Professional Documents
Culture Documents
Szeptem
Szeptem
SZEPTEM
PROLOG
Dolina Loary, Francja, listopad 1565
Chauncey przebywa z mod wieniaczk na poronitych traw brzegach Loary, gdy
nagle zacza si burza, i pozbawiony waacha, ktrego puci wolno na k, musia wraca
do zamku pieszo. Zerwawszy z trzewika srebrn klamr, pooy j na doni dziewczyny i
chwil patrzy, jak ta zmyka, w spdnicy utytanej botem. Potem nacign buty i ruszy do
domu.
Ulewa zakrya ciemniejcy pejza wsi wok Chateau de Langeais. Chauncey wawo
przeskakiwa zapadnite w czarnoziemie cmentarza groby. Nawet w najgstszej mgle umia
trafi std do domu, bez lku, e si zgubi. Tego wieczoru mga nie zalega, ale mrok i
zacinajcy deszcz byy wystarczajco zwodnicze.
Spostrzegszy ktem oka jaki ruch, Chauncey prdko zerkn w lewo i uleg
wraeniu, e wielki anio wieczcy bliski nagrobek podnosi si z miejsca. Ni to kamienny, ni
marmurowy, chopiec olbrzym by obnaony do pasa, z goymi stopami, w opadajcych na
biodra portkach. Zeskoczy z grobu na ziemi; jego czarne wosy ociekay deszczem. Woda
spywaa mu po twarzy, niadej jak u Hiszpana.
Chauncey dotkn rkojeci miecza.
- Co ty za jeden?
Na twarzy chopca odmalowa si umiech.
Nie igraj z ksiciem de Langeais - ostrzeg go Chauncey. - Pytaem, jak si zowiesz.
No, mw.
- Ksiciem? - Chopiec opar si o pokrzywion wierzb. - Czy bkartem?
Chauncey doby miecza.
- Odwoaj to! Ojciec mj by ksiciem de Langeais. Wic i ja jestem ksiciem de
Langeais - doda niepewnie i przekl si za to w duchu.
Chopiec leniwie pokrci gow.
- Nie stary ksi by twym ojcem.
Chauncey zawrza gniewem na tak nikczemn zniewag.
- A twj rodzic? - spyta, wycigajc miecz przed siebie. Wprawdzie jeszcze nie zna
nazwisk wszystkich swych wasali, ale ju pomau si ich uczy. Chcia przywoa w pamici
rodowe miano chopca. - Raz jeszcze si pytam - rzek cicho, ocierajc rk twarz z deszczu. Kto ty?
ROZDZIA 1
Coldwater, Maine, wspczenie
Weszam do sali biologicznej i... szczka mi opada. Ciekawe, skd na tablicy wzili
si Barbie z Kenem. Kto przyczepi ich tam razem i na sil zczy im rce. Oboje byli na
golasa i tylko miejsca intymne mieli przysonite sztucznymi limi. Nad gowami lalek
widniao haso, wypisane grub row kred:
ZAPRASZAM DO WIATA ROZMNAANIA
Vee Sky, ktra wesza razem ze mn, powiedziaa: - I wanie dlatego szkoa zakazuje
uywania komrek z aparatem fotograficznym. Zdjcia czego takiego w e - zinie byyby dla
wydziau owiaty wystarczajcym powodem, eby wywali biologi z programu. A my w
cigu tej godziny mogybymy robi co twrczego, na przykad pobiera indywidualne
lekcje u adnych chopcw z wyszych sfer.
- Wiesz, Vee - odparam - mog si zaoy, e czekaa na te zajcia cay semestr.
Vee zatrzepotaa rzsami i umiechna si szelmowsko.
- Nie usysz na nich niczego, o czym ju bym nie wiedziaa.
I to mwi Vee dzie - wi - ca?
- Ciszej. - Mrugna do mnie, akurat gdy zadzwoni dzwonek, i musiaymy zaj
miejsca za jednym stoem, obok siebie.
Trener McConaughy chwyci gwizdek dyndajcy mu na acuszku na szyi i
zagwizda.
- Druyna, siada!
McConaughy traktowa lekcje biologii w dziesitej klasie jak zajcie poboczne, bo tak
naprawd pracowa jako trener koszykwki na uniwerku, o czym wszyscy wiedzielimy.
- Pewnie nie mieci wam si w gowie, e seks to co wicej ni pitnastominutowy
pobyt na tylnym siedzeniu samochodu. Tymczasem seks to nauka. No, a czym jest nauka?
- Nud - krzykn jaki chopak z tyu sali. - Jedynym przedmiotem, ktry mi nie idzie
- odezwa si inny.
Trener przemkn wzrokiem po pierwszych rzdach, zatrzymujc si na mnie.
- Nora?
- Wiedz na jaki temat - odpowiedziaam. Podszed do mojego stou i stukn w blat
palcem wskazujcym.
- Co wicej?
prbujc si zorientowa, czym pachnie. Nie papierosami. Czym bardziej intensywnym i paskudnym.
Cygarami.
Napotkawszy wzrokiem zegar na cianie, zaczam wystukiwa owkiem rytm
wskazwki sekundowej. Pooyam okie na stole i wsparam podbrdek na pici. Westchnam.
No nieze. W tym tempie niczego si nie dowiem. Gapic si przed siebie, usyszaam
jednak mikkie wodzenie pirem po papierze. Pisa - ciekawe co. Dziesi minut siedzenia
przy jednym stole nie uprawniao go jeszcze do wydawania opinii na mj temat. Zerknam w
jego notatnik i stwierdziam, e ma ju kilka linijek tekstu, ktrego wci przybywao.
- Co piszesz? - zapytaam.
- I mwi po angielsku - odpowiedzia, rwnoczenie to zapisujc, agodnym, a
zarazem leniwym ruchem doni.
Pochyliam si nad nim na tyle blisko, na ile starczyo mi odwagi, prbujc
przeczyta, co napisa, ale momentalnie zoy kartk na pl i nie zobaczyam nic.
- Co napisae? - spytaam stanowczo.
Sign przez st po mj czysty arkusz, przysun go do siebie i zmi w kulk. Nim
zdyam zaprotestowa, celnym strzaem wrzuci j do kosza na mieci przy biurku trenera.
Chwil wpatrywaam si w kosz, targana niedowierzaniem i wciekoci, po czym
otworzyam notatnik na czystej stronicy.
- Jak si nazywasz? - spytaam, z owkiem w pogotowiu.
Spojrzaam na niego znowu tylko po to, eby zobaczy ten pospny umiech, ktry
chyba tym razem mia mnie omieli, abym co od niego wycigna.
- Nazwisko? - powtrzyam z nadziej, e gos zaamuje mi si tylko w wyobrani.
Mw mi Patch. Serio. Tak mnie nazywaj. Mwic to, lekko mrugn, uznaam wic,
e ze mnie kpi.
- Co robisz w wolnym czasie? - zapytaam.
- Nie miewam wolnego czasu.
- Myl, e to jest zadanie na ocen, wic moe zechcesz by miy?
Wychyli si do tyu, krzyujc rce za gow.
- Miy?
Przekonana, e to znw aluzja, stwierdziam, e bezpieczniej bdzie si wycofa.
- W wolnym czasie, powiadasz - rzeki w zadumie. - Robi zdjcia.
Drukowanymi literami zapisaam: FOTOGRAFIA.
- Jeszcze nie skoczyem - cign. - Szykuj duy cykl fotek felietonistki pewnego e
- zinu, ktra propaguje ywno ekologiczn, potajemnie para si poezj i dry na sam myl,
e bdzie musiaa wybiera midzy Stanford, Yale i... zaraz, jak si nazywa ten wielki na
H?
Patrzyam na niego przez chwil, wstrznita, e w niczym si nie myli. I nie
odniosam wraenia, e tylko zgaduje. Wszystko wiedzia. A ja chciaam si dowiedzie skd.
Natychmiast.
- Ale nie wyldujesz na adnym z nich - doda.
- Doprawdy? - spytaam bez namysu.
Chwyci moje krzeso pod siedzeniem i przycign mnie do siebie. Niepewna, czy
mam da drapaka, pokazujc, e si boj, czy nie robi nic i udawa znudzenie, wybraam
drug opcj.
- Mimo e byaby prymusk na kadym z tych trzech uniwersytetw, gardzisz nimi,
bo powszechnie kojarzy si je z sukcesem. Ferowanie wyrokw to trzecia z twoich
najwikszych saboci.
- A druga? - spytaam z lekk furi. Kim jest ten facet? Czy to ma by jaki
wkurzajcy dowcip?
-
Nie wiesz, komu zaufa. Nie: odwouj. Ufasz ludziom, tyle e zawsze
niewaciwym.
- No, a pierwsza? - zapytaam.
- Trzymasz ycie bardzo krtko.
- A c to ma znaczy?
- Boisz si wszystkiego, nad czym nie masz kontroli.
Zjeyy mi si wosy na karku, a sal ogarno lodowate zimno. Normalnie w takiej
sytuacji podeszabym do biurka trenera i poprosia go o zmian miejsca, ale nie miaam
zamiaru da odczu chopakowi, e moe mnie zastraszy. W irracjonalnym odruchu
samoobrony postanowiam, e nie wycofam si pierwsza.
- Sypiasz nago? - zapyta.
Mylaam, e padn, ale jako si opanowaam.
- Nie jeste osob, ktrej chciaabym si z tego zwierza.
- Bya kiedy u psychiatry?
- Nie - skamaam. Tak naprawd chodziam na terapi do szkolnego psychologa,
doktora Hendricksona. Bynajmniej nie z wyboru, no i nie lubiam rozmawia na ten temat.
- Popenia przestpstwo?
- Nie - odparam. Fakt, e par razy przekroczyam dozwolon szybko, nie zrobiby
na nim wraenia. - Moe by mnie zapyta o co normalnego? Sama nie wiem... O ulubiony
rodzaj muzyki.
- Nie bd pyta o to, czego si domylam. - Nie masz pojcia, czego sucham.
- Baroku. Twj wiat to przecie lad, porzdek. Pewnie grasz... na wiolonczeli? powiedzia to lak, jakby odpowied przysza mu z powietrza.
- Mylisz si - kolejne kamstwo, lecz tym razem dreszcz przeszed mi po ciele. Skd
si w ogle wzi ten facet? Skoro wie, e gram na wiolonczeli, to o czym jeszcze moe
wiedzie?
- Co to? - Paten dotkn pirem wewntrznej strony mojego przegubu. Odsunam si
odruchowo.
- Znami.
- Wyglda jak blizna. Noro, masz skonnoci samobjcze? - Nasze oczy si spotkay i
fizycznie poczuam, e on si mieje. - Rodzice s razem czy si rozwiedli?
- Mieszkam z mam.
- A ojciec?
- Tato zmar w ubiegym roku.
- Na co?
Wzdrygnam si.
- Zosta... zamordowany. Wybacz, ale to s jednak sprawy osobiste.
Na chwil zapado milczenie, a bezwzgldno w jego wzroku jakby nieco
zagodniaa.
- Na pewno jest ci ciko - zabrzmiao to szczerze. Zadzwoni dzwonek i Patch wsta,
kierujc si do drzwi.
- Poczekaj! - zawoaam, ale si nie odwrci. - Patch! - By ju za drzwiami. Przecie ja nie mam nic o tobie!
Zawrci i podszed do mnie. Ujmujc moj rk, napisa co na niej, zanim
pomylaam, eby mu j wyrwa.
Spojrzaam na siedem cyfr skrelonych na doni czerwonym atramentem - i
zacisnam j w pi. Chciaam mu powiedzie, eby nie liczy na mj telefon dzi
wieczorem. Chciaam powiedzie, e przez te jego pytania zmarnowaam ca lekcj.
Chciaam mas rzeczy, ale staam bez sowa, jakby mnie zamurowao.
- Dzi wieczr jestem zajta - odezwaam si wreszcie.
- Ja te. - Umiechn si szeroko i ju go nie byo. Sterczaam jak zaklta, prbujc
ROZDZIA 2
Mama i ja mieszkamy na peryferiach Coldwater, w osiemnastowiecznym wiejskim
domu. w ktrym cigle wieje. Jest to jedyny budynek przy Hawthorne Lane, tak e
najbliszych ssiadw mamy w odlegoci prawie mili. Nieraz sie zastanawiam, czy jego
budowniczy, majc do wyboru mnstwo dziaek wok, wiadomie stawia fundamenty w
epicentrum tajemniczej pogodowej anomalii, ktra najwyraniej wsysa ca mg z wybrzea
Maine i przenosi j nad nasz ogrdek. Dom spowija wtedy mrok przywodzcy mysi
zabkane duchy.
Tego wieczoru uplasowaam si na taborecie w kuchni, w towarzystwie zadania
domowego z algebry oraz naszej gosposi, Dorothei. Mama pracuje w Domu Aukcyjnym
Hugona Renaldiego; zajmuje si koordynowaniem aukcji nieruchomoci i antykw na caym
Wschodnim Wybrzeu. W tym tygodniu bya na pnocy stanu Nowy York. Ze wzgldu na
prac stale podruje, wic zatrudnia Dorothe polowania i sprztania, ale jestem pewna, e
w spisie jej obowizkw umiecia te czujn opiek nade mn.
Jak byo w szkole? - spytaa z lekkim niemieckim akcentem Dorothea. Staa przy
zlewozmywaku, szorujc naczynie aroodporne z resztek przypalonej lazanii.
- Na biologii siedz z inn osob.
- To dobrze czy le?
- Dotd siedziaam z Vee.
- Hm... - Od energicznego szorowania a trzsa si jej skra na ramieniu. - Czyli e
niedobrze.
Westchnam zgodnie.
- Opowiedz mi o tej nowej koleance. Jaka jest? - Jest wysoki, ciemnowosy i
irytujcy.
I niesamowicie zamknity. Oczy Patena s jak czarne kule. Bierze wszystko, a sam nie
daje nic. Cho wcale nie musz wiedzie o nim wicej. Nie spodobao mi si to, co
spostrzegam na pierwszy rzut oka, byo wic bardzo wtpliwe, e spodoba mi si to, co si
czai w jego wntrzu.
Tylko e to nie do koca prawda. Z tego, co zobaczyam, spodobao mi si w nim
wiele.
Dugie, smuke minie rk, szerokie, ale nienapite barki i umiech, zarazem figlarny
i uwodzicielski. Byam w wewntrznej niezgodzie ze sob, prbujc zignorowa co, co
- Patch! - zawoaam.
W tej samej chwili dgn kijem, wbijajc go w blat stou. Byskawicznie podnis
gow i spojrza na mnie, zdumiony i zaciekawiony.
Kasjer, ktry zbieg za mn cikim krokiem, cisn mi rami jak w imadle.
- Na gr. Ju!
Patch znw wykrzywi usta w ledwie dostrzegalny umieszek. Trudno mi byo
stwierdzi: kpicy czy przyjazny.
- Ona jest ze mn.
Musiao to wywrze wraenie na kasjerze, ktry rozluni ucisk. Zanim zdy si
rozmyli, strzsnam z siebie jego rk i przemknam midzy stolami w stron Patcha.
Prbowaam stawia wielkie kroki, ale zbliajc si do niego, stopniowo traciam pewno
siebie.
Natychmiast dotaro do mnie, e zachowuje si inaczej ni w szkole. Nie umiaam
okreli, na czym polega ta odmienno, ale poczuam j jak prd.
Czyby przypyw zoci?
Pewno.
Wiksza swoboda bycia. I te czarne oczy, wbite we mnie. cigajce kady mj ruch
jak magnes. Dyskretnie przeknam lin i staraam si zignorowa mdlce plsy odka.
Z Patchem co byo nie w porzdku, ale co - nie wiedziaam. Mia w sobie co
nienormalnego. Co... gronego.
- Sorry, e ci zatrzymali - powiedzia, stajc przy mnie. - Nie grzesz tutaj
gocinnoci. A jake.
Przechylajc gow, da wspgraczom znak, eby si oddalili. Zanim ktokolwiek si
poruszy, zapada nieprzyjemna cisza. Facet, ktry odszed pierwszy, mocno napar na mnie
barkiem. Aby odzyska rwnowag, zrobiam krok do tyu, a kiedy podniosam wzrok,
zauwayam, e pozostali dwaj gracze poczstowali mnie na odchodne lodowatymi
spojrzeniami.
Piknie. Przecie to nie moja wina, e trener posadzi mnie z tym typem.
- semka? - uniosam brwi, udajc, e jestem w stu procentach pewna siebie i
oswojona z klubem. Moe Patch mia racj i Bo`s Arcade nie byo miejscem w moim stylu.
Tak czy siak, nie zamierzaam teraz rzuci si do wyjcia. - Jak dua stawka?
Umiechn si szeroko. Tym razem byam pewna, e ze mnie kpi.
- Nie gramy o pienidze. Pooyam torebk na krawdzi stou.
- Szkoda. Bo ju chciaam postawi przeciwko tobie wszystko, co mam - podsunam
- Jeszcze nie podjem takiej prby. Odsunwszy si od stou, stanam z nim twarz
w twarz. O gow wyszy.
- Wiem od Vee, e repetujesz. Ile razy w dziesitej klasie oblewae biologi? Raz,
czy moe dwa?
- Vee nie jest moj rzeczniczk.
- Zaprzeczasz, e oblewae?
- Zapewniam ci, e w zeszym roku nie chodziem do szkoy.
Drwi ze mnie w ywe oczy, tak e nakrciam si jeszcze bardziej.
- Wagarowae?
Patch odoy kij w poprzek stou i pokiwa palcem, dajc mi znak, ebym si do
niego przybliya. Ani drgnam.
- Powierz ci pewien sekret - szepn poufnym tonem. - Dotd w ogle nie chodziem
do szkoy. I jeszcze jeden: nie jest w niej a tak nudno, jak mi si wydawao.
Kama. Do szkoy chodzi kady, bo takie jest prawo. Kama, eby mnie rozdrani.
- Mylisz, e kami - doda z umiechem.
- W yciu nie chodzie do szkoy? Jeli to prawda, a bd pewny, e ci nie wierz, co
ci skonio do zapisania si w tym roku?
- Ty.
Ogarno mnie przeraenie, ale stwierdziam, e Patchowi o to wanie chodzi. Nie
ustpujc, staraam si udawa poirytowan, ale i tak gos odzyskaam dopiero po chwili:
- Kamiesz.
Musia zbliy si o krok, bo nagle nasze ciaa przestao dzieli nawet powietrze.
- Te twoje oczy. Noro. Te zimne, bladopopielate oczy maj nieodparty powab. Przekrzywi gow, jakby chcia mi si przyjrze pod innym ktem. - I te zabjczo wygite
wargi.
Zdumiona nie tyle jego sowami, ile tym, e waciwie odebraam je pozytywnie,
cofnam si.
- Dosy. Wychodz.
Ju wypowiadajc te sowa, wiedziaam, e s faszywe, i odczuam ch dodania
czego jeszcze. Pogrzebaam w pltaninie myli w nadziei znalezienia czego stosownego.
Dlaczego tak ze mnie szydzi, no i czemu zachowuje si tak, jakbym sobie na to zasuya?
- Jak wida, wiesz o mnie wiele - oznajmiam, bijc rekord w dziedzinie
niedomwie. - Wicej, ni powiniene. Doskonale wiesz, jak mnie speszy.
- W twoim przypadku nie jest to zbyt trudne. Zapona we mnie iskra gniewu.
ROZDZIA 3
Trener McConaughy sta pod tablic i przynudza, ale ja byam mylami daleko od
zawioci przyrody.
Pochonita formuowaniem powodw, dla ktrych powinnam przesta siedzie z
Patchem, robiam ich list na odwrocie jakiego starego sprawdzianu. Chciaam przedstawi
swoje argumenty trenerowi przed samym kocem lekcji. Nie pomaga przy odrabianiu zada
- zapisaam. - Wykazuje minimalne zainteresowanie prac zespoow.
Najbardziej jednak niepokoiy mnie powody nieujte w spisie. Miejsce, w ktrym mia
znami, wydawao mi si niesamowite, no i przeraao mnie to, co minionej nocy zaszo pod
moim oknem. Wprawdzie nie byam tak do koca pewna, czy to on mnie szpiegowa, ale nie
mogam zignorowa zbiegu okolicznoci, e prawie na sto procent widziaam, jak kto
zaglda mi w okno zaledwie par godzin po spotkaniu z nim.
Na myl o tym, e Patch mnie szpieguje, signam do przedniej kieszeni plecaka,
wysypaam z buteleczki dwie tabletki elaza i poknam je bez rozgryzania. Na sekund
utkny mi w gardle, po czym trafiy tam, gdzie trzeba. Ktem oka spostrzegam, e Patch
unis brwi. Zastanawiaam si, czyby mu nie wytumaczy, e, mam anemi i musz bra
elazo kilka razy dziennie, zwaszcza w chwilach stresu, ale uznaam, e lepiej mu nie mwi.
Anemia nie zagraa mojemu yciu... pod warunkiem e ykam elazo regularnie. Nie
wpadam a w tak paranoj, by sdzi, e Patch chce mi zrobi krzywd, jednak mj stan
zdrowia by saboci, z ktr lepiej si nie obnosi.
- Noro?
Trener stal na rodku sali z rk wycignit w gecie wskazujcym, e czeka tylko na
jedno - na moj odpowied. Na policzki wolno wystpiy mi rumiece.
- Czy mgby pan powtrzy pytanie? Klasa prychna.
- Jakich cech szukasz u potencjalnego partnera seksualnego?
- Potencjalnego partnera?
- No ju, nie mamy caego popoudnia. Zza plecw usyszaam miech Vee.
Najwyraniej cisno mnie w gardle.
- Mam poda cechy charakterystyczne...?
- Potencjalnego partnera, gdyby bya askawa. Bezwiednie zerknam na Patcha.
Niedbale rozsiad si na krzele i obserwowa mnie z satysfakcj. Z tym swoim umiechem
pirata szepn:
- Czekamy.
Pooyam rce na stole, z nadziej, e wygldam spokojniej, ni si czuj.
- Nigdy o tym nie mylaam.
- Wic teraz szybko pomyl.
- Czy mgby pan zapyta przede mn kogo innego? Zniecierpliwiony trener
wskaza na lewo ode mnie.
- Patch, twoja kolej.
W przeciwiestwie do mnie, odpowiada ze spokojem i pewnoci. Uoy si tak, e
jego tuw by lekko przechylony w moj stron i nasze kolana dzielio zaledwie kilka
centymetrw.
- Inteligencja. Uroda. Wraliwo.
McConaughy wzi si do spisywania tego na tablicy.
- Wraliwo - powtrzy. - To znaczy?
Vee powiedziaa gono:
- Czy to ma co wsplnego z tematem, ktry omawiamy? Bo ja nie widz w
podrczniku ani sowa o cechach charakterystycznych idealnego partnera seksualnego.
Trener przesta pisa na chwil, ktra mu wystarczya, by spojrze na nas przez rami.
- Kade zwierz na ziemi wabi partnerw w celu reprodukcji. aba si nadyma. Goryl
samiec bije si piciami w klatk piersiow. Widzielicie, jak samiec kraba podnosi si i
klapie szczypcami, by zwrci na siebie uwag samicy? Pocig fizyczny stanowi podstawowy
czynnik w rozmnaaniu tak zwierzt, jak i ludzi. Panno Sky, prosz nam odczyta swoj list.
Vee wystawia pi palcw.
- Przystojny, bogaty, pobaliwy, wciekle opiekuczy, no i troszk grony. - Po
kadym przymiotniku zaginaa jeden palec.
Patch zamia si pod nosem.
- U ludzi pocig fizyczny ma to do siebie, e nigdy nie wiadomo, czy druga osoba go
odwzajemnia - powiedzia.
- Doskonale - pochwali trener.
- Czowiek jest wraliwy, bo zna bl i krzywd. - W tym momencie Patch trci mnie
kolanem.
Odsunam si jak oparzona, powstrzymujc si od myli, co chcia mi w ten sposb
da do zrozumienia. Przytaknwszy, McConaughy doda:
- Zoono pocigu fizycznego i rozmnaania u ludzi to jedna z waciwoci, ktre
odrniaj nas od innych gatunkw.
Patch, syszc to, chyba parskn, ale odgos by cichutki, wic nie wiem. czy na
pewno. Trener cign dalej:
- Od zarania dziejw kobiet pociga u partnera silna zdolno przetrwania, a zatem
inteligencja i sprawno fizyczna, bo zapewniaj one wiksze prawdopodobiestwo, e
mczyzna o takich cechach przyniesie jej do domu poywienie. - Umiechn si, podnoszc
w gr kciuki. - Wiedzcie, e kolacja rwna si przetrwaniu.
Nikt si nie rozemia.
- Podobnie - kontynuowa - mczyzn pociga uroda, bo wiadczy ona o zdrowiu i
modoci, to znaczy: nie ma sensu czy si w par z chorowit partnerk, ktra nie bdzie
zdolna do wychowywania dzieci.
Nasunwszy okulary na grzbiet nosa, zachichota.
- To strasznie seksistowskie - zaoponowaa Vee. - Niech nam pan opowie o czym, co
odnosi si do kobiet w dwudziestym pierwszym wieku.
- Panno Sky, prosz podej do kwestii rozmnaania z punktu widzenia nauki, a
zrozumie pani, e dzieci s kluczowe dla przetrwania naszego gatunku. Im wicej urodzi pani
dzieci, tym wikszy bdzie pani wkad w zasoby genetyczne.
Niemal usyszaam, jak Vee wznosi oczy do nieba.
- No, chyba pomau zbliamy si do dzisiejszego tematu, czyli seksu - powiedziaa.
- Niezupenie - odpar McConaughy, unoszc w gr palec. - Seks musi by
poprzedzony pocigiem erotycznym, ktry wywouje jeszcze mow ciaa. Trzeba
zakomunikowa potencjalnemu partnerowi: Jestem tob zainteresowany, tyle e znacznie
bardziej lapidarnie.
Nastpnie zwrci si do Patcha:
- No dobrze. Powiedzmy, e jeste na przyjciu. W pokoju roi si od przernych
dziewczt. Widzisz blondynki, brunetki, rude, kilka czarnowosych. Jedne s rozmowne, inne
wygldaj na niemiae. Znajdujesz dziewczyn, ktra odpowiada twoim wymaganiom:
atrakcyjn, inteligentn i wraliw. Jak dajesz jej do zrozumienia, e jeste ni
zainteresowany?
- Wybieram j z tumu i zagaduj.
- Dobrze. Przejdmy do sedna. Skd wiesz, czy jest odwana, czy woli, eby to ty
wykona kolejny krok?
- Obserwuj j - odpowiedzia. - Staram si rozgry, o czym myli i co czuje. Sama
mi tego nie zdradzi, wic musz si jej uwanie przyglda. Czy si do mnie przyblia? Czy
patrzy mi w oczy, a potem odwraca wzrok? Czy zagryza wargi i bawi si wosami, jak w tej
chwili Nora?
Klasa wybuchna miechem. Opuciam rce na kolana.
- Jest odwana - stwierdzi Patch i znw trci mnie nog.
Jakby tego byo mao, spiekam raka.
- wietnie! Doskonale! - z umiechem zawoa trener, podekscytowany, e bierzemy
czynny udzia w lekcji.
- Naczynka krwionone na twarzy Nory rozszerzaj si i jej skra si rozgrzewa oznajmi Patch. - Wie, e jest oceniana. Lubi by w centrum uwagi, ale nie do koca potrafi
temu sprosta.
- Wcale si nie rumieni.
- Denerwuje si - doda. - Gaszcze si po ramieniu, eby odwrci uwag od twarzy i
skierowa j na sylwetk, A moe na skr. To jej silne atuty.
Zatkao mnie. artuje - pomylaam. - Nie, jest walnity. Nie miaam bladego pojcia,
jak si postpuje z wariatami, i byo to wida. Poczuam si tak, jakbym nasze dotychczasowe
spotkania spdzia wycznie na wpatrywaniu si w niego z otwart buzi. Gdybym miaa
zudzenia, e dotrzymam mu kroku, musiaabym obchodzi si z nim inaczej.
Oparam donie pasko na stole i uniosam brod, prbujc w ten sposb pokaza, e
mimo wszystko mam swoj godno.
- To mieszne - powiedziaam.
Wycignwszy rk z przesadn przebiegoci, Patch zwiesi j na oparciu mojego
krzesa. Ulegam dziwnemu wraeniu, e groba ta jest skierowana wycznie do mnie i e
ani troch mu nie zaley, jak to odbierze klasa. Rozlegy si miechy, ale on zdawa si nic
nie sysze. Siedzia ze wzrokiem utkwionym w moich oczach, tak e przez chwil wydawao
mi si, jakby rzebi dla nas obojga w powietrzu intymny wiat, do ktrego nikt nie ma
dostpu.
- Wraliwa - rzeki bezgonie.
Przy blokowaam kostkami nogi krzesa i gwatownie wysuwajc si do przodu,
poczuam, jak jego rka spada z oparcia. Wcale nie jestem wraliwa.
- Ot wanie! - powiedzia trener. - Biologia w ruchu.
- Czy teraz ju moglibymy pomwi o yciu pciowym? - zapytaa Vee.
- Jutro. Przeczytajcie rozdzia sidmy i bdcie gotowi do dyskusji.
Zadzwoni dzwonek i Patch odstawi swoje krzeso na miejsce.
- Fajnie byo. Trzeba by to kiedy powtrzy.
Zanim zdoaam wymyli co bardziej zwizego ni nie, dziki, przecisn si za
mn i znikn za drzwiami.
- Pisz petycj o wylanie trenera - oznajmia Vee, podchodzc do mojego stou. - Co
to miao by? Rozwodnione porno. Niewiele brakowao, a kazaby wam zaj na tym stole
pozycj horyzontaln, na golasa, przystpi do aktu prokreacji i...
Przygwodziam j spojrzeniem, ktre mwio: Sdzisz, e mam ochot na
powtrk?.
- Tak - prowokacyjnie odpara Vee, robic krok w ty.
- Musz pogada z trenerem. Spotykamy si za dziesi minut pod twoj szafk.
- Jasne.
Podeszam do biurka McConaughy'ego, za ktrym siedzia, pochylony nad rozkadem
meczw koszykarskich. Wszystkie te iksy i zera sprawiay wraenie, jakby gra w kko i
krzyyk.
- Co tam, Noro? - spyta, nie patrzc na mnie. - Sucham, o co chodzi?
- Chciaabym panu powiedzie, e przez to nowe rozsadzenie i temat lekcji czuj si
nieswojo.
Trener opar si na krzele i zaoy rce za gow.
- A ja jestem z tego rozsadzenia zadowolony, tak jak z obrony kady swego, ktr
opracowuj na sobotni mecz.
Podsunam mu pod nos szkolny kodeks praw i obowizkw ucznia.
- Zgodnie z prawem ucze nie moe czu si zagroony na terenie szkoy.
- Czujesz si zagroona?
- Czuj si nieswojo. I chciaabym panu zaproponowa pewne rozwizanie tego
problemu. - Nie przerwa mi, wic miao wziam wdech. - Udziel korepetycji z biologii
wskazanemu przez pana uczniowi, jeeli znw posadzi mnie pan z Vee.
- Patchowi przydaby si korepetytor. Udao mi si nie zazgrzyta zbami.
- Ale to wbrew mojej probie.
- Widziaa go dzisiaj? Zaangaowa si w dyskusj. Cay rok si nie odzywa, a
kiedy posadziem go z tob: bingo! Na pewno poprawi sobie u mnie ocen.
- A Vee sobie pogorszy.
- Tak bywa, kiedy nie mona rozglda si na boki w poszukiwaniu poprawnej
odpowiedzi - odpar sucho.
- Vee jest po prostu niezbyt pilna. Pomog jej.
- Nic z tego. - Zerknwszy na zegarek, doda: - Spni si na spotkanie. Masz do
mnie co jeszcze?
odkrya Mary Kay. Brzeg jej spdniczki i skraj bielizny dzieliy moe dwa centymetry... o ile
w ogle zaoya majtki.
