Professional Documents
Culture Documents
POCAUNEK CIENIA
Akademia Wampirw
ROZDZIA PIERWSZY
DELIKATNIE WODZI PALCAMI po moich plecach. Jego dotyk sprawia, e
draam. Powoli, bardzo powoli przesuwa donie w d ciaa, a zatrzymay si na biodrach.
Poczuam municie warg tu za uchem. Caowa mnie w szyj, a potem niej, jeszcze
niej
Poczuam na ustach jego wargi. Caowalimy si i tulilimy coraz mocniej. Krew
pona mi w yach, nigdy nie byam bardziej ywa ni w tej chwili. Kochaam go, kochaam
Christiana tak mocno, e
Christiana?
Christian Nie.
Zrozumiaam, co si dzieje. Wkurzona nie na arty, jednoczenie nadal tkwiam w
jego ramionach, jakby to mnie dotyka i caowa. Nie mogam si wyrwa. Zbyt silnie
poczona z Liss, przeywaam to samo, co ona.
Dosy. To si nie dzieje naprawd, nie ma ci tam. Uciekaj. Logika zawioda: jak
miaam si skupi, skoro caa ponam i draam?
Nie jeste ni. To ciao nie naley do ciebie. Uciekaj.
Jego usta. Na caym wiecie nie istniao nic oprcz nich.
To nie jest on. Uciekaj.
Pocaunki smakoway tak samo, caowa mnie tak jak
Nie, to nie Dymitr. Wiej std!
Imi Bielikowa podziaao jak kube zimnej wody. Wyrwaam si.
Siedziaam na ku w swoim pokoju. Nagle zrobio mi si duszno. Zaczam
wierzga nogami, usiujc zrzuci z siebie kodr, lecz w efekcie jeszcze bardziej zapltaam
si w pociel. Serce bio mi jak szalone. Prbowaam uspokoi oddech i powrci do
rzeczywistoci.
Wiele si zmienio. Dawniej atakoway mnie senne koszmary Lissy. Teraz
uczestniczyam w jej yciu seksualnym. Rnica zasadnicza. Na jawie jako sobie radziam i
nie dopuszczaam do gosu przey przyjaciki. Tym razem Lissa i Christian nieumylnie
mnie przechytrzyli. We nie byam bezbronna, moje ciao odbierao jej intensywne doznania
przez czc nas psychiczn wi. Nie miaabym takich problemw, gdyby znajdowali si
teraz w swoich kach i spali jak normalni ludzie.
Boe. Ziewnam, opuszczajc nogi na podog. Nie mogli zaczeka do rana?
Co gorsza, nadal czuam si nieswojo. Teoretycznie nic si nie stao. Christian nie
dotyka mojej skry, nie mnie caowa. A jednak ciao mwio co innego. Tskniam za jego
ciepem. To idiotyczne, ale rozpaczliwie pragnam, eby kto mnie dotkn, choby przytuli.
Z pewnoci jednak nie Christian. Powrcio wspomnienie pocaunkw. Ppica kojarzyem
je z Dymitrem.
Wstaam z trudem i przeszam si chwiejnie po pokoju. Ogarn mnie smutek. Czuam
si kompletnie pusta. By jako przeama ponury nastrj, w samym szlafroku i kapciach
poszam do azienki na korytarzu. Opukaam twarz zimn wod i spojrzaam w lustro. Moje
odbicie patrzyo ponuro zaczerwienionymi oczami. Miaam potargane wosy. Powinnam
wrci do ka, ale przesza mi ochota na sen. Wolaam nie ryzykowa. Potrzebowaam
czego, co mnie orzewi i zatrze niemie wspomnienia.
Po wyjciu z azienki ruszyam bezszelestnie, na palcach w stron schodw. Na
parterze dormitorium panowaa cisza. Dochodzio poudnie, czyli rodek nocy dla wampirw
yjcych w ciemnociach. Wyjrzaam zza drzwi i przeszukaam wzrokiem hol. Nie
zauwayam nikogo, oprcz ziewajcego recepcjonisty za biurkiem. Przeglda od niechcenia
jakie czasopismo. Pomylaam, e lada moment zanie i gowa opadnie mu na lad. Moroj
skoczy lektur, ziewn po raz drugi, zakrci si na fotelu obrotowym, rzuci gazet na
biurko i sign po inn.
