You are on page 1of 336

KATHY REICHS

DZIE MIERCI
(Przekad: Agnieszka Paschke)

Gdyby cia tam nie byo, nie mogabym ich odnale. Na zewntrz wy wiatr. W starym kociele sycha byo tylko skrobanie mojej kielni i szum przenonego generatora i grzejnika, niesamowitym echem odbijajce si w pustej, ogromnej przestrzeni. Wysoko nad nami skate gazie drapay w zabite deskami okna. Reszta grupy staa za mn; cinici, z rkami wcinitymi gboko w kieszenie. Syszaam, jak przestpuj z nogi na nog, podnoszc kolejno jedn stop, potem drug. Zmarznita ziemia skrzypiaa pod butami. Nikt nic nie mwi. Zimno odbierao nam mow. Patrzyam na ziemi, ktra przesypywaa si przez gst siatk, kiedy delikatnie rozsypywaam j za pomoc kielni. Baam si, e na caej gbokoci wykopu znajd tylko zmarzlin, ale wkrtce okazao si, e pod jej cienk warstw wierzchni znajduje si ziarniste podglebie. Dwa ostatnie tygodnie w Quebecu byy wyjtkowo ciepe; nieg stopnia i ziemia rozmarza. Znowu miaam szczcie. Chocia arktyczne podmuchy szybko przeposzyy niemiae podrygi wiosny, ziemia nie zdya jeszcze zmarzn i atwo byo kopa. Dopki w nocy temperatura nie spada do czternastu stopni poniej zera. I cho ziemia jeszcze nie zmarza, to powietrze byo mrone. Palcami ju prawie nie mogam rusza. To by nasz drugi wykop. I znowu tylko kamyki i drobne kawaki skay na siatce. Na tej gbokoci trudno jest si czegokolwiek spodziewa, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie widziaam jeszcze ekshumacji, ktrej przebieg mg by dokadnie zaplanowany. Obrciam si w stron mczyzny w czarnej kurtce na futrze i czapce kanadyjce na gowie. Na nogach mia wysokie, sznurowane do kolan buty ze skry, z ktrych wystaway dwie pary skarpet. Jego twarz miaa kolor zupy pomidorowej. - Jeszcze kilka centymetrw. Rk wykonaam kilka ruchw przypominajcych gaskanie kota. Powoli. Bez popiechu. Mczyzna skin gow i wsun opat w ziemi, mruczc przy tym jak Monica Seles przy pierwszym serwisie. - Par pouces! - krzyknam, apic za opat. Kilka centymetrw! Powtrzyam ruch opat, ktry pokazywaam cay ranek. - Chcemy wykopywa ziemi cienkimi warstwami.

Powtrzyam to wolno, po francusku. On najwyraniej nie pochwala mojego sentymentu. Moe czynno wydawaa mu si nudna, moe myla o wykopywaniu zmarych. Chcia zrobi swoje i sobie pj. - Guy, prosz, sprbuj jeszcze raz - powiedzia jaki mczyzna stajcy za mn. - Dobrze, ojcze - wymamrota kopicy. Potrzsajc gow zacz od pocztku, nabierajc ziemi tak, jak mu pokazaam, i rzucajc j na siatk. Spojrzaam na wykop majc nadziej, e zobacz co, co bdzie oznaczao, e za chwil znajdziemy trumn. Rozpoczlimy kilka godzin temu i wyranie wyczuwaam napicie. Zakonnice coraz czciej przestpoway z nogi na nog. Odwrciam si, by spojrze na nie i, jak mi si wydawao, tym samym doda im otuchy. Moje usta byy zbyt sztywne, by cokolwiek powiedzie. Sze cignitych z zimna i niepokoju twarzy zwrcio si w moj stron. Przed kad z nich pojawi si i natychmiast znika may oboczek pary. Sze umiechw popyno w moj stron. Czuam, e modl si arliwie. Ptorej godziny pniej bylimy ponad metr gbiej. Podobnie jak w pierwszym przypadku, nie znalelimy nic prcz ziemi. Byam pewna, e mam odmroone palce u ng, a Guy mia ochot skorzysta z koparki. Czas si przegrupowa. - Ojcze, chyba bdziemy musieli jeszcze raz sprawdzi ksigi pogrzebw. Zawaha si, a potem powiedzia: - Tak. Oczywicie. Oczywicie. Przydayby si te kawa i kanapki. Ksidz ruszy w kierunku drewnianych drzwi, ktre znajdoway si po drugiej stronie opuszczonego kocioa, a za nim szy zakonnice, ze zwieszonymi gowami, ostronie stpajc po nierwnym gruncie. Ich biae welony odznaczay si identycznie na czarnych, wenianych paszczach. Pingwiny. Kto tak powiedzia? The Blues Brothers. Wyczyam przenone reflektory i nie odrywajc oczu od ziemi podyam za nimi, ze zdziwieniem patrzc na fragmenty koci w podou wokoo. wietnie. Kopalimy w jedynym miejscu w caym kociele, w ktrym nie byo trumien. Ojciec Menard otworzy drzwi i rzdkiem wyszlimy na dwr. W pierwszym momencie porazio nas wiato dnia. Niebo w kolorze oowiu zdawao si otula wiee i iglice budynkw zakonu. Owiewajcy rwnin ostry wiatr opota konierzami i welonami. Pochyleni do przodu ruszylimy w kierunku pobliskiego budynku, ktry, podobnie jak koci, zbudowany by z szarego kamienia. Po schodach weszlimy na ozdobn, drewnian

werand i przez boczne drzwi do rodka. Wewntrz byo sucho i ciepo, przyjemnie, unosi si zapach herbaty, naftaliny i smaonego jedzenia. Nie odzywajc si ani sowem, kobiety zdjy buty, kada si do mnie umiechna, a potem znikny za drzwiami po prawej stronie, a w tej samej chwili do foyer powczc nogami wesza filigranowa zakonnica w ogromnym narciarskim swetrze, na ktrym widnia brzowy renifer. Mrugna oczami za grubymi szkami okularw i wycigna rk, by wzi ode mnie moj kurtk. Zawahaam si: waga kurtki mogaby okaza si ponad jej siy. Ale ona gwatownie skina gow, jakby mnie poganiajc, wic zdjam kurtk i razem z czapk i rkawiczkami podaam zakonnicy. Nigdy nie widziaam osoby w tak podeszym wieku. Poszam za ojcem Menard dugim, le owietlonym korytarzem do maego gabinetu. Tutaj pachniao starym papierem i past do podogi, ktra przypomniaa mi zapach szkolnego budynku. Nad monstrualnej wielkoci biurkiem wisia krzy. Ciemna, dbowa boazeria sigaa nieomal do sufitu. Postacie o pospnych twarzach spoglday z gry na pokj. Ojciec Menard usiad na jednym z krzese przy biurku, gestem wskaza mi drugie. Szelest sutanny i uderzajce o siebie koraliki raca na chwil przeniosy mnie z powrotem do St. Barnabas. I gabinetu. Na dywanik... Przesta, Brennan. Skoczya ju czterdziestk, jeste profesjonalistk. Antropologiem sdowym. Ci ludzie potrzebuj twojej wiedzy. Ksidz wzi z biurka oprawion w skr ksig, otworzy j na stronie zaznaczonej zielon zakadk i pooy midzy nami. Wzi gboki oddech, zacisn usta i wypuci powietrze przez nos. Znaam ten diagram: siatka z rzdami podzielona na prostoktne kawaki, niektre oznaczone numerami, niektre imionami. Poprzedniego dnia spdzilimy nad nim cae godziny, porwnujc opisy i zapiski na grobach z ich miejscami na siatce. Potem, mierzc koci krokami, znajdowalimy ich dokadne pooenia. Siostra Elisabeth Nicolet powinna lee w drugim rzdzie wzdu pnocnej ciany kocioa, trzeci grb od zachodniego koca. Tu obok matki Aurelie. Ale jej tam nie byo. Nie byo te Aurelie. Wskazaam grb w tej samej wiartce, ale siedem rzdw w d i nieco w prawo. - Tu si zgadza. Raphael tam jest Potem dalej w tym samym rzdzie: - I Agathe, Veronique, Clement, Marthe, Eleonor. To s groby z lat czterdziestych ubiegego stulecia, zgadza si? - C est ca.

Przesunam palcem na cz diagramu odpowiadajc poudniowo-zachodniej czci kocioa. - A to s najmodsze groby. lady, ktre znalelimy, odpowiadaj zapiskom. - Tak. Te s ostatnie, wkrtce potem koci zosta zamknity. - To by tysic dziewiset czternasty. - Tysic dziewiset czternasty. Tak, tysic dziewiset czternasty. Mia zwyczaj powtarza sowa i cae frazy. - Elizabeth zmara w tysic osiemset osiemdziesitym smym? - C'est ca, tysic osiemset osiemdziesity smy. Mere Aurelie sze lat pniej. To nie miao sensu. Te groby powinny tam by. Zwaszcza e pozostay lady po pogrzebach z lat czterdziestych ubiegego wieku. Testy wykonane w tym miejscu ujawniy obecno fragmentw weny i kawakw metalowych czci trumny. W chronionym otoczeniu kocioa, w takiej ziemi, wydawaoby si, e szkielety powinny by w niezym stanie. Wic gdzie byy Elisabeth i Aurelie? Wesza stara zakonnica niosc tac z kaw i kanapkami. Para z kubkw pokrya jej okulary, dlatego sza stawiajc mae kroki, prawie nie odrywajc stp od podogi. Ojciec Menard unis si, by odebra tac. - Merci, siostro Bernardo. To bardzo mio ze strony siostry. Bardzo mio. Zakonnica skina gow i wysza, nawet nie otara okularw. Patrzyam na ni biorc swoj kaw. Jej ramiona wydaway si niezwykle wskie. - Ile lat ma siostra Bernarda? - zapytaam sigajc po rogalika. Saatka z ososia i zwida saata. - Dokadnie nie wiadomo. Bya ju w zakonie, kiedy zaczem tu przychodzi jako dziecko, przed wojn. Drug wojn. Potem wyjechaa na misje. Dugo przebywaa w Japonii, nastpnie w Kamerunie. Chyba ma dziewidziesit kilka lat. Pocign yk kawy. Siorbacz. - Urodzia si w maej wiosce w Saguenay, twierdzi, ze wstpia do zakonu, kiedy miaa lat dwanacie. Siorbnicie. - Dwanacie. Wtedy nie prowadzono zbyt dokadnych zapiskw w rolniczym Quebecu. Dokadnych nie. Odgryzam kawaek kanapki i zmarznite palce owinam wok ciepego kubka.

Cudowne takie ciepo. - Ojcze, moe s jeszcze jakie inne zapiski? Stare listy, dokumenty, cokolwiek, czego jeszcze nie sprawdzilimy? Poruszaam palcami. adnego czucia. Wykona ruch rk w kierunku papierw, ktre pokryway biurko, i wzruszy ramionami. - To jest wszystko, co daa mi siostra Julienne. Ona zajmuje si archiwum klasztoru. - Tak, wiem. Korespondowaymy ze sob i rozmawiay od dawna. To wanie ona opowiedziaa mi o projekcie. Od samego pocztku mnie zaintrygowa. Tym razem nie chodzio o zwyk prac dla koronera, to nie mia by kto, kto zmar niedawno. Archidiecezja prosia, bym przeprowadzia ekshumacj i analiz szcztkw witej. No, moe nie bya naprawd wita. Ale o to wanie chodzio. Elisabeth Nicolet miaa by beatyfikowana. Poproszono, bym znalaza jej grb i sprawdzia, czy znajdujce si w nim koci naleay wanie do niej. Miay zosta wysane do Watykanu. Siostra Julienne zapewnia mnie, e zapiski byy pewne. Wszystkie groby w kociele byy skatalogowane i zaznaczone na planie. Ostatni pogrzeb mia miejsce w tysic dziewiset jedenastym. Po poarze trzy lata pniej koci zosta zamknity. Wybudowano drugi, wikszy, ktry mia go zastpi, i stary ju nigdy nie by uywany. Opuszczone miejsce. Dobra dokumentacja. Mae piwo. No to gdzie bya Elisabeth Nicolet? - Moglibymy jeszcze zapyta. Moe siostra Julienne nie powiedziaa ojcu o wszystkim, bo uznaa, e nie jest to wane. Zacz co mwi, ale zmieni zdanie. - Jestem pewien, e powiedziaa mi o wszystkim, ale mog i zapyta. Spdzia nad tym mnstwo czasu. Mnstwo. Odprowadziam go wzrokiem do drzwi, skoczyam swoj kanapk i wziam nastpn. Usiadam po turecku, wsuwajc stopy pod siebie i potaram palce u ng. Niele. Wracao czucie. Popijajc kaw wziam do rki list, ktry lea na biurku. Ju go czytaam. Czwarty sierpnia, tysic osiemset osiemdziesity pity. Epidemia ospy w Montrealu. Elisabeth Nicolet napisaa do biskupa Eduarda Fabre bagajc, by nakaza szczepi parafian, ktrych nie dotkna jeszcze choroba, i umieci chorych w szpitalach miejskich. Charakter pisma precyzyjny, francuski staromodny, ale oryginalny.

Klasztor Nieskalanego Poczcia Notre-Dame nie odpowiedzia. Zamyliam si. Przyszy mi na myl inne ekshumacje. Policjant w St-Gabriel. Na tamtejszym cmentarzu trumny zakopywane byy po trzy, jedna nad drug. W kocu znalelimy monsieura Beaupre cztery groby dalej, ni to byo zapisane w dokumentach, trumna zwrcona bya dnem do gry. I by ten czowiek w Winston-Salem, ktry nie lea w swojej trumnie. Znalelimy w niej kobiet w dugiej sukni w kwiatki. Problem by podwjny: Gdzie by ten mczyzna i kim bya kobieta w jego trumnie? Rodzina nie moga przenie szcztkw dziadka do Polski i tam ich pochowa, a prawnicy skakali sobie do garde, kiedy wyjechaam. Gdzie daleko usyszaam bicie dzwonu, zaraz potem szuranie w korytarzu. Stara zakonnica sza w moim kierunku. - Serviettes - zaskrzeczaa. Podskoczyam i wylaam sobie na rkaw kaw. Jak tak maa osoba moga wydawa tak gone dwiki? - Merci. Wycignam rk, by wzi od niej serwetki. Zignorowaa mnie, podesza bliej i zacza pociera plam. Z prawego ucha wystawa maleki aparat suchowy. Czuam jej oddech i widziaam biae woski na jej brodzie. Pachniaa wen i wod ran. - Eh, voila. Trzeba to wypra, kiedy wrci pani do domu. W zimnej wodzie. - Tak, siostro. - Odruch. Spojrzaa na list w mojej rce. Na szczcie nie wylaa si na niego kawa. Pochylia si nad nim. - Elisabeth Nicolet to bya wspaniaa kobieta. Oddana Bogu. Taka czysta. Taka skromna. Gdyby litery listu Elisabeth mogy przemwi, to powtrzyyby to za ni. - Tak, siostro. - Znowu miaam dziewi lat. - Ona zostanie wit. - Tak, siostro. Dlatego wanie prbujemy odnale jej koci. eby mona je byo odpowiednio potraktowa. - Nie byam pewna, jak si traktuje koci witego, ale zabrzmiao dobrze. Pokazaam jej diagram. - To jest stary koci. - Przesunam palcem wzdu ciany pnocnej i wskazaam prostokt. - A to jej grb.

Zakonnica dusz chwil wpatrywaa si w diagram, nieomale wodzc po nim nosem. - Jej tam nie ma - zagrzmiaa. - Sucham? - Nie ma jej tam. - Skatym palcem postukaa w prostokt. - To nie jest to miejsce. Wtedy wrci ojciec Menard. Wraz z nim przysza wysoka zakonnica z czarnymi brwiami, ktre czyy si nad nosem. Ksidz przedstawi siostr Julienne, a ona uniosa zoone donie i umiechna si. Nie musiaam powtarza tego, co powiedziaa siostra Bernarda. Syszeli j, kiedy szli korytarzem. Sycha j chyba byo w Ottawie. - To nie jest to miejsce. Szukacie w zym miejscu - powtrzya. - Co siostra ma na myli? - zapytaa siostra Julienne. - Szukaj w zym miejscu. Tam jej nie ma. Ojciec Menard i ja spojrzelimy na siebie. - To gdzie ona jest, siostro? - zapytaam. Znowu si pochylia nad diagramem i palcem popukaa w poudniowo-wschodni rg kocioa. - Ona ley tutaj. Razem z mere Aurelie. - Ale sio... - Zostay przeniesione. Dano im nowe trumny i pooono pod specjalnym otarzem. Tam. Znowu wskazaa poudniowo-wschodni rg. - Kiedy? - zapytalimy jednoczenie. Siostra Bernarda zamkna oczy. Pomarszczone, stare wargi poruszay si w niemej kalkulacji. - W tysic dziewiset jedenastym. Wtedy przyszam tutaj jako nowicjuszka. Pamitam to, bo kilka lat pniej koci spon i okna zostay zabite deskami. Moim obowizkiem byo chodzenie tam i stawianie kwiatw na otarzu. Nie lubiam tego. Baam si chodzi tam sama. Ale obiecaam Bogu. - Co si stao z otarzem? - Zabrano go jeszcze w latach trzydziestych. Stoi w kaplicy Dziecitka Jezus w nowym kociele. - Zoya serwetk i zacza zbiera naczynia. - Bya kiedy tablica przy tych grobach, ale ju jej nie ma. Nikt ju tam nie chodzi. Tablicy te ju nie ma.

Znowu popatrzylimy na siebie z ksidzem. Lekko wzruszy ramionami. - Siostro - poprosiam - czy mogaby nam siostra pokaza, gdzie ley Elisabeth? - Bien sur. - Teraz? - Czemu nie? - Porcelana zadwiczaa o porcelan - Prosz zostawi naczynia - powiedzia ojciec Menard. - Niech siostra woy paszcz i buty i pjdziemy do kocioa. Dziesi minut pniej znowu bylimy w starym kociele. Pogoda si nie poprawia, byo nawet zimniej i bardziej mokro ni rano. Wiatr nadal wia. Gazie nadal stukay o deski. Siostra Bernarda niepewnie sza przez koci, oboje z ksidzem trzymalimy j pod rk. Przez warstwy ubrania wydawaa si krucha i lekka. Za nami szy zakonnice, siostra Julienne trzymaa w rku blok i dugopis do stenografii. Na kocu pochodu szed Guy. Zakonnica zatrzymaa si przed nisz w poudniowo-wschodniej czci. Na gowie miaa cigle robion na drutach, wizan pod brod czapk. Zacza si rozglda, poszukujc ladw i starajc si ustali miejsce. Wszystkie oczy skierowane byy w jedn stron w ponurym wntrzu kocioa. Gestem przywoaam Guya ze wiatem. Siostra nie zwrcia na to najmniejszej uwagi. Po chwili odsuna si nieco od ciany Gowa w lewo, gowa w prawo, potem znowu w lewo. W gr. W d. Znowu sprawdzia swoje pooenie i obcasem wyznaczya w piasku lini. - Ona ley tutaj. - Piskliwy gos odbi si echem od kamiennych cian. - Jest siostra pewna? - To tutaj. - Nie brakowao jej pewnoci siebie. Wszyscy popatrzyli na lini. - Le w maych trumnach. Nie takich zwykych. Zostay tylko koci, wic wszystko zmiecio si do maych trumien. - Wycigna drobne rce, by pokaza ich dugoci. Jedna z rk si trzsa. Guy skierowa wiato na miejsce u jej stp. Ojciec Menard podzikowa wiekowej zakonnicy i poprosi dwie siostry, by odprowadziy j do klasztoru. Spojrzaam za nimi. Wygldaa jak dziecko, ktrego brzeg paszcza cignie si po pododze. Poprosiam Guya, by przynis jeszcze jeden reflektor. Przyniosam moj sond,

koniec przyoyam w miejscu, ktre wskazaa siostra Bernarda, i pchnam rczk w ksztacie litery T. Ani drgna. W tym miejscu ziemia nie bya tak rozmroona. Nie chciaam, by cokolwiek, co mogo znajdowa si pod ziemi, zostao uszkodzone, a zaokrglony czubek nie chcia gadko przej przez czciowo zmroon warstw ziemi. Sprbowaam znowu, tym razem mocniej. Spokojnie, Brennan. Oni nie bd zadowoleni, jeeli uszkodzisz trumn albo zrobisz dziur w czaszce siostry. Zdjam rkawiczki, owinam palce wok rczki i znowu pchnam. Tym razem ziemia ustpia i sonda wsuna si w podglebie. Cho draam z niecierpliwoci, sprawdziam ziemi, z zamknitymi oczami wyczuwajc t drobn zmian w jej strukturze. Mniejszy opr mg oznacza obszar powietrza tam, gdzie co ulego rozkadowi. Wikszy mg by dowodem na to, e pod powierzchni znajdowaa si ko lub artefakt. Nic. Wycignam sond i powtrzyam czynno. Przy trzeciej prbie poczuam opr. Sprbowaam pitnacie centymetrw dalej. I znowu co. Niezbyt gboko pod powierzchni znajdowa si jaki przedmiot. Uniosam kciuk w kierunku ksidza i zakonnic i poprosiam Guya, by przynis siatk. Odoyam sond, wziam do rki szufl o paskich brzegach i zaczam nabiera ni niewielkie iloci ziemi. Grudka po grudce rzucaam j na siatk, patrzc to na ni, to na wykop. Mino p godziny, kiedy wreszcie dostrzegam to, czego szukaam. Wykopywana ziemia zrobia si ciemna, nieomal czarna. Zamieniam szufl na kielni, pochyliam si nad wykopem i ostronie wygadziam jego dno, usuwajc lune grudki. Niemal natychmiast pojawi si owalny ksztat. Zabarwiony kawaek ziemi mia jakie dziewidziesit centymetrw dugoci. Nie byam pewna szerokoci, bo czciowo pokrywaa go odkopana ziemia. - Tu co jest - oznajmiam prostujc si. Mj oddech zamienia si w obok pary unoszcy si tu przed moj twarz. Jak jeden m wszyscy zbliyli si i spojrzeli w dziur w podou. Rczk kielni nakreliam owalny ksztat. W tym samym momencie przyczya si do nas eskorta siostry Bernardy. - To moe by trumna, chocia jest to raczej mae. Kopaam nieco w lewo, wic bd musiaa t cz rozebra. - Wskazaam miejsce, gdzie kucnam.- Odkryj go z zewntrz i odkopi wzdu i w gb. W ten sposb otrzymamy przekrj grobu. Tak bdzie atwiej kopa. Bdzie nam te atwiej wyj trumn z boku.

- Skd to zabarwienie ziemi? - zapytaa moda zakonnica o twarzy harcerki. - Kiedy co organicznego ulega rozkadowi, ziemia robi si o wiele ciemniejsza. To moe by spowodowane przez drewno trumny albo zakopane z ni kwiaty. - Nie chciaam opisywa procesu rozkadu. - Takie zabarwienie to pierwszy znak grobu. Dwie zakonnice przeegnay si. - To Elisabeth czy mere Aurelie? - zapytaa starsza siostra. Jej dolna powieka drgna. Rozoyam rce w gecie nie mam pojcia. Zaoyam rkawiczki i zaczam usuwa ziemi z prawego kawaka ciemnej plamy, poszerzajc wykop, by odkry owal i pmetrowy pas ziemi po jego prawej stronie. Nikt nic nie mwi, a w kocu usyszaam: - Tu chyba co jest - Najwysza z sistr wskazaa siatk. Podniosam si, by spojrze, wdziczna za stworzenie mi okazji do wyprostowania si. Siostra wskazywaa may, czerwono-brzowy kawaek. - Oczywicie, siostro. To chyba drewniany kawaek trumny. Miaam ze sob zapas papierowych toreb. Jedn z nich zaopatrzyam w dat, miejsce i kilka innych informacji, umieciam j przy siatce, a inne pooyam na ziemi. W palcach nie miaam ju wcale czucia. - To do pracy. Siostro Julienne, prosz zapisywa wszystko, co znajdziemy. Niech siostra pisze na torbie i do dziennika, tak, jak ustaliymy Jestemy na gbokoci spojrzaam w wykop - szedziesiciu centymetrw. Siostra Marguerite bdzie robi zdjcia. Zakonnica skina gow i uniosa aparat. Gotowe byy do pracy po tylu godzinach obserwowania. Ja usuwaam ziemi, siostry Powieka i Harcerka przesypyway j przez siatk. Pojawio si wicej kawakw i wkrtce dostrzeglimy zarys czego w ciemnej ziemi. Drewno. W zym stanie. Niedobrze. Kielni i goymi rkami zaczam odkrywa co, co miaam nadziej byo trumn. Chocia byo bardzo zimno i nie miaam czucia ani w palcach rk, ani ng, pod kurtk oblewa mnie pot. Prosz, niech to bdzie ona. I kto tu si modli? Przedmiot stawa si coraz szerszy. Wreszcie byo ju wyranie wida, e ma ksztat szeciokta. Ksztat typowy dla trumny. Musiaam si powstrzyma, by nie krzykn Alleluja!. Sowo pasowaoby do miejsca, ale zachowaabym si bardzo nieprofesjonalnie. Gar po garci odrzucaam ziemi, w kocu grna cz przedmiotu bya ju wyranie widoczna. To bya maa trumna i odkrywaam j w kierunku gowy. Odoyam

kielni i wziam do rki pdzel. Napotkaam wzrok jednej z moich pomocnic przy siatce. Umiechnam si. Ona te. Jej prawa powieka zadrgaa. Jednym pocigniciem pdzla za drugim usuwaam zeskorupia ziemi. Ju nikt nie pracowa, wszyscy przygldali si temu, co robi. Wreszcie na wieku pojawi si wypuky ksztat. Dokadnie tam, gdzie powinna by tabliczka. Serce mi zataczyo. Oczyciam j dokadnie i bya ju wyranie widoczna. Owalna, metaliczna, ze zdobieniami na brzegach. eby dokadnie oczyci powierzchni, potrzebowaam szczoteczki do zbw. Pojawiy si litery. - Czy moe mi siostra poda latark? Jest w plecaku. Pochyliy si jednoczenie. Pingwiny u wodopoju. wiato latarki skierowaam na tabliczk. Elisabeth Nicolet 18461888. Femme contemplative. - Mamy j. - Alleluja! - krzykna Harcerka. Wystarczy tej kocielnej etykiety. Ekshumacja szcztkw Elisabeth zaja kolejne dwie godziny. Tak zakonnice jak i ojciec Menard okazali entuzjazm cechujcy studentw w czasie ich pierwszego wykopaliska. Habity i sutanna wiroway wok mnie, kiedy ziemia bya przesypywana, torebki wypeniane i oznaczane, a cay proces utrwalany na filmie. Guy wci niechtnie, ale pomaga. Nigdy jeszcze nie miaam takiej dziwnej ekipy. Nie byo atwo wyj trumn. Cho bya maa, drewno byo mocno zniszczone, a jej wntrze tak pene ziemi, e waya chyba ton. Miaam racj kopic z boku, cho okazao si, e potrzebujemy jeszcze wicej miejsca. Trzeba byo powikszy wykop o ponad p metra, bym moga wsun pod trumn sklejk. W kocu zdoalimy unie wszystko za pomoc liny.

O pitej trzydzieci wykoczeni pilimy kaw w klasztornej kuchni, a nasze palce, stopy i twarze stopniowo odzyskiway czucie. Elisabeth Nicolet, jej trumna i mj sprzt umieszczone zostay w furgonetce archidiecezji. Na drugi dzie Guy mia zawie j do Laboratorium Medycyny Sdowej w Montrealu, gdzie pracowaam jako antropolog sdowy prowincji Ouebecu. Poniewa przypadki takie jak ten nie s zaliczane do sdowych, aby wykona badania w Laboratorium, trzeba byo uzyska specjaln zgod Biura Koronera. Na analizy miaam dwa tygodnie. Odstawiam kubek i poegnaam si. Znowu. Siostry mi podzikoway, znowu, spite twarze wykrzywiajc w umiechach, ju zaniepokojone tym, co mog odkry. Wspaniale si

umiechay. Ojciec Menard odprowadzi mnie do samochodu. Zrobio si ciemno i pada lekki nieg. Czuam, e patki padajce na moje policzki byy dziwnie gorce. Ksidz jeszcze raz zapyta, czy na pewno nie chc zosta na noc w klasztorze. nieg skrzy si w wietle padajcym z werandy. Jeszcze raz odmwiam. Jeszcze tylko kilka ostatnich wskazwek jak jecha i ju wyjedaam. Po dwudziestu minutach jazdy po dwupasmowej szosie zaczam aowa swojej decyzji. Patki niegu, ktre do tej pory od niechcenia unosiy si w wiatach samochodu, zaczy zacina ukonie. Szosa i drzewa po obu stronach pokrywaa coraz grubsza warstwa bieli. Mocniej cisnam kierownic, donie w rkawiczkach zwilgotniay. Jechaam szedziesitk. Potem zwolniam do pidziesiciu. Co kilka minut sprawdzaam hamulce. Mieszkajc w Ouebecu przez wiele lat nigdy nie przyzwyczaiam si do jazdy samochodem zim. Nieatwo mnie przestraszy, ale posadcie mnie za kierownic, kiedy pada nieg, i zmieniam si w Krlewn Tchrzy. Na burz nien reaguj jak typowy mieszkaniec Poudnia. O, nieg! No to, oczywicie, nie wychodzimy. Mieszkacy Quebecu patrz na mnie i si miej. Strach ma jedn zalet: usuwa zmczenie. Chocia byam zmczona, nie przestawaam by czujna, zacisnam zby, wycignam szyj i napiam minie. Wschodnia Autostrada nie bya o wiele lepsza ni boczna droga. Normalnie do Montrealu jad dwie godziny. Tym razem jechaam prawie cztery.

Tu po dziesitej znalazam si w mieszkaniu, wykoczona, ale zadowolona, e jestem w domu. W domu w Quebecu. W Pnocnej Karolinie byam prawie dwa miesice. Bienvenue. Znowu zaczam myle po francusku. Wczyam ogrzewanie i sprawdziam lodwk. Pusto. Do mikrofalwki wrzuciam mroone burrito i zjadam popijajc piwem korzennym o temperaturze pokojowej. Kuchnia niezbyt wyszukana, ale sycca. Torby, rzucone przeze mnie we wtorek wieczorem, leay nie rozpakowane w sypialni. Nawet mi przez myl nie przeszo, by si rozpakowa. Jutro. Padam na ko i postanowiam, e bd spa przez co najmniej dziewi godzin. Telefon obudzi mnie po niecaych czterech. - Qui, tak - wymamrotaam niepewna, ktry jzyk usysz.

- Temperance. Mwi Pierre LaManche. Przepraszam, e dzwoni o tej porze. Nic nie odpowiedziaam. Pracowaam dla niego siedem lat, by szefem laboratorium, ale po raz pierwszy zadzwoni do mnie o trzeciej nad ranem. - Mam nadziej, e poszo dobrze w La Memphremagog. - Chrzkn. - Miaem wanie telefon z biura koronera. W St-Jovite pali si dom. Straacy nadal staraj si go opanowa. Rano wejd specjalici od podpale, a koroner chce, bymy te tam byli. - Znowu chrzknicie. - Jeden z ssiadw twierdzi, e mieszkacy tego domu s w rodku. Ich samochody stoj na podjedzie... - Po co jestem potrzebna? - zapytaam w kocu. - Ogie jest wyjtkowo duy. Jeeli znajdziemy ciaa, bd bardzo poparzone. Moe zostan tylko koci i zby. To moe by trudne. Cholera. Tylko nie jutro. - O ktrej? - Przyjad po ciebie o szstej rano. - Dobrze. - Temperance. To moe by trudne. Tam mieszkay dzieci. Nastawiam budzik na pit trzydzieci. Bienvenue.

2
Cae moje dorose ycie mieszkaam na Poudniu. Nie przeszkadza mi najwikszy upa. Uwielbiam pla w sierpniu, lekkie sukienki, wiatraki na suficie, zapach przepoconych wosw dziecinnych, brzczenie owadw zapltanych w zasony okienne. Ale lata i szkolne wakacje spdzam w Quebecu. W czasie roku akademickiego latam z Charlotte w Pnocnej Karolinie, gdzie pracuj na wydziale antropologii na uniwersytecie, do pracy w laboratorium sdowo-lekarskim w Montrealu. To mniej wicej tysic dziewiset kilometrw. Na pnoc. Zim, kiedy wanie miaam wychodzi z samolotu, czsto wdawaam si w rozmow z sam sob. Bdzie zimno, ostrzegam sam siebie. Bdzie bardzo zimno. Ale si odpowiednio ubior i przygotuj. Tak. Bd gotowa. Nigdy nie jestem. Za kadym razem wychodz z terminalu i pierwszy oddech zaskakuje swoim zimnem. O szstej rano dziesitego marca termometr na moim patio wskazywa siedemnacie stopni poniej zera. Zaoyam na siebie tyle rzeczy, ile tylko mogam. Gruba bielizna, dinsy, dwa swetry, wysokie buty i weniane skarpety, ktre kiedy sprytnie podszyam materiaem, jaki zosta wyprodukowany dla astronautw, by byo im ciepo, kiedy latali na planet Pluton. Zjadam co rwnie prowokujcego jak wczoraj wieczorem. Chyba bdzie mi ciepo. Kiedy usyszaam klakson samochodu LaManche'a, zapiam kurtk, zaoyam rkawice i narciarsk czapk i wybiegam z holu. Chocia nie byam tym wszystkim zachwycona, nie chciaam, by czeka. I ju byo mi gorco. Spodziewaam si, e przyjedzie czarnym sedanem, ale pomacha mi ze sportowego samochodu. Napd na cztery koa, jasnoczerwony, z wycigowymi pasami. - Fajny samochd - zauwayam, kiedy wsiadam. - Merci. Rk wskaza pk, na ktrej stay dwa kubki i firmowa torebka z Dunkin' Donuts. Niech ci Bg bogosawi. Wybraam chrupice ciastko z jabkami. Po drodze do St-Jovite LaManche opowiedzia mi o sprawie tyle, ile sam wiedzia. Praktycznie powtrzy to, co usyszaam o trzeciej. Para mieszkajca naprzeciwko widziaa, jak mieszkacy wchodzili do domu o dziewitej wieczorem. Potem ssiedzi wyszli odwiedzi przyjaci, u ktrych zostali do pna. Kiedy wracali koo drugiej, ju z daleka zauwayli un i pomienie wydobywajce si z budynku. Innej ssiadce wydawao si, e tu po pnocy syszaa haas, ale nie bya pewna i posza spa. To dosy odlega okolica i niezbyt

gsto zamieszkana. Stra poarna przyjechaa o drugiej trzydzieci i zaraz zawoano posiki. Dwie brygady gasiy poar przez ponad trzy godziny. LaManche rozmawia z koronerem za kwadrans szsta. Wiadomo na pewno, e s dwa trupy, moe by wicej. Jest jeszcze zbyt gorco i niebezpiecznie, by przeszuka dom. To mogo by podpalenie. Wci byo ciemno, gdy jechalimy na pnoc, zbliajc si do podny Gr Wawrzyca. LaManche prawie si nie odzywa, co mi odpowiadao. Nie jestem rannym ptaszkiem. On z kolei ma obsesj na tle suchania i ani na chwil nie przestawalimy sucha muzyki z kaset. Stare przeboje, pop, nawet country, bez przerwy. Moe to miao uspokaja, jak ta ogupiajca muzyka puszczana w windach i poczekalniach. Zrobiam si nerwowa. - Jak daleko jeszcze do St-Jovite? Wziam sobie ciastko z podwjn czekolad polan miodem. - Ze dwie godziny. St-Jovite ley jakie dwadziecia pi kilometrw od Mont Tremblant. Jedzia tu na nartach? Mia na sobie kurtk na futrze sigajc kolan, w kolorze wojskowej zieleni, z obszytym futrem kapturem. Ze swojego miejsca widziaam tylko czubek jego nosa. - Aha, piknie. Na Mont Tremblant prawie nabawiam si odmroenia. To byy moje pierwsze narty w Quebecu i ubraam si wtedy jak na wycieczk w gry Blue Ridge. Na szczycie wia wiatr tak zimny, e mgby zamrozi pynny wodr. - Jak poszo w Lac Memphremagog? - Nie znalelimy grobu tam, gdzie si spodziewalimy, ale to nic nowego. Najprawdopodobniej zostaa ekshumowana i pochowana ponownie w tysic dziewiset jedenastym. Dziwne jest to, e nikt nigdzie tego faktu nie odnotowa. Bardzo dziwne, pomylaam popijajc letni kaw. I suchajc Springsteena. Urodzonego w USA. Sprbowaam odsun to od siebie. - W kocu j znalelimy. Szcztki dzi bd dostarczone do laboratorium. - Fatalnie wyszo z tym poarem. Wiem, e liczya na to, e w czasie tego weekendu popracujesz przy analizach. W Quebecu zimy antropologa sdowego s dugie. Temperatura rzadko siga wyej zera. Rzeki i jeziora przykrywa ld, ziemia jest twarda jak skaa i wszdzie ley nieg. Robaki znikaj i padlinoercy chowaj si przed mrozem. W rezultacie ciaa nie ulegaj rozkadowi, jeli zostaj na powierzchni. Nie ciga si odzi z rzeki witego Wawrzyca. Ludzie si te chowaj. Na polach i w lasach nie wida myliwych, autostopowiczw i wielbicieli piknikw,

a ciaa zmarych poprzedniego sezonu znajduje si dopiero w czasie wiosennych roztopw. Midzy listopadem a kwietniem drastycznie spada liczba przypadkw, ktre trafiaj do mnie. Nie dotyczy to jednak poarw, ktrych zim jest wicej. Wikszo spalonych cia przechodzi przez rce odontologa, ktry stara si je zidentyfikowa na podstawie testw dentystycznych. Adres i nazwisko lokatora s z reguy znane, wic mona te testy porwna z tymi, ktre zrobione byy za ycia ofiary. Jestem wzywana, gdy pojawi si niezidentyfikowane, zwglone ciao. Albo w trudnych sytuacjach. LaManche mia racj. Liczyam na troch swobody i nie byam zachwycona tym wyjazdem do St-Jovite. - Nie wiadomo, czy bd zajmowaa si analizami. - Zabrzmiao Siedz na szczycie wiata. - Prawdopodobnie bd mieli zapiski rodzinne. - Prawdopodobnie. Dotarcie na miejsce zabrao mniej ni dwie godziny. Soce ju wstao i zalao okolic zimnymi kolorami witu. Skrcilimy na krt, dwupasmow szos prowadzc na zachd. Miny nas dwa samochody-platformy, zmierzajce w odwrotnym kierunku. Jeden wiz zniszczon szar hond, drugi czerwonego plymoutha voyagera. - Widz, e ju skonfiskowali samochody - powiedzia LaManche. Obserwowaam znikajce wozy w bocznym lusterku. Na tylnym siedzeniu plymoutha dostrzegam foteliki dziecice, a na zderzaku naklejk z t umiechnit buk. Wyobraziam sobie dziecko patrzce przez okno, z wytknitym jzykiem i palcami w uszach, robice miny. Mwiymy na to z siostr podkrcone oczy. Niewykluczone, e mielimy znale to dziecko, nie do rozpoznania, lece gdzie w pokoju na grze. Kilka minut pniej bylimy na miejscu. Samochody policyjne, wozy straackie, ciarwki, samochody nalece do prasy, karetki pogotowia i wozy prywatne wypeniay ca przestrze wysypanego wirem podjazdu. Stojcy grupkami reporterzy rozmawiali ze sob i przygotowywali sprzt. Inni siedzieli w samochodach, w cieple oczekujc na rozwj wypadkw. Zimno i wczesna pora sprawiy, e byo zaskakujco mao przygldajcych si. Przejedajce samochody po chwili wracay. Krcy gapie. Pniej bdzie ich wicej. LaManche wczy migacz i skrci na podjazd, gdzie zatrzyma nas oficer w mundurze. Mia na sobie oliwkowozielon kurtk z czarnym kapturem z futrem, ciemnooliwkowy szalik i oliwkow czapk z nausznikami zwizanymi na czubku. Jego uszy i nos przybray kolor malinowy; kiedy mwi, para leciaa z jego ust. Chciaam mu poradzi,

by zakry uszy, momentalnie poczuam si jak matka, ale tego nie zrobiam. To duy chopiec. Jeeli mu odpadn, to ju jego sprawa. LaManche pokaza dokumenty i stranik pozwoli nam wjecha, wskazujc, bymy zaparkowali za niebiesk furgonetk ekipy zabezpieczajcej miejsce zbrodni. Czarny napis na niej gosi: ODDZIA IDENTYFIKACJI SDOWEJ. Ekipa bya ju na miejscu. Chopcy od podpale te, jak sdziam. Zaoylimy czapki i rkawice i wyszlimy z samochodu. Niebo miao kolor lazurowy, nieg, ktry spad tej nocy, byszcza w socu. Powietrze byo, krysztaowe i wszystko wida byo ostro i wyranie. Samochody, budynki, drzewa i supy telegraficzne rzucay ciemne cienie o ostrych konturach, jak obrazki na kontrastowym filmie. Rozejrzaam si. Podjazd prowadzi do grupy budynkw, na ktr skaday si nietknity gara, teraz czarne zgliszcza domu i maa przybudwka, wszystkie w tanim stylu alpejskim. Wydeptane w niegu cieki trjktnie czyy te trzy miejsca. Wok pozostaoci domu rosy sosny, ich gazie uginay si pod ciarem niegu. Na jednej z nich dostrzegam wiewirk, ktra po chwili znikna w czeluci dziupli. Poruszony nieg spad na ziemi, znaczc bia powierzchni pod drzewem. Wysoki dach domu pokryty by czerwonopomaraczowymi dachwkami, teraz ciemnymi i przysypanymi niegiem. Ta cz fasady, ktra nie spona, otynkowana bya w kolorze kremowym. Okna straszyy czarnymi i pustymi otworami, strzaskanymi szybami i turkusowym obramowaniem spalonym i brudnym od sadzy. Najbardziej ucierpiaa lewa strona budynku. Wida byo sczerniae belki, ktre stanowiy miejsce zczenia dachu i ciany. Z tyu jeszcze si troch palio. Front nie zosta a tak bardzo zniszczony. Wci istniaa okalajca parter drewniana weranda i mae balkony na pitrze. Zarwno weranda jak i balkony wykonane byy z rowych palikw, na grze zaokrglonych, z wyrytymi co kawaek serduszkami. Za mn, dalej wzdu podjazdu, sta podobny domek, ozdobiony na czerwono i niebiesko. Przed nim staa para, z rkami w rkawiczkach zaoonymi pod pachy. Patrzyli w milczeniu, mruc oczy w olepiajcym wietle poranka i patrzc ponuro spod identycznych myliwskich czapek w kolorze pomaraczowym. Ssiedzi, ktrzy zawiadomili o poarze. Przyjrzaam si ulicy. W zasigu wzroku nie byo innych domw. Ktokolwiek sysza jaki haas, musia mie dobry such. Ruszylimy w kierunku domu. Minlimy tuziny straakw, kolorowy tum w tych uniformach, czerwonych hemach, niebieskich pasach z narzdziami i czarnych gumowych

butach. Niektrzy z nich nosili na plecach zbiorniki z tlenem. Chyba ju zbierali sprzt. Podeszlimy do stojcego przy werandzie oficera. Podobnie jak stranik, by z francuskiego departamentu policji w Quebecu, z posterunku w St-Jovite albo w okolicy. Policja Prowincji Quebec ma jurysdykcj wszdzie poza wysp Montreal i miastami, ktre utrzymuj sw wasn policj. St-Jovite byo na to zbyt mae, wic zosta powiadomiony departament. Oni z kolei zawiadomili specjalistw od podpale z naszego laboratorium. Sekcj Poarw i Materiaw Wybuchowych. Zastanawiaam si, kto zadecydowa, by zawiadomi koronera. Ile ofiar znajdziemy? W jakim bd stanie? Nie najlepszym, tego byam pewna. Serce zaczo mi szybciej bi. LaManche pokaza swoj odznak i policjant si jej przyjrza. - Un instant, Docteur, s'il vous plait - powiedzia, unoszc do w rkawiczce. Krzykn do jednego ze straakw, powiedzia co i pokaza na swoj gow. Chwil pniej mielimy ju sztywne hemy i maski, ktre zaoylimy. - Attention! - oficer kiwn gow w kierunku domu. Pozwoli nam wej. O, tak. Bd ostrona. Drzwi frontowe byy szeroko otwarte. Kiedy przekroczylimy prg, temperatura spada o jakie dwadziecia stopni. Powietrze w rodku byo wilgotne i czu byo zwglone drewno, mokry tynk i materia. Wszdzie leaa kleista substancja. Przed nami wznosiy si schody sigajce pierwszego pitra, po obu ich stronach ziaa czelu, do niedawna zapewne salon i jadalnia. To, co zostao z kuchni, znajdowao si z tyu domu. Widziaam ju niejeden spalony budynek, ale niewiele byo a tak zniszczonych. Dookoa leay zwglone deski, jak rumowisko zgromadzone pod stromym stokiem nad brzegiem morza. Przykryway spltane ze sob szkielety krzesa i kanapy, pitrzyy si na schodach, pod cianami i drzwiami. To, co zostao z mebli, leao w stosach na ziemi. Ze cian i sufitu zwisay kable i poskrcane rury. Ramy okienne, porcze schodw, deski, wszystko to zdobiy osmolone sople. Dom peen by ludzi w hemach, ktrzy rozmawiali, mierzyli, robili zdjcia, krcili kamerami wideo, zbierali dowody i zapisywali co na kartkach na podkadkach. Rozpoznaam dwch specjalistw od podpale z naszego laboratorium. Kady trzyma koniec miary, jeden kuca, a drugi kry, co kilkadziesit centymetrw zapisujc dane. LaManche wypatrzy kogo z biura koronera i ruszy w jego kierunku. Podyam za nim, omijajc poskrcane metalowe pki, potuczone szko i co, co wygldao jak piwr, z

ktrego kto wyj cay rodek. Koroner by bardzo tusty i cay zarumieniony. Nieco si na nasz widok wyprostowa, wypuci z ust kb pary, wyd doln warg i rkawiczk z jednym palcem wskaza na otaczajce nas zniszczenie. - A te dwie ofiary, panie Hubert? - spyta LaManche. On i Hubert cakowicie si od siebie rnili. Patolog by wysoki i szczupy, o twarzy dugiej jak pysk charta. Koroner by wszdzie okrgy. Mylaam o nim w kategoriach poziomych, o LaManche'u w pionowych. Hubert skin gow, a spod szalika wyskoczyy trzy podbrdki. - Na grze. - I tylko te dwie? - Nie wiem, bo nie skoczylimy jeszcze nawet parteru. Ogie by wikszy w tylnej czci domu. Prawdopodobnie zaczo si w pokoju przy kuchni. Cay si spali, a podoga zawalia si do piwnicy. - Widzia pan ciaa? - Jeszcze nie. Czekam, a da si tam wej. Straacy chc by pewni, e jest tam bezpiecznie. Absolutnie si z nimi zgadzaam. Stalimy w milczeniu, przygldajc si caemu rozgardiaszowi. Mija czas. Poruszaam palcami rk i ng, nie chcc, by mi zesztywniay. Wreszcie z gry zeszo dwch straakw. Byli w hemach i maskach i wygldali, jakby mieli szuka broni chemicznej. - W porzdku - powiedzia ten, ktry zszed ostatni, zdejmujc mask. - Mona wej na gr. Tylko ostronie i prosz zaoy hemy. Cay cholerny sufit moe run. Ale podogi wygldaj bezpiecznie. - Podszed do drzwi, ale zawrci. - S w pokoju po lewej stronie. Hubert, LaManche i ja ruszylimy na gr, a szko i gruz chrzciy pod naszymi stopami. Mj odek by ju cinity i co we mnie wzbierao. Chocia to moja praca, to nigdy nie staam si nieczua na widok okrutnej mierci. Na grze byy drzwi prowadzce na lewo, na prawo i jedne na wprost, do azienki. Chocia wszystko byo tu brudne od sadzy, to jednak w porwnaniu z parterem nie wygldao tu tak le. Przez drzwi po lewej stronie widziaam krzeso, biblioteczk i fragment podwjnego ka. Na nim leay nogi. Weszlimy tam z LaManchem, Hubert poszed do pokoju po prawej. Tylna ciana bya czciowo spalona, a miejscami spoza tapety wychodziy drewniane

belki, sczerniae, chropowate i nierwne jak skra krokodyla. Chopcy od podpale mwi na to aligatorka. Podog pokryway zwglone gruzy, wszdzie peno byo sadzy. LaManche dugo si rozglda, w kocu z kieszeni wyj may dyktafon. Nagra dat, godzin i miejsce i zacz opisywa ofiary. Ciaa leay na bliniaczych kach, ktre ustawione byy w ksztacie litery L w odlegym kcie pokoju, midzy nimi sta may stolik. Oba ciaa byy ubrane, zwglenie uniemoliwio jednak rozpoznanie pci. Ofiara leca wzdu tylnej ciany miaa na sobie teniswki, ta druga nie miaa butw. Zauwayam, e jedna ze sportowych skarpet bya czciowo cignita, odkrywajc osmolon kostk. Palce skarpety wisiay bezwadnie. Obie ofiary byy dorose. Jedna z nich bya wyranie tsza. - Ofiara numer jeden... - kontynuowa LaManche. Musiaam si zmusi, by podej bliej. Ofiara numer jeden miaa uniesione ramiona, jakby gotowe do walki. Pozycja piciarza. Ogie, ktry wspi si po tylnej cianie, chocia nie trwajcy dugo i niewystarczajco gorcy, by strawi ciao, zdoa ugotowa grne koczyny i spowodowa kurcz mini. Rce poniej okci byy nienormalnie szczupe. Fragmenty spalonej tkanki otaczay koci. W miejscu rk sterczay sczerniae kikuty. Twarz przypomniaa mi mumi Ramzesa. Warg ju nie byo, a widoczne zby pokrywao ciemne i popkane szkliwo. Na jednym z siekaczy delikatnie lnia zota otoczka. Spalony nos zosta zgnieciony, nozdrza sterczay jak ryjek nietoperza. Wyranie widziaam pojedyncze wkna mini uoone kolicie i pasmami w poprzek koci policzkowych i uchw, jak lini w rysunku anatomii. Gaki oczne leay wyschnite w oczodoach. Nie byo wosw. Ani czubka gowy. Druga ofiara nie bya a tak okaleczona. Skra w kilku miejscach bya sczerniaa i popkana, ale jej powierzchnia w wikszoci zostaa jedynie osmalona. Z kcikw oczu rozchodziy si cienkie biae linie, a uszy w rodku i poniej patkw byy biae. Na gowie zostaa kpa poskrcanych wosw. Jedna rka leaa pasko, druga odrzucona, jakby szukajc ucisku rki pierwszej ofiary. Z tej rki zostaa tylko czarna ko. LaManche kontynuowa swj monotonny, pospny komentarz opisujcy pokj i dwoje jego nieywych mieszkacw. Suchaam jednym uchem, z ulg mylc, e nie bd potrzebna. A moe bd? Miay tu by dzieci. Gdzie? Przez otwarte okno widziaam blask soca. Sosny i byszczcy biel nieg. Na zewntrz pyno ycie. Cisza, ktra zapada, wyrwaa mnie z zamylenia. LaManche ju nie dyktowa i weniane rkawiczki zastpi lateksowymi. Zacz bada drug ofiar, unis powieki, zbada

wntrze nosa i ust. Potem przetoczy ciao pod cian i unis doln cz koszuli. Zewntrzna warstwa skry pka i krawdzie si skrciy. Zuszczajcy si naskrek by pprzeroczysty, przypomina delikatn bonk ze rodka jajka. Jasnoczerwona tkanka pod naskrkiem pokryta bya biaymi plackami w miejscach, gdzie stykaa si ze zmitym przecieradem. LaManche palcem w rkawiczce nacisn na misie plecw i na ciele pojawia si biaa plamka. Hubert doczy do nas w chwili, gdy LaManche przewraca ciao z powrotem do pozycji na wznak. Popatrzylimy na koronera wyczekujco. - Pusto. Nie zmienilimy wyrazu twarzy. - S tam dwa eczka. To musi by pokj dziecinny. Ssiedzi twierdz, e byo tu dwoje dzieci. - Oddycha ciko. - Chopcy, blinita. Nie ma ich tam. Wyj chusteczk i wytar spierzchnit twarz. Pot i arktyczne powietrze to nie jest dobra kombinacja. - Macie co tutaj? - To oczywicie bdzie wymagao penej sekcji zwok - wyjani typowym dla siebie melancholijnym basem LaManche. - Ale z tego, co tu mamy, wnioskuj, e ci ludzie yli, kiedy wybuch poar. A na pewno ten. - Wskaza ciao numer dwa. - Potrzebuj pl godziny, potem moecie ich zabra. Hubert skin gow i wyszed poinformowa grup zajmujc si transportem. LaManche zaj si pierwszym ciaem, potem wrci do drugiego. Patrzyam w milczeniu, chuchajc na palce w rkawiczkach. Wreszcie skoczy. Nawet nie musiaam pyta. - Dym - wyjani. - Wok nozdrzy, w nosie i w grnej czci drg oddechowych. Spojrza na mnie. - Czyli e wci oddychali, kiedy si palio - powiedziaam. - Tak. Co jeszcze? - Sino. Winiowy kolor. To wskazuje na obecno denku wgla we krwi. - I...? - Te jasne plamy, ktre powstaj pod naciskiem. Nie wystpio jeszcze zsinienie. Plamy pojawiaj si po kilku godzinach, ale najpierw wystpuje sino. - No tak. - Popatrzy na zegarek. - Jest teraz po smej. Ten mg y jeszcze o trzeciej albo czwartej nad ranem. - cign lateksowe rkawiczki. - Mg y, ale straacy byli tu o

drugiej trzydzieci, wic umar wczeniej. Ze zsinieniem rnie bywa... Co masz jeszcze? Nie odpowiedziaam. Usyszelimy jakie zamieszanie i kroki na schodach. W drzwiach pojawi si straak, zaczerwieniony i dyszcy. - Estidecolistabernac! Takiego sowa nie znaam. Spojrzaam na LaManche'a. Ale zanim on mi przetumaczy, mczyzna zapyta: - Czy kto tu nazywa si Brennan? Znowu co mi si w rodku zrobio. - Mamy ciao w piwnicy. Oni mwi, e ten Brennan bdzie nam potrzebny. - To ja jestem Tempe Brennan. Patrzy na mnie przez chwil, trzymajc hem pod pach, z przechylon gow. Potem wytar nos wierzchem doni i znowu spojrza na LaManche'a. - Moe pan tam zej, jak tylko dowdca oczyci przejcie. I lepiej wzi ze sob yk. Z tego niewiele zostao.

3
Straak ochotnik zaprowadzi nas w d schodami i na ty domu; Nie byo tu czci dachu i do ponurego rodka wpadao soce. W zimnym powietrzu taczyy czsteczki sadzy i kurzu. Zatrzymalimy si w drzwiach prowadzcych do kuchni. Po lewej stronie zauwayam to, co zostao z kontuaru, zlewu i kilku wikszych sprztw. Otwarta zmywarka straszya czarnym wntrzem. Wszdzie leay zwglone deski, te same, co we frontowych pomieszczeniach. - Prosz chodzi przy cianach - rozkaza straak i gestykulujc znikn za drzwiami. Zaraz potem znowu si pojawi, przedzierajc si wzdu zachodniej ciany pokoju. Tu za nim blat zwija si jak wielki kawa lukrecji. Wbiy si w niego fragmenty strzaskanych butelek wina i niezidentyfikowane bryy rnej wielkoci. Szlimy z LaManchem posuwajc si najpierw wzdu ciany, potem skrcilimy i ruszylimy wzdu kontuaru. Trzymalimy si z dala od rodka pomieszczenia, idc midzy gruzami, zgniecionymi metalowymi pojemnikami i przypalonymi zbiornikami z propanem. Zatrzymaam si przy straaku i plecami zwrcona do kontuaru staraam si oszacowa zniszczenia. Kuchnia i przylegajcy do niej pokj zostay zniszczone przez ogie. Nie byo sufitw, a ze ciany przedzielajcej pomieszczenia zostao troch zwglonego drewna. Czarna dziura ziejca pod naszymi stopami bya kiedy podog. Wystawaa z niej zwrcona w nasz stron skadana drabina. W dole wida byo mczyzn w hemach, ktrzy podnosili z podogi rne przedmioty i albo je odrzucali, albo odnosili w miejsce, ktrego std nie widziaam. - Tam jest ciao - powiedzia mj przewodnik, robic ruch gow w kierunku dziury. Znalelimy je oczyszczajc podog z gruzw. - Tylko jedno? - zapytaam. - A cholera wie. To nawet nie wyglda na czowieka. - Dorosy czy dziecko? Popatrzy na mnie, jakby chcia zapyta: Zgupiaa pani, czy co?. - Kiedy bd moga tam zej? Przenis wzrok na LaManche'a, potem znowu spojrza na mnie. - To zaley od szefa. Oni tam wci sprztaj. Nie chcielibymy, by cokolwiek roztrzaskao pani liczn gwk.

Umiechn si w jego mniemaniu ujmujco. Pewnie wiczy przed lustrem. Patrzylimy, jak straacy przerzucali deski i chodzili tam i z powrotem przenoszc tony gruzu. Syszaam, jak sobie artuj, pracujc nad usuwaniem zniszcze. - Czy oni wiedz, e mog niszczy dowody? - zapytaam. Straak spojrzaa na mnie tak, jakbym wanie zasugerowaa, e w dom uderzya kometa. - To tylko deski podogowe i cae to gwno, ktre spado razem z t podog. - To gwno mogoby si przyda przy ustalaniu kolejnoci wypadkw - odparam gosem tak zimnym jak sople za nami. - Albo pozycji ciaa. Przybra surowy wyraz twarzy. - Tam mog by jeszcze punkty zapalne, prosz pani. Nie chciaaby pani, by jeden z nich wybuchn pani prosto w twarz, prawda? Musiaam przyzna mu racj. - A jemu i tak ju wszystko jedno - doda. Czuam, jak mi co zaczyna pulsowa w mojej licznej gwce. - Jeeli ofiara jest tak poparzona, jak pan sugeruje, to moliwe e pascy koledzy wanie niszcz gwne czci ciaa. Zacisn szczki i poszuka poparcia u LaManche'a. Ten nic nie odpowiedzia. - Szef i tak was tam nie wpuci. - Musz tam wej, by zabezpieczy to, co tam zostao. Zwaszcza zby. Pomylaam o chopcach. Miaam nadziej, e znajd zby. I wszystkie nalece do dorosych. - Jeeli jeszcze jakie zostay. Straak zmierzy mnie od stp do gw, oceniajc moje sto szedziesit pi centymetrw i szedziesit kilogramw. Chocia kilkuwarstwowe ubranie szczelnie skrywao moje ksztaty, a hem przykrywa moje dugie wosy, zobaczy wystarczajco duo, by przekona si, e nie tu byo moje miejsce. - Ona tam chyba nie wejdzie...? - Szuka w LaManche'u sprzymierzeca. - Doktor Brennan po to tu jest - Estidecolistabernac! Tym razem nie potrzebowaam tumaczenia. Straak macho sdzi, e ta praca wymagaa faceta z jajami. - Punkty zapalne to nie problem - stwierdziam patrzc mu prosto w oczy. - Ja waciwie wol pracowa w pomieniach. Jest mi wtedy cieplej.

Bez sowa chwyci si drabiny i zjecha na d, nawet nie dotykajc stopami szczebli. wietnie. Umie te robi sztuczki. Mogam sobie wyobrazi, co mwi swojemu szefowi. - Tacy s ochotnicy - LaManche prawie si umiechn. - Musz skoczy tu na grze, ale zaraz do ciebie docz. Patrzyam, jak idzie do drzwi, pochylajc swoj wielk sylwetk w skupieniu. Chwil pniej na drabinie pojawi si dowdca. To by ten sam mczyzna, ktry skierowa nas na gr. - Pani jest doktor Brennan? - zapyta po angielsku. Gotowa do walki skinam gow. - Luc Grenier. Dowodz ochotnicz brygad w St-Jovite. Odpi pasek pod brod i pozwoli mu zawisn. By starszy od swojego szowinistycznego kolegi. - Bdziemy potrzebowali jeszcze dziesiciu albo pitnastu minut by zabezpieczy dolny poziom. Tu dotarlimy na kocu, wic nadal mog tu by punkty zapalne. - Kiedy mwi, pasek podskakiwa. - Tutaj bya toaleta i nie chcemy wybuchu. - Wskaza miejsce za mn. - Widzi pani te zdeformowane rury? Obejrzaam si, by spojrze. - To jest mied. Topnieje dopiero w temperaturze tysica stu stopni. - Potrzsn gow i pasek zakoysa si w przd i w ty. - To naprawd bya toaleta. - Czy wie pan, jak to si zaczo? Wskaza na zbiornik z propanem stojcy u moich stp. - Do tej pory znalelimy takich dwanacie. Albo kto wiedzia, co robi, albo naprawd spieprzy rodzinnego grilla. - Nieco si zaczerwieni. - Przepraszam. - Podpalenie? Dowdca Grenier wzruszy ramionami i unis brwi. - To ju nie moja dziaka. - Zapi pasek i chwyci drabin. - My tylko usuwamy zgliszcza, aby si upewni, e cay ogie jest zgaszony W tej kuchni byo mnstwo mieci. Dlatego wszystko poszo przez podog. Bdziemy uwaa na miejsce wok koci. Zagwid, kiedy bdzie ju bezpiecznie. - Nie lejcie wody na szcztki - poprosiam. Zasalutowa i znikn w czeluci. Wpucili mnie po trzydziestu minutach. W tym czasie poszam do furgonetki po swj sprzt i zamwiam fotografa. Znalazam Pierra Gilberta i poprosiam, by znis siatk i

reflektor. Piwnica bya jedn ogromn przestrzeni, ciemn, wilgotn i byo tam zimniej ni w Yellowknife w styczniu. W odlegym kocu pomieszczenia sta piec, odchodzce od niego rury byy czarne i skate jak konary ogromnego martwego dbu. Przypomniaa mi si inna piwnica, w ktrej nie tak dawno byam. Ukrywa si w niej seryjny morderca. ciany byy zbudowane z pustakw. Wikszy gruz zosta ju uprztnity i lea pod cianami, odsaniajc ubit z gliny podog. W kilku miejscach ogie zmieni jej kolor na czerwonobrzowy. Na wikszoci powierzchni bya czarna i twarda jak skaa, jak wypalony w piecu kafelek. Wszystko pokrywaa cienka warstwa szronu. Grenier zaprowadzi mnie na miejsce zawaliska. Powiedzia, e nigdzie wicej nie znaleli innych ofiar. Miaam nadziej, e ma racj. Myl, e miaabym przesiewa ca piwnic, prawie doprowadzia mnie do ez. yczy mi powodzenia i wyszed, by doczy do swojej brygady. Soce nie docierao a tak daleko, wic wziam swoj latark o duej mocy i powieciam dookoa. Jeden rzut oka i adrenalina podskoczya. Nie tego si spodziewaam. Szcztki zostay porozrzucane na powierzchni o dugoci co najmniej trzech metrw. Byy w bardzo zym stanie i wykazyway rny stopie zwglenia. W jednym miejscu dostrzegam gow otoczon fragmentami o rnych ksztatach i wielkociach. Niektre z nich, jak na przykad czaszka, byy czarne i byszczce. Inne, biae jak kreda, wyglday tak, jakby si za chwil miay rozpa. Tak wanie by si stao, dlatego naleao si z nimi obchodzi we waciwy sposb. Ko, ktra miaa kontakt z ogniem, jest lekka jak pirko i wyjtkowo delikatna. Tak. Ten przypadek mia by wyjtkowo trudny. Ptora metra dalej krgosup, ebra i koci dugie leay mniej wicej w pozycji anatomicznej. Te byy biae i spalone. Sdzc po uoeniu krgosupa i koci rk szcztki leay na wznak, z jedn rk uoon w poprzek klatki piersiowej, a drug nad gow. Poniej rk i klatki piersiowej leaa czarna masa w ksztacie serca z dwiema zamanymi dugimi komi wystajcymi od osi ciaa. Miednica. Dalej we fragmentach leay zwglone koci ng i stp. Poczuam ulg, ale i lekki niepokj. To bya jedna, dorosa ofiara. Naprawd? Koci maego dziecka s drobne i wyjtkowo delikatne. Z atwoci mogy zosta przysypane. Modliam si, by adnych nie znale, gdy bd przesiewa popi i osad. Zrobiam notatki i zdjcia polaroidem, nastpnie zaczam usuwa ziemi i popi za pomoc mikkiego pdzla ze szczeciny. Powoli odkrywaam coraz wicej koci, ostronie

sprawdzajc, co kryo rumowisko, i zbierajc je do dalszych bada. LaManche doczy do mnie, kiedy oczyszczaam ostatni parti ziemi, ktra leaa bezporednio przy kociach. Przyglda mi si w milczeniu, kiedy ze swojego zestawu braam cztery paliki, sznurek i trzy wycigane miary. Jeden palik wbiam w ziemi tu nad czaszk i przyczepiam koce dwch miar do gwodzia, ktry w niego wbiam. Jedn z miar poprowadziam na poudnie i przyczepiam do drugiego palika. LaManche przytrzyma tam przy drugim paliku, kiedy wrciam do pierwszego, i poprowadziam drug tam prostopadle, trzy metry na wschd. Za pomoc trzeciej wyznaczyam przeciwprostoktn o dugoci czterech metrw i dwudziestu czterech centymetrw od palika LaManche do pnocno-wschodniego rogu. Tam, gdzie spotykay si tamy druga i trzecia, wbiam trzeci palik. Dziki Pitagorasowi wyszed idealny trjkt prostoktny o przyprostoktnych dugoci trzech metrw. Odczepiam drug tam od pierwszego palika, przymocowaam j do pnocnowschodniego palika i poprowadziam j trzy metry w kierunku na poudnie. LaManche poprowadzi swoj trzy metry na wschd. Czwarty palik wbiam w miejscu, gdzie si spotkay. Cztery paliki otoczyam sznurkiem, zamykajc szcztki na powierzchni czworokta o boku trzech metrw i ktach dziewidziesit stopni. Podczas pomiarw podziel go na trjKaty. Jeeli zaszaby taka potrzeba, mogam go podzieli na wiartki albo na mniejsze kwadraty dla bardziej szczegowych bada. Dwaj technicy pozyskiwania dowodw przybyli w chwili, kiedy umieszczaam pnocn strzak tu przy czaszce. Mieli na sobie niebieskie kombinezony chronice przed arktycznymi mrozami z napisem ODDZIA IDENTYFIKACJI SDOWEJ na plecach. Zazdrociam im. Zimno w piwnicy byo niczym n, przechodzcy przez moje ubranie i przenikajcy do ciaa. Pracowaam z Ciaudem Martineau ju wczeniej. Tego drugiego technika nie znaam. Zostalimy sobie przedstawieni i ustawili siatk i przenony reflektor. - Praca nad tym zajmie troch czasu - powiedziaam wskazujc zaznaczony kwadrat. Chciaam zlokalizowa zby, jakie mogy zosta, i je utrwali. Moe te bd musiaa si zaj onem i fragmentami eber, jeeli jakie znajd. Kto ma robi zdjcia? - Halloran ju jedzie - odpar Sincennes, drugi technik. - W porzdku. Dowdca Grenier twierdzi, e tam ju nikogo nie ma, ale nie

zaszkodzioby obejrzenie piwnicy. - Podobno miay by w tym domu jakie dzieci - twarz Martineau bya bardzo powana. Mia dwoje swoich dzieci. - Proponowaabym zrobi uytek z siatki. Popatrzyam na LaManche'a. Zgodzi si bez sowa. - Zgoda - odpar Martineau. Obaj technicy wczyli wiateka na swoich hemach i ruszyli w gb piwnicy. Chodzili w t i z powrotem rwnolegle, najpierw z pnocy na poudnie, potem ze wschodu na zachd. Kiedy skoczyli, kady centymetr podogi by dwukrotnie sprawdzony. Zrobiam jeszcze kilka zdj polaroidem i przystpiam do oczyszczania kwadratu. Za pomoc kielni, duta dentystycznego i plastykowej szufelki poruszyam i usunam ziemi, ktra pokrywaa szkielet, zostawiajc koci na swoich miejscach. Przez siatk przesza kada najmniejsza ilo ziemi. Potem oddzieliam osad, popi, materia, paznokcie, drewno i tynk od fragmentw koci, ktre nastpnie umieciam na bawenie chirurgicznej w zamknitych plastykowych pojemnikach, zapisujc ich pochodzenie w moim notesie. W pewnej chwili przyszed Halloran i zacz robi zdjcia. Co jaki czas spogldaam na LaManche'a. Przyglda si bez sowa, przybrawszy swj zwyky w takich chwilach uroczysty wyraz twarzy. Jak dugo go znaam, rzadko widziaam, by jego twarz wyraaa jakiekolwiek uczucia. Widzia ju tak wiele, moe sentyment kosztowa go zbyt wiele...? Po chwili przemwi: - Jeeli nie ma tu ju nic dla mnie, Temperance, pjd na gr. - Jasne - odparam, mylc o cieple soca. - Ja tu przez chwil zostan. Spojrzaam na zegarek. Dziesi po jedenastej. Z tyu za nim widziaam, jak Sincennes i Martineau chodz rami w rami, z gowami pochylonymi, jak grnicy poszukujcy obfitej yy. - Bdziesz czego potrzebowa? - Bdzie mi potrzebna torba do przeniesienia ciaa, z czystym przecieradem wewntrz. Upewnij si, prosz, e podo pod ni pask desk albo nosze na kkach. Kiedy ju wydobd te fragmenty, nie chc, eby wszystko si zmieszao podczas transportu. - Oczywicie. Powrciam do przesiewania. Byo mi tak zimno, e caa si trzsam i co chwil musiaam przerywa, by ogrza donie. W pewnej chwili zesp zajmujcy si przewoeniem zwok do kostnicy przynis mi nosze i torb. Wyszed ostatni straak. W piwnicy zrobio si

cicho. W kocu odkryam cay szkielet Zrobiam notatki i naszkicowaam jego pozycj, a Halloran zrobi zdjcia. - Mog zrobi sobie przerw na kaw? - zapyta, kiedy skoczylimy. - Jasne. W razie czego krzykn. Teraz zajm si przenoszeniem koci. Wyszed, a ja zaczam przenosi szcztki do torby, poczwszy od stp, w kierunku gowy. Miednica bya w dobrym stanie. Uniosam j i umieciam na przecieradle. Spojenia koci onowych otaczaa zwglona tkanka. Ich nie trzeba bdzie utrwala. Koci rk i ng nadal tkwiy w osadzie. Zdecydowaam, e na razie niech je zlepia, a do chwili, kiedy bd je moga oczyci i posortowa w pomieszczeniu, gdzie przeprowadza si sekcje zwok. Tak samo postpiam z komi klatki piersiowej, delikatnie przenoszc je po kawaku szufl o paskim sztychu. Z wntrza klatki piersiowej nic nie pozostao, wiec nie musiaam si martwi, e uszkodz kocwki. Na razie nie ruszaam czaszki. Kiedy ju usunam szkielet, zaczam przesiewa zewntrzn warstw osadu, zaczynajc przy paliku poudniowo-zachodnim i posuwajc si na pnocny-wschd. Wanie koczyam prac przy ostatnim rogu kwadratu, gdy zauwayam j, mniej wicej czterdzieci pi centymetrw na wschd od czaszki, na gbokoci piciu centymetrw. cisn mi si odek. Jest! Szczka. Ostronie odsunam ziemi i popi, by odkry cae prawe rozwidlenie koci, cz lewego rozwidlenia i kawaek czci uchwowej, w ktrej tkwio siedem zbw. Zewntrzn ko, cienk i bia, pokrywaa siateczka pkni. Gbczaste wntrze byo jasne i delikatne, jakby kade wkienko uprzd lilipuci pajk. Szkliwo na zbach ju odpadao i zdawaam sobie spraw, e wszystko si rozpadnie, jeeli nie bd ostrona. Wziam z mojego zestawu buteleczk z pynem, potrzsnam ni i upewniam, e w roztworze nie zosta ani jeden krysztaek. Wycignam te gar jednorazowych piciomilimetrowych pipetek. W pozycji na czworakach otworzyam butelk i zanurzyam w niej pipetk. cisnam gruszk, by wypeni pipetk roztworem i kropla za kropl zmoczyam kady fragment szczki, dokadnie, aby pyn przenikn kad cz. Zgubiam rachub czasu. - C za figura! - To by nowy gos. Rka mi drgna, spryskujc rkaw mojej kurtki kroplami Vinacu. Zesztywniay mi plecy, kolan i kostek ng nie czuam, wic nie mogam opuci tylnej czci ciaa. Wolno przykucnam. Nawet nie musiaam si oglda.

- Miy jeste, Ryan... Obszed siatk dookoa i spojrza na mnie z gry. Nawet w ciemnej piwnicy widziaam, e jego oczy byy tak niebieskie, jak w moich wspomnieniach. Mia na sobie czarny kaszmirowy paszcz i czerwony weniany szalik. - Dawno si nie widzielimy - zauway. - Tak. Dawno. Kiedy to byo? - W sdzie. - Sprawa Fortiera. Oboje zeznawalimy w tej sprawie. - Nadal spotykasz si z Perry Masonem? Zignorowaam to pytanie. Zeszej jesieni przez krtki czas spotykaam si z penomocnikiem obrony, ktrego spotkaam na kursie Tai Chi. - adnie to tak brata si z wrogiem? I tym razem nic nie odpowiedziaam. Najwyraniej moje ycie seksualne byo bardzo popularnym tematem w wydziale zabjstw. - Jak si masz? - wietnie. A ty? - Nie mog narzeka. Nawet gdybym to robi, nikt by nie sucha. - Kup sobie psa. - Mgbym sprbowa. Co jest w tej pipecie? - zapyta, rk w skrzanej rkawiczce wskazujc na moj rk. - Vinac. Roztwr ywicy syntetycznej i metanolu. uchwa miaa kontakt z ogniem i chciaabym, eby pozostaa w takim stanie, w jakim jest. - I to ma ci pomc? - Jeeli ko jest sucha, ten roztwr przeniknie w gb i utrzyma wszystko w jednym kawaku. - A jeeli nie jest sucha? - Vinac nie miesza si z wod, wic utrzyma si na powierzchni i zrobi si biay. Koci bd wyglday tak, jakby zostay spryskane lateksem. - Jak to dugo schnie? Poczuam si jak Pani Ekspert. - Schnie szybko przez odparowanie alkoholu, zwykle trwa to trzydzieci do szedziesiciu minut. Ale ta arktyczna temperatura na pewno tego nie przyspieszy.

Sprawdziam fragmenty szczki, jeden z nich jeszcze skropiam i odoyam pipetk na zakrtk butelki. Ryan podszed bliej i wycign rk. Chwyciam j i wyprostowaam si, obejmujc si rkami i donie wkadajc pod pachy. Straciam czucie w palcach i podejrzewaam, e mj nos przybra kolor szalika Ryana. I pewnie wanie dostaam kataru. - Cholernie zimno tutaj - zgodzi si, przygldajc si piwnicy. Jedn rk trzyma z tyu pod dziwnym ktem. - Jak dugo tu jeste? Spojrzaam na zegarek. Nic dziwnego, e straciam czucie. Byo pitnacie po pierwszej. - Ponad cztery godziny. - Chryste. Trzeba ci bdzie zrobi transfuzj. I wtedy przypomniaam sobie, e on przecie pracowa w wydziale zabjstw. - Wic to jednak podpalenie? - Prawdopodobnie. Zza plecw wycign bia torb, a z niej styropianowy kubek i kanapk z automatu i pomacha mi nimi przed nosem. Rzuciam si na nie, a si cofn. - Mam w tobie dunika. - Masz jak w banku. Rozciapana bulka i letnia kawa. Obd. Rozmawialimy, a ja jadam. - Powiedz, dlaczego sdzisz, e to byo podpalenie. - Mwiam i uam. - Jeli powiesz mi, co tu masz... No c. Zasuy sobie. - Jedna osoba. Moe moda, ale to nie jest mae dziecko. - adnych niemowlakw? - adnych. Teraz ty. - Wyglda na to, e kto uy wyprbowanego sposobu. Ogie wypali lady ku doowi midzy deskami podogi. Tam, gdzie nadal s deski, oczywicie. To wskazuje na substancj, ktra powoduje rozprzestrzenienie si ognia, prawdopodobnie bya to benzyna. Znalelimy mnstwo pustych kanistrw. - To wszystko? Skoczyam kanapk. - Ogie powsta w kilku miejscach - doda. - Kiedy si zaczo, palio si jak diabli,

bo ogie trafi na najwiksz na wiecie domow kolekcj zbiornikw z propanem. Kady z nich wybucha z hukiem. Kolejny zbiornik, kolejne bum. - Ile? - Czternacie. - Zaczo si w kuchni? - I w ssiadujcym z ni pokoju. Cokolwiek tam byo. Trudno to powiedzie. Zastanowiam si nad tym. - To wyjania gow i szczk. - Co za gow i szczk? - Leay jakie ptora metra od reszty ciaa. Jeeli zbiornik z propanem wpad do pomieszczenia, gdzie ju leaa ofiara, i eksplodowa pniej, to mg sprawi, e gowa zostaa oderwana od ju spalonego ciaa. To samo ze szczk. Skoczyam kaw aujc, e nie ma wicej kanapek. - Czy zbiorniki mogy wybuchn przez przypadek? - Wszystko jest moliwe. Strzepnam okruchy z kurtki i pomylaam o ciastkach LaManche'a. Ryan wycign z torby chusteczk i mi j poda. - No dobrze. Ogie zacz si w kilku miejscach i znalelicie substancj rozprzestrzeniajc. A wic podpalenie. Dlaczego? - Nie mam pojcia. - Wskaza torb ze szcztkami. - Kto to jest? - Te nie mam pojcia. Ruszy na gr, a ja powrciam do pracy. Szczka jeszcze nie wyscha, wic zajam si czaszk. Mzg zawiera due iloci wody. Pod wpywem ognia zaczyna si gotowa i zwiksza swoj objto, budujc w czaszce cinienie hydrostatyczne. Przy odpowiednio wysokiej temperaturze sklepienie czaszki moe pkn albo nawet eksplodowa. W tym przypadku nie byo a tak le. Chocia nie byo twarzy i ko zewntrzna ulega zwgleniu i zuszczeniu, wiksze segmenty czaszki zostay zachowane. Troch mnie to dziwio, ogie by przecie tak potny. Kiedy usunam boto i popi i przyjrzaam si bliej, znalazam wytumaczenie. Przez chwil nie mogam oderwa wzroku. Odwrciam czaszk i zbadaam ko czoow. Sodki Jezu...! Wspiam si po drabinie i wystawiam gow w kuchni. Ryan sta przy kontuarze i

rozmawia z fotografem. - Lepiej zejd na d - powiedziaam. Obaj unieli brwi i wskazali na siebie. - Obaj chodcie. Ryan odstawi styropianowy kubek. - Co jest? - Ten ju nie y, kiedy wybuch poar.

4
Gdy ostatnia ko zostaa spakowana i przygotowana do transportu, byo ju pne popoudnie. Ryan przypatrywa si, kiedy ostronie uniosam i owinam fragmenty czaszki i woyam je do plastykowych pojemnikw. Ja miaam zanalizowa szcztki w laboratorium. Reszta ledztwa to ju jego dziaka. Kiedy wyszam z piwnicy, zapada ju zmierzch. Gdybym powiedziaa, e byo mi zimno, to byoby tak, jakbym stwierdzia, e Lady Godiva bya niekompletnie ubrana. Drugie popoudnie z rzdu koczyam bez czucia w palcach. Miaam nadziej, e amputacja nie okae si konieczna. LaManche ju pojecha, do Montrealu zabrali mnie wic Ryan i jego partner Jean Bertrand. Siedziaam z tyu i drcym z zimna gosem bagaam o wicej ogrzewania. Oni z przodu si pocili i co jaki czas zdejmowali z siebie pojedyncze sztuki odziey. Docieray do mnie fragmenty ich rozmowy. Byam wyczerpana i pragnam tylko gorcej kpieli i mojej flanelowej koszuli nocnej. Spa przez miesic. Pozwoliam mylom odpyn. Przyszy mi do gowy niedwiedzie. To by pomys. Zwin si w kbek i spa do wiosny Myli przelatyway mi przez gow. Ofiara w piwnicy. Skarpeta wiszca nad sztywnymi palcami. Tabliczka na trumnie. Naklejka z umiechnit buzi. - Brennan. - Tak? - Dzie dobry, gwiazdeczko. Ziemia mwi Cze. - Co? - Jeste w domu. Spaam gboko. - Dziki. Pogadamy w poniedziaek. Wygramoliam si z samochodu i wpezam po schodach mojego domu. Drobny nieg przykrywa okolic jak lukier ciastko. Skd si bierze tyle niegu? Zaopatrzenie w artykuy spoywcze si raczej nie zmienio, wic zjadam krakersy z masem orzechowym i popiam zup z may. Znalazam w spiarni pudeko czekoladek, gorzka czekolada, moja ulubiona. Byy stare i twarde, ale nie mogam sobie pozwoli na grymasy. Kpiel spenia moje oczekiwania. Potem postanowiam, e rozpal w kominku. Byo

mi ju ciepo, ale czuam si bardzo zmczona i samotna. Czekolada troch mi poprawia nastrj, ale byo mi mao. Tskniam za crk. Rok szkolny Katy podzielony by na cztery czci, mj uniwersytet pracowa w systemie semestralnym, wic nasze przerwy wiosenne si nie nakaday. Nawet Birdie zosta tym razem na poudniu. Nienawidzi podry samolotem i gono to obwieszcza w czasie kadego lotu. Tym razem miaam zosta w Quebecu nie duej ni dwa tygodnie, wic daam sobie spokj i z kotem, i z samolotem. Kiedy zapalaam pierwsz zapak, zastanowiam si nad ogniem. Oswoi go homo erectus. Od prawie miliona lat uywamy go do polowania, gotowania, ogrzewania i owietlania sobie drogi. Na ten temat by mj ostatni wykad przed przerw. Pomylaam o moich studentach w Pnocnej Karolinie. Kiedy szukaam Elisabeth Nicolet, oni zdawali swj egzamin midzysemestralny. Mae niebieskie ksieczki przyjad tutaj ekspresow poczt, a studenci pjd na pla. Wyczyam lamp i patrzyam, jak pomienie li drewno taczc midzy szczapami. Po caym pokoju plsay cienie. Czuam zapach sosny i syszaam, jak wilgo syczaa i cichutko strzelaa na powierzchni drewna. Wanie dlatego ogie ma taki urok: dziaa na tyle zmysw. Przypomniaam sobie Gwiazdki i letnie obozy z mojego dziecistwa. Ogie, niebezpieczne bogosawiestwo. Przynosi pocieszenie i wspomnienia. Ale moe te zabi. Tego wieczoru nie chciaam myle o St-Jovite. Na parapecie przybywao niegu. Moi studenci ju pewnie zaplanowali sobie dzie na play. Kiedy ja walczyam z odmroeniami, oni myleli o opalaniu. O tym te nie chciaam myle. Przysza mi na myl Elisabeth Nicolet. Bya odludkiem. Femme contemplative gosia tabliczka. Od stu lat ju o niczym nie rozmyla. A jeeli znalelimy nie t trumn? Znowu co, o czym nie miaam ochoty myle. W kadym razie nie tego wieczoru. Nie miaam z Elisabeth wiele wsplnego. Spojrzaam na zegarek. Za dwadziecia dziesita. Na drugim roku Katy wygraa w konkursie Piknoci Wirginii. Chocia nigdy nie schodzia poniej redniej 3,8 na fakultetach z angielskiego i psychologii, nigdy nie spdzaa pitkowych wieczorw w domu. Z natury jestem optymistk, wic signam po telefon i wykrciam numer do Charlottesville. Katy odebraa po trzecim sygnale.

Spodziewajc si jej gosu na sekretarce, wyjkaam co niezrozumiaego. - Mama? To ty? - Tak. Cze. Co ty robisz w domu? - Na nosie wyskoczy mi wielki pryszcz. Jestem taka brzydka, e nie mog nigdzie wyj. A ty co robisz w domu? - Na pewno nie jeste brzydka. O pryszczu si nie wypowiem. - Oparam si o poduszk i stopy grza mi ogie z kominka. -A ja dwa dni spdziam wygrzebujc zwoki i jestem zbyt zmczona, by wychodzi. - Nawet nie bd pyta. - Usyszaam szelest celofanu. - Ten pryszcz jest naprawd paskudny. - Wszystko minie. Jak si ma Cyrano? Katy miaa dwa szczury o imionach Templeton i Cyrano de Bergerac. - Lepiej. Dostaam lekarstwo w sklepie dla zwierzakw i dawaam mu uywajc do tego zakraplacza do oczu. Ju tak nie kicha. - To dobrze. Zawsze by moim ulubiecom. - Templeton jest tego chyba wiadomy. - Postaram si by bardziej dyskretna. Co jeszcze nowego? - Niewiele. Raz umwiam si z facetem o imieniu Aubrey. By fajny. Nastpnego dnia przysa mi re. A jutro jad na piknik z Lynwoodem Deaconem. Jest na pierwszym roku prawa. - To tak ich wybierasz? - Jak? - Patrzysz na imiona. Ktre ciekawsze. Zignorowaa to. - Dzwonia ciocia Harry. - O? Kiedy kto wspomina imi mojej siostry, zawsze robiam si troch niespokojna. - Chyba sprzedaje swj balonowy interes. Dzwonia, bo chciaa ciebie znale. Wydawaa si czym zaniepokojona. - Zaniepokojona? - To by stan typowy dla niej. - Powiedziaam, e jeste w Quebecu. Pewnie jutro zadzwoni. - Okej. - Tylko tego byo mi trzeba. - Aha, tata kupi mazd RX-7. Pikna! Ale i tak nie pozwoli mi poprowadzi.

- Tak, wiem. - Mj m, w ktrym byam w separacji, przechodzi wanie kryzys wieku redniego. Wyczuam lekkie wahanie. - Wanie wychodzilimy na pizz. - A co z twoim pryszczem? - Dorysuj do niego uszy i ogon i powiem wszystkim, e to tatua. - Niezy pomys. W razie czego uywaj innego imienia. - Kocham ci, mamo. - Ja ciebie te kocham. Odezw si jeszcze. Skoczyam czekoladki i umyam zby. Dwa razy. Potem padam na ko i spalam jedenacie godzin.

Reszt weekendu spdziam rozpakowujc si, sprztajc, robic zakupy i oceniajc egzamin. Moja siostra zadzwonia w niedziel wieczorem, eby mi powiedzie, e sprzedaa swj balon. Poczuam ulg. Przez ostatnie trzy lata robiam co mogam, by Katy do niego nie wsiada, bojc si, e ktrego dnia moja crka poszybuje w powietrze. Teraz mogam t twrcz energi spoytkowa na co innego. - Jeste w domu? - zapytaam. - Aha. - Ciepo jest? - Na parapecie byo coraz wicej niegu. - W Houston jest zawsze ciepo. Niech j szlag. - A wic dlaczego sprzedajesz swj interes? Harry zawsze bya poszukiwaczem. Przez ostatnie trzy lata miaa fioa na punkcie lotw balonem. Jeeli nie braa udziau w latajcym safari nad Teksasem, to razem ze swoj zaog pakowali si do furgonetki i przemierzali cay kraj, by wzi udzia w zawodach balonowych. - Rozchodz si ze Strikerem. - O. Miaa te fioa na punkcie Strikera. Poznali si na zawodach w Albuquerque i pi dni pniej wzili lub. To byo dwa lata temu. Przez chwil adna z nas nic nie mwia. Ja przerwaam cisz. - I co teraz?

- Chyba poszukam jakich konsultacji. Tym mnie zaskoczya. Moja siostra rzadko zajmowaa si rzeczami oczywistymi. - To by ci mogo pomc przej to wszystko. - Nie. Nie. Ju dawno nie ukadao nam si ze Strikerem. Ja za nim nie pacz. Bez przesady. - Zapalia papierosa, zacigna si gboko, wypucia powietrze. - Syszaam o takim kursie. Mona po ukoczeniu doradza ludziom w sprawach zdrowia, uwalniania si od stresu i tego typu rzeczy. Ma by o zioach, medytacji i metafizyce, podoba mi si. Chyba byabym w tym dobra. - Harry, to jest troch szalony pomys. - Ile razy ju to mwiam? - Jasne, e to najpierw sprawdz. Nie jestem idiotk. Nie, nie bya idiotk. Ale kiedy Harry czego chce, to chce tego bardzo. I nie mona jej przekona, by czego nie zrobia. Odoyam suchawk troch poruszona. Myl, e Harry miaaby pomaga ludziom, rozwizywa ich problemy, nieco mnie wytrcia z rwnowagi. Koo szstej zrobiam sobie obiad - podsmaona pier kurczaka, czerwone ziemniaki z masem i szczypiorkiem i gotowane na parze szparagi. Do tego pasowaby kieliszek Chardonnay. Ale nie dla mnie. Nie piam ju od siedmiu lat. Ja te nie jestem idiotk. Na pewno nie wtedy, gdy jestem trzewa. Ale nawet bez wina mj obiad bi na gow krakersy, ktre jadam poprzedniego wieczora, Jadam i mylaam o mojej maej siostrze. Harry i formalna edukacja nigdy do siebie nie pasoway. Wysza za m za swojego ukochanego ze szkoy redniej jeden dzie przed ukoczeniem szkoy, potem byo jeszcze trzech innych. Hodowaa psy rasy Bernardyn, kierowaa Pizza Hut, sprzedawaa markowe okulary soneczne, oprowadzaa wycieczki po Jukatanie, zajmowaa si public relations dla Houston Astros, zaoya i szybko zamkna firm zajmujc si czyszczeniem dywanw, sprzedawaa nieruchomoci i w kocu lataa balonami. Kiedy ja miaam trzy lata, a ona rok, zamaam jej nog przejedajc po niej moim trzykoowym rowerkiem. To jej nie zatrzymao na miejscu. Nauczya si chodzi cignc po ziemi gips. Wkurzajca i ujmujca, Harry braki w wyksztaceniu i zdolnoci koncentracji nadrabia niespoytymi zasobami energii. Nic jej nie wyczerpie. O dziewitej trzydzieci wczyam telewizor i obejrzaam mecz hokeja. By koniec drugiej czci i Habs przegrywali cztery do zera z St. Louis. Don Cherry grzmia na temat braku kompetencji kanadyjskiego zwizku hokejowego, a jego okrga twarz czerwieniaa

nad wysokim konierzykiem koszuli. Wyglda bardziej jak tenor ni jak komentator sportowy. Patrzyam i mylaam, e miliony suchaj go co tydzie. Kwadrans po dziesitej wyczyam telewizor i poszam spa.