- Heja, grubasie - powiedziaa do Vee.
- Heja, straszydo.
- Moja mama szuka modelki na ten weekend. Pac dziewi dolarw za godzin.
Pomylaam, e ci to zainteresuje.
Mama Marcie jest kierowniczk miejscowego JCPenney i w kady weekend zatrudnia
Marcie i inne cheerleaderki do demonstrowania bikini w oknach wystawowych sklepu od
strony jezdni.
- Strasznie trudno jej znale modelki do duych rozmiarw bielizny - dorzucia
Marcie.
- Masz co midzy zbami - odcia si Vee. - W szparze z przodu. Chyba czekoladk
na przeczyszczenie.
Marcie oblizaa zby i podniosa si z miejsca. Kiedy odchodzia, koyszc biodrami,
Vee wsadzia sobie palec w usta na znak, e zbiera jej si na wymioty.
- Niech si cieszy, e spotkaa nas tutaj - szepna do mnie. - Niech si cieszy, e nie
natkna si na nas w ciemnej ulicy... Czstuj si, to ostatnia szansa.
- Nie, dzikuj.
Vee wysza, eby wyrzuci reszt chrupek. Po kilku minutach wrcia z jakim
romansem w rku. Usiada przy mnie i pokazujc mi okadk ksiki, powiedziaa:
- Kiedy to bdziemy my. Porw nas pnadzy kowboje. Ciekawe, jak si cauje
wargi spalone socem, zaskorupiae od biota?
- Spronie - odmruknam, piszc.
- Skoro o tym mowa - niespodziewanie podniosa glos. - Ot i nasz facet.
Przerwaam pisanie, by zerkn ponad ekranem - i zamaro mi serce. W kolejce po
drugiej stronie sali sta Patch. Odwrci si, jakby wyczuwajc, e go obserwuj. Nasze oczy
spotkay si na jedn, dwie, a trzy sekundy. Poddaam si, ale przedtem zdyam spostrzec
jego leniwy umiech.
Serce bio mi nierwno i postanowiam wzi si w gar. T drog nie pjd.
Absolutnie. Nie z nim. Chyba ebym postradaa zmysy.
- Chodmy - poprosiam Vee.
Zamknam laptop, woyam go do torby i zasunam zamek. Upychajc ksiki w
plecaku, upuciam kilka na podog.
- Nie mog si zorientowa, jaki tytu trzyma... Zaraz... Jak podej ofiar.
adnych wiate. Przede mn te nikt nie jecha. Byam zupenie sama, co nie napawao mnie
zbytnim optymizmem. Przyspieszyam do siedemdziesiciu piciu.
Gdy w kocu wczyam wycieraczki, okazao si, e przy najwikszej prdkoci nie
radz sobie z walcym w szyb deszczem. Na skrzyowaniu zapalio si te wiato.
Hamujc, sprawdziam, czy droga jest wolna, i ruszyam naprzd.
Zanim do mnie dotaro, e na mask wpada jaki ciemny ksztat, usyszaam
uderzenie.
Krzyknam, wciskajc hamulec. Sylwetka grzmotna o szyb z przeraliwym
hukiem.
Odruchowo z caych si skrciam kierownic w prawo. Autem zarzucio tak mocno,
e wpado w ruch wirowy. Posta sturlaa si i znikna pod mask.
Wstrzymujc oddech, cisnam rkami kierownic, a mi pobielay kostki. Zdjam
nogi z pedaw. Samochd szarpn i zamar.
Kilka metrw dalej siedzia skulony facet i obserwowa mnie. Wcale nie wyglda...
na rannego.
By cay ubrany na czarno i zlewa si z ciemnoci, wic niewiele mogam dojrze.
Starajc si rozrni jego rysy, dopiero po chwili spostrzegam, e mia na twarzy
kominiark.
Wsta z ziemi i zbliy si do samochodu. Napar rkami na okno od strony kierowcy.
Nasz wzrok poczy si przez otwory w kominiarce. Jego oczy zabysy zowrogo.
Znowu waln w okno, a zadraa szyba midzy nami.
Wczyam stacyjk, prbujc rwnoczenie wrzuci pierwszy bieg, wcisn peda
gazu i zwolni sprzgo. Roz ruszaam silnik, ale auto znw szarpno i pado.
Kiedy ponownie uruchamiaam silnik, usyszaam okropny metaliczny trzask.
Przeraona zobaczyam, jak drzwiczki pomau si wyginaj. Facet... wyrywa je z zawiasw.
Wrzuciam jedynk. Stopy zelizgiway si z pedaw. Pilnik zarycza, a wskanik
obrotw na minut przesun si na czerwone pole.
W eksplozji szka nieznajomy przebi okno pici na wylot. Na olep wymaca moje
rami i wpi si w nie palcami. Wrzasnam ochryple, wcisnam peda gazu i zwolniam
sprzgo. Dodge ruszy z piskiem opon. Trzymajc mnie za rami, facet zacz biec przy
aucie, ale szybko si podda.
Pdzona adrenalin, pomknam naprzd. Sprawdziam w lusterku, czy tamten mnie
nie goni i przekrciam je na bok. Musiaam zacisn wargi, eby si nie rozrycze.
ROZDZIA 4
Pdzc Hawthorne Lane, minam dom, zawrciam, na skrty wjechaam w Beech i
skierowaam si do rdmiecia. Wystukaam numer Vee.
- Co si wydarzyo... ja... on... no i... znikd. Auto...
- Przerywa. Co?
Wytaram nos grzbietem doni. Caa si trzsam.
- Pojawi si znikd. - Kto?
- On... - staraam si ogarn myli i zmieni je w sowa. - Wyskoczy mi na mask!!!
- O kurde. Kurdekurdekurde. Potrcia jelenia? Nic si nie stao? Moe to by
Bambi? - Vee naraz jkna i zawya. - A co z dodge'em?
Otworzyam usta, ale mi si wcia.
- Niewane. Mam ubezpieczenie. Tylko powiedz, e moje malestwo nie jest
upakane szcztkami jelenia.. Tak czy nie?
Cokolwiek chciaam jej zdradzi, zlewao si z noc. Myli wyprzedzay sensy o dwa
kroki. Jele... Moe jednak udaoby mi si wcisn Vee, e potrciam jelenia. Chciaam si
jej zwierzy, ale z drugiej strony nie miaam zamiaru wyj na rbnit. Bo jak mogabym
wytumaczy, e widziaam, jak potrcony przeze mnie facet wstaje z ziemi I bierze si do
wyrywania drzwi auta? Rozluniam konierz bluzki i obnayam bark, by sprawdzi, czy w
miejscu, gdzie mnie ciska, nie mam czerwonych ladw, ale nic takiego nie spostrzegam...
Raptem oprzytomniaam. Po co w ogle zaprzecza, e to si zdarzyo? Przecie
widziaam wszystko na wasne uczy. Nie ubzduraam sobie tego.
- Do jasnej ciasnej! - odezwaa si Vee. - Nie chcesz odpowiedzie. Jele pewnie
utkwi midzy reflektorami. Jedzisz z nim na przodzie jak z pugiem nienym, tak?
- Mog si przespa u ciebie?
Zapragnam wyrwa si i z tego auta, i z ciemnoci. Gdy nagle natchna mnie myl,
e aby si dosta do domu Vee, bd musiaa wraca przez skrzyowanie, na ktrym
potrciam gocia.
- Siedz w swoim pokoju - odpara Vee. - Wpucisz si sama. To na razie.
Kurczowo ciskajc kierownic, brnam poprzez strugi deszczu z nadziej, e przy
Hawthorne Lane zapali si zielone wiato. Los mi sprzyja. mignam przez skrzyowanie,
cay czas patrzc naprzd i rwnoczenie zerkajc na pobocze. W mroku nie spostrzegam
nawet ladu faceta w kominiarce.
Dziesi minut pniej zaparkowaam dodge'a na podjedzie Vee. Drzwi auta byy
powanie uszkodzone, wic eby wysi, musiaam mocno naprze na nie nog.
Podbiegam do frontowych drzwi, otworzyam je i pognaam schodami do sutereny.
Vee siedziaa na ku ze skrzyowanymi nogami, z notatnikiem na kolanach,
suchawkami w uszach i z iPodem podkrconym na fuli.
- Mam obejrze uszkodzenia teraz, czy najpierw przespa si co najmniej siedem
godzin? - wrzasna, zaguszajc muzyk.
- Wol drug opcj.
Vee zamkna notatnik i wyja suchawki z uszu.
- Miejmy to ju z gowy.
Kiedy wyszymy przed dom, wpatrywaam si w auto dusz chwil. Panowa chd,
ale to nie pogoda przypr wia mnie o gsi skrk na ramionach. Okno od strony kierowcy
nie byo rozwalone. Drzwi nie miay wgniece.
- Co tu nie gra - powiedziaam, ale Vee nie suchaa, ogldajc, jak pod lup, kady
centymetr kwadratowy karoserii.
Wystpiam naprzd i szturchnam boczne okno. Nie byo nawet rysy na szkle.
Zamknam oczy. Gdy je odtworzyam, okno wci byo nienaruszone.
Obeszam dodge'a w koo. Prawie - bo w pewnej chwili stanam jak wryta.
Przedni szyb dzielia na p cieniuteka rysa.
Vee zauwaya j w tym samym momencie.
- Nie bya to przez przypadek wiewirka? - zapytaa. Przypomniay mi si
zowieszcze oczy za kominiark.
Byy tak czarne, e nie mogam odrni renic od tczo wek. Czarne jak... oczy
Patcha.
- Zobacz, plcz z radoci - rzeka Vee, czule obejmujc mask auta. - Maleka rysa i
nic wicej!
Udaam, e si umiecham, chocia ciskao mnie w odku. Jeszcze pi minut temu
okno byo roztrzaskane, a drzwiczki wgniecione. Sdzc po obecnym stanie auta, do niczego
nie doszo. Nie: to jaki obd! Przecie widziaam, jak przebija szyb pici, i czuam, jak
wpija mi si paznokciami w rami. Czy nie?
Staraam si z caych si, ale nie mogam sobie nic przypomnie. Przez gow
przemykay strzpy obrazw. Coraz bardziej niewyrane. Czy facet by wysoki? Niski?
Szczupy? Przypakowany? Czy co mwi?...
Nic nie pamitaam. I to wanie byo najstraszniejsze.
si od zeszej nocy. A moe ten zanik pamici nie by znw taki zy. Im szybciej zapomn o
wypadku, tym prdzej moje ycie wrci do normalnego rytmu.
- ycz ci, eby ten pierwszy dzie mia jak najfajniejszy i moe spotkamy si na
lunchu - powiedziaam do Elliota.
Szarpnam Vee za okie i wyprowadziam z bistra.
Lekcje dobiegay koca, zostaa jeszcze tylko biologia. W biegu wymieniam ksiki
w swojej szafce i skierowaam si do klasy. Vee i ja przyszymy przed Patchem. Siadajc na
jego miejscu, Vee pogrzebaa w plecaku i wycigna pudeko hot tamales.
- Pora na czerwony owoc - powiedziaa, pod tykajc mi pudeko.
- Zaraz... to cynamon jest owocem? - Odsunam pudeko na bok.
- Lunchu te nie jada - Vee zmarszczya czoo.
- Nie jestem godna.
- Ty kamczucho. Zawsze jeste godna. Chodzi o Patcha? Chyba si nie przeja, e
ci ledzi? Bo wczoraj, no wiesz, w bibliotece, to ja artowaam.
Rozmasowaam sobie skronie. Tpy bl, ktry zamieszka mi w czaszce, wybucha na
samo wspomnienie o nim.
- Akurat Patchem przejmuj si najmniej - odpowiedziaam, nie do koca zgodnie z
prawd.
- Mogaby mi ustpi?
Na dwik gosu Patcha w jednej chwili uniosymy gowy.
Odezwa si nawet cakiem mio, ale kiedy Vee wstawaa i zarzucaa plecak na rami,
ani na moment nie spuci z niej oka. Tak jakby si za bardzo ocigaa, wskaza jej rk
przejcie midzy stoami, chcc, eby zesza mu z drogi.
- Jak zwykle wietnie wygldasz - powiedzia do mnie, biorc swoje krzeso.
Rozsiad si wygodnie i wycign nogi. Od pocztku wiedziaam, e jest wysoki, ale
nie zastanawiaam si, ile moe mie wzrostu. Patrzc na jego dugie nogi, stwierdziam, e
co najmniej sto osiemdziesit trzy centymetry. A moe nawet sto osiemdziesit pi.
- Dzikuj - odparam bezmylnie. I natychmiast zapragnam to odwoa. Dzikuj.
Z wszystkiego, co mogabym mu odpowiedzie, dzikuj byo najgorsze. Nie chciaam,
eby uzna, e lubi jego komplementy. Bo ich nie lubiam... zasadniczo. Nie trzeba byo
specjalnej wnikliwoci, by zrozumie, e wpad w kopoty, a ja i tak ju miaam kopotw
pod dostatkiem. Nie miaam zamiaru pakowa si w wiksze. Moe gdybym zacza go
ignorowa, w kocu przestaby mnie wciga do rozmowy. I moglibymy siedzie obok
siebie w milczcej harmonii, jak co druga para w klasie.
si to nietrudne wobec faktu, e nigdy nie mogam si poapa, czy jest powany, czy artuje.
Wysiliam si na opanowany ton:
- Sdz, e lepiej by ci byo przy kim innym. I dobrze o tym wiesz. - Umiechnam
si, w napiciu, ale grzecznie.
- Myl, e mog wyldowa obok Vee. - Jego umiech te sprawia wraenie
uprzejmego. - Wolabym nie kusi losu.
Nagle zjawia si Vee, zerkajc to na mnie, to na Patcha.
- Przeszkadzam?
- Nie - odparam i gwatownie zapiam plecak. - Pytaam Patcha, co mamy na jutro
przeczyta. Zapomniaam, ktre strony zada trener.
- Zadanie jest na tablicy, jak zwykle - powiedziaa Vee. - Co? Niby go nie widzisz?
Patch rozemia si, chyba sam do siebie.
Nie pierwszy raz zapragnam dowiedzie si, o czym myli, bo nie pierwszy raz
czuam, e te jego sekretne arciki dotycz wanie mnie.
- Co jeszcze, Noro? - zapyta.
- Nie. Do jutra.
- Nie mog si doczeka - mrugn. Naprawd mrugn. Kiedy, odchodzc, nie mg
ju nic dosysze, Vee chwycia mnie za rk.
- Dobra wiadomo! Cipriano. Tak si nazywa. Widziaam w harmonogramie zaj
trenera.
- I to tak ci cieszy, bo...?
- Wiadomo, e kady ucze musi zgosi u pielgniarki, jakie lekarstwa zaywa na
recept. - Znaczco poklepaa przedni kiesze plecaka, w ktrej nosiam elazo. - Podobnie
wiadomo, e gabinet lekarski jest dogodnie zlokalizowany w obrbie sekretariatu, gdzie, tak
si akurat skada, przechowuj kartoteki uczniw. - Z poncymi oczami Vee obja mnie
mocno i pchna w stron drzwi. - Czas na prawdziwe ledztwo!
ROZDZIA 5
- Sucham?
Wysiliam si na umiech do sekretarki, liczc, e wyglda bardziej szczerze, ni w
moim odczuciu.
- Codziennie bior w szkole lekarstwo na recept, a przyjacika... - utknam na
sowie przyjacika z myl, czy po tym dniu jeszcze kiedykolwiek nazw tak Vee. - Wiem
od przyjaciki, e powinnam zgosi to pielgniarce. Chciaabym spyta, czy na pewno?
Nie mogam uwierzy, e stoj tam z zamiarem popenienia przestpstwa. Ostatnio
czsto zachowywaam si nietypowo. Najpierw pnym wieczorem poszam za Patchem do
podejrzanej spelunki. Teraz wanie miaam wszy w jego kartotece ucznia. Co byo ze mn
nie tak? Albo inaczej - co takiego mia w sobie Patch, e ilekro pojawia si w moich
mylach, wyranie nie mogam si oprze, eby go oceni negatywnie?
- Tak - odpowiedziaa powanie sekretarka. - Naley zgasza wszelkie leki. Gabinet
lekarski jest tam, trzecie drzwi na lewo, naprzeciwko rejestru uczniw. - Wskazaa hol za
sob. - Gdyby pielgniarki nie byo, moesz usi na leance w gabinecie. Powinna lada
chwila wrci.
Znw sfabrykowaam umiech. Szczerze mwic, wolaabym, eby nie poszo mi tak
atwo.
Idc przez korytarz, kilka razy przystanam, aby si obejrze. Nikogo za mn nie
byo. W sekretariacie dzwoni telefon. Jego dwik w ciemnym przejciu brzmia jak zza
grobu. Byam zupenie sama i mogam robi, co zechc.
Zatrzymaam si przed trzecimi drzwiami po lewej. Wziam wdech i zapukaam, ale
mrok za okienkiem wskazywa, e pokj jest pusty. Popchnam drzwi. Otworzyy si
opornie, ze skrzypniciem, ukazujc may pokj z odra partymi biaymi kafelkami. Chwil
staam w progu, w nadziei, e zjawi si pielgniarka i nie majc wyboru, bd zmuszona
zgosi tabletki z elazem i wyj. Po drugiej stronie korytarza zobaczyam okienko z
napisem KARTOTEKI UCZNIW. Za nim te panowaa ciemno.
Skupiam si na zabkanej w gowie dokuczliwej myli. Patch stwierdzi, e w
zeszym roku nie chodzi do szkoy. Byam prawie na sto procent pewna, e to kamstwo, jeli
jednak nie kama, to czy w ogle mia uczniowsk kartotek? Doszam do wniosku, e musi
tam by przynajmniej jego adres. No i wykaz szczepie plus oceny z poprzedniego semestru.
W kadym razie ewentualne zawieszenie wydao mi si stanowczo za wielk kar, jaka mi
wyda mi si znajomy.
To by Patch.
Mylaam, e padn. O mao nie walnam si w czoo, kiedy mi si przypomniao, e
przecie pracuje w Granicy.
Wytar rce w fartuch i podszed do naszego boksu, najwyraniej ubawiony, e
rozgldnwszy si za jak drog ucieczki, zakopotana przywaram do ciany.
- Prosz, prosz - powiedzia. - Pi dni w tygodniu ze mn ju ci nie wystarcza?
Musiaa mi powici jeszcze wieczr?
- Wybacz tak niefortunny zbieg okolicznoci. Patch wlizn si na miejsce Vee i
pooy rce na blacie.
Byy dugachne, sigay daleko poza granic polowy stolika. Wzi moj szklank i
zacz j obraca w doniach.
- Tu wszystko zajte - poinformowaam, a kiedy nie zareagowa, wyrwaam mu
szklank i upiam troch wody, przypadkiem poykajc kostk lodu, ktra w drodze do
odka porazia mnie jak prd. - Zamiast si brata z klientami, we si lepiej do roboty wykrztusiam.
- Co robisz w niedzielny wieczr? - zapyta z umiechem.
Prychnam. Niechccy.
- Zapraszasz na kolacj?
- Hardziejesz. Podoba mi si to, Aniele.
- Nie interesuje mnie, co ci si podoba. Nigdzie z tob nie pjd. Na adn randk. Chciaam si grzmotn za podniecajc spekulacj pod tytuem: Czym by si mg
skoczy wieczr sam na sam z Patchem?. Uznaam, e nie mwi serio, tylko z niejasnych
powodw po prostu si ze mn drani. - Zaraz, zaraz, nazwae mnie Anioem?
- Bo co?
- Bo mi si to nie podoba. Umiechn si.
- Trudno, tak zostanie.
Pochyli si nad stoem, unis do do mojej twarzy i przesun mi kciukiem po
wargach. Cofnam si, ale za pno.
Roztar byszczyk kciukiem i palcem wskazujcym.
- adniej ci bez tego.
Starajc si trzyma tematu naszej rozmowy, z caych si udawaam, e jego dotyk w
ogle nie zrobi na mnie wraenia. Odrzuciam wosy do tyu i podjam poprzedni wtek:
- Zreszt i tak nie wolno mi wychodzi z domu, kiedy na drugi dzie jest szkoa.
ROZDZIA 6
Nastpnego dnia rano, kiedy zadzwoni dzwonek, stwierdziam zdumiona, e na
pierwszej lekcji - wuefie - pojawi si Elliot. Mia na sobie baseballowe spodenki do kolan i
bia bluz Nike. By w nowych, drogich teniswkach. Zauway mnie, podajc pani Sully
jak karteczk. Pomacha mi i przysiad si do mnie na trybunie.
- Byem ciekaw, kiedy znw na siebie wpadniemy - powiedzia. - W sekretariacie
odkryli, e dwa lata nie chodziem na wuef. W szkoach prywatnych nie jest obowizkowy.
Teraz debatuj, jak w mj dwuletni program wcisn jeszcze dwa zalege lata. No wic
jestem. Wuef mam na pierwszej i czwartej lekcji.
- Nadal nie wiem, dlaczego si przeniose. - Straciem stypendium, a rodzicw nie
byo sta na moj nauk.
Pani Sully zagwizdaa.
- Rozumiem, e ten gwizdek co oznacza? - spyta Elliot.
- Dziesi okre sali, bez obcinania rogw. - Podniosam si z miejsca. - Jeste
wysportowany?
Elliot poderwa si i zataczy na poduszeczkach duych palcw. Wykona kilka
wymachw nogami w powietrzu. Zakoczy wystp wykopem, o mao nie wybijajc mi
zbw, po czym odpar z umiechem:
- Wysportowany? Do szpiku koci.
Dziesi razy obieglimy sal w kko i wyszlimy na zewntrz. Zebraa si paskudna
mga, zatykajca puca tak, e nie mogam oddycha. Z nieba spado kilka kropel w usilnej
prbie uraczenia Coldwater burz. Zerknam w stron drzwi budynku, lecz na prno: pani
Sully bya jak z kamienia.
- Potrzebuj dwch kapitanw do softballu! - krzykna. - wawo, prosz mi tu nie
spa! Rce w gr, czekam! Jak si kto nie zgosi, to wybior sama, a ja nie zawsze gram
fair!
Elliot podnis rk.
- wietnie - powiedziaa do niego pani Sully. - Podejd tu, do bazy domowej. A na
kapitana czerwonych poprosz... Marcie Millar.
- Czemu nie. - Marcie omiota wzrokiem Elliota.
- Elliot, nie ocigaj si, wybieraj - zachcia pani Sully.
Elliot podrapa si po brodzie i obejrza ca klas, oceniajc wycznie po wygldzie,
W przeciwnym razie musiaabym uzna, e Patch posiada moc przelewania we mnie myli,
co byoby niedorzeczne. Po prostu niemoliwe. Chyba e miaam majaki - co przerazio mnie
jeszcze bardziej ni myl, e Patch przekracza granice normalnej komunikacji i zalenie od
swojego widzimisi potrafi przemawia do mnie, nawet nie otwierajc ust.
- Grey! Skup si wreszcie!
Zamrugaam oczami, oywajc dokadnie w chwili, gdy pika ruszya przez mg w
moim kierunku. Ju miaam wzi zamach, kiedy usyszaam:
- Jeszcze... nie.
Wstrzymaam si, czekajc na pik. Kiedy si zniya, wystpiam naprzd, do
brzegu bazy domowej. Zamachnam si ze wszystkich sil.
Rozleg si potworny trzask i kij zadra mi w rkach. Pika trafia w Marcie, ktra
przewrcia si na plecy. Przemykajc midzy drugim bazowym i drug baz. pika wpada w
podskokach na traw najdalszej czci boiska.
- Nora, biegnij! - wydarli si z boksu moi zawodnicy. - Biegnij!!!
Pognaam.
- Rzu kij! - wrzasnli. Cisnam go na bok.
- Zosta w pierwszej bazie! Nie zostaam.
Wbiegszy na naronik pierwszej bazy, okryam go i popdziam w stron drugiego.
Pik mia teraz lewy polowy, przygotowany, eby mnie wyrzuci. Z pochylon gow
napiam ramiona, starajc si sobie przypomnie, jak wchodz na baz zawodowcy w ESPN.
Do przodu stopami czy gow? Przystan, pa i potoczy si po ziemi?
Pika poeglowaa do drugiego bazowego, wirujc mi biao przed oczyma. W boksie
rozlego si radosne skandowanie: Wchod!, ale wci nie byam pewna, czy na ziemi maj
si najpierw znale moje buty, czy rce.
Drugi bazowy zapa pik w locie. Z rozpostartymi ramionami daam nura naprzd.
Nagle znikd pojawia si rkawica i spikowaa na mnie. Zderzya si z moj twarz.
Poczuam ostry zapach skry... Zwinam si na ziemi, z ustami penymi wiru i piaskiem
pod jzykiem.
- Faul! - zawoaa pani Sully.
Powlokam si na bok, sprawdzajc, co mam uszkodzone. Biodra przeszywa dziwny,
jednoczenie palcy i zimny bl. Podwinwszy spodenki, stwierdziam, e nogi wygldaj,
jak po ataku piciu kotw. Pokutykaam do boksu i padam na awk.
- Sodkie - odezwa si Elliot.
- Chodzi ci o moje przedstawienie czy rozdarcie na nodze? - odparam i podkulajc
ROZDZIA 7
W sobotni wieczr urzdowaam w kuchni z Dorothe, ktra wsunwszy zapiekank
do piekarnika, po raz koleiny odczytaa sobie przymocowana, do lodwki magnesem list
polece od mamy.
- Dzwonia mama. Przyjedzie dopiero w poniedziaek, pno w nocy - powiedziaa,
szorujc ajaksem zlewozmywak tak energicznie, e a zabola mnie okie. - Zostawia
wiadomo na sekretarce. Prosi ci o telefon. Dzwonisz codziennie przed snem, tak?
Siedziaam na taborecie i jadam bajgla z masem. Dorothea spojrzaa na mnie,
domagajc si odpowiedzi, akurat gdy ugryzam potny ks.
- Mhm - odparam i skinam gow.
- Przyszed dzisiaj list ze szkoy. - Wskazaa brod stos poczty na blacie. - Moe
wiesz, w jakiej sprawie?
- Nie mam pojcia. - Wzruszyam ramionami najniewinniej jak si dao, cho
doskonale wiedziaam, o co chodzi. Pewnego dnia rok temu do drzwi zapukali policjanci.
Mam ze wieci, usyszaam. Tydzie pniej pochowaymy tat.
Odtd w kady poniedziaek po poudniu o cile okrelonej porze meldowaam si u
doktora Hendricksona. Opuciam dwie ostatnie sesje, wic gdybym nie usprawiedliwia si
tym tygodniu, miaabym kopoty. List prawdopodobnie zawiera ostrzeenie.
- Co porabiasz dzi wieczr? Macie z Vee co w zanadrzu? Moe jaki film tu w
domu?
- Moe. Dorth, daj spokj, mog ten zlew umy pniej. Usid i... zjedz sobie p
mojego precla.
W miar szorowania zlewu siwy kok Dorothei zacz si rozsypywa.
- Jutro wyjedam na konferencj - oznajmia. - Do fort land. Doktor Melissa Sanchez
bdzie miaa wykad, twierdzi, e czowiek wmyla w siebie bardziej seksowne ja.
Hormony to silny narkotyk. Jeli im nie powiemy o swoich potrzebach, ich dziaanie ma
odwrotny skutek. Dziaaj przeciwko nam. - Odwrcia si i dla wikszego nacisku
wymierzya we mnie butelk ajaksu. - Teraz budz si rano i siadam przed lustrem z
czerwon szmink. Jestem seksowna - pisz. - Mczyni mnie pragn. Dzisiaj szedziesit
pi lat to tak jak dawniej dwadziecia pi.
- Mylisz, e to dziaa? - zapytaam, bardzo starajc si nie umiechn.
- Dziaa - odrzeka z powag Dorothea. Oblizaam palce z masa, szykujc si do
stosownej odpowiedzi.
- A wic spdzisz weekend na ponownym odkrywaniu twojej seksualnoci...?
- Kada kobieta powinna odkrywa j od nowa, podoba mi si to. Moja crka zrobia
sobie implanty. Mwi, e zrobia to dla siebie, ale ktra kobieta poprawia cycki dla niebie?
Przecie to jest ciar. Zrobia to dla mczyzny.
- Mam nadziej, e ty dla chopca nie robisz takich gupstw Noro. - Pogrozia mi
palcem.
- Dorth, wierz mi: w moim yciu nie ma adnych chopcw.
No dobra, wprawdzie obchodzc mnie z daleka, przyczaio si na mnie a dwch, ale
e nie znaam ich za dobrze, a jeden wrcz mnie przeraa, najbezpieczniej byo przymkn
oczy i udawa, e nie istniej.
- To i dobrze, i le - powiedziaa gderliwie Dororhea Jak spotkasz niedobrego
chopca, napytasz sobie biedy, a jak bdzie dobry, wtedy znajdziesz mio - jej gos
nostalgicznie zagodnia. - Gdy byam ma dziewczynko w Niemczech, musiaam wybiera
midzy dwoma chopca mi. Jeden by bardzo niegodziwy. Drugim by mj Urnry. Jestemy
szczliwym maestwem od czterdziestu jeden lat.
Nadszed czas, aby zmieni temat:
- A co u, mmm, twojego wnuka... Lionela? Wybauszya oczy.
- Masz sabo do Lionelka?
- Nieeeee.
- Ja mog co wymyli...
- Nie, Dorotheo, daj spokj. Dzikuj, ale... w tej chwili jestem skupiona gwnie na
ocenach. Marz o prestiowym college'u.
- Gdyby w przyszoci...
- Dam ci zna.
Dokoczyam precel przy wtrze monotonnej paplaniny Dorothei, wrzucajc mhm
za kadym razem, gdy milka, czekajc na reakcj. Bez reszty pochaniaa mnie kwestia
wieczornego spotkania z Elliotem. Z jednej strony zapowiadao si fantastycznie. Im duej
si jednak nad tym zastanawiaam, tym wiksze ogarniay mnie wtpliwoci.
I choby dlatego e znaam go zaledwie par dni. Poza m nie byam pewna, jak
odniesie si do tego mama. Czas pyn nieubaganie, a Delphic Seaport by oddalony o co
najmniej p godziny drogi. Nie mwic o tym, e syn mocno odjechanych weekendowych
imprez... Zadzwoni telefon. Na ekraniku wywietli si numer Vee.
- Robimy co dzisiaj? - zapytaa.
Otworzyam usta, starannie wac odpowied. Gdybym jej powiedziaa o Elliocie, nie
miaabym odwrotu.
- Kurde! - zapiszczaa Vee. - Kurdekurdekurde! Rozlaam lakier do paznokci na
kanap. Moment, wezm jaki papierowy rcznik. Czy woda rozpuszcza lakier? - Wrcia po
chwili. - Chyba zniszczyam kanap. Musimy si gdzie wybra. Wol, eby mnie tu nie byo,
gdy odkryj moje najnowsze dzieo sztuki przypadkowej.
Dorothea przeniosa si do azienki. Nie miaam ochoty trwoni wieczoru na
suchanie, jak zrzdzi, myjc wann I umywalk, wic podjam decyzj.
- Co powiesz na Delphic Seaport? Bdzie Elliot z Julesem. Chc si z nami spotka.
- I ty si tajniaczysz? Wreszcie co konkretnego! Przyjad za pitnacie minut. - Vee
odoya suchawk.
Poszam na gr i zaoyam dopasowany kaszmirowy sweter, ciemne dinsy i
granatowe mokasyny do jazdy dutem. Przecignam palcami po wosach wok twarzy, tak
jak si nauczyam podkrela ich naturalne skrty ... voila! W miar przyzwoite spiralki.
Obrciwszy si dwa razy przed lustrem, stwierdziam, e wygldam beztrosko I prawie
seksownie.
Rwno kwadrans pniej Vee wawo zahamowaa na podjedzie i zatrbia ostro. Ja
pokonywaam odlego midzy naszymi domami w dziesi minut, tyle e zawsze
przestrzegaam ograniczenia prdkoci. Vee wprawdzie znaa sowo prdko, ale ju
dozwolona nie miecio si w jej sowniku.
