikiem wszystkich pytan i obliczem, ktre daje ukojenie.
I oto czowiek ujrzy przed soba tafle sodkiej wody wieksza od tafli morza,
przeczuwana niegdys przy wtrze fontanny, kiedy siadywa ze zwieszonymi nogami koo dziewczyny, ktra bya przeciez tylko niby scigana, biegnaca
gazela,
i oddychaa gosno, tuz przy jego sercu.
Ciszo, porcie, gdzie zawija statek. Ciszo Boza, porcie wszystkich statkw.

XL

Bg mi zesa te, ktra kamaa tak slicznie, ze spiewnym okrucienstwem


i z prostota. Pochylaem sie ku niej, jak czowiek sie wychyla na przyjecie swiez ego wiatru od morza.
Dlaczego kamiesz? pytaem.
Wtedy pakaa i krya sie gruntownie w swoje zy. A ja dumaem nad tymi
zami.
Ona pacze powiadaem sobie z e nie wierze jej, kiedy kamie. Albowiem nie ma, moim zdaniem, komedii zaozonej przez czowieka. Nie rozumiem
sensu komedii. To jasne, z e ta kobieta chciaaby uchodzic za inna, niz jest w istocie. Ale nie w tym jest dramat i nie to mnie gnebi. Dramat przezywa ona, ta, co
tak bardzo chce byc inna. I czesciej widywaem szacunek dla cnoty u tych, ktre
cnote udaja, niz u tych, ktre ja praktykuja i sa rwnie cnotliwe co szpetne. A te
inne tak by chciay byc cnotliwe, i zarazem kochane, ale nie umieja sie opanowac lub raczej daja sie opanowac innym. I zawsze zbuntowane przeciw czemus.
I kamiace
po to, z eby byc piekne.
Racje, znajdujace
odbicie w sowach, nie sa nigdy prawdziwymi racjami. Dlatego tez nie bede im nic wyrzuca poza tym, z e wyrazaja sie na opak. Dlatego
tez, suchajac
kamstw tej kobiety, milczaam: nie suchaem dzwieku sw, objety cisza mojego uczucia przebijajacego

sie z wysikiem przez sowa. Byo to


jakby zamotanie sie lisa, kiedy sie znajdzie w potrzasku. Albo ptaka, co sie rani
bijac
skrzydami o klatke. Zwracaem sie wiec do Boga mwiac:
Dlaczego nie
nauczyes jej mwic jakims zrozumiaym jezykiem? Przeciez gdybym jej nie kocha, to suchajac
gotw bym by ja powiesic. A tymczasem jest w niej jakis patos,
kiedy do krwi bije skrzydami zamknieta w mroku swojego serca i boi sie mnie
jak mode lisy pustynne, ktrym podawaem kawaki miesa, a one drzac
gryzy
i wyryway mi mieso, z eby je zaniesc do nory.
A ona mwia:
Panie, ludzie nie wiedza, z e ja jestem niewinna!
Wiedziaa oczywiscie, jaki zamet wprowadza w mj dom. A jednak serce mi
krwawio na mysl o boskim okrucienstwie.

115

Pomz jej pakac. Daj jej aske ez. Niech zmeczona soba odpocznie na moim
ramieniu: bo jak dotad
nie ma w niej znuzenia.
*

Bo z le nauczono ja, jak osiagn


a
c doskonaosc w takim jak jej z yciu; i zapragnaem

wyzwolic ja. Tak, Panie, ale nie speniem tego, co do mnie nalezao. . .
Bo wazna jest kazda maa dziewczynka. Ta, ktra pacze, nie jest oczywiscie caym swiatem, ale jest znakiem swiata. I ogarnia ja trwoga, z e nie potrafi stawac
sie kims. Jest przepalona ogniem i rozproszona jak dym. Zatopiona w pynacej

rzece, tak z e nie sposb jej powstrzymac. A ja przychodze i jestem jak wasza ziemia i spichlerz na wasze ziarno, i wasz sens. Jestem mocny kosciec jezyka, dom
i rama, i szkielet.
Posuchaj mnie. . . powiedziaem.
Ja takze trzeba przyja
c. A takze ludzkie dzieci, a przede wszystkim tych, ktrzy nawet nie wiedza, z e mogliby wiedziec. . .
Ja was poprowadze za reke, az odnajdziecie siebie samych. . . Ja jestem
ludzkie dojrzewanie.

XLI

Widziaem ludzi szczesliwych i nieszczesliwych. Nie zwykym nieszczesciem, jak z aoba, czy zwykym szczesciem, jak na przykad zareczyny; ani z powodu choroby, ani zdrowia, bo moge sprawic, z e pod wpywem jakiejs podniecajacej
nowiny chory opanuje sie, a kiedy na jego umys oddziaa pewna sytuacja, na
przykad zwyciestwo (to najprostsze), wstanie i bedzie chodzi po miescie. Cae
miasto moge tak uzdrowic widokiem poyskujacego

o swicie zwycieskiego orez a;


i patrz, jak sie tocza, jak sie sciskaja. Spytasz wiec: dlaczego nie mozna by utrzymac ich cay czas w takim nastroju, ktry jest jak uroczysta muzyka? Odpowiem
ci tak: dlatego, z e zwyciestwo to nie krajobraz widziany ze szczytu gry i wziety
na wasnosc , ale ciage
przechodzenie z jednego stanu w drugi. Zwyciestwo, ktre trwa, nie jest nic warte. Nie daje z ycia. Pozbawia hartu, niesie nude. Nie jest
wwczas zwyciestwem, ale krajobrazem gotowym. Zatem z yc wiecznie oscylujac

pomiedzy nedza a bogactwem? Ale niebawem stwierdzisz, z e i to nieprawda, bo


mozesz cae z ycie przezyc w niedostatku, nedzy i zmeczeniu, jak czowiek scigany przez wierzycieli, ktry w koncu wiesza sie z rozpaczy, a drobne radosci
i momenty ulgi nie odpaciy mu za udreke nie przespanych nocy. Nie istnieje zatem trway stan szczesliwosci czy zwyciestwa, ktry by czowiek mg otrzymac,
jak bydo otrzymuje pasze.
Ja pragne chopcw namietnych i szlachetnych i kobiet o byszczacych

oczach; a czemu to zawdzieczaja?


Przyczyna jest nie na zewnatrz
ani wewnatrz

nich. Posuchaj, co odpowiem. Przyczyna jest jakas wzajemna wiez rzeczy ze


soba, czy chodzi o karawane, czy o zwyciestwo o swicie wiez , ktra nadaje smak z yciu. Ale zwyciestwo zaspokaja nasz gd tylko na jeden poranek. Bo
kiedy zwyciestwo jest juz faktem, nie pozostaje nic innego jak korzystac z poczynionych zapasw; ale znasz smak zwyciestwa, nawet gdy jego chwila przeminie,
tylko wtedy, jesli radosc przezyes z caa sia, a wsplnote z ludzmi z caa
namietnoscia, bo oto poprzedniego dnia zamknae
s sie smutny w domu albo poszedes do przyjaci z z aoba wasna i twoich dzieci! Ale kto wznosi katedre,
chocby ja sto lat budowa, sto lat przezyje, bogaty w swoim sercu. Bo rosniesz
tym, co dajesz, i rosnie nawet twoja zdolnosc dawania. I jesli, jak rok dugi, wedrujesz, budujac
swoje z ycie, szczesliwy jestes, bo szykujesz obie swieto, a nie
117

zbierasz zapasw. Bo rosniesz tym, co dajesz z mysla o swiecie, ale nim swieto nadejdzie, a rosniesz bardziej niz tym, co swieto ci kiedys da. Tak samo jest
z synami, co rosna. I ze statkami, co wedruja po morzach, to zagrozone niebezpieczenstwem, to zwycieskie i dobijajace
o swicie do brzegu ze swoja zaoga. Ja
chce podsycac zapa, ktry sie karmi tym, co osiagn
a,
i jest jak zapa czowieka,
ktry sie brzydzi plagiatem, ale im duzej pisze, tym staranniej wykuwa swj styl.
Natomiast potepiam zapa, ktry nie gasnie, ale wyrodnieje przez to, co osiaga.

Ktry im wiecej wie, tym wiecej chce wiedziec, wcia


z zachannie, coraz bardziej
pozada
cudzego dobra, coraz bardziej chce grabic, a karmiac
sie nim, sam tyje.
I coraz wieksze spustoszenie ma w sercu.
*

Bo kazdy podbj odsania czowiekowi oszustwo podboju; kiedy uzywa tego, co zdoby, gorac
a radosc tworzenia pomyliwszy z przyjemnoscia uzywania,
ktre nic juz czowiekowi nie daje. A przeciez trzeba kiedys zgodzic sie i na uzywanie, ale tylko wtedy jest ono cos warte, jesli prowadzi do zwyciestwa, tak jak
zwyciestwo umozliwia uzywanie. Wtedy gdy jedno wspiera drugie. Tak samo jest
z tancem czy ze spiewem, czy z praktykowaniem modlitwy, ktre rodzi gorliwosc ,
a gorliwosc z kolei karmi modlitwe; i tak samo jest z mioscia. Jesli zas zmieniam
nawet stan mojej duszy, ale nie jestem w ruchu i w drodze ku czemus, wkrtce
obumre. I kiedy staniesz na szczycie gry, widziany krajobraz nie bedzie juz zwyciestwem twoich miesni i zadowoleniem ciaa, nie potrafisz juz sie nim cieszyc.

XLII

Mwiem ludziom i to: Nie wstydzcie sie waszej nienawisci. Bo skazali sto
tysiecy ludzi na smierc. I ci skazani snuli sie po wiezieniach z hanbiac
a karta
na piersi, odrznieni od innych, jak odrznia sie jedne sztuki byda od drugich.
Przyszedem i objaem

swoja wadza wiezienia i wezwaem przed siebie tum tych


ludzi. I nie wydali mi sie inni od pozostaych. Suchaem, co mwia, rozumiaem
i patrzyem. Widziaem, z e tak jak inni dziela sie chlebem i tak jak inni spiesza
na pomoc chorym dzieciom. Koysza je i czuwaja nad nimi. Widziaem tez, z e tak
jak inni cierpia udreke samotnosci, gdy sa sami. I tak jak inni pacza, kiedy wsrd
grubych murw udreka zaczyna cia
zyc ich sercom.
Pamietam, co mi opowiadali katorznicy. Poprosiem, z eby mi przyprowadzono jednego z nich, ktry poprzedniego dnia porwa za nz i by cay jeszcze we
krwi popenionej zbrodni. Sam zadawaem mu pytania. I dumaem nie nad tym
czowiekiem, ktrego smierc bya juz postanowiona, ale nad tym, co w czowieku
nieprzeniknione.
Bo z ycie tam sie krzewi, gdzie moze. W wilgotnej szczelinie skalnej wyrasta
mech. To prawda, z e z gry juz skazany na zagade, gdy powieje suchy wiatr od
pustyni. Ale ocaleja ukryte nasiona i nie zgina, ktz zatem uznaby za zbedna te
kepke zieleni. . .
Dowiedziaem sie zatem od owego wiez nia, z e drwiono z niego. Jego prznosc , jego duma cierpiay. Prznosc i duma czowieka juz wczesniej skazanego
na smierc. . .
*

Widziaem, jak ci ludzie zziebnieci cisna sie i tula jedni do drugich niby owce,
wszedzie na swiecie takie same. Wezwaem wiec sedziw i pytaem:
Dlaczego odosobniliscie ich od reszty ludu i dlaczego nosza na piersi napis
goszacy,
z e sa skazani na smierc?
Tak chce sprawiedliwosc odparli.
A ja myslaem:

119

No tak, sprawiedliwosc . Gdyz sprawiedliwosc w ich mniemaniu polega na


tym, aby niszczyc to, co odbiega od zwyczajnosci. Niesprawiedliwoscia jest dla
nich fakt, z e istnieja Murzyni. Albo z e istnieja ksiez niczki, jesli sami sa robotnikami. A takze obecnosc malarzy, kiedy sami nie pojmuja malarstwa.
Wreszcie odpowiedziaem:
Chce, z eby sprawiedliwosc kazaa ich uwolnic. Sprbujcie mnie zrozumiec. W przeciwnym razie, jesli wyamia wrota wiezienia i dojda do wadzy,
uznaja za konieczne was tam z kolei zamkna
c i was zniszczyc, i nie sadz
e, aby
zyskao na tym dobro krlestwa.
I wtedy ujrzaem w caej oczywistosci, czym jest krwawe szalenstwo idei,
i zaczaem

sie modlic:
Czy to nie szalenstwo, z es im kaza, Boze, wierzyc w te nieskadne wyobraz enia? Nie sw ich nauczaj, ale jak sie maja nimi posugiwac! Bo z tego straszliwego zametu sw niesionych wichura mowy, oni wyciagn
eli wniosek o koniecznosci tortur. Narodziy sie sowa nieporadne, mylace,
nieprzydatne, jakze
natomiast przydatne jako narzedzia tortury.
*

I rwnoczesnie wydao mi sie to naiwnoscia i pedem do nowych narodzin.

XLIII

Wszystkie wydarzenia, jesli nie sa przezyte w swej namacalnosci, sa zafaszowane. I faszem jest ich chwaa. Tak jak faszem jest nasz podziw dla zwyciezcy.
I wiadomosci sa faszywe, bo nic sie z nich nie ostaje.
Gdyz nauczanie powinno dotyczyc ram i kosc ca. A nie tego, co ramy wypenia, bo to zawsze bedzie faszywe.
*

Ukaze ci jak gdyby rozlegy krajobraz, gdy powoli wyania sie z mgy cay, a nie szczeg po szczegle. Taka jest prawda pracy rzezbiarza. Czys widzia
kiedy, z eby nos sie wyoni z kamienia, potem broda, a potem ucho? Twrczosc
to zawsze obraz, ktry sie narodzi od razu, i nie dedukcja twrca do niego doszed, szczeg po szczegle. W ten sposb podchodzi do dziea cizba, ktra sie
roi dokoa, komentuje, trudzi sie i wok niego wznosi swoje konstrukcje.

XLIV

Pewnego razu schodziem wieczorem z gry stokiem nowych pokolen, ktrych oblicza nie znaem, zmeczony juz sowami ludzi i nie odnajdujacy
w haasie
k i dzwonieniu motw spiewu ich serc pusty i obcy im jakbym nie zna
ich jezyka i obojetny na przyszosc , ktra juz mnie nie dotyczya i jak mi sie
zdawao zmierzajacy
na spoczynek, w ziemie. Obwarowany ciez kim murem
egoizmu, z rozpacza mwiem do Boga: Panie, opuscies mnie i dlatego odchodze od ludzi. I sam siebie pytaem, co w ich zachowaniu tak mnie zniechecio.
Nie pragnaem

juz skaniac ich do czegokolwiek, po cz zatem miabym


w moje gaje palmowe wpuszczac nowe stada? Po co dobudowywac nowe wiez e do paacu, kiedy i tak snuje sie z sali do sali wlokac
za soba paszcz niby statek
na bezmiarze morskim. Po co z ywic jeszcze dodatkowych niewolnikw, skoro
i tak przy kazdych drzwiach stoi ich siedmiu czy osmiu, jak filary mojego domostwa, a na korytarzach, gdy ich mijam, usuwaja sie pod sciany ledwo usyszawszy szmer mojej szaty? Po co sprowadzac inne branki, skoro zamykam je potem
w moim milczeniu, nauczywszy sie nie suchac ich, aby je syszec. Widziaem,
jak zasypiay, ledwo przymknawszy

powieki, a ich oczy zdaway sie uwiezione


w aksamitnej miekkosci. . . Zostawiaem je wtedy, ogarniety pragnieniem, aby
wspia
c sie na najwyzsza wieze zanurzona w morzu gwiazd i poja
c przekazany mi
przez Boga sens ich snu: bo oto wtedy usypia ich haasliwosc , mysli przecietne,
pospolita zrecznosc i prznosc , wszystko, co wraz ze swiatem dnia znw wypeni ich serca; kiedy znw chodzi im wyacznie

o to, aby uzyskac przewage nad


towarzyszka i rywalka i wyrugowac ja z mojego serca. Ale jesli zapomne o ich
sowach, zostanie ptasi trzepot i sodycz ez. . .

XLV

Tego wieczora, kiedy schodziem z gry tym stokiem, na ktrym nikogo juz
nie znaem, jak czowiek, ktrego na spoczynek w ziemi niosa milczace
anioy,
doznaem pociechy w starosci. W owym stawaniu sie drzewem ciez kim od konarw, stwardniaym od sekw i o zmarszczonej korze, jak gdyby czas namasci
juz pergamin moich palcw, a stawszy sie soba staem sie zarazem odpornym na
rany. I mwiem sobie, z e kogos, kto tak sie postarza, z aden tyran nie mgby
zastraszyc odorem tortur, przypominajacym

odr skwasniaego mleka, i z e nie


potrafiby w nim niczego zmienic, albowiem cae z ycie wlecze sie za nim jak
podarty paszcz przewiazany

tylko jednym sznurkiem. Ja takze mam juz swoje


miejsce w ludzkiej pamieci. I z adne zaparcie sie moje nie miaoby teraz z adnego
znaczenia.
I przysza mi takze pociecha w mysli, z e opady juz ze mnie peta, jak gdyby
moje stwardniae ciao przemienio sie w materie niewidzialna i w skrzyda. I jak
gdybym nareszcie zrodzony z siebie samego przechadza sie razem z archanioem, ktrego od tak dawna szukaem. Jak gdybym, odrzucajac
stara powoke,
objawia sie nagle zdumiewajaco
mody. A w tej modosci nie byo zapau ani
pozadania,

ale jakas niezwyka pogoda ducha. Bya to modosc otwierajaca


sie na
wiecznosc , nie zas taka, ktra u zarania z ycia otwiera sie na jego zamet. Bogata
w przestrzen i czas. I wydawao mi sie, z e teraz, kiedy skonczyem juz sie stawac,
staem sie niesmiertelny.
Podobny byem takze do czowieka, ktry znalaz na drodze zasztyletowana
dziewczyne. Niesie ja w muskularnych ramionach, bezwadna i osuwajac
a sie ku
ziemi, jak narecze rz, przeszyta stalowym piorunem i spiac
a sodkim snem, niemal usmiechnieta, gdy tak opiera biae czoo na uskrzydlonym ramieniu smierci;
a on niesie ja na rwnine, gdzie znajdzie tych, co ja uzdrowia.
Przeleje w ciebie moje wasne z ycie, ty moja piekna uspiona; bo nie dbam
juz o marnosc swiata ani o ludzka zosc czy ambicje, ani o majatek,

ktry mgby
mi przypasc , ale o to tylko, w co sie sam przemieniam; i oto niosac
to brzemie
ku uzdrowicielom z rwniny, stane sie swiatem oczu, pasmem wosw na czystym czole, a jesli uzdrowiwszy ja, naucze ja sie modlic, doskonaosc duszy da jej
prostote roslinnej odygi, mocno zakorzenionej i rozkwitej. . .
123

Nie jestem zamkniety w granicach ciaa, ktre trzeszczy jak wyscha kora.
Kiedy schodze wolno stokiem owej gry, zdaje mi sie, z e ciagn
e za soba niby
obszerny paszcz wszystkie zbocza i rwniny, naszyte tu i tam swiatami domostw
niby zotymi gwiazdami. Pochylam sie jak drzewo pod ciez arem otrzymanych
darw.
mj lud: spij dalej, bogosawie cie.
Spi
*

Niech sonce niespiesznie wyrwie was agodnej nocy! Niech moje miasto zdoa jeszcze odpocza
c, zanim o brzasku dnia rozprostuje skrzyda i porwie sie do
pracy. Niech ci, ktrych wczoraj dotkneo nieszczescie, a ktrzy korzystaja z momentu odroczenia, jaki im zsya Bg, czekaja jeszcze, zanim podejma znw brzemie swiezej z aoby, nedzy, wyroku albo tradu.
Niech spoczywaja jeszcze na onie
Boga, wszyscy przygarnieci do serca, wszyscy uzyskawszy przebaczenie.
Ja was poniose, jak brzemie.
Ja czuwam nad wami: spijcie jeszcze.

XLVI

Cia
zyo mojemu sercu brzemie swiata, jakbym to ja by zan odpowiedzialny.
Na pustkowiu, oparty o drzewo i z rekami skrzyzowanymi na piersi, stojac
w wieczornym wietrze, biore jak zakadnikw tych, ktrzy zagubiwszy wasny sens z ycia, musza go odnalezc we mnie. Tak zagubia sens z ycia prosta kobieta, ktrej
dziecko umiera. Stoi jakby nad brzegiem otchani nad brzegiem przeszosci,
do niczego juz niepotrzebnej. Jest jak gaszcz

lian oplatajacych

sie dokoa kwitnacego

drzewa, ktre nagle uscho. Na co mi teraz, pyta, te liany? Na co mleko,


ktre wzbiera w moich piersiach?
A oto czowiek, ktrego trad
obejmuje jak powolny pomien i ktry nie wie
juz, co robic z porywami rodzacymi

sie w jego sercu. Albo inny, ktrego znasz


i ktry bierze w posiadanie swa nieuleczalna a zosliwa chorobe: rozpocza
by
dziesiatki
prac, dla ktrych powinien z yc dugo, jak drzewo cierpliwie rozpinajace
siec swoich korzeni, a oto nagle widzi, z e zatrzymuja sie w nim zbiegajace

sie a niepotrzebne juz wkna, z e zawieszony jest nad swiatem w powietrzu i pozbawiony oparcia. Albo ten, ktremu sponey spichrze, albo mistrz-zotnik, ktry
utraci prawa don. Albo ci wszyscy, ktrych oczy zgasy.
Zacia
zyo nad moim sercem brzemie wszystkich ludzi, co nie umieli znalezc
pomocnego ramienia. Ktrych bliscy odepchneli albo z nimi zerwali. I tego czowieka, ktry cay zawez lony cierpieniem przerzuca na nedznym legowisku
ciao, bardziej nieprzydatne dzis niz poamany wzek, i moze wzywa smierci, ale
smierc go odtraca.
I woa: Po co, Boze mj! Po co!
Wszyscy oni sa jak z onierze rozbitej armii. Ale ja ich zbiore z powrotem
i poprowadze do zwyciestwa. Bo dla wszystkich armii przygotowane jest zwyciestwo, tyle z e zwyciestwa bywaja rzne. B0 ci ludzie sa, jak i tylu innych, tylko
jednym odcinkiem procesu z ycia. Z wiednacego

kwiatu sypie sie nasienie, nasiona butwiejac


wypuszczaja odygi, a z kazdej pekajacej
poczwarki wysuwaja sie
skrzyda.
Bo prchnica jestescie, pokarmem i stopniem dla cudownego wzwyzwstepowania boskiego!

XLVII

Czy nie wstyd wam, mwiem im kiedys, nienawisci, niesnasek i zosci? Czy
nie wygrazacie piescia z powodu krwi wczoraj przelanej? Ze starcia mozecie
wyjsc odnowieni, jak dziecko wychodzi z rozdartego ona, a owad skrzydlaty
i piekniejszy z rozdartej poczwarki. Ale co zrozumiecie, patrzac
przez pryzmat
wczorajszego dnia i prawd, ktre pozostay juz tylko pusta Powoka?
Zawsze bowiem, opierajac
sie na doswiadczeniu, porwnywaem ludzi, ktrzy sie zwarli,
gotowi rozszarpac sie wzajemnie, do krwawej prby miosnej. A owoc tego zwiaz
ku nie jest ani z jednego, ani z drugiego, ale z obojga. I nad obojgiem zapanuje.
I w nim sie pogodza az do dnia, kiedy sami stana sie dla nastepnego pokolenia
krwawa prba miosci.
To prawda, z e cierpia meki rodzenia. Ale kiedy przejdzie meka, nadchodzi godzina swietowania. Odnajduja sie w nowo narodzonym. Widzicie? Kiedy noc was
ogarnie i uspi, jestescie wszyscy do siebie podobni. Nawet, jak mwiem, i wiez niowie, ktrzy nosza na szyi znak skazanych na smierc: i oni sie nie rznia od
innych. Wazne jest tylko to, z eby sie odnalezli w miosci. Przebacze wszystkim
zabjcom, bo nie chce poddawac sie sztucznym rozrznieniom wprowadzonym
przez jezyk. Ten pierwszy zabi z miosci do swoich bliskich, gdyz tylko miosc
kaze rzucac z ycie na szale. A drugi takze zabi z miosci do swoich bliskich. Sprbujcie to zrozumiec i zrezygnujcie z nazywania bedem tego, co jest sprzeczne
z wasza prawda, prawda zas to, co jest sprzeczne z bedem. Bo w oczywisty
nakaz, ktry kaze ci wspinac sie na twoja gre, dosiega takze drugiego czowieka i jemu kaze wspinac sie na inna gre jego wasna. A prowadzi go ta sama
oczywistosc , ktra tobie kazaa powstac wsrd nocy. Moze nie ta sama, ale rwnie
potez na.
Ty jednak potrafisz dojrzec w innym czowieku tylko to, co jest zaprzeczeniem
czowieka w tobie. I on, tak samo, w tobie odczytuje to tylko, co jemu zaprzecza.
I kazdy z was wie dobrze, z e w gebi swojego ja nie jest lodowata, wroga negacja, ale odsonieciem jakiegos oblicza, tak oczywistego, prostego i czystego, z e
gotw jestes dla niego pjsc na smierc. Nienawidzicie sie zatem wzajemnie wymyslajac
sobie przeciwnika kamce i bez twarzy. Ale ja, ktry panuje nad wami

126

oboma, powiadam wam, z e kochacie to samo oblicze, tyle z e nie dosc rozpoznane,
nie dosc odsoniete.
Obmyjcie wiec z siebie krew: bo na niewolnictwie nic sie nie da zbudowac
poza buntem niewolnikw. I rygor nie da z adnych korzysci, jesli nie bedzie prowadzi do nawrcenia. Ale po co rygor, jesli wiara, podana i gotowa, nic nie jest
warta, a drogi i tak prowadza do nawrcenia?
Dlaczego wiec mielibyscie pewnego dnia chwycic za bron? Jaki zysk z mordu,
skoro nie wiecie nawet, kogo zabijacie? Gardze taka wiara, prymitywna, ktra
zgode wnosi tylko pomiedzy wiez niw.
*

Odradzam ci zatem polemike. Gdyz ona nigdzie nie prowadzi. Jesli inni sa
w bedzie, odrzucajac
twoja prawde w imie tego, co im sie wydaje oczywiste,
zrozum, z e ty takze, w imie tego, co dla ciebie z kolei oczywiste, polemizujac

z nimi, odrzucasz ich prawde.


Przyjmij ich takimi, jakimi sa. Wez ich za reke i poprowadz. Powiedz im tak:
Macie racje, ale musimy wejsc na te gre. A wtedy wprowadzisz ad w swiat,
ktry cie otacza, a oni beda oddychac geboko ta szeroka przestrzenia, ktra zdobyli.
*

Nie chodzi bowiem o to, by powiedziec: To miasto ma trzydziesci tysiecy


mieszkancw, na co ktos drugi odpowie: Nie, ma tylko dwadziescia piec tysiecy; w gruncie rzeczy obaj by w koncu przystali na jaka
s liczbe. Zatem jeden
byby w bedzie. Ale jesli jeden powie: to miasto jest czyms staym, a zrodzonym
z wyliczen architekta, jest statkiem, ktry wiezie ludzi. A ktos drugi: to miasto
jest piesnia ludzi, ktrzy wsplnie pracuja. . .
Chodzi o to, aby jeden powiedzia na przykad: z yciodajna jest wolnosc , bo
pozwala narodzic sie czowiekowi i pozywne sa sprzecznosci. A drugi: wolnosc
niesie zgnilizne, a z yciodajny jest przymus, ktry jest jak wewnetrzna koniecznosc i zasada wzrostu drzewa cedrowego. I oto starszy sie ze soba, przelewaja
krew. Nie z auj tego, bo to jest meka rodzenia i wewnetrznego rozdarcia, wahanie
i woanie do Boga. Powiedz kazdemu z tych dwu: masz racje. Bo obaj maja racje.
Ale poprowadz ich wyzej, na ich wsplna gre, a wysiek wspinaczki, ktry by sami odrzucili, gdyz wymaga ogromnej pracy miesni i serca, stanie sie wymaganiem
stawianym ich cierpieniu, a cierpienie zacheci ich do wysiku. Bo na wysokosci
uciekasz, jesli scigaja cie jastrzebie. Bo na wysokosci szukasz sonca, jesli jestes
jak drzewo. A wrogowie beda z toba wspdziaac, poniewaz w swiecie nie ma
127

wasciwie wrogw. Wrg zakresla ci granice, daje ci ksztat i podstawe. Wiec powiesz ludziom: wolnosc i przymus to dwie strony jednej i tej samej koniecznosci
bycia tym wasnie, a nie czym innym. Jestem wolny, aby byc tym wasnie. Nie
wolno mi byc innym. Jestem wolny, uzywajac
pewnego jezyka. Ale nie wolno mi
mieszac, przyjmowac jezyka innego. Jestem wolny w obrebie regu pewnej gry.
Ale nie wolno mi tej gry unicestwic, w dotychczasowe reguy wprowadzajac
zasady gry innej. Jestem wolny, aby budowac, ale nie wolno mi grabic i niszczyc zym
uzytkowaniem zasobw i rezerw; jak ten, co kiepsko pisze, a dla efektu wykorzystuje wasne niedbalstwo, niszczac
w ten sposb swoje mozliwosci ekspresji,
gdyz nikt nie odczuje juz efektu pisania jak sie mwi, gdy zaniknie odczucie
poprawnosci stylu. Na przykad osio porwnywany do krla budzi smiech tak
dugo, pki krl zasuguje na szacunek i jest szacunkiem otaczany. Potem nadchodzi dzien, kiedy krl utozsamia sie z osem. To przeciez oczywiste.
Wszyscy zreszta o tym wiedza, gdyz ci, ktrzy opowiadaja sie za wolnoscia,
opowiadaja sie za praktykowana w gebi duszy moralnoscia, tak aby czowiek by

mimo wszystko poddany jakiejs wadzy. Zandarm,


jak powiadaja, jest wtedy wewnatrz
czowieka. Ci natomiast, ktrzy opowiadaja sie za przymusem, twierdza,
z e jest on wolnoscia ducha, albowiem wewnatrz
wasnego domu jestes wolny,
mogac
chodzic po korytarzach, spacerowac wzduz i wszerz tej czy innej sali,
otwierac drzwi, wchodzic na gre lub schodzic schodami w d. Ta wolnosc rosnie wraz z liczba murw, umocnien i zamkw. I tym wiecej masz do wyboru
mozliwosci dziaania, im wiecej oporu stawia ci twardy kamien. Natomiast we
wsplnej sali, gdzie koczujesz posrd nieadu, nie jestes wolny, ale roztapiasz sie
w tumie.
Totez w gruncie rzeczy wszyscy marza o tym samym miescie. Tyle z e jedni
domagaja sie prawa dziaania dla czowieka takiego, jaki jest. Drudzy domagaja sie prawa ksztatowania czowieka, aby stawa sie i mg dziaac. Wszyscy
natomiast czynia to w poszanowaniu godnosci czowieka.
Ale myla sie jedni i drudzy. Pierwsi sadz
ac,
z e czowiek jest wieczny i sam
przez siebie istnieje. Nie uwzgledniaja tego, z e dwadziescia lat nauczania, przymusu i c wiczen uczyniy go takim wasnie, a nie innym. I z e umiejetnosc kochania
rodzi sie przede wszystkim z praktykowanej modlitwy, a nie z wewnetrznej wolnosci. Tak jest i z instrumentem muzycznym, jesli nie nauczono cie grac na nim,
i z poezja, jesli nie znasz z adnego jezyka.
Drudzy natomiast myla sie takze, poniewaz wierza w sie murw, a nie w czowieka. Jakby wierzyli w swiatyni
e, zamiast wierzyc w modlitwe. Albowiem
w murach swiatyni

jedno jest tylko wazne: cisza, ktra w nich panuje. I cisza


w ludzkich duszach. I ludzkie dusze cisze w sobie kryjace.
Oto swiatynia,

przed
ktra pochylam czoo. Sa jednak tacy, co z kamienia czynia sobie bozka i chyla
czoo przed kamieniem jako kamieniem. . .

128

Tak tez jest z krlestwem. Dlatego nie zrobiem z niego bstwa, ktre by poddao ludzi pod swoja wadze. Nie chce wcale poswiecac ludzi dla krlestwa. Natomiast buduje krlestwo po to, aby napenic nim czowieka i ozywic go, i czowiek
liczy sie dla mnie wiecej niz krlestwo. Poddaem ludzi krlestwu po to, aby ich
zbudowac; a nie po to, by zbudowac krlestwo. Dajmy jednak pokj sowom, ktre nie prowadza do niczego, a rozrzniaja przyczyne od skutku i pana od niewolnika. Gdyz naprawde istnieja tylko zwiazki,

struktury i zaleznosci wewnetrzne.


Ja, panujacy,
bardziej jestem poddany mojemu ludowi, niz ktrykolwiek z moich
poddanych mnie. Stojac
noca na tarasie, gdy wsuchuje sie w ich skargi, szepty
i krzyki blu, i radosna wrzawe po to, z eby stworzyc z tego hymn przeznaczony
Bogu, jestem przeciez ich suga.
Jestem posancem, ktry ich zbiera i prowadzi.
Jestem jak niewolnik, ktremu zlecono dzwigac lektyke.
Jestem ich tumaczem.
*

Jestem jak zwornik sklepienia, jak weze, ktry ich splata i azac
nadaje ksztat
swiatyni.

Czy mogliby miec mi to za ze?


Czy kamienie mogyby czuc sie pokrzywdzone dlatego, z e musza podtrzymywac zwornik sklepienia?. . .
*

Nie daj sie wiec wciagn


a
c w spory dotyczace
takich kwestii, gdyz sa to kwestie pozorne.
*

Ani tez w dyskusje na temat ludzi. Bo wtedy zawsze myli sie przyczyny ze
skutkami. Jakze ludzie moga wiedziec, co przez nich przepywa, kiedy nie istnieje jezyk, ktry by potrafi to uja
c. Jak kropla wody moze rozpoznac w sobie
rzeke? A to, co pynie, to wasnie rzeka. Jak kazda komrka drewna rozpoznaaby w sobie drzewo? A to drzewo wasnie wzrasta. Jak kazdy kamien mgby
byc swiadomy istnienia swiatyni?

A przeciez swiatynia

wasnie zamyka w sobie


jakby w spichlerzu jego cisze.
*

I jak czowiek mgby znac swoje czyny, gdyby w ciez kim trudzie nie wspina sie samotnie na gre, starajac
sie wsrd ciszy stac sie soba. Z pewnoscia tylko
129

Bg jeden zna ksztat drzewa. Ludzie natomiast wiedza, z e ten ciagnie

w lewo,
a tamten w prawo. A kazdy chciaby powalic drugiego, ktry go powstrzymuje
i przeszkadza, przy czym ani jeden, ani drugi nie wie, dokad
zda
za. . . Tak wasnie sa wrogie sobie tropikalne drzewa, gdyz jedno dusi drugie i kradna sobie
wzajemnie promienie sonca. A przeciez puszcza rosnie i okrywa gry czarnym
futrem, z ktrego o swicie wysypuja sie ptaki. Czy sadzisz,

z e czyjakolwiek mowa
zdolna jest uchwycic, czym jest z ycie?
Co roku rodza sie piesniarze, ktrzy gosza, z e wojna jest niemozliwa, poniewaz nikt nie chce cierpiec, opuszczac z ony i dzieci, i zdobywac ziemi, z ktrej
sam nie bedzie korzysta, a potem gina
c z reki nieprzyjaciela, w bezlitosnym soncu, z brzuchem przeszytym pociskiem. To prawda, z e przed kazdym czowiekiem
staje ta decyzja. I kazdy ja odrzuca. A przeciez w rok pzniej krlestwo znowu
staje pod bronia i wszyscy, co odrzucali mysl o wojnie, ktra w ich ubogim jezyku
bya czyms nie do przyjecia, zgodnie poddaja sie teraz jakiemus niewyrazalnemu
nakazowi i rzucaja sie w przedsiewziecia, dla kazdego z nich pozbawione sensu.
Wyrasta jakby drzewo, ktre nic o sobie nie wie. A widzi je i pojmuje tylko ten,
kto jak prorok stoi na grze.
To, co wieksze od ludzi, wyrasta lub umiera za ich sprawa, jest ludzka rzecza,
choc nie potrafia tego wypowiedziec, tylko ich rozpacz bywa znakiem. Jesli wiec
umiera krlestwo, dojrzysz smierc w tym, z e ten czy w utraci w nie wiare. Mylibys sie, gdybys go czyni odpowiedzialnym za smierc krlestwa: przez niego
tylko choroba sie ujawnia. Ale czy potrafisz rozrzniac przyczyny od skutkw?
Jesli dochodzi do zepsucia moralnego, odczytasz jego znak w malwersacjach ministrw. Mozesz im odcia
c gowy ale oni byli tylko owocem owego zepsucia.
Nie walczysz ze smiercia grzebiac
umarych.
Ale trzeba ich grzebac, to jasne, wiec grzebiesz ich. Tych, ktrzy sa zepsuci, odsuwam od reszty. Ale godnosc nakazuje mi zabraniac polemik dotyczacych

ludzi. Albowiem brzydza mnie slepcy, kiedy obrzucaja sie wzajem wyzwiskami
z powodu wasnego kalectwa. Miabym wiec tracic czas wysuchujac,
jak szykuja obelzywe sowa? Kiedy moja armia ustepuje z pola, genera ja oskarza, ona
zas z kolei oskarza generaa. Wszyscy wsplnie skarza sie na jakosc dostarczonej broni. Zatem wojsko oskarza kupcw. Kupcy zas oskarzaja wojsko. I znowu
wszyscy razem oskarzaja jeszcze innych. A ja powiadam: martwe gaezie trzeba
odcinac, albowiem sa znakiem smierci. Ale absurdem byoby oskarzac je o smierc
drzewa. Albowiem to drzewo umiera, kiedy umieraja gaezie. Martwa gaa
z bya
tylko znakiem.
Kiedy wiec widze zepsutych, odsuwam ich, ale nie zajmuje sie nimi wiecej
i gdzie indziej kieruje wzrok. To nie ludzie ulegaja zepsuciu. To psuje sie w nich
czowiek. I z troska patrze na chorego archanioa. . .

130

I dobrze wiem, z e lekarstwem bedzie spiew, a nie wyjasnienia. Czy wyjasnienie lekarzy przywrci komus z ycie? Oni mwia:
Umar, dlatego z e. . . Oczywiscie, ten czowiek umar z pewnej poznawalnej przyczyny, z powodu jakichs
zaburzen w jego wnetrznosciach. Kiedy przygotowaes cay wywd logiczny, bywa tak jak z lampa, ktra dobrze wyrobiona i przygotowana do uzytku nie da
swiata, jesli jej nie zapalisz.
Kochasz dlatego, z e kochasz. Kocha sie bez przyczyny. Lekarstwem moze
byc tylko tworzenie, gdyz zbudujesz ludzka jednosc przez wsplne bicie serc.
I najgebsza przyczyna dziaania stanie sie spiew, ktry im narzucisz.
Jutro z pewnoscia stanie sie on przyczyna, powodem, napedem dziaania i dogmatem. Logicy beda sie pochylac nad rzezba, ktra stworzyes, z eby wyliczyc
przyczyny, dla ktrych jest piekna. Nie moga sie pomylic, gdyz istotnie jest piekna. Ale o tym dowiedzieli sie inna droga, nie dzieki swej logice.

XLVIII

Przynosze wam oto wielka pocieche, te mianowicie, z e niczego nie trzeba


z aowac. I niczego odrzucac. Tak mwi mj ojciec:
Z przeszoscia postepuj jak z krajobrazem, ktry tu zamykaja gry, tam rzeka, a ty umieszczasz w nim swobodnie miasta, ktre powstana, uwzgledniajac
to,
co widzisz przed soba. Gdyby nie istniao to, co widzisz przed soba, tworzybys
w mysli miastamajaki, a takie tworzyc atwo, bo to, co sie majaczy, nie napotyka
z adnego oporu; ale zarazem tak planowane miasta gina i rozwiewaja sie w dowolnosci. Nie skarz sie na fundamenty, z e sa wasnie takie, a nie inne, poniewaz
pierwsza zaleta fundamentw jest to, z e istnieja. Tak jak istnieje mj paac, jego
wrota i mury.
Czy zdobywca biorac
w posiadanie jaka
s ziemie, z aowa kiedys, z e tu sie
wznosza gry, a tam pynie rzeka? Potrzebuje kanwy, aby na niej haftowac, regu,
wedle ktrych mozna spiewac lub tanczyc, i czowieka o mocnych podstawach,
aby mg dziaac.
*

Jesli z aujesz otrzymanej rany, to jakbys z aowa, z es sie narodzi albo z es sie
nie narodzi w innej epoce. Gdyz caa twoja przeszosc to tylko narodziny dnia
dzisiejszego. Przeszosc jest taka i to wszystko. Przyjmij ja taka, jaka jest, i nie
prbuj w krajobrazie przestawiac gr. One sa wasnie takie, jakie sa.

XLIX

Liczy sie jedynie droga. To ona trwa, a nie cel, ktry jest zudzeniem wedrownika, kiedy idzie od jednego grzbietu grskiego ku drugiemu, tak jakby osiagni
ety
cel mia jakis sens. Podobnie nie ma postepu bez zgody na to, co jest. Bo od tego,
co jest, nieustannie wyruszasz dalej. Nie wierze w wypoczynek. Gdyz ten, kogo rozdzieraja przeciwnosci, nie zgodzi sie szukac pokoju nietrwaego i niewiele
wartego, przyjmujac
na slepo tylko jeden z dwu czonw przeciwienstwa. Czy
cedr zyska cos na tym, z e bedziesz unika wiatru? Wiatr rozdziera go i szarpie, ale
jest z ywioem. I kto byby tak madry,

aby rozdzielic zo od dobra? Szukasz sensu z ycia, a przeciez sens to przede wszystkim stac sie soba, nie zas osiagn
a
c ten
nedzny pokj, ktry kaze zapominac o przeciwienstwach. Jesli cos ci stawia opr
i rozdziera cie, nic to wzrastaj dalej: oto sie zakorzeniasz i podlegasz przemianie. Bogosawione twoje rozdarcie, w ktrym rodzisz sam siebie: bo z adna
prawda nie objawia sie i nie daje osiagn
a
c jako oczywista. Jesli ci ktos taka prawde proponuje, wiedz, z e to tylko wygodne wyjscie, niby nasenny lek.
Gardze zatem tymi, ktrzy sami sie ogupiaja, aby zapomniec albo aby
z yc w spokoju i uproscic sobie z ycie dawia w sobie pragnienia wasnego
serca. Wiedz bowiem, z e wszelka sprzecznosc , z ktrej nie ma wyjscia, wszelka kontrowersja, ktrej nie da sie unikna
c, zmuszaja cie, abys rs, po to, by je
przekroczyc. Wtedy w splatane

korzenie bierzesz bezimienna ziemie, jej twarde


kwarce i prchnice, i wznosisz cedr na Boza chwae. Ta kolumna swiatyni

godna
jest chway, ktra opara sie zuzyciu w ciagu
dwudziestu ludzkich pokolen. Ty
takze, jesli chcesz osiagn
a
c wielkosc , scieraj sie z przeciwnosciami; one prowadza do Boga. To jedyna mozliwa w swiecie droga. Dlatego tez, jesli przyjmiesz
cierpienie, ono da ci wielkosc .
Sa jednak i miejskie drzewa, ktrych nie hartuje pustynny wiatr. Sa ludzie sabi, ktrzy nie potrafia sie przezwyciez yc. Dane im jest szczescie przecietne i sami,
zdawiwszy czesc swojej istoty, tak wasnie je ksztatuja. Zatrzymuja sie w przydroznej oberzy i spedzaja tam cae z ycie. To z ycie poronione. I nie obchodzi mnie,
co sie z nimi stanie ani jak beda z yc. Siedza skuleni na swoim nedznym dobytku i to nazywaja szczesciem. Nie maja wrogw ani dokoa siebie, ani wewnatrz

siebie. Zamykaja uszy na gos Boga, ktry jest niewyrazalna potrzeba, szukaniem
133

i pragnieniem. I nie szukaja sonca tak jak szukaja go drzewa w gestwie lasu,
dla ktrych nie bedzie ono nigdy dobrem zdobytym i przechowywanym w zapasie, bo kazde drzewo z trudem po nie siega, przebijajac
sie poprzez cien drzew
sasiednich;

one gonia za soncem pnac


sie wzwyz, jak pyszne gadkie kolumny
i scigajac
swego Boga rosna w potege. Boga nie mozna osiagn
a
c, On sie ukazuje
wcia
z przed nami, a czowiek buduje sie w przestrzeni jak korona drzewa.
*

Dlatego oto masz gardzic sadami

tumu. One bowiem sprowadzaja cie w twoje


wasne granice i nie pozwalaja rosna
c. Przeciwienstwo prawdy nazywaja bedem
i upraszczaja przeciwienstwa, a zaczyn twojego wzrostu, jako owoc tego bedu,
wydaje sie im nie do przyjecia, zatem go odrzucaja. Tacy ludzie chca, z ebys zamkna
sie w tym, co masz, i trwa niezmiennie jak pasozyt, jak rabus wasnego
mienia. Jaka potrzeba kazaaby ci wtedy poszukiwac Boga, ukadac piesn i pia
c
sie dalej w gre, tak aby chaos gr uozy sie w dole w krajobraz? Albo chronic
w sobie sonce, ktrego nie mozna zdobyc raz na zawsze, ale trzeba scigac dzien
po dniu?
Pozwl im mwic. Ich rady pyna z atwosci serca, ktre ci z yczy przede
wszystkim szczescia. Chcieliby ci zbyt wczesnie dac ten pokj, ktry daje dopiero smierc, a wtedy, cos nagromadzi za z ycia, nareszcie bedzie ci suzyc. Bo
to, cos nagromadzi, to nie zapasy na z ycie, ale mid pszczeli zgromadzony na
zime wiecznosci.
Pytasz mnie czasem: Czy mam obudzic tego czowieka, czy niech spi raczej,
gdyz powinien zaznac szczescia? Odpowiem ci wtedy, z e nie wiem nic o szczesciu. Ale jesli jest ono jak zorza polarna, czybys nie przebudzi swego przyjaciela? Nikt nie powinien spac, jesli ma szanse ja zobaczyc. Oczywiscie, on lubi spac,
uozy sie tak wygodnie; wyrwij go jednak z tego szczescia-snu i niech sie stanie
soba.

Kobieta chciaaby cie ograbic, gdyz jej celem jest dom. Prawda, z e godna poz adania

jest ta miosc , co swoja wonia napenia dom i jest jak spiew fontanny
i muzyka milczacych

dzbanw, i bogosawienstwo wieczoru, kiedy dzieci wracaja, jedno po drugim, do domu, a ich oczy pene sa ciszy. Ale nie prbuj wprowadzac rozrznien ani oceniac wedug formuek i nie oddzielaj chway wojownika
na pustyni od darw miosci. Gdyz tylko jezyk wprowadza tu podziay. Miosc
to tylko miosc wojownika, ktry oddycha szeroka przestrzenia pustyni, a prawdziwa ofiara z ycia, gdy u z rde czeka na niego zasadzka, to ofiara kochanka,
ktry potrafi kochac; w przeciwnym razie ciao zozone w ofierze nie jest ciaem ofiarnym ani darem miosci. Gdyz jesli walczacy
nie jest czowiekiem, ale
nacierajacym

automatem, gdziez byaby wielkosc wojownika? To tylko potworne


dzieo insekta. A jesli ten, co piesci kobiete, byby tylko nedznym bydleciem na
legowisku, gdziez byaby wielkosc miosci?
Wielkoscia wydaje mi sie, gdy wojownik odkada bron i koysze dziecko albo
gdy mazonek wyrusza na wojne.
I nie chodzi tu o przechodzenie od jednej prawdy do drugiej, o waznosc okresowa, ktra ustepuje potem innej rzeczy waznej. Ale o dwie prawdy, ktre maja
sens tylko w poaczeniu.

Jako wojownik kochasz i jako kochanek wojujesz.


Ale kobieta, ktra zdobya cie na towarzysza swoich nocy i poznaa sodycz
twego oza, zwraca sie do ciebie uwielbianego: Czy nie sodkie sa moje pocaunki? Czy nie mia swiezosc panuje w naszym domu? Czy nie szczesliwe sa
nasze wieczory? A ty jej potakujesz usmiechem. Zostan zatem przy mnie
powiada blisko, ramie przy ramieniu. Kiedy zapragniesz mnie, wystarczy ci
tylko wyciagn
a
c ramiona, a ja pochyle sie do ciebie, czujac
twj ciez ar, jak mode drzewko pomaranczowe obcia
zone owocem. Z dala ode mnie pedzisz z ycie
skape
w radosci i odwykasz od pieszczot. A bicie twojego serca jest jak z rdo
przysypane piaskiem, gdy jego wody nie moga rozlac sie po zielonej ace.

To prawda, poznaes w samotne noce te rozpaczliwe porywy ku tej lub ku


innej, ktrych obrazy staway przed toba, bo w guchej ciszy wszystkie staja sie
piekniejsze.

135

Wiec myslisz, z e samotnosc , na ktra skazaa cie wojna, pozbawia cie jakiejs
cudownej przygody. A przeciez miosci uczysz sie wtedy, kiedy miosci ci brak.
I bekitnego pejzazu twoich gr uczysz sie wasnie wsrd ska, kiedy wedrujesz
ku grzbietowi, a Boga uczysz sie tylko c wiczac
sie w modlitwach, na ktre nie ma
odpowiedzi. Bo tylko to da ci penie i nie rozmieni cie na drobne, co osiagniesz

poza codziennym biegiem dni, wtedy gdy twj czas zamknie sie koliscie i kiedy
przestaniesz sie stawac, a dozwolone ci juz bedzie byc.
*

Z pewnoscia mozesz ulec zudzeniu i z aowac czowieka, ktry nadaremnie


rzuca w noc woanie i zdaje mu sie, z e czas ubiega bezpodnie unoszac
jego skarby. Moze cie niepokoic to pragnienie miosci miosci pozbawione; zapominasz
widocznie, z e miosc ze swej natury jest pragnieniem miosci, o czym wiedza tanczace
pary, ktre moment zblizenia zamieniaja w poemat, podczas gdy mogliby
poaczy
c sie od razu.
Powiadam ci: liczy sie naprawde to, co sie nie spenio. Czuosc za wieziennymi murami to moze najwieksza czuosc . Modlitwa jest wtedy owocna, gdy Bg
nie odpowiada. Ostrym z wirem i cierniem z ywi sie miosc .
*

Nie myl wiec z arliwosci ze zuzywaniem zasobw. Zarliwo


sc , ktra domaga

sie czegos dla siebie, nie jest z arliwoscia. Zarliwosc drzewa kieruje sie ku owocom, ktre w zamian nic drzewu nie dadza. Tak jest i ze mna, i z moim ludem.
Gdyz moja z arliwosc kieruje sie ku pasterzom, od ktrych niczego nie moge oczekiwac.
Nie zamykaj sie wiec takze w kobiecie. Nie szukaj w niej tego, co juz w niej
znalazes. Wolno ci tylko wracac do niej od czasu do czasu, jak czowiek, ktry
mieszka w grach, a schodzi czasami ku morzu.

LI

Nie mia racji ten, co mwi o swoim maym domku: Buduje go po to, z eby
pomiesci wszystkich moich prawdziwych przyjaci. . .
Jakie mia wyobrazenie o ludziach ten stary cynik! Gdybym ja mia zbudowac
dom dla moich prawdziwych przyjaci, nie wiedziabym sam, jak wielki miaby byc; bo nie ma na swiecie ani jednego czowieka, ktry jaka
s swoja czastk
a,
chocby malenka, nieuchwytna, nie byby mi przyjacielem; nawet w tym, ktrego
skazuje na sciecie, odnalazbym przyjaciela, gdybysmy umieli dzielic czowieka
na czastki.

Nawet w tym, ktry mnie na pozr nienawidzi i gdyby mg, skazaby


mnie na sciecie. Nie sad
z przy tym, z e chodzi tu o tania czuostkowosc czy pobazliwosc , czy pospolite pobozne z yczenia, czy pospolite wspczucie, bo jestem
taki jak zawsze: nieugiety, milczacy
i twardy. Ale jak wielu mam rozproszonych
przyjaci i jak wypeniliby mj dom, gdybym nauczy ich przychodzic do siebie.
A kogo tamten czowiek nazwa prawdziwym przyjacielem: chyba tego, komu
by mg zawierzyc pieniadze

bez ryzyka kradziezy, ale wtedy przyjazn jest tylko


uczciwoscia suzacego;

albo tego, od kogo mgby zazada


c przysugi i prosba taka byaby speniona ale wtedy przyjazn jest korzystaniem z ludzi; albo tego,
kto w potrzebie wziaby
go w obrone. A wtedy przyjazn jest odpacona wiernoscia. Ale ja gardze wyrachowaniem i przyjacielem nazywam tego, kogo dojrzaem
w czowieku, kto moze spi ukryty w nim jak w kokonie, ale kto na mj widok zaczyna sie ukazywac, poznajac
mnie, usmiechajac
sie, nawet jesli pzniej mnie
zdradzi.
A tamten, widzisz, przyjacimi nazywa ludzi, ktrzy by zamiast niego wypili
cykute; i jakze bys chcia, z eby wszyscy byli na to gotowi?
Ten czowiek, najlepszego o sobie mniemania, nie rozumia przecie wcale
przyjazni. Mj ojciec, bezlitosny, mia przyjaci i potrafi ich kochac i nie odczuwa rozczarowania, ktre jest urazonym skapstwem.

Rozczarowanie odczuwane
w stosunku do blizniego jest czyms niskim; jesli bowiem istnieje w nim cos, co
nie jest ci mie, nie ulega przeciez zniszczeniu to, co w nim byo przez ciebie
ukochane. Ty jednak czowieka kochanego albo kochajacego

ciebie natychmiast
zamieniasz w niewolnika, a jesli nie wypenia obowiazkw,

jakie nan niewolnictwo nakada potepiasz go.


137

Pewien czowiek, ktremu przyjaciel zozy swoja miosc w darze, zamieni


dar w obowiazek.

Dar miosci sta sie obowiazkiem

wypicia cykuty i niewola.


Przyjaciel nie chcia pic cykuty. w czowiek poczu sie zawiedziony i to jest
niegodne. Jakiez tu bowiem moze byc rozczarowanie chyba w stosunku do
niewolnika, ktry z le wypenia swoja suzbe.

LII

Opowiem ci teraz o z arliwosci. Gdyz spotka cie tu niejeden wyrzut. Kobieta na


przykad zawsze ci bedzie wyrzucaa, gdy nie jej dajesz, ale komu innemu. Albowiem wedle ludzkiej miary to, co komus daje, ukradem gdzie indziej. Niepamiec
o Bogu i towary, z ktrych korzystamy, tak nas uformoway. W rzeczywistosci
jednak to, co dajesz, nie ubozy cie, ale przeciwnie przymnaza bogactw, ktre
mozesz rozdzielac. W ten sposb ten, kto kocha w Bogu wszystkich ludzi, nieskonczenie mocniej kocha kazdego czowieka, niz ten, kto kocha jednego i tylko
przed owym wsplnikiem otwiera nedzna izbe swojej duszy. Podobnie ten, kto
z dala od ukochanej, nie znajac
jej nawet, stawia czoo smiertelnym niebezpieczenstwom, dajac
siebie obdarzonego rzeczywistym bytem daje wiecej niz
ten, kto dniem i noca ja tuli, ale sam wasciwie nie istnieje.
*

Zbedna tu jest oszczednosc . Porywy serca nie sa towarem, ktry mozna


oszczedzac. Gdyz dawac to rzucac most poprzez przepasc samotnosci.
A kiedy dajesz, nie martw sie, jesli nie wiesz komu. Przyjda ci moze mwic:
Ten a ten nie zasuguje wcale na twoje dary. Tak jakby chodzio tu o towar,
ktry bys zuzywa. Nawet ten, z ktrego nie bedziesz mia z adnego pozytku, jesli oczekujesz od niego darw, moze sie okazac pozyteczny ze wzgledu na dary,
ktrych ty mu udzielasz, bo za jego posrednictwem bedziesz suzy Bogu. Wiedza o tym dobrze ci, ktrzy nie odczuwajac
pospolitej litosci w stosunku do sugi
okrytego wrzodami, skwapliwie narazaja z ycie i gotowi sa natychmiast sto dni
wedrowac po skalistych drogach, z eby przyniesc ulge najn
edzniejszemu sudze,
ktrego gnebi choroba. I tylko ci okazuja dusze poda i suzalcza, jak najpodlejszy suga, ktrzy oczekuja od niego jakiegos odruchu wdziecznosci, gdyz chyba
wasnym ciaem musiaby zapacic za jedno twoje spojrzenie; ty jednak, za jego posrednictwem, zozyes dar Bogu, i to ty powinienes sie przed nim pokonic,
poniewaz raczy w dar przyja
c.

LIII

Kiedys, w modosci, czekaem przybycia ukochanej, ktra miaem poslubic,


a ktra wioza ku mnie karawana wedrujaca
z tak odlegej rubiezy, z e ludzie
w drodze zda
zyli sie postarzec. Czys widzia kiedy karawane, ktra sie zestarzaa? Ci, ktrzy staneli przed graniczna straza mojego krlestwa, juz nie znali swojej
ojczyzny. Albowiem w czasie podrzy pomarli ci, ktrzy mogli byli wspominac.
Jednego po drugim grzebano ich wzduz szlaku wedrwki. Ci zas, co do nas dotarli, nie mieli innego dziedzictwa jak wspomnienie wspomnienia. A piesni, ktrych
nauczyli sie od starszych towarzyszy, byy legenda o legendzie. Czy syszaes
o dziwniejszym dziwie niz pojawienie sie statku, ktry zbudowano i ktremu dano osprzet na morzu? A moda dziewczyna, ktra wyprowadzono ze srebrnozotej
lektyki i ktra umiaa mwic, znaa rwniez sowo fontanna i wiedziaa, z e
o fontannie mwiono kiedys dawno, w szczesliwych dniach; i powtarzaa to sowo jak modlitwe, na ktra nie moze byc odpowiedzi, gdyz i do Boga czowiek sie
modli, pamietajac
na sprawy ludzkie. Jeszcze bardziej zdumiewajace
byo to, z e
umiaa tanczyc, a tanca nauczono ja wsrd kamiennych usypisk i cierni, ona jednak wiedziaa, z e taniec jest modlitwa, ktra moze spodobac sie krlom, na ktra
jednak w z yciu na pustyni nie moze byc odpowiedzi. Tak jest z twoja modlitwa,
az do smierci jest to taniec, ktry tanczysz, aby dotkna
c Boga. Ale najbardziej
zdumiewajace
byo to, z e niosa w sobie wszystko, co miao jej dopiero kiedys suz yc. I piersi ciepe jak goebice, ktrymi miaa karmic. I gadki brzuch, ktry mia
nosic w sobie synw dla krlestwa. Zjawia sie nagle gotowa, jak uskrzydlone
ziarnko, ktre wiatr przenis przez morze, i tak uksztatowana, tak pieknie urobiona, tak pena czystego zachwytu nad wasnym bogactwem, ktre dotad
nigdy
jej nie suzyo jak ty: niosacy
w sobie kolejne zasugi i czyny, i nabyte doswiadczenia, ktre posuza ci dopiero w godzinie smierci, kiedy sie nareszcie staniesz;
a ona tak rzadko robia uzytek nie tylko z brzucha i piersi dotad
dziewiczych,
ale i z umiejetnosci tanca, ktry sie mia spodobac krlom, z fontanny, w ktrej
mozna zwilzyc wargi, i ze sztuki ukadania bukietw, bo nie widziaa dotad
kwiatw; i pojawiwszy sie przede mna w peni wasnej doskonaosci, moga juz tylko
umrzec.

LIV

Mwiem ci o modlitwie, ktra jest c wiczeniem sie w miosci za sprawa milczenia Boga. Gdybys znalaz Boga, oparbys na Nim, jak na fundamencie, gotowy
gmach siebie. Po co bys mia jeszcze wzrastac, po co sie stawac?
Kiedy wiec pewien czowiek pochyla sie nad kobieta, obwarowana wasna
duma jak potrjnym rzedem murw obronnych i ratunek dla niej wydawa sie
niemozliwy, ludzki los budzi w nim z al i rozpacz: Panie mwi rozumiem
i czekam na jej zy. Sa jak deszcz, ktry roztopi groze nadciagaj
acej
burzy, ulga
dla dumy i mozliwoscia przebaczenia. Niech ta kobieta odprez y sie i niech pacze,
a ja przebacze. Ale ona jest jak dzikie zwierzatko,

ktre sie broni zebami i pazurami przeciw niesprawiedliwosci stworzonego przez Ciebie swiata i nie potrafi nic
innego jak kamac.
I z al mu jej byo, z e tak sie boi. Mwi wiec do Boga myslac
o ludziach: Woz yes na zawsze strach w ich serca tyle jest kolcw, zebw i szponw, trucizn
i ostrych usek, i cierni w stworzonym przez ciebie swiecie. Trzeba niemao czasu, z eby nabrali pewnosci i wrcili do siebie. I wiedzia, z e ta, ktra kamie, tak
daleko odesza i taka jest zagubiona, i z e tak dugo musi isc , z eby powrcic!
I z aowa ludzi, z e tak wielkie sa w nich odlegosci do pokonania, a inni o tym
nie wiedza.
Niektrzy dziwili sie jego pobazliwosci wobec najwstretniejszych wystepkw. Ale on wiedzia, z e nie jest to pobazliwosc . I mwi: Panie, nie jestem tu
sedzia. Bywaja epoki, ktre sadz
a, i ludzie, i ja sam moge pewnego dnia zostac
powoany, aby wystapi
c w tej roli. Ale te kobiete przygarnaem,

gdyz sie baa,


a nie po to, z eby wystepowac przeciwko niej. Czy widzia kto, aby ratownik, ktry wyciagn
a
z morza ofiare, osadziwszy,

z e jest niegodna, wrzuca ja z powrotem


w morze? Trzeba najpierw uratowac ja do konca, bo nie ja ratujesz, ale Boga za jej
posrednictwem. Dopiero przeciw uratowanej mozesz wystapi
c z caa surowoscia.
Tak jest i z czowiekiem skazanym na smierc: pielegnujesz go, jesli jest chory, bo
wolno ukarac czowieka na jego ciele, ale nie wolno ludzkim ciaem pogardzac.

141

Zapyta cie moze ktos: do czego zmierzasz przeciez tak saba jest nadzieja,
aby ja uratowac. Odpowiem, z e cywilizacja to nie tyle korzystanie z wynalazkw,
co sama z arliwosc wynalazcza. A takze, z e nie pytasz lekarza, czy zalety chorego
usprawiedliwiaja okazana mu pomoc. Liczy sie przede wszystkim jego dziaanie, gdyz cele nie sa widoczne ani kolejne, dowolnie obierane etapy, i nie wiesz
sam, dokad
zmierzasz. I za tym ancuchem grskim ciagnie

sie ancuch nastepny.


A poza ta ludzka jednostka jest cos innego, co ocalasz wtedy, kiedy zdawaoby
sie, z e chodzi tylko o sama z arliwosc niesionego ocalenia. A jesli dziaasz dla celu popatnego lub jesli chcesz z gry zapacic, jak przy handlowej umowie, jestes
kupcem, a nie czowiekiem.
I nic nie mozesz wiedziec o etapach, bo one sa tylko wymysem jezyka. Tylko
kierunek dziaania ma znaczenie. Wazne jest isc ku czemus, a nie dojsc tam, bo
nie dochodzimy nigdzie i nigdy, chyba z e do smierci.
*

Rozwiazo
sc tej kobiety rozumiaem jako niepokj i rozpacz. Jesli bowiem
wszystko przecieka ci przez palce, to dlatego, z e zrezygnowaes z chwycenia czegokolwiek. Rozwiazo
sc jest rezygnacja z z ycia. Rozpaczasz, myslac
o bogactwach, ktre zuzywaja sie i niszczeja. Kwiat bowiem wiednie, ale staje sie dla
ciebie ziarnem; a jesli kwiat by dla ciebie czyms wiecej niz miejscem, ktre sie
mija, popadasz w rozpacz. Powiadam ci: nie ten jest z plemienia osiadego, kto
kocha najpierw dziewczyne, poslubia kobiete, potem koysze niemowle i naucza
dziecko, a potem jako starzec, rozdziela pomiedzy innych swoja madro
sc , i wcia
z
kroczy naprzd; ale ten, kto chciaby znalezc w kobiecie postj, znajdowac w niej
rozkosz jak w poemacie niezwykej pieknosci albo w nagromadzonych bogactwach; ten wkrtce odkryje w niej marnosc , gdyz nic na ziemi nie jest niewyczerpalnym rezerwuarem, a krajobraz ujrzany ze szczytu gry uksztatowao twoje
zwyciestwo.
Taki czowiek porzuca kobiete albo kobieta zmienia kochanka, gdyz czuje
sie zawiedziona. Ale odpowiedzialna za to jest tylko ich postawa, w niej bowiem
jest marnosc . Bo kochac mozna tylko poprzez kobiete, a nie kobiete. Dzieki poematowi, nie sam poemat. Poprzez krajobraz ujrzany ze szczytu gry. Rozwia
zosc zas rodzi sie z niepokoju, kiedy nie udaje sie nam byc. Podobnie ten, kogo
dreczy bezsennosc , przewraca sie na posaniu szukajac
chodnego miejsca w swoim zku. Ale ledwie je znalaz, juz staje sie ciepe i odmawia mu wytchnienia.
Wiec gdzie indziej szuka trwalszego z rda chodu. Ale nie ma go nigdzie bo
ledwo go dotkna,
juz caa swiezosc sie rozwiaa.
142

Tak jest tez z tymi, ktrzy w istotach ludzkich widza tylko pustke: istotnie
jest w nich pustka, jesli nie sa oknami otwartymi na Boga. Dlatego miosc niska
i pospolita kocha tylko to, co ucieka, w przeciwnym razie wnet jestes nasycony
i zaspokojone pragnienie nudzi i meczy. Wiedza o tym dobrze tancerki, ktre
odgrywaja przede mna gre nasladujac
a miosc .
Chciaem wiec, aby odzyskaa wasna jednosc ta, co chciaa cay swiat zagrabic, a z ywia sie ostem, bo kwiat prawdziwy gdzie indziej mozna znalezc . I ktokolwiek dotknie cie chocby jeden raz, odczujesz z ar w nim ponacy,
jesli go o to
poprosisz.
A dotknie cie w chwili, kiedys juz przestawa w niego wierzyc. Chyba z e
jest tylko obrazem czowieka, zbakan
a owca, sabym dzieckiem, przerazonym
lisem kasaj
acym

twoje palce, gdy go karmisz; czy bedziesz mia wtedy z al o to,


z e zamkna
sie w sobie, we wasnym przerazeniu i nienawisci? Czy wyda ci sie
zniewaga ten gest czy sowo, kiedy wystarczy zapomniec o sowach i miakim
znaczeniu, jakie sowa niosa, po to, aby gebiej odnalezc Boga?
*

Gotw jestem ukarac smiercia, kogo winnym uzna moja sprawiedliwosc , kiedy mnie zbezczeszczono. Ale zbyt wielka odlegosc dzieli mnie od owego lisa
cierpiacego

w puapce, nie z ebym mu przebaczy (bo nie ma nic do przebaczenia


na tej wysokosci, gdzie jestem skazany na samotnosc ), ale bym mg nie syszec
w haniebnych krzykach zwykej rozpaczy.
*

Dlatego ta, ktra jest piekniejsza, doskonalsza i szlachetniejsza, moze nie tak
jasno pokazuje ci Boga. Nie ma w niej tego, co trzeba by zebrac razem i zabezpieczyc. Kiedy zas cie prosi, abys sie zaja
nia bez reszty i zamkna
w swojej miosci,
domaga sie tylko egoizmu we dwoje, ktry niesusznie bywa nazywany swiatem
miosci, jest bowiem tylko jaowym pomieniem i rabunkiem spichlerzy.
Nie po to zbieram bogactwa, z ebym je zamyka w kobiecie i tak sie nimi
cieszy.
*

Dlatego ta inna, nieuczciwa, pena kamstwa i wybiegw, domagaa sie ode


mnie wiecej, siegaa gebiej serdecznych z rde, a zmuszajac
mnie do z ycia w milczeniu, ktre jest oznaka prawdziwej miosci, dawaa mi smak wiecznosci.
143

Jest bowiem czas na to, by sadzi


c. Ale jest takze czas na to, by sie stawac. . .
Powiem ci teraz o umiejetnosci suchania innych. Jesli otworzysz drzwi twego
domu przed wczega, a on zasiadzie,

nie wyrzucaj mu, z e jest soba, nie kim innym. Nie sad
z go. Bo jego gd to przede wszystkim potrzeba znalezienia gdzies
miejsca, przyjscia do kogos z ciez kim brzemieniem wspomnien, z urywanym oddechem i postawienia w kacie
z ebraczego kija. Potrzeba znalezienia sie w cieple,
naprzeciw twojej spokojnej twarzy, wasnie z caa jego przeszoscia, ktra nie bedzie poddawana ocenie, i z ujawnionymi przywarami. I juz nie bedzie mu cia
zya
jego kula, bo ty mu nie kazesz tanczyc. Poczuje sie bezpieczny, wypije mleko,
ktre mu nalejesz, i bedzie jad amany przez ciebie chleb, a usmiech, jakim go
obdarzysz, bedzie jak ciepy paszcz i jak sonce askawe dla slepca.
A ty bys przypuszcza, z e to pode usmiechac sie do niego, dlatego, z e on
rzekomo tego usmiechu niegodny?
I czy myslisz, z e cos mu dajesz, jesli nie dasz tego, co najwazniejsze przyjaznego posuchania, ktre potrafi uszlachetnic twoje stosunki nawet ze smiertelnym wrogiem? Czy zamierzasz wyudzic jego wdziecznosc obarczajac
go ciez arem podarkw? Znienawidzi cie, jesli wyjdzie od ciebie obcia
zony dugiem.

LV

Nie wolno ci mylic miosci z szalencza z adz


a posiadania, ktre niesie najgorsze cierpienia. Gdyz wbrew powszechnemu mniemaniu miosc nie przynosi
cierpienia. Natomiast przynosi cierpienie instynkt posiadania, ktry jest przeciwienstwem miosci. Bo jesli kocham Boga, to ide droga, utykajac,
aby Go zaniesc
innym ludziom. I nie sprowadzam tej miosci do niewolnictwa. I karmie sie tym,
co On daje innym. A tego, kto kocha prawdziwie, rozpoznaje po tym, z e nie mozna
go zranic. Tego, kto umiera za krlestwo, krlestwo nie moze narazic na szwank.
Mozna mwic o niewdziecznosci ze strony czowieka, ale kto moze mwic o niewdziecznosci krlestwa? Krlestwo budujesz swoimi darami, a jesli rozwazasz,
jakie uznanie w zamian otrzymaes nedzne to rachunki. Ten, kto poswieci z y atyni
cie dla Swi

i przemieni swoje z ycie w jej mury, kocha prawdziwie: jakze


mgby sie poczuc skrzywdzony przez swiatyni
e? Prawdziwa miosc zaczyna sie
tam, gdzie niczego juz w zamian nie oczekuje. A jesli c wiczenie w modlitwie okazuje sie tak wazne, aby nauczyc czowieka miosci do ludzi, to przede wszystkim
dlatego, z e modlitwa pozostaje bez odpowiedzi.
*

U podstaw waszej miosci jest nienawisc , gdyz zatrzymujecie sie przy osobie
pewnej kobiety czy pewnego mez czyzny, traktujac
ja jak nagromadzone bogactwo i zaczynacie nienawidzic, podobni do psw biegajacych

wok miski, wrogich kazdemu, kto spoziera na ich jado. I te egoistyczna zawisc o jado nazywacie mioscia. A ledwo ktos wam okaze miosc , juz z tego wolnego daru czynicie
niewole, tak jak w przypadku faszywych przyjazni, i gdy tylko otrzymacie dowody miosci, juz zaczynacie czuc sie pokrzywdzeni. I aby tym lepiej poddac sobie
drugiego czowieka, dreczycie go widokiem swojego cierpienia. Cierpicie zreszta
naprawde, ale wasnie to cierpienie jest mi niemile. Dlaczegz zatem miabym je
podziwiac?
W modosci istotnie zdarzao mi sie chodzic tam i z powrotem po tarasie,
pod palacymi

gwiazdami, teskniac
za zbiega niewolnica, w ktrej upatrywaem

uzdrowienia. Gotw byem podja


c wojne, z eby ja odzyskac. Zeby
ja posiadac,
145

gotw byem podbic niejedna prowincje; ale Bg mi swiadkiem nie myliem


sie w znaczeniu sw i nigdy bym nie nazwa mioscia takiej pogoni za zdobycza,
nawet gdyby mi przyszo z yciem za to zapacic.
*

Przyjazn poznaje po tym, z e nie moze doznac zawodu, a prawdziwa miosc po


tym, z e nic jej nie zdoa ugodzic.
*

Jesli wiec ktos ci powie: Oddal ja, bo cie krzywdzi. . . , wysuchaj pobazliwie, ale nie zmieniaj swojego postepowania, gdyz kto moze miec wadze, aby cie
skrzywdzic?
A jesli ktos ci powie: Zerwij z nia, bo wszystkie twoje starania ida na marne. . . , wysuchaj pobazliwie, ale nie zmieniaj postepowania, poniewaz dokonaes juz wyboru. I choc mozna cie okrasc z tego, co otrzymujesz, kto ma moc
okrasc cie z tego, co dajesz?
I jesli ktos ci mwi: Tutaj masz dugi. A tu nie masz dugw. Tu twoje dary
ciesza sie uznaniem. Tu sie spotykaja ze wzgarda,
zatkaj sobie uszy i nie suchaj
podobnych kalkulacji.
*

Wszystkim zas mozesz odpowiedziec: kochac to przede wszystkim wspdziaac ze mna.


*

Tak jest ze swiatyni


a:
wchodzi do niej tylko przyjaciel, ale liczba przyjaci
jest niezliczona.

LVI

Tej samej tajemnicy chciabym ciebie nauczyc. Caa twoja przeszosc to tylko
narodziny, podobnie jak po dzis dzien wydarzenia z dziejw krlestwa. I z aowac czegokolwiek to taki sam absurd, jak z aowac, z e sie nie urodzies w innej
epoce, albo z e nie jestes niski, kiedy jestes wysoki, albo z e nie z yjesz w innym
kraju, i w tych absurdalnych rojeniach znajdowac powd do rozpaczy na kazda
chwile. Szalony, kto zgrzyta zebami unoszac
sie gniewem na przeszosc , ktra
jest jak granitowy blok, i zamknieta. Przyjmij ten dzien tak, jak jest ci dany, zamiast bic gowa o nieprzekraczalny mur. Nieodwracalnosc nic nie znaczy, gdyz
jest cecha wszystkiego, co przemineo. A poniewaz nie ma czegos takiego jak cel
osiagni
ety albo cykl zamkniety, albo epoka zakonczona chyba z e dla historykw, ktrzy wymyslaja podziay czasu jakzebys mg z aowac postepowania,
ktre nie zostao jeszcze uwienczone wynikiem i nigdy nie zostanie gdyz sens
rzeczy nie lezy w bogactwie nagromadzonym, z ktrego potem korzystaja plemiona osiade, ale w pomieniu przemiany, wedrwki i pragnienia. A ten, kto dozna
kleski i ginie pod butem zwyciezcy, bardziej jest moim zdaniem zwycieski niz
ten, co cieszy sie wczorajszym zwyciestwem, jak osiady nagromadzonym bogactwem, a jego kroki juz zmierzaja ku smierci.
Do czego zatem mam da
zyc, spytasz. Skoro cel nie ma znaczenia. A ja odpowiadajac
wyjawie ci wielka tajemnice kryjac
a sie pod prostymi i zwykymi
sowami, ktrej nauczya mnie madro
sc nabywana po trochu w ciagu
z ycia: a mianowicie, ze przygotowywac przyszosc to tylko dawac podstawe terazniejszosci.
I z e niektrzy trawia siy na utopie i zabiegi, marzenia i mgliste obrazy zrodzone z wynalazczej wyobrazni. A tymczasem jedyna prawdziwa wynalazczosc to
odczytywac terazniejszosc , caa jej niespjnosc i jezyk peen sprzecznosci. Jezeli
jednak dasz do siebie dostep tym bredniom pustym snom o przyszosci, bedziesz podobny do czowieka, ktremu sie zdaje, z e swobodnym pociagni
eciem
pira potrafi wynalezc kolumne i postawic nowa swiatyni
e. Ale czy napotkaby
wtedy nieprzyjazny opr materii? A nie spotkawszy oporu, na czym by opar fundamenty swiatyni?

Co nadaoby ksztat jego kolumnie? Kolumna formuje sie poprzez pokolenia, scierajac
sie i nabierajac
ksztatu poprzez z ycie. Nawet jej ksztat

147

nie jest wymyslony, ale wygadzony trwaniem. I tak rodza sie wielkie dziea i krlestwa.
Tylko terazniejszosc trzeba wcia
z porzadkowa

c. Po co dyskutowac o dziedzictwie? Przyszosc nie po to jest, aby ja przewidywac, ale by ja przyja


c.
Trudzisz sie oczywiscie, kiedy terazniejszosc masz w rekach jak tworzywo. Te
owce i kozy, pola jeczmienia, domy i gry, wszystko to nazywam ojcowizna albo
krlestwem i dobywam z tej caosci cos, czego w niej dotad
nie byo; i nazywam
jednoscia najprostsza, gdyz kto zechce ja ogarna
c rozumem, zniszczy ja, a nie
pozna i tak tworze podstawy terazniejszosci; tak samo, kiedy wspinam sie na
grzbiet grski, wysiek moich miesni organizuje krajobraz i staje sie swiadkiem
agodnego bekitu, gdzie miasta sa jak ptasie jajka w gniazdach polnych przestrzeni, i jest to obraz ani prawdziwy, ani bardziej faszywy niz miasta porwnane do
statkw albo do swiaty
n po prostu obraz inny. A ludzkie losy potrafia stac sie
pokarmem dla pogody mojej duszy.
Wiedz zatem, z e z adna prawdziwa twrczosc nie jest dowolnie powzietym
wyobrazeniem o przyszosci, sciganiem majakw i utopia, ale nowym, swiezo
odczytanym obliczem terazniejszosci a ta tworzywem bezadnie nagromadzonego dziedzictwa; tobie zas nie wolno ani rozkoszowac sie tym tworzywem,
ani sie na nie skarzyc, bo ono tak jak i ty po prostu jest, skoro sie narodzio.
Pozwl zatem przyszosci jak drzewo rozkadac, jeden po drugim, swoje konary. Od jednej terazniejszosci do drugiej drzewo bedzie wzrastac, az zakonczywszy
wzrost, dopenione, wejdzie w smierc. Bad
z spokojny o moje krlestwo. W chwili gdy ludzie w bezadzie rzeczy odkryli to oblicze, gdy jak rzezbiarz stworzyem
dzieo w kamieniu, w majestacie tworzenia umocniem ich los. Odtad
isc beda od
zwyciestwa do zwyciestwa, odtad
moim spiewakom nie zabraknie tematu piesni,
bo juz nie martwych bogw beda chwalic, ale po prostu z ycie.
Spjrz na moje ogrody: gdy o swicie ogrodnicy ida gotowac panowanie wiosny, nie rozprawiaja o patkach kwiatw ani o ich precikach: sieja ziarna.
Wam zatem, zniecheceni, nieszczesni i pokonani, powiadam: Jestescie zwycieska armia!
Gdyz ta oto chwila jest waszym poczatkiem

i to piekne byc tak


modym.
*

Nie sad
z jednak, z e to proste: obja
c mysla terazniejszosc . Bo wtedy stawia
ci opr nawet materia, z ktrej masz korzystac, podczas gdy nie stawiaja oporu
plany snute na przyszosc . Temu, kto poozy sie na piasku koo wyschej studni,
a sonce juz zamienia go w ulotna pare, roi sie, z e dzielnie maszeruje. I ogromnie
atwe staja sie wielkie kroki, ktre go zblizaja do ocalenia. atwo bowiem pic we
snie: kazdy krok, jak namaszczony oliwa niewolnik, przynosi ci wode i nie ma
cierniw, ktre by cie zatrzymyway w drodze.
148

Ale ta przyszosc , ktra nie ma w sobie nic wrogiego, nie zbliza sie, a ty konasz, piasek zgrzyta ci miedzy zebami, a gaj palmowy, ciez kie wody rzeki i spiew
kobiet pioracych

bielizne chwieja sie i z wolna zapadaja w smierc.


Ten natomiast, kto rzeczywiscie idzie, ociera sobie stopy o kamienie, walczy
z kolczastymi zaroslami i rani paznokcie na skalnych usypiskach. Co krok to inny
etap wspinaczki, a on nad wszystkimi musi odniesc zwyciestwo. Wode dla siebie stwarza powoli caym ciaem, miesniami, pecherzami na doniach i ranami
na nogach. Stapiajac
w jedno sprzeczne wkna rzeczywistosci, wysikiem doni
dobywa wode ze swej kamiennej pustyni, jak piekarz wyrabiajac
ciasto czuje, jak
ono twardnieje mu pod palcami, jak coraz silniejszy stawia mu opr, jak powstaja
zawez lenia, ktre musi zrywac a to znaczy, z e w jego rekach powstaje chleb.
Tak jak poeta czy rzezbiarz, ktry zrazu swobodnie obrabia wiersz czy kamien,
ale zatracajac
sie w nim, bo mg kazac swoim postaciom, aby smiay sie albo
pakay, mg sie skierowac na prawo lub na lewo, i w tej penej swobodzie trudno mu byo stawac sie. Ale nadchodzi moment, gdy ryba chwyta przynete i wedka
wyprez a sie. Przychodzi chwila, kiedy nie mwisz tego, co chciaes powiedziec,
ze wzgledu na sowo, Ktre chciaes zachowac na inna chwile, bo i je takze zamierzaes wypowiedziec; i obie prawdy zaczynaja stawiac ci opr. A ty zaczynasz
kreslic, tak jakbys wyrabia gline, i pojawia sie usmiech, ktry zdaje sie rzucac ci
wyzwanie. Nie dobierasz juz pojedynczych sw na zasadzie sownej logiki, ale
szukasz zwornika, ktry by spia
sklepienie twoich sprzecznych prawd, bo z niczego nie wolno ci zrezygnowac; i zgadujesz juz, z e wasnie rodzi sie wiersz albo
z kamienia powstaje twarz posagu,
bo otaczaja cie zewszad
drodzy ci nieprzyjaciele.
Nie suchaj wiec nigdy tych, co chcieliby ci sie przysuzyc i radza, z ebys sie
wyrzek ktregos z twoich zamiarw. Znasz swoje powoanie po tym, jak ci cia
zy.
Jesli je zdradzisz, sam siebie wypaczysz; wiedz, z e twoja prawda rodzi sie powoli,
gdyz jest jak narodziny drzewa, a nie jak znalezienie formuy, bo czas tu odgrywa
najwazniejsza role, bo ty masz sie przemienic i wstapi
c na trudny szczyt. Nowy
byt, ktry jest jednoscia wyoniona z zametu rzeczy, nie spada na ciebie jak rozwiazanie

rebusu, ale jest uspokojeniem sprzecznosci i zabliznieniem ran. A moc


swoja poznasz dopiero wtedy, kiedy sie stanie. Dlatego czciem przede wszystkim
owe bstwa zapomniane, ktrymi sa dla czowieka cisza i powolnosc .

LVII

Albowiem piekna jest wasza modosc , wy nieszczesliwi, wydziedziczeni i pokonani, ktrzy w waszym dziedzictwie umieliscie wyczytac tylko niedobre posanie wczorajszego dnia. Ale ja zbuduje swiatyni
e, a wy przyjdzcie wmieszac
sie w tum wiernych. Jesli rzuciem wam ziarno i zgromadziem was w majestacie
ciszy, abyscie sie stali powolnym, cudownym z niwem, to gdziez tu miejsce na rozpacz? Pamietacie, jak wyglada
poranek zwyciestwa: umarli na ozach, tredowaci
i dotknieci zaraza, chromi na kulach, zaduzeni scigani przez urzednikw, duznicy wsrd komornikw, wiez niowie pod straza dozorcw wszyscy skupieni oto
w zwyciestwie jak w zworniku sklepienia, wszyscy waczeni

w ludzka wsplnote; w takie ranki rozproszony tum staje sie bazylika, w ktrej rozbrzmiewa piesn
zwyciestwa.
Widziaes takze, jak miosc sie gruntuje, jak umacniaja sie korzenie, jak dusze
odpowiadaja sobie wzajemnym echem, moze pod uderzeniem nieszczescia, ktre
znienacka staje sie kosc cem i zwornikiem sklepienia, aby we wszystkich znalezc
ten sam oddzwiek, te sama gotowosc wspdziaania; i radosc rodzi sie wtedy
z dzielonego chleba, z miejsca przy ogniu, gdzie siada zaproszony. Okazywaes
niezadowolenie jak stary zgorzknialec i wydawao sie, z e nawet twojego ciasnego
domu nie wypenia przyjaciele, a oto nagle otwiera sie swiatynia

i wchodzi do
niej przyjaciel jeden, ale niezliczony.
Wiec gdziez tu miejsce na rozpacz: wszedzie tylko wieczne narodziny. To
prawda, z e jest takze nieodwracalnosc , ale ani to wesoe, ani smutne: nieodwracalnosc to istota tego, co mineo. Nieodwracalne sa moje narodziny, bo oto jestem.
Nieodwracalna jest przeszosc , ale terazniejszosc lezy przed toba, jak budulec bezadnie rzucony u stp budowniczego, i to ty masz z niego urobic przyszosc .

LVIII

Przyjaciel to przede wszystkim czowiek, co nie sadzi.

Mwiem ci, z e to ten,


co otwiera drzwi przed wczega i jego kula, i kosturem postawionym w kacie,

i nie kaze mu tanczyc po to, aby tanczacego

oceniac. A jesli wczega opowiada


o wiosnie widzianej po drodze, przyjaciel to ten, co przyjmuje w siebie wiosne.
A jesli opowiada o grozie godu w wiosce, z ktrej przychodzi, przyjaciel razem
z nim cierpi gd. Bo mwiem ci juz, z e przyjaciel to ta czastka

czowieka, ktra jest dla ciebie przeznaczona i otwiera przed toba drzwi, ktrych moze nigdzie
indziej nie otwiera. I bedzie to prawdziwy przyjaciel i wszystko, co mwi, jest
prawda, i kocha cie, nawet jesli nienawidza cie w innym domu. Zas przyjaciel spotkany w swiatyni,

obok ktrego z aski Boga stoje ramie przy ramieniu, to


ten, co zwraca ku mnie taka sama jak moja twarz, oswiecona tym samym Bozym
swiatem, bo wtedy rodzi sie jednosc , nawet jesli poza swiatyni
a on jest sklepikarzem, a ja kapitanem, albo on ogrodnikiem, a ja marynarzem. Spotkaem go na
wyzszym pietrze niz istniejace
miedzy nami rznice i jestem jego przyjacielem.
I moge przy nim milczec, to znaczy nie obawiac sie niczego, bo on nie wejdzie
w ciez kich butach do ogrodu mojej duszy i bezpieczne sa moje gry i wawozy,

i moje pustkowia. A ty przyjmujesz z mioscia, mj przyjacielu, to, co wysyam


ku tobie z krlestwa mojej duszy, jakbys przyjmowa mojego ambasadora. Traktujesz go z yczliwie, prosisz siadac i suchasz, co mwi. I otosmy szczesliwi. Ale
czy mozliwe, abym przyjmujac
ambasadorw traktowa ich oschle albo odesa
z niczym, dlatego z e gdzies w ich cesarstwie, o tysiac
dni marszu od mojego krlestwa ludzie sie z ywia jadem, ktre mnie nie smakuje, albo maja inne obyczaje.
Przyjazn to przede wszystkim pokj i potez na duchowa wymiana, wznoszaca
sie
ponad pospolite szczegy. I temu, kogo ze czcia sadzam za moim stoem, nie
bede robi z adnych wyrzutw.
Wiedz bowiem, z e goscinnosc , uprzejmosc i przyjazn to spotkanie z czowiekiem, jakie sie dokonuje w czowieku. Nic po mnie w swiatyni

takiego bstwa,
ktre by roztrzasao

wzrost i tusze swoich wiernych, ani w domu takiego przyjaciela, ktry by nie przyja
gosci kulawych lub kaza im tanczyc, aby ocenic, czy
tancza dobrze.

151

Dosc spotkasz sedziw na swiecie. Nieprzyjacioom zostaw trud urabiania ciebie, abys sie sta innym, abys stwardnia. To ich zadanie, tak jak zadaniem burzy
jest rzezbic pien cedru. Przyjaciel jest po to, aby cie przyja.
A kiedy wchodzisz
do swiatyni,

wiedz takze, z e Bg nie sadzi


c cie chce, ale przyja
c.

LIX

Jesli chcesz, by tam, gdzie dzieli sie bogactwa, a wiec i serca sa podzielone, krzewia sie przyjazn (jesli chcesz bowiem, aby sie znienawidzili, sypnij im
ziarna), oprzyj sie na poszanowaniu czowieka i wiedz, z e z ycie plemienne wtedy
jest znosne, gdy jeden nie krytykuje drugiego. Kiedy myslisz z le o przyjacielu
i dajesz temu wyraz, to znaczy, z e nie doszo miedzy wami do spotkania na paszczyznie czowieczej, takiej jak w swiatyni,

gdy gromadzi sie wsplnota. Nie jest


to kwestia ani pobazliwosci, ani sabosci, ani braku z arliwosci w cnocie. Gdzie
indziej jest miejsce na surowosc i gdzie indziej masz byc sedzia. Jesli zajdzie potrzeba, bez drgnienia powiek bedziesz scina gowy. Bo jeszcze raz powtarzam:
mozesz skazac na smierc, ale jesli skazaniec jest chory, wpierw go ulecz. Nie bj
sie tych sprzecznosci, ktrych peno w twoim niedoskonaym jezyku, gdy mwisz o ludziach. Bo nie ma tu z adnej sprzecznosci, poza jezykiem srodkiem
wyrazu. I w skazancu jest czastka,

ktra wydajesz katowi, ale jest i druga, ktra


mozesz posadzic za twym stoem i ktrej nie masz prawa osadza
c. Nakazano ci
bowiem sadzi
c czowieka, ale nakazano tez go szanowac. I nie chodzi wcale o to,
aby sadzi
c jednego, a drugiego szanowac, ale ma to byc ten sam czowiek. Jest to
tajemnica mojego krlestwa, niepojeta tylko ze wzgledu na jezyk ludzki.
Logiczne przedziay nie sa dla mnie z adna przeszkoda. Bo ten, z kim walcze
na pustyni i otaczam nienawiscia, by mi zawsze najlepszym c wiczeniem duchowym. Kroczymy ku sobie, grozni, ale z mioscia.

LX

Rozmyslaem takze nad ludzka prznoscia. Gdyz zawsze wydawaa mi sie


nie wada, a choroba. Kiedy widziaem, jak ktos wzrusza sie opinia tumu, jak
czyniac
z siebie widowisko upadla sie w zachowaniu i w sowach, jak niezwyke
zadowolenie znajduje w pochwaach, jaki ogien bije na jego policzki, gdy na niego
patrza, nie gupote widziaem w tym, a chorobe. Bo jakie zadowolenie moze dac
drugi czowiek poza mioscia i darem z siebie? A przeciez zadowolenie, jakie
taka osoba znajduje we wasnej prznosci, wydaje sie goretsze niz satysfakcja
z bogactwa, bo za te rozkosz zapaciaby szczodrze innymi przyjemnosciami.
Nedzna to radosc i skapa,
jak zawsze, gdy pynie z uomnosci. Jak czowieka,
ktry czujac
swedzenie, drapie sie i w tym znajduje rozkosz. Pieszczota przeciwnie jest osona i dachem nad gowa. Jesli pogaszcze dziecko to jakbym
je broni. Pieszczota jest tu znakiem na dziecinnym miekkim policzku.
Ale prznosc jest wynaturzeniem.
Ludzie przni to dla mnie tacy, co przestali z yc. Czy mozna bowiem przemienic sie w cos wiekszego od siebie, jezeli chce sie przede wszystkim brac? Taki
czowiek nie bedzie rs, zostanie skarlay na wieki.
A przeciez jesli chwale odwaznego wojownika, wzrusza sie i drzy jak dziecko,
gdy je pieszcza. Ale to nie prznosc .
Co wzrusza jednego, a co drugiego? I jaka jest miedzy nimi rznica?
A kiedy zasypia przna kobieta. . .
Nie zazna tego, co roslina, ktra na wietrze otrzasa
nasiona, a z adne nie bedzie
jej zwrcone.
Nie zazna tego, co drzewo, gdy padaja z niego owoce, ale z aden nie bedzie mu
zwrcony.
Nie zazna radosci czowieka, ktry innym oddaje stworzone przez siebie dzieo, a ono mu zwrcone nie bedzie.
Nie zazna z aru tancerki, ktra z siebie daje taniec, a ten jej zwrcony nie
bedzie.
I tak samo wojownik, ktry oddaje swoje z ycie. I jesli go chwale, to dlatego, z e
stoi jak wypatrujacy
straznik na dziobie statku. Wyrzek sie siebie dla wszystkich
innych. I jest zadowolony nie z siebie, ale z ludzi.
154

Lecz czowiek przny to karykatura. Nie domagam sie skromnosci, bo lubie


dume, ktra jest jadrem

istnienia i trwania. Jesli jestes skromny, tos i posuszny


wiatrom, jak blaszana choragiewka.

Kto inny wazy wtedy wiecej niz ty sam.


Ja domagam sie, abys z y nie tym, co otrzymujesz, ale tym, co dajesz, bo tylko
tym wzrastasz. Nie powinienes gardzic dobrem dawanym, musisz wydac owoc.
A wasnie duma gwarantuje, z e jest wcia
z twoim owocem. W przeciwnym razie
zmieniaby sie z kazdym podmuchem wiatru, odmieniaby barwe, zapach i smak!
Ale czym jest twj owoc dla ciebie? Wart jest tylko wtedy, jesli ci nie bedzie
zwrcony.
Oto kobieta na paradnym ozu, ktra karmi sie oklaskami tumu. Rozdaje
wasne piekno, wdziek i dostojenstwo, a ludzie podziwiaja mnie, kiedy przechodze niby cudowny statek wiedziony przeznaczeniem. Samo moje istnienie juz jest
darem.
Prznosc to dar faszywy, zudzenie prawdziwego daru. Bo dawac mozesz tylko to, co sam przetwarzasz, tak jak drzewo wydaje owoce, ktre wytworzyo z gleby. Tancerka daje taniec, bo w taniec przetworzya swj krok. A z onierz krew,
gdyz ja przetwarza w swiatyni
e albo w krlestwo.
Ale nie daje nic goniaca
sie suka, choc otaczaja ja psy i zabiegaja o nia. Gdyz
nie wytworzya tego, co daje. Jej radosc to ukradziona czastka

radosci tworzenia.
Rozprasza sie i ginie w pragnieniu psw.
Jak czowiek, co budzi zazdrosc innych i upaja sie aromatem zazdrosci. Szczesliwy, gdyz mu zazdroszcza.
To karykatura daru. A on podnosi sie przy biesiadnym stole i zaczyna przemawiac. Pochyla sie ku wspbiesiadnikom jak drzewo obcia
zone owocami. Ale
wspbiesiadnicy z adnego owocu nie znajda.
Znajda sie tylko tacy, ktrym sie bedzie zdawao, z e znalezli owoc, gdyz sa
jeszcze gupsi niz ten pierwszy i uwazaja, z e przemawiajac
zaszczyci ich. A czowiek przny sadzi,

z e cos da, skoro jego wspbiesiadnik otrzyma. I obaj kaniaja


sie jeden drugiemu jak dwa jaowe drzewa.
*

Prznosc to brak dumy, ulegosc posplstwu, niska pokora. Szuka jednak posplstwa, bo wtedy moze uwierzyc, z e rozdaje owoce.
Sa ludzie, ktrzy czuja sie uhonorowani krlewskim usmiechem. Krl mnie
zna, powiadaja. Ale kto by naprawde kocha krla, zarumieniby sie tylko z radosci i nic by nie powiedzia. Bo usmiech krla oznaczaby dla niego: Krl
przyjmie ofiare z mojego z ycia. . . I wtedy nagle cae jego z ycie staje sie darem i przemienia sie w krlewski majestat. Mam swj udzia mgby taki
czowiek powiedziec w pieknie krlewskiej osoby, bo krl przez to jest piekny,
z e jest chluba swego ludu.
155

Natomiast czowiek przny zazdrosci krlowi. A kiedy krl sie do niego


usmiechnie, on narzuca na siebie ten usmiech jak swietny paszcz i przechadza
sie karykatura po to, aby jemu z kolei zazdroszczono. Krl mu uzyczy
niejako swojej purpury. On sam zas jest w gebi duszy tylko nasladownictwem
i mapowaniem.

LXI

Niektrzy wywodza sie z moralnosci kupieckiej pragnacej


przede wszystkim
dobrze sprzedac. Zdaje ci sie, z e radosc daje otrzymywanie i nabywanie dbr;
skad
bys mg wiedziec, z e jest inaczej, skoro z takim wysikiem nauczono cie
trzymac sie kurczowo przedmiotw?
To prawda, przedmiot moze byc wielki, jesli ty mu siebie oddajesz. Kiedy
prbujesz swj trud przemienic w blask szlifowanego klejnotu. w blask moz e byc jak religia. Znaem kurtyzane, ktra swoje smiertelne ciao wymieniaa
na niezniszczalne pery. Nie gardze takim kultem. Ale przedmiot staje sie czyms
niegodnym, kiedy poddajesz go sobie, kiedy ci ma suzyc jak kadzielnica. Bo
w istocie nie ma w tobie nic, co byoby godne kadzida.
Kiedy jednak daje dziecku zabawke, ucieka ze swoim skarbem w obawie,
abym mu go nie odebra. Dlatego, z e zabawka jest tu jak posa
zek bstwa, ktre, kiedy sie pojawia pierwsze ciernie, zazada
ofiary z krwi.

LXII

Rozmyslaem takze nad absolutna koniecznoscia o ilez atwiejsze byoby


wszystko, gdyby piramida hierarchii ludzi aczya

sie wprost z Bogiem. Wezmy


wadce cesarstwa: jesli jest wadca z absolutnej koniecznosci, godzisz sie z tym
jak z prawem natury; tak samo, gdy w paacu mojego ojca chcesz przejsc z sali obrad do sali bawialnej, idziesz tymi wasnie schodami, otwierasz te wasnie
drzwi i nie z aujesz, z es nie wybra innej drogi, poniewaz tylko ta bya mozliwa.
A w decyzji jej obrania i swobodnego przejscia tak samo nie ma ulegosci, suz alstwa i niskich uczuc, jak w poddaniu sie wadzy panujacego,

ktra pozostaje
poza zasiegiem wolnej woli jako cos po prostu absolutnego. Natomiast bedziesz
mu zazdrosci, jezeli zajmujesz w krlestwie nastepne, zaraz po nim miejsce, i jesli jego wadza nad toba nie jest elementem koniecznosci, ale sprawa przypadku,
biegu polityki, wynikiem pewnych okreslonych i dyskusyjnych ocen lub tez sukcesem zawdzieczanym zrecznym zabiegom. Albowiem zazdroscimy tylko temu,
na ktrego miejscu moglibysmy sie znalezc sami. Czy Murzyn zazdrosci biaemu? Czy czowiek w stosunku do ptaka czuje naprawde te zazdrosc , ktra przeradza sie w nienawisc , gdyz chciaby zniszczyc kogos, aby zaja
c jego miejsce?
Nie krytykuje bynajmniej, rzecz jasna, ambicji, bo moze ona byc oznaka twrczych pragnien. Ale krytykuje zazdrosc . Wtedy bowiem gotw jestes intrygowac
przeciwko drugiemu czowiekowi, a pochoniety intrygami, gotw bedziesz zapomniec o tworzeniu, ktre jest przede wszystkim cudowna wsppraca jednego
z wszystkimi. Ty zas, wydajac
o drugim sad,
gotw jestes nim gardzic. I choc bez
trudu przyjmujesz, z e ktos drugi moze nad toba wzia
c gre sia wadzy, czy zgodzisz sie, z e cie przewyzsza susznoscia sadw,

prawoscia i szlachetnoscia serca?


Jesli zas gardzisz nim, kto ci odpaci za twoja prace wyrazami uznania? Uznanie
z ust tego, kim pogardzasz, jest obelga. I wtedy wzajemne stosunki miedzy ludzmi
wydadza ci sie nieznosne.
Przede wszystkim jednak, jesli ktos wyda ci rozkaz, poczujesz sie upokorzony,
i on sam istotnie bedzie chcia cie upokorzyc, z eby umocnic swoje panowanie.
Inny jednak bedzie mg zasiadac z toba przy jednym stole jak rwny z rwnym,
wypytywac cie, podziwiac twoja wiedze i cieszyc sie twoimi cnotami, jezeli jest

158

panem tak po prostu, jak mur jest murem, i niepodobna, aby sie pyszni swoja
pozycja, gdyz ona po prostu jest faktem.
Tak tez i ja moge zasia
sc u stou najnedzniejszego z moich poddanych. A on,
jasniejac
z radosci na mj widok, wyciera st i stawia ruszt na rozzarzonych
weglach. Ktry bowiem kamien z tych, co tworza mur, wyrzucaby zwornikowi
sklepienia, z e jest zwornikiem? I czy zwornik mgby pogardzac ktrymkolwiek
z kamieni? Siedzimy wiec naprzeciw siebie jak rwny z rwnym. Tylko taka rwnosc ma jakis sens. I jesli go zagadne o pole i zasiewy, to nie z niskiej intencji,
aby liczac
na jego prznosc zaskarbic go sobie bo niepotrzebny mi niczyj gos
w wyborach ale po to, z eby sie samemu czegos nauczyc. Jesli bowiem ktos pyta, a nie interesuje go naprawde sprawa, ktrej pytanie dotyczy, znaczy, z e gardzi.
A jesli pytany to zauwazy, maca nz wiszacy
u boku. Ja natomiast rzeczywiscie
chciaem wiedziec, ile oliwek moze wydac drzewo oliwne, i pytaem o to, aby
otrzymac odpowiedz.
Wybraem sie w odwiedziny i mie mi byo przyjecie ze strony gospodarza.
A on tez czu sie obdarowany i bedzie pokazywa prawnukom miejsce, gdzie siedziaem.
Co wiecej: poniewaz nie chodzi tu o moja wadze i nie potrzebuje hamowac
ani naginac mojego postepowania dla jakichs niskich celw, moge i ja takze odczuwac wdziecznosc . A kiedy on usmiecha sie do mnie, oddaje mi czesc i na moje
przyjecie piecze barana, otrzymuje cos, co jest istotnie darem i ma rwna wartosc
jak dar, ktry on otrzymaby ode mnie. Tak i Bg przyjmuje twoje najskromniejsze mysli i bahe uczynki, jak poudniowa modlitwe z ebraka wsrd pustyni; jesli
zas przyjdzie ci do gowy uczcic jakiegos podrzednego ksiecia, musisz obmyslec
prezent niezmiernej ceny, bo on cena twojego daru bedzie mierzy swoja chwae.
Kto inny tymczasem obraca skrzypiac
a raczk
a i ciagnie

wiadro z gebi studni,


a potem opiera je na cembrowinie, smiejac
sie do swojego zwyciestwa, a potem,
pochylajac
sie w soncu, podaje mi je, gdy siedze pod murem w cieniu, i napenia
mj kubek chodnym bogactwem: a ja jestem cay skapany

w jego miosci.

LXIII

Przyszed mi na mysl pewien przykad, jakim jest miosc kurtyzany. Mylisz sie
bowiem wierzac
w dobra materialne, w ich wartosc sama w sobie. Tak samo bowiem jak krajobraz ujrzany ze szczytu gry stworzyes sam wysikiem wasnych
miesni, tak jest i z mioscia. Bo nic nie ma sensu samo w sobie, ale prawdziwym
sensem wszystkiego jest siec wzajemnych zwiazkw.

Wykuta w marmurze twarz


nie jest suma nosa, ucha, brody i drugiego ucha, ale struktura miesni, ktre je a
cza ze soba. Zamknieta donia, ktra cos ujmuje i trzyma. I obraz, jaki przynosi
wiersz, nie zawiera sie w gwiezdzie ani w cyfrze siedem, ani w fontannie, ale
we wzajemnym splocie, ktry tworze, kiedy kaze siedmiu gwiazdom kapa
c sie
w fontannie. To prawda, z e aby ukaza sie zwiazek,

musza istniec powiazane

nim
przedmioty. Ale moc zwiazku

nie zawiera sie w przedmiotach. Puapka na lisy


nie jest ani drutem, ani podstawa, ani z adna inna czescia, ale pewnym zbiorem
czesci, czyms stworzonym przez czowieka i oto syszymy szczekanie zowionego lisa. Tak i ja spiewak, rzezbiarz czy tancerz potrafie cie zowic w moja
puapke.
I tak samo jest z mioscia. Czego mozesz oczekiwac od kurtyzany? Tylko wypoczynku dla ciaa, kiedy dokonaes podboju niejednej oazy. Bo ona niczego od
ciebie nie wymaga i nie kaze ci byc. Ale rozpoznajesz sie w miosci, kiedy chciabys jak na skrzydach leciec na pomoc ukochanej, dlatego z e ona wzywaa tego
archanioa, ktry by w tobie uspiony.
Rznica nie polega tu na atwosci: bo jesli kocha cie ta, ktra kochasz, wystarczy ci otworzyc ramiona, a juz jest w twoich objeciach. Rznica polega na
darze. Kurtyzanie niepodobna zozyc z adnego daru, gdyz cokolwiek jej przyniesiesz, ona to z gry uzna za nalezna zapate.
Kiedy ci zas narzucaja zapate, bedziesz sie spiera o jej wysokosc . Taki jest
sens tanca dla ciebie tanczonego. Wojsko, ktre rozpuszczono na jeden wieczr
w podejrzanej dzielnicy miasta z nedznym z odem w kieszeni, bedzie sie targowao kupujac
miosc , tak jak sie kupuje strawe, aby pieniedzy na duzej starczyo.
Strawa daje moznosc nowego marszu przez pustynie i tak samo kupowana miosc daje spokj ciau, ktre znw czeka samotnosc . Ale wszyscy ci ludzie sa jak
kramarze i obcy im jest z ar uczuc.
160

Azeby obdarowac kurtyzane, trzeba by byc bogatszym od krla, bo za to, co


jej przynosisz, ona jest wdzieczna przede wszystkim sobie, pyszni sie z sukcesu
i winszuje sobie, z e wasna zrecznoscia i uroda tyle od ciebie uzyskaa. Mozesz
w taka studnie bez dna wrzucic zoty skarb, ktrego by nie udzwigneo sto jucznych karawan, a jeszcze nie staby sie darem. Bo musi byc ktos, kto przyjmuje.
Dlatego tez moi wojownicy gaszcza donia po grzbiecie piaskowe lisy i czuja
jakby miosc , udzac
sie, z e daja cos schwytanemu dzikiemu zwierzatku,

a jesli
ono przytuli sie do ich piersi, sa nieprzytomni ze szczescia.
Ale czy znajdziesz w dzielnicy taniej miosci kurtyzane, ktra ciebie potrzebuje i dlatego przytuli sie do twojego ramienia?
Zdarza sie jednak, z e ktrys z moich ludzi, ani bogatszy od innych, ani mniej
bogaty, traktuje swoje zoto tak jak drzewo nasiona rzucane na wiatr, gdyz bedac

z onierzem gardzi nagromadzonym bogactwem.


Wiec spaceruje noca pomiedzy nedznymi szopami w blasku swojej hojnosci,
jak ten, kto siejac
ziarno jeczmienne idzie wielkimi krokami po ziemi czerwonej,
gotowej na przyjecie ziarna.
Trwoni zatem swoje bogactwa i nie pragnie nic z nich zachowac i on jeden
wie, co to miosc . A moze nawet i w ktrejs z tych kobiet zdoa obudzic miosc ,
gdyz ich spotkanie bedzie niby taniec, i tanczac
go, ona istotnie cos otrzymuje.
Powiadam ci: wielkim bedem jest nie wiedziec, z e otrzymywac nie znaczy
tylez, co dostawac. Otrzymywanie jest przede wszystkim darem, darem z samego
siebie. Skapy
jest nie czowiek, ktry nie rujnuje sie na prezenty, ale ten, kto nie
daje jasnego usmiechu w zamian za otrzymany dar. Skapa
jest ziemia, ktra nie
pieknieje, kiedy rzucasz w nia ziarno.
Kurtyzany i pijani z onierze zdolni sa czasem zapalic bysk swiata.

LXIV

Z czasem w moim krlestwie zagniezdzili sie rabusie. Gdyz nikt tu juz nie
tworzy czowieka. A twarz wyrazajaca
patos cierpienia przestaa byc swieta maska, staa sie juz tylko rzezbionym wiekiem pustej szkatuki.
I krok po kroku postepowao niszczenie Bytu. Niczego juz teraz nie widziaem
tu, za co by warto byo umierac. Niech zatem prbuja tak z yc. Bo z yc mozesz
tylko tym, za co zgodzisz sie umrzec. Burzyli stare budowle i cieszyli sie hukiem
padajacych

swiaty
n. Ale na miejscu swiaty
n, ktre paday w gruzy, nie zostawao
nic.
Niszczyli zatem wasna zdolnosc wyrazania siebie. I niszczyli czowieka.
Niejeden nie wiedzia juz, co oznacza radosc . Bo mwi najpierw: Wioska.
A w tym sowie byy i obyczaje, niezbedny rytua, i stawiany opr. Rodzia sie
wioska z arliwa. A potem czowiek przestawa juz rozumiec. I chcia znajdywac
radosc nie w strukturze, ktra powstaje z wolna i staje sie soba, ale w budowaniu
czegos, co jest odozonym na bok bogactwem, jak bywa z wierszem. Ale takie
nadzieje sa przne.
Podobnie ci, ktrzy uznajac
wielkosc czowieka zapragneli dla niego wolnosci. Wiedzieli bowiem, z e przymus jest przeszkoda dla czowieka silnego. Istotnie
nieprzyjaciel, dzieki ktremu budujesz siebie, zarazem jest dla ciebie ograniczeniem. Ale usun nieprzyjaciela, a nawet nie potrafisz sie narodzic.
Niejeden uwierzy, z e radosc moga dac nagromadzone bogactwa. A wiec wiosna nalezy sie rozkoszowac. Ale mda jest rozkosz wiosenna, jesli staniesz sie jak
roslina, aby jej kosztowac. Tak jak mda jest rozkosz miosna, jesli oczekujesz,
z e twarz ukochanej napeni twoja pustke. I tylko dzieo, ktre przynosi cierpienie,
moze ci cos dac; czy obudziby w tobie echo spiew galernikw i woanie tesknoty,
gdybys wpierw nie przezy tesknoty tylu rozstan i wasnego niewiadomego losu
niby losu galernika.
Ten, kto dugo i bez nadziei wiosowa ku wschodzacemu

soncu, odczuje
spiew galernikw; i ten, co pragna
na piaszczystej pustyni, odczuje woanie tesknoty. Ale nic nie mozna ci dac, jeslis nie cierpia, bo nie ma w tobie nikogo.
I wioska tez nie jest poematem, w ktrym po prostu mozesz zamieszkac, kiedy cieszy cie ciepa wieczerza, ludzka z yczliwosc i mia won wracajacego

byda
162

i kiedy radujesz sie ogniskiem zapalonym na placu w dniu swieta ktz bowiem
stworzy w tobie swieto, jesli nie ma ono w tobie od czego odbic sie echem? Jesli nie bedzie wspomnieniem odzyskanej wolnosci, mioscia wypierajac
a z serca
nienawisc , cudowna odmiana w rozpaczliwym losie. Nie bedziesz ani szczesliwszy, ani nieszczesliwszy niz ktrekolwiek z twoich bydlatek.

Wioska budowaa sie


w tobie powoli i z eby staa sie tym, czym jest, wspinaes sie powoli na szczyt grski. A ja urabiaem ciebie poprzez obrzedy i obyczaje, przez wyrzeczenia i obowiazki,

gniewy nie do unikniecia i przebaczenia, przez te wasnie, a nie z adne inne


tradycje. Wioska nie jest wiec mglistym majakiem, o ktrym bezgosnie spiewasz
wieczorami (nazbyt atwo byoby wtedy byc czowiekiem), ale melodia, ktrej
uczyes sie powoli i ktrej sie poczatkowo

opieraes.
Ty jednak wchodzisz do wioski wraz z jej obyczajem i cieszac
sie nim, dopuszczasz sie rabunku; obyczaje nie sa bowiem rozrywka czy zabawa, a jesli bedziesz
sie nimi bawi, nikt juz nie bedzie w nie wierzy. I nic z nich nie zostanie. Ani dla
mieszkancw wioski, ani dla ciebie. . .

LXV

Ja ustanawiam ad powiada mj ojciec. Ale nie w ad, ktry oznacza oszczednosc i szukanie najprostszych wyjsc . Bo nie o to idzie, aby zyskac
przewage nad czasem. Cz mi po tym, z e ludzie stana sie tusciejsi, gdy zamiast
swiaty
n beda budowac spichrze, a zamiast instrumentw muzycznych beda konstruowac akwedukty; gardze ludzkoscia skap
a i pyszna, nawet jesli jest zamozna,
i przede wszystkim chce wiedziec, jaki bedzie czowiek. Mysle o takim, ktry pozostaje dugo zatopiony w straconym na pozr czasie swiatyni,

jakby wpatrywa
sie w Mleczna Droge i bieg razem z nia gdzies daleko, i wprawia swoje serce do
miosci c wiczac
sie w modlitwie, na ktra nie ma odpowiedzi (gdyz odpowiedz
zapata za modlitwe uczyniaby czowieka jeszcze bardziej skapym),

a poezja
bez trudu budzi w nim echo.
Albowiem czas, ktry zaoszczedzibym na budowie swiatyni

(a jest ona jak


statek z eglujacy
wraz z nami po morzach) i na upiekszaniu wiersza, ktry budzi
echa w ludzkim sercu, nie powinien suzyc do tuczenia, ale do uszlachetniania
rodzaju ludzkiego. Bede zatem budowa swiatynie

i tworzy poematy.
Wiem, z e pogrzeb jest strata czasu, poniewaz ludzie kopiacy
grb w ziemi,
aby w niej pochowac martwe ciao, mogliby przeznaczyc ten czas na orke albo
z niwo; a jednak zabronie palenia stosw, na ktrych spala sie trupy, bo cz mnie
obchodzi zyskany czas, jesli zaginie czesc oddawana zmarym. Gdyz nie znalazem piekniejszej formy usuzenia zmaremu niz grb, do ktrego bliscy zblizaja
sie powoli, wypatrujac
wasnego grobowca posrd innych i wiedzac,
z e zmary
powrci w ziemie jak obumierajaca
na zime winorosl i sta sie miazga ziemi.
A zarazem wiedzac,
z e cos z niego zostaje: relikwia pobojowiska, ksztat reki,
ktra rozdawaa pieszczoty, czaszka, ta bezcenna szkatuka, pusta teraz oczywiscie, lecz ktra tyle cudownych rzeczy wypeniao.
I nakazaem jesli to mozliwe aby dla kazdego zmarego budowano (co
jest jeszcze bardziej bezuzyteczne i kosztowne) dom, aby w dni swiateczne

mozna
w nim byo przywoac jego pamiec i zrozumiec, nie samym rozumem, ale kazdym
poruszeniem duszy i ciaa, z e umarli i z ywi acz
a sie ze soba i tworza wsplnie
wzrastajace
drzewo. Gdyz wszyscy mieli przed oczyma ten sam wiersz, to samo
wygiecie drewnianego dziobu statku i te sama kolumne trwajac
a przez pokolenia,
164

tylko coraz piekniejsza i o czystszym ksztacie: czowiek jest bowiem istota skazana na zagade, jesli patrzymy mu bezposrednio w twarz jak krtkowidze, ale
inaczej jest, gdy patrzymy na cien, ktry rzuca, i odblask, jaki po nim zostaje.
Jesli bowiem zaoszczedze czas utracony na grzebanie zmarych i budowanie dla
nich domw, i jesli pragne, aby posuzy on umocnieniu wiezi pokolen, aby dzieki niemu stworzenie wznosio sie prosto ku soncu jak drzewo, jesli uznam, z e to
wzwyz-wstepowanie jest godniejsze czowieka niz zaokraglanie

sie brzucha, to
w czas zaoszczedzony, ktrym dysponuje, dobrze uzyje na grzebanie zmarych.
ad, ktry ja ustanawiam powiada ojciec jest adem z ycia. Albowiem
powiadam, z e jest ad w drzewie, choc skada sie z korzeni, pnia, gaezi, lisci
i owocw, i z e jest ad w czowieku, choc jest w nim umys i serce; i czowiek nie
ma byc ograniczony do jednej funkcji jak do uprawy ziemi czy przeduzania gatunku, ale ma byc tym, ktry zarazem orze i modli sie, kocha i opiera sie miosci,
pracuje i wypoczywa, i sucha wieczornych piosenek.
Byli jednakze tacy, ktrzy twierdzili, z e ad jest obecny w chwale cesarstwa.
Zas gupota logikw, historykw i krytykw kazaa im wierzyc, z e z adu cesarstwa rodzi sie jego chwaa, gdy ja tymczasem powiadam, z e zarwno ad jak

chwaa cesarstwa sa wyacznie

owocem z arliwosci. Zeby


stworzyc ad, stwarzam
oblicze, ktre mam ukochac. Oni natomiast pojmuja lad jako cel sam w sobie,
i taki ad, kiedy dyskutuje sie nad nim i doskonali, staje sie przede wszystkim
oszczednoscia i uproszczeniem. Usuwa sie na bok to, co trudno wyrazic, a przeciez nic naprawde waznego nie da sie wyrazic; i nie znaem profesora, ktry potrafiby mi po prostu powiedziec, dlaczego kocham wiatr pustynny pod wygwiezdzonym niebem. Wszyscy sie natomiast zgadzaja w zakresie tego, co zwyke,
poniewaz jezyk wyrazajacy
rzeczy zwyke jest atwy. Mozna zatem powiedziec,
nie obawiajac
sie niczyjego protestu, z e trzy worki jeczmienia sa wiecej warte niz
jeden worek. Choc mnie sie zdaje, z e wiecej dam ludziom, jesli kaze im pic napj
sprawiajacy,
z e noc szeroko rozposciera sie przed tym, ktry idzie pustynia pod
gwiazdami.
ad jest znamieniem bytu, a nie jego przyczyna. Podobnie wewnetrzny
plan poematu jest znakiem ukonczonego dziea i znamieniem doskonaosci. Nie
w mysl planu pracujesz, ale pracujesz po to, aby plan sie speni. Sa jednak tacy, ktrzy mwia swoim uczniom: spjrzcie na wielkie dzieo i na ad, ktry ono
wyraza. Stwrzcie wiec przede wszystkim ad, a wasze dzieo bedzie wielkie; ale
dzieo bedzie wwczas bezdusznym szkieletem, muzealnym odpadkiem.
Ja buduje na miosci ojcowizny i wszystko wtedy ukada sie w ad: hierarchia
rolnikw, pasterzy, z niwiarzy z ojcem na czele. Tak jak w ad ukadaja sie kamienie, kiedy nakazesz im, aby tworzac
swiatyni
e suzyy chwale Boga. ad wtedy
narodzi sie z goracej
miosci budowniczych.
Nie jakaj
sie wiec, kiedy mwisz. Jesli narzucasz z ycie, budujesz ad, jesli zas
narzucasz ad, narzucasz i smierc. ad dla adu to karykatura z ycia.

166

LXVI

Zaja
mnie kiedys problem smaku wasciwego niektrym przedmiotom.
W jednym obozowisku ludzie wyrabiali garnki, ktre byy piekne. Zas garnki,
ktre pochodziy z innego obozowiska, byy brzydkie. Pojaem

jasno, z e nie mozna sformuowac prawa regulujacego

piekno garnkw. Nie pomoga tu wydatki na


ksztacenie w rzemiosle, konkursy ani przyznawane zaszczyty. Zauwazyem nawet, z e ci, ktrzy z ywili inna ambicje anizeli jakosc pracy, nawet jesli cae noce
trawili na robocie, wyrabiali przedmioty pretensjonalne, pospolite, niepotrzebnie
skomplikowane. W istocie bowiem nie przespane noce suzyy wartosci handlowej, zbytkowi albo prznosci, to znaczy samym ludziom; wyrobnicy nie przemieniali sie wtedy w Boga ani w przedmiot, ktry sie staje z rdem poswiecenia
i obrazem Boga, gdyz stapiaja sie w nim westchnienia, bruzdy na czole i znuz one powieki, i rece drzace
od trudu wyrabiania gliny, i wieczorne zadowolenie
po pracy. Bo wiem, z e tylko owocne dziaanie jest modlitwa, ale wiem takze, z e
wszelkie dziaanie jest modlitwa, jesli jest darem z siebie i stawaniem sie.
Jestes jak ptak, co buduje gniazdo, a gniazdo jest ciepe, i jak pszczoa zbierajaca
mid i mid jest sodki, jak czowiek, ktry lepi urne z miosci do urny,
a zatem jest to miosc , a zatem modlitwa. Czy wyobrazasz sobie poemat napisany na sprzedaz? Jesli poemat jest przedmiotem handlu, przestaje byc poematem.
Jezeli urna jest przedmiotem wykonanym na konkurs, nie jest juz urna obrazem
Boga. Jest tylko obrazem twojej prznosci albo niskich ambicji.

LXVII

Przyszli inni, jeszcze gupsi, przedstawili swoje racje i argumenty, dowodzili.


