You are on page 1of 890

Robert A.

Heinlein

Midzy planetami

*** Jak to jest, gdy yje si w odlege przyszoci i jest si obywatelem Federacji Midzyplanetarnej? Robert A. Heinlein daje nam odpowied na to pytanie, a take ostrzega przed konsekwencjami sytuacji, gdy organizacja ta przestaje respektowa prawa jednostki. Na Wenus wybucha bunt. Dan bohater tej powieci, jest obywatelem Federacji, ale nie jest obywatelem adnej z planet

wchodzcych w jej skad. Jego matka urodzia si na Wenus, a ojciec na Ziemi, on sam przyszed na wiat na statku kosmicznym. Jaki los spotka Dana? ***

Spis treci

Nowy Meksyk Mene, mene, tekel, ufarsin cigani Szlak Chway

Circum-Terra Znak na niebie Objazd Lisy maj nory i ptaki powietrzne gniazda... Pienidze na koci Gdy rozmylaem, zapon ogie

Mgby wrci na Ziemi... Mokra pustynia Mgojady Daj nam go wic. Nie sdcie pozorw Multum in parvo z zewntrznych

Przestawi zegar May Dawid

Dla Scotta i Kanta

Nowy Meksyk

- Spokj, stary, spokj! Don Harvey cign wodze maego, tustego kucyka. Z reguy Leniuch zachowywa si zgodnie ze swym imieniem, dzisiaj jednak najwyraniej by spragniony wdrwki. Don nie mia waciwie do niego pretensji. Dni takie jak ten zdarzaj si tylko w Nowym Meksyku. Przelotna ulewa spukaa niebo do czysta. Grunt wysech, lecz w oddali wci wisia fragment

tczy. Niebo byo zbyt niebieskie, wzgrza zbyt rowe, a oddalone przedmioty zbyt wyrane, by wyglda przekonujco. Nad ziemi zapanowa niewiarygodny spokj nioscy ze sob zapierajc dech w piersiach zapowied nadejcia czego cudownego. - Przed nami cay dzie - ostrzeg Leniucha. - Uwaaj, eby si nie zmczy. Czeka nas stromy podjazd. Don jecha sam, poniewa zaoy Leniuchowi wspaniae meksykaskie siodo, ktre rodzice zamwili dla niego na urodziny. Byo pikne, bogato przyozdobione

srebrem jak mody Indianin, nie pasowao jednak do szkoy na ranchu, do ktrej uczszcza, w rwnym stopniu, jak wieczorowy strj nie nadawa si do pitnowania byda. Jego rodzice najwyraniej nie zdawali sobie z tego sprawy. Don by z niego dumny, lecz inni chopcy uywali zwyczajnych siode i wymiewali si z niego niemiosiernie. Gdy zobaczyli go z nim po raz pierwszy, przerobili jego nazwisko Donald James Harvey na don Jaime. Leniuch sposzy si nagle. Don popatrzy wok, dostrzeg przyczyn, wyszarpn bro i

wystrzeli. Nastpnie zsiad z sioda, odrzucajc wodze ku przodowi, by Leniuch si zatrzyma, i przyjrza si swemu dzieu. Skryty w cieniu skay pokanych rozmiarw w z siedmioma grzechotkami na ogonie drga jeszcze. Jego gowa leaa obok, odcita impulsem. Don postanowi nie zostawia sobie grzechotek. Zabraby gow, gdyby przeszy j na wylot za pierwszym razem, by pochwali si celnoci. W rzeczywistoci jednak musia poruszy wizk na boki, zanim go dosta. Gdyby przynis gada zabitego w tak nieudolny sposb, kto na pewno by go spyta,

dlaczego nie skorzysta z wa ogrodowego. Zostawi grzechotnika na miejscu i wskoczy na siodo, przemawiajc do Leniucha. - To tylko stary, ndzny grzechotnik rogaty - uspokoi go. Bardziej wystraszy si ciebie ni ty jego. Cmokn i ruszyli w drog. Po przebyciu kilkuset jardw Leniuch sposzy si po raz drugi, tym razem nie z powodu wa, lecz nieoczekiwanego haasu. Don cign wodze.

- Ty spasiony ptasi mdku! przemwi surowym tonem. - Kiedy si nauczysz nie zrywa na dzwonek telefonu? Leniuch poruszy gwatownie miniami barkw i parskn. Don sign do ku sioda, podnis suchawk i odpowiedzia. - Aparat przenony 6-J-233309. Mwi Don Harvey. - Tu pan Reeves, Don - usysza gos kierownika Ranchito Alegre. Gdzie jeste? - Kieruj si w stron paskowyu

Grb Domokrcy, prosz pana. - Wracaj jak najszybciej do domu. - Hmm, czy mgby mi pan powiedzie, co si stao? - Radiogram od rodzicw. Jeli kucharz wrci, wyl po ciebie helikopter z kim, kto sprowadziby tu konia. Don zawaha si. Nie chcia, eby kto obcy dosiada Leniucha. Na pewno go przegrzeje, a potem zapomni doprowadzi do porzdku. Z drugiej strony radiogram od rodzicw po prostu musia by

wany. Byli na Marsie. Matka pisaa regularnie list na kadym statku, ale radiogramy, nie liczc ycze witecznych i urodzinowych, byy czym niemal nieznanym. - Popiesz si, prosz pana. - Dobrze! - pan Reeves wyczy si. Don zawrci Leniucha i skierowa si ciek w d. Kucyk sprawia wraenie rozczarowanego. Spojrza na chopca z wyrzutem. Ostatecznie z helikoptera dostrzeono ich dopiero, gdy znajdowali si w odlegoci p mili od szkoy. Don skin do nich doni,

kac im odlecie, i sam odprowadzi Leniucha do stajni. Mimo odczuwanej ciekawoci wytar kucyka i napoi go, zanim uda si do pana Reevesa, ktry czeka na niego w gabinecie. Kaza Donowi wej skinieniem doni i wrczy mu wiadomo. Byo tam napisane: DROGI SYNKU, ZAREZERWOWALIMY MIEJSCE NA WALKIRI Z CIRCUM-TERRA DWUNASTEGO KWIETNIA. KOCHAMY - MAMA I TATA. Don spojrza na to przelotnie.

Trudno mu byo zrozumie proste fakty. - Ale to jest zaraz! - Tak. Czy nie spodziewae si tego? Don pomyla nad tym przez chwil. Na wp oczekiwa, e poleci do domu - jeli mona byo tak to nazwa, biorc pod uwag, e nigdy nie postawi stopy na Marsie - pod koniec roku szkolnego. Gdyby kupili mu bilet na Vanderdeckena za trzy miesice... - Hmm, niezupenie. Nie mog

poj, czemu ka mi wraca przed kocem roku. Pan Reeves starannie koniuszki palcw. zoy

- Powiedziabym, e to oczywiste. Don zrobi zdumion min. - Co pan mwi? Panie Reeves, nie myli pan chyba, e naprawd bd kopoty? - Don, nie jestem prorokiem odpowiedzia powanym tonem kierownik. - Przypuszczam jednak, e twoi rodzice s na tyle

zaniepokojeni, e chc ci jak najszybciej wydosta ze strefy potencjalnych dziaa wojennych. Wci trudno mu byo pogodzi si z t myl. Wojny byy czym, o czym si uczy, a nie czym, co zdarzao si naprawd. Rzecz jasna na lekcjach historii wspczesnej ledzono przebieg aktualnego kryzysu kolonialnego, niemniej nawet komu, kto podrowa tyle co on, wydawao si to czym odlegym - spraw dla dyplomatw i politykw, a nie elementem rzeczywistoci. - Niech pan posucha, panie

Reeves. Moe oni si denerwuj, ale ja nie. Chciabym wysa radiogram przekazujcy im, e dolec nastpnym statkiem, zaraz po skoczeniu szkoy. Pan Reeves potrzsn gow. - Nie. Nie mog ci pozwoli zama jednoznacznych polece rodzicw. Ponadto, hmm kierownik najwyraniej mia trudnoci z doborem sw. Chciaem powiedzie, Donald, e na wypadek wojny twoja pozycja tutaj mogaby si sta, powiedzmy, niewygodna.

Wydawao si, e do gabinetu przedosta si zimny, przenikliwy wiatr. Don poczu si nagle samotny i starszy ni powinien. - Dlaczego? - zapyta ochrypym tonem. Pan Reeves paznokcie. spojrza na swe

- Czy jeste cakowicie pewien, po czy jej stoisz stronie? - zapyta powoli. Don zmusi si do zastanowienia si nad tym. Jego ojciec urodzi si na Ziemi, za matka bya

wenusjask kolonistk drugiego pokolenia. adna z tych planet nie bya jednak naprawd ich domem. Spotkali si i zawarli maestwo na Lunie, za swe badania z zakresu planetologii prowadzili w najrniejszych sektorach ukadu sonecznego. Sam Don urodzi si w przestrzeni kosmicznej i wiadectwo urodzenia, wystawione przez Federacj, pozostawiao kwesti narodowoci otwart. Mg, po rodzicach roci sobie pretensj do podwjnego obywatelstwa. Nie uwaa si za wenusjaskiego kolonist. Upyno ju tyle czasu od chwili, gdy jego rodzina po raz

ostatni odwiedzia Wenus, e wspomnienie tej planety stao si dla niego czym nierealnym. Z drugiej strony jednak mia ju jedenacie lat, gdy po raz pierwszy ujrza na wasne oczy przecudne wzgrza Ziemi. - Jestem obywatelem ukadu sonecznego - odpar szorstkim tonem. - Hm - odrzek kierownik. - To miy slogan i moe ktrego dnia bdzie co znaczy. Tymczasem jednak, mwic po przyjacielsku, zgadzam si z twoimi rodzicami. Mars bdzie zapewne terytorium

neutralnym. Bdziesz tam bezpieczny. Ponadto - ponownie mwi jako przyjaciel - sytuacja tutaj moe si sta odrobin nieprzyjemna dla kogo, czyja lojalno nie jest w stu procentach oczywista. Nikt nie ma prawa kwestionowa mojej lojalnoci! Zgodnie z prawem jestem uwaany za tubylca! Mczyzna odpowiedzi. nie udzieli

- To wszystko gupota! wybuchn Don. - Gdyby Federacja

nie prbowaa wycisn z Wenus ostatniego grosza, nikt by nawet nie wspomina o wojnie! Reeves wsta z miejsca. - To ju wszystko, Don. Nie zamierzam spiera si z tob na tematy polityczne. - To prawda! Niech pan przeczyta Teori ekspansji kolonialnej Chamberlaina! Reeves zrobi zdumion min. - Gdzie ci si udao znale t ksik? Chyba nie w szkolnej

bibliotece. Don nie odpowiedzia. Przysa mu j ojciec, ostrzeg go jednak, by nie pokazywa jej nikomu. To bya jedna z ksiek zabronionych przynajmniej na Ziemi. - Don - cign Reeves. - Czy miae kontakty z kolporterem nielegalnej literatury? - Don milcza. - Odpowiedz mi! Po chwili Reeves zaczerpn gboko tchu i powiedzia. - Niewane. Wr do pokoju si spakowa. O pierwszej polecisz

helikopterem do Albuquerque. - Tak jest, prosz pana. Skierowa si w stron wyjcia, lecz kierownik powstrzyma go. - Chwileczk. W ogniu naszej, hmm, dyskusji, zapomniaem niemal, e jest dla ciebie druga wiadomo. - Tak? - Don wzi w rk kartk. Byo na niej napisane: DROGI SYNKU, NIE ZAPOMNIJ POWIEDZIE WUJKOWI DUDLEYOWI DO WIDZENIA PRZED

ODLOTEM - MATKA. - Pod pewnymi wzgldami ta druga wiadomo zaskoczya go jeszcze bardziej ni pierwsza. Z trudem przyszo mu zrozumie, e matce z pewnoci chodzio o doktora Dudleya Jeffersona, ktry by przyjacielem rodzicw, ale nie krewnym, a w jego yciu nie odgrywa adnej roli. Reeves jednak najwyraniej nie dostrzeg w wiadomoci nic dziwnego, wic Don wsadzi kartk do kieszeni dinsw i wyszed z pokoju. Cho ju od dawna przebywa na Ziemi, zabra si do pakowania jak

prawdziwy mieszkaniec kosmosu. Wiedzia, e bilet uprawnia go do zabrania jedynie pidziesiciu funtw darmowego bagau, zacz wic rozkada wszystko na obie strony. Po chwili mia ju dwa stosy, bardzo may na swoim ku niezbdne ubrania, kilka kapsuek mikrofilmw, suwak logarytmiczny, pisak oraz vreetha - podobny do fletu marsjaski instrument, na ktrym od dawna nie gra, gdy przeszkadzao to jego kolegom. Na ku chopca dzielcego z nim pokj znajdowa si drugi, znacznie wikszy stos rzeczy zbytecznych. Wzi w rk vreeth, dmuchn

w ni par razy i odoy na wikszy stos. Wie marsjaski produkt na Marsa to jak la wod do studni. W tej wanie chwili wszed jego wsplokator, Jack Moreau. - Co ty wyrabiasz? Sprztasz? - Wyjedam. Jack pogmera palcem w uchu. - Chyba robi si guchy. Mgbym przysic, e powiedziae, e wyjedasz. - Zgadza si - Don przerwa robot i wyjani wszystko Jackowi,

pokazujc rodzicw.

mu

radiogram

od

Jack sprawia zmartwionego.

wraenie

- To mi si nie podoba. No jasne, wiedziaem, e to nasz ostatni rok, ale nie mylaem, e si zerwiesz. Trudno mi chyba bdzie zasn bez twojego chrapania. Uspokajao mnie. Skd ten popiech? - Nie wiem. Naprawd nie wiem. Kierownik powiedzia, e moi rodzice spietrali si wojny i chc zaholowa syneczka w bezpieczne miejsce. Ale to gupota, nie? Chc

powiedzie, e ludzie s w dzisiejszych czasach zbyt cywilizowani, eby wyrusza na wojn. Jack nie odpowiedzia. Don odczeka chwil, po czym powiedzia ostrym tonem. - Zgadzasz si ze mn, nie? Nie bdzie adnej wojny. - Moe nie bdzie - odpar powoli Jack. - A moe bdzie. - Ech, daj spokj! Czy mam ci pomc w

pakowaniu? - zapyta wsplokator - Nie ma nic do pakowania. - A co z tym wszystkim? - Jest twoje, jeli chcesz. Przejrzyj wszystko, a potem zawoaj chopakw, eby sobie wybrali co zechc z tego, co zostanie. - H? Kurcz, Don, nie chc twoich rzeczy. Zapakuj je i wyl do ciebie. - Przesyae co kiedy midzy planetami? To wszystko razem nie jest warte tej ceny.

- No to sprzedaj to. Wiesz co, zaraz po kolacji urzdzimy licytacj. Don potrzsn gow. - Nie mam czasu. Odlatuj o pierwszej. - Co? Zaskakujesz mnie, kole. To mi si nie podoba. - Nie ma rady - Don odwrci si z powrotem w stron stosw rzeczy. Pojawio si kilku jego kolegw, pragncych si poegna. Don nie mwi nic nikomu i nie sdzi, by zrobi to kierownik, w jaki jednak

sposb plotka si rozesza. Powiedzia im, e mog sobie wybra upy z tego, co zostawi Jack. Po chwili zauway, e nikt go nie zapyta dlaczego wyjeda. Zaniepokoio go to bardziej ni gdyby o tym mwili. Chcia powiedzie komu, komukolwiek, e kwestionowanie jego lojalnoci byo mieszne, a poza tym nie bdzie adnej wojny! Rupe Salter, chopak z drugiego skrzyda, wsadzi gow do pokoju, by przyjrze si przygotowaniom. - Zwiewasz, co? Syszaem o tym i

wpadem si przekona. - Wyjedam, jeli to chciae powiedzie. - To wanie powiedziaem. Posuchaj, don Jaime, co z tym twoim cyrkowym siodem? Uwolni ci od jego ciaru, jeli cena bdzie odpowiednia. - Nie jest na sprzeda. - H? Tam, dokd lecisz, nie ma adnych koni. Podaj mi cen. - Jest wasnoci Jacka.

- I nadal nie jest na sprzeda? dorzuci natychmiast Moreau. - Tak po prostu, co? Jak sobie chcecie - cign agodnym tonem Salter. - Jeszcze jedno. Dae ju komu w spadku t swoj szkap? Wierzchowce chopcw, z nielicznymi wyjtkami, stanowiy wasno szkoy, byo jednak cenionym, zakorzenionym przywilejem kadego koczcego nauk ucznia, e mg on przekaza w spadku tymczasowe prawo wasnoci chopca, ktrego wybra. Don podnis gwatownie wzrok. Do tej chwili nie pomyla o Leniuchu.

Zda sobie z nagym alem spraw, e nie moe zabra maego, tustego bazna ze sob, ani te nie poczyni adnych stara, by go zabezpieczy. - Sprawa jest zaatwiona odrzek. Jeli chodzi o ciebie - doda w mylach. - Kto go dostanie? To mogoby ci si opaci. Kiepski z niego ko, ale chciabym si pozby tej kozy, na ktrej musz jedzi. - To ju zaatwione. Bd rozsdny. Mog

porozmawia z kierownikiem, a on i tak mi go da. Pozostawienie konia w spadku to przywilej absolwenta, a ty dajesz nura przed terminem. - Spywaj! Salter umiechn si. - Nerwowy, co? Jak wszystkie mgojady. Zbyt nerwowi, by wiedzie, co dla nich dobre. No, ale wkrtce dostaniecie nauczk. Don, ju przedtem podenerwowany, by zbyt wcieky, by odway si odezwa. Sowo mgojad uywane na okrelenie

czowieka ze skrytej pod obokami Wenus byo jedynie artobliwe, jak Angol czy Jankes, chyba e - jak w tym przypadku - tonacja gosu oraz kontekst czyniy z niego celow obelg. Pozostali spojrzeli na niego, na wp spodziewajc si, e przejdzie do czynw. Jack podnis si popiesznie z ka i podszed do Saltera. - Spy std, Salty. Jestemy zbyt zajci na wygupy z tob. Salter spojrza na Dona, a potem z powrotem na Jacka. Wzruszy ramionami i powiedzia. - Ja te

jestem zbyt zajty, eby tu siedzie... ale, jeli macie co na myli, znajd czas. Z jadalni dobieg dwik dzwonu oznaczajcy poudnie, co rozadowao sytuacj. Kilku chopcw skierowao si w stron drzwi. Salter wyszed wraz z nimi. Don si nie ruszy. - No chod ju! - powiedzia Jack. - Jack? - Co? - A moe ty by przej Leniucha?

- Kurcz, Don! Chciabym ci pj na rk, ale... co bym pocz z Lady Maude? - Hmm, chyba masz racj. Co mam zrobi? - Poczekaj... - twarz Jacka rozpromienia si. - Znasz takiego chopaka Zezola Morrisa? Tego nowego z Manitoby? Nie ma jeszcze staego konia. Jedzi na kozach, wedug kolejki. Wiem, e dbaby o Leniucha. Widziaem, jak raz prbowa z Maudie. Ma delikatne rce. Don poczu ulg.

- Zaatwisz to dla mnie? Porozmawiasz z panem Reevesem? - H? Moesz z nim pogada na obiedzie. Chod. - Nie id na obiad. Nie jestem godny. Nie mam te wielkiej ochoty rozmawia o tym z kierownikiem. - Czemu nie? - No, nie wiem. Kiedy wezwa mnie rano nie by waciwie... przyjanie nastawiony. - Co powiedzia?

- Nie chodzi o jego sowa, tylko o zachowanie. Moe naprawd jestem nerwowy... ale co mi si zdawao, e cieszy si, i si mnie pozby. Don spodziewa si, e Jack si nie zgodzi, bdzie go przekonywa, e nie ma racji, lecz ten milcza przez chwil, i czym powiedzia cicho. - Nie przejmuj si tym za bardzo, Don. Kierownik na pewno te jest podenerwowany. Czy wiesz, e dosta przydzia - H? Jaki przydzia?

- Wiedziae, e jest oficerem rezerwy, nie? Zgosi si i przydzia i otrzyma go. Nabiera mocy z chwil zakoczenia roku szkolnego. Pani Reeves przejmie kierownictwo szkoy na czas trwania wojny. Don, ktry ju by do podenerwowany, poczu, e zakrcio mu si w gowie. Na czas trwania wojny? Jak mona to powiedzie co takiego, kiedy nie byo adnej wojny? - To fakt - cign Jack. Syszaem na wasne uszy przerwa, po czym cign. Posuchaj, stary. Jestemy

kumplami, nie? - H? Jasne, jasne! - To powiedz mi jasno: czy naprawd lecisz na Marsa, czy udajesz si na Wenus, by si zacign? - Skd ci to przyszo do gowy? - W takim razie to niewane. Uwierz mi, e to by nic nie zmienio midzy nami. Mj stary powiada, e kiedy nadchodzi chwila prby, wane jest, by si zachowa jak mczyzna - spojrza Donowi w twarz, po czym cign. - Jak si do

tego zabierzesz, to ju twoja sprawa. Wiesz, e w przyszym miesicu bd mia urodziny? - H? Faktycznie, zgadza si. - Mam zamiar zgosi si potem do szkoy pilotau. Dlatego wanie chciaem si dowiedzie jakie s twoje plany. - Och... - Ale to nic nie zmieni... nie midzy nami. Zreszt lecisz na Marsa. - Tak. Tak, to prawda.

- wietnie! - Jack spojrza na zegarek. - Musz ju lecie... albo rzuc moje arcie winiom. Na pewno nie pjdziesz? - Na pewno. - Do zobaczenia. Wypad z pokoju. Don sta przez chwil bez ruchu. Chcia sobie to wszystko uoy w gowie. Najwyraniej staruszek Jack traktowa rzecz powanie. Zrezygnowa z Yale dla szkoy pilotau. Ale on si myli. Musia si myli.

Po chwili ruszy do corralu. Leniuch przyszed na jego wezwanie i zacz przeszukiwa mu kieszenie w nadziei, e znajdzie tam cukier. - Przykro mi, stary - powiedzia Don smutnym tonem. - Nie mam nawet marchewki. Zapomniaem. Stan z twarz przycinit do koskiego policzka i podrapa zwierz po uszach. Przemwi do niego cicho, wyjaniajc mu spraw tak dokadnie, jak gdyby Leniuch mg zrozumie wszystkie te trudne sowa.

- Tak to ju jest - zakoczy. Musz wyjecha i nic pozwol mi wzi ci ze sob - cofn si mylami do dnia. w ktrym zacza si ich znajomo. Leniuch niedawno dopiero przesta by rebakiem, lecz Don przestraszy si go. Wyda mu si wielkim, niebezpiecznym, by moe drapienym zwierzciem. Przed przybyciem na Ziemi nigdy nie widzia konia. Leniuch by pierwszym, ktrego ujrza z bliska. Nagle cisno go w gardle. Nie mg ju mwi. Obj kosk szyj ramionami i zapaka.

Leniuch parskn cicho. Wiedzia, e co jest nie tak. Sprbowa szturchn go nosem. Don podnis gow. - Do widzenia, stary. Uwaaj na siebie. Odwrci si nagle i pogna w stron zabudowa.

Mene, mene, tekel, ufarsin PROROCTWO DANIELA 5, 25

Szkolny helikopter wysadzi go na ldowisku w Albuquerque. Musia si popieszy, by zdy na sw rakiet, poniewa kontrola lotw zadaa, by ominli szerokim ukiem Orodek Produkcji Broni w Sandia. Podczas waenia natrafi na kolejn nowo zwizan z bezpieczestwem. - Czy jest w tym kamera, synu? -

zapyta wagowy. gdy Don da mu torby. - Nie. Czemu pan pyta? Dlatego, e aparat rentgenowski nawietliby ci film. Najwyraniej promienie rentgenowskie nie odnalazy wrd jego bielizny adnej bomby. Przekazano torby dalej. a on sam wszed na pokad uskrzydlonej rakiety Szlak do Santa Fe, ktra odbywaa wahadowe kursy pomidzy Poudniowym Zachodem a Nowym Chicago. Znalazszy si wewntrz zapi pasy, uoy si na

poduszkach i czeka. W pierwszej chwili haas startu przeszkadza mu bardziej ni wzrastajcy ciar, lecz efekt Dopplera zlikwidowa huk, gdy tylko przekroczyli prdko dwiku, za przypieszenie stawao si coraz wiksze. Straci przytomno. Odzyska j, gdy statek przeszed w lot swobodny, krelc wysok parabol ponad rwninami. Natychmiast poczu olbrzymi ulg. Jego klatki piersiowej nie przygniata ju ciar niemoliwy do wytrzymania, ktry przecia mu serce i zamienia minie w wod.

Zanim jednak zdy si nacieszy tym bogosawionym uczuciem, poczu co nowego. odek prbowa mu wypezn na zewntrz przez gardo. W pierwszej chwili poczu lk. Nie potrafi wytumaczy tego nieoczekiwanego i okropnie nieprzyjemnego wraenia. Potem jednak naszo go nage, szalone podejrzenie. Czy to moliwe? O, nie! Niemoliwe... nie choroba kosmiczna, nie u niego. Urodzi si przecie w stanie niewakoci. Choroba kosmiczna bya dla pezajcych po gruncie ziemniakw!

Jednake podejrzenie przerodzio si w pewno. Lata atwego ycia na powierzchni planety osabiy jego odporno. Zawstydzony w gbi duszy, przyzna, e niewtpliwie zachowywa si jak ziemniak. Nie przyszo mu do gowy, by przed startem poprosi o zastrzyk przeciw mdociom, mimo e przeszed tu obok punktu oznaczonego wyranym czerwonym krzyem. Po chwili jego prywatne zawstydzenie nabrao charakteru publicznego. Ledwie zdy dosta si do przygotowanego w rym celu plastikowego pojemnika. Po tym fakcie poczu si lepiej, cho by

osabiony. Jednym uchem nasuchiwa dobiegajcego z gonika nagranego gosu opisujcego krain, nad ktr si unosili. Niedugo pniej, w pobliu Kansas City, niebo przeszo z czerni z powrotem w fiolet, paty skrzyde rakiety poczuy znw powietrze, na ktrym mogy si oprze i pasaerowie odzyskali ciar, gdy pojazd rozpocz dugie, gone zejcie do ldowania w Nowym Chicago. Don zoy leank. Przybraa ona ksztat fotela, na ktrym mg usi. W dwadziecia minut pniej, gdy ldowisko wybiego im na

spotkanie, radar uruchomi silniki rakietowe mieszczce si w dziobie i Szlak do Santa Fe wyhamowa do ldowania. Caa podr trwaa krcej ni lot helikopterem ze szkoy do Albuquerque. Niecaa godzina na pokonanie w kierunku wschodnim tej samej trasy, ktra jadcym na zachd wozom osadnikw zajmowaa osiemdziesit dni - jeli mieli szczcie. Miejscowa rakieta opada na ldowisko tu obok miasta, nie opodal ogromnego, wci lekko radioaktywnego obszaru, ktry by zarwno gwnym kosmoportem planety. jak i miejscem, gdzie niegdy

znajdowao si Stare Chicago. Don nie spieszy si. Pozwoli, by rodzina Indian Navajo wysiada przed nim, po czym uda si w lady squaw. Do statku podpez ruchomy chodnik. Don stan na nim i pozwoli, by zawiz go on do stacji. Gdy ju znalaz si wewntrz, poczu si niepewnie na widok penego krztaniny ogromu budynku rozcigajcego si wiele piter ponad i pod gruntem. Gary Station obsugiwaa nie tylko Szlak do Santa Fe, Tras 66 i inne miejscowe rakiety kursujce na Poudniowy Zachd, lecz rwnie tuzin innych linii miejscowych, a

ponadto rakiety transoceaniczne, przewozy towarowe oraz statki kosmiczne kursujce pomidzy Ziemi a stacj Circum-Terra, a stamtd na Lun, Wenus, Marsa i ksiyce Jowisza. By to rdze pacierzowy imperium ogarniajcego sob wicej ni jeden wiat Przyzwyczajony do rozlegoci i pustych przestrzeni Nowego Meksyku, a przedtem do jeszcze rozleglejszych pustkowi kosmosu, Don czu si przytoczony i podenerwowany haaliw, ruchliw mas. Mia wraenie, e ludzie zachowujcy si jak mrwki trac sw godno, cho myl ta nie

skrystalizowaa si w sowa. Musia jednak stawi temu czoa. Dostrzeg potrjne globy - symbole Linii Midzyplanetarnych i pody za byszczcymi strzakami do biura rezerwacji. Znudzony urzdnik zapewni go, e w biurze nie ma adnej informacji o jego rezerwacji na Walkiri. Don wyjani mu cierpliwie, e rezerwacji dokonano z Marsa i pokaza radiogram od rodzicw. Zmuszony do podjcia akcji urzdnik zgodzi si wreszcie zatelefonowa do Circum-Terra. Stacja orbitalna potwierdzia rezerwacj. Urzdnik odoy

suchawk i zwrci si w stron Dona. - Dobrze, moe pan zapaci za bilet tutaj. Don by zrozpaczony. - Mylaem, e ju jest opacony. Mia ze sob list kredytowy ojca, byo to jednak za mao, by opaci przelot na Marsa. - H? Nic nie mwili, eby by opacony z gry. Poniewa Don nalega, urzdnik

po raz drugi zadzwoni na stacj kosmiczn. Tak jest, bilet opacono z gry, poniewa wykupiono go na drugim kocu trasy. Czy urzdnik nie zna wasnych taryf? Osaczony ze wszystkich stron wyda on niechtnie Donowi bilet na miejsce 64 na statek rakietowy Szlak Chway startujcy z Ziemi do Circum-Terra o 9:03:57 jutrzejszego ranka. - Czy ma pan zezwolenie? - H? Jakie zezwolenie? Urzdnik by zachwycony. Wydawao si, e znajdzie jednak

pretekst, by nie wykona swych obowizkw. Schowa bilet. - Nie sucha pan wiadomoci? Prosz pokaza dowd tosamoci. Don da mu go niechtnie. Urzdnik woy dokument do maszyny statystycznej, po czym zwrci go Donowi. - Teraz odciski kciukw. Don odcisn je, po czym zapyta. - Czy to ju wszystko? Mog teraz dosta bilet?

- Czy to wszystko? Dobre Prosz przyj jutro godzin startem. Bdzie mg pan dosta bilet, pod warunkiem, wyrazi zgod.

sobie! przed wtedy e IBI

Urzdnik odwrci si plecami. Don postpi tak samo. Czu si zagubiony. Nie wiedzia, co robi dalej. Powiedzia kierownikowi Reevesowi, e spdzi noc w hotelu Hilton Caravansary, w ktrym to jego rodzina zatrzymaa si przed laty, gdy by to jedyny hotel, ktrego nazw zna. Z drugiej strony jednak musia sprbowa odszuka doktora Jeffersona wujka Dudleya - poniewa jego

matka polecia mu to wyranie. Byo jeszcze wczesne popoudnie. Postanowi zostawi bagae w przechowalni i uda si na poszukiwania. Pozbywszy si tobow odnalaz pust budk cznociow, odszuka numer kodowy doktora i wprowadzi go do maszyny. Telefon odpowiedzia mu z uprzejmym alem, e doktora Jeffersona nie ma w domu i poleci mu zostawi wiadomo. Zacz j dyktowa, gdy przerwa mu ciepy gos. - Dla ciebie jestem w domu, Donald. Gdzie si podziewasz,

chopcze? Ekran rozbysn i Don ujrza znane sobie oblicze doktora Dudleya Jeffersona. - Och! Jestem na stacji, doktorze. Gary Station. Dopiero co przyleciaem. - Wic ap takswk i przyjedaj tu natychmiast. - Hmm, nie chciabym sprawi panu kopotu, doktorze. Zadzwoniem, poniewa matka kazaa mi powiedzie panu do widzenia.

Mia cich nadziej, e doktor Jefferson bdzie zbyt zajty, by znale dla niego czas. Mimo e nie by wielbicielem miast, nie mia ochoty spdzi ostatniego wieczoru na Ziemi na wymianie uprzejmoci z przyjacielem rodziny. Chcia si troch pokrci, by sprawdzi, jakie te rozrywki ma do zaoferowania ten wspczesny Babilon. Jego list kredytowy wypala mu dziur w kieszeni. Chcia troch zmniejszy jego ciar. - Nie ma sprawy! Zobaczymy si za par minut. Tymczasem wybior tustego cielaka i zarn go. Swoj drog, czy otrzymae paczk ode

mnie? - doktor spojrza na niego z uwag. - Paczk? Nie. Doktor Jefferson mrukn co na temat poczty. - Moe jeszcze do mnie dotrze dorzuci Don. - Czy to byo co wanego? - Hmm, mniejsza o to. Pomwimy o tym pniej. Zostawie adres przesykowy? - Tak jest. Caravansary.

- No wic, pogo konie i przekonaj si, jak szybko zdoasz tu dotrze. Otwartego nieba! - I bezpiecznego ldowania. Obaj odoyli suchawki. Don wyszed z budki i rozejrza si za postojem takswek. Wydawao si, e stacja jest bardziej zatoczona ni kiedykolwiek. Wida byo wiele mundurw, nie tylko pilotw i innych czonkw zag statkw, lecz rwnie licznych formacji wojskowych, oraz wszechobecnej policji bezpieczestwa. Don przepchn si przez tum, zszed w d po rampie, przejecha

ruchomym chodnikiem wzdu tunelu i wreszcie znalaz to, czego szuka - kolejk czekajcych na takswki. Stan w niej. Obok kolejki leao rozcignite, wielkie, niezgrabne, jaszczuropodobne cielsko wenusjaskiego smoka. Gdy Don przesun si tak, by znale si obok niego, zagwizda uprzejme pozdrowienie. Smok obrci jedn z rozedrganych szypuek ocznych w jego kierunku. Przypita do piersi stworzenia, pomidzy jego przednimi nogami, tu poniej jego

chwytnych witek i w ich zasigu znajdowaa si maa skrzynka generator gosu. Witki przebiegy, falujc, po klawiszach i Wenusjanin odpowiedzia mu mechanicznym gosem generatora, a nie gwizdami wasnego jzyka. - Pozdrawiam ci rwnie, mody panie. To doprawdy przyjemno usysze midzy obcymi dwiki, ktre syszao si w jajku. Don zauway z zachwytem, e nieziemiec wydobywa ze swej maszyny gos mwicy wyranym cockneyem.

Zagwizda wyrazy podzikowania i wyrazi nadziej, e mier smoka bdzie przyjemna. Wenusjanin podzikowa mu ponownie za pomoc generatora,! doda. - Cho twj akcent jest peen uroku, czy nie zechciaby, w charakterze przysugi dla mnie, uywa wasnego jzyka, bym mg si w nim wprawia? Don podejrzewa, i jego modulacja bya tak okropna, e zrozumienie go przychodzio Wenusjaninowi z najwysz

trudnoci, przeszed wic natychmiast na ludzkie sowa. - Nazywam si Don Harvey odpar i gwizdn raz jeszcze, po to tylko, by poda swe wenusjaskie imi Mga nad Wodami. Wybraa je dla niego matka i nie widzia w nim nic miesznego. Smok rwnie nie. Zagwizda po raz pierwszy, podajc wasne imi i doda za porednictwem generatora. - Nazywam Newton. si sir Isaac

Don zrozumia, e nadajc sobie takie imi Wenusjanin postpi zgodnie z powszechnym zwyczajem smokw, ktre poyczay sobie dla codziennego uytku nazwisko jakiego Ziemianina, ktrego podziwiay. Don pragn zapyta sir Isaaca Newtona, czy przypadkiem nie zna rodziny matki, lecz ogonek posuwa si naprzd, a smok lea bez ruchu, by wic zmuszony oddali si od niego, by nie wypa z kolejki. Wenusjanin pody za nim jednym z rozedrganych oczu i stwierdzi, gwidc, i ma nadziej, e mier Dona rwnie bdzie przyjemna.

Nastpia przerwa w napywie automatycznych takswek na postj. Nadjechaa ciarwka z kierownic-czowiekiem, ktra opucia ramp. Smok dwign si na swych sze krzepkich ng i wgramoli si na ni. Don zagwizda poegnanie i zda sobie nagle spraw z nieprzyjemnego faktu, e funkcjonariusz policji bezpieczestwa skupi na nim ca sw uwag. Z radoci wcisn si do takswki i zamkn za sob pokryw. Wykrci adres i usiad. May pojazd pogna naprzd, wspi si po rampie, przecisn przez tunel

towarowy i wjecha na wind. Z pocztku Don usiowa ledzi, dokd go zabiera, lecz umczone skrty mrowiska zwanego Nowym Chicago przyprawiyby topologa o niestrawno. Da sobie z tym spokj. Samochd-robot najwyraniej wiedzia, dokd jedzie, niewtpliwie za wiedziaa to maszyna kierujca, od ktrej otrzymywa on sygnay. Don spdzi reszt podry zamartwiajc si faktem, e nie otrzyma jeszcze biletu, niepodan uwag, ktr obdarzy go policjant, a wreszcie paczk od doktora Jeffersona. To ostatnie nie zaniepokoio go

zbytnio. By po prostu zy, e przesyka pocztowa zagina. Mia nadziej, e pan Reeves zrozumie, i kada przesyka nie wysana do niego dzi po poudniu, bdzie musiaa pody za nim a na Marsa. Potem pomyla o sir Isaacu. Mio byo spotka kogo z ojczystych stron.

Okazao si, e mieszkanie doktora Jeffersona znajduje si gboko pod ziemi, w drogiej dzielnicy. Don o may wos nie

zdoaby do niego dotrze. Takswka zatrzymaa si przed wejciem do mieszkania, lecz gdy sprbowa wysi, drzwi nie chciay si otworzy. Przypomniao mu to, e musi najpierw zapaci sum wskazan przez taksometr, po czym zda sobie spraw, e, jak najgorsza ofiara, wsiad do automatycznej takswki nie majc monet do wrzucenia do taksometru. By pewien, e may samochodzik, cho inteligentny, nie raczy nawet spojrze na jego list kredytowy. Spodziewa si ju, niepocieszony, e maszyna zawiezie go na najbliszy posterunek policji, gdy

uratowao go pojawienie doktora Jeffersona.

si

Da mu on monety na opacenie kursu i zaprosi do wntrza mieszkania. - Nie przejmuj si tym, chopcze. Mnie to si zdarza mniej wicej raz na tydzie. Miejscowy recepcjonista ma zawsze w szufladzie peno monet, by wykupi mnie od naszych mechanicznych wadcw. Spacam go raz na kwarta, z napiwkiem. Usid. Sherry? - Hmm, nie, dzikuj panu.

- W takim razie kawa. mietanka i cukier s pod rk. Jakie masz wieci od rodzicw? - No wic, to co zawsze. Oboje zdrowi, pracuj ciko i tak dalej mwic Don rozejrza si wok siebie. Pokj by wielki, urzdzony komfortowo, a nawet luksusowo, cho ksiki porozrzucane w wielkich ilociach na pkach, stoach, a nawet krzesach przesaniay jego prawdziwe bogactwo. W jednym z naronikw pono co, co wygldao na prawdziwy ogie. Przez otwarte drzwi dostrzeg kilka nastpnych pokoi. Oceni w myli koszt

podobnego mieszkania w Nowym Chicago i otrzyma sum wysok, cho jaskrawo zanion. Przed nim znajdowao si okno, za ktrym powinien rozciga si widok na wntrznoci miasta. Wida tam jednak byo jody rosnce nad grskim potokiem. W chwili, gdy Don patrzy, nad powierzchni wyskoczy pstrg. - Jestem pewien, e pracuj ciko - odpar jego gospodarz. - U nich tak zawsze. Twj ojciec usiuje rozwika w cigu jednego krtkiego ycia tajemnice, ktre gromadziy si przez miliony lat. To

niemoliwe, ale on si stara. Synu, czy zdajesz sobie spraw, e gdy twj ojciec rozpocz karier, nawet si nam nie nio, e istniao kiedy pierwsze imperium ukadowe? Jeli to byo pierwsze - doda w zamyleniu. - Teraz odszukalimy ju ruiny na dnach dwch oceanw i powizalimy je ze znaleziskami z czterech innych planet. Rzecz jasna nie wszystko - a nawet nie wikszo - z tego, to dzieo twego ojca, ale jego prace byy niezbdne. On jest wielkim czowiekiem, Donald, podobnie jak twoja matka. Kiedy mwi o jednym z nich, mam na myli oboje. Poczstuj si

kanapkami. - Dzikuj - odpar Don i zrobi, jak mu doktor radzi, unikajc w ten sposb bezporedniej odpowiedzi. Byo mu przyjemnie sysze, jak chwal rodzicw, nie wypadao jednak zgodzi si z tym zbyt entuzjastycznie. Doktor jednak potrafi prowadzi konwersacj bez niczyjej pomocy. - Rzecz jasna moemy nigdy nie pozna wszystkich odpowiedzi. W jaki sposb najszlachetniejsza planeta ze wszystkich, ojczyzna imperium, ulega rozbiciu na

kosmiczne odpadki? Twj ojciec spdzi cztery lata w pasie planetoid - bye tam z nim, prawda? - i nie znalaz zadowalajcej odpowiedzi na to pytanie. Czy bya to podwjna planeta, jak ukad Ziemia-Luna, i rozerway j siy pywowe, czy te j rozsadzono? - Rozsadzono? - sprzeciwi si Don. - Ale to teoretycznie niemoliwe, prawda? Doktor Jefferson zlekceway ten problem. - Wszystko jest teoretycznie niemoliwe, zanim si tego nie

dokona. Mona by napisa histori nauki do gry nogami zbierajc najpowaniejsze owiadczenia najwyszych autorytetw na temat tego, czego nie mona dokona i co si nigdy nie zdarzy. Uczye si kiedy filozofii matematycznej, Don? Czy jeste zaznajomiony z nieskoczonymi wizkami wszechwiatw i otwartymi systemami aksjomatw? - Hmm, obawiam si, e nie, prosz pana. - To prosta idea i bardzo atrakcyjna. Chodzi o to, e wszystko jest moliwe - dokadnie wszystko -

i wszystko si wydarzyo. Wszystko. Jeden wszechwiat, w ktrym wypie to wino i zalae si w trupa. Drugi, w ktrym pita planeta nigdy si nie rozpada. Jeszcze inny, w ktrym energia oraz bro atomowa s tak nieosigalne, jak to sdzili nasi przodkowie. Ten ostatni mgby mie swoje zalety, przynajmniej dla tchrzy. Takich jak ja - wsta z krzesa. - Nie jedz zbyt duo kanapek. Mam zamiar zabra ci do restauracji, gdzie midzy innymi bdzie jedzenie... i to takie, jakie Zeus obieca bogom - i nie dotrzyma obietnicy. - Nie chc zabiera panu zbyt

wiele czasu - Don wci mia nadziej, e zdoa wybra si do miasta sam. Nawiedzia go przeraajca wizja kolacji w jakim nudnym klubie dla bogaczy, po ktrej nastpi wieczr peen nadtego przytruwania. A to by jego ostatni wieczr na Ziemi. - Czasu? Czym jest czas? Kada godzina przed nami jest czym rwnie nowym jak ta, ktr waciwie przeylimy. Czy zameldowae si w Caravansary? - Nie. Zostawiem tylko bagae w przechowalni

- wietnie. Zostaniesz tu na noc. Po twoje bagae wylemy pniej doktor Jefferson zmieni lekko ton. Ale poczt mieli ci przesya do hotelu? - Zgadza si. Ku zaskoczeniu Dona doktor Jefferson wyranie wyglda na zaniepokojonego. - No dobrze, sprawdzimy to pniej. Czy t paczk, ktr do ciebie wysaem, przel natychmiast? - Naprawd nie wiem, prosz

pana. Normalnie poczta dochodzi dwa razy dziennie. Gdyby paczka nadesza po moim wyjedzie, zaczekaaby do rana. Jeli jednak kierownikowi przyjdzie to do gowy, moe j wysa do miasta ekspresem, ebym mg j dosta zanim statek wystartuje jutro rano. - Chcesz powiedzie, e do szkoy nie dochodzi przewd? - Nie. Kucharz przynosi porann poczt, gdy idzie po zakupy, a popoudniow zrzuca autobushelikopter do Roswell. Wyspa na pustyni! c...

sprawdzimy okoo pnocy. Jeli do tej pory nie nadejdzie, to... no, niewane. Niemniej doktor wydawa si zaniepokojony i podczas jazdy na kolacj niemal si nie odzywa. Restauracja nosia wprowadzajc w bd nazw Ustronie. Jej pooenia nie wskazywa aden szyld. Byy to po prostu jedne z wielu drzwi w bocznym tunelu. Mimo to wielu ludzi najwyraniej wiedziao, gdzie si ona znajduje i gorco pragno dosta si do rodka. Powstrzymywa ich jednak dostojnik

o surowej twarzy strzegcy welwetowego sznura. w ambasador rozpozna doktora Jeffersona i wysa po maitre dhtel. Doktor wykona gest znany gwnie kelnerom w caej historii. Sznur opuszczono i poprowadzono ich jak krlw do stou stojcego z boku estrady. Don wybauszy oczy ujrzawszy wysoko apwki. Dziki temu jego twarz miaa ju odpowiedni wyraz w chwili, gdy nadesza kelnerka. Jego reakcja na jej widok bya nieskomplikowana. By to, jak mu si zdawao, najpikniejszy obraz, jaki widzia w yciu zarwno jeli

chodzi o osob, jak i strj. Doktor Jefferson dostrzeg jego min i zachichota. - Nie szafuj zbytnio entuzjazmem, synu. Te, za ktrych obejrzenie zapacilimy, bd tam - wskaza rk na estrad. - Najpierw koktajl? Don odpar, e dzikuje, ale nie sdzi. - Jak sobie chcesz. Jeste ju duy i jeli uyjesz troch ycia, nie wyrzdzi ci to trwaej szkody. Sdz jednak, e pozwolisz, bym zamwi dla nas kolacj?

Don wyrazi zgod. Podczas gdy doktor Jefferson naradza si z pojman ksiniczk na temat menu, Don rozejrza si wok siebie. Sala wygldaa tak, jak gdyby znajdowali si na wolnym powietrzu pnym wieczorem. Nad nimi zaczy pojawia si gwiazdy. Otacza j wysoki ceglany mur zasaniajcy nieistniejc okolic i stanowicy poczenie midzy estrad a faszywym niebem. Ponad nim wznosiy si jabonie koyszce si na wietrze. Za stoami, po drugiej stronie sali, staa starowiecka studnia z urawiem. Don ujrza, e nastpna pojmana

ksiniczka podesza do niej i za pomoc urawia wyja z niej srebrne wiadro zawierajce opakowan butelk. Po przeciwnej stronie estrady usunito jeden ze stow, by zrobi miejsce dla wielkiej, przezroczystej plastikowej kapsuy na koach. Don nigdy czego takiego nie widzia, rozpozna to jednak. By to wzek Marsjanina, ruchome urzdzenie klimatyzacyjne zapewniajce rzadkie, chodne powietrze niezbdne dla rodowitego mieszkaca tej planety. Jego lokator by sabo widoczny delikatne ciao wsparte na

wyposaonym w stawy metalowym szkielecie serwomechanizmu, ktry mia mu pomaga w uporaniu si z pokan grawitacj trzeciej planety. Jego pseudoskrzyda zwisay smutno. Nie porusza si. Donowi byo go al. Jako mody chopiec spotyka Marsjan na Lunie, lecz jej wte pole grawitacyjne byo sabsze nawet od marsjaskiego, nie zamieniao ich wic w kaleki sparaliowane przyciganiem zbyt bolesnym dla ich organizmw. Pobyt na Ziemi by dla Marsjanina trudny i niebezpieczny. Don zastanawia si, co te skonio go

do podjcia ryzyka. Moe misja dyplomatyczna? Doktor Jefferson odesa kelnerk, podnis wzrok i dostrzeg, e Don gapi si na Marsjanina. - Zastanawiaem si tylko, po co tu przyszed - powiedzia chopiec. Przecie nie na kolacj. - Pewnie chce poobserwowa erowanie zwierzt. Moje motywy s, po czci, takie same, Don. Rozejrzyj si dobrze wok siebie. Ju nigdy czego takiego nie zobaczysz.

- No jasne. Nie na Marsie. - Nie o to mi chodzi. Sodoma i Gomora, chopcze. Przegnia na wskro i staczajca si ku przepaci, ...ci nasi aktorzy, jak przepowiedziaem... rozwiali si w powietrzu... i tak dalej. Moe nawet sam wielki glob. Mwi za duo. Ciesz si tym. To nie potrwa dugo. Don zrobi zdziwion min. - Doktorze Jefferson, czy podoba si panu takie ycie? Mnie? Jestem rwnie

dekadencki jak miasto, po ktrym si krc. To mj ywio. Nie znaczy to jednak, e nie wiem, co jest grane. Orkiestra, ktrej cichy ton dobiega nie wiadomo dokadnie skd, przestaa nagle gra i system naganiajcy oznajmi. - Komunikat z ostatniej chwili. W tej samej chwili ciemniejce niebo nad nimi stao si czarne i zaczy si po nim przemieszcza wiecce litery. Gos dobiegajcy z gonikw odczytywa sowa biegnce przez sufit:

BERMUDY. KOMUNIKAT OFICJALNY. DEPARTAMENT SPRAW KOLONIALNYCH OGOSI PRZED CHWIL, E TYMCZASOWY KOMITET KOLONII WENUSJANKICH ODRZUCI NASZ NOT. ZE RDE ZBLIONYCH DO PRZEWODNICZCEGO FEDERACJI WIADOMO, E SPODZIEWANO SI PODOBNEGO OBROTU SYTUACJI I NIE MA POWODW DO NIEPOKOJU. wiata si zapaliy. Ponownie zabrzmiaa muzyka. Doktor Jefferson rozcign wargi w pozbawionym wesooci umiechu. Jakie to odpowiednie! -

skomentowa. - Jak bardzo czasie! Napis rk na cianie.

na

Don zacz wypowiada jak uwag, lecz przerwa mu pocztek przedstawienia. Podczas gdy wywietlano komunikat, scena przed nimi obniya si niezauwaenie. Z utworzonej w ten sposb czeluci wydoby si unoszcy si w powietrzu obok rozwietlony od rodka blaskiem fioletowym, rowym i koloru pomienia. Obok rozwia si i Don dostrzeg, e scena wrcia na miejsce, wypeniona tancerzami. W jej tle wznosia si gra.

Doktor Jefferson mia racj. Dziewczta, na ktre warto byo si gapi, byy na scenie, a nie usugiway przy stoach. Don by tym tak zaprztnity, e nie dostrzeg, i postawiono przed nim jedzenie. Doktor trci go w okie. - Zjedz co, zanim zemdlejesz. - Co? Och, tak jest! Zabra si z apetytem do jedzenia, nie spuszcza jednak oczu z artystek. By wrd nich jeden mczyzna, ktry gra Tannhusera, ale Don nie wiedzia co to za posta, ani nic obchodzio go to.

Zauwaa go jedynie wtedy, gdy przesania mu widok. Podobnie te skoczy dwie trzecie tego, co postawiono przed nim, nie zauwaajc, co je. - No i jak? - zapyta doktor Jefferson. Don dopiero po chwili poapa si. e doktor ma na myli danie, a nie tancerki. - Pyszne! - odpar. Przyjrza si talerzowi. - Ale co to takiego? - Nie poznae? Pieczony mody towarzyszek.

Mino par sekund zanim do Dona dotaro, co to jest towarzyszek. Jako mae dziecko widywa setki maych, przypominajcych satyry dwunogw - faunas gregariaus veneris Smythii - nie skojarzy jednak z pocztku powszechnie uywanej nazwy handlowej z przyjacielskimi, gupiutkimi stworzeniami, ktre on i jego koledzy, podobnie jak wszyscy wenusjascy kolonici, zawsze nazywali wynochami ze wzgldu na ich stay zwyczaj skupiania si wok czowieka, potrcania go, ocierania si o niego, siadania u jego stp oraz wyraania w inny

sposb swego nienasyconego apetytu na fizyczne czuoci. Zje modego wynocha? Poczu si jak kanibal. Po raz drugi w cigu jednego dnia zacz reagowa jak ziemniak w przestrzeni kosmicznej. Przekn lin i zapanowa nad sob, nie mg ju jednak zje ani kawaeczka. Spojrza z powrotem na scen. Venusberg znikn. Zastpi go czowiek o zmczonym spojrzeniu, ktry opowiada szybk seri dowcipw onglujc jednoczenie poncymi pochodniami. Dona to nie bawio. Pozwoli, by jego wzrok

wdrowa po sali. W odlegoci trzech stolikw pewien mczyzna spojrza mu w oczy, po czym jak gdyby nigdy nic odwrci wzrok. Don zastanawia si przez chwil, po czym przyjrza mu si uwanie i doszed do wniosku, e go pozna. - Doktorze Jefferson? - Sucham, Don? Czy zna pan moe wenusjaskiego smoka, ktry uywa imienia sir Isaac Newton? Don doda gwizdan wersj prawdziwego imienia Wenusjanina.

- Nie rb tego! - ostrzeg go starszy mczyzna ostrym gosem. - Czego? - Nie ujawniaj bez potrzeby skd pochodzisz. Nie teraz. Dlaczego pytasz o tego, hmm, sir Isaaca Newtona? - mwi cicho, niemal wcale nie poruszajc wargami. Donald opowiedzia mu o przypadkowym spotkaniu na Gary Station. - Kiedy to si skoczyo, byem w stu procentach pewien, e obserwuje mnie gliniarz z bezpieki.

A teraz ten sam facet siedzi tam przy stoliku, tylko e nie jest w mundurze. - Jeste pewien? - Myl, e tak. - Hmm... moge si pomyli. Albo moe po prostu przyszed tu po pracy, cho przy pensji funkcjonariusza policji bezpieczestwa to raczej wtpliwe. Posuchaj. Nie zwracaj wicej na niego uwagi i nic o nim nie mw. Nie wspominaj te o tym smoku, ani o niczym, co ma zwizek z Wenus. Sprawiaj wraenie, e

dobrze si bawisz. Uwaaj jednak na wszystko, co powiem. Don prbowa wykona t instrukcj, trudno mu jednak byo skupi myli na rozrywce. Nawet gdy ponownie pojawiy si tancerki, mia ochot odwrci wzrok i wbi go w czowieka, ktry zepsu mu zabaw. Zabrano talerz z pieczonym towarzyszkiem i doktor Jefferson zamwi dla niego co, co zwao si Gra Etna. Faktycznie wygldao to jak wulkan. Z wierzchoka unosi si nawet piropusz pary. Zagbi w to yeczk i poczu jak ogie i ld zaatakoway jego podniebienie

sprzecznymi doznaniami. Zastanowi si, jak kto mgby zje co takiego, lecz z uprzejmoci sprbowa nastpny ksek. Po chwili stwierdzi, e zjad cay deser i aowa, e nie byo tego wicej. Podczas przerwy w wystpach Don sprbowa zapyta doktora Jeffersona, co naprawd sdzi o panice wojennej, lecz ten w stanowczy sposb zmieni temat, mwic o pracy jego rodzicw, po czym przeszed do spraw przeszoci i przyszoci ukadu. - Nie przejmuj si chwil obecn,

synu. To tylko przejciowe kopoty, nieuchronne na drodze do konsolidacji ukadu. Za piset lat historycy nie bd prawie powica im uwagi. Nastanie wtedy Drugie Imperium - sze planet. - Sze? Nie myli pan powanie, e uda si co zrobi z Jowiszem i Saturnem? Aha, chodzi panu o ksiyce Jowisza. - Nie. Mwiem o szeciu prawdziwych planetach. Przesuniemy Plutona i Neptuna bliej soca, a Merkurego odcigniemy, eby si schodzi.