- Jad z Vee do Delphic Seaport - zawoaam do Dorothei. - Mogaby przekaza co
mamie, jak zadzwoni?
Dorothea przyczapaa z azienki.
- A do Delphic? Tak pno?
- Baw si dobrze na konferencji! - odkrzyknam, wybiegajc z domu, nim zdya
zaoponowa albo zadzwoni do mamy.
Grube jasne loki Vee byy zwizane wysoko w koski ogon. Z uszu zwisay jej zote
obrcze. Usta umalowaa na winiowo, a rzsy - czarnym, wyduajcym tuszem.
- Jak ty to robisz? - zapytaam. - Na przygotowanie miaa tylko pi minut.
- Mnie nic nie zaskoczy - umiechna si figlarnie. - Jestem chodzcym marzeniem
skautw.
Spojrzaa na mnie krytycznie.
- No co?
- Jedziemy si spotka z chopakami.
- Owszem i co z tego?
- Chopcy lubi dziewczyny, ktre wygldaj jakdziewczyny.
- A ja jak wygldam? - spytaam, unoszc brwi.
- Jakby wysza spod prysznica i stwierdzia, e samotno widoczna na twojej twarzy
wystarczy, eby si jako tako prezentowaa. Nie zrozum mnie le. Te ciuchy s nieze,
fryzura te w porzdku, ale reszta... Masz. - Signa do torebki. - Jako prawdziwa
przyjacika poycz ci szmink. I maskar, jeli dasz sowo, e nie masz zaraliwej choroby
oczu.
- Nie mam choroby oczu!
- Musiaam si upewni.
- Nie chc, dziki.
Vee rozdziawia buzi, zarazem filuternie i powanie.
- Bez niej bdziesz si czua naga!
- To by ci si chyba podobao - odparam. Szczerze mwic, miaam mieszanie
uczucia co do wyjcia bez makijau. Nie dlatego e faktycznie czuam si troszeczk goa,
tylko dlatego e wedug Patcha bez make - upu wygldaam korzystniej. Aby si lepiej
poczu, powiedziaam sobie, e w kocu nie idzie tu o moj godno. Ani te o dum. Co mi
zasugerowa i - jako osoba otwarta - spokojnie mogam to teraz wyprbowa. Nie
przyznaabym si jednak nawet w duchu, e przeprowadzam test specjalnie tego wieczoru,
wiedzc, e nie spotkam Patcha.
P godziny pniej Vee podjechaa pod bram Delphic Seaport. Na otwarcie
przyjechao tyle ludzi, e musiaymy postawi samochd na samym kocu parkingu.
Wtulony w brzeg, Delphic jest znany z chodnej aury. Kiedy szymy w stron kasy, zerwa
si wiatr i omit nasze ydki torebkami po popcornie i papierkami po cukierkach. Drzewa
wci jeszcze nie miay lici i gazie poruszay si nad nami zowieszczo jak pozbawione
staww palce. Przez cae lato Delphic Seaport ciga tumy spragnionych rozrywek,
maskarad, wrb, cygaskiej muzyki i widoku rozmaitych dziwolgw. Nigdy nie udao mi
si dociec, czy pokazywane tam deformacje ciaa byy autentyczne czy podrabiane.
- Jeden dla dorosych - poprosiam kobiet za kontuarem.
Wzia pienidze i podaa mi przez okienko opask na rk, po czym umiechna si,
odsaniajc plastykowe biae ky wampira, umazane na czerwono szmink.
- Dobrej zabawy - powiedziaa zadyszana. - Polecam nasz wieo przebudowan
kolejk. - Stukna w szyb, wskazujc stosik map parku i ulotki.
Przechodzc przez obrotowe drzwi, wziam jedn z ulotek. Widnia na niej napis:
uraczya
mnie
umiechem
zwycistwa,
zatytuowanym:
Pniej
mi
podzikujesz.
- To nie tak - poprawiam. - Jest...
- Dwa razy gorzej - dokoczya Vee. - Nora podejrzewa. e Patch j ledzi. Pewnie
niedugo zainteresuje si nim policja.
- Gramy czy nie? - zapytaam gono.
Pooyam pik na rodku stou. Nikt tego nie zauway.
- Chcesz, ebym z nim pogada? - zwrci si do mnie Elliot. - Powiem mu, e nie
chcemy mie nieprzyjemnoci. e jeste tu ze mn, wic jak ma jaki problem, moe go
zaatwi ze mn.
Nie chciaam, aby rozmowa potoczya si w tym kierunku. Ani troch.
- Co si dzieje z Julesem? - zapytaam. - Dugo go nie ma.
- Wanie, moe si przewrci w klopie - zasugerowaa Vee.
- Jak chcesz, to z nim pogadam - powtrzy Elliot.
Doceniajc jego trosk, nie byam zachwycona pomysem konfrontacji z Patchem. On
by jak czynnik X: nieuchwytny, obcy i przeraajcy. Kto wie, do czego mg by zdolny.
Elliot by stanowczo zbyt miy, eby go wysya przeciw Patchowi.
- Nie boj si go - owiadczy Elliot, jakby dla obalenia moich wtpliwoci.
W tym jednym raczej nie mogam si z nim zgodzi.
- To zy pomys - powiedziaam.
- Wanie, e wspaniay - rzeka Vee. - Inaczej Patch moe... sta si agresywny.
Pamitasz, co byo ostatnim razem?
- Ostatnim razem? - spytaam j bezgonie.
Nie miaam pojcia, czemu suyo to jej przedstawienie. Zawsze miaa siln
skonno do przesady. To, co Vee uwaaa za niesychanie dramatyczne, dla mnie byo
zwykym upokorzeniem.
- Bez urazy, ale facet wyglda dosy nieciekawie - stwierdzi Elliot. - Wracam za
dwie minuty. - I ruszy w stron Patcha.
- Nie! - zaoponowaam, szarpic go za rkaw. - Bo... moe znowu wpa w agresj.
Sama si tym zajm. - Wciekle zmruyam oczy, patrzc na Vee.
- Na pewno? - spyta Elliot. - Bo chtnie bym to zrobi.
- Chyba bdzie lepiej, jak to wyjdzie ode mnie. Wytaram donie o dinsy, w miar
spokojnie wziam wdech i pomaszerowaam w kierunku Patcha, ktry sta zaledwie kilka
konsoli dalej. Nie miaam bladego pojcia, co mu powiem. Liczyam, e zaatwi spraw
krtkim cze a potem wrc do Elliota i Vee, aby ich zapewni, e wszystko jest pod
kontrola.
Patch ubra si jak zwykle: mia na sobie czarn koszul, czarne dinsy i cieniutki
srebrny naszyjnik, ktry poyskiwa na tle jego ciemnej karnacji. Rkawy podwin tak
wysoko, e za kadym naciniciem guzika byo wida, jak pracuj minie. By wysoki,
smuky i hardy, i wcale bym si nie zdziwia, gdyby pod ubraniem mia kilka blizn, pamitek
po walkach ulicznych czy jeszcze innych wybrykach. Nie ebym mu chciaa zaglda pud
ubranie.
ROZDZIA 8
Oszoomiona wrciam do Vee i Elliota. Elliot pochyla si nad stoem z wyrazem
skupienia w oczach, a jego przeciwniczka w grze miaa si i piszczaa. Julesa wci nie byo.
- No i? - spytaa Vee, podnoszc na mnie wzrok. - Co si stao? Co ci powiedzia?
- Nic. Kazaam mu zostawi nas w spokoju i sobie poszed - zabrzmiao to stanowczo.
- Wychodzc, wyglda do spokojnie - stwierdzi Elliot. - Nie wiem, co mu
powiedziaa, ale najwyraniej zadziaao.
- Fatalnie - skrzywia si Vee. - Liczyam, e si troch zabawimy.
- Gotowe do gry? - spyta Elliot. - Nie mog si doczeka tej ciko okupionej pizzy.
- Aha, tylko niech ten Jules ju wrci - odpowiedziaa Vee. - Co mi si wydaje, e
niezbyt nas lubi. Cigle znika. To pewnie taki niewerbalny przekaz.
- Nie artuj! Przepada za wami - owiadczy Elliot pewn nadwyk entuzjazmu. Tyle e do wolno oswaja si z obcymi. Poszukam go. Nie ruszajcie si std.
Gdy tylko zostaymy same, powiedziaam do Vee:
- Wiesz, e ci zamorduj, prawda? Vee uniosa donie i cofna si o krok.
- Chciaam ci zrobi przysug. Elliot ma fioa na twoim punkcie. Zaraz jak odesza,
poinformowaam go, e co wieczr dzwoni do ciebie co najmniej dziesiciu facetw. eby ty
widziaa jego min. Ledwie opanowa zazdro.
Jknam.
- Takie jest prawo poday i popytu - oznajmia Vee. - Km by pomyla, e ekonomia
moe by a tak przydatna?
Spojrzaam na drzwi salonu.
- Mam na co ochot.
- Masz ochot na Elliota.
- Nie, tylko na cukier. Mas cukru. Potrzeba mi waty cukrowej.
Tak naprawd potrzebowaam wielkiej gumy, ktr by mona byo wymaza z mojego
ycia wszelkie lady Patcha. Zwaszcza przemawianie do umysu. Wzdrygnam si. Jak on to
robi? No i dlaczego mnie? Chyba e... wyobraziam to sobie. Tak jak potrcenie kogo
dodge'em.
- Mnie te by si przydao troch cukru - stwierdzia Vee. - Jak tutaj szymy, koo
wejcia do parku widziaam sprzedawc. Zostan, eby Elliot z Julesem nie pomyleli, e
zwiaymy, a ty id po wat.
- Sdz, e to nie najlepsza pora, aby ci o tym opowiada. Moja przeszo mogaby
ci przerazi.
Za pno - pomylaam.
Przysun si i nasze donie si spotkay, od jego municia cierpa mi skra na
ramieniu.
- Sprawami, ktre mam do wyznania, nie dzieli si z lekkomyln koleank z
biologii - doda.
Owia mnie chodny wiatr, a kiedy go wcignam w puca, wypeni mnie zimnem.
Ale prawdziwie upiorny chd przenikn me ciao wraz z jego sowami.
Patch wskaza brod podjazd.
- Teraz my.
Konstrukcja kolejki - przebudowanej, czy te nie - nie nastrajaa zbyt optymistycznie.
Na oko miaa ponad sto lat i caa bya z drewna, ktre od Bg wie kiedy nkay surowe
ywioy Maine. Malunki na jej bokach wyglday jeszcze mniej zachcajco.
Wybrany przez Patcha wagonik ozdabiay cztery obrazki. Na pierwszym tum
rogatych demonw wyrywa skrzyda wrzeszczcemu anioowi pci mskiej. Kolejny
przedstawia bezskrzydego anioa, ktry przysiadszy na nagra) ku, obserwowa bawice si
w oddali dzieci. Na trzecim bezskrzydy anio stal w pobliu dzieci, groc palcem
dziewczynce o zielonych oczach. Na ostatnim obrazku po zbawiony skrzyde anio unosi si
nad ciaem dziewczynki jak duch. Maa miaa czarne oczy i twarz bez umiechu, a na gowie
wyrastay jej rogi przypominajce rogi demo nw z pierwszego obrazka. Nad kad wizj
unosi si obrzynek ksiyca.
Odwracajc oczy, prbowaam sobie wmawia, e nogi dr mi od chodu.
Wliznam si do wagonika obok Patcha.
-
ROZDZIA 9
Przeciskajc si przez tum wewntrz, minam kontuar i toalety. Ale wrd grajcych
w futbol stoowy nie byo ani Vee, ani Elliota i Julesa.
- Pewnie ju poszli - stwierdzi Patch. Po jego minie wywnioskowaam, e si
wietnie bawi, cho to spojrz nie rwnie dobrze mogo oznacza co innego. - Moe ci
odwioz?
- Vee by mnie nie zostawia - odparam, stajc na palcach, eby si rozejrze w
cisku. - Pewno graj w tenisa stoowego.
Zaczam przepycha si przez tum, a Patch szed za mn, popijajc lemoniad z
puszki, ktr kupi po drodze. Mnie te chcia postawi, ale w obecnym stanie nie byam
pewna, czy jej nie zwymiotuj.
Przy stole do futbolu nie znalelimy ani Vee, ani Elliota.
- Moe s przy automatach - zasugerowa. Wiedziaam, e kpi sobie ze mnie.
Poczuam, e lekko si czerwieni. No gdzie ta Vee? - po mylaam.
Patch wycign do mnie lemoniad.
- Na pewno nie masz ochoty?
Spojrzaam na puszk i na niego. Myl, e gdy tylko przystawi wargi do miejsca,
ktrego on dotyka ustami, zawrze we mnie krew, nie oznaczaa jeszcze, e musz
odpowiada.
Pogrzebaam w torebce i wyjam komrk. Ekranik telefonu by czarny i nie chcia
si wczy. Zdziwiam si, e bateria ju pada, bo naadowaam j tu przed wyjciem z
domu. Kilka razy przycisnam guzik, ale nic si nie zmienio.
- Moja propozycja jest nadal aktualna.
Stwierdziam, e bezpieczniej bdzie poprosi o podwiezienie obcego. Wci byam w
szoku po tym, co zdarzyo si na Archaniele, i chocia staraam si otrzsn, wspomnienie
upadku cigle wracao. Spadanie... i raptem koniec jazdy. Po prostu. W yciu nie doznaam
czego tak upiornego. A co jeszcze straszniejsze - nie zauway tego nikt oprcz mnie. Nawet
Patch, ktry przecie siedzia obok.
Walnam si doni w czoo.
- Przy aucie. Pewnie czeka na mnie na parkingu.
W cigu pl godziny obeszlimy cay park rozrywki. Dodge neon znikn. Nie
mogam uwierzy, e Vee odjechaa beze mnie. Czyby zdarzy si wypadek? Nie dao si
tego sprawdzi, bo komrka cigle nie dziaaa. Staraam si trzyma emocje na wodzy, ale
gdyby Vee rzeczywicie mnie zostawia, nie zdoaabym duej tumi wzbierajcej furii.
- Wyczerpay ci si opcje? - zapyta Patch. Zagryzam usta, rozwaajc inne
moliwoci, ale ich nie miaam. Co gorsza, baam si przyj jego propozycj. O ile zwykle
emanowa zagroeniem, to dzi niestety odbieraam z jego strony groz pomieszan z
tajemnic.
W kocu westchnam, proszc Boga, eby ta decyzja nie okazaa si pomyk.
- Zawieziesz mnie prosto do domu - powiedziaam. Zabrzmiao to bardziej jak pytanie
ni nakaz.
- Skoro tego chcesz.
Ju miaam go spyta, czy nie zauway na Archaniele czego dziwnego, ale
powstrzymaam si ze strachu. A jeli nie spadam? A jeli by to tylko wytwr mojej
wyobrani? A jeli miaam zwidy? Najpierw ten facet w kominiarce, a teraz wypadek. Co do
tego, e Patch przenika moje myli, nie miaam cienia wtpliwoci, ale reszta???
Minwszy kilka miejsc parkingowych, podszed do swe jego pojazdu: lnicego
czarnego motocykla. Uruchomi silnik i wskaza mi gow tylne siedzenie.
- Wskakuj.
- Niezy motor! - pochwaliam.
Obudnie, bo sprawia wraenie poyskliwej miertelnej puapki. Dotd jeszcze nigdy
nie siedziaam na motorze i nie byam pewna, czy chc to teraz zmieni.
- Lubi, jak wiatr owiewa mi twarz - cignam, liczc, e brawura ukryje strach
przed jazd z prdkoci ponad stu kilometrw na godzin i to bez adnych zabezpiecze.
Patch wrczy mi swj jedyny kask, czarny z tczow oson.
Wziam go, wsiadam na motocykl i uzmysowiam sobie, jak niepewnie si czuj,
majc pod sob tylko wskie siodeko. Nasunam kask na gow i zapiam pod brod.
- Ciko si go prowadzi? - spytaam, co naprawd znaczyo: Nic mi si nie stanie?.
- Nie - odpowiedzia Patch na oba moje pytania. - Jeste spita, wyluzuj - doda z
umiechem.
Gdy wyjeda z parkingu, przerazia mnie raptowna eksplozja przyspieszenia; chwil
przytrzymywaam si jego koszuli, na tyle tylko, by zachowa rwnowag, ale zaraz objam
go ramionami w pasie.
Kiedy skrcajc na autostrad, doda gazu, przywaram do niego udami w nadziei, e
nie wie o tym nikt poza mn.
Gdy dotarlimy do domu, Patch zwolni na spowitym mgl podjedzie, wyczy silnik
kuchni. Pooyam do na brzuchu na znak, e co mi dolega. - Mdli mnie - po wiedziaam. Chyba od tej jazdy na motorze.
Na chwil przerwa krojenie i popatrzy na mnie.
- Prawie ju skoczyem.
Zauwayam, e zmieni n na wikszy - i ostrzejszy. Jakby zagldajc w moje myli,
unis n i przyjrza mu si. Ostrze bysno w wietle lampy. cisno mnie w odku.
- Od go - nakazaam cicho.
Patch spojrza na mnie, na n i znw na mnie. Po minucie pooy go przed sob.
- Noro, nie zrobi ci krzywdy.
- To... pocieszajce - wydukaam, cho cakiem zascho mi gardle.
Zakrci noem na blacie tak, e rkoje wycelowali we mnie.
- Chod tu. Naucz ci przyrzdza taco.
Ani drgnam. Bysk w jego oczach przypomnia mi, ze powinnam si go ba i...
poczuam lk. Ale rwnoczenie byam nim urzeczona. Obcowanie z nim miao w sobie co
potwornie niepokojcego. W jego towarzystwie nie mogam sobie ufa.
- Co powiesz na pewien... ukad? - Z pochylon gow i twarz w pcieniu spojrza
na mnie spod rzs, komunikujc, e jest godny zaufania. - Ty mi pomoesz robi taco, a ja w
zamian odpowiem na kilka twoich pyta.
- Pyta?
- Chyba wiesz, o co mi chodzi.
Wiedziaam a nadto dobrze. Uzna, e pozwoli mi na moment zajrze w swj
prywatny wiat. wiat, z ktrego potrafi przemawia do moich myli. Znw doskonale
wiedzia, co i kiedy ma powiedzie.
Bez sowa zbliyam si do niego. Podsun mi desk do krojenia.
- Po pierwsze - poinstruowa, stajc za mn i kadc donie na blacie tu przy moich wybierz pomidora. - Schyli gow tak, e jego usta znalazy si tu przy moim uchu. Ciepy
oddech askota mi skr. - wietnie. Teraz wybierz sobie n.
- Czy szef kuchni zawsze stoi tak blisko...? - zapytaam, niepewna, czy cieszy si,
czy lka wewntrznego rozedrgania, w ktre wprawia mnie jego blisko.
- Gdy zdradza sekrety kulinarne, to tak. Mocno ujmij n.
- Okej.
- Dobrze. - Odstpujc do tyu, przyjrza mi si badawczo z kadej strony, by
sprawdzi, czy robi co nie tak. Na moment wytrcona z rwnowagi, spostrzegam, e po
kryjomu umiecha si z aprobat. - Pichcenie to nic trudnego - oznajmi. - Rzecz wrodzona.
na twarz; wida byo spod niej tylko usta, wygite w figlarnym umieszku.
- Jeste nieumalowana.
- Pewnie zapomniaam.
- Spij sodko.
- Okej, dobra. - Co powiedzia?
- Co z jutrzejsz imprez? - powtrzy.
- Pomyl - zdoaam wybka.
Gdy wsuwa mi do kieszeni skrawek papieru, nogi obja fala gorca.
- Zapisaem ci adres. Bd czeka. Przyjd sama.
Po chwili usyszaam, jak zatrzaskuje za sob frontowe drzwi. Na twarz wystpiy mi
rumiece. Za blisko - pomylaam. - W ogniu nie ma nic zego... o ile si czowiek do niego
za bardzo nie przybliy. Warto o tym pamita.
Z trudem apic oddech, oparam si o kredens.
ROZDZIA 10
Ze snu wyrwa mnie dzwonek telefonu. Na wp upiona, zakryam gow poduszk,
eby stumi haas. Ale telefon dzwoni. Dzwoni nieprzerwanie.
Wreszcie wczya si poczta gosowa. Po piciu sekundach znw rozleg si
dzwonek.
Macajc rk koo ka, w kocu znalazam dinsy i wygrzebaam z nich komrk.
- Tak? - powiedziaam z szerokim ziewniciem, nie otwierajc oczu.
W suchawce kto dysza z furi.
- Co si z tob dzieje? Miaa tylko przynie wat cukrow!!! powiedz mi, gdzie
jeste, to przyjad i udusz ci goymi rkami!
Kilka razy przesunam nadgarstkiem po czole.
- Mylaam, e ci kto porwa! - wrzeszczaa Vee. - Mylaam, e ci uprowadzili!
Mylaam, e zostaa zamordowana!
Po ciemku usiowaam znale zegar. Przypadkiem przewrciam obrazek na nocnej
szafce, a inne runy za nim jak kostki domina.
- Miaam pewne... opnienie - odpowiedziaam. - I kiedy wrciam do salonu, ju
was nie byo.
- Opnienie? Co to w ogle za wymwka?!
W mroku odzyskaam wzrok: czerwone cyfry na zegarze wskazyway par minut po
drugiej nad ranem.
- Godzin jedziam wok parku - oznajmia Vee. A Elliot azi i pokazywa ludziom
jedyne twoje zdjcie, ktre mam w komrce. Dzwoniam chyba z milion razy Czekaj! Jeste
w domu? Jak wrcia?
Roztaram kciki oczu.
- Z Patchem.
- Z tym bandziorem?
- A miaam inny wybr? - odparam lakonicznie. Odjechaa beze mnie.
- Wydajesz si zdenerwowana. I to bardzo. Nie, nie. Jaka poruszona... wzburzona...
podniecona. - Fizycznie poczuam, jak rozszerzaj si jej oczy. - Pocaowa ci, tak?
Zero odpowiedzi.
- No pewnie! Wiedziaam! Widziaam, jak na ciebie patrzy. Wiedziaam, e tak
bdzie. Wyczuam pismo nosem.
lamparcim nadrukiem.
- Byoby ci w nich do twarzy - oznajmia. - Gdyby tylko miaa taki tusty tyek jak ja.
Pogio mnie czy co? O may wos nie pocaowaam Patcha. Tego samego Patcha,
ktry moe w tej chwili przenika moje myli. Patcha, ktry ocali mnie przed miertelnym
Upadkiem z Archanioa - bo co do tego nie miaam cienia Wtpliwoci, cho adn miar nie
umiaabym go logicznie wytumaczy. Ciekawe, czy jakim cudem zatrzyma czas z zapa
mnie, gdy spadaam. A skoro jest zdolny przemawia do moich myli, to kto wie, moe
potrafi te inne rzeczy.
A moe - pomylaam z lkiem - przestaj ju sobie ufa...
Wci miaam przy sobie kartk, ktr Patch wsun mi do kieszeni, ale absolutnie nie
wybieraam si na dzisiejsz Imprez. W skrytoci ducha byam zachwycona, e si
wzajemnie pocigamy, ale w oglnym rozrachunku przewaay tajemnica i groza.
Postanowiam czym prdzej wypuka Patcha z organizmu - tym razem z ca stanowczoci.
Jak w diecie oczyszczajcej. Tyle e jedyna dieta, jak dotd zastosowaam, odniosa
odwrotny skutek. Par lat temu chciaam przey miesic bez grama czekolady. Niestety, po
dwch tygodniach zamaam si i poaram wicej czekolady, ni normalnie zjadabym w trzy
miesice.
Oby tylko moje unikanie Patcha nie skoczyo si tak jak dieta bezczekoladowa...
- Co robisz? - zapytaam, skupiajc si na Vee.
- A jak ci si wydaje? Przeklejam ceny z przecenionych stanikw na najnowsze. W
ten sposb kupi seksowne za cen tandety.
- Nie rb tego. Laska zeskanuje kody kreskowe przy paceniu. Od razu si zorientuje,
co wykombinowaa.
- Kody kreskowe? Nie skanuj kodw - odpara Vee bez przekonania.
- Skanuj. Przysigam. Sowo daj - uznaam, e lepiej skama, ni patrze, jak j
aresztuj.
- No, ale fajnie by byo...
- Koniecznie we to - zachciam, rzucajc w ni jedwabnymi majtkami.
Obejrzaa je. Byy wyszywane w czerwone krabiki.
- W yciu nie widziaam wikszego paskudztwa! Ale za to podoba mi si ten czarny
stanik, ktry trzymasz. Powinna go kupi. Zapa, a ja sobie co jeszcze poogldam.
Zapaciam i - z myl, e atwiej mi bdzie zapomnie o Patchu, kiedy popatrz na
co przyzwoitszego - powdrowaam do pek z tonikami. Wchajc butelk Sennych
Aniow, doznaam znajomego ju uczucia... Tak jakby kto wrzuci mi za bluzk gak
lodw. Identyczny dreszcz przenika mnie zawsze, gdy w pobliu pojawia si Patch.
Vee i ja byymy jedynymi klientkami w sklepie, ale przez szyb wystawow
spostrzegam kryjc si w cieniu markizy po drugiej stronie ulicy zakapturzon posta. Pena
niepokoju, staam nieruchomo przez ca minut. W kocu wziam si w gar i zaczam
szuka Vee.
- Zbierajmy si - szepnam. Gmeraa w szlafrokach na stojaku.
- Kurcz, zobacz, flanelowa piama za p ceny. Przydaoby mi si co takiego.
Jednym okiem cay czas spogldaam przez wystaw.
- Chyba kto mnie ledzi. Vee uniosa gow.
- Patch?
- Nie. Spjrz tam, po drugiej stronie. Zmruya oczy.
- Nikogo nie widz.
Ja te ju nie widziaam. Pole widzenia zakcio mi przejedajce auto.
- Pewnie wszed do sklepu.
- Skd wiesz, e ci ledzi?
- Czuj.
- A wyglda znajomo? Na przykad... skrzyowanie Fizi Poczoszanki i Zej
Czarownicy z Zachodu niechybnie daoby nam Marcie Millar.
- To nie Marcie - odparam, zapatrzona w tamt stron. - Jak wczoraj wychodziam z
salonu, eby kupi wat, zauwayam, e kto mnie obserwuje. I teraz to chyba ta sama
osoba.
- Serio? I mwisz mi dopiero teraz? Kto to?
Nie miaam pojcia. I to przeraao mnie najbardziej.
- Czy w sklepie jest tylne wyjcie? - zwrciam si do ekspedientki.
- Tylko dla pracownikw - odpara, nie przerywajc porzdkowania szuflady.
- Mczyzna czy kobieta? - chciaa si dowiedzie Vee.
- Nie wiem.
- Jak mylisz, czemu ci ledzi? Czego chce?
- Chce mnie nastraszy - zabrzmiao to do rozsdnie.
- A po co miaby ci straszy?
Na to pytanie rwnie nie znaam odpowiedzi.
- Musimy zrobi unik - poinformowaam Vee.
- Te sobie tak pomylaam - odrzeka. - A jak wiadomo jestem w tym rewelacyjna.
Daj mi swoj kurtk.
Spojrzaam na ni.
- Nie ma mowy. Nic o tym kim nie wiemy. Nie pozwol, eby wysza przebrana za
mnie. A jeeli ma bro?
- Twoja wyobrania czasami mnie przeraa - owiadczya Vee.
Trzeba przyzna, e argument o uzbrojeniu by mocno nacignity. Ale wziwszy pod
uwag upiorne rzeczy, ktre mi si ostatnio przytrafiay, ani troch nie miaam sobie za ze
wiecznego napicia i nadmiernej podejrzliwoci.
- Wyjd pierwsza - powiedziaa Vee. - Jak zacznie mnie ledzi, pjdziesz za nim.
Skieruj si wzgrzem do cmentarza. Wemiemy go w dwa ognie i w kocu czego si
dowiemy.
Szedziesit sekund pniej Vee wysza ze sklepu w mojej dinsowej kurtce. Wzia
te moj czerwon parasolk, zasaniajc sobie gow. Poza tym, e bya o kilka centymetrw
za wysoka i o par kilo zbyt bujna, ale spokojnie mona byo j pomyli ze mn.
Przykucnwszy za szlafrokami, patrzyam, jak zakapturzona posta wychodzi ze sklepu po
drugiej stronie ulicy i rusza w lad za Vee. Pod kradam si do wystawy. Wbrew
androgenicznenm w zamierzeniu strojowi - wycignitej bluzie i dinsom tajemnicza
sylwetka miaa zdecydowanie kobiecy chd.
Gdy Vee i dziewczyna skrciy za rogiem i znikny, odwrciam si do drzwi. Na
zewntrz deszcz zdy ju przeje w ulew.
Rozoyam parasolk Vee i przyspieszyam kroku, kryjc si pod markizami.
Nogawki dinsw zmoky mi od dou. Poaowaam, e nie mam na nogach solidniejszych
butw.
Za moimi plecami molo wcinao si daleko w betonowoszary ocean. Widoczny przede
mn cig sklepw koczy si u stp stromego, obronitego traw wzgrza. Na jego szczycie
majaczyo w strugach wody wysokie eliwne ogrodzenie miejscowego cmentarza.
Otworzyam drzwiczki dodge'a, odkrciam nadmuch do koca i nastawiam
wycieraczki na pen moc. Ruszyam z pobocza i skrciam w lewo, dodajc gazu na krtej
drodze pod gr. Zza ciany deszczu wyoniy si cmentarne drzewa, ktrych gazie raz po
raz oyway zwodniczo w szalonym pdzie wycieraczek. Biae marmurowe nagrobki zdaway
si napiera na auto wrd ciemnoci - a szare jak gdyby roztapiay si powietrzu...
Raptem na przedni szyb wpado co czerwonego, mino w ni na linii mojego
wzroku, po czym si odbio, przelatujc nad autem. Przyhamowaam tak gwatownie, e
dodge'a a zarzucio na skraj drogi.
Otworzyam drzwiczki i wysiadam. Podbiegam do tyu samochodu, by sprawdzi, co
w niego uderzyo.
Zbita z tropu, przez chwil trawiam w myli to, co zobaczyam. Wrd chwastw
leaa moja czerwona parasolka. Jej poamana pachta zwisaa z jednej stronyuk, jakby kto
grzmotn ni z caej siy w co duo wikszego l mocniejszego.
Wrd szumu zacinajcego deszczu usyszaam zdawione kanie.
- Vee? - zawoaam.
Przebiegam drog, rwnoczenie osaniajc oczy przed deszczem i ogarniajc
wzrokiem krajobraz. Kilkanacie metrw przede mn kto lea zwinity w trawie.
Przyspieszyam kroku.
- Vee! - padam przy niej na kolana. Leaa na boku z nogami podkulonymi pod
klatk piersiow. Jczaa.
- Co si stao? Nic ci nie jest? Dasz rad si porusza? Odrzucajc gow do tyu,
panicznie zamrugaam w deszczu. Myl! - nakazaam sobie. Komrka. W samochodzie.
Wystuka dziewiset jedenacie.
- Sprowadz pomoc - chciaam doda Vee otuchy. Jkna i kurczowo cisna mnie
za rk. Pochyliam si i mocn j objam. W oczach wezbray zy.
- Co si stao? To ten, co ci ledzi? To ta osoba ci skrzywdzia? Co ci zrobia,
powiedz?
Vee od mrukna co niezrozumiale. Zabrzmiao to troch jak torebka. No jasne,
zgubia torebk.
- Wszystko bdzie dobrze - staraam si zachowa spokojny ton gosu.
Ogarnita mrocznym przeczuciem, prbowaam je w sobie ujarzmi. Byam pewna, e
to sprawka osoby, ktra obserwowaa mnie w Delphic i ledzia przy dzisiejszych zakupach, i
nie mogam sobie wybaczy, e tak naraziam Vee. Biegiem wrciam do auta i wystukaam
w komrce dziewiset jedenacie.