Ja jednak wiem, z e jezyk tylko oznacza, ale nie chwyta istoty rzeczy, a rozprawy
pokazuja bieg mysli, ale ani nie dowodza susznosci, ani przecza, totez smiaem
sie z nich.
Jeden z nich tak mi tumaczy:
Pewien genera nie sucha moich rad. Ale przedstawiem mu widoki na
przyszosc . . .
Zdarza sie oczywiscie, z e niewazkie jak wiatr sowa czowieka niosa ze soba obrazy, do ktrych przyszosc raczy sie upodobnic; przy czym innego dnia te
same sowa jak wiatr przyniosa obrazy przeciwne, gdyz czowiek moze mwic
wszystko. Jesli jednak genera, ktry sprawi szyki, rozwazy szanse swojej armii,
zorientowa sie, jaki wiatr wieje, i wie, z e wrg spi i z e nieatwo ludzi obudzic
jesli wiec ten czowiek zmieni plany, zajmie inna pozycje, wysle wojsko w innym
kierunku i poprowadzi bitwe w sposb nieoczekiwany, dlatego tylko, z e pewien
przniak przez piec minut zabawia sie ukadaniem w sylogizmy sw, ktre sa
jak wiatr, ja takiego generaa zoze z urzedu, zamkne w ciemnicy i nie zadbam
nawet o to, aby go karmic.
Lubie natomiast, jesli przyjdzie do mnie ktos, kto mi przypomina piekarza
wyrabiajacego

chleb i powie:
Wyczuwam, z e ci ludzie ustapi
a, jesli bedziesz wymagajacy.
Ale rozzuchwala sie, jesli poprzestaniesz na gromkich sowach. Maja bowiem wrazliwe
ucho. Syszaem, jak spia, i nie podoba mi sie ich sen. Widziaem takze, jak sie
budza i jak jedza. . .
Lubie czowieka, ktry potrafi tanczyc i tanczy. Gdyz tylko w tym jest prawda. Gdyz, aby porwac kogos, trzeba go obja
c. I trzeba obja
c, aby dokonac morderstwa. Opierasz ostrze o ostrze i stal tanczy ze stala. Ale czys widzia, z eby ten,
co walczy, przedstawia swoje racje? Czy ma czas na przedstawienie racji? Albo
rzezbiarz. Spjrz, jak jego palce tancza w glinie i jak wielki palec koryguje to, co
odcisna
wskazujacy.
Pozornie jeden przeczy drugiemu, ale tylko pozornie, gdyz

wyacznie

sowo oznacza rzecz, a poza sowami nie ma sprzecznosci. Zycie


nie
jest ani proste, ani zozone, ani ciemne, ani sprzeczne, ani jednorodne. Ono po
168

prostu jest. Dopiero jezyk porzadkuje

albo komplikuje, rozjasnia lub zaciemnia,


rznicuje albo spaja. Jeslis wykona ruch w prawo i drugi ruch w lewo, nie
nalezy z tego wnioskowac o istnieniu dwu przeciwnych prawd, ale jednej prawdy
zrodzonej ze spotkania. Gdyz tylko taniec obejmuje caosc z ycia.
Ci zas, ktrzy wystepuja z konsekwentnym rozumowaniem, a nie z bogactwem serca, i ktrzy, aby dziaac, racjonalnie dyskutuja, przede wszystkim nigdy
nie podejma dziaania. Ktos zreczniejszy od nich przeciwstawi ich sylogizmom
mocniejsze argumenty, ktrym po zastanowieniu przeciwstawia z kolei
argumenty jeszcze mocniejsze. W ten sposb zreczny adwokat zawsze znajdzie
jeszcze zreczniejszego od siebie, i tak bez konca. Nie istnieja bowiem prawdy,
ktrych mozna by dowiesc , chyba tylko takie, ktre dotycza przeszosci, oczywiste, skoro zaistniay. Jesli chcesz rozumowo wyjasnic, dlaczego dane dzieo jest
wielkie uda ci sie to. Bo juz z gry wiesz, czego chcesz dowiesc . Ale nie na tej
paszczyznie jest miejsce tworzenia. Daj kamienie rachmistrzowi on swiatyni

nie zbuduje.
A oto twoi zdolni inzynierowie dyskutuja nad kolejnymi posunieciami, tak
jakby to byy szachy. Przyznam, rzecz jasna, z e w koncu zrobia posuniecie suszne; choc i tu mam watpliwo

sci, gdyz w szachach masz do czynienia z prostymi


elementami, ale z yciowe dylematy nie tak atwo ocenic. Jesli czowiek jest skapy

i przny, a z jakiegos powodu dochodzi do konfliktu pomiedzy tymi przywarami,


czy da sie wyliczyc, ktra wezmie gre?
Moze zatem postapi
najsuszniej. Ale zapomni przy tym o z yciu. Albowiem
grajac
w szachy przeciwnik, zanim przestawi swj pionek, czeka, bys posuna

twj. Wszystko sie dzieje jak gdyby poza czasem, ktry nie jest w tym przypadku
pokarmem wzrastajacego

drzewa. Gra w szachy jest jak gdyby wyrzucona poza


obreb czasu. W z yciu masz bowiem do czynienia z organizmem, ktry podlega
przemianom. Z organizmem, a nie z nastepstwem przyczyn i skutkw, chocbys je
nawet pzniej, dla zadziwienia twoich uczniw, wyszuka. Bo zarwno przyczyna, jak skutek to tylko odblaski innej wadzy: opanowania twrczosci. W z yciu
twj przeciwnik nie czeka. Zrobi juz dwadziescia ruchw, zanim ty zrobisz jeden. I wtedy obmyslone posuniecie okaze sie absurdalne. Ale dlaczego on miaby

czekac? Czys widzia, z eby tancerz czeka na cos, gdy tanczy? Jest zwiazany

ze
swoim przeciwnikiem i w ten sposb ma nad nim wadze. Ci, ktrzy posuguja sie
rozumowaniem, przyjda z pewnoscia za pzno. Dlatego do rzadw

w moim krlestwie powouje tych, ktrych zachowanie w mojej obecnosci przypomina ruchy
czowieka wyrabiajacego

ciasto, az poczuje pod palcami jego gestosc .


Tacy ludzie wydaja mi sie trwali i niezmienni; innych z ycie zmusza, aby co
chwila na nowo konstruowali swoje logiczne rozumowania.

LXVIII

Olsnia mnie takze inna prawda o czowieku: a mianowicie, z e szczescie nic


dla niego nie znaczy i tak samo korzysc . Jedyna korzysc , ktra moze byc dla
niego bodzcem, to nie zmieniac sie i trwac. A wiec dla bogatego bogacic sie,
dla marynarza z eglowac, a dla wczegi-rabusia czuwac noca w zasadzce.
Widziaem natomiast, jak czesto ludzie gardza szczesciem, jesli jest ono tylko
nieobecnoscia troski i poczuciem bezpieczenstwa. W pewnym ponurym miescie,
ktre byo jak kana sciekowy wylewajacy
sie w morze, mj ojciec przeja
sie
kiedys dola prostytutek. Bya jakas zgnilizna w ich tustych biaawych ciaach
i one same byy zgnilizna dla podrznych. Wysa wiec z onierzy, aby pochwycili
kilka z nich, tak jak apie sie insekty, aby obserwowac ich obyczaje. Patrol przechadza sie pomiedzy wilgotnymi murami dotknietego zgnilizna miasta. Czasem
w jakiejs obskurnej norze, skad
pyna
zjeczay i kleisty kuchenny zaduch, z onierze widzieli pod lampa, ktra bya jak godo, siedzac
a na taborecie i czekajac
a
dziewczyne, blada i smutna jak latarnia na deszczu; jej ciez ka twarz bya maska
zwierzeca, naznaczona usmiechem niby rana. Zwyczajem tych kobiet byo nucic
jaka
s monotonna melodie, aby przyciagn
a
c uwage przechodniw na podobienstwo bezksztatnych meduz, ktre wydzielajac
z siebie kleista maz same staja sie
puapka. Wzduz uliczki niosy sie wiec te rozpaczliwe zawodzenia. Gdy mez czyzna zosta zowiony, drzwi zamykay sie za nim na pare chwil i wsrd gorzkiej
nedzy izdebki spenia sie akt miosny; cicho na chwile zawodzenie, a zamiast
niego byo sychac teraz urywany oddech biaej monstrualnej istoty i ciez kie milczenie z onierza, ktry kupowa od tej zjawy prawo do tego, aby przestac myslec
o miosci. Przychodzi tu zdawic swoje okrutne sny, gdyz pochodzi moze z ziemi palm i usmiechnietych dziewczat.
W ciagu
dalekich wypraw wojennych obraz
palmowych gajw rozrs sie powoli w jego sercu jak cia
zaca
nieznosnie korona
wielkiego drzewa. Gos strumienia sta sie z czasem okrutna melodia, a usmiechy dziewczat,
ich ciepe piersi pod osona odzienia, odgadywane ksztaty ciaa,
wdziek ruchw, wszystko to coraz dotkliwiej palio mu serce. Dlatego poswieca
swj nedzny z od, aby tu, w dzielnicy taniej miosci, wyzwolic sie od marzen.
A kiedy drzwi otwieray sie z powrotem, stawa na ulicy znw zamkniety w so-

170

bie, twardy i wzgardliwy: oto udao mu sie na pare godzin przygasic barwy wizji,
ktra bya jedynym jego skarbem, a ktrej blasku nie potrafi juz zniesc .
Wreszcie z onierze wrcili wiodac
ze soba owe osmiornice, oslepione ostrym
swiatem wojskowego posterunku. Ojciec wskaza na nie.
Naucze cie teraz powiedzia mi co kieruje naszym postepowaniem.
Kaza im dac nowa odziez i kazda umiesci w chodnym domu ozdobionym
fontanna oraz da im zajecie delikatny koronkowy haft. I kaza wypacac sume
pieniedzy dwukrotnie wieksza, niz zarabiay dawniej. Po czym zaleci, by ich nie
strzezono.
Z pewnoscia sa teraz szczesliwe powiedzia. Zamiast w cuchnacych

kauzach, jakie zostawia przypyw morza, z yja teraz czyste, w spokoju i bezpieczenstwie. . .
Tymczasem jedna po drugiej znikay wracay do kloaki, skad
je wyrwano.
Teskniy za wasna nedza tumaczy mi ojciec. Nie przez gupie upodobanie do nedzy, stawianej wyzej od szczescia, ale dlatego, z e czowiek przede
wszystkim da
zy do tego, aby byc intensywniej soba. Bywa tak, z e pozacany dom,
koronki i swieze owoce sa odmiana, rozrywka i zabawa. Ale te kobiety nie potrafiy zbudowac z nich wasnego z ycia i nudziy sie. Powolna jest bowiem nauka
z ycia w swietle i czystosci oraz nauka wyrabiania koronek, jezeli ma byc nie tylko
rozkosznym widowiskiem, a zmieniac sie w wielorakie wiezi, obowiazki
i wyma
gania. One tu otrzymyway, ale nic nie daway. Zaoway
wiec ciez kich godzin
oczekiwania, nie dlatego z e byy gorzkie, ale mimo z e byy gorzkie, oczekiwania ze wzrokiem utkwionym w czarny prostokat
otwartych drzwi, az pojawi sie

w nich zaciety i peen nienawisci mez czyzna, ktry by podarkiem nocy. Zaoway
lekkiego zawrotu gowy, ktry je wypenia jak metna trucizna, kiedy popchnaw
szy drzwi z onierz patrzy na nie tak, jak sie patrzy na zwierze wybrane na rzez,
z oczyma utkwionymi w gardle. . . Bo zdarzao sie, z e ktrys sztyletem przeszywa jedna z nich jak bukak, by pod cega czy dachwka odkryc kilka monet
ich majatek.

Moze z aoway jakiejs brudnej nory, gdzie sie spotykay we wasnym gronie w porze, gdy zgodnie z nakazem wadz dzielnica zostaje zamknieta i kiedy,
popijajac
herbate albo obliczajac
zarobek, obrzucay sie wyzwiskami albo wrz yy sobie wzajemnie przyszosc odczytujac
linie rozpustnych doni. Moze przepowiadano im takie wasnie piekne domy oplecione kwitnacym

pnaczem,

gdzie
mieszkay godniejsze od nich kobiety. Dom zbudowany w marzeniu by cudowny,
albowiem miesci w sobie nie je prawdziwe, ale przemienione. Tak jest i z podrza, ktra ma nas odmienic. Ale jesli cie zamkne w paacu, bedziesz nadal soba
i bedziesz wlk za soba dawne pragnienia i stare urazy, stare niecheci; bedziesz
i tutaj kula, jesli kulaes przedtem, bo nie istnieje magiczna formua, ktra by cie
moga przemienic. Tylko powoli, poprzez przymus i cierpienie, moge zmuszac
cie, abys sie przemienia i stawa kims. Ale nie zostaa przemieniona ta, ktra
171

znalazszy sie w prostym i czystym wnetrzu ziewa, a choc juz nie groza jej razy,
bez powodu chowa gowe w ramionach, kiedy ktos puka do drzwi, i rwniez bez
powodu spodziewa sie, gdy dalej sychac pukanie, bo noc nie zsya jej juz z adnych darw. Nie zaznajac
znuzenia cuchnacych

nocy, nie odczuwaja rozkosznego


wyzwolenia, ktre przynosi swit. Ich los moze byc teraz cakiem przyjemny, ale
nie maja juz przed soba niewiadomego losu na kazdy wieczr, co pozwalao im
przezywac w przyszosci z ycie cudowniejsze od wszelkiego z ycia realnego. I nie
wiedza juz teraz, co robic z nagymi napadami zosci, owocem z ycia odrazajace
go i niezdrowego, ktre powracaja wbrew ich woli, tak jak wyciagni
ete na brzeg
morskie stworzenia dugo jeszcze, w porze przypywu, poruszaja sie i otwieraja
regularnym skurczem. Kiedy napada je taka zosc , nie ma juz niesprawiedliwosci,
przeciw ktrej mozna by ja wykrzyczec, i te kobiety staja sie nagle podobne do
matki zmarego dziecka, czujacej
w piersiach wzbierajace
mleko, ktre nikomu
juz nie jest potrzebne.
Albowiem powiadam ci, z e czowiek nie szczescia szuka, ale siebie takiego,
ktry jest najbardziej soba.

LXIX

Wracam jeszcze do kwestii czasu zaoszczedzonego i zapytuje: w imie czego


ma byc oszczedzany? Ktos mi odpowie: w imie kultury. Jak gdyby kultura moga byc oderwanym od reszty z ycia c wiczeniem. Oto kobieta, ktra karmi dzieci,
sprzata
dom, szyje bielizne, zostaje wyzwolona od tych obowiazkw

i teraz, bez
z adnego udziau z jej strony, dzieci sa nakarmione, dom wyswiezony i bielizna uszyta. Czas w ten sposb zyskany trzeba teraz czyms wypenic. Kaze jej wiec
suchac koysanki spiewanej przy karmieniu i karmienie staje sie piosenka i poezja
domu, tak z e cay dom zbiega sie w sercu. Ale ona suchajac
tej piosenki ziewa,
bo nie miaa w niej swojego udziau. I podobnie jak gry sa dla ciebie doswiadczeniem cierni, osypujacych

sie kamieni i wiatru na grskim grzbiecie i nic nie


moge ci dac wypowiadajac
sowo gry, jezelis nigdy nie opuszcza zka, tak
i jej nie powiem nic, mwiac
o domu, bo ten dom nie powsta z jej czasu ani z jej
z arliwosci. Nie cieszya sie wirujacym

w soncu kurzem, kiedy o swicie otwiera


sie drzwi, aby wymiesc py, unoszacy
sie z przedmiotw scieranych przez czas,
nie rozciagaa

swej wadzy nad nieadem, ktry niesie z ycie, kiedy z nadejsciem


wieczoru widac na pododze slady ukochanych krokw i miseczki na tacy, i wygaszony z ar w palenisku, a nawet brudne dziecinne pieluszki, poniewaz z ycie jest
pokorne i cudowne. Nie wstawaa ze soncem, z eby codziennie odbudowac dla
siebie nowy dom, tak jak ptaki, ktre widzisz na drzewie, gdy dzibkiem zrecznie
wygadzaja lsniace
pira; nie ustawiaa na nowo przedmiotw, da
zac
do nietrwaej
doskonaosci po to, aby znw caodzienne z ycie, posiki, karmienie dzieci i dziecinne zabawy, i powrt mez czyzny pozostawiy tu slad jak odcisk na wosku. Nie
wie, z e dom jest o swicie jak podatna glina, a wieczorem staje sie ksia
zka zapisanych wspomnien. Nigdy nie przygotowywaa biaej stronicy. Mwiac
dom, co
jej mozesz powiedziec, aby miao to dla niej jakis sens?
Jesli chcesz ja stworzyc z ywa, zajmiesz ja polerowaniem jakiegos dzbanka na
wode z pociemniaej miedzi, aby cos z niej lsnio przez cay dzien w pmroku
i z eby z kobiety stworzyc piosenke, wymyslisz po trochu dla niej dom, ktry na
nowo trzeba zbudowac o swicie. . .
W przeciwnym razie czas zaoszczedzony nie bedzie mia z adnego sensu.

173

Szalony, kto chciaby oddzielic kulture od pracy. Gdyz czowiekowi obrzydnie


najpierw praca, ktra bedzie obumara czescia jego z ycia, a potem kultura, ktra
bedzie juz tylko gra bez stawek, jak gupio rzucane kosci, jesli nie wyobrazaja juz
majatku
ani ludzkich nadziei. Bo gra w kosci jest w istocie gra o stada i pastwiska
albo o zoto. Nie inaczej jest z dzieckiem, gdy stawia babki z piasku. To juz nie
usypany wzgrek ziemi, ale forteca, gra albo statek.
Widziaem oczywiscie ludzi, ktrzy z przyjemnoscia odpoczywaja. Widziaem poete spiacego

pod palmami. Widziaem wojownika, jak pi herbate z kurtyzanami. Ciesle, jak siedzac
na przyzbie cieszy sie sodycza wieczoru. Widac
byo oczywiscie, jak peni sa radosci. Ale powiadam ci: dlatego wasnie, z e byli
zmeczeni. Wojownik sucha spieww i patrzy na tanczace
kobiety. Poeta marzy, wyciagni
ety na trawie. Ciesla oddycha wonia wieczoru. Ale stali sie soba
gdzie indziej. Istotna czesc z ycia kazdego z nich stanowia czesc poswiecona na
prace. Bo to, co jest prawda, gdy mysle o architekcie, ktry przezywa uniesienie i osiaga
wasna penie wtedy, gdy czuwa nad wznoszac
a sie swiatyni
a, a nie
gdy dla odpoczynku gra w kosci, jest prawda rwniez w stosunku do wszystkich
ludzi. Czas zaoszczedzony na pracy, jesli nie jest po prostu wytchnieniem, odprez eniem muskuw po wysiku lub snem umysu po trudzie wynalazczym, jest

czasem martwym. Zycie


dzieli sie wtedy na dwie czesci, a obie budza protest:
praca, ktra jest tylko odrabiana panszczyzna i gdzie nieobecny jest dar z samego
siebie, i wypoczynek, ktry jest tylko nieobecnoscia.
Po trzykroc szaleni ci, ktrzy odbieraja zotnikom ich religie zotnictwo
i daja w zamian zawd nie bedacy
juz pokarmem serc, mniemajac,
z e podniesli ich do godnosci czowieka; przy czym dostarczaja im wyrobw zotniczych
produkowanych gdzies daleko, tak jakby mozna byo odziac sie w cudza kulture,
niby w cudzy paszcz. Jakby mozna byo dzielic ludzi na zotnikw i producentw
kultury.
Ja sadz
e, z e dla zotnikw jest tylko jedna forma kultury, a mianowicie kultura zotnikw. I z e moze ona byc tylko doskonaoscia ich pracy, wyrazem trosk,
cierpien, lekw, wielkosci i nedzy ich pracy.
Bo tylko ta czesc z ycia moze byc istotna i potrafi karmic soba prawdziwe
poematy, ktra obejmuje ludzki gd i pragnienie, chleb i dzieci, i sprawiedliwosc
wymierzona albo odmwiona. W przeciwnym razie bedzie tylko gra i karykatura
z ycia, i karykatura kultury.
Albowiem czowiek staje sie tylko wtedy, gdy napotyka opr. A skoro odpoczynek nie wymaga od ciebie nic i czas wolny mgbys rwnie dobrze poswiecic
na spanie pod drzewem albo w ozu atwej miosci, skoro nie neka cie z adna niesprawiedliwosc i nie gnebi z adne zagrozenie, musisz z eby istniec wymyslic
nowa prace.
Ale nie daj sie zwiesc : zabawa niewiele jest warta, poniewaz nie ma sankcji,
zmuszajacej
cie, abys istnia jako uczestnik tej wasnie zabawy. Nie mam wiec
174

zamiaru utozsamiac czowieka, ktry kadzie sie po poudniu w swojej izbie, nawet pustej, tylko osonietej przed swiatem dla odpoczynku oczu, z czowiekiem,
ktrego skazaem i zamurowaem do smierci w celi, choc obie izby maja te sama powierzchnie, choc obie sa tak samo puste i w obu panuje taki sam pmrok.
Pierwszy moze nawet na dodatek udawac, z e jest dozywotnim skazancem. Idz
i spytaj ich pierwszego wieczoru. Pierwszy bedzie sie smia z tak niecodziennej
zabawy, ale drugi zda
zy przez ten jeden dzien osiwiec. I nie bedzie umia opowiedziec, co w ciagu
tego dnia przezy, tak jak czowiek, co wspiawszy

sie na szczyt
i z grskiego grzbietu ujrzawszy nie znany sobie swiat, ktrego klimat odmieni
go nieodwracalnie, nie potrafi przekazac swoich przezyc.
Tylko dzieci potrafia zatkna
c kij w piasku, uznac, z e jest krlowa i obdarzyc go
mioscia. Ale gdybym ja chcia podobnie podniesc ludzi i wzbogacic ich uczucia,
musiabym z tego kija uczynic bozka, narzucic ludziom jego kult i skonic ich do
skadania mu ofiar, co zmusioby ich do wyrzeczen.
Wtedy zabawa przestaaby byc zabawa. Kij zaczaby

owocowac. Czowiek
staby sie piesnia miosci albo leku. Tak jak ta izba, gdy z pomieszczenia na ciepe
popoudnie zmieni sie na cele przeznaczona na reszte z ycia, zmieni czowieka
w nie znane jemu samemu widmo i przepali jego wos u samego korzenia.
Praca zmusza czowieka, aby poslubia swiat. Oracz napotyka przed soba kamienie, leka sie opadw albo ich pragnie, nawiazuje

w ten sposb rznorakie


zwiazki,

rozszerza sie i napenia swiatem. Kazdy z jego krokw budzi echa. Podobnie modlitwa i przepisy kultu religijnego zmuszaja go, aby obiera okreslona
droge, aby by wierny lub oszukiwa, aby kosztowa po oju serca albo wyrzutw sumienia. Tak tez paac mojego ojca, ktry zmusza ludzi, aby byli soba, a nie
nieskadnym stadem byda, ktrego kroki nie posiadaja z adnego sensu.

LXX

Tancerka, ktra pochwycia policja mojego cesarstwa, bya przede wszystkim


piekna. Byo w niej piekno i jakas tajemnicza obecnosc . Wydao mi sie, z e jesli
ja poznam, poznam zarazem nieznane krainy, ciche rwniny, grskie noce i wedrwki przez pustynie wsrd potez nego wiatru.
Ona naprawde jest, powiadaem sobie. Wiedziaem jednak, z e ma nietutejsze obyczaje i z e pracuje dla wrogich mi interesw. Kiedy jednak prbowano
przeamac jej milczenie, moi sudzy nie zdoali wydobyc z tej nieprzeniknionej,
dziecinnie naiwnej istoty nic poza melancholijnym usmiechem.
Wielbie w czowieku najmocniej to, co opiera sie prbie ogniowej. Tandeto
ludzka, upojona prznoscia i nie wykraczajaca
poza prznosc , patrzysz na siebie
miosnie, jak gdyby mieszka w tobie ktos prawdziwy. Ale wystarczy kat i troche
rozzarzonych wegli, z ebys wydaa wszystko ze swoich trzewi, bo nie ma w tobie nic, co by byo hartowne. Pewien bogaty minister, obrzydy mi przez swoja
ograniczona pyche, a ponadto spiskujacy
przeciw mnie, nie potrafi oprzec sie
pogrzkom, wyda swoich sprzymierzencw, a oblany potem ze strachu wyzna
szczegy spisku, miostki i opinie, wyozy przede mna swoje bebechy; sa tacy
ludzie, ktrzy za faszywym murem obronnym nie kryja w takich przypadkach juz
niczego. Kiedy wiec oplu juz swoich poplecznikw i odrzek sie ich, spytaem:
Gdzie twoja sia? Co ma znaczyc ten brzuch potez ny, zadarta gowa i dostojnie zacisniete usta? Po co ta forteca, jezeli wewnatrz
niej nie ma nic, czego
warto by byo bronic? Czowiek to ktos, kto nosi w sobie cos wiekszego niz on
sam. Ty zas chciabys ocalic, jako cos najwazniejszego, twoje zwiotczae ciao,
chwiejace
sie zeby, ciez ki brzuch i sprzedajesz mi to, czemu twoje ciao miao
suzyc, to, w co rzekomo wierzyes! Jestes jak bukak, pusty, gdzie nie ma nic
poza sowami lekkimi jak plewy i wulgarnymi. . .
Kiedy kat ama mu kosci, obrzydzenie brao patrzec na niego i suchac.
Tancerka natomiast, kiedy jej groziem, wykonaa przede mna geboki ukon:

Zauj
e, Wasza Wysokosc . . .
Patrzyem na nia bez sowa, az sie zleka. Poblada, kaniaa sie jeszcze nizej:

Zauj
e, Wasza Wysokosc . . .
Gdyz myslaa, z e bedzie musiaa cierpiec.
176

Uprzytomnij sobie rzekem z e jestem panem twojego z ycia.


Oddaje nalezna czesc waszej wadzy, Panie. . .
Posiadajac
pewne tajemne posanie i wiedzac,
z e przez wiernosc przyjdzie jej
moze umrzec, bya bardzo powazna.
A moim oczom wydaa sie jak drogocenna szkatuka kryjaca
diament. Ale
cesarstwo narzucao mi okreslone obowiazki.

Twoim postepowaniem zasuzyas na smierc.


Ach, Wasza Wysokosc . . . (bya bledsza niz w noc miosna).
. . Z pewnoscia
bedzie to sprawiedliwe. . .
Znajac
ludzkie mysli, zrozumiaem, czego nie potrafia wyrazic: Sprawiedliwe jest nie to moze, z ebym umara, ale to, z ebym uratowaa raczej tajemnice,
ktra znam, niz siebie sama. . .
Czyzby wiec byo w tobie spytaem cos wazniejszego od twojego
modego ciaa i oczu penych swiata? Wydaje ci sie, z e bronisz czegos obcego
w tobie, a przeciez, kiedy umrzesz, nie bedzie w tobie nic. . .
Zmieszaa sie, poniewaz zabrako jej sw, z eby mi odpowiedziec, ale to zmieszanie nie siegneo gebi.
Moze jest tak istotnie, Wasza Wysokosc . . .
A ja czuem, z e przyznaje mi racje wyacznie

na paszczyznie sw, na ktrej


jest bezbronna.
A wiec poddajesz sie.
Wybaczcie mi, Panie, poddaje sie, ale nic wiecej nie powiem. . .
Gardze tym, kogo zniewoliy argumenty, poniewaz sowa powinny wyrazac
cos, a nie kierowac ludzmi. Sowa oznaczaja, ale nie zawieraja w sobie nic. Ale
jej duszy nie potrafiby otworzyc wiatr prznych sw.
Nic wiecej nie powiem, Wasza Wysokosc , ale poddaje sie. . .
Szanuje natomiast czowieka, ktry niezaleznie od sw, a nawet kiedy sowa przecza sobie wzajemnie, trwa niezmienny, jak rufa statku, wbrew szalenstwu
morza w nieodgadniony sposb powracajaca
wcia
z pod te sama gwiazde. Wiem
wtedy, dokad
ide. Ale ci, ktrzy sie zamykaja w swojej logice, biegna za wasnymi
sowami i jak gasienice

kreca sie w kko.


Utkwiem w niej oczy na duga chwile:
Kto cie tak uksztatowa? Skad
sie wzieas? spytaem.
Usmiechnea sie bez sowa.
Czy chcesz zatanczyc?
Wtedy zaczea tanczyc.
*

By to cudowny taniec, co mnie wcale nie zdziwio, poniewaz ktos w niej by


obecny.
177

Czys wpatrywa sie kiedys w rzeke widziana ze szczytu gr? Tu napotkaa


skae i nie ruszywszy jej, okra
zya jej zarys. Zakrecia dalej, aby wykorzystac
wygodny stok. Na rwninie zwolnia biegu wijac
sie w meandrach, jakby osaby
jej siy, ktre ja pedza ku morzu. Gdzie indziej usnea rozlewajac
sie w jezioro.
A potem rzucia sie przed siebie, jak prosta gaa
z, kadac
na rwninie niby lsniacy

miecz.
Tak samo lubie, kiedy czuje w tancerce linie napiec . Kiedy jej gesty to krzepna, to biegna swobodnie. Kiedy usmiech, tak atwy przed chwila, z trudem teraz
utrzymuje sie jak pomien na silnym wietrze, a tancerka raz posuwa sie lekko jak
po niewidzialnej pochyosci, kiedy indziej zwalnia kroku, ktry staje sie tak trudny, jakby sie musiaa wspinac do gry. Lubie, kiedy nagle napotyka przed soba
jakby mur. Albo kiedy pokonuje przeszkode. Albo umiera. Lubie, kiedy jest jak
krajobraz, ktry sie ukada wok niej i kiedy sa w niej mysli: jedne dozwolone, a inne wzbronione. Spojrzenia mozliwe i niemozliwe. Opr, zgoda i odmowa.
Nie chce, z eby bya wcia
z taka sama, caa o jednej naturze, jak zakrzepa w ld
woda. Ale z eby bya struktura ukierunkowana, jak z ywe drzewo, ktre nie ma
penej swobody wzrostu, ale pnie sie ku grze, rznorakie, a posuszne zapisowi
zawartemu niegdys w nasieniu.
Bo taniec to los czowieczy i droga przez z ycie. Ale z eby mnie wzruszya twoja droga, chce, abys budowa na czyms i ku czemus zda
za. Bo wtedy tanczysz,
kiedy chcesz przejsc na drugi brzeg strumienia, a strumien ci sie opiera. Wtedy
tanczysz, kiedy chcesz biec za twoja mioscia, a rywal ci sie sprzeciwia. I tancza
szable, kiedy chcesz zadac smierc. I tanczy z aglowiec pod powiewajacym

proporcem, kiedy da
zac
do portu, aby wejsc do niego, musi manewrowac i chwytac
niewidoczne poruszenia wiatru.

Zeby
tanczyc, musisz miec wroga; ale jaki wrg zaszczyci cie tancem swojej
szabli, jezeli nikt w tobie nie mieszka?
*

Tymczasem tancerka ujea twarz w obie donie i odczuem patos w tej twarzy. Zobaczyem tragiczna maske. Istnieja bowiem twarze naznaczone faszywa
udreka, widywane w pompatycznym przepychu plemion osiadych ale sa to
tylko rzezbione wieka pustych szkatuek. Gdyz nie ma w nich nic i ofiarowac tez
nie maja czego. W tej tancerce natomiast rozpoznaem depozytariuszke jakiegos
dziedzictwa. Byo w niej jadro

twarde, gotowe stawic opr nawet katowi, gdyz


nawet ciez ar mynskiego kamienia nie wytoczyby z niego tajemnicy oliwy.
Byo w niej zobowiazanie,

dla ktrego czowiek gotw jest poniesc smierc, i ktre


sprawia, z e czowiek potrafi tanczyc. Gdyz z rasy ludzkiej jest tylko ten, ktrego
spiew uczyni pieknym, albo poezja, albo modlitwa, i ktry ma w sobie jakis we178

wnetrzny kosciec. Jego spojrzenie kadzie sie na tobie, jasne, gdyz jest czowiekiem, w ktrym ktos zamieszkuje. I jezeli odcisniesz w wosku jego twarz, stanie
sie twarda maska ludzkiego krlestwa. Wiesz takze, z e jest on poddany wadzy
i podejmie taniec w obliczu nieprzyjaciela. Ale co mozna powiedziec o tancerce,
jezeli jest tylko pusta ziemia?
Nie istnieje cos takiego jak taniec plemion osiadych. Ale tam, gdzie ziemia jest skapa,
gdzie pug zgrzyta o kamienie, a nazbyt
upalne lato wypala zbiory, gdzie czowiek musi stawic opr barbarzyncom i gdzie
barbarzynca wytraci ludzi sabych, tam rodzi sie taniec: albowiem kazdy krok ma
tu swj sens. Gdyz taniec jest walka z anioem. Taniec jest walka i zauroczeniem,
mordem i skrucha. Ale czy potrafi tanczyc syte stado byda?

LXXI

Zabroniem kupcom nadto zachwalac ich towary. Poniewaz niebawem zmieniaja sie w nauczycieli i ucza, z e jest celem to, co ze swej natury jest tylko srodkiem; pokazujac
w ten sposb oszukancza droge, upodlaja czowieka, a chcac
mu
sprzedac pospolita melodie, czynia wszystko, aby jego dusza staa sie pospolita.
Dobrze bowiem, kiedy przedmioty wytwarza sie, aby suzyy ludziom, ale potworne kiedy ludzi tworzy sie, aby byli jak kosze na smiecie, gotowe na przyjecie
przedmiotw.

LXXII

Ojciec tak mi powiada:


Trzeba tworzyc. Jesli masz moc tworzenia, nie zajmuj sie organizowaniem.
Pojawi sie wnet sto tysiecy sug, ktrzy beda suzyc twojej pracy twrczej i wgryza sie w nia jak robaki w mieso. Jesli ustanawiasz religie, nie zajmuj sie dogmatami. Pojawi sie sto tysiecy komentatorw, ktrzy zajma sie ich formuowaniem.
Tworzyc to znaczy tworzyc byt, a wszelkie tworzenie jest niewyrazalne. Jesli pewnego wieczoru przybede do dzielnicy miasta, ktra jest jak sciekajacy
w morze
kana nieczystosci, nie do mnie bedzie nalezec obmyslanie sieci kanalizacji, odpyww dla nieczystosci i miejskich smietnisk. Ja przynosze miosc do czystych
jak lustro progw i wok mnie pojawiaja sie czysciciele trotuarw, zarzadzenia

policyjne i suzba oczyszczania miasta. Nie prbuj takze wyobrazac sobie, dzieki
magicznej sile twoich zarzadze
n, swiata, gdzie praca zamiast ogupiac czowieka,
kaze mu wzrastac w czowieczenstwie, gdzie kultura bedzie sie rodzic z pracy,
a nie z czasu wolnego. Nie przezwyciez ysz ciez aru materii. Ale ciez ar materii
trzeba wasnie przemienic. A takie dziaanie to wasnie poezja albo glina w rekach rzezbiarza, albo piesn . I jesli z moca spiewasz piesn szlachetnej pracy, ktra
jest sensem egzystencji, wbrew piesniom rozrywki, ktre z pracy czynia tylko
powinnosc , a ludzkie z ycie dziela na niewolnicza prace i pusta rozrywke nie
przejmuj sie racjami, logika i szczegowymi reguami. Pojawia sie komentatorzy
wyjasniajacy,
dlaczego stworzona przez ciebie twarz jest piekna i jak trzeba budowac dzieo. Wskaza pewien kierunek i beda umieli dowiesc argumentacja, z e
jest to kierunek jedyny. Zas obrana droga sprawi, z e reguy doprowadza do twego
spenienia i sprawdzi sie twoja prawda.
Poniewaz liczy sie tylko obrana droga i kierunek, i skonnosc ku czemus. I tylko to jest potega, rwna potedze przypywu morskiego, co powoli i obywajac
sie
bez logicznych rozumowan kruszy tamy i rozszerza panowanie morza. Powiadam
ci: wypenia sie kazdy obraz, ktry ma w sobie moc. Nie zajmuj sie wyliczeniami,
tekstami praw i przewidywaniami. Nie przewiduj przyszego miasta, albowiem
miasto, ktre sie narodzi, nie bedzie podobne do twoich przewidywan. Obudz
miosc do wiez, ktre sie beda wznosic ponad piaskami. A niewolnicy niewolnikw twoich budowniczych znajda bez trudu sposoby przewozenia kamieni. Tak
181

jak woda, poniewaz musi spywac w d, znajduje sposb, aby zmylic czujnosc
obmurowanej cysterny.
Dlatego tez tumaczy mi ojciec dzieo tworzenia jest niewidoczne, podobnie jak miosc , ktra rznorodnosc elementw przemienia w ojcowizne.
Jaowy to trud olsnic suchaczy albo ich przekonac dowodzeniem. Bo w zadziwieniu bronisz sie temu, co cie zadziwia, a wszelkim dowodom przeciwstawiasz
dowd jeszcze lepszy. A jak mozesz dowiesc istnienia ojcowizny? Jesli jej dotkniesz, aby o niej mwic, staje sie zbiorem elementw. Jesli chcac
zrozumiec
mrok i cisze swiatyni,

rozozysz ja na pojedyncze kamienie, na nic sie zda twj


trud, gdyz ledwies jej dotkna,
juz sie staa bezadna kupa kamieni i przestaa byc
cisza.
Ale wezme cie za reke i pjdziemy razem. I wedrujac
tak bez okreslonego
celu, wejdziemy na grzbiet wzgrza. Tam zaczne opowiadac ci swobodnym tonem i bede mwi rzeczy oczywiste, ktre zdawao ci sie sa ci od dawna
wiadome. Albowiem bywa tak, z e wybrane przeze mnie wzgrze, na ktre weszlismy, buduje okreslony ad. Potez ny obraz nie jawi sie wtedy jako obraz. Po
prostu jest. A dokadniej mwiac
ty wchodzisz w ten ad. Czy bybys zdolny
z nim walczyc? Jesli osiedle cie w jakims domu, po prostu zamieszkujesz w dom,
z jego okien oceniasz inne widoki. Jesli umieszcze cie w takim miejscu, skad
kobieta wydaje sie najpiekniejsza i budzi w tobie miosc , bedziesz po prostu miosc
przezywa. Czy potrafibys odrzucic wtedy miosc w imie przypadkowosci, ktra
umiescia cie tu wasnie, a nie gdzie indziej? Gdzies przeciez musisz byc! Moje
dzieo twrcze jest tylko wyborem dnia i godziny, co nie podlega dyskusji, bo
po prostu jest takie, jakie jest. I drwisz tu sobie z przypadkowosci. Czys sysza
kiedy, aby czowiek spetany uczuciem ucieka od niego, twierdzac,
z e spotkanie
tej rozpaczliwie kochanej kobiety byo czystym przypadkiem, z e ona moga bya
umrzec, albo sie w ogle nie narodzic, albo znajdowac sie gdzies daleko? Stworzyem twoja miosc wybierajac
dzien i godzine, i czy sie orientujesz w moim
dziaaniu, czy nie nie obronisz mi sie, jestes moim wiez niem.
Jezeli chce, z ebys sta sie jak gral wedrujacy
noca ku rozgwiezdzonym szczytom, stawiam przed toba obraz, ktry cie przekona, z e tylko gwiezdne mleko na
szczycie napoi twoje pragnienie. Bede dla ciebie tylko niby przypadek, ktry ukaza ci w tobie samym owa potrzebe, poniewaz potrzeba jest twoja wasna, podobnie jak wzruszenie, ktrym odpowiadasz na przeczytany wiersz. I czy orientujesz
sie w moim dziaaniu, czy nie czy mogoby ci to przeszkodzic w wedrwce?
Czy gdybys otworzy drzwi i zobaczy lsniacy
w mroku diament, mniej bys go
pragna
dlatego, z es go ujrza dzieki otwartym drzwiom a te drzwi mogy byy
prowadzic gdzie indziej?
Jesli uoze cie w ozu i dam napj nasenny, i napj jest prawda, i twj sen.
Tworzyc to stawiac innych w takim miejscu, skad
ujrza swiat tak, jak chce twrca,
a nie ofiarowywac im swiat nowy.
182

Jesli wymysle nowy swiat, a ciebie zostawie na dawnym miejscu, nie zobaczysz go, chocbym ci go pokazywa. I masz racje. Bo z twojego punktu widzenia
jest on faszywy i susznie bronisz twojej wasnej prawdy. Totez nie osiagn
e wiele, jesli moje dzieo bedzie barwne, olsniewajace
i paradoksalne, gdyz barwne,
olsniewajace
i paradoksalne jest tylko to, co ogladane

z okreslonego punktu widzenia byo zarazem przewidziane do ogladania

z innego punktu. Bedziesz mnie


wtedy podziwia, ale nie bedzie to tworzenie, a ja bede z onglerem, sztukmistrzem
i faszywym poeta.
Jesli jednak kroczac
moja droga, ktra nie jest ani prawdziwa, ani faszywa
(nie ma tu nic, czemu mgbys przeczyc, ta droga po prostu jest), zaprowadze cie
tam, skad
zobaczysz jaka
s nowa prawde, nie uznasz mnie za twrce i nie bede dla
ciebie ani barwny, ani olsniewajacy,
ani paradoksalny; moje kroki na tej drodze
byy takie zwyke i tak po prostu biegy jeden za drugim, z e nie sposb mnie winic
za to, iz widziana rwnina rosnie w twoim sercu, albo z e kobieta wydaje sie piekniejsza, poniewaz istotnie z tego miejsca bardziej wzruszajacy
jest obraz kobiety
i szersza sie wydaje rwnina. To moje dzieo odnioso zwyciestwo, a zarazem nie
zapisao sie ani w sladach widocznych, ani w echach, ani w znakach, a skoro ich
nie widzisz, nie mozesz ze mna walczyc. Wtedy dopiero jestem twrca i prawdziwym poeta. Albowiem twrca i poeta jest nie ten, kto cos wymysla albo czegos
dowodzi, ale ten, dzieki ktremu czowiek sie staje.
W dziele tworzenia zawsze chodzi o sprzecznosci ogarniete w jednosc . Nic
bowiem nie jest jasne albo ciemne, ani bezadne albo uadzone, ani proste lub
zozone w oderwaniu od czowieka. Wszystko po prostu jest. A kiedy chcesz jakos sie w tym rozeznac przy pomocy twojego nieporadnego jezyka i obmyslic, co
masz dziaac w przyszosci, cokolwiek ujmujesz w sowa, wyda ci sie sprzeczne.
Wtedy ja sie zjawiam i moja wadza, ktra nie polega na dowodzeniu czegokolwiek przy pomocy jezyka, poniewaz sprzecznosci szarpiace
czowiekiem sa nie
do pogodzenia. Nie przychodze tez, aby wykazac fasz jezyka, poniewaz nie jest
on faszywy, a po prostu niedogodny. Przychodze natomiast poprowadzic cie na
wedrwke, gdzie kroki biegna po prostu jeden za drugim, sia
sc z toba na wzgrzu, skad
ujrzysz rozwiazanie

przeciwienstw i gdzie sam dla siebie uksztatujesz


prawde.

LXXIII

Az kiedys poczuem pragnienie smierci.


Daj mi, Panie mwiem Bogu pokj peen stod, uadzonych przedmiotw, dokonanego z niwa. Pozwl mi byc teraz, kiedym sie juz sta. Znuzyy
mnie serdeczne z aoby. Za stary jestem, z ebym mia rosna
c w nowe konary. Utraciem wszystkich przyjaci i wszystkich nieprzyjaci, i moja droge smutnego
wypoczywania zala blask. Oddaliem sie, powrciem i patrzyem: i znw ujrzaem ludzi skupionych wok zotego cielca, juz nie ciekawych, ale ogupiaych.
A dzieci, ktre sie dzis rodza, sa mi bardziej obce niz modzi barbarzyncy, co nie
znaja z adnej religii. Cia
za mi niepotrzebne nikomu skarby, jakby muzyka, ktrej
juz nikt nie zdoa zrozumiec.
Zaczynaem moje dzieo z siekiera drwala, pracujac
w lesie i byem pijany

piesnia drzew. Zeby byc sprawiedliwym, trzeba moze zamkna


c sie w samotnej
wiezy. Ale ja z nazbyt bliska widziaem ludzi i jestem zmeczony.
Ukaz mi sie, Panie, bo wszystko staje sie okrutne, kiedy utracona jest obecnosc
Boga.
*

Po chwilach uniesienia sniem taki oto sen.


Wchodziem jako zwyciezca do miasta, a tum zalega ulice rozkwite proporcami, krzycza i spiewa, gdy sie pojawiaem. I kwiaty say mi chwalebne oze.
Ale Bg mnie dotkna
tylko uczuciem goryczy. Zdawao mi sie, z e jestem wiez niem nedznego ludu.
Albowiem tum sawiacy
czowieka pozostawia go wpierw w tak zupenej samotnosci! To, co jest ci dane, jest tez od ciebie oddzielone, gdyz jedyny most
pomiedzy toba i bliznim biegnie droga Boga. I tylko ci sa dla mnie prawdziwymi
towarzyszami, ktrzy wraz ze mna pochylaja gowy w modlitwie. Objeci ta sama
miara, ziarna tego samego kosa, z ktrego bedzie chleb. Ludzie natomiast oddawali mi czesc i otwieraa sie we mnie pustynia, poniewaz nie potrafie szanowac
idacych

bedna droga i nie moge sie godzic, aby oddawali czesc mojej osobie. Nie
potrafie przyjmowac dymu kadzide, gdyz nie moge oceniac siebie wedle cudzych
184

sadw,

a jestem znuzony soba, gdyz dzwigani ogromny ciez ar i aby wejsc w Boga, musze zrzucic z ramion samego siebie, jak sie zrzuca strj. Dlatego wsrd
owych dymw kadzide czuem sie smutny i pusty jak wyscha studnia, kiedy
pochyla sie nad nia spragniony lud. Nie miaem do dania nic, co by miao jaka
s
wartosc , i nie mogem nic otrzymac od tych ludzi, poniewaz pochylali sie przede
mna w uwielbieniu.
Albowiem potrzebny mi jest przede wszystkim czowiek, ktry jest oknem
otwartym na morze, a nie lustrem, ktre mnie nudzi.
Zas w owym tumie godni wydali mi sie jedynie zmarli, ktrzy nie gonili juz
za z adna z marnosci swiata.
Znuzyy mnie okrzyki wznoszone na moja czesc jak pusty gwar, ktry niczego
nie mg mnie nauczyc, i wtedy zaczaem

snic w sen.
*

Nad samym brzegiem morza wioda droga urwista i sliska. Burza wasnie ucicha i noc rozlewaa sie jak zawartosc penego bukaka. Z uporem wspinaem sie
w gre, ku Bogu, aby Go spytac o zasade wszechrzeczy i aby mi wyjasni, jaki
jest cel narzuconego mi obowiazku.

Ale na szczycie gry ujrzaem tylko ciez ki blok czarnego granitu i to by


Bg.
To wasnie On, mwiem do siebie, niezmienny i nietkniety z adna zmaza, albowiem udziem sie jeszcze, z e bedzie odwrcona ode mnie samotnosc .
Panie mwiem naucz mnie. Oto moi przyjaciele, towarzysze i poddani sa dla mnie jak obdarzone gosem marionetki i niczym wiecej. Trzymam
w reku sznurki i poruszam nimi, jak zechce. I nie to mi jest przykre, z e mnie suchaja, albowiem dobrze, z e moja madro
sc na nich spywa. Ale z e stali sie dla mnie

jak odbicie lustrzane i czuje sie tak samotny, jakbym by tredowaty. Smiej
a sie,
kiedy ja sie smieje. Pochmurnieja, kiedy milcze. I sowa, ktre znam dobrze, bo
sa moimi sowami, wypeniaja ich tak, jak wiatr wypenia korony drzew. I nie wypenia ich nic innego. Niemozliwa jest jakakolwiek wymiana z nimi, sa bowiem
nadmiernie zasuchani i sysze tylko wasny gos wracajacy
z ich strony jak zimne
echo odbite od murw swiatyni.

Dlaczego miosc przepenia mnie lekiem: czego


moge oczekiwac od miosci, ktra jest tylko zwielokrotnieniem mnie samego?
Ale ociekajacy
deszczem lsniacy
granitowy blok trwa nieprzenikniony.
Panie powiedziaem (a nie opodal siedzia na gaezi czarny kruk)
rozumiem, z e milczenie jest cecha Twojego majestatu. Ale ja potrzebuje jakiegos
znaku. Rozkaz, aby w chwili, gdy skoncze sie modlic, ten kruk odlecia. Bedzie
to jak zwrcone ku mnie spojrzenie czyichs oczu i poczuje, z e nie jestem sam na
swiecie. Poaczy

mnie z Toba chocby mglista ufnosc . Nie z adam

nic wiecej, tylko


znaku, z e jest tu cos, co trzeba zrozumiec.
185

I przygladaem

sie krukowi. Ale ptak siedzia bez ruchu. Wtedy pochyliem


sie ku skalnej scianie.
Panie powiedziaem niewatpliwie

masz racje. Stosowac sie do moich


prsb byoby sprzeczne z Twoim majestatem. Gdyby kruk odlecia, mj smutek
byby jeszcze wiekszy. Gdyz taki znak moge otrzymac tylko od kogos rwnego
sobie, a zatem tak jakby od siebie samego, byoby to wiec znowu odbicie mojego
pragnienia. I znowu spotkabym tylko wasna samotnosc .
I pokoniwszy sie do ziemi wrciem ta sama droga.
*

I wtedy moja rozpacz zaczea ustepowac miejsca nieoczekiwanej i szczeglnej


pogodzie ducha. Grzezem w botnistej drodze, zdzieraem sobie skre o ciernie,
walczyem z ostrymi jak bicz uderzeniami wiatru, a przeciez ogarniaa mnie spokojna swiatosc . Albowiem nie poznaem niczego, ale wszelkie poznanie byoby
dla mnie wstretne. I nie dotknaem

Boga ale bg, ktry sie daje dotkna


c, nie jest
bogiem. I nie jest bogiem, jesli wysuchuje modlitw. I po raz pierwszy pojaem,

z e wielkosc modlitwy lezy przede wszystkim w tym, z e nie ma na nia odpowiedzi, i z e ta wymiana nie ma w sobie odrazajacego

pietna wymiany handlowej.

I z e nauka modlitwy jest nauka ciszy. I z e miosc zaczyna sie dopiero tam, gdzie
nie ma oczekiwania na dar. Miosc jest wiec przede wszystkim c wiczeniem sie
w modlitwie, a modlitwa c wiczeniem sie w ciszy.
I wrciem do mojego ludu, po raz pierwszy obejmujac
go milczac
a mioscia.
I oczekujac
bez konca darw z jego strony az po moment smierci. Poili sie
milczeniem moich warg. Byem pasterzem, relikwiarzem, przed ktrym spiewali
piesni i jak skarbiec zawieraem w sobie ich losy, a zarazem byem ubozszy od
nich wszystkich i pokorniejszy w nieugietej dumie. Wiedzieli, z e nic ode mnie nie
moga otrzymac. Po prostu stawali sie we mnie, a ich spiew wzrasta w moim milczeniu. I dzieki mnie bylismy razem: oni i ja tylko modlitwa, ktra wyrastaa
z milczenia Boga.

LXXIV

Widziaem, jak garncarze wyrabiaja gline. Zony


przychodza i dotykaja ich ramienia oto pora posiku. Ale oni odsyaja je do garnkw i kuchni, bo nie moga
sie rozstac z wasnym dzieem. Potem nadchodzi noc, a oni w bladym swietle
oliwnych lampek szukaja w glinie ksztatu, ktrego nie potrafili wyrazic sowami.
A jesli sa z arliwi, nie oddalaja sie od tego ksztatu, poniewaz wyrasta z nich jak
owoc z gaezi drzewa. Sa penym sokw konarem, ktry go z ywi. Nie zostawia
dziea, pki samo sie od nich nie odaczy

jak dojrzay owoc. Z chwila kiedy sie


wyczerpia ich siy, nie liczy sie juz zarobek ani zaszczyty, ani przeznaczenie wykonywanego przedmiotu. Nie pracuja dlatego, z e jest pora na prace, ani dla nich
samych, ale dla tej wasnie glinianej czary i dla wygiecia jej ucha. Czuwaja po nocach dla jakiejs twarzy, ktra powoli wychodzi naprzeciw pragnieniom ich serc,
podobnie jak miosc macierzynska ogarnia kobiete w miare, jak coraz bardziej
uksztatowane dzieciatko
porusza sie w niej.
Jesli was jednak zgromadze, aby wszystkich razem poddac wadzy ogromnej
urny, ktra tworze z waszych miast, aby staa sie spichlerzem swiatynnej

ciszy,
samym swoim wzrastaniem powinna wykrzesac z was jaka
s iskre z ywa, tak byscie
ja mogli pokochac. Zmusze was, abyscie budowali statek, ktry pewnego dnia
wyjdzie w morze, jego kadub i pokad, i maszty, i byscie pewnego dnia, niby
w dzien zaslubin, ubrali go w z agle i ofiarowali morzu.
Wtedy uderzenia waszych motkw stana sie piesnia, a wasz pot i okrzykami
odmierzany wysiek stana sie z arliwoscia. I czarodziejskim gestem bedzie zwolnienie cum, bo bedzie to tak, jakby morze nagle zakwito.

LXXV

Dlatego jednosc uczucia rozkwita w rznoksztatne kolumny, w kopuy i patos


rzezb. Gdyz jesli chce wyrazic jednosc , rznicuje ja w nieskonczonosc . I nie ma
sie tu czym gorszyc.
Wazne jest tylko to, co absolutne i co rodzi sie z wiary, z z arliwosci albo
z pragnienia. Jeden jest ped statku, ale wspdziaa z nim i ten, co ostrzy duto,
zmywa deski pokadu, wspina sie na maszt czy tez oliwi szekle.
Niepokoi was zamieszanie wsrd zaogi, gdyz wydaje sie wam, z e gdyby
wszyscy wykonywali te same ruchy i ciagn
eli w te sama strone, skuteczniejszy
byby ich wysiek. Ale ja wam odpowiem: na paszczyznie ludzkiej nie dojrzycie okiem tego, co jest zwornikiem sklepienia. Trzeba wzniesc sie wyzej, z eby
go dojrzec. Podobnie nie robisz wyrzutw rzezbiarzowi, z e chcac
uja
c istote twarzy, uprosci ja w najwyzszym stopniu i posuzy sie znakami jak wargi, oczy,
zmarszczki i wosy, gdyz potrzebowa jakby sieci, w ktra chcia zowic swoja
zdobycz. Jesli nie jestes krtkowidzem, ktry chce oglada
c nosem, dzieki tej sieci
ogarnie cie uczucie jednorodne i porywajace.

Nie wyrzucaj mi wiec takze, z e nie trapie sie zamieszaniem w moim krlestwie. Musisz bowiem oddalic sie troche, jezeli chcesz dojrzec ludzka wsplnote,
wez lasty pien, skad
wyrastaja rzne gaezie, jednosc , ktra jest dla mnie najwyzszym celem i sensem mojego krlestwa, a nie gubic sie w obserwacji rznych
zag, ktre kazda na swj sposb ciagn
a za liny. Wtedy zobaczysz idacy

w morze statek.
Przeciwnie: jesli przekaze moim ludziom upodobanie do morskiej wedrwki
i kazdy z nich, majac
w sercu miosc , bedzie isc za swoja naturalna skonnoscia,
zobaczysz niebawem, jak rzni stana sie w zaleznosci od swoich niezliczonych,
a szczeglnych uzdolnien. Jeden bedzie tka ptno, inny w lesie siekiera jak piorunem powali drzewo. Jeszcze inny bedzie wykuwa gwozdzie, a beda
i tacy, co wpatrzeni w gwiazdy, beda sie uczyc, jak trzymac w reku ster. A przeciez wszyscy beda jak jeden. Stworzyc statek z aglowy to nie znaczy wciagn
a
c
z agle, przygotowac gwozdzie i czytac w gwiazdach, ale przekazac smak morza,
ktry jest jeden, i smak swiata, w ktrym nie ma nic sprzecznego, ale wsplnota
w miosci.
188

Dlatego w tym dziele wsptworzenia otwieram szeroko ramiona moim nieprzyjacioom, abym sie sta wiekszy dzieki nim: bo wiem, z e na pewnej, wyzszej
paszczyznie walka bedzie przypominac miosc .
Zbudowac statek to nie znaczy przewidziec go w szczegach. Jesli bowiem
sam jeden opracuje plan statku w caej rznorodnosci, nie osiagn
e nic wartosciowego. W trakcie realizacji wszystko i tak ulegnie zmianie; dlatego obmyslaniem takim powinni sie zaja
c inni, nie ja. Nie do mnie nalezy pamietac o kazdym
gwozdziu w konstrukcji statku. Ja powinienem dac ludziom to, co podstawowe:
zapa i smak morza.
Im bardziej zas rosne na podobienstwo drzewa, tym. bardziej umacniaja sie
w gebi moje korzenie. A zbudowana przeze mnie katedra rodzia sie z tego, z e
jeden czowiek, ktry jest peen skrupuw, rzezbi twarz wyrazajac
a wyrzuty sumienia., a inny, ktry umie sie cieszyc rzezbi twarz usmiechnieta. Z tego, z e
jeden oporny opiera mi sie, a drugi wierny dochowuje wiernosci.
I niech mi nikt nie zarzuca, z e godze sie na niead i brak dyscypliny, poniewaz
uznaje tylko jedna dyscypline - wadzy serca. A kiedy wejdziecie do mojej swia
tyni, uderzy was jej jednosc i dostojenstwo ciszy; kiedy zas ujrzycie, jak ramie
przy ramieniu chyla tu swoje czoo wierny i odszczepieniec, rzezbiarz i kamieniarz, medrzec i prostaczek, czowiek wesoy i smutny, nie mwcie, z e to brak
spjnosci, albowiem oni poprzez korzenie tworza jednosc , a swiatynia

znalazszy
dzieki nim wszystkie potrzebne drogi staa sie poprzez nich soba.
I w bedzie jest ten, kto wprowadza ad powierzchowny, nie umiejac
sie
wzniesc na tyle wysoko, aby odkryc, czym jest naprawde swiatynia,

statek czy
miosc ; zamiast prawdziwego adu wprowadza policyjna dyscypline, gdzie wszyscy ciagn
a w tym samym kierunku i maszeruja rwnym krokiem. Jesli bowiem
kazdy z twoich poddanych podobny jest do pozostaych, wcales nie osiagn
a
jednosci: tysiac
identycznych kolumn to tylko idiotyczna gra luster, a nie swiatynia.

A najwyzszym osiagni
eciem w tym zakresie byoby zgadzic tysiac
poddanych,
pozostawiajac
przy z yciu tylko jednego.
ad prawdziwy jest wasnie swiatyni
a. Poryw serca budowniczego, ktry jak
korzen wia
ze rznorodnosc budulca i ktry, wasnie dla trwaej i potez nej jednosci, wymaga budulca rznego.
Nie trzeba sie wiec obruszac, z e jeden sie rzni od drugiego i z e ich pragnienia
sa przeciwne i jezyk rzny trzeba sie cieszyc, gdyz jesli jestes twrca, zbudujesz swiatyni
e tym wyzsza i ona bedzie ich wsplna miara.
Natomiast tylko slepiec wyobraza sobie, z e tworzy, gdy rozbiera katedre, a kamienie ukada w szeregu, jeden przy drugim, wedle wielkosci.

LXXVI

Nie przejmuj sie wiec krzykami, jakie podniosa sie na twoje sowa, poniewaz nowa prawda jest nowa struktura ofiarowana w caosci (nie zas oczywista
propozycja, ktrej elementy mozna konsekwentnie przesledzic); ilekroc zwrcisz
uwage na jakis szczeg wyrzezbionej twarzy, powstana sprzeciwy, z e w innej
twarzy ten szczeg odgrywa inna role, i najpierw cie nie zrozumieja, a potem
beda przeczyc, wszystkiemu przeczyc.
Ty wtedy powiesz: czy zgodzicie sie umrzec dla siebie, zapomniec o wszystkim i nie opierajac
sie byc swiadkami mojego tworzenia? Tylko wtedy moze
w was zajsc przemiana, tymczasem jestescie jeszcze zamknieci jak poczwarki
motyla. A dopeniwszy tego doswiadczenia powiecie mi dopiero, czy nie wiecej
w was teraz jasnosci, pokoju, przestrzeni.
Bo niewiele daje coraz wieksze zblizenie, czy to w przypadku rzezbionego
posagu,
czy przekazywanej prawdy. Jest to jednosc i staje sie widoczna, gdy jest
juz gotowa. A prawda mojej prawdy jest czowiek, ktry sie z niej wyania.
Tak i klasztor, w ktrym cie zamykam, abys sie zmieni. Ale jesli posrd prznosci swiata i pospolitych kopotw bedziesz mnie prosi o pokazanie tego klasztoru, nawet nie racze ci odpowiedziec, bo ten, kto mgby odpowiedz zrozumiec,
jest kim innym niz ty obecny, i najpierw musiabym cie na nowo stworzyc. Moge
cie tylko zmusic, abys sie sta soba.
Nie trap sie takze, jesli beda protestowac przeciw przymusowi. Ci, ktrzy
krzycza, mieliby racje, gdybys narusza to, co w nich istotne, i wystawia na
szwank ich wielkosc . Ale szacunek dla czowieka jest szacunkiem dla szlachectwa jego duszy. Oni natomiast nazywaja sprawiedliwoscia trwanie, nawet jesli jest
to trwanie w zgniliznie, tylko dlatego, z e sie w niej urodzili. Zatem uzdrawiajac

ich, nie naruszasz praw boskich.

LXXVII

Dlatego moge powiedziec, z e nie chce paktowac ze zem i zarazem nie chce
go odrzucac. Nie jestem ani bezwzgledny, ani miekki czy ugodowy. Akceptuje
czowieka razem z jego przywarami, ale jednoczesnie stosuje wobec niego dyscypliny. Przeciwnika nie traktuje po prostu jako swiadka, koza ofiarnego dzwigajacego

nasza wsplna niedole, ktrego najlepiej byoby spalic bez kwestii na


publicznym placu. Akceptuje, w peni przeciwnika, a zarazem odrzucam go. Albowiem swieza i mia w smaku jest woda. Mie w smaku takze czyste wino. Ale
wino zmieszane z woda daje sie jako napj rzezancom.
Nie ma na swiecie czowieka, ktry by nie mia w jakims stopniu racji. Z wyjatkiem

tych, ktrzy rozumuja, dowodza, przytaczaja argumenty, i poniewaz posuguja sie jezykiem logiki, wyzbytym tresci, nie moga ani miec racji, ani jej nie
miec. Ich sowa to po prostu gwar, ale jesli nadymaja sie pycha, moze z ich winy
polac sie ludzka krew. Takich zwyczajnie odcinam jak gaezie od drzewa.
Natomiast kazdy, kto godzi sie na zniszczenie urny swojego ciaa po to, z eby
ocalic zawarty w niej skarb, ma racje. Mwiem juz o tym. Osaniac sabych czy
wspierac silnych oto nekajacy
cie wybr. A zdarza sie, z e twj wrg osania
sabych na przekr tobie, gdyz ty wspierasz mocnych. Wtedy jestescie zmuszeni
walczyc: jeden chce ocalic kraj od zgnilizny demagogw, ktrzy opiewaja zaraze dla piekna zarazy, drugi chce ocalic swoje ziemie od okrucienstwa dozorcw,
ktrzy batem wymuszajac
niewolnicza ulegosc nie dozwalaja czowiekowi, aby
sie stawa. Zas z ycie stawia przed toba natychmiastowa koniecznosc wyboru, co
zmusza cie do chwycenia za bron. Albowiem jedna i wyaczna

mysl (jesli sie krzewi jak ziele), ktrej nie rwnowazy z adna mysl przeciwna, staje sie kamstwem
i gotowa pochona
c swiat.
Wynika to z zasiegu twojej swiadomosci, ktry jest tak niewielki. I podobnie
jak nie potrafisz, kiedy napadnie cie rabus wczega, obmyslac jednoczesnie
taktyki walki i odczuwac ciosw, i podobnie jak na morzu nie mozesz rwnoczesnie bac sie katastrofy i odczuwac falowanie bawanw, a ten, kto sie boi, nie
choruje na morska chorobe, a kto choruje na morska chorobe, ten jest obojetny
i nie odczuwa leku, tak tez i ty jesli ci nie pomoze jasnosc nowego jezyka,

191

bedziesz niezdolny rwnoczesnie myslec i przezywac dwu sprzecznych ze soba


prawd.

LXXVIII

Przyszli do mnie kiedys podzielic sie swoimi uwagami nawet nie geometrzy
mojego cesarstwa (a wasciwie by tylko jeden, na dobitek juz wtedy niezyjacy),

ale delegacja wysana przez komentatorw geometrw, a tych byo dziesiec tysiecy.
Kto chce zbudowac statek, nie troszczy sie o gwozdzie, maszty ani deski na
pokad, tylko zamyka w wojennych warsztatach dziesiec tysiecy niewolnikw
i kilku nadzorcw z batami. Po czym powstaje swietny statek. Nie widziaem
natomiast nigdy niewolnika, ktry by sie chepi tym, z e zwyciez y morze.
Atoli czowiek, ktry pracuje nad systemem geometrii, nie zajmuje sie kolejnym przechodzeniem od wniosku do wniosku, gdyz taka praca przekracza i jego
czas, i siy, powouje armie dziesieciu tysiecy komentatorw, szlifujacych

twierdzenia, wykorzystujacych

podne szlaki i zbierajacych

owoce z tego drzewa. Ale


poniewaz nie sa bynajmniej niewolnikami i nie ma bata, ktry by ich popedza
do pracy, kazdy wyobraza sobie, z e dorwnuje prawdziwemu geometrze, przede
wszystkim dlatego, z e go rozumie, a poza tym dlatego, z e wzbogaca jego dzieo.
Ale ja, doceniajac
wartosc pracy (poniewaz trzeba i z niwiarzy w zakresie pracy umysowej), ale wiedzac
takze, z e smieszne byoby mylic ich prace z praca
twrcza, ktra jest wolnym, nieprzewidywalnym i bezinteresownym dziaaniem,
ludzkim, kaze im trzymac sie w przyzwoitej odlegosci, z obawy, aby nadeci pycha nie chcieli nachodzic mnie jak rwni rwnego. I syszaem, jak szemrali miedzy soba skarzac
sie na mnie. Az ozwali sie tak:
Protestujemy w imie rozumu. Jestesmy kapanami prawdy. Twoje prawa sa
prawami Boga, ktry jest mniej bezsporny niz nasz Bg. Masz za soba zbrojnych
wojownikw, a sia ich miesni moze nas zgniesc . Ale za nami jest racja, po naszej
stronie jest susznosc , nawet jezeli znajdziemy sie w twoich lochach.
I tak mwili, przekonani, z e mnie oburza.
I spogladali

jeden na drugiego, zadowoleni, z e sa tak odwazni.


Ja zadumaem sie. Jedynego prawdziwego geometre przyjmowaem kiedys codziennie u mego stou. Czasem, w bezsenne noce, udawaem sie do jego namiotu
i z nabozna czcia zdjawszy

obuwie piem podana mi herbate i syciem sie miodem


jego madro
sci.
193

Ty, jako geometra. . . zaczynaem.


Nie jestem przede wszystkim geometra, ale czowiekiem. Czowiekiem,
ktremu sie roja geometryczne ukady, kiedy nie oddaje sie zajeciom pilniejszym,
kiedy nie zaprzata
mnie na przykad gd albo miosc . Ale teraz postarzaem sie
i chyba masz racje: jestem juz tylko geometra.
Jestes tym, ktremu objawia sie prawda. . .
Jestem tylko jak czowiek, ktry szuka po omacku, i jak dziecko, ktre
szuka sw. Prawda bynajmniej mi sie nie objawia. Ale ludzie sadz
a, z e mj
jezyk jest oczywisty jak ta gra przed nimi, i przyjmuja go jako prawde.
Gorycz jest w tobie, geometro. . .
Chciabym odnalezc we wszechswiecie jakis slad boskiego paszcza i dotykajac
prawdy, ktra jest na zewnatrz
mnie, tak jak Boga, ktry dugo ukrywa
sie przed ludzmi, chciabym uchwycic Go za poe i zerwac Mu z twarzy zasone:
niech sie ukaze. Ale nie byo mi dane znalezc nic poza mna samym. . .
Tak mwi. Ale oni potrzasali

mi nad gowa swoim bozkiem niby piorunem.


Mwcie ciszej rozkazaem. Rozumiem was co prawda z trudem, ale
sysze cakiem dobrze.
A oni szemrali dalej przeciwko mnie, choc juz troche ciszej.
Wreszcie jeden z nich przemwi w imieniu wszystkich, wypchniety ostroznie
do przodu, bo juz z aowali troche, z e okazali az tyle smiaosci.
Czyzbys widzia wolny akt twrczy jak u rzezbiarza czy poety zapyta
w tej konstrukcji prawd, ktra ci przedstawiamy? Nasze propozycje wypywaja jedna z drugiej, zgodnie ze scisa logika i z aden czowiek nie kierowa tym
dzieem.
Tak zatem, z jednej strony domagali sie uznania absolutnej prawdy, tak jak
plemiona, oddajace
czesc bawanowi z malowanego drewna, ktry, jak twierdza,
ciska pioruny; z drugiej zas strony chcieli dorwnac jedynemu prawdziwemu geometrze, poniewaz wszyscy, z mniejszym lub wiekszym powodzeniem, podobnie
jak on suzyli albo odkrywali cos ale nie tworzyli.
Wyozymy ci wzajemne zwiazki

linii tworzacych

figure geometryczna.
O ile bowiem my mozemy przekraczac twoje prawa, o tyle ty jestes niezdolny
wyzwolic sie od naszych praw. Nas powinienes przyja
c na stanowiska ministrw,
poniewaz my posiadamy madro
sc .
Milczaem, dumajac
nad ich gupota. Oni z le zrozumieli moje milczenie i dodali z wahaniem:
Albowiem przede wszystkim chcemy ci suzyc.
Na co odpowiedziaem:
Twierdzicie, z e nie zajmujecie sie twrczoscia:
cae szczescie. Albowiem
zezowaci tworza koslawo. Bukaki nadete powietrzem moga wydac z siebie tylko
wiatr. A gdybyscie zakadali krlestwa, to poszanowanie logiki, stosowalnej tylko

194

do historii minionej, do figury juz odlanej i do organizmu juz martwego, sprawioby, z e byyby to krlestwa juz z gry wydane na up barbarzynskich szabli.
Pewnego razu odnaleziono slady czowieka, ktry o swicie opusci namiot,
poszed w kierunku morza az do nadbrzeznej urwistej skay i spad z niej. Zjawili
sie na miejscu logicy, przypatrywali sie sladom i poznali prawde. W ancuchu
wydarzen nie brako bowiem ani jednego ogniwa. Kroki biegy konsekwentnie,
jeden za drugim i kazdy z nich wyznacza nastepny. Postepujac
od skutku do
przyczyny doprowadzono zmarego do namiotu, skad
wyszed. Idac
od przyczyny
do skutku doprowadzao sie go do smierci.
Wszystkosmy zrozumieli wykrzykneli logicy, skadajac
sobie wzajemnie gratulacje.
Ja natomiast myslaem, z e zrozumiec byoby to wiedziec (jak ja to wiedziaem przypadkiem) o pewnym usmiechu tak kruchym jak lustro wody, gdyz wystarczya jedna mysl, aby sie zmaci,
i z e w usmiech moze nawet by w danym
momencie nieobecny na spiacej
twarzy, a w kazdym razie by nieobecny tutaj,
gdyz zamieszkiwa namiot pewnego cudzoziemca o sto dni marszu stad.

Albowiem tworzenie jest inne w swej istocie niz przedmiot stworzony, odchodzi daleko od pozostawionych sladw i nie daje sie odczytac w z adnym znaku.
Wcia
z tylko slady, pietna i znaki zobaczysz, jak jedne wynikaja z drugich.
Gdyz czysta logika jest tylko cieniem twrczosci, rzucanym na mur swiata realnego. Ale to oczywiste odkrycie nie zdoa przeciwstawic sie ludzkiej gupocie.
Poniewaz nie zdoaem ich przekonac, tumaczyem im z caa z yczliwoscia
dalej:
By pewnego razu alchemik, ktry bada tajemnice z ycia. I stao sie tak, z e
ze swoich kolb, retort i mikstur otrzyma malenka drobine z ywej materii. Nadbiegli logicy. Powtrzyli jego doswiadczenie, mieszali mikstury, podgrzewali retorty
i otrzymali nastepna z ywa komrke ciaa. Ogosili wtedy z tryumfem, z e nie ma

z adnej tajemnicy z ycia. Zycie


jest tylko naturalnym nastepstwem przebiegajacym

od przyczyny do skutku i od skutku do przyczyny, dziaania ognia na mikstury


i mikstur na siebie wzajemnie, z tym z e poczatkowo

nie sa one bynajmniej z ywe.


Logicy jak zwykle doskonale rzecz pojeli. Gdyz tworzenie jest inne ze swojej natury niz przedmiot stworzony, nad ktrym panuje, i nie zostawia po sobie sladw.
A twrca znika zawsze ze swego dziea twrczego. Zas pozostawiony przez niego
slad nalezy do zakresu czystej logiki. Ja natomiast, z wieksza pokora, zwrciem
sie o nauke do mojego przyjaciela, geometry. Czy widzisz tu jaka
s nowosc , po
za tym, z e z ycie rodzi z ycie? Zycie nie pojawioby sie, gdyby nie swiadomosc
alchemika, ktry, jak mi sie zdaje, by z ywym czowiekiem. Zapomniano o tym,
jak zwykle, poniewaz usuna
sie ze swego dziea. Podobnie kiedy zaprowadzies kogos na szczyt gry, skad
wszystko zdaje sie ukadac w jakis ad, owa gra
staje sie prawda niezaleznie od twojej osoby, a przyprowadzonego czowieka zostawiasz tam w samotnosci. I nikt nie pyta, jak to sie stao, z es wybra wasnie te
195

gre, poniewaz po prostu w czowiek tam sie znalaz, a gdzies przeciez trzeba
sie znajdowac.
Ale oni dalej szemrali przeciwko mnie, poniewaz logicy nie sa bynajmniej
logiczni.
Zbyt wysokie macie mniemanie o sobie powiedziaem. Patrzycie na
taniec cieni na murze i wydaje sie wam, z e cos poznajecie; krok po kroku odczytujecie zaozenia geometrii, nie uzmysawiajac
sobie, z e ktos te kroki stawia, aby
zaozenia ustalic; odczytujecie slady na piasku, a nie przychodzi wam do gowy,
z e gdzies daleko ktos odrzuci miosc , i odczytujecie wzrastanie z ycia na podstawie elementw, nie uznajac,
z e ktos je kwestionowa i dobiera. Nie stawajcie
przed moim obliczem, wy niewolnicy z motkami i gwozdziami, udajacy,
z escie to wy obmyslili statek i puscili go na morze.
Tego, ktry by sam jeden wsrd was prawdziwy, a ktry juz nie z yje, posadzibym chetnie u mojego boku, gdyby tego zechcia, abysmy wsplnie rzadzili.

Bo on pochodzi od Boga. I jego jezyk potrafiby mi ukazac te daleka ukochana,


ktra inna ze swej natury niz piasek i slady na nim, nie daje sie tez, tak jak slady,
odczytac od razu.
Z niezliczonej mnogosci mozliwych kombinacji umia on wybrac te jedna,
ktra sie jeszcze nie wyrzniaa z adnym sukcesem, a ktra przeciez jedyna
dokad
s prowadzia. Czasem, kiedy w labiryncie gr zabraknie nici przewodniej
i dedukcja nigdzie nie potrafi zaprowadzic, skoro wiesz, z e droga, napotykajac

przepasc , konczy sie nagle, a o przeciwnym brzegu ludzie nic jeszcze nie wiedza,
pojawia sie przewodnik, ktry jak gdyby stamtad
powraca, i droge ukazuje. A gdy
juz raz ja przebieges, droga staje sie wytyczona i wydaje ci sie oczywista. I zapominasz o tym cudownym wydarzeniu, ktre byo niby powrt z przeciwnej strony
przepasci.

LXXIX

Przyszed raz pewien czowiek spierac sie z moim ojcem:


Szczescie ludzi. . . powiedzia.
Ojciec przerwa mu:
Nie wypowiadaj tego sowa w mojej obecnosci. Doceniam sowa, ktre
nosza w sobie ciez ar swojego wnetrza, ale odrzucam to, co jest pusta skorupa.
A jednak upiera sie tamten jesli ty, pan tego krlestwa, pierwszy nie
zajmiesz sie szczesciem ludzi. . .
Nigdy sie nie zajmuje odpar ojciec sciganiem wiatru, aby gromadzic
go jak cenne zapasy, poniewaz wiatr nie istnieje, jesli go nie spuszcze z uwiezi.
Gdybym ja by wadca krlestwa ciagn
a
tamten chciabym, z eby
ludzie byli szczesliwi. . .
Aha powiedzia ojciec. Teraz juz cie lepiej rozumiem. To sowo nie
jest puste. Istotnie znaem ludzi nieszczesliwych i ludzi szczesliwych. Znaem
rwniez ludzi tustych i chudych, chorych i zdrowych, z ywych i martwych. I ja
takze pragne, z eby ludzie byli szczesliwi, tak samo jak pragne, z eby byli raczej
z ywi niz martwi. Choc, to prawda, pokolenia musza ustepowac jedno drugiemu.
A zatem sie zgadzamy wykrzykna
tamten.
Nie odpar ojciec.
Pomysla i doda:
Kiedy bowiem mwisz o szczesciu, mwisz albo o stanie bycia szczesliwym, podobnie jak czowiek moze byc w stanie zdrowia, i wtedy nie mam z adnego wpywu na element jego zmysowej natury, albo tez mwisz o jakims uchwytnym przedmiocie, ktry moge sie starac zdobyc. Ale gdzie on sie znajduje?
Jeden czowiek jest szczesliwy w czas pokoju a drugi w czas wojny, jeden
pragnie samotnosci i raduje sie nia, inny, z eby sie radowac, potrzebuje swiatecznej

wrzawy, jednego ciesza rozwazania naukowe, szukanie odpowiedzi na postawione


pytania, drugi cieszy sie tylko Bogiem i z adne inne problemy nie maja dla niego
sensu.
Gdybym chcia wyjasnic obszerniej, czym jest szczescie, powiedziabym moz e, z e dla kowala to kuc z elazo, dla marynarza pywac po morzu, dla bogatego bogacic sie, i w ten sposb nie powiedziabym nic, co by pogebio twoja
197

wiedze. Zreszta szczesciem mogoby byc czasem dla bogatego z eglowac, dla
kowala wzbogacic sie, a dla marynarza nic nie robic. W ten sposb wymyka ci
sie widmo, puste wewnatrz,
ktre na przno prbowaes pochwycic.
Jezeli chcesz zrozumiec to sowo, powinienes je rozumiec jako nagrode, a nie
jako cel, gdyz w przeciwnym razie ono nic nie oznacza. Podobnie wiem, z e cos
jest piekne, ale odrzucam piekno traktowane jako cel. Czys sysza kiedys, z eby
rzezbiarz powiada: Z tej bryy kamienia wydobede piekno? Byoby to oszustwo
pustego liryzmu, produkcja tandety. Prawdziwy artysta powie: Z tego kamienia
staram sie wydobyc cos, co by przypominao ciez ar, jaki czuje w sobie. I jesli jest
rzezbiarzem wielkiej miary, dzieo bedzie piekne, niezaleznie od tego, czy bedzie
twarza ciez ka i zniszczona, potworna maska, czy obliczem uspionej modosci. Bo
rwniez piekno nie jest celem, ale nagroda.
I skamaem powiedziawszy przed chwila, z e dla bogatego szczesciem bedzie
sie bogacic. Tryumfalna radosc z osiagni
ecia zdobyczy, to dla niego nagroda za
trudy i wysiki. A jezeli w jakims momencie otwierajaca
sie przed nim przyszosc
wydaje sie upojna, to w tym samym sensie, w jakim napenia cie radoscia krajobraz ogladany

ze szczytu gr, ktry powita jako struktura twojego wysiku. I dla


zodzieja twierdze szczesciem jest czuwac w zasadzce pod gwiazdzistym
niebem, albowiem jest w nim cos, co jest godne ocalenia i jest nagroda za to.
Albowiem zgodzi sie na chd, niebezpieczenstwo i samotnosc . A zota pozada

jak przemiany w archanioa, bo teraz ciez ki i zagrozony wyobraza sobie, z e


przyciskajac
skradzione zoto do piersi, lekki, na niewidzialnych skrzydach, leci
w tumne miasto.
Z cicha mioscia w sercu nie z aowaem czasu, aby przyglada
c sie ludziom
z mojego plemienia, ktrzy sie wydawali szczesliwi. I zawsze odnosiem wrazenie, z e szczescie byo w nich jak piekno w rzezbie, dlatego z e go nie szukali.
I zawsze mi sie wydawao, z e byo ono znakiem ich doskonaosci i zaleta
serca. Wiec dom swj otwrz na cae z ycie tylko tej, ktra ci powie: Taka jestem
szczesliwa; gdyz szczescie widoczne na jej twarzy jest oznaka wartosci i mwi
o sercu, co dostapio

nagrody.
Nie z adaj
wiec ode mnie, wadcy krlestwa, z ebym dla mojego ludu zabiega
o szczescie. Nie z adaj
ode mnie, rzezbiarza, abym sciga piekno: siad
e bez ruchu,
bo nie wiem, w ktra strone mam biec. Domagaj sie ode mnie tylko tego, z ebym
uksztatowa dusze, w ktrych mgby pona
c z ar.

LXXX

Przypomniaem sobie takze, co kiedys mwi mi ojciec: z eby miec drzewko


pomaranczy, musze sie posuzyc nawozem i obornikiem, musze kopac ziemie motyka, a czasem nawet obcinac gaezie. I tak wyrasta drzewko, ktre potrafi wydac
kwiaty. A ja, ogrodnik, przekopuje ziemie nie troszczac
sie o kwiaty ani o szczescie, gdyz aby drzewko zakwito, musi wpierw wyrosna
c, a z eby czowiek by
szczesliwy, musi wpierw istniec czowiek.
Ale tamten dalej wypytywa:
Jesli wiec nie za szczesciem gonia ludzie, to za czym?
Ach odpar ojciec kiedys pzniej ci to wyjasnie.
Ale przede wszystkim chce dorzucic, z e niemadry

logik z faktu, z e radosc


czesto wienczy wysiek i zwyciestwo, wyciagnie

wniosek, iz ludzie walcza, aby


osiagn
a
c szczescie. Na co odpowiedziabym, z e skoro smierc wienczy z ycie, ludzie pragna tylko jednego a mianowicie smierci. W ten sposb posugujemy
sie sowami, ktre sa jak meduzy pozbawione kosc ca. Ja zas powiem, z e bywaja
ludzie szczesliwi, ktrzy poswiecaja wasne szczescie, aby wyruszyc na wojne.
Dlatego, z e w wypenieniu obowiazku

znajduja jaka
s wyzsza forme szczescia. . .
Przestane rozmawiac z toba, jezeli nie potrafisz nadac sowom takiego znaczenia, ktre mozna by albo stwierdzic, albo odrzucic. Z galaretowata bezksztatna masa nie mam zamiaru walczyc. Jak mozesz oczekiwac, z e bede zestawia
z z yciem twoje stwierdzenia, jezeli szczescie to dla ciebie zarwno zdumienie
pierwszej miosci jak przedsmiertne wymioty, kiedy kula w brzuchu uniemozliwia ci dojscie do studni? Nie stwierdzies nic ponad to, z e ludzie szukaja tego,
czego szukaja, i scigaja to, co scigaja. Nikt ci nie moze zaprzeczyc, wiec sie czujesz bezpieczny, ale twoje nienaruszalne prawdy nie maja dla mnie sensu.
Mwisz tak, jakbys sie bawi pieczkami. Jesli zas wyrzekniesz sie tych bredni, jesli przestaniesz tumaczyc, z e ludzie ida na wojne powodowani pragnieniem
szczescia, a bedziesz sie upiera, z e szczescie w peni wyjasnia ludzkie postepowanie, juz sysze, jak bedziesz twierdzi, z e ludzie ida na wojne powodowani
napadem szalenstwa. Ale tu znw bede oczekiwa, z ebys potraktowa rzecz na
serio i przede wszystkim wyjasni znaczenie uzywanych sw. Jesli bowiem na199

zywasz szalonym na przykad tego, kto toczy piane z ust albo chodzi wyacznie

na gowie, to widzac
z onierzy idacych

na wojne na dwu nogach, nie zgodze sie


z toba.
Ale rzecz w tym, z e nie posiadasz znajomosci jezyka, ktrym mgbys wyrazic, do czego da
za ludzie. Ani ku czemu ja powinienem ich prowadzic. Posugujesz sie zbyt mao pojemnymi pojeciami, takimi jak szalenstwo albo szczescie,
w prznej nadziei, z e zdoasz w nich pomiescic z ycie. Tak jak dziecko, ktre siedzac
u stp gr Atlasu, zamierzao je przeniesc na inne miejsce przy pomocy
opatki i wiaderka.
Nauczaj mnie zatem zapragna
tamten czowiek.

LXXXI

Jezeli sie okreslisz nie przez pragnienie umysu czy serca, ale przez racje wyrazalne i bez reszty zawierajace
sie w tym, co wyrazone, wtenczas wypre sie ciebie.
Albowiem sowo nie jest znakiem czegos, co jest poza rzeczami, podobnie jak
imie twojej z ony, ktre oznacza, ale nic nie obejmuje. Nie mozesz snuc rozwazan
na temat sw, gdyz ciez ar rzeczy lezy gdzie indziej. I nie przyjdzie ci przeciez do
gowy powiedziec: Jej imie wskazuje na to, z e jest piekna. . .
Jakze zatem rozwazania na temat z ycia moga byc wystarczajace?

A jesli gebiej jest jakis ich fundament i gwarancja, moze sie zdarzyc, iz gwarancja bedzie powazniejsza w przypadku mniej efektownych rozwazan. I naprawde nie jest

istotne zestawienie mniej lub bardziej szczesliwych sformuowan. Zycie


jest tym,
czym jest.
Jezeli wiec jezyk, ktrym przekazujesz mi powody swego postepowania, nie
jest poezja, ktra niesie mi jaka
s geboka nute mwiac
a o tobie, jezeli nie zawiera
nic niewyrazalnego, co jednak chcesz mi przekazac, nie chce miec z toba nic
wsplnego.
I jesli twoje postepowanie wyznacza nie ujrzane oblicze, ktre zrodzio w tobie nowa miosc , ale sabe fale powietrzne, niosace
ze soba jaowa i niewazka
logike, nie chce miec z toba nic wsplnego.
Albowiem nie umiera sie za jakis znak, ale za to, co lezy w gebi jako gwarancja znaku. A gdybys chcia wyrazic, czym ona jest, lub chocby zarysowac znaczenie byaby jak ciez ar ksia
zek ze wszystkich bibliotek swiata. Gdyz to, co tu
ujaem

tak prosto, jakbym zagarnia zdobyty up, nie da sie wypowiedziec. Gdyz
sam musisz isc , aby poja
c w peni, czym jest gra, o ktrej mwie w moim poemacie. A ile sw i ile lat trzeba, aby przeniesc gre w twoje wnetrze, jezeli nigdy
nie opuscies brzegu morskiego?
Albo wode tryskajac
a ze z rda, jezelis nigdy nie by spragniony i nigdy nie
skadaes, w gescie zarazem ofiarnym i przyjmujacym,

dwu doni, aby pic. Ja


oczywiscie moge spiewac o z rdach: ale gdzie jest przezycie, ktre ma powrcic,
i wysiek miesni, ktry obudza wspomnienia?

201

Wiem, z e nie o z rdach miaa tu byc mowa, lecz o Bogu. Ale z eby mj jezyk przemwi do ciebie i mg sie stac i dla mnie, i dla ciebie dziaaniem,
musi sie w tobie o cos zahaczyc. I dlatego, jezeli chce cie nauczac o Bogu, wysle
cie najpierw w gry, azebys pnac
sie usysza nieodparte woanie gwiazdzistego
grzbietu. Wysle cie na pustynie, azebys umierajac
z pragnienia odczu czarodziejstwo z rde. A potem na p roku wysle cie do kamienioomu, z eby przepalio cie
do unicestwienia poudniowe sonce. A potem dopiero powiem: ten, z kogo z ycie
wypio sonce poudnia, gdy nadejdzie tajemnica i noc, i gdy wstapi
na gwiazdzisty grzbiet, pic bedzie cisze boskich z rde.
I wtedy uwierzysz w Boga.
I nie bedziesz mg zaprzeczyc Jego istnieniu, poniewaz On po prostu bedzie,
tak jak w wyrzezbionej przeze mnie twarzy jest zaduma.
Albowiem nie istnieje oddzielnie mowa i czyn, tylko dwie twarze tego samego
Boga. Dlatego prace nazywam modlitwa, a medytacje praca.

LXXXII

I objawia mi sie wielka prawda trwania.


Gdyz nie ma dla ciebie nadziei, jezeli nic nie trwa duzej niz ty sam. Pamietam
pewne plemie, ktre czcio zmarych; nagrobne kamienie, jeden po drugim, przyjmoway pod swoja piecze zmarych z kazdej rodziny. I to one stanowiy o trwaniu.
Czy jestescie szczesliwi? spytaem.
Oczywiscie, przeciez wiemy, gdzie bedziemy spoczywac. . .

LXXXIII

Ogarneo mnie niezmozone zmeczenie. I najprostsze wydawao mi sie powiedziec, z e to Bg mnie opusci. Czuem sie jak sklepienie pozbawione zwornika
i nie odzywao sie we mnie z adne echo. Zamilk gos, ktry mwi w ciszy.
Wszedszy na najwyzsza wieze , pytaem: Po co te gwiazdy? A kiedy
z uspionego miasta wznosi sie ku mnie niby jek, rzucaem pytanie: Po co ten
jek? Byem zagubiony jak cudzoziemiec w tumie, ktry nie mwi jego jezykiem. Byem jak ubranie, ktrego juz nikt na siebie nie wkada. Rozbity i sam.
Byem podobny do nie zamieszkanego domu. I naprawde brakowao mi zwornika sklepienia, poniewaz nic we mnie nie mogo juz niczemu suzyc. A przeciez
jestem ten sam, co dawniej, mwiem sobie, to samo wiem, te same mam wspomnienia, patrze na te same widoki, tyle z e dzis tone w jaowej bezksztatnosci. Tak
i bazylika, chocby najpiekniej strzelaa w gre, jezeli nikt nie obejmuje jej wzrokiem, nie poi sie jej cisza ani nie rozumie jej sensu w serdecznych dumaniach, jest
niczym wiecej jak suma kamieni. Tak i ja: moja wiedza, doznania moich zmysw
i moje wspomnienia. Byem pewna liczba kosw, ale nie snopem. I poznaem te
czczosc , ktra przede wszystkim rodzi brak Boga.
Nie byo to okrucienstwo losu bo ono jest rzecza ludzka ale jakies
niespenienie. Bybym zdolny do okrucienstwa w pustce mojego ogrodu, gdzie
chodziem bezmyslnie, zupenie jak czowiek na kogos czekajacy.
I zanurzony
w swiecie tymczasowosci. Zanosiem modlitwy do Boga, ale nie byy to modlitwy, poniewaz nie czowiek je zanosi, a pozr czowieka, swieca przygotowana,
ale nie zapalona. O, niech wrci moja dawna z arliwosc , mwiem. Poniewaz wiedziaem, z e z arliwosc jest owocem tylko tej boskiej wiezi wia
zacej
rzeczy ze soba.

Swiat
jest wtedy jak statek dobrze sterowany. Jak bazylika przez kogos ujrzana.
Ale jesli nie umiesz w nim odczytac reki architekta i rzezbiarza, jest tylko bezadnie rzuconym tworzywem.
Wtedy zrozumiaem, z e ten, co dostrzega usmiech posagu,
piekno krajobrazu
albo cisze swiatyni,

znajduje Boga. Poniewaz przekracza przedmiot, aby dosiegna


c zwornika, przekracza sowa aby ogarna
c caosc piesni, noc i gwiazdy
aby zakosztowac wiecznosci. Gdyz to Bg przede wszystkim nadaje sens twojej
mowie i twoja mowa, nabierajac
sensu, pokazuje ci Boga. Jezeli wzruszaja cie zy
204

dziecka, to dlatego, z e sa jak mae okna otwarte na szerokie morze. Nie one same
budza w tobie echa, ale wszystkie zy swiata. Dziecko bierze cie tylko za reke,
z eby cos pokazac.
Dlaczego zmuszasz mnie, Panie, do przejscia przez pustynie? Mecze sie
wsrd cierni. Wystarczyby jeden Twj znak, a pustynia przemieniaby sie, a powy piasek, horyzont i spokojny, potez ny wiatr z niespjnych elementw stayby
sie rozlegym krlestwem, ktre budzi we mnie zachwyt, i w tym wszystkim nauczybym sie odczytywac Ciebie.
Az pojaem,

z e Boga odczytuje sie wasnie z jego nieobecnosci, kiedy odchodzi. Bo dla marynarza jest sensem morza. A dla mazonka sensem miosci. Ale sa
tez godziny, kiedy marynarz pyta: po co morze? A mazonek: po co miosc ? I zajmuja sie czyms, ale peni czczosci. Nic im nie brakuje, tylko tej boskiej wiezi,
ktra wia
ze ze soba rzeczy. I wszystkiego im brak.
Jezeli Bg odejdzie od mojego ludu myslaem tak jak odszed ode
mnie, ludzie stana sie jak mrwki w mrowisku, bo opusci ich z arliwosc . Kiedy
kosci do gry nic juz nie znacza, gra staje sie niemozliwa.
I odkryem, z e rozum na nic sie tu nie zda. Mozesz oczywiscie rozwazac ukad
kamieni, skadajacych

sie na swiatyni
e, ale nie uchwycisz tego, co istotne, a co
sie wymyka kamieniom. Mozesz snuc rozwazania na temat nosa, ucha czy warg
rzezby, a nie uchwycisz tego, co istotne, a co wykracza poza gline. Bo chodzi
tu o jakies pojmanie Boga. A Jego mozna pojmac puapka o innej niz On sam
naturze.
Kiedy ja, rzezbiarz, stworzyem w kamieniu twarz, stworzyem tez przymus. Kazda gotowa struktura jest przymusem. Kiedy chwytam, zarazem zaciskam
piesc , abym to, co schwytane, zatrzyma. Nie opowiadaj mi o wolnosci sw w poemacie. Poddaem je jedne drugim zgodnie z pewnym adem, ktry sam ustanowiem.
Bywa tak, z e swiatyni
e zburza, aby z jej kamieni wystawic inna. To zwyka
rzecz: smierc i narodziny. Ale nie opowiadaj mi o wolnosci kamieni. Gdyz wtedy
nie ma w ogle swiatyni.

Nie rozumiem, dlaczego oddzielac przymus od wolnosci. Im wiecej wytycze


drg, tym wieksza masz swobode wyboru. A przeciez kazda droga jest przymusem, gdyz ogrodziem ja z obu stron potem. Ale co nazwiesz wolnoscia, jezeli nie
bedzie drg, miedzy ktrymi mozesz wybierac? Czy wolnoscia nazwiesz prawo
bakania

sie po pustkowiu? Ilekroc powstaje przymus jakiejs drogi, powieksza sie


wolnosc .
Nie majac
instrumentu, nie masz swobody w wykonywaniu melodii. Nie
majac
obowiazku

wyrzezbienia nosa i uszu, nie masz moznosci wyrzezbienia


usmiechnietej twarzy. A usmiech, ktry jest delikatnym owocem wytwornych cywilizacji, wzbogaca sie o ich supy graniczne, ograniczenia i reguy. Wieksza jest

205

swoboda wewnetrznego z ycia w moim paacu niz w nedznej norze mieszkaniu


ostatniej hooty.
Rznica polega tu przede wszystkim na zobowiazaniach,

jak na przykad obowiazku

ukonu skadanego krlowi. Kto chce wzniesc sie w hierarchii spoecznej


i wzbogacic sie, i gebiej przezywac, prosi przede wszystkim o to, aby go poddac
przymusowi. Narzucony rytua rozszerza twoja dusze. I dziecko, smutne, patrzac,

jak inni sie bawia, domaga sie przede wszystkim regu gry, bo tylko dzieki nim
moze kims sie stac. Ale smutny jest czowiek, ktry syszy bijacy
dzwon, ale nikt
od niego nic nie oczekuje. A kiedy brzmi trabka,

smutno ci, jezeli nie musisz


zrywac sie, i widzisz, jak inni, szczesliwi, mwia:
usyszaem apel, ktry mnie
wzywa, wiec wstaje. Ale sa tacy, dla ktrych nie ma gosu dzwonw ani dzwieku
trabki,

i ci sa smutni. Wolnosc dla nich to tylko wolnosc nie-bycia.

LXXXIV

W bedzie sa ci, ktrzy mieszaja ze soba rzne jezyki; gdyz moze oczywiscie
brakowac czasem jakiegos okreslenia tak jak jakiegos odcienia zieleni zieleni
modego owsa i moze znalazbym ten epitet w jezyku sasiada;

ale tu chodzi
o znaki. Tak wiec moge oznaczyc jakosc mojego uczucia mwiac,
z e ta kobieta
jest piekna. Albo oznaczyc zalete przyjaciela, mwiac,
z e cechuje go dyskrecja.
Ale w ten sposb nie wnosze nic bliskiego z yciu. Tylko rozwazania nad nieozywionym przedmiotem.
Istnieja ludy, ktre z bogactwa rznych jakosci stworzyy jakosc nadrzedna.
Ktre naday nazwe wasnemu rysunkowi rysujac
go na tym samym co inni materiale. I ktre maja sowo na jego okreslenie. Jest wiec byc moze sowo,
ktre potrafi oznaczac melancholie, ogarniajac
a cie bez powodu, gdy siedzisz wieczorem przed progiem, a sonce juz nie pali i nadchodzi noc, i ty udajesz sie na
spoczynek, melancholie, ktra jest lekiem z ycia, gdy oddechy dzieci tak atwo
moga sie zmienic w chorobliwe dyszenie, jak przy wspinaczce pod gre, kiedy nadchodzi lek, z e one ustana w drodze, i chciabys je wzia
c za raczk
e, z eby
dopomc. I takie sowo, gdyby go czesto uzywac, staoby sie wyrazem twojego
doswiadczenia i dziedzictwem caego plemienia.
Ale na og sowa nie przynosza nic, czego bys wczesniej nie zna. I mowa ze
swej istoty nie jest przeznaczona do przynoszenia juz gotowych caosci; nie bedzie wiec malowac kwiatu na rzowo, ale przy pomocy najprostszych sw bedzie
podejmowac dzieo powiazania

ciebie ze swiatem; i nie bedzie mwic, z e kobieta


jest piekna, ale z e sprowadza do serca taka cisze, jak szmer fontanny w popoudniowy czas.
Powinienes wiec wspierac prace zrodzone z ducha twojego plemienia, ktre
w zgodzie z tym duchem buduja tkanke zwiazkw,

tak jak plecionke wiklinowych koszy albo sieci rybackich. Lecz jesli bedziesz miesza ze soba obce sobie
jezyki, nie wzbogacisz czowieka, ale go ograbisz: zamiast wyrazac z ycie w jego
twrczych dziaaniach, proponujesz mu w ten sposb dziaanie niejako gotowe
i zuzyte: wtedy zamiast rewelacji, ktra moze byc pewien odcien zieleni, tak jak
widok modego jeczmienia po powrocie z pustyni karmi cie i odmienia widzenie

207

swiata, posuzysz sie sowem juz gotowym, jakby wyciagni


etym ze spichlerza,
ktre pozwoli oznaczyc rzecz, ale jej nie ujmie.
*

Przna bowiem jest ambicja, starajaca


sie nazwac wszystkie kolory przy pomocy nazw, ktre je oznaczaja, i wszystkie uczucia nadajac
im nazwy, gdy
przeciez uczucia czowiek przezywa, a sowo streszcza doswiadczenia wielu pokolen i wiele najgebszych nastrojw, jak na przykad smak wieczoru. Nie mozna
ich wiec brac przypadkowo z rznych terenw, gdzie byy wypowiadane, w nadziei, z e wadanie tym uniwersalnym bekotem wzbogaci czowieka. Albowiem
jedyne prawdziwe bogactwo i boska nature czowieka stanowi nie prawo korzystania ze sownika, ale wyjscia z siebie dla osiagni
ecia swojej istoty na co
wasnie nie ma z adnego sowa, gdyz po pierwsze sowa nic by tu nie powiedziay,
a po drugie trzeba by ich wiecej, niz jest ziarnek piasku na wszystkich plazach.
W porwnaniu z tym, co chciabys wypowiedziec, czym sa sowa skradzione
i wnoszace
zgnilizne w twj jezyk?
*

Albowiem nazywac sie daja tylko wierchy samotne, wyrzniajace


sie wsrd
reszty gr, dzieki ktrym swiat wydaje sie bardziej przejrzysty. I moze sie zdarzyc,
z e tworzac
przyniose ci pare nowych prawd, a wypowiedziawszy je w sowach,
sprawie, z e stana sie w twoim sercu niby imie nowego bstwa. Gdyz bstwo wyraza pewien wzajemny stosunek wartosci, ktrych elementy nie sa nowe, ale staja
sie nowe dzieki niemu.
I tak pojaem

prawde. I dobrze, jesli z elazem wypisze w twoim sercu litery,


dzieki ktrym staniesz sie moze wiekszy, gdyz lekam sie, abys z czasem nie zba
dzi.
Wiedz jednak, z e poza owymi zwornikami sklepienia, ktre kto inny, nie tys,
mi odsoni, sowami nie mozesz oznaczyc nic, co by wyrazao twoja istote i z ycie.
A jezeli odmalujesz czerwone niebo i bekitne morze, nie obiecuje, z e sie wzrusze
zbyt atwe by to byo wzruszenie!

Zeby
mnie wzruszyc, musisz mnie zniewolic wiezami mowy i dlatego styl jest
rzecza boska. Gdyz wtedy narzucasz mi wasna strukture duchowa i rytm twojego z ycia, ktre sa niepodobne do niczego na swiecie. Bo choc wszyscy mwia
o gwiazdach, z rdle i grach, nikt dotad
nie kaza ci wspinac sie na gry, aby pic
przeczyste mleko ze z rda gwiazd.
Lecz jesli znasz przypadkiem jezyk, w ktrym te sowa istnieja, to znaczy, z e
niczego nie wymysliem i nic z ywego nie daem. Nie obcia
zaj sie wiec sowami, jesli nie maja ci suzyc na co dzien. Bo sowa nieprzydatne w cowieczornej
208

modlitwie sa jak faszywi bogowie. Lecz jesli sie zdarzy, z e jakis obraz otworzy
ci oczy na swiato, bedzie jak grska turnia, skad
krajobraz wydaje sie spoczywac w adzie, i jak podarek z rak
Boga temu obrazowi nadaj imie, abys go
zapamieta.

LXXXV

Ogarneo mnie nieprzeparte pragnienie ksztatowania dusz. I nienawisc do


czcicieli tego, co zwyczajne. Jezeli bowiem powiesz, z e suzysz rzeczywistosci,
cz innego mozesz dac czowiekowi poza strawa, ktra jest niemal taka sama
w rznych cywilizacjach. (A o wodzie mwiem, z e moze sie stac piesnia!)

Satysfakcje z wadania jaka


s ziemia zawdzieczasz wyacznie

strukturom mojej mysli, ktre w danym momencie do niczego ci nie sa przydatne, ale napeniaja
cie zachwytem zgodnie z utrwalonym obrazem tego, czym jest ojcowizna. A zadowolenia, nawet czerpanego we wasnej prznosci, nie znajdujesz w namacalnych
przedmiotach, ktre do niczego nie sa przydatne i ktrym nawet barwe nadaje
swiato mojego krlestwa.
I czy powiesz mi, z e patna prostytutka bedzie dla twoich nocy tym samym
napojem, co podobne do jej ciaa ciao tej, ktra przez pietnascie lat bya skapana

w woniach i olejkach i ktra nauczono poezji, wdzieku i milczenia, zdolnego tyle


ogarna
c, budujacego

pod jej gadkim czoem kraine spiewajacych

fontann?
I zubozysz sam siebie, jezeli twierdzac,
z e wzbogaci cie atwa zdobycz (bo
mniej trudu kosztuje ksztatowac prostytutke niz dusze ksiez niczki), nie bedziesz
rozrznia jednej od drugiej.
Niewykluczone, z e nie bedziesz umia ocenic uroku ksiez niczki, poniewaz
takze poezja nie jest ani darem, ani zdobytym bogactwem, ale twoim wasnym
wstepowaniem w gre; niewykluczone, z e nie zniewala cie wdziek ruchw, podobnie jak w przypadku muzyki, ktrej nie zrozumiesz bez wysiku ale to nie
dowd, z e ona mao warta, ale z e ty po prostu nie istniejesz.
Ogarniajac
ludzi milczac
a mioscia, suchaem, jak mwia. Widziaem, jak sie
wzruszaja. Widziaem, jak w ktniach lsnia stal nozy. Jakkolwiek byli nedzni
i nedzne byy ich nory, nigdy nie stwierdziem, aby poza z adz
a pokarmu
obchodziy ich dobra, ktre by miay sens poza ich jezykiem. Gdyz kobieta, dla
ktrej jestes gotowy zabijac, jest czyms wiecej niz tylko ciaem, jest jaka
s twoja
osobista ojczyzna, poza ktra czujesz sie wygnancem pozbawionym wszelkiego
znaczenia. Gdyz nagle okazuje sie, z e imbryk, w ktrym parzy sie wieczorem
herbata, gotw z jej powodu stracic takze wszelki sens.

210

Jezeli jednak, dziaajac


gupio, dasz sie zmylic pozorom i widzac,
jak ludziom
jest miy w imbryk wieczornej herbaty, zaczniesz go czcic dla niego samego,
a czowieka uczynisz niewolnikiem, aby go produkowa, nie bedzie ludzi, ktrzy
mogliby go kochac, i bedzie to katastrofa i dla czowieka, i dla przedmiotw.
Podobnie sie stanie, jesli rozczonkujesz oblicze czowieka widzac
w nim oddzielnie dziecieca agodnosc , czesc , z jaka przystepujemy do oza chorego, milczenie wiernych skupionych wok otarza i powage macierzynstwa. Wtedy
w trosce o liczbe wystawisz szopy i obory, i zamkniesz w nich stada kobiet,
aby rodziy.
I zgubisz wtedy na zawsze to, o co zamierzaes dbac; albowiem, jaki sens ma
wahanie sie pogowia, jezeli jest to bydo na opas.
Ja chce ksztatowac dusze ludzka, zakreslam jej granice i stawiam tamy, i rysuje ogrody. A w imie kultu dziecka i jego znaczenia w ludzkim sercu byc moze
bede na pozr mniej dba o liczbe, poniewaz nie wierze wcale w ludzka logike,
lecz w naturalna skonnosc uczuc ludzkich.
Jesli jestes, sam budujesz drzewo twojego z ycia, a jezeli ja obmyslam i ksztatuje drzewo, to przeciez tylko ziarno ci przedstawiam. Kwiaty i owoce spia w nim
potencjalnie jak w morzu mozliwosci. Jesli sie rozwijasz, to wedug linii nie obmyslonych wczesniej przeze mnie, bo wcale sie tym nie zajmowaem. I bedac,

mozesz sie stawac. A twoja miosc stanie sie dziecieciem tej miosci.

LXXXVI

I potykaem sie jakby o prg, poniewaz sa epoki, kiedy jezyk nic nie potrafi
uja
c i nic przewidziec. Istnieja ludzie, ktrzy ukazuja mi swiat niczym rebus i wymagaja, abym go im wyjasni. Ale nie ma czegos takiego jak wyjasnienia i swiat
nie ma sensu.
Czy trzeba sie poddac, czy walczyc? Trzeba sie poddac, z eby przezyc, a walczyc po to, z eby nadal z yc. Pozwl z yciu biec swoim tokiem. Bo taka jest nedza
naszych dni, z e prawda o z yciu, ktra jest jedna, znajdzie sobie wyraz w przeciwnych sobie formach. Ale nie rb sobie zudzen: taki, jaki jestes, jestes juz martwy.
Sprzecznosci w tobie naleza do procesu przemiany, a takze rozdarcie, i caa twoja
nedza. Trzaska twoja upina i peka. A twoje milczenie jest milczeniem ziarna zoz onego w ziemie, gdzie gnije, aby sie stac z dzbem zboza. A twoja jaowosc jest
jaowoscia poczwarki. Odrodzisz sie piekniejszy o skrzyda.
Stojac
na wierzchoku gry, gdy w dole wszystkie problemy zdaja sie uadzone, pytasz sam siebie: Jak to mozliwe, z e nie rozumiaem od poczatku?

Tak jak
gdyby od poczatku
byo cos do zrozumienia.

LXXXVII

Nie otrzymasz z adnego znaku albowiem wasciwoscia bstwa, od ktrego


znaku pragniesz, jest wasnie milczenie. Kamienie nie wiedza nic o swiatyni,

na
ktra sie wsplnie skadaja, i nie moga wiedziec. Ani kawaek kory o drzewie,
ktre skada sie z wielu innych jeszcze kawakw. Ani drzewo, ani domostwo
o ojcowiznie, ktra skada sie z wielu drzew i domostw. Ani ty o Bogu.
Bo w tym celu swiatynia

musiaaby sie objawic kamieniom, i drzewo korze,


co jest pozbawione sensu, poniewaz kamien nie posiada jezyka, w ktrym takie
objawienie mogoby sie dokonac. Mowa, ktra mwi drzewo, ma wymiar drzewa.
Oto, co odkryem w tej podrzy ku Bogu.
*

Wcia
z sam, zamkniety w sobie i stojacy
naprzeciw siebie.
I z adnej nadziei, z ebym sam wyszed z samotnosci. Kamien nie ma z adnej
nadziei bycia czyms innym niz kamieniem. Ale wspdziaajac
z innymi kamieniami, tworzy caosc i staje sie swiatyni
a.
Nie mam tez nadziei na ukazanie sie archanioa, gdyz albo jest on niepodzielny, albo go nie ma wcale. A ci, ktrzy oczekuja znaku od Boga, oczekuja jakby
odbicia w lustrze i zobacza w nim tylko siebie samych. Ale kiedy obejmuje mioscia mj lud, czuje przemieniajacy
mnie z ar. I to jest znak zesany od Boga. Bo
gdy tylko zapadnie cisza, bedzie prawda dla wszystkich kamieni.
Dlatego tez ja sam, poza obrebem wszelkiej wsplnoty, nie mam z adnej wartosci i nie potrafie znalezc w sobie zaspokojenia.
Dlatego bad
zcie jak ziarna zboza zozone na zime w spichlerzu, aby tam spay.

LXXXVIII

Albo odmowa tego, co nas przekracza:


Ja mwia ja. . .
I klepia sie po brzuchu. Jakby ktos w nich by obecny, jakby ktos przez nich
istnia. Tak jakby kamienie z murw swiatyni

zechciay mwic: Ja, ja, ja. . .


Tak samo ludzie, ktrych skazaem na prace w kopalniach diamentw. Ich pot,
wysiki, otepienie zmieniay sie w diament i w blask. Istnieli dzieki diamentowi,
ktry nadawa ich z yciu sens. Ale pewnego dnia zbuntowali sie. Zaczeli mwic:
Ja, ja, ja! Nie chcieli duzej poddawac sie wadzy diamentu. Nie chcieli sie stawac. Chcieli natomiast sami siebie czcic. Zamiast diamentu sami siebie postawili
na piedestale. Byli teraz szpetni albowiem piekni byli tylko w diamencie. Jak
kamienie sa piekne w swiatyni.

A drzewo piekne, kiedy jest czescia ojcowizny. A rzeka piekna, kiedy jest czescia krlestwa. I o rzece spiewaja:
ozywicielko
naszych stad, powolny krwiobiegu naszych pl, przewodniczko odzi. . .
Ci ludzie zas zaczeli sie uwazac za ostateczny cel. Przestali sie odtad
interesowac tym, co im suzyo, i tym, co wyzsze od nich i czemu oni sami suzyli.
I dlatego pomordowali ksia
zat,
rozbili w proch diamenty, z eby je rozdzielic
miedzy siebie, i zamkneli w lochach tych, ktrzy szukali prawdy i wobec tego
mogliby ktregos dnia nad nimi zapanowac. Przysza pora, powiadali, aby swia
tynia suzya kamieniom. I zdawao sie im, z e sie wszyscy wzbogacili, bo kazdy
zabra dla siebie kawaek swiatyni;

ale wszyscy stali sie ubozsi o wasny udzia


w tym, co boskie; sami, jak zwyke okruchy muru!

LXXXIX

Ty jednak pytasz:
Gdzie zaczyna sie i gdzie konczy niewolnictwo? Gdzie zaczyna sie to, co
powszechne, i gdzie sie konczy? I gdzie zaczynaja sie prawa czowieka? Znam
bowiem prawa swiatyni,

ktra jest sensem kamieni, i prawa krlestwa, ktre jest


sensem ludzi, i prawa poezji, ktra jest sensem sw. Ale nie uznaje praw kamieni
wymierzonych przeciwko swiatyni,

ani praw sw przeciwko poezji, ani praw


czowieka przeciwko krlestwu.
Nie ma czegos takiego jak egoizm jest tylko okaleczenie. I czowiek, ktry
idzie sam, powtarzajac:
Ja, ja, ja. . . , jest jakby nieobecny w krlestwie. Podobnie kamien odrzucony daleko od swiatyni,

sowo pojedyncze poza poematem albo


kawaek ciaa.
Ale powiadaja niektrzy mozna zniesc krlestwa i poaczy
c ludzi
w jedna swiatyni
e i wtedy nabiora sensu wchodzac
w skad jakiejs wiekszej swia
tyni. . .
Nic nie rozumiesz odpowiada wtedy ojciec. Bo najpierw widzisz, jak
kamienie skadaja sie na ramie i uzyskuja swj sens. Inne skadaja sie na piers,
a jeszcze inne na skrzydo. A wszystkie razem tworza kamiennego anioa. Inne,
zebrane razem, tworza uk. Inne kolumne. A teraz, jesli wezmiesz te kamienne anioy, uki i kolumny, wszystko razem zozy sie na swiatyni
e. Z kolei jesli
wezmiesz wszystkie swiatynie,

stworza razem miasto swiete, ktre cie prowadzi


w drodze przez pustynie. A ty sadzisz,

z e zamiast poddac kamienie porzadkowi,

aby powstao z nich ramie, piers i skrzydo posagu,


a potem ramie, piers i skrzydo poddac porzadkowi,

aby powsta z nich posag,


a posagi
aby stworzyy
swiatyni
e, a swiatynie

aby stworzyy miasto swiete, lepiej bedzie poddac od


razu wszystkie kamienie i z ich wielkiej a jednorodnej pryzmy stworzyc swiete
miasto. Tak jakby swiato i sia swietego miasta, ktra jest jednoscia, nie rodzia
sie z rznorodnosci kamieni. Tak jakby swietnosc kolumny, ktra jest jednoscia,
nie rodzia sie z kapitelu, trzonu i podstawy, ktre sa rzne. Bo im wyzsza jest

prawda, tym z bardziej wysoka musisz patrzec, aby ja uja


c w caosc . Zycie
jest
jedno, tak samo jak pochyosc ladu
ku morzu, a przeciez na innej paszczyznie,
i potencjalnosc Bytu wciela sie w Byt, inny na kazdym szczeblu. Statek z aglowy
215

jest caoscia skadajac


a sie z rznych czesci. Podejdz blizej zobaczysz z agle,
maszty, rufe i dzib, i bukszpryt. Jeszcze blizej a w kazdej z tych czesci
liny, zaczepy, deski i gwozdzie. A kazda z tych czesci moze byc jeszcze dalej
rozozona.
A moje krlestwo, podobnie jak kazde zwyke miasto i jak wojskowe parady, wszystko to nie ma w sobie z adnego sensu ani prawdziwego z ycia, jezeli jest
tylko szeregiem rwno uozonych kamieni. Ale najpierw jest twj dom rodzinny.
Z wielu domw rodzina. Z rodzin plemie. Z plemion prowincja. Z prowincji moje krlestwo. I widzisz to krlestwo, pene z ycia i z aru, ze wschodu
na zachd i z pnocy na poudnie, podobne do z aglowca na morzu z ywiacego

sie
wiatrem i zmierzajacego

do celu, ktry jest niezmienny, choc zmienne sa wiatry


i choc z aglowiec skada sie z tylu czesci.
A teraz przeduzaj to budowanie z czesci: bo mozesz brac krlestwa, aby sie
stay razem jak jeden wielki statek, obejmujacy
wiele statkw i niosacy
je w jednym kierunku, z ywiacy
sie wiatrami rznymi i zmiennymi; ale niezmiennie trwa
bukszpryt na dziobie, wymierzony w gwiazdy. Jednoczyc, to tyle, co mocniej wia
zac ze soba rznorakie czastki,

a nie zacierac rznorodnosc , aby osiagn


a
c jaowy
ad.
*

Nie istnieja bowiem poszczeglne szczeble, same w sobie. Wymienies niektre. Mgbys wymienic inne, ktre by zawieray w sobie te pierwsze.

XC

A przeciez niepokoisz sie czasem, poniewaz widziaes, jak zy tyran uciska


ludzi. I lichwiarz trzyma ich w niewoli. A budowniczy swiaty
n, czasami zamiast
suzyc Bogu, sobie suzy i dla wasnej korzysci wyciska z ludzi pot. I nie widziaes, z eby ludzie mieli przez to wzrastac.
Albowiem niedobre byo ich dzieo. Nie chodzi wszakze o to, aby budowac
wzwyz i z przypadkowych kamieni tworzyc ramie czy kamiennego anioa. Z przypadkowych aniow, kolumn i lukw swiatyni
e. Wtedy mgbys zatrzymac
sie, wedle twojej woli, na kazdym szczeblu budowy. Wcale nie lepiej jest poddawac ludzi swiatyni

niz jednemu posagowi.

Albowiem ani tyran, ani lichwiarz,


ani posag,
ani swiatynia

nie sa czyms, co mogoby obja


c czowieka bez reszty
i wzbogacic go w zamian za dobra, ktre on przynosi.
To nie pierwiastki zawarte w ziemi i przypadkowo skojarzone, wznoszac
sie
w gre, wydaja drzewo. Po to, z eby sie narodzio drzewo, rzucies najpierw ziarno,
w ktrym drzewo spao. Drzewo zeszo wiec z gry, a nie wyroso z dou.
Piramida wzajemnych zwiazkw

nie ma sensu, jezeli u jej szczytu nie znajduje sie Bg. To on rozlewa siebie na ludzi, przemieniwszy ich wpierw. Mozesz
sie poswiecic dla ksiecia, jezeli on sam korzy sie przed Bogiem. Bo wtedy to,
co dajesz, wraca do ciebie zmieniajac
tylko swoja barwe i istote. Lichwiarz natomiast nie bedzie tego umia, ani oddzielne ramie posagu,
ani sama swiatynia,

ani
sam posag.
Skad
bowiem ramie, jezeli nie pochodzi z jakiegos ciaa? Ciao nie
jest wcale luznym zbiorem czonkw. Tak jak z aglowiec nie rodzi sie z przypadku
zebranych razem rznych elementw, ale przeciwnie jest wynikiem rznorodnosci, pozornych sprzecznosci, ale i jednego wsplnego pedu ku morzu, tak
samo i ciao rznicuje sie w poszczeglne czonki, ale nie jest ich suma, albowiem
droga nie prowadzi od tworzywa do caosci, ale jak ci to powie kazdy twrca,
kazdy ogrodnik i kazdy poeta od caosci do tworzywa. Totez wystarczy zapalic
w ludziach miosc ku wiezom grujacym

nad piaskami, aby niewolnicy niewolnikw moich architektw obmyslili, w jaki sposb transportowac kamienie oraz
wiele innych rzeczy.

XCI

Nie uznawac, z e prawo jest znaczeniem rzeczy, a nie mniej lub bardziej jaowym rytuaem powstaym okazjonalnie w wyniku istnienia tych rzeczy, to powazny bad.
Z ustawodawstwa dotyczacego

miosci wyprowadzam okreslony ksztat


miosci. Wasnie przymusy, jakie jej narzucam, rysuja sylwetke mojej miosci.
Prawo moze wiec byc rwnie dobrze obyczajem jak z andarmem.

XCII

Oto noc widziana ze szczytu murw obronnych, kiedy czuje miasto poddane
mojej potedze. Kiedy garnizony, ktre obsadziem w miastach mojego krlestwa,
utrzymuja miedzy soba aczno

sc palac
na grach ognie, a straze chodzace
wzduz
obwarowan czasem nawouja sie wzajemnie. A kazda ogarnia tesknota i nuda.
(Pzniej jednak zauwazy, z e te kroki nadaway sens jej istnieniu; bo nie ma mowy sprawiajacej,

by kroki strazy budziy echo w jej sercu, z aden patrol nie wie,
co robi, kazdemu zdaje sie, z e to tylko nuda i tesknosc , i oczekiwanie na pore
wieczerzy. Ale ja dobrze wiem, z e sowom ludzkim nie ma co przypisywac wiekszego znaczenia i z e myla sie straze, ktre ziewajac
marza o wieczornej strawie
i uwazaja swj trud za niewdzieczny obowiazek.

Gdyz pzniej, w porze posiku,


straznicy, jedzac,
poszturchuja sie tylko, a gdybym ich zamkna
tu, dokoa koryta
z jadem, byliby jedynie stadem byda.)
Oto noc, kiedy na murach krlestwa zaczynaja sie rysowac szczeliny i cia
zy
ciemnosc , bo na grach pogasy ognie i noc moze zwyciez yc, gaszac
je, jeden po
drugim, a wtedy krlestwo padnie w gruzy, a ten upadek rzuci grozbe nawet na
miske wieczornej strawy i na pocaunek, jaki matka skada na czole dziecka. Bo
bedzie to juz inne dziecko, jesli nie bedzie dzieckiem krlestwa i jesli caujac
je,
nie czci sie za jego posrednictwem Boga.
Kiedy grozi pozar, uzywa sie zapr. Z moich wiernych wojownikw uczyniem z elazny krag
i wszystko, co w nim zamknaem,

zostao zmiazdzone. Cz
z tego, z e jedno pokolenie zamieniem w krag
ponacych

stosw. Trzeba ocalic

swiatyni
e sens rzeczy. Zycie mnie nauczyo, z e ani okaleczone ciao, ani nawet smierc nie sa prawdziwa tortura. Ale im wieksze rozmiary swiatyni,

nadajacej

sens ludzkim czynom, tym straszliwszy jej upadek. I jesli zamkniecie w dalekim
wiezieniu czowieka, ktry wyrs w wiernosci krlestwu, bedzie sobie ranic rece o kraty i odmawiac nawet napoju, gdyz jego mowa stracia wszelki sens. Bo
kto, jesli nie on, tak bolesnie raniby sobie rece o kraty? A jesli ktos, wychowany w gebokim poczuciu wiezi rodzinnej, widzi syna, ktry wpad do spienionej
rzeki, a wy go przytrzymujecie na brzegu, jak sie wam wyrywa i jak strasznym
gosem krzyczy i chce sie rzucic w odmety bo jego mowa traci sens. Ale pierwszy czuje sie peen dumy i dostojenstwa w dniu swieta narodowego, a drugi cay
219

jasnieje radoscia w dniu imienin syna. I najciez sze cierpienia przychodza z tej samej strony co najwznioslejsza radosc . Albowiem i cierpienia, i radosci to owoc
twoich wiezi, a wiezi sa owocem struktur, jakie ci narzuciem. Ja zas chce ocalic
ludzi i zmusic ich, aby istnieli, nawet jesli mam im zadac bl: wiezieniem, ktre oddala od rodziny, wygnaniem, ktre oddala od krlestwa; a jezeli bedziesz
mi wyrzuca ten zadawany bl, bo kochasz rodzine i krlestwo, odpowiem ci, z e
postepujesz nierozumnie, poniewaz ja wasnie ocalam to, co ci pozwala istniec.
Przejsciowe pokolenie, w twoim reku swiatynia,

ktrej moze nie potrafisz dojrzec, gdyz brak ci dystansu, ale ona nadaje wymiar twojemu sercu i sie sowom
i jest wielkim pomieniem twoich radosci. Dzieki tobie ocale swiatyni
e. Czyz
nie takie znaczenie ma z elazny krag
wojownikw?
Nazwano mnie sprawiedliwym. I jestem sprawiedliwy. Jezeli przelewaem
krew, to z eby ugruntowac moja askawosc , nie surowosc . Albowiem moge pobogosawic czowieka, ktry sie dzis przede mna chyb w pokonie. I odchodzi
w pokoju, wzbogacony bogosawienstwem. Ale co zyskuje ten, co watpi
w moja
moc? Jesli podniose nad nim bogosawiac
a don, aby przyja
mid mojego usmiechu, nie potrafi go przyja
c. Gdyz woanie: Ja, ja, ja. . . , na ktre nie doczeka sie
odpowiedzi, nie wzbogaci jego samotnosci. Jezeli straci
mnie ze szczytu murw,
nie mojej osoby bedzie przede wszystkim pozbawiony, ale sodkiego poczucia
synostwa. Pokoju, jakie daje bogosawienstwo. Przeczystej wody, jaka dla serca
jest przebaczenie. Ucieczki, sensu istnienia, opiekunczego pasterskiego paszcza.
Niech klekna, abym mg im sie ukazac piekny, niech czcza moja wielkosc , abym
mg ich podniesc do wielkosci. Jaki wiec sens mwic o mnie?
Nie kaze ludziom suzyc mojej chwale, bo korze sie przed Bogiem, a Bg,
sam doznajac
chway, otacza ich w zamian swoim blaskiem. Nie posugiwaem
sie ludzmi, z eby suzyc krlestwu. Ale krlestwem z eby budowac czowieczenstwo ludzi. Jezeli przyjmowaem od nich jako sobie nalezny owoc ich pracy,
to aby go przekazac Bogu i aby zwrcic go im jako dobrodziejstwo. I oto z moich spichlerzy pynie strumien ziarna nagrody. I staje sie zarazem pokarmem,
swiatem, piesnia i pokojem.
I tak jest z kazda rzecza ludzka, poniewaz pierscien zawiera w sobie sens
mazenstwa, obozowisko sens plemienia, swiatynia

sens Boga, a rzeka


sens krlestwa.
W przeciwnym razie czym byoby ludzkie posiadanie?
*

Krlestwa nie buduje sie z tworzywa, ale tworzywo wbudowuje sie w krlestwo.

