You are on page 1of 10

Doktor pomyla chwil i zacz:

Bdw jest wiele, ale w gruncie rzeczy najwaniejszy z nich jest, moim zdaniem, ten duch,
ktrym... ktry panowa we wszystkich pani wociach. Widzi pani, ja nie bardzo umiem si
wysowi. Rzecz gwn jest brak mioci, po prostu wstrt do ludzi, ktry odczuwao si tam
naprawd na kadym kroku. Na tym wstrcie zbudowaa pani cay system swego ycia. Wstrt do
ludzkiego gosu, do ludzkich twarzy, do karkw, do krokw... jednym sowem, do wszystkiego, z
czego skada si czowiek. Przy kadych drzwiach i schodach stoj syci, ordynarni i leniwi hajducy
w liberiach, aby nie wpuszcza do domu ludzi nie do dobrze ubranych; w przedpokojach krzesa
maj wysokie oparcia, aby w czasie balw i przyj lokaje nie brudzili obi opierajc o nie swoje
gowy; we wszystkich pokojach le puszyste dywany, eby nie sycha byo ludzkich krokw;
kadego, kto wchodzi, obowizkowo uprzedza si, eby mwi jak najciszej i jak najmniej i eby nie
mwi takich rzeczy, ktre mog le wpyn na wyobrani i na nerwy. A w pani gabinecie nie
podaje si czowiekowi rki i nie prosi si go siada, tak samo jak przed chwil nie podaa mi pani
rki i nie poprosia, ebym usiad...
Prosz bardzo, jeeli pan sobie yczy powiedziaa ksina wycigajc do i umiechajc si.
Naprawd nie warto si gniewa o takie drobnostki...
A czy ja si gniewam? zamia si lekarz, ale natychmiast zaczerwieni si, zdj kapelusz i
wymachujc nim rozpocz gorco: Szczerze mwic, dawno ju szukaem sposobnoci, aby
powiedzie pani wszystko, wszystko... To jest... chc pani powiedzie, e pani na wszystkich ludzi
patrzy po napoleosku, jak na armatnie miso. Ale Napoleon mia jak tam ide, a pani nie ma nic
oprcz wstrtu!
Ja i wstrt do ludzi! umiechna si ksina wzruszajc ze zdumienia ramionami. Ja!
Tak, pani! Chce pani faktw? Prosz bardzo. W Michalcewie mieszka na askawym chlebie
trzech byych pani kucharzy, ktrzy olepli w pani kuchniach od ognia na paleniskach. Wszystko, co
na tysicach pani dziesicin znalazo si zdrowego, silnego i adnego, wszystko zabraa pani i pani
rezydenci na hajdukw, fagasw, furmanw. Cae to dwunogie stado wychowao si w lokajstwie,
wypaso si, otpiao, zatracio obraz i podobiestwo, jednym sowem... Modych lekarzy,
agronomw, nauczycieli, w ogle inteligentnych pracownikw, Boe drogi, odrywa si od uczciwej
pracy i kae si im dla kawaka chleba bra udzia w najrozmaitszych bazestwach, przy ktrych
wstyd ogarnia kadego porzdnego czowieka. Niejeden mody czowiek nie przepracuje nawet
trzech lat, a ju staje si obudnikiem, lizusem, skarypyt... Czy to tak by powinno? Pani rzdcy,
Polacy, wszyscy ci panowie Kazimierze i Kajetany, od rana do wieczora. lataj po pani dziesitkach
tysicy dziesicin ziemi i staraj si zedrze z jednego wou trzy skry, aby pani dogodzi. Niech
pani pozwoli, gadam tak nieporzdnie, ale to nie szkodzi Prosty nard to dla pani nie s ludzie. Ale
nawet tych ksit, hrabiw i biskupw, ktrzy u pani bywaj, nie uwaa pani za ludzi, lecz tylko za
dekoracj. Ale najwaniejsze... najwaniejsze, i co mnie najbardziej oburza mie przeszo
milionowy majtek i nic nie zrobi dla ludzi, nic!
Ksina siedziaa zdziwiona, wystraszona, obraona, nie wiedzc, co ma powiedzie i jak ma si
zachowa. Nigdy jeszcze nikt z ni nie mwi takim tonem. Nieprzyjemny, gniewny gos doktora i
jego niezdarna, jkajca si mowa wywoyway w jej gowie ostry oskot, a wreszcie zaczo si jej
wydawa, e doktor, ywo gestykulujcy, uderza j swym kapeluszem po gowie.

To nieprawda!. przemwia wreszcie cicho i bagalnie. Dla ludzi zrobiam bardzo duo,
sam pan przecie wie l
Nieche pani da spokj! zawoa doktor. Czy pani jeszcze wci uwaa swoj
dobroczynno za co powanego i poytecznego, nie za jak szopk? Przecie to bya komedia od
pocztku do koca, zabawa w mio bliniego, najzwyklejsza zabawa, na ktrej poznaway si
nawet dzieci i gupie baby. Wemy na przykad chociaby to pani jak to si nazywao?
przytulisko dla bezdomnych staruszek, gdzie mnie pani zrobia czym w rodzaju naczelnego lekarza,
a sama pani bya honorow opiekunk. O Panie miosierny, c to by za pikny zakad!
