Professional Documents
Culture Documents
**************
Lochy
- Dzie dobry bardzo!
Mia szanse, mia. Kady je ma na starcie. Zwykle udaje mu si je zmarnowa, jako i tym
razem.
Tia, tia, te myl, e jeste sodziutki.
No, dobrze. Niech si upewni to jest ten moment, w ktrym ty prbujesz pocaowa mnie
w czko, a ja ci gro oblaniem wrzcym eliksirem?
Waciwie moglibymy dzi wyjtkowo darowa sobie gry wstpne...
Wic mog obla ci od razu? Jak mio...
Czemu zawsze masz pod rk wrzcy eliksir, kiedy przychodz?!
Szsty zmys. To mj eliksir cnoty. Ostatni bastion. Nie podchod bliej, bo jak chlupn, to
wity Mungu nie pomoe.
Ju widz, jak rozchlapujesz twj pieczoowicie pichcony wywar w twoim szorowanym
szczoteczk do paznokci gabineciku. Zasuszony cnotek. Chocia, wygldasz cakiem
apetycznie w tym eliksirowym dymie. Taki mroczny i tajemniczy... Taki uduchowiony...
Nie uwzniolaj mnie zanadto, Tonks. Skrzypce miewaj dusz. Ja si a tak wysoko nie
ceni.
Sev...
Czego chcesz? Mielimy darowa sobie gr wstpn. Wic? Po co tu przecie przysza i
to przemalowana w kolory Slytherinu.
Merlinie Czterojajeczny! Zauway! Interpretacja pozostawia wiele do yczenia, ale
zauway! Dostanie lizaka. Ot, Seviczku, idziemy na spacer.
- ... Aaaa. Przysza mnie wyprowadzi na spacer. Twoim zdaniem wymagam odcedzenia czy
wietrzenia?
Uczowieczenia!
Za pno. I w tym zakadanie mi obrki i smyczy raczej nie pomoe. Chocia, gdyby si
bardzo postaraa... Au!
Lubisz na ostro, masz na ostro. Chcesz, to ci jeszcze kopn. Idziemy na spacer.
Niech zgadn: bo tak?
Kocham twoje interpretacje, ale moja jest lepsza: bo jest wiosna, lepoto kociokowa!
Nie ma wiosny.
O, doprawdy? Porosty w lochach nie zakwity?
Nie, Dyrektor mi nie przynis mojej pisanki do pomalowania.
Malujesz pisanki?!
Kady nauczyciel musi, jako dobry przykad.
Ale... malujesz pisanki?!
Owszem, jedn, z Grindewaldem.
A. Bo ju zwtpiam. Ale. Jest wiosna i idziemy na spacer.
Idcie sobie, idcie, ja warz eliksir.
Ju skoczye.
A skd.
A std, e zaoye z powrotem surducik. Prywatne eliksiry pichcisz w samej koszulce. Ju
ja to wiem.
Skd?!
Podpatrzyam. No chooood, pjdziemy, gdzie tylko bdziesz chcia, wiosna jest wszdzie...
Akurat.
Sam zobaczysz.
Akurat.
Wiem, co mwi.
Akurat.
Zao si o moj liczn, wjosenn bluzeczk.
Jeli to ma by liczne...
To co?!
To ja chtnie pjd na ten spacer, wezm tylko par galeonw, zrobi po drodze zakupy.
Zakupy? Po drodze? Gdzie niby pjdziemy?
Czy to nie wszystko jedno? Podobno wiosna jest wszdzie...
*************
Zniechcajcy, przedmieciowaty zauek
- Eee... Sev?
- Ale jestem tu, nie bj si, jestem...
To wida, sycha, i czu... Chyba wykorzystam okazj, i potrzymam ci za rk.
Nie, NIE potrzymasz.
Ale ja si bojam.
Podobno jeste aurork. Nie rb z siebie au-rurki. Sama chciaa i na spacer.
Na bonia! Na k! Do kwiatkw, ptaszt i motylkw! Tam, gdzie wiosna krluje w
wiechciu ze zboa! Tu, to sobie sam szukaj wiosny!
Ja nie szukam wiosny, szukam suszonych cmentarnych pokrzyw skrapianych wilkoacz
krwi. Wiosna to by twj pomys.
Na pewno nie chciaam jej szuka na Nokturnie!
Sama twierdzia, e jest wszdzie...
Bo jest!
To, co widz w tej chwili moje oczy, to pijana stara wiedma, przylepiajca resztki czarnych
kogucich pir z jakich obrzdw do prania ssiadki. Kiepsko si trzymaj, bo krew ju
zascha. Powinna je bya odwiey.
Wstydziby si.
Wstydz si za ni. Jeli si ukuje pirkiem, bdzie miaa wrzody do koca ycia, o ile
rytuay byy w miar poprawne. Wszystkie resztki naleao spali. Zreszt, ju chyba ma
sporo wrzodw.
Wstydziby si. Znasz na pewno sto eliksirw na takie przypadoci.
Znam i dwiecie. Ale co to da? Ta ssiadka dodaje rodek rcy do prania i naszej wiedmie
za par miesicy skra z koci zleci.
- ...
Co mwia, Tonks?
Dra z ciebie. Skd wiesz?
Czsto tdy przechodz. To mj drugi dom...
Wic by najwyszy czas, ebym JA zacza zabiera ci na spacery, skoro masz wybr
tylko midzy lochami a Nokturnem. Ale to si zmieni. A nastpnym razem, jak przyjdziemy
tutaj, przyniesiemy cykut w rozpylaczu..
Co?!