Z tumion histeri powiedziaam:
- Przylijcie ambulans. Moja przyjacika zostaa napadnita i okradziona.
ROZDZIA 11
Poniedziaek mija mi w oszoomieniu. Chodziam z jednej lekcji na drug, czekajc
na ostatni w tym dniu dzwonek. Rano zatelefonowaam do szpitala i dowiedziaam si, e
kieruj Vee na chirurgi. Podczas napaci zamano jej lewe rami, a poniewa koci nie
mona byo po prostu nastawi, wymagaa operacji. Chciaam si z ni zobaczy, ale byo to
moliwe dopiero pnym popoudniem, gdy narkoza przestanie dziaa i przenios j do
pokoju. Koniecznie musiaam pozna jej wersj zdarzenia - nim zapomni albo ubarwi
szczegy. Wszystko, co zapamitaa, mogo si okaza kluczowe dla wykrycia zoczycy.
Kiedy godziny wloky si niemiosiernie, pomau przeniosam myli z Vee na
dziewczyn zobaczon przed Victoria's Secret. Kim bya? Czego chciaa? Nawet jeli fakt, e
Vee napadnito kilka minut po tym, jak zobaczyam, e dziewczyna rusza w lad za ni, by
niejasnym zbiegiem okolicznoci - instynkt podpowiada mi co innego. e te nie przyjrzaam
si jej uwanie! Obszerna kurtka z kapturem i dinsy w poczeniu z deszczem
zakamufloway j wprost idealnie. I chocia moga to by Marcie Millai, to w gbi duszy
czuam, e ona jednak nie pasuje do caej sytuacji.
Przed ostatnia lekcj wziam z szafki podrcznik do biologii. Krzeso Patcha byo
puste. Zwykle pojawia si w ostatniej chwili, rwno z dzwonkiem - teraz jednak dzwonek
wybrzmia i trener zaj miejsce pod tablic, zaczynajc wykad o rwnowadze.
Zadumaam si nad nieobecnoci Patcha. Cichy gosik w gowie podsun mi myl,
e moe to by zwizane z napaci na Vee. Dziwnym zrzdzeniem nie przyszed do szkoy
na drugi dzie po wypadku. No i nie mogam zapomnie lodowatego dreszczu, ktry
poczuam w Victoria's Secret, gdy sobie uzmysowiam, e jestem ledzona. Na og
doznawaam tego, gdy obok mnie pojawia si Patch.
Szybko jednak glos rozsdku wykluczy jego udzia w sprawie. Bo moe chopak si
przezibi. Albo w drodze do szkoy skoczya mu si benzyna i utkn Bg wie jak daleko. A
moe w Bo's Arcade tego popoudnia grali w bilard o wysok stawk i stwierdzi, e
skorzysta na tym bardziej ni na lekcji o zawiociach ludzkiego ciaa.
Po skoczonych zajciach trener zatrzyma mnie w drodze do drzwi.
- Zaczekaj chwil, Noro.
Odwrciam si i podcignam plecak na ramieniu.
- Prosz?
Wrczy mi zoon kartk.
Hendrickson wystawia na nich swoje rodzinne zdjcia, a pani Greene najwyraniej woaa
zachowa obrazki z ycia prywatnego tylko dla siebie. Przy oknie wisiaa ta sama paprotka,
ktra pod opiek doktora bya raczej brunatna ni zielona. Pani Greene przywrcia jej wigor
w cigu za ledwie paru dni. Naprzeciw biurka stao wycielane rowym brokatem krzeso, a
w kcie - kilka pojemnikw na kkach.
- Zaczam prac w pitek - wyjania, widzc, e za trzymaam wzrok na
pojemnikach. - Jeszcze si rozpakowuj. Usid.
Zsunam plecak z ramienia i usiadam na brokatowym krzele. Pokj nie mia
adnego rysu osobowoci pani Greene. Na biurku lea - ani zbyt porzdny, ani bezadny stos, teczek i stal biay kubek, chyba z wrztkiem. W powietrzu nie czuo si ladu perfum
czy odwieacza powietrza. Monitor komputera lni czerni.
Pani Greene przykucna przed stojc za biurkiem szafk z kartotek, wyja now
szar teczk i czarnym flamastrem napisaa na etykiecie moje nazwisko. Pooya teczk na
biurku obok mojej starej kartoteki, poplamionej kaw przez doktora Hendricksona.
- Cay weekend wertowaam kartoteki doktora - powiedziaa. - Midzy nami mwic,
jego charakter pisma przyprawia mnie o migren, wic wszystko przepisuj. Dziwne, e do
notatek nie uywa komputera. Kto w dzisiejszych czasach pisze rcznie?
Usadowia si na obrotowym krzele, zaoya nog na nog i uprzejmie si do mnie
umiechna.
- To co? Moe mi troch opowiesz o swoich sesjach z doktorem Hendricksonem?
Niewiele odcyfrowaam z tego, co zapisa. Omawialicie twj stosunek do nowego zajcia
mamy, prawda?
- Nie jest znw takie nowe. Mama pracuje od roku.
- Przedtem zajmowaa si domem, tak? A po mierci taty zatrudnia si na peny etat.
- Pani Greene zerkna na arkusz papieru w mojej kartotece. - Pracuje w spce akcyjnej, tak?
Koordynuje sprzeda posiadoci na caym wybrzeu. - Spojrzaa na mnie znad okularw. Na pewno wic spdza mnstwo czasu poza domem.
- Chciaymy zosta w domu na wsi - odparam, przyjmujc lekko defensywny ton. Gdyby zatrudnia si na miejscu, nie byoby nas sta na spacanie hipoteki.
Mimo e niezbyt przepadaam za spotkaniami z doktorem Hendricksonem, to nagle
poczuam si uraona, e przeszed na emerytur i zostawi mnie pani Greene. Powoli
zaczynaa mnie drani swoj drobiazgowoci. Poczuam, e ma ochot wsadzi nos w
najmroczniejsze zaktki mojego ycia.
- No tak, ale pewnie doskwiera ci w domu samotno.
- Nie.
Znw odwrcia kilka kartek.
- Znakomite stopnie - zauwaya. - Jak widz, pomagasz w biologii koledze z awki,
Patchowi Cipriano. Popatrzya na mnie, liczc, e to potwierdz.
Zdziwiam si, e pomoc w nauce jest tak wana, by trzeba j byo wpisywa do
kartoteki szkolnego psychologa.
- Jeszcze nie znalelimy czasu, eby si pouczy. Trudno nam pogodzi rozkad
zaj. - Wzruszyam ramionami na znak, e nic na to nie poradz.
Postukaa moimi aktami w biurko, by uoy lune kartki w porzdny stosik, po czym
wsuna je do rodka nowej, opisanej rcznie kartoteki.
- Lojalnie ostrzegam ci, e poprosz pana McConaughy'ego o ustalenie konkretnych
godzin waszej nauki. Powinnicie spotyka si w szkole, pod bezporednim nadzorem
ktrego z nauczycieli albo wykadowcw. Wolaabym, eby nie uczya Patcha poza terenem
szkoy. Zaley mi zwaszcza na tym, abycie nie spotykali si sami.
Dreszcz przebieg mi po ciele.
- Dlaczego? O co chodzi?
- Nie mog o tym rozmawia.
Po chwili namysu stwierdziam, e nie chce, bym spotykaa si z Patchem sama, bo
jest niebezpieczny. Moja przeszo mogaby ci przerazi - powiedzia na platformie
Archanioa.
- Dzikuj, e powicia mi czas. Nie bd ci duej zatrzymywa - powiedziaa
pani Greene.
Podesza do drzwi i uchylia je przede mn smukym biodrem. Umiechna si na
poegnanie. Kompletnie bez wyrazu.
Po wyjciu z gabinetu pani Greene zadzwoniam do szpitala. Vee bya ju po operacji,
ale na razie zostaa w pokoju wybudze i mona j byo odwiedzi dopiero po sidmej.
Zerknam na zegarek telefonu. Jeszcze trzy godziny. Odszukaam samochd na parkingu dla
uczniw i padam na siedzenie, w nadziei e popoudnie spdzone na odrabianiu lekcji w
bibliotece skrci mi czas czekania.
Siedziaam i siedziaam w bibliotece, gdy nagle dotaro do mnie, e zapada zmierzch.
odek zacz mi burcze tak gono, e powdrowaam mylami w stron automatu tu przy
wejciu.
Ostatnie zadanie mogam odoy na pniej, ale musiaam zrobi jeszcze co, co
wymagao skorzystania z zasobw biblioteki. W domu by tylko wiekowy IBM podczony
mi szkodzi sprawdzi. Bo jeli szkoa jest tak elitarna, jak powiedzia, to przecie musi mie
przyzwoit gazet.
Kliknam link i - przegldajc stron archiwum - na chybi trafi wybraam 21 marca
zeszego roku. Po chwili ukaza si nagwek:
PRZESUCHANIE UCZNIA W ZWIZKU Z MORDERSTWEM W PRYWATNEJ
SZKOLE W KINGHORN
Uwiedziona myl, e poczytam o czym duo hardziej ekscytujcym ni teatr,
przysunam si z krzesem bliej ekranu.
Szesnastoletni ucze prywatnej szkoy redniej Kinghorn, przesuchiwany przez
policj w sprawie nazywanej powieszeniem w Kinghorn zosta zwolniony i oczyszczony z
zarzutw.
Po znalezieniu na zalesionym kampusie szkoy powieszonego ciaa osiemnastoletniej
Kjirsten Halverson policja przesuchiwaa ucznia drugiej klasy, Elliota Sauniiersa, ktrego
widziano z ofiara, w noc jej mierci.
Powoli trawiam informacje. Elliota przesuchiwano w zwizku ze ledztwem w
sprawie zbrodni?
Halverson pracowaa jako kelnerka w barze U lepego Joe. Policja potwierdzia, e
widziano j z Saundersem w sobot w godzinach wieczornych. Zwoki Halverson odkryto w
niedziel rano, a Saunders zosta zwolniony z aresztu w poniedziaek po poudniu, po
znalezieniu w mieszkaniu Halverson listu samobjczego.
- Trafia na co ciekawego?
Podskoczyam na dwik gosu Elliota za plecami. Okrciwszy si z krzesem,
zobaczyam, e stoi oparty o framug drzwi. Mia przymruone oczy i zacite usta.
Przenikno mnie co zimnego, tak jakby rumieniec, tylko e na odwrt.
Przesuwajc si lekko w prawo, staraam si usadowi prosto przed ekranem.
- Yyy... wanie kocz zadanie. A ty? Co tu robisz? Nie syszaam, jak wszede.
Dugo ju tam stoisz? - spytaam za bardzo podniesionym gosem.
Elliot wszed do sali. Zaczam na olep gmera po monitorze w poszukiwaniu
wycznika.
- Szukam natchnienia do recenzji teatralnej, ktr jeszcze dzi wieczr musz odda
naczelnemu - cignam stanowczo za szybko.
Gdzie ten guzik? - zastanawiaam si. Elliot spojrza mi przez rami.
- Recenzje teatralne?
Palce musny jaki przycisk i wreszcie monitor poczernia.
ROZDZIA 12
Komrka zawibrowaa mi w kieszeni. Sprawdziwszy, czy nie rozdranio to
bibliotekarki, odebraam.
- Tak. mamusiu?
- Mam dobre wieci - powiedziaa mama. - Aukcja skoczya si wczeniej.
Wyjechaam godzin przed czasem i niedugo bd w domu. Gdzie jeste?
- Hej! Mylaam, e wrcisz pniej. Wychodz z biblioteki. Jak byo pod Nowym
Jorkiem?
- Pod Nowym Jorkiem byo do... rozwlekle. - Rozemiaa si, ale po gosie
poznaam, e jest wykoczona. - Nie mog si doczeka, kiedy ci zobacz.
Rozejrzaam si za zegarem. Po drodze do domu chciaam wstpi do szpitala, do Vee.
- Posuchaj - powiedziaam. - Musz odwiedzi Vee. Mog si spni kilka minut.
Bd si spieszya, obiecuj.
- Naturalnie - wyczuam leciutkie zawiedzenie. - Jak si miewa? Rano odebraam
wiadomo o operacji.
- Jest ju po. W tej chwili przenosz, j do osobnej sali.
- Noro... - mama bya mocno poruszona. - Tak si ciesz, e to nie ty. Nie mogabym
y, gdyby co ci si stao. Zwaszcza e tato... - urwaa. - Ciesz si, e nic nam nie zagraa.
Pozdrw ode mnie Vee. Do zobaczenia. ciskam.
- Kocham ci, mamo.
Rejonowe centrum zdrowia w Coldwater to dwupitrowy budynek z czerwonej cegy,
z prowadzcym do gwnego wejcia zadaszonym pasaem. Przeszam przez obrotowe drzwi
i zatrzymaam si przy rejestracji, by spyta o Vee. Okazao si, e przenieli j do pokoju p
godziny temu i e pora odwiedzin koczy si za pitnacie minut. Wyjechaam wind pitro
wyej.
Pchnam drzwi pokoju dwiecie siedem.
- Vee? - zapytaam, chowajc za sob bukiet balonikw i minam przedpokj.
Zastaam j w pozycji plecej na ku, z lew rk w gipsie.
- Cze! - przywitaam si, widzc, e nie pi. Vee westchna jak ksina.
- Uwielbiam prochy. Serio. Co niesamowitego. Wysiada przy nich nawet cappuccino
z bistra Enza. Patrz, zrymowao mi si: z bistra Enza. To znak. Zostan poetk. Chcesz
usysze co innego? wietnie improwizuj.
- Yyy...
Ranym krokiem wesza pielgniarka i pomajstrowaa przy kroplwce Vee.
- No jak, lepiej? - spytaa j.
- Nie bd adn poetk - cigna Vee. - Jest mi pisana komedia na stojaka. Puk puk.
- Co? - nie zrozumiaam.
- Kto tam? - Pielgniarka wzniosa oczy do nieba.
- eberka - odpowiedziaa Vee.
- Jaka eberka?
- eberka ubstwiam, lecz wieprzowe tylko.
- Moe by jej ograniczy rodki przeciwblowe - zasugerowaam pielgniarce.
- Za pno. Dopiero co dostaa now dawk. Poczekaj, co pokae za dziesi minut odpara i wysza.
- No i? - spytaam Vee. - Jak diagnoza?
- Diagnoza?! Mj lekarz to jaki so. Wyglda jak Oompa Loompa. No, nie patrz tak
gronie. Ostatnio, jak tu przylaz, dorwa si do funky chicken. Cay czas re czekolad.
Gwnie w ksztacie zwierztek. Kojarzysz te zajce sprzedawane na Wielkanoc? No wanie
co takiego wtryni na kolacj. Na lunch kaczk z czekolady, do tego na przystawk te
pianki.
- Miaam na myli diagnoz... - Wskazaam otaczajce j akcesoria.
- Aha. Zamana rka, wstrzs mzgu i przerne skaleczenia, zadrapania i sice. Na
szczcie mam szybki refleks i zwiaam bez wikszych uszkodze. Jak chodzi o refleks, to
jestem jak kot. Jestem Kobiet Kotem. Jestem niezniszczalna. Dopad mnie tylko dlatego, e
lao. Jako kot nie znosz wody, bo osabia czujno. To taka moja pita Achillesa.
- Tak mi przykro - powiedziaam szczerze. - To ja powinnam teraz tutaj lee.
- I dostawa te wszystkie prochy? Nic z tego.
- Policja ma jakie poszlaki? - zapytaam.
- Nie, nuli, zero.
- adnych wiadkw?
- Byymy na cmentarzu w samym rodku burzy - zauwaya Vee. - Normalni ludzie
na ogl siedz wtedy w domu.
Racja. W tak pogod nikt normalny nie wyszedby na dwr. Oczywicie my
wyszymy... wraz z tajemnicz dziewczyn, ktra ledzia Vee po opuszczeniu przez ni
Victoria's Secret.
- Jak to si stao?
- Szlam w stron cmentarza, tak jak si umwiymy, i nagle usyszaam za sob
kroki - wyjania Vee. - Wtedy si obejrzaam i wszystko potoczyo si strasznie szybko.
Bysn rewolwer i go rzuci si na mnie. Jak powiedziaam glinom, mzg mi si zlasowa.
Niech pani odtworzy jego rysy. Akurat! Ledwie zdyam pomyle: Jezus, Maria, Jzef,
zaraz bd mokr plam! Go warkn, ze cztery razy przywali mi gunem, porwa torebk i
da dyla.
Poczuam mtlik w gowie.
- Zaraz. To by facet? Widziaa jego twarz?
- No jasne, e facet. Mia ciemne oczy... grafitowe. Wicej nie zobaczyam, bo by w
kominiarce.
Na wspomnienie kominiarki serce zabio mi jak w obdzie. Czyli to na pewno ten
sam facet, ktry wyskoczy mi na mask. Wcale go nie wymyliam - wiadczyy o tym sowa
Vee. Przypomniaam sobie, jak znikny wszelkie dowody wypadku. Wic moe i to nie byo
wytworem mojej wyobrani... Tajemniczy facet istnia naprawd. I by tam... Ale skoro nie
wymyliam sobie uszkodze auta, to co si wtedy wydarzyo? Moe... kto wpywa na mj
wzrok albo na pami?
Po chwili nasuna mi si masa pyta pomocniczych. Czego chcia tym razem? Czy
mia co wsplnego z dziewczyn przed Victoria's Secret? Czy wiedzia, e id tam na
zakupy?... Kamufla w postaci kominiarki wskazywa, e wszystko zostao drobiazgowo
zaplanowane, a wic go musia si wczeniej dowiedzie, gdzie mnie znajdzie. I nie chcia,
ebym go rozpoznaa.
- Komu mwia, e idziemy na zakupy? - spytaam Vee znienacka.
Dla wygody wsuna sobie poduszk pod kark.
- Mamie.
- Tylko? Nikomu wicej?
- Moe te wspomniaam Elliotowi. Zmrozio mi krew w yach.
- Elliotowi?
- I co z tego?
- Posuchaj - powiedziaam z powag. - Pamitasz, jak wracaam dodge'em i
potrciam jelenia?
- No i? - zmarszczya czoo.
- To nie by jele, tylko facet. Facet w kominiarce.
- Co ty? - odszepna. - Chcesz powiedzie, e gostek nie napad mnie przypadkowo?
- Mylisz o tym samym co ja? - spytaa Vee; oczy pojaniay jej na moment w
narkotycznym otumanieniu.
- Dowiadczenie uczy, e lepiej nie.
- Musimy podszlifowa zdolnoci badawcze - oznajmia Vee. - Uywajcie gowy, bo
wam zardzewieje, jak powie dzia trener. Musimy dowiedzie si wicej o przeszoci Patcha.
Zao si, e jak przedstawimy materia dowodowy, to trener jeszcze nas pochwali.
Uznaam, e to wtpliwe, bo przy udziale Vee z pewnoci weszybymy w kolizj z
prawem. Poza tym nasze badanie nijak si miao do biologii.
Umiech, ktry na si wywoaa Vee, znikn mi z twarzy. Bo mimo caej
niefrasobliwoci, ogarno mnie przeraenie. Facet w kominiarce jednak istnia i pewnie znw
szykowa si do ataku. W sumie zgadzaoby si, e to sprawka Patcha... Go w kominiarce
wyskoczy mi na mask dzie po tym, jak pierwszy raz usiedlimy razem na biologii. Wic
moe to nie by zbieg okolicznoci.
Akurat wtedy musiaa pojawi si w drzwiach pielgniarka.
- sma - poinformowaa mnie, stukajc w zegarek. - Koniec odwiedzin.
- Ju wychodz - odparam.
Gdy tylko ucichy jej kroki na korytarzu, zamknam drzwi. Nie mogam opowiada
Vee o ledztwie i Elliocie przy wiadkach. Gdy jednak znw zbliyam si do ka, okazao
si, e lekarstwo zaczyna dziaa.
- Nadchodzi - szepna z ekstatyczn min. - Narkotyczny przypyw... ju za chwil...
fala ciepa... egnaj, blu...
- Vee...
- Puk - puk.
- Posuchaj, to bardzo wane. - Puk - puk.
- Chodzi o Elliota...
- Puk - puuuuuk - powtrzya piewnie. Westchnam.
- Kto tam?
- Sara.
- Jaka Sara?
- Sara, bo czerwone wyszy! - wybuchna histerycznym miechem.
Widzc, e dalszy nacisk byby pozbawiony sensu, powiedziaam:
- Zadzwo jutro, kiedy wyjdziesz. - Rozpiam plecak. - ebym nie zapomniaa,
przyniosam twoje zadanie. Gdzie pooy?
Wskazaa kosz na mieci.
- Najlepiej tam.
Postawiam fiata w garau, zamknam i schowaam kluczyki do kieszeni. Kiedy
wracaam do domu, na niebie nie byo ani jednej gwiazdy i zacz sipi deszcz. Zsunam
drzwi garau do ziemi i przekrciam klucz w zamku. Weszam do kuchni. Na grze palio si
wiato i ju po chwili po schodach zbiega mama i obja mnie czule.
Mama ma faliste ciemne wosy i zielone oczy. Jest wysza ode mnie o dwa i p
centymetra, ale figur mamy identyczn. Zawsze pachnie Love Ralpha Laurena.
- Jak dobrze, e nic ci nie grozi. - Przytulia mnie mocno. Nie byabym tego taka
pewna - pomylaam.
ROZDZIA 13
Nastpnego dnia o sidmej wieczr parking Granicy by kompletnie zapchany. Po
blisko godzinie baga udao mi si z Vee przekona jej rodzicw, e musimy uczci
pierwszy wieczr od jej wyjcia ze szpitala chiles rellenos i daiquiri ze wieymi
truskawkami. Tak w kadym razie im powiedziaymy. A naprawd kieroway nami niskie
pobudki.
Postawiwszy w kocu dodgea na parkingu, wyczyam silnik.
- Bleee - skrzywia si Vee, gdy oddajc jej kluczyki, musnam j doni. - Nie
mogaby si mniej poci?
- Jestem zdenerwowana.
- Ojej, co ty powiesz. Mimowolnie spojrzaam na drzwi.
- Wiem, co kombinujesz - powiedziaa Vee, zaciskajc wargi. - Wybij to sobie z
gowy. Kategorycznie!
- Nie wiesz, o czym pomylaam. cisna mnie za rami.
- Akurat.
- Nie zwiej - odparam. - Ja na pewno.
- Kamczucha.
We wtorki Patch mia wolne i Vee przekonaa mnie, e to najlepszy moment, by
podpyta jego wsppracownikw. Wyobraaam sobie, jak pewnie sun do baru, niemiao a la Marcie Millar - spogldam na barmana i jakby nigdy nic zagaduj go o Patcha. Musiaam
si dowiedzie, gdzie mieszka. Musiaam si dowiedzie, czy ju by notowany. Musiaam si
dowiedzie, czy co, cho w najmniejszym stopniu, czy go z facetem w kominiarce. No i skd wzili si w moim yciu facet w kominiarce i dziewczyna.
Zajrzaam do torebki, sprawdzajc, czy nie zgubiam listy pyta. Na jednej stronie
miaam zapisane pytania o prywatne ycie Patcha, a na odwrocie - podpowiedzi, jak
flirtowa. Na wszelki wypadek.
- Czekaj, czekaj - powiedziaa Vee. - Co to???
- Nic - odparam, skadajc kartk.
Chciaa mi j wyrwa, ale byam szybsza i wepchnam list na samo dno torebki.
- Zasada numer jeden - pouczya Vee. - Przy flirtowaniu nie ma mowy o notatkach.
- Od kadej zasady jest wyjtek.
- Ale nie w twoim wypadku! - Wzia z tylnego siedzenia dwa plastykowe worki 7 -
ni ty, bo teraz dotyczy mnie to osobicie. A skoro ju tak sobie doradzamy, to trzymaj si z
daleka od Patcha. Na wszelki wypadek.
- Dobrze, e sobie to wszystko przemylaa - rzuciam krtko - a teraz suchaj:
Znalazam artyku...
Drzwi Granicy otworzyy si. Uderzya nas nowa fala gorca, zapachw limonki i
kolendry, a z gonikw buchny dwiki zespou mariachi.
- Zapraszamy do Granicy - powitaa nas hostessa. - Dzisiaj tylko we dwie?
Tu za ni sta w ciemnym foyer Elliot. Zobaczylimy si w tej samej chwili.
Umiecha si, zupenie bez wyrazu.
- Dobry wieczr. - Podszed, zacierajc rce. - Jak zwykle wygldacie wspaniale.
Dostaam gsiej skrki.
- A gdzie twj wsplnik? - zapytaa Vee, ogarniajc wzrokiem foyer. Z sufitu zwisay
papierowe lampiony, a dwie ciany zdobio malowido meksykaskiego puebla. Na awkach
dla czekajcych nie byo ju wolnego miejsca. I... ani ladu Julesa.
- Niestety - odpar Elliot. - Go jest chory. Bdziecie musiay zadowoli si mn.
- Chory? - zdziwia si Vee. - Jak to chory? Co to w ogle za wymwka?
- Wychodzi mu i gr, i doem. Vee zmarszczya nos.
- Oszczd sobie szczegw.
Nie mogam oswoi si z myl, e Vee i Julesa co czy. Jules sprawia wraenie
ponurego, zajtego wasnym wiatem i kompletnie niezainteresowanego towarzystwem Vee
czy innych ludzi. Wizja mojej przyjaciki sam na sam z Julesem nie nastrajaa zbyt
optymistycznie... Nawet nie dlatego, e by nieprzyjemny i waciwie nic o nim nie
wiedziaam, ale ze wzgldu na to, co byo jasne jak soce, przyjani si z Elliotem.
Hostessa wyja z otwartej szafki trzy karty i zaprowadzia nas do boksu tak blisko
kuchni, e przez cian czuam ar dobywajcy si z piecw. Po lewej mielimy bar. Z prawej
- zaparowane drzwi na patio. Popelinowa bluzka momentalnie przykleia mi si do plecw,
cho potu raczej nie wywoao gorco, tylko wiadomo o Vee i Julesie.
- Moe by? - spytaa kelnerka, wskazujc nasz boks.
- Rewelacja. - Elliot zrzuci kurtk ze cigaczem. - Super lokal. Bo jak nie od ciepa,
zawsze mona si tu spoci od jedzenia.
Twarz hostessy pojaniaa.
- Bye ju u nas, pamitam. To moe na pocztek frytki i nowo: salsa jalapeno?
Najostrzejsza w karcie.
- Lubi ostre rzeczy - oznajmi Elliot.
W jego glosie wyczulam fasz. Bez wtpienia by sto razy gorszy od Marcie. Na
pocztku oceniam go stanowczo za bardzo pozytywnie, kropka. A na dodatek ukrywa, e
przesuchiwali go w sprawie morderstwa. Kto wie, co jeszcze mia w zanadrzu.
Hostessa spojrzaa na niego z aprobat.
- Ju biegn po frytki i sals. Zaraz przyjdzie kelnerka i przyjmie zamwienie.
Pierwsza wgramolia si do boksu Vee. Usiadam koo niej, a Elliot zaj miejsce
naprzeciwko mnie. Gdy popatrzylimy na siebie, spostrzegam w jego oczach co mrocznego.
Uraz, a moe nawet wrogo. Ciekawe, czy wiedzia, e przeczytaam artyku...
- Fiolet to twj kolor, Noro - stwierdzi, wskazujc na chustk, ktr cignam z
szyi, eby przywiza do uchwytu torebki. - Rozjania ci oczy.
Vee spojrzaa na mnie porozumiewawczo, biorc to za komplement.
- Moe opowiesz nam co - zagadnam ze sztucznym umiechem - o szkole w
Kinghorn?
- Tak, tak! - przyklasna Vee. - S tam jakie tajemne stowarzyszenia? Jak w
filmach?
- O czym tu gada? - odpar Elliot. - wietna szkoa, tyle. - Przebieg wzrokiem kart.
- Ma kto ochot na przystawk? Ja zapraszam.
- Skoro taka wietna, to czemu si przeniose? - Nie spuszczajc go z oczu, lekko
uniosam brwi.
Zanim umiechn si na si, zadrga mu lekko misie twarzy.
- Ze wzgldu na dziewczyny. Syszaem, e w tej okolicy s duo adniejsze.
Pogoska okazaa si prawdziwa. - Mrugn, a mnie od stp do gw ogarno lodowate
zimno.
- To czemu Jules te si nie przepisa? - zapytaa Vee. - Stworzylibymy fantastyczn
czwrk, tylko e z jeszcze wikszym powerem. Fenomenaln czwrk.
- Rodzice Julesa maj bzika na punkcie jego wyksztacenia. Wariactwo to za mao
powiedziane. Go chce by najlepszy. Nic go nie powstrzyma. Powiem wam, e mnie idzie
w szkole cakiem niele. Lepiej ni innym. Ale Julesowi nikt nie dorwna. To prawdziwa
gwiazda nauki.
W oczach Vee znowu odmalowao si rozmarzenie.
- Nie znam jego rodzicw - powiedziaa. - Wstpiam do niego dwa razy, ale albo
gdzie wyszli, albo byli w pracy.
- Duo pracuj - zgodzi si Elliot, znw spuszczajc oczy na menu, ebym moga
wyczyta z nich jak najmniej.
- Zbok - Vee rzucia mu przelotny umiech. - Nie zapomnij. - Wepchna mi torby 7 Eleven. Elliot wyranie si zdziwi.
- mieci - wyjania mu poufnym tonem. - Mamy peny mietnik. Mama kazaa mi je
wyrzuci po drodze.
Elliot najwyraniej nie dowierza, a Vee najwyraniej miaa to w nosie. Wstaam,
obadowana czciami garderoby w reklamwkach i przeknam dzik furi.
Przecisnam si midzy stolikami i ruszyam przez sie w stron toalet. Sie w
kolorze terakoty ozdabiay marakasy, somkowe kapelusze i drewniane lalki. Byo tam tak
gorco, e musiaam otrze czoo z potu. Zgodnie z obecnym planem miaam si uwin jak
najprdzej i wracajc do stou, wymyli pretekst do wyjcia - razem z Vee. Bez wzgldu na
jej widzimisi.
Zajrzaam do trzech kabin w damskiej toalecie. Upewniwszy si, e jestem sama,
zamknam gwne drzwi od rodka na klucz, po czym wysypaam na blat obok umywalki
zawarto reklamwek: platynow peruk, fioletowy stanik typu push - up, obcisy czarny top
bez ramiczek, ozdobion cekinami mini, jaskraworowe kabaretki i szpilki ze skry rekina
w rozmiarze osiem i p.
Stanik, top i kabaretki woyam z powrotem do toreb. Zrzuciam dinsy i wcignam
mini. Schowaam wosy pod peruk, umalowaam usta pomadk i naoyam na nie grub
warstw poyskliwego byszczyku.
- Dasz rad - powiedziaam do swojego odbicia w lustrze, zakrcajc wieczko
byszczyka i dla efektu zaciskajc wargi. - Spokojnie moesz robi za Marcie Millar.
Uwiedziesz ktrego i wypiewa wszystko. atwizna!
Zdjam mokasyny i razem z dinsami wsadziam je do torby, ktr schowaam pod
umywalk.
- Poza tym - cignam - powici dum dla dobra ledztwa to nic zego. Skoro masz
takie opory, pamitaj, e jeli si czego nie dowiesz, moesz nawet zgin. Bo czy ci si to
podoba, czy nie, kto prbuje ci skrzywdzi.
Przyjrzaam si szpilkom. W yciu widziaam ju o wielo brzydsze rzeczy. Prawd
mwic, byy cakiem seksy. Co w stylu Szczki w Coldwater. Wsunam w nie stopy i
kilka razy przeszam si po toalecie.
Par minut pniej usiadam na stoiku przy barze.
Barman zmierzy mnie wzrokiem.
- Szesnacie? - zapyta. - Siedemnacie?