Pomys przemieszczenia planet zdumia Dona. Wydao mu si to absolutnie niemoliwe, nie powiedzia jednak tego na gos, gdy doktor Jefferson by czowiekiem, ktry twierdzi, e moliwe jest dosownie wszystko. - Gatunkowi potrzeba mnstwo przestrzeni - cign doktor. Ostatecznie na Marsie i Wenus s rodzime inteligentne gatunki. Nie moemy wcisn tam o wiele wicej ludzi nie posuwajc si do eksterminacji, a nie jest takie pewne, kto dokonaby eksterminacji kogo, nawet w przypadku Marsjan. Jednake rekonstrukcja ukadu to

czysta inynieria - drobiazg w porwnaniu z innymi rzeczami, ktrych dokonamy. Za p tysiclecia poza ukadem bdzie mieszkao wicej ludzi ni w jego obrbie. Bdzie nas peno wok kadej gwiazdy typu G w okolicy. Czy wiesz, co bym zrobi, gdybym by w twoim wieku, Don? Zacignbym si na Zwiadowc. Don skin gow. - Chciabym to zrobi. Zwiadowca, statek midzygwiezdny przeznaczony do podry w jedn stron, budowano

na Lunie i w jej pobliu ju od czasw poprzedzajcych jego urodzenie. Wkrtce mia odlecie. Wszyscy lub niemal wszyscy z pokolenia Dona przynajmniej marzyli o tym, e polec na nim. - Rzecz jasna - doda doktor potrzebna by ci bya ona - wskaza palcem na scen, ktra znowu zacza si wypenia. - Na przykad ta blondynka. To dziewcztko wyglda obiecujco. Nie ma wtpliwoci, e jest zdrowa. Don umiechn si, czujc si jak czowiek byway.

- Nie wiem, czy pocigaaby j pionierka. Jest chyba szczliwa tu, gdzie jest. - Nie wiesz tego, dopki jej nie zapytasz. Prosz - doktor Jefferson w e z w a maitre dhtel. Pienidze przeszy z rki do rki. Po chwili blondynka podesza do ich stolika, nie usiada jednak, lecz swym gosem jak dzwon wypiewaa z pomoc orkiestry Donowi prosto do ucha yczenie, ktre zawstydzioby go nawet wyraone sam na sam. Nie czu si ju bywalcem. Zrobio mu si ciepo na twarzy. Podj stanowcze postanowienie, e nie zabierze tej kobiety do gwiazd.

Niemniej sprawio przyjemno.

mu

to

Artyci opuszczali ju scen, gdy wiata bysny po raz wtry i system naganiajcy rykn. - Alarm! Nalot kosmiczny! Alarm! Nalot kosmiczny! Wszystkie wiata pogasy.

cigani

Przez nieskoczenie dug chwil panowaa absolutna ciemno i cisza nie mcona nawet przytumionym furkotem wentylatorw. Nagle na rodku sceny pojawio si malekie wiateko padajce na rysy twarzy wystpujcego wanie komika, ktry celowo miesznym, nosowym gosem oznajmi. - Nastpnym dwikiem, ktry usyszycie bdzie... trba

zwiastujca sd ostateczny! zachichota, po czym cign dziarskim tonem. Siedcie pastwo spokojnie i trzymajcie si za portfele. Niektrzy z personelu to krewni czonkw zarzdu. To tylko wiczenia, a poza tym mamy nad gowami sto stp betonu - i znacznie grubsz hipotek. Teraz, by wprowadzi was w nastrj kolejnego wystpu - to znaczy mojego - nastpna kolejka drinkw na koszt firmy - pochyli si do przodu i zawoa. - Gertie! Wycignij to wszystko, czego nie zdoalimy si pozby w Sylwestra! Don poczu, e napicie w sali

opado. On rwnie si odpry. By wic podwjnie zdziwiony, gdy na jego nadgarstku zacisna si do. - Cicho! - szepn mu do ucha doktor Jefferson. Don pozwoli, by doktor wyprowadzi go poprzez ciemno. Najwyraniej zna on lub zapamita rozkad. Wydostali si z pomieszczenia, nie wpadajc na stoy i jedynie raz ocierajc si o kogo lekko w ciemnoci. Wydawao si, e przechodz przez dugi korytarz, ciemny jak smoa. Nastpnie minli naronik i zatrzymali si.

- Nie moe pan wyj - Don usysza czyj gos. Doktor Jefferson odpowiedzia, zbyt cicho, by mona byo zrozumie sowa. Co zaszelecio, po czym ponownie ruszyli naprzd. Wyszli przez drzwi i skierowali si w lew stron. Posuwali si wzdu tego korytarza - Don by pewien, e by to tunel-publiczny tu obok restauracji, cho wydawao mu si, e w ciemnociach skrcili o dziewidziesit stopni. Doktor Jefferson wci cign go za nadgarstek, nie mwic nic. Skrcili po raz drugi i zeszli w d po schodach.

Byli tam te inni ludzie, cho niewielu. W pewnej chwili kto zapa Dona w ciemnoci. Ten uderzy pici na olep, trafi ni w co mikkiego i usysza stumiony jk. Doktor pocign go tylko szybciej. Wreszcie Jefferson zatrzyma si. Wydawao si, e prbuje wyczu drog w mroku. Nagle rozleg si kobiecy pisk i doktor cofn si pospiesznie. Postpi kilka stp naprzd i zatrzyma si ponownie. - Tutaj - oznajmi wreszcie. Wa.

Pocign Dona do przodu i opar na czym jego do. Chopiec pomaca wok siebie rkami i doszed do wniosku, e jest to zaparkowana takswka, otwarta od gry. Wdrapa si do niej. Doktor Jefferson usiad za nim i zamkn pokryw. - Teraz moemy porozmawia stwierdzi spokojnym tonem. - Kto ju zaj nam pierwsz. I tak zreszt nie moemy nigdzie pojecha dopki nie wcz prdu. Don zda sobie nagle spraw, e dry z podniecenia. Gdy zapanowa nad sob na tyle, by by w stanie

przemwi, zapyta. - Doktorze... czy to naprawd nalot? - Wtpi w to mocno - odpar tamten. - To niemal na pewno wiczenia. Mam nadziej. To jednak dao nam szans, na ktr czekaem, by wyj niepostrzeenie. Don zastanowi si nad tym. Jefferson cign. - Co ci Przel go. gryzie? Rachunek?

Donowi nie przyszo do gowy, e

wychodz nic zapaciwszy rachunku. Powiedzia to. - Chodzi panu o tego policjanta z bezpieki, ktrego, jak mi si zdawao, rozpoznaem? - doda. - Niestety. - Ale... musiaem si chyba pomyli. Fakt, wygldao na to, e to ten sam facet, ale nie rozumiem w jaki sposb mgby mnie ledzi a do tego miejsca, nawet gdyby wskoczy do nastpnej takswki. Przypominam sobie wyranie, e przynajmniej w jednym momencie moja takswka bya jedyn na

windzie. To niemoliwe. Jeli nawet gliniarz by ten sam, to by to przypadek. Nie ledzi mnie. - Moe chodzio mu o mnie. - H? - Niewane. Co do tego, czy mg ci ledzi, Don, czy wiesz, na jakiej zasadzie dziaaj te takswki? - No... w oglnym zarysie. - Jeli ten gliniarz chcia ci ledzi, nie musia wskakiwa do nastpnej takswki. Wystarczy, e przekaza numer twojej.

Natychmiast odnaleziono j na tablicy kontrolnej. Mogli odczyta adres, pod ktry si udawae, prosto z maszyny, chyba e dotarby do miejsca przeznaczenia zanim zdoaliby tego dokona. Jednoczenie inny funkcjonariusz bezpieki mg czeka na twoje przybycie. Dalej to ju proste. Gdy zadzwoniem po takswk, mj obwd by ju na podsuchu. Pniej mogli ledzi takswk, ktra odpowiedziaa na mj sygna. W rezultacie pierwszy z glin siedzia ju za stolikiem w Ustroniu zanim tam dotarlimy. To by ich jedyny bd. Uyli czowieka, ktrego ju

widziae. Moemy im to jednak wybaczy. S teraz bardzo przecieni! - Ale dlaczego mieliby mnie ledzi? Nawet jeli, hmm, wtpi w moj lojalno. Nie jestem a tak wany. Doktor Jefferson zawaha si, po czym powiedzia. - Don, nie wiem jak dugo bdziemy mogli rozmawia. W tej chwili moemy mwi swobodnie, poniewa awaria mocy ogranicza ich moliwoci w takim samym stopniu jak nasze. Gdy jednak z

powrotem wcz prd, nie bdziemy ju mogli rozmawia, a ja mam sporo do powiedzenia. Gdy to si stanie, nie bdziemy mogli mwi nawet tutaj. - Dlaczego? - Ukrywaj to przed opini publiczn, ale w kad z tych takswek jest wbudowany mikrofon. Zakres czstotliwoci, na ktrej one operuj, moe przenosi modulacj gosu nie wpywajc na dziaanie samego pojazdu. Gdy wic wcz prd, nie bdziemy ju bezpieczni. Tak, wiem, e to haniebna sytuacja. Nie odwayem

si nic mwi w restauracji, nawet gdy graa orkiestra. Mogli skierowa na nas mikrofon kierunkowy. Teraz posuchaj uwanie. Musimy odnale t paczk, ktr wysaem do ciebie. Musimy. Chc, eby j przekaza ojcu... czy raczej to, co w niej jest. Punkt drugi: musisz zdy na t rakiet jutro rano, choby niebiosa miay run na ziemi. Punkt trzeci: nie moesz jednak zosta u mnie na noc. Przykro mi, ale myl, e tak bdzie lepiej. Punkt czwarty: kiedy wcz prd, pojedzimy przez jaki czas nie mwic o niczym wanym i nie wymieniajc adnych nazwisk. Po

chwili zaaranuj to tak, e znajdziemy si w pobliu publicznej budki i bdziesz mg zadzwoni do Caravansary. Jeli paczka tam bdzie, poegnasz si ze mn, wrcisz na stacj, zabierzesz bagae i potem udasz si do hotelu, zameldujesz si i odbierzesz poczt. Jutro rano wsidziesz na statek i odlecisz. Nie dzwo do mnie. Zrozumiae wszystko? - Hmm, myl e tak, prosz pana - Don odczeka chwil, po czym wygarn. - Ale co to znaczy? Moe nie powinienem o to pyta, ale wydaje mi si, e powinienem wiedzie, dlaczego to robimy.

- Czego chcesz si dowiedzie? - No wic... co jest w tej paczce? - Zobaczysz. Moesz j otworzy, zbada zawarto i sam podj decyzj. Jeli postanowisz jej nie przekaza, to masz do tego prawo. Co za do reszty... jakie s twoje przekonania polityczne, Don? - No wic... trudno powiedzie, prosz pana. - Hmm.. w twoim wieku rwnie nie miaem zbyt zdecydowanych. Powiedzmy to w ten sposb: czy zechcesz na razie zaufa swoim

rodzicom? Zanim wyrobisz sobie wasne przekonania? - No jasne! - Czy nie wydao ci si troch dziwne, e matka nalegaa, by mnie odszuka? Nie bd niemiay. Wiem, e mody czowiek, ktry przyjeda do wielkiego miasta, nie szuka celowo kontaktu z facetem, ktrego ledwo zna. No wic... musiaa uwaa, e to wane, by si ze mn spotka, tak? - Myl, e tak. - Czy na razie ci to wystarczy?

Czego nie wiesz, tego nie moesz powiedzie - i nie wpakuje ci to w kopoty. Don zastanowi si nad tym. Sowa doktora wyday mu si sensowne, bardzo mu jednak nie odpowiadao, e mia zrobi co tajemniczego, nie wiedzc po co i dlaczego. Z drugiej strony, gdyby po prostu otrzyma paczk, niewtpliwie przekazaby j ojcu nie mylc o tym wiele. Mia wanie zada nastpne pytania, gdy wiata rozbysy i may samochodzik zacz mrucze.

- Jedziemy! - powiedza doktor Jefferson. Nachyli si nad tablic rozdzielcz i popiesznie wykrci adres. Takswka ruszya naprzd. Don zacz co mwi, lecz doktor pokrci gow. Pojazd przedosta si przez kilka tuneli, zjecha w d po rampie i zatrzyma na wielkim podziemnym placu. Doktor Jefferson zapaci i poprowadzi Dona przez plac do windy pasaerskiej. Panowa tam tok. Mona byo wyczu podniecenie tumu wywoane ostrzeeniem przed nalotem kosmicznym. Musieli przepycha si przez tum zgromadzony wok

publicznego ekranu telewizyjnego znajdujcego si na rodku placu. Don poczu rado, gdy dotarli do windy, cho ona rwnie bya zatoczona. Celem, ku ktremu kierowa si doktor Jefferson, by nastpny postj mieszczcy si na placu kilka piter wyej. Wsiedli w takswk i ruszyli przed siebie. Jechali ni przez kilka minut, po czym ponownie zmienili takswki. Don kompletnie straci orientacj. Nie potrafi powiedzie czy znajduj si na pnocy czy na poudniu, na grze czy na dole, na wschodzie czy na zachodzie. Gdy wysiadali z

ostatniej z takswek, doktor spojrza na zegarek i powiedzia. - Stracilimy ju dosy czasu. Chod - wskaza na budk cznociow tu obok nich. Don wszed do niej i zadzwoni do Caravansary. Czy bya dla niego jaka przesyka? Nie, nie byo. Wyjani, e nie jest zameldowany w hotelu. Recepcjonista sprawdzi powtrnie. - Przykro mi, ale nic nie ma. Don wyszed na zewntrz i powtrzy to doktorowi. Ten

przygryz warg. - Synu, popeniem powany bd - rozejrza si wok. W pobliu nie byo nikogo. - I zmarnowaem wiele czasu. - Czy mog w czym pomc? - H? Tak, myl, e moesz. Jestem nawet pewien - przerwa, by si zastanowi. - Wrcimy do mojego mieszkania. Musimy to zrobi. Nie zostaniemy tam jednak. Znajdziemy jaki inny hotel, nie Caravansary. Obawiam si, e bdziemy musieli pracowa ca noc. Wytrzymasz to?

- No jasne! Mam par piguek poyczajcych czas. To nam pomoe. Posuchaj, Don, cokolwiek si stanie, musisz zdy na ten statek jutro. Rozumiesz, Don zgodzi si. Mia zamiar zdy na statek i nie wyobraa sobie powodu, dla ktrego nie miaby tego zrobi. Zacz si po cichu zastanawia, czy z gow doktora Jeffersona wszystko jest w porzdku. - Dobrze. Pjdziemy na piechot. To niedaleko.

Przeszli p mili tunelami, po czym zjechali wind i dotarli na miejsce. Gdy skrcili w korytarz, w ktrym miecio si mieszkanie doktora, ten rozejrza si w obie strony. Tunel by pusty. Przeszli nim szybko i doktor wpuci go do rodka. W salonie siedziao dwch nieznajomych mczyzn. Doktor Jefferson spojrza na nich i powiedzia. - Dobry wieczr panom zwrci si do swego Dobranoc, Don. Mio pozna. Pamitaj o mnie wszystko rodzicom. - po czym gocia. byo ci i powtrz

Zapa Dona za rk i zdecydowanym ruchem zwrci w stron drzwi. Obaj mczyni wstali z krzese. - Dotarcie do domu zajo panu sporo czasu, doktorze - powiedzia jeden z nich. Zapomniaem o naszym spotkaniu, panowie. A wic do widzenia, Don. Nie chc, eby si spni. Ostatniej uwadze towarzyszy wzmoony nacisk na do Dona. Ten odpowiedzia.

- Hmm, dobranoc, doktorze. I dzikuj. Odwrci si w stron wyjcia, lecz mczyzna, ktry przemwi, szybko zagrodzi mu drog. - Prosz chwilk zaczeka. - Doprawdy, panowie - odpar doktor Jefferson. - Nie ma powodu, by zatrzymywa tego chopca. Niech sobie idzie, bymy mogli si zaj naszymi sprawami. Nieznajomy nie odpowiedzi, lecz zawoa. udzieli

- Elkins! King! Z drugiego pokoju wyszo dwch kolejnych mczyzn. Ten, ktry ich wezwa - najwyraniej dowdca rozkaza. - Zabierzcie chopaka do sypialni. Zamknijcie drzwi. - Chod ze mn, kolego. Don, ktry trzyma usta zamknite, usiujc si poapa w ten nowej sytuacji, poczu gniew. By prawie pewien, e ci ludzie pracowali dla policji bezpieczestwa, cho nie mieli

mundurw. Wychowano go jednak w przewiadczeniu, e uczciwi obywatele nie maj si czego ba. - Chwileczk! - sprzeciwi si. Nigdzie nie id. Co tu jest grane? Mczyzna - ktry kaza mu pj ze sob, zbliy si do niego i zapa go za rami. Don odtrci go. Dowdca powstrzyma swych ludzi przed dalsz akcj ledwie dostrzegalnym gestem. - Donie Harvey... - H? Sucham.

Mgbym udzieli caego szeregu odpowiedzi na twoje pytanie. Oto jedna z nich - pokaza odznak skryt w doni - mona j jednak podrobi. Albo te, gdybym chcia powici temu wicej czasu, mgbym ci przekona za pomoc podstemplowanych kartek papieru, oficjalnych i zgodnych z prawem, podpisanych wanymi nazwiskami Don zauway, e jego gos by agodny i kulturalny. - Tak si jednak skada, e jestem zmczony i nie mam ochoty na pogawdki ze szczeniakami. Skoczmy wic na tym, e jest nas czterech i wszyscy mamy bro. A wic, czy pjdziesz z

wasnej woli, czy wolisz dosta po bie i zosta zacignity? Don mia ochot odpowiedzie jak buczuczny modzik, lecz wtrci si doktor Jefferson. - Donald, rb jak ci ka! Zamkn usta i pody za policjantem. Ten zaprowadzi go do sypialni i zamkn drzwi. - Usid - powiedzia miym tonem. Don si nie ruszy. Jego stranik zbliy si, opar mu do o pier i popchn go. Don usiad.

Mczyzna nacisn guzik na tablicy rozdzielczej ka, unoszc je lekko, po czym pooy si. Wydawao si, e zasn, lecz za kadym razem, gdy Don spoglda na niego, ich oczy spotykay si. Don wyty such, usiujc usysze, co si dzieje w pokoju frontowym. Nie warto jednak byo zadawa sobie trudu. Ten pokj, jako sypialnia, by w peni dwikoszczelny. Siedzia wic, wiercc si niespokojnie. Usiowa zrozumie co z tych niedorzecznych wydarze. Nie mg niemal uwierzy, e jeszcze dzi rano

wyruszyli z Leniuchem na Grb Domokrcy. Zastanowi si, co te porabia teraz Leniuch i czy may, aroczny obuz tskni za nim. Zapewne nie, przyzna z alem. Rzuci spojrzenie na stranika, zastanawiajc si czy gdyby napi minie, podcign stopy jak najdalej pod siebie... Stranik potrzsn gow. - Nie prbuj tego - poradzi. - Czego?

- Rzuca si na mnie. Mgby mnie zmusi do akcji i zrobibym ci krzywd. Powan. Mczyzna - jak si zdawao zasn na nowo. Don pogry si w apatii. Nawet gdyby da sobie rad z tym jednym, oguszy go, czy co, na zewntrz czekao trzech nastpnych. Zamy zreszt, e zdoaby im umkn. By w obcym miecie, w ktrym oni byli w peni zorganizowani i trzymali wszystkich pod kontrol. Dokd mgby uciec? Widzia kiedy jak kot ze stajni

bawi si z mysz. Obserwowa to przez chwil, zafascynowany, cho jego sympatia bya po stronie myszy, a wreszcie wtrci si, by przerwa mczarnie biednego zwierztka. Kot ani razu nie pozwoli myszy oddali si poza zasig pazurw. Teraz on by mysz...

Wstawaj! Don zerwa si, zdumiony, na nogi, nie wiedzc, gdzie si znajduje.

- Chciabym mie takie czyste sumienie - oznajmi stranik z podziwem. - To wspaniay dar, mc si przekima w kadej chwili. Chod, szef ci wzywa. Don wrci do salonu. Stranik pody za nim. W pokoju nie byo nikogo, poza towarzyszem czowieka, ktry go pilnowa. Don odwrci si. - Gdzie jest doktor Jefferson? - Niewane - odpar stranik. Porucznik nie znosi, jak ka mu czeka - zwrci si w stron drzwi.

Don si nie pieszy. Drugi stranik uj go od niechcenia za rami. Poczu przeszywajcy bl sigajcy do barku. Pody za nim. Na zewntrz czeka na nich sterowany rcznie samochd, wikszy ni takswki-roboty. Drugi ze stranikw zasiad za kierownic, za pierwszy wprowadzi Dona do pomieszczenia dla pasaerw. Chopiec usiad, zacz si odwraca i stwierdzi, e nie moe tego dokona. Nie mg nawet podnie rk. Kada prba poruszenia si, uczynienia czego wicej ni siedzenie i oddychanie wywoywaa efekt podobny do szarpania si z

ciarem zbyt wielu kocy. - Spokojnie - poradzi mu stranik. - Walczc z tym polem moesz sobie naderwa cigno, a i tak nic nie osigniesz. Don musia sam sobie udowodni, e mczyzna mia racj. Bez wzgldu na to, czym byy niewidzialne wizy, im mocniej si szarpa, tym silniej go krpoway. Z drugiej strony, gdy si uspokoi i rozluni nie czu ich w ogle. - Dokd zapyta. mnie wieziecie? -

- Nie wiesz? Do miejskiego biura IBI, rzecz jasna. - Dlaczego? Nie zrobiem nic zego! - W takim razie nie zostaniesz tam dugo. Samochd wjecha do wielkiego garau. Wszyscy trzej wysiedli i zatrzymali si przed drzwiami. Don mia wraenie, e kto im si przyglda. Po chwili drzwi otworzyy si i weszli do rodka. Panowa tam odr biurokracji. Przeszli przez dugi korytarz mijajc

niezliczone gabinety pene urzdnikw, biurek, maszyn tumaczcych, mechanicznych segregatorw i furkoczcych sorterw kart. Winda zawioza ich na inne pitro, gdzie przeszli przez jeszcze wicej korytarzy, a zatrzymali si przed drzwiami do gabinetu. - Wchod - powiedzia pierwszy ze stranikw. Don wszed. Drzwi zamkny si za nim. Stranicy zostali na zewntrz. - Usid, Don - by to szef caej czwrki. Mia teraz na sobie mundur oficera bezpieczestwa. Siedzia za

biurkiem w ksztacie podkowy. - Gdzie jest doktor Jefferson? zapyta Don. - Co z nim zrobilicie? - Powiedziaem, usid. Don nie poruszy si. Porucznik cign. - Czemu pogarszasz swoj sytuacj? Wiesz, gdzie jeste. Wiesz, e mgbym ograniczy swobod twoich ruchw w taki sposb, jaki uznam za stosowny - a niektre z nich s do nieprzyjemne. Czy zechcesz, prosz, usi i oszczdzi nam obu

kopotw? Don usiad i natychmiast zada. - Chc si widzie z adwokatem. Porucznik potrzsn powoli gow. Wyglda jak zmczony i agodny nauczyciel. - Chopcze, naczytae si za duo romantycznych powieci. Gdyby zamiast tego studiowa dynamik historii, zrozumiaby, e logika rzdw prawa wystpuje na przemian z logik przemocy wedug wzorca zalenego od charakterystycznych cech danej

kultury. Kada kultura posiada sw zasadnicz logik. Rozumiesz? Don zawaha si. - Niewane - cign mczyzna. Rzecz w tym, e twoja proba o adwokata nie ma adnego znaczenia, gdy jest spniona o jakie dwiecie lat. Pewne zwroty yj nadal, cho faktw, ktre okrelay, ju nie ma. Niemniej, gdy skocz ci przesuchiwa, moesz dosta adwokata - albo lizaka. Co wolisz. Na twoim miejscu wybrabym lizaka. Jest bardziej odywczy.

- Nic nie powiem bez adwokata odpar stanowczo Don. - Nie? Przykro mi. Don, planujc t rozmow, przewidziaem jedenacie minut na dyrdymay. Zuye ju cztery - nie, pi. Gdy upynie jedenacie i zaczniesz wypluwa zby, pamitaj, e nie ycz ci le. Wracajc do tego, czy bdziesz mwi, czy te nie, istnieje kilka sposobw, by zmusi czowieka do mwienia i kady z nich ma swoich entuzjastw, ktrzy zarzekaj si, e ich metoda jest najlepsza. Na przykad narkotyki: podtlenek azotu, skopolamina, pentotal, nie wspominajc ju o

nowych, bardziej subtelnych i stosunkowo nietoksycznych. Agenci wywiadu uywali z wielkim sukcesem nawet alkoholi. Ja nie lubi rodkw farmaceutycznych. Wpywaj one na intelekt i zamiecaj przesuchanie danymi, ktrych nie potrzebuj. Byby zdumiony, ile mieci moe si zebra w ludzkim mzgu, Don, gdyby musia tego wszystkiego wysuchiwa, tak jak ja. Jest te hipnoza i jej liczne warianty, a rwnie sztuczne pobudzenie potrzeby nie do przezwycienia, jak uzalenienie od morfiny. Wreszcie jest te staromodna sia.

Bl. Znam artyst - myl, e jest teraz w tym budynku - ktry potrafi dokona udanego przesuchania najbardziej opornych przypadkw w minimalnym czasie, posugujc si wycznie goymi rkami. Do tej samej kategorii, rzecz jasna, naley prastara sztuczka, w ktrej dziaaniu siy czy blu nie poddaje si osoby przesuchiwanej, lecz kogo innego, na kogo cierpienie nie moe ona patrze - na przykad on, syna czy crk. Na pierwszy rzut oka wydawaoby si, e t metod trudno by byo zastosowa w twoim przypadku, jako e jedyni twoi bliscy krewni znajduj si na

innej planecie - oficer rzuci okiem na zegarek. - Zostao tylko trzydzieci sekund na bzdury, Don. Czy zaczniemy? - Co? Chwileczk! Pan zuy cay ten czas. Ja nie powiedziaem prawie nic. - Brak mi czasu, by gra czysto. Przykro mi. Niemniej - cign pozorna przeszkoda w uyciu tej ostatniej metody nie ma w twoim przypadku zastosowania. Przez krtki czas, ktry spdzie pozbawiony wiadomoci w mieszkaniu doktora Jeffersona zdoalimy ustali, e istnieje taka...

osoba, ktra spenia wszelkie warunki. Raczej powiesz wszystko ni pozwolisz jej cierpie. - H? - Kucyk imieniem Leniuch. Na t sugesti by cakowicie nieprzygotowany. Zwalio go to z ng. Mczyzna cign popiesznie. - Jeli bdziesz nalega, odoymy przesuchanie na jakie trzy godziny, ebym mg go tu sprowadzi. To by mogo by ciekawe. Nie sdz, by kiedykolwiek uywano do tej metody konia. O ile wiem, ich uszy s dosy wraliwe. Z

drugiej strony czuj si zobowizany, by ci powiedzie, e jeli zadamy sobie trud, aby go tu sprowadzi, nie bdziemy go odwozi z powrotem, lecz po prostu odelemy do rzeni. Konie w Nowym Chicago to anachronizm, nie sdzisz? Donowi zbyt mocno krcio si w gowie, by mg udzieli waciwej odpowiedzi, a nawet zda sobie spraw ze wszystkich okropnych implikacji tego, co usysza. Wreszcie zawoa. - Nie zrobi pan tego! Nie moe pan!

- Czas min, Don. Don wzi gboki oddech i osun si na krzele. - Prosz bardzo - powiedzia obojtnym tonem. - Niech pan pyta. Porucznik wzi z biurka rolk filmu i wsadzi j do projektora, ktry sta tyem do niego. - Nazwisko, prosz. - Donald James Harvey. - A twoje wenusjaskie imi? Don zagwizda Mga nad Wodami.

- Gdzie si urodzie? - Na pokadzie Ku Obcym Portom na orbicie pomidzy Lun i Ganimedem. Pytania cigny si jedno za drugim. Przesuchujcy Dona najwyraniej mia wszystkie odpowiedzi wywietlane przed sob. Raz czy dwa kaza mu poda wicej szczegw lub te poprawi go w jakiej drobnej sprawie. Przeszedszy przez ca jego przeszo kaza Donowi opisa ze szczegami wydarzenia, ktre zaszy od chwili, gdy otrzyma od rodzicw wiadomo nakazujc mu

lecie Walkiri na Marsa. Jedyn rzecz, ktr Don pomin, byy uwagi doktora Jeffersona na temat paczki. Czeka w niepokoju, spodziewajc si, e policjant wemie si za niego. Jeli jednak wiedzia on o paczce, nie da tego po sobie pozna. - Czy doktor Jefferson sdzi, e ten tak zwany agent bezpieczestwa ledzi ciebie, czy te jego? - Nie wiem. wiedzia. Chyba te nie

- Ucieka wystpny, cho go nikt nie goni - zacytowa porucznik. Powiedz mi dokadnie, co robilicie po tym, jak opucilicie Ustronie. - Czy ten czowiek mnie ledzi? zapyta Don. - Daj sowo, nigdy przedtem nie widziaem na oczy tego smoka. Chciaem by tylko uprzejmy i zabi troch czasu. - Jestem pewien, e tak byo, ale to ja zadaj pytania. Sucham. - No wic, zmienialimy takswki dwa razy, moe trzy. Nie wiem dokd pojechalimy. Nie znam miasta i wszystko mi si

pomieszao. Wreszcie jednak dotarlimy do mieszkania doktora Jeffersona - ponownie pomin milczeniem fakt, e zadzwoni do Caravansary. Jeli przesuchujcy zdawa sobie z tego spraw, nie okaza nic po sobie. - No dobrze, chyba dotarlimy do chwili obecnej - oznajmi porucznik. Wyczy projektor i przez par minut wpatrywa si w pustk. Synu, nie mam najmniejszych wtpliwoci, e jeste potencjalnie nielojalny. - Dlaczego pan tak mwi?

- Nie wciskaj kitu. Nic w twojej przeszoci nie skania ci do lojalnoci. Nie ma si jednak czym podnieca. Na moim stanowisku trzeba by praktycznym. Zamierzasz jutro rano odlecie na Marsa. - No jasne! - Dobrze. Nie wyobraam sobie w jaki sposb w twoim wieku mgby by zamieszany w co powanego, zwaszcza e bye izolowany na tym ranchu. Wpade jednak w ze towarzystwo. Nie spnij si na statek. Jeli jutro jeszcze tu bdziesz, mog by zmuszony zmieni zdanie.

Porucznik wsta podobnie jak Don.

krzesa,

- Na pewno nim odlec! - zgodzi si chopiec. Nagle przerwa. Chyba e... - Chyba e co? - zapyta ostrym tonem porucznik. - No wic, zatrzymali mj bilet do sprawdzenia w bezpieczestwie przyzna Don. - Co ty powiesz? To rutynowa sprawa. Zajm si tym. Moesz ju i. Otwartego nieba!

Don nie udzieli konwencjonalnej odpowiedzi. - Nie smu si - dorzuci mczyzna. - atwiej byoby stuc ci na kwane jabko i potem dopiero przesucha. Nie zrobiem tego jednak. Mam syna mniej wicej w twoim wieku. Nigdy te nie zamierzaem skrzywdzi twojego konia. Tak si skada, e lubi konie. Pochodz ze wsi. Nie masz pretensji? - Hmm, chyba nie. Porucznik wycign rk. Don ucisn j. Zapa si na tym, e

zaczyna go lubi. Postanowi wic zaryzykowa jeszcze jedno pytanie. - Czy mog powiedzie do widzenia doktorowi Jeffersonowi? Wyraz twarzy mczyzny uleg zmianie. - Obawiam si, e nie. - Dlaczego? Bdziecie mnie przecie obserwowa, prawda? Oficer zawaha si. - Nie ma powodu, eby si nie dowiedzia. Doktor Jefferson by

czowiekiem o bardzo sabym zdrowiu. Zdenerwowa si, dosta ataku i zmar dzi w nocy. Zatrzymanie akcji serca. Don wbi w niego wzrok. - We si w gar! - powiedzia mczyzna ostrym tonem. - To si zdarza nam wszystkim. Nacisn przycisk na biurku. Zjawi si stranik, ktremu kazano wyprowadzi Dona. Szli inn tras, lecz chopiec by zbyt oszoomiony, by to zauway. Doktor Jefferson nie y? To si nie wydawao moliwe. Czowiek tak peen ycia,

w tak widoczny sposb je kochajcy... Wci o tym myla, gdy wypchnito go do jednego z gwnych tuneli publicznych. Nagle przypomnia sobie zdanie, ktre usysza w szkole z ust nauczyciela biologii: W ostatecznym rozrachunku wszystkie rodzaje mierci mona zakwalifikowa jako zatrzymanie akcji serca. Don unis praw do i spojrza na ni. Postara si jak najszybciej j umy.

Szlak Chway

Pozostao mu jeszcze par spraw do zaatwienia. Nie mg tu tak sta ca noc. Przede wszystkim, jak sdzi, powinien wrci na stacj i odebra bagae z przechowalni. Pogrzeba w worku w poszukiwaniu kwitu. Martwi si o to, jak si tam dostanie. Nadal nie mia bilonu na takswk. Nie znalaz kwitu. Po chwili wyj wszystko z worka. Caa reszta bya na miejscu: list kredytowy, dowd

tosamoci, radiogramy od rodzicw, dwuwymiarowe zdjcie Leniucha. wiadectwo urodzenia i rne drobiazgi. Kwitu jednak nie byo. Pamita, e go tam wsadzi. Zastanowi si, czy nie wrci do gmachu IBI. By cakiem pewien, e musieli zabra mu kwit gdy spa. Kurcz, to dziwne, e zasn w takiej chwili. Czy dali mu jaki narkotyk? Postanowi, e nie wrci tam. Nie, tylko nie zna nazwiska oficera, ktry go przesuchiwa, ani nie mg go zidentyfikowa w aden inny sposb, lecz, co waniejsze, nie chcia tam wraca, choby nawet mia straci baga, ktry

zostawi w Gary Station. Maa strata - kupi sobie przed startem nowe skarpetki i szorty! Postanowi, e zamiast tego uda si do Caravansary. Przede wszystkim musia si jednak zorientowa, gdzie to jest. Ruszy powoli naprzd rozgldajc si w poszukiwaniu kogo, kto nie sprawiaby wraenia, e jest zbyt zajty lub zbyt wany, by mona go byo o to zapyta. Znalaz takiego czowieka w osobie sprzedawcy losw na loteri przy nastpnym skrzyowaniu. Sprzedawca przyjrza mu si

uwanie. - Nie masz po co tam i, kole. Mog ci zaatwi co naprawd dobrego - mrugn. Don oznajmi, e wie czego chce. Mczyzna wzruszy ramionami. - Jak chcesz, tumanie. Id prosto przed siebie, a dojdziesz do placu z elektryczn fontann, a potem pojed ruchomym chodnikiem na poudnie. Spytaj kogo, gdzie masz z niego zej. W jakim miesicu si urodzie? - W lipcu.

- W lipcu! Masz szczcie, chopcze. Zosta mi jeszcze jeden los z twoim horoskopem. Prosz. Don nie mia najmniejszego zamiaru go kupowa. Mia ochot powiedzie temu kanciarzowi, i uwaa, e horoskopy to co rwnie gupiego jak krowa w okularach okazao si jednak, e kupi los na loteri za sw ostatni monet. Wsadzi go do kieszeni, czujc si gupio. - Okoo p mili ruchomym chodnikiem powiedzia sprzedawca. - Wyczesz siano z wosw zanim wejdziesz do rodka.

Don odnalaz ruchomy chodnik bez trudu i stwierdzi, e jest to ekspres patny przy wejciu. Poniewa maszyna nie bya zainteresowana losami na loteri, ruszy cigncym si obok wskim chodnikiem na piechot. Nie mia trudnoci z odnalezieniem hotelu. Jasno owietlone wejcie do niego rozcigao si wzdu tunelu na przestrzeni stu jardw. Gdy wszed do rodka, nikt nie popieszy, by mu pomc. Podszed do recepcji i zapyta o pokj. Recepcjonista przyjrza mu si z powtpiewaniem.

- Czy kto zadba o paski baga? Don wyjani, e nie ma bagau. - No wic... to bdzie dwadziecia dwa pidziesit, patne z gry. Prosz tu podpisa. Don zrobi to i doda odcisk kciuka, po czym wyj list kredytowy ojca. - Czy mog to zamieni na gotwk? - Ile tego jest? - recepcjonista wzi list w rk. - Oczywicie, prosz pana - powiedzia. - Prosz

mi pokaza dowd tosamoci. Don poda mu go. Recepcjonista wzi dowd oraz wiey odcisk kciuka i woy oba do maszyny porwnujcej. Ta zabrzczaa na znak potwierdzenia. Urzdnik zwrci mu dokument. - Zgadza si, to pan - odliczy pienidze, odejmujc od nich opat za pokj. - Czy dowioz paski baga? Jego zachowanie wskazywao, e status spoeczny Dona wzrs gwatownie.

- Hmrn, nie, ale moe jest dla mnie jaka poczta? - Don wyjani, e odlatuje rano Szlakiem Chway. - Zapytam w pokoju pocztowym. Odpowied brzmiaa nie. Don mia zawiedzion min. - Ka im zaznaczy paskie nazwisko powiedzia recepcjonista. - Jeli co nadejdzie przed startem, z pewnoci to panu dostarczymy, nawet gdybymy mieli wysa goca do kosmoportu. - Dzikuj bardzo.

- Nie ma hotelowy!

za

co.

Chopiec

Gdy go prowadzono do pokoju Don zda sobie nagle spraw, e chwieje si na nogach. Wielki zegar w foyer poinformowa go, e jest ju jutro - od kilku godzin. W istocie zapaci siedem pidziesit za godzin za prawo skorzystania z ka, czu si jednak tak, e byby gotw zapaci wicej za to tylko, by mc si wczoga do nory. Nie pooy si natychmiast. Caravansary by luksusowym hotelem. Nawet jego tanie pokoje posiaday minimum cywilizowanych

urzdze. Nastawi azienk na gorc, cykliczn nasiadwk, cign ubranie i pozwoli, by gorca woda ukoia go. Po chwili przestawi urzdzenie i zacz unosi si w letniej, stojcej wodzie. Ockn si nagle i wyszed z wanny. Po dziesiciu minutach wytarty i wypudrowany, czujc mrowienie pod wpywem masau, wrci do sypialni niemal wypoczty. Szkoa na ranchu miaa celowo klasztorny charakter: starowieckie ka i zwyke prysznice. Ta kpiel warta bya ceny pokoju.

Sygna przewodu pocztowego rozbysn na zielono. Otworzy go i znalaz wewntrz trzy przedmioty. Pierwszym z nich by spory pakunek owinity w plastik z napisem: ZESTAW FIRMOWY CARAYANSARY. W rodku znajdoway si grzebie, szczoteczka do zbw, piguka nasenna, proszek na bl gowy, film fabularny do sufitowego projektora ka, numer New Chicago News oraz menu na niadanie. Drugim przedmiotem bya kartka od jego wsplokatora ze szkoy, za trzecim maa paczka, typowa rura kartonowa do przesyania poczty. Na kartce pocztowej napisane byo:

Drogi Donie. Po poudniu dostarczono dla ciebie paczk. Poprosiem kierownika, eby pozwoli mi j odwie do Alb-Q-Q. Zezol przejmie Leniucha. Pora koczy. Musz posadzi tego grata na ziemi. Najlepszego - Jack. Dobry, stary Jack, powiedzia sam do siebie Don. Wzi rur w rk. Spojrza na adres zwrotny i z lekka wstrznity zda sobie spraw, e musi to by ta paczka, o ktr tak martwi si doktor Jefferson, bdca najwyraniej przyczyn jego mierci. Wpatrujc si w ni zada sobie pytanie, czy rzeczywicie moliwe jest, by wywlec obywatela

z jego wasnego domu, a nastpnie zakatowa na mier? Czy czowiek, z ktrym zaledwie kilka godzin temu jad kolacj, naprawd nie y? Czy te gliniarz z bezpieki z jakiego powodu okama go? Cz z tego z pewnoci bya prawd. Widzia, jak czekali, by aresztowa doktora. Jego rwnie aresztowali, przesuchiwali go i grozili mu. Praktycznie ukradli mu baga. I wszystko to bez powodu. Nie zrobi zupenie, absolutnie nic. Zajmowa si tylko wasnymi sprawami.

Nagle zacz dygota z gniewu. Pozwoli, by nim pomiatano. Da sobie uroczyste sowo, e nigdy ju do tego nie dopuci. Dostrzega teraz p tuzina chwil, w ktrych powinien by by uparty. Gdyby od pocztku stawi opr, doktor Jefferson mgby jeszcze y. O ile faktycznie nie y - poprawi si. Pozwoli jednak, by zastraszya go przewaga przeciwnika. Obieca sobie, e nigdy ju nie bdzie zwraca uwagi na podobne rzeczy, a jedynie na sedno sprawy. Zapanowa nad otworzy paczk. dreniem i

W chwil pniej na jego twarzy pojawi si wyraz zakopotania. W rurze nie byo nic poza tanim, plastikowym mskim piercionkiem, jaki mona byo znale w kadym sklepie z upominkami. Jego oczko stanowia dua litera H w stylu angielski gotyk, wprawiona w okrg. Mia te rowki wypenione bia emali. By efektowny, lecz nie byo w nim nic nadzwyczajnego. Mg przedstawia warto jedynie dla kogo o dziecinnym czy wulgarnym gucie. Don obrci go par razy w rku, po czym odoy na bok i przyjrza si opakowaniu. Nie byo tam nic,

adnej wiadomoci, po prostu zwyky, biay papier, w ktry zawinito piercionek. Don zamyli si. Piercionek rzecz jasna nie mg by przyczyn caego zamieszania. Wydawao mu si, e s dwie moliwoci. Po pierwsze policja bezpieczestwa moga zamieni paczki. Jeli lak byo, nie mg zapewne nic na to poradzi. Po drugie, jeli piercionek nie by wany, a bya to waciwa paczka, w takim razie istotna musiaa by reszta jej zawartoci, nawet jeli wygldaa jak zwyky, niezapisany papier.

Myl, e moe przemyca wiadomo napisan niewidzialnym atramentem, podniecia go. Zacz zastanawia si nad tym, w jaki sposb uwidoczni tekst. Ciepo? Odczynniki chemiczne? Promieniowanie? Rozpatrujc te moliwoci zda sobie z alem spraw, e nawet jeli istotnie ukryto tam wiadomo, nie powinien stara si jej odczyta. Mia j jedynie dostarczy ojcu. Doszed te do wniosku, i bardziej prawdopodobne jest, e bya to faszywa paczka, wysana przez policj. Nie mg si w aden sposb dowiedzie, co wycisnli z

doktora Jeffersona. To mu przypomniao, e zostaa jeszcze jedna rzecz, ktr mg zrobi, by si upewni, cho zapewne nic to nie da. Podszed do telefonu i zadzwoni do mieszkania doktora. Co prawda poleci mu on, by tego nie robi, lecz okolicznoci si zmieniy. Musia odczeka chwil zanim ekran rozbysn. Spojrza prosto w twarz porucznika policji bezpieczestwa, ktry go przesuchiwa. Policjant popatrzy na niego. O kurcz! powiedzia

zmczonym gosem. - A wic mi nie uwierzye? Wracaj do ka. Gdzie za godzin musisz wstawa. Don przerwa mwic nic. poczenie nie

A wic doktor Jefferson nie y, bd te nadal znajdowa si w rkach policji. Bardzo dobrze, przyjmie, e to on przysa papier i dostarczy go na przekr wszystkim oblenie uprzejmym szturmowcom, jakich mona znale w Nowym Chicago! Kruczek, ktrego doktor najwyraniej uy celem zamaskowania przeznaczenia kartki, sprawi, e zacz si

zastanawia, co mgby zrobi, by ukry jej znaczenie. Po chwili wycign pisak z worka, wygadzi kartk i zacz pisa list. Papier na tyle przypomina listy, e list na nim wyglda prawdopodobnie. By moe rzeczywicie by to papier listowy. Zacz pisa: Drodzy Mamo i Tato, dostaem wasz radiogram dzi rano. Byem bardzo podekscytowany! Pisa dalej, wielkimi literami, po to tylko, by zaj miejsce. Skoczy, gdy miao mu ju zabrakn papieru, wspominajc, e ma zamiar dopisa co jeszcze i wysa cay tekst, gdy tylko Mars znajdzie

si w zasigu nadajnikw statku. Zoy kartk i schowa j do portfela, ktry wsadzi do worka. Skoczywszy spojrza na zegarek. O Boe! Za godzin powinien wsta. Niemal nie warto byo ka si do ka. Jednake w tej samej chwili, gdy to pomyla, oczy mu si zamykay. Zauway, e tarcza alarmu wbudowanego w ko ma skal od agodnego przypomnienia do trzsienia ziemi. Nastawi j na maksimum i wczoga si w pociel. Miotao nim na wszystkie strony. Olepiajce wiato razio go w

oczy. Dwik syreny przebiega przez cay zakres syszalnoci. Don wolno odzyska wiadomo i wygramoli si z ka. To, udobruchane, uspokoio si. Postanowi nie je niadania w pokoju w obawie, e moe zasn na nowo. Zdecydowa, e wbije si w ubranie i odszuka hotelow jadalni. Po czterech filiankach kawy i solidnym posiku wymeldowa si i uzbrojony w bilon na takswk wyruszy w stron Gary Station. W biurze rezerwacji Linii Midzyplanetarnych zapyta o bilet. Nieznajomy urzdnik poszuka go, po czym stwierdzi.

- Nie widz go. Nie ma go wrd zatwierdzonych przez bezpieczestwo. Tego, pomyla Don, ju za wiele. - Niech pan poszuka. Musi tu by! - Ale to... chwileczk! - urzdnik wzi w rk kartk papieru. Donald Jarnes Harvey? Ma pan odebra swj bilet w pokoju 4012 na ppitrze. - Dlaczego? - Skd mani wiedzie? Ja tu tylko pracuj. Tak napisali.

Zdziwiony i zdenerwowany Don odszuka wspomniane drzwi. Nie byo na nich nic oprcz napisu Wej. Zrobi to... i po raz kolejny stan twarz w twarz z porucznikiem bezpieki poznanym poprzedniej nocy. Oficer podnis wzrok zza biurka. - Zmyj z jadaczki t kwan min, Don - warkn. - Ja te mao spaem. - Czego pan ode mnie chce? - cigaj ubranie.

- Dlaczego? - Dlatego, e mamy zamiar ci przeszuka. Nie mylae chyba, e pozwol ci odlecie bez tego, prawda? Don stan mocno na nogach. - Mam ju tego do - powiedzia powoli. - Nie pozwol sob pomiata. Jeli chcecie mnie rozebra, musicie zrobi to sami. Policjant skrzywi twarz. - Mgbym udzieli ci na to paru przekonujcych odpowiedzi, ale

zabrako mi cierpliwoci. Arteem! Rozbierzcie go.

Kelly!

W trzy minuty pniej Donowi zaczyna si robi siniak pod okiem. Mia te uszkodzone rami. Doszed do wniosku, e chyba jednak nie jest zamane. Porucznik oraz jego ludzie zniknli na zapleczu wraz z jego ubraniem i workiem. Przyszo mu do gowy, e drzwi za nim nie s chyba zamknite, porzuci jednak ten pomys. Ucieczka na golasa przez Gary Station nie wydaa mu si czym sensownym. Mimo nieuniknionej poraki jego morale byo najlepsze od wielu

godzin. Po chwili porucznik wrci. Cisn ubranie w jego stron. - Prosz bardzo. A to twj bilet. Jak chcesz, moesz zaoy czyste achy. Twoje torby s na biurku. Don przyj je w milczeniu. Zignorowa sugesti odnonie do przebrania si, by oszczdzi na czasie. Gdy si ubiera, porucznik zapyta nagle. - Gdzie znalaze ten piercionek? - Przesali mi go ze szkoy.

- Poka mi go. Don zdj piercionek i rzuci nim w porucznika. - Zatrzymaj go sobie, ty zodzieju! Porucznik zapa piercionek. - Posuchaj, Don, to nie sprawa osobista - powiedzia spokojnym tonem. Obejrza dokadnie przedmiot, po czym powiedzia. ap! Don chwyci go, zaoy z powrotem, podnis torby i zwrci si w stron wyjcia.

- Otwartego nieba - powiedzia porucznik. Don zignorowa go. Powiedziaem nieba! otwartego

Don odwrci si ponownie, spojrza mu w oczy i odrzek. - Mam nadziej, e ktrego dnia spotkamy si prywatnie. Wyszed. A jednak dostrzegli kartk. Gdy zwrcili mu ubranie i worek, zauway, e jej nie ma. Tym razem nie zapomnia wzi zastrzyku przeciw mdociom przed

wejciem na pokad. Musia sta po niego w kolejce i ledwie zdy si zway zanim zabrzmia sygna ostrzegawczy. Gdy ju mia wsi do kabiny zauway wchodzc do pobliskiej windy towarowej posta, ktra wydaa mu si znajoma. Sir Isaac Newton. Przynajmniej wyglda on jak jego chwilowy znajomy z dnia wczorajszego, cho Don musia przyzna, e rnica w wygldzie pomidzy jednym a drugim smokiem bywaa niekiedy zbyt subtelna dla ludzkiego oka. Powstrzyma si przed zagwizdaniem pozdrowienia. Wydarzenia kilku ostatnich godzin

sprawiy, e sta si mniej naiwny i bardziej ostrony. Zastanawia,si nad tymi wypadkami podczas gdy winda wspinaa si po boku statku. Wydawao mu si niewarygodne, e upyny tylko dwadziecia cztery godziny, w gruncie rzeczy nawet mniej, od chwili, gdy otrzyma radiogram. Mia wraenie, e by to miesic, za osobicie czu si, jakby si postarza o dziesi lat. Pomyla z gorycz, e jednak go przechytrzyli. Wiadomo ukryta w papierze, w ktry zawinito piercionek, przepada na dobre. Albo na ze.

Miejsce 64 na Szlaku Chway byo jednym z zaledwie szeciu znajdujcych si na trzecim pokadzie. Przedzia by niemal pusty. Tam, gdzie odrubowano pozostae leanki na pokadzie widoczne byy lady. Don odszuka swe miejsce i przypi bagae do wieszaka znajdujcego si u jego stp. Gdy to robi, usysza za sob gos przemawiajcy soczystym cockneyem. Odwrci si i zagwizda pozdrowienie. Sir Isaaca Newtona wprowadzano ostronie do

przedziau z adowni znajdujcej si niej. Pomagao w tym szeciu robotnikw z kosmoportu. Smok odgwizdn uprzejme pozdrowienie, nie przestajc kierowa tym popisem sztuki inynierskiej za porednictwem generatora gosu. - Spokojnie przyjaciele, tylko spokojnie! Teraz, gdybycie wy dwaj byli tak uprzejmi, by postawi moj lew rodkow nog na drabinie, nie zapominajc, e jej nie widz... Oj! Uwaajcie na swoje palce. Dobra, myl, e teraz dam sobie rad. Czy w okolicy ogona mam co, co mogoby si potuc?

- Wszystko w porzdku, szefie odpar gwny tragarz. - Hopsa! - Jeli dobrze zrozumiaem, co ma pan na myli - odrzek Wenusjanin. - To na paski znak, raz, dwa, trzy! Rozleg si metaliczny zgrzyt oraz brzk tuczonego szka i wielki jaszczur wdrapa si przez luk. Gdy znalaz si wewntrz, obrci si ostronie i uoy w wolnej przestrzeni, ktr dla niego pozostawiono. Robotnicy weszli za nim do rodka i przypili go do pokadu stalowymi pasami. Wenusjanin machn okiem na przodownika.

- Pan, jak rozumiem, kierownikiem tej ekipy? - Zgadza si.

jest

Witki Wenusjanina opuciy klawiatur generatora gosu i signy do znajdujcej si obok torby, z ktrej wyjy plik papierowych pienidzy. Pooyy je na pokadzie i wrciy do kalwiatury. - Czy zechce pan wic uczyni mi zaszczyt i przyj ten dowd wdzicznoci za dobre wykonanie trudnego zadania i rozdzieli go midzy swych pomocnikw sprawiedliwie i zgodnie z tym, co

przewiduj wasze zwyczaje? Czowiek podnis pienidze schowa je. - Jasna sprawa, szefie. Dzikuj. - Cay zaszczyt po mojej stronie. Robotnicy wyszli i smok skierowa sw uwag na Dona, zanim jednak zdyli zamieni cho sowo, ze znajdujcego si wyej pokadu zesza reszta pasaerw majcych miejsca w ich przedziale. Bya to caa rodzina. Jej gowa pci eskiej zajrzaa do rodka i wrzasna. i

Pognaa z powrotem w gr po drabinie, zabiegajc drog swemu potomstwu i maonkowi, co doprowadzio do powstania korka. Smok skierowa dwa ze swych oczu w jej stron, machajc jednoczenie pozostaymi do Dona. Ojej! powiedzia za porednictwem generatora. - Czy sdzisz, e pomogoby, gdybym zapewni t dam, e nie mam inklinacji ludoerczych? Don poczu si gwatownie zawstydzony. Chcia znale jaki sposb, by odci si od tej kobiety jako siostry krwi i czonka swego

gatunku. - To tylko gupia kretynka powiedzia. - Prosz nie zwraca na ni uwagi. - Odczuwam obaw, e czysto negatywne podejcie nie bdzie wystarczajce. Don zagwizda nieprzetumaczalny smoczy zwrot oznaczajcy pogard. - Niech jej ycie bdzie dugie i nudne - doda. - Fuj, fuj - odpar smok. -

Nieuzasadniony lk nie jest wcale mniej realny. Wszystko zrozumie, znaczy wszystko wybaczy, jak powiedzia jeden z waszych filozofw. Don nie rozpozna cytatu, ktry zreszt wyda mu si do przesadzony. By pewien, e istniej rzeczy, ktrych nigdy nie wybaczy, bez wzgldu na to, jak dobrze je zrozumie. W gruncie rzeczy dotyczyo to niektrych z ostatnich wypadkw. Mia wanie zamiar to powiedzie, gdy uwag ich obu przycigny dwiki wydobywajce si z otwartego luku. Dwa lub wicej gosw mskich wiodo spr

z piskliwym gosem kobiecym, ktry przebija si przez nie, a nawet czasami je zagusza. Wyszo na to, e: a) - chciaa mwi z kapitanem b) - starannie j wychowano i nigdy nie musiaa mie do czynienia z takimi rzeczami c) - tym wstrtnym potworom nie powinno si pozwoli przylatywa na Ziemi, lecz naleao je wytpi d) - gdyby Adolf by cho w poowie mczyzn, nie staby tak i nie pozwoliby, by jego on traktowano w ten sposb e) zamierzaa napisa skarg do towarzystwa, a jej rodzina nie bya pozbawiona wpyww i wreszcie f) daa, by pozwolono jej

porozmawia z kapitanem. Don chcia powiedzie co, by zagodzi spr, by jednak zbyt zafascynowany. Po chwili gosy oddaliy si i ucichy, a przez luk wszed oficer, ktry rozejrza si wok. - Czy jest panu wygodnie? zapyta sir Isaaca Newtona. - Tak, dzikuj. Oficer zwrci si w stron Dona. Zabieraj bagae, mody czowieku. Pjdziesz ze mn.

Kapitan postanowi, e jego wielmono bdzie mia przedzia na wasny uytek. - Dlaczego? - zapyta Don. - Na moim bilecie jest napisane miejsce szedziesit cztery i podoba mi si tutaj. Oficer podrapa si w brod i spojrza na niego, po czym odwrci si twarz do Wenusjanina. - Czy nie ma pan nic przeciwko temu? - Absolutnie nic. Towarzystwo tego modego dentelmena bdzie

dla mnie zaszczytem. Oficer ponownie zwrci si w stron Dona. - No wic... w porzdku. Zreszt, gdybym ci przenis, musiabym ci chyba powiesi na haku spojrza na zegarek i zakl. - Jeli si nie popiesz, spnimy si ze startem i bdziemy musieli czeka cay dzie - powiedziawszy to wypad szybko z przedziau. Goniki poday ostatnie ostrzeenie, po czym ochrypy gos oznajmi.

Wszyscy zapi Przygotowa si do startu...

pasy!

Nastpnie usyszeli nagranie. Z gonikw popyny mosine dwiki Podniecie statek! le Comptea. Serce Dona zabio szybciej. Jego podniecenie osigno szczyt. Pragn wrci w kosmos, gdzie byo jego miejsce. Ze, wywoujce niepokj wydarzenia ostatniego dnia znikny z jego umysu. Nawet wspomnienie rancha i Leniucha wyblako. Nagranie puszczono w takim momencie, e przypominajcy ryk silnikw rakiety ostatni takt utworu

zbieg si z hukiem prawdziwych s i l ni k w. Szlak Chway zadra, wzbi si w gr... i polecia prosto w otwarte niebo.