Wykorzystaam chwil, gdy by odwrcony tyem, i przebiegam korytarzem do
podwjnych drzwi prowadzcych na zewntrz. Modliam si w duchu, eby nie zaskrzypiay.
Uchyliam jedno skrzydo i wymknam si z budynku. Udao si. Recepcjonista mg poczu
zaledwie lekki powiew chodnego powietrza.
Gdy stanam na dworze w wietle dnia, poczuam si jak wojowniczka ninja.
Zimny wiatr uderzy mnie w twarz. Tego wanie potrzebowaam. Bezlistne gazie
drzew koysay si, uderzajc o kamienny mur dormitorium. Promienie soneczne paday na
mnie migotliwie, jak wiata w dyskotece. Skrzywiam si, bo raziy mnie w oczy,
napominay, bym wracaa. Opatulona szczelnie szlafrokiem, okryam wgie budynku.
Midzy dormitorium a sal gimnastyczn znalazam zaciszne miejsce, w ktrym mogam
posiedzie chwil w spokoju. Boto zalegajce chodnik przyklejao si do kapci, ale co z
tego?
Typowy ponury dzie w grach Montany. Rzekie powietrze otrzewio mnie,
przepdzajc resztki wspomnie o miosnym uniesieniu, w ktrym bez wasnej woli braam
udzia. Znowu byam sob. Wolaam trz si z zimna, ni rozpamitywa dotyk doni
Christiana. Przystanam wpatrzona bezmylnie w grup drzew i nagle ogarna mnie zo na
tamtych dwoje. Pomylaam z gorycz, e nie przejmuj si nikim ani niczym. Lissa czsto
napomykaa, e chciaaby odbiera moje myli i uczucia. W istocie nie miaa pojcia, czym to
grozi. Nie wiedziaa, co przeywam, kiedy atakuj mnie jej myli, kiedy nasza wi wymusza
udzia we wszystkim, czego dowiadcza moja przyjacika. Do tego wszystkiego Lissa wioda
szczliwe ycie miosne, podczas gdy ja byam pogrona w rozpaczy. Nie zdawaa sobie
sprawy, czym jest niespenione uczucie, tak silne, e a boli, bo nie mona go zrealizowa ani
nawet wyrazi. Tumiam je, jak czasem robimy to ze zoci, ktra zaczyna zjada nad od
rodka, drczy tak bardzo, e mamy ochot krzycze i kopa.
Nie, Lissa nie miaa pojcia co czuj. Nie zamierzaam jej tym obarcza. Niech sobie
dalej przeywa romantyczne chwile, nie wiedzc, jaki bl mi sprawia.
Zaczam sapa z wciekoci na Liss i Christiana za ich sabo do nocnych
igraszek. Zazdrociam im mioci, ktrej sama zostaam pozbawiona. Usiowaam zdusi w
sobie gniew, zdawi zawi wobec najlepszej przyjaciki.
- Jeste lunatyczk? - usyszaam za plecami. Odwrciam si gwatownie. Dymitr
patrzy z zaciekawion i lekko rozbawion min. Ciekawe, wanie w chwili gdy roztrzsaam
swoje problemy miosne, ich rdo niezauwaenie samo mnie odnalazo. Nie syszaam,
kiedy si zbliy, i teraz niechtnie rozstaam si z moim wyobraeniem o sobie jako
wojowniczce ninja. Od razu skarciam si w duchu za zaniedbanie. Co by mi szkodzio
uczesa si przed wyjciem? Pospiesznie przygadziam rk zmierzwione wosy, chocia
czuam, e jest ju za pno na ten gest. Moje dugie loki musiay wyglda jak wielkie ptasie
gniazdo.
- Sprawdzam system bezpieczestwa w dormitorium - rzuciam. - Nawala.
Stranik umiechn si lekko. Trzsam si z zimna i nie mogam nie zauway
dugiego, ciepego skrzanego paszcza, w ktry by ubrany. Nie miaabym nic przeciwko
temu, eby mnie nim okry.
- Na pewno bardzo zmarza. - Zupenie jakby czyta w moich mylach. - Woysz
mj paszcz?