XCIII

Sa ludzkie istoty i jest wiernosc . Wiernoscia nazywam wiez pomiedzy ludzkimi istotami, tak jak to jest w przypadku myna, krlestwa albo swiatyni,

albo
ogrodu, bo wielki jest ten, kto dochowuje wiernosci ogrodowi.
I oto przychodzi czowiek nic nie rozumiejacy
z rzeczy naprawde waznych
i ulega zudzeniu faszywej wiedzy, ktry pragnie dowodzic, aby poznawac (poznawac, ale nie pojmowac, gdyz brakuje owej wiedzy, podobnie jak literom
w ksia
zce, jesli zostay pomieszane, rzeczy najistotniejszej obecnosci. Jezeli
pomieszasz litery, zatrzesz obecnosc poety. A jesli ogrd bedzie tylko pewnym
zbiorem elementw, zatrzesz obecnosc ogrodnika). Wtedy czowiek odwouje sie
do ironii, a to jest bron wasciwa hultajstwu. Albowiem polega na mieszaniu liter
w ksia
zce, a nie na jej czytaniu. Czowiek wiec pyta: Po co umierac za swiatyni
e,
ktra jest tylko zbiorem kamieni? I nie wiadomo, co mu odpowiedziec. Po co
umierac za ogrd, ktry jest tylko zbiorem drzew i zi? I nie wiadomo, co mu
odpowiedziec. Po co umierac za litery alfabetu? I ty sam, czy bys sie zgodzi
tak umierac?
W rzeczywistosci jednak ironia niszczy wszystkie twoje bogactwa, jedno po
drugim. Nie chcesz wiec umierac, a zatem i kochac, i te decyzje nazywasz postepowaniem rozumnym, a tymczasem jestes nieuk i zadajesz sobie niemao trudu,
z eby zburzyc to, co byo zbudowane, i roztrwonic to, co byo najcenniejsze
sens nadany rzeczom.
A w czowiek pyszni sie, choc jest tylko rabusiem, poniewaz swoim postepowaniem nie tworzy nic, w przeciwienstwie do twrcy, co wygadzajac
zdanie
wykuwa swj wasny styl, ktry mu pozwoli wygadzac w przyszosci rwniez
inne zdania. Ten pierwszy potrafi cie zaskoczyc kruszac
posag,
abys sie zdumia
okruchami marmuru; i swiatynia,

ktra ci sie wydawaa przybytkiem zadumy i ciszy, okazuje sie kupa z wiru i nie zasuguje juz na to, aby za nia umierac.
A kiedy zostaes juz nauczony, jak sie zabija bogw, nie zostaje ci nic, czym
mgbys oddychac i czym mgbys z yc. Gdyz w przedmiocie wazny jest przede
wszystkim odcien, jaki mu nadaje okreslona kultura. I tak jest z kamieniami domowego ogniska, ktre wyobraza miosc , i z gwiazda, ktra mwi o Krlestwie
Bozym, i z przekazywanym ci obowiazkiem

oddawania czci krlowi. I z herbem,


221

ktry jest godem dynastii. Ale po co ci jakis tam kamien, jakis obowiazek,

jakis
znak, jesli nie wyjasniono ci ich znaczenia?
I wtedy, idac
coraz dalej w dziele zniszczenia, zapadasz wreszcie w nicosc , bo
ona staje sie jedynym mozliwym odcieniem, kiedy wszystko, co byo zawartoscia,
przestaje byc pokarmem. Wtedy, kiedy zabraknie jakiegokolwiek sensu nadawanego z zewnatrz,
musisz w sobie samym znalezc sens, ktry mgbys nadac przedmiotom. Odtad
sam jeden swoim skapym

swiatem bedziesz nadawa odcien rzeczom. Twoje zatem jest nowe ubranie. I stada byda. I twj dom zasobniejszy
niz ten, ktry miaes przedtem. Ale wtedy wszelka wasnosc innych, ich odziez,
stada, domostwa, staja ci sie wrogie. Staja naprzeciwko ciebie jak krlestwo podobne a przeciwstawne. Musisz odtad
sam w sobie, na tym pustkowiu, znajdowac
zadowolenie, poniewaz za toba nie ma nikogo. I skazany jestes na to, aby krzyczec: Ja, ja, ja. . . w pustce, skad
nie przyjdzie z adna odpowiedz.
Jesli ogrodnik po prostu kocha swj ogrd, nie bedzie sie nim pyszni nie
spotkaem dotad
takiego.

XCIV

Ukazanie sie Boga nadaje barwe rzeczom.


Jezeli odejdzie, wszystko nagle ulegnie zmianie. Na co dzienny zarobek, jesli nie mozna upiekszyc dzieki niemu nastepnego dnia? Zdawao ci sie, z e dzieki
niemu cos posiadziesz,

ale oto nie ma nic, co mozna by posiadac. Na co ten czajniczek z czystego srebra, jezeli nie posuzy do ceremonii parzenia herbaty w jej
obecnosci, zanim dacie sobie wzajemnie miosc ? Po co wiszacy
na scianie flet
z bukszpanowego drewna, jezeli nie bedziesz jej na nim gra? Po co ci donie,
jezeli nie mozesz w nich ukryc usypiajacej
ukochanej twarzy? Jestes jak kram,
peen towarw przygotowanych na sprzedaz, ale wszystkie one na nic jej, a wiec
i tobie. Kazdy przedmiot opatrzony etykietka, ale i kazdy czeka, aby zacza
c z yc.
A takze godziny, ktre sa samym oczekiwaniem na lekki krok, a potem na
usmiech we drzwiach, a jest to usmiech podobny do miodowego koacza, ktry
miosc daleko od ciebie przygotowaa w ciszy, a ktrym ty nasycisz swj gd.
Godziny inne od momentw pozegnania, kiedy trzeba sie rozstac. Inne od godzin
snu, w ciagu
ktrych odzywa twoje pragnienie.
A tu nie ma juz swiatyni,

tylko bezadnie rzucone kamienie. I nie ma ciebie.


A nawet wiedzac,
z e moze zapomnisz i zbudujesz nastepna swiatyni
e bo takie
jest z ycie czy umiabys zrezygnowac z tego, z e znw sie w nim pojawi imbryk
herbaty i dywan z puszystej weny, i godziny poranne, poudniowe, wieczorne,
i z e z ycie znowu nada sens twoim dziennym zarobkom i zmeczeniu; i z e znowu
bedziesz mg byc blisko albo daleko, z e bedziesz sie zbliza i oddala, cos gubi
i cos znajdowa. Bo kiedy ona nie jest dla ciebie zwornikiem sklepienia, nie pomoze ci nic: nie mozesz ani sie zblizyc, ani oddalic, ani zgubic, ani odnalezc , ani
isc dalej, ani sie cofac.
I choc ci sie zdaje, z e cos cie aczy
z przedmiotami, z e mozesz je brac i pragna
c
ich, oczekiwac, niszczyc, rozdawac, zdobywac i posiadac, mylisz sie: nie bierzesz
ich, nie trzymasz, nie gubisz, nie znajdujesz, nie oczekujesz i pragniesz tylko tego
swiata, ktre nadaje im sonce. Gdyz nie ma mostu pomiedzy rzeczami i toba,
a tylko pomiedzy toba i niewidzialnym obliczem, ktre za kazdym razem jest obliczem Boga, albo miosci, albo krlestwa. A jesli jestes marynarzem z eglujacym

po morzu, to dlatego, z e jakies oblicze z nieobecnosci uczynio skarb, i dlatego


223

z e stare piesni galernikw mwia o powrocie, a takze opowiesci o zaczarowanych


wyspach i rafach koralowych, hen, daleko. Powiadam ci: w spiewie fal brzmia dla
ciebie piesni wioslarzy dawnych galer, choc nie ma juz galer ani koralowych raf,
i choc twoje z agle nigdy cie tam nie doniosa, ich barwa zabarwi zmierzchy, ktre ty przezyjesz na morzu. A opowiesci o zatopionych statkach, nawet jesli sam
nigdy nie przezyjesz katastrofy, zamienia skarge morza, gdy bije o przybrzezne
skay, w z aobna muzyke, towarzyszac
a grzebaniu umarych. W przeciwnym razie ziewabys tylko ciagn
ac
suche liny; a oto krzyzujesz rece na piersi i ogromem
dorwnujesz morzu. Bo wszystko musi byc najpierw obliczem, kultura albo swia
tynia zbudowana dla twojego serca.
Dlatego tez nie chcesz wyrzec sie siebie, kiedy tak dugo z yjac
jaka
s mioscia czujesz, z e tylko ona nadaje ci sens.
*

I dlatego mury wiezienia nie potrafia uwiezic tego, kto kocha, bo on jest z innego krlestwa, ktre nie jest krlestwem rzeczy, ale sensu rzeczy, i ktre drwi
sobie z murw. I gdzies istnieje jakas ona, moze nawet spiaca,
a zatem jakby niez ywa, ktra w danym momencie nic mu nie moze dac; a jezeli pomiedzy tym
dwojgiem wzniesiesz nawet mury fortecy, ona i tak, w ciszy, w najwiekszej gebi
swej duszy, bedzie mu pokarmem. I nie zdoasz rozdzielic tych dwojga.
Tak wasnie jest ze wszystkim, co widzialne, a co sie rodzi z boskiej wiezi
acz
acej
ze soba rzeczy. Nie mozesz bowiem niczego otrzymac, jezeli ci brak tej,
ktrej wasnie pragniesz, i ku ktrej unosi cie rozpacz w bezsenna noc, tak samo jak godny pies, kiedy mu sen odbiera obraz miesa; albowiem nie narodzi sie
jeszcze taki bg, ktry byby wyacznie

duchem i przechodzi mury na wskros.


Ale mwiem ci juz o wascicielu ziemi ojcowizny, ktry o swicie przechadza
sie po zroszonej roli. Nic z owej ojcowizny nie zda mu sie w danym momencie.
Widzi przed soba tylko droge biegnac
a dnem jaru. A przeciez nie jest czowiekiem takim jak wszyscy inni, ale o wielkim sercu. A oto straznik krlestwa
co ma z niego poza sciezka biegnac
a szczytem murw, po ktrej chodza straz e, granitem pod gwiazdami? Chodzi po niej tam i z powrotem, a jego ciao jest
zagrozone. Czy znasz nedzniejszego czowieka niz w wiezien trasy nie przekraczajacej
stu krokw? Cia
zy mu bron, grozi loch, jezeli usiadzie,

a smierc jezeli
zasnie. Zziebniety na mrozie, zmoczony deszczem, palony niesionym przez wiatr
piachem czego moze oczekiwac chyba tylko lufy niewidocznej w ciemnosciach, wymierzonej w jego serce. Czy moze byc rozpaczliwszy los? Kazdy
z ebrak jest bogatszy od niego: robi, co chce, zadaje sie, z kim mu sie spodoba,
i wszedzie ma prawo szukac sobie rozrywki.

224

A przeciez w straznik jest straznikiem krlestwa. I krlestwo jest mu pokarmem. Krlestwo o tyle wieksze od z ebraka. I nawet jego smierc nie pjdzie na
marne, gdyz wtedy on przemieni sie w czastk
e krlestwa.
Wysyam wiez niw do pracy w kamienioomach. Tuka kamien, ale wewnatrz

maja nadal pustke. Czy sadzisz,

z e takie same kamienie tuczesz, budujac


sobie
dom? Wznosisz sciane twojego domu, a kazdy ruch jest nie kara, ale spiewem.
Wystarczy bowiem spojrzec z innego punktu widzenia i wszystko staje sie jasne. Uznasz, to prawda, z e mia szczescie ktos, kto nagle zosta ocalony od smierci. A jezeli staniesz na innym wierzchoku grskim i dojrzysz jego los juz speniony i juz zwiazany

jak snop zboza, powiesz moze, z e szczesliwszy byby umierajac

smiercia, ktra miaa sens.


Podobnie byo z ludzmi, ktrych w czasie wojny kazaem pojmac pewnej nocy, z eby wyjawili mi zamiary moich wrogw. Ja jestem z mojego kraju i twoi
oprawcy nic mi nie moga zrobic. . . Mogem go zmiazdzyc mynskim kamieniem, a nie uroniby ani jednej kropli sekretu, bo by obywatelem swojego krlestwa.
Biedny jestes mwiem mu i wydany na moja aske i nieaske.
Ale on sie smia, syszac,
z e nazywam go biednym. Bo nie mogem odja
c mu
tego, co posiada.
Taki wasnie sens ma nauczanie. Bo twoje prawdziwe bogactwo to nie przedmioty, ktre maja wartosc , gdy ich uzywasz, jak osio, kiedy wsiadasz na jego
grzbiet, miska, z ktrej jesz, ale ktra traci swj sens, kiedy ja odstawisz na bok.
Ani nie to, co bieg wydarzen potrafi ci odja
c, jak na przykad kobiete, ktrej tylko
pozadasz,

ale nie kochasz.


Zwierze istotnie ma dostep wyacznie

do przedmiotu. Nie do tej barwy, ktra


przedmiotowi nadaje ludzka mowa. Ale ty jestes czowiekiem i znajdujesz pokarm
w sensie przedmiotu, nie w samym przedmiocie.
A ja cie buduje i podnosze wzwyz. I w kamieniu ukazuje ci to, co nie jest kamieniem, ale serdeczna intencja rzezbiarza i dostojenstwem martwego wojownika. I jestes bogaty tym, z e gdzies istnieje w kamienny wojownik. A podnisszy
cie jeszcze wyzej buduje dla ciebie domostwo z gr, z owiec i kz ojcowizne. I choc nic z jej bogactw nie suzy ci w danym momencie, serce masz jej
pene. Biore najzwyklejsze sowa i wia
zac
je daje ci bogactwo poematu. Biore
rzeki i grskie pasma i budujac
z nich moje krlestwo daje ci zachwyt i uniesienie. A w dniu zwyciestwa duma przepenia chorych na nedznym ozu, wiez niw
w lochu, duznikw sciganych przez komornikw, gdyz z aden mur, ani wiezienny,
ani szpitalny nie przeszkodza otrzymac im daru, gdyz ja z bezksztatnej materii
wywiodem boga, ktry drwi sobie z murw i ktry jest silniejszy od katw.
Dlatego tez, jak juz powiedziaem, buduje czowieka i burze mury, krusze kraty i uwalniam go. Albowiem zbudowaem czowieka, ktry nawiazuje

aczno

sc

225

z innymi i drwi sobie z murw obronnych. I drwi z dozorcw wiezienia. I drwi


z katowskich narzedzi, ktre go nie zdoaja zgniesc .
*

To prawda, z e nie nawiazujecie

aczno

sci jeden z drugim. Ale jeden z krlestwem i drugi z krlestwem, ktre dla kazdego z was ma inne znaczenie. Jesli
mnie zatem pytasz: jak dosiegna
c ukochanej, kiedy dziela cie od niej mury albo
morza, albo smierc, odpowiem ci tak: na nic sie zda woac do niej dla niej samej;
ale wystarczy kochac to, od czego z aden mur cie nie oddzieli: oblicze domu, tace
z zastawa do herbaty i imbryk, i dywan z puszystej weny, i ja, uspiona mazonke,
ktra jest zwornikiem wszystkiego; bo ja mozesz kochac nawet daleka i uspiona.
Dlatego powiadam, z e w formowaniu czowieka wazne jest przede wszystkim
nie nauczac go (bo to przny trud, jesli nie ma byc tylko chodzac
a ksiega),
ale
ksztacic go i prowadzic z jednej paszczyzny na druga, coraz wyzej, gdzie nie ma
juz przedmiotw, ale ich oblicza, zrodzone z boskiej wiezi, ktra aczy

ze soba
przedmioty. Albowiem od przedmiotw nie ma czego oczekiwac, jesli ich gosy
nie odzywaja sie echem w innych przedmiotach i tylko taka muzyka trafia do serc.
Tak tez i twoja praca, jezeli staje sie chlebem dla dzieci, albo jezeli przemienia
cie w cos wiekszego od ciebie. Tak tez i twoja miosc , jezeli jest czyms wiecej
i czyms wyzszym niz szukaniem ciaa, ktre daje sie obja
c, bo radosc , ktra daje
ci ciao, jest zamknieta w samej sobie.
Dlatego najpierw chce mwic o tym, jaka moze byc ludzka istota.
Kiedy wracajac
z piaskw pustyni, w smutku goracych

nocy udajesz sie do


dzielnicy atwych kobiet i wybierasz jedna z nich, aby w jej objeciach zapomniec
o miosci, kiedy ja piescisz i suchasz, co mwi, i odpowiadasz, nawet jezeli bya piekna, zaspokoiwszy potrzebe miosci odchodzisz, jak gdyby wyzbyty siebie
i nie unoszac
nawet wspomnienia.
Ale jezeli napotykasz przypadkiem taka, ktra choc ma te sama powierzchownosc , te same ruchy i wdziek, i sowa okaze sie ksiez niczka przywieziona
z dalekiej wyspy przez powolne karawany, ktra w ciagu
pietnastu lat bya skapa
na w muzyce, poezji i madro
sci, ktra potrafi trwac i pona
c gniewem, gdy obraz ona, a w przeciwnosciach zachowac wiernosc ponac
a;
i bogata w to, co w niej
niezbywalne, wypeniona swietoscia, ktrej nie zdradzi, potrafi wydac na smierc
swj wdziek nieporwnany, a nie zechce wypowiedziec sowa, ktre chca jej wydrzec; a tak jest utwierdzona w szlachectwie duszy, z e ostatni jej krok przewyzszy
dostojenstwem taniec; jesli wiec ona wasnie, gdy wejdziesz do ksiez ycowej sali
o lsniacej
posadzce, otworzy ci czekajaca
ramiona i wypowie te same sowa,
ktre tym razem beda wyrazem doskonaosci jej duszy. . . powiadam ci: wrcisz
o swicie w pustynne piaski i ciernie, juz nie ten sam, ale jak spiew pochwalny.
226

Bo w ludzkiej istocie nie ma wagi jej nedzna powoka i mysli wystawione na


pokaz jak w kramie, ale dusza jej obszar wewnetrzny, jej klimat, gry i ciche pustkowia, snieg spywajacy
w strumienie, zbocza porose kwiatami i senne
wody, cae to bogactwo niewidoczne a ogromne. Tej duszy wasnie zawdzieczasz
szczescie. Nie mozesz sie juz od niej oderwac. Co innego bowiem z eglowac po
waskiej

rzeczce, nawet jesli zamknawszy

oczy odczuwasz koysanie wd, a co innego podrz po penym morzu. I nie te sama rozkosz daje ci diament faszywy, co
prawdziwy, choc tak sa do siebie podobne. I kobieta, co milczac
stoi przed toba,
nie jest rwna innej, pogra
zonej w milczeniu.
I nic cie tu nie zmyli.
I dlatego nie wolno ci uatwiac sobie zadania i skoro kobiety daja rozkosz twojemu ciau, zdobywac je z coraz wieksza atwoscia, pozbawiajac
oporw, rezerwy
i szlachectwa duszy; albowiem postepujac
tak niszczysz to wasnie, co chciabys
posia
sc .
A jezeli sa sprzedajne, znajdziesz w nich tylko moznosc zapomnienia, czym
jest miosc ; a przeciez tylko te czyny maja wartosc w moich oczach, ktre bogaca cie i przygotowuja do czynw kolejnych: tak wiec kaze ci zdobywac szczyt
grski, co cie przysposobi do kolejnej wspinaczki, na jeszcze wyzsza gran, i aby
ugruntowac twoja miosc , kaze ci zdobywac dusze nieprzystepna.

XCV

Diament jest owocem ludzkiego trudu, lecz dzieki ludzkiemu trudowi rodzi sie
diament rzecz niejadalna i niepodzielna, i nie suzaca
wszystkim pracujacym.

Czy mam zatem zrezygnowac z wydobywania diamentw gwiazd powstaja


cych z gebi ziemi? Czyzbys utrzymywa, z e godnosc czowieka zasadza sie na
tym, aby nie wydobywac diamentw z ziemi i nie wyrabiac filigranowych cacek
ze zota? Gdybym bowiem wyrwa z dzielnicy, gdzie mieszkaja, ludzi cyzeluja
cych zote karafki niepodzielne, bo kazda z nich ma w sobie wartosc ludzkiego
z ycia i gdybym wysa do pracy na roli zotnika, ktrego teraz musze z ywic
pszenica uprawiana gdzies daleko, nie byoby zotych karafek, za to wiecej pszenicy do podziau. Ale czy byoby to wzbogaceniem czowieka? I cz to ma za
znaczenie, do czego diament posuzy? Aby zadowolic powszechna zazdrosc , zgodzibym sie w ostatecznosci raz do roku palic wszystkie wydobyte diamenty bo
skorzystayby z takiego swieta tumy, albo tez znalezc dame, ktra bym przystroi
w diamentowy blask i tumy miayby wtedy na wasnosc okryta diamentami krlowa. I swietnosc krlowej, i pomien swiateczny

na wszystkich by rzuci swj


blask. Ale czy byliby bogatsi, gdyby diamenty lezay zamkniete w muzeum
tam takze nie suzyyby nikomu, moze tylko paru gupim przniakom, a swojej
godnosci uzyczyyby moze jakiemus tepemu i prostackiemu dozorcy.
Musisz wiec przyja
c, z e wartosc ma tylko to, co wchoneo w siebie ludzki
czas, jak na przykad swiatynia.

I z e chwaa mojego cesarstwa, z ktrej kazdy


otrzyma czastk
e, rodzi sie tylko z diamentw, ktre kaze ludziom wydobywac,
i z krlowej, ktra diamentami przystroje.
Nie znam bowiem innej wolnosci jak c wiczenie duszy. Wszelka inna jest smiechu warta, bo musisz przeciez znalezc brame, z eby wyjsc poza obreb murw,
i z adna wolnosc nie pozwoli ci pozostac modym, ani w nocy cieszyc sie soncem. Jesli zmuszam cie, z ebys wybra raczej te brame niz inna, skarzysz sie, z e
cie nekam, jakbys nie wiedzia, z e gdyby istniaa tylko jedna brama, tak samo
ulegbys przymusowi. A jesli odmwie ci prawa poslubienia kobiety, ktra ci sie
wydaje piekna, oskarzysz mnie, z em tyran, ale nie znajac
z adnej innej, nie zauwaz yes nawet, z e w twojej wiosce wszystkie byy zezowate.

228

Ale jesli dziewczyne, ktra poslubisz, zmusiem, aby sie staa, i w tobie takze
bede wykuwa dusze, dana wam obojgu bedzie jedyna wolnosc , ktra ma sens
a ktra jest c wiczeniem duszy.
Gdyz rozwiazo
sc zaciera granice czowieka i, jak mawia mj ojciec, byc
wolnym nie oznacza nie byc wcale.

XCVI

Pewnego dnia opowiem ci o koniecznosci albo o absolucie, tej boskiej wiezi acz
acej
wzajemnie rzeczy. Nie sposb bowiem dostrzec wzniososci w grze,
jezeli kosci do gry niczego nie wyobrazaja. Oto z mojego rozkazu czowiek jest
wysany na morze; jezeli, nim wejdzie na pokad, obejmie je szerokim spojrzeniem i ujrzy, jak jest wzburzone, a na ciez kie chmury spojrzy jak na przeciwnika i zmierzy wysokosc bawanw albo wyczuje zamierajacy
wiatr, wszystko
to powia
ze sie dla niego w jedna caosc i za sprawa koniecznosci, to jest mojego rozkazu, nie bedzie podobne do bezadnego widowiska jarmarcznego, ale do
wzniesionej bazyliki, w ktrej ja bede zwornikiem sklepienia i gwarantem trwaosci. I taki czowiek wstepujac
na pokad i wydajac
rozkazy zgodne z z eglarskim
rytuaem, bedzie wspaniay.
Inny natomiast bedzie chcia oglada
c morze jak widz, baka
c sie po nim wedle
swej woli i wykonywac dowolne zwroty; taki czowiek nie ma dostepu do bazyliki: ciez kie chmury, ledwie realniejsze od malowanej dekoracji, nie zwiastuja mu
momentw prby, wiatr, kiedy chodnieje, nie przemienia swiata, ale jest lekka
pieszczota dla ciaa, a otwierajacy
sie morski odmet tylko udreka dla wnetrznosci.
I dlatego to, co bede nazywa obowiazkiem,

a co jest boska wiezia acz


ac
a ze
soba rzeczy, tylko wtedy stanie sie podwalina twojego krlestwa, twojej swiaty
ni czy ojcowizny, kiedy przyjmiesz ja jako absolutna koniecznosc a niejako gre,
ktrej reguy moga byc zmieniane.
Po tym przede wszystkim poznasz obowiazek,

mawia mj ojciec, z e nie ty


go wybierasz.
*

Nie maja wiec racji ci, ktrzy sie chca podobac. Aby sie podobac, daja sie
bowiem powodowac i prowadzic. I z gry uprzedzaja pragnienia innych. I gotowi
sa do kazdej zdrady, azeby tylko wcia
z odpowiadac cudzym z yczeniom. Ale na co
mi takie meduzy, pozbawione kosc ca i ksztatu? Wyrzuce je z ust moich i odesle
w mglisty p-byt: przyjdzcie, kiedy nabierzecie formy.
230

Nawet kobiety sa. znuzone czowiekiem kochajacym,

ktry na dowd miosci


godzi sie na role echa i zwierciada nikt bowiem nie potrzebuje odbicia wasnego obrazu. Ja zas potrzebuje czowieka, ktry jest budowla i forteca, a we wnetrzu
twardym jadrem.

Zasiad
z tu, koo mnie, albowiem ty jestes rzeczywiscie.
Tego, kto nalezy do krlestwa, poslubi kobieta i zostanie jego suzebnica.

XCVII

A oto, co myslaem na temat wolnosci.


Kiedy mj ojciec, po smierci, sta sie jak gra, ktra zagradza horyzont ludzki,
ockneli sie logicy, historycy i krytycy, nadeci sowami, ktre byy niewazkie jak
wiatr, a ktre z jego woli musieli zamykac w sobie, i odkryli, z e czowiek jest
piekny.
A by piekny, poniewaz zbudowa go mj ojciec.
Skoro czowiek jest piekny wykrzykneli nalezy go wyzwolic. Rozkwitnie wwczas w peni wolnosci i kazdy jego czyn bedzie cudowny. Albowiem
dotad
ograniczano jego swietnosc .
Ja takze, chodzac
czasem wieczorem po plantacji drzew pomaranczowych,
gdzie trzeba prostowac pnie i przycinac gaezie, mgbym powiedziec: moje drzewa pomaranczowe sa tak piekne i obcia
zone owocem. Po co zatem przycinac gaezie, ktre by wyday owoce? Trzeba wyzwolic drzewo, a rozkwitnie w peni
wolne. Albowiem jest to moze ograniczanie jego swietnosci.
Wyzwolili wiec czowieka. Czowiek sta prosto, poniewaz tak by prowadzony i przycinany. Kiedy zas wystapili

z andarmi, ktrzy juz nie przez szacunek


dla niepowtarzalnego modelu, ale z pospolitej potrzeby panowania prbowali
narzucic mu znw przymus, ograniczony w swojej swietnosci czowiek zbuntowa
sie. Smak wolnosci obja
ludzkosc na caej ziemi niby pozar.
Chodzio o wolnosc bycia pieknym. I kiedy ludzie umierali dla tej wolnosci,
umierali dla wasnego piekna i smierc bya piekna.
I sowo wolnosc dzwieczao tak czysto jak gos radosnej trabki.

Ale ja przypomniaem sobie sowa ojca:


Ich wolnosc to wolnosc nie-bycia.
Bo oto, w nieustepliwym toku przyczyn i skutkw, ludzie stali sie haasliwa
tuszcza, jaka sie gromadzi na placach publicznych. Jezeli bowiem decydujesz
wedle twej woli, a sasiad

wedle swojej, wasze czyny znosza sie wzajemnie.


Jezeli kazdy bedzie malowa pewien przedmiot wedle swego gustu, jeden go posmaruje na czerwono, drugi na niebiesko, trzeci na z to i przedmiot nie bedzie
mia w ogle z adnego koloru. Jezeli organizuje sie pochd, a kazdy wybiera kierunek, nie ma juz pochodu tylko py miecony szalenczym podmuchem. Jesli roz232

dzielisz wadze pomiedzy wszystkich, nie osiagniesz

wzmocnienia wadzy, ale


jej rozprzez enie. I jesli kazdy z osobna bedzie wybiera miejsce, gdzie ma stana
c
swiatynia,

i tam przyniesie swj kamien, nie swiatynia

powstanie, ale rwnina zasana kamieniami. Dzieo tworzenia jest bowiem jedno i drzewo rosnie wtedy, gdy
wykiekuje jedno nasienie. Prawda, z e to drzewo jest niesprawiedliwe, poniewaz
inne nasiona nie wykiekoway.
Gupia ambicja nazywani wadze, jezeli jest z adz
a panowania. Ale jezeli jest
dzieem twrcy i twrczym aktem, jesli przeciwstawia sie naturalnej skonnosci
rzeczy, za ktrej sprawa mieszaja sie elementy, lodowce topia sie i tworza rozlewiska, krusza sie z biegiem czasu swiatynie,

skwar soneczny rozprasza sie w leniwe ciepo, myla sie i rozpadaja stronice zniszczonej ksia
zki, mieszaja sie ze soba
i traca swoja tozsamosc jezyki, gasna potegi, rwnowaza sie przeciwstawne wysiki, a wszelkie struktury zrodzone z boskiej wiezi, co aczy

rzeczy, rozpadaja sie


w bezadne masy. . . Taka wadze bede wychwala. Bo jest ona tej samej natury co
cedr, ktry wchania w siebie pustynne z wirowisko, zapuszcza korzenie w glebe,
gdzie brak sokw z yciodajnych, gaez mi chwyta sonce, ktre miao przemieszac
sie z lodem i zamienic w bezksztatne boto, i w nieruchomym pustkowiu, gdzie
wszystko sie z wolna rozpadao, wygadzao i rwnao, wznosi sie oto drzewo
niesprawiedliwe, bo wystrzela ponad skay i z wir, rozposciera w soncu kopue
listowia, spiewa na wietrze jak harfa i w nieruchomosc wprowadza z powrotem
ruch.
Albowiem z ycie jest struktura, wyraznym podziaem i niesprawiedliwoscia.
Jezeli dzieci sie nudza, narzucisz im przymus reguy gry, i za chwile zobaczysz,
jak zaczna biegac i bawic sie.
*

Nadszed wiec czas, kiedy nie byo juz kogo wyzwalac i wolnosc staa sie
tylko dzieleniem zasobw w duchu nienawistnej rwnosci.
Posrd takiej wolnosci tracasz

sasiada

i on cie traca.
A jesli znajdziesz odpoczynek, bedzie to stan podobny do stanu kulek, ktre przestay sie toczyc. Wolnosc prowadzi wtedy do rwnosci, a rwnosc do rwnowagi, ktra jest smiercia. Czy nie lepiej, aby rzadzio

toba z ycie i z ebys napotyka na swojej drodze


przeszkody ped wzrastajacego

drzewa? W przeciwnym razie jedynym ograniczajacym

cie przymusem, ktry powinienes znienawidzic, bedzie uraza twojego


sasiada,

zazdrosc tego, kto ci jest rwny, zrwnanie z wulgarnym. One cie pochona jak zateche trzesawisko, ale tak wielka jest gupota sw niewazkich jak wiatr,
z e widzac
wznoszace
sie drzewo bedziecie mwic o tyranii.
Nadszed wiec czas, kiedy wolnosc nie bya juz wolnoscia piekna czowieka, ale wyrazem masy ludzkiej, w ktra czowiek musia sie wtopic, a owa masa
233

nie moze byc wolna, poniewaz nie jest ukierunkowana, a tylko podlega cia
zeniu
i bezwadowi. Niemniej jednak te wolnosc gnicia w brudzie nazywano wolnoscia,
a gnicie sprawiedliwoscia.
Nadszed czas, kiedy sowo wolnosc , dotad
nasladujace
jako tako woanie
trabki,

utracio cay swj patos, a ludziom zacza


sie niejasno marzyc dzwiek nowej trabki,

ktry by ich obudzi i zmusi do podjecia budowy.


Gdyz piekny jest tylko gos trabki,

kiedy cie wyrywa ze snu.


*

Wartosc ma jednak wyacznie

przymus oddajacy
cie we wadze swiatyni,

ktrej znaczenie pojmujesz, albowiem nie sa wolne kamienie i nie moga ukadac sie,
jak zechca, bo w takim przypadku ani by nie uzyczay niczemu znaczenia, ani by
same nic nie oznaczay. Przymus ma cie poddac gosowi trabki,

kiedy cie podrywa


z drzemki i budzi w tobie cos, co jest od ciebie wieksze. A ci, ktrzy umierali za
wolnosc , kiedy bya ich wasnym, ale wiekszym od nich obliczem, i walka o ich
wasne piekno, godzili sie na przymus, wstawali noca na woanie trabki
i odmwiona im bya wolnosc dalszego spania i kobiecej pieszczoty, gdyz byli poddani
wadzy, a skoro jest to powinnosc , nie wydaje mi sie istotne, czy z andarm by
wewnatrz
nich, czy na zewnatrz.

Jezeli zas jest wewnatrz,


wiem i tak, z e zrazu by zewnatrz,
podobnie jak poczucie godnosci zrodzio sie z surowych zasad ojca, ktry cie wychowa w poczuciu godnosci.
Jezeli zas przez przymus rozumiem przeciwienstwo niesubordynacji, ktra zezwala na oszustwo, nie chce, z eby ono rodzio sie w wyniku mojego postepowania, gdyz przygladaem

sie w milczeniu i z mioscia dzieciom, ktre podporzadkoway

sie reguom gry i ktre wstydziy sie oszukiwac. Znaja oblicze gry.
A obliczem nazywam to, co sie rodzi z gry. Zapa, przyjemnosc z rozwiazywania

trudnosci, modziencza zuchwaosc , wszystko, co stanowi, z e lubia te gre, a nie


inna, tego jakiegos boga, ktry im kaze stawac sie, gdyz z adna gra nie ksztatuje
grajacego

tak samo i chcac


sie zmienic odmieniasz jedna gre na druga. Jesli jednak
widzisz, jak w danej grze rosniesz i szlachetniejesz, dopusciwszy sie przypadkiem
oszustwa, zobaczysz, z e burzysz to, co byo celem gry. Wielkosc i szlachectwo
duszy. I miosc tego oblicza narzuci ci z powrotem przymus.
*

Zandarm
bowiem buduje twoje podobienstwo do drugiego czowieka. Nie potrafi patrzec dalej i wyzej. ad to dla niego ad muzealny, gdzie eksponaty ustawia
sie rwno. Ja natomiast nie buduje jednosci krlestwa na tym, abys by podobny
234

do sasiada,

ale na tym, abyscie i twj sasiad,

i ty sam, podobnie jak kolumna


i posag
w swiatyni,

stopili sie w krlestwo, ktre jest jednoscia.


Mj przymus jest rytuaem miosci.

XCVIII

Jezeli nie ma nadziei, z eby twoja miosc zostaa przyjeta, powinienes okryc
ja milczeniem. Moze krzewic sie w tobie po cichu, jesli jest cisza. Stanowi bowiem kierunek w swiecie, a wszelki kierunek, ktry pozwala zblizac sie i oddalac,
wchodzic i wychodzic, znajdowac i gubic, zapewnia ci wzrastanie. Bo masz byc
z ywy. A nie ma z ycia, jesli z aden bg nie nakresli dla ciebie drogi, ktra bys sie
do niego zbliza.
Jezeli twoja miosc nie moze zostac przyjeta i staje sie daremnym baganiem,
prosba o nagrode za wiernosc , a nie masz tyle siy ducha, aby milczec, prbuj
jesli znajdziesz lekarza uleczyc sie z niej. Nie nalezy bowiem mylic miosci
z miosna niewola. Miosc , ktra prosi, jest piekna, ale ta, ktra baga, godna jest
sugi.
Jezeli twoja miosc rozbija sie o nieustepliwosc rzeczy jak o mur nieprzekraczalny klasztoru czy wiezienia, dziekuj Bogu, z e twoja wybrana, choc na pozr
gucha i slepa, kocha cie wzajemnie. Bo jest jak wiecznie palaca
sie lampa, zapalona dla ciebie, gdzies w dalekim swiecie. I niewazne, z e nie mozesz z niej
korzystac. Albowiem dla tego, co umiera na pustyni, bogactwem jest daleki dom,
chocby on sam umar.
Kiedy ksztatuje piekne dusze, a najdoskonalsza wybieram, aby ja zamkna
c
w ciszy, wydaje sie, z e nikt na tym nie zyskuje. A tymczasem ta dusza doskonaa uszlachetnia cae krlestwo. Chyli sie przed nia kazdy przechodzacy,
chocby
z daleka. I mnoza sie znaki i cuda.
Wiec jesli jest miosc , ktra biegnie ku tobie, chocby na nic nieprzydatna,
i miosc wzajemna z twojej strony, bedziesz szed w swietle. Gdyz tam, gdzie
istnieje Bg, wielka jest moc modlitwy, na ktra odpowiada tylko milczenie.
Kiedy zas twoja miosc zostanie przyjeta i otworza sie gotowe cie przyja
c
ramiona, pros Boga, aby zachowa te miosc od ponizenia, albowiem lekam sie
o serca, ktre doczekay sie spenienia.

XCIX

Kochaem zatem wolnosc , budzac


a w moim sercu echa, i byem gotw przelewac krew, aby ja zdobyc, i widziaem, jak swietliste jest spojrzenie ludzi, ktrzy
o nia walczyli (podobnie zreszta widziaem, jak posepni i podobni do stada byda
i trywialni w szukaniu dbr sa ci, ktrym odmwiono karmy i ktrzy przypominali swinie wznoszace
ryje wok koryta).
Widziaem tez, jakim blaskiem pona ludzkie twarze w pomieniu wolnosci,
i jak gasi je tyrania.
A z e nie mam w zwyczaju rezygnowac z czegokolwiek we mnie i gardze myslami na sprzedaz, wiem, z e jesli sowa nie potrafia wyrazic z ycia, trzeba zmienic
sowa, a jesli zaplatae
s sie w nierozwiazywaln

a sprzecznosc trzeba przerwac


zdanie; i z e trzeba wspia
c sie na szczyt, aby caa rwnina ukazaa sie jak na doni.
I zarazem odkryem, z e wielkosc jest tylko w tych duszach, ktre oparem na
mocnym fundamencie i zahartowaem jak stal, i wzniosem jak fortece przymusem, czcia i ceremoniaem, co oznacza jednoczesnie tradycje, modlitwe i niepodwazalny obowiazek.

I z e piekne sa tylko dusze dumne, ktre nie zechca sie ugia


c; tacy ludzie zniosa
meki bez drgnienia, pozostajac
wolni, i nie odrzekna sie niczego, wiec dalej beda wolni dokonujac
wyboru, decydujac
lub poslubiajac
te, ktra kochaja, wbrew
szemraniu tumw i nieasce krla.
I zrozumiaem, z e ani przymus, ani wolnosc nie maja sensu. Bo z adnego z moich czynw nie moge odrzucac, choc sowa je oznaczajace
drwia z siebie nawzajem.

Jezeli zatem zamykasz ludzi w wiezieniu zgodnie z wyrobionym sobie z gry


pogladem,

a zamykasz ich wielu (moze mgbys uwiezic w ogle wszystkich,


bo w kazdym jest cos, co zasuguje na potepienie; podobnie, gdyby wieziono
ludzi za nieprawe pozadania,

nawet swieci znalezliby sie w wiezieniu), widocznie


twj wyrobiony poglad
nie nadaje sie do osadzania

ludzi; jest jak gra zakazana


i krwawa, niedobry sup graniczny, ktry kaze ci dziaac na niekorzysc czowieka.
Gdyz w tym, ktrego potepiasz, jest moze cos pieknego, co mogoby byc wielkie.
A ty miazdzysz te czasteczk

e dobra.
Zandarmi, oczywiscie gupi, sa slepymi wykonawcami twoich rozkazw,
a zgodnie z ich funkcja nie wymagasz od nich bynajmniej intuicji, ale przeciwnie
odmawiasz im do niej prawa, gdyz nie o to chodzi, aby cos pojmowali i oceniali, ale aby kierowali sie twoimi poleceniami. Otz jezeli ci z andarmi otrzymaja
rozkaz oznaczenia czarnym, a nie biaym kolorem (gdyz istnieja dla nich tylko
te dwa kolory) na przykad czowieka, ktry nuci, kiedy jest sam, albo czasami
watpi
w Boga, albo ziewa, albo w jakis okreslony sposb mysli, postepuje, kocha,
nienawidzi, podziwia albo gardzi czymkolwiek, otwiera sie straszliwa epoka. Otacza cie oto spoecznosc zdrajcw, ktra caa wasciwie nalezaoby wycia
c w pien.
Zarazem bedzie to tum podejrzanych i plemie szpiegw, gdyz wybraes linie podziau biegnac
a nie na zewnatrz
ludzi, co by ci pozwolio postawic jednych po
prawej a drugich po lewej stronie i w ten sposb rzeczy rozjasnic, ale linie, ktra
biegnie przez samego czowieka, dzieli jego wnetrze, czyni z niego szpiega w stosunku do siebie samego; podejrzanego wobec siebie i zdrajce, albowiem w gorace

noce kazdemu zdarza sie watpi


c w istnienie Boga. Kazdemu zdarza sie nucic przy
pracy na roli lub o pewnych porach myslec, dziaac, kochac, nienawidzic, podziwiac lub gardzic czymkolwiek. Gdyz czowiek z yje. A swiety, zbawiony i godny
pochway wydaby sie tylko czowiek, ktrego poglady
byyby jak jarmarczne
swiecideka, a nie wyrazayby poruszen serca. A kiedy zlecisz z andarmom, aby
wysledzili w czowieku to, co ludzkie, a nie wasciwe danemu czowiekowi, z caa gorliwoscia odnajda to w kazdym, bo w kazdym jest to obecne; i przelekna sie
postepami za, i przelekna ciebie skadanymi raportami, i przekonaja ciebie, z e nie
wolno zwlekac z represjami, a kiedy bedziesz juz podziela ich przeswiadczenie,
238

skonia cie, z ebys zbudowa wiezienia i zamkniesz w nich cay lud. Az nadejdzie
dzien, kiedy bedziesz musia zamkna
c tam takze z andarmw, poniewaz i oni sa
ludzmi.
Jezeli jednak kiedys zapragniesz, z eby wiesniacy uprawiali ziemie w askawych promieniach sonca, a rzezbiarze rzezbili w kamieniu i geometrzy rysowali
figury geometryczne, bedziesz musia zmienic obrany punkt widzenia. Obierzesz
wtedy inna gre, a kiedy popatrzysz z jej szczytu, twoi katorznicy zamienia sie
w swietych, a czowiekowi, ktrego skazaes na prace w kamienioomie, bedziesz
wznosic posagi.

CI

Z czasem wyrobiem sobie poglad


na to, czym jest rabunek, o czym myslaem
nieraz, ale Bg nie da mi dotad
ujrzec tego jasno. Wiedziaem oczywiscie, z e
jest rabusiem czowiek, ktry kruszy do fundamentw pewien styl, aby osiagn
a
c
w ten sposb pozadane

efekty. Efekty zreszta same w sobie chwalebne, gdyz istota stylu jest czasem pozwalac sobie na nie, a styl istnieje po to, aby mg uniesc
poruszenia ludzkich serc. Zdarza sie jednak, z e pod pozorem korzystania z narzedzia ktos je niszczy, podobnie jak czowiek, ktry taki ciez ar nakada na osa, az
zwierze obadowane nadmiernie zdechnie. Jesli jednak adunek zawsze bedzie umiarkowany, zwierze wciagnie

sie do pracy i bedzie pracowac jeszcze lepiej


niz dotad.
Odrzekam sie wiec pisania z pogwaceniem regu. Niech pisarz robi, co
chce, ale niech wyraza sie w zgodzie z reguami, gdyz tylko wtedy reguy trwaja
jak fundament.
Zdarza sie jednakze, z e praktykowanie wolnosci, kiedy da
zy ona do piekna
czowieka, staje sie rabowaniem zgromadzonych wczesniej zasobw. Niewiele sa
warte oczywiscie zasoby, ktre spia bezuzytecznie, i piekno, pynace
z walorw
odlewniczej formy, ktre jednak nie wyjete z formy nigdy nie ujrza swiata
dziennego. Pieknie bowiem budowac spichrze, gdzie skada sie zboze. Spichrze
jednak wtedy maja sens, kiedy czerpie sie z nich zboze, aby suzyo w czas zimy.
Spichlerz wiec jest przeciwienstwem miejsca, ktre przyjmuje w siebie i zamyka ziarno. Spichlerz ma byc miejscem, ktre ziarno z siebie wydaje. Tylko nieporadnosc jezyka jest przyczyna tej sprzecznosci, gdyz przyjmowac i wydawac sa sowami, ktre drwia z siebie nawzajem, gdy tymczasem wystarczyoby
zamiast zdania Ten spichrz na mj rozkaz przyjmuje ziarno powiedziec: Ten
spichrz na mj rozkaz wydaje ziarno; wtedy bowiem panujesz nad ludzkim jezykiem, przezwyciez asz jego niewazkosc i sprzecznosci oraz ustalasz znaczenie
sowa spichrz nazywajac
go zbozowym portem.
Tak tez moja wolnosc jest tylko wykorzystaniem owocw przymusu, gdyz tylko przymus moze zbudowac cos zasugujacego

na wyzwolenie. Nazywam wiec


wolnym czowieka, ktry jest wolny wsrd zadawanych tortur, poniewaz nie zgadza sie na zaprzanstwo i stawia wewnetrzny opr rozkazom tyrana i jego katw.
Ale wolnym nazywam tez tego, kto opiera sie niskim namietnosciom, gdyz nie
240

moge uznac za wolnego czowieka, ktry idzie w niewole wszelkim namowom,


nawet kiedy nazywa sie to wolnoscia a mianowicie wolnoscia pjscia w niewole.
*

Albowiem kiedy buduje czowieka, wyzwalam w nim ludzkie czyny, a kiedy ksztatuje poete, wyzwalam w nim poezje, a jesli czynie z ciebie archanioa,
wyzwalam w tobie uskrzydlone sowa i krok niezawodny, jak w tancu.

CII

Nie ufam czowiekowi skonnemu wydawac sady


z jednego tylko punktu widzenia. Ani temu, kto bedac
ambasadorem wielkiej sprawy, tak sie jej podporzad
kowuje, az sam sie staje slepy.
Chciabym, mwiac
do niego, obudzic w nim czowieka. Nie ufam jednak
uwadze, z jaka mnie sucha. Bedzie to raczej zrecznosc , wojenny podstep, gdyz on
przeknie moja prawde, aby ja podporzadkowa

c swojemu krlestwu. Trudno mu


zreszta robic o to wyrzuty, skoro jego wielkosc pynea tylko z wielkosci sprawy,
ktrej suzy.
Idealnie swiatym natomiast nazywam czowieka, ktry sucha, co mwie,
z ktrym nawiazuj
e doskonay kontakt i ktry nie przeyka mojej prawdy po to, z eby z niej uczynic prawde wasna, a w potrzebie posuzyc sie nia przeciwko mnie;
ten jednak zazwyczaj nie pracuje, nie dziaa, nie walczy i nie sciera sie z trudnosciami. Trwa gdzies tam, zawieszony jak niepotrzebny lampion, swiecacy
sobie
tylko i dodajacy
przepychu, jak najwytworniejszy kwiat mojego krlestwa, ale tak
czysty, z e jaowy.
Powstaje wiec problem stosunkw i kontaktw pomiedzy mna a ambasadorem
innej, nie mojej sprawy. Oraz sensu naszych sw.
Gdyz kontakt miedzy ludzmi powstaje tylko za sprawa boga, ktry ukazuje
swoja twarz. Tak samo jak z z onierzem nawiazuj
e kontakt wyacznie

poprzez
oblicze krlestwa, ktre nam obu nadaje znaczenie. Tak samo kochajacy
nawia
zuje poprzez mury kontakt ze swoja mia i moze ja kochac, choc jest nieobecna
i uspiona. Jesli rozgrywka z czowiekiem, ktry jest ambasadorem obcej sprawy,
jest czyms wiecej niz gra w szachy, i jesli chce w nim odnalezc czowieka na
paszczyznie wyzszej ponad ludzki spryt, i jesli dojdzie do jawnego z nim starcia,
zachowuje dla niego szacunek i swobodnie oddycham w jego obecnosci. Tak byo
z wadca krainy na wschd od moich granic, ktry by mi ukochanym wrogiem.
A taki kontakt moze sie nawiaza
c tylko poprzez jakis nowy obraz, jaka
s wsplna
dla nas miare.
Jesli on wierzy w Boga tak jak ja, i jesli swj lud, jak ja, podda Bogu, rozmawiamy ze soba jak rwny z rwnym, w namiocie rozpietym na pustyni w czas

242

Bozego pokoju: w oddali klecza nasze wojska, a my, acz


ac
sie w Bogu, mozemy
sie razem modlic.
Jezeli jednak nie znajdziesz jakiegos boga, ktry by nad wszystkim panowa,
nie ma nadziei na kontakt miedzy wami, gdyz te same elementy maja pewien sens
dla ciebie, a inny sens dla niego, tak jak podobne kamienie stana sie w rekach
innego budowniczego inna swiatyni
a;
jakzebyscie wiec mogli znalezc wsplny
wyraz dla uczuc, kiedy zwyciestwo oznacza dla ciebie jego porazke, a dla niego
jego zwyciestwo.
*

Wiem juz, z e niewazne jest to wszystko, co sie da wypowiedziec, a tylko kryjaca


sie gdzies gebiej gwarancja, na ktra wypowiedz sie powouje i ktrej wage
niesie; wiem, z e to, co zwyke, nie porusza serca i z e zdanie: Pozycz mi imbryk
na herbate wtedy tylko poruszy czowieka, jesli dotyczy osoby, ktrej sie moze
stac krzywda, jesli ten imbryk by elementem twojej duchowej krainy i oznacza
herbate, ktra pies razem z kobieta dajac
a ci miosc ; albo jesli by to imbryk
spoza twojej duchowej krainy, ale oznacza bogactwo i przepych. Zrozumiaem
zatem, dlaczego berberyjscy uciekinierzy w krlestwie mojego ojca, sprowadzeni
do roli luznych elementw, pozbawieni boskiej wiezi acz
acej
rzeczy, nie potrafili
z obfitych nawet elementw zbudowac niewidzialnej bazyliki, ktrej sami byliby
kamieniami. Schodzili wiec do poziomu zwierzat,
ktre tym sie rznia od ludzi,
z e nie maja dostepu do bazyliki i ograniczaja swoje rozkosze do nedznej radosci,
jaka daja luzne elementy.
Zrozumiaem takze, dlaczego tak bardzo ich wzruszy w poeta sprowadzony przez ojca spiewajacy
po prostu o rzeczach, ktre acz
a ze soba wielorakie
zwiazki.

A takze zrozumiaem sens trzech biaych kamykw, ktrymi bawi sie dziecko:
jest to bogactwo skarb wiekszy od masy kamyczkw lezacych

bezadnie.

CIII

Dozorcy moich wiezien wiecej wiedza o czowieku niz geometrzy. Pozwl im


dziaac, a sam sie przekonasz. To samo, gdy chodzi o rzady
w moim krlestwie.
Moge sie oczywiscie wahac pomiedzy generaami a dozorcami wiezien. Ale nie
zawaham sie w wyborze miedzy dozorcami a geometrami.
Nie chodzi bowiem wcale o to, aby znac miare albo z eby mylic sztuke mierzenia z madro
scia znajomoscia prawdy, jak powiadaja. Prawdy, ktra pozwala ustalic miare. Aby rzadzi
c, mozesz sie istotnie posugiwac tym niezrecznym
i nieprzydatnym jezykiem. Bedziesz wtedy jak najdokadniej stosowa jakies abstrakcyjne i skomplikowane miary, ktrych mgbys sie po prostu nauczyc umiejac

tanczyc lub dozorowac wiezienia. Gdyz wiez niowie sa jak dzieci. I ludzie takze.

CIV

Nachodzili mojego ojca mwiac:

Nam przystoi rzadzi


c ludzmi. My znamy prawde.
Tak mwili komentatorzy geometrw. A ojciec im odpowiada:
Wy znacie prawde geometrw.
Jak to: wiec to nie jest prawda?
Nie odpowiada ojciec.
Oni znaja prawde swoich trjkatw

powiada mi. Inni ludzie znaja


prawde chleba. Jesli go z le wyrobisz, nie bedzie rs. Jesli piec bedzie za goracy,

chleb sie spali. Jesli za zimny ciasto bedzie zakalcowate. Ale choc z rak
piekarzy wychodzi chrupiacy
bochen radosc twoich zebw, piekarze nie przychodza
z ada
c ode mnie, z ebym im odda wadze nad krlestwem.
Moze tak jest istotnie w przypadku komentatorw geometrw. Ale sa takze
historycy i krytycy. Ci opisuja ludzkie czyny. Znaja czowieka.
A ja ojciec na to oddam wadze nad krlestwem temu, kto wierzy
w diaba. Albowiem od czasu, gdy mu zaczeto przypisywac coraz wiekszy stopien
doskonaosci, swietnie sobie radzi z zagadkowym zachowaniem czowieka. Jasne,
z e diabe nic nie pomoze przy wyjasnianiu stosunkw pomiedzy liniami. Dlatego
tez nie oczekuje, z eby geometrzy pokazali mi diaba w swiecie trjkatw.

I nic,
co jest z tego swiata, nie potrafi im pomc w rzadzeniu

ludzmi.
Niejasno mwisz oponowaem. Czyzbys wierzy w diaba?
Nie odpar ojciec.
Ale doda po chwili:
A cz to znaczy wierzyc? Jezeli wierze w to, z e latem dojrzewa jeczmien, wypowiedziane zdanie nic nie wnosi i nie podlega nawet krytyce, poniewaz
wpierw nazwaem latem pore roku, kiedy dojrzewa jeczmien. Tak samo w przypadku innych pr roku. Ale jesli zajme sie stosunkiem pomiedzy rznymi porami
roku i stwierdze, z e jeczmien dojrzewa wczesniej niz owies, bede wierzy w te
stosunki, poniewaz sa one czyms istotnym. Niewazne, jakie przedmioty wchodza
w w ukad relacji: posuzyem sie nimi, jak siecia, w ktra chce zowic zdobycz.
I dalej mwi:

245

Tak samo jest w przypadku posagu.


Czy mgbys sobie wyobrazic, z e artyscie chodzio o ukazanie jakichs ust, nosa czy brody? Z pewnoscia nie. Tylko o echa, jakie te czesci budza w sobie wzajemnie, a tym echem moze byc na
przykad ludzkie cierpienie. Ktre zreszta bedziesz mg poja
c, gdyz wchodzisz
w zwiazki
nie z poszczeglnymi przedmiotami, ale z acz
ac
a je wiezia.
Tylko dziki wierzy ciagn
a
ojciec z e dzwiek znajduje sie wewnatrz

bebna. I wielbi beben. Inny wierzy, z e dzwiek jest w paeczkach, i wielbi paeczki. Jeszcze inny wierzy, z e dzwiek jest w sile jego ramienia i widzisz, z jaka
pycha wymachuje tym ramieniem nad gowa. Ty zas stwierdzasz, z e nie jest on
ani w bebnie, ani w paeczkach, ani w ramieniu dobosza, i nazywasz prawda bebnienie czowieka, ktry bebni.
Dlatego nie zgadzam sie, aby na czele mojego krlestwa stali komentatorzy
geometrw, oddajacy
boska czesc temu, co posuzyo jako budulec, a ze wzruszenia, jakie budzi w nich swiatynia,

wywodza czesc wobec umiejetnosci ukadania


kamieni. Bo oni chcieliby rzadzi
c ludzmi opierajac
sie na prawdach, ktre rzadz
a
trjkatami.

Wtedy posmutniaem:
A zatem nie ma prawdy powiedziaem.
Jezeli uda ci sie okreslic, na jakie to pragnienie poznania brak odpowiedzi
tumaczy z usmiechem moze i ja zapacze nad niedola, co nam cia
zy. Ale
nie pojmuje, o czym chciaes mwic. Kto czyta list miosny, jest u szczytu szczescia, niezaleznie od jakosci atramentu i papieru. Nie szuka przeciez miosci ani
w papierze, ani w atramencie.

CV

Zrozumiaem wtedy, z e ludzie, poddani zudzeniom mowy i zauwazywszy, z e


dla zdobycia wiedzy o czyms warto rozozyc przedmiot poznania na czesci, oraz
stwierdziwszy piorunujac
a skutecznosc tej metody, zburzyli swoje dziedzictwo.
Bo to, co jest prawdziwe w dziedzinie materii, i to nie w sposb absolutny, staje
sie faszywe w dziedzinie ducha. Czowiek jest bowiem istotnie tak uksztatowany,
z e przedmioty sa dla niego martwe i wyzbyte sensu, jezeli nie przynaleza do
pewnego krlestwa duchowego, i nawet jesli sam jest nieokrzesany i tepy, piekno
przedmiotw ocenia wyacznie

ze wzgledu na sens, jaki im nadaje, podobnie jak


pozadasz

zota, poniewaz zawarta jest w nim mnogosc niewidzialnych skarbw;


a jezeli kobieta pragnie pewnej ozdoby wosw, to nie dla jej ciez aru, ale dlatego,
z e wymaga tego pewna konwencja jezykowa i hierarchia, z e jest w niej jakies
tajemnicze przesanie i oznaka wadzy.
Tak oto ujrzaem jedyne z rdo, gdzie ludzie zaspokoja pragnienie i umysu,
i serca. Jedyny pokarm, ktry im przystoi. Jedyne dziedzictwo, ktre trzeba ocalic. I pojaem,

z e trzeba odbudowac to, cos rozrzuci w gruzy. Bo oto siedzisz


posrd ruin rozsypanych bezadnie przedmiotw i choc zwierze w tobie
jest zadowolone, czowiekowi grozi gd; i nie wiesz, co to za gd, gdyz jestes
rwniez tak uksztatowany, z e potrzeba pokarmu jest w tobie wynikiem przyjmowanego pokarmu i z e jesli jakas czesc ciebie, z niedozywienia i braku c wiczenia,
jest wata
i uspiona, nie bedziesz sie domaga ani tego c wiczenia, ani z ywnosci.
I dlatego, jezeli ktos nie zejdzie ku tobie z gry, skad
widzia jasno, i nie wyjasni ci, jaka droga da ci ocalenie nie bedziesz wiedzia. I chocby nie wiem jak
madrze

ci wywodzono, nie uwierzysz tak samo, jaki czowiek rodzi sie w tobie,
czy budzi, poniewaz ten czowiek jeszcze nie zaistnia.
Dlatego przymus z mojej strony jest jak potega drzewa, przez ktra dokona sie
wyzwolenie z wiru.
*

I moge otwierac przed toba kolejne skarbce, z pietra na pietro coraz swietniejsze. Piekny jest, to prawda, skarbiec miosci, i domu, i ojcowizny, i krlestwa,
247

i swiatyni,

i bazyliki, w ktra zmienia sie rok poprzez nastepstwo swiat,


ale jesli
dasz sie poprowadzic, pomoge ci wspia
c sie na najwyzszy szczyt, a tam chowam
dla ciebie skarby tak trudne do zdobycia, z e wielu wyrzeknie sie wspinaczki, gdyz
aby budowac nowy obraz, bede musia zbierac kamienie z dawnych swiaty
n, ktre
sa im mie.
Ale niektrzy pjda ze mna, a moja obecnosc bedzie dla nich tak porywajaca,

z e zaponie w nich dusza. Bo sa struktury, z ktrych bije taki z ar, z e dusze zajmuja
sie ogniem. I nazwe je gorejac
a mioscia.
Przyjdz wiec do mnie, a ja cie zbuduje i odejdziesz w blasku.
Ale Bg czasem ginie z oczu. Mwiem to samo o poezji. Nawet najpiekniejsza nie mozesz sie karmic na co dzien. I moje straze spacerujace
po murach nie
moga noca i dniem okazywac krlestwu tej samej z arliwosci. A w duszach ludzkich czesto rozluznia sie wiez acz
aca
ze soba rzeczy. Spjrz na rzezbiarza, jaki
smutny jest dzisiaj. Stoi przed brya marmuru i potrzasa
gowa. Po co mwi
do siebie ten nos, ta broda, ucho. . . Bo nie widzi w danym momencie caosci.
A zwatpienie

jest wyzwaniem rzucanym przez Boga, bo czujesz wtedy Jego brak


i cierpisz.

CVI

Ale wiez nawiazujesz

tylko poprzez rytua. Jezeli w roztargnieniu bedziesz


sucha muzyki lub oglada
swiatyni
e, nie narodzi sie w tobie nic i nic ci sie nie
stanie pokarmem. Dlatego nie moge ci inaczej wytumaczyc z ycia, do jakiego
cie zachecam, jak tylko nakaniajac
cie do niego sia i z ywiac
cie nim. Jak zdoabym ci wytumaczyc melodie, kiedy nie wystarcza suchac jej, jesli nie jestes
przygotowany, aby ci daa penie. Jezeli obraz ojcowizny gotw w tobie umrzec,
pozostawiajac
tylko gruzy. Ironiczne sowo (ktre jesli pada, to z ust otra), z le
przespana noc, jakis haas, ktry ci przeszkadza i otos juz pozbawiony Boga.
Juz odrzucony. Siedzisz na progu, za toba zamkniete drzwi, i jestes zupenie oddzielony od swiata, ktry jest tylko suma pustych przedmiotw. Gdyz aczno

sc
nawiazujesz

nie z rzeczami, ale z ich wzajemnymi zwiazkami.

Jak zatem otworzyc ci do nich dostep, skoro tak atwo od nich odchodzisz?
I stad
znaczenie rytuau, bo trzeba uchronic cie, bys nie zniszczy wszystkiego,
kiedy zamknawszy

drzwi siadziesz

u siebie w domu.
Dlatego tez potepiam przede wszystkim czowieka, ktry grzebie w ksia
zkach
po to, aby wszystko pomieszac. A ciebie buduje i pomagam trwac, nie z eby ci
ustawicznie dawac pokarm, ani z przyczyny sabosci twojego serca, ale z ebys
by dobrze wytyczona droga, szeroko otwartymi drzwiami, pieknie wybudowana
swiatyni
a, gotowa na przyjecie ludzi. Chce, z ebys by jak instrument muzyczny,
co czeka na muzykanta.
Dlatego powiedziaem ci, z e przeznaczony dla ciebie poemat to twoje wzwyzwstepowanie.
A tylko ci dochodza do prawdziwego poznania, ktrzy wracaja droga, niegdys prowadzac
a na manowce, i odnajduja towarzyszy, ktrych zostawili za soba
w gruzach.
Chce ci pokazac twoja ojczyzne, jedyna, w ktrej twj duch znajdzie swobode
dziaania.
I dlatego powtarzam, z e przymus, jaki niose, jest wyzwoleniem i daje ci jedyna
wolnosc cos warta. Bo ty nazwaes wolnoscia wadze zburzenia swiatyni,

pomieszania sw poematu, zrwnania ze soba dni, z ktrych rytua wznis bazylike.


Wolnosc pustoszenia. A jak wtedy odnajdziesz siebie?
249

Ja zas wolnoscia nazywam twoje wyzwolenie.


*

Dlaczego kazaem ci niegdys wybierac: wolnosc niewolnika czy mez czyzny,


poszanowanie dla wrzodw czy dla zdrowego ciaa? Sprawiedliwosc dla czowieka czy dla kanalii? Ja jestem sprawiedliwy przeciw tobie, przez ciebie i dla ciebie.
I z pewnoscia jestem niesprawiedliwy dla kanalii, otra albo dla gasienicy,

ktra
sie nie przepoczwarzya w motyla, poniewaz takich ludzi zmuszam, aby wyrzekli
sie siebie i stawali sie.

CVII

Albowiem przymuszam cie, nauczajac.


Ale jezeli przymus bedzie niepodwaz alny, stanie sie tez niedostrzegalny, tak jak musisz skrecic w bok, z eby znalezc
furtke w murze, i ani nie robisz mi z tego powodu wyrzutw, ani nie narzekasz.
Przymusem sa reguy dzieciecych zabaw. Ale dziecko ich pragnie. Dostojnicy domagaja sie gwatownie tych obowiazkw

i ciez arw, ktre sa dostojenstwu


przypisane, a ktre sa przymusem. Widzisz, jak posuszne zwyczajowi sa kobiety dobierajac
klejnoty, ktrych moda zmienia sie co roku, poniewaz i tu wchodzi
w gre pewien jezyk, ktry jest przymusem. Gdyz nikt nie z yczy sobie wolnosci
bycia nie zrozumianym.
Jezeli pewien ukad kamieni nazywam domem, nie wolno ci zmieniac tego
sowa pod kara osamotnienia; inaczej wszyscy przestana cie rozumiec.
Jezeli okreslony dzien w roku nazwe dniem swieta i radosci, nie wolno ci tego
lekcewazyc pod kara osamotnienia; inaczej utracisz aczno

sc z wasnym plemieniem.
Jezeli zebrane razem kozy, owce, domostwa i gry uznam za ojcowizne, nie
wolno ci wyzwalac sie od tego przymusu pod kara osamotnienia; inaczej przestaniesz wsppracowac przy upiekszaniu owej ojcowizny.
Kiedy twoja wolnosc stopi lodowce w botniste rozlewisko, bedziesz samotny;
nie bedziesz juz bowiem drobina lodu, ktra sie wspina ku soncu pod biaym
paszczem lodowca, ale drobina zrwnana z innymi i na tym samym co wszystkie
poziomie; rznice stana sie odtad
powodem do nienawisci, a osiagn
awszy

stan
spoczynku, taki jak zmieszane ze soba kulki, nie poddani niczemu nadrzednemu,
nawet niepodwazalnosci jezyka, bedziecie pozbawieni zdolnosci porozumiewania
sie; a kiedy kazdy sam dla siebie wybierze dzien swieta, staniecie sie rozdzieleni
i bardziej samotni niz ciaa niebieskie w nie dajacej
sie pokonac samotnosci.
I czego mozna oczekiwac od waszego braterstwa, jezeli nie bedzie to braterstwo poaczenia

w drzewie, ktrego jestescie czasteczkami,

ktre nad wami panuje i jest czyms spoza was; gdyz drzewem cedrowym nazywam przymus zadawany
z wirowi, lecz nie ze z wiru sie rodzacy,
a z cedrowego ziarna.
Jak zas zdoacie stac sie cedrem, jesli kazdy z was sam sobie wybiera drzewo,
aby nim wzrastac, a nie chce suzyc drzewu wsplnemu, a nawet opiera sie jego
251

wzrostowi, nazywajac
je tyrania, choc przeciez cedru pozada;
trzeba was zatem
oddzielic od was samych, abyscie suzyli drzewu, a nie starali sie nim posugiwac.
Dlatego rzuciem ziarno, a teraz poddam was mojej wadzy. A jesli sprawiedliwosc ma byc rwnoscia, wiem, z e jestem niesprawiedliwy. Albowiem stwarzam
linie i pola napiec , i struktury. Ale dzieki temu, z e przemieniem was w konary
i gaezie, bedziecie sie z ywic soncem.

CVIII

O tym, jak odwiedziem pogra


zona we snie straz.
Suszne jest, aby ci straznicy zostali ukarani smiercia. Ich czujnosci powierzono przecie ogrom oddychajacego

spokojnie snu, w ktrym z ycie znajduje pokarm,


i przeduzane tym oddechem trwa, jak w zaciszu zagubionej zatoczki lekko oddycha morze. I tyle zamknietych swiaty
n, gdzie sakralne bogactwa gromadzono
powoli jak mid, tyle potu i uderzen duta oraz motw, i zwozonych kamieni,
i zmeczenia oczu nad haftem zocistych draperii, co miay sie pokryc kwiatami,
i dyskretnych dekoracji dziea inwencji i poboznych rak.
I spichlerzy penych
zapasw, aby zniesc bez trudu zime. I swietych ksiag
w spichrzach madro
sci,
gdzie spoczywa gwarancja ludzkiego losu. I tylu chorych, ktrym jestem pomocny w godzine smierci spokojnej i zgodnej z obyczajem, w gronie najblizszych,
smierci prawie niedostrzegalnej, gdy staje sie tylko dalszym przekazywaniem
dziedzictwa. Gdyz wy, straznicy, jestescie jadrem

murw obronnych osony


na kruchym ciele miasta, ktra nie dozwala mu sie rozpyna
c, bo jesli w murach pojawi sie szczelina, wnet z ciaa upynie wszystka krew. Chodzicie tam
i z powrotem, tam i z powrotem, otwarci na gosy pustyni, ktra szykuje natarcie i nieznuzona jak potez na fala bije o mury raz po raz fala grozna, co was
hartuje i nadaje ksztat. I nie sposb rozrznic, co niesie zniszczenie, a co buduje fundament, gdyz ten sam wiatr rzezbi diuny i sciera je znw, ten sam przybr
rzezbi nadmorska skae i kruszy ja, ten sam przymus rzezbi twoja dusze i zniewala bezwadem, ta sama praca pozwala ci z yc i stawia z yciu tamy, ta sama miosc
speniona daje ci penie i wydra
za pustka. A twj nieprzyjaciel nadaje ci zarazem
ksztat, gdyz zmusza cie, z ebys zbudowa siebie wewnatrz
granic, ktre ci stawia;
tak samo mozna by powiedziec o morzu, z e jest wrogiem statku, poniewaz gotowe
jest go w kazdej chwili pochona
c, a statek cay jest walka z morzem; ale mozna
powiedziec takze, z e jest ono jak gdyby murem, granica i forma nadajac
a statkowi
ksztat, albowiem w dugim ciagu
pokolen rozcinane kilem fale rzezbiy pomau
dzib, ktry stawa sie coraz bardziej harmonijny i zgodny z opywajac
a go fala
i w ten sposb morze wyrzezbio dzib i upiekszyo go. Mozna tez powiedziec,
z e to wiatr, szarpiacy
z agle, da im zarys, jak da zarys ptasiego skrzyda, i z e ty
bez nieprzyjaci nie masz ksztatu ani wasnej miary.
253

Ale cz znaczyyby mury, gdyby nie byo straznikw?


Dlatego, jezeli straz spi, miasto staje sie nagie i bezbronne. I dlatego przychodze wtedy i zabieram spiacych

straznikw, aby ich utopic w owym snie.


A straznicy spali z gowami opartymi na paskim kamieniu i z rozchylonymi
ustami. Twarze mieli dziecinne. Przyciskali do siebie mocno karabiny, jak zabawke, z ktra dzieci zasypiaja. Patrzac
na nich poczuem litosc . Bo w gorace
noce
lituje sie ludzkiej uomnosci.
Uomnosc straznikw to barbarzynca rzuca na nich sen. Ulegaja pustyni
i zostawiaja nie strzezone wrota, rozwierajace
sie wolno i cicho, bo zawiasy sa
naoliwione, a wyczerpane miasto potrzebuje nadejscia barbarzyncw i niebawem
zostanie przez nich zapodnione.
acy
Spi
straznicy. Nieprzyjacielska awangarda. Juz ulega, gdyz sen jest swiadectwem, z e nie naleza juz do miasta, z e zrywa sie wiez , z e nie trwaja juz, ale
czekaja przemiany, gotowi otworzyc miasto na nowe nasienie.
*

Pojawi sie przede mna obraz miasta juz pokonanego za sprawa snu straznikw, bo w nich jest wiez , a wiez moze zostac przerwana. Jest piekno w strazy
czuwajacej,

bo jest ona okiem i uchem miasta. I tyle w niej szlachetnego rozumienia, gdyz prosta mioscia przewyzsza umysy logikw, ktrzy nie rozumieja
miasta, aleje dziela. Widza je oddzielnie: tu wiezienie, tam szpital, tam dom przyjaciela ale i dom ten rozkadaja w swoim sercu i widza znw oddzielnie: jeden
pokj, drugi, trzeci. I nie tylko kazdy pokj oddzielnie, ale i wszystkie przedmioty
widza kazdy z osobna. A potem przedmioty zacieraja sie im w oczach. I po co im
te elementy, z ktrych niczego nie chca zbudowac?
Ale ty, strazniku czuwajacy,
jestes zwiazany

z twoim miastem, ktre jest wydane gwiazdom. Nie z tym domem czy innym, ze szpitalem czy paacem. Ale
z miastem. Nie ze skarga konajacego

ani z krzykiem rodzacej


kobiety, nie z jekiem
miosnej nocy, ani gosem noworodka, lecz z wielorakim oddechem jednego ciaa.
Z miastem. Nie z czuwaniem jednego czowieka, ze snem drugiego, z poematem
trzeciego, badawczym mysleniem jeszcze innego, ale z ta mieszanina z arliwosci i snu, tym ogniem pod popioem Mlecznej Drogi. Z miastem. Strazniku mj,
strazniku, z uchem przy bijacym

sercu ukochanego miasta, wsuchany w cisze,


w zmieszane oddechy wypoczywajacych,

ktrych nie trzeba oddzielac od siebie,


jesli sie chce usyszec bicie tego serca. Bo to jest wasnie bicie serca, nic innego.
Strazniku, jesli czuwasz, jestes mi rwny. Bo miasto na tobie sie opiera, a na
miescie opiera sie krlestwo. Zgodze sie, z e powitasz mnie przyklekajac,
bo taki
jest bieg rzeczy i bieg sokw z ywotnych od korzeni po najdrobniejsze listki. Dobrze, jesli wzniesie sie ku mnie twj hod, gdyz jest to jak gdyby kra
zenie krwi
254

w ciele krlestwa, jak miosc mazonka do z ony, jak mleko matki pynace
dla
dziecka, jak szacunek modych dla starosci; ale kto tu moze mwic o dawaniu
i otrzymywaniu? Gdyz ja przede wszystkim tobie suze .
Wiec kiedy widze twj profil, gdy sie opierasz na karabinie, strazniku, rwny
mi w Bogu kto zdoaby odrznic kamien fundamentu i kamien zwornika sklepienia? I czy jeden moze zazdroscic drugiemu? Dlatego patrzac
na ciebie czuje
w sercu miosc , ale ona nie przeszkodzi mi, bym kaza pojmac cie zbrojnym, gdy
zasniesz.

Spisz.
Strazniku spiacy.
Strazniku martwy. Patrze na ciebie z przerazeniem,
bo w tobie spi i umiera krlestwo. W tobie widze jego chorobe, bo zy to znak, z e
wysya straznikw, ktrzy spia. . .
Tak, mwie do siebie, kat speni swoja powinnosc i utopi winnego w jego
wasnym snie. . . Ale litujac
sie, odczuem nowa i nieoczekiwana sprzecznosc .
Albowiem tylko potez ne krlestwa ucinaja gowy spiacych

straznikw, zas krlestwa, ktre wysyaja straznikw sennych, nie maja do tego prawa. Trzeba dobrze
zrozumiec, czym jest rygor. Nie zbudzimy krlestwa ucinajac
gowy straznikom,
ktrzy zasneli, ale tylko wtedy, kiedy krlestwa nie spia, wolno spiacym

straznikom ucinac gowy. I tu nie wolno mylic przyczyny ze skutkiem. Bo gdy widzac,
z e
potez ne krlestwa ucinaja gowy, chcesz osiagn
a
c sie w ten sposb, jestes tylko
krwiozerczym baznem.
Buduj na miosci, a zbudujesz czujnosc straznikw; i wtedy wolno ci potepic
tych, co zasna, gdyz z wasnej woli zerwali wiez z krlestwem.
*

Opanowac sie zas mozesz tylko przez dyscypline zaleznosc od kaprala,


ktry cie pilnuje. A kapral, jesli zwatpi
w siebie, ma tylko dyscypline zaleznosc
od sierzanta, ktry go pilnuje. Zas sierzant od kapitana. I tak dalej, konczac
na
mnie samym, ktry mam nad soba tylko Boga, ktry mna wada, i jesli zwatpi
e,
czeka w oknie, wysoko, ponad pustynia.
Ale chce ci zdradzic tajemnice tajemnice trwania. Otz jesli spisz, z ycie
w tobie ulega zawieszeniu. To samo dzieje sie w tych chwilach, kiedy serce w tobie omdlewa, i gdy sie rodzi w tobie sabosc . Albowiem choc nic sie nie zmienio
dokoa ciebie, wszystko zmienia sie wtedy w tobie. Stoisz wtedy, strazniku, naprzeciw miasta, ale nie nadsuchujesz juz w ukochanej piersi bicia serca, kiedy
nie wiesz juz sam, czy to serce bije, czy syszysz oddech, czy cisze, bo wszystko jest znakiem ukochanej obecnosci; obecnosc jest jedna, ale ty juz ja gubisz
wsrd rozsypanych bezadnie elementw, poddanych nocnym melodiom, brzmia
cym niezgodnie, gdy spiewka pijaka zaprzecza skardze chorego, krzykom noworodka zaprzecza agonia i lament, swiatyni

jarmarczny tum. I mwisz sobie


255

wtedy: co pocza
c z tym nieadem, z tym niezbornym widowiskiem; bo jesli nie
wiesz, z e masz przed soba drzewo, nie widzisz wsplnej skali korzeni, pnia, gaezi i lisci. Czy dochowasz wiernosci, jezeli nie ma juz nikogo, komu mozna by
dawac? Wiem, z e nie zasnaby
s za nic, gdybys czuwa przy ukochanym a chorym
czowieku. Ale znikna
ten, ktrego mgbys kochac, a zamiast niego masz przed
soba rozsypany bezadnie gruz.
Albowiem peka boska wiez , ktra aczya

rzeczy.
Chce, z ebys by wierny sobie samemu i wiem, z e wrcisz. Nie z adam,

z ebys
zrozumia, ani odczuwa geboko w kazdym momencie: az nadto dobrze wiem, z e
nawet miosc najszalencza musi przebyc niejedna wewnetrzna pustynie. I w obecnosci kochanej kobiety zadajesz sobie czasem pytanie: Jej czoo to zwyke czoo.
Jak moge je kochac? Jej gos to zwyky gos. Powiedziaa przed chwila gupstwo. . . Postapia

z le. . . Jest wtedy zbiorem rozpadajacym

sie na luzne elementy


i nie moze ci juz byc pokarmem, a niebawem gotw bedziesz ja znienawidzic. Ale
jakze bys nienawidzi? Nawet kochac nie potrafisz.
Milczysz; bo wiesz niejasno, z e to tylko przelotny sen. To, co w takiej chwili jest prawda o kobiecie, moze byc takze prawda o poemacie, o ojcowiznie czy
o krlestwie. Zabrako ci umiejetnosci przyjmowania pokarmu, a takze dostrzegania boskich wiezi acz
acych

rzeczy, bo owa umiejetnosc to takze miosc i poznanie. Wszystkie twoje miosci kiedys odnajdziesz nie oddzielnie, ale razem, spiacy

strazniku, a kiedy zdarzy ci sie nieszczescie i nie dochowasz wiernosci, trzeba


uszanowac to, z e jestes jak opustoszay dom.
Kiedy po murach chodza moi straznicy, nie twierdze, z e wszyscy sa z arliwi.
Wielu z nich sie nudzi i marzy o misce zupy, gdyz kiedy usna w czowieku bogowie, zostaje w nim zwierzece woanie, ktre chce zaspokoic potrzeby brzucha.
A kto sie nudzi, mysli o jedzeniu. Nie sadz
e bynajmniej, z e dusza w nich nigdy
nie drzemie. Dusza zas nazywam to, co w czowieku nawiazuje

aczno

sc z owa
boska wiezia acz
ac
a rzeczy i co drwi sobie z murw. Mysle po prostu, z e niekie niekiedy mocno mu bije serce. Ze
sa tacy, ktrzy
dy dusza straznika ponie. Ze
poznaja ciez ar miosci, czujac,
jak nagle wypenia ich gwar miasta. Kiedy czuja
w sobie bezmiar i oddech gwiazd i zamykaja w sobie cay horyzont niby muszle
wypenione spiewem morza.
Wystarczy mi, jezeli doswiadczysz takiego nawiedzenia i peni bycia czowiekiem, i bedziesz gotowy na jego przyjecie, bo jest tez tak samo jak ze snem,
godem albo pozadaniem,

ktre nawiedza cie od czasu do czasu, a jesli watpisz,

to znaczy, z e jestes czysty, i chciabym cie w zwatpieniu

pocieszyc.
Odnajdziesz, jesli jestes rzezbiarzem, sens oblicza. Odnajdziesz, jesli jestes
kapanem, sens Boga, jesli jestes kochankiem sens miosci, jesli straznikiem
sens krlestwa; odnajdziesz to wszystko, jesli pozostaniesz wierny sobie i bedziesz utrzymywa w twoim domu czystosc , choc zdaje sie opuszczony, bo tylko

256

to moze byc pokarmem serca. Albowiem nie znasz godziny nawiedzenia, a wazne
jest jedynie, abys wiedzia, z e tylko ono na swiecie moze ci dac penie.
Dlatego ksztatuje cie w nuzacych

godzinach nauki, z eby poemat, jakims nieoczekiwanym cudem, mg w tobie zapalic pomien; i formuje cie obrzedami
i obyczajem krlestwa, z eby mogo sie ono zakorzenic w twoim sercu. Poniewaz
do otrzymania kazdego daru musisz sie przygotowac. I nawiedzenie nie nastapi,

jezeli nie bedzie domu otwartego na przyjecie gosci.


Suchaj strazniku: kiedy w zwatpieniu

i niepokoju goracych

nocy kroczysz
wzduz murw, kiedy suchasz gwaru miasta i nie rozumiesz, co ono mwi, kiedy
strzezesz ludzkich domostw, a one sa tylko bezduszna masa kamieni, kiedy oddychasz pustynia, a ona jest tylko pustka, kiedy prbujesz kochac, a nie kochasz,
wierzyc a nie wierzysz, i byc wiernym kiedy nie ma komu dochowac wiernosci wtedy wasnie gotujesz w sobie droge swiatu, ktre pojawia sie czasem
jako nagroda i dar miosci.
Nietrudno byc wiernym samemu sobie, kiedy dobrze wiadomo, komu dochowac wiernosci; ale ja chce, aby w kazdym momencie pamiec wzywaa cie i z ebys
mwi sobie: Niech zostanie nawiedzony mj dom. Zbudowaem go i utrzymuje
w czystosci. . . Mj przymus ci pomoze. Zmuszam wiec kapanw do skadania
ofiar, nawet jezeli ofiary nie maja juz sensu. Zmuszam rzezbiarzy, aby rzezbili,
nawet jezeli watpi
a w siebie. Zmuszani straznikw pod kara smierci, z eby obchodzili mury, gdyz w przeciwnym razie umra odcieci z wasnej winy od krlestwa.
Moja surowosc jest dla nich ocaleniem.
*

Podobnie i czowiek gotujacy


sie do walki wsrd trudw z ycia na straznicy.
Wysyam go jako zwiadowce w szeregi nieprzyjacielskie. On dobrze wie, z e zginie. Bo wrg jest czujny. I leka sie tortur i tego, z e krzyczacemu

z blu wrg
bedzie sie stara wydrzec tajemnice twierdzy. I ci, ktrzy sa poddani wiezom miosci, stroja sie w radosnym rozgoraczkowaniu,

gdyz jedyna radoscia wydaje im


sie poslubic kobiete; i oto ja poslubiaja. Nie sad
z bowiem, z e kiedy w noc poslubna obejmujesz ukochana, posiadasz tylko jej ciao; gdyz takie samo inne ciao
mgbys znalezc w owej dzielnicy miasta, gdzie zamieszkuja inne, podobne do
twojej dziewczyny; tu jednak nastepuje odmiana wszystkie rzeczy zyskuja nowy sens i barwe. I twj wieczorny powrt do domu, i przebudzenie, ktre zwraca
ci bogactwo swiata, i dzieci, na ktre czekasz i ktre nauczasz pacierza. Nawet
w imbryk, ktry stanie sie ceremonia picia herbaty, kiedy skonczycie sie kochac.
Ledwie ona przekroczya prg twojego domu, a juz kobierce z puszystej weny
staja sie ak
a dla jej stp. A jakze mao jest uzytkowych wartosci wsrd wszystkiego, co otrzymujesz, i co staje sie nowym sensem swiata. Peni szczescia nie
257

daje ci ani otrzymany przedmiot, ani pieszczota ciaa, ani taka czy inna korzysc ,
ale sama tylko wartosc owej boskiej wiezi acz
acej
ze soba rzeczy.
Zas ten, co sie stroi w zbroje, aby umrzec, nic przeciez w danej chwili nie
otrzymuje, gdyz nawet pieszczota a to rzecz tak niewiele wazna nie bedzie
mu dana, wprost przeciwnie: pragnienie wsrd skwaru sonca, wiatr, co miecie
piaskiem zgrzytajacym

w zebach, a potem obecnosc wrogich ludzi usiujacych

wydobyc z niego tajemnice; czy myslisz, z e ten, co sie stroi na smierc, aby wejsc
w nia w smiertelnym mundurze, krzyczy z rozpaczy jak skazany zbrodniarz, co
rozdziera ciao o nieustepliwe kraty? Widzisz, jaki spokojny jest ten, co sie stroi
na smierc, jak patrzy na ciebie niewzruszonym spojrzeniem i odpowiada na z arty dozorcw, ktre sa wulgarnym przejawem sympatii, nie przez fanfaronade, ani
z eby pokazac odwage, pogarde smierci, cynizm czy cos w tym rodzaju; on jest
przejrzysty jak spokojna woda i nic przed toba nie skrywa; a jesli troche smutny i nie wstydzi sie mwic o smutku, to skrywa przed toba chyba tylko miosc .
A dlaczego, powiem ci pzniej.
Ale wiem, jaka bron jest mocniejsza od smierci, gdy zostanie wymierzona
przeciw czowiekowi, co nie drzy mocujac
sprzaczki

i rzemienne paski zbroi. Jak


atwo go zranic! Wszystkie bstwa jego serca maja nad nim wadze. Zwyka zazdrosc potrafi zburzyc pokj, madro
sc i wyrzeczenia, jezeli zagraza krlestwu,
sensowi rzeczy i wizji powrotu do domu. Mozesz mu w ten sposb wszystko odebrac, gdyz on ma oddac Bogu nie tylko ukochana, ale i dom, i winnice, i pore
winobrania, i z niwa, gdy trzeszcza suche snopy jeczmienia. I nie tylko z niwa, winobranie i winnice, ale nawet sonce. I nie tylko sonce, ale i te, ktra jest jego
czastk
a. Czy widzisz, ilu skarbw sie wyrzeka, a jeszcze sie nie uwaza za zrujnowanego. Ale wystarczy, z e mu ukradniesz jeden usmiech ukochanej, a straci
panowanie nad soba i podda sie szalenstwu. Oto tajemnica! Masz zatem nad nim
wadze nie przez przedmioty stanowiace
jego wasnosc , ale przez ich sens zrodzony z owej boskiej wiezi, ktra aczy

rzeczy. A on woli wasna zagade niz


zagade tego, w co sam sie przemienia i w czym z kolei znajduje swj pokarm.
Ten, kto z powoania jest czowiekiem morza, godzi sie na smierc w jego falach.
I choc w momencie katastrofy na pewno bedzie odczuwa niepokj zwierzecia
zapanego w potrzask, teraz z pewnoscia niewiele liczy sie dla niego ten paniczny
lek, ktry przewiduje, na ktry godzi sie i ktrym gardzi; przeciwnie znajduje satysfakcje w pewnosci, z e kiedys umrze na morzu. Syszac
zas, jak skarza
sie nieraz na okrucienstwo tej czekajacej
ich smierci, nie widziaem w tym przechwaek majacych

przypasc do gustu kobietom, ale sekretne pragnienie miosci


i skrywajac
a je wstydliwosc .

258

Albowiem i tu, podobnie jak wszedzie, z aden jezyk nie zdoa wyrazic tego, co
bys wyrazic pragna.
W przypadku kultury miosnej mozesz powiedziec ona,
w przekonaniu, z e istotnie o nia chodzi, gdy w rzeczywistosci chodzi przeciez
o sens rzeczy, a ona ma tylko oznaczac owa boska wiez acz
ac
a rzeczy ze soba
i z Bogiem; a Bg jest sensem z ycia i ku Niemu kierujesz poryw miosci, gdy
w istocie chodzi tu o pewien okreslony sposb nawiazywania

kontaktw ze swiatem. A kiedy jakies sowo nagle tak rozszerza swoje granice, w duszy, jak w morskiej muszli, budza sie niezliczone echa. Albo mwisz krlestwo instynktownie
i w przekonaniu, z e zostaniesz zrozumiany i z e wypowiedziaes sowo zupenie
proste, jezeli rozumieja je wszyscy dokoa ciebie; ale gdy trafi sie ktos, kto je
zrozumie jako zwyka sume elementw, bedzie sie smia, gdyz nie o to samo krlestwo mu chodzi. I bedzie ci przykro, z e ktos mg pomyslec: oddaje swoje z ycie
za skad akcesoriw.
Podobnie jest, kiedy widzenie przedmiotw wzbogaca sie o wizje, ktra nad
nimi gruje, a choc wymyka sie rozumowi, duszy i sercu, wydaje sie oczywista.
I kieruje toba lepiej, mocniej i pewniej niz jakakolwiek rzecz uchwytna (nie masz
co prawda pewnosci, czy inni rwnoczesnie i razem z toba ja widza),
milczysz
zatem z obawy, aby nie posadzono

cie o szalenstwo i aby nie potraktowano z ironia


wasciwa obuzom tej twarzy, ktra ci sie objawia. Ironia bowiem, prbujac

pokazac, z czego twarz sie skada, potrafi ja zniszczyc. Jak przekonac, z e twarz
w tym przypadku nie jest suma elementw, lecz czyms cakiem innym, skoro
dostepne to jest duchowi, nie oczom?
Czesto dumaem nad takimi wizjami, bo tylko ich nalezy pragna
c, bo sa piekniejsze niz wizje, ktre zwykes przywoywac wsrd rozpaczy upalnych nocy.
Kiedy opada cie zwatpienie,

chciabys najczesciej, z eby Bg ci sie ukaza jak


przechodzien, ktry zjawia sie, aby cie odwiedzic, lecz wtedy przyjaby
s Go jako
rwnego sobie i podobnego, a On nigdzie by cie nie zaprowadzi, ale zamkna

w swej samotnosci. Nie pragniesz zatem obrazu boskiego majestatu, ale widowiska jarmarcznego, ktre daoby ci niska ucieche na poziomie jarmarcznego swieta
i rozczarowanie, ktrego ostrze zwrcioby sie przeciw Bogu. I czy tak pospolite przezycie mogoby sie stac dowodem? A ty pragniesz tymczasem, z eby cos
zstapio

ku tobie, znizyo sie do twojego poziomu, narazajac


sie bez przyczyny na
upokorzenie, i nie zostajesz wysuchany. W moim zas szukaniu Boga, przeciwnie:
otwieraja sie przed toba nowe duchowe rejony i ukazuja sie olsniewajace
wizje,
nie dla oczu przeznaczone ani dla rozumu, ale dla serca i duszy, jesli tylko zdobedziesz sie na wysiek wzwyz-wstepowania i wzniesiesz sie na te paszczyzne,
gdzie nie ma juz rzeczy, ale acz
ace
je wzajemnie boskie wiezi.

259

I wtedy nie mozesz nawet umrzec, bo umrzec to znaczy utracic. Zostawic cos
poza soba. A tu nic nie zostawiasz, a stapiasz sie z czyms. I cae z ycie jest ci
zwrcone.
Wiesz dobrze, z e tak jest z pozarem, w ktrym poznaes wymiar smierci, aby
ocalic cudze z ycie. I ze statkiem, gdy tonie na morzu.
I widzisz, jak ci sami ludzie, ktrzy gotowi byliby wyc, krasc , oszukiwac,
drwic z powodu jednego usmiechu, nie dla nich przeznaczonego, umieraja i przyjmuja wasna smierc z oczyma otwartymi na prawdziwe swiato.
Mozesz im mwic, z e to nieprawda: tylko sie rozesmieja.
*

Ale na twj widok, spiacy


strazniku o twarzy bladego dziecka, ogarnia mnie
niepokj; nie dlatego, z e odstapie
s krlestwa, ale z e ono cie odstapio

i z e nie
potrafi juz sprawic, aby jego straze czuway.
Z pewnoscia jednak nie mam racji, kiedy sysze gosy miasta jako jeden spiew
i widze jako jednosc to, co dla ciebie jest podzielone. I wiem, z e powinienes by
czekac, wyprostowany jak struna, aby w nagrode, kiedy nadejdzie pora, swiato
cie olsnio, i bys poczu nagle upojenie, syszac
swj miarowy krok niczym cu
downy taniec w swiecie nagle bezcennym pod gwiazdami. Bo oto, w nieprzeniknionej nocy dobijaja do portw statki adowne koscia soniowa i drogimi kruszcami, a ty takze, strazniku na murach, moze je chronisz i tak zotem i srebrem
stroisz krlestwo, ktremu suzysz. Bo oto, gdzies tam, kochankowie, ktrzy milcza, nie smiejac
mwic, patrza na siebie i tyle chcieliby powiedziec. . . bo kiedy
jedno z nich mwi, a drugie przymyka oczy, zmienia sie cay swiat. A ty bronisz
takze tego milczenia. Bo oto gdzies ostatni oddech konajacego.

A zebrani pochylaja sie nad nim, z eby przyja


c jego serdeczne sowo i bogosawienstwo, ktre juz
na zawsze bedzie zachowane w gebi duszy, a ty ratujesz od zapomnienia sowo
umierajacego.

I nie wiem, gdzie konczy sie twoje krlestwo, strazniku, kiedy Bg cie zamienia w swiato wewnetrzne i spojrzenie ogarniajace
rozlegy horyzont, do ktrego
masz prawo. Niewazne, jezeli kiedy indziej jestes czowiekiem, co marzy o misce
tylko,
zupy i wyrzeka na codzienny trud. To dobrze, z e spisz i z e zapomnisz. Zle
kiedy zapominajac
pozwalasz, aby zawali sie twj dom.
Gdyz wiernosc to wiernosc sobie samemu.
A ja chce nie ciebie jednego ocalic, ale i twoich towarzyszy. A w tobie doczekac sie tej wewnetrznej staosci, ktra jest cecha mocnych dusz. Gdyz oddalic sie
od domu, nie znaczy zburzyc go. A odwrcic wzrok od rz, nie znaczy rzucic je
w ogien. One czekaja na nastepne spojrzenie, w ktrym znowu rozkwitna.

260

Wysle zatem zbrojnych, z eby cie pojmali. Zostaniesz skazany na smierc, jak
sie karze straznikw, gdy zasna. Mozesz odzyc w nadziei, z e przykad twojej kary
zamieni sie w czujnosc innych wartownikw.

CIX

Smutne to z pewnoscia, kiedy dziewczynie czuej i prostodusznej, penej ufnosci i wstydliwej, zagraza cynizm, egoizm i oszustwo, ktre wykorzystaja jej
bezbronny wdziek i ufna wiare; i moze chciabys, z eby wiecej wiedziaa. Ale
nie chodzi wcale o to, by dziewczyny w twoim kraju wszystko wiedziay, byy
ostrozne i skape
w dawaniu; gdyz ksztatujac
je w ten sposb niszczybys to wasnie, co chcesz ocalic. Z pewnoscia kazda wartosc ma w sobie i zarodki wasnego
zniszczenia. Szczodrosc niesie ryzyko obrzydliwego pasozytnictwa. Wstydliwosc
wulgarnosci, ktra ja stumi. Dobroc ryzyko niewdziecznosci i na koniec
zgorzknienia. Ale czy chciabys swiata juz martwego, aby unikna
c ryzyka, ktre
z natury rzeczy przynosi z ycie? I czy zabronibys wzniesc piekna swiatyni
e ze
strachu przed trzesieniem ziemi, ktre mogoby ja zburzyc?
Bede wiec wcia
z powoywa do z ycia te, ktre sa ufne, choc najatwiej wasnie
je zdradzic. Jezeli rabus dopusci sie grabiezy na jednej z nich, bedzie cierpia.
Ale jesli chce miec wspaniaego wojownika godze sie na ryzyko, z e strace go
w czas wojny.
Odrzuc wiec pragnienia, ktre niosa w sobie sprzecznosc .
Znw bowiem absurdalna bya twoja postawa. Podziwiajac
godne podziwu
oblicze, zrodzone przez obyczaj twojego kraju, zaczynasz oto nienawidzic obyczaj, gdyz wydawa ci sie przymusem, w istocie zas dlatego, z e nakazywa ludziom stawac sie. A zniszczywszy obyczaj, w konsekwencji zniszczyes to, co
zamierzaes ocalic.
I w rzeczywistosci, ze strachu przed wulgarna brutalnoscia i sprytem zagraz ajacym

szlachetnym duszom zmusies te szlachetne dusze, aby sie stay wasnie


wulgarniejsze i sprytniejsze.
*

Pamietaj, z e nie na darmo kocham to, co zagrozone. Nie trzeba ubolewac nad
zagrozeniem rzeczy cennych. To wasnie wydaje mi sie warunkiem ich wartosci.
Lubie, gdy wierna przyjazn jest wystawiona na prbe. Gdyby nie prby, nie byoby wiernosci i nie miabym przyjaciela. Godze sie na to, z e niektrzy upadna, aby
262

wartosc innych bya tym wieksza. Lubie odwaznego z onierza, ktry sie kulom
nie kania. Gdy zabraknie odwagi, nie bede mia bowiem z onierzy. I godze sie na
to, z e niektrzy zgina, gdyz smiercia utwierdza godnosc pozostaych.
*

Jesli mi wiec przynosisz skarb, niech bedzie tak kruchy, z e wiatr mgby mi
go odebrac.
W modzienczej twarzy lubie to wasnie, z e zagraza jej starosc , a w usmiechu
z e jedno sowo moze go przemienic w zy.

CX

Ujrzaem wtedy rozwiazanie

sprzecznosci, nad ktra tyle przemysliwaem.


Kiedy ja krl pochylaem sie nad spiacym

straznikiem, ta sprzecznosc bya


dla mnie jak rana. Wyrwac ze szczesliwych snw to dziecko i przeniesc je nietkniete, zdumione w smierc, gdy w krtkim ocknieniu spasc ma na nie cierpienie
za sprawa ludzi. . . Wartownik obudzi sie, kiedy stanaem

przed nim i przesuna

donia po czole, a potem, nie rozpoznawszy mnie, podnis twarz ku gwiazdom


i cicho westchna,
jakby czujac
znw ciez ar odozonej broni. Wtedy zrozumiaem,
z e taka dusze trzeba zdobyc.
Obok niego ja jego krl, zwrcony ku miastu, wdychaem obecnosc miasta,
ktre tylko na pozr, a nie istotnie byo tym samym miastem. I myslaem, z e
z patosu moich przezyc nic mu nie moge przekazac. Jedno tylko moze miec sens:
nawrcic go i zozyc na niego nie ciez ar rzeczy, bo przeciez tak samo jak ja patrzy
na nie, wchania w siebie, posiada je i ocenia, ale ciez ar wizji: oblicza rzeczy
i boskiej wiezi, ktra je aczy.

Zrozumiaem, z e przede wszystkim trzeba rozrznic


zdobywanie od przymusu. Zdobywac kogos to nawracac. Zmuszac to wiezic.
Jezeli cie zdobede wyzwole w tobie czowieka. Jezeli przymusze zdawie
go. Zdobyc to zbudowac ciebie w tobie i przez ciebie. Przymus to rwne rzedy
kamieni, podobnych do siebie, z ktrych nic nie powstanie.
Pomyslaem wtedy, z e wszystkich nalezaoby zdobyc. Tych, co czuwaja,
i tych, co spia, straznikw obchodzacych

mury i mieszkancw miasta, ktrych te


mury strzega. Tych, co sie ciesza z narodzin dziecka lub opakuja umierajacego.

Tych, ktrzy sie modla, i tych, ktrzy watpi


a. Zdobyc to zbudowac w czowieku
kosciec i otworzyc drzwi duszy na obfitosc bogactw. Jezeli mu wskaze droge, bedzie mg sie poic w ogromnych jeziorach. I woze mu w dusze moich bogw,
aby dawali mu swiato.
I wazne jest, aby go zdobyc w dziecinstwie, gdyz w przeciwnym razie skrzepnie i stwardnieje, i nie bedzie umia nauczyc sie mojej mowy.

CXI

Pewnego dnia stwierdziem, z e nie moge sie mylic. Nie dlatego, z ebym sie
uwaza za mocniejszego od innych w rozumowaniu, ale dlatego, z e przestaem
wierzyc w racje, ktre wynikaja jedna z drugiej zgodnie z zasadami logiki. Przekonaem sie bowiem, z e logika rzadzi
cos wyzszego od niej i rysuje ona tylko slad
na piasku owej drogi, ktra jest jak taniec, i w zaleznosci od uzdolnien tancerza
prowadzi lub nie do z rda ocalenia; i zrozumiaem z caa pewnoscia, z e historia
juz dokonana jest uzalezniona od rozumu, poniewaz w nastepstwie krokw nie zabraknie ani jednego kroku, ale z e patrzac
w przyszosc nie da sie odczytac ducha,
ktry wyznacza kierunek krokw; i z e kultura, jak drzewo, wyrasta tylko z energii
zawartej w nasieniu, a nasiono jest tylko jedno, choc drzewo rozrasta sie, rznicuje i wydaje rzne czesci: korzenie, pien, konary, liscie, kwiaty i owoce, ktre
sa juz zrealizowana energia ziarna. Zrozumiaem tez dobrze, z e dokonana juz kultura istotnie wyznacza nieprzerwana droge wstecz, ku swoim z rdom, ukazujac

logikom szlak, ktrym moga sie cofac, ale z e oni nie umieja posuwac sie tym
szlakiem, poniewaz nie umieja nawiaza
c kontaktu z elementem wiodacym.

Suchaem, jak ludzie spieraja sie, a z aden z nich nie zyskuje zupenej przewagi, wysuchiwaem komentatorw geometrw, ktrym sie zdawao, z e poznali prawde,
a w rok potem odrzekli sie jej peni urazy, albo oskarzali przeciwnikw o swietokradztwo, nie mogac
sie rozstac ze swoimi chwiejnymi bozyszczami; ale siadaem tez przy jednym stole z jednym prawdziwym geometra i moim przyjacielem,
ktry wiedzia, z e trzeba ludziom znalezc odpowiedni jezyk; jak poeta, ktry chce
wypowiedziec swoja miosc i chce jezyka obejmujacego

zarazem swiaty gwiazd


i mineraw, poeta, ktry wie, z e kazdego roku trzeba odmieniac jezyk, gdyz to
wasnie jest znak wzwyz-wstepowania. Odkryem, z e nic nie jest faszem z tego
prostego powodu, z e nic nie jest prawdziwe (a prawdziwe jest to wszystko, co sie
staje, jak prawdziwe jest drzewo); i w serdecznym milczeniu, cierpliwie wysuchiwaem niewyraznych sw i krzykw wsciekosci, smiechw i skarg mojego
ludu. Swego czasu, w modosci, kiedy stawiano opr argumentom, ktre byy nie
tyle struktura mojej mysli, co jej ozdoba, zrezygnowaem z walki widzac,
z e brak
mi skutecznego narzedzia sownego w walce ze zreczniejszym ode mnie obronca,
ale nie wyrzekem sie tego, co byo we mnie trwae; wiedziaem, z e z jego wy265

wodw wynika tylko to, z e ja wyrazam sie niezrecznie; i pzniej uzywaem broni
silniejszej, gdyz jesli jest w czowieku prawdziwe przekonanie, znajdzie w sobie,
jak w niewyczerpanym z rdle, nieprzebrana obfitosc srodkw wyrazu. Zrezygnowawszy ze znalezienia sensu w bezadnej gadaninie ludzkiej, uznaem, z e wiecej
da, jezeli oni sprbuja znalezc mj sens, i wolaem rozwijac sie jak drzewo z nasienia, gdy wyksztaca w kazdym szczegle korzenie, pien i gaezie. I nie ma co
juz wtedy wybierac pomiedzy tym drzewem a innym, poniewaz tylko jego korona
jest dosc szeroka, aby dac schronienie.
I nabraem pewnosci, z e niejasnosc stylu i sprzecznosci w wypowiedziach nie
wynikay bynajmniej z niepewnych, sprzecznych w sobie albo mglistych wartosci,
ale z niewasciwego posugiwania sie sowami, gdyz moja wewnetrzna postawa,
tendencja i obrany kierunek nie mogy byc ani mgliste, ani sprzeczne w sobie,
ani niepewne i nie potrzeboway z adnego usprawiedliwienia; po prostu byy, tak
jak w rzezbiarzu wyrabiajacym

gline istnieje potrzeba, ktra nie znalaza sobie


jeszcze ksztatu, ale niebawem stanie sie twarza powstaa z wyrobionej gliny.

CXII

Kiedy nie ma jakiejs narzucajacej


porzadek

hierarchii, rodzi sie prznosc .


(Przykady: genera i namiestnik.) Ale kiedy zaistnieje cos, co jednych poddaje
drugim prznosc ginie. Albowiem powstaje ona w sytuacji, gdy ludzie sa jak
przemieszane kulki: nie panuje nikt, kto by narzuci ich ruchom okreslony kierunek; i kazdy jest wtedy zazdrosny o miejsce, ktre zajmuje.
A oto wielka wojna wydana przedmiotom nadszed bowiem czas, kiedy
trzeba mwic o tym wielkim zagrozeniu. Oceniam bowiem z arliwosc i uznaje
szczescie ludzi, ktrych z ycie polega na tym, z e ryjac
i przeszukujac
podziemne z yy wsrd nagiej spekanej ziemi, raniac
sobie rece o kamienie, wciskajac
sie
w gab
gliny i wychodzac
na powierzchnie, gdzie spia pod namiotami nadzy, paleni soncem jak przejrzay owoc, raz na rok znajduja przeczysty diament. I widziaem, jak byli nieszczesliwi, zgorzkniali i porznieni miedzy soba ci, co otrzymywali przepyszne diamenty, a mieli tylko nikomu niepotrzebne szkieka. Albowiem
nie przedmiotu czowiekowi potrzeba, ale Boga.
Albowiem posiadanie przedmiotu istotnie jest trwae, ale nietrway jest pokarm, ktry w ten sposb zyskujesz. Sensem przedmiotu jest bowiem wzbogacic
ciebie, a ty wzbogacasz sie zdobywajac
go, nie posiadajac.
Dlatego szanuje czowieka, ktry zacheca do trudnego zwyciestwa, do grskiej wspinaczki, do zrozumienia poematu, do zdobycia nieprzystepnej istoty, i zmusza nas do stawania sie.
Gardze natomiast czowiekiem, ktry jest jak zgromadzone w magazynie zapasy i od ktrego nic juz nie mozesz otrzymac. Kiedy zdobedziesz juz diament, co
bedziesz z nim robi?
eto jest ukoroChciabym wam tez przekazac zapomniany sens swieta. Swi
nowaniem swiatecznych

przygotowan, swietem jest zdobyty szczyt, znalezienie


diamentu, kiedy byo ci dane wydostac go z ziemi; swietem jest zwyciestwo,
wienczace
wojne, a takze pierwszy posiek chorego w pierwszym dniu przezwyciez onej choroby, i obietnica miosci, kiedy ona spuszcza oczy na dzwiek twoich
sw. . .
*

Zeby
cie tego nauczyc, pokaze ci taki oto obraz:
267

Potrafibym, gdybym chcia, stworzyc kulture pena z arliwosci, radosna w zespoowym trudzie i w dzwiecznym smiechu robotnikw powracajacych

z pracy;
gdzie mocno kocha sie z ycie i goraco
oczekuje na jutrzejsze cuda i na poezje,
w ktrej sychac echo gwiazd; ale ty kopabys tylko ziemie, by wydobyc z niej
diamenty, ktre w wyniku cichej przemiany we wnetrznosciach globu ziemskiego staja sie wreszcie blaskiem. (Gdyz diamenty to dzieci sonca, ktre stay sie
potem pedami paproci, potem nieprzebita noca, az z powrotem stay sie swiatem.) Zatem, jak ci powiedziaem, zapewniam ci z ycie pene patosu skazujac

na to wydobywanie kamieni i zapraszajac


na uroczyste swieto dzien, w ktrym w obecnosci utrudzonego ludu diamenty beda spalone w ofierze i zwrcone
swiatu. Albowiem nieuzywanie zdobytych przedmiotw wyznacza twoje z ycie
wewnetrzne, a twoja dusza nie rzeczami sie karmi, ale sensem rzeczy.
Oczywiscie z e mgbym, z rwnym pozytkiem dla powszechnego poczucia
obfitosci, ofiarowac ten diament ksiez niczce, zamiast go palic. Albo tez zamkna
c
w szkatuce, w tajemniczym skarbcu swiatyni,

aby dawa tym mocniejszy blask,


nie dla oczu, ale dla duszy (bo dusze z ywia sie blaskiem poprzez mury). Ale
z pewnoscia niewiele by ci to dao, gdybym ci ten klejnot po prostu ofiarowa.
Zrozumiaem bowiem geboki sens ofiary, ktra nie powinna niczego odbierac, ale wzbogacac. Mylisz sie jak nieswiadome jeszcze dziecko, kiedy wyciagasz

rece do przedmiotu, podczas gdy w rzeczywistosci potrzebny ci jego sens. Gdybym bowiem stworzy krlestwo, gdzie co wieczr dawabym ci przywiezione
z innych krajw diamenty, to tak jakbym ci dawa kamyki, gdyz nie znajdziesz
w nich nic z tego, czego pragnae
s. Bogatszy jest zatem czowiek, ktry przez
okragy
rok w trudzie kuje skae i w doroczne swieto daje na spalenie owoc swojej pracy, aby zabysna
penym blaskiem, niz ten, kto dzien po dniu otrzymuje
sprowadzone z daleka dobra, ktre mu przyszy bez trudu.
*

(Tak jest z gra w kregle: cieszysz sie, kiedy je przewrcisz. Ale kregle przewrcone nie sa ci do niczego potrzebne.)
*

Dlatego ofiara aczy

sie w jedno ze swietem. Ukazuje ci sie wtedy sens ludzkiego dziaania. Czy nie jest swietem radosny ogien, gdy spalasz zebrane drzewo
opaowe, radosny wypoczynek miesni, gdy wspiae
s sie juz na szczyt, lsnienie
diamentu, ktry juz zosta wydobyty na sonce, winobranie, kiedy winorosl juz
obsypana owocem? Czy myslisz, z e ze swieta mozna tak korzystac jak z gotowe etem jest zakonczenie drogi, uwienczenie marszu, ale nie oczekuj
go zapasu? Swi
268

go, jezeli zamienisz wedrowanie na osiady tryb z ycia. Dlatego nie mozesz znalezc sobie domu ani w muzyce, ani w poezji, ani w zdobytej kobiecie, ani w krajobrazie zobaczonym ze szczytu gry. Zgubie cie, jezeli cie rozmienie po rwno
na wszystkie dni. Jezeli dniom nie nadam kierunku, jak statkowi, co wie, dokad

pynie. Nawet poezja jest swietem, kiedy potrafisz pokonywac ja krok po kroku
jak grski szczyt. I swietem jest swiatynia,

w ktrej masz pozostawic na progu


wszystkie przyziemne troski. Dzien po dniu meczyo cie swoim rozgardiaszem
miasto. Dzien po dniu trawia cie goraczka

zrodzona z pospiechu, z koniecznosci pracy na chleb, z chorb, ktre trzeba wyleczyc, i kopotw, ktrym trzeba
sprostac, wiec szedes to tu, to tam, smiejac
sie i paczac.
Az przysza pora przeznaczona na cisze i na szczescie. Wtedy wchodzisz po schodach, popychasz drzwi
i nie ma nic wiecej tylko otwarta przestrzen morza i Mleczna Droga, w ktra patrzysz, i bogactwo ciszy, i zwyciestwo nad zwykym dniem; a byo ci to potrzebne
jak pokarm, gdyz przedmioty, ktre nie sa dla ciebie, zadaway ci bl. Musiaes
stac sie tutaj, aby z rzeczy narodzio sie oblicze i aby powstaa struktura, nadajaca

im, poprzez rznorodnosc widzialnego, jeden sens. Ale co bedziesz robi w swia
tyni, jezelis przedtem nie z y w miescie, jezeli nie walczyes, nie wspinaes sie
w gre i nie cierpiaes, jezeli nie przynosisz ze soba kamieni tworzywa, z ktrego masz w sobie cos zbudowac.
To samo mwiem o moich wojownikach i o miosci. Jezeli jestes tylko kochankiem, pamietaj, z e nie jest w peni osoba ten, co tylko kocha, i kobieta bedzie przy tobie ziewac z nudw. Tylko rycerz moze kochac naprawde. Jezeli zas
nie jestes rycerzem, kto umrze w boju? Owad ubrany w metalowe uski? Tylko
mez czyzna i to taki, ktry kocha, umiera po mesku. Nie ma tu sprzecznosci, chyba tylko na paszczyznie sw. Albowiem owoce i korzenie maja wsplna miare,
a jest nia drzewo.

CXIII

Nie mozemy sie porozumiec co do tego, czym jest rzeczywistosc . Ja nie to


nazywam rzeczywistoscia, co jest wymierne i daje sie zwazyc (nie jestem waga
i drwie z niej, i niewiele obchodzi mnie to, co jest rzeczywistoscia wagi). Rzeczywistosc jest tym, czego ciez ar czuje nad soba. Czyjas smutna twarz, jakas kantata,
z arliwosc w suzbie krlestwa, litosc dla ludzi albo piekno postepowania, smak
z ycia, czyjas krzywda, z al, rozstanie albo wiez , jaka sie zawiazuje

w czasie winobrania. (To cos o wiele wiecej niz scinanie winnych gron, bo jesli nawet wywiezie
sie je gdzies na sprzedaz, to, co istotne, zostaje we mnie. Tak jak czowiek, ktry
mia otrzymac order z rak
krla, juz przyby na ceremonie, cieszy sie jej swietnoscia, przyja
gratulacje przyjaci, zazna dumy zwyciestwa ale krl spad
tymczasem z konia, zmar i nie zda
zy przypia
c mu do piersi metalowego przedmiotu. I kto bedzie twierdzi, z e w czowiek nic nie otrzyma?)
Dla psa rzeczywistosc to kosci. Dla wagi ciez ar odwaznika. Ale dla ciebie
rzeczywistosc ma inny charakter.
Dlatego powiadam, z e ludzie interesu sa niekonsekwentni, a tancerki rozsadne.

Nie, abym lekcewazy zajecia pierwszych, ale z e lekcewaze ich zadufaosc ,


pewnosc i zadowolenie z siebie, poniewaz uwazaja sie za cel ostateczny i istote
wszystkiego, a sa tylko sugami. Suza zas przede wszystkim tancerkom.
Staraj sie dobrze zrozumiec sens pracy. Sa prace pilne. Na przykad w kuchniach mojego paacu. Jesli bowiem zabraknie jedzenia, nie bedzie i ludzi. I ludzie
powinni byc przede wszystkim nakarmieni, ubrani i powinni miec mieszkanie. Po
prostu musza istniec. I takie usugi w pierwszym rzedzie sa pilne. Ale nie to jest
wazne naprawde, ale jaki jest czowiek. Wiec tance, poezje i mieszkajacy
na poddaszach zotnicy, geometra i astronom wpatrzony w gwiazdy, umozliwiaja prace
kuchenne i pracuja na chwae czowieka i nadaja mu sens.
Kiedy wiec przychodzi ktos, kto zna sie wyacznie

na kuchni, gdzie istotnie


chodzi o rzeczywistosc dajac
a sie zwazyc i o kosci dla psw, zabraniam mu mwic
o czowieku, poniewaz nie dostrzeze tego, co najwazniejsze, podobnie jak adiutant
generaa widzi w czowieku tylko umiejetnosc wadania bronia.
Kto bedzie tanczy w jego paacu, jezeli tancerki wysle sie do kuchni, z eby
przygotowyway obfitsze jado? I kto bedzie cyzelowa zote dzbanki, jezeli wysle
270

sie zotnikw do wytwrni cynowych imbrykw, aby zwiekszyc liczbe produkowanych naczyn? I kto bedzie szlifowa diamenty, pisa wiersze albo obserwowa
gwiazdy, kiedy mozna wszystkich tych ludzi wysac do mocki zboza, aby przybyo ludziom chleba?
Ale kiedy zabraknie w twoim kraju czegos przeznaczonego dla ducha, a nie
dla oczu i nie dla zmysw, bedzie trzeba obmyslac dla ludzi faszywe pokarmy,
ktre nic nie beda warte. Znajdziesz wtedy fabrykantw, ktrzy beda fabrykowac
wiersze, ludzi automaty wytwarzajacych

taniec, szalbierzy, ktrzy ze szlifowanego szka beda fabrykowac diamenty. Bedzie to zudzenie z ycia, gdyz w istocie obecna w tych ludziach bedzie tylko karykatura z ycia. Poniewaz prawdziwy
sens tanca, diamentu i wiersza, ktre sa pokarmem czowieka tylko wtedy, gdy
zostay osiagni
ete z trudem, zostanie pomylony z pasza rzucana bydu do z obu.
Taniec jest walka i rzucanym czarem, morderstwem i skrucha. Wiersz jest wspinaniem sie na grski szczyt. Diament jest rokiem pracy przemienionej w gwiazde.
Wiec zabraknie tego, co najistotniejsze.
A poniewaz gra w kregle daje ci radosc , kiedy przewracaja sie kregle przeciwnika, bedziesz teraz szuka przyjemnosci ustawiajac
cae setki kregli i budujac

maszyne, ktra potrafi powalic je wszystkie naraz.

CXIV

Nie sad
z natomiast, z e lekcewaze twoje potrzeby. Ani tez nie wyobrazam sobie, z e sa sprzeczne z prawdziwym sensem twojego z ycia. Chciabym sie bowiem
wytumaczyc i pokazac ci moja prawde w sowach, ktre drwia z siebie nawzajem, jak potrzeba i zbytek, przyczyna i skutek, kuchnia i sala balowa. Ale wcale
nie wierze w te podziay wynikajace
z niezrecznosci mowy i z wyboru nieodpowiedniej gry, z ktrej odczytujemy ludzkie postepowanie.
Widzisz: moi straznicy dopiero wtedy pojmuja sens miasta, kiedy Bg da im
jasnosc spojrzenia i wyborny such, jaki przystoi strazy; wtedy krzyk noworodka nie sprzeciwia sie lamentom przy ozu konajacego,

targowisko nie sprzeciwia


sie swiatyni,

ani dzielnica tanich kobiet wiernosci, stanowiacej


inne oblicze
miosci; i tak samo jak swiatynia

cisza gruje nad rznorodnoscia figur, filarw,


otarzy i sklepien, tak i czowieka spotkam dopiero na tej paszczyznie, gdzie ten,
ktry spiewa, nie bedzie juz przeciwstawieniem tego, ktry mci zboze, ten, ktry tanczy siewcy na zagonie, astronom kowala wykuwajacego

gwozdzie.
Tak bowiem nie zrozumiem nigdy czowieka: podziele go i zgubie jego sens.
Dlatego tez zamknaem

sie w ciszy mojego uczucia i zaczaem

przyglada
c sie
mieszkancom mojego miasta. Zapragnaem

ich zrozumiec.
(Notatka do pzniejszego wykorzystania: Nie sadz
e, aby mozna byo z gry
dokonac wyboru zwiazkw

zachodzacych

pomiedzy rznymi typami dziaania.


Rozum nie ma tu nic do rzeczy. Nie sposb bowiem zbudowac ciaa z sumy elementw. Sadzisz natomiast ziarno i ono okazuje sie owa suma. I tylko z tego,
ile warta jest miosc , zrodzi sie rozumna proporcja, nie dajaca
sie wczesniej ujrzec, chyba z e w gupim jezyku logikw, historykw i krytykw, ktrzy pokaza ci
wszystko w kawakach i wytumacza, jak mgbys powiekszyc jeden z nich kosztem pozostaych, a takze dowodzac
z atwoscia, z e nalezao raczej powiekszyc
ten wasnie, a nie inny, choc rwnie dobrze mogliby dowiesc czegos przeciwnego; jezeli bowiem stworzysz sobie obraz kuchni i sali balowej, nie ma wagi,
ktra by wykazaa wieksze znaczenie jednego obrazu niz drugiego. Albowiem
jesli uformujesz sobie z gry pewne wyobrazenie przyszosci, sowa przestaja cokolwiek znaczyc. Ksztatowac przyszosc to tyle co ksztatowac terazniejszosc .
Stwarzac pragnienie dotyczace
dnia dzisiejszego. Ktre jest dzisiejsze, ale zwr272

cone ku przyszosci. Nie jest to natomiast rzeczywistosc dziaan, ktre maja sens
tylko w odniesieniu do przyszosci. Jezeli twj organizm oderwie sie od terazniej
szosci umrze. Zycie,
ktre jest przystosowaniem do terazniejszosci i trwaniem
w dniu dzisiejszym, skada sie z nieprzeliczonych wiezi, ktrych uja
c jezyk nie
jest w stanie. Na rwnowage skada sie tysiac
czastkowych

stanw rwnowagi.
I jesli w toku abstrakcyjnych wywodw przetniesz jedna z tych wiezi jak jedna
z ye w owej ogromnej budowli, jaka jest ciao sonia nastapi
smierc. Nie chodzi
o to, abys nic nie zmienia. Bo mozesz zmienic wszystko. I jaowa rwnine moz esz zamienic w las cedrowy. Ale nie o to chodzi, abys budowa cedry, ale abys
sia nasiona. I w kazdym momencie zarwno samo nasienie jak to, co z nasienia
sie narodzi, bedzie w harmonii z terazniejszoscia.)

Z rznych perspektyw mozna widziec rzeczy. Jesli patrze z okreslonej gry,


dzielac
ludzi pod wzgledem ich prawa do zasobw materialnych, wzburzy mnie
poczucie niesprawiedliwosci. Mozliwe jednak, z e z innej gry, ktra wprowadzi
inny podzia wsrd ludzi, inaczej bede rozumia sprawiedliwosc . A chciabym,
aby kazda sprawiedliwosc bya wymierzona. Dlatego poleciem przypatrywac sie
zachowaniu ludzi.
(Sprawiedliwosc bowiem nie jest jedna ale jest ich nieskonczona mnogosc .
Aby wynagrodzic moich generaw obdarzajac
ich coraz wyzszymi godnosciami i coraz wiekszymi obowiazkami

moge przyja
c podzia wedle wieku. Ale
rwnie dobrze moge w miare lat ujmowac im obowiazkw

i skadac je na barki
modych. Moge dziaac wedle dobra krlestwa. Moge tez dziaac wedle praw jednostki lub poprzez jednostke, a w sprzecznosci z nia wedle praw czowieka.)
A jezeli uwzgledniajac
hierarchie w moim wojsku staram sie sadzi
c wedug
zasad rwnosci, natychmiast wpadam w siec nierozwiazywalnych

sprzecznosci.
Gdyz mam uwzglednic i oddane zasugi, i uzdolnienia, i dobro krlestwa. I zawsze
znajde jaka
s niepodwazalna skale wartosci, ktra wykaze bad
dziaania wedle
innej skali. Totez nie tak bardzo sie przejme, gdy mi wykaza, z e wedle pewnego
oczywistego systemu praw moje decyzje sa wprost potworne: z gry wiem, z e tak
bedzie, cokolwiek zrobie, i z e trzeba wywazyc prawde, dac jej nieco dojrzec, aby
wyrazia sie nie w sowach, a w caym swoim ciez arze.
(Tu mozna by mwic o liniach napiec .)