Circum-Terra

Przypieszenie nie byo gorsze ni poprzedniego dnia w Szlaku do Santa Fe, lecz napd pracowa przez ponad pi minut, ktre wyday mu si nieskoczonoci. Gdy przekroczyli prdko dwiku w przedziale zrobio si stosunkowo cicho. Don z wielkim wysikiem zdoa odwrci lekko gow. Wielkie cielsko sir Isaaca Newtona rozpaszczyo si na pokadzie. Widok ten przywid Donowi w nieprzyjemny sposb na myl

jaszczurk rozjechan na drodze. Szypuki smoka opady jak zwidy asparagus. Wyglda na martwego. Don z powietrza. wysikiem zaczerpn

- Nic panu nie jest? - zawoa. Wenusjanin nie poruszy si. Jego generator gosu skry si pod obwisymi fadami szyi. Nie wydawao si prawdopodobne, by jego witki zdoay wykona precyzyjne ruchy niezbdne dla obsugi instrumentu, nawet gdyby byy swobodne. Nie odpowiedzia mu te we wasnym jzyku

gwizdw. Don pragn podej do niego, lecz by unieruchomiony przypieszeniem jak zawodnik znajdujcy si na samym dnie stosu w trakcie walki o pik podczas gry w football. Z wysikiem uoy gow z powrotem we waciwym miejscu, dziki czemu oddychanie sprawiao mu mniejszy bl, i czeka. Gdy silniki przestay dziaa, jego odek wywin jednego kozioka na znak protestu, po czym uspokoi si. Albo zadziaa zastrzyk przeciw mdociom, albo te odzyska ju sw kosmiczn rwnowag - albo i

jedno i drugie. Nie czekajc na zezwolenie ze sterowni szybko odpi pasy i popdzi do Wenusjanina. Znieruchomia w powietrzu, trzymajc si jedn rk stalowych pasw krpujcych jego towarzysza. Smok nie by ju wgnieciony w pokad. Jedynie stalowe obrcze zapobiegay temu, by wzbi si w powietrze. Z tyu jego wielki ogon koysa si swobodnie, ocierajc si o metalowe pyty i odrapujc z nich farb. Szypuki nadal byy wiotkie, a oczy zacignite bon. Smok

koysa si bez celu jak sznurek w wodzie. Nic nie wskazywao, by by ywy. Don zacisn pi i waln ni w pask czaszk stworzenia. - Czy mnie pan syszy? Nic panu nie jest? Jedyne, co osign, to stuczona rka. Sir Isaac nie odpowiedzia. Don zatrzyma si na chwil, zastanawiajc si, co robi. By pewien, e jego przyjacielowi co dolega, lecz odbyte przez niego szkolenie w zakresie pierwszej pomocy nie obejmowao wenusjaskich pseudojaszczurw. Sign do wspomnie z

dziecistwa, wymyli.

starajc

si

co

W przednim, czy te grnym luku pojawi si, zwisajc gow w d ten sam oficer, ktry dokonywa zamiany miejsc. - Wszystko w porzdku na pokadzie? - zapyta od niechcenia i zacz si cofa. - Nie! - krzykn Don. - Przypadek szoku startowego. - H? - oficer wpyn do przedziau i spojrza na drugiego z pasaerw. Zakl bez wyobrani.

Min mia zmartwion. - To nie na mj eb. Nigdy nie miaem takiego pasaera. Jak, u diaska, mam zrobi sztuczne oddychanie takiemu wielkiemu stworowi? - Nie da rady - powiedzia mu Don. - Jego puca s cakowicie zamknite w pancerzu. - Wyglda na martwego. Chyba przesta oddycha. W umyle Dona odyo wspomnienie. Uczepi si go szybko. - Ma pan papierosa?

- Co? Nie zawracaj mi gowy! Zreszt nie wczyli jeszcze sygnau zezwalajcego na palenie. - Nie zrozumia mnie pan - nie ustpowa Don. - Jeli pan go ma, prosz go zapali. Mona wydmuchn dym na jego pyt nozdrzow, eby si przekona, czy oddycha. - Aha. Moe to i dobry pomys kosmonauta wycign papierosa i zapali go. - Ostronie - ostrzega go Don. One nie znosz nikotyny. Jedno mocne dmuchnicie i niech pan go

zgasi. - A moe i nie taki dobry sprzeciwi si oficer. - Hej, mwisz jak wenusjaski kolonista. Don zawaha si. - Jestem obywatelem Federacji odpowiedzia. Chwila nie wydawaa si odpowiednia na dyskusje polityczne. Podszed do brody smoka, opar si mocno stopami o pokad i dwign j, odsaniajc w ten sposb pyt nozdrzow Wenusjanina, umieszczon poniej jego gowy, midzy fadami szyi. Don nie zdoaby tego dokona

gdyby nie to, e na statku panowaa niewako i potne cielsko pozbawione byo ciaru. Mczyzna wydmuchn dym w odsonity otwr. Zawirowa on ku przodowi, lecz potem cz dostaa si do wewntrz. Smok by ywy. I to bardzo. Wszystkie szypuki wypryy si nagle. Wenusjanin dwign brod, unoszc Dona wraz z ni, po czym kichn. Eksplozja uderzya w unoszce si swobodnie ciao chopca, wprawiajc go w ruch wirowy. Don miota si przez chwil na olep w powietrzu, zanim zdoa si uchwyci drabiny znajdujcej si

przy luku. Oficer pociera swj nadgarstek. - Ten poskary zdecyduj No wic, bdzie. dziad mnie trzepn si. - Nieprdko si sprbowa po raz drugi. myl, e nic mu nie

Smok zagwizda aobnym tonem. Don odpowiedzia mu. Kosmonauta spojrza na niego. - Kapujesz to narzecze? - Co nieco.

- To powiedz mu, eby skorzysta ze swojej gadaczki. Ja nie kapuj! - Sir Isaac - powiedzia Don. Prosz uy generatora. Wenusjanin sprbowa to zrobi. Jego macki poruszyy si, odszukay klawisze maszyny produkujcej gos i dotkny ich. Nie rozleg si aden dwik. Smok zwrci oko w stron Dona i zagwizda seri fraz. Informuje z alem, e urzdzenie wyziono ducha przetumaczy Don. Oficer westchn.

- I po co byo rzuca prac w sklepie? No dobrze, jeli damy rad zdj z niego ten przyrzd, zobacz, czy radiooperator potrafi go naprawi. - Ja to zrobi - powiedzia Don i wcisn si w przestrze pomidzy gow smoka a pytami pokadu. Jak stwierdzi, generator przytwierdzony by do czterech piercieni przynitowanych do pyt tworzcych skr Wenusjanina. Nie mg odnale waciwej kombinacji. Witki smoka przebiegy po jego doniach, odsuny je delikatnie na bok, odpiy generator i wrczyy go Donowi. Ten wygramoli si spod

smoka i da urzdzenie oficerowi. Wyglda, jakby na nim zasn zauway. - Kaput - zgodzi si oficer. - No dobra, powiedz mu, e jeli to moliwe, ka je naprawi i ciesz si, e nic mu si nie stao. - Niech pan mu sam powie. On rozumie po angielsku. - Co? No tak, oczywicie - zwrci si w stron Wenusjanina, ktry natychmiast wyda z siebie dugi, przenikliwy dwik. - Co on mwi?

Don wsucha si. - Powiedzia, e docenia fakt, i dobrze mu pan yczy, ale z alem musi si z panem nie zgodzi. Czuje si le. Potrzeba mu pilnie... - Don przerwa ze zdumion min, po czym zagwizda wenusjaski odpowiednik zwrotu prosz to powtrzy. Sir Isaac odpowiedzia mu. - Mwi - cign Don - e potrzeba mu troch ulepu. - Co?

- Tak powiedzia. - A niech mnie... ile? Nastpia kolejna wymiana gwizdw. - No wic - kontynuowa Don przynajmniej wier... nie ma na to sowa. To objto rwna mniej wicej p baryki. - Chcesz powiedzie, e potrzeba mu p baryki syropu cukrowego? - Nie, nie, wier tego. Jedn sm baryki. Ile to bdzie w przeliczeniu na galony? - Nie wiem jak tego dokona. Co

mam robi? Nie jestem nawet pewien czy mamy ulep na pokadzie - sir Isaac ponownie zagwizda zapamitale. - Jeli jednak nie mamy, ka kucharzowi go zrobi. Powiedz mu, eby si trzyma i nie denerwowa - oficer spojrza na smoka ze skrzywion twarz, po czym wyszed popiesznie. Don przytwierdzi si do jednej ze stalowych tam i zapyta. - Jak si pan teraz czuje? Smok odpar przepraszajcym tonem, e musia na chwil powrci do jajka. Don zamilk i

czeka. Sam kapitan przyszed zaj si chorym pasaerem. Statek, ktry lecia do stacji kosmicznej po swobodnej orbicie, nie wymaga jego obecnoci w sterowni a do chwili, gdy bdzie ju dobrze po poudniu wedug czasu Nowego Chicago, mg wic swobodnie porusza si po pokadzie. Przyby w towarzystwie lekarza okrtowego. Za nim poda mczyzna cigncy metalowy zbiornik. Obaj naradzili si w sprawie smoka, ignorujc z pocztku obecno Dona. Poniewa jednak

aden z nich nie zna gwidcej mowy smoczego plemienia, zmuszeni byli zwrci si do niego o pomoc. Za jego porednictwem sir Isaac ponownie stwierdzi, e potrzebny mu roztwr cukru w charakterze rodka pobudzajcego. Kapitan wyglda na zmartwionego. - Czytaem gdzie, e one upijaj si cukrem tak samo, jak my alkoholem. Don ponownie przetumaczy odpowied Wenusjanina. Dawka, o ktr ten prosi, miaa charakter wycznie leczniczy.

Kapitan zwrci si w stron lekarza okrtowego. - Co pan o tym sdzi, doktorze? Lekarz wbi wzrok w grod. - Kapitanie, to rwnie dalekie od moich obowizkw jak stepowanie. - Niech to diabli, czowieku, prosiem o pask zawodow opini! Lekarz okrtowy spojrza mu w twarz. Bardzo prosz, sir. Mog

powiedzie, e jeli ten pasaer umrze wskutek tego, e odmwi mu pan czego, o co prosi, bdzie to wygldao bardzo, bardzo le. Kapitan przygryz warg. - Skoro pan tak mwi. Niech mnie jeden szlag trafi, jeli mam ochot, eby kilkutonowy zabzdryngolony smok wasa si po moim statku. Prosz poda dawk. - Ja, sir? - Pan, sir. Poniewa na statku panowaa

niewako, nie sposb byo wyla ulepu i pozwoli, by Wenusjanin go zlizywa, za jego anatomia nie pozwalaa mu skorzysta z niemowlcych pcherzy do picia uywanych w niewakoci przez ludzi. Niemniej jednak te trudnoci przewidziano i zbiornik zawierajcy ulep nalea do typu uywanego w kuchni okrtowej do przechowywania kawy bd zupy w stanie niewakoci. Wyposaono go w rczn pomp oraz przytwierdzalny w. Za zgod sir Isaaca postanowiono wprowadzi koniec wa gboko do smoczego garda. Nikt jednak nie

mia ochoty podj si tego zadania. Mimo e Draco Veneris Wilsonii to cywilizowany gatunek, woenie gowy wraz z ramionami midzy te rzdy zbw wydawao si grozi sprowokowaniem kryzysu dyplomatycznego. Don zgosi si na ochotnika i poaowa tego, gdy wyrazili zgod. Ufa sir Isaacowi, pamita jednak, e czasem leniuch cakiem niechccy przydeptywa mu nog. Mia nadziej, e smok nie mia adnych niewskazanych, niezalenych od woli odruchw. Trupowi nic po przeprosinach.

Trzymajc mocno koniec wa w oznaczonym miejscu by zmuszony wstrzyma oddech. Cieszy si, e wzi ten zastrzyk przeciw mdociom. Oddech sir Isaaca nie by cuchcncy jak na smoka, lecz norma dla smokw jest w tej dziedzinie raczej wysoka. Skoczywszy robot z radoci wysun si na zewntrz. Sir Isaac podzikowa wszystkim za porednictwem Dona i zapewni ich, e teraz szybko wrci do zdrowia. Wydawao si, e zasn w samym rodku gwizdu. Lekarz okrtowy odsoni jedn z gaek ocznych i zawieci w ni latark.

- Myl, e cukier zadziaa. Zostawmy go w spokoju i miejmy nadziej, e wszystko bdzie dobrze. Wszyscy wyszli. Don przyjrza si swemu przyjacielowi i zdecydowa, e nie ma sensu siedzie tu z nim, uda si wic w lady pozostaych. W przedziale nie byo okna. Chcia przynajmniej raz spojrze na Ziemi dopki byli blisko. Musia przej trzy pokady zanim znalaz to, czego szuka. Znajdowali si dopiero w odlegoci pitnastu tysicy mil. Don musia dopcha si blisko okna,

eby zobaczy na raz ca Ziemi. Bya to, musia przyzna, nadzwyczaj adna planeta. Byo mu troch al, e j opuszcza. Gdy wisiaa tam tak na tle aksamitnej czerni usianej punkcikami gwiazd, skpana w wietle Soca tak jasnym, e bolay od niego oczy, omal nie zabrako mu tchu z wraenia. Granica dnia przesuna si ju daleko nad Pacyfik, poza Hawaje. Ameryka Pnocna leaa rozpostarta przed oczyma. Pnocny Zachd, nad brzegiem Pacyfiku, przesaniay chmury burzowe, lecz rodkowy Zachd by w miar

czysty, za Poudniowy widoczny bardzo wyranie. Z atwoci mg dostrzec, gdzie jest Nowe Chicago. Widzia te Wielki Kanion, dziki czemu mg si niemal poapa, w ktrym miejscu ley rancho. Czu si pewien, e gdyby mia may teleskop, byby w stanie je zobaczy. Wreszcie ustpi miejsca innym. Pogrony by w melancholii wywoanej tsknot za domem i komentarze wygaszane przez niektrych z pozostaych pasaerw zaczynay go denerwowa. Nie radosne bzdury wypowiadane przez turystw, lecz przemdrzae uwagi

samozwaczych starych wygw odbywajcych sw drug podr kosmiczn. Skierowa si z powrotem do przedziau. Ze zdumieniem usysza, e kto zawoa go po imieniu. Odwrci si. Zbliy si do niego oficer, ktrego spotka uprzednio. Mia ze sob generator gosu sir Isaaca. Wyglda na to, e zakolegowae, si z tym przeuczonym krokodylem, z ktrym dzielisz kabin. Czy mgby mu to zanie? - No jasne.

- Radiooperator powiedzia, e potrzebny mu przegld, ale teraz przynajmniej dziaa. Don wzi generator i uda si w stron rufy. Smok wyglda, jak gdyby spa, pokiwa jednak do Dona jednym okiem i zagwizda pozdrowienie. - Mam paski aparat gosowy powiedzia Don. - Czy chce pan, ebym go przytwierdzi? Sir Isaac odmwi uprzejmie. Don przekaza urzdzenie w jego ruchliwe witki i smok umocowa je tak, jak mu byo wygodnie.

Nastpnie przebieg witkami po klawiaturze dla prby, wydajc z generatora dwiki przywodzce na myl kwakanie przestraszonych kaczek. Usatysfakcjonowany, zacz mwi po angielsku. - Wzbogaciem si o dug, ktry u ciebie zacignem. - To nic takiego - odpar Don. Wpadem na tego oficera kilka pokadw z przodu. Poprosi mnie, ebym to przynis. - Nie chodzi mi o sztuczny gos, lecz o twoj ochocz pomoc w mym cierpieniu i niebezpieczestwie.

Gdyby nie twj bystry umys, gotowo dzielenia bota z niesprawdzonym nieznajomym i mimochodem znajomo prawdziwej mowy, mgbym utraci szans na doczekanie szczliwej mierci. - Kurcz - odpar Don, cokolwiek rowy na twarzy. - To bya czysta przyjemno. Zauway, e smok mwi powoli i troch niewyranie, jak gdyby jego macki traciy sw zwyk zrczno. Ponadto sir Isaac przemawia w sposb bardziej pedantyczny ni kiedykolwiek i jego cockneyowski

akcent by znacznie wyraniejszy. Generator beztrosko miesza ze sob spgoski przydechowe i zamienia gosk th w f. Don by pewien, e Ziemianin, ktry uczy smoka angielskiego, musia si urodzi w londyskim City. Zauway te, e jego przyjaciel nie moe si zdecydowa, ktrym okiem zamierza na niego spoglda. Macha na Dona to jednym, to drugim, jak gdyby w poszukiwaniu tego, ktre pozwoli mu ujrze go wyraniej. Chopak zastanawia si, czy sir Isaac nie przesadzi z dawk rodka leczniczego.

- Pozwl - cign Wenusjanin, nadal z niezgrabn godnoci - bym sam oceni warto przysugi, jak mi wyrzdzie - zmieni temat. - To sowo kurcz. Nie rozumiem, w jakim sensie go uye? Czy chodzi o modego ptaka domowego? Don usiowa wyjani smokowi jak mao i jak wiele moe znaczy kurcz. Ten zamyli si nad tym, po czym wystuka odpowied. - Sdz, e fragmentarycznie zrozumiaem. Warto semantyczna tego sowa ma charakter emocjonalny i jest zmienna. Nie ma ono cisego znaczenia opisowego,

lecz odnosi si do stanu ducha mwicego? - No wanie - odpar Don z zadowoleniem. - Mona mu nada dowolne znaczenie. Rzecz w tym, jak si je wypowie. - Kurcz - powiedzia smok na prb. - Kurcz. Wydaje mi si, e zaczynam pojmowa. Cudowne sowo. Kurcz. Subtelnych niuansw jzyka - cign - trzeba si uczy od jego uytkownikw. Moe bd mg odwzajemni t przysug pomagajc ci w jakim niewielkim stopniu zwikszy twoj, ju teraz imponujc, znajomo mowy

mojego ludu? Kurcz. To potwierdzio podejrzenia Dona, i jego gwizdanie stao si tak okropne, e - cho mogo wystarczy do sprzeday praonej kukurydzy - nie nadawao si ju do prowadzenia normalnej rozmowy. - Przydaoby mi si odwiey jej znajomo - odpar. - Nie miaem okazji rozmawia w prawdziwej mowie od lat. Od dziecistwa. Nauczy mnie historyk, ktry pracowa razem z moim ojcem w ruinach (gwizd). Moe go pan zna? Nazywa si profesor Charles Darwin. Don doda prawdziw,

czyli gwizdan wersj imienia wenusjaskiego uczonego. - Pytasz czy znam (gwizd)? To mj brat. Jego prapraprapraprapraprapraprababka i moja praprapraprapraprapra-babka byy tym samym jajkiem. Kurcz! Jest bardzo wyksztacony, jak na kogo tak modego - doda. Don by nieco zaskoczony, gdy usysza, e profesora Darwina nazwano modym. Jako dziecko spoglda na niego tak, jakby by w tym samym wieku co ruiny. Uzmysowi teraz sobie, e sir Isaac, by moe, patrzy na to inaczej.

- Hej, to fajnie! - odpar. Ciekawe, czy zna pan moich rodzicw? Doktora Jonasa Harveya i doktor Cynthi Harvey? Smok zwrci wszystkie oczy w jego stron. - Jeste ich jajkiem? Nie miaem zaszczytu ich spotka, ale wszystkie cywilizowane istoty syszay o nich i o ich dokonaniach. Nie dziwi ju mnie, e jeste tak znakomity. Kurcz! Don czu si zawstydzony, lecz jednoczenie byo mu przyjemnie. Nie wiedzia, co ma powiedzie,

zaproponowa wic, by sir Isaac udzieli mu paru lekcji prawdziwej mowy - sugestia, na ktr smok chtnie si zgodzi. Wci byli zajci nauk, gdy zabrzmia sygna ostrzegawczy i gos dochodzcy ze sterowni oznajmi. - Zapi pasy! Rozpoczynamy przypieszenie. Przygotowa si do dopasowania orbit! Don opar donie o opancerzone boki przyjaciela i odpychajc si od nich wrci na swoje miejsce. Gdy ju si tam znalaz, zapyta. - Nic panu nie bdzie?

Smok wyda z siebie dwik, ktry Don zinterpretowa jako czkawk, po czym wystuka. - Jestem tego pewien. razem si wzmocniem. Tym

- Mam nadziej. Hej, na pewno nie chciaby pan znowu przygnie generatora. Czy mog si nim zaopiekowa? - Jeli zechcesz, to bardzo prosz. Don ponownie zbliy si do smoka, odpi generator i przytwierdzi go do swoich bagay. Ledwie zdy zapi pasy, gdy

uderzya w nich pierwsza fala przyspieszenia. Tym razem nie byo tak strasznie. Przyspieszenie byo mniejsze ni podczas startu z Ziemi, a ponadto trwao krcej. Nie wyrywali si teraz z miadcego ucisku planety, a jedynie zmieniali orbit - przesuwali apogeum eliptycznej trasy Szlaku Chway tak, by pokryo si doskonale z orbit w ksztacie okrgu, po ktrej krya Circum-Terra - skrzyowanie drg w przestrzeni kosmicznej - bdca miejscem ich przeznaczenia. Kapitan poda jeden potny impuls, odczeka moment, po czym wczy silniki na krtk chwil

jeszcze dwa razy. Don zauway, e nie musia odwraca statku i podawa impulsw hamujcych. Skin z uznaniem gow. Tak si pilotuje! Kapitan wiedzia, co to wektory. Ponownie usyszeli gonik. - Kontakt! Mona rozpi pasy. Przygotowa si do zejcia z pokadu. Don zwrci generator sir Isaacowi, po czym straci go z oczu, gdy smoka ponownie trzeba byo przetransportowa w stron rufy, by wypuci go przez luk adowni. Don zagwizda do widzenia i ruszy ku dziobowi, cignc za sob bagae,

by wysi pasaerw.

przez

przewd

dla

Circum-Terra stanowia wielk, chaotyczn mas wypeniajc niebo. W cigu wielu lat budowano j, przebudowywano, dodawano przybudwki i przerabiano z myl o tuzinie rnych celw meteorologiczna stacja obserwacyjna, obserwatorim astronomiczne, stacja liczca meteory, telewizyjna stacja przekanikowa, stacja kierujca lotem pociskw balistycznych, laboratorium fizyczne dziaajce w

wysokiej prni i w warunkach wolnych od odksztace, wolna od odksztace oraz zarazkw stacja eksperymentw biologicznych. Miaa te wiele innych zastosowa. Przede wszystkim jednak bya to kosmiczna stacja przesiadkow dla pasaerw i towarw, punkt, w ktrym skrzydlate rakiety krtkiego zasigu z Ziemi spotykay si z liniowcami kosmicznymi kursujcymi midzy planetami. Dlatego znajdoway si tu zbiorniki paliwa, warsztaty mechaniczne, stanowiska remontowe zdolne do obsuenia zarwno najwikszych liniowcw, jak i najmniejszych

rakiet, a rwnie wprawiony w ruch wirowy, wypeniony powietrzem pod normalnym cinieniem bben hotel Goddard - ktry zapewnia sztuczn grawitacj oraz ziemsk atmosfer dla pasaerw oraz staego personelu Circum-Terra. Hotel Goddard widoczny wyranie na jednym z bokw Circum-Terra wyglda jak koo od wozu sterczcego z kupy zomu. Piasta, wok ktrej si obraca, przebiegaa prosto przez jego rodek i sterczaa w przestrze. To wanie do niej statek docza swj przewd, gdy ludzie wsiadali na pokad lub zsiadali z niego.

Nastpnie statek holowano do wrt adunkowych mieszczcych si w gwnym, nie wirujcym wok osi korpusie stacji. Gdy Szlak Chway wszed w styczno z Circum-Terra, znajdoway si tam jeszcze trzy statki - Walkiria, ktr Don Harvey mia polecie na Marsa, Nautilus, wieo przybyy z Wenus, ktrym sir Isaac mia zamiar powrci do domu oraz Wielki Przypyw, wahadowiec na Lun kursujcy zamiennie z siostrzanym statkiem May Przypyw. Oba liniowce i wahadowiec byy ju przycumowane do korpusu stacji. Szlak Chway zaholowano do

piasty hotelu, gdzie pasaerowie natychmiast zaczli schodzi z pokadu. Don zaczeka na swoj kolejk, po czym zszed po uchwytach cignc baga za sob i po chwili znalaz si w hotelu. W cylindrycznej piacie Goddarda jednak rwnie panowaa niewako. Mczyzna ubrany w kombinezon skierowa Dona wraz z tuzinem towarzyszcych mu pasaerw do miejsca znajdujcego si w poowie dugoci piasty, gdzie wielka winda blokowaa dalsze przejcie. Jej okrne drzwi byy otwarte.

Obracay si one bardzo powoli wok osi wraz z wirujcym korpusem hotelu. Wsiadajcie rozkaza mczyzna. - Pamitajcie, eby skierowa stopy w stron podogi. Don wsiad razem z innymi i stwierdzi, e od wewntrz pojazd mia ksztat szecianu. Jedna ze cian oznaczona bya wielkimi literami: PODOGA. Don zapa si za uchwyt i ustawi si w takiej pozycji, by jego stopy znalazy si na pododze, gdy pojawi si ciar. Mczyzna wszed do rodka i skierowa urzdzenie w stron

krawdzi. Z pocztku Don nie czu ciaru, przynajmniej nie skierowanego w stron podogi. Zakrcio mu si w gowie, gdy zwikszony moment pdu poruszy pynem w jego uchu wewntrznym. Wiedzia, e jecha ju t wind w wieku jedenastu lat, gdy udawa si na Ziemi do szkoy, zapomnia ju jednak o nieprzyjemnych tego aspektach. Po chwili winda zatrzymaa si, podoga staa si prawdziw podog, cho grawitacja bya wyranie mniejsza od ziemskiej i nieprzyjemne wraenie ustpio.

Operator otworzy drzwi. - Wszyscy wysiada! - zawoa. Don wszed do wielkiego pomieszczenia wewntrznego z bagaami w rkach. Toczya si tam ju wicej ni poowa pasaerw statku. Rozejrza si w poszukiwaniu swego przyjaciela, smoka, lecz przypomnia sobie, e statek trzeba bdzie odholowa do wrt adunkowych, zanim Wenusjanin bdzie mg wysi. Postawi torby na pododze i usiad na nich. Tum, z jakiego powodu,

wydawa si zaniepokojony. Don usysza, jak pewna kobieta powiedziaa. - To niedorzeczno! Jestemy tu ju przynajmniej p godziny i nikt nie sprawia wraenia, by zauway nasz obecno. Cierpliwoci, Martho odpowiedzia mski gos. -

- Cierpliwoci! Te co! Jest std tylko jedno wyjcie i to zamknite. Co bdzie, jak wybuchnie poar? - Ale, dokd by chciaa ucieka, najdrosza? Na zewntrz nie ma nic

poza okropnie rzadk prni. Pisna. - Och! Trzeba byo jecha na Bermudy, tak jak chciaam! - Jak ty chciaa? - Nie bd zoliwy! Winda przywioza nastpn grup pasaerw, potem jeszcze jedn. Statek zosta oprniony. Po dugich minutach narzekania, podczas ktrych nawet Don zacz si zastanawia nad jakoci usug, otworzyy si jedyne drzwi oprcz

tych prowadzcych do windy. Zamiast pragncego zadowoli goci hotelarza do rodka weszo trzech mczyzn w mundurach. Dwaj stojcy po bokach trzymali u bioder pistolety uywane do rozpdzania tumu, za trzeci mia jedynie pistolet rczny, schowany w kaburze. Stojcy porodku mczyzna wystpi naprzd, stan mocno na nogach i opar pici na biodrach. - Uwaga! Wszyscy cisza! Posuchano go. W jego gosie brzmia ton rozkazu, ktrego sucha si bez zastanowienia.

- Jestem sierant szturmowy McMasters - cign - z Wysokiej Stray Republiki Wenus. Mj dowdca kaza mi zaznajomi was z obecn sytuacj. Nastpi krtki moment ciszy, po ktrym rozleg si coraz goniejszy pomruk zaskoczenia, niepokoju, niedowierzania i oburzenia. - Cicho tam! - wrzasn sierant. Spokj. Nic si nikomu nie stanie jeli bdziecie grzeczni. Republika przeja kontrol nad stacj cign. - Wszyscy musz j opuci. Was, ziemniakw, przewiezie si natychmiast z

powrotem na Ziemi. Ci z was, ktrzy wracaj do domu, na Wenus, bd si mogli tam uda, pod warunkiem, e przejd przez nasz kontrol lojalnoci. Teraz si podzielimy. Tusty, podenerwowany mczyzna przepchn si przez pozostaych. - Czy zdaje pan sobie spraw, co pan mwi? Republika Wenus, dobre sobie! To piractwo! - Wracaj do szeregu, grubasku. - Nie moecie tego zrobi. Chc

rozmawia z waszym dowdc. - Grubasku - powiedzia powoli sierant. - Wracaj, albo dostaniesz kopa w kadun. Mczyzna oniemia. Popiesznie skry si w tumie. - Ci z was, ktrzy lec na Wenus cign sierant - maj si ustawi w kolejce do tych drzwi. Przygotujcie swoje dowody tosamoci i wiadectwa urodzenia. Pasaerowie, ktrzy do tej pory stanowili zaprzyjanion grup towarzyszy podry, podzielili si na

wrogie obozy. Kto krzykn. - Niech yje Republika! - po czym rozleg si mikki odgos pici uderzajcej w ciao. Jeden ze stranikw pogna w tamt stron i powstrzyma bijatyk w zarodku. Sierant wycign pistolet i powiedzia znudzonym gosem. - Prosz bez polityki. Wemy si do roboty. W jaki sposb ustawia si kolejka. Drugim w niej by mczyzna, ktry wyda okrzyk na cze nowego pastwa. Z jego nosa kapaa krew, lecz oczy mu lniy.

Pokazujc sierantowi dokumenty stwierdzi. - To wielki dzie! Czekaem na to cae ycie. - A kto nie czeka? - odpar sierant. - Dobra, formalnoci za tymi drzwiami. Nastpny! Don z wysikiem prbowa si uspokoi i uporzdkowa wirujce mu w gowie myli. Musia w kocu przyzna, e to naprawd bya wojna, ta wojna, ktra - jak sobie powtarza - bya niemoliwa. Jak dotd nie zbombardowano adnych miast, by to jednak Fort Sumter

nowej wojny. Don by na tyle inteligentny, by to zrozumie. Nie trzeba mu byo grozi kopem w kadun, by dostrzeg, co si dzieje przed jego oczyma. Zda sobie z nerwowym wstrzsem spraw, e zdy w ostatniej chwili. Walkiria moga by ostatnim statkiem na Marsa przez dugi, dugi czas. Przez cae lata, skoro stacja przesiadkowa znalaza si w rkach rebeliantw. Sierant nie mwi jak dotd nic o pasaerach na Marsa. Don powiedzia sobie, e jego pierwsze wysiki musz by rzecz jasna

skierowane na rozdzielenie obywateli obu walczcych stron. Postanowi, e najlepiej bdzie trzyma usta zamknite i czeka. W kolejce nastpia przerwa. Don usysza, jak sierant powiedzia. - To nie ten rzdek, kole. Wracasz na Ziemi. Mczyzna, do ktrego mwi, odpar. - Nie, nie! Prosz spojrze na moje dokumenty. Emigruj na Wenus.

- Troszk za pno na emigracj. Sytuacja si zmienia. - No i co? Jasne. Wiem, e si zmienia. Opowiadam si po stronie Wenus. Sierant podrapa si w gow. - Tego nie mamy w przepisach. Atkinson! Przeka tego faceta wyej. Niech porucznik si nad tym pogowi. Gdy sierant skompletowa ju grup udajc si na Wenus, podszed do zawieszonego na cianie telefonu, przekazujcego

jedynie dwik. - Jim? Mwi Mac, ze obka. Czy wysadzili ju tego smoka? Nie? No wic, poinformuj mnie, kiedy Szlak wrci na miejsce. Chc ich zaadowa. Zwrci si do tumu. - No dobra, ziemniaki. Mamy drobne opnienie, przeprowadz was wic do drugiego pokoju, zanim bdziemy mogli wysa was na Ziemi. - Chwileczk, sierancie! zawoa jaki mczyzna. -

- H? Czego pan chce? - Gdzie maj czeka pasaerowie na Lun? - H? Loty zawieszone. Wracacie na Ziemi. - Sierancie, niech pan bdzie rozsdny. Nic mnie nie obchodzi polityka. Nie dbam o to, kto zarzdza t stacj. Mam interes do zaatwienia na Ksiycu. Jest niezbdne, ebym tam dotar. Zwoka bdzie kosztowa miliony! Sierant wbi w niego wzrok.

- No, czy to nie pech! Wiesz co, brachu, nigdy w yciu nie miaem na raz nawet tysica. Sarna myl o milionowych stratach mnie przeraa - nagle zmieni ton. - Ty baranie, czy zastanowie si, co moe zrobi jedna bomba z dachem Tycho City? Teraz wszyscy do kolejki. Podwjny rzdek. Don sucha tego wszystkiego z niepokojem. Sierant w dalszym cigu nie powiedzia ani sowa o Marsie. Stan w kolejce, ale na samym jej kocu. Gdy dotar do drzwi, zatrzyma si. - Ruszaj naprzd, chopcze -

powiedzia sierant. - Nie wracam na Ziemi - odpar Don. - H? - Lec na Marsa. Walkiri. - Aha. Rozumiem. Chciae powiedzie, e leciae. Teraz wracasz na Ziemi Szlakiem Chway. - Niech pan posucha - cign z uporem Don. - Musz dosta si na Marsa. Tam s moi rodzice. Czekaj na mnie.

Sierant potrzsn gow. Przykro mi z tego powodu, chopcze. Naprawd. Walkiria nie leci na Marsa. - Co? - Zarekwirowano j na krownik Wysokiej Stray. Leci na Wenus. Myl, e chyba lepiej bdzie jak wrcisz na Ziemi. Przykro mi, e nie bdziesz si mg spotka z rodzicami, ale wojna to wojna. Don zaczerpn powoli tchu. Zmusi si do policzenia do dziesiciu.

- Nie wracam na Ziemi. Zaczekam tutaj na statek na Marsa. Sierant westchn. - Jeli tak zrobisz, bdziesz si musia zapa jakiej gwiazdy. - H? Co pan mwi? - Dlatego - odpar powoli sierant - e w kilka minut po naszym odlocie nie zostanie w tej okolicy nic poza adn, sympatyczn radioaktywn chmur. Czy chcesz zagra gwn rol w liczniku Geigera?

Znak na niebie

Don nie zdoa odpowiedzie. Jego mapi przodkowie, w kadej chwili osaczeni niebezpieczestwami mogli przyj to ze spokojem, lecz wygodne ycie Dona nie przygotowao go na takie powtarzajce si ciosy. - Lepiej wic pole na Szlaku Chway, chopcze - cign sierant. - Tego chcieliby twoi rodzice. Wracaj i znajd sobie jakie mie miejsce na wsi. Miasta mog przez

jaki czas by niezdrowe. - Nie wracam na Ziemi! - odpar wreszcie Don. - Tam nie ma dla mnie miejsca. Nie pochodz z Ziemi. - H? Jakie masz obywatelstwo? Co prawda to niewane. Kady, kto nie jest obywatelem Wenus wraca na Szlaku Chway. - Jestem obywatelem Federacji odpar Don. - Ale mog roci pretensje do obywatelstwa Wenus. - Akcje Federacji - odrzek sierant spady ostatnio

gwatownie. O co chodzi z tym obywatelstwem Wenus? Skocz t gadk i poka mi dokumenty. Don wrczy mu je. Sierant McMasters spojrza najpierw na wiadectwo urodzenia. Potem przyjrza si dokumentowi dokadnie. - Urodzony w stanie niewakoci! Niech si stan zezowatym pilotem! Posuchaj, nie ma wielu takich jak ty, prawda? - Myl, e nie. - Kim wic jeste?

- Niech pan przeczyta wszystko. Moja matka urodzia si na Wenus. Jestem po niej rodowitym Wenusjaninem. - Ale twj tata urodzi si na Ziemi. Jestem Ziemianinem. - H? To gupie. - Tak mwi prawo. - Wkrtce wprowadzimy nowe prawa. Nie wiem, gdzie mam ciebie wpasowa. Posuchaj, dokd chcesz te rodowitym

lecie, na Wenus, czy na Ziemi? - Lec na Marsa - odpar po prostu Don. Sierant spojrza na niego i wrczy mu dokumenty. - To nie na mj eb. Nie mog te wycisn z ciebie nic sensownego. Przeka t spraw wyej. Chod ze mn. Poprowadzi Dona wzdu korytarza do maego pomieszczenia, z ktrego zrobiono kancelari. Byo tam dwch innych onierzy. Jeden z nich pisa na maszynie, a drugi po prostu sobie siedzia. Sierant wsadzi gow do

rodka i powiedzia do tego, ktry si obija. - Hej, Mik, miej oko na tego typka. Uwaaj, eby nie ukrad stacji - zwrci si z powrotem do Dona. - Daj mi z powrotem te dokumenty, chopcze - zabra je i znikn. onierz imieniem Mik spojrza na Dona, po czym przesta zwraca na niego uwag. Don postawi bagae na pododze i usiad na nich. Po kilku minutach powrci sierant McMasters, zignorowa jednak chopca.

- Kto ma karty? - zapyta. - Ja mam. - Nie twoje, Mike. Gdzie s uczciwe karty? Trzeci z onierzy zamkn maszyn, sign rk do szuflady i wydoby z niej tali kart. Caa trjka usiada za biurkiem i McMasters zacz tasowa. Zwrci si w stron Dona. - Zagrasz partyjk, chopcze? - Hmm, raczej nie.

- Taniej si nie nauczysz. onierze grali przez jakie p godziny. Don siedzia cicho, pogrony w mylach. Zmusi si do tego, by uwierzy, e sierant wie, co mwi. Nie mg polecie na Ma rs a Walkiri poniewa Walkiria si tam nie udawaa. Nie mg te zaczeka na nastpny statek, poniewa stacja - ten pokj, w ktrym siedzia - miaa by zniszczona. Co wic zostao? Ziemia? Nie! Nie mia tam krewnych, nikogo bliskiego, do kogo mgby si zwrci. Poniewa doktor Jefferson

nie y, bd zagin, nie mia adnych dorosych przyjaci. By moe mgby wrci na rancho z podwinitym ogonem... Nie! Wyrs ju z tego wcielenia. Zrzuci t skr. Szkoa na ranchu nie bya ju miejscem dla niego. Gboko wewntrz kry si inny, mocniejszy powd: policja bezpieczestwa z Nowego Chicago uczynia z niego obcego. Nie chcia wraca na Ziemi, poniewa nie bya ju ona jego planet. Z dwojga zego - powiedzia sobie - lepiej wybra Wenus. Mog tam

znale ludzi, ktrych niegdy znaem, albo ktrzy znali tat i mam. Co wykombinuj, eby znale sposb na dotarcie na Marsa. Tak bdzie najlepiej. Podjwszy decyzj, poczu si niemal zadowolony. Odezwa si telefon. - Sierant McMasters! - sierant rzuci karty i podszed do telefonu, wczajc pole osaniajce. Po chwili odoy suchawk i zwrci si w stron Dona. - No wic, chopcze, nasz stary okreli twj status. Jeste

uchodc. - H? - Zostae na lodzie, gdy Wenus staa si niezalen republik. Nie masz adnego obywatelstwa, dlatego stary powiedzia, ebymy ci wysali tam, skd przyleciae... z powrotem na Ziemi. Don wsta. Wyprostowa ramiona. - Nie zgadzam si. - Nie zgadzasz, co? - zapyta agodnym tonem McMasters. - W takim razie usid sobie wygodnie.

W odpowiedniej chwili zawleczemy ci gdzie trzeba. Zacz ponownie rozdawa karty. Don nie usiad. - Prosz posucha. Zmieniem zdanie. Jeli nie mog si dosta na Marsa, polec na Wenus. McMasters przerwa rozdawanie i odwrci si. Kiedy komandor Higgins rozstrzyga jak spraw, to jest ona rozstrzygnita. Mike, we t primadonn i zamknij j z reszt ziemniakw.

- Ale... Mike wsta. - Chod ze mn. Dona wepchnito do pomieszczenia penego uraonych uczu. Z Ziemianami nie byo adnych stranikw ani kolonistw, wyraali wic swobodnie opini na temat wypadkw. ...skandal! Powinnimy zbombardowa wszystkie ich osady, zrwna je z ziemi! - Uwaam, e powinnimy wysa przedstawicieli do ich dowdcy i oznajmi mu

stanowczo... - Mwiam, e nie powinnimy tu lecie! - Negocjacje? To oznaka saboci. - Czy nie rozumiesz, e wojna ju si skoczya? Czowieku, to nie jest tylko stacja przesiadkowa. To gwny orodek kontroli pociskw balistycznych. Mog std zbombardowa wszystkie miasta na Ziemi, jakby strzelali do kaczek! Don zwrci uwag na t ostatni wypowied. Przemyla j dokadnie. Pozwoli, by zapada w jego umys. Nie by przyzwyczajony do rozumowania w kategoriach taktyki wojennej. Do tej chwili nie dotaro do niego, jakie znaczenie

mia atak na Circum-Terra. Myla o nim jedynie jako o przeszkodzie w swych osobistych planach. Czy naprawd posunliby si tak daleko? Zbombardowali miasta Federacji, starli je z mapy? Jasne, kolonici mieli mas powodw, by czu si pokrzywdzonymi, ale... Rzecz jasna kiedy si to ju zdarzyo, ale to bya historia. W dzisiejszych czasach ludzie byli bardziej cywilizowani. Prawda? - Harvey! Donald Harvey! Wszyscy zwrcili si w stron wejcia. Sta tam wenus-jaski

onierz, woajcy go po nazwisku. - Jestem - odpar Don. - Chod ze mn. Zabra bagae i pody za onierzem do korytarza. Zaczeka, a ten zamknie drzwi. - Dokd mnie pan zabiera? - Dowdca chce si z tob widzie - spojrza na bagae Dona. Nie musisz cign tego ze sob. - Hmm, chyba lepiej, ebym je mia pod rk.

- Jak chcesz. Tylko nie wno ich do gabinetu dowdcy. Sprowadzi Dona dwa pokady w d, gdzie grawitacja bya wyranie silniejsza. Zatrzyma si przed drzwiami, pod ktrymi sta wartownik. - To jest ten go, po ktrego wysa stary - Harvey. - Wa do rodka. Don usucha polecenia. Pokj by wielki i peen ozdb. By to gabinet kierownika hotelu. Teraz zajmowa go czowiek w mundurze. By

jeszcze mody, cho wosy mia przyprszone siwizn. Gdy Don wszed, mczyzna podnis wzrok. Chopiec pomyla, e spojrzenie ma czujne, lecz zmczone. - Donald Harvey? - Tak jest. Don pokaza dokumenty. Dowdca odsun je ruchem rki. - Ju je widziaem. Harvey, przyprawiasz mnie o bl gowy. Ju raz zaatwiem twoj spraw. Don nie odpowiedzia.

- Teraz wyglda na to, e musz j rozpatrzy ponownie - cign mczyzna. Czy znasz Wenusjanina imieniem... - oficer zagwizda. - Troch - odrzek Don. Dzielilimy ze sob przedzia na Szlaku Chway. - Hmm... zastanawiam si, czy zaplanowae to w ten sposb? - Co? Jak mgbym to zrobi? - Mona by to byo zaatwi... i nie byby to pierwszy przypadek, gdy mod osob wykorzystano w

charakterze szpiega. Don zrobi si czerwony. - Myli pan, e jestem szpiegiem? - Nie, to tylko jedna z moliwoci, ktre musz wzi pod uwag. aden dowdca wojskowy nie lubi, gdy wywieraj na niego naciski polityczne, Harvey, wszyscy jednak musz przed nimi ustpowa. Ja ustpiem. Nie wracasz na Ziemi. Lecisz na Wenus - podnis si z miejsca. - Ostrzegam ci jednak. Jeli jeste wtyka, wszystkie smoki na Wenus nie uratuj twojej gowy - zwrci si w stron telefonu

czcego ze statkiem. Nacisn klawisze i czeka. Po chwili powiedzia. - Przeka mu, e jego przyjaciel tu jest i e zajem si t spraw. We suchawk powiedzia, zwracajc si w stron Dona. Po chwili chopiec usysza ciepy gos mwicy cockneyem. - Don, mj drogi chopcze, jeste tam? - Tak, sir Isaac. Smok wyda przenikliwy dwik, znamionujcy ulg.

- Kiedy zapytaem o ciebie, usyszaem o niedorzecznym zamiarze wysania ciebie z powrotem do tego okropnego miejsca, ktre wanie opucilimy. Powiedziaem im, e zasza pomyka. Obawiam si, e musiaem si zachowa bardzo stanowczo. Kurcz! - Wszystko ju zaatwione, sir Isaac. Dzikuj. - Nie ma za co. Nadal jestem twoim dunikiem. Przyjd mnie odwiedzi, gdy bdzie to moliwe. Zrobisz to, prawda?

- No jasne! - Dzikuj. Uszy do gry! Kurcz. Don odwrci si od telefonu i stwierdzi, e dowdca oddziau specjalnego przyglda mu si z pytaniem w oczach. - Czy wiesz, przyjaciel? kim jest twj

- Kim jest? - Don zagwizda imi Wenusjanina, po czym doda. Uywa nazwiska sir Isaac Newton. - I to wszystko, co wiesz?

- Chyba tak. - Hmm... - przerwa, po czym cign. - Moesz si waciwie dowiedzie, co wywaro na mnie wpyw. Sir Isaac, jak go nazywasz, wywodzi swj rodowd prosto od Pierwszego Jajka, umieszczonego w bocie Wenus w dniu stworzenia. Dlatego jestem na ciebie skazany. Ordynans! Don pozwoli si wyprowadzi bez sowa. Niewielu Ziemian - jeli w ogle tacy byli - nawrcio si na panujc religi Wenus. Nie cechowa jej prozelityzm. Nikt si jednak z niej nie mieje. Wszyscy

traktuj j powanie. Ziemianin na Wenus moe nie wierzy w Boskie Jajko i wszystko, co si z tym wie, lecz znacznie korzystniej - i bezpieczniej - dla niego jest mwi o nim z szacunkiem. Sir Isaac Dzieckiem Jajka! Don czu peen niemiaoci podziw, ktry ogarnia nawet najbardziej zagorzaego demokrat, gdy po raz pierwszy spotyka on czonka rodziny krlewskiej. A on rozmawia z nim jak gdyby by to zwyky stary smok, powiedzmy taki, ktry sprzedaje jarzyny na targu miejskim. Po chwili zacz spoglda na to

w bardziej praktyczny sposb. Jeli ktokolwiek mg zaatwi sposb na to, by mg si dosta na Marsa, to sir Isaac by zapewne odpowiednim kandydatem. Przemyla to dokadnie. Jeszcze wrci do domu!

Jednake Don nie znalaz okazji na spotkanie ze swym wenusjaskim przyjacielem. Zaprowadzono go do Nautilusa wraz z udajcymi si na Wenus pasaerami ze Szlaku Chway oraz garstk technikw z Circum-Terra, ktrzy opowiedzieli si po stronie Wenus, a nie Ziemi. W chwili, gdy

dowiedzia si, e sir Isaaca przetransportowano na Walkirie byo ju za pno, by co w tej sprawie zrobi. Flag dowdcy oddziau specjalnego, wielkiego komandora Higginsa, przeniesiono z CircumTerra z powrotem na Nautilusa i natychmiast przystpi on do wykonania reszty planu. Szturm na Circum-Terra przeprowadzono niemal bez rozlewu krwi, opierajc si na zaskoczeniu i precyzyjnym zgraniu akcji. Teraz trzeba byo wykona pozosta cz operacji, zanim na Ziemi zauwa zakcenia w rozkadzie lotw statkw.

Nautilus i Walkiria byy ju przygotowane do dugiej podry. Z Wielkiego Przypywu zdjto zaog, ktr miano wysa na Ziemi. Zastpi j ludzie wybrani spord onierzy oddziau specjalnego. Zbiorniki statku napeniono paliwem i wyposaono go w zapasy niezbdne do dalekiego lotu. Cho skonstruowano go z myl o krtkich podrach na Lun, by w peni zdolny do odbycia lotu na Wenus. Podre kosmiczne nie s kwesti odlegoci, lecz poziomw potencjau grawitacyjnego. Lot z Circum-Terra na Wenus wymaga zuycia mniejszej iloci energii ni

straszliwe zadanie przebicia si przez pole grawitacyjne Ziemi w trakcie podry z Nowego Chicago do Circum-Terra. Wielki Przypyw polecia po swobodnej, oszczdnej paraboli. Ca tras na Wenus odbdzie w niewakoci. Walkiria wyruszya po szybkiej, niemal paskiej orbicie hiperbolicznej. Przybdzie na miejsce rwnie szybko, a moe nawet szybciej ni Nautilus, ktry mia wyruszy jako ostatni, poniewa wielkiemu komandorowi Higginsowi pozostao do wykonania jeszcze jedno zadanie, zanim zniszczy stacj. Zamierza nada

transmisj telewizyjn porednictwem sieci globalnej.

za

Wszystkie przekazy globalne nadawane byy z orodka komunikacyjnego Circum-Terra bd przekazywane za jego porednictwem. Od chwili, gdy Nautilus dotar do stacji jako kosmiczny ko trojaski, pozwolono, by pyny one bez przeszkd. Oficer sztabu komandora o kryptonimie G-6 (propaganda i wojna psychologiczna) wybra na czas wygoszenia owiadczenia o ataku chwil, w ktrej zwykle nadawano program Mwi Steve Brodie. Steve Brodie by

najpopularniejszym komentatorem telewizyjnym na Ziemi. Jego program nadawano zaraz po nadzwyczaj popularnym serialu Rodzina Kallikakw, co dodatkowo zwikszao ogldalno. Pozwolono wreszcie, by Szlak Chway wystartowa w kierunku Ziemi, zabierajc wszystkich uchodcw. Uszkodzono jednak nadajniki radiowe statku. Nautilus czeka w kosmosie, w odlegoci stu mil, zawieszony na orbicie parkingowej. Wewntrz stacji kosmicznej, w ktrej nie byo ju nikogo ywego, orodek telewizyjny kontynuowa sw dziaalno bez

obsugi. Przemow komandora nagrano wczeniej, a tam wprowadzono do sterownika. Miano j nada, gdy tylko skoczy si tasiemiec. Don obserwowa to z sali wypoczynkowej liniowca wraz z mniej wicej setk innych cywilw. Wszystkie oczy zwrcone byy na wielki odbiornik telewizyjny, ustawiony w kocu pomieszczenia. Wizka kontrolna, nastawiona specjalnie w tym celu, przenosia transmisj z Circum-Terra do Nautilusa i radiooperatorzy przekazywali j na cay statek, by mogli j obejrze i usysze

pasaerowie oraz zaoga. W momencie, gdy skoczy si dzisiejszy odcinek, Celeste Kallikak bya zatrzymana jako podejrzana o zamordowanie ma, Buddy Kallikak nadal przebywa w szpitalu i spodziewano si, e nie wyyje, taty Kallikaka wci nie mona byo odnale, za sama mama Kallikak bya podejrzana o podrobienie kartek ywnociowych, stawiaa jednak miao temu wszystkiemu czoa, pocieszana wiedz, e tylko dobrzy umieraj modo. Po zwykej wstawce reklamowej (Jedyne mydo z gwarantowan zawartoci witamin zapewnia wiksz

ywotno!!) w zbiorniku pojawi si znak firmowy Stevea Brodiego lad lotu rakiety obrazujcy rysy jego twarzy. Zagrzmia gos. Stevie Brodie przynosi wam jutrzejsze wiadomoci DZISIAJ! Nagle program zosta przerwany. Zbiornik by pusty. Rozleg si gos mwicy. - Przerywamy program, by nada komunikat specjalny. Zbiornik wypeni si ponownie. Tym razem widniaa w nim twarz komandora Higginsa.

Brak byo na niej syntetycznego umiechu obowizujcego wszystkich, ktrzy wystpuj w programach telewizyjnych. Zarwno z jego zachowania, jak i z rysw twarzy bia surowo. Jestem wielki komandor Higgins, dowdca oddziau specjalnego Wyzwolenie Wysokiej Stray Republiki Wenus. Stra opanowaa satelit Ziemi CircumTerra. Wszystkie miasta Ziemi s teraz cakowicie zdane na nasz ask - przerwa, by jego sowa dotary do suchaczy. Don zastanowi si nad tym. Nie spodobaa mu si ta myl. Wszyscy

wiedzieli, e na Circum-Terra znajdowaa si wystarczajca liczba rakiet wyposaonych w bomby atomowe, by rozbi kad si, czy grup si, ktra mogaby przeciwstawi si Federacji. Dokadna liczba bomb przenoszonych przez rakiety bya tajemnic wojskow. Oceniano j rnie - od dwustu do tysica. Midzy cywilami na pokadzie Nautilusa rozesza si plotka goszca, e Stra znalaza siedemset trzydzieci dwie bomby gotowe do uytku oraz czci pozwalajcej na wyprodukowanie jeszcze wielu, a take ilo seuteru i

trytu wystarczajc do zbudowania okoo dwunastu bomb piekielnych. Bez wzgldu na to, czy plotka ta bya prawdziwa, na Circum-Terra z pewnoci znajdowao si wystarczajco wiele bomb, by zamieni Ziemsk Federacj w radioaktywn rzeni. Niewtpliwie znaczna cz mieszkacw ocaleje, biorc pod uwag, e tak wielkie fragmenty miast znajdoway si pod ziemi, poniewa jednak kade zbombardowane miasto trzeba bdzie opuci, efekt militarny bdzie ten sam. Ponadto wielu ludzi zginie. Ilu? Czterdzieci milionw? Pidziesit? Don nie

wiedzia. - Okaemy jednak lito - cign komandor. - Powstrzymamy si od zbombardowania ziemskich miast. Wolni obywatele Republiki Wenus nie chc dokona rzezi swoich kuzynw, ktrzy pozostaj na Terrze. Naszym jedynym celem jest zdobycie niezalenoci, prawa do kierowania wasnymi sprawami, zrzucenie okrutnego jarzma nieobecnych wacicieli oraz uwolnienie si od podatkw bez prawa do reprezentacji, ktre doprowadziy nas do ndzy. Czynic to, deklarujc si jako wolni ludzie, wzywamy wszystkie ucinione i

wyzyskiwane narody, by podyy za naszym przykadem i przyjy nasz pomoc. Spjrzcie w gr, na niebo! Nad waszymi gowami unosi si stacja, z ktrej teraz do was przemawiam. Spasieni i gupi wadcy Federacji uczynili z CircumTerra bicz nadzorcy. Groba, jak stanowia ta baza wojskowa na niebie, bronia ich imperium przed sprawiedliwym gniewem jego ofiar przez ponad stulecie. Teraz j zniszczymy. W cigu kilku minut ten skandal na czystym niebie, ten pistolet wymierzony w gowy ludzi na caej waszej planecie przestanie istnie. Wyjdcie przed drzwi.

Obserwujcie niebo. Ujrzycie, jak nowe soce rozbynie na chwil, i wiedzcie, e jego blask to wiato wolnoci zapraszajce ca Ziemi, by si wyzwolia. Ujarzmione narody Ziemi, my wolni obywatele wolnej Republiki Wenus pozdrawiamy was tym salutem! Komandor wci siedzia bez ruchu, patrzc prosto w oczy ogromnej liczbie swych suchaczy, gdy po jego sowach rozlegy si podnoszce na duchu nuty Jutrzenki nadziei. Don nie zna hymnu nowego pastwa, nie mg jednak nie odczu obietnicy zawartej w jego rytmie.

Nagle odbiornik zgas. W tej samej chwili nastpi bysk tak jasny, e przebi si przez zamknite luki, drczc nerw wzrokowy. Don nie przesta jeszcze potrzsa gow pod jego wpywem, gdy z gonikw statku rozlegy si sowa. - Mona odsoni! Modszy oficer wyznaczony do obsugi luku przedziau odsuwa ju za pomoc korby zasaniajc widok metalow tarcz. Don podszed bliej, by si przyjrze. Drugie soce grzao biaym

blaskiem, powikszajc si wyranie, gdy na nie patrzy. To co na Ziemi utworzyoby - tak wiele straszliwych razy faktycznie utworzyo - wzbijajc si ku grze chmur w ksztacie grzyba, tu, w otwartej przestrzeni, miao ksztat doskonaej geometrycznej kuli, ktra rosa w niewiarygodny sposb. Rozdymaa si coraz bardziej, przechodzc z bieli wiata wapiennego do srebrzystego fioletu, na ktrym pojawiy si plamy purpury, czerwieni i koloru ognia. Obok nie przestawa rosn, a wreszcie przesoni znajdujc si za nim Ziemi.