Wybudowano dom z posadzkami i z chorgiewk na dachu, zebrano po wsiach jaki dziesitek bab i
kazano im sypia pod kodrami, na przecieradach z holenderskiego ptna i karmiono je
karmelkami,
Doktor zoliwie parskn w kapelusz i cign szybko, jkajc si bez przerwy:
Zabawa bya! Suba w przytuku schowaa pod klucz przecierada i kodry, eby staruszki ich
nie zapaskudziyniech pi, diabelskie nasienie, na pododze! Staruszka nie mie ani na ku
usi, ani kaftanika woy, ani stpi na gadk posadzk. Wszystko suyo od parady; chowano
to przed babami jak przed zodziejami, a staruszki po kryjomu ubieray si i yy z ebraniny i w
dzie, i w nocy bagay Boga, aby jak najprdzej uwolni je od tego aresztu i od pobonych kaza
sytego drastwa, ktremu pani powierzya pilnowanie staruch. A co robili wysi urzdnicy? Cudne
historie! Jakie dwa razy na tydzie wieczorem wali konno trzydzieci pi tysicy kurierw* i
ogasza, e nazajutrz ksina, czyli pani, odwiedzi przytuek.
*/Nawizanie do ,,Rewizora" Gogola, gdzie pijany Chlestakow chwali si, e cesarz posya po niego
trzydzieci pi tysicy samych kurierw".
To znaczy, e jutro musz si ubra, rzuci chorych i jecha na parad. Dobra, przyjedam.
Staruszki, odziane w nowe, czyste suknie, ju stoj w rzdzie i czekaj. Koo nich przechadza si
emerytowany szczur garnizonowy zarzdca ze swoim sodziutkim umiechem skarypyty.
Staruszki ziewaj i porozumiewaj si wzrokiem, ale boj si szemra. Czekamy. Galopem zjawia
si modszy rzdca. W p godziny po nim starszy rzdca, potem pan komisarz, a potem jeszcze i
jeszcze kto... galopuj bez koca! Wszyscy maj tajemnicze, uroczyste gby. Czekamy, czekamy,
przestpujemy z nogi na nog, popatrujemy na zegarek wszystko w grobowym milczeniu, gdy
nienawidzimy si wszyscy nawzajem i jestemy na noe. Mija godzina, druga, i wreszcie ukazuje si
z daleka powz, i... i...
Doktor zanis si cienkim miechem i powiedzia piskliwie:
Pani wychodzi z powozu i stare wiedmy na komend szczura garnizonowego zaczynaj
piewa:
Krlu na ziemi i na wielkim niebie, Chwaa w Syjonie wdziczna czeka Ciebie...
adne, co? Doktor zamia si basem i machn rk, jak gdyby chcia pokaza, e od miechu nie
moe wymwi ani sowa. A mia si ciko, ostro, z mocno zacinitymi zbami, jak miej si
niedobrzy ludzie, i po jego gosie, i po twarzy, i po byszczcych, nieco zuchwaych oczach mona
byo pozna, e gboko gardzi i ksin, i przytukiem, i staruszkami. W tym, co tak nieumiejtnie
i prostacko opowiedzia, nie byo nic miesznego ani wesoego, ale doktor rechota z przyjemnoci,
a nawet z radoci.

A szkoa? cign, ciko oddychajc, zmczony miechem. Pamita pani, jak pani samej
zachciao si uczy chamskie dzieciska? Wida bardzo piknie pani uczya, bo wkrtce wszystkie
chopaki zdraoway, tak e potem trzeba byo ich oi lub najmowa za pienidze, eby do pani
chodzili. A pamita pani, jak pani zachciao si wasnorcznie karmi smoczkiem niemowlta,
ktrych matki pracoway w polu? Pani chodzia po wsi i pakaa, e brak tych niemowlt na pani
usugi bo wszystkie matki zabieray je z sob w pole? Potem karbowy kaza matkom kolejno
zostawia swe niemowlta dla pani zabawy.
Dziwna rzecz! Wszyscy uciekali od pani dobrodziejstw jak myszy od kota! A dlaczego? Rzecz
prosta! Nie dlatego, eby lud nasz by ciemny i niewdziczny, jak pani zawsze twierdzia, ale
dlatego, e we wszystkich pani zachciankach, niech mi pani wybaczy to wyraenie, za grosz nie byo
uczucia ani miosierdzia! Bya tylko ch zabawy ywymi lalkami i nic ponadto... Kto nie odrnia
ludzi od boloskich pieskw, ten nie moe si zajmowa dobroczynnoci. Zapewniam pani, e
midzy ludmi a boloskimi pieskami jest wielka rnica!
Serce ksinej bio mocno, w uszach omotao i wci jeszcze miaa wraenie, e doktor wierci jej
swym kapeluszem w gowie. Lekarz mwi szybko, gorco i nieadnie, jkajc si i czynic
niepotrzebne gesty; rozumiaa tylko to, e rozmawia z ni ordynarny, niewychowany, zy,
niewdziczny czowiek, ale czego od niej chce i o czym mwi nie pojmowaa.
Niech pan odejdzie powiedziaa paczliwie, podnoszc rce do gry, aby obroni si od jego
kapelusza. Niech pan odejdzie!