CXV

Uznaem zatem, z e bedne byoby odczytywac sens mojego miasta z punktu


widzenia ludzi uprzywilejowanych. Kazdego bowiem mozna skrytykowac. I nie
na tym polega problem. Czy tez dokadniej mwiac
jest to problem, ale drugorzedny. Gdyz oczywiscie zalezy mi na tym, aby uprzywilejowanych przywileje
uszlachetniay, a nie upadlay. Ale w pierwszym rzedzie zalezy mi na obliczu caego miasta.
Wybraem sie wiec na przechadzke majac
przy boku porucznika, ktry przechodniom zadawa pytania.
Czym sie zajmujesz? pyta przypadkowo spotkanych.
Jestem ciesla odpowiada jeden.
Jestem rolnikiem odpowiada drugi.
Jestem kowalem mwi trzeci.
Jestem pasterzem mwi czwarty.
Kopie studnie. Pielegnuje chorych. Pisze dla tych, co nie umieja pisac.
Jestem rzeznikiem zaopatrujacym

ludzi w mieso. Fabrykuje tace do podawania


herbaty. Tkam ptno. Szyje odziez. . .
Wydawao mi sie, z e ci ludzie pracuja dla wszystkich. Albowiem wszyscy potrzebujemy miesa, wody, lekw, desek, herbaty i ubran. I nikt nie zuzywa wiecej,
niz mu jest potrzebne, poniewaz raz mozna cos zjesc , raz zazyc lekarstwo, raz sie
ubrac, wypic herbate, napisac list i w jednym zku jednego domu sie przespac.
Ale od czasu do czasu ktrys z zapytanych odpowiada:
Buduje paace, szlifuje diamenty, rzezbie kamienne posagi.
..
Ci oczywiscie nie pracowali dla wszystkich, ale tylko dla niektrych, poniewaz wytwr ich pracy nie by podzielny.
I rzeczywiscie: spjrz na czowieka, ktry przez cay rok maluje jedna waze czy mgbys kazdemu przyznac taka waze? Zatem jeden czowiek pracuje
dla wielu. Sa kobiety i chorzy, kaleki i dzieci, starcy a i ci, ktrzy akurat dzis
odpoczywaja. Sa takze sudzy cesarstwa, ktrzy nie wykonuja przedmiotw: z onierze, z andarmi, poeci, tancerze i zarzadzaj

acy.
A przeciez i oni, podobnie jak
pozostali, korzystaja z dbr, potrzebuja ubran i obuwia, jedza, pija i spia w jakims
zku. A skoro nie wymieniaja przedmiotw wytwarzanych na przedmioty przez
274

siebie uzywane, trzeba gdzies ukrasc te przedmioty produkujacym,

aby zaopatrzyc i tych, co nie produkuja. I z aden rzemieslnik nie twierdzi, z e zuzytkowuje
wszystkie przedmioty wytworzone w jego warsztacie. Istnieja zatem przedmioty,
ktrymi nie mozna by byo obdzielic wszystkich, gdyz w takim przypadku nie
byoby komu ich wytwarzac.
A jednak to istotne, aby takie przedmioty obmyslano i produkowano, poniewaz stanowia bogactwo, istote i sens danej kultury. Zwaszcza, z e produkcja
przedmiotw majacych

wybitna wartosc i godnych czowieka pochania wiele


czasu. Sens diamentu to wasnie rok ciez kiej pracy dajacej
w koncu nie wiekszy od paznokcia okruch. Tak samo kropla perfum, na ktra zozyy sie narecza
kwiatw. Przeznaczenie owej brylantowej zy czy owej wonnej kropli nie jest przy
tym istotne, poniewaz z gry wiem, z e nie moga one stanowic powszechnej wasnosci i wiem takze, z e o tresci kultury stanowi nie przeznaczenie przedmiotu, ale
to, jak sie narodzi.
Wiec ja, wadca, okradam z chleba i ubran ludzi pracujacych,

aby je dac z onierzom, kobietom i starcom.


Dlaczegz wiec miabym miec wieksze wyrzuty okradajac
ich z chleba
i ubran, aby je dac rzezbiarzom, szlifierzom diamentw i poetom, ktrzy choc
pisza wiersze, musza jednak cos jesc ?
W przeciwnym razie nie bedzie ani diamentw, ani paacw, ani w ogle niczego, czego by czowiek mg pragna
c.
Przedmioty te tylko w niewielkim stopniu wzbogacaja mj lud: bogaci sie on
samym przemienianiem w inne formy dziaania swojej aktywnosci na polu kultury
zabierajacej
wiele czasu tym, ktrzy sie nia zajmuja;
ale jak przekonay mnie
rozmowy ze spotkanymi ludzmi zajmuje sie nia w miescie bardzo niewielu
ludzi.
Rozmyslaem jeszcze i nad tym, z e skoro nieistotne, komu przypadnie przedmiot, ktry nie moze byc przeznaczony dla wszystkich, a zatem nie moge twierdzic, z e on go ukrad innym, grono ludzi, ktrym on przypadnie, stanowi w oczywisty sposb tkanke ogromnie delikatna i trzeba duzej rozwagi, aby jej nie naruszyc, gdyz jest ona zarazem kanwa, na ktrej powstaje kultura. A wartosc tych
ludzi i ich etyczne zalety sa tu sprawa drugorzedna.
Z pewnoscia problem jest wasnie moralny. Ale zarazem istnieje i problem przeciwny. A jesli rozmyslajac
nad tym uzywam terminw wykluczajacych

wspistnienie sprzecznosci, wykluczam i jasne widzenie problemu.

CXVI

Notatki na pzniej: Uciekinierzy z kraju Berberw nie chca pracowac, kada


sie na ziemi. Jakiekolwiek dziaanie wydaje sie niemozliwe.
Narzucam im nie konkretne czyny, ale struktury. Wprowadzam rozrznienie
w ciagu
biegnacych

po sobie dni. Ustanawiam hierarchie i buduje mieszkania,


jedne adniejsze, a drugie brzydsze, aby wprowadzic element zazdrosci. Wprowadzam nakazy mniej lub bardziej niesprawiedliwe, z eby obudzic rzne reakcje. Nie moge zakadac sprawiedliwosci, gdyz byaby tu ona rwnoznaczna ze
spokojnym gniciem martwej kauzy. I zmuszam ich, aby przyjeli mj jezyk, poniewaz mj jezyk posiada dla nich pewien sens. Wszystko zas tworzy pewien
system konwencji, przy pomocy ktrych podobnie jak w przypadku slepca lub
guchoniemego chce dotrzec do uspionego w nich czowieczenstwa. Do reki
slepca przysuwasz pomien i mwisz ogien. I za kazdym razem, gdy przysuwajac
pomien do jego reki, mwisz ogien, jest to niesprawiedliwe w stosunku
do jednostki, skoro jej zadajesz bl. Ale jest sprawiedliwe wobec czowieka, poniewaz powtarzajac
ogien, dajesz mu w koncu swiadomosc . I nadejdzie dzien,
kiedy nie przysuwajac
pomienia powiesz ogien, a on odsunie reke. Bedzie to
znak, z e zbudzi sie w nim czowiek.
Tak wiec ludzie niezaleznie od swojej woli sa wpleceni w pewna nieodwoalna
siec, ktrej nie moga oceniac, poniewaz ona po prostu jest. Domy sa rzne. Pokarmy sa rzne. (Wprowadzam takze swieto, ktrego istota jest ustawienie dni w stosunku do okreslonego dnia, co daje ludziom smak egzystencji, i zmusze ich do
napiecia miesni i do trudnych figur tanca; a wszelkie napiecie jest niesprawiedliwe, bo gdziez tu sprawiedliwosc , jezeli jeden dzien rzni sie od innych?) I swieto
sprawia, z e zblizaja sie ku czemus lub oddalaja w czasie. A domy adniejsze
lub brzydsze daja poczucie zyskiwania lub tracenia. A takze wchodzenia i wychodzenia. I na ziemi ich obozowiska namaluje biae linie, aby zakreslay strefy
zakazane i strefy bezpieczne. I wprowadze miejsce, gdzie przebywanie jest absolutnie zabronione i karane smiercia, aby znali kierunki przestrzeni. W ten sposb
galaretowate ciao meduzy otrzyma kosciec. I o dziwo! Zacznie sie poruszac.

276

Czowiek mia do swojej dyspozycji jezyk, ktry by pusty. A teraz jezyk


zostanie naozony jak wedzido. Narodza sie sowa okrutne, mogace
przyprawic
o pacz. I sowa spiewne, od ktrych w sercu robi sie jasniej.
Uatwie wam z ycie. . . wszystko mozna w ten sposb stracic. Nie same
bogactwa sa niebezpieczne, ale to, z e przestaja byc odskocznia, a staja sie tylko
nagromadzonym zapasem. Bad
polega nie na tym, z es dawa ale z es mniej
wymaga. Jesli wiec dajesz, i wymagac musisz wiecej.
Sprawiedliwosc i rwnosc . I oto nadchodzi smierc. A braterstwo mozna znalezc wyacznie

w swiecie roslinnym. Nie wolno bowiem mylic zwiazku

i wsplnoty, ktra jest wyzbyta bstwa bezadna mieszanina, pozbawiona tych boskich
si, ktre rzadz
a ruchem miesni i kra
zeniem krwi; jest zatem gniciem.
Albowiem z ycie w zupenej rwnosci, sprawiedliwosci i wsplnocie zaciera
granice miedzy jednostkami. Nastepuje stan spoczynku, jaki jest udziaem wymieszanych kulek.
Rzuc ludziom ziarno, ktre zakiekuje w drzewo drzewo niesprawiedliwe.

CXVII

Co sie wiec tyczy mojego sasiada,

zauwazyem, z e niewiele daje obserwowanie wydarzen, sytuacji, instytucji i przedmiotw w jego krlestwie, ale obserwowac nalezy wyacznie

tendencje. Jesli interesujesz sie moim krlestwem,


wybierzesz sie do kowali, ktrych zastaniesz przy kuciu gwozdzi, przejetych tym
zajeciem i spiewajacych

o nim piosenki. Potem pjdziesz odwiedzic drwali i zastaniesz ich przy wyrebie lasu, przejetych tym zajeciem i weselacych

sie z caego
serca, kiedy nadejdzie moment dla drwala uroczysty: drzewo pierwszy raz zatrzeszczy, a jego majestat zacznie sie chylic ku ziemi. A jezeli wybierzesz sie do
astronomw, zobaczysz, jak pasjonuja ich gwiazdy i jak wsuchuja sie w ich cisze.
I rzeczywiscie kazdy to sobie tak wyobraza. Jesli cie wiec spytam: Co sie dzieje w moim krlestwie i czego sie spodziewac w dniu jutrzejszym?, odpowiesz:
Ludzie beda wykuwac gwozdzie, raba
c drzewa, wpatrywac sie w gwiazdy, bedzie zatem wystarczajacy
zapas gwozdzi, drewna i dosc obserwacji astronomicznych. Bos krtkowidz i patrzysz z nazbyt bliska, i nie poznaes, z e buduje sie tu
statek.
Nikt z tych ludzi oczywiscie nie mgby ci powiedziec: Jutro wyruszamy
w morze. Kazdy sadzi,

z e suzy tylko swojemu bogu i z e jego jezyk jest zbyt


nieporadny, by mc nim wyspiewac boga nad bogi to jest budujacy
sie statek.
A jego z ywotnosc jest taka, z e w duszy kowala staje sie mioscia do gwozdzi.
O wiele lepiej mgbys przewidywac przyszosc , gdybys wznis sie ponad
to bezadne zbiorowisko i uswiadomi sobie, czym wzbogaciem dusze mojego
ludu a mianowicie tesknota do morza. Zobaczybys wtedy, jak w z aglowy
statek, zbir gwozdzi i desek, i pni drzewnych, prowadzony przez gwiazdy wzrasta powoli w ciszy i krzepnie jak cedr, ktry wsrd z wiru zbiera soki z yciodajne
i mineralne sole, aby uniesc je w swiato.
I po nieuniknionych skutkach rozpoznasz to da
zenie do dnia jutrzejszego.
Nie sposb sie tu bowiem pomylic: przejawia sie wszedzie tam, gdzie jest to
mozliwe. Tak jak tesknote do ziemi rozpoznaje, kiedy kamien trzymany, a potem
wypuszczony z reki chocby na okamgnienie, natychmiast spadnie na ziemie.
Widzac,
jak spacerujacy
czowiek kieruje sie na przykad ku wschodowi, nie
moge absolutnie przewidziec jego przyszosci. Mozliwe bowiem, z e chce spa278

cerowac tam i z powrotem i z e w momencie, gdy zdaje sie zmierzac wyraznie


w okreslonym kierunku, zrobi nagle zwrot. Moge natomiast przewidziec przyszosc w przypadku psa, ktry za kazdym razem gdy go zwolnie nieco ze smyczy,
pociagnie

mnie za soba chocby o krok wasnie w kierunku wschodu. Od


wschodu bowiem czuje zapach zwierzyny i stad
wiem, dokad
pobiegnie, kiedy go
spuszcze z uwiezi. Jeden cal smyczy wiecej mi powie w tym przypadku niz sto
krokw w przypadku pierwszym.
Albo tez obserwuje wiez nia, ktry siedzi lub lezy, jakby bezwolny, pozbawiony wszelkich pragnien. Ale teskni do wolnosci. I moge odgadna
c te tesknote,
albowiem wystarczy pokazac mu dziure w murze, a zadrzy, naprez y miesnie i stanie sie czujny. A jesli wyom w murze otwiera sie na daleki krajobraz, nie ma
takiego wiez nia, ktry by nie wlepi wen wzroku!
Jesli zdasz sie na rozum i jego wywody, zapomnisz o owej dziurze albo nawet zamyslony patrzac
na nia nie bedziesz jej widzia. Albo tez widzac
ja,
ale ukadajac
sylogizmy, z eby odpowiedziec sobie na pytanie czy warto z niej
skorzystac, za pzno sie zdecydujesz, poniewaz mularz zda
zy tymczasem dziure
zamurowac. Natomiast woda zamknieta w cysternie na pewno nie zapomni o najmniejszej bodaj szczelinie.
Dlatego powiadam ci, z e tesknota, nawet niewyrazalna, ze wzgledu na niedoskonaosc jezyka, jest potez niejsza od rozumu i z e ona jedna rzadzi
czowiekiem.
Dlatego tez powiadam, z e rozum jest tylko suga ducha, i z e przede wszystkim
przeksztaca tesknote i przemienia ja w wywody i maksymy, co pozwala uwierzyc, z e to mysl tanie targowisko mysli kieruje czowiekiem. Ja natomiast
twierdze, z e kierowali nim tacy bogowie, jak swiatynia,

krlestwo, tesknota do
morza albo potrzeba wolnosci.
Podobnie nie zdoam poja
c zachowania mojego sasiada,

wadcy, ktry panuje


po drugiej stronie gr. Bo kiedy goab
leci, nie rozpoznam z jego lotu, czy spieszy do goebnika, czy pozwala sie niesc wiatrowi, i widzac
czowieka idacego

do domu, nie rozpoznam, czy pociaga


go pragnienie czekajacej
tam kobiety, czy
meczacy
obowiazek,

i ku czemu zmierzaja jego kroki do rozwodu czy do miosci. Natomiast bez trudu zgaduje, jak czowiek uwieziony, gdy mu sie nadarzy
okazja, ukrywa nastapiwszy

nan stopa zapomniany klucz, maca kraty, z eby


stwierdzic, czy ktras z nich nie drgnie, taksuje wzrokiem dozorcw, a na koniec
wolny juz wedruje po polach.
O moim sasiedzie

musze wiedziec nie, co robi, ale czego nigdy nie zapomni


zrobic. Wtedy bede wiedzia, jaki to bg nim kieruje, nawet jesli nie wie tego on
sam, i poznam jego przyszosc .

CXVIII

Przypominam sobie pewnego proroka o twardym wejrzeniu, ktry na dodatek by zezowaty. Kiedy przyszed do mnie, kipiaa w nim wsciekosc . Ponura
wsciekosc .
Trzeba ich wytracic powiedzia.
Zrozumiaem, z e mia pociag
do doskonaosci. Albowiem tylko smierc jest
doskonaa.
Grzesza dorzuci.
Milczaem. Widziaem go na wskros: mia dusze ostra jak miecz. I myslaem
sobie:
Jego z ycie jest sprzeciwem wobec za. Ale z yje tylko poprzez zo. Czym byby
bez za?
Czego pragniesz spytaem aby byc szczesliwym?
Tryumfu dobra.
Zrozumiaem, z e kamie. Bo nieszczesciem byo dla niego, z e jego miecz rdzewia bezuzyteczny.
Po trochu zaczynaem wiec pojmowac prawde skadin
ad
oczywista, z e kto
kocha dobro, jest pobazliwy dla za. Kto kocha sie, pobaza sabosci. Albowiem
choc sowa przedrzezniaja sie nawzajem, przeciez dobro i zo wystepuja przemieszane: kiepscy rzezbiarze sa gleba, na ktrej wyrastaja dobrzy rzezbiarze, tyrania
sama przeciw sobie wykuwa hartowne dusze, gd skania do dzielenia chleba,
co jest sodsze od samego chleba. Ludzie, ktrzy knuli przeciw mnie spisek, tropieni przez z andarmw, kryjacy
sie po ciemnych piwnicach, oswojeni z co dzien
oczekiwana smiercia, poswiecajacy
sie za innych i z miosci swobody i sprawiedliwosci gotowi na niebezpieczenstwo, nedze i niesprawiedliwosc , zawsze mi sie
wydawali promieniujacy
pieknem ponacym

jak ogien w momencie kazni i dlatego tez nigdy im nie odmawiaem smierci. Czym jest diament, jesli nie jest dobyty
z opornej materii mineralnej, w ktrej sie kryje? Czym jest szabla, jesli nie jest
szabla nieprzyjacielska?
Czym jest powrt, jesli nie byo wpierw nieobecnosci?
Czym jest wiernosc , jesli nie byo pokusy? Peny tryumf dobra to tryumf posusznego byda stojacego

nad korytem. Nie licze na przymierze z plemionami


osiadymi i sytymi.
280

Walczysz ze zem odparem a wszelka walka jest jak taniec. Satysfakcje zas znajdujesz w tancu, a zatem w obecnosci za. Wolabym, z eby do tanca
skaniaa cie miosc .
Jezeli bowiem ustanowie krlestwo, gdzie ludzie beda sie zachwycac poematami, nadejdzie dzien, kiedy logicy zaczna rozdzielac wos na czworo i odkryja niebezpieczenstwa grozace
poezji ze strony przeciwienstwa poezji, tak jakby
w ogle mogo istniec przeciwienstwo czegokolwiek. Po czym pojawia sie policjanci, ktrzy mylac
ze soba miosc poezji i nienawisc przeciwienstwa poezji
nie beda sie interesowac mioscia, ale nienawiscia. Tak jakby niszczenie drzewa
oliwnego dowodzio ukochania cedru. I zamkna w ciemnicy czy to muzyka, czy
rzezbiarza lub astronoma, w zaleznosci od wynikw swoich gupich argumentacji
sw czczych jak powiew wiatru, gdy ledwo drgnie zastyge powietrze. Odtad

mojemu krlestwu bedzie grozic upadek, poniewaz dbaosc o cedr nie oznacza
bynajmniej niszczenia oliwek albo wyrzeczenia sie woni rz. Natchnij serce twojego ludu mioscia do statku z aglowego, a cay zapa twojej krainy przemieni sie
w z agle. A ty bys chcia doprowadzic do postawienia z agli scigajac
ludzi, donoszac
i gnebiac
heretykw? Faktycznie wszystko, co nie jest z aglowcem, moze byc
nazwane przeciwienstwem z aglowca, gdyz logika zaprowadzi cie tam, gdzie zechcesz. I tak, przeprowadzajac
jedna po drugiej kolejne czystki, wygubisz wreszcie cay twj lud, poniewaz faktycznie kazdy kocha co innego. Co wiecej, doprowadzisz tez do zniszczenia samego z aglowca, gdyz w przypadku kowala piesn
o z aglach stanie sie piesnia o gwozdziach. Wobec tego zamkniesz go w wiezieniu.
I nie bedzie gwozdzi do budowy z aglowego statku.
Podobnie czowiek, ktry sadzi,

z e dziaa dla dobra wielkich rzezbiarzy niszczac


kiepskich i nazywajac
ich w swoim gupim i czczym jezyku przeciwienstwem tych pierwszych. I powiadam ci: wasnemu synowi zabronisz wtedy
wykonywania zawodu, z ktrego tak trudno sie utrzymac.
Jesli cie dobrze zrozumiaem najezy sie zezowaty powinienem okazywac pobazliwosc wystepkowi!
Bynajmniej odparem. Widze, z es nic nie zrozumia.

CXIX

Jezeli nie chce bic sie na wojnie, a dokucza mi w nodze reumatyzm, choroba stanie sie byc moze dla mnie argumentem przeciw wojnie; gdybym natomiast
skania sie do wyruszenia na wojne, starabym sie wyleczyc reumatyzm aktywnym z yciem. To po prostu pragnienie pokoju przybrao maske reumatyzmu, jak
kiedy indziej miosci domu rodzinnego, szacunku dla nieprzyjaciela czy czegokolwiek innego. Jesli wiec chcesz zrozumiec ludzi, nie suchaj nigdy tego, co
mwia. Bo kowal bedzie ci mwi o gwozdziach. Astronom o gwiazdach. A wszyscy zapomna o morzu.

CXX

Jedno jest ogromnie wazne: nie wystarczy patrzec, aby widziec. Pokazywaem ludziom gry z mojego tarasu, ich ojcowizne i jej granice, a oni kiwali gowami i mwili: Ach tak, rzeczywiscie. . . Albo otwieraem przed nimi klasztor
i tumaczyem regue zakonna, a oni dyskretnie ziewali. Albo pokazywaem nowa
swiatyni
e czy tez dzieo rzezbiarza lub malarza, ktry stworzy cos wyjatkowe
go. A oni szybko odwracali wzrok. Pozostawali obojetni na to samo, co innych
poruszyoby do gebi serc.
Wtedy powiedziaem sobie:
Nawet czowiek, ktry poprzez rzeczy potrafi dotrzec do acz
acej
je boskiej
wiezi, nie na stae ma w sobie te wadze. Jego dusza jest senna. A tym bardziej
dusza nie dosc wycwiczona. Czy moge oczekiwac, z e na ludzi spadnie objawienie nagle niby piorun? Piorunowe olsnienie staje sie udziaem tych, ktrzy sa
otwarci na jego przesanie, tak jakby czekali pojawienia sie tego wasnie oblicza,
i tak uformowani, z e natychmiast gotowi zapona
c jego ogniem. I tak przygotowaem na przyjecie miosci czowieka, ktremu kazaem c wiczyc sie w modlitwie.
Uksztatowaem go tak, z e niekiedy usmiech potrafi byc dla niego jak miecz. Inni natomiast beda znac tylko pozadanie.

Jesli wykoysaem czowieka legendami


Pnocy, penymi przelotw abedzi i siwych ciagw

dzikich kaczek, i woan rozlegajacych

sie w powietrznych bezmiarach, bo skrzepa w mrozie Pnoc jeden


krzyk potrafi wypenic jak swiatyni
e z czarnego marmuru, bedzie gotw poddac sie szarym oczom i usmiechowi ponacemu

w oddali, jak tajemnicza gospoda


wsrd sniegw. Te przezycia dosiegna gebi jego serca. Ale kto inny, zrodzony
z rozpalonej pustyni, nie zadrzy na widok tego usmiechu.
Jezeli wiec uksztatowaem cie w dziecinstwie podobnie do innych, ujrzysz te
same twarze, co i reszta twojego plemienia, bedziesz przezywa te same miosci
i nawia
zesz z innymi kontakt. Gdyz kontakt miedzy ludzmi nie przebiega wprost
od jednego do drugiego, ale poprzez rznorodne wiezi acz
ace
rzeczy miedzy soba;
i wazne jest, aby wszystkie te wiezi byy podobne.
Kiedy zas mwie o podobienstwie, nie mysle o tworzeniu porzadku,

ktry
jest nieobecnoscia i smiercia, jak to jest w przypadku rwno uozonych kamieni

283

albo z onierzy maszerujacych

w ordynku. Powtarzam, iz chodzi o znajomosc tych


samych twarzy i o przezywanie tych samych miosci.
Bo wiem juz, z e kochac to rozpoznawac, rozpoznawac twarz odczytana poprzez rzeczy. Miosc jest tylko poznaniem bogw.
Mioscia nazywam okno, ktre otwiera sie w tobie, kiedy na krtki moment
dane ci jest dojrzec w jednosci ojcowizne, poemat, krlestwo, kobiete lub poprzez
litosc ludzka Boga. A smiercia twojej miosci jest, gdy staje sie dla ciebie tylko
zbiorem luznych elementw. A przeciez to, co dotaro do ciebie poprzez zmysy,
w niczym sie nie zmienio.
Dlatego tez powiadam, z e ludzi, ktrzy sie wyrzekli bogw, moze aczy
c
niby zwierzeta tylko wzglad
na uzytecznosc i sa wtedy jak stado powracajace
do obory.
*

I dlatego trzeba koniecznie nawrcic tych, ktrzy przychodza do mnie, patrza


i nie widza. Bo dopiero wtedy rozszerza sie dusze i napenia swiatem. I wtedy
stana bez osonek nadzy. Bo dokad
pjdziesz, czego bedziesz pragna
i z czego
narodzi sie pomien twojej radosci, jezeli odrzucisz zaspokojenie brzucha?
Nawrcic ludzi to zwrcic ich ku bogom, tak aby ich ujrzeli.
Jaka kadka przejsc ku tobie, jak ci wytumaczyc? Jezeli patrzysz na pola, a ja
wyciagaj
ac
laske pokazuje ci zarys mojej ojcowizny, z adnym gestem nie zdoam
przekazac ci mojej miosci do tej ziemi: nazbyt atwo by mi byo tak cie wzruszyc. A nudzac
sie, szedbys w gry i podobnie jak ja zakresla krag
laska, aby
przezywac zachwyt.
Moge tylko wyprbowac na tobie moc mojej ojcowizny. Dlatego tez wierze
w ludzkie czyny. Rozrznianie mysli od czynu wydawao mi sie zawsze slepota
lub dziecinada. Rozrzniac nalezy tylko mysli od mysli zamienianych w jarmarczne byskotki.
Powierze ci wiec pug i jarzmo wow albo cepy do mcki ziarna. Albo dozr nad kopiacymi

studnie. Albo zbir oliwek. Albo piecze nad ceremoniaem


slubnym. Albo grzebanie zmarych. Albo cokolwiek innego, tak abys waczy

sie
w niewidzialna konstrukcje i podporzadkowa

sie dziaajacym

w niej liniom napiec , a owe linie napiec wyznacza twoje ruchy tak, z e jedne beda ci przychodziy
atwo, a inne z trudem.
Napotkasz wiec obowiazki
i rzeczy wzbronione. To pole nadaje sie pod uprawe, a tamto nie. Ta studnia ocali wioske przed susza, a tamta przyniesie
choroby. Ta dziewczyna nadaje sie na z one, a wies, gdzie mieszka, zdaje sie caa
piosenka. A w innej wsi opakuja czyja
s smierc. A kiedy sie zaczniesz przyglada
c,
ujrzysz, jak jedno zazebia sie z drugim. Bo oracz pije u studni. A ten, co kopa
284

studnie, wydaje crke za ma


z. A ona je chleb powstay z pracy pierwszego i pije
wode dzieki pracy drugiego, a wszyscy swietuja te same dni swiateczne,

modla
sie do tych samych bogw i tak samo opakuja czyja
s smierc. A ty stajesz sie
taki jak wszyscy w twojej wiosce. Powiesz mi pzniej, kto sie w tobie narodzi.
A jezeli taki nie spodobasz sie sobie, to po prostu znaczy, z e wyrzekes sie naszej
wsplnej wioski.
Albowiem widzenie nigdy nie jest dane temu, kto sie bezczynnie przechadza.
Sam z siebie ukazuje sie tylko luzny zbir przedmiotw, ktry nic nie znaczy. A ty
chciabys poja
c od razu Boga, ktry jest tylko c wiczeniem twojego serca?
Prawda nazywam tylko to, co cie porywa. Niczego bowiem nie mozna dowiesc
argumentujac
za lub przeciw. A przeciez nie watpisz

w piekno, jezeli jakas twarz


budzi w tobie echo? Powiesz mi: to prawda, jest to piekna twarz. Tak samo jest
z ojcowizna albo z krlestwem, jezeli odkryjesz je i zgodzisz sie za nie umrzec.
Czy powiesz mi zatem, z e prawdziwe sa kamienie, a nie swiatynia?

I czy potrafibys w gebi klasztoru, gdzie zapalisz sie pomieniem, odrzucic to najwieksze
oblicze, jakie uformuje, by ci sie ukazao? I czy mozesz twierdzic, z e prawdziwe
jest piekno oblicza, a nie Bg w swiecie?
*

Czy sadzisz

moze, z e wrazliwosc na piekno twarzy jest ci wrodzona? A ja


powiadam ci, z e jest ona wyacznie

wynikiem twoich c wiczen. Nie moge sobie


wyobrazic, aby slepy od urodzenia, wyleczony nagle z kalectwa, wzruszy sie
od razu czyims usmiechem. Nawet usmiechu musi sie dopiero nauczyc. Ale ty
od dziecinstwa wiesz, z e pewien szczeglny usmiech zapowiada ci radosc , gdyz
mwi o nie ujawnionej jeszcze niespodziance. Albo z e pewne zmarszczenie brwi
zapowiada smutek, drzenie warg pacz, a pewien bysk oczu zwiastuje plan,
ktry i ciebie porwie, a pewne pochylenie ciaa niesie pokj i schronienie w ufnych ramionach.
Ze stu tysiecy doswiadczen budujesz sobie pewien obraz, obraz twojej ojczyzny, krainy doskonaej, ktra cie przyjmie caego, da penie i z ycie. Rozpoznasz
ja w najwiekszym tumie i wolabys umrzec, niz ja utracic.
Piorun trafia cie w samo serce, ale twoje serce byo gotowe na przyjecie pioruna.
*

Totez nie tylko miosc , jak powiadam, wolno sie rodzi, ale i objawienie chleba, kiedy nauczyem cie godu. W ten sposb przygotowaem w tobie echa, ktre

285

odezwa sie z czasem w poemacie. I poemat, ktry w kims innym wywoaby tylko ziewanie, ciebie olsni. Przygotowaem w tobie gd, ktry nie zna jeszcze sam
siebie, i pragnienie, ktremu nie umiesz jeszcze nadac imienia. I one sa tu struktura budowli i jej planem, i siecia splatanych

drg. Bg tej caosci obudzi ja nagle,


a wszystkie sciezki stana sie swiatem. Ty jeszcze nic o nim nie wiesz: bo gdybys
wiedzia i szuka go, musiaby juz miec imie. A to by znaczyo, z es go juz znalaz.

CXXI

Notatka na pzniej: Gupcy z powodu faszerstwa zasad algebry byli


przekonani, z e istnieje cos takiego jak przeciwienstwa. Zas przeciwienstwem demagogii jest okrucienstwo. Tymczasem w z yciu zwiazki
pomiedzy rzeczami sa
tak splatane,

z e jesli unicestwisz jedno z przeciwienstw umrzesz. Albowiem


przeciwienstwem czegokolwiek jest moim zdaniem smierc i tylko smierc.
Oto czowiek, ktry sciga to, co przeciwne doskonaosci. Wykresla i wykresla,
az zniszczy cay tekst. Bo nic nie jest doskonae. Ale kto kocha doskonaosc ,
zawsze bedzie chcia jeszcze upiekszac.
A oto czowiek, ktry sciga to, co przeciwne szlachetnosci. Gotw zniszczyc
wszystkich dokoa, poniewaz nikt nie jest doskonay.
A oto czowiek, ktry unicestwi swojego wroga. A przeciez z y jego obecnoscia. Wiec teraz umrze. Przeciwienstwem statku jest morze. Ale to ono wyrysowao i nadao niezawodny ksztat kila i dziobu. Zas przeciwienstwem ognia jest
popi, ale to popi czuwa nad ogniem.
Oto czowiek walczacy
z ludzka niewola odwouje sie do nienawisci, zamiast
walczyc odwoujac
sie do miosci. A poniewaz w kazdej hierarchii mozna doszukac sie sladw niewoli (mozna nawet nazwac niewola role fundamentu swiatyni,

na ktrym wspieraja sie bloki szlachetnego kamienia, gdyz one jedne dostepuja zaszczytu wspinania sie w niebo), trzeba by postepujac
konsekwentnie
unicestwic swiatyni
e.
Albowiem cedr nie jest wcale odmowa nienawisci wszystkiego, co nie jest
cedrem, ale skalistym gruntem przerosnietym korzeniami i powstajacym

z niego
drzewem.
Jezeli walczysz z czymkolwiek, cay swiat staje sie w twoich oczach podejrzany, bo wszystko jest mozliwym schronieniem i pokarmem dla wroga. Jezeli
walczysz z czymkolwiek, powinienes i siebie unicestwic, poniewaz i w tobie samym jest, chocby minimalna, czasteczka

tego, co zwalczasz.
Jedyna dajaca
sie poja
c niesprawiedliwosc to akt twrczy. A przeciez nie
zniszczyes tych sokw z ywotnych, ktre mogy zrodzic z ziemi ciernie, tylko
wynioses z ziemi cedr, ktry te soki wchona
w siebie, i ziemia juz cierni nie
zrodzi.
287

Jezeli staes sie okreslonym drzewem, juz sie nie staniesz innym. Byes dla
tych innych niesprawiedliwy.
*

Kiedy wygasa z arliwosc , trwanie cesarstwa musza zapewnic z andarmi. Ale


jezeli tylko z andarmi potrafia je ocalic, oznacza to, z e cesarstwo juz jest martwe. Zas mj przymus jest jak potega drzewa cedrowego, ktre wchania w swoje
wkna z ywotne soki ziemi, nie zas jaowym wykorzenianiem cierni i tych sokw, ktrymi sie ciernie z ywiy, ale ktre przeciez mogy tez stac sie pokarmem
dla cedru.
Gdzies widzia wojne toczona przeciw czemus? Cedr bujnie rosnacy
tumi
drobne krzewy i drwi sobie z nich. Nawet nie wie o ich istnieniu. Walczy w imieniu wasnym: cedru, i w cedr przetwarza okoliczne krzewy.
Chcesz, aby ktos umiera walczac
przeciw? Kto zechce tak umierac? Kazdy
bedzie wtedy chcia zabic, ale nie umrzec sam. A przeciez zgoda na wojne jest
zgoda na wasna smierc. A zgoda na wasna smierc jest mozliwa tylko wtedy, gdy
czowiek w cos sie przemienia. A zatem gdy czowiek trwa w miosci.
Sa ludzie, ktrzy nienawidza innych. Jezeli maja wiezienia, zamykaja w nich
wiez niw. Ale w ten sposb umacniaja nieprzyjaciela, gdyz moc wiezienia szerzej
sie rozchodzi niz moc klasztoru.
Ten, kto zamyka innych w wiezieniu albo skazuje ich na smierc, robi to przede
wszystkim dlatego, z e nie wierzy w siebie. Potem wytracic chce swiadkw i sedziw. Ale z eby urosna
c samemu, nie wystarczy wytracic ludzi, ktrzy widzieli,
jak may jestes.
Ten, kto zamyka w wiezieniu i wysya na smierc, robi to takze dlatego, z e
chce na innych zrzucic wine. A zatem jest saby. Gdyz im silniejszy jestes, tym
wiecej win bierzesz na swoje barki. Wyciagasz

z nich nauke, ktra cie prowadzi


do zwyciestwa. Kiedy jeden z generaw mojego ojca ponis kleske i usprawiedliwia sie z niej, ojciec przerwa mu: Czy to nie nazbyt wygrowane pretensje:
pochlebiasz sobie, z es zrobi bad.
Kiedy siadam na grzbiet osa i zwierze schodzi
z dobrej drogi, to nie osa wina, tylko moja.
Usprawiedliwieniem zdrajcw, powiada kiedy indziej mj ojciec, jest przede
wszystkim to, z e w ogle mogli zdradzic.

CXXII

Kiedy prawdy sa oczywiste i absolutnie ze soba sprzeczne, mozesz tylko zmienic jezyk, w ktrym je wypowiadasz.
Logika nie potrafi ci pomc w przechodzeniu z jednej paszczyzny na druga.
Nie umiesz przewidziec siy skupienia, jesli uwzglednisz tylko obecnosc kamieni.
I jezeli o skupieniu bedziesz mwi jezykiem kamieni, nic z tego nie wyjdzie. Musisz znalezc nowe sowo, aby oddac architekture budowli. Bo narodzia sie nowa
istota niepodzielna i niewytumaczalna; gdyz tumaczyc, to tyle co rozkadac na
elementy. Zatem nadajesz owej istocie nowe imie.
Jakie rozumowanie powie ci cos o skupieniu? Albo o miosci? Albo o ojcowiznie? To nie przedmioty, a bogi.
Znaem kiedys z onierza, ktry by gotw umrzec, dlatego z e sysza piesn
legende z pnocnego kraju i wiedzia, choc niejasno, z e pewnej zimowej nocy
pod wygwiezdzonym niebem ludzie ida tam po sniegu, a snieg chrzesci im pod
nogami, do rozjarzonych oknami drewnianych domw. A kiedy wejdziesz, zdroz ony, w krag
swiata i przylgniesz twarza do szyby, zobaczysz, z e to swiato bije
od drzewka. Mwia tez, z e ta noc pachnie woskiem i zabawkami z lakierowanego
drewna. I z e twarze ludzkie maja tej nocy w sobie cos niezwykego. Bo wszyscy
czekaja na cud. I widzisz, jak dorosli wstrzymuja oddechy i wpatruja sie w oczy
dzieci i serca zaczynaja im bic jak moty. Bo w dzieciecych oczach ma sie pojawic cos nieuchwytnego a bezcennego. Cos, co cay rok roso oczekiwaniem,
opowiesciami i obietnicami, a przede wszystkim zasyszanymi od starszych melodiami, tajemniczymi napomknieniami i twoja niezmierzona mioscia. A potem
zdejmiesz z drzewka jakis niepozorny przedmiot z lakierowanego drewna i podasz go dziecku zgodnie z tradycja i ceremoniaem. To wasnie ten oczekiwany
moment. Wszyscy wstrzymuja oddechy. Dziecko mruzy oczy, bo niedawno zbudzono je ze snu. Trzymasz je na kolanach i czujesz ten zapach dziecka, dopiero
co zbudzonego ze snu, a ono obejmuje cie za szyje i rodzi sie w tobie cos, co jest
jak z rdo dla twojego serca i czego pragnae
s. (A wielkim nieszczesciem dzieci jest, kiedy ktos im zrabuje to obecne w nich z rdo, o ktrym same nie moga
nic wiedziec, ale do ktrego przychodza wszyscy o sercach postarzaych, z eby sie
w nim odmodzic.) Ale potem dziecko przestaje cie obejmowac za szyje: patrzy na
289

drzewko, a ty patrzysz na dziecko. Bo masz byc swiadkiem jakiejs czarodziejskiej


niespodzianki, ktra rodzi sie tylko raz do roku jak rzadki kwiat wsrd sniegu.
I przepenia cie szczesciem odcien dzieciecych, nagle pociemniaych oczu.
Gdyz dziecko dotknawszy

otrzymanego podarku zamyka w sobie swj skarb, z eby rozswietlic sie nim od wewnatrz,

jak stulajacy
sie morski anemon. A gdybys
mu pozwoli uciec, uciekaoby. I nie ma z adnej nadziei, z eby przenikna
c w jego
wnetrze. Nie mw do niego, ono i tak nie syszy.
Ta nieznaczna zmiana barwy oczu dziecka, lzejsza od cienia chmury na ace,

nie jest jednakze czyms pozbawionym wagi. Chocby bya bowiem jedyna nagroda caego roku pracy w pocie czoa albo nogi straconej na wojnie, nocnych rozmyslan, doznanych cierpien i afrontw, i tak bybys sowicie opacony i porwany
zachwytem. W tej wymianie zysk byby po twojej strome.
Nie ma bowiem rozumowania, ktrym mozna obja
c miosc ziemi rodzinnej,
cisze swiatyni

albo taka nieporwnana chwile.


Mj z onierz zatem gotw by umrzec. On, ktrego z yciem byy tylko sonce
i piaski, nie wiedzia nic o rozswietlonym drzewku i ledwo orientowa sie, w jakiej
stronie leza owe pnocne kraje; ale chcia bronic przed zagada, grozac
a, jak
mu powiedziano, pewnej woni wosku i pewnej barwy oczu, ktrych sabe echo
przyniosy mu swego czasu wiersze, jak wiatr przynosi z daleka zapach. I czy
moze byc wazniejszy powd, aby zozyc z ycie w ofierze?
*

Albowiem pokarm znajdujesz tylko w owej boskiej wiezi, acz


acej
rzeczy.
Wiezi, ktra drwi sobie z murw i z mrz. I oto czowiek wsrd pustyni znajduje
penie dzieki czemus, co gdzies istnieje, ale gdzie nawet tego nie wie, w kraju, z ktrego nic nie moze poja
c, wsrd nie znanych mu cudzoziemcw; jakies
oczekiwanie na skromna zabawke z lakierowanego drewna, ktrej obraz zapada
w dziecinne oczy jak kamyk w stojac
a wode.
Albowiem pokarm otrzymany w ten sposb wart jest, aby za niego umrzec.
Wiec gdybym zechcia, potrafibym wystawic armie, gotowe bronic istniejacej

gdzies w dalekim swiecie swiatecznej

woni wosku.
*

Nie bede natomiast wystawia armii, aby bronic zgromadzonych zapasw. Zapasy leza gotowe i czowiek niczego od nich nie moze oczekiwac, moze tylko
tego, z e potrafia go zmienic w tepe bydle.

290

Dlatego tez, jesli przygasa czesc oddawana twoim bogom, nie zgodzisz sie
umierac. Ale i z yc nie bedziesz umia. Gdyz nie ma czegos takiego jak przeciwienstwa. Choc sowa smierc i zycie drwia z siebie nawzajem, mozesz z yc
tylko tym, za co gotw jestes umierac. A kto odmawia smierci, i z ycia odmawia.
A jesli nie ma nic ponad toba, nic nie mozesz otrzymac. Chyba z e od siebie
samego. Ale co znajdziesz w pustej gebi lustra?

CXXIII

Chce mwic do ciebie samotnej. Pragne bowiem przelac w ciebie odrobine


swiata.
*

Odkryem, z e w milczeniu i samotnosci mozesz znalezc pokarm. Bogowie


drwia sobie z murw i z mrz. I ty takze jestes wzbogacona tym, z e gdzies tam,
daleko, istnieje swiateczny

zapach wosku. Nawet jezeli nie spodziewasz sie, abys


go kiedys moga sama zakosztowac.
Ale dopiero oceniwszy ciebie, moge ocenic wartosc pokarmu, jaki chciabym
ci dac. Kim sie staniesz otrzymawszy go? Chce, z ebys w ciszy zozya rece i z eby oczy pociemniay ci jak dziecku, pochonietemu bez reszty otrzymanym skarbem. To nie by z aden przedmiot w podarek, jaki daem dziecku. Dziecko
potrafi z trzech kamykw stworzyc flote wojenna, ktrej zagraza burza, a kiedy mu dam drewnianego z onierzyka, stwarza armie, dowdcw, wiernosc cesarstwu, bezwzgledna dyscypline i smierc z pragnienia wsrd pustyni. I tak samo jest
z instrumentem muzycznym, ktry jest zupenie czyms innym niz instrumentem
jest tworzywem, z ktrego budujesz puapki, by schwytac zdobycz. A zdobycz
jest czyms zupenie innym ze swej natury niz puapka. Wiec chce i tobie dac swiato, z eby rozjasni sie twj pokj na poddaszu i aby twoje serce byo zamieszkane.
Uspione miasto, na ktre patrzysz z okna, staje sie zupenie inne, odkad
opowiedziaem ci o ogniu spiacym

pod popioami. I sciezka biegnaca


szczytem murw,
ktra wedruja moje straze, przemieni sie, jesli sie stanie granicznym bastionem
cesarstwa.
Kiedy dajesz sie sam, dostajesz wiecej, niz dajesz. Bo byes niczym, a oto stajesz sie czyms. I mniejsza z tym, jezeli sowa stoja tu naprzeciw siebie sprzeczne.
*

Bede mwi do ciebie samotnej, poniewaz pragne cie zamieszkac. A moze


skrzywienie plecw albo uposledzenie wzroku utrudniaja ci przyjecie w twj dom
292

mazonka z krwi i kosci. Ale bywa obecnosc mocniejsza od obecnosci fizycznej;


widziaem sam, jak w ranek, gdy swiecono zwyciestwo, chory na raka by jak
odmieniony na swoim nedznym posaniu, a choc dzwieki trab
nie docieray do
niego przez grube mury, jego izba bya wypeniona jaka
s obecnoscia.
Co takiego przenikneo z zewnatrz
do srodka izby? Zwyciestwo, owa wiez
acz
aca
rzeczy, mocniejsza od murw i od mrz. A przeciez moze istniec bstwo
jeszcze bardziej pomienne. Ono cie uksztatuje i bedziesz miaa serce gorace,

wierne, zdolne czynic cuda.


Bo miosci prawdziwej nie zubaza hojnosc . Im wiecej dajesz, tym wiecej ci
zostaje. Jezeli bedziesz czerpac w z rdle prawdziwym, im wiecej wydobedziesz
wody, tym obficiej bedzie pyna
c. I zapach swiatecznego

wosku jest ten sam dla


wszystkich. Jesli ktos drugi bedzie sie nim cieszy, tym wiecej go zostanie dla
ciebie.
Lecz jesli mazonek tylko twoje ciao poslubi, poczujesz sie ograbiona i znuz ona mioscia, gdy bedzie poza domem rozdawa usmiechy.
Dlatego ja przyjde do ciebie. Nie musisz mnie wcale znac. Jestem wiezia krlestwa i wymysliem dla ciebie modlitwe. Jestem zwornikiem sklepienia i sola,
ktra nadaje smak wszystkim rzeczom. Zwiazaem

ciebie. I przestaas byc samotna.


Czy mozesz mi odmwic i nie pjsc za mna?
Nie jestem niczym wiecej
tylko toba sama. Tak jak muzyka budujaca
w tobie jakis wewnetrzny, palacy
cie
kosciec. A ta muzyka nie jest ani prawdziwa, ani faszywa. To ty stajesz sie soba.
Nie chce, abys bya pusta i doskonaa. Pusta i gorzka. Obudze w tobie z arliwosc , ktra daje i nigdy nie odbiera, bo z arliwosc nie dopomina sie ani o wasnosc ,
ani o obecnosc .
Przyczyny, dla ktrych wiersz jest piekny, nie mieszcza sie w logice, sa z innej
paszczyzny. A tym wiecej w nim dostojenstwa, im mocniej suchacza osadza
w przestrzeni. Bo trzeba wydobyc z ciebie jeden dzwiek, a ty nie mozesz go wydac
ale nie wszystkie dzwieki maja te sama wartosc . Istnieje tez kiepska muzyka,
otwierajaca
w sercu drogi przecietnosci. I bg, ktry sie wtedy ukazuje, nie ma
w sobie mocy.
Ale bywaja tez odwiedziny, po ktrych zapadasz w sen z nadmiaru miosci.
I dlatego dla ciebie samotnej obmysliem te modlitwe.

CXXIV

Modlitwa samotnosci:
Zlituj sie nade mna, Panie, bo cia
zy mi samotnosc . Na nic nie czekam. Oto
jestem w tym domu, w ktrym wszystko milczy. A przeciez nie ludzkiej obecnosci
pragne i jesli zanurze sie w tum, jeszcze bardziej jestem zagubiona. Inna podobna
do mnie kobieta, tez sama w swoim pokoju, czuje sie pena i szczesliwa, jesli ci,
ktrych otacza czuoscia, sa gdzies w domu. Nie syszy ich ani ich nie widzi. Nie
otrzymuje od nich nic w danym momencie. Ale wystarcza jej swiadomosc , z e
dom jest zamieszkany.
Ja takze nie prosze o nic, Panie, co mozna by zobaczyc albo usyszec. Cuda,
jakie zsyasz, nie dla zmysw sa przeznaczone. Ale daj mi tylko poznac prawde
o moim mieszkaniu, a bede uzdrowiona.
Jesli podrznik na pustyni jest z domu zamieszkanego, cieszy sie, choc wie,

z e dom ten znajduje sie daleko, hen, na krancu swiata. Zadna


odlegosc nie przeszkodzi, aby w nim znajdowa swj pokarm, a jesli umrze, umrze w miosci. . .
Nie prosze wiec nawet, Panie, aby mj dom by blisko.
Przechodzien w tumie, kiedy uderzy go widok jakiejs twarzy, jest jak przemieniony, nawet jesli ta twarz nie jest mu przeznaczona. Albo z onierz zakochany
w krlowej. Staje sie z onierzem krlowej. Nie prosze wiec nawet, Panie, aby mj
dom by mi obiecany.
Na morzach szerokich bywaja ludzie, ktrych trawi miosc do nie istniejacej

wyspy. Na pokadzie statku spiewaja o niej piesni i sa szczesliwi. Nie wyspa daje
im penie szczescia, ale piesn o niej. Nie prosze wiec nawet, Panie, aby mj dom
istnia gdzies na swiecie. . .
Samotnosc , Panie, jest tylko owocem duszy. Gdyz dusza zamieszkuje naprawde tylko jedna kraine sensu rzeczy. Ale takze swiatyni
e, ktra jest sensem kamieni. Ma skrzyda, ale latac moze tylko po tej przestrzeni. Nie przedmioty ja ciesza, ale samo oblicze, ktre daje sie odczytac poprzez nie i ktre je aczy.

Spraw
po prostu, z ebym nauczya sie czytac.
Wtedy, Panie, skonczy sie moja samotnosc .

CXXV

Katedra jest nie tylko pewnym ukadem kamieni wszystkich podobnych do


siebie, ale rozdzielonych zgodnie z liniami napiec , ktrych struktura przemawia
do umysu; ale zarazem i dokadnie tak samo jest ceremoniaem tych kamieni. On
wyznacza piekno katedry. A zatem katedra moze byc mniej lub bardziej piekna.
Dokadnie tak samo liturgia roku Bozego jest pewnym ukadem dni, zrazu
wszystkich podobnych do siebie, ale rozdzielonych zgodnie z liniami napiec , ktrych struktura przemawia do ducha. Sa wiec dni, w ktrych trzeba poscic, inne
w ktrych ludzie powinni sie radowac, jeszcze inne kiedy nie wolno pracowac.
Czowiek napotyka co krok owe linie napiec i powstaje w ten sposb ceremonia
dni. On nadaje z ycie caemu rokowi. A rok staje sie mniej lub bardziej z ywy.
Dokadnie tak samo istnieje pewien ceremonia rysw twarzy. I twarz jest
mniej lub bardziej piekna. I ceremonia wojska, gdyz pewien gest mozesz wykonac, a inny nie, bo sprzeczny jest z liniami napiec . I jestes z onierzem okreslonej,
sabszej lub silniejszej armii.
Istnieje tez ceremonia wioski: swieto, dzwon pogrzebowy, pora winobrania,
wsplnie budowany mur, wsplnota w czasie godu, susza, gdy ludzie dziela sie
woda i gdy peny bukak nie tobie samemu jest przeznaczony. Nalezysz do jakiegos kraju. I kraj jest mniej lub bardziej ciepy.
Wszystko na swiecie, jak mi sie zdaje, jest przede wszystkim ceremoniaem.
Cz jest warta katedra bez zamysu architektonicznego, armia bez przepisw, kraj
bez obyczajw. Byyby to bezadnie rzucone, nieprzydatne do niczego elementy.
I dlaczego owe bezadne przedmioty miayby byc rzeczywistoscia, a ceremonia zudzeniem? Przeciez sam przedmiot jest ceremoniaem wasnych czastek.

Dlaczego wojsko miaoby byc czyms mniej rzeczywistym niz kamien? A kamieniem moge nazwac pewien ceremonia drobin pyu, z ktrych kamien powsta.
A rok ceremoniaem dni. I dlaczegz by rok mia byc mniej prawdziwy niz
kamien?
Niektrzy ludzie widza wyacznie

jednostki. Oczywiscie: dobrze, jesli jednostkom dobrze sie powodzi, jezeli sie odzywiaja, ubieraja jak trzeba i nie cierpia
nadmiernie. Jednostki jednak umieraja i staja sie bezadnie zebranymi kamieniami, jesli w obrebie krlestwa nie ustalisz acz
acego

ludzi ceremoniau.
295

W przeciwnym bowiem razie czowiek jest niczym. I nie bardziej bedziesz


opakiwa brata niz pies, kiedy utopi sie inny z tego samego miotu. Ale i powrt
brata nie sprawi ci radosci. Gdyz powrt brata ma byc niejako upiekszeniem swia
tyni, a smierc brata zawaleniem sie jakiegos jej fundamentu.
Nie zauwazyem, aby wsrd uciekinierw berberyjskich ktos opakiwa zmarych.
*

Jakby ci ukazac, czego szukam? Nie chodzi o z aden przedmiot przemawiajacy

do zmysw, ale o taki, ktry przemawia do ducha. Nie oczekuj, abym podawa racje, dlaczego narzucam taki, a nie inny ceremonia. Logika nalezy do paszczyzny
przedmiotw, a nie acz
acej
je wiezi. Tu jezyk zawodzi.
Widziaem, jak slepe gasienice

pezna ku swiatu albo wedruja w gre drzewa.


Jako czowiek, obserwujac
je, okreslisz, ku czemu da
za. Orzekasz, z e to swiato
albo wierzchoek drzewa. Ale one tego nie wiedza. Podobnie i ty: kiedy otrzymujesz cos z mojej katedry, mojego roku swietego, oblicza czy ziemi ojczystej
otrzymujesz prawde; i mao wazne sa twoje sowa, niewazkie jak wiatr i odpowiednie tylko w sferze przedmiotw. Jestes gasienic

a. Nie pojmujesz, czego


szukasz.
Jezeli wiec za sprawa katedry, roku swietego i krlestwa staniesz sie uswiecony, piekniejszy i umocniony niewidzialnym pokarmem, powiem sobie: Oto piekna katedra zbudowana dla ludzi. I piekny rok swiety. Piekne krlestwo. Nawet
gdybym nie umia znalezc przyczyny tego piekna.
Podobnie jak gasienica

znalazem cos, co byo mnie przeznaczone. Albo jak


slepiec, ktry w zimie szuka bliskosci ognia wrazliwymi donmi. I znajduje. Odstawia wtedy kij i skrzyzowawszy nogi zasiada. Choc nie wie nic o ogniu w tym
sensie, w jakim wiesz ty, widzac
ogien. On znalaz prawde swojego ciaa, bo zauwaz bedzie siedzia dalej, tu, przy ogniu.
A jesli zarzucasz, z e moja prawda wcale prawda nie jest, opowiem ci o smierci jedynego prawdziwego geometry a mojego przyjaciela, ktry gotujac
sie do
odejscia prosi, abym go nie opuszcza.

CXXVI

Zblizaem sie do niego powoli; byo mi ciez ko, poniewaz go kochaem:


Przyjacielu, bede sie modli do Boga za ciebie.
Ale on duzo juz wycierpia i by zmeczony.
Nie troszcz sie o moje ciao. Mam bezwadna noge i reke i jestem jak stare
drzewo. Pozwl drwalowi, niech przyjdzie. . .
I niczego nie z aujesz?
Czego miabym z aowac? Pamietam czas, kiedy miaem i reke, i noge zdrowa. Ale z ycie to nic innego jak wieczne narodziny. I czowiek godzi sie na siebie
ciagle
innego. Czys kiedys z aowa najwczesniejszego dziecinstwa, lat chopiecych albo wieku dojrzaego? Takie z ale moga byc chyba udziaem kiepskiego
poety. Jest to bowiem nie z al, ale melancholijna sodycz, nie cierpienie, ale jakby
pozostaa w naczyniu won zwietrzaego likworu. Z pewnoscia czowiek rozpacza,
gdy traci oko, gdyz kazda przemiana jest bolesna. Ale z ycie z jednym okiem nie
ma w sobie nic az tak dramatycznego. Widywaem slepcw, ktrzy sie smieli.
Mozna przypominac sobie wasne szczescie. . .
A gdziez w z yciu widzisz cierpienia? Widziaem rzeczywiscie czowieka
cierpiacego

z powodu wyjazdu ukochanej, ktra bya dla niego sensem dni, godzin
i wszystkich rzeczy. Byo to jak zawalenie sie swiatyni.

Ale nie widziaem, z eby


cierpia inny czowiek, ktry zaznawszy uniesien miosnych, przesta nastepnie
kochac i utraci z rdo radosci. Podobnie ten, kto wpierw wzrusza sie poematem,
a nastepnie znudzi nim. Czyz on cierpi? Duch w nim spi, a czowiek nie eg za utracona mioscia
zystuje. Gdyz nuda jest zupenie czyms innym niz z al. Zal
to wcia
z jednak miosc . . . A jesli nie ma miosci, nie ma juz z alu po niej. Wtedy
masz do czynienia juz tylko z nuda, ktra pochodzi z paszczyzny rzeczy, a te nie
maja ci nic do ofiarowania. Elementy mojego z ycia moga takze zawalic sie w momencie, gdy zabraknie zwornika sklepienia, ale wtedy jest to cierpienie zwiazane

z przemiana, i o czym tu mwic? Przeciez dopiero wtedy ukazuje mi sie prawdziwy zwornik sklepienia i prawdziwe znaczenie rzeczy, i z e miay go one tyle, ile
miec mogy. I gdziez tu mwic o nudzie, skoro dopiero teraz bazylika jawi mi sie
jako budowla wykonczona i widze ja w swietle.

297

Co mwisz, geometro? Przeciez matka moze rozpaczac na wspomnienie


zmarego dziecka.
W momencie, kiedy dziecko umiera oczywiscie. Gdyz rzeczy traca wtedy swj sens. Mleko wzbiera w jej piersiach, a nie ma dzieciecia. Chciabys cos
waznego zwierzyc ukochanej, a jej nie ma. A jesli sprzedano i podzielono twoja
ojcowizne, co zrobisz z mioscia do ojcowizny? Moment przemiany jest zawsze
bolesny. Ale mylisz sie, gdyz sowa wprowadzaja ludzi w bad.
Nadchodzi moment, kiedy dawno utracone rzeczy odzyskuja swj sens: z e oto dzieki nim staes
sie. Nadchodzi chwila, kiedy czujesz sie wzbogacony tym, z e niegdys kochaes.
Sodycz melancholii. Nadchodzi czas, kiedy twarz postarzaej matki staje sie tym
bardziej wzruszajaca,
a serce jeszcze swietlistsze, choc nie smie wyznac, lekajac
sie sw, jak sodkie jej jest wspomnienie zmarego dziecka. Czys sysza
kiedy matke mwiac
a, z e wolaaby nie miec dziecka wcale, nie karmic go i nie
kochac?
Geometra zamilk na druga chwile, a potem odezwa sie znowu:
Cae moje uporzadkowane

z ycie, kiedy patrze na nie wstecz jest juz dla


mnie wspomnieniem. . .
Powiedz mi, przyjacielu, jaka prawda daje ci taka pogode duszy. . .
Znac prawde, to byc moze tylko widziec w ciszy. Znac prawde, to moze
tylko miec nareszcie prawo do ciszy wiekuistej. Powtarzam czesto, z e drzewo jest
wtedy prawda, gdy jest okreslonym stosunkiem poszczeglnych czesci. Potem las
ktry jest okreslonym stosunkiem pomiedzy drzewami. Potem ojcowizna, ktra jest okreslonym stosunkiem pomiedzy drzewami, rwnina i innymi elementami
ojcowizny. Potem krlestwo, ktre jest okreslonym stosunkiem pomiedzy ziemiami, miastami i innymi elementami krlestwa. I mwie o Bogu, z e jest doskonaym
stosunkiem pomiedzy krlestwami i wszystkim na swiecie. Bg jest rwnie prawdziwy jak drzewo, ale trudniejszy do odczytania. A dalszych pytan nie stawiam.
I zaduma sie.
Nie znam innej prawdy. Znam tylko struktury, ktre lepiej lub gorzej nadaja
sie do wypowiedzenia swiata. Ale. . .
Tym razem zamilk na bardzo dugo, a ja nie smiaem sie odezwac.
Czasem jednak wydawao mi sie, z e przypominaja one cos. . .
Co masz na mysli?
Jezeli szukam, to juz znalazem, gdyz umys pragnie tylko tego, co juz posiada. Znajdowac to wiedziec. A jak bym mg szukac czegos, co dla mnie nie
ma jeszcze sensu? Jak ci mwiem, z al za mioscia jeszcze jest mioscia. I nikt
nie cierpi pragnac
czegos, czego nie pojmuje. A ja tymczasem czuem jakby z al
myslac
o rzeczach, ktre jeszcze nie miay sensu. W przeciwnym razie jak bym
mg zmierzac ku prawdom, ktrych jeszcze nie mogem poja
c? Obieraem prosto
biegnace
drogi w kierunku nie istniejacych

z rde i byo to jak gdyby powraca-

298

nie. Wybieraem instynktownie pewne struktury, jak slepe gasienice

pezajace
ku
soncu.
A ty, kiedy budujesz piekna swiatyni
e, jaka ona jest?
A kiedy prawnie okreslasz ceremonia, budzacy
w ludziach zachwyt, podobnie
jak ogien ogrzewa siedzacego

przy nim slepca, jaki to jest ceremonia? Gdyz nie


wszystkie swiatynie

sa piekne i bywaja ceremoniay, ktre nie budza zachwytu.


Natomiast gasienice

nic nie wiedza o soncu, slepcy nic nie wiedza o ogniu,


a ty nie znasz oblicza, do ktrego chciabys upodobnic budowana swiatyni
e, ktra
wzrusza serca ludzkie.
Byo pewne oblicze, od ktrego bio swiato, i blask bi wyraznie z tej, a nie
z innej strony, wiec zwracaem ku niemu twarz. Ale nie znam jeszcze tego oblicza. . .
Wtedy geometrze pokaza sie Bg.

CXXVII

Niskie czyny angazuja niskie dusze. Szlachetne czyny angazuja dusze szlachetne.
Niskie czyny wyznaczaja niskie pobudki. Szlachetne czyny pobudki szlachetne.
Jesli knuje zdrade, uzyje do tego zdrajcw.
Jesli buduje, budowac beda mularze.
Jesli zawieram pokj, podpisza go tchrzliwi.
Jesli niose smierc, wojne wypowiedza bohaterowie.
*

Jesli sposrd wielu rznych tendencji jedna wezmie gre, na jej czele stanie
ten, kto najgosniej sie za nia opowiada. Jezeli zas droga bedzie potrzebna i upokarzajaca,
przywdca zostanie czowiek, co pragna
jej przez zwyka podosc , nawet jesli nie bya naprawde potrzebna.
*

Trudno doprowadzic do tego, aby o poddaniu decydowali najodwazniejsi,


rwnie trudno aby za poswieceniem opowiadali sie najtchrzliwsi.
*

Jesli zas jakis czyn bedzie potrzebny, choc upokarzajacy


z pewnego punktu
widzenia bo nic w z yciu nie jest proste wybiore czowieka, ktry, dlatego
z e sam najbardziej cuchnacy
nie bedzie okazywa obrzydzenia. Na smieciarzy
nie nalezy wybierac ludzi o czuym powonieniu.

300

Podobnie w przypadku ukadw prowadzonych ze zwycieskim wrogiem. Do


ich przeprowadzenia wybiore przyjaciela mojego wroga. Ale niech nikt mi nie
zarzuca, z e szanuje pierwszego, ani z e z dobrej woli poddaje sie drugiemu.
*

Jesli smieciarzy poprosisz o wypowiedz, oswiadcza oczywiscie, z e oprzniaja


smietniki z upodobania do woni odpadkw.
A kat powie, z e wykonuje swoje rzemioso z zamiowania do krwi.
Ale bybys w bedzie sadz
ac
mnie gdy nakazuje im to czynic wedle
ich sw. Przeciwnie: ja powouje smieciarzy, gdyz mam wstret do nieczystosci
i lubie nade wszystko lsniace
progi domostw. A wstret do niewinnie przelanej
krwi zmusi mnie, abym wymysli funkcje kata.
*

Jezeli wiec chcesz zrozumiec ludzi, nie suchaj, co mwia. Kiedy dla ocalenia
spichlerzy mojego krlestwa wypowiadam wojne i decyduje sie na ofiare z ludzkiego z ycia, najodwazniejsi wysuna sie na czoo i beda gosic potrzebe smierci,
mwiac
wyacznie

o honorze i o chwale umierania. Nik bowiem nie umiera za


spichlerz.
Podobnie jest z mioscia do statku, ktry u kowala przeksztaca sie w miosc
do gwozdzi.
Kiedy natomiast postanawiam zawrzec pokj, aby zawartosc tych samych spichlerzy ocalic przed kompletnym rabunkiem, nim ogien wszystko strawi (a wtedy
nie byoby juz mowy ani o wojnie, ani o pokoju, a tylko o wiecznym snie umarych), wysuna sie na czoo, aby pokj podpisywac, ludzie najmniej uprzedzeni
w stosunku do nieprzyjaciela i beda mwic o pieknie praw i o susznosci takich
decyzji. I oczywiscie beda wierzyc w to, co mwia. Ale chodzio przeciez o cos
zupenie innego.
Jezeli skaniam ludzi, aby cos odrzucili, odrzuci ten, ktry odrzuca wszystko.
Jezeli skaniam ich, aby sie na cos zgodzili, zgodzi sie ten, ktry sie godzi na
wszystko.
*

Gdyz krlestwo jest rzecza potez na i ciez ka, ktrej nie moga uniesc sowa
przne jak plewy rzucone na wiatr. Dzisiejszej nocy spogladam

z wyzyn mojego tarasu na czarna ziemie, gdzie niezliczone tysiace


spia lub czuwaja, ludzie
301

szczesliwi albo nieszczesliwi, zadowoleni lub niezadowoleni, ufni lub zrozpaczeni. I najpierw pomyslaem sobie, z e moje krlestwo jest nieme, gdyz jest jak olbrzym-niemowa. I jakze bym potrafi przeniesc w twoje wnetrze pragnienia krlestwa i jego z arliwosc , znuzenie i wezwania, jezeli nawet nie potrafie znalezc sw,
ktre by przeniosy w twoja dusze grskie ancuchy, gdys ty zna tylko morze?
Wszyscy mwia w imieniu krlestwa, a kazdy inaczej. I maja racje, gdy prbuja mwic w imieniu krlestwa. Bo trzeba starac sie, aby w olbrzym-niemowa
wyda z siebie jakis krzyk.
Mwiem ci to samo o doskonaosci. Piekna piesn rodzi sie i piesni nieudanych, gdyz jesli nikt nie bedzie c wiczy sie w spiewaniu, nigdy sie nie narodza
piekne piesni.
Ludzie wiec przecza jedni drugim, albowiem nie ma jeszcze jezyka zdolnego
wypowiedziec, czym jest krlestwo. Pozwl im mwic. Wysuchaj wszystkich.
Wszyscy maja racje. Ale nie dosc wysoko wspieli sie kazdy na swj szczyt, aby
zrozumiec, z e inni tez maja racje.
A kiedy sie rozszarpuja wzajemnie, zamykaja w wiezieniach i zabijaja, to dlatego, z e pragna mowy, ktrej nie potrafia jeszcze stworzyc.
Totez przebaczam im, kiedy sie jakaj
a.

CXXVIII

Zapytujesz mnie: Dlaczego ten nard godzi sie isc w niewole i nie walczy do
upadego?
Otz trzeba rozrzniac pomiedzy poswieceniem z miosci, ktre jest rzecza
szlachetna, a samobjstwem z rozpaczy, ktre jest czyms niskim albo niegodnym.
W przypadku poswiecenia potrzeba jakiegos boga, jak ojcowizny, wsplnoty albo swiatyni,

czegos, co przyjmuje przekazana sobie czastk


e czowieka, w ktra
czowiek przemienia siebie.
Bywa, z e czowiek godzi sie umrzec za wszystkich, nawet jezeli smierc jest
zbedna. Ale ona nigdy nie jest zbedna. Inni staja sie dzieki niej piekniejsi, oko ich
sie rozjasnia, a umys rozszerza.
Jaki ojciec nie wyrwie sie, chocby przytrzymywany z caych si i nie skoczy
w otchan, gdzie topi sie jego syn? Nikt go nie zdoa utrzymac. Ale czy chcesz, aby
obaj rzucili sie w odmety? Kto zostanie wzbogacony zagada tych dwu z ywotw?
Honor to promieniujace
poswiecenie, nie samobjstwo.

CXXIX

Kiedy osadzasz

moje dzieo, chce, z ebys mwi o nim nie przenoszac


osadu

na moja osobe. Jezeli bowiem rzezbie jaka


s twarz w kamieniu, przemieniam sie
w nia i jej suze . A nie ona mnie suzy. I godze sie nawet zapacic z yciem, aby
dziea dokonczyc.
Nie oszczedzaj wiec sw krytyki, lekajac
sie, z e zranisz moja prznosc , gdyz
nie ma we mnie prznosci. Uczucie prznosci nie ma dla mnie w ogle sensu,
skoro nie chodzi tu o mnie, ale o rzezbiona przeze mnie twarz.
Jesli jednak sie zdarzy, z e to oblicze cos w tobie przemienio, nie szczedz mi
takze sw uznania, aby nie urazic mojej skromnosci. Nie ma bowiem we mnie
skromnosci. Tu chodzio o strza z uku: jego kierunek jest czyms nadrzednym
wobec nas, ale trzeba, abysmy wspdziaali. Ja jestem strzaa, ty celem.

CXXX

A kiedy umre.
Panie, przychodze do Ciebie, gdyz w Twoje imie oraem. Ty bedziesz sia. Ja
postawiem te swiece. Ty ja zapalisz.
*

Ja budowaem swiatyni
e. Ty zamieszkasz w jej ciszy.
*

Nie ja bede owi zwierzyne: ja tylko zastawiaem sida. Gotowaem je, aby
brac udzia w owach. I lepiem czowieka zgodnie z twoimi boskimi prawami
energii, aby mg chodzic. Ty bedziesz korzysta z tego narzedzia, jezeli znajdziesz w nim swoja chwae.
*

Stojac
na grze warownych murw westchnaem

geboko. Zegnajcie.
Oddaem wam caa miosc , jaka bya we mnie, i teraz zapadam w sen. Ale jestem niezwyciez ony, tak jak niezwyciez one jest ziarno. Nie wypowiedziaem wszystkiego,
co jest we mnie. Ale tworzenie nie musi byc wypowiadaniem. Jezeli zdobyem
sie na jedna nute, niczyja, tylko moja wasna, juz sie wyraziem bez reszty. I jesli uchwyciem jeden gest, ten wasnie, niepowtarzalny. Daem ciastu ten jeden
zaczyn. I teraz wszyscy narodziliscie sie ze mnie, gdyz kiedy zechcecie dokonac
wyboru, poprowadzi was niewidoczna droga i bedziecie rosna
c, jak rosnie moje
drzewo, i stawac sie tak jak ja.
Bedziecie sie czuli wolni, a ja bede juz martwy. Ale tak samo wolna jest rzeka,
ktra pynie do morza, i kamien spadajacy
ku ziemi.
Stancie sie jak gaezie. Kwitnijcie, okrywajcie sie owocem. Przyjdzie winobranie i owoc zostanie zwazony.
305

Z pokolenia na pokolenie zachowaj wiernosc , mj ludu, jezeli potrafiem


wzbogacic twoje dziedzictwo.
Modliem sie, a straz chodzia po murach twierdzy. I rozmyslaem.
Krlestwo posya ku mnie niestrudzone straze. Wiec zapaliem ogien, ktry
w straznikach staje sie pomieniem czuwania.
Piekny jest ten z onierz, ktry patrzy w moja twarz.

CXXXI

Gdyz ja wam przemieniam swiat, tak jak dziecko swoje trzy kamyki, nadajac
im rzne znaczenia i coraz to inna role w zabawie. I rzeczywistosc dla dziecka
nie jest ani kamykami, ani reguami gry, bo one sa tylko skuteczna puapka, ale
wyacznie

z arliwoscia rodzac
a sie z zabawy. I to ona z kolei przemienia kamyki.
A tobie na co przedmioty, dom, miosc i dzwieki przeznaczone dla uszu albo
obrazy przeznaczone dla oczu, jezeli nie stana sie budulcem dla mojego niewidzialnego paacu, ktry je wszystkie przemieni?
Natomiast ludzie, ktrzy nie maja krlestwa dajacego

z ycie, a zatem nie znajdujacy


z adnego uroku w przedmiotach, patrza na nie z irytacja. Dlaczego bogactwo mnie nie ubogaca? skarza sie i sadz
a, z e trzeba je zatem pomnazac,
poniewaz nie byo dosc wielkie. I przywaszczaja sobie jeszcze wiecej przedmiotw, i jeszcze bardziej sa nimi przytoczeni. A niepokj, nie dajacy
sie niczym
zagodzic, rodzi w nich okrucienstwo. Bo nie wiedza, z e szukaja czego innego,
poniewaz dotad
tego nie spotkali. Zobaczyli czowieka, ktry czytajac
list miosny wyda im sie nieopisanie szczesliwy. Zagladaj
a mu przez ramie i widzac,
z e
znajduje radosc w czarnych literach na biaej karcie, nakazuja niewolnikom wypisywac na biaych stronicach tysiaczne

kombinacje czarnych znakw. I choszcza


ich, gdy talizman przynoszacy
szczescie okazuje sie nieosiagalny.

Albowiem nie istnieje w nich nic, co pozwolioby przedmiotom budzic w so a wiec na pustyni penej porzuconych bezadnie kamieni.
bie wzajemne echa. Zyj
Ale ja przychodze i wbrew nim wznosze swiatyni
e. I oto te same kamienie
napeniaja ich szczesciem.

CXXXII

Wpajaem w ludzi wrazliwosc na smierc. I nie z aowaem tego. Bo dzieki temu stawali sie rwniez wrazliwi na z ycie. Jezeli wprowadze miedzy ludzi prawo
starszenstwa, przybedzie powodw do nienawisci, ale zarazem powodw do
kochania czy opakiwania brata. Nawet gdyby to on z mocy mojego prawa
krzywdzi brata modszego. Gdyz wtedy smierc starszego, ktry jest odpowiedzialnym przewodnikiem i drogowskazem plemienia, nabiera znaczenia. A jesli
umrze modszy, starszy opakuje owce ze swego stada modszego brata, ktrego tak mio byo mu kochac i dawac mu rady w swietle wieczornej lampy.
Jezeli jednak uczynie obu rwnych i wolnych wobec siebie, smierc jednego
nic nie zmieni i z aden nie bedzie opakiwa drugiego. Zauwazyem to patrzac
na
moich z onierzy w czasie bitwy. Zgina
oto towarzysz i nic sie wasciwie nie zmienio. Inny go zaraz zastapi.
A te powsciagliwo

sc w obliczu smierci i powstrzymywane zy wy nazywacie z onierska godnoscia, podjeta ofiara, meska duma. Ale
chocbym mia was zgorszyc, powiem jasno: nie paczesz, bo brak ci powodw do
paczu. Bo nie wiesz nawet, z e ten, co zgina,
jest martwy. Moze umrze pzniej,
kiedy juz wojna sie skonczy. Dzisiaj masz zawsze obok siebie innych z onierzy,
jednego z prawa i drugiego z lewa, kazdy z karabinem w reku. Nie masz nawet
moznosci zapytac tego czowieka, co byby zdolny dac z siebie, gdyby by sam.
Czy daby taka opieke jak starszy brat? Bo to, co dawa jeden towarzysz broni,
da ci takze inny. Kulki zamkniete w woreczku nie opakuja braku jednej kulki,
bo woreczek jest peen identycznych kulek. O towarzyszu, co umiera obok ciebie,
powiesz po prostu: Ach, nie mam czasu. . . On umrze pzniej! Ale on i potem
nie umrze, bo kiedy wojna sie skonczy, ci, co przezyli, rozprosza sie po swiecie. I tak rozpadnie sie struktura, ktra tworzyliscie. Bedziecie sobie podobni i za
z ycia, i po smierci. Nieobecni stana sie jakby martwi, a martwi jak nieobecni.
Jezeli jednak przynalezycie do jednego pnia drzewnego, kazdy zalezy od
wszystkich i wszyscy od kazdego. I jesli jeden odejdzie, bedziecie pakac.
A jezeli tworzycie jaka
s strukture, to i poddani jestescie pewnej hierarchii.
Wwczas okazuje sie, ile kazdy znaczy dla innych. Tam zas, gdzie nie ma hierarchii, nie ma i braterstwa. Ilekroc syszaem, jak ktos mwi bracie, wiedziaem,
z e istnieje tu jakas zaleznosc .
308

I nie chce bynajmniej, z ebyscie okazywali wobec smierci niewzruszonosc serca. Gdyz czym innym jest odpornosc na upokarzajac
a sabosc , jak na przykad
strach na widok krwi albo obawa przed blem, ktra to odpornosc kaze wam
wzrastac, a czym innym lzej przezywac smierc, skoro mniej znaczy to, co
umiera. Z pewnoscia, im lzej bedzie wazy zmary brat, tym mniej go bedziecie
opakiwac.
A ja chce was wzbogacic i nawiaza
c wiez pomiedzy toba i bratem. I sprawic,
aby wasza miosc , jesli sie pokochacie, bya odkrywaniem krlestwa, a nie skokiem dzikiego koza. To prawda, z e dziki kozio nie pacze. Ale jesli umrze ukochana, poczujesz sie jak wygnaniec. Natomiast kto przyjmuje smierc ukochanej
po mesku, traktowa widocznie miosc po bydlecemu. I ona takze moze przyja
c
jego smierc po bydlecemu, mwiac:
To normalne, z e ludzie gina na wojnie. . .
Naprawde chce tego, z ebyscie umierali w czas wojny. Ktz bowiem poza wojownikiem bedzie umia rzeczywiscie kochac? Nie chce natomiast, z ebyscie przez
maodusznosc umniejszali wasz skarb, po to by mniej z aowac jego utraty. Kto
wtedy bedzie umiera? Tepy automat, ktry nie ponosi ofiary dla krlestwa.
Ja z adam,

aby mi dawano czesc najlepsza. Bo tylko wtedy wy bedziecie wielcy.


A zatem nie wymagam, abyscie gardzili z yciem, ale, przeciwnie, abyscie je
kochali.
A takze abyscie pokochali smierc, jezeli w zamian za nia macie otrzymac
krlestwo.
Nie ma bowiem przeciwienstw. Miosc Boga powieksza w was miosc krlestwa. Miosc krlestwa powieksza miosc ojcowizny. Ta z kolei miosc
mazenska. A miosc mazenska rodzi miosc do zwykej srebrnej tacy, na ktrej
pijecie herbate, kiedy skonczycie sie kochac.
*

Ale skoro sprawiem, z e smierc jest rozpacza, chce was zarazem pocieszyc.
Totez dla tych, co pacza, wymysliem modlitwe: Modlitwe przeciw smierci.

CXXXIII

Napisaem wiersz. Mam go jeszcze poprawic.


Ojciec rozgniewa sie:
Piszesz wiersz, a potem go bedziesz poprawia! Przeciez pisac to wasnie
poprawiac! Tak samo jak rzezbic to poprawiac. Czys widzia, jak sie miesi gline? Z kolejnych poprawek rodzi sie rzezbiona twarz, a pierwsze dotkniecie palca
jest juz poprawka w stosunku do bryy gliny. Zakadajac
miasto wprowadzam poprawke w piaszczysty grunt. Potem wprowadzam poprawki w budowane miasto.
I tak, poprzez kolejne poprawki, ide ku Bogu.

CXXXIV

Czowiek wyraza sie poprzez wyrazanie stosunkw. Dzwony budza w sobie


wzajemne echa. Ale przedmioty budzace
echa nie maja wiekszego znaczenia. To
tylko tworzywo, z ktrego budujesz puapki, chcac
schwytac zdobycz, a zdobycz
jest zawsze czyms innym ze swej natury niz puapka. I powtarzaem ci juz wiele
razy, z e przedmioty musza byc powiazane

miedzy soba.
W tancu czy muzyce istnieje pewne nastepstwo czasowe, dzieki ktremu
odczytuje bezbednie zawarte przesanie. Tu przeduzasz, tam zwalniasz, tu sie
wznosisz, tam schodzisz. A ty, suchaczu, suchaj w sobie echa.
Ale tam, gdzie wszystko tworzy jedna caosc , niezbedny jest pewien umowny
system. Jezeli bowiem nie ma nosa, ani ust, ucha ani brody, jak moge wiedziec,
czy wyduzasz jaka
s odlegosc , czy ja skracasz, pogrubiasz czy wysmuklasz, prostujesz czy krzywisz, wgebienie dajesz czy wypukosc ? Jak poznam twoje intencje i jak dojrze powtrzenia, jak usysze echa? I jak odczytam twoje przesanie?
A przesanie stanie sie dla mnie kodem, gdyz moze byc przesanie wspaniae albo
banalne.
Jezeli wiec dasz mi twarz doskonale banalna, nie wyrazisz nic poza tym, co
przynosi kod, nic poza punktem odniesienia i akademickim modelem. Nie wywoa
on we mnie wzruszenia, co najwyzej odczytam, co chcesz mi przekazac. Jezeli
zas dasz mi wyacznie

model, z pewnoscia nie przekazesz nic. Totez godze sie,


kiedy oddalasz sie od modelu, deformujesz go i wprowadzasz powikania, ale tak
dugo, pki zachowuje klucz do zrozumienia, co mianowicie robisz. I nie zrobie
ci z adnego wyrzutu, jesli ci przyjdzie do gowy umiescic oko na srodku czoa.
Moge jednak wtedy stwierdzic, z e jestes niezreczny, podobnie jak ktos, kto
chcac,
aby jego muzyka bya syszana, gra za gosno, albo w wierszu zbyt silnie
akcentuje pewien obraz, aby zosta zauwazony.
Wydaje mi sie bowiem godziwe, aby po ukonczeniu swiatyni

usuna
c rusztowanie. Nie musze wiedziec, jakimi srodkami osiagasz

swj cel. Dzieo jest wtedy


doskonae, jezeli ich nie widze.
Albowiem nie nos interesuje mnie w szczeglny sposb; nie nalezy zatem zbyt
natretnie mi go pokazywac umieszczajac
na czole; ani sowo wiec nie trzeba

311

dobierac sw zbyt silnych, gdyz moga przesonic obraz. Ani nawet na obraz nie
trzeba kasc zbytniego nacisku, gdyz zaciera sie wwczas styl.
Oczekuje z twojej strony czegos, co jest innej natury niz puapka, w ktra
chcesz schwytac czytelnika. Tak jest z cisza wewnatrz
kamiennej katedry. Okazuje sie wtedy, z e ty przeciwnie, pogardzajac
rzekomo tworzywem i szukajac
istoty,
zgodnie ze wzniosa ambicja dostarczenia przekazw nie do odczytania, zastawiasz potez na puapke o jaskrawych kolorach, ktra mnie miazdzy i kryje zowiona w puapke martwo urodzona myszke.
Kiedy bowiem uwazam cie za pisarza barwnego, byskotliwego albo paradoksalnego, nic mi nie dajesz, gdyz po prostu wystepujesz przede mna jak sztukmistrz
na jarmarku. Bad
dotyczy stwarzanego dziea. Bo nie chodzi o to, bys sie sam pokaza, ale abys mnie kaza sie stawac. Wiec jesli bedziesz wymachiwa mi przed
oczami twoim dziwactwem, po prostu pjde gdzie indziej.
Kto natomiast doprowadzi mnie tam, gdzie zamierza, a potem sie wycofa,
daje mi przekonanie, z e to ja odkryem swiat i tak jak tego pragna
zaczynam
sie stawac.
*

Nie sadz
e jednak wcale, aby dyskrecja polegaa na mglistym falowaniu ksztatw: nosa, ust, brody rozlewajacych

sie jak wosk topiony w ogniu. Jezeli bowiem


tak mocno pogardzasz uzywanymi srodkami, odrzuc w pierwszym rzedzie marmur, gline czy braz,
ktre sa nieporwnanie bardziej materialne niz zwyky ksztat
wargi.
Dyskrecja polega na tym, abys nie kad zbytniego nacisku na to, co chcesz
mi pokazac. Przeciez w ciagu
kazdego dnia widuje wiele twarzy i zauwaze od
pierwszego wejrzenia, z e chcesz zatrzec ksztat nosa; nie nazwe takze dyskrecja
tego, jezeli umiescisz swoja marmurowa rzezbe w ciemnym pokoju.
Twarz naprawde niewidoczna i taka, ktra nie da mi nic, to twarz banalna.
Ale staliscie sie prymitywni i trzeba krzyczec, z ebyscie w ogle cos usyszeli.
*

Mozesz, oczywiscie, narysowac kolorowy dywan; ale ma on tylko dwa wymiary i choc przemawia do zmysw, nie przemawia ani do umysu, ani do serca.

CXXXV

Chciabym ci przetrzec oczy, z ebys dojrza miraz czarodziejskiej wyspy. Wydaje ci sie, z e wsrd swobodnie rosnacych

drzew i ak,
i pasacych

sie stad, w uniesieniu, jakie daja wielkie i puste przestrzenie, w pomieniu nieokieznanej miosci, wystrzelisz w gre jak smuke proste drzewo. A tymczasem najprostsze drzewa, jakie widziaem, nie rosy bynajmniej swobodnie. Takie nie spiesza sie, aby
pia
c sie w gre, zwlekaja, rosna skrecone i krzywe. Tylko drzewo w dziewiczej
puszczy, zagrozone ze strony rywali kradnacych

mu dopyw sonecznego swiata,


wspina sie w niebo pionowym pedem, pospiesznie, jakby w odpowiedzi na czyjes
wezwanie.
Na twojej wymarzonej wyspie nie znajdziesz ani swobody, ani uniesienia, ani
miosci.
Jezeli zas na dugo odejdziesz na pustkowie (bo czym innym jest szukanie
tam odpoczynku po zamecie miejskiego z ycia), znam tylko jeden sposb, z eby
pustkowie dla ciebie ozyo: musisz zachowac tam napiecie, by stao sie podatnym
gruntem, by twoje uniesienie miao skad
czerpac soki. Zbuduj tam strukture
siec linii napiec . Czy to na paszczyznie naturalnej, czy tez mojego krlestwa.
A ja na tym pustkowiu rozmieszcze studnie tak skapo,

z ebys mg dojsc
do kazdej z nich, ale nie bez trudu. Bedziesz musia pod koniec sidmego dnia
oszczedzac wody w bukakach. I spieszyc ku studni z caych si. I zdobyc ja zwyciesko. I tracic juczne zwierzeta po drodze, przemierzajac
pustynne przestrzenie,
bo studnia godna jest ceny swiadomie podjetych ofiar. A zasypane piaskiem karawany, ktre studni nie odnalazy, poswiadczaja jej chwae, byszczac
a w biaych
kosciach wydanych soncu.
Kiedy wiec ruszajac
w droge sprawdzasz juki, dociskasz sznury, patrzac,
czy
adunek nie chwieje sie na grzbiecie zwierzecia, i kontrolujesz zapasy wody, dajesz to, co w tobie najlepsze. I oto ruszasz do dalekiego kraju, gdzie za horyzontem piaskw czeka bogosawienstwo wd, i pokonujesz odlegosc etapami, od
jednej studni do drugiej, jak stopien po stopniu; a potem okazuje sie, z e jest tam
wrg, ktrego trzeba pokonac, i taniec, ktry trzeba odtanczyc wiec wchodzisz
w ceremonia pustyni. A ja umacniam nie tylko sie twoich miesni, ale i dusze.

313

Jezeli zas chce ubogacic cie jeszcze bardziej, jesli chce, z eby studnie, niby bieguny magnetyczne, przyciagay

lub odpychay z caa sia, a pustynia stawaa sie


w ten sposb struktura dla twojego umysu i serca wtedy wypenie ja nieprzyjacimi. Oni beda w posiadaniu studzien i z eby miec do nich dostep, bedziesz
musia szukac wybiegw, walczyc i zwyciez ac. A twj krok stanie sie szybszy
lub powolniejszy, cichszy lub gosniejszy w zaleznosci od tego, jakie tam beda
koczoway plemiona: mniej czy bardziej okrutne, pokrewne duchem czy tez mwiace
niezrozumiaym jezykiem, lepiej lub gorzej uzbrojone. Zmieniac sie tez
beda etapy przebywane w ciagu
dnia, choc bedzie to ta sama przestrzen, identyczna w kazdym calu dla oka. I bezmiar pustyni wpierw powy i monotonny
zrznicuje sie, zabarwi rozmaicie i ukierunkuje rznym przyciaganiem;

i dla twojego umysu i serca nabierze wiekszej wyrazistosci niz szczesliwe krainy pene
swiezych dolin, bekitnych gr, sodkich jezior i ak.

Bo twj krok raz jest krokiem skazanego na smierc, a kiedy indziej oswobodzonego, tu czeka cie zagadka, a tam zagadka sie wyjasnia. Tu scigasz kogos,
a tam idziesz cicho i uwaznie jak w pokoju, gdzie spi ta, ktrej nie chcesz obudzic.
Podczas wiekszosci tych podrzy nic sie faktycznie nie stanie, albowiem wystarczy, z e rozpoznasz rznice, a ceremonia z nich zrodzony uznasz za naturalny,
potrzebny i nieodwoalny, a wtedy stanie sie bogatszy twj taneczny krok. Przez yjesz wtedy cud, ktrego nie przezyje nikt z twojej karawany, jezeli nie rozumie
twojego jezyka i nie ma udziau w twoich lekach, nadziejach i radosciach; jesli
powtarza tylko gesty twoich wielbadnikw,

nie znajdzie nic poza pustynia i pustka i bedzie ziewa podczas przemarszu przez bezkresne przestrzenie, i nie otrzyma
nic poza nuda:
takiego podrznika moja pustynia w niczym nie zmieni. Studnia
bedzie dla niego tylko niewielkim otworem w ziemi, ktry trzeba oczyscic z piasku. I bedzie sie nudzi, poniewaz pustynia ze swej natury jest niewidoczna: bo
przeciez chodzi tu tylko o garsc ziaren porwanych wiatrem, choc i one potrafia
wszystko przemienic dla czowieka, ktrego wia
ze z rzeczami wiez , podobnie jak
cae przyjecie przemieni sl, ktra przyprawia jado. A jesli pojmiesz reguy gry,
moja pustynia moze nabrac dla ciebie tak nieodpartej mocy, z e choc wybiore czowieka przecietnego, egoiste, sceptyka i krtkowidza i wyrwe go z przedmiescia
albo sennej oazy, i raz jeden kaze mu przejsc przez pustynie, wykiekuje w nim
czowiek, jak ziarno przebijajace
upine, i rozkwitnie w nim umys i serce. I stanie
przede mna przemieniony, wspaniay, gotowy z yc z yciem ludzi mocnych. A jesli
nawet dam ci tylko udzia w jezyku pustyni, ona, jak sonce, sprawi, z e zakiekujesz i urosniesz gdyz istotne sa nie same przedmioty, ale ich sens.
Przejdziesz wiec pustynie jak cudowna uzdrawiajac
a sadzawke. A kiedy znajdziesz sie na drugim brzegu, rozesmiany, piekny i peen meskosci, rozpoznaja cie

314

natychmiast kobiety, bo takiego cie szukay, i lekcewazac


je, kazda bedziesz mg
zdobyc.
*

Szalony, kto sadzi,

z e ludzkiego szczescia trzeba szukac w zaspokajaniu pragnien, przekonany, z e dla idacych

liczy sie przede wszystkim dojsc do kresu.


A kresu przeciez nigdy nie ma.
Dlatego powiadam ci, z e dla czowieka najwazniejsze sa przede wszystkim linie napiec , bo on w napieciu sie hartuje; a takze zrodzona z niego wasna zwartosc
wewnetrzna i echo, jakie budza jego kroki, i to, z jaka sia przyciagaj
a go studnie
wsrd pustyni i jak ostry jest stok, po ktrym wspina sie wsrd gr. Kto umia
sie po nim wspia
c i pokonac skalna iglice podciagaj
ac
sie na rekach i scierajac
do
krwi kolana, tego rozkosze przyznasz innej sa prby niz paskie rozkosze
czowieka osiadego, ktry po caodziennym wypoczynku rzuca sie na trawe, na
miekkiej wyniososci niewielkiego wzgrza.
Ale ty, zerwawszy boska wiez acz
ac
a rzeczy, zniszczyes siy magnetyczne.
Widzac
ludzi da
zacych

z takim wysikiem ku studniom, sadzie

s, z e to o studnie chodzi, i wywiercies dla nich studni pod dostatkiem. Widzac,


jak czowiek
da
zy do odpoczynku sidmego dnia, pomnozyes dni wypoczywania. Widzac,
z e
ludzie pragna diamentw, rozdzielies miedzy nich diamenty, nie patrzac
komu
i ile. Widzac,
z e ludzie lekaja sie wroga, wrogw obezwadnies. Widzac,
z e ludzie tesknia do miosci, zbudowaes specjalne dzielnice, wielkie jak cae miasta,
gdzie wszystkie kobiety sa na sprzedaz. A w ten sposb okazaes sie jeszcze gupszy niz w gracz w kregle, o ktrym opowiadaem, a ktry szuka rozkoszy, ale jej
nie znalaz, gdyz na jego rozkaz niewolnicy przewracali wszystkie kregle naraz.
Nie twierdze jednak bad
z pewien z e chodzi o niezaspokajanie pragnien.
Jezeli bowiem nie ma w czowieku wewnetrznej dynamiki, nie ma i linii napiec .
Jesli studnia jest blisko, pragniesz jej umierajac
z pragnienia. Jesli jednak, dla jakiejs przyczyny, jest dla niego zupenie niedostepna, i nie moze ani nic od niej
otrzymac, ani nic jej dac studnia jakby dla niego w ogle nie istniaa. Podobnie jak przechodzaca
kobieta, ktra mija i ktra nie moze byc dla niego. Wbrew
realnym odlegosciom dalsza jest niz inna, w jakims dalekim miescie i nawet zamez na. Ta moze byc przemieniona, jesli stanie sie elementem struktury i napiecia.
Mozesz wiec marzyc, na przykad, z e jedziesz ku niej noca i z e przystawiasz drabine do okna, aby ja porwac, rzucic na swego konia i nasycic sie nia w bezpiecznej
kryjwce. Lub jesli jestes z onierzem moze sie stac krlowa i mozesz miec
nadzieje, z e umrzesz za nia.
Radosc , ktra znajdujesz w strukturach faszywych, wymyslanych dla zabawy,
jest z aosna i nedzna. Jezeli podoba ci sie diament, wystarczy, z e bedziesz szed
315

ku niemu powoli, i coraz wolniej, a przezyjesz z ycie pene wzruszen. Ale jezeli
to powolne kroczenie w strone diamentu bedzie objete pewnym rytuaem, wia
za
cym cie i zabraniajacym

przyspieszyc kroku, jezeli prac


ku niemu ze wszystkich
si bedziesz napotyka zakazy, powstrzymujace
cie, abys nie szed predzej; jezeli
dostep do diamentu nie jest ci wzbroniony nieodwoalnie (wtedy utraciby znaczenie i zmieni sie w nierealne zjawisko), ale tez nie jest atwy (co nie wykrzesaoby
z ciebie z adnego wysiku), ani utrudniony specjalnie jakims gupim wymysem (to
byoby karykatura z ycia); jezeli, sowem, w dostep jest waczony

w jaka
s silna

i rozbudowana strukture wtedy i z ycie bedzie bogate. Zeby dac mocne podstawy istnienia, nie ma jak obecnosc nieprzyjaciela: nic w tym zdumiewajacego

po prostu, z eby doszo do starcia, musza istniec dwie strony walczace.

A bogactwo polega wasnie na wierceniu studni, czekaniu na dzien odpoczynku, wydobywaniu diamentu z wnetrza ziemi i zdobywaniu miosci.
Nie zas na tym, aby studnie, dni wolne od pracy, diamenty i swobode w miosci
posiadac. Podobnie jak i nie na tym, aby tego wszystkiego pragna
c, ale nie
da
zyc do zdobycia.
Jesli zas przeciwstawiasz sobie jako sprzeczne sowa: pragnienie i posiadanie, chyba nie rozumiesz z ycia. Jedno i drugie poddane jest twojej ludzkiej
prawdzie i nie ma tu z adnej sprzecznosci. Gdyz pragnienie musi sie wyrazic bez
reszty, a ty musisz napotykac nie absurdalne przeszkody, ale te przeszkode, jaka
stanowi samo z ycie, drugiego tancerza-rywala, i wtedy z ycie jest tancem. W przeciwnym razie bedziesz rwnie gupi jak czowiek, ktry sam z soba gra w ora
i reszke.
Gdyby pustynia nazbyt obfitowaa w studnie, z boskiego rozkazu dostep do
niektrych powinien byc zamkniety.
Albowiem narzucone czowiekowi linie napiec powinny byc narzucone z wysoka, azeby dzieki nim odnalaz swoje skonnosci, napiecia i swoje wasne szlaki;
ale z e nie wszystkie sa jednej jakosci, powinny przypominac cos, czego nie bedzie
w stanie zrozumiec. Dlatego powiadam, z e istnieje ceremonia dotyczacy
studni
wsrd pustyni.
*

Nie spodziewaj sie wiec niczego po szczesliwej wyspie: nagromadzonych na


wszystkie dni zapasach, podobnych do kregli walacych

sie pokotem. Stabys sie


tam tepym bydleciem. Jezeli zas wyobrazasz sobie, z e dopynawszy

noca do wyspy, zobaczysz na niej skarby, ktre cie przyprawia o zawrt gowy, pamietaj, z e
ja aby istotnie przyprawiy cie o zawrt gowy znajde jaka
s pustynie i rozrzuce je w ogromnej przestrzeni, tak aby uozyy sie w zarys oblicza, innego ze
swej natury niz przedmioty tego swiata.
316

A gdybym chcia wyspe dla ciebie ocalic, dabym ci w darze ceremonia obejmujacy
jej skarby.

CXXXVI

Jezeli chcesz mwic o soncu zagrozonym smiercia, powiedz: Sonce pazdziernikowe. Ono juz sabnie i niesie ci swoja starosc . Ale sonce listopada lub
grudnia nazwij smiertelnym skupieniem. Widze, z es zrozumia: ale mnie to obojetne. Bo dasz mi wtedy nie smak samej smierci, ale smiertelnego nazwania. A nie
o to chodzio.
Jezeli posrodku zdania jedno sowo podnosi gowe zetnij mu ja. Gdyz nie
chodzi o to, aby pokazac jedno sowo. Zdanie ma byc jak sida, w ktre zowisz
czytelnika. Sida zas maja byc niewidoczne.
Mylisz sie, jesli sadzisz,

z e to, co chcesz przekazac, da sie wypowiedziec.


W takim przypadku powiedziabys melancholia, a ja odczubym melancholie:
zbyt atwe by to byo. Z pewnoscia istnieje pewien dosc ograniczony mimetyzm,
sprawiajacy,
z e upodabniasz sie do tego, co ja mwie. Jezeli powiem: Wsciekosc

fal, odczujesz w pewnym stopniu, jak fale cie rzucaja. Jezeli powiem: Zonierz,
ktremu grozi smierc, odczujesz pewien niepokj o z ycie z onierza. Z przyzwyczajenia. Ale wszystko to dzieje sie na powierzchni. Wazne zas jest wyacznie

to,
czy potrafie cie poprowadzic tam, skad
ujrzysz swiat, tak jak ja tego chce.
Kazdy wiersz i kazdy obraz poetycki w wierszu jest tylko oddziaywaniem
na ciebie. Nie chodzi o to, aby ci to czy tamto wytumaczyc, ani jak sadz
a
ludzie bardziej subtelni zasugerowac; nie chodzi w ogle o z adne to czy tamto,
ale o to, bys ty sta sie taki lub inny. Tyle, z e podobnie jak rzezbiarz posuguje
sie ksztatem nosa, ust i brody, aby je ze soba wzruszajaco
powiaza
c i w te siec
zowic ciebie, tak i ja powiem albo zasugeruje to czy tamto, abys ty sie sta kim
innym.
Jezeli mwie o swietle ksiez yca, nie wyobrazaj sobie przypadkiem, z e chodzi o ciebie w swietle ksiez yca. Chodzi tylko o ciebie: rwnie dobrze w soncu
czy w domu, czy w chwili miosci. Chodzio po prostu o ciebie. Wybraem swiato ksiez yca, bo szukaem znaku, ktry by ci pomg zrozumiec. Nie mogem
wzia
c wszystkich znakw naraz. I oto cud: to, co mwie, rznicuje sie, zupenie
jak drzewo, ktre na poczatku
byo czyms prostym nasieniem, a nasiono nie
jest bynajmniej miniaturowym drzewem a potem rozwijajac
sie w czasie wyksztaca konary i korzenie. Tak samo jest z czowiekiem. Jezeli dam mu cos tak
318

prostego, co moze uniesc nawet jedno zdanie, moja moc nad nim zrznicuje sie
i przeksztace jego istote, a on bedzie odtad
inny i w swietle ksiez yca, i w domu,
i w miosci.
Dlatego twierdze, z e obraz, jezeli jest obrazem prawdziwym, jest pojemny jak
kultura i obejmie cie bez reszty. I nie zdoasz nawet okreslic, jak daleko siega jego
wadza.
A przeciez siec upleciona z linii napiec moze sie okazac dla ciebie za saba.
I jej dziaanie wyczerpie sie juz na koncu stronicy. Sa bowiem nasiona, ktrych
zdolnosc kiekowania wygasa bardzo szybko, i sa istoty ludzkie, ktrym brak zapau. Od ciebie jednak zalezao, czy zakiekuja, i ty moges zbudowac z nich nowy
swiat.
*

Jesli wiec powiadam: Zonierz


krlowej, nie chodzi mi z pewnoscia ani
o wojsko, ani o wadze, ale o miosc . I o pewna okreslona miosc , ktra niczego nie oczekuje dla siebie, ale oddaje sie czemus wiekszemu od siebie. Ktra
uszlachetnia czowieka i rozszerza jego granice. Gdyz taki z onierz jest silniejszy
niz inni. Spjrz na niego, a zobaczysz, jak szanuje samego siebie ze wzgledu na
krlowa. Wiesz takze, z e on nie zdradzi, gdyz chroni go miosc , ktra sercem zamieszkuje w sercu krlowej. Widzisz, jak wraca do rodzinnej wioski dumny
z siebie, ale wstydliwy, i czerwieni sie, kiedy go spytac o krlowa. A kiedy powouja go na wojne, zostawia z one i wyrusza z zupenie innymi uczuciami niz
zwyky z onierz krlewski: ten jest pijany wsciekoscia i szuka wroga, z eby mu,
w imie krla, wpakowac kule w brzuch. Natomiast z onierz krlowej bedzie sie
stara nawrcic wroga i choc na pozr wezmie udzia w tej samej bitwie, bedzie
chcia wroga wprowadzic w miosc . Albo nawet. . .
Ale mwiac
duzej osabie i tak wat
a sie obrazu. A patrzac,
jak obaj jedza
kromke chleba, nie bede umia powiedziec, jak odrznic z onierza krlowej od
innych. Bo obraz jest jak sabe swiato lampy, a choc kazda lampa na cay swiat
rzuca swoje swiato, twoim oczom niewiele ukaze.
Natomiast oczywistosc bezsporna jest jak ziarno, z ktrego mozesz wyprowadzic cay swiat.
I dlatego twierdze, z e skoro juz raz ziarno zostao zasiane, zbedne, z ebys sam
dodawa komentarze, ustanawia dogmaty i sam wymysla metody dziaania. Ziarno przyjmie sie na ludzkim gruncie i przyjda tysiace,
ktre zechca ci suzyc.
Tak tez jesli umiaes przekazac czowiekowi, z e jest z onierzem krlowej, narodzi sie z tego cay swiat kultury. A potem bedziesz mg zapomniec o istnieniu
krlowej.

CXXXVII

Nie zapominaj, z e zdanie jest czynem. Jezeli chcesz mnie nakonic do dziaania, nie szukaj argumentw. Czy sadzisz,

z e jakiekolwiek argumenty skonia mnie


do decyzji? Potrafie znalezc lepsze od twoich.
Czys widzia kiedy, aby opuszczona z ona uzyskaa cos procesem, w ktrym
dowodzi, z e racja jest po jej stronie? Proces jest czyms irytujacym.

Biedaczka nie
zdoa nawet odzyskac mez a, stajac
sie znw taka, jaka kocha, bo juz jej nie kocha.
Widywaem nieszczesne, poslubione wsrd lamentw i lamentujace
w przeddzien
rozwodu. Ale teraz mez a doprowadzao to tylko do furii.
Moze odzyskaaby go, gdyby potrafia w nim obudzic znw tego czowieka,
ktry ja niegdys kocha. Ale musiaaby miec w sobie cos z twrczego geniuszu,
ktry by natchna
czowieka, tak jak ja moge kogos natchna
c umiowaniem morza,
az stanie sie budowniczym statkw. Wtedy znw wzrosnie drzewo, ktre rosnac

bedzie sie rznicowac. A wtedy czowiek nawet lamentu bedzie czeka z upragnieniem.

Zeby
zbudowac miosc do mnie, powouje w tobie do z ycia kogos, kto jest
mnie przeznaczony. Nie bede ci mwi o cierpieniach, bo wzbudze tylko wstret.
Nie bede robi wyrzutw: zirytuja cie, i susznie. Nie bede wymienia powodw,
dla ktrych masz mnie kochac, bo nie ma po temu z adnych powodw. Powodem
miosci jest miosc . Nie bede sie tez stara uchodzic za takiego, jak bys sobie
z yczya. Gdyz takiego juz sobie przestaas z yczyc. Gdyby byo inaczej, wcia
z
jeszcze bys mnie kochaa. Ale podniose cie w gre dla mnie. A jesli bede mia
dosc siy, pokaze ci krajobraz, ktry sprawi, z e staniesz mi sie przyjacielem.
Poczuem jakby nz w sercu, kiedy kobieta, o ktrej zapomniaem, spytaa:
Czy syszysz dzwon, ktry zgubies, a on wcia
z dzwoni dla ciebie?
*

I cz ja w koncu mam ci do powiedzenia? Szedem czesto w gry i siadaem


patrzac
na miasto. Albo spacerowaem w milczeniu i z mioscia suchaem, co
mwia ludzie. Syszaem nieraz sowa, po ktrych nastepoway czyny, jak kiedy

320

ojciec powiada do syna: Idz do studni i napenij ten dzban; albo kapral mwi do z onierza: O pnocy obejmiesz straz. . . Ale zawsze tez wydawao mi
sie, z e w tych sowach nie ma nic tajemniczego i z e podrznikowi nie znajacemu

miejscowego jezyka, a widzacemu,

jak sa zwiazane

z codziennym z yciem, wydayby sie czyms rwnie normalnym i bez reszty zrozumiaym jak to, co dzieje
sie w mrowisku. Ja takze, obserwujac
pojazdy, budowle, opieke nad chorymi, rzemioso i handel w moim miescie, wszystko to oceniaem jako dzieo zwierzecia,
moze tylko smielszego, bardziej pojetnego i wynalazczego od pozostaych; ale
jednoczesnie i z nie mniejsza oczywistoscia widziaem, z e obserwujac
te zwyke
czynnosci czowieka, jeszcze go nie widze caego.
Byy bowiem rzeczy niewytumaczalne prawami mrowiska, wymykajace
mi
sie, jezeli nie pojmowaem sensu sw. Oto na przykad na placu targowym ludzie
siedzacy
w krag
suchali bajarza, a on, jezeli by uzdolniony, mgby skonczyc
mwic, wstac nagle i podpalic miasto, a oni poszliby za nim.
Widziaem takze, jak tum spokojnych ludzi, porwany gosem proroka, spieszy w slad za nim, gotowy na caopalenie w ognistym piecu wojny. Wystarczao,
aby sowa, ktre sa zazwyczaj jak plewy ulatujace
z wiatrem, podziaay z nieodparta moca, a tum odrzuca obyczaje mrowiska i gotw na smierc stawa sie jak
pozar.
Gdyz ludzie wracajacy
potem do domw byli przemienieni, i wydawao mi
sie, z e aby uwierzyc w magiczne dziaanie, nie trzeba go szukac w bekocie czarownikw, bo do moich uszu dochodziy oto sowa czarodziejskiej mocy, zdolne
oderwac mnie od rodzinnego domu, pracy, przyzwyczajen i sprawic, z e zapragne
smierci.
Dlatego tez za kazdym razem z uwaga suchaem przemwien, jakze skutecznych, ludzi, ktrzy niczego nie tworzyli, i staraem sie poja
c tresc ich przekazu.
Gdyz nieistotne jest to, co wypowiadane. W takim przypadku kazdy by by wielkim poeta. I kazdy byby prowodyrem mwiac:
Idzcie za mna do ataku, a zapach
prochu. . . Ale sprbuj tak przemawiac, a ludzie sie rozesmieja. Podobnie, jesli
bedziesz gosi potrzebe dobra.
Suchajac
jednak, jak niektrym udaje sie przemienic czowieka, i proszac

Boga, aby mnie oswieci, nauczyem sie po trochu rozpoznawac wsrd sw jak
plewy rzadki przekaz ciez ki jak ziarno.

CXXXVIII

Tak wiec postapiem

nieco w poznaniu szczescia i uznaem, z e trzeba zaja


c
sie tym zagadnieniem. Szczescie wydawao mi sie bowiem owocem pewnego wybranego ceremoniau stwarzajacego

dusze szczesliwa, a nie bezpodnym darem


przedmiotw, ktre sa marnoscia. Niepodobna bowiem przekazac ludziom szczescia jak gotowego zapasu. Totez owym uciekinierom berberyjskim mj ojciec nie
mg ofiarowac nic, co by ich uszczesliwio, gdy tymczasem wsrd najokrutniejszej pustyni i najdotkliwszej nedzy zdarzao mi sie widywac ludzi promienieja
cych szczesciem.
Nie sad
z jednak, z e chocby przez moment moge wierzyc w mozliwosc szczescia zrodzonego przez samotnosc , pustke i nedze. Rwnie dobrze moga to byc
przyczyny rozpaczy. Chce dac tylko wymowny przykad rozgraniczenia szczescia
od dostarczanych ludziom dbr i zwiazku

ludzkiej szczesliwosci z ceremoniaem.


Doswiadczenie nauczyo mnie, z e proporcja ludzi szczesliwych jest bardziej
zadowalajaca
w pustyniach, w klasztorach i posrd poswiecenia niz u osiadych
mieszkancw z yznych oaz czy wysp zwanych szczesliwymi; nie wyciagn
aem

jednak stad
wniosku (co byoby wrecz gupie), z e jakosc pozywienia jest sprzeczna z jakoscia szczescia, a jedynie ten, z e tam, gdzie dbr jest wiecej, tam i wieksza
szansa, z e ludzie biednie pojma charakter swojej radosci: moze sie wtedy wydawac, z e istotnie rodza ja przedmioty, a przeciez radosc jest dana ludziom tylko
poprzez sens, jakiego nabieraja przedmioty waczone

w krlestwo, dom rodzinny lub ojcowizne. Stad


tez zamoznosc sprzyja powstawaniu zudzen i pogoni za
czczym bogactwem.
Natomiast mieszkancy pustyni albo klasztoru, nie posiadajac;
nic, widza naocznie, skad
sie bierze ich radosc , i w ten sposb atwiej chronia z rdo swojej
z arliwosci.
Ale znw jest tutaj tak jak w przypadku wroga, ktry moze cie zabic albo dac
ci wielkosc . Gdyby bowiem czowiek rozpozna: prawdziwe z rdo szczescia i potrafiby zachowac z arliwosc z yjac
na wyspie szczesliwej albo w oazie, osiagn
aby

niewatpliwie

wielkosc w sposb jeszcze doskonalszy, podobnie jak z instrumentu wielostrunowego mozna wydobyc bogatsze dzwieki niz z instrumentu o jednej

322

strunie. Podobnie tez nie drewna kosztowne, materie, napoje i potrawy nadaway
swietnosc paacowi mojego ojca, gdzie kazdy krok by peen znaczenia.
Ale tak tez jest ze zotymi ozdobami, ktre nic nie sa warte pki zamkniete
w skarbcu, ale nabieraja znaczenia, gdy wydobyte ze skrzyn zostana rozmieszczone w nowym domu, ktrego oblicze beda upiekszay.

CXXXIX

Znw mnie odwiedzi w prorok o twardym wejrzeniu, dniem i noca przezuwajacy


w sobie swieta zosc , a ktry na domiar wszystkiego jest zezowaty.
Trzeba ich zmusic do poswiecen powiedzia.
Istotnie odparem. Dobrze by byo odja
c im czesc nagromadzonego
bogactwa; staliby sie wtedy nieco ubozsi, ale i wzbogaceni sensem pozostaego
majatku.

Bogactwa nie maja bowiem dla nich z adnej wartosci, pki nie zostana
waczone

w ksztat pewnego oblicza.


Ale on mnie nie sucha, pochoniety bez reszty swoja wsciekoscia.
Niechby zaczeli naprawde pokutowac. . . ciagn
a.

Istotnie odparem gdyz pozbawieni pokarmu w dni postu, zaznaja


potem radosci nasycenia albo tez odczuja solidarnosc wobec tych, co poszcza
z koniecznosci, albo zjednocza sie z Bogiem c wiczac
swoja wole, albo po prostu
unikna zbytniej otyosci.
Wtedy unis sie gniewem.
Przede wszystkim powinni zostac ukarani za grzechy.
A ja zrozumiaem, z e zadowoli sie dopiero, kiedy czowiek przykuty do pryczy, pozbawiony chleba i swiata, zostanie zamkniety w lochu.
Trzeba powiada wyrwac zo z korzeniami.
Istnieje niebezpieczenstwo, z e wyrwiesz z korzeniami wszystko. Czy nie
lepiej byoby zamiast wyrywac z korzeniami zo, powiekszac sume dobra? Wynajdywac swieta, ktre by uszlachetniy czowieka? Przyodziac go w strj, dzieki
ktremu nie bedzie chodzi brudny? Lepiej odzywic dzieci, z eby piekniay nauczane pacierza, zamiast cierpiec z powodu pustego brzucha?
Przeciez nie chodzi o to, aby zakreslac granice dobrom naleznym czowiekowi, ale o to, aby ocalic te linie napiec , ktre ksztatuja jego jakosc , i rysy oblicza
przemawiajace
do umysu i serca.
Tym, ktrzy potrafia budowac odzie, kaze pywac na odziach i owic ryby.
Ale tym, ktrzy potrafia budowac statki, kaze z eglowac i zdobywac swiat.
Chcesz wiec zepsuc ich bogactwem!
Nie interesuje mnie nic, co jest zasobem bogactw odparem i widze,
z es mnie nie zrozumia.

325

CXL

Jezeli odwoasz sie do z andarmw i im zlecisz budowanie swiata, chocby najdoskonalszego, ten swiat w ogle nie powstanie, gdyz nie miesci sie w roli ani
w mozliwosciach z andarma ozywiac twoja religie. W jego naturze nie miesci sie
ocenianie ludzi, ale wyacznie

wykonywanie rozkazw wynikajacych

z okreslonego kodeksu, jak na przykad nakaz pacenia podatkw czy zakaz okradania bliznich, czy poszanowania takiego lub innego przepisu. To natomiast, z e czowiek
jest taki, a nie inny, z e wieczorny posiek w gronie rodzinnym ma taki, a nie inny
charakter, wyznaczaja rytuay spoeczne, pola napiec i ich linie.

Zandarma
nie widzi sie w ogle. Jest jak mur, jak rama i szkielet. Nie ma z nim
kontaktu i jest on rwnie bezlitosny jak fakt, z e noca czowiek pozbawiony jest
sonca, albo z e aby przebyc morze, musisz czekac nadejscia statku, albo z e jesli
nie ma drzwi po lewej stronie, musisz pjsc na prawo. Wszystko to po prostu jest
takie, a nie inne.
Moze jednak obdarzysz go donioslejsza rola i zlecisz oceniac ludzi (do czego nikt na swiecie nie jest zdolny) i tropic zo wedle jego wasnej oceny, zamiast
obserwowac ludzkie czyny, co lezy w jego kompetencjach. Wtedy poniewaz
nic na swiecie nie jest proste, a ludzkie mysli sa zmienne oraz trudne do sformuowania i w istocie nie istnieja przeciwienstwa pozostana na wolnosci i dojda
do wadzy wyacznie

ci, ktrych przemozny wstret nie zniecheci do tak karykaturalnego z ycia. Byby to bowiem ad, postawiony ponad z arliwoscia drzewa, ad,
ktry zamierzaja wprowadzic logicy, a nie ad drzewa, ktre sie rodzi z ziarna.
W istocie przeciez ad jest wynikiem z ycia, a nie jego przyczyna. ad jest znamieniem silnej spoecznosci, ale nie geneza jej siy. To z ycie, z arliwosc i da
zenie
ku czemus rodza ad. Ale ad nie rodzi ani z ycia, ani z arliwosci, ani da
zenia ku
czemukolwiek.
A wtedy tylko ludziom o pospolitych duszach bedzie sie wydawao, z e wzrastaja;
przyjma tandetne idee rodem z z andarmskiego formularza i wymienia tresc
swoich dusz za podrecznik postepowania. Pamietaj: nawet wzniosy obraz czowieka i szlachetny cel stanie sie pody i gupi, jezeli z andarm bedzie go gosi.
Albowiem rola z andarma nie jest niesc kulture, ale zabraniac pewnych okreslonych czynw nie rozumiejac
nawet dlaczego.
326

Czowiek w peni wolny, postawiony w nieodwoalnym polu napiec i wobec


nieodwoalnych przymusw, ktre sa jak niewidoczni z andarmi oto jak rozumiem sprawiedliwosc w moim krlestwie.
*

Dlatego wezwaem z andarmw i powiedziaem im tak:


Bedziecie oceniac tylko ludzkie postepki wymienione w podreczniku. I godze sie na niesprawiedliwosc z waszej strony: jest bowiem czyms rozpaczliwym,
z e nie wolno dzis przekroczyc muru, ktry kiedy indziej osania rabusia, nawet jez eli za murem krzyczy napadnieta kobieta. Ale mur jest murem, a prawo prawem.
Nie wolno wam bedzie jednak oceniac czowieka. Bo milczaca
miosc do ludzi
daa mi zrozumiec, z e aby poja
c czowieka, wcale nie trzeba go suchac. A i dlatego, z e i ja nie potrafie odrznic za od dobra i boje sie, abym wyrywajac
z korzeniami zo nie da i dobra na spalenie. A jak ty bys mg sie o to pokusic, skoro
od ciebie wymagam wasnie, z ebys by slepy jak mur.
A ja nauczyem sie juz tego, z e kiedy skazanca powiode na stos, spale w nim
wasnie te czastk
e, ktra jest piekna, a ktra dopiero w pomieniach sie ukazuje.
Ale godze sie na te ofiare, azeby ocalic to, co jest kosc cem. Gdyz poprzez jego
smierc napinam sprez yny ludzkiego dziaania, ktrych nie wolno mi zwalniac.

CXLI

Zaczne wiec mwic do ciebie tak:


Czowieku o niezaspokojonych pragnieniach, ujarzmiany sia, ktremu inny czowiek zawsze przeszkadza wzrastac. . .
A ty nie zaprotestujesz, poniewaz to prawda, z e masz niezaspokojone pragnienia, z e jestes ujarzmiany sia i z e inni zawsze przeszkadzaja ci wzrastac.
Wobec tego poprowadze cie, z ebys w imie rwnosci walczy z ksieciem.
Albo zaczne inaczej:
Czowieku, ktry masz potrzebe kochania i ktry istniejesz tylko dzieki
temu ogromnemu drzewu, jakie tworzysz razem z innymi. . .
Wtedy takze nie zaprotestujesz, poniewaz to prawda, z e masz potrzebe kochania, a istniejesz tylko poprzez dzieo, ktremu suzysz.
A ja poprowadze cie, z ebys osadzi ksiecia z powrotem na jego tronie.
Moge ci wiec powiedziec cokolwiek i wszystko bedzie prawdziwe. A jesli
spytasz, jak z gry rozpoznac, ktra prawda okaze sie z ywa i wykiekuje jak z ywe ziarno, odpowiem, z e tylko ta, ktra sie stanie zwornikiem sklepienia, mowa
prosta i uprosci twoje problemy. Nieistotne, ile beda warte moje oswiadczenia.
Istotne jest przede wszystkim, w jakim punkcie ciebie postawia. Jesli patrzac
z tego punktu widzenia dojrzysz niejedna sprzecznosc w sobie, a one sie z czasem
rozwia
za, sam zaczniesz wypowiadac swoje obserwacje; a z e ja sie tu i wdzie
z le wyraziem albo wrecz pomyliem to naprawde niezbyt wazne. Bedziesz
widzia tak, jak ja tego chciaem, bo nie daem ci gotowego rozumowania, a punkt
widzenia, skad
rozumowanie moze brac poczatek.

Niewykluczone, z e w kilku jezykach znajdziesz wytumaczenie swiata czy


siebie samego. I z e scieraja sie ze soba. I kazdy jest spoisty i mocny. I z e nic ich
nie przeciwstawia sobie wzajemnie. A ty nie mozesz argumentami zbijac postawy
przeciwnika, poniewaz ma on racje w rwnym stopniu co ty sarn . Albowiem
walczycie obaj w imie Boga.
Czowiek to ten, co produkuje i spozywa. . .
I to prawda, z e produkuje i spozywa.
Czowiek to ten, co pisze poezje i uczy sie czytac w gwiazdach. . .
I to prawda, z e pisze poezje i bada tajemnice gwiazd.
328

Czowiek to ten, co tylko w Bogu znajduje szczescie. . .