Wstaam wczenie i pojechaam do laboratorium. Dla wikszoci badaczy medycznych poniedziaek jest peen pracy. Przypadkowe akty okruciestwa, bezsensowna brawura, poczucie odrazy wzgldem siebie typowe dla samotnych i niepohamowany czas wolny sprawiaj, e w weekendy wzrasta ilo przypadkw miertelnych. Przywoone zwoki czekaj w kostnicy do poniedziakowych autopsji. Ten poniedziaek nie nalea do wyjtkowych. Wziam kaw i poszam na spotkanie w biurze LaManche'a. Natalie Ayers przebywaa w Val-d'Or w zwizku z procesem w sprawie morderstwa, ale reszta patologw przybya na spotkanie. Jean Pelletier wanie zakoczy zeznania w Kuujjuaq, w pnocnej czci Quebecu. Pokazywa Emiy Santangelo i Michaelowi Morinowi zdjcia. Pochyliam si nad nimi. Kuujjuaq wygldao, jakby je wybudowano poprzedniej nocy. - Co to jest? - zapytaam wskazujc budynek z prefabrykatw na zewntrz wyoony plastykiem. - Centrum sportw wodnych. - Pelletier wskaza czerwony szecioktny znak, nad nim nieznane postacie, pod nim biae litery ukadajce si w wyraz Arret. - Wszystkie napisy s w jzyku francuskim i Inuktitut. - Jego akcent by tak silny, e z trudem rozpoznawaam francuski. Nawet nasza dugoletnia znajomo mi tego nie uatwia. Wskaza kolejny budynek. - To jest sd. Wyglda jak tamten basen, ale bez zewntrznego plastyku. Poza miastem rozcigaa si szara i ponura tundra, jak rwnina Serengeti w Tanzanii, skay i mech. Przy drodze lea bielejcy szkielet karibu. - Czy to si czsto zdarza? - zapytaa Emily patrzc na karibu. - Tylko wtedy, kiedy tam padn. - Dzi mamy osiem sekcji - oznajmi LaManche, rozdajc harmonogram. Omwi wszystkie przypadki. Dziewitnastolatek zosta potrcony przez pocig, jego tuw zosta przepoowiony. Stao si to na zagrodzonym torowisku, ktre czsto odwiedzali nastolatkowie. Pug nieny znalaz dwa ciaa na Lac Megantic. Podejrzenie upojenia alkoholowego. Ciao noworodka w stanie rozkadu zostao znalezione w eczku. Matka, ktra

spokojnie ogldaa teleturniej w telewizji, kiedy przyjechay wadze, twierdzia, e dziesi dni wczeniej Bg kaza jej przesta karmi dziecko. W campusie McGill, za pojemnikiem na mieci znaleziono ciao

niezidentyfikowanego biaego mczyzny. Trzy ciaa znaleziono w spalonym domu w St-Jovite. Pelletier dosta noworodka. Od razu zaznaczy, e moe poprosi o porad antropologiczn. Tosamo dziecka bya znana, ale ustalenie powodu i czasu zgonu mogo okaza si trudne. Santangelo miaa si zaj ciaami z La Megantic, Morin sprawami ofiary pocigu i ciaa z campusu. Ofiary z sypialni w St-Jovite mogy zosta poddane normalnej autopsji. Mia je wykona LaManche. Ja miaam si zaj komi z piwnicy. Po spotkaniu poszam do swojego biura i otworzyam dossier przenoszc informacje z porannego wykazu na formularz sprawy antropologicznej. Imi: inconnu. Nieznane. Data urodzenia: pusto. Numer sprawy Laboratorium Medycyny Sdowej, czyli LMS: 31013. Numer w kostnicy: 375. Policyjny numer sprawy: 89041. Patolog: Pierre LaManche. Koroner: Jean-Claude Hubert. Oficerowie ledczy: Andrew Ryan i Jean Bertrand, Escouade de Crimes Con-tre la Personne, Wydzia Policji w Quebecu. Dopisaam dat i wsunam formularz do teczki. Kady z nas uywa innego koloru. Rowy to odontolog Marc Bergeron. Zielony to Martin Levesque, radiolog. LaManche uywa czerwonego. Teczka jasnozielona to antropologia. Wpisaam si do komputera i wind zjechaam do piwnicy. Tam poprosiam technika, by LMS 31013 przenis do pokoju numer trzy i poszam przebra si w strj chirurga. Cztery gabinety Laboratorium Medycyny Sdowej, w ktrych wykonuje si autopsje, znajduj si tu przy kostnicy. LMS kontroluje gabinety, Biuro Koronera kostnic. Gabinet numer dwa jest duy i stoj tam trzy stoy. W pozostaych jest po jednym. W numerze czwartym zainstalowano specjaln wentylacj. Czsto tam pracuj, bo wiele z przypadkw, ktrymi si zajmuj, nie naley do najwieszych. Dzisiaj w gabinecie numer dwa Pelletier pracuje nad noworodkiem. Zwglone ciaa nie posiadaj wstrtnego zapachu. W trjce ju czekay na mnie czarna torba i cztery plastykowe pojemniki lece na noszach na kkach. Zdjam pokrywk z pojemnika, wyjam kawaek bawenianej wyciki i sprawdziam stan fragmentw czaszki. Zniosy podr bez uszczerbku. Wypeniam kart identyfikacyjn sprawy, otworzyam torb i wycignam materia,

w ktry owinite byy koci i gruz. Zrobiam kilka zdj polaroidem i wszystko poszo do pracowni rentgena. Chciaam na samym pocztku zidentyfikowa zby i kawaki metalu, jeeli jakiekolwiek byy. Czekajc mylaam o Elisabeth Nicolet. Jej trumna zamknita bya w lodwce trzy metry ode mnie. Korcio mnie, by zajrze do rodka. Tego ranka wrd wiadomoci bya jedna od siostry Julienne. Zakonnice te czekay niecierpliwie. Po pgodzinie Lisa przyprowadzia nosze na kkach z rentgena i wrczya mi kopert z kliszami. Zaoyam kilka na ekran, najpierw zdjcia szcztkw, ktre leay na skraju. - Dobre s? - zapytaa Lisa. - Nie byam pewna, jak je ustawi, wic zrobiam kilka uj. - S dobre. Patrzyymy na bezksztatn mas otoczon dwoma cienkimi biaymi liniami: zawarto torby i metalowy zamek. Zawarto mieszaa si z gruzem, tu i tam, na neutralnym tle janiay kawaki koci. - Co to jest? - Lisa wskazaa biay przedmiot. - Wyglda jak gwd. Zaoyam nastpn parti zdj. Ziemia, kamyki, kawaki drewna, paznokcie. Wida byo koci nogi i biodra ze zwglonym ciaem. Miednica wygldaa na nietknit. - To wyglda na kawaki metalu w koci udowej - wskazaam kilka biaych plamek. Musimy by ostrone. Pniej zrobimy jeszcze kilka zdj. Na nastpnych kliszach wida byo koci ebrowe w kawakach, tak, jak je pamitaam. Koci ramieniowe byy w lepszym stanie, chocia popkane i wymieszane. Kilka krgw daoby si uratowa. Na prawo od klatki piersiowej wida byo kolejny kawaek metalu. To nie wygldao na gwd. - Na to te trzeba bdzie uwaa. Lisa kiwna gow. Nastpnie zajymy si plastykowymi pojemnikami. Nic niezwykego. Dolna szczka bya w caoci, wskie korzenie zbw solidnie trzymay si koci. Nawet korony byy w caoci. W dwch zbach trzonowych janiay plamki. Bergeron bdzie ucieszony. Gdyby byy testy dentystyczne, plomby przydadz si w ustalaniu tosamoci. Wtedy zauwayam ko czoow. Pokryway j drobne biae plamki, jakby kto posypa j sol.

- Tej czci te zrb mi jeszcze jedno zdjcie - rzekam cicho, przypatrujc si nieprzezroczystym fragmentom tu przy lewym oczodole. Lisa spojrzaa na mnie dziwnie. - Dobrze. Wyjmijmy go - zdecydowaam. - Albo j. - Albo j. Moja asystentka rozoya przecierado na stole i na zlewie umiecia siatk. Z jednej z szuflad w kontuarze ze stali nierdzewnej wyjam papierowy fartuch, zaoyam go przez gow i zawizaam wok pasa. Na twarz zaoyam mask, na rce nacignam chirurgiczne rkawiczki i odsunam zamek torby. Zaczynajc od stp, wyjam najwiksze i najatwiejsze do zidentyfikowania przedmioty i kawaki koci. Potem wrciam do tego samego miejsca i zaczam przesiewa reszt, by zlokalizowa mniejsze rzeczy czy fragmenty koci, ktre mogam wczeniej pomin. Kad gar Lisa umieszczaa pod biec wod i wymyte przedmioty kada na kontuarze, ja natomiast ukadaam fragmenty szkieletu na materiale. W poudnie Lisa wysza na lunch. Ja pracowaam bez przerwy do drugiej trzydzieci, kiedy wreszcie skoczyam. Na kontuarze leaa kolekcja gwodzi, metalowych nakrtek, jedna wystrzelona kula i maa plastykowa buteleczka, w ktrej umieciam co, co jak podejrzewaam, byo kawakiem materiau. Przed sob miaam zwglony rozczonkowany szkielet z pkolicie rozoonymi komi czaszki. Spis, czyli identyfikacja kadej koci i orzeczenie, czy pochodzia z lewej czy te z prawej strony, zaj godzin. Nastpnie zastanowiam si nad tym, o co zapytaby Ryan. Wiek. Pe. Rasa. Kto to jest? Wziam do rki miednic i fragmenty koci udowych. Ogie zmieni mikk tkank w czarn warstw o twardoci wyprawionej skry. To i dobrze i le. Ochronio to koci, ale wydostanie ich spod spodu mogo okaza si do trudne. Obrciam miednic. Ciao po lewej stronie strawi ogie i rozszczepi ko udow. Wida byo idealny przekrj stawu panewkowego biodra. Zmierzyam rednic gwki koci udowej. Bya drobna, zwajca si z jednej strony. Przyjrzaam si wewntrznej budowie czaszki tu pod powierzchni stawow. Na fragmentach koci wystpowa typowy dla dorosych wzr plastra miodu, bez grubej linii, ktra wskazywaaby na niedawno zakoczony proces wzrostu. To by si zgadzao z rozwinitymi korzeniami zbw trzonowych, ktre zauwayam ju wczeniej. To nie byo

dziecko. Przyjrzaam si obu zewntrznym krawdziom wklsoci stawu biodrowego i dolnej czci nasady koci udowej. Ksztat obu koci przypomina ten, jaki tworzy wieca, po ktrej skpa wosk. Artretyzm. To nie bya moda osoba. Zaczam podejrzewa, e ofiara bya kobiet. Pozostaoci koci dugich miay ma rednic, tu i wdzie wida byo resztki mini gadkich. Skupiam swoj uwag na fragmentach czaszki. Mae koci skroniowe i uki brwiowe. Ostre krawdzie oczodow. Ko z tyu czaszki bya gadka, a czaszka mczyzny byaby szorstka i o nierwnej powierzchni. Zbadaam ko czoow. Grne koce dwch koci nosa byy na swoim miejscu. Schodziy si pod szerokim ktem wzdu linii rodkowej, jak wysoka wiea kocioa. Dostrzegam dwa kawaki grnej koci szczkowej. Dolna krawd otworu nosowego koczya si ostro kawakiem koci wystajcym na rodku. Nos by wski i wydatny, twarz symetryczna. Zlokalizowaam ko skroniow i powieciam latark w otwr ucha. Dostrzegam may okrgy otwr, przejcie do ucha wewntrznego. Cechy typowe dla rasy biaej. Kobieta. Biaa. Dorosa. Starsza. Powrciam do miednicy majc nadziej, e potwierdz si moje przypuszczenia co do pci i bd moga precyzyjniej okreli wiek. Interesowao mnie zwaszcza miejsce z przodu, w ktrym spotykay si obie powki. Delikatnie usunam zwglon tkank i odkryam staw czcy koci onowe, spojenie onowe. Same koci byy szerokie, podobnie jak kt poniej. Brzeg kadej wznosi si i kierowa w poprzek. Dolna cz kadej z nich bya smuka i delikatnie odchylona do tyu. Cechy typowe dla kobiety. Odnotowaam je na formularzu i zrobiam jeszcze kilka zdj polaroidem. Wysoka temperatura spowodowaa skurczenie si chrzstki czcej i rozdzielenie si koci onowych wzdu linii rodkowej. Okrcaam i przekrcaam zwglon mas prbujc zajrze przez otwr. Wygldao na to, e powierzchnie spojeniowe zostay nienaruszone, ale trudno byo ustali jakiekolwiek szczegy. - Wyjmijmy koci onowe - powiedziaam do Lisy. Kiedy pia w par sekund przecia spojenia czce ko onow z reszt miednicy, poczuam zapach palonego ciaa. Staw spojeniowy by pojedynczy, ale atwo dostrzegalny. Na adnej z obu koci nie

byo bruzd. Waciwie obie byy porowate, a ich zewntrzne krawdzie zostay zmienione przez chorob. Nierwne wyrostki koci wystaway z przodu kadej czci. Dostrzegam te skostnienie w otaczajcej mikkiej tkance. Ta pani dugo ya. Odwrciam je. Brzuszn cz kadej znaczya gboka bruzda. I urodzia dziecko. Znowu signam po ko czoow. wiato jarzeniwki ukazao okropny szczeg, ktrego istnienia domylaam si ju w piwnicy, a potwierdziy to zdjcia rentgenowskie. W tym momencie zasmuciam si nad losem istoty ludzkiej na moim stole. Zastanowiam si te nad tym, co jej si stao. Ta kobieta miaa co najmniej siedemdziesit lat, na pewno bya matk, moe babci. Dlaczego kto strzeli jej w gow i zostawi, by spona w domu w grach?

5
W poudnie we wtorek koczyam swj raport. Poprzedniego wieczoru skoczyam sporo po dziewitej; wiedziaam dobrze, e Ryan bdzie chcia zna odpowiedzi na kilka pyta. Dziwne, ale nawet chciaam si z nim spotka. Przeczytaam to, co napisaam, i sprawdziam bdy. Czasami wydaje mi si, e zgoda rodzajw i znaczki akcentw to frankofoskie przeklestwa, wymylone specjalnie, by utrudni moje ycie. Staram si jak mog, ale zawsze co przeocz. Oprcz biologicznego profilu ofiary raport zawiera analiz obrae. W czasie sekcji udao mi si ustali, e nieprzezroczyste fragmenty koci udowej spowodowao uderzenie zadane po mierci. Mae kawaki metalu utkwiy w koci prawdopodobnie wskutek eksplozji zbiornika z propanem. Wikszo innych uszkodze spowodowa ogie. Ale nie wszystkie. Przeczytaam swoje streszczenie.

Rana A jest okrga, jej wiksza cz jest zachowana. Znajduje si na rodku czci frontowej, w przyblieniu dwa centymetry nad gadk czci koci czoowej midzy brwiami i 1,2 centymetra na lewo od linii rodkowej. rednica rany wynosi 1,4 centymetra i wida wyrane, charakterystyczne wgbienie. Wzdu skrajw rany widoczne jest zwglenie. Rana A odpowiada postrzaowej ranie wlotowej. Rana B jest okrga, z charakterystycznym wybrzuszeniem powierzchni zewntrznej. rednica od strony wewntrzczaszkowej wynosi 1,6 centymetra, a 4,8 centymetra od strony zewntrzczaszkowej. Rana znajduje si w koci potylicznej - 2,6 centymetra powyej i 0,9 centymetra na lewo od linii ciemieniowej. Miejscowe zwglenie znajduje si na lewym, prawym i wewntrznym brzegu rany. Rana B odpowiada postrzaowej ranie wylotowej.

Uszkodzenia spowodowane przez ogie uniemoliwiy rekonstrukcj, ale byam w stanie poskada czci sklepienia na tyle, by zinterpretowa uszkodzenia midzy ranami wlotow i wylotow. Klasyczny przypadek. Otrzymaa strza w gow. Kula przeszya rodkow cz czoa, przesza przez mzg i wysza z tyu. To dlatego czaszka nie rozpada si pod wpywem pomieni. Ujcie dla cinienia wewntrzczaszkowego powstao, zanim zadziaao ciepo. Zaniosam raport do sekretariatu; kiedy wrciam, zastaam w moim pokoju Ryana siedzcego naprzeciwko mojego biurka i wpatrujcego si w okno za moim krzesem. Nogi

wycign na ca dugo pokoju. - adny widok - powiedzia. Pi piter pod nami oba brzegi rzeki witego Wawrzyca czy ze sob most Jacquesa Cartiera. Malutekie samochody pezy po jego grzbiecie. To by adny widok. - Pozwala mi zapomnie o tym, jak mae jest to biuro. - Przeliznam si obok niego, wok biurka i usiadam na swoim krzele. - Rozproszona uwaga moe by niebezpieczna. - Pokryte siniakami golenie sprowadzaj na ziemi. - Obrciam si na krzele i oparam skrzyowane nogi o pk pod oknem. - To stara kobieta, Ryan. Strza w gow. - W jakim wieku? Powiedziaabym, e co najmniej siedemdziesicioletnia. Moe nawet

siedemdziesiciopicioletnia. Spojenia onowe dosy sabe, ale to cecha indywidualna. Zaawansowany artretyzm i osteoporoza. Opuci brod i unis brwi. - Mw po ludzku, Brennan. Odpu sobie argon medyczny. Jego oczy miay odcie niebieskiego typowy dla ekranu Windows 95. - O-ste-o-po-ro-za - przesylabizowaam. - Rentgen wykaza, e ko korowa jest cienka. Nie wida adnych zama, ale mam tylko czci koci dugich. Starsze kobiety czsto ami koci biodrowe, bo na nich spoczywa duy ciar. Jej s w porzdku. - Rasa biaa? Przytaknam. - Co dalej? - Prawdopodobnie urodzia kilkoro dzieci. - Laserowy bkit swoich oczu utkwi w mojej twarzy. - Z tyu kadej koci onowej ma rys wielkoci Orinoko. - wietnie. - Jeszcze jedno. Wydaje mi si, e kiedy wybuch poar, to ona ju bya w piwnicy. - Jak do tego dosza? - Pod ciaem nie byo gruzw. A midzy ni a glin znalazam kilka drobnych skrawkw materiau. Musiaa lee bezporednio na pododze. Zamyli si na chwil. - A wic twierdzisz, e kto babci zastrzeli, zawlk na d do piwnicy i pozwoli, by si usmaya. - Nie tak. Twierdz, e babcia dostaa kulk w gow. Nie wiem, kto pocign za spust. Moe ona sama. To ju twoja dziaka, Ryan.

- Znalaza przy niej bro? - Nie. W tej chwili w drzwiach stan Bertrand. Zgicia na jego ubraniu raco kontrastoway ze schludnym i odprasowanym ubraniem Ryana. Jasnofioletowa koszula pasowaa do kolorw kwiecistego krawata, lawendowoszarej tweedowej marynarki i wenianych spodni w kolorze o p tonu ciemniejszym od marynarki. - Co masz? - zapyta Ryan. - Nic, o czym dotd nie wiedzielimy. Jakby ci ludzie przylecieli z kosmosu. Nikt tak naprawd nie wie, kto tam, u diaba, mieszka! Nadal prbujemy namierzy w Europie faceta, do ktrego ten dom naley. Ssiedzi z naprzeciwka czasami widzieli starsz pani, ale ona nigdy z nimi nie rozmawiaa. Twierdz, e para z dziemi bya tam przez kilka miesicy. Rzadko ich widzieli, nie znali ich imion. Inna mieszkanka przy tej ulicy mylaa, e nale do jakiej grupy fundamentalistycznej. - Brennan twierdzi, e nasz trup to kobieta. Wiekowa. Bertrand spojrza na niego. - I miaa siedemdziesit lat. - Czyby starsza pani? - Z kulk w gowie. - Serio? - Serio. - Kto j stukn i podpali dom? - Albo babcia rozpalia grilla i pocigna za spust. Ale, w takim razie, gdzie jest bro? Kiedy poszli sobie, sprawdziam, czy nie nadeszo nic do skonsultowania. Byo. Do miasta Quebec dotar sj z prochami starszego czowieka, ktry umar na Jamajce. Rodzina oskaraa krematorium o oszustwo i zawioza prochy do Biura Koronera. Chcia pozna moj opini. W wwozie niedaleko cmentarza Cte des Neiges znaleziono czaszk. Bya sucha i jasna, prawdopodobnie pochodzia ze starego grobu. Koroner chcia si upewni. Pelletier chcia, bym rzucia okiem na niemowl i stwierdzia, czy istniej dowody na to, e byo godzone. To wymagao uycia mikroskopu. Cienkie odcinki koci naleao rozkruszy, nasyci substancj uatwiajc obserwacj pod mikroskopem i umieci na slajdach, abym moga je obejrze w powikszeniu. Koci niemowlt ulegaj zmianom, wic

naleao szuka rzadko spotykanej porowatoci i niezwykych zmian w mikroanatomii. Do laboratorium histologii wysano prbki. Obejrzaam te zdjcia rentgenowskie i szkielet, ale byo jeszcze za wczenie na usunicie ciaa, ktre ulego rozkadowi. Koci dziecka s zbyt delikatne, by mona zaryzykowa wygotowanie. A wic nic pilnego. Mogam otworzy trumn Elisabeth Nicolet. Zjadam kanapk z lodwki i jogurt w kafeterii i ruszyam do kostnicy. Poprosiam o przeniesienie szcztkw do trjki i poszam si przebra. Wydawao mi si, e trumna bya wiksza, w rzeczywistoci miaa mniej ni metr dugoci. Lewa strona zgnia i wieko si zapado. Usunam lun ziemi i zrobiam zdjcia. - Potrzebujesz omika? - Lisa staa w drzwiach. To nie bya sprawa LMS, wic miaam pracowa sama, ale wiele osb chciao mi pomc. Najwyraniej Elisabeth fascynowaa nie tylko mnie. - Wchod. Zdjcie wieka nie zajo nam nawet minuty. Drewno byo mikkie i kruche, gwodzie atwo puciy. Wygarnam ze rodka ziemi, aby odsoni wyoone oowiem wntrze zawierajce drug drewnian trumn. - One wszystkie s takie mae? - zapytaa Lisa. - To nie jest oryginalna trumna. Elisabeth Nicolet bya ekshumowana i ponownie pochowana mniej wicej na przeomie wiekw, wic potrzebowali jedynie troch miejsca na jej koci. - Mylisz, e to ona? Zmroziam j wzrokiem. Wychodzc dodaa: - Daj mi zna, jeeli bdziesz czego potrzebowa. Dalej wygarniaam ziemi, a doszam do pokrywy wewntrznej trumny. Nie byo na niej tabliczki, ale bya bardziej ozdobna ni zewntrzna, z kunsztownie rzebionym brzegiem, rwnolegym do szecioktnego zewntrznego brzegu. Podobnie jak ta wierzchnia, trumna wewntrzna bya z jednej strony zapadnita i pena ziemi. Po dwudziestu minutach powrcia Lisa. - Jestem przez chwil wolna, jeeli potrzebowaaby zdj rentgenowskich. - Niemoliwe z powodu oowiu - odparam. - Ale moemy ju otworzy cz wewntrzn. - Nie ma sprawy. I tutaj drewno byo mikkie, i gwodzie wyszy z niego z atwoci.

Znowu ziemia. Wyjam tylko dwie garcie, kiedy zauwayam czaszk. Jest! Kto tu jest! Powoli wyania si cay szkielet. Koci nie byy uoone anatomicznie, ale leay rwnolegle, jakby je kto przed woeniem do rodka zwiza. To uoenie przypomniao mi odkrycia archeologiczne na pocztku mojej pracy. W czasach przed Kolumbem pewne grupy tubylcw wystawiay zmarych na platformach, a zostaway czyste koci, a wtedy je zakopywali. Tak zakopano Elisabeth. Uwielbiaam archeologi. Nadal uwielbiam. aowaam, e tak mao si ni zajmuj, ale w cigu ostatnich dziesiciu lat moja kariera posza w innym kierunku. Praca na uniwersytecie i antropologia sdowa wypeniay cay mj czas. Dziki Elisabeth Nicolet mogam na krtko wrci do moich korzeni i zajmowaam si tym przypadkiem z wielk przyjemnoci. Wyjam i uoyam koci, tak jak poprzedniego dnia. Byy suche i delikatne, ale ta osoba bya w o wiele lepszym stanie ni babcia z St-Jovite. Okazao si, e brakowao tylko jednej koci rdstopia i szeciu paliczkw rodkowych palcw. Nie znalazam ich przesiewajc ziemi, ale umiejscowiam kilka siekaczy i kie, woyam je wic na miejsce. Zastosowaam swoj zwyk procedur, wypeniajc formularz, jakbym si zajmowaa spraw dla koronera. Zaczam od miednicy. Koci byy kobiece. Nie miaam co do tego wtpliwoci. Spojenia onowe wskazyway na wiek midzy trzydzieci pi a czterdzieci pi lat. Siostry bd szczliwe. Mierzc koci dugie zauwayam niezwykle spaszczenie koci piszczelowej, tu pod kolanem. Sprawdziam koci rdstopia. Miejsce poczenia palcw ze stop koci zmieni artretyzm. Hura! Powtarzajce si ruchy pozostawiy lady na szkielecie. Elisabeth musiaa spdza lata na modlitwach, klczc na kamiennej pododze w swojej klasztornej celi. Kiedy klczaa, nacisk na kolana i nadmierne zginanie palcw stp spowodowa to, co wanie ogldaam. Przypomniaam sobie co, co zauwayam, kiedy zdjam z siatki zb i wziam do rki szczk. Kady z rodkowych siekaczy dolnej szczki mia mae, ale zauwaalne wyobienie na brzegu gryzcym. Odszukaam grne siekacze. To samo. Kiedy nie modlia si i nie pisaa listw, Elisabeth szya. Jej hafty nadal wisiay w klasztorze w La Memphremagog. Jej zby nosiy lady po latach wycigania nitki i trzymania midzy nimi igy. Byam wniebowzita.

Potem odwrciam czaszk czci twarzow ku grze i zrobiam dwa zdjcia. Staam tak, patrzc na ni, kiedy wszed LaManche. - A wic to jest nasza wita?- zapyta. Podszed do mnie z boku i spojrza na czaszk. - Mon Dieu.

Tak, analiza idzie dobrze. - Byam w swoim biurze, rozmawiaam z ojcem Menard. Czaszka z Memphremagog leaa na korkowym okrgu na moim stole do pracy. - Koci s niezwykle dobrze zachowane. - Czy bdzie pani moga powiadczy, e to jest Elisabeth? Elisabeth Nicolet? - Chciaabym zada ojcu jeszcze kilka pyta. - Czy jest jaki problem? Tak. Moe jest. - Nie, nie. Chciaabym jeszcze kilka informacji. - Tak? - Czy s jakie oficjalne dokumenty dotyczce rodzicw Elisabeth? - Jej ojcem by Alain Nicolet, a matk Eugenie Belanger, w tamtych czasach bardzo znana piewaczka. Jej wuj, Louis-Philippe Belanger, by radnym i wybitnym lekarzem. - A czy zachowaa si metryka urodzin? Przez chwil milcza. Potem rzek: - Nie udao nam si jej zlokalizowa. - A czy wiadomo, gdzie si urodzia? - Myl, e urodzia si w Montrealu. Jej rodzina mieszkaa tutaj od pokole. Elisabeth bya potomkiem Michela Belanger, ktry przyby do Kanady w tysic siedemset pidziesitym smym, w ostatnich latach Nowej Francji. Rodzina Belanger zawsze odgrywaa wan rol w sprawach dotyczcych miasta. - A czy istnieje zapis szpitalny albo wiadectwo chrztu, albo jakikolwiek oficjalny zapis dotyczcy jej narodzin? Znowu cisza. - Urodzia si ponad sto pidziesit lat temu. - Czy sporzdzono zapis? - Tak. Siostra Julienne sprawdzia. Ale w tak dugim okresie wiele moe zagin. Wiele moe zagin...

- Oczywicie. Zamilklimy oboje. Ju miaam mu podzikowa, kiedy rzek: - Dlaczego pani o to pyta, doktor Brennan? Zawahaam si. Jeszcze nie teraz. Mogam si myli. Moe miaam racj, ale to nic nie znaczyo. - Chciaam si dowiedzie nieco wicej o jej przeszoci, Ledwie co odoyam suchawk, kiedy telefon zadzwoni. - Oui, doktor Brennan. - Tu Ryan. - W jego gosie wyczuam napicie. - To byo podpalenie. I ktokolwiek to zaplanowa, upewni si, e dom stanie w pomieniach. Proste, ale skuteczne. Podczy spiral grzewcz do mechanizmu zegarowego, takiego, jakiego si uywa do wczania wiata, kiedy si wyjeda do sanatorium... - Nie jed do sanatorium, Ryan. - Chcesz wiedzie jak? Nie odpowiedziaam. - Mechanizm wczy grzejnik. To wywoao ogie, ktry zapali zbiornik z propanem. Wikszo mechanizmw zostaa zniszczona, ale kilka udao si uratowa. Wyglda na to, e zostay nastawione na wczanie z przerwami, ale kiedy ogie si rozprzestrzeni, zajo si wszystko. - Ile podczy tych zbiornikw? - Czternacie. Znalelimy jeden cay mechanizm na podwrku. Pewnie by niesprawny. Mona taki kupi w kadym sklepie elaznym. Sprbujemy z odciskami palcw, chocia trudno polega na tej metodzie. - Co przyspieszyo rozprzestrzenienie si ognia? - Benzyna, tak jak podejrzewaem. - Po co dwie substancje atwopalne? - Bo jaki czubek chcia, aby dom uleg zniszczeniu, i nie chcia spieprzy roboty. Prawdopodobnie doszed do wniosku, e nie bdzie mia drugiej okazji. - Skd o tym wiesz? - LaManche zdoa wydoby z cia znalezionych w sypialni prbki pynw. Toksykolog znalaz straszne iloci Rohypnolu. - Rohypnolu? - On ci o tym opowie. Mwi na to narkotyk gwatu na randce czy jako tak, bo nie jest wyczuwalny przez ofiar i rozkada na kilka godzin.

- Ja wiem, co to jest Rohypnol, Ryan. Jestem tylko zdziwiona. Nie tak atwo go dosta. - Zgadza si. To moe by lad. Jest zakazany w Stanach i w Kanadzie. Pomylaam, e kokaina te. - Jest jeszcze co dziwnego. Ci w tej sypialni to wcale nie byli Ward i June Cleaver. LaManche mwi, e on mia dwadziecia kilka lat, a ona dobiegaa pidziesitki. Wiedziaam o tym. LaManche poprosi mnie o opini podczas autopsji. - I co teraz? - Pojedziemy tam, aby przeszuka pozostae dwa budynki. Nadal czekamy na informacj od waciciela. To jaki pustelnik, ktry zaszy si gdzie na belgijskim zadupiu. - Powodzenia. Rohypnol. Gdzie ju si z tym spotkaam, ale kiedy prbowaam sobie przypomnie, nic nie przychodzio mi do gowy. Sprawdziam, czy gotowe byy slajdy zagodzonego niemowlaka Pelletiera. Technik histologii powiedzia, e bd gotowe jutro. Godzin spdziam badajc prochy. Umieszczone byy w soju, na ktrym umieszczono kartk z wypisanymi rcznie nazwiskiem nieboszczyka, nazw krematorium i dat kremacji. Niezbyt to typowe dla Ameryki Pnocnej, ale nie znaam si na tego typu praktykach obowizujcych na Karaibach. Najwikszy kawaek nie mia nawet centymetra. Typowe. Prawie adna ko nie opara si proszkowaniu stosowanemu w nowoczesnych krematoriach. Za pomoc silnego mikroskopu zidentyfikowaam kilka rzeczy, midzy innymi ca kosteczk suchow. Znalazam te mae kawaki poskrcanego metalu, ktre mogy by kawakami protezy dentystycznej. Zatrzymaam je dla dentysty. Ciao dorosego mczyzny po spaleniu i sproszkowaniu zostaje zredukowane przecitnie do 3,500 centymetrw szeciennych prochu. W tym soju byo mniej wicej 360. Sporzdziam krtki raport stwierdzajcy, e byy to prochy dorosego czowieka i e nie byy kompletne. Identyfikacj osoby mg przeprowadzi Bergeron. O szstej trzydzieci spakowaam si i pojechaam do domu.

6
Szkielet Elisabeth nie dawa mi spokoju. To, co widziaam, byo nieprawdopodobne, ale nawet LaManche to zauway. Bardzo chciaam rozwiza t zagadk, ale nastpnego dnia rano moj uwag pochony drobne koci lece przy zlewie w laboratorium histologii. Byy te gotowe slajdy, wic kilka godzin spdziam nad spraw noworodka Pelletiera. Kiedy ju zakoczyam wszelkie konsultacje, o dziesitej trzydzieci zadzwoniam do siostry Julienne, aby uzyska wszystko co si da na temat Elisabeth Nicolet. Zadaam jej te same pytania, ktre usysza ojciec Menard, i usyszaam podobne odpowiedzi. Elisabeth bya pure laine. Czystej krwi Kanadyjka. Ale nie byo adnych dokumentw dokadnie precyzujcych urodzenie i rodzicw. - A moe poza klasztorem, siostro? Czy sprawdzia siostra inne archiwa? - Och, oui. Przeszukaam wszystkie archiwa w archidiecezji. Nasze biblioteki rozsiane s po caej prowincji. Zdobyam materiay z wielu klasztorw. Widziaam niektre z tych materiaw. Wikszo w formie listw i osobistych dziennikw zawierajcych odniesienia do rodziny. Kilka osb prbowao swych si w kronikarstwie, ale mj dziekan nie nazwaby ich rdami naukowymi. Wiele z nich byo czysto anegdotycznymi sprawozdaniami, zoonymi w wikszoci z pogosek. Sprbowaam z innej strony. - Do niedawna koci odpowiedzialny by za wszystkie metryki urodzin, prawda? Wyjani mi to ojciec Menard. - Tak. A do niedawna. - Ale nie znaleziono metryki Elisabeth? - Nie. - Ucicha na moment. - To przez poary. Siostry z Notre Dame zbudoway pikny dom na stoku Mount Royal. W tysic osiemset osiemdziesitym. Niestety, spali si trzynacie lat pniej. Nasz zosta zniszczony w tysic osiemset dziewidziesitym sidmym. W czasie tych poarw spono mnstwo bezcennych dokumentw. Przez chwil obie milczaymy. - Siostro, czy jest jeszcze jakie miejsce, gdzie mogabym uzyska informacj o urodzeniu Elisabeth? Albo o jej rodzicach? - Ja... c, chyba mogaby pani sprbowa w wieckich bibliotekach. Albo w towarzystwie historycznym. Albo na jednym z uniwersytetw. We francuskiej historii Kanady wiele byo wanych osobistoci o nazwiskach Nicolet i Belanger. Na pewno s

opisani w dokumentach historycznych. - Dzikuj, siostro. Tak zrobi. - Na uniwersytecie McGill jest pani profesor, ktra zajmowaa si naukowo naszym archiwum. Moja siostrzenica j zna. Ona studiuje ruchy religijne, ale te interesuje si histori Quebecu. Nie pamitam, czy jest antropologiem, czy historykiem. Ona mogaby pani pomc. - Zawahaa si. - Jej rda bd oczywicie inne ni nasze. Tego byam pewna, ale nic nie powiedziaam. - Czy pamita siostra jej nazwisko? Nastaa dusza przerwa. Po drugiej stronie linii telefonicznej syszaam gosy, z daleka, jakby dochodzce z drugiego brzegu jeziora. Kto si zamia. - Tyle czasu mino. Przykro mi. Jeeli pani chce, mogabym zapyta siostrzenic. - Dzikuj, siostro. Pjd tym ladem. - Pani doktor, jak pani myli, kiedy pani skoczy z tymi komi? - Wkrtce. Skocz raport w pitek, pod warunkiem, e nie zdarzy si nic nieoczekiwanego. Spisz informacje dotyczce wieku, pci i rasy, inne obserwacje, jakich dokonaam, i skomentuj, jak moje obserwacje maj si do faktw dotyczcych Elisabeth. Siostry same uznaj, co z tego poda do wniosku, jaki zoony zostanie w Watykanie. - Sama pani zadzwoni? - Oczywicie. Jak tylko skocz. Tak naprawd to ju skoczyam i nie miaam wtpliwoci, co bdzie w moim raporcie. Dlaczego im nie powiedziaam tego teraz? Wymieniymy poegnania, rozczyam si, poczekaam na sygna i wykrciam numer. Po drugiej stronie miasta zadzwoni telefon. - Mitch Denton. - Cze, Mitch. Tempe Brennan. Nadal jeste tam u siebie szefem? Mitch by szefem wydziau antropologii, ktry zatrudni mnie na p etatu, kiedy pierwszy raz przyjechaam do Montrealu. Od tamtej pory bylimy przyjacimi. Specjalizowa si w paleolicie. - Nadal tu siedz. Moe poprowadziaby u nas letni kurs w tym roku? - Nie, dziki. Mam do ciebie pytanie. - Strzelaj. - Pamitasz t historyczn spraw, o ktrej ci opowiadaam? T nad ktr pracuj dla archidiecezji? - Ta przysza wita?

- Zgadza si. - Pewnie. Jedna z lepszych rzeczy, nad ktrymi zdarzyo ci si pracowa. Znalaza j? - Tak, ale zauwayam co dziwnego i chciaabym si czego wicej o niej dowiedzie. - Dziwnego? - Niespodziewanego. Posuchaj, jedna z sistr powiedziaa mi, e kto z McGill zajmuje si badaniami zwizanymi z religi i histori Quebecu. Czy co ci to mwi? - To na pewno chodzi o nasz Daisy Jean. - Daisy Jean? - Dla ciebie doktor Jeannotte. Profesor nauk religijnych i najlepsza przyjacika studentw. - Daj spokj, Mitch. - Nazywa si Daisy Jeannotte. Oficjalnie jest na Wydziale Nauk Religijnych, ale uczy te na kursach historycznych. Ruchy religijne w Quebecu. Staroytne i nowoczesne systemy wiary. Tego typu sprawy. - A dlaczego Daisy Jean? - dociekaam. - Tak j tu czule nazywamy. Ale nie zwracamy si tak do niej. Ona jest czasami nieco... dziwna, e tak powiem. - Dziwna? - Nieprzewidywalna. Ona jest z Dixie, wiesz? Zignorowaam to. Mitch przenis si z Vermont. Cigle si czepia mojego poudniowego pochodzenia. - Dlaczego mwisz, e jest najlepsz przyjacik studentw? - Daisy cay swj wolny czas spdza ze studentami. Zabiera ich na wycieczki, daje im rady, podruje z nimi, zaprasza ich do domu na obiad. Pod jej drzwiami cigle stoi kolejka dusz potrzebujcych pocieszenia i rady. - Godne podziwu. Zacz co mwi, ale si powstrzyma. - Chyba tak. - Czy doktor Jeannotte bdzie wiedziaa co o Elisabeth Nicolet albo o jej rodzinie? - Jeeli ktokolwiek moe ci pomc, to tylko ona. Da mi jej numer i obiecalimy sobie, e wkrtce si spotkamy.

Sekretarka poinformowaa mnie, e doktor Jeannotte ma dyur od pierwszej do trzeciej, wic postanowiam, e wpadn po lunchu. Aby zrozumie, gdzie i kiedy wolno parkowa w Montrealu, trzeba posiada zdolnoci analityczne godne co najmniej tytuu inyniera. Uniwersytet McGill ley w samym sercu Centre-Ville, wic nawet jeli zrozumie si, gdzie mona zaparkowa, to znalezienie miejsca graniczy z niemoliwoci. Znalazam miejsce na Stanley, wykombinowaam, e mona tu parkowa midzy dziewit a pit, od pierwszego kwietnia do trzydziestego pierwszego grudnia, z wyjtkiem godziny midzy pierwsz a drug po poudniu we wtorki i czwartki. Zgoda ssiedztwa nie bya wymagana. Po piciu zmianach kierunku i karkoomnych manipulacjach kierownic zdoaam wcisn swoj mazd midzy pikapa toyot a oldsmobila cutlass. Niele jak na tak pochyo. Kiedy wysiadam, byam mokra od potu mimo chodu na zewntrz. Sprawdziam zderzaki. Miaam dobre p metra zapasu. W sumie. Nie byo ju tak zimno, ale nieco wysza temperatura spowodowaa wzrost wilgotnoci. Na miasto spada chmura zimnego, wilgotnego powietrza, a niebo przybrao kolor starej cyny. Kiedy zeszam w d do Sherbrooke i skrciam na wschd, zacz pada ciki i mokry nieg. Pierwsze patki topniay w zetkniciu z chodnikiem, ale nadlatyway ju nastpne. Wspiam si na McTavish i weszam na teren uniwersytetu przez zachodni bram. Campus rozciga si pode mn i nade mn, na wzgrzu od Sherbrooke do Docteur-Penfield wznosiy si budynki z szarego kamienia. Mijajcy mnie ludzie szli szybko, pochyleni w obronie przed zimnem i wilgoci, chronic ksiki i pakunki przez niegiem. Minam bibliotek i skrciam za Redpath Museum. Wyszam przez bram wschodni, skrciam w lewo i wspiam si ulic Universitie, a ydki bolay mnie tak, jakbym przesza pi kilometrw na nartach. Przed Birks Hali prawie zderzyam si z wysokim modym mczyzn, ktry szed ze spuszczon gow, a jego wosy i okulary pokryway patki niegu wielkoci duej my amerykaskiej. Birks, ze swoj gotyck architektur, rzebionymi cianami i meblami z drewna, i ogromnymi katedralnymi oknami, jest jakby z innego wiata. W takim miejscu naley szepta, a nie ucina sobie pogawdki i wymienia si notatkami, jak to ma zwykle miejsce w budynkach uniwersyteckich. W przypominajcym pieczar holu wisz portrety powanych mczyzn patrzcych z gry wzrokiem penym uczonej zarozumiaoci. Jak i inni wchodzcy do budynku, zachlapaam marmurow posadzk topniejcym

niegiem i podeszam bliej, by przyjrze si dostojnym obrazom. Thomas Cranmer, Arcybiskup Cantenbury. Dobra robota. Tom. John Bunyan, Niemiertelny Marzyciel. Czasy si zmieniy. Za moich czasw na uniwersytecie, jeeli kto zosta zapany na bujaniu w obokach, zostawa natychmiast przywoany do porzdku, a czasami wrcz upokorzony. Wspiam si po krtych schodach, minam dwoje drewnianych drzwi na drugim pitrze: jedne prowadzce do kaplicy, drugie do biblioteki i weszam przez trzecie. Tutaj elegancj holu zastpiy wyrane znaki zaniedbania. Farba patami schodzia ze cian i z sufitu, gdzieniegdzie brakowao pytek. Na szczycie schodw przystanam, by si zorientowa, gdzie mam i. Byo dziwnie cicho i ponuro. Po lewej stronie miaam wnk z dwojgiem drzwi wychodzcych na balkon w kaplicy. Po obu stronach wnki zaczynay si korytarze z drewnianymi drzwiami po kadej stronie. Skrciam w ten za wnk. Ostatnie biuro po lewej stronie byo otwarte, ale nikogo tam nie zauwayam. Na tabliczce na drzwiach delikatnymi literami napisane byo Jeannotte. W porwnaniu z moim biurem, ten pokj wyglda jak Kaplica witego Jzefa. By dugi i wski, z oknem w ksztacie dzwonu na kocu. Przez witraowe okno widziaam budynek administracji i podjazd prowadzcy do Strathcona Medical-Dental Complex. Deptana niezliczon iloci studenckich stp podoga przybraa kolor tawy. Na kadej cianie znajdoway si pki pene ksiek, czasopism, zeszytw, kaset video, pojemnikw na slajdy i stosw papierw i przedrukw. Przy oknie stao drewniane biurko, po jego prawej stronie znajdowao si stanowisko do pracy na komputerze. Spojrzaam na zegarek. Za kwadrans pierwsza. Przyszam za wczenie. Wrciam do korytarza i zaczam oglda zdjcia na jego cianach. Szkoa Teologii, klasa absolwentw w roku tysic dziewiset trzydziestym sidmym, trzydziestym smym i trzydziestym dziewitym. Sztywne sylwetki. Ponure twarze. Doszam do czterdziestego drugiego, kiedy pojawia si moda kobieta. Miaa na sobie dinsy, golf i wenian koszul w krat, ktra sigaa jej do kolan. Blond wosy sigay linii szczki, a gsta grzywka zakrywaa brwi. Na twarzy ani ladu makijau. - W czym mog pomc? - zapytaa. Przechylia gow i grzywka si zakoysaa. - Szukam doktor Jeannotte. - Pani doktor jeszcze nie przysza, ale zaraz powinna by. Czy ja mog w czym pomc? Jestem jej asystentk. - Szybkim gestem zaoya wosy za prawe ucho. - Dzikuj. Chciaabym zada doktor Jeannotte kilka pyta. Poczekam, jeeli mona.

- No c, dobrze. Chyba nic si nie stanie... Ale, hm, pani doktor nie pozwala nikomu wchodzi do swojego gabinetu. - Spojrzaa na mnie, przez otwarte drzwi i znowu na mnie. Byam na ksero. - W porzdku. Poczekam na korytarzu. - Nie, to moe troch potrwa. Ona si czsto spnia. Ja... - Obrcia si i sprawdzia korytarz. - Moe pani zosta w gabinecie. - Znowu gest za ucho. - Ale nie jestem pewna, czy jej si to spodoba. Nie potrafia podj decyzji. - Tutaj jest w porzdku. Naprawd. Znowu spojrzaa gdzie za mn, a potem z powrotem na mnie. Zagryza warg i znowu zaoya wosy. Ona bya za moda na studentk kolegium. Wygldaa, jakby miaa dwanacie lat. - Jak pani si nazywa? - Doktor Brennan. Tempe Brennan. - Czy pani wykada? - Tak, ale nie tutaj. Pracuj w Laboratorium Medycyny Sdowej. - To znaczy na policji? - Midzy oczami pojawia si zmarszczka. - Nie. Zajmujemy si badaniami medycznymi. - Och. - Pocigna jzykiem po wargach i spojrzaa na zegarek. To bya jej jedyna biuteria. - C, prosz wej i usi. Ja tutaj jestem, wic chyba nic si nie stanie. Byam tylko na ksero. - Nie chciaabym sprawia... - Nie ma adnego problemu. - Skiniciem gowy zaprosia mnie do rodka i sama wesza. - Prosz wej. Usiadam na maej kanapie, ktr mi wskazaa. Mina mnie, posza na drugi koniec pokoju i zaja si czasopismami na pkach. Syszaam szum elektrycznego silnika, ale nigdzie nie widziaam adnego urzdzenia. Rozejrzaam si. Nigdy nie widziaam, aby ksiki zajmoway a tak wiele miejsca w pomieszczeniu. Przejrzaam tytuy na pce naprzeciwko. Elementy tradycji celtyckiej. Manuskrypty z Morza Martwego i Nowy Testament. Tajemnice masonerii. Szamanizm: archaiczne techniki ekstazy. Krlewskie rytuay Egiptu. Komentarze Peake'a na temat Biblii. Naduycia niektrych kociow. Reforma myli i

psychologia fatalizmu. Armageddon w Waco. Gdy czas si dopeni: Przepowiednie w nowoczesnej Ameryce. Eklektyczna kolekcja. Minuty si wloky. W gabinecie byo zbyt ciepo i czuam, e przy podstawie czaszki zaczyna si bl gowy. Zdjam kurtk. Przyjrzaam si sztychowi, ktry wisia na prawo. Nagie dzieci ogrzeway si przy palenisku, ich skra byszczaa od ognia. Napis poniej gosi Po kpieli, Robert Peel, 1892. Ten obrazek przypomnia mi podobny z muzycznego pokoju mojej babki. Sprawdziam czas. Dziesi po pierwszej. - Jak dugo pracuje pani dla doktor Jeannotte? Pochylaa si nad biurkiem, ale na dwik mojego gosy natychmiast si wyprostowaa. - Jak dugo? - Skonsternowana. - Jest pani jedn z jej byych studentek? - Nie, ja jeszcze studiuj. Jej sylwetk owietlao wiato z okna. Nie widziaam rysw twarzy, ale wydawaa si spita. - Syszaam, e ma wietne kontakty ze studentami. - Dlaczego pani mnie o to pyta? Dziwna odpowied. - Byam po prostu ciekawa. Ja rzadko kiedy mam czas dla moich studentw poza wykadami. Podziwiam j. Chyba j przekonaam. - Doktor Jeannotte dla wielu z nas jest czym wicej ni tylko nauczycielem. - Co skonio pani do wyboru nauk religijnych jako specjalizacji? Przez chwil nie odpowiedziaa. Kiedy pomylaam, e nie usysz odpowiedzi, powiedziaa wolno: - Spotkaam doktor Jeannotte, kiedy zapisaam si na seminarium. Ona... - Znowu duga przerwa. wiato padajce z okna sprawiao, ze nie mogam widzie wyrazu jej twarzy. - ...zainspirowaa mnie. - W jaki sposb? Kolejna przerwa. - Sprawia, e chciaam robi wszystko dobrze. Nauczy si, jak robi wszystko

dobrze. Nie wiedziaam, co powiedzie, ale tym razem nie musiaam jej zachca, by mwia. - Zdaam sobie spraw, e napisano ju wiele odpowiedzi. Musimy si tylko nauczy je znajdowa. - Wzia gboki oddech, wypucia powietrze. - To jest naprawd trudne, ale zrozumiaam, jaki baagan robi ludzie na wiecie i e tylko kilku owieconych... Lekko si obrcia i znowu widziaam jej twarz. Oczy otworzya szeroko, a usta zacisna. - Doktor Jeannotte. My tylko rozmawiaymy. W drzwiach staa kobieta. Nie miaa wicej jak metr pidziesit wzrostu. Ciemne wosy cignite do tyu i zwizane. Jej cera przybraa kolor skorupki jajka, dokadnie takiego, jak kolor ciany z tyu. - Wczeniej byam na ksero. Nie byo mnie tylko kilka sekund. Kobieta si nawet nie poruszya. - Nie zostawiam tej pani tu samej. Nie zrobiabym tego. - Studentka zgryza warg i spucia wzrok. Daisy Jeannotte nie drgna. - Pani doktor, ta pani chce zada kilka pyta, wic wydawao mi si, e nic si nie stanie, jeeli zaczeka. Zajmuje si badaniami medycznymi. - Gos jej prawie dra. Jeannotte nie spojrzaa w moim kierunku. Nie miaam pojcia, co si dzieje. - Ja... ja ukadam czasopisma. My tylko rozmawiaymy. - Nad jej grn warg pojawiy si kropelki potu. Po duszej chwili Jeannotte przeniosa na mnie swj wzrok. - Wybraa pani niezbyt stosown chwil, panno...? - Mikko. Tennessee, moe Georgia. - Doktor Brennan. - Wstaam. - ...doktor Brennan. - Przepraszam, e przyszam tak nieoczekiwanie. Pani sekretarka powiedziaa mi, e o tej godzinie ma pani dyur. Przez chwil bacznie mi si przygldaa. Miaa gboko osadzone oczy, a tczwki tak jasne, e prawie bezbarwne. Podkrelaa to przyciemniajc brwi i rzsy. Jej wosy byy te nienaturalnie ciemne. - C - odezwaa si w kocu - skoro pani ju tu jest. Co chciaaby pani wiedzie? -

Staa nieruchomo przy drzwiach. Naleaa do ludzi, ktrzy nigdy nie trac spokoju. Opowiedziaam jej o siostrze Julienne i o sprawie z Elisabeth Nicolet, nie podajc przyczyny mojego zainteresowania. Mylaa przez chwil, a potem przeniosa wzrok na swoj asystentk. Moda kobieta bez sowa odoya czasopisma i popiesznie opucia biuro. - Prosz wybaczy mojej asystentce. Jest bardzo nerwowa. - Rozemiaa si cicho i potrzsna gow. - Ale wietna jako studentka. Podesza do krzesa naprzeciwko mnie i obie usiadymy. - T cz popoudnia zazwyczaj rezerwuj dla studentw, ale zdaje si, e dzi nikt nie przyjdzie. Moe herbaty? -W jej gosie zabrzmiaa sodycz typowa dla pa z koa gospody. - Nie, dzikuj. Wanie jadam lunch. - A wic zajmuje si pani badaniami medycznymi? - W pewnym sensie. Jestem antropologiem sdowym, na wydziale Uniwersytetu Pnocnej Karoliny w Charlotte. Tutaj prowadz konsultacje dla koronera. - Charlotte to cudowne miasto. Czsto tam bywam. - Dzikuj. Nasz campus bardzo si rni od McGill, jest architektonicznie nowoczesny. Zazdroszcz pani tego wspaniaego gabinetu. - Tak, jest zachwycajcy. Birks powsta w tysic dziewiset trzydziestym pierwszym i na pocztku nazwano go Katedr Teologii. Budynek nalea do Zespou Kolegiw Teologicznych, zanim McGill nie naby go w czterdziestym smym. Czy wie pani, e Szkoa Teologii to jeden z najstarszych wydziaw McGill? - Nie miaam pojcia. - Oczywicie teraz nazywamy si Wydziaem Nauk Religijnych. A wic interesuje pani rodzina Nicolet. - Skrzyowaa nogi w kostkach i opara si wygodnie. Niepokoiy mnie te bezbarwne oczy. - Tak. A zwaszcza miejsce narodzin Elisabeth i co robili w tym czasie jej rodzice. Siostra Julienne nie zdoaa odnale jej metryki urodzenia, ale jest pewna, e miao to miejsce w Montrealu. Uwaaa, e pani mogaby mi i pomc. - Siostra Julienne. - Znowu si zamiaa, zabrzmiao to jak woda spywajca po skaach. Po chwili spowaniaa. - Istnieje sporo zapiskw o nich i tych sporzdzonych przez czonkw rodzin Nicolet i Belanger. W naszej bibliotece znajduje si bogate archiwum dokumentw historycznych. Na pewno znajdzie pani tam wiele informacji. Mogaby pani

take sprbowa w Archiwum Prowincji Quebek, w Kanadyjskim Stowarzyszeniu Historycznym i Publicznym Archiwum Kanady. - Mikkie, poudniowe tony zabrzmiay niemal mechanicznie. Czuam si jak studentka drugiego roku pracujca nad referatem. - Warto by przejrze czasopisma, na przykad Raport Kanadyjskiego Stowarzyszenia Historycznego, Doroczny Przegld Kanadyjski, Raport Archiww Kanadyjskich, Kanadyjski Przegld Historyczny, Transakcje Literackiego i Historycznego Stowarzyszenia Quebecu, Raport Archiww Prowincji Quebec, albo Transakcje Krlewskiego Stowarzyszenia Kanady. - Zabrzmiaa jak z tamy. - I oczywicie istniej setki ksiek. Ja sama wiem niewiele o tym okresie historycznym. Wyraz mojej twarzy musia odzwierciedla moje myli. - Prosz si nie zniechca. Trzeba tylko znale troch czasu. Nigdy nie znalazabym tyle czasu, by przebrn przez taki materia. Sprbowaam z innej strony. - Czy wie pani co o okolicznociach towarzyszcych narodzinom Elisabeth? - Niewiele. Jak ju mwiam, nie zajmowaam si tymi czasami. Wiem kim ona jest, oczywicie, i wiem o jej pracy w czasie epidemii ospy w tysic osiemset osiemdziesitym pitym. - Przerwaa na moment, by jeszcze staranniej dobra sowa. - Ja zajmowaam si ruchami mesjanistycznymi i nowymi systemami wierze, a nie tradycyjnymi religiami eklezjastycznymi. - W Quebecu? - Nie tylko. - Wrcia do rodziny Nicolet. - Rodzina w swoich czasach bya dobrze znana, wic moe zainteresowaaby si pani historiami ze starych gazet. Wychodziy wtedy cztery anglojzyczne dzienniki: Gazette, Star, Herold i Witness. - Znajd je w bibliotece? - Tak. I, oczywicie, bya prasa francuska, La Minerye, Le Monde, La Patrie, L'Etendard i La Presse. Gazety francuskie byy nieco mniej popularne i jakby ciesze ni angielskie, ale na pewno we wszystkich zamieszczano obwieszczenia o narodzinach. Nie pomylaam wczeniej o zapiskach prasowych. To wydawao si atwiejsze. Wyjania mi, gdzie znajd mikrofilmy z gazetami, i obiecaa sporzdzi dla mnie list rde. Przez chwil rozmawiaymy o innych sprawach. Zaspokoiam jej ciekawo co do mojej pracy. Porwnaymy dowiadczenia, dwie profesorki w zdominowanym przez mczyzn uniwersyteckim wiecie. W kocu pojawia si studentka. Jeannotte popukaa w zegarek i pokazaa jej pi palcw, moda kobieta znikna.

Wstaymy rwnoczenie. Podzikowaam jej, zaoyam kurtk i szalik. Byam ju w drzwiach, kiedy zatrzymaa mnie pytaniem. - Czy naley pani do jakiego kocioa, doktor Brennan? - W dziecistwie naleaam do kocioa rzymskokatolickiego, ale obecnie nie nale do adnego. Niesamowite oczy spojrzay w moje. - Czy wierzy pani w Boga? - Doktor Jeannotte, s dni, kiedy nie wierz, e nadejdzie jutro.

** * Kiedy rozstaam si z doktor Jeannotte, spdziam godzin w bibliotece, przegldajc historyczne ksiki, w indeksach szukajc nazwisk Nicolet albo Belanger. Znalazam je w kilku z nich i sprawdziam, wykorzystujc przywileje wykadowcy. Kiedy wyszam, ju si ciemniao. Pada nieg, zmuszajc przechodniw do chodzenia po ulicy albo ostronego stpania po wskich wydeptanych szlakach na chodniku, w obawie przed gbokim niegiem. Ruszyam za par, dziewczyna sza na przedzie, chopak za ni, jego rce spoczyway na jej ramionach. Paski przy ich chlebakach koysay si w przd i w ty wraz z balansem bioder, kiedy starali si nie wyj poza wski przesmyk chodnika wolny od niegu. Czasami dziewczyna zatrzymywaa si, by jzykiem schwyta patek niegu. Po zmroku spadla temperatura i kiedy doszam do samochodu, przedni szyb pokrywa ld. Znalazam skrobaczk i walczc z lodow powok przeklinaam mj instynkt wdrowca. Gdybym miaa cho odrobin zdrowego rozsdku, byabym teraz na play. Jadc do domu przywoaam scen z gabinetu Jeannotte, starajc si odgadn powd dziwnego zachowania asystentki. Dlaczego bya taka nerwowa? Wydawao si, e czuje respekt przed Jeannotte, znacznie przekraczajcy szacunek okazywany przez studentw. O swoim pobycie na ksero wspomniaa trzy razy, ale kiedy j spotkaam na korytarzu, nie miaa nic w rku. Dopiero teraz zdaam sobie spraw, e nie wiem nawet, jak miaa na imi. Mylaam te o Jeannotte. Bya taka wytworna, tak cakowicie opanowana, jakby przyzwyczajona do tego, e to ona panuje nad innymi, ktokolwiek by to nie by. Przywoaam penetrujce oczy, tak kontrastujce z drobnym ciaem i mikkim sposobem mwienia z charakterystycznym przeciganiem samogosek. Sprawia, e czuam si jak studentka. Dlaczego? No tak. Podczas rozmowy nie spucia ze mnie wzroku. Ani razu nie przerwaa

kontaktu wzrokowego. W poczeniu z niesamowitymi tczwkami dawao to niepokojc kombinacj. W domu czekay na mnie dwie wiadomoci. Pierwsza nieco mnie zaniepokoia. Harry zapisaa si na swj kurs i wanie stawaa si guru nowoczesnego zdrowia psychicznego. Druga wiadomo przeja mnie zimnym dreszczem. Suchaam, obserwujc nieg zbierajcy si pod potem mojego ogrodu. Nowe biae patki spaday na te ju lece, szare, jak nowo narodzona niewinno na zeszoroczne grzechy. - Brennan, odbierz, Jeeli tam jeste. To wane. - Przerwa. - Ruszya sprawa z StJovite. - Gos Ryana zabarwi smutek. - Przeszukujc budynki gospodarcze znalelimy jeszcze cztery ciaa za klatk schodow. - Syszaam, jak wciga w puca dym i wypuszcza wolno. - Dwoje dorosych i dwjka dzieci. Nie s spaleni, ale to potworne. W yciu czego takiego nie widziaem. Nie chc wchodzi w szczegy, ale mamy now afer i peno w niej gwna. Do zobaczenia jutro.

7
Nie tylko Ryan czul odraz. Widziaam ju dzieci maltretowane i zagodzone na mier. Widziaam dzieci pobite, zgwacone, uduszone, zadrczane, ale nigdy czego takiego jak to, co zrobiono dzieciom w St-Jovite. Do innych wiadomo te ju dotara. Kiedy przyjechaam kwadrans po smej, kilka furgonetek prasowych stao przed Wydziaem Policji, ich szyby byy zaparowane, a z rur wydechowych wydobyway si kby spalin. Chocia dzie pracy zwykle zaczyna si o smej trzydzieci, duy pokj do autopsji peen by ludzi. By tam Bertrand, kilku innych detektyww z Wydziau i fotograf z OIS, Oddziau Identyfikacji Sdowej. Ryan jeszcze nie przyjecha. Ogldziny zewntrzne nadal trway i na biurku koronera leay zdjcia polaroidowe. Ciao zabrano na przewietlenie, a LaManche co notowa, kiedy weszam. Przerwa i podnis wzrok. - Temperance, ciesz si, e ci widz. Moe bdziemy potrzebowali pomocy przy ustalaniu wieku dzieci. Skinam gow. - I moe bdzie niezwyke... - szuka odpowiedniego sowa, napicie malowao si na jego dugiej twarzy basseta - ...narzdzie. Znowu skinam i poszam si przebra w strj chirurga. Ryan umiechn si i zasalutowa, kiedy mijaam go na korytarzu. Oczy mia zazawione, a nos i policzki czerwone, jakby dugo szed na mrozie. W szatni przygotowaam si na to, co miao nadej. Dwoje zamordowanych dzieci byo samo w sobie horrorem. Co mia na myli LaManche mwic o niezwykym narzdziu? Bardzo przeywam sprawy, w ktrych pojawiaj si dzieci. Kiedy moja crka bya maa, po kadym morderstwie dziecka miaam ochot przywiza j do siebie i zawsze mie na oku. Teraz Katy jest dorosa, ale nadal boj si widoku zmarych dzieci. Ze wszystkich ofiar one s najbardziej bezbronne, najbardziej urn i najbardziej niewinne. Bardzo przeywam kade ich pojawienie si w kostnicy. Nic nie ukryje nagiej prawdy o upadku ludzkoci. Wspczucie przynosi tylko troch pocieszenia. Wrciam do pokoju autopsji mylc, e byam gotowa. A potem zobaczyam drobne ciako lece na nierdzewnej stali stou.

Lalka. Takie byo moje pierwsze wraenie. Naturalnej wielkoci lateksowe dziecko, ktre z upywem czasu poszarzao. Kiedy takie miaam, najpierw byo rowe i pachniao gum. Karmiam je przez may, okrgy otworek w ustach i zmieniaam pieluszk, kiedy nasika wod. Ale teraz patrzyam nie na zabawk. Dziecko leao na brzuszku, z wycignitymi na boki rkami, ze zgitymi palcami rk. Poladki byy spaszczone, a biae smugi przecinay sin plam na plecach. Gowa pokryta bya rudym meszkiem wosw. Noworodek by nagi, wok prawego nadgarstka mia bransoletk z miniaturowych krkw. Obok lewej opatki dostrzegam dwie rany. Na stole obok leay pioszki z niebieskimi i czerwonymi samochodzikami umiechajcymi si z flaneli. Przy nich leaa brudna pielucha, baweniany podkoszulek zapinany w kroczu, sweterek z dugimi rkawami i para biaych skarpetek. Na wszystkim byy plamy krwi. LaManche mwi do dyktafonu. - Bebe de race blanche, bien developpe et bien nourri... Dobrze rozwinite i dobrze karmione, ale martwe, pomylaam, coraz bardziej oburzona. - Le corps est bien preserve, avec une legere maceration epidermiue... Patrzyam na mae zwoki. Tak, byy dobrze zachowane, oprcz lekkich otar na rkach. - Chyba nawet specjalnie si nie broniy... Obok mnie stan Bertrand. Nie odpowiedziaam. Nie miaam ochoty na arty w kostnicy. - W chodni jest jeszcze jedno - poinformowa mnie. - Te ju wiem - odparam szorstko. - Tak, ale Jezu, to s mae dzieci. Nasze spojrzenia spotkay si i poczuam wstyd. On nie chcia by zabawny. Wyglda tak, jakby to jego dziecko umaro. - Mae dzieci. Kto je zabi i ukry w piwnicy. Z zimn krwi. Gorzej. Ten obuz je prawdopodobnie zna. - Niby dlaczego? - Na to wychodzi. Dwoje dzieci, dwoje dorosych, prawdopodobnie rodzice. Kto zaatwi ca rodzin.

- I spali dom, aby zatrze lady? - Moliwe. - To mg by nieznajomy. - Mg by, ale wtpi. Poczekajmy. Zobaczymy. - Skupi si na autopsji, splatajc rce z tyu. LaManche przesta mwi do dyktafonu i zawoa technika. Lisa wzia z kontuaru miar i rozcigna j na dugo ciaa dziecka. - Cinquante-huit centimetres. - Pidziesit osiem centymetrw. Ryan patrzy na to wszystko z drugiej strony pokoju, z rkami skrzyowanymi, prawym kciukiem pocierajc tweed okrywajcy lewe przedrami. Co chwil zaciska szczki i jabko Adama wdrowao w gr i w d. Lisa zmierzya obwd gwki, klatki piersiowej i pasa, gono odczytujc wymiary. Nastpnie uniosa ciao i umiecia je na wiszcej wadze. Zwykle uywana jest do waenia poszczeglnych organw. Szala si lekko zakoysaa i Lisa j zatrzymaa. Widok ciska serce. Martwe dziecko w koysce z nierdzewnej stali. - Sze kilogramw. W chwili mierci dziecko wayo tylko sze kilogramw. Trzynacie funtw. LaManche nagra wag, Lisa zdja z wagi drobne zwoki i pooya na stole. Kiedy si odsuna, poczuam zimno w krtani. Spojrzaam na Bertranda, ale wpatrywa si w swoje buty. To by may chopiec. Lea na plecach, nogi i stopy mia powykrcane w stawach. Jego oczy byy szeroko otwarte i okrge, a tczwki zmtniao i szare. Gwka przechylona bya na bok i jeden okrgy policzek oparty o lewy obojczyk. Dokadnie poniej policzka zobaczyam w klatce piersiowej dziur, mniej wicej wielkoci mojej pici. Brzegi rany byy poszarpane, a wok powstao fioletowe zgrubienie. Otwr otaczay nacicia, kade dugoci jednego centymetra lub dwch. Niektre gbokie, inne powierzchniowe. W kilku miejscach jedno nacicie krzyowao si z drugim, tworzc ksztaty przypominajce litery L albo V. Uniosam rk na wysoko piersi i odek mi si zacisn. Obrciam si do Bertranda, niezdolna do sformuowania pytania. - Uwierzycie w to? - powiedzia ponuro. - Ten dra wyci mu serce. - Zgino? Przytakn.

Przeknam lin. - A drugie dziecko? Znowu skin. - Ju czowiek myli, e widzia wszystko, a tu si okazuje, e wcale nie. - Jezu. - Zrobio mi si zimno. Miaam wielk nadziej, e kiedy to si stao, te dzieci byy nieprzytomne. Spojrzaam na Ryana. Patrzy na scen przy stole, a z twarzy znikny wszelkie uczucia. - A co z dorosymi? Bertrand potrzsn gow. - Wyglda na to, e kilka razy zostali pchnici noem, podcito im garda, ale nikt nie zabra ich organw. LaManche nadal mwi, opisywa zewntrzne rany. Nie musiaam sucha. Wiedziaam, co oznacza obecno zakrzepej krwi. Tkanka sinieje tylko wtedy, kiedy kry krew. To dziecko yo, kiedy wykonywano nacicia. Te dzieci... Zamknam oczy, aby zwalczy pragnienie opuszczenia pokoju. We si w gar, Brennan. Zrb swoje. Podeszam do stou i przyjrzaam si ubraniu. Wszystko byo takie malutkie, takie znajome. Patrzyam na pioszki ze stopkami i mikkim, wenistym konierzem i mankietami. Katy miaa takich peno. Pamitam, jak odpinaam i zapinaam zatrzaski zmieniajc jej pieluszk, a ona kopaa swoimi maymi tustymi nkami jak szalona. Jak si te rzeczy nazyway? Miay specjaln nazw. Prbowaam sobie przypomnie, ale nie mogam si skupi. Moe mj umys chcia mnie ochroni, chcc, bym przestaa przywoywa osobiste wspomnienia i zabraa si do roboty, nim si zupenie rozklej, Krwotok powsta, kiedy dziecko leao na lewym boku. Prawy rkaw i rami pioszkw byy poplamione, ale krew wsika po lewej stronie, zmieniajc kolor flaneli na ciemnoczerwony i brzowy. Podobnie podkoszulek i sweterek. - Trzy warstwy - powiedziaam, nie zwracajc si do nikogo konkretnego. - I skarpetki. Bertrand zbliy si do stou. - Kto zatroszczy si o to, aby nie byo mu zimno. - Chyba tak - zgodzi si. Kiedy patrzylimy na ubranie, podszed do nas Ryan. W kadej sztuce odziey

widniaa poszarpana dziura, otoczona maymi rozdarciami, odpowiadajcymi ranom na piersi dziecka. Pierwszy przemwi Ryan: - Ten may by ubrany. - Tak - odpar Bertrand. - Ale ubranie nie przeszkodzio w tym okrutnym rytuale. Nic nie odpowiedziaam. - Temperance - powiedzia LaManche - we lup i chod tutaj. Co znalazem. Zebralimy si wok patologa, a on wskaza na mae przebarwienie nieco w lewo i poniej rany. Gdy podaam mu szko, pochyli si, obejrza siniak i odda mi lup. Kiedy sama si przyjrzaam, nie mogam uwierzy w to, co widz. Ta plamka nie wykazywaa typowego dla siniaka ykowania. W powikszeniu dostrzegam wyrany wzr w ciele dziecka, w rodku jakby krzy, z ptelk na kocu, jak krzy koptyjski albo maltaski. Obramowane to byo tworzc prostokt aman lini. Wrczyam szko Ryanowi i pytajco spojrzaam na LaManche'a. - Temperance, to najwyraniej jest jaka rana. Tkanka musi by zachowana. Nie ma dzisiaj doktora Bergerona, wic bybym wdziczny, gdyby mi asystowaa. Marc Bergeron, odontolog w LMS, opracowa metod przenoszenia i utrwalania ran w mikkiej tkance. Najpierw miao to suy identyfikacji ladw zbw na ciaach ofiar przemocy seksualnej. Potem metoda ta zacza by rwnie skuteczna w procesach usuwania i zachowywania tatuay i ran na skrze. Widziaam wiele razy, kiedy to robi, asystowaam przy kilku zabiegach. Z szafki w pierwszym pokoju do autopsji wziam sprzt Bergerona, wrciam do dwjki i rozoyam narzdzia na wzku z nierdzewnej stali. Kiedy zaoyam rkawiczki, fotograf ju skoczy prac i LaManche by gotowy. Skin gow dajc mi znak, e mog zaczyna. Ryan i Bertrand obserwowali. Odmierzyam pi yeczek rowego proszku z plastikowej butelki i wsypaam go do szklanej fiolki, nastpnie dodaam dwadziecia centymetrw szeciennych przejrzystego pynnego monomeru. Wymieszaam i w cigu minuty mikstura zgstniaa i wygldem zacza przypomina row glin. Uformowaam z niej krg i pooyam go na maej piersi, idealnie obejmujc nim siniak. Akryl by ciepy, kiedy lekko go przycisnam do skry dziecka. Aby przyspieszy proces twardnienia, na krgu umieciam mokr szmatk i poczekaam. Nie wicej ni minut pniej akryl by ju zimny. Brzegi krgu polaam przezroczystym pynem z tuby. - Co to jest? - zaciekawi si Ryan.

- Cyjanoakrylat. - A wyglda jak Super Glue. - Bo tak jest. Delikatnie pocignam za krg, by sprawdzi, czy klej ju wysech. Jeszcze kilka kropli, chwila oczekiwania i krg ju si solidnie trzyma. Naniosam na niego dat, numer sprawy i kostnicy i okreliam gr, spd, stron praw i lew w odniesieniu do piersi dziecka. - Gotowe - powiedziaam i odsunam si. Za pomoc skalpela LaManche przeci skr wok akrylowego krgu, tnc gboko, aby wyci te podskrn tkank tuszczow. Krg podtrzymywa skr jak okrga rowa rama. LaManche woy to wszystko do soja z przezroczystym pynem, ktry przygotowaam. - A to co? - znowu zapyta Ryan. - Dziesicioprocentowy roztwr formaliny. Za dziesi, dwanacie godzin tkanka si utrwali. Krg ma zapobiec jakimkolwiek znieksztaceniom, a pniej, kiedy poznamy narzdzie zbrodni, bdziemy mogli porwna je z ran i sprawdzi, czy pasuj do siebie. I, oczywicie, bdziemy mieli zdjcia. - Same zdjcia nie wystarcz? - To nam umoliwi przewietlenie. - Przewietlenie? Naprawd nie miaam ochoty na wygaszanie wykadu, wic uprociam to, jak mogam. - Tkank mona podwietli i zobaczy, co si dzieje pod skr. Czsto mona zobaczy drobne rzeczy niedostrzegalne na powierzchni, - Jak pani myli, czym to zrobiono? - zapyta Bertrand. - Nie mam pojcia - odparam zamykajc sj i wrczajc go Lisie. Kiedy si odwracaam, poczuam przejmujcy smutek i, nie mogc si powstrzyma, uniosam drobn rczk. Bya mikka i chodna. Obrciam krki na nadgarstku. M-A-T-H-I-A-S. Przykro mi, Mathias. Uniosam wzrok i dostrzegam patrzcego na mnie LaManche'a. W jego oczach odbijaa si podobna mojej rozpacz. Odsunam si, a on zacz dalsze badania. Wiedziaam, e wytnie i wyle na gr kocwki wszystkich koci przecitych przez morderc, ale nie

wizaam z tym zbyt wiele nadziei. Chocia nigdy nie szukaam ladw narzdzi zbrodni u tak malej ofiary, to jednak podejrzewaam, e ebra niemowlcia s zbyt drobne, aby zachowane na nich zostay jakiekolwiek szczegy. cignam rkawiczki i obrciam si do Ryana w chwili, kiedy Lisa w piersi dziecka wykonaa nacicie w ksztacie litery Y. - Czy s tutaj zdjcia z miejsca zbrodni? - Jedynie kopie zapasowe. Poda mi du brzow kopert z kompletem polaroidw. Podeszam z nimi do biurka koronera. Na pierwszym by najwikszy z budynkw gospodarczych w St-Jovite. Stylem przypomina gwny dom. Nastpne zdjcie zrobiono wewntrz, ze szczytu schodw w d. Przejcie byo wskie i ciemne, z obu stron ograniczone cianami, z drewnianymi porczami przytwierdzonymi do cian, na kadym ze stopni pod cianami leay stosy mieci. Byo te kilka zdj piwnicy, rne ujcia. Pomieszczenie byo sabo owietlone, jedyne wiato padao przez mae kwadratowe okna pod sufitem. Linoleum na pododze. ciany z sosnowych desek penych skw. Balie. Bojler. Jeszcze wicej mieci. Kilka zblie bojlera i miejsca midzy nim a cian. Nisza pena bya czego, co wygldao jak stare dywany i plastikowe torby. Na nastpnym zdjciu leay na linoleum, najpierw zamknite, potem otwarte, by wida byo, co kryj w rodku. Dorose ofiary zawinite byy w due pachty przezroczystej folii, zawinite w dywany i umieszczone za bojlerem. Na ciaach wida byo opuchlizn w okolicach brzucha i uszkodzenia skry, ale poza tym zwoki byy niele zachowane. Ryan stan obok mnie. - Bojler musia by wyczony - stwierdziam, podajc mu zdjcie. - Gdyby dziaa, ciepo spowodowaoby rozkad. - Oni chyba nie korzystali z tego budynku. - Co to byo? Wzruszy tylko ramionami. Wrciam do zdj. Mczyzna i kobieta byli ubrani, ale nie mieli butw. Podcito im garda i krew przesika ubrania i poplamia plastikowe cauny. Jedna rka mczyzny leaa odrzucona i wida byo gbokie nacicia na doni. Rany zadane przy prbie samoobrony. Prbowa si uratowa. Albo swoj rodzin.

Boe. Na chwil zamknam oczy. Z dziemi poszo atwiej. Zawinito je w plastik, umieszczono w workach na mieci i umieszczono nad dorosymi. Popatrzyam na gadkie rczki, knykcie z doeczkami. Bertrand mia racj. Te dzieci si nie broniy. Znowu al i gniew. - Chc dosta tego sukinsyna. - Spojrzaam Ryanowi w oczy. - Tak. - Chc, ebycie go znaleli. Ja nie artuj. Chc go dosta. Zanim znajdziecie kolejne niemowl. Jak moemy pomaga innym, jeeli nie jestemy w stanie zapobiec takim rzeczom? Spojrza na mnie bkitnymi oczami. - Znajdziemy go, Brennan. Nie ma wtpliwoci.

Reszt dnia spdziam jedc wind midzy moim biurem a pokojami autopsji. Sekcje zwok miay potrwa co najmniej dwa dni, skoro LaManche zajmowa si wszystkimi czterema ofiarami. To standardowa procedura w przypadku morderstwa wielokrotnego. Jeden patolog to spjno sprawy i w przypadku rozprawy sdowej spjno zezna. Kiedy zajrzaam o pierwszej, Mathias lea ju w chodni i trwaa autopsja drugiego dziecka. Powtrzono scen porann. Ci sami aktorzy. To samo miejsce. Tylko e ten mia bransoletk z napisem M-A-LA-C-H-Y Do czwartej trzydzieci brzuszek Malachego zamknito, z powrotem zaoono pokryw czaszki i twarz odzyskaa wyraz. Z naciciami w ksztacie litery Y i uszkodzonymi klatkami piersiowymi, dzieci mogy by pochowane. Nadal jednak nie mielimy pojcia gdzie. Ani przez kogo. Ryan i Bertrand te kryli tego dnia. Zdjto odciski ze stp obu chopcw, ale poniewa wszelkie odciski w szpitalnych wiadectwach urodzin s zazwyczaj nieczytelne, Ryan nie bardzo liczy na to, e bdzie mona je porwna. Koci rki i nadgarstka stanowi ponad dwadziecia pi procent wszystkich koci szkieletu. Czowiek dorosy ma dwadziecia siedem w kadej rce. Noworodek o kilka mniej, w zalenoci od wieku. Obejrzaam zdjcie rentgenowskie, aby stwierdzi, jakie koci byy i w jakim stopniu si rozwiny. Wiek Mathiasa i Malachy'ego w chwili mierci oceniam na jakie cztery miesice. Umieszczono komunikat w mediach, ale z wyjtkiem kilku typowych w takich

przypadkach pomylecw, nie byo prawie adnego oddwiku. Mielimy nadziej, e lepiej nam pjdzie z dorosymi. Wiedzielimy, e jeeli ich zidentyfikujemy, to damy sobie rad z identyfikacj dzieci. Na razie byli to may Malachy i may Mathias.

8
W pitek nie widziaam ani Ryana, ani Bertranda. LaManche spdzi cay dzie na dole, pracujc nad ciaami z St-Jovite. W laboratorium histologii stay szklane pojemniki z ebrami dzieci. Jakiekolwiek rowki czy prkowania byyby tak drobne, e nie chciaabym ich uszkodzi gotujc albo zdrapujc, nie chciaam te zrobi skalpelem albo noyczkami adnych zadrani, wic wszystko, co mogam zrobi, to co jaki czas zmienia wod w pojemnikach i usun ciao. Nareszcie mogam troch odetchn i zaj si koczeniem raportu w sprawie Elisabeth Nicolet, skoro obiecaam, e skocz go na pitek. W poniedziaek miaam wraca do Charlotte, wic planowaam, e ebrami zajm si w weekend. Pomylaam, e jeeli nic nie wyskoczy, wszystkie pilne prace zrobi przed poniedziakiem. Nie przewidziaam wtedy, e o dziesitej trzydzieci zadzwoni telefon. - Przykro mi, e musz pani przeszkodzi, doktor Brennan. - Powiedziane to byo wolno, ostronie dobierane sowa. - Siostra Julienne, jak mio siostr sysze. - Przepraszam za te telefony. - Telefony? - Przejrzaam rowe karteczki na moim biurku. Wiedziaam, e dzwonia w rod, ale znalazam jeszcze dwie karteczki z jej imieniem i numerem telefonu. - To ja przepraszam. Cay dzie wczoraj byam zajta i nie przejrzaam wiadomoci. Przykro mi. Nic nie odpowiedziaa. - Wanie pisz raport. - Nie, nie, to nie to. To znaczy, tak, oczywicie, to jest bardzo wane. Wszyscy niecierpliwie czekamy... Zawahaa si, a ja wyobraziam sobie, jak jej ciemne brwi pogbiaj trosk, ktra zwykle maluje si na jej twarzy. Siostra Julienne zawsze wygldaa na zmartwion. - Czuj si niezrcznie, ale nie wiem, do kogo si zwrci. Modliam si, oczywicie, i wiem, e Bg sucha, ale czuj, e sama powinnam co zrobi. Powicam si swojej pracy, opiekuj si archiwum, ale, c, mam te swoj rodzin tu, na ziemi. - Starannie formuowaa sowa, jak dobry piekarz pracujcy nad swym ciastem. Znowu duga przerwa. Przeczekaam j cierpliwie. - On pomaga tym, ktrzy sami sobie pomagaj.

- Tak. - Chodzi o moj siostrzenic, Ann. Ann Goyette. Mwiam pani o niej w rod. - Siostry siostrzenica? - Nie mogam sobie tego wyobrazi. - To jest crka mojej siostry. - Rozumiem. - Ona... Nie wiemy, gdzie ona jest - Aha. - To bardzo dobre dziecko, sumienne, zawsze dzwoni. - Aha. - Zaczynaam rozumie. Wreszcie to powiedziaa. - Anna nie wrcia do domu wczoraj wieczorem i moja siostra szaleje ze zmartwienia. Mwiam jej, eby si modlia, oczywicie, ale, c... - Urwaa w p zdania. Nie byam pewna, co mam powiedzie. Nie spodziewaam si, e moe chodzi o co takiego. - Zagina siostry siostrzenica? - Tak. - Moe powinna siostra zadzwoni na policj. - Moja siostra dzwonia ju dwa razy. Powiedzieli jej, e w przypadku modych osb czekaj od czterdziestu omiu do siedemdziesiciu dwch godzin. - W jakim wieku jest siostry siostrzenica? - Anna ma dziewitnacie lat. - I studiuje na uniwersytecie McGill? - Tak. - W jej gosie brzmiao ogromne napicie. - Siostro, ja naprawd nic... Usyszaam cichy pacz. - Wiem, wiem, i naprawd przepraszam, e sprawiam pani tyle kopotu, pani doktor. Midzy sowami wcigaa powietrze i brzmiao to tak, jakby miaa czkawk. - Wiem, e jest pani zajta, wiem, ale moja siostra ma skonnoci do histerii i nie wiem, co mam jej mwi. Dwa lata temu stracia ma i teraz Anna jest jej caym yciem. Virginie dzwoni do mnie co p godziny i da, bym jej pomoga odszuka crk. Ja wiem, e to nie naley do pani obowizkw i nie zadzwoniabym, gdybym wiedziaa, co mam robi. Modliam si, ale, och... Z przeraeniem usyszaam, jak wybucha paczem. zy zatary i pochony sowa. W gowie miaam zamt. Co mam powiedzie?

Pacz ucich i usyszaam, jak wyciga chusteczk i wyciera nos. - Ja... Ja... Prosz mi wybaczy. - Gos dra. Nigdy nie umiaam doradza. Nawet wobec najbliszych nie potrafi stawi czoa emocjom. Wol dziaa. - Czy ju kiedy co takiego si zdarzyo? - Pom jej. - Chyba nie. Ale my nie zawsze z siostr... dobrze si rozumiaymy. - Znowu bya spokojna i znowu ostrona w doborze sw. - Czy miaa jakie problemy z nauk? - Nie sdz. - Z przyjacimi? Moe z chopakiem? - Nie wiem. - Czy zmienia ostatnio swoje zachowanie? - Co ma pani na myli? - Jada co innego? Spaa mniej albo wicej ni zwykle? Trudno byo si z ni porozumie? - Przykro mi. Od kiedy posza na uniwersytet, nie widuj si z ni tak czsto jak kiedy. - Czy chodzi na zajcia? - Nie jestem pewna. - Ostatnie sowo powiedziaa bardzo cicho. Zdawaa si bardzo wyczerpana. - A jak si jej ukada z matk? Duga przerwa. - Ich stosunki s nieco napite, jak zwykle, ale wiem, e Anna kocha matk. Bingo. - Siostro, Anna moga chcie spdzi nieco czasu sama. Jestem pewna, e jeeli zaczekacie dzie lub dwa, na pewno albo wrci, albo zadzwoni. - Tak, chyba ma pani racj, ale czuj si taka bezsilna w stosunku do Virginie. Zupenie oszalaa. Nie mog jej przemwi do rozsdku, wic pomylaam, e jeeli mogaby pani jej powiedzie, e policja szuka, moe by si... uspokoia. Wycigna znowu chusteczk i znowu popyny zy. - No dobrze, zadzwoni. Nie jestem pewna, czy to co da, ale sprbuj. Podzikowaa mi i si rozczya. Siedziaam przez chwil, zastanawiajc si, jakie mam moliwoci. Pomylaam o Ryanie, ale McGill ley na wyspie Montreal. Miejski Wydzia Policji w

Montrealu. MWP. Odetchnam gboko i wykrciam numer. Kiedy odebraa recepcjonistka, poprosiam o poczenie. - Monsieur Charbonneau, s'il vous plait. - Un instant, s'il vous plait. Kiedy wrcia, oznajmia mi, e Charbonneau tego popoudnia nie ma. - Czy mam poczy z monsieur Claudelem? - Tak. - Rwnie mocno pragnam wrzodw. Cholera. - Ciaudel - odezwa si inny gos. - Monsieur Claudel. Mwi Tempe Brennan. Wyobraziam sobie czubiasty nos Claudela i papuzi twarz, zwykle przyobleczon w wyraz niechci do mojej osoby. Lubiam go rwnie mocno jak czyraki. Ale poniewa sama nie zajmuj si ucieczkami nieletnich, nie byam pewna, do kogo si zwrci. Kiedy pracowalimy razem przy kilku sprawach i zacz mnie nawet tolerowa, wic miaam nadziej, e chocia mi powie, do kogo mam si zwrci. - Oui? - Monsieur Claudel, mam raczej niezwyk prob. Zdaj sobie spraw, e nie naley to do pana obowizkw... - O co chodzi, doktor Brennan? - Krtko. Claudel nalea do tych ludzi, w ustach ktrych nawet francuski brzmia zimno. Moe konkretnie, pani kochana. - Wanie dzwonia do mnie kobieta, ktra martwi si o swoj siostrzenic. Dziewczyna jest studentk na uniwersytecie McGill i wczoraj wieczorem nie wrcia do domu. Mylaam... - Trzeba wypeni raport zaginicia. - Powiedziano matce, e nie mona nic zrobi, dopki nie minie od czterdziestu omiu do siedemdziesiciu dwch godzin. - Wiek? - Dziewitnacie lat. - Nazwisko. - Anna Goyette. - Mieszka w campusie? - Nie wiem. Chyba nie, chyba mieszka z matk. - Czy bya wczoraj na zajciach? - Nie wiem.

- Gdzie widziano j po raz ostatni? - Nie wiem. Kolejna przerwa. Po chwili: - Wyglda na to, e mao pani wie. To moe wcale nie by sprawa dla MWP i na razie to absolutnie nie jest sprawa dla wydziau zabjstw. - Widziaam, jak puka czym w jaki przedmiot, ze zniecierpliwieniem na twarzy. - Tak. Po prostu nie wiem, z kim mam si skontaktowa - odparowaam. Nie lubi, jak kto sprawia, e czuj si nieprzygotowana. I psuje mi koncept. Jak zwykle, nie wypadam przed nim najlepiej, zwaszcza e jego krytyka mojej metodologii nie bya zbyt uzasadniona. - Niech pani sprbuje w wydziale osb zaginionych. Usyszaam sygna. Wci byam wcieka, kiedy telefon znowu zadzwoni. - Doktor Brennan - warknam w suchawk. - Wybraam chyba nie najlepsz chwil...? - Mikki akcent z Poudnia silnie kontrastowa z nosowym francuskim Claudela. - Doktor Jeannotte? - Tak. Ale prosz mi mwi Daisy. - Wybacz mi, Daisy. Ja... to byo kilka cikich dni. Co mog dla ciebie zrobi? - Znalazam kilka ciekawych materiaw na temat rodziny Nicolet dla ciebie. Nie chciaabym wysya ich przez kuriera, bo kilka z nich to stare i prawdopodobnie wartociowe egzemplarze. Moe by wpada po nie? Rzuciam okiem na zegarek. Byo po jedenastej. Do diaba, czemu nie. Moe kiedy bd w campusie, popytam o Ann. Bd miaa co dla siostry Julienne. - Podjad przed dwunast. Moe by? - wietnie.

Znowu byam za wczenie. Znowu drzwi byy otwarte, a w biurze moda kobieta przerzucaa czasopisma. Zastanawiaam si, czy to ten sam stos, ktry asystentka Jeannotte porzdkowaa w rod. - Halo, szukam doktor Jeannotte. Kobieta obrcia si i jej wielkie kolczyki w ksztacie k zakoysay si i bysny w socu. Bya wysoka, moe metr osiemdziesit, z ciemnymi, krtko obcitymi wosami.

- Zesza na chwil na d. Czy jest pani umwiona? - Jestem troch za wczenie. Nie szkodzi. W biurze znowu byo tak ciepo. Zdjam kurtk i wetknam rkawiczki do kieszeni. Kobieta wskazaa mi wieszak i powiesiam na nim kurtk. Przygldaa mi si bez sowa. - Ona ma mnstwo czasopism - zagadnam, wskazujc stos na biurku. - Wydaje mi si, e p ycia spdzam sortujc je. - Bez wstawania pooya jedno z nich na pce nad swoj gow. - Ale wzrost si tu pani przydaje - zagadnam. - Czasami tak. - Poznaam asystentk doktor Jeannotte w rod. Te ukadaa czasopisma. - Aha. - Dziewczyna wzia do rki kolejne i spojrzaa na jego grzbiet - Jestem doktor Brennan. Wsuna egzemplarz na pk na wysokoci oczu. - A pani to...? - nie ustpowaam. - Sandy O'Reilly - odpara nie odwracajc si. Zastanawiaam si, czy moe uraziam j tymi uwagami o wzrocie. - Na pewno zapamitam, Sandy. Ale wtedy w rod, imienia tamtej asystentki nie poznaam... Wzruszya ramionami. - Anna tym si na pewno nie przeja. Zdrtwiaam. Nie mogam mie a tak duo szczcia. - Anna? - zapytaam. - Anna Goyette? - Tak. - Wreszcie si do mnie obrcia. - Zna j pani? - Nie, niezupenie. Studentka o tym nazwisku jest spokrewniona z jedn z moich znajomych i zastanawiaam si, czy to nie bdzie ta sama osoba. Jest tutaj dzisiaj? - Nie. Chyba jest chora. Dlatego ja pracuj. Zwykle mnie tu nie ma w pitki, ale Anna nie moga przyj, wic doktor Jeannotte porosia mnie, abym j zastpia. - Chora? - Tak, chyba tak. Waciwie to nie wiem. Wiem tylko, e znowu jej nie ma. Ale to nic. Przyda mi si ta kasa. - Znowu? - No tak. Zawala co ostatnio. Wtedy zwykle ja tu lduj. Niby dobrze jest zarobi troch dodatkowego grosza, ale przez to nie mog powici pisaniu mojej pracy tyle czasu,

ile bym chciaa. - Zamiaa si, ale w jej gosie wyczuam irytacj. - Czy Anna ma problemy ze zdrowiem? Sandy przechylia gow i spojrzaa na mnie. - Dlaczego pani tak si ni interesuje? - Nie, nie interesuj si ni. Przyjechaam tu po materiay, ktre ma dla mnie doktor Jeannotte. Ale jestem przyjacik ciotki Anny i wiem, e jej rodzina niepokoi si, bo nie widzieli jej od wczoraj rana. Pokrcia gow i signa po kolejne czasopismo. - Powinni si o ni martwi. To dziwaczka. - Dziwaczka? Pooya gazet na pk i obrcia twarz w moj stron. Jej oczy dugo mi si przyglday, jakby mnie oceniaa. - Jest pani przyjacik rodziny? - Tak. - W pewnym sensie. - Nie jest pani detektywem, reporterk ani nikim takim? - Jestem antropologiem. - To bya prawda, cho moe niezbyt dokadna. - Pytam, bo ciotka Anny dzwonia do mnie dzi rano. A kiedy okazao si, e mwimy o tej samej osobie... Sandy przesza przez biuro i wyjrzaa na korytarz, a potem opara si o cian tu obok drzwi. Byo oczywiste, e nie przejmuje si swoim wzrostem. Nosia gow wysoko, a jej ruchy byy dugie i powolne. - Nie chciaabym powiedzie nic, co mogoby kosztowa Ann jej prac. Albo mnie. Prosz nie mwi nikomu, skd pani to wie, a zwaszcza doktor Jeannotte. Nie podobaoby jej si to, e rozmawiam o jej studentce. - Masz moje sowo. Wzia gboki oddech. - Anna si chyba w co wpltaa i trzeba jej pomc. I to nie tylko dlatego, e musz za ni pracowa. Kiedy byymy przyjacikami, a przynajmniej duo czasu spdzaymy razem w zeszym roku. Potem si zmienia. Odpyna. Mylaam o tym, czy nie zadzwoni do jej matki. Kto powinien wiedzie... Przekna lin i przerzucia ciar ciaa na drug nog. - Anna spdza duo czasu w poradni, bo jest nieszczliwa. Znika na cae dnie, a kiedy si pojawia, nie ma w niej adnego ycia, tylko si tu krci. I zawsze jest

podenerwowana, jakby bya gotowa skoczy z mostu. Przerwaa i znowu spojrzaa mi w oczy, jakby nie mogc si zdecydowa. I dodaa: - Przyjacika powiedziaa mi, e Anna si w co wpltaa. - Tak? - Nie mam bladego pojcia, czy to prawda i czy powinnam o tym mwi. To nie w moim stylu powtarza plotki, ale jeeli Anna ma kopoty, nigdy bym sobie nie wybaczya, e nic nie powiedziaam... - Urwaa. Poczekaam. - A jeeli to prawda, to ona moe duo ryzykowa. - Jak mylisz, w co moga si wplta? - To jest takie dziwne. - Potrzsna gow i kolczyki dotkny jej policzkw. - Syszy si o takich rzeczach, ale to nigdy nie dotyczy kogo, kogo si zna. Znowu przekna lin i wyjrzaa przez rami na korytarz. - Przyjacika powiedziaa mi, e Anna przyczya si do sekty. Grupa wyznawcw szatana. Nie wiem, czy... Syszc skrzypienie desek podogi Sandy przesza na koniec biura i wzia do rki kilka gazet. Kiedy Daisy Jeannotte pojawia si w drzwiach, Sandy pochonita bya prac.