Na oko by o dziesi lat starszy ode mnie i mia ogolone, mocno przerzedzone nad
czoem, brzowe wosy. Z prawego ucha zwisao mu srebrne kko. Do tego - biay T - shirt i
lewisy. Nie powala urod.
- Nie jestem maoletnia - krzyknam, starajc si za guszy muzyk i gwar dookoa.
- Czekam na koleank, a std dobrze wida drzwi.
Wydobyam z torebki list pyta i ukradkiem wsunam j pod szklan solniczk.
- Co to jest? - spyta barman, wycierajc donie w rcznik i wskazujc kartk.
Wsunam j dalej.
- Nic - odparam z min niewinitka. Unis brwi.
Postanowiam nie przesadza z prawd:
- To... lista zakupw. Po drodze do domu musz kupi mamie kilka artykuw
spoywczych.
Co z tym flirtowaniem? - pomylaam. - Gdzie si podziaa Marcie Millar?
Spojrza na mnie taksujco, wic uznaam, e nie jest a tak le.
- Po piciu latach w tej brany wietnie wyczuwam kamstwo.
- Nie kami - odparam. - No, moe przed chwil, ale tylko troch. Jedno mae
kamstwo nie czyni mnie nieprawdomwn.
- Wygldasz na dziennikark.
- Pracuj w szkolnym e - zinie - wyznaam, zaraz tego aujc, bo, jak wiadomo,
dziennikarze nie wzbudzaj zaufania i ludzie na og s wobec nich podejrzliwi. - Ale dzi
mam wolne - dodaam szybko. - Jestem tu tylko dla wasnej przyjemnoci. Niczego nie
zaatwiam. Z niczym si nie kryj. Absolutnie.
Po sekundzie milczenia stwierdziam,
e najwysza
Odchrzknwszy, zapytaam:
- Czy uczniowie szk rednich chtnie zatrudniaj si w Granicy?
- Tak, owszem. Jako hostessy, do pomocy w kuchni itepe.
- Naprawd? - udaam zaskoczenie. - To moe tu kogo znam?...
Barman skierowa wzrok na sufit i podrapa si po zaronitej brodzie. Jego obojtne
spojrzenie nie nastrajao mnie zbyt optymistycznie. Poza tym, nie miaam tak znw duo
czasu. Moe wanie w tej chwili Elliot wsypywa Vee do coli miercionony narkotyk...
- Patch Cipriano? - spytaam. - Pracuje tutaj?
- Patch? Tak, pracuje. Dwa wieczory w tygodniu i w weekendy.
- A w niedziele pracowa?
Staraam si zbytnio nie narzuca z pytaniami. Musiaam jednak sprawdzi, czy Patch
mg by w pobliu mola. Powiedzia, e idzie na imprez na wybrzeu, ale moe zmieni
ROZDZIA 14
Wrciam do domu tu przed sm. Przekrciam klucz w zamku, chwyciam klamk i
naparam biodrem na drzwi. Dzwoniam do mamy par godzin przed kolacj, ale jeszcze
siedziaa w biurze. Musiaa dokoczy kilka spraw i nie bya pewna, kiedy wrci, wic
sdziam, e w domu bdzie cicho, ciemno i zimno.
Drzwi podday si za trzecim pchniciem. Cisnam torebk na bok i zaczam
walczy z kluczem, ktry utkwi w zamku. Od czasu odwiedzin Patcha zamek sta si dziwnie
chciwy. Ciekawe, czy zauwaya to tez Dorothea.
- Oddawaj ten durny klucz - powiedziaam, gmerajc przy nim, a w kocu klucz
wyskoczy.
W mroku rozbrzmiao osiem uderze antycznego zegara. Kiedy wchodziam do
salonu, eby rozpali w piecu, gdzie z kta dobieg mnie szelest ubrania i skrzypnicie.
Wrzasnam.
- Nora! - zawoaa mama i zrzucajc koc, zerwaa si z sofy. - Co si, na Boga, stao?
Jedn rk pooyam na sercu, a drug oparam si o cian.
- Wystraszya mnie!
- Przysnam. Gdybym usyszaa, jak wchodzisz, odezwaabym si. - Odgarna
wosy z twarzy, mrugajc jak sowa. - Ktra godzina?
Opadam na najbliszy fotel, prbujc przywrci sercu normalny rytm. Wyobrania
podsuna mi obraz bezwzgldnych oczu ukrytych za kominiark. Teraz, gdy byam ju
pewna, e facet nie jest wytworem mojej fantazji, ogarna mnie przemona ch
opowiedzenia mamie o wszystkim. Od chwili, gdy rzuci mi si na mask, do jego udziau w
napaci na Vee. ledzi mnie i by agresywny. Stwierdziam, e trzeba zmieni zamki. No i
logicznie rzecz biorc, zawiadomi policj. W nocy czuabym si o wiele bezpieczniej, gdyby
postawili nam pod domem policjanta w aucie.
- Chciaam z tym poczeka... - powiedziaa mama, przerywajc mi tok myli - ale co
mi si zdaje, e odpowiedni moment nie nadejdzie nigdy.
Zmarszczyam brwi. Westchna, zakopotana.
- Myl o sprzedaniu domu.
- Co?! Dlaczego?
- Od roku staram si zaciska pasa, ale nie zarabiam tyle, na ile liczyam.
Zastanawiaam si, czy nie wzi drugiej pracy, ale doba jest na to za krtka. - Rozemiaa si
bez cienia wesooci. - Wprawdzie pensja Dorothei jest skromna, ale nie bardzo nas na ni
sta. W tej sytuacji musimy si przenie do mniejszego domu. Albo do mieszkania.
- Przecie to nasz dom.
Byam z nim zwizania tyloma wspomnieniami. I pami o tacie... Nie mogam
uwierzy, e mama tego nie czuje. Zrobiabym wszystko, byle mc tu zosta.
- Zaczekam jeszcze trzy miesice - obiecaa mama. Ale nie rb sobie wielkich
nadziei.
W jednej chwili zrozumiaam, e nie mog jej opowiedzie o facecie w kominiarce, bo
na drugi dzie zoyaby wymwienie i zatrudnia si gdzie na miejscu, a wtedy sprzeda
domu byaby nieunikniona.
- Pomwmy o czym przyjemniejszym. - Umiechna si z trudem. - Jak ci si udaa
kolacja?
- Okej - odpowiedziaam ponuro.
- A Vee? Co z ni?
- Jutro wraca do szkoy. Mama umiechna si kpico.
- Dobrze, e zamaa lew rk. Inaczej nie mogaby pisa w szkole. Ju sobie
wyobraam, jakby j to zmartwio.
- Ha, ha! Zrobi gorca czekolad. - Wstaam, ogldajc si w stron kuchni. - Masz
ochot?
- wietny pomys. Nastawi wod.
Gdy wrciam do pokoju z kubkami, cukrem i puszka czekolady, mama zdya
nastawi na piecu czajnik z wod. Przysiadam na oparciu sofy i podaam jej kubek.
- Skd wiedziaa, e kochasz tat? - spytaam, starajc si, by zabrzmiao to
swobodnie.
Zawsze istniao ryzyko, e rozmowa o tacie wywoa morze ez, i chciaam tego
unikn.
Mama usadowia si wygodniej i opara stopy na lawie.
- Nie wiedziaam. Zrozumiaam to dopiero po roku maestwa.
Nie na tak odpowied liczyam.
- To... czemu za niego wysza?
- Bo mylaam, e jestem zakochana. A gdy ci si wydaje, e jeste zakochana, trwasz
w tym i starasz si, eby byo jak najlepiej, a poczujesz, e to mio.
- Baa si?
- lubu z tat? - Rozemiaa si. - To byy najcudowniejsze chwile. Kupowanie sukni,
- Ach, pywak! Taki sodki jak Michaci Phelps? Chocia, jak chodzi o walory, to ja
wol Ryana Lochte'a.
Po namyle stwierdziam, e lepiej bdzie nie poprawia mamy. Pawi si i
pywa brzmi przecie tak podobnie.
Zadzwoni telefon i mama wycigna si, by podnie suchawk. Po dziesiciu
sekundach rozmowy znw klapna na sof i uderzya si rk w czoo.
- Nie, nie ma sprawy. Podjad, wezm to i przynios rano.
- Hugo? - zapytaam, gdy si rozczya.
Hugo by szefem mamy i - delikatnie mwic - wydzwania do niej cay czas. Kiedy
nawet wezwa j do pracy w niedziel, bo nie mg sobie poradzi z kserokopiark.
- Zostawi w biurze jakie niedokoczone dokumenty i chce, ebym przyjechaa.
Musz zrobi kopie, ale myl, e wrc do godziny. Skoczya zadanie?
- Jeszcze nie.
- Wic bd sobie powtarza, e nawet gdybym zostaa, nie posiedziaybymy razem.
- Wzdychajc, wstaa. - Do zobaczenia za godzin.
- Powiedz Hugonowi, eby ci wicej paci. Rozemiaa si.
- Duo wicej.
Gdy tylko zostaam sama, sprztnam z kuchennego stou naczynia, ktre stay od
niadania, i uoyam na nim stosik podrcznikw: do angielskiego, historii i biologii.
Uzbrojona w nowiutkie owki numer dwa, otworzyam pierwsz ksik i wziam si do
roboty.
Kwadrans pniej mj umys si zbuntowa, odmawiajc strawienia kolejnego akapitu
na temat europejskich systemw feudalnych. Zaczam rozmyla, co Patch robi po pracy.
Odrabia zadania? Mao prawdopodobne. Je pizz, ogldajc w telewizji koszykwk? Chyba
te wtpliwe. Stawia zakady i gra w bilard w Bo's Arcade? Tak, zdecydowanie.
Raptem nabraam ochoty, eby pojecha do Bo's Arcade i powiedzie mu, e nie czuj
si ani troch winna, ale uzmysowiam sobie, e przecie nie mam czasu. Zreszt nie
zdyabym wrci do domu przed mam. W dodatku Patch nie by facetem, ktrego bym
moga ot tak sobie odszuka i zagadn. Dotd to on, nie ja, ustala warunki naszych spotka.
Zawsze.
Poszam na gr, eby si przebra w co wygodnego. Pchnam drzwi swojego
pokoju, zrobiam trzy kroki i zamaram. Drzwiczki toaletki byy rozbebeszone, a ubrania,
ksiki i ramki ze zdjciami walay si po pododze. Materac by rozpruty. Otwarte drzwi
azienki ledwie si trzymay na zawiasach.
Zobaczyam jakie odbicie w oknie i obrciam gow. Sta pod cian naprzeciw
mnie, ubrany od stp do gw na czarno, w kominiarce. Gdy mj nieprzytomny mzg zacz
przesya nogom komunikat: Wiej!, facet rzuci si do okna, otworzy je i zwinnie
wyskoczy.
Jak szalona ruszyam na d, nie trzymajc si porczy, pognaam przez sie do
kuchni i wykrciam dziewiset jedenacie.
Pitnacie minut pniej na podjedzie stan radiowz. Roztrzsiona, wpuciam
dwch policjantw. Jeden by niski, gruby i szpakowaty. Drugi - wysoki i szczupy i mia
wosy prawie tak ciemne jak Patch, tylko e wystrzyone nad uszami. Dziwnie go
przypomina. Poudniowa cera, regularne rysy i niepokojcy bysk w oczach.
Przedstawili si. Brunet nazywa si detektyw Basso. A jego kolega - detektyw
Holstijic.
- Nora Grey? - spyta detektyw Holstijic. Skinam.
- Rodzice s w domu?
- Mama wyjechaa par minut przed moim telefonem.
- Czyli jeste sama? Znw skinienie.
- Opowiedz nam, co si wydarzyo - powiedzia Holstijic, zakadajc rce i stajc w
rozkroku, a Basso ruszy rozejrze si po domu.
- Wrciam o smej i odrabiaam zadanie - odpowiedziaam. - Gdy weszam do
swojego pokoju, zobaczyam mczyzn i pobojowisko.
- Rozpoznaa go?
- Mia kominiark. I wiato byo wyczone.
- Jakie znaki szczeglne? Tatuae?
- Nie.
- Wzrost? Waga?
Niechtnie pogrzebaam w pamici. Nie chciaam na nowo przeywa tego, co si
stao, ale dla policjantw liczy si najdrobniejszy szczeg.
- By przecitnej budowy, ale do wysoki. Mniej wicej wzrostu detektywa Basso.
- Mwi co? Pokrciam gow.
Znw pojawi si Basso i powiedzia do kolegi:
- Tutaj jest czysto.
Wyszed na pitro. Kiedy zaglda do pokojw, skrzypiay klepki w pododze.
Detektyw Holstijic otworzy drzwi od frontu i przykucn, eby przyjrze si
zamkowi.
- Czy kiedy wrcia do domu, drzwi byy otwarte albo uszkodzone? - spyta.
- Nie, otworzyam je kluczem. Mama spaa w salonie. Na szczycie schodw pojawi
si detektyw Basso, mwic:
- Moesz nam pokaza szkody?
Holstijic i ja weszlimy na gr. Basso stal w gbi korytarza w drzwiach i wsparszy
rce na biodrach, lustrowa mj pokj.
Zajrzaam do rodka i przeszy mnie ciarki. ko byo pocielone. Piama leaa na
poduszce zoona, tak jak j zostawiam. Drzwiczki toaletki byy zamknite, a zdjcia na niej
rwno poustawiane. Skrzynia pod kiem - zamknita. Podoga czysta. Zasony zwisay z
obu stron okna gadko, nieruszone.
- Mwisz, e widziaa intruza - powiedzia detektyw Basso, patrzc na mnie
badawczo, bez drgnienia powieki, wyczulony na kade kamstwo.
Weszam do pokoju, ale nie wydawa mi si ju przyjazny i przytulny. Czaio si w
nim co zego. Wskazaam okno, prbujc opanowa drenie rki.
- Gdy weszam, wyskoczy tdy. Detektyw Basso wyjrza przez okno.
- Wysoko tu - zauway. - Zamkna je, kiedy uciek?
- Nie. Zbiegam na d i zadzwoniam na dziewiset jedenacie.
- Kto musia je zamkn. - Wci mia grone spojrz nie i zacite usta.
- Nie sdz, eby ktokolwiek mg uciec po takim skoku - powiedzia, podchodzc do
niego, detektyw Holstijic. W najlepszym razie zamaby nog.
- Moe nie wyskoczy, tylko zszed po drzewie - zasugerowaam.
Basso odwrci si gwatownie.
- No wic? Zdecyduj si. Zszed czy skoczy? A moe przeszed obok ciebie i
wybieg frontowymi drzwiami? To byoby najrozsdniejsze. Ja bym tak zrobi. Pytam jeszcze
raz. Uwanie si zastanw. Czy na pewno tu kogo widziaa?
Nie wierzy mi. Uzna, e wszystko zmyliam. Przez chwil sama byam gotowa te
tak pomyle. Co ze mn nie tak? Czybym miaa zaburzone widzenie rzeczywistoci?
Dlaczego nic nie zgadza si z prawd? eby nie zwariowa, powiedziaam sobie, e to nie ze
mn jest co nie w po rzdku. Tylko z nim. Facetem w kominiarce. Robi to. Nie wiem jak,
ale na pewno by winny.
Detektyw Holstijic przerwa pen napicia cisz, mwic:
- Kiedy wrc rodzice?
- Mieszkam z mam. Musiaa jecha do biura.
- Musimy wam zada kilka pyta - cign. Wskazujc ko, da mi znak, bym
ROZDZIA 15
- Mylisz, e Elliot kogo zamordowa?
- Ciszej! - syknam na Vee, ogldajc si na rzdy sto w, czy kto przypadkiem nie
syszy.
- Bez obrazy, kochana, ale zaczyna mnie to bawi. Najpierw napad na mnie. Teraz
jest morderc. Sorry, ale Elliot?! Elliot morderc? Wedug mnie to superfajny facet.
Przypominasz sobie, eby cho raz nie przytrzyma ci drzwi? No wanie, wanie, nigdy.
Byymy w sali biologicznej. Vee pooya si na stole twarz do gry. Uczylimy si
mierzy cinienie i miaa odpocz w ciszy przez pi minut. Normalnie pracowaabym z
Patchem, ale trener da nam wolny dzie, to znaczy kady mg sobie wybra, z kim chce
siedzie. Ja i Vee byymy na kocu klasy, a Patch - z przodu, z przypakowanym Thomasem
Rookerym.
- Przesuchiwali go jako podejrzanego w sprawie o zabjstwo - szepnam, czujc, e
trener kieruje wzrok w nasz stron. Skreliam kilka sw na arkuszu biologicznym. Pacjent
jest spokojny i rozluniony. Pacjent stara si nie mwi do trzech i pl minuty. - Policja
oczywicie uznaa, e mia motyw i sposb.
- Jeste pewna, e to ten Elliot?
- Jak mylisz, ilu Elliotw Saundersw chodzio w lutym do oglniaka w Kinghorn?
Vee pogadzia si palcami po brzuchu.
- Jakie to wszystko nieprawdopodobne. A nawet gdyby by przesuchiwany, to co?
Liczy si, e go wypucili. Uznali za niewinnego.
- Bo policja znalaza list samobjczy Halverson. - Jakiej znw Halverson?
- Kjirsten Halverson - odparam niecierpliwie. - Dziewczyny, ktra si rzekomo
powiesia.
- Moe si powiesia. Pewnego dnia stwierdzia, e ycie jest do dupy, i uwizaa si
na drzewie. Przecie tak si zdarza.
- Gdy znaleli list, mieszkanie miao lady wamania, nie wydaje ci si, e to za duy
zbieg okolicznoci?
- Mieszkaa w Portland. A tam wamania to normalka.
- Wedug mnie kto wtedy ten list podoy. Kto, kto chcia zdj podejrzenie z
Elliota.
- A to niby czemu? - zapytaa Vee. Spojrzeniem zakomunikowaam jej: Ech, durna.
- Nie za bardzo.
- Wykoczyo ci zadanie, hm? Wymiewa si ze mnie.
- Nie robiam zadania.
Przybra umiech lisa.
- To z kim to robia?
Na sekund odebrao mi mow. Staam, rozchyliwszy lekko usta.
- Czy to aluzja?
- Ciekawe, jakiego mam rywala.
- Nie bd dzieckiem. Rozpromieni si.
- Wyluzuj.
- Ju i tak zadaram z trenerem, wic bd tak miy i skupmy si na wiczeniu.
Nieszczeglnie chc by pacjentem, wic jeli nie masz nic przeciwko... - Skinieniem
wskazaam mu st.
- Nie mog - odpowiedzia. - Nie mam serca. Stwierdziam, e nie byo to dosowne.
Pooyam si na stole, z rkoma na brzuchu.
- Powiedz, kiedy minie te pi minut. Zamknam oczy, by nie widzie, jak si w nie
wpatruje. Par chwil pniej leciutko rozchyliam jedno.
- Czas min - owiadczy Patch.
Uniosam troch nadgarstek, by mi zbada ttno. Uj mnie za do. Rami gwatownie
ogarna fala aru i cisno mnie w odku.
- Ttno pacjenta podnioso si przy dotyku - powiedzia.
- Nie zapisuj tego - zamiast oburzenia wyszo to tak, jakbym hamowaa umiech.
- Trener wymaga od nas skrupulatnoci.
- O co ci chodzi? - zapytaam.
Nasze oczy si spotkay. Wida byo, e w duchu si umiecha.
- Oprcz, no wiesz, tego - dodaam.
Po lekcjach poszam na umwione spotkanie do gabinetu pani Greene. Po sesji doktor
Hendrickson zawsze zostawia drzwi szeroko otwarte, zapraszajc w ten sposb do siebie
uczniw. Ilekro ostatnio przechodziam ten odcinek korytarza, drzwi byy zamknite. Jej
ukryty komunikat brzmia wic nie przeszkadza.
- Nora - powiedziaa, otwierajc drzwi, kiedy zapukaam - wejd, prosz. Usid.
Tym razem w gabinecie wszystko byo rozpakowane. Pani Greene go udekorowaa.
Postawia jeszcze kilka rolin w doniczkach, a nad jej biurkiem wisiay w rzdzie botaniczne
litografie w ramkach.
ROZDZIA 16
Vee opieraa si o moj szafk, gryzmolc po swoim gipsie fioletowym flamastrem.
- Cze - powiedziaa, gdy do niej podeszam. - Gdzie bya? Szukaam ci w redakcji
e - zinu i w bibliotece.
- Miaam spotkanie z pani Greene, now psycholok - odparam rzeczowo, cho
czuam si jaka wydrona i rozedrgana.
Mczya mnie myl, e Elliot wama si do domu. C by mu szkodzio to
powtrzy? Albo zrobi co jeszcze gorszego?
- Co si stao? - zapytaa Vee.
Ustawiam szyfr zamka, otworzyam szafk i wymieniam ksiki.
- Ile moe kosztowa dobry system alarmowy?
- Nie obra si, kochana, ale kto by chcia ukra twoje auto?
Spiorunowaam j spojrzeniem.
- Chodzi o dom. Musz si zabezpieczy przed Elliotem. Vee rozejrzaa si i
chrzkna.
- Co? - nie zrozumiaam. Podniosa rce.
- Nic. Nic. Skoro si upara, e to Elliot... Niech ci bdzie. To cakiem bez sensu, ale
prosz bardzo.
Zatrzasnam szafk tak gono, e po korytarzu przeszo echo. Powstrzymawszy si
przed ripost, e akurat ona powinna mi wierzy, odpowiedziaam:
- Jad do biblioteki i troch si spiesz.
Po wyjciu z budynku ruszyymy na parking, gdy nagle przystanam. Rozejrzaam
si, szukajc fiata, i wtedy przy pomniaam sobie, e mama podrzucia mnie do szkoy po
drodze do pracy. A Vee ze zaman rk nie moga prowadzi.
- Cholera - powiedziaa, czytajc w moich mylach. Nie mamy auta.
Zasaniajc oczy przed socem, spojrzaam na ulic.
- Wic bdziemy musiay pj na piechot.
- Nie my, tylko ty. Poszabym, ale mj limit biblioteczny wynosi raz w tygodniu.
- W tym tygodniu jeszcze nie bya w bibliotece - zauwayam.
- Tak, ale moe bd musiaa pj jutro.
- Jutro jest czwartek. Czy ty chocia raz w yciu uczya si w czwartek?
Vee przytkna palec do warg i przybraa zamylon min.
- Mgby mi pan otworzy? Nie mam wolnej rki. - Trzymaa jedn ksik i to w
mikkiej oprawie.
Ochroniarz nacisn guzik dla inwalidw i drzwi rozsuny si automatycznie.
- Dziki. - Marcie posaa mu causa.
Nie poszam za ni. Nie byam pewna, co bym wtedy zrobia, ale wypeniao mnie tyle
negatywnej energii, e mogabym tego gorzko poaowa. Wyzwiska i ktnie byy poniej
mojej godnoci. Chyba e miaam do czynienia z Marcie Millar.
Odwrciwszy si na picie, zawrciam do biblioteki. Weszam do metalowej klatki
windy i przycisnam guzik sutereny. Mogam wprawdzie odczeka kilka minut, a Marcie
sobie pjdzie, ale postanowiam opuci budynek inn drog. Przed piciu laty wadze
Coldwater wyraziy zgod na przeniesienie biblioteki publicznej do historycznego budynku
na starwce. Kamienica, wzniesiona z czerwonej cegy w latach pidziesitych
dziewitnastego wieku, miaa romantyczn kopu, a na dachu taras do ogldania
wpywajcych do zatoki statkw. Niestety, wok nie byo miejsca na parking, wic
wykopano tunel czcy bibliotek z podziemnym garaem sdu po drugiej stronie ulicy,
ktry suy teraz obu instytucjom.
Winda zatrzymaa si z brzkiem. Wysiadam. Tunel owietlay mrugajce
bladofioletowo lampy fluorescencyjne. Nie weszam od razu do rodka, uderzona nag myl
o nocy, kiedy umar tato. Ciekawe, czy ulica, na ktrej to si stao, bya tak duga i mroczna
jak tunel przede mn...
We si w gar, powiedziaam sobie w duchu. To by przypadkowy akt przemocy.
Od roku panikujesz na widok kadej ciemnej alejki, ciemnego pokoju czy szafy. Nie moesz
przey reszty ycia w strachu, e kto celuje do ciebie z rewolweru.
Zdecydowana udowodni sobie, e cay strach jest tylko wytworem mojej wyobrani,
ruszyam w gb tunelu. Buty leciutko stukay o beton. Przekadajc plecak na lewe ranne,
oszacowaam, ile zajmie mi dotarcie do domu na piechot i zastanowiam si, czy powinnam
o zmierzchu pj na skrty przez tory. Postanowiam zaj czym myli, eby si nie skupia
na rosncym niepokoju.
Na kocu tunelu wyrs przede mn jaki ciemny ksztat.
Przystanam w p kroku. Serce zabio mocniej. Patch mia na sobie czarny T - shirt,
lune dinsy i buty ze stalowymi czubkami. Jego oczy nie wyglday przyjanie; chytry
umiech te nie doda mi otuchy.
- Co tu robisz? - Odgarnam wosy z twarzy i spojrzaam w kierunku wiodcego w
gr wyjazdu dla samochodw. Wiedziaam, e mam go przed sob, ale kilka lamp nie
dziaao i nie byo go dobrze wida. Jeli Patch zamierza popeni gwat, morderstwo albo
inne niegodziwe czyny to udao mu si zapdzi mnie w wymarzone miejsce.
Gdy ruszy w moj stron, zaczam si przed nim cofa. Nagle zatrzymaam si przy
jakim aucie, czujc, e nie wszystko stracone. Wsunam si za nie, tak eby nas dzielio.
Patch spojrza na mnie nad dachem samochodu. Jego brwi si uniosy.
- Mam do ciebie pytania - powiedziaam. - Mas pyta.
- Na jaki temat?
- Na kady.
Zadray mu wargi, jakby prbowa stumi umiech.
- A jeli moje odpowiedzi ci nie zadowol, zwiejesz? - Wskaza gow wyjazd z
garau.
Taki miaam plan. Do prowizoryczny, wziwszy pod uwag par oczywistych
trudnoci - jak choby fakt, e by ode mnie duo szybszy.
- Pytaj, sucham.
- Skd wiedziae, e bd dzisiaj w bibliotece?
- Domyliem si.
W yciu bym nie uwierzya, e znalaz si tu pod wpywem zwykego przeczucia.
Mia instynkt drapienika. Gdyby dowiedziaa si o nim armia, na pewno zrobiaby wszystko,
eby go zwerbowa.
Gwatownie rzuci si w bok. Kontrujc jego ruch, pomknam w drug stron. Kiedy
si zatrzyma, ja te si zatrzymaam. Teraz sta z przodu samochodu, a ja z tyu.
- Gdzie bye w niedzielne popoudnie? - spytaam. - ledzie mnie, gdy poszam z
Vee na zakupy?
By moe to nie Patch by facetem w kominiarce - ale to nie wykluczao jego udziau
w ostatnich niepokojcych zdarzeniach. Co przede mn ukrywa. Odkd si poznalimy, co
przede mn ukrywa. Czy to zbieg okolicznoci, e do tego brzemiennego w skutki dnia moje
ycie toczyo si normalnym trybem? Chyba nie.
- Nie. A jak si uday? Kupia co?
- Moe - odpowiedziaam zbita z tropu.
- To znaczy?
Zastanowiam si. Dotaram z Vee zaledwie do Victoria`s Secret. Wydaam
trzydzieci dolarw na czarny koronkowy stanik, ale nie miaam zamiaru dzieli si tym
akurat z Patchem. Opowiedziaam mu, jak wyglda wieczr - od chwili, gdy zaczo mi si
wydawa, e jestem ledzona do znalezienia na poboczu poturbowanej Vee.
- Podwioz ci - zaproponowa.
- Pjd pieszo.
- Jest pno i ciemno.
Mia racj, czy mi si to podobao, czy nie.
W duchu toczyam ze sob zawody w przeciganiu liny. Ju piesza wdrwka do
domu byaby idiotyzmem, a tu jeszcze na dodatek musiaam wybiera midzy jazd z
Patchem a ryzykiem spotkania po drodze kogo groniejszego...
- Mam wraenie, e chcesz mnie podwie tylko dlatego, e wiesz, jak bardzo tego
nie chc. - Westchnam roztrzsiona, zaoyam kask i usiadam za nim na motorze.
Z braku miejsca na siedzeniu musiaam si do niego przytuli.
Patch leciutko parskn, rozbawiony.
- Spokojnie znalazby si inny powd.
Doda gazu, ruszajc w stron wyjcia, ktre zagradza szlaban w biao - czerwone
pasy. Kiedy zblialimy si do automatu opat i ju obawiaam si, czy zwolni, by wrzuci
monety, agodnie zahamowa. Podskoczyam na siodeku, przywierajc do niego jeszcze
bliej. A Patch spokojnie zapaci i wyjecha na ulic.
Gdy przyhamowa na podjedzie, zsiadajc, przytrzymaam si go, eby nie straci
rwnowagi, i oddalam mu kask.
- Dziki za podwiezienie - powiedziaam.
- Co robisz w sobot wieczr? Chwila namysu.
- Mam randk z tym co zawsze.
Wyranie si zainteresowa.
- Tym co zawsze?
- Zadaniem.
- Odwoaj.
Troch si wyluzowaam. Patch by ciepy, silny i cudw nie pachnia - jakby mit i
wilgotn ziemi. Po drodze nikt nie wyskoczy nam na jezdni i we wszystkich oknach
parteru palio si wiato. Poczuam si bezpiecznie jak nigdy. No, moe nie do koca, biorc
pod uwag, e Patch przypar mnie do muru w ciemnym tunelu i chyba jednak mnie ledzi.
- Nie umawiam si z nieznajomymi - owiadczyam.
- Na szczcie ja tak. Przyjad o pitej.
ROZDZIA 17
W sobot od rana byo zimno i padao. Siedziaam przy oknie, patrzc, jak deszcz
bombarduje gradem pociskw coraz wiksze kaue na trawniku. Na kolanach miaam
obszarpany egzemplarz Hamleta, za uchem dugopis, a koo stp kubek po gorcej
czekoladzie. Lecy na awie arkusz pyta z lektury by tak samo niewypeniony jak przed
dwoma dniami, gdy wrczya mi go pani Lemon, a co takiego nigdy nie nastraja zbyt
optymistycznie.
Mama wysza na kurs jogi p godziny temu, ale mimo e przewiczyam sobie kilka
sposobw powiedzenia jej o randce z Patchem, nie zdoaam wykorzysta adnego z nich.
Stwierdziam, e to nic wielkiego - mam ju przecie szesnacie lat i mog sama decydowa,
kiedy i po co wychodz z domu - ale tak naprawd powinnam bya poinformowa j, e si
umwiam. wietnie: teraz przez cay wieczr bdzie mn targao poczucie winy...
Gdy zegar w sieni wybi czwart trzydzieci, radonie cisnam ksiki w kt i
pobiegam do swojego pokoju. Cay dzie pochaniay mnie szkolne zadania i rne domowe
obowizki, wic nie miaam czasu myle o randce z Patchem. Ale kiedy na przygotowanie
si zostao mi zaledwie kilka minut, wpadam w lekk panik. Nie wszystko midzy nami
zostao dopowiedziane. Nasz ostatni pocaunek urwa si tak nagle. Prdzej czy pniej trzeba
bdzie co z tym zrobi... Nie miaam cienia wtpliwoci, e chc to zaatwi, lecz nie byam
pewna, czy jestem na to gotowa ju dzi wieczr. Na dodatek w mylach raz po raz, jak
czerwona chorgiewka, pojawiaa si przestroga Vee: Trzymaj si z daleka od Patcha.
Usiadam przed lustrem toaletki, eby si uwanie obejrze. Makija miaam
minimalny, ograniczony do paru muni tuszem do rzs. Wosy troch za bardzo
skotunione, ale czy to co nowego? Przydaby si byszczyk. Oblizaam doln warg, dodajc
jej poysku - i momentalnie wrciam mylami do niedokoczonego pocaunku z Patchem.