I to prawda, z e w klasztorach czowiek uczy sie radosci.
Ale trzeba tez powiedziec o czowieku cos takiego, co by objeo wszystkie te
wypowiedzi, ktre rodza wzajemne nienawisci. Poniewaz obszar ludzkiej swiadomosci jest znikomo may i czowiek, ktry znalaz pewna formue, jest przekonany, z e inni kamia albo sa w bedzie. A tymczasem wszyscy maja racje.
*

Codzienne z ycie dao mi nieodparta pewnosc , z e produkowanie i konsumowanie jest (jak w przypadku paacowych kuchni) nie tyle najwazniejsze, ile najpilniejsze; chciaem wiec, aby to przekonanie odbio sie jakos w moich zasadach
postepowania. Kategoria rzeczy pilnych nie na wiele jest przydatna i mgbym
rwnie dobrze oswiadczyc: Czowiek to ten, co jest cos wart tylko wtedy, kiedy
jest zdrowy. . . , po czym wydedukowac z tego cywilizacje, w ktrej w mysl
tej zasady lekarz osadzaby

czyny i mysli ludzkie. Ale i tu sam sie przekonaem, z e zdrowie jest tylko srodkiem, a nie celem, i chciabym, aby ta hierarchia
rwniez znalaza odbicie w moich zasadach. Jesli nie jest to bowiem zasada absurdalna, trzeba sie liczyc z tym, z e pociagnie

za soba koniecznosc faworyzowania


produkcji i konsumpcji albo wprowadzi dyscypline ze wzgledu na zdrowie. Gdyz
tak samo jak ziarno rznicuje sie wyrastajac
w rosline, a jedna i wsplna kultura
rznie sie ksztatuje w zaleznosci od srodowiska i sytuacji spoecznej, tak samo
i moje zasady postepowania koniec koncw w kazdym szczegle znajda swj wyraz.
O czowieku powiem wiec tak: Czowiek to ten, co ma wartosc tylko posrd
pola napiec ; ten, kto nawiazuje

kontakt z innymi tylko za posrednictwem bogw,


ktrych sobie wyobraza i ktrzy rzadz
a i nim, i innymi; to ten, kto znajduje radosc
tylko przemieniajac
swoje z ycie w twrcze dzieo; to ten, co umiera szczesliwy
tylko wtedy, kiedy przekazuje siebie innym; to ten, ktremu cia
za zasoby dbr
i ktrego wzrusza jedna dojrzana jednosc swiata; ten, co szuka poznania, a znajdujac,
czuje upojenie; a takze ten, ktry. . .
Musze to wszystko tak sformuowac, aby podstawowe pragnienia czowieka
nie zostay stumione ani sprowadzone na manowce. Jesli bowiem miabym zniszczyc instynkt twrczy za cene wprowadzenia adu nie chce takiego adu. Jesli
miabym zlikwidowac pola napiec , aby powiekszyc obwd brzucha nie chce tego. A takze gdyby mia wzrastac jego instynkt twrczy, ale za cene chaotycznego
rozkadu nie chce takiego instynktu. A takze gdybym mia zgubic czowieka,
aby nadac wieksza wage polu napiec , tak z e zostanie mi pole napiec , ale zginie
czowiek nie chce tego wcale.
Zatem ja kapitan, czuwajacy
nad miastem z wysoka, bede dzisiejszego wieczoru mwi o czowieku, a kierunek, ktry wytycze, wyznaczy wartosc podrzy.

330

CXLII

Wiem najpierw i przede wszystkim, z e nie osiagn


e w ten sposb prawdy absolutnej i dajacej
sie dowiesc , a takze zdolnej przekonac moich przeciwnikw,
a tylko jakis potencjalny obraz czowieka, uwzgledniajacy
w pierwszym rzedzie
to, co wydaje mi sie w czowieku szlachetne; i tej zasadzie poddam wszystko inne.
Nie mam oczywiscie zamiaru, traktujac
czowieka jako producenta i konsumenta, podporzadkowa

c rozmiarom jego brzucha wartosci ludzkich uczuc, wiedzy, namietnych radosci, choc nie wpadajac
w z adna sprzecznosc ani wykrety
chciabym mu zarazem dac mozliwie duzo; podobnie zreszta ci, co sie interesuja rozmiarami jego brzucha, twierdza, z e nie zamierzaja lekcewazyc ducha.
Albowiem kapitalny wybr dotyczy oblicza, a ono, jesli bedzie miec potrzebna sie, rozwinie sie jak roslina z ziarna i uksztatuje caa reszte. Miosc morza
bowiem nieuchronnie przeksztaci sie w budowanie statkw.
Wydaje mi sie takze, z e nie suma wiadomosci jest najwazniejsza rzecza, bo
nie na tym polega nauczanie i wychowanie, i nie stwierdziem wcale, aby jakosc
czowieka wyznaczaa suma idei, ktrymi sie karmi; wyznacza ja jakosc tego narzedzia, ktre pozwala wiadomosci nabywac.
Tworzywo bedzie zawsze to samo i z aden jego element nie jest do pogardzenia, ale z tego samego tworzywa mozna stworzyc bardzo rzne oblicza.
Niektrzy beda zarzucac wybranemu obliczu, z e zostao dobrane dowolnie
i poddaje czowieka narzuconej mu woli, na przykad kaze mu umierac dla zdobycia jakiejs niepotrzebnej nikomu oazy pod pretekstem, z e sam podbj jest czyms
pieknym; tym ludziom odpowiem, z e wszelkie usprawiedliwianie jest bezpodne,
poniewaz to oblicze moze wspistniec z wszystkimi innymi, rwnie prawdziwymi, i z e w gruncie rzeczy walczymy w imieniu bogw, ktrzy sa jedna wybrana
struktura tych samych wcia
z elementw.
Dzielic nas bedzie tylko objawianie sie i ukazywanie archaniow. Sa to, moim zdaniem, efekty rodem z podrzednego teatrzyku, gdyz jesli Bg jest do mnie
podobny i ukazuje mi sie, nie jest juz Bogiem, jesli zas jest Bogiem, moze byc poznawalny dla mojego ducha, nie zmysw. Jezeli zas jest poznawalny dla mojego
ducha, rozpoznam Go tylko poprzez odczute wzruszenie, jak to jest w przypadku
piekna swiatyni.

Bede szuka i znajde Go podobnie jak slepiec, ktrego w stro331

ne ognia prowadzi wyczucie doni, a ogien jest dla niego poznawalny tylko przez
odczuwane zadowolenie. (Moge jeszcze powiedziec, z e poniewaz Bg wywid
mnie z siebie, sprowadza mnie do Niego z powrotem jakas sia cia
zenia.) I cedr
dlatego sie rozwija, z e jest zanurzony w soncu, choc nie pojmuje znaczenia sonca.
Albowiem wedle sw jedynego prawdziwego geometry a mojego przyjaciela
wydaje mi sie, z e nasze struktury cos musza przypominac, poniewaz nie ma daja
cych sie wytumaczyc czynw, ktre prowadziyby ku tym nieznanym studniom.
I jesli nieznane sonce, ktre narzuca swoje prawa w swiecie moich czynw, nazywam bogiem, prawda sprawdzi sie tu skutecznoscia nazwania.
Dzisiejszego wieczora spogladam

z wysoka na miasto, jak kapitan statku na


penym morzu. Wydaje sie, z e ludzmi rzadzi
interes, szczescie i rozum. Ale odebraem im interes, rozum i szczescie, poniewaz miaem wrazenie, iz interesem
i szczesciem nazywaja po prostu to, ku czemu da
za, i zbedne sa takie bezksztatne
niby meduzy pojecia; zas rozum, ktry da
zy tam, gdzie sie go skieruje, wyda mi
sie sladem na piasku zostawionym przez cos, co jest wyzsze od niego.
Nie rozum prowadzi jedynego prawdziwego geometre, mojego przyjaciela.
Rozum pisze komentarze, wywodzi prawa, ukada przepisy, i kroczac
od przyczyny do skutku wywodzi drzewo z nasienia, az do dnia, kiedy drzewo umiera, rozum
staje sie bezradny i szuka innego nasienia.
Ale ja, patrzac
z gry na miasto, niby kapitan statku na penym morzu, wiem,
z e tylko duch rzadzi
ludzmi i z e rzadzi
nimi nieodwoalnie. Jesli bowiem czowiek
dojrza pewna strukture, napisa wiersz i zasia ziarno w ludzkie serca, wtedy interes, szczescie i rozum poddaja mu sie jak sudzy: przemiana ziarna w drzewo
dzieki nim zostawi slady w sercu albo cienie na murze rzeczywistosci.
I nie w twojej mocy bronic sie przeciw duchowi. Jesli cie bowiem postawie na
tej wasnie grze, a nie na innej, czy mozesz zaprzeczyc, z e miasta i rzeki ukadaja
sie w taki wasnie, a nie inny wzr, skoro jest wasnie tak, jak jest.
I dlatego kaze ci sie stawac. I dlatego, choc spi moje miasto, i choc odczytujac

ludzkie czyny nie znajdujesz w nich nic poza szukaniem interesu i szczescia albo
praca rozumu, jestem odpowiedzialny za to, ku czemu naprawde zmierza ono pod
wygwiezdzonym niebem.
*

Bo ludzie w istocie nie wiedza, jaki kierunek obrali, kiedy szukaja, jak im
sie zdaje, swego interesu lub szczescia, albo kiedy kieruja sie rozumem; nie maja
pojecia, z e rozum, szukanie szczescia lub interesu w zaleznosci od krlestwa,
ktremu sa poddane, zmieniaja i forme, i sens.
I z e w moim krlestwie interes jest jakims uskrzydleniem, takim jak dla dziecka bawic sie w najbardziej podniecajac
a gre. Szczescie to przemieniac sie
332

i trwac w przedmiocie wasnej twrczosci. A rozum ukadac rozsadne

prawa.
W wojsku rozum to wojskowy regulamin, ktry ustala takie, a nie inne zwiazki

pomiedzy rzeczami, na statku to regulamin pokadowy, a w moim krlestwie


rozum to caosc praw, obyczajw, dogmatw i systemw, ktre sprawia, z e rzeczy
tak wasnie, i spoiscie, beda ze soba wzajemnie powiazane.

Ale ta wiez , ten dzwiek, ktry poniesie sie w nieskonczone echa, jest mj
wasny, jeden i wykraczajacy
poza argumentacje.
*

Moze mnie jednak zapytasz: A po co przymus?


Kiedy ustanowiem okreslone oblicze, trzeba, aby trwao. Kiedy oblicze ulepiem z gliny, wkadam gline do pieca, aby stwardniaa i dzieki temu przetrwaa
wystarczajaco
dugi czas. Tak samo moja prawda, aby przyniosa owoce, musi
byc staa: kto by chcia bowiem co dzien zmieniac przedmiot miosci i gdzie wtedy byyby wielkie czyny ludzkie? Tylko ciago
sc pozwoli zaowocowac twojemu
wysikowi. Rzadko bowiem pojawia sie moc twrcza, a choc czasem musi ci byc
dana, aby cie zbawic, niedobrze by byo, gdyby cie nawiedzaa co dzien. Trzeba
wielu pokolen, aby narodzi sie czowiek. I pod pretekstem ulepszania drzewa nie
scinam go co dzien i nie sadze nowego nasienia.
Wszystkie istoty, ktre znam, rodza sie, z yja i umieraja. A oto czowiek zebra kozy, owce, domostwa i gry, i dzis z tego zbioru narodzi sie jakis nowy
byt, ktry odmieni ludzkie postepowanie. I bedzie trwa, a potem zacznie sabna
c
i wyczerpawszy otrzymany dar z ycia umrze.
Narodziny to zawsze twrczosc w stanie czystym, ozywiajacy
ogien, ktry
zstapi
z nieba. A z ycie nie biegnie wedle linii ciagej.

Oto lezy przed toba jajko. Ale nadchodzi moment, w ktrym wychodzi z niego kobra i twoja sytuacja
zmienia sie gwatownie.
W czasie budowy masz robotnikw i zozone kamienie. W uozonych kamieniach jest pewna logika. Ale nadchodzi moment otwarcia swiatyni

i czowiek zostaje przemieniony. Caa jego sytuacja staje sie z gruntu inna.
A jesli rzuciem w czowieka ziarno kultury, trzeba mi wiecej czasu niz jedno z ycie ludzkie, z eby puscia gaezie, liscie i daa owoce. I nie mam zamiaru
codziennie odmieniac oblicza, bo wtedy nic sie nie narodzi.
To wielki bad
wierzyc w trwanie rwne jednemu z yciu ludzkiemu. Przede
wszystkim komu lub czemu przekaze siebie umierajacy?

Potrzebuje jakiegos boga, aby go przyja.

Umieranie ma wtedy prostote wszystkich istniejacych

rzeczy. Moje oliwki za


rok okryja sie znw owocami, ktre zbiora moi synowie. Wtedy jestem spokojny
w godzinie smierci.

CXLIII

I tak oto nabieraem coraz mocniejszego przekonania, z e ludzi nie trzeba suchac, ale ich rozumiec. Patrze na miasto w dole i widze, jak mao swiadomi sa go
ludzie. Uwazaja sie za budowniczych, murarzy, z andarmw, tkaczy, sadz
a, z e szukaja swojego interesu albo szczescia, ale nie czuja w sobie miosci, podobnie jak
nie czuje w sobie miosci czowiek krzataj
acy
sie po domu, pochoniety codziennymi kopotami. Za dnia dochodzi do ktni mazenskich. Ale noca ten, co sie
kci, odnajduje w sobie miosc . Bo miosc jest silniejsza od sw rzucanych na
wiatr. I czowiek zamyslony, siada w oknie, pod wygwiezdzonym niebem, i czuje sie znw odpowiedzialny za tych, co spia, za chleb, ktry trzeba zdobyc, za
sen z ony, lezacej
tuz, tak kruchej, delikatnej i nietrwaej. Miosc nie wyraza sie
w myslach. Miosc jest.
Ale jej gos mwi tylko w ciszy. Tak samo, gdy chodzi o dom rodzinny czy
miasto, czy krlestwo. Niech zapadnie prawdziwy spokj, a wtedy czowiek ujrzy
swoich bogw.
I nikt nie rozpozna dnia, w ktrym mu przyjdzie umrzec. A sowa mwiace

o miescie inaczej niz poprzez pryzmat jego interesw lub szczescia, wydadza mu
sie pene kiepskiego patosu, bo nie bedzie wiedzia, z e jego interesy i szczescie
zrodzio wasnie miasto. Skromne sowa na oznaczenie wielkich rzeczy.
Ale jesli spojrzy na miasto z lotu ptaka i cofnie sie w czasie sledzac
jego losy,
poprzez zamet, egoizm, ludzkie podniecenie dojrzy powoli i spokojnie pynacy

statek. Wrciwszy wstecz poprzez kilka stuleci, zobaczy, niby bruzde na wodzie,
ludzkie slady pozostawione w poezji, w kamiennych rzezbach, teoriach naukowych i swiatyniach,

dotad
jeszcze wynurzajacych

sie z piasku. Codziennosc zatrze sie i zniknie. I zrozumie, z e to, co ludzie nazywali interesami albo gonitwa za
szczesciem, byo tylko nedznym odbiciem wielkich spraw.
Czowiek, o ktrym mwiem, bedzie szed naprzd.
Podobnie z armia, ktra rozbia obozowisko. Jutro rano, w palacym

jak ogien
piaszczystym wichrze, rzuca ja na wroga. Wrg stanie sie dla mojej armii jak tygiel, w ktrym wytapia sie kruszec. Popynie krew, a tysiaczne

jednostkowe, nagle
unicestwione szczescia znajda swj kres w jednym bysku szabli, tysiace
jednost-

334

kowych interesw nagle zginie bez sladu. A przeciez moje wojsko nie zbuntuje
sie, gdyz wchodzi tu w gre nie los jakiegos czowieka, ale los czowieka.
Wiem, z e ci ludzie godza sie jutro umrzec: a przeciez kiedy wieczorem, ogarniety cicha mioscia, chodze pomiedzy obozowymi ogniskami i sucham ludzkich
rozmw, nie usysze gosu czowieka, ktry godzi sie na jutrzejsza smierc.
Tu ludzie beda z artowac z czyjegos krzywego nosa. Tam kcic sie o c wiartke miesa. Gdzie indziej garstka siedzacych

w kucki z onierzy sarkac bedzie na


wodza ostro, sowami moze obrazliwymi. A jesli ktremus z nich powiem, z e jest
pijany jutro skadana ofiara, rozesmieje mi sie w twarz i stwierdzi, z e przesadzam,
a zarazem nie doceniam jego osoby; gdyz on nie ma zamiaru i nie nakazuje
mu tego sumienie ani poczucie godnosci i waznosci wasnej osoby umierac
za swojego kaprala, ktry w z adnej mierze nie zasuguje na takie poswiecenie.
A przeciez jutro ten czowiek umrze za swojego kaprala.
Nie ujrze nigdy tego wielkiego oblicza, ktre pozwala stawic czoo smierci
i przyjmuje dar ludzkiej miosci. A jezeli przejmowaem sie dotad
sowami rzucanymi na wiatr, wrce powoli do: swojego namiotu ze smakiem kleski na wargach.
Gdyz ci ludzie z artowali, krytykowali wojne i obrzucali wyzwiskami wodzw.
No tak: widziaes myjacych

deski pokadu, zwijajacych

z agle i kujacych

gwozdzie, ale nie dostrzeges, poniewaz wzrok masz kiepski i patrzysz z nazbyt bliska,
statku w jego majestacie.

CXLIV

Pewnego wieczoru poszedem zlustrowac moje wiezienia. I przekonaem sie,


z e z andarmi wybrali i zamkneli w karcerach ludzi okazujacych

staosc : tych, ktrzy nie zmyslali i nie odrzekali sie od tego, co byo oczywista prawda.
Ci natomiast, ktrzy odrzekali sie swoich czynw i kamali, pozostali na wolnosci. Bo zapamietaj moje sowa: niezaleznie od kultury z andarma i twojej wasnej, jesli z andarm otrzyma prawo wydawania sadw,

ostoi sie tylko czowiek


pody. Gdyz w oczach z andarma wszelka prawda, jezeli jest prawda czowieka,
a nie gupiego logika, stanowi przewine i grzech. Gdyz on chciaby, aby wszystko byo objete jedna ksiega, jednym modelem czowieka, jedna formua. Gdyz
z andarm budujac
statek chciaby zniszczyc morze.

CXLV

Jestem juz zmeczony sowami, ktre sie przedrzezniaja wzajemnie i nie wydaje mi sie bynajmniej absurdem w przymusie szukac swobody.
A takze w walorach wojennej odwagi waloru miosci.
A takze wsrd ascezy szukac luksusu.
I w zgodzie na smierc radosci z ycia.
W hierarchii szukac rwnosci, ktra bym nazwa przymierzem.
W odrzuceniu dbr najlepsze tych dbr spozytkowanie.
W bezgranicznym oddaniu krlestwu osobistej godnosci.
Jesli opowiadasz sie za czowiekiem pojedynczym, powiedz mi, jaki on jest?
Ja widziaem tredowatego.
Jesli opowiadasz sie za spoeczenstwem dostatnim i wolnym. Powiedz mi,
jakie ono jest? Ja widziaem moich Berberw.

CXLVI

A tym, ktrzy nie pojmowali mojego przymusu, powiedziaem tak:


Jestescie jak dziecko, ktre widziawszy w swoim z yciu tylko jeden ksztat
dzbana uwaza ten ksztat za nieodwoalny, a zmieniwszy miejsce zamieszkania
nie moze zrozumiec, dlaczego tak odmieniono i popsuto ksztat owego znanego
mu z domu dzbanka. Podobnie, kiedy w sasiednim

krlestwie widzicie formowanie czowieka wedug innego niz wasz modelu, i bedzie to czowiek, ktry inaczej
czuje, inaczej mysli, kocha, skarzy sie i nienawidzi, zapytujecie, dlaczego odmienia sie i psuje czowieka. W tym tkwi twoja sabosc . Nie uchronisz swiatyni

przed
zniszczeniem, jezeli nie bedziesz wiedzia, z e architektura to rzecz krucha i z e jest
zwyciestwem czowieka nad natura. I z e caa budowle podtrzymuja belki, przypory, filary i uki.
I nie pojmujesz wiszacej
nad toba grozby, bo w cudzym dziele widzisz tylko
skutek chwilowego pobadzenia,

i nie rozumiesz, z e grozi to, na caa wiecznosc ,


zniknieciem czowieka, ktry nigdy juz sie nie pojawi po raz wtry.
Uwazaes sie za wolnego i oburzaes sie, kiedy mwiem o przymusie. Jest to
zas przymus nie ze strony jakiegos z andarma, a wiec widoczny, lecz tym bardziej
nieunikniony, z e nieodczuwalny, podobnie jak w przypadku drzwi w murze, kiedy
przymusu dojscia do nich nie traktujesz jako zamachu na swoja wolnosc .
Jezeli chcesz jednak dojrzec pole napiec , ktre ci wyznacza i kaze ci tak wasnie, a nie inaczej poruszac sie, odczuwac, myslec, kochac, skarzyc sie i nienawidzic, zaobserwuj, jak zaczynaj dziaac w gorset u sasiada

wtedy stanie sie dla


ciebie widoczny.
W przeciwnym razie nigdy go nie dostrzezesz. Spadajacy
kamien nie odczuwa
siy cia
zenia. Kamien cia
zy wtedy, gdy lezy nieruchomo.
Tylko stawiajac
opr czujesz sie, ktra cie chce popchna
c. I lisc ulatujacy

z wiatrem nie czuje go, i kamien wypuszczony z reki nie czuje cia
zenia.
Dlatego tez i ty nie widzisz cia
zacego

nad toba potez nego przymusu, dostrzegalnego i jak mur stawiajacego

opr dopiero w przypadku, gdyby ci przyszo do


gowy na przykad podpalic miasto.
Podobnie nie dostrzegasz tego najbardziej podstawowego przymusu, jakim
jest jezyk.
338

Wszelki system jest przymusem, ale niewidocznym.

CXLVII

W ksiegach ksia
ze cych studiowaem przepisy sporzadzane

w rznych krlestwach. Obrzedy rznych religii, ceremoniay pogrzebw, zaslubin i narodzin,


mojego ludu oraz innych ludw, i obecne i przesze; w duszach i w prawach,
ktre sporzadzono

dla zbudowania dusz, kierowania i utrwalania ich w dobrem,


szukaem prostych miedzyludzkich stosunkw i nie mogem ich znalezc .
A przeciez kiedy sie stykaem z mieszkancami sasiedniego

cesarstwa, w ktrym obowiazuje

okreslony ceremonia ofiarny, odkrywaem pewien niepowtarzalny smak i jakby aromat, pewien okreslony sposb kochania i nienawidzenia, bo
miosc i nienawisc sa w kazdym przypadku inne. Miaem zatem prawo pytac
o przyczyny: Jak to sie dzieje, z e rytua, ktry wydaje sie pozbawiony zwiazku

z czymkolwiek, a takze skutecznosci i dziaania, poniewaz dotyczy spraw obcych


miosci, buduje jednak miosc , i to miosc okreslonej barwy. Jak wiec przebiega
wiez pomiedzy czynem a nakazami, ktre nim rzadz
a, i okreslonym charakterem
usmiechu, niepodobnego do usmiechu innych ludzi?
Nie byo to szukanie bezpodne, poniewaz w ciagu
caego mojego z ycia przekonaem sie, z e ludzie rznia sie miedzy soba, choc te rznice pozostaja po pierwsze niewidoczne, a po drugie niewyrazalne w sowach; w rozmowie bowiem odwoujemy sie do tumacza, ktrego zadaniem jest przekadac na nasz uzytek cudze
sowa, to znaczy szukac w naszym jezyku tego, co by najblizej odpowiadao wypowiedziom w innym jezyku. W ten sposb miosc , sprawiedliwosc i zazdrosc
zostana przeozone na zazdrosc , sprawiedliwosc i miosc i bedziemy sie zachwycac podobienstwami, choc tresc tych sw bynajmniej nie bedzie ta sama. Jezeli
zas bedziemy w dalszym ciagu
analizowac sowo po sowie, w kolejnych przekadach bedziemy i szukac, i znajdywac wyacznie

podobienstwa, i jak zawsze


w toku analizy umknie nam to, co chcielismy uja
c.
Kto chce bowiem zrozumiec ludzi, nie powinien suchac, co mwia.
A tymczasem rznice sa podstawowe. Gdyz w kazdym przypadku inna bedzie
i miosc , i sprawiedliwosc , i zazdrosc , a takze smierc, spiew, stosunki z dziecmi,
z wadca, z ukochana kobieta, i to, co czowiek wkada w twrcza prace, szczescie, przybierajace
ksztat wasnych interesw, i owe ludzkie interesy za kazdym
razem inne; znaem ludzi, ktrzy czuli sie w peni szczesliwi, skromnie przy tym
340

zaciskajac
usta i mruzac
oczy, kiedy dochowali sie dosc dugich paznokci; inni
natomiast zachowywali sie tak samo pokazujac
odciski powstae na ich doniach
od pracy. Znaem tez ludzi, ktrzy oceniali swoja wartosc wedle wagi zota nagromadzonego w piwnicy, co mogoby sie wydawac obrzydliwym skapstwem,

pki
nie poznamy innych przeadowanych duma i niezmiernie zadowolonych z siebie,
jesli bez z adnego celu wtoczyli kamien na wysoka gre.
Stwierdziem jednak niezbicie, z e te usiowania byy chybione, gdyz z jednej paszczyzny na druga nie da sie przejsc przy pomocy dedukcji; byo to wiec
rwnie absurdalne jak zachowanie gaduy, ktry razem z kims podziwiajac
jaka
s
rzezbe, prbuje poprzez linie nosa albo wymiary ucha wyjasnic mu przekaz dziea
sztuki na przykad melancholie swiatecznych

wieczorw; a przeciez to tylko


zachwyt tego, kto patrzy, cos zupenie innego ze swojej natury niz uzyte tworzywo.
Doszedem do wniosku, z e mj bad
polega na prbach wyjasniania drzewa
poprzez soki mineralne, ciszy - poprzez kamienie, melancholii poprzez linie,
a charakteru duszy poprzez ceremonia, co jest odwracaniem naturalnego porzadku

stworzenia; tymczasem trzeba byo przeciwnie wyjasniac wstepowanie wzwyz tego, co mineralne, poprzez wzrastanie drzewa, ukad kamieni
poprzez pragnienie ciszy, strukture linii poprzez przemozna melancholie i ceremonia - poprzez charakter duszy, ktra jest jedna i niewyrazalna w sowach;
poniewaz wasnie po to, aby ja poja
c, zapanowac nad nia i utrwalic jej wartosci,
powstay swego rodzaju sida pewien okreslony ceremonia.
W modosci polowaem na jaguary. Kopaem w tym celu doy, z jagnieciem
na dnie, najezone ostrymi palami i pokryte trawa. Przychodzac
o swicie, znajdowaem wgebi ciao jaguara. Znajac
bowiem zwyczaje jaguara, czowiek moze
wymyslic taki d z jagnieciem, ostrymi palami i pokryty trawa. Jezeli mu jednak
polecic zaprojektowanie dou bez podstawowej znajomosci dotyczacej
zwierzecia, nic nie wymysli.
Dlatego o prawdziwym geometrze a moim przyjacielu mwiem, z e jest to
ktos, kto czuje jaguara i wymysli puapke na niego. Choc nigdy tego zwierza nie
widzia. Natomiast komentatorzy geometry zrozumieli, co maja robic, poniewaz
pokazano im schwytanego jaguara: ale oni widza swiat w perspektywie pali na
dnie puapki, jagniat
i trawy oraz innych elementw konstrukcji i maja nadzieje,
z e logicznie rozumujac
dojda w ten sposb do prawdy. Ale do prawdy nie dochodza. I brna w swojej jaowej dziaalnosci az do dnia, kiedy pojawi sie ktos, kto
czuje jaguara, jeszcze zanim go zobaczy, i zrozumie, jak go schwytac, i pokazuje
to im. A prowadzi ich przy tym w jakis tajemniczy sposb droga, ktra jest jakby
droga powrotna.
Takim geometra by mj ojciec, ktry ustanowi ceremonia, majacy
pojmac
w swoja siec czowieka. A takze ci, ktrzy gdzie indziej lub kiedy indziej ustanawiali inne ceremoniay, majace
pojmac innych ludzi. Ale potem nadeszy czasy
341

gupich logikw, historykw i krytykw. Oni zas patrza na ceremonia i nie moga
z niego wydedukowac obrazu czowieka, poniewaz wydedukowac go istotnie nie
mozna; po czym w imie sw lekkich jak plewy na wietrze, ktre nazywaja rozumem, w przypadkowy sposb rozkadaja elementy stanowiace
puapke, niszcza
ceremonia i czowiek nie moze juz zostac pojmany.

CXLVIII

W czasie wiejskich przejazdzek w pewnym obcym kraju udao mi sie odkryc


charakter owych zapr, ktre buduja czowieka. Jechaem powoli konno polna
droga od jednej wioski do drugiej. Droga moga biec prosto przez rwnine, a tymczasem biega obrzezem pola i straciem pare dobrych chwil objezdzajac
je bokiem. Poczuem wtedy na sobie ciez ar owego prostokata
obsianego owsem, gdyz
instynkt kazaby mi jechac prosto przed siebie, a w ciez ar ugia
mnie. Istnienie
tego prostokata
obsianego owsem naruszyo bieg mojego z ycia, bo musiaem mu
poswiecic minuty, ktre mogyby posuzyc na co innego. Pole narzucao mi swoja
wadze, poniewaz zgodziem sie je objechac i choc mgbym puscic konia wprost
w owies, uszanowaem je jak swiatyni
e. Potem droga poprowadzia mnie wzduz
posiadosci otoczonej murem. Szanowaa najwidoczniej te posiadosc , gdyz wygiea sie miekkim ukiem zgodnie z wystepami i wgebieniami muru. A za murem
widziaem drzewa rosnace
gesciej niz drzewa w naszych oazach i jakis staw sodkiej wody migoczacy
przez gaezie. Syszaem tylko cisze. Potem minaem

brame
wjazdowa ocieniona listowiem. Tutaj droga sie rozwidlaa, bo jedno rozgaezienie byo juz wewnetrzna droga prywatnej posiadosci. Wtedy wasnie, w czasie
tej powolnej pielgrzymki, kiedy mj kon potyka sie na wybojach albo naciaga

cugle, chwytajac
niska trawe wyrosa pod murem, przyszo mi do gowy, z e delikatne krzywizny drogi, okazywany przez nia szacunek, niespiesznosc i czas tracony jakby na rozkaz jakiegos rytuau lub przepisw krlewskiego apartamentu,
tworzyy zarys ksia
ze cej twarzy; i z e wszyscy, ktrzy droga jechali, na trzesacych

bryczkach czy koysani na grzbiecie powolnych osiokw, c wiczyli sie bezwiednie w miosci.

CXLIX

Mj ojciec mwi tak:


Ludzie uwazaja, z e wzbogaca ich rozszerzanie sownictwa. Mozna, oczywiscie, uzyc jeszcze jednego dodatkowego sowa, ktre bedzie oznaczac na przykad pazdziernikowe sonce w odrznieniu od innego sonca. Ale nie wiem, co
mozna na tym zyskac. Przeciwnie: stwierdzam, z e gubi sie wtedy wyraz owej zaleznosci, acz
acej
pazdziernik, pazdziernikowe owoce i chd pazdziernikowy ze
soncem, ktre juz nie jest tak mocne, ale juz jakby znuzone. Rzadkie sa sowa,
ktre przynosza mi jakis zysk, wyrazajac
za jednym razem cay system wspzaleznosci, ktrym bede sie mg posugiwac i gdzie indziej, jak sowo zazdrosc .
Tak wiec powiem na przykad: Pragnienie jest zazdroscia wobec wody. Gdyz
widzac
ludzi umierajacych

z pragnienia, miaem wrazenie, iz cierpia meki juz


nie jakiejs choroby rwnie okropnej jak zaraza, ktra odbiera czowiekowi swiadomosc i wydobywa ciche jeki z jego piersi. Pragnienie wody kaze czowiekowi wyc. Zwiduja mu sie inni ludzie pijacy.
Woda, ktra gdzies daleko pynie
obficie, wydaje mu sie jak zdrada. Jak kobieta usmiechajaca
sie do wroga. Cierpienie czowieka spragnionego nie jest choroba, ma w sobie cos religijnego, miosnego, cos, co odwouje sie do obrazw dziaajacych

na czowieka przemoznie.
Gdyz z yje on wewnatrz
krlestwa, ktre nie dotyczy rzeczy, ale sensu rzeczy.
Natomiast pazdziernikowe sonce jest czyms tak szczeglnym, z e niezbyt
bedzie mi pomocne.
Wzbogace natomiast czowieka, jezeli go wycwicze tak, aby posugujac
sie tymi samymi sowami, budowa rznorodne puapki, nadajace
sie do rznych celw.
Tak na przykad jesli pozna on takie wezy na sznurze, ktre beda przydatne i na
sida lisie, i do obsugi statkw z aglowych, tak aby dobrze chwytay wiatr. Ale
podobnie i z efektami zdan wtraconych,

odcieniami form czasownika, rytmem


zdan, ukadem dopenien, tym wszystkim, co jest jak echo i jak zwroty ciaa; jak
taniec, ktrym tanczac
przekazujesz innemu czowiekowi to, co zamierzaes mu
powiedziec, co pozwala mu poja
c ze sowa pisanego to, co chciaes, z eby poja.

Zdobyc swiadomosc mwi kiedy indziej mj ojciec to przede


wszystkim zdobyc wasny styl.

344

Zdobyc swiadomosc stwierdza takze wcale nie znaczy nabyc pewnego zasobu przypadkowych pojec i kazac im spokojnie czekac. Nie wiadomosci
maja istotne znaczenie, gdyz one suza tylko tak jak przedmioty i narzedzia przydatne w danym zawodzie w budowaniu mostw, wydobywaniu zota albo nauczaniu jesli tego zajdzie potrzeba jak daleko lezy jedna stolica od drugiej.
Ale zasb formu nie stanowi czowieka. Zdobyc swiadomosc , to rwniez nie tyle,
co wzbogacic sownictwo. Zwiekszenie jego zasobu ma na celu wyacznie

nadac
sowu wieksza precyzje dzieki zestawieniu na przykad rznych form zazdrosci.
Ale dopiero jakosc stylu bedzie gwarancja jakosci dziaania. W przeciwnym razie
streszczenia przemyslen nie na wiele sie zdadza. Wole suchac o pazdziernikowym soncu, bo przemawiajac
do oczu i do serca dziaa to silniej na mnie niz
jakies nowe sowo. Kamienie sa wpierw kamieniami, potem kiedy juz tworza pewien ukad kolumnami, a ukad kolumn stanie sie katedra. Ale czowiek
otrzymuje coraz szersze ukady za sprawa geniuszu architekta, ktry je dobiera
dla coraz ambitniejszych zamysw wyrazajacych

jego styl, czyli dla wyrazenia


linii napiec , ktre chcia narzucic kamieniom. Rwniez zdanie jest pewnym zamierzonym dziaaniem. I ono jest w zdaniu najwazniejsze.
Spjrz na dzikusa mwi ojciec. Rozszerzysz jego sownictwo, a on
sie stanie nieznosnym gadua. Mozesz mu wbic do gowy wszystkie mozliwe wiadomosci, a stanie sie nie tylko gadua, ale kims pretensjonalnym i goniacym

za
swiecidekami. I nie powstrzymasz go na tej drodze. Bedzie sie upaja pustym
wielosowiem. A ty, jak slepy, bedziesz sie zapytywa: jak to sie stao, z e moja cywilizacja zamiast go podniesc , doprowadzia dzikusa do degeneracji wyzwalajac

w nim nie madro


sc medrca, jak oczekiwaem, ale rozkad. Widze teraz, jaki by
wielki, szlachetny i czysty w swojej niewiedzy!
Nalezao mu bowiem ofiarowac tylko jedno, o czym ty coraz bardziej zapominasz i lekcewazysz. A mianowicie uzywanie pewnego stylu. Wtedy zamiast przerzucac tresc swojej wiedzy jak kolorowe pieczki, bawic sie wydawanym przez
nie dzwiekiem i upajac wasna zrecznoscia, bedzie umia nagle zwrcic sie ku
tym funkcjom umysu, ktre decyduja o wzrastaniu czowieka. Stanie sie wtedy
milczacy
i skupiony jak dziecko, ktre otrzymawszy zabawke, potrzasa
nia zrazu
i haasuje. Ale potem ktos je nauczy, jakie wzory i konstrukcje mozna z niej uoz yc. Staje sie wtedy zamyslone i milknie. Siada w swoim kacie,

marszczy czoo
i zaczyna rodzic sie do czowieczenstwa.
Naucz wiec najpierw prostaczka gramatyki i uzycia czasownikw oraz dopenienia. Naucz go dziaac, zanim mu zlecisz kierunek dziaania. A wtedy zobaczysz, jak ci, ktrzy nadto haasuja, jak to sie mwi, z ongluja ideami, az sie staja
meczacy
odkryja nagle milczenie.
Tylko ono jest znakiem wielkich wartosci.

CL

Tak jest i z prawda, kiedy ma suzyc czowiekowi.


Dziwisz sie. Ale nie dziwisz sie, o ile wiem, kiedy woda, ktra pijesz, i chleb,
ktry jesz, staja sie swiatem oczu. Ani kiedy sonce staje sie korona drzewa, owocem i nasieniem. Rzeczywiscie: nie odnajdziesz w owocu nic, co by przypominao
sonce, w cedrze nic, co by przypominao orzeszek cedrowy.
Bo byc z czegos zrodzonym nie znaczy byc do tego podobnym.
A raczej nazywam podobienstwem cos, co nie jest odbierane wzrokiem ani
rozumem, a wyacznie

duchem. I o tym wasnie mysle, mwiac,


z e stworzenie
podobne jest do Boga, owoc do sonca, wiersz do tego, co jest przedmiotem
wiersza, a czowiek, ktrego w tobie powoaem, do ceremoniau krlestwa.
A to jest bardzo wazne, gdyz nie dostrzegajac
wzrokiem pokrewienstwa, ktre ma sens tylko w sferze duchowej, odrzucasz to, co warunkuje twoja wielkosc .
Jestes jak drzewo, ktre nie widzac
sladw sonca w owocu, odrzucioby dziaanie sonca. Czy tez moze raczej jak profesor, ktry nie mogac
znalezc w dziele
sztuki niewypowiedzianego impulsu, z ktrego dzieo powstao, poddaje je analizie, odkrywa plan i jesli potrafi wewnetrzne prawa, po czym sam tworzy
dzieo, stosujac
owe prawa, az suchacz, nie mogac
juz duzej wytrzymac, zacznie
zmykac.
Gdyz w tym zakresie pasterka, stolarz albo z ebrak sa bardziej uzdolnieni od
wszystkich logikw, historykw i krytykw mojego krlestwa. Tym ludziom nie
podoba sie, kiedy droga, ktra postepuja, traci wyrazny zarys. Ale dlaczego?
zapytasz. Dlatego, z e lubia wyrazne zarysy. W tym upodobaniu jest tajemnica,
ktra sie karmia. Skoro maja takie upodobania, widocznie cos im to daje. Jezeli
nie wiesz, jak to nazwac trudno. Wyacznie

logicy, historycy i krytycy akceptuja w swiecie tylko to, co daje sie uja
c w zdania. Wydaje mi sie, z e may czowieczek zaczynajacy
sie dopiero uczyc jezyka wprawia sie po omacku i chwyta
tylko cienka bonke swiata. Bo cay swiat jest ogromnym ciez arem.
Ci ludzie natomiast potrafia wierzyc tylko w w may swiatek, ktry ogarniaja
ich mysli, tanie jak jarmarczne swiecideka.

346

Jezeli odrzucisz moja swiatyni


e, mj ceremonia i skromna wiejska droge dlatego, z e nie potrafisz wypowiedziec tresci ani sensu ich przesania, lepiej nie wychylaj sie ze swojego bota. Bo choc brakuje ci sw, ktrych dzwiekiem mgbys
mnie zadziwic, lub obrazw, ktre by ci posuzyy jako namacalne dowody, godzisz sie jednak na odwiedziny, ktrych nie umiesz nazwac. Suchaes przeciez
nieraz muzyki. A dlaczego jej suchasz?
Przyznajesz na og, z e uroczyste widowisko zachodu sonca nad morzem jest
piekne. A moze mi powiesz, dlaczego?
A ja ci powiadam, z e jezeli przejechaes na grzbiecie osa ta wiejska droga,
o ktrej mwiem, cos sie w tobie zmienio. I naprawde niewazne, z e znw nie
bedziesz mi umia powiedziec, dlaczego.
I dlatego nie wszystkie rytuay i ofiary sa rwnie dobre, nie wszystkie ceremoniay i nie wszystkie drogi. Sa takze i ze, tak jak jest muzyka wulgarna. Ale
nie potrafie wprowadzic tu podziaw rozumowo. Poznam to po znaku, ktrym
jestes ty sam.
Jezeli chce ocenic droge, ceremonia albo wiersz, patrze na czowieka, kim sie
sta zetknawszy

z nimi. Albo sucham, jak bije jego serce.

CLI

To tak, jakby kowale wykuwajacy


gwozdzie i robotnicy piujacy
deski, twierdzac,
z e statek jest zbiorem desek pozbijanych przy pomocy gwozdzi, domagali
sie dla siebie decyzji w budowie statku i z eglowania po morzu.
Bad
jest zawsze ten sam, a polega na bednym przechodzeniu od przyczyn
do skutkw. Statek nie rodzi sie bowiem z wykuwania gwozdzi i tarcia desek.
Przeciwnie: wasnie te ludzkie prace rodza sie z umiowania morza i postepujacej

budowy statku. Statek staje sie za ich posrednictwem, czerpiac


z nich niejako soki,
tak jak cedr czerpie soki z kamienistego gruntu.
Ci, ktrzy tra deski i kuja gwozdzie, powinni zwracac oczy ku deskom i gwozdziom. Powinni znac sie na deskach i gwozdziach. Miosc do statku powinna stac
sie w ich jezyku mioscia do desek i gwozdzi. A pytan na temat statku nie bede
im zadawa.
Podobnie urzednicy, ktrym zleciem pobieranie podatkw. Nie bede zadawa
im pytan na temat kultury. Niech posusznie i rozsadnie

speniaja swoje zadanie.


Jezeli obmysle model szybkiego statku z aglowego i zmienie wymiary desek
oraz dugosc gwozdzi, technicy zaczna sie burzyc i buntowac. Uwazaja, z e naruszam istote statku, ktra zasadzaa sie przede wszystkim na deskach i gwozdziach.
A ona sie zasadzaa na moim pragnieniu.
Zas poborcy, jezeli zmienie strukture finansw, a wiec i zbierania podatkw,
tez burza sie i buntuja, gdyz ich zdaniem podwazam istnienie krlestwa,
ktre opierao sie na ich rutynie.
Lepiej by wszyscy oni milczeli.
A ja ich w zamian za to bede szanowa. Kiedy juz ich bg zstapi
ku nim, nie
bede im doradza niczego na temat kucia gwozdzi i ciecia desek. Nie chce o tym
w ogle nic wiedziec. Gwny budowniczy katedry na kazdym kolejnym poziomie przekazuje rzezbiarzowi swj entuzjazm, swoje natchnienie. Ale nie miesza
sie do jego pracy, nie radzi nadac twarzy takiego a nie innego usmiechu. Byaby
to wtedy utopia i budowanie swiata na opak. Zajmowac sie wyrobem gwozdzi
to wymyslac swiat przyszosci co jest absurdalne. Albo tez poddawac dyscyplinie to, czego dyscyplina nie dotyczy. Tak sie przejawia ad narzucany przez
profesorw, nie pokrywajacy
sie wcale z adem z ycia. We wasciwym momencie
348

przyjdzie czas i na deski, i na gwozdzie. Ale zajmujac


sie tym wczesniej trudza sie
nad stworzeniem swiata, ktry sie wcale nie narodzi. Albowiem ksztat gwozdzi
i wymiary desek wyznaczy scieranie sie z rzeczywistoscia z ycia, a ta objawi sie
dopiero kowalom i cieslom.
A im silniejszy bedzie mj przymus, ktry jest wpajanym ludziom umiowaniem morza, tym mniej sie bedzie przejawiaa tyrania. Bo i w drzewie nie ma
z adnej tyranii. Tyrania to jesli przy pomocy sokw z ywotnych chcesz zbudowac drzewo. Nie zas wtedy, gdy drzewo czerpie soki z ziemi.
Mwiem juz wielokroc: budowac przyszosc to najpierw i wyacznie

myslec
o terazniejszosci. Tak samo budowac statek to wyacznie

wpajac umiowanie
morza.
*

Bo nie ma i byc nie moze jezyka logiki, ktry by zapewni tworzywo temu, co dla ciebie najwazniejsze, i ktry by tym tworzywem rzadzi;

ani by wyjasni krlestwo drzewami i grami, miastami i rzekami, ani marmurowa rzezbe
liniami i formami nosa, brody i uszu; ani skupienie odczuwane w katedrze
kamieniami, ani ojcowizne jej czesciami skadowymi, ani, najprosciej, drzewo
sokami mineralnymi. (A tyrania bierze sie stad,
z e usiujac
zrealizowac niemozliwosc , irytujesz sie niepowodzeniem, obrzucasz wyrzutami innych i stajesz
sie okrutny.)
Nie moze tu byc mowy o jezyku logiki, poniewaz nie ma takze logicznych
zwiazkw.

Nie sprawisz, aby drzewo wyroso z soli mineralnych zamiast z nasienia.


Jedyne, co ma tu sens, ale sens niewyrazalny w sowach, poniewaz chodzi
o czysty akt twrczy albo przekazywanie wzruszen, to przechodzic od Boga do
przedmiotw, ktre od Niego otrzymay sens, barwe i energie. Albowiem krlestwo tajemnicza moca napenia drzewa, gry i rzeki, stada, parowy i domostwa.
Zapa rzezbiarza nadaje tajemna moc glinie i marmurowi, katedra nadaje sens kamieniom i przemienia je w z rdo ciszy, a drzewo czerpie sole mineralne z ziemi,
aby je uniesc w swiato.
Znam dwie kategorie ludzi, ktrzy mwia, z e trzeba stworzyc nowe krlestwo. Jedni to logicy, budujacy
rozumem. Ich dziaalnosc nazywam utopia. Nie
narodzi sie z niej nic, bo nic w niej nie byo. Taic jak rzezba ulepiona przez profesora akademii. Twrca moze byc inteligentny, ale dzieo twrcze nie z inteligencji
powstaje. Taki czowiek nieodwoalnie zamieni sie w oschego tyrana.
Druga kategoria to ludzie ozywieni jaka
s prawda oczywista, ktrej nie umieja
nadac imienia. Moze to wiec byc pasterz albo ciesla nie obdarzony inteligencja,
poniewaz dzieo nie z inteligencji powstaje. Taki czowiek miesi gline i nie bardzo
349

wie, co z niej ulepi. Nie jest zadowolony, wiec uciskaja kciukiem z lewej strony.
Potem zgniata w d. A twarz wyaniajaca
sie z gliny coraz bardziej zadowala
w nim to pragnienie, ktre nie ma imienia, ale ktre go przepenia. I coraz bardziej
przypomina cos, co wcale nie jest twarza. I nawet nie wiem, co oznacza w tym
przypadku sowo przypominac. Oto ulepiona z gliny twarz, otrzymawszy jakies
niewyrazalne podobienstwo, zostaje wyposazona w moc przekazania tobie tego,
co byo natchnieniem rzezbiarza. Dostaes sie w moc jakiejs wiezi, ktrej on by
poddany.
Albowiem ten czowiek nie rozumem tworzy, ale duchem. I dlatego twierdze,
z e nie rozum swiatem rzadzi,

ale duch.

CLII

Powiedziaem juz wczesniej: nie chodzi o to, aby miec slepo posusznych niewolnikw, gdyz ludzie maja przerzne poglady.
Nie, z eby byli w swoich pogla
dach zmienni, ale ich wewnetrzna prawda nie znajduje w sowach zadowalajacego

wyrazu. Wiec trzeba troche tego i troche tamtego. . .


Mozes zanadto uprosci sprawe wolnosci i przymusu. I wahasz sie pomiedzy
jednym a drugim, poniewaz prawda nie jest ani w obu, ani pomiedzy nimi, ale na
zewnatrz.

Ale czy mozliwe, z ebys jednym sowem uja


twoja wewnetrzna prawde? W imie czego miabys to, co ma ci zapewnic wzrost, zamykac w ciasnym
pudeku?
Ale z ebys by wolny jak spiewak improwizujacy
przy wtrze instrumentu, musisz miec wpierw wycwiczone palce i znac sztuke spiewu. A to oznacza walke,
przymus i wytrwaosc .
A z ebys by wolny jak gral, musisz miec wyrobione muskuy, a to oznacza
walke, przymus i wytrwaosc .
A z ebys by wolny jak poeta, musisz miec wycwiczony mzg i wyrobiony
styl, a to oznacza walke, przymus i wytrwaosc .
Czy pamietasz o tym, z e warunkiem szczescia nigdy nie jest szukanie szczescia? Szukajac
go siadziesz

i nie bedziesz wiedzia, dokad


biec. Dopiero kiedy
cos stworzyes, szczescie ci jest przydane jako nagroda. A warunki szczescia to
walka, przymus i wytrwaosc .
Czy pamietasz, z e warunkiem piekna nigdy nie jest poszukiwanie piekna? Sia
dziesz i nie bedziesz wiedzia, dokad
biec. Kiedy dzieo jest gotowe, piekno jest
mu przydane jako nagroda. A warunki piekna to bojowanie, przymus i wytrwaosc .
Podobnie jest z warunkami wolnosci. To nie sa dary wolnosci. Bo siadziesz

i nie bedziesz wiedzia, dokad


biec. Kiedy wydobyto z ciebie czowieka, wolnosc
jest dla niego nagroda, a on rozporzadza
caa potega i c wiczy sie w niej. A warunki
wolnosci to walka, przymus i wytrwaosc .

351

Chocbym cie mia zgorszyc, powiem ci jeszcze, z e warunkiem braterstwa nie


jest bynajmniej rwnosc , gdyz braterstwo jest nagroda, a rwnosc ma byc rwnoscia w Bogu. Drzewo tez jest pewna hierarchia, ale z adna czesc nie panuje w nim
nad pozostaymi. I swiatynia

jest hierarchia. Opiera sie na fundamencie, a wienczy


ja zwornik sklepienia. A czy mozna by powiedziec, ktre z tych dwojga jest wazniejsze? Czym jest genera bez armii? Czym armia bez generaa? Rwnosc jest
rwnoscia w okreslonym krlestwie, a braterstwo jest przydane ludziom jako nagroda. Braterstwo nie jest bowiem prawem do tykania drugiego ani do obrzucania
wyzwiskami. Braterstwo jest, jak mi sie wydaje, nagroda za uznanie hierarchii i za
swiatyni
e, ktra budujecie, jedni za sprawa drugich. Widziaem to w rodzinach,
gdzie ojca otacza szacunek, a starszy syn opiekowa sie najmodszym. A najmodszy ufa starszemu. Ile ciepa byo tam we wsplnie spedzanych wieczorach,
w dniach swiatecznych

i powrotach do domu. Ale jesli ludzie sa tylko bezadnym


tworzywem, jesli nikt od nikogo nie jest zalezny, tylko cisna sie obok siebie, wymieszani jak kulki, na czym bedzie polegao ich braterstwo? Gdy jeden umrze,

inny zastapi
go bez trudu, gdyz nie by naprawde potrzebny. Zeby
cie kochac,
musze wiedziec, gdzie jestes i kim jestes.
Jezeli uratowaem cie wyciagaj
ac
z morza, bede cie tym wiecej kocha, bo
jestem odpowiedzialny za twoje z ycie. Albo jesli czuwaem przy tobie i pielegnowaem w chorobie, albo jezeli jestes moim starym suga, ktry trwa przy mnie jak
wierna lampa, albo strzem moich stad. Wybiore sie do niego sprbowac koziego
mleka. Ja od niego otrzymam cos, on bedzie dajacym.

I on otrzyma, gdy ja bede


dawa. Natomiast czowiekowi, ktry zawistnie oswiadcza, z e jest mi rwny, i nie
chce ani byc ode mnie zalezny, ani z ebym ja by zalezny od niego, nie mam nic
do powiedzenia. Kocham tylko tego, czyja smierc bedzie dla mnie rozdzierajacym

blem.

CLIII

Tej nocy chciaem jeszcze raz wspia


c sie na gre i w ciszy mojej miosci patrzec na miasto, ktre stad,
z wysokosci wydawao mi sie uadzone cisza i nieruchome; ale przystanaem

w p drogi, powstrzymany litoscia, gdyz z okolicznych


wiosek wznosiy sie skargi i chciaem je zrozumiec.
Byy to skargi stojacego

w oborach byda. A takze zwierzat


polnych, mieszkancw nieba i stworzen wodnych. Gdyz w pochodzie przez z ycie tylko one daja
swiadectwo: swiat roslinny jest pozbawiony mowy, a czowiek posiadajac
ja, ale
z yjac
juz na poy z yciem duchowym, zaczyna rozumiec znaczenie ciszy. Tak czowiek chory na raka zagryza wargi i milczeniem kryje bl, a ponad zametem ciaa
przemienia sie w duchowe drzewo, wrastajace
konarami i korzeniami w krlestwo, ktre nie rzeczy obejmuje, ale ich sens. Dlatego wieksza trwoga napenia
cierpienie milczace
niz cierpienie, ktre wydaje krzyk. To, ktre milczy, wypenia
soba caa izbe. Cae miasto. Nie ma gdzie przed nim uciec. Jezeli ukochana cierpi
z dala od ciebie, gdziekolwiek sie znajdujesz, wszedzie ogarnia cie przemoznie
jej bl.
Syszaem zatem skargi istot z yjacych.

Gdyz w oborach, na polach i nad brzegami wd dalej toczyo sie z ycie. Ryczay cielace
sie jawki. Z bagien wzbijay
sie pijane mioscia gosy z ab. Syszaem takze odgosy rzezi, gdyz chrypia cietrzew schwytany przez lisa i beczaa koza przeznaczona na ludzki posiek. A czasem jakis drapieznik jednym rykiem narzuca caej okolicy milczenie, zamieniajac

ja w krlestwo ciszy, gdzie wszystko, co z ywe, dretwiao ze strachu i oblewao sie


potem. Drapieznik kieruje sie bowiem w poszukiwaniu zdobyczy owym kwasnym
odorem leku niesionym przez wiatr. I ledwo ryknie, natychmiast wszystkie ofiary
staja sie dla niego widoczne jak konstelacja swiate. Potem ze zwierzat
mieszkajacych

na ziemi, w powietrzu i nad wodami opadao odretwienie i znw byo


sychac skargi towarzyszace
narodzinom, miosci i rzezi.
No tak, pomyslaem, te dzwieki sa gosem wielkiego przesania, bo z ycie przekazuje sie z pokolenia na pokolenie, a w czasie owej wedrwki poprzez wieki,
czasem zdaja sie skrzypiec osie ciez kiego wozu. . .
W tym momencie dane mi byo nareszcie zrozumiec cos z dojmujacego

niepokoju ludzi, ktrzy przekazuja tez troche siebie z pokolenia na pokolenie. Dniem
353

i noca, w miastach i wsiach trwa jakby niepojete rozdzieranie ciaa, jakby sama
jego tkanka rwaa sie i zablizniaa; i poczuem w sobie, tak jakbym odczu rane,
powolny, nieustanny proces przemiany.
Ale przeciez ludzie, powiadaem sobie, z yja nie przedmiotami, ale ich sensem
i musza sobie przekazywac jakies haso.
I dlatego, ledwo narodzi sie dziecko, juz troszcza sie, aby sie nauczyo uzywac
mowy, co jest jakby wtajemniczaniem w tajemny system klucz do skarbca.
Toruja wiec drogi przesaniu, ktre mu dostarczy mnstwa cudownych bogactw.
Ciez kie a kruche, i trudne do wyrazenia jest bowiem zebrane ziarno, ktre jedno
pokolenie podaje drugiemu.
Jaka wesoa ta wioska. Jaka wzruszajaca
chata. Ale co pocznie na pustyni
nowe pokolenie, jezeli obejmie te domy, nieswiadome niczego wiecej, tylko tego, jak je uzytkowac? Jezeli chcesz, z eby twoi spadkobiercy znajdowali rozkosz
w grze na jakims instrumencie, musisz ich nauczyc sztuki muzykowania. A jesli
chcesz, z eby byli ludzmi i z ywili ludzkie uczucia, musisz ich nauczyc, aby pod
rznorodnoscia przedmiotw odczytywali oblicze domu, ojcowizny i krlestwa.
W przeciwnym razie nowe pokolenie bedzie obozowac jak plemie barbarzyncw w zajetym miescie. A jaka barbarzynska radosc dadza im odziedziczone skarby? Nie beda nawet umieli zrobic z nich uzytku, nie posiadajac
klucza twojej
mowy.
Dla tych, co odeszli w smierc, wioska, gdzie wszystko miao swoje znaczenie:
mury i drzewa, studnie i domy, bya jak harfa. Kazde drzewo miao swoja odrebna historie. Kazdy dom -odrebne obyczaje. I kazdy mur by inny, bo inne kry
tajemnice.
Wiec przechadzka bya jak kompozycja muzyczna, bo kazdy krok przynosi
taki dzwiek, jakiego czowiek szuka. Ale obozujacy
barbarzynca nie potrafi sprawic, aby wioska spiewaa. Nudzi sie, a napotykajac
zakazy wchodzenia, burzy
mury i rozrzuca napotkane przedmioty. Mszczac
sie na instrumencie, na ktrym
nie potrafi grac, podkada ogien, aby pozar da mu przynajmniej troche blasku.
Potem, zniechecony, zaczyna ziewac. Bo z eby blask by czyms pieknym, trzeba
przynajmniej znac to, co sie pali. Tak jak pali sie swiece na ofiare bogu. Ale nawet pomien ogarniajacy
ludzkie domy nie przemwi do barbarzyncy, poniewaz
nie bedzie pomieniem ofiarnym.
Dreczy mnie obraz pokolenia, ktre zamieszkao jak intruz w cudzej skorupie. I wydawao mi sie, z e podstawowa rzecza w moim krlestwie sa rytuay nakazujace
czowiekowi, aby przekazywa innym swoje dziedzictwo albo je przyjmowa. Potrzebni mi sa mieszkancy, a nie koczownicy, przychodnie znikad.

354

I dlatego narzuce wam konieczne a dugie ceremonie, poprzez ktre naprawie


to, co byo rozdarciem mojego ludu, tak aby nic z jego dziedzictwa nie zostao
uronione. Drzewo, prawda, nie interesuje sie nasionami. Dobrze, kiedy wiatr je
porywa i unosi. I owad nie interesuje sie zozonymi jajeczkami. Zajmie sie nimi
sonce. Gdyz wszystko, co te istoty posiadaja, zawiera sie w ciele i wraz z ciaem
bedzie przekazane.
Ale kim bedzie czowiek, ktrego nikt nie poprowadzi i nie pokaza zasobw
owego miodu, ktry jest sensem rzeczy? Litery w ksia
zce sa dla kazdego widoczne. Ale czowieka trzeba czasem poddac mece, z eby mu dac w darze klucz do
poematu.
Podobnie chce, aby pogrzeb by uroczysty. Bo nie chodzi o to, aby ciao umiescic w ziemi. Ale, aby nie gubiac
nic, jak z urny strzaskanej zebrac wszystko, czego zmary by depozytariuszem. Trudno jest ocalic wszystko. Dziedzictwo zmarych zbiera sie powoli. Trzeba ich dugo opakiwac, rozwazac ich z ycie i obchodzic rocznice. Wiele razy trzeba sie obracac w ty, patrzac,
czy cos nie zostao
zapomniane.
Tak samo mazenstwo, ktre przygotowuje narodziny. Dom, ktry was chroni,
staje sie bogactwem piwnic, stod i spichlerzy. Kto zdoa opisac, co sie w nim
miesci? Wasza sztuka kochania, umiejetnosc smiechu, smakowania poezji, sztuka kucia w srebrze, umiejetnosc paczu i zadumy: wszystko to trzeba zebrac, aby
z kolei przekazac innym. Chce, z eby wasza miosc bya jak adowny statek, ktry przepynie otchan pomiedzy jednym a drugim pokoleniem, a nie wsplnym
pozyciem dla przyszego dzielenia bezdusznych dbr.
I tak samo rytua narodzin, bo i tu trzeba zreperowac rozdarcie.
Dlatego wymagam ceremoniau na kazda okazje: na dzien zaslubin i narodzin, smierci i rozstania, powrotu i rozpoczecia budowy, z niwa i zbioru, poczatku

winobrania, poczatku
wojny albo pokoju.
I dlatego wymagam, abys wychowywa dzieci tak, by stay sie do ciebie podobne. Nie adiutant przekaze im dziedzictwo, ktrego nie znajda w podreczniku.
Choc inni zamiast ciebie moga im przekazac zasb twoich wiadomosci i podstawowych wyobrazen, to jesli zostana odciete od ciebie, utraca to, co niewyrazalne
i czego nie ma w podrecznikach.
Wiec buduj dzieci na twj obraz, azeby nie musiay potem snuc sie bezradosnie po kraju, ktry bedzie dla nich pustym obozowiskiem, a nie znajac
klucza do
skarbca, zaprzepaszcza jego skarby.

CLIV

Urzednicy mojego krlestwa przerazali mnie nieraz swoim optymizmem.


Dobrze jest, jak jest powiadali. Doskonaosc jest nieosiagalna.

To prawda, z e doskonaosc jest nieosiagalna.

Ma takie samo znaczenie jak


gwiazda, ktra prowadzi idacego.

Wyznacza droge i kierunek. Ale liczy sie tylko


zda
zanie i nie ma gotowych zapasw, ktrymi otoczywszy sie mozna by spokojnie zasia
sc . Wtedy bowiem przestaje istniec pole napiec , ktre nadaje ci z ycie,
i stajesz sie jak trup.
A jezeli ktos przestaje dbac o gwiazde, to znaczy, z e chce sia
sc i zasna
c.
A gdzie chciabys sia
sc i zasna
c? Nie znam miejsca odpowiedniego na spoczynek. Jesli jakies miejsce budzi w tobie uniesienie, to dlatego, z e jest miejscem
twojego zwyciestwa. Ale pole bitwy, gdzie oddychasz swiezym zwyciestwem, to
nie wygodne oze, na ktrym chcesz spoczywac.
Z jakim dzieem zestawiasz wasne, z eby wiedziec, czy masz sie nim zadowolic?

CLV

Dziwisz sie sile moich rytuaw albo wiejskiej drogi, o ktrej mwiem. Ale
dziwiac
sie, chyba jestes slepy.
Popatrz na rzezbiarza: nosi w sobie cos niewyrazalnego. Bo to, co jest wasciwoscia czowieka, a nie szkieletu czowieka przeszosci, zawsze jest niewyrazalne. I rzezbiarz lepi w glinie, z eby to przekazac innym.
Idac
minae
s moze jego dzieo, spojrzaes na twarz, moze zuchwaa, a moze
melancholijna, i poszedes dalej. Ale nie byes juz ten sam. Byo to nawrcenie,
chocby nieznaczne nawrcenie, to znaczy jakis zwrot i obranie nowego kierunku
na krtki czas prawdopodobnie, a jednak zwrot.
Tamten czowiek odczuwa cos, co nie dawao sie wypowiedziec, i dotknieciem palcw nada ksztat glinie. Potem umiesci te brye na twojej drodze. I jezeli
poszedes ta droga, w tobie teraz zagoscio jego niewypowiedziane uczucie.
Nawet jezeli pomiedzy gestem jego doni i twoim przyjsciem upyneo sto
tysiecy lat.

CLVI

Zerwa sie wiatr od pustyni i przynis ku nam szczatki


dalekiej oazy, a w obozowisku pojawio sie mnstwo ptakw. Peno ich byo pod kazdym namiotem:
towarzyszyy nam, wcale nielekliwe, chetnie siaday na ramionach; ale z braku
pozywienia gineo ich tysiace,
i wysche ptasie szkielety trzeszczay pod stopami
jak kora scietych drzew. W powietrzu unosi sie zaduch; kazaem wiec je zbierac.
Napeniono wielkie kosze i wrzucono w morze szczatki
suche jak py.
*

Kiedy po raz pierwszy odczulismy, czym jest pragnienie wody, w porze najwiekszej spiekoty, pojawi sie naszym oczom miraz. W spokojnych wodach przegladao

sie jakies miasto o geometrycznym, czystym zarysie. Ktos oszala i z krzykiem rzuci sie biegiem w kierunku ujrzanego obrazu. Zrozumiaem, z e ten krzyk
wstrzasn
a
reszta, tak jak krzyk odlatujacej
dzikiej kaczki porywa do lotu wszyst
kie pozostae. W slad za nawiedzonym gotowi byli teraz wszyscy biec ku miraz owi, ku nicosci. Celna kula z karabinu poozya go na miejscu. Trup by tylko
jeden i jakos nas to uspokoio. Ktrys z moich z onierzy zapaka.
Co ci? spytaem. Myslaem, z e pacze nad zabitym.
Ale on zobaczy na ziemi jeden z tych wyschych szkieletw i paka nad niebem, w ktrym zabrako ptakw.
Kiedy niebo traci swj puch powiedzia niebezpieczenstwo zagraza
i ludzkim ciaom.
*

Wyciagn
elismy z wnetrza studni spuszczonego w nia czowieka: zemdla, ale
zda
zy nam pokazac gestem, z e studnia jest sucha. Istnieja bowiem pod ziemia
jakby sadzawki sodkiej wody, ktra w ciagu
lat spywa powoli ku studniom
w pnocnej czesci kraju. Staja sie one wtedy, jak krew, z rdami z ycia. Ale ta
studnia trzymaa nas jak gwzdz, ktrym przybito ptasie skrzydo.
358

Wszyscy myslelismy o wielkich koszach penych suchej kory martwych


drzew.
Ale nazajutrz wieczorem dotarlismy do studni w El Bahr.
Z nastaniem nocy wezwaem przewodnikw.
Oszukaliscie nas mwiac,
z e w studniach jest woda. Studnia w El Bahr jest
pusta. Co mam z wami zrobic?
W gebi nocy gorzkiej, a zarazem olsniewajacej
byszczay cudowne gwiazdy.
Jako pokarm mielismy diamenty.
Co mam z wami zrobic? spytaem powtrnie przewodnikw.
Ale czcza jest ludzka sprawiedliwosc . Czyz i tak nie zamienilismy sie juz
wszyscy w ciernie?
*

Sonce wstao przeciete piaszczystym tumanem w ksztacie trjkata.


Jakby
ostrze ugodzio nasze ciaa. Jakby cios uderzy ludzkie czaszki. Wielu oszalao.
Ale nie byo juz mirazy wabiacych

obrazem przejrzystego miasta. Nie byo widac ani mirazy, ani linii horyzontu, ani z adnych wyraznych zarysw. Otacza nas
tuman piaskowy, niespokojne swiato jak w piecu z rozpalonych cegie.
Podnisszy gowe zobaczyem wsrd powietrznych wirw blada z agiew podsycajac
a pozar. Rozpalone z elazo, pomyslaem, ktrym Bg nas znaczy jak sztuki
byda ze swojej trzody.
Co ci jest? spytaem czowieka, ktry chwia sie na nogach.
Oslepem.
Kazaem zarzna
c dwie trzecie wielbadw

i wypilismy wode z ich wnetrznosci. Na pozostae zaadowalismy wszystkie puste bukaki i uformowawszy te
karawane kazaem ludziom isc ku studni w El Ksour, gdzie obecnosc wody bya
watpliwa.

Jezeli El Ksour wyscha powiedziaem umrzecie tam, tak samo jak


umarlibyscie tu.
Po dwch dniach bezczynnego czekania, w ciagu
ktrych zginea jedna trzecia
moich ludzi, powrcili.
Studnie w El Ksour zaklinali sie to okno na z ycie. Wypilismy przywieziona wode i ruszylismy do El Ksour, z eby pic jeszcze i nabrac zapasw wody.
*

Wiatr, ktry nis piasek, ucich i noca dotarlismy do El Ksour. Dokoa studni roso kilka kolczastych drzew. W pierwszej chwili dojrzelismy nie bezlistne
szkielety, a jakby czarne kule osadzone na cienkich kijach. Nie moglismy poja
c,
359

co to; ale drzewa, kiedysmy zblizyli sie do nich, wybuchay kolejno jakby eksplozja wsciekosci. Ogromne, wedrowne stada krukw obray je na swoje siedziska,
a teraz ulatyway w okamgnieniu, jak mieso, ktre odpada od kosci. Powietrze
byo od nich tak geste, z e mimo jaskrawej peni ksiez yca stalismy w gebokim
mroku. Gdyz kruki nie chciay odlatywac, tylko kebiy sie nad naszymi czoami
niby czarny popi.
Zabilismy ich trzy tysiace,
poniewaz brakowao nam pozywienia.
*

Byo to istne swieto. Ludzie usypali z piasku kuchnie i zapalili ogien z suchego wielbadziego

ajna, ktre palio sie jasnym pomieniem jak siano. W powietrzu rozniosa sie won ptasiego tuszczu. Druzyna peniaca
straz przy studni
sznurem dugosci stu dwudziestu metrw bez chwili wytchnienia ciagn
ea wode, ktra zwracaa nam wszystkim z ycie. Inna druzyna roznosia wode po caym
obozie, tak jak podlewa sie pomarancze w czas suszy.
Chodziem powoli wsrd ludzi, patrzac,
jak wracaja do z ycia. Potem odszedem i otoczony samotnoscia zaniosem do Boga modlitwe:
Widziaem, Panie, jak w ciagu
jednego dnia ciao mojego wojska schnie,
a potem odzywa. Byo juz podobne do kory scietego drzewa, a teraz oto znowu
jest chetne i gotowe do dziaania. Miesnie ng odzyskay sprawnosc i zaprowadza
nas tam, gdzie zechcemy. A przeciez wystarczyaby jeszcze tylko jedna godzina
skwaru, a slad po nas i po naszych krokach zostaby starty z powierzchni ziemi.
Syszaem, jak ci ludzie smieja sie i spiewaja. Wojsko, ktre prowadze, jest jak
adunek wspomnien. Jest kluczem wielu dalekich istnien. Zawiera w sobie nadzieje i cierpienia, rozpacz i radosc ludzka. Nie jest bytem samoistnym, ma tysiaczne

powiazania.

A przeciez wystarczyaby jeszcze tylko jedna godzina skwaru, a slad


po nas i po naszych krokach zostaby starty z powierzchni ziemi.
Prowadze ich ku oazie, ktra trzeba podbic. Beda nasieniem dla tej barbarzynskiej ziemi. Przynosza swoje obyczaje ludom, ktre tych obyczajw nie znaja. Ci
sami ludzie, ktrzy dzisiejszego wieczoru jedza, pija i z yja w najbardziej prymitywny sposb, znalazszy sie na urodzajnych rwninach zmienia na nich nie tylko obyczaje i jezyk, ale takze sposb budowania obwarowan i styl swiaty
n. Jest
w nich ciez ar mocy, ktra bedzie cia
zyc przez dugie stulecia. A przeciez wystarczyaby jeszcze tylko jedna godzina skwaru, a slad po nas i po naszych krokach
zostaby starty z powierzchni ziemi.
Oni nie wiedza o tym. Chcieli pic, a teraz brzuchy ich zostay zaspokojone.
A jednak woda ze studni w El Ksour ocala poematy, miasta i wielkie wiszace

ogrody bo postanowiem, z e zostana zbudowane. Woda ze studni w El Ksour


zmienia swiat. A przeciez jedna godzina sonecznego skwaru potrafiaby ja wypic
i slady naszych krokw zetrzec z powierzchni ziemi.
360

Ci, ktrzy pierwsi stamtad


wrcili, powiedzieli: "Studnia w El Ksour jest
oknem na z ycie". Twoi anioowie byli juz gotowi zebrac w wielkie kosze resztki
mojego wojska jak kore scietych drzew i wysypac je w otchan Twojej wiecznosci.
Wymknelismy sie z tych koszy dziura nie wieksza od epka szpilki. Nie potrafie
sobie teraz znalezc tutaj miejsca. Ile razy od tej chwili spojrze na zwyke pole
jeczmienia w soncu harmonie botnistej ziemi i swiata, zdolna dac pokarm
czowiekowi, widze w nim jakby pojazd albo tajemne przejscie, choc nie wiem,
co on wiezie i dokad
prowadzi. Widziaem, jak ze studni w El Ksour wyrastaja
miasta, mury obronne i wielkie wiszace
ogrody.
Moi z onierze pija i mysla o swoich brzuchach. Nie ma w nich nic poza zaspokojeniem ciaa. Tocza sie dokoa malenkiego otworu w ziemi. A na jego dnie
jest tylko chlupotanie czarnej wody, kiedy porusza jej powierzchnie pysk spuszczonego naczynia. Ale kiedy woda padnie na suche ziarno, ktre nie wie o sobie
nic poza tym, z e woda przynosi mu rozkosz, budzi nieznana moc stwarzania miast
i murw obronnych, i wielkich wiszacych

ogrodw.
Nie potrafie znalezc tu swojego miejsca, chyba z e Ty staniesz sie zwornikiem
sklepienia, wsplna miara i sensem wszystkiego. Pole jeczmienia, studnia w El
Ksour i moje wojsko wszystko to jest jak bezadnie rzucone tworzywo; chyba
z e Twoja obecnosc widoczna w gebi pozwoli mi dojrzec w nim jakies miasto
warowne wznoszone pod gwiazdami.

CLVII

Niebawem stanelismy naprzeciw miasta. Jedno, co byo w nim dostepne naszym oczom, to czerwone mury niezwykej wysokosci, ktre zwracay sie w strone pustyni jakby lewa strona, pogardliwe, wyzbyte wszelkich ozdb, wystepw,
blankw, i ktre w oczywisty sposb nie byy przeznaczone do ogladania

z zewnatrz.

Kiedy patrzysz na miasto, ono tez patrzy na ciebie. Przeciwko tobie wznosi wieze. Spoglada
na ciebie spoza wycinanych blankw. Zamyka albo otwiera
przed toba bramy. Albo chce byc kochane, usmiecha sie do ciebie i zwraca ku
tobie klejnoty ozdoby swojego oblicza. Kiedy zdobywalismy miasta, zawsze
nam sie zdawao, z e nam sie oddaja:
byy bowiem tak zbudowane, aby wchodzacy

dobrzeje mg obja
c spojrzeniem. Czy jestes wczega, czy zdobywca, monumentalne bramy i krlewskie ozdobne wejscia przyjmuja cie jak ksiecia.
Ale kiedy mury, rosnac
w oczach, kiedysmy sie zblizali, wydaway sie w najoczywistszy sposb odwracac do nas tyem, niewzruszone jak nadmorskie skay
i jakby poza miastem nie istniao absolutnie nic moi ludzie odczuli niepokj.
Pierwszy dzien poswiecilismy na to, aby je obejsc powoli, w poszukiwaniu
jakiejs szczerby czy szczeliny, albo przynajmniej jakiegos przejscia, chocby zamurowanego. Nic. Obchodzilismy tak miasto na odlegosc strzau ze strzelby, ale
choc ze strony moich z onierzy przejetych coraz wiekszym niepokojem, rozlego sie kilka wyzywajacych

salw, z aden odzew nie naruszy ciszy. Miasto ukryte


za murami byo jak aligator okryty gruba skra, ktry nie raczy nawet na widok
czowieka przerwac swojej drzemki.
*

Z jakiejs oddalonej wyniososci terenu, a wiec nie z lotu ptaka, ale spojrzeniem poziomym, dojrzelismy gesta zielen jak grzede rzezuchy. Tymczasem na
362

zewnatrz
murw nie widac byo ani z dzba trawy. Tylko ciagn
ace
sie w nieskonczonosc piaski i skay kruszejace
w soncu tak gruntownie wszystkie z rda
tej oazy zostay wyczerpane wewnatrz
miasta. Mury przytrzymyway w swoim
obrebie roslinnosc , jak hem przytrzymuje wosy. Ogupiali przechadzalismy sie
o pare krokw od raju zageszczonej zieleni, wybuchu drzew, ptakw i kwiatw,
zduszonego pasem murw niby bazaltowym kraterem.
*

Kiedy z onierze przekonali sie, z e w murze nie ma najmniejszej szczeliny, niektrych zdja
strach. Zatem to miasto, jak pamiec ludzka siega, nie wysao ani nie

przyjeo w swoje mury z adnej karawany. Zaden


podrzny nie przywiz tu, razem

ze swoimi jukami bakcyla odlegych obyczajw. Zaden


kupiec nie wprowadzi

do uzycia przedmiotu, gdzie indziej zwykego. Zadna branka, pojmana w dalekim kraju, nie poaczya

swojej krwi z miejscowa. Moim ludziom wydawao sie,


z e dotykaja skry jakiegos przedziwnego potwora, ktry nie ma nic wsplnego
z innymi mieszkancami ziemi. Bo nawet na najbardziej zagubionych wyspach
pojawiali sie czasem rozbitkowie i dochodzio do krzyzwki ras, i zawsze mozna
byo znalezc cos, co pozwalao z ich mieszkancami nawiaza
c nic pokrewienstwa
i zmusic ich do usmiechu. Ale ten potwr, nawet gdyby sie ukaza, nie ukazaby
swojej twarzy.
W innych natomiast, przeciwnie, narodzio sie jakies szczeglne i niewypowiedziane uczucie. Wzruszajaca
jest bowiem tylko ta kobieta, w ktrej jest staosc i mocne fundamenty; ktrej ciao nie mwi o mieszaninie krwi, ktrej jezyk,
religijnosc i obyczaje nie zostay dotkniete skaza i ktra nie jest produktem owego tygla ludzkiego, gdzie wszystko zostaje przemieszane i ktry jest jak lodowiec
roztopiony w kauze . Zaiste, mia oczom i sercu jest ta, ktra zazdrosnie chowano
w woni ojczystych ogrodw, w rodzinnym obyczaju.
Ale teraz, gdy pustynia bya juz za nami, i jedni, i drudzy, i ja sam, stalismy oko w oko z czyms nieprzeniknionym. Bo czowiek, stawiajacy
opr otwiera
przed toba droge ku wasnemu sercu, a twojej szabli droge w gab
wasnego
ciaa i mozesz miec nadzieje, z e go pokonasz, pokochasz albo umrzesz w walce.
Ale co mozna przeciw temu, kto cie ignoruje? I wasnie w chwili, kiedy zawadnea mna ta niepokojaca
mysl, odkrylismy, z e dokoa slepego i guchego muru widac
byo na piasku jakby jasniejsza wstege, biaawa, bo pena kosci, mwiacych

jasno
o losie wysancw przybywajacych

tu z daleka. Bya to jakby fredzla piany, gdzie


u stp nadbrzeznych ska umieraja fale, kolejne wysanniczki morza.
Kiedy nadszed wieczr, stanaem

przy wejsciu do namiotu, patrzyem na nieprzeniknione budowle, stojace


niewzruszenie przed nami, i rozmyslaem. Wydao
mi sie, z e nie my mamy zdobyc to miasto, ale z e sami zostalismy tu oblez eni. Jesli
363

wozysz w z yzna ziemie twarde nasienie w zamknietej upinie, nie ziemia otaczajaca
ziarno ze wszystkich stron rozpoczyna oblez enie. Bo kiedy upina peknie,
ziarno narzuci ziemi swoje panowanie. Jezeli, mwiem sobie, jest za tymi murami jakis nie znany nam instrument muzyczny, doswiadczenie mnie uczy, z e gdy
zamie opr tajemniczej strefy i z onierze rozbiegna sie po niej, zobacze kiedys
pzniej, jak na obozowisku prbuja z tych dziwnych dla siebie instrumentw wydobyc melodie, wnoszac
a nowy ton w ich serca. I serca ich zostana przemienione.
Zwyciezcy czy zwyciez eni? zadawaem sobie pytanie. Jak na to odpowiedziec? Widzisz w tumie milczacego

czowieka. Tum go otacza, napiera na niego,


wywiera presje. Jezeli jest pusty w srodku zmiazdzy go. Ale inaczej, jesli jego
wnetrze jest zamieszkane i zorganizowane, jak u owej tancerki, ktrej kazaem
tanczyc; niech wtedy przemwi, a natychmiast wrasta w tum korzeniami, zastawia swoje wasne sida, narzuca swoja wadze, a tum, ruszajac
z miejsca, ruszy
w slad za nim i jego sia zostanie pomnozona.
Wystarczy, z e na jakiejs ziemi znajdzie schronienie jeden medrzec osoniety
swoim milczeniem, ktry posrd gebokich medytacji potrafi sie stac, a zrwnowazy caa bron, w ktra wyposazone jest twoje wojsko; bo jest podobny do
twardego ziarna. Ale czy go rozpoznasz, z eby go zgadzic? Widoczna jest tylko
jego wadza nad ludzmi i tylko w tej mierze, w jakiej jego dzieo juz sie dokonao.
Bo tak juz jest z ludzkim z ywotem, jezeli wobec swiata cechuje go stan rwnowagi. Walczyc mozna tylko z czowiekiem szalonym, proponujacym

jakies utopie,
ale nie z takim, ktry mysli i buduje terazniejszosc , poniewaz terazniejszosc jest
wasnie zgodna z podawanym przez niego obrazem. I tak jest ze wszelkim stworzeniem, poniewaz stwrca nie jest w nim widoczny. Czy potrafisz sie obronic
przede mna, jezeli z gry, na ktra cie zaprowadziem, widzisz takie wasnie, a nie
inne rozwiazanie

twoich problemw? Gdzies przeciez musisz byc.


Tak i w barbarzynca, ktry sforsowa mury, wdar sie do paacu krlewskiego
i znalaz sie nagle w obliczu krlowej. A przeciez krlowa nie dysponowaa z adna
sia, gdyz caa jej straz zginea.
Jezeli pomylisz sie w grze, ktra zaczae
s z czystej checi zabawy, rumienisz
sie, wstydzisz i chcesz naprawic bad.
A przeciez nie stoi nad toba sedzia, ktry
mgby wydac wyrok, a tylko protestuje w tobie ten, kogo gra w tobie wyzwolia.
Starasz sie takze nie zmylic kroku w tancu, choc nie zrobi ci wymwki ani partner,
ani nikt inny. Totez, aby cie pojmac, nie bede ci pokazywa mojej siy, tylko dam
ci upodobanie w tancu. I pjdziesz tam, gdzie ja zechce.
Dlatego wasnie krlowa na widok krla barbarzyncw, ktry rozraba
drzwi
i stana
przed nia jak z odak z siekiera w reku, dyszacy
potega i peen przemoznego pragnienia, by ja zadziwic (by bowiem przny i chepliwy), usmiechnea
sie smutno, jakby z tajonym rozczarowaniem i nieco znuzona pobazliwoscia. Bo
nie dziwio jej nic poza doskonaoscia milczenia. A caej bitewnej wrzawy nie

364

raczya nawet suchac, podobnie jak czowiek nie zwraca uwagi na prace przy
czyszczeniu sciekw, choc zgadza sie z tym, z e sa potrzebne.
Wytresowac jakies zwierze to tyle, co nauczyc je dziaania w jedynym kierunku, w jakim sie moze wykazac. Wychodzac
z mieszkania, nie myslac
nawet
idziesz do drzwi. Kiedy pies chce dostac kosc , wykona wszystkie wymagane
sztuczki, gdyz zda
zy sie przekonac, z e jest to najkrtsza droga do otrzymania
nagrody. Choc pozornie nie maja one z adnego zwiazku

z koscia. Wypywa to
z instynktu, a nie z rozumowania. Tak i tancerz prowadzi tancerke zgodnie z reguami, ktrych oboje nie znaja;
a one sa jak potajemny jezyk, ktrym sie czowiek
porozumiewa z wierzchowcem. I nikt nie zdoa dokadnie okreslic, jakie gesty
sprawiaja, z e kon sucha czowieka.
I choc pomyka barbarzyncy byo, z e chcia poczatkowo

zdumiec krlowa,
instynkt podszepna
mu szybko, z e istnieje jedna tylko droga, bo wszystkie inne
sprawia, z e krlowa stanie sie jeszcze bardziej daleka, pobazliwa i rozczarowana;
i wtedy rzuci na szale milczenie. W ten sposb ona, ktra od omotu siekiery
wolaa bezsowne, a pene czci ukony, zaczea go juz ksztatowac na swj sposb.
Totez wydao mi sie, z e otaczajac
miasto w magnetyczny biegun scia
gajace
ku sobie nasze spojrzenia, choc samo uparcie miao oczy zamkniete, pozwalamy mu odgrywac niebezpieczna role; nasza czoobitnosc dawaa mu wadze,
jaka miewaja klasztory promieniujace
w krag
swoim wpywem.
Zebraem wiec generaw i powiedziaem:
Wezme to miasto zdumieniem. Trzeba, aby jego mieszkancy o cos nas
pytali.
Generaowie, ktrych doswiadczenie wiele juz zda
zyo nauczyc, nic co prawda nie zrozumieli z moich sw, ale przytakiwali mi na rzne sposoby.
Przypomniaem sobie takze odpowiedz mojego ojca, kiedy niektrzy kwestionowali jego stanowisko, twierdzac,
z e w waznych sprawach ludzie ustepuja tylko
przed wielka sia.
To prawda odpar im wtedy. I nie ma obawy, z e popadniecie
w sprzecznosc , bo mwicie po prostu: sia jest wtedy wielka, kiedy ustepuja przed
nia silni. Posuchajcie: by raz kupiec mocny, zuchway i skapy.
Wiz bezcennej
wartosci diamenty, zaszyte w pasek. Natomiast pewien garbus, saby, ubogi a roztropny, mwiacy
innym niz kupiec jezykiem, chcia sobie przywaszczyc te drogie
kamienie. Jaka sia mg sie w tym celu posuzyc?
Nie mamy pojecia odparli.
Otz ciagn
a
ojciec garbus poszed do olbrzyma i poniewaz byo
goraco,
zaprosi go na herbate. Nawet kiedy ma sie diamenty zaszyte w pasku,
niczym zdaje sie nie grozic wypicie herbaty z garbusem.
Oczywiscie powiedzieli.

365

A jednak kiedy sie rozstawali, garbus odchodzi z diamentami, a kupiec


szala ze zosci, ale taniec, odtanczony przez kaleke, ujarzmi go skutecznie, tak
z e nawet z piesci nie mg zrobic uzytku.
Co to za taniec? spytali.
Taniec trzech kostek do gry odpar ojciec. A potem zacza
tumaczyc:
Bywa tak, z e gra jest mocniejsza od tego, co jest przedmiotem gry. Ty,

generale, dowodzisz dziesiecioma tysiacami

z onierzy. Zonierze
maja bron. a
czy ich ze soba poczucie solidarnosci. A jednak doprowadzasz do tego, z e jeden
drugiego posya do wiezienia. Bo z yjesz nie rzeczami, ale sensem rzeczy. A kiedy sens diamentw kaza im stac sie stawka w grze, przeniosy sie do kieszeni
garbusa.
Otaczajacy
mnie generaowie zapytali teraz smielej:
Ale jak dotrzec do mieszkancw miasta, jezeli nie chca suchac?
Oto znw upodobanie w sowach skaniajace
do jaowych stwierdzen. Czy
z tego, z e ludzie czasem nie chca suchac, wynika, z e nie chca syszec?
Jezeli chce przekonac czowieka o nieugietym sercu, moze byc guchy na
pokusy zawarte w moich obietnicach!
Owszem, jezeli wystapisz

jawnie! Ale jezeli jest wrazliwy na muzyke, a ty


bedziesz gra pieknie, nie ciebie usyszy, ale muzyke. Jesli pochania go jakis
problem, a ty mu pokazesz rozwiazanie,

bedzie zmuszony je przyja


c. Nie bedzie
przeciez oszukiwa samego siebie i przez pogarde albo nienawisc do ciebie, szuka rozwiaza
n w dalszym ciagu.
Jezeli graczowi pokazesz takie posuniecie w grze,
ktre go ocali, a ktrego sam szuka bezskutecznie, zdobedziesz nad nim wadze,
poniewaz chocby udawa, z e o tym nie wie posucha ciebie. Jezeli daja ci
cos, czego szukaes, przyjmiesz to. Oto kobieta szukajaca
zgubionego pierscionka
albo sowa brakujacego

do rebusu. Podaje jej znaleziony przez siebie pierscionek


albo podsuwam sowo, ktrego szukaa. Oczywiscie, moze przez nienawisc odmwic przyjecia. Jednakze poddaem ja swojej wadzy, gdyz zmusiem, aby siada
spokojnie. Musiaaby byc niespena rozumu, z eby szukac dalej. . .
Mieszkancy tego miasta musza czegos pragna
c, szukac, z yczyc sobie, cos
ochraniac czy pielegnowac. Po co w przeciwnym razie budowaliby obwarowania?
Jezeli zbudowaes je dokoa studni niebogatej w wode, a ja na zewnatrz
murw
ukaze ci jezioro, mury same padna, bo beda tylko smieszyc. Jezeli zbudowaes je,
aby strzec jakiejs tajemnicy, a moi z onierze zaczna na cay gos wykrzykiwac ja
pod murami, mury takze padna, bo przestaja miec sens. Jezeli je zbudowaes, z eby
chronic jeden diament, a ja na zewnatrz
murw rozsypie diamenty jak z wir, mury
upadna, gdyz osaniayby tylko ubstwo. A jesli sa zbudowane wok jakiegos
doskonaego tanca, a ja bede tanczy ten sam taniec, ale lepiej, mieszkancy sami
je zburza, z eby ode mnie nauczyc sie tanczyc. . .
Ja chce przede wszystkim, z eby ludzie z tego miasta po prostu mnie syszeli.
Potem zaczna suchac. Ale, oczywiscie, jezeli zaczne grac pod murami pobudke,
366

beda spokojnie odpoczywac i nie usysza nawet mojej trabki.

Bo czowiek syszy
tylko to, co jest dla niego przeznaczone. Co kaze mu wzrastac. Albo rozwiazuje

jaka
s istniejac
a w nim sprzecznosc .
*

Bede zatem prbowa na nich oddziaac, choc udaja, z e mnie nie widza. Bo
podstawowa prawda jest taka: czowiek nie istnieje sam. Nie moze pozostawac
wcia
z niezmienny w swiecie, ktry dokoa niego wcia
z sie zmienia. Moge oddziaac na czowieka posrednio, czy chce tego, czy nie zmieniam sens jego
czynw, a on nie moze tego zniesc . Jesli powierzono ci tajemnice, a tajemnica
przestaa istniec, zmieni sie sens twojego z ycia. Jezeli ktos tanczy i deklamuje
sam dla siebie, a ja sprowadze ironicznych suchaczy i uniose zasone, z eby go
ujrzeli, sprawie tym samym, z e przestanie tanczyc.
Chyba szaleniec tanczyby wtedy dalej.
Twj sens skada sie z sensu innych ludzi czy chcesz tego, czy nie. Na
twoje upodobania skadaja sie upodobania innych. Kazdy twj czyn jest ruchem
w jakiejs grze. Krokiem w tancu. Jezeli zmienie rodzaj gry albo taniec, zmienie
tez twj czyn.
Zbudowaes obronne mury z powodu pewnej gry: zburzysz je sam, kiedy gra
bedzie inna.
Albowiem z yjesz nie rzeczami, ale ich sensem.
*

Ukarze mieszkancw miasta za ich pyszakowatosc , gdyz licza na potege swoich murw.
*

A tymczasem jedyny mur obronny to potega struktury, ktra czowieka ksztatuje i ktrej on suzy. Wiec murem obronnym cedru jest energia zawarta w jego
nasieniu, ktra pozwaa mu przetrwac pomimo burzy, suszy i kamienistej ziemi.
Mozna to pzniej tumaczyc wasciwosciami kory, ale i kora wziea poczatek
z nasienia. Korzenie, kora i liscie sa nasieniem, ktre znalazo swj wyraz. Natomiast
kieek jeczmienia ma w sobie niniejsza energie i jeczmien sabszy mur przeciwstawi kaprysom pogody.
Czowiek obdarzony staoscia i o mocnych fundamentach potrafi rozwijac sie
w polu napiec i zgodnie z liniami napiec , zrazu niewidocznymi. Takiego nazwe
367

cudownym murem obronnym, gdyz czas go nie zniszczy, ale go umocni. Czas
bedzie mu suzy. To niewazne, jezeli wydaje sie nagi i bezbronny.
Skra aligatora nie jest obrona, jezeli zwierze jest martwe.
*

I tak patrzac
na nieprzyjazne miasto, zasklepione w swojej betonowej zbroi,
dumaem nad jego saboscia i sia. Kto z nas prowadzi taniec: ono czy ja? Niebezpiecznie jest rzucic w an zboza chocby jedno ziarno kakolu,

poniewaz natura
kakolu

jest mocniejsza od natury zboza i nieistotny jest tu wyglad


zewnetrzny
i ilosc . Ilosc jest tez zawarta w nasieniu. Da sie obliczyc w miare upywajacego

czasu.

CLVIII

Dugo dumaem tez nad tym, czym jest mur obronny. Prawdziwy mur jest
wewnatrz
ciebie. Wiedza o tym z onierze, ktrzy wywijaja szablami. A wtedy
nie przejdziesz. Lew nie ma obronnej skorupy, ale cios jego apy jest jak piorun.
A skoczywszy na wou otwiera jego ciao na dwoje, tak jak sie otwiera szafe.
Powiesz mi, z e mae dziecko zawsze jest kruche i z e czowiek, ktry w przyszosci zmieni swiat, w niemowlectwie mg byc zgaszony jak swieca. Ale ja
widziaem, jak umierao dziecko Ibrahima. Pki byo zdrowe, jego usmiech by
jak podarunek. Chodz tu, woano na dziecko Ibrahima. I dziecko podchodzio
do starca, i usmiechao sie. A starzec cay sie rozjasnia. Gaska dziecko po policzku i nie bardzo wiedzia, co mu mwic, poniewaz to dziecko byo jak lustro,
w ktre patrzac
czowiek czuje zawrt gowy. Albo jak okno. Bo dziecko zawsze
oniesmiela, jak gdyby bya w nim jakas ogromna madro
sc . I to prawda, bo zanim
dorosli skrzywia go i pomniejsza, duch jego jest silny. Z trzech kamykw potrafi
stworzyc flote wojenna. A starzec z pewnoscia nie rozpozna w dziecku przyszego
kapitana marynarki wojennej, ale rozpozna jego moc. Zas dziecko Ibrahima byo
jak pszczoa, ktra z wszystkiego, co znajdzie, potrafi zebrac mid. Wszystko dla
niego stawao sie miodem. I do kazdego usmiechao sie pokazujac
biae zabki.

I nikt nie domysla sie, co nieuchwytnego kryje sie za tym usmiechem. Bo nie
ma sw, ktre mogyby to wypowiedziec. Jakby nieznane skarby, nieoczekiwanie, w cudowny sposb dostepne jak bysk wiosny na morzu, kiedy w rozdarciu
chmur ukazuje sie sonce. Marynarz czuje, z e nagle cay staje sie modlitwa. Na
przeciag
pieciu minut statek pynie w sonecznej chwale. A czowiek krzyzuje
rece na piersi i wie, z e otrzymuje jakis dar. Tak i to dziecko Ibrahima, ktrego
usmiech muska patrzacego

jak cudowna szansa, ktra nie wiadomo jak i kiedy


chwytac. Jak nazbyt krtkie panowanie nad ziemia pena sonca i bogactw, ktrych nie zda
zy sie nawet zliczyc. I o ktrych nic wasciwie nie mozna powiedziec.
A to tylko dziecko, co otwiera i przymyka oczy jak okna prowadzace
gdzies
dalej i poza. Ktre mao co mwiac,
czegos uczy. Bo prawdziwe nauczanie nie
polega na tym, aby mwic do ciebie, ale aby cie prowadzic. I ciebie, starego, ono
prowadzi jak pasterz swoje stado na niewidzialne aki,
o ktrych nigdy bys nawet

369

nie wiedzia, gdybys przez jedna chwile nie poczu, z e nasycony jest twj gd
i pragnienie.
To wasnie dziecko, o ktrym wiedziaes, z e ma umrzec, byo jak znak nieznanego sonca. Cae miasto, przemienione, przychodzio czuwac przy nim, osaniac
je. Wszystkie stare kobiety prboway mocy naparw z zi i koysanek. Mez czyzni stali przed drzwiami pilnujac,
z eby na ulicy nie byo haasw. Otulano
je, kolebano i wachlowano. W ten sposb wznoszono pomiedzy nim a smiercia
obronny mur, ktry mg sie wydawac nie do zdobycia, bo cae miasto, niby zastepy z onierzy, wspomagao oblez onego. Nie mw mi, z e choroba dziecka to tylko
walka sabej istotki o sabej powoce cielesnej. Moze gdzies daleko znajdzie sie
na nia lekarstwo? Wiec wysano w pospiechu jezdzcw. Ale choroba takze przyspiesza kroku i galopuje jak jezdzcy przez pustynie. Czasem postj, z eby nabrac
tchu. I ogromne poida, w ktrych poi sie konie. I brzuchy konskie uderzane pieta, bo trzeba wygrac w wyscigu ze smiercia. Widac tylko twarzyczke: zamknieta
i lsniac
a od potu a przeciez walka, ktra tu sie toczy, to takze spinanie konia
ostrogami.
Dziecko jest sabe? Czy to prawda? Rwnie sabe jak genera wiodacy
armie. . .
Patrzac
na nie i na staruszki, starcw i ludzi modszych, zrozumiaem: byli
jak pszczeli rj dokoa krlowej, jak grnicy wok z yy zota, z onierze dokoa
kapitana, a tworzyli jednosc o tak wielkiej mocy dlatego, z e wezwa ich wszystkich na walke cichy, niesmiay, a idacy
ku ludziom usmiech; niby jakies ziarno
zbierajace
w sobie rznorodnosc tworzywa, aby powstay z niego drzewa, wieze
i mury obronne. Wiec w tym delikatnym ciele nie byo kruchosci, bo nieswiadomie i w naturalny sposb, samym swoim wezwaniem gromadzio dokoa siebie
wszystkie mozliwe rezerwy pochodzace
z zewnatrz.
Cae miasto przyszo posugiwac temu dziecku. Tak na wezwanie i rozkaz ziarna sole mineralne staja
sie twarda kora:
obronnymi murami cedru. Czy kieek rzeczywiscie jest kruchy,
jezeli potrafi zbierac dokoa siebie przyjaci i poddawac sobie nieprzyjaci? Czy
wierzyc pozorom, piesciom olbrzyma, wrzaskom, jakimi moze wybuchna
c? To
prawda, ale prawda tylko obecnej chwili. Nie wolno zapominac o czasie. To czas
tworzy korzenie. A czy widzisz, jak w olbrzym zosta juz spetany niewidzialna
struktura, jakby skuty w dyby. A dziecko tymczasem kroczy na czele caej armii.
Olbrzym zgniecie je lada chwila. Ale nie. Bo dziecko nikomu nie zagraza. I zobaczysz, jak dziecko poozy stope na gowie olbrzyma i w jednym okamgnieniu go
zniszczy.

CLIX

Widziaes w kazdym razie, jak to, co silne, bywa zmiazdzone przez to, co
sabe. Nie musi tak byc w najblizszej chwili, stad
zudne sformuowania twojego
jezyka. Nie zapominaj jednak o czasie. Oczywiscie, jezeli sabe dziecko wywoa
wsciekosc olbrzyma, olbrzym je zdepcze. Ale w naturze sabego dziecka nie lezy
wywoywanie gniewu olbrzyma. Stara sie raczej, by olbrzym go nie zauwazy.
Albo z eby je pokocha. Zas w naturze wieku modzienczego bedzie sie miescic
pomoc okazana olbrzymowi, tak aby olbrzym zacza
potrzebowac jego obecnosci.
Potem przychodzi wiek wynalazkw i podrose juz dziecko szykuje dla siebie
bron. Albo cakiem po prostu przewyzsza tamtego wzrostem i waga. Albo
jeszcze prosciej dziecko zaczyna mwic, sciaga
dokoa siebie masy innych
ludzi, ktrych poprowadzi na olbrzyma, a oni stana sie dla niego jakby zbroja.
Sprbuj go wtedy dosiegna
c.
Jezeli zobacze w polu zboza jedno ziarnko kakolu,

wiem juz, czyje bedzie


zwyciestwo. A jesli wsrd ludu jest gdzies takie dziecko, jak dziecko Ibrahima,
ktre zaczyna sie rozwijac i wyksztacac nowy obraz swiata, wkrtce tak nieodparty jak z elazny gorset (bo juz widze gotowe linie napiec ) i tyran, i jego
z onierze, i z andarmi legna pobici; tak jak swiatynie,

ktre zdoao pokonac jedno


ziarnko, poniewaz byo nasieniem ogromnego drzewa, wypuszczajacego

cierpliwie korzenie, jak czowiek, przeciagaj


acy
sie ze snu powoli napina miesnie ramion. Jeden korzen zwali przypore, drugi gwny filar. Pien przebi kopue
w miejscu, gdzie znajduje sie zwornik sklepienia, i zwornik runa
na ziemie. I oto
drzewo panuje nad lezacym

bezadnie gruzowiskiem, obracajacym

sie w py, i cia


gnie z niego soki z ywotne.
atynia
Ale i to drzewo ogromne potrafie z kolei zwalic. Swi

staa sie drzewem.


Ale drzewo stanie sie splotem lian. Wystarczy uskrzydlone ziarnko, ktre przyleci
z wiatrem.
*

Co pokaze bieg czasu? Prawda, z e na pozr zamkniete w zbroi miasto jest


niewidoczne. Ale ja umiem czytac przyszosc . I wiem, z e poniewaz zamkneo sie
371

w bogactwie nagromadzonych zapasw, juz z gry zgodzio sie na smierc. Lekam sie ludzi, ktrzy ida nadzy na pnoc, z pustyni, gdzie zamieszkuja i gdzie
nie ma z adnych fortec. Prawie bezbronni. Ale sa jak ziarno, ktre jeszcze nie wykiekowao i nie zna swojej mocy. Moje wojsko wywodzi sie z gebokiej studni
w El Ksour. Jestesmy nasionami, ktre Bg ocali. Kto stanie na drodze naszym
zamiarom? Wystarczy, z e znajde jedna szczeline w zbroi, a gmach swiatyni

zostanie rozsadzony przebudzeniem drzewa, ktre byo zawarte w nasieniu. Wystarczy,


jesli bede wiedzia, jaki tu taniec trzeba odtanczyc, a miasto stanie sie jak samica
wobec samca, stanie sie miastem oswojonym jak kobieta przebywajaca
w czterech scianach domu. Bedziesz moje jak miodowy koacz, miasto nazbyt pewne
siebie. Twoje straze najprawdopodobniej spia. Bo serce masz zuzyte.

CLX

Powiadaem zatem sobie, z e mury obronne nie istnieja. Te, ktre wybudowaem, suza umocnieniu mojej potegi, poniewaz sa wynikiem mojej potegi. Suza
mojemu trwaniu, poniewaz sa wynikiem mojego trwania. Ale skry martwego
aligatora nie nazwiesz przeciez murem obronnym.
Jezeli ktos ubolewa, z e jakas religia nie moze zdobyc ludzkich serc, to doprawdy smiechu warte. Religia powinna pochona
c ludzi, a nie poddawac ich sobie. Nikt nie robi przeciez wyrzutw ziemi, z e nie uksztatowaa cedru.
Czy sadzisz,

z e jesli ludziom goszacym

nowa religie udaje sie szerzyc ja po


swiecie i przyciagn
a
c ludzi, to dzieje sie tak dzieki wrzawie, zrecznej szarlatanerii
i wymyslnej krzykliwosci? Dosc sie nasuchaem ludzi i rozumiem, co jest sensem
mowy. Jest to idacy
od jednego czowieka do drugiego przekaz, obdarzony sia,
stanowiacy
nowy punkt widzenia i sam sobie wystarczajacy
za pokarm. Istnieja
sowa rzucane jak ziarna, obdarzone moca skupienia ziemi wok siebie, tak aby
wyrs cedr. Mozesz oczywiscie zasiac pestke oliwki, aby wyrosa oliwka. Czy
cedr, czy oliwka, oba beda rosy i rozkrzewiay sie. I w potez niejacych

konarach
cedru bedzie sychac coraz gosniejszy szum wiatru. A jesli rozmnoza sie hieny,
usyszysz, jak ich wycie coraz bardziej bedzie wypeniao noce. Nikt nie bedzie
jednak twierdzi, z e to szum wiatru w cedrowych gaeziach wyciaga
z ziemi soki
z ywotne, ani z e niesamowite wycie hien przemieni w hiene mieso gazeli. Ciao hieny z ywi sie ciaem gazeli, cedr z ywi sie z ywotnymi sokami, ktre czerpie
sposrd kamieni. Wierni danej religii rekrutuja sie sposrd niewiernych. Ale nikt
i nigdy nie jest zniewolony mowa, jesli ta mowa nie potrafia go pochona
c.
Pochania zas to, co wyraza. Jezeli potrafie dac ci wyraz nalezysz do mnie.
Musisz wtedy stawac sie we mnie. Gdyz od tej chwili to ja jestem twoja mowa.
Dlatego tez powiadam, z e cedr jest mowa kamieni, bo one dzieki drzewu staja sie
szmerem wiatru.
Ale kto poza mna proponuje ci drzewo, abys sie w nim stawa?
Patrzac
zatem na ludzkie czyny nigdy nie staraem sie wyjasnic ich poprzez
gromki dzwiek obwieszczajacych

je fanfar (bo mozesz je w ten sposb znienawidzic i odrzucic), ani przez dziaalnosc z andarmw, gdyz oni potrafia najwyzej
przeduzyc trwanie umierajacego

narodu, ale nigdy zbudowac jego trwanie.


373

Mwiem, z e potez ne krlestwa karza smiercia straznikw, ktrzy zasneli, i z e faszywy byby stad
wniosek, iz potege krlestwa rodzi dyscyplina. Kiedy bowiem
skazuje na smierc krlestwo sabe, gdzie spia wszystkie straze, jest to wyacznie

krwawa bazenada; natomiast potez ne krlestwo przekazuje potege swoim obywatelom i dlatego nie toleruje spania na suzbie. Nie staram sie przeto wyjasniac
ludzkich czynw poprzez wypowiadane sowa, motywy albo argumenty rozumowe, ale przez te niewyrazalna potege nowych podnych struktur, jak w przypadku
owego kamiennego oblicza, na ktre spojrzaes i zostaes przemieniony.

CLXI

Nadesza noc i wspiaem

sie na najwyzsze w okolicy wzniesienie, z eby popatrzec na spiace


miasto i jak w zalegajacej
dokoa ciemnosci nikna czarne plamy
moich obozowisk na pustyni. Chciaem bowiem zgebic bieg rzeczy; wiedziaem,
z e moje wojsko jest potega, ktrej nadaem ruch, a zarazem z e miasto jest potega
zamknieta jak wieza pena prochu; i z e poprzez w obraz wojska skupionego
dokoa magnetycznego bieguna ksztatuje sie inny obraz, coraz mocniej zakorzeniony, o ktrym nic jeszcze nie wiem, a ktry inaczej powia
ze to samo tworzywo. I prbowaem odczytywac w ciemnosci znaki zwiastujace
owe tajemnicze
narodziny, nie z eby je przewidziec, ale z eby nimi pokierowac, gdyz poza patrolami strazy wszyscy juz spali. I bron odpoczywaa. Bo czowiek jest jak statek
w rzece czasu. Przechodzi nad jego gowa swiato poranka, poudnia i wieczoru kiedy legna sie mysli i wszystko zdaje sie posuwac do przodu. A potem,
wyzwolony ostatnim oddechem sonca, milczacy
poryw nocy. Noc, ktra biegnie
bezszelestnie i wydana jest snom, gdyz tylko takie prace jeszcze trwaja, ktre
sie tocza same: ciao sie zabliznia, pecznieja soki z ycia, miarowo i niezmiennie
dzwieczy krok strazujacych

patroli: noc jest domena sug, poniewaz pan wwczas


spi. Noc przeznaczona na naprawianie bedw, z ktrego dzien zda sprawe. I ja,
kiedy jestem zwyciezca, do nastepnego dnia odkadam swiecenie tryumfu.
Noc winnych gron czekajacych

winobrania, a chronionych noca, noc z niw


jeszcze do rana odozonych. Noc otoczonych nieprzyjaci, ktrych wezme szturmem dopiero z nastaniem dnia. Noc wygranej, ale kiedy ten, co wygra, spi. I kupiec poszed spac, ale piecze nad bagazami zleci nocnemu strzowi, ktry chodzi
tam i z powrotem. I genera poszed spac, ale zleci czuwanie strazom. Kapitan
statku poszed spac, ale sternikowi zleci piecze nad statkiem i czowiek przy
sterze chwyta wedrujac
a wsrd masztw konstelacje, i Orion zajmuje znw to
miejsce, jakie zajmowac powinien. Noc dobrze wydanych polecen i zawieszonych
czynnosci.
Ale i noc, kiedy jest mozliwe wszelkie oszustwo. Wczega kradnie z sadu
owoce. Pozar ogarnia stodoy. Zdrajca podstepem bierze cytadele. Noc przerazliwie rozlegajacych

sie krzykw. Raf grozacych

statkowi. Noc nawiedzen i cudw.

375

Noc, kiedy budzi sie Bg zodziej bo na te, ktra kochasz, mozesz czekac
nadaremnie!
Noc, w ktrej sychac trzeszczenie kregosupa. Noc, w ktrej zawsze syszaem trzeszczenie jakiegos ogromnego kregosupa, jakby to by nieznany anio,
uwieziony w ciele mojego ludu, ktrego trzeba kiedys uwolnic. . .
Noc rzuconego ziarna.
Noc boskiej cierpliwosci.

CLXII

Znowu widze, ile w tobie zudzen, kiedy mwisz mi o ludziach z yjacych

skromnie i nie z adaj


acych

niczego, praktykujacych

domowe cnoty i z prostota


obchodzacych

swieta, i poboznie wychowujacych

dzieci.
Oczywiscie odparem. Ale powiedz mi, jakie sa te ich cnoty? Jakie
ich swieta? Jacy bogowie? Oni juz z yja kazdy oddzielnie, jak drzewa, ktre kazde
na swj sposb ciagnie

soki z piasku. Inaczej ich istnienie nie byoby mozliwe.


Oni nie chca niczego wiecej, tylko z yc w pokoju, powiadasz. No tak. . . A przeciez juz prowadza wojne. Chociazby w imie swojego przetrwania, poniewaz chca
sie ostac wbrew wszystkiemu, co podsuwa inne mozliwosci i z czym mogliby sie
stopic. I drzewo jest wojowaniem juz w nasieniu. . .
Jednakze ich dusza, raz uksztatowana, moze trwac w tym ksztacie. Moralnosc raz ustanowiona. . .
Owszem! Kiedy dzieje jakiegos ludu przemina, wtedy moga juz trwac.
Znaes narzeczona, ktra wczesnie zmara. Jaka bya usmiechnieta. Ona sie juz
nie zestarzeje, na wiecznosc zostanie piekna i promienna. Ale ludzie albo podbijaja swiat, azeby pochona
c nieprzyjaci, albo im samym zagrazaja zarazki zniszczenia. Sa smiertelni, dlatego wasnie, z e z ywi.
A ty chciaes, z eby obraz trwa tak jak wspomnienie tej modej zmarej.
Ale ty powtrnie zgaszasz sprzeciw:
Jezeli forma, ktra sie ludzie rzadz
a, staa sie teraz i tradycja, i religia,
i przyjetym rytuaem, moze dalej trwac przenoszac
tylko w system z pokolenia na pokolenie. I moze dawac tylko szczescie, tak jak zapala blask w oczach
synw. . .
Jezeli zrobies zapasy odparem mozesz na pewno z ywic sie przez
pewien czas nagromadzonym miodem. Kto wspia
sie na szczyt, moze przez pewien czas sycic sie krajobrazem, ktry jest zwyciestwem pokonaniem szczytu.
Przypomina sobie gazy, na ktre sie wdrapywa. Ale wspomnienie szybko blednie i krajobraz staje sie pusty.
Rwniez swieta moga odtwarzac powstanie wioski albo religii, gdyz sa wspomnieniami etapw, wysikw i poswiecen. Ale po trochu wygasa ich moc, nabieraja posmaku czegos minionego, niepotrzebnego. I ty zaczynasz wierzyc, z e tak
377

acy
jest istotnie. Zyj
w szczesciu ludzie, o ktrych mwisz, staja sie plemieniem
osiadym i przestaja z yc. Jesli zawierzysz jednemu pejzazowi i zostaniesz w nim
na zawsze wkrtce zaczniesz sie nudzic, przestaniesz z yc.
Istota religii by akt zdobywania. A tys sadzi,

z e ona jest podarunkiem. Ale


z podarkiem niedugo nie bedziesz wiedzia, co zrobic; wyniesiesz go na strych,
kiedy zostanie wykorzystana sia, tkwiaca
przeciez nie w ofiarowanym ci przedmiocie, ale w radosci otrzymania daru.
A zatem nie ma nadziei na odpoczynek?
Tam, gdzie zapasy okazuja sie naprawde przydatne. Tylko w tym pokoju,
jaki daje smierc kiedy Bg zwozi z niwo do stod.

CLXIII

Sa w z yciu okresy, ktre staja sie udziaem kazdego.


Przyjaciele kiedys musza sie toba znuzyc. Chodza wtedy do innych domw
i skarza sie na ciebie. Kiedy znalezli juz ulge, wracaja:
przebaczyli ci wszystko
i znw cie kochaja, znw sa gotowi oddac za ciebie z ycie.
Ale kiedy dowiedziawszy sie przez kogos trzeciego, kto tymczasem doniesie
ci, co nie byo dla twoich uszu przeznaczone, co byo przesytem twoja osoba,
a zatem czyms zewnetrznym w stosunku do niej, moze sie zdarzyc, z e odtracisz

kochajacych

i wracajacych,

aby cie kochac znowu.


Jezeli od poczatku

nie kochaes ich naprawde, bedziesz nawet zadowolony


z takiego korzystnego dla ciebie obrotu spraw stao sie wasciwie tak, jak tego
pragnae
s, i chwaa Bogu.
Ale czy ty nie rozumiesz, z e w z yciu ludzkim moga byc rzne pory; przeciez
i w ciagu
jednego dnia, w zaleznosci od pory, smakuje ci albo nie najulubiensze jedzenie w zaleznosci od apetytu; raz go pragniesz, kiedy indziej jest ci
obojetne albo budzi obrzydzenie.
Nie mam takiej wadzy, z eby uzywac zawsze tego samego.

CLXIV

Przyszed wreszcie czas, kiedy musze cie nauczyc prawdy o czowieku.


Na morzach pnocy sa pywajace
gry lodowe, ale z caego ich ogromu nad
poziom wody wyania sie tylko niewielki grzbiet grski lsniacy
w soncu. Reszta
spi. Tak i czowiek: tylko mizerna jego czastk
e oswietlies magia sowa. Gdyz ma
drosc wiekw dobraa klucze, aby te czesc poja
c. I dobraa pojecia, aby ja wytumaczyc. A od czasu do czasu ktos wprowadza w twoja swiadomosc inna czastk
e,
dotad
jeszcze nie wyrazona, przy pomocy nowego klucza; moze byc nim sowo,
jak na przykad sowo zazdrosc , o ktrym juz mwiem, a ktre odwoujac
sie
do pewnej sieci zwiazkw,

potrafi wyrazic wiele za jednym razem; a wiec smierc


z pragnienia kojarzy z pozadaniem

kobiety i z wieloma innymi rzeczami. I suchacz pojmie to natychmiast, choc nie umiaby powiedziec, dlaczego pragnienie
zadaje bl dotkliwszy niz zaraza. Ale w ten sposb dziaa sowo wtedy, gdy odwouje sie nie do owej niewielkiej czesci oswietlonej, ale do tej jeszcze ciemnej,
ktra nie ma jeszcze swojego jezyka. I dlatego ludy ida tam, gdzie ludzki jezyk
wzbogaca strefy wyrazalnego. Gdyz czowiek nie wie, jakiego pokarmu domaga sie w nim przemozny gd. Ale ja mu przynosze ten pokarm, a on je. Logik
mwi wtedy o szalenstwie, gdyz jego logika logika dnia wczorajszego nie
pozwala mu zrozumiec.
*

Mj mur obronny to sia, gromadzaca


gdzies w gebi zasoby energii i przekazujaca
je do swiadomosci. Potrzeby ludzkie sa bowiem niejasne, niespjne, nawet sprzeczne. Chciabys zarazem wojny i pokoju, regu gry, azeby w nia grac,
i swobody, z eby sie cieszyc bez ograniczen. Dostatku, ktry daje zaspokojenie,
i ofiary, w ktrej czowiek odnajduje siebie. Zdobywania dbr dla zdobywania
etosci, co by daa blask
i cieszenia sie dobrami ze wzgledu na same dobra. Swi
duchowi, i sukcesw ciaa, dajacych

satysfakcje rozumowi i zmysom. Pomienia wasnego ogniska domowego i pomienia zapaw poza scianami rodzinnego
domu. Miosierdzia na widok ran i tej rany, jaka jest jednostka zestawiona z modelem czowieka. Miosci mocnej przez narzucona sobie wiernosc i odkrycia innej
380

miosci, poza narzuconymi granicami. Rwnych praw w sprawiedliwosci i nierwnego prawa do wzwyz-wstepowania. Ale jakie to drzewo potrafi wchona
c te
rznorodne potrzeby niczym rozrzucone kamienie i nada im ad, a z ciebie powoa
czowieka? Jaka bazylike zbudujesz uzywajac
tych kamieni?
Moje mury obronne to bedzie przede wszystkim ziarno, jakie przynosze czowiekowi. Ksztat pnia i konarw. Tym trwalsze drzewo, im lepszy uzytek zrobi
z sokw z ywotnych zawartych w glebie. Tym trwalsze krlestwo, im peniej przyjmie w siebie wszystko, co jest w tobie. Nieskuteczne sa kamienne mury, jesli sa
juz tylko jak uska na martwym ciele.

CLXV

Ludzie znajduja rzeczy, powiada mj ojciec, tak jak swinie znajduja trufle. Bo
nie brak rzeczy, ktre mozna znalezc . Ale do niczego nie posuza czowiekowi, bo
on z ywi sie sensem rzeczy.
Natomiast sensu rzeczy ludzie nie znajduja, poniewaz nie mozna go znalezc ,
a trzeba stworzyc.
Dlatego mwie do ludzi.
Jaki jest sens tych wydarzen? pytano ojca.
Sens ich to twarz, ktra ulepie z nich jak z gliny.
*

Zawsze zapominamy o czasie. A tymczasem czas, kiedy ktos uwierzy w faszywa nowine, naznaczy go przemoznie, bo ona bedzie jak kiekujace
ziarno i rozrastajace
sie gaezie. I kiedy juz go wyprowadza z bedu, okaze sie, z e inaczej sie
uksztatowa. Jesli stwierdze cos z caa sia, suchajacy
natychmiast wynajdzie
wszelkie tego oznaki, zapowiedzi i dowody. Na przykad, jezeli stwierdze, z e z ona go zdradza. Uprzytomni sobie wtedy, z e jest kokietka, co zreszta jest prawda.
ciagle
Ze
wychodzi z domu, co rwniez jest prawda, ale czego do tej pory nigdy
nie zauwazy, jezeli nastepnie wycofam sie z tego kamstwa, zostanie w nim mimo
wszystko jakas konstrukcja domysw. Z kamstwa zawsze cos zostanie, poniewaz
byo ono punktem widzenia, z ktrego mozna patrzec na bezsporna prawde.
Jezeli oswiadcze, z e to garbaci roznosza zaraze, ludzie sie przeraza, z e tylu
jest garbatych. Gdyz do tej pory ich nie zauwazali. A im duzej beda mi wierzyli,
tym bardziej beda sie im przyglada
c. Az w koncu dolicza sie, ilu ich jest. A o to
tylko chodzio.

CLXVI

I jestem odpowiedzialny za wszystkie czyny wszystkich ludzi powiada


mj ojciec.
Przeciez sa wsrd nich i tchrze, i zdrajcy odpowiedziano mu.
I w czym tu twoja wina?
Jezeli ktos tchrzy, to ja tchrze. Jezeli ktos zdradza, to ja zdradzam samego
siebie.
Jak mozna zdradzac samego siebie?
Godze sie na jakis obraz wydarzen, a oni mi zgodnie z tym obrazem suza
odpar ojciec. Jestem za niego odpowiedzialny, gdyz go narzucam. On staje
sie prawda. A zatem suze prawdzie mojego wroga.
Ale dlaczego? Czyzbys by tchrzliwy?
Nazywam tchrzem czowieka, ktry nie chce sie ruszac, natomiast stoi
nagi odpar mj ojciec. A takze czowieka, ktry powiada: Rzeka mnie
unosi; w przeciwnym razie zaczaby
pyna
c ma przeciez mocne rece.
Po czym podsumowa to tak:
Tchrzem i zdrajca nazywam kazdego, kto sie skarzy na cudze winy albo
na potege nieprzyjaciela.
Ale nadal nikt go nie rozumia.
Istnieja przeciez pewne oczywiste fakty, za ktre nie jestesmy odpowiedzialni. . .
Nie ma takich odpar ojciec.
*

Wtedy wzia
jednego ze wspbiesiadnikw i zaprowadzi do okna:
Co ci przypomina ksztat tej chmury? Zapytany dugo sie przyglada.

Lezacego

lwa powiedzia nareszcie.


Pokaz go innym.
Tu podzieli zebranych na dwie czesci i pierwsza przyprowadzi do okna.
Wszyscy zobaczyli lezacego

lwa, ktrego sylwetke zarysowa im palcem pierwszy


zagadniety.
383

Potem ojciec odsuna


ich na bok, a do okna wezwa innego czowieka.
Co ci przypomina ksztat tej chmury? Zapytany dugo sie przyglada.

Usmiechnieta twarz ludzka powiedzia na koniec.


Pokaz to innym.
I wszyscy pozostali zobaczyli usmiechnieta twarz ludzka, ktra im zarysowa
palcem.
Wreszcie ojciec zebra wszystkich zebranych z dala od okien.
Sprbujcie dojsc do porozumienia i stwierdzic, co przypomina owa chmura.
Ale oni bez z adnego pozytku obrzucali sie tylko obrazliwymi sowami, poniewaz dla jednych absolutnie oczywiste byo podobienstwo do lwa, a dla innych
do usmiechnietej twarzy.
Podobnie i wydarzenia nie maja ksztatu powiedzia ojciec poza tym,
jaki im nada twrca. I wszystkie ksztaty sa w rwnym stopniu prawdziwe.
Rozumiemy to odpar mu ktos jesli chodzi o chmure, ale nie rozumiemy, jesli chodzi o z ycie. . . Chocbys o swicie przed bitwa wiedzia, z e wasna
armia w porwnaniu z potega przeciwnika jest nie dosc silna, nie w twojej mocy
wpyna
c na wynik bitwy.
Oczywiscie odpar ojciec. Tak jak chmura ukada swj ksztat w przestrzeni, tak wydarzenia ukadaja sie w czasie. Jezeli chce wykonac w glinie rzezbe
twarzy, musze miec czas na to. W tym, co ma sie stac dzisiejszego wieczoru, nie
zmienie nic, ale z mojego ziarna wyrosnie jutrzejsze drzewo. A ziarno to wasnie
dzis. Tworzyc to nie znaczy odkryc jakis dzisiejszy podstep, ktry moze ukrywa przed toba los, aby ci dac zwyciestwo. Byoby to zwyciestwo bez jutra. Nie
chodzi tez o znalezienie leku, ktry by ukry chorobe, gdyby przyczyna choroby
nadal trwaa. Tworzyc to znaczy sprawic, aby zwyciestwo albo ozdrowienie stay
sie czyms tak nieodpartym jak wzrastanie drzewa.
Ale oni nadal nie rozumieli:
Logika faktw. . . zaczeli.
Wtedy ojciec unis sie gniewem i obrzuci ich obrazliwymi sowami.
Gupcy! Tepe woy trzebione! woa. Historycy, logicy i krytycy,
jestescie jak robactwo z ywiace
sie trupem i nigdy nie pojmiecie nic z z ycia.
*

Po czym zwrci sie do pierwszego ministra:


Krl sasiedniego

kraju chce nam wydac wojne. Ale my nie jestesmy do niej


gotowi. Tworzenie nie polega na tym, z eby w dzien stworzyc nie istniejac
a armie.
Byaby to dziecinada. Ale sprawic, z eby krl, nasz sasiad,

potrzebowa z naszej
strony przyjaznych uczuc.
384

Alez to nie w mojej mocy tak go uksztatowac. . .


Znam pewna spiewaczke odpar ojciec o ktrej pomysle, kiedy znudzi mi sie rozmawiac z toba. Wczoraj wieczorem spiewaa o rozpaczy wiernego
i biednego adoratora, ktry nie smie wyznac swojej miosci. Widziaem, jak genera gwnodowodzacy
paka. A jest to czowiek bogaty, nadety pycha i gwaciciel
dziewczat.
Ona w dziesiec minut przemienia go w anioa czystosci, tak z e odczuwa wszystkie skrupuy i wszystkie meki wiernego modzienca.
Ale ja nie umiem spiewac odpar pierwszy minister.