W chwili przeksztacenia si w radioaktywny obok kosmiczny Circum-Terra przechodzia nad Pnocnym Atlantykiem, czy naprzeciw niego. Spuchnity, arzcy si obok widoczny by z wikszoci zamieszkanych terenw globu - poncy symbol na niebie.

Objazd

Natychmiast po zniszczeniu Circum-Terra zawyy syreny ostrzegawcze statku. Goniki rykny, wzywajc ca zaog na stanowiska przypieszeniowe. Nautilus odlecia, wchodzc na orbit, ktra bdzie jego dug tras na Wenus. Gdy nabra ju prdkoci i wprawiono go w ruch wirowy, by zapewni zaodze oparcie dla ng, ktre sterownia chronia przed wpywem silnikw, Don odpi pasy i pogna do

pomieszczenia radiooperatora. Dwukrotnie musia spiera si ze stranikami, by go przepucili. Napotka otwarte drzwi. Wszyscy wewntrz byli zajci i nie zwracali na niego uwagi. Zawaha si, po czym wszed do rodka. Kto wycign rk i zapa go za kark. - Hej! Gdzie, do diaska, idziesz? - Chciaem wysa radiogram odpar Don pokornym tonem. - Radiogram, co? Co o tym mylisz, Charlie? zapyta trzymajcy go czowiek onierza

pochylonego nad urzdzeniem. Tamten podnis do gry jedn ze suchawek. - To na pewno sabotaysta. Pewnie ma w kieszeni bomb atomow. Z wewntrznego pomieszczenia wyszed oficer. - Co tu si dzieje? - Zakrad si tu. Mwi, e chce wysa radiogram. Oficer obejrza Dona od stp do

gw. - Przykro mi. Nic z tego. Cisza radiowa. adnych rozmw. - Ale - zawoa z rozpacz Don ja musz go wysa. Wyjani szybko sw sytuacj. - Musz ich powiadomi, gdzie jestem, prosz pana. Oficer potrzsn gow. - Nie moglibymy poczy si z Marsem, nawet gdybymy nie byli w ciszy radiowej.

- Nie, ale mgby si pan poczy z Lun, a oni przekazaliby wiadomo na Marsa. - Tak, myl, e to moliwe, ale nie zrobimy tego. Posuchaj, mody czowieku, przykro mi z powodu twoich kopotw, ale nie ma adnej, po prostu adnej moliwoci, by dowdca pozwoli na zamanie ciszy z jakiegokolwiek powodu, nawet znacznie waniejszego ni twj. Bezpieczestwo statku przede wszystkim. Don zastanowi si nad tym. - Zreszt nie martwibym si za

bardzo. Twoi rodzice dowiedz si, gdzie jeste. - Tak myl - zgodzi si z alem w gosie. - H? Nie widz sposobu. Myl, e lec na Marsa. - Nie - a przynajmniej wkrtce si dowiedz, e tak nie jest. To, co si stao, nie jest ju tajemnic. Wie o tym cay ukad. Mog si dowiedzie, e dotare do CicrumTerra, a rwnie, e nie wrcie na Szlaku Chway. Drog eliminacji musisz lecie na Wenus. Wyobraam sobie, e ju teraz

pytaj o ciebie w Midzyplanetarnych.

Liniach

Oficer odwrci si i powiedzia. - Wilkins, wymaluj na drzwiach znak mwicy: Cisza radiowa adnych radiogramw. Nie chcemy, eby przyazi tu kady cywil ze statku, by wysa pozdrowienia dla cioci.

Dona zakwaterowano w przedziale trzeciej klasy wraz z trzema tuzinami mczyzn i kilkoma chopcami. Cz z pasaerw,

ktrzy opacili wysz klas, skarya si na to. Sam Don mia wykupiony bilet pierwszej klasy - na Walkiri i na Marsa - ucieszy si jednak, e nie by na tyle gupi, by zgasza obiekcje, gdy ujrza, jak skarcy si wrcili z podwinitymi ogonami. Przedziay pierwszej klasy, mieszczce si z przodu, zajmowaa Wysoka Stra. Jego leanka bya wystarczajco wygodna, a podr kosmiczna, zawsze nudna, jest nieco bardziej interesujca w penym haasu i plotek wsplnym pomieszczeniu ni w ciszy jednoosobowego przedziau pierwszej klasy. Podczas

pierwszego tygodnia podry lekarz okrtowy oznajmi, e kady, kto sobie tego yczy, moe skorzysta z hibernacji. Po upywie dnia czy dwch pomieszczenie stao si w poowie puste. Brakujcych pasaerw poddano narkozie, ozibiono i umieszczono w zbiornikach snu znajdujcych si na rufie, gdzie mogli przespa dugie tygodnie oczekujcej ich podry. Don nie skorzysta z hibernacji. Wysucha toczonej w pomieszczeniu penej pprawd dyskusji na temat tego, czy czas spdzony w hibernacji wlicza si do dugoci ycia.

- Spjrzmy na to tak - przemwi tonem wyroczni jeden z pasaerw. - Masz przewidziany okres ycia, zgadza si? To jest wbudowane w twoje geny? Jeli nie padniesz ofiar wypadku, bdziesz y dokadnie tyle. Jeli jednak wo ci do lodwki, funkcje twojego ciaa staj si wolniejsze. Twj zegar si zatrzymuje, e tak powiem. Ten czas si nie liczy. Jeli twj przewidziany okres ycia wynosi osiemdziesit lat, to teraz bdzie to osiemdziesit lat i trzy miesice, czy ile tam. Ja skorzystam z hibernacji. - Nie mgby myli si mocniej -

odpowiedziano mu. - Chciaem powiedzie bardziej. W ten sposb po prostu utniesz trzy miesice ze swego ycia. To nie dla mnie! - Zwariowae. hibernacj. Ja wybieram

- Jak sobie chcesz. I jeszcze jedno - pasaer sprzeciwiajcy si hibernacji pochyli si do przodu i powiedzia konfidencjonalnym szeptem, tak e moga go sysze jedynie caa sala. - Mwi, e te chopaki z epoletami siedzce z przodu

statku przesuchuj tych, ktrych poddaj hibernacji. Wiesz dlaczego? Dlatego, e komandor uwaa, e na Circum-Terra na pokad zakradli si szpiedzy. Dona nie obchodzio, ktry z nich ma racj. By zbyt peen ycia, by pocigaa go myl o poddaniu si dobrowolnej, tymczasowej mierci po to tylko, by zaoszczdzi sobie dugiej, nudnej podry. Niemniej ta ostatnia uwaga zdumiaa go. Szpiedzy? Czy byo moliwe, by IBI miao swych agentw pod samym nosem Wysokiej Stray? Co prawda mwiono, e IBI moe wlizn si wszdzie. Przyjrza si swym

pasaerom, zastanawiajc si, ktry z nich moe posugiwa si faszyw tosamoci. Przesta sobie zaprzta tym gow, gdy IBI przynajmniej nie byo ju zainteresowane nim. Gdyby Don nie wiedzia, e znajduje si na pokadzie Nautilusa leccego na Wenus, mgby sobie wyobraa, e jest na Walkirii udajcej si na Marsa. Oba statki naleay do tej samej klasy, a jeden kawaek pustej przestrzeni wyglda tak samo jak inny. Soce co dzie stawao si odrobin wiksze, a nie mniejsze, lecz na Soce nie patrzy

si bezporednio, nawet z Marsa. Rozkad dnia na statku - jak na kadym liniowcu kosmicznym - by uoony wedug czasu Greenwich. niadanie podawano na pocztku rannej wachty, w poudnie informowano o pooeniu statku, a na noc przygaszano wiata. Nawet obecno onierzy nie rzucaa si w oczy. Trzymali si oni swych kwater na dziobie, gdzie cywilw nie wpuszczano, chyba e mieli co do zaatwienia. Nadszed ju czterdziesty drugi dzie podry, zanim Don mia powd, by si tam uda - chcia, by opatrzono mu w izbie chorych skaleczony palec. Gdy

szed w stron rufy poczu, e kto kadzie mu rk na ramieniu. Odwrci si. Rozpozna sieranta McMastersa. Nosi on gwiazd szefa andarmerii, okrtowego policjanta. - Dlaczego zapyta. si tu czaisz? -

Don unis w uszkodzony palec.

gr

swj

- Nie czaj si. Chciaem, eby mi to opatrzono. McMasters spojrza na palec.

- Zmiadye go sobie, co? No dobra, trafie do zego korytarza. Ten prowadzi do skadu bomb, nie do kwater pasaerskich. Hej, widziaem ci ju kiedy, prawda? - Jasne. - Pamitam. Ty jeste ten chopak, ktry myla, e leci na Marsa. - Nadal tam lec. - Tak? Wydaje mi si, e wybrae okrn drog. Co najmniej sto milionw mil dusz. Skoro ju mowa o okrnej drodze,

nie wyjanie mi, dlaczego zapaem ci, gdy szede w stron skadu bomb. Don poczu, e si czerwieni. - Nie wiem, gdzie jest skad bomb. Jeli trafiem do zego korytarza, niech mi pan pokae waciwy. - Chod ze mn - sierant powid go dwa pokady w d, gdzie ruch wirowy statku czyni ich nieco ciszymi i wprowadzi go do gabinetu. - Usid. Oficer dyurny zaraz przyjdzie.

Don nie usiad. - Nie chc si widzie z oficerem dyurnym. Chc wrci do swego przedziau. Powiedziaem, usid. Pamitam twoj spraw. Moe po prostu zabdzie, ale moliwe te, e celowo skrcie nie w ten korytarz. Don zapanowa nad rozdranieniem i usiad. swym

- Bez obrazy - powiedzia McMasters. - Co powiesz na dawk rozpuszczalnej?

Podszed do podgrzewacza do kawy i napeni dwie filianki. Don zawaha si, po czym przyj kubek. To bya wenusjaska kawa, czarna, gorzka i bardzo mocna. Don stwierdzi, e zaczyna lubi McMastersa. Sierant wypi yk kawy, skrzywi twarz i powiedzia. - Jeste w czepku urodzony. Powiniene ju by trupem. - H? - Miae lecie na Szlaku Chway, zgadza si. I co powiesz?

- Nie rozumiem. - Czy na ruf nie dochodz wieci? Szlak nie dotar do portu. - Co? Rozbi si? Bynajmniej! Ziemniaki z Federacji day si ponie nerwom i zestrzeliy go. Nie mogli nawiza cznoci radiowej, wic pewnie doszli do wniosku, e to puapka. Tak czy inaczej, zestrzelili go. - Och... - Dlatego wanie jeste w czepku urodzony, biorc pod uwag, e

miae wrci nim na Ziemi. - Nie miaem. Lec na Marsa. McMasters spojrza na niego, po czym rozemia si. - Chopcze, masz naprawd jednotorowy umys! Jeste nie lepszy od wynocha. - Moe tak jest, ale i tak lec na Marsa. Sierant odstawi filiank. - Dlaczego nie chcesz zmdrze? Ta wojna potrwa moe dziesi

albo pitnacie lat. Najprawdopodobniej przez cay ten czas nie bdzie regularnych kursw na Marsa. - No wic... jako tam dotr. Ale dlaczego pan sdzi, e to bdzie trwao tak dugo? McMasters przerwa, by zapali papierosa. - Uczye si historii? - Troch. - Pamitasz, jak amerykaskie kolonie wyzwoliy si spod

panowania Anglii? Cigno si to osiem lat. Walczyli tylko od czasu do czasu. Anglia bya wtedy tak silna, e powinna by w stanie zaatwi si z koloniami przez jeden weekend. Dlaczego tak si nie stao? Don nie wiedzia. - No wic - odpar McMasters moe nie jeste znawc historii, ale komandor Higgins nim jest. Zaplanowa to uderzenie. Moesz go zapyta o kad rebeli, jaka kiedykolwiek miaa miejsce, a powie ci dlaczego zakoczya si sukcesem albo porak. Anglia nie

zaatwia si z koloniami, poniewa bya po uszy pogrona w wikszych wojnach toczonych gdzie indziej. Amerykaska rebelia to bya tylko akcja policyjna. Mao wana. Anglia nie moga jej powici odpowiedniej uwagi, a po pewnym czasie sprawa staa si zbyt kosztowna i kopotliwa, wic Anglia zrezygnowaa z walki i uznaa niepodlego kolonii. - Sdzi pan, e teraz bdzie tak samo? - Tak - dlatego, e komandor Higgins ruszy sprawy we waciwym kierunku. Liczc na

papierze Republika Wenus nie moe odnie zwycistwa nad Federacj. Rozumiesz, jestem rwnie wielkim patriot jak kady, ale potrafi si pogodzi z faktami. Wenus nie ma nawet uamka ludnoci Federacji i mniej ni jeden procent jej bogactwa. Nie moe zwyciy, chyba e Federacja bdzie zbyt zajta, by toczy walk. Tak wanie jest albo wkrtce bdzie. Don zastanowi si nad tym. - Chyba jestem gupi. - Czy nie zrozumiae znaczenia wysadzenia Circum-Terra? Po tym

jednym ataku komandor mia Ziemi cakowicie na swojej asce. Mg zbombardowa kade z miast Terry. Co by to jednak dao? Po prostu caa planeta byaby na nas wcieka. W obecnej sytuacji dwie trzecie mieszkacw Ziemi trzyma za nas kciuki. A nawet wicej. Sami si oywili i s gotowi do buntu, kiedy na niebie nie wisi ju CircumTerra, gotowa zbombardowa ich na pierwsz oznak niepokoju. Min lata, zanim Federacja zdoa spacyfikowa stowarzyszone pastwa - jeli kiedykolwiek tego dokona. Och, nasz komandor to spryciarz! - McMasters podnis

wzrok. - Baczno! - zawoa i zerwa si na nogi. W drzwiach pojawi si porucznik Wysokiej Stray. - To by bardzo interesujcy wykad, profesorze - powiedzia. Ale trzeba go byo zachowa dla uczniw. - Nie profesorze, poruczniku odpar McMasters powanym tonem - Sierancie, jeli pan pozwoli. - Bardzo dobrze, sierancie, ale niech pan nie wraca do dawnych nawykw - zwrci si w stron Dona. - Kto to jest i dlaczego tu

siedzi? Czeka na pana, panie poruczniku - McMasters wyjani sytuacj. - Rozumiem - odpar oficer dyurny. - Czy zrzekasz si prawa do nie skadania obciajcych ci zezna? - zapyta Dona. Don zrobi zdumion min. - Porucznik chce si dowiedzie wyjani McMasters - czy mamy zastosowa pewne ustrojstwo, czy te wolisz spdzi reszt podry w pace?

- Ustrojstwo? - Wykrywacz kamstw. - Och. Prosz bardzo. Nie mam nic do ukrycia. - Chciabym mc to powiedzie o sobie. Usid tutaj McMasters otworzy szaf, przytkn do gowy Dona elektrody, a na przedrami zaoy mu aparat do mierzenia cinienia. - Teraz zacz powiedz dlaczego naprawd krcie si w pobliu skadu bomb?

Don powtrzy sw opowie. McMasters zada jeszcze kilka pyta, podczas gdy porucznik obserwowa wskazwk koyszc si za gow Dona. Po chwili oznajmi. - To wszystko, sierancie. Niech go pan pogoni z powrotem tam, skd przyszed. - Tak jest. Chod ze mn. Wyszli razem z pokoju. Gdy znaleli si poza zasigiem suchu porucznika, McMasters ponownie rozpocz wykad.

- Jak ju ci mwiem w chwili, gdy nam tak bezceremonialnie przerwano, dlatego wanie mona oczekiwa dugiej wojny. Status pozostanie quo dopty, dopki Federacja bdzie zajta zwalczaniem powsta oraz rozruchw na Ziemi. Od czasu do czasu bd wysya chopcw, eby wykonali robot mczyzn. Damy im upnia i odelemy do domu. Po kilku latach tej zabawy Federacja dojdzie do wniosku, e kosztujemy j wicej ni jestemy warci i uzna nasz niepodlego. Tymczasem jednak aden statek nie poleci na Marsa. To pech!

- Dostan si tam - nie ustpowa Don. Dotarli na pokad G. Don rozejrza si wok i powiedzia. - Std ju trafi. Musiaem zej w d o jeden pokad za wiele. - Dwa pokady - poprawi go McMasters. - Odprowadz ci na waciwe miejsce. Istnieje pewien by moe jedyny - sposb na to, by mg si dosta na Marsa. - H? Jaki? Niech mi pan powie? - Domyl si sam. Dopki wojna

si nie skoczy, nie bdzie adnych kursw pasaerskich, pewne jednak jest, e prdzej czy pniej zarwno Federacja, jak i Republika wyl na Marsa oddziay specjalne, celem zajcia tamtejszych urzdze portowych. Na twoim miejscu zacignbym si do Wysokiej Stray. Nie do redniej, czy do Si Ldowych. Do Wysokiej Stray. Don zastanowi si nad tym. - Ale nie miabym wielkich szans, eby mnie tam zabrali, prawda? - Wiesz, jak wyglda polityka w koszarach? Znajd sobie prac za

biurkiem. Jeli cho w niewielkim stopniu potrafisz caowa waciwy tyek, to robota zapewni ci pobyt w Bazie Gwnej. Bdziesz blisko fabryki plotek i dowiesz si, kiedy wreszcie zdecyduj wysa statek na Marsa. Ponownie pocaujesz kogo trzeba i znajdziesz si na licie zaogi. To jest jedyna szansa, eby dotar do celu. Oto twoje drzwi. Pamitaj, eby drugi raz nie zabdzi na dziobie.

Don zastanawia si nad sowami McMastersa przez najbliszych kilka dni. Trzyma si uparcie

wyobraenia, e gdy tylko dotrze na Wenus, wykombinuje jaki sposb, by polecie na Marsa. McMasters zmusi go do przegrupowania myli. Mona byo sobie mwi o dostaniu si na pokad statku leccego na Marsa - w jakikolwiek sposb, legalny czy nie, jako paccy pasaer, czonek zaogi lub pasaer na gap - zamy jednak, e adnych statkw na Marsa nie bdzie. Pies, ktry si zgubi, moe znale drog z powrotem do pana, lecz czowiek nie przebdzie ani jednej mili pustej przestrzeni bez pomocy statku. To niemoliwe... Ale zacign si do Wysokiej

Stray? Wydawao si to drastycznym rozwizaniem, nawet gdyby miao si uda, a - cho Don nie wiedzia wiele o zasadach stosowanych w wojsku - ywi ponure podejrzenie, e sierant zbytnio uproci sprawy. Uycie Wysokiej Stray celem dostania si na Marsa mogo by rozwizaniem rwnie niezadowalajcym jak autostop na kansaskim tornado. Z drugiej jednak strony by w wieku, w ktrym sama idea suby wojskowej pocigaa go mocno. Gdyby jego uczucia w sprawie Wenus byy cho odrobin silniejsze, mgby z atwoci

przekona sam siebie, e jest jego obowizkiem poprze spraw kolonistw i zacign si bez wzgldu na to czy umoliwi mu to dotarcie na Marsa, czy nie. Zacignicie si byo atrakcyjne rwnie z innego powodu: nadaoby jego yciu cel. Zacz odczuwa podstawow, dojmujc tragedi uchodcy wojennego: utrat wasnych korzeni. Czowiek potrzebuje wolnoci, lecz niewielu ludzi jest tak silnych, by uszczliwia ich pena wolno. Czowiek pragnie by czci grupy, z ktr cz go uznane i szanowane wizy. Niektrzy

zacigaj si do legii cudzoziemskich w poszukiwaniu przygd, inni, liczniejsi, skadaj przysig na kawaku papieru, by uzyska zestaw obowizkw i zobowiza, obyczajw i zakazw, czas na prac i czas na obijanie si, towarzysza, z ktrym mona dyskutowa i sieranta, ktrego mona nienawidzi - jednym sowem, by nalee. Don by uchodc w stopniu nie mniejszym ni jakikolwiek wdrowiec w dziejach. Nie mia nawet wasnej planety. Nie zdawa sobie sprawy z potrzeby swego ducha, zacz jednak gapi si na

onierzy Wysokiej Stray, gdy tylko na nich natrafi, wyobraajc sobie, jakby to byo, gdyby nosi ten mundur.

Nautilus nie wyldowa, ani te nie przybi do stacji kosmicznej. Gdy zbliy si do planety, jego prdko zmniejszono tak, e wszed na dwugodzinn orbit parkingow przebiegajc ponad biegunami, zaledwie kilkaset mil ponad srebrzyst zason obokw. Kolonie wenusjaskie byy zbyt mode i biedne by pozwoli sobie na luksus wielkiej orbitalnej stacji kosmicznej,

lecz szybka orbita nadbiegunowa sprawiaa, e statek przelatywa ponad kadym fragmentem obracajcego si wok osi globu tak jakby obiera pomaracz czy owija pik sznurkiem. Wahadowiec mg wystartowa z kadego miejsca na powierzchni Wenus, spotka si ze statkiem na orbicie, po czym wyldowa w miejscu, z ktrego wystartowa lub gdziekolwiek indziej, zuywszy moliwie najmniejsz ilo paliwa. Gdy tylko Nautilus wszed na orbit, pognay do niego takie wahadowce. Byy one raczej samolotami ni statkami

kosmicznymi, gdy, cho kady z nich by hermetycznie zamknity i przystosowany do funkcjonowania poza atmosfer podczas czenia si z orbitujcymi statkami kosmicznymi, miay skrzyda i napdzane byy nie tylko silnikami rakietowymi, lecz rwnie strumieniowymi silnikami atmosferycznymi. Jak aby, byy przystosowane do dwch rnych rodowisk. Wahadowiec startowa z katapulty na powierzchni. Pniej zaczynay dziaa silniki strumieniowe i wzbija si na swych skrzydach a ku rozrzedzonym,

chodnym wyynom grnej stratosfery z prdkoci przekraczajc trzy tysice mil na godzin. Tam, gdzie silniki strumieniowe nie mogy ju dziaa ze wzgldu na brak powietrza, zadanie przejmoway silniki rakietowe, ktre nadaway mu prdko orbitaln - okoo dwunastu tysicy mil na godzin - i pozwalay zbliy si do statku kosmicznego. Niezy manewr! Wymaga on zarwno precyzyjnego matematycznego wyliczenia czasu, orbit, zuycia paliwa oraz pogody panujcej w wyszych warstwach atmosfery, jak i wirtuozerii pilota

pozostajcej poza wszelk matematyk, przynosi jednak oszczdnoci. Gdy tylko wahadowiec przej adunek ze statku kosmicznego, potrzeba byo jedynie drobnego impulsu silnikw rakietowych w kierunku przeciwnym do prdkoci orbitalnej, by opad on na nisz orbit, ktra po jakim czasie zaprowadzi go w obrb atmosfery, co pozwoli pilotowi wrci na powierzchni bez zuycia paliwa, unoszc si jak szybowiec i wytracajc sw przeraliw prdko przez jeszcze gbsze zanurzenie si w coraz gstsze powietrze. Tu po raz kolejny pilot

musia okaza si artyst, by zarwno wytraci swj pd, jak i zachowa go, aby mc dotrze do miejsca przeznaczenia. Wahadowiec, ktry wyldowa na pustkowiu tysic mil od portu nigdy ju nie odbdzie nastpnego lotu, nawet jeli pilot i pasaerowie wyjd z tego cao. Don odby podr w d w Cyrusie Buchananie - maym, schludnym statku o rozpitoci skrzyde zaledwie trzystu stp. Obserwowa przez luk, jak holuj go, tak by jego luzy zetkny si ze luzami statku i dostrzeg, e potrjne globy Linii Midzyplanetarnych na jego

dziobie zamalowano popiesznie i niedokadnie, po czym zastpiono je napisem: REDNIA STRA REPUBLIKA WENUS. Te zatarte odznaki uprzytomniy mu fakt rebelii w stopniu niemal wikszym ni wysadzenie Circum-Terra. Linie byy rwnie silne jak rzd. Niektrzy mwili nawet, e to one sprawoway wadz. Teraz miali buntownicy odwayli si skonfiskowa statki wielkiego trustu transportowego i zamalowa jego dumne potrjne globy. Don poczu jak chodny wiatr historii owia jego uszy. McMasters mia racj. Teraz ju wierzy, e

aden statek nie poleci std na Marsa. Gdy nadesza jego kolej, przeszed przez luzy do Cyrusa Buchanana. Steward statku wci mia na sobie mundur Linii, lecz zdjto z niego odznaki towarzystwa i na rkawy przyszyto szewrony. Wraz z t zmian zmienio si rwnie jego zachowanie. Zajmowa si pasaerami sprawnie, lecz bez patnej unionoci p-sugi. Podr na d bya duga, nudna i gorca, jak kade zejcie przez atmosfer. Mina ponad godzina od chwili startu, zanim paty none

wahadowca miay si na czym oprze. Po chwili Don i pozostali pasaerowie poczuli, jak niemal normalny ciar wcisn ich w poduszki. Nagle pilot podnis statek, gdy zdecydowa, e nagrza si on zbytnio i pozwoli mu lecie do gry w stanie niewakoci. Powtarzao si to raz za razem, jakby puszcza kaczki na wodzie wywoujca mdoci kosmiczna kolejka grska, bardzo nieprzyjemna. Don nie mia nic przeciwko temu. Znw czu si kosmonaut. Jego odek przyjmowa obojtnie zmiany przypieszenia, a nawet

jego cakowity brak. W pierwszej chwili poczu podniecenie faktem, e wrci midzy oboki Wenus, lecz po chwili znudzio go to. Po dugim, nudnym okresie obudzia go zmiana charakteru ruchu. Statek opada z gwizdem w swym ostatnim zejciu. Pilot wysya przed siebie impulsy radaru w poszukiwaniu miejsca ldowania. Nagle Cyrus Buchanan dotkn powierzchni, podskoczy i zakoysa si na pdzcych pod jego kadubem falach. Zwolni i zatrzyma si. Po do dugiej chwili zaholowano go na miejsce. Steward wsta i zawoa. Nowy Londyn! Republika

Wenus! Przygotujcie dokumenty.

Lisy maj nory i powietrzne gniazda...

ptaki

EWANGELIA W. MATEUSZA 8, 20

Pierwszym zamiarem Dona byo dowiedzie si o drog do biura IT&T, skd mgby nada radiogram do rodzicw, nie mg jednak uda si tam natychmiast. Pasaerom musiano sprawdzi papiery, a rwnie podda ich fizycznym ogldzinom i przesuchaniom. Po wielu godzinach Don wci jeszcze siedzia przed

biurem bezpieczestwa, czekajc na przesuchanie. Jego nietypowy status sprawi, e znalaz si na samym kocu kolejki. Nie tylko by godny, zmczony i znudzony, lecz w dodatku swdziay go rce, pokryte od barkw a po nadgarstki ladami uku spowodowanych szerokim zakresem testw odpornoci na rne dziwaczne choroby i grzybopodobne infekcje drugiej planety. Poniewa mieszka tu kiedy, zachowa odporno na te specyficznie wenusjaskie zagroenia - i cae szczcie, pomyla, gdy w przeciwnym razie musiaby

zmarnowa cae tygodnie w kwarantannie, podczas gdy poddawano by go szczepieniom. Pociera wanie ramiona, zastanawiajc si, czy nie wywoa chryi, gdy drzwi si otworzyy i wywoano jego nazwisko. Wszed do rodka. Za biurkiem siedzia oficer redniej Stray przegldajcy jego dokumenty. - Donald Harvey? - Tak jest. - Szczerze mwic, nie wiem co pocz z paskim przypadkiem. Nie

mielimy kopotw ze zidentyfikowaniem pana. Paskie odciski zgadzaj si z tymi, ktre pobrano, gdy by pan tu poprzednio. Nie jest pan jednak obywatelem. - Jasne, e jestem! Moja matka si tu urodzia. - Hmmm - urzdnik zabbni palcami po biurku. - Nie jestem prawnikiem. Rozumiem paski punkt widzenia, ale ostatecznie, gdy paska matka si urodzia, nie byo takiego pastwa jak Republika Wenus. Wydaje mi si, e to sprawa precedensowa.

- Wic co to dla mnie oznacza? zapyta powoli Don. - Nie wiem. Nie jestem pewien, czy w ogle ma pan prawo tu pozosta. - Ale ja nie chc tu pozosta! Jestem tu tylko przejazdem. - H? - W drodze na Marsa. - Aha, o to chodzi! Widziaem paskie dokumenty. Ma pan pecha. Teraz porozmawiajmy z sensem, zgoda?

- Polec na Marsa - powtrzy z uporem Don. - No jasne! A ja po mierci pjd do nieba. Tymczasem jednak jest pan staym mieszkacem Wenus, czy chce pan tego, czy nie. Niewtpliwie kiedy sdy podejm decyzj, czy jest pan rwnie jej obywatelem. Panie Harvey, postanowiem pana zwolni. - H? - Don by zdumiony. Nie przyszo mu do gowy, e jego wolno moe by zagroona. - Tak jest. Nie wydaje si, by stanowi pan zagroenie dla

Republiki Wenus i nie mam ochoty przetrzymywa pana bez koca w kwarantannie. Prosz si tylko w nic nie miesza i gdy znajdzie pan jakie lokum, zadzwoni, eby poda adres. Oto paskie dokumenty. Don podzikowa mu, podnis bagae i wyszed popiesznie. Znalazszy si na zewntrz zatrzyma si, by si porzdnie podrapa w ramiona. W doku przed budynkiem sta przycumowany barkas-amfibia. Jego sternik rozsiad si za koem sterowym.

- Przepraszam - zapyta Don. Chciabym wysa radiogram. Czy mgby mi pan powiedzie, gdzie si mam uda? - Jasne. Do budynku IT&T przy Buchanan Street, na Gwnej Wyspie. Wanie przyleciae Nautilusem? - Zgadza si. Jak mam si tam dosta? - Wskakuj. Za jakie pi minut bd mia nastpny kurs. Bd jeszcze jacy pasaerowie? - Nie sdz.

- Nie mwisz jak mgojad sternik przyjrza mu si uwanie. - Jestem mg wykarmiony zapewni go Don. - Ale nie byo mnie tu kilka lat. Wyleciaem do szkoy. - Wrcie w ostatniej chwili, co? - No. Tak mi si wydaje. - Masz szczcie. Nie ma to jak w domu, nie? - sternik spojrza z zachwytem w oczach na mroczne niebo i ciemne wody. Po chwili zapuci silnik i zwolni

cumy. Maleki statek mija z pluskiem wskie kanay, przelizgujc si obok wysepek i ledwie wystajcych nad wod awic. W kilka minut pniej Don wysiad na pocztku Buchanan Street, gwnej ulicy Nowego Londynu, stolicy planety. Po przystani krcio si kilku ludzi, ktrzy przyjrzeli mu si uwanie. Dwaj z nich byli to naganiacze z hoteli. Przepdzi ich i ruszy w gr ulicy. Bya ona pena ludzi, lecz wska, krta i bardzo zabocona. Po obu jej stronach wieciy neony przebijajce si przez nigdy nie znikajc mg. Jeden z nich gosi:

ZACIGNIJ SI ZARAZ! TWJ KRAJ CI POTRZEBUJE,

za drugi, wikszymi literami, namawia:

Pij COCA-COL Nowolondyska.

Rozlewnia

Budynek IT&T znajdowa si - jak

si okazao - w odlegoci kilkuset jardw wzdu ulicy, niemal po drugiej stronie Gwnej Wyspy, atwo go byo jednak odnale, gdy by to najwikszy gmach na caej wyspie. Don przeszed ponad zrbnic przy wejciu i znalaz si w lokalnym biurze Interplanetary Telephone and Televideo Corporation. Za lad siedziaa moda dama. - Chciabym wysa radiogram powiedzia do niej. - Od tego tutaj jestemy wrczya mu pisak i formularz. -

- Dzikuj - Don skomponowa wiadomo, marszczc intensywnie czoo. Chcia by radiogram brzmia uspokajajco, a rwnie przenis jak najwicej informacji w jak najmniejszej liczbie sw. Po chwili wrczy go jej. Dziewczyna podniosa brwi ujrzawszy adres, nie powiedziaa jednak nic. Policzya sowa, zajrzaa do ksiki i stwierdzia. - To bdzie sto osiemdziesit siedem pidziesit. Don odliczy pienidze, zauwaajc z niepokojem, jak

dziur zrobio to w jego zasobach. Spojrzaa na banknoty i odsuna je. - artujesz? - O co chodzi? - Dajesz mi walut Federacji. Chcesz mi narobi kopotw? - Och - Don ponownie poczu nieprzyjemne ssanie w odku, ktre przeszo mu niemal w nawyk. Posuchaj. Przed chwil przyleciaem z Nautilusa. Nie miaem czasu wymieni pienidzy.

Czy nie mog wysa radiogramu patnego przez odbiorc? - Na Marsa? - Co wic mam zrobi? - C, niedaleko std jest bank. Na twoim miejscu sprbowaabym tam. - Chyba masz racj. Dzikuj chcia zabra kartk z tekstem, lecz powstrzymaa go. - Miaam wanie powiedzie, e, jeli chcesz, moesz zoy go u nas. Masz dwa tygodnie czasu na

zapacenie. - H? Dzikuj! - Nie dzikuj. Nie moemy wysa go wczeniej, a ty nie musisz paci, dopki nie bdziemy gotowi tego zrobi. - Dwa tygodnie? Dlaczego? - Dlatego, e Mars jest dokadnie po przeciwnej stronie Soca. Wiadomo nie dotrze. Musimy czeka, a si przesunie. Czy co przekanikiem? si stao z

Trwa zauwaye?

wojna.

Moe

to

- Och... - Don poczu si gupio. - Nadal przyjmujemy prywatne radiogramy na trasie Terra-Wenus poddane parafrazie i cenzurze - nie moemy jednak zagwarantowa, e przeka twj radiogram z Terry na Marsa. A moe mgby poinstruowa kogo na Ziemi, by zapaci za drug transmisj? - Hmm... obawiam si, e nie. - Moe to i lepiej. Mogliby go nie przekaza, nawet gdyby znalaz

kogo, kto zapaciby rachunek. Jest moliwe, e zatrzymaliby go cenzorzy Federacji. Daj mi go wic, a ja go przechowam. Bdziesz mg zapaci pniej - spojrzaa na tekst. - Wyglda na to, e miae ostatnio pecha. Ile masz lat... - ponownie spojrzaa na formularz - Donie Harvey? Don odpowiedzia jej. - Hmmm... wygldasz na Jestem starsza od ciebie. powiedzie, e jestem twoj Jeli bdziesz potrzebowa rady, wejd tu i zapytaj o Isobel. Isobel Costello. wicej. Mona babci. jakiej babci

- Hmm, dzikuj, Isobel. - Nie ma za co. To standardowa usuga IT&T - obdarzya go ciepym umiechem. Don wyszed czujc si cokolwiek niepewnie. Bank znajdowa si w pobliu rodka wyspy. Pamita, e przechodzi obok niego. Na szybie widnia napis: BANK OF AMERICA & HONGKONG. Zaklejono go tam maskujc i pod spodem umieszczono wykonany rcznie wapnem napis: Nowolondyskie Towarzystwo Kredytowe i Inwestycyjne. Don wszed do rodka, wybra najkrtsz kolejk i

po chwili wyjania ju, czego mu trzeba. Kasjer wskaza kciukiem w stron biurka stojcego z tyu. - Zgo si do niego. Za biurkiem siedzia starszy Chiczyk odziany w dug, czarn szat. Gdy Don si zbliy, wsta, ukoni si i zapyta. - Czym mog panu suy? Don wyjani spraw po raz kolejny i pooy plik banknotw na biurku. Bankier spojrza na nie, nie dotykajc ich.

- Bardzo mi przykro... - W czym rzecz? - Min ju termim, do ktrego mg pan w legalny sposb wymieni walut Federacji na pienidze Republiki. - Ale nie mogem tego zrobi przedtem! Dopiero przyleciaem. - Bardzo mi przykro. Nie ja wymylam przepisy. - Co wic mam zrobi? Bankier zamkn oczy i po chwili

je otworzy. - W tym niedoskonaym wiecie czowiekowi potrzebne s pienidze. Czy ma pan co, co mgby pan zaoferowa w charakterze zastawu? - Hmm, chyba nie. Tylko ubranie i te bagae. - adnej biuterii? - No wic, mam piercionek, ale nie przypuszczam, by mia zbyt wielk warto. - Prosz mi go pokaza.

Don zdj piercionek, ktry przysa mu doktor Jefferson, i wrczy go Chiczykowi. Ten woy w oko szkieko zegarmistrzowskie i przyjrza mu si uwanie. - Obawiam si, e ma pan racj. To nawet nie prawdziwy bursztyn, tylko plastik. Niemniej dla uczciwego czowieka symboliczny zastaw bdzie rwnie wicy jak acuchy. Mog pod niego poyczy pidziesit kredytw. Don wzi piercionek w rk. Waha si. Nie mg on by wart nawet jednej dziesitej tej sumy... a jego odek przypomina mu o

swoich wymaganiach. Mimo to... matka zapacia przynajmniej dwa razy tyle, by si upewni, e piercionek trafi w jego rce (albo papier, w ktry go zawinito poprawi si). Rwnie mier doktora Jeffersona bya w jaki sposb powizana z t byskotk. Zaoy go z powrotem na palec. - To by nie byo uczciwe. Lepiej chyba bdzie, jak znajd prac. - Ma pan w sobie dum. W nowym, rosncym miecie nie jest trudno o robot. ycz szczcia. Kiedy ju pan j znajdzie, prosz do

nas wrci. Udzielimy panu poyczki na konto wypaty - bankier sign do fadw swej szaty i wydoby stamtd banknot jedno kredytowy. - Najpierw jednak prosz co zje. Peny brzuch dobrze wpywa na rozsdek. Niech pan uczyni mi ten zaszczyt i przyjmie to w charakterze daru dla nowego przybysza. Jego duma mwia nie, lecz odek zawoa TAK!. Don wzi banknot. - Hmm, dzikuj! - powiedzia. To strasznie mio z pana strony. Zwrc dug przy pierwszej okazji.

- Niech pan lepiej przekae go innemu bratu, ktremu bdzie potrzebny - bankier nacisn przycisk na biurku i wsta z miejsca. Don powiedzia do widzenia i wyszed. Przy drzwiach banku wasa si jaki mczyzna. Gdy tylko Don wyszed krok czy dwa za drzwi, pody za nim, lecz chopiec nie zwraca na niego uwagi. Mia pod dostatkiem wasnych zmartwie. Zaczo do niego powoli dociera, e jego wiat rozlecia si na kawaki i by moe, nie ma sposobu, by go zoy z powrotem.

Zawsze dotd y bezpiecznie. Nigdy nie dowiadczy emocjonalnie, na wasnej skrze, podstawowego historycznego faktu, e ludzie zawsze musz z najwikszym wysikiem walczy o utrzymanie si przy yciu, czasem wygrywajc, lecz czciej przegrywajc i ginc. Nigdy jednak nie poddajc si. Na odcinku stu jardw zaboconej ulicy zacz dojrzewa. Dokona przegldu sytuacji, w jakiej si znalaz. Znalaz si w odlegoci ponad stu milionw mil od miejsca, do ktrego pragn dotrze. Nie widzia adnego sposobu, by

powiadomi natychmiast rodzicw o tym, gdzie jest. Nie bya to te prosta sprawa odczekania dwch tygodni. Nie mia ani grosza i nie mg zapaci wysokiej taryfy. By spukany, godny i nie mia gdzie spa... nie mia przyjaci, nie mia tu nawet nikogo znajomego chyba, przypomnia sobie, eby policzy sir Isaaca, ale jego przyjaciel smok mg si rwnie dobrze znajdowa na drugim kocu planety. Z pewnoci nie by tak blisko, by rozwiza problem jaj na szynce! Postanowi zaatwi t spraw

natychmiast, wydajc banknot, ktry otrzyma od bankiera. Przypomnia sobie, e przed chwil mija restauracj. Zatrzyma si nagle tak, e jaki mczyzna wpad na niego. - Przepraszam - powiedzia Don. Zauway, e ten mczyzna rwnie jest Chiczykiem. Nie zdziwio go to, gdy niemal poowa kontraktowych robotnikw, ktrych przywieziono tu we wczesnych dniach kolonii wenusjaskich, naleaa do rasy tej. Wydawao mu si, e skd zna t twarz. Towarzysz podry z Nautilusa? Nagle przypomnia sobie, e widzia

go na przystani u pocztku ulicy. - To moja wina - odpar tamten. Trzeba byo patrze, gdzie id. Przepraszam, e na ciebie wpadem - umiechn si nadzwyczaj czarujco. - Nic si nie stao - odpar Don ale to moja wina. Nagle postanowiem zawrci. - Do banku? - H? - To nie widziaem, mj interes, ale jak stamtd

wychodzie. - Prawd mwic - odrzek Don nie wybieraem si do banku. Szukam restauracji i przypomniaem sobie, e widziaem jedn po drodze. Mczyzna baga. spojrza na jego

- Dopiero co przyleciae? - Prosto z Nautilusa. - Ta restauracja nie jest dla ciebie... chyba, e masz pienidze do wyrzucenia. To prawdziwa

puapka na turystw. Don pomyla o jednokredytowym banknocie, ktry mia w kieszeni, i zacz si martwi. - Hmm, gdzie czowiek moe co przeksi? Dobra, tania restauracja? Mczyzna uj go za rami. - Poka ci. Lokal nad wod. Naley do mojego kuzyna. - Nie chciabym sprawi panu kopotu. Nie ma sprawy. Sam

zamierzaem wzmocni czym odek. Swoj drog, nazywam si Johnny Ling. - Mio mi pana pozna, panie Ling. Jestem Don Harvey. Restauracja znajdowaa si w lepym zauku odchodzcym od podstawy Buchanan Street. Na szyldzie napisane byo: STOOWNIA DWA WIATY - Stoy dla pa ZAPRASZAMY KOSMONAUTW. Przy wejciu wasay si trzy wynochy, ktre wszyy z oskom, przyciskajc ruchliwe nosy do przepierzenia. Johnny Ling

odepchn je na bok i wprowadzi Dona do rodka. Za lad sta tusty Kantoczyk, odpowiadajcy zarwno za piec, jak i kas. - Cze, Charlie! - zawoa Ling. - Si masz, Johnny - odpowiedzia grubas, po czym wypuci z siebie wizank przeklestw, mieszajc ze sob po rwni jzyk kantoski, angielski, portugalski oraz mow gwizdw. W chwili, gdy drzwi byy otwarte, jeden z wynochw zdoa si wlizn do rodka. Pogna prosto ku pce z ciastami. Jego

mae kopytka zastukay w podog. Mczyzna zwany Charliem mimo swych rozmiarw poruszy si bardzo szybko. Przeci mu drog, zapa go za ucho i wyprowadzi na zewntrz. Nie przestajc przeklina wrci do pki, odci poow ciasta, ktre widziao ju lepsze czasy i z powrotem podszed do drzwi. Cisn ciasto faunom, ktre rzuciy si na nie z bekiem i pojkiwaniem. - Gdyby ich nie karmi, Charlie zauway Johnny - nie krciyby si tutaj. - Pilnuj, do diaba, wasnego

interesu! Za lad spoywao posiek kilku klientw, ktrzy nie zwrcili uwagi na cay incydent. Ling podszed bliej do kucharza i zapyta. - Loa wolna? Charlie skin gow i odwrci si plecami. Ling poprowadzi Dona przez wahadowe drzwi. Wyldowali w loy mieszczcej si z tyu budynku. Don usiad i sign po menu, zastanawiajc si, co mgby zamwi, by wykorzysta swj jeden kredyt w maksymalny sposb. Ling zabra mu kart.

- Pozwl, e ja za ciebie zamwi. Charlie to naprawd przedni kucharz. - Ale... - Jeste moim gociem. sprzeciwiaj si. Nalegam. Nie

W tej chwili pokaza si Charlie, ktry wszed bezgonie do loy przez zason. On i Ling wymienili seri uwag w szybkim, piewnym jzyku. Charlie wyszed. Po chwili wrci, niosc chrupkie, gorce rolki. Aromat by cudowny i odek Dona atwo powstrzyma jego protesty.

Nastpnie nadeszo gwne danie, ktrego Don nie potrafi rozpozna. Bya to kuchnia chiska, lecz z pewnoci nie typowe chop suey. Donowi zdawao si, e rozpoznaje w tym wenusjaskie roliny, ktre pamita z czasw dziecistwa, nie mg jednak by tego pewien. Cokolwiek to byo, tego wanie byo mu trzeba. Zacz odczuwa zadowolenie i przesta si martwi o wszystko. Podczas gdy jad, zapa si na tym, e opowiada Lingowi histori swego ycia, eksponujc ostatnie wypadki, ktre nieoczekiwanie zaprowadziy go na Wenus. Z

Lingiem atwo byo rozmawia, a wydawao si nieuprzejme siedzie tak, pochania jedzenie, ktre mu zafundowa, i nic nie mwi. Po chwili Chiczyk wyprostowa si na krzele i wytar usta. - Z pewnoci przytrafiy ci si dziwne przygody, Don. Co masz teraz zamiar zrobi? Don zmarszczy brwi. - Chciabym to wiedzie. Musz znale jak robot i dach nad gow. Potem bd musia uciua, zaoszczdzi albo poyczy pienidze potrzebne, by wysa

swko do martwi.

rodzicw.

Bd

si

- Przywioze ze sob troch pienidzy? - H? No jasne, ale to waluta Federacji. Nie przyjmuj jej. - A wuj Tom nie chcia ci jej wymieni. Mimo tych jego umieszkw ten taki-owaki ma serce z kamienia. W gbi duszy nadal pozosta lichwiarzem. - Wuj Tom? Bankier to paski wujek?

- Co? Och, nie, nie. Tak tylko si mwi. Zaoy tu lombard, dawno temu. Przychodzili do niego poszukiwacze, zastawi liczniki Geigera. Nastpnym razem bra od nich udzia w zyskach. Wkrtce sta si wacicielem poowy gorcych szybw w okolicy i zosta bankierem. Nadal jednak nazywamy go wujem Tomem. Don odnis niewyrane wraenie, e Ling zbyt gorco wypiera si pokrewiestwa, nie zbada jednak sprawy bliej, gdy nie wydao mu si to istotne. - Wiesz co, Don - cign Ling. -

Bank nie jest jedynym miejscem, w ktrym mona wymieni walut Federacji. - Co pan chce powiedzie? Ling zanurzy palec wskazujcy w kauy wody na blacie stou i nakreli znak powszechnie stosowany na okrelenie kredytw. - Oczywicie jest to jedyne miejsce, w ktrym mona to zrobi legalnie. Czy to ci przeszkadza? - No wic... - Nie ma w tym przecie nic

zego. To arbitralnie wprowadzone prawo. Nie pytali ci o zdanie, kiedy je uchwalali. Ostatecznie to twoje pienidze. Mam racj, nie? - Tak myl. - To twoje pienidze i moesz z nimi zrobi co ci si podoba. Ale nikomu ani mru mru. Rozumiesz? Don nie odpowiedzia. - Mwic hipotetycznie - cign Ling. - Ile masz tych pienidzy Federacji? - Hmm, okoo piciuset kredytw.

- Poka mi je. Don zawaha si. - Daj spokj - powiedzia ostrym tonem Ling. - Czy mi nie ufasz? Ostatecznie to tylko troch makulatury. Don wyj pienidze. Ling spojrza na nie, wycign portfel i zacz odlicza banknoty. - Niektre z tych duych nominaw trudno bdzie opchn zauway. - Powiedzmy, pitnacie procent.

Pienidze, ktre wyj, wyglday dokadnie tak samo, jak te, ktre pooy na stole Don, z tym e na kadym banknocie widnia nadruk: REPUBLIKA WENUS. Don dokona popiesznych oblicze. Pitnacie procent tego, co mia, oznaczao okoo siedemdziesiciu piciu kredytw nawet nie poow tego, czego potrzebowa na opacenie radiogramu na Marsa. Wzi swoje pienidze i zacz je chowa z powrotem do portfela. - Co si stao?

- To mi nic nie da. Powiedziaem panu, e potrzebne mi sto osiemdziesit siedem pidziesit, eby zapaci za radiogram. - No... niech bdzie dwadziecia procent. Robi ci przysug, poniewa jeste modym czowiekiem w trudnej sytuacji. - Dwadziecia procent to nadal tylko sto kredytw. Nie. - Bd rozsdny! Nie mog ich opchn za wicej ni punkt czy dwa droej. Mog na tym straci. Przy obecnej hossie banki daj osiem procent. Te pienidze trzeba

bdzie ukry, tracc osiem procent za kady rok. Jeli wojna potrwa bardzo dugo, doo do interesu. Na co liczysz? Teoria finansw bya zbyt trudna dla Dona. Wiedzia jedynie, e nie interesuje go suma mniejsza ni cena radiogramu na Marsa. Potrzsn gow. Ling wzruszy ramionami i zabra pienidze. - Twoja strata. Hej, masz adny piercionek. - Dzikuj.

- Jak mwie, ile ci potrzeba? Don powtrzy to. Rozumie pan, musz powiadomi rodzin. Nie potrzebuj waciwie pienidzy na nic innego. Mog pracowa. - Czy mog piercionek? obejrze ten

Don nie chcia si z nim rozstawa, wydawao si jednak, e nie ma sposobu by tego unikn nie bdc nieuprzejmym. Ling zaoy go. By wyranie za duy na jego kocisty palec.

- Akurat mj rozmiar. Jest te na nim mj inicja. - Jak? - Moje mleczne imi. Henry. Co ci powiem, Don, naprawd chciabym ci pomc. Powiedzmy dwadziecia procent za twoje pienidze i wezm piercionek za sum brakujc ci do ceny radiogramu. Pasuje? Don nie potrafiby odpowiedzie, dlaczego odmwi. Przesta ju jednak lubi Linga. Zaczyna aowa, e zacign wobec niego zobowizanie przez przyjcie

obiadu. Ta nieoczekiwana propozycja pobudzia jego wrodzony upr. - To pamitka rodzinna - odpar. Nie na sprzeda. - H? Nie moesz sobie pozwoli na sentymenty. Ten piercionek jest tu wart wicej ni na Ziemi, ale ja i tak chc ci da znacznie wicej ni wynosi jego warto. Nie bd gupi! - Wiem, e tak jest - odpar Don. - I nie rozumiem dlaczego pan to robi. W kadym razie piercionek nie jest na sprzeda. Prosz mi go

odda. - A jeli nie oddam? Don zaczerpn gboko tchu. - W takim razie - powiedzia powoli - bdziemy si chyba musieli o niego bi. Ling popatrzy na niego przez chwil, po czym zdj piercionek, rzuci go na st i wyszed z loy nie odzywajc si ju ani sowem. Don popatrzy za nim. Nie mg si w tym wszystkim poapa. Wci si nad tym zastanawia, gdy

zasona odchylia si i wszed waciciel restauracji. Rzuci na st rachunek. - Jeden i sze - powiedzia flegmatycznym tonem. - Czy pan Ling za to nie zapaci? Zaprosi mnie na obiad. - Jeden i sze - powtrzy Charlie. - Ty jade. Ty zapa. Don wsta z krzesa. - Gdzie tu si zmywa naczynia? Waciwie mog ju zacz.

Pienidze na koci

Zanim wieczr si skoczy umowa o zmywaniu naczy w zamian za kolacj przeksztacia si w stae zatrudnienie. Paca bya niska Don obliczy, e zaoszczdzenie pienidzy na radiogram do rodzicw zajmie mu mniej wicej wieczno - ale jej elementem byy trzy posiki dziennie, a Charlie by wymienitym kucharzem. Wydawa si te - pod pokryw szorstkoci - bardzo przyzwoitym facetem. Wyrazi w

skomplikowany sposb bardzo niepochlebn opini o Johnnym Lingu, uywajc tej samej, penej p i k a n t e r i i lingua franca, ktr zastosowa wobec wynochw. Zaprzeczy te jakoby midzy nim a Lingiem istniao jakie pokrewiestwo, przypisujc jednoczenie tamtemu inne powizania rodzinne, ktre na pierwszy rzut oka nie wydaway si prawdopodobne. Gdy wyszed ju ostatni klient i wyscho ostatnie naczynie, Charlie przygotowa dla Dona legowisko na pododze pokoiku, w ktrym jad on posiek. Gdy chopiec rozebra si i

wlizn do ka, przypomnia sobie, e powinien zadzwoni do biura bezpieczestwa kosmoportu i poda im adres. Mog to zrobi jutro, pomyla sennie. Zreszt w restauracji nie byo telefonu. Obudzi si w ciemnoci, czujc, e co go przygniata. Przez wypenion przeraeniem chwil myla, e trzyma go kto, kto pragnie go obrabowa. Gdy rozbudzi si w peni, zda sobie spraw, gdzie si znajduje i co go przygniata. Wynochy. Dwa z nich dostay si do jego ka. Jeden wlizn si za plecy i przycisn do barkw, a drugi uoy si przed

nim, jak yka. Oba pochrapyway cichutko. Niewtpliwie kto pozostawi na chwil drzwi otwarte i fauny zakrady si do rodka. Don zachichota sam do siebie. Nie sposb byo si gniewa na mae, uczuciowe stworki. Podrapa jednego z nich z przodu gowy midzy rogami i powiedzia. - Suchajcie, dzieciaki, to moje ko. Zmiatajcie std zanim si zrobi zy. Bekny oba i przycisny si mocniej. Don wsta, zapa kadego z nich za ucho i wyprowadzi za

zason. - Teraz jazda std! Byy w ku szybciej od niego. Pomyla nad tym chwil i postanowi da spokj. W pomieszczeniu nie byo drzwi, ktre mona by zamkn. Jeli za chodzi o wyrzucenie ich na zewntrz budynku, to panowaa tu ciemno, miejsce byo obce i nie pamita dokadnie, gdzie s wyczniki. Nie chcia te budzi Charliego. Ostatecznie spanie z wynochem nikomu nie zaszkodzi. To czyste, mae stworzenie. To tak samo,

jakby przytuli si do ciebie pies. Nawet lepiej, bo psy maj pchy. - No, wynocha - powiedzia, powtarzajc niechccy ich nazw. Zrbcie mi troch miejsca. Nie zasn natychmiast. Sen, ktry spowodowa jego przebudzenie, nadal go niepokoi. Usiad, pomaca na olep rkoma w ciemnoci i znalaz pienidze, ktre schowa pod sob. Nagle przypomnia sobie o piercionku i czujc si odrobin gupio, wcign skarpetk i wepchn piercionek gboko do rodka.

Po chwili caa trjka chrapaa.

Obudzio go przestraszone beczenie. Przez kilka nastpnych chwil panowao zamieszanie. Don usiad i szepn. - Cisza! - i chcia zdzieli swego towarzysza snu, gdy nagle poczu, e za nadgarstek zapaa go jaka rka - nie maa, pozbawiona kciuka apka wynocha, lecz ludzka do. Kopn na olep i trafi w co. Rozleg si jk, ktremu towarzyszyo dalsze, pene strachu

beczenie i klik-klik-klik maych kopytek po nagiej pododze. Kopn po raz drugi i omal nie zama sobie palca u nogi. Do zwolnia ucisk. Cofn si, stajc jednoczenie na nogi. Tu obok sycha byo odgosy walki oraz gone beczenie. Dwiki ucichy, podczas gdy Don nadal prbowa przeszy wzrokiem ciemno, by dostrzec, co si dzieje. Nagle rozbyso olepiajce wiato i dostrzeg, e w drzwiach stoi odziany w spdnic Charlie z wielkim, lnicym tasakiem w doni. - Co si z tob dzieje? - zapyta Chiczyk.

Don zrobi, co mg, by to wyjani, ale wynochy, sny i rce chwytajce go w ciemnoci pomieszay si ze sob. - Za duo zjade na noc stwierdzi Charlie, sprawdzi jednak pokj. Don poda jego ladami. Gdy odnalaz okno ze zamanym haczykiem, nie powiedzia nic, lecz poszed natychmiast do kasy i sejfu. Wyglday na nienaruszone. Przybi zamany haczyk, wygna wynochy w noc i powiedzia Donowi. - Id spa - po czym wrci do swego pokoju.