A jak pani obchodzi si ze swoimi pracownikami! w dalszym cigu oburza si doktor. Pani
ich nie uwaa za ludzi i traktuje jak ostatnich zodziei. Na przykad, niech mi wolno bdzie zapyta,
za co mi pani daa dymisj? Pracowaem dla pani ojca dziesi lat, a potem dla pani, uczciwie, nie
znajc ani wit, ani urlopw, zdobyem sobie serca wszystkich na sto wiorst dokoa i nagle
pewnego piknego dnia powiadaj mi, e ju nie pracuj! Dlaczego? Do dzi dnia nie rozumiem!
Jestem doktorem medycyny, szlachcicem, skoczyem moskiewski uniwersytet, jestem ojcem
rodziny, i oto okazuje si, e jestem takim pionkiem, e mona mnie wygna jednym kopniakiem,
bez podania powodw! Ceremonie s ze mn niepotrzebne. Dowiedziaem si potem, e moja ona
w sekrecie przede mn bya u pani ze trzy razy, aby prosi za mn, a pani jej nie przyja ani razu.
Powiadaj, e pakaa w przedpokoju. I tego ja nieboszczce nigdy nie przebacz! Nigdy!
Doktor zamilk i zacisn zby, namylajc si z nateniem, co by tu jeszcze powiedzie przykrego i
mciwego. Przypomnia sobie nagle, i zachmurzona, chodna twarz jego rozjania si naraz.
Wemy choby pani stosunek do tego klasztoru zacz mwi chciwie. Pani nigdy nikogo
nie oszczdzaa i im witsze jest jakie miejsce, tym wicej jest szans, e mu si dobrze da we znaki
pani miosierdzie i pani anielska agodno. Po co pani tu przyjeda? Czego pani chce od tego
klasztoru, niech mi pani pozwoli zapyta? Czym pani dla Hekuby i czym jest Hekuba dla pani?*/
*/Parafraza z monologu Hamleta (w tragedii Szekspira Hamlet", akt II): Czym jest Hekuba dla,
on dla Hekuby?" (przekad A. Tretiaka).
Znowu zabawa, igraszka, poniewieranie godnoci ludzk i wicej nic. Przecie pani w klasztornego
Pana Boga nie wierzy, pani ma w sercu swojego wasnego boga, do ktrego pani dosza wasnym
rozumowaniem, podczas seansw spirytystycznych; na cerkiewne obrzdy spoglda pani askawie z
gry, ani na ranne, ani na wieczorne naboestwo pani nie chodzi, pi pani do poudnia... po c

wic pani tu przyjeda? Do cudzego klasztoru przychodzi pani ze swoim bogiem i wyobraa pani
sobie, e klasztor ma to sobie za najwikszy zaszczyt. O, co to, to nie! Niech si pani tak
mimochodem zapyta, ile kosztuj klasztor pani odwiedziny. Pani askawie przybya tutaj
dzisiejszego wieczora, a ju przedwczoraj by tu goniec przysany z majtku, aby uprzedzi, e si
pani tu wybiera. Cay dzie wczoraj przygotowywano dla pani apartamenty i czekano na pani.
Dzisiaj przybya awangarda, zuchwaa pokojwka, ktra wci si szasta po podwrzu, szeleci
spdnicami, pyta si o wszystko, wydaje rozkazy... Nie znosz tego! Dzisiaj zakonnicy cay dzie
mieli si na bacznoci: bo jeeli si pani ceremonialnie nie przywita nieszczcie! Poskary si
pani archijeriejowi! ,,Zakonnicy mnie, wasza wielebno, nie kochaj. Nie wiem, czym sobie na to
zasuyam. Jestem co prawda wielk grzesznic, ale przecie jestem taka nieszczliwa!" Ju
jednemu klasztorowi porzdnie dostao si za pani. Ojciec przeor, czowiek uczony, zapracowany,
chwili jednej nie ma wolnej, a pani co moment wzywa go do siebie na pokoje. Nie ma pani adnego
szacunku dla jego wieku ani dla jego godnoci. eby to jeszcze pani wiele oya na klasztor, nie
byoby al, ale przecie przez ten cay czas nie daa pani nawet stu rubli zakonnikom.
Kiedy ksin kto niepokoi, nie rozumia jej, krzywdzi, kiedy nie wiedziaa, co robi i mwi,
zaczynaa paka. I teraz koniec kocw ksina zasonia twarz i rozpakaa si piskliwie jak
dziecko. Doktor nagle zamilk i spojrza na ni. Twarz mu pociemniaa i spowaniaa.
Niech mi ksina przebaczy powiedzia gucho. Zo mnie poniosa i zapomniaem si. To
niedobrze.
I chrzknwszy z zaenowaniem, zapominajc woy kapelusz, szybkim krokiem oddali si od
ksinej.
Na niebie ju mrugay gwiazdy. Widocznie z tamtej strony klasztoru wschodzi ksiyc, gdy niebo
stao si jasne, przejrzyste i delikatne. Wzdu biaego muru bezszelestnie latay nietoperze.