CLXVII

Jezeli polemizujesz, upraszczasz sobie wyobrazenie o czowieku. Jakis nard


otacza swego krla. Krl go prowadzi do celu, ktry oceniasz jako niegodny czowieka. Polemizujesz zatem z krlem.
Ale wielu, bedac
tego samego co ty zdania, z yje z aski krla. Nie mysleli
o krlu z tego punktu widzenia, poniewaz istnieja inne powody po temu, z eby
krla kochac albo tolerowac. Ty zatem popychasz ich naprzeciw wasnym interesom, przeciw moznosci zarobienia na chleb dla dzieci.
A zatem jedna trzecia pjdzie za toba z oporami, wyrzekajac
sie krla, i bedzie
miaa wyrzuty sumienia, bo istniay przeciez i inne powody, z eby krla kochac lub
tolerowac, jest bowiem takze obowiazek

wyzywienia dzieci, a nie ma takiej wagi,


ktra by uspokoia sumienie, kiedy w gre wchodza dwa obowiazki.

Jesli zas chcemy natchna


c sia czowieka, ktry sie wplata
w watpliwo

sci, i nie wie, jak dalej


postepowac, trzeba go wyzwolic. Wyzwolic zas, to tyle co go wyrazic. A wyrazic,
to znaczy odkryc przed nim jezyk, ktry jest zwornikiem sklepienia jego sprzecznych pragnien. Czowiek rozdzierany sprzecznosciami siada w oczekiwaniu, z eby przeminey, i cierpi smiertelnie. Ale jezeli jeszcze pogebisz te sprzecznosci,
w zniecheceniu i z niesmakiem poozy sie spac.
Inni, moze tez trzecia czesc , nie pjda za toba wcale. Ale beda zmuszeni szukac usprawiedliwienia we wasnych oczach, poniewaz wysuniete argumenty byy
celne. Beda wiec zmuszeni wynalezc argumenty rwnie mocne, ktre by odpary
argumenty usyszane. Zawsze sie takie znajda, poniewaz rozum pjdzie wszedzie
tam, gdzie mu kaza. Tylko duch jest nieulegy. A teraz, kiedy ci ludzie okreslili
sie, wyrazili i uzbroili dowodami, juz ich nie zdobedziesz.
Natomiast krl, ktry nieomal nie mysla o tym, z eby swj lud zmobilizowac przeciwko tobie, poczuje sie teraz zmuszony do dziaania. Odwoa sie zatem
do swoich piewcw, historykw, logikw, profesorw, kazuistw i komentatorw,
ktrzy sporzadz
a twj wizerunek, nadajac
ci wyglad
zezowatego. Dowioda tez, z e
masz dusze poda, co jest zawsze mozliwe. I trzecia czesc , ktra nie potrafia sie
dotad
okreslic, a jest pena dobrej woli, daje wiare temu gmachowi niezachwianej logiki, ktry powsta za twoja przyczyna. Widok zezowatego przepenia ich

386

obrzydzeniem i staja przy swoim krlu jak mur. A krl czuje sie nareszcie uspokojony czystym obliczem prawdy.
Nalezao bowiem nie walczyc przeciw czemus, a za cos. Bo czowiek nie jest
tak prosta maszyneria, jak sadzie

s. I sam krl jest tegoz co ty zdania.

CLXVIII

Ten czowiek jest moim zwolennikiem, powiadasz, wiec moge korzystac z jego suzb. Ale ten drugi stawia mi opr, wiec dla wygody umieszcze go w przeciwnym obozie i nie bede prbowa oddziaywac na niego, chyba z e wojujac
z nim.
Ale postepujac
w ten sposb, utwierdzasz go w oporze i robisz z niego naprawde wroga.
A ja twierdze, z e przyjaciel i wrg to sowa sfabrykowane przez ludzi.
Wprowadzaja one rzeczywiscie pewne rozrznienie, okreslajac
na przykad to, co
nastapi,
kiedy sie spotkacie na polu bitwy; czowieka nie wyznacza jednak nigdy jedno sowo i znam wrogw, ktrzy mi sa blizsi od przyjaci, albo takich,
ktrzy sa mi bardziej przydatni, albo ktrzy mnie bardziej szanuja. I moja moznosc oddziaywania na czowieka nie jest bynajmniej zwiazana

z jego sownym
okresleniem. Powiedziabym nawet, z e atwiej moge oddziaac na wroga niz na
przyjaciela; z przyjacielem, idacym

w tym samym co ja kierunku, mniej mam


okazji do spotkania i wymiany, natomiast ten, co idzie przeciw mnie, nie uroni
ani jednego z moich gestw (jest wszak od nich uzalezniony) i ani jednego sowa.
Inne bedzie oczywiscie moje zachowanie w stosunku do jednego i drugiego,
poniewaz otrzymaem w dziedzictwie wasna przeszosc i nic w niej nie moge
zmienic. Jezeli podbiem jakis kraj, przeciety rzeka pynac
a opodal gry, i musze teraz toczyc w nim wojne, absurdalne byoby ubolewac nad poozeniem gry
i biegiem rzeki. I nikt nigdy nie sysza takich lamentw z ust zdobywcy, jesli jest
tylko zdrowy na umysle. W wojnie natomiast wykorzystani i rzeke, i gre, tak
jak to jest mozliwe. Moze byoby korzystniejsze dla mnie jakies inne poozenie,
podobnie nie tak askawy jak sprzymierzeniec okaze sie wobec mnie przeciwnik,
zwaszcza silny. Ale ubolewac nad tym byoby to tyle, co z aowac, z e nie urodzilismy sie w innej epoce albo jako wadcy innego krlestwa wszystko to licha
warte rojenia. Biorac
jednak pod uwage to, co brac nalezy, a zatem istniejacy
stan
rzeczy, okaze sie w koncu, z e mam te same mozliwosci dziaania w stosunku do
przyjaciela co do wroga. Bedzie to dziaanie w jakims sensie mniej lub bardziej
korzystne, w innym sensie mniej lub bardziej niekorzystne. Ale kiedy trzeba
oddziaac na dzwignie wagi, to znaczy przejawic pewne dziaanie lub sie, czyn-

388

nosci polegajace
na zdjeciu ciez aru z prawej szali czy tez na doozeniu ciez aru na
lewa maja taka sama wartosc .
Czowiek jednak obiera moralny punkt widzenia, zupenie nie na miejscu w tej
sytuacji, i potepia tego, kto mu dokuczy, obrazi albo zdradzi, odtraca
go i zmusza, z eby nazajutrz jeszcze powazniej dokuczy, obrazi lub zdradzi. Ja natomiast
sadz
e, z e tym, ktry zdradzi, nalezy sie posuzyc jako zdrajca, gdyz jest on okreslona figura na szachownicy, wiec moge uwazac go za pewna pozycje, aby obmyslic i zorganizowac moje zwyciestwo. Znajomosc nieprzyjaciela juz jest bronia
w moim reku. A zwyciez ywszy, skorzystam z tego nastepnie, aby go powiesic.

CLXIX

Zwracasz sie czasem do z ony z wymwka:

Nie byo cie w domu, a ja na ciebie czekaem.


Ona zas odpowiada:
Jak mogam byc w domu, kiedy byam wasnie wtedy u sasiadki.

I to prawda: istotnie bya wtedy u sasiadki.

Albo do lekarza:
Nie byo pana tutaj, kiedysmy prbowali uratowac dziecko, ktre sie topio.
On zas odpowiada:
Jak mogem byc tutaj, skoro wasnie wtedy byem przy zku chorego starca.
I to prawda: istotnie by wtedy przy chorym starcu.
Jezeli do kogokolwiek w krlestwie powiesz:
Dlaczego nie suzyes krlestwu tutaj?
On odpowie:
Jak mogem tutaj suzyc krlestwu, skoro dziaaem gdzie indziej. . .
I to prawda: istotnie dziaa gdzie indziej.
*

Ale jezeli w ludzkich czynach nie widac wzrastajacego

drzewa, nie byo widocznie zasianego ziarna: obecnosc ziarna nadaaby bowiem potrzebny kierunek
i obecnosci kobiety, i gestom lekarza, i suzbie krlestwu. A poprzez nich narodzioby sie to, co chciaes, z eby sie narodzio. Gdyz dziaanie jest na pozr takie
samo, czy chodzi o kucie gwozdzi zgodnie z religia kucia gwozdzi, czy o przygotowanie gwozdzi byle jakich. Ale moze tu chodzi o gwozdzie do budowy statku.
I z pewnej odlegosci, ktra pozwala lepiej widziec, okaze sie moze, z e to narodziny czegos nowego, a nie zachwianie istniejacego

adu.

390

Gdyz byt nie ma sam w sobie ani siy, ani sabosci, i moze pozostac dla
wszystkich nie znany, jesli nie znajdzie odpowiedniego srodka wyrazu. Ukazuje sie w kazdym inaczej w zaleznosci od jednostkowego jezyka.
Byt nie traci z adnej okazji. Zewszad
czerpie pokarmy, wznosi swoje struktury,
narzuca zmiany. Ludzie moga go nie dostrzegac, poniewaz uwzgledniaja tylko
logike swojej paszczyzny. (Kobieta na przykad rozkad swoich zajec , nie zas
pragnienie przebywania w domu.)
Nie ma sabosci samej w sobie. Gdyz kazdy czyn daje sie usprawiedliwic.
W zaleznosci od punktu widzenia moze byc szlachetny albo nie. Moze istniec
sabosc w stosunku do bytu albo sabosc samego bytu. Kazdy moze miec szlachetne pobudki, aby nie postepowac w okreslony sposb. Szlachetne i logiczne.
Widocznie byt nie pociagn
a
go ku sobie z wystarczajac
a sia. Jak czowieka, ktry zamiast kuc gwozdzie rzezbi w kamieniu. Zdradza w ten sposb statek.
Nie bede sucha, jakie sa pobudki twojego postepowania: nie masz jezyka,
ktry by to wyrazi.
Albo, mwiac
dokadniej, istnieje jezyk ksiecia, jezyk architektw, majstrw
kierujacych

robotnikami, a dalej jezyk tych, co kuja gwozdzie, i zwykych robotnikw.


Pacisz czowiekowi za robote. Opacasz go wystarczajaco
drogo, z eby ci by
wdzieczny nawet nie za wynagrodzenie, ale za uznanie dla jego zasug, bo z adna
cena nie wydaje mu sie wygrowana jako rwnowartosc jego rzezby albo ryzyka
z ycia, jakie podja.
Rzezba jest tyle warta, ile sie za nia paci.
W ten sposb za pieniadze

kupujesz nie tylko rzezbe, ale i dusze rzezbiarza.


Susznie Jezeli czowiek uwaza, z e to, z czego z yje, jest godne uznania. Praca
daje chleb jego dzieciom. I nie moze byc niegodna, skoro sie przemienia w dziecinny smiech. Wtedy czowiek suzy tyranowi, ale tyran zarazem suzy dzieciom.
Wtedy w postepowanie ludzkie wkrada sie zamet i nie sposb go jasno ocenic.
Wolno oceniac tylko czowieka zdradzajacego

byt; byt, ktry mg ukierunkowac jego czyny i sposrd wielu podobnych drg kazac mu wybrac te jedna idac
a
we wasciwym kierunku.
Wtedy czowiek w spiekocie sonecznej spaja kamien z kamieniem zaprawa
mularska. To jest jego dziaalnosc . W okreslony sposb opacana. Wymagajaca

okreslonego trudu. I on sam widzi w niej tylko to, z e poswieca z ycie spajaniu
kamieni. Nie masz mu co robic wyrzutw, jezeli nie sa one kamieniami swiatyni.

Ustanowies miosc swiatyni

po to, by ku swiatyni

kierowaa sie miosc wyraz ajaca


sie spajaniem kamieni.
Albowiem byt stara sie zewszad
czerpac pokarmy i wzrastac.
Trzeba wielu ludzi zobaczyc, z eby byt poznac. Rznych ludzi. Tak jak statek
zobaczyc mozna dopiero poprzez gwozdzie, z agle i deski. Byt nie jest dostepny
391

rozumowi. Jego sensem jest to, z e jest i z e zda


za ku czemus. Rozumem staje sie
na paszczyznie czynw. Ale nie od razu. W przeciwnym razie z adne dziecko nie
dozyoby wieku dojrzaego, tak sabe jest wobec swiata. I nie przezyby cedr, ktremu zagraza pustynia. Cedr rodzi sie wbrew pustyni, gdyz wchania ja w siebie.
Czowiek nie opiera swojego postepowania w pierwszym rzedzie na rozumie.
Rozum wprzega w swoja suzbe. Nie wymagaj, z eby twj przeciwnik dawa wieksze od ciebie dowody rozumu. Logiczne jest twoje dzieo dopiero wtedy, kiedy juz
zostanie umieszczone w czasie i w przestrzeni. Ale dlaczego zostao rozmieszczone wasnie tak, a nie inaczej? To zawsze kwestia przypadku. Ale jak to sie dzieje,
z e w tym ciagu
przypadkw drzewo nie rozsypuje sie w py, ale wznosi sie w gre
wbrew prawom cia
zenia?
*

Dajesz z ycie temu, z czego sobie zdajesz sprawe. Albowiem byt rodzi sie,
kiedy zosta okreslony. Wtedy szuka dokoa siebie pokarmw, stara sie trwac i rosna
c. Pracuje nad tym, z eby stac sie soba, ale i innym. Podziwiasz bogactwo czowieka. A i on zdaje sobie z tego sprawe i choc moze dotad
o tym nie mysla,
bedzie teraz wzrasta w sobie i w swoje bogactwa. Przeksztacaja sie one bowiem
w jego wasne znaczenie. Nie pragnij zmieniac jednostki ludzkiej w inna niz jest.
Z pewnoscia bowiem przemozne przyczyny zmuszaja ja, aby bya taka wasnie,
a nie inna, i ty nic tu nie poradzisz. Mozesz ja jednak zmienic w tym ksztacie, jaki
dzis ma, gdyz czowiek skada sie z przebogatej substancji: jest w nim wszystko.
Mozesz wybierac wedle woli. A z wybranych elementw sporzadzi
c rysunek, z eby zobaczyli go inni i on sam. Zobaczywszy zas, zaakceptuje go, gdyz akceptowa
go juz i wczoraj, jeszcze nie zaangazowany we wspdziaanie. A zdawszy sobie
z tego sprawe i przyjawszy

jako swoje, czowiek taki zacznie z yc na sposb ludzi,


ktrzy staraja sie trwac i rosna
c.
Czasem niewolnik daje swemu dozorcy tylko czesc pracy, a poza nia pracy
odmawia. Takie jest z ycie: czowiek moze pracowac mniej albo wiecej. Kto chce
jednak, z eby ta jedna czesc pochonea pozostaa, z eby praca zatryumfowaa nad
odmowa pracy, niech powie czowiekowi: Godzisz sie na prace, mimo jej goryczy, bo tylko w pracy odnajdujesz wasna godnosc i c wiczysz sie w tworzeniu.
I na cz sie zda z aowac, z e twj przeozony nie jest inny. Jest taki, jakie sa twoje
czasy. Albo jak gry w twoim kraju. . .
Nie domagaes sie, z eby pracowa wiecej, ani nie wyolbrzymiaes istniejacych

miedzy wami przeciwienstw. Ale ofiarowaes mu pewna prawde, ktra pogodzia


w nim dwie tendencje. Ta prawda bedzie teraz wzrastac, a czowiek pjdzie do
pracy.
Jezeli jednak zapragniesz, aby odmowa pracy zatryumfowaa, powiedz tak:
392

Pomimo bicza i grozby braku chleba dasz z siebie w pracy tylko te czesc
znikoma, bez ktrej bys umar. Ile odwagi jest w twoim postepowaniu. I masz
racje oczywiscie, gdyz jesli chcesz, aby twj zwierzchnik poczu sie zagrozony,
ty musisz wpierw poczuc sie zwyciezca. To, z czego nie ustapisz,

bedzie ocalone.
Logika nie rzadzi
bowiem dzieem tworzenia.
Nie domagaes sie, z eby pracowa mniej, ani nie wyolbrzymiaes istniejacych

przeciwienstw. Ale ofiarowaes mu pewna prawde, ktra pogodzia w nim dwie


sprzeczne tendencje. Ta prawda bedzie teraz rosna
c, a czowiek bedzie zmierza
do buntu.
*

I dlatego nie ma wrogw. We wrogu patrzac


uwaznie widze przyjaciela.
I wrg staje sie przyjacielem.
*

Biore wszystkie elementy. Nie musze ich zmieniac. Wia


ze je tylko inna struktura jezykowa. I ta sama istota bedzie odtad
inna.
Jakiekolwiek tworzywo przyniesiesz mi ze swojego wnetrza, wszystko uznam
za prawdziwe. Powiem tylko, z e wzr z nich uozony nie jest zadowalajacy.
Jez eli zas mj wzr lepiej ogarnie wszystkie elementy i uozy sie zgodnie z moim
pragnieniem, i ty poczujesz sie lepiej.
*

Dlatego powiadam, z e susznie robisz wznoszac


mur dokoa twoich z rde.
Ale pozostay jeszcze inne z rda, mieszczace
sie poza jego obrebem. A w twojej
naturze jest zwalac mury i stawiac je na nowo. Ale wznoszac
nowe mury, objae
s
i mnie ich obrebem, a ja wtedy stane sie ziarnem w ich wnetrzu.

CLXX

Potepiam pyche, ale nie dume; gdyz jezeli tanczysz lepiej od innych, dlaczego
bys sie miaa upokorzyc wobec tej, ktra tanczy z le? Istnieje forma dumy, ktra
jest mioscia dobrze tanczonego tanca. Ale miosc tanca nie jest tym samym co
miosc do siebie tanczacej.

W dziele znajdujesz wasny sens i dzieo nie jest ponad toba. I nigdy go nie zakonczysz, chyba umierajac.
Tylko przna tancerka jest
juz zadowolona, nie idzie juz naprzd, ale wpatruje sie w siebie i wyczerpuje sie
w tym podziwie. Co moze otrzymac od patrzacych

tylko oklaski. Lekcewazymy takie aspiracje, my, wieczni wedrowcy kroczacy


ku Bogu, bo nic w nas nie
moze nas zadowolic.
Przna tancerka zatrzymuje sie na swojej osobie i wydaje jej sie, z e mozna sie
stac obliczem wczesniej niz w godzine smierci. I dlatego nie bedzie odtad
umiaa
ani otrzymywac od innych, ani dawac, tak wasnie jak umarli.
Pokora nie wymaga, abys sie upokarza, ale abys sie otwiera. Jest kluczem
umozliwiajacym

wymiane. Dopiero wtedy bedziesz potrafi i dawac, i otrzymywac. Wasciwie niepodobna odrznic jednego od drugiego sa to sowa na oznaczenie tej samej drogi. Pokora nie jest poddaniem sie wobec ludzi, ale wobec
Boga. Tak jak pojedynczy kamien nie jest poddany innym kamieniom, ale swiaty
ni. Suzac
czemus, suzysz dzieu tworzenia. Matka jest pokorna wobec dziecka,
a ogrodnik wobec rzy.
Ja, krl, bez wstydu poddam sie naukom rolnika. Bo on o roli wie wiecej
niz krl. A jezeli bedzie umia mnie nauczyc, podziekuje mu, nie widzac
w tym
z adnego dla siebie ponizenia. Jest bowiem naturalne, z e wiedze o uprawie roli
krlowi przekazuje rolnik. Ale tez odrzekajac
sie wszelkiej prznosci nie bede
z jego strony oczekiwa podziwu. Albowiem oceny krl przekazuje rolnikowi.
*

Spotykamy czasem kobiete, ktra uwaza sie za bozyszcze. Czy miosc moze
jej cos dac? Wszystko, nawet radosc na jej widok, przyjmuje jako skadany sobie
hod. Ale hod tym wiecej jest wart, im jest kosztowniejszy: i dlatego ona wiecej
satysfakcji znajdzie w czyjejs rozpaczy.
394

Taka kobieta pochania wszystko, ale w niczym nie znajduje pokarmu. Zagarnia cie na wasnosc , z ebys spona
ku jej czci. Podobna jest do pieca krematoryjnego. Sadzi
w swojej zachannosci, z e ja bogaca kolejne ofiary i z e znajdzie
radosc w ich gromadzeniu. Ale gromadzi tylko popioy. Gdyz twoje dary miay
sie stac droga od ciebie do niej, a nie swiadectwem podboju.
Poniewaz widzi w nich poreke i zastaw, bedzie sie strzec, z eby ci nie odpacic
wzajemnoscia. Zamiast szczerych poryww, ktre by ci day szczescie, napotykasz udana rezerwe, goszac
a, z e wsplnota dusz nie wymaga widomych znakw.
Jest to dowd niemoznosci kochania, a nie wzniosej miosci. Jesli rzezbiarz gardzi glina, bedzie miesi wiatr. Jesli miosc gardzi znakami miosci, pod pretekstem, z e zmierza ku temu, co istotne, zostana z niej tylko sowa. Ja chce od ciebie
i pragnien, i darw, i swiadectwa. Czy mozna kochac ojcowizne wyaczaj

ac
z niej
kolejno jako zbedne albo zbyt szczegowe to myn, to stada, to dom? Jak budowac miosc , ktra jest obliczem odczytywanym na ptnie, gdy zabraknie ptna,
na ktrym mozna by pisac?
Nie ma katedry bez ceremoniau kamieni.
I nie ma miosci bez ceremoniau, ktrego sensem jest miosc .
Drzewo osiaga
swoja istote tylko wtedy, gdy zgodnie z ceremoniaem korzeni, pnia i gaezi, powoli brao w siebie i przeksztacao ziemie. Wtedy stao sie
drzewem. Tym, a nie innym.
A ta kobieta gardzi wymiana, z ktrej by sie narodzia. W miosci szuka przedmiotu, ktry daby sie pojmac. Takiej miosci brak prawdziwego sensu.
Sadzi,

z e miosc jest darem, ktry mozna w sobie zamkna


c. Jezeli ja kochasz,
to znaczy, z e cie pozyskaa. Wiec zamyka cie w sobie przekonana, z e stanie sie
bogatsza. A przeciez miosc nie jest skarbem, ktry mozna zatrzymac, ale obustronnym zobowiazaniem.

Owocem przyjetego ceremoniau. Obliczem drg, na


ktrych dokonuje sie wymiana.
Taka kobieta nigdy sie nie narodzi. Bo narodzic sie mozna tylko z sieci rznorodnych wiezi. A ona stanie sie bezpodnym ziarnem o nie wyzyskanej energii,
pozbawiona duszy i serca. Postarzeje sie z aobna wsrd czczej marnosci
podbojw.
Bo nie wolno ci nic przypisywac sobie na wasnosc . Nie jestes szkatuka. Jestes splotem wasnej rznorodnosci. Tak jak swiatynia,

ktra jest sensem kamieni.


*

Odwrc sie od niej. Nie ma nadziei, z eby ja upiekszyc, ani z eby ja ubogacic.

Z diamentu, ktry jej daes, zrobia sobie bero i korone insygnia wadzy. Zeby
podziwiac cos, chocby klejnot, trzeba pokory serca. A ona nie podziwiaa, tylko
zazdroscia. Podziw gotuje drogi miosci, ale zazdrosc gotuje drogi pogardzie.
395

W imie tego diamentu, ktry wreszcie zdobya, ona bedzie pogardzac wszystkimi
innymi diamentami. I w ten sposb jeszcze bardziej odaczysz

ja od swiata.
I odaczysz

ja od siebie samego, skoro diament nie stanie sie dla niej droga ani
od ciebie ku niej, ani od niej ku tobie, a tylko niewolnicza danina.
Dlatego kazdy kolejny hod sprawi, z e stanie sie jeszcze twardsza i bardziej
samotna.
*

Powiedz jej tak:


Rzeczywiscie spieszyem do ciebie, cieszac
sie, z e do ciebie dojde. Saem
do ciebie posancw. Obsypywaem darami. Chciaem, z ebys sama mnie wybraa
i to byoby dla mnie sodycza miosci. Tobie dawaem prawa, z eby sie samemu
poczuc spetanym. Potrzebuje korzeni i konarw. Chciaem ci towarzyszyc i pomagac jak krzakowi rzy, ktry pielegnuje w ogrodzie. Jestem poddanym mojej
rzy. I nic z mojej godnosci nie wzbrania mi przyjetych zobowiaza
n. I w ten sposb zawdzieczam siebie moim zobowiazaniom

wobec miosci.
Nie baem sie wystepowac w roli proszacego.

Szedem ku tobie swobodnie,


bo nikt na swiecie nie moze mi stawiac przeszkd. Ale ty mylnie odczytaas moje wezwanie, widzac
w nim dowd zaleznosci: a ja nie byem zalezny. Byem
wielkoduszny.
Liczyas, ile krokw postapiem

w twoim kierunku, i z ywias sie nie moja mioscia, a hodem, jaki ona stanowia. I pomylias sie, nie rozumiejac,
co oznaczaja
moje prosby. Odwrce sie wiec od ciebie, aby czcic te, ktra jest pokorna i ktrej
moja miosc nada blask. Pomoge wzrastac tylko tej, ktra wzrosnie moja mioscia.
Tak samo, jak chorego pielegnuje po to, z eby go wyleczyc, a nie, z eby pochlebiac
jego prznosci. Potrzebna mi jest droga, nie mur.
A ty nie miosci chciaas, ale kultu. Zagrodzias mi droge. Staneas naprzeciw
mnie jak idol. Nic mi nie da takie spotkanie. Ja szedem gdzie indziej.
.Ja nie jestem idolem, aby mu suzono, ani niewolnikiem, ktry miaby suzyc.
Ktokolwiek bedzie chcia mna zawadna
c, odsune go. Nie jestem przedmiotem
danym w zastaw i nikt nie jest moim wierzycielem. Ja takze u nikogo nie mam
dugw: od kobiety, ktra mnie kocha, dostaje nieustannie dary.
Od kogo mnie kupias, z e dopominasz sie o mnie jak o wasnosc ? Nie jestem
twoim osem. Moze Bogu zawdzieczam to, z e jestem ci nadal wierny. Ale nie
tobie.
Tak tez jest i z krlestwem, kiedy z onierz zawdziecza mu z ycie. Nie krlestwa
jest on duznikiem, ale duznikiem Boga. To on nakazuje, aby istnienie czowieka
miao jakis sens. A sensem tego czowieka jest byc z onierzem krlestwa.

396

Tak i straznicy, ktrzy winni mi oddawac honory. Wymagam ich, ale nie przyjmuje dla siebie. Za moim posrednictwem straznicy speniaja swoja powinnosc . Ja
jestem splotem ich powinnosci.
I tak samo jest z mioscia.
*

Jezeli jednak spotkam taka, ktra sie rumieni i jaka,


tak jest niesmiaa, i potrzebne sa jej dary, aby sie nauczya usmiechac, bo oznaczaja dla niej swiezy
wiatr od morza, a nie swiadectwo podboju, stane sie dla niej droga przynoszac
a
wyzwolenie.
Ani siebie nie upokorze ta mioscia, ani jej. Bede dokoa niej jak przestrzen,
a w niej jak czas.
I powiem jej: Nie spiesz sie, z eby mnie poznac: nie ma we mnie nic, co
daoby sie poja
c. Jestem przestrzenia i czasem albo stawaniem sie.
Jezeli potrzebuje mnie tak, jak ziarno potrzebuje ziemi, z eby sie stac drzewem,
nie stumie wzrostu ograniczajac
ja.
Ale i nie bede jej czci dla niej samej. Chwyce ja twardo w szpony miosci.
Moje uczucie bedzie dla niej jak orze o potez nych skrzydach. I wcale nie mnie
zobaczy z wysoka, ale poprzez mnie doliny i grskie ancuchy, gwiazdy i bogw.
*

Bo nie chodzi tu wcale o mnie. Ja jestem tylko tym, ktry cie niesie. I nie
chodzi tez o ciebie: ty jestes tylko sciezka prowadzac
a ku akom

o swicie. Nie
chodzi o nas: jestesmy razem przejsciem ku Bogu, ktry na krtki czas obiera
nasze pokolenie i posuguje sie nim.

CLXXI

Nienawisc ale nie taka, ktrej przedmiotem jest niesprawiedliwosc , gdyz


ona jest czyms przejsciowym i staje sie sprawiedliwa.
Nienawisc ale nie taka, ktrej przedmiotem jest nierwnosc , gdyz ona jest
widzialna albo niewidzialna hierarchia.
Nienawisc ale nie taka, ktra jest pogarda wobec z ycia, bo jezeli czowiek
podporzadkuje

sie czemus wiekszemu, dar z ycia stanie sie przemiana.


Ale nienawisc do trwajacej
przemocy, bo ona niszczy sam sens z ycia: trwanie
w tym wasnie przedmiocie, w ktry sie czowiek przemienia.

CLXXII

W terazniejszosci bedziesz odczytywa byt, ktrym sie staniesz. Bedziesz go


wyraza w sowach. On nada sens ludziom i ludzkim czynom. Nie bedzie od nich
tymczasem z ada
nic ponad to, co daja i co dawali wczoraj. Ani wiecej odwagi, ani
mniej, ani wiecej, ani mniej ofiar. Nie chodzi o to, aby im gosic nauki, ani z eby
naginac w nich cokolwiek. A przede wszystkim niczego w nich nie zmieniac.
Chodzi tylko o to, z eby ich wypowiedziec. Albowiem z elementw mozesz zbudowac dowolna konstrukcje. A oni pragna, abys ich wypowiedzia, bo nie wiedza,
co zrobic ze swoich elementw.
Stajesz sie natomiast panem czowieka, ktrego wypowiedziaes. Rzadzisz

czowiekiem, ktry szuka celu, nie znajdujac


drogi ani wyjscia. Gdyz czowiekiem rzadzi
duch.
Patrzysz na ludzi nie jak sedzia, ale jak rzadz
ace
bstwo. Znajdujesz kazdemu
wasciwe miejsce, sprawiasz, z e sie staja. Reszta potoczy sie sama z siebie. Bo
ty daes fundamenty bytu. Odtad
bedzie on szuka sobie pokarmu i przemieni
w siebie reszte swiata.

CLXXIII

Na spokojnym morzu bya tylko zagubiona gdzies dz. Istnieje na pewno,


o Panie, jakas inna paszczyzna, z ktrej ten rybak w odzi wydaby mi sie z arliwym pomieniem albo kebowiskiem zosci, albo kims, kto z wody wydobywa
cheb uczuc przeznaczony dla z ony i dzieci, zmuszony do tego godowym zarobkiem. Albo moze dojrzabym w nim trawiac
a jak ogien chorobe, od ktrej umiera.
Maosc czowieka? Kto moze tu mwic o maosci? Nie wolno wymierzac
czowieka tasma miernicza. Przeciwnie, kiedy wchodze do odzi, wszystko staje sie ogromne.

Zebym
pozna siebie, wystarczy, Panie, jesli rzucisz we mnie kotwice cierpienia. Ciagniesz

line kotwiczna, a ja sie budze.


Moze ten czowiek w odzi cierpi niesprawiedliwosc ? W niczym to nie zmieni
obrazu. Ta sama dz. Ten sam spokj na morzu. To samo leniwe swiato.
Co moge otrzymac od ludzi, jezeli nie stane sie dla nich pokorny?
Panie, przywia
z mnie do drzewa, z ktrego jestem. Moje z ycie nie ma sensu,
jesli jestem sam. Niech inni sie opra o mnie. Niech ja sie opre o innych. Niech
Twoja hierarchia narzuci mi swj przymus. Jestem niegotowy, prowizoryczny.
Czuje potrzebe bycia.

CLXXIV

Opowiadaem o piekarzu: jak miesi ciasto i pki ciasto ulega jego doniom, nic
sie jeszcze nie dzieje. Ale przychodzi moment, kiedy ciasto zaczyna stawiac opr.
W owej bezksztatnej masie donie odkrywaja teraz jakies linie napiec , twardniejace
wkna. W chlebowym ciescie rozrastaja sie jakby muskuy, jakby korzenie.
Ciasto wia
ze sie w chleb, tak jak ziemia wia
ze sie i staje drzewem.
Przetrawiasz swoje problemy i nie widzisz przed soba nic. Przechodzisz od
jednego rozwiazania

do drugiego, a z adne cie nie zadowala. Nie mogac


dziaac,
jestes nieszczesliwy, gdyz tylko ruch jest upajajacy.
A ty sie czujesz rozproszony i podzielony, i wstret cie ogarnia. Zwracasz sie wtedy do mnie, z ebym jakos
rozwika te sprzecznosci. Naturalnie, z e moge rozwikac zestawiajac
jedno rozwiazanie

z drugim. Jesli cie w ten sposb pokonaem i zniewoliem, moge powiedziec: wybraes jedno wyjscie kosztem drugiego, sprawa sie uproscia; teraz
jestes gotowy do czynw, owszem, ale pokj, jaki uzyskaes, to pokj fanatyka albo mieszkanca mrowiska, albo tchrza. Bo odwaga nie polega na tym, z eby odejsc
rozdzielajac
ciosy pomiedzy tych, ktrych prawda jest inna.
Cierpienie zmusza cie rzeczywiscie do tego, z eby wydobyc sie z warunkw
rodzacych

cierpienie. Ale cierpienie trzeba przyja


c, bo ono cie pcha po drodze
wstepowania wzwyz. Nawet jesli to bedzie zwyke cierpienie atakujacej
cie choroby. Ono cie zmusza, z ebys sie leczy i nie godzi sie na wasna sabosc .
Ale kto cierpiac
woli raczej obcia
c chora reke lub noge, niz postarac sie o lekarstwo, nie odwazny jest, moim zdaniem, ale szalony albo tchrzliwy. Ja nie chce
okaleczac czowieka, ale go uleczyc.
I dlatego z gry wznoszacej
sie nad miastem zaniosem do Boga taka modlitwe:
*

Przyszli do mnie ludzie, Panie, i dopominaja sie, abym powiedzia, jaki sens
ma ich z ycie. Oczekuja ode mnie prawdy o sobie, ale ta prawda, Panie, nie jest
jeszcze gotowa. Oswiec mnie. Wyrabiam ciasto na chleb, aby stwardniao w sprez yste wkna. Ale nie czuje ich jeszcze i wiem, co to znaczy nieczyste sumienie
401

w nie przespane noce. Wiem takze, co to lenistwo gotowego owocu. Gdyz wszelkie stworzenie musi sie najpierw zanurzyc w czasie, aby w nim sie stawac.
Przynosze Ci, bezadnie zmieszane, pragnienia, potrzeby, z yczenia. Skadaja
je jedne na drugich na moim warsztacie, jak budulec, z ktrego mozna zozyc
konstrukcje, aby go z czasem wchonea w siebie swiatynia

albo statek.
Ale ja nie chce poswiecac potrzeb jednych na rzecz potrzeb innych ani wielkosci jednych na rzecz wielkosci drugich. Pokoju jednych pokojowi drugich.
Poddam ich wszystkich sobie wzajemnie, aby sie stali wsplna swiatyni
a lub statkiem.
Gdyz pojaem,

z e poddawac, to tyle co otrzymywac i znajdowac miejsce. Poddaje kamien swiatyni

i juz nie lezy, przypadkowy, na placu budowy. Budujac


statek zrobie uzytek z kazdego gwozdzia.
Nie bede sucha, co mwi wiekszosc , gdyz ludzie nie widza statku, ktry
gruje nad nimi. Gdyby wiekszosc stanowili kowale, poddaliby stolarzy prawdzie
kowalskiej i nie powstaby przenigdy statek.
Nie zaprowadze tez pokoju, jaki panuje w mrowiskach, poprzez slepy wybr
oraz instytucje kata i wiezienia, choc wtedy istotnie nastaby pokj; ale czowiek
uksztatowany przez mrowisko byby stworzony tylko dla mrowiska. A po cz mi
przeduzac ludzki gatunek, jezeli zgubi on po drodze to, co nis przez stulecia?
Posiadanie naczynia jest rzecza pilna, ale dopiero pyn, ktry je wypenia, stanowi
o wartosci.
Nie bede takze godzi. Gdyz godzic to poprzestawac na obrzydliwosci, jaka
tworzy letnia mieszanina pogodzone ze soba napoje lodowate i gorace.
A ja
chce ocalic smak czowieczenstwa. Bo wszystko, czego ludzie szukaja, jest godne
pragnienia, i wszystkie ludzkie prawdy sa oczywiste. Ja mam stworzyc wizerunek, ktry je wchonie wszystkie. Gdyz wsplna miara prawdy stolarzy i prawdy
kowali jest statek.
*

Nadejdzie chwila, Panie, kiedy ulitujesz sie nad moim rozdarciem albowiem niczego nie chciaem odrzucac. Bo pragne z caej duszy agodnej pogody,
w ktrej blasku staja pokonane przeciwienstwa, a nie pokoju zawieszenia broni, w ktrym miosc miesza sie z nienawiscia.
Kiedy sie oburzam, Panie, to dlatego, z e nie wszystko jeszcze zrozumiaem.
Kiedy zamykam w wiezieniu albo skazuje na smierc, to dlatego, z e nie umiaem ochronic przed zem. Gdyz czowiek obstajacy
przy jakiejs kruchej prawdzie,

ktry na przykad wyzej stawia wolnosc niz przymus albo przymus niz wolnosc ,
a nie panujacy
nad jezykiem, w ktrym peno sw nie wiecej wartych od plew,
pieni sie ze zosci, kiedy mu ktos zaprzecza. Jezeli krzyczysz, to dlatego, z e brak
402

siy twojej mowie i chcesz zaguszyc sowa innych. Ale czym miabym sie, Panie,
oburzac, skoro wstapiem

na Twoja gre i zobaczyem, jaka, mimo niedoskonaosci sw, dokonuje sie praca. Przyjme kazdego, kto do mnie przyjdzie. Zrozumiem
kazdego, kto badz
ac
bedzie powstawa przeciwko mnie, i bede do niego mwi
agodnie, aby przyszed powtrnie. A w tej agodnosci nie bedzie nic z ustepstwa,
niskich pochlebstw ani odwoywania sie do pomocy; pyna
c bedzie ona tylko stad,

z e w czowieku jasno odczytam jego wzruszajace


pragnienia. I uczynie je moim
wasnym pragnieniem, poniewaz wchone w siebie takze tego czowieka. Zosc
nie zaslepia ona sie rodzi ze slepoty. Oburzasz sie na kobiete pena gniewnej
zawisci. Ale ona odsania suknie i widzisz, z e jest chora na raka, i przebaczasz.
Czy bedziesz sie irytowa na widok takiej rozpaczy?
Pokj, o ktrym mysle, zdobywa sie przez cierpienia. Godze sie na okrucienstwo nie przespanych nocy, poniewaz zda
zam ku Tobie, ktry jestes wypowiedzianym sowem, wymazaniem pytan i cisza. Jestem drzewo powoli rosnace,
ale
przeciez drzewo. I dzieki Tobie wchone w siebie z ywotne soki ziemi.
*

Zrozumiaem dobrze, o Panie, z e duch gruje nad intelektem. Intelekt rozpatruje budulec, ale tylko duch widzi statek jako caosc . I jezeli zamierzam zbudowac statek, znajda sie tacy, ktrzy mi uzycza intelektu, aby przyozdobic, wyrzezbic, utrwalic i jasno ukazac stworzone przeze mnie oblicze.
Dlaczego by mi mieli odmawiac pomocy? Przeciez w niczym ich nie ograniczam, a przeciwnie kazdego z nich wyzwalam, aby szed za swoja mioscia.
Robotnik w tartaku nie przygotowuje mniej desek dlatego, z e maja to byc
deski na statek.
Nawet obojetni, ktrzy nie maja przeznaczonych dla siebie miejsc, zwrca
sie ku morzu. Kazda istota bowiem pragnie zwracac sie ku temu, co ja otacza
i wchania to w siebie.
Kto nie potrafi pomagac w budowie statku, nie bedzie tez umia przewidziec
ludzkiej przyszosci. Gdyz zgromadzony budulec jeszcze niczego nie mwi o nim
samym. Nie narodzi sie, jezeli sie nie narodzi w bycie. Kamienie dopiero zebrane w jaka
s caosc zdolne sa oddziaac bezbrzezna cisza na ludzkie serca. Kiedy
ziemie przerastaja korzenie cedru, moge przewidziec, co dalej stanie sie z ziemia.
A jesli znam budowniczego i zozone na placu budowy materiay, wiem, w jaka
strone skieruje zbudowany statek i z e dopynie do dalekich wysp.

CLXXV

Chce, z ebys mia mocne fundamenty i z ebys trwa. Chce, z ebys by wierny.
Gdyz byc wiernym, to przede wszystkim byc wiernym sobie. Nie spodziewaj sie
niczego dobrego, jezeli zdradzisz; bo musza byc mocne te wiezi, ktre cie poprowadza, dadza z ycie, stana sie twoim sensem i swiatem. Tak i z kamieniami
swiatyni.

Nie rozsypuje ich bezadnie, aby co dzien stawiac piekniejsze swiaty


nie. Jezeli sprzedasz ojcowizne, aby kupic inna, moze na pozr cenniejsza, utracisz przeciez cos, czego juz nie odnajdziesz. Czemu sie nudzisz w nowym domu?
Wygodniejszy jest od dawnego, nedznego, taki, jak sobie z yczyes. Meczyy ci
sie ramiona u studni i chciaes miec fontanne. Oto ja masz. Ale brakuje ci teraz
spiewu koa u studni i wody wyciaganej

z wnetrznosci ziemi, migoczacej,

gdy ja
wydobyc na sonce.
To nieprawda, z e nie chce, z ebys sie wspina na szczyt i wznosi ku grze,
z ebys ksztatowa sie i pragna
o kazdej porze isc naprzd. Ale czym innym jest
fontanna, ktra upiekszasz swj dom, a ktra jest dzieem i zwyciestwem twoich
rak,
a czym innym osiedlenie sie w cudzej skorupie. A takze czym innym kolejne
wysiki zmierzajace
w tym samym kierunku, jak dbaosc o wzrastajace
bogactwo
swiatyni

(gdyz sa one jak wzrost drzewa zgodnie z jego natura),


a czym innym
przeprowadzka dokonana bez miosci.
Nie ufam ci, kiedy odcinasz sie od przeszosci, bo to niesie zagrozenie najcenniejszemu dobru, ktre nie miesci sie na paszczyznie rzeczy, ale sensu rzeczy.
Emigranci zawsze wydawali mi sie smutni.
Apeluje do ciebie o otwartosc umysu, gdyz w przeciwnym razie mozesz pasc
ofiara sw. Czasem czowiek sensu swojego z ycia upatruje w podrzy. Wrciwszy z jednej wyprawy wyrusza na druga i nie twierdze bynajmniej, z e bedzie tym
zubozony. Ciago
sc to dla niego wasnie podrz. Ale inny czowiek kocha swj
dom, i to stanowi o jego ciago
sci. Jezeli sie bedzie co dzien przeprowadza, nigdy nie bedzie szczesliwy. Mwiac
o plemionach osiadych nie mwie bynajmniej
o ludziach, ktrzy nade wszystko kochaja swj dom. Mwie o takich, ktrzy juz
domu nie kochaja, a nawet go nie widza. Bo i dom moze byc wieczna walka
i zwyciestwem, o czym dobrze wie twoja z ona, kiedy go buduje na nowo kazdego
rana.
404

Posuchaj, co ci powiem o zdradzie. Jestes splotem rznorakich zwiazkw

i ni aczym innym. Istniejesz dzieki twoim wieziom, a one istnieja dzieki tobie. Swi

tynia istnieje dzieki kazdemu z kamieni. Usuniesz jeden, a ona padnie w gruzy.
Stanowisz czesc swiatyni,

ojcowizny, krlestwa i one istnieja dzieki tobie. Nie do


ciebie nalezy osadza
c, jak osadza

ktos, kto przychodzi z zewnatrz


i nie jest, tak
jak ty, powiazany.

Ty sadz
ac
osadzasz

siebie samego. To jest twoje brzemie, ale


i twoja radosc najwyzsza.
Gardze czowiekiem, ktry oczernia wasnego syna, kiedy syn zgrzeszy. Syn
jest jego czescia. Powinien go napomniec i potepic a to, jesli go kocha, bedzie
dla niego samego okrutna kara i bezlitosnie wbic mu prawde do gowy, ale
nie skarzyc sie na niego na kazdym kroku. Gdyz w tym przypadku zrywa wiez
solidarnosci z synem, przestaje byc ojcem, a zyskuje w zamian spokj, ktrego
istota jest ubozsza egzystencja i ktry przypomina spokj umarych. Ludzie nie
wiedzacy
juz, z czym sa solidarni, wydawali mi sie zawsze biedni. Patrzyem, jak
szukaja dla siebie jakiejs religii, jakiejs grupy, sensu, i jak zabiegaja, aby sie w cos
waczy
c. Ale wszedzie przyjmowano ich nie naprawde. Waczy
c sie naprawde
mozna tylko poprzez korzenie. A czowiek chce wrastac, chce niesc ciez ar praw
i obowiazkw,

i odpowiedzialnosci. Ale w z yciu nikt nie bierze na siebie ciez aru


drugiego czowieka, tak jak na placu budowy, na rozkaz majstra, bierze ciez ar
kamieni. Jezeli opuszczasz jedne sztandary dla drugich, stajesz sie dezerterem
i czowiekiem o pustym wnetrzu.
Pochwalam ojca, ktry sobie przypisuje hanbe, jesli syn zgrzeszy, przywdziewa z aobe i czyni pokute. Gdyz syn jest jego czescia. aczy

go z synem mocna
wiez , a wiec jest mu jakos poddany, ale i syn jest mu poddany. Kazda droga prowadzi bowiem w obie strony. Jezeli odmawiasz odpowiedzialnosci za kleske, nie
bedziesz tez odpowiedzialny za zwyciestwo.
Jezeli kochasz kobiete twojego domu z one, a ona grzeszy, nie acz
sie z tumem, ktry ja osadza.

Ona jest twoja czastk


a i siebie najpierw osad
z, bo jestes
za nia odpowiedzialny. Moze twj kraj ponis kleske? Musisz sie najpierw sam
osadzi
c: jestes przeciez jego czastk
a.
Z pewnoscia pojawia sie cudzoziemcy, swiadkowie kleski, i bedziesz sie mu
sia przed nimi rumienic ze wstydu. Zeby
sie ze wstydu oczyscic, odrzekniesz sie
win twojego kraju. A przeciez musisz byc z kims solidarny. Czy z tymi, ktrzy
pluja na twj dom? Oni mieli racje, powiesz. Byc moze. Ale ja chce, z ebys by
czastk
a wasnego domu. Odstap
od tych, ktrzy pluja. I nie pluj sam. Wrc do
siebie i woaj: Dlaczego jestem tak szpetny w was wszystkich? To oni wszyscy
swoimi czynami okryli cie wstydem ale jesli przyjmiesz na siebie ten wstyd,
twoje czyny moga ich wszystkich uczynic piekniejszymi. A zarazem sam sie staniesz piekniejszy.
405

Nie chcesz pluc to nie znaczy, z e chcesz ukryc winy; ale chcesz przyja
c
swj udzia w winach, aby sie z nich oczyscic.
Ci, co zrywaja solidarnosc i sami szczuja obcych, woaja:
Patrzcie na to zepsucie, ale to nie ja. . . Powiedza potem, z e sa solidarni z ludzkoscia, z cnota
albo z Bogiem. Ale beda to puste sowa, jezeli nie beda za nimi stay prawdziwe wiezi. Bg zniza sie, zstepuje z wysokosci az w twj dom i staje sie w nim.
A dla prostaczka zapalajacego

swiece Bg staje sie powinnoscia zapalania swiec.


A dla tego, kto czuje solidarnosc z ludzmi, czowiek nie jest sowem, jakich
peno w sowniku, czowiek to ci, za ktrych jestes odpowiedzialny. O ilez atwiej odsuna
c sie na osobnosc , goszac,
z e Bg to wiecej niz zapalanie swiec.
Ale ja nie wiem, co to czowiek, wiem tylko, co to ludzie. Nie wiem, co to
wolnosc , a tylko, co wolni ludzie. I nie szczescie, ale ludzie szczesliwi.
Nie piekno, ale piekno rzeczy. Nie Bg, ale z arliwosc zapalanych swiec.
Ci zas, ktrzy gonia za istota rzeczy nie rodzac
sie do nich, okazuja tylko wasna
prznosc i pustke swoich serc. Ani z yc nie potrafia, ani umierac, gdyz nie z yje sie
i nie umiera w sowach.
A zatem czowiek, ktry osadza,

a z nikim nie czuje sie solidarny, osadza

samego siebie. Natykasz sie na jego prznosc jak na slepy mur, gdyz jemu chodzi
o wasny obraz, a nie o miosc . Nie chodzi o niego powiazanego

z czyms, ale
o niego jako przedmiot, na ktry mozna patrzec. Co nie ma sensu.
Bedziesz moze twierdzi, z e podajesz sie za czystego, aby oczyscic tym samym ludzi, z ktrymi jestes zwiazany

przynaleznoscia do wsplnego domu, ojcowizny, krlestwa, a ktrzy przynosza ci wstyd. Ale to fasz: nie czujesz sie z nimi
zwiazany;

stojac
wobec swiadkw uniewinniasz tylko siebie. I susznie ci ktos
powie: Jezeli oni sa tacy jak ty, dlaczego nie stoicie tu razem, dlaczego wszyscy nie plujecie?. . . Pogra
zasz ich jeszcze gebiej we wstydzie i karmisz sie ich
nieszczesciem.
Bywa, oczywiscie, z e ktos oburzony podoscia, wystepkami i hanba wasnego
domu, ojcowizny czy krlestwa, odchodzi gdzie indziej szukac z ycia godnego.
Jest wtedy znakiem godnosci swoich bliskich. Cos, co z godnosci jeszcze tam pozostao, wysya go w swiat. Jest znakiem tego, z e inni takze staraja sie wyjsc ku
swiatu. Ale niebezpieczne to zadanie, gdyz potrzeba mu wtedy jeszcze wiecej
cnt niz w obliczu smierci. Spotka z pewnoscia ludzi, ktrzy powiedza:
Ty nalezysz do nich, jestes czescia tej zgnilizny! A on uniesie sie honorem i odpowie:
Tak, ale ja od nich odszedem. A sedziowie powiedza:
Niechaj ci, co sa czysci,
odejda. Ci, co zostana, sa zgnilizna.

I uczcza cie wtedy dymem kadzide, ale ciebie jednego. A nie w tobie
twoich bliznich. I bedziesz sarn, tak jak samotny jest czowiek pyszny, samotnoscia smierci.
Odchodzac
niesiesz w sobie grozne przesanie. Bo cierpiac
byes znakiem ich
godnosci. A teraz oddzielies ich od siebie.
406

Tylko wtedy pozostaniesz wierny, kiedy czyniac


ofiare z wasnej prznosci,
Odpowiesz: Ja mysle tak jak oni, nie ma miedzy nami rznic. A wtedy spadnie
na ciebie pogarda.
Ale nie przejmiesz sie pogarda, poniewaz jestes czescia wiekszej caosci
jakby czastk
a ciaa. Mozesz wpywac na to, jakie ono bedzie. Przelejesz w nie
swoje upodobania. Jego chwaa stanie sie twoja chwaa. Nie ma przed toba innej
drogi, innej nadziei.
Jezeli wstydzisz sie i masz racje po temu, nie okazuj tego. Nie mw. Wstyd
przetrawiaj w swoim wnetrzu. Dobrze ci zrobi taka kuracja zmusi cie, z ebys sie
sam odnowi, na terenie wasnego domu. Bo dom od ciebie zalezy. Ale czowiek
o chorych rekach i nogach nie odetnie ich sobie. Byby szalencem. Mozesz pjsc
na smierc, z eby tym podniesc szacunek wobec twoich bliskich, ale nie wolno ci
sie ich wyprzec, gdyz wyparbys sie zarazem siebie.
Twoje drzewo jest i dobre, i ze. Nie wszystkie owoce podobaja ci sie. Ale sa
wsrd nich i piekne. Zbyt atwo byoby pysznic sie pieknymi, a wypierac pozostaych. Bo sa rznymi aspektami tego samego drzewa. Zbyt atwo byoby wybierac
sobie pewne gaezie, a reszty sie wyrzekac. Mozesz byc dumny z tego, co piekne.
Jezeli zas ze wezmie gre, zamilknij. Stan sie jednym z caoscia pnia i spytaj:
Co powinienem zrobic, z eby ten pien uleczyc?
Kto emigruje na paszczyznie uczuc, lud go sie wyprze i on sie wyprze ludu.
Nie moze byc inaczej. Zgodzies sie na innych sedziw, wiec susznie, z e teraz
inni ludzie stana ci sie bliscy. Ale ta ziemia nie bedzie twoja ziemia i umrzesz od
tego.
To twoja istota czyni zo. A badzisz

chcac
rozrzniac i rozdzielac. Niczego ci
sie tu czujesz ale tu przeciez jest twoje miejsce.
nie wolno odrzucic. Zle
Wyrzekne sie czowieka, ktry sie wyrzeknie swojej z ony albo miasta, albo
kraju. Niezadowolony jestes z nich? Alez jestes ich czastk
a. Jestes w nich tym, co
cia
zy ku dobru. Masz pociagn
a
c za soba caa reszte. A nie osadza
c ja z zewnatrz.

Gdyz powinny byc zawsze dwa osady.


Jeden, kiedy ty sadzisz,

ty jestes sedzia.
I drugi osad
dotyczacy
ciebie.
Nie chodzi o to, aby zbudowac mrowisko. Jesli wyrzekniesz sie domu, wyrzekasz sie wszystkich domw. Jezeli wyrzekniesz sie kobiety, wyrzekasz sie miosci. Porzucisz te kobiete, ale juz nie znajdziesz miosci.

CLXXVI

Powie mi ktos, z e powstaje przeciwko przedmiotom a sa przedmioty, ktre


czowieka ubogacaja. A takze przeciw zaszczytom a sa zaszczyty, od ktrych
czowiek wzrasta. Jaka jest w tym tajemnica, skoro inne zaszczyty czowieka pomniejszaja.
Rzecz w tym, z e nie ma przedmiotw, zaszczytw ani nagrd samych w sobie.
Nabieraja wartosci w kregu okreslonej kultury. Przede wszystkim stanowia czesc
pewnych struktur i nadaja im dodatkowego blasku. A kiedy czowiek tej strukturze
suzy, jest nimi wzbogacony. Tak jest w zespole ludzkim, jesli jest naprawde zespoem. Kiedy jeden z zespou otrzyma nagrode, wszyscy pozostali czuja sie bogatsi. A w, co uzyska nagrode, czuje dume w imieniu caego zespou i przychodzi do towarzyszy zarumieniony ze szczescia, niosac
nagrode w reku. Ale jezeli
nie jest to zesp ludzi, a suma poszczeglnych jednostek, nagroda bedzie miaa znaczenie tylko dla tego, kto ja otrzyma. A on bedzie pogardza pozostaymi,
z e nic nie otrzymali. Pozostali zas beda w stosunku do nagrodzonego odczuwac
zawistna nienawisc . Wszyscy beda sie czuli dotknieci. Tak oto te same nagrody
dla pierwszych beda motywem uszlachetnienia, a dla drugich znikczemnienia.
Gdyz tylko to przynosi czowiekowi korzysc , co buduje drogi wymiany pomiedzy
nim a innymi.
Tak i modzi porucznicy w moim wojsku marza, by umrzec za krlestwo, a ja
nadaje im stopien kapitana. Mianowani chodza w chwale: i czy moze tu byc cos,
co by ich pomniejszao? Stali sie jeszcze gorliwsi, jeszcze bardziej skorzy do poswiecen. A nie tylko oni staja sie szlachetniejsi, ale i ich zwierzchnik. Podobnie, kiedy tego, kto najlepiej suzy statkowi, mianuje kapitanem: bedzie pijany ze
szczescia i on, i jego oficerowie. Podobnie kobieta bedzie szczesliwa, z e jest piekna, bo rozjasnia serce ukochanego mez czyzny. Diament jeszcze jej doda blasku.
Doda tez blasku miosci.
Ktos kocha swj skromny dach. Z mysla o nim wiele pracowa, wiele mu nocy poswieci. Wcia
z mu jednak brakuje paru dywanw z puszystej weny albo
srebrnego imbryka na herbate, ktra pija z ukochana, zanim nadejdzie godzina
miosci. I oto pewnego wieczora, po wielu trudach, cierpieniach i nie przespanych
nocach, wchodzi do kupca i kupuje najpiekniejszy dywan, najpiekniejszy dzba408

nek na wode tak jak sie wybiera przedmioty kultu. I wraca, zaczerwieniony
z dumy, czujac,
z e tego wieczoru jego dom stanie sie prawdziwym domem. Zaprasza wszystkich przyjaci, aby pijac
z nim herbate, uczcili nabycie dzbanka.
I jest naprawde wzruszajacy,
kiedy w czasie tego przyjecia przemawia on, zazwyczaj tak niesmiay. Gdyz dokonao sie jakies powiekszenie czowieka, ktry
teraz wiecej bedzie gotw poswiecic dla swojego domu, poniewaz ten dom sta
sie piekniejszy.
Jezeli jednak czowiek nie suzy z adnemu krlestwu, a zaszczyt, przedmiot
albo uznanie przeznaczone sa tylko dla niego, jest tak, jakby je wrzuci do pustej
studni. Zostana pochoniete. A czowiek, czujac
sie coraz bardziej nienasycony
i spragniony, bedzie sie stawa coraz bardziej chciwy. I niepojeta gorycz ogarnie go w puste wieczory na widok przedmiotw, ktrych tak pozada.

Marnosc
przedmiotw, powie wtedy, wszystko marnosc . . .
Ale kto tak woa, woa dlatego, z e chcia, aby one jemu suzyy. I nie odnalaz
samego siebie.

CLXXVII

Posuchaj, co ci powiem, i patrz, jaki otrzymasz znak. Zwrce ci twoich bogw. Niektrzy wierzyli w anioy, demony i geniusze. Wystarczyo ich sobie tylko
wyobrazic, a juz zaczynay dziaac. Podobnie ledwo sformuowano pojecie miosierdzia, juz ogarneo ono ludzkie serca. Czowiek mia z rdo bijace
woda. Nie
tylko kamienna cembrowine zniszczona przez wiele pokolen, nie tylko spiew wody napeniajacej
basen, nie tylko jej obfitosc nagromadzona w zbiorniku niczym
owoce w koszu (a woy szy do poida, gdzie czekaa woda juz nagromadzona),
nie tylko wode spiewajac
a i cisze wody w basenie i jej ruchliwy chd na doniach, a noca wode drzac
a od gwiazd i sodka dla spragnionych ust. Mia ponadto
bstwo z rda, w ktrym to wszystko stawao sie jednoscia. I dzieki niemu woda skaczaca
z kamienia na kamien i obmurowanie, i kamienna rynna, i koryto,
i powolna procesja wow nie rozpraszay sie w rznorodnosc tworzywa. Bo to
wazne: z rdami trzeba sie cieszyc.
*

Wiec ja wypenie dla ciebie noc obfitoscia z rde. Wystarczy, z e cie obudze
jego szmerem, nawet jesli bedzie ono gdzies daleko. Czyz to dziwniejsze, niz
gdybym ci da czysty diament albo zote cacko, nie majace
wartosci uzytkowej,
a tylko ze wzgledu na zblizajace
sie swieto albo jako przypomnienie swieta. Podobnie i pan ziemi ojcowizny (ktra w danym momencie do niczego mu nie jest
przydatna), kiedy przechadza sie wiejska, biegnac
a parowem droga. To jemu wasnie rosnie serce na mysl o stadach i zagrodach, i spiacych

jeszcze pracownikach,
i okrywajacych

sie kwiatami migdaowcach, i kosach ciez kich, gdy je wypeni


ziarno. Choc wszystkiego tego nie widzi w danym momencie, za wszystko czuje
sie odpowiedzialny. A dzieje sie tak za sprawa owej boskiej wiezi acz
acej
rzeczy,
ktra caa ojcowizne spaja w jedno bstwo, mocniejsze od murw i mrz. Tak i ja
chce, z eby noca nawiedza cie bg z rde, nawet jezeli wasnie giniesz z pragnienia na pustyni albo do ostatniego tchu trudzisz sie odkopywaniem studni, ktra
zasypa piach. Wystarczy, z e ci powiem po prostu, z e z rda sa jak spiewajace
serce sadu: jaboni, migdaowcw i pomaranczowych drzew (bo drzewa z yja dzieki
410

nim, a kiedy serce to przestaje bic umieraja),


a juz sie staniesz bogatszy. Podobnie z onierz o swicie, ktrego widze na pustyni, gdzie moje wojsko jest jak
ziarno rzucone w ziemie, jest spokojny i pewny siebie po prostu dlatego, z e
gdzies daleko jest jego ukochana; jakby martwa, bo nieobecna i moze wasnie
spiaca,
i na nic mu w danym momencie nieprzydatna, ale jej gos, gdyby go mg
usyszec, byby dla niego jak piesn .
Nie mozna zabic twoich agodnych bstw; ale moga umrzec bezgosnie jak
goebice, ktrych martwych cia czowiek nie odnajduje. Nie bedziesz nic wiedzia o ich smierci. Nadal bedzie obmurowany basen i woda w nim, i szmer wody,
i cynowe usta rury, i mozaika, a ty, chocbys wyliczy na palcach to wszystko, nie
zorientujesz sie, co utracies, bo nie utracies niczego z sumy elementw, a tylko
ich z ycie.
Na dowd przyniose ci, jak podarunek, sowo w wierszu. Poacz
e je z nowymi bstwami, ktre tez tak powoli sie rodziy. Gdyz jednym z nich na przykad
jest twoja wioska, kiedy spi w bogactwie somianych strzech, ziarna i rolniczych
narzedzi; z adunkiem pragnien, pozadliwo

sci i gniewu, i wspczucia; i ze staruszka, ktra umrze niebawem jak dojrzay owoc, opuszczajacy
drzewo, ktre go
wydao; i z dzieckiem, ktre sie narodzi, i ze zbrodnia, ktra zostanie popeniona
i jak choroba zamaci
bytowanie wioski; z pozarem zeszorocznym, ktry pamietasz, bo pomagaes przy gaszeniu; i z budynkiem rady, gdzie zbieraja sie starsi, tak
dumni z tego, z e kieruja wioska poprzez czas niby statkiem, choc to tylko rybacka
dz i nie czeka jej pod gwiazdami z aden wielki los.
Moge wiec powiedziec: . . . z rdo w twojej wiosce, a serce sie w tobie obudzi i po trochu naucze cie wedrowac ku Bogu; tylko wtedy bedziesz zaspokojony,
gdyz wedrujac
od znaku do znaku osiagniesz

Jego oblicze odczytywane na


ptnie, Jego sens ksiegi, ktrej ja wypowiadam sowa, Jego Madro
sc , Jego,
ktry jest, Jego, od ktrego wszystko otrzymujesz z powrotem, gdyz na kazdej
paszczyznie On spaja elementy, aby wydobyc z nich sens, On, ktry jest rwniez
Bogiem wiosek i z rde.
Ludu ukochany, utracies w mid, ktry nie z rzeczy jest, ale z sensu rzeczy,
i choc jest w tobie nadal skwapliwa chec z ycia, nie widzisz juz przed soba drogi.
Znaem czowieka, ktry by ogrodnikiem i umierajac
zostawi ogrd lezacy
odogiem. Kto bedzie przycina moje drzewa. . . Kto bedzie sia kwiaty?. . . , skarzy
sie. Chcia jeszcze z yc, z eby dbac o swj ogrd, gdyz mia w zapasie przerzne nasiona kwiatw, starannie przygotowane do siewu, a w szopie narzedzia do
uprawy ziemi, a u paska nz, ktrego zadaniem byo odmadzac drzewka. Ale
wszystko to byo juz teraz bezadna zbieranina przedmiotw, ktre nie aczyy

sie
w wyraz kultu. Podobnie jest z zapasami, ktre zgromadzies. Somiana strzecha
i nasiona przygotowane do siewu, zazdrosc , wspczucie i ktnia, staruszki, ktre niebawem umra, cembrowina studni, mozaika i spiew wody wszystkiego

411

tego jeszcze nie umiaes stopic w jedno poprzez cud owej boskiej wiezi acz
acej

rzeczy, a tylko ona niesie ulge umysowi i sercu, i spaja je w wioske i w z rdo.

CLXXVIII

Poniewaz nie suchaem ludzi, wiec usyszaem, co mwia. Madrzy

i niema
drzy. I te kobiety, ktre czyniy zo dla samego za. Bo nie znajdoway w nim
z adnej innej radosci, poza pomieniem, obejmujacym

twarz i jakims niejasnym


uczuciem, w ktrym jest cos z ruchw pantery, kiedy wyciaga
niebieska ape,
z eby uderzyc i oguszyc.
Widziaem w tym jakis odblask ognia, ktry ponie w wulkanie: energie nie
zatrudniona i niczemu nie poddana. Ale zarazem ognia, z ktrego powstao sonce. A ze sonca kwiat. Podobnie kiedy usmiechasz sie rano albo zwracasz do ukochanej, to poprzez ancuch przyczyn i skutkw staje sie to sensem wielkiej rzeczy.
Gdyz wystarczy obecnosc magnetycznego bieguna, z eby zacza
sie w tobie proces
krystalizacji i narodzin.
Ale te kobiety maja tylko energie ognia, ktry pali. . .
Widzisz, jak to jest z drzewem: wydaje sie na pozr snem, umiarem i powolnoscia, i trwajac
a dokoa wonia, ktra buduje jego krlestwo; a przeciez moze
sie stac pokarmem pozaru czy wybuchu, ktry na zawsze roztrwoni te energie.
Podobnie i z ciebie, z twojego skrywanego gniewu i z zazdrosci, z podstepw
i z aru zmysw, sprawiajacego,

z e taka trudna jest dla ciebie noc, chce zbudowac


napenione pokojem drzewo. Nie odbierajac
ci nic. I podobnie jak ziarno staja
ce sie drzewem kryje w sobie sonce i nie pozwala mu odejsc , topic lody i wraz
z nim tworzyc boto, tak i ziarno duchowe zbuduje cie w twoim ciele, niczego nie
odrzucajac
i nie tumiac,
ale stapiajac
twoje tysiaczne

cechy w jednosc .
Dlatego zamiast mwic: Przyjdz, a ja odrzuce, co zbedne, przytne i nadam
ksztat, powiem: Przyjdz, a ja sprawie, z e sie narodzisz dla siebie. Ty mi przyniesiesz nie uporzadkowany

budulec, a ja ci zwrce ciebie juz jednego. To nie


ja w tobie ide. To idziesz ty sam. Ja jestem dla ciebie tylko wsplna miara
niczym wiecej. Czasem kobieta, rozgoraczkowana,

rozmysla nad zem. Gdyz do


za ja skania okrucienstwo upalnych nocy, kiedy nie moze sobie znalezc miejsca,
i nie potrafi sie stawac, zamana, opuszczona i ogarnieta zametem. Niedobra z niej
strazniczka wydanego na up miasta. I widze, jak nie wie, co zrobic ze swoim nie
uporzadkowanym

budulcem. Wiec woa spiewaka, z eby spiewa: Nie, niech juz


idzie! Woa drugiego i trzeciego. I zamecza ich. Wreszcie podnosi sie znuzona
413

i budzi przyjacike. Nie ma lekarstwa na moja nude! Piesni nie przynosza mi


rozrywki. . .
A wiec moze miosc : z tym, tamtym, z jeszcze innym. . . Zbiera ich, jakby
gromadzia trofea. Poniewaz szuka w nich swojej jednosci i nie moze znalezc .
Nie jest to bowiem przedmiot, ktry mozna znalezc wsrd innych przedmiotw.
A ja przyjde w ciszy. Stane sie niewidocznym szwem zablizniajacym

rane. Nie
zmienie nic w elementach budulca ani nawet ich miejsca, tylko zwrce im sens:
niewidoczny kochanek, ktry kaze sie stawac.

CLXXIX

Jestes instrumentem muzycznym bez muzyka i zachwycaja cie dzwieki, ktre z ciebie pyna. Widziaem dziecko, ktre tracao

struny i smiao sie wesoo


z wadzy swoich raczek.

Ale mnie dzwieki nie wystarczaja, ja chce cie przeniesc


w moje wnetrze. Co prawda ty nie masz czego przenosic, skoro cie nie ma: zaniedbaes tego, aby sie stac. Wiec tracasz

struny przypadkowo, oczekujac


jakiegos
dzwieku dziwniejszego od innych. Dra
zy cie nadzieja, z e natkniesz sie w ten sposb na dzieo, ktre wasnie powstaje (tak jakby to by owoc, ktry mozna znalezc
koo siebie, nie w sobie), i z e zowisz powstajacy
wasny twj poemat.
Ale ja chce, z ebys sie sta ziarnem, szukajacym

dokoa pokarmu poezji. Chce,


z ebys mia dusze juz uksztatowana, gotowa do miosci a nie szukajac
a w wieczornym wietrze kogos, kto cie pojmie i podbije; bo nie ma w tobie nic, co by
byo godne podboju.
Tylko tak mozesz czcic miosc .
I tylko tak mozesz czcic sprawiedliwosc w odrznieniu od czynw sprawiedliwych. Gdyz bez trudu staniesz sie niesprawiedliwy w konkretnych sytuacjach,
z eby sprawiedliwosci uczynic zadosc .
Bedziesz takze czci miosierdzie, ale atwo staniesz sie okrutny w konkretnych sytuacjach, z eby miosierdziu uczynic zadosc .
Bedziesz czci wolnosc , ale w wiezieniach zamkniesz cae zastepy tych, ktrzy
spiewaja inaczej niz ty.
Ja znam tylko sprawiedliwych ludzi, a nie sprawiedliwosc . Ludzi wolnych, ale
nie wolnosc . Ludzi ozywionych mioscia, ale nie miosc . Podobnie nie znam ani
piekna, ani szczescia, a tylko szczesliwych ludzi i piekne przedmioty.
Ale najpierw trzeba dziaac i budowac, uczyc sie i tworzyc. Nagroda przychodzi potem.
Ci jednak, ktrzy wyleguja sie w pysznych ozach, uwazaja za prostsze osia
gna
c abstrakcje, nie budujac
wpierw rznorodnej rzeczywistosci. Tak jak palacz
opium, ktry za pare groszy funduje sobie upojenie twrcy.
Ci ludzie przypominaja prostytutki, bezwolne jak liscie na wietrze. Ale kto
i kiedy przyniesie im miosc ?

CLXXX

Gardze opasa zamoznoscia i znosze ja tylko wtedy, kiedy jest warunkiem


czegos, co ja przewyzsza; podobnie jak wulgarny smrd sciekw jest koniecznym
warunkiem oczyszczania miasta. Bo wiem juz, z e naprawde nie istnieja przeciwienstwa i z e doskonaosc rwna sie smierci. Znosze wiec takze zych rzezbiarzy,
ktrzy sa warunkiem pojawienia sie rzezbiarzy dobrych, i zy gust jako warunek
gustu dobrego, wewnetrzny przymus jako warunek wolnosci i opasa zamoznosc
jako warunek wznoszenia sie; ono nie rodzi sie z niej, ani jej nie suzy, ale rodzi
sie z tych i dla tych, ktrzy w zamoznosci znajduja pokarm. Zamoznosc bowiem,
pacac
rzezbiarzowi za rzezbe, spenia role przydatnego magazynu, skad
dobry
poeta zaczerpnie ziarna na codzienny chleb. Ziarno zostao zrabowane rolnikowi,
ktry w zamian moze dostac tylko wiersz, absolutnie mu zbedny, albo rzezbe, ktrej mu nawet nie pokaza. Ale gdyby nie ten rabunek, nie pozostaby przy z yciu ani
jeden rzezbiarz wiec mniejsza z tym, czy w magazyn nosi imie konkretnego
czowieka. W gruncie rzeczy jest tylko droga, sposobem przekazywania.
Moze mi zarzucisz, z e magazyn zboza zamienia sie w magazyn poezji, rzezby i paacowej swietnosci, krzywdzac
w ten sposb oczy i uszy ludu. Ale ja ci
odpowiem, z e przede wszystkim prznosc zamoznego brzuchacza skoni go do
prezentowania skarbw wszystkim wokoo; tak jest w kazdym razie w przypadku paacu, poniewaz kultura nie polega na uzywaniu stworzonych przedmiotw,
ale na twrczej namietnosci; i tak jest, o czym juz mwiem, w niektrych krlestwach synacych

ze sztuki tanca, choc tanca nie mozna zmagazynowac ani umiescic, czy to w gablotach zamoznego brzuchacza, czy w muzeum przeznaczonym
dla ludu.
Jezeli zas mi zarzucisz, z e zamozny brzuchacz jest mozna niemal przysiac
czowiekiem o pospolitych gustach i daje pierwszenstwo poetom tanich
wzruszen oraz twrcom rzezb, ktre sa jak z ywe, odpowiem: to nie takie wazne. Jezeli bowiem chce kwiatu z danego drzewa, musze przyja
c cae to drzewo,
takie jakie jest, i tak samo zgodze sie na dziesiec tysiecy kiepskich rzezbiarzy,
aby pojawi sie jeden, ktry jest cos wart. Niech wiec powstanie dziesiec tysiecy
magazynw dobieranych ze zym gustem, ale wsrd nich i ten jeden, gdzie dobr
bedzie madry.

416

Co prawda, choc nie ma w gruncie rzeczy przeciwienstw i choc morze jest


koniecznym warunkiem istnienia statkw, sa tez statki, ktre morze pochania.
Zdarza sie tez zamozny brzuchacz, ktry nie jest posrednikiem i narzedziem, a zatem warunkiem, i pozera dobro ludu dla samej przyjemnosci trawienia. Morze
nie powinno pozerac statkw ani przymus niszczyc wolnosci, ani zy rzezbiarz
dobrego, ani zamozny brzuchacz krlestwa.
Czy logika moze tu podsuna
c jakis system, broniacy
przed niebezpieczenstwem? Nie ma takiego systemu. Nikt nie pyta, jak zorganizowac kamienie, aby
utworzyy razem katedre. Katedra jest czyms z innej paszczyzny. Z paszczyzny architekta, ktry by siewca ziarna, a ziarno czerpao swj pokarm z kamieni.
Musze istniec i ja, a poprzez moja poezje budowac ped ku Bogu, a On wchonie
w siebie i z arliwosc ludzka, i ziarno przechowywane w magazynach, i dziaalnosc
zamoznego brzuchacza, i wszystko poprowadzi ku swojej chwale.
Niech nikt nie sadzi,

z e zalezy mi na ocaleniu magazynw, dlatego z e nosza


czyjes imie. Nie dla niego samego chce ocalic smrd sciekw. Czysciciel sciekw
jest tylko posrednikiem, droga i narzedziem. Obca mi jest takze nienawisc elementw budulca przeciw temu, co jest z innej paszczyzny. Lud jest tylko posrednikiem, droga i narzedziem. Jestem obojetny tak na muzyke, jak na pochlebstwa
pierwszych w rwnym stopniu co na nienawisc lub oklaski drugich; suze Bogu
niezaleznie od nich wszystkich, pozostajac
na stoku mojej gry, bardziej samotny
niz odyniec z yjacy
w ostepie i bardziej nieruchomy niz drzewo, ktre z biegiem
czasu przemienia kamienisty grunt w kwiaty i nasiona, ulatujace
z wiatrem
i w ten sposb slepa ziemia biegnie ku swiatu. Stoje na zewnatrz
faszywych
sprzecznosci, skazany na nieodwoalne wygnanie, nie idac
z jednymi przeciwko
drugim, ani z drugimi przeciwko pierwszym; stoje powyzej klanw, partii i stronnictw, walcze w imieniu drzewa jako caosci, a przeciw odrebnym jego elementom, i w interesie tych wasnie elementw, a w imieniu drzewa; i kto przeciw mnie
podniesie bunt?

CLXXXI

Zobaczyem przed soba nastepujac


a trudnosc : jak doprowadzic mj lud do
swiata prawdy poprzez czyny, a nie poprzez sowa? Gdyz z ycie trzeba budowac
tak jak swiatyni
e, aby ukazao sie jego oblicze. A co zrobic z dniami, ktre sa
wszystkie do siebie podobne, jak kamienie rwno uozone? Postarzawszy sie bowiem czowiek mwi: swietowaem swieta moich ojcw, nauczaem synw, potem dawaem im mazonki, a potem niektrych poboznie grzebaem, albowiem
kiedy juz byli uksztatowani, Bg ich zabiera widzac
w tym swoja chwae.
Gdyz czowiek jest jak cudowne ziarno, ktre ziemi nadaje range piesni
i ofiarowuje ja soncu. Potem, objety usmiechem i spojrzeniem ukochanej, zboz u nadaje range swiata, a ona go uczy sw modlitwy. Wiec kiedy sieje ziarno,
jest ono juz jak wieczorna modlitwa. A ja ide powoli i rzucam ziarno pod spojrzeniem gwiazd, i nie moge poja
c znaczenia tego gestu, jezeli, jak krtkowidz, patrze
z nadto bliska. Z ziarna wyrosnie kos, kos sie przemieni w ludzkie ciao, a z czowieka narodzi sie swiatynia

na chwae Boga. Wtedy bede mg powiedziec, z e to


zboze miao w sobie moc scalania w jednosc kamieni.

Zeby
ziemia staa sie bazylika, wystarczy uskrzydlone ziarenko lecace,
gdzie
je wiatr poniesie.

CLXXXII

Zostawie za soba bruzde na czarnym zagonie, jeszcze wszystkiego nie zrozumiawszy. Bede szed naprzd. . . Jestem czastk
a krlestwa, a ono jest we mnie
i nie potrafie sie od niego odrznic. Nie wolno mi oczekiwac niczego, czego sam
wpierw nie zbudowaem, ale jestem ojcem synw, ktrym daem z ycie. Ani jestem hojny, ani skapy,
ani gotowy do poswiecen, ani od innych domagajacy
sie
poswiecenia, gdyz jesli zgine na murach obronnych, nie poswiecam sie dla miasta, ale dla siebie samego, czasteczki

miasta. Za to umre, czym z yje. Jednakze


tej mocnej i z ywej radosci, ktra jest przede wszystkim nagroda, niech nikt nie
traktuje jak przedmiotu na sprzedaz.
Miasto lezace
w sercu pustyni stawao sie dla ciebie jak purpurowy miesisty kwiat, a dotykajac
go znajdowaes nieustanna radosc . Wedrujac
po szerokich
schodach rozkoszowaes sie zakrzepa lawina kolorowych warzyw, piramidami
mandarynek, wok ktrych rozciagay

sie krainy woni, a przede wszystkim przyprawami cennymi jak drogie kamienie: gdyz dzieki jednej szczypcie sodkiego
pieprzu, ktra z dalekich ziem przywioza flotylla z aglowcw strojnych w biae
ptna, odnajdujesz w sobie i smak morskiej soli, i won portowej smoy, i rzemiennych cugli aromat karawan ciagn
acych

przez jaowe bezmiary ku czarodziejstwu morza. I dlatego twierdze, z e targowi korzennemu nadaja patos szramy,
obrzeki i stwardnienia twojego wasnego hartowanego przeciwnosciami ciaa.
Ale co znajdzie czowiek, ktry nie syszy tu znw piesni zwyciestwa swieconego oliwa ponac
a w lampach?
Tak, wystarczy jeden raz zakosztowac wody ze studni El Ksour! Kiedy wiem,
co to ceremonia swieta, z rdo stanie sie dla mnie piesnia. . .
Wiec bede szed. Wrce do pracy bez zapau; ale jezeli spichrze beda dla mnie
tylko jak porty-etapy wedrujacego

zboza, nie dojrze juz rznicy miedzy skadaniem zboza w spichrze i jego spozywaniem. Kiedys chciaem nareszcie zasia
sc
i zakosztowac spokoju. A spokoju nie ma. I widze, z e nie mieli racji ci, ktrzy
radzili mi trwac przy dawnych zwyciestwach, wyobrazajac
sobie, z e zwyciestwo
mozna zamkna
c i zmagazynowac: a ono jest jak wiatr sprbuj go zamkna
c,
a przestanie istniec.
Szalony, kto kochajac
szmer z ywego z rda zamyka wode w urnie.
419

Stane sie, Panie, droga i narzedziem. Ide i wracam. Pracuje, jak pracuje osio
albo kon, z cierpliwym uporem. Widze przed soba tylko orna ziemie, a w zawia
zanej pachcie czuje na plecach sypkosc drobnego ziarna. Ty sprowadz wiosne
i z niwa, zgodnie z Twoja chwaa.
Wiec ide pod prad.
Zmuszam sie i chodze tam i z powrotem jak smutny patrol
morzony snem, ledwo jeszcze rojacy
cos sobie o ciepej zupie po to, aby bg straz ujacych

patroli powiedzia raz na rok: Jaki to piekny bastion. . . I jaki wierny. . .


Jakie surowe narzuci sobie czuwanie!
Ja ci wynagrodze monotonne kroki. Przyjde zlustrowac straze. Wezme bron
w swoje rece. Ale beda one zarazem twoimi rekami. Poczujesz, z e osaniasz cae krlestwo. Z gry obronnych murw moje oczy obejma swietnosc miasta. Ty
i ja, i miasto, staniemy sie jednym. Poczujesz wtedy miosc jak dotkniecie ognia.
A jezeli blask pozaru bedzie tak piekny, z e wynagrodzi ci z ycie, ktre byo jak
drzewo przygotowane pieczoowicie na opa pozwole ci umrzec.

CLXXXIII

Patrzac
na siebie ziarno mogoby powiedziec: Ile we mnie piekna, energii
i siy! Jestem cedrem. Co wiecej: jestem istota cedru.
Ale ja twierdze, z e ono jest jeszcze niczym. Jest tylko droga przekazu i narzedziem. Jest wykonawca dziaania: niech wiec dziaa! Niech prowadzi powoli
ziemie, ktra drzewo ma wchona
c i przemienic. Niech wznosi w gre cedr ku
chwale Boga. Osadz
e je wedle tego, jakie wyda konary.
Ludzie otaczaja szacunkiem samych siebie. Jestem taki lub inny, powiadaja.
Widza w sobie pene cudownosci skarbce. Sa w nich drzwi otwarte na nagromadzone troskliwie bogactwa. Wystarczy je znalezc chocby po omacku, a wydobeda
sie na zewnatrz
wiersze, troche jak przypadkowa czkawka. Ale suchajacy
czkawki nie przezywaja wielkich wzruszen.
Podobnie jak czarownik murzynskiego plemienia. Zbiera przypadkowo, ale
z madr
a mina cae mnstwo zi, ingrediencji i dziwacznych szczatkw

zwierzecych. Miesza to wszystko w wielkiej donicy w bezksiez ycowa noc. Wypowiada


przy tym jakies sowa, nie konczace
sie sowa. I oczekuje, z e z owej mieszaniny
powstanie niewidzialna moc, zdolna poozyc pokotem oddziay wojska ciagn
ace

ku jego lepiance. Ale nic nie widac. Wiec zaczyna od nowa. Dobiera inne sowa. Dobiera inne zioa. Istotnie, nie myli sie tak bardzo w swoich ambitnych
z yczeniach. Albowiem i ja widziaem, jak arkusze sprasowanej masy drzewnej
w poaczeniu

z czarnym gestym pynem przewracaja panstwa. By to mianowicie list z wypowiedzeniem wojny. Wiem, z jakiego to naczynia wydobywa sie
zwyciestwo. Miesza sie w nim proch strzelniczy. Syszaem, jak saby gos, wydobywajacy
sie z piersi pojedynczego czowieka, ogarnia potem pomieniem cay
lud, niby szerzacy
sie pozar. To jeden czowiek wzywa do buntu. Ale znam takze
starannie uozone kamienie, tworzace
nawe ciszy.
Nigdy natomiast nie widziaem, z eby cos powstao z przypadkowo zebranych
elementw, jezeli ludzki umys nie nada im wsplnej miary. Potrafi mnie wzruszyc wiersz, ale nigdy nie przyprawi o zy z aden bezadny zbir liter, jak rozsypana dziecinna ukadanka. Albowiem nic niewarte jest ziarno, ktre nie znalazo
sobie wyrazu, a sawi rzekomo drzewo, choc nie brao udziau w jego budowie.

421

Rzeczywiscie da
zysz do Boga. Ale nie wnioskuj, kim jestes, juz dzis z tego,
kim sie mozesz stac. W czkawce nic nie usyszysz. W skwarze poudnia ziarno,
chocby cedrowe, jeszcze nie da cienia.
*

Bezlitosna epoka budzi spiacego

archanioa. Niech pekna powijaki, niech wyjdzie z nas, niech rozbysnie w naszych spojrzeniach! Niech wchonie w siebie
delikatne odcienie naszej mowy. A ogarnawszy

je, niech wyda ze swego garda


prawdziwy krzyk. Woanie nieobecnej. Krzyk nienawisci wymierzonej w goniac
a
sfore. Woanie o chleb. Niech napeni sensem z niwiarza albo z niwo, albo wiatr
pochylajacy
nisko any zbz, albo miosc wszystko, co rodzi sie w powolnym
dojrzewaniu.
Ale ty, rabusiu, idziesz w dzielnice taniej miosci i poprzez wymyslne starania
szukasz dla siebie miosnych wzruszen a tymczasem rola miosci jest, aby
wzruszya cie po prostu don, ktra z ona najzwyczajniej poozy ci na ramieniu.
*

Zdarza sie istotnie, z e magia i ceremonia prowadza czowieka, az zostanie


pojmany i przeniesiony juz na inna paszczyzne niz ta, gdzie go schwytano; tak
na przykad ludzie Pnocy w zmieszanej woni z ywicy, lakierowanego drzewa
i ciepego wosku znajduja cos, co rozpomienia ich serca. Ale jezeli oczekujac
cudu, ktregos wpierw nie przygotowa, bedziesz miesza zawziecie przypadkowe
ingrediencje, nazwe to faszywa magia, lenistwem i zamaceniem

umysu. Zapominasz bowiem, z e masz sie stawac, a udajesz, z e idziesz na wasne spotkanie.
Ginie wtedy wszelka nadzieja. I zamykaja sie przed toba spizowe wrota.

CLXXXIV

Peen melancholii smuciem sie myslac


o ludziach. Kazdy zwraca sie tylko
ku sobie i nikt nie wiedzia, czego pragna
c. Jakich bowiem skarbw pragniesz,
jesli je chcesz poddac sobie, z eby cie samego ubogacay? To prawda, drzewo szuka sokw z ywotnych w glebie, z eby sie nimi z ywic i przetwarzac. Zwierze szuka
trawy albo innego zwierzecego ciaa, aby je w sobie przetworzyc. Ty takze szukasz pokarmu. Ale czego pragniesz poza pokarmem, czego ci potrzeba? Poniewaz
pycha poi sie dymem kadzida, wynajmujesz ludzi, z eby cie oklaskiwali, a oni cie
istotnie oklaskuja. Ale oklaski zaczynaja ci sie wydawac czcze. Poniewaz dywany z miekkiej weny przydaja mieszkaniu przytulnosci, skupujesz je na miescie.
Zapeniasz nimi dom. A one okazuja sie nieprzydatne. Zazdroscisz sasiadowi

posiadosci o krlewskim przepychu. Wyrzucasz go z domu. Sam zajmujesz jego


rezydencje. I okazuje sie, z e nic ci sie w niej nie podoba. Jest jakies stanowisko,
ktre cie kusi. Intrygujac
na prawo i lewo da
zysz do niego. Osiagasz

je. I okazuje
sie, z e nie ma w nim nic cennego, zupenie jak w opuszczonym domu. Albowiem,
z eby byc szczesliwym, nie wystarczy dom, nawet wygodny, luksusowy, ozdobny
i gdzie uwazajac
go za swoja wasnosc mozesz sam wszystkim rozporza
dzac. Poniewaz nic nie jest twoje: i tak umrzesz; a wazne jest nie to, aby dom
by twoim domem, a przez to by piekniejszy albo swietniejszy, ale z ebys ty by
zwiazany

z domem, bo wtedy on cie moze gdzies poprowadzi; albowiem dom


moze sie stac siedziba twojej dynastii, twojego rodu. Przeciez nie cieszysz sie
przedmiotami, ale droga, ktra ci przedmioty otwieraja.
Cz by to byo, gdyby jakis ponury wczega-egoista wid z ycie pene zbytkw i luksusw, chodzac
tylko przed krlewskim paacem i wmawiajac
sobie, z e
jest ksieciem. Oto mj paac, powtarzaby sobie. Istotnie: prawdziwemu wascicielowi ten luksusowy paac rwniez do niczego w danym momencie nie jest
przydatny. Nie moze przebywac w paru salonach rwnoczesnie. Czasem zamyka
oczy albo czyta, albo z kims rozmawia i wtedy nawet z tej sali, gdzie wasnie przebywa, tez nic nie widzi. Albo przechadza sie po ogrodzie i jest odwrcony tyem
do caej budowli. A przeciez jest panem paacu, jest z niego dumny i ta duma moz e go uszlachetnia, a on sercem ogarnia wszystko, nawet cicha i zapomniana sale
obrad, nawet mansardy i piwnice. Tymczasem rwniez z ebrak mgby dla roz423

rywki wyobrazac sobie, z e jest tu panem, i przechadzac sie pysznie wzduz jego
fasady, narzuciwszy na siebie, niby paszcz z trenem, ksia
ze ca dusze. Przeciez od
pana nie rzni go nic poza swiadomoscia. Jednakze niewiele by daa taka zabawa,
a skamane uczucia okazayby sie jak sen prchnem. Najwyzej doszaby do
gosu owa saba zdolnosc mimetyczna, ktra kaze kulic sie suchaczowi, gdy mu
opowiadaja o rzezi, albo odczuwac jakis nieokreslony bogostan, gdy mu spiewaja
o szczesciu.
Przyswajasz sobie i przemieniasz w siebie to, co nalezy do paszczyzny ciaa.
Ale mylisz sie, przypuszczajac,
z e mozesz robic to samo na paszczyznie umysu
i serca. Istotnie radosc czerpana z trawionych pokarmw nie jest szczeglnie bogata. Ale co wiecej nie mozesz wchona
c i trawic ani paacu, ani srebrnego
dzbanka, ani przyjazni bliskiego czowieka. Paac zostanie paacem, a dzbanek
dzbankiem. Zas przyjaciele beda dalej z yc, jak z yli.
Ale oto ja dokonuje przemiany: z ebraka, tylko pozornie przypominajacego

krla, gdyz wpatruje sie w paac (albo nie nie w paac, a w morze, albo nie, nie
w morze nawet, a w Mleczna Droge), ale nie potrafi sie zdobyc na nic wiecej niz
na to posepne spojrzenie, przemieniam w prawdziwego krla. Choc na pozr nic
nie ulego zmianie. Istotnie w pozorach nie ma tu czego zmieniac: przeciez taki
sam jest pan jak z ebrak. Tacy sami sa dwaj ludzie: ten, co kocha, i ten, co opakuje
utracona miosc , kiedy obaj siedza na progu, a wieczr jest spokojny. Ale jeden
z nich, moze wasnie ten zdrowszy, bogatszy, madrzejszy

i o szlachetniejszym sercu, jesli go nikt nie powstrzyma, pjdzie dzis wieczr i rzuci sie w morze. Azeby
wiec zamienic ciebie, ktry moze jestes jednym z nich, w drugiego, nie potrzeba z adnej rzeczy widzialnej czy dotykalnej ani tez nie trzeba przemieniac twojej
istoty. Wystarczy, jezeli cie naucze jezyka, ktry ci pozwoli odczytywac to, co cie
otacza i co jest w tobie, i co stanie sie dla twojego serca nowym, penym blasku
obliczem. Wystarczy na przykad, jesli jestes posepny, kilka prostych kawakw
drewna, uozonych przypadkowo na desce, ale ktre kiedy ci przekaze madro
sc
gry w szachy wypenia bez reszty twoje mysli skomplikowanym problemem.
Dlatego patrze na ludzi peen cichej miosci i nie wyrzucam im tego, z e sie
nudza, gdyz ta nuda nie z nich pynie, ale z ich jezyka; i wiem, z e zwycieskiego
krla, ktry oddycha pustynnym wiatrem, i z ebraka, ktry pije z tej samej lotnej
rzeki powietrznej, nie dzieli nic poza jezykiem; ale z e byoby niesprawiedliwoscia
wyrzucac z ebrakowi, nie wydobywszy go wpierw z jego pozycji, z e nie odczuwa
tego, co zwycieski krl.
Ja wam daje klucze szerokich przestrzeni.

CLXXXV

Widziaem obu: krla i z ebraka posrd bogactwa swiata, ktre byo jak dostay mid. Ale obaj byli podobni do czowieka, ktry chodzi po umarym miescie
(umarym dla niego, ale czarodziejskim poza murami domw), albo do tego, kto
sucha poematu w nie znanym sobie jezyku, albo do tego, kto stoi obok kobiety,
dla ktrej inny zgodziby sie umrzec, ale on zapomina nawet ja kochac. . .
Naucze was, jaki uzytek robic z miosci. Mniejsza o przedmiot kultu. Widziaem wsrd ludzi cisnacych

sie do studni czowieka, ktry mgby by z yc dalej, ale


on sie pogra
zy w noc, dlatego z e uciek od niego na zew instynktu may lisek pustynny. Patrze na moich z onierzy, a ich spoczynek przypomina mi innych spoczy
wajacych

i ich niedola inna niedole. Zeby


was wprawic w radosne uniesienie,
starczyoby, aby ta noc bya noca powrotu do domw, to wzgrze wzgrzem,
ktre przynosi nadzieje, ten czowiek lezacy
obok oczekiwanym przyjacielem,
ten baran pieczony na weglach uczta urodzinowa, te sowa sowami piosenki. Starczy czasem jakis budynek, jakas melodia, zwyciestwo. . . cos, co nada
wam sens. Starczy, jezeli naucze was zamieniac, jak dziecko, kamyki w wojenna flote, wystarczy moment zabawy, a obejmie was, jak korone drzewa, radosny
wiatr. Ale wy jestescie tak niespjni, rozsypani na oddzielne czastki

i nie szukacie niczego poza soba, wiec znajdujecie pustke; cz dziwnego? Jestescie przeciez
splotem rznorakich wiezi, a jesli wiezi nie ma, znajdziecie w sobie tylko guche
rozstaje. I nie ma z adnej nadziei, jezeli jest w tobie tylko miosc samego siebie.
Mwiem juz wielekroc, jak jest ze swiatyni
a:
kamien nie suzy ani sobie, ani innym kamieniom. Ale swiatynia

jest porywem kamieni, ktre wszystkie skadaja


sie, aby ona powstaa, a ona z kolei im wszystkim suzy. Moze moglibyscie z ywic
sie porywem miosci do krla, skoro jestescie krlewskimi z onierzami?
Panie, prosiem, daj mi sie miosci! Ona jest jak sekata laska, ktra pomaga
wejsc na szczyt. Zrb ze mnie pasterza, abym ich poprowadzi.
*

A teraz powiem ci, jaki jest sens skarbu. Przede wszystkim jest on niewidzialny, poniewaz nigdy nie jest tej samej natury co elementy tworzywa. Poznaes
425

goscia, ktry przychodzi wieczorem. Po prostu odkada kij podrzny i usmiecha


sie. Ludzie go otaczaja. Skad
przychodzisz? Znasz potege usmiechu.
Nie odchodz; szukajac
muzycznych wysp jak gotowego daru morza, ktre
dzierga wok nich biaa koronke, nie znajdziesz ich, nawet jesli cudownie przeniesiony znajdziesz sie na piasku, co je otacza wiencem, jezeli cie wpierw nie
poddam ceremoniaowi morza. Bo zbudziwszy sie bez z adnego wysiku z twojej
strony, nie znajdziesz rozkoszy na dziewczecych piersiach, co najwyzej zdoasz
zapomniec o miosci. I bedziesz szed od zapomnienia do zapomnienia, obumierajac
po trochu. . . a w koncu powiesz: Czy jest na tych wyspach cos, co warto by
byo przezyc? A przeciez z miosci do tej samej wyspy caa zaoga statku, jesli
ja naucze, czym wyspa jest naprawde, gotowa jest narazac swoje z ycie.
Ocalic cie to nie znaczy pomnozyc twoje bogactwa ani dac ci cokolwiek, co
byoby przeznaczone dla ciebie. Ale poddac cie, tak jak poddajesz sie z onie, reguom gry.
Ach, dotkliwa jest moja samotnosc , kiedy w pustyni nie znajduje dla siebie
pokarmu. Na co mi piasek, jezeli nie ma gdzies niedostepnej oazy, ktra caej
pustyni nadaje won? Na co mi linia horyzontu, jezeli nie jest granica barbarzynskich obyczajw? Na co mi wiatr, jezeli nie niesie wiesci o toczacych

sie daleko
rokowaniach? Na co luzne elementy, jezeli nie zoza sie w oblicze? Ale siadzie
my na piasku. Bede ci mwi o pustyni i pokaze ci jej prawdziwa twarz. A ty
zostaniesz przemieniony, gdyz jestes zalezny od zewnetrznego swiata. Czy nie
staniesz sie nagle kim innym, siedzac
u siebie w domu, jezeli dowiesz sie, z e dom
sie pali? Jezeli usyszysz krok kochanej osoby? Nawet jesli nie idzie ku tobie.
Nie mw, z e zachwalam ci z ycie iluzjami. Nie kaze ci wierzyc, ale czytac. Czym
jest czesc bez caosci? Czym kamien bez swiatyni?

Czym oaza bez piaskw pustynnych? Jezeli mieszkasz posrodku wyspy, a chciabys ja poznac, musi ci ktos
powiedziec o istnieniu morza! A jezeli mieszkasz wsrd piaskw, musi ci ktos
opowiedziec o dalekich przygodach, czyims slubie, uwolnionej brance, nastepujacych

wojskach nieprzyjacielskich. I to nieprawda, z e w slub pod nieznanymi


namiotami nie rozsiewa i tu, na pustyni, swiata ceremoniau albowiem nikt nie
wie, dokad
siega jego wadza.
Bede mwi tak, aby zadowolic twoje obyczaje i skonnosci twojego serca.
Moje dary to sens rzeczy, droga odczytana poprzez znaki i pragnienie, ktre kaze
ruszyc w droge. I ja, krl, podaruje ci jedyny krzak rzy, ktry cie ubogaci, gdyz
ja zazadam

z niego kwiatu. W ten sposb zbuduje dla ciebie schody, ktre cie zaprowadza do wyzwolenia. Bedziesz najpierw kopa ziemie i spulchnia ja motyka,
a rano bedziesz sie zrywa, z eby zagony podlewac. Bedziesz doglada
posadzonego krzaku i chroni go od robakw i gasienic.

Potem wzruszy cie rozwijajacy

sie pak
i nadejdzie swieto: rza sie rozwinie, rza dla ciebie przeznaczona, ktra
zerwiesz. A zerwawszy dasz mi ja. Otrzymam ja z twoich rak
i bedziesz czeka.

426

Bo nie wiedziaes, co zrobic z rza. Wymienies ja na mj usmiech. . . i wracasz


do domu, cay rozpromieniony krlewskim usmiechem.

CLXXXVI

Sa ludzie pozbawieni poczucia czasu. Chca zrywac kwiaty, ktre sie jeszcze
nie stay kwiatami: i wtedy okazuje sie, z e nie ma kwiatw. Albo znajduja kwiat,
ktry sie rozwina
gdzie indziej i nie jest uwienczeniem ceremoniau rzy, a tylko
kwiatem kupionym na targu i niczym wiecej. Czy moze wiec dac ci radosc ?
Ja ide z wolna w kierunku ogrodu. Zostawia on w powietrzu jakby smuge woni, niby statek zaadowany sodkimi cytrynami albo karawana z adunkiem mandarynek, albo wyspa, do ktrej pyniemy, a ona cae morze nasyca zapachem.
Nie gotowy skarb otrzymaem, ale obietnice. Ogrd jest jak osada, ktra trzeba zdobyc, albo jak oblubienica, ktrej jeszcze nie posiades, ale trzymasz ja,
juz powolna, w ramionach. Ogrd otwiera sie przede mna. To raj drzew cytrynowych i mandarynkowych czekajacy
za niskim murkiem, az wejde, z eby sie po
nim przechadzac. Nikt tu tymczasem nie mieszka na stae, ani zapach cytryn, ani
mandarynek, ani niczyj usmiech. Ale ja znam tajemnice, wiec wszystko dla mnie
ma znaczenie. Czekam, az nadejdzie pora ogrodu albo pora zaslubin.
Sa ludzie, ktrzy nie potrafia czekac i nigdy nie zrozumieja poezji, bo wrogi
im jest czas, co odnawia pragnienie, stroi kwiat i kaze dojrzewac owocom. Prbuja znalezc przyjemnosc w przedmiotach, a tymczasem mozna ja znalezc tylko
w drodze, zobaczonej dzieki nim. Ja ide, ide i ide. A kiedy znajde sie w ogrodzie,
ktry jest dla mnie przygotowanym krajem zapachw, siadam na awce. Patrze.
Niektre liscie spadaja, niektre kwiaty wiedna. Wspczuje ze wszystkim, co
umiera i rodzi sie na nowo. Nie opakuje. Jestem czujny, jak na wzburzonym morzu. Nie jest to cierpliwosc , gdyz nie chodzi o osiagni
ecie celu: rozkosz daje samo
wedrowanie. Wedrujemy, ja i mj ogrd, od kwiatu do owocw. A poprzez owoce ku ziarnom. A poprzez ziarna ku przyszorocznym kwiatom. Wiem, co
mam myslec o przedmiotach. Sa zawsze przedmiotami kultu. Dotykani akcesoriw ceremoniau i w kazdym z nich widze odcien modlitwy. Natomiast ci, ktrzy
ignoruja istnienie czasu, napotykaja na swojej drodze przedmioty jak mur. Nawet dziecko staje sie dla nich przedmiotem, ktrego doskonaosci nie dostrzegaja,
a ono jest przeciez wedrwka ku jakiemus Bogu, ktrej nie sposb powstrzymac.
Chcieliby je zamkna
c w jego dziecinnym wdzieku, tak jak skarb, ktry da sie zamkna
c i przechowac. Ale ja mijajac
dziecko, widze jak ono stara sie usmiechna
c,
428

rumieni sie, chce uciec. Wiem, jakie jest w nim rozdarcie. Kade mu reke na czole,
tak jakbym chcia uciszyc morze.
Sa ludzie, ktrzy mwia:
Jestem tym a tym. Jestem taki a taki. Posiadam
to i to. Zamiast powiedziec: Piuje deski, szykuje droge drzewu, ktre ma byc
zaslubione z morzem. Ide swietujac,
od swieta do swieta. Jestem ojcem i bede
ojcem, gdyz z ona daje mi dzieci. Jestem ogrodnikiem na suzbie u wiosny, bo ona
kaze mi pracowac szpadlem i motyka. Jestem tym, ktry idzie ku czemus. Tacy
ludzie nigdzie nie ida. I smierc nie bedzie portem dla ich statkw.
adek
A w czas godu ci ludzie powiedza:
Nie jem juz nic. Zo

mam umeczony. A syszac,


jak sasiedzi

opowiadaja o swoich umeczonych z oadkach,

czuja,
z e i dusze maja umeczone. Bo nie wiedza, z e cierpienie jest droga do uzdrowienia albo zerwaniem ze zmarymi, albo znakiem niezbednej przemiany, albo
wzruszajacym

woaniem o rozwiazanie

jakiejs sprzecznosci. Dla nich zas nie jest


juz ani przemiana, ani rozwiazaniem,

ani obietnica zdrowia, ani z aoba. Ale wyacznie

chwilowa niedogodnoscia. Podobnie jak chwilowa radoscia, jedyna radoscia, jakiej umieja kosztowac, jest zaspokojenie apetytw i pragnien; natomiast
radosc godna czowieka daje nage rozpoznanie w sobie drogi i narzedzia przekazu w suzbie najwiekszego Przewodnika.
Sensu karawany nie da sie odczytac z monotonii krokw, wszystkich podobnych do siebie wzajemnie. Ale zaciagaj
ac
weze na obluzowanym sznurze, poganiajac
pozostajacych

w tyle, przygotowujac
na noc obozowisko, pojac
juczne
zwierzeta, czowiek wchodzi juz w rytua i ceremonia miosci; tak samo jak, kiedys pzniej, wjezdzajac
w palmowy gaj, kiedy oaza stanie sie uwienczeniem caej
wyprawy, i przechadzajac
sie po miescie, ktre najpierw ukazuje tylko niskie murki ubogich dzielnic, ale juz w nich jest swietlistosc miasta, w ktrym rzadzi
twj
bg.
*

Albowiem twj bg rzadzi,

nieznuzony, i niczym sa dla niego odlegosci. Najpierw rozpoznajesz go w twardych krzemieniach i cierniach. Sa one przedmiotami
kultu i tworzywem twojego wstepowania w gre. Tak samo jak stopnie schodw
prowadzacych

do komnaty oblubienicy. Tak samo jak sowa, z ktrych powstanie


wiersz. Sa one skadnikami ludzkiego magicznego dziaania, gdyz posuwajac
sie
w mece naprzd i krwawiac
sobie kolana, czowiek juz przygotowuje pojawienie sie miasta. Juz widzi, z e jest w nich podobienstwo do miasta, w tym sensie,
w jakim owoc jest podobny do sonca, albo ksztat ulepiony z gliny do poruszen serca rzezbiarza, ktry gline ksztatowa. Wiesz juz, z e po miesiacu
wsrd
krzemieni ukaze sie z ya marmuru, wsrd ostw rza, wsrd jaowej ziemi
z rdo. Nie znuzysz sie tworzeniem, bo wiesz, z e krok po kroku budujesz twoje
429

miasto. Kiedy wydawao mi sie, z e moi wielbadnicy

sa juz zmeczeni, mwiem


im zawsze, z e tak samo jak kamieniarze i ogrodnicy buduja miasto pene cystern
z bekitna woda i z e sadza mandarynkowe drzewa. Mwiem im takze: To, co
robicie, jest jak gest w czasie ceremonii. Zaczynacie budzic do z ycia jeszcze nieobecne miasto. Jak rzezbiarze nadajecie wdzieczne ksztaty agodnym dziewczetom. Dlatego wasnie krzemienie i ciernie juz teraz wydaja taka won jak ciao
ukochanej kobiety.
*

Inni ludzie jednakze odczytuja tylko to, co zwyke. Krtkowidze wodza nosem
po stronicy i z caego statku widza tylko jeden gwzdz w desce. W karawanie na
pustyni widza tylko pojedyncze kroki: jeden, drugi, trzeci. A kazda kobieta jest
dla nich prostytutka, gdyz zagarniaja ja jak cos, co im sie w danym momencie
nalezy, kiedy trzeba byo do niej da
zyc droga przez ostre kamienie i ciernie, przez
gaje palmowe i delikatne stukanie do drzwi. Kiedy przychodzi sie z bardzo daleka,
ten jeden gest stanowi cud mogacy
zbudzic umarego.
Dopiero wtedy rozwinie sie i powstanie z czasu sypkiego jak py, wydobywajac
sie z wolna z samotnych nocy jak won, ktra coraz szerzej sie rozchodzi,
modosc swiata, raz jeszcze dla ciebie sie stajaca.
To bedzie dla was poczatek

miosci. Od gazeli tylko ten moze oczekiwac nagrody, kto ja powoli oswaja.
*

Nienawidze takiej ludzkiej inteligencji, ktra jest inteligencja rachmistrzw.


Ktra zajmuje sie wyacznie

nedznym bilansem rzeczy zamknietych w danej


chwili. Idac
wzduz murw obronnych mozna istotnie widziec jeden kamien, potem drugi i trzeci. Ale sa takze ludzie rozumiejacy
sens czasu. Nie z auja mijanego
kamienia, nie oczekuja tego, co im sie nalezy, od nastepnego. Ida po prostu, obchodzac
miasto dokoa.

CLXXXVII

Jestem tym, ktry zamieszkuje. Widze was nagich na zimnej ziemi. O, plemie zrozpaczone, zabakane

w nocy, podobne do plesni wystepujacej


na spekanej
korze, gdzie na stoku grskim pochylonym ku pustyni kryje sie jeszcze troche
wilgoci.
Powiedziaem wam: Oto Orion i Wielka Niedzwiedzica, i Gwiazda Polarna.
Rozpoznaliscie te gwiazdy i teraz mwicie jedni do drugich: oto Wielka Niedzwiedzica, oto Orion i Gwiazda Polarna. Zamieszkujecie okreslone miejsce dlatego, z e potraficie powiedziec: Zrobiem siedem dni drogi w kierunku Wielkiej
Niedzwiedzicy i mwiac
tak rozumiecie sie wzajemnie.
Tak byo tez w paacu mojego ojca. Pobiegnij, mwiono mi, kiedy byem
dzieckiem, do piwnicy po owoce. . . I na sam dzwiek tego sowa czuem ich zapach. I biegem w miejsce, gdzie lezay dojrzae figi.
A kiedy powiem: Gwiazda Polarna, czujesz, jak cos sie w tobie obraca
w tym kierunku i syszysz szczekanie broni plemion z pnocy.
A skoro wapienne paskowzgrze na wschodzie obraem na miejsce uroczystych obrzedw, a kopalnie soli na poudniu na miejsce kazni, a te kepe palmowych drzew na miejsce postoju i odpoczynku dla karawan, oto juz sie orientujesz we wasnym domu.
Chciaes w tej studni widziec tylko jej uzytecznosc : to, z e daje wode. Ale
woda nie jest zaprzeczeniem braku wody. Do tego, z eby istniec, nie wystarcza nie
umierac z pragnienia.
Prawdziwiej mieszka czowiek, ktry cierpi na pustyni brak wody i marzac

o znanej sobie studni syszy w goraczkowych

snach, jak skrzypi jej koo i trzeszczy sznur, niz ten, kto nie czujac
pragnienia, po prostu nie wie, z e istnieja z rda
czuosci, do ktrych prowadza gwiazdy.
Nie wielbie pragnienia dlatego, z e nadaje wodzie te cene, jaka ma dla ciaa,
ale dlatego, z e kaze czowiekowi odczytywac gwiazdy i wiatr, i slady nieprzyjaciela na piasku. Trzeba to koniecznie zrozumiec: odmawiac prawa do wody, z eby
dac czowiekowi natchnienie, byoby karykatura z ycia, zwykym podniecaniem
zwierzecej potrzeby picia. Ale wazne jest, aby czowieka, kiedy chce pic, poddac
ceremoniaowi wedrwki ku gwiazdom, gosu zardzewiaej raczki,

ktry jest jak


431

piosenka, i temu, co robi, nadaje znaczenie modlitwy, tak z e pokarm dla wnetrznosci staje sie pokarmem dla serca.
Nie jestescie bydem w oborze. Jesli bydo przejdzie z jednej szopy do drugiej, taki sam bedzie z b i taka sama podscika ze somy. I w nowej szopie
bydo sie nie poczuje ani lepiej, ani gorzej. Ale pokarm ludzki jest nie tylko dla
z oadka,

ale i dla serca. Jezeli umierasz z godu, a przyjaciel otwiera przed toba
drzwi i prowadzi do stou, i napenia dla ciebie dzbanek mlekiem, i amie chleb, to
usmiech pijesz przede wszystkim, poniewaz taki posiek ma charakter ceremonii.
Rzeczywiscie nasycies gd, ale czujesz takze wdziecznosc na mysl o ludzkiej
dobroci.
Ja chce, z eby chleb by chlebem podanym przez przyjaciela, i z ebys w mleku
czu macierzynska opieke twojego plemienia. Chce, z eby jeczmienna maka
bya
swietowaniem swieta dozynek. A woda spiewem koa u studni i kierunkiem
drogi pod gwiazdami.
Przygladaem

sie moim z onierzom i lubie, kiedy czuja w sobie drgajac


a ige,
ktra biegnie do magnetycznego bieguna jak iga kompasu na pokadzie statku.
A jezeli wole, z eby byli zwiazani

mazenstwem i pewnymi zasadami czystosci, to


nie dlatego, aby im odmawiac urody swiata; ale dlatego, z e ich ciao jest wtedy
ukierunkowane i odrzniaja pnoc od poudnia i wschd od zachodu, i widza
takze jak gwiazde ten kierunek swiata, gdzie jest ukochana kobieta.
*

Ale jezeli ziemia jest dla nich jak wielka dzielnica taniej miosci, gdzie puka
sie do przypadkowych drzwi, z eby ugasic w sobie pragnienie miosci, i gdzie
kazda kobieta jest powolna; jezeli nie widac juz drogi ani kierunku w wedrwce
przez naga ziemska skorupe wtedy ludzie nigdzie juz nie mieszkaja.
Tak owi Berberzy, ktrych mj ojciec nakarmi, napoi i zaspokoi w nich
pragnienie kobiety, a oni stali sie jak porazone rozpacza bydo.
Ale ja jestem tym, ktry zamieszkuje; jestem biegunem magnetycznym. Jestem nasieniem drzewa i polem si, lezacym

w ciszy, aby sta pien, korzenie, konary i taki, a nie inny kwiat i owoc, takie, a nie inne krlestwo, taka, a nie inna
miosc ; nie przez odrzucenie czy pogarde wobec innych, ale dlatego, z e miosc
nie jest czyms do znalezienia jak przedmiot posrd przedmiotw, ale ukoronowaniem ceremoniau, tak samo jak istota drzewa, panujaca
nad naturalna dla niego
rznorodnoscia. Jestem znaczeniem tworzywa. Jestem bazylika i sensem kamieni.

CLXXXVIII

Nie oczekuj niczego, jezeli jestes slepy na to swiato, ktre pynie nie z rzeczy
samych, ale z sensu rzeczy. Widze cie, jak stoisz przed drzwiami:
Co tu robisz?

Ale ty nie wiesz i skarzysz sie na z ycie. Zycie


nic mi juz nie daje. Zona
spi,
odpoczywa mj osio, dojrzewa zboze. Cay jestem gupim oczekiwaniem i nudze
sie. Jestes jak dziecko, ktre sie nie bawi, a nie umie czytac tego, co w gebi.
Siadam koo ciebie i tumacze. Jestes zanurzony w utraconym czasie i zewszad

czyha na ciebie niepokj, poniewaz nie stajesz sie.


Sa ludzie, ktrzy mwia:
Trzeba miec jakis cel. Pieknie jest pyna
c, kiedy
brzeg wynurza sie powoli z morza. I piekne jest skrzypiace
koo u studni, ktre ci
niesie wode do picia. I zote zboze, kiedy jak brzeg wyania sie z czarnej pracy.
I usmiech dziecka, ktry wyania sie z domowej miosci. I swiateczny

strj, delikatnie haftowany zotem. Ale czym sie staniesz, jezeli krecisz raczk
a koa tylko po
to, z eby usyszec jego gos, kiedy szyjesz strj dla samego stroju, kiedy kochasz
tylko dla kochania. Wszystko to szybko sie wyczerpie, gdyz nic ci nie potrafi dac.
Opowiadaem o przymusowych robotach, na ktre sa skazani ludzie pozbawieni juz cech ludzkich. Uderzenie kilofa angazuje tu tylko kilof. Wala nim raz
po raz, ale nic sie nie zmienia z substancji czowieka. Pyna, ale nie do brzegu,
raczej wcia
z w kko. Nie ma tu tworzenia, a oni nie sa droga i przekazywaniem
swiata. Ale chocby palio to samo sonce i tak samo ciez ka bya praca i czonki oblewa taki sam pot, ale niechby raz na rok dane byo czowiekowi wydobyc
z ziemi czysty diament, a juz stanie sie to dla niego swiatoscia i religia. Sensem
uderzen kilofa stanie sie wtedy diament o absolutnie innej naturze. A czowiek
wstepuje wtedy w pokj wielkiego drzewa i w sens z ycia, ktrym jest wstepowanie z jednej paszczyzny na druga, coraz wyzej, dla chway Boga.
Uprawiasz ziemie ze wzgledu na zboze, szyjesz strj ze wzgledu na swieto
i kujesz skae ze wzgledu na diament. Co ponadto posiadaja ludzie, ktrzy ci sie
wydaja szczesliwi? Tylko swiadomosc boskiej wiezi, ktra aczy

rzeczy.
Nie znajdziesz pokoju, jezeli nie bedziesz przemienia czegos zgodnie ze swoja istota. Jezeli nie staniesz sie narzedziem, droga i przekazem. A ty chciabys, z eby cie szanowano i czczono dla ciebie samego. I chciabys wyrwac swiatu i chwy433

cic cos, co byoby wyacznie

dla ciebie. A nie znajdziesz nic, bo niczym nie jestes


i rzucasz bezadnie chwytane przedmioty w d na smiecie.
*

Oczekiwaes, z e cos nadejdzie z zewnatrz


i pojawi ci sie jak archanio, ale
podobny do ciebie. Czyjego odwiedziny dayby ci jednak wiecej niz ktregokolwiek z sasiadw?

Zauwazyem, z e kim innym jest czowiek biegnacy


do chorego
dziecka, ten, co biegnie do ukochanej, i ten, co biegnie do pustego domu, choc
w danym momencie wydaja sie podobni do siebie; staem sie wiec spotkaniem
i brzegiem wyaniajacym

sie z gebi istniejacych

rzeczy, i wszystko sie odmienio.


Jestem zbozem, ktre wyrasta poza polem, czowiekiem, ktry wyrasta z dziecka,
z rdem, ktre pojawia sie wsrd pustyni, diamentem, ktry pojawia sie wsrd
ciez kiego znoju.
Przymuszam cie, z ebys w sobie zbudowa dom.
Kiedy dom bedzie gotowy, przyjdzie zamieszkac w nim ten, kto w twoim sercu
poozy pomienna pieczec .

CLXXXIX

Kiedy odpoczywaem na grze, tworzacej


jakby kamienny paszcz, staneo
nagle przede mna pytanie i kryjaca
sie w nim sprzecznosc . Jakby powolny pozar,
skad
dolatywa tutaj tylko dym i blask.
Dokad
oni ida?
Dokad
mam ich, Panie, poprowadzic? Zarzadzaj

ac
nimi sprawie, z e stana sie podobni do siebie nawzajem. Nie znam takiego sposobu zarza
dzania, o Panie, ktry by zarzadzanego

nie czyni mniej wrazliwym. Ale co poczne z ziarnem, ktre nie rosnie zgodnie z nakazem drzewa. Z rzeka, ktra nie
pynie do morza. Z usmiechem, jesli nie kieruje sie w strone miosci.
A co z moim ludem?
Od tylu juz pokolen kochali sie, Panie. Ukadali wiersze. Budowali domy
i przystrajali je w dywany z puszystej weny. Przeduzali swj gatunek. Wychowywali dzieci, a pokolenia odchodzace
skadali jak grona w kosze w czas wi
nobrania. Gromadzili sie w dni swiateczne.

Modlili sie. Spiewali.


Biegali. I odpoczywali po biegu. Donie im twardniay od pracy. Oczy ogladay

tyle cudw,
a potem napeniay sie mrokiem. Nienawidzili sie takze. Wprowadzali pomiedzy
siebie podziay. Rozszarpywali sie wzajemnie. Kamienowali ksia
zat
zrodzonych
z wasnego plemienia. Zajmowali ich miejsce i kamienowali jedni drugich. O Panie, jak bardzo ta ich nienawisc , wyroki potepienia i tortury przypominaja jaka
s
niema i posepna ceremonie. A choc przypominaa jeki i trzeszczenia, ktre statek wydaje w czasie burzy, albo ble rodzacej
kobiety, bez przerazenia, o Panie,
patrzyem na to z wysokosci. Podobnie drzewa rozpychaja sie, dusza nawzajem
i cisna w pogoni za soncem. A przeciez o soncu mozna powiedziec, z e wydobywa z ziemi wiosne, a drzewa oddaja mu czesc . A choc sa sobie wrogie, przeciez
razem tworza las, a wiatr gra na nich jak na harfie piesn chway. Gdybym patrzy
ze zbyt bliska, jak krtkowidz, cz bym o nich wiedzia: sa przeciez tak rzni.
Ale teraz odpoczywaja. Noc ukrya kamliwe sowa, uspia apetyty i rachuby. Uagodzia zazdrosc . A ja, Panie, wodze wzrokiem po pracach, ktre odozyli
chwilowo, i jestem tak zmieszany, jakbym sta u progu prawdy; gdyz nie znalazem jeszcze do niej klucza, a musze ja poznac, aby sie staa.
O malujacym

malarzu co wiedza, Panie, jego palce, uszy czy wosy? Albo


biodro, albo ramie? Nic. Rodzace
sie dzieo wciaga
w siebie jego poszczeglne
435

gesty i z wielu sprzecznych poruszen rodzi sie pomienne. Ale patrzac


ze zbyt
bliska, jak krtkowidz, mozna dojrzec tylko nieskadne ruchy, mazniecia pedzla
i barwne plamy. Cz bowiem moga wiedziec kowale albo stolarze o majestacie
statku? Podobnie i mj lud, jezeli zostanie podzielony. Co wie skapiec

i zamozny
brzuchacz, minister, kat, pasterz? Jezeli jest wsrd nich ktos, kto widzi jasniej, to
raczej ten, co prowadzi bydo do wodopoju, ta, co rodzi, albo ten, co umiera, a nie
uczony, nie gryzipirek, gdyz ci nie wiedza, czym jest powolne stawanie sie. I nie
suza niczemu, co naprawde wazne, podczas gdy ten, co hebluje deske, widzi, jak
deska pieknieje i staje sie.
Kiedy usna ich drobne namietnosci, widze dziedzictwo pozostawione przez
skapca.

Ten czowiek niegodny rabowa dla siebie cudze mienie, a z kolei inny,
minister niedbay, trwoni je opacajac
rzemieslnikw rzezbiacych

w kosci soniowej i cyzelujacych

zoto. Wiec rzezbi sie kosc soniowa i cyzeluje zoto. A dzieki


temu, kto wydaje niesuszne wyroki, rodzi sie trudna miosc prawdy i sprawiedliwosci. A ten, kto styka sie z budulcem, tym mocniej bedzie pragna
c wznosic
mury swiatyni.

Widziaem, jak swiatynie

powstaway w najdziwniejszy sposb. Widziaem


niewolnikw dzwigajacych

kamienie pod batem wieziennych dozorcw. Widziaem, jak kierujacy


budowa krad pieniadze

przeznaczone na wypaty. Patrzyem,


Panie, ze zbyt bliska, jak krtkowidz, i wcia
z widziaem podosc , gupote i pogon
za zyskiem. Ale teraz, z gry, widze, jak swiatynia

wznosi sie w swietle.