Don prbowa zasn, mino jednak troch czasu zanim zdoa si uspokoi. Zarwno pienidze, jak i piercionek nadal byy pod rk. Zaoy ten drugi z powrotem na palec i zasn z zacinit pici. Rankiem Don mia mnstwo czasu na mylenie, podczas zmaga z niekoczcym si stosem brudnych naczy. Piercionek zaprzta jego myli. Nie zaoy go. Nie tylko pragn unikn cigego zanurzania go w wod, lecz rwnie nie mia teraz ochoty go pokazywa.

Czy to moliwe, by zodziej chcia zabra piercionek, a nie pienidze? Wydawao si, e nie - ndzna pamitka warta p kredytu! A moe pi kredytw - poprawi si tu, na Wenus, gdzie wszystkie wane artykuy kosztoway drogo. Gra dziesi. Zacz si jednak zastanawia. Zbyt wielu ludzi interesowao si t byskotk. Przypomnia sobie dokadnie, w jaki sposb wszed w jej posiadanie. Na pierwszy rzut oka wygldao to tak, jakby doktor Jefferson narazi ycie - a nawet je odda - by si upewni, e piercionek dotrze na Marsa. Bya to

jednak niedorzeczno. Z tego powodu Don doszed do wniosku za porednictwem - jak mu si zdawao - logicznego rozumowania, e to papier, w ktry zawinito piercionek, musi trafi do rk jego rodzicw na Marsie. Wniosek ten potwierdzi fakt, e gdy IBI go przeszukao, zabrao mu ow kartk. Przypumy jednak, e przyjmie nieprawdopodobnne zaoenie, i to sam piercionek jest wany? Nawet jeli tak byo, jak byo moliwe by kto tutaj, na Wenus, chcia go zdoby? Wyldowa dopiero wczoraj. Opuszczajc Ziemi nawet

nie wiedzia, e leci na Wenus. Mgby pomyle o kilku moliwociach, by ta wiadomo moga dotrze tu przed nim, tak si jednak nie stao. Ponadto trudno mu byo sobie wyobrazi, dlaczego kto miaby zadawa sobie szczeglny trud z jego powodu. Mia jednak pewn waciwo, ktra cechowaa go w wysokim stopniu: by uparty. Zoy przed brudn wod solenn przysig, e on i piercionek razem polec na Marsa i e odda go ojcu zgodnie z prob doktora Jeffersona.

W godzinach popoudniowych ruch nieco osab. Don nadrobi zalegoci. Wytar rce i powiedzia Charliemu. - Chc wyj na chwil na miasto. - Co jest? Lenisz si? - Pracujemy wieczorem, prawda? - Jasne, e tak. Mylisz, e co to jest? Herbaciarnia? Dobra. Pracuj rano i wieczorem, wic mog mie po poudniu troch wolnego. Masz tyle czystych naczy, e wystarczy ci na

kilka godzin. Charlie wzruszy ramionami i odwrci si plecami. Don wyszed. Przebiwszy si przez boto i tum dotar do budynku IT&T. W zewntrznym pomieszczeniu byo wielu klientw, lecz wikszo z nich korzystaa z automatw lub staa w kolejce przed kabinami. Isobel Costello siedziaa za biurkiem i nie sprawiaa wraenia zajtej, cho gawdzia z jakim onierzem. Don podszed do drugiego koca biurka i czeka, a bdzie wolna. Po chwili pozbya si

przedsibiorczego podesza do Dona.

onierza

- Prosz, to moje trudne dziecko! Jak sobie radzisz, synu? Wymienie pienidze? - Nie, bank nie chcia ich przyj. Moesz mi chyba zwrci mj radiogram. - Nie ma si co pieszy. Mars wci jest w koniunkcji. Moe zdobdziesz majtek. Don rozemia si z alem. - Bardzo wtpi! - Opowiedzia jej

co robi i gdzie. Skina gow. - Moge trafi gorzej. Stary Charlie jest w porzdku. Ale to niebezpieczna dzielnica. Don. Uwaaj na siebie, zwaszcza po zmroku. - Bd mogaby przysug? uwaa. Isobel, wywiadczy czy mi

- Tak, jeli nie jest to nic niemoliwego, nielegalnego bd skandalicznego. Don wycign piercionek. z kieszeni

- Czy mogaby to dla mnie o przechowa w bezpiecznym miejscu dopki nie poprosz o zwrot? Wzia go w rk i uniosa, aby mu si przyjrze. - Ostronie! - powiedzia Don. Nie pokazuj go nikomu. - H? - Nie chc, eby kto wiedzia, e go masz. Niech nikt go nie zobaczy. - Hmm... - odwrcia si. Gdy zwrcia si z powrotem w jego stron, piercionek znikn. - Co to

za tajemnica, Don? - Sam chciabym wiedzie. - H? - Nic wicej nie mog ci powiedzie. Chc go po prostu schowa w bezpiecznym miejscu. Kto prbuje mi go odebra. - Ale... posuchaj, czy te twoja wasno? - Tak. To wszystko, co mog ci powiedzie. Przyjrzaa si jego twarzy.

- W porzdku, Don. Zaopiekuj si nim. - Dzikuj. - To aden kopot, mam nadziej. Posuchaj, wpadnij znowu niedugo. Chciaabym, eby pozna kierownika. - Dobra, wpadn. Odwrcia si, by zaatwi nowego klienta. Don odczeka, a zwolni si budka telefoniczna, po czym zgosi swj adres do biura bezpieczestwa w kosmoporcie. Zrobiwszy to wrci do swoich

naczy. Okoo pnocy, cae setki naczy pniej, Charlie odprawi ostatniego klienta i zamkn drzwi frontowe. Wsplnie zjedli posiek, na ktry nie mieli wczeniej czasu. Jeden uywa paeczek, drugi widelca. Don by niemal zbyt zmczony, by je. - Charlie - zapyta. - Jak dae rad prowadzi ten lokal bez pomocy? - Miaem dwch pomocnikw. Obaj si zacignli. Chopcom nie chce si teraz pracowa. W gowie im tylko zabawa w onierzy.

- A wic pracuj za dwch, co? Lepiej wynajmij drugiego chopca, albo ja te si zacign. - Praca nikomu nie zaszkodzi. - Moe. Z pewnoci ty w to wierzysz. Nigdy nie widziaem, eby kto pracowa tak ciko. Charlie odchyli si do tyu i skrci sobie papierosa z miejscowego, wochatego szalonego zielska. - Podczas pracy myl o tym, e ktrego dnia wrc do domu. Bd mia may ogrd otoczony murem i

maego ptaszka, ktry bdzie dla mnie piewa - wskaza rk poprzez dawicy dym na ponure ciany restauracji. - Kiedy gotuj, nie widz tego. Widz mj ogrdek. - Och. - Oszczdzam na powrt do domu - wydmuchn dym z wciekoci. Wrc tam, albo moje koci wrc. Don zrozumia go. Jeszcze w dziecistwie sysza o pienidzach na koci. Wszyscy imigranci z Chin pragnli wrci do domu. Nazbyt czsto podr odbywaa tylko paczuszka z komi. Modsi,

urodzeni na Wenus Chiczycy miali si z tego. Dla nich Wenus bya domem, a Chiny tylko nudn bajk. Don postanowi opowiedzie Charliemu o wasnych kopotach. Zrobi to, omijajc jedynie spraw piercionka i wszystko, co si z tym wizao. - A wic, sam widzisz, pragn si dosta na Marsa rwnie gorco, jak ty wrci do Chin. - Na Marsa jest daleko. - Tak, ale musz si tam dosta. Charlie skoczy papierosa i wsta z

krzesa. - Trzymaj si Charliego. Pracuj ciko, to dam ci udzia w zyskach. Kiedy ta gupia wojna si skoczy i wtedy obaj polecimy - odwrci si do wyjcia. - Dobranoc. - Dobranoc. Tym razem Don osobicie sprawdzi, czy adne wynochy nie zdoay si wlizn do rodka zanim nie uoy si w swoim kciku. Zasn niemal natychmiast. nio mu si, e wdrapuje si na nie majce koca acuchy grskie brudnych naczy, za ktrymi gdzie

lea Mars. Don mia szczcie, e znalaz cho kcik w taniej restauracji. Miasto pkao w szwach. Jeszcze przed kryzysem politycznym, ktry uczyni z niego stolic nowego pastwa, Nowy Londyn by peen ruchu. Stanowi on miasto targowe dla obszaru miliona mil kwadratowych. By te gwnym kosmoportem planety. Faktyczne embargo na loty midzyplanetarne, wywoane wybuchem wojny, mogo po pewnym czasie doprowadzi do odchudzenia miasta, jak dotd jednak jedynym jego skutkiem byo pojawienie si w Nowym Londynie

pozbawionych zajcia kosmonautw, ktrzy wasali si po ulicach w poszukiwaniu dostpnych rozrywek. Kosmonautw jednak niemal nie byo wida. Znacznie wicej byo politykw. Na Wyspie Gubernatora oddzielonej od Gwnej Wyspy stojcym strumieniem zebray si Stany Generalne nowej republiki. W pobliu, w dawnej rezydencji gubernatora, gowa pastwa, jej szef gabinetu oraz ministrowie uerali si pomidzy sob o lokale biurowe i przydzia urzdnikw. Ju w tej chwili pczkujca biurokracja zacza si przelewa na Gwn

Wysp, Wysp Poudniow, Mierzej Wschodni oraz Wysp Nagrobka, konkurujc sama ze sob o budynki, co spowodowao niebotyczn zwyk czynszu. W lad za mami stanu i wybranymi urzdnikami - i znacznie od nich liczniejsi - podali pieczeniarze rzdu i drobne potki, urzdnicy, ktrzy co robili, i specjalni asystenci, ktrzy nie robili nic, zbawcy wiata, ludzie z wasnym ordziem, lobbyci za i przeciw czemu, ludzie, ktrzy twierdzili, e reprezentuj interesy tubylczych smokw, lecz jako nigdy nie nauczyli si mowy gwizdw oraz

same smoki, ktre byy w peni zdolne przemawia we wasnym imieniu i robiy to. Mimo to Wyspa Gubernatora nie pogrya si w falach pod tym ciarem. Na pnoc od Nowego Londynu, na Wyspie Buchanana, zaczo pczkowa drugie miasto - obozy szkoleniowe redniej Stray i Si Ldowych. W Stanach protestowano przeciw temu gorco, twierdzc, e obecno takich obozw w stolicy pastwa rwnaa si jego samobjstwu, gdy jedna bomba wodorowa moga zniszczy zarwno

rzd Wenus, jak i wikoszo si zbrojnych, niemniej jednak nic w tej sprawie nie uczyniono. Pady opinie, e ludziom potrzebne s rozrywki, i e gdyby obozy przeniesiono w lene ostpy zaczliby oni dezerterowa i wraca do swych farm i kopal. Wielu faktycznie zdezerterowao. Tymczasem jednak Nowy Londyn roi si od onierzy. Stoownia Dwa wiaty bya zapchana od rana a do pnocy. Stary Charlie odchodzi od pieca jednynie po to, by zaj si kas. Rce Dona byy czerwone od gorcej wody i detergentw. Od czasu do czasu

pali pod kotem znajdujcym si na zapleczu, uywajc do tego oleistych kd drzewa chika przywoonych przez smoka zwanego Daisy (ktry, mimo imienia, by pci mskiej). Piecyk elektryczny byby taszy, gdy prd nie kosztowa prawie nic - by produktem ubocznym stosu atomowego znajdujcego si na zachd od miasta. Jednake sprzt niezbdny do korzystania z prdu by bardzo drogi i niemal nie mona go byo dosta. Nowy Londyn peen by takich, charakterystycznych dla pogranicza kontrastw. Jego botniste ulice

owietlone byy, tu i wdzie, przy uyciu energii atomowej. Wahadowce o napdzie rakietowym czyy go z innymi ludzkimi osiedlami, lecz wewntrz jego granic jedynymi rodkami transportu byy wasne nogi oraz gondole zastpujce takswki i przewody. Niektre z nich miay silniki, lecz wikszo napdzana bya si ludzkich mini. Nowy Londyn by miastem brzydkim, niewygodnym i nieukoczonym, niemniej jednak dziaa pobudzajco. Donowi podoba si gwatowny, peen ycia charakter tego miasta, znacznie

bardziej ni cieplarniany przepych Nowego Chicago. Pulsowao ono yciem jak koszyk wypeniony szczenitami, byo witalne jak cios w szczk. W powietrzu wisiao poczucie, e zaraz zaczn si nowe rzeczy, nowe nadzieje, nowe problemy... Po tygodniu pracy w restauracji Don czu si niemal tak, jakby spdzi tam cae ycie. Co wicej nie by z tego powodu nieszczliwy. Fakt, e praca bya cika i nadal by zdecydowany polecie na Marsa - prdzej czy pniej - tymczasem jednak spa dobrze, jad dobrze, mia czym

zaj rce... i nigdy nie brakowao klientw, z ktrymi mg rozmawia i toczy spory - kosmonautw, czonkw stray czy pomniejszych politykw, ktrych nie byo sta na lepsze restauracje. Lokal by politycznym klubem dyskusyjnym, miejskim referatem prasowym oraz rdem plotek. To, co powiedziano przy posiku u Charliego, czsto stawao si nastpnego dnia gwn wiadomoci w miejscowym Timesie. Don podtrzyma precedens popoudniowej przerwy, nawet gdy nie mia do zaatwienia adnych interesw. Jeli Isobel nie bya zbyt

zajta, zabiera j na drug stron ulicy na col. Bya jak dotd, jedyn jego przyjacik poza restauracj. Przy jednej z takich okazji powiedziaa. - Nie, wejd do rodka. Chc, eby si zobaczy z kierownikiem. - H? - W sprawie twojego radiogramu. - Aha. Chciaem to zrobi, Isobel, na razie jednak to nie ma sensu. Poczekam jeszcze tydzie i wystartuj do starego Charliego z prob o poyczk. Nie moe mnie

zbyt atwo zastpi. Myl, e si zgodzi, by mnie zatrzyma w tej ndznej celi. - To nic nie da. Powiniene jak najszybciej znale lepsz prac. Chod. Otworzya przejcie w kantorze i poprowadzia go do mieszczcego si z tylu gabinetu, gdzie przedstawia go mczynie w rednim wieku o zmartwionej minie. - To jest Don Harvey, mody czowiek, o ktrym ci opowiadaam. Starszy mczyzna ucisn mu

do. - Aha. Moja crka wspominaa chyba co o radiogramie na Marsa. Don zwrci si w stron Isobel. - Crka? Nie mwia mi, e kierownik to twj ojciec. - Nie pytae mnie o to, - Ale... niewane. Mio mi pana pozna. - Mnie te. Wracajc do tego radiogramu... - Nie wiem dlaczego Isobel mnie

tu przyprowadzia. Nie mog za niego zapaci. Mam tylko walut Federacji. Pan Costello przyjrza si z zakopotan min wasnym paznokciom. Panie Harvey, przepisy wymagaj, bym za przekazy midzyplanetarne da zapaty gotwk. Chciabym przyj od pana banknoty Federacji, ale nie mog tego zrobi. To sprzeczne z prawem - spojrza na sufit. - Rzecz jasna istnieje czarny rynek na walut Federacji...

Don umiechn si z alem. - Przekonaem si o tym, ale pitnacie, czy nawet dwadziecia procent to za mao. Nie wystarczy na mj radiogram. - Dwadziecia procent! Obecny kurs wynosi szedziesit. - Naprawd? Musz wyglda na frajera. chyba

- Niewane. Nie miaem zamiaru proponowa panu, by uda si pan na czarny rynek. Po pierwsze... panie Harvey, jestem w dziwnej pozycji. Reprezentuj federacyjn

korporacj, ktra nie zostaa wywaszczona, lecz jestem lojalny w stosunku do Republiki. Gdyby wyszed pan std i po chwili powrci z pienidzmi Republiki w miejsce banknotw Federacji, po prostu zawiadomibym policj. - Och, tato, nie zrobiby tego! - Cicho, Isobel. Po drugie nie jest dobrze, kiedy mody czowiek ma podobne kontakty - przerwa. Moe jednak znajdziemy jakie rozwizanie. Paski ojciec zapaciby za ten radiogram, prawda?

- No jasne! - Nie mog jednak wysa radiogramu patnego przez odbiorc. No dobrze, prosz mi wystawi weksel trasowany na t sum na nazwisko paskiego ojca. Przyjm j w charakterze zapaty. Zamiast odpowiedzie od razu, Don zastanowi si nad tym. Wydawao si, e to to samo, co wysa radiogram patny przez odbiorc - co by gotowy zrobi jednake zaciganie dugw w imieniu ojca bez jego wiedzy wydao mu si trudne do przeknicia.

- Niech pan posucha, panie Costello, i tak nie mgby pan w aden sposb szybko zamieni weksla na gotwk. Dlaczego nie mog po prostu da panu skryptu dunego i spaci go jak najszybciej? Czy tak nie bdzie lepiej? - Tak i nie. Kwit od pana oznaczaby po prostu, e wysaem midzyplanetarny radiogram na kredyt - czego wanie zabraniaj przepisy. Z drugiej strony weksel na nazwisko paskiego ojca to dokument handlowy rwnoznaczny z gotwk, nawet jeli nie mog go natychmiast na ni zamieni. Fakt,

e tylko prawnik widzi tu rnic, jest to jednak rnica midzy tym co wolno i czego nie wolno mi zrobi zgodnie z przepisami korporacji. - Dzikuj - odpar powoli Don. Myl jednak, e poczekam jeszcze troch. Moe uda mi si poyczy te pienidze. Pan Costello przenis wzrok z Dona na Isobel i wzruszy bezsilnie ramionami. - Och, niech mi pan da ten skrypt duny - powiedzia zgryliwym tonem. - Prosz go wystawi na

moje nazwisko, a nie na towarzystwo. Moe mi pan zapaci, kiedy bdzie pan mg - ponownie spojrza na crk, ktra umiechna si z aprobat. Don wypisa kwit. Gdy on i Isobel znaleli si poza zasigiem suchu pana Costello, Don powiedzia. - To bya diabelna hojno ze strony twojego ojca. - Phi! - odpara. - To tylko pokazuje, jak daleko moe si posun rozpuszczajcy crk ojciec, aby nie przeszkodzi jej szansom.

- H? Co masz na myli? Umiechna si do niego. - Nic. Zupenie nic. Babcia Isobel artowaa z ciebie. Nie traktuj mnie powanie. Odwzajemni jej umiech. Czym wic mam ci potraktowa? Col u Holendra? - Sam mnie na to namwie. Gdy wrci do restauracji, napotka tam, oprcz nieuniknionego stosu brudnych

naczy, oywion dyskusj na temat projektu ustawy o poborze, nad ktrym obradoway Stany Generalne. Nadstawia uszu. Jeli nadejdzie pobr, z pewnoci stanie si misem armatnim. Mia zamiar uprzedzi ich i zacign si do Wysokiej Stray. Rada McMastersa na temat jedynej drogi na Marsa utkwia w jego umyle. Wikszo najwyraniej bya za poborem. Don nie potrafi przedstawi adnych argumentw przeciwko. Wydawao to mu si rozsdne, mimo e sam mia si sta jego ofiar. Jaki may, milczcy mczyzna wysucha

wszystkich, gono.

po

czym

odkaszln

- Nie bdzie poboru. - oznajmi. Czowiek, ktry przemawia poprzednio, drugi pilot, wci noszcy na konierzyku potrjne globy, odpar. - H? A co ty o tym wiesz, mikrusie? - Cakiem sporo. Pozwlcie, e si przedstawi. Jestem senator Ollendorf z Prowincji CuiCui. Po pierwsze pobr nie jest nam potrzebny. Natura naszego sporu z

Federacj nie jest taka, by wymaga on licznej armii. Po drugie temperament naszych ludzi nie pozwoli im si z tym pogodzi. Dziki drastycznemu procesowi selektywnej imigracji mamy tu, na Wenus, nard miaych indywidualistw, niemal anarchistw. Nie spodoba im si przymusowa suba. Po trzecie podatnicy nie zechc utrzymywa wielkiej armii. Mamy wicej ochotnikw ni pienidzy na ich utrzymanie. Po czwarte i ostatnie ja i moi koledzy odrzucimy ten projekt stosunkiem gosw mniej wicej trzy do jednego.

- Mikrusie - poskary si drugi pilot - po co byo wymienia trzy pierwsze powody? - Po prostu wprawiam si przed mow, ktr mam wygosi jutro tumaczy si senator. - A teraz, skoro jest pan takim wielkim zwolennikiem poboru, czy zechce mi pan powiedzie, dlaczego nie zacign si pan do Wysokiej Stray? Niewtpliwie ma pan kwalifikacje. - No wic, odpowiem panu w taki sam sposb jak pan mnie. Najpierw, albo po pierwsze, nie jestem kolonist, a wic to nie

moja wojna. Po drugie to mj pierwszy urlop od chwili gdy uziemili statki klasy Comet. Po trzecie za zacignem si wczoraj i wanie przepijam moj premi zanim si zgosz na sub. Czy to pana zadowala? - Cakowicie! Czy mog postawi panu drinka? - Stary Charlie nie podaje nic oprcz kawy. Powinien pan o tym wiedzie. Prosz, oto kubek. Niech nam pan opowie, co si gotuje na Wyspie Gubernatora. Prosimy o dane z pierwszej rki.

Don trzyma uszy otwarte, a usta (z reguy) zamknite. Midzy innymi dowiedzia si, dlaczego wojnie nie towarzyszya adna akcja militarna - nie liczc zniszczenia Circum-Terra. Nie tylko odlego wahajca si od okoo trzydziestu do ponad stu pidziesiciu milionw mil bya co najmniej niewygodna dla pocze pozafrontowych, lecz rwnie - co waniejsze - strach przed akcj odwetow doprowadzi najwyraniej do sytuacji patowej. Sierant techniczny ze redniej Stray wyjani to wszystkim, ktrzy chcieli go sucha.

- Teraz chc, eby alarm bombowy co noc zrywa wszystkich na nogi. Dyrdymay! Terra nie zaatakuje. Waniacy, ktrzy rzdz Federacj s na to za mdrzy. Jest ju po wojnie. - Dlaczego sdzi pan, e nie zaatakuj? - zapyta Don. Jestemy bezbronnym celem. - Jasne, e tak. Jedna bomba i wyma t dziur z powierzchni bagien. Tak samo Buchanana. Tak samo CuiCui Town. Ale co to im da? - Nie wiem, ale nie umiecha mi si, eby rzucili na mnie bomb

atomow. - Nie rzuc! Rusz gow. Zaatwi w ten sposb kilku sklepikarzy i kup politykw, ale nie rusz gbi kraju, Republika Wenus bdzie rwnie silna jak przedtem, dlatego e te trzy miasta stanowi jedyne nadajce si do zbombardowania cele na tym caym spowitym mg wiecie. I co si stanie wtedy? - Pan wie. Niech mi pan powie. - Dojdzie do akcji odwetowej, przy uyciu tych wszystkich bomb, ktre komandor Higgins zdmuchn z Circum-Terra. Mamy niektre z ich

najszybszych statkw i najfajniejsze cele w caej historii. Wszystko od Detroit do Bolivar. Huty, elektrownie, fabryki. Nie odwa si pocign nas za nos, kiedy wiedz, e jestemy gotowi da im kopa w kadun. Bdmy logiczni! - sierant odstawi kubek i rozejrza si wok triumfalnie. Milczcy mczyzna, ktry siedzia przy kocu baru suchajc tego wszystkiego, odezwa si cicho. - Tak, ale skd pan wie, e mocni ludzie Federacji myl logicznie?

Sierant zrobi zdumion min. - H? Och, niech pan da spokj! Mwi panu, e ju po wojnie. Powinnimy wraca do domu. Mam czterdzieci akrw najlepszego ryu na caej planecie. Kto musi go zebra, a ja siedz tutaj wiczc alarmy bombowe. Rzd powinien co zrobi.

Gdy rozmylaem, zapon ogie PSALM 39, 4

Rzd faktycznie co zrobi. Nastpnego dnia uchwalono ustaw o poborze. Don usysza o tym w poudnie. Gdy tylko skoczya si pora obiadowa, wytar rce i wyruszy do miasta do punktu werbunkowego. Staa tam kolejka. Ustawi si na jej kocu i czeka. W ponad godzin pniej stan

twarz w twarz z siedzcym za stoem starszym podoficerem o udrczonej twarzy, ktry podsun mu formularz. - Wpisz nazwisko drukowanymi literami. Podpisz pod spodem i dodaj odcisk kciuka. Potem podnie praw rk. - Minutk - odpar Don. - Chc si zacign do Wysokiej Stray. Na formularzu jest napisane Siy Ldowe. Podoficer zakl agodnie. - Wszyscy chc do Wysokiej

Stray. Posuchaj, synu, kontyngent zosta wyczerpany o dziewitej rano. Teraz nie wpisuj nawet na list oczekujcych. - Ale ja nie chc do Si Ldowych. Ja... jestem kosmonaut. Mczyzna zakl po raz drugi, ju nie tak agodnie. - Nie wygldasz na to. Niedobrze mi si robi, kiedy patrz na was, patriotw z ostatniej chwili. Chcecie si zacign do podniebnych chopakw, eby unikn onierki w bocie. Wracaj do domu. Kiedy bdziesz nam potrzebny, wylemy

po ciebie, i to nie bdzie Wysoka Stra. Bdziesz suy w piechocie i polubisz to. - Ale... - Powiedziaem, znikaj. Don znikn. Gdy wrci do restauracji, stary Charlie spojrza na zegarek, a potem na niego. - Zostae onierzykiem? - Nie chcieli mnie przyj. - I bardzo dobrze. Umyj mi troch kubkw.

Gdy pochyli si nad mydlinami, mia czas si nad tym wszystkim zastanowi. Cho Don nie mia skonnoci do alw nad rozlanym mlekiem, zrozumia teraz, e sierant McMasters udzieli mu mdrej rady. Omina go zapewne jedyna (aczkolwiek raczej niewielka) szansa na dostanie si na Marsa. Wydawao si pewne na mur, e spdzi okres wojny (miesice? lata?) jako onierz Si Ldowych, nie zbliajc si do Marsa bardziej ni na dystans dzielcy obie planety podczas opozycji - powiedzmy szedziesit, siedemdziesit milionw mil. Z tej

odlegoci nie usysz krzyku. Zastanowi si nad moliwoci powoania si na terraskie obywatelstwo, odrzuci j jednak natychmiast. Uzyska prawo przybycia tutaj jako obywatel Wenus. Zaprzeczanie wasnemu sowu nie byo w jego stylu. Poza tym popiera spraw Wenus, bez wzgldu na to, jak rozstrzygn kiedy prawnicy kwesti jego obywatelstwa. Ponadto, nawet gdyby mg przekn takie posunicie, nie widzia siebie za drutami obozu dla internowanych. Wiedzia, e na

Mierzei Wschodniej jest taki obz. Moe przesiedzie tam wojn i niech Isobel przynosi mu paczki w niedzielne popoudnia? Nie oszukuj si Don, mj chopcze. Isobel jest zagorza patriotk. Rzuciaby ciebie jak wesz botn. Gow muru nie przebijesz Konfucjusz, czy kto taki. Don nie mg si z tego wykrci, ale nie przejmowa si zbytnio. Zreszt Federacja nie miaa powodu pcha si na Wenus. W kocu czyja to planeta?

Pragn gorco nawiza kontakt z rodzicami i powiadomi ich, e ma piercionek doktora Jeffersona, nawet jeli nie mg im go w tej chwili przekaza. Bdzie musia zajrze do biura IT&T i sprawdzi, czy dzisiaj mona nawiza czno. Charlie powinien zamontowa w tej norze telefon. Nagle przypomina sobie, e pozostaa jeszcze jedna osoba, do ktrej mg si zwrci o pomoc. Sir Isaac. Mia szczery zamiar nawiza kontakt ze swym przyjacielem smokiem, gdy tylko wyldowa, okazao si to jednak nieatwe. Sir Isaac nie zszed na

ld w Nowym Londynie. Don nie zdoa si dowiedzie w miejscowym biurze, w jakim miejscu smok wyldowa. Zapewne w CuiCui Town lub Buchanan, lub te, skoro sir Isaac by wan osobistoci, rednia Stra moga urzdzi dla niego specjalne ldowanie. Mg si znajdowa w kadym miejscu na planecie o powierzchni ldw wikszej ni Ziemia. Rzecz jasna podobn osobisto mona byo odszuka, lecz w tym celu musiaby najpierw zwrci si do Urzdu Spraw Tubylczych na Wyspie Gubernatora. To oznaczao

dwugodzinn podr, wliczajc przejazd gondol w obie strony oraz biurokratyczne formalnoci, na ktre z pewnoci si natknie. Powiedzia sobie, e po prostu nie ma na to czasu. Teraz jednak musia go znale. Sir Isaac mg mu zaatwi przydzia bd przeniesienie do Wysokiej Stray, bez wzgldu na kontyngent. Rzd gorco pragn zadowoli smoki i pozyska ich przyja dla nowego porzdku. Ludzko moga przebywa na Wenus jedynie za zgod smokw i politycy o tym wiedzieli.

Czu nieco niemiaoci na myl o wykorzystaniu wpyww politycznych, lecz czasem nic innego nie skutkuje. - Charlie! - H! - Ostronie z ykami. Musz znw pj do miasta. Charlie chrzkn z niechci. Don powiesi fartuch i wyszed. Za biurkiem w IT&T nie byo Isobel. Don przekaza swe nazwisko za porednictwem penicego su urzdnika. Gdy wszed do rodka,

ujrza jej ojca. Pan Costello podnis wzrok i powiedzia. - Ciesz si, e pan przyszed, panie Harvey. Chciaem si z panem zobaczy. - Czy mj radiogram dotar? - Nie. Chciaem odda panu kwit. - H? Co si stao? - Nie byem w stanie wysa paskiego radiogramu. Nie wiem, kiedy bd mg to zrobi. Jeli pniej si okae, e istnieje taka moliwo, przyjm paski kwit -

albo gotwk, jeli bdzie j pan mia. Don mia nieprzyjemne poczucie, e zbywa si go w sposb uprzejmy. - Chwileczk, panie Costello. Miaem wraenie, e dzisiaj jest pierwszy dzie, w ktrym moliwe bdzie nawizanie cznoci. Czy jutro warunki nie bd lepsze, a pojutrze jeszcze lepsze? - Tak, teoretycznie. Dzisiaj jednak byy wystarczajco dobre. Nie ma cznoci z Marsem.

- Ale jutro? - Nie wyraziem si jasno. Prbowalimy poczy si z Marsem i nie otrzymalimy odpowiedzi. Sprawdzilimy wic to za pomoc radaru. Sygna powrci w prawidowym czasie - dwa tysice dwiecie trzydzieci osiem sekund. To na pewno nie bya zjawa. Wiemy wic, e kana dziaa jak naley i nasz sygna dotar do celu. Jednake Stacja Schiaparelli nie odpowiedziaa. Kontaktu nie nawizano. - Moe awaria?

- Mao prawdopodobne. To stacja dwuzestawowa. Uywaj jej do astronawigacji, rozumie pan. Nie, obawiam si, e odpowied jest oczywista. - Sucham? - Siy Federacji zajy stacj, by wykorzysta j do wasnych potrzeb. Nie bdziemy mogli nawiza cznoci z Marsem, dopki nam na to nie pozwol. Don opuci gabinet kierownika w nastroju tak ponurym, jak wskazywa na to jego wygld. Gdy wychodzi z budynku, wpad na

Isobel. - Don! - Och... cze, babciu. Bya podekscytowana zauwaya jego nastroju. i nie

- Don, wanie wracam z Wyspy Gubernatora. Wiesz co? Maj zaoy Korpus Kobiecy! - Naprawd? - Komisja rozpatruje projekt ustawy. Nie mog si doczeka. Wstpi do niego, oczywicie.

Wpisaam si ju na list. - Naprawd? Tak, myl, e to zrobisz - po zastanowieniu dorzuci. - Dzi rano prbowaem si zacign. Zarzucia mu ramiona na szyj ku wielkiemu zainteresowaniu klientw zebranych w holu. - Don! Gdy uwolnia go ku jego uldze z ucisku, by cay czerwony na twarzy. - Nikt tak naprawd tego od ciebie nie oczekiwa, Don - dodaa. Ostatecznie to nie twoja walka.

Twoim domem jest Mars. - No wic, sam nie wiem. Mars waciwie te nie jest moim domem. Zreszt nie wzili mnie. Kazali mi czeka na pobr. - No... i tak jestem z ciebie dumna. Wrci do restauracji, czujc si zawstydzony tym, e zabrako mu odwagi, by jej powiedzie, dlaczego chcia si zacign i dlaczego go nie przyjto. W chwili gdy dotar do lokalu podj ju niemal decyzj, e nastpnego dnia wrci do biura werbunkowego i pozwoli, by

przyjto go do piechoty. Powiedzia sobie, e przerwanie cznoci z Marsem przecio ostatni wi czc go z jego starym yciem. Mg rwnie dobrze przyj to nowe z caego serca. Lepiej zgosi si na ochotnika ni zosta wzitym przymusowo. Po zastanowieniu doszed jednak do wniosku, e najpierw wybierze si na Wysp Gubernatora i wyle jak wiadomo do sir Isaaca. Nie byo sensu zostawa w Siach Ldowych, jeli jego przyjaciel mg zaatwi przeniesienie do Wysokiej Stray. Byo teraz w stu procentach pewne, e prdzej czy pniej wyle

ona ekspedycj na Marsa. Mg rwnie dobrze wzi w niej udzia. Jeszcze tam si dostanie! Po jeszcze gbszym zastanowieniu postanowi, e lepiej bdzie zaczeka dzie czy dwa a sir Isaac si odezwie. Z pewnoci atwiej bdzie od razu otrzyma przydzia do Stray ni pniej zaatwi przeniesienie. Tak, to byo najrozsdniejsze. Niestety nie sprawio to, e poczu si z siebie zadowolony. Tej nocy nastpi atak Federacji.

Rzecz jasna nie powinno do niego doj. Sierant, ktry uprawia ry, mia cakowit racj. Federacja nie moga sobie pozwoli na naraenie swych wielkich miast na niebezpieczestwo po to tylko, by ukara wieniakw z Wenus. Mia racj, ale tylko ze swojego punktu widzenia. Rolnik uprawiajcy ry kieruje si swoj logik, za ludzie yjcy wadz i dla wadzy swoj - cakiem odmienn. Ich ycie opiera si na subtelnych zaoeniach i atwej do utracenia reputacji. Nie mog sobie

pozwoli na zlekcewaenie wyzwania rzuconego ich wadzy. Federacja nie moga nie ukara zuchwaych kolonistw. Walkiria, orbitujca wok Wenus w stanie niewakoci, zostaa bez ostrzeenia zamieniona w radioaktywny gaz. Adonis, ktry kry po tej samej orbicie o tysic mil za ni, ujrza eksplozj i zawiadomi o niej Planetarn Kwater Gwn w Nowym Londynie, po czym rwnie zamieni si w eksplodujc kul ognia. Zawodzenie syren obudzio Dona ze snu cikiego ze zmczenia.

Usiad na ku w ciemnoci, potrzsn gow, by oprzytomnie i zda sobie z nagym podnieceniem spraw co to za dwik i co on oznacza. Potem powiedzia sobie: Nie bd gupi. Mwiono co o nocnym alarmie. To byy tylko wiczenia. Wsta jednak i pomaca na olep w poszukiwaniu wycznika wiata, po to tylko, by stwierdzi, e prd najwyraniej wyczono. Poszuka rkoma ubrania, woy praw nog w lew nogawk i potkn si. Mimo to zdy si ju praktycznie ubra do chwili, gdy zbliyo si do niego mae, migoczce wiateko. By to

Charlie. W jednym rku trzyma wieczk, a w drugim swj ulubiony tasak, ktrego uywa do celw zawodowych i towarzyskich. Cige cicho. zawodzenie syren nie

- Co to jest, Charlie? - zapyta Don. - Czy mylisz, e to naprawd atak? - Najpewniej jaki jeop opar si o wycznik. - Moliwe. Wiesz co ci powiem? Pjd do miasta sprawdzi, co si stao?

- Lepiej zosta w domu. - Zaraz wrc. Po wyjciu musia si przepycha przez tum wynochw. Wszystkie pobekiway ze strachu i usioway wepchn si do rodka, by by blisko swego przyjaciela Charliego. Przedosta si przez nie i dotar po omacku na ulic. Tu za nim poday dwa wynochy, ktre sprawiay wraenie, e chc mu si schowa do kieszeni. W porwnaniu z wenusjask noc najczarniejszy mrok na Ziemi wydaje si zaledwie szary.

Wygldao na to, e w caym miecie nie ma prdu. Dopki nie skrci w Buchanan Street nie mgby policzy wasnych palcw nie dotykajc ich. Wzdu ulicy gdzieniegdzie wida byo byski zapalniczek i okno, czy dwa, za ktrymi co wiecio si sabo. Daleko w grze ulicy kto mia rczn latark. Don ruszy w tym kierunku. Na ulicach panowa tok. Co chwila wpada na kogo po ciemku. Sysza urywki rozmw. - ...cakowicie zniszczone.

- To rutynowe wiczenia. Jestem kosmicznym stranikiem. Wiem, co mwi. - Po co wyczono wiato? I tak ich detektory mog wykry stos atomowy. - Hej, zejd z moich ng! Gdzie po drodze zgubi sw eskort. Niewtpliwie towarzyszki znalazy sobie kogo cieplejszego do przytulania. Zatrzyma si w miejscu gdzie tum by najgstszy, w pobliu biura n o w o l o n d y s k i e g o Timesa.

Wewntrz paliy si awaryjne wiata, dziki ktrym mona byo czyta biuletyny przylepione do okna. Na samym szczycie wida byo: BIULETYN Z OSTATNIEJ CHWILI (NIEOFICJALNY). KROWNIK ADONIS MELDUJE, E KROWNIK WALKIRIA EKSPLODOWA O GODZINIE 0300. PRZYCZYNY EKSPLOZJI NIE PODANO. LOKALNE WADZE WYKLUCZAJ MOLIWO ATAKU. SUGERUJ RACZEJ SABOTA. OCZEKIWANE DALSZE MELDUNKI. DOWDCA ADONISA. BERMUDY (KOMUNIKAT

PRZECHWYCONY). ZAMIESZKI W AFRYCE ZACHODNIEJ OKRELONE JAKO DROBNY INCYDENT WYWOANE PRZEZ AGITATORW RELIGIJNYCH. MIEJSCOWA POLICJA WSPOMAGANA PRZEZ PATROL FEDERACJI OPANOWAA W PENI SYTUACJ (JAKOBY). BERMUDY (KOMUNIKAT PRZECHWYCONY). RDA ZBLIONE DO MINISTRA SPRAW ZEWNTRZNYCH PODAJ, E OCZEKUJE SI SZYBKIEGO ROZSTRZYGNICIA WENUSJASKIEGO INCYDENTU. PRZEDSTAWICIELE ZBUNTOWANYCH KOLONISTW

KONFERUJ JAKOBY Z PENOMOCNIKAMI FEDERACJI GDZIE NA LUNIE W ATMOSFERZE DOBREJ WOLI I WZAJEMNEGO ZROZUMIENIA. (UWAGA: OTRZYMALIMY NIEOFICJALNE DEMENTI TEJ WIADOMOCI Z WYSPY GUBERNATORA.) NOWY LONDYN (PLANETARNA KWATERA GWNA - KOMUNIKAT OFICJALNY). SZEF SZTABU POTWIERDZI FAKT USZKODZENIA WALKIRII! TWIERDZI JEDNAK, E JEGO ZAKRES ZOSTA ZNACZNIE PRZESADZONY. WSTRZYMANO OPUBLIKOWANIE LISTY OFIAR DO CHWILI POWIADOMIENIA RODZIN.

W KADEJ CHWILI OCZEKIWANY PENY RAPORT OD DOWDCY ADONISA. KOMUNIKAT Z OSTATNIEJ CHWILI (NIEOFICJALNY). CUICUI RADAR WYKRY NIEZIDENTYFIKOWANE STATKI LDUJCE NA PNOC I PNOCNY ZACHD OD OSIEDLA. ZMIENIONO LOKALNY GARNIZON. PLANETARNA KWATERA GWNA ODMAWIA KOMENTARZA. NA TYM NIE KONIEC. OCZEKUJCIE DALSZYCH KOMUNIKATW. Don dopcha si do biuletynw i zdoa je odczyta. Sucha te, co

mwiono. Pozbawiony twarzy gos oznajmi. - Przecie nie wylduj. To rwnie przestarzae jak atak na bagnety. Gdyby naprawd zniszczyli nasze statki - w co wtpi zatrzymaliby si po prostu na orbicie i nadali ultimatum. - A jeli to zrobili? - sprzeciwi si kto. - Niemoliwe. Ten biuletyn to tylko wojna psychologiczna, nic wicej. Wrd nas s zdrajcy. - To nie nowina.

Przypominajca cie posta za szyb przylepia nastpny biuletyn. Don uy okci, by przepchn si bliej. Z OSTATNIEJ CHWILI - odczyta PLANETARNA KWATERA GWNA (KOMUNIKAT OFICJALNY). OFICER SZTABU GENERALNEGO ODPOWIADAJCY ZA INFORMACJ PUBLICZN POTWIERDZA, E DOSZO DO ATAKU NA NIEKTRE Z NASZYCH STATKW DOKONANEGO PRZEZ NIEZIDENTYFIKOWANE SIY, ZAPEWNE FEDERACYJNE. SYTUACJA JEST NIEPEWNA, LECZ NIE KRYTYCZNA. WSZYSTKICH OBYWATELI UPRASZA SI O

POZOSTANIE W DOMACH, UNIKANIE PANIKI I ZBYTECZNEJ GADANINY ORAZ PEN WSPPRAC Z LOKALNYMI WADZAMI. PNIEJ W CIGU DNIA BDZIE MOLIWE PODANIE WIKSZEJ ILOCI SZCZEGW. POWTARZAM PROSIMY O POZOSTANIE W DOMACH I WSPPRAC. Samozwaczy herold stojcy z przodu odczyta biuletyn na gos. Tum przyj to w milczeniu. W tej chwili ucichy syreny i wiata si zapaliy. Ten sam gos, ktry uprzednio uskara si na zaciemnienie, teraz zacz czyni

wymwki. - Po co wczyli te wiata? To praktycznie zaproszenie do zbombardowania nas! Nie pojawio si ju wicej biuletynw. Don postanowi uda si do budynku IT&T, nie dlatego, i spodziewa si tam zasta o tej godzinie Isobel, lecz w nadziei, e usyszy wicej wiadomoci. Nie zdy jeszcze dotrze do gmachu, gdy nadzia si na patrol andarmerii oczyszczajcy ulice. Kazali mu zawrci i rozproszyli tum zgromadzony przed redakcj gazety. Gdy Don oddali si, jedyn

osob, ktra tam pozostaa, by smok z szypukami skierowanymi w kilku kierunkach rwnoczenie. Wygldao na to, e czyta wszystkie biuletyny naraz. Don pragn zatrzyma si i zapyta go, czy zna sir Isaaca i, jeli tak, gdzie jego przyjaciela mona odnale, lecz andarm przegna go stamtd. Patrol nie prbowa nigdzie odsya smoka. Pozostawiono ca ulic w jego niekwestionowanym posiadaniu. Stary Charlie nadal by na nogach. Siedzia za stoem i pali papierosa. Jego tasak lea tu przy nim. Don powtrzy mu, czego si

dowiedzia. - Charlie, czy mylisz, e mog wyldowa? Charlie wsta, podszed do szuflady, wydoby z niej osek, wrci na miejsce i przystpi do agodnego pocierania ostrza tasaka. - Moe by. - Jak sdzisz, co mamy zrobi? - I do ka. - Nie chce mi si spa. Po co to ostrzysz?

- To moja restauracja - unis narzdzie i zway je w rku. - I to mj kraj. Rzuci tasakiem, ktry obrci si dwukrotnie i wbi - trzask! - w drewniany sup po drugiej stronie pomieszczenia. - Ostronie z tym! Moesz zrobi komu krzywd! - Id do ka. - Ale... - Przepij si troch, bo jutro bdziesz aowa - odwrci si i

Don nie wydoby ju z niego nic wicej. Podda si i skierowa do swego kcika. Nie mia zamiaru spa, jedynie wszystko przemyle. Jeszcze przez dug chwil po tym, jak si pooy, sysza cichy szelest kamienia o stal. Ponownie obudzi go dwik syren. Byo ju jasno. Uda si do frontowego pokoju. Charlie ju tam by. Sta nad piecem. - Co si dzieje? - niadanie. Jedn rk Charlie zrzuci z

patelni jajko sadzone na kromk chleba, podczas gdy drug rozbi nastpne i rzuci na tuszcz. Przykry jajko drugim kawakiem chleba i wrczy kanapk Donowi. Ten wzi j i odgryz duy kawaek, zanim powiedzia. - Dzikuj. Po co wczyli syreny? - Bij si. Posuchaj. Skd z dali nadbiego stumione: ba-bach! wybuchu. Gdy ucicho, zacz si przez nie przebija znacznie bliszy suchy syk wizki igowej. Mga wpadajca przez okno

zmieszana bya z ostrym zapachem poncego drewna. - Hej! - zawoa Don piskliwym gosem. - Naprawd to zrobili zaciska automatycznie szczki na kanapce. Nie myla ju o jedzeniu. Charlie chrzkn. - Powinnimy cign Don. - Dokd? Na to Don nie potrafi odpowiedzie. Skoczy kanapk nie przestajc wyglda przez okno. std ucieka -

Wo dymu bya coraz silniejsza. W kocu zauka pojawia si poowa druyny onierzy, poruszajcych si wolnym krokiem. - Popatrz! To nie nasze mundury! - Jasne e nie. Grupa zatrzymaa si u podstawy ulicy. Nastpnie trzech ludzi oddzielio si od niej i ruszyo w gb zauka zatrzymujc si przy kadych drzwiach i walc w nie. - Wyazi! Wstawa! Wszyscy na zewntrz!

Dwch z nich dotaro do stoowni Dwa wiaty. Jeden z nich kopn w drzwi, ktre otworzyy si. Wyazi! budynek! Podpalamy ten

Mczyzna, ktry przemwi, mia na sobie zielony mundur moro z dwoma szewronami. W rkach trzyma karabin Reynoldsa. Na plecach mia dostarczajcy mu energii zasilacz. Rozejrza si wok. - Popatrz, co tu mamy! - odwrci si do swego towarzysza. - Joe, miej oko, czy porucznik nie idzie zwrci si znowu do starego

Charliego. - Ty, chopak, zrb nam jajecznic. Tak z dwunastu jaj. Tylko migiem. Musimy zaraz spali ten lokal. Don da si kompletnie zaskoczy. Nie przychodzio mu do gowy nic, co mgby powiedzie lub zrobi. Z karabinem Reynoldsa nie sposb dyskutowa. Charlie najwyraniej by tego samego zdania, gdy zwrci si w stron pieca, jakby mia zamiar posucha rozkazu. Nagle odwrci si z powrotem ku onierzowi. W rku trzyma tasak. Don niemal nie zdy zauway, co

si stao - bysk bkitnej stali w powietrzu, mikki dwik jak w sklepie rzeniczym i tasak zatopi si po rkoje w klatce piersiowej onierza. Ten nawet nie krzykn. Zrobi tylko lekko zdziwion min, po czym pad powoli na podog tam, gdzie sta, z rkoma nadal zacinitymi na karabinie. Gdy osun si na ziemi, gowa pochylia mu si do przodu, a bro wylizna si z rk. Przez ten czas drugi onierz sta nieruchomo, z broni gotow do strzau. Gdy z rk jego przeoonego

wypad karabin, zadziaao to na niego jak sygna. Unis wasn bro i strzeli Charliemu prostu w twarz, po czym odwrci si i wycelowa karbin w Dona. Chopiec spojrza prosto w ciemne zagbienie projektora.

Mgby wrci na Ziemi...

Stali tak przez czas trzech uderze serca... po czym onierz opuci bro o okoo cala i rozkaza. - Wya! Szybko! Don spojrza na karabin. onierz wykona nim gest. Chopiec wyszed na zewntrz. Gorzaa w nim wcieko. Pragn zabi onierza, ktry umierci starego Charliego. Nic dla niego nie znaczy fakt, e jego szefa zabito w sposb

pozostajcy w cakowitej zgodzie ze zwyczajami wojennymi. W obecnym stanie umysu nie interesoway go prawnicze formalnoci. By jednak bezbronny wobec przemonej siy. Wykona rozkaz. Gdy tylko wyszed, onierz zacz omiata ciany wizk karabinu Reynoldsa, Don usysza syk w chwili, gdy uderzya ona w suche drewno. Napastnik przesadzi troch z podpalaniem. Wydawao si, e budynek niemal eksplodowa. Gdy tylko Don znalaz si za drzwiami, dom pon ju, w dwunastu miejscach. onierz wypad ze rodka tu za nim i dgn go

podstaw gorcego projektora. - Naprzd! Wzdu ulicy! Don pogna kusem. Wybieg z zauka na Buchanan Street. Ulica pena bya ludzi. onierze w zielonych mundurach pdzili ich w stron peryferii. Po obu stronach ulicy pony budynki. Najedcy niszczyli cae miasto, dawali jednak mieszkacom jak szans na ucieczk z kataklizmu. Dona popdzono naprzd jako cz pozbawionego twarzy tumu, a nastpnie zagoniono w boczn ulic, ktra jeszcze nie pona. Po

chwili znaleli si poza miastem, lecz droga si nie skoczya. Don nigdy nie by w tej okolicy, lecz z rozmw prowadzonych wok niego dowiedzia si, dokd ich prowadz - na Mierzej Wschodni. Do obozu otoczonego drutami, w ktrym nowy rzd przetrzymywa nieprzyjacielskich obywateli. Wikszo ludzi w tumie wygldaa na zbyt oszoomionych, by ich to obchodzio. Gdzie w pobliu Dona krzyczaa jaka kobieta. Jej gos wznosi si i opada jak dwik syreny. Do obozu wcinito przeszo

dziesi razy wicej ludzi ni wynosia jego pojemno. W budynkach obozowych nie byo gdzie stan. Nawet na wolnej przestrzeni kolonici niemal si stykali. Stranicy wepchnli ich po prostu do rodka i przestali zwraca na nich uwag. Winiowie stali bd krcili si w kko, podczas gdy mikkie, szare popioy ich dawnych domostw opaday na nich z mglistego nieba. Don wzi si w gar podczas marszu do obozu. Gdy tylko znalaz si za drutami, sprbowa odszuka Isobel Costello. Przepycha si przez tum, szuka, pyta, zaglda w

twarze. Wicej ni jeden raz wydawao mu si, e j widzi, przey jednak rozczarowanie. Nie znalaz te jej ojca. Kilkakrotnie rozmawia z osobami, ktrym wydawao si, e j widziay, lecz za kadym razem trop okazywa si faszywy. Zacz przeywa koszmary na jawie, wyobraa sobie, e jego moda, porywcza przyjacika zgina w poarze lub ley w zauku z dziur w gowie. Jego mczce poszukiwania przerwa metaliczny gos dobiegajcy znikd i docierajcy do najdalszych czci obozu za porednictwem jego systemu

nagonienia. - Uwaga! - rozlego si. - Cisza! Baczno! Mwi pukownik Vanistart z Si Pokojowych Federacji. Przemawiam w imieniu Gubernatora Wojskowego Wenus. Wszystkim kolonistom oprcz tych, ktrzy penili funkcje w rebelianckim rzdzie oraz oficerw si rebelianckich udziela si warunkowej amnestii. Zostaniecie zwolnieni, gdy tylko mona bdzie dokona identyfikacji. Przywraca si kodeks prawny obowizujcy przed rebeli, ktry moe by poszerzony o nowe prawa wprowadzone przez gubernatora wojskowego. Zwracam

uwag na Rozporzdzenie Stanu Wyjtkowego Numer Jeden: Miasta Nowy Londyn, Buchanan oraz CuiCui Town zostaj zlikwidowane. Od tej chwili nie zezwala si na istnienie adnego osiedla wikszego ni tysic mieszkacw. Kade zgromadzenie liczniejsze ni dziesi osb wymaga zezwolenia miejscowego szefa andarmerii. Pod kar mierci zabrania si tworzenia organizacji wojskowych oraz posiadania przez kolonistw broni energetycznej. Gos umilk. Don usysza, jak kto za nim powiedzia.

- To co, ich zdaniem, mamy zrobi? Nie mamy dokd pj, nie mamy jak y... Odpowied na to retoryczne pytanie bya natychmiastowa. Glos cign. Federacja nie udzieli rozproszonym buntownikom adnej pomocy. Musz oni skorzysta ze wsparcia kolonistw, ktrzy nie zostali wywaszczeni. Radzi si wam po zwolnieniu rozej si po okolicy i szuka tymczasowego schronienia u farmerw i w mniejszych wioskach.

- Oto i odpowied, Claro - rozleg si przepojony gorycz gos. - Guzik ich obchodzi czy bdziemy y, czy zginiemy. - Ale jak mamy opuci miasto? odpar pierwszy z gosw. - Nie mamy nawet gondoli. - Pewnie wpaw. Albo idc po wodzie. Na teren obozu weszli onierze, ktrzy prowadzili ich ku bramie w grupach po pidziesit osb, zupenie jak kowboje zaganiajcy bydo. Don przepchn si bliej wyjcia w nadziei, e zobaczy tam

Isobel i wbrew wasnej woli zosta zabrany z drug grup. Na danie okaza swj dowd tosamoci i natychmiast nadzia si na przeszkod: jego nazwiska nie byo na listach miejskich. Wyjani, e przylecia ostatnim kursem Nautilusa. - Czemu od razu tak nie powiedziae? - mrukn dokonujcy kontroli onierz. Odwrci si i sign po nastpn list. Hannegan... Hardecker... o, jest. Harvey, Donald J. Kurde! Zaczekaj chwilk. Jest przy nim znaczek. Hej, sierancie! Ten ptaszek ma przy nazwisku znaczek z wydziau

politycznego. - Do rodka z nim - dobiega znudzona odpowied. Dona wepchnito do wartowni przy bramie wraz z tuzinem innych obywateli o zmartwionych minach. Niemal natychmiast zaprowadzono go do maego gabinetu na zapleczu. Mczyzna, ktry wydawaby si wysoki, gdyby nie by tak gruby, wsta z krzesa i zapyta. - Donald James Harvey? - Zgadza si.

Mczyzna podszed do niego i przyjrza mu si. Twarz spowija mu umiech szczcia. - Witaj, mj chopcze, witaj! Jak si ciesz, e ci widz! Don zrobi zdumion min. Powinienem chyba si przedstawi - cign mczyzna. Stanley Bankfield, do usug, oficer polityczny IBI pierwszej klasy, w tej chwili specjalny doradca jego ekscelencji gubernatora. Na wspomnienie IBI Don zesztywnial. Mczyzna zauway to

- wydawao si, e jego mae, pogrone w tuszczu oczka dostrzegaj wszystko. - Spokojnie, synu! - powiedzia. Nie zamierzam ci skrzywdzi. Jestem wprost zachwycony, e ci widz. Musz jednak powiedzie, e niele si za tob nauganiaem. Przez poow ukadu. W pewnej chwili mylaem, e zgine na nieodaowanej pamici Szlaku Chway i wylewaem zy z powodu twojego zgonu. Tak jest, mj panie! Prawdziwe zy. Z tym ju jednak koniec. Wszystko dobre co si dobrze koczy. No wic prosz o to.

- O co? - Daj spokj! Wiem o tobie wszystko. Znam prawie kade sowo, ktre wypowiedziae od czasw niemowlctwa. Dawaem nawet cukier twojemu kucykowi, Leniuchowi. Daj mi go. - Co mam panu da? - Piercionek, piercionek! Bankfield wycign pulchn do. - Nie wiem o czym pan mwi. Bankfied wzruszy z rozmachem ramionami.

Mwi o plastikowym piercionku ozdobionym liter H, ktry da ci zmary doktor Jefferson. Jak widzisz, ja wiem o czym mwi. Wiem, e go masz i zamierzam go od ciebie dosta. Jeden z moich oficerw by tak gupi, e pozwoli ci z nim uciec i drogo za to zapaci. Jestem pewien, e nie chciaby, by to samo przytrafio si mnie. Daj mi go wic. - Teraz ju wiem o jaki piercionek panu chodzi - odrzek Don. - Ale ja go nie mam. - H? Co takiego mwisz? A wic gdzie on jest?