Potrzsnam gow, nie wspominajc te o tym, e stopy mi zgrabiay na ko.
- Nie jest mi zimno. Co tu robisz? Te sprawdzasz zabezpieczenia?
- Przeciwnie. Mam wart. Stranicy na zmian patrolowali teren szkoy, kiedy
wszyscy spali.
Strzygi, czyli martwe wampiry, czyhajce na ycie morojw, takich jak Lissa, nie
poloway w wietle dnia. Problemy sprawiali jednak sami uczniowie, ktrzy czsto
wylizgiwali si poza teren Akademii.
dugo potrwa proces. Nie mam ochoty wyjeda. Twierdzie, e Daszkowa spotka
zasuona kara, tymczasem krlowa podobno zaczyna wtpi w prawo sdu do uwizienia
czonka rodziny krlewskiej.
Zamaram. Dreszcz, ktry przebieg mi po plecach, nie mia nic wsplnego z chodem
panujcym na zewntrz. Daszkow?
- Sdziowie z pewnoci podejm waciw decyzj - odpar krtko Dymitr.
Zrozumiaam, dlaczego jest tak oszczdny w sowach. Nie chcia, bym za duo wiedziaa na
ten temat.
- Mam nadziej. Oby to rzeczywicie potrwao tylko kilka dni, jak zapowiadaj.
Strasznie tu zimno. Wejdziemy do biura? Poka ci grafik.
- Jasne - rzuci lekko stranik. - Musz tylko jeszcze co zaatwi.
- Dobrze, poczekam. Zapada cisza, wic uznaam, e Alberta odesza. Opuciam
kryjwk w gstych gazkach wiciokrzewu, kiedy Dymitr pojawi si obok. Jego spojrzenie
wiadczyo o tym, e doskonale wie, co go czeka.
- Rose - zacz niepewnie.
- Daszkow? - wychrypiaam pgosem, by Alberta mnie nie usyszaa. - Wiktor
Daszkow?
Bielikow nie zamierza zaprzecza.
- Tak. Ksie Wiktor Daszkow.
- Rozmawialicie o Chodzi o - Byam jak oguszona. Nie mogam pozbiera
myli. Jak to, wic mnie nawet nie powiadomili? - Sdziam, e gnije w wizieniu. Chcesz
powiedzie, e dopiero teraz wytoczyli mu proces?
To naprawd niesamowita wiadomo. Wiktor Daszkow, ktry uprowadzi Liss i
torturowa j bezlitonie, chcc przej kontrol nad jej niezwyk moc, miaby chodzi na
wolnoci! Moroje maj zdolnoci magiczne. Zwykle specjalizuj si w jednym z czterech
ywiow - wykorzystuj wod, ogie, powietrze lub ziemi. Lissa stanowia wyjtek.
Pracowaa z pitym ywioem - ducha, o ktrego istnieniu mao kto sysza. Moja
przyjacika posiadaa dar uzdrawiania, a nawet wskrzeszania zmarych. To dziki niemu
nawizaa si midzy nami szczeglna psychiczna wi. Zostaam z ni poczona, nosiam
pocaunek cienia, jak to nazywali niektrzy. Lissa przywrcia mnie do ycia po wypadku
samochodowym, w ktrym zginli jej rodzice i brat. Od tamtej pory towarzyszyam jej
nieustannie, znaam jej myli i uczucia. Wiktor jako pierwszy dowiedzia si o niezwykej
mocy mojej przyjaciki. Uprowadzi j, by suya mu jako osobiste rdo ycia i modoci.
Nie zawaha si usun z drogi wszystkich, ktrzy przeszkadzali mu w realizacji podstpnego
ROZDZIA DRUGI
WYGLDA JAK MASON. Nie widziaam wyranie, kto lub co to byo.
Zamrugaam, usiujc skupi wzrok. Posta bya niewyrana, niemal przezroczysta, nie
mogam wyranie uchwyci ksztatw.
To co bardzo przypominao Masona; cho troch zamazane, miao jego rysy
twarzy, a skr janiejsz, ni zapamitaam. Gsta ruda czupryna mojego najlepszego
kumpla, o odcieniu jasnopomaraczowym, staa si ledwo dostrzegalna. Zjawa nosia ten sam
strj, co Mason w dniu, gdy widziaam go po raz ostatni - dinsy i lun t koszulk. Spod
paszcza wystawa rbek zielonego swetra. Kolor ubra rwnie wydawa si rozmyty.