9
Przepraszam - Daisy umiechaa si ciepo. - Zawsze musisz na mnie czeka. Poznaycie si z Sandy? - Wosy znowu zwizane miaa w ten sam nienaganny kok. - Tak. Wanie rozmawiaymy o urokach ukadania czasopism. - Czsto prosz je o to. Kopiowanie i segregowanie. Wiem, to bardzo nudne. Ale prawdziwe badania te s nudne. Moi studenci i pomocnicy s wobec mnie bardzo cierpliwi. Zwrcia sw umiechnit twarz ku Sandy, ta odpowiedziaa na swj sposb i wrcia do gazet. Zdziwio mnie to, jak inaczej Jeannotte odnosia si do tej studentki w porwnaniu z tym, co widziaam w rod. - Pozwl, e poka ci, co znalazam. Chyba ci si spodoba. - Uczynia gest w kierunku kanapy. Usiadymy, a ona wzia z maego stolika z mosidzu stos materiaw i spojrzaa na dwustronicowy wydruk. Jej przedziaek dzieli wosy jasn lini. - To s tytuy ksiek o dziewitnastowiecznym Quebecu. Na pewno w wielu z nich znajdziesz co o rodzinie Nicolet. Podaa mi list, na ktr zerknam, ale nie w gowie mi teraz bya Elisabeth Nicolet. - A to jest ksika o epidemii ospy w tysic osiemset osiemdziesitym pitym. Moe znajdziesz w niej co o Elisabeth i jej pracy. A na pewno da ci pojcie o atmosferze tamtych czasw i ogromie cierpienia, jakiego dowiadczyli wtedy mieszkacy Montrealu. Ksika bya nowa i w idealnym stanie, jakby jej jeszcze nikt nie czyta. Przejrzaam kilka stron, nic nie widzc. Czego to Sandy nie zdya mi powiedzie? - Ale te chyba najbardziej ci si spodobaj. - Podaa mi trzy woluminy, ktre wyglday jak ksigi rachunkowe i opara si, nie przestajc si umiecha, ale i przygldajc mi si badawczo. Miay szare okadki, z ciemnoczerwon opraw i grzbietem. Otworzyam ostronie pierwsz i przewrciam kilka stron. Pachniaa stchlizn, jak co, co przez lata leao w piwnicy albo na strychu. To nie bya ksiga rachunkowa, ale pamitnik, napisany zdecydowanym, wyranym pismem. Spojrzaam na pierwsz dat: pierwszy stycznia tysic osiemset czterdziesty czwarty. Ostatniego zapisu dokonano dwudziestego trzeciego grudnia tysic osiemset czterdziestego szstego. - Napisa je Louis-Philippe Belanger, wuj Elisabeth. Wiadomo jest, e mia wielki talent do prowadzenia pamitnika, wic sprawdziam w dziale rzadkich dokumentw i

przeczucie mnie nie mylio. Nie wiem, gdzie s pozostae zapiski, jeeli w ogle si zachoway, ale mogabym si dowiedzie. Zabij mnie, jeeli co si tym papierom stanie. Zamiaa si. - Poyczyam te, ktre obejmuj okres czasu sigajcy narodzin Elisabeth i krtkiego okresu po nich. - To zbyt pikne, by mogo by prawdziwe - powiedziaam, na chwil zapominajc o Annie Goyette. - Nie wiem, co powiedzie. - Powiedz, e bdziesz ich pilnowa jak oka w gowie. - To mog je wzi? - Tak. Ufam ci. Na pewno docenisz ich warto i odpowiednio je potraktujesz. - Daisy, zaskoczya mnie. To o wiele wicej, ni si spodziewaam. Uniosa rk w gecie nie ma o czym mwi. Przez chwil adna z nas nic nie mwia. Nie mogam si doczeka chwili, kiedy wyjd i bd moga si zaj dziennikami. Przypomniaam sobie jednak o siostrzenicy siostry Julienne. I o sowach Sandy. - Daisy, czy mogabym zapyta ci o co, co dotyczy Anny Goyette? - Oczywicie. - Nie przestaa si umiecha, ale w oczach pojawia si nieufno. - Jak wiesz, pracuj z siostr Julienne, ktra jest ciotk Anny. - Nie wiedziaam, e s spokrewnione. - Tak. Siostra dzwonia do mnie, aby mi powiedzie, e Anna nie wrcia od wczoraj do domu i jej matka si martwi. Przez cay czas naszej rozmowy byam wiadoma obecnoci Sandy, ktra zajta bya czasopismami. Nagle znieruchomiaa, co zauwayymy obie z Jeannotte. - Sandy, na pewno jeste zmczona. Zrb sobie ma przerw. - Czuj si wie... - Prosz. Nasze spojrzenia z Sandy spotkay si, kiedy, zmierzajc w kierunku wyjcia, przechodzia tu obok. Ale nic nie wyczytaam z jej twarzy. - Anna to bardzo zdolna dziewczyna - cigna Jeannotte. - Nieco nerwowa, ale wietny umys. Na pewno nic jej nie jest - orzeka. - Jej ciotka twierdzi, e takie znikanie nie jest dla Anny typowe. - Prawdopodobnie potrzebowaa troch czasu dla siebie. Wiem, e zaistniaa pewna rnica zda midzy ni a jej matk. Pewnie wyjechaa na kilka dni. Sandy wspomniaa, e Jeannotte bya w stosunku do swoich studentw opiekucza.

Czego ja tu teraz szukaam? Czy ona wiedziaa o czym, o czym nie chciaa mi powiedzie? - Przypuszczam, e reaguj troch zbyt nerwowo, ale w mojej pracy widz wiele modych kobiet, ktrym co si przytrafia... Jeannotte spojrzaa na swoje donie. Przez chwil siedziaa nieruchomo, a potem powiedziaa z umiechem: - Anna Goyette prbuje uwolni si od wpywu, jaki ma na ni sytuacja w domu. Tylko tyle mog powiedzie, ale zapewniam ci, e wszystko z ni w porzdku i jest szczliwa. Dlaczego jest taka pewna? Czy ja te powinnam by? Do diaba. Nie daam za wygran, bo chciaam zobaczy jej reakcj. - Daisy, wiem, e to zabrzmi dziwnie, ale syszaam te, e Anna wpltaa si w jak sekt satanistyczn. Umiech znikn z jej twarzy. - Nawet nie zapytam, skd masz takie informacje. Nie dziwi mnie to. - Potrzsna gow. - Molestujcy dzieci. Mordercy psychopaci. Zdeprawowani mesjasze. Prorocy zapowiadajcy dzie Sdu Ostatecznego. Satanici. Zy ssiad, ktry w Halloween rozdaje dzieciom sodycze z arszenikiem. - Ale takie rzeczy si naprawd zdarzaj. - Ze zdziwieniem uniosam brwi. - Rzeczywicie? A moe to tylko miejskie legendy? Memoraty nowoczesnych czasw? - Memoraty? - Zastanawiaam si, co Anna moe mie z tym wsplnego. - Pojcie uywane przez ludoznawcw okrelajce sposb, w jaki ludzie cz swoje obawy z popularnymi legendami. W ten sposb tumaczone s niecodzienne dowiadczenia, Wyraz mojej twarzy wiadczy o tym, e wci nic nie rozumiaam. - Kada kultura ma swoje bajki i ludowe legendy, ktre s wyrazem powszechnych obaw i niepokojw. Strach przed upiorami, obcymi, kosmitami. Zniknicia dzieci. Jeeli dzieje si co, czego nie rozumiemy, tworzymy nowe wersje starych bani. Czarownica porwaa Jasia i Magosi. Czowiek w centrum handlowym porwa dziecko ktre odeszo od matki. W ten sposb niesamowite historie staj si prawdopodobne. Ludzie opowiadaj o porwaniach przez UFO, o tym, e kto widzia Elvisa, o zatruciach w Halloween. To si zawsze przydarza przyjacice przyjaciki, kuzynowi albo synowi szefa. - To nie byo zatru podczas Halloween? - Pewien socjolog przejrza relacje prasowe z lat siedemdziesitych i osiemdziesitych

i odkry, e w tym czasie zdarzyy si tylko dwa otrucia, w obu przypadkach sprawcami okazali si czonkowie rodziny. Nie udokumentowano prawie adnych innych przypadkw. Ale legenda urosa, bo wystpuj tu gboko zakorzenione lki: utrata dzieci, strach przed noc i nieznajomymi... Pozwoliam jej mwi, czekajc, kiedy wrci do Anny. - Syszaa o mitach wywrotowych? Antropolodzy uwielbiaj dyskutowa o takich sprawach. Signam w pamici do mojego seminarium na temat mitologii. - Zrzucanie winy. Historie, ktre maj na celu znalezienie koza ofiarnego w przypadku problemu. - Dokadnie tak. Winni to autsajderzy - rasowe, etniczne albo religijne grupy, ktre niepokoj innych. Rzymianie oskarali pierwszych chrzecijan o kazirodztwo i ofiary z dzieci. Pniejsi chrzecijanie oskarali siebie wzajemnie, a potem ydw. Przy okazji zginy tysice ludzi. Pomyl o polowaniach na czarownice. Albo o Holokaucie. A to nie s stare historie. Po buntach studentw we Francji w pnych latach szedziesitych ydowscy sklepikarze oskarani byli o porywanie nastolatek z przebieralni w butikach. Co sobie o tym przypomniaam. - A ostatnio chodzio o tureckich i pnocnoafrykaskich imigrantw. Kilka lat temu we Francji rodzice oskarali ich o porywanie, zabijanie i patroszenie dzieci, chocia prawie nie notowano wtedy adnych zagini. I mit si utrzymuje, nawet tutaj, w Montrealu, tylko e teraz chodzi o wampira, ktry jako cz rytuau stosuje mordowanie dzieci. - Pochylia si ku mnie i szerzej otwierajc oczy wrcz wysyczaa: - To wanie satanici. Nigdy nie widziaam, eby bya a tak oywiona. Pod wpywem jej sw w moim umyle pojawiy si obrazy. Malachy lecy na stole z nierdzewnej stali... - To naprawd nie jest nic dziwnego - cigna. - Zaabsorbowanie demonologi zawsze si zwiksza, kiedy zachodz jakie wane zmiany spoeczne. Albo pod koniec tysiclecia. A tym razem chodzi o szatana. - Czy w duej mierze to nie zasuga Hollywood? - Nie robili tego specjalnie, to oczywiste, ale zapewne si przyczynili. Ludzie w Hollywood chc po prostu robi kasowe filmy. Ale istnieje odwieczne pytanie: czy sztuka ksztatuje swoje czasy, czy je tylko odzwierciedla? Dziecko Rosemary, Omen, Egzorcysta. Co robi te filmy? Za pomoc demonicznych obrazw tumacz niepokoje spoeczne. A ludzie ogldaj i suchaj...

- Ale czy nie jest to czci zwikszajcego si zainteresowania mistycyzmem, obserwowanego w kulturze amerykaskiej w cigu ostatniego trzydziestolecia? - Jasne, e tak. A jaki jest drugi trend typowy dla ostatniego pokolenia? Czuam si, jakbym braa udzia w jakim quizie. Co to wszystko miao wsplnego z Ann? Pokrciam gow. - Wzrost popularnoci fundamentalistycznego chrzecijastwa. Miaa na to wpyw ekonomia, oczywicie. Zwolnienia. Zamykanie fabryk. Redukcje miejsc pracy. Ubstwo i niepewno finansowa s bardzo stresogenne. Ludzie biedni zaniepokojeni s zmieniajcymi si normami spoecznymi. Zmieniy si relacje midzy kobietami i mczyznami, midzy czonkami rodzin i pokoleniami. Wymieniaa to na palcach. - Stare tumaczenia ju si nie sprawdzaj, a nowe si jeszcze nie przyjy. Kocioy fundamentalistyczne przynosz pocieszenie poprzez proponowanie prostych odpowiedzi na trudne pytania. - Jak szatan. - Jak szatan. Cae zo tego wiata przypisuje si szatanowi. Nastolatki wcigane s w sekty. Dzieci s porywane i zabijane podczas demonicznych rytuaw. W caym kraju zabijane s zwierzta, ktre skada si w ofierze szatanowi. Logo firmy Proctor and Gamble zawiera ukryty szataski symbol. W tych plotkach zamyka si caa frustracja, ktra jeszcze to wszystko podsyca. - A wic uwaasz, e kult szatana nie istnieje? - Tego nie powiedziaam. Jest kilka, powiedzmy, popularnych zorganizowanych grup satanistycznych, jak ta Antona LaVeya. - Koci Szatana w San Francisco. - Zgadza si. Ale to s mae, malekie grupy. Wikszo satanistw - w powietrzu wzia sowo w cudzysw - to prawdopodobnie tylko biae dzieciaki ze redniej klasy bawice si w wyznawanie szatana. Od czasu do czasu posuwaj si nieco za daleko i demoluj kocielne cmentarze i torturuj zwierzta, ale raczej zajmuj si rytuaami i wybieraj si na wycieczki ladami legend. - Wycieczki ladami legend? - Tak to okrelaj socjolodzy. Odwiedzanie strasznych miejsc, jak cmentarze albo domy, w ktrych straszy. Rozpalaj ogniska, opowiadaj historie o duchach, zaklinaj, troch demoluj. To wszystko. Potem, kiedy policja znajduje graffiti, przewrcony nagrobek,

wygaszone ognisko, moe zdechego kota, stwierdzaj, e lokalna modzie naley do sekty. Prasa zaczyna o tym pisa, ksia podnosz alarm i nowa legenda zaczyna kry. Jak zawsze bya bardzo spokojna, ale teraz jej nozdrza drgay, kiedy mwia, zdradzajc napicie, jakiego jeszcze u niej nie widziaam. Czekaam, co jeszcze powie. - Moim zdaniem zagroenie ze strony satanizmu jest bardzo przesadzone. Kolejny wywrotowy mit, jakby powiedzieli twoi koledzy. Nagle i bez ostrzeenia podniosa gos, a podskoczyam. - David! To ty? Ja nie usyszaam ani jednego dwiku. - Tak, prosz pani. - Gos by stumiony. W drzwiach pojawia si wysoka posta, ktrej twarz cakowicie zakrywa kaptur kurtki i ogromny szalik okrcony dokoa szyi. - Przepraszam na minut. Wstaa i znikna za drzwiami. Nie syszaam, o czym mwili, ale on by poruszony, a jego gos to wznosi si, to opada, jak pacz dziecka. Jeannotte czsto mu przerywaa. Wtrcaa si na krtko, a jej gos by tak stay, jak jego zmienny. Zrozumiaam tylko jedno sowo. Nie. Powtrzya je kilka razy. Nagle zapada cisza. Chwil pniej Jeannotte wrcia, ale ju nie usiada. - Ci studenci - westchna, miejc si i potrzsajc gow. - Niech zgadn. Potrzebuje wicej czasu na dokoczenie swojej pracy. - Nic si nie zmienia. - Spojrzaa na zegarek. - C, Tempe, mam nadziej, e pomogam ci w twojej pracy. Bdziesz uwaa na te dzienniki? One s bardzo cenne. Najwyraniej si ze mn egnaa. - Oczywicie. Zwrc je najpniej w poniedziaek. - Wstaam, woyam materiay do teczki i signam po kurtk i torebk. Jej umiech odprowadzi mnie do drzwi. *** Zim niebo w Montrealu ubiera si w szare barwy, wybierajc z palety od gobiego, koloru elaza, oowiu, a do cyny. Kiedy wyszam z Birks Hali, na niebie wymieszay si ow z cyn. Przewiesiam sobie teczk i torebk przez rami i skierowaam si w d pagrka, pokonujc ostry, zimny wiatr. Momentalnie zaczy mi zawi oczy, zacierajc obraz. Kiedy tak szam, gdzie w gowie pojawia si Fripp Island. Palmy karowate. Trawa morska. Soce iskrzce na bagnach. Przesta, Brennan. W wielu miejscach na ziemi marzec jest wietrzny i zimny.

Karoliny nie s najlepszym odniesieniem, jeeli porwnuje si klimaty rnych miejsc. Mogoby by gorzej. Mogoby pada. Tylko zdyam o tym pomyle, a ju pierwszy wielki patek usiad mi na policzku. Otwierajc drzwi samochodu zauwayam wysokiego, modego czowieka, ktry patrzy na mnie z daleka. Poznaam kurtk i szalik. To by David, nieszczsny student Jeannotte. Na chwil nasze spojrzenia si spotkay, a wcieko w jego oczach przestraszya mnie. David bez sowa odwrci si i ruszy wzdu budynku. Wytrcona z rwnowagi wsiadam do samochodu i zamknam drzwi, z ulg mylc, e to problem Jeannotte, nie mj. Po drodze do laboratorium mj umys zaj si tym, co miao nadej, i tym, co wci miaam do zrobienia. Gdzie bya Anna? Czy naleao traktowa powanie sowa Sandy na temat sekty? Czy Jeannotte miaa racj? e sekty to jedynie wygupy modziey? Dlaczego nie zmusiam Jeannotte do wyjanienia jej uwagi, e z Ann wszystko jest w porzdku? Nasza rozmowa bya tak fascynujca, e nie zdoaam uzyska wicej wiadomoci o dziewczynie. A moe o to chodzio? Moe Daisy specjalnie co ukrywa? A jeeli tak, to co i dlaczego? Czy to tylko dlatego, e chce uchroni swoich studentw przed ludmi z zewntrz, ktrzy wtrcaj si w ich sprawy prywatne? Co to bya ta sytuacja w domu? Dlaczego David zachowywa si w ten sposb? Jak ja zd przejrze te dzienniki do poniedziaku? Miaam samolot o pitej po poudniu. Czy zdoaabym ukoczy raport dotyczcy Nicolet dzisiaj, dotyczcy dzieci jutro i popracowa nad dziennikami w niedziel? Nic dziwnego, e nie prowadz ycia towarzyskiego. Kiedy dotaram do rue Parfhenais, rwnomiernie padajcy nieg pokry ulic. Znalazam miejsce tu przed drzwiami i w duchu zmwiam modlitw proszc, aby mi go nieg dokadnie nie zasypa. Hol by duszny i przesycony zapachem mokrej weny. Otrzepaam energicznie buty, powikszajc kau stopniaego niegu na pododze, i poszam do windy. Po drodze na gr staraam si usun smugi tuszu do rzs z dolnych powiek. Na biurku zastaam dwie rowe karteczki. Dzwonia siostra Julienne. Na pewno chodzio o raporty w sprawie Anny i Elisabeth. Nie byam gotowa do rozmowy na aden z tych tematw. Druga karteczka to by Ryan. Wykrciam numer i odebra. - Dugi lunch.

Sprawdziam czas. Za kwadrans druga. - Pac mi od godziny. Co jest? - Wreszcie znalelimy waciciela domu w St-Jovite. Nazywa si Jacques Guillion. Pochodzi z Ouebecu, dawno temu przenis si do Belgii. Nie wiadomo, gdzie si podziewa, ale jego belgijska ssiadka twierdzi, e Guillion wynajmowa dom w St-Jovite starszej pani, ktra nazywa si Patrice Simonnet. Ona uwaa, e najemca jest z Belgii, ale nie jest pewna. Podobno Guillion udostpnia swoim lokatorom te samochody. Sprawdzamy. - Niele poinformowana ssiadka. - Najwyraniej utrzymywali bliskie stosunki. - To spalone ciao z piwnicy to moe by ta Simonnet. - Moe by. - Dostalimy dobre zdjcia rentgenowskie zbw. Ma je Bergeron. - Przekazalimy dane Krlewskiej Kanadyjskiej Policji Konnej. Oni wsppracuj z Interpolem. Jeeli to Belgijka, to j znajd. - A co z tymi dwoma ciaami w domu i tymi dorosymi, i dziemi? - Pracujemy nad tym. Przez moment oboje trwalimy w zamyleniu. - Cakiem duy dom jak na jedn starsz pani. - Wyglda na to, e nie bya tak cakiem sama. Nastpne dwie godziny spdziam w laboratorium histologii pracujc nad ostatnimi fragmentami ciaa przy ebrach i obserwujc je pod mikroskopem. Moje obawy okazay si suszne, nie znalazam adnych naci czy innych ladw na kociach. Mogam jedynie powiedzie, e morderca uy bardzo ostrego noa o nie zbkowanym ostrzu. le dla ledztwa. Dobrze dla mnie. Raport bdzie krtki. Ryan znowu zadzwoni, kiedy tylko wrciam do swojego biura. - A moe by tak mae piwko? - zapyta. - Nie trzymam piwa w swoim biurze, Ryan. Gdyby tak byo, wypiabym je. - Ale ty nie pijesz... - No to dlaczego mwisz o piwie? - Mwi, bo moe by si chciaa napi. Pod koniczynk, - Co? - To ty nie pochodzisz z Irlandii, Brennan? Rzuciam okiem na kalendarz wiszcy na cianie. Siedemnasty marca. Kilka razy tego

dnia niele zaszalaam. Chciaam o tym zapomnie. - To ju nie dla mnie. - Ja tylko chciaem powiedzie zrbmy sobie przerw. - Zapraszasz mnie na randk? - Wanie. - Z tob? - Nie, z moim ksidzem spowiednikiem. - Nie mw. To on amie swoje zasady? - Brennan, chcesz si ze mn spotka i co wypi dzi wieczorem? Co bezalkoholowego? - Ryan, ja... - To dzie witego Patryka. A poza tym pitek wieczr i pada jak cholera. Masz jak lepsz propozycj? Nie miaam. Tak naprawd to nie miaam adnych propozycji. Ale my za czsto razem pracowalimy nad sprawami, a ja miaam zasad oddzielania od siebie spraw zawodowych i prywatnych. Zawsze. I ju. yam w separacji, sama, jakie dwa lata tak miny. I nie mogam narzeka na nadmiar mskiego towarzystwa. - Nie uwaam, eby to by dobry pomys. Nastaa dusza przerwa. A po chwili: - Mamy co o Simonnet. Interpol to znalaz. Urodzona w Brukseli, wyprowadzia si stamtd dwa lata temu. Nadal paci podatki za posiado na wsi. Lojalna starsza kobitka, cae ycie chodzia do tego samego dentysty. Ten facet prowadzi praktyk ju w epoce kamiennej i trzyma wszystkie papiery. Wanie faksuj dokumenty. Jeeli bd pasowa, to dostaniemy oryginay. - Kiedy ona si urodzia? Usyszaam, jak przerzuca papiery. - Tysic dziewiset osiemnasty. - Pasuje. Rodzina? - Sprawdzamy. - Dlaczego wyjechaa z Belgii? - Moe chciaa zmieni otoczenie...? Suchaj, jeeli si jednak zdecydujesz, to znajdziesz mnie u Hurleya po dziewitej. Jeli bdzie kolejka, to uyj mojego nazwiska,

Siedziaam chwil, zastanawiajc si, dlaczego mu odmwiam. Pete i ja doszlimy do porozumienia. Nadal si kochalimy, ale nie moglimy razem y. Bdc w separacji znowu bylimy przyjacimi. Ju od lat nie mielimy tak dobrego ukadu. On chodzi na randki, ja te mogam to robi. O Boe. Randki...! Czas trdziku i aparatu korekcyjnego na zbach. Mwic szczerze, to Andrew Ryan bardzo mi si podoba. adnych pryszczy czy krzywych zbw. Bardzo dobrze. A technicznie to wcale razem nie pracowalimy. Ale czasami by bardzo wkurzajcy. I nieprzewidywalny. Nie. Ryan oznacza kopoty. Koczyam raport w sprawie Malachy'ego i Mathiasa, kiedy znowu zadzwoni telefon. Umiechnam si. Dobrze, Ryan. Wygrae. Stranik poinformowa mnie, e na dole kto na mnie czeka. Spojrzaam na zegarek. Dwadziecia po czwartej. Kto to mg by o tej porze? Nie umawiaam si chyba z nikim. Zapytaam o nazwisko. Kiedy mi powiedzia, poczuam si niewyranie. - O nie. - Nie mogam si powstrzyma. - Est-ce qu'il y aun probleme? - Non. Pas de probleme. - Powiedziaam, e ju schodz. aden problem? Kogo chciaam oszuka? Powtrzyam to w windzie. O nie.

10
Co ty tutaj robisz? - Mogaby si ucieszy na mj widok, starsza siostro. - Oczywicie, e si ciesz, Harry. Jestem tylko zaskoczona. - Nie zdziwiabym si bardziej, gdyby stranik zaanonsowa Teosia Roosevelta. Prychna. - To naprawd mio z twojej strony. Siedziaa w holu otoczona firmowymi torbami od Niemana Narcusa i pciennymi workami rnych ksztatw i wielkoci. Miaa na sobie czerwone buty kowbojskie haftowane w biae i czarne ptelki i zygzaki, a do tego skrzan kurtk z frdzlami. Kiedy wstaa, zobaczyam te dinsy tak obcise, e chyba nie pyna jej krew w nogach. Wszyscy to zobaczylimy. Obja mnie w peni wiadoma, ale bynajmniej nie skrpowana wraeniem, jakie robia na innych. Zwaszcza na tych z chromosomem Y. - Ale tam na zewntrz jest zimno! Sama mogabym zamrozi tequil. - Obja ramionami swj korpus. - Tak. - Nie zauwayam analogii. - Mj samolot mia ldowa w poudnie, ale wstrzymywa nas ten cholerny nieg. No co jest, starsza siostro...? Wycigna przed siebie rce, a frdzle jej kurtki zakoysay si. Kompletnie nie pasowaa do tego miejsca. Amarillo w tundrze. - Jest okej. Niespodzianka super. Tak. Ja... C ci sprowadza do Montrealu? - Wszystko ci opowiem. To co cudownego. Kiedy o tym usyszaam, nie mogam w to uwierzy. To wszystko tutaj w Montrealu i w ogle. - Co za to, Harry? - Seminarium, ktre ukoczyam. Mwiam ci o tym, kiedy dzwoniam w zeszym tygodniu. Zrobiam to. Zapisaam si na ten kurs w Houston i teraz z tego korzystam. Nigdy nie byam taka nakrcona. Przeszam przez pierwszy stopie. Przebiegam. Niektrzy ludzie potrzebuj lat, by zda sobie spraw ze swojej realnoci, a ja to zrobiam w cigu kilku tygodni. Ucz si terapeutycznych strategii i zaczynam kontrolowa swoje ycie. A kiedy zaprosili mnie na te warsztaty drugiego stopnia, wanie tu, gdzie mieszka moja starsza siostra, spakowaam si i ruszyam na pnoc.

Patrzya na mnie niebieskimi oczami w czarnej, tuszowej otoczce. - Przyjechaa tu na warsztaty? - Wanie tak. Oni pac za wszystko. No, prawie za wszystko. - Zaraz mi wszystko opowiesz - powiedziaam, majc cich nadziej, e kurs bdzie krtki. Nie byam pewna, czy Prowincja Quebec i Harry znios siebie nawzajem. - To naprawd co cudownego - powtrzya, jakby to miao wystarczy za wszelkie informacje. - Chodmy na gr, pozbieram swoje rzeczy. A moe wolaaby poczeka tutaj? - Cholera, nie. Chc zobaczy, gdzie wielka pani doktor pracuje. Prowad. - Bdziesz musiaa pokaza jaki dokument ze zdjciem, eby otrzyma przepustk dla goci - wyjaniam, wskazujc stranika przy biurku. Cay czas nas obserwowa, umiechajc si nieznacznie, i odezwa si, zanim ktrakolwiek z nas si poruszya. - Vtre soeur? - zagrzmia na cay hol, wymieniajc spojrzenia z innymi stranikami. Przytaknam. Wszyscy najwyraniej wiedzieli, e Harry jest moj siostr, i uwaali, e to bardzo zabawne. Stranik machn rk w kierunku wind. - Merci - wymamrotaam i rzuciam mu karcce spojrzenie. - Taak - powiedziaa przecigle Harry, obdarzajc kadego ze stranikw promiennym umiechem. Zebraymy pakunki i pojechaymy na pite pitro, gdzie zostawiam wszystko na korytarzu przed moimi drzwiami. W rodku si to nie zmieci. Patrzc na to wszystko baam si nawet myle, jak dugo ma zamiar zosta. - Kurcz, wyglda tu, jakby huragan przelecia. - Chocia nie bya wysoka i miaa figur modelki, wydawaa si wypenia ma przestrze. - Nie przesadzaj, e a tak. Wycz tylko komputer i wezm kilka rzeczy. I pjdziemy. - Nie spiesz si, ja mam czas. Pogadam sobie z twoimi przyjacimi. Spojrzaa w gr na rzd czaszek, tak wysoko zadzierajc gow, a kocwki jej wosw signy dolnego rzdu frdzli kurtki. Wosy miaa janiejsze ni kiedykolwiek. - Si masz - powiedziaa do pierwszej. - Mwisz, e lepiej si wycofa, kiedy jeszcze ma si gow, co? Nie mogam powstrzyma umiechu. Jej przyjaciel-czaszka pozosta powany. Harry

przesza dalej, a ja wyczyam komputer i spakowaam ksiki i dzienniki od Daisy Jeannotte. Zamierzaam wrci rano, wic nie zabraam moich nie dokoczonych raportw. - No co jest? - Moja siostra rozmawiaa z czwart czaszk. - Obraamy si? Jeste taki seksowny, kiedy jeste w zym humorze... - Ona jest zawsze w zym humorze. - W drzwiach sta Andrew Ryan. Harry obrcia si i wzrokiem zmierzya detektywa z gry na d. Powoli. A potem niebieskie oczy spotkay niebieskie oczy. - A to kto? Umiech, jakim obdarzya stranikw, to byo nic w porwnaniu z tym, ktry rzucia Ryanowi. W tym momencie wiedziaam, e nie umkniemy katastrofy. - Wanie wychodziymy - oznajmiam, zamykajc mojego laptopa. - I? - I co, Ryan? - Towarzystwo spoza miasta? - Dobry detektyw zawsze zauway to, co oczywiste, - Harriet Lamour - powiedziaa moja siostra wycigajc rk. - Jestem modsz siostr Tempe. - Jak zwykle podkrelia kolejno narodzin. - Chyba nie jeste std - rzek przecigle Ryan. Frdzle zakoysay si, kiedy podali sobie rce. - Lamour? - zapytaam z niedowierzaniem. - Z Houston. To w Teksasie. Bye tam kiedy? - Lamour? - powtrzyam. - Co si stao z Crone? - Raz albo dwa razy. Pikne miejsce. - Ryan nadal j czarowa. - A co z Dawood? To zwrcio jej uwag. - A dlaczego miaabym uywa nazwiska tego psychola? Pamitasz jeszcze Estebana? Esteban Dawood by jej trzecim mem. Nie mogam sobie przypomnie jego twarzy. - I ju si rozwioda ze Strikerem? - Nie. Ale poszed w odstawk i nie uywam ju tego idiotycznego nazwiska. Crone? Co ja sobie mylaam? Kto przyjdzie po porad do kogo, kto si tak nazywa? Czy takie nazwisko mona da swoim dzieciom? Pani Crone? Kuzyn Crone?1 Wczy si Ryan:

Crone (ang.) - starucha

- Nie jest tak le, jeeli jest si bogat wdow Crone... Harry zachichotaa. - Tak, ale ja nie chc by na staro Crone. - Dobrze. Wychodzimy. - Signam po kurtk. - Bergeron mwi, e nasze przypuszczenie jest suszne - rzek nagle Ryan. - Simonnet? Przytakn. - A te ciaa na pitrze? - On uwaa, e prawdopodobnie te pochodzili z Europy. Albo przynajmniej tam leczyli zby. Chodzi o sprawy dentystyczne. Interpol szuka w Belgii, przez ten zwizek z Simonnet, ale nic nie znaleli. Starsza pani nie miaa rodziny, a wic lepy zauek. Kanadyjska Konna na nic nie trafia. adnych powiza ze Stanami. - Tutaj jest trudno dosta Rohypnol, a oni byli tym nafaszerowani. Powizania z Europ mogyby to wytumaczy. - Mogyby. - LaManche twierdzi, e w ciaach z budynku gospodarczego nie znaleziono ani narkotykw, ani alkoholu. Ciao Simonnet byo zbyt spalone, aby mona byo wykona testy. Ryan bardzo dobrze o tym wiedzia. Ja tylko gono mylaam. - Jezu, Ryan, to ju tydzie, a my nadal nie mamy pojcia, kim oni s! - Zgadza si. - Umiechn si do Harry, ktra si przysuchiwaa. Tym flirtowaniem zaczynali mnie ju denerwowa. - Nie znalelicie adnych tropw w domu? - A nie syszaa o maej awanturze we wtorek? Strzelanina midzy Maszynami Rocka a Anioami Pieka. Jeden z Maszyn nie yje, trzej inni ciko ranni. Jak widzisz, mielimy inne zajcia. - Patrice Simonnet dostaa kulk w gow. - Zmotoryzowani chopcy zabili te dwunastoletniego chopca, ktry przypadkiem szed na hokeja. - Boe. Suchaj, ja nie twierdz, e nic nie robicie, ale na pewno kto tych ludzi poszukuje. Mwimy tu o caej cholernej rodzinie. W domu musi by co, co bdzie jak wskazwk. - Ekipa wyniosa stamtd czterdzieci siedem kartonw papierw. Przeszukujemy je, ale na razie nic. adnych listw. adnych czekw. adnych zdj. adnych list zakupw.

adnych notesw z adresami. Wszystkie rachunki, cznie z telefonicznymi, pacia Simonnet. Olej do piecykw jest dostarczany raz w roku, ona paci z gry. Nie moemy znale nikogo, kto bywa w tym domu, od kiedy ona go wynajmowaa. - A podatki od wasnoci? - Guillion. Paci zawsze czekiem wystawionym na Citicorp w Nowym Jorku. - Macie jak bro? - Nic. - Zbyt duo si nie zgadza, jak na samobjstwo. - Jasne. I nie jest te zbyt prawdopodobne, eby babcia zlikwidowaa rodzin. - Byy jakie interwencje na ten adres? - adnych. Nigdy tam nie wzywano policji. - Macie wykaz pocze telefonicznych? - Nadchodz. - A co z samochodami? Nie byy rejestrowane? - Oba na Guilliona. Na adres w St-Jovite. Ubezpieczenie te paci czekiem. - Czy Simonette ma prawo jazdy? - Tak, belgijskie. Czyste konto, - Ubezpieczenie zdrowotne? - Nic. - Co poza tym? - Nie. - Kto zajmowa si napraw samochodw? - Najwyraniej ona odprowadzaa je na stacj obsugi w miecie. Zgadza si opis. Pacia gotwk. - A dom? Kobieta w tym wieku nie moga sama zajmowa si naprawami. - Tam najwyraniej mieszkali jeszcze jacy ludzie. Ssiedzi twierdz, e para z dziemi przebywaa tam od kilku miesicy. Widzieli te inne samochody, czasami byo ich kilka. - Moe miaa lokatorw? Oboje popatrzylimy na Harry - No wiecie. Moe wynajmowaa pokoje. Pozwolilimy jej mwi. - Moglibycie sprawdzi ogoszenia w gazetach. Albo biuletyny kocielne.

- Ona chyba nie chodzia do kocioa. - A moe rozprowadzaa narkotyki. Z tym gociem Guillionem. Dlatego j zaatwili. Dlatego nie ma adnych ladw. - Z podniecenia otworzya szerzej oczy. Wyranie wcigna si w nasz rozmow. - Moe ona si tam ukrywaa. - A ten Guillion? - zapytaam. - Nie ma go w policyjnej kartotece ani u nas, ani tam. Belgijskie gliny go sprawdzaj. Facet nie by zbyt wylewny, wic nikt o nim nic nie wie. - Tak jak o starszej pani. Spojrzelimy na ni z podziwem. Racja, Harry. Brzkn telefon, oznaczao to, e linie zostay przeczone na nocn zmian. Ryan spojrza na zegarek. - Mam nadziej, e zobacz was dzi wieczorem - Czarowanie zaczo si od nowa. - Chyba nie. Musz skoczy raport o Nicolet. Harry otworzya usta, ale zamkna je widzc mj wyraz twarzy. - W kadym razie dziki, Ryan. - Enchante - zwrci si do Harry, a potem odwrci i wyszed. - A to ci dopiero przystojny kowboj. - Odpu go sobie, Harry. W jego czarnym notesie jest wicej numerw telefonw ni na biaych stronach ksiki telefonicznej stanu Omaha. - Ja tylko patrz, kochanie. Za to si jeszcze nie paci.

Chocia bya dopiero pita, na dworze byo zupenie ciemno. W padajcym niegu byszczay reflektory samochodw i lampy uliczne. Ruszyymy do mojego wozu, wczyam silnik i kilka nastpnych minut spdziam odnieajc szyby, a Harry w tym czasie przesuchiwaa stacje radiowe. Kiedy wsiadam, moja stacja radia publicznego Yermont bya zamieniona na lokaln stacj rockow. - Ale odjazd. - Harry spodobaa si Mitsou. - Ona jest z Quebecu - powiedziaam, wyprowadzajc mazd z koleiny niegowej. Od lat jest popularna. - Rock and roll po francusku. Odjazd. - Pewnie tak. - Przednie koa signy chodnika i wczyymy si do ruchu. Jechaymy na zachd w kierunku Censer-Ville, a Harry przysuchiwaa si sowom piosenki. - Czy ona piewa o kowboju? Mon kowboj?

- Tak - odparam, skrcajc na Viger. - I chyba go nawet lubi. Mitsou przestaa piewa, kiedy wjechaymy do tunelu Ville-Marie.

Dziesi minut pniej weszymy do mojego mieszkania. Pokazaam Harry drug sypialni i poszam do kuchni sprawdzi, co mam do jedzenia. Nie byo tego duo, bo miaam w planach zakupy w Atwater Market w weekend. Kiedy Harry wesza do kuchni, grzebaam w szafie, ktr nazywaam szumnie spiarni. - Zabieram ci na obiad, Tempe. - Naprawd? - Waciwie to Usprawnienie ycia Wewntrznego zabiera ci na obiad. Mwiam ci. Oni za wszystko pac. W kadym razie do dwudziestu dolarw za obiad dzi wieczorem. Karta Howiego pokryje reszt. Howie by jej drugim mem i prawdopodobnie cichym sponsorem caych tych zakupw u Niemana Marcusa. - A dlaczego ycie Wewntrzne paci za t podr? - Bo mi tak dobrze poszo. To jest specjalna umowa. - Mrugna okiem, otwierajc usta i wykrzywiajc praw stron twarzy. - Zwykle tego nie robi, ale chcieli, ebym kontynuowaa. - C, jeeli jeste pewna. Na co masz ochot? - Na wypad std! - Miaam na myli jedzenie. - Wszystko z wyjtkiem barbecue. Namylaam si przez chwil. - Moe co indiaskiego? - Plemi Shawnee czy Paiute? Parskna miechem. Zawsze uwielbiaa swoje arty, - Etoile de Indes jest kilka ulic std. Robi wietn khorm. - Moe by. Czego takiego chyba jeszcze nie prbowaam. A na pewno nie w wersji francuskiej po indiasku! Mogam tylko pokrci gow. - Ale chyba wygldam koszmarnie - dodaa rozdzielajc kilka pasemek wosw i przygldajc im si. - Musz to i owo poprawi. Poszam do swojej sypialni, przebraam si w dinsy i z papierem i owkiem rzuciam si na stert poduszek na moim ku. Otworzyam pierwszy dziennik i

zanotowaam sobie dat pierwszego zapisu: pierwszy stycznia tysic osiemset czterdziesty czwarty. W jednej z ksiek z biblioteki znalazam fragment o Elisabeth Nicolet i sprawdziam dat jej narodzin. Osiemnasty stycznia tysic osiemset czterdziesty szsty. Jej wuj zacz pisa dwa lata i przed jej narodzinami. Chocia Louis-Philippe Belanger mia dosy cik rk, z czasem pismo wyblako. Atrament by ciemnobrzowy, a miejscami sowa byy zbyt zamazane, by mona byo je odczyta. Poza tym francuski by raczej przestarzay i peen niezrozumiaych terminw. Po pgodzinie rozbolaa mnie gowa, a prawie nic nie zapisaam. Oparam si o poduszki i zamknam oczy. Woda w azience wci leciaa. Byam zmczona, zniechcona i przybita. W yciu nie przeczytam tego w dwa dni. Lepiej byoby spdzi kilka godzin robic kopie ksero i wtedy zabra si za nie w czasie wolnym. Jeannotte nie mwia, e nie wolno mi ich kserowa. A tak byoby zapewne bezpieczniej. Nie musiaam przecie od razu szuka rozwizania. W kocu mj raport nie wymaga wyjanienia. Widziaam to, co widziaam w kociach, mogam i napisa o swoich odkryciach i pozwoli siostrzyczkom stworzy wasne teorie. Albo pytania. Pewnie by nie zrozumiay. Pewnie by mi nie uwierzyy. Pewnie nie byyby zadowolone. A moe wanie odwrotnie? Czy to by wpyno na wniosek do Watykanu? Nie mogam nic zrobi. Na pewno miaam co do Elisabeth racj. Sama dokadnie nie wiedziaam, co myle.

11
Dwie godziny pniej obudzia mnie Harry. Skoczya si kpa, suszy wosy, cokolwiek robia. Przyszykowaymy si i wyszymy, zmierzajc w kierunku rue SteCatherine. nieg ju nie pada, ale wszdzie leaa jego gruba warstwa, tumic nieco zgiek miasta. Znaki, drzewa, skrzynki na listy i zaparkowane samochody przykryte byy czapami bieli. W restauracji nie byo tumu i od razu dostaymy stolik. Zoyymy zamwienie i zapytaam o jej warsztaty. - To niesamowite. Nauczyam si myle i by inaczej. To nie jest aden gwniany wschodni mistycyzm. I nie mwimy tu o eliksirach czy krysztaach, albo astralnym przewidywaniu przyszoci. Ja si ucz kontrolowa swoje ycie. - Jak? - Jak? - No jak. - Ucz si wasnej tosamoci, staj si lepsza przez spirytystyczne przebudzenie. Zyskuj wewntrzny spokj przez holistyczne zdrowie i uzdrawianie. - Spirytystyczne przebudzenie? - Nie zrozum mnie le, Tempe. To nie jest jakie tam odrodzenie, jakie gosz ewangelici. Nie ma w tym skruchy, tych wesoych okrzykw dla Boga i przechodzenia przez ogie. - To czym to si rni? - Chodzi mi o potpienie, win i zaakceptowanie siebie jako grzesznika, zwrcenie si do Boga, aby si tob zaj. Nie kupiam tego od sistr, a trzydzieci osiem lat ycia nie zmienio mojego zdania. Obie w dziecistwie chodziymy do katolickiej szkoy. - To ja mam si sama sob zaopiekowa. - Dgna si wymanicurowanym palcem w pier. - W jaki sposb? - Tempe, czy ty chcesz mnie omieszy? - Nie. Chciaabym wiedzie, jak to si robi. - To jest sprawa najpierw interpretacji swojego wasnego umysu i ciaa, a potem samooczyszczenia.

- Harry, nie uywaj argonu. Jak to si robi? - Jesz odpowiednie rzeczy, oddychasz prawidowo i... zauwaya, e przestaam pi piwo? To cz mojego oczyszczania. - Duo zapacia za to seminarium? - Ju ci mwiam. Nie musz paci i jeszcze dali mi bilet na samolot. - A w Houston? - Tak, jasne, e paciam. Musz bra kas. To wybitni ludzie. Nadjechao nasze jedzenie. Zamwiam barani khorm. Harry zdecydowaa si na wegetariaskie curry z ryem. - Widzisz? - Wskazaa na swj talerz. - adnej padliny nie ruszam. Robi si czysta. - Gdzie ty znalaza ten kurs? - W North Harris County Community College, Brzmiao przekonujco, - Kiedy tu zaczynasz? - Jutro. Seminarium trwa pi dni. Opowiem ci o wszystkim, naprawd. Co wieczr bd przychodzi do domu i opowiada ci, co robilimy; Mog zatrzyma si u ciebie, prawda? - Jasne. Naprawd si ciesz, e tu jeste. I naprawd interesuje mnie to, co robisz. Ale w poniedziaek wyjedam do Charlotte. - Z portmonetki wyjam zapasowe klucze i jej wrczyam. - Moesz zosta tak dugo, jak tylko chcesz. - I adnych dzikich przyj - powiedziaa, pochylajc si ku mnie i surowo groc mi palcem. - Kazaam jednej pani pilnowa domu. - Dobrze, mamo - odpowiedziaam. Fikcyjna pani pilnujca domu to by nasz najstarszy rodzinny art. Obdarzya mnie najlepszym ze swoich umiechw i wsuna klucze do kieszeni dinsw. - Dziki. A teraz wystarczy o mnie, lepiej ci opowiem, co zamierza Kit... Przez nastpne p godziny rozmawiaymy o najnowszym planie mojego siostrzeca. Christopher Kit Howard by owocem jej drugiego maestwa. Wanie skoczy osiemnacie lat i dosta od swojego ojca spor sum pienidzy. Kupi i remontowa czternastometrowy jacht. Harry nie wiedziaa dlaczego. - Powiedz mi jeszcze raz, skd Howie wzi swoje imi? - Znaam t histori, ale uwielbiaam, kiedy ona j opowiadaa. - Mama Howiego znikna zaraz po jego urodzeniu, a jego tata due wczeniej. Ona

zostawia dziecko na schodach sierocica w Basie, w Teksasie, z przypit do kocyka karteczk, na ktrej napisaa, e wrci i e dziecko nazywa si Howard. Ludzie w sierocicu nie bardzo wiedzieli, czy to jest jego imi, czy nazwisko, i nie chcieli ryzykowa. Ochrzcili go wic Howard Howard. - Co on teraz porabia? - Nadal zajmuje si wydobyciem ropy naftowej i lataniem za dziewczynami. Ale nie skpi grosza ani mnie, ani Kitowi. Kiedy skoczyymy, ja zamwiam kaw. Harry nie chciaa, bo rodki pobudzajce przeszkodziyby jej w oczyszczaniu. Przez chwil siedziaymy w ciszy, a potem zapytaa: - To gdzie ten kowboj chcia si z tob spotka? Przerwaam mieszanie kawy i przez chwil nie wiedziaam, o kim mwi. Kowboj? - Ten gliniarz ze zgrabnym tykiem. - Ryan. Idzie do knajpy, ktra nazywa si Hurley. Dzi jest dzie witego Pat... - No jasne! - Spowaniaa. - Nasze pochodzenie wymaga, bymy uczciy wielkiego witego patrona, chocia symbolicznie. - Harry, to by dugi... - Tempe, gdyby nie wity Patryk, we pozjadayby naszych przodkw i nie byoby nas. - Ja nie twierdz... - A teraz, kiedy Irlandczycy maj takie kopoty... - Nie o to chodzi i bardzo dobrze o tym wiesz. - Jak daleko std do tego Hurleya? - Kilka przecznic. - aden problem. - Rozoya rce, zwracajc donie ku grze. - Idziemy, suchamy kilku piosenek i wychodzimy. To nie ma by noc w operze. - Ju to kiedy syszaam. - Nie, obiecuj. Jak tylko bdziemy chciay, wychodzimy. Hej, ja te musz wczenie wsta. Ten argument mnie nie przekona. Harry naley do tych osb, ktre mog nie spa kilka dni. - Tempe. Musisz si powici i zorganizowa sobie jakie ycie towarzyskie. To mnie przekonao.

- Dobrze. Ale... - Ju-hu. Niech ci wici maj w swojej opiece, ty obuzie. Gdy przywoywaa kelnera, ju czuam co w piersiach. Kiedy uwielbiaam irlandzkie puby. Wszystkie puby. Nie chciaam przywoywa wspomnie ani dopisywa nic do przeszoci. Rozchmurz si, Brennan. Czego ty si boisz? Bya ju u Hurleya i nie upia si piwem. Skd ta obawa?

Harry trajkotaa wesoo, kiedy wracaymy do Crescent wzdu Ste-Catherine. O dziewitej trzydzieci na ulicy byo ju duo ludzi, pary i spacerowicze mieszajcy si z ostatnimi kupujcymi i turystami. Kady mia na sobie paszcz, czapk i szalik. Ludzie byli opatuleni jak krzewy poowijane somianymi matami na zim. Cz Crescentu za Ste-Catherine to angielska Ulica marze, z barami dla samotnych i modnymi restauracjami po obu stronach. Hard Rock Cafe. Thursdays. SirWinston Churchil. Latem balkony pene s goci popijajcych drinki i ogldajcych romantyczny taniec pod nimi. Zim ruch przenosi si do rodka. Zwykle mona tu spotka jedynie staych bywalcw Hurleya. W dzie witego Patryka jest inaczej. Kiedy doszymy, kolejka do drzwi rozcigaa si na schody i koczya gdzie w poowie drogi do rogu ulicy. - Cholera, Harry. Nie mam ochoty tu sta i odmraa sobie tyka. - Nie chciaam jej wspomina o propozycji Ryana. - Nie znasz nikogo z pracownikw? - Nie nale do staych goci. Stanymy na kocu kolejki i staymy tak w milczeniu, co chwil unoszc to jedn, to drug nog. Przypomniao mi to zakonnice w Lac Memphremagog i mj nie dokoczony raport. I pamitniki na nocnej szafce. I raport w sprawie dzieci. I zajcia na uniwersytecie w Charlotte w przyszym tygodniu. I prac, ktr chciaam zaprezentowa na spotkaniu Antropologu Naukowej. Poczuam, e za chwil nie bd czua, e mam twarz. Jak ja mogam pozwoli Harry namwi mnie na co takiego? O dwudziestej drugiej ludzie raczej nie wychodz z pubw. Po kwadransie posunymy si o p metra. - Czuj si jak mroony deser - powiedziaa Harry. - Na pewno nie znasz tam nikogo? - Ryan mwi, e mog si na niego powoa, gdyby bya kolejka. - Moje egalitarne

zasady przegryway z groc nam hipotermi. - Starsza siostro, co ty sobie mylisz? - Harry nie miaa adnych skrupuw, gdy chodzio o wykorzystanie jakiejkolwiek sposobnoci. Ruszya wzdu kolejki i znikna gdzie z przodu. Chwil pniej dojrzaam j w drzwiach bocznych, z wyjtkowo okazaym reprezentantem Narodowej Reprezentacji Piki Nonej Irlandii u boku. Oboje machali w moim kierunku. Starajc si unikn wzroku tych, ktrych zostawiaam w kolejce, zbiegam ze schodw i wliznam si do rodka. Przeszam za Harry i jej opiekunem przez labirynt pomieszcze, ktre skaday si na Irlandzki Pub Hurieya. Kade krzeso, kawaek parapetu, st, stoek barowy i centymetr kwadratowy zajte byy przez odzianych na zielono staych goci. Napisy i lustra reklamoway piwa marki Bass, Guinness i Kilkenny Cream Ale. Miejsce przesiknite byo zapachem piwa i dymem papierosw. Przeciskalimy si wzdu kamiennych cian, midzy stolikami, skrzanymi fotelami i beczukami, by dotrze do baru z dbu i mosidzu. Haas przewysza ten, ktry panuje na pasach startowych lotniska. Kiedy okralimy gwny bar, dostrzegam siedzcego na wysokim stoku przy bocznej salce Ryana. Plecami oparty by o cian z cegie, z jedn pit na dolnym szczebelku. Drug nog pooy na siedzeniach dwch wolnych stokw po swojej prawej stronie. Na wysokoci jego gowy widnia otwr w cianie, obramowany pomalowanym na zielono drewnem. Przez ten otwr widziaam trio grajce na skrzypcach, flecie i mandolinie. Na obwodzie pomieszczenia stay stoliki, a w rodku piciu taczcych prbowao zmieci si na niezwykle maej powierzchni. Trzy kobiety taczyy do skocznie, ale partnerujcy im modzi mczyni tylko przeskakiwali z nogi na nog, chlapic piwem na wszystko w promieniu ptora metra. Nikomu to nie przeszkadzao. Harry uciskaa futbolist i on znikn w tumie. Zastanawiaam si, jak Ryanowi udao si zaj dodatkowe dwa stoki. I dlaczego. Nie mogam si zdecydowa, czy jego pewno siebie mnie denerwowaa, czy sprawiaa mi przyjemno. - Kog ja widz - zawoa, kiedy nas dostrzeg. - Ciesz si, e dotary panie. Siadajcie i odsapnijcie. - Musia do nas krzycze, by by syszalnym. Nog przycign jedno z krzese i poklepa siedzenie. Bez wahania Harry zdja kurtk, uoya na stoku i sama usiada. - Pod jednym warunkiem - odkrzyknam.

Unis brwi i skierowa na mnie swoje bkity. - adnego dogryzania. - To jest tak przyjemne jak znalezienie piasku w male orzechowym. - Mwi tak gono, e wystpiy mu yy na szyi. - Ja nie artuj, Ryan. - To natenie byo ponad moje siy. - Dobrze, dobrze. Siadaj. Wybraam ten dalszy stoek. - I kupi ci oranad. Harry zamiaa si. Wanie miaam co powiedzie, ale Ryan ju by przy mnie i odpina mi kurtk. Pooy j na stoku i usiadam. Przywoa kelnerk, zamwi Guinnessa dla siebie i dietetyczn col dla mnie. Znowu moja duma zostaa uraona. Czy tak atwo mnie przejrze? Spojrza na moj siostr. - Dla mnie to samo. - Dietetyczna cola? - Nie. To drugie. Kelnerka znikna. - A co z twoim oczyszczaniem? - ryknam jej do ucha. - Co? - Oczyszczanie? - Jedno piwo mi nie zaszkodzi, Tempe. Nie jestem fanatyczk. Rozmowa wymagaa krzyku, wic skupiam uwag na zespole. Irlandzka muzyka towarzyszya mi w dziecistwie i stare piosenki zawsze przywoyway wspomnienia. Dom mojej babci. Stare damy, mocny akcent, kanasta. ko na kkach. Danny Kaye w czarnobiaym telewizorze. Zasypianie przy pytach Johna Gary'ego. Babci pewnie nie spodobaaby si tak gona muzyka. Za duo watw, Solista zacz piewa piosenk o dzikim wczdze. Rozpoznaam j i przyczyam si. Przy refrenie ludzie klaskali stacatto. Bam! Bam! Bam! Bam! Bam! Kelnerka nadesza przy ostatniej salwie. Harry i Ryan gawdzili, a ich sowa giny w haasie. Pocignam yk mojej coli i rozejrzaam si. Wysoko na cianie zobaczyam rzd rzebionych, drewnianych tarcz, totemw starych rodzin. A moe to byy klany? Poszukaam nazwiska Brennan, ale byo zbyt

ciemno i za duo dymu, by wszystko odczyta. A Crone? Te nie. Usyszaam melodi, ktra spodobaaby si babci. To bya historia o modej kobiecie, ktra zwizywaa wosy czarn aksamitk. Obejrzaam sobie fotografie w owalnych ramach, portrety mczyzn i kobiet w witecznych ubraniach. Kiedy je zrobiono - w tysic osiemset dziewidziesitym? Tysic dziewiset dziesitym? Te twarze byy rwnie surowe jak te w Birks Hall. Te wysokie konierze musiay by bardzo niewygodne. Dwa szkolne zegary wskazyway godziny w Dublinie i w Montrealu. Dziesita trzydzieci. Spojrzaam na swj. Oj. Kilka melodii pniej Harry zwrcia moj uwag machajc obiema rkami. Wygldaa jak sdzia sygnalizujcy niedokadne podanie. Ryan wznis pust szklank. Potrzsnam odmownie gow. Powiedzia co do Harry i wznis dwa palce nad swoj gow. No i prosz, pomylaam. Zabrzmiaa znowu skoczna melodia, a Ryan pokazywa akurat na drzwi przy wejciu. Harry zsuna si ze swojego stoka i znikna w tumie cia. Obcise dinsy zrobiy swoje. Nawet nie chciaam myle o tym, jak dugo bdzie musiaa czeka w kolejce. Ryan przesiad si na stoek Harry, jej kurtk kadc tam, gdzie przed chwil siedzia. Nachyli si i krzykn mi do ucha: - Czy wy na pewno macie t sam matk? - Ojca te. - Pachnia co jakby rumem i talkiem. - Jak dugo ona mieszka w Teksasie? - Od kiedy Mojesz wyprowadzi ydw z Egiptu. - A taka stara? - Dziewitnacie lat. - Odwrciam si i wbiam wzrok w kostki lodu w mojej coli. Ryan mia pene prawo rozmawia z Harry. Rozmowa i tak bya prawie niemoliwa, wic dlaczego byam wkurzona? - Kto to jest Anna Goyette? - spyta nagle. - Co? - Kto to jest Anna Goyette? Zesp nagle zamilk i nazwisko zabrzmiao wyranie w ciszy. - Jezu, Ryan, dlaczego nie dasz ogoszenia do gazety?

- Jestemy dzi wieczorem troch zdenerwowani... Moe za duo kofeiny? Wyszczerzy zby. Spojrzaam na niego z wciekoci. - To niezdrowo w twoim wieku. - To niezdrowo w adnym wieku. Skd wiesz o Annie Goyette? Kelnerka doniosa drinki i pokazaa Ryanowi tyle zbw, ile moja siostra, kiedy chce by jak najbardziej przyjemna. Zapaci i mrugn do niej okiem. Mn si prosz nie przejmowa. - Ciko z tob czasami wytrzyma - powiedzia, stawiajc jedno z piw tu nad stokiem Harry. - Pracuj nad tym. Skd wiesz o Annie Goyette? - Wpadem na Claudela przy okazji tej sprawy z motocyklistami i rozmawialimy o niej. - A po choler to robie? - On mnie zapyta. Nigdy nie rozgryz Claudela. Najpierw mnie odprawia, a potem omawia spraw z Ryanem. - No wic kto to jest? - Anna jest studentk na uniwersytecie McGill. Jej ciotka poprosia mnie, bym j odnalaza. To nie jest adna wielka sprawa. - Claudel uwaa, e to bardzo interesujca moda dama. - A co to, do diaba, znaczy? Akurat wtedy nadesza Harry. - Hej, mali kowboje. Jeeli musicie i siusiu, to lepiej si popieszcie. Usiada na opuszczonym przez Ryana miejscu. Jakby na sygna kapela zacza gra o whisky w dzbanie. Harry, zakoysaa si i klaskaa, a doskoczy facet w kolorowej czapce i zielonych szelkach i chwyci j za rk. Podskoczya i podya za nim do drugiego pomieszczenia, gdzie dwaj modzi mczyni znowu taczyli, przypominajc przy tym czaple. Partner Harry odznacza si pokanym brzuszyskiem i mikk, okrg buk. Miaam nadziej, e nie padnie przy niej. Znowu spojrzaam na zegarek. Za dwadziecia dwunasta. Paliy mnie oczy od dymu i drapao w gardle od krzyku. I dobrze si bawiam. I chciaam si napi. Naprawd. - Suchaj, boli mnie gowa. Jak tylko Ginger Rogers wrci z parkietu, zmywam si.

- Jak chcesz, koleanko. Dobrze ci poszo, jak na pierwszy raz. - Boe, Ryan, ja ju tu kiedy byam. - Posucha irlandzkich opowieci? - Nie! - Mylaam o tym. Uwielbiam irlandzki folklor. Patrzyam na Harry, jak skakaa i si okrcaa, jej blond wosy fruway w powietrzu. Wszyscy na ni patrzyli. Po chwili krzyknam do ucha Ryana: - Claudel wie, gdzie jest Anna? Pokrci gow. Daam sobie spokj. Nie byo szans na rozmow. Moja siostra i jej partner nie przestawali taczy. Jego twarz poczerwieniaa i pokrya si potem, a krawat ze spink przekrzywi si w dziwny sposb. Kiedy po ktrym piruecie Harry zwrcia si do mnie twarz, przyoyam palec do swojej szyi. Mam dosy. Zamachaa do mnie beztrosko. Kciukiem wskazaam wyjcie, ale ona ju na mnie nie patrzya. Boe. Ryan przyglda mi si z rozbawieniem na twarzy. Rzuciam mu najzimniejsze ze spojrze, a on odchyli si do tyu i unis obie rce w gecie dobrze, ju dobrze. Kiedy Henry znowu spojrzaa w nasz stron, jeszcze raz wykonaam swoj pantomim, ale ona patrzya ponad moim ramieniem, z dziwnym wyrazem twarzy. Kwadrans po pnocy moje modlitwy zostay wysuchane i zespl zrobi sobie przerw. Moja siostra wrcia, z wypiekami na twarzy, ale promieniejca. Jej partner wyglda tak, jakby potrzebowa reanimacji. - Wow! Jestem mokra. Palcem przejechaa po szyi, wskoczya na stoek i chwycia za szklank z piwem, ktre zamwi dla niej Ryan. Kiedy jej duy kolega chcia usadowi si przy niej, poklepaa go po gowie w czapeczce. - Dziki, kolego. Spotkamy si pniej. Opuci gow i spojrza na ni wzrokiem zbitego psa. - Pa, pa. Pomachaa mu, a on wzruszy ramionami i wrci do tumu. Harry opara si o Ryana. - Tempe, kto to jest ten tam? - Gow kiwna w kierunku baru tu za nami. Zaczam si odwraca. O

- Nie patrz teraz! - Niby ktry to? - Ten wysoki chudzielec w okularach. Przewrciam oczami, ale nadal czuam bl gowy. Harry zawsze tak robia, kiedy ja chciaam wyj, a ona zosta. - Wiem. On jest fajny i zainteresowany mn. Tylko e niemiay. Ju to przerabiaymy, Harry. Znowu zagraa muzyka. Wstaam i zaoyam kurtk. - Czas spa. - Nie. Naprawd. Ten facet przyglda ci si cay czas, kiedy taczyam. Widziaam go przez okno. Spojrzaam w tamtym kierunku. Nikt nie pasowa do jej opisu. - Gdzie? Popatrzya na twarze wok baru, a potem przez swoje rami, w drugim kierunku. - Ja nie artuj, Tempe - wzruszya ramionami. - Teraz go nie widz. - To pewnie jeden z moich studentw. Zawsze si dziwi widzc mnie gdzie na miecie. - Pewnie masz racj. On wyglda na zbyt modego jak dla ciebie. - Dziki. Ryan przyglda nam si jak dziadkowie patrzcy na swoje wnuki. - Gotowa? - zapiam kurtk i zaoyam rkawiczki. Harry spojrzaa na swojego Rolexa i powiedziaa dokadnie to, czego si spodziewaam. - Jest dopiero po pnocy. Czy nie mogybymy... - Ja wychodz, Harry. Moje mieszkanie jest kilka ulic std, a klucze masz. Zosta, jeli chcesz. Przez chwil nie wiedziaa, co ma zrobi, a potem zwrcia si do Ryana: - Bdziesz tu jeszcze troch? - Nie ma problemu, sonko. Spojrzaa na mnie dokadnie tak samo, jak jej porzucony partner. - Naprawd si nie pogniewasz? - Jasne, e nie. - Jak cholera. Wyjaniam jej, ktry klucz jest do czego, a ona uciskaa mnie.

- Pozwl, e ci odprowadz - Ryan sign po swoj kurtk. Ale mi opiekun. - Nie, dziki. Jestem ju du dziewczynk. - No to zamwi ci takswk. - Ryan, wolno mi przemieszcza si samej. - Jak chcesz. - Usiad, krcc gow.

Zimne powietrze byo nawet przyjemne w porwnaniu z gorcem i dymem pubu. Przez jedn milionow sekundy. Temperatura spada, a wiatr si wzmg i wydawao si, e jest bilion stopni poniej zera. Po kilku krokach oczy mi zaczy zawi i czuam, jak zamarzaj mi nozdrza. Szalikiem zasoniam nos i usta, zawizujc go z tyu gowy. Wygldaam fatalnie, ale przynajmniej otwory w mojej gowie byy bezpieczne. Rce woyam gboko do kieszeni, pochyliam gow i ruszyam do przodu. Czujc nieco ciepa, ale prawie nic nie widzc przeszam Crescent i Ste-Catherine. Wok nie byo ywej duszy. Wanie przechodziam MacKay, kiedy poczuam, e mj szalik si zaciska i trac rwnowag. Najpierw pomylaam, e poliznam si na oblodzonym chodniku, ale zaraz potem zdaam sobie spraw z tego, e kto mnie cignie do tyu. Minam stary budynek York Theater i kto mnie cign za rg tego budynku. Jakie rce mnie obrciy i pchny twarz do ciany. Moje rce nadal wcinite byy w kieszenie. Osunam si na nieg. Kiedy kolanami dotknam ziemi, tamten przycisn mi twarz do niegu. Potem poczuam mocne uderzenie w plecy, jakby kto wielki gwatownie klkn na moich plecach w odcinku piersiowym. Bl eksplodowa mi w plecach i strumie powietrza przebi si przez zasaniajcy usta szalik. Leaam twarz w d. Nic nie widziaam, nie mogam si ruszy i oddycha! Ogarno mnie uczucie paniki i potrzebowaam powietrza. W uszach szumiaa mi krew. Zamknam oczy i skoncentrowaam si na obracaniu gowy w bok. Wcignam troch powietrza. Potem jeszcze jeden oddech. I kolejny. Znowu mogam normalnie oddycha. Bolaa mnie szczka i caa twarz. Gowa odwrcona bya pod dziwnym ktem, prawe oko przycinite do niegu. Poczuam, e na czym le, i wiedziaam, e to moja torebka. Jej umiejscowienie te utrudniao mi oddychanie.

Daj mu torebk! Sprbowaam si uwolni, ale kurtka i szalik krpoway mnie niczym kaftan bezpieczestwa. Ten kto si poruszy. Jakby si przeciga. Nagle poczuam jego oddech tu przy moim uchu. Chocia przytumiony przez szalik, syszaam go wyranie, by ciki, przyspieszony, desperacki, zwierzcy. Nie tra przytomnoci. Przy tej pogodzie oznaczaoby to mier. Rusz si! Zrb co! Pod warstw ubra byam mokra od potu. Poruszyam rk gdzie w okolicach kieszeni. Palce w wenianej rkawiczce byy zupenie gadkie. S! Chwyciam klucze. Niech tylko si uniesie, bd gotowa. Beznadziejnie czekaam na t chwil. - Zostaw to - zasycza mi do ucha. Zauway mj ruch! Znieruchomiaam. - Nie wiesz, co robisz. Daj spokj! Da spokj czemu? Za kogo on si uwaa? - Zostaw to - powtrzy drcym z emocji gosem. Nie byam w stanie mu odpowiedzie, ale on chyba nie oczekiwa odpowiedzi. Kim on by, szalecem czy tylko ulicznym bandyt? Wydawao mi si, e leymy tak wieczno. Obok mkny samochody. Straciam czucie w twarzy i wydawao mi si, e moje krgi szyjne lada chwila trzasn. Oddychaam przez otwarte usta, na szaliku zamarzaa lina. Spokojnie. Myl! Zastanowiam si nad moliwociami. By pijany? Napany? Niezdecydowany? Moe mia jakie chore fantazje, ktre kazay mu dziaa? Moje serce bio tak gono, e baam si, i zmusi go to do dziaania. Nagle usyszaam kroki. On je te usysza, bo nagle mocniej pocign za mj szalik i pooy mi na twarzy do w rkawiczce. Krzycz! Zrb co! Nie widziaam go i to doprowadzao mnie do szau. - Za ze mnie, ty cholerny gnoju! - wybekotaam przez szalik. Ale mj gos uton w grubej warstwie weny. Trzymaam klucze w zdrtwiaej doni, mokrej od potu wewntrz rkawiczki i

gotowej wbi je w jego oczy, gdyby tylko byy wolne. Nagle szalik si jeszcze mocniej zacisn, a on zmieni uoenie ciaa. Znowu klcza na kolanach, ca swoj wag obciajc rodek moich plecw. Jego ciar i moja torebka z obu stron ciskay mi puca i z trudem apaam powietrze. Pocigajc za szalik unis moj gow, a potem rk skierowa j znowu w d. Uchem uderzyam w ld i wir, a gdzie w gowie zapaliy mi si iskierki. Zrobi to znowu, a iskierki zlay si w jeden bysk. Na twarzy poczuam krew, a jej smak w ustach. Co mi chyba pko w szyi. Serce walio mi w piersiach. Zaz ze mnie, ty obkana kupo gwna! Miaam zawroty gowy. Mj udrczony umys stworzy raport z autopsji. Mojej autopsji. Nic pod paznokciami. adnych ran wskazujcych na prb obrony. Nie tra przytomnoci! Poruszyam si i sprbowaam krzykn, ale mj gos nie mg by przez nikogo usyszany. Nagle huczenie ustao, mj oprawca znowu si nade mn pochyli. Co powiedzia, ale dzwonienie w uszach sprawio, e dotary do mnie jedynie zdeformowane dwiki. Wtedy poczuam, jak obie donie opiera o moje plecy i unosi si. Buty zaskrzypiay na wirze i ju go nie byo. Oguszona uwolniam rce, dwignam si na kolana, w kocu usiadam. Nadesza fala zawrotw gowy, wic pochyliam si, by gowa znalaza si midzy kolanami. Cieko mi z nosa i krew albo lina sczya si z moich ust. Trzscymi si rkami okrciam twarz kocem szalika i wiedziaam, e zaraz si rozpacz. Okna opuszczonego teatru trzaskay na wietrze. Jak on si nazywa? Yale? York? W tym momencie byo to dla mnie bardzo wane. Wiedziaam kiedy, wic dlaczego nie mogam sobie przypomnie? Czuam si zdezorientowana, zaczam dre, z zimna, ze strachu i chyba z powodu ulgi. Zawroty gowy przeszy i mogam si podnie, ruszy wzdu budynku i wyjrze za rg. Nikogo nie byo. Do domu szam na nogach z gumy, co chwila obracajc si przez rami. Kilku mijajcych mnie przechodniw odwracao wzrok i omijao mnie szerokim ukiem. Jeszcze jedna pijana. Dziesi minut pniej siedziaam na brzegu ka, sprawdzajc, czy nie jestem gdzie ranna. renice byy rwne i skoordynowane. adnego odrtwienia. adnych mdoci.

Mj szalik z jednej strony pomg atakujcemu mnie pochwyci, ale z drugiej strony zagodzi uderzenia. Po prawej stronie na gowie znalazam kilka skalecze i otar, ale nie miaam wstrzsu mzgu. Zupenie niele jak na kogo, kto zosta zaatakowany przez ulicznego bandyt, pomylaam wchodzc pod kodr. Ale czy to by napad? Ten facet nic mi nie ukrad. Dlaczego uciek? Spanikowa i da sobie spokj? Moe to by tylko jaki pijak? Moe stwierdzi, e nie jestem t, o ktr mu chodzio? Temperatura poniej zera raczej nie zachca do gwatw. Jaki by jego motyw? Prbowaam zasn, ale poziom adrenaliny by zbyt wysoki. A moe to by syndrom stresu potraumatycznego? Nadal trzsy mi si rce i podskakiwaam przy kadym dwiku. Czy powinnam zawiadomi policj? Po co? Nie odniosam wikszych obrae i nic mi nie zgino. I nie wiem, jak on wyglda. Powinnam powiedzie Ryanowi? Za nic w wiecie, zwaszcza po moim ostentacyjnym wyjciu z knajpy. Harry? Nie ma mowy. O Boe. A jeeli Harry idzie do domu sama? Czy on tam moe nadal by? Przekrciam si na drugi bok i spojrzaam na zegarek. Druga trzydzieci siedem. Gdzie ona, do diaba, jest? Dotknam przecitej wargi. Zauway? Zapewne. Harry miaa instynkt jak dzika kotka. Nic nie umykao jej uwadze. Pomylaam, jak mogabym to wytumaczy. Drzwi si zawsze sprawdzaj albo polinicie si na lodzie, kiedy rce trzyma si gboko w kieszeniach. Powieki mi opady, ale zaraz otworzyam oczy czujc kolano na plecach i syszc ochrypy oddech. Znowu sprawdziam godzin. Trzecia pitnacie. Czy Hurley jest tak dugo otwarty? Czy Harry posza do domu z Ryanem? - Gdzie jeste, Harry? - zapytaam zielonych cyferek. Leaam mylc o tym, e chciaabym, aby ju bya w domu; nie chciaam by sama.

12
Spaam niespokojnie, a kiedy si obudziam, wiecio soce i wok panowaa cisza. Mj umys postanowi zanalizowa i zebra w nocy wszystkie wydarzenia ostatnich kilku dni. Zaginieni studenci. Bandyci. wici. Zamordowane dzieci i babcie. Harry. Ryan. Harry i Ryan. Wszystko skoczyo si o wicie, bez wikszych sukcesw. Przewrciam si na plecy i bl w szyi przypomnia mi o wydarzeniach ostatniej nocy. Napinaam i rozcigaam szyj, nogi i rce. Cakiem niele. W wietle poranka napa wydawaa si nielogiczna i wyimaginowana. Ale wspomnienie strachu byo bardzo rzeczywiste. Leaam przez chwil badajc ubytki w twarzy i nasuchujc jakichkolwiek dwikw dowodzcych obecnoci mojej siostry. Partie twarzy obolae. Dwikw adnych. Za dwadziecia sma wygramoliam si z ka i chwyciam moj sfatygowan star podomk i kapcie. Drzwi do pokoju gocinnego byy otwarte, ko pocielone. Czy Harry bya tej nocy w domu? Na lodwce znalazam przylepion karteczk wyjaniajc zniknicie dwch kubeczkw jogurtu z lodwki i informujc, e Harry wrci po sidmej. Dobrze. Bya w domu, ale czy spaa tutaj? - A kogo to obchodzi - powiedziaam do siebie, sigajc po kaw w ziarenkach. Wanie wtedy zadzwoni telefon. Zamknam puszk i poszam do salonu odebra. - Tak. - Cze, mamo. Cika noc? - Przepraszam, kochanie. Co sycha? - Bdziesz w Charlotte za dwa tygodnie? - Wracam w poniedziaek i bd tam a do pierwszych dni kwietnia, bo wtedy jad na spotkanie Antropologii Naukowej w Oakland. Dlaczego pytasz? - Mylaam o tym, eby przyjecha na kilka dni. Chyba nic nie wyjdzie z tego wyjazdu na pla. - wietnie. Ciesz si, e bdziemy troch razem. Przykro mi, e nic nie wyszo z twojego wyjazdu. - Nie pytaam, dlaczego. - Zatrzymasz si u mnie czy u taty? - Zobacz. - No, dobrze. W szkole wszystko w porzdku? - Jasne. Podoba mi si psychologia. Profesor jest super. Kryminologia jest te nieza.

Nie musimy niczego oddawa na czas. - Hm. A jak si ma Aubrey? - Kto? - To chyba odpowied na moje pytanie. A ten pryszcz? - Znikn. - Dlaczego wstaa tak wczenie w sobot? - Musz napisa prac na kryminologi. Napisz co o profilowaniu, moe dorzuc co z psychologii... - Mylaam, e nie musicie niczego oddawa na czas. - Miaa by skoczona dwa tygodnie temu. - Aha. - Pomoesz mi wymyli co do pracy na antropologi? - Oczywicie. - Nic rozbudowanego. To ma by co, co mogabym zrobi w jeden dzie. Usyszaam piknicie. - Katy, mam drugi telefon. Pomyl o twojej pracy. Daj mi zna, kiedy przyjedasz do Charlotte. - Na pewno. Przeczyam si i ze zdumieniem usyszaam gos Claudela. - Claudel ici. Jak zwykle adnego powitania i przeprosin z powodu dzwonienia w sobot rano. Przechodzi od razu do rzeczy. - Czy Anna Goyette wrcia do domu? Serce mi podskoczyo w piersiach. Claudel nigdy nie dzwoni do mnie do domu. Anna na pewno nie yje. Przeknam lin i odpowiedziaam: - Nie sdz. - Ma dziewitnacie lat... - Tak. Przed oczami stana mi twarz siostry Julienne. Nie mogam znie myli, e bd musiaa jej o tym powiedzie. - ...caracteristiues physiques? - Przepraszam. Nie zrozumiaam,

Powtrzy charakterystyczne.

pytanie.

Nie

miaam

pojcia,

czy

Anna

miaa

jakie

cechy

- Nie wiem. Bd musiaa zapyta kogo z rodziny. - Kiedy widziano j po raz ostatni? - W czwartek. Panie Claudel, dlaczego zadaje mi pan te wszystkie pytania? Przeczekaam jego pauz. W tle syszaam gwar i pomylaam, e zapewne dzwoni z pokoju wydziau zabjstw. - Dzi wczenie rano znaleziono bia kobiet, nag, nie wiadomo, kto to jest. - Gdzie? - Serce podeszo mi do garda. - Ile des Soeurs. Z tyu wyspy jest las i staw. Ciao znaleziono - zawaha si - na brzegu. - I co z nim? - Wstrzymaam oddech. Przez chwil rozwaa moje pytanie. Znowu widziaam jego spiczasty nos, blisko osadzone oczy, ktre zway si, kiedy myla. - Ofiara zostaa zamordowana. Okolicznoci s... - Znowu wahanie. - ...niezwyke. - Prosz mi powiedzie. - Przeoyam suchawk do drugiej rki i woln do wytaram o szlafrok. - Ciao znaleziono w kadubie starego parowca. Stwierdzono wielokrotne rany. LaMache dzisiaj przeprowadzi sekcj. - Jakie rany? - Wpatrywaam si w kropki na moim szlafroku. Wcign gboko powietrze. - Wiele ran dganych i lady wizania wok nadgarstkw. LaManche podejrzewa, e w gr wchodzi te atak zwierzcia. Denerwowa mnie jego zwyczaj depersonalizacji. Biaa kobieta. Ofiara. Ciao. Nadgarstki. adnego nawet zaimka osobowego. - I ofiara moga by poparzona - cign, - Poparzona? - LaManche bdzie pniej wiedzia wicej. Dzi zrobi sekcj. - Jezu. - Chocia jeden z patologw w laboratorium jest zawsze uchwytny, rzadko kiedy przeprowadza si autopsj w weekendy. To musiao by niezwyke morderstwo. - Od jak dawna nie yje? - Ciao nie byo zamarznite, wic na dworze leao mniej ni dwanacie godzin. LaManche postara si okreli czas mierci. Nie chciaam zadawa nastpnego pytania.

- Dlaczego uwaacie, e to jest Anna Goyette? - Wiek i opis pasuj. Poczuam si troch sabo. - Do jakich cech fizycznych si odnielicie? - Ofiara nie ma dwch zbw trzonowych. - Zostay usunite? - Poczuam si gupio, jak tylko zadaam to pytanie. - Doktor Brennan, nie jestem dentyst. Na prawym biodrze jest te may tatua. Dwie postacie trzymajce midzy sob serce. - Zadzwoni do ciotki Anny i potem oddzwoni do pana. - Ja mog... - Nie. Ja to zrobi. Musz z ni jeszcze o czym pomwi. Poda mi numer swojego pagera i odoy suchawk. Drc rk wybiam numer klasztoru. Zobaczyam przestraszone oczy spogldajce spod grzywki. Zanim zdyam pomyle, jak sformuowa pytania, siostra Julienne ju bya na linii. Przez kilka minut dzikowaam jej za wysanie mnie do Daisy Jeannotte i opowiadaam o dziennikach. Unikaam tego, co miaam powiedzie, ale ona co przeczuwaa. - Wiem, e stao si co zego. - Mwia cicho, ale wyczuwaam napicie. Zapytaam, czy Anna si pojawia. Nie. - Siostro, znaleziono mod kobiet... Usyszaam szelest materiau i wiedziaam, e si przeegnaa. - Musz zada siostrze kilka osobistych pyta dotyczcych siostry siostrzenicy. - Rozumiem. - Prawie niesyszalnie. Zapytaam o zby i tatua. Na sekund zapada cisza i nagle ze zdumieniem usyszaam jej miech. - O nie, nie, to nie jest Anna. Wielkie nieba, nigdy by sobie nie pozwolia na tatua. I na pewno ma wszystkie zby. Czsto o nich wspomina. Dlatego wiem. Ma z nimi wiele kopotu, mwi, e j bol, kiedy je co zimnego. Albo gorcego. Sowa pyny strumieniem. Czuam jej ulg po drugiej stronie linii. - Ale, siostro, jest moliwe... - Nie. Znam moj siostrzenic. Ma wszystkie zby. Nie jest z nich zadowolona, ale je ma. - Znowu nerwowy miech. - I adnych tatuay, dziki Bogu. - Mio mi to sysze. Ta moda kobieta to prawdopodobnie nie jest Anna, ale dobrze

by byo, gdybymy dostali kartotek dentystyczn siostry siostrzenicy, po to tylko, aby si upewni. - To na pewno nie ona. - Tak. Ale detektyw Claudel musi si upewni. Taka formalno. - Rozumiem. I pomodl si za rodzin tej biednej dziewczyny. Podaa mi nazwisko dentysty Anny i oddzwoniam do Claudela. - Ona jest pewna, e Anna nie miaa tatuau. - No jasne. Przecie nie obwiecia ciotce zakonnicy, e zrobia sobie tatua na tyku w zeszym tygodniu! - Niby tak... Parskn. - Ale jest przekonana, e Anna ma wszystkie zby. Pamita, jak narzekaa, e j bol. - A kto ma braki w uzbieniu? Mylaam dokadnie tak samo. - Raczej nie ci ze zdrowymi zbami. - Zgadza si. - I ciocia take uwaa, e Anna nigdy nie wychodzia nie mwic nic matce, tak? - Tak wanie powiedziaa. - Anna Goyette jest lepsza ni David Copperfield. Znikaa siedem razy w cigu ostatnich osiemnastu miesicy. W kadym razie tyle mamy zgosze od jej matki. - O. - Dziwne uczucie objo okolice mojego odka. Poprosiam Claudela, by informowa mnie na bieco i odoyam suchawk. Wtpiam, czy tak zrobi.

Wziam prysznic, ubraam si i w biurze byam przed wp do dziesitej. Dokoczyam mj raport dotyczcy Elisabeth Nicolet, opisujc i wyjaniajc wasne obserwacje, jak to zwykle miao miejsce we wszystkich sdowych przypadkach. aowaam, e nie mog wczy informacji pozyskanych z dziennikw Belangera, ale po prostu nie miaam czasu na ich przeczytanie. Po wydrukowaniu raportu kilka godzin spdziam na robieniu zdj. Byam spita i niezdarna, co sprawio, e nie szo mi ukadanie koci. O drugiej kupiam sobie kanapk w kafeterii i jadam j rwnoczenie dokonujc korekty moich wynikw bada Mathiasa i Malachy'ego. Umys jednak skoncentrowany by na telefonie i trudno mi byo ca uwag

powici temu, co robi. Wanie kserowaam dzienniki Belangera, kiedy nadszed Claudel. - To nie jest pani moda kobieta. Popatrzyam mu w oczy. - Naprawd? Przytakn. - A kto to jest? - Nazywaa si Carole Comptois. Kiedy testy dentystyczne wykluczyy Goyette, pobralimy odciski i to byo to. Trzeba byo wyda kilka nakazw aresztowania. - Wiek? - Osiemnacie lat. - Jak zgina? - LaManche wanie koczy autopsj. - Jacy podejrzani? - Wielu. - Przez chwil patrzy mi w twarz, nic nie mwi i wyszed. Wrciam do kserowania; robot bez emocji. Ulga, jak poczuam syszc, e to nie jest Anna, natychmiast przeistoczya si w poczucie winy. Na stole na dole leaa dziewczyna. Naleao zawiadomi rodzin. Podnie pokryw. Odwr stron. Opu pokryw. Nacinij przycisk. Osiemnacie lat. Nie miaam ochoty oglda sekcji.

O wp do pitej skoczyam kopiowanie i wrciam do biura. Raporty o dzieciach zostawiam sekretarce, razem z notatk dla LaManche'a odnonie fotokopii. Kiedy wyszam na korytarz, LaManche i Bergeron pogreni w rozmowie stali przed biurem dentysty. Obaj byli zmczeni i ponurzy. Gdy si zbliyam, spojrzeli na mnie bez sowa. - Przykra sprawa? LaManche przytakn. - Co si jej stao? - Lepiej tu okreli, co si nie stao - odezwa si Bergeron. Spojrzaam na jednego i drugiego. Nawet zgarbiony, nasz dentysta mierzy ponad metr osiemdziesit i chcc popatrze mu w oczy musiaam zadziera gow. Jego poskrcane w loczki wosy podwietlao fluorescencyjne wiato sufitowe. Przypomniao mi si to, co

Claudel powiedzia o ataku zwierzcia i podejrzewaam, e sobota Bergerona te nie naleaa do najbardziej udanych. - Wyglda na to, e zostaa powieszona za nadgarstki i bita, a potem zaatakowana przez psy - powiedzia LaManche. - Marc twierdzi, e byy co najmniej dwa. Bergeron skin gow. - Jaka dua rasa. Moe owczarek niemiecki albo doberman. Stwierdzilimy ponad szedziesit ran ksanych. - Jezu. - Polewano j gorcym pynem, prawdopodobnie wod, kiedy bya naga. Skra jest mocno poparzona, ale nic nie mona zidentyfikowa - kontynuowa LaManche. - ya wtedy? - Nie mogam znie myli o jej blu. - Tak. Umara w rezultacie wielokrotnych ran kutych zadanych w brzuch i klatk piersiow. Chcesz obejrze zdjcia? Pokrciam odmownie gow. - Znalelicie jakie oznaki samoobrony? - Przypomniaam sobie swoj gehenn z napadem. - Nie. - Kiedy umara? - Prawdopodobnie wczoraj wieczorem. Nie miaam ochoty na szczegowy opis. - Jeszcze jedno. - LaManche mia oczy pene smutku. - Bya w czwartym miesicu ciy. Minam ich w popiechu i wliznam si do swojego biura. Nie wiem, jak dugo tam siedziaam, przesuwajc wzrokiem po przedmiotach zwizanych z moj profesj i nie widzc ich. Owszem, obcujc z okruciestwem i przemoc przez tyle lat zrobiam si emocjonalnie odporna, ale pewne przypadki nadal wywoyway wstrzs psychiczny. To, co dziao si ostatnio, wydawao si najbardziej przeraajce ze wszystkich spraw ostatnich lat. A moe nie jestem ju w stanie znie wicej ohydy? Nie ja zajmowaam si spraw Carole Comptois i nigdy jej nawet nie widziaam, ale gdzie w moim umyle pojawiay si obrazy, ktrych nie mogam opanowa. Widziaam j w ostatnich chwilach jej ycia, jej twarz wykrzywion blem i przeraeniem. Czy bagaa o ycie? Dla swojego nie narodzonego dziecka? Jakie potwory chodz po tym wiecie? - A niech to diabli! - powiedziaam do pustego biura. Zgarnam papiery do teczki, chwyciam swoje rzeczy i zatrzasnam za sob drzwi. Bergeron co powiedzia, kiedy

przechodziam obok jego biura, ale si nie zatrzymaam. Jechaam pod mostem Jacquesa Cartiera, gdy nadawano wiadomoci o szstej. Morderstwo Comptois byo najwaniejszym wydarzeniem dnia. Wyczyam radio, powtarzajc w mylach to, co powiedziaam w biurze. - A niech to diabli!

Kiedy dotaram do domu, mj gniew nieco osab. Czasami trzeba znale ujcie dla niektrych emocji. Zadzwoniam do siostry Julienne i poinformowaam, e to jednak nie Anna. Zrobi to ju wczeniej Claudel, ale chciaam z kim porozmawia. Powiedziaam, e ona si pojawi. Zgodzia si ze mn. adna z nas tak naprawd ju w to nie wierzya. Powiedziaam jej rwnie, e szkielet Elisabeth zosta spakowany i gotowy do wysania, a raport wanie przepisywany. Ona odpara, e koci zostan odebrane w poniedziaek rano. - Bardzo pani dzikuj, doktor Brennan. Niecierpliwie tu wszyscy czekamy na pani raport. Nic nie odpowiedziaam. Nie miaam pojcia, jaka bdzie ich reakcja na to, co napisaam. Przebraam si w dinsy i przygotowaam obiad, nie pozwalajc sobie na mylenie o tym, co zdarzyo si Carole Comptois. Harry wrcia o wp do smej i zjadymy, rozmawiajc tylko o makaronie i cukinii. Wydawaa si zmczona i nieobecna, bez sowa przyja moj wersj upadku na twarz na oblodzonym chodniku. Wypadki dnia kompletnie mnie wyczerpay. Nie pytaam o poprzedni wieczr ani o seminarium, a ona nic nie mwia. Obie nie miaymy ochoty ani na suchanie, ani na rozmow. Po obiedzie Harry zaja si materiaami z warsztatw, a ja znowu zabraam si za dzienniki. Mj raport dla sistr by skoczony, ale chciaam si jeszcze czego dowiedzie. Wersja ksero nie bya wcale lepsza ni orygina i, tak jak w pitek, poczuam si tym nieco zniechcona. Poza tym Louis-Philippe nie pisa zbyt pasjonujco. Mody lekarz zdawa dugie relacje z dni przepracowanych w szpitalu Hotel Dieu. Na czterdziestu stronach kilka razy wspomnia o swojej siostrze. Chyba zaleao mu na tym, aby Eugenie nadal piewaa po lubie z Alanem Nicolet. Nie podoba mu si jej fryzjer. Niezy by z niego zarozumialec. W niedziel Harry wysza, zanim wstaam. Zrobiam pranie, powiczyam troch i popracowaam nad wykadem, ktry miaam wygosi na zajciach z ewolucji we wtorek. Pnym popoudniem skoczyam nadrabianie zalegoci. Rozpaliam w kominku, zrobiam

sobie filiank herbaty Earl Grey i z ksikami i papierami na kanapie zwinam si w kbek. Powrciam do dziennika Belangera, ale po jakich dwudziestu stronach przerzuciam si na ksik opisujc epidemi ospy. W przeciwiestwie do nudnych dziennikw, ta bya bardzo ciekawa. Czytaam o ulicach, gdzie chodz codziennie. W latach osiemdziesitych ubiegego wieku Montreal i otaczajce go wsie zamieszkiwao ponad dwiecie tysicy ludzi. Miasto rozcigao si od Sherbrooke Street na pnocy do portu nad rzek na poudniu. Od wschodu granic stanowio przemysowa centrum Hochelaga, a od zachodu orodki klasy pracujcej Ste-Cunegondel i St-Henri, lece tu przy kanale Lachine. Latem zeszego roku przejechaam ca jego dugo na rowerze. Podobnie jak dzisiaj, istniay w miecie napicia. Chocia dua grupa mieszkacw Montrealu na zachd od rue St-Laurent mwia po angielsku, ju w tamtych czasach Francuzi stanowili wikszo w miecie. Decydowali w sprawach polityki miasta, ale Anglicy rzdzili handlem i pras. Francuzi i Irlandczycy byli katolikami, natomiast Anglicy protestantami. Podzia by wyranie widoczny, tak za ycia, jak i po mierci. Kada narodowo miaa wasny cmentarz wysoko w grach. Zamknam oczy i pomylaam. I dzisiaj jzyk i religia znaczyy bardzo duo w Montrealu. Katolickie szkoy. Protestanckie szkoy. Nacjonalici. Federalici. Ciekawe, do jakiej formacji naleeli ci z rodziny Elisabeth Nicolet. Zrobio si ciemno i zapaliy si lampy. Czytaam dalej. Pod koniec dziewitnastego wieku Montreal by gwnym centrum handlowym, z wasnym wspaniaym portem, wielkimi magazynami, garbarniami, mydlarniami i fabrykami. McGill ju by wiodcym uniwersytetem. Ale, jak inne wiktoriaskie miasta, obfitowa w kontrasty, z wielkimi posiadociami ksit handlu, w cieniu ktrych egzystoway ndzne domy klasy pracujcej. Niedaleko szerokich, brukowanych alei, tu za Sherbrooke i Dorchester, biegy setki brudnych uliczek i niebrukowanych alei. Miasto byo le skanalizowane, mieci i padlina zwierzca gniy na pustych parcelach, a odchody leay wszdzie. Rzeka uywana bya jako ciek. Chocia zamarzaa zim, padlina i odpadki gniy i cuchny podczas ciepych miesicy. Wszyscy narzekali na wstrtny odr. Herbata mi wystyga, wic si wygramoliam z kanapy i zrobiam sobie wie. Wracajc do lektury przeszam do rozdziau opisujcego warunki sanitarne. Louis-Philippe

czsto pisa o tym w zwizku z sytuacj w szpitalu Hotel Dieu. Znalazam jego nazwisko. Zosta czonkiem Komisji Zdrowia Rady Miejskiej. Przeczytaam interesujc relacj z posiedzenia Rady, na ktrym omawiano problem ludzkich odchodw. Wywz nie by wtedy zorganizowany. Niektrzy mieszkacy po prostu wylewali odchody do miejskich ciekw, ktre prowadziy do rzeki. Inni korzystali z naziemnych toalet, gromadzcych odchody, ktre zabierali potem mieciarze. Wedug raportu urzdnika medycznego miasta, mieszkacy produkowali mniej wicej sto siedemdziesit ton odchodw dziennie, co stanowio ponad dwiecie pitnacie tysicy ton rocznie. Ostrzega, e dziesi tysicy toalet zewntrznych i dow kloacznych w miecie stanowio rdo chorb zakanych, takich jak dur brzuszny, szkarlatyna i dyfteryt. Rada zdecydowaa si na system, ktry mia polega na gromadzeniu i spalaniu nieczystoci. Louis-Philippe gosowa za. By dwudziesty smy stycznia, tysic osiemset osiemdziesity pity. Nastpnego dnia po gosowaniu zachodni pocig linii Grand Trunk Railway wjecha na stacj Bonaventure. Konduktor by chory i wezwano doktora kolei. Diagnoza brzmiaa: ospa. Chory by protestantem, zabrano go zatem do szpitala Montreal Genera, ale tam go nie wpuszczono. Pozwolono mu zaczeka w odizolowanym pokoju w skrzydle chorb zakanych. W kocu, na jego prob, niechtnie przyjto go w katolickim szpitalu Hotel Dieu. Wstaam, by dooy do ognia. Ukadajc kawaki drewna wyobraziam sobie budynek z szarego kamienia w alei des Pins i rue St-Urbain. Hotel Dieu nadal peni rol szpitala. Wiele razy przejedaam obok. Wrciam do ksiki. Robiam si godna, ale chciaam czyta a do powrotu Harry. Lekarze w Montreal Genera myleli, e ci z Hotel Dieu zgosili wadzom przypadek ospy. Lekarze z Hotel Dieu uwaali z kolei, e zrobili to ci z General. Nikt zatem nie zgosi i nikt nie poinformowa personelu adnego z dwch szpitali. Kiedy epidemia si skoczya, ponad trzy tysice ludzi zmaro, wikszo z nich stanowiy dzieci. Zamknam ksik. Pieky mnie oczy i czuam pulsowanie w skroniach. Zegarek wskazywa sidm pitnacie. Gdzie bya Harry? Poszam do kuchni, wyjam i opukaam filety z ososia. Mieszajc sos koperkowy staraam si sobie wyobrazi moj okolic sto lat temu. Jak ludzie radzili sobie z osp w tamtych czasach? Jakie domowe sposoby stosowali? Ponad dwie trzecie ofiar stanowiy dzieci. Jak to byo widzie umierajce dziecko ssiadw? Jak rodzice znosili beznadziej

opieki nad dzieckiem, ktrego nie mona byo ju uratowa? Obraam dwa ziemniaki i woyam je do piekarnika, potem umyam saat, pomidory i ogrki. Harry wci nie byo. Cho czytajc nie mylaam ani o Mathiasie i Malachym, ani o Carole Comptois, nadal byam spita i bolaa mnie gowa. Zrobiam wic sobie pachnc kpiel z solami mineralnymi z oceanu. Do tego wczyam Leonarda Cohena na kompakcie i wsunam si do wanny na dusze leenie. Za pomoc Elisabeth staraam si nie myle o ostatnich morderstwach. Podr przez wieki bya fascynujca, ale nie dowiedziaam si tego, co chciaam. Dowiedziaam si o pracy Elisabeth w czasie epidemii z materiaw, jakie przysaa mi siostra Julienne przed ekshumacj. Elisabeth bya odludkiem, ale kiedy epidemia wymkna si spod kontroli, zaangaowaa si w spraw warunkw medycznych. Pisaa listy do, Rady Zdrowia Prowincji, do Komitetu Zdrowia Rady Miejskiej i do Honor Beaugranda, burmistrza Montrealu, bagajc o zmian warunkw sanitarnych. Zwracaa si do francuskich i angielskich gazet, dajc otwarcia miejskiego szpitala zakanego i powszechnego szczepienia. Napisaa do swojego biskupa, wskazujc, e choroba rozwijaa si w miejscach, gdzie gromadzili si ludzie, i bagajc go, by tymczasowo zamkn kocioy. Biskup Fabre odmwi stwierdzajc, e zamkn kocioy to tak, jakby wymiewa si z Boga. Biskup wzywa wiernych do kocioa i mwi im, e wsplna modlitwa ma wicej mocy ni modlitwa w samotnoci. Niele, szacowny biskupie. To dlatego francuscy katolicy umierali, a angielscy protestanci nie. Poganie si szczepili i siedzieli w domu. Dolaam gorcej wody, wyobraajc sobie frustracj Elisabeth i zastanawiajc si, ile taktu wykazaabym na jej miejscu. Dobrze. Znaam jej prac i wiedziaam, jak umara. Postaray si o to siostrzyczki. Czytaam stosy dokumentw opisujcych jej chorob i publiczny pogrzeb. Ale chciaam wiedzie co o jej narodzinach. Wziam mydo i zaczam si namydla. Musiaam przeczyta dzienniki. Namydliam ramiona. Ale miaam kopie, wic mogam to zrobi po powrocie do Charlotte. Umyam stopy. Gazety. To zasugerowaa mi Jeannotte. Tak. Wykorzystam troch czasu w

poniedziaek na przejrzenie gazet. I tak musz jecha do McGill, by zwrci dzienniki. Zanurzyam si w gorcej wodzie i pomylaam o mojej siostrze. Zaniedbaam j wczoraj. Byam zmczona, ale czy o to chodzio? A moe o Ryana? Miaa pene prawo i z nim do ka, jeeli miaa na to ochot. Wic dlaczego byam taka chodna? Postanowiam, e dzi wieczorem bd bardziej mia.