Don myla gorczkowo. Nie potrzeba mu byo ani chwili, by zdecydowa, e nie zaprowadzi IBI na trop Isobel, choby nawet mia odgry wasny jzyk. - Chyba si spali - odpar. Bankfield przechyli gow na bok. - Donald, mj chopcze, mam wraenie, e mnie okamujesz. Doprawdy mam! Zanim odpowiedziae, zawahae si ma chwileczk. Tylko taki stary, podejrzliwy facet, jak ja, mg to zauway. - To prawda - nie ustpowa Don.

- Przynajmniej tak mi si zdaje. Jedna z tych map, ktre dla pana pracuj, podpalia budynek, gdy tylko z niego wyszedem. Myl, e spon do szcztu i piercionek razem z nim. Ale moe tak si nie stao. Bankfield mia niepewn min. - Jaki budynek? - Stoownia Dwa wiaty, na kocu Paradise Alley przy podstawie Buchanan Street. Bankfield dopad szybko do drzwi i wyda rozkazy.

- Wecie tylu ludzi, ile potrzeba zakoczy - i przesiejcie kad uncj popiou. Jazda! - odwrci si z powrotem. Westchn. - Nie mog zaniedba adnej moliwoci powiedzia - teraz jednak wrcimy do przypuszczenia, te skamae. Dlaczego miaby zdejmowa piercionek w restauracji? - eby zmywa naczynia. - H? - Mieszkaem tam i pracowaem za wyywienie. Nie chciaem go wkada do gorcej wody, wic zostawiaem go w pokoju.

Bankfield wyd wargi. - Prawie mnie przekonae. Twoja opowie trzyma si kupy. Niemniej mdlmy si obaj, by si okazao, e mnie oszukujesz. Jeli tak jest i potrafisz mnie zaprowadzi do piercionka, bd bardzo wdziczny. Mgby wrci na Ziemi wygodnie i fasonem. Sdz, e mgbym ci nawet obieca umiarkowan rent. Mamy na takie cele specjalne rodki. - Mao prawdopodobne bym j otrzyma. Chyba e znajd ten piercionek w restauracji.

- Ojej! W takim razie nie sdz, by ktrykolwiek z nas wrci na Ziemi. Nie, mj panie, sdz, e gdyby miao si tak sta, lepiej bdzie dla mnie, gdy zostan tutaj i powic reszt moich dni na zatruwanie ci ycia - umiechn si. - artowaem. Jestem pewien, e znajdziemy piercionek, z twoj pomoc. No wic, Don, powiedz mi, co z nim zrobie - pooy rk na ramionach Dona w ojcowskim gecie. Chopiec sprbowa zrzuci jego do i stwierdzi, e nie moe tego dokona.

- Moglibymy to zaatwi szybko cign Bankfield - gdybym mia pod rk odpowiedni sprzt. Mgbym te zrobi tak... Rka spoczywajca na ramionach Dona opada nagle. Bankfield zapa go za may palec u lewej doni i wygi go gwatownie do tyu. Mimo woli Don jkn z blu. - Przepraszam! Nie lubi takich metod. Nadmiernie gorliwy operator czsto uszkadza klienta tak, e nie sposb wycign z niego cokolwiek. Nie, Don, sdz, e poczekamy kilka minut, a tymczasem wyl swko do

wydziau medycznego. Wyglda na to, e wskazany jest pentotal. On uczyni ci bardziej skonnym do wsppracy, nie sdzisz? - Bankfield ponownie podszed do drzwi. Ordynans! Zamknij go na razie i przylij tu tego Mathewsona. Dona wyprowadzono z wartowni i skierowano na otoczony drutami teren, gdzie przetrzymywano winiw. Mia on okoo trzydziestu stp szerokoci i stu dugoci. Jeden z duszych bokw mia ogrodzenie wsplne z obozem, za pozostaymi znajdowa si wolny wiat. Jedyne wejcie prowadzio przez wartowni.

Przebywao tam kilka tuzinw winiw. Wikszo stanowili mczyni w strojach cywilnych, cho Don dostrzeg te troch kobiet i cakiem spor liczb oficerw redniej Stray i Si Ldowych wszystkich w mundurach, lecz rozbrojonych. Natychmiast przyjrza si twarzom kobiet. adna z nich nie bya Isobel. Nie spodziewa si, e j tu znajdzie, lecz mimo to przey potne rozczarowanie. Nie mia ju czasu. Zda sobie z przeraeniem spraw, e zapewne za kilka minut do jego y wstrzykn pod przymusem narkotyk, co zamieni go

w paplajce dziecko pozbawione siy woli, niezbdnej by oprze si pytaniom. Nigdy nie poddano go przesuchaniu przy uyciu narkotykw, wiedzia jednak dobrze, co mona w ten sposb osign. Nawet gboka sugestia hipnotyczna nie stanowia obrony, jeli przesuchiwany znalaz si w rkach sprawnego operatora. Z jakiego powodu czu si pewien, e Bankfield by sprawny. Podszed do najdalszego koca ogrodzenia. Zrobi to bezcelowo, jak przestraszone zwierz, ktre kryje si z tyu klatki. Stan tam, gapic

si na szczyt potu znajdujcy si kilka stp nad jego gow. Ogrodzenie byo mocne i szczelne, zdolne powstrzyma wszystko z wyjtkiem smoka, lecz na siatce mona byo znale uchwyty dla rk, by wspi si na ni. Niemniej z gry przebiegay trzy pojedyncze przewody, a na najniszym z nich co okoo dziesiciu stp rozmieszczone byy mae czerwone znaki - czaszki i piszczele - oraz sowa: WYSOKIE NAPICIE. Don obejrza si przez rami. Nigdy nie znikajca mga zagszczona przez dym z poncego miasta przesonia niemal

wartowni. Wiatr zmieni kierunek i dym stawa si gstszy. Don by praktycznie pewien, e nie widzi go nikt poza pozostaymi winiami. Sprbowa wej na siatk, stwierdzi, e jego buty nie mieszcz si w oczka, zrzuci je i sprbowa ponownie. - Nie rb tego! - usysza za sob gos. Obejrza si. Major Si Ldowych, pozbawiony czapki, z jednym rkawem rozdartym i zakrwawionym, sta tu za nim.

- Nie prbuj tego - powiedzia mu rozsdnie. - Zginiesz szybko. Wiem, bo sam prowadziem nadzr nad instalacj. Don opad na ziemi. - Czy nie mona tego jako wyczy? - No jasne. Z zewntrz - oficer umiechn si z przeksem. Dopilnowaem tego. Jeden przecznik jest na wartowni, a drugi na gwnej rozdzielnicy tablicowej miasta. Nigdzie indziej kaszln. - Przepraszam. To ten dym.

Don spojrza poncego miasta.

kierunku

- Rozdzielnica tablicowa w elektrowni - powiedzia cicho. Ciekawe... - H? - major pody za jego spojrzeniem. - Nie wiem. Nie ma pewnoci. Elektrownia jest ognioodporna. Za nimi, we mgle, kto krzykn. - Harvey! Wystp! Donald J. Harvey!

Don wspi si po pocie.

Zawaha si tylko przez chwil, zanim trci najniszy z trzech przewodw grzbietem doni. Nic si nie stao. Przeskoczy nam nimi i spad na drog stron. Uderzy si bolenie w nadgarstek, lecz wsta na nogi i rzuci si do ucieczki. Usysza za sob krzyki. Nie zatrzymujc si, zaryzykowa spojrzenie przez rami. Na szczycie potu by kto inny. W tej samej chwili usysza syk wizki. Posta skurczya si z szarpniciem, jak mucha dotknita przez pomie. Uniosa gow. Don usysza gos majora - wyrany, peen triumfu baryton.

- Wenus i wolno! Oficer spad ogrodzenie. z powrotem za

Mokra pustynia

Don run naprzd. Nie wiedzia dokd pdzi i nie dba o to. Wane eby std uciec. Ponownie usysza gniewny, miercionony syk. Pogna w lewo, przypieszajc jeszcze, po czym skrci ponownie, za kp miote czarownicy. Pdzi przed siebie ze wszystkich si. Oddech rani go w gardo jak sucha para. Nad brzegiem wody zahamowa nagle. Przez chwil sta bez ruchu,

rozgldajc si i nasuchujc. Nie widzia nic poza szar mg, nie sysza nic poza biciem wasnego serca. Nie, niezupenie nic. W oddali kto krzycza. Sysza te odgos obutych stp przedzierajcych si przez gstwin. Wydawao si, e nadbiegaj z prawej strony. Skrci w lewo i pokusowa wzdu brzegu, wytrzeszczajc oczy w poszukiwaniu gondoli, dki czy czegokolwiek, co bdzie pywa. Wybrzee zakrcao ponownie w lew stron. Pody wzdu niego, lecz zatrzyma si nagle, zdajc sobie spraw, e prowadzi go ono do wskiego pasma ldu czcego

Gwn Wysp z Mierzeja Wschodni. To pewne, pomyla, e w najwszym punkcie bdzie sta stranik. Wydawao mu si, e widzia go tam, gdy wraz z reszt wygnacw gnano go tamtdy do obozu. Nasuchiwa przez chwil - tak jest, byli wci za nim. Chcieli mu odci drog. Przed nim nie byo nic oprcz wybrzea prowadzcego ku nieuniknionemu schwytaniu. Przez chwil na jego twarzy pojawi si grymas zawodu, lecz potem jego rysy nagle stay si pogodne. Wszed zdecydowanym

krokiem do wody i oddali si od brzegu. Don umia pywa, co rnio go od wikszoci wenusjaskich kolonistw. Na Wenus nikt nigdy nie pywa, poniewa nie ma tu wody, ktra by si do tego nadawaa. Planeta ta nie ma ksiyca, ktry wywoywaby pywy. Pywy soneczne poruszaj wod jedynie w niewielkim stopniu. Wody nigdy nie zamarzaj, nigdy nie osigaj krytycznej temperatury czterech stopni Celsjusza, ktra wywouje w ziemskich jeziorach, strumieniach i stawach pionowe ruchy wody, powodujce wentylacj. Na

Wenus niemal nie istnieje zmienna pogoda. Jej wody zalegaj spokojnie na powierzchni, a pod nimi gromadzi si paskudztwo przez lata, przez pokolenia, przez eony. Don wszed prosto do wody, starajc si nie myle o czarnym, penym siarki gnoju, przez ktry kroczy. Byo tam pytko. Zapuciwszy si na odlego pidziesiciu jardw od przesonitego mg brzegu pogry si w wod dopiero po kolana. Rzuci za siebie spojrzenie i postanowi oddali si jeszcze bardziej. Jeli nie bdzie widzia

brzegu, cigajcy nie bd mogli zobaczy go. Przypomnia sobie, e musi si mie na bacznoci, eby nie zmyli kierunku i nie zawrci. Po chwili dno obniyo si nagle o stop lub wicej. Don zszed z krawdzi, zachwia si i zacz mci nogami na olep. Odzyska rwnowag i wdrapa si z powrotem na krawd, gratulujc sobie, e nie umazal twarzy i oczu muem. Usysza krzyk i niemal natychmiast po nim odgos wody padajcej na gorcy piec, znacznie wzmocniony. W odlegoci

dziesiciu stp od niego z powierzchni wody wznis si obok pary, ktry wzbi si leniwie we mg. Skuli si. Chcia si skry, nie mia jednak gdzie. Ponownie rozlegy si krzyki. Gosy niosy si wyranie nad wod, przytumione przez mg, lecz dobrze syszalne. - Tutaj! Tutaj! Schroni si w wodzie. Ze znacznie wikszej odlegoci nadbiega odpowied. - Idziemy! Z maksymaln ostronoci Don

ruszy naprzd. Wyczu brzeg krawdzi, pomaca nog i stwierdzi, e moe stan poza ni. Woda sigaa mu niemal do pach, lecz gow mia nad powierzchni. Szed powoli, starajc si unika haasu, uwaa na sw niepewn, ppywajc rwnowag. Nagle ponownie usysza syczcy dwik wizki. onierz na brzegu nie by pozbawiony wyobrani. Zamiast strzela na olep w unoszc si mg zacz omiata gadk powierzchni wody wizk, ktr stara si ze wszystkich si utrzyma poziomo, posugujc si ni jak

wem ogrodniczym. Don przykucn tak, e tylko jego twarz wystawaa z wody. Wizka przesza zaledwie o kilka cali nad jego gow. Usysza jej dwik i poczu zapach ozonu. Syczenie ucicho nagle, zastpione przez stare jak wiat, monotonne koszarowe przeklestwa. - Sierancie - sprzeciwi si kto. - Ja ci poka sieranta! ywego, rozumiesz? Syszae rozkazy. Jeli go zabie,

powiartuj ci zardzewiaym noem. Albo nie, oddam ci panu Bankfieldowi. Ty beznadziejny durniu! - Ale, sierancie, on ucieka wod. Musiaem go zatrzyma. Ale, sierancie!, ale, sierancie! - to wszystko, co potrafisz powiedzie: Sprowad d! Sprowad noktowizor! Sprowad dwumiejscowego, przenonego skoczka. Zadzwo do bazy i dowiedz si, czy maj wolny helikopter. - Skd mam wzi d?

- Znajd j! Nie moe uciec. Znajdziemy go, albo jego ciao. Jeli to bdzie ciao, lepiej sam sobie podernij gardo. Don wysucha tego, po czym ruszy w milczeniu naprzd, czy te w kierunku przeciwnym do tego, z ktrego wydaway si nadbiega gosy. Nie potrafi ju okreli kierunku. Wok niego nie byo nic, poza czarn powierzchni wody i horyzontem mgy. Przez jaki czas dno byo w miar rwne, potem Don zda sobie spraw, e jego poziom ponownie zacz si obnia. Musia si zatrzyma. Nie mg ju dalej brodzi.

Zastanowi si nad tym, starajc si unika paniki. Nadal by blisko Gwnej Wyspy. Pomidzy nim a brzegiem nie byo nic poza mg. Byo pewne, e przy uyciu waciwego sprztu - podczerwie lub ktry z odpowiednich potomkw radaru - mog go przyszpili jak chrzszcza do korka. Bya to tylko kwestia czasu. Czy powinien si podda i wydosta z tej trujcej lury? Podda si, wrci i powiedzie Bankfieldowi, e jeli chce dosta piercionek musi odnale Isobel Costello? Pogry si w wodzie i zacz mocno odpycha si

ramionami. Pyn unikn zanurzania wodzie.

abk, twarzy

by w

abka z pewoci nie bya jego najlepszym stylem. Sytuacj pogarsza fakt, e tak bardzo stara si nie zamoczy twarzy. Zacza go bole szyja. Po chwili bl rozprzestrzeni si na minie barkw i plecy. W nieokrelony czas i niezliczone galony pniej bolao go ju wszystko, nawet gaki oczne. Sdzc z tego, co widzia, rwnie dobrze jednak mgby pyn w wannie o cianach z szarej mgy.

Nie wydawao si moliwe, by na obszarze archipelagu, ktrym bya Prowincja Buchanana, mona byo pyn tak dugo, nie wpadajc na co... awic piaskow czy botn ach. Zatrzyma si, unoszc si w wodzie. Niemal nie porusza zmczonymi nogami i domi. Zdawao mu si, e usysza odgos pdzcej odzi motorowej, nie by jednak tego pewien. W tej chwili byo mu ju wszystko jedno. Schwytanie oznaczaoby ulg. Jednake dwik, czy jego widmo, ucich i Don ponownie pogry si w szarym, monotonnym pustkowiu.

Wygi plecy w uk, by znw zacz pyn i uderzy w dno palcem nogi. Pomaca z wielk ostronoci. Tak jest, dno... broda wystawaa mu z wody. Posta chwil czy dwie, by odpocz, po czym pomaca nog wok siebie. W jednym kierunku dno obniao si, w przeciwnym wygldao na paskie, a moe nawet unosio si lekko w gr. Po chwili jego barki wynurzyy si z wody, podczas gdy stopy nadal stay na gnoju. Wymacywa drog przed sob jak lepiec. Oczy przydaway mu si jedynie do tego, by utrzyma rwnowag. Wyczuwa

przed sob ksztat dna, odnajdujc fragmenty, ktre si wznosiy, i wycofujc si, gdy awica si koczya. Wyszed ju z wody po pas, gdy jego oczy spostrzegy we mgle ciemniejszy kontur. Skierowa si w tamt stron i ponownie pogry si w wodzie po szyj. Nastpnie dno podnioso si gwatownie. W kilka chwil pniej wygramoli si na suchy ld. Zabrako mu odwagi, by zrobi w tej chwili cokolwiek wicej ni przesun si o kilka stp w gb ldu, w miejsce, gdzie od wody

dzielia go kpa drzew chika. Osonity w ten sposb przed poszukiwaniami prowadzonymi z odzi przyjrza si sobie uwanie. Do jego ng przywaro tuzin lub wicej wszy botnych, kada wielkoci dziecicej doni. Strci je z obrzydzeniem, po czym zdj szorty i koszul, odnalaz jeszcze kilka i pozby si rwnie tych. Powiedzia sobie, e mia szczcie, i nie natkn si na nic gorszego. Smoki miay wielu kuzynw, pozostajcych w tym samym stosunku ewolucyjnym do nich, co goryle do ludzi. Wiele z nich to stworzenia ziemnowodne - dodatkowy powd,

dla ktrego kolonici wenusjascy nie pywaj. Don z niechci zaoy na nowo swe mokre, brudne achy i usiad oparty o pie drzewa, by odpocz. Nadal tak siedzia, gdy usysza warkot motorwki. Tym razem nie byo wtpliwoci. Siedzia nieruchomo w nadziei, e drzewa go zasoni i d odpynie. Zbliya si do brzegu i podya wzdu niego w praw stron. Zacz ju odczuwa ulg, gdy turbina stana. W ciszy usysza gosy.

- Bdziemy musieli zbada ten kawa bota. Dobra, Kdzior. Ty i Joe. - Jak ten facet wyglda, kapralu? - No wic, szczerze mwic, kapitan nie powiedzia. W kadym razie jest mody, mniej wicej w waszym wieku. Aresztujcie po prostu wszystko, co chodzi. On nie ma broni. Chciabym Birmingham. - Ruszajcie. wrci do

Don te ruszy, w przeciwnym kierunku, najszybciej i najciszej jak mg. Wyspa bya stosunkowo dobrze zaronita. Mia nadziej, e jest te wielka. Ryzykowna zabawa w chowanego bya jedyn taktyk, jaka przychodzia mu do gowy. Pokona moe ze sto jardw, gdy jakie poruszenie przed nim przerazio go do utraty zmysw. Zda sobie z rozpacz spraw, e ludzie na odzi mogli wysa dwa patrole. Jego panika opada, gdy odkry, e to, co widzi, to nie ludzie, lecz towarzyszki. One rwnie go zauwayy i podbiegy do niego

taczc i pobekujc na powitanie. Otoczyy go ciasno. - Cisza! - powiedzia ostrym szeptem. - Przez was mnie zapi! Wynochy nie zwrciy uwagi na jego sowa. Chciay si bawi. Podj prb zignorowania ich. Ponownie ruszy naprzd, ciasno otoczony przez ca grup, okoo piciu sztuk. Wci zastanawia si nad tym, jak uchroni si przed zakochaniem na mier - a przynajmniej na powrt do niewoli gdy wyszli na polan. Znajdowaa si tam reszta stada,

ponad dwiecie sztuk, od najmodszych, bodcych mu kolana, a do starego patriarchy o siwej brodzie i tustym brzuchu, sigajcego Donowi a do ramienia. Wszystkie przywitay go z radoci i pragnyby zosta z nimi cho chwil. Jedno z jego zmartwie przestao go ju trapi - nie zatoczy, pync, krgu i nie wrci na Gwn Wysp. Jedyne znajdujce si tam wynochy byy na wp udomowionymi zjadaczami odpadkw, takimi, jak te, ktre krciy si obok restauracji. Nie byo tam adnych stad.

Nagle przyszo mu do gowy, e istnieje szansa, by mg sprawi, e wszechobecna przyjacielsko dwunogw, zamiast niechybnie go zdradzi, stanie si dla niego pomoc. Jedno byo pewne. Nie zostawi go w spokoju. Gdyby opuci stado, niektre z nich z pewnoci poszyby za nim, beczc, parskajc i przycigajc uwag do siebie i do niego. Z drugiej strony... Ruszy prosto na polan, odpychajc z drogi swych przyjaci. Przedosta si w sam rodek stada i usiad na ziemi. Trzy mode natychmiast wdrapay

mu si na kolana. Pozwoli im tam zosta. Dorose sztuki i na wp dorose samce toczyy si wok niego beczc, wszc i starajc si trci nosem szczyt jego gowy. Pozwoli im na to. Otoczya go ciana cia. Od czasu do czasu ktry z towarzyszkw z wewntrznego krgu musia odepchnity - wrci do pasienia si, lecz zawsze byo ich wok niego wystarczajco wiele, by zasoni mu widok. Czeka. Po duszym czasie usysza podniecone beczenie nadbiegajce od krawdzi stada. Przez chwil myla, e ta nowa atrakcja

odcignie od niego jego osobist stra, lecz wewntrzny krg wola zachowa sw uprzywilejowan pozycj. ciana nie znikna. Ponownie usysza gosy. - A niech to! To caa trzoda tych gupich koziokw! - po chwili. - Hej! Za! Przesta mnie liza po twarzy! - Myl, e si w tobie zakocha, Joe - odpar gos Kdziora. Posuchaj, Wazelina kaza aresztowa wszystko, co chodzi. Czy zaprowadzimy go do niego? - Nie chrza! - rozleg si odgos szamotania, a nastpnie wysokie

beczenie wynocha, zaskoczonego i zranionego zarazem. - Moe powinnimy trafi jednego i wzi ze sob - cign Kdzior. Syszaem, e s diabelnie smaczne. - Jak zrobisz z tego polowanie, Wazelina wyle ci do Starego. Chod, mamy robot do wykonania. Don mg ledzi jak posuwali si wzdu krawdzi stada. Dwiki powiedziay mu nawet, kiedy obu onierzom udao si kuksacami i kopniakami odpdzi od siebie najbardziej uparte ze stworze. Siedzia tam jeszcze dugo po tym,

gdy ju odeszli, askoczc po brodzie mode, ktre zasno na jego kolanach. Odpoczywa. Po chwili zacz zapada zmierzch. Stado ukadao si powoli do snu. Gdy byo ju cakiem ciemno wszystkie osobniki, poza stranikami rozstawionymi wzdu krawdzi stada, leay na ziemi. Poniewa Don by miertelnie zmczony i brak mu byo jakiegokolwiek planu akcji, pooy si wraz z nimi z gow opart na mikkim pluszowym grzbiecie i dwjk modych opartych z kolei o niego.

Zastanawia si przez chwil nad swym pooeniem. Polem nie myla ju o niczym. Stado poruszyo si, co obudzio Dona. Sycha byo wiele parskania i tupania pomieszanego z utyskujcym pojkiwaniem nie w peni jeszcze rozbudzonych modych. Don odzyska orientacj i wsta na nogi. Wiedzia mniej wicej, czego si spodziewa. Stado przygotowywao si do wdrwki. Towarzyszki rzadko pasy si dwa dni z rzdu na tej samej wyspie. Przesypiay pierwsz cz nocy, a w drog wyruszay przed witem, gdy ich naturalni wrogowie

przejawiali najmniejsz aktywno. Przechodziy z jednej wyspy na drug korzystajc z brodw, znanych - by moe dziki instynktowi - przewodnikom stada. Co prawda towarzyszki umiay pywa, lecz czyniy to rzadko. Dobrze, zaraz si od nich uwolni - pomyla. - To miy nard, ale co za duo, to niezdrowo. Potem zastanowi si nad tym gbiej. Jeli wynochy przenosiy si na inn wysp, to z pewnoci nie bdzie to Gwna Wyspa i niewtpliwie bdzie od niej bardziej oddalona ni ta. Co mia do stracenia?

Czu si troch jak pomylony, ale w tym bya logika. Gdy stado ruszyo w drog, przepcha si w poblie czoa. Przodownik prowadzi ich ldem przez okoo wier mili, po czym wkroczy do wody. Byo jeszcze tak ciemno, e Don jej nie zauway, zanim sam do niej nie wszed. Sigaa mu z pocztku tylko do kostek, a i potem nie staa si wiele gbsza. Don porusza si z pluskiem, wlokc si powoli. Stara si pozosta wewntrz stada, by nie by w ciemnoci naraonym na zabdzenie na gbsze wody. Mia nadziej, e nie bya to jedna z wdrwek wymagajcych pywania.

Zaczo si robi naprawd jasno. Stado zwikszyo tempo. Don musia si mocno stara, by nady. W pewnej chwili stary kozio na czele zatrzyma si, parskn i zmieni gwatownie kierunek. Don nie mia pojcia, dlaczego to zrobi. Poranna mga bya bardzo gsta, a jeden kawaek wody wyglda zupenie tak samo jak kady inny. Okazao si jednak, e droga wybrana przez przodownika prowadzia pycizn. Szli ni jeszcze kilometr lub wicej. Niekiedy zakrcali lub zawracali. Wreszcie przodownik wdrapa si na brzeg. Don by tu za nim.

Chopiec rzuci si na ziemi wyczerpany. Stary kozio zatrzyma si, najwyraniej zdumiony, podczas gdy stado wyszo na ld i zgromadzio si wok nich. Przodownik parskn z min pen niesmaku, po czym odwrci si i ponownie podj obowizek prowadzenia swego ludu ku dobrym pastwiskom. Don wzi si w gar i pody za nimi. Gdy wychodzili spomidzy drzew otaczajcych brzeg, chopiec dostrzeg po swej prawej stronie pot. Mia ochot piewa. - egnajcie, koledzy! - zawoa. -

Tutaj si z wami rozstan. Ruszy w stron potu, podczas gdy gwna cz stada nadal podaa naprzd. Gdy dotar do ogrodzenia, odpdzi z niechci swych satelitw, uderzeniami doni, po czym powdrowa wzdu drutw. Prdzej czy pniej, powiedzia sobie, znajd bram, a ta zaprowadzi mnie do ludzi. Nie byo takie wane, co to bd za ludzie. Dadz mu je, pozwol odpocz i pomog ukry si przed najedcami. Mga bya bardzo gsta. Dobrze, e znalaz pot, ktry by jego

przewodnikiem. Wlk si wzdu niego. Trapia go gorczka. W gowie mu si mieszao. By jednak dobrej myli. - Stj! Don zatrzyma si odruchowo. Potrzsn gow, prbujc sobie przypomnie, gdzie si znajduje. - Wiem, gdzie jeste - cign gos. - Id powoli naprzd, z rkoma uniesionymi do gry. Don wyta wzrok, by dostrzec co poprzez mg. Zada sobie pytanie, czy odway si sprbowa

ucieczki, lecz z poczuciem ostatecznej i nieodwoalnej klski zda sobie spraw, e uciek ju tak daleko, jak tylko mg.

Mgojady

- No jazda! - powiedzia gos. - Bo strzelam. - Dobra - odpar apatycznie i ruszy naprzd z rkoma uniesionymi nad gow. Postpiwszy kilka krokw dostrzeg zarys postaci mczyzny, po jeszcze kilku widzia ju onierza z rcznym karabinem wycelowanym w jego stron. Oczy zakryway mu okulary noktowizyjne, ktre sprawiay, e wyglda jak jaki owadziooki stwr

z innej planety. onierz rozkaza Donowi zatrzyma si na kilka krokw przed sob i odwrci si powoli. Gdy chopiec wykona peny obrt, przesun on swe okulary na czoo, odsaniajc mie, niebieskie oczy. Opuci karabin. - Chopcze, wygldasz fatalnie zauway. - Co, w imi Jajka, wyprawiae? Dopiero wtedy Don zauway, e onierz mia na sobie nie moro Federacji, lecz brunatny mundur Si Ldowych Republiki Wenus.

Jego dowdca, porucznik Busby, prbowa przesucha Dona w kuchni wiejskiego domu znajdujcego si wewntrz ogrodzenia, bardzo szybko jednak zorientowa si, e stan winia na to nie pozwala. Skierowa Dona do ony gospodarza, ktra zapewnia mu jedzenie, gorc kpiel i piln opiek medyczn. Dopiero pnym popoudniem Don, znacznie ju wypoczty, ze ladami po wszach botnych pokrytymi gorcymi okadami, wreszcie zoy relacj. Busby wysucha go, po czym skin gow.

- Wierz ci na sowo, gwnie dlatego, e niemal nie sposb sobie wyobrazi, by szpieg Federacji mg si znale w miejscu, gdzie bye, ubrany tak jak ty i w takim stanie. Nastpnie wypyta go dokadnie o to, co widzia w Nowym Londynie, ilu byo tam onierzy, jak byli uzbrojeni i tak dalej. Niestety Don nie mg powiedzie mu zbyt wiele. Wyrecytowa rozporzdzenie stanu wyjtkowego numer jeden tak dokadnie, jak je zapamita. Busby skin gow. - Syszelimy to przez radio pana

Wonga - wskaza kciukiem w kt pokoju. Zamyli si na chwil. Sprytnie to rozegrali. Wzili przykad z komandora Higginsa i rozegrali to naprawd sprytnie. Nie zbombardowali naszych miast, a jedynie zniszczyli statki, a potem wkroczyli i zaatwili nas. - Czy mamy jeszcze jakie statki? - zapyta Don. - Nie wiem. Wtpi w to. Ale to niewane. - H? - Dlatego, e byli zbyt sprytni. Nie

mog nam ju zrobi nic wicej. Od tej chwili walcz z mg, a my mgojady - znamy t planet lepiej ni oni. Donowi pozwolono tego dnia i nocy, ktra nastpia po nim, nadrobi zalegy odpoczynek. Suchajc plotek powtarzanych przez onierzy doszed do wniosku, e Busby nie by jedynie zwykym optymist. Sytuacja nie bya cakowicie beznadziejna. Bya ona jednak bardzo za. O ile wiedziano, wszystkie statki Wysokiej Stray zostay zniszczone. Doniesiono o tym, e bomby zniszczyy Walkiri, Nautllusa i Adonisa, wraz z nimi

komandora Higginsa i wikszo jego ludzi. Nie byo adnych informacji o Wielkim Przypywie, co jednak nic nie oznaczao, gdy ta niewielka ich ilo, ktr posiadali, skadaa si po poowie z plotek i oficjalnej propagandy Federacji. rednia Stra moga ocali niektre ze swych statkw, ukrywajc je w terenie, lecz aktualna uyteczno ponadstratosferycznych wahadowcw, ktre do startu wymagay nieprzenonych katapult, pozostawaa w sferze przypuszcze. Jeli za chodzi o Siy Ldowe, co najmniej poowa onierzy dostaa

si do niewoli lub zgina w bazie na Wyspie Budianana oraz pomniejszych garnizonach. Cho zwalniano ocalaych szeregowych onierzy, jedynymi oficerami pozostajcymi na wolnoci byli tacy jak porucznik Busby - penicy w chwili ataku sub poza miejscem zakwaterowania. Oddzia Busbyego stanowi zaog stacji radarowej w pobliu Nowego Londynu. Cywilny rzd nowo narodzonej republiki przesta, rzecz jasna, istnie. Niemal wszyscy urzdnicy pastwowi dostali si do niewoli. Struktura dowodzenia si zbrojnych rwnie zostaa wyczona z akcji.

Jej czonkw schwytano podczas pierwszego ataku. To zwrcio uwag Dona na kwesti, ktra go dziwia. Busby nie zachowywa si jakby jego przeoeni zniknli, lecz dziaa tak, jakby by dowdc oddziau wchodzcego w skad aktywnej organizacji wojskowej i posiadajcego jasno okrelone zadania oraz funkcje. Morale wrd jego ludzi byo wysokie. Sprawiali wraenie, e spodziewaj si miesicy, a nawet lat partyzanckiej wojny polegajcej na nkaniu nagymi atakami si Federacji, zakoczonej jednak zwycistwem. Jak powiedzia Donowi jeden z

nich. - Nie mog nas zapa. My znamy te bagna. Oni nie. Nie uda im si oddali choby dziesi mil od miasta, nawet z radarem na odzi i urzdzeniami do nawigacji obliczeniowej. Bdziemy zakrada si w nocy, podrzyna im garda i wraca do domu na niadanie. Nie pozwolimy im zabra z planety ani jednej tony rudy radioaktywnej, ani uncji farmaceutykw. Sprawimy, e bdzie ich to kosztowao tak wiele pienidzy i ludzi, e wreszcie odechce im si tego i wrc do domu.

Don skin gow. - Bd mieli do walki z mg, jak mwi porucznik Busby. - Busby? - H? Porucznik Busby. Twj dowdca. Tak si nazywa? Nie dosyszaem - na twarzy Dona pojawio si zmieszanie. Rozumiesz, jestem tu dopiero od rana - cign onierz. - Zwolniono mnie razem z innymi piechociarzami z bazy i wlokem si do domu ze spuszczonym ogonem, czujc si

gorzej ni boto na bagnie. Zatrzymaem si tutaj w nadziei, e wyebrz od Wonga co do jedzenia i znalazem tego porucznika - jak powiedziae, Busby? - z interesem na chodzie. Przyj mnie tymczasowo do swojej jednostki. Mwi ci, wrcia mi ch do ycia. Masz moe ognia? Zanim poszed noc spa - w stodole pana Wonga, z dwoma tuzinami onierzy - Don dowiedzia si, e wikszo z nich nie naleaa do jednostki porucznika Busbyego. Ta skadaa si z piciu ludzi samych technikw-elektronikw. Reszt stanowili maruderzy,

przeksztaceni teraz w pluton partyzantw. Cho niewielu z nich zdobyo ju bro, odzyskane morale wyrwnywao ten brak z nawizk. Przed zaniciem Don podj decyzj. Zgosiby si do porucznika Busbyego natychmiast, ale doszed do wniosku, e lepiej nie zawraca mu gowy tak pn noc. Gdy rankiem si obudzi, stwierdzi, e onierze zniknli. Wybieg ze stodoy i odnalaz pani Wong karmic kury. Skierowaa go w stron wybrzea, gdzie Busby dokonywa przegldu oddziau przed wymarszem. Don podbieg do niego.

- Panie poruczniku! Czy mog zamieni z panem swko? Busby odwrci niecierpliwoci. - Jestem zajty. - Tylko chwilk. Prosz pana! - Dobra, mw. - Chodzi o to... gdzie si mog zacign? Busby zmarszczy brwi. Don wyjani mu wszystko popiesznie, twierdzc, e prbowa wstpi do si z

wojska w chwili, gdy nastpi atak. - Gdyby mia zamiar si zacign, to myl, e zrobiby to ju dawno. Zreszt, zgodnie z twoj opowieci, wiksz cz ycia spdzie na Ziemi. Nie jeste jednym z nas. - Jestem! - Sdz, e jeste dzieciakiem z gow naadowan romantycznymi wyobraeniami. Jeste za mody, by gosowa. - Nie za mody, by walczy.

- Co potrafisz? - No wic, nienajgorzej strzelam, przynajmniej z pistoletu. - Co jeszcze? Don zastanowi si popiesznie. Nie przyszo mu do gowy, e od onierza oczekuje si czego wicej ni samej chci. Jedzi konno? To nie miao tu znaczenia. Hmm, znam prawdziw mow. Cakiem niele. - To si przyda. Potrzebni nam ludzie, ktrzy znaj narzecze

smokw. Co jeszcze? Don pomyla o fakcie, e zdoa uciec przez moczary bez katastrofy, lecz porucznik wiedzia o tym i dowodzio to jedynie tego, e, mimo swej przeszoci, by prawdziwym mgojadem. Doszed do wniosku, e Busbyego nie zainteresuj szczegy jego edukacji w szkole na ranchu. - No wic, umiem zmywa naczynia. Busby niewyranie. umiechn si

- To jest niewtpliwie onierska cnota niemniej, Harvey, wtpi, by

si nadawa. To nie bdzie parada. Bdziemy y tym, co znajdziemy. Zapewne nigdy nam nie zapac. To oznacza, e bdziemy godni, brudni i zawsze w ruchu. Tobie grozi nie tylko mier w walce. Jeli ci schwytaj, strac ci za zdrad. - Tak jest. Pomylaem o tym w nocy. - I mimo to chcesz si zacign? - Tak jest. - Podnie praw do. Don posucha.

- Czy przysigasz uroczycie cign Busby. Osania konstytucj Republiki Wenus i broni jej przeciwko wszelkim wrogom, wewntrznym i zewntrznym, oraz peni wiernie sub w siach zbrojnych Republiki przez czas trwania obecnej sytuacji, chyba e wczeniej zwolni ci uprawnione do tego wadze, a take wykonywa legalne rozkazy przeoonych, ktrym zostanie powierzone dowdztwo nad tob? Don zaczerpn gboko tchu. - Przysigam.

- Bardzo dobrze, Wsiadaj do odzi. - Tak jest!

onierzu.

Przy wielu, wielu okazjach Don aowa, i si zacign, dotyczy to jednak kadego, kto kiedykolwiek zgosi si na ochotnika do wojska. Przez wikszo czasu by w miar zadowolony, cho, zapytany, szczerze by temu zaprzeczy, jako e zdoby niemae umiejtnoci w najpospolitszej z onierskich rozrywek - narzekaniu na wojn, pogod, jedzenie, boto czy gupot

dowdcw. Stary onierz potrafi zastpi rozrywki - a nawet odpoczynek czy jedzenie - t staroytn, konwencjonaln i nieszkodliw form sztuki literackiej. Nauczy si partyzanckich sposobw milczcego przemykania si, bezgonego ataku i znikania w ciemnoci i mgle zanim zostanie ogoszony alarm. Ci, ktrzy opanowali t sztuk, pozostali przy yciu. Ci, ktrym si nie udao, zginli. Don przey. Nauczy si te innych rzeczy - spa przez dziesi minut, gdy bya okazja, budzi si w peni i bezgonie pod wpywem

dotknicia bd dwiku, obywa si bez snu przez noc czy dwie, a nawet trzy. Wok ust pojawiy mu si gbokie linie, kcce si z jego wiekiem, za na lewym przedramieniu biaa, pomarszczona blizna. Nie pozosta z Busbym dugo. Przeniesiono go do kompanii piechoty operujcej na gondolach pomidzy CuiCui a Nowym Londynem. Jej onierze nadali sobie dumn nazw Szturmowcw Marstena. Przydzielono go do tej jednostki w charakterze tumacza prawdziwej mowy. Cho wikszo kolonistw potrafi

zagwizda kilka fraz smoczego jzyka lub - czciej - rozumie pidgin w sposb wystarczajcy, by co kupi bd sprzeda, niewielu z nich potrafi si w nim swobodnie porozumie. Don, cho brak mu byo praktyki podczas lat, ktre spdzi na Ziemi, nauczy si go w modym wieku i to biegle, gdy jego nauczycielem by smok. Ponadto jego rodzice uywali tego jzyka z rwn atwoci jak basic english, wic Don codziennie w domu zdobywa wpraw a do chwili, gdy skoczy jedenacie lat. Smoki byy wielk pomoc dla bojownikw ruchu oporu. Cho

same nie bray udziau w walkach, ich sympatia leaa po stronie kolonistw, a cilej mwic ywiy one pogard dla onierzy Federacji. Kolonici zdoali uczyni Wenus swym domem dziki temu, e yli w zgodzie ze smokami - polityka dobrze pojtego wasnego interesu wprowadzona przez samego Cyrusa Buchanana. Czowiek urodzony na Wenus nigdy nie wtpi, e istnieje drugi gatunek - smoki - rwnie inteligentny, bogaty i cywilizowany jak jego wasny. Jednake dla znacznej wikszoci onierzy Federacji, wieo przybyych na planet, smoki byy jedynie

brzydkimi, nieokrzesanymi zwierztami pozbawionymi zdolnoci mowy, ktre zadzieray nosa domagajc si dla siebie przywilejw nie przysugujcych adnym zwierztom. To podejcie miao swe korzenie w podwiadomoci. aden oglny rozkaz wydany onierzom Federacji ani adne rodki dyscyplinarne za jego pogwacenie nie mogy temu zaradzi. Byo to silniejsze i mniej wyrozumowane ni wszelkie analogiczne kopoty na Ziemi - biali przeciw czarnym, goje przeciw ydom, Rzymianie przeciw barbarzycom i tak dalej. Sami

oficerowie wydajcy rozkazy nie patrzyli na spraw we waciwy sposb. Nie urodzili si na Wenus. Nawet gwny doradca polityczny gubernatora, chytry i zdolny Stanley Bankfield, nie potrafi naprawd poj, e nie mona wkra si w aski smoka przez (w cudzysowie) poklepywanie go po gowie i przemawianie z wyszoci. Dwa powane incydenty o modelowym charakterze zdarzyy si w samym dniu ataku. W Nowym Londynie smok - ten sam, ktrego widzia Don czytajcego biuletyny Timesa - zosta, nie zabity, niemniej jednak powanie

uszkodzony przez miotacz ognia. By on cichym wsplnikiem w miejscowym banku oraz wydzierawia wiele bogatych z toru. Co gorsze, w CuiCui smok zosta naprawd zabity, przez rakiet. Zoyo si pechowo, e mia otwart paszcz. Ponadto w smok by w bocznej linii spokrewniony z potomkami Wielkiego Jajka. Nie warto antagonizowa wysoce inteligentnych stworze, z ktrych kade stanowi fizyczny rwnowanik, powiedzmy, trzech nosorocw lub redniego czogu.

Niemniej smoki nie bray udziau w dziaaniach wojennych, gdy nasza konwencja wojny nie wchodzi w skad ich kultury. Osigaj one swe cele w inny sposb.

Gdy w ramach swych obowizkw Don musia rozmawia ze smokami, pyta czasem, czy ten oto przedstawiciel smoczego narodu zna jego przyjaciela sir Isaaca. Uywa, rzecz jasna, jego prawdziwego imienia. Stwierdzi, e nawet te smoki, ktre nie znay go osobicie, przynajmniej o nim syszay, a rwnie, e powoanie

si na t znajomo zwikszao jego presti. Nie podejmowa jednak prb przesania wiadomoci do sir Isaaca, gdy nie mia ju do tego powodu. Starania o przeniesienie do Wysokiej Stray, ktra ju nie istniaa, nie miay sensu. Wielokrotnie za to prbowa si dowiedzie, co si stao z Isobel Costello. Pyta uchodcw, pyta smoki, a rwnie coraz liczniejszych bojownikw podziemnego ruchu oporu, ktrzy mogli swobodnie przemieszcza si z jednej strony na drug. Nigdy nie udao mu si jej odnale. Raz usysza, e bya uwiziona w obozie na Mierzei

Wschodniej, innym razem, e wraz z ojcem deportowano j na Ziemi. adnej z tych plotek nie mona byo potwierdzi. Podejrzewa z apatycznym, budzcym mdoci uczuciem, e zabito j podczas pierwszego ataku. Odczuwa al po samej Isobel, nie po piercionku, ktry jej zostawi. Prbowa odgadn, co te takiego mogo w nim by, e cigano go z jednej planety na drug, nie potrafi jednak wymyli adnej odpowiedzi i doszed do wniosku, e Bankfield, mimo demonstrowanej pozy wyszoci, musia si myli. Na pewno to papier, w ktry owinito

piercionek, by wany, ale IBI byo za gupie, by si w tym poapa. Potem przesta myle na ten temat w ogle. Straci piercionek i tyle. Co za do rodzicw i Marsa jasne, jasne, ktrego dnia! Kiedy, gdy wojna si skoczy i statki znowu bd kursowa. Tymczasem jednak po co si tym gry? Jego kompania stacjonowaa wwczas na obszarze czterech wysp pooonych na poudniowy zachd od Nowego Londynu. Obozowali tam ju od trzech dni - chyba najduszy ich pobyt w jednym miejscu. Don, jako przydzielony do

dowdztwa, przebywa na tej samej wyspie co kapitan Marsten. W tej chwili lea rozcignity w hamaku zawieszonym midzy dwoma drzwiami w samym rodku kpy mioty. Znalaz go tam goniec z dowdztwa, ktry obudzi go stojc w bezpiecznej odlegoci od hamaka szarpn mocno za jego sznur. Don obudzi si natychmiast, z noem w rku. - Spokojnie! - ostrzeg go goniec. Stary ci wzywa. Don wygosi retoryczn i

nadzwyczaj niegrzeczn uwag na temat tego, co kapitan mg w tej sprawie zrobi, po czym zelizn si z hamaka i stan na nogi. Zatrzyma si, by zwin hamak i wsadzi go sobie do kieszeni way on tylko cztery uncje i kosztowa Federacj niez sumk po cenie kosztw produkcji wraz z zyskiem. Don obchodzi si z nim z wielk ostronoci. Poprzedni waciciel hamaka nie by ostrony, wskutek czego nie by on mu ju wicej potrzebny. Don zabra ze sob rwnie bro. Dowdca kompanii siedzia za biurkiem polowym zamaskowanym

gaziami. Don wlizn si w jego poblie i czeka. Marsten podnis wzrok i powiedzia. - Mam dla ciebie specjalne zadanie Harvey. Wyruszysz natychmiast. - Zmiana planw? - Nie. Nie wemiesz udziau w dzisiejszym ataku. Wielki smoczy kacyk chce odby narad. Musisz wyruszy na spotkanie z nim. Natychmiast. Don zastanowi si nad tym.

- A niech to, szefie. Tak si cieszyem na dzisiejsz rozrb. Pjd jutro. To jest cierpliwy nard. Nie zaley im na czasie. - Wystarczy, onierzu. Udzielam ci urlopu. Zgodnie z depesz z Kwatery Gwnej moesz by nieobecny przez duszy czas. Don podnis nagle wzrok. Jeli otrzymam rozkaz wyruszenia, to nie jest to urlop, lecz odkomenderowanie. Jeste w gbi serca koszarowym prawnikiem, Harvey.

- Tak jest. - Zwr bro i usu insygnia. Pierwszy odcinek trasy pokonasz jako prosty wiejski chopak. Wybierz sobie jakie rekwizyty z magazynu. Larsen zawiezie ci odzi. To wszystko. - Tak jest - Don odwrci si, by odej, dodajc. - Szczliwych oww dzi w nocy, szefie. Marsten umiechn si po raz pierwszy. - Dzikuj, Don.

Pierwszy odcinek podry prowadzi przez kanay tak wskie i krte, e elektroniczne urzdzenia nie miay w nich zasigu wikszego ni nieuzbrojone oczy. Don przespa wiksz cz drogi z gow opart na worku ziarna kwanej kukurydzy. Nie przejmowa si oczekujcym go zadaniem. Niewtpliwie oficer, dla ktrego mia tumaczy kimkolwiek by by - spotka si z nim i powie mu, co ma zrobi. Z pocztkiem nastpnego popoudnia dotarli do brzegu Wielkiego Morza Poudniowego i Don przesiad si na wariacki wz, ktre to okrelenie odnosio si

zarwno do odzi, jak i jej zaogi. By to paski spodek o rednicy pitnastu stp napdzany silnikami odrzutowymi i kierowany przez dwch modych ekstrawertykw, ktrzy nie bali si ani ludzi, ani bota. Grn cz odzi pokrywa niski stoek z wypolerowanego metalu, ktry mia za zadanie odbija poziome fale radaru ku grze bd na odwrt. Istnia obszar nieba - o ksztacie stoka, jak sam reflektor - przed ktrym nie zapewnia on osony, gdy nadbiegajce stamtd fale wracay po odbiciu prosto do rda, i tak jednak polegali przede wszystkim

na szybkoci. Don lea pasko na dnie odzi i trzyma si uchwytw rozmylajc nad zaletami podry rakiet, podczas gdy wariacki wz lizga si i podskakiwa na powierzchni morza. Stara si nie myle o tym, co si stanie, gdy rozpdzona d wpadnie na unoszc si na falach kod lub jednego z wikszych mieszkacw wody. Pokonali prawie trzysta kilometrw w niespena dwie godziny, po czym d wyhamowaa, zatoczya uk i przybia do brzegu. - Koniec kursu - zawoa kapitan o

policzkach pokrytych meszkiem. Przygotujcie kwity na baga. Kobiety i dzieci korzystaj ze schodw ruchomych po rodku. Antyradarowa pokrywa uniosa si w gr. Don podnis si chwiejnie na nogi. - Gdzie jestemy? - Smoczygrdek-w-bocie. Oto twj komitet powitalny. Uwaaj gdzie idziesz. Don stara si przebi wzrokiem mg. Mia wraenie, e na brzegu stoi kilka smokw. Wysiad z odzi,

zapadajc si w boto na wysoko butw, po czym wygramoli si na pewniejszy grunt. Za nim wariacki wz opuci pokryw i pogna natychmiast przed siebie. Gdy znika z pola widzenia nadal nabiera prdkoci. - Mogli chocia pomacha rk mrukn Don, po czym zwrci si ponownie w stron smokw. Czu si raczej zmieszany. W pobliu najwyraniej nie byo adnych ludzi, on za nie otrzyma instrukcji. Moliwe e oficer, ktrego spodziewa si spotka - z pewnoci powinien ju tu by! nie zdoa dotrze bezpiecznie na

miejsce. Smokw byo siedem. Ruszyy w jego stron. Przyjrza im si i zagwizda uprzejme pozdrowienie. Pomyla, e jeden smok wyglda prawie tak samo jak drugi. Nagle Wenusjanin stojcy w rodku grupy przemwi do niego z akcentem ywo przywodzcym na myl ryb z frytkami. - Donald, mj drogi chopcze! Jake jestem szczliwy, e ci widz! Kurcz!

Daj nam go wic.

Don zakrztusi si i wbi w niego wzrok. Omal nie zapomnia o dobrym wychowaiu. - Sir Isaac! Sir Isaac! - podszed do niego niepewnym krokiem. Nie jest moliwe ucisn smokowi do, pocaowa go, czy obj. Don zadowoli si waleniem piciami w opancerzone boki sir Isaaca, zanim nie odzyska panowania nad sob. Wstrzsny

nim od dawna stumione uczucia, ktre odebray mu gos i przesoniy wzrok. Sir Isaac odczeka chwil cierpliwie, po czym powiedzia. - No wic, Donald, chciabym ci przedstawi moj rodzin... Don wzi si w gar, odchrzkn i przeszed na mow gwizdw. Nikt z pozostaych nie mia generatora. Moliwe, e nawet nie rozumieli basic english. - Niech wszyscy umr piknie! - Dzikujemy ci.

Crka, syn, wnuczka, wnuk, prawnuczka, prawnuk - wliczajc samego sir Isaaca czteropokoleniowe przywitanie. Tylko o jedno pokolenie mniej od maksimum tego, co przewidywa smoczy protok. Don czu si oszoomiony. Wiedzia, e sir Isaac jest do niego przyjanie usposobiony, uzna jednak, e a taka pompa musi stanowi komplement dla jego rodzicw. - Mj ojciec i moja matka dzikuj wam wszystkim za uprzejmo okazan ich jajku. - Jako pierwsze jajko, tak i

ostatnie, bardzo si cieszymy, e moemy ci tu goci, Donald. Smoczy go, ktrego uhonorowano eskort, dokonaby powolnego przemarszu w stron rodzinnej siedziby, otoczony przez czonkw rodziny. Jednake powolny przemarsz smoka jest mniej wicej dwukrotnie szybszy ni prdki marsz czowieka. Sir Isaac pooy si na ziemi i powiedzia. - A moe by tak poyczy ode mnie ng, drogi chopcze. Musimy pokona powany dystans. - Och, mog pj na piechot!

- Prosz... nalegam. - No wic... Hopsa! jeli dobrze przypominam sobie ten zwrot. Don wdrapa si na grzbiet i usadowi tu za ostatni par szypuek. Te odwrciy si do tylu i przyjrzay mu uwanie. Stwierdzi, e sir Isaac by na tyle przewidujcy, e kaza przynitowa do pyt swej szyi dwa piercienie, ktrych mona si byo przytrzyma. - Trzymasz si? - Tak jest, w rzeczy samej.

Smok ponownie dwign si na nogi i wyruszyli w drog. Don czu si jak Toomai, Druh Soni. Ruszyli wzdu zatoczonej smoczej cieki, tak starej, e nie sposb byo okreli, czy bya ona dzieem sztuki inynierskiej czy te naturalnym uksztatowaniem terenu. Przez blisko mil szlak bieg rwnolegle do brzegu. Mijali smoki pracujce na pokrytych wod polach. Nastpnie droga skrcia w gb ldu. Wkrtce, na pooonym wyej, suchym terenie, jego eskorta wyczya si z ruchu i skrcia do tunelu, ktry niewtpliwie by tworem sztucznym, a nie dzieem

natury. By to jeden z tych tuneli, ktrych podoga posuwa si cicho ze znaczn prdkoci w kierunku, w ktrym si idzie (pod warunkiem, e idcy jest smokiem lub way tyle, co smok). Ich spokojny chd uleg znacznemu przypieszniu. Don nie potrafi oceni z jak szybkoci si posuwali, ani jaki dystans pokonali. Wreszcie dotarli do wielkiej sali. Wielkiej nawet dla smokw. Pynca podoga zatrzymaa si, zlawszy si niepostrzeenie z podog sali. Zebraa si tam reszta plemienia symbolizowanego przez sidemk, ktra wysza mu na

spotkanie. Don nie musia jednak ama sobie gowy nad komplementami. Zaprowadzono go - wci w zgodzie z etykiet - do jego pokojw, gdzie mg wypocz i odwiey si. Wedug standardw wenusjaskich pokoje byy co najwyej odpowiednich rozmiarw, dla Dona, rzecz jasna, byy olbrzymie. Niecka do tarzania, usytuowana w rodku gwnego pokoju, tylko przy rampie miaa mniej ni sze stp gbokoci i bya wystarczajco duga, by mg w niej pywa - co natychmiast uczyni z wielk przyjemnoci.

Woda bya rwnie czysta, jak morze, ktre przed chwil pokona, a ponadto podgrzano j dla niego o ile mg oceni - dokadnie do temperatury ludzkiej krwi, to jest 98,6 stopni Fahrenheita. Odwrci si na grzbiet i zacz unosi na wodzie, wpatrzony w sztuczn mg przesaniajc odlegy sufit. To, pomyla, dopiero jest ycie! Bya to najlepsza kpiel, jak mia od chwili... no, od tej bombowej kpieli w hotelu Caravansary w Nowym Chicago. Ile to ju czasu upyno? Don pomyla, z nagym przypywem nostalgii, e jego klasa dawno ju

ukoczya szko. Zmczywszy si takim luksusem wyszed z niecki, po czym wzi si za swe ubrania i zeskroba z nich zaskorupiay brud najlepiej jak tylko mg. aowa, e nie ma proszku do prania lub choby szarego myda domowej roboty, ktrego uywali farmerzy. Wyruszy na bosaka w poszukiwaniu czego, na czym mgby zawiesi pranie. Wszed do maego pokoiku i stan jak wryty. Kolacja bya gotowa. Kto przygotowa dla niego st z kompletn zastaw i piknym obrusem. By to st do gry w karty,

najwyraniej wyprodukowany w Grand Rapids. Przysunite do niego krzesa naprawd miay pod spodem stemple z nazw tego miasta. Don odwrci je i sprawdzi to. St zastawiono zgodnie z ludzkimi zwyczajami. Co prawda zup nalano do kubka, za na talerzu do zupy znajdowaa si kawa, lecz Don nie mia ochoty czepia si takich szczegw. Jedna i druga bya gorca, podobnie jak grzanka z kwanego chleba oraz jajecznica - z prawdziwych jaj ze skorupami, o ile potrafi to oceni.