Obja mnie fala aru. Jeli czuj to na wspomnienie o niedokoczonym pocaunku, to co
dopiero bdzie, kiedy pocaujmy si naprawd? Umiechnam si do swojego odbicia.
- Nie szalej - upomniaam si, przymierzajc kolczyki. Najpierw zaoyam due,
zwariowane, z turkusami... No nie, bez przesady. Odoyam je i wziam topazowe ezki. No,
ju lepiej. Ciekawe, co zaplanowa Patch? Kolacje? Kino? - To prawie jak korki z biologii niedbale powiedziaam do odbicia w lustrze. - Tyle e bez biologii i nauki.
Wcignam dinsy rurki i baleriny. Owinwszy talie niebiesk jedwabn chust,
skrzyowaam j na piersiach i zwizaam na szyi, by wygldaa jak bluzka bez plecw
- W ktr bil chcesz uderzy? - spyta, majc na myli kule ustawione na stole,
naprzeciw mnie, w trjkt. - Polecam t t, z przodu.
- Najbardziej lubi czerwony kolor.
- Niech bdzie czerwona.
Patch przesun kijem w przd i w ty, celujc w wygrywajc bil, eby mnie
nauczy ruchu.
Przymruywszy oczy, popatrzyam na bil rozgrywajc i kule ustawione w trjkcie.
- Ciut za daleko - powiedziaam. Poczuam, e si umiecha.
- O ile si zaoysz, e nie?
- O pi dolcw. Lekko pokrci gow.
- Kurtka.
- Chcesz moj kurtk?
- Chc, eby j zdja.
Straciam panowanie nad rk, tak e wyrwaa si do przodu i uderzya w bil
rozgrywajc, ktra trafia w czerwon i rozbia trjkt. Odbite rykoszetem bile potoczyy si
w rne strony.
- Okej - powiedziaam, cigajc kurtk - moe i troch mi zaimponowae.
Patch przyjrza si mojej jedwabnej bluzce bez plecw. Mia zamylone wejrzenie i
oczy czarne jak ocean o pnocy.
- adnie - pochwali.
Podszed na drugi koniec stou, taksujc ukad bil.
- Stawiam pi dolarw, e nie wbijesz tej w niebieskie paski - powiedziaam,
wybierajc j umylnie, bo przed rozgrywajc zasaniaa j masa kolorowych.
- Moesz zachowa te pienidze - odpar Patch.
Gdy nasze spojrzenia si spotkay, na jego twarzy pojawiy si lekkie doeczki.
Moja temperatura znw podskoczya o stopie.
- No, co? - zapytaam.
Pochyliwszy si nad stoem, wytrawnie wycelowa i uderzy w rozgrywajc, ktra z
impetem trafia w zielon i semk, wrzucajc bil w niebieskie paski do luzy.
Rozemiaam si nerwowo i aby to ukry, zaczam wyamywa kostki w paskudnym
odruchu, ktremu nie ulegaam jeszcze nigdy.
- Okej, moe i zaimponowae mi troch bardziej. Wci pochylony nad stoem, Patch
popatrzy na mnie.
Skr ogarno ciepo.
- Nie byo adnego zakadu - powiedziaam, opierajc si pokusie zmiany pozycji. Kij
troch lizga mi si w rkach, wic dyskretnie wytaram do o biodro.
Jakbym nie pocia si ju i tak za bardzo, Patch odpowiedzia:
- Mam u ciebie dug i kiedy go odbior. Zamiaam si niepewnie.
- Akurat.
Na schodach po drugiej stronie sali rozbrzmia gos i tupot. Po chwili na dole pojawi
si wysoki ylasty facet o jastrzbim nosie i kdzierzawych granatowoczarnych wosach.
Najpierw spojrza na Patcha, a potem przesun wzrok na mnie. Z krzywym umiechem na
twarzy podszed do nas i wychyli butelk 7UP, ktr zostawiam na brzegu stou.
- Przepraszam, ale to... - zaczam.
- Nie mwie, e jest taka delikatna - zwrci si do Patcha, ocierajc usta wierzchem
doni. Mia silny irlandzki akcent.
- Jej te nie mwiem, jaki z ciebie prymityw - zripostowa Patch, rozcigajc usta w
umiechu.
Facet opar si o st przy mnie i wycign rk.
- Nazywam si Rixon, soce - przedstawi si. Niechtnie wsunam do w jego
do.
- Nora.
- Przeszkadzam? - zapyta Rixon, spogldajc na mnie i na Patcha.
- Nie - odparam w tej samej chwili, gdy Patch odpowiedzia tak.
Wtem Rixon rzuci si figlarnie na Patcha i obaj padli na podog, turlajc si i
okadajc. Rozlegy si chrapliwo miechy, odgosy razw i trzask rozrywanego ubrania.
Zobaczyam nagie plecy Patcha. Mia na nich dwie podune grube blizny, biegnce od
okolicy nerek do opatek, w formie odwrconej litery V. Wyglday tak okropnie, e z
przeraenia zaparo mi dech.
- Ej! Za ze mnie! - wrzasn Rixon.
Patch puci go i kiedy wstawa, rozdarta koszula rozchylia si. Zrzuci j i cisn do
kosza na mieci w kcie.
- Dawaj bluz - nakaza Rixonowi. Rixon mrugn do mnie szelmowsko.
- Co ty na to, Nora? Odda?
Patch przyskoczy do Rixona, rozbawiony, a ten przystopowa go rkami.
- Spokojnie - cofn si o krok. Zdj bluz i rzuci j Patchowi, odsaniajc obcisy
biay podkoszulek.
Gdy Patch wciga bluz na brzuch tak twardy, e nieomal stano mi serce, Rixon
zwrci si do mnie:
- Mwi ci, skd ma to przezwisko?
- Sucham?
- Zanim nasz koleka wzi si na dobre do bilardu, preferowa goy boks irlandzki, a
nie by za dobry w te klocki. - Rixon pokiwa gow. - Szczerze mwic, by aosny. Co noc
musiaem go lata i potem ju wszyscy tak na niego mwili. Radziem mu, eby zrezygnowa
z boksu, ale mnie nie sucha.
Podchwyciwszy moje spojrzenie, Patch posa mi umiech zotego medalisty
barowych bijatyk. Umiech szorstki i straszny, ale z nut podania. Nie nut - wrcz
symfoni. Kiwn gow w stron schodw i wycign do mnie rk.
- Chodmy std - powiedzia.
- Dokd? - odek opad mi do kolan.
- Zobaczysz.
Gdy szlimy po schodach, Rixon zawoa do mnie:
- Powodzenia, maa!
ROZDZIA 18
Patch obra drog powrotn przez Topsham, gdzie zaparkowa samochd nieopodal
starej papierni nad brzegiem Androscoggin. Na cianie budynku, w ktrym niegdy
przerabiano miazg drzewn na papier, widnia teraz napis BROWAR SEA DOG. Po obu
stronach szerokiej i wzburzonej rzeki rosy wiekowe drzewa.
Zapada noc i wci lao. Musiaam zdy do domu przed mam. Nie powiedziaam
jej, e si umwiam, boszczerze powiedziawszy, Patch nie nalea do facetw, do ktrych
matki si umiechaj. By raczej z tych, przed ktrymi zmienia si zamki w caym domu.
- Zjemy co na wynos? - zapytaam. Patch otworzy drzwi od strony kierowcy.
- Na co masz ochot?
- Na kanapk z indykiem. Tylko bez korniszona. Aha, i bez majonezu.
Najwidoczniej zasuyam na jeden z tych jego tumionych umiechw. Obdarza
mnie nimi bardzo czsto. Ciekawe dlaczego teraz te.
- Zobacz, co si da zrobi - odpowiedzia, wysiadajc.
Zostawi kluczyki w stacyjce i wczone ogrzewanie. Przez par minut po jego
odejciu odtwarzaam sobie w mylach zdarzenia tego wieczoru. I raptem dotaro do mnie, e
jestem sama w jego jeepie. Na jego prywatnym terytorium.
Gdybym bya na jego miejscu, a chciaa ukry co cile poufnego, nie schowaabym
tego w pokoju, w szkolnej szafce, ani nawet w plecaku, bo wszystkie te miejsca mona bez
ostrzeenia, spokojnie przeszuka - i skonfiskowa tajne rzeczy. Schowaabym to w lnicym
czarnym jeepie z wymylnym systemem alarmowym.
Rozpiam pas bezpieczestwa i zaczam grzeba w stercie ksiek pod nogami,
czujc, jak na myl, e odkryj jaki sekret Patcha, wstpuje mi na usta tajemniczy umiech.
Nie liczyam na konkretne znalezisko; wystarczyby mi szyfr zamka jego szafki albo numer
komrki. Starajc si nie depta po starych szkolnych zadaniach, ktre zacielay podog
auta, znalazam zuyty odwieacz powietrza o zapachu sosny, kompakt AC/DC Highway to
Hell, ogryzki owkw i kwit z 7 - Eleven datowany w rod o dziesitej osiemnacie
wieczorem. W sumie nic szczeglnie ciekawego ani odkrywczego.
Kiedy otworzyam schowek na rkawiczki i przetrzsnam instrukcj obsugi
samochodu i inne dokumenty, bysn jaki chromowany przedmiot. Musnam palcami
metal. Wycignam ze schowka stalow latark i chciaam j zapali, ale bezskutecznie.
Odkrciam denko, zdziwiona jej lekkoci, i oczywicie okazao si, e nie ma baterii.
Ciekawe, po co Patch trzyma w schowku nieczynn latark?... Bya to ostatnia myl, jaka
pojawia mi si w gowie, nim spostrzegam na brzegu latarki zasch rdzaw plam.
Krew.
Ostronie woyam latark z powrotem do schowka i zatrzasnam go. Stwierdziam,
e latark mona poplami krwi w najrniejszych sytuacjach. Na przykad trzymajc j
poranion rk, spychajc na pobocze martwe zwierz, uderzajc ni w kogo z caej siy i
rozrywajc skr.
Z bijcym sercem chwyciam si pierwszej opcji. Patch kamie. To on napad Marcie
w rod. Podrzuci mnie, wymieni motor na jeepa i pojecha jej szuka. A moe spotkali si
przypadkowo i dziaa pod wpywem impulsu... Tak czy inaczej, Marcie zostaa pobita,
spraw zaja si policja i to on by winny.
Racjonalnie rzecz biorc, wiedziaam, e stanowcze za szybko wycigam wnioski, ale
intuicja podpowiadaa mi, e stawka jest zbyt wysoka, eby si nad tym wszystkim dogbnie
zastanawia. Patch mia straszn przeszo i wiele, wiele tajemnic. A jeli naleaa do nich
okrutna, bezsensowna przemoc, to jazda z nim samochodem me moga by bezpieczna.
Horyzont rozjania byskawica. Patch wyszed z restauracji i w podskokach przebieg
parking, trzymajc w jednej rce brzow torb, a w drugiej dwa napoje gazowane Zbliy si
do auta i siad za kierownic. Unis czapk i otrzsn wosy z wody. Ciemne falujce
kosmyki... Wrczy mi torb.
- Kanapka z indykiem bez majonezu i korniszona i cos do popicia.
- Napade Marcie Millar? - zapytaam cicho. - Chc usysze prawd. Teraz.
Patch odsun 7UP od ust. Jego oczy ciy mnie na wylot - Co?
- Latarka w schowku. Wytumacz!
- Szperaa mi w schowku? - nie rozgniewa si, ale te nie ucieszy.
- Na latarce jest zascha krew. Dzi bya u mnie policja. Myl, e mam z tym co
wsplnego. Marcie napadnito w rod wieczr, zaraz po tym, jak ci powiedziaam, e jej nie
znosz.
Patch zamia si szorstko, bez cienia wesooci.
- I mylisz, e pobiem Marcie latark.
Sign za siedzenie i wydoby wielki pistolet. Krzyknam.
Pochyli si i zasoni mi usta doni.
- To pistolet do paintballu - wyjani lodowatym tonem.
Wybauszyam oczy.
- Graem w paintball na pocztku tygodnia - oznajmi. - Przecie ci mwiem.
- Teraz jest tam o wiele spokojniej - odpowiedzia Patch. Zmruyam oczy. Ubieg
mnie, a ju miaam zamiar skama, e to miejsce, w ktrym nigdy nie zdarzyo si nic zego.
- Wstpisz do nas na lody? - zaproponowaa mama, wyranie rozdraniona, nie
wiedzc, czy powinna zachowa si uprzejmie, czy prdko wcign mnie do rodka i
zaryglowa drzwi. - Mamy tylko waniliowe - dodaa cierpko. Sprzed paru tygodni. Patch
pokrci gow.
- Pjd ju. Moe kiedy indziej. Mio byo pani pozna.
Czym prdzej popchnam mam do drzwi, zadowolona, e rozmowa nie potoczya
si najgorzej. Wtem mama si odwrcia.
- Co dzisiaj robilicie? - zapytaa Patcha.
Patch spojrza na mnie i leciutko unis brwi.
- Zjedlimy kolacj w Topsham - odpowiedziaam za niego. - Kanapki i napoje.
Cakiem nieszkodliwy wieczr.
Problem w tym, e moje uczucia wobec Patcha nie byy nieszkodliwe.
ROZDZIA 19
Pudeko ze nien kul schowaam w szafie za stosikiem swetrw w romby, ktre
kiedy podprowadziam tacie. Kiedy otwieraam prezent przy Patchu, Delphic wyglda
poyskliwie i piknie; drucikowe konstrukcje mieniy si tczowo. Ale teraz, gdy byam sama
w pokoju, lunapark sprawia wraenie nawiedzonego. Wymarzone obozowisko dla upiorw.
W dodatku wyglda, jakby wewntrz mia zamontowan ukryt kamer.
Przebraam si w elastyczn koszulk i spodnie od piamy w kwiatki i zadzwoniam
do Vee.
- No i? - zapytaa. - Jak poszo? Jak wida nie zamordowa ci, wic zaczyna si
niele.
- Gralimy w bilard.
- Nie cierpisz bilardu.
- Dal mi kilka wskazwek i ju wiem, o co chodzi, wic nie jest najgorzej.
- Mog si zaoy, e chtnie doradziby ci jeszcze w paru innych sferach ycia.
- Hm - podobna uwaga zwykle wywoaaby rumieniec, ale dzi miaam na gowie
powaniejsze sprawy. Byam pochonita mylami.
- Wiem, e ci to ju mwiam, ale Patch nie nastraja mnie zbyt optymistycznie oznajmia Vee. - Cigle ni mi si koszmary o facecie w kominiarce. Na przykad w jednym
nie zerwa j z twarzy i zgadnij, kogo zobaczyam?! Patcha Osobicie uwaam, e powinna
si z nim obchodzi jak z naadowan broni. Ma w sobie co nienormalnego.
I wanie o tym chciaam porozmawia.
- Skd mona mie na plecach blizn w ksztacie V? spytaam.
Na chwil zapada cisza.
- Ty wirusko - parskna Vee. - Widziaa go na golasa? Gdzie? W jego jeepie czy w
domu? A moe w swojej sypialni?
- Nie widziaam go goego! T blizn to tak przez przypadek.
- Mhm, nieraz ju to syszaam - odpara Vee.
- Ma na plecach wielk blizn w ksztacie odwrconego V. Dziwne, prawda?
- No pewnie, e dziwne. Ale chodzi o Patcha, a on jest niele pokopany. Niech
zgadn... Bjka gangw? Blizny z wizienia? Szramy po wypadku, ktry spowodowa i
zwia?
Gdy jedna pkula mzgowa ledzia rozmow z Vee, druga brna w koleiny
Przypomniaam
sobie
dziwaczne,
przeraajce
malunki
na
bokach
Nefilowie (giganci lub upadli) to ze, nikczemne plemi, zbuntowane przeciwko Bogu, ktre
On postanowi zniszczy, zsyajc potop na ziemi. Potop mia oczyci ziemi z Nefilw.
Dotd nie stwierdzono, czy owa hybrydyczna rasa wymara i czy upade anioy nie
rozmnaaj si w dalszym cigu. Z logicznego punktu widzenia wydaje si to
prawdopodobne, bowiem woda nie moga zniszczy bezcielesnych demonw, a zatem
przedstawiciele rodu Nefilw mog nadal wystpowa na obszarze kuli ziemskiej.
Odsuwajc si od biurka, zapisaam przeczytane informacje w gowie, w folderze:
MAKABRA. Nie miaam teraz ochoty si nad nimi zastanawia. Stwierdziam, e zajm si
tym wszystkim pniej. Moe.
A podskoczyam, gdy w kieszeni zawibrowaa mi komrka.
-
Wykorzystaam ju dzi dzienny limit zielonych owocw, wic fajnie by byo, gdyby
powiedziaa, e te.
- Wierzysz w superbohaterw?
- Tak, odkd zobaczyam Tobey'ego Maguire'a w Spidermanie. Jest jeszcze Christian
Bale. Starszy, ale za to jakie ciacho! Chtnie daabym mu si uratowa przed zgraj
wojownikw ninja.
- Mwi serio.
- Ja te.
- Kiedy ostatnio bya w kociele? Strzelia balonem z gumy do ucia.
- W niedziel.
- Mylisz, e Biblia jest cisa? To znaczy: zgodna z prawd?
- Myl, e pastor Calvin jest seksy. Jak na czterdziesto parolatka. Tak z grubsza
wygldaj moje przekonania religijne.
Gdy skoczyymy rozmawia, poszam do swojego pokoju i zakopaam si w
pocieli. Dla ochrony przed nagym chodem narzuciam na siebie jeszcze jeden koc. Nie
wiem, czy ozibio si w pokoju, czy a tak zlodowaciaa moja dusza. Do snu ukoysay mnie
natrtne wizje upadych aniow, optania i Nefilw.
ROZDZIA 20
Ca noc przewracaam si w ku. Znad pl przylecia wicher, omiatajc dom i
obsypujc okna gruzem. Kilka razy zbudziy mnie odgosy zrywanych przez wiatr dachwek.
Podskakiwaam na najcichszy dwik za szyb, nawet syszc trzeszczenie materaca.
Okoo szstej poddaam si, zwlokam z ka i wziam gorcy prysznic. Potem
posprztaam w pokoju - szafa wiecia pustk, wic trzy razy napeniaam pralk brudnymi
rzeczami. Kiedy niosam na gr kolejny adunek prania, rozlego si pukanie do drzwi.
Otworzyam je. W progu sta Elliot.
Mia na sobie dinsy, podwinit do okci koszul w szkock krat i czapk Red Sox.
Z pozoru radosny, pogodny zwyky chopak. Ale ja nie daabym si na to nabra.
Zdenerwowanie potwierdzi silny przypyw adrenaliny.
- Nora Grey - powiedzia z wyszoci. Wsun gow do wntrza, umiechnity.
Poczuam kwany odr alkoholu. - Ostatnio cigle sprawiasz mi kopoty.
- Co tu robisz?
Zajrza mi przez rami w gb domu.
- A jak mylisz? Chc pogada. Nie wpucisz mnie?
- Mama pi. Wolaabym jej nie budzi.
- Jeszcze nie poznaem mamusi. - Od tonu jego gosu podniosy mi si woski na
karku.
- Czego sobie yczysz? Umiech mia rozlazy, drwicy.
- Nie lubisz mnie, Noro Grey, prawda?
W odpowiedzi skrzyowaam rce. Lekko zatoczy si do tylu, przyciskajc do do
seret.
- Aua... Przyszedem, bo chc mimo wszystko ci przekona, e jestem zwyczajnym
gociem i moesz mi ufa. Nie zawied mnie.
- Posuchaj, Elliot, musz zaatwi kilka rze...
Grzmotn pici w mur tak mocno, e osypa si popkany tynk.
- Nie skoczyem! - wybekota podniecony. Raptem przekrzywi gow i zamia si
cicho. Pochyli si, wsun zakrwawion rk midzy kolana i jkn. - Dziesi dolcw, e
jeszcze tego poaujesz.
cierpa mi skra. Przypomniaam sobie, jak jeszcze par dni temu wydawa mi si
przystojny i czarujcy. Ale ze mnie idiotka!
Gdy ju chciaam zamkn przed nim drzwi na klucz, zdj okulary, ukazujc
przekrwione oczy. Odchrzkn i tym razem ju wyranie powiedzia:
- Posuchaj, Jules ma w szkole mas stresw. Egzaminy, samorzd uczniowski,
podania o stypendia itepe. Nie zachowuje si normalnie. Powinien si oderwa od tego na
kilka dni. Wybierzmy si w czwrk, Jules. Vee, ty i ja, na kemping. Wyjedziemy jutro do
Powder Horn i wrcimy we wtorek po poudniu. Niech si chopak troch wyluzuje.
Kade sowo Elliota brzmiao niewiarygodnie i tak, jakby je sobie przewiczy.
- Sorry, mam ju inne plany.
- To odwoaj. Wszystko przygotuj. Zaatwi namioty, prowiant. Zobaczysz, e
jestem super. Rozerwiesz si jak nigdy.
- Id ju.
Opar si o framug i przybliy do mnie.
- Bd.
Na sekund wyrwa si z pijackiego otpienia i co zowrogiego, chorego zalnio mu
w oczach. Bezwiednie cofnam si o krok. Byam prawie pewna, e ma w sobie dz
zbrodni. I przekonana, e jest winny mierci Kjirsten.
- Id, chyba e mam zadzwoni po takswk. Szarpn drzwiami z tak si, e odbiy
si od ciany.
Chwyci mnie za szlafrok, wywlk na werand i przypar do muru.
- Pojedziesz na ten kemping, czy chcesz, czy nie!
- Puszczaj! - zawoaam, wyrywajc mu si.
- Bo co? Co mi zrobisz? - Przytrzymujc mi ramiona, znw przycisn mnie do muru,
a zaszczekaam zbami.
- Wezw policj - wycedziam jako. Miaam urywany, pytki oddech i wilgotne
donie.
- Zawoasz ich? Nie usysz. Puszcz ci dopiero, jak obiecasz mi wsplny kemping!
- Nora?
Oboje odwrcilimy si w stron sieni, skd dobieg gos mamy. Przytrzymawszy
mnie chwil, Elliot prychn z niesmakiem i w kocu mnie odepchn. Schodzc po schodach
z werandy, obejrza si w p drogi.
- To nie koniec.
Prdko weszam do domu i zamknam drzwi na klucz. Pieky mnie oczy. Tumic
pacz, osunam si na dywanik i przywaram plecami do drzwi.
Na szczycie schodw stana mama, szczelniej owijajc si podomk.
- By zalany. Moe... moe nie panowa nad sob. Jutro bdzie mia wyrzuty
sumienia.
Otworzyam usta i natychmiast je zamknam. Nie miecio mi si w gowie, e Vee
trzyma stron Elliota.
- Musz koczy - uciam. - Pniej pogadamy.
- Skarbie, mog by z tob tak do koca szczera? Wiem, e si przejmujesz tym
gociem w kominiarce. Nie gniewaj si, ale moim zdaniem prbujesz zrzuci to na Elliota
tylko dlatego, e nie chcesz, by to bya sprawka Patcha. Wszystko tak racjonalizujesz, e
mona dosta bzika.
Zatkao mnie.
- Racjonalizuj? To nie Patch przyszed do mnie rano i nie on mn tarmosi.
- Wiesz co? Bez sensu to poruszyam. Zostawmy to, okej?
- Dobrze - odparam sztywno.
- Yyy... co dzisiaj robisz?
Wystawiam gow za drzwi, nasuchujc mamy. Z kuchni dochodziy odgosy
ubijania jajek. Dalsze wtajemniczanie Vee w moje sprawy nie miao sensu, ale czuam si
uraona i za. Chce zna moje plany? Prosz bardzo. Jak si jej nie spodobaj, nic na to nie
poradz.
- Gdy tylko mama wyjedzie na wesele do Old Orchard Beach, wybieram si do
Portland. - Ceremonia zaczyna si o czwartej i biorc pod uwag przyjcie, mama nie
powinna wrci wczeniej ni o dziewitej. Mogabym wic spokojnie spdzi wieczr w
Portland i zdy do domu przed ni. - Poyczyaby mi dodge'a? Lepiej, eby mama nie
zorientowaa si, sprawdzajc licznik.
- O rany. Chcesz szpiegowa Elliota! Pomyszkowa w Kinghorn.
- Chc kupi par rzeczy i zje jak kolacj - odpowiedziaam, przesuwajc
wieszaki.
Wyjam z szafy lekki trykot z dugimi rkawami, dinsy i czapk w biao - rowe
pasy, zarezerwowan na weekendy i dni, kiedy nie chciao mi si czesa.
- A na t kolacj zatrzymasz si w pewnym barze nieopodal szkoy? Tam gdzie
pracowaa Kjirsten... zapomniaam jej nazwisko.
- Niezy pomys - odparam. - Moe.
- A zjesz co w ogle czy od razu wypytasz pracownikw?
- Moe popytam ich o par rzeczy. Wic jak z tym samochodem?
- Jasne, e ci poycz - odpowiedziaa Vee. - Od czego ma si najlepsz przyjacik?
I nawet z tob pojad, chocia ta wycieczka to poraka. Ale najpierw obiecaj, e wybierzesz
si na kemping.
- Niewane. W kocu jest te autobus.
- O feriach pogadamy pniej! - zawoaa Vee do telefonu, zanim zdyam si
rozczy.
Byam w Portland ju kilka razy, ale niezbyt dobrze znaam miasto. Wysiadam z
autobusu uzbrojona w komrk, map i wewntrzny kompas. Wysokie i smuke budynki z
czerwonej cegy przysaniay zachodzce soce, ktre przewitywao zza gstych chmur
burzowych. Ulice kryy si pod baldachimem cienia. Kady sklep mia z przodu werand i
oryginalny szyld nad wejciem. Owietlenie uliczne stanowiy czarne latarnie w ksztacie
kapelusza czarownicy. Minwszy toczne rdmiecie, weszam w zalesion okolic i po
chwili ujrzaam znak wskazujcy prywatn szko Kinghorn. Zza wierzchokw drzew
wyaniay si strzelista katedra i wiea z zegarem.
Idc cay czas chodnikiem, na rogu skrciam w Trzydziest Drug Ulic. Port by
nieopodal, tak e przed oczyma, midzy sylwetami sklepw, raz po raz migay mi
wpywajce statki. W poowie Trzydziestej Drugiej zobaczyam szyld bistra U lepego Joe.
Wyjam z kieszeni pytania i przeczytaam je raz jeszcze. Zgodnie z planem wywiad mia
wyglda jak najmniej oficjalnie. Liczyam, e jeli niby mimochodem porusz temat mierci
Kjirsten w rozmowie z pracownikami, uda mi si dowiedzie czego, co wczeniej umkno
dziennikarzom. Z nadziej, e nie zapomn pyta, ukradkiem wyrzuciam list do
najbliszego kosza na mieci.
Gdy przekroczyam prg bistra, nad drzwiami zadwicza dzwonek.
Podoga bya wyoona to - biaymi pytkami, a boksy miay obicie w kolorze
morskiego bkitu. Na cianach wisiay zdjcia portu. Usiadam niedaleko drzwi i zrzuciam
paszcz.
Podesza do mnie kelnerka w poplamionym biaym fartuszku.
- Mam na imi Whitney - oznajmia skwaszonym tonem. - Witam U lepego Joe.
Dzisiaj polecamy kanapk z tuczykiem i zup z homara. - Przygotowaa dugopis, eby
zanotowa zamwienie.
- lepy Joe? - Marszczc brew, post u kalam palcami o brod. - Zaraz, skd ja znam
t nazw?
- Nie czytasz gazet? Miesic temu pisali o nas cay tydzie. Mielimy te pitnacie
minut sawy...
- A! - udaam, e kojarz. - Faktycznie, pamitam. Morderstwo, prawda? Czy ta
ROZDZIA 21
Tymczasem na zewntrz ochodzio si i zaczo my. Wrd mgy, ktra zawisa
nad ulicami, latarnie pony niesamowitym, trupim blaskiem. Pospiesznie wyszam z bistra,
dzikujc Bogu, e sprawdziam prognoz pogody i zabraam parasolk. Po drodze
widziaam, jak w barach zbieraj si ludzie.
Zbliajc si do przystanku, poczuam na szyi znajome lodowate tchnienie. Jak tej
nocy, kiedy kto zaglda mi przez okno do pokoju, jak w Delphic i wwczas, gdy Vee
wysza z Victoria's Secret w mojej kurtce. Schyliam si. udajc, e zawizuj sznurwk, i
ukradkiem rozejrzaam si wok. Chodnik po obu stronach ulicy by pusty.
Gdy zapalio si zielone wiato, przeszam na druga stron. Przyspieszajc kroku,
wsunam torebk pod rami, pena nadziei, e autobus si nie spni. Skrciwszy w alejk za
jakim barem, minam grupk palaczy i wyszam na ulic rwnoleg. Przebiegam kolejn
przecznic, cofnam si i zrobiam jeszcze koo. Co par sekund ogldaam si za siebie.
Usyszaam warkot autobusu, ktry po chwili wyjecha zza rogu, materializujc si we
mgle. Gdy zwolni przy krawniku, wsiadam. Byam jedyn pasaerk.
Usiadam kilka miejsc za kierowc i zgarbiam si, eby mnie nie widzia. Drzwi si
zamkny i autobus pomkn naprzd. O mao nie westchnam z ulg, gdy w komrce
pojawi si SMS od Vee:
Gdzie jeste?
Portland - odpisaam. - A ty?
Te. Na imprezie z Julesem i Elliotem. Spotkajmy si.
Co robisz w Portland?
Nie czekajc, a odpisze, zadzwoniam do niej. Rozmawia si szybciej, a sprawa bya
powana.
- I jak? - zapytaa. - W nastroju na imprez?
- Mama wie, e bawisz si w Portland z dwoma facetami?
- Nie denerwuj si tak, skarbie.
- Nie wierz, e przyjechaa do Portland z Elliotem! - Ogarno mnie ze przeczucie.
- Wie, e ze mn rozmawiasz?
- Co ty, eby ci zabi?! Nie wie, sorry. Polecia po co z Julesem do Kinghorn i
marzn tu solo. Przydaoby mi si towarzystwo. Ej! - wrzasna na kogo. - Rce przy sobie,
dobra? Przy sobie! Nora? Jestem w dosy nieciekawej okolicy. Pospiesz si, okej?
- Gdzie jeste?
- Czekaj... Wic tak: dom po przeciwnej stronie ma numer 1727. Ulica nazywa si
chyba Highsmith.
- Postaram si by tam jak najszybciej. Ale nie zostan. Wracam do domu i ty
jedziesz ze mn. Niech si pan zatrzyma! - krzyknam do kierowcy.
Przyhamowa i walnam nosem o siedzenie przed sob.
- Ktrdy do Highsmith? - spytaam, kierujc si do przodu.
Kierowca wskaza okna z prawej strony autobusu.
- Na zachd std. Masz zamiar i pieszo? - Zmierzy mnie od stp do gw. Ostrzegam, to niebezpieczna dzielnica.
Piknie.
Przeszam zaledwie kilkadziesit metrw, gdy stao si jasne, e kierowca nie
przesadzi. Krajobraz zmieni si zasadniczo. Ciekawe wystawy zastpiy budynki
zamalowane graffiti przez uliczne gangi. W zakratowanych oknach panowa mrok. Chodniki
giny we mgle jak opustoszae cieki.
Rozleg si jaki stukot i po chwili zobaczyam kobiet pchajc wzek z torbami
mieci. Miaa oczy jak rodzynki, ciemne i paciorkowate, i przygldaa mi si bacznie, niemal
jak drapienik.
- Co my tu mamy? - odezwaa si przez szczerbate zby. Cofnam si ostronie,
przyciskajc do siebie torebk.
- Palto, rkawiczki i adn wenian czapk - wyliczya. Marzyam o liczniutkiej
czapce z weny.
- Dobry wieczr - odchrzknwszy, staraam si, by zabrzmiao to przyjanie. - Moe
mi pani powiedzie, jak daleko std do Highsmith Street?