Miaam wraenie, e ogldam wyblak fotografi. Sylwetk otaczaa saba powiata.
Najbardziej jednak uderzy mnie - poza faktem, e Mason przecie by martwy wyraz jego twarzy. Smutny, bardzo smutny. Spojrzaam mu w oczy z blem. Naraz wrciy
do mnie wspomnienia wydarze sprzed kilku tygodni: Mason pada na podog nad nim
okrutne twarze strzyg Poczuam dawienie w gardle. Nie mogam si poruszy ani
odezwa.
On przyglda mi si z nieodgadnion min. By smutny, pospny, powany. Otworzy
usta, jakby chcia co powiedzie, lecz zaraz je zamkn. Wyczuwaam co cikiego i
bolesnego midzy nami. Nagle unis rk i wycign j do mnie. Ten gest mnie obudzi.
Nie, to si nie dzieje naprawd. Mam przywidzenia. Mason nie yje. Widziaam, jak zgin.
Trzymaam jego ciao w ramionach.
Zjawa poruszya lekko palcami, jakby mnie ponaglaa. Wpadam w panik. Cofnam
si o kilka krokw. Nie poszed za mn. Sta w miejscu z wycignit rk. Wystraszona nie
na arty, odwrciam si i rzuciam do ucieczki. Kiedy dobiegam do drzwi, zerknam za
siebie, usiujc uspokoi oddech. Nikogo nie byo. Wpadam do pokoju i zatrzasnam za
sob drzwi. Rce mi si trzsy. Rzuciam si na ko, rozmylajc o tym dziwacznym
zdarzeniu.
Co to byo? Przecie Mason nie wrci. Nie mg. Zgin na moich oczach, a w kocu
zmarli nie wracaj. No, ja wrciam Ale to inna sytuacja.
Na pewno wyobrania pata mi figle. Tak. Nie ma innego wytumaczenia. Jestem
przemczona, rozdraniona z powodu Lissy i Christiana, nie wspominajc szokujcych
wiadomoci o Wiktorze Daszkowie. Pewnie emocje pomieszay mi w gowie. Im duej
mylaam, tym bardziej upewniam si, e musi istnie racjonale wyjanienie moich
przywidze.
A jednak nie mogam zasn. Leaam w ku z kodr podcignit pod brod i
walczyam z natrtn wizj.
Wci widziaam jego smutne oczy, ktre zdaway si pyta: Rose, dlaczego
pozwolia, by mnie to spotkao?
Zacisnam powieki, nie chciaam o tym myle.
Od chwili pogrzebu Masona staraam si nie okazywa, jak bardzo dotkna mnie jego
mier. W gbi duszy jednak nie potrafiam si z ni pogodzi. Kadego dnia wci od nowa
torturowaam si pytaniem, co by byo, gdyby Gdybym zaatakowaa szybciej i mocniej.
Gdybym nie powiedziaa mu o kryjwce strzyg. Gdybym potrafia odwzajemni jego mio.
By moe Mason yby dzisiaj. Lecz zgin przeze mnie. To moja wina.
- Mam halucynacje - powiedziaam gono w ciemnym pokoju. Wyimaginowaam go
sobie. Mason czsto przeladowa mnie w snach. Nie chciaam oglda go rwnie na jawie. To nie on.
To nie mg by on, poniewa oznaczaoby to tylko jedno Nie, nie bd o tym
myle. Wiem, e istniej wampiry, magia i nadzwyczajne zdolnoci, ale z ca pewnoci nie
wierz w duchy i, zdaje si, trac wiar rwnie w to, i zdoam zasn tej nocy. Po dugim
czasie zapadam w drzemk, lecz wyrwa mnie z niej dwik budzika, ktry zadzwoni
stanowczo zbyt szybko.
Wydawao mi si, e spaam zaledwie kilka minut.
Ludzie mwi, e wiato dnia rozprasza nocne zmory i lki. To marne pocieszenie.