Na tak gupot nie ma lekarstwa. Wic jest naszym obowizkiem jako filarw
spoeczestwa skrci cierpienia tych biedaczek od wrzodw i kwasu. I z czego si
miejesz?!
Z ni... z ni... z niczego... Ja si... nie miej... Nigdy si nie miej... Zaczekaj. Tu za domem
maj ogrdek.
I co z tego?
Poczekaj... O, masz, znalaza si, chocia jeszcze cz patkw ma biaych. Flava venena.
Najlepszy przyjaciel truciciela. Wsad sobie za ucho.
Aaaaa! Kwiatek! Kwiatek! Kwiatek! Jest wiosna! Tu jest wiosna! Dae mi kwiatek! I nie
masz eliksiru, eby mnie obla! Aaaaa mam ci!
- ...
- ....
Hadesie... Tonks, oddawaj kwiatka. Otruj ci. Tu i teraz. I poza tym, to tylko
Przednokturnie, na Nokturnie waciwym adnej wiosny nie ma.
Ha! Jeszcze zobaczymy.
W kobr Slytherina... Gdzie moja trumna...
A co ty, limak, eby dom na pleckach nosi?
Rozwaam transmutacj!
Plaga jaka, Dumbledore podejrzanie dzi o ogonie prawi, a teraz ty...
Dyrektor nieustannie prawi podejrzane rzeczy, przywyknij. Nie przyprawi sobie ogona.
Nie?
Musiaby obci wosy, eby kady mg go podziwia, a tego przecie nie zrobi...
Zapewne nie.
Za to ja zamuruj si w trumnie.
Antygonie ty, nie al ci ycia? Wiosny?
Nie ma wiosny! Idziemy po moje pokrzywy.
Moment! Jeszcze jeden buziak.
- Tonkssssss!
No dobrze, dwa...
*************
Na zewntrz mrocznego, obskurnego, zniechcajcego samym widokiem sklepu
Sev? Co tu mona kupi?
A nie wida?
Na oko, to nawet trumn z Grindewaldem w rodku...
Na oko, to thestral umar. Midzy innymi trudno dostpne skadniki eliksirw.
Aaa, i te tam chwasty z grobw wilkoakw te?
Nic nie mwiem o grobach wilkoakw. Pokrzywy cmentarne skrapiane wilkoacz krwi.
Czy kto kiedy widzia krew w grobie?
Sev?
Tak, kochana Tonks?
Robisz to specjalnie?
Tak.
Sev?
Sucham, moja mia?
Robisz to specjalnie?
Tak.
Sev?
Sucham?
Robisz to specjalnie?
Tak.
Sev?
Sucham...
Robisz to specjalnie?
NIE!!!
Tak mylaam. Eksperymentujesz z eliksirem dla Remisia, zgadam?
Te co. Za duo czytasz mugolskich bajek.
Bajek? Aaa! Pokrzywy! I wyrosn mu abdzie skrzyda?
Chyba czytalimy rne wersje tej bajki... W mojej byy kruki.
Cud, e w ogle jak czytae!
Niedobrowolnie, zapewniam. Tak czy siak, adnych skrzyde. Mam za to nadziej, e co
mu opadnie.
Wyzoliwiasz si. A Remi jest kochany.
Te co. I w ogle, twj Remysz nie jest osi mojego ycia eliksirowego.
On nie jest myszem tylko misiem. I nie jest mj.
Moe wyjanisz rnic biednemu, ociemniaemu lizgonowi?
Mi jest kochany i przytulniasty, a mysz jest oblaza i kradziejska. To w pierwszej kwestii.
A bya jaka druga?
Remi nie jest mj.
Bo?
Bo ty jeste.
WCHODZIMY DO SKLEPU.
**************
Wewntrz mrocznego, obskurnego, zniechcajcego samym widokiem sklepu
Ach... Pan profesor... Witam... I, oczywicie, paska... urocza... towarzyszka...
Witam, Wormwood. Przyszedem odebra zamwienie.
Oczywicie, oczywicie... Pozwol sobie zauway, e do trudno byo to sprowadzi...
Tak... mao kto dzisiaj podejmuje si zasz...
Zamwienie, Wormwood!
Oczywicie, oczywicie?! Przynios z zaplecza...
...
Wiesz, Sev, to naprawd sodkie z twojej strony, e nie chcesz przy mnie rozmawia o
szlachtowaniu wilkoakw w cmentarnych chaszczach.
Nie jestem sodki! Id ogldaj wystaw.
Jasne, jasne... Fascynujca. Zmumifikowane nietoperze-wampiry w soikach. S.S. Sodki
Seviczek.
Tonksssssss...
Prosz uprzejmie... Zapakowane i gotowe... Kilogram suszonych pokrzyw cmentarnych
skrapianych wilkoacz krwi.
Doskonale... Za pozwoleniem, od razu sprawdz reakcj ze srebrem... Kto mg si
pomyli i przez zupen pomyk zapakowa panu ususzon trawk... Nieprawda,
Wormwood?
Oczywicie, oczywicie... Ale niech si pan nie krpuje...?
Ale dzikuj... bez urazy...
Niech si pan nie przejmuje Sevem, on ju tak ma. Paranoja. Po prostu paranoja.
Rozumiem... I c?
Wymienicie. Wezm wszystko. Cena wedug...
SEV!!!
Co znowu?
Widziae, co tu jest?! Widziae, co on ma?!
On, czyli Wormwood, czy eksponat? Nigdy nie widziaa goego skrzata? Chocia,
waciwie ja chyba nie widziaem... Ale ten jest zmumifikowany. Mao pouczajcy widok.