Wanie si wycieraam, kiedy usyszaam dwik otwieranych drzwi. Wycignam flanelow koszul nocn z motywem Disneya, ktr dostaam od Harry na Gwiazdk, i j zaoyam. Zastaam j w salonie, nadal miaa na sobie kurtk, rkawiczki i czapk, a mylami bya gdzie bardzo daleko. - To by dugi dzie. - Tak. - Wrcia i umiechna si pgbkiem. - Jeste godna? - Chyba tak. Daj mi kilka minut. - Rzucia torb na kanap i usiada obok. - Jasne. Zdejmij kurtk i odsapnij. - Masz racj. Cholera, tu jest naprawd zimno. Przeszam tylko od stacji metra, a czuj si jak ld na patyku. Kilka minut pniej usyszaam j w pokoju gocinnym, potem przysza do kuchni. Opiekam ososia i wymieszaam saatk, Harry nakrya do stou. Kiedy zasiadymy do jedzenia, zapytaam, jak min jej dzie. - W porzdku. - Pokroia swj ziemniak, rozgniota go i polaa kwan mietan. - W porzdku? - zachciam. - Tak. Duo zrobilimy. - Wygldasz, jakby przesza szedziesit kilometrw. - Tak, jestem padnita. - Nawet si nie umiechna. - Co robilicie? - Mnstwo wykadw i wicze. - Polaa ryb sosem. - Co to jest te mae zielone kuleczki? - Koperek. Jakie wiczenia? - Medytacje. Gry. - Gry? - Opowiadania. Rytmika. Wszystko, co kazali nam robi.

- I robisz to, bo ci ka? - Robi to, bo tak wybraam - warkna. Zaskoczya mnie. Rzadko kiedy taka bya. - Przepraszam. Jestem zmczona. Przez chwil jadymy bez sowa. Tak naprawd to nie chciaam sucha o tej jej terapii, ale po kilku minutach zagaiam znowu. - Ile tam jest osb? - Sporo. - Jacy ciekawi? - Ja nie robi tego dla poznania nowych ludzi, Tempe. Ucz si tego, by by zrozumia dla innych. eby by odpowiedzialn. Moje ycie jest do niczego i staram si co z nim zrobi. Nabraa saatki. Nie pamitaam jej takiej przybitej. - A te wiczenia pomagaj? - Tempe, musisz sama sprbowa. Nie potrafi ci opisa dokadnie, co robimy albo jak to dziaa. Odgarna sos i zabraa si za ososia. Nic nie odpowiedziaam. - I tak by nie zrozumiaa. Jeste zbyt zimna. Wzia talerz i zaniosa go do kuchni. Wystarczy tego bycia mi. Przyczyam si do niej przy zlewie, - Chyba si poo - powiedziaa, kadc mi do na ramieniu. - Porozmawiamy jutro. - Jutro po poudniu wyjedam. - Oj. Zadzwoni do ciebie.

Lec w ku odtworzyam nasz rozmow. Nigdy nie bya ani taka apatyczna, ani draliwa, kiedy prbowaam si do niej zbliy. Na pewno bya i wykoczona. A moe chodzio o Ryana. Albo jej rozstanie ze Strikerem. Duo pniej zastanawiaam si, dlaczego nie dostrzegam sygnaw. Mogoby to bardzo duo zmieni.

13
W poniedziaek wstaam o wicie, planujc przygotowanie niadania dla siebie i dla Harry. Odmwia mwic, e nie ma czasu. Wysza przed sidm, ubrana w dres i bez makijau, czego si nigdy po niej nie spodziewaam. Odnotowuje si takie rzeczy jak miejsca na ziemi, gdzie jest najzimniej, najbardziej sucho, albo lece najniej poziomu morza. Najbardziej ponure miejsce na wiecie to bez wtpienia dzia czasopism i mikrofilmw biblioteki imienia McLennana uniwersytetu McGill. To wskie, dugie pomieszczenie na drugim pitrze, z fluorescencyjnym owietleniem podkrelajcym gbok czerwie podogi. Kierujc si wskazwkami bibliotekarki, minam regay z czasopismami i gazetami i trafiam na rzdy metalowych pek z kartonowymi pudami i i metalowymi puszkami. Znalazam te, ktrych szukaam, i poszam z nimi do czytelni. Zdecydowaam, e zaczn od angielskich gazet, wyjam wic i rolk mikrofilmu i zaoyam j na czytnik. W tysic osiemset czterdziestym szstym roku Montreal Gazette ukazywaa si co trzy tygodnie, a formatem odpowiadaa dzisiejszemu New York Times'owi. Wskie kolumny, niewiele zdj, mnstwo ogosze. Czytnik nie by najlepszy, film rwnie. Jakbym prbowaa czyta pod wod. Druk czasami by nieostry, a po ekranie nieustannie wdroway wosy i drobinki brudu. Reklamy zachwalay futrzane czapki, brytyjskie wyroby papiernicze, nie-garbowane skry owcze. Doktor Taylor zachca do kupowania jego balsamu z wtrobianego ziela, doktor Berlin poleca swoje tabletki na uspokojenie. John Bower Lewis zachwala wasn osob jako wartociowego obroc i penomocnika. Pierre Gregoire z przyjemnoci ukada wosy. Przeczytaam jego ogoszenie:

Zakad nasz zaprasza szanowne panie i panw. Wosy uczyni mikkimi i lnicymi, bez wzgldu na rodzaj. Uywa rewelacyjnych preparatw do ukadania piknych lokw. Rozsdne ceny. Tylko dla wybranej klienteli.

Przeszam do wiadomoci. Antoine Lindsay zmar, kiedy ssiad uderzy go w gow kawakiem drewna. Opinia koronera: umylne morderstwo. Moda Angielka, Maria Nash, dopiero co przybya do Montrealu, pada ofiar

porwania i zdrady. Oszalaa i zmara w szpitalu Emigrant. Kiedy Bridget Clocone urodzia syna w szpitalu dla kobiet, doktorzy odkryli, e ta czterdziestoletnia wdowa jaki czas wczeniej urodzia dziecko. Policja przeszukaa dom jej pracodawcy i znalaza ciao noworodka pci mskiej schowane pod ubraniami w skrzynce. Noworodek wykazywa ...oznaki zncania si spowodowane ciskaniem szyi palcami. Opinia koronera: umylne morderstwo. Jezu. Czy nic si na tym wiecie nie zmienia? Zmieniam stron i przejrzaam list statkw, ktre wyszy z portu, oraz list pasaerw pyncych z Montrealu do Liverpoolu. Nuda. Opaty za rejs parowcem. Przejazdy dyliansem do Ontario. Zawiadomienia o przeprowadzkach. Niezbyt wiele osb przeprowadzio si w tamtym tygodniu. Wreszcie znalazam. Urodzenia, Maestwa, Zgony. Na siedemnastej stronie. Pani David Mackay, syn. Pani Marie-Claire Bisset, crka. Ani sowa o Eugenie Nicolet i jej dziecku. Znaam ju miejsce zawiadomie o urodzeniach w kadej gazecie i przewinam kilka tygodni, zatrzymujc si tylko w tym miejscu. Nadal nic. Sprawdziam kad gazet na rolce. A do koca tysic osiemset czterdziestego szstego nie byo zawiadomienia o narodzinach Elisabeth. Przewertowaam inne angielskie gazety. To samo. adnej wzmianki o Eugenie Nicolet. Ani o urodzinach jej crki. Sprawdziam francuskie gazety. Nadal nic. O dziesitej nie widziaam na oczy i bolay mnie barki i plecy. Oparam si, przecignam i potaram skronie. I co teraz? Po drugiej stronie pomieszczenia kto z szumem przewija film na pocztek. Dobry pomys. Jak kady inny. Cofn si. Elisabeth urodzia si w styczniu. Sprawdmy okres, kiedy pan plemnik i pani jajeczko si poznali. Wziam pudeka i zaoyam film. Kwiecie, tysic osiemset czterdzieci pi. Te same reklamy. Te same informacje o przeprowadzkach. Znowu listy pasaerw. Gazety angielskie. Gazety francuskie. Kiedy doszam do La Presse, mj wzrok straci ostro. Spojrzaam na zegarek. Jedenasta trzydzieci. Jeszcze dwadziecia minut. Oparam podbrdek na doni zwinitej w pi z okciem na stole i przewinam film na pocztek. Kiedy si zatrzyma, by marzec. Rcznie przewijaam do przodu, zatrzymujc si co chwil i przegldajc stron na ekranie, i w pewnym momencie dostrzegam nazwisko

Belanger. Wyprostowaam si i zwikszyam ostro obrazu. Krciutka informacja. Eugenie Belanger wybieraa si do Parya. Wybitna piewaczka i ona Alaina Nicolet bdzie podrowa w towarzystwie dwunastu osb i powrci po sezonie. Jeszcze tylko kilka sw o tym, jak wszystkim bdzie jej brak, i koniec. A wic Eugenie wyjechaa. Kiedy wrcia? Gdzie bya w kwietniu? Czy Alain pojecha z ni? A moe doczy do niej na miejscu? Rzut oka na zegarek. Cholera. Sprawdziam, co mam w portfelu, wycignam wszystkie drobne i wydrukowaam tyle stron, na ile mi wystarczyo monet Przewinam film i oddaam wszystkie, a potem biegiem do Birks Hall. Drzwi do gabinetu Jeannotte byy zamknite, wic poszam do sekretariatu wydziau. Sekretarka oderwaa wzrok od ekranu komputera na krtk chwil, w cigu ktrej zapewnia mnie, e dzienniki zostan zwrcone. Przykleiam do nich karteczk z podzikowaniem i wyszam. Wracajc do domu wci mylaam o przeszoci. Staraam si wyobrazi sobie, jak sto lat temu wyglday wielkie domy, ktre mijaam. Co widzieli ich mieszkacy, kiedy wygldali przez okna wychodzce na Sherbrooke? Na pewno nie Musee des Beaux-Arts albo Ritz-Cariton. Na pewno nie najnowsze kolekcje Raipha Laurena, Giorgio Armaniego czy atelier Versace. Ciekawe, czy spodobaoby im si takie modne ssiedztwo. Na pewno lepiej jest mie w ssiedztwie butiki ni szpital zakany, ktry w kocu otwarto w budynku tu za nimi. W domu sprawdziam wiadomoci na sekretarce, bojc si, e Harry dzwonia i mnie nie zastaa. Nic. Zrobiam sobie kanapk i pojechaam do laboratorium, aby podpisa raporty. Wychodzc stamtd zostawiam na biurku LaManche'a kartk z dat mojego powrotu. Jak zwykle wiksz cz kwietnia spdzaam w Charlotte, ale zawsze gotowa byam przyjecha w przypadku obowizku stawienia si w sdzie albo w innej pilnej sprawie. Kiedy w maju koczy si semestr wiosenny, wracaam na lato. W domu spdziam godzin pakujc si i porzdkujc materiay do pracy. Zawsze mam duo bagau, ale nie przez ciuchy. Lata podrowania midzy krajami zmusiy mnie do posiadania dwch kompletw ubra. Mam najwiksz na wiecie waliz na kkach i zawsze wrzucam do niej ksiki, teczki, czasopisma, rkopisy, notatki do wykadw i wszystko to, nad czym pracuj. Tym razem byo jeszcze kilka kilogramw kserokopii. O trzeciej trzydzieci zamwiam takswk na lotnisko. Harry nie zadzwonia.

Mieszkam w najbardziej niezwykym apartamencie w Charlotte. Moje mieszkanie zajmuje najmniejsz cz kompleksu zwanego Sharon Hali, rozcigajcego si na obszarze dwch i p akra w Myers Park. Nie wiadomo, jakie byo pierwotne przeznaczenie budynku, ale obecnie mieszkacy nazywaj go Coach House Annex albo po prostu Annex. Gwny budynek Sharon Hall wybudowany zosta w tysic dziewiset trzynastym roku jako dom mieszkalny dla miejscowego magnata handlu drewnem. Po mierci jego ony w tysic dziewiset pidziesitym czwartym, georgiaski w stylu dom o powierzchni blisko siedmiuset metrw kwadratowych podarowano Queens College. Najpierw znajdowa si tam wydzia muzyki, a w poowie lat osiemdziesitych posiado zostaa sprzedana i rezydencj z wozowni przerobiono na mieszkania. Dobudowano skrzyda i aneksy z dziesicioma dodatkowymi domami, zachowujc styl gwnego budynku. Stare cegy ze ciany dziedzica uyto przy budowie nowych budynkw, a styl okien, gzymsw i podg z twardego drewna zbliono do stylu z tysic osiemset trzynastego. Na pocztku lat szedziesitych przy Annexie pojawia si altana i niewielki budynek, ktry mia suy jako letnia kuchnia. Nikt w kocu z tego nie korzysta, potem przed dwadziecia lat byo schowkiem. W dziewidziesitym trzecim czonek zarzdu Nations Bank kupi Annex i zrobi z niego dom mieszkalny, wczajc altan do gwnej czci mieszkalnej. Wanie wtedy rozpadao si moje maestwo i ta sytuacja zmusiam mnie do poszukania nowego miejsca zamieszkania. Miaam nieco ponad siedemdziesit pi metrw kwadratowych rozmieszczonych na dwch pitrach i chocia byo troch ciasno, to kochaam to miejsce. Jedynym dwikiem byo wolne, rytmiczne tykanie mojego zegara. To znaczy, e by tu Pete. To on nakrci zegar. Zawoaam Birdiego, ale si nie pojawi. Powiesiam kurtk w szafie w holu i wtaszczyam waliz po wskich schodkach do sypialni. - Bird? adnego miau, zza rogu nie wysuna si biaa mordka. W kuchni na dole znalazam lec na stole wiadomo. Birdie by nadal u Pete'a, ktry w rod jecha na dzie lub dwa do Denver i chcia, bym odebraa kota najpniej jutro. wiateko sekretarki migao jak zwariowane. Sprawdziam godzin. Wp do jedenastej. Naprawd nie chciao mi si wychodzi. Wykrciam numer Pete'a. Przez tyle lat to by mj numer telefonu. Wyobraziam sobie telefon na cianie w kuchni, nacicie w ksztacie litery V w obudowie. Dobrze nam

byo w tamtym domu, zwaszcza w kuchni z wielkim kominkiem i ogromnym stoem z sosnowego drewna. Gocie zawsze szli do kuchni, gdziekolwiek bym ich nie kierowaa. Wczya si sekretarka i glos Pete'a poprosi o zostawienie krtkiej wiadomoci. Zostawiam. Zadzwoniam do Harry. To samo, tym razem odezwa si mj gos. Odsuchaam swoje wiadomoci. Pete. Szef mojego departamentu. Dwoje studentw. Przyjacika zapraszajca mnie na przyjcie na zeszy wtorek. Moja teciowa. Dwa razy odoona suchawka. Moja najlepsza przyjacika Anna. adnych min ldowych. Zawsze odczuwam ulg, kiedy aden z kilku monologw nie informuje o katastrofie, ktra wanie miaa albo ma miejsce. Zjadam mroon pizz i koczyam si rozpakowywa, kiedy zadzwoni telefon. - Jak podr? - Niele. Jak zwykle. - Bird twierdzi, e poda ci do sdu. - Za co? - Za porzucenie. - Moe doj do sprawy. Bdziesz go reprezentowa? - Jeli zbierze zaliczk. - Co si dzieje w Denver? - Zeznania. Nic nowego. - Mog przyj po Birdiego jutro? Jestem na nogach od szstej i jestem wykoczona. - Podobno odwiedzia ci Harry? - To nie jest tak - odburknam. Moja siostra zawsze bya rdem nieporozumie midzy Pete'em a mn. - Tylko spokojnie. Jak si ma? - wietnie. - Moe by jutro. O ktrej? - To mj pierwszy dzie po powrocie, wic nie tak szybko. Pewnie o szstej albo sidmej. - Nie ma problemu. Przyjd po sidmej i dostaniesz co do jedzenia. - Ja... - Zrb to dla Birdiego. Musi zobaczy, e nadal jestemy przyjacimi. On chyba myli, e to jego wina. - Zgadza si.

- Chyba nie chcesz, eby trafi na terapi dla zwierzt? Umiechnam si. Cay Pete. - Dobrze. Ale co przynios. - Niech bdzie. Nastpnego dnia zajta byam bardziej, ni mogam si spodziewa. Wstaam przed szst, w campusie byam przed wp do smej. O dziewitej miaam ju za sob przejrzenie e-maili, poczty i przygotowanie notatek niezbdnych do wykadu. Tego dnia obu moim grupom oddawaam testy egzaminacyjne, wic musiaam przeduy czas dyuru. Niektrzy studenci chcieli porozmawia o swoich ocenach, inni bagali o ask w zwizku z nieobecnoci na tecie. W czasie sesji egzaminacyjnych nagminnie umieraj krewni i wszelkie moliwe nieprzyjemne sprawy osobiste

uniemoliwiaj podejcie do egzaminw. Koniec tego semestru nie nalea do wyjtkw. O czwartej wziam udzia w posiedzeniu Komitetu do Spraw Rozkadu Zaj i Programu Nauczania Kolegium, gdzie ptorej godziny spdzono zastanawiajc si, czy Wydzia Filozofii moe zmieni program kursu wyszego stopnia na temat Tomasza z Akwinu. Kiedy wrciam do swojego gabinetu, czekay na mnie dwie wiadomoci. Kolejny student, ktry wanie straci ciotk. Ochrona campusu zawiadamiajca o wamaniach w Budynku Nauk Fizycznych. Pniej zajam si diagramami, cyrklami, ilustracjami i list materiaw, ktre moja asystentka miaa rozoy na wiczenia w laboratorium nastpnego dnia. Potem godzina w laboratorium, gdzie musiaam sprawdzi, czy wybrane przeze mnie prbki byy odpowiednie. O szstej zamknam wszystkie gabloty i drzwi do laboratorium. Korytarze Budynku Colvard byy o tej porze puste i ciche, ale kiedy skrciam w korytarz prowadzcy do mojego gabinetu, niespodziewanie dostrzegam mod dziewczyn opierajc si o moje drzwi. - W czym mog pomc? A podskoczya na dwik mojego gosu. - Ja... Nie. Przepraszam. Pukaam. - Nawet si nie odwrcia, wic nie widziaam dokadnie jej twarzy. - Pomyliam pokoje. To mwic obrcia si i znikna za rogiem tu obok moich drzwi. W tej samej chwili przypomniaam sobie wiadomo o wamaniach. Spokj, Brennan. Pewnie tylko suchaa, czy kto jest w rodku. Przekrciam gak i drzwi si otworzyy. Cholera. Byam pewna, e je zamknam. A moe nie? Miaam zajte rce i tylko przycignam drzwi stop. Moe zatrzask nie zaapa.

Pobienie przeszukaam pokj. Wszystko zdawao si lee na swoim miejscu. Z dolnej szuflady wycignam torebk i sprawdziam portfel. Pienidze. Klucze. Paszport. Karty kredytowe. Wszystkie cenne rzeczy byy na swoim miejscu. Moe faktycznie pomylia pokoje. Moe zajrzaa do rodka, zdaa sobie spraw ze swojej pomyki i wysza. Tak naprawd to nie widziaam, eby otwieraa drzwi. A co tam. Spakowaam teczk, przekrciam klucz w zamku, sprawdziam, czy drzwi byy zamknite, i ruszyam w kierunku parkingu.

Charlotte rni si od Montrealu tak jak Boston od Bombaju. To miasto cierpice na wielokrotne zaburzenia osobowoci czy w sobie cechy penego wdziku Starego Poudnia i drugiego co do wielkoci centrum finansowego kraju. Mieszcz si tu Charlotte Motor Speedway, Nations-Bank i Opera Carolina. Na kadym rogu stoj kocioy, a za kadym rogiem kilka barw ze striptizem. Kluby country i restauracje barbecue, zatoczone drogi ekspresowe i ciche lepe uliczki. Sawny Billy Graham wychowywa si na krowiej farmie, gdzie dzi stoi centrum handlowe, a Jim Bakker zaczyna w miejscowym kociele, a skoczy w sdzie federalnym. To w tym miecie zaczo si przewoenie dzieci jednej rasy do szkoy, gdzie uczyy si dzieci innej rasy, co miao doprowadzi do rasowej integracji w szkoach publicznych; tutaj powstay liczne prywatne akademie, niektre o orientacji religijnej, inne cakowicie wieckie. Charlotte byo miastem segregacji rasowej a do lat szedziesitych naszego stulecia, kiedy to niezwyka grupa, na czele ktrej stali i biali, i czarni, zacza kampani na rzecz zintegrowanych restauracji, mieszka, rekreacji i transportu. Kiedy sdzia James B. McMillan publicznie ogosi obowizek przewoenia dzieci jednej rasy do szkoy , do ktrej uczszczay dzieci innej rasy, nie wywoao to adnych zamieszek. Wiele osb go krytykowao, ale nakaz pozosta i mieszkacy si do niego stosowali. Zawsze mieszkaam w poudniowo-wschodniej czci miasta. Dillworth. Myers Park. Eastover. Foxcroft. Co prawda daleko std do uniwersytetu, ale te miejsca s najstarsze i najpikniejsze; labirynty krtych ulic, wzdu ktrych stoj rezydencje z ogromnymi dywanami trawnikw ocienionych baldachimami wielkich wizw i dbw starszych od piramid. Ulice w Charlotte, jak i jej mieszkacy, s mie i pene wdziku. Opuciam szyb w samochodzie i wcignam w puca marcowe, wieczorne powietrze. To by jeden z tych dni, kiedy wiosna jeszcze nie przysza, ale zima ju odesza,

kiedy zdejmuje si kurtk, a potem znowu wkada, i tak wiele razy. Krokusy ju przebijay si przez warstw ziemi i powietrze wypeni si zaraz zapachem dereni i azalii. Zapomnijcie o Paryu. Charlotte wiosn to najpikniejsze miejsce na ziemi. Z campusu do mojego domu prowadzi kilka drg. Tego wieczoru wybraam autostrad, wic wyjechaam tylnym wjazdem na Harris Boulevard. Ruch na autostradach I85 i I-77 odbywa si pynnie, wic kwadrans pniej minam dzielnic rezydencji i jechaam drog Providence na poudniowy wschd. Wpadam do Pasta and Provisions Company po spaghetti, saatk Cezara i chleb czosnkowy i tu po sidmej zadzwoniam do drzwi Pete'a. Mia na sobie wypowiae dinsy i to-niebiesk koszulk do rugby z rozpitym konierzykiem. Wosy mu sterczay, jakby wanie je przeczesa palcami. Wyglda dobrze. Pete zawsze dobrze wyglda. - Czemu nie uya swojego klucza? Dlaczego tego nie zrobiam? - A gdybym zastaa tu blondynk, i to skpo odzian? - A znasz moe takie? - Niespokojnie rozejrza si wok, jakby faktycznie mia jak na sumieniu. - Chciaby. Prosz, gotuj wod. - Wrczyam mu makaron. Kiedy Pete bra ode mnie torb, pojawi si Birdie, wycign najpierw jedn tyln ap, potem drug i usiad ukadajc wszystkie cztery w zgrabny kwadracik. Spojrza mi w twarz, ale nie podszed. - Cze, Bird. Tsknie za mn? Kot si nawet nie poruszy. - Miae racj. Jest wkurzony - stwierdziam. Rzuciam torebk na kanap i poszam za Pete'em do kuchni. Na krzesach po obu kocach stou leay stosy listw, wikszo z nich nie otwarta. To samo dziao si na starym krzele pod oknem i na drewnianej pce pod telefonem. Nic nie powiedziaam. To ju nie by mj problem. Spdzilimy milo godzin jedzc spaghetti i rozmawiajc o Katy i reszcie rodziny. Powiedziaam mu, e dzwonia jego matka skarc si, e czuje si zaniedbywana. Odpowiedzia, e bdzie reprezentowa j i kota razem. Kazaam mu do niej zadzwoni. Obieca, e to zrobi. O wp do dziewitej zniosam Birdiego do samochodu, Pete szed za mn z kocimi

akcesoriami. Pod wzgldem iloci bagau mj kot bije mnie na gow. Kiedy otworzyam drzwi, Pete pooy swoj do na mojej. - Jeste pewna, e nie chcesz zosta? Zacisn palce, a drug rk delikatnie pogaska mnie po wosach. Byam? Milo byo poczu jego dotyk, wsplna kolacja wydawaa si czym tak normalnym. Co si we mnie poruszyo. Pomyl, Brennan. Jeste zmczona. I napalona. Bierz tyek i do domu. - A co z Judy? - Chwilowe zakcenie porzdku kosmicznego. - Chyba nie, Pete. Ju to przerabialimy. Wspaniaa kolacja. Wzruszy ramionami i opuci rce. - Wiesz, gdzie mnie znale - powiedzia i wrci do mieszkania.

Czytaam, e czowiek ma w mzgu dziesi trylionw komrek. Tego wieczoru wszystkie dziesi trylionw w mojej gowie pracowao na najwyszych obrotach, z szalecz prdkoci przekazujc sobie wiadomoci na jeden temat: Pete. Dlaczego nie uyam mojego klucza? Komrki byy zgodne co do tego, e s jakie granice. Nie chodzio o zabaw typu nie przekraczaj tej linii, ale o wyznaczanie nowego terytorium, w rzeczywistoci i symbolicznie. Dlaczego si rozstalimy? By taki czas, kiedy niczego tak nie pragnam, jak wyj za niego za m i by z nim do koca ycia. Jaka bya rnica midzy tamt mn a mn teraz? Byam bardzo moda, kiedy wychodziam za m, ale czy dzi nie zrobiabym tak samo? A moe to Pete si zmieni? Czy ten, za ktrego wyszam, by tak nieodpowiedzialny? Taki niewiarygodny? Czy kiedy uwaaam, e taki jest jego urok? Komrki zauwayy, e zaczynam brzmie jak ckliwa piosenka. Co doprowadzio do naszej separacji? Jakich wyborw dokonalimy? Czy tak samo wybralibymy teraz? Czy to przeze mnie? Przez Pete'a? A moe tak byo nam pisane? Co poszo nie tak? A moe wanie dobrze? Czy nowa droga, ktr teraz szam, bya dobra, czy droga mojego maestwa ju si skoczya? Cika sprawa, stwierdziy komrki. Wci chciaam spa z Pete'em? Jednogone tak komrek.

Ale to by chudy rok pod wzgldem ycia seksualnego, argumentowaam. Interesujcy dobr sw, zauwayy przedstawicielki id. Chudy. adnego misa. Znaczy gd. Ale by ten prawnik w Montrealu, zaprotestowaam. To nie to. Prawie nie zaiskrzyo. Zbyt niskie napicie. Nie ma co si spiera z umysem, kiedy jest w takim nastroju.

14
W rod rano ledwie przyjechaam na uniwersytet, a ju zadzwoni telefon, Zdziwiam si, syszc gos Ryana. - Nawet mi nie mw, jaka jest pogoda - rzek zamiast powitania. - Jest pitnacie stopni i nasmarowaam si kremem do opalania z filtrem. - Ty naprawd jeste zoliwa, Brennan. Nic nie odpowiedziaam. - Porozmawiajmy o St-Jovite. - Mw. - Wziam do rki dugopis i zaczam rysowa trjkty. - Mamy nazwiska tych czterech ofiar. Poczekaam. - To bya rodzina. Matka, ojciec i blinita, chopcy. - To ju wiedzielimy. Usyszaam szelest papieru. - Brian Gilbert, lat dwadziecia trzy, Heidi Schneider, lat dwadziecia Malachy i Mathias Gilbert, cztery miesice. Poczyam trjkciki w jedn cao. - Wikszo kobiet byaby pod wraeniem mojego odkrycia. - Ja nie jestem wikszo kobiet - Jeste na mnie wkurzona? - A powinnam by? Przestaam zaciska zby i nabraam powietrza w puca. Przez dusz chwil nie odpowiada. - W Beli Canada jak zwykle si nie spieszyli, ale wydruk rozmw telefonicznych dostalimy w kocu w poniedziaek. Jedyny numer nie std, pod ktry dzwonia w cigu ostatnich dwunastu miesicy, naley do rejonu z kodem osiem-cztery-trzy. Zatrzymaam si w poowie trjkcika. - Chyba nie tylko twoje serce jest w Dixie... - doda, - Ale wymylie. - I chyba trudno zapomnie o starych czasach tam spdzonych. - Niby gdzie? - W Beaufort, Poudniowa Karolina. - Moesz janiej?

- Starsza pani czsto tam dzwonia, przestaa nagle zeszej zimy. - Dokd dzwonia? - To chyba prywatny numer. Tamtejszy szeryf ma to dzisiaj sprawdzi. - I to tam mieszkaa ta rodzina? - Niezupenie. To powizanie z Beaufort skonio mnie do zastanowienia si. Dzwonia do regularnie, telefony urway si nagle dwunastego grudnia. Dlaczego? To trzy miesice przed poarem. Co mi nie dawao spokoju. Trzy miesice. I w kocu skojarzyem. Ssiedzi twierdzili, e ta para z dziemi mieszkaa w St-Jovite trzy miesice. Ty powiedziaa, e dzieci miay cztery miesice, wic moe urodziy si w Beaufort, a telefony skoczyy si, kiedy rodzina przyjechaa do St-Jovite. Pozwoliam mu mwi. - Zadzwoniem do szpitala Memoria w Beaufort, ale w zeszym roku nie urodzia si ani jedna para blinit chopcw. Sprawdziem wic kliniki i jest. Przypomnieli sobie matk w... - Znowu zaszeleci papier. - ...Klinice Zdrowia Oglnego Beaufort-Jasper na witej Helenie. To jest wyspa. - Wiem o tym, Ryan. - To wiejska klinika zdrowia, gwnie czarni lekarze, gwnie czarni pacjenci. Rozmawiaem z jedn pani ginekolog, ktra najpierw co tam bredzia o prywatnoci pacjentw, a potem przyznaa, e opiekowaa si ciarn, ktra pasowaa do mojego opisu. Kiedy ta kobieta przyjechaa, bya w czwartym miesicu ciy bliniaczej. Termin miaa wyznaczony na koniec listopada. Heidi Schneider. Lekarka powiedziaa, e j zapamitaa, bo bya biaa, i z powodu bliniakw. - A wic tam urodzia? - Nie. Kolejnym powodem, dla ktrego j zapamitaa, byo zniknicie pacjentki. Kobieta chodzia do kontroli przez cay szsty miesic, a potem ju si nie pojawia. - Tylko tyle? - Tylko tyle powiedziaa, zanim jej nie przefaksowaem zdjcia z autopsji. Chyba bdzie jej si to nio przez jaki czas. Kiedy zadzwonia, bya bardziej skonna do zwierze. Formularz osobowy zbyt wiele nie wyjani. Heidi nie bya zbyt rozmowna przy wypenianiu. Podaa, e ojcem jest Brian Gilbert, adres w Sugar Land w Teksasie, a w rubrykach na jej miejscowy adres i telefon nic nie wpisaa. - Znalelicie co w Teksasie? - Wanie sprawdzamy, prosz pani.

- Ryan, nie zaczynaj. - Jaki poziom reprezentuj nasi mundurowi w Beaufort? - Nie wiem. Ale i tak ich jurysdykcja nie siga witej Heleny. Nie jest przyczona, wic to jest terytorium szeryfa. - A wic spotkamy si z nim. - My? - Lec tam w niedziel i przydaby mi si jaki przewodnik. Wiesz, kto, kto zna jzyk, zna tamtejszy protok. I nie mam pojcia, jak si je t wasz kasz. - Nie mog. W przyszym tygodniu przyjeda Katy. Poza tym Beaufort to moje ukochane miejsce na ziemi. Jeeli kiedykolwiek ci oprowadz, a prawdopodobnie nigdy si to nie zdarzy, na pewno nie wtedy, kiedy ty bdziesz pracowa nad spraw. - Albo dlaczego. - Co dlaczego? - Dlaczego je si kasz. - Zapytaj mdrzejszych. - A ty pomyl o tym. Nie musiaam. Spotkania Ryana w Beaufort pragnam rwnie mocno jak umieszczenia moich danych na licie osb samotnych w kciku Ludzie Spotykaj Ludzi mojej lokalnej gazety. - A co z tymi dwoma zwglonymi ciaami na pitrze? - Wrciam do St-Jovite. - Nadal nad tym pracujemy. - Czy Anna Goyette si pojawia? - Nie mam pojcia. - A s postpy w sprawie, ktr prowadzi Claudel? - W ktrej? - Tej poparzonej ciarnej dziewczyny. - O niczym nie wiem. - To si dowiedz. I daj mi zna, co znajdziesz w Teksasie. Odoyam suchawk i przyniosam sobie dietetyczn col. Jeszcze wtedy nie przeczuwaam, e tego dnia bd duo rozmawia przez telefon. Cae popoudnie pracowaam nad referatem, ktry planowaam zaprezentowa na spotkaniu Amerykaskiego Zwizku Antropologii Fizycznej na pocztku kwietnia. Jak zwykle odczuwaam stres spowodowany odkadaniem zbyt wiele na ostatni chwil.

O wp do czwartej, kiedy zajta byam sortowaniem zdj tomografii komputerowej, znowu zadzwoni telefon. - Jeszcze tam siedzisz? - Ryan, niektrzy pracuj. - Adres w Teksasie to dom Schneiderw. Rodzice twierdz, e Heidi i Brian pojawili si w sierpniu i zostali a do narodzin dzieci. Heidi nie chciaa opieki szpitalnej i urodzia w domu, z poon. atwy pord. adnych komplikacji. Dziadkowie szaleli ze szczcia. Potem na pocztku grudnia odwiedzi ich jaki mczyzna, a tydzie pniej jaka starsza pani podjechaa furgonetk i wyjechali razem. - Dokd pojechali? - Rodzice nie wiedz. Nie kontaktowali si od tamtej pory. - Kim by ten mczyzna? - Nie mamy adnej wskazwki, ale oni twierdz, e mocno przestraszy Heidi i Briana. Po jego wyjciu ukryli dzieci i nie chcieli wyj z domu, dopki nie zjawia si ta starsza pani. Papie Schneiderowi on si te nie podoba. - Dlaczego? - Nie spodoba mu si jego wygld. Podobno przypomina... Pozwl mi zacytowa. Wyobraziam sobie, jak przerzuca kartki w swoim notesie. - ...cholerny skunks. Poeta, co? - Niech si Yeats schowa. Co jeszcze? - Rozmawiajc z tymi ludmi miaem wraenie, e gadam ze swoj papug, ale tylko to mogem zrobi. - Masz papug? - Babcia powiedziaa, e Heidi i Brian naleeli do jakiej grupy. Wszyscy mieszkali razem. Mwi dalej? - Wanie wziam cztery tabletki valium. Dawaj. - W Beaufort, Poudniowa Karolina. - To by pasowao. - Jak cholera. - Co jeszcze mwili? - Niewanego. - A co z Brianem Gilbertem? - Poznali si z Heidi na uczelni dwa lata temu i oboje krtko potem rzucili studia. Babcia Schneider mylaa, e on pochodzi z Ohio. Powiedziaa, e miesznie mwi.

Sprawdzamy to. - Powiedziae im? - Tak. Przez chwil milczelimy. Informowanie o morderstwie to najgorszy obowizek w pracy detektywa, tego boj si najbardziej. - Nadal potrzebuj ci w Beaufort. - Nadal nie jad. To sprawa policyjna, nie sdowa. - Kiedy si zna okolic, to mona przyspieszy spraw. - Nie w Beaufort. Dziesi minut pniej telefon si znowu rozdzwoni. - Bonjour, Temperance. Comment ca va? LaManche. Ryan nie marnowa czasu i umia si o siebie zatroszczy. Czy nie mogabym pomc porucznikowi Ryanowi w sprawie w Beaufort? To wyjtkowo delikatna sprawa, a media zaczynaj si niecierpliwi. Zapac mi i zwrc wszelkie koszty. W czasie rozmowy zapalia si lampka oznaczajca now wiadomo. Obiecaam mu, e zobacz, czy dam rad, i rozczyam si. Wiadomo zostawia Katy. Jej plany na nastpny tydzie nieco si zmieniy. Przyjedaa do domu na weekend, ale potem chciaa doczy do swoich przyjaci na wyspie Hilton Head. Oparam si o biurko, by zebra myli, a wzrok sam pobieg ku ekranowi komputera z moim nie dokoczonym referatem. Mogam jecha do Beaufort z Katy i mogam tam pisa dalej. Potem ona pojechaaby na Hilton Head, a ja zostaabym i pomoga Ryanowi. LaManche byby zadowolony. Ryan te. I przydaaby si jaka dodatkowa gotwka. Miaam te powd, by nie jecha. Telefon Ryana sprawi, e przed oczami co chwila stawa mi Malachy. Widziaam jego pprzymknite oczy i znieksztacon klatk piersiow, jego, malutkie paluszki zacinite w chwili mierci. Pomylaam o jego zmarym. braciszku, nieyjcych rodzicach i rozpaczajcych dziadkach. To cae rozmy sianie wprawio mnie w stan melancholii i zapragnam na chwil uciec ot tego wszystkiego. Sprawdziam swj plan zaj na nastpny tydzie. Na czwartek zaplanowaam projekcj filmu na temat ewolucji czowieka. To mogam przesun. Temat moe by rwnie inspirujcy we wtorek. Przepytywanie z koci na zajciach z osteologii, nastpnie laboratorium. Wykonaam krtki telefon. aden problem. Alex mnie zastpi, jeeli wszystko dla niej przygotuj.

Sprawdziam program spotka. adnych zebra komitetu w tym miesicu. Po jutrzejszym nastpne spotkanie ze studentami wypada dopiero pod koniec przyszego tygodnia. Mogoby si uda. A tak naprawd to moim obowizkiem byo pomaga, jeeli tylko mogam. Bez wzgldu na to, jak wana miaaby by moja rola. Nie mogam przywrci kolorw policzkom Malachy'ego ani zamkn okropnej rany w jego piersi. Nie mogam te wymaza blu Schneiderw ani odda im dzieci i wnukw. Mogam tylko pomc w ujciu psychopatycznego mutanta, ktry ich zabi. I moe uratowa innych takich jak Malachy. Jeeli masz zamiar to zrobi, Brennan, to po prostu to zrb. Zadzwoniam do Ryana i powiedziaam, e mog mu powici poniedziaek i wtorek. Dam mu zna, gdzie si zatrzymam. Przyszed mi do gowy pomys, wic zadzwoniam w jeszcze jedno miejsce, a potem do Katy. Wyjaniam jej mj plan, a ona bya jak najbardziej za. Ustaliymy, e spotkamy si w domu w pitek i pojedziemy moim samochodem. - Zaraz id do kliniki i zrb test na grulic - kazaam. - Podskrny, nie tylko powierzchniowy. I niech zrobi analiz wynikw w pitek, zanim wyjedziesz. - Po co? - Mam wietny pomys na twoj prac i to jest niezbdne. A jak bdziesz w klinice, we kopi swojej karty szczepie. - Mojej czego? - Zapisy wszystkich szczepie. Musisz to doczy do dokumentw na uniwersytet. I przywie wszystkie materiay, ktre profesor rozda w zwizku z t prac. - Czemu? - Zobaczysz.

15
W czwartek zajcia przeplatay si z konsultacjami ze studentami. Po obiedzie wykrciam do Pete'a i poprosiam, by zaglda do Birdyego w weekend. Okoo dziesitej zadzwonia Harry i zawiadomia mnie, e skoczya swoje seminarium. Wybrano j na spotkanie z profesorem i zostaa zaproszona do niego na obiad w pitek. Chciaa jeszcze zosta w moim mieszkaniu na weekend. Odparam, e moe sobie mieszka tak dugo, jak tylko jej si podoba. Nie pytaam, gdzie bya cay tydzie ani dlaczego nie zadzwonia. Ja wykrciam kilka razy, w tym dwa razy po pnocy, a ona ani razu nie oddzwonia. O tym te jej nie powiedziaam. - Spotykasz si z Ryanem w Krlestwie Baweny w przyszym tygodniu? - zapytaa. - Wszystko na to wskazuje. - Zby zaczy mi si zaciska. Skd ona o tym wie? - Powinno by mio. - To sprawa zawodowa, Harry. - Zgadza si. Ale on i tak jest przystojny jak diabli. - Jego przodkw uczono szuka trufli. - Co? - Niewane. W pitek rano wybraam fragmenty koci, wypisaam pytania i rozoyam zestawy na tackach. Alex, moja asystentka, uoy kartki i prbki w porzdku liczbowym i bdzie odliczaa czas, kiedy studenci bd przechodzi od jednej stacji do drugiej. Znany od lat sposb na test. Katy pojawia si punktualnie, o dwunastej pdziymy ju na poudnie. Byo ponad pitnacie stopni ciepa, a niebo kolorem przypominao plakaty reklamowe. Zaoyymy okulary przeciwsoneczne i opuciymy szyby w samochodzie, pozwalajc wiatrowi rozwiewa nasze wosy. Ja kierowaam, a Katy wczya rock and rolla. Jechaymy drog I-77 przez Columbi, potem I-25 na poudniowy wschd i znw na poudnie drog I-95. W Yemassee zjechaymy z midzystanowej i pdziymy wskimi drogami niszej kategorii. Rozmawiaymy, miaymy si i robiymy sobie przerwy w podry, kiedy tylko przysza . nam na to ochota. Barbecue w Piggy Park Maurice'a. Fotka w ruinach starego kocioa Sheldon-Prince Williams, spalonym przez Shermana po jego marszu przez Georgi. Nieskrpowana adnym harmonogramem, majc przy sobie ukochan crk i zmierzajc ku ukochanemu miejscu czuam si wspaniale.

Katy opowiadaa mi o swoich zajciach i facetach, z ktrymi si umawiaa. Wedug niej nic powanego. Powiedziaa mi te o ktni z przyjacimi, ju na szczcie po wszystkim, ktra zagrozia jej planom na przerw wiosenn. A kiedy opisywaa mi dziewczyny, z ktrymi dzieli mieszkanie na Hilton Head, pakaam ze miechu. To wanie bya moja crka, o czarnym humorze, ktrym zakasowaaby wszystkie wampiry. Chyba nigdy jeszcze nie byymy tak blisko i przez chwil byam moda i wolna, zapomniaam o zamordowanych bliniakach. W Beauford minymy lotnisko marynarki wojennej, na chwil zatrzymaymy si w Bi-Lo, potem przejechaymy przez miasto i przez most Woods Memoria na Lady's Island. Na mocie obrciam si, by spojrze na wybrzee Beaufort; ten widok zawsze wprowadza mnie w doskonay humor. Niedaleko Beaufort spdzaam letnie wakacje w dziecistwie i nawet jako dorosa osoba, ale si to skoczyo, kiedy zaczam pracowa w Montrealu. Widziaam rosnce jak grzyby po deszczu bary szybkiej obsugi i budow siedziby wadz okrgu, ktr mieszkacy nazwali Taj Mahal. Drogi zostay poszerzone, przybyo samochodw. Na wyspach powstay kluby golfowe i osiedla. Ale Bay Street si nie zmienia. Okazae rezydencje sprzed wojny domowej nadal stay wrd amerykaskich dbw obwieszonych hiszpaskim mchem. Tak wiele w yciu si zmienia; leniwie toczce si ycie Beaufort zawsze byo dla mnie duchowym wsparciem. Sam czas odpywa leniwie w kierunku wiecznego morza. Kiedy zjedaymy z mostu, przed nami i na lewo rozcigaa si kolonia odzi zacumowanych na Factory Creek, maym zalewie Beaufort River. Popoudniowe soce byszczao w ich oknach i jarzyo si biao na masztach i pokadach. Przejechaymy jeszcze osiemset metrw szos numer 21 i skrciymy na parking przed restauracj Ollie's Seafood. Minam dby i w kocu zatrzymaam si tu nad brzegiem wody, na samym kocu parkingu. Wziymy z Katy wszystkie nasze artykuy spoywcze i torby i przeszymy od restauracji do przystani Lady's Island. Po obu stronach rozcigay si tereny przybrzene zalewane podczas przypyww, nowe wiosenne rolinki byszczay zielono wrd ciemnych zeszorocznych. Strzyyki bagienne gono protestoway przeciwko naszej obecnoci i migay wrd trawy morskiej i paek wodnych. Oddychaam powietrzem, w ktrym mieszay si zapachy sonawej wody, chlorofilu i gnijcej rolinnoci i cieszyam si, e znowu tu jestem. Pasa od brzegu przypomina tunel wiodcy przez gwne biuro przystani, biay budynek z niskim trzecim pitrem tu pod dachem i otwartym przejciem na pierwszym

pitrze. Drzwi po naszej prawej stronie prowadziy do toalet i pralni. Biura Apex Realty, firmy eglarskiej i komendanta portu znajdoway si po lewej stronie. Przeszymy przez tunel, zeszymy na unoszcy si na wodzie pomost z poziomymi porczami z drewna i skierowaymy si ku najdalej lecemu dokowi. Po drodze Katy przygldaa si kademu z jachtw, ktre mijalimy. Ecstasy, dwunastometrowy Morgan z Norfolk, Wirginia. Blew Palm, wykonany na zamwienie jacht o dugoci szesnastu metrw ze stalowym kadubem i aglem tak wielkim, e mgby eglowa dookoa wiata. Hillbilly Heaven, klasyczny jacht z lat trzydziestych, kiedy elegancki, teraz zniszczony i niezdatny do eglugi. Ostatnim jachtem po prawej stronie bya Melanie Tess. Katy zmierzya wzrokiem trzynastometrowy zabytek, ale nic nie powiedziaa. - Poczekaj tu chwil - odezwaam si, rzucajc moje toboki na pomost. Zeszam na ruf, wspiam si na mostek i rozpracowaam kombinacj na skrzynce z narzdziami tu przy miejscu kapitana. Wydobyam klucz, otworzyam wejcie na rufie, odsunam luk i zeszam kilka stopni do gwnej kabiny. W rodku byo zimno i pachniao drewnem i odwieaczem powietrza o zapachu sosny. Otworzyam boczne wejcie i Katy podaa jedzenie i torby, a potem sama wesza na pokad. Bez sowa zostawiymy wszystko w gwnym salonie i obejrzaymy cay jacht, oceniajc wystrj. To by nasz zwyczaj, robiymy tak, od kiedy bya bardzo maa, i nawet w zgrzybiaej staroci bd tak robi zatrzymujc si w nieznanym mi miejscu. Melanie Tess nie bya a tak mi nieznana, ale nie staam na jej pokadzie pi lat i bardzo chciaam zobaczy, jakie zmiany wprowadzi tu Sam. Nieco poniej gwnego salonu i za nim odkryymy kuchni. Miecia w sobie dwupalnikow kuchenk, zlew i drewnian lodwk z zamraark w starym stylu. Parkiet na pododze, ciany, tak jak wszdzie, z drewna tekowego. Po prawej stronie by kt jadalny, z poduszkami w krzykliwych kolorach zielonym i rowym. Za kuchni miaymy spiarni, toalet i koj tak du, e mogyby tam swobodnie spa dwie osoby. Dalej w kierunku rufy znajdowaa si kabina kapitaska z ogromnym kiem i szafkami z lustrami. Podobnie jak gwny salon i kt jadalny, ciany byy tekowe, a wyoenie mebli z kolorowej baweny. Katy z ulg odkrya prysznic obok toalety. - Jest super - powiedziaa. - Mog spa w koi? - Jeste pewna? - zapytaam, - Absolutnie. Wyglda na superwygodn, uwij sobie takie gniazdko, e pkniesz z zazdroci.

Rozemiaam si. - A poza tym bd tutaj tylko dwie noce; ty we wiksze ko. - Dobrze. - Popatrz, to chyba wiadomo dla ciebie. - Wzia ze stou kopert i mi j podaa, Rozerwaam kopert i wyjam karteczk.

Woda i elektryczno podleczone, wic wszystko powinno by w porzdku. Zadzwo do mnie, kiedy si ju urzdzisz. Pjdziemy cos zje. Baw si dobrze. Sam

Zaniosymy cae nasze jedzenie do kuchni, potem Katy posza si rozpakowa, a ja wykrciam numer Sama. - Witaj, ju si urzdziycie? - Jestemy tu od dwudziestu minut. Jacht wyglda piknie, Sam. Nie mog uwierzy, e to ta sama d. - Wymagao to tylko troch pienidzy i siy mini. - To wida. Schodzisz czasem na pokad? - O, tak. Dlatego zainstalowaem telefon i sekretark. Moe to troch za duo jak na wyposaenie odzi, ale musz by w kontakcie z innymi. Ty te dzwo, gdzie chcesz. Bez skrpowania. - Dziki, Sam. Jestem ci naprawd wdziczna. - Kurcz, nie korzystam z niej zbyt czsto. A kto powinien. - Jeszcze raz dziki. - Moe skoczymy na obiad? - Naprawd nie chciaabym naduywa twojej... - Do diaba, ja te musz co je. Zrobimy tak: Id na rynek rybny Gaya kupi ryby, bo Melanie na jutro ma co ekstra przygotowa. Spotkajmy si w Factory Creek Landing. To jest po prawej stronie, zaraz za restauracj Olliego, tu przed mostem. Niezbyt wytworne miejsce, ale podaj wietne krewetki. - O ktrej? - Teraz jest za dwadziecia sidma, moe o wp do smej. Zd do garau po Harleya.

- Pod jednym warunkiem. Ja pac. - Twarda z ciebie kobieta, Tempe. - Nie zadzieraj ze mn. - Jutro nadal aktualne? - Jeeli ci pasuje. Nie chc... - Dobra. Dobra. Mwia jej? - Jeszcze nie. Ale si domyli, jak tylko si spotkacie. Do zobaczenia za godzin. Rzuciam torb na ko i wyszam na mostek. Soce zachodzio, jego ostatnie promienie maloway wiat na karmazynowo. Zalewao czerwieni moczary po mojej prawej stronie i zabarwiao biaego ibisa stojcego w trawie. Sylwetka mostu do Beaufort rysowaa si czarno na rowym tle, jak krgosup jakiego prehistorycznego potwora na de nieba. Z naszego maego mola wida byo odzie w przystani miejskiej po drugiej stronie rzeki. Chocia si ochodzio, powietrze nadal byo bardzo przyjemne. Lekki wiatr bawi si z pasmami moich wosw. - To jaki mamy plan? Katy stana przy mnie. Spojrzaam na zegarek. - Spotykamy si z Samem Rayburnem za p godziny i idziemy na obiad. - Z jakim Samem Rayburnem? - Burmistrzem Beaufort i moim starym przyjacielem. - Ile ma lat? - Starszy ode mnie. Ale wci chodzi o wasnych siach. Polubisz go. - Zaraz. - Wskazaa mnie palcem, a wyraz jej oczu powiedzia mi, e w umyle formuowaa si myl. Nagle przebysk. - To nie jest ten facet od map? Umiechnam si i skinam gow. - To tam idziemy jutro? Nie, nie mw. Jasne, e tak. To dlatego musiaam robi te testy! - I zrobia je, co? - Odwoaj miejsce w sanatorium -- powiedziaa, wycigajc rk. - Nie mam grulicy.

Kiedy przyszymy do restauracji, motocykl Sama sta ju na parkingu. Kupiony w zeszym roku, razem z lotusem, jachtem i maym samolotem silnikowym nalea do ulubionych zabawek Sama. Nigdy nie wiem, czy on si w ten sposb broni przed kryzysem wieku redniego, czy te prbuje ca swoj uwag skupi na czynnociach ludzkich, po

latach powiconych czynnociom wykonywanym przez naczelne. Chocia jest ode mnie o dziesi lat starszy, jestemy przyjacimi od ponad dwudziestu lat. Spotkalimy si, kiedy ja byam studentk drugiego roku, a on skoczy dwa lata wczeniej. Podejrzewam, e cigno nas do siebie, bo ycie kadego z nas byo tak rne od ycia drugiego. Sam jest Teksaczykiem, jedynym dzieckiem ydowskich wacicieli pensjonatu. Kiedy Sam mia pitnacie lat, jego ojciec zgin bronic kasy, w ktrej byo dwanacie dolarw. Po mierci ma pani Rayburn popada w depresj, z ktrej ju nigdy nie wysza. Na chopaka spad ciar prowadzenia interesu, koczenia szkoy redniej i opieki nad matk. Kiedy zmara siedem lat pniej, sprzeda pensjonat i wstpi do marynarki. Nie mg sobie znale miejsca i niczym si nie interesowa. ycie w armii uczynio z niego tylko wikszego cynika. Na obozie dla rekrutw bazestwa jego nowych kolegw wyjtkowo go denerwoway i coraz bardziej si w sobie zamyka. Podczas pobytu w Wietnamie godzinami obserwowa ptaki i zwierzta, traktujc to jako ucieczk przed horrorem, ktry rozgrywa si wok niego. Caa ta rze go bulwersowaa i czu si niezwykle winny biorc w tym udzia. Niewinne zwierzta, nie motywowane przez , skomplikowane schematy stworzone po to, by zabija nalecych do tego samego gatunku, stanowiy kontrast. Szczeglnie interesoway go mapy, ich uporzdkowane spoecznoci i sposoby, jakich uyway rozwizujc konflikty, nie stosuj przy tym niepotrzebnej przemocy. Po raz pierwszy Sam by , prawdziwie zafascynowany. Wrci do Stanw i wstpi na Uniwersytet Illinois w Champaign-Urbana. Tytu licencjata otrzyma po trzech latach i kiedy go poznaam, by asystentem na wydziale podstaw zoologii, gdzie zostaam przydzielona. Wrd studentw by znany ze swojego temperamentu, ostrego jzyka i skonnoci do irytacji. Uczulony by zwaszcza na studentw tpych i nie przygotowanych do zaj. Oprcz tego by skrupulatny i wymagajcy, ale wyjtkowo sprawiedliwy przy ocenianiu pracy studentw. Kiedy go lepiej poznaam, stwierdziam, e lubi tylko kilka osb, ale ci, ktrzy zaliczali si do tego cisego grona, cieszyli si jego wyjtkow lojalnoci. Powiedzia mi kiedy, e po tylu latach spdzonych wrd map nie pasowa ju do spoecznoci ludzi. Mapia perspektywa, jak j nazwa, ukazaa mu mieszno zachowa ludzkich. W kocu zaj si fizyczn antropologi, przeprowadzi badania w Afryce i zrobi doktorat. Pracowa na kilku uniwersytetach, a na pocztku lat siedemdziesitych przyjecha do Beaufort jako kierujcy dziaem naczelnych.

Z upywem czasu zagodnia, ale sdz, e zawsze bdzie si czu nieswojo wrd ludzi. I nie wynika to z jego niechci do kontaktw. On nie ma nic przeciwko nim. Najlepszym dowodem jest jego funkcja burmistrza. Dla Sama ycie ma inne znaczenie ni dla reszty ludzi. Std to zainteresowanie motorami i latajcymi skrzydami. W nich znajduje motywacj i ekscytacj, z drugiej strony moe nimi sterowa. Sam Rayburn to jedna z najbardziej skomplikowanych i najinteligentniejszych osb, jakie kiedykolwiek znaam. Jego wysoko burmistrz siedzia wanie przy barze, oglda koszykwk i pi piwo beczkowe. Przedstawiam mu moj crk i, jak zwykle. Sam obejmujc kierownictwo zamwi sobie nastpny kufel, a dla nas dietetyczn col i poprowadzi nas do stolika z tyu restauracji. Katy, nie tracc czasu, upewnia si co do swoich podejrze dotyczcych naszych jutrzejszych planw i zasypaa Sama pytaniami. - Jak dugo kieruje pan centrum naczelnych? - Ju przestaem liczy. Jakie dziesi lat temu przestaem pracowa dla kogo i kupiem t cholern firm dla siebie. Za duo z tego nie wyszo, ale ciesz si, e to zrobiem. Nie ma to jak by swoim wasnym szefem. - Ile map yje na wyspie? - Teraz jakie cztery tysice piset. - Do kogo nale? - Do FDA, czyli urzdu federalnego sprawujcego kontrol nad jakoci ywnoci i lekarstw. Moja firma jest wacicielem wyspy i zarzdza zwierztami. - Skd pochodz? - Zostay sprowadzone na wysp Murtry z kolonu badawczej w Puerto Rico. Razem z twoj mam tam pracowalimy, chyba jeszcze w epoce brzu! Pochodz z Indii. To s rezusy. - Macaca mulatta. - Katy wymwia rodzaj i gatunek melodyjnym, jednostajnie wznoszcym si i opadajcym gosem. - Bardzo dobrze. A skd znasz taksonomi naczelnych? - Specjalizuj si w psychologii. Rezusy s obiektem wielu bada, jak pan sam pewnie wie... Sam mia to wanie skomentowa, kiedy nadesza kelnerka z talerzami smaonych may i ostryg, gotowanych krewetek, chleba z mki kukurydzianej i surwki z biaej kapusty. Pochono nas polewanie potraw sosem, i wyciskanie soku z cytryn i obieranie krewetek.

- Do czego te mapy s uywane? - Populacja na Murtry to kolonia hodowlana. Niektre roczniaki s zabierane i wysyane do FDA, ale jeeli osobnik nie jest schwytany, zanim osignie odpowiedni wag ciaa, zostaje tam na cae ycie. Mapi raj. - Co tam jeszcze jest? - Mojej crce jedzenie i mwienie w tym samym momencie nie sprawiao najmniejszej trudnoci. - Niewiele. Mapy chodz sobie, gdzie chc. Zakadaj swoje wasne spoecznoci i maj swoje wasne zasady. S miejsca dokarmiania i zagrody, gdzie mapy s apane, ale poza obozem wyspa naley do nich. - Jakim obozem? - Tak nazywamy teren przy doku. Jest tam stacja terenowa, maa klinika weterynaryjna, przewanie dla nagych wypadkw, szopa na jedzenie dla map i przyczepa kempingowa dla studentw i badaczy. Zanurzy ostryg w sosie koktajlowym, odchyli gow do tyu i woy sobie smakoyk do ust. - W dziewitnastym wieku na wyspie bya plantacja. - Do brody przyczepiy mu si mae, czerwone drobinki. - Naleaa do rodziny Murtry. Std wzia si nazwa wyspy. - Kto tam moe pojecha? - Katy obraa kolejn krewetk. - Absolutnie nikt. Mapy s wolne od wszelkich wirusw i warte kup forsy. Kady, absolutnie kady, kto postawi nog na wyspie, przechodzi przez moje rce i musi mie mnstwo szczepie, midzy innymi test na grulic wykonany nie dawniej ni sze miesicy temu. Sam spojrza na mnie pytajco, a ja kiwnam gow. - Nie sdziam, e grulica jest nadal taka grona. - Dla czowieka. Ale mapki s bardzo wraliwe na grulic. Wybuch epidemii w mgnieniu oka zniszczyby ca koloni. Katy zwrcia si do mnie. - Twoi studenci te musieli si szczepi? - Za kadym razem. Na samym pocztku mojej pracy, nim zainteresowaa mnie antropologia i sdowa, w zakres moich bada nad starzeniem si szkieletu wchodzia praca z mapami. Prowadziam wtedy zajcia z prymatologii na Uniwersytecie Karoliny Pnocnej w Charlotte i szko terenow na wyspie Murtry. Przez czternacie lat jedziam tam ze studentami.

- Hm - Katy pokna maa. - Ciekawie si zapowiada.

Nastpnego dnia o wp do smej rano stalimy w doku na pnocnym kracu Lady's Island, nie mogc si doczeka wyjazdu na Murtry. Jechalimy tutaj jak przez terrarium. Wszdzie utrzymywaa si gsta mga, zacierajca ksztaty i sprawiajc, e wiat sta si nieco nieczytelny. Z miejsca, gdzie stalimy, do Murtry byo mniej ni tysic piset metrw, ale mga znacznie ograniczaa widoczno. Gdzie obok nas przestraszony ibis wzbi si w powietrze, cignc za sob dugie, chude nogi. Przybyli ludzie zaadowywali dwie otwarte odzie. Wkrtce skoczyli i odbili. Katy i ja popijaymy kaw oczekujc na sygna od Sama. Wreszcie zagwizda i przywoa nas gestem. Zgniecione kubki styropianowe wrzuciymy do beczki po benzynie penicej funkcj kuba na mieci i popiesznie zeszymy na niszy pomost. Sam pomg nam wej na pokad, odwiza lin i wskoczy. Skin czowiekowi przy kole sterowym i wpynlimy w ma zatoczk. - Jak dugo bdziemy pyn? - zapytaa Sama Katy. - Jest przypyw, wic przepyniemy Parrot Creek, potem zatoczk z tyu i przetniemy bagna. Nie powinno nam to zaj wicej ni czterdzieci minut. Katy siada po turecku na pokadzie. - Lepiej wsta i oprzyj si - zasugerowa Sam. - Kiedy Joey zmniejsza obroty silnika, ta d skacze. Wtedy niele trzsie. Moja crka wstaa i Sam poda jej lin. - Trzymaj si tego. Chcesz kamizelk ratunkow? Katy potrzsna gow. Sam spojrza na mnie. - Ona wietnie pywa - zapewniam go. Wanie w tym momencie Joey zapuci silnik i d skoczya. Prulimy przez otwart wod, wiatr rozwiewa wosy i ubranie i porywa sowa z ust W pewnej chwili Katy poklepaa Sama po ramieniu i wskazaa boj. - Sie na kraby - krzykn. Kawaek dalej pokaza jej gniazdo ryboowa na znaku kanaowym. Katy energicznie skina gow. Wkrtce potem wpynlimy na bagna. Joey, stajc na rozstawionych nogach, z oczami utkwionymi przed sob, krci koem, prowadzc d przez wskie wstki wody. Nigdzie nie byo wicej ni trzy metry wolnej przestrzeni. Czasami pochylalimy si w lewo,

potem w prawo, manewrujc po tafli i zalewajc trawy po obu stronach fontannami wody. Katy i ja trzymaymy si odzi i siebie nawzajem, nasze ciaa wstrzsane byy si odrodkow przy ostrzejszych zakrtach, a my miaymy si i podobaa nam si i prdko, i krajobrazy. Zawsze kochaam wysp Murtry, ale chyba jeszcze bardziej docieranie na miejsce. Kiedy dotarlimy do celu, mga ju opada. Soce zalewao dok i znak wejcia na wysp. Wietrzyk porusza gaziami drzew, ktrych licie rzucay drgajce cienie na napis: WASNO RZDOWA. NIE WCHODZI ZAKAZ WSTPU. Kiedy rozadowano odzie i wszyscy zeszli z pokadu, Sam przedstawi ludziom Katy. Ja znaam wikszo z nich, cho dostrzegam kilka nowych twarzy. Joey zosta zatrudniony dwa lata wczeniej. Fred i Hank byli tu od lat. Przedstawiajc ekip, Sam krtko opisa operacj. Joey, Larry, Tommy i Fred byli technikami, do ich codziennych obowizkw naleao utrzymywanie dobrych warunkw i transport zaopatrzenia. Malowali i reperowali, czycili zagrody i miejsca dokarmiania i pilnowali, by zwierzta miay zawsze wod i pokarm. Jane, Chris i Hank, bardziej zaangaowani w badania, obserwowali grupy pozyskujc rozmaite dane. - Jakie? - zainteresowaa si Katy. - Cie, narodziny, mierci, problemy zdrowotne. Nieustannie obserwujemy populacj. Prowadzimy te badania. Jane skupia si nad serotonin. Codziennie obserwuje i zapisuje rne typy zachowa, ktre mapy s bardziej agresywne, bardziej impulsywne. Nastpnie porwnujemy dane z poziomami serotoniny. Patrzymy te na ich miejsca w spoecznoci. Jej mapy nosz wysyajce sygnay telemetryczne konierze, wic atwo jest je znale. Pewnie jak zobaczysz. - Serotonin to substancja chemiczna w mzgu - wyjaniam. - Tak - odpara Katy. - Nonik, ktry, jak si uwaa, ma zwizek z agresj. Sam i ja spojrzelimy na siebie z umiechem. C za dziewczyna! - A jak okrelacie, czy mapa jest impulsywna? - pado kolejne pytanie mojej crki. - Taki osobnik postpuje ryzykownie. Wykonuje dusze skoki, na wyszych drzewach. Opuszcza rodzin wczeniej ni inne. - Osobnik? - To s prbne badania. Tylko na mskich przypadkach. - Jeden z moich takich podopiecznych jest w obozie - powiedziaa Jane, instalujc

sobie pudeko z dug anten wok pasa. - J-7. Naley do grupy 0. Czsto si tu krc. - To ten kleptoman? - zapyta Hank. - Tak. Zgarnia wszystko, co nie jest przytwierdzone do podoa. W zeszym tygodniu wisn kolejny dugopis. I zegarek Larryego. Mylaam, e Larry bdzie mia wylew, tak za nim biega. Kiedy wszyscy wzili ju swoje rzeczy, sprawdzili przydzielone zadania i poszli, Sam zabra Katy na wycieczk po wyspie. Poszam za nimi przygldajc si, jak moja crka staje si obserwatorem map. Kiedy posuwalimy si szlakiem, Sam pokazywa miejsca karmienia i opisywa kad z grup, ktra przy nich si zbieraa. Mwi o terytorium, hierarchiach dominacji i granicach macierzystwa, a Katy przez lornetk przygldaa si drzewom. W miejscu karmienia E Sam rzuci kilka ziaren suszonej kukurydzy na dach z blachy falistej. - Stjcie cicho i patrzcie. Wkrtce usyszelimy szelest lici i dostrzeglimy zbliajc si grup. Chwil potem wok nas zaroio si od map - kilka siedziao na drzewach, Inne zeszy na ziemi i pobiegy zebra kukurydz. Katy bya zachwycona. - To jest grupa F - wyjani Sam. - Jest niewielka, ale przewodzi w niej jedna z najwaniejszych samic na wyspie. To prawdziwa suka. Po drodze do obozu Sam pomg Katy zaplanowa prosty projekt. Uporzdkowaa swoje notatki, a on przynis jej torb pen kukurydzy, z ktr ruszya z powrotem midzy drzewa. Patrzyam na ni, kiedy znikaa midzy dwoma rzdami dbw, z lornetk na szyi. Usiedlimy z Samem na osonitej werandzie i rozmawialimy przez chwil, potem on wrci do pracy, a ja wyjam zdjcia z tomografii komputerowej. Bardzo prbowaam si skupi, ale nie mogam. Wzory zatok s raczej mao atrakcyjne, kiedy ma si widok na poyskujce w socu ujcie rzeki i w powietrzu czu zapach soli i sosny. Ludzie, wrd nich Katy, wrcili w poudnie. Po posiku zoonym z kanapek i chipsw Fritos Sam wrci do analizy swoich danych, a Katy do lasu. Znowu rozoyam swoje papiery, ale i tym razem nic z tego. Zasnam po trzeciej stronie. Obudzi mnie znajomy dwik. Bum! Rat a tat a tat a tat a tat. Bum! Rat a tat a tat tat a tat.

Dwie mapy zeskoczyy z drzew i biegay po dachu werandy. Starajc si nie zwrci na siebie uwagi, otworzyam drzwi osony i zeszam po schodach. Grupa 0 przysza do obozu i mapy siedziay teraz na drzewach nad stacj obozow. Te dwie, ktre mnie obudziy, skoczyy na dach przyczepy i usadowiy si na jego przeciwnych kracach. - To on. - Nie usyszaam, kiedy Sam podszed i stan za mn. - Popatrz. Poda mi lornetk. - Widz oznakowania - powiedziaam, przypatrujc si klatkom piersiowym kadej z map. - J-7 i GN-9. J-7 ciska jaki przedmiot, jakby bransolet czy obro... Oddaam mu lornetk i Sam unis j do oczu. - Co on, do diaba, ma? To chyba nie jest zegarek Larry'ego? Znowu lornetka znalaza si w moich rkach. - To co si byszczy. Wyglda jak zoto, kiedy pada na to soce. W tej samej chwili GN-9 rzuci si do przodu i wyda z siebie gone ostrzeenie. J-7 zaskrzecza i zeskoczy z dachu, przeskakujc z gazi na ga, a w kocu znikn nam z oczu za przyczep. Jego skarb zelizn si i z dachu i znikn w rynnie, - Zobaczmy, Sam wycign drabin spod domku i opar j o przyczep. Odgarn pajczyny, wchodzc na pierwszy szczebel sprawdzi, czy drabina wytrzyma jego ciar i wspi si po niej. - No nie! - Co? - Skurczybyk. - Co to jest? Obraca co w doni. - Niech mnie diabli. - Co to jest? - Bardzo chciaam zobaczy, co mapa upucia, ale Sam zasania mi widok. Przez chwil sta nieruchomo na szczycie drabiny z przekrzywion gow. - Sam, co tam masz? Bez sowa zszed na d i poda mi przedmiot. Od razu wiedziaam, co to jest, i poczuam, e robi mi si sabo. Spojrzelimy sobie w oczy i stalimy tak bez sowa.

16
Staam z tym przedmiotem w rku, nie mogc uwierzy wasnym oczom. Sam przemwi pierwszy. - To jest ludzka szczka. - Zgadza si. Po jego twarzy przelizgiway si rzucane przez licie cienie. - Prawdopodobnie ze starego indiaskiego grobu. - Indianie raczej nie mieli takiej opieki dentystycznej. - Obrciam ko i soce bysno na kawaku zota. - A wic to wywoao zainteresowanie J-7 - stwierdzi Sam, przygldajc si koronom. - A to jest tkanka - dodaam, wskazujc brzowy kawaek przyczepiony do stawu. - Co to znaczy? Powchaam ko. Poczuam wilgotny, mdy odr mierci. - W tym klimacie, w zalenoci od tego, czy ciao zostao zakopane, czy leao na powierzchni, powiedziaabym, e ta osoba zmara najdalej rok temu. - Jak to jest, do cholery, moliwe! - Na czoo wystpia mu ya. - Nie krzycz na mnie. Najwyraniej nie kady, kto przyjeda na wysp, przechodzi przez twoje rce! Odwrciam wzrok. - Skd on to, do diaba, wzi? - To twoja mapa. Sam si dowiedz. - eby wiedziaa, e tak zrobi. Ruszy do stacji obozowej i, pokonujc po dwa stopnie naraz, znikn w rodku. Przez otwarte okno usyszaam, jak woa Jane. Przez moment staam, wsuchujc si w szum lici paproci i czujc si bardzo dziwnie. Czy na moj wysp spokoju zawitaa mier? Nie! - krzycza gos w mojej gowie. - Tylko nie tutaj! Usyszaam skrzypnicie spryny drzwi osaniajcych, w ktrych pojawili si Sam i Jane i zawoali mnie. - Chod z nami. Rozejrzymy si dookoa. Jane wie, gdzie jest grupa O, kiedy nie ma ich w obozie, wic bdziemy mogli namierzy J-7. Moe ten may skurwiel sam nas zaprowadzi...

Nie poruszyam si. - Och, przepraszam. To nerwy. Wiesz, e nie lubi, jak na mojej wyspie znajduje si czci ciaa. Znasz mnie. Znaam go. Ale to nie jego zachowanie mnie powstrzymywao. Czuam zapach sosny i ciepy wiatr na policzkach. Wiedziaam, e to co tam jest i nie chciaam tego znale. - No chod. Wziam gboki oddech, tak zachwycona jak kobieta, ktra idzie na wizyt do onkologa, - Poczekajcie. Poszam do kuchni i przeszukujc j znalazam wreszcie plastikowy pojemnik. Woyam do niego szczk, schowaam go w szafce w pokoju i zostawiam wiadomo dla Katy. Wybralimy ciek za budynkiem i poszlimy za Jane w kierunku rodka wyspy. Zaprowadzia nas w miejsce, gdzie rosy ogromne drzewa, tworzc nad gowami baldachimy z lici. Stpalimy po humusie i sosnowych igach, a powietrze pene byo zapachu gnijcej rolinnoci i zwierzcych odchodw. Poruszenie wrd gazi wskazywao na obecno map. - Kto tu jest - powiedziaa Jane, wczajc odbiornik. Sam obejrza drzewa przez lornetk, prbujc odczyta wytatuowane kody. - To grupa A - zauway. - Ha! - Na gazi nade mn usiad mody osobnik, opuci ramiona, wznis ogon i patrzy mi w twarz. Ostre, gardowe szczeknicie miao znaczy odsu si!. Spojrzaam na niego miao, a on usiad i najpierw pochyli gow, a potem gwatownie j unis. Zrobi tak kilka razy, okrci si i skoczy na drugie drzewo. Jane ustawia pokrto i zamkna oczy, wsuchujc si; na jej twarzy malowaa si koncentracja. Po chwili pokrcia gow i ruszya dalej wzdu cieki. Sam wzrokiem spenetrowa wierzchoki drzew, kiedy Jane znowu si zatrzymaa i obrcia zgodnie z ruchem wskazwek zegara, skoncentrowana na dwikach w suchawkach. Wreszcie rzeka: - Mam bardzo saby sygna. Ruszya w stron, gdzie znikn mody awanturnik, zatrzymaa si i znowu obrcia. - Chyba jest gdzie koo Alcatraz. - Wskazaa na dziesit godzin. Wikszo zagrd na wyspie oznaczonych jest literami, ale kilka starszych ma nazwy, takie jak O.K Corral albo Alcatraz.

Ruszylimy w tamtym kierunku, ale na poudnie od zagrody Jane zesza ze cieki i wesza midzy drzewa. Rolinno bya tu bardziej gsta, a ziemia pod nogami mikka. Sam obrci si w moim kierunku. - Uwaaj w pobliu stawu. Alice miaa mnstwo modych ostatniego sezonu i chyba nie jest zbyt towarzyska. Alice to by ponadczterometrowy aligator mieszkajcy na Murtry od wiekw. Nikt nie pamita, kto j tak nazwa. Ludzie szanowali jej prawo do bycia tutaj i zostawiali j w spokoju. Uniosam kciuk. Chocia nie boj si ich, nigdy nie szukaam towarzystwa aligatorw. Bylimy jakie sze metrw od cieki, kiedy poczuam go, najpierw sabo, jakby nieco inny organiczny zapach lasu. Najpierw nie byam pewna, ale w miar zbliania si odr stawa si coraz silniejszy i robio mi si coraz zimniej. Jane skrcia na pnoc, dalej od stawu, Sam szed za ni, wci przez lornetk obserwujc gazie. Trzymaam si z tyu. Odr dochodzi dokadnie z gry. Okryam zwalony syrakowiec i zatrzymaam si. Widziaam zarola karowate palmy rosnce dookoa stawu. Las ucich, kiedy Jane i Sam odeszli, a szelest pod ich stopami cich z kadym krokiem. Odr gnijcego ciaa nie da si porwna z niczym innym. Czuam go w tej szczce, a teraz sodka, cuchnca wo wypeniaa popoudniowe powietrze wskazujc, e moja zdobycz bya ju blisko. Prawie nie oddychajc skrciam z zamknitymi oczami, mj zmys wchu by maksymalnie wyostrzony. Jane szukaa dwikw, ja zapachw. Wo dochodzia od stawu. Skierowaam si tam; nos szed za zapachem, oczy wypatryway gada. Gdzie nad moj gow odezwaa si mapa, a potem strumie moczu wyla si na ziemi. Gazie si poruszyy, a licie zaszumiay. Odr stawa si z kadym krokiem silniejszy. Po przejciu trzech metrw zwolniam, zatrzymaam si i przez lornetk spojrzaam na grup karowatych palm i ostrokrzewu, ktra oddzielaa mnie od stawu. Na krtk chwil unis si nad nim opalizujcy obok. Wolno ruszyam naprzd, ostronie stawiajc stopy. Tu przy zarolach otaczajcych staw wo gnicia bya nie do zniesienia. Wsuchaam si. Cisza. Przyjrzaam si zarolom. Nic. Moje serce bio jak szalone, a pot pyn po twarzy. Rusz tyek, Brennan. Dla aligatorw to zbyt daleko od stawu.

Z kieszeni wycignam chustk, zakryam ni nos i usta i kucnam, by zobaczy, czym zainteresowa si rj much. Wszystkie si nagle uniosy w powietrze, brzczc i latajc wok mnie. Odpdziam je rk, ale zaraz wracay. Machajc jedn rk, drug owinam j chustk i uniosam gazie ostrokrzewu. Wyranie oburzone owady obijay si o moj twarz i rce. Muchy zwabi pytki grb, ukryty przez grube licie. Patrzya z niego ludzka twarz, rysy zmieniay ruchome cienie rzucane przez licie. Pochyliam si, by popatrze z bliska, i a cofnam si przeraona. To ju nie bya twarz, ale czaszk pozbawiy skry owady. To, co wydawao si by oczami, nosem i ustami, byo w rzeczywistoci grupkami malekich krabw, poruszajc si mas, ktra pokrywaa czaszk i erowaa na tkance. Kiedy si rozejrzaam, stwierdziam, e byli te inni oportunici. Po prawej stronie lea znieksztacony fragment klatki piersiowej. Koci rki, nadal poczone pasmami wyschnitych wizade, wystaway z podszycia ptora metra dalej. Puciam krzaki i przysiadam na pitach, unieruchomiona zimnym, okropnym uczuciem. Ktem oka dostrzegam zbliajcego si Sama. Co mwi, ale sowa do mnie nie docieray. Gdzie milion kilometrw std kto wczy silnik, a potem go wyczy. Chciaam by gdzie indziej. By kim innym. Kim, kto nie spdzi wielu lat wchajc wo mierci i patrzc na ostateczne ponienie, ktre jej towarzyszy. Kim, kto nie spdza kadego dnia przywracajc ludzkiemu ciau dawn posta, ktra zostaa znieksztacona przez alfonsw, rozwcieczonych partnerw, nerwowych kokainistw i psychopatw. Przyjechaam na wysp poszukujc ucieczki od brutalnoci mojej pracy. Ale mier znalaza mnie i tutaj. Czuam si przytoczona. Kolejny dzie. Kolejna mier. Kolejny dzie mierci. Mj Boe, ile bdzie jeszcze takich dni? Poczuam rk Sama na swoim ramieniu i uniosam gow. Drug rk zasania nos i usta. - Co jest? Gow wskazaam zarola, a on nog je odchyli. - Jasna cholera. Zgodziam si. - Jak dugo to tu jest? Wzruszyam ramionami. - Kilka dni? Tygodni? Lat?

- Dla twojej wyspiarskiej fauny to bya szczliwa passa, bo wiksza cz ciaa pozostaa nienaruszona. Nie potrafi okreli, w jakim jest stanie. - Mapy tego nie odkopay. One nie ruszaj misa. To te cholerne spy. - Spy? - Tak, spy amerykaskie. One uwielbiaj mapi padlin. - A moe to szopy? - Moe. One uwielbiaj ostrokrzew, ale nie sdz, by jaday padlin. Spojrzaam na grb. - Ciao ley na boku, prawe rami tu pod powierzchni. Wo na pewno zwabia padlinoercw. Spy i szopy pewnie do spki kopay i jady. Wycigny rk i szczk, kiedy rozkad osabi stawy. - Wskazaam ebra. - Zjady odcinek klatki piersiowej i to te wycigny. Reszta ciaa prawdopodobnie leaa zbyt gboko, zbyt ciko byo si do niej dosta, wic j zostawiy. Kijem przycignam rk. Chocia okie nadal by w caoci, brakowao kocw koci dugich; wzdu nierwnych, skatych brzegw wida byo gbczaste rodki. - Widzisz, jak odgryzy koce? To na pewno zwierzta. A to? - Wskazaam may, okrgy otwr. - To lad zba. Co maego, pewnie szop. - Skurczybyk. - A reszt roboty wykonay robaki i kraby. Podnis si, wykona pobrt i obcasem kopn grudk ziemi. - Jezu Chryste. Co teraz? - Teraz zadzwonisz do tutejszego koronera, a on albo ona, zadzwoni do swojego antropologa. - Podniosam si i otrzepaam dinsy z piasku. - A potem wszyscy porozmawiacie z szeryfem. - To jaki pieprzony koszmar. Nie pozwol ludziom pata si po tej wyspie. - Nie musz pata si po caej wyspie, Sam. Musz tylko przyj tutaj, zabra ciao, moe puci psa, eby sprawdzi, czy nie ma tu innych zwok. - Jak...? Cholera. To niemoliwe. - Po skroni spyna mu kropelka potu. Zaciska i rozlunia zby. Przez chwil adne z nas nic nie mwio. Wok brzczc kryy muchy. W kocu Sam przerwa cisz. - Musisz sama to wszystko zrobi. - Co zrobi?

- To, co musi by zrobione. Wykopa to. - Kiwn rk w kierunku grobu. - Nie ma mowy. Nie moja jurysdykcja. - Gwno mnie obchodzi, czyja to jest jurysdykcja. Nie pozwol adnym palantom tu si krci, niszczy wysp, spieprzy moj prac i zaraa moje mapy. Nie ma mowy. To ja jestem cholernym burmistrzem, a to jest moja wyspa. Bd siedzia w doku z broni, jeeli mi si tu zlec. Znowu na czoo wystpia mu ya, a cigna szyi napiy si jak ciciwy uku. Dga powietrze palcem dla podkrelenia kadego argumentu. - Za ten wystp naley ci si Oskar, ale ja i tak tego nie zrobi. Dan Jaffer z Uniwersytetu Poudniowej Karoliny w Columbia zajmuje si sprawami antropologicznymi w Poudniowej Karolinie i prawdopodobnie do niego zadzwoni twj koroner. Dan ma licencj i jest naprawd wietny. - Ale ten Da Jaffer moe by nosicielem wirusa grulicy! Nie byo sensu mu odpowiada. - To dla ciebie pryszcz! Mogaby go wykopa i przekaza wszystko temu Jafferowi. Nadal nic nie mwiam. - Dlaczego nie, u diaba, Tempe? - Patrzy na mnie z wciekoci. - Wiesz, e jestem w Beaufort w cakiem innej sprawie. Obiecaam tym facetom, e z nimi popracuj, a w rod musz by z powrotem w Charlotte. Tak naprawd to wcale nie o to chodzio; ja po prostu nie chciaam mie z tym nic wsplnego. Nie byam psychicznie przygotowana na to, by pogodzi si ze splugawieniem mojego wyspiarskiego sanktuarium przez obrzydliw mier. Od kiedy pierwszy raz spojrzaam na szczk, rne obrazy powizane z przypadkami z przeszoci staway mi przed oczami. Uduszone kobiety, okaleczone dzieci, modzi mczyni z podcitymi gardami i niewidzce oczy bez wyrazu. Jeeli wyspa staa si scen rzezi, ja nie chciaam w tym uczestniczy. - Porozmawiamy o tym w obozie - powiedzia wreszcie Sam. - Nie mw o tym nikomu. Ignorujc jego wadczy ton, zawizaam moj chustk na gazi ostrokrzewu i wrcilimy. Kiedy zbliylimy si do drogi, dostrzegam zdezelowan furgonetk w pobliu miejsca, gdzie weszlimy midzy drzewa. Samochd peen by workw z pokarmem dla map, a na platformie sta ponadtysiclitrowy zbiornik na wod. Sprawdza go Joey.

Sam zawoa do niego: - Poczekaj chwil. Joey potar usta wierzchem doni i skrzyowa rce. Mia na sobie dinsy i bluz z odcitymi rkawami i cigaczem pod szyj. Przetuszczone blond wosy zwisay z obu stron twarzy. Patrzy na nas, kiedy si zblialimy, oczy ukry za okularami przeciwsonecznymi, a usta zacisn w wsk lini. Jego ciao wydawao si nienaturalnie napite. - Niech nikt nie zblia si do stawu - rozkaza mu Sam. - Alice znowu dorwaa map? - Nie - uci Sam. - Dokd zabierasz t karm? - Do miejsca dokarmiania numer siedem. - Zostaw j tam i wracaj. - A co z wod? - Napenij pojemniki i wr do obozu. Jeeli zobaczysz Jane, j te przylij. Okulary Joeya zwrciy si na mnie i zostay tak na dusz chwil. Potem Joey wsiad do samochodu i odjecha, haasujc zbiornikiem. Ruszylimy z Samem w milczeniu. Baam si tego, co si miao wydarzy, ale nie mogam mu pozwoli si zastraszy. Przypomniaam sobie jego sowa i wyraz twarzy, kiedy zobaczy grb. I co jeszcze. Zanim do mnie podszed, usyszaam silnik. Moe to bya furgonetka? Ciekawe, jak dugo Joey sta na drodze. I dlaczego wanie tam? - Kiedy Joey zacz dla ciebie pracowa? - przerwaam cisz. - Joey? - Zastanawia si przez chwil. - Prawie dwa lata temu. - Mona mu ufa? - Mona powiedzie, e wspczucie bierze u niego gr nad zdrowym rozsdkiem. To facet z ogromnym sercem, cigle mwi o prawach zwierzt i martwi si, e przeszkadza mapom. Nie wie nic o zwierztach, ale dobrze pracuje. W obozie znalazam wiadomo od Katy. Skoczya swoje obserwacje i posza do doku poczyta. Kiedy Sam mia dzwoni, ja poszam na brzeg. Moja crka siedziaa w jednej z odzi; zdja buty, wycigna nogi przed siebie, a rkawy i nogawki podcigna tak wysoko, jak tylko si dao. Pomachaam do niej, a ona mi odmachaa i wskazaa na d. Pokrciam gow i uniosam obie rce pokazujc, e jeszcze nie opuszczamy wyspy. Umiechna si i wrcia do czytania. Gdy wrciam do obozu, Sam siedzia przy kuchennym stole, rozmawiajc przez

telefon komrkowy. Przysiadam na awce obok niego. - Kiedy on wraca? - rzuci do suchawki. Nigdy nie widziaam go tak poruszonego. Pauza. Uderza w blat stou owkiem, raz jednym, raz drugim kocem, przekadajc go midzy palcami. - Musz z nim teraz pomwi. Nie moecie go znale? Pauza. Stuk. Stuk. Stuk. - Nie, zastpca to mao. Potrzebuj szeryfa, Harleya Bakera. Dusza pauza. Stuk. Stu... Grafit trzasn i Sam wrzuci owek do kosza na mieci stojcego po drugiej stronie kuchni. - Nie obchodzi mnie, co powiedzia, prbujcie dalej. Niech do mnie zadzwoni, tu, na wysp. Poczekam. Rzuci telefonem. - Jak to jest moliwe, e ani z szeryfem, ani z koronerem nie mona si skontaktowa? - Przeczesa wosy palcami. Okrciam si na awce, podcignam nogi i oparam si o cian. Lata znajomoci nauczyy mnie, e najlepszy sposb na gniew Sama to zignorowanie go. Wybucha nagle i znika rwnie niespodziewanie. Wsta i zacz chodzi po kuchni, uderzajc jedn doni w drug. - Gdzie, do diaba, jest Harley? Spojrza na zegarek. - Dziesi po czwartej. Wspaniale. Za dwadziecia minut zjawi si tu wszyscy, chcc wrci do miasta. Cholera, ich tu nawet nie powinno by w sobot. Dzisiaj odrabiamy dzie stracony przez brzydk pogod. Kopniakiem wysa kawaek kredy na drugi koniec pomieszczenia. - Nie mog ich zmusi do zostania tutaj. A moe powinienem? Moe powinienem im powiedzie o zwokach i zaznaczy Nikt nie opuszcza wyspy, a potem umieci w osobnych pokojach i przepytywa, jak pieprzony Hercules Poirot! Znowu chodzenie po kuchni. Patrzenie na zegarek. Chodzenie. W kocu opad na awk naprzeciwko i opar gow na doniach zacinitych w pici. - Skoczye ju ze swoj wciekoci? Nie odpowiedzia. - Mog co zasugerowa? Nawet na mnie nie spojrza. - I tak ci powiem. Zwoki s na wyspie, bo kto nie chce, by zostay znalezione.

Najwyraniej nie przewidzia, co moe zrobi J-7. Mwiam do czubka jego gowy. - Widz kilka moliwoci. Pierwsza. Przywiz je tutaj jeden z twoich pracownikw. Druga. Kto z zewntrz przywiz je odzi, prawdopodobnie kto z miejscowych, kto zna twj rozkad zaj. Kiedy ludzie opuszczaj wysp, nikt jej nie pilnuje, zgadza si? Skin gow nie unoszc jej. - Trzecia. To moe by jeden z handlarzy narkotykami, ktrzy kr po tych wodach. Nadal adnej odpowiedzi. - Czy nie jeste zastpc stranika przyrody? Spojrza na mnie. Jego czoo byszczao od potu. - Jestem. - Jeeli nie moesz zapa ani szeryfa Bakera, ani koronera, a nie ufasz zastpcy, zadzwo do swoich kumpli od przyrody. Maj jurysdykcj poza ldem, zgadza si? Dzwonic do nich nie wzbudzisz podejrze, a oni bd mogli przysa tu kogo, kto zabezpieczy miejsce, dopki ty nie porozmawiasz z szeryfem. Uderzy doni w blat. - Kim. - Ktokolwiek. Popro tylko, by si nie gorczkowali, zanim nie porozmawiasz z Bakerem. A wiesz ju ode mnie, co on zrobi. - Kim Waggoner pracuje dla Wydziau do Spraw Bogactw Naturalnych Poudniowej Karoliny. Pomagaa mi w przeszoci, kiedy miaem problemy z egzekwowaniem prawa tutaj. Mog jej ufa. - Zostanie tu ca noc? - Nigdy nie byam bojaliwa, ale odstraszanie mordercw albo handlarzy narkotykami nie byo moim wymarzonym zajciem. - Bez problemu. - Ju wykrca numer. - Kim bya w marynarce. - Da sobie rad z intruzami? - Twardszej nie znam. Kto odebra po drugiej stronie i Sam poprosi Waggoner. - Poczekaj, a j zobaczysz - powiedzia, zakrywajc mikrofon rk.