Obudziam si w gstniejcym mroku. Szczliwie towarzystwo prawdziwych, ywych istot
przynosi podobny skutek, bo kiedy zeszam na niadanie, wspomnienie nocnych widziade
blado z kad minut.
Co innego zaprztno moj uwag. Zblia si wielki dzie. Niedugo zaczniemy
wiczenia polowe.
Przez sze tygodni nie bdzie normalnych zaj. Zamiast siedzie w szkole, bd
towarzyszya Lissie na kadym kroku. Koniec z odrabianiem lekcji. Jedynym zadaniem
domowym bd codziennie raporty najwyej na p strony. Nic prostszego. Oczywicie,
czekaj mnie warty i tak dalej, ale tym si nie martwiam. Przywykam do roli opiekunki.
Mieszkaymy z Liss midzy ludmi przez dwa lata, chroniam j wwczas we dnie i w
nocy. Zanim uciekymy z Akademii, przygldaam si, jakim prbom poddaje si
nowicjuszy. Nieatwo sprosta tym zadaniom, ale nie zraaam si. Wiedziaam, e kandydaci
na opiekunw powinni zachowa nieustann czujno oraz gotowo do podjcia
wam pod opiek. W zeszym tygodniu rozdalimy wam szczegowy plan zaj polowych
trwajcych sze tygodni. Ufam, e zapoznalicie si z nim. Jednak na wszelki wypadek
stranik Alto przedstawi wam w skrcie zaoenia kursu.
Co do mnie, wykuam wszystko na pami. Jeszcze nigdy nie przeczytaam niczego
tak uwanie.
Alberta podaa Stanowi notatnik. Stranik Alto by najmniej lubianym instruktorem,
ale po mierci Masona napicie midzy nami nieco zagodniao. Zaczlimy si lepiej
rozumie.
- Prosz bardzo - mrukn Stan. - Bdziecie penili sub przesz sze dni w tygodniu.
Powinnicie to traktowa jako nagrod. W realnym wiecie nie mamy dni wolnych od pracy.
Waszym zadaniem jest towarzyszenie morojom na kadym kroku - w klasie, dormitorium i
pomieszczeniu dla karmicieli. Nie spuszczajcie ich z oka. Kwesti wyboru pozostaje, jak
zamierzacie uczestniczy w ich yciu. Niektre wampiry traktuj swoich opiekunw jak
przyjaci, inne wol zachowa dystans, oczekujc, e bdziecie przy nich trwa jak nieme
duchy. (Naprawd uy sowa duchy? ). Kada para bdzie musiaa wypracowa wasny
styl gwarantujcy bezpieczestwo podopiecznych.
Atak moe nastpi w kadej chwili i kadym miejscu. Bdziemy was nka
niepostrzeenie, ubrani na czarno od stp do gw. Musicie zachowa czujno. Pamitajcie,
jeli nawet wiecie, e to inni stranicy, a nie strzygi atakuj osoby przez was chronione,
reagujcie tak, jakby ich ycie zostao bezporednio zagroone. Nie wahajcie si nas zrani.
Niektrzy pewnie ju zacieraj rce. Nadarza si sposobno, eby wyrwna rachunki. - W
tumie rozlegy si chichoty. - Zapewne znajd si i tacy, ktrzy bd obawiali si
konsekwencji zdecydowanych dziaa. Niepotrzebnie. Poradzimy sobie, a wy moecie
spodziewa si powaniejszych kopotw w przypadku uchylania si od walki. - Stan
przeoy kolejn kartk w notesie. - Bdziecie penili sub przez ca dob. Moecie
oczywicie zdrzemn si w cigu dnia, kiedy wasi podopieczni pjd spa, ale pamitajcie o
strzygach. Bestie nie grasuj wprawdzie w wietle sonecznym, jednak mog zaczai si w
budynku. Nie bdziecie bezpieczni nigdy i nigdzie.
Instruktor odczyta jeszcze kilka zalece technicznych, ale przestaam sucha. Znaam
je na pami, podobnie jak moi koledzy. Wyczuam rosnce zniecierpliwienie na sali.
Nowicjusze byli gotowi do dziaania, ten i w zaciska pici. Czekali. Kady chcia dosta
swj przydzia. Marzylimy o tych wiczeniach od dawna.
Stan skoczy i odda notes Albercie.