Zarechotaa.
- T drog wskaza mi kierowca autobusu - dodaam jeszcze mniej pewnie.
- Powiedzia, e do Highsmith tdy? - spytaa, rozdraniona. - Znam drog do
Highsmith, ale jest gdzie indziej.
Na prno liczyam, e rozwinie t myl.
- Mogaby mnie pani pokierowa? - zapytaam.
- Tu mam wszystkie kierunki. - Pukna si w czoo palcem przypominajcym
powyginan, skat ga. - Wszyciutekie.
- Wic ktrdy do Highsmith? - zachciam.
- Za darmo ci nie powiem - zbesztaa mnie nagle. - To bdzie troch kosztowao.
Gdzie jeste?
Zmiana planw - odpisaa. - J i E nie mog znale tego czego. Jedziemy do domu.
Ekranik zalaa czer.
- Pada - oznajmiam Patchowi. - Masz adowark?
- Nie przy sobie.
- Vee wraca do Coldwater. Mgby mnie wysadzi pod jej domem?
Par minut pniej znalelimy si na przybrzenej autostradzie, mknc przez urwisko
nad oceanem. Znaam t okolic. Tu po zachodzie soca woda przybiera barw szarego
bkitu i gdzieniegdzie pojawiaj si na niej refleksy rolin zimozielonych. Teraz, noc, ocean
wyglda jak niezmierzona gadka tafla czarnej trucizny.
- Powiesz mi, co si stao? - spyta Patch.
Wci nie podjam decyzji, czy powinnam mu cokolwiek zdradza. Mogam
opowiedzie, jak kloszardka podstpnie odebraa mi paszcz, a potem zostaa zastrzelona.
Mogam powiedzie, e kule byy chyba przeznaczone dla mnie. Mogam te sprbowa mu
opisa, jak zwoki kobiety tajemniczo rozwiay si w powietrzu.
Przypomniaam sobie wcieke spojrzenie, jakim poczstowa mnie detektyw Basso,
kiedy mu powiedziaam, e kto wama mi si do pokoju. Stwierdziam, e nie znios
widrujcego wzroku i szyderstwa Patcha. A ju na pewno nie teraz.
- Zgubiam si i zagadaa mnie bezdomna. W kocu oddalam jej paszcz... Pocignam nosem i wytaram go wierzchem doni. - Czapk te mi odebraa.
- Co ci tam ponioso? - zapyta Patch.
- Miaam si spotka z Vee na imprezie.
Bylimy w poowie drogi midzy Portland i Coldwater, w bujnie zaronitej,
niezamieszkanej okolicy - gdy raptem spod maski jeepa zacza si dobywa para. Patch
spokojnie przyhamowa i zjecha na pobocze.
- Zaczekaj - powiedzia, wysiadajc. Podnis mask auta i znikn mi z oczu.
Chwil pniej zatrzasn mask. Otarszy rce o spod nie, podszed do mojego okna i
da mi znak, bym je otwara.
- Niestety - rzek krtko - wysiad silnik. Prbowaam zrobi niesychanie mdr
min, ale i tak wiedziaam, e jest bez wyrazu. Patch unis brwi i owiadczy:
- Niech spoczywa w pokoju.
- Nie pojedzie?
- Chyba e go popchamy.
e te musia wygra takiego rzcha.
ROZDZIA 22
Dwadziecia minut pniej przemoknici do suchej nitki stanlimy przed wejciem
do taniego motelu. Gdy brnlimy przez ulew, nie odezwaam si do Patcha nawet sowem i
ociekaam nie tylko wod, ale te... irytacj. Z nieba pyny kaskady deszczu, stwierdziam
wic, e nieprdko wrcimy do jeepa i kombinacja: ja, Patch oraz motel w najbliszym czasie
si nie zmieni.
Gdy weszlimy, zadwicza dzwonek nad drzwiami i recepcjonista wsta gwatownie,
strzepujc z kolan okruszyny chrupek.
- Jaki ma by pokj? - spyta, oblizujc palce z pomaraczowego luzu. - Pastwo
razem?
- M - m - m - musimy skorzysta z telefonu - zaszczekaam w nadziei, e zrozumie
prob.
- Nic z tego. Pozrywao kable. Burza.
- J - j - j - jak to: p - p - p - pozrywao kable? Ma pan komrk? Recepcjonista
spojrza na Patcha.
- Chcemy pokj dla niepalcych - wyjani Patch.
Spiorunowaam go wzrokiem.
- Odbio ci? - powiedziaam bezgonie. Recepcjonista postuka w klawiatur.
- Wszystko wskazuje na to, e mamy... Chwila. Bingo! Apartament dla niepalcych.
- Bierzemy - odpar Patch.
Odwrci si do mnie i kciki jego ust si uniosy. Zmruyam oczy.
W tym momencie mrugny lampy pod sufitem i recepcja pogrya si w ciemnoci.
Chwil stalimy bez ruchu, a wreszcie recepcjonista pogmera koo siebie i zapali potn
latark.
- Naleaem do skautw - poinformowa nas. - W modoci. Czuwaj!.
- W - w - w - wic chyba ma pan komrk? - zapytaam.
- Miaem. Dopki byo mnie sta na rachunki. - Wzruszy ramionami. - A mama jest
strasznie skpa.
Mama? Go mia koo czterdziestki. Ale nic tym si przejam, tylko myl, co zrobi
moja mama, gdy po powrocie z przyjcia nie zastanie mnie w domu.
- Jak chcecie paci? - zapyta recepcjonista.
- Gotwk - odpowiedzia Patch. Kiwajc gow, recepcjonista zachichota.
wiruj. mier kloszardki musiaa by tylko halucynacj tak jak blizny Patcha.
Patch zakrci wod i wyszed z azienki w samych dinsach, ktre opady mu na
biodra. Nie zgasi wiecy i zostawi szeroko otwarte drzwi. Pokj wypenio rozproszone
wiato.
Sdzc po wygldzie, regularnie uprawia jogging i podnosi ciary. Tak piknego
ciaa nie sposb zbudowa bez morderczej pracy. Nagle poczuam si nieswojo, eby nie
powiedzie mikko.
- Po ktrej stronie chcesz spa?
- Yyy...
Chytry umieszek.
- Zdenerwowana?
- Nie - odparam, starajc si, by w tych okolicznociach zabrzmiao to pewnie. A
okolicznoci byy takie, e kamaam jak z nut.
- Fatalny z ciebie kamczuch - powiedzia z umiechem. - Najgorszy, jakiego znam.
Wziam si pod boki, komunikujc: Sucham?.
- Chod. - Unis mnie z podogi.
Niedawna nadzieja na opr rozwiaa si momentalnie. Jeszcze dziesi sekund tej
bliskoci i mj system obronny legnie w gruzach.
Na cianie - za Patchem - wisiao lustro. Spostrzegam poyskujce na plecach blizny
w ksztacie odwrconego V.
Struchlaam. Nie udao mi si odpdzi wizji szram mruganiem oczu - istniay
naprawd.
Bez namysu objam go i pogadziam rk po plecach. Po lewej stronie pod palcami
wyczuam blizn.
Patch napi si pod dotykiem. Zadraa mi rka. Dopiero po chwili dotaro do mnie,
e nie tylko ona. Caa si trzsam.
Wessaa mnie jakby mikka, czarna rynna - i wszystko pociemniao.
ROZDZIA 23
Staam na dolnym poziomie Bo's Arcade, odwrcona plecami do ciany, twarz do
stow bilardowych. Z gonikw rozbrzmiewaa piosenka Stevie Nicks o biaoskrzydej
gobicy i dobieganiu siedemnastki. Nikogo nie zdziwio, e pojawiam si znikd.
Nagle przypomniaam sobie, e stoj tylko w majtkach i koszulce. Nie jestem
specjalnie prna, ale eby stan prawie naga w tumie zoonym z samych facetw i nie
wywoa adnej reakcji? Co si nie zgadzao. Uszczypnam si. Byam jak najbardziej
ywa. Machajc rk, by rozpdzi kby dymu z cygar, po drugiej stronie sali spostrzegam
Patcha. Siedzia wycignity przy stole do pokera i przyciska do piersi karty.
Bosa, ruszyam w jego kierunku, krzyujc rce, by osoni biust.
- Moemy pogada? - syknam mu do ucha.
Mj gos zabrzmia niespokojnie. Nic dziwnego, biorc pod uwag, e nie miaam
bladego pojcia, jak znalazam si w Bo's Arcade. Przecie dopiero co byam w motelu.
Patch rzuci kilka etonw na stos porodku stou.
- Moe teraz?! - powiedziaam. - To pilne... - urwaam, zauwaywszy kalendarz na
cianie. Pokazywa sierpniow dat sprzed omiu miesicy, tu przed rozpoczciem mojego
drugiego roku w szkole. Dugo przed poznaniem Patcha. Stwierdziam, e to pomyka, e kto
nie pozrywa kartek, ale te zastanowio mnie, dlaczego kalendarz jest tam, gdzie by
powinien, a ja nie.
Przysunam sobie krzeso od stolika obok i usiadam przy Patch u.
- Ma w rku pitk i dziewitk pik, asa kier... - zorientowaam si, e nikogo to nie
ciekawi. Nie, zaraz. Nikt mnie nie widzi!
Na schodach rozleg si odgos cikich krokw. Po chwili ujrzaam kasjera, ktry
chcia mnie wyrzuci, gdy byam tu pierwszy raz.
- Kto na grze chce z tob gada - oznajmi Patchowi. Patch unis brwi w niemym
pytaniu.
- Nie chce poda nazwiska - rzek przepraszajco kasjer. - Pytaem j kilka razy.
Mwiem, e jeste zajty gr, ale nie chciaa odej. Jak chcesz, to j wywal.
- Nie, przylij j tu.
Patch wyoy karty, zebra etony i wsta.
- Kocz.
Podszed do stou najbliej schodw i oparszy si o niego, wsun rce do kieszeni.
ROZDZIA 24
Leaam na plecach. Koszulka nasikna od spodu wilgoci trawy, ktrej dba kuy
mnie w nagie ramiona. Na niebie, jak biaa drzazga, szeroko umiecha si pksiyc. Cisz
zakcay tylko odgosy grzmotw w dali.
Zamrugaam kilka razy, eby przyzwyczai wzrok do nikego wiata. Obracajc
gow, zobaczyam jakie pogite gazki... Wolno podniosam si z ziemi. Poczuam
przypyw ez na widok pary ciemnych oczodow, ktre patrzyy na mnie znad kupki gazi.
Przez chwil nie wiedziaam, z czym mi si to kojarzy, gdy nagle mnie olnio. Obok mnie
lea trup.
Czogajc si do tyu, natrafiam stopami na elazne ogrodzenie i wtedy przypomniao
mi si, co robiam przed chwil. Dotykaam blizn Patcha. Czyli musiaam si znajdowa w
koleinach jego pamici.
W ciemnociach usyszaam cichy piew. Gos, mski, by dziwnie znajomy.
Odwrciwszy si w stron, z ktrej dochodzi, zobaczyam we mgle dugi labirynt nagrobkw
wygldajcych jak kostki domina. Na jednym z nich kuca Patch, mimo nocnego chodu
ubrany tylko w lewisy i granatowy T - shirt.
- Wzie fuch z trupami? - odezwa si znajomy glos. Szorstki i gboki, z
irlandzkim akcentem... Naprzeciw Patcha sta oparty o nagrobek Rixon i przyglda mu si
spode ba. Przesun kciukiem po dolnej wardze. - Niech zgadn. Masz zamiar wej w
martwe ciao? Pomyl - po krci gow - robaki wijce si w twoich oczodoach... i nie
tylko... To chyba lekka przesada.
- Jak ja lubi, gdy jeste w pobliu. Wszdzie widzisz pozytywy.
- Dzi pocztek cheszwanu - odpowiedzia Rixon. - Po co si wczysz po
cmentarzach?
- Myl.
- Mylisz?
- Uywam umysu, by podj suszn decyzj. Kciki warg Rixona uniosy si lekko.
- Boj si o ciebie. Pora si std zbiera. Chodmy. Chauncey Langeais i Barnabas
czekaj. O pnocy ksiyc zmieni faz. Przyuwayem w okolicy pewn panienk zamrucza jak kot. - Wiem, e wolisz rude, ale ja blondynki, a ta wci robi do mnie oko i jak
ju raz wejd w ciao, to... sam wiesz. - Widzc, e Patch nie reaguje, doda: - Odjo ci
rozum. Musimy i. Przysiga wiernoci Chauncey a, nic ci to nie mwi? Posuchaj. Jeste
upadym anioem i zwykle nic nie czujesz. Ale dzisiaj to si zmieni. Dostae od Chaunceya
kolejne dwa tygodnie. Pamitaj, e nie darowa ci ich chtnie.
Patch zmierzy go wzrokiem.
- Co wiesz o Ksidze Henocha?
- Tyle, co kady anio: prawie nic.
- Pono zawiera histori o upadym aniele, ktry sta si czowiekiem.
Rixon zgi si wp ze miechu.
- Oszalae? - Wycign donie jak otwart ksik. - Ksiga Henocha to bajka dla
dzieci. I to chyba nieza. Momentalnie zasypiasz.
- Musz mie ludzkie ciao.
- Lepiej ciesz si z dwch tygodni w ciele Nefila. Bycie pczowiekiem nie jest znw
takie najgorsze. Chauncey ju nie cofnie tego, co si stao. Zoy przysig, wic musi jej
dopeni. Tak jak w zeszym roku. I w poprzednim...
- Dwa tygodnie to za mao. Chc zosta czowiekiem. - Zacite spojrzenie Patcha
znw rozbawio Rixona.
Rixon przeczesa rk wosy.
- Ksiga Henocha to bujda. Jestemy upadymi anioami, a nie ludmi, ktrymi nigdy
nie bylimy i nigdy nie bdziemy. Koniec pieni. Przesta si wygupia, tylko pom mi si
dosta, do Portland. - Odchyliwszy gow, spojrza na atramentowe niebo.
Patch zeskoczy z nagrobka.
- Zostan czowiekiem.
- Tak, stary, jasne, jasne.
- Wedug Ksigi Henocha musz zgadzi swojego wasala. Musz zabi Chaunceya.
- Nie - odpar ze zniecierpliwieniem Rixon. - Musisz nim zawadn. Wstpi w jego
ciao. Nie chc ci psu humoru, ale Chaunceya nie zabijesz. Nefil nie umiera nigdy. Nie
zawadnby nim, gdyby mg go zgadzi, pomylae o tym?
- Jeli go zabij, stan si czowiekiem i nie bdzie to konieczne.
Rixon rozmasowa kciki oczu koo nosa, tak jakby poczu, e jego argumenty nie
daj nic, oprcz blu gowy.
- Gdybymy tylko byli zdolni zabija Nefilw, ju dawno znalazby si na to sposb.
Wybacz, ale jak zaraz nie przytul tej panienki, bd mia udar mzgu, nie wspominajc o
innych czciach...
- S dwie opcje - rzek Patch.
- Hm?
- Ocali ludzkie ycie i zosta anioem strem albo zgadzi Nefila - wasala i sta si
czowiekiem.
- Te rewelacje to te z Ksigi?
- Odwiedzia mnie Dabria.
Wyranie zdumiony Rixon znowu parskn miechem .
- Twoja psychotyczna eks? C ona tu robi? Spada? Stracia skrzyda, h?
- Przysza tu, aby mi powiedzie, e jeli ocal ludzkie ycie, odzyskam skrzyda.
Rixon wybauszy oczy.
- Skoro jej ufasz, twoja wola. Bycie strem nie jest takie ze. Ochranianie
miertelnika bywa... cakiem fajne. Zaley, kogo ci przydziel.
- A gdyby ty mia wybiera? - zapyta Patch.
- To by zaleao od mojego stanu. Musiabym si zala... albo straci rozum. - Nie
wzbudziwszy wesooci Patcha, Rixon doda z powag: - Ja bym nie wybiera, bo nie wierz
Ksidze. Na twoim miejscu skaniabym si do strowania. Sam zreszt teraz si nad tym
zastanawiam. Tyle e niestety nie znam czowieka na skraju mierci.
- Ile forsy daoby si zarobi przed pnoc? - Po chwili milczenia spyta Patch, jakby
chcc pozby si tej myli.
- Karty czy boks?
- Karty.
Rixonowi rozbysy oczy.
- Miczaku! Zaraz ci poka, kto tu rzdzi. - Zapa go za szyj i chcia przyblokowa
okciem, ale Patch zbi go z ng i zaczli si okada. - Dobra! Dobra! - zawoa Rixon,
podnoszc rce na znak, e si poddaje. - To, e nie czuj grnej wargi, nie znaczy, e chc
spacerowa do biaego rana z rozwalon. - Mrugn. - Odstraszaoby to panny.
- A siniec przycignie?
Rixon pomaca si pod oczami.
- O rany! - Przyoy Patchowi pici.
Zsunam palec z blizny Patcha. Pieka mnie skra na karku i serce walio jak szalone.
Spojrza na mnie niepewnie.
Musiaam pogodzi si z faktem, e to nie najlepszy moment, aby posuy si logik.
A moe powinnam co w sobie przekroczy? Nie stosowa si do zasad. Przyj niemoliwe.
- A wic na sto procent nie jeste czowiekiem - powiedziaam. - Tylko upadym
anioem. Zoczyc.
Rozbawio go to.
ROZDZIA 25
Po wyjciu Patcha zaoyam na drzwi acuch. Przesunam pod nie krzeso i
przyblokowaam klamk. Sprawdziam te zamki w oknach. Nie miaam pojcia, czy
ochroni mnie przed Dabria - nie wiedziaam nawet, czy chce mi zrobi krzywd - uznaam
jednak, e lepiej nie ryzykowa. Po paru minutach krcenia si po pokoju sprawdziam
telefon, ale wci nie dziaa.
Mama na pewno mnie zabije!
Bez jej wiedzy wymknam si z domu i pojechaam do Portland. Ciekawe, jak teraz
wytumacz sytuacj ja i Patch w motelu. W najlepszym razie da mi szlaban do koca tego
roku. Nie! Moe zechcie rzuci prac i zatrudni si gdzie na miejscu. A wtedy
musiaybymy sprzeda dom i straciabym resztk wizi z tat.
Bodaj po kwadransie wyjrzaam przez dziurk od klucza. Mrok. Odryglowaam drzwi
i gdy ju miaam je uchyli, rozbyso za mn wiato. Odwrciam si jak w obdzie,
mylc, e to moe Dabria, ale pokj by cichy i pusty, tyle e wczyli prd.
Otworzyam drzwi z gonym trzaskiem i wyszam na korytarz. Krwistoczerwony
kiedy dywan by mocno wy wiechtany i cay w niezidentyfikowanych ciemnych plamach.
Bye jak pomalowane ciany obaziy z farby.
Kierujc si zielon neonow strzak wyjcie, przeszam w gb korytarza i na
kocu skrciam. Gdy tylko pod drzwiami zatrzyma si samochd, niemal jednym susem
wskoczyam na miejsce obok kierowcy.
Kiedy Patch podjecha pod dom, wewntrz nie palio si ani jedno wiato. Ogarnita
poczuciem winy, pomylaam, e mama pewnie jedzi teraz po okolicy i prbuje mnie
znale. Deszcz usta i pobocze przysonia mga, zawisajc na krzewach jak wosy anielskie.
Drzewa wzdu podjazdu byy powyginane i niemal bezksztatne od cigych wiatrw z
pnocy... Po zmroku nieowietlony dom to co wyjtkowo niemiego, ale nasz - z wskimi
oknami, krzywym dachem, zabudowan werand i krzakami ostryn - wyglda wrcz jak
nawiedzony.
- Przejd si po domu - powiedzia Patch, wysiadajc.
- Mylisz, e jest tu Dabria?
- Nie, ale nie zawadzi sprawdzi.
Czekaam w jeepie. Par minut pniej Patch stan w drzwiach od frontu.
- Droga wolna - oznajmi. - Pojad do szkoy, przeszukam jej gabinet i zaraz wracam.
- Nie udawaj. Skoro wiesz, kim jestem, wiesz, o co mi chodzi. Chc, by odzyska
skrzyda. Jest mu pisane by przy mnie, a nie y na ziemi. Popeni bd, ktry ja naprawi owiadczya pewnie i stanowczo.
Wstaa i ruszya w moj stron.
Wycofaam si par krokw, zastanawiajc si. jakby odwrci jej uwag i dokd
ucieka. Mieszkaam w tym domu od szesnastu lat. Znaam cay jego rozkad, najmniejsz
szczelin i kryjwk. W nagym olnieniu przyszed mi do gowy genialny plan. Dotknam
plecami kredensu.
- Patch nie wrci do mnie, pki yjesz... - powiedziaa Dabria.
- Zdaje si, e przeceniasz jego uczucie do mnie - stwierdziam, e dobrze bdzie
zbagatelizowa to, co nas czy, bo Dabria kieruje przede wszystkim zaborczo.
Umiechna si z niedowierzaniem.
- Sdzisz, e to uczucia tego typu? Wic cay czas mylaa, e... - parskna. - On nie
jest tu z mioci. Chce ci zabi.
Pokrciam gow.
- Na pewno tego nie zrobi. Przybraa surowy wyraz.
- Aha, skoro tak sdzisz, to wiedz, e jeste kolejn dziewczyn, ktr uwid, by
uzyska to, czego chce. Ma do tego spory talent - dodaa chytrze. - Zreszt nawet ode mnie
wydoby twoje imi. Wystarczyo municie... Ulegam mu i zdradziam, e czeka ci mier.
Dobrze wiedziaam, o czym mwi. Byam przy tym.
- I teraz to samo robi z tob - cigna Dabria. - Zdrada boli, prawda?
Wolno pokrciam gow.
- Nie...
- Planuje zoy ci w ofierze! - wybuchna. - Widzisz to znami? - Dziabna mnie
palcem w nadgarstek. - Oznacza, e jeste potomkini Nefila. I to nie byle kogo, tylko wasala
Patcha, Chaunceya Langeaisa.
Zerknam na blizenk i przez upiorny moment byam gotowa jej uwierzy. Ale takie
numery to nie za mn.
- Jest takie wite pismo, Ksiga Henocha - powiedziaa. - Podaje ono, e upady
anio moe zgadzi swojego wasala, powicajc ktr z jego eskich potomki... Nadal
uwaasz, e Patch ci nie zabije? A czego pragnie najbardziej? Gdy zoy ci w ofierze, stanie
si czowiekiem. Speni swoje marzenia i ju nigdy nie wrci ze mn do domu.
Wyja duy n z drewnianego stojaka.
- I dlatego musz si ciebie pozby. Wszystko wskazuje na to, e nie omyliam si w
przeczuciach. Zginiesz.
- Patch zaraz wrci. - Zrobio mi si niedobrze. - Moe bycie to jeszcze obgadali?
- Uwin si szybko - cigna. - Jako anio mierci przenosz istnienia w zawiaty.
Gdy tylko skocz, twoja dusza znajdzie si po tamtej stronie. Niczego si nie obawiaj.
Chciaam krzycze, ale gos u wiz mi w gardle. Weszam midzy kredens a st.
- Skoro jeste anioem, to gdzie podziaa skrzyda?
- Do pyta. - Zniecierpliwiona ruszya w moj stron.
- Kiedy opucia niebo? - zagraam na zwok. - Przed kilkoma miesicami, prawda?
Chyba si zorientowali, e dugo ci nie ma?
- Ani kroku dalej - warkna, podnoszc n, ktry zalni srebrem.
- Przysporzysz Patchowi masy kopotw - powiedziaam, nie do koca pewnie. Dziwi si, e masz mu za ze, i wykorzystuje ci dla swoich celw. Dziwi mnie te, e tak
si upierasz, by odzyska skrzyda. Czy po tym, co ci zrobi, nie cieszysz si, e go
wypdzono?
- Zostawi mnie dla marnej miertelniczki! - ucia z ogniem w oczach.
- Wcale nie. Niezupenie. Upad...
- Upad, bo zapragn by czowiekiem tak jak ona! Przecie mia mnie! Mia mnie,
rozumiesz?! - Szyderczy miech nie ukry furii ani alu. - Z pocztku byam za, cierpiaam...
Robiam co w mojej mocy, by o nim zapomnie. Ale gdy archanioowie odkryli, e naprawd
chce zosta czowiekiem, przysali mnie tu, bym go nakonia do zmiany decyzji.
Przyrzekaam sobie, e ju nigdy mnie nie skrzywdzi, ale to nic nie dao.
- Dabrio... - zaczam delikatnie.
- Nie przeszkodzio mu nawet to, e dziewczyna powstaa z ziemskiego prochu!!!
Wszyscy tu jestecie samolubni i odraajcy! Wasze ciaa s dzikie i nieokieznane. Raz unosi
was rado, za chwil pogracie si w rozpaczy! aosne! Czego podobnego nie zaznaje
aden anio! - W gecie penym blu otara zy z twarzy. - Spjrz tylko! Prawie nad sob nie
panuj! Za dugo ju si nurzam w tym ludzkim plugastwie!
Odwrciam si i wybiegam z kuchni, przewracajc na jej drodze krzeso. Pognaam
w gb korytarza... I znaa zam si w puapce. Dom mia dwa wyjcia: od frontu, dokd
Dabria szybko dotaraby na skrty przez salon, i tylne, od strony jadalni, ktre zablokowaa.
Poczuam silne pchnicie i upadam na podog, na brzuch. Kiedy obrciam gow Dabria unosia si w powietrzu metr nade mn, w olepiajcym biaym blasku, z
wycelowanym we mnie noem.
Bez namysu z caej siy kopnam j w przedrami. Upucia n. Ledwie si
Przez otwory w szafie zobaczyam, jak do pokoju wchodzi mroczna posta. wiato
byo sabe, a pole widzenia prawie adne, wic nie widziaam szczegw. Posta rozsuna
aluzje i wyjrzaa przez okno. Dotkna skarpetek i bielizny w otwartej szufladzie. Wzia z
toaletki srebrny grzebie, obejrzaa go i odoya na miejsce. Gdy skierowaa si do szafy,
poczuam, e robi si gronie.
Poszukaam pod nogami jakiej broni. Niechccy strciam z pki stos pude z butami
i zaklam pod nosem. Kroki si zbliyy.
Gdy szafa si otworzya, rzuciam na olep butem, pniej drugim.
Patch te cicho zakl i odebrawszy mi trzeci but, cisn go za siebie. Pomg mi si
podnie i wyj z szafy. Nim z ulg zarejestrowaam, e to on, a nie Dabria, przycign
mnie do siebie i wzi w ramiona.
- Zdrowa i caa? - mrukn mi do ucha.
- Jest tu Dabria - odszepnam. bliska paczu. Trzsy mi si kolana i gdyby nie jego
ucisk, dawno bym upada. - Pali dom.
Wsun mi w do kluczyki.
- Postawiem auto na ulicy. Wsid, zabezpiecz drzwi, jed do Delphic i czekaj tam
na mnie.
Unis mi podbrdek i popatrzy w oczy. Pocaowa mnie w usta i napeni arem.
- Co chcesz zrobi? - spytaam.
- Zaj si Dabria.
- W jaki sposb?
Posa mi spojrzenie: Czy to takie wane? W dali rozlegy si odgosy syren. Patch
wyjrza przez okno.
- Zadzwonia na policj?
- Mylaam, e to Dabria...
Ruszy do drzwi.
- Dorw j. Jed do Delphic i czekaj, a przyjad.
- A poar?
- Policja si tym zajmie.
Zacisnam palce na kluczykach. Mj mzg znowu nie wiedzia, na co si
zdecydowa. Chciaam ucieka z domu, byle dalej od Dabrii, i spotka si z Patchem, ale nie
dawaa mi spokoju myl, e Patch ma mnie zoy w ofierze, by sta si czowiekiem.
Dabria wcale nie powiedziaa tego mimochodem, ani te eby mnie do niego zrazi.
Jej sowa zabrzmiay chodno i powanie - i rwnie na serio prbowaa mnie wykoczy,
ROZDZIA 26
Bya ostatnia niedziela przed feriami i w kinie kbiy si tumy. Stanam w kolejce
po bilet, co chwila sprawdzajc, czy kto mnie nie ledzi. Jak dotd nie spostrzegam niczego
niepokojcego, a w cisku trudno by byo mnie wypatrzy. Stwierdziam, e Patch zajmie si
Dabria, wic nie ma si czym martwi, ale czujno jeszcze nikomu nie zaszkodzia.
W gbi serca to nie Dabria niepokoia mnie najbardziej. Prdzej czy pniej Patch
zorientuje si, e nie ma mnie w Delphic... Wziwszy pod uwag ostatnie wydarzenia, nie
powinnam robi sobie zudze, e mog si przed nim dugo chowa. Wiedziaam, e gdy si
znw zobaczymy, bd musiaa zada mu przeraajce pytanie... Nie! Strach ogarnia mnie na
sam myl o tym, co usysz. Bo w otchani mzgu zakiekowaa wtpliwo, czy sowa
Dabrii o jego przeistoczeniu si w czowieka nie s prawd.
Podeszam do okienka. Seans o dziewitej trzydzieci wanie si zacz.
- Jeden na Ofiar prosz - powiedziaam bez namysu.
Od razu uderzya mnie upiorna ironia tytuu. By si tym duej nie zajmowa,
wygrzebaam z kieszeni drobne banknoty i gar monet. Podaam je kasjerce, w nadziei, e
wystarcz.
- O Jeeezu! - Spojrzaa na rozsypany bilon. Znaam j ze szkoy. Chodzia do starszej
klasy, Kaylie czy Kylie. - Bardzo ci dzikuj - dodaa. - Jakby nie byo kolejki.
Ludzie za mn poparli j zgodnym chrem.
- Rozbiam wink - odparam, silc si na ironi.
- Co ty powiesz. I to wszystko? - Westchna przecigle, segregujc bilon na
dwudziestopicio - , dziesicio - , picio - i jednocentwki.
- Jasne.
- Aaa tam! I tak le mi pac. - Zgarna monety do szuflady i podaa mi bilet. Wiesz, jest te co takiego, jak karta kredytowa...
Wziam bilet.
- Zauwaya tu dzi moe Vee Sky?
- Vee jak?
- Vee. Drugoklasistka. Bya z Elliotem Saundersem. Kaylie - albo Kylie wybauszya oczy.
- Nie widzisz, jaki tu tok? Mylisz, e mam czas wszystkich zapamita?
- Niewane. - Skierowaam si do wejcia.
- Myl, e ci nie widz, prawda? - zapytaam Patcha, pod wraeniem mocy, z ktrej
korzysta tak przewrotnie.
Umiechn si lekko.
- Rany boskie! - wykrzykna tamta, wznoszc rce w gr. Z furi zmierzya
wzrokiem faceta i warkna: - Zrb co!
- Spokj. - Go pokaza ekran. - To jest kino. Napij si. - Chcia mi poda puszk.
Zerwaam si do wyjcia. Czuam, e Patch idzie za mn, niepokojco blisko, ale mnie
nie dotyka. Pilnowa mnie tak, dopki nie wyszlimy z sali.
Za drzwiami wzi mnie pod rami i poprowadzi przez foyer do damskiej toalety.
- Co ty? - zapytaam. - Masz obsesj ubikacji? Wepchn mnie do rodka, zamkn
drzwi na zasuw i opar si o nie. Mia tak min, jakby zaraz chcia mnie stuc na kwane
jabko.
Oparta o umywalk, wczepiam si w jej brzeg palcami.
- Zocisz si, bo nie pojechaam do Delphic. - Uniosam drce rami. - Ciekawe, po
co miaabym to robi? Jest niedziela i park wkrtce zamkn. Czemu chciae mnie cign
do ciemnego, prawie opustoszaego lunaparku?
Zbliy si tak, e zobaczyam pod czapk jego czarne oczy.
- Dabria mwia, e musisz zoy mnie w ofierze, aby odzyska skrzyda.
Chwil milcza.
- I mylisz, e zrobibym to? Przeknam lin.