Zegar pomau wybi jakie trzy kwadranse, prawdopodobnie na dziewit. Ksina wstaa i zwolna
skierowaa si do wrt. Czua si pokrzywdzona i pakaa; zdawao si jej, e i drzewa, i gwiazdy, i
nietoperze rozczulaj si nad ni; nawet zegar tak melodyjnie wybija godzin, aby okaza jej
wspczucie. Ksina pakaa i mylaa, e dobrze by byo na cae ycie zamkn si w klasztorze: w
ciche letnie wieczory przechadzaaby si samotnie alejami, skrzywdzona, obraona, nie zrozumiana
przez ludzi, i tylko jeden Bg i gwiazdy widziayby zy mczennicy. Naboestwo w cerkwi jeszcze
trwao. Ksina zatrzymaa si i nasuchiwaa: jak piknie brzmia piew w nieruchomym, ciemnym
powietrzu! Jak sodko jest przy takim piewie paka i cierpie!
Przyszedszy do swojej komnaty, przyjrzaa si w lustrze swej zapakanej twarzy i przypudrowaa
si, potem zasiada do kolacji. Zakonnicy wiedzieli, e lubi marynowane sterlety, drobne grzybki,
malag i proste pierniki, ktre zostawiaj w ustach zapach cyprysu, i za kadym razem, gdy ksina
przyjedaa, podawano jej to wszystko. Jedzc grzybki i zapijajc je malag, ksina marzya o
tym, jak j ostatecznie wszyscy zrujnuj i porzuc, jak wszyscy jej administratorzy, rzdcy, biuralici
i pokojwki, dla ktrych tyle uczynia, zdradz j i zaczn jej ublia, jak wszyscy ludzie, jacy tylko
s na ziemi, bd na ni napada, wymyla jej i z niej szydzi; ale ona wyrzeknie si swego
ksicego tytuu, zbytku i towarzystwa, wstpi do klasztoru i nikomu nie zrobi ani jednego
wyrzutu; bdzie si modlia za swoich wrogw i wtedy nagle wszyscy j zrozumiej, i przyjd prosi
o przebaczenie, ale ju bdzie za pno...

A po kolacji uklka w kcie przed ikonami i przeczytaa dwa rozdziay Ewangelii. Potem
pokojwka posaa jej ko i ksina si pooya. Wycigajc si pod biaym przecieradem,
gboko i sodko westchna, jak si wzdycha po paczu, zamkna oczy i zasna...
Z rana zbudzia si i spojrzaa na malutki zegarek: byo p do dziesitej. Na dywanie przy ku
widniao dugie, jaskrawe pasmo promienia, ktry pada z okna i z lekka rozjania pokj. Na oknie
za czarn zason brzczay muchy.
,,Wczenie jeszcze!"pomylaa ksina i zamkna oczy.
Przecigajc si pieciwie w ku, przypomniaa sobie wczorajsze spotkanie z doktorem i wszystkie
myli, z jakimi zasna z wieczora; przypomniaa sobie, e jest nieszczliwa. Potem przypomnia
si jej m, mieszkajcy w Petersburgu, administratorzy, lekarze, ssiedzi, znajomi urzdnicy...
Dugi szereg znajomych mskich twarzy przesun si w jej wyobrani. Umiechna si i
pomylaa, e gdyby ci ludzie mogli przenikn jej dusz i zrozumie j, wszyscy leeliby u jej
stp...
Kwadrans po jedenastej zawoaa pokojwk.
Trzeba si ju ubiera, Daszo powiedziaa znuonym gosem chocia pierwej pjd i
powiedz, eby zakadali konie. Trzeba jecha do Kawdii Nikoajewny.
Wychodzc z apartamentu, aby wsi do powozu, ksina zmruya oczy przed jaskrawym
dziennym wiatem i zamiaa si radonie: pogoda bya przepikna! Ogldajc przez zmruone
oczy zakonnikw, ktrzy zebrali si na ganku, aby j poegna, yczliwie skina gow i
powiedziaa:
egnajcie, przyjaciele! Do pojutrza! Zdziwio j przyjemnie, e razem z mnichami koo ganku
sta rwnie doktor. Twarz mia blad i powan.
Prosz ksinej powiedzia zdejmujc kapelusz i umiechajc si z poczuciem winy dawno
ju czekam tutaj na pani. Prosz mi wybaczy, na Boga... Niedobre, mciwe uczucie ogarno mnie
wczoraj i nagadaem pani... gupich rzeczy. Jednym sowem, prosz pani o przebaczenie.
Ksina mile si umiechna i wycigna rk do jego ust. Doktor pocaowa j i zarumieni si.
Starajc si upodobni do ptaszyny, ksina pani fruna do powozu i kiwaa gow na wszystkie
strony. W duszy jej byo radonie, jasno, ciepo i sama czua, e jej umiech by niezwykle miy i
agodny. Kiedy powz ruszy ku wrotom, a potem potoczy si po penej kurzu drodze, mijajc
chaty, sady, dugie czumackie tabory albo ptnikw dugimi szeregami cigncych do klasztoru,
ksina wci jeszcze mruya oczy i agodnie si umiechaa. Mylaa, e nie ma wikszej
rozkoszy, jak przynosi wszdzie z sob ciepo, wiato i rado, przebacza krzywdy i mile
umiecha si do wrogw. Spotykani na drodze chopi kaniali si jej, powz turkota mikko, spod
k waliy tumany kurzu, ktre wiatr unosi ponad zocistym ytem, i ksinej zdawao si, e jej
ciao koysze si nie na poduszkach powozu, tylko na obokach, i e sama podobna jest do lekkiej,
przejrzystej chmurki...