Zanim zebra si cay personel, wszystko zostao ustalone. Zaoga zabraa Katy swoj odzi, a ja i Sam zostalimy. Kim przybya krtko po pitej i bya dokadnie taka, jak j opisa Sam. Miaa na sobie mundur polowy, wysokie buty i australijski kapelusz, a przy sobie

miaa tyle amunicji, jakby wybieraa si na polowanie na nosoroce. Wyspa bya bezpieczna. Odwoc mnie do przystani Sam znowu poprosi, bym zaja si zwokami. Powtrzyam to, co mu ju wczeniej powiedziaam. Szeryf. Koroner. Jaffer. - Porozmawiamy jutro - odparam, kiedy zatrzyma d przy pomocie. - Dziki za dzisiaj. Katy bardzo si podobao. - Nie ma sprawy. Popatrzylimy, jak pelikan przelecia nad wod, potem zoy skrzyda i gow naprzd zanurkowa w wod. Pojawi si z ryb, na ktrej uskach metalicznie bysno popoudniowe soce. Jednak w chwili, kiedy zmienia kierunek lotu, upuci ryb, ktra niczym srebrna kula spada do wody. - Jezu Chryste. Dlaczego oni musieli to zrobi na mojej wyspie? - w gosie Sama brzmiao zmczenie i zniechcenie. Otworzyam drzwi samochodu. - Daj mi zna, co powie szeryf Baker. - Dobrze. - Rozumiesz, dlaczego nie chc tego robi, prawda? - Chryste. Zamknam drzwi i spojrzaam na niego przez opuszczone okno, a on znowu zacz swoje: - Tempe, pomyl o tym. Wyspa map. Zakopane ciao. Miejscowy burmistrz. Jeeli bdzie jaki przeciek, to prasa zwariuje; wiesz, e prawa zwierzt to delikatna sprawa. Nie chc, by media odkryy Murtry. - To moe si zdarzy bez wzgldu na to, kto zajmie si spraw. - Wiem. To moe... - Daj spokj, Sam. Kiedy patrzyam jak odjeda, wrci pelikan i kry nad odzi. W jego dziobie byszczaa nowa ryba. Sam by tak samo uparty. Wtpiam, czy da spokj, i miaam racj.

17
Po obiedzie w barze Steamers Oyster, poszymy z Katy do galerii na witej Helenie. Chodziymy po pomieszczeniach starej, skrzypicej gospody, przygldajc si pracom miejscowych artystw, podziwiajc inn perspektyw, z jak patrzyli na, jak nam si wydawao, znane nam miejsca. Kiedy analizowaam kolae, obrazy i zdjcia, przypomniay mi si koci, kraby i taczce muchy. Katy kupia miniaturow czapl wyrzebion w korze i pomalowan na niebiesko. Po drodze do domu zatrzymaymy si po lody kawowe, ktre zjadymy na pokadzie Melanie Tess, rozmawiajc i suchajc, jak liny i fay zacumowanych jachtw stukaj na wietrze. Ksiyc rozoy skrzcy ksztat nad bagnami. Kiedy tak gawdziymy, przygldaam si bladotemu wiatu, marszczcemu si na pofadowanej czerni wody. Katy zwierzya mi si, e chciaaby zosta kryminologiem zajmujcym si profilowaniem osobowoci przestpcw i podzielia si ze mn swoimi ubawami co do jej szansy osignicia celu. Zachwycaa si urod Murtry i opisaa figle, jakie patay obserwowane przez ni mapy. W pewnym momencie zapragnam opowiedzie jej o moim odkryciu, ale powstrzymaam si. Nie chciaam, by cudowne wspomnienia z wyspy zostay zabrudzone tym, co si tam stao. Poszam spa o jedenastej, ale leaam dugo, wsuchujc si w skrzypienie cum. W kocu jako zasnam, wplatajc koczcy si dzie w tkanin ostatnich kilku tygodni. Pynam odzi z Mathiasem i Malachym, desperacko prbujc zatrzyma ich na pokadzie. Oczyszczaam zwoki z krabw, chocia poruszajca si masa nieustannie pojawiaa si tam, skd j wanie usunam. Czaszka trupa zmienia si w twarz Ryana, potem w zwglone rysy Patrice Simonnet. Sam i Harry krzyczeli na mnie, ich sowa byy niezrozumiae, a twarze surowe i ze. Kiedy obudzi mnie telefon, byam zdezorientowana, niepewna, gdzie jestem i dlaczego. Potykajc si ruszyam do kuchni. - Dzie dobry. - Gos Sama by poirytowany i peen napicia. - Ktra godzina? - Prawie sidma. - Gdzie jeste? - W biurze szeryfa. Twj plan nie wypali. - Plan? - Nie bardzo wiedziaam, o czym on mwi.

- Twj facet jest w Boni. Wyjrzaam przez aluzje. W doku wewntrznym, na pokadzie swojego jachtu siedzia starszy czowiek o czarnych wosach, w ktrych poyskiway siwe pasma. Kiedy podcignam aluzje, odchyli akurat gow i oprnia puszk Old Milwaukee. - W Boni? - Jaffer. Antropolog z Uniwersytetu Poudniowej Karoliny. Pojecha do Boni odkrywa masowe groby dla ONZ. Nikt nie wie, kiedy wrci. - Kto go zastpuje? - To nieistotne. Baxter chce, by ty zaja si zwokami na wyspie. - A kto to jest Baxter? - Baxter Colker jest koronerem hrabstwa Beaufort. Chce, eby to zrobia. - Dlaczego? - Bo ja tak chc. Prosto z mostu, bez ceregieli. - Kiedy? - Jak najszybciej. Harley ma detektywa i zastpc w zespole. Umwilimy si na dziewit. Ma te na zawoanie grup transportow. Kiedy bdziemy gotowi do opuszczenia wyspy, zadzwoni, a oni spotkaj si z nami: w doku Lady's Island i zabior zwoki do Szpitala Memoria w Beaufort. Ale ty masz kopa. Powiedz nam tylko, jakiego sprztu bdziesz potrzebowa, i zorganizujemy go dla ciebie. - Czy ten Colker jest patologiem sdowym? - Baxter jest urzdnikiem z wyboru i nie ma przygotowania medycznego. Prowadzi dom pogrzebowy. Ale jest cholernie dokadny i chce, by to byo dobrze zrobione. Zamyliam si na moment. - Czy szeryf Baker domyla si, kto mg by tam zakopany? - Duo tu tego caego gwna zwizanego z narkotykami. Chce porozmawia z kilkoma facetami z odprawy celnej i z ludmi z miejscowego urzdu do walki z handlem narkotykami. I ze stranikami przyrody. Harley mwi mi, e w zeszym miesicu prowadzili obserwacje bagien na rzece Coosaw. On uwaa, e to robota jakiej mafii narkotykowej i ja si zgadzam. Oni nie ceni sobie zbytnio cudzego ycia. Pomoesz nam, prawda? Zgodziam si, cho niechtnie. Powiedziaam mu, jaki sprzt bdzie mi potrzebny, a on obieca, e si tym zajmie. Miaam by gotowa o dziesitej. Staam kilka minut, nie bardzo wiedzc, co mam zrobi z Katy. Mogam jej

wytumaczy ca sytuacj i pozwoli jej decydowa. W kocu dlaczego nie miaaby pyn z nami na wysp. Albo mogam jej powiedzie, e co wypado i Sam poprosi mnie o pomoc. Katy mogaby zosta tutaj jeden dzie, a potem jecha na Hilton Head nieco wczeniej, ni zaplanowaa. Wiedziaam, e ten drugi pomys by lepszy, ale i tak zdecydowaam, e jej o wszystkim powiem. Zjadam misk patkw z rodzynkami i posprztaam po sobie. Nie mogam usiedzie na miejscu, wic zaoyam szorty i koszulk i wyszam na zewntrz, by sprawdzi liny i zbiornik na wod. Poprzestawiaam te krzesa na mostku. Wrciwszy do rodka pocieliam ko i starannie zawiesiam rczniki w azience. Poprzekadaam poduszki na kanapie w salonie i pozbieraam mieci z dywanu. Nakrciam zegar i sprawdziam czas. Dopiero kwadrans po sidmej. Katy si tak wczenie nie obudzi. Zaoyam buty do biegania i cicho wyszam. Pojechaam wzdu Route 21 na wschd przez wit Helen do Harbor Island, potem Hunting Island i dotaram do parku. Asfalt wi si przez mokrado, ciemne i nieruchome jak podziemne jezioro. Karowate palmy i zimozielone dby wyrastay z mrocznego dna. Tu i wdzie przez baldachim koron drzew przemykay si promienie soca, nadajc wodzie kolor miodu. Zaparkowaam w pobliu latarni i promenad nadmorsk przeszam na pla. Wanie skoczy si przypyw i mokry piasek lni jak lustro. Midzy kauami przemkn brodziec, jego cienkie, dugie nki czyy si z odbiciem w lustrze wody. Ranek by chodny, na moich nogach i rkach pojawia si gsia skrka, kiedy si rozgrzewaam. Pobiegam na wschd, wzdu brzegu Atlantyku, stopy lekko zapaday si w mokry piasek. Byo bardzo spokojnie. Minam stado pelikanw brodzcych w spokojnej wodzie. Turzyca staa nieruchomo na wydmach. Biegnc obserwowaam to, co wyrzuci ocean. Kawaki drzewa, popkane, wygadzone i pokryte maymi skorupiakami. Spltane wodorosty. Byszczca, brzowa skorupa skrzypocza. Kieb, ktrego oczy i wntrznoci wyjady kraby i mewy. Biegam a do blu ng. Potem jeszcze dalej. Kiedy wrciam na promenad, moje drce z wysiku nogi ledwie niosy mnie po schodach. Ale psychicznie czuam si wietnie. Moe to z powodu tej martwej ryby albo tego skrzypocza. A moe po prostu podnis si poziom endorfiny. Nie baam si ju nadchodzcego dnia. mier mona spotka kadej minuty kadego dnia wszdzie na wiecie. To cz cyklu ycia i to dotyczyo te wyspy Murtry. Wykopi ciao i oddam do dyspozycji wadzom. Taka bya moja praca.

Kiedy wrciam na jacht, Katy wci spaa. Zrobiam kaw, wziam prysznic majc nadziej, e praca pompy jej nie obudzi. Ju ubrana opiekam dwie angielskie bueczki, posmarowaam je masem i demem z jeyn i zaniosam do salonu. Wszyscy dookoa mwi, e wiczenia zmniejszaj apetyt. Nie mj. Po wysiku zawsze chce mi si je. Wczyam telewizor, przejrzaam kanay i wybraam taki, na ktrym szeciu ewangelistw dawao niedzielne rady. Suchaam wielebnego Eugene'a Highwatera opisujcego niewyczerpan szczodro dla prawych, kiedy wtoczya si Katy i natychmiast rzucia si na kanap. Jej twarz bya spuchnita i pomarszczona od snu, a wosy przypominay kb wodorostw, jaki widziaam na brzegu. Miaa na sobie koszulk z emblematem druyny Hornets, ktra sigaa jej do kolan. - Dzie dobry. licznie dzi wygldasz. adnej odpowiedzi. - Kawy? Skina gow nie otwierajc oczu. Poszam do kuchni, nalaam kawy do kubka i jej przyniosam. Usiada w pozycji plecej, niepewnie uniosa powieki i signa po kubek. - Czytaam do pna. Wzia yk i trzymajc kaw w wycignitej rce uniosa si i usiada po turecku, w stylu indiaskim. Dopiero co otwarte oczy dostrzegy wielebnego Highwatera. - Dlaczego suchasz tego przygupa? - Staram si dowiedzie, jak dosta si do tej niewyczerpanej szczodroci. - Wypisz mu czek, a on przyle ci instrukcje. Wyrozumiao najwyraniej nie naleaa do cech typowych dla mojej crki o poranku. - Co to za palant dzwoni o wicie? Ani delikatno. - Sam. - O. Czego chcia? - Katy, co si wczoraj zdarzyo i ja ci o tym nie powiedziaam. Zupenie ju rozbudzona utkwia we mnie swj wzrok. Zawahaam si, a potem zaczam zdawa jej relacj z poprzednieg dnia. Omijajc szczegy, opisaam ciao i sposb, w jaki J-7 nas do niego doprowadzi, a potem powiedziaam o mojej rozmowie telefonicznej z Samem. - A wic wracasz tam dzisiaj? - Uniosa kubek do ust.

- Tak. Z koronerem i ludmi szeryfa. Sam przyjedzie po mnie o dziesitej. Przykro mi, e psuje to nam plany. Oczywicie moesz jecha z nami, ale pewnie nie bdziesz chciaa. Przez dug chwil nic nie mwia. Wielebny grzmia o Jeee-zusie. - Czy oni wiedz, kto to jest? - Szeryf myli, e chodzi o narkotyki. Handlarze korzystaj z rzek i zatoczek przywoc towar. Moe nie wysza jaka transakcja i kto za to zapacii gow. - Co tam bdziesz robi? - Usuniemy ciao, zbierzemy prbki i zrobimy mnstwo zdj. - Nie, nie. Nie o to mi chodzi. Powiedz mi dokadnie, co bdziesz robi. Moe przyda mi si to do pracy. - Krok po kroku? Przytakna i opara si o poduszki. - Wyglda to na rutynowy przypadek. Usuniemy rolinno, potem ustawimy siatk jako punkt odniesienia dla rysunkw i pomiarw. - Przypomniaa mi si piwnica w St-Jovite. - Kiedy skoczymy z powierzchni, otworz grb. Niektrzy wykopuj partiami, szukajc warstw i takie tam rzeczy. Nie uwaam, by to w takiej sytuacji byo konieczne. Kiedy kto wykopuje d, wkada do niego ciao i zasypuje, stratygrafia jest tu niepotrzebna. Jedn stron wykopu zostawi, by idc w d widzie profil. W ten sposb bdzie wida, czy s jakie lady narzdzi. - lady narzdzi? - Szufli, moe opaty albo kilofa, ktre mogyby zostawi odcisk w ziemi. Nigdy nic takiego nie widziaam, ale niektrzy moi koledzy zaklinaj si, e spotkali si z czym takim. Twierdz, e mona zrobi odcisk, potem form i porwna z podejrzanymi narzdziami. To, co widziaam, to byy odciski stp na dnie grobw, zwaszcza tam, gdzie byo duo gliny i muu. Na pewno sprawdzimy ich obecno i w tym przypadku. - Odcinite przez tego, kto kopa? - Tak. Kiedy wykop siga pewnej gbokoci, kopicy moe wskoczy i pracowa w rodku. Wtedy zostawia lady butw. Wezm te prbki ziemi. Czasami porwnuje si ziemi z grobu z ziemi na ubraniu podejrzanego. - Albo na pododze jego domu. - Dokadnie. I pozbieram troch robakw. - Robakw? - W tym przypadku byo ich mnstwo. Grb jest pytki, spy i szopy czciowo

odsoniy ciao. To jest raj dla much. Przydadz si przy ustalaniu PMP. - PMP? - Pomiertnej przerwy. Jak dugo osoba nie yje. - W jaki sposb? - Entomologowie zbadali padlinoercze owady, gwnie muchy i chrzszcze. Odkryli, e rne gatunki wchodz w ciao wedug kolejnoci, a potem kady przechodzi przez swj cykl yciowy w sposb moliwy do przewidzenia. Niektre gatunki much pojawiaj si ju po kilku minutach. Inne pniej. Dorose osobniki skadaj jaja, z ktrych wykluwaj si larwy. Std larwy muchy w zwokach. Katy si skrzywia. - Po jakim czasie larwy opuszczaj ciao i zamykaj si w twardej skorupie zwanej poczwark. Wychodz z niej jako dorose osobniki i odlatuj, by cykl mg si zacz od nowa. - Dlaczego wszystkie robaki nie pojawiaj si rwnoczenie? - Rne gatunki maj rne strategie. Niektre konsumuj ciao. Inne wol zjada jaja i larwy swoich poprzednikw. - Obrzydlistwo. - Kady ma swoje miejsce. - Co zrobisz z robakami? - Zbior prbki larw i poczwarek i sprbuj zapa kilka dorosych owadw. W zalenoci od stanu rozkadu, moe uyj sondy do termicznych odczytw ciaa. Dua ilo larw moe znacznie podnie wewntrzn temper ratur ciaa. To te si przyda do ustalenia PMP. - Co potem? - Wo dorose osobniki i poow larw do roztworu alkoholowego. Reszt larw wo do pojemnikw z wermikulitem. Entomolodzy przechowaj je do wyklucia i wtedy okrel gatunek. Zastanawiaam si, gdzie Sam dostanie sieci, pojemniki do lodw, wermikulit i sond ciepln w niedziel rano. Nie mwic o siatce, kielni i innych narzdziach do wykopalisk, o ktre prosiam. Ale to by ju jego problem. - A co z ciaem? - To bdzie zaleao od stanu, w jakim si znajduje. Jeeli bdzie w miar dobry, to tylko je wyjm z ziemi i wo do torby. Szkielet zabraby wicej czasu, bo musiaabym

sprawdzi, czy s wszystkie koci. Zastanowia si nad tym. - Jak dugo to potrwa w najlepszym przypadku? - Cay dzie. - A w najgorszym? - Duej. Marszczc brwi przejechaa palcami po wosach, ktre miaa zwizane w luny wze. - Jed na Murtry. Ja chyba tu zostan, a potem pojad na Hilton Head. - Twoi przyjaciele nie bd mie nic przeciwko zabraniu ci wczeniej? - Nie. Maj po drodze. - No to po problemie. - Naprawd tak mylaam.

Wszystko potoczyo si tak, jak to opisaam Katy, z maym wyjtkiem. Bya stratygrafia. Pod ciaem z krabami na twarzy ze zdumieniem znalazam drugie rozkadajce si zwoki. Leay na dnie ponadmetrowego wykopu, twarz w d, z rkami na podbrzuszu, pod ktem dwudziestu stopni wzgldem ciaa nad nimi. Gboko moe by poyteczna. Chocia z pierwszego ciaa zostay koci i tkanka czna, na tym poniej bya jeszcze wikszo ciaa i wntrznoci. Pracowaam do zmroku, skrupulatnie przesiewajc kad grudk ziemi, pobierajc prbki ziemi, rolin i owadw i przenoszc zwoki do toreb. Detektyw z biura szeryfa rejestrowa wszystko na tamie video i robi zdjcia. Sam, Baxter Colker i Harley Baker przygldali si z pewnej odlegoci, co jaki czas komentujc albo podchodzc, by si przyjrze. Zastpca szeryfa przeszukiwa otaczajce lasy z psem z Departamentu Szeryfa, specjalnie wyszkolonym do wykrywania woni rozkadu. Kim szukaa dowodw. Wszystko na prno. Oprcz dwch cia nic nie znalelimy. Ofiary zostay rozebrane i wrzucone do dou, pozbawione wszystkiego, co czyo je z yciem. I cho przestudiowaam wszystkie szczegy, ani ukad cia, ani nic w ksztacie grobu czy wntrzu nie pomogo mi ustali, czy ciaa zostay pochowane jednoczenie, czy moe najpierw to dolne, a jaki czas pniej grne. Bya ju prawie sma, kiedy Baxter Colker zatrzasn drzwi furgonetki i podnis klamk. Koroner, Sam i ja zebralimy si na drodze asfaltowej, tu przy doku, gdzie zacumowane byy nasze odzie.

Colker wyglda sztywno w muszce i starannie wyprasowanym garniturze, z paskiem spodni wysoko nad pasem. Sam uprzedzi mnie o skrupulatnoci koronera Beaufort, ale nie byam przygotowana na taki strj przy ekshumacji. Ciekawe, co ten facet zakada na proszone obiady. - To by byo na tyle - powiedzia, wycierajc rce w lnian chusteczk. Setki drobnych yek rozsiay si na jego policzkach, nadajc twarzy niebieskawy odcie. Zwrci si w moj stron. - No c, chyba zobaczymy si jutro w szpitalu. To zabrzmiao bardziej jak stwierdzenie ni pytanie. - Zaraz... Wydawao mi si, e przejmie to teraz patolog sdowy w Charleston. - C, mog wysa to do kolegium medycznego, prosz pani, ale wiem, co ten pan mi powie. - Cay dzie mwi do mnie prosz pani. - Axel Hardaway? - Tak, prosz pani. Doktor Hardaway powie mi, e potrzebny im jest antropolog, bo on nie wie nic o kociach. Tak wanie mi powie. A doktor Jaffer jest podobno nieosigalny. I co wtedy z tymi biedakami? - Kocist rk wskaza furgonetk. - Bez wzgldu na to, kto zrobi analiz szkieletu - powiedziaam - i tak trzeba bdzie zrobi pen autopsj drugiego ciaa. Co si poruszyo w wodzie i odbicie ksiyca rozpado si na tysice maych kawaeczkw. Zerwa si lekki wiatr i w powietrzu zapachnia deszcz. Colker zapuka w okno furgonetki, ukazaa si w nim kiwajca rka i samochd ruszy. Colker przez chwil mu si przyglda. - Dzi jest niedziela, wic te dwie dusze noc spdz w Beaufort Memoria. W midzyczasie skontaktuj si z doktorem Hardawayem i zapytam, co kae robi. Czy mog wiedzie, gdzie si pani zatrzymaa? Kiedy mu odpowiadaam, podszed do nas szeryf. - Chciabym pani podzikowa, doktor Brennan. Wykonaa pani kawa dobrej roboty. Baker by dobre trzydzieci centymetrw wyszy od koronera, a Sam i Colker razem wzici nie stanowili nawet poowy jego masy ciaa. Pod koszul munduru jego klatka piersiowa i ramiona wyglday jak wykute z elaza. Rysy twarzy mia kanciaste, a cer koloru mocnej kawy. Harley Baker wyglda jak zawodnik wagi cikiej, a przemawia jak absolwent Harvardu. - Dzikuj, szeryfie. Paski zastpca i detektyw bardzo mi pomogli. Kiedy podalimy sobie donie, moja wygldaa blado i mizernie w jego, Ta do

mogaby kruszy granit. - Jeszcze raz dzikuj. Zobaczymy si jutro z detektywem Ryanem. I zaopiekuj si pani robakami. Ju wczeniej przedyskutowaam spraw owadw z Bakerem i podaam mu nazwisko entomologa. Wyjaniam, jak je przewie i jak przechowywa prbki ziemi i rolin. Wszystko miao by przewiezione do hrabstwa pod opiek detektywa od szeryfa. Baker poda rk Colkerowi i klepn Sama po ramieniu. - Rozchmurz si troch - powiedzia i odszed. Minut potem jego motorwka mina nas pync w stron Beaufort. Sam i ja wrcilimy na Melanie Tess, zatrzymujc si, by kupi na wynos co do jedzenia. Mao rozmawialimy. Na ubraniu i wosach czuam wo mierci i chciaam wzi prysznic, zje co i zapa w omiogodzinny sen. Sam zapewne myla o tym samym. Kwadrans przed dziesit moje wieo umyte wosy owinite byy rcznikiem, a ja pachniaam mgiek do ciaa White Diamonds. Wanie otwieraam pudeko z kupionym jedzeniem, kiedy zadzwoni Ryan. - Gdzie jeste? - zapytaam, polewajc frytki keczupem. - W uroczym miejscu zwanym Lord Carteret. - Po gosie tego nie sycha. - Bo nie ma tu pola golfowego. - Mamy si spotka z szeryfem jutro o dziewitej. - Wcignam zapach smaonych frytek. - Punkt dziewita bd, Brennan. Co jesz dobrego? - Kanapk z salami, serem i saat. - O dziesitej wieczorem? - To by dugi dzie. - Ja te nie spacerowaem po parku. - Usyszaam, jak zapala zapak i gboko si zaciga. - Trzy loty, potem jazda z Savannah do Tary, a potem nie mogem zapa tej marnej imitacji szeryfa. Lata gdzie cay dzie i nikt nie chcia mi powiedzie, gdzie by i co robil. A dziwne. Pewnie rozpracowuje jak supertajn spraw dla CIA. - Szeryf Baker to konkretny facet - Woyam do ust pen yk saatki z kapusty. - Znasz go? - Spdziam z nim cay dzie. Chleb z mki kukurydzianej smaony w tuszczu.

- Ten dwik wskazuje na co innego. - Smaony chleb kukurydziany. - Co to takiego? - Jak si na co przydasz, to ci jutro przynios. - wietnie. Ale co to jest? - Smaone pieczywo. - A co ty robia cay dzie z Bakerem? Krtko opowiedziaam mu o caej sprawie. - I Baker podejrzewa narkomanw? - Tak. Ale ja osobicie wtpi. - Dlaczego? - Ryan, jestem wykoczona, a Baker bdzie na nas rano czeka. Jutro ci powiem. Znajdziesz przysta Lady's Island? - Licz, e mi pomoesz. Powiedziaam, jak ma jecha, i odoyam suchawk. Potem skoczyam kolacj i poszam spa, nie przejmujc si piam. Spaam nago jak zabita i przez cae osiem godzin nic mi si nie przynio.

18
O smej rano w poniedziaek na mocie Woods Memoria by duy ruch. Niebo byo pochmurne, rzeka lekko wzburzona i szarozielona. Radiowa prognoza pogody przewidywaa lekki deszcz i dwadziecia dwa stopnie ciepa w cigu dnia. Ryan, ubrany w weniane spodnie i tweedow marynark, wyglda jak arktyczne stworzenie przeniesione do tropikw. Ju si poci. Kiedy wjedalimy do miasta, wyjaniam mu jurysdykcj hrabstwa. Powiedziaam mu, e Departament Policji w Beaufort dziaa tylko w granicach miasta i e s tu trzy inne miasta. Port Royal, Bluffton i Hilton Head, z wasnymi siami policyjnymi. - Reszta Hrabstwa Beaufort podlega szeryfowi Bakerowi - zakoczyam. - Pracownicy jego departamentu, na przykad detektywi, rwnie dziaaj na wyspie Hilton Head. - Zupenie jak w Quebecu - zauway Ryan. - Zgadza si. Musisz tylko wiedzie, na czyim terytorium jeste. - Simonnet dzwonia na wit Helen. A wic na teren Bakera. - Tak. - Twierdzisz, e jest konkretny. - Wyrobisz sobie swoj wasn opini. - Opowiedz mi o tych wykopanych zwokach. Opowiedziaam. - Jezu, Brennan, jak ty si pakujesz w takie rzeczy? - To jest moja praca, Ryan. - Rozdrani mnie tym pytaniem. Ostatnio dranio mnie wszystko, co go dotyczyo. - Ale to miay by twoje wakacje. Tak. Na Murtry. Z crk. - Bo ja yj w wiecie fantazji - warknam. - Wymylam sobie trupy i bach, s. To cel mojego ycia, Zacisnam zby i zapatrzyam si w drobne krople na szybie. Jeeli chcia rozmowy, mg mwi do siebie. - Troch trzeba bdzie mnie tu poprowadzi - zauway, kiedy mijalimy campus uniwersytetu Beaufort. - Carteret za zakrtem przejdzie w Boundary. Pojed tam. Skrcilimy na zachd obok blokw mieszkalnych na Pigeon Point i w kocu wjechalimy midzy mury z czerwonej

cegy otaczajce cmentarz National po obu stronach drogi. Przy Ribaut kazaam Ryanowi skrci w lewo. Wczy migacz i pojecha na poudnie. Po lewej stronie minlimy Ma-ryland Fried Chicken, posterunek stray poarnej i koci baptystw. A po prawej stronie cigno si centrum samorzdowe hrabstwa. Ozdobione sztukateri w kolorze wanilii budynki mieciy w sobie biura administracji, sd, biura notariuszy, rne agencje zajmujce si egzekwowaniem prawa i wizienie. Imitacje kolumn i sklepionych przej miay wprowadza atmosfer starego Poudnia, ale w rzeczywistoci kompleks wyglda jak wielkie centrum medyczne w stylu Art Deco. Przy Ribaut i Duke wskazaam piaszczysty kawaek ocieniony dbami z hiszpaskim mchem. Ryan wjecha i zaparkowa midzy wozem policji Beaufort a przyczep Haz Mat. Wanie przyjecha szeryf Baker i siga po co z baganika swojego wozu. Rozpoznajc mnie pomacha rk, zamkn baganik i poczeka na nas. Przedstawiam sobie obu panw i ucisnli sobie rce. Deszcz zmieni si w rzadk mg. - Przykro mi, e musz zajmowa panu czas moj spraw - powiedzia Ryan. - Na pewno ma pan wiele kopotu z przyjezdnymi. - To dla mnie aden problem - odpar Baker. - Mam nadziej, e bdziemy mogli panu pomc. - adne miejsce - zauway Ryan, kiwajc gow w kierunku biura szeryfa. Kiedy przechodzilimy Duke, szeryf krtko opisa nam kompleks. - Na pocztku lat dziewidziesitych wadze hrabstwa zdecydoway, e chciayby mie wszystkie swoje agencje pod jednym dachem, wic wybudoway to miejsce za jakie trzydzieci milionw dolarw. Mamy swoje zakresy, ma je te miasto Beaufort, ale posiadamy i wsplne usugi, jak komunikacja, transport, archiwa. Minlimy dwch zastpcw idcych w kierunku parkingu. Gestem rk pozdrowili szeryfa, a on im odpowiedzia i otworzy nam szklane drzwi. Biura Szeryfa Hrabstwa Beaufort zajmuj pomieszczenia po prawej stronie, za szklan gablot pen mundurw i tabliczek. Policja miejska zajmowaa pomieszczenia po drugiej stronie, prowadzce do nich drzwi zaopatrzone byy w napis TYLKO DLA PERSONELU. Obok w gablocie wisiay zdjcia poszukiwanych przez FBI, zaginionych i plakat z Centrum Zaginionych i Wykorzystywanych Dzieci. Winda z prowadzcego prosto korytarza zabraa nas do dalszych czci budynku.

Wchodzc do korytarza biura szeryfa zobaczylimy kobiet, ktra zawieszaa parasol na stojcym tam drzewku. Chocia bya dobrze po pidziesitce, wygldaa, jakby ucieka z wideoklipu Madonny. Wosy dugie i kruczoczarne, a do tego aurowy podkoszulek na sukience mini z fioletowym bolerkiem. Buty na koturnach dodaway z siedem centymetrw. Odezwaa si do szeryfa: - Wanie dzwoni pan Colker. A wczoraj z sze razy dzwoni jaki detektyw i koniecznie chcia z panem rozmawia. Wszystko jest na paskim biurku. - Dzikuj, Ivy Lee. To jest detektyw Ryan. - Baker wskaza nas dwoje. - I doktor Brennan. Nasz departament pomoe im rozwiza spraw. Ivy Lee nawet na nas nie spojrzaa. - Moe kawy, szeryfie? - Tak. Dzikuj. - Zatem trzy? - Tak. - Ze mietank? Ryan i ja kiwnlimy gowami. Weszlimy do biura szeryfa i usiedlimy. Baker rzuci swj kapelusz na rzd szafek z aktami stojcych za biurkiem, - Ivy Lee ma bogaty yciorys - powiedzia z umiechem. - Najpierw bya w piechocie morskiej, a gdy wrcia do domu, trafia do nas. - Zamyli si na chwil. - To ju chyba dziewitnacie lat. Jest niezastpiona w prowadzeniu tego biura. Ostatnio troch... - Szuka odpowiedniego sowa. - ...eksperymentuje w modzie. Opar si wygodnie i splt donie na karku. Jego skrzany fotel wyda dwik przypominajcy grajce dudy. - A wic, panie Ryan, sucham, w czym mgbym pomc. Ryan opisa spraw mierci w St-Jovite i wyjani telefony na wit Helen. Wanie przytoczy w skrcie rozmowy z lekarzami w klinice Beaufort-Jasper i z rodzicami Heidi Schneider, kiedy zapukaa Ivy Lee. Postawia kubek przed Bakerem, dwa na stoliku midzy mn a Ryanem i wysza bez sowa. Wziam yk. I jeszcze jeden, - Czy ona sama to parzy? - zapytaam. Jeeli nie najlepsza, to bya to jedna z najlepszych kaw, jakie kiedykolwiek piam. Baker przytakn.

Popiam jeszcze troch i sprbowaam zidentyfikowa smaki. W ssiednim biurze zadzwoni telefon i usyszaam gos Ivy Lee. - Co w niej jest? - Jeeli chodzi o kaw Ivy Lee, to o tym si nie mwi. Co miesic dostaje fundusze i ona kupuje skadniki. Podobno nikt poza jej siostrami i mam nie zna przepisu. - Nie mona ich przekupi? miejc si Baker pooy przedramiona na biurku i opar na nich cay swj ciar. Szerokoci ramion dorwnywa betoniarce. - Nie chciabym urazi Ivy Lee - rzek. - A na pewno nie jej mam. - Bardzo susznie - zgodzi si Ryan - Nie trzeba si naraa mamom. - Otworzy tekturow teczk, przejrza zawarto i wyj kartk papieru. - Numer, na ktry dzwoniono z St-Jovite, wskazuje na Adier Lyons Road czterysta trzydzieci pi. - Zgadza si, to na witej Helenie - powiedzia Baker. Sign do metalowych szafek, otworzy szuflad i wycign teczk. - Sprawdzilimy ten adres, czysty. W cigu ostatnich piciu lat ani razu nie dzwoniono na policj. - To jest dom prywatny? - zapyta Ryan. - Prawdopodobnie. W tej czci wyspy s przewanie przyczepy campingowe i mae domy. Tyle lat tu mieszkam, a szukajc Adler Lyons musiaem skorzysta z mapy. Niektre drogi gruntowe na wyspach to po prostu drogi dojazdowe. Kiedy je widz, to je poznaj, ale nie zawsze wiem, jak si nazywaj. Jeeli w ogle maj nazwy. - Kto jest wacicielem tego domu? - Tego nie wiem, ale sprawdz to. W midzyczasie moglibymy pojecha tam z wizyt. - Moemy - zgodzi si Ryan, wkadajc papier i zamykajc teczk. - I moemy te wej do kliniki, jeeli bdzie pan chcia. - Nie chciabym zajmowa paskiego czasu. Wiem, e jest pan zajty. - Ryan wsta. Prosz nam tylko powiedzie, gdzie mamy jecha. Damy sobie rad. - Nie, nie. Jestem dunikiem doktor Brennan za wczoraj. I na pewno Baxter Colker bdzie jej jeszcze potrzebowa. Czy mogliby pastwo chwil zaczeka? Musz co sprawdzi. Znikn w ssiednim biurze i wrci po chwili z paskiem papieru z wiadomoci. - Tak, jak si spodziewaem, zadzwoni Colker. Wysa ciaa do Charleston, ale chce

porozmawia z doktor Brennan. - Umiechn si do mnie. Jego koci policzkowe i uki brwiowe byy tak wydatne, a skra tak ciemna i lnica, e jego twarz w tym wietle wygldaa niczym wykonana z ceramiki. Spojrzaam na Ryana. Wzruszy ramionami i usiad. Baker wykrci numer, poprosi Colkera do telefonu i poda mi suchawk. Miaam ze przeczucia. Colker powiedzia dokadnie to, czego si spodziewaam. Axel Hardaway wykona autopsje, ale nie chce zrobi adnych analiz szkieletu. Z Danem Jafferem nie mona si skontaktowa. Hardaway zajmie si szcztkami w szkole medycznej postpujc zgodnie z moimi wskazwkami, potem Colker przewiezie koci do mojego laboratorium w Charlotte, jeeli zgodz si przeprowadzi badania. Niechtnie si zgodziam i obiecaam, e porozmawiam bezporednio z Hardawayem. Colker poda mi numer i odoy suchawk. - Allons-y - powiedziaam gono, - Allons-y- powtrzy szeryf, sigajc po swj kapelusz i wkadajc go na gow.

Li Beaufort wyjechalimy autostrad numer 21 na Lady's Island, przejechalimy Cowan's Creek na wit Helen i jeszcze kilka kilometrw dalej. Na drodze Eddings Point skrcilimy w lewo i dugo jechalimy mijajc zniszczone domy z drewna i przyczepy na palach. Pachty plastiku pokryway i okna i werandy zapadnite pod ciarem zniszczonych przez mole foteli i starych sprztw. Wszdzie widziaam kawaki karoserii i innych czci samochodowych, prowizoryczne szopy i zardzewiae szamba. Tu i tam rcznie wypisane ogoszenia oferoway kapust, fasol, nawet kozy. W pewnym miejscu asfalt skrca ostro w lewo i przechodzi w piaszczyste drogi prowadzce prosto i w prawo. Baker skrci i wjechalimy w dugi, ciemny tunel. Wzdu drogi rosy dby z omsza kor i konarami tworzcymi nad gow sklepienie zielonej katedry. Po obu stronach wzdu drogi biegy wskie rowy z pokryt wodorostami wod. Cicho skrzypic koami mijalimy domy na kkach i bez kek, niektre z plastikowymi albo drewnianymi karuzelami dla dzieci, inne z kurami na podwrku. Gdyby nie poobijane samochody i mae ciarwki, pomylaabym, e cofnlimy si w czasie do lat trzydziestych. I czterdziestych. I pidziesitych. Pl kilometra dalej jedn z poprzecznych drg okazaa si Adier Lyons. Baker skrci, dojecha prawie do koca ulicy i zatrzyma samochd. Po drugiej stronie wida byo pokryte mchem kamienie ocienione dbami i magnoliami. Tu i tam w mrocznych cieniach bielay

drewniane krzye. Po naszej prawej stronie stay dwa budynki; wikszy, dwupitrowy dom gospodarski z ciemnozielon elewacj i mniejszy bungalow, kiedy biay, teraz szary, z odacym tynkiem. Za nimi staa przyczepa i may plac zabaw. Posiado od ulicy oddziela niski murek. Zbudowano go z pustakw uoonych w taki sposb, e ich rodki tworzyy rzdy i warstwy maych tuneli. Przez kady z nich przechodziy pdy winoroli, pnczy i fioletowej wisterii. Na pocztku podjazdu pomaraczowe litery na zardzewiaym znaku gosiy: WASNO PRYWATNA. Droga biega jeszcze ze trzydzieci metrw obok murka, potem koczya si w gstwinie bagiennej trawy. Za ni rozcigaa si tafla wody o kolorze stopu cyny z oowiem. - To bdzie numer czterysta trzydzieci pi - stwierdzi szeryf Baker, parkujc samochd i wskazujc wikszy z domw. - Tu kiedy by obz rybacki. - Kiwn gow w kierunku wody. - Tam to jest Eddings Point Creek. czy si z poblisk cienin. Zupenie zapomniaem o tej posiadoci. Od lat stoi pusta. Na pewno byo tu kiedy adniej. Tynk z budynku gospodarskiego schodzi patami i pokryty by pleni. Grna listwa, z uszczc si farb, miejscami ukazywaa bladoniebiesk warstw izolacyjn. Wzdu caej dugoci parteru bya weranda, a grne krawdzie mansardowych okien na drugim pitrze biegy na ukos, rwnolegle do kta nachylenia dachu. Wyszlimy z samochodu, minlimy murek i wkroczylimy na podjazd. Mga wisiaa w powietrzu jak dym. Czuam wo bota i rozkadajcych si lici, a gdzie z oddali dochodzi te sabo wyczuwalny zapach ogniska. Szeryf wszed na werand, a Ryan i ja zaczekalimy na trawniku. Wewntrzne drzwi byy otwarte, ale byo zbyt ciemno, by dostrzec cokolwiek przez siatkow oson. Baker stan nieco z boku drzwi i zapuka we framug. Gdzie nad gowami piew ptaka zmiesza si z szumem lici palm. Wydawao mi si, e z domu dobieg pacz dziecka. Baker znowu zapuka. Chwil pniej usyszelimy kroki i w drzwiach ukaza si mody mczyzna. Mia piegi i krcone, rude wosy, a na sobie drelichowy kombinezon zaoony na koszul w krat. Wyglda jak posta z filmu familijnego. - Tak? - Sta za siatkow oson, nie patrzy na adne z nas. - Jak si pan miewa? - zapyta Baker, pozdrawiajc go typowym dla Poudnia substytutem zwykego dzie dobry. - Dobrze.

- wietnie. Jestem Harley Baker. - Po jego mundurze od razu mona byo si zorientowa, e nie przyszed z wizyt towarzysk. - Moemy wej? - Dlaczego? - Chcielibymy zada panu kilka pyta. - Pyta? - Mieszka pan tutaj? Przytakn. - Moemy wej? - powtrzy szeryf. - Nie powinnicie mie nakazu czy czego takiego? - Nie. Usyszaam drugi gos ze rodka, mczyzna odwrci si i mwi co przez rami. Za chwil pokazaa si kobieta w rednim wieku o szerokiej twarzy i wosach z trwa ondulacj. Na rku trzymaa niemowl, ktre na przemian klepaa i gaskaa po plecach. - To gliniarz - wyjani jej mczyzna, odsuwajc si od siatki. - Tak? Znowu wysuchalimy z Ryanem dialogu jak z filmu klasy B. A potem kobieta rzeka: - Nie ma tu teraz nikogo. Przyjdcie kiedy indziej, - Pani jest tutaj - odpar Baker. - Jestemy zajci dziemi. - My nie odjedziemy, prosz pani - powiedzia szeryf hrabstwa Beaufort. Kobieta zrobia min, poprawia sobie dziecko na ramieniu i otworzya siatk. Jej sanday na plastikowej podeszwie pukay o podog, kiedy weszlimy za ni przez werand do maego foyer. W domu byo ciemno i czu byo kwanym mlekiem. Na wprost byy schody prowadzce na pierwsze pitro, na lewo i prawo wykoczone ukami drzwi wiody do ogromnych pokoi penych krzese i sof. Kobieta zaprowadzia nas do pokoju po lewej stronie i wskazaa ratanowe kanapy. Usiedlimy, a ona szepna co do mczyzny, ktry znikn zaraz na schodach. Wtedy do nas przysza. - O co chodzi? - spytaa cicho, patrzc to na Bakera, to na Ryana. - Nazywam si Harley Baker. - Szeryf odoy kapelusz na may stolik i pochyli si w jej kierunku. - A wy kim jestecie? Kobieta pooya rk na plecach dziecka, a doni podtrzymaa jego gwk.

- Nie chc by niegrzeczna, szeryfie, ale musz wiedzie, czego chcecie. - Czy pani tu mieszka? Zawahaa si i przytakna. Zasona na oknie tu za mn zakoysaa si i na karku poczuam lekki, wilgotny wiatr. - Interesuj nas telefony wykonywane pod ten adres - kontynuowa Baker. - Telefony? - Tak, prosz pani. Zeszej jesieni. Czy bya tu pani wtedy? - Tutaj nie ma telefonu. - Nie ma telefonu? - No, tylko telefon biurowy. Nie do uytku prywatnego. - Rozumiem. Szeryf zamilk. Jakby czeka. - Nikt do nas nie dzwoni, - Do nas? - W tym domu jest nas dziewi osb, w domu obok cztery. No i w przyczepach. Ale nie rozmawiamy przez telefon. Nie wolno nam. Jeszcze jedno dziecko zapakao na grze. - Nie wolno? - Jestemy spoecznoci. yjemy tu sobie i nie sprawiamy nikomu problemw. adnych narkotykw ani nic z tych rzeczy. Trzymamy si razem swoich zasad. To nie jest wbrew prawu, prawda? - Nie, prosz pani, nie jest. Jak dua jest wasza grupa? Mylaa przez chwil. - Jest nas tutaj dwadziecia sze osb. - Gdzie s inni? - Kilka osb w pracy. Ci, ktrzy dopiero doczyli do nas. Pozostali s na porannym spotkaniu w ssiednim domu. Jerry i ja pilnujemy dzieci. - Jestecie grup religijn? - wtrci si Ryan. Kobieta spojrzaa na niego, potem z powrotem na Bakera. - Kim oni s? - Brod wskazaa Ryana i mnie. - Detektywami z wydziau zabjstw. - Szeryf wpatrywa si w ni z twarz surow, bez umiechu. - Co to za grupa, prosz pani? Palcami wygadzia dziecicy kocyk. Gdzie daleko zaszczeka pies.

- Nie chcemy adnych zatargw z prawem - powiedziaa. - Ma pan co do tego moje sowo. - Spodziewacie si jakich problemw? - zapyta znowu Ryan. Spojrzaa na niego dziwnie, a potem popatrzya na zegarek. - My chcemy pokoju i zdrowia. Mamy ju dosy narkotykw i przestpstw, wic yjemy sobie tutaj. Nikomu nie robimy krzywdy. Nie mam nic wicej do powiedzenia. Porozmawiajcie z Domem. Zaraz tu przyjdzie. - Z Domem? - Bdzie wiedzia, co wam powiedzie. - Byoby dobrze. - Ciemne oczy szeryfa znowu utkwione byy w kobiet. - Nie chciabym zmusza wszystkich do odbywania dugiej podry do miasta... Wanie wtedy usyszaam gosy i zobaczyam, jak kobieta przenosi wzrok z twarzy Bakera na widok za oknem. Wszyscy si obejrzelimy. Przez siatk dostrzegam ruch przy ssiednim domu. Na werandzie stao pi kobiet, dwie trzymay dzieci, trzecia, schylona stawiaa dziecko na ziemi. May zrobi kilka niepewnych krokw, a kobieta podya za nim przez podwrko. Jedna po drugiej dwanacie osb wyszo z domu i znikno za wgem. Chwil potem wyszed mczyzna i skierowa si ku nam. Nasza gospodyni przeprosia i posza do foyer. Nastpnie usyszelimy otwieranie drzwi siatkowych i stumione gosy. Potem kobieta wesza po schodach, a mczyzna z ssiedniego domu pojawi si w drzwiach pokoju. Mg mie czterdzieci kilka lat. Blond wosy siwiay, a twarz i rce byy mocno opalone. Mia na sobie spodnie koloru khaki, bladot koszul i buty z gumowymi podeszwami, bez skarpetek. Wyglda jak starzejcy si wilk morski. - Bardzo przepraszam - powiedzia. - Nie wiedziaem, e mamy goci. Ryan i Baker zaczli si podnosi. - Prosz nie wstawa. - Podszed do nas i wycign rk.- Jestem Dom. Wszyscy podalimy mu rce i Dom usiad na jednej z kanap. - Moe napij si pastwo soku albo lemoniady? Wszyscy odmwilimy. - A wic rozmawiali pastwo z Helen. Podobno macie pastwo pytania na temat naszej grupy? Baker kiwn gow.

- Nazwalibycie nas komun. - Zamia si. - Ale nie jestemy ni w penym tego sowa znaczeniu. Mao mamy wsplnego z kontrkultur hipisw z lat szedziesitych. Jestemy przeciwni narkotykom i zanieczyszczeniom chemicznym, powicamy si czystoci, twrczoci i wiadomoci wasnego charakteru, uczu, motyww i pragnie. yjemy i pracujemy w harmonii ze sob. Na przykad skoczylimy wanie nasze poranne spotkanie. Omawiamy plan zaj na kady dzie i razem decydujemy, co ma by zrobione i kto to zrobi. Przygotowywanie posikw, sprztanie, w wikszoci zajmowanie si domem. - Umiechn si. - W poniedziaki trwa to duej, poniewa dzisiaj jest dzie wylewania ali. - Znowu si umiechn. - Chocia rzadko si alimy. Opar si i pooy rce na kolanach. Wtedy doda: - Helen mwia mi, e pytalicie o telefony. Szeryf si przedstawi. - A pan nazywa si Dom...? - Po prostu Dom. Nie uywamy nazwisk. - My owszem - w gosie Bakera nie byo cienia humoru. Po dugiej przerwie Dom odpowiedzia: - Owens. Ale on ju nie yje. Od lat nie jestem ju Dominickiem Owensem. - Dzikujemy, panie Owens - Baker zapisa co w malekim koonotatniku. Detektyw Ryan bada spraw morderstwa w Quebecu i ma podstawy uwaa, e ofiara znaa kogo, kto tu mieszka. - W Quebecu? - Oczy Doma zrobiy si okrge, a na opalonej twarzy pojawiy si jasne zmarszczki. - W Kanadzie? - Z domu w St-Jovite dzwoniono pod ten numer - wyjani Ryan. - To jest maa miejscowo w grach na pnoc od Montrealu. Dom sucha z zagadkowym wyrazem twarzy. - Czy mwi panu co nazwisko Patrice Simmonet? Potrzsn gow. - Heidi Schneider? Znowu zaprzeczy. - Przykro mi. - Umiechn si i lekko wzruszy ramionami. - Mwiem wam. My nie uywamy nazwisk. A czonkowie czsto zmieniaj swoje imiona. W naszej grupie kady moe sobie wybra imi, jakie mu si podoba. - Jak si wasza grupa nazywa?

- Nazwy. Etykietki. Tytuy. Koci Chrystusa. witynia Ludu. Suszna Droga. Zwyky egotyzm. My postanowilimy nie nadawa sobie nazwy. - Jak dugo grupa tu mieszka, panie Owens? - zapyta Ryan. - Prosz mwi do mnie Dom. Ryan nadal czeka. - Prawie osiem lat. - By pan tutaj zeszego lata i jesieni? - Tu i tam. Troch podrowaem. Ryan wyj z kieszeni zdjcie i pooy je na stole. - Staramy si ustali miejsce pobytu tej modej kobiety. Dom si pochyli i z bliska przyjrza si zdjciu. Jego dugie, szczupe palce z kpkami zocistych woskw midzy kostkami wodziy wzdu brzegw fotografii. - To j zamordowano? - Tak. - Kim jest ten chopak? - Nazywa si Brian Gilbert. Dom przez dusz chwil przyglda si twarzom. Kiedy podnis wzrok, nie potrafiam zrozumie wyrazu jego oczu. - Nie umiem wam pomc. Naprawd. Moe mgbym popyta na sesji dowiadczalnej dzi wieczorem. Wtedy zachcamy do zgbiania siebie i rozwijania wewntrznej wiadomoci. To waciwy moment Ryan mia nadal surowy wyraz twarzy i nie pozwala, by Dom odwrci wzrok. - Nie jestem w tak duchowym nastroju, panie Owens, i nie bardzo oh chodzi mnie, co uwaa pan za waciwy moment. Fakty s takie, e dzwonie no tutaj z domu, gdzie zamordowano Heidi Schneider. Wiem, e ofiara bya latem zeszego roku w Beaufort. Zamierzam znale zwizek. - Tak, oczywicie. Jakie to okropne. To wanie taka przemoc sprawia e nasze ycie wyglda tak, jak wyglda. Zamkn oczy, jakby szuka witego przewodnictwa, potem je otworzy i popatrzy uwanie na kade z nas. - Pozwlcie mi wyjani. Hodujemy nasze wasne warzywa, trzymamy kury dla jajek, owimy ryby i zbieramy miczaki. Niektrzy z nas pracuj w miecie i oddaj swoje pensje. Mamy swj zbir przekona, ktre zmusza j nas do odrzucenia spoeczestwa, ale nie

robimy innym krzywdy. yjemy prosto i spokojnie. Wzi gboki oddech. - Jest wrd nas kilku czonkw, ktrzy s z nami od lat, ale wielu przy chodzi i odchodzi. Nasz sposb na ycie nie kademu odpowiada. Moliwe, e ta moda kobieta bya u nas, moe podczas mojej nieobecnoci. Macie moje sowo. Porozmawiam z innymi. - Tak - odpar Ryan. - Ja te. - Oczywicie. I prosz da mi zna, jeeli bd mg jeszcze co dla was zrobi. W tym momencie przez drzwi z siatki wpada moda kobieta z dzieckiem na rku. miaa si i askotaa dziecko, ktre chichotao i bio j swoimi pulchnymi rczkami. Przed oczami stan mi obraz bladych rczek Malachyego. Kiedy nas zobaczya, kobieta stana mocno zdziwiona. - Och. - Zamiaa si. - Nie wiedziaam, e kto tu jest. Maluch klepn j w gow, a ona podrapaa go palcem po brzuszku. May pisn i kopn nkami. - Wejd, Kathryn - powiedzia Dom. - My ju skoczylimy. Spojrza pytajco na Bakera i Ryana. Szeryf wzi do rki kapelusa i wszyscy wstalimy. Na dwik gosu Doma dziecko spojrzao w jego stron i zaczo si wierci. Kiedy Kathryn je postawia, na chwiejcych si nkach i z wycia gnitymi rczkami ruszyo do przodu, a Dom pochyli si, by chwyci malca. Mae rczki odznaczay si biao na ciemnej szyi mczyzny. Kathryn podesza do nas. - Ile ma pani dziecko? - zapytaam. - Czternacie miesicy. Prawda, Carlie? - Wycigna palec i Carlie go zapa i wycign ku niej rce. Dom odda dziecko matce. - Przepraszamy - dodaa kobieta. Musimy zmieni pieluszk. - Zanim pani pjdzie, czy mog zada jedno pytanie? - Ryan pokaza jej zdjcie. - Czy zna pani ktre z nich? Kathryn przyjrzaa si zdjciu, trzymajc je poza zasigiem maego. Patrzyam na twarz Doma. Ani na chwil nie zmieni jej wyrazu. Kathryn potrzsna gow i oddaa zdjcie. - Nie. Przykro mi. - Pomachaa doni jak wachlarzem i zmarszczya nos. - Musz i. - Ta kobieta bya w ciy - Ryan nie dawa za wygran.

- Niestety. - liczne to pani dziecko - powiedziaam. - Dzikuj. - Umiechna si i znikna w gbi domu. Dom spojrza na zegarek. - Bdziemy w kontakcie - powiedzia Baker. - Tak. Dobrze. I powodzenia.

Siedzc z powrotem w samochodzie patrzylimy na posiado. Uchyliam okno po stronie pasaera i mga usiada mi na twarzy. Wspomnienie Malachy'ego przygnbio mnie, a wilgotna i szara aura idealnie odzwierciedlaa mj nastrj. Popatrzyam na drog po obu stronach, potem znowu na budynki. W ogrodzie za bungalowem pracowali ludzie. Paczuszki po nasionach zatknite na kijach informoway o tym, co ronie na kadej grzdce. Poza tym, miejsce wydawao si wymare. - I co o tym mona sdzi? - zapytaam, nie kierujc pytania do adnego z nich konkretnie. - Jeeli s tutaj od omiu lat, to musieli siedzie cicho - odpar Baker. - Nigdy o nich nie syszaem. Zobaczylimy wychodzc z domu Helen, ktra posza prosto do jednej z przyczep. - Ale wiat si o nich jeszcze dowie - doda sigajc do stacyjki. Przez ca niemal drog nie odzywalimy si do siebie. Kiedy przejedalimy przez most do Beaufort, Ryan przerwa cisz. - Musi by jaki zwizek. To nie moe by przypadek. - Przypadki si zdarzaj - zauway Baker. - Niby tak. - Jedna rzecz mnie zastanawia - powiedziaam. - A mianowicie? - Heidi przestaa chodzi do kliniki w szstym miesicu. Jej rodzice twierdz, e pojawia si w Teksasie pod koniec sierpnia. Zgadza si? - Tak. - Ale kto dzwoni tutaj a do grudnia. - Tak - rzek Ryan. - To jest ciekawe.

19
Po drodze do Kliniki Zdrowia Oglnego Beaufort-Jasper mga zmienia si w deszcz. Mokre pnie drzew ciemniay, a jezdnia lnia. Przez otwarte okno wpad zapach mokrej trawy i ziemi. Znalelimy lekark, z ktr rozmawia wczeniej Ryan, i pokazalimy jej zdjcie. Rozpoznaa w Heidi pacjentk, ktr prowadzia zeszego lata, ale nie bya pewna. Cia przebiegaa prawidowo. Wypisywaa jej normalne dla takiego stanu recepty. To byo wszystko, co moga nam powiedzie. Nie rozpoznaa Briana. W poudnie szeryf Baker pozwoli nam zaj si sytuacj na Lady's Island. Umwilimy si z nim o szstej w jego biurze; do tego czasu mia nadziej zebra troch informacji na temat posiadoci przy Adier Lyons Road. Zatrzymalimy si z Ryanem na lunch w Sgt. White's Diner, a potem cae popoudnie jedzilimy po miecie pokazujc zdjcie i wypytujc o komun przy Adier Lyons Road. O czwartej wiedzielimy o dwch rzeczach: nikt nie sysza o Domie Owensie i jego zwolennikach i nikt nie pamita ani Heidi Schneider, ani Briana Gilberta. Siedzc w wypoyczonym aucie Ryana patrzylimy na Bay Street. Po mojej stronie ludzie wychodzili i wchodzili do Palmetto Federal Banking Center. Popatrzyam na sklepy po drugiej stronie, w ktrych wanie bylimy. Kocie Miau. Kamienie i Koci. Wicej ni Bawena. Taak. Beaufort rozkwito turystycznie. Deszcz przesta pada, ale na niebie nadal wisiay ciemne i cikie chmury. Czuam si zmczona i zniechcona, i niezbyt pewna zwizku Beaufort z St-Jovite. Przed domem towarowym Upsitz czowiek z tustymi wosami i twarz koloru ciasta chlebowego wymachiwa Bibli i krzycza co o Jezusie. W marcu zaczyna si sezon na chodnikowe zbawienia, wic caa scena naleaa do niego. Sam opowiada mi kiedy, jak walczy z ulicznymi kaznodziejami. Do Beaufort zjedali od dwudziestu lat jak pielgrzymi do Mekki. W tysic dziewiset

dziewidziesitym trzecim roku wyrokiem sdziego aresztowano wielebnego Isaaca Abernathy za potpianie kobiet w szortach, nazywanie ich dziwkami i wykrzykiwanie o wiecznym potpieniu. Burmistrza i miasto straszono procesami, a Amerykaskie Stowarzyszenie Obrony Praw Cywilnych stawao w obronie ewangelisty powoujc si na Pierwsz Poprawk do Konstytucji. Spraw rozpatrzy Sd Apelacyjny w Richmond i kaznodzieje mogli nadal przybywa.

Przysuchiwaam si, jak mczyzna wygasza tyrad na temat szatana, pogan i ydw i poczuam, jak wosy mi si je na karku. Oburzaj mnie ci, ktrzy uwaaj siebie za rzecznikw Boga i jego nieomale najbliszych, a niepokoj ci, ktrzy wykorzystuj Ewangeli w celach politycznych. Starsza kobieta szerokim ukiem omina kaznodziej, a ja zastanawiaam si gono, jaki to rodzaj zbawienia ofiarowa swoim zwolennikom Dom Owens. Spojrzaam na zegarek. - Zblia si godzina obiadu - zauwayam. - Gdybymy tam pojechali, to zastalibymy ich pewnie przygotowujcych burgery z serem sojowym. - Do spotkania z Bakerem mamy jeszcze ptorej godziny. - Mylisz o tym, by zoy im niezapowiedzian wizyt? - Lepsze to, ni siedzie tutaj. Ryan ju siga do stacyjki, kiedy co go powstrzymao. Spojrzaam w tym samym kierunku i zobaczyam Kathryn z Carliem w nosideku na plecach. Obok niej sza starsza kobieta z dugimi, ciemnymi warkoczami. Wiatr sprawia, e spdnice przyklejay im si do bioder i ng. Zatrzymay si, towarzyszka Kathryn powiedziaa co do kaznodziei i wtedy znowu ruszyy w nasz stron. Wymienilimy z Ryanem spojrzenia i szybko wyszlimy z samochodu. Kiedy podeszlimy do nich, przestay rozmawia i Kathryn si do mnie umiechna. - Jak wam idzie? - zapytaa, odgarniajc z twarzy kosmyk krconych wosw. - Nieszczeglnie - odparam. - Nie trafilicie na nic konkretnego w sprawie tej zaginionej dziewczyny? - Nikt jej nie pamita. To dziwne, skoro spdzia tu co najmniej trzy miesice. Czekaam na jej reakcj, ale nawet wyraz twarzy si nie zmieni. - Gdzie pytalicie? Carlie si poruszy i Kathryn poprawia nosideko. - W sklepach, w spoywczych, aptekach, na stacjach benzynowych, w restauracjach, w bibliotece. Nawet w sklepie z zabawkami Boombears. - Tak. Susznie. Skoro spodziewaa si dziecka, moga chodzi do sklepu z zabawkami. May zakwili, unis rczki i odchyli je do tyu, stopami naciskajc na plecy matki. - Kto si obudzi - zauwaya Kathryn, sigajc do tyu, by uspokoi syna. - I nikt jej nie rozpozna?

- Nikt. Carlie znowu da o sobie zna, tym razem bardziej zdecydowanie i starsza kobieta wycigna go z nosideka. - O, przepraszam. To jest El. - Kathryn wskazaa swoj towarzyszk. Ryan i ja przywitalimy si z ni. El skina gow, ale nic nie powiedziaa, zajta uspokajaniem malca. - Moe zaprosimy panie na jak col czy kaw? - zaproponowa Ryan. - Nie. Takie rzeczy tylko zaburzaj potencja genetyczny. - Kathryn zmarszczya nos, zaraz potem si umiechna. - Ale chtnie napij si soku. Carlie te. - Wycigna rk do dziecka. - Potrafi by nieznony, kiedy nie jest szczliwy. Doma nie naley si spodziewa prdzej ni za czterdzieci minut, prawda, El? - Powinnymy na niego zaczeka. - Kobieta mwia tak cicho, e ledwie mogam j zrozumie. - Oj, El, wiesz, e si spni. Kupmy sok i usidmy na powietrzu. W przeciwnym razie Carlie ca powrotn drog bdzie nie do wytrzymania. El ju otwieraa usta, by co powiedzie, ale w tej chwili may si odwrci i zapaka. - Idziemy na sok - powiedziaa Kathryn biorc go na rce i sadowic powyej biodra. U Blackstone'a jest duy wybr. Widziaam menu w oknie. Weszlimy do delikatesw i ja poprosiam dietetyczn col. Pozostali zgodnie wybrali soki i zabralimy swoje napoje na awk na zewntrz. Kathryn wyja z torby may koc, rozoya go u swoich stp i posadzia na nim dziecko. Potem wyja butelk wody i may, ty kubek z okrgym dnem i zdejmowan pokrywk z otworkiem do picia. Wypenia go do polowy swoim sokiem jagodowym Very Berry, dolaa wody i podaa go Carliemu. Chwyci go obiema rczkami i zacz pi. Przygldaam mu si, powrciy wspomnienia i to dziwne uczucie. wiat przestawa mi si podoba. Ciaa na Murtry. Wspomnienia z wczesnego dziecistwa Katy. Ryan w Beaufort, ze swoim pistoletem i odznak. wiat wok mnie by dziwny, zdawa si przestrzeni, w ktrej si poruszaam, przeniesiona z innego miejsca i czasu; by jednak obecny i dranico rzeczywisty. - Powiedzcie mi o swojej grupie - poprosiam, z pewnym trudem wracajc do rzeczywistoci. El spojrzaa na mnie, ale nic nie powiedziaa. - Co chcecie wiedzie? - zapytaa Kathryn.

- W co wierzycie? - W poznanie naszych wasnych umysw i cia. W utrzymywanie naszej kosmicznej i molekularnej energii w czystoci. - A co robicie? - Robimy? - Pytanie chyba j zdziwio. - Produkujemy nasze wasne jedzenie i nie jemy nic nieczystego. - Lekko wzruszya ramionami. Suchajc j pomylaam o Harry. Oczyszczenie przez diet. - ...uczymy si. Pracujemy. piewamy i gramy. Czasami suchamy wykadw. Dom jest niezwykle inteligentny. Jest zupenie czysty... El poklepaa j po rku i wskazaa kubek Carliego. Kathryn wzia go, wytara otworek do picia w spdnic i podaa kubek maemu. Dzieciak chwyci go i rzuci do stp matki. - Jak dugo mieszkasz z grup? - Dziewi lat. - A ile masz lat? - W moim gosie zabrzmiao ogromne zdziwienie. - Siedemnacie. Moi rodzice przyczyli si do grupy, kiedy miaam osiem lat. - A przedtem? Pochylia si i podaa kubek dziecku. - Pamitam, e duo pakaam. Czsto byam sama. Zawsze le si czuam. Moi rodzice cigle si kcili. - I? - Kiedy przyczyli si do grupy, zasza w nas zmiana. Dziki oczyszczeniu. - Jeste szczliwa? - Szczcie nie jest celem ycia. - Tym razem przemwia El. Jej glos by gboki i szepczcy, z bardzo lekkim akcentem, pochodzenia ktrego nie potrafiam zidentyfikowa. - A co jest? - Spokj, zdrowie i harmonia. - Czy jedynym sposobem na osignicie ich jest wycofanie si ze spoeczestwa? - My tak uwaamy. - Jej twarz bya ciemna i pokryta gbokimi zmarszczkami, a oczy koloru mahoniu. - W spoeczestwie zbyt wiele rzeczy odwraca nasz uwag. Narkotyki. Telewizja. Posiadanie. Panujca midzy ludmi chciwo. Na drodze stoj nasze wasne przekonania. - El potrafi to wytumaczy o wiele lepiej ni ja - powiedziaa Kathryn. - Ale dlaczego komuna? - zapyta Ryan. - Dlaczego nie da sobie z tym wszystkim

spokoju i nie wstpi do zakonu? Kathryn wykonaa w kierunku El gest, jakby mwia ty wytumacz. - Wszechwiat stanowi organiczn cao zoon z wielu niezalenych elementw. Kada cz jest niepodzielna i wspdziaa z inn czci. yjemy w odosobnieniu, ale nasza grupa stanowi mikrokosmos rzeczywistoci. - Mogaby to pani wyjani? - poprosi Ryan. - yjc z dala od spoeczestwa odrzucamy rzenie, chemi, rafinerie, puszki piwa, stosy zuytych opon i cieki. Stanowic grup wzajemnie si wspieramy, karmimy si tak duchowo, jak i fizycznie. - Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. El umiechna si lekko. - Zanim osignie si prawdziw wiadomo, trzeba pozby si wszystkich starych mitw. - Wszystkich? - Tak. - Nawet tych, ktre on gosi? - Ryan wskaza gow kaznodziej. - Wszystkich. Powrciam do poprzedniego tematu. - Kathryn, gdyby chciaa uzyska o kim jakie informacje, gdzie by ich szukaa? - Posuchajcie - powiedziaa z umiechem. - Wy jej nie znajdziecie. - Znowu wzia dziecku kubek. - Ona jest teraz pewnie na Riwierze i smaruje dzieci kremem do opalania. Przez chwil jej si przygldaam. Ona nie wiedziaa. Dom jej nie powiedzia. Nie wiedziaa, kim jestemy, i nie miaa pojcia, dlaczego pytamy o Heidi i Briana. Wziam gboki oddech. - Heidi Schneider nie yje. Brian Gilbert te. Spojrzaa na mnie jak na wariatk. - Nie yje? To niemoliwe. - Kathryn! - Gos El nie by ju tak agodny. Dziewczyna nie zwrcia na ni uwagi. - To znaczy, ona jest taka moda. I jest w ciy. Albo bya. - W jej gosie, jak w glosie dziecka, zabrzmiaa ao. - Zostali zamordowani prawie trzy tygodnie temu. - To nie przyjechalicie, eby j std zabra? - Patrzya to na mnie, to na Ryana. W jej zielonych tczwkach wida byo malekie, te plamki. - Nie jestecie jej rodzicami?

- Nie. - Oni nie yj? - Tak. - A jej dzieci? Skinam gow. Uniosa do do ust, a potem rka opada na kolana jak motyl, niepewny, dokd ma lecie. Carlie pocign j za spdnic i rka opada niej, by pogaska go po gwce. - Jak kto mg co takiego zrobi? Nie znaam ich, ale jak kto mg zabi ca rodzin? Dzieci? - Wszyscy kiedy odejdziemy - stwierdzia El, kadc na ramionach dziewczyny rk. - mier to przejcie w procesie wzrostu. - Przejcie dokd? - zapyta Ryan. Nie usysza odpowiedzi. W tym momencie przed bankiem People's po drugiej stronie Bay Street zatrzymaa si biaa furgonetka. El delikatnie cisna ramiona Kathryn i kiwna w tamtym kierunku. Potem wzia na rce Carliego i wycigna rk. Kathryn podaa jej swoj i wstaa. - ycz wam szczcia - powiedziaa starsza kobieta i obie odeszy w kierunku samochodu. Przez chwil na nie patrzyam, a potem dokoczyam swoj col. Kiedy rozgldaam si za mietnikiem, dostrzegam co pod awk. Zamykamy kubek Carliego. Z portfela wyjam wizytwk, napisaam na niej numer i podniosam pokrywk. Ryan z rozbawieniem patrzy, jak podnosiam si spod awki. Wanie wchodzia do furgonetki. - Kathryn - zawoaam ze rodka ulicy. Spojrzaa w moim kierunku i wtedy pomachaam kubkiem. Zegar na banku wskazywa kwadrans po pitej. Powiedziaa co do siedzcych w samochodzie i podesza do mnie. Podaam jej kubek z moj wizytwk w rodku. Spojrzaa mi w oczy. - Zadzwo do mnie, kiedy bdziesz chciaa porozmawia. Odwrcia si bez sowa, wrcia do samochodu i wsiada. Kiedy odjedali Bay Street, dostrzegam jeszcze jasne wosy Doma siedzcego za kierownic.

Pokazalimy zdjcie w jeszcze jednej aptece i kilku restauracjach serwujcych szybkie dania, a potem pojechalimy do biura szeryfa. Ivy Lee poinformowaa nas, e wszystko

stano w miejscu. Jaki pracownik przedsibiorstwa oczyszczania miasta, ktry straci prac, zamkn si w domu ze swoj on i trzyletni creczk i grozi, e je zabije. Baker nie bdzie mg si z nami spotka tego dnia. - I co teraz? - zapyta Ryan. Stalimy na parkingu na Duke Street. - Przypuszczam, e Heidi nie prowadzia bujnego ycia nocnego, wic chyba moemy sobie darowa bary i kluby. - Chyba tak. - Skoczmy na dzisiaj. Odwioz ci na Statek Mioci. - Nazywa si Melanie Tess. - Tess. Czy to jest co, co si je z kukurydzianym chlebem i warzywami? - Tak, golonka ze sodkimi ziemniakami, - Mam ci podwie? - Pewnie, Wiksz cz drogi przejechalimy w milczeniu. Ryan wkurza mnie przez cay dzie i nie mogam si doczeka, kiedy wreszcie si od niego uwolni. Odezwa si, gdy bylimy na mocie. - Wtpi, by chodzia do salonu kosmetycznego albo na solarium. - To zdumiewajce. Teraz ju wiem, dlaczego zostae detektywem. - A moe powinnimy si skupi na Brianie. Moe on gdzie pracowa przez ten czas. - Ju go sprawdzilicie. Nie ma nigdzie wzmianki o zapaconym podatku, prawda? - Nic. - Moe pacono mu gotwk? - To zmniejsza liczb moliwoci. Zatrzymalimy si na parkingu przed restauracj Olliego. - To gdzie ruszamy dalej? - zapytaam. - Nigdy nie jadem chleba kukurydzianego. - Miaam na myli ledztwo. Sam si postarasz o swj obiad. Ja id do domu, bior prysznic i robi sobie talerz pysznego makaronu byskawicznego. Wanie w tej kolejnoci. - Jezu, Brennan, w tym jest wicej konserwantw ni w mumii Lenina. - Czytaam etykiet. - To moe od razu yknij sobie odpady przemysowe. Zaburzasz tylko harmoni naladowa Kathryn - w swoim potencjale genetycznym. Jaka niesprecyzowana myl wkrada si do mojego umysu, bezksztatna jak poranna

mga. Chciaam j sprecyzowa, ale umkna. - ...suebnice Owensa niech lepiej uwaaj. Mam zamiar dobra mu si do tyka. - Jak mylisz, co on gosi? - Wyglda mi to na jak kombinacj ekologicznego Armageddonu i pracy nad sob. Kiedy zatrzymalimy si na molo, niebo nad bagnami zaczynao si przeciera. Wzdu horyzontu biegy linie tego wiata. - Kathryn co wie - stwierdziam. - Jak my wszyscy. - Czasami jeste naprawd upierdliwy, Ryan. - Milo, e to w kocu zauwaya. Dlaczego sdzisz, e ona co jednak ukrywa? - Powiedziaa dzieci. - No i? - Dzieci. Wreszcie zrozumia. - Cholera jasna. - Nie mwilimy jej, e Heidi nosia bliniacz ci.

Czterdzieci minut pniej kto zapuka do drzwi od strony portu. Wanie miaam na sobie koszulk Katy z emblematem druyny Hornets, byam bez bielizny, a na gowie miaam okrcony w fantazyjny turban rcznik. Spojrzaam przez aluzje. Na zewntrz sta Ryan z szecioma puszkami i monstrualnej wielkoci pizz. Zdj marynark i krawat, a rkawy koszuli podwin do okci. Cholera. Odsunam si od okna. Mogam wyczy wiato i nie otwiera. Mogam go ola. Albo powiedzie, eby sobie poszed. Znowu wyjrzaam i tym razem moje oczy napotkay jego. - Wiem, e tam jeste, Brennan. Jestem detektywem, pamitasz? Pomacha puszkami. - Cola dietetyczna. Niech to szlag. To nieprawda, e go nie lubiam. Tak naprawd to lubiam jego towarzystwo bardziej ni wielu innych ludzi. Bardziej, ni byam skonna przyzna. Podobao mi si jego zaangaowanie w to, co robi, i wspczucie, jakie okazywa rodzinom ofiar. Podziwiaam

jego inteligencj i dowcip. Podobaa mi si historia jego ycia, dzieciaka, ktry w college'u prowadzi szalone ycie, zosta kiedy pobity przez jakiego narkomana harleyowca, a potem si nawrci. Z twardego dzieciaka wyrs twardy gliniarz. Bya w tym jaka poetycka symetria. No i bardzo podoba mi si fizycznie, ale mj zdrowy rozsdek nie pozwala si angaowa. Do diaba. To lepsze ni makaron i syntetyczny ser. Wpadam do salonu, zaoyam dinsy z obcitymi nogawkami i przejechaam szczotk po wosach. Podniosam aluzje i wpuciam go do rodka. Wrczy mi napoje i pizz i wspi si na pokad. - Mam wasn col - powiedziaam zamykajc oson z siatki. - Coli nigdy do. Wskazaam mu kuchni, pooyam pizz na stole, on wzi piwo dla siebie i col dla mnie, a reszt puszek woy do lodwki. Wyjam talerze, serwetki i duy n; Ryan otworzy pudeko z pizz. - Uwaasz e to bardziej odywcze ni makaron? - Wegetariaska. - A to co? - wskazaam brzowy kawaek. - Kawaek z boczkiem. Chciaem, eby byy na niej rne skadniki. - Wemy to do salonu - zaproponowaam. Rozoylimy wszystko na stoliku do kawy i usiedlimy na kanapie. Wo bagna i mokrego drewna mieszaa si z zapachem sosu pomidorowego i bazylii. Jedlimy rozmawiajc o morderstwach i rozwaajc moliwo zwizku ofiar z St-Jovite z Domem Owensem. W kocu przeszlimy na bardziej osobiste tematy. Opisaam mu Beaufort z mojego dziecistwa i podzieliam si z nim wspomnieniami z wakacji na play. Mwiam mu o Katy i mojej separacji z Pete'em. On opowiedzia mi o latach spdzonych w Nowej Szkocji i o swoim ostatnim rozstaniu z przyjacik. Nasza rozmowa bya przyjemna i naturalna, a ja opowiedziaam mu o sobie wicej, ni kiedykolwiek mogam przypuszcza. Kiedy milklimy na chwil, cisz wypeniaa woda i szum traw na bagnach. Zapomniaam o przemocy i mierci i zrobiam co, czego dawno nie robiam. Odpryam si. - To niesamowite, e tyle mwi - zauwayam zbierajc talerze i serwetki.

Ryan pozbiera puste puszki. - Pozwl mi pomc. W pewnym momencie moja rka otara si o jego rk i zrobio mi si gorco. Bez sowa zebralimy naczynia i zanielimy je do kuchni. Kiedy usiadam z powrotem na kanapie, Ryan przez chwil sta nade mn, potem usiad blisko, pooy obie donie na moich ramionach i odwrci mnie plecami do siebie. Wanie miaam zaprotestowa, kiedy zacz masowa mi minie poniej szyi, na ramionach i przedramionach a do okci. Jego rce przesuway si w d moich plecw, potem znowu do gry; kciukami wykonujc mae keczka, przesun nimi wzdu kadej opatki. Takimi samymi ruchami wymasowa mi miejsce tu pod nasad czaszki. Zamknam oczy. - Mmmmm. - Jeste bardzo spita. Byo zbyt mio, by psu to rozmow. Teraz zaj si krzyem, kciukami masujc minie biegnce wzdu krgosupa, posuwajc si centymetr po centymetrze. Oddychaam wolno i poczuam si bogo. Wtedy przypomniaam sobie o Harry. I e nie mam na sobie bielizny. Odwrciam si twarz do niego i nasze spojrzenia si spotkay. Ryan si przez chwil zawaha, potem wzi moj twarz w swoje donie i przycisn swoje usta do moich. Przecign palcami wzdu linii mojej szczki i do tyu, po wosach, a wtedy obj mnie i mocno przycign do siebie. Zaczam si odpycha, ale przestaam; moje rce spoczyway na jego piersiach. Poczuam, jaki jest szczupy, a jego minie twarde. Czuam ciepo jego ciaa i zapach skry, sutki stwardniay mi pod koszulk. Opadajc mu na piersi zamknam oczy i odwzajemniam pocaunek, Mocno mnie obejmowa i dugo caowa. Objam go za szyj, a jego rka powdrowaa pod moj koszulk, askoczc palcami. Delikatno jego doni sprawia, e po krzyu i czaszce przebiegy mnie dreszcze. Oparam si jeszcze mocniej i caowaam go jeszcze mocniej, otwierajc i zamykajc usta w rytm jego oddechu. Teraz jego rka wdrowaa w okolicach mojej talii, ku grze po brzuchu i wok piersi, ten sam puchowy dotyk. Moje sutki zdaway si pulsowa, a cae ciao pon. Woy mi jzyk w usta i ja objam go wargami. Pooy ca do na mojej lewej piersi i delikatnie porusza ni w gr i w d. Potem zacz ciska sutek kciukiem i palcem w rytmie pocaunku.

Gaskaam go palcami po plecach, on doni zaokrglenie mojej talii. Pieci mj brzuch, wodzi wok ppka, potem chwyci za pasek moich szortw. Po dolnej czci tuowia znw przebieg mnie dreszcz. W kocu zacz caowa ca moj twarz i askota koniuszkiem jzyka wntrze mojego ucha. Wtedy pooy mnie na poduszkach i sam pooy si obok, nie przestajc patrze mi gboko w oczy swoimi bkitami. Przekrcajc si na bok chwyci moje biodra i mnie do siebie przycign. Czuam jego twardo i znowu si caowalimy. Po chwili przesta, zgi nog w kolanie i wcisn udo midzy moje nogi. Poczuam eksplozj w ldwiach i nie mogam oddycha. Znowu rka powdrowaa pod moj koszulk. Doni kry wok piersi, a kciukiem pieci sutek. Wygiam plecy w uk i jknam z rozkoszy, ktra przysonia cay wiat. Straciam poczucie czasu. Kilka chwil albo godzin pniej rozpi zamek przy moich szortach. Z nosem przy jego szyi jednej rzeczy byam pewna. Bez wzgldu na Harry, nie powiedziaabym nie. I wtedy zadzwoni telefon. Rce Ryana powdroway do moich uszu, a on caowa mnie mocno w usta. Odwzajemniam pocaunek, chwytajc wosy z tyu jego gowy i przeklinajc firm telefoniczn Southern Beli. Zignorowalimy cztery sygnay. Wczya si sekretarka, a gos, ktry usyszelimy, by cichy i ledwie syszalny, jakby ten kto sta na kocu dugiego tunelu. Oboje rzucilimy si do telefonu, ale byo ju za pno. Kathryn odoya suchawk.

20
Nic nie mogo uratowa sytuacji po telefonie Kathryn. Ryan by gotw prbowa, ale ja odzyskaam zdrowy rozsdek i ju nie byam w nastroju. Straciam szans na rozmow z Kathryn i wiedziaam, e jednak tej swojej sprawnoci seksualnej may detektyw chciaby dowodzi czciej. Przyda by si z jeden orgazm, ale podejrzewaam, e cena byaby zbyt wysoka. Wypchnam Ryana na zewntrz i poszam spa dajc sobie spokj nawet z myciem zbw. Ostatni obraz, ktry przesun mi si przed oczami, by wspomnieniem z sidmej klasy: siostra Luke rozprawiajca o skutkach grzechu. Moje igraszki z Ryanem miayby na pewno niemae skutki. Kiedy si obudziam, wiecio soce i krzyczay mewy, a ja od razu przypomniaam sobie o tym, co si dziao poprzedniego wieczoru. Zwinam si w kbek i ukryam twarz w doniach, czujc si jak nastolatka, ktra stracia dziewictwo w pontiacu. Co ty sobie mylaa, Brennan? Ale to nie o to tu chodzio. Problem polega na tym, czym mylaam. Edna St. Vincent Millay napisaa o tym poemat. Jaki on mia tytu? Rodz si kobiet i cierpieniem. O smej zadzwoni Sam z wieci, e sprawa z Murtry nie posuwa si naprzd. Nikt nie zauway nic niezwykego. Nie widziano adnych obcych odzi podpywajcych do wyspy czy te j opuszczajcych w cigu kilku ostatnich tygodni. Zapyta, czy miaam wiadomo od Hardawaya. Odparam, e nie. A on doda, e na kilka dni jedzie do Raieigh i chcia si upewni, e u mnie wszystko w porzdku. O tak. Dowiedziaam si, jak zamkn d i gdzie zostawi klucz, i poegnalimy si. Wyrzucaam do mieci resztki pizzy, kiedy usyszaam pukanie do drzwi od strony portu. Przeczuwaam kto to i zignorowaam pukanie, bezustanne jak zbieranie funduszy przez publiczne radio. W kocu si poddaam. Uniosam aluzje i zobaczyam Ryana stojcego dokadnie w tym samym miejscu co wczoraj wieczorem. - Witaj znowu. - Wycign w moj stron torb z pczkami. - Dorabiasz roznoszeniem jedzenia? - Wpuciam go do rodka. Jedna insynuacja i wiedziaam, e rozszarpi go na strzpy. Wszed, umiechn si i zaproponowa wysokokaloryczne, mao odywcze niadanie.

- Pasuj do kawy. Poszam do kuchni, nalaam dwie filianki i do swojej dodaam mleka. - adny dzie dzisiaj. - Sign po karton z mlekiem. - Uhm. - Wziam sobie pczka oblanego czekolad i oparam si o zlew. Nie miaam ochoty siada na kanapie. - Ju rozmawiaem z Bakerem - powiedzia. Nic nie odpowiedziaam. - Spotka si z nami o trzeciej. - O trzeciej to ja bd ju w drodze. - Signam po nastpnego pczka. - Chyba powinnimy zoy jeszcze jedn wizyt. - No to zmy. - Moe Kathryn bdzie sama. - To chyba twoja specjalno. - Masz zamiar by taka cay dzie? - W drodze pewnie bd piewa. - Nie przyjechaem tutaj po to, by ci uwie. To mnie jeszcze bardziej dotkno. - Uwaasz, e nie dorwnuj swojej siostrze? - Co? Pilimy nic nie mwic, potem nalaam sobie drug filiank i ostentacyjnie odstawiam dzbanek. Ryan si przyglda, a potem sam nala sobie jeszcze kawy. - Mylisz, e Kathryn chciaa nam co powiedzie? - zapyta. - A moe zadzwonia, eby mnie zaprosi na potrawk z tuczyka? - I kto jest teraz nieznony? - Dziki, e zauwaye. - Umyam filiank i pooyam j dnem do gry na kontuarze. - Suchaj, jeeli czujesz si zakopotana tym, co stao si wczoraj wieczorem... - A powinnam? - Jasne, e nie. - Nie czuj si. - C za ulga. - Brennan, nie mam zamiaru wpada w sza namitnoci w pokoju do autopsji albo chwyta ci w objcia podczas nocnych obserwacji podejrzanych. Nasz zwizek nie wpynie

na nasze ycie zawodowe, - Maa szansa. Dzisiaj mam na sobie bielizn. - Rozumiem. - Umiechn si. Poszam zabra swoje rzeczy.

P godziny pniej zaparkowalimy przed domem na Adier Lyons. Dom Owens siedzia na werandzie i rozmawia z kilkoma osobami. Przez siatkow oson wida byo tylko to, e to sami mczyni. W ogrodzie za biaym bungalowem pracowaa ekipa, dwie kobiety bujay dzieci na hutawkach przy przyczepach, inne rozwieszay pranie. Na podjedzie staa niebieska furgonetka, ale nigdzie nie byo biaej. Rzuciam okiem na kobiety przy hutawkach. Nie byo wrd nich Kathryn, chocia jedno z dzieci przypominao Carliego. Kobieta w kwiecistej spdnicy agodnie poruszaa hutawk w ty i w przd. Podeszlimy z Ryanem do drzwi i zapukalimy. Mczyni przerwali rozmow i spojrzeli w naszym kierunku. - W czym mog pomc? - zapyta wysoki gos. Owens unis do. - W porzdku, Jason. Wsta, przeszed przez werand i otworzy drzwi z siatki. - Przepraszam, ale chyba nie znam waszych nazwisk. - Jestem detektyw Ryan. A to doktor Brennan. Owens umiechn si i wyszed na schodki. Kiwnam gow i podaam mu rk. Mczyni na werandzie siedzieli w milczeniu. - Co mog dla was dzisiaj zrobi? - Nadal staramy si ustali, gdzie Heidi Schneider i Brian Gilbert spdzili lato zeszego roku. Mia pan poruszy ten temat podczas spotkania rodzinnego. - W gosie Ryana nie byo nawet cienia emocji. Owens si znowu umiechn. - Sesji dowiadczalnej. Tak, rozmawialimy o tym. Niestety, nikt o nich nic nie wie. Tak mi przykro. Miaem nadziej, e bdziemy mogli pomc. - Chcielibymy porozmawia z innymi czonkami grupy, jeeli nie ma pan nic przeciwko temu.

- Przykro mi, ale nie mog ich do tego zachca. - A to dlaczego? - Nasi ludzie mieszkaj tutaj, bo poszukuj spokoju i ucieczki. Nie chc mie nic wsplnego z brudem i przemoc wspczesnego spoeczestwa. Pan, detektywie Ryan, reprezentuje wiat, ktry oni odrzucili. Nie mog narusza ich spokoju proszc, by z panem rozmawiali. - Ale niektrzy z nich pracuj w miecie... Owens skin gow i spojrza na niebo, jakby prosi o cierpliwo, ktra mu si koczya. Potem znowu si umiechn. - Jedn z umiejtnoci, jakie w sobie rozwijamy, jest zdolno odizolowania si. Nie wszyscy maj do tego takie same predyspozycje, ale kilkoro z nas uczy si funkcjonowania w wiecie zewntrznym, pozostajc czystym, nietknitym moralnym i psychicznym brudem. Znowu cierpliwy umiech. - Odrzucamy blunierstwa naszej kultury, panie Ryan, ale nie jestemy gupcami. Zdajemy sobie spraw z tego, e czowiek nie yje tylko duchem Potrzebujemy te chleba. Kiedy Owens mwi, przyjrzaam si grupie w ogrodzie. Ani ladu Kathryn. - Czy kady moe std wychodzi? - zapytaam Owensa. - Oczywicie. - Zamia si. - Jak mgbym komukolwiek zabroni?' - A co si dzieje, jeeli kto chce odej na zawsze? - Odchodzi. - Wzruszy ramionami i rozoy rce. Przez chwil nikt nic nie mwi. Na podwrku skrzypiay hutawki. - Moliwe, e wasza para zatrzymaa si u nas na krtko, pewnie podczas mojej nieobecnoci - podsun Owens. - Nie zdarza si tak czsto, cho nie powiem, e wcale. Ale obawiam si, e w tym wypadku to mao prawdopodobne. Nikt ich nie pamita. Wanie wtedy zza ssiedniego domu wyszed rudy Jerry Zauway nas i najpierw si zawaha, a potem odwrci si i popiesznie zawrci. - Ja jednak chciabym porozmawia z kilkoma osobami - upiera si Ryan. - Moe jest co, co wiedz, ale nie sdz, by byo to wane. Czsto si tak zdarza. - Panie Ryan. Nie pozwol, by nka pan moich ludzi. Pytaem o t par i nikt ich nie zna. O czym tu rozmawia? Nie mog panu pozwoli zakca naszego porzdku. Ryan przechyli gow i cmokn z niecierpliwoci. - Obawiam si, e bdzie pan musia. - A to dlaczego?

- Bo ja tak nie odejd. Mam przyjaciela, nazywa si Baker. Kojarzy go pan? A on ma przyjaci, ktrzy daj mu nakazy... Ich spojrzenia spotkay si i przez moment aden z nich nic nie mwi Mczyni na werandzie podnieli si, gdzie daleko zaszczeka pies. Wted Owens umiechn si i chrzkn. - Jason, zawoaj wszystkich do salonu - powiedzia opanowanym, niskim gosem. Wysoki mczyzna w czerwonym dresie przeszed obok niego i ruszy w kierunku ssiedniego domu. By okrgy i gruby, wyglda jak due dziecko. Zatrzyma si, by pogaska kota, i poszed dalej, do ogrodu. - Wejdcie, prosz - Owens otworzy siatkowe drzwi. Weszlimy za nim do tego samego pokoju, w ktrym siedzielimy poprzednio, i usiedlimy na tej samej kanapie z ratanu. W domu byo bardzo cicho. - Przepraszam na chwil, zaraz wracam. Macie na co ochot? Powiedzielimy, e nie, a on wyszed z pokoju. Nad nami cicho szumia wentylator. Wkrtce usyszelimy gosy i miech, potem skrzypnicie siatkowych drzwi. Kiedy grupa wchodzia do pokoju, przyjrzaam si kademu z nich z osobna. Czuam, e Ryan robi to samo. Kilka minut pniej pokj by peen i jedno wiedziaam na pewno. Nic szczeglnego ich nie wyrniao. Rwnie dobrze mogli by grup baptystw, ktrzy przybyli na swj doroczny piknik. artowali i miali si, absolutnie nie wygldali na uciskanych. Byy wrd nich niemowlta, doroli i co najmniej jeden osiemdziesiciolatek, ale adnych nastolatkw czy dzieci. Szybko ich policzyam: siedmiu mczyzn, trzynacie kobiet, troje niemowlt. Helen mwia, e wszystkich jest dwadziecia sze osb. Rozpoznaam Jerry'ego i Helen. Jason opiera si o cian. Nieopodal wejcia staa El z Carliem na rkach. Uwanie mi si przygldaa. Umiechnam si, przypominajc sobie nasze wczorajsze spotkanie w Beaufort. Wyraz jej twarzy pozosta niezmienny. Popatrzyam po innych twarzach. Kathryn nie byo wrd nich. Wrci Owens i zrobio si cicho. Przedstawi nas i wyjani, dlaczego przyjechalimy. Doroli suchali go uwanie, potem popatrzyli na nas. Ryan poda zdjcie Briana i Heidi mczynie w rednim wieku, ktry sta po jego lewej stronie, i przedstawi spraw, omijajc nieistotne szczegy. Mczyzna zerkn na fotografi i poda j dalej. Kiedy zdjcie kryo, patrzyam na twarz kadej z ogldajcych je osb, spodziewajc si drobnych zmian w wyrazie, ktre wiadczyyby, e kto ich rozpozna.

Dostrzegam jedynie zakopotanie i wspczucie. Gdy Ryan skoczy, Owens znowu zwrci si do zgromadzonych proszc, by zastanowili si dobrze, czy nie wiedz nic na temat pary na zdjciu albo o telefonach. Nikt nic nie powiedzia. - Pan Ryan i doktor Brennan prosili, bym pozwoli im porozmawia z kadym z was indywidualnie. - Wdrowa wzrokiem od twarzy do twarzy. - Porozmawiajcie z nimi, jeeli chcecie. Jeeli jaka myl nie daje wam spokoju, podzielcie si ni uczciwie i ze wspczuciem. To nie my jestem sprawcami tej tragedii, ale jestemy czci kosmicznej caoci i powinn my zrobi co w naszej mocy, by przywrci porzdek. Zrbmy to w imi harmonii. Wszyscy patrzyli tylko na niego i wyczuwaam w pokoju dziwne napicie - Ci, ktrzy nie mog pomc, nie powinni czu si winni, nie powinn si wstydzi. Klasn w rce. - A teraz pracujcie dalej i czujcie si dobrze Holistyczna afirmacja przez zbiorow odpowiedzialno! Oszczd mi, pomylaam, Kiedy wszyscy wyszli, Ryan mu podzikowa, - Nie ma za co, panie Ryan. Nie mamy nic do ukrycia. - Mielimy nadziej, e porozmawiamy z mod kobiet, ktr poznalimy wczoraj powiedziaam. Popatrzy na mnie przez chwil i rzek: - Z mod kobiet? - Tak. Bya tu z dzieckiem. Chyba miao na imi Carlie? Znowu przyglda mi si tak dugo, e zaczam wtpi, czy pamita. Nagle si umiechn. - Pewnie chodzi o Kathryn. Dzisiaj ma spotkanie. - Spotkanie? - Dlaczego Kathryn was interesuje? - Chyba jest mniej wicej w wieku Heidi. Pomylaam, e moe si znay. - Co kazao mi przemilcze nasze wsplne picie soku w Beaufort. - Nie byo jej tutaj zeszego lata. Odwiedzaa swoich rodzicw. - Rozumiem. Kiedy ma wrci? - Nie jestem pewien. Otworzyy si drzwi i w holu pojawi si wysoki mczyzna. Sylwetk przypomina

stracha na wrble, na prawej brwi i rzsach prawego oka mia biae pasemko, co sprawiao, e wyglda dziwnie niesymetrycznie. Pamitaam go. Podczas spotkania sta tu przy wyjciu i bawi si z jednym z niemowlakw. Owens wycign palec, a strach na wrble skin i wskaza na ty domu. Na jednym z kocistych palcw Owens nosi wielki piercie. - Przepraszam, ale musz si zaj paroma sprawami - powiedzia. - Porozmawiajcie, z kim chcecie, ale prosz, uszanujcie nasze pragnienie harmonii. Odprowadzi nas do drzwi i wycign rk. To wychodzio mu najlepiej. Powiedzia, e byo mu mio znowu nas spotka i e yczy nam szczcia. I ju go nie byo. Reszt przedpoudnia spdzilimy rozmawiajc z wiernymi. Byli mili, chtni do wsppracy i zupenie harmonijni. I nie wiedzieli absolutnie nic. Nawet gdzie Kathryn miaa swoje spotkanie. O wp do dwunastej wiedzielimy dokadnie tyle, ile przed przyjazdem. - Chodmy podzikowa wielebnemu - zaproponowa Ryan, wycigajc z kieszeni klucze. Wisiay na duym, plastikowym krku i nie byy to kluczyki od jego wypoyczonego samochodu. - Po co, do diaba? - zapytaam. Byam godna, byo mi gorco i chcia-lam ju jecha. - To bdzie w dobrym tonie. Wzniosam oczy ku niebu, ale Ryan by ju w poowie podwrka. Zapuka do drzwi i porozmawia z facetem z bia brwi. Za chwil pojawi si Owens. Ryan co do niego powiedzia i wycign rk, trzej mczyni jak marionetki przykucnli i szybko si wyprostowali. Ryan znowu co powiedzia i odszed w kierunku samochodu.