CXC

Uprzytomniem sobie kiedys, z e zgoda na ryzyko smierci i zgoda na smierc


sa czyms rznym ze swojej istoty. Znaem modych, ktrzy wyniosle wyzywali
smierc. Najczesciej byy koo nich admirujace
ich kobiety. Wracajacemu

z wojny
podoba sie ta piesn pochwalna, ktra spiewaja ich oczy. Godzi sie na bojowa prbe
i rzuca na szale caa swoja meskosc : nie ma nic wiecej, a to godzi sie utracic.
Wiedza o tym dobrze gracze w kosci, ryzykujacy
cay majatek,

gdyz w danym
momencie nie maja z niego z adnego pozytku; ale kiedy staje sie on stawka w grze,
jest cos wzruszajacego

w rece rzucajacej
kostki na prosty st; a z nich wysnuwaja
sie i pyna rwniny, aki
i any zboza tworzace
ziemie ojcowizne.
Wraca wiec mez czyzna w swietlistej aureoli zwyciestwa, z ciez arem broni
zdobytej, a moze krwia zakwita na ramieniu. Blask bije od niego, moze na pewien
czas tylko, ale bije blask. Zwyciestwem nie mozna z yc stale.
Zgoda na ryzyko smierci jest wiec zgoda na z ycie. A kto kocha niebezpieczenstwo, ten kocha z ycie. Podobnie i zwyciestwo jest ryzykiem kleski, pokonanym
przez twrczy akt. Nikt natomiast nie sysza, z eby czowiek panujacy
nad domowymi zwierzetami uwaza sie za zwyciezce.
Ale ja wiecej od ciebie z adam

i chce, z ebys by z onierzem, ktry zapewnia


z ycie krlestwu. Jest to prg trudny do przebycia, gdyz czym innym jest zgodzic
sie na ryzyko smierci, a czym innym zgodzic sie na smierc.
Chce, z ebys naleza do drzewa i z ebys by drzewu poddany.
Chce, z ebys swoja dume umiesci w drzewie. A twoje z ycie, z eby nabrao
sensu.
Zgoda na ryzyko to dar dany samemu sobie. Lubisz oddychac pena piersia
i olsniewac dziewczeta. Czujesz takze potrzebe opowiadania o podjetym ryzyku: jest to bowiem jakby towar wymienny. Tak sie przechwalaja kaprale w moim
wojsku, a w gruncie rzeczy jest to czesc oddawana samemu sobie.
Co innego przegrac majatek
w kosci, kiedy chcesz nagle poczuc w reku jego
obecnosc materialna i dotykalna i gdy cay staje przed toba:
strzechy i kosy w stodoach, bydo na pastwiskach, wioski oddychajace
lekkim dymem znakiem
ludzkiej obecnosci; a co innego wyzbyc sie tych samych stod, byda i wiosek,
z eby zamieszkac gdzies daleko. Co innego w jednym momencie podjetego ryzyka
437

odczuc cay swj majatek


jak cos z ywego i palacego,

a co innego zrezygnowac,
jak ktos, kto sie rozbiera, sztuka po sztuce zdejmuje ubranie i zostawia na plazy
sanday, a potem, juz nagi, poslubia morze. Trzeba ci umrzec, z eby zaslubic.
Trzeba z yc, tak jak te staruszki do utraty wzroku haftujace
koscielne obrusy
strj dla ich Boga. Staja sie same boskim odzieniem. A cudem ich palcw odyga
lnu staje sie modlitwa. Bo jestes tylko droga i przejsciem i naprawde mozesz z yc
tylko tym, co przemieniasz. Drzewo przemienia ziemie w konary. Pszczoa
kwiaty w mid. A twoja praca czarna ziemie w zboze jasne jak pozar.
Chce wiec przede wszystkim, z eby Bg sta sie dla ciebie czyms rzeczywistszym niz chleb, w ktrym zatapiasz zeby. Wtedy nawet w poswieceniu zaslubinach przez miosc znajdziesz upojenie.
*

Ale ty zatracies sens swieta, a przejadajac


co dnia dawne zasoby, sadzie

s,
z es wcia
z bogaty, az wszystko zniszczyes i wszystko roztrwonies. Mylisz sie
i nie rozumiesz, jaki jest sens przemijajacego

czasu. Przyszli historycy, logicy


i krytycy popatrzyli na zebrany budulec, a nie mogac
nic odczytac z tego, co sie
kryo w gebi, doradzili, z eby z niego po prostu korzystac. Wiec odrzucies post,
ktry by warunkiem swiatecznego

posiku. Odrzucies tez ofiare z tej czastki

ziarna, ktra palona w czasie swieta dawaa ziarnu blask.


I juz nie pojmujesz, z e moze byc moment godny caego z ycia, gdyz oslepiy
cie twoje z aosne wyliczenia.

CXCI

Rozmyslaem wiec nad zgoda na smierc. Gdyz logicy, historycy i krytycy wysawiali sam w sobie budulec przygotowany do wystawienia bazyliki. I mozna by
przypuszczac, z e to istotnie o budulec chodzi; a przeciez wygieta raczka

srebrnego dzbanka na wode, jesli tworzy udana linie, moze byc wiecej warta, niz cay
taki dzbanek ze zota i wiecej dac satysfakcji umysowi i sercu. Jezeli wiec nie
jest dla ciebie jasne, dokad
zmierzaja twoje pragnienia, wyobrazasz sobie, z e posiadanie da ci szczescie, i do ostatniego tchu bedziesz gromadzic kamienie, ktre
gdzie indziej posuzyyby do wzniesienia bazyliki, a ty upatrujesz w nich warunku swojego szczescia. A jednoczesnie kto inny, wyrzezbiwszy w jednym gazie
oblicze swojego boga, znajduje w nim radosc serca i umysu.
Jestes podobny do gracza, ktry nie znajac
gry w szachy, szuka przyjemnosci
w ukadaniu jednej na drugiej figur ze zota i kosci soniowej; komu innemu tymczasem, w kim boskie reguy rozbudziy upodobanie w tej subtelnej grze, zwyke
klocki z drewna dadza radosc . Chcac
wszystko wyliczyc, czowiek przywiazuje

sie do tworzywa, zamiast do twarzy, ktra ma z tworzywa powstac i ktra wpierw


trzeba umiec rozpoznac. Z tego tez wynika nieuchronnie, z e zalezy mu przede
wszystkim na z yciu jako na gromadzeniu dni, a przeciez jesli sylwetka swiatyni

odznacza sie czystoscia linii, gupota byoby z aowac, z e do jej budowy nie uzyto
wiecej kamieni.
Nie wyliczaj mi wiec, pragnac
olsnic, wszystkich kamieni w scianach twojego
domu, wszystkich pastwisk w twej posiadosci i sztuk byda na nich, wszystkich
klejnotw twojej z ony, a nawet wspomnien dawnych miosci. Naprawde niewiele
mnie to obchodzi. Ja chce wiedziec, jaki jest twj dom, jaka religijna z arliwoscia
potrafi cie natchna
c twoja ojcowizna, i czy wieczorem, po skonczonej pracy, radosny tam jest wieczorny posiek. I jaka miosc potrafies zbudowac i w co,
trwalszego niz ty sam przemienies swoje z ycie. Chce, z ebys sie sta. Chce odczytac, jaki jestes, z tego, co stworzyes a nie z budulca nie wykorzystanego,
ktrym sie pysznisz.
Ale ty zadajesz mi pytanie o sprzeczne siy instynktu. Kaze ci on uciekac przed
smiercia i dobrze zauwazyes, z e kazde zwierze chce z yc. Nad wszelkim innym
powoaniem, twierdzisz, gruje to, ktre kaze przetrwac. Terazniejszosc z ycia jest
439

czyms bezcennym i mam obowiazek

w stosunku do samego siebie ocalic je jak


swiato. Wiec bedziesz na pewno bohatersko walczy, z eby ocalic z ycie. W czasie
oblez enia, podboju czy rabunku okazesz odwage. Bedziesz sie upaja poczuciem
siy, ktre kaze ci rzucic na szale wszystko, z eby poznac jej mozliwosci. Ale nie
pjdziesz na bezgosna smierc z potajemnej i ofiarnej gotowosci.
A ja ci wtedy pokaze ojca, ktry idac
za gosem powoania rzuca sie
w otchan, gdzie walczy o z ycie jego syn: twarz jeszcze ukazuje sie momentami,
coraz bledsza, jak ksiez yc w rozdarciu chmur. I powiem:
A zatem instynkt z ycia nie jest w ojcu az tak silny. . .
Owszem odpowiesz. Ale instynkt patrzy dalej w przyszosc . Obejmuje ojca i syna. Tak jak garnizon, ktry wysya w bitwe kolejne oddziay z onierzy.
Ojciec jest zwiazany

z synem. . .
Jest to odpowiedz wasciwa, bogata w tresc i dobierajaca
sowa. Ale ja dodam
jeszcze, z ebys jasniej zrozumia:
Tak, istnieje instynkt z ycia. Ale jest to tylko jeden aspekt silniejszego instynktu. Podstawowym instynktem jest instynkt trwania. Kto otrzyma z ycie cielesne, szuka trwania w trwaniu cielesnym. Kogo natomiast uksztatowaa miosc
do dziecka, w ocaleniu dziecka szuka wasnego trwania. A kogo uksztatowaa
miosc Boga, szuka dla siebie trwania w swoim wzwyz-wstepowaniu, w Bogu.
Nikt nie szuka tego, czego nie zna, ale chce ocalic to, co jest warunkiem jego
wielkosci, tak jak ja czuje. Jego miosci tak jak odczuwa miosc . Dlatego jezeli
przemienisz swoje z ycie w cos wyzszego od ciebie, nic ci nie bedzie odjete.

CXCII

Nie rozumiesz bowiem istoty radosci, jezeli sadzisz,

z e i drzewo z yje dla siebie, zamkniete w swojej powoce. Ono jest z rdem uskrzydlonych nasion i przemienia sie, i pieknieje z kazdym ich pokoleniem. Gdzies kroczy ale nie tak
jak czowiek raczej jak pozar, ktry sie szerzy z wiatrem. Posadzies na grze
drzewo cedrowe i oto powoli, w ciagu
wiekw, juz cay las wedruje po zboczach
gry.
jest korzeniami, pniem i lisc mi. Ze
Co mogoby myslec drzewo o sobie? Ze
czerpie pokarm, wypuszczajac
korzenie a przeciez jest tylko droga i przejsciem. Dzieki niemu ziemia zaslubia miodowe sonce, wypuszcza paczki,

otwiera
kwiaty, zawiazuje

nasiona, a nasionko jak ogien przygotowany, ale jeszcze


niewidoczny przenosi dalej z ycie.
Siejac
z wiatrem, zapalam ziemie pomieniem. Ale twoje oczy widza wszystko
w zwolnionym rytmie. Widzisz nieruchome liscie, konary ciez kie i mocno wrosniete w pien, i wydaje ci sie, z e drzewo to istota osiada, samodzielna, zamknieta.
Patrzac
z nadto bliska, jak krtkowidz, z le widzisz. Wystarczy, z e cofniesz sie na
pewna odlegosc i przyspieszysz bieg dni jak ruchy wahada, a zobaczysz, jak
z ziarna wystrzela pomien, a z pomienia nastepne pomyki i jak rozszerza sie
pozar, zostawiajac
po drodze resztki zweglonego drewna, gdyz las pali sie bezgosnie. Nie widzisz juz ani tego drzewa, ani z adnego innego. I zaczynasz rozumiec,
z e korzenie nie suzyy temu czy innemu drzewu, ale temu ogniowi z arocznemu
a zarazem twrczemu; i z e ta masa ciemnego listowia okrywajaca
gre jest niczym innym jak ziemia zapodniona przez sonce. Na polanie pojawiaja sie zajace,

a w gaeziach ptaki. I nie wiesz juz, komu przede wszystkim suza korzenie. Widzisz juz tylko przejscia i kolejne etapy. A dlaczegz by miao byc prawda drzewa
to, czego nie chcesz przyja
c jako prawdy nasienia? Nie mwisz przeciez: Ziarno
z yje dla siebie. Jest bytem gotowym i zamknietym. Kwiat w cokolwiek by sie
przemieni z yje dla siebie, jest gotowy i zamkniety. Nasienie, ktre kwiat wyda, z yje dla siebie jako byt gotowy i zamkniety. I to samo powtrzysz o maym
kieku, wypuszczajacym

uparta odyzke pomiedzy kamieniami. Jaki etap wybierzesz, aby stanowi zakonczenie cyklu? Ja natomiast widze tu tylko wstepowanie
ziemi wzwyz, ku soncu.
441

Tak tez i z czowiekiem i z moim ludem nie wiem, dokad


idzie. Kiedy
a dzieci,
nadchodzi noc, stodoy sa zamkniete i zaryglowane drzwi domw. Spi
spia starcy i staruszki, i co moge powiedziec o ich drodze? Taka jest trudna do
rozpoznania, tak niedokadnie ja kresla kolejne pory roku, ktre najwyzej jedna
zmarszczke dodadza twarzy staruszki, kilka sw dorzuca do dziecinnego jezyka,
zaledwie zmienia usmiech. I nic nie zmienia w doskonaosci czy niedoskonaosci
czowieka. A przeciez, jezeli ogarne spojrzeniem wiele pokolen, widze, jak mj
lud budzi sie i rozpoznaje sam siebie.
To prawda, z e nikt nie wybiega mysla poza swoje granice. I tak jest dobrze.

Trzeba, aby zotnik w skupieniu cyzelowa zoto. Zeby


geometra zajmowa sie

geometria. Zeby
krl panowa. Gdyz wszyscy oni sa warunkiem drogi. Tak samo
jak kowale spiewaja kowalskie piosenki, a stolarze stolarskie, choc jedni i drudzy patronuja narodzinom statku. Dobrze jednak, jesli poezja im powie, czym jest
z aglowiec. Ci, ktrzy zrozumieja dzieki niej, z e w wielki skrzydlaty abedz, z ywiacy
sie morskim wiatrem, jest miejscem ich spotkania i celem, nie beda przez
to mniej kochali desek i gwozdzi, przeciwnie.
A cel, wasnie dlatego, z e jest tak wielki, nie oszczedzi ci z adnego z drobnych zajec ; wiec jeszcze raz zamieciesz o swicie izbe, zasiejesz jeszcze jedna,
ktra
s tam, garsc jeczmienia, jeszcze raz powtrzysz w pracy ten sam gest, syna nauczysz jeszcze jednego sowa albo pacierza tak samo, jak widzac,
czym
jest z aglowiec, nie bedziesz pogardza deskami i gwozdziami, lecz tym bardziej
je pokochasz. Chce bowiem, z ebys wiedzia z caa pewnoscia, z e nie chodzi tu
ani o posiek, ani o modlitwe, o prace, czy o dziecko, czy o swieto swietowane
w rodzinie, ani o sprzet, ktry bedzie ozdoba domu, bo to wszystko jest tylko warunkiem, droga i przejsciem. Wiem takze, z e zrozumiawszy, zamiast tym gardzic,
bedziesz to wszystko jeszcze bardziej czci: tak jak bardziej bedziesz kocha droge, jej krety bieg, zapach dzikiej rzy, koleiny i stoki wzgrz, ktrymi biegnie,
widzac,
z e nie jest bezcelowym i nudnym meandrem, ale droga do morza.
Dlatego nie pozwalam ci pytac: po co zamiatanie, ten ciez ar, ktry trzeba
niesc , karmienie dziecka, ksia
zka, ktra trzeba przeczytac? Bo choc dobrze, z ebys zasna
czasem i sni o wieczerzy, a nie o krlestwie, jak patrole strazy, dobrze
jest takze, z ebys by gotowy na odwiedziny niezapowiedziane, ale ktre na chwile rozjasnia ci wzrok i such, a smutne zamiatanie przemienia w swiety obrzed,
ktrego tresci nie obejma z adne sowa.
W ten sposb kazde uderzenie serca, bl i pragnienie, kazdy wieczorny smutek
i kazda wieczerza, kazdy wysiek w pracy, usmiech i znuzenie monotonia dni,
kazde przebudzenie i sodki sen, maja boski sens, ktry w nich mozna wyczytac.
Nic nie znajdziecie zamieniwszy sie w plemie osiade i sadz
ac,
z e posrd poczynionych zapasw sami jestescie jak gotowy, odozony na strone zapas. Nie
istnieja bowiem poczynione zapasy, a kto przestaje rosna
c umiera.

CXCIII

Rwnosc doprowadzi do kleski. Mwisz na przykad: trzeba te pere podzielic


pomiedzy nas wszystkich: przeciez kazdy z nurkw mg ja znalezc .
I morze natychmiast przestaje byc czarodziejstwem, z rdem radosci i cudownoscia losu. A praca nurka przestaje byc cudownym ceremoniaem i czarodziejska, legendarna przygoda, gdzie mysli sie ciagle
o jakiejs czarnej perle znalezionej
ubiegego roku.
Podobnie chce, z ebys cay rok oszczedza, ogranicza sie i odmawia sobie
niejednego z mysla o jedynym swiecie, ktrego sensem nie jest samo swietowanie
(bo swieto jest krtkie jak jedna chwila, jak moment wybuchu, nage zwyciestwo,
przejazd ksiecia); jego sensem bedzie, jezeli cay rok nabierze smaku od pragnien
i wspomnien nagrody: bo tylko wtedy droga jest piekna, jezeli prowadzi do morza. Ptak przygotowuje gniazdo, z eby wylegy sie w nim piskleta, a wylag
jest
czyms zupenie innej natury niz gniazdo. Czowiek podejmuje ciez ka walke da
z ac
do zwyciestwa, a zwyciestwo jest zupenie innej natury niz walka. Albo przez
cay rok przygotowuje dom na przyjazd ksiecia; wiec i dlatego nie chce zrwnywac ich w imie fikcyjnej sprawiedliwosci bo jak zrwnac ze soba starego
i modego? Taka rwnosc zawsze bedzie kulawa. Zas podzia jednej pery pomiedzy wszystkich nic nie da nikomu; chce natomiast, z ebys zrezygnowa ze swojej
nedznej czastki,

a ten, co znajdzie pere, z eby z caa wrci do domu usmiechniety, promienny, mwiac:
Zgadnij! pytajacej
z onie, i zaciskajac
garsc , bo chce
jeszcze bardziej pobudzic jej ciekawosc i nacieszyc sie szczesciem, ktre spynie
na wszystkich, ledwo on otworzy don.
Wszyscy sie wtedy czuja bogatsi. Gdyz szczescie jednego dowodzi, z e pow pere jest czyms wiecej niz ciez ka praca nedzarzy. Podobnie miosne opowiesci, spiewane przez moich bajarzy, ucza smaku miosci. A piekno, ktre sawia,
upieksza wszystkie kobiety. A jesli jest taka, dla ktrej sodkiego posiadania warto
umrzec, to miosc przez nia kaze umierac; wiec suchajac
tych piesni z zachwytem, kazda kobieta czuje sie piekniejsza, bo moze kazda kryje w swoim tajemnym
wnetrzu jakis szczeglny skarb, jak morze pere.
A zblizajac
sie do ktrejkolwiek z nich, poczujesz, z e bije ci serce, tak jak
nurkom w Koralowej Zatoce, idacym

na zaslubiny z morzem.
443

Szykujac
sie do swieta moze jestes niesprawiedliwy dla zwykych dni ale
nadchodzace
swieto daje aromat tym zwykym dniom, a ty stajesz sie bogatszy
przez to, z e ono nadchodzi. To niesprawiedliwe dla ciebie, z e nie masz swojej
czastki

w perle, i ktra przypadnie sasiadowi,

ale ona rzuci blask na twoje dalsze


nurkowanie; tak jak z rdo, o ktrym mwiem, tryskajace
w dalekiej oazie, rzuca
czar na caa pustynie.
No tak, sprawiedliwosc wymaga, z eby wszystkie dni byy do siebie podobne
i wszyscy ludzie tacy sami. Jezeli z ona pacze, mozesz ja porzucic i wybrac sobie
inna, ktra nie bedzie pakaa. Bo jestes jak szkatuka czekajaca
na dar i jeszcze go nie otrzymaes. Ale ja chce, z eby miosc trwaa. Bo miosc jest tylko tam,
gdzie wybr jest nieodwoalny, gdyz konieczne sa postawione granice, aby czowiek sie stawa. Inne szczescie daje zasadzka, polowanie czy pojmanie, a inne
miosc . W pierwszym przypadku twoja wartosc mierzy sie sprawnoscia mysliwego. A kobieta ma wartosc jako up. Dlatego, pojmana, traci juz wszelka wartosc
albowiem spenia swoje zadanie. Czym jest dla poety wiersz juz napisany? Jego
sensem jest dalsze tworzenie. Ale jezeli zamknaem

drzwi domu, w ktry weszo


dwoje ludzi, musisz zrozumiec, z e chodzi tu o cos wiecej. Staes sie mazonkiem
i to jest twj sens. A sensem kobiety z e jest mazonka. To sowo nabrao wagi
i mwisz teraz moja mazonka z powaga w sercu. Odkrywasz teraz nowe radosci, z pewnoscia i nowe cierpienia, bo one sa warunkiem radosci. Mozesz umrzec
za te kobiete, bo ona jest czescia ciebie samego, tak jak ty jestes jej czescia. Nie
umierasz dla tej, ktra pojmaes. Twoja wiernosc jest bowiem wiernoscia tego,
kto wierzy, a nie wiernoscia zmeczonego mysliwca. Gdyz ta wiernosc jest czym
innym i rozsiewa dokoa nude, a nie swiato.
Beda oczywiscie nurkowie, ktrzy nie odnajda pery. Beda mez czyzni, ktrzy
przy wybranej kobiecie znajda tylko gorycz. Ale los nieszczesliwych nurkw lezy
u z rda fascynacji morzem, ktrej ulegaja wszyscy, rwniez ci, co nigdy nic nie
znalezli. A los nieszczesliwych w mazenstwie lezy u z rda fascynacji mioscia,
ktrej ulegaja wszyscy, rwniez nieszczesliwi. Bo pragnienie, z al i smutek miosci
wiecej sa warte niz tepy spokj tych, ktrym jak bydu miosc jest nie znana.
Podobnie na pustyni, gdzie cierpisz pragnienie, wolisz tesknic do z rda, niz o nim
nie pamietac.
Bo w tym tkwi tajemnica, ktra dane mi byo poja
c. Czy walczysz za cos,
czy przeciw czemus, juz przez to samo cos budujesz i dlatego z le sie bijesz,
jezeli walczysz tylko z nienawisci do bstwa twoich wrogw; po to, z eby walczyc
na smierc i z ycie, musisz przede wszystkim bic sie z miosci do wasnego boga.
Podobnie juz przez to samo, z e czegos z aujesz i pragniesz, cos opakujesz, spywa
na ciebie swiato i bogactwo, i ozywcza sia, tak jakbys rzecz upragniona posiada
na wasnosc . Tak wspomnieniem zmarego dziecka z yje matka o pobruzdzonej
twarzy, na ktrej z aoba, nabierajac
najgebszego sensu, staa sie usmiechem.

444

Cz by dao czowiekowi znikniecie tego warunku miosci, ktrym jest cierpienie? Czy tym, ktrzy zagubili szlak i umieraja z pragnienia, agodniejsza wydaje sie pustynia bez z rde?
Jezeli piesnia przywoaem dla ciebie z rdo i jezeli je wbudowaem w twoje
serce, to kiedy poslubisz piaski i bedziesz gotw wyzbyc sie juz powoki ciaa,
ono ci da jeszcze swoja spokojna wode, nie na paszczyznie rzeczy, ale sensu
rzeczy a opowiadajac
o cichym spiewie z rde, obdaruje cie jeszcze jednym
usmiechem.
Musisz za mna pjsc . Jam jest twj sens. Twoim z alem przemieniam pustynie,
po ktrej idziesz. Otwieram przed toba miosc . Z zapachu buduje krlestwo.

CXCIV

Chce ci otworzyc oczy na to, czym jest ceremonia, bo nie widzisz jeszcze
dobrze. Wydaje ci sie, z e to bezuzyteczny porzadek

i dodatkowe upiekszenie. Sa
dzisz, z e czowieka, ktry kocha, petaja reguy ceremoniau pochodzace
od jakiegos kaprysnego bstwa, ktre je wydaje w najlepszym razie po to, by tu czowiekowi uatwic, tam zas go powsciagn
a
c; tak jest z z yciem wiecznym, ktre
wymaga rzekomo pewnej rezygnacji z uczuc; a przeciez te reguy sprawiaja, z e
stajesz sie wasnie taki, a nie inny, i nakadajac
ci peta, zarazem cie ksztatuja. Na
kazdym kroku napotykamy granice, a i sylwetka drzewa jest wyznaczona energia
zawarta juz w nasieniu. Tak tez jest z pieknym obrazem: jest on punktem widzenia, a nadaje smak wszystkim rzeczom. Obierajac
ten punkt widzenia inaczej
bedziesz mysla o posiku, odpoczynku, modlitwie, zabawie i miosci. Nie istnieja
wtedy przegrody, gdyz czowiek nie jest suma fragmentw, ale niepodzielna jednoscia panujac
a nad czesciami. Jezeli w dziele rzezbiarza kamiennym obliczu
zmienic ksztat nosa, trzeba zmienic takze ksztat ucha, a scislej mwiac

caa wymowa dziea zostanie odmieniona, a zatem i wymowa ucha. Jezeli zatem nakazuje, aby czowiek raz na rok skada pokon stojac
twarza do pustyni
i czczac
w ten sposb spiewna oaze ukryta w piaszczystych fadach, odnajdzie
on te tajemnice w kobiecie albo w pracy, albo w domu. Podobnie dajac
ci niebo
pene gwiazd zmieniem twj stosunek do niewolnika, do krla, do smierci. Jestes
korzen macierz lisci, a zmieniajac
korzenie zmienie i liscie. Nie widziaem,
z eby ludzie przemieniali sie pod wpywem logicznych argumentw, ani z eby ich
do gebi nawrcia wzniosa wymowa zezowatego proroka. Ale kiedy poprzez ceremonia zwrciem sie do tego, co w nich najistotniejsze, otwarli sie na moje
swiato.
Domagasz sie miosci wbrew reguom, ktre jej zabraniaja. Ale wasnie te
reguy day podstawe miosci. A smutek pynacy
z braku miosci, smutek, ktry
zawdzieczasz reguom, juz sam jest mioscia.
Pragnienie miosci to miosc . Gdyz nie umiabys pragna
c czegos, czego jeszcze nie pojae
s. Tam, gdzie z braku struktury albo obyczaju nadajacego

sens roli
brata, nie ma braterskich uczuc, czy ludzie moga sie kochac tylko dlatego, z e
razem zasiadaja do stou? Nie zauwazyem, z eby ktos z aowa, z e nie kocha bra446


ta mocniej. Zaujesz
tej miosci, ktrej masz juz wyobrazenie, z aujesz kobiety,
ktra od ciebie odchodzi, ale na widok obojetnej ci, przechodzacej,

nie powiesz
z rozpacza:
Bybym szczesliwy, gdybym ja kocha. . .
Kiedy opakujesz miosc , to znaczy, z e miosc sie narodzia. Budujace
miosc
reguy pozwalaja ci ujrzec, z e ja opakujesz, i zdaje ci sie, z e miosc mogaby
cie porwac i uniesc z ich pominieciem; a tymczasem one, budujac
miosc , daja
ci radosc i meke, tak samo jak istnienie z rda w palmowym gaju sprawia, z e tak
okrutny wydaje sie jaowy piasek: nieobecnosc z rda jest siostra jego obecnosci. Nie opakujesz tego, czego nie mozesz poja
c. Powoujac
do istnienia z rda,
powouje tez ich nieobecnosc . Dajac
diamenty stwarzam mozliwosc ubstwa
braku diamentw. Czarna pera mrz, ktra ktos raz na rok znajdzie, sprawia, z e
tyle razy nurkujesz bezowocnie. Kiedy ja otrzyma jeden czowiek, wydaje sie to
gwatem, niesprawiedliwoscia i rabunkiem innych i dzielac
ja, gotowy bybys ja
zniszczyc. A trzeba byo tylko zrozumiec, z e ona, nawet jesli przypada innemu,
daje ci wieksze bogactwo, niz jednakowa dla wszystkich pustka mrz.
*

Domagajac
sie rwnosci, jak przy korycie w stajni, ludzie dali poczatek
nedzy.
Wszystko im trzeba dawac. Szukajac
chway dla tumu, w kazda dusze wprowadzono tum. Ale jezeli w jednostce dasz chwae czowiekowi, zbudujesz czowieka, a ludzie wejda na droge bogw.
*

Gnebi mnie mysl, z e ludzie odwrcili prawde, jak slepi nie widza tej oczywistosci; a mianowicie, z e morze, ktre jest warunkiem narodzin statku, zarazem ogranicza statek; a warunki miosci ograniczaja miosc , a warunki wzwyzwstapienia

ograniczaja wstepowanie wzwyz. Gdyz nie ma wstepowania bez prawa cia


zenia.
Ale ludzie woaja:
Ogranicza sie nasze wstepowanie w gre!. . . I zrywaja
peta, a w przestrzeni przestaja istniec kierunki. A zburzywszy paac mojego ojca,
gdzie kazdy krok mia swj sens, zamieszkuja oto w jarmarcznej wrzawie.
*

Dlatego syszysz, jak niektrzy zastanawiaja sie, jakie to duchowe pokarmy


dawac ludziom, z eby ozywic ich umysy i uszlachetnic serca. Starali sie o bezadny rozwj czowieka, z ywili go przy z obie, zamienili go w osiade zwierze, a z e
447

cay czas powodowaa nimi miosc do czowieka, chec wyzwolenia jego szlachetnosci, blasku i dumy, wiec teraz zdejmuje ich lek, gdy widza, jak umysy i serca

staja sie nieczue. Ale co mozna zrobic z wrzaskliwym tumem? Zeby


go wzruszyc, beda spiewac dawne piesni galernikw i obudza blade widma, nie pamietajace
juz galer, ale jeszcze pochylajace
plecy w leku przed batem. Tylko mgliscie
dotra do nich sowa poezji. Ale jej wadza bedzie coraz mniejsza. Niedugo beda suchac piesni galernikw nie czujac
zapomnianych uderzen bata i nic juz nie
zamaci
spokoju obr, bo morze utraci caa swoja moc. Na widok przezuwajacych

codzienna strawe ogarnia cie niepokj o sens z ycia i tajemnice porywajac


a ducha
ludzkiego ku grze, ale sens i tajemnica beda martwe. Bedziesz wtedy szuka zguby, jak gdyby mozna ja byo znalezc wsrd zgubionych rzeczy. Wymyslisz jaka
s
piosenke o pokarmach, ktra do utraty tchu bedzie powtarzac: Karmie sie, karmie. . . , ale nie poprawi sie przez to smak chleba. Nie rozumiesz bowiem, z e nie
chodzi tu o jakis przedmiot, ktry mozna wyrznic sposrd innych przedmiotw,
ani nawet uczcic go wsrd innych, albowiem istota drzewa nie kryje sie gdzies
tam w drzewie, a kto by chcia namalowac sama istote, nic nie zdoa namalowac.
*

Nic dziwnego, z e z takim wysikiem poszukujesz cywilizacji plemion osiadych przeciez jej nie ma.
*

Dac ludziom kulture, powiada mj ojciec, to tyle co dac im pragnienie. Reszta


przyjdzie sama. Ale ty penym brzuchom ofiarowujesz gotowe juz napoje.
Miosc jest wezwaniem do miosci. Tak i kultura. Zawiera sie w samym pragnieniu. Ale jak pielegnowac pragnienie?
Domagasz sie tylko warunkw trwania. Ten, ktrego uksztatowa alkohol,
domaga sie alkoholu. Nie dlatego, z e alkohol jest dla niego korzystny, bo on przynosi smierc. Ten, ktrego uksztatowaa obecna kultura, domaga sie tej wasnie
kultury. Jedyny najmocniejszy instynkt to instynkt trwania. Gruje on nawet nad
instynktem z ycia.
Znaem wielu takich, ktrzy woleli smierc od z ycia z dala od rodzinnej wsi.
A sa nawet gazele albo ptaki, ktre, pojmane, powoli umieraja.
Kiedy oderwa czowieka od z ony, dzieci, obyczajw, albo kiedy zgasnie na
swiecie swiato, ktre mu dawao z ycie (gdyz swiato promieniuje nawet z wnetrza klasztoru), wtedy zdarza sie, z e czowiek umiera.

Zeby
go wtedy ocalic od smierci, wystarczy znalezc mu jakies duchowe krlestwo, gdzie czeka ukochana. Bedzie wtedy z y dalej, gdyz cierpliwosc ludzka
448

jest bezgraniczna. I tak na pustyni ratuje go, choc daleki, rodzinny dom. Ratuje
go ukochana, choc jest tak daleko i moze wasnie w tym momencie spi.
Jednego czowiek nie zniesie: zerwania wiezi, bo wtedy wszystkie przedmioty
rozsypuja sie bezadnie. Umierasz, jezeli umieraja twoi bogowie. Bo z yjesz dzieki
nim. A z yc mozesz tylko dzieki temu, za co mgbys umrzec.
Jezeli obudze w tobie gebokie przezycie, bedziesz je umia przekazac z pokolenia na pokolenie. Nauczysz dzieci odczytywac je poprzez rozmaitosc rzeczy,
tak jak sie odczytuje sens ojcowizny poprzez jej elementy.
Nie potrafibys umrzec za luzne elementy. To one zawdzieczaja swoje istnienie nie tobie oczywiscie, bo ty jestes tylko droga i przejsciem ale ojcowiznie. A ty je oddajesz w jej suzbe. Jezeli zas ojcowizna jest juz spoista caoscia,
umrzesz, z eby ocalic te jednosc .
Umrzesz za sens ksia
zki, nie za atrament ani papier.
Gdyz ty jestes wezem rznorakich zwiazkw,

a twoja tozsamosc nie polega


na twarzy, ciele, cechach szczeglnych czy usmiechu, ale na pewnej strukturze,
ktra powstaa dzieki tobie, na pewnym obliczu, ktre sie pojawio z ciebie i tobie
dao fundament. Jego jednosc narodzia sie dzieki tobie, ale z kolei ty sie z niej
narodzies.
Rzadko mozesz o tym mwic: nie istnieja sowa zdolne to przekazac innemu czowiekowi. Podobnie kiedy chcesz mwic o ukochanej kobiecie. Chocbys
powiedzia imie, jego sylaby nie sa w stanie przeniesc uczucia w serce drugiego
czowieka. Musisz mi ja pokazac. A to juz nalezy do paszczyzny dziaania, nie
sw.
Znasz drzewo cedrowe. Jezeli powiem cedr, przekaze ci majestat tego drzewa. Bo ktos ci juz je ukaza: pien, gaezie, korzenie i liscie.
Nie znam innego sposobu, z eby obudzic w tobie miosc , jak skonic cie do
poswiecen w imie miosci. Ale jakich bogw maja ludzie, ktrzy otrzymuja pasze
nie ruszajac
sie z wygodnego posania?
Twierdzisz, z e stana sie szlachetniejsi, jezeli ich nasycisz darami: alez oni od
c mozna tylko tym, co czowiek przemienia, i za co
nadmiaru darw umieraja!
Zy
kazdego dnia po trochu umiera, bo przemienia siebie samego.
Wiedza o tym dobrze staruszki, ktre haftuja az do utraty wzroku. Ludzie
im mwia, z e trzeba szanowac oczy. Ale wtedy przestaja penic suzbe i zostaje
zniweczona przemiana, ktra nadawaa sens ich z yciu.
W co sie beda przemieniac wszyscy ci, ktrych zamierzasz nasycic?
Mozna wyksztacic w ludziach potrzebe posiadania, ale posiadanie jest czyms
innym niz przemiana. Mozna wyksztacic potrzebe gromadzenia haftowanych materii. Ale wtedy narodzi sie tylko duch magazynowania. A jak wyksztacic w ludziach potrzebe zuzywania oczu na haft? Bo tylko takie pragnienie jest pragnieniem prawdziwego z ycia.

449

Peen milczacej
miosci dugo przygladaem

sie ogrodnikom i kobietom, ktre


przeda wene. I zobaczyem, z e niewiele byo im dane, a wiele od nich wymagano.
Jak gdyby w rekach tych mez czyzn i kobiet spoczywa los swiata.
Chce, z eby patrol strazy czu sie odpowiedzialny za cae krlestwo. A takze
ogrodnik, ktry u bram ogrodu chroni go przed gasienicami.

Zas kobieta szyjaca

zoty ornat w kregu sabego swiata lampy okrywa swojego Boga kwiatami, az
staje sie Bogiem ukwieconym, w swietle jej czuwania.
Podnosic czowieka wzwyz moze oznaczac tylko jedno: uczyc go, aby w rzeczach odczytywa twarze. Przeduzam boskie dzieo. Tak jak w grze w szachy
ocale radosc , jezeli ocale reguy gry. A ty chciabys zlecic ten trud niewolnikom,
ktrzy zamiast grajacych

wygrywaliby partie po partii?


Chciabys tez moze dawac ludziom w prezencie listy miosne, zauwazywszy,
z e niektrzy czytajac
takie listy pacza ze wzruszenia; i dziwisz sie, z e z aden
z listw ofiarowanych nie wyciska ez.

Nie wystarczy dawac. Trzeba najpierw uksztatowac tego, co otrzymuje. Zeby dac przyjemnosc gry w szachy, trzeba wyksztacic gracza. Z mysla o miosci
trzeba najpierw wyksztacic pragnienie miosci. Zbudowac wpierw otarz, z eby
przyja
c nadchodzacego

boga. Ja budowaem krlestwo w sercach moich straznikw, zmuszajac


ich, aby chodzili tam i z powrotem po obronnych murach.

CXCV

Doskonay poemat obejmujacy


czyny ludzkie i domagajacy
sie od czowieka
wszystkiego, nawet wysiku miesni. Taki ma byc mj ceremonia.
Poprzez sowa obdarzone sia budze w tobie sabe echa, zarysy gestw. Wymyslam galery, a na nich wioslarzy. Chcesz wejsc pomiedzy nich, pochylic plecy
w znoju.
*

Ale reguy, rytua, zobowiazania

i budowa swiatyni,

ale ceremonia kolejnych


dni to na pewno jeszcze inne dziaanie.
*

To, co napisaem, miao cie nawrcic, z ebys zobaczy siebie takim, jakim sie
staniesz, i z ebys mia nadzieje.
*

Podobnie jak mozesz mnie czytac z roztargnieniem i nie rozumiejac,


tak moz esz byc poddany ceremoniaowi, a nie wzrastac. Twoje skapstwo

pomiesci sie
bez trudu w hojnosci rytuau.
*

Nie chce toba kierowac nieustannie, godzina po godzinie, tak samo jak nie
oczekuje, z eby patrole strazy o kazdej porze z taka sama z arliwoscia suzyy krlestwu. Wystarczy mi, jesli tak bedzie suzyc jeden patrol sposrd wszystkich.
A i od tego nie oczekuje, z eby okaza z arliwosc w kazdym momencie; ale jezeli
zwykle marzy o nadejsciu pory wieczerzy, z eby czasem, jak byskawica, olsnia go swiadomosc , czym jest strzowanie; bo choc wiadomo, z e duch jest saby
451

i senny, a straznik nie moze nieustannie wytez ac wzroku, gdyz poczuby w oczach
ogien, trzeba tez wiedziec, z e morzu nadaje sens znaleziona niegdys czarna pera,
a caorocznemu biegowi dni nadaje sens jedynie swieto, a z yciu sens i spenienie nadaje smierc.
*

Jezeli ludzie niegodnych serc odnajda w moim ceremoniale sens takze niegodny trudno. W czasie wypraw wojennych widywaem czarne plemiona i czarownika, ktry znajac
ich zachannosc kaza im skadac dary majace
stac sie pokarmem jakiegos drewnianego kloca pomalowanego na zielono.
*

Jezeli czarownik nie dorasta do swojej roli trudno. Don rzezbiarza stwarza
z ycie.

CXCVI

Bywa, z e ktos domaga sie wdziecznosci: zrobi dla ludzi to czy tamto. . .
A przeciez nie ma czegos takiego jak dar przyjety i bogactwo odozone na zapas. Dar to kra
zenie od jednego czowieka do drugiego. Jezeli przestajesz dawac,
nic nie daes. Jezeli mi powiesz: Wczoraj sie zasuzyem, wiec nadal nalezy mi
sie nagroda, odpowiem: Nie! Miabys oczywiscie te zasuge umierajac,
gdybys
umar wczoraj, ale wczoraj nie umares. Liczy sie tylko, kim staes sie w godzine smierci. Z czowieka hojnego, ktrym byes wczoraj, zmienies sie moze dzis
w skapca.

Wtedy ten, co umrze, bedzie skapcem.

Jestes korzeniem drzewa, ktre toba z yje. Jestes zwiazany

z drzewem. Ono
stao sie twoim zadaniem. Jesli korzen powie: Zbyt duzo dostarczaem sokw,
drzewo umrze. Nie mozna nagromadzic na zapas czujnych krokw straznika. Nie
mozna nagromadzic na zapas uderzen serca. Nawet spichlerz nie jest magazynem
zapasw, jest tylko portem przeadunkowym. Uprawiasz role, a jednoczesnie grabisz spichlerz z jego zasobw. Wszedzie ci grozi pomyka. Wyobrazasz sobie, z e
odpoczniesz po twrczej pracy gromadzac
stworzone przedmioty w muzeum. Cae twoje plemie mozesz tam zgromadzic. Ale przedmioty jako takie nie istnieja.
Ten sam przedmiot ma inny sens w rznych jezykach. Czym innym jest czarna
pera dla nurka, dla kupca i dla kurtyzany. Diament ma pewna wartosc w momencie wydobycia, potem inna kiedy go sie sprzedaje albo daje, kiedy sie go gubi
i kiedy znajduje, i kiedy w dniu swieta ozdabia czyjes czoo. O zwykym diamencie nic nie mozna powiedziec. Diament codzienny to pozbawiony tresci kamyk.
Wiedza o tym dobrze kobiety, ktre go przechowuja. Zamykaja go w najtajniejszej szkatuce, aby tam spa, a wydobywaja tylko w dniu urodzin krla. Staje sie
wtedy znakiem dumy. Dostay go w dniu slubu wtedy by znakiem miosci.
A kiedys, dla czowieka, ktry go wydoby z gebi ziemi, by cudem.
Kwiaty maja wartosc dla oczu. Ale najpiekniejsze sa te, ktre rzuciem w morze, z eby uczcic umarych. Nikt nigdy nie bedzie sie nimi zachwyca.
Czasem czowiek przemawia w imie swojej przeszosci. Mwi na przykad:
Jestem tym, ktry. . . Zgodze sie go uczcic pod warunkiem, z e bedzie martwy.
Ale nigdy nie syszaem, z eby jedyny prawdziwy geometra, a mj przyjaciel,
pyszni sie z powodu swoich trjkatw.

On by suga trjkatw

i ogrodnikiem
453

w ogrodzie znakw. Pewnej nocy powiedziaem: Musisz byc dumny ze swojej


pracy, tyle ludziom daes. . . Milcza przez chwile, a potem odpar:
Nie chodzi o to, z eby dawac. Gardze i tym, co daje, i tym, co otrzymuje.
Czy mgbym podziwiac nienasycony apetyt ksiecia, ktry sie domaga darw?
A tych, ktrzy mu sie daja pozerac? Wielkosc ksiecia zaprzecza ich wielkosci.
Trzeba wybrac jedna lub druga. Gardze jednak ksieciem, ktry mnie poniza. Jestem jego poddanym i on powinien starac sie o to, abym wzrasta. Dopiero kiedy
jestem wielki, moge pracowac dla wielkosci ksiecia.
A ja co daem ludziom? Jestem jednym z nich. Jestem czastk
a ich rozwazan
na temat trjkatw.

Ludzie za moim posrednictwem rozmyslali o trjkatach.

Ja
dzieki nim codziennie jadem chleb i piem mleko kz, ktre hodowali. Chodziem
w butach ze skry ich bydlat.

Owszem, daje ludziom, ale wszystko od ludzi otrzymuje. Co jest wazniejsze?


Jezeli wiecej daje, wiecej otrzymuje. Staje sie poddanym wznioslejszego krlestwa. Widzisz to dobrze na przykadzie najbardziej pospolitych finansistw. Nie
potrafia z yc sami, wiec stroja kurtyzane w bezcenne szmaragdy. Kobieta jasnieje
w ich blasku, a oni czuja sie waczeni

w te swiatosc . I zadowoleni sa, z e byszcza.


A przeciez jacy biedni: tylko jedna kobieta stoi za nimi kurtyzana. Natomiast
inny czowiek wszystko ofiarowa krlowi: Czyj jestes? Krlewski. Ten naprawde chodzi w blasku.

CXCVII

Znaem czowieka, ktry naleza tylko do siebie, gdyz gardzi nawet kurtyzanami. Opowiadaem o pewnym ministrze, o brzuchu opasym i ciez kich powiekach, ktry zdradziwszy mnie, odrzeka sie i zaklina w czasie tortur, i sam siebie
w ten sposb zdradzi. Musia zdradzic i mnie, i siebie. Jezeli nalezysz do jakiegos
boga, ojcowizny czy krlestwa, przez ofiare z siebie mozesz ocalic to, do czego
nalezysz. Tak na przykad skapiec,

ktry nalezy do skarbu, z rzadkiej pieknosci


diamentu uczyni sobie boga i umrze walczac
z rabusiami. Ale co innego zamozny
brzuchacz: on sam siebie uwaza za idola. Diamenty naleza do niego i jemu przynosza chwae, on natomiast nie nalezy do nich. Jest supem granicznym i murem
ale nie droga. W imie jakiego bstwa miaby umierac? Nie ma w nim nic poza
brzuchem.
Miosc , ktra chetnie sie pokazuje, jest mioscia niska. Kto kocha, ten w ciszy
wpatruje sie w swoje bstwo i jednoczy sie z nim. Gaa
z odnajduje wiez z korzeniem. Usta odnajduja karmiac
a piers. Serce oddaje sie modlitwie. Ludzkie opinie
sa wtedy zbedne. Nawet skapiec

ukrywa przed wszystkimi swj skarb.


Miosc milczy. Natomiast dostatek i bogactwo bija w bebny. Czym jest bowiem bogactwo, ktre nie jest na pokaz? Czym jest idol bez pokornych czcicieli?
Wizerunek z malowanego drewna lezacy
gdzies w szopie, pod smieciami jest niczym.
Otz mj minister o ciez kich powiekach i opasym brzuchu mia zwyczaj mawiac: Moja ziemia, moje stada, mj paac, moje zote kandelabry, moje kobiety.
Istnia wiec niewatpliwie.

Jego obecnosc wzbogacaa tych, ktrzy sie przed nim


z podziwem pochylali. Tak i wiatr, nie majacy
ciez aru ani woni, wie o swoim
istnieniu, kiedy pochyla any zboza. Jestem, mysli, poniewaz mi sie kaniaja.

Mj minister, poza ludzkim uwielbieniem, karmi sie takze nienawiscia. Czu


w nozdrzach jej won, co byo dowodem jego wasnego istnienia. Jestem, poniewaz pacza przeze mnie. Dlatego by jak ciez ki wz przejezdzajacy
po brzuchach
ludu.
Poza tym nie byo w nim nic, tylko sowa: wulgarne i niewazkie jak plewy,
a wzdymajace
go niby pusty bukak. Gdyz aby czowiek by naprawde, musi
wzrastac drzewo, do ktrego nalezy. A on jest tylko przekazem, droga i przej455


sciem. Zeby
uwierzyc w ciebie, musze uwierzyc w twojego Boga. Natomiast mj
minister by tylko doem na przechowanie budulca.
Dlatego zwrciem sie do niego tak:
Od tak dawna sysze, jak mwisz , Ja, ja, ja. . . , z e w swojej dobroci odpowiedziaem wreszcie na zaproszenie twoich bebnw i popatrzyem na ciebie.
Zobaczyem tylko magazyn towarw. Co ci daje ich posiadanie? Jestes jak skad
albo jak szafa, ale nie bardziej pozyteczny, ani bardziej rzeczywisty niz szafa abo
skad. Lubisz, kiedy ludzie mwia:
Szafa jest pena, ale kim jest ta szafa?
Jezeli zbrzydziwszy sobie grymas twojej twarzy, kaze cie scia
c, czy cos sie
zmieni w moim krlestwie? Twoje pene skrzynie zostana nie naruszone. Czy cos
dodawaes do swoich bogactw, czego teraz mogoby zabrakna
c?
Zamozny brzuchacz nie zrozumia absolutnie pytania, ale zaczyna sie niepokoic, gdyz oddycha z trudem. A ja ciagn
aem:

Nie sad
z, z e niepokoje sie w imieniu blizej nieokreslonej sprawiedliwosci. Skarb, ktry zalega twoje piwnice, jest imponujacy
i nie nim sie gorsze. To
prawda, z es grabi krlestwo. Ale i ziarno dokonuje grabiezy wobec ziemi, aby
zbudowac drzewo. A ty pokaz mi drzewo, ktre zbudowaes.
Nie przeszkadza mi, z e weniana odziez czy chleb powstay z potu pasterza
i rolnika po to, z eby rzezbiarz mia w co sie ubrac i co jesc . Ich pot przemienia
sie, choc oni nawet o tym nie wiedza, w rzezbione kamienne oblicze. I poeta grabi
spichrze, poniewaz z ywi sie zbozem, a sam nie bierze udziau w jego zbiorze. Ale
tworzy wiersz. Synowie krlestwa daja mi swoja krew, a ja z niej tworze zwyciestwo moich wojsk. Ale buduje krlestwo, ktrego sa synami. Powiedz, czemu
ty suzysz: rzezbie, drzewu, poezji, cesarstwu? Przeciez jestes tylko narzedziem,
droga i przekazem. . .
Chocbys przez tysiac
lat powtarza: Ja. . . ja. . . ja. . . , czy mi to powie cokolwiek o twoim postepowaniu? Czym stay sie dzieki tobie ziemie uprawne, klejnoty i sztaby zota? Nie sad
z, z e powstaje przeciw lodowcom w imieniu kauz.
Ani ziarnu nie bede robi wyrzutw za z arocznosc , z jaka rabuje ziemie. Ono jest
tylko zaczynem i nie pamieta o sobie, a drzewo, ktre z niego wyrasta, z kolei na
nim dokonuje grabiezy. Tys rabowa; dobrze, ale kto rabuje ciebie i do kogo ty
nalezysz?
*

Piekna bya krlowa pewnego dalekiego kraju. Diamenty zbierane w pocie


czoa przez jej lud staway sie diamentami krlowej. A wedrowcy i wczedzy
z owej ziemi docierajac
do obcych krajw drwili z tamtejszych wedrowcw i wczegw: Wasza krlowa, powiadali, nie jest obsypana diamentami! A nasza ma
blask ksiez yca i barwe gwiazd. . . Ale u ciebie pery, diamenty i uprawne ziemie
456

buduja tylko chwae zamoznosci i ciez kiego brzucha. Z tego luznego budulca stawiasz swiatyni
e pospolita, ktra budulca nie uszlachetni. Wia
zesz jego rznorodnosc w jedno i te wiez im ofiarowujesz. Pera na twoim palcu nie jest tak piekna
jak obietnica morza. Dlatego zerwe te gorszac
a mnie wiez i ze wzniesionej przez
ciebie budowli uczynie nawz pod inne drzewo. A co mam zrobic z toba?
Co zrobic z takim nasieniem, przez ktre ziemia szpetnieje, jak ciao okryte wrzodami?
*

Nie chciabym jednak, aby ze wzniosa sprawiedliwoscia, ktrej suze , mylono inna blada sprawiedliwosc . Bywa, z e los jakies niskie czyny na przykad
zgromadziy w jednym reku skarb, ktry podzielony byby niczym. Nie tylko podnosi on wartosc posiadajacego,

ale, co wazniejsze, posiadajacy


pomnaza wartosc
skarbu. Mgbym go podzielic, zamienic na chleb i rozdac ludziom, ale poniewaz
liczny jest mj lud, wiec niewiele mu da w dodatkowy jednodniowy zasiek. Kiedy drzewo juz rosnie, a jest piekne, przemienie je raczej w maszt z aglowca, a nie
dam poraba
c na szczapy, azeby wszyscy cieszyli sie godzine ponacym

ogniem.
Bo niewiele im da przez godzine grzac sie przy ogniu. Ale wszyscy beda zadowoleni, kiedy ruszy w morze z aglowy statek.
Chciabym taki skarb przemienic w obraz, ktry ucieszy wszystkie serca.
Chciabym zwrcic ludziom smak cudownosci, bo dobrze, jesli poawiacze pere
z yjacy
w biedzie (wiadomo jak trudno wydobywac pery z morskiego dna) wierza
w jaka
s cudowna pere. Beda bogatsi, jezeli kazdy z nich raz w roku znajdzie jedna pere, ktra odmieni jego los, niz gdyby rwno podzielic wartosc wszystkich
wydobytych pere i kazdemu dac troche strawy; gdyz ta pera jedyna dla wszystkich rozswietla gab
morza.

CXCVIII

Szukaem wiec uzytku dla skonfiskowanych bogactw, ktry byby godny


prawdziwej sprawiedliwosci nie chce sie bowiem opowiadac za poszczeglnymi kamieniami, a przeciw swiatyni.

Nie pragne rozpuszczac lodowca w boto,


rozkadac swiatyni

w luzne elementy i skarbiec oddawac na rabunek. Jedyny rabunek, ktry powazam, to kiedy ziarno rabuje ziemie, ale zarazem i siebie w imieniu
drzewa, gdyz samo obumiera. Nie zalezy mi, aby kazdemu dodac niewiele i zgodnie ze stanem: kurtyzanie pere, rolnikowi korzec zboza, pasterzowi koze,
skapcowi

zoty pieniadz.
Nedzne to wzbogacenie. Ja chciabym ocalic jednosc
skarbca, tak aby na wszystkich promieniowa jego blask niby blask niepodzielnej
pery. Bo moze byc i tak, z e dasz kazdemu nowe bstwo, a nie umniejszysz caosci. Ale wtedy oburzaja sie ci, co pragna sprawiedliwosci: Nedzarzami, mwia,
sa rolnik i pasterz. Jakim prawem pozbawisz ich tego, co im sie nalezy, w imie jakiegos zysku, ktrego wcale nie pragna, albo w imie jednego bstwa, ktrego nie
znaja. Uwazamy, z e kazdy ma prawo dysponowac owocem swojej pracy. Jesli mi
sie spodoba, bede utrzymywa spiewakw. Jesli zechce, bede oszczedza z mysla
o swiecie. Ale jakim prawem chcesz budowac z mojego potu bazylike, jezeli ja
sie na to nie zgadzam?
A ja odpowiem im tak:
Niedostateczna to sprawiedliwosc i tymczasowa, bo obejmuje tylko jedna
paszczyzne. A tymczasem trzeba wybierac. Budulec zmienia swj sens przechodzac
z jednej paszczyzny na druga. Ziemi przeciez nie pytacie, czy chce wydac
ziarno, gdyz nie rozumie, czym jest ziarno. Jest po prostu ziemia. Nie pragniesz
tego, czego pojecia jeszcze sobie nie wytworzyes. Jakas kobieta jest ci obojetna: wcale nie pragniesz jej kochac, choc moze ta miosc , zapaliwszy sie w tobie,
przyniosaby ci szczescie.
Nikt nie z auje, z e nie pragnie zostac geometra. Nikt nie z auje, z e nie z auje
byoby to absurdem. To zboze musi nadac sens ziemi. Ziemia stanie sie wtedy ziemia dajac
a zboze. Nie nakazujesz takze zbozu, aby sie stao swiadomoscia
i swiatem oczu. Nie ma w nim tych pojec : ani swiadomosci, ani swiata oczu.
Jest po prostu zbozem. To czowiek ma sie nim z ywic i przemieniac chleb, ktry powsta ze zboza, w z arliwosc i modlitwe wieczorna. Nie pytaj wiec rolnika,
458

czy chce, z eby jego pot przemieni sie w wiersz, geometrie czy architekture, gdyz
rolnik nie zna tych pojec . On by wykorzysta efekty swojej pracy na to, z eby ulepszyc swj pug, gdyz jest po prostu rolnikiem.
Ale ja nie chce sie opowiadac za poszczeglnymi kamieniami przeciw swia
tyni, za ziemia przeciw drzewu, za pugiem rolnika przeciw jego poznaniu.
Szanuje wszelkie dzieo twrcze, choc pozornie opiera sie na niesprawiedliwosci, gdyz zaprzeczasz wtedy kamieniowi po to, z eby budowac swiatyni
e. Ale czy
mozna powiedziec o swiatyni,

kiedy juz powstanie, z e jest sensem kamieni i zrealizowana sprawiedliwoscia?


Czy nie powiem, z e, drzewo jest wznoszeniem sie
ziemi ku niebu? A o goemetrze z e uszlachetnia rolnika, ktry jest czowiekiem,
choc nic o tym nie wie?
Nie buduje szacunku dla czowieka na marnym dzieleniu marnych zasobw
w duchu nienawistnej rwnosci. W krlestwie rwny jest z onierz i kapitan.
Twierdze takze, z e kiepscy rzezbiarze sa rwni dobremu rzezbiarzowi w dziele, ktre stworzy, poniewaz posuzyli mu jako gleba, na ktrej dzieo wyroso
w gre. Oni byli warunkiem jego powoania. Twierdze takze, z e rolnik i pasterz
sa rwni dobremu rzezbiarzowi, gdyz i oni byli warunkiem powstania arcydziea.
Ciebie jednak wcia
z gnebi, z e rabuje rolnika, ktry nic w zamian za to nie
dostaje. I roi ci sie krlestwo, w ktrym ci, ktrzy tuka kamienie przy drogach,
tragarze portowi i adowacze, beda mogli upajac sie poezja, geometria i rzezba
i sami, z wasnej woli, beda sobie narzucali dodatkowa prace, z eby wyzywic poetw, geometrw i rzezbiarzy.
Rojac
tak, mylisz droge z celem; gdyz oczywiscie pragne podniesienia rolnika wzwyz. I wspaniay byby rolnik upajajacy
sie geometria. Ale patrzysz bez
dystansu i jak krtkowidz, kiedy chciabys przeprowadzic to dziaanie w obrebie
jednego ludzkiego z ycia, lub kiedy twierdzisz, z e nie planujesz z adnych dziaan
dotyczacych

juz nie jednostek, ale pokolen. Okamujesz sam siebie.


Opiewasz przeciez z eglarzy, ktrzy zgineli walczac
z morzem na pokadach
kruchych z aglowcw, ale synom dali panowanie nad odkrytymi archipelagami.
Opiewasz tych, ktrzy zmarli pracujac
nad wynalazkami, z ktrych sami nie mieli
pozytku, aby inni mogli dalej podja
c i udoskonalic ich osiagni
ecia. Opiewasz z onierzy, ktrzy padli na murach obronnych i nic nie zyskali w zamian za przelana
krew. A takze opiewasz czowieka, ktry sadzi drzewo cedrowe, choc sam jest
stary i nie oczekuje dla siebie cienia, ktry drzewo da w dalekiej przyszosci.
Poezja kiedys pzniej odpaci innym juz rolnikom i innym pasterzom. Bo wadza poezji rozszerza sie powoli, a cien cedru osoni dzieci czowieka, ktry go
posadzi. Dobrze jesli ofiara mozliwie szybko znajdzie dla siebie nagrode, ale nie
pragne, z eby nazbyt szybko staa sie zbedna. Bo ona jest warunkiem, znakiem
i droga wstepowania wzwyz. Posuchaj: przez trzy lata z rzedu troszcze sie
o kazdy gwzdz i osprzet statku. Nie mam za to w nagrode ani zapachu desek,
ani dzwieku wbijanych gwozdzi: na pzniej zostao odozone swieto. A przygo459

towanie osprzetu trwa nieraz bardzo dugo. Ale jezeli juz nie potrzeba z adnych
dalszych ofiar, widocznie jestes zadowolony z wybudowanych statkw, ze zdobytej wiedzy, posadzonych drzew, wykonanych rzezb i sadzisz,

z e nadesza juz
pora, kiedy mozesz wygodnie zasia
sc i korzystac z nagromadzonych zapasw jak
czowiek osiady, krab mieszkajacy
w cudzej skorupie.
Ale wtedy ja wejde na najwyzsza wieze , z eby z niej obserwowac horyzont.
Gdyz bliska bedzie godzina nadejscia barbarzyncw.
Juz tyle razy powtarzaem, z e nie ma czegos takiego jak nagromadzone zapasy.
Jest tylko kierunek, wstepowanie wzwyz i da
zenie ku czemus. Kiedy geometrzy
przestana tworzyc, doacz
a do nich rolnicy i w zamian za swj trud beda sie domagali satysfakcji. Jezeli idziesz w slad za przyjacielem, w tym samym tempie
co on, ale o pare krokw w tyle, on chcac
z ebys do niego doaczy

musi przystana
c. Wiec posuchaj: znajdziesz rwnosc , kiedy wedrowanie bedzie juz
niepotrzebne i tam dopiero, gdzie zapasy beda przydatne w godzinie smierci,
kiedy Bg sprzata
zbiory do spichlerza.
*

I dlatego wydao mi sie suszne, z eby skarbu nie dzielic.


*

Gdyz sprawiedliwosc jest tylko jedna: przede wszystkim ocale to, do czego
nalezysz. Czy ma to byc sprawiedliwosc dla bogw? Czy dla ludzi? Albowiem
bg nalezy do ciebie i jesli to bedzie mozliwe, ocale ciebie pod warunkiem jednak,
z e twoje ocalenie bedzie jego wzrostem. Ale nie ocale cie wbrew twoim bogom.
Bo ty nalezysz do nich.
Jesli tak bedzie trzeba, ocale dziecko wbrew matce, gdyz ono poczatkowo

byo jej. Ale teraz juz ona jest jego. Ocale takze chwae cesarstwa kosztem rolnika,
tak samo jak zboze kosztem ziemi. Ocale czarna pere, do ktrej bedziesz naleza,
nawet jesli ci ona nie przypadnie, gdyz od niej pieknieje dla ciebie cae morze, i to
kosztem tego smiesznego okrucha pery, ktry by naleza do ciebie, nie powiekszajac
jednak twojego bogactwa. Ocale sens miosci, abys mg nalezec do niej,
wbrew miosci, ktra by nalezaa do ciebie, tak jak rzecz nabyta albo prawo, gdyz
wtedy wcale bys miosci nie osiagn
a.

Ocale z rdo, z ktrego pijesz, kosztem twojego pragnienia, gdyz w przeciwnym razie umarbys: duchem albo ciaem.
Mniejsza z tym, jesli sowa zdaja sie przedrzezniac wzajemnie i jesli uwazam,
z e daje miosc odmawiajac
jej i zachecani do z ycia, narzucajac
smierc. Albowiem

460

przeciwienstwa sa wynalazkiem jezyka, ktremu zdaje sie, z e pojmuje, a w rzeczywistosci stwarza zamet. I nadchodzi epoka wielkiej niesprawiedliwosci,
kiedy od czowieka wymagasz, z eby pod kara smierci wypowiedzia sie za albo
przeciw.
*

Wydao mi sie zatem suszne nie dzielic skarbu rozpraszajac


go na drobne jak
z wir czasteczki,

tak aby kazdemu zwrcic to, co mu zostao zrabowane: klejnot


kurtyzanie, koze pasterzowi, korzec zboza rolnikowi i sztuke zota
skapcowi,

lecz tak, aby zwrcic duchowi to, co odjete ciau. Tak sie wasnie dzieje,
kiedy zaprzegasz miesnie do kucia w kamieniu; ale kiedy odnioses juz nad nim
zwyciestwo, otrzepujesz z pyu donie, odstepujesz krok w ty, mruzysz oczy, z eby
lepiej widziec, przechylasz lekko gowe na bok i wreszcie usmiech boga spada na
ciebie jak ogien.
Mgbys oczywiscie dodac nieco blasku momentowi, w ktrym czowiek cos
otrzymuje. Gdyz czym innym jest posiadac jakis klejnot czy koze, korzec zboz a czy zota monete, co nie daje z adnej szczeglnej przyjemnosci, a czym innym
otrzymac to w dniu swieta i w szczytowym momencie ceremonii. Wtedy te
skromne dary nabieraja charakteru krlewskich podarkw, darw miosci. Znaem czowieka, ktry by wascicielem caych pl rzanych, a ktry by wola raczej wszystkie je utracic, niz rozstac sie z jedna zwieda rza, ktra nosi na sercu,
zaszyta w skromny kawaek ptna. Jednak ktos sposrd moich poddanych mgby sie pomylic i przypuszczac niemadrze,

z e radosc daje mu zboze, koza, zoto


czy zwieda rza. Pragnaem

mu to wyjasnic.
Mgbym oczywiscie zmienic skarb na rzne nagrody. Uczcic zasugi dla krlestwa poozone przez generaa, wynagrodzic tego, kto wyhodowa nowy kwiat,
wynalaz lekarstwo albo nowy typ statku. Ale byby to tylko jakis przetarg, sam
sobie dajacy
usprawiedliwienie, logiczny i godziwy, zadowalajacy
rozum, ale pozbawiony jakiejkolwiek wadzy nad sercem ludzkim. Jezelibym z koncem kazdego miesiaca
wypaca pobory, uzyskane w ten sposb pieniadze

niczego nie
byyby zdolne opromienic. Dlatego niewiele mozna oczekiwac po takich aktach
jak zadosc uczynienie krzywdy, uznanie za wiernosc , hod zozony geniuszowi.
Przygladasz

sie i powiadasz: Susznie. Wszystko jest jak nalezy, wiec wracasz


do domu i zajmujesz sie czyms innym. I nikt nie otrzymuje czasteczki

blasku,
gdyz krzywda istotnie powinna byc naprawiona, wiernosc naturalnie zasuguje
na uznanie, a geniusz na hod. A jezeli wracajac
do domu usyszysz, jak z ona pyta: Co tam nowego w miescie?, zapomnisz nawet o tym i odpowiesz, z e
nic szczeglnego. Tak samo jak nie bedziesz opowiada, z e domy stoja w blasku
sonca, a rzeka pynie do morza.
461

Totez odrzuciem propozycje ministra sprawiedliwosci, ktry z uporem zamierza pochwalac i wynagradzac cnote; przeciez byoby to niszczeniem tego,
co chcia popierac; z drugiej zas strony podejrzewaem, z e minister interesuje sie
cnota, jakby interesowa sie opakowaniem delikatnych owocw, nie dlatego, aby
by szczeglnie niedyskretny, ale z e bya to niedyskrecja pena delikatnosci i poszukujaca
przede wszystkim wysokiej jakosci.
Cnote powiedziaem nalezy karac.
A poniewaz wyglada
na zmieszanego, dodaem:
Mwiem juz kiedys o moich kapitanach. Za poswiecenie, jakie okazuja
posrd pustyni, nagradzam ich mioscia do niej, ktra rodzi sie w ich sercach.
Rzucajac
ich w przymus trudnego z ycia, sprawiam, z e staje sie ono przepychem.
Na czym polega zas cnota cnotliwych kobiet, jezeli wiencza je korony ze zotego papieru, pochway wielbicieli i kiedy los sie do nich usmiecha? Taniej kupisz
skarb, i nie tak skapo
wymierzany, u dziewczat
z dzielnicy taniej miosci.
Odrzuciem wreszcie propozycje architektw. Popatrz, mwili, za ten bezuz yteczny skarb mozesz postawic swiatyni
e, ktra stanie sie chluba krlestwa i do
ktrej przez cae stulecia beda da
zyc uparcie karawany podrznych.
Istotnie, nienawidze tego, co uzyteczne, a nic nie daje. Szanuje natomiast w
dar, ktrym jest dla ludzi przestrzen i cisza. Od jeszcze jednego dodatkowego
spichlerza wydaje mi sie potrzebniejsze posiadanie na wasnosc nieba penego
gwiazd czy morza, choc nikt by nie umia powiedziec, co one daja sercu. Ale
czowiek, smiertelnie zdawiony z yciem w nedznej dzielnicy, pragnie ich. Sa jak
wezwanie do cudownej podrzy. Mniejsza z tym, jesli podrz jest niemozliwa.
za mioscia to juz miosc . A kiedy prbujesz wyruszyc w droge ku miosci,
Zal
juz jestes ocalony.
Nie wierzyem jednakze w skutecznosc takich darw. Ani radosci, ani zdrowia, ani prawdziwej miosci nie mozna kupic. Nie mozna tez kupic gwiazd. Nie
mozna kupic swiatyni.

Wierze w taka swiatyni


e, ktrej czowiek oddaje wszystko.
Wierze w swiatynie,

ktre rosnac
w gre domagaja sie potu ludzkiego. Wysyaja
gdzies daleko apostow, a ci, w imie ich boga, wymuszaja od ludzi okup. Wierze w swiatyni
e okrutnego krla, ktry w kamieniu buduje pomnik swojej dumy.
Z caej krainy sciaga
mez czyzn na plac budowy. A nadzorcy, z batami w reku, kaz a im ciagn
a
c kamienie. Wierze w swiatyni
e, ktra czowieka wyzyskuje i pozera.
A w zamian za to nawraca. Bo tylko taka odpaci mu za wszystko, co da. Ten,
co na rozkaz okrutnego krla dzwiga kamienie, zyskuje z kolei prawo do dumy.
Spjrzcie, jak skrzyzowawszy rece stoi przed dziobem tej granitowej nawy, ktra
juz zaczyna zagrazac piaskom w powolnym przepywie stuleci. To dla niego i dla
innych na tej budowie jest majestat krla, gdyz Bg raz postawiony na piedestale,
daje sie wszystkim bez ograniczen. Wierze w swiatyni
e zrodzona ze zwycieskiego
zapau. Statkowi, ktry popynie w wiecznosc , dajesz osprzet: maszty, liny i z agle.
Wszyscy spiewaja budujac
swiatyni
e: az z kolei swiatynia

zacznie spiewac.
462

Wierze w miosc , ktra sie przemienia w swiatyni


e. Wierze w dume, ktra
sie przemienia w swiatyni
e. I wierzybym takze, gdyby czowiek umia je zbudowac, w swiatynie

gniewu. Albowiem drzewo moze zapuszczac korzenie w miosci, dumie, zwycieskim upojeniu albo nawet w gniewie. Wciaga
soki z ywotne,
z eby uczynic z nich swj pokarm. Ale jezeli przed pragnieniem korzeni czowiek
otworzy tylko nedzny loch, chocby peen zota, nie zdoa nakarmic drzewa
najwyzej magazyn towarw. Nie minie nawet sto lat: wiatrw, piaskw i deszczu,
a wszystko runie.
Skarb nie moze wiec byc wzbogaceniem, nagroda, nie moze sie przemieniac
w kamienny statek pogardziem kazda z tych mozliwosci; nie moze tez byc
poszukiwaniem promiennego oblicza, ktre by przekazao swoje piekno ludzkim
sercom; i zaczaem

przemysliwac w ciszy.
Skarb to tylko nawz uzyzniajacy
glebe. Myliem sie, prbujac
nadac mu jakis
inny sens.

CXCIX

Modliem sie wiec, z eby mnie Bg oswieci, a On w swojej dobroci zesa mi


wspomnienie karawan zmierzajacych

do swietego miasta, choc poczatkowo

nie
rozumiaem, w jaki sposb wizja wielbadnikw

w soncu mogaby mi dopomc


w rozwiazaniu

problemu.
Zobaczyem, jak na mj rozkaz cay lud szykuje sie do pielgrzymki. Lubiem
zawsze jak niepowtarzalny smak miodu krzatanin

e ostatniego wieczoru. Bo
z szykowaniem ekspedycji jest tak jak ze statkiem juz wybudowanym, ktry trzeba wyposazyc jeszcze w z agle, liny i wszelki osprzet, i ktry obdarzony dotad

takim sensem, jaki ma rzezba lub swiatynia

(do czego byy potrzebne moty, pomysy i wyliczenia, i sia rak),


nabiera teraz sensu podrzy, gdy go przystrajasz na
spotkanie wiatrw. Albo jak z crka, ktra z ywies i nauczaes, i ktra karcies za
chec strojenia sie: przychodzi oto dzien, kiedy oczekuje na nia pan mody i w ten
ranek wydaje ci sie wcia
z nie dosc piekna i rujnujesz sie dla niej na najciensze
ptna i zote bransolety, bo to tak, jakbys mia wysac statek na morze.
A zatem, zgromadziwszy juz zapasy z ywnosci, gdy skrzynie zabite juz gwozdziami, a worki zwiazane,

chodzisz jak krl miedzy zwierzetami, jedno pogaszczesz, drugiemu podsuniesz jakis przysmak, przytrzymujac
kolanem dociagasz

jeszcze jakis rzemien, a kiedy adunek bedzie juz wciagni


ety na ich grzbiety, z duma patrzysz, z e nie zsuwa sie ani w lewo, ani w prawo; wiesz bowiem, z e wielba
dy, choc koysza nim ciez ko w biegu i potrzasaj
a wymijajac
gazy i przyklekajac

na postoju, utrzymuja go jednak w chwiejnej rwnowadze, tak jak drzewo pomaranczowe chwieje sie na wietrze bez szkody dla obcia
zajacych

je owocw.
Miy mi jest zapa tych ludzi, ktrzy jak owad szykuja sobie kokon na czterdziesci dni przejscia przez pustynie, a nie suchajac
sw, lekkich jak plewy, wiem,
kim sa w istocie, i nie myle sie nigdy.
Kiedy bowiem tak chodze, peen milczacej
miosci, w przeddzien wyjazdu
syszac
dokoa skrzypienie uprzez y, chrapanie zwierzat,
cierpkie rozmowy na temat jutrzejszej drogi, wybranych przewodnikw albo rozdziau funkcji kazdemu
przeznaczonej, nie dziwie sie, z e ludzie nie wychwalaja podrzy; przeciwnie:
w czarnych kolorach maluja niedole zeszorocznej ekspedycji wysche studnie, palace
wiatry, ukaszenia

wez y, niewidocznych w piasku jak nerw w ciele,


464

zasadzki rozbjnikw, choroby i zgony; wiem, z e jest to dyskrecja, ktra nakazuje miosc .
Dobrze, jezeli udajesz, z e to nie twj bg porywa cie uniesieniem, ale sawisz
wpierw zote kopuy swietego miasta; albowiem twj bg nie jest gotowym podarkiem ani zapasem gdzies na ciebie czekajacym,

ale swietem i ukoronowaniem


ceremoniau twoich niedoli.
Bybym nieufny, gdyby ludzie przede wszystkim interesowali sie wasnym
uniesieniem; tak samo, jak lekabym sie, z e budowniczowie statku, za wczesnie
rozmawiajac
o z aglach i wiatrach, nie dopilnuja desek i gwozdzi, albo gdyby ojciec zbyt wczesnie nakania crke, z eby sie stroia. Mie mi sa zas piosenki kowali kujacych

gwozdzie i traczy piujacych

deski, gdyz one sawia nie pusty urok


gotowych zapasw, ale ped, ktry zbuduje statek. A kiedy statek, juz w penym
rynsztunku, ruszy w podrz, chce syszec, jak marynarze spiewaja nie o cudownych wyspach, ale o tym, jak czyha na nich morze bo wtedy widze przed nimi
zwyciestwo.
Wtedy w cierpieniach sami odczytuja droge, przejscie i niesiony przekaz. Bedziesz krtkowzroczny i atwowierny, jezeli zaniepokojony skargami i przeklenstwami, ktre sercom daja ulge, poslesz im spiewakw, co przemilczajac
niebezpieczenstwa i meke pragnienia, w sodkockliwym tonie beda sawic bogie przedwieczerza wsrd pustyni. Szczescie, ktre nie ma okreslonego ksztatu, nie wydaje mi sie bowiem porywajace.
Ja da
ze do olsnienia miosci.
A potem karawana rusza. I w tym kokonie, jakim jest karawana, cos sie po kryjomu przepoczwarza, w ciszy, w slepym mroku, zwatpieniu

i blu, gdyz wszelka


przemiana jest bolesna. Wtedy juz nie trzeba uniesien, ale wiernego trwania, ktre
juz nawet nie rozumie, i niczego od siebie nie czeka ten, ktrym byes wczoraj,
musi bowiem umrzec.
Wtedy wygasnie wszystko poza porywem z alu za chodem domu i srebrnym
dzbankiem w porze, kiedy zanim zaczniecie sie kochac, razem pijecie herbate.
Nawet wspomnienie gaezi koyszacej
sie przed oknem i pianie koguta na podwrzu stanie sie okrutne. Powiesz: Byem u siebie, bo teraz nie masz juz miejsca,
ktre mgbys nazwac swoim. Pomyslisz znw o tajemniczym ryczeniu osa, ktre cie budzio o swicie: o koniu i psie wiesz cos niecos, one odpowiadaja na twj
gos. Ale o osle nie wiesz nic jest jak gdyby szczelnie zamkniety w sobie i nie
wiadomo, czy lubi na swj sposb swoja zagrode, szope i ciebie samego. I na tym
dalekim wygnaniu czujesz nagle potrzebe, z eby go jeszcze kiedys obja
c za szyje
i pogadzic po pysku, moze po to, z eby go jakims zakleciem, jak slepca, wydobyc
z mroku. A kiedy pewnego dnia znajdziesz na dnie wyschej studni tylko strumyczek cuchnacego

bota, ugodzi cie w samo serce dawno temu suchany poufny


szept fontanny.
I tak zamyka sie wok ciebie pustynia jak powoka motylej poczwarki, bo od
trzeciego dnia kroki zaczynaja lgna
c w lepkim jak smoa bezmiarze. Porywa cie
465

zazwyczaj to, co ci stawia opr, a na natarcie odpowiadasz ciosami. Ale tu kroki zdaja sie gina
c wsrd pustyni jak w ogromnej sali posiedzen, ktra pochania
sowa i narzuca czowiekowi milczenie. Idziesz mozolnie od switu, a kiedy nadejdzie wieczr, widzisz, z e paskie kredowe skay, ktre rysoway sie na horyzoncie
po lewej rece, zaledwie sie przesuney. Nuzysz sie jak dziecko, ktre dziecinna
opatka zamierza przerzucic gre piasku. Ale gra jest nieswiadoma zamierzonej
pracy. Giniesz w jakiejs bezmiernej swobodzie i z ar zaczyna w tobie wygasac.
W tych podrzach karmiem mj lud zawsze krzemieniem i cierniami. Wydawaem go na nocny ziab.
Na wiatr niosacy
piasek tak rozpalony, z e trzeba byo
kulic sie na ziemi, zakrywajac
gowe paszczem jak kapturem, usta byy pene
zgrzytajacego

pyu, ciao zas, choc bezczynne, pocio sie, wystawione na sonce.


I doswiadczenie nauczyo mnie, z e wszelkie sowa pociechy sa wtedy bezuzyteczne.
Nadejdzie kiedys wieczr mwiem ktry bedzie jak morskie dno.
Naniesiony piasek uozy sie w spokojne, senne awice. Bedziecie isc w chodzie
po twardym, sprez ystym gruncie. . . Ale mwiac
tak, miaem w ustach smak kamstwa, jak gdybym chcia, przez te zmyslenia, odmienic czowieka na innego, niz
by w rzeczywistosci. A ogarniety milczac
a mioscia, nie gorszyem sie przeklenstwami.
Moze masz racje odpowiadali. Moze juz jutro tych, co przezyja, Bg
zamieni w ludzi szczesliwych. Ale dla nas to obojetne! Tymczasem jestesmy tylko
garstka skorpionw, zamknietych w rozzarzonym kregu!
I tacy wasnie mieli byc ci ludzie na Twoja chwae, Panie.
Czasem budzi sie wiatr pnocny, a jego nocne okrucienstwo, nage jak cios
szabli, wymiatao niebo do czysta. Z nagiej ziemi upywao cae ciepo i ludzie,
przygwozdzeni do miejsca gwiazdami, dygotali z zimna. Co miaem wtedy mwic?
Nadejdzie znw swit i swiato dzienne. Soneczne ciepo jak krew zacznie
kra
zyc w ciaach. Nawet przymykajac
oczy bedziecie wiedzieli, z e w was zamieszkao. . .
Ale oni mi odpowiadali:
Moze jutro na naszym miejscu Bg zasadzi grzedy radosnych zi i bedzie
je pielegnowa w swojej dobroci. Ale my, tej nocy, jestesmy tylko polem jeczmienia, ktre kadzie wiatr.
I tacy wasnie mieli byc, na Twoja chwae, Panie.
Wtedy starajac
sie zapomniec na chwile o ich mece, tak sie modliem do Boga:
To dobrze, Panie, z e odrzucaja napj taniej pociechy. Zreszta nie chodzi o ich
skargi: jestem jak chirurg, ktry zaszywa rany, az chory pacze z blu. Znam te
zasoby radosci, ktre sa w nich zamkniete na cztery spusty, chociaz nie znam sw,
ktre by potrafiy otworzyc do nich dostep. Z pewnoscia nie sa przeznaczone na
dzien dzisiejszy. Owoc musi dojrzec, zanim nabierze sodkosci miodu. Teraz jest
466

pora goryczy. Nie ma w nas nic poza cierpkoscia i kwasem, a pynacy


czas ma za
zadanie uzdrowic nas i przemienic w radosc na Twoja chwae.
I idac
z tymi ludzmi dalej, nie przestawaem ich karmic krzemieniem i cierniami.
Az nadszed moment, zrazu podobny, nie do odrznienia od tylu innych, niezliczonych i ginacych

w bezmiarze, ktry okazywa sie przeomowy i przynosi

cud. Swieto ukoronowanie ceremoniau drogi. Moment bogosawiony posrd


tylu innych chwil, kiedy peka poczwarka, a skarb, ktry krya, uskrzydlony, leci
w swiato.
*

Tak wasnie poprzez wojenne znoje prowadziem moje oddziay do zwyciestwa. Do swiata przez noc, do ciszy swiatyni

poprzez mozolne znoszenie


kamieni, do wzruszajacego

wiersza przez jaowe reguy gramatyki, do widoku roztaczajacego

sie ze szczytu przez rozpadliny i usypiska ciez kich gazw.


Mniejsza o beznadziejne utrudzenie droga nie jestem wrazliwy na liryczne wyznania gasienicy,

ktrej sie zdaje, z e kocha lot w soncu. Niech sie przepoczwarza,


niech sie przemienia, niech trawi sama siebie to wystarczy. A ty idz dalej przez
pustynie.
Zapieczetowane zasoby radosci beda ci dozwolone dopiero, gdy nadejdzie pora, ktra zezwoli otworzyc do nich dostep. To prawda, kiedy zwyciestwo uwienczy twoje kombinacje myslowe, cieszysz sie szczerze wygrywajac
partie szachw,
ale ja nie moge ci dac tej przyjemnosci w prezencie i niezaleznie od ceremoniau
gry.
Dlatego tez chce, z ebys juz na paszczyznie wyrobu gwozdzi i szykowania
desek spiewa piosenke kowali i stolarzy, a nie piesn o statku. Daje ci pokorne
zwyciestwo rwno zheblowanej deski i wykutego gwozdzia, ktre zaspokoi serce,
jezeli zmierzaes do tego zwyciestwa. Bo piekna to rzecz kawaek drewna, jezeli
walczysz o dobrze wygadzona deske. I piekna rzecz wygadzona deska, jezeli
walczysz o statek.
Znaem czowieka, ktry niby to podporzadkowuj

ac
sie ceremoniaowi gry,
ziewa dyskretnie i z roztargniona pobazliwoscia odpowiada pswkami, ale
jak czowiek zaskorupiay w niewrazliwosci, ktry z aski bawi sie z dziecmi.
Popatrz na moja wojenna flote powiada siedmioletni kapitan ukadajac

trzy kamyki.
Rzeczywiscie, piekna wojenna flota mwi na to czowiek zaskorupiay
w niewrazliwosci, patrzac
na kamyki tepym spojrzeniem.
Kto przez prznosc nie traktuje ceremoniau gry jako czegos istotnego, nie pozna smaku zwyciestwa. Kto przez prznosc nie bedzie jak swoich bstw traktowa
desek i gwozdzi, nigdy nie zbuduje statku.
467

Plujacy
atramentem pismak, ktry nigdy niczego nie zbuduje, ma gusta tak
delikatne, z e bedzie wola zamiast piosenek kowali i stolarzy piesn statku; kiedy
zas statek pod penymi z aglami ruszy na morze i nabierze wiatru w z agle, zamiast
mwic o walce, jaka kazdej chwili moze mu wydac burza, bedzie juz intonowa
melodie czarodziejskiej wyspy; to prawda, z e wasnie ona nadaje sens deskom
i gwozdziom, i walkom z burzami, ale pod warunkiem, z es nie zlekcewazy z adnego wczesniejszego etapu, z adnej przemiany, z ktrej sie wyspa narodzi. On jednak, na dobitke, pawiac
sie w mglistych i mdych rojeniach, na widok pierwszego
gwozdzia zacznie spiewac o barwnych ptakach i zmierzchu na koralowych rafach,
co mnie nawiasem mwiac
przyprawia o mdosci, bo wole chrupiacy
chleb od
przesodzonej konfitury. Bedzie to ponadto podejrzane, poniewaz sa takze wyspy
dzdzyste, gdzie ptaki sa szare, a przybiwszy do takiej wyspy, azeby ja pokochac,
chciabym usyszec przejmujac
a piosenke o siwym niebie penym szarych ptakw.
Ja natomiast nie zamierzam budowac katedry bez kamieni i nie dochodze do
istoty rzeczy inaczej jak przez rznorodnosc ; mnie nic nie powie kwiat, jesli nie
bedzie to kwiat pojedynczy, o okreslonej liczbie patkw, o okreslonej, takiej a nie
innej barwie; ja ktry wykuwaem gwozdzie i piowaem deski, i odpieraem
jedno po drugim potez ne natarcia morza ja moge opiewac wyspe uksztatowana, konkretna, ktra wasnymi rekami z morza wydobyem.
Tak i z mioscia. Jezeli plujacy
atramentem pismak wysawia jej uniwersalna penie, czego sie o niej dowiem? Droge do jej poznania otworzy mi ta jedna
okreslona miosc . Ona mwi wasnie tak, a nie inaczej. Jej usmiech jest wasnie
taki, nie inny. Nikt nie jest do niej podobny. A przeciez, kiedy wieczorem siad
e
przy oknie i opre gowe na reku, nie widze przed soba muru, tylko wydaje mi sie,
z e odkrywam Boga. Czowiekowi potrzeba prawdziwych sciezek, wijacych

sie
w pewien szczeglny sposb, o szczeglnej barwie ziemi i wasnie takich dzikich
rzach wzduz sciezki. Dopiero wtedy idzie w okreslonym kierunku. Kto umiera
z pragnienia, idzie ku z rdom. Ale umiera.
Tak tez i ze wspczuciem. Mozesz opowiadac szeroko o cierpieniach dzieci
i nagle stwierdzisz, z e ziewam. Ale to dlatego, z e nie zaprowadzies mnie w z adne
konkretne miejsce. Mwisz na przykad: W tej katastrofie utoneo dziesiecioro
dzieci. . . , ale mnie arytmetyczna scisosc niewiele mwi i nie bede paka dwa
razy silniej, jezeli liczba utopionych wzrosnie dwukrotnie. Zreszta, chociaz od
poczatku
istnienia krlestwa zmaro ich setki tysiecy, cieszysz sie nieraz z yciem
i jestes szczesliwy.
Bede zas paka nad konkretnym dzieckiem, jezeli mnie doprowadzisz do niego pojedyncza sciezka;
i tak samo, jak przez jeden kwiat wchodze do krlestwa
kwiatw , czasem przez jedno dziecko odnajde wszystkie dzieci, a nawet wszystkich ludzi.

468

Opowiadaes mi raz o chopcu piegowatym, kulawym, zaszczutym, ktrego


wszyscy we wsi nienawidzili, poniewaz z y jak pasozyt, opuszczony przez wszystkich, a zjawi sie kiedys nie wiadomo skad.

Krzyczano za nim:
Jestes zakaa naszej pieknej wioski! Jestes jak zaraza, co zzera nasze korzenie!
A ty, spotkawszy go, pytaes:
Powiedz mi, kuternogo, czy ty nie masz ojca?
On jednak nie odpowiada.
A poniewaz przyjazni sie tylko ze zwierzetami i drzewami, pytaes:
Dlaczego nie bawisz sie z chopcami w twoim wieku?
Ale on wzruszy ramionami i nic nie odpowiada. Poniewaz chopcy w jego
wieku ciskali za nim kamieniami, jako z e kula i przyszed skad
s, z daleka, gdzie
wszystko jest nie tak, jak trzeba.
Jezeli osmieli sie przyaczy
c do bawiacych,

dorodni chopcy, najzreczniejsi


ze wszystkich, stawali mu na drodze:
Chodzisz jak ropucha i widocznie wygnali cie z twojej wsi! A teraz nasza
chcesz zapaskudzic! Nasza wies jest adna i wszyscy u nas chodza prosci!
A on wtedy po prostu odwraca sie i odchodzi pociagaj
ac
noga. Ludzie zas
spotykajac
go pytali:
Czy ty, kuternogo, nie masz matki?
Ale on nie odpowiada. Patrzy pytajacemu

w twarz przez krtka chwile i czerwieni sie.


Wszyscy wyobrazali sobie, z e jest zgorzkniay i smutny, i nie dostrzegali jego
spokoju i agodnosci. A on by wasnie taki. Taki, a nie inny.
Az jednego wieczoru ludzie ze wsi chcieli go przegnac kijami.
Niech sie wynosi stad,
zaraza, niech idzie gdzie indziej!
Wtedy tys go obroni i spyta:
Czy ty, kuternogo, naprawde nie masz brata?
Twarz chopca rozjasnia sie i spojrza pytajacemu

prosto w oczy:
Owszem, mam brata!
I zarumieniony z dumy opowiedzia o starszym bracie, ktry by wasnie taki,
a nie inny.
By kapitanem gdzies tam, daleko. Mia konia pewnej okreslonej masci
i w dzien zwyciestwa posadzi za soba na konskim grzbiecie jego, kuternoge. Byo
to okreslonego dnia. I kiedys znw pojawi sie ten starszy brat. Na oczach caej
wioski wezmie go znw i posadzi za soba, na konskim grzbiecie. Ale, prawio
dziecko, ja wtedy poprosze, z eby mnie posadzi z przodu, przed kulbaka, a on
sie zgodzi! Ja bede wtedy wszystko widzia. I bede mwi: teraz w lewo, a teraz
w prawo, szybciej!. . . Przeciez brat mi nie odmwi: lubi, jak sie smieje i jestem
zadowolony. I bedziemy tak jechac we dwch!
469

Ten chopiec nie by przedmiotem kulawym, piegowatym chopcem. Byo


w nim cos wiecej poza nim samym i jego brzydota. Naleza do brata. I w dniu
zwyciestwa jecha razem z nim na grzbiecie wojennego rumaka!
Nadchodzi dzien powrotu wojska. Chopiec siedzi na niskim murku ze zwieszonymi nogami. Inni chopcy ciskaja w niego kamieniami:
Ej, ty, kuternogo, pokaz, czy umiesz biegac!
A on tylko patrzy i usmiecha sie. Ciebie zas aczy

z nim tajny pakt. Jestes


swiadkiem tepoty tych, ktrzy widza w nim tylko piegowatego kulawca, a on
przeciez ma brata, ktry wrci na wojennym rumaku.
To wasnie dzis w brat obmyje go z bota, ktrym go obrzucano, i ze swojej
sawy zbuduje mur obronny przeciw ciskanym kamieniom. Chuderlawe dziecko
urosnie nagle w wietrze i pedzie puszczonego w galop konia. Nikt juz nie bedzie
widzia jego brzydoty, poniewaz ma pieknego brata. Jego upokorzenie bedzie zatarte radoscia i chwaa tamtego. On piegowaty, rozgrzeje sie w blasku chway,
jak w soncu. A inni, nareszcie go poznawszy, beda teraz zapraszac do wszystkich zabaw: Masz takiego mocnego brata, chodz biegac razem z nami. . . Jestes
piekny, bo masz takiego brata. A on poprosi brata, z eby i ich, jednego po drugim, wsadza przed kulbake na grzbiet wojennego rumaka, z eby i oni takze napili
sie wiatru. Kulawiec nie bedzie mia za ze, z e ci malcy nie wiedzieli, kim jest
naprawde. Bedzie ich lubi i powie im tak: Ile razy wrci mj starszy brat, zwoam was wszystkich, a on nam bedzie opowiada o wojennych wyprawach. . . Ale
przytula sie do ciebie, bo ty wiesz to wszystko. I w twoich oczach on nie jest taki
brzydki, gdyz poprzez niego widzisz starszego brata.
Ale tys moze przyszed po to, z eby mu kazac zapomniec o raju, o odkupieniu
i o soncu. Przyszedes moze, z eby mu odebrac te zbroje przeciw ciskanym kamieniom. I poddac go znw ciskanemu botu. Przyszedes mu powiedziec: Prbuj,
mj may, z yc inaczej, bo nie masz co oczekiwac przejazdzki za siodem na wojennym rumaku. Moze mu jeszcze obwiescisz, z e jego brat zosta wypedzony
z wojska, z e we wstydzie wedruje teraz ku wiosce i z e tak bardzo utyka na noge,
i z e ciskaja za nim kamieniami?
Albo powiesz mi moze:
Sam go wydostaem martwego z botnistej sadzawki, w ktrej sie utopi,
bo nie mg juz duzej z yc bez sonca. . .
Wtedy zaczne pakac nad ludzka niedola. A dzieki tej wasnie piegowatej
twarzy i temu wasnie rumakowi, tej wasnie przejazdzce na konskim grzbiecie
w dzien zwyciestwa, tej hanbie wsrd wioskowych domw, tej sadzawce (gdzie
jak mi opowiadaes, pyway kaczki, a na brzegu suszya sie nedzna bielizna),
tak wielka napenia mnie litosc dla ludzi, z e nareszcie napotkaem Boga; bo tym
razem prowadzies mnie prawdziwa sciezka mwiac
mi o pewnym konkretnym
dziecku.

470

Nie szukaj swiata, ktre byoby jak jeszcze jeden przedmiot pomiedzy przedmiotami; swiato, ktre wypenia swiatyni
e, jest korona kamieni.
Oliwiac
strzelbe z caym szacunkiem i dla strzelby, i dla oliwy; liczac
kroki
od jednego posterunku strazy do drugiego i salutujac
kapralowi, i ze wzgledu na
samego kaprala, i na ten gest, ktry prowadzi cie do objawienia, czym jest suzba straznika; posuwajac
figury szachowe z powaga i szacunkiem dla przepisw
gry, czerwieniac
sie ze zosci, kiedy przeciwnik oszukuje wbrew reguom, przygotowujesz sobie olsnienie, ktre jest udziaem zwyciezcy. Dociskajac
popregi,
narzekajac
na pragnienie, przeklinajac
wiatry niosace
piach, potykajac
sie, drzac

z zimna i dyszac
w upale, mozesz dostapi
c olsnienia, ktre jest udziaem pielgrzyma, pod warunkiem, z e pozostaniesz wierny nie patosowi lotu, ktry na paszczyznie gasienicy

jest faszywa poetycznoscia, ale zadaniom, jakie niesie kazda


chwila, pielgrzyma, ktry po nagym biciu serca poczuje w pewnym momencie,
z e postawi krok decydujacy
i z e dostapi
cudu.
Chocbym nie wiem jak poetycznie mwi o zamknietych w tobie zasobach
radosci, zostaa mi odmwiona moc ich wydobycia na swiato. Mogem ci jednak
dopomc na paszczyznie budulca. Mwiem o tym, jak dbac o studnie, jak leczyc bable
na doniach, a takze o geometrycznych figurach, w ktre sie ukadaja
gwiazdy i o sznurach wiazanych

w wezy, kiedy ktras ze skrzyn zaadowanych


na juczne zwierze zaczyna sie przekrzywiac. Wezwaem piesniarza czowieka, ktry, nim sie sta wielbadnikiem,

pietnascie lat z eglowa po morzach i ani


w kunszcie ukadania bukietw, ani w sztuce eleganckiego stroju tancerek nie znalaz z rda tak wzniosej poezji. Sa bowiem wezy, ktrymi mozna przycumowac
statek, a ktre dziecko potrafi zwolnic jednym lekkim dotknieciem. Inne wydaja
sie prostsze od falowania abedziej szyi, ale mozesz dac je do rozwiazania

towarzyszowi i zaozyc sie, z e tego nie dokaze. Jezeli zas zakad przyjmie, mozesz
tylko zasia
sc wygodnie i smiac sie do woli, bo taki weze potrafi doprowadzic
czowieka do szau. Pewien mj profesor by tak uczony (mimo z e by slepy na
jedno oko, mia krzywy nos i straszliwie utyka), z e nie omieszka nam przekazac umiejetnosci wiazania

delikatnych kokardek na opakowanym prezencie dla


ukochanej dziewczyny. Kokarda taka bya wtedy udana, kiedy dziewczyna moga
ja rozwiaza
c jednym lekkim ruchem, jakby zrywaa kwiatek. Wtedy, powiada
profesor, prezent wprawi ja w prawdziwy zachwyt, az krzyknie z radosci! A taki by szpetny, kiedy nasladowa okrzyki zakochanej dziewczyny, z e trzeba byo
zamykac oczy.
Dlaczego przesaniam moja mysl szczegami, ktre moga sie wydac bahe, co
prawda niesusznie? Marynarz sawi sztuke, ktra wiedzia to z doswiadczenia
pozwala zwyky sznur przemienic w line holownicza lub ratunkowa. A poniewaz los zdarzy, z e staa sie dla nas warunkiem wstepowania wzwyz, nadawaem
tej zabawie wartosc modlitwy. To prawda, z e z biegiem dni, kiedy karawana juz
sie znuzya, trudno do niej przemwic i brakuje nawet umiejetnosci prostej mo471

dlitwy, ktra jest jak dociaganie

popregw, oczyszczanie zasypanej studni albo


czytanie w gwiazdach. Na kazdym z uczestnikw karawany zda
zya juz narosna
c
skorupa milczenia, kazdy odzywa sie cierpko, ucho ma nieczue i twarde serce.
Nie bj sie. To juz moment, kiedy poczwarka peka i kruszy sie.
Obszedes juz przeszkode, wspiae
s sie na pagrek. Jeszcze nie widac z adnej rznicy miedzy krzemieniami i cierniami tej pustyni, ktra idziesz z trudem,
a krzemieniami i cierniami wczorajszej drogi, a jednak czujesz, jak mocno bije
ci serce i krzyczysz: To juz tu! Towarzysze cisna sie dokoa ciebie, pobladli.
Wszystko w was nagle sie zmienia tak jak w chwili, gdy wstaje sonce. Nagle
wszystko jest ci stokrotnie odpacone: pragnienie, odparzone donie i stopy, wyczerpanie, kiedy sonce stoi w zenicie, i nocny ziab,
wszystkie wiatry sypiace

piaskiem, co zgrzyta w zebach i oslepia, wszystkie pade w drodze zwierzeta,


wszystkie choroby, a nawet zmarli bliscy towarzysze, ktrych trzeba byo pogrzebac. Odpacone zas nie uczta z obfitoscia napojw, nie chodnym cieniem drzew,
nie migotaniem kolorw, kiedy dziewczeta piora bielizne w bekitnej wodzie, ani
nawet nie swietnoscia kopu wienczacych

miasto swiete; ale niedostrzegalnym


znakiem, zwyka gwiazda, ktra sonce obdarza najwyzsza z kopu, jeszcze niewidoczna, tak bardzo daleka;
niewykluczone, z e jeszcze cie od niej dziela geste
rozpadliny, wsrd ktrych obsuwajaca
sie sciezka zakolami spuszcza sie w przepasc ; a potem pionowe skay, na ktre trzeba sie wspia
c, podczas gdy cae ciao
cia
zy ku doowi: a potem jeszcze piasek i piasek, i posrd pustych juz bukakw
na wode, towarzyszy chorych i umierajacych

ostatni posiek sonce. Zasoby radosci, do ktrych z adne sowa nie otworza dostepu, wcia
z jeszcze sa ukryte
w czowieku. I oto nagle, pomiedzy krzemieniami i cierniem, tam, gdzie w piasku
jak wkna nerww przesuwaja sie wez e, jawi sie jakas niewidzialna gwiazda,
bledsza od Syriusza, wypatrywana w noce palacego

wiatru samumu, tak odlega, z e kto nie ma orlego wzroku, nawet jej nie dojrzy w tak niepewnym swietle,
z e ledwie sonce zacznie sie gotowac do switu juz zgasnie; jedno gwiezdne
mrugniecie, nie, nawet nie mrugniecie, ale dla tych, co nie maja orlego wzroku odblask w wypatrujacych

oczach gwiezdnego mrugniecia, odblask odblasku gwiazdy: ale on was przemienia. Wszystkie obietnice okazuja sie spenione,
wszystkie nagrody przyznane, wszystkie niedole stokrotnie odpacone, poniewaz jeden z was, o orlim wzroku, stana
nagle jak wryty i wskazujac
palcem
na cos dalekiego, w przestrzeni, zawoa: To tu!
Wszystko wypenione. Na pozr nic nie otrzymaes. A przeciez otrzymaes
wszystko. Jestes napojony i syty, rany masz opatrzone. I powiadasz: Moge teraz
umrzec, zobaczyem to miasto, umieram szczesliwy! I nie jest to jakas odmiana niewielkiej mocy, jak kiedy spragniony mozesz nareszcie ugasic pragnienie.
Cierpienia tych ludzi byy wielkie, a pustynia bynajmniej nie zwolnia z elaznych
kleszczy. I nie jest to takze usmiech losu: bo takiej radosci nic nie odejmie ani
nawet bliska smierc, jezeli zabraknie wody: po prostu dawaes sie ksztatowac ce472

remoniaowi pustyni, a poddawszy mu sie do konca, dostepujesz teraz oto swieta,


ktre jest dla ciebie jak ukazanie sie zotej pszczoy.
Nie sad
z, z e w czymkolwiek przesadzam. Pamietam dzien, kiedy zabakaw
szy sie na paskowyzach nie tknietych ludzka stopa, odnalazem slady czowieka
i mysl, z e umre wsrd ludzi, wydaa mi sie aska. A przeciez by to ten sam krajobraz, co poprzednio, poza tymi sladami na p juz startymi przez wiatr. I wszystko
byo jak przemienione.
*

A co ja sam zobaczyem, ja ogarniety milczac


a mioscia do ludzi? Patrzyem,
jak popregowaliscie wielbady,
jak szliscie wydra
zeni soncem, pusci wewnatrz,

plujacy
piaskiem, klnac
jedni drugich, albo nareszcie, po dugim monotonnym
marszu, zapadaliscie w milczenie. Nie dawaem wam nic poza skapym

pozywieniem, staym brakiem wody, parzacym

sonecznym skwarem, pecherzami na doniach. Tak, z ywiem was krzemieniem i cierniami. A potem, kiedy nadesza ta
chwila, pokazaem odblask odblasku zotej pszczoy. A wyscie gosno woali, z e
mnie kochacie i z e jestescie wdzieczni.
O tak lekkie sa moje dary. Ale bez znaczenia sa i waga, i liczba. Wystarczy
tylko, z e otworze don, a ruszy naprzd caa armia cedrw, wspinajaca
sie az na
szczyt gry. Wystarczy jedno nasionko!

CC

Gdybym ci ofiarowa zgromadzony majatek


jak nieoczekiwany spadek, czy
mgbym ci dawac jeszcze wiecej? Gdybym ci da w darze, a z pominieciem ceremoniau nurkowania, czarna pere z gebi morza, co mgbym ci dac jeszcze?
Otrzymujesz tylko wtedy, kiedy cos przetwarzasz, poniewaz jestes nasieniem. Nie
ma dla ciebie darw. Jezeli rozpaczasz, z e utracies tyle okazji, chce cie uspokoic: nie ma straconych okazji. Ktos rzezbi w kosci soniowej i przemienia ja we
wzruszajac
a twarz bogini czy krlowej. Ktos inny zdobi naczynia z czystego zo
ta, a produkt tej pracy takze przemawia do ludzkich serc. Zadnemu
z nich zoto
czy kosc soniowa nie zostay dane. Obaj byli tylko droga i przejsciem. I dla ciebie jest tylko budulec, z ktrego trzeba budowac bazylike. Kamieni ci nie brakuje.
Tak i cedrowi nie brakuje ziemi. Ale ziemi moze zabrakna
c cedrw i wtedy pozostanie kamienistym pustkowiem. Na co sie skarzysz? Nie ma straconych okazji,
skoro ty jestes nasieniem. Jezeli nie masz zota, mozesz rzezbic w kosci soniowej. Jezeli nie masz kosci soniowej, mozesz rzezbic w drewnie. Jezeli nie masz
drewna, podnies z ziemi kamien.
w minister o ciez kich powiekach i opasym brzuchu, ktrego skazaem, aby
go odsuna
c od mojego ludu, w caym swoim majatku,

gdzie zoto mozna byo


mierzyc na taczki, a piwnice byy pene diamentw, nie znalaz ani razu okazji,
ktra by chcia wykorzystac. Kto inny dostaje do reki gadki kamyk i kamyk staje
sie dla niego cudowna okazja.
Kto sie skarzy, z e swiat nie speni jego oczekiwan, widocznie sam nie speni
oczekiwan swiata. Kto sie skarzy, z e miosc nie daa mu peni, z le pojmuje miosc :
ona nie jest prezentem, ktry mozna otrzymac.
Nie brak ci okazji, z eby kochac. Mozesz zostac z onierzem krlowej. Krlowa
nigdy cie nie pozna, a ty zaznasz peni miosci. Widziaem geometre zakochanego
w gwiazdach. Promienie ich swiata przemienia w prawa poznawalne umysem.
By przekazem, droga i przejsciem. By pszczoa kra
zac
a wok jednej gwiazdy
i jak z kwiatu zbiera z niej mid. Widziaem, jak umiera szczesliwy, poniewaz
udao mu sie przemienic siebie w pare znakw i figur geometrycznych. Podobnie ogrodnik, ktry wyhodowa nowa odmiane rzy. Gwiazdom moze zabrakna
c
geometry. Ogrodowi moze zabrakna
c ogrodnika. Ale tobie nie brakuje ani gwiazd,
474

ani ogrodw, ani okragych

kamykw na wargach morza. Nie mw mi, z e jestes


biedny.
Zrozumiaem tez niejedno obserwujac
straznikw odpoczywajacych

w porze

wieczerzy. Sa to ludzie, ktrzy jedza. Zartuja przy tym. Poszturchuja sie wzajemnie. Wyczuwa sie w nich wrogosc w stosunku do straznicy i nocnego czuwania.
Koniec tej meki, teraz sie weselimy. Meka jest czyms wrogim. Wszystko to prawda. Ale nie tylko wrogim, bo zarazem jest warunkiem ich istnienia. Podobnie jak
wojna i miosc . To, z e jestes z onierzem, dodaje ci blasku w miosci. To, z es kochajac
poszed na wojne, uczyni z ciebie lepszego z onierza. Czowiek umierajacy

na pustyni nie jest tepym automatem. Prosi towarzysza: Zaopiekuj sie moja ukochana albo moim domem, albo moimi dziecmi. . . A towarzysz potem sawi jego
poswiecenie.
Przygladaem

sie tez owym uciekinierom berberyjskim oni juz nie umieli


z artowac ani sie poszturchiwac wzajemnie. Nie mysl, z e tu chodzi o zwyka rznice, jak na przykad, kiedy usuniesz chory zab
i bl ustanie. Niewielka to rznica
i nie ma w niej mocy. Woda nic ci nie da, jezeli bedziesz pi po trochu, ile razy
poczujesz pragnienie, a narzucajac
sobie zasade picia tylko raz na dzien, mozesz
rzeczywiscie dodac jej ozywczego smaku. Znajdziesz wiecej zadowolenia. Ale
bedzie to nadal zadowolenie twojego brzucha, ktre donikad
nie prowadzi. Tak
i wieczorny odpoczynek, i posiek straznikw, gdyby by tylko ulga po caodziennej mece. Nie byoby w nim nic poza zaostrzonym apetytem z aroka. Zbyt atwo
byoby nadac sens z yciu owych Berberw, zezwalajac
im po prostu jesc tylko
w dni swiateczne.

..
Ale ja moich straznikw ksztatuje wtedy, kiedy stoja na strazy. Kiedy przychodza jesc , sa juz kims. Ich posiek to nie jado dawane bydu na opas. Wieczor
ny chleb moich straznikw jest jak komunia. Zaden
z nich oczywiscie nie wie
o tym. A przeciez tak samo, jak chleb staje sie dzieki nim czujnoscia i spojrzeniem
obejmujacym

miasto, tak i owa czujnosc i spojrzenie obejmujace


miasto staja sie
dzieki nim religia chleba. To nie ten sam chleb, ktry jedza wszyscy inni. Jezeli
chcesz poznac tajemnice, nie znana im samym, posuchaj z ukrycia, co mwia
zalecajac
sie do kobiet w dzielnicy taniej miosci. Staem na murach, powiadaja, az tu trzy kule gwizdney mi koo ucha. Ale staem dalej, nic sie nie baem.
I z duma podnosza do ust kawaek chleba. A ty, niemadry,

suchasz, co mwia,
i nie rozrzniasz przechwaki z odaka od wstydliwej miosci. Bo kiedy z onierz
tak opowiada o swojej suzbie, to nawet nie po to, z eby sie wyniesc w cudzych
oczach, ale z eby przezyc jeszcze raz uczucie, ktrego nie potrafi wyrazic. On nie
potrafi wyznac przed samym soba, z e kocha miasto. Umrze dla swojego bstwa,
ktrego imienia nie zna. Juz mu sie odda, ale chce, z ebys ty o tym nie wiedzia.
I tej niewiedzy wymaga tez od siebie. Czuby sie upokorzony, gdyby wygladao,

z e poszed na lep wielkich sw. A poniewaz nie umie formuowac tego, co czuje,
leka sie instynktownie narazic swoje kruche bstwo na ostrze twojej ironii. A tak475

z e swojej wasnej. Widzisz zatem, jak z onierze graja role zuchw i z odakw
(bawia sie jednoczesnie, z es ty sie da wzia
c na to), aby gdzies w gebi duszy,
niejako potajemnie, kosztowac cudownego smaku daru, jakim jest miosc .
Kiedy dziewczyna im powie: To smutne: niejeden z was zginie na wojnie. . . ,
potwierdza haasliwie. Ale potwierdza przeklenstwami i narzekaniem. Jej sowa obudza w nich jednak tajemna satysfakcje, z e ktos ich nareszcie przejrza na
wskros. Gdyz oni istotnie umra z miosci.
Ale sprbuj im mwic o miosci, a rozesmieja ci sie w nos! Cz to, masz ich
za durniw, co oddadza krew za piekne swka? Odwaga, owszem, do tego sie
przyznaja, przez prznosc . Ale zuchw graja przez wstydliwosc uczuc. I maja racje, bo zdarza sie, z e naprawde ktos chce z nich durniw zrobic. Odwoujac
sie do
miosci miasta, ktos chce ich posac, z eby ratowali pene spichlerze. A oni drwia
sobie ze zwykych spichlerzy. Pogarda dla oszustwa kaze im udawac, z e przez
prznosc wystawiaja sie na smierc. Oszust nie potrafi poja
c, czym jest naprawde
miosc do miasta. A oni wiedza, z e nie pojmujesz tego ty, w swojej sytosci. Nie
mwiac
nic, ocala miasto swoja mioscia, a z e twoje spichrze znajduja sie w obrebie miasta, wiec rzuca ci obelzywie, jak psu rzuca sie kosc , twoje pene, ocalone
spichrze.

CCI

Robisz mi przysuge oceniajac


mnie surowo. Istotnie, pomyliem sie opisujac
widziany krajobraz. Niedokadnie zarysowaem bieg rzeki, zapomniaem o tej
wiosce. Wiec przychodzisz i z tryumfem, gosno wypominasz moje bedy. Ja
zas pochwalam to, co robisz. Miaem za mao czasu, z eby wszystko wymierzyc,
wszystko wyliczyc. Chciaem przede wszystkim, z ebys przekona sie, jak wygla
da swiat ogladany

z gry, ktra wybraem. Jezeli cie porwie moja praca, pjdziesz


w tym samym kierunku, ale dalej. Pomoges mi tam, gdzie ja sie okazaem za saby. To dobrze.
Kiedy bowiem wydaje ci sie, z e mi przeczysz, mylnie oceniasz moje zamiary.
Ty jestes z rasy logikw, historykw i krytykw, dyskutujacych

o tworzywie, nie
wiedzacych

jednak, jakie oblicze powstanie z tego tworzywa. Mnie nie obchodza teksty praw i szczegowe przepisy. Ty je wymyslaj. Ja chce w tobie obudzic
tesknote do morza i dlatego opisuje statek na falach, rozgwiezdzone noce i te kraine, ktra wsrd morza zakreslaja zapachy, wypeniajace
powietrze wok wyspy.
Opowiadam ci o tym, jak rankiem znajdujesz sie nagle choc oczy niczego jeszcze nie widza w jakims zamieszkanym swiecie. Wyspa jeszcze niewidoczna,
ale juz obecna na morzu jak koszyk korzennych przypraw, przyniesiony na plac
targowy. Majtkowie obok ciebie nie sa juz grubianscy i rozkudani, ale sami
nie wiedzac
dlaczego pona jakims czuym pragnieniem. Nie syszac
jeszcze
z adnego dzwieku, juz mysla o dzwonach, bo swiadomosc domaga sie gosw,
kiedy uszy juz sie wsuchuja. Tak samo, kiedy zblizam sie do ogrodu, ledwo sie
znajde na skraju tego kregu, ktry wypenia aromat rz, juz jestem szczesliwy. . .
I dlatego na morzu czujesz smak miosci, odpoczynku albo smierci, w zaleznosci
od tego, skad
wasnie wieje wiatr.
Ale ty masz dalsze uwagi. Statek, ktry opisywaem, nie wytrzyma burzy
i trzeba go koniecznie zmienic w tym lub innym szczegle. Zgadzam sie. Zmieniaj! Ja naprawde nie znam sie na deskach i gwozdziach. Potem twierdzisz, z e
korzenne przyprawy, jakie obiecywaem, okazay sie inne. Twoja znajomosc rzeczy przekonaa mnie: rzeczywiscie sa inne. Zgadzam sie. Nie znam sie niestety
na botanice. Chodzi mi wyacznie

o to, z ebys zbudowa statek i na penym morzu napotka dalekie wyspy. Popyniesz tam, z eby zaprzeczyc temu, co mwiem.
477

I zaprzeczysz mi. A ja uszanuje twoje zwyciestwo. Ale potem, juz po twoim powrocie, pjde powoli, peen milczacej
miosci, obejrzec waskie

uliczki portowe.
Uksztatowany ceremoniaem stawiania z agli, odczytywania drogi z gwiazd
i mycia pokadu wrcisz; a ja ukryty w cieniu usysze, jak po to, z eby i oni
zostali z eglarzami spiewasz synom piosenke o wyspie, ktra rozposciera na
morzu wonie, jak kolorowy targ. I wrce szczesliwy.
Nie udz sie, z e przyapiesz mnie na istotnym bedzie albo zaprzeczysz waznym prawdom. Mnie chodzi o z rdo, a nie o szczegowe wyniki. Czy mozesz
wykazac rzezbiarzowi, z e nie powinien by rzezbic popiersia wojownika, ale kobieca twarz. Poddajesz sie wrazeniu kobiety czy wojownika. Oni po prostu sa, widzisz ich przed soba. Jezeli zwrce oczy do gwiazd, nie bede z aowa morza. Mysle teraz o gwiazdach. Kiedy tworze, nieistotny jest dla mnie twj opon wziaem

od ciebie tworzywo i uksztatuje z niego twarz. Ty najpierw bedziesz protestowa.


Ten kamien, powiesz, jest czescia czoa, a nie ramienia. To mozliwe, odpowiem.
I tak byo. A ten, powiesz, jest czescia nosa, a nie ucha. Mozliwe, odpowiem. I tak
tez byo. A te oczy. . . , powiesz ale kiedy tak bedziesz wszystko kwestionowac, zblizac sie i odsuwac, przechodzic z lewa na prawo, z eby skrytykowac to, co
robie, nadejdzie moment, kiedy ukaze ci sie w swietle jednosc mojego dziea, ta
wasnie, a nie inna twarz. I wtedy wstapi
w ciebie cisza.
Nieistotne, jakie mi wykazesz bedy. Prawda miesci sie gdzie indziej. Sowa
zleja przedstawiaja i kazde z nich mozna poddac krytyce. Nieudolnosc jezyka
nieraz sprawia, z e przecze sam sobie. Ale nie pomyliem sie w tym, co najwazniejsze: rozrzniam, co jest puapka, a co aktem pojmania. On jest wsplna miara
poszczeglnych elementw puapki. Nie logika bowiem spaja ze soba elementy,
ale wsplne bstwo, ktremu one razem suza. Moje sowa sa niezreczne i na
pozr niespjne: ale nie ja sam w ich centrum. Ja po prostu jestem. Jezeli przygotowaem strj dla prawdziwego ciaa, nie mam sie co troszczyc, czy prawdziwe
sa jego fady. Kiedy widzisz idac
a piekna kobiete, fady rozwiewaja sie i ukadaja
na nowo, ale ich harmonia jest wcia
z nienaganna.
Nie wiem, jaka logika rzadzi
fadami sukni. Ale te wasnie fady, a nie z adne
inne, budza we mnie bicie serca i pozadanie.

CCII

Moim darem bedzie na przykad to, z e mwiac


o niej ofiaruje ci Mleczna Droge ponad miastem. Albowiem w moich darach jest przede wszystkim prostota.
Powiedziaem ci: Oto, jak rozmieszczone sa ludzkie domostwa pod gwiazdami.
To prawda. Popatrz: jezeli tam, gdzie mieszkasz, pjdziesz w lewo, napotkasz
obrke, a w niej twojego osa. W prawo twj dom, a w nim z one. Przed soba masz gaj oliwny. Z tylu dom sasiada.

Oto kierunki, w jakie prowadzi cie


aktywnosc pokornych i spokojnych dni. Jezeli masz ochote wasne losy wzbogacic o znajomosc losw cudzych (gdyz wtedy twoje nabieraja sensu), zapukasz
do drzwi przyjaciela. Jego dziecko, ktre ozdrowiao, wskaze kierunek, gdzie bedziesz szuka uzdrowienia dla dziecka wasnego. Motyka, ktra mu skradziono
w nocy, rozszerzy granice nocy na wszystkie noce i wszystkich zodziei, skradajacych

sie jak koty. Nie bedziesz spa, bedziesz czuwa. Zas smierc przyjaciela
sprawia, z e i ty sie stajesz smiertelny. Kiedy natomiast masz ochote na noc miosci, zwracasz sie ku wasnemu domowi i z usmiechem przynosisz wyszywana
zotem materie, nowy dzbanek na wode albo perfumy, cos takiego, co sie przemienia w radosny smiech; tak jak w zimie podsyca sie radosc ognia dokadajac
dobrze
suchych szczap. A jesli o swicie masz isc do pracy, idziesz ciez kim krokiem obudzic osioka, ktry spi stojac
w obrce, i pogaskawszy go po szyi wypychasz na
droge.
Jezeli jednak po prostu trwasz i nie podejmujac
niczego, oddychasz spokojnie i nie wybierasz sie w z adna ze stron, otacza cie przeciez krajobraz peen napiec magnetycznych, wezwan, zaproszen, odtrace
n. A kroki, ktre stawiasz idac

w okreslonym kierunku, obudza w tobie okreslony stan ducha. W niewidzialnej


strefie masz kraine pena lasw, pustkowi i chocbys by w niej nieobecny w danym
momencie, nalezysz do tego wasnie, a nie innego ceremoniau.
*

A jezeli teraz dodam twojemu krlestwu jeszcze jeden kierunek gdyz spogladae

s dotad
przed siebie i do tyu, na prawo i na lewo. Jezeli otworze ci nad

479

gowa sklepienie katedry, ktre ci pozwoli, w nedznej dzielnicy, gdzie moze dusisz sie smiertelnie, przezywac to, co przezywa marynarz na penym morzu; jezeli
rozwine dla ciebie powolna tasme czasu, jeszcze powolniejsza niz rytm dojrzewania zbz, i poczujesz sie stary, liczacy
tysiac
lat, albo mody z yjacy
zaledwie
jedna godzine pod gwiazdami. . . Wtedy dodam nowy kierunek do tych, co juz
istnieja. Jezeli zapragniesz kochac, oczyscisz najpierw swoje serce siadajac
przy
oknie. Mieszkajac
w nedznej dzielnicy, gdzie dusisz sie nieznosnie, zwrcisz sie
do z ony: Jestesmy sami, ty i ja, pod gwiazdami. I oddychajac
u okna zostaniesz
oczyszczony. Staniesz sie znakiem z ycia, jak mody ped roslinny, ktry wyrs
w szczelinie skalnej, pomiedzy granitem a gwiazdami, obudzony ze snu, kruchy
i zewszad
zagrozony, ale obdarzony energia, ktra bedzie trwac przez wieki. Staniesz sie ogniwem ancucha, podejmiesz zadana ci role. A jezeli pjdziesz do
sasiada

i przysiadszy przy ogniu bedziesz suchac gosw swiata ach, jakze


pokornego swiata, bo sasiad

bedzie ci opowiada, co sychac w najblizszym domu


i z e wrci z wojska jakis z onierz, a dziewczyna wysza za ma
z wtedy dam ci

dusze pojemniejsza na wysuchanie tych zwierzen. Slub,


noc i gwiazdy, powrt
z onierza i cisza wszystko to stanie sie dla ciebie nowa muzyka.

CCIII

Mwisz, z e ta kamienna don, ciez ka i jakby gruzowata, jest brzydka. Nie moge sie z toba zgodzic. Musze wiedziec, jakiej to rzezby jest owa don fragmentem.
Moze paczacej
dziewczyny? Wtedy miabys racje. Moze muskularnego kowala?
Wtedy ta reka jest piekna. Tak tez jest z czowiekiem, ktrego nie znam. Chcesz
mnie przekonac, jaki jest pody: Kama, zdradza, rabowa, wyrzuci precz z one. . .
Ale to z andarm rozstrzyga na podstawie czynw, poniewaz w jego podreczniku czyny zostay rozrznione na czarne i biae. A wymaga sie od niego utrzymania
porzadku,

nie osadu.
Podobnie i podoficer oceniajacy
twoje cnoty wedle umiejetnosci sprawnego w ty zwrot. Oczywiscie musze szukac oparcia rwniez
w z andarmie, poniewaz kult ceremoniau przewyzsza kult sprawiedliwosci, jako
z e ceremonia ksztatuje czowieka, a sprawiedliwosc dopiero daje mu gwarancje.
Jezeli w imie sprawiedliwosci zniszcze ceremonia, zniszcze tym samym czowieka i sprawiedliwosc stanie sie bezprzedmiotowa. Sprawiedliwy jestem przede
wszystkim wobec bogw, do ktrych nalezysz. Zdarza sie jednak, z e mnie prosisz, nie abym postanowi ukarac bad
z okazac aske komus, kogo nie znam (w tym
przypadku zlecibym z andarmowi fatyge poszukania odpowiedniej strony w podreczniku), ale abym okaza komus wzgarde lub szacunek co jest juz zupenie
czyms innym. Bywa bowiem, z e mam szacunek dla kogos, kogo skazuje, albo
skazuje tego, dla kogo z ywie szacunek. Niejeden raz prowadziem z onierzy do
walki z nieprzyjacielem, ktrego szczerze kochaem.
I tak samo jak znam szczesliwych ludzi, ale nie wiem nic o szczesciu, tak jak
nie wiem takze nic o rabunku, morderstwie, odtraceniu

z ony czy zdradzie, jezeli


nie sa to okreslone czyny okreslonych ludzi. Sowa, ktre sa jak plewy na wietrze,
nie potrafia przekazac samej substancji czowieka, podobnie jak nie przekaza,
czym jest posag,
czowiekowi, ktry tego posagu
nie widzia.
Pewien czowiek budzi zatem w tobie wrogosc , oburzenie albo wstret (z przyczyn moze niejasnych, tak jak niektrzy ludzie unikaja pewnego typu muzyki).
Jezeli podajesz przykadowo jakis jego czyn, chcesz, aby sta sie argumentem
twojej dezaprobaty, ktra pragniesz przekazac innym. Tak samo i poeta, ktrego czyjs los, jeszcze dotad
swietny, ale juz smiertelnie zagrozony, napenia me481

lancholia, bedzie mwi o pazdziernikowym soncu. Przy czym nie bedzie mu


oczywiscie chodzio ani o sonce, ani o okreslony miesiac
roku. Jezeli zas bede
ci chcia opowiedziec o nocnej rzezi, kiedy bezgosnie spadajac
na wroga obozujacego

wsrd miekkich piaskw utopiem go w jego wasnym snie, poacz


e ze
soba dwa sowa, mwiac
na przykad o szablach sniegu; po to mianowicie, z eby
uchwycic te jaka
s niewyrazalna miekkosc , bo przeciez nie chodzi mi ani o szable,
ani o snieg. Tak rwniez istote czowieka uchwyc w jednym czynie, ktry bedzie
miec taka wartosc jak obraz poetycki w wierszu.
Uraza musi sie stac pretensja. Musi przybrac jakies oblicze, gdyz nikt nie zniesie w sobie obecnosci widm. Czego chce dzis wieczorem twoja z ona? Podzielic
sie z powiernica swoja uraza. Rozlac ja wok siebie. Gdyz czowiek nie potrafi
z yc sam. Musisz wiec podbijac innych dokoa siebie poezja. Ona bedzie wiec
pynnie i z emfaza wyliczac twoje niecne postepki. Jezeli zas jej przyjacika
wzruszy tylko ramionami poniewaz te wyrzuty, oczywiscie, sa bez wiekszego
znaczenia wcale jej to nie uagodzi. Zarzutw moze byc wiecej. Jej sie po prostu nie udao przekazac tego, co chciaa. Ze dobraa obrazy poetyckie. Jej uczucie
natomiast jest czyms niewatpliwym

po prostu istnieje.
Podobnie jest z lekarzem, kiedy cie cos boli. Wysunae
s taka lub inna przyczyne. Masz swoje zdanie na ten temat. Lekarz wykazuje ci, z e sie mylisz. Mozliwe,
z e w ogle nie jestes chory. Ale ty juz protestujesz. Niedobrze opisaes swoja chorobe, ale absolutnie nie podajesz jej w watpliwo

sc . To lekarz jest osem. Przechodzisz od jednego opisu do drugiego, az caa rzecz wyswietlisz. A chocby lekarz
dalej ci przeczy, nie bedzie w stanie zlikwidowac w tobie choroby, skoro ona ist
nieje. Zona
bedzie oczerniac twoja przeszosc , twoje pragnienia i opinie. Na nic
sie nie zda walczyc z pretensja. Ofiaruj jej bransolete ze szmaragdem. Albo ja
wychostaj.
*

mi ciebie: z al mi, kiedy sie kcisz i kiedy sie godzisz, bo to wszystko jest
Zal
z innej paszczyzny niz miosc .
Miosc to przede wszystkim milczaca
uwaga. Kochac to kontemplowac. Nadchodzi moment, kiedy moi straznicy staja sie poslubieni miastu. Nadchodzi moment najwiekszej bliskosci z kochana kobieta, kiedy nie chodzi juz o taki czy inny
gest, czy szczeg twarzy, czy i jakies jej sowo, czy w ogle o sowo, ale o Nia.
Nadchodzi moment, kiedy samo jej imie wystarcza: jest jak modlitwa, do ktrej nic nie mozna dodac. Nadchodzi moment, kiedy niczego nie wymagasz dla
siebie. Ani ust, ani usmiechu, ani czuego dotkniecia doni, ani oddechu jej obecnosci. Poniewaz wystarcza ci, z e Ona jest.