Ach, jaka jestem szczliwa! szeptaa przymykajc oczy. Jaka jestem szczliwa!
NIECIEKAWA HISTORIA
Z notatek starego czowieka
Jest w Rosji pewien zasuony profesor Nikoaj Stiepanowicz taki to, radca tajny i kawaler orderw;

odznacze rosyjskich i zagranicznych ma tyle, e kiedy zdarza mu si nakada je wszystkie, to


studenci zw go choink. Znajomoci posiada doborowe; w kadym bd razie w cigu ostatnich
dwudziestu piciu-trzydziestu lat nie byo i nie ma w Rosji adnego z wybitnych uczonych, z ktrym
nie czyyby go zaye stosunki. Obecnie nie ma z kim si przyjani, lecz co si tyczy przeszoci,
to dugi szereg jego sawnych przyjaci wieczyy takie nazwiska jak Pirogow, Kawlelin i poeta
Niekrasow, ktrzy darzyli go najszczersz, gorc przyjani. Nikoaj Stiepanowicz jest profesorem
honoris causa wszystkich rosyjskich i trzech zagranicznych uniwersytetw. I tak dalej, i tak dalej.
Wszystko to oraz wiele innych danych, ktre mona by przytoczy, skada si na to, co jest moim
nazwiskiem.
Nazwisko moje jest popularne. Zna je w Rosji kady mniej wicej owiecony czowiek, a za granic
przytacza si je ex cathedra z dodatkiem ,,znany i ceniony". Naley ono do tych niewielu
szczliwych nazwisk, o ktrych mwi le lub wymienia je bez potrzeby na forum publicznym czy
w druku uwaa si za nietakt. Tak te powinno by. Wszak z nazwiskiem moim wie si cile
pojcie o czowieku sawnym, wielce utalentowanym i niewtpliwie poytecznym. Jestem pracowity
i wytrzymay jak wielbd, co jest na pewno wane, a w dodatku utalentowany, co jeszcze
waniejsze. Na dobitk, doda naley, e skromne ze mnie, dobrze wychowane i uczciwe
czeczysko. Nigdy nie wtykaem nosa do literatury, do polityki, nie szukaem popularnoci w
dyskusji z nieukami, nie wygaszaem przemwie na proszonych obiadach ani nad grobem
kolegw... W ogle na moim nazwisku uczonego nie ciy adna plama i w niczym mu nigdy nie
przyniosem ujmy. Ma ono ywot szczliwy.
Noszcy owo nazwisko, to znaczy ja, jest czowiekiem szedziesiciodwuletnim, o ysej gowie,
sztucznych zbach i nieuleczalnym tiku. O ile moje nazwisko jest olniewajce i pikne, o tyle szary
i szpetny jestem ja sam. Gowa i rce dr mi z osabienia; szyja, jak u pewnej bohaterki
Turgieniewa, przypomina rczk kontrabasu; pier mam wpadnit, plecy wskie. Kiedy mwi lub
wykadam, usta wykrzywiaj mi si, a przy umiechu ca twarz pokrywaj starcze, drtwe
zmarszczki. Nie ma nic z powagi w mej ndznej postaci. Chyba tylko to, e kiedy dolega mi tik
na twarzy zjawia si jaki szczeglny wyraz, ktry u kadego, kto spojrzy na mnie, musi wywoa
pospn, powan myl: ,,Czowiek ten pewnie wkrtce umrze".
Wykadam nadal niezgorzej; jak dawniej potrafi utrzyma w napiciu uwag suchaczy w przecigu
dwch godzin. Mj zapa, literacka forma wykadu, szczypta humoru sprawiaj, e braki mego gosu
suchego, ostrego i piewnego niczym u witoszka staj si niedostrzegalne. Pisz za marnie.
Ta czstka mzgu, ktra kieruje zdolnoci pisarsk, widocznie przestaa funkcjonowa. Pami mi
osaba, mylom brak cisego logicznego zwizku i kiedy pragn przenie je na papier, za kadym
razem wydaje mi si, e utraciem wyczucie ich organicznej cznoci; konstrukcja jest jednostajna,
zdania s blade i niemiae. Czsto pisz nie to, co chc; piszc zakoczenie, nie pamitam pocztku.
Czsto te zapominam najzwyklejsze sowa i zawsze musz zuywa wiele energii, aby unikn
zbdnych zda i niepotrzebnych wtrtw: jedno i drugie wiadczy wyranie o obnieniu si mej
sprawnoci umysowej. Szczeglnie znamienne jest to, e im prostszy jest temat, tym wicej
wkadam mczcego wysiku w pisanie. Artyku naukowy idzie mi znacznie atwiej ni list z
yczeniami lub sprawozdanie. Jeszcze jedno: pisa po niemiecku lub po angielsku atwiej mi ni po
rosyjsku.