- A wic to prawda? Nasze oczy si spotkay.
- To musi by wiadoma ofiara. Samo pozbawienie ci ycia nic nie da.
- I to ty musiaby mnie zabi?
- Nie, ale prawdopodobnie jako jedyny wiem, jakby si to skoczyo, i jako jedyny
podjbym t prb. Dlatego przeniosem si do twojej szkoy. Musiaem si do ciebie
zbliy. Potrzebowaem ci i dlatego wkroczyem w twj wiat.
- Dabria mwia, e si w kim zakochae. - Znowu to paskudne ukucie zazdroci.
Rozmowa nie powinna dotyczy mnie, tylko jego. To miao by przesuchanie. - Co si stao?
Desperacko liczyam, e co mi wyjani, ale wzrok mia chodny.
- Zestarzaa si i umara.
- Pewnie byo ci ciko - od warknam.
Odczeka par sekund. A si wzdrygnam od jego surowego tonu.
- Chcesz, ebym wyzna prawd, prosz bardzo. Dowiesz si o wszystkim. Kim
jestem i co zrobiem. Z detalami. Zdradz ci wszystko, ale musisz pyta. Musisz tego chcie,
by zrozumie, kim byem wtedy, a kim jestem teraz. Jestem zy. - Przeszy mnie spojrzeniem
pozbawionym blasku. - A byem znacznie gorszy.
Ignorujc ucisk w odku, powiedziaam:
- Wic mw.
- Kiedy si poznalimy, byem jeszcze anioem. Momentalnie poczuem podanie.
Ogarno mnie szalestwo. Wiedziaem tylko, e zrobi co w mojej mocy, by si do niej
zbliy. Obserwowaem j jaki czas, a pniej ubzduraem sobie, e jeli zejd na ziemi i
posid ludzkie ciao, wypdz mnie z nieba i stan si czowiekiem. Problem w tym, e nie
wiedziaem o cheszwanie. Przybyem tu pewnej sierpniowej nocy, ale nie mogem posi
ciaa. W drodze powrotnej do nieba zatrzyma mnie zastp aniow mcicieli i odar ze
skrzyde. Wyrzucili mnie... Natychmiast zrozumiaem, e co jest nie w porzdku. Patrzc na
ludzi, pragnem jednego: by znale si w ich ciele. Odarli mnie z mocy, staem si istot
bezbronn, godn poaowania. Nie czowiekiem, lecz upadym anioem. Dotaro do mnie, e
w jednej chwili wyzbyem si wszystkiego. Znienawidziem si za to. - Patrzy tak
przenikliwie, e poczuam si przezroczysta. - Ale gdyby nie upadek, nie pozna bym ciebie.
Od sprzecznych emocji zaczam si dusi. Tumic pacz, przystpiam do
kontrofensywy.
- Wiem od Dabrii, e znami wiadczy o pokrewiestwie z Chaunceyem. Czy to
prawda?
- Chcesz odpowiedzi?
Sama nie wiedziaam, czego chc. Mj wiat zmieni si nagle w jeden wielki art,
ktrego puent miaam pozna ostatnia. Nie byam jak tam zwyk, przecitn Nor Grey,
tylko potomkini istoty nadprzyrodzonej. W dodatku serce pkao mi od uczu do mrocznego
anioa.
- Od czyjej strony? - zapytaam wreszcie.
- Ojca.
- Gdzie jest teraz Chauncey? - Mimo pokrewiestwa wolaabym, eby by daleko. Jak
najdalej ode mnie, ebym nie musiaa czu z nim adnej wizi.
Czubki jego butw dotkny moich teniswek.
- Nie powiem ci, Noro. Nie zabijam osb, ktre s dla mnie wane. A ty jeste
najwaniejsza.
Serce podskoczyo mi nerwowo. Nacisnam rkami jego brzuch, tak twardy, e nawet
nie drgn. Broniam si bez sensu, bo teraz nie uratowaaby mnie nawet wysoka siatka pod
napiciem.
- Za co?!
- Za cay ten wieczr!
Za to, e za nim szalaam, wiedzc, e nie mog. Potwr! By tak zy, e a cudowny,
co mnie kompletnie zbio z pantayku.
Kto wie, czy nie daabym mu w szczk, gdyby nie chwyci mnie za rce i nie
przypar do ciany. Po chwili przygarn mnie jeszcze bliej.
- Nie oszukujmy si. Noro, pragniesz mnie... - wyranie mwi serio. - Tak samo, jak
ja ciebie.
Przywar do mnie ustami. I nie tylko. Zetknlimy si w kilku strategicznych punktach
ciaa, ale wyrwaam mu si, uruchamiajc jako sil woli.
- Nie skoczyam. Co si stao z Dabria?
- To ju zaatwione.
- Mianowicie?
- Planowaa ci zabi, wic po tym na pewno nie zachowaaby skrzyde. W drodze
powrotnej do nieba zostaaby ich pozbawiona przez aniow mcicieli. I tak by do tego
doszo, ale przyspieszyem spraw.
- Znaczy... zostaa odarta?
- Rozlatyway si ju, miay cienkie, popkane pira. Gdyby zostaa na ziemi troch
duej, kady anio bez trudu poznaby, e upada. Nawet nie musiaem si do tego specjalnie
przyczynia.
Wyprzedziam jego nastpny ruch.
- Czy dalej bdzie mi uprzykrzaa ycie?
- Tego nie wiem.
Byskawicznie unis brzeg mojego swetra. Przygarn mnie do siebie. Musn
kciukami skr ppka. W jednej chwili przenikny mnie chd i gorco.
- Spokojnie daaby jej rad - rzek Patch. - Widziaem was w akcji i stawiam na
ciebie, Aniele. Pokonaaby j bez mojej pomocy.
- A niby w czym miaby mi pomaga?
Rozemia si. Mikko, z tumionym podaniem. Oczy mu zabysy, utkwione tylko
we mnie. Umiecha si jak lis... tylko jako agodniej. Co zaigrao wok mojego ppka i
przesuno si w d.
- Drzwi s zamknite - powiedzia. - A my mamy jeszcze co do zaatwienia.
Moje ciao najwyraniej przejo kontrol nad logik. Prawd powiedziawszy zdawio j zupenie.
Przesunam rce po torsie Patcha i mocno objam go za szyj. Zapa mnie za biodra
i unis, a ja owinam go nogami w pasie. Puls rozsadza mi gow, ale co tam! Wycisnam
na jego wargach pocaunek, uniesiona smakiem jego ust, dotykiem doni, na granicy
wybuchu, eksplozji poraonych zmysw...
Raptem w kieszeni zadzwonia mi komrka. Zdyszana, przy drugim dzwonku
odsunam si od niego.
- Nagra ci si - szepn.
Podwiadomie czuam, e nie mog nie odebra. Nie pamitaam tylko czemu...
Pocaunek Patcha sprawi, e wyparoway ze mnie resztki niepokoju. Wypltawszy si z
obj, odwrciam gow, by nie spostrzeg niezbyt ciekawego efektu spotkania z jego
wargami. W duchu krzyczaam z rozkoszy.
- Halo? - Zdoaam oprze si pokusie starcia z ust rozmazanego byszczyka.
- Hej, skarbie! - odezwaa si Vee. Poczenie byo fatalne, co strasznie przerywao. Gdzie jeste?
- A ty?! Jeszcze z Julesem i Elliotem? - Zakryam doni ucho, by j lepiej sysze.
- W szkole. Wamalimy si - odpara tonem niegrzecznego dziecka. - Chcemy si
pobawi w chowanego, ale do jednej druyny brakuje nam ludzi. Znasz moe... czwart
osob, ktra by do nas doczya?
W tle rozleg si jaki bekot.
- Elliot mwi, e jak nie zostaniesz jego partnerk... zaraz... Co? - spytaa w
przestrze. Oddaa komrk Elliotowi.
- Nora? Zabaw si z nami. A jak nie, to wiedz, e na drzewie w pewnym znanym
miejscu jest ju wycite imi Vee.
Ogarna mnie fala lodu.
- Halo? - krzyknam ochryple. - Elliot? Vee? Jestecie tam?
Ale nikt ju si nie odezwa.
ROZDZIA 27
- Z kim rozmawiaa? - spyta Patch.
Nie mogc opanowa drenia, wydukaam wreszcie:
- Vee wamaa si do szkoy z Julesem i Elliotem. Chc, ebym przyjechaa. Czuj, e
jak nie pojad, Elliot co jej zrobi. - Podniosam wzrok. - Pewnie i tak j skrzywdzi, nawet
jeli si zjawi.
Patch skrzyowa ramiona.
- Elliot?
- Tydzie temu znalazam w bibliotece artyku... Przesuchiwali go w sprawie
zabjstwa w jego dawnej szkole, w Kinghorn. Przyszed do sali komputerowej i zobaczy, jak
to czytam. Od tej pory wyczuwam od niego z energi. Potworn. Chyba nawet wama mi
si do pokoju, eby wykra artyku.
- Co jeszcze?
- Zamordowana bya jego dziewczyn. Zostaa powieszona na drzewie. A teraz Elliot
powiedzia, e jak do nich nie docz, to na drzewie w pewnym znanym miejscu jest ju
wycite imi Vee.
- Wiem ktry to. Tupeciarz, troch agresywny, ale nie wyglda na morderc. - Patch
pogmera mi w kieszeni i wycign kluczyki jeepa. - Pojad sprawdzi, co si tam dzieje.
Zaraz wracam.
- Zadzwomy na policj. Pokrci gow.
- Chcesz, eby posadzili Vee za naruszenie dobra publicznego i tak dalej? A Jules?
Co to za jeden?
- Kumpel Elliota. By w salonie gier, gdy si spotkalimy.
Zmarszczy czoo.
- Dziwne, na pewno bym go zapamita.
Otworzy przede mn drzwi. W holu str w czarnych spodniach i firmowej bordowej
koszuli zmiata rozsypany popcorn. Na widok wychodzcego z damskiej toalety Patcha
obejrza si dwa razy. Brandt Christensen. Kolega z angielskiego. W zeszym semestrze
pomagaam mu przy wypracowaniu.
- Elliot nie czeka na ciebie, tylko na mnie - upomniaam Patcha. - Kto wie. co grozi
Vee, jeli si tam nie poka? Nie mam zamiaru ryzykowa.
- A bdziesz mnie suchaa, robia, co ci ka?
- Tak.
- Skoczysz w razie czego?
- Skocz.
- Albo zostaniesz w aucie?
- Zostan.
No, powiedzmy.
Na parkingu przed kinem Patch wyczy alarm i zamrugay reflektory jeepa. Nagle
zatrzyma si i zakl pod nosem.
- Co nie tak? - zapytaam.
- Opony.
Spojrzaam na auto i rzeczywicie - w przednich kolach nie byo powietrza.
- Niemoliwe! - wykrzyknam. - Nie mogam przejecha po dwch gwodziach
naraz!
Patch przykucn przy jednej ze sflaczaych opon i przejecha po niej rk.
- rubokrt. Kto zrobi to celowo.
Przemkno mi przez gow, e znw wpywa na moje myli, bo nie chce, abym
pojechaa z nim do szkoy. Ale chyba jednak nie. Nie czuam jego obecnoci w swoim
umyle. Moe teraz podziaa na mnie w inny sposb, bo wszystko wydawao mi si jak
najbardziej realne.
- Kto mg to zrobi? Patch wsta z ziemi.
- Znalazoby si kilku.
- To znaczy, e masz wielu wrogw?
- Wnerwiem par osb. Ludzie zakadaj si bez sensu, przegrywaj, a pniej maj
mi za ze, e trac auto albo co powaniejszego.
Podszed do stojcego kilka metrw dalej coupe, otworzy drzwiczki od strony
kierowcy, usiad za kierownic i zacz pod ni gmera.
- Co ty wyprawiasz? - zapytaam bez sensu, bo byo to oczywiste.
- Szukam zapasowego kluczyka. - Wycign spod kierownicy dwa niebieskie kabelki
i skrci je wprawnym ruchem, zapalajc silnik. - Pas bezpieczestwa. - Spojrza na mnie.
- W yciu nie ukradn samochodu. Obruszy si.
- Jest nam potrzebny, a wacicielowi niekoniecznie.
- To kradzie. Przestpstwo.
Wcale si tym nie przej. Przeciwnie, siedzia za kierownic zupenie wyluzowany.
Ju to kiedy robi - pomylaam.
ROZDZIA 28
Mino pi minut, a potem dziesi, ktre przecigno si do dwudziestu.
Prbowaam ignorowa upiorne uczucie, e kto mnie obserwuje. Przeniknam wzrokiem
cienie wok szkoy.
Czemu go tak dugo nie ma? Coraz bardziej niespokojna, zaczam snu domysy. A
jeli nie znalaz Vee? Co by si stao, gdyby spotka Elliota? Wtpliwe, by Elliot sobie z nim
poradzi, no ale mimo wszystko mgby go zaskoczy...
Na dwik komrki o mao nie wyskoczyam z siebie.
- Widz ci - rzek Elliot. - Siedzisz w samochodzie.
- Gdzie jeste?
- W sali na pierwszym pitrze. Zabawiamy si.
- Nie mam ochoty na zabaw. Wyczy si.
Wysiadam z auta z sercem w gardle. Spojrzaam na ciemne okna szkoy. Niemoliwe,
by Elliot wiedzia, e Patch jest w rodku. Gos mia zniecierpliwiony, ale nie by wcieky.
Liczyam, e Patch co obmyli i nie pozwoli skrzywdzi ani mnie, ani Vee. Zerkajc na
zachmurzony ksiyc, przestraszona podeszam do budynku od wschodniej strony.
Wkroczyam w pmrok. Po paru sekundach dojrzaam smug wiata w okienku w
grnej czci drzwi. Posadzka lnia od pasty. Szafki po dwch stronach holu wyglday jak
upione cyborgi. Korytarz nie emanowa spokojem, tylko ukryt groz.
Lampy uliczne rozjaniay zaledwie fragment korytarza, dalej nie widziaam ju nic.
Przekrciam kilka wcznikw wiata przy drzwiach - na darmo.
Na zewntrz by prd, wic z pewnoci kto wyczy wiato rcznie. Czyby
Elliot...? Dotd nie znalazam ani jego, ani Vee. I Patch te znikn. Postanowiam, e przejd
po omacku wszystkie sale i gdy w kocu si na niego natkn, poszukamy Vee wsplnie.
Powoli ruszyam naprzd, trzymajc si ciany. Za dnia chodziam korytarzem czsto,
ale po ciemku nagle stal si cakiem obcy.
Przy pierwszym skrzyowaniu do szybko zorientowaam si, gdzie jestem. Po
lewej byy sale prb szkolnego zespou i stowka. Po prawej - administracja i klatka
schodowa. Poszam dalej przed siebie, w gb szkoy, w stron klas.
Potknam si o co i runam jak duga. W sczcym si przez wietlik,
przymglonym ksiycowym blasku zobaczyam na posadzce ciao. Jules lea na plecach, z
niewidzcym wzrokiem. Spltane jasne wosy zasaniay mu p twarzy, rce spoczyway na
ROZDZIA 29
Gdzie moe by Vee?! Gdzie, na miejscu Julesa, mogabym j uwizi?
Na pewno postara si o to, by nie zdoaa uciec i eby znalezienie jej nie byo atwe stwierdziam.
Odtworzyam w pamici rozkad budynku, skupiajc si na pitrach. Istniaa szansa,
e Vee jest na drugim, najwyszym, nie liczc strychu, dokd prowadziy tylko wskie
schody. Na samej grze miecia si salka do nauki hiszpaskiego i redakcja e - zinu.
Instynktownie poczuam, e Vee jest w redakcji.
Po omacku pdem wspiam si na drugie pitro. Metod prb i bdw odszukaam
schodki do redakcji. Pchnam drzwi.
- Vee? - zawoaam cicho. Jkna.
- To ja. - Ostronie ruszyam w jej stron midzy biurkami, starajc si nie
przewrci krzesa, bo Jules od razu domyliby si, gdzie jestem. - yjesz? Musimy si std
wydosta. - Znalazam j skulon na pododze, z kolanami pod brod.
- Jules waln mnie w gow - podniosa gos. - Zdaje si, e zemdlaam. Nic nie
widz!!!
- Posuchaj. Wyczy prd i okna s zasonite, tak e nic nie wida. Chwy mnie za
rk. Jak najszybciej musimy zej na parter.
- Chyba mam co uszkodzone. Tak mi wali serce... Olepam, naprawd!
- Nie olepa. - Potrzsnam ni. - Ja te nic nie widz, ale na pewno si uda.
Uciekniemy wyjciem koo gabinetu wuefistw.
-
Nim zdyam poczu przeraenie cakowit utrat kontroli nad wasnym ciaem do przeszy kujcy bl. Uzmysowiam sobie, e Patch uderzy Julesa moj pici.
Wytrcony z rki rewolwer znikn w ciemnociach na pododze.
Suchajc nakazu Patcha, skierowaam Julesa ciosami do trybuny i gdy tylko si
potkn i osun, cisnam go za gardo. Z caych si przyparam mu gow do kanciastego
fotela, a chrupno! Wpiam si palcami w jego szyj. Wybauszy oczy i zacz co
mamrota, ale Patch nie ustpowa.
- Musz natychmiast opuci twoje ciao - usyszaam. - To nie cheszwan, nie wolno
mi nikogo nawiedza. Uciekaj, gdy tylko z ciebie wyjd. Rozumiesz? Jak najszybciej.
Chauncey jest zbyt osabiony, eby tob zawadn. Uciekaj, biegiem!
Po chwili z przeszywajcym wistem Patch zacz mnie opuszcza.
Jules, nie mogc znie ucisku, bezwadnie zwiesi gow.
- O wanie - usyszaam Patcha. - Zemdlej... zemdlej! Ulotni si z mojego ciaa. Tak
nagle, e zakrcio mi si w gowie.
Odzyskawszy panowanie nad rkami, instynktownie puciam gardo Julesa. apic
powietrze, spojrza na mnie. Patch lea bez ruchu par krokw dalej.
Przypomniao mi si, co powiedzia i pognaam przez sal. Rzuciam si do drzwi, ale
nie ustpiy, tak jakbym zderzya si ze cian. Pchnam je. Pi minut temu byy otwarte;
sama przez nie weszam! Naparam caym ciarem, ale si nie otworzyy.
Odwrciam si. W nagym odpywie adrenaliny zadray mi kolana.
- Wynocha z moich myli! - wrzasnam na Julesa. Podnis si i przysiadszy na
podecie trybuny, rozmasowa gardo.
- Nie licz na to - odpowiedzia.
Znw pchnam drzwi. Uniosam nog i kopnam uchwyt. Grzmotnam w okienko.
- Pomocy! Syszy mnie kto? Ratunku!
Kiedy si obejrzaam - Jules szed w moj stron. Ranny, co chwila si potyka.
Przymknam oczy, by ogarn myli. Drzwi puszcz w momencie, gdy wymiot z siebie
jego gos. Przeszukaam najdalsze zakamarki mzgu, ale bezskutecznie. Schowa si gdzie
gboko. Otworzyam oczy. Jules by coraz bliej. Stwierdziam, e musz znale jakie inne
wyjcie.
Do ciany nad trybun na drugim kocu sali bya przytwierdzona elazna drabina,
sigajca krokwi pod sufitem, a nade mn znajdowa si szyb wentylacyjny. Gdybym do
niego jako wesza, kto wie, moe w kocu wydostaabym si z budynku.
Jak optana pognaam na trybun, mijajc Julesa. Buty tak gono stukay o drewniane
deski, e nie wiedziaam, czy mnie goni. Wreszcie postawiam stop na pierwszym szczeblu
drabiny i zaczam wspina si w gr. Ktem oka dostrzegam w dole dystrybutor wody
pitnej. Maleki - a wic byam ju bardzo wysoko.
Nie patrz w d. Skoncentruj si na wspinaczce - pomylaam.
Kiedy stawiaam nog na kolejnym szczeblu, le umocowana drabina zachwiaa si
niebezpiecznie.
Ze skupienia wyrwa mnie miech Julesa.
Przez gow przemkny mi wizje upadku. Rzecz jasna, to on je we mnie zasia. W
oszoomieniu nagle straciam orientacj, gdzie jest d, a gdzie gra. Nie mogam si poapa,
ktre myli s moje.
Ze strachu wszystko mi si zamazao. Nie wiedziaam, gdzie stoj. Czy stopy s obok
siebie, czy za chwil spadn? Chwytajc szczebel oburcz, przycisnam czoo do napitych
doni. Oddychaj - upomniaam si. - Oddychaj!
Rozleg si zowrogi szczk. Zamknam oczy, by stumi zawrt gowy.
Puciy wsporniki mocujce od gry drabin do ciany. Metaliczny grzechot przeszed
w piskliwy jk, gdy zerway si nastpne... Z krzykiem uwizym w krtani patrzyam, jak
drabina odchyla si do tyu. Gotowa run na plecy, przywaram do niej caym ciaem - a w
kocu poddaa si cieniu.
Wszystko dziao si tak szybko... Krokwie i wietliki zawiroway przed oczami.
Poleciaam w d, gdy nagle drabina zatrzymaa si pod ktem prostym do ciany, kilka
metrw nad ziemi. Zawisam nogami w powietrzu, kurczowo ciskajc szczebel.
- Pomocy! - krzyknam, kopic w pustce.
Drabina obsuna si niej. But zelizn mi si ze stopy, zawis na palcach i spad.
Jego lot na podog trwa stanowczo za dugo.
Nacignite ramiona bolay ju tak bardzo, e zagryzam jzyk.
I nagle, miertelnie przeraona, usyszaam gos Patcha:
- Nie dopuszczaj tego, co ci mwi. Wspinaj si dalej. Drabina wcale nie pucia.
- Nie mog - zaszlochaam. - Spadn!
- Zamknij oczy. Id tylko za moim gosem. Przeknwszy lin, zdoaam przymkn
oczy. Suchajc jego wskazwek, poczuam, e nogi nie wisz w prni, tylko opieram si na
szczeblu. Zdeterminowana, by przyjmowa wszystko, co mi powie, czekaam, a powrc do
rzeczywistoci. Nie myli si. Staam na drabinie, ktra wcale nie odpada od ciany.
Opanowujc lk, podjam wspinaczk.
Na grze niepewnie przysiadam na najbliszej krokwi. Objam j ramionami i
zrobiam wymach praw nog. Przed sob miaam mur, a szyb, niestety, w tyle. Ostronie
przyklkam i zaczam si pomau przesuwa w stron przeciwlegego kraca sali.
Za pno!
Jules wspina si tak szybko, e teraz dzielio mnie od niego zaledwie pi metrw.
Wlaz na krokiew i podtrzymujc si rkoma, ruszy za mn. Na wewntrznej stronie jego
nadgarstka spostrzegam rwnolege do doni jakby nacicie, prawie cakiem czarne. Kto inny
pomylaby, e to pewnie szrama, ale ja momentalnie poczuam, e jestemy zwizani... O
naszym pochodzeniu wiadczyy identyczne znamiona.
Siedzielimy okrakiem naprzeciwko siebie. By trzy metry dalej.
- Ostatnie yczenie? - spyta.
Mimo oszoomienia, zerknam w d.
Patch nadal lea na pododze, bez ruchu, jak nieywy. Zapragnam ponownie
przey kad chwil z nim spdzon. Cho jeszcze jeden zagadkowy umiech, wsplne
rozbawienie. Jeszcze jeden elektryzujcy pocaunek. Spotkaam go, niewiadoma, e to
wanie jego szukaam cale ycie. Wkroczy w nie zbyt pno i odchodzi za szybko.
Przypomniao mi si, jak mwi, e powici dla mnie wszystko. I speni obietnic. Wyrzek
si ludzkiego ciaa, aby mnie ocali.
Zachwiaam si raptownie, ale pochyliwszy si, odzyskaam rwnowag.
miech Julesa rozbrzmiewa echem jak zimny szept.
- Moesz spa, dla mnie to bez rnicy, oszczdz naboi.
- A dla mnie to jednak wane - odparam cicho, ale stanowczo. - cz nas wizy
krwi. - Lekko uniosam do, pokazujc znami. - Jestem twoj potomkini. Jeli powic
wasn krew, Patch stanie si czowiekiem, a ty zginiesz. Tak mwi Ksiga Henocha.
widrowa mnie zmatowiaym wzrokiem, chonc i wac kade sowo. Na twarz
wystpi mu rumieniec; wyczuam, e mi wierzy.
- Ty... - parskn.
Dopad mnie w dzikim szale, sigajc po rewolwer. Oczy zapieky od ez. Bez chwili
namysu rzuciam si w d.
ROZDZIA 30
Drzwi otwieray si i zamykay. Czekaam na odgos krokw, ale w ciszy syszaam
tylko powolne, rytmiczne tykanie zegara.
Dwik powoli przygasa. Na chwil ogarna mnie obawa, czy nie umilknie na
zawsze, i niepewno, co si wtedy stanie.
Nagle tykanie zaguszya jaka eteryczna, ale ywsza melodia, trzepot, ktry doda mi
otuchy. Skrzyda - pomylaam. - Przylecieli po mnie.
W oczekiwaniu wstrzymaam oddech. Wtem zegar zacz si cofa, ale jego rytm nie
osab, tylko sta si wawszy. Moje ciao obja jakby pynna spirala i wessa mnie wir.
Powdrowaam w gb siebie, w ciepy mroczny rejon.
Otwierajc oczy, ujrzaam znajom dbow boazeri na skonym suficie. Mj pokj!
Pewna, e nic mi nie grozi, przypomniaam sobie, gdzie byam przed chwil. W sali
gimnastycznej z Julesem.
Przeszy mnie ciarki.
- Patch? - odezwaam si, schrypnita ze zmczenia. Nie mogc podnie si na
ku, stumiam zy. Co mi dolegao. Bolay mnie wszystkie minie, koci, tak jakbym si
staa jedn wielk ran.
Za drzwiami co si poruszyo. Patch sta oparty o framug, smutny. Usta mia
cignite. Spojrzenie zamylone jak nigdy dotd - ale opiekucze.
- Niele si spisaa - powiedzia. - Ale przydaoby ci si jeszcze par lekcji boksu.
Przypomniaam sobie wszystko. Zebrao mi si na pacz.
- Co si stao? Gdzie Jules? Skd si tutaj wziam? - gos zaama mi si z lku. Rzuciam si z krokwi.
- Nie lada odwaga - odpar, wchodzc do pokoju. Zamkn za sob drzwi, jakby przed
caym czyhajcym na nas zem. Jakby chcia mnie odgrodzi od niedawnych zdarze.
Podszed do ka i siad przy mnie.
- Co jeszcze pamitasz?
Staraam si przywoa i uporzdkowa wspomnienia. Pamitaam opot skrzyde tu
po chwili, kiedy si puciam krokwi. Byam pewna, e umieram i e jaki anio przylecia, by
zabra do nieba moj dusz.
- Nie yj, prawda? - zapytaam cicho, wystraszona. - Jestem duchem?
- Gdy skoczya, twoja ofiara umiercia Julesa i logicznie rzecz biorc, wraz z twoim
- Potrafi ata.
Aha, no tak, faktycznie.
- Bya tu ju policja i stra poarna - powiedzia. - Z sypialni nic nie zostao, ale
powstrzymali ogie. Policjanci jeszcze wrc. Maj kilka pyta. Bo chyba szukali ci pod
komrk, z ktrej ich wezwaa.
- Jules mi j odebra. Patch skin gow.
- Domyliem si. Moesz im mwi, co chcesz, tylko nie mieszaj mnie do sprawy. Otworzy okno. - I jeszcze jedno. Vee zdya dotrze na policj. Lekarze uratowali Elliota.
Teraz jest w szpitalu, ale si wylie.
Na dole zamkny si drzwi. Mama wesza do rodka.
- Nora? - zawoaa. Cisna na stolik w sieni torebk i klucze. Na drewnianej
pododze zastukay jej obcasy, nienormalnie szybko. - Nora! Na drzwiach jest policyjna
tama! Co si tutaj dzieje?!
Obrciam si do okna. Patch znikn, ale na szybie od zewntrz zostao jedno czarne
piro. Przylepione, bo szyba nie wyscha po wczorajszym deszczu albo zrzdzeniem si
anielskich.
W szczelinie pod drzwiami dostrzegam niky promyk - mama musiaa zapali wiato
w korytarzu. Wstrzymaam oddech, odliczajc sekundy, pewna, e jeszcze chwila, a
zobaczy...
- Nora! Co si stao z balustrad!!!
Dziki Bogu, e jeszcze nie zdya wej do sypialni.
Niebo byo bkitne i przejrzyste. Soce dopiero si budzio w dali, za horyzontem.
Zaczyna si poniedziaek, nowy dzie, koszmary minionej doby uleciay. Mimo zaledwie
piciu godzin snu i przedmiertelnej mki, czuam si zaskakujco wieo, jak pierwiosnek.
Nie miaam ochoty psu sobie nastroju myl o rychej wizycie policji i przesuchaniu w
wiadomej sprawie. Dotd nie podjam decyzji, co im na ten temat powiem.
W koszuli nocnej poczapaam do azienki - starajc si nie myle, kiedy i jakim
cudem si przebraam, bo przecie Patch przywiz mnie do domu w ciuchach - i
przystpiam do porannej toalety. Ochlapaam twarz zimn wod, wyczyciam zby i
cignam wosy gumk. W pokoju zaoyam wie koszulk i czyste dinsy.
Zadzwoniam do Vee.
- Co sycha? - zapytaam.
- Okej, a u ciebie?
- Dobrze. Cisza.
zakupow.
Kto zadzwoni do drzwi. Spojrzaam na zegar.
- Musz zoy zeznanie o tym, co si stao wczoraj w nocy. Zadzwoni pniej.
- Zeszej nocy? - przerazia si Vee. - Wiedz, e bya w szkole? Chyba nie podaa
im mojego nazwiska?
- Wiesz, bo troch wczeniej co si wydarzyo. - I miao na imi Dabria. - Czekaj na
telefon - dodaam, odkadajc suchawk, eby si ju bardziej nie pogra w kamstwie.
Pokutykaam przez korytarz. Ledwie zdyam doj do szczytu schodw, kiedy
zobaczyam, kogo wpuszcza mama.
Detektyww Basso i Holstijica.
Wprowadzia ich do salonu. Holstijic z miejsca klapn na sof, ale Basso nie usiad.
Sta tyem do mnie, ale gdy schodziam, schody zaskrzypiay.
- Nora Grey - odwracajc si, powiedzia tym swoim ostrym gosem gliniarza. - Znw
si spotykamy.
Mama zamrugaa powiekami.
- To wy si znacie?
- Pani crka prowadzi bujne ycie. Ostatnio bywamy tu do czsto.
Mama spojrzaa na mnie pytajco, a ja wzruszyam ramionami na znak: Policyjny
dowcip.
- Noro, usid, prosz, i opowiedz, co si wydarzyo wczoraj wieczorem - powiedzia
Holstijic.
Opadam na pluszowy fotel naprzeciwko sofy.
- Przed dziewit popijaam w kuchni mleko czekoladowe, gdy nage zjawia si moja
szkolna psycholoka, pani Greene.
- Jakby nigdy nic? - zapyta Basso.
- Kiedy powiedziaa, e chce co odzyska, uciekam na gr i zamknam si w
sypialni...
- Chwileczk - przerwa mi Basso. - Co odzyska?
- Nie wiem, ale wspomniaa, e tak naprawd nie jest psycholok, tylko pracuje w
szkole, eby szpiegowa uczniw. - Dla potwierdzenia tych sw popatrzyam w oczy
wszystkim zebranym. - Pewnie wariatka?
Policjanci wymienili spojrzenia.
- Sprawdz, co to za jedna - odpar Holstijic, wstajc.
- Nie rozumiem - zwrci si do mnie Basso. - Oskarya ci o kradzie mienia, ale
- Jeszcze? - spyta.
Przesuwajc doni po jego wosach, mocniej przycignam go do siebie.
- Jeszcze.