Rozoy swe mokre lachy na ciepej, pokrytej kafelkami pododze, wygadzi je popiesznie, odsun krzeso i opad na nie. - Jak zwyk pan mwi, kapitanie - mrukn. - Nigdy nie mielimy tak dobrze. Na pododze innego z wykuszy tego samego pomieszczenia znajdowa si materac piankowy. Don nie musia mu si przyglda, by stwierdzi, e pochodzi on z wyposaenia Zielonych (dla oficerw). Nie byo ka czy kocw, lecz ani jedno, ani drugie nie byo konieczne. Wiedzc, e nikt nie

bdzie go niepokoi ani te oczekiwa od niego, by si pojawi, zanim uzna to za stosowne, zjad kolacj i pooy si na nim wygodnie. Zda sobie spraw, e jest bardzo zmczony. Z pewnoci mia te mnstwo spraw do przemylenia. Ponowne pojawienie si sir Isaaca sprawio, e pogrzebane wspomnienia znowu podniosy gow, dajc od niego wieej uwagi. Wrci mylami do szkoy. Zastanowi si, gdzie te jest jego wsplokator. Czy zacign si - po drugiej stronie? Mia nadziej, e nie... w gbi serca wiedzia jednak,

e Jack to zrobi. Robisz to, co musisz, dokonujc oceny z miejsca, w ktrym si znajdujesz. Jack nie by jego wrogiem. Nie mg nim by. Dobry, stary Jack! ywi siln nadziej, e szalecze koleje wojny nigdy nie zetkn ich ze sob twarz w twarz. Zastanowi si, jeszcze go pamita. czy Leniuch

Ponownie ujrza twarz starego Charliego, ktr wizka karabinu pozbawia nagle ludzkiego ksztatu... i na t myl do jego serca wrcia wcieko. C, odpaci im za starego Charliego z nawizk. Po

raz kolejny wspomnia ze smutkiem Isobel. Na koniec zastanowi si nad rozkazami, wywodzcymi si z samej Kwatery Gwnej, ktre skieroway go do sir Isaaca. Czy naprawd oczekiwao go tu jakie wojskowe zadanie, czy te po prostu smok dowiedzia si o miejscu jego pobytu i wysa po niego? To drugie wydawao si bardziej prawdopodobne. Dowdztwo uznaoby prob od ksicia Jajka za wojskow konieczno, biorc pod uwag jak wane byy smoki dla ich operacji.

Podrapa si w blizn na lewym rku i zasn.

niadanie byo rwnie zadowalajce jak kolacja. Tym razem jego pojawienie si nie byo otoczone adn tajemnic. Przywioza je moda smoczyca. Don pozna, e bya moda po tym, e ostatnia para jej szypuek nie rozwina si jeszcze z pczkw. Nie moga mie wicej ni sto wenusjaskich lat. Don zagwizda podzikowanie. Odpowiedziaa mu uprzejmie i wysza.

Don by ciekaw, czy sir Isaac zatrudnia sucych-ludzi. Zdumiaa go kuchnia. Smoki po prostu nie gotuj. Wol pochania swj pokarm w stanie wieym wraz z odrobin przylegajcego do muu dennego przydajcego smaku. Mg uwierzy, e smok potrafiby ugotowa jajko, gdyby poinformowano go dokadnie, ile do tego potrzeba czasu, lecz jego wyobrania wzdrygaa si przed czym bardziej skomplikowanym. Ludzka sztuka kulinarna ma charakter ezoteryczny i jest zrozumiaa tylko dla jednego gatunku.

Jego zdumienie nie zmienio jednak faktu, e zjad niadanie z przyjemnoci. Po posiku, gdy jego pewno siebie zostaa wsparta przez czyste i w miar schludne ubranie, przygotowa si na cik prb, jak miao by spotkanie z liczn rodzin sir Isaaca. Cho by przyzwyczajony do funkcjonowania jako tumacz prawdziwej mowy perspektywa tak wielkiej ceremonii, w ktrej on sam mia odegra gwn, wymagajc uycia wyobrani rol, przyprawiaa go o niepokj. Mia nadziej, e zdoa tego dokona w sposb, ktry

przyniesie zaszczyt jego rodzicom i nie okryje wstydem jego sponsora. Ogoli si pobienie, gdy nie mia lustra, i by wanie gotowy dokona wyjcia, gdy usysza swe imi. To go zdziwio. Wiedzia, e jako wieo przybyego gocia nie powinno si go niepokoi, nawet gdyby postanowi pozosta w swych pokojach przez tydzie, miesic albo i na zawsze. Do rodka wszed krokiem sir Isaac. cikim

- Mj drogi chopcze, czy zechcesz wybaczy staremu czowiekowi,

ktremu si pieszy, e potraktowa ci w nieformalny sposb uywany zwykle tylko w stosunku do wasnych dzieci? - No oczywicie, sir Isaac - Don nadal by zdziwiony. Jeli sir Isaac by smokiem, ktremu si pieszyo, by to pierwszy taki przypadek w historii. - Jeli ju si odwieye, zechciej prosz uda si ze mn. Don zrobi to. Pomyla, e musieli cay czas go obserwowa. Moment pojawienia si sir Isaaca by zbyt cile okrelony. Stary

smok poprowadzi go z jego pokojw poprzez korytarz do pomieszczenia, ktre wedug smoczych standardw mogo by uwaane za przytulne. Miao mniej ni sto stp rednicy. Don doszed do wniosku, e z pewnoci jest to gabinet sir Isaaca, gdy na cianach wisiao peno ksiek w formie zwojw, za na wysokoci jego chwytnych macek ustawiony by typowy obrotowy st laboratoryjny. Ponad wieszakami na ksiki na jednej ze cian znajdowao si co, co - jak sdzi Don - byo malowidem ciennym, dla niego jednak

wygldao to jak pozbawione znaczenia bazgroy. Trzy kolory podczerwieni, ktre smoki widz, a my nie, jak zwykle wywoyway zamieszanie. Po zastanowieniu doszed do wniosku, e malowido moe faktycznie niczego nie przedstawia. Z pewnoci wiele dzie ludzkiej sztuki wydawao si nie mie konkretnego znaczenia. Przede wszystkim jednak zauway - i zastanowi si nad tym - fakt, e pokj zawiera nie jedno, lecz dwa krzesa przeznaczone dla ludzi. Sir Isaac poprosi go, by usiad.

Zrobiwszy to Don stwierdzi, e by to najlepszej jakoci mebel z napdem. Krzeso wyczuo jego wielko oraz ksztat i przystosowao si do nich. Don dowiedzia si niemal natychmiast, dla kogo byo przeznaczone drugie ziemskie krzeso. Do pokoju wkroczy mczyzna okoo pidziesitki, szczupy, o paskim brzuchu i sztywnych jak drut siwych wosach otaczajcych ysin. Cechowa go szorstki sposb bycia. Zachowywa si tak, jakby jego rozkazy zawsze byy wykonywane. - Dzie dobry, panowie! - zwrci si w stron Dona. - Ty jeste Don

Harvey. Nazywam si Phipps. Montgomery Phipps - powiedzia to tak, jakby stanowio to wystarczajce wyjanienie. - Troch urose. Kiedy ostatni raz ci widziaem, daem ci wtuki za to, e ugryze mnie w kciuk. Donowi nie spodobaa si emanujca z mczyzny aura starszego sieranta. Jak sdzi, by to jaki znajomy jego rodzicw, ktrego spotka w pogronych w mroku czasach dziecistwa, nie mg go jednak sobie przypomnie. - Czy miaem powd, eby pana ugry? - zapyta.

- H? - mczyzna wyda z siebie nagle szczekajcy miech. - Myl, e to kwestia punktu widzenia. Jestemy jednak kwita. Przylaem ci jak si patrzy - zwrci si w stron sir Isaaca. - Czy Malath przyjdzie? Powiedzia, e sprbuje. Powinien za chwil tu dotrze. Phipps rzuci si na drugie krzeso i zabbni palcami po porczach. W takim razie musimy chyba zaczeka, cho nie widz potrzeby jego obecnoci. Doszo ju do stanowczo zbyt wielkiej zwoki. Trzeba byo odby to spotkanie w nocy.

- W nocy? - sir Isaac zdoa wydoby ze swego generatora zaszokowany ton. - Gdy go dopiero co przyby? Phipps wzruszy ramionami. - Niewane - zwrci si do Dona. - Jak ci smakowaa kolacja, synu? - Bardzo. - Przyrzdzia j moja ona. Jest teraz zajta w laboratorium, ale pniej bdziesz mg j pozna. Jest znakomitym chemikiem - w kuchni czy poza ni.

- Chciabym jej podzikowa odpar szczerze Don. - Czy pan powiedzia w laboratorium. - H? Tak, tak. Jest bardzo dobre. Pniej ci je pokaemy. Mamy tu niektre z najwikszych talentw na Wenus. Strata Federacji to nasz zysk. Don nie zdy zada pyta, ktre natychmiast przyszy mu do gowy, gdy kto, czy raczej co, wtoczyo si do rodka. Don wytrzeszczy oczy ujrzawszy, e by to wzek Marsjanina - wehiku osobisty o napdzie wasnym zapewniajcy marsjaskie warunki, bez ktrego

Marsjanin nie moe przey na Ziemi ani na Wenus. May pojazd wjecha do sali i doczy do krgu zebranych. Posta ukryta wewntrz podniosa si do pozycji siedzcej za pomoc sztucznego, napdzanego szkieletu zewntrznego, sprbowaa sabym gestem rozpostrze pseudoskrzyda i przemwia cienkim, sabym gosem wzmocnionym przez goniki. - Malath da Thon pozdrawia was, przyjaciele. Phipps wsta z krzesa.

- Malath, mj stary, powiniene wrci do zbiornika. Zabijesz si, jak bdziesz si tak przecia. - Bd y tak dugo, jak to konieczne. - To jest ten chopak, Harvey. Wyglda jak jego stary, nie? Sir Isaac, wstrznity tak bezceremonialnoci, wtrci si, by dokona formalnego przedstawienia. Don gorczkowo usiowa przypomnie sobie wicej ni dwa sowa klasycznego jzyka marsjaskiego. Wreszcie da sobie spokj i ograniczy si do:

- Ciesz si, e mog pana pozna. - Cay zaszczyt po mojej stronie odpar zmczony gos. - Wysoki ojciec rzuca dugi cie. Don zastanowi si co odpowiedzie. Pomyla sobie, e awanturniczy brak manier wynochw ma swoje zalety. Phipps przerwa im sowami. - No dobra, przejdmy do rzeczy, zanim Malath si zmczy. Sir Isaac? - Prosz bardzo Donald, wiesz e jeste w moim domu miym

gociem? - Hmm... no dzikuj panu. tak, sir Isaac,

- Wiesz te, e prosiem ci, by zoy mi wizyt gdy jedynym, co o tobie wiedziaem, byy twoje pochodzenie i oywiajcy ci dobry duch? - Tak jest, prosi mnie pan, bym pana odszuka. Prbowaem to zrobi, naprawd prbowaem, ale nie wiedziaem gdzie pan wyldowa. Przygotowywaem si wanie do przeprowadzenia w tej sprawie maego dochodzenia, gdy

nastpi desant Zielonych. Przepraszam - Don czu si troch nie w porzdku wiedzc, e nie myla o tej sprawie do chwili, gdy zapragn poprosi smoka o przysug. - Ja rwnie prbowaem ci odszuka, Donald. Przeszkodzio mi w tym to samo nieszczliwe wydarzenie. Dopiero niedawno dowiedziaem si z plotek przenoszonych poprzez mg, gdzie si znajdujesz i co robisz - sir Isaac przerwa, jak gdyby trudno mu byo dobra waciwe sowa. - Czy, wiedzc e ten dom jest twoim domem i e w kadym wypadku

jeste tu miym gociem, bdziesz mi mg wybaczy, gdy si dowiesz, e wezwano ci tu rwnie z jak najbardziej praktycznego powodu? Don uzna, e wskazana jest prawdziwa mowa. - Jak oczy mog obrazi ogon? Albo ojciec syna? W czym mog panu pomc, sir Isaac? Zdyem si ju domyli, e co si dzieje. - Jak mam zacz! Czy mam opowiedzie o waszym Cyrusie Buchanie, ktry umar z dala od swego ludu, a mimo to umar szczliwy, poniewa nas rwnie

uczyni swoim ludem? A moe o dziwnych i skomplikowanych zwyczajach waszego gatunku, ktre - tak to przynajmniej dla nas wyglda - sprawiaj, e czasami szczki gryz wasn nog? Czy te powinienem bezporednio omwi wydarzenia, ktre miay miejsce tutaj od chwili, gdy ty i ja po raz pierwszy dzielilimy ze sob boto na niebie? Phipps poruszy si niespokojnie. - Ja si tym zajm, sir Isaac. Niech pan nie zapomina, e ten modzieniec i ja naleymy do tego samego gatunku. Nic bd musia

owija w bawen. Mog mu to przekaza w dwch sowach. To nie jest skomplikowane. Sir Isaac pochyli sw masywn gow. - Jak pan sobie przyjacielu. yczy, mj

Phipps zwrci si w stron Dona. - Mody czowieku, nie wiedziae o tym, ale, gdy twoi rodzice wezwali ci do domu na Marsa, bye kurierem przenoszcym wiadomo.

Don obrzuci spojrzeniem.

go

ostrym

- Ale ja o tym wiedziaem - zacz myle gorczkowo, przystosowujc si do nowej sytuacji. - Wiedziae? No to wietnie! Daj nam go wic. - Co mam da? Piercionek. Piercionek, oczywicie. Daj go nam.

Nie sdcie z zewntrznych pozorw EWANGELIA W. JANA 7, 24

- Chwileczk - sprzeciwi si Don. - Co si panu pomieszao. Wiem, jaki piercionek ma pan na myli, ale tu nie chodzio o niego, tylko o papier, w ktry by zawinity. A ten zabrao IBI. Phipps zrobi zakopotan min, po czym rozemia si.

- Zabrali go, co? W takim razie popenili t sam pomyk, co ty. To sam piercionek jest wany. Daj go nam. - Pan z pewnoci si myli odpar powoli Don. - Albo moe nie mwimy o tym samym piercionku zastanowi si nad tym. - Istnieje moliwo, e IBI zamienio piercionki zanim paczka zdya do mnie dotrze. Jest jednak absolutnie pewne, e piercionek, ktry otrzymaem, nie mg zawiera adnej wiadomoci. By z przezroczystego plastiku - chyba styrenu - i nie byo w nim najmniejszej plamki. adnej

wiadomoci. Nie byo gdzie jej ukry. Phipps wzruszy ramionami. niecierpliwie

- Nie wykrcaj kota ogonem. Moesz by pewien, e to waciwy piercionek i e wiadomo moga si w nim znajdowa. IBI nie zamienio piercionkw. Wiemy to. - Skd? - A niech to, chopcze! Twoim zadaniem byo dostarczy piercionek. To wszystko. My bdziemy si martwi o zawart w

nim wiadomo. Don nabiera pewnoci, e gdy jego modsze wcielenie ugryzo Phippsa w kciuk, by to czyn usprawiedliwiony. - Chwileczk! Tak jest, miaem dostarczy piercionek. To wanie doktor Jefferson... wie pan, kim on jest? - Wiem kim by. Nigdy go nie spotkaem. - Tego wanie chcia doktor Jefferson. Teraz on nie yje, przynajmniej tak mi powiedzieli. W

kadym razie nie mog si z nim skonsultowa. Powiedzia jednak bardzo wyranie, komu mam go odda. Ojcu. Nie panu. Phipps waln w porcz krzesa. - Wiem o tym! Wiem! Gdyby wszystko poszo jak trzeba, oddaby go ojcu i zaoszczdzono by nam niekoczcych si kopotw. Ale te nadgorliwe chopaki z Nowego Londynu musiay... Niewane. Fakt, e do rebelii doszo akurat w tej chwili, sprawi, e wyldowae tutaj, zamiast na Marsie. Staram si uratowa sytuacj. Nie moesz dostarczy go

ojcu, moesz jednak osign ten sam efekt oddajc go mnie. Twj ojciec i ja pracujemy z myl o tym samym celu. Don zawaha si zanim udzieli odpowiedzi. - Nie chciabym by nieuprzejmy, ale powinien pan przedstawi na to jaki dowd. Sir Isaac wyprodukowa za pomoc swego generatora dwik identyczny z ludzkim chrzkniciem: - Hm! - obaj zwrcili gowy w. jego kierunku. - Moe - cign -

powinienem si wczy do tej dyskusji, znam Donalda, jeli mona tak powiedzie, z nieco bliszych czasw, mj drogi panie Phipps. - No wic... prosz bardzo. Sir Isaac zwrci wikszo swych oczu w stron Dona. - Mj drogi Donaldzie, czy mi ufasz? - Hmm, chyba tak, sir Isaac, ale wydaje mi si, e musz nalega na otrzymanie dowodu. To nie jest mj piercionek.

- Tak, masz do tego powd. Zastanwmy si wic, co mogoby by takim dowodem. Gdybym powiedzia... Don przerwa mu, czujc, e caa sprawa wyrwaa si spod kontroli. - Przepraszam, e pozwoliem, by to si przerodzio w spr. Rozumiecie panowie, to nie ma znaczenia. - H? - No, rozumiecie, nie mam ju tego piercionka. Zagin.

Przez dug chwil panowaa miertelna cisza. Wreszcie Phipps powiedzia: - Zdaje si, e Malath zemdla. Nastpia popieszna krztanina, gdy wzek Marsjanina przesuwano do jego pomieszcze, a potem napicie, zanim nie doniesiono, e unosi si on ju w swym specjalnym ou i odpoczywa wygodnie. Narad wznowiono z udziaem trzech czonkw. Phipps spojrza spode ba na Dona. - Wiesz, e to twoja wina. To, co powiedziae, kompletnie go

zaamao. - Moja? Nie rozumiem. - On rwnie by kurierem. Trafi tu w taki sam sposb jak ty. Ma drug cz wiadomoci - tej samej, ktr stracie. Odebrae mu ostatni realn szans na powrt do domu zanim zabije go wysoka grawitacja. To chory czowiek, a ty usune mu grunt spod ng. - Ale... - odpar Donald. - Donald nie jest winny - przerwa mu sir Isaac. - Modych powinno si obarcza win jedynie ze susznych

przyczyn i po zastanowieniu, by nie przynie smutku rodzinie. Phipps spojrza na smoka, po czym przenis wzrok na Dona. - Przepraszam. Jestem zmczony i w zym humorze. Co si stao, to si nie odstanie. Wane gdzie jest piercionek i czy istnieje jakakolwiek szansa na jego odnalezienie? Don zrobi nieszczliw min. - Obawiam si, e nie opowiedzia popiesznie o prbie odebrania mu piercionka i o tym,

e nie mia odpowiedniego miejsca, w ktrym mgby go ukry. - Nie wiedziaem, e jest naprawd wany, miaem jednak zamiar speni yczenie doktora Jeffersona. Moe czasami bywam uparty. Zrobiem to, co zdoaem wymyli oddaem piercionek bliskiej osobie na przechowanie. Pomylaem sobie, e tak bdzie najlepiej, bo nikt nie wpadnie na to, by go szuka u kogo, u kogo nie spodziewano si go znale. - Susznie - zgodzi si Phipps ale komu go dae? - Pewnej modej damie - przez

twarz Dona przebieg skurcz. Przypuszczam, e zgina podczas ataku Zielonych. - Nie wiesz tego na pewno? - Jestem raczej przekonany. Przy mojej robocie miaem okazj pyta wielu ludzi i nikt jej nie widzia na oczy od chwili ataku. Jestem pewien, e nie yje. - Moesz nazywa? si myli. Jak si

- Isobel Costello. kierowa fili IT&T.

Jej

ojciec

Phipps zrobi absolutnie zdumion min, po czym uwali si na fotel i rykn gono. Po chwili przetar oczy i powiedzia. - Czy pan sysza, sir Isaac? Sysza pan? I co tu mwi o tym, e najciemniej jest pod latarni! Albo o okularach babci! - Co pan ma na myli? - zapyta Don obraonym tonem, przenoszc wzrok z jednego na drugiego z rozmwcw. - Co mam na myli? No wic, synu, Jim Costello i jego crka s tutaj ju od drugiego dnia po ataku

- zerwa si z miejsca. - Nie ruszajcie si! Zostacie na miejscu. Za chwil wrc. Faktycznie wrci szybko.

- Zawsze miaem kopoty z tymi waszymi dziwacznymi interkomami, sir Ike - poskary si. - Zaraz przyjd. Usiad na fotelu westchnieniem. z gonym

- S takie dni, e mam ochot zgosi si dobrowolnie do zakadu

dla wariatw. Phipps zamilk, jeli pomin stumiony chichot czy dwa. Sir Isaac skupi si, jak si zdawao, na kontemplacji swego nieistniejcego ppka. Don pogry si w burzliwych mylach. Czu ulg zbyt wielk, by bya ona przyjemna. Isobel ya! Po chwili, odzyskawszy po czci spokj, powiedzia. - Posuchajcie, czy nie czas ju, eby kto mi powiedzia, o co tu chodzi?

Sir Isaac unis gow. Jego witki zataczyy na klawiszach. - Wybacz mi, drogi chopcze. Mylaem o czym innym. Dawno, dawno temu, gdy mj gatunek by jeszcze mody, a twj jeszcze... - Przepraszam, mj stary - wtrci si Phipps - ale mog to streci. W szczegy moe go pan wprowadzi pniej - zaoywszy, e otrzyma zgod, zwrci si w stron Dona. Harvey, istnieje organizacja koteria, spisek, tajna loa, nazwij to jak chcesz. My nazywamy si po prostu Organizacj. Ja jestem jej czonkiem, podobnie jak sir Isaac,

stary Malath, a rwnie oboje twoi rodzice. By nim te doktor Jefferson. Skada si ona gwnie z uczonych, lecz nie wycznie z nich. Jedno, co czy nas wszystkich, to wiara w godno i naturaln warto wolnoci. Walczylimy na wiele sposobw - nieskutecznie, musz doda przeciwko historycznemu imperatywowi ostatnich dwch stuleci - zanikowi indywidualnej wolnoci pod naciskiem coraz wikszych i obejmujcych sob coraz szerszy zakres organizacji zarwno rzdowych, jak i quasi-rzdowych. Na Ziemi nasza grupa wywodzi si z

dziesitkw rnych rde sigajcych daleko w gb dziejw stowarzysze uczonych walczcych przeciwko tajnoci i pakowaniu myli w kaftan bezpieczestwa, artystw sprzeciwiajcych si cenzurze, towarzystw sucych pomoc prawn i wielu innych organizacji, z ktrych wikszo nie odniosa sukcesu, a niektre byy nawet cakiem gupie. Przed okoo stuleciem wszystkie podobne grupy zostay zepchnite do podziemia, sabsze siostry poodpaday, gadatliwi pozwolili si wyaresztowa i zlikwidowa, za reszta ulega konsolidacji. Tutaj, na

Wenus, nasze pocztki sigaj a do porozumienia osignitego pomidzy Cyrusem Buchananem, a dominujcym gatunkiem tubylcw. Na Marsie oprcz wielu ludzi pniej powiem o nich wicej organizacja powizana jest z tym, co nazywamy kast kapask. To kiepskie tumaczenie, gdy oni nie s kapanami. Lepiej byoby powiedzie sdziowie. - Starsi bracia - przerwa mu sir Isaac. - H? Tak, moe to i dobre poetyckie tumaczenie. Niewane. Rzecz w tym, e caa organizacja,

Marsjanie, Wenusjanie i Ziemianie, walczya o... - Chwileczk - wtrci si Don. Bardzo wiele by wyjanio, gdyby mg mi pan odpowiedzie na jedno pytanie. Jestem onierzem Republiki Wenus. Trwa wojna. Niech mi pan powie, czy ta organizacja, tutaj na Wenus, pomaga nam w walce o przepdzenie Zielonych? No wic, Rozumiesz... niezupenie.

Don nie dowiedzia si wtedy, co takiego mia zrozumie, gdy przez

sowa Phippsa przebi si inny gos. - Don! Donald! Rzuci si na niego cokolwiek mniejszy przedstawiciel jego gatunku, nalecy do pci eskiej. Isobel bya najwyraniej zdecydowana zama mu kark. Don by zawstydzony, wzburzony i nade wszystko szczliwy. agodnie usun jej ramiona ze swej szyi i sprbowa uda, e nic takiego si nie wydarzyo, gdy dostrzeg, e jej ojciec spoglda na niego raczej dziwnie. - Hmm, witam, panie Costello.

Costello podszed do niego i ucisn! mu do. - Jak si pan ma, panie Harvey? Ciesz si, e znowu pana widz. - I ja si ciesz. Strasznie jestem zadowolony, e widz was ywych i w jednym kawaku. Mylaem, e ju po was. Nie cakiem. brakowao. Ale mao

- Don, wygldasz starzej powiedziaa Isobel. - Znacznie. I jaki jeste chudy!

Umiechn si do niej. - Ty si za to nic nie zmienia, babciu. - Nie chciabym przerywa tego wieczoru wspomnie - wtrci si Phipps. - Ale nie mamy czasu do stracenia. Panno Costello, chcemy dosta piercionek. - Piercionek? - Chodzi mu - wyjani Don - o ten, ktry zostawiem u ciebie. - Piercionek? - zapyta pan Costello. - Panie Harvey, czy da

pan mojej crce piercionek? - No, niezupenie. Rozumie pan... - To jest ten piercionek, Jim przerwa mu ponownie Phipps. - Z wiadomoci. Harvey by drugim kurierem i wyglda na to, e uczyni z twojej crki co w rodzaju wicekuriera. - H? Musz przyzna, e nie rozumiem - spojrza na crk. - Masz go? - zapyta Don. - Nie zgubia go? Zgubi twj piercionek?

Oczywicie, e go mam, Don. Mylaam jednak... niewane. Bdziesz teraz chcia go dosta z powrotem. - Spojrzaa wok siebie na wpatrzone w ni oczy czternacie sztuk, wliczajc nalece do sir Isaaca, po czym odsuna si od nich i odwrcia plecami. Niemal natychmiast odwrcia si z powrotem i wycigna rk. - Oto on. Phipps sign po Isobel cofna do piercionek Donowi. otworzy usta, zamkn otworzy ponownie. niego, lecz i wrczya Mczyzna je, po czym

- No dobrze, daj go nam, Harvey. Don schowa go do kieszeni. - Jak dotd nie wyjani mi pan, dlaczego miabym go panu odda. - Ale... - Phipps przybra odcie czerwony. - To niedorzeczno! Gdybymy wiedzieli, e on tu jest, nie zadalibymy sobie trudu, by po ciebie wysa. Dostalibymy go bez twojego pozwolenia. - O, nie! Phipps przenis wzrok na Isobel.

- Co to ma znaczy, moda damo? Dlaczego nie? - Dlatego, e nie daabym go panu. W adnym wypadku. Don powiedzia mi, e kto prbuje mu go odebra. Nie wiedziaam, e to pan jest tym kim! Phipps, ju przedtem czerwony na twarzy, omal nie dosta apopleksji. - Nie znios ju wicej tej dziecinady. To s powane sprawy podszed do Dona w dwch zamaszystych krokach i zapa go za rami. - Do tych wygupw! Daj nam wiadomo!

Don jednym pynnym ruchem strci jego rk i cofn si o p kroku. Gdy Phipps spojrza w d, ujrza, e ostry koniec noa niemal dotyka go w talii. Don trzyma n luno midzy kciukiem i dwoma palcami, jak ci, ktrzy wiedz, do czego suy stal. Phippsowi najwyraniej trudno byo uwierzy w to, co widzia. - Prosz si ode mnie odsun powiedzia cicho Don. Phipps wycofa si. - Sir Isaac!

- Tak jest - zgodzi si Don. - Sir Isaac, czy musz to znosi w paskim domu? Macki smoka uderzyy w klawisze, lecz z aparatu wydoby si jedynie pozbawiony sensu pisk. Smok zatrzyma si i zacz od nowa. - Donald, to jest twj dom powiedzia bardzo powoli. - Zawsze bdziesz w nim bezpieczny. Prosz ci - w imi przysugi, jak mi wyrzdzie - od t bro. Don rzuci spojrzenie na Phippsa, wyprostowa si i sprawi, e n znikn. Phipps, odprony, zwrci

si do smoka. - No wic, sir Isaac? Co ma pan zamiar w tej sprawie zrobi? Sir Isaac nie zawraca sobie gowy generatorem. - Prosz si usun! - H? - Wprowadzi pan do tego domu niezgod. Czy nie by pan czonkiem zarwno mojego domu, jak i rodziny? A mimo to grozi pan mu. Prosz, niech pan wyjdzie, zanim narobi pan wicej szkd.

Phipps zacz co mwi, lecz zmieni zdanie i wyszed. - Jest mi okropnie przykro, sir Isaac - powiedzia Don. - Ja... - Niech wody zamkn si nad tym incydentem. Niech pokryje go boto. Donald, mj drogi chopcze, w jaki sposb mog ci zapewni, e to, o co ci prosimy, jest tym samym, czego chcieliby twoi czcigodni rodzice, gdyby byli na miejscu, by udzieli ci instrukcji? Don zastanowi si nad tym. - Myl, e w tym wanie tkwi

szkopu, sir Isaac. Nie jestem paskim drogim chopcem. Ani paskim, ani niczyim. Moich rodzicw tu nie ma, a nawet gdyby byli, nie jestem pewien, czy wysuchabym ich polece. Staem si dorosym mczyzn. Jestem modszy od pana - o kilka stuleci - i mody nawet jak na czowieka, wic pan Phipps cigle uwaa mnie za chopca. W tym tkwi bd. Nie jestem chopcem i musz si dowiedzie, o co tu chodzi, by samemu podj decyzj. Jak dotd usyszaem mnstwo kitu, a ponadto poddano mnie presji. To nic nie da. Musz pozna fakty.

Zanim sir Isaac zdy odpowiedzie, przerwa im inny dwik - oklaski Isobel. - A jak z tob, Isobel? - zapyta Don. - Co o tym sdzisz? - Ja? Nic. Nie mogabym wiedzie mniej, choby trzymano mnie zamknit w worku. To byy oklaski dla ciebie. - Moja crka - wtrci si zdecydowanym tonem pan Costello - nic nie wie o tych sprawach. Ja jednak wiem i wyglda na to, e ma pan prawo usysze odpowiedzi.

- Z pewnoci by mi si przyday! - Za paskim pozwoleniem, sir Isaac? - smok skin niezgrabnie gow. - Niech pan strzela - cign Costello. - Postaram si udzieli panu jasnych odpowiedzi. - Dobra. Jaka wiadomo jest w tym piercionku? - No wic, nie potrafi okreli dokadnie. W przeciwnym razie nie byaby nam ona potrzebna. Wiem, e jest to omwienie pewnych aspektw fizyki - grawitacja, inercja, spin i temu podobne. Teoria pola. Tekst jest z pewnoci bardzo

dugi i skomplikowany i zapewne nie zrozumiabym go, nawet gdybym wiedzia dokadnie, co w nim jest. Jestem tylko cokolwiek zardzewiaym inynierem cznociowcem, a nie czoowym fizykiem-teoretykiem. Don zrobi zdziwion min. - Nie rozumiem tego. Kto wpakowa do piercionka podrcznik fizyki, a potem bawimy si w policjantw i zodziei po caym ukadzie. To brzmi gupio. Co wicej, to wydaje si niemoliwe. Wycign piercionek i przyjrza

si mu. wiato wyranie przenikao przez niego. Bya to zwyka byskotka ze sklepu z pamitkami. W jaki sposb mona byo w nim ukry powany tekst na temat fizyki? Donald, mj drogi... Przepraszam. Kurcz! - odezwa si sir Isaac. - Mylisz prosty wygld z prostot. Bd pewien, e wiadomo tam jest. Jest teoretycznie moliwe stworzenie matrycy, w ktrej kada pojedyncza czsteczka posiada znaczenie - tak jak w komrkach pamiciowych w twoim mzgu. Gdybymy dysponowali tak subtelnoci,

moglibymy upchn ca wasz Encyklopedi Brytyjsk w gwce szpilki - encyklopedia staaby si tak gwk. To jednak nie jest nic rwnie trudnego. Don ponownie spojrza na piercionek i schowa go z powrotem do kieszeni. - Dobra. Skoro pan tak mwi. Nadal jednak nie rozumiem, o co ta caa rozrba. - My rwnie nie - odpar pan Costello. Przynajmniej nie cakiem. Ta wiadomo miaa trafi na Marsa, gdzie s przygotowani do

tego, by zrobi z niej najlepszy uytek. Ja sam nawet nie syszaem o tym projekcie - co najwyej same oglniki - zanim nie trafiem tutaj. Najwaniejsze jednak jest to: rwnania zawarte w tym przekazie mwi, w jaki sposb zbudowana jest przestrze i jak ni manipulowa. Nie potrafi sobie nawet wyobrazi wszystkich implikacji, wiemy jednak o paru rzeczach, ktrych moemy si po tym spodziewa. Po pierwsze, jak zbudowa pole siowe, ktre powstrzyma wszystko, nawet bomb wodorow. Po drugie, jak zmontowa napd kosmiczny, przy

ktrym podr rakiet bdzie wygldaa jak wdrwka na piechot. Niech pan mnie nie pyta jak to zrobi. To nie na mj eb. Prosz zapyta sir Isaaca. - Zapytaj mnie, kiedy ju przestudiuj wiadomo - stwierdzi sucho smok. Don nic nie mwi. Przez par chwil panowaa cisza, ktr przerwa Costello, mwic: - No wic? Czy chce pan o co zapyta? Nie znam waciwie zakresu paskiej wiedzy i nie wiem, co mam panu powiedzie.

- Panie Costello, czy wiedzia pan o wiadomoci, gdy rozmawiaem z panem w Nowym Londynie? Costello potrzsn gow. Wiedziaem, e nasza organizacja pokada wielkie nadzieje w badaniach prowadzonych na Ziemi, a rwnie to, e maj one by ukoczone na Marsie. Rozumie pan, zajmowaem kluczow pozycj. Byem skrzynk kontaktow dla komunikatw z Wenus i na Wenus, poniewa moja praca pozwalaa mi na wysyanie komunikatw midzyplanetarnych. Nie wiedziaem, e to pan jest

kurierem, a ju z pewnoci nie wiedziaem, e powierzy pan organizacyjny przekaz mojej jedynej crce - umiechn si z przeksem. - Mgbym doda, e nie zidentyfikowaem pana nawet w mylach jako syna dwch czonkw naszej organizacji. W przeciwnym razie wysanie paskiego radiogramu nie byoby adnym problemem, bez wzgldu na to, czy mg pan za niego zapaci czy nie. Istniay metody, dziki ktrym mogem rozpozna organizacyjne przekazy, lecz paska wiadomo nie zawieraa tego. Poza tym Harvey to do pospolite nazwisko.

- Wie pan - powiedzia powoli Don. - Wydaje mi si, e gdyby doktor Jefferson poinformowa mnie, co takiego przewo, i gdyby zaufa pan Isobe na tyle, by zaznajomi j cho troch z tym, co si dzieje, mona by byo zaoszczdzi masy trudnoci. - By moe. Niemniej ludzie ginli dlatego, e wiedzieli za duo. I na odwrt - czego nie wiedz, tego nie mog powiedzie. - Tak. Myl, e to prawda. Powinien jednak istnie jaki sposb na pokierowanie sprawami tak, by ludzie nie musieli gania w

kko objuczeni tajemnicami, bojc si otworzy usta! Zarwno smok, jak i mczyzna skinli gowami. - Do tego wanie dymy - doda pan Costello - na dusz met. Do takiego wanie wiata. Don zwrci gospodarza. si w stron

- Sir Isaac, czy kiedy spotkalimy si na Szlaku Chway, wiedzia pan, e doktor Jefferson uywa mnie w charakterze posaca?

- Nie, Donald, cho powinienem by to podejrzewa, gdy si dowiedziaem, kim jeste - smok przerwa, po czym doda. - Czy jest jeszcze co, czego chciaby si dowiedzie? - Nie, chc si tylko zastanowi. Zbyt wiele rzeczy wydarzyo si nazbyt szybko, za duo nowych poj... Na przykad to, co pan Costello powiedzia mu o wiadomoci znajdujcej si w piercionku. Don potrafi zrozumie, co to mogo oznacza - jeli Costello wiedzia, o czym mwi. Szybki napd kosmiczny, ktry pozwoliby

pobi na gow pod wzgldem prdkoci statki Federacji... zabezpieczenie przed bombami atomowymi, a nawet wodorowymi. Gdyby Republika miaa podobne rzeczy, mogaby odesa Federacj na grzybki! Ale Phipps przyzna, e wszystkie te bajery nie miay suy walce z Zielonymi. Czymkolwiek to byo, chcieli wszystko wysa na Marsa. Dlaczego tam? Na Marsie nie byo nawet staego ludzkiego osiedla, jedynie misje i ekspedycje naukowe, takie jak jego rodzicw. Tak naprawd, ta planeta nie bya odpowiednim miejscem dla ludzi.

Dlaczego wanie tam? Komu mg zaufa? Rzecz jasna Isobel. Zaufa jej ju raz i opacio mu si to. Jej ojcu? Isobel i jej ojciec to dwoje rnych ludzi i dziewczyna nie wiedziaa nic o tym, co on robi. Spojrza na ni. Odwzajemnia jego spojrzenie wielkimi oczyma o powanym wyrazie. Przenis wzrok na jej ojca. Nie wiedzia, po prostu nie wiedzia. Malath? Gos dobiegajcy ze zbiornika! Phipps? Mg by dobry dla dzieci i mie zote serce, ale Don nie mia powodu mu ufa.

Co prawda wszyscy ci ludzie wiedzieli o doktorze Jeffersonie i o piercionku, a take sprawiali wraenie, e znaj jego rodzicw, to samo jednak dotyczyo Bankfielda. Potrzebny mu by dowd, a nie sowa. Wiedzia ju dosy - wystarczajco wiele si wydarzyo - by by pewnym, e to, co zawiera piercionek, byo nadzwyczaj wane. Nie mg popeni bdu. Przyszo mu do gowy, e istnia jeden sposb, by si upewni: Phipps mwi, e Malath ma drug cz tej samej wiadomoci - e w jego piercionku znajdowaa si

tylko poowa. Gdyby si okazao, e jego cz pasuje do dostarczonej przez Malatha, stanowioby to zadowalajcy dowd, i ci ludzie maj prawo do wiadomoci. Ale - niech to wszyscy diabli - ten test wymaga, by rozbi jajko, by si przekona, czy jest niewiee. Musia si upewni, zanim odda im wiadomo. Spotka si ju z systemem dwuczciowych przekazw. By to typowy wybieg wojenny, stosowano go jednak wycznie wtedy, gdy byo tak bardzo wane, by zachowa tajemnic, e lepiej byo dopuci, by przekaz nie dotar do celu, ni

podj choby najmniejsze ryzyko, e dostanie si on w niepowoane rce. Spojrza na smoka. - Sir Isaac? - Sucham, Donald? - Co by si stao, gdybym odmwi oddania piercionka? Sir Isaac odpowiedzia natychmiast, lecz z wielk rozwagi - Bez wzgldu na wszystko jeste moim jajkiem. To jest twj dom, w

ktrym moesz mieszka w pokoju, albo w pokoju go opuci, jak tylko zechcesz. - Dzikuj, sir Isaac - Don uciek si do prawdziwego, smoczego jzyka, uywajc prawdziwego imienia sir Isaaca. - Panie Harvey - odezwa si zniecierpliwionym tonem Costello. - Sucham? - Czy wie pan, dlaczego jzyk smoczego ludu jest nazywany prawdziw mow?

- Hmm, no wic, niezupenie. - Dlatego, e to jest prawdziwa mowa. Niech pan posucha. Studiowaem semantyk porwnawcz. Mowa gwizdw nie posiada nawet symbolu oznaczajcego pojcie kamstwa. A na co dana osoba nie ma symbolu, o tym nie moe pomyle! Prosz go zapyta, panie Harvey! Zapyta go w jego wasnym jzyku. Jeli w ogle panu odpowie, bdzie pan mg mu uwierzy. Donald spojrza na starego smoka. Przez jego mzg przemkny galopem myli o tym,

e pan Costello mia racj - w smoczym jzyku nie byo symbolu oznaczajcego kamstwo. Najwyraniej smoki nigdy nie wynalazy tej koncepcji, bd nie czuy takiej potrzeby. Czy sir Isaac byby zdolny skama? A moe by tak uczowieczony, e potrafi zachowywa si i myle jak czowiek? Wbi wzrok w sir Isaaca. Osiem kiwajcych si oczu bez wyrazu odwzajemnio jego spojrzenie. Jak czowiek mg odgadn, co myli smok? - Prosz go zapyta! ustpowa Costello. nie

Nie ufa Phippsowi. Logicznie rzecz biorc nie mg te ufa Costellowi. Nie mia do tego powodu. Isobel nie miaa tu nic do rzeczy. Czasem jednak trzeba komu zaufa! Nie sposb obywa si bez niczyjej pomocy. No dobrze, niech to bdzie ten smok, ktry dzieli z nim boto. - Nie ma takiej potrzeby powiedzia nagle Don. - Prosz. -

Sign rk do kieszeni, wycign piercionek i woy go do jednej z macek sir Isaaca.

Macka owina si wok niego i skrya go w wijcej si powoli masie. - Dzikuj, Mgo nad Wodami.

Multum in parvo

Donald spojrza na Isobel i stwierdzi, e wci jest powana i nie umiecha si, niemniej wydaje si aprobowa jego decyzj. Jej ojciec usiad ciko na drugim z krzese. - Uff! - westchn. - Panie Harvey, twarda z pana sztuka. Zaniepokoi mnie pan. - Przepraszam. zastanowi. Musiaem si

- To ju niewane - zwrci si do sir Isaaca. - Chyba lepiej cign tu Phippsa, co? - To nie bdzie konieczne usyszeli gos dobiegajcy z tyu. Odwrcili si wszyscy, z wyjtkiem sir Isaaca, ktry nie potrzebowa tego robi. Phipps sta w drzwiach. Wszedem na ostatnie twoje sowa, Jim. Jeli mnie potrzebujesz, jestem na miejscu. - No wic, potrzebuj. - Chwileczk. Przyszedem tu z innego powodu - Phipps zwrci si w stron Dona. - Panie Harvey,

jestem panu winien przeprosiny. - Och, nie ma sprawy. - Nie, prosz mi pozwoli si wypowiedzie. Nie miaem prawa prbowa zmusi pana do wsppracy. Niech pan mnie nie zrozumie le. Chcemy, a nawet musimy, dosta ten piercionek. Zamierzaem si z panem spiera tak dugo, a nam go pan da. Byem jednak w stanie silnego napicia i zabraem si to tego w niewaciwy sposb. Bardzo silnego napicia. To jedyne, co mnie tumaczy. - No wic - odpar Don - jak si

nad tym zastanowi, ze mn byo tak samo. Zapomnijmy o tym zwrci si w stron gospodarza. Sir Isaac, czy mog? - sign ku chwytnym mackom smoka, wycigajc do. Piercionek upad na ni. Chopiec odwrci si i wrczy go Phippsowi. Ten gapi si na niego gupio przez krtk chwil. Gdy podnis wzrok, Don, ku swemu zdziwieniu, ujrza, e oczy mczyzny pene s ez. - Nie bd panu dzikowa powiedzia Phipps - poniewa, gdy zobaczy pan, co z tego wyniknie, bdzie to dla pana oznaczao wicej ni czyjekolwiek podzikowania. To,

co jest w tym piercionku, zadecyduje o yciu i mierci bardzo wielu ludzi. Przekona si pan. Don zawstydzi si widzc ten pokaz nagich uczu. - Wyobraam sobie - powiedzia szorstkim tonem. - Pan Costello powiedzia mi, e to oznacza ochron przed bombami i szybsze statki. Postawiem na moje przeczucia, e na dusz met jestecie po tej samej stronie co ja. Mam tylko nadziej, e si nie pomyliem. - Pomyli si pan? Nie, w adnym

wypadku i to nie tylko na dusz met, jak pan powiedzia, ale w tej chwili! Teraz, kiedy mamy to podnis w gr piercionek istnieje realna szansa na uratowanie naszych na Marsie. - Na Marsie? - powtrzy Don. Hej, chwileczk. O co chodzi z tym Marsem? Kogo mamy ratowa? I przed czym? Phipps min. mia rwnie zdziwion

- H? Czy nie to przekonao pana do oddania piercionka?

- Co miao mnie przekona? - Czy Jim Costello nie... Nie, mylaem, e ty musiae... - Panowie, najwyraniej wszyscy zaoyli, e... - przerwa im generator sir Isaaca. - Cicho! - krzykn Don. Gdy Phipps ponownie otworzy usta, chopiec doda popiesznie. Wyglda na to, e znowu wszystko si pomieszao. Czy kto - tylko jedna osoba mgby mi powiedzie, o co chodzi? Costello mg to zrobi i zrobi.

Organizacja od wielu lat rozwijaa po cichu orodek badawczy na Marsie. Byo to jedyne miejsce w ukadzie, gdzie wikszo ludzi stanowili uczeni. Federacja utrzymywaa tam jedynie wysunity posterunek z kadrow obsad. Uwaano, e Mars nie ma wielkiego znaczenia. Bya to planeta, na ktrej nieszkodliwi dugowosi mogli grzeba w ruinach i bada zwyczaje staroytnego, wymierajcego gatunku. Oficerowie bezpieczestwa IBI powicali Marsowi niewiele uwagi. Wydawao si, e nie ma takiej potrzeby. Gdy od czasu do czasu

zjawia si tam agent, mona go byo wodzi za nos, pokazujc mu badania pozbawione znaczenia militarnego. Grupa dziaajca na Marsie nie miaa dostpu do potnych urzdze znajdujcych si na Ziemi gigantycznych maszyn cybernetycznych, nieograniczonych rde energii atomowej, superpotnych akceleratorw czstek i olbrzymich laboratoriw miaa jednak swobod. Teoretyczne podstawy przeomu w fizyce wypracowano na Marsie pod wpywem pewnych tajemniczych zapiskw z czasw Pierwszego

Imperium - tej niemal mitycznej, dawnej epoki, gdy ukad soneczny by politycznie zjednoczony. Donowi zrobio si przyjemnie, gdy usysza, e badania jego rodzicw, odegray wielk rol w tej fazie rozwizywania problemu. Wiedziano - a przynajmniej tak wydaway si twierdzi staroytne marsjaskie zapiski - e statki Pierwszego Imperium pokonyway dystans midzy planetami nie w cigu dugich miesicy czy nawet tygodni, lecz dni. Istniay obszerne opisy tych statkw oraz ich napdu, jednake rnice jzykowe, pojciowe i

techniczne stwarzay przeszkody wystarczajce do doprowadzenia semantykw porwnawczych do zaamania nerwowego. W gruncie rzeczy naprawd do tego doszo. Poetycki traktat na temat wspczesnej elektroniki napisany w sanskrycie przez autora, ktry poow poj uwaa za oczywiste, byby w porwnaniu z tym czym zupenie jasnym. Dokonanie w peni zrozumiaego przekadu staroytnych zapiskw byo po prostu niemoliwe. Brakujce elementy mona byo odtworzy jedynie za pomoc geniuszu i potu.

Gdy prace teoretyczne posuny si ju tak daleko, jak to byo moliwe, problem przekazano na Ziemi za porednictwem czonkw Organizacji celem dokonania potajemnych testw oraz przeksztacenia teorii we wspczesn sztuk inyniersk. Z pocztku midzy planetami istnia stay przepyw informacji, lecz, w miar jak utajniano spraw coraz bardziej, czonkowie Organizacji byli coraz mniej skonni do podry w obawie, e to, co wiedz, moe trafi w rce wroga. Gdy doszo do kryzysu na Wenus, ju od kilku lat byo norm, e informacje o

istotnym znaczeniu wysyano za porednictwem kurierw, ktrzy nic nie wiedzieli i wskutek tego nie mogli nic powiedzie - takich, jak Don - lub te nieziemcw, ktrzy byli fizycznie odporni na metody przesuchiwania stosowane przez policj bezpieczestwa. Pomys poddania wenusjaskiego smoka trzeciemu stopniowi by nie tylko niepraktyczny, lecz wrcz mieszny. Marsjanie rwnie byli bezpieczni przed policj myli - z odmiennych, lecz rwnie oczywistych powodw. Samego Dona wybrano w ostatniej chwili, jako wyjtkow okazj, gdy kryzys wenusjaski

przypieszy rozwj sytuacji. Nikt nie wiedzia, jak bardzo go przypieszy, dopki komandor Higgins nie dokona swego spektakularnego ataku na CircumTerra. Dane inynieryjne, ktrych tak bardzo potrzebowano na Marsie, trafiy na Wenus, gdzie zaginy (ta ich poowa, ktr przewozi Don) w zamieszaniu wywoanym rebeli i kontratakiem. Zbuntowani kolonici, dcy do tego samego celu, co Organizacja, przeszkodzili niewiadomie swej najwikszej szansie na obalenie Federacji. czno midzy czonkami

Organizacji na Wenus, Ziemi i Marsie nawizano ponownie - w sposb niebezpieczny i niedoskonay - tu pod nosem federacyjnej policji. Wrd czonkw Organizacji na wszystkich trzech planetach byli pracownicy IT&T tacy jak Costello, ktremu umoliwiono ucieczk, razem z Isobel, poniewa wiedzia zbyt wiele i Organizacja nie moga sobie pozwoli na to, by poddano go przesuchaniu. Niemniej na Wyspie Gubernatora zaoono now skrzynk kontaktow w osobie sieranta technicznego sub cznociowych Federacji.

cznikiem z sierantem by smok, ktry zawar kontrakt na wywzk mieci z bazy Zielonych. Smok nie mia generatora gosu, a sierant nie zna mowy gwizdw, lecz macka moe przekaza kartk do ludzkiej rki. czno, cho utrudniona i niebezpieczna, bya moliwa, lecz podr midzy planetami bya teraz dla czonkw Organizacji cakowicie wykluczona. Jedynym poczeniem pasaerskim, ktre uruchomiono na nowo, bya linia Ziemia-Ksiyc. Grupa znajdujca si na Wenus usiowaa dokona czego niemal niemoliwego - ukoczy projekt,

do ktrego wszystkie prace wstpne przeprowadzono na Marsie. Zadanie nie byo absolutnie nie do zrealizowania. Zakadajc, e zdoaj odnale brakujc poow przekazu, mogli jeszcze wyekwipowa statek, wysa go na Marsa i tam ostatecznie zakoczy spraw. Mieli nadziej... ktra nie opuszczaa ich a do ostatniej chwili, gdy z Ziemi dotary wieci o katastrofie. Dokonano tam infiltracji Organizacji. Jeden z jej najwyszych rang czonkw, ktry wiedzia o wiele za duo, zosta aresztowany i nie zdy na czas popeni

samobjstwa. Wskutek tego oddzia specjalny statkw Federacji wyruszy ju w drog, by dokona ataku na grup znajdujc si na Marsie.

- Chwileczk! - przerwa Don. Mylaem, e... panie Costello, czy nie powiedzia mi pan jeszcze w Nowym Londynie, e Federacja zaja ju Marsa? Niezupenie. Powiedziaem panu, e doszedem do wniosku, i Federacja przeja kontrol nad

Stacj Schiaparelli - marsjask fili IT&T. Cenzuruj wszystkie przekazy i wstrzymali wszelk czno z Wenus. Do tego jednak wystarczyaby druyna onierzy z tego kieszonkowego garnizonu, ktry zawsze tam utrzymywali. To jednak jest walny atak. Zamierzaj zlikwidowa Organizacj. Zlikwidowa Organizacj... Don przetumaczy te amice jzyk wyrazy na zwyczajne sowa: zabi wszystkich, ktrzy byli przeciw nim. To oznaczao te jego rodzicw... Potrzsn gow, w nadziei, e mu si w niej rozjani. Ta myl w

gbi duszy nie znaczya dla niego nic. Upyno zbyt wiele lat. Nie potrafi ujrze w mylach ich twarzy, ani te wyobrazi ich sobie martwymi. Zastanowi si, czy on sam nie sta si wewntrz martwy. Niezdolny do uczu. Niewane jako trzeba byo temu zaradzi. - Co mamy zrobi? Jak moemy ich powstrzyma? - Przestamy marnowa czas! odrzek Phipps. - Stracilimy ju p dnia. Sir Isaac? - Tak, mj przyjacielu. pieszmy si.

Pomieszczenie stanowio laboratorium, lecz o smoczych proporcjach. Byo to konieczne, gdy znajdowa si w nim rwny tuzin smokw, a rwnie okoo pidziesiciu mczyzn i niewielka liczba kobiet. Kady, kto mg dotrze na miejsce, chcia by wiadkiem otwarcia piercionka. By tam nawet Malath da Thon, ktry siedzia w swej komrce wsparty na napdzanym gorsecie. Kolory wyraajce emocje przebiegay agodnie przez jego kruche ciao. Don i Isobel wdrapali si na szczyt rampy wejciowej, skd mogli wszystko widzie, nie

przeszkadzajc nikomu. Naprzeciw nich znajdowa si wielki stereozbiornik. By wczony, lecz nie wytworzy si w nim jeszcze aden obraz. Pod nimi znajdowa si mikromanipulator w smoczym stylu. Reszt pomieszczenia wypeniay inne aparaty oraz narzdzia z napdem mechanicznym. Wydaway si one Donowi dziwne nie dlatego, e byy smoczej konstrukcji i przeznaczone do smoczego uytku, gdy w wielu przypadkach tak nie byo, lecz dlatego, e sprzt laboratoryjny zawsze wyglda niezwykle dla oczu laika. By przyzwyczajony do

przedmiotw wyprodukowanych przez smoki. Obie techniki - ludzka i smocza - przenikny si nawzajem w stopniu wystarczajcym, by czowiek, zwaszcza mieszkajcy na Wenus, nie widzia nic dziwnego w zczach, ktre cinito, zamiast je zespawa czy znitowa, nic nadzwyczajnego w sczepionych ze sob bryach o ksztacie jaja tam, gdzie czowiek uyby rub. Sir Isaac sta przy mikromanipulatorze z witkami na urzdzeniach sterujcych. Wok jego gowy umocowano ram z omioma okularami. Dotkn zbatki kontrolnej. W zbiorniku

zamigotao i pojawi si w nim obraz - piercionek w peni barw i w trzech wymiarach. Wyglda jakby mia jakie osiem stp rednicy. Jego wypuko skierowana bya ku przodowi, odsaniajc wyobiony w niej, wypeniony emali inicja du liter H obramowan pojedynczym krgiem z biaej emalii. Obraz zamigota i uleg zmianie. Widoczny by teraz jedynie fragment inicjau, powikszony tak bardzo, e emalia wtarta w pytkie wyobienia litery wygldaa jak porozbijane kamienie brukowe. Przez obraz przemkn

przypominajcy cie, zaostrzony cylinder, sabo widoczny, poza samym jego kocem, na ktrym uformowaa si wielka, lnica jak olej kula. Odczya si ona od walca i spocza na emalii. Kamienie brukowe zaczy rozpada si na kawaki. Montgomery Phipps wdrapa si na ramp, ujrza Dona i Isobel i usiad na krawdzi obok nich. Najwyraniej chcia im okaza sympati. - To bdzie co, o czym bdziecie mogli opowiada wnukom zauway. - Stary sir Ike przy pracy.

Najlepszy przy pracy. Najlepszy mikrotechnik w ukadzie. Prawie e potrafi wybra pojedyncz czsteczk i kaza jej taczy tak, jak jej zagra. - To mnie raczej dziwi - przyzna Don. - Nie wiedziaem, e sir Isaac jest technikiem laboratoryjnym. - Jest te czym wicej. Wielkim fizykiem. Czy nie uderzyo pana znaczenie jego prawdziwego imienia? Don poczu si gupio. Wiedzia w jaki sposb smoki wybieraj sobie artykuowane imiona, zawsze

jednak uwaa je za co oczywistego, tak samo jak swe wasne wenusjaskie imi. - Cae jego plemi ma tendencje naukowe - cign Phipps. - Jeden z wnukw nazywa si Galileo Galilei. Czy go pan pozna? Jest te doktor Einstein i madame Curie, a take chemiczka cakujca, ktra Jajko jedno wie dlaczego! - uywa imienia May Jaskier. To jednak stary sir Ike jest szefem. Gwnym mzgiem. Odby podr na Ziemi, by pomc w rozwikaniu niektrych elementw tego projektu. O tym jednak pan wiedzia, prawda?

Donald przyzna, e nie wiedzia, po co sir Isaac wybra si na Ziemi. - Panie Phipps - wtrcia si Isobel - jeli sir Isaac pracowa nad tym na Ziemi, to dlaczego nie wie, co si znajduje w piercionku zanim go nie otworzy? - No wic i wie, i nie wie. Jego prace miay charakter teoretyczny, a to, co znajdziemy - chyba e przeyjemy straszliwe rozczarowanie - bdzie szczegow instrukcj inyniersk opracowan z myl o ludzkich narzdziach i technikach. To co zupenie innego.