Co si tyczy mego obecnego trybu ycia, to przede wszystkim musz zaznaczy, e w ostatnich
czasach trapi mnie bezsenno. Gdyby zapytano mnie: co stanowi obecnie najwaniejszy,
zasadniczy, podstawowy element twego istnienia? odpowiedziabym: bezsenno. Jak dawniej, z
przyzwyczajenia, punktualnie o pnocy rozbieram si i kad do ka. Zasypiam szybko, lecz o
godzinie drugiej budz si z takim uczuciem, jakbym wcale nie spa. Musz wic wstawa i zapala
lamp. Godzin lub dwie chodz z kta w kt po pokoju i ogldam dawno znane obrazy i fotografie.
Gdy znudzi mi si chodzenie, zasiadam przy biurku. Siedz nieruchomo, o niczym nie mylc i nie
odczuwajc adnych pragnie; jeli ley przede mn ksika, to przysuwam j machinalnie do siebie
i czytam bez adnego zainteresowania. W ten sposb niedawno, w przecigu jednej nocy,
przeczytaem automatycznie ca powie pod dziwnym tytuem: ,,O czym wiergotaa jaskka".
Lub te pragnc zaj sw uwag zmuszam si do liczenia do tysica albo wyobraam sobie twarz
ktrego z kolegw i zaczynam rozpamitywa: w ktrym to roku i w jakich okolicznociach
rozpocz on sw prac?
Lubi te wsuchiwa si w dwiki: oto Liza, crka, oddzielona ode mnie dwoma pokojami,
bekoce co we nie, to znw ona przejdzie przez salon ze wiec w doni i niechybnie upuci
pudeko zapaek, to skrzypnie wysychajca deska w szafie albo niespodziewanie zahuczy palnik w
lampie a wszystkie te dwiki nie wiedzie czemu wprawiaj mnie w stan niepokoju.
Nie spa w nocy to znaczy w kadej chwili odczuwa sw nienormalno, tote niecierpliwie
oczekuj dnia lub poranka, kiedy ju mam prawo nie spa. Mija wiele mczcych godzin, zanim na
dziedzicu zapieje kogut. To pierwszy dobry znak. Gdy tylko kogut zapieje, wiem, e za jak
godzin zbudzi si na dole odwierny i kaszlc gniewnie pjdzie po co na gr. A potem za oknami
zacznie zwolna blednc powietrze, zadwicz na ulicy gosy...
Dzie mj rozpoczyna si od przyjcia ony. Wchodzi do mnie w halce, nie uczesana, ale ju umyta,
pachnca kwiatow wod, i z tak min, jakby wesza tu przypadkiem, za kadym razem mwi to
samo:
Przepraszam, ja tylko na chwilk... Znowu nie spae?
Potem gasi lamp, zasiada przy biurku i zaczyna mwi. Nie jestem prorokiem, lecz wiem z gry, o
czym bdzie mwia. Kadego ranka to samo. Zazwyczaj po niespokojnych wypytywaniach,
dotyczcych mego zdrowia, nagle wspomina naszego syna-oficera, mieszkajcego w Warszawie. Po
dwudziestym kadego miesica wysyamy mu 50 rubli to przede wszystkim jest tematem naszych
rozmw.
Oczywicie, nie jest to dla nas atwe wzdycha ona lecz zanim on cakiem nie stanie o
wasnych siach, winnimy mu pomaga. Chopak jest na obczynie, pensj ma niewielk... A
zreszt, jeeli chcesz, w przyszym miesicu polemy mu nie pidziesit, tylko czterdzieci. Jak
sdzisz?
Codzienne dowiadczenie mogoby przekona on, e wydatki nie zmniejszaj si dziki naszym
czstym o nich rozmowom, lecz ona widocznie nie uznaje dowiadcze i systematycznie co rana
mwi o naszym oficerze i o tym, e chleb, chwaa Bogu, potania, cukier za podroa o dwie
kopiejki a wszystko to takim tonem, jakby komunikowaa mi jak nowin.
Sucham, przytakuj machinalnie, i prawdopodobnie dlatego, e nie spaem przez ca noc,
nawiedzaj mnie dziwne, niepotrzebne myli. Patrz na swoj on i dziwi si jak dziecko. Pytam

siebie zdumiony: czyby ta stara, bardzo tga, niezgrabna kobieta z tpym wyrazem przyziemnych
trosk i lku o kawaek chleba, o spojrzeniu zamglonym cig myl o dugach i niedostatku, ktra
umie mwi tylko o wydatkach, a umiecha si jedynie z tego powodu, e co staniao czyby ta
kobieta bya ongi t szczuplutk Wari, ktr przed laty namitnie pokochaem za dobro i rozsdek,
za czyst dusz i pikno oraz jak Otello Desdemon za ,,czue serce" dla mej nauki? Czyby
to bya ta sama moja ona Waria, ktra ongi urodzia mi syna?
Wpatruj si pilnie w twarz tej otyej, niezgrabnej staruchy i doszukuj si w niej swej Wari, lecz z
przeszoci pozosta w niej jedynie niepokj o moje zdrowie, no i pewna maniera nazywania mojej
pensji nasz pensj, mojej czapki nasz czapk. Patrzenie na ni sprawia mi bl, aby wic j
cho troch pocieszy, pozwalam jej mwi, co chce, milczc nawet wtedy, gdy wydaje
niesprawiedliwy sd o ludziach lub gderze na mnie za to, e nie zajmuj si praktyk i nie wydaj
podrcznikw.