Po lunchu znowu odwiedzilimy kilka aptek, a potem pojechalimy na spotkanie z szeryfem. Pokazaam Ryanowi pomieszczenia archiwum, potem przeszlimy do budynku agencji prawnych. Czarny mczyzna w kamizelce i kapeluszu filcowym jedzi po trawniku na maym traktorze, a jego chude nogi wystaway na boki jak odna konika polnego. - Jak si pastwo maj? - pozdrowi nas, przykadajc jeden palec do ronda. - wietnie. - Wcignam w puca powietrze przesycone zapachem wieo skoszonej trawy i aowaam, e to nie jest prawda. Kiedy weszlimy do biura, Baker rozmawia przez telefon. Gestem wskaza nam krzesa, powiedzia jeszcze kilka sw i odoy suchawk. - No wic co sycha? - zapyta.

- Nic nie sycha - odpar Ryan. - Nikt nic nie wie. - No to jak jeszcze moglibymy wam pomc? Z wewntrznej kieszeni marynarki Ryan wyj plastikow torebk i pooy j na biurku Bakera. W rodku znajdowa si czerwony, plastikowy krek. - Moecie sprawdzi na tym odciski palcw. Szeryf popatrzy na niego. - Przez przypadek to upuciem. Owens by na tyle miy, by to podnie. Baker si zawaha, umiechn i pokrci gow. - Pan wie, e to moe si nie przyda do niczego. - Wiem, ale moe dowiemy si, kim jest ten czarodziej, Baker odoy torebk na bok. - Co jeszcze? - Moe podsuch? - Nie ma mowy. Za mao wiemy. - Nakaz przeszukania? - Jaka przyczyna? - A te telefony? - Za mao. - Mylaem, e wystarczy. Ryan westchn gono i wyprostowa nogi. - To podejd z innej strony. Zaczn od dowodw wasnoci i ksig podatkowych, zobaczymy, do kogo naley ten wiejski klub na Adier Lyona. Sprawdz, kto paci rachunki. Porozmawiam z listonoszami, zobaczymy, kto prenumeruje Hustlera. Sprawdz numer ubezpieczenia Owensa, co robi wczeniej, takie rzeczy. Pewnie ma prawo jazdy, wic co na pewno znajdy Jeeli wielebny ma co nielegalnego na sumieniu, to go dostan. Moe tro ch poobserwuj, obejrz sobie przyjedajce i odjedajce samochody. sprawdz tablice rejestracyjne. Nie bdziecie mieli nic przeciwko temu, e si troch pokrc po okolicy? - Moe pan zosta w Beaufort, jak dugo pan bdzie chcia. Wyznaczy panu do pomocy detektywa. A jakie s pani plany, doktor Brennan? - Wkrtce wyjedam. Musz przygotowa zajcia dla studentw i zaj si spraw z Murtry dla pana Colkera. - Baxter si ucieszy. Dzwoni, eby powiedzie, e doktor Hardaway chciaby z pani jak najszybciej porozmawia. Dzwoni dzisiaj ju trzy razy Moe skorzysta pani z mojego telefonu i do niego zadzwoni?

Nikt nie moe powiedzie, e nie potrafi zrozumie aluzji. - Oczywicie. Baker poprosi Ivy Lee, by poczya mnie z Hardawayem. Zaraz potem zadzwoni telefon i podniosam suchawk. Patolog skoczy ju swoj prac. By w stanie okreli pe ciaa z dna grobu i okreli ras jako prawdopodobnie bia. Uwaa, e przyczyna mierci byy rany cite, ale zbyt duy stopie rozkadu uniemoliwia dokadniejsze okrelenie ich rodzaju. D by wystarczajco pytki, aby dostay si do niego owady, ktre prawdopodobnie przeszy przez ciao, ktre leao wyej. Przyczyniy si do tego rwnie liczne rany otwarte. Wewntrz czaszki i klatki piersiowej znalaz ogromne iloci larw muchy. Twarz bya nierozpoznawalna i nie mg okreli wieku. Wydawao mu si, e znalaz odciski, ktre mogyby si przyda. W midzyczasie Ryan i Baker rozmawiali o Owensie. Hardaway mwi dalej. Ciao grne byo w stanie wikszego rozkadu, i chocia zostao jeszcze troch tkanki cznej. Nie mg wiele z tym zrobi prosi mnie o zrobienie penej analizy. Powiedziaam, by wysa mi czaszk, koci biodrowe, obojczyki i piersiowe koce trzeciego, czwartego i pitego ebra dolnego ciaa. I cay szkielet Kornego. Poprosiam take o zdjcia rentgenowskie obu ofiar, kopi jego raportu i peen zestaw zdj z autopsji. Na kocu wyjaniam mu, jak przetworzy koci. Zna ca procedur i obieca, e wszystko znajdzie si w moim laboratorium w Charlotte w pitek. Odoyam suchawk i spojrzaam na zegarek. Jeeli chciaam zrobi cokolwiek przed wyjazdem na konferencj do Oakland, to musiaam si rusza. Poszlimy z Ryanem na parking, gdzie tego ranka zostawiam samochd. Soce mocno grzao i cie dawa przyjemny chd. Otworzyam drzwi i oparam rk na grnej krawdzi. - Zjedzmy co - zaproponowa Ryan. - Jasne. A potem zao bikini i zrobimy kilka zdj dla New York Timesa. - Od kilku dni traktujesz mnie jak gum wyplut na chodnik. Teraz, kiedy o tym myl, to zdaje mi si, e co ci od kilku tygodni gryzie. Trudno. Mnie to nie przeszkadza. Obj doni moj brod i popatrzy mi w oczy. - Ale chc, eby wiedziaa jedno. To, co si stao wczoraj wieczorem, to nie bya tylko chemia. Zaley mi na tobie i czuem si szczliwy bdc tak blisko ciebie. Nie auj,

e to si stao. I nie mog obieca, e nie sprbuj znowu. Pamitaj, mog by wiatrem, ale to ty kontrolujesz latawiec. Jed ostronie. Puci moj brod i poszed do swojego samochodu. Otworzy drzwi, rzuci marynark na siedzenie dla pasaera i odwrci si w moj stron. - A tak przy okazji, nigdy mi nie mwia, dlaczego wtpisz, e ofiary Murtry to narkotykowi handlarze. Na chwil mnie zatkao. W jednej chwili chciaam zosta i by daleko od niego. Nagle powrciam na ziemi. - O co ci chodzi? - O te ciaa z wyspy. Dlaczego nie sdzisz, e mog mie co wsplnego z narkotykami? - Bo obie to kobiety.

21
W czasie jazdy suchaam kilku kaset, bo wieci z Wobegon mnie nie zainteresoway. Miaam milion pyta i znaam bardzo mao odpowiedzi. Czy Anna Goyette wrcia do domu? Kim byy kobiety pochowane na wyspie Murtry? Czego dowiem si badajc ich koci? Kto zabi Heidi i jej dzieci? Jaki zwizek ma St-Jovite z komun na witej Helenie? Kim by Dom Owens? Gdzie wybya Kathryn? Gdzie, do diaba, jest Harry? Mylaam o milionie rzeczy, ktre musiaam zrobi. I chciaam. Od kiedy wyjechaam z Montrealu, nie przeczytaam nic o Elisabeth Nicolet. O smej trzydzieci byam w Charlotte. Podczas mojej nieobecnoci rolinno w Sharon Hali przebraa si w swj najpikniejszy wiosenny strj. Azalie i derenie rozkwity, a grusze i dzikie jabonki jeszcze nie przekwity. W powietrzu pachniao sosnowymi igami i kor. Weszam do mieszkania i wszystko byo tak, jak tydzie wczeniej. Tyka zegar. Palia si lampka wskazujca, e s wiadomoci. W lodwce byo pusto. Miski Birdiego stay na swoich miejscach pod oknem. Dziwne, e Pete ich nie oprni. Nieporzdny pod kadym innym wzgldem, mj odseparowany m by bardzo skrupulatny, jeeli chodzio o jedzenie. Sprawdziam, czy kot nie czai si gdzie pod krzesem albo w szafie. Nic nigdzie. Zadzwoniam do Pete'a, ale, jak poprzedniego razu, nie byo go w domu. Nie byo te Harry w mieszkaniu w Montrealu. Mylc, e moe pojechaa do domu, zadzwoniam pod numer w Teksasie. Nikt nie odebra. Rozpakowaam si, przygotowaam sobie kanapk z tuczykiem i zjadam j z piklami z koperkiem i chipsami ogldajc koniec meczu Hornetsw. O dziesitej wyczyam telewizor i znowu zadzwoniam do Pete'a. Wci go nie byo. Pomylaam, eby pojecha do niego po kota, ale w kocu zdecydowaam, e mog to zrobi rano. Wziam prysznic, potem poszam do ka z kopiami dziennika Blan gera i znowu znalazam si w dziewitnastowiecznym Montrealu. Przerwa nie pomoga mi lepiej zrozumie Louis-Philipe'a, godzin pniej oczy mi si same zamykay. Wyczyam wiato i zwinam si w kbek z nadziej, e dugi sen przywrci mi spokj.

Dwie godziny pniej siedziaam na ku z bijcym sercem, nie wiedzc dlaczego. Przyciskaam koc do piersi, ledwie mogam oddycha, starajc si zidentyfikowa niebezpieczestwo, ktre wyrwao mnie ze snu. Cisza. wiecia tylko tarcza budzika przy

ku. Dwik tuczonego szka zjey mi wosy na gowie. Poziom adrenaliny poszybowa w gr. Przed oczami mign mi obraz innego wamania, gadzie oczy, bysk noa w wietle ksiyca. Myl przemkna przez mj umys. Znowu! Trzask! Bum! Tak, znowu! Haas nie dobiega z zewntrz! To byo na dole! W moim mieszkaniu! Co mogam zrobi? Zamkn si w sypialni. Sprawdzi, co to byo. Zadzwoni na policj. Nagle poczuam dym. Cholera! Odrzuciam koc i przemknam przez pokj, szukajc rozsdnych myli pod warstw przeraenia. Bro. Potrzebowaam broni. Czego mogam uy? Dlaczego nie chciaam trzyma pistoletu? Podeszam do komody i wyjam du muszl, ktr znalazam na Outer Banks. Nie mogabym ni zabi, ale koniec mgby przebi skr i zrani. Objam j palcami, ostry koniec wystawiam do przodu. Prawie nie oddychajc podeszam do drzwi, woln rk przesuwajc po znajomych powierzchniach, jak niewidomy czytajcy Braille'em. Komoda. Klamka. Hol. Na szczycie schodw znieruchomiaam i sprbowaam dojrze cokolwiek w ciemnoci. Krew szumiaa mi w uszach, ciskaam muszl i nasuchiwaam. Z dou nie dochodzi aden dwik. Jeeli tam kto faktycznie by, to powinnam zosta na grze. Telefon. Jeli na dole si pali, to musz si wydosta na zewntrz. Wziam oddech, postawiam stop na najwyszym stopniu, stj. Teraz drugi. Trzeci. Kolana ugite, muszla na wysokoci ramienia, szam na d. Ostry zapach by coraz mocniejszy. Dym. Benzyna. I co jeszcze. Co znajomego. Zatrzymaam si na dole, w umyle odtwarzajc scen sprzed roku w Montrealu. Wtedy by w rodku, morderca, czekajc, kiedy zaatakowa. To si nie zdarzy drugi raz! Zadzwo pod 911! Wyjd na zewntrz! Obchodzc porcz dookoa zajrzaam do jadalni. Ciemno. Teraz do salonu. Ciemno, ale jakby inna. Dalsza cz pokoju w otaczajcej ciemnoci jakby janiaa brzowo. Kominek, krzesa krlowej Anny, wszystkie meble i obrazy leciutko wieciy, niczym przedmioty w mirau. Przez drzwi kuchenne dostrzegam pomaraczowe wiato taczce przed lodwk. Piiiii! Serce mi podskoczyo, kiedy cisz przerwa wysoki, wyjcy dwik. Drgnam i muszla uderzya w cian. Drc przywaram do ciany.

Ten dwik to wykrywacz dymu! Czekaam, czy co si poruszy. Tylko ciemno i niesamowite migotanie. Dom si pali. Uciekaj! Z walcym dziko sercem i krtkim oddechem rzuciam si w kierunku kuchni. Ogie trzaska na samym rodku, wypeniajc pomieszczenie dymem i odbijajc si w kadej lnicej powierzchni. Drc rk wymacaam wcznik i zapaliam wiato. Dziko rozejrzaam si dookoa. Poncy stos lea na rodku podogi. Pomienie si nie rozprzestrzeniay. Odoyam muszl i brzegiem koszuli zasaniajc sobie nos i usta pochyliam si i poszam do spiarni. Z grnej pki zdjam ma ganic. W pucach miaam peno dymu i w oczach zy, ale udao mi si wcisn rczk. Ganica ledwie sykna. Cholera! Kaszlc i krztuszc si znowu wcisnam. Znowu syknicie, ale tym razem z wylotu trysn strumie dwutlenku wgla i biaego proszku. Obd! Skierowaam strumie na pomienie i po minucie ogie by ugaszony. Alarm nadal wy, wciskajc si w uszy i w mzg. Otworzyam tylne drzwi i okno nad zlewem, podeszam do stou. Nie musiaam otwiera okna nad nim. Szyby zostay zbite, a szko i drewniane drzazgi leay na parapecie i pododze. Delikatne podmuchy wiatru poruszay zasonami w obie strony. Okrajc stos na pododze wczyam wentylator na suficie, chwyciam rcznik i zaczam nim macha, by przewietrzy pomieszczenie. Powietrze powoli si oczyszczao. Wytaram oczy i skoncentrowaam si na kontrolowaniu oddechu. Trzeba przewietrzy! Alarm cigle wy. Przerwaam machanie rcznikiem i rozejrzaam si. Pod stoem leaa kostka miau wglowego, druga oparta bya o szafk pod zlewem. Midzy nimi znajdoway si zwglone pozostaoci stosu. Wo dymu i benzyny wypeniaa kuchni. Bya jeszcze jedna, znajoma. Nogi mi dray, kiedy podchodziam do tlcego si stosu. Wpatrywaam si w niego nic nie rozumiejc; wanie wtedy alarm ucich. Cisza bya a nienaturalna. Zadzwo pod 911. Nie musiaam. Sigajc po telefon usyszaam gdzie daleko wyjce syreny. Byy coraz goniejsze, bardzo gone, nagle cisza. Chwil pniej w drzwiach stan straak.

- Nic pani nie jest? Pokrciam gow i objam si rkami, wiadoma swojego niekompletnego ubioru. - Pani ssiadka nas zawiadomia. - Jego pasek pod brod koysa si. - Aha. - Zapomniaam o mojej koszuli. Znowu byam w St-Jovite. - Opanowaa pani ogie? Skinicie gow. St-Jovite. Jak impuls. - Czy mog sprawdzi? Odsunam si. Zaatwi to jednym spojrzeniem. - Paskudny psikus. Domyla si pani, kto to mg tutaj przywlec? Potrzsnam gow. - Wydaje mi si, e zbili szyb wrzucajc te kostki, a potem to tu wrzucili. - Podszed do tlcego si stosu. - Musieli to zamoczy w benzynie, podpali i wrzuci. Syszaam, co do mnie mwi, ale nie mogam wykrztusi sowa. Nie potrafiam wyartykuowa tego, co mj umys prbowa sprecyzowa: niewyranej myli czajcej si w mzgu. Straak wyj zza pasa opatk, otworzy j i wetkn w stert na pododze. Czarne drobinki uniosy si w gr i osiady z powrotem na stosie. Podsun opatk pod cao, podrzuci i odchyli. - Wyglda jak worek z juty. Nie wiem, co moe by w rodku. Poskroba przedmiot kocem opatki i znowu kawaeczki poszyboway do gry. Szturchn mocniej. St-Jovite. Pokj do autopsji numer trzy. Przypomniaam sobie co i zrobio mi si zimno. Trzscymi si rkami otworzyam szuflad i wyjam noyczki. Nie przejmujc si ju moim strojem, przykucnam i rozciam worek. Zwoki byy mae, plecy wygite w uk, nogi skurczone pod wpywem temperatury pomieni. Zobaczyam jedno wyschnite oko i ma szczk z poczerniaymi zbami. Przeczucie, e zawarto worka wywoa przeraenie, sprawio, e zrobio mi si sabo. Nie! Prosz, nie! Odsunam si, nie mogc znie zapachu spalonego ciaa i sierci. Midzy tylnymi nogami zobaczyam zakrcony i poczerniay ogon z przewitujcymi krgami krgosupa. Ciam dalej, a zy cieky mi po policzkach. Tu przy wle dostrzegamj wosy, spalone, ale miejscami biae. Do poowy oprnione miski,

- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Syszaam gos, ale nie zdawaam sobie sprawy, e jest mj. - Nie! Nie! Nie! Birdie. Prosz, Boe, nie! Poczuam czyje donie na moich ramionach, potem na rkach, kto zabra mi noyczki, delikatnie pomg mi wsta. Gosy. Nagle znalazam si w salonie, przykryta kodr. Pakaam, trzsam si, bolao mnie cae ciao. Nie wiem, jak dugo pakaam, a kiedy podniosam wzrok, zobaczyam ssiadk. Podawaa mi filiank z herbat. - Co to jest? - Moja klatka piersiowa unosia si i opadaa. - Mita. - Dzikuj. - Popiam letni pyn. - Ktra jest godzina? - Kilka minut po drugiej. - Miaa na sobie kapcie i trencz, ktry nie zakrywa jej flanelowej koszuli. Ledwie j znaam; machaymy sobie czasami przez trawnik albo wymieniaymy pozdrowienia na spacerze, - Przykro mi, e musiaa pani wstawa w rodku nocy... - Pani Brennan, prosz. Jestemy ssiadkami. Na pewno zrobiaby pani to samo dla mnie. Wziam jeszcze jeden yk. Moje rce byy nadal lodowate, cho ju tak nie dray. - Czy straacy jeszcze s? - Wyszli ju. Powiedzieli, e moe pani wypeni raport, kiedy poczuje si ju lepiej. - Czy zabrali... - Gos mi si zaama i oczy zaszy zami. - Zabrali. Czy mog jeszcze co dla pani zrobi? - Nie, dzikuj. Ju dobrze. Bya pani dla mnie bardzo mia. - Jest jeszcze troch baaganu. Przybilimy desk do ramy okna. Nie wyglda elegancko, ale przynajmniej nie bdzie wiao. - Bardzo dzikuj. Ja... - Prosz, niech si pani postara zasn. Rano bdzie lepiej. Pomylaam o Birdiem i przestraszyam si nadejcia poranka. W desperackiej nadziei podniosam suchawk i wykrciam numer Pete'a. Nikt nie podnosi suchawki. - Da sobie pani rad? Moe pomog pani pj na gr? - Nie. Dzikuj. Poradz sobie. Kiedy wysza, wczogaam si do ka i pacz utuli mnie do snu.

Obudziam si z przeczuciem, e co byo nie tak. Co si zmienio. Co straciam. Nagle oprzytomniaam i przypomniaam sobie o wszystkim. To by ciepy, wiosenny poranek. Przez okno widziaam niebieskie niebo i soce, powietrze przesycone byo zapachem kwiatw. Ale urok dnia nie by w stanie wycign mnie z depresji. Zadzwoniam do stray poarnej i powiedziano mi, e dowody zostay wysane do laboratorium kryminalnego. Ociaa, zajam si zwykymi porannymi czynnociami. Ubraam si, naoyam makija, uczesaam wosy i pojechaam do miasta.

W worku by tylko kot. Bez obroy. Bez identyfikatora. Do jednej z kostek przyczepiono rcznie wypisan kartk. Przeczytaam j przez plastik woreczka. Nastpnym razem to nie bdzie kot. - I co teraz? - zapytaam Rona Gilimana, dyrektora laboratorium kryminalnego. To by wysoki, przystojny mczyzna o srebrnych wosach i z niefortunn szczerb midzy grnymi jedynkami. - Sprawdzilimy ju odciski. Nic, ani na kartce, ani na kostkach. Wylemy do ciebie zesp, ale wiesz tak dobrze jak ja, e duo nie znajd. Okno kuchni znajduje si tak blisko ulicy, e sprawcy szybko je wybili, zapalili worek i wrzucili wszystko do rodka z zewntrz. Oczywicie, poszukamy ladw stp i popytamy mieszkacw, ale mao prawdopodobne, eby o wp do drugiej nad ranem kto z ssiadw nie spa. - Szkoda, e nie mieszkam na Wilkinson Boulevard. - Kopoty ci lubi bez wzgldu na to, gdzie mieszkasz. Ron i ja od lat pracowalimy razem. Wiedzia o seryjnym mordercy, ktry wama si kiedy do mojego mieszkania w Montrealu. - Ka przeszuka twoj kuchni, ale skoro tamci nie weszli do rodka, nie bdzie adnych ladw. Zakadam, e nic nie dotykaa. - Nie. - Od zeszej nocy nawet si do kuchni nie zbliyam. Nie mogam znie widoku misek Birdiego. - Pracujesz nad czym, co mogoby kogo zdenerwowa? Opowiedziaam mu o morderstwach w Ouebecu i o zwokach z wyspy Murtry. - Jak sdzisz, jak dostali twojego kota? - Moe uciek, kiedy Pete wszed, aby go nakarmi. On tak robi. - Bl. - Robi.

Nie pacz. Nie wa si paka. - Albo... - Tak? - Nie jestem pewna. W zeszym tygodniu pomylaam, e kto mg wama si do mojego gabinetu na uniwersytecie. No, moe nie wama. Mogam zostawi nie zamknite drzwi. - Jaki student? - Raczej studentka... - Opisaam mu cay incydent. - Klucze do domu zostay w mojej torebce, ale moga zrobi odcisk. - Wygldasz na nieco roztrzsion. - Troch. Czuj si dobrze. Przez chwil nic nie mwi. A potem: - Tempe, syszc o tym pomylaem, e to moe jacy rozczarowani studenci. Podrapa si po nosie. - Ale to moe by co wicej ni brzydki kawa. Uwaaj na siebie. Moe powiedz Pete'owi. - Nie chc tego robi. Poczuby si zobligowany do pilnowania mnie jak dziecka, a on nie ma na to czasu. Nigdy nie mia. Kiedy skoczylimy rozmawia, daam Ronowi klucz do Annexu, podpisaam raport z wypadku i wyszam. Ruch by nieduy, ale wydawao mi si, e na uniwersytet jad duej ni zwykle. Lodowata rka ciskaa mnie za serce i nie chciaa puci.

Czuam to cay dzie. W toku obowizkw przeladoway mnie obrazy mojego zamordowanego kota. May Birdie machajcy przednimi apkami. Ju wikszy, rozoony na grzbiecie pod kanap. Krelcy semki midzy moimi kostkami. Wpatrzony we mnie i czekajcy na resztki moich patkw niadaniowych. Smutek, ktry towarzyszy mi przez kilka ostatnich tygodni, przerodzi si w gbok melancholi. Kiedy skoczyam dyur, poszam pobiega do kompleksu sportowego. Wyciskaam z siebie sidme poty w nadziei, e zmczenie fizyczne zaguszy bl w sercu i napicie ciaa. Kiedy tak biegaam, myli skieroway si na inny tor. Na sowa Rona Gillmana. Zabijanie zwierzt jest okrutne, ale to domena amatorw. Czy to faktycznie by tylko jaki nieszczliwy student? Czy mier Birdiego moga by prawdziw grob? Kto grozi? Czy miao to zwizek z napaci na ulicy w Montrealu? Ze spraw na Murtry? Czy zostaam wcignita w co, z ogromu czego nie zdawaam sobie sprawy?

Nie zwalniaam tempa i za kadym okreniem napicie opuszczao moje ciao. Po szeciu kilometrach padam na traw. Dyszc ciko przygldaam si malekiej tczy, ktr stworzyy krople zraszacza. Udao si. Mj umys by znowu jasny. Kiedy puls i oddech wyrwnay si, poszam do szatni, wziam prysznic i przebraam si w czyste ubranie. Ju w lepszym nastroju wspiam si po niskim wzniesieniu do Colvard Building. To uczucie nie trwao dugo. Telefon wskazywa now wiadomo. Wysuchaam jej. Cholera! Znowu dzwonia Kathryn. Jak poprzednio, nie zostawia adnej informacji, tylko wiadomo, e dzwonia. Przewinam tam i wysuchaam znowu. Wydawaa si zdyszana, a w jej popiesznie wypowiedzianych sowach brzmiao napicie. Odsuchaam wiadomo znowu i kolejny raz, ale nie mogam si zorientowa, co dziao si w tle. Mwia gosem stumionym, jakby ze rodka ciasnego pomieszczenia. Wyobraziam j sobie, ciskajc w doni suchawk, szepczc, niespokojnie rozgldajc si dookoa. Czy popadam w paranoj? Czy wypadek ostatniej nocy wywoywa te szalone obrazy? A moe Kathryn naprawd co grozio? Soce przewitujc przez aluzje rzucao na moje biurko podune cienie. Gdzie na kocu korytarza trzasny drzwi. Pomys si wykrystalizowa w mojej gowie. Signam po telefon.

22
Jestem ci wdziczna za to, e znalaze dla mnie czas mimo tak pnej pory. I tak si dziwi, e jeszcze jeste w campusie. - Czy chcesz przez to powiedzie, e antropolodzy pracuj ciej ni socjologowie? - Ale skd - zamiaam si, sadowic si na czarnym krzele z plastiku, ktre mi wskaza. - Red, chciaabym si ciebie poradzi. Co moesz mi powiedzie o miejscowych sektach? - Co masz na myli mwic sekta? Red Skyler kiwa si na boki w swoim fotelu za biurkiem. Chocia posiwia, brunatna broda jeszcze si trzymaa. Zmruonymi oczami przyglda mi si zza okularw w metalowych oprawkach. - Organizacje o skrajnych przekonaniach. Sekty Sdu Ostatecznego, koa satanistyczne. Umiechn si i gestem zachci do kontynuowania. - Rodzina Mansonw. Hare Krishna. witynia Ludu... No wiesz. Sekty. - Uywasz wielkich sw. To, co dla ciebie jest sekt, dla kogo innego moe by religi. Albo rodzin. Albo parti polityczn. Przypomniaa mi si Daisy Jeannotte. Jej te nie podoba si ten termin, ale na tym koczyy si podobiestwa. Wtedy siedziaam naprzeciwko drobnej kobiety w jej ogromnym gabinecie. Teraz miaam przed sob duego faceta w miejscu tak maym i zatoczonym, e czuam si klaustrofobicznie. - Dobrze. A wic co to jest sekta? - Sekty nie s tylko grupami wariatw, na ktrych czele stoj przedziwni liderzy. Wedug mnie s to organizacje, ktre maj ze sob kilka cech wsplnych. - Tak. - Oparam si na krzele. - Sekta formuje si wok charyzmatycznego osobnika, ktry co obiecuje. Osobnik ten twierdzi, e posiada pewn specjaln wiedz. Czasami jest to dostp do staroytnych sekretw, innym razem jest to zupenie nowe odkrycie, w ktre tylko on lub ona jest wtajemniczony lub wtajemniczona. Czasami jest to i jedno, i drugie. Lider proponuje, e podzieli si informacjami z tymi, ktrzy pjd za nim. Niektrzy oferuj utopi. Albo wyjcie. Po prostu przyjdcie, pjdcie za mn. Ja podejm decyzje. Wszystko bdzie dobrze. - Czym si rni od ksiy czy rabinw?

- W przypadku sekty jest to charyzmatyczny lider, ktry w kocu staje si przedmiotem oddania; w niektrych przypadkach robi z siebie bstwo. A kiedy tak si dzieje, zaczyna on mie niezwyk kontrol nad yciem jego zwolennikw. Zdj okulary i przetar szka kawakiem zielonego materiau, ktry wyj z kieszeni. Potem je z powrotem zaoy, starannie zakadajc za uszami. - Sekty s totalistyczne, autorytarne. Lider jest najwyszy i nie lubi dzieli si wadz. Jego moralno staje si jedyn do zaakceptowania teologi. Jedynym akceptowanym zachowaniem. I, jak ju powiedziaem, wszyscy obdarzaj gbokim szacunkiem jego, nie boskie istoty czy abstrakcyjne zasady. Nie przerywaam mu. - Czsto istnieje podwjna etyka. Czonkowie maj by uczciwi i maj si kocha, ale oszukiwa i unika ludzi z zewntrz. Gwne religie stosuj jeden rodzaj zasad dla wszystkich. - Jak lider zyskuje tak kontrol? - To kolejny wany element. Poprzez zmian mylenia. Liderzy sekt korzystaj z rnorodnych psychologicznych procesw do manipulowania swoimi ludmi. Niektrzy s agodni, inni wykorzystuj idealizm swych zwolennikw. Wolaam mu nie przerywa. - Moim zdaniem mona wyrni dwa rodzaje sekt, cho obie oczekuj zmiany mylenia. Szeroko reklamowane programy wiadomociowe - w powietrzu nakreli cudzysw - robi uytek z technik perswazji. Oni trzymaj ludzi przy sobie nakaniajc ich do chodzenia na coraz to inne kursy. S te jednak sekty, ktrych czonkiem zostaje si na cae ycie. Takie grupy, korzystajc z psychologicznej i spoecznej perswazji, wywouj ogromne zmiany w postawach. W kocu zaczynaj sprawowa pen kontrol nad yciem swoich czonkw. Manipuluj, oszukuj i wykorzystuj. Przetrawiam to. - Jak dziaa zmiana mylenia? - Zaczyna si od destabilizacji wasnego ja osoby. Na pewno mwisz o tym na zajciach z antropologii. Odseparowa. Zdekonstruowa. Zrekonstruowa. - Ja jestem antropologiem fizycznym. - No dobrze. Nowi czonkowie uwalniani s spod wszelkich wpyww, a potem nakaniani do kwestionowania wszystkiego, w co do tej pory wierzyli. Przekonuje si ich, by ponownie zinterpretowali wiat i swoje wasne, dotychczasowe ycie. Kadej osobie stwarza

si now rzeczywisto, tym samym uzaleniajc j od organizacji i jej ideologii. Przypomniaam sobie kursy kulturowej antropologu, na ktre chodziam po dyplomie. - Wiem, e jest co takiego jak rite de passage. e w niektrych kulturach dzieci s na jaki czas izolowane i poddawane treningowi. e ma to na celu umacnia idee, z ktrymi dziecko wzrastao. Ale ty mwisz o zmuszaniu ludzi do odrzucenia tych wartoci, do zrezygnowania z wszystkiego, w co wierz. Jak to si robi? - Sekta kontroluje czas i otoczenie nowicjusza. Dieta. Sen. Praca. Odpoczynek. Pienidze. Wszystko. Wywouje poczucie zalenoci, bezsilnoci, kiedy jest si poza grup. W tym momencie wzbudza now moralno, system logiczny, do ktrego stosuje si caa grupa. wiat pod dyktando lidera. To zdecydowanie zamknity system. Nie dopuszcza si adnej krytyki, adnego narzekania. Grupa porzuca stare zachowania i postawy, krok po kroku zastpuje je swoimi wasnymi zachowaniami i postawami. - Dlaczego ludzie si na to zgadzaj? - Proces jest na tyle stopniowy, e nikt nie jest wiadom tego, co si dzieje. Przechodzi si przez seri niewielkich etapw, a kady z nich wydaje si nieszkodliwy. Inni zapuszczaj wosy. Ty zapuszczasz wosy. Inni mwi cicho, wic i ty ciszasz gos. Wszyscy potulnie suchaj lidera, nie zadaj pyta i ty robisz to samo. Masz poczucie bycia akceptowanym i aprobowanym przez grup. Nowicjusz nie czuje, e ten program dziaa w dwie strony. - Czy w kocu zaczynaj si orientowa? - Zwykle dzieje si tak, e nowych czonkw nakania si do zerwania kontaktw z rodzin i przyjacimi, do zerwania starych wizi. Czasami zabiera si ich w jakie izolowane miejsca. Na farmy. Do komun. Do domkw letniskowych. Taka izolacja, zarwno fizyczna, jak i spoeczna, osabia ich normalny system wsparcia i zwiksza poczucie osobistej bezsilnoci i potrzeby bycia akceptowanym przez grup. To take sprawia, e nie s w stanie oceni tego, co im si mwi. Wiara we wasn umiejtno oceny i postrzegania sabnie. W kocu nie s w stanie podj jakiegokolwiek samodzielnego dziaania. Pomylaam o Owensie i jego grupie na witej Helenie. - No to ju wiem, jak sekta ma kontrol, jeeli mieszka si z ni dwadziecia cztery godziny na dob, ale co z czonkami, ktrzy pracuj poza siedzib? - To proste. Wszyscy dostaj instrukcje, by intonowa pieni i medytowa, kiedy nie pracuj. W czasie przew na lunch czy kaw. Umys koncentruje si na zachowaniach kierowanych przez sekt. A poza prac cay czas powicany jest organizacji.

- Ale co ich przyciga? Co kieruje czowiekiem, ktry odrzuca swoj przeszo i oddaje si sekcie? Nie mogam obj tego umysem. Czy Kathryn i inni te byli automatami, ktrych kady krok by kontrolowany? - Istnieje system kar i nagrd. Jeeli kto zachowuje si, mwi i myli odpowiednio, jest kochany przez lidera i ca grup. I, oczywicie, bdzie zbawiony. Owiecony. Zabrany do innego wiata. Cokolwiek si obiecuje. - A co oni obiecuj? - Wszystko. Nie wszystkie sekty s religijne. Ludzie myl, e s, bo w latach szedziesitych i siedemdziesitych wiele takich grup zarejestrowao si jako religijne dla ulg podatkowych. Istniej rne rodzaje sekt, obiecuj one rne korzyci. Zdrowie. Upadek rzdu. Podr w kosmos. Niemiertelno. - Nadal uwaam, e tylko wariat daby si na to nabra. - Wcale nie. - Pokrci gow. - Nie tylko wska grupa ludzi daje si w to wcign. Badania dowodz, e prawie dwie trzecie respondentw pochodzio z normalnych rodzin i wykazywao zachowanie typowe dla swojej grupy wiekowej w momencie wstpowania do sekty. Zapatrzyam si w nieduy dywan we wzory plemienia Nawajo pod moimi stopami. Nie rozumiaam tego. Dlaczego tak si dziao? Co mi tutaj mcio obraz? - Czy twoje badania wyjaniaj, dlaczego ludzie poszukuj takich organizacji? - Raczej nie. To one szukaj ludzi. I jak ju mwiem, ci liderzy potrafi by naprawd uroczy i przekonujcy. Dom Owens pasowa mi do tego opisu. Kim on by? Ideologiem speniajcym swoje zachcianki przy pomocy podatnych na wpywy zwolennikw? Czy moe tylko prorokiementuzjast prbujcym wyhodowa organiczn fasol? Znowu pomylaam o Daisy Jeannotte. Miaa racj? Czy opinia publiczna niepotrzebnie daa si zastraszy wyznawcom szatana i prorokom przepowiadajcym nadejcie Sdu Ostatecznego? - Ile sekt istnieje w Stanach Zjednoczonych? - zapytaam. - W zalenoci od definicji - umiechn si drwico i rozoy rce - od trzech do piciu tysicy. - artujesz sobie. - Jedna z moich koleanek obliczya, e w cigu ostatnich dwudziestu lat a

dwadziecia milionw ludzi miao jaki kontakt z sektami. Ona uwaa, e zawsze jest to mniej wicej dwa do piciu milionw. - Zgadzasz si z tym? - Zadziwi mnie. - Trudno powiedzie. Niektre z grup zwikszaj swoj liczebno zaliczajc w poczet swoich czonkw nawet tych, ktrzy kiedykolwiek pojawili si na spotkaniu, czy te prosili o informacje. Inne s bardzo tajemnicze i bardzo staraj si nie zwraca na siebie uwagi. Policja odkrywa istnienie niektrych z nich dopiero wtedy, kiedy maj jakie kopoty albo kiedy jaki rozczarowany zwolennik odchodzi i skada skarg. Mniejsze z nich trudno jest nawet wytropi. - Syszae kiedy o Domie Owensie? Pokrci gow. - A jak si nazywa grupa? - Oni nie uywaj nazwy. Na drugim kocu korytarza kto wczy drukark. - Czy policja obserwuje jakie organizacje w Karolinach? - To nie moja dziedzina, Tempe. Ja jestem socjologiem. Mog ci powiedzie, jak one dziaaj, ale niekoniecznie kto jest aktualnie przewietlany. Ale jeeli to dla ciebie wane, mog sprbowa si dowiedzie. - Ja tego po prostu nie rozumiem. Red. Jak ludzie mog by tak atwowierni? - Kuszca jest myl, e naley si do elity. Jest si wybranym. Wikszo sekt uczy swoich czonkw, e tylko oni s owieceni, a wszyscy inni pominici. W pewien sposb gorsi. To dziaa na ludzi, - Red, czy te grupy stosuj przemoc? - Wikszo nie, ale s wyjtki. Byy takie w Jonestown, w Waco, w Bramach Niebios. Najwyraniej ich czonkom nie szo najlepiej. Pamitasz sekt Rajneesh? Chcieli zatru zasoby wodne w jakim miecie w Oregonie i grozili urzdnikom hrabstwa. A Synanon? Ci porzdni mieszkacy podrzucili grzechotnika do skrzynki na listy prawnika, ktry poda ich do sdu. Facet ledwie uszed z yciem. Co tam sobie przypominaam. - A co z maymi grupami, z tymi, ktre si ukrywaj? - Wikszo jest nieszkodliwa, ale niektre s wymylne i potencjalnie niebezpieczne. Tylko kilka z nich posuno si za daleko w ostatnich latach. Czy to ma co wsplnego ze spraw?

- Tak. Nie. Nie jestem pewna. - Zadaram sobie skrk paznokcia na kciuku. Zawaha si. - Czy chodzi o Katy? - Co? - Czy ona si w co wpltaa? - Nie, nie, nic takiego. Naprawd. Tu chodzi o spraw. Natknam si na komun w Beaufort i nie daje mi to spokoju. Rozdrapana skrka zacza krwawi. - Dom Owens, mwisz? Kiwnam gow. - Nie zawsze rzeczy s naprawd takie, jak nam si zdaje. - Nie zawsze. - Jeeli chcesz, mog wykona kilka telefonw. - Byabym ci wdziczna. - Chcesz plaster? Opuciam rce i wstaam. - Nie, dziki. Ju uciekam. Bardzo mi pomoge. - Wiesz, gdzie mnie szuka, gdyby miaa jeszcze jakie pytania.

Wrciam do mojego gabinetu, usiadam i patrzyam na wyduone cienie w pokoju; wci mczya mnie ta niesprecyzowana myl. W budynku byo bardzo cicho. Czy to z powodu Daisy Jeannotte? Zapomniaam zapyta Reda, czy j zna. Czy to o ni chodzio? Nie. C to bya za myl, ktra pltaa si po labiryncie mojego umysu? Dlaczego nie potrafiam nada jej ksztatu? Co chciaa mi powiedzie moja podwiadomo? Popatrzyam na ma kolekcj kryminaw, ktrymi wymieniam si czasami z kolegami. Jak autorzy na to mwi? Metoda Gdybym to wiedzia. Czy to byo to? Czy zbliaa si jaka tragedia, bo nie potrafiam odkry wiadomoci w zakamarkach myli? Jaka tragedia? Kolejna mier w Quebecu? Jeszcze jedna w Beaufort? Co grozi Kathryn? Znowu kto mnie zaatakuje, ale tym razem konsekwencje bd powaniejsze? Gdzie zadzwoni telefon, dzwoni i dzwoni, nagle przerwa, kiedy wczy si automat. Cisza.

Znowu sprbowaam skontaktowa si z Pete'em. Nadal nikt nie odpowiada. Pewnie znowu gdzie wysuchiwa zezna. Niewane. Birdiego i tak tam nie byo. Wstaam i zaczam porzdkowa papiery, potem zajam si ukadaniem ksiek. Wiedziaam, e to by sposb na odoenie chwili, kiedy bd musiaa wej do pustego domu, ale nie mogam na to nic poradzi. Myl o powrocie do domu bya nie do zniesienia. Dziesi minut nieprzerwanej pracy. Nie myle. A nagle: - Do diaba, Birdie! Rzuciam kolejn ksik na biurko i padam na krzeso. - Dlaczego musiae tam by? Tak mi przykro. Bardzo, bardzo mi przykro, Bird... Pooyam gow na blacie i rozpakaam si.

23
Czwartek okaza si zwodniczo przyjemny. Rano spotkay mnie dwie mae niespodzianki. Agenci mojego towarzystwa ubezpieczeniowego nie robili adnych problemw. A dwaj fachowcy od napraw, jakich znalazam, byli wolni i mogli zacz prac od zaraz. W cigu dnia prowadziam zajcia i przejrzaam swj referat na konferencj. Po poudniu Ron Giliman powiadomi mnie, e zesp zajmujcy si zabezpieczaniem ladw w miejscach zbrodni nie znalaz w mojej kuchni nic godnego uwagi. Nie zdziwio mnie to. Poprosi patrole, by uwaay na moje mieszkanie. Dostaam te wiadomo od Sama. Nie byo nic nowego, ale on sam by coraz bardziej przekonany, e zwoki zostay wywiezione na wysp przez dilerw narkotykowych. Uwaa to za swoje osobiste wyzwanie i wykopa swoj star dwunastk, i trzyma j pod kiem. Wracajc z uniwersytetu do domu wstpiam do megasamu w centrum handlowym Southpark i wybraam tylko to, co lubiam je najbardziej. Potem poszam powiczy i w Annexie byam koo wp do sidmej. Okno zostao wymienione i jeden z pracownikw wanie koczy wygadzanie podogi. Wszystko w kuchni pokryte byo biaym, drobnym proszkiem. Wyczyciam kuchenk i blaty, potem przygotowaam sobie kraby i saatk z kozim serem, zjadam ogldajc powtrk Murphy Brown. Twarda A babka. Postanowiam, e bd taka jak ona. Wieczorem znowu przejrzaam mj referat, obejrzaam mecz Hornetsw i rozmylaam o moim zeznaniu podatkowym. Obiecaam sobie, e nim te si zajm. Ale nie w tym tygodniu. Zasnam o jedenastej, z kopiami dziennika Louis-Philippe'a rozrzuconymi na ku. Pitek by dzieem szatana. Wanie tego dnia poczuam, e zblia si co okropnego.

Szcztki z Murtry przyjechay z Charleston wczenie rano. O wp do dziesitej, w rkawiczkach i okularach staam w moim laboratorium. Na jednym ze stow leaa czaszka i kawaki koci, ktre Hardaway wyj podczas sekcji dolnego ciaa. Na drugim lea cay szkielet. Technicy na uczelni medycznej wietnie si spisali. Wszystkie koci byy oczyszczone i w caoci.

Zaczam od zwok z dna grobu. Cho w duym stopniu ulegy rozkadowi, zostao jeszcze dosy mikkiej tkanki, by mona byo przeprowadzi pen autopsj. Pe i rasa byy oczywiste, miaam tylko okreli wiek. Zostawiam sobie raport patologa i zdjcia na pniej, nie chciaam, by w jakikolwiek sposb wpyny na moj opini. Zaoyam zdjcia rentgenowskie na przegldark. Nic niezwykego. Na zdjciach czaszki wyranie byo wida wyksztacone wszystkie trzydzieci dwa zby i ich korzenie. Nie byo adnych plomb, koron, mostkw czy ubytkw. Odnotowaam to na formularzu sprawy. Podeszam do pierwszego stou i przyjrzaam si czaszce. Szczelina u jej podstawy bya w peni zaronita. To bya osoba dorosa. Uwanie obejrzaam kocwki eber i powierzchnie, gdzie powki miednicy czyy si z przodu, tworzc spojenia onowe. Na ebrach zauwayam nieznaczne wgbienia w miejscach, gdzie chrzstka czya je z mostkiem. W poprzek powierzchni spojeniowych koci onowych biegy faliste wypukoci, a na zewntrznym brzegu kadej z nich wida byo drobniutkie guzki kostne. Kocwki obojczykw tu przy mostku byy zronite. Grne brzegi obu paskich czci koci biodrowych zachoway drobne linie oddzielenia. Sprawdziam moje modele i histogramy, zanotowaam swoje spostrzeenia. Kobieta w chwili mierci moga mie midzy dwadziecia a dwadziecia osiem lat. Hardaway prosi o pen analiz grnych zwok. Tym razem te zaczam od obejrzenia zdj rentgenowskich. Znowu nie znalazam nic niezwykego prcz idealnego uzbienia. Podejrzewaam, e ta ofiara te bya kobiet, tak powiedziaam Ryanowi. Ukadajc koci zauwayam gadk czaszk i delikatny ukad koci twarzy. Szeroka, krtka miednica z typowo kobiec czci onow potwierdzia moje wczeniejsze przypuszczenia. Wiekiem bya zbliona do tej pierwszej, chocia na spojeniach onowych wyranie odznaczay si wypukoci, ale nie byo drobnych guzkw kostnych. Ta ofiara bya nieco modsza, moga by przed dwudziestk albo nieco po. Aby ustali pochodzenie, wrciam do czaszki. Klasyczny ukad w rodkowej czci twarzy, zwaszcza nos: wysokie sklepienie midzy oczami, wskie wejcie, wydatna cz dolna i grzbietowa. Wykonaam kilka pomiarw, pniej chciaam porwna je ze statystyk, ale i tak ju wiedziaam, e to bya biaa kobieta. Zmierzyam koci dugie, wprowadziam dane do komputera i przejrzaam pliki porwnawcze. Wanie wpisywaam pomiary do formularza, kiedy zadzwoni telefon.

- Jeeli zostan tu jeszcze jeden dzie, to zupenie cofn si jzykowo - usyszaam gos Ryana. - To ap autobus na pnoc. - Mylaem, e po prostu taka jeste, ale teraz widz, e to nie twoja wina. - Nie mona pozby si wasnych korzeni. - No. - Dowiedziae si czego? - Dzi rano widziaem wietn naklejk na zderzaku. Bez komentarza. - Jezus ci kocha. Wszyscy inni maj ci za dupka. - Dzwonisz do mnie, eby mi o tym powiedzie? - To bya naklejka na zderzaku. - Jestemy mocno religijni, jak wida. Spojrzaam na zegarek. Kwadrans po drugiej. Zdaam sobie spraw, e jestem strasznie godna i signam po banana i ciasto, ktre zabraam z domu. - Poobserwowaem troch gniazdko Doma. I nic. W czwartek rano troje wiernych wsiado do furgonetki i odjechali. Poza tym nikt ani nie wyjeda, ani nie przyjeda. - A Kathryn? - Jej nie widziaem, - Sprawdzie tablice rejestracyjne? - Tak, szefie. Obie furgonetki s zarejestrowane na Doma Owensa na adres Adier Lyons. - Czy on ma prawo jazdy? - Wydane przez stan Palmetto w tysic dziewiset osiemdziesitym smym. adnej wzmianki, e to kontynuacja. Najwyraniej wielebny przyszed wtedy, bo wanie zda egzamin. Ubezpieczenie paci na czas. Gotwk. adnych opnie. adnych aresztowa czy wezwa do sdu. - Inne rachunki? - Staraam si nie szeleci celofanem. - Telefon, elektryczno i woda. Te te paci gotwk. - Ma numer ubezpieczenia? - Przyznany w osiemdziesitym sidmym. Ale nie ma nic o adnych wpatach czy probach o zasiek. - Osiemdziesity sidmy? To co robi wczeniej?

- Ciekawe pytanie, doktor Brennan. - A poczta? - Oni z nikim nie koresponduj. Dostaj zwyke ulotki, jak kady, i rachunki, to wszystko. Owens nie ma skrytki pocztowej, ale mogoby by co pod innym nazwiskiem. Poobserwowaem troch poczt, ale nie rozpoznaem nikogo z nich. W drzwiach pojawi si student, ale potrzsnam gow. - A co z odciskami na twoich kluczach? - Wszystkie liczne, ale pudo. Dom Owens to grzeczny chopiec. Zapada midzy nami krtka cisza. - Tam mieszkaj dzieci. Co z opiek spoeczn? - Nieza jeste, Brennan. - Duo czasu spdzam ogldajc telewizj. - I to sprawdziem. Jakie ptora roku temu dzwonia tam ich ssiadka, pani Joseph Espinoza, niespokojna o dzieci. Wysali wic pracownika. Czytaem raport. Zastaa czysty dom, umiechnite i dobrze odywione dzieci, wszystkie poniej wieku szkolnego. Nie widziaa powodu do interwencji, ale zalecia nastpn wizyt za p roku. Nie miaa miejsca. - Rozmawiae z t ssiadk? - Nie yje. - A co z posiadoci? - No, jest jedna rzecz... Mino kilka sekund. -Tak? - Cae rodowe popoudnie przegldaem akty wasnoci i ksigi podatkowe. Znowu zamilk. - Chcesz mnie wkurzy? - podsunam. - To miejsce posiada barwn przeszo. Czy wiesz, e w latach szedziesitych ubiegego stulecia powstaa tam szkoa i pozostaa a do koca wieku? Jedna z pierwszych szk finansowanych z funduszy publicznych w Ameryce Pnocnej tylko dla czarnych uczniw. - O tym nie wiedziaam. - Otworzyam dietetyczn col. - A Baker mia racj. Od lat trzydziestych a do siedemdziesitych to by obz rybacki. Kiedy wacicielka umara, przeszo to na wasno jej krewnych mieszkajcych w Georgii. Chyba nie lubili owocw morza. Albo mieli dosy pacenia podatkw za posiado. W kocu sprzedali j w osiemdziesitym smym.

Tym razem go nie poganiaam. - Kupujcym by niejaki J.R. Guillion. Przez uamek sekundy nie potrafiam skojarzy nazwiska z osob. - Jacques Guillion? - Oui, madame. - Ten sam Jacques Guillion? - Powiedziaam to tak gono, e przechodzcy korytarzem student spojrza na mnie. - Prawdopodobnie. Podatki paci... - Czekiem z Citicorp w Nowym Jorku. - Tak jest. - Jasna cholera. - wietnie to uja. Byam nieco wytrcona z rwnowagi. Waciciel posiadoci na Adler Lyons posiada te spalony dom w St-Jovite. - Rozmawiae z nim? - Monsieur Guillion nadal jest niedostpny. - Co? - Nie zosta odnaleziony. - Niech to diabli. Naprawd istnieje jaki zwizek. - Na to wyglda. Zaterkota dzwonek. - Jeszcze jedno. Korytarz zaludni si studentami przechodzcymi na kolejne zajcia. - Z czystej przekory wysaem dane do Teksasu. Nie maj nic na temat wielebnego Owensa, ale zgadnij, kto tam jest ranczerem? - Nie! - Monsieur J.R. Guillion. Dwa akry w hrabstwie Fort Bend. Podatki paci... - Czekami bankowymi! - Pjd t drog, ale teraz tamtejszy szeryf te troch si porozglda. I andarmeria postara si wykurzy Guilliona z kryjwki. Zostan tu jeszcze kilka dni i przycisn Owensa. - Poszukaj Kathryn. Dzwonia do mnie, ale znowu mnie nie zastaa. Ona na pewno co wie. - Znajd j, jeeli tu jest.

- Moe jej co grozi. - Dlaczego tak sdzisz? Chciaam mu opowiedzie o mojej ostatniej rozmowie dotyczcej sekt, ale to byo tylko zbieranie informacji i nie byam pewna, czy miao to cokolwiek wsplnego ze spraw. Nawet jeeli Dom Owens by liderem jakiej sekty, nie mia takiej charyzmy jak Jim Jones, tego byam pewna. - Nie wiem. Mam takie przeczucie. Wydawaa si podenerwowana, kiedy dzwonia. - Panna Kathryn wywara na mnie wraenie niezbyt bystrej. - Jest po prostu inna. - A ta jej przyjacika El te nie jest chyba za bardzo inteligentna... Co tak przycicha? Zawahaam si, ale opowiedziaam mu o mojej przygodzie. - Skurwysyn. Przykro mi, Brennan. Bardzo lubiem tego kociaka. Domylasz si, kto to mg zrobi? - Nie. - Dostaa jak ochron? - Czsto patroluj ssiedztwo. Jest okej. - Nie chod po zmroku. - Dzi rano przysali szcztki z Murtry. Mam duo pracy w laboratorium. - Jeeli to ma jaki zwizek z narkotykami, to moesz si naraa jakim oprychom. - Odkrye Ameryk, Ryan. - Wrzuciam skrk od banana i opakowanie od ciasta do mieci. - Obie ofiary to byy mode, biae, kobiety, jak przypuszczaam. - Niezbyt pasuje do handlarzy narkotykami. - No nie. - Ale nie moemy tego wykluczy. Niektrzy z tych facetw uywaj , kobiety jak prezerwatywy. Te mode damy mogy si znale w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. - Zgadzam si. - Przyczyna mierci? - Jeszcze nie skoczyam. - Do roboty, tygrysie. Ale pamitaj, e bdziemy ci potrzebowa w sprawie z StJovite, kiedy dostan tych drani. - Jakich drani?

- Jeszcze nie wiem, ale ich dostan. Rozczylimy si i zapatrzyam si na mj raport. Potem wstaam i przeszam si po laboratorium. Potem usiadam. Potem znowu si przeszam. Przed oczami wci miaam obrazy z St-Jovite. Biae ciaa dzieci, z powiekami i paznokciami w kolorze bladego bkitu. Przestrzelona czaszka. Podcite garda, rce pokryte ranami zadanymi, kiedy ofiara chciaa si broni. Zwglone ciaa, z poskrcanymi i wykrzywionymi koczynami. Co czyo , mierci w Quebecu z miejscem na wyspie witej Heleny? Dlaczego wanie dzieci i delikatne kobiety? Kim by Guillion? Co byo w Teksasie? W jak to potworno wpltaa si Heidi i jej rodzina? Skoncentruj si, Brennan. Te mode kobiety w twoim laboratorium te nie yj. Zostaw spraw morderstw w Quebecu Ryanowi i skocz t spraw. Zasuguj na to. Dowiedz si, kiedy zmary. I w jaki sposb. Zaoyam kolejn par rkawiczek i przejrzaam kad ko pod szkem powikszajcym. Nie znalazam nic, co pomogoby ustali przyczyn mierci. adnych ladw tpego narzdzia. adnych wlotw czy wylotw kuli. adnej rany zadanej noem. adnych pkni gnykowych, ktre wskazywayby na uduszenie. Jedyne uszkodzenia spowodowane byy przez zwierzta erujce na ciele. Kiedy odoyam ostatni kostk stopy, spod krgosupa wyszed may, czarny uczek. Patrzyam na niego i przypomniaam sobie, jak pewnego popoudnia Birdie znalaz w mojej kuchni w Montrealu chrzszcza. Bawi si nim godzinami, zanim mu si nie znudzio. Do oczu napyny mi zy, ale si nie daam. Wziam uczka i woyam go do plastikowego pojemnika. adnych mierci. Wypuszcz go, kiedy wyjd. Okej, uczku. Jak dugo one nie yj? Popracujemy nad tym. Sprawdziam, ktra godzina. Czwarta trzydzieci. Wystarczajco pno. Przejrzaam spis telefonw, znalazam numer i wykrciam. Pi stref czasowych std kto podnis suchawk. - Doktor West. - Doktor Lou West? - Tak. - A nie Kapitan Kam? Cisza. - Ten od puszek... - To raczej tuczyk. To ty, Tempe? Wyobraziam go sobie: gste, siwe wosy i broda otaczajce twarz zawsze opalon

hawajskim socem. Na wiele lat przed naszym spotkaniem znalaza go japoska agencja i zatrudnia do reklam tuczyka w puszkach. Ze swoim kolczykiem w uchu i koskim ogonkiem wietnie pasowa do wizerunku kapitana, ktrego szukali. Japoczycy kochali Kapitana Kama. Chocia bezlitonie z niego kpilimy, nikt z naszych wsplnych znajomych nie widzia tych reklam. - Moe by tak rzuci robaki i sawi tuczyka na cay etat? Lou mia doktorat z biologii i wykada na uniwersytecie na Hawajach. Wedug mnie by najlepszym entomologiem sdowym w kraju. - Nie za bardzo. - Zamia si. - Mundur mnie dusi. - Moesz to robi nago. - Japoczycy chyba nie s na to gotowi. - A czy to ci moe powstrzymywa? Razem z Lou i kilkoma innymi specjalistami sdowymi prowadzimy kurs na Akademii FBI w Quantico w Wirginii. Nasza grupa skada si z patologw, entomologw, antropologw, botanikw i ekspertw od spraw ziemi, wikszo z przeszoci akademick. Kiedy jaki zatwardziay w swoim konserwatyzmie agent stwierdzi, e kolczyk Lou jest nie na miejscu. Lou wysucha go cierpliwie, a nastpnego dnia zamiast maego keczka ze zota ujrzelimy dugie piro ozdobione wedug tradycji Indian Cherokee koralikami i maym, srebrnym dzwoneczkiem. - Dostaem twoje robaczki. - Dotary w caoci? - Nietknite. wietnie je zebraa. W obu Karolinach wystpuje ponad piset dwadziecia gatunkw owadw towarzyszcych procesowi rozkadu. Przysaa mi wikszo z nich. - Co moesz mi powiedzie? - Chcesz usysze wszystkie wnioski? - Jasne. - Przede wszystkim, twoje ofiary zostay prawdopodobnie zamordowane w cigu dnia. A w kadym razie ciaa wystawiono na troch na wiato dnia przed zakopaniem. Znalazem poczwarki Sarcophaga bullata. - Mw do mnie po ludzku. - To gatunek muchy. Zebraa puste i pene poczwarki z obu cia. - I?

- Sacophagidae nie s takie ruchliwe po zachodzie soca. Jeeli pooysz przy nich ciao, to mog zoy larwy, ale w nocy nie s aktywne. - Zoy larwy? - Owady skadaj albo larwy, albo jaja. - Owady skadaj larwy? - To jest ich osignicie. Sarcophagidae jako grupa skadaj larwy. Ta strategia pozwala im wyprzedzi inne robaki i chroni przed drapienikami ywicymi si jajami. - No to dlaczego nie wszystkie to robi? - Ma to i swoje ujemne strony. Samice potrafi zoy wicej jaj ni larw. W ten sposb osignita zostaje rwnowaga. - ycie wymaga kompromisw. - No wanie. Podejrzewam, e ciaa leay te na powierzchni ziemi, przynajmniej troch. Sarcophagidae nie lubi wchodzi tak szybko jak inne grupy, na przykad Calliphoridae. - To ma sens. One zostay zabite na wyspie albo kto przewiz tam ciaa odzi, - Tak czy inaczej, prawdopodobnie zostay zamordowane w cigu dnia, potem leay na zewntrz i na powierzchni ziemi, zanim je pogrzebano, - A co z innymi gatunkami? - Znowu chcesz wszystko? - Zdecydowanie. - W przypadku obu ofiar natychmiastowe pogrzebanie odwlekoby inwazj owadw. Jednak kiedy dotary do grnego ciaa, Calliphoridae nie zwlekay ze zoeniem jaj. - Calliphoridae? - Muchy plujkowate. Zazwyczaj pojawiaj si kilka minut po mierci, razem ze swoimi przyjacimi, muchami misnymi. Oba gatunki wietnie lataj. - Super. - Zebraa co najmniej dwa gatunki much plujkowatych: Cochliomyia... - Pozostamy moe przy nazwach pospolitych. - OK. Dostaem larwy w trzech stadiach larwalnych i nietknite, puste powoki larwalne przynajmniej dwch gatunkw much plujkowatych. - Co to znaczy? - Ju wykadam. Zaczn od cyklu yciowego muchy. Podobnie jak my, dorose muchy zajmuj si znalezieniem odpowiedniego miejsca dla swoich modych. Zwoki s do tego

idealne. Chronione rodowisko. Mnstwo pokarmu. wietne otoczenie dla modych osobnikw. Zwoki to wielka atrakcja, plujkowate i muchy misne mog si pojawi kilka minut po zgonie. Samica albo natychmiast zoy jaja, albo poywi si nieco pynami wytwarzajcymi si w szcztkach, a potem zoy jaja. - Przyjemne. - Chwila, nawet nie wiesz, ile tam jest biaka! W przypadku urazu ciaa wejd tamtdy, jeeli nie, wykorzystaj otwory: oczy, nos, usta, odbyt... - Widz to oczami wyobrani. - Plujkowate skadaj ogromne gromady jaj, ktre zupenie wypeniaj naturalne otwory ciaa i rany. Skoro tam byo dosy chodno, wic w tym grobie mogo nie by ich a tak wiele. - No dobrze, mode si wykluwaj, na scen wychodz larwy. - O wanie. Akt drugi. Larwy s wietne. Z przodu posiadaj par haczykw gbowych, ktrych uywaj przy odywianiu i poruszaniu si. Oddychaj przez malekie, paskie strukturki z tyu. - Czyli tykami. - W pewnym sensie. W kadym razie, z rwnoczenie zoonych jaj rwnoczenie wychodz mode. Razem si te odywiaj, poruszajc si w masie po caym ciele. Takie grupowe odywianie powoduje roznoszenie bakterii i produkcj enzymw trawiennych, ktre pozwalaj larwom na skonsumowanie wikszoci tkanki mikkiej zwok. To przebiega bardzo sprawnie. Larwy szybko dojrzewaj i kiedy osigaj maksymalne rozmiary, bardzo zmienia si ich zachowanie. Przestaj si odywia i zaczynaj szuka suchszych miejsc, zwykle ju poza ciaem. - Czyli akt trzeci. - Tak. Zakopuj si do ziemi, ich zewntrzna powoka twardnieje i przeksztaca si w ochronne okrycie. Od teraz s poczwark. Wygldaj jak mae pieczki. Larwy pozostaj w rodku do czasu, kiedy ich komrki si przeobra, wtedy wychodz jako dorose muchy. - To dlatego te puste powoki s takie wane? - Tak. Pamitasz muchy misne? - Sarcophagidae. Skadajce larwy. - Bardzo dobrze. One zwykle dojrzewaj pierwsze. I tak zabiera im to od szesnastu do dwudziestu czterech dni, przy temperaturze okoo dwudziestu stopni. W warunkach, jakie mi opisaa, zabraoby im to nieco wicej czasu.

- Tak. Tam nie byo a tak ciepo. - Ale obecno pustych powok oznacza, e niektre muchy misne zakoczyy swj rozwj. - Mona powiedzie, e olay powoki. - Plujkowatym dojrzewanie zajmuje od czternastu do dwudziestu piciu dni, czasem troch duej, tak jak w mokrym rodowisku na twojej wyspie. - To by si zgadzao. - Zebraa jeszcze co, co zapewne bdzie larw Muscidae, czyli muchy domowej i jej krewniakw. Te gatunki zazwyczaj pokazuj si dopiero od piciu do siedmiu dni po zgonie. Wol zaczeka na, jak my to mwimy, faz pne wiee albo wczesne spuchnite. Aha, byy tez muchy sernice. Muchy sernice to owady, ktre skacz. Nauczyam si je ignorowa w czasie pracy nad zwokami, chocia nie przyszo mi to atwo. - Moje ulubione. - Wszyscy maj prawo do ycia, doktor Brennan. - Chyba naley je podziwia, skoro potrafi skaka na odlego dziewi razy dusz od dugoci ich ciaa. - Zmierzya? - To przyblione obliczenie. - Niezwykle uytecznym stworzeniem, jeeli chodzi o ustalanie przyblionego czasu zgonu, jest czarna mucha koska. Zwykle pojawiaj si nie prdzej ni dwadziecia dni po mierci i raczej s konsekwentne, nawet w przypadku zakopanych szcztkw. - Byy tam? - Tak. - Co jeszcze? - Byo mniej chrzszczy ni zwykle w takim wypadku, prawdopodobnie przez mokre otoczenie. Ale pojawiy si typowe formy drapiene, erujce ostro na larwach i innych mikkich formach. - A wic ile czasu mino od mierci wedug ciebie? - Powiedziabym, e jakie trzy do czterech tygodni. - W przypadku obu cia? - Zmierzya metr dwadziecia od dna grobu, dziewidziesit centymetrw od grnego ciaa. Przedyskutowalimy zachowanie much misnych przed zakopaniem ciaa, to

tumaczy obecno pustych powok, ktre znalaza na i nad dolnym ciaem. W niektrych byy dorose osobniki, w poowie na zewntrz. W wyjciu na zewntrz pewnie przeszkodzia im ziemia. Byy tam te Piophilidae. - Czyli? - Muchy sernice. Znalazem te kilka much trumiennych w prbce ziemi, ktr pobraa znad dolnego ciaa, i kilka larw w samym ciele. Te gatunki zagbiaj si w ciao do zoenia jaj. Poruszenie ziemi w grobie i obecno grnego ciaa uatwiy im wejcie. Zapomniaem ci wspomnie, e na grnym ciele te je znalazem. - A prbki ziemi si przyday? - Bardzo. Pewnie nie bdziesz chciaa usysze o wszystkich stworzeniach, ktre karmi si larwami i materiaami rozkadowymi, ale znalazem jedn form, ktra moe si przyda przy ustalaniu czasu zgonu. Badajc ziemi zebraem kilka roztoczy, ktrych obecno wskazywaaby na minimum trzy tygodnie. - A wic trzy lub cztery tygodnie dla obu cia. - To moje wstpne obliczenia. - Bardzo mi pomoge, Lou. Jestecie niesamowici. - Czy to pasuje do stanu, w jakim znajduj si szcztki? - Idealnie. - Jest jeszcze jedna rzecz, o ktrej chciabym wspomnie. Kiedy to usyszaam, zimna rka cisna mnie za serce.

24
Przepraszam ci, Lou. Mgby to powtrzy? - To nic nowego. W zwizku ze zwikszon iloci zgonw zwizanych z narkotykami, podjte zostay badania obecnoci farmaceutykw w owadach erujcych na zwokach. Nie musz ci mwi, e czasami mija troch czasu, zanim ciaa zostaj odnalezione, wic nie zawsze udaje si uzyska materia do analizy toksykologicznej. No wiesz, krew, mocz, tkanki organw. - Dlatego larwy testowane s na obecno narkotykw? - Mona, ale my mielimy wicej szczcia z tymi pustymi powokami. Prawdopodobnie z powodu duszego czasu odywiania. Zajlimy si te wylinami i kaem chrzszczy... - To znaczy? - Zrzucone pancerze i wydzieliny. Ale i tak najwicej narkotykw znajdujemy w poczwarkach much. To pewnie ma zwizek z ywieniowymi preferencjami. Chrzszcze wol suche pokrycia, muchy mikkie tkanki. Tam wanie jest najwiksza koncentracja narkotyku. - Co znaleziono? - Lista jest duga. Kokaina, heroina, metaamfetamina, amitryptylina, nortyptylina. Ostatnio pracujemy z 3,4-metylenedioksymetaamfetamin. - Ma to jak normaln nazw? - Najpopularniejsza to ecstasy. - I takie rzeczy znajdujecie w poczwarkach? - Odizolowalimy i narkotyki, i ich metabolity. - Jak? - Metoda ekstrakcji jest podobna do tej, ktrej uywa si w patologii, trzeba tylko rozoy tward chitynowo-proteinow form poczwarki i wyliny, aby uwolni toksyny. Robi si to kruszc osonki, a potem uywajc albo mocnego kwasu, albo zasady. Nastpnie, po dopasowaniu pH, korzysta si z typowych technik. Najpierw ekstrakcja zasady, po niej chromatografia pynu i spektometria caoci. Wyodrbnienie jonw wskazuje, co jest w prbce i ile tego jest. Przeknam lin. - I ty mi mwisz, e znalelicie flunitrazepam w poczwarkach ode mnie? Te z grnego ciaa miay flunitrazepam i jego dwa metabolity,

desmetylflunitrazepam i 7-aminoflunitrazepam. Skoncentrowanie narkotyku macierzystego byo o wiele silniejsze ni metabolitw. - Co by oznaczao raczej silne naraenie na dziaanie. - Dokadnie. Podzikowaam mu i poegnalimy si. Przez chwil nie mogam si poruszy. Szokujce odkrycie sprawio, e zrobio mi si niedobrze i baam si, e zwymiotuj. A moe to przez to zjedzone wczeniej ciasto. Flunitrazepam. To sowo wreszcie pobudzio moj pami. Flunitrazepam. Rohypnol. To wanie to cay czas prbowa mi podsun mj umys. Drcymi rkami wykrciam numer hotelu Lord Cartaret. Nie byo go w pokoju. Zadzwoniam znowu i zostawiam swj numer na jego pagerze. Czekaam, a mj wspczulny ukad nerwowy wysya mi ostrzeenie i kaza si ba. Czego? Rohypnolu. Rzuciam si na dzwonicy telefon. Student. Na krtko. Linia znowu bya wolna i znowu czekaam, a towarzyszy mi strach. Rohypnol. Narkotyk, ktry zwykle towarzyszy gwatom na randce. Ld cina mnie od rodka. Krew si burzya. Miaam mroczki przed oczami. Ryan zadzwoni po jedenastu minutach, - Chyba znalazam inny zwizek. - Czego z czym? Spokojnie. Nie pozwl, by szok przeszkodzi ci jasno myle. - Midzy morderstwami na wyspie Murtry i w St-Jovite. Opowiedziaam mu o rozmowie z Lou Western. - Jedna z kobiet na Murtry miaa w tkankach ogromne iloci Rohypnolu. - Dokadnie tak, jak ciaa w sypialni na grze w domu w St-Jovite. - Tak. Kiedy Lou wspomnia nazw narkotyku, przypomniao mi si co jeszcze. Las na pnocy. Spalona drewniana chata. Polana, krg przykrytych cia. Ludzie w mundurach. Nosze. Karetki. - Pamitasz klasztor Solar Temple? - Tych kopnitych czcicieli, ktrzy gromadnie zoyli si w ofierze?

- Tak. Szedziesit cztery ofiary w Europie. Dziesi w Ouebecu. Bardzo si staraam, by gos mi si nie zaama. - Kilka tych chat eksplodowao i spono. - Tak. Mylaem o tym. - W obu miejscach stwierdzono obecno Rohypnolu. Wiele ofiar wzio narkotyk krtko przed mierci. Cisza. - Mylisz, e Owens kontynuuje tradycj Temple? - Kto wie. - A moe oni handluj? Handluj czym? yciem ludzkim? - Niewykluczone. Na chwil oboje zamilklimy. - Porozmawiam z chopakami, ktrzy tam pracowali. W midzyczasie zamierzam dalej uprzykrza ycie Owensowi. - Jest co jeszcze... Co w suchawce cicho zamruczao. - Suchasz? - Sucham. - West twierdzi, e te kobiety na wyspie zmary trzy lub cztery tygodnie temu. Syszaam w suchawce wasny oddech. - Poar w St-Jovite mia miejsce dziesitego marca. A jutro jest pierwszy. Ryan odda si matematyce, a w suchawce znowu mruczao. - wity Jezu. Trzy tygodnie temu. - Czuj, e wydarzy si co okropnego, Ryan. - Bez odbioru. I si wyczy.

Kiedy ogldam si w przeszo, zawsze myl, e po tej rozmowie wypadki zaczy si toczy szybciej, nabray prdkoci i oszalay, by ostatecznie przej w wir, ktry pochon wszystko, cznie ze mn. Tego wieczora dugo pracowaam. Hardaway te. Zadzwoni, kiedy wyjmowaam z koperty jego raport z autopsji. Podaam mu profil grnego ciaa i moje ustalenia co do wieku drugiego. - To by si zgadzao - stwierdzi. - Miaa dwadziecia pi lat.

- Macie dowd tosamoci? - Udao nam si zebra jeden czytelny odcisk. W miejscowych i stanowych kartotekach nic nie byo, wic wysany zosta do FBI. Te nic nie znaleli. Jednak, dziwna sprawa. Nie wiem, co mnie do tego skonio, moe dlatego e wiem, e pani tam pracuje. Jeden go z biura zaproponowa, e moe sprawdzilibymy w kartotekach policji kanadyjskiej. Pomylaem sobie, a co tam, czemu nie. Niech mnie diabli, jeeli to nie Kanadyjka. - I czego si o niej dowiedzielicie? - Chwileczk. Zaskrzypiay spryny i zaszeleci papier. - Dostalimy to dzi wieczorem. Nazywa si Jennifer Cannon. Biaa. Wzrost sto szedziesit dwa centymetry. Szedziesit pi kilogramw. Brzowe wosy. Oczy zielone. Panna. Ostatni raz widziano j... - Liczy przez chwil. - ...dwa lata, trzy miesice temu. - Skd pochodzi? - Zobaczmy. - Cisza. - Calgary. Gdzie to jest? - Na zachodzie. Kto zgosi zaginicie? - Sylvia Cannon. Adres w Calgary, to na pewno bdzie matka. Daam mu numer pagera Ryana i poprosiam, by do niego zadzwoni. - Kiedy bdzie pan z nim rozmawia, prosz mu powiedzie, by do mnie przedzwoni. Jeeli nie bdzie mnie tutaj, to bd w domu. Woyam koci z Murtry do pudeka i zamknam je na klucz w szafce. Potem zebraam dyskietk, formularz sprawy, raport Hardawaya z autopsji wraz ze zdjciami i mj raport do teczki, zamknam laboratorium i wyszam. *** Campus by pusty, noc cicha i wilgotna. Spece od prognozy pogody powiedzieliby, e niezwykle ciepa. Mocno pachniao wieo skoszon traw i nadcigajcym deszczem. Z oddali dobieg odgos grzmotu i wyobraziam sobie burz, jak idzie przez gry Smocze albo Piemont. Po drodze do domu wstpiam po co na wynos do Selwyn Pub. Wracajcych z pracy byo ju o tej porze niewielu, a modzie z Oueens College jeszcze nie zdya zaj terenu na reszt wieczoru. Sarge, wspwaciciel, z pochodzenia Irlandczyk, siedzia na swoim ulubionym stoku w rogu i rozprawia o sporcie i polityce, podczas gdy barman Neal zajmowa si nalewaniem piwa z beczki. Sarge bardzo chcia podyskutowa o karze mierci,

a raczej wyrazi swoj opini na w temat, ale nie byam w nastroju. Wziam swojego cheeseburgera i wyszam. Pierwsze krople spady na magnolie, kiedy wkadaam klucz do drzwi. Powitao mnie jedynie tykanie zegara. Ryan zadzwoni przed dziesit. Sylvia Cannon nie mieszkaa pod adresem podanym w raporcie osoby zaginionej od ponad dwch lat. Ani pod tym, ktry podaa na poczcie i pod ktry miaa by wysyana korespondencja. Ssiedzi nie pamitali adnego ma, tylko t jedn crk. Wedug nich Sylvia bya osob cich i raczej stronic od ludzi. Nikt nie wiedzia, gdzie pracowaa ani gdzie pojechaa. Jedna kobieta uwaaa, e gdzie blisko mieszka jej brat. Wydzia policji w Calgary usilnie jej szuka. Lec ju w ku wsuchiwaam si w cikie krople deszczu padajce na dach i na licie. Burza grzmiaa i rozwietlaa byskawicami niebo i na jego tle sylwetk Sharon Hali. Wentylator na suficie przywia chd nocy i zapach petunii i mokrej osony na okno. Uwielbiam burze. Kocham surow si caego ich spektaklu: Hydromechanika! Wolta! Uderzenie! Matka Natura ma swoje dominium i wszyscy czekaj na jej zachcianki. Podziwiaam show, a potem wstaam i podeszam do okna. Zasona bya mokra i na parapecie ju zebraa si woda. Zamknam lewe okno na zasuw i trzymajc prawe skrzydo odetchnam gboko. Burza wywoaa lawin wspomnie z dziecistwa. Letnie noce. Robaczki witojaskie. Spanie razem z Harry na werandzie u babci. Skup si na tym, powiedziaam do siebie. Wsuchaj si w te wspomnienia, a nie w gosy zmarych wypeniajce twj umys. Pojawia si byskawica, wstrzymaam oddech. Czy co nie poruszyo si pod potem? Kolejny bysk. Wpatrywaam si, ale nic nie widziaam. Czy to moliwe, e to tylko moja wyobrania? Staraam si cokolwiek zobaczy w ciemnociach. Zielony trawnik i ywopot. Szare alejki. Blade petunie na ciemnym tle sosnowych pni i bluszczu. Nic si nie ruszao. wiat znowu pojania i gony trzask przerwa cisz nocy. Z krzakw wyskoczy biay ksztat i przebieg przez trawnik. Znikn, zanim mogam go zidentyfikowa.

Bicie serca czuam a w gowie. Odchyliam okno i oparam si o jego oson, wpatrujc si w miejsce, gdzie znikn. Deszcz kompletnie zmoczy mi szlafrok i na caym ciele miaam gsi skrk. Caa si trzsam, ale nie przestaam wypatrywa. Nic si nie ruszao. Zapomniaam o oknie i zbiegam ze schodw. Wanie miaam otworzy tylne drzwi, kiedy zadzwoni telefon i serce podeszo mi do garda. O Boe. Co znowu? Chwyciam suchawk. - Przepraszam, Tempe. Spojrzaam na zegarek. Za dwadziecia druga. Dlaczego moja ssiadka do mnie dzwoni? - ...on musia tam wej w rod, kiedy tam sprztaam. Wie pani, tam nic nie ma. Wanie tam byam, chciaam sprawdzi, ta burza, a on wyskoczy. Woaam, ale uciek. Pomylaam, e powinnam pani powiedzie... Upuciam suchawk, otworzyam kuchenne drzwi i wybiegam na zewntrz. - Bird, tu jestem - zawoaam. - Chod, kotku. Zeszam z patio. Moje wosy natychmiast zrobiy si mokre, a koszula przylgna do ciaa jak mokra chusteczka z papieru. - Birdie! Jeste tam? Kolejna byskawica owietlia cieki, krzewy, ogrdki i budynki, - Birdie! - krzyczaam. - Bird! Cikie krople deszczu paday na licie nad moj gow. Krzyknam jeszcze raz. Nic. Woaam go po imieniu, raz za razem, wariatka grasujca na terenie Sharon Hill. Po chwili nie mogam opanowa drenia. I wtedy go dostrzegam. Kry si pod krzakiem, ze spuszczon gow, uszami ustawionymi do przodu pod dziwnym ktem. Futerko mia mokre i zmierzwione, przewitywaa przez nie blada skra, jak pknicia na starym obrazie. Podeszam do niego i kucnam. Wyglda tak, jakby kto go w czym zamoczy i wytarza w sosnowych igach, kawakach kory i zadeptanej rolinnoci, ktre okleiy jego

gow i grzbiet. - Bird? - Mwiam cicho, wycigajc ku niemu rce. Podnis gow i przyjrza mi si okrgymi, tymi oczami. Znowu bysno. Kot wsta, wygi grzbiet i wyda swoje mrrrrp. Wycignam ku niemu rce. - Chod, Bird. - wyszeptaam. Zawaha si, ale podszed do mnie, poasi si do mojego uda i powtrzy mrrrrrp. Wziam go na rce, mocno przytuliam i biegiem wrciam do kuchni. Z przednimi apkami na moim ramieniu, przywar do mnie jak maa mapka do swojej mamy. Przez przemoczony szlafrok czuam na skrze jego pazurki. Dziesi minut pniej koczyam go wyciera. Biaa sier bya na kilku rcznikach i unosia si w powietrzu. Ani razu nie zaprotestowa. Zjad misk jedzenia i cay spodek lodw waniliowych, nim zaniosam go do ka. Wczoga si pod kodr i wycigajc apy przytuli si do mojej nogi. Przecign si i poczuam, jak napina cae ciao, potem uoy si na materacu. Jego sier bya nadal wilgotna, ale ju o tym nie mylaam. Mj kot wrci. - Kocham ci, Bird - rzuciam w noc. Usnam przy dwikach stumionego kociego mruczenia i bbnicego deszczu.

25
Nastpnego dnia bya sobota, dzie wolny od zaj na uniwersytecie. Zaplanowaam sobie, e poczytam raport Hardawaya, a potem napisz swj w sprawie ofiar z Murtry. Pniej chciaam kupi w centrum ogrodniczym kwiaty i przesadzi je do duych donic, ktre trzymam na patio. Ogrodnictwo na poczekaniu, jeden z moich wielu talentw. Nastpnie duga rozmowa z Katy, czas dla kota, referat i wieczr z Elisabeth Nicolet. Ale nie tak potoczyy si sprawy. Kiedy si obudziam, Birdiego ju nie byo. Zawoaam go, ale nie przyszed, zaoyam wic szorty i koszulk i zeszam na d, by go poszuka. Szlak by prosty. Oprni swoj misk i zasn na plamie soca na kanapie w salonie. Lea na grzbiecie, z wycignitymi tylnymi apami, przednie zoy na brzuchu. Przez chwil mu si przygldaam, umiechajc si jak dziecko w gwiazdkowy poranek. Potem poszam do kuchni, zrobiam kaw i z bajglem i z Observerem w rku usiadam przy kuchennym stole. W Myers Park znaleziono pchnit noem on jakiego lekarza. Pit bull zaatakowa dziecko. Rodzice domagali si upienia zwierzcia, a waciciel by oburzony. Hornetsi wygrali z Golden State sto jeden do osiemdziesiciu siedmiu. Zerknam na prognoz pogody. Dla Charlotte zapowiadali soce i dwadziecia trzy stopnie ciepa. Przejrzaam temperatury na wiecie. W pitek w Montrealu supek rtci sign dziewi stopni. My, Poudniowcy, moemy by szczliwi. Przeczytaam ca gazet. Artykuy redakcyjne. Ogoszenia. Reklamy

farmaceutyczne. Lubi tak robi w weekend, a przez kilka ostatnich tygodni nie miaam okazji. Jak pun na godzie, pochaniaam kade sowo drukowane. Kiedy skoczyam, zebraam naczynia ze stou i poszam po moj teczk. Zdjcia z autopsji pooyam po lewej stronie, a raport Hardawaya przed sob. Dugopis wypisa mi si po kilku linijkach notatek. Wstaam wic i poszam do salonu po drugi. Widok osoby stojcej na werandzie przyspieszy bicie mojego serca. Nie miaam pojcia, kto to jest ani jak dugo tam stoi. Ten kto si akurat obrci, podszed do okna i zajrza przez nie. Nasze oczy si spotkay i w pierwszej chwili nie mogam uwierzy w to, co widz. Natychmiast podeszam do drzwi i je otworzyam. Staa z wypchniymi do przodu biodrami, z rkami zacinitymi na paskach plecaka.

Brzeg spdnicy siga prawie kostek stp obutych w wysokie buty na grubej podeszwie. W wietle porannego soca jej wosy lniy miedzi. Sodki Jezu, pomylaam. Co teraz? Kathryn przemwia pierwsza. - Musz porozmawia. Ja... - Tak, oczywicie. Wejd, prosz. - Odsunam si i wycignam rk. - Pozwl mi wzi twj plecak. Wesza do rodka, zsuna plecak z ramion i upucia go na podog, nie spuszczajc ze mnie wzroku. - Ja wiem, narzucam si pani i to... - Kathryn, nie mw gupstw. Mio mi ci widzie. Po prostu tak mnie zaskoczya, e przez chwil nie wiedziaam, co si dzieje. Otworzya usta, ale nic nie powiedziaa. - Moe by co zjada? Nie musiaa nic mwi. Objam j ramieniem i posadziam przy kuchennym stole. Wcale nie protestowaa. Zebraam zdjcia i raport na jedn stron stou. Kiedy opiekaam dla niej bajgia, smarowaam go mietankowym serem i nalewaam do szklanki sok pomaraczowy, ukradkiem spogldaam na mojego gocia. Kathryn utkwia wzrok w blacie stou, a rkami wygadzaa niewidoczne fadki na serwetce, ktr przed ni pooyam. Jej palce splatay i rozplatay frdzelki, prostujc kad kpk i ukadajc rwnolegle do pozostaych. Z ciekawoci a mnie ciskao w doku. Jak ona si tu dostaa? Ucieka? Gdzie jest Carlie? Zaczekaam z pytaniami, zanim nie zjada. Kiedy skoczya i odmwia dokadki, posprztaam ze stou i usiadam obok niej. - No dobrze. Jak mnie znalaza? - Poklepaam j po rce i umiechnam si zachcajco. - Pani daa mi swoj wizytwk. - Wyja j z kieszeni i pooya na stole. Palce powdroway z powrotem do serwetki. - Dzwoniam pod numer w Beaufort kilka razy, ale pani nigdy nie byo. Wreszcie odebra jaki pan i powiedzia, e wrcia pani do Charlotte. - To by Sam Rayburn. Mieszkaam na jego odzi. - W kadym razie zdecydowaam si wyjecha z Beaufort. - Podniosa na mnie wzrok, a zaraz potem znowu spucia. - Przyjechaam tu autostopem i poszam na uniwersytet, ale

zabrao mi to wicej czasu, ni mylaam. Kiedy dotaram do campusu, pani ju wysza. Znajoma mnie przenocowaa, a dzi rano podwioza mnie do pani po drodze do pracy. - Skd wiedziaa, gdzie mieszkam? - Ona to sprawdzia w jakiej ksice. - Rozumiem. - Mojego adresu na pewno nie byo w uniwersyteckiej ksice telefonicznej. - Ciesz si, e tu jeste. Skina gow. Wygldaa na wykoczon. Miaa zaczerwienione oczy i ciemne cienie pod nimi. - Oddzwoniabym do ciebie, ale nie zostawia adnego numeru. Kiedy razem z detektywem Ryanem bylimy u was we wtorek, nie widzielimy tam ciebie. - Byam tam, ale... - Jej gos si zaama. Poczekaam. Birdie pojawi si w drzwiach i wycofa si, zniechcony napiciem. Zegar wybi poow godziny. Palce Kathryn nie puszczay frdzli. Wreszcie nie wytrzymaam. - Kathryn, gdzie jest Cariie? - Pooyam swoje donie na jej. Spojrzaa na mnie. Oczy miaa puste, bez wyrazu. - Oni si nim zajmuj. - Zabrzmiaa jak dziecko, ktre odpiera oskarenie. - To znaczy kto? Uwolnia swoje rce, opara na stole okcie i potara skronie. Znowu patrzya na serwetk. - Czy Cariie jest na witej Helenie? Znowu skinicie, - Chciaa go tam zostawi? Pokrcia gow i znowu signa do skroni. - Czy z maym wszystko w porzdku? - To jest moje dziecko! Moje! Zdziwia mnie tym nagym wybuchem. - Umiem si nim zaj. - Kiedy uniosa gow, na obu policzkach bysny zy. Jej oczy wpatryway si w moje. - A kto twierdzi, e nie? - Jestem jego matk. - Gos jej dra. Z jakiego powodu? Z wyczerpania? Strachu? Urazy? - Kto opiekuje si Carlie'em?

- A jeeli nie mam racji? Jeeli to wszystko prawda? - Znowu patrzya na st. - Co ma by t prawd? - Kocham moje dziecko. Chc dla niego jak najlepiej. Jej odpowiedzi nie pasoway do moich pyta. Bya w jakich ciemnych miejscach, jakby kolejny raz prowadzc jak rozmow ze sob. Ale tym razem miao to miejsce w mojej kuchni. - Oczywicie, e tak. - Nie chc, eby umar. - Rce jej dray, gdy bawia si frdzelkami serwetki. Tym samym ruchem gaskaa gwk dziecka. - Czy on jest chory? - zapytaam zaniepokojona. - Nie. Jest idealnie zdrowy. - Sowa byy ledwie syszalne. Na serwetk spada za. Bezradnie spojrzaam na ma, ciemn plamk. - Kathryn, nie wiem, jak mam ci pomc. Musisz mi powiedzie, co si dzieje. Zadzwoni telefon, ale nie zwrciam na to uwagi. Z drugiego pokoju dotaro do mnie kliknicie, mj gos na sekretarce, potem sygna, a po nim metaliczny gos. Znowu kliknicie i cisza. Kathryn si nie poruszya. Jakby sparalioway j myli, przez ktre bya torturowana. W ciszy jej bl by niemal wyczuwalny; czekaam. Kilka nastpnych kropelek spado na niebieskie ptno. Dziesi. Trzynacie. Po chwili, ktra wydawaa si wiecznoci, Kathryn uniosa gow. Wytara oba policzki i zaczesaa wosy do tyu, potem splota palce i obie donie pooya ostronie na samym rodku serwetki. Dwa razy odchrzkna. - Nie wiem, jak to jest y normalnie. - Umiechna si skromnie. - Dopiero w tym roku stwierdziam, e nie wiem. Spucia wzrok. - To chyba ma co wsplnego z narodzinami Carlie'ego. Nigdy nie wtpiam w nic, zanim si nie urodzi. Nigdy nie przyszo mi do gowy, by zadawa pytania. Uczyam si w domu, wic to, co wiem... - Kolejny umiech. - Nie wiem wiele o wiecie. - Zamylia si na moment. - O wiecie wiem to, co oni chc, bym wiedziaa. - Oni? Tak mocno zacisna donie, e pobielay jej kostki. - Nie powinnimy rozmawia o sprawach grupy. - Przekna lin.

- Oni s moj rodzin. S moim wiatem od kiedy skoczyam osiem lat. On jest moim ojcem i doradc, i nauczycielem, i... - Dom Owens? Znowu spojrzaa mi w oczy. - To inteligentny czowiek. Wie wszystko o zdrowiu, rozmnaaniu, ewolucji, zanieczyszczeniach i jak utrzyma rwnowag midzy duchowymi, biologicznymi i kosmicznymi siami. Widzi i rozumie rzeczy, o ktrych my nie mamy najmniejszego pojcia. To nie Dom... Ja mu ufam. Nigdy nie skrzywdziby Carlie'ego. On robi to, co robi, eby nas chroni. On nas pilnuje. Tylko nie jestem pewna... Zamkna oczy i uniosa gow. za spyna po szyi. Jej przeyk unis si i opad, wzia gboki oddech, opucia brod i spojrzaa mi prosto w oczy. - Ta dziewczyna. Ta, ktrej szukalicie. Ona tam bya. Ledwie j syszaam. - Heidi Schneider? - Nie znaam jej nazwiska. - Powiedz mi, co o niej pamitasz. - Heidi doczya do grupy gdzie indziej. Chyba w Teksasie. Mieszkaa na witej Helenie jakie dwa lata. Bya starsza ode mnie, ale j lubiam. Zawsze chtnie ze mn rozmawiaa i mi pomagaa. Bya mieszna. - Przerwaa. - Partnerem Heidi mia by Jason... - e co? - Wydawao mi si, e le sysz. - Jej partnerem mia by Jason. Ale ona bya zakochana w Brianie, tym chopaku, ktry by z ni, kiedy doczya do nas. Tym na waszym zdjciu. - To Brian Gilbert. - Miaam sucho w ustach. - Oni si czasem wymykali, by by razem. - Spojrzaa na jaki odlegy punkt. - Kiedy Heidi zasza w ci, bya przeraona, bo dziecko mogo nie by uwicone. Prbowaa to ukry, ale i tak si w kocu dowiedzieli. - Owens? Popatrzya na mnie i zobaczyam prawdziwy strach. - To nie jest wane. To dotyczy kadego. - Ale co? - Porzdek. - Potara domi serwetk i z powrotem zoya donie. - Pewne rzeczy, o ktrych nie wolno mi mwi. Chce pani to usysze? - Spojrzaa na mnie i znowu w jej oczach dostrzegam zy.

- Mw. - Pewnego dnia Heidi i Brian nie pojawili si na porannym spotkaniu. Odeszli. - Dokd? - Nie wiem. - Mylisz, e Owens wysa kogo za nimi? Spojrzaa w kierunku okna i zagryza doln warg. - To nie wszystko. Jednej nocy zeszej jesieni Carlie obudzi si i marudzi, wic zeszam na d po mleko. Usyszaam ruch w biurze, potem gos jakiej kobiety, cichy, jakby nie chciaa, by kto j usysza. Na pewno rozmawiaa przez telefon. - Rozpoznaa ten gos? - Tak. To bya jedna z kobiet, ktre pracoway w biurze. - Co mwia? - Mwia komu, e kto jest okej. Nie syszaam wicej, poszam na gr. - Mw dalej. - To samo miao miejsce jakie trzy tygodnie temu, tylko e tym razem to bya ktnia. Ci ludzie byli naprawd wciekli, ale drzwi byy zamknite i nie syszaam sw. To by Dom i ta sama kobieta. Wytara z z policzka wierzchem doni. Wci unikaa mojego wzroku. - Nastpnego dnia jej nie byo i ju nigdy jej nie widziaam. Jej i jeszcze jednej kobiety. Po prostu znikny. - Czy ludzie nie przychodz i odchodz? Spojrzaa na mnie. - Ona pracowaa w biurze. To chyba ona odbieraa te telefony, o ktre pytalicie. Klatka piersiowa opadaa i unosia si, jakby z caych si powstrzymywaa zy. - I to bya najlepsza przyjacika Heidi. Poczuam ucisk w odku. - Miaa na imi Jennifer? Przytakna. Wziam gboki oddech. Zachowaj spokj ze wzgldu na ni. - Kim bya ta druga kobieta? - Nie jestem pewna. Nie bya dugo. Chwileczk. Na imi miaa chyba Alice. Albo Ann. Serce zabio mi bardzo mocno. Boe, nie. .