Don zastanowi si nad tym. W jego umyle inynieria i nauka byy mniej wicej tym samym. Brak mu byo wyksztacenia niezbdnego, by zda sobie spraw z ogromu rnicy. Zmieni temat. - Pan rwnie pracuje laboratorium, panie Phipps? w

- Ja? Na Boga, nie! Mam dwie lewe rce. Moja specjalno to dynamika historii. Dawniej teoretyczna, teraz stosowana. No wic, ta dziura jest sucha - oczy mia skierowane na zbiornik. Rozpuszczalnik nalewany, jak si zdawao, beczkami, wypuka

emali z wyobienia okrelajcego granic tej czci litery H. Widoczne byo dno wyobienia - nagie, bursztynowe i przezroczyste. Phipps wsta. - Nie mog usiedzie. Jestem zbyt poddenerwowany. Wybaczcie mi, prosz. - Jasna sprawa. W gr rampy gramoli si ciko jaki smok. Zatrzyma si przy nich w tej samej chwili, gdy Phipps si odwrci. - Jak leci, panie Phipps? Czy

mog tu zaparkowa? - Prosz bardzo. Zna pan tych ludzi? - Pani spotkaem. Don pozwoli si przedstawi, podajc obie wersje swego imienia i otrzymujc w zamian nalece do smoka - Odwieajcy Deszcz i Josephus. (Mw mi po prostu Joe). Joe by - nie liczc sir Isaaca - pierwszym spotkanym przez Dona w tym miejscu smokiem, ktry posiada generator gosu i potrafi si nim posugiwa. Don spoglga na niego z zainteresowaniem.

Jedno byo pewne: Joe nauczy si angielskiego od jakiego innego nauczyciela ni bezimienny Cockney, ktry uczy sir Isaaca. Don by pewien, e by to Teksaczyk. - To dla mnie zaszczyt przebywa w twoim domu - powiedzia Don. Smok usadowi si wygodnie, tak e jego broda znalaza si na wysokoci ich barkw. - Nie w moim. Te snoby nie wpuciyby mnie tu, gdyby nie to, e jest do wykonania robota, z ktr mog sobie poradzi odrobin lepiej ni jaki inny hombre. Ja tu

tylko pracuj. - Och - Don chcia broni sir Isaaca przed zarzutem snobizmu, lecz wtrcanie si w spr pomidzy smokami nie wydawao si rozsdne. Spojrza z powrotem na zbiornik. Obraz przesun si na krg emalii otaczajcy liter H. W zbiorniku pojawi si jego wycinek jakie pitnacie czy dwadziecia stopni. Powikszenie zaczo ogromnie wzrasta, a cay wielki obraz wypeni jeden maleki fragment. Po raz kolejny rozpuszczalnik spyn na emali, wypukujc j.

- Teraz moe do czego dojdziemy - skomentowa Joe. Emalia rozpuszczaa si jak nieg w wiosennym deszczu, zamiast jednak nagiego podoa wyonio si co ciemnego, co wygldao jak wizka stalowych rur upchnitych w pytkim wydreniu. Zapanowaa martwa cisza. Po chwili kto krzykn z radoci. Don zauway, e wstrzymuje oddech. - Co to jest? - zapyta Joego. - Drut. A czego si spodziewae?

Sir Isaac wzmocni powikszenie i przenis obraz do innego sektora. Powoli, tak ostronie, jak matka kpica swe pierwsze dziecko, zmy emali pokrywajc grn warstw zwinitego drutu. Po chwili mikroskopijne kleszcze signy po niego, pomacay wok z najwiksz delikatnoci i uchwyciy jeden koniec. Joe dwign si na nogi. - Pora bra si do roboty oznajmi za porednictwem generatora. - Kolej na mnie. Zszed powoli z rampy. Don

zauway, e smok regeneruje wanie rodkow nog z prawej burty. Proces nie by jeszcze zakoczony, co sprawiao, e Wenusjanin porusza si przechylony na jedn stron. Powoli i delikatnie drut oczyszczono i rozwinito. Ponad godzin pniej malekie uchwyty mikromanipulatora rozwiny swe trofeum - cztery stopy stalowego drutu tak cienkiego, e dostrzeenie go goym okiem byo cakowicie niemoliwe, nawet dla smoka. Sir Isaac wyj gow z ramy.

- Czy drut Malatha gotowy? zapyta. - Wszystko na miejscu. - Bardzo dobrze, przyjaciele. Przystpmy do dziea. Wprowadzono metalowe nici do dwch zwykych mikrodrutowych gonikw, poczonych ze sob rwnolegle. Za tablic rozdzielcz synchronizujc podzielon na fragmenty wiadomo ukryt w obu drutach siedzia mczyzna o zmartwionym wyrazie twarzy ze suchawkami na uszach - pan Costello. Stalowe pajczyny zaczy przesuwa si bardzo powoli i z

gonika dobieg wysoki, pozbawiony sensu dwik. Bardzo szybko jedna za drug nastpoway w nim krtkotrwae przerwy, jak w kodzie o wielkiej czstotliwoci. - Nie zsynchronizowane - oznajmi pan Costello. - Trzeba przewin. - Nie chciabym tego robi, Jim odpar siedzcy przed nim operator. - Te druty mogyby si zerwa nawet pod wpywem oddechu. - Najwyej przerwiesz drut. Sir Isaac go splecie. Przewi! - Moe woye jeden z nich od

tyu. - Zamknij si i przewijaj. Po chwili bezsensowny dwik rozleg si po raz drugi. Donowi wydawao si, e brzmi on tak samo jak poprzednio i jest rwnie pozbawiony znaczenia, lecz pan Costello skin gow. - To jest to. Czy nagrao si od pocztku? Don usysza teksaski akcent Joego. - Mam to!

- Dobra, niech si nagrywa. Zacznij odtwarza. Sprbuj zwolni zsynchronizowane nagranie dwudziestokrotnie. Costello nacisn przecznik i bezsensowny dwik ucich, cho maszyny nadal przewijay niewidoczne nitki. Po chwili z gonika dobieg ludzki gos. By on niski, stumiony, rozwleky i niemal niezrozumiay. Joe zatrzyma urzdzenie, by dokona poprawek, po czym zacz jeszcze raz. Gdy gos zabrzmia ponownie, by to wyrany, miy kontralt o nadzwyczaj starannej wymowie.

- Tytu - zacz gos. - Niektre uwagi na temat praktycznych zastosowa rwna HorstaMilnego. Spis treci: Cz pierwsza. O budowie generatorw umoliwiajcych wolne od odksztace przeksztacenie molarne. Cz druga - Generacja niecigoci czasoprzestrzennych zamknitych, otwartych i sfadowanych. Cz trzecia. O generacji tymczasowych miejsc geometrycznych pseudoprzypieszenia. Cz pierwsza, rozdzia pierwszy Kryteria projektowe dla

prostego generatora oraz systemu kontrolnego. W odniesieniu do rwnania numer siedemnacie w dodatku A widoczne jest, e... Gos nie przestawa mwi, jak gdyby obce mu byo zmczenie. Dona bardzo to interesowao, nic jednak nie rozumia. Zacz si ju robi picy, gdy gos nagle oznajmi. Faksymile! Faksymile! Faksymile!

Costello nacisn przecznik, zatrzymujc przekaz i zapyta.

- Kamery przygotowane? - Ju si krc! - Start! Obserwowali, jak pojawia si obraz - schemat montaowy, doszed do wniosku Don, chyba e by to talerz spaghetti, Gdy obraz by ju kompletny, gos wznowi wykad. Po ponad dwch godzinach suchania przerywanego je-iynic dorywcz konwersacj, Don zwrci si w stron Isobel.

- Nie ma tu ze mnie adnego poytku, a ju z pewnoci niczego si nie nauczyem. Co powiesz na to, ebymy wyszli? - Pasuje. Zeszli z rampy i skierowali si w stron tunelu prowadzcego do pomieszcze mieszkalnych. Po drodze wpadli na Phippsa. Jego twarz promieniaa szczciem. Don skin do niego gow i chcia go wymin, lecz mczyzna go zatrzyma. - Wanie miaem zamiar pana odszuka.

- Mnie? - Tak. Sdziem, e bdzie pan chcia to mie na pamitk wrczy mu piercionek. Don wzi go i przyjrza mu si ciekawie. Na jednej z odng litery H widoczna bya maleka rysa w miejscu, gdzie emalia ulega wypukaniu. Otaczajcy j krg sta si pustym, sabo zarysowanym wydreniem, tak wskim i pytkim, e Don jedynie z trudem mg wcisn do niego paznokie. - Ju si wam nie przyda?

- Wycisnlimy z niego wszystko. Prosz go sobie zatrzyma. Bdzie pan mg kiedy sprzeda go do muzeum za wysok cen. - Nie - odpar Don. - Myl, e oddam go ojcu.

Przestawi zegar

Don przenis si z gigantycznych komnat, ktre mu przydzielono, do pomieszcze zajmowanych przez pozostaych ludzi. Sir Isaac pozwoliby mu zosta tam dopki Soce nie wystygnie i okupowa w pojedynk okoo akra przestrzeni mieszkalnej, jednake Don nie tylko uwaa, e byoby gupio, by jedna osoba zajmowaa pomieszczenie wybudowane dla smoka, lecz rwnie nie czu si tam dobrze. Tak wiele wolnej przestrzeni budzio

niepokj w przyzwyczajonym partyzanckiej.

czowieku do walki

Ludzcy gocie zajmowali jeden smoczy apartament. Wielkie sale podzielono na mae pokoiki. Wszyscy uywali do kpieli tamtejszej niecki do tarzania. Mieli te wspln jadalni. Don dzieli pokj z doktorem Rogerem Conradem - wysokim, kudatym modym mczyzn z nieodcznym umieszkiem na twarzy. By nieco zaskoczony, gdy si dowiedzia, e Conrad cieszy si wysokim uznaniem pozostaych uczonych.

Rzadko widywa swego wsplokatora, podobnie jak pozostaych. Nawet Isobel zajta bya papierow robot. Ekipa pracowaa dzie i noc z wielk intensywnoci. Co prawda piercionek otwarto, co dao im niezbdne dane inynierskie, ale oddzia specjalny by ju w drodze na Marsa. Nikt nie wiedzia - nikt nie mg wiedzie - czy zd na czas, by ocali swych kolegw. Pewnego razu, pno w nocy, gdy mia zamiar si pooy, Conrad sprbowa wyjani to Donowi. - Brak nam tu odpowiednich

urzdze. Instrukcje zredagowano z myl o technice ziemskiej i marsjaskiej. Smoki robi wszystko inaczej. Mamy diabelnie mao wasnego sprztu, a trudno jest przystosowa ich sprzt do naszych potrzeb. Pierwotnym zamiarem byo zainstalowanie urzdzenia w... znasz te mae statki pionowego startu, ktrymi ludzie poruszaj si na Marsie? - Widziaem je na obrazku. - Ja te ich nie widziaem na wasne oczy. Rzecz jasna, adne z nich rakiety, s jednak hermetyczne i wystarczajco due. Teraz musimy

si przestawi na wahadowiec. Ponadstratosferyczny wahadowiec z przecitymi uszami - to jest odczonymi wyciganymi skrzydami do szybowania - czeka na zamaskowanym bagnistym odgazieniu rzeki na zewntrz siedziby rodziny sir Isaaca. Mia odby podr na Marsa, jeli uda si go przygotowa. - To nieatwa sprawa - doda Conrad. - Czy moemy tego dokona? - Musimy. Nie ma moliwoci,

bymy ponownie przeprowadzili obliczenia wchodzce w skad projektu. Brak nam do tego maszyn, nawet gdybymy mieli czas potrzebny do ponownego zaprojektowania statku - ktrego nie mamy. - O to mi chodzio. Czy zdycie na czas? Conrad westchn. - Sam chciabym wiedzie. Upywajcy czas przygniata ich wielkim ciarem. W jadalni rozwiesili map przedstawiajc

Ziemi, Soce, Wenus i Marsa wszystkie w odpowiednich pozycjach. Kadego dnia podczas obiadu znaczniki przesuwano po narysowanych lekko orbitach Ziemi o jeden stopie, Wenus nieco wicej, a Marsa o tylko troch ponad p stopnia. Duga, zakrzywiona kropkowana linia prowadzia z punktu na orbicie Ziemi do miejsca spotkania z Marsem - byo to najlepsze opracowane przez nich przyblienie trasy oraz daty przybycia oddziau specjalnego Federacji. Jedyn pewn dan bya data odlotu. Trajektoria oraz moment przybycia

byy wyliczone na podstawie wzajemnego pooenia obu planet oraz tego, co uwaali za maksymalne moliwoci jakiegokolwiek statku Federacji, przy zaoeniu, e uzupeni on paliwo na orbicie parkingowej wok Ziemi. Dla rakiety pewne orbity s moliwe, inne za nie. Statek wojskowy, ktremu si pieszy, nie korzysta rzecz jasna z oszczdnej, podwjnie stycznej elipsy. Tego rodzaju podr z Ziemi na Marsa wymaga 258 ziemskich dni. Nawet jednak przy locie po hiperboli i marnotrawnym zuyciu paliwa

istniej surowe ograniczenia szybkoci z jak statek napdzany zasad odrzutu moe odby podr midzyplanetarn. Z boku mapy wisia ziemski kalendarz, a przy nim zegar wskazujcy ziemski czas Greenwich. Obok nich wywieszono cyfr, zmienian za kadym razem, gdy zegar wskazywa dwudziest czwart. Wskazywaa ona liczb dni do dnia zero. Wedug ich oblicze zostao ich tylko trzydzieci dziewi.

Don znalaz si w raju frontowego onierza gorce jedzenie podawane zawsze na czas, dobrze przyrzdzone i w duych ilociach, moliwo wylegiwania si ile tylko mg, czyste ubranie, czyste ciao, adnych obowizkw i niebezpieczestw. Jedynym problemem by fakt, e wkrtce mia tego po dziurki w nosie. Gorczkowa aktywno trwajca wok niego napeniaa go wstydem. Pragn w czym pomc i prbowa to zrobi - dopki si nie poapa, e wynajdowano dla niego zajcia po to tylko, by si odczepi. W rzeczywistoci nie mg im

pomc w niczym. Spoceni specjalici starajcy si ze wszystkich si zmontowa nieprawdopodobne obwody w taki sposb, by dziaay, nie mogli marnowa czasu na niewyszkolonego pomocnika. Da sobie spokj i wrci do obijania si. Stwierdzi, e owszem, moe spa po poudniu, ale potem nie jest w stanie zasn w nocy. Zastanawia si na tym, czemu tak przyjemny urlop nie sprawia mu radoci. Nie chodzio przecie o to, e niepokoi si o rodzicw... Tak jest, o to! Cho ich

wspomnienie wyblako, sumienie gryzo go z powodu tego, e nie robi nic, by im pomc. Dlatego wanie pragn si std wydosta, uciec z miejsca, gdzie nie mg robi nic poytecznego i wrci do swej jednostki, do onierskiej roboty, w ktrej pomidzy potyczkami nie byo powodw do zmartwie - a kiedy ju do starcia doszo, byo ich pod dostatkiem. Kiedy wok ciebie jest czer, po prawej syszysz oddech kolegi i to samo po lewej, gdy poruszasz si naprzd powoli, usiujc odgadn, jakie paskudne numery wykombinowali tym razem technicy Zielonych, by strzec swego

snu... a potem szybki atak i torowanie sobie drogi z powrotem do odzi, gdy jedynym przewodnikiem przez ciemno jest echosonda, ktr nosisz we wasnej gowie... Chcia tam wrci. Uda si do Phippsa, by porozmawia z nim na ten temat. Znalaz go w jego gabinecie. - To pan, papierosa? - Dzikuj, nie. h? Chce pan

- To prawdziwy tyto, nie wasze szalone zielsko. - Dzikuj, nie uywam ich. - No, moe to i racja. Ten ranny posmak w moich ustach... - Phipps zapali sobie papierosa i usiad na krzele, czekajc. - Niech pan posucha - powiedzia Don. - Pan jest tu szefem. Phipps wypuci dym, po czym odpowiedzia ostronie. Powiedzmy, e jestem koordynatorem. Z pewnoci nie

prbuj kierowa technicznymi. Don omin t kwesti.

pracami

- Dla mnie jest pan szefem. Prosz posucha, panie Phipps. Czuj si tu bezuyteczny. Czy moe pan zaatwi, bym wrci do jednostki? Phipps z uwag wypuci kko dymu. - Przykro mi, e tak to pan odbiera. Mgbym da panu co do roboty, na przykad zrobi pana pomocnikiem.

Don potrzsn gow. - Do ju mam tego: pozbieraj te drki i poukadaj rwno. Chc mie prawdziw prac, odpowiedni dla mnie. Jestem onierzem. Trwa wojna i tam jest moje miejsce. No wic, kiedy mog dosta transport? - Nie moe pan. - H? - Panie Harvey, nie mog std pana zwolni. Za duo pan wie. Gdyby odda pan piercionek nie zadajc pyta, mgby pan ju za godzin wraca do jednostki, ale

pan musia wiedzie, wiedzie wszystko. Teraz nie moemy narazi si na ryzyko, e dostanie si pan do niewoli. Wie pan, e Zieloni poddaj kadego winia penemu przesuchaniu. Nie moemy do tego dopuci. Jeszcze nie. - Ale... niech to diabli, prosz pana. Nigdy nie dam si zapa! Ju dawno podjem tak decyzj. Phipps wzruszy ramionami. - Jeli da si pan zabi, to wszystko w porzdku. Nie moemy jednak by tego pewni bez wzgldu

na to, jak bardzo jest pan zdeterminowany. Nie podejmiemy takiego ryzyka. Stawka jest zbyt wielka. - Nie moe mnie pan tu zatrzyma! Nie jest pan moim zwierzchnikiem! - Nie jestem. Niemniej nie moe pan std wyjecha. Don otworzy usta, zamkn je i wyszed z gabinetu.

Nastpnego ranka obudzi si z

mocnym postanowieniem, e co w tej sprawie uczyni. Jednake doktor Conrad wsta przed nim i, zanim wyszed, zatrzyma si, by zoy mu propozycj. - Don? - Sucham, Rg? - Jeli zdoasz si wygrzeba z pocieli, to moe przyszedby rano do laboratorium napdowego. Bdzie tam na co popatrze. Tak sdz. - H? Co? O ktrej?

- No, powiedzmy o dziewitej. Don stawi si wraz z, jak si zdawao, wszystkimi mieszkajcymi tam ludmi oraz mniej wicej poow licznej rodziny sir Isaaca. Pokazem kierowa Roger Conrad. By zajty za kontroln konsol, ktra nic nie mwia niewtajemniczonemu obserwatorowi. Wyregulowa co trzeba, po czym podnis wzrok i powiedzia. - Nie spuszczajcie oczu z naszego ptaszka, moi drodzy. Tu nad tym stoem... - nacisn klawisz.

Nad stoem rozbysa nagle zawieszona w powietrzu bez adnego wsparcia srebrzysta kula o rednicy okoo dwch stp. Wydawao si. e ma ona ksztat idealnie sferyczny i doskonale odbija wiato. Bardziej ni cokolwiek innego przypominaa Donowi ozdob na choink. Conrad umiechn si z triumfem. - Dobra, Tony. Walnij w ni toporem! Tony Vincente, najbardziej uminiony z pracownikw laboratorium, podnis topr o szerokim ostrzu, ktry mia pod

rk. - Jak mam j przeci, z gry na d czy z boku na bok? - Jak sobie yczysz. Vincente zamachn si toporem nad gow i opuci go z caej siy. Ostrze odbio si od kuli. Ta nawet nie zadraa. Na jej doskonale lustrzanej powierzchni nie pojawia si te adna rysa. Chopicy umieszek Conrada sta si jeszcze szerszy.

- Koniec aktu pierwszego oznajmi i nacisn kolejny przycisk. Sfera znikna, nie pozostawiajc po sobie adnego ladu. Conrad nachyli si urzdzeniami sterujcymi. nad

Akt drugi - ogosi. - Teraz usuniemy poow miejsca geometrycznego. Nie zbliajcie si do stou - po chwili spojrza w gr. - Gotowi! Cel! Pal! Pojawi si kolejny ksztat, doskonale sferyczny podobnie jak poprzedni. Jego zakrzywiona powierzchnia zewntrzna

skierowana bya w gr. - Przygotuj rekwizyty, Tony. - Sekundk, zapal papierosa. Tony zrobi to, zacign si z zapaem, po czym umieci papierosa w popielniczce i wsun j pod pkul. Conrad ponownie dotkn urzdze sterujcych. Ksztat opad w d i spocz na stole zakrywajc papieros poncy w popielniczce. - Czy kto chce wyprbowa na tym topr albo co innego? zapyta Conrad.

Nikt nie mia ochoty na machinacje z nieznanym. Conrad ponownie dotkn tablicy rozdzielczej i srebrzysta czasza uniosa si w gr. Papieros nadal tli si w popielniczce, jak gdyby nigdy nic. - Jak - zapyta - by si wam podobao, gdybymy umiecili tak czap nad stolic Federacji na Bermudach i pozostawili j tam dopki nie zdecyduj si pj po rozum do gowy? Ten pomys, co oczywiste, spotka si jednomyln aprobat. Wszyscy, lub prawie wszyscy, obecni tam

czonkowie Organizacji byli obywatelami Wenus i bez wzgldu na to, co innego robili, byli emocjonalnie zaangaowani w rebeli. Phipps przebi si przez podekscytowane komentarze z pytaniem. - Doktorze Conrad, czy zechciaby pan udzieli nam przystpnego wyjanienia tego, co zobaczylimy? To znaczy, niech pan wytumaczy, jak to si dzieje. Wszyscy moemy poj olbrzymie moliwoci, jakie z tego pyn. Twarz Conrada przybraa bardzo powany wyraz.

- Hmm... szefie, moe najlepiej byoby powiedzie, e ksztatki moduluj mieciuszki w takim stosunku fazowym, e trjpaskudek musi si zbka... albo, eby to wyrazi inaczej, kto wypuci myszy w umywalni. Mwic powanie, nie da si tego wytumaczy w sposb popularny. Gdyby mia pan ochot spdzi ze mn pi pracowitych lat, przebijajc si przez matematyk, mgbym zapewne doprowadzi pana do tego samego poziomu ignorancji i kontuzji, ktry jest moim udziaem. Niektre z uytych tu rwna tensorowych s, eby to

powiedzie agodnie, jedyne w swoim rodzaju. Niemniej instrukcje byy wystarczajco jasne i udao nam si to zrobi. Phipps skin gow. Dzikuj, jeli to jest odpowiednie sowo. Zapytam sir Isaaca. - Niech pan to zrobi. Chciabym tego wysucha.

Mimo dowodu na to, e pracownicy laboratorium zdoali

zmontowa przynajmniej cz sprztu opisanego w przekazie nagranym na dwch drutach, nerwy Dona nie daway mu spokoju. Kadego dnia wywieszka w jadalni przypominaa mu, e czasu jest coraz mniej i e on nic w tej sprawie nie robi. Nie myla ju o tym, jak sprawi, eby wysali go z powrotem do strefy dziaa wojennych, lecz zacz czyni plany dostania si tam na wasn rk. Widzia mapy Wielkiego Morza Poudniowego i wiedzia w przyblieniu gdzie si znajduje. Na pnocy rozcigao si terytorium nie zamieszkane nawet przez smoki

- lecz zamieszkane przez ich misoernych kuzynw. Uwaano, e nie sposb si tamtdy przedosta. Droga na poudnie, naokoo dolnego brzegu morza, bya znacznie dusza, lecz bya to kraina smokw, a do miejsca, do ktrego sigay najdalej pooone ludzkie farmy. Znajc mow gwizdw mgby, jeli wemie ze sob zapasy ywnoci wystarczajce przynajmniej na tydzie, dotrze do jakiego osadnika, ktry wskazaby mu drog do nastpnego. Co za do reszty mia n i rozum, a ponadto zna teraz bagna znacznie lepiej ni wtedy, gdy ucieka przed ludmi

Bankfielda. Zacz wynosi ywno z jadalni i chomikowa j w swym pokoju. Jeszcze tylko jeden dzie i jedna noc dzieliy go od planowanej prby ucieczki, gdy wezwa go Phipps. Mia ochot si nie zgosi, doszed jednak do wniosku, e mniej podejrzane bdzie, gdy usucha wezwania. - Prosz usi - powiedzia Phipps. Papierosa? Nie, zapomniaem. Co pan ostatnio porabia? Mia pan duo zaj?

- Za diaba nic do roboty! - Przykro mi. Panie Harvey, czy zastanawia si pan nad tym, jaki bdziemy mie wiat, kiedy to wszystko si skoczy? - No wic, waciwie nie - myla o tym, lecz jego wyobraenia byy zbyt mao konkretne, by mia ochot je artykuowa. Jeli za chodzio o jego plany, to - jak sdzi - ktrego dnia wojna si skoczy i wtedy wykona swj bardzo opniony zamiar odszukania rodzicw. No a potem, c... - Jakiego wiata by pan pragn?

- H? No wic, nie wiem - Don zamyli si. - Chyba nic jestem, jak to mwi, zainteresowany polityk. Nie obchodzi mnie specjalnie jak dziaa rzd, oprcz tego, e winien by, no, jakby luny. Rozumie pan, czowiekowi powinno by wolno robi to, na co ma ochot, i eby nikt nim nie pomiata. Phipps skin gow. Mamy ze sob wicej wsplnego ni si panu moe zdawao. Ja te nie jestem politycznym puryst. Kady rzd, ktry zbytnio si rozrasta i dziaa

zbyt dobrze, przemienia si w plag. Tak wanie byo z Federacj, ktra z pocztku bya cakiem przyzwoita, a teraz trzeba j przyci do znonych rozmiarw, tak eby obywatele uzyskali dla siebie troch luzu. - Moe smoki maj racj - odpar Don. - adnej organizacji wikszej ni rodzina. Phipps potrzsn gow. - Co jest dobre dla smokw, nie jest dobre dla nas, a poza tym rodziny mog by rdem ucisku w rwnym stopniu, jak rzd. Niech pan spojrzy na tutejszych modzikw. Musz

odczeka z piset lat zanim bdzie im wolno kichn bez pozwolenia. Pytaem pana o zdanie, poniewa sam nie znam odpowiedzi, mimo e zajmowaem si dynamik historii przez wicej lat ni yje pan na tym wiecie. Jedyne co wiem, to e wypucimy na swobod siy, ktrych efektw nie potrafi odgadn. Don zrobi zdziwion min. - Mamy ju podre kosmiczne. Nie sdz, by uczynienie ich szybszymi miao wiele zmieni. Co za do tego drugiego ustrojstwa, to mam wraenie, e to wietny pomys - nakry miasto oson

chronic je atomowymi.

przed

bombami

- Zgadzam si. To jednak dopiero pocztek. Sporzdziem list czci zjawisk, do ktrych - jak sdz dojdzie. Po pierwsze drastycznie nie docenia pan znaczenia przypieszenia transportu. Co za do innych moliwoci, to jestem w kropce. Jestem ju za stary i moja wyobrania wymaga odwieenia. Na pocztek wemy to: moemy by zdolni do przemieszczania wody, mnstwa, znaczcych iloci, std na Marsa - zmarszczy czoo. Moemy nawet by w stanie przesun same planety.

Don podnis nagle wzrok. Gdzie ju sysza prawie identyczne sowa... lecz wspomnienie mu umkno. - No. ale to niewane - cign Phipps. - Chciaem tylko zapozna si z modszym, wieszym punktem widzenia. Moe pan nad tym pomyle. Te chopaki z laboratorium tego nie zrobi, to pewne. Ci fizycy - produkuj cuda, lecz nigdy nie wiedz, jakie dalsze cuda z nich wynikn - po krtkiej przerwie doda. - Przestawiamy zegar, ale nie wiemy, ktra bdzie godzina.

Gdy nie mwi ju nic wicej, Don z ulg uzna, e rozmowa jest skoczona i zacz si podnosi z krzesa. - Nie, prosz nie odchodzi powiedzia Phipps. - Chodzio mi jeszcze o co innego. Przygotowuje si pan do opuszczenia nas, prawda? - Skd panu to przyszo do gowy? - odpar, jkajc si. Don. - Mam racj. Pewnego ranka obudzilibymy si i znaleli paskie ko puste, a potem miabym kup kopotw w chwili, gdy jestemy

zbyt zajci, by wysya ludzi celem odnalezienia pana i sprowadzenia z powrotem. Don odczu ulg. - Conrad mnie sypn - powiedzia z gorycz. - Conrad? Nie. Wtpi, by nasz dobry doktor potrafi zauway co wikszego ni elektron. Prosz mi uwierzy, e te mam swj rozum. Jestem specjalist od ludzi. Co prawda z panem obszedem si fatalnie, gdy pan tu przyby, mog jednak powiedzie na swoj obron, e byem zmczony jak

pies. Zmczenie to agodna forma szalestwa. Rzecz w tym: pan chce nas opuci, a ja nie mog pana powstrzyma. Wystarczajco dobrze znam smoki, by wiedzie, e sir Isaac nie pozwoli mi tego zrobi, jeli bdzie pan chcia odej. Jest pan jego skubanym jajkiem! A jednak nie mog na to pozwoli. Powody, ktre wymieniem poprzednio, nie straciy na wanoci. Tak wic, zamiast pozwoli panu odej, bd musia sprbowa pana zabi. Don pochyli si do przodu, opierajc ciar na nogach.

- Czy sdzi pan, e zdoa tego dokona? - zapyta bardzo cicho. Phipps umiechn si. - Nie. Nie sdz. Dlatego wanie musiaem wymyli inny plan. Wie pan, e kompletujemy zaog statku. Czy chciaby si pan nim zabra?

May Dawid

Don otworzy szeroko usta, ktre znieruchomiay w tej pozycji. Trzeba przyzna, e cho myla o tym, nie by na tyle zarozumiay, by choby przez chwil powanie uwierzy, e pozwol mu wzi udzia w podry po to tylko, by zadouczyni jego osobistym yczeniom. - Szczerze mwic - cign Phipps - robi to po to, by si pana pozby, umieci w miejscu, gdzie

bdzie pan bezpieczny przed inkwizytorami Federacji, a do chwili, gdy nie bdzie to ju miao znaczenia. Myl jednak, e potrafi znale inne usprawiedliwienie. Chcemy wyszkoli tylu ludzi, ilu t y l k o May Dawid bdzie zdolny zabra, by zrobi z nich zaog dla innych statkw. Nie mam jednak specjalnie z kogo wybiera. Wikszo naszej grupy to ludzie zbyt starzy lub modzi, krtkowzroczni geniusze o zapadnitych klatkach piersiowych, zdatni jedynie do pracy w laboratorium. Pan jest mody, zdrowy, ma szybki refleks - wiem

co o tym! - i zna kosmos od niemowlctwa. Co prawda nie jest pan wyszkolonym operatorem statkw, ale to nie bdzie zbyt wane, poniewa te statki bd dla wszystkich czym nowym. Panie Harvey, jak by si panu podobao polecie na Marsa i wrci jako kapitan Harvey, dowdca statku, o sile wystarczajcej, by uderzy na to federacyjne robactwo orbitujce wok Wenus? Albo przynajmniej jako pierwszy oficer - doda Phipps, pomylawszy, e na statku o dwuosobowej zaodze Don nie mgby raczej otrzyma niszego stanowiska.

Jak by mu si spodobao? Byby zachwycony! Don niemal nie ugryz si w jzyk starajc si zbyt szybko wyrazi zgod. Nagle przypomnia sobie co, co go otrzewio. Phipps dostrzeg z jego twarzy, e co jest nie tak. - O co chodzi? - zapyta ostrym tonem. - Boi si pan? - Czy si boj? - Don wyglda na poddenerwowanego. - Oczywicie, e tak. Zdarzao mi si to tyle razy, e ju si nie boj ba. Nie w tym szkopu. - W takim razie w czym? Prosz

mi powiedzie! - Chodzi o to... nadal jestem w czynnej subie. Nie mog sobie urzdzi wycieczki na odlego jakich stu milionw mil. Formalnie rzecz biorc, byaby to dezercja. Gdyby mnie dostali w swoje rce, zapewne najpierw by mnie powiesili, a potem zadawali pytania. Phipps odczu ulg. - Och. Moe da si temu zaradzi. Zajm si t spraw.

Dao si. Zaledwie w trzy dni pniej Don otrzyma nowe rozkazy, tym razem na pimie. Dotary one do niego pokrtn drog, ktrej mg si jedynie domyla. Ich tre brzmiaa: DO: Harvey, Donald J. Sierant specjalista pierwszej klasy PRZEZ: Droga subowa. 1. Przydziela si pana tymczasowo, na czas nieokrelony, do suby specjalnej. 2. Bdzie pan odbywa wszelkie podre niezbdne do wykonania

obowizkw subowych. 3. Uznaje si, e ten przydzia ley w interesie Republiki. Gdy uzna pan, e paska misja jest wykonana, zgosi si pan do najbliszego przedstawiciela waciwych wadz i zada dostarczenia rodkw transportu, ktre umoliwi panu osobiste zameldowanie si u Szefa Sztabu. 4. Na czas trwania misji przyznaje si panu tytularny stopie podporucznika. J. S. Busby, pukownik lotnictwa (tytularny)

W imieniu Gwnodowodzcego Akceptuj 1. Dostarczono porednictwem kuriera) Henry (tytularny) Marsten, (za kapitan

Dowdca Szesnastej Gondolowej Ekipy Bojowej

Do rozkazw przypito rcznie napisan kartk o treci:

PS. Drogi poruczniku To s najgupsze rozkazy, jakie kiedykolwiek musiaem zatwierdzi. Co, u diaba, narozrabiae? Czy oenie si ze smoczyc? A moe zapae kogo z dowdztwa na skoku w bok? Tak czy inaczej dobrej zabawy - i szczliwych oww! Marsten

Don wepchn rozkazy wraz z kartk do kieszeni. Od czasu do czasu siga rk, by ich dotkn.

Dni upyway powoli, kropkowana linia bya coraz bliej Marsa i wszyscy stawali si bardziej nerwowi. Na cianie w jadalni wywieszono kolejn dat, t na k t r May Dawid musia by gotowy do lotu, jeli mieli przyby na czas. Kalendarz wskazywa dokadnie dat, gdy zebrano wreszcie zaog. Na dwadziecia minut przed startem Don znajdowa si jeszcze w gabinecie sir Isaaca, lecz jego baga (nie byo go wiele) by ju na pokadzie. Jak stwierdzi, powiedzie sir Isaacowi do widzenia byo trudniej ni mu si

zdawao. Jego gowa nie bya pena wyobrae na temat obrazu ojca i tak dalej. Wiedzia po prostu, e ten smok jest ca jego rodzin, w znacznie wikszym stopniu ni odlega para przebywajca na planecie, na ktr mia lecie. Poczu niemal ulg, gdy rzut oka na zegarek powiedzia mu, e jest ju pno. - Musz pdzi - powiedzia. Dziewitnacie minut. - Tak, mj drogi Donaldzie. Wy, krtko yjcy gatunek, zawsze musicie y w w gorczkowym

popiechu. - No wic... do widzenia. - egnaj, Mgo nad Wodami. Wyszed z gabinetu sir Isaaca, by wydmucha nos i wzi si w gar. Zza masywnej kolumny wyonia si Isobel. - Don... chciaam si z tob poegna. - H? No jasne, ale czy nie przyjdziesz usysze podniecie statek?

- Nie. - No to, jak sobie chcesz. Musz ju lecie, babciu. - Mwiam ci, eby przesta nazywa mnie babci! - A wic okamaa mnie co do swojego wieku. Teraz ju si z tego nie wykrcisz, babciu. - Don, ty uparta bestio! Don... wr. Rozumiesz mnie? - No jasne! Wrcimy w try miga. - Pamitaj, eby to zrobi! Jeste

za tpy, eby na siebie uwaa. No wic... otwartego nieba! - zapaa go za uszy i pocaowaa szybko, po czym ucieka. Don gapi si w lad za ni, dotykajc ust. Dziewczyny, pomyla, s znacznie dziwniejsze od smokw. To chyba cakiem odrbny gatunek. Uda si popiesznie na miejsce startu. Wydawao si, e zebraa si tam caa kolonia. Don przyby jako ostatni z czonkw zaogi, czym zasuy na paskudne spojrzenie kapitana Rhodesa, dowdcy Maego Dawida. Rhodes, kiedy pracownik Linii Midzyplanetarnych, a teraz

oficer redniej Stray, pojawi si trzy dni temu. Nie by chtny do rozmw i cay czas spdza w towarzystwie Conrada. Don dotkn rk kieszeni i zastanowi si, czy rozkazy Rhodesa maj rwnie dziwn tre jak jego. Maego Dawida wycignito na brzeg i ustawiono na pozach. Do startu nie bdzie potrzebna katapulta, ktrej zreszt nie mieli. Wszystkie trzy katapulty na Wenus znajdoway si w rkach si Federacji. Statek ukryto pod zason z gazi, ktre teraz obcinano, odsaniajc otwarte niebo i dajc miejsce do startu.

Don spojrza na Maego Dawida. Pomyla, e przypomina on raczej nadmiernie wielk i wyjtkowo brzydk betoniark ni statek kosmiczny. Z obu burt sterczay smtne kikuty amputowanych skrzyde. Ostry jak iga dzib przycito i zastpiono bulwiast oson specjalnego radaru. Tu i wdzie - w miejscach gdzie dokonano popiesznych modyfikacji - statek pokryty by bliznami pozostawionymi przez palniki. Nie uczyniono adnych wysikw, by go upikszy, wygadzi czy doprowadzi do porzdku po przebytych operacjach.

Dysze rakiet znikny, a miejsce, gdzie uprzednio znajdowao si paliwo rakietowe, zajmowa teraz stos atomowy, za wiksz cz dawnego pomieszczenia dla pasaerw stanowia masywna grod, bdca oson przed promieniowaniem, chronic zaog przed mierciononymi emanacjami stosu. Z caej zewntrznej powierzchni, znieksztacajc opywowe niegdy ksztaty, sterczay wybrzuszajce si dyski anteny, jak powiedzia Conrad suce do odksztacenia samej przestrzeni. Donowi nie przypominay zbytnio anten.

Za o g a Maego Dawida liczya dziewi osb: Rhodes, Conrad, Harvey i szeciu innych - sami modzi ludzie, wszyscy z nich na szkoleniu, z wyjtkiem Conrada, ktry nosi mao dystyngowany tytu oficera gadetowego. Byo to jednak krtsze ni oficer odpowiedzialny za urzdzenia specjalne. Na statku by jeden pasaer, stary Malath. Nie byo go nigdzie wida i Don nie stara si go znale. Tyln cz pozostaej przestrzeni dla pasaerw zamknito hermetycznie i napeniono odpowiednim dla niego rzadkim, suchym i zimnym

powietrzem. Wszyscy byli ju na pokadzie. luz zamknito i Don usiad na fotelu. Mimo e nowy sprzt zajmowa wiele miejsca w maym statku, pozostawiono tyle pasaerskich foteli, e wystarczyo ich dla wszystkich. Kapitan Rhodes usadowi si, w fotelu pilota i warkn. Na stanowiska przypieszeniowe! Zapi pasy! Don wykona polecenie. Rhodes zwrci si w stron

Conrada, ktry nadal sta. Ten stwierdzi swobodnym tonem. - Jakie dwie minuty, panowie. Poniewa nie byo czasu na lot prbny, bdzie to bardzo interesujcy eksperyment. Moe si wydarzy jedna z trzech rzeczy przerwa. - Sucham? - warkn Rhodes. Niech pan mwi! - Po pierwsze, moe nie sta si nic. Moglibymy polizn si na jakiej drobnej teoretycznej pomyce. Po drugie, moe si uda. A po trzecie, moemy wylecie w

powietrze - Conrad umiechn si. - Czy kto ma ochot na zakad? Nikt nie odpowiedzia. Uczony opuci wzrok. - No dobrze. Kapitanie, za ogon go! Donowi wydao si, e nage zapada noc i e w jednej chwili przeszli w stan niewakoci. Jego odek, od duszego czasu przyzwyczajony do stosunkowo wysokiej grawitacji Wenus, zakoysa si na znak protestu. Conrad, nie przypity pasami, unosi si swobodnie, trzymajc si jedn

rk tablicy kontrolnej. - Przepraszam, panowie! powiedzia. Drobne niedopatrzenie. Nastawimy teraz to miejsce geometryczne na grawitacj marsjask, dla wygody naszego pasaera. Poruszy swymi pokrtami. odek Dona wrci raptownie na miejsce, gdy zapanowaa cakiem zadowalajca grawitacja, przekraczajca jedn trzeci ziemskiej. W porzdku, kapitanie -

powiedzia Conrad. - Moe pan im pozwoli rozpi pasy. Kto za Donem zapyta. - Co si stao? Czy nie zadziaao? - Och, jak najbardziej zadziaao odpar Conrad. - W gruncie rzeczy od chwili wyjcia z atmosfery poruszamy si z przypieszeniem... - przerwa, by spojrze na przyrzdy - okoo dwudziestu g.

Statek nadal otaczaa ciemno. By on odcity od reszty

wszechwiata przez co, co nosio nieadekwatn nazw niecigoci, z wyjtkiem chwil, gdy - co drug wacht - Conrad wycza pole na kilka minut, by pozwoli kapitanowi Rhodesowi wyjrze na zewntrz i ujrze gwiazdy. Przez te momenty na statku panowaa niewako, a przez luki ostro wieciy gwiazdy. Potem ponownie zamykaa si wok nich ciemno i May Dawid wraca do wasnego, cigu wiata. Kapitan Rhodes za kadym razem gdy ustala pooenie liku, przeklina cicho pod nosem i powtarza wszystkie obliczenia przynajmniej po trzy razy.

W przerwach Conrad prowadzi? wykady o gadetach przez tyle godzin dziennie, ile mg wytrzyma. Donowi wikszo wyjanie wydawaa si rwnie zagadkowa jak to, ktrego Conrad udzieli Phippsowi. - Po prostu nie api, Rg wyzna, gdy ich instruktor powtrzy ten sam punkt po raz trzeci. Conrad wzruszy umiechn si. ramionami i

- Nie przejmuj si tym. W chwili, gdy bdziesz pomaga instalowa ten sprzt na wasnym statku,

poznasz go ju tak dobrze, jak twoja stopa twj but. Tymczasem jednak powtrzymy to jeszcze raz. Poza suchaniem wykadw Conrada nie mieli nic do roboty, a poza tym statek by za ciasny i zbyt zatoczony. Niemal bez przerwy grano w karty. Don mia bardzo mao pienidzy, a po chwili nie mia ich ju w ogle i przesta by uczestnikiem gry. Spa i rozmyla. Doszed do wniosku, e Phipps mia racj. Takie tempo podry wiele zmieni. Ludzie bd si przemieszcza midzy planetami z rwn atwoci, jak teraz midzy

kontynentami na Ziemi. To bdzie zupenie jak... no, powiedzmy przejcie od aglowcw do rakiet transoceanicznych, z tym e do zmiany dojdzie z dnia na dzie, a nie w cigu trzech stuleci. Moe ktrego dnia wrci na Ziemi. Miaa ona swoje zalety. Na przykad jazda konna. Zastanowi si, czy Leniuch jeszcze go pamita. Chciaby nauczy Isobel jedzi konno. Miaby ochot zobaczy jej twarz w chwili, gdy po raz pierwszy zobaczy konia. Jedno wiedzia: nawet jeli wrci

na Ziemi, nie zostanie tam na stae, podobnie jak na Wenus czy Marsie. Wiedzia ju, gdzie jest jego miejsce - w kosmosie, tam, gdzie si urodzi. Kada planeta bdzie dla niego jedynie hotelem. Domem bdzie przestrze. Moe wyruszy do gwiazd na Zwiadowcy. Mia skryte przeczucie, e, jeli wyjd ywi z tej akcji, czonek pierwszej zaogi Maego Dawida zdoa jako zaatwi, by wybrano go do Dugiej Podry. Rzecz jasna, na Zwiadowc przyjmowano jedynie pary maeskie, to jednak nie stanowio przeszkody. By pewien, e zawrze

maestwo wystarczajco wczenie, by si zakwalifikowa, cho nie pamita dokadnie, w ktrym momencie uzyska t wiedz. Ponadto Isobel bya dziewczyn typu gdzie ty, tam i ja i nie bdzie prbowaa go powstrzyma. Zreszt Zwiadowca i tak nie wyruszy natychmiast. Zaczekaj ze startem, by go wyposay w napd HorstaMilnego-Conrada, gdy tylko dowiedz si o jego istnieniu. Tak czy inaczej, gdy tylko wojna si skoczy, zamierza troch si pokrci, odby par podry. Gdy wrci, z pewnoci bd go musieli

przenie do Wysokiej Stray, a zdobyte tam dowiadczenie sprawi, e, gdy zakoczy sub, kady z chci go przyjmie. Jak si nad tym zastanowi, mona byo powiedzie, e ju by w Wysokiej Stray. McMasters niewtpliwie mia racj. Istnia tylko jeden sposb, by dosta si na Marsa - z kosmicznym oddziaem specjalnym. Rozejrza si wok siebie. Nadal toczya si nieunikniona gra w karty, za dwch jego kolegw rzucao na pyty pokadu koci, ktre obracay si leniwie w sabym polu paragrawitacyjnym. Conrad

rozoy siedzenie, rozcign si na nim i zasn z otwartymi ustami. Don doszed do wniosku, e z pewnoci nie wygldaj na oddzia specjalny majcy ocali wiat. Wewntrz statku panowaa raczej aura domowego baaganu. Zgodnie z planem mieli wyj jedenastego dnia podry, na swobodnej orbicie wok Marsa i jeli przewidzieli wszystko prawidowo - w bezporedniej bliskoci oddziau specjalnego Federacji. Walka na finiszu bdzie tak zacita, e niemal bdzie j musiaa rozstrzygn fotokomrka. Wykady na temat gadetw

ustpiy miejsca wiczeniom na stanowiskach bojowych. Rhodes wybra Arta Frankela, ktry mia pewne dowiadczenie w obchodzeniu si ze statkami, na drugiego pilota. Asystentem Conrada zosta Franklyn Chiang, ktry rwnie by fizykiem. Co za do pozostaej czwrki, dwch obsugiwao radio, a dwch radar. Stanowiskiem bojowym Dona byo siodo umieszczone w rdokrciu, za fotelami pilotw - siedzenie obsugujcego urzdzenie detonujce. Odpowiada on za sprynowy przecznik typu znanego od stuleci jako przecznik

nieboszczyka z tego powodu, e mg on zadziaa jedynie wtedy, gdy jego operator by martwy. Podczas pierwszego wiczenia Conrad zaatwi si z pozostaymi, po czym wrci do stanowiska Dona. - Kapujesz, co masz zrobi, Don? - Jasne. Przesuwam t dwigni, by uzbroi bomb, a potem api si za przecznik urzdzenia detonujcego. - Nie, nie! Najpierw apiesz si za przecznik, a potem uzbrajasz bomb.

- No jasne. Powiedziaem to w odwrotnej kolejnoci. - Tylko eby tego nie zrobi w odwrotnej kolejnoci! Zapamitaj sobie jedno, poruczniku: jeli go pucisz, wszystko pjdzie w diaby. - Dobra. Posuchaj, powoduje wybuch atomowej, zgadza si? Rog, on bomby

- Nie zgadza. Po co marnowa tyle pienidzy! Niemniej adunek wybuchowy, jaki tam mamy, wystarczy na tak ma puszk, jak nasza. Zapewniam ci o tym. Tak wic, cho jestemy zdecydowani

raczej wysadzi to pudo ni pozwoli, by dostao si w rce nieprzyjaciela, w adnym innym wypadku nie puszczaj tego przecznika. Jeli poczujesz potrzeb, by si podrapa, wznie si ponad ni. Kapitan Rhodes przeszed przez ruf i skinieniem gowy wysa Conrada na dzib. Przemwi do Dona cichym gosem tak, by jego sowa nie dotary do pozostaych. Harvey, czy jest pan zadowolony z przydziau? Nie ma pan obiekcji?

- Nie mam - odpar Don. - Wiem, e wszyscy pozostali s lepiej wyszkoleni w sprawach technicznych. To w sam raz na mj eb. - Nie o to mi chodzi - poprawi go kapitan. - Mgby pan zaj miejsce kadego, poza mn i doktorem Conradem. Chc by pewny, e potrafi pan to zrobi. - Nie widz w tym nic trudnego. Zapa za ten przecznik, a potem przesun tamten i trzyma si ze wszystkich si. To z pewnoci nie wymaga wyszej matematyki.

- To wci nie to, o co pytam. Nie znam pana, Harvey. Jak rozumiem, bra pan ju udzia w walce. Tamci nie brali. Dlatego przydzieliem to zadanie panu. Ci, ktrzy pana znaj, sdz, e bdzie pan w stanie to zrobi. Nie martwi si o to, e moe pan zapomnie trzyma si przecznika. Chc si dowiedzie tego: czy, jeli bdzie trzeba go puci, potrafi pan to zrobi? Don odpowiedzia niemal natychmiast, nie szybciej jednak nim mia czas pomyle o kilku rzeczach - doktor Jefferson, ktry niemal na pewno popeni

samobjstwo, a nie po prostu umar - stary Charlie z ustami drcymi, lecz tasakiem pewnie trzymanym w rku - i niemiertelny gos, przebijajcy si przez mg: Wenus i wolno! - Jeli bd musia, to chyba tak. - Dobrze. Ja sam nie jestem bynajmniej pewien, czy bym to potrafi. Polegam na panu, e jeli dojdzie do najgorszego, nie pozwoli pan, by mj statek dosta si w rce nieprzyjaciela - kapitan wrci na dzib.

Napicie roso. Ludzie stawali si coraz bardziej nerwowi. Nie mieli adnego sposobu, by si upewni, e wyjd w pobliu oddziau specjalnego Federacji. Mg on skorzysta z innej orbity ni ta, ktra - jak sdzili - bya najbardziej efektywna. Nie mogli nawet by pewni, czy siy Federacji ju nie dotary do Marsa i nie zapanoway nad sytuacj, tak e trudno je bdzie stamtd wyprze. Laboratoryjne cuda Maego Dawida byy przystosowane do walki midzy statkami w przestrzeni kosmicznej, nie do oczyszczania z nieprzyjaciela powierzchni planety.

Conrad mia te inny powd do zmartwienia, o ktrym nie mwi na gos. Bro, w ktr wyposaono statek, moga nie zadziaa zgodnie z przewidywaniami. Lepiej ni ktokolwiek z pozostaych zna sabe strony polegania na teoretycznych prognozach. Wiedzia jak czsto najbardziej byskotliwe wyliczenia zawodziy ze wzgldu na dziaanie praw natury, ktrych istnienia dotd nie podejrzewano. Nic nie mogo zastpi prb, a tej broni nie poddano adnym testom. Z jego twarzy znikn zwyky umieszek. Wda si nawet w pen nerwowoci wymian zda z Rhodesem co do

wyliczonego czasu wyjcia. Wreszcie jednak ten spr rozstrzygnito. W p godziny pniej Rhodes powiedzia cicho. - Panowie, czas si zblia. Na stanowisko bojowe. Uda si do wasnego fotela, przypi pasami i warkn. - Zgasza gotowo! - Drugi pilot. - Radio! - Radar!

- Specjalna bro gotowa! - Urzdzenie zakoczy Don. detonujce! -

Nastpio dugie oczekiwanie. Sekundy sczyy si powoli. Rhodes przemwi cicho do mikrofonu, aby ostrzec Malatha, e ma si przygotowa do stanu niewakoci, po czym zawoa gono. - Przygotowa si! Don zapa si przecznika niszczcego. Nagle znalaz si w mocniej stanie

niewakoci. Z przodu oraz w lukach pasaerskich po obu stronach pojawiy si gwiazdy. Nie widzia Marsa. Uzna, e musi si on znajdowa pod statkiem. Soce byo gdzie za ruf, poza jego polem widzenia. Widok z przodu by jednak znakomity. May Dawid, ktry rozpocz ycie jako uskrzydlony wahadowiec, mia przed siedzeniami pilotw panoramiczny luk, taki jak w samolocie. Don widzia wszystko rwnie wyranie jak Rhodes i drugi pilot, a znacznie lepiej ni pozostali. - Radar? - zapyta Rhodes.

- Spokojnie, kapitanie. Nawet prdko wiata nie jest... O! O! Punkty! - Wsprzdne i odlego! - Theta trzysta pidziesit siedem przecinek dwa, phi minus zero przecinek osiem, odlego strzelecka szeset osiemdziesit... Wprowadzam dane automatycznie - wtrci si ostrym tonem Conrad. - W cel? - Jeszcze nie.

- W zasigu? - Nie. Myl, e powinnimy siedzie cicho i zbliy si jak tylko mona. Mogli nas nie dostrzec. Uprzednio zwolnili pd, by umoliwi manewrowanie, niemniej zbliali si do punktw z prdkoci ponad dziewidziesiciu mil na sekund. Don, wyty wzrok, by dostrzec statki, jeli odbicia radaru faktycznie nimi byy. Nic z tego. Jego biologiczne instrumenty z protoplazmy nie mogy si rwna z elektronicznymi.

Lecieli tak z napitymi nerwami i skurczonymi odkami, nieustannie zmniejszajc dystans, a wreszcie wydao im si, e punkty nie mogy by oddziaem specjalnym. Moe nawet bya to jaka zabkana, nie zaznaczona na mapach planetoida. Nagle, przerywajc cisz, zabrzmia radioalarm, ktry przeszed automatycznie przez cay zakres czstotliwoci. - apcie to! - zawoa Rhodes. - Ju go mamy - nastaa krtka chwila oczekiwania. - daj identyfikacji. Tak jest, to nasz cel.

- Przecz ich do mnie - Rhodes zwrci si w stron Conrada. - Jak stoimy? - Powinienem by bliej. Niech pan zyska na czasie! - twarz Conrada bya szara i zlana potem. Rhodes nacisn klawisz przemwi do mikrofonu. i

- Co to za statek? Prosz dokona identyfikacji. Odpowied ulega wzmocnieniu przez gonik znajdujcy si nad gow kapitana.

Prosz poda numery identyfikacji albo otworzymy ogie. Rhodes ponownie spojrza na Conrada, ktry by zbyt zajty, by odwzajemni spojrzenie. - Niszczyciel May Dawid, statek kaperski Republiki Wenus. Poddajcie si natychmiast. Don ponownie wyty wzrok. Wydao mu si, e prosto przed nimi dostrzega trzy nowe gwiazdy. Odpowied nadesza ze zwok nieznacznie wiksz ni wymagana

na transmisj. Okrt flagowy Federacji Pacyfikator do statku pirackiego May Dawid. Poddaj si lub zostaniesz zniszczony. Na pytanie Rhodesa Conrad odwrci twarz naznaczon grymasem niepewnoci. - To jeszcze daleko. Schodz mi z celu. Mog chybi. - Nie ma czasu! Ognia! Don ju rosnce je z widzia - statki, niewiarygodn

prdkoci. Wtem, zupenie nagle, jeden z nich zamieni si w srebrzyst kul, nastpnie drugi i trzeci. Ki niewiarygodnych, gigantycznych ozdb choinkowych w miejscu, gdzie przed chwil byy trzy potne okrty wojenne. Nie przestaway rosn, a migny z lewej strony i znikny za statkiem... bitwa bya skoczona. Conrad westchn, drc cay. - To wszystko, kapitanie. Odwrci si i doda: - Don, poczujemy si wszyscy

pewniej, jeli rozbroisz t bomb. Nie bdzie nam potrzebna.

Mars przepywa pod nimi, czerwonawy i pikny. Stacj Shiaparelli z jej potnym midzyplanetarnym nadajnikiem IT&T otacza ju srebrzysty kapelusz, umieszczony tam, by utrzyma ich atak w tajemnicy. Kapitan Rhodes nawiza czno z mniejsz stacj, powiadamiajc j o ich przybyciu. Za nieca godzin wylduj w pobliu da Thon. Sam Malath wyszed wreszcie ze swej lodwki. Nie by ju chory i

zmczony, lecz wawy jak wierszcz, gotw narazi si na ciepe, gste i wilgotne powietrze kabiny, by mie szans ujrzenia domu. Don wdrapa si z powrotem na swe stanowisko bojowe skd widok by lepszy. Wyranie ju wida byo legendarne kanay. Dostrzeg jak przecinaj agodn ziele, dominujcy oran i ceglan czerwie. Na poudniu panowaa zima. Poudniowa czapa biegunowa spoczywaa dumnie na planecie, jak czepek na gowie kucharza. To skojarzenie przypomniao mu starego Charliego. Myla o nim z

agodn melancholi. To, co wydarzyo si od tej pory, zagodzio wspomnienie. Nareszcie Mars... moe jeszcze, zanim dzie si skoczy zobaczy si z rodzicami i odda ojcu piercionek. Z pewnoci nie tak to sobie zaplanowali. Nastpnym razem postara si nie lecie okrn drog.

You might also like