Rozmowa nasza koczy si zawsze jednakowo. ona nagle przypomina sobie, e nie piem jeszcze
herbaty i ogarnia j przeraenie.
Ale zasiedziaam si u ciebie woa wstajc. Samowar dawno stoi na stole, a ja tu gadam i
gadam... Jaka staam si roztargniona, o Boe!
Rusza szybko naprzd i zatrzymuje si przy drzwiach, aby dorzuci:
Jestemy winni Jegorowi za pi miesicy. Wiesz o tym? Nie naley zalega z wypat pensji
subie, wiele razy mwiam o tym. Zapaci dziesi rubli miesicznie o wiele atwiej, ni potem za
pi miesicy paci pidziesit.
Ju za drzwiami zatrzymuje si ponownie i mwi:
Nikogo tak nie auj, jak naszej biednej Lizy. Uczy si w konserwatorium, stale w dobrym
towarzystwie, a ubrana Bg wie jak. Tak ma salopk, e wstyd w niej wyj na ulic. Gdyby bya
crk kogo innego, to byoby jeszcze p biedy, ale przecie wszyscy wiedz, e ojciec jej jest
sawnym profesorem i radc tajnym.
Czynic tym przytyk do mego nazwiska i rangi opuszcza mnie wreszcie. Tak rozpoczyna si mj
dzie.
Dalszy cig jego nie jest milszy.
Gdy pij herbat, przychodzi do mnie moja Liza w salopce, w czapeczce, z nutami w rku
gotowa, by i do konserwatorium. Dziewczyna ma dwadziecia dwa lata, ale wyglda na modsz.
Jest adna i nieco podobna do mej ony z jej modych lat. Tkliwie cauje moj skro i rk i mwi:
Dzie dobry, papo! Jak si czujesz?
W dziecistwie Liza bardzo lubia lody i czsto chodziem z ni do cukierni. Lody byy dla niej
miernikiem wszystkiego, co najlepsze. Kiedy pragna mnie pochwali, mwia: ,,Ty, tatuku, jeste
mietankowy". Jeden paluszek nazywaa pistacjowym, drugi mietankowym, trzeci malinowym itd.
Zazwyczaj gdy rankiem przychodzia przywita si ze mn, sadzaem j na kolanach i caujc jej
paluszki, mwiem:
mietankowy.... pistacjowy... cytrynowy... I teraz, jak bywao dawniej, cauj paluszki Lizy i
mrucz: ,,Pistacjowy... mietankowy... cytrynowy...", ale brzmi to zupenie nie tak. Jestem zimny jak
lody i zaenowany. Gdy crka wchodzi do mnie i dotyka wargami mej skroni, wzdrygam si, jakby
mnie pszczoa ucia, umiecham si sztucznie i odwracam twarz. Od czasu kiedy cierpi na

bezsenno, w mzgu mym tkwi, niby gwd, pytanie: moja crka czsto widzi, jak ja, starzec,
czowiek sawny, rumieni si mczco dlatego, e jestem winien lokajowi, widzi, jak troska, ktr
sprawiaj mi drobne dugi, zmusza mnie do poniechania mej pracy, chodzenia caymi godzinami z
kta w kt i rozmylania... Czemu wic nigdy nie przyjdzie do mnie cichaczem przed matk i nie
szepnie:
,,Ojcze, oto mj zegareczek, bransoletki, kolczyki, sukienki... Zastaw, prosz, to wszystko, bo
potrzebne ci s pienidze..." Czemu Liza, widzc, jak my oboje z matk, opanowani uczuciem
faszywego wstydu, usiujemy ukry przed ludmi swe ubstwo, czemu nie wyrzeknie si
kosztownej przyjemnoci uczenia si muzyki? Nie przyjbym ani zegarka, ani bransoletek, ani
adnych ofiar, Boe bro! Przecie nie o to mi chodzi.
A przy okazji wspominam mego syna, oficera z Warszawy. To rozumny, uczciwy i porzdny
chopak. Ale mnie to nie wystarcza. Wydaje mi si, e gdybym ja mia ojca staruszka i wiedzia, e
bywaj chwile, kiedy musi wstydzi si swego ubstwa zrzekbym si bez wahania swej rangi
oficerskiej, a sam poszedbym do pracy jako prosty robotnik. Podobne rozmylania o dzieciach
rozgoryczaj mnie. I po co to? Kry w sobie ze uczucia w stosunku do przecitnych ludzi za to, e
nie s bohaterami, moe jedynie czowiek ograniczony lub zatruty gorycz. Ale do o tym.
Za kwadrans dziesita trzeba rusza do moich kochanych chopakw na wykad. Ubieram si i id
drog, ktr znam ju od trzydziestu lat i ktra ma dla mnie sw histori. Oto wielki szary dom z
aptek; tu ongi sta malutki domek, w ktrym bya piwiarnia; w tej piwiarni obmylaem sw prac
doktorsk i napisaem pierwszy list miosny do Wari. Pisaem owkiem na arkuszu papieru z
nadrukiem: ,,Historia morbi*/.*Historia morbi (a.) historia choroby.