- Wiesz, skd ona bya? - Gdzie z Pnocy. Nie, moe z Europy. Czasami rozmawiaa z Jennifer w innym jzyku. - Czy mylisz, e Dom Owens kaza zabi Heidi i jej dzieci? Dlatego boisz si o Carlie'ego? - Pani nie rozumie. To nie Dom. On prbuje nas chroni i nam tumaczy. Wpatrywaa si we mnie w skupieniu, jakby chciaa dotrze do rodka mojego umysu. - Dom nie wierzy w antychrysta. Chce nas tylko uchroni przed zniszczeniem. - Jej gos zacz dre, krtkie oddechy wypeniay przerwy midzy sowami. Podniosa si i podesza do okna. - To nie Dom. To ona. Dom chce dla nas ycia wiecznego. - Kto? Kathryn chodzia po kuchni jak schwytane do klatki zwierz, wykrcajc sobie wszystkie palce. Po twarzy pyny zy. - Ale nie teraz. Jest za wczenie. To nie moe by teraz. - Bagalnie. - Co jest za wczenie? - A jeeli oni si myl? Moe nie ma wystarczajcej iloci energii kosmicznej? A moe tam nic nie ma? A co, jeeli Carlie po prostu umrze? Jeeli moje dziecko umrze? Zmczenie. Niepokj. Poczucie winy. Kathryn nie miaa ju siy im si opiera i zacza paka. I mwi tak chaotycznie, e wiedziaam, i niczego wicej od niej si nie dowiem. Podeszam i objam j obiema rkami. - Kathryn, musisz odpocz. Po si na chwil. Potem porozmawiamy Wydaa jaki niezrozumiay dwik i pozwolia si zaprowadzi na gr do pokoju gocinnego. Wyjam rczniki i zeszam na d po jej plecak. Kiedy wrciam, leaa na ku z jedn doni na czole, z zamknitymi oczami, a zy zelizgiway si po skroniach i znikay we wosach. Zostawiam plecak na komodzie i zamknam aluzje. Kiedy zamykaam drzwi, mwia co cicho, z zamknitymi oczami, ledwie poruszajc ustami. Ju dawno niczyje sowa tak mnie nie przestraszyy.

26
Wieczne ycie? Tak powiedziaa? - Tak. - Tak mocno ciskaam suchawk, e zabolay mnie cigna nadgarstka. - Powiedz mi to jeszcze raz. - A jeeli oni odejd i nas zostawi? A jeeli ja odbieram Carlie'emu wieczne ycie? Pozwoliam Redowi rozway sowa Kathryn. Kiedy przeoyam suchawk do drugiej rki, popatrzyam na odcisk, gdzie skra spocia si pod plastikiem. - Nie wiem, Tempe. Ciko powiedzie. Jak to stwierdzi, kiedy grupa zaczyna by niebezpieczna? Niektre z tych marginalnych religijnych ruchw potrafi by wysoce wpywowe. Inne s nieszkodliwe. - Czy to kwestia prorokw? A co, jeeli moje dziecko umrze? - S czynniki, ktre wpywaj na siebie. Przede wszystkim jest sama sekta z jej przekonaniami i rytuaami, z organizacj i, rzecz jasna, z liderem. S te siy oddziaywujce z zewntrz. Ile wrogoci skierowane jest ku czonkom? Jak bardzo napitnowani s oni przez spoeczestwo? A ze traktowanie wcale nie musi odpowiada prawdzie. Wmwione przeladowanie te moe prowadzi do agresji. Chce nas tylko uchroni przed zniszczeniem. - Jakie rodzaje przekona sprawiaj, e grupa zaczyna przekracza dopuszczalne granice? - To wanie interesuje mnie u twojej modej damy. Ona chyba mwi o podry. O podry po wieczne ycie. To brzmi apokaliptycznie. On prbuje nas chroni i nam tumaczy. - Jak koniec wiata. - Dokadnie. Ostatnie dni. Armagedon. - To nic nowego. Dlaczego takie postrzeganie wiata musi prowadzi do przemocy? Dlaczego by nie usi i poczeka? - Nie zrozum mnie le. Nie zawsze tak jest. Ale te grupy wierz, e ostatnie dni s bliskie, i postrzegaj siebie jako osoby, ktre odegraj kluczow rol w wydarzeniach, jakie niedugo bd miay miejsce. Oni s tymi wybranymi, ktrzy zapocztkuj nowy porzdek. Bya przeraona, bo dziecko mogo nie by uwicone.

- Powstaje pewien dualizm w procesie mylenia. Oni s dobrzy, a inni beznadziejnie zepsuci i niemoralni. Podobni demonom. - Jeste albo ze mn, albo przeciwko mnie. - No wanie. Wedug tych wizji ostatnie dni bdzie charakteryzowaa przemoc. Niektre z grup koncentruj si na przetrwaniu, gromadzc bro i zajmujc si zakrojon na szerok skal inwigilacj, penego za, porzdku spoecznego, ktry im zagraa. Albo antychrysta, szatana, czy kogo tam oni traktuj jako zagroenie. Dom nie wierzy w antychrysta. - Wierzenia apokaliptyczne s niezwykle zmiennie zwaszcza wtedy, kiedy gosi je charyzmatyczny przywdca. Koresh twierdzi, e jest Bogiem z nominacji. - Coraz ciekawiej to brzmi. - Widzisz, jednym z problemw takiego samozwaczego proroka jest to, e musi on by cigle twrczy i niepowtarzalny. Nie ma adnego instytucjonalnego poparcia dla jego autorytetu. Nie ma te adnych instytucjonalnych ogranicze jego zachowa. To on prowadzi, ale tylko wtedy, kiedy id za nim jego zwolennicy. Dlatego ci faceci mog by zmienni. I w granicach swojej wadzy mog robi, co im si podoba. W przypadkach skrajnych, kiedy zagroony jest ich autorytet, reakcj moe by skrajne dyktatorstwo. Zaczynaj wymaga dziwnych rzeczy, a inni musz si dopasowa, by wykaza lojalno. - Na przykad? - Jim Jones przeprowadza testy wiary, jak je nazywa. Czonkowie wityni Ludu byli zmuszani do podpisywania si pod spowiedzi albo znoszenia publicznych zniewag, aby dowie swojego powicenia. Pewien rytua polega na wypijaniu nieznanego pynu. Kiedy mwiono uczestnikowi, e to bya trucizna, nie wolno mu byo ukazywa strachu. - Czarujce. - Innym ulubionym rytuaem jest wazektomia. Podobno Synanon kaza niektrym ze swoich mskich zwolennikw i pod n. Partnerem Heidi mia by Jason. - A co z aranowaniem maestw? - Jouret i DiMambro, Jim Jones, David Koresh, Charles Manson. Oni wszyscy praktykowali kontrolowane czenie si w grupy. Dieta, seks, aborcja, ubranie, sen. Idiosynkrazja naprawd nie ma znaczenia. Przywdca nakada na swoich zwolennikw warunki i kae im przestrzega zasad, i w ten sposb usuwa ich wszelkie zahamowania. W kocu ta bezwzgldna akceptacja dziwnych zachowa moe sprawi, e przemoc zacznie by

czym powszechnym. Na pocztku mae akty powicenia, pozornie nieszkodliwe wymagania, jak styl uczesania, medytacje o pnocy czy seks z mesjaszem. Z czasem te wymagania rosn. - Wyglda mi to na czczenie szalestwa. - Dobrze powiedziane. Ten proces przynosi liderowi jeszcze jedn korzy. Eliminuje tych, ktrzy s mniej zaangaowani; po prostu zaczynaj mie dosy i odchodz. - No dobrze. Mamy skrajne grupy, na ktrych czele stoj jacy wariaci. Co sprawia, e zaczynaj w pewnej chwili stosowa przemoc? Dlaczego dzisiaj, a nie w przyszym miesicu? Jest za wczenie. To nie moe by teraz. - Wikszo wybuchw przemocy ma zwizek z czym, co socjologowie nazywaj nasilajce si napicie granic. - Prosz, Red, oszczd mi argonu. - Dobrze. Te skrajne grupy s zwykle zainteresowane dwoma rzeczami: zyskiwaniem czonkw i ich utrzymaniem. Ale kiedy lider czuje si zagroony, nacisk kadzie si na co innego. Czasem przestaj przyjmowa nowych czonkw i ju obecni zaczynaj by dokadniej monitorowani. Wymaganie, aby poddali si ekscentrycznym zasadom, ronie. Temat fatum powraca coraz czciej. Grupa moe by jeszcze bardziej izolowana i jeszcze bardziej paranoiczna. Napicia midzy ni a otaczajcym rodowiskiem, wadzami albo egzekutorami prawa nasilaj si. - I to jest to, czego obawiaj si ci megalomani? - Czonek, ktry odchodzi, moe by uwaany za zdrajc. Obudzilimy si, a Heidi i Briana nie byo. - Przywdca moe poczu, e traci kontrol. Albo jeeli sekta ma kilka orodkw i nie moe by wszdzie naraz, moe uwaa, e jego autorytet traci na skutek jego nieobecnoci. Wikszy niepokj. Wiksza izolacja. Wiksza tyrania. To paranoiczna spirala. I teraz potrzeba jeszcze jakiego czynnika z zewntrz. - Jak bardzo destrukcyjne musi by to wydarzenie poza grup? - Rnie. W Jonestown wystarczya wizyta kongresmana z jego prasow wit i ich prba powrotu do Stanw z grup zdrajcw. W Waco potrzebny by nalot Biura do spraw Alkoholu, Papierosw i Broni, przeprowadzony w wojskowym stylu, uycie cezu i burzenie cian opancerzonymi pojazdami. - Skd ta rnica?

- To ma zwizek z ideologi i przywdztwem. Orodek w Jonestown by wewntrznie bardziej wpywowy ni ten w Waco. Czuam, e moje palce s bardzo zimne. - Mylisz, e Owens ma przemoc w swoich planach? - Na pewno naleaoby mu si przyjrze. Jeeli przetrzymuje dziecko twojej przyjaciki wbrew jej woli, to moesz dosta nakaz. - To nie jest takie pewne, czy ona zgodzia si zostawi tam maego. Ona bardzo niechtnie mwi o grupie. Bya przez tych ludzi wychowywana, od kiedy skoczya osiem lat. Nigdy nie widziaam nikogo tak rozdartego. Ale fakt, e Jennifer Cannon mieszkaa w orodku Owensa, kiedy zostaa zamordowana, powinien wystarczy. Przez chwil oboje milczelimy. - Czy Heidi i Brian mogli zdenerwowa Owensa? - zapytaam. - Czy mg kaza komu zabi ich i dzieci? - Moliwe. I nie zapomnij, e nie tylko oni mogli go wkurzy. Wyglda na to, e Jennifer moga ukry te telefony z Kanady, a potem nie chciaa zgodzi si zrobi czego, co on chcia, kiedy si o nich dowiedzia. No i jeszcze ty. - Ja? - Heidi zachodzi w ci z Brianem wbrew rozkazom sekty. Potem para si rozdziela. Potem sprawa z Jennifer. Nastpnie wizyta, ktr zoylicie ty i Ryan. Tak przy okazji, to dziwny zbieg okolicznoci. - Dlaczego? - Ten kongresman, ktry pojawi si w Gujanie, mia na imi Ryan. - Jak mylisz. Red, co si teraz stanie? Wszystko ci powiedziaam, spjrz w krysztaow kul, co widzisz? Przez chwil nic nie mwi. - Z tego, co mi powiedziaa, wynika, e Owens pasuje do wizerunku charyzmatycznego przywdcy, ktry postrzega siebie jako mesjasza. A jego zwolennicy chyba to zaakceptowali. On moe czu, e traci kontrol. A wasze ledztwo traktuje jako dodatkowe zagroenie swojego autorytetu. Znowu przerwa. - A ta Kathryn mwi o przejciu w ycie wieczne... Usyszaam, jak bierze gboki oddech. - Biorc to wszystko pod uwag, skonny jestem twierdzi, e przemoc jest w tym

przypadku bardzo prawdopodobna. Rozczylimy si i zadzwoniam na pager Ryana. Czekajc, a oddzwoni, wrciam do raportu Hardawaya. Ledwie wyjam go z koperty, zadzwoni telefon. Gdybym nie bya taka przejta, to uwaaabym, e to zabawne. Wydawao si, e nie jest mi dane przeczyta ten dokument. - Musisz budzi ludzi tak rano? - W gosie Ryana brzmiao zmczenie. - Ja zawsze wstaj wczenie. I mam gocia. - Niech zgadn. Gregory Peck. - Dzi rano zjawia si Kathryn. Twierdzi, e noc spdzia w campusie uniwersytetu i znalaza mnie przez uniwersyteck ksik telefoniczn. - To niezbyt mdrze podawa swj adres domowy. - Ja nie podaam. A Jennifer Cannon mieszkaa w posiadoci na witej Helenie. - Cholera. - Kathryn podsuchaa ktni midzy Jennifer a Owensem. A dzie pniej Jennifer znikna. - Dobra robota, Brennan. - Zaraz bdzie jeszcze lepiej. Opowiedziaam mu o dostpie Jennifer do telefonu i jej przyjani z Heidi. On te mia dla mnie niezwyke wiadomoci. - Gdy rozmawiaa z Hardawayem, zapytaa go, kiedy ostatni raz widziano yw Jennifer Cannon. Nie zapytaa, gdzie. To nie byo w Calgary. Jennifer nie mieszkaa tam, od kiedy wyjechaa do szkoy. Matka twierdzi, e one utrzymyway bliski kontakt a do samego zniknicia Jennifer. Z czasem crka dzwonia coraz rzadziej, a kiedy rozmawiay, Jennifer odpowiadaa wymijajco. Ostatni raz wykrcia do domu na wito Dzikczynienia dwa lata temu i koniec. Matka dzwonia do szkoy, do przyjaci crki, pojechaa nawet do campusu, ale nigdzie si nie dowiedziaa, gdzie Jennifer pojechaa. Wtedy zgosia zaginicie... - I? Wzi gboki oddech. - Ostatni raz widziano Jennifer Cannon wychodzc z campusu uniwersytetu McGill. - Nie! - Tak. Nie podesza do kocowych egzaminw i opuszczaa zajcia. Po prostu si spakowaa i wyjechaa. - Spakowaa si?

- Aha. Dlatego policja nie zabraa si zbyt energicznie do poszukiwa. Pozbieraa wszystkie swoje rzeczy, zlikwidowaa konto bankowe, zostawia wiadomo wacicielowi mieszkania i znikna. To nie wygldao na porwanie. Przed oczami stan mi niewyrany obraz. Twarz z grzywk. Nerwowy gest. Z wysikiem formuowaam sowa. - Razem z Jennifer Cannon z posiadoci znikna jeszcze jedna kobieta. Kathryn jej nie znaa, bo bya nowa. - Przeknam. - Ona twierdzi, e ta dziewczyna moga mie na imi Anna. - Nie rozumiem. - Anna Goyette bya - poprawiam si - jest studentk na McGill. - To czsto spotykane imi. - Kathryn syszaa, jak Jennifer i ta dziewczyna rozmawiay w obcym jzyku. - Po francusku? - Nie jestem pewna, czy Kathryn wiedziaaby, e to francuski. - Mylisz, e drug ofiar z Murtry moe by Anna Goyette? Nie odpowiedziaam. - Brennan, to, e na witej Helenie pojawia si jaka dziewczyna, na ktr mwiono Anna, nie znaczy, e spotkay si tam wanie koleanki z McGill. Cannon opucia uniwersytet ponad dwa lata temu. Goyette ma dziewitnacie lat. Jeszcze jej tam wtedy nie byo. - To prawda. Ale wszystko inne pasuje. - No nie wiem. A nawet jeeli Jennifer Cannon mieszkaa u Owensa, to i tak nie musi znaczy, e on j zabi. - Kc si. Ona znika. Jej ciao znalezione zostaje w pytkim grobie. - Moe ona albo jej przyjacika Anna byy pod wpywem narkotykw. Moe Owens si dowiedzia i je wyrzuci. Nie miay dokd pj, wic zwracaj si do swoich narkotykowych znajomych. Albo wyruszaj z torb pen towaru. - Naprawd tak mylisz? - Na pewno wiemy tylko, e Jennifer Cannon wyjechaa z Montrealu kilka lat temu i jej ciao znalezione zostao na wyspie Murtry. Moga spdzi troch czasu w komunie na witej Helenie. Moga si pokci z Owensem. A nawet jeeli, to i tak te fakty mog pasowa do rzeczywistoci albo i nie. - Gdzie musiaa przebywa przez ostatnie kilka lat...

- Gdzie tak. - Co zamierzasz? - Najpierw chc si spotka z szeryfem Bakerem i zapyta, czy to wystarczy, aby dosta nakaz. Chc pogoni chopakw w Teksasie. Chc wiedzie wszystko o Owensie. Potem znowu bd obserwowa posiado. Musz pozna tego guru na wylot, a nie mam wiele czasu. Chc mie mnie w Montrealu w poniedziaek. - Ryan, ten facet jest niebezpieczny... Nie przerywajc mi wysucha tego, co powiedzia mi Red Skyler. Kiedy skoczyam, zapada dusza cisza, podczas ktrej rozwaa nasz sytuacj pod ktem sw socjologa. - Zadzwoni do Claudela i zapytam, co ze spraw Anny Goyette. - Dziki, Ryan. - Pilnuj Kathryn - powiedzia powanie, - Dobrze, Nie udao mi si. Kiedy poszam na gr, dziewczyny ju nie byo.

27
Cholera! - powiedziaam gono do siebie. Birdie przyszed za mn na gr. Na dwik moich sw znieruchomia, opuci epek i patrzy na mnie w bezruchu, - Cholera! Nikt mi nie odpowiedzia. Ryan mia racj. Kathryn bya zmienna. Wiedziaam, e nie mog zapewni jej bezpieczestwa, ani jej, ani dziecku, wic dlaczego czuam si odpowiedzialna? - Ucieka, Bird. Co mog teraz zrobi? Kot nie mia adnych propozycji, wic zrobiam to, co zawsze w takich przypadkach: kiedy czuj si niespokojna, zabieram si do pracy. Wrciam do kuchni. Drzwi byy uchylone i wiatr rozrzuci zdjcia z autopsji. Czy na pewno wiatr? Raport Hardawaya lea tam, gdzie go zostawiam. Czy Kathryn obejrzaa zdjcia? Czy to, co zobaczya, wywoao panik? Czujc kolejn fal winy usiadam i uoyam zdjcia. Oczyszczone z caunu larw i osadw, ciao Jennifer Cannon byo w lepszym stanie, ni si spodziewaam. Proces rozkadu zniszczy jej twarz i trzewia, jednak rany w opuchnitym i przebarwionym ciele byy niele widoczne. Rany cite. Setki. Niektre okrge, inne proste, od jednego do siedmiu centymetrw dugoci. Skupione w okolicach garda, na klatce piersiowej, na rkach i nogach. Na caym ciele dostrzegam co jakby powierzchniowe zadrapania, ale stan skry nie pozwala na dokadniejsz obserwacj uszkodze. Wszdzie w tkance peno byo zakrzepej krwi. Zbadaam kilka zblie. Rany na klatce piersiowej miay gadkie, czyste krawdzie, ale pozostae byy poszarpane i nierwne. Gboka rana cita biega naokoo prawego ramienia, odsaniajc poszarpane ciao i rozszczepion ko. Potem przyjrzaam si zdjciom czaszki. Chocia zacz si ju proces martwiczy, wikszo wosw bya na miejscu. Z tylu czaszki, przez spltane wosy przewitywaa ko, jakby brakowao kawaka skalpu. Ju to kiedy widziaam. Gdzie? Odoyam zdjcia i otworzyam raport Hardawaya. Dwadziecia minut pniej oparam si wygodnie i zamknam oczy. Prawdopodobna przyczyna mierci: wykrwawienie wskutek pchnicia noem. Rany o

gadkich brzegach na klatce piersiowej spowodowao gadkie ostrze, ktre naruszyo kilka naczy krwiononych. Rozkad uniemoliwi patologowi dokadne okrelenie powodu innych uszkodze. Reszt dnia spdziam pracowicie. Napisaam raporty w sprawie Jennifer Cannon i drugiej ofiary z Murtry, potem zajam si swoim referatem; cay czas nasuchiwaam, czy Kathryn nie wraca. O drugiej zadzwoni Ryan, aby mi powiedzie, e przypadek Jennifer przekona sdziego i bdzie wydany nakaz przeszukania posiadoci na witej Helenie. Pojad tam z Bakerem, jak tylko dostan papier. Ja powiedziaam mu o znikniciu Kathryn i wysuchaam jego zapewnie, e to nie moja wina. Powiedziaam mu te o Birdiem. - Nareszcie jakie dobre wiadomoci. - Chocia tyle. Wiesz ju co nowego o Annie Goyette? - Nie. - A o Teksasie? - Nadal czekam. Dam ci zna, jak tylko czego si dowiem. Odkadajc suchawk poczuam futerko ocierajce si o moj kostk, spojrzaam w d: Birdie kreli semki midzy moimi stopami. - Co, Bird, moe bymy co zjedli? Mj kot pasjami uwielbia psie zabawki do ucia. Tumaczyam mu, e takie rzeczy s dla psw, ale to go nie przekonao. Z kuchennej szuflady wyjam ma ko z surowej skry i rzuciam j do salonu. Birdie przebieg przez pokj, odbi si i rzuci na swoj zdobycz. Wyprostowa si, zoy ko midzy przednimi apkami i zacz j obgryza. Patrzyam na to, zastanawiajc si, co go tak cignie do tego olizego kawaka skry. Kot najpierw obgryz jeden rg, a potem obrci zabawk i zaj si drug stron. Ko wylizgiwaa mu si z obu stron, wic przytrzyma j sobie i zatopi w niej ky. Przygldaam mu si w osupieniu. Czy to byo to? Podeszam do niego, kucnam i zabraam mu zabawk. Pooy mi przednie apki na kolanach i stajc na tylnych prbowa odzyska skarb. Patrzyam na pogryziony kawaek skry i serce bio mi szybciej. Sodki Jezu.

Pomylaam o dziwnych ranach w ciele Jennifer Cannon. Powierzchniowe zadrapania. Rany szarpane. Pobiegam do salonu po szko powikszajce, potem z powrotem do kuchni i przetrzsnam zdjcia Hardawaya. Wybraam zdjcia gowy i obejrzaam je pod lup. To miejsce nie byo spowodowane rozkadem. Kosmyki, ktre zostay, mocno si trzymay skry. Usunity kawaek skry i wosw by idealnie prostoktny, a jego brzegi byy poszarpane. Ten kawaek zosta zdarty z gowy. Pomylaam, co to moe znaczy. I jeszcze o czym. Czy mogam by a taka lepa? Czy z gry wyrobiona opinia moga przysoni mi co tak oczywistego? Chwyciam klucze i torebk i wybiegam z domu.

Czterdzieci minut pniej byam na uniwersytecie. Koci niezidentyfikowanej ofiary z Murtry leay jak wyrzut sumienia na moim stole laboratoryjnym. Jak mogam by taka nieuwana? Nigdy nie zakadajcie, e jest tylko jedna przyczyna". Sowa mojego mentora sprzed wielu lat. Wpadam w puapk. Kiedy zobaczyam, jak zniszczone s koci, pomylaam o szopach i spach. Nie przyjrzaam si bliej. Nie zrobiam pomiarw. Zrobiam to teraz. Chocia zwierzta bardzo zniszczyy szkielet, byy te rany zadane przed mierci. Dwa otwory w koci potylicznej powiedziay mi najwicej. Kada miaa pi milimetrw, leay w odlegoci trzydziestu piciu milimetrw od siebie, Nie zrobi ich sp, a rozstaw by zbyt duy jak na szopa. To wygldao na duego psa. Tak samo jak rwnolegle biegnce zadrapania na kociach czaszki, podobne otwory w obojczyku i mostku. Jennifer Cannon i jej koleanka zostay zaatakowane przez zwierzta,

prawdopodobnie due psy. Zby poszarpay ciao i porysoway koci. Kilku silnych ugryzie przebio zgrubienie z tyu czaszki. Mj umys zaskoczy. Carole Comptois, ofiara z Montrealu, ktra zostaa powieszona za nadgarstki i torturowana, te bya atakowana przez psy. To jest doszukiwanie si zwizkw, Brennan.

Tak. To mieszne. Nie, mwiam sobie. Nie jest. Do tej pory sceptycyzm nic dla nich nie zrobi. Nie byam przekonana co do ataku zwierzt. Wtpiam w zwizek Heidi Schneider z Domem Owensem i nie widziaam nic, co mogoby czy go z Jennifer Cannon. Nie pomogam Kathryn ani Carlie'emu i nie zrobiam nic, by odnale Ann Goyette. Od tej chwili bd szuka zwizkw. Jeeli istnieje najmniejsza moliwo, e Carole Comptois i kobiety z wyspy Murtry maj ze sob cokolwiek wsplnego, to j wezm pod uwag. Zadzwoniam do Hardaway'a, cho nie spodziewaam si, e bdzie tak dugo pracowa w sobot. Nie pracowa. Ani on, ani LaManche, patolog, ktry wykona autopsj Comptois. Obu zostawiam wiadomoci. Sfrustrowana wziam kartk papieru i zaczam spisywa to, co wiedziaam. Jennifer Cannon i Carole Comptois pochodziy z Montrealu. Obie zmary po ataku zwierzt. Na szkielecie ofiary zakopanej z Jennifer Cannon te znalazam lady zwierzcych zbw. Ilo Rohypnolu w jej ciele wskazuje na silne zatrucie. Rohypnol stwierdzono take u obu ofiar znalezionych razem z Heidi j Schneider i jej rodzin w St-Jovite. Znaleziono go rwnie w ciaach na miejscu morderstwa/samobjstwa w Solar Temple. Solar Temple miao swoje orodki w Quebecu i w Europie. Z domu w St-Jovite kto dzwoni do komuny na wyspie witej Heleny. Obie posiadoci nale do Jacquesa Guilliona, ktry take mia posiado w Teksasie, Jacques Guillion jest Belgiem. Jedna z ofiar w St-Jovite, Patrice Simonnet, te bya Belgijk. Heidi Schneider i Brian Gilbert zwizali si z grup Owensa w Teksasie i trafili tam, kiedy przyszy na wiat ich dzieci. Wyjechali z Teksasu i zostali zamordowani. W St-Jovite. I oni, i Simonnet zginli mniej wicej trzy tygodnie temu. Jennifer Cannon i niezidentyfikowana ofiara z Murtry zmary trzy do czterech tygodni temu. Carole Comptois zgina niecae trzy tygodnie temu. Popatrzyam na kartk. Dziesi. Dziesi osb zgino. Moe w ten sam dzie. Dzie mierci... Ofiary znajdowalimy dzie po dniu, ale oni wszyscy umarli mniej wicej w tym samym czasie. Kto bdzie nastpny? W

jaki to piekielny krg zstpilimy?

Kiedy wrciam do domu, zaraz usiadam przed komputerem, by przejrze mj raport o szkielecie z Murtry i uzupeni go o opis ran zadanych przez zwierzta. Potem wydrukowaam go, by spokojnie przeczyta. Skoczyam, gdy kurant zegara odpiewa cay refren Westminsteru i wybi sze razy. Mj odek da mi zna, e od niadania nic nie jadam. Wyszam na patio i zebraam troch bazylii i szczypiorku. Potem pociam na kawaki ser, wyjam z lodwki jajka i wszystko razem wymieszaam. Opiekam kolejnego bajgia, nalaam dietetyczn col do szklanki i wrciam do biurka w salonie. Przeczytaam list, ktr zrobiam na uniwersytecie, i przyszo mi co do gowy, Od zniknicia Anny Goyette te miny prawie trzy tygodnie. Przesza mi ochota na jedzenie. Odeszam od biurka, by wyldowa na kanapie. Pooyam si i pozwoliam moim mylom pyn i tworzy skojarzenia. Najpierw pomylaam o nazwiskach. Schneider. Gilbert. Comptois. Simonnet. Owens. Cannon. Goyette. Nic. Wiek. Cztery miesice. Osiemnacie lat. Dwadziecia pi. Osiemdziesit. adnego zwizku. Miejsca. St-Jovite. Wyspa witej Heleny. Zwizek? wici. Czy to moe co znaczy? Zapisaam, eby zapyta Ryana, gdzie dokadnie znajduje si posiado Guilliona w Teksasie. Przygryzam paznokie kciuka. Dlaczego Ryan tak dugo nie dzwoni? Spojrzaam na pki zajmujce sze z omiu cianek mojej werandy. Od podogi do sufitu same ksiki. To jedyna rzecz, ktrej nie potrafi si pozby. Naprawd musiaabym je przejrze i niektre wyrzuci. Posiadam mnstwo tekstw, ktrych ju nigdy nawet nie otworz, niektre jeszcze z czasw studenckich. Uniwersytet. Jennifer Cannon. Anna Goyette. Obie studioway na uniwersytecie Mc-Gill. Pomylaam o Daisy Jeannotte i o tym, co mwia o swojej asystentce. Popatrzyam na komputer. Kiedy ekran wygasa, wok niego wowymi ruchami zaczyna kry krgosup. Potem pojawiay si koci dugie, nastpnie ebra, miednica i

ekran przybiera czarny kolor. Przedstawienie zaczynao si od nowa, kiedy pojawiaa si obracajca si czaszka. E-mail. Kiedy z Jeannotte wymieniymy adresy internetowe, poprosiam j, aby skontaktowaa si ze mn, jeeli Anna wrci. Dzi jeszcze nie sprawdzaam, czy mam jakie wiadomoci. Zaogowaam, przesaam swoj poczt i przebiegam wzrokiem list wysyajcych. Nie byo nic od Jeannotte. Ale mj siostrzeniec Kit przesa trzy wiadomoci. Dwie w zeszym tygodniu, jedn dzi rano. Nigdy nie wysya mi e-maili. Otworzyam ostatni wiadomo.

Od: Do:

khoward tbrennan

Temat : Harry

Ciociu Tempe: Dzwoniem, ale Ciebie nie bylo. Bardzo si martwi o Harry. Prosz, zadzwo. Kit

Od kiedy skoczy dwa lata, Kit mwi swojej matce po imieniu. Sami rodzice tego nie pochwalali, ale on nie chcia przesta. Harry po prostu lepiej mu brzmiao. Przejrzaam dwie pozostae wiadomoci i miaam mieszane uczucia. Baam si o bezpieczestwo Harry. Wkurzaam si na jej nonszalancki stosunek do wszystkiego. Wspczuam Kitowi. Czuam si winna, bo si z ni nie liczyam. To pewnie on dzwoni podczas mojej rozmowy z Kathryn. Poszam do korytarza i wcisnam guzik.

Cze, ciociu Tempe. Mwi Kit. Dzwoni z powodu Harry. Kiedy dzwoniem do twojego mieszkania w Montrealu, nie odebraa i nie mam pojcia, gdzie ona moe by. Wiem, e bya tam jeszcze kilka dni temu. Przerwa. Kiedy ostatni raz rozmawialimy, bya jaka dziwna, nawet jak na ni. Nerwowy miech. Czy ona jest nadal w Quebecu? Jeeli nie, to moe wiesz, gdzie? Martwi si. Nigdy taka nie bya. Prosz, zadzwo do mnie. Cze.

Mj siostrzeniec stan mi przed oczami: zielone oczy i jasne wosy. Trudno byo uwierzy, e jego ojcem by Howard Howard. Liczcy sto osiemdziesit pi centymetrw wzrostu i chudy jak patyk Kit by idealn kopi mojego ojca. Jeszcze raz odsuchaam wiadomo i zastanowiam si, czy co byo nie w porzdku. Nie, Brennan. Ale dlaczego Kit by taki przejty? Zadzwo do niego. Z ni jest wszystko w porzdku. Nacisnam przycisk wybierania numerw. Nikt nie odbiera. Zadzwoniam do mojego mieszkania w Montrealu. Nic. Zostawiam wiadomo. Moe Pete? On chyba jednak nie mia od Harry adnych wiadomoci...? Oczywicie, e nie. Moj siostr lubi tak, jak lubi si grzybic stp. I ona l o tym wiedziaa. Wystarczy, Brennan. Wracaj do swoich ofiar. Potrzebuj ciebie. Przestaam myle o mojej siostrze. Ju wczeniej gdzie znikaa. Musiaam zaoy, e nic jej nie jest. Wrciam na kanap.

Kiedy si obudziam, leaam kompletnie ubrana, a na mojej piersi lea dzwonicy telefon. - Dziki za telefon, ciociu Tempe. Ja... Moe przesadzam, ale matka wydawaa si bardzo przygnbiona, kiedy ostatni raz z ni rozmawiaem. A teraz znikna. To do niej niepodobne. Takie przygnbienie. - Kit, na pewno nic jej nie jest. - Pewnie masz racj, ale, c, mielimy plany. Cigle narzeka, e ju nigdy nie spdzamy razem czasu, wic obiecaem, e zabior j w przyszym tygodniu na d. Prawie ju skoczyem j odnawia i chcielimy z Harry popywa po Zatoce przez kilka dni. Jeeli zmienia plany, to moga chocia zadzwoni. Znowu zdenerwowaa mnie typowa dla niej bezmylno. - Ona si skontaktuje z tob, Kit. Kiedy wyjedaam, bya zajta swoj prac. Znasz przecie matk. - Tak. - Zamilk na moment. - Ale wtedy wydawaa si taka... - Szuka odpowiedniego sowa. - Bez ycia. To do niej niepodobne. Przypomniaam sobie ostami wieczr z Harry.

- Moe to cz jej nowej osobowoci. Miy, zewntrzny spokj. - Moje sowa brzmiay faszywie nawet dla mnie. - Tak. Chyba tak. Czy wspominaa, e chce gdzie jecha? - Nie. Dlaczego? - Powiedziaa co, co sprawio, e pomylaem, e moe planowaa jak podr. Ale brzmiao to tak, jakby to nie by jej pomys albo nie miaa ochoty jecha... Kurcz, nie wiem. Westchn. Wyobraziam sobie, jak doni przeczesuje wosy do tylu, potem wodzi ni po czubku gowy. Frustracja Kita. - Co powiedziaa? - Wbrew swojemu postanowieniu zaczam odczuwa may niepokj. - Dokadnie nie pamitam. Ale nawet nie zwracaa uwagi na to, co ma na sobie albo jak wyglda. Czy to podobne do mojej matki? Nie, na pewno nie. - Ciociu Tempe, czy wiesz co o tej grupie, z ktr si zwizaa? - Znam tylko jej nazw. Usprawnienie ycia Wewntrznego, chyba co takiego. Poczuby si lepiej, gdybym zdobya troch informacji? - Aha. - I zadzwoni do moich ssiadw w Montrealu, i zapytam, czy jej nie widzieli, dobrze? - Dobrze. - Kit, pamitasz, kiedy ona poznaa Strikera? Zastanawia si przez chwil. - Pamitam. - Jak to wtedy byo? - Pojechaa na zawody balonowe, nie byo jej przez trzy dni i wrcia jako matka. - A ty bye zszokowany tak jak teraz! - Tak. Ale wtedy zabraa chocia swoj lokwk! Popro j, eby do mnie zadzwonia. Zostawiem tam na sekretarce wiadomoci, ale, cholera, moe co j wkurzyo. Kto wie? Rozczyam si i spojrzaam na zegarek. Kwadrans po dwunastej. Znowu zadzwoniam do Montrealu. Harry nie byo, zostawiam wic jeszcze jedn wiadomo. Lec w ciemnociach zadawaam sobie pytania. Dlaczego nie sprawdziam tej grupy, do ktrej wstpia Harry? Bo nie byo powodu. Zapisaa si na kurs, na ktry trafia przez

legaln instytucj, i nie byo powodu si martwi. Poza tym, ledzenie wszystkich ruchw Harry wymagaoby zatrudnienia detektywa na peen etat. Jutro. Jutro wykonam par telefonw. Ju nie dzisiaj. Zakoczyam przesuchanie. Poszam do sypialni, rozebraam si i wsunam pod kodr. Potrzebowaam snu. Potrzebowaam wytchnienia od wrzawy dnia. Wentylator nad moj gow cicho pomrukiwa. Pomylaam o salonie Doma Owensa i, cho staraam si je odsun, powrciy imiona. Brian. Heidi. Brian i Heidi byli studentami. Jennifer Cannon bya studentk. Anna Goyette. Mj odek odwrci si na drug stron. Harry. Harry zapisaa si na swoje pierwsze seminarium w North Harris County Community College. Harry bya studentk. Inni zostali zamordowani albo zniknli przebywajc w Quebecu. Moja siostra bya w Quebecu. Czy na pewno? Gdzie, do diaba, podziewa si Ryan? Kiedy wreszcie zadzwoni, moja obawa osigna ju wymiary strachu.

28
Zniknli? Jak to, zniknli? Spaam niespokojnie i kiedy Ryan obudzi mnie o wicie, ju czuam nadchodzcy bl gowy. - Kiedy przyjechalimy z nakazem, zastalimy pusty dom. - Dwadziecia sze osb tak po prostu znikno? - Owens z jak kobiet zatankowa obie furgonetki koo sidmej wczoraj rano. Facet ze stacji ich zapamita, bo zwykle tak nie robili. Dotarlimy z Bakerem do komuny gdzie koo pitej po poudniu. Gdzie midzy sidm rano a pit po poudniu padre i jego stadko wzili nogi za pas. - Po prostu odjechali? - Baker przez radio powiadomi wszystkich oficerw, ale do tej pory nie znaleziono adnej z furgonetek. - Na lito bosk. - Nie mogam w to uwierzy. - Ale to nie wszystko. Czekaam. - W Teksasie znikno osiemnacie osb. Zrobio mi si zimno. - Wyglda na to, e w posiadoci Guilliona bya druga grupa. Departament szeryfa w hrabstwie Fort Bend obserwowa ich przez kilka lat i wreszcie stwierdzili, e trzeba im si bliej przyjrze. Niestety, kiedy przyjechali na miejsce, braci nie byo. Znaleli starego mczyzn chowajcego si pod werand z cocker spanielem. - I co im powiedzia? - Aresztowali go, ale jest albo zniedoniay, albo saby na umyle, bo prawie nic nie powiedzia. - Moe udaje. Niebo za oknem janiao. - I co teraz? - Teraz zostawiamy posiado na witej Helenie i mamy nadziej, e chopcy ze stanowej ustal, dokd Owens zaprowadzi swoich wiernych. Rzut oka na zegarek. Dziesi po sidmej, a ja ju gryz paznokie kciuka. - A co tam u ciebie?

Opowiedziaam mu o ladach zbw na kociach i o moich podejrzeniach co do Carole Comptois. - To nie ten sposb dziaania. - Jaki sposb dziaania? Simmonet zostaa zastrzelona, Heidi i jej rodzina pocici i pchnici noem, a co do tych dwch osb na grze to nie wiemy, jak zginy. I Cannon, i Comptois atakoway psy i raniono je noem. To nie zdarza si czsto. - Comptois zamordowano w Montrealu. Cannon z przyjacik znaleziono tysic dziewiset kilometrw na poudnie. Mylisz, e ten pies zapa szybki pocig? - Nie twierdz, e to ten sam pies. Ten sam wzr zachowania. - Z jakiego powodu? Ca noc zadawaam sobie to pytanie. I kto? - Jennifer Cannon studiowaa na McGill. Anna Goyette rwnie. Heidi i Brian te byli w szkole, kiedy przyczyli si do grupy Owensa. Mgby sprawdzi, czy Carole Comptois miaa co wsplnego z uniwersytetem? Uczya si, moe pracowaa w kolegium? - To bya prostytutka. - Moe wygraa stypendium? - warknam. Jego negatywne nastawienie irytowao mnie. - Dobrze, dobrze. Nie denerwuj si. - Ryan... - Zawahaam si, bo wydawao mi si, e jeeli powiem to gono, to co strasznego stanie si prawd. Nie popdza mnie. - Moja siostra zapisaa si na seminarium w kolegium w Teksasie. Na linii nadal panowaa cisza. - Jej syn dzwoni do mnie wczoraj, bo nie moe si z ni skontaktowa. Ja te nie. - To moe by cz treningu. No wiesz, takie wycofanie si. A moe zastanawia si w samotnoci nad swoim yciem. Ale jeeli naprawd si martwisz, to zadzwo do tej uczelni. - Chyba tak. - Przecie to, e zapisaa si w Teksasie, nie znaczy... - Zdaj sobie spraw z tego, e przesadzam, ale przestraszyy mnie sowa Kathryn, a teraz Dom Owens gdzie planuje nie wiadomo co. - Dorwiemy go. - Wiem. - Brennan, jak mam ci to powiedzie? - Gboko wcign powietrze i wypuci je z

puc. - Twoja siostra lubi zmiany i jest otwarta na nowe znajomoci. Moga kogo pozna i wyjecha z nim na kilka dni. Bez swojej lokwki? Niepokj wypenia mnie ca jak zimna, gsta masa. *** Po rozmowie z Ryanem znowu zadzwoniam do Harry. Wyobraziam sobie telefon dzwonicy w moim pustym mieszkaniu. Gdzie ona moga by o sidmej rano w niedziel? Niedziela. Cholera! Na uczelni mog zadzwoni dopiero jutro rano. Zrobiam kaw i chocia w Teksasie byo prawie godzin wczeniej, zadzwoniam do Kita. By miy, ale nieco oszoomiony, i nie by w stanie poda za moim tokiem pyta. Kiedy w kocu zacz rozumie, okazao si, e nie wie, czy kurs Harry nalea do staych ofert uniwersytetu. Pamita zajcia z literatury i obieca, e wstpi do jej domu i sprawdzi. Nie mogam usiedzie na miejscu. Otworzyam najpierw Observera, a potem dzienniki Belangera. Prbowaam nawet oglda niedzieln msz u ewangelistw. Ani przestpstwa, ani Louis-Philippe, ani wzywanie Jezusa nie przycigny mojej uwagi. Psychicznie czuam si, jakbym podaa drog donikd. Nie miaam na to zbyt wielkiej ochoty, ale przebraam si w strj do biegania i wyszam. Niebo byo czyste, powietrze klarowne i balsamiczne, kiedy tak jechaam Queens West, a potem drog na Princeton dotaram do Freedom Park. Krople potu zmieniy si w struki, gdy biegam wzdu laguny. Mae kaczuszki suny po wodzie za swoj mam, a ich kwakanie rozchodzio si w powietrzu niedzielnego poranka. Nadal miaam mtlik w gowie, uczestnicy wydarze i same wydarzenia wiroway mi w umyle. Sprbowaam skupi si na uderzeniach moich Nike'w, na rytmie mojego oddechu, ale cay czas syszaam zdanie, ktre powiedzia Ryan na kocu naszej rozmowy. Nowe znajomoci. Czy mia na myli ich noc u Hurleya? Czy tym wanie bya nasza przygoda na pokadzie Melanie Tess? Przemierzyam park, minam klinik medyczn, potem wbiegam w wskie uliczki Myers Park. Biegam wrd nieskazitelnie utrzymanych ogrdkw i parkowych trawnikw, tu i tam dopieszczanych przez rwnie idealnych wacicieli. Wanie minam Providence Road, kiedy o mao co nie wpadam na faceta w jasnobrzowych spodniach, rowej koszuli i wymitej sportowej kurtce. Nis podniszczon teczk i pcienny worek wypchany slajdami. To by Red Skyler.

- Odwiedzasz ubogich na poudniowym wschodzie? - zapytaam, prbujc zapa oddech. Red mieszka po drugiej stronie Charlotte, w pobliu uniwersytetu. - Dzisiaj mam wykad u metodystw w Myers Park. - Wskaza kompleks z szarego kamienia po drugiej stronie ulicy. - Przyszedem wczeniej, eby ustawi slajdy. - Rozumiem. - Byam mokra od potu, mokre wosy wisiay mi po obu stronach twarzy. Odkleiam sobie koszulk od ciaa i poruszaam ni, by si ochodzi. - Jak tam twoja sprawa? - Nie za dobrze. Owens i jego grupa zapadli si pod ziemi. - Ukrywaj si? - Najwyraniej. Red, mog ci zapyta o co, o czym ju troch mwilimy? - Oczywicie. - Kiedy dyskutowalimy o sektach, wspomniae o dwch ich rodzajach. Tyle mwilimy o jednym, e zapomniaam spyta o ten drugi. Obok nas przeszed facet z pudlem. Obu przydaoby si strzyenie. - Mwie, e nale do nich szeroko reklamowane programy rozwijania wiadomoci. - Tak. Jeeli te zmiany mylenia prowadz do zamykania si w swoich krgach czonkw takich kursw. - Postawi torb na chodniku i podrapa si po nosie. - I te grupy zapeniaj swoje szeregi przekonujc jedni drugich, by chodzili na rne kursy? - Zgadza si. W przeciwiestwie do sekt, te programy nie maj na celu pozyskiwania ludzi na zawsze. Oni ich wykorzystuj tak dugo, jak tylko ci chodz na takie kursy. I wcigaj innych. - To dlaczego zaliczasz je do sekt? - Nie uwierzyaby, jaki wpyw mog mie te tak zwane programy s-mokreacji. W sumie to jest to samo, behawioralna kontrola przez zmian mylenia. - I co si dzieje w czasie tych treningw wiadomoci? Red spojrza na zegarek. - Kocz za kwadrans jedenasta. Spotkajmy si na niadaniu i opowiem ci, co wiem.

To si zwykle okrela grupowym treningiem wiadomoci. Mwic to Red polewa swoj kasz sosem z gotowanej szynki. Siedzielimy u Andersena i przez okno widziaam ywopot i ceglany mur Presbyterian Hospital.

- One maj brzmie jak seminaria albo kursy na uczelni, ale te sesje maj na celu emocjonalne i psychologiczne pobudzenie uczestnikw. O tym si nie wspomina w broszurach reklamowych. Ani o tym, e uczestnicy przejd pranie mzgu i zmuszeni zostan do przyjcia zupenie nowego sposobu postrzegania wiata. - Nadzia na widelec kawaek wiejskiej szynki. - Jak to dziaa? - Wikszo programw trwa cztery albo pi dni. Pierwszego dnia wyrabia si autorytet lidera. Mnstwo poniania i obelg. Nastpnego dnia czas na now filozofi. Prowadzcy przekonuje uczestnikw, e ich dotychczasowe ycie byo gwno warte i e jedynym wyjciem jest przyjcie nowego sposobu mylenia. Teraz kasza. - Trzeciego dnia zwykle maj miejsce wiczenia. Wprowadzanie w trans. Regresja pamici. Sterowana symbolika. Prowadzcy kae wszystkim odgrzebywa rozczarowania, odrzucenia, ze wspomnienia. To ludzi naprawd rozkada emocjonalnie. Wtedy nastpnego dnia wszyscy otwieraj si przed grup, a lider zmienia si z surowego przywdcy w mam albo tat. Tak zaczyna si zachcanie do podjcia nowej serii kursw. Ostatniego dnia jest wesoo, mnstwo obejmowania si, taczenia, muzyki i gier. I nachalna reklama. Para w spodniach khaki i identycznych koszulach do gry w golfa usiada we wnce na prawo od nas. - Niebezpieczestwo kryje si w fakcie, e takie kursy mog by wyjtkowo stresujce, i psychicznie i psychologicznie. Wikszo ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak intensywne bd. Gdyby wiedzieli, nie zapisywaliby si. - To ci uczestnicy nie opowiadaj pniej nikomu o programie? - Kae im si nie rozmawia o szczegach, mwi im si, e ich dowiadczenie moe zniechci innych. Maj zachwyca si swoim nowym yciem, ale ukrywa fakt, e musieli stawi czoa wielu trudnociom i e proces czasami wytrca ich z rwnowagi. - Gdzie przeprowadza si rekrutacj? - Baam si, e i tak ju znam odpowied. - Wszdzie. Na ulicy. Chodz od drzwi do drzwi. W szkoach, firmach, klinikach zdrowia. Ogaszaj si w gazetach alternatywnych, magazynach New Age... - A kolegia i uniwersytety? - Bardzo yzny grunt. Na tablicach ogosze, w domach studenckich i w stowkach, w dniach, kiedy trwa rekrutacja studentw. Niektre sekty wyznaczaj czonkw, ktrzy cigle krc si po campusach i zaczepiaj samotnych studentw. Szkoy nie akceptuj i nie

zachcaj do tego, ale nie mog prawie nic zrobi. Administracja kae zdejmowa ulotki z tablic ogosze, ale one i tak tam powracaj. - Ale to ju inna bajka, prawda? Te seminaria nie s zwizane z tym rodzajem sekt, o ktrych wczeniej mwilimy? - Niekoniecznie. Czasami programy maj na celu rwnie werbowanie do innych organizacji. Idziesz na kurs, mwi ci tam, e poszo ci tak wietnie, e wybrano ci do kontynuowania na wyszym szczeblu albo do spotkania z guru, cokolwiek. Te sowa zabolay mnie jak uderzenie prosto w serce. Obiad Harry w domu prowadzcego. - Red, jacy ludzie na to id? - Miaam nadziej, e w gosie nie byo jeszcze sycha paniki, ktra we mnie wzbieraa. - Moje badania wskazuj, e s dwa wane czynniki. -Wycign dwa tuste palce. Depresja i zerwany zwizek. - Co masz na myli? - Kto, kto przechodzi zmiany, czsto jest samotny i zagubiony, a zatem bezbronny. - Przechodzi zmiany? - Przejcie ze szkoy redniej na studia, koczenie studiw i szukanie pracy. Zerwanie z kim. Wyrzucenie z pracy. Sowa Reda rozpyny si w gwarze restauracji. Poczuam, e musz porozmawia z Kitem. Zauwayam, e Red przyglda mi si dziwnie. Wiedziaam, e musz co powiedzie. - Wydaje mi si, e moja siostra zapisaa si na jeden z takich kursw. Usprawnienie ycia Wewntrznego. Wzruszy ramionami. - Jest ich tak wiele. Tego akurat nie znam. - Teraz zerwaa kontakty. Nikt nie moe jej znale. - Tempe, wikszo tych programw jest nieszkodliwa. Ale powinna z ni porozmawia. W niektrych przypadkach skutki mog by tragiczne. W takich przypadkach jak Harry. Znowu w rodku mnie zmieszay si strach i zdenerwowanie. Podzikowaam Redowi i sama zapaciam rachunek. Wyszlimy z lokalu. Ju na chodniku zapytaam go:

- Czy syszae kiedy o socjologu o nazwisku Jeannotte? Ona bada ruchy religijne. - Daisy Jeannotte? - Unis brwi, a na czole pojawiy mu si bruzdy. - Spotkaam j na uniwersytecie McGill kilka tygodni temu i ciekawi mnie, co o niej sdz jej koledzy. Zawaha si. - Tak. Syszaem, e jest w Kanadzie. - Znasz j? - Znalem j kilka lat temu. - ciszy gos. - Nie jest zaliczana do wybitnych... - O? - Przyjrzaam si jego twarzy, ale bya bez wyrazu. - Dziki ci za szynk i kasz, Tempe. Mam nadziej, e ci si opacio. - Jego umiech wyda mi si wymuszony. Dotknam jego ramienia. - Czego ty mi nie mwisz, Red? Umiech znikn. - Czy twoja siostra jest studentk Daisy Jeannotte? - Nie. Dlaczego? - Kilka lat temu Jeannotte znalaza si w centrum pewnej kontrowersyjnej sprawy. Nie wiem, o co chodzio, i nie chc rozsiewa plotek. Po prostu bd ostrona. Chciaam go jeszcze o co zapyta, ale on skin gow i odszed w stron swojego samochodu. Staam w socu z otwartymi ustami. Co to, u diaba, mogo znaczy?

Kiedy wrciam do domu, czekaa na mnie wiadomo od Kita. Znalaz katalog kursw, ale nie byo tam nic, co przypominaoby warsztaty Harry w Norfh Harris County Community College. Odkry te ulotk Usprawnienia ycia Wewntrznego na biurku matki. By w niej lad po pinezce i Kit podejrzewa, e zostaa zdjta z tablicy ogosze. Zadzwoni pod numer z ulotki. Tego numeru ju nie byo. Kurs Harry nie mia nic wsplnego z uczelni! Sowa Reda i Ryana zwikszyy tylko moje przeraenie. Nowe zwizki. Zmiany. Wolny strzelec. Bezbronna. Przez reszt dnia mechanicznie wykonywaam rne czynnoci, a jakkolwiek koncentracj burzyy zmartwienie i niezdecydowanie. Kiedy dugie cienie zaczy ka si w patio, odebraam telefon, ktry zmusi mnie do bardziej zorganizowanego mylenia. Wysuchaam go zszokowana, a potem podjam decyzj.

Zadzwoniam do szefa mojego departamentu i oznajmiam mu, e wyjedam wczeniej, ni zaplanowaam. Poniewa ju zgaszaam swj wyjazd na konferencj antropologii fizycznej, moi studenci strac tylko jedne dodatkowe zajcia. Przykro mi, ale musz jecha. Kiedy odoyam suchawk, poszam na gr si spakowa. Nie do Oakland, ale do Montrealu. Musz znale moj siostr. Musz zatrzyma to szalestwo pdzce z prdkoci huraganu.

29
Kiedy samolot startowa, zamknam oczy i oparam si wygodnie, zbyt wykoczona kolejn bezsenn noc, by zauway cokolwiek z mojego otoczenia. Zwykle lubi to uczucie, gdy samolot unosi si w powietrze i widz, jak wiat si zmniejsza, ale nie tym razem. W gowie siedziay mi sowa przestraszonego starego czowieka. Przecignam si i moje stopy dotkny paczki, ktr pooyam pod siedzeniem. Baga podrczny. Zawsze na widoku. Obok mnie Ryan przeglda magazyn amerykaskich linii lotniczych. Nie byo samolotu z Savannah, wic pojecha samochodem do Charlotte i zapa samolot o szstej trzydzieci pi. Na lotnisku dokadnie opowiedzia mi, co miao miejsce w Teksasie. Stary czowiek uciek, by ochroni swojego psa. Zupenie jak Kathryn, pomylaam, obawiajca si o swoje dziecko. - Czy powiedzia dokadnie, co oni maj zamiar zrobi? - zapytaam Ryana szeptem. Stewardesa sprawdzaa pasy bezpieczestwa. Ryan pokrci gow. - Ten facet to zombie. Przebywa na rancho, bo dali mu miejsce i pozwolili trzyma psa. Nie nalea tak naprawd do grupy, ale wystarczajco duo si dowiedzia. Pooy gazet na kolanach. - Gada co o energii kosmicznej, anioach przewodnikach i ognistym oddychaniu. - A nie unicestwianiu? Wzruszy ramionami. - On mwi, e ludzie, z ktrymi mieszka, nie nale do tego wiata. e walczyli ze zymi siami i teraz musz odej. A Fido musi zosta. - I schowa psa pod werand. Ryan skin gow. - Kto to jest te ze siy? - On nie jest pewien. - I nie moe powiedzie, dokd id ci prawi ludzie? - Na pnoc. Pamitaj, dziadek nie nalea do grupy. - Nigdy nie sysza o Domie Owensie? - Nie. Ich liderem by kto o imieniu Toby. - Bez nazwiska?

- Nazwiska nie nale do ich wiata. Ale on nie tego si boi. Toby najwyraniej polubi spaniela. On si cholernie boi jakiej kobiety. Co powiedziaa Kathryn? To nie Dom. To ona". Przed oczami migna mi twarz. - Kim ona jest? - On nie zna jej imienia, ale twierdzi, e ta laska powiedziaa Tobyemu, e antychryst zosta zniszczony i zblia si dzie Sdu Ostatecznego. Wtedy ruszyli w drog. - I? - Czuam, e caa jestem zdrtwiaa. - Okazao si, e pies nie jedzie. - I nic poza tym? - On mwi, e ona na pewno jest matk przeoon. - Kathryn te mwia o kobiecie. - Wspomniaa imi? - Nie zapytaam. Nie przyszo mi to wtedy do gowy. - Co jeszcze powiedziaa? Powtrzyam mu to, co pamitaam. Pooy swoj rk na mojej. - Tempe, tak naprawd to prawie nic nie wiemy o tej Kathryn poza tym, e spdzia swoje ycie z tamt grup. Przychodzi do ciebie i twierdzi, e znalaza ci przez uniwersytet. Chocia nie podawaa im swojego adresu domowego. Tego samego dnia czterdziestu trzech z jej najbliszych przyjaci w dwch stanach bierze nogi za pas i dziewczyna robi to samo. To prawda. Ryan ubiera tylko w sowa moje obawy co do tej dziewczyny. - Nie dowiedziaa si, kto zrobi ten gupi kawa z kotem? - Nie. - Zabraam rk i zajam si paznokciem kciuka. Przez chwil oboje milczelimy. Nagle co sobie przypomniaam. - Kathryn te wspomniaa o antychrycie. - Co powiedziaa? - e Dom nie wierzy w antychrysta. Ryan zamilk na dusz chwil. A potem rzek: - Rozmawiaem z chopakami, ktrzy pracowali nad spraw mierci w Solar Temple w Kanadzie. Wiesz, co zaszo w Morin Heights? - Wiem tylko, e zgino pi osb. Byam wtedy w Charlotte i media amerykaskie zajmoway si akurat Szwajcari. Sprawa kanadyjska nie bya nagoniona. - Powiem ci, co si stao. Joseph DiMambro wysa grup mordercw, eby zabili

dziecko. - Przerwa, aby da mi troch czasu na ochonicie. - Od Morin Heights zaczy si wypadki za granic. Widocznie narodziny tego dziecka nie spodobay si Najwyszemu Ojcu, ktry zacz uwaa je za antychrysta. mier malucha pewnie pozwolia wiernym uda si w ich podr. - Jezu Chryste. Mylisz, e Owens jest jednym z tych fanatykw z Solar Temple? Ryan znowu wzruszy ramionami. - A moe to tylko takie papugowanie. Moe dopiero psycholog bdzie w stanie powiedzie, co ten cay bekot z Adier Lyons znaczy. W posiadoci na witej Helenie znaleziono prac naukow. I map Prowincji Quebec. - Nie mam bladego pojcia, ktry z tych pomylecw jest przywdc, ale przez niego niewinni ludzie id za nim na mier. Zapi tego gnoja i sam zrobi z nim porzdek. Kiedy bra do rki gazet, dostrzegam jego zacinite szczki. Zamknam oczy i sprbowaam si odpry, ale myli nie chciay mi da chwili wytchnienia. Harry, energiczna i pena ycia. Harry w dresie i bez makijau. Sam, wkurzony najazdem na jego wysp. Malachy. Mathias. Jennifer Cannon. Carole Comptois. Zwglone zwoki kota. Zawarto paczki pod moimi stopami. Kathryn z bagalnym wzrokiem. Jakbym bya w stanie jej pomc. Jakbym moga wzi jej ycie w swoje rce i uczyni je lepszym... A jeeli Ryan mia racj? Czy zostaam wrobiona? Czy Kathryn zostaa wysana z jakiego niecnego powodu, ktrego nie byam wiadoma? Czy Owens by odpowiedzialny za zabicie kota? Harry mwia o porzdku. Z jej yciem nie dziao si nic dobrego i ten porzdek mia pomc jej si pozbiera. Tak samo byo z Kathryn. Powiedziaa, e porzdek dotyczy wszystkich. Brian i Heidi go zakcili. Jaki porzdek? Kosmiczny? Porzdek z gry? Porzdek z Solar Temple? Czuam si jak ma w soiku, bijca skrzydami w szklane cianki; w gowie zamt, ale nie mona uciec od wasnych zamotanych myli. Brennan, sama doprowadzasz si do obdu! Nie moesz zrobi nic na wysokoci jedenastu tysicy metrw. Zdecydowaam, e moe cofnicie si o sto lat dobrze mi zrobi.

Otworzyam swoj teczk, wyjam dziennik Belangera i przeskoczyam do grudnia tysic osiemset czterdziestego czwartego, majc nadziej, e wita wprawi LouisaPhilippe'a w lepszy nastrj. Dobry pan doktor zjad witeczny obiad w domu rodziny Nicolet, podobaa mu si jego nowa fajka, ale nie przypady mu do gustu plany siostry, ktra chciaa wrci na scen. Nie podobao mu si, e Eugenie ma piewa w Europie. Braki humoru nadrabia nieustpliwoci. Imi jego siostry pojawiao si czsto w pierwszych miesicach nowego roku. Czsto zapisywa swoje pogldy. Ale, ku jego irytacji, Eugenie bya nieugita. Wyjedaa w kwietniu, miaa da koncerty w Paryu i Brukseli, potem spdzi lato we Francji i pod koniec lipca wrci do Montrealu. Gos poprosi o ustawienie tac i foteli prosto i zapicie pasw; ldowalimy w Pittstburghu. Godzin pniej, znowu w powietrzu, przejrzaam zapiski z wiosny czterdziestego pitego. Louisa-Philippe'a pochaniay sprawy szpitala i miasta, ale co tydzie odwiedza swojego szwagra. Najwyraniej Alain Nicolet nie towarzyszy swojej onie w podry po Europie. Ciekawio mnie, jak poszo Eugenie. Jej brat najwyraniej si nie zastanawia, bo w cigu tych kilku miesicy prawie o niej nie pisa. Zainteresowaa mnie te pewna data. Siedemnasty lipca, tysic osiemset czterdziestego pitego. Z powodu

nieprzewidzianych okolicznoci pobyt Eugenie we Francji zosta przeduony. Uregulowano pewne sprawy, ale Louis-Philippe nie bardzo orientowa si w ich charakterze. Zapatrzyam si w biel za oknem. Jakie nieprzewidziane okolicznoci" zatrzymay Eugenie we Francji? Policzyam sobie. Elisabeth urodzia si w styczniu. O kurcz! Przez cae lato i jesie Louis-Philippe krtko wspomnia swoj siostr. Potem list od Eugenie. e wszystko w porzdku. Kiedy dotknlimy koami pasa na Dorval Airport, Eugenie znowu pojawia si na stronach Ndziennika. Ona te wrcia do Montrealu. Szesnasty kwietnia, tysic osiemset czterdziesty szsty. Jej dziecko miao trzy miesice. Jest. Elisabeth Nicolet urodzia si we Francji. Alain nie mg by jej ojcem. Wic kto nim by? Wysiedlimy nic nie mwic. Ryan sprawdzi, czy s do niego jakie wiadomoci, a ja czekaam na baga. Kiedy wrci, wyraz jego twarzy powiedzia mi, e wiadomoci nie s

pomylne. - Znaleli furgonetki w pobliu Charleston. - Puste. Przytakn. Eugenie i jej crka wrciy do swojej epoki.

Niebo byo jasnoszare i w wiatach samochodu wida byo krople drobnego deszczu, gdy jechalimy z Ryanem autostrad numer dwadziecia. Z tego, co mwi pilot, w Montrealu byy trzy stopnie powyej zera. Jechalimy w milczeniu, wczeniej ju ustalilimy plan dziaania. Chciaam pojecha do domu, znale siostr i uwolni si od narastajcego zego przeczucia. Zamiast tego zgodziam si zrobi to, o co prosi Ryan. Potem zaj si realizacj wasnego planu. Zaparkowalimy na parkingu przy Parthenais i ruszylimy w kierunku budynku. W powietrzu pachniao sodem z browaru Molsona. Kaue na nierwnym chodniku pokrywaa gdzieniegdzie plama oleju. Rozstalimy si na parterze; ja poszam do swojego gabinetu. Zdjam paszcz i wykrciam numer wewntrzny. Dostali moj wiadomo i moglimy zaczyna, jak tylko bd gotowa. Poszam od razu do laboratorium. Wziam skalpel, linijk, klej i szedziesiciocentymetrowy kawaek gumowej masy i pooyam je na stole. Potem otworzyam swj pakunek. Czaszka i dolna szczka niezidentyfikowanej ofiary z Murtry dotary na miejsce bez szwanku. Czsto zastanawiaam si, co myl sobie operatorzy skanera na lotniskach widzc czci szkieletu w moim bagau. Pooyam czaszk na podstawce z korka na rodku stou. Potem wycisnam klej w staw skroniowo-uchwowy i umieciam uchw na miejscu. Gdy klej sech, znalazam wykres tkanek wystpujcych u biaych Amerykanek. uchwa mocno si trzymaa, wic ustawiam czaszk na uchwycie, ustawiam wysoko i zabezpieczyam zaciskami. Puste oczodoy patrzyy prosto w moje oczy, kiedy braam wymiary, wycinaam siedemnacie gumowych kawakw i przyklejaam je na kociach z przodu czaszki. Dwadziecia minut pniej zabraam j do maego pomieszczenia na kocu korytarza. Tabliczka informowaa, e wchodz do Sekcji d'Imagerie. Technik powita mnie i zapewni, e system zosta wczony. Nie tracc czasu umieciam czaszk na kolumnie reprodukcyjnej, ustawiam obraz w

kamerze video i wysaam go do komputera. Ekran wywietli cyfrowy obraz i wybraam widok od przodu. Potem za pomoc tabliczki graficznej podczonej do komputera poczyam ze sob gumowe punkty na czaszce. Kiedy kierowaam krzyyki po ekranie, zacz si wyania makabryczny zarys. Gdy kontury twarzy ju byy gotowe, kontynuowaam swoj prac. Korzystajc z ukadu koci jako przewodnika, wybraam oczy, uszy, nos i usta z bazy danych programu i wstpnie dopasowaam cechy do czaszki. Nastpnie zabraam si za wosy i dodaam nieco stonowanego stylu. Nie wiedzc nic o ofierze zdecydowaam, e lepiej nie wybiera zbyt charakterystycznych cech. Kiedy byam wreszcie zadowolona z czci skadowych dodanych do czaszki, zoyam wszystko razem, aby moja rekonstrukcja bya jak najbardziej realistyczna. Cay proces trwa niecae dwie godziny. Oparam si i popatrzyam na swoje dzieo. Z ekranu patrzya twarz. Zapadnite oczy, delikatny nos i szeroko rozstawione, wysokie koci policzkowe. Bya na swj mechaniczny i zupenie bez wyrazu sposb adna. I jakby znajoma. Przeknam to. Potem jednym ruchem poprawiam wosy. Prosto cite. Dusze po bokach. Wcignam powietrze. Czy moja zrekonstruowana twarz przypominaa Ann Goyette? A moe po prostu stworzyam typow mod kobiet i zrobiam jej znajom fryzur? Zmieniam wosy na poprzedni styl i oceniam podobiestwo. Tak? Nie? Nie wiem. Wreszcie otworzyam menu i na ekranie pojawiy si cztery ramki. Porwnaam cykle, poszukujc wskazwek co do sprzecznoci midzy tym, co stworzyam, a czaszk. Po pierwsze, nie zmieniona czaszka i uchwa. Nastpnie obraz bez czaszki z sam koci po lewej stronie i fragment caoci prawej strony. Po trzecie, przezroczysta wersja twarzy naoona na zaznaczone punkty koci i tkanki. W kocu przyblienie twarzy. Powikszyam ostatni obraz na cay ekran i dugo mu si przygldaam. Nadal nie byam pewna. Zapisaam go, wydrukowaam i wrciam do gabinetu. Wychodzc z budynku zostawiam kopie na biurku Ryana. Doczona notka zawieraa dwa sowa: Murtry, Inconnue. Nieznana. Mj umys zajty by czym innym.

Kiedy wyszani z takswki, deszcz ju nie pada, ale temperatura spadla. Na kauach utworzyy si cienkie warstewki lodu, a na liniach wysokiego napicia i gaziach krysztaki.

W mieszkaniu byo mroczno i nieruchomo jak w grobie. Zostawiam paszcz i torby w korytarzu i poszam prosto do pokoju gocinnego. Na komodzie leay porozrzucane przybory do makijau Harry. Uywaa ich dzi rano czy w zeszym tygodniu? Ubrania. Buty. Suszarka do wosw. Gazety. Przeszukaam pokj, ale nie znalazam adnej wskazwki, ktra powiedziaaby mi, gdzie Harry wyjechaa albo kiedy wysza. Spodziewaam si tego. Nie spodziewaam si jednak niepokoju, ktry narasta, kiedy chodziam z pokoju do pokoju. Sprawdziam sekretark. adnych wiadomoci. Uspokj si. Moe zadzwonia do Kita. Pudo. A w Charlotte? Ani sowa od Harry, ale dzwoni Red Skyler, by mi powiedzie, e skontaktowa si z Sieci Informacji o Sektach. Nie mieli nic na temat Doma Owensa, ale mieli Usprawnienie ycia Wewntrznego w kartotece. Wedug nich organizacja dziaaa legalnie. UW istniaa w kilku stanach, proponowaa seminaria, ktre nic nie daway, ale nie byy szkodliwe. Porwnaj wntrze swoje i innego czowieka. Bekot, ale nieszkodliwy i nie powinnam si za bardzo martwi. Jeeli chc wicej informacji, mog zadzwoni do niego albo do SIOS. Zostawi oba numery. Wysuchaam i pozostaych wiadomoci. Sam prosi o wieci. Kty zawiadamia o swoim powrocie do Chariottesville. A wic UW byo nieszkodliwe i Ryan mia pewnie racj. Harry znowu wyruszya w wiat. Ze zoci paliy mnie policzki. Jak robot powiesiam paszcz i zaniosam walizk do sypialni. Potem usiadam na brzegu ka, potaram skronie i pozwoliam mylom pyn. Zegar z wolna odmierza minuty. Tych kilka ostatnich tygodni naleao do najtrudniejszych w mojej karierze. Tortury i okaleczenia, jakie spotkay te ofiary, byy o wiele gorsze ni to, z czym miaam zwykle do czynienia. I ju nie pamitaam, kiedy tyle zgonw miao miejsce w tak krtkim czasie. Jaki by zwizek midzy morderstwami na Murtry a tymi w St-Jovite? Czy Carole Comptois zgina z rki tego samego potwora? Czy morderstwa w St-Jovite byy tylko pocztkiem? Czy w tym momencie jaki maniak planowa zbrodni zbyt okropn, by sobie nawet to wyobrazi? Harry bdzie musiaa si zmierzy sama ze sob. Wiedziaam ju, co zrobi. A w kadym razie gdzie zacz.

Znowu padao i campus McGill pokrywaa cienka, zmarznita skorupka. Budynki straszyy czarnymi sylwetkami, a ich okna byy jedynymi jasnymi punktami w ponurym, mokrym zmierzchu. Tu i tam, w jasnym prostokcie pojawiaa si sylwetka, maa pacynka w teatrze cieni. Chwyciam klamk drzwi prowadzcych do Birks Hall, zbierajc z niej cienk skorupk lodu. W budynku byo pusto, wszyscy wyszli, chcc zdy przed burz. adnych paszczy przeciwdeszczowych na wieszakach, adnych butw pod cian. Drukarki i kserokopiarki nie pracoway, tylko krople deszczu pukay w witraowe okna wysoko nad gow. Echo moich krokw rozchodzio si wokoo, gdy wchodziam na drugie pitro. Z gwnego korytarza widziaam, e drzwi do gabinetu Jeannotte s zamknite. Nie sdziam, e ona tu bdzie, ale zdecydowaam, e warto sprbowa. Nie spodziewaa si mnie, a ludzie czasami mwi dziwne rzeczy, kiedy apie si ich znienacka. Skrciam za rg i midzy drzwiami a podog dostrzegam cienk lini tego wiata. Zapukaam, niepewna kogo si mam spodziewa. Kiedy drzwi si otworzyy, szczka opada mi ze zdziwienia.

30
Miaa czerwone oczy, cer blad i wymizerowan. Troch zesztywniaa, kiedy mnie rozpoznaa, ale nic nie powiedziaa. - Jak si masz, Anno? - Dobrze. - Mrugna i jej grzywka drgna. - Jestem doktor Brennan. Spotkaymy si kilka tygodni temu. - Wiem. - Gdy przyszam tu po raz drugi, powiedziano mi, e jeste chora. - Jestem zdrowa. Przez jaki czas mnie nie byo. I tyle. Chciaam zapyta, gdzie bya, ale si powstrzymaam. - Czy jest doktor Jeannotte? Pokrcia gow. Nie spieszc si zaoya pasmo wosw za ucho. - Twoja matka niepokoia si o ciebie. Wzruszya ramionami, wolno i prawie niezauwaalnie. Nie zapytaa, skd wiem. - Pracowaam nad pewn spraw z twoj ciotk. Te si martwia. - Och. - Opucia gow i nie widziaam jej twarzy. Powiedz to. - Twoja przyjacika powiedziaa mi, e prawdopodobnie zaangaowaa si w co, co ci zdezorganizowao. Przeniosa na mnie wzrok. - Nie mam przyjaciek. O kim pani mwi? - Jej gos by cichy i zupenie pozbawiony emocji. - Sandy O'Reilly. Zastpowaa ci tego dnia. - Ona chce mi odebra t fuch. Po co pani tu przysza? Dobre pytanie. - Chciaam porozmawia z tob i doktor Jeannotte. - Nie ma jej. - A czy my mogybymy porozmawia? - Nic pani nie moe dla mnie zrobi. Moje ycie to moja sprawa. Zmrozia mnie t apati. - Oczywicie, e tak. Ale miaam nadziej, e bdziesz mi moga pomc. Wyjrzaa na korytarz, a potem spojrzaa na mnie. - Pomc pani? Jak? - Moe napiybymy si kawy?

- Nie. - To moe poszybymy gdzie? Patrzya na mnie dusz chwil oczami bez wyrazu. Potem skina gow, z wieszaka na korytarzu zdja kurtk i zaprowadzia mnie na d po schodach i na dwr przez tylne drzwi. W zimnym deszczu wspiymy si pod gr do centrum campusu, obeszymy dookoa budynek Redpath Museum i stanymy pod jego tylnymi drzwiami. Anna wyja klucz z kieszeni, otworzya drzwi i wprowadzia mnie do ciemnego korytarza. W rodku powietrze lekko pachniao pleni i zgnilizn. Weszymy na pierwsze pitro i usiadymy na dugiej, drewnianej awce, otoczone komi stworze, ktre dawno ju wymary. Nad nami wisia ogromny wale, ofiara jakiej plejstoceskiej katastrofy. W wietle lamp fluorescencyjnych fruway pyki kurzu. - Ju nie pracuj w muzeum, ale nadal tu przychodz, kiedy musz nad czym pomyle. - Popatrzya na irlandzkiego osia. - Te zwierzta yy miliony lat i tysice kilometrw od siebie, a teraz zebrano je w jednym miejscu uniwersytetu, na zawsze nieruchome w czasie i miejscu. To mi si podoba. - Taak. - Tak te mona byo postrzega problem wymierania gatunkw. - Stabilno to bardzo rzadka rzecz w dzisiejszym wiecie. Spojrzaa na mnie dziwnie, a potem znowu na szkielety. Przyjrzaam si jej profilowi. - Sandy mwia o pani, ale ja jej nie suchaam. - Mwic nawet na mnie nie patrzya. - Nie jestem pewna, kim pani jest ani czego pani chce. - Jestem znajom twojej ciotki. - Moja ciotka to mia osoba. - Tak. Twoja mama mylaa, e moe masz kopoty. Umiechna si lekko drwico. Najwyraniej by to nieco draliwy dla niej temat. - Dlaczego przejmuje si pani tym, co myli moja mama? - Przejmowaam si tym, e siostra Julienne bardzo przeywaa twoje zniknicie. Twoja ciotka nie wie, e to ju si wczeniej zdarzao. Oderwaa wzrok od krgosupw i skierowaa go na mnie. - Co jeszcze pani wie o mnie? - Dotkna wosw. Moe ten chd nieco j oywi. Moe nie czua tutaj obecnoci swojej mentorki. Wydawaa si nieco ywsza ni w Birks. - Anno, twoja ciotka bagaa mnie, bym ci odnalaza. Nie chciaa wtrca si w twoje ycie, ale uspokoi twoj matk. Nie przekonaam jej. - Skoro zrobia pani ze mnie obiekt swoich zainteresowa, to powinna pani wiedzie,

e moja matka to wariatka. Kiedy spniam si dziesi minut, dzwoni na policj. - Policja twierdzi, e nie byo ci nieco duej ni dziesi minut. Lekko zwzia oczy. Dobrze, Brennan. Niech si broni. - Posuchaj, nie mam zamiaru si wtrca. Ale jeeli mogabym ci w czymkolwiek pomc, bardzo chciaabym przynajmniej sprbowa. Czekaam na odpowied, ale jej nie usyszaam. Odwr spraw. Moe zaskoczy. - A moe ty mogaby pomc mnie. Wiesz, e pracuj z koronerem i rozwizanie paru ostatnich przypadkw sprawia nam problem. Kilka lat temu moda kobieta, Jennifer Cannon, znikna z Montrealu. Jej ciao zostao znalezione w zeszym tygodniu w Poudniowej Karolinie. Bya studentk uniwersytetu McGill. Wyraz jej twarzy nie zmieni si. - Znaa j? Bya tak milczca jak otaczajce nas zwierzta. - Siedemnastego marca niejaka Carole Comptois zostaa zamordowana i porzucona na Ile des Soeurs. Miaa osiemnacie lat. Rka powdrowaa do wosw. - Jennifer Cannon nie bya sama - cignam. Jej rka spocza na kolanie, ale po chwili znowu dotkna ucha. - Nie udao nam si zidentyfikowa osoby, ktra zostaa pochowana razem z ni. Wycignam kopi komputerowego obrazu twarzy i jej podaam. Wzia go do rki nie patrzc mi w twarz. Kiedy patrzya na wydruk, kartka lekko draa. - Czy to jest prawdziwe? - Rekonstrukcja twarzy to sztuka, a nie nauka. Nie mona zakada, e do koca odpowiada faktom. - Zrobia to pani za pomoc czaszki? - Jej gos dra. - Tak. - Wosy s nie takie. - Ledwie usyszaam jej sowa. - Rozpoznajesz t twarz? - To jest Amalie Provencher. - Znasz j?

- Ona pracuje w centrum doradczym. - Wci unikaa mojego wzroku. - Kiedy j widziaa po raz ostatni? - Kilka tygodni temu. Moe jeszcze dawniej, nie jestem pewna. Nie byo mnie. - Jest studentk? - Co oni jej zrobili? Nie byam pewna, ile mog jej powiedzie. Jej zmienne nastroje sprawiy, e nabraam podejrze i zaczam si zastanawia, czy bya rozchwiana emocjonalnie, czy braa narkotyki. Nie czekaa na moj odpowied. - Oni j zamordowali? - Kto, Anno? Jacy oni"? Wreszcie na mnie spojrzaa. Jej renice janiay nienaturalnym blaskiem. - Sandy opowiedziaa mi o waszej rozmowie. Co niby wiedziaa, ale nie tak do koca. Jest tu w campusie grupa, tylko e oni nie maj nic wsplnego z szatanem. A ja nie mam nic wsplnego z nimi. Amalie miaa. Posza pracowa do centrum, bo oni jej kazali. - To tam si spotkaycie? Przytakna i potara oczy, a palce wytara w spodnie. - Kiedy? - Nie wiem. Chyba jednak troch wczeniej. Miaam taki doek, wic pomylaam, e pjd do centrum. Kiedy tam chodziam, Amalie zawsze ze mn rozmawiaa i wydawaa si naprawd przejta. Nigdy nie mwia o sobie i swoich problemach. Naprawd suchaa, co jej mwiam. Miaymy ze sob wiele wsplnego i zostaymy przyjacikami. Przypomniaam sobie sowa Reda. Rekrutujcy dostaj instrukcje, by dowiedzie si jak najwicej o potencjalnych czonkach, przekona ich, e maj ze sob wiele wsplnego i zdoby ich zaufanie. - Opowiadaa o grupie, do ktrej naleaa, mwia, e zupenie zmienia jej ycie. W kocu poszam na jedno spotkanie. Byo okej. - Wzruszya ramionami. - Kto co mwi, jedlimy, wiczylimy oddech i takie tam rzeczy. Nie porwao mnie to, ale poszam tam jeszcze par razy, bo wszyscy zachowywali si tak, jakby mnie naprawd lubili. Bombardowanie mioci. - Potem zaprosili mnie na wie. Zapowiadao si niele, wic pojechaam. Gralimy w rne gry, suchalimy wykadw, piewalimy i wiczylimy. Amalie bardzo si to podobao, ale to nie byo dla mnie. Wedug mnie gadali same bzdury i nie wolno byo si nie zgadza. Poza tym, nigdy nie zostawiali mnie samej. Nie miaam dla siebie ani minuty.

Chcieli, bym zostaa na jakich warsztatach, ale kiedy odmwiam, jakby si wkurzyli. Musiaam by troch nieprzyjemna, bo nie chcieli odwie mnie do miasta. Potem unikaam Amalie, ale czasami j widywaam. - Jak si ta grupa nazywa? - Nie jestem pewna. - Mylisz, e to oni zabili Amalie? Potara domi uda. - Spotkaam tam pewnego faceta. Prowadzi zapisy na kurs w jakim innym miejscu. Ja wyjechaam, on jeszcze zosta i nie widziaam go chyba przez rok. Potem wpadam na niego na koncercie w Ile Notre Dam. Troch si spotykalimy, ale nic z tego nie wyszo. Znowu wzruszenie ramionami. - W tym czasie on odszed z grupy i opowiada jakie okropne historie o tym, co zaszo. Ale nie za wiele. By jaki taki dziwny. - Jak si nazywa? - John jaki tam. - Gdzie jest teraz? - Nie wiem. Chyba si wyprowadzi. - Otara zy. - Anno, czy doktor Jeannotte jest zwizana z t grup? - Dlaczego pani o to pyta? - Jej gos zaama si na ostatnim sowie. Dostrzegam ma, niebiesk yk pulsujc jej na szyi. - Kiedy ci pierwszy raz spotkaam w jej gabinecie, wydawaa si w jej obecnoci bardzo zdenerwowana. - Ona jest dla mnie bardzo dobra. Przebywanie z ni robi mi o niebo lepiej ni jakie medytacje i cikie oddechy. - Prychna. - Ale ona te jest wymagajca i cay czas si martwi, e co zepsuj. - Rozumiem, e spdzasz z ni duo czasu. Wzrokiem znowu powdrowaa gdzie w drug stron. - Wydawao mi si, e chodzi pani o Amalie i tych innych ludzi, ktrzy nie yj... - Anno, czy zgodziaby si porozmawia z kim? To, co mi powiedziaa, jest wane i policja na pewno bdzie chciaa pj tym ladem. Spraw tych morderstw bada detektyw Andrew Ryan. To bardzo miy czowiek i na pewno go polubisz. Spojrzaa na mnie zdezorientowana i obiema rkami zaoya wosy za uszy. - Ja nie mam ju nic wicej do powiedzenia. John miaby, ale ja naprawd nie wiem, dokd wyjecha. - A pamitasz miejsce, gdzie odbyo si to seminarium?

- Na jakiej farmie. Jechalimy furgonetk i nie zwracaam uwagi na drog, bo zabawiali nas jak gr. Kiedy wracalimy, to spaam. Cigle co robilimy i byam wykoczona. Z wyjtkiem Johna i Amalie nikogo z nich ju nigdy nie spotkaam. A teraz pani mwi, e ona... Na dole kto otworzy drzwi i doszed do nas jaki gos. - Kto tam jest? - wietnie. Teraz na pewno zabior mi klucz - szepna Anna. - Nie powinnymy tu by? - Raczej nie. Kiedy przestaam pracowa w muzeum, zatrzymaam sobie klucz. Wspaniale. - Id za mn - powiedziaam, podnoszc si z awki. - Czy kto tam jest? - zawoaam. - Tu jestemy. Usyszaymy kroki na schodach i w drzwiach pojawi si pracownik ochrony. Czapka prawie zasaniaa mu oczy, a przesiknita wod kurtka ledwie zakrywaa jego wielki brzuch. Dysza ciko i w fioletowym wietle jego zby miay ty kolor. - O Boe, jak dobrze, e pan jest - plotam. - Wykonywaymy szkic Odocoileus virginianus i straciymy poczucie czasu. Wszyscy ju wyszli w obawie przed mrozem i chyba o nas zapomnieli. Zamknli nas. - Umiechnam si niezbyt mdrze. - Wanie miaam dzwoni do ochrony. - Nie wolno tu teraz przebywa. Muzeum jest zamknite - wysapa. Mj wystp najwyraniej nie zrobi na nim wraenia. - Oczywicie. Naprawd musimy ju i. Jej m odchodzi od zmysw zastanawiajc si, dokd posza. - Wskazaam Ann, ktra kiwaa gow jak samochodowy piesekmaskotka. Stranik przenis swj wodnisty wzrok z Anny na mnie i gow kiwn w stron schodw. - No to chodmy. Nie marnowa czasu. Deszcz wci pada. Krople byy jeszcze wiksze, przypominay cukierki, ktre razem z Harry kupowaymy kiedy na straganach ulicznych latem. Cay czas o niej mylaam. Gdzie jeste, Harry? W Birks Hali Anna popatrzya na mnie rozbawiona. - Odocoileus virginianusf

- Wpado mi to do gowy. - Nie ma jelenia z biaym ogonem w muzeum. Czy uniosy si jej kciki ust, czy to tylko ta niska temperatura? Tym razem ja wzruszyam ramionami. Cho niechtnie, daa mi swj domowy adres i numer telefonu. Kiedy si rozstawaymy, zapewniam j, e Ryan wkrtce do niej zadzwoni. Kiedy opuszczaam teren uniwersytetu, co kazao mi si odwrci. Anna staa w sklepionym przejciu gotyckiego budynku, w bezruchu, jak jej towarzysze z ery kenozoicznej.

Wrciam do domu i wybraam numer pagera Ryana. Kilka minut pniej zadzwoni telefon. Opowiedziaam mu, e Anna si znalaza, i streciam nasz rozmow. Obieca, e zawiadomi koronera, eby mona byo poszuka lekarskich i dentystycznych kart Amalie Provencher. Rozczylimy si zaraz potem, bo chcia jeszcze zapa Ann w gabinecie Jeannotte. Mia do mnie jeszcze zadzwoni i opowiedzie mi, czego dowiedzia si w cigu dnia. Na kolacj zjadam saatk nicejsk z rogalikami, potem zrobiam sobie dug kpiel i przebraam si w stary dres. Wci byo mi zimno, wic stwierdziam, e rozpal w kominku. Skoczyy mi si due kawaki drewna i musiaam uy zmitych w kulki gazet oboonych drewnem na rozpak. Zmarznity deszcz stuka o szyby, kiedy tak rozpalaam ogie wgapiona w pomienie. sma czterdzieci. Wziam dzienniki Belangera i przeczyam na kana muzyczny w nadziei, e jaki znany rytm pomoe mi si uspokoi. Zostawione bez kontroli, moje myli biegay jak koty w nocy, baraszkujce i haasujce, a mj niepokj osignby taki poziom, e o spaniu nie byoby mowy. Nic z tego. W telewizji starali si jak mogli, ale i tak nie mogam si skoncentrowa. Zerknam na ogie. Pomienie zmieniy si w kilka jzyczkw taczcych wok kawaka drewna na spodzie. Podeszam do paleniska, z kilku stron gazet uformowaam kulki i dooyam je do ognia. W tym momencie co mi si przypomniao. Gazety! Zapomniaam o mikrofilmie! Poszam do sypialni, wyjam kopie, ktre zrobiam w bibliotece McGill, i wrciam z nimi na kanap. Znalezienie artykuu w La Press zabrao mi dosownie chwil.

Pamitaam, e notatka bya nieduga. Dwudziesty kwietnia, tysic osiemset czterdziesty pity, Eugenie Nicolet pynie do Francji. Ma piewa w Paryu i Brukseli, spdzi lato na poudniu Francji i wrci do Montrealu w lipcu. Wymieniono nazwiska czonkw jej wity i podano daty koncertw. Bya te krtka historia jej kariery i na koniec zdanie, e wszyscy bd z niecierpliwoci oczekiwa jej powrotu. Na ostatniej kopii byy wydarzenia z dwudziestego szstego kwietnia. Przejrzaam wszystkie strony do tego dnia, ale nigdzie wicej nie wspomniano imienia Eugenie. Przewertowaam je jeszcze raz dla pewnoci. Artyku pojawi si dwudziestego drugiego kwietnia. W Paryu mia pojawi si kto jeszcze. Talent tego pana nie objawia si w piewaniu, ale w przemawianiu. Jedzi ze swoimi przemwieniami, w ktrych potpia handel ywym towarem i zachca do handlu z Afryk Zachodni. Urodzony na Zotym Wybrzeu, edukacj otrzyma w Niemczech i otrzyma tytu profesora uniwersytetu w Halle. Wanie koczy cykl wykadw w Szkole Teologii McGill. Cofnam si w czasie. Tysic osiemset czterdziesty pity. Niewolnictwo kwito w Stanach Zjednoczonych, ale zostao zabronione we Francji i Anglii. Kanada nadal bya brytyjsk koloni. Koci i grupy misjonarskie bagay Afrykanw, by zaprzestali eksportu swoich braci i sistr i zamiast tego zachcay Europ do wczenia si do legalnego handlu z Afryk Zachodni. Jak oni to nazywali? Handel legalny". Przeczytaam nazwisko pasaera z rosncym podnieceniem. I nazw statku. Eugenie Nicolet i Abo Gabassa pynli do Europy tym samym statkiem. Wstaam, by dooy do ognia. Czy to byo to? Czy odkryam tajemnic ukrywan przez ptora wieku? Eugenie Nicolet i Abo Gabassa? Romans? Woyam buty, podeszam do oszklonych drzwi i je otworzyam. Drzwi przymarzy. Pocignam mocniej i lodowa warstwa pucia. Drewno uoone w stos te przymarzo i chwil trwao, zanim przy pomocy rydla ogrodowego udao mi si oddzieli jeden kawaek. Trzsca si z zimna i pokryta drobinkami lodu wrciam do rodka. Kiedy podchodziam do kominka, usyszaam jaki dwik i znieruchomiaam. Dzwonek u moich drzwi nie dzwoni, ale wydaje z siebie co na ksztat wierkania. Wanie to zrobi, potem nagle przesta, jakby kto zrezygnowa.

Rzuciam drewno i pobiegam do skrzynki przy drzwiach i przycisnam guzik wideo. Na ekraniku dostrzegam znajom posta znikajc w drzwiach wejciowych. Chwyciam klucze, wybiegam do holu i otworzyam drzwi przedsionka. Drzwi zewntrzne wanie si zamykay. Nacisnam klamk i szeroko je otworzyam. Na schodach leaa Daisy Jeannotte.

31
Poruszya si, zanim j dotknam. Powoli uniosa si na rkach, obrcia i usiada tyem do mnie. - Nic ci si nie stao? - W gardle miaam tak sucho, e sama nie poznaam wasnego wysokiego gosu. Drgna na dwik moich sw i odwrcia si. - Ten ld jest zdradliwy. Poliznam si, ale nic mi si nie stao. Wycignam rk i bez protestu pozwolia mi sobie pomc. Caa si trzsa i wcale nie wygldaa najlepiej. - Wejd, prosz do rodka, zrobi herbat. - Nie. Nie mog zosta. Kto na mnie czeka. Nie powinnam wychodzi w tak koszmarn pogod, ale musz z tob porozmawia. - Wejd cho na chwil, tu jest zimno. - Nie. Dzikuj. - Jej gos by tak zimny jak powietrze. Zawizaa szalik i popatrzya mi prosto w oczy. Za jej plecami drobinki lodu wieciy w wietle latarni. Gazie drzew lniy czerni w mronym powietrzu. - Przyszam powiedzie, by zostawia moj studentk w spokoju. Prbowaam ci pomc, ale chyba naduywasz mojej uprzejmoci. Nie wolno ci przeladowa tych modych ludzi w ten sposb. A podawanie mojego numeru policji w celu niepokojenia mojej asystentki jest nie do pomylenia. Doni w rkawiczce potara oko, zostawiajc ciemn smug biegnc w poprzek policzka. Zo zapona jak zapaka. Rkami objam si w talii i przez materia czuam wasne paznokcie wpijajce si w ciao. - O czym ty, do cholery, mwisz? Ja nie przesiaduj Anny - warknam. - To nie jest aden projekt! Ludzie s mordowani! Co najmniej dziesi osb nie yje! Bg wie, ile jeszcze zginie! Odrobinki lodu uderzay mnie w czoo i ramiona, ale ich nie czuam. Jej sowa mnie rozwcieczyy i wyadowywaam ca zo i frustracj, ktre narastay we mnie w cigu ostatnich kilku tygodni. - Jennifer Cannon i Amalie Provencher byy studentkami McGill. Kto je zamordowa. Nie tylko zamordowa. Nie. Tym ludziom to nie wystarczyo. Ci maniacy rzucili

je zwierztom, patrzyli na rozszarpywane ciaa i roztrzaskiwane czaszki. Mwiam dalej, nie kontrolujc wasnego gosu. Zauwayam, e przechodzca para przyspieszya mimo oblodzonego chodnika. - Kto poci noem i okaleczy ca rodzin, zastrzeli starsz kobiet dwiecie kilometrw std. I dzieci! Zabili dwoje maych dzieci! Osiemnastoletnia dziewczyna zadgana i porzucona na starej ajbie. Oni nie yj, zrozum to, zamordowani przez grup wariatw, ktrzy uwaaj, e uosabiaj moralno. Mimo przenikliwego zimna, byo mi gorco. - Pozwl mi jeszcze co powiedzie. - Wycignam w jej kierunku drcy palec. Znajd tych obudnych drani i przerw ten proces, bez wzgldu na to, ilu ministrantw, radcw prawnych czy gosicieli sowa boego bd musiaa nka! I twoich studentw! I ciebie moe te! Twarz Jeannotte wygldaa upiornie w ciemnociach, rozmazany tusz do rzs zmieni j w makabryczn mask. Nad lewym okiem przyczepia si grudka tuszu, rzucajc cie i sprawiajc, e prawe wygldao dziwnie jasno. Opuciam palec i rk znowu objam si w pasie. Powiedziaam zbyt wiele. Gniew zaczyna mi przechodzi i robio mi si coraz zimniej. Ulica bya pusta i zupenie cicha. Syszaam swj przyspieszony oddech. Nie wiem, co spodziewaam si usysze, ale na pewno nie byo to pytanie, ktre wyszo z jej ust. - Dlaczego uywasz takich obrazw? - e co? - Nie podoba jej si mj styl? - Gosiciele sowa boego, ministranci. Skd takie odniesienia? - Bo uwaam, e te zbrodnie zostay popenione przez fanatykw religijnych. Jeannotte wcale si nie poruszya. Kiedy mwia, jej gos by zimniejszy ni ta noc, a jej sowa mroziy mnie bardziej ni pogoda. - Tracisz grunt pod nogami, Brennan. Ostrzegam, daj sobie z tym spokj. - Bezbarwne oczy utkwia w moich. - Jeeli dalej bdziesz si upiera przy swoim, ja bd zmuszona dziaa. Na ulicy pojawi si samochd, podjecha i zatrzyma si. Kiedy skrca, wiata zatoczyy szeroki uk, omioty budynek i przez uamek sekundy owietliy jej twarz. Zdrtwiaam, a moje paznokcie wbiy si gbiej w skr. O Boe.