482

Nadchodzi moment, kiedy nie ma o co pytac czy chciec zrozumiec: ani tego
kroku, ani sowa, tej decyzji czy tej odmowy, czy tego milczenia. Poniewaz po
prostu Ona jest.
Ale niekiedy kobieta wymaga, z ebys sie tumaczy. Rozpoczyna dochodzenie
na temat twoich czynw. Myli miosc i z adz
e posiadania. Po co wtedy odpowiadac? Co znajdujesz w niej, jesli cie nawet bedzie suchaa z uwaga?
Chciaes
przede wszystkim, aby cie ktos milczaco
zaaprobowa, nie dla takiego czy innego
gestu, ani dla takiej czy innej zalety, ani dla takiego czy innego sowa, ale aby
zaaprobowa ciebie takiego, jaki jestes, w caej twojej nedzy.

CCIV

Czuje skruche, poniewaz nie uzytkowaem z umiarem otrzymanych darw,


ktre zawsze sa tylko droga ku czemus: a ja pozadaem

ich dla nich samych i znalazem w nich tylko pustke. Myliem bowiem umiar ze skapstwem

dotyczacym

czy to ciaa, czy ducha, i wcale nie zamierzaem wprawiac sie w tej cnocie. Wydaje mi sie, z e wolno podpalic las, z eby przez godzine grzac sie przy ogniu, gdyz
taki ogien ma w sobie cos krlewskiego. A jesli w czasie bitwy sysze, jak dokoa mojego konia swiszcza kule, nie mam zamiaru oszczedzac siebie. Jestem tyle
wart, jaki jestem w kazdym momencie z ycia: owoc, ktry gardzi ktrymkolwiek
etapem wzrostu, nigdy nie dojrzeje.
Dlatego uwazam za smieszne, kiedy jakis plujacy
atramentem pismak w czasie oblez enia miasta nie pokazuje sie nawet na murach, gardzac,
jak powiada,
fizyczna odwaga. Tak jakby chodzio tu o jakis stan czowieka, a nie o przejsciowy moment. Jakby to miao byc celem samym w sobie, a nie zwykym warunkiem
przetrwania miasta.
Gdyz ja z kolei gardze pospolitym obzarstwem i nie po to z yje, z eby trawic c wiartki miesa. Ale niejedna c wiartka miesa dodaje siy ciosom mojej szabli,
a moja szabla dodaje siy przetrwania krlestwu.
I choc w czasie bitwy nie z auje szabli (czy to, by zaoszczedzic wysiku ramienia, czy z mazgajstwa i strachu), nie chciabym, z eby historiografowie krlestwa
przedstawiali mnie jako rebaje, bo nie mieszcze sie cay w wywijaniu szabelka.
I choc budza we mnie nieufnosc ludzie przesadnie delikatni, ktrzy jedza tak, jakby ykali lekarstwo, nie chciabym takze, z eby historiografowie zrobili ze mnie
z aroka, bo nie mieszcze sie cay w rozkoszach brzucha. Jestem jak dobrze zakorzenione drzewo i nie pogardzam z adnym skadnikiem miazgi, ktra korzenie
wchaniaja. Dzieki niej rozkadam szeroko konary.
*

Przekonaem sie wreszcie, z e mylne byy moje sady


o kobietach.
Pewnej nocy ogarnea mnie skrucha i zobaczyem, z e nie wiem wcale, jak
z nimi postepowac. Byem podobny do czowieka, ktry jak rabus nie pojmujacy

484

ceremoniau przestawia figury na szachownicy z bezcelowym pospiechem, a nie


znajdujac
w ich nieadzie radosci zrzuca je wreszcie na podoge jednym ruchem
reki.
Tej nocy, o Panie, podniosem sie z kobiecego zka z gniewem, gdyz zrozumiaem, z e byem jak bydo w oborze. Nie jestem, Panie, suga kobiet.
To nie to samo. Wspinaczka na szczyt grski a poszukiwanie najwyzszego
piekna krajobrazu, kiedy cie wnosza na gre w lektyce. Bo ledwies ogarna
wzrokiem rozciago
sc bekitnej rwniny, juz ogarniety nuda prosisz przewodnikw,
z eby cie zaniesli gdzie indziej.
Szukaem w kobiecie daru, ktry moze mi ofiarowac. Pragnaem

jej czasem
jak dzwieku dzwonu, za ktrym teskniem. Ale po co ci, noca i dniem, wcia
z
ten sam dzwiek dzwonu? Odozysz niebawem dzwon na strych i nie bedziesz go
potrzebowa. Kiedy indziej pragnaem

kobiety dla owej subtelnej intonacji gosu,


kiedy mwia: Ty, mj Pan. . . Ale sowem czowiek szybko sie nuzy i marzy
juz o innej piosence.
Wiec chocbym ci da dziesiec tysiecy kobiet, a one jedna po drugiej ofiaruja ci
to, co jest ich szczeglnym powabem, bedziesz potrzebowa wcia
z innych, z eby
osiagn
a
c penie szczescia: bo przeciez wcia
z jestes inny, w zaleznosci od pr roku,
dni i pogody.
Zawsze jednak uwazaem, z e nikt nie zdoa poznac do konca nawet jednej duszy ludzkiej, ktra gdzies w sekretnej gebi kryje wewnetrzny pejzaz o nie tknietych ludzka stopa rwninach, cichych parowach, potez nych grach, tajemniczych
ogrodach, i z e o kimkolwiek wasciwie mgbym opowiadac, nie nuzac
suchaczy,
przez cae z ycie; nie rozumiaem wiec tej czy innej sposrd znanych mi kobiet,
przychodzacej
z tak mizernymi zasobami w duszy, z e ledwie by tego starczyo na
jeden wieczr.
Nie traktowaem ich, Panie, jak uprawnej roli, gdzie trzeba chodzic dzien
w dzien, przez cay rok, jeszcze przed switem, w ciez kich zaboconych butach,
z pugiem, koniem, brona i workiem ziarna, a takze znajomoscia pogody: zmiennych wiatrw i nadchodzacych

deszczw, oraz ze znajomoscia chwastw, a przede


wszystkim choc wiernie, aby otrzymac to, co jest dla mnie przeznaczone; ja
natomiast nie widziaem w nich nic wiecej, jak te podobne do manekinw dziewczeta, ktre w ubogiej wiosce wypychaja do przodu miejscowi notable, kiedy zajedziesz tam objezdzajac
swoje krlestwo, a ktre na powitanie przybyego recytuja jakies czoobitne sowa albo skadaja w darze kosz owocw. Jestes istotnie
obdarowany, gdyz ich usmiech jest czysty w zarysie, harmonijny gest, ktrym ci
wreczaja owoce, a przemwienie wzruszajaco
naiwne; ale ty w jednej chwili wyczerpujesz te dary do dna, jakbys jednym haustem wypi mid, gaszczac
swieze
policzki i chonac
oczyma aksamitny puch zakopotania. A przeciez i one sa takz e jak zagony ornej ziemi, ciagn
ace
sie po horyzont, gdzie nie znajac
dostepu,
zgubibys sie bezpowrotnie.
485

Ale ja chciaem w kazdej kolejnej pasiece podbierac gotowy mid, zamiast


przenikna
c te przestrzen, ktra zrazu nic ci nie ma do dania, ale za to bedzie
wymagaa, abys szed i szed, bo powinienes dugo i w milczeniu isc obok pana
wosci, jezeli chcesz, aby stay sie twoja ojczyzna.
Znaem, jak wiecie, jedynego prawdziwego geometre a mojego przyjaciela,
ktry potrafi mnie nauczac noca i dniem, do ktrego przychodziem z moimi
problemami, nie aby je rozwiaza,

ale z eby na nie spojrza swoimi oczami; gdyz


on bedac
soba, takim wasnie, a nie innym, inaczej niz ja sysza te sama nute,
inaczej niz ty widzia sonce, i inny smak miay dla niego te same pokarmy: on
z przyniesionych elementw tworzy jakby owoc o niepowtarzalnym smaku, cos
po prostu niewymiernego, nie do obliczenia, jaka
s energie o wasnie takiej, a nie
innej wartosci, tak wasnie, a nie gdzie indziej ukierunkowana. Ja w nim poznaem, co to jest przestrzen, i przychodziem do niego wiedzac,
z e znajde swiezy
wiatr od morza albo samotnosc ale czy otrzymabym od niego te dary, gdybym
szuka nie czowieka, a gotowych zapasw, gdybym szuka owocw, a nie drzewa
i gdybym za wystarczajace
dla umysu i serca uzna pewne reguy geometrii?
Panie, te kobiete, ktra mi dajesz w dom, dajesz mi po to, z ebym ja uprawia,
towarzyszy jej i odkrywa ja.
Tylko dla tego, kto wzrusza ziemie, myslaem sobie, sadzi drzewa oliwne
i sieje jeczmien, nadchodzi godzina przemiany, ktrej nie zazna ten, kto kupuje
chleb w sklepie. Nadchodzi godzina swieta z niwnego. Pora zwzki zbiorw, kiedy
powoli uchyla skrzypiace
wrota na pena sonca stodoe. Bo kiedy nadejdzie czas,
zamknieta w spichrzu pryzma ziarna, nad ktra sie unosi, nie osiada jeszcze,
rozpylona jak kurz aureola zotej plewy, potrafi rozpalic z arem wielkie poacie
czarnej roli.
Za droga szedem, Panie, myslaem dalej. Szedem otoczony kobietami, w pospiechu, jakby to bya podrz bez celu.
Byem udreczony jak na bezkresnej pustyni, szukajac
oazy, ktra nie jest oaza
miosci, ale tego, co jest gdzies dalej.
Szukaem skarbu, ktry mia byc w niej rzekomo ukryty, tak jak sie szuka
przedmiotu pomiedzy innymi przedmiotami. Jak wioslarz pochylaem sie nad urywanym kobiecym oddechem. Ale byem wcia
z w tym samym miejscu. Chona
em oczami doskonaosc ciaa, wdziek cienkich przegubw doni, okiec jak ucho
dzbana, z ktrego chciabys pic. Dreczy mnie niepokj, wiadomo ku czemu zmierzajacy.
Czuem pragnienie, na ktre wiadome byo lekarstwo. Ale z e obraem za
droge, patrzyem w twarz prawdzie i wcia
z nie rozumiaem.
Byem jak szaleniec, ktry noca pojawia sie wsrd ruin, uzbrojony w opate,
kilof i duto, i zaczyna kruszyc mury. Odwraca kamienie, opukuje ciez kie pyty
posadzki. Miota sie, ogarniety jaka
s posepna z arliwoscia, gdyz myli sie, Panie,
i poszukuje gotowego skarbu bogactwa zozonego tu przed wiekami w jakiejs
sekretnej szkatuce, jak pera w muszli; z rda modosci dla starca, gwarancji bo486

gactwa dla skapego,

obietnicy miosci dla zakochanego, nagrodzonej dumy dla


dumnego i chway dla tego, kto chway szuka. A przeciez w skarb to proch i marnosc , bo nie ma owocu, ktrego by nie wydao drzewo, i nie ma radosci, ktrej
bys sam nie zbudowa. Jaowy to trud: szukac pomiedzy kamieniami jednego kamienia, ktry by by bardziej od innych porywajacy.
Grzebiacy
w trzewiach ruin
szaleniec nie znajdzie ani chway, ani bogactwa, ani miosci.
Podobny wiec do tego czowieka, ktry noca kuje jaowy grunt, nie znalazem
w rozkoszy nic ponad przyjemnosc , jaka sie cieszy skapiec

przyjemnosc absolutnie bezpodna. Znalazem w niej tylko siebie samego. Nie mam co z soba robic,
Panie, i nuzy mnie echo wasnej rozkoszy.
Chce stworzyc ceremonia miosci, aby swietowanie zaprowadzio mnie w inne krainy. Gdyz nic z tego, czego szukam, i czego pragne, i czego pragna ludzie,
nie lezy na paszczyznie dostepnego im tworzywa. A tymczasem czowiek szuka
bez sensu posrd kamieni czegos, co jest zupenie innej natury, zamiast z tych
wasnie kamieni zbudowac bazylike; radosci nie da mu bowiem jeden sposrd
tych kamieni, ale pewien ceremonia kamieni, kiedy katedra stanie juz gotowa.
I kobieta przestaje byc jednoscia, kiedy nie umiem czytac poprzez nia tego, co
jest gdzies gebiej.
Kiedy patrze, Panie, jak spi poslubiona mi kobieta, cieszy mnie, z e taka jest
piekna, tak delikatne ma ciao i tak ciepe piersi i dlaczego nie miabym w niej
znalezc dla siebie nagrody?
Ale juz teraz rozumiem Twoja prawde. Ta, ktra spi i ktra za chwile obudze
kiedy tylko stane blisko i padnie na nia mj cien nie powinna byc dla mnie
murem, ktry staje na mojej drodze, ale drzwiami, ktre prowadza gdzies dalej;
a mnie nie wolno jej rozproszyc na luzne czastki,

szukajac
nieosiagalnego

skarbu,
ale mam ja spoic w jedno mocna wiezia w ciszy mojego uczucia.
Czy moge wtedy doznac rozczarowania? Rozczarowana bywa kobieta, gdy
otrzyma w prezencie klejnot. Bo moze od jej opalu adniejszy jest szmaragd. A od
szmaragdu piekniejszy jest diament. A z wszystkich diamentw najpiekniejszy
jest ten, ktry jest wasnoscia krla. Nie ma wartosci przedmiot ceniony dla niego
samego, jezeli nie posiada sensu doskonaosci. Bo nie rzeczami z yje, ale sensem
rzeczy.
A przeciez jakis niezrecznie wykonany pierscionek, zwieda rza zaszyta
w kawaek ptna, jakis dzbanek na wode, moze nawet cynowy, uzywany do parzenia herbaty, zanim sie bedziecie kochac, te przedmioty sa niezastapione,

gdyz
sa przedmiotami kultu. Tylko samo bstwo musi byc doskonae, natomiast grubo ciosany drewniany przedmiot, zwiazany

z jego kultem, bierze w siebie cien


boskiej doskonaosci.
Podobnie i spiaca
z ona. Patrzac
na nia tylko dla niej samej, znuze sie niebawem i bede szuka odmiany. Jest moze nie tak piekna jak ta inna, ma przykre
usposobienie, a jezeli nawet wydaje sie doskonaoscia, to przeciez nie jest jak ten
487

dzwiek dzwonu, za ktrym ogarnia mnie tesknota, przeciez zupenie inaczej mwi
te same sowa: Ty, Panie mj, ktre w ustach innej brzmiay jak muzyka.
jednak spokojnie w twojej niedoskonaosci, moja niedoskonaa mazonSpij
ko. Patrze na ciebie nie jak na mur, ktry mi stana
na drodze. Nie jestes celem
i nagroda, i klejnotem cenionym dla wasnej wartosci, ktrym sie znudze niebawem. Jestes droga, narzedziem i przekazem. Nie znuze sie nigdy stawaniem.

CCV

Tak oto pojaem,

czym jest swieto: chwila przejscia z jednego stanu w drugi,


kiedy przestrzeganie ceremoniau przygotowao do narodzin czowieka. To samo
mwiem o statku. Dugo by zrazu domem, ktry nalezy zbudowac na paszczyznie desek i gwozdzi, ale kiedy, juz gotowy, ruszy pod z aglami w morze, zosta
morzu poslubiony. To czowiek doprowadzi do tych zaslubin i ten moment jest
wasnie swietem. Ale czowiek nie moze zadomowic sie na stae w swiecie, jakim
jest wychodzenie statku w morze.
I o dziecku mwiem to samo. Jego narodziny to swieto. Nie wolno ci przez
cae z ycie, codziennie, zacierac rak
z radosci, z e sie urodzio. Bedziesz czeka
nastepnego swieta, jakiejs odmiany sytuacji, na przykad dnia, kiedy owoc z twojego drzewa stanie sie szczepem drzewa nowego, przeduzajac
twj rd. I to samo
mwiem o ziarnie zbieranym z pl. Nadchodzi pora zwozenia zbiorw i to
jest swieto. Potem pora sieww. Potem swieto wiosny, ktra przemienia zasiane
ziarna w run tak delikatna jak miska swiezej wody. Znw czekasz, az przychodzi
swieto z niw, a potem znowu zwozenia snopw. I tak dalej, i dalej, od swieta
do swieta, az do smierci: bo nie mozesz zrobic zapasw na cae z ycie. Nie znam
takiego swieta, do ktrego czowiek by sie nie zbliza idac
skad
s i przez ktre nie
szedby znowu gdzies dalej.
Dugo wedrowaes; nagle otwieraja sie drzwi to wasnie swieto. Ale dopiero co otwarta izba nie da ci wiecej z ycia niz ta, z ktrej przychodzisz. A zarazem
chce, z ebys przekraczajac
prg czu radosc . I te radosc zachowaj na moment, kiedy z poczwarki wyleci motyl. Gdyz jestes ogniem, ktry tli sie sabo, i nie w kazdej minucie objawia sie straznikom twierdzy ich powoanie. Ja jesli to mozliwe
radosc zachowuje na te dni, gdy bebny i traby
obwieszczaja zwyciestwo. Czowiek musi odbudowywac w sobie w stan szczeglny, pokrewny pozadaniu,

ktry
czesto domaga sie okresw odpoczynku i snu.
W gebi mojego paacu ide powoli krok jeden po zotej pycie, drugi po
pycie czarnej. Ich chd pociaga
mnie w poudnie jak pena wody cysterna. Koysza mnie wasne powolne kroki jestem niestrudzonym wioslarzem zda
zajacym

gdzies przed siebie. Bo juz nie tu jest moja ojczyzna.

489

Z sieni do sieni wedruje dalej. Oto sciany. Oto na scianach dekoracje. Obchodze dokoa wielki srebrny st, a na nim kandelabry. Muskam donia marmurowa kolumne. Chodna. Ona jest zawsze chodna. Dochodze do komnat mieszkalnych. Dzwieki dobiegaja mnie jak we snie, bo juz nie tu jest moja ojczyzna.
A przeciez mile mi sa odgosy domowego z ycia. Piosenka, ktra jest jak poufne zwierzenie serca. Sen nigdy nie jest cisza absolutna. Nawet spiacemu

psu
zdarza sie odzywac przez sen: cos sobie przypomina, przeciaga
sie, wydaje ciche
urywane szczekniecia. Tak i tez mj paac uspiony w poudnie.
W ciszy sychac gdzies otwieranie i zamykanie drzwi. Myslisz o pracy suz ebnych, o pracy kobiet. To chyba tu ich krlestwo. Skaday w koszach swiez o wyprana bielizne. Przenosiy te kosze, po dwie, sunac
powoli jak przez fale.
A teraz ukadaja ptna na pkach, zamykaja wysokie szafy. Jest w ich gestach
jakas doskonaosc spenienia. Wypeniona ze czcia powinnosc . Jakies dokonanie.
Z pewnoscia teraz nastapi
odpoczynek, ale ktz to wie. Juz nie tu jest moja ojczyzna.
Z sieni do sieni, po pytach zotych i czarnych, obchodze pomieszczenia kuchenne. Sysze cichutki spiew porcelanowych naczyn. Brzekna
tracony

srebrny
dzbanek. Potem guchy gos drzwi zatrzasnietych w grubym murze. Cisza. Odgos
spiesznych krokw. O czyms zapomniano, trzeba byo szybko przybiec z powrotem, moze to mleko kipiao, krzykneo dziecko albo nagle urwa sie, zacich, jakis
monotonny dzwiek, do ktrego przywyko ucho. Cos sie zacieo w pompie, w obracajacym

sie roznie, w mynku mielacym

mak
e. Wiec trzeba biec, z eby odezwa
sie znowu ten spiew, ta pokorna modlitwa. . .
Kroki juz ucichy: widocznie mleko zostao uratowane, dziecko pocieszone,
pompa, rozen czy mynek znw odmawiaja swoje litanie. Grozba zostaa zazegnana. Rana zaleczona. Naprawione zapomnienie. Jakie? Nie wiem. Juz nie tu
jest moja ojczyzna.
Wchodze teraz do krlestwa woni. Mj paac przypomina piwnice, w ktrej z wolna dojrzewa miodowa sodycz owocw, winne aromaty. Sune jak statek
przez zastyge w nieruchomosci krainy. Tutaj dojrzae pigwy. Zamykam oczy:
jeszcze dugo rozchodza sie fale zapachu. Tu skrzynie z sandaowego drzewa.
Tu, po prostu, swiezo zmyta kamienna podoga. Kazdy zapach od pokolen trwa
w zakreslonych granicach, w zamknietym rejonie. Z pewnoscia juz mj ojciec by
panem tych prowincji. Ale ide, nie rozmyslajac
o tym duzej. Juz nie tu jest moja
ojczyzna.
Napotkany niewolnik na mj widok przylgna
do muru, jak nakazuja przepisy,
z eby mi zrobic przejscie. Aby mu okazac askawosc i chcac,
z eby odczu waznosc
swojej roli, rozkazaem: Pokaz mi swj koszyk. Zdja
go ostroznie z gowy,
gdzie trzymany w lsniacych

ramionach by jak naczynie o dwu wygietych uszach.


Spuszczajac
oczy pokaza mi penym czci gestem jego zawartosc : daktyle, figi
i mandarynki. Wdychaem won, usmiechnaem

sie. Wtedy i on usmiechna


sie
490

juz otwarcie i wbrew przepisom spojrza mi prosto w oczy. Kosz spocza


znw na
gowie ujety w dwa miekko wygiete ramiona, a ja staem objety jego spojrzeniem,
myslac:
Co jest w tym wzroku jak ponaca
lampa? Bunt czy miosc szerzy sie
jak pozar. Jaki to tajemny ogien ponie w gebi mojego paacu, za tymi murami?
I wpatrywaem sie w niewolnika, jak gdyby by gebina morza. Niezgebiona
tajemnica czowieka, pomyslaem. I ruszyem dalej, nie rozwiazawszy

zagadki,
bo juz nie tu bya moja ojczyzna.
Minaem

sale przeznaczona na odpoczynek. Minaem

sale obrad, gdzie moje kroki zwielokrotnio echo. A potem, bardzo powoli, stopien po stopniu, szedem w d schodami prowadzacymi

do ostatniego przedsionka. Juz u samej gry


usyszaem jakies guche odgosy i szczek broni. Usmiechnaem

sie pobazliwie:
z pewnoscia budziy sie wasnie spiace
dotad
straze, bo mj paac w poudnie
by jak senny ul, gdzie z ycie ledwie pynie: czasem tylko na krtko zbudzi go jakas kaprysnica, ktrej odpoczynek niemiy, ta, co zapomniaa, i biegnie naprawic
zapomnienie, lub ta, co wiecznie niezadowolona, wcia
z cos poprawia, doskonali
i cos burzy. Tak wasnie w stadzie kz zawsze znajdzie sie jedna, ktra zabeczy,
z uspionego miasta doleci jakies niezrozumiae woanie, wsrd najbardziej martwego cmentarzyska odezwie sie ktos, kto czuwa i wedruje. Szedem wiec dalej,
wolno i odwracajac
gowe, z eby nie widziec straznikw, ktrzy pospiesznie poprawiali bron; nie dbaem juz o to, bo juz nie tu bya moja ojczyzna.
Oprzytomniawszy, juz wyprostowani, salutuja teraz, otwieraja dwuskrzyde
wrota, a ja, mruzac
oczy w ostrym blasku sonca, stoje przez chwile na progu.
Przede mna pola. Na kragych

wzgrzach grzeja sie w soncu winnice. Prostokaty

uprawnych pl. Kredowy zapach roli. I nagle inna muzyka: pszczoy, swierszcze,
cykady. Przekraczam granice dwu kultur. Oddychaem poudniem w moim paacu.
A teraz rodze sie na nowo.

CCVI

Opowiem jeszcze o odwiedzinach u jedynego prawdziwego geometry, a mojego przyjaciela.


Wzruszyem sie widzac,
jak uwaznie przygotowuje herbate i gorace
wegle,
i czajnik z wrzac
a woda, jak sucha jego spiewu, kosztuje herbaty po raz pierwszy,
a potem czeka, gdyz herbata nie od razu zaczyna wydawac swj aromat. I spodobao mi sie, z e w czasie tej krtkiej medytacji bardziej go zaprzataa

herbata niz
problemy geometrii:
Tyle wiesz, a nie gardzisz zwyka praca. . .
On nie odpowiada. Dopiero kiedy, zadowolony z siebie, napeni szklanki,
powiedzia:
Tyle wiem. . . Jak to rozumiesz? Dlaczego gitarzysta miaby gardzic ceremonia parzenia herbaty wyacznie

dlatego, z e wie cos niecos o wzajemnym stosunku nut? Ja wiem cos niecos o stosunku pomiedzy liniami tworzacymi

trjkat.

Lubie jednak spiew wody wrzacej


w czajniku i ceremonie na czesc krla, mojego
przyjaciela. . .
Zamysli sie i doda:
Czy ja wiem. . . Nie sadz
e, z eby moje trjkaty
pomogy wiele w zrozumieniu przyjemnosci picia herbaty. Moze jednak ta przyjemnosc pomoze mi odrobine
w zrozumieniu trjkatw.

..
Co mwisz, przyjacielu!
Jezeli czegos doswiadczam, ogarnia mnie potrzeba, aby to opisac. Kochajac

kobiete, bede ci mwi ojej wosach i rzesach, o ustach i ruchach, ktre sa dla serca
jak muzyka. Czy mwibym ci o ruchach, ustach, rzesach i wosach, gdyby przez
to wszystko nie przegladaa

pewna kobieca twarz? Tumacze, dlaczego jest tyle


sodyczy w jej usmiechu. Ale ten usmiech wpierw musia istniec. . .
Nie bede przerzuca caej pryzmy kamieni, z eby znalezc w nich tajemnice
medytacji. Bo medytacja nic nie znaczy na paszczyznie kamieni. Musi stana
c
swiatynia.

Cos sie wtedy zmieni w moim sercu. I wejde do niej zastanawiajac


sie
nad jakoscia stosunkw pomiedzy kamieniami. . .
Nie bede takze w solach mineralnych szuka wyjasnienia tego, czym jest
drzewko pomaranczowe. Bo ono nic nie znaczy na paszczyznie soli mineralnych.
492

Ale patrzac,
jak to drzewko rosnie w gre, wytumacze poprzez nie wstepowanie
ku grze soli mineralnych.
Musze najpierw doswiadczyc, czym jest miosc . Zacza
c od kontemplowania
jednosci. Potem bede rozmyslac nad tworzywem i sposobem jego ksztatowania.
Ale nie bede zastanawiac sie nad tworzywem, jezeli nie ma w nim jeszcze z adnej struktury, ktra by porwaa moja wyobraznie. Dugo najpierw wpatrywaem
sie w trjkat.
Potem zaczaem

szukac koniecznych zwiazkw

rzadz
acych

bokami
trjkata.
Tys takze pokocha wpierw z najgebsza z arliwoscia pewien obraz czowieka. Z niego wywiodes ceremonia, ktry w obraz mia obja
c, tak jak puapka
chwyta up, i mia go utrwalic w twoim krlestwie. Jakiego rzezbiarza zainteresuja same w sobie: nos, oko czy broda? Jakie wnioski wyciagn
e z linii, ktre nie
beda bokami trjkata?

Najpierw w pokorze kontempluje. Potem, jesli potrafie, opowiem. Nigdy nie


odmawiaem miosci: odmawianie miosci jest tylko udaniem. Wielbiem niejedna kobiete, ktra nie miaa pojecia o trjkatach.

Ale wiecej ode mnie wiedziaa


o sztuce usmiechania sie. Czys widzia kiedy usmiech?
Oczywiscie. . .
Znam kobiete, ktra z tkanki swojej twarzy, z rzes i ust ktre sa jeszcze tworzywem pozbawionym znaczenia budowaa niepowtarzalne arcydzieo,
a kto patrzy na ten usmiech, wchodzi jak w dom w pokj rzeczy i w wieczne
trwanie miosci. A potem z jej woli arcydzieo znikao tak nagle, z e nie zda
zybys
nawet wyciagn
a
c reki, i oto znajdowaes sie juz w krainie takich wzruszen, gdzie
chec cie braa, bys mg ja ty wielbiciel ocalic z szalejacego

pozaru. Czy
mgbym lekcewazyc to dzieo sztuki tylko dlatego, z e nie zostawa po nim z aden
slad, ktry by mozna byo umiescic w muzeum? Ja umiabym sformuowac pewne
uwagi na temat zbudowanych katedr, ale ona mi te katedry budowaa. . .
Ale czego potrafia cie nauczyc na temat stosunkw pomiedzy liniami?
Nie tak wazne sa powiazane

ze soba przedmioty. Przede wszystkim trzeba umiec odczytywac istote zwiazkw.

Jestem stary. Widziaem, jak ci, ktrych


kochaem, umierali albo odzyskiwali zdrowie. Nadchodzi kiedys wieczr, kiedy
ukochana istota, z gowa pochylona na bok odsuwa podawany kubek mleka tak jak
noworodek, juz odchodzacy
z tego swiata, odsuwa piers, bo mleko stao mu sie
gorzkie. A ona uniewinnia sie usmiechem, bo wie, z e sprawia ci bl tym, z e przestaes byc dla niej jak pokarm. Juz cie nie potrzebuje. Podchodzisz do okna, z eby
ukryc zy. A za oknem pola. Wtedy czujesz te wiez acz
ac
a cie niby pepowina
z rzeczami. Pola jeczmienia i z yta, kwitnace
pomarancze, ktre szykuja pokarmy
dla twojego ciaa, i sonce, ktre od niezliczonych stuleci z ywi monotonne jak
myn gadanie z rde. Dolatuja cie odgosy zwozenia kamieni na nowy akwedukt,
ktry zostanie zbudowany dla wygody miasta w miejsce starego, juz kruszejacego

ze starosci, albo po prostu turkot wzka, albo stukanie kopyt osioka wiozacego

worki. Czujesz, jak kra


za w swiecie z yciodajne soki, nadajace
rzeczom trwanie.
493

Wracasz powoli w strone zka. Ocierasz twarz lsniac


a od potu. Ona jeszcze jest
tu, koo ciebie, ale juz caa zajeta umieraniem. Juz nie spiewaja dla niej pola ani
budujacy
sie akwedukt, turkot wzka, ani biegnacy
truchtem osioek. Juz nie dla
niej jest zapach pomaranczy ani twoja miosc .
Przypominasz sobie wtedy towarzyszy, ktrzy sie kochali wzajemnie.
Przychodzili do ciebie w odwiedziny nieraz w srodku nocy, po prostu z eby poz artowac, poradzic sie albo pobyc razem. Kiedy jeden wyruszy w podrz, drugi
teskni za nim. Skcio ich jakies bezsensowne nieporozumienie. Teraz spotykajac
sie, udaja, z e sie nie widza. Najdziwniejsze, z e niczego nie z auja. Bo przeciez
z al za mioscia juz jest mioscia. Tego, co otrzymali od siebie wzajemnie, od nikogo na swiecie nie otrzymaja. Gdyz kazdy z artuje, radzi czy po prostu oddycha
w pewien niepowtarzalny sposb. Wiec jakby im cos odjeto, jakby ich umniejszono a oni tego nawet nie rozumieja. Wydaja sie nawet dumni i jakby bogatsi
majac
teraz tyle wolnego czasu. Chodza i ogladaj
a wystawy sklepowe, ale kazdy
oddzielnie. Nie traca juz czasu na obcowanie z przyjacielem! Odtracaj
a kazdego,
kto by ich prbowa z powrotem wiaza
c z tym spichlerzem, w ktrym znajdowali
dla siebie pokarm. Jakas czesc ich istoty, ktra sie nim z ywia, obumara; i jakze
by ta czesc dopominaa sie o pokarm, skoro juz jej nie ma?
Ale ty przechodzisz przez swiat jak ogrodnik. Widzisz, co brakuje ktremu
drzewu. Nie z punktu widzenia drzewa, bo z tego punktu widzenia drzewu nic nie
brakuje: jest doskonae. Ale z twojego punktu widzenia bo jestes jak bstwo
drzew, szczepiace
gaa
z tam, gdzie gaa
z powinna wyrastac. Wiec nawiazujesz

zerwana nic i pepowine. Godzisz. A ludzie odchodza i ida dalej, z arliwi.


Ja takze prbowaem godzic i pamietam poranek, kiedy ukochana zazadaa

znw koziego mleka i miekkiego chleba. Pochylony nad nia jedna reka podtrzymujesz jej gowe, a druga podsuwasz kubek do bladych warg i patrzysz, jak pije.
Jestes droga, narzedziem i przekazem. Wydaje ci sie, nie z e ja karmisz, ani nawet,
z e jej przywracasz zdrowie, ale z e wia
zesz ja ponownie z tym, do czego nalezaa: z polami i zbozem zze tym, ze z rdami i ze soncem. Odtad
to troche dla niej
spiewaja w soncu z rda monotonna jak szum myna piosenke. Dla niej troche
ludzie buduja akwedukt. Dla niej troche turkocze wzek jak cichy dzwoneczek.
A poniewaz tego ranka ona wydaje ci sie jak dziecko i nie pragnie gebokiej ma
drosci, ale raczej nowin: o domu, o zabawkach i przyjacioach, wiec mwisz do
niej: Posuchaj. . . A ona rozpoznaje trucht osioka. Wtedy smieje sie i zwraca
sie do ciebie jak do swojego sonca, bo znw pragnie miosci.
A ja, stary geometra, uczyem sie wtedy jak w szkole, poniewaz nie ma innych stosunkw pomiedzy rzeczami jak te, o ktrych myslaes. Mwisz: Tak
samo jest. . . I zagadnienie upada. Tamtemu czowiekowi przywrciem pragnienie przyjazni: pogodziem go z przyjacielem. Tej kobiecie przywrciem pragnienie ciepego mleka i miosci. I powiedziaem: Tak samo jest. . . Uzdrowiem ja.
A czy cos innego zrobiem formuujac
okreslony zwiazek

pomiedzy spadajacym

494

kamieniem i gwiazdami? Powiedziaem rwniez: Tak samo jest. . . A takze formuujac


zwiazki
pomiedzy bokami trjkata,
powiedziaem: W danym trjkacie

to rwna sie temu. . . I tak wasnie, w miare jak upada jedno pytanie po drugim,
posuwam sie wolniutenko ku Bogu, w ktrym nie ma juz z adnych pytan.
*

Rozstajac
sie z przyjacielem szedem powoli, uleczony z mojego gniewu, poniewaz z gry, na ktra sie wspinaem, spywa prawdziwy spokj taki, ktry
nie jest ani pogodzeniem, ani wyrzeczeniem, ani zmieszaniem sprzecznosci, ani
podziaem. Gdyz tam, gdzie inni widza przeciwienstwa, ja widze warunek istnienia. Tak wasnie jak przymus, ktry wydaje mi sie warunkiem wolnosci, przepisy
ograniczajace
miosc , ktre miosc warunkuja, albo drogi mi przyjaciel, ktry jest
warunkiem tego, abym ja by soba, gdyz statek nie miaby okreslonego ksztatu,
gdyby nie obecnosc morza.
Z coraz to nowym wrogiem dochodze do zgody ale i coraz to nowy wrg
staje znw przede mna ide, ja takze, w gre stoku, na szczyt gry, ku bozemu
pokojowi; i wiem, z e nie chodzi wcale o to, z eby statek odpowiada pobazliwoscia na natarcie fal ani z eby morze okazywao statkowi przychylnosc , bo fale
musza groznie sie burzyc, a statek nie moze zamienic sie w paski pomost do prania bielizny; ale wiem, z e nie wolno sie ugia
c, ani przez faszywie pojeta miosc
paktowac w trakcie bezlitosnej wojny, ktra jest warunkiem pokoju, i z e trzeba po
drodze pozostawiac martwych, ktrzy sa warunkiem z ycia, godzic sie na wyrzeczenia, ktre sa warunkiem swieta, na nieruchomosc poczwarki, ktra jest warunkiem motylich skrzyde, gdyz czasem Ty, Panie, wedle swej woli wia
zesz mnie
z czyms, co mnie przerasta, i wiem, z e nie znajde poza Toba pokoju ani miosci,
bo tylko w Tobie moge sie pogodzic, gdy obaj znajdziemy penie z mym wrogiem,
ktry panowa na pnoc od moich granic i ktrego kochaem, bo tylko w Tobie
moge sie pogodzic, gdy obaj znajdziemy penie z tym, ktrego mimo szacunku,
musiaem dosiegna
c zbrojna reka;
bo tylko w Tobie, Panie, moga sie wreszcie
stopic w jedno, juz bez z adnych przeciwienstw, miosc i warunki miosci.

CCVII

Niesprawiedliwa jest, oczywiscie, taka hierarchia, ktra dawi czowieka i nie


pozwala mu stawac sie. Jednakze walczac
z jej niesprawiedliwoscia bedziesz
szed od jednej niszczonej struktury do drugiej, az dojdziesz do paskiego rozlewiska, w ktrym sie stopia lodowce.
Chciabys, z eby ludzie byli podobni jedni do drugich, poniewaz myli ci sie
rwnosc z identycznoscia. Ale ja uwazam, z e rwni beda wtedy, kiedy w podobny
sposb beda suzyc krlestwu. A nie wtedy, kiedy beda do siebie upodobnieni.
Podobnie przy grze w szachy: jest zawsze zwyciezca i zwyciez ony. Zwyciezcy zdarza sie usmiechac drwiaco,
z eby upokorzyc zwyciez onego. Tacy sa bowiem
ludzie. Powiedzmy, z e zgodnie z twoim poczuciem sprawiedliwosci zabronisz
zwyciestw szachowych. Powiesz: Na czym polega zasuga zwyciezcy? By inteligentniejszy albo lepiej zna zasady gry. Zwyciestwo zatem jest tylko wyrazem
pewnego stanu jego umysu. A czy zasugiwaby na uznanie, gdyby by od drugiego bardziej rumiany albo zwinniejszy, albo mniej lub bardziej owosiony?. . .
Ja jednak znaem czowieka, ktry ciagle
przegrywajac
gra w szachy cae lata
w nadziei, z e przypadnie mu kiedys zwyciestwo i z e bedzie to dla niego swieto.
Czowiek czuje sie bowiem bogatszy, wiedzac,
z e ono istnieje, nawet jesli nie
jemu przypada. Tak jak pera lezaca
w gebi morza.
Zastanw sie nad tym, czym jest zazdrosc : jest swiadectwem obecnosci pl
i linii napiec . Jezeli ustanowie order, wybrancy beda z pycha paradowac ustrojeni
w ten jakis kamyk na piersi. Czowiek zazdrosci temu, kto otrzyma odznaczenie.
Jezeli zgodnie z twoim poczuciem sprawiedliwosci (ktre jest potrzeba wyrwnania) postanowisz, z e wszyscy beda odtad
nosili na piersiach takie kamyki, kto
zechce sie w ten sposb osmieszac? Ludziom zalezao przeciez nie na kamyku,
ale na tym, co oznacza.
No prosze, powiesz. Zmniejszyem ludzkie cierpienia, poniewaz uleczyem
pragnienie kamykw, dla wiekszosci nie do zaspokojenia. Jest to ocena z perspektywy zazdrosci, ktra jest bolesna. Przedmiot zazdrosci uznaes wiec za zo. W ten
sposb jednak nie pozostawiasz nic nieosiagalnego.

Dziecko wyciaga
raczki

i pacze, bo chce gwiazdki. Sprawiedliwosc nakazywaaby zatem gwiazde zgasic.

496

Podobnie z posiadaniem klejnotw. Przekazujesz je muzeom i powiadasz, z e


naleza do wszystkich. W dzdzyste dni ludzie beda rzeczywiscie przechodzic
wzduz gablot, ziewajac
na widok kolekcji szmaragdw. Zabrako bowiem ceremoniau, ktry nadawa im blask i znaczenie. Czy przewyzszaja teraz swoim
blaskiem rzniete szkieka?
Nawet diament udao ci sie pozbawic jego swoistych cech. Bo on mg byc
przeznaczony dla ciebie. Odjae
s mu blask pynacy
z faktu, z e mozna go byo
pragna
c. Podobnie z kobietami, jezeli ich zabronisz cakowicie. Nawet najpiekniejsze stana sie wtedy woskowymi manekinami. Nie syszaem nigdy, z eby ktos
umar za kobiete, ktrej obraz, choc godny najwyzszego uwielbienia, uwiecznia paskorzezba sarkofagu. Ona budzi uroki przeszosci albo melancholie, ale nie
pozadanie,

ktre bywa okrutne.


Tak wiec diament, jezeli nie bedzie go mozna posiadac, stanie sie czyms innym. Z tym wasnie wiaza
sie jego blask; on stanowi o swietnosci czowieka,
umacnia jego sawe i znaczenie. Teraz, zamieniony w ozdobe muzealnej gabloty,
bedzie chwaa gabloty. Ale czowiek nie pragnie byc gablota i nie bedzie pragna

diamentw.
I jezeli teraz zechcesz jeden z nich spalic, aby uswietnic ta ofiara swiateczny

dzien i wzmc oddziaywanie swieta na ludzkie umysy i serca, okaze sie, z e nie
ofiarowaes niczego. Diament bedzie nie twoja ofiara, a gabloty. A na co gablocie ofiara? Diament, ktrego do niczego nie mozesz uzyc, wymyka ci sie z rak.

Zechcesz go oddac bogom i zamurujesz w mrocznym wnetrzu kolumny? Nie bedzie darem. Kolumna go tylko przechowa, moze ukryje skuteczniej niz gablota,
chociaz i tu, gdy sonce wywabi ludzi z miasta, diament bedzie skutecznie ukryty.
Taki diament nie bedzie mia wartosci daru, poniewaz nie jest przedmiotem, ktry
mozna dawac. Jest teraz przedmiotem, ktry sie gdzies skada. Utraci boskie linie
napiec . I co na tym zyskaes?
Ja natomiast zabraniam, aby sie ubierali w czerwien ci, ktrzy sie nie wywodza z rodu proroka. Czy krzywdze przez to innych? Nikt sie w czerwien nie
ubiera: kolor czerwony nie mia z adnego znaczenia. Teraz wszyscy marza o tym,
z eby sie ubierac w czerwien. Zbudowaem potege czerwieni i czowiek sta sie
bogatszy dzieki temu, z e czerwien istnieje, choc nie jest mu dostepna. A pragnienie, jakie czerwien budzi teraz w czowieku, jest znakiem narodzin nowych linii
napiec .
Czyzby wydawao ci sie doskonae takie krlestwo, gdzie czowiek siada
w srodku miasta skrzyzowawszy nogi i umiera z godu i pragnienia? Gdyz nic go
nie wyrwie z obojetnosci: nie wie, czy ma pjsc w lewo, czy w prawo, w przd,
czy w ty. Od nikogo nie otrzyma rozkazw i sam z adnych rozkazw nie wyda. Nie obudzi w nim zapau ani diament, ktrego nie moze posiadac, ani order
przypiety do piersi, ani czerwony strj. W kramie z barwnymi tkaninami bedzie

497

caymi godzinami ziewa, czekajac,


az ja nadam znaczenie kolorom i ukierunkuje
jego checi.
Ale skoro ja zabroniem czerwieni, juz widze, jak on zerka ku fioletowi. . . albo tez, jako istota wolna a buntownicza, wroga wszelkim zaszczytom, i drwiac

sobie z sensu, jaki ja arbitralnie nadaem kolorom, przerzuci najpierw wszystkie


pki, a potem zacznie szperac w magazynie, z eby znalezc kolor najbardziej przeciwny czerwieni, na przykad jaskrawa zielen; i bedzie grymasi, pki nie znajdzie
czegos najdoskonalej odpowiadajacego

jego potrzebie. Po czym, przepeniony duma z powodu owej jaskrawej zieleni, bedzie sie pysznie przechadza po miescie,
okazujac
w ten sposb wzgarde dla mojej hierarchii barw.
W koncu jednak cay dzien by niezmiernie ozywiony. W przeciwnym razie
ubrany w czerwien ziewaby w jakims muzeum, gdyz wasnie pada deszcz.
*

Ja ustanawiam swieto powiada mj ojciec. Choc wasciwie nie swieto ustanawiam, a pewien ukad i zaleznosc . Juz sysze, jak buntownicze duchy
smieja sie drwiaco
i ustanawiaja swieta przeciwne. Ale potwierdzaja i przeduzaja
te sama zaleznosc . Trzymam ich troche w szachu, a takze daje troche satysfakcji,
bo traktuja swj ceremonia bardzo powaznie. Ja tez.

CCVIII

Wsta dzien. Staem jak marynarz, ktry skrzyzowawszy rece na piersi wdycha
zapach morza. Tego wasnie morza, ktre przeorze jego statek. Staem jak rzezbiarz przed kawaem gliny. Tej wasnie gliny, ktra ma wyrabiac. Staem wiec na
wzgrzu i tak sie modliem do Boga:
Panie, nad moim krlestwem wstaje dzien. Dajesz mi je dzis w rece jak harfe, na ktrej mam grac. W swietle rodzi sie wieniec miast, gaje palmowe, orne
grunty i sady pomaranczowych drzew. A tu, na prawo, zatoka przystan dla
statkw. A tu, na lewo, bekitne ancuchy grskie na pochyych akach

hoduja
weniste owce i najdalsze skay, jak szpony, wbijaja w piaski pustyni. A poza nimi
szkaratny piach, gdzie kwitnie tylko sonce.
Moje krlestwo ma takie wasnie oblicze. Moge oczywiscie, nieco odmienic
bieg ktrejs rzeki, z eby nawodnic piaski; moge, ale nie w jednej chwili. Moge,
ale nie w jednej chwili, zaozyc nowe miasto. Moge rzuciwszy na wiatr jedno
nasionko sprawic, by wyrs tu zwycieski las cedrowy ale nie w jednej
chwili. Bo w kazdej chwili otrzymuje dziedzictwo zamknietej przeszosci, takiej
wasnie a nie innej. Taka wasnie harfe, gotowa spiewac.
Na cz miabym sie skarzyc, Panie, czujac
w reku ciez ar tego krlestwa, kiedy
jako madry
patriarcha widze, z e kazda rzecz ma tu swoje miejsce jak rznobarwne
owoce w koszu. Dlaczego miabym z ywic w sercu gniew, gorycz, nienawisc czy
z adz
e zemsty? Taki jest watek,

ktry mam dalej tkac. Takie jest pole gotowe do


orki. Taka harfa czekajaca
moich palcw.
Kiedy przez ziemie ojcowizny idzie o swicie jej pan, to podniesie dojrzany
kamien, to wyrwie ciernisty krzak. Nie zoszcza go ani kamienie, ani ciemie. On
tylko chce, z eby jego ziemia staa sie jeszcze piekniejsza, i w sercu nie czuje nic
poza mioscia.
Kobieta o swicie otwiera drzwi domu i wymiata kurz. Nie zosci jej ten kurz.
Ona tylko chce, z eby dom by piekniejszy, i w sercu nie czuje nic poza mioscia.
Czy mam sie skarzyc na to, z e za grami przebiega taka wasnie, a nie inna
granica? Gry, jak spokojna don, powstrzymuja plemiona nadchodzace
z pustyni.
I tak jest dobrze. Dalej, tam, gdzie moje krlestwo jest nie osoniete, wybuduje
twierdze.
499

A dlaczego miabym sie skarzyc na ludzi? Przyjmuje ich w ten ranek takimi, jacy sa. To prawda, z e niejedni szykuja zbrodnie, przemysliwuja nad zdrada,
knuja jakies kamstwa, ale inni zbroja sie i gotuja do pracy, miosierdzia i sprawiedliwosci. Ja takze, aby moja ziemia orna staa sie piekniejsza, odrzuce na bok
kamienie i wyrwe ciernie, ale bez nienawisci do cierni i kamieni, i nie czujac
nic
poza mioscia.
Albowiem w tej modlitwie znalazem pokj, Panie. Jestem przez Ciebie posany. Jestem jak ogrodnik, ktry powoli idzie w sad.
*

To prawda, z e i ja w ciagu
mojego z ycia z ywiem nieraz gniew, gorycz, nienawisc i pragnienie zemsty. W wieczory po przegranych bitwach albo rebeliach,
za kazdym razem, kiedy widziaem swoja niemoc, kiedy nie mogac
dziaac zgodnie ze swoja wola czuem sie jakby zamkniety w sobie; albo widzac
oddziay
zmieszane bezadnie, spiskujacych

generaw powoujacych

samowolnie cesarzy,
szalonych prorokw, ktrzy skupiali dokoa siebie grupki wiernych, zawzietych
jak zacisnieta piesc doznawaem pokusy gniewu.
Czowiek chce poprawiac przeszosc . Znajduje, poniewczasie, suszna decyzje. Widzi teraz, jaki krok by go ocali; ale poniewaz przeszosc jest juz zamknieta,
jest to tylko grzaskie

bagno rojen. Oczywiscie: pewien genera poradzi, aby zgodnie z jego wyliczeniami zaatakowac wroga od zachodu. Czowiek usiuje cofna
c
bieg zdarzen. Odrzuca rady. Atakuje od pnocy. Ale to tyle, co prbowac utorowac sobie droge dmuchajac
na granitowa skae. Ach, powiada sobie, grzeznac

w marzeniach, gdyby tamten inaczej postapi,

gdyby ten nie mwi, gdyby ten


drugi nie zasna,
a ten trzeci gdyby nie uwierzy albo nie zwatpi,

gdyby ten wasnie by obok, gdyby tamtego nie byo wtedy bym zwyciez y!
Ale przeszosc drwi sobie z nas nie sposb jej nagia
c ani usuna
c, jak krwawej plamy, wyrzutu sumienia. Czowiek pragnie pozbyc sie jej, zniszczyc bezwzglednie. Ale chocby tamtych ludzi przygnioty najciez sze gazy, dosiegy najokrutniejsze tortury, oni beda nadal tacy sami.
Jestes saby, a nawet tchrzliwy, jezeli przebiegasz przez z ycie w poszukiwaniu odpowiedzialnych za twoje porazki, z grzaskich

rojen budujac
przeszosc , juz
przeciez zamknieta. Szukajac
winnych, gotw bybys w ten sposb caa ludzkosc
posac do grobu.
Moze istotnie ci byli narzedziami kleski; ale dlaczego tamci, ktrzy mogli
byc istotnie narzedziami zwyciestwa, nie wzieli nad nimi gry? Bo lud ich nie
popiera? A dlaczego Twj lud wola zych pasterzy? Dlatego, z e kamali? Ale
z kamstwem ludzie wcia
z sie spotykaja, gdyz i prawda, i kamstwo wcia
z sa na
ludzkich ustach. Dlatego, z e dobrze pacili? Ale pieniedzy nigdy nie brakuje, bo
nigdy nie brakuje ludzi sprzedajnych.
500

Jezeli jednak moje krlestwo zdoa uformowac ludzi, to na kazda prbe przekupstwa odpowiedza usmiechem. Ta choroba im nie grozi. Ludzie wychowani
w innym krlestwie i o sercach znuzonych beda podatni na nia:
ktos pierwszy jej
ulegnie i choroba sie w nim zagniezdzi. Bedzie sie przenosic z jednych na drugich,
az zakazi cae krlestwo. Czy ci, ktrzy zostali nia dotknieci, sa odpowiedzialni
za zepsucie caego cesarstwa? Nie sadzisz

chyba, aby nawet w najzdrowszym


krlestwie brakowao nosicieli zarazy? Zawsze sa, ale niejako w ukryciu, w oczekiwaniu na moment upadku kraju. I wtedy choroba sie rozszerzy, gdyz ona ich
wasciwie nie potrzebowaa. Znalazaby sobie zawsze innych. Kiedy choroba atakuje winorosl, przenoszac
sie z korzenia na korzen, nie oskarzam korzenia, ktry
pierwszy zachorowa. Gdybym go by spali ubiegego roku, inny by pierwszy
uleg zgniliznie.
Jezeli krlestwo ulega zepsuciu, to znaczy, z e wszyscy brali udzia w tym
procesie. Jesli wiekszosc to toleruje, ponosi takze odpowiedzialnosc . Nazwe cie
zbrodniarzem, gdy dziecko bedzie sie topic w twojej sadzawce, a ty przez niedbalstwo mu nie pomozesz.
Jaowe to usiowanie, kiedy w mglistych rojeniach prbuje poniewczasie
ksztatowac zamknieta przeszosc ; kiedy skazuje na sciecie zepsutych jako wsplnikw zepsucia, tchrzy jako wsplnikw tchrzostwa, zdrajcw jako wsplnikw zdrady, gdyz wtedy, postepujac
konsekwentnie, unicestwie nawet najlepszych za to, z e nie dziaali skutecznie, i bede im wyrzuca lenistwo, zbytnia pobazliwosc albo gupote. W koncu bede gotw zniszczyc w czowieku to wszystko, co moze podlegac chorobie, aby z yzna ziemie oddac tylko zdrowemu nasieniu.
A przeciez wszyscy moga byc chorzy i wszyscy sa z yzna ziemia gotowa przyja
c
kazde nasienie. Trzeba by zatem wytracic wszystkich, a swiat byby wtedy doskonay, gdyz oczyszczony ze za. Ja jednak twierdze, z e doskonaosc jest cnota
umarych. Kiepscy rzezbiarze i zy gust sa nawozem pod stopniowe wznoszenie
sie poziomu twrczosci. Skazujac
tego, kto sie myli, nie suze bynajmniej prawdzie, gdyz prawda buduje sie sama, poprzez kolejne bedy. Skazujac
kazdego, kto
tworzy bez powodzenia, nie suze bynajmniej twrczosci, gdyz twrczosc rodzi
sie sama, poprzez kolejne porazki. Nie narzuce okreslonej prawdy skazujac
wierzacych

w prawde inna, gdyz moja prawda jest jak drzewo: ona rosnie. Mam przed
soba tylko jedno: orna ziemie, ktra nie daa jeszcze pokarmw mojemu drzewu.
Przychodze i jestem. Przeszosc mojego krlestwa otrzymuje jako dziedzictwo.
Jestem ogrodnikiem idacym

w swj ogrd. Nie bede mu robi wyrzutw, z e z ywi


kaktusy i ciernie. Cz mi kaktusy i ciernie, skoro jestem nasieniem cedru.
Obca mi jest nienawisc , nie dlatego z e jestem pobazliwy, ale dlatego z e krlestwo, pochodzac
od Ciebie, Panie, w ktrym wszystko jest obecne, jest i dla mnie
obecne w kazdym momencie. Wiec w kazdym momencie rozpoczynam.

501

Przypominam sobie nauczanie ojca: smieszne jest ziarno, ktre skarzy sie, z e
za jego posrednictwem ziemia sie przemienia w saate, a nie w cedr, byo przeciez
nasieniem saaty!
A on mwi jeszcze tak: kiedy zezowaty usmiechna
sie do dziewczyny, odwrcia sie ku tym, ktrzy patrza prosto. A zezowaty chodzi teraz i opowiada, z e
ludzie patrzacy
prosto znieprawiaja dziewczeta.
Jaka pycha w tych sprawiedliwych, ktrzy sobie wyobrazaja, z e nic nie sa
duzni bakaj
acym

sie po omacku, niesprawiedliwosciom, bedom i hanbie, ktra


ich przerasta. Owoc gardzacy
drzewem doprawdy zasuguje na smiech!

CCIX

Czowiek, ktremu sie zdaje, z e znajdzie szczescie w bogactwie nagromadzonych przedmiotw, nie potrafi tej radosci od nich oddzielic, gdyz nie ma jej
w przedmiotach; mnozy wiec bogactwa i skada przedmioty w wielkie stosy i kreci sie pomiedzy nimi w piwnicach, gdzie je zozy, podobny do dzikusa, ktry
rozkada beben na czesci, azeby pochwycic jego gos.
Podobnie niektrzy widzac,
z e przymus pewnych zwiazkw

sownych poddaje ich wadzy wiersza, przymus pewnych struktur poddaje rzezbie, przymus stosunkw miedzy nutami wzruszeniu gitarzysty, sadz
a, z e sia wzruszenia miesci
sie w sowach wiersza, tworzywie rzezby, dzwiekach gitary; niespokojni prbuja wiec w ich bezadnym chaosie odnalezc sie oddziaywania, ale na przno, bo
ona nie tam sie miesci; i podnosza coraz wieksza wrzawe, z eby ich syszano, budzac
w suchaczu co najwyzej wrazenie, jakie robi stos tukacej
sie porcelany
jest to zas po pierwsze efekt watpliwej

jakosci, poza tym watpliwej

mocy; bodaj z e skuteczniejsze byoby, mocniejsze i bardziej przejmujace


wrazenie, gdyby
z andarm caym ciez arem swojego ciaa nadepna
komus na palec.
Wiec jezeli chce opanowac twoja wyobraznie mwiac
pazdziernikowe sonce albo szabla sniegu, musze zbudowac jakby puapke i chwycic suchacza
jak zdobycz, a w akt pojmania bedzie juz czyms zupenie innej natury. Jezeli
jednak chce cie wzruszyc samymi elementami puapki, nie osmielajac
sie uzywac takich sw jak melancholia, zmierzch, ukochana i innych poetycznych
zwrotw, gotowych i osiagalnych

na kazdej wyprzedazy, a ktre juz przyprawiaja o mdosci, odwoam sie do zjawiska pewnego mimetyzmu, na skutek ktrego
syszac
sowo trup mniej jestes radosny, niz syszac
o koszyku rz. Co prawda z adne z tych sw nie wywrze na tobie gebszego wrazenia, a chcac
opisac
wyrafinowanie tortur, bede musia siegna
c po jakis rzadszy repertuar. Nie obudze
zreszta w ten sposb wzruszenia, gdyz ono w sowach nie jest zawarte. Saba jest
bowiem wadza sw, ktre kiedy posuze sie mechanizmem pamieci wywouja tylko w ustach jakis kwasny smak; trzeba wiec istnego szalenstwa, trzeba
wywoac lek, mnozyc opisy tortur i szczegy ich dotyczace,
aure i odr meczarni,
a i tak w koncu wrazenie bedzie sabsze niz to, jakie sprawia z andarmski but.

503

Jesli chodzi o to, z eby cie zaskoczyc niezwykoscia, to z pewnoscia zaskocze


cie wchodzac
tyem do sali recepcyjnej, gdzie ci wyznaczyem audiencje, lub
oglnie biorac
robiac
cos niespjnego i nieoczekiwanego. Ale postepujac
tak
zachowuje sie jak rabus i osiagam

efekt poprzez niszczenie ustalonych struktur,


przy czym, w czasie drugiej audiencji, juz cie nie zdziwi moje wejscie tyem,
a przyzwyczaiwszy sie do tej absurdalnej sytuacji, przywykniesz zarazem do tego,
co w absurdzie nieoczekiwane, i przestaniesz sie czemukolwiek dziwic. Wkrtce
zas siadziesz

ponury i bez sowa, a postarzay swiat stanie ci sie zupenie obojetny.


Wtedy jedyna poezja, ktra zmusi cie do reakcji i skargi, bedzie ogromny, dobrze
podkuty z andarmski but.

Nie ma bowiem buntownikw. Nie ma pojedynczych jednostek. Zaden


czowiek nie odcina sie naprawde od innych. Ci, co sa o tym przekonani, przewyzszaja
naiwnoscia producentw tanich byskotek, mieszajacych

w rzekomej poezji miosc , swiato ksiez yca, jesien, powiewy wietrzyka i westchnienia.
Jestem cieniem, powiada cien, i gardze swiatem. Ale jak wiadomo cien
sie swiatem z ywi.

CCX

Akceptuje cie takim, jaki jestes. Moze masz chorobliwa skonnosc pakowania
w kieszen zotych drobiazgw, ktre ci wpadna w oko, a skadin
ad
jestes poeta.
Przyjme cie zatem przez umiowanie poezji. A ze wzgledu na twoje zamiowanie
do zotych drobiazgw zamkne je pod klucz.
Moze, jak kobieta, traktujesz powierzone sobie sekrety niby majace
cie zdobic
brylanty. Noszony w dni swiateczne

rzadki klejnot przyczynia jej blasku i znaczenia. Skadin


ad
zas jestes tancerzem. Bede cie przyjmowa przez podziw, jaki
z ywie dla tanca, natomiast przez szacunek dla cudzych tajemnic, bede przy tobie
milcza.
Ale moze zupenie po prostu jestes moim przyjacielem. Bede cie przyjmowa
z miosci do ciebie, takiego, jakim jestes. Jezeli kulejesz, nie bede cie zacheca do
tanca. Jesli kogos nienawidzisz, nie bede ci go narzuca jako towarzysza biesiady.
Jezeli bedziesz godny, zaprosze cie do stou.

Zeby
cie poznac, nie bede cie rozkada na czastki.

Nie jestes tozsamy ani


z takim czynem, ani z innym, ani z suma wszystkich czynw. Ani z taka wypowiedzia, ani z inna ani z suma wypowiedzi. Nie bede cie ocenia ani wedug
sw, ani wedug czynw. Ale zarwno czyny jak sowa ocenie wedle tego, kim
jestes.
W zamian bede domaga sie od ciebie uwagi. Niepotrzebny mi przyjaciel, ktry mnie nie zna, a domaga sie wyjasnien. Nie mam moznosci przekazac ci siebie
za pomoca sw, ktre sa lekkie jak plewy. Ja jestem jak gra. Gra moze byc
obiektem kontemplacji. Ale na przykad taczka nie moze wystapi
c w tej roli.
Czy moge ci wytumaczyc to, czego uprzednio nie pojmiesz poprzez miosc ?
Czesto w ogle nie potrafie mwic. Sa sowa nieprzyzwoite. Opowiadaem ci
o moich z onierzach na pustyni. W przeddzien bitwy obserwuje ich milczac.
Krlestwo na nich sie opiera. Oni umra za krlestwo. A w zamian smierc ich zostanie
odpacona. Totez znam ich prawdziwa z arliwosc . Cz mi wiecej powiedza sowa
dokuczaja im ciernie na drodze, z e nienawidza kaprala, z e
lekkie jak plewy? Ze
jedzenia maja skapo,
z e gorzka ich ofiara?. . . Oni tak musza mwic! Podejrzliwie
patrze na z onierza skonnego do lirycznych wynurzen. Jezeli mwi, z e pragnie
umrzec za swojego kaprala, prawdopodobnie wcale nie umrze bedzie zbyt za505

jety deklamowaniem poetycznych tekstw. Podejrzliwie patrze na gasienic

e, ktra
odkrywa w sobie ukochanie skrzyde. Ona nie umrze dla siebie zamknieta w poczwarce. Jestem guchy na sowa, ktre sa jak plewy, i widzac
na wskros wiem,
kim jest mj z onierz, a nie, co mwi. To on wasnie w czasie bitwy osoni kaprala wasna piersia. Przyjaciel to punkt, z ktrego sie patrzy na swiat. Musze
posuchac, jak mwi, z eby wiedziec, z jakiego punktu mwi, gdyz jest w tym
wypadku odrebnym krlestwem i niewyczerpanym bogactwem. Moze milczec,
a i tak obdarowuje mnie swoja penia. Patrze wtedy na swiat z jego punktu widzenia i widze swiat inaczej. A rwniez od przyjaciela wymagam, z eby dojrza
najpierw, z jakiego miejsca ja mwie. Bo sowa zawsze sa przedrzeznianiem rzeczywistosci.

CCXI

Znw przyszed do mnie w prorok o twardym wzroku, ktry w dzien i w nocy


pona
swietym gniewem, a do tego by zezowaty.
Nalezy powiedzia ocalic sprawiedliwych.
Istotnie odparem nie ma oczywistych przyczyn, ktre by ich nakazyway karac.
Trzeba ich oddzielic od grzesznikw.
Oczywiscie przyznaem. Najdoskonalszy powinien zostac wyniesiony w gre jako przykad do nasladowania. Na piedestale ustawiasz najlepszy
posag
najlepszego rzezbiarza. Dzieciom czytasz najlepsze wiersze. Na krlowa
chciabys wybrac najpiekniejsza. Albowiem doskonaosc jest jak kierunek, ktry
nalezy ludziom ukazywac, choc nie w twojej mocy jest ja osiagn
a
c.
Prorok jednak rozpala sie coraz bardziej:
A kiedy juz oddzieli sie sprawiedliwych od reszty, nalezy ich wyacznie

ocalic, i wtedy raz na zawsze zniszczyc zepsucie.


Ejze powiedziaem czy to nie przesada? Wydaje mi sie, z e chciabys
oddzielic kwiat od drzewa. Uszlachetnic sciete zboze, odrzucajac
uzycie nawozu.
Popierac wielkich rzezbiarzy, posyajac
na smierc kiepskich. Ja natomiast znam
wyacznie

ludzi, ktrzy sa mniej albo wiecej niedoskonali, i znam wzrost drzewa:


od bagnistej ziemi az po kwiat. I twierdze, z e doskonaosc krlestwa opiera sie na
bezwstydnych.
Powazasz zatem bezwstyd!
W rwnej mierze powazam twoja gupote, cnota powinna byc bowiem
mozliwoscia stanu doskonaosci, w peni dostepna pragnieniom i osiagaln

a. I musi
istniec pojecie czowieka cnotliwego, choc taki nie moze istniec, przede wszystkim dlatego, z e czowiek jest uomny, a poza tym dlatego, z e doskonaosc zupena, gdziekolwiek wystepuje, pociaga
za soba smierc. Dobrze jest jednak, kiedy
kierunek przybiera forme celu. W przeciwnym razie czowiek szybko by sie znuz y zmierzajac
do czegos, co jest nieosiagalne.

Na pustyni nieraz zdarzao mi sie


przezywac ciez kie chwile. Poczatkowo

wydaje sie ona czyms nie do pokonania.


Ale oto jaka
s daleka wydme wyobraziem sobie jako pozadany

etap. Dochodze do
niej, a ona w tym momencie traci juz dla mnie znaczenie. Wtedy zaczynam trakto507

wac jako nastepny pozadany

etap ostro rysujacy


sie na horyzoncie zebaty ancuch
gr. Dochodze tam, a on w tym momencie traci dla mnie znaczenie. I wybieram
sobie nastepny cel. I tak, od jednego punktu do drugiego, brne przez piaski.
Bezwstyd jest albo oznaka prostoty ducha i niewinnosci, jak w przypadku gazeli; wtedy, jezeli uda ci sie kogos takiego uswiadomic, przemieni sie w cnotliwa
czystosc ; albo tez znajduje radosc w przekraczaniu zasad czystosci. Sowem opiera sie na czystosci. Nia sie z ywi i jej podstawe stanowi. Kiedy przechodza pijani
z onierze, matki biegna nakazujac
crkom, z eby sie nie pokazyway. Natomiast
z onierze twojego utopijnego krlestwa, nawykli do cnotliwego spuszczania oczu
byliby jakby nieobecni, i nie widziabys nic zdroznego w tym, z eby dziewczeta
kapay

sie nago. W moim krlestwie czystosc nie jest tym samym co nieobecnosc
bezwstydu (najbardziej wstydliwi byliby w takim przypadku zmarli). Jest to skrywana z arliwosc , pena rezerwy, szacunku dla samego siebie i odwagi. Ona chroni
przygotowany mid na swieto miosci. I jezeli przechodzi droga pijany z onierz,
moze wasnie on w moim krlestwie ugruntuje cnote wstydliwosci.
Ach, wiec z yczysz sobie, z eby pijani z onierze wykrzykiwali na gos bezecenstwa. . .
Przeciwnie, mysle, z e karabym ich za to, aby w nich takze wzbudzic wstydliwosc . Zarazem tak juz jest, z e im mocniejsza wstydliwosc , tym bardziej ponetne staja sie jej przekroczenia. Wiecej znajdziesz satysfakcji wspinajac
sie na
stromy wierch, niz na agodne wzgrze. W zwyciestwie nad wrogiem stawiaja
cym opr niz nad jakims mieczakiem, ktry sie nawet nie broni. Tylko tam,
gdzie kobiety nosza zasony na twarzach, pali cie pragnienie czytania w ich obliczu. Wedle ostrosci kar, ktre wprowadzaja pewna rwnowage w ludzkie apetyty,
oceniam sie linii napiec istniejacych

w moim krlestwie. Jesli postawie zapore na


grskiej rzece, bede musia dobrze wzmocnic gruba, murowana tame. I ta grubosc
jest oznaka mojej siy. Jesli chodzi zas o mizerna sadzawke, wystarczy niemal wa
z umocnionej tektury. Dlaczego miabym sobie z yczyc, z eby moi z onierze byli
jak kastraci? Chce, z eby caa sia napierali na mur, tylko wtedy bowiem beda
wielcy zarwno w zbrodni jak w dziele tworzenia, ktre przerasta zbrodnie.
Chciabys wiec, z eby ich rozpieray niecne z adze.

..
Nie. Ale widze, z e znw nic nie zrozumiaes.

CCXII

Otoczyli mnie kiedys z andarmi, peni bezgranicznej gupoty.


Odkrylismy przyczyne upadku krlestwa. Jest to sprawa pewnej sekty, ktra nalezy wytepic.
Ach tak? powiedziaem. A po czym poznajecie, z e cos ich aczy

ze
soba?

Opowiadali mi wtedy o pewnych zbieznosciach w ich postepowaniu, dajacych

sie zauwazyc oznakach bliskosci, a takze o miejscach, gdzie sie gromadza.


A po czym poznajecie, z e stanowia zagrozenie dla krlestwa?
Wtedy opisali mi ich zbrodnie, malwersacje niektrych, gwaty popenione
przez innych, wystepujace
czesto tchrzostwo, a poza tym brzydote.
Ach tak? odparem. To ja znam inna sekte jeszcze bardziej niebezpieczna, poniewaz nikomu jeszcze do tej pory nie przyszo do gowy jej zwalczanie.
Cz to za sekta? zapytali skwapliwie.
Poniewaz z andarm, czowiek stworzony do tego, z eby walic innych, schnie
w oczach, kiedy nie ma dla siebie odpowiedniej pozywki.

Jest to sekta ludzi, ktrzy na lewej skroni maja pieprzyk. Zandarmi


nic
oczywiscie nie zrozumieli, mruknawszy

tylko z zadowoleniem. Gdyz z andarm


moze walic czowieka, nie rozumiejac,
o co chodzi. Wali przeciez piesciami, ktre
nie maja nic wsplnego z mzgiem.
Jednakze jeden z nich, ktry by swego czasu stolarzem, chrzakn
a
znaczaco.

Ale wasciwie nie wiadomo, co ich aczy.

I nie spotykaja sie w okreslonych


miejscach.
To prawda zgodziem sie. I w tym lezy niebezpieczenstwo. Bo sa niezauwazalni. Ale kiedy tylko wystosuje dekret, ktry ich wyda na up powszechnej nienawisci, zobaczycie, jak sie zaczna szukac nawzajem, aczy
c ze soba, z yc
wsplnie, a stawiajac
opr gniewowi ludu, nabiora swiadomosci odrebnej kasty.

Swieta prawda przytakneli z andarmi.


Byy stolarz chrzakn
a
atoli ponownie.
Znam takiego jednego. Jest agodny, szlachetny. Uczciwy. Zosta trzykrotnie ranny, broniac
krlestwa. . .
509

Pewno odparem. Ale czy z tego, z e kobiety sa gupie, wyciagniesz

wniosek, iz nie ma wsrd nich jednej rozsadnej?

Jezeli generaowie sa na og
bunczuczni, to czyz nie moze trafic sie czasem genera niesmiay? Nie zajmujmy
sie wyjatkami.

Kiedy juz wytropicie ludzi, noszacych

ten znak, przetrza


snijcie
dobrze ich przesze sprawki. To oni sa z rdem zbrodni, gwatw, porwan, malwersacji, zdrady, chciwosci i bezwstydu. Czyzbys by zdania, z e sa wolni od tych
wystepkw?
Jasne, z e nie! krzykneli z andarmi, bo juz ich piesci zaczynay swedzic.
A kiedy drzewo wydaje zgnie owoce, winic o zgnilizne trzeba owoc czy
drzewo?
Drzewo! wrzasneli z andarmi.
A jesli zdarzy sie pare owocw zdrowych, czy wystarczy to juz jako usprawiedliwienie?
Nie, skad
ze! krzykneli znw z andarmi, ktrzy na szczescie kochali swj
zawd, a nie nalezy do niego kogokolwiek uniewinniac.
A zatem godziwe bedzie oczyscic krlestwo z tych ludzi, ktrzy na lewej
skroni maja pieprzyk.
Znw jednak byy stolarz zacza
pochrzakiwa

c.
Powiedz, o co ci chodzi zwrciem sie do niego, podczas gdy towarzysze, wiedzeni nieomylnym wechem spogladali

juz znaczaco
w strone jego lewej
skroni.
Jeden wreszcie sie osmieli i zagadna
wprost podejrzanego:
A ten, ktrego znaes. . . Czy to przypadkiem nie twj brat. . . Albo ojciec. . .
Czy ktos z rodziny?. . .
Tu wszyscy wydali pomruk aprobaty. Wtedy zawrzaem gniewem.
Jest jeszcze bardziej niebezpieczna sekta: tych, ktrzy maja pieprzyk na
prawej skroni! Niebezpieczniejsza, bosmy o nich nawet nie pomysleli! Czyli, z e
jeszcze skuteczniej sie ukrywa. A jeszcze bardziej niebezpieczna jest sekta tych,
ktrzy w ogle nie maja pieprzyka ci sie naprawde maskuja, sa niewidoczni jak prawdziwi spiskowcy. W rezultacie, rozwazajac
wszystko i uwzgledniajac

wszystkie mozliwe sekty, wydam wyrok na sekte obejmujac


a wszystkich ludzi,
gdyz jest ona w najoczywistszy sposb z rdem zbrodni, gwatw, porwan, malwersacji, zachannosci i bezwstydu. A poniewaz, jak wiadomo, z andarmi, poza
tym, z e sa z andarmami, sa zarazem ludzmi, najdogodniej mi bedzie zacza
c od
nich taka niezbedna czystke. Wydaje wobec tego rozkaz: obecny w was z andarm
niech rzuci obecnego w was czowieka w peen gnoju loch w moich twierdzach.
Wtedy z andarmi wyszli, pociagaj
ac
nosami, gdyz byli bardzo zmieszani, i zastanawiajac
sie geboko, ale bez wiekszych skutkw, poniewaz jak wiadomo mysla oni piesciami.

510

Stolarzowi kazaem zostac; sta ze spuszczonymi oczami i pokorna mina.


Ciebie zwalniam z dotychczasowej funkcji powiedziaem. Prawda
stolarza, skomplikowana i nieraz sprzeczna ze wzgledu na to, z e drewno stawia
mu opr, nie jest tym samym, co prawda z andarma. Jezeli odpowiedni podrecznik zalicza do osb podejrzanych ludzi z pieprzykiem na skroni, bardzo dobrze
jezeli z andarmi, ledwo usyszawszy o nich, juz czuja swierzbienie w piesciach.
Podoba mi sie rwniez to, z e podoficer ocenia czowieka wedle jego umiejetnosci wykonania rozkazu w ty zwrot! Jezeli bowiem pozostawic oficerowi prawo
oceny, znajdzie wymwke dla niezrecznosci w tym, z e ktos jest wielkim poeta.
Usprawiedliwi dalej sasiada,

gdyz ten jest pobozny. Trzeciego z szeregu gdyz


jest wzorem powsciagliwo

sci. Bedzie to panowanie sprawiedliwosci. Ale niech


w czasie bitwy z onierze okaza niedostateczna sprawnosc wykonywania zwrotu
w ty, we wrzawie i zamecie zaczna walic na oslep i dojdzie do strasznej rzezi.
Duzo im wtedy pomoga wzgledy podoficera! Wracaj wiec do stolarki, bo lekam
sie, z eby twoje umiowanie sprawiedliwosci nie doprowadzio kiedys do zbednego
rozlewu krwi.

CCXIII

Alisci przyszed czowiek, ktry pyta mnie, czym jest sprawiedliwosc .


Ach powiedziaem wiem, co to suszne postepowanie, ale nie wiem
zupenie, czy istnieje cos takiego jak susznosc . Suszne jest, z ebys otrzymywa
pozywienie odpowiednie do wykonywanej pracy. Suszne z ebys by pielegno
wany w chorobie. Zeby
s by wolny, jezeli jestes nie skalany wina. Ale na tym
wyczerpuje sie oczywistosc . . . Jest jeszcze suszne to, co zgodne z ceremoniaem.
Od lekarza wymagam, z eby caa pustynie przeszed chocby czogajac
sie
lub na kleczkach spieszac
do chorego, ktrego rane trzeba opatrzyc. Nawet
gdyby by to czowiek niewierzacy.
W ten sposb utwierdzam szacunek dla czowieka. Ale bywa z e moje krlestwo wypowiada wojne krlestwu innej wiary; wtedy wymagam od z onierzy, z eby szli przez te sama pustynie, az po bitwie wnetrznosci niewiernego beda wydane na pastwe sonca. Gdyz tak wasnie utwierdzam
krlestwo.
Nie pojmuje tego, Panie. . .
Dobrze, jezeli kowale, spiewajacy
kowalskie piosenki, usiuja odebrac narzedzia stolarzom, po to, z eby kuc swoje gwozdzie. I dobrze, kiedy stolarze odwodza od roboty kowali, z eby ich zachecic do piowania desek. Dobrze, jesli zarzadzaj

acy
caoscia roboty architekt gnebi stolarzy i kowali majac
na wzgledzie
deski i gwozdzie. Albowiem z tej kontrowersji pomiedzy liniami napiec rodzi sie
statek; a czego mgbym sie spodziewac po stolarzach, ktrzy nie maja pasji do
swojej roboty i nadto szanuja gwozdzie, albo po kowalach pracujacych

beznamietnie i nadto szanujacych

deski?
Czyzbys zatem ceni w ludziach nienawisc ?
Nienawisc musi byc przetrawiona i przezwyciez ona, a cenie tylko miosc .
Ale bywa, z e miosc rodzi sie dopiero na wyzszej paszczyznie, nie na paszczyznie desek i gwozdzi, ale statku.
Odszedszy na ubocze, zaniosem do Boga taka modlitwe: Przyjmuje, Panie,
sprzeczne ze soba prawdy: z onierza, ktry chce zadawac rany, i lekarza, ktry
chce leczyc, jako tymczasowe, choc z mojej paszczyzny nie dostrzegam acz
ace
go je zwornika sklepienia. Nie chce godzic ze soba napojw lodowatych i gora
512

cych w jedna letnia mieszanine. Nie pragne, z eby sie bito z umiarem i z umiarem
leczono rannych. Bede kara lekarza, ktry odmawia pomocy choremu, a takze
z onierza, ktry nie chce sie bic. Cz z tego, jesli sowa zdaja sie drwic z siebie
wzajemnie? Albowiem moze wasnie ta tylko puapka, zrobiona z rznych elementw, pojmie w caosci zdobycz, ktra jest konkretny czowiek, o takich, a nie
innych szczegowych cechach.
Szukam po omacku Twoich boskich linii napiec , a skoro na mojej paszczyznie
nie rysuje sie oczywistosc , sadz
e, z e mam racje dobierajac
rytuay ceremoniau,
jezeli mnie wyzwalaja i daja swobodny oddech. Tak jak rzezbiarz pracujacy
w glinie nie wie, dlaczego wasnie tak ja ksztatuje, ale wie, z e tak trzeba. Tylko pod
tym warunkiem ma poczucie, z e nadaje glinie moc.
Ide ku Tobie, Panie, jak drzewo, ktre rosnie zgodnie z liniami napiec zawar
tymi w jego nasieniu. Slepiec
nie wie nic o ogniu. Ale wok ognia istnieja linie
napiec wyczuwalne donmi. Wiec idzie przez ciernie przeciez kazda przemiana
jest bolesna, Ja ide ku Tobie, Panie, prowadzony Twoja aska, po tym stoku, ktry
pozwala mi sie stawac.
Ty nie zstepujesz do Twego stworzenia i nie wolno mi spodziewac sie innych
nauk poza z arem ognia i energia zawarta w ziarnie. Tak jak gasienica

nic nie wie


o skrzydach. I nie czekam teatralnego widowiska zstepujacych

ku mnie z nauka
archaniow, bo niczego waznego nie dowiem sie od nich. Gasienicy

nie ma co
mwic o skrzydach ani kowalom o statku. Wystarczy, z e dzieki zapaowi architekta istnieja linie napiec wyznaczajace
statek. Dzieki nasieniu linie napiec
ptasiego lotu. Dzieki ziarnu linie napiec drzewa. I z e Ty po prostu jestes, Panie.
Lodowata jest czasem moja samotnosc . Woam o jakis znak na tej pustyni
opuszczenia. Ales Ty naucza mnie kiedys we snie. Zrozumiaem, z e marnoscia
jest kazdy znak; gdybys by z tej samej co ja paszczyzny, nie bybym zmuszony
rosna
c. A co, Panie, poczne ze soba takim, jakim jestem?
Dlatego ide naprzd zanoszac
modlitwy, na ktre nie ma odpowiedzi, a jestem
tak slepy, z e wiedzie mnie jedynie ciepo ledwo wyczuwane osabymi donmi;
a przeciez wysawiam cie, Panie, za to, z e mi nie odpowiadasz, bo gdybym znalaz
to, czego szukam, Panie, juz bym sie przesta stawac.
Gdybys sam z siebie uczyni w strone czowieka jeden krok archanielski, czowiek uzyskaby penie. Juz by nie piowa desek, nie ku, nie walczy i nie leczy.
Nie zamiataby izby ani nie usmiecha sie do ukochanej. Czy gdyby Cie, Panie,
oglada
twarza w twarz, chciaby jeszcze dodatkowo i ubocznie czcic Cie przez
swoja miosc do ludzi? Kiedy swiatynia

juz stoi, widze swiatyni


e, a nie kamienie.
*

Juz jestem stary, Panie, i saby jak drzewa w zimowych wiatrach. Znuzyli
mnie wrogowie, i znuzyli przyjaciele. Przymus jednoczesnego zabijania i lecze513

nia budzi w moich myslach niepokj, bos Ty wla we mnie potrzebe wchaniania
przeciwienstw, wsrd ktrych okrutny wydaje mi sie mj los. A przeciez jest to
takze przymus, ktry mi kaze isc od pytan coraz rzadszych do wygasniecia wszelkich pytan, ku Twojej ciszy. Panie, racz na Twoja chwae uczynic jednosc z nas
dwu: tego, co spoczywa snem wiecznym na pnoc od mojego krlestwa, a ktry
by najdrozszym mi wrogiem, geometra jedynym prawdziwym przyjacielem,
i mnie, ktry niestety przeszedem juz grzbiety gr i zostawiam za soba
w tyle wasne pokolenie, jak na stoku pochyym, na ktry nie ma powrotu. I daj
mi sen posrd piaskw pustyni, gdzie sie trudziem.

CCXIV

Zdumiewajaca
jest twoja pogarda w stosunku do z yznej prchnicznej ziemi.
Szanujesz tylko dziea sztuki.
Dlaczego bywasz u tych ludzi, ktrzy sa tak niedoskonali? Jak mozesz
zniesc : u tego wade, u tamtego niemia won? Sa przeciez inni, godniejsi ciebie. . .
To tak jakbys powiedzia drzewu: dlaczego zapuszczasz korzenie w nawz?
Ja szanuje tylko owoce i kwiaty.
Czowiek z yje tylko tym, co przemienia. Jest narzedziem, droga i przekazem.
A ty masz w sobie nie wiecej z ycia niz czowiek martwy.

CCXV

Stoicie w bezruchu jak statek, ktry dobiwszy do brzegu, wyadowuje towary,


az nabrzeze portu mieni sie kolorami, bo istotnie sa tam i zociste materie, czerwone i zielone korzenne przyprawy, i kosc soniowa, a sonce, jak rzeka miodu
wsrd piaskw, zalewa to wszystko brzaskiem wstajacego

dnia. Wiec trwacie bez


drgania, olsnieni blaskiem jutrzenki, na pochyosci wzgrza, ktre sie wznosi przy

studni. Tak wasnie trwaja w bezruchu zwierzeta w gebokim cieniu. Zadne


z nich
nie drgnie: wiedza, z e kazde, po kolei, bedzie pic. Ale brakuje jednego, z eby ruszyy powolna procesja:
woda jest jeszcze nie rozlana, nie przyniesiono koryt, nie
ma poide. A ty stoisz podparszy sie wp i pytasz: Cz oni tam robia?

Ci, ktrych sam wyciagn


ae
s na linach z gebi studni oczyszczonej z piasku,
odozyli narzedzia i skrzyzowali rece na piersiach. Wiesz, co oznacza ich usmiech.
Woda jest. Gdyz czowiek na pustyni jest jak zwierze o niezdarnym pysku, po
omacku szukajace
piersi z ozywczym pokarmem. Uspokojony i ty sie usmiechna
es. A wielbadnicy,

na widok twojego usmiechu, usmiechaja sie takze. Wszystko


staje sie usmiechem. Piaski zalane swiatem i twoja twarz, i twarze ludzi, a moz e nawet cos widocznego przez skre bydlat,
ktre wiedza, z e beda pic i stoja
znieruchomiae w rozkoszy oczekiwania. Jest to chwila podobna do tej chwili na
morzu, kiedy sonce tryska nagle zza rozdartych chmur. I nagle, nie rozumiejac

dlaczego, czujesz obecnosc Boga, moze dlatego, z e we wszystkim dokoa jest


jakis smak nagrody (bo studnia z ywej wody wsrd pustyni jest jak dar, nigdy
w peni nie odpacony, nigdy do konca nie przyobiecany); a moze takze dlatego,
z e zawsze w bezruchu trwaja ci, ktrzy czekaja, jak komunii, bliskiego juz momentu, ktry nasyci pragnienie. Wiec i ci, skrzyzowawszy rece na piersiach, stoja
bez ruchu. I ty, podparszy sie wp, na szczycie wzgrza, spogladasz

ciagle
w ten
sam punkt horyzontu. Bo zwierzeta w gebokim cieniu, ustawione juz procesjonalnie na piaszczystej pochyosci, jeszcze nie ruszyy ku studni. Bo ci, co niosa
wielkie koryta do pojenia zwierzat,
jeszcze sie nie pojawili, a ty wcia
z pytasz:
Cz oni tam robia?
Wszystko jest jeszcze oczekiwaniem, a jednak wszystko juz
przyobiecane.
I zamieszkuje w nas usmiechniety pokj. Za chwile bedziecie sie oczywiscie
cieszyc, pijac,
ale wtedy bedzie to tylko rozkosz zaspokojenia, podczas gdy teraz
516

jest to miosc . Podczas gdy teraz ludzie i piasek, i zwierzeta, i sonce nabieraja
wsplnego sensu poaczeni

ze soba dokoa zwykego otworu miedzy kamieniami wiec wszystko, tak rzne, co cie tu otacza, staje sie przedmiotem kultu, elementem
ceremoniau, sowem pochwalnej piesni.
A ty wielki kapan, co poprowadzi swieto, genera, co wyda rozkazy, ty
mistrz ceremonii, podparty wp, odwlekajacy
jeszcze moment decyzji, wpatrujesz sie w horyzont, skad
ci przyniosa wielkie koryta poida. Wiec wcia
z
jeszcze brak jednego przedmiotu w tym obrzedzie, jednego sowa w wierszu, jednego piechura, aby ogosic zwyciestwo, jednej przyprawy, aby rozpocza
c uczte,
jednego goscia, ktry uczci swoja obecnoscia ceremonie, jednego kamienia, aby
bazylika olsnia spojrzenie patrzacych.

A gdzies juz ida ci, ktrzy niby zwornik sklepienia dzwigaja wielkie poida, do ktrych, kiedy sie wreszcie pojawia,
zawoasz: Ej wy tam, pospieszcie sie! Oni nie odpowiedza. Beda sie wspinac na
wzgrze. Uklekna, z eby ustawic poida. A ty tylko skiniesz. Zacznie wtedy skrzypiec sznur, dzieki ktremu odradza sie ziemia, zwierzeta drgna nagle i zaczna powoli suna
c jak procesja. A ludzie zaczna ich pilnowac, aby wszystko przebiegao
w ustalonym porzadku,

szturchajac
je kijami i ponaglajac
gardowymi okrzykami. I tak, pod powolnie wznoszacym

sie soncem, rozpocznie sie zgodnie ze swym


rytuaem, ceremonia daru wody.

CCXVI

Przyszli znw do mnie logicy, historycy i krytycy, aby poprzez argumenty,


kolejne przesanki i wnioski dowodzic mi i wywodzic swoje systemy myslowe.
Wszystko zgadzao sie w sposb bezlitosny. Budowali przede mna, na wyprzdki,
spoeczenstwa, kultury i krlestwa, ktre cudownie wyzwalay czowieka, sprzyjay jego rozwojowi, karmiy go i wzbogacay.
Kiedy juz tak dosc dugo mwili, zadaem im proste pytanie:

Zeby
tak perorowac o czowieku, a robic to sensownie, wypadaoby najpierw okreslic, co jest w czowieku i dla czowieka wazne. . .
Wiec znw i z rozkosza zaczeli rozwijac nowe konstrukcje myslowe; albowiem kiedy takim ludziom nadarzy sie okazja przemawiania, chwytaja ja natychmiast za grzywe i rzucaja sie nieopatrznie otwarta droga niby szarzujacy
oddzia
konnicy, wsrd szczeku broni, zocistego kurzu i wichrowego pedu. Ale jest to
bieg bez celu.
A zatem powiedziaem, kiedy ta wrzawa ucicha, a oni czekali juz tylko
komplementw (albowiem tacy ludzie ruszaja do biegu, nie po to, z eby czemus
suzyc, ale z eby ich widziano, syszano lub podziwiano ich jezdzieckie wyczyny,
a kiedy cay zamet sie skonczy, czekaja ze skromna mina)
a zatem, jesli dobrze zrozumiaem, zamierzacie popierac to, co w czowieku i dla czowieka jest
najwazniejsze. Ale swietnie pojaem,

z e wasze systemy faworyzuja obwd jego


brzucha (jest to oczywiscie pozyteczne, ale stanowi srodek, a nie cel, bo chodzi
o pewna strukture cielesna umacniajac
a narzedzie) albo jego zdrowie (gdzie znw
chodzi o srodek, nie o cel, gdyz jest to dbaosc o organizm, tak jak zalecana jest
dbaosc o narzedzie), albo liczbe ludnosci, ale i tu chodzi o srodek, a nie o cel. Albowiem chodzi tu znw tylko o ilosc narzedzi. Pragne oczywiscie, z eby krlestwo
posiadao duzo obywateli zdrowych i prawidowo odzywionych. Ale wypowiadajac
tak jawne oczywistosci nie powiedziaem przeciez dotad
nic istotnego, chyba
tylko, z e mamy w ten sposb tworzywo do wykorzystania. Ale co z tego tworzywa zrobimy, ku czemu bedziemy da
zyc, czego dostarczymy, z eby wzrastao?
Przeciez to wcia
z tylko narzedzie, droga i przekaz. . .
Oni jednak dalej prawili mi o czowieku, tak jak mozna na przykad o saacie.
Ale nie byo w tym nic, co by zasugiwao na wspomnienie bodaj, tylko kolejne
518

pokolenia saaty wyrastajace


w warzywniku. I nie umieli mi odpowiedziec. Byli
jak krtkowidze wodzacy
nosem po papierze, zajmujacy
sie zawsze tylko gatunkiem atramentu albo papieru, ale nie znaczeniem poematu.
Wiec mwiem dalej:
Jestem czowiekiem konkretnym i gardze mglistymi majakami marzen.
Wyspe, skad
dolatuje do nas spiew, pojmuje takze jako pewna rzeczywista konstrukcje. Nie jestem, jak finansisci, upojony majakami marzen, powazam bowiem
doswiadczenie, a zatem w sposb zupenie naturalny wyzej stawiam sztuke tanca
niz sztuke malwersacji, zagarniania dbr, zdradzania cudzych interesw; sztuka
tanca daje bowiem wiecej przyjemnosci, a jej sens jest jasniejszy. Nagromadziwszy bogactwa bedziesz musia znalezc dla nich jakies zastosowanie, a z e taniec
wzrusza czowieka, kupisz sobie jaka
s tancerke, atoli nie znajac
sie zupenie na
tancu, wybierzesz ja bez rozeznania, i w koncu nic nie bedziesz mia. Ja patrze
i sysze moze dlatego, z e milczaca
miosc kaze mi nie suchac sw i doszedem wreszcie do wniosku, z e nic nie ma tyle wartosci dla czowieka jak zapach
wosku w pewien okreslony wieczr, zota pszczoa pewnego ranka, nie znaleziona czarna pera spoczywajaca
na dnie mrz. Co zas do samych finansistw, to
stwierdziem, z e zdarza sie im zamienic fortune (ciez ko zdobyta poprzez malwersacje, zagarniecie cudzego mienia, sprzeniewierzenia, wyzysk z niewolniczej
pracy, bezsenne noce strawione na pracach proceduralnych i meczacych

wyliczeniach rachunkowosci) na kamyk wielkosci laskowego orzecha czy tez paznokcia,


przypominajacy
rzniete szkieko. Dlatego, z e w kamyk jest nazwany diamentem,
a narodzi sie poprzez ceremonia wydobywania go z wnetrznosci ziemi, nabiera wartosci takiej, jaka dla innych ma zapach wosku albo blask zotej pszczoy,
i zasugiwa na to, z eby go bronic przed zodziejami, chocby z narazeniem z ycia.
Z czego jednak wynikao, z e najistotniejszym darem dla czowieka jest droga, ktra idzie, aby dojsc do swiata. A jezeli mam ocenic twoja kulture, powiedz
mi najpierw, jakie sa twoje swieta i jaki smak daja sercu, a z e sa one momentem
przejscia, przekroczona brama, wyjsciem z poczwarki przemienionego motyla,
powiedz mi jeszcze, skad
i dokad
idziesz. Dopiero wtedy bede wiedzia, jakim jestes czowiekiem i czy warto, z ebys z y w pomyslnosci i zdrowiu, abys sie mnozy
i aby rs obwd twego brzucha.
Skoro masz jednak obrac okreslona droge, musisz odczuwac okreslone pragnienia, ktre zdoaja skonic cie do wzwyz-wstepowania i ktre beda kierowac
twoimi krokami i zapadniac twj umys; tak jak jest z umiowaniem morza, ktre
zdoa i przeniesc cie wzwyz, i skonic do budowania statkw; musisz zatem wyjasnic mi, jakie pragnienia budzi w ludziach twoja kultura. Bo tak juz jest, z e miosc
ze swojej natury jest pragnieniem miosci, cywilizacja pragnieniem cywilizacji, a satysfakcja, jaka daje ceremonia szukania czarnej pery pragnieniem
czarnej pery lezacej
na dnie mrz.

CCXVII

Nie wolno ci sadzi


c wedle sumy szczegw. Mwisz, z e po tych ludziach
niczego dobrego nie mozna sie spodziewac. Tyle w nich grubianstwa, pogoni za
zyskiem, egoizmu, tchrzostwa, szpetoty. Ale tak samo mozesz, mwiac
o kamieniach, wyliczac, jakie sa twarde, szorstkie, ciez kie i ponure, nie wspominajac

o tym, co z kamieni mozesz uczynic: posag


albo swiatyni
e. Nazbyt czesto widziaem, jak zachowania pewnej caosci nie sposb byo przewidziec patrzac
na jej
czastkowe

elementy; jezeli na przykad spojrzec na okoliczne plemiona, to kazde


z nich oddzielnie nienawidzi wojny, nie pragnie opuszczac rodzinnych domw, bo
wszyscy kochaja swoje dzieci i z ony, i uroczystosci rodzinne; nikt nie chce przelewac krwi, gdyz kazdy jest dobry z natury, karmi swego psa i gaszcze osa; nikt
nie chce rabowac, bo lubi tylko wasne domostwo, odmalowuje sciany, poleruje
meble, sadzi w ogrdku pachnace
kwiaty; mozna by zatem powiedziec: oto obraz
ludzi miujacych

pokj. . . A przeciez tworza razem krlestwo, w ktrym, niby


w ogromnym tyglu, warzy sie okropnosci wojny. Dobroc, agodnosc , wspczucie dla chorego zwierzecia i wzruszajace
zachwyty nad kwiatkiem, wszystko to sa
skadniki jakiejs magii, ktra przygotowuje szczek broni, zupenie tak jak pewne
szczeglne zestawienie sniegu, lakierowanego drewna i zapachu wosku przygotowuje w niektrych krainach bicie serc ludzkich: a zarwno tu, jak i tam inna jest
ze swej natury puapka niz pojmana w nia zdobycz.
Czy drzewo oceniasz wedle jego skadnikw? Czy mwiac
o drzewku pomaranczowym, bedziesz krytykowa jego korzenie, smak wkien drewna, chropowatosc kory albo architekture gaezi? Skadniki cie nie obchodza. Drzewko pomaranczowe oceniasz wedle owocw.
Podobnie jest z ludzmi, ktrych przesladujesz. Kazdy wziety oddzielnie jest
taki, owaki lub jeszcze inny. Naprawde niewiele mnie to obchodzi. W rodzie ludzkim trafiaja sie od czasu do czasu dusze hartowne jak stal, gotowe wydac ciao na
meki, gdy potrzebna ofiara, oporne na pode tchrzostwo wiekszosci, o wzroku
przenikliwym, ktry odziera jadro
prawdy jak owoc ze zbednej upiny, ludzie, ktrzy wbrew pospolitym upodobaniom z okna na poddaszu wpatruja sie w gwiazdy
i z ywia sie promieniami swiata. I to mnie zadowala. Tam, gdzie ty widzisz przeciwienstwa, ja widze warunek. Drzewo jest warunkiem narodzin owocu, kamien
520

narodzin swiatyni,

a tacy ludzie warunkiem narodzin ducha, promieniujacego

na innych. Pogardliwie odtracaj


a na bok dobroc, agodne macierzynstwo
i upodobanie domowych cnt, gdyz wbrew pozorom, sa to skadniki owego tygla, w ktrym sie warzy zaraza, zbrodnia i gd. Natomiast tym innym wybacze
brak dobroci, niechec do marzen i domatorstwa (moze przez dugi czas ludzie ci
koczowali, nie posiadajac
domw), jezeli okaze sie, z e te skadniki sa warunkiem
narodzin pewnej ilosci szlachetnych dusz. Ale tego nie da sie przewidziec poprzez sowne rozwazania, poniewaz logika nigdy nie umozliwi przejscia z jednej
paszczyzny na druga.

CCXVIII

Sa ludzie, ktrzy robia wzniose miny i udaja, z e dniem i noca ponie w nich
swiety ogien. Ale kamia.
Kamia straznicy murw obronnych, dniem i noca rozpowiadajacy
o swojej
miosci do miasta. Bo od miasta wola miske zupy.
Kamie poeta, ktry dniem i noca mwi o poetyckim upojeniu. Cierpi czasem
na ble brzucha i nic go wtedy nie obchodza z adne poematy.
Kamie zakochany, twierdzac,
z e dniem i noca ma przed oczami obraz ukochanej. Wystarczy, z e go ugryzie pcha, a juz przestanie o niej myslec. Albo ogarnie
go nuda, i wtedy zaczyna ziewac.
Kamie podrznik, utrzymujacy,
z e noca i dniem upaja sie odkryciami podrz y, gdyz jesli bawany morskie zbyt mocno go hustaja, zacznie wymiotowac.
Kamie swiety, utrzymujac,
z e dniem i noca oddaje sie kontemplacji Boga.
Bg zostawia go czasem i cofa sie jak morze. A na niego przychodzi oschosc
i jest wtedy jak kamienista plaza.
Kamia ci, ktrzy dniem i noca opakuja zmarego. Dlaczego mieliby go opakiwac noca i dniem, skoro go dniem i noca nie kochali? Byy przeciez godziny,
kiedy sie kcili albo znuzeni czy zajeci czyms innym nie pamietali o miosci.
To prawda, z e obecnosc zmarego jest intensywniejsza niz z ywego, poniewaz widzimy go juz poza wszelkimi przeciwienstwami, w niepodzielnej jednosci. Ale
czowiek jest niewierny, nawet wobec zmarych.
Kamia ci wszyscy, ktrzy, nic nie rozumiejac,
wypieraja sie chwil oschosci.
Z ich winy zaczynasz watpi
c w siebie, bo syszac
jak sawia wasny zapa, wierzysz w ich staosc ; wstydzac
sie z kolei wasnej oschosci w z aobie zmieniasz
gos i wyraz twarzy, kiedy na ciebie ktos patrzy.
Ale ja wiem, z e tylko nuda moze byc czyms trwaym. Nuda, ktra rodzi niedoez nosc umysu, nie umiejacego

poprzez tworzywo odczytac oblicza. Podobnie


jak w przypadku czowieka, ktry w figurach na szachownicy widzi tylko tworzywo, nie domyslajac
sie zapisanego w nich problemu. Ale ty nie skarz sie, z e nie
kontemplujesz nieustannie oblicza, ktre cie wprawia w zachwycenie, jezeli dana
ci jest od czasu do czasu, jako nagroda wiernosci na etapie motylej poczwarki,
jedna chwila tego olsnienia, jakie przezywaja straznik, poeta, czowiek wierzacy,

522

kochanek albo podrznik. Gdyz oblicze bywa tak pomienne, z e patrzacego

trawi
z ywy ogien. Nie co dzien moze byc swieto.
Nie masz wiec racji, kiedy potepiasz ludzi za ich odruchy pynace
z przyzwyczajenia, tak jak w prorok zezowaty, ktry dniem i noca pona
swietym ogniem.
Wiem az nadto dobrze, z e ceremonia zazwyczaj wyradza sie i staje sie nuda i rutyna. I az nadto dobrze wiem, z e praktykowanie cnoty wyradza sie zazwyczaj
w ustepstwa wobec postawy z andarma. I z e wzniose zasady sprawiedliwosci wyradzaja sie zazwyczaj w parawan brudnych rozgrywek. Ale cz z tego? Wiem
takze, z e czowiekowi zdarza sie spac. Czy mam wwczas ubolewac nad jego
biernoscia?
Wiem takze, iz drzewo nie jest kwiatem, ale warunkiem kwiatu.

CCXIX

Chciaem wpoic w ciebie miosc braterska. A tym samym daem ci smutek,


jaki rodzi rozstanie z bratem. Chciaem wpoic w ciebie miosc do z ony. A tym
samym daem ci smutek, jaki rodzi rozstanie z z ona. Chciaem wpoic w ciebie
miosc do przyjaciela. A tym samym daem ci smutek, ktry rodzi sie z rozstania
z przyjacielem, tak samo jak ten, kto buduje studnie, daje zarazem odczucie, czym
jest brak studni.
Ale widzac,
jak rozstanie gnebi cie dotkliwiej niz wszelkie inne zo, postanowiem dac ci lekarstwo i nauczyc, czym jest obecnosc . Gdyz dla tego, kto umiera
z pragnienia, z rdo nieobecne jest czyms piekniejszym niz swiat, w ktrym by
nie byo z rde. I jezeli nawet zostaes na zawsze wygnany z twego domu, paczesz, kiedy on ponie.
Obecnosc czasem bywa tak hojna jak drzewo, ktre szeroko rozposciera konary, azeby osaniac cieniem. Ja jestem ten, ktry mieszka, i pokaze ci twoje mieszkanie.
Czy przypominasz sobie, jaki smak ma miosc , kiedy caujesz z one dlatego,
z e swit ubarwi troche chwiejna piramide warzyw, ktra umocowujesz na grzbie
cie osioka, wybierajac
sie z nimi na targ? Zona
usmiecha sie do ciebie. Stoi na
progu, podobnie jak ty za chwile zabierze sie do pracy, zamiecie dom, wypucuje
naczynia i bedzie przygotowywac posiek, myslac
o tobie, bo wasnie zamierza

przyrzadzi
c jako niespodzianke pewien przysmak, i powiada do siebie: Zeby
on
tylko nie wrci za wczesnie, bo moge nie zda
zyc i wszystko bedzie na nic. . . Nic
was wtedy nie dzieli, choc na pozr ty wybierasz sie daleko od domu, a ona chciaaby, z ebys wrci troche pzniej. To samo z twojej strony: dzieki tej wyprawie
na targ zdoasz uzupenic to, co sie w domu zniszczyo, i podsycic radosc , ktra
w nim panuje. Zaplanowaes bowiem, z e z zarobionych pieniedzy kupisz dywan
z puszystej weny, a dla z ony srebrny naszyjnik. Dlatego tez spiewasz idac
droga
i mieszka w tobie pokj peen miosci, choc na pozr oddalasz sie od domu. Kierujac
patykiem osioka, poprawiajac
koszyki na jego grzbiecie i przecierajac
oczy
bo jest jeszcze wczesnie budujesz swj dom. aczy

cie z z ona silniejsza


solidarnosc niz w porze odpoczynku, kiedy siedzac
na progu patrzysz daleko, az
na linie horyzontu, nie myslac
nawet obrcic sie i cieszyc wasnym krlestwem,
524

ktre cie otacza; bo moze roi ci sie jakies mazenstwo w dalekich krajach, gdzie
chciabys pojechac, albo myslisz o ciez kiej pracy, ktra cie czeka, albo o przyjacielu.
Ale juz rozbudziliscie sie na dobre obaj, bo i osioek stara sie okazac swoja
gorliwosc i przez chwile niemal kusuje, przy czym kamyki pod jego kopytami
dzwonia spiewnie, ty zas dumasz o dzisiejszym przedpoudniu. I usmiechasz sie.
Juz obmyslies, w ktrym kramie kupisz srebrna bransolete. Znasz tego starego
kupca. Ucieszy sie, kiedy do niego zajdziesz, bo jestes jego najblizszym przyjacielem. Zapyta cie o z one, o jej zdrowie, gdyz twoja z ona jest czyms kruchym
i bezcennym. Bedzie ci o niej opowiada tyle, tyle dobrego, z e najlepszy nawet
przechodzien, syszac
te pochway uzna, z e jest to kobieta zasugujaca
na zota
bransolete. Westchniesz tylko. Takie jest z ycie. Nie jestes krlem, tylko hodowca
jarzyn. Kupiec tez westchnie. A kiedy obaj juz westchniecie z mysla o nieosia
galnych zotych bransoletach, on wyzna ci, z e wasciwie woli bransolety srebrne.
Bransoleta, bedzie ci tumaczy, przede wszystkim powinna byc ciez ka, a te ze
zota sa zawsze lekkie. Bransoleta ma sens mistyczny. Jest to pierwsze ogniwo tego ancucha, ktry was wcia
z aczy

wzajemnie. W miosci sodko jest odczuwac


ciez ar ancucha, ktry wia
ze dwoje ludzi. Kiedy ramie unosi sie do gry w pieknym gescie, a don poprawia zasone na twarzy, klejnot taki powinien cia
zyc, bo
przemawia wwczas do serca kobiety. I kupiec przyniesie ze skadziku za sklepem najciez sze ze srebrnych k, proponujac,
z ebys wzia
je do reki przymknaw
szy oczy i wyprbowa efekt przyjemnosci, jaka daje taki ciez ar. Zrobisz to doswiadczenie. Przyznasz, z e efekt jest wspaniay. I westchniesz znowu. Takie jest
z ycie. Nie jestes przewodnikiem bogatej karawany, a tylko wascicielem osioka.
Pokazesz na osioka, ktry czeka przed drzwiami, i nie jest swietnym rumakiem,
i powiesz: Tak skromne sa moje towary, z e niosac
je, tego ranka, biedne zwierze
nawet kusowao. Kupiec westchnie wtedy znowu. A kiedy juz obaj westchniecie
z mysla o ciez kich srebrnych bransoletach, wyzna ci, z e w gruncie rzeczy lekkie
bransolety gruja nad ciez kimi ze wzgledu na jakosc dekoracji, ktra jest w ich
przypadku wytworniejsza. I pokaze ci wtedy taka, jakiej pragniesz. Gdyz ty, niczym maz stanu, powziae
s decyzje juz przed wieloma dniami i zgodnie z twoja
roztropnoscia. Pewna czesc miesiecznego zysku trzeba odkadac na dywan z puszystej weny, inna na nowa motyke, inna wreszcie na codzienna strawe. . .
I teraz oto zaczyna sie prawdziwy taniec, poniewaz kupiec zna ludzi. Skoro
tylko odgadnie, z e przyneta chwycia, nie zwolni tak atwo linki. Ale ty mwisz,
z e bransoleta jest za droga i z egnasz sie z nim. On cie przyzywa z powrotem.
Jest twoim przyjacielem. Ze wzgledu na urode twojej z ony gotw jest poniesc
ofiare. Tak bardzo by mu byo przykro, gdyby podobny skarb trafi do rak
jakiejs
brzyduli. Wracasz wiec, ale krok za krokiem. Jak gdyby od niechcenia. Krzywisz
sie troche. Podnosisz bransolete na reku. Nie jest ciez ka, wiec niewiele jest warta.
Srebro przy tym nie ma poysku. Wahasz sie, czy od tak skromnego klejnotu nie
525

byaby lepsza piekna i barwna materia, ktra zauwazyes na sasiednim

kramie.
Ale nie trzeba takze robic zbyt wzgardliwych min, gdyz jesli kupiec zrezygnuje,
myslac,
z e ci nic nie sprzeda, odejdziesz, a on cie juz nie zawoa. I bedziesz sie
pzniej rumieni ze wstydu szukajac
rozpaczliwie najgupszych pretekstw, ktre
by ci pozwoliy wrcic.
Kto nie wie nic o ludziach, patrzac
na ten taniec, uznaby go oczywiscie za
taniec skapstwa,

podczas gdy jest to taniec miosci; a syszac,


jak opowiadasz
o osle i warzywach, jak filozofujesz na temat zota i srebra, jak odwlekasz powrt do sklepu w najbardziej nieprawdopodobny sposb, sadziby,

z e znajdujesz
sie o sto mil od twego domu, podczas gdy w rzeczywistosci mieszkasz w nim
wasnie. Bo nie jest to nieobecnosc ani oddalenie od domu czy od miosci, jez eli wypeniasz ceremonia dotyczacy
domu lub miosci. Taka nieobecnosc nie
oddziela ciebie, ale wia
ze, nie odcina, ale stapia w jedno. A jak okreslic, gdzie
jest w kamien graniczny, poza ktrym nieobecnosc jest juz zerwaniem? Jezeli
ceremonia jest spjny, jesli ze wszystkich si wpatrujesz sie w bstwo, w ktrym
jestescie zjednoczeni, jesli jest to bstwo, ktre potrafi zapalic w was ogien, kto
zdoa cie oddalic od domu czy od przyjaciela? Znaem synw, ktrzy mwili: Ojciec zmar, nie zda
zywszy wybudowac lewego skrzyda naszego domu. Wiec ja je
buduje. Nie zda
zy zasadzic drzew w sadzie. Wiec ja je sadze. Ojciec umierajac

przekaza mi swoja nie dokonczona prace. Wiec ja koncze. Przekaza mi, abym
dochowa wiernosci krlowi. Wiec jestem wierny. W takich domach nie miaem
poczucia, z e ojciec zmar istotnie.
Jezeli nie w tobie samym czy w twoim przyjacielu, ale gdzies poza wami szukasz wsplnego z rda, jezeli istnieje dla was obu odczytywana w rznorodnosci
tworzywa jakas boska wiez acz
aca
rzeczy, wtedy ani przestrzen, ani czas nie moga was rozdzielic, albowiem bstwa, ktre gwarantuja wasza jednosc , sa silniejsze
od murw i od mrz.
*

Znaem pewnego ogrodnika, ktry mi opowiada o swoim przyjacielu. Zyli


obaj przez dugi czas jak bracia, zanim z ycie ich rozdzielio; wieczorem pili razem
herbate, wsplnie swietowali swieta, odwiedzali sie, z eby zasiegna
c rady albo
poczynic sobie zwierzenia. To prawda, z e niewiele mieli sobie do powiedzenia,
raczej widziano ich, jak po skonczonej pracy spacerowali sobie i w milczeniu
przygladali

sie kwiatom, grzedom, niebu i drzewom. Ale kiedy jeden z nich na


przykad pokiwa gowa dotykajac
palcem jakiejs rosliny, drugi pochyla sie takze,
a widzac
szkody zrobione przez gasienice,

takze kiwa gowa. I kazdy kwiat, ktry


sie wasnie otworzy, obu sprawia te sama przyjemnosc .
Ale zdarzyo sie, z e pewien kupiec zatrudni jednego z nich i na okres paru
tygodni doaczy

do swojej karawany. Zmienne koleje losu: rozbjnicy napadaja


526

cy na karawany, a potem wojny miedzy wrogimi cesarstwami, burze, katastrofy


okretowe, ruina majatkowa,

z aoba i prace, ktre trzeba byo podejmowac, z eby


zarobic na chleb, rzucay ogrodnika po szerokim swiecie przez cae lata, jak beczke, ktra ciskaja fale, az wedrujac
tak od ogrodu do ogrodu znalaz sie gdzies
bardzo daleko.
I oto, postarzay juz i zamkniety w milczeniu ogrodnik dosta pewnego dnia
list od przyjaciela. Bg jeden wie, ile lat w list szuka go po ladach

i morzach.
Bg jeden wie, jakie pocztowe wozy czy jezdzcy, jakie statki i karawany niosy
go z niezmiennym uporem, jak niezliczone morskie fale, nim trafi do wasciwego ogrodu. Tego wasnie ranka, promieniejac
szczesciem i chcac,
aby i inni mieli
w nim swj udzia, poprosi mnie, tak jak sie prosi o odczytanie wiersza, z ebym
mu przeczyta otrzymany list. Wpatrywa sie przy tym w moja twarz, z eby zobaczyc, jakie wrazenie wywieraja na mnie czytane sowa. W liscie zas byo tylko
pare sw, poniewaz obaj ogrodnicy wiecej zrecznosci okazywali w kopaniu ziemi niz w korespondencji. Przeczytaem wiec po prostu: Dzis rano przycinaem
rze. . . a potem, zadumawszy sie nad tym, co w tych sowach najwazniejszego, a co wydawao mi sie niewyrazalne, pokiwaem gowa, tak jak oni mieli we
zwyczaju.
Od tej pory mj ogrodnik nie spocza
ani chwili. Zbiera niezmordowanie informacje z zakresu geografii, z eglugi, dotyczace
posancw pocztowych, karawan i wojen pomiedzy rznymi krajami. Po trzech latach traf zdarzy, z e wysyaem jakies poselstwo, gdzies daleko, na krance ziemi. Wezwaem ogrodnika i oswiadczyem mu: Mozesz teraz napisac do przyjaciela. Ucierpiay troche
na tym drzewa w moich sadach oraz jarzyny w warzywniku, a gasienice

miay
prawdziwe swieto, poniewaz ogrodnik spedza teraz cae dni u siebie: cos smarowa, cos skroba, znw zaczyna pisac, wysuwajac
przy tym koniuszek jezyka
jak dziecko nad szkolnym zadaniem; wiedzia, z e ma cos niezmiernie pilnego do
napisania, z e musi przekazac przyjacielowi caa prawde o sobie. Chcia jak gdyby przerzucic wasnymi rekami wask
a kadke nad przepascia, odnalezc poprzez
bariery czasu i przestrzeni druga poowe siebie. Musia wyrazic swoja miosc . Na
koniec przyszed do mnie i, zaczerwieniony, pokaza mi odpowiedz, znw wypatrujac
na mojej twarzy odblasku tej radosci, ktra opromieni adresata, aby
sowem wyprbowac na mnie efekt swoich zwierzen. Cz doprawdy mogo
byc wazniejszego do przekazania niz to, w co on przemienia dni swojego z ycia,
tak jak niektre staruszki, do utraty wzroku haftujace
kwieciste obrusy dla chway
Bozej? I oto przeczytaem te skromne sowa, wypisane pismem starannym, choc
niewprawnym, ktre powierza przyjacielowi jak najszczersza modlitwe: Dzis
rano ja takze skonczyem przycinac rze. . . A ja przeczytawszy, milczaem, rozmyslajac
nad tym, co byo tu istotne i co zaczynaem lepiej pojmowac, gdyz oni,
Panie, acz
ac
sie w Tobie gdzies ponad krzakami rz, nie wiedzac
o tym oddawali
Ci chwale.
527

Nauczaem, Panie, jak potrafiem najlepiej, mj lud, a teraz bede sie modli
za siebie. Bo nazbyt duzo mi daes pracy, z ebym mg dojsc oddzielnie do kazdego z tych, ktrych mogem by pokochac, a trzeba mi nieraz byo postepowac
tak, aby sercom dawac zadosc uczynienie, bo mie sa powroty w miejsca konkretne i dziecinne zwierzenia tej, ktra pacze, z e zgubia pierscionek, a naprawde
opakuje smierc, ktra ja odaczy

od wszystkich klejnotw. Ale Tys mnie skaza


na milczenie, azebym pod warstwa sw lekkich jak plewy na wietrze usysza
ich znaczenie, poniewaz, skoro postanowiem ludzi leczyc, moim zadaniem jest
pochylac sie ze wspczuciem nad ludzka trwoga.
Chciaes z pewnoscia oszczedzic mj czas, ktry bym straci na gawedy i na
pieko sw dotyczacych

zgubionego pierscionka (ale nikt sie nie wyrwie z tych


sprzecznosci, bo nie chodzi tu o zgubiony pierscionek, ale o smierc), a takze przyjazni albo miosci. Bo miosc i przyjazn to wiezi, ktre w Tobie jedynie biora
poczatek,

a Tys postanowi, z e bedzie mi wolno do nich dojsc tylko przez Twoja


cisze.
Cz zatem otrzymam, skoro wiem, z e nie odpowiada Twojej godnosci ani nawet pragnieniom, zstepowac ku mnie, na moja paszczyzne. Niczego nie oczekuje
od teatralnych efektw archanielskiego przyjscia. Albowiem ja nie zwracam sie
do pojedynczych ludzi, ale do rolnika i do pasterza, wiele mam wiec do dania,
ale nic do otrzymania. A choc wiem, z e mj usmiech moze olsnic straznikw
twierdzy, poniewaz jestem krlem, i we mnie wia
ze sie wiez krlestwa powstaego z ich krwi, i z e poprzez mj usmiech krlestwo odpaca ich przelana krew, czy
moge oczekiwac czegokolwiek, Panie, od usmiechu kobiety? I od niej, i od nich
nie domagam sie dla siebie miosci, i obojetne mi, czy lekcewaza mnie, czy nienawidza, jezeli zobacza we mnie droge ku Tobie, bo domagam sie miosci tylko dla
Ciebie jednego, do ktrego i oni, i ja sam nalezymy; chce zatem ich uwielbienie
zwiaza
c w jedno jak pek kwiatw i przekazac Ci je, tak jak krlestwu przekazuje,
nie odnoszac
go do siebie, hod przyklekajacych

na mj widok straznikw; albowiem nie jestem murem, ale energia ziarna, ktre z ziemi podnosi pien i gaezie
ku soncu.
Wiec czasem ogarnia mnie znuzenie samotnosci, poniewaz nie ma krla, ktry
by mnie wynagrodzi usmiechem, i mam isc tak az do dnia, kiedy raczysz mnie
przyja
c i poaczy
c w jedno z tymi, ktrych obejmuje mioscia;
wiec od czasu do
czasu odczuwam potrzebe bliskosci z moim ludem, gdyz na pewno nie jestem
jeszcze dosc czysty.

528

Zobaczyem, jaki szczesliwy by ten ogrodnik, ktry z przyjacielem zdoa nawiaza


c aczno

sc i czasem chciabym zwiaza


c sie takze we czci wsplnego boga
z ogrodnikami w moim krlestwie. Zdarza mi sie przed samym switem schodzic
powoli paacowymi schodami w strone ogrodu. Ide w kierunku kwater, gdzie rosna rze. Przygladam

sie, czasem uwaznie pochylam sie nad jakims krzakiem,


choc kiedy wybije poudnie bede decydowa o karze smierci lub uaskawieniu,
o pokoju lub o wojnie. O wyniszczeniu caych krajw czy o ich przetrwaniu.
A podnoszac
sie z trudem od ciez kiej pracy, poniewaz starzeje sie juz, zwracam
sie w moim sercu do wszystkich z ywych i zmarych ogrodnikw, gdyz tylko w ten sposb moge sie z nimi zwiaza
c:, Ja takze, dzis rano, przycinaem rze.
To niewazne, czy to posanie bedzie wedrowao krcej czy caymi latami, czy dotrze do tego czy innego. Nie w tym jest tresc przesania. Azeby nawiaza
c aczno

sc
z ogrodnikami caego swiata, pozdrowiem po prostu ich boga, ktrym jest krzak
rzy o wschodzie sonca.
Tak samo, Panie, z moim ukochanym nieprzyjacielem poacz
e sie dopiero
gdzies poza granicami wasnej istoty. A i on tak samo, bo on jest podobny do
mnie. Wiec tak odmierzam sprawiedliwosc , jak mnie uczy moja madro
sc . A on
tak, jak go uczy jego madro
sc . Jedna zdaje sie przeczyc drugiej, a kiedy dochodzi
do starcia, wybuchaja wojny. Ale i on, i ja, przeciwnymi drogami, kierujemy sie
tam, gdzie nas prowadza linie napiec , ciepo tego samego ognia, ktry wyczuwamy donmi jak slepcy. A te linie spotykaja sie w Tobie jednym, Panie.
Zakonczywszy prace widze wiec, z e upiekszyem dusze mojego ludu. I on,
dopeniwszy pracy, upiekszy dusze wasnego ludu. Ja mysle o nim, a on mysli
o mnie, a choc nie ma jezyka, ktry pozwoliby nam sie porozumiec, zakonczywszy posiedzenia sadw

i dyktowanie przepisw ceremoniau, wydawanie wyrokw i aktw aski, mozemy obaj powiedziec sobie wzajemnie: Dzis rano przycinaem rze. . .
Gdyz Ty, Panie, jestes wsplna miara nas obu. Ty jestes prawdziwa wiezia
rznorodnosci czynw.

You might also like