A oto sklepik kolonialny; niegdy handlowa w nim ydek, dajcy mi na kredyt papierosy, potem
tga baba, ktra lubia studentw za to, e ,,kady z nich ma matk"; teraz tkwi tam rudy kupiec,
obojtne indywiduum, popijajce herbat z miedzianego imbryka. A oto mroczna, dawno nie
odnawiana brama uniwersytecka; znudzony str w kouchu, miota, kupy niegu... Na wraliwego,
modego chopca, ktry wieo przyby z prowincji i wyobraa sobie, e witynia nauki to
rzeczywicie witynia, taka brama nie moe wywiera dodatniego wraenia. W ogle zgrzybiae
budynki uniwersyteckie, mroczne korytarze, okopcone ciany, brak wiata, pospny wygld
schodw, wieszade i awek zajmuj w dziejach pesymizmu rosyjskiego jedno z pierwszych miejsc
w szeregu predystynujcych do przyczyn... A oto i nasz ogrd. Od czasw kiedym by studentem,
nie zmieni si chyba ani na lepsze, ani na gorsze. Nie lubi go. Byoby znacznie mdrzej, gdyby
zamiast suchotniczych lip, tych akacji i wtych, strzyonych bzw rosy tu wysokie sosny i
zdrowe dby. Nastrj studenta przewanie zaley od otoczenia, tote tam, gdzie si uczy, winien
widzie przed sob na kadym kroku to, co jest wzniose, mocne i pikne... Niech go Bg broni od
suchotniczych drzew, rozbitych szyb w oknach, szarych cian i drzwi obitych podart cerat.
Gdy podchodz do swego ganku, drzwi otwieraj si i spotyka mnie mj wieloletni wsppracownik,
rwienik i imiennik, wony Nikoaj. Wpuszczajc mnie chrzka i mwi:
Mrz, wasza ekscelencjo! Lub te, jeeli futro moje jest mokre, to: Deszczyk, wasza
ekscelencjo! Potem biegnie przede mn i otwiera kolejno wszystkie drzwi. W gabinecie troskliwie
zdejmuje ze mnie futro i podczas tego opowiada mi jak nowin uniwersyteck. Dziki przyjaznym
stosunkom, czcym wszystkich uniwersyteckich wonych i strw, wie dokadnie, co dzieje si

na wszystkich czterech fakultetach, w kancelarii, w gabinecie rektora, w bibliotece. Czego bo te on


nie wie? Kiedy sensacj dnia bywa u nas na przykad dymisja rektora lub dziekana, to sysz, jak on,
rozmawiajc z modymi strami, wymienia kandydatw i od razu wyjania, e tego nie zatwierdzi
minister, a ten sam wycofa sw kandydatur, potem zapuszcza si w fantastyczne szczegy o
jakich tajemniczych papierach, rzekomo otrzymanych przez kancelari, o tajnej rozmowie, ktr
jakoby prowadzi minister z kuratorem itp. Jeeli pomin owe szczegy, to zasadniczo prawie
zawsze informacje jego s cise. Charakterystyki, jakimi obdarza kadego z kandydatw, s
swoiste, lecz rwnie suszne. Pragnc dowiedzie si, w ktrym roku kto broni swej dysertacji,
kiedy kto rozpocz wykady, kto zosta zdymisjonowany lub zmar naley przywoa na pomoc
fenomenaln pami owego onierza, a on nie tylko wymieni rok, miesic i dat, lecz doda szereg
szczegw, ktre towarzyszyy danej okolicznoci. Tak pamita moe jedynie ten, kto kocha.
To stranik legend uniwersyteckich. Od swych poprzednikw-wonych otrzyma w spadku wiele
legend z ycia uniwersytetu, do tych skarbw doda wiele wasnych dowiadcze i przey
zdobytych podczas swej suby i, gdyby chcia, czytelniku, opowie ci wiele duszych i krtszych
historyjek. Moe opowiedzie o niezwykych mdrcach, wiedzcych ,,wszystko", o gorliwych
pracownikach, ktrzy tygodniami obywali si bez snu, o licznych mczennikach i ofiarach nauki;
dobro w jego opowiadaniach tryumfuje nad zem, saby zawsze zwycia silnego, mdrzec
gupca, skromny dumnego, mody starego... Nie naley bra powanie wszystkich owych
legend i wymysw, lecz sprbujcie je przecedzi, a na filtrze pozostanie to, co trzeba: nasze dobre
tradycje i nazwiska prawdziwych bohaterw nauki uznanych przez og. W naszym rodowisku
wszystkie wiadomoci o wiecie naukowcw ograniczaj si do anegdot o niezwykym roztargnieniu
starych profesorw i do paru dowcipw, ktre przypisuj bd Gruberowi, bd mnie, bd
Babuchinowi. Jak na rodowisko prawdziwie wyksztacone to za mao. Gdyby kochano nauk,
uczonych i studentw tak, jak kocha wony Nikoaj, to i literatura nasza posiadaaby ju dawno cae
epopeje, opowieci i ywoty witych, ktrych teraz niestety nie ma.

You might also like