To nie bya iluzja cieni. Jej prawe oko byo niesamowicie jasne. Pozbawione makijau, brew i rzsy janiay w ruchomym wietle reflektorw. Moga dostrzec co w mojej twarzy, bo poprawia szalik, odwrcia si i zesza ze schodw. Nie spojrzaa do tyu.

Kiedy weszam do rodka, wiateko wiadomoci migao jak zwariowane. Ryan. Drcymi rkami wykrciam numer. - Jeannotte jest zamieszana - oznajmiam bez wstpu. - Wanie tu bya i kazaa mi si nie wtrca. Twj telefon do Anny musia j wkurzy. Suchaj, kiedy bylimy drugi raz na witej Helenie, by tam facet z bia smug na twarzy, pamitasz go? - Tak. Chudy jak strach na wrble, wysoki. Wszed do pokoju i rozmawia z Owensem. - Ryan by wykoczony. - Jeannotte ma tak sam depigmentacj, to samo oko. Nie wida tego, bo zwykle zakrywa to makijaem. - A pasemko wosw? - Nie wiem, pewnie je farbuje. Suchaj, oni musz mie ze sob co wsplnego. To jest zbyt niezwyke, eby mogo by przypadkowe. - Moe s spokrewnieni? - Nie przyjrzaam si wtedy zbyt uwanie, ale ten facet by chyba zbyt mody jak na jej ojca i zbyt stary jak na syna. - Jeeli ona jest z gr Tennessee, to tam s ograniczone moliwoci genetyczne. - Bardzo mieszne. - Nie byam w nastroju na takie prymitywne arty. - A moe to cay klan ze wsplnym genem. - Ryan, to powana sprawa. - No wiesz, rne paski i rne wzory. - Zacz si wygupia. - Jeeli twj pasek jest taki sam jak twojej siostry, to moe jeste... Paski. Co sobie przypomniaam. - Co powiedziae? - Wzory, czyli to, co... - Przestaniesz wreszcie! Wanie o czym pomylaam. Pamitasz, co ojciec Heidi powiedzia o facecie, ktry do nich przyjecha? Nic nie odpowiedzia. - Powiedzia, e facet wyglda jak skunks. Cholerny skunks. - Cholera. Moe tatu nie uywa przenoni.

Gdzie w tle dzwoni telefon. Nikt go nie odbiera. - Mylisz, e Owens wysa tego w paski do Teksasu? - zapyta Ryan. - Nie, nie Owens. Kathryn i ten stary czowiek mwili o kobiecie. To pewnie bya Jeannotte. Ona pewnie kieruje wszystkim std i ma przybocznych w innych miejscach. Myl te, e ona prowadzi rekrutacj w campusie za pomoc jakiego cyklu seminariw. - Co jeszcze moesz mi o niej powiedzie? Powiedziaam mu wszystko, co wiedziaam, opisaam jej zachowanie wzgldem asystentki i zapytaam, czego dowiedzia si od Anny. - Niewiele. Jest co mierdzcego i ona to ukrywa. Strasznie chwiejna osoba. - Ja myl, e ona moe bra narkotyki. Telefon znowu zacz dzwoni. - Sam tam jeste? - Poza dzwonicym telefonem, pokj ekipy wydawa si nienaturalnie cichy. - Wszyscy wyszli w obawie przed t cholern pogod. Masz jakie problemy? - Jakie na przykad? - Nie suchasz wiadomoci? Przez ten ld wszystko staje. Zamknli lotnisko, duo mniejszych drg jest nieprzejezdnych. Linie wysokiego napicia trzaskaj jak suche spaghetti, cae poudniowe wybrzee jest ciemne i zimne. Ojcowie miasta zaczynaj si martwi o swoich obywateli. I zodziei. - Ze mn jak dotd wszystko w porzdku. Czy ludzie Bakera znaleli co, co czyoby wit Helen z grup z Teksasu? - Raczej nie. Ten stary z psem mwi duo o spotkaniu ze swoim anioem strem. Owens i jego ludzie mieli pewnie taki sam pomys. Wszystko przez te ich dzienniki. - Dzienniki? - Tak. Najwyraniej niektrzy z wiernych czuli wen twrcz. - I? Powoli wcign i wypuci powietrze. - No mw, do cholery! - Wedug jakiego eksperta stamtd, to na pewno ma zwizek z apokalips i to wanie si teraz dzieje. Przygotowuj si na co wielkiego. Szeryf Baker nie ryzykuje. Zwoa federalnych. - Nie maj adnej wskazwki co do celu? Mam na myli ten ziemski. - Maj spotka swojego anioa stra i przej w lepsze miejsce. I my czym takim musimy si zajmowa! Oni s dobrze zorganizowani. Ta podr bya planowana od bardzo

dawna. - Jeannotte! Musisz j usidli! To ona! Ona jest tym anioem strem! Zdawaam sobie spraw, e mwi jak pomylona, ale nie mogam si powstrzyma. - Okej. Zgadzam si. Czas przycisn pani Daisy. Kiedy si rozstaycie? - Pitnacie minut temu. - Dokd pojechaa? - Nie wiem. Powiedziaa tylko, e ma z kim spotkanie. - Dobrze, znajd j, Brennan. Jeeli masz co do niej racj, to ta maa pani profesor to bardzo niebezpieczna kobieta. Nie rb nic, syszysz, nic sama. Wiem, e niepokoisz si o Harry, ale jeli i ona daa si w to wcign, to jedynie fachowcy bd w stanie j wycign. Rozumiesz? - A zby mog umy? Czy to te zbyt ryzykowne? - odgryzam si. Takie zachowanie zawsze mnie denerwowao. - Wiesz, o co mi chodzi. Znajd sobie jakie wiece. Zadzwoni, jak tylko czego si dowiem. Odoyam suchawk i podeszam do oszklonych drzwi. Potrzebowaam wicej przestrzeni wok siebie i odsunam zason. Podwrko wygldao jak mitologiczny ogrd z drzewami i krzewami uwizionymi w lodowej skorupie. Podobnie wyglday balkony, kominy i mury z cegy. Znalazam wiece, zapaki i latark, potem wycignam radio i suchawki z mojej torby, ktr nosz na sal gimnastyczn, i pooyam wszystko na blacie w kuchni. Wrciam do salonu, usadowiam si na kanapie i wczyam wiadomoci CTV. Ryan mia racj. Burza bya jednym z waniejszych tematw. Unie wysokiego napicia zostay uszkodzone w kilku miejscach w prowincji i nie wiadomo byo, kiedy zostan naprawione. Temperatura nadal spadaa i nadcigay dalsze opady. Woyam kurtk i trzy razy obrciam po drewno. Jeeli wycz prd, to bd miaa chocia ciepo. Potem wycignam dodatkowe koce i zaniosam je na ko. Kiedy wrciam do salonu, jaki powany prezenter informowa o uroczystociach, ktre zostay odwoane. Znajomy rytua, w dziwny sposb nawet dodajcy otuchy. Kiedy na Poudniu zapowiadany jest nieg, szkoy s zamykane, zamiera ycie publiczne i doprowadzeni do szalestwa mieszkacy oprniaj sklepowe pki z towaru. Zamiecie zwykle nie nadchodz, a nawet jeeli troch niegu spadnie, to i tak nastpnego dnia znika. W Montrealu ludzie przygotowuj si metodycznie, nie gorczkowo, w atmosferze przeyjemy".

Moje przygotowania zajy mi kwadrans. Telewizja wypenia mi kolejne dziesi minut. Na krtkie wytchnienie. Kiedy j wyczyam, wrci niepokj. Poczuam, e utknam, jak motyl na szpilce. On mia racj. Nie mogam nic zrobi, a ta bezsilno tym bardziej mnie niepokoia. Zajam si normalnymi wieczornymi czynnociami w nadziei, e wstrzymaj ponure myli cho na chwil. Nic z tego. Kiedy tylko wpezam do ka, zaczo si od nowa. Harry. Dlaczego jej nie wysuchaam? Jak mogam by tak zajta tylko sob? Dokd pojechaa? Dlaczego nie zadzwonia do syna? Dlaczego nie zadzwonia do mnie? Daisy Jeannotte. Z kim miaa si spotka? Jaki zwariowany kurs prowadzia? Ile niewinnych dusz zamierzaa zabra ze sob? Heidi Schneider. Kto czu si a tak zagroony przez jej dzieci, e uciek si do brutalnego morderstwa? Czy ich mier zapowiadaa dalsze zabijanie? Jennifer Cannon. Amalie Provencher. Carole Comptois. Czy ich mier te bya czci tego szalestwa? Jakie demoniczne zasady naruszyy? Czy taka bya choreografia jakiego piekielnego rytuau? Czy moj siostr czeka ten sam los? Na dwik telefonu podskoczyam i zrzuciam latark. Modliam si, eby to by Ryan. I eby mia Jeannotte. Ale w suchawce usyszaam gos siostrzeca. - Kurcz, ciociu Tempe. Chyba wszystko spieprzyem. Zadzwonia. Znalazem to na innej kasecie. - Jakiej innej kasecie? - Mam jedn z tych starych sekretarek na mae kasetki. Jedna z nich nie chciaa si przewija, wic woyem now. Nie mylaem o niej a do chwili, kiedy przysza do mnie koleanka. Byem na ni troch wkurzony, bo w zeszym tygodniu mielimy gdzie razem wyskoczy, ale gdy po ni wtedy poszedem, nie byo jej w domu. I dlatego dzisiaj wieczorem nie chciaem z ni gada, ale upieraa si, e zostawia wiadomo. Pokcilimy si, wic znalazem t star kaset i j wczyem. Faktycznie, bya jej wiadomo, ale bya te jedna od Harry. Zupenie na kocu. - I co mwia twoja matka? - Wydawaa si wkurzona. Znasz j, ciociu. Ale chyba te si czego baa. Bya na jakiej farmie czy co w tym rodzaju i chciaa stamtd wyjecha, tylko e nikt nie mia ochoty odwie j do Montrealu. Wic chyba nadal jest w Kanadzie. - Co jeszcze mwia? - Moje serce bio tak mocno, e Kit pewnie je sysza. - Powiedziaa, e wszystko jest straszne i chciaa wraca. Potem tama si skoczya,

a moe Harry si rozczya. Nie jestem pewien. Wiadomo si po prostu skoczya. - Kiedy dzwonia? - Pam wykrcia w poniedziaek. Wiadomo Harry bya nastpna. - Nie masz datownika? - Ta sekretarka to prawie antyk. - A kiedy zmienie kaset? - Chyba w rod albo w czwartek, nie bardzo pamitam. Ale na pewno przed weekendem. - Kit, pomyl! Na linii co zahuczao. - To byo w czwartek. Byem na odzi i wrciem do domu zmczony, kaseta nie chciaa si przewin, wic j wyjem. To wtedy woyem now. Cholera, to znaczy, e ona dzwonia co najmniej cztery dni temu, moe nawet sze. Boe, mam nadziej, e wszystko z ni w porzdku. Jak na ni, to bya niele spanikowana. - Chyba wiem, z kim ona tam jest. Bdzie dobrze, - Sama nie wierzyam w to, co mwi. - Daj mi zna, jak tylko z ni porozmawiasz. Powiedz, e fatalnie si z tego powodu czuj. Po prostu wtedy nie pomylaem... Podeszam do okna i przyoyam twarz do szyby. Ld zmieni uliczne latarnie w mae soneczka, a okna ssiadw w wiecce prostokty. Pomylaam o siostrze, gdzie tam, w tej burzy i zy spyny mi po policzkach. Wrciam do ka, wczyam lamp i czekaam ju tylko na telefon od Ryana. Czasami wiata przygasay, migotay i z powrotem jasno si zapalay. Mino tysic lat. Telefon milcza. Zasnam. Sen przynis objawienie.

32
Stoj i patrz na stary koci. Jest zima, na drzewach nie ma lici. Chocia niebo jest zacignite chmurami, gazie rzucaj pajczyny cieni na ciany z szarego kamienia. W powietrzu pachnie niegiem i panuje przedburzowa cisza. Z daleka widz zamarznite jezioro. Otwieraj si drzwi i w agodnym, tym wietle lampy staje posta. Waha si, a potem rusza w moim kierunku, pochylajc gow idzie pod wiatr. Podchodzi bliej i widz, e to kobieta. Twarz ma przysonit i ubrana jest w dug, czarn sukni. Kiedy jest ju blisko, pojawiaj si pierwsze patki niegu. Trzyma w rku wiec i teraz widz, ze pochyla si, bo chce osoni pomie. Ciekawe, e jeszcze nie zgas. Kobieta zatrzymuje si i ruchem gowy kae mi i za sob. Woalka caa pokryta jest niegiem. Wytam wzrok, chcc rozpozna jej twarz, ale obraz si rozmazuje, jak kamyki na dnie gbokiej wody. Zawraca, ja chc i za ni. Ona idzie wci dalej i dalej. Mj niepokj narasta i prbuj j goni, ale ciao nie chce mnie sucha. Nogi s cikie i id bardzo wolno. Ona znika w drzwiach. Woam j, ale nie mog wyda adnego dwiku. Wreszcie i ja wchodz do kocioa, w rodku panuje mrok. ciany z kamienia, klepisko pod stopami. Wysoko nad gow w ciemnoci ton okna. Wida przez nie patki niegu unoszce si w powietrzu jak dym. Nie pamitam, dlaczego przyszam do kocioa. Czuj si winna, bo wiem, e to byo co wanego. Kto mnie tu przysa, ale nie pamitam, kto to by. Przedzieram si przez mrok, spogldam na swoje stopy i widz, e s bose. Wstydz si, bo nie pamitam, gdzie zostawiam buty. Chc wyj, ale zgubiam drog. Czuj, e jeeli nie wykonam swojego zadania, to nie bd moga std wyj. Nagl sysz przytumione gosy i odwracam si w tamtym kierunku. Co ley na ziemi, ale jest bardzo niewyrane; mira, ktrego nie mog rozpozna. Ruszam w tamtym kierunku, a cienie rozchodz si i staj si pojedynczymi przedmiotami. Krg kokonw. Przygldam im si z gry. S zbyt mae jak na ciaa, ale maj ich ksztaty. Bior jeden i zaczynam odwija. Sysz przytumione brzczenie. Odchylam tkanin, ze rodka wylatuj muchy i lec w stron okna. Szyby s zamarznite, patrz, jak owady

wspinaj si po nich, cho muchy nie lubi zimna. Patrz znowu na kokon, nie spiesz si, bo wiem, e to nie jest ciao. Zwok si w ten sposb nie owija i nie ukada. Myliam si, to s zwoki. I rozpoznaj twarz. Patrzy na mnie Amalie Provencher, twarz niczym rysunek w szarym kolorze. Nadal nie mog si spieszy. Kolejno odwijam kade z zawinitek, z kadego wylatuj muchy i kieruj si w stron okna. Twarze maj biay kolor, oczy w czym utkwione, ale nie znam ich. Jedn z nich jednak rozpoznaj. Wiem, e to jest dziecko, zanim odwijam materia. Jest o wiele mniejsze od pozostaych. Nie chc patrze, ale nie mog si cofn. Nie! Zapieram si, ale to nic nie daje. Carlie ley na brzuchu, z domi zwinitymi w pistki. Jest ich jeszcze dwoje, malutkich, le obok siebie. Chc krzykn, ale nie mog. Czuj do na swojej rce. Patrz w gr i widz moj przewodniczk. Zmienia si, a moe po prostu wyraniej j wida. To jest zakonnica, ma postrzpiony i pokryty pleni habit. Kiedy si rusza, sycha uderzajce o siebie paciorki raca, czu wo mokrej ziemi i zgnilizny. Podnosz wzrok, kakaow cer pokrywaj czerwone wrzody, z ktrych co si sczy. To Elisabeth Nicolet. - Kim jeste? - pytam j w moich mylach, ale ona odpowiada. - Caa w szacie najczarniejszej. Nic nie rozumiem. - Dlaczego tu jeste? - Jestem niechtn oblubienic Chrystusa. Pojawia si druga posta. Stoi w niszy, mrok okrywa jej twarz i sprawia, e wosy s matowoszare. Patrzy w moje oczy i mwi co, ale te sowa do mnie nie dochodz. - Harry! - krzycz do niej, ale i mj gos jest cichy i saby. Harry nie syszy. Wyciga obie rce i rusza ustami, czarny owal w widmie twarzy. Znowu krzycz i znowu mnie nie sycha. Ona mwi, sysz j, cho bardzo sabo, jakby znajdowaa si po drugiej stronie jeziora. - Pom mi. Ja umieram.

- Nie! - Chc biec, ale nie mog ruszy z miejsca. Harry wchodzi do korytarza, ktrego wczeniej nie widziaam. Nad nim widz napis: ANIO STR. Harry zmienia si w cie i wtapia si w ciemno. Znowu j woam, ale ju nie wraca. Chc i do niej, ale moje ciao jest nieruchome, po policzkach pyn mi tylko zy. Moja towarzyszka si zmienia. Z plecw wyrastaj jej skrzyda pokryte ciemnymi pirami, a twarz robi si blada i pokrywa si gbokimi rysami. Oczy zmieniaj si w kawaki kamienia. Patrz w nie, tczwki, brwi i rzsy, trac kolor. We wosach pojawia si biae pasmo i biegnie do tyu, oddzielajc kawaek skalpu i wyrzucajc go wysoko w powietrze. Tkanka upada na podog, a na ni siada rj much z okna. - Nie wolno zapomina o porzdku. - Gos dochodzi zewszd i znikd. Nagle krajobraz zmienia si i jestem na Poudniu. Dugie promienie soca przewituj przez hiszpaski mech na drzewach i ogromne cienie tacz midzy nimi. Jest gorco, a ja macham opat. Poc si wybierajc ziemi w kolorze wyschej krwi i rzucam j na kopiec za moimi plecami. opata uderza w co i odsuwam ziemi, ostronie odkrywajc znalezisko. Ma bia sier zlepion ceglast glin. Dalej odkopuj. Rka z dugimi, czerwonymi paznokciami. Odsuwam ziemi wzdu rki. Frdzle kowbojskiej kurtki. Wszystko drga w upale. Widz twarz Harry i krzycz.

Z bijcym dziko sercem i zlana potem usiadam na ku. Chwil potrwao, nim doszam do siebie. Montreal. Sypialnia. Burza niena. wiato si nadal palio i w pokoju byo cicho. Sprawdziam godzin. Trzecia czterdzieci dwie. Uspokj si. Sen to tylko sen. Odzwierciedla obawy i niepokoje ale nie rzeczywisto. A potem kolejna myl. Telefon Ryana. Przespaam go? Odrzuciam kodr i poszam do salonu. adna lampka na sekretarce si nie palia. Wrciam do sypialni i zdjam mokre od potu rzeczy. Ubraam si w dinsy i gruby sweter. Nie wydawao mi si, bym znowu zdoaa zasn, wic nastawiam wod. Byo mi niedobrze od tego snu. Nie chciaam do niego wraca, ale te koszmarne wizje sprawiy, e co si w moim umyle ruszyo i musiaam to rozpracowa. Zrobiam herbat i usadowiam si na

kanapie. Moje sny z reguy nie s ani cudownie pikne, ani straszne, czy te groteskowe. Mogabym je podzieli na dwa rodzaje. Najczciej nie mog wykrci numeru telefonu, nie widz drogi albo nie mog zapa samolotu. Musz zdawa jaki egzamin, a nie chodziam na zajcia. Mae piwo: zwyky niepokj. Rzadziej si zdarza, eby przesanie stanowio jaki problem. Moja podwiadomo przesiewa to, co ta wiadoma cz zgromadzia, i tworzy z tego surrealistyczny obraz. Pozostaje wtedy zinterpretowanie tego, co moja psyche prbuje mi powiedzie. Ten koszmar by zagadkowy. Zamknam oczy i zaczam si zastanawia, co mogabym rozszyfrowa. Obrazy przebiegay mi przez gow, jak mignicia, kiedy idzie si obok potu. Komputerowa twarz Amalie Povencher. Zwoki dzieci. Uskrzydlona Daisy Jeannotte. Pamitam, co mwiam Ryanowi. Czy ona bya prawdziwym anioem mierci? Koci. Przypomina klasztor w Lac Memphremagog. Dlaczego wanie to? Elisabeth Nicolet. Bagajca o pomoc, a potem znikajca w ciemnym tunelu Harry. Harry, zakopana z Birdiem. Czy jej naprawd co grozio? Niechtna oblubienica. Co to, do cholery, znaczyo? Czy Elisabeth bya w zakonie wbrew swojej woli? Czy to bya cz jej witej prawdy? Dzwonek do drzwi przerwa mi dalsze rozmylania. Przyjaciel czy wrg, pomylaam podchodzc do wideofonu. Na ekranie ukazaa si wysoka, tyczkowata posta Ryana. Wpuciam go do rodka i przez wizjer patrzyam, jak idzie korytarzem. Wyglda, jakby wanie przeszed Szlak ez. - Musisz by wykoczony. - To bya duga noc i nadal pracujemy po godzinach. Przez t burz jestem sam. Wytar buty i rozpi kurtk. Zdj czapk i na podog posypay si drobinki lodu. Nie zapyta, dlaczego jestem ubrana o czwartej rano, a ja nie pytaam, skd ta wizyta. - Baker znalaz Kathryn. W ostatniej chwili zmienia zdanie i uwolnia si od Owensa. - A co z dzieckiem? - Moje serce oszalao. - Te je maj.

- Gdzie? - Masz kaw? - Jasne. Rzuci czapk na stolik w holu i poszed za mn do kuchni. Mwi, a ja mieliam kaw i nalewaam wod. - Ukrywaa si z jakim facetem o nazwisku Espinoza. Pamitasz t ssiadk, ktra zadzwonia do opieki spoecznej? - Mylaam, e ona nie yje. - Zgadza si. To jest jej syn. On naley do sekty, ale ma normaln prac i mieszka w domu swojej mamusi. - Jak Kathryn odzyskaa Carliego? - On cay czas tam by. Rozumiesz teraz? Kto zaprowadzi furgonetki do Charleston, a grupa zatrzymaa si w domu Espinozy. Oni nie ruszyli si z wyspy. Dopiero kiedy troch przycicho, wyjechali. - Jak? - Rozdzielili si i kady wybra inny sposb. Niektrzy zabrali si odzi, inni zostali przewiezieni furgonetkami i w baganikach samochodw. Owens musi mie niez organizacj. A my, palanci, obserwowalimy tylko furgonetki... Podaam mu parujcy kubek. - Kathryn miaa jecha z Espinoza i jakim jeszcze facetem, ale namwia ich, by zostali. - Gdzie jest ten drugi facet? - Espinoza milczy jak grb, kiedy go o to pytamy. - Dokd oni wszyscy pojechali? - Miaam cinite gardo. Przecie dobrze znaam odpowied. - Oni s chyba tutaj. Nic nie powiedziaam. - Kathryn nie jest pewna, dokd zmierzali, ale wie, e na pewno mieli przekroczy granic. Podruj dwjkami i trjkami i maj jecha drogami, ktre nie s patrolowane. - Gdzie? - Twierdzi, e syszaa o Yermont. Patrole na autostradach i suby imigracyjne zostay powiadomione, ale ju jest pewnie za pno. Miny trzy dni, a Kanada to nie Libia, jeeli chodzi o szczelno granic.

Popi kaw. - Kathryn mwi, e nie dociekaa tego, bo nigdy nie wierzya, e oni naprawd pojad. Ale co do jednej rzeczy jest pewna. Kiedy znajd tego anioa stra, to wszyscy umr. Zaczam wyciera ju wytarty blat Przez chwil milczelimy. - Czy twoja siostra si odezwaa? Mj odek znowu zwariowa. - Nie. Kiedy zacz mwi, jego gos by cichszy: - Chopcy Bakera znaleli co na witej Helenie. - Co? Przeszy mnie strach. - List do Owensa. Kto o imieniu Daniel pisze o Usprawnieniu ycia Wewntrznego. - Poczuam do na moim ramieniu. - Wyglda na to, e ta organizacja bya im podlega albo te ludzie Owensa do niej przeniknli. Ta cz nie jest zbyt jasna, ale pewne jest, e uywali UW do rekrutacji. - Mj Boe. - List napisany zosta jakie dwa miesice temu, ale nie wiadomo, skd przyszed. I jest zbyt oglnikowy. Niby co ma by gdzie dostarczone i ten Daniel obiecuje, e si tym zajmie. - Jak? - Ledwie mogam mwi. - Nie wiadomo. Nic innego tam nie ma. Tylko tyle. Przypomnia mi si mj sen i strach ci krew w moich yach. - Oni maj Harry! - powiedziaam drcymi ustami. - Musz j odszuka! - Znajdziemy j. Powiedziaam mu o telefonie Kita. - Jasna cholera. - Jak to jest moliwe, e ci ludzie s przez lata niewidoczni, potem odkrywamy ich istnienie, a oni znikaj? - pytaam drcym gosem. Ryan odstawi kubek i oburcz obrci mnie przodem do siebie. Tak mocno ciskaam w doni gbk, e wydawaa ciche syczce dwiki. - Trudno wpa na ich lad, bo oni maj ogromne rdo tajnych dochodw. Operuj jedynie gotwk i nic nie wskazuje na to, e s zaangaowani w co nielegalnego.

- Z wyjtkiem morderstw! - Chciaam mu si wyrwa, ale trzyma mnie zbyt mocno. - Chc ci powiedzie, e nie mona ich powiza ani z narkotykami, ani z kradzieami czy przekrtami z kartami kredytowymi. Pac gotwk i nie ma dowodw na popenienie zbrodni, tak wanie powstaje luka. - Patrzy gronie. - Ale spieprzyli spraw wac na mj teren i mam zamiar ich dopa. Uwolniam si z jego ucisku i rzuciam gbk na drugi koniec kuchni. - Co powiedziaa Jeannotte? - Pojechaem do jej biura, potem do domu. Nie byo jej ani tu, ani tu. Nie zapomnij, e sam nad tym pracuj. Ta burza sparaliowaa ca prowincj. - A czego dowiedziae si o Jennifer Cannon i Amalie Provencher? - Na uniwersytecie bredz co o naruszaniu prywatnoci studentw. Nie wydadz nic bez nakazu sdowego. Tego byo ju za duo. Minam go i poszam do sypialni. Kiedy pojawi si w drzwiach, wanie zakadaam weniane skarpety. - Co ty wyprawiasz? - Musz zapyta Ann Goyette o par spraw, a potem zamierzam znale moj siostr. - Hola, bohaterko. Na zewntrz wszystko pokrywa warstwa lodu. - Poradz sobie. - T swoj mazd? Tak si trzsam, e nie mogam zawiza butw. Starannie odwizaam supe i jeszcze raz przecignam sznurowado przez dziurki. Potem zrobiam to samo z drugim butem, wstaam i obrciam si w stron Ryana. - Nie zamierzam tak siedzie i pozwoli tym fanatykom zamordowa Harry. Moe i maj obsesj na punkcie samobjstwa, ale jej do tego nie zmusz. Z tob czy bez ciebie, mam zamiar j odnale, Ryan. I to teraz! Przez chwil po prostu si na mnie gapi. Potem gboko wcign powietrze, wypuci je przez nos i otworzy usta, by co powiedzie. Wanie wtedy wiato zamigotao, przygaso i po chwili zgaso zupenie.

33
Podog w jeepie Ryana pokrywa rozmoky nieg. Wycieraczki chodziy w t i z powrotem, czasem obsuwajc si na bryce lodu. W wachlarzach czystych kawakw szyb widziaam miliony srebrzystych iskierek rzucanych przez wiato naszych reflektorw. Dzielnica Censer-Yille bya ciemna i opustoszaa. Nie paliy si tu ani latarnie uliczne, ani wiata w oknach, nie byo adnych neonw czy sygnalizacji wietlnej. Jedynymi pojazdami na drodze byy policyjne wozy patrolowe. ta tama oddzielaa chodniki biegnce przy wysokociowcach, z ktrych mogy spada kawaki lodu. Ciekawe, ile ludzi sprbuje i dzisiaj do pracy. Od czasu do czasu sycha byo huk - to zamarznita tafla roztrzaskiwaa si na chodniku. Krajobraz dookoa przypomnia mi Sarajewo, ktre ogldaam w wiadomociach, i wyobraziam sobie moich ssiadw uwizionych w zimnych i ciemnych pokojach. Ryan jecha bardzo ostronie; usztywni ramiona i domi kurczowo trzyma kierownic. Jechalimy wolno i rwno, stopniowo zwikszajc prdko i zwalniajc dobry kawaek przed skrzyowaniami. Mimo to czasem zarzucao tyem samochodu. Mia racj przyjedajc jeepem. Koa samochodw policyjnych raczej si lizgay ni toczyy. Wleklimy si rue Guy, potem skrcilimy na wschd w Docteur-Penfield. Budynek Montreal Genera nad nami jania wiatem swojego wasnego generatora. Do prawej rki zacisnam na uchwycie, a lew zwinam w pi. - Zimno jak cholera. Dlaczego nie pada nieg? - zapytaam wkurzona. Nie potrafiam ukry napicia i strachu. Ryan nie oderwa oczu od jezdni. - W radiu mwili, e co tam si dzieje na odwrt i na wysokoci chmur jest cieplej ni na ziemi. To wszystko spada w postaci deszczu, ale tu na dole zamarza. Waga tego lodu rozkada elektrownie. - Kiedy ma to ustpi? - Go od pogody twierdzi, e utkno i nie idzie w adn stron. Zamknam oczy i skoncentrowaam si na dwikach. Nadmuch. Wycieraczki. Wiatr. Moje bijce serce. Samochd skrci gwatownie i otworzyam oczy. Puciam zacinit do i wczyam radio. Gos by uroczysty, ale dodawa otuchy. Wiksza cz prowincji nie miaa prdu, a w Hydro-Ouebec cae trzy tysice pracownikw byo w pracy. Bd pracowa na

okrgo, ale nikt nie jest w stanie przewidzie, kiedy linie zostan naprawione. Transformator obsugujcy Centre-Ville nie wytrzyma przeadowania, ale mia zosta naprawiony jako pierwszy. Filtry nie dziaay i radzono mieszkacom, by gotowali wod. Pomylaam, e ciko y bez prdu. Otwierano schroniska, a policjanci mieli chodzi po domach i szuka zaginionych starszych osb. Wiele drg zamknito i kierowcom radzono, by zostali w domach. Wyczyam radio, desperacko aujc, e nie jestem w domu. Z siostr. Myl o Harry spowodowaa pulsowanie za lewym okiem. Zignoruj bl gowy, Brennan, i pomyl. Na nic si nie przydasz, jeeli nie bdziesz si w stanie skupi. Rodzina Goyette mieszkaa w dzielnicy zwanej Plateau, wic najpierw pojechalimy na pnoc, potem na wschd drog des Pins. Na wzgrzu wiatami jania Royal Victoria Hospital. Poniej nas w ciemnociach ton uniwersytet McGill, za nim miasto i wybrzee, gdzie jedynym widocznym miejscem byo Place Ville-Marie. Ryan skrci na pnoc na St-Denis. Zwykle peno tu kupujcych i turystw, teraz na ulicach nie byo nic z wyjtkiem lodu i wiatru. Wszystko pokrywaa pprzeroczysta warstwa, zacierajc nazwy butikw i barw. Na Mont-Royal znowu skierowalimy si na wschd, a na Christophe Colomb na poudnie, a wieki pniej zatrzymalimy si przed budynkiem, ktrego adres podaa mi Anna. To by typowy dla Montrealu dom mieszczcy trzy mieszkania, z podjazdem i wskimi, metalowymi schodami sigajcymi pierwszego pitra. Ryan ustawi jeepa mask do krawnika i zostawi go na ulicy. Kiedy wyszam z samochodu, ld uku mnie w policzki i oczy zaszy mi zami. Z opuszczonymi gowami dotarlimy do budynku i wspilimy si po zamarznitych schodach. Dzwonka nie dao si przycisn, wic zapukaam do drzwi. Po chwili zasona si poruszya i ukazaa si twarz Anny. Przez zamarznit szyb wida byo, jak przeczco krci gow. - Otwrz drzwi, Anno! - krzyknam. Pokrcia jeszcze mocniej, ale ja nie miaam ochoty na negocjacje. Otwrz te cholerne drzwi! Staa nieruchomo, tylko rka powdrowaa do ucha. Zrobia krok do tyu i pomylaam, e odejdzie od drzwi. Ale usyszaam przekrcanie klucza i drzwi si nieco uchyliy. Nie czekaam. Pchnam je mocno i bylimy z Ryanem w rodku, zanim zdya

zaprotestowa. Anna odsuna si i staa ze skrzyowanymi rkami. Na maym, drewnianym stoliku palia si lampa naftowa, rzucajc drce cienie na ciany wskiego holu. - Dlaczego mnie pani po prostu nie zostawi w spokoju? - W tym wietle jej oczy wydaway si ogromne. - Potrzebuj twojej pomocy, Anno. - Ja w niczym nie mog pani pomc. - Ale moesz. - Jej powiedziaam to samo. Nie mog tego zrobi. Oni mnie znajd. Gos jej dra i widziaam na jej twarzy prawdziwy strach. Ten widok co mi przypomnia. Widziaam to ju kiedy. Przyjacika, zastraszona przez faceta, ktra za ni chodzi i cay czas obserwowa. Przekonaam j, e on jej nic nie zrobi, i ona przeze mnie zgina. - Komu powiedziaa? - Zastanawiaam si, gdzie moe by jej matka. - Doktor Jeannotte. - Bya tutaj? Przytakna. - Kiedy? - Kilka godzin temu. Obudzia mnie. - Czego chciaa? Spojrzaa na Ryana, potem wbia wzrok w podog. - Zadawaa dziwne pytania. Czy widziaam kogo z grupy Amalie. Chyba jechaa na wie, tam, gdzie byy warsztaty. Ja... ona mnie uderzya. Nigdy nikt mnie tak nie uderzy. Jakby oszalaa. Nigdy jej takiej nie widziaam. W jej gosie syszaam cierpienie i wstyd, jakby ten atak by z jej winy. Wygldaa na tak ma i bezbronn w ciemnociach, e podeszam do niej i objam j. - Nie obwiniaj siebie, Anno. Poczuam, e jej ramiona dr, pogaskaam j po wosach. Byszczay w wietle lampy. - Pomogabym jej, ale naprawd nie pamitaam. Ja... to nie by najlepszy czas dla mnie. - Wiem, ale chciaabym, aby na chwil do tego wrcia i postaraa si sobie przypomnie. Pomyl, co pamitasz o miejscu, w ktrym bya.

- Prbowaam. Ja nie pamitam. Chciaam ni potrzsn, wytrzsn informacje, ktre ratowayby mojl( siostr. Przypomniaam sobie kurs psychologii dziecka. adnych abstrakcji, zadawaj konkretne pytania. Delikatnie odcignam j na dugo ramienia i uniosam rk brod. - Kiedy pojechaa na warsztaty, to wyjechaa ze szkoy? - Nie. Oni tutaj po mnie przyjechali. - W ktr stron skrcilicie z twojej ulicy? - Nie wiem. - Pamitasz, jak wyjechalicie z miasta? - Nie. adnych abstrakcji, Brennan. - Przejedalicie przez most? Zmruya oczy i kiwna gow. - Przez ktry? - Nie wiem. Zaraz, pamitam wysp z mnstwem wysokich budynkw. - Ile des Soeurs - podsun Ryan. - Tak. - Otworzya szerzej oczy. - Kto zaartowa na temat zakonnic yjcych w apartamentach. No, e soeurs, znaczy: siostry. - Most Champlain - powiedzia Ryan. - Jak daleko bya ta farma? - Ja nie... - Jak dugo bya w furgonetce? - Jakie czterdzieci pi minut. Gdy dojechalimy na miejsce, kierowca chwali si, e dojazd zabra mu mniej ni godzin. - Co zobaczya, kiedy wysza z samochodu? Znowu w oczach miaa zwtpienie. Potem zacza wolno mwi, jakby braa udzia w badaniach na skojarzenia: - Zanim si zatrzymalimy, widziaam du wie z mnstwem kabli, anten i talerzy. Potem may domek. Kto pewnie wybudowa go dla swoich dzieci, eby miay si gdzie schowa czekajc na autobus. Pamitam, e pomylaam, e jest zrobiony z piernika i polukrowany. W tym momencie tu za Ann pojawia si twarz; bez makijau, lnica i blada w taczcym wietle.

- Kim jestecie? Dlaczego przychodzicie w rodku nocy? - krzykna. I nie czekajc na odpowiedz chwycia Ann za rk i wepchna j za siebie. - Zostawcie moj crk w spokoju. - Pani Goyette, mam podstawy sdzi, e ycie kilku osb jest w niebezpieczestwie. Anna moe nam pomc ich uratowa. - Ona nie czuje si dobrze. Idcie ju. - Wskazaa nam drzwi. - Bo inaczej zadzwoni na policj... Upiorna twarz. Przymione wiato. Hol przypominajcy tunel. Znowu byam w moim nie i nagle sobie przypomniaam. Wiedziaam i musiaam si tam dosta! Ryan zacz co mwi, ale mu przerwaam. - Dzikuj. Pani crka bardzo nam pomoga - zdoaam powiedzie. Patrzy na mnie z wciekoci, kiedy wypchnam go na zewntrz. Prawie przewrciam si i spadam ze schodw. Nie czuam ju zimna, kiedy staam przy jeepie i czekaam, a poegna si z pani Goyette, zaoy czapk i zejdzie na d. - Co, do diaba... - Daj mi map, Ryan. - Ta maa wariatka chyba... - Masz t cholern map prowincji? - syknam. Bez sowa okry samochd i oboje wsiedlimy do rodka. Wyj map z kieszeni na drzwiach kierowcy, a ja wycignam latark z plecaka. Kiedy rozkadaam pacht, zapuci silnik, a potem wyszed, by oczyci szyb. Znalazam Montreal, potem most Champlain nad rzek witego Wawrzyca i wschodni szos numer 10. Kciukiem przebyam tras, ktr przejechaam do Lac Memphremagog. Przed oczami znowu stan mi stary koci. I grb. I znak, do poowy zakryty przez nieg. Powiodam palcem wzdu autostrady, obliczajc, ile czasu zajo jej przejechanie. Widziaam tablice z nazwami mijanych miejscowoci. Marieville. St-Gregoire. Ste-Angele-de-Monnoir. Kiedy to zobaczyam, serce mi stano. Prosz, Boe, nie pozwl nam si spni. Opuciam okno i wrzasnam w ciemno. Skrobanie ustao i drzwi si otworzyy. Ryan rzuci skrobaczk na tylne siedzenie i wsun si za kierownic. Podaam mu map i latark. Bez sowa wskazaam may punkcik w

kwadracie, ktry odgiam. Przyjrza mu si, a jego oddech wypenia przestrze oboczkami pary. - Jasna cholera. - Z jego rzsy spyn stopiony krysztaek lodu. - To ma sens. Ange Gardien. To nie jest osoba, ale miejsce. Oni si maj spotka w Ange Gardien. To powinno by jakie czterdzieci pi minut jazdy std. - Jak na to wpada? Nie miaam ochoty opowiada mu o moim nie. - Przypomniaam sobie tablic, ktr mijaam po drodze do Lac Mem-phrmagog. Jedmy. - Brennan... - Ryan, powiem to jeszcze raz. Mam zamiar uratowa moj siostr. -Musiaam si bardzo stara, eby gos mi si nie zaama. - Jad z tob albo bez ciebie. Moesz mnie zabra do domu albo do Ange Gardien. Zawaha si. - Kurwa! - Wyszed z samochodu, pochyli oparcie swojego fotela i zacz czego szuka z tyu. Kiedy zamkn drzwi, zobaczyam, jak wkada co do kieszeni i zamyka na zamek. Potem powrci do skrobania szyby. Po minucie by znowu w rodku. Nie mwic ani sowa zapia pas, wrzuci bieg i ruszy. Koa si zakrciy, ale samochd nie posun si do przodu. Zmieni na wsteczny, potem szybko na pierwszy. Samochd si zakoysa, kiedy znowu zmieni na wsteczny i z powrotem na pierwszy. Koa chwyciy i ruszylimy wolno. Nie powiedziaam nic, kiedy wz sun na poudnie po Christophe Colomb, potem Rachel na zachd. Na St-Denis Ryan skrci na poudnie - jecha dokadnie t tras, ktr przed chwil przejechalimy. Cholera. Wiz mnie do domu. Zrobio mi si zimno na myl, e sama pojad do Ange Gardien. Zamknam oczy i odchyliam si na fotelu, by uporzdkowa te myli. Masz acuchy, Brennan. Zaoysz je i bdziesz tak kierowa jak Ryan. Tchrz Ryan. Naga cisza zakcia moje rozmylania. Otworzyam oczy i ujrzaam kompletn ciemno. Ld ju nie puka w szyb. - Gdzie my jestemy? - W tunelu Ville-Marie. Ryan pdzi przez ten tunel jak statek kosmiczny mkncy w przestrzeni kosmosu. Kiedy zjechalimy na drog prowadzc na most Champlain, czuam i ulg, i obaw.

Jednak! Ange Gardien. Dziesi lat wietlnych pniej przekraczalimy rzek witego Wawrzyca. Woda wygldaa na nienaturalnie gst, a budynki tle des Soeurs czarnymi sylwetkami odcinay si na niebie bardzo wczesnego poranka. Cho iluminacja bya wyczona, poznawaam je. Nortel. Kodak. Honeywell. A si chciao zaszy do ich eleganckich biur, zamiast w szalestwo przed nami. Atmosfera w jeepie gstniaa. Ryan skupi si na prowadzeniu, ja znowu przygryzaam paznokie kciuka. Patrzyam przez okno nie chcc myle o tym, co bdzie. Jechalimy przez zimne i pospne tereny, w perspektywie zamarznitej planety. Dalej na wschd ilo lodu wyranie si zwikszya, okradajc wiat z faktury i barw. Krawdzie byy zamazane, przedmioty zdaway si zlewa w jedno, jak czci gipsowej rzeby. Tablice informacyjne, znaki i biboardy byy niewyrane, a informacje i granice nieczytelne. Gdzieniegdzie wida byo smugi dymu unoszce si z kominw, poza tym wszystko zamarzo. Tu nad rzek Richelieu droga zakrcaa i zobaczyam porzucony samochd lecy na dachu. Ze zderzakw i opon zwieszay si sople. Jechalimy tak ju prawie dwie godziny, kiedy zobaczyam ten znak. By wit, niebo przechodzio z czerni w mroczn szaro. Przez warstw lodu ujrzaam strzak i litery nge Gardi. - Tam. Ryan zdj nog z gazu i zjecha na boczn drog. Kiedy dotarlimy ni do skrzyowania w ksztacie litery T, zahamowa i jeep stan. - Gdzie teraz? Wziam skrobaczk, wysiadam i ruszyam w kierunku znaku; poliznam si tylko raz i stukam sobie kolano. Wiatr szarpa moimi wosami i ciska w oczy lodowymi kulkami. Nad gow wy w gaziach i podejrzanie grzechota liniami wysokiego napicia. Rzuciam si na warstw lodu na znaku jak obkana. W kocu j zdrapaam, ale walczyam dalej, a plastik by ju kompletnie zjechany. Drapaam dalej uywajc do tego celu drewnianej rczki i w kocu pojawiy si litery i strzaka. Kiedy wracaam do samochodu poczuam, e z moim lewym kolanem dzieje si co bardzo niedobrego. - W t stron - wskazaam. Nawet nie przeprosiam za zniszczenie skrobaczki. Kiedy Ryan skrci, zarzucio tyem i zakrcilimy si ostro. Poleciaam do przodu. Cudem zapaam podokietnik.

Ryan odzyska kontrol, ja spokj. - Po twojej stronie nie ma hamulca i dlatego. - Przebolej. - To jest dystrykt Rouville. Tu niedaleko jest posterunek policji. Najpierw tam pojedziemy. Chocia szkoda mi byo czasu, nie zaprotestowaam. Jeeli pchalimy si w gniazdo os, to wiedziaam, e bdziemy potrzebowa posikw. I chocia jeep by dobry na ld, to nie mia radia. Pi minut pniej dojechalimy do wiey. Albo raczej do tego, co z niej zostao. Metal zama si pod ciarem lodu, poskrcane belki i dwigary leay rozrzucone jak kawaki ogromnego kompletu klockw do budowania. Zaraz za przewrcon wie droga skrcaa w lewo. Za zakrtem dostrzegam piernikowy domek Anny. - Jest, Ryan! Skr tutaj! - Albo robimy to po mojemu, albo wcale. - Jecha dalej nie zwalniajc. Prawie si zagotowaam. Tylko adnych ktni. - Robi si jasno. A moe oni zdecydowali si dziaa o wicie? - Pomylaam o Harry, nafaszerowanej narkotykami i bezsilnej, i o fanatykach rozpalajcych ogie i modlcych si do swojego boga. Albo spuszczajcych psy na ofiarne owieczki. - Najpierw sprawdzimy. - Ale moe by za pno! - Rce mi si trzsy. Nie mogam tego znie. Moja siostra moe by tu tu. Wzburzona, obrciam si do niego plecami. O wszystkim zadecydowao drzewo. Nie przejechalimy czterystu metrw, kiedy dotarlimy do ogromnej, zwalonej sosny, blokujcej ca drog. Jej korzenie a wyszy z ziemi. Padajce drzewo zerwao te linie wysokiego napicia. W tym kierunku nie moglimy jecha. Ryan uderzy kierownic doni. - A to nas drzewko zaatwio! - To jest sosna. - Serce mi bio jak zwariowane. Popatrzy na mnie i wcale mu nie byo do miechu. Wiatr na zewntrz wy i rzuca lodem w szyby. Widziaam, jak szczki Ryana na przemian zaciskay si i rozluniay. - Zrobimy to po mojemu, Brennan. Jeeli powiem ci, eby czekaa w samochodzie, to ma tak by. Jasne?

Skinam gow. Zgodziabym si na wszystko. Zawrcilimy i skrcilimy w prawo przed wie. Droga bya wska i pena drzew, niektre leay przewrcone, inne byy przechylone. Ryan kluczy midzy nimi. Po obu stronach korony topoli, jesionw i brzz obciay skorupy lodu. Tu za domkiem z piernika zacz si pot z podwjnych erdzi. Ryan zwolni i jecha tu przy nim. W kilku miejscach zwalone drzewa zrobiy wyrwy w pocie. Wtedy zobaczyam pierwsz yw istot od wyjazdu z miasta. Samochd sta z mask w rowie, koa si krciy, wok unosia si chmura spalin. Drzwi kierowcy byy otwarte i wida byo jedn nog wystawion na zewntrz. Ryan zahamowa i zaparkowa. - Zosta tutaj. Ju zaczam protestowa, ale daam spokj. Wysiad i podszed do samochodu. Ze swojego miejsca nie widziaam, czy kierowc bya kobieta, czy mczyzna. Kiedy zaczli rozmawia, opuciam okno, ale i tak nie mogam zrozumie, co mwili. Z ust Ryana buchay kby pary. Chwil potem wrci do samochodu. - Niezbyt pomocny osobnik. - Co powiedzia? - Oui i non. Mieszka tu niedaleko, ale ten kretyn nie zauwayby, gdyby Czyngis-chan wprowadzi si do domu obok. Pojechalimy dalej a do miejsca, gdzie pot koczy si wirowym podjazdem. Ryan zatrzyma i wyczy silnik. Przed walcym si domkiem stay dwie furgonetki i sze samochodw osobowych. Wyglday jak okrge garby albo zamarznite hipopotamy w szarej rzece. Z okapu i parapetw budynku kapa ld, nic nie byo wida przez mleczne szyby. Ryan obrci si w moj stron. - Teraz posuchaj. Jeeli to jest to miejsce, bdziemy tu tak mile widziani jak jadowity w. - Dotkn mojego policzka. - Obiecaj mi, e zostaniesz w wozie. - Ja... Jego palec spocz na moich ustach. - Zosta tutaj. - Jego oczy byy w tym wietle olepiajco niebieskie. - Ale to bzdura - wymamrotaam. Cofn rk i skierowa palec w moj stron. - Zaczekaj w samochodzie.

Zaoy rkawiczki i wyszed na zewntrz. Kiedy zamkn drzwi, signam po rkawiczki. Zaczekam dwie minuty. To, co si potem zdarzyo, wraca jako pojedyncze obrazy, wspomnienia podzielone w czasie. Niby widziaam, ale mj umys wszystkiego nie przyjmowa. Zebraam wspomnienia i powkadaam w osobne ramki. Ryan przeszed moe z sze krokw, kiedy usyszaam huk i jego ciao drgno. Wyrzuci rce do gry i zacz si odwraca. Drugi huk i drugie drgnicie, potem upad i lea bez ruchu. - Ryan! - krzyknam otwierajc drzwi. Kiedy wyskoczyam z samochodu, poczuam uderzenie w nog i moje kolano ugio si. - Andy! - krzyczaam do bezwadnej postaci. Wewntrz mojej czaszki nastpi bysk i pogryam si w ciemno gstsz od lodu.

34
Kiedy odzyskaam przytomno, wci otaczaa mnie ciemno. Czuam bl. Usiadam powoli, cigle nie widzc nic w ciemnociach. Bardzo bolaa mnie gowa i mylaam, e zwymiotuj. Bl nasili si, gdy ugiam nogi w kolanach i zwiesiam midzy nimi gow. Po chwili mdoci miny. Nasuchiwaam. Syszaam tylko bicie serca. Chciaam spojrze na rce, ale tony w ciemnociach. Wcignam powietrze. Sprchniae drewno i wilgotna ziemia. Ostronie wycignam rk. Siedziaam na klepisku. Z tyu i po obu stronach wyczuwaam nierwn powierzchni ciany z okrgych kamieni. Jakie pitnacie centymetrw nad gow moja rka namacaa drewno. Walczc z panik oddychaam pytko i popiesznie. Jestem w puapce! Musz std wyj! Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Krzyk zosta w mojej gowie. Nie straciam cakowicie kontroli. Zamknam oczy i sprbowaam kontrolowa krtkie oddechy. Splatajc palce staraam si koncentrowa na jednej rzeczy. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Panika z wolna ustpia. Uklkam na kolanach i wycignam rk prosto przed siebie. Na nic nie trafiam. Bl w lewym kolanie sprawi, e oczy zaszy mi zami, ale na kolanach przeszam do przodu w atramentow czer. P metra. Metr, dwa. Trzy metry. Nie napotykaam na adn przeszkod i przeraenie nieco osabo. Lepiej by w tunelu ni w kamiennej klatce. Usiadam i sprbowaam wej w kontakt z funkcjonujc czci mojego mzgu. Nie miaam pojcia, gdzie jestem, jak dugo ani jak si tam znalazam. Zaczam rekonstruowa wydarzenia. Harry. Domek. Samochd. Ryan! Boe, mj Boe, o Boe! Nie, prosz! Prosz, nie Ryan! cisno mnie w odku i w ustach pojawi si gorzki smak. Przeknam. Kto strzeli do Ryana? Kto mnie tu przynis? Gdzie jest Harry? Pulsowao mi w gowie i zaczynaam drtwie z zimna. Niedobrze. Musz co zrobi.

Wziam gboki oddech i uklkam znowu na kolanach. Centymetr po centymetrze przeszam na kolanach ca dugo. Zgubiam rkawiczki, a zimne podoe spowodowao drtwienie rk i poobijao moj uszkodzon rzepk. Mylaam o blu a do chwili, kiedy dotknam tej stopy Wzdrygnam si i moja gowa uderzya w drewno, a w gardle uwiz krzyk. Niech to szlag, Brennan, we si w gar. Zajmujesz si miejscami zbrodni zawodowo, nie jeste histeryczn obserwatork. Przykucnam, nadal sparaliowana strachem. Nie przez t ograniczon przestrze, ale przez t rzecz, z ktr j dzieliam. Wieki mijay, kiedy czekaam na jaki znak ycia. Nikt nic nie mwi, nikt si nie rusza. Oddychaam gboko, potem ruszyam troch do przodu i znowu dotknam stopy. Miaa na sobie but, may, ze sznurowadami jak moje. Znalazam drug i pomacaam wzdu nogi w gr. Ciao leao na boku. Ostronie pooyam je na wznak i kontynuowaam badania. Brzeg. Guziki. Gardo mi si cisno, kiedy rozpoznaam to ubranie. Wiedziaam, kto to jest, zanim dotknam twarzy. Ale to niemoliwe! To nie miao sensu. Zdjam szalik i dotknam wosw. Tak. Daisy Jeannotte. Jezu, Boe! Co tu si dziao? Ruszaj si! Rozkazaa cz mojego mzgu. Posunam si naprzd na jednym kolanie i jednej rce, z doni tu przy cianie. Palcami dotknam pajczyn i rzeczy, o ktrych nie chciaam myle. Pod cianami leay gruzy, czuam je posuwajc si powoli po tunelu. Jaki metr dalej ciemno odrobin pojaniaa. Dotknam czego rk i posuwaam j wzdu. Drewniane porcze. Podpory. Spojrzaam w gr i dostrzegam prostokt sabego, tego wiata. Schody prowadzce do gry Weszam na nie, wsuchujc si w dwiki na kadym z nich. Trzy schody doprowadziy mnie do sufitu. Wyczuam pokryw, ale kiedy j pchnam, ani drgna. Przyoyam do niej ucho i kiedy usyszaam szczekanie psw, poziom adrenaliny gwatownie skoczy do gry. Dwik dochodzi z daleka i by stumiony, ale czuam, e zwierzta byy podekscytowane. Czyj gos wyda komend, cisza i znowu ujadanie. Dokadnie nade mn nikt si nie porusza i nic nie mwi. Popchnam pyt ramieniem, troch si przesuna, ale nie otworzya. Przez jedn ze szczelin przechodzio troch wiata i dostrzegam tam jaki cie, po prawo. Szczelina bya

zbyt wska, bym moga woy palec. Sfrustrowana wcisnam palec tak daleko jak mogam i przecignam nim wzdu. Drzazgi wchodziy mi w ciao i w paznokcie, ale i tak nie mogam nic osign. Szczelina wzdu brzegw bya zbyt wska. Cholera! Pomylaam o mojej siostrze, o psach i o Jennifer Cannon. Potem o sobie, o psach i o Jennifer Cannon. Z zimna straciam czucie w palcach, wsunam je do kieszeni. Namacaam co twardego i paskiego. Zdziwiona wyjam ten przedmiot i przyoyam do szczeliny. Zamane ostrze skrobaczki! Prosz! Modlc si w duchu wcisnam je w szczelin. Pasowao! Przesunam dalej. Wydawao mi si, e haas sycha w odlegoci kilku kilometrw. Znieruchomiaam i wsuchaam si. Nic si nade mn nie dziao. Prawie nie oddychajc, cignam dalej. Na kilka centymetrw od czego, co wydawao mi si zasuw, ostrze wymkno mi si z rki i wpado w ciemno. Cholera! Cholera ! Skurwysyn! Zeszam ostronie ze schodw podpierajc si na rkach i usiadam na pododze. Przeklinajc wasn niezrczno, zaczam ostronie przeszukiwa podoe. Niedugo trwao, nim znalazam ostrze. I znowu na schody. Teraz zacza mnie bole noga. Obiema rkami woyam ostrze w szczelin i nacisnam na zasuw. Ani drgna. Wyjam je i woyam ponownie, teraz pojechaam w obie strony. Co trzasno. Wsuchaam si. Cisza. Popchnam ramieniem i pokrywa si uniosa. Trzymajc j w obu rkach uniosam wyej, potem odoyam na podog nad moj gow. Z bijcym dziko sercem woyam w otwr gow i rozejrzaam si dookoa. Pokj owietlaa jedna lampa naftowa. To bya chyba spiarnia. Pki na cianach, na niektrych stay pudeka i puszki. Gry kartonw zoono po ktach z przodu, po lewej i prawej stronie. Kiedy spojrzaam do tyu, przebieg mnie potny dreszcz. Tuziny pojemnikw z propanem stay pod cian, byszczc emali w wietle lampy. Przypomniaam sobie jakie propagandowe zdjcie z wojny, przedstawiajce bro uoon w rwnych rzdach. Trzsc si caa opuciam si i przysiadam na grnym stopniu. Jak mogam ich powstrzyma? Spojrzaam w d schodw. Kwadrat wiata lea na pododze piwnicy, owietlajc twarz Daisy Jeannotte. Popatrzyam na nieruchome rysy.

- Kim ty jeste? - wymamrotaam. - Wydawao mi si, e to twoje przedstawienie. Zupeny bezruch. Odetchnam kilka razy i wtargnam do spiarni. Ulga, jak czuam uciekajc z tunelu, mieszaa si ze strachem; co bdzie dalej? Za spiarni znajdowaa si wielka kuchnia. Pokutykaam do drzwi, przykleiam si do ciany i wsuchaam si w dwiki. Skrzypienie drewna. Wiatr i ld. Skrzypienie zamarznitych gazi. Wstrzymujc oddech weszam do dugiego, ciemnego holu. Burza ucicha. Czuam kurz, dym z palcego si drewna i stary dywan. Kulejc i trzymajc si ciany poszam dalej. W tej czci domu nie byo adnego wiata. Gdzie jeste, Harry? Podeszam do drzwi i pochyliam si. Nic. Kolana mi dray i zaczam si zastanawia, jak daleko zajd. Wtedy usyszaam przytumione gosy. Ukryj si! To krzykny najmniejsze czci mzgu. Gaka si przekrcia, a ja wsunam si w ciemno.

W pokoju pachniao wilgoci i kwiatami, ktre zbyt dugo zostawiono w wazonie. W pewnej chwili wosy zjeyy mi si na gowie. Kto si poruszy? Znowu wstrzymaam oddech i wsuchaam si w dwiki. Co oddychao! W ustach miaam sucho; przeknam lin i wytyam such. Sycha byo tylko regularne oddechy. Powoli ruszyam do przodu, a zobaczyam wyaniajce si z ciemnoci przedmioty. ko. Ludzka posta. Nocny stolik ze szklank wody i buteleczk z tabletkami. Jeszcze dwa kroki i zobaczyam blond wosy na patchworku. Czy to moliwe? Czy moje modlitwy zostay a tak szybko wysuchane? Podeszam bliej i obrciam gow, by zobaczy twarz. - Harry! - Boe, tak. To bya Harry. Poruszya gow i jkna. Wycignam rk po tabletki i kto zapa mnie od tyu. Poczuam rk na gardle, ciskajc tchawic i odcinajc mi powietrze. Zobaczyam piercionek. Czarny prostokt z wycitym krzyem egipskim i karbowanymi brzegami. Kiedy si wyrywaam i drapaam paznokciami, przypomniaam sobie ran w mikkim, biaym ciele. Wiedziaam, e te rce nie zawahaj si odebra mi ycie.

Chciaam krzycze, ale morderca Malachy'ego mia taki uchwyt, ktry ciska mi gardo i tumi jakikolwiek dwik. Nagle wykrci mi gow na bok i przycisn do kocistej piersi stracha na wrble. W zmtniaej ciemnoci dostrzegam jedno jasne oko, jasn smug we wosach. Nie mogam oddycha. Puca chciay eksplodowa, puls wariowa, traciam przytomno. Usyszaam gosy, ale wiat odpywa. Bl w kolanie zmala i odrtwienie zawadno umysem. Gdzie mnie wleczono. Moje rami w co uderzyo. Mikkie podoe. Znowu twarde. Przeszlimy przez jakie drzwi, do wci na mojej tchawicy. Pochwyciy mnie czyje rce i co szorstkiego przeszo przez nadgarstki. Uniesiono mi rce, ale nikt ju nie przyciska gowy, nie ciska garda i mogam oddycha! Usyszaam jk wydobywajcy si z mojego wasnego garda, kiedy puca nabray cennego powietrza. Znowu byam przytomna i bl powrci. Bolao mnie gardo i oddychaam z trudem. Ramiona i okcie wycignite, a rce nad gow zimne i bez czucia. Zapomnij o ciele. Uyj mzgu. Byam w duym pokoju, widuje si takie w gospodach i domkach myliwskich. Ogromna podoga z desek i ciany z duych belek, owietlony tylko wiecami. Na wprost podwjne drzwi. Kamienny kominek na lewo. Panoramiczne okno po prawej. Zapamitaam widok. Usyszaam gdzie z tyu gosy i przesunam jedno rami do przodu, drugie do tyu i wspiam si na palcach. Moje ciao skrcio si i przez uamek sekundy widziaam ich, zanim liny nie przekrciy mnie z powrotem. Rozpoznaam wosy i oko tego mczyzny. Kto by z nim? Gosy umilky, potem znowu je usyszaam, ale tym razem byy cichsze. Kroki i cisza. Na pewno nie byam sama. Wstrzymaam oddech i czekaam na ich powrt. Kiedy stana przede mn, byam przestraszona, ale nie zszokowana. Dzi warkocze spia na gowie i nie wisiay po obu stronach gowy jak wtedy, gdy chodzia po ulicach Beaufort z Kathryn i Carlie'em. Wycigna rk i otara z z mojego policzka. - Boisz si? - Miaa zimne i twarde spojrzenie. Strach nakrci j jak podwrzowego psa! - Nie, Elle. Ani ciebie, ani twojej bandy wirw. - Bl garda utrudnia mi mwienie. Przesuna palcem po moim nosie i przez usta. Miaa szorstk skr.

- adna Elle. Je suis Elle. Ja jestem Ona. Kobieca sia. Rozpoznaam ten gboki gos. - Najwysza kapanka mierci! - parsknam. - Trzeba byo da nam spokj. - Trzeba byo da spokj mojej siostrze. - Potrzebujemy jej. - Nie wystarczaj wam inni? A moe zabijanie tak ci ekscytuje? Niech mwi. Zyskasz na czasie. - Karcimy nieustpliwych. - To dlatego zabilicie Daisy Jeannotte? - Jeannotte. - Jej gos przepeniaa pogarda. -Ta zjadliwa, wtrcajca si do wszystkiego idiotka. W kocu da mu spokj. Co trzeba powiedzie, by podtrzyma t rozmow? - Ona nie chciaa tylko, eby jej brat umar. - Daniel bdzie y wiecznie. - Jak Jennifer i Amalie? - Ich sabo moga nas powstrzymywa. - A wic wybieracie sabych i patrzycie, jak s rozszarpywani na strzpy? W jej oczach byo co, czego nie potrafiam zinterpretowa. Gorycz? al? Oczekiwanie? - Wycignam je z dna i pokazaam, jak przey. Same wybray. - A co takiego zrobia Heidi Schneider? Za bardzo kochaa ma i dzieci? Patrzya zimno. - Wskazaam jej drog, a ona i tak wydaa na ten wiat zo! Podwjne! - Jak antychryst. - Tak! - wysyczaa. Pomyl! Co mwila w Beaufort? - Mwia, e mier to przejcie w procesie rozwoju. Wychowujecie mordujc dzieci i stare kobiety? - Nie wolno pozwoli na zepsucie w nowym porzdku. - Dzieci Heidi miay cztery miesice! - Strach i zo zmieniy mj gos. - One byy zdeprawowane! - To byy dzieci! - Chciaam si na ni rzuci, ale liny trzymay mocno.

Za drzwiami sycha byo innych ludzi. Pomylaam o dzieciach z posiadoci na witej Helenie i pier zacza mi falowa. Gdzie jest Daniel Jeannotte? - Ile dzieci zabia razem ze swoim towarzyszem? Jej oczy prawie niedostrzegalnie zwziy si. Niech mwi. - Zamierzasz poprosi wszystkich swoich ludzi, by umarli? Nadal nic nie mwia. - Po co ci moja siostra? Stracia pomysy na motywowanie innych? - Mj gos dra i by co najmniej o dwie oktawy wyszy. - Zajmie czyje miejsce. - Ona nie wierzy w wasz Armagedon. - wiat zmierza ku kocowi. - Kiedy go ostatnio ogldaam, wszystko byo w porzdku. - Zabijacie sekwoje i robicie z nich papier toaletowy, a do rzek i oceanw wlewacie trucizn. Czy to jest w porzdku? - Jej twarz bya tak blisko mojej, e widziaam drobne yki pulsujce na jej skroniach. - Zabij siebie, jeeli musisz, ale pozwl innym wybiera. - Trzeba zachowa porzdek. Liczb dopuszczonych. - Naprawd? I wszyscy s tutaj? Odsuna twarz, ale nic nie odpowiedziaa. Co byszczao w jej oku, jak wiato uciekajce od zbitego szka. - Nie wszyscy przyjd, Elle. Nie odwracaa oczu. - Kathryn nie ma zamiaru umiera dla ciebie. Ona jest daleko std, bezpieczna ze swoim dzieckiem. - Kamiesz! - Ma gdzie twj kosmiczny przydzia. - Znaki mwi swoje. Czas apokalipsy jest bliski i wszyscy powstaniemy z prochw! Jej oczy byy jak czarne dziury w taczcym wietle. Wiedziaam, co to jest za spojrzenie. Obd. Ju miaam odpowiedzie, kiedy usyszaam warczenie i ujadanie psw. Dwik dochodzi z gbi domu.

Poruszyam si rozpaczliwie, ale liny tylko si zacieniy. Mj oddech zmieni si w szalone apanie powietrza. To by odruch, bezmylna walka. Nie mogam tego zrobi! Nie mogam si uwolni! A nawet jeliby mi si udao? Byam wrd nich. - Prosz - powiedziaam bagalnie. Tylko patrzya zimnym wzrokiem. Wyrwa mi si szloch, szczekanie byo goniejsze. Nadal si szarpaam. Nie poddam si, nawet kiedy sytuacja bdzie beznadziejna. Co zrobili inni? Widziaam poszarpane ciao i przebite zbami czaszki. Szczekanie przeszo w warczenie. Psy byy bardzo blisko. Zapanowa nade mn niekontrolowany strach. Okrciam si, by co zobaczy, i rzuciam okiem na okno. Moje serce stano. Czy na zewntrz kto by? Nie zwr jej uwagi na okno! Opuciam wzrok i obrciam si w stron Elle, nadal walczc, ale teraz mylaam o tym, co dziao si na zewntrz. Czy mogam mie nadziej na uratowanie? Patrzya na mnie bez sowa. Mina sekunda. Dwie. Pi. Znowu przekrciam si w prawo i rzuciam okiem. Przez ld dostrzegam cie poruszajcy si od lewej do prawej. Odwr jej uwag! Utkwiam w niej wzrok. Okno byo po jej lewej stronie. Szczekanie byo gone. Narastao. Powiedz cos! - Harry nie wierzy w... Drzwi otworzyy si z hukiem i usyszaam gbokie gosy. - Policja! Buty zadudniy na pododze. - Haut les mains! Rce do gry! Warczenie i ujadanie. Strzay. Krzyk. Elle najpierw wykrzywia usta, a potem zacisna je mocno. Z fad sukni wycigna pistolet i wycelowaa w co, co znajdowao si za mn. Jak tylko spucia ze mnie wzrok, zapaam liny, poddaam biodra do przodu, kopnam i wygiam si w jej stron. Bl przeszy mi ramiona i nadgarstki, gdy ciao poszo do przodu. Kopnam j jednak w rk. Pistolet przelecia przez pokj i znikn z mojego

pola widzenia. Stopy uderzyy w podog i ulyy napiciu w grnych koczynach. Kiedy spojrzaam w gr, Elle staa nieruchomo, a wylot lufy policyjnego pistoletu wycelowany by w jej pier. Jeden ciemny warkocz opad i wisia na czole jak szarfa. Poczuam na plecach czyje rce i usyszaam, e kto co do mnie mwi. Po chwili byam wolna i nieznane silne rce powiody mnie na kanap. - Calmez-vous, madame. Tout va bien. Moje rce byy cikie, a kolana mikkie. Chciaam si pooy i zasn na zawsze, ale z wysikiem wstaam. - Ma soeur! Musz znale moj siostr - Tout est bien, madame. - Rce przycisny mnie do poduszek. Wicej butw. Drzwi. Wykrzykiwanie rozkazw. Widziaam Elle i Daniela Jeannotte odprowadzanych z kajdankami na rkach. - Gdzie jest Ryan? Znacie Andrew Ryana? - Spokojnie, wszystko bdzie dobrze. Sprbowaam si uwolni. - Czy z Ryanem wszystko w porzdku? - Tylko spokojnie. Nagle obok mnie zjawia si Harry, w pmroku widziaam jej szeroko otwarte oczy. - Boj si - wymamrotaa grubym, niewyranym gosem. - Ju dobrze. - Objam j swoimi zdrtwiaymi rkami. - Zabieram ci do domu. Jej gowa opada na moje rami, ja przyoyam do niej swoj. I przez chwil tak siedziaymy. Potem zbierajc wspomnienia ze szkoy, zamknam oczy, zoyam donie przed sob i cicho paczc modliam si do Boga, by darowa ycie Andrew Ryanowi.

35
Tydzie pniej siedziaam na swoim patio w Charlotte z trzydziestoma szecioma pracami egzaminacyjnymi po mojej prawej i trzydziestoma siedmioma na stole przede mn. Niebo byo niebieskie, jak to w Karolinie, a podwrko w kolorze soczystej zieleni. Siedzcy na magnolii przedrzeniacz dawa z siebie wszystko. - Wybitnie przecitna praca - zauwayam, piszc trzy plus" na niebieskiej okadce i kilkakrotnie zakrelajc kka wok oceny. Birdie spojrza, przecign si i zeskoczy z kanapy. Moje kolano si adnie goio. Mae woskowate pknicie rzepki byo niczym w porwnaniu z ranami zadanymi mojej psyche. Po wypadkach w Ange Gardien kilka dni spdziam w Quebecu, wzdrygajc si na kady dwik i cie, a zwaszcza na szczekajce psy. Potem wrciam do Charlotte, do studentw. Wypeniaam te dni rnymi zajciami, ale noce byy cikie. W ciemnociach mj umys wariowa, powracajc do obrazw, ktre odpdza dzie. Kilka nocy przespaam z zapalon lamp. Zadzwoni telefon i signam po suchawk. Czekaam na ten telefon. - Bonjour, doktor Brennan. Comment ca va? - Ca va bien, siostro Julienne. Jak si ma Anna? - Lekarstwa chyba pomagaj. - ciszya gos. - Nie wiem nic o zaburzeniu dwubiegunowym, ale lekarz da mi mnstwo materiaw i teraz si ucz. Jako nie wyczuam tej jej depresji. Mylaam, e miaa humory, bo tak twierdzia jej matka. Czasami bywaa przygnbiona, nagle stawaa si pena energii i czua si ze sob wietnie. Nie wiedziaam, e to byo, jak to si mwi...? - Stadium maniakalne? - C'est ca. Tak szybko zmieniaa nastroje. - Ciesz si, e ju si lepiej czuje. - Tak, chwaa Bogu. mier profesor Jeannotte bardzo j poruszya. Doktor Brennan, dla dobra Anny, czy mogaby mi pani powiedzie, co si stao z t kobiet? Wziam gboki oddech. Co powiedzie? - Wszystko przez to, e profesor Jeannotte bardzo kochaa swojego brata. Daniel Jeannotte przez cae ycie organizowa jedn sekt za drug. Daisy wierzya, e mia dobre zamiary, ale ze spoeczestwo go potpiao. Jej kariera w Amerykaskiej Akademii skoczya si, kiedy rodzice zoyli na uniwersytecie skarg, e kierowaa studentw na

konferencje i warsztaty Daniela. Przestaa uczy i zaja si prac naukow i pisaniem, i przyjechaa do Kanady. Przez lata jeszcze pomagaa bratu. Kiedy Daniel skuma si z Elle, Daisy zacza wtpi. Uwaaa, e Elle to psychopatka i midzy obiema kobietami zacza si walka o lojalno Daniela. Daisy chciaa chroni brata, ale baa si czego katastroficznego. Jeannotte wiedziaa, e Daniel i grupa Elle dziaali aktywnie w campusie, chocia uniwersytet stara si ich usun. Wic kiedy Anna trafia do nich, Daisy chciaa ich obserwowa za pomoc Anny. Sama nie zajmowaa si rekrutacj dla grupy. Ale dowiedziaa si, e czonkowie sekty przeniknli do centrum doradczego, szukajc nowych studentw, ktrym okazywali ogromn yczliwo. W ten sposb zwerbowali moj siostr w college'u w Teksasie. To tym bardziej poruszyo Daisy, bo baa si, e kto przypomni jej epizod z przeszoci. - Kto to jest ta Elle? - Naprawd nazywa si Sylvie Boudrais. Nie znamy caej jej historii. Ma czterdzieci cztery lata, urodzia si w Baie Comeau z matki pochodzcej z pnocy Ameryki Pnocnej i ojca urodzonego w Quebecu. Jej matka zmara, kiedy Sylvie miaa czternacie lat, a ojciec by alkoholikiem. Bi j regularnie i zmusza do prostytucji w wieku czternastu lat. Nigdy nie skoczya szkoy redniej, ale ma wysoki iloraz inteligencji. Znikna po opuszczeniu szkoy, potem w poowie lat siedemdziesitych pojawia si w Quebecu i proponowaa psychiczne uzdrowienia za niewielk cen. Zebraa wok siebie niewielk grup i w kocu zostaa liderk grupy, ktra osiedlia si w domku myliwskim niedaleko Ste-Anne-de-Beaupre. Potrzebowali pienidzy i pojawiy si problemy z nieletnimi czonkami. Czternastolatka zasza w ci i rodzice poszli na policj. Grupa si rozwizaa i Boudrais wyjechaa. Zwizaa si na jaki czas z sekt Niebiaska Droga w Montrealu, ale nie zostaa z nimi. Podobnie jak Daniel Jeannotte, jedzia od grupy do grupy i tak w latach osiemdziesitych pojawia si w Belgii, gdzie gosia kombinacj szamanizmu i spirytualizmu New Age. Zgromadzia wok siebie grup zwolennikw, wrd nich by pewien bogaty czowiek, Jacques Guillion. Spotkali si ju wczeniej przez Niebiask Drog i teraz wydawa si idealnym rozwizaniem problemu braku gotwki, na jaki cierpiaa caa grupa. Guillion dal si oczarowa i w kocu sprzeda swoje posiadoci i odda im wszystkie aktywa. - I nikt nie protestowa? - Podatki byy pacone, a Guillion nie mia rodziny, wic nikt o nic nie pyta.

- Mon Dieu. - W poowie lat osiemdziesitych grupa wyjechaa z Belgii i dotara do Stanw. Zaoyli komun w Fort Bend Country w Teksasie, a Guillion przez kilka lat kursowa midzy Ameryk a Europ, prawdopodobnie zajmujc si przelewaniem pienidzy. Ostatni raz wjecha do Stanw dwa lata temu. - Co si z nim stao? - zapytaa cichym i drcym gosem. - Policja sdzi, e zakopano go gdzie na ranchu. Usyszaam w suchawce szelest materiau. - Brat Jeannotte spotka Boudrais w Teksasie i podobno ona go urzeka. Ju wtedy mwia na siebie Elle. Tam te pojawi si Dom Owens. - To ten z Poudniowej Karoliny? - Tak. Bawi si troch w mistycyzm i organiczne uzdrawianie. Odwiedzi rancho w Fort Bend i zadurzy si w Elle. Zaprosi j do posiadoci na wyspie witej Heleny w Poudniowej Karolinie, a ona obja kontrol nad jego grup. - Wszystko wydaje si takie nieszkodliwe. Zioa, zaklcia i medycyna holistyczna. Jak to si przerodzio w przemoc i mier? Jak mona wytumaczy szalestwo? Nie chciaam jej opowiada o ocenie psychiatrycznej, ktra leaa na moim biurku, ani o chaotycznych notatkach na temat samobjstw, ktre znaleziono w Ange Garden. - Boudrais duo czytaa, zwaszcza o filozofii i ekologii. Nabraa przekonania, e Ziemia zostanie zniszczona, ale przedtem ona ocali swoich zwolennikw. Uwaaa, e jest anioem strem tych, ktrzy s z ni, i domek w Ange Gardien by miejscem, gdzie miaa si zacz podr. Przez dusz chwil panowaa cisza. - Czy oni w to naprawd wierzyli? - Nie mam pojcia. Ellie chyba sama nie bardzo wierzya w swoje umiejtnoci jako mwcy. Czciowo polegaa na narkotykach. Kolejna przerwa. - Myli pani, e oni wierzyli jej wystarczajco mocno, by by gotowymi na mier? - Pomylaam o Kathryn. I o Harry. - Nie wszyscy. - To grzech miertelny aranowa mier, czy nawet trzyma czyj dusz jak jeca. Idealne podsumowanie.

- Czy czytaa siostra informacj dotyczc Elisabeth Nicolet, ktr przysaam? Tym razem cisza, ktra zapada po drugiej stronie, bya dusza. Potem usyszaam gbokie westchnicie. - Tak. - Znalazam wiele informacji na temat Abo Gabassa. By szanowanym filozofem i mwc, znanym w caej Europie, Afryce i Ameryce Pnocnej i zasuonym w walce o zakoczenie handlu niewolnikami. - Rozumiem. - On i Eugenie Nicolet pynli tym samym statkiem. Eugenie wrcia do Kanady z nowo narodzon creczk. - Wziam oddech.- Koci nie kami, siostro Julienne. I nie wydaj opinii. Od momentu, kiedy zobaczyam czaszk Elisabeth, wiedziaam, e w jej yach pyna krew innej rasy. - Ale to nie znaczy, e bya przeladowana... - Oczywicie, e nie. Kolejna przerwa. Potem zacza wolno mwi. - Zgadzam si z tym, e nielubne dziecko nie zostaoby dobrze przyjte w krgach rodziny Nicolet. A zwaszcza dziecko z domieszk krwi czarnego czowieka. Moe Eugenie uwaaa, e klasztor by dla crki najlepszym wyjciem. - Moliwe. I moe Elisabeth nie wybraa sama swojego losu, ale to nie umniejsza jej zaangaowania. Wedug dokumentw jej praca w czasie epidemii bya heroiczna. Swoimi wysikami moga uratowa ycie tysicy ludzi... Siostro, czy s jacy inni wici z Ameryki Pnocnej, ktrzy mieli Indian, Afrykaczykw czy Azjatw wrd swoich przodkw? - No, nie jestem pewna. - W jej gosie zabrzmiaa nowa nuta. - Jakim wspaniaym wzorem mogaby by Elisabeth dla ludzi wiary, ktrzy s przeladowani, bo nie s biali. - Tak. Tak, musz porozmawia z ojcem Menard. - Mog zapyta o co jeszcze, siostro? - Bien sur. - Elisabeth pojawia si w moim nie i powiedziaa co, czego nie rozumiem. Gdy zapytaam j, kim jest, odpara: Caa w szacie najczarniejszej". - Chod, siostro, Bogu oddana; Cicha, skromna, niezachwiana; Caa w szacie najczarniejszej; Z majestatem przekrocz wejcie". John Milton, II Penseroso. - Mzg to zdumiewajce archiwum - powiedziaam miejc si. - Tak dawno to

czytaam. - Chciaaby pani usysze mj ulubiony cytat? - Oczywicie. To bya cudowna myl.

Kiedy skoczyymy rozmawia, spojrzaam na zegarek. Czas i. W samochodzie wczaam i wyczaam radio, przysuchiwaam si stukaniom w tablicy rozdzielczej albo bbniam palcami. Zmiana wiate na skrzyowaniu Woodlawn i Billy Graham Parkway trwaa cae wieki. To by twj pomys, Brennan. Zgadza si. Ale czy by dobry? Dotaram na lotnisko i poszam od razu do punktu odbioru bagau. Ryan wiesza torb na lewym ramieniu. Prawa rka wisiaa na temblaku i rusza si nieco sztywno. Ale wyglda dobrze. Bardzo dobrze. Przyjecha tutaj, by wyzdrowie. To wszystko. Pomachaam i zawoaam go. Umiechn si i wskaza du torb nadjedajc na tamie. Kiwnam gow i zaczam w myli segregowa klucze, ustala, ktry zaczepi na osobnym kku. - Bonjour wszystkim. Lekko go ucisnam w sposb, w jaki ludzie zwykle witaj swoich teciw. Odsun si i tymi cholernie niebieskimi oczami zmierzy mnie z gry na d. - adnie wygldasz. Miaam na sobie dinsy i koszulk, nadal chodziam o kulach. - Jak ci mina podr? - Stewardesie zrobio si mnie al i miaa na mnie oko. Nie dziwiam si. Po drodze do domu zapytaam, co mu byo. - Trzy zamane ebra i przebite puco. Reszta ku trafiaa w minie. Nic wielkiego, straciem tylko troch krwi. Zoperowanie tego nic wielkiego" zabrao cztery godziny. - Boli?

- Tylko kiedy oddycham.

Kiedy dojechalimy do Annexu, pokazaam mu pokj gocinny i poszam do kuchni po mroon herbat. Kilka minut pniej przyszed do mnie na patio. Soce wiecio przez gazie magnolii, a przedrzeniacza zastpia grupka wierkajcych wrbli. - adnie wygldasz - powiedziaam wrczajc mu szklank. Ryan przebra si w szorty i koszulk. Skra na jego nogach miaa kolor surowego dorsza, a grube skarpety otaczay kostki. - Zimowae w Nowej Funiandii? - Opalanie powoduje czerniaka. - Chyba zao okulary przeciwsoneczne. Rozmawialimy ju o tym, co zdarzyo si w Ange Gardien. Dyskutowalimy w szpitalu, potem przez telefon, kiedy wicej rzeczy wyszo na jaw. Ze swojego telefonu komrkowego zadzwoni na posterunek policji w Rouville, gdy zdrapywaam ld ze znaku. Kiedy si tam nie zjawilimy, oficer dyurny wysa ludzi, by oczycili drog, i policja moga podj poszukiwania. Oni znaleli nieprzytomnego Ryana i wezwali posiki i karetk. - A wic twoja siostra ma ju dosy kosmicznego uzdrawiania? - Chyba tak. - Umiechnam si i potrzsnam gow. - Bya tu kilka dni i pojechaa do Teksasu. Wkrtce pewnie znowu da si w co wcign. Zajlimy si herbat. - Czytae opini psychiatrw? - Iluzyjna identyfikacja ze znaczcymi elementami pretensjonalnoci i paranoi. Co to, do diaska, znaczy? Zadaam sobie niedawno to samo pytanie i odpowiedzi poszukaam w psychiatrycznej literaturze. - Iluzja antychrysta. Ludzie postrzegaj siebie lub innych w kategoriach demonw. W przypadku Elle iluzja zostaa przeniesiona na dzieci Heidi. Czytaa o materii i antymaterii i uwierzya, e wszystko musi istnie w rwnowadze. Powiedziaa, e jedno z dzieci byo antychrystem, a drugie rodzajem kosmicznego wsparcia. Nadal tyle mwi? - Jak napana. Przyznaje si do wysania mordercw, ktrzy mieli zabi dzieci, do StJovite. Simonnet prbowaa im przeszkodzi, wic j zastrzelili. Potem wstrzyknli jej

narkotyki i zaczli podpala. Pomylaam o starszej pani, ktrej koci badaam. - Simonnet na pewno prbowaa ochroni Heidi i Briana. Std te telefony na wit Helen, potem jej wyprawa do Teksasu, do domu Schneiderw, zaraz po wizycie Daniela Jeannotte. - Moje palce zostawiay owalne lady na szklance z herbat. - Ale dlaczego Simonnet dzwonia na wysp po wyjedzie Heidi i Briana stamtd? - Heidi nadal kontaktowaa si z Jennifer Cannon, a Simonnet do niej dzwonia po nowe wieci. Gdy Elle si dowiedziaa, kazaa zabi Cannon. - Te same egzorcyzmy z psami, noami i wrztkiem kazaa odprawi, kiedy Carole Comptois zasza w ci. Nadal wzdrygaam si na samo wspomnienie. - A czy Comptois pracowaa wtedy jako prostytutka? - Rzucia to. Jak na ironi, to jeden z byych klientw przedstawi j Elle. Chocia Comptois mieszkaa z grup, nie zerwaa kontaktw ze wiatem, bo ojcem dziecka by kto spoza grupy, a wic nieakceptowany dawca spermy. To dlatego Elle kazaa j torturowa. - A Amalie Provencher? - To jest niejasne. Amalie moga wej im w drog podczas eliminowania Jennifer. - Elle wierzya, e potrzebuje siy pidziesiciu szeciu dusz do zebrania mocy do ostatecznego przejcia. Nie przewidziaa, e straci Comptois. Dlatego potrzebowaa Harry. - Dlaczego pidziesiciu szeciu? - To ma co wsplnego z pidziesicioma szecioma otworami Aubreya w Stonehenge. - A co to s otwory Aubreya? - Mae doy, ktre wykopywano i od razu wypeniano. Prawdopodobnie suyy do przepowiadania zamie ksiyca. Elle ubarwia swoje iluzje rnymi rodzajami ezoteryki. Popiam herbat. - Miaa obsesj na punkcie rwnowagi. Materia i antymateria. Kontrolowane czenie w pary. Dokadnie pidziesit sze osb. Wybraa Ange Gardien nie tylko ze wzgldu na nazw, ale dlatego, e ley dokadnie w poowie drogi midzy komunami w Teksasie i Poudniowej Karolinie. Niezwyky zbieg okolicznoci, prawda? - Niby co? - Moja siostra mieszka w Teksasie. Ja pracuj w Quebecu i jestem zwizana z Karolinami. Gdziekolwiek bym nie pojechaa, wszdzie Elle miaa swoje wpywy.

Niesamowity zasig. Jak mylisz, ile osb jest zwizanych z sektami? - Trudno powiedzie. Z ssiedniego patio doszy nas dwiki muzyki Vivaldiego. - A jak twj przyjaciel Sam przyj wiadomo, e jeden z jego pracownikw przywiz ciaa na wysp? - By wstrznity. - Przypomniaam sobie zdenerwowanie Joeya przy samochodzie z wod, kiedy wyszlimy z miejsca, gdzie zakopane byy ciaa. - Joey Espinoza pracowa dla Sama przez dwa lata. - Tak. Nalea do grupy Owensa, ale mieszka w domu matki. To ona zadzwonia do opieki spoecznej. To chyba on jest ojcem Carlie'ego. Dlatego Kathryn ucieka do niego, kiedy wszystko zaczo by nie tak, jak powinno. I chyba nie wiedziaa nic o morderstwach. - Gdzie oni teraz s? - Kathryn z dzieckiem jest u kuzynki. Joey spowiada si przed szeryfem Bakerem. - Czy kto zosta oskarony? - Elle i Daniel zostali oskareni o trzy morderstwa pierwszego stopnia: Jennifer Cannon, Amalie Provencher i Carole Comptois. Ryan zerwa li magnolii i przecign nim po udzie. - Co jeszcze byo w opinii? - Wedug wyznaczonego przez sd psychiatry, Elle cierpi na rozleg psychoz wieloiluzyjn. Jest przekonana, e wkrtce nastpi apokalipsa w ksztacie ogromnej katastrofy ekologicznej, a jej przeznaczeniem jest zachowanie ludzkoci poprzez przewiezienie grupy daleko od apokalipsy. - Dokd si wybierali? - Nie chce powiedzie. Ale nie ma ciebie na licie pasaerw. - Jak ludzie daj si w to wcign? - Ryan powtrzy pytanie, ktre zadaam Redowi Skylerowi. - Grupa wcigaa takich, ktrzy byli rozczarowani osobami ze swojego otoczenia i zafascynowani akceptacj grupy. Tu doznawali poczucia wartoci i wanoci, dostawali proste odpowiedzi na wszystkie pytania, z niewielk iloci terapii narkotykowej. Lekki wiatr poruszy gaziami magnolii, przynoszc zapach mokrej trawy. Ryan nic nie mwi. - Elle moe i jest wariatk, ale inteligentn i wyjtkowo przekonujc. Nawet po tym wszystkim jej zwolennicy pozostali jej wierni. Ona mwi, a oni milcz.

- Tak. - Unis zabandaowan rk do piersi. - Tak, jest sprytna. Nigdy nie chciaa duej grupy. Wolaa mniejsz, ale zoon z lojalnych czonkw. Wanie to i pienidze Guilliona pozwoliy jej pozosta w ukryciu. Przez cay czas nie zrobia ani jednego faszywego kroku. - A co z kotem? To byo brutalne, ale gupie. - To by Dom Owens. Elle go wyznaczya, eby ci przystopowa. On twierdzi, e nie lubi robi krzywdy fizycznej, wic rozkaza kilku zwolennikom, ktrzy s studentami w Charlotte, zrobi co, co by ci odstraszyo. Oni wymylili ten kawa z kotem. Wzili biedaka ze schroniska. - Jak mnie znaleli? - Jeden z nich ukrad z twojego biura rachunek czy co takiego. By na nim twj domowy adres. Pocign yk herbaty. - A tak przy okazji, twoja przygoda w dniu witego Patryka w Montrealu te zostaa wymylona przez studenta. - Skd o tym wiesz? Umiechn si i pomacha szklank. - Jeannotte martwia si o swoich studentw, ale i oni troszczyli si o ni. Jeden z nich zobaczy j zdenerwowan i doszed do wniosku, e to przez twoje wizyty. Zdecydowa si wic postraszy ci osobicie. Zmieniam temat: - Czy uwaasz, e Owens by zamieszany w zamordowanie Jennifer i Amalie? - On zaprzecza. Twierdzi, e po rozmowie z Jennifer na temat telefonw opowiedzia o nich Elle. A potem Elle podobno powiedziaa mu, e ona i Daniel zabieraj Jennifer i Amalie z powrotem do Kanady. - Dlaczego Owensa nie byo w Ange Gardien? - Postanowi si wycofa. Albo przestraszy si tego, co moga zrobi Elle, bo nie wiedzia, gdzie si podziali Joey, Kathryn i Carlie, albo nie bardzo wierzy w kosmiczne przejcie. Tak czy inaczej, z pienidzy Guilliona zostao ponad dwiecie tysicy dolarw, wic zabra je i pojecha na zachd, podczas gdy wszyscy jechali na pnoc. Amerykascy federalni zapali go w komunie w Arizonie. Elle nie miaaby swoich pidziesiciu szeciu dusz nawet z Harry... - Jeste godny?

- Zjedzmy co. Zrobilimy saatk i przygotowalimy kebaby nadziewajc kawaki kurczaka i warzywa na szpikulce. Soce schowao si za horyzont i zapadajcy zmierzch wypeni drzewa i ziemi ciemnymi cieniami. Jedlimy na patio, rozmawialimy i patrzylimy na nadcigajc noc. Nasza rozmowa nieuchronnie schodzia na tematy Elle i morderstw. - Podejrzewam, e Daisy Jeannotte czua, e moe sprzeciwi si bratu i zmusi go do przerwania tego szalestwa...? - Tak, ale Elle szybciej to wyczua i kazaa Danielowi j usun i wrzuci do tunelu, do ktrego wtrcili potem ciebie. Uwaali ci za mniejsze niebezpieczestwo, wic po prostu dostaa w gow i wyldowaa w piwnicy. Kiedy si nie poddaa i stamtd ucieka przysparzajc wicej kopotw, Elle si wcieka i chciaa podda ci tym samym egzorcyzmom co Jennifer i Amalie. - Daniel pomg Elle zabi Jennifer i Amalie i jest gwnym podejrzanym w sprawie morderstwa Carole Comptois. Kim byli mordercy z St-Jovite? - Moliwe, e si nigdy nie dowiemy. Nikt o tym jeszcze nie opowiada. Ryan dokoczy swoj herbat i opar si. wierszcze zastpiy ptaki. Gdzie daleko zawya w mroku syrena. Przez dusz chwil nie odzywalimy si. - Pamitasz moj ekshumacj w La Memphremagog? - Tej witej? - Jedn z zakonnic w tym klasztorze jest ciotka Anny Goyette... Opowiedziaam mu o Elisabeth Nicolet. I dodaam: - One wszystkie byy w pewien sposb winiarkami. Harry. Kathryn.Elisabeth. - Elle. Anna. One te. Wizienie przybiera rne formy. - Siostra Julienne zacytowaa mi co. W Ndznikach" Victor Hugo porwnuje klasztor do przyrzdu optycznego, przez ktry mona przelotnie ujrze nieskoczono... wierszcze cykay. - Ale tu, Ryan, to chyba nie bya kwestia nieskoczonoci, raczej przeomu tysicleci... Mylisz, e gdzie tam s inni, ktrzy teraz wanie gosz apokalips i planuj grupow mier? Przez chwil nie odpowiada. Nad nami szumiaa magnolia. - Zawsze bd mistyczni wariaci igrajcy z iluzj, desperacj, nisk samoocen albo strachem, promujcy swoje wasne cele. Ale jeeli jeden z nich odwiedzi moje miasto, to odpowied bdzie prosta. Objawienie wedug Ryana!

Patrzyam na spadajcy li. - A ty, Brennan? Pomoesz mi? By ciemn postaci na tle nieba. Nie widziaam jego oczu, ale byam pewna, e patrzy prosto na mnie. Wycignam rk po jego do.

You might also like