- W porzdku - powiedziaa straniczka. - Zaczn kolejno wyczytywa wasze
Jak to: nie zalicz? Czy ona zwariowaa? Nie mogam straci takiej szansy.
Oznaczaoby to brak promocji. Czuam, e za chwil wybuchn, ale Dymitr powstrzyma
mnie jednym gestem. Uparte, spokojne spojrzenie jego czarnych oczu unieruchomi mnie,
nakazao pogodzi si z sytuacj.
Niechtnie podniosam pakiet z podogi.
- Dobrze - rzuciam lodowatym tonem. - Zrobi to. Odnotujcie jednak, e dziaam
wbrew wasnej woli.
- To ju zostao ustalone, panno Hathaway - odpara cierpko Alberta.
- W porzdku. Nadal sdz, e to kiepski pomys, wkrtce sami si przekonacie.
Odwrciam si i z godnoci wymaszerowaam z sali gimnastycznej, zanim zdyli
odpowiedzie. Jednoczenie mylaam, e zachowuj si jak rozkapryszone dziecko. Na
swoj obron miaam jedynie nieumylny udzia w yciu seksualnym najlepszej przyjaciki,
spotkanie z duchem i niewyspanie. Poza tym oni te postpili wrednie. Tak wic miaam
spdzi sze tygodni w towarzystwie Christiana Ozery, cynicznego drania, ktry wci
sprawia problemy i kpi ze wszystkiego.
C, w pewnym sensie bylimy do siebie podobni.
Zapowiaday si dugie wakacje.
ROZDZIA TRZECI
SKD TA PONURA MINA, MAA DAMPIRZYCO? Szam przez dziedziniec w
stron kafeterii, kiedy dolecia mnie zapach papierosw marki Clove. Westchnam z
rezygnacj.
- Adrianie, jeste ostatni osob, ktr chciaabym teraz spotka. Adrian Iwaszkow
przyspieszy i zrwna si ze mn, wypuszczajc z ust kby dymu prosto na mnie.
Zamachaam rkami i ostentacyjnie zakaszlaam. Iwaszkow by morojem z rodziny
krlewskiej, ktrego zdobyymy z Liss podczas wypadu na narty. Mimo e starszy o kilka
lat, przyjecha do Akademii witego Wadimira, eby razem z moj przyjacik zagbia
tajniki panowania nad ywioem ducha. Poza nim nie znaymy nikogo, kto specjalizowaby
si w tym ywiole. Adrian by arogancki i zepsuty, naduywa alkoholu, pali papierosy, a
take zadawa si z wieloma kobietami. Wiedziaam, e i mnie sobie upatrzy, w kadym
razie prbowa zacign mnie do ka.
- Zauwayem - stwierdzi. - Rzadko si spotykam od przyjazdu. Gdybym nie
wiedzia, e jest inaczej, pomylabym, e mnie unikasz.
- To prawda. Chopak wypuci kolejny kb dymu i przesun rk po brzowej
czuprynie, pieczoowicie uczesanej, tak by tworzya na gowie artystyczny niead.
- Posuchaj, Rose. Nie musisz odgrywa niedostpnej. Dawno zdobya moje serce.
Adrian wiedzia doskonale, e nikogo przed nim nie odgrywam, po prostu lubi si
przekomarza.
- Nie mam dzi nastroju na te twoje gierki.
- Co si stao? Widz, z jak zoci rozpryskujesz wod we wszystkich kauach
napotykanych po drodze, a w dodatku masz mordercz min.
- Wic po co mnie zagadujesz? Nie boisz si, e ci przyo?
- Nie zrobisz mi krzywdy. Byoby ci al mego piknego oblicza.
- Za to ty nie masz litoci. Dmuchasz mi w nos rakotwrczym dymem. Jak moesz
pali papierosy? Poza tym w szkole obowizuje cisy zakaz. Abby Badica zostaa przyapana
na paleniu i odsiedziaa za to dwa tygodnie w kozie.
- Nie musz przestrzega tutejszych regu, Rose. Nie jestem uczniem ani czonkiem
personelu. Pozostaem wolnym duchem bdzcym po korytarzach szacownej Akademii.
- A nie mgby bka si gdzie indziej?
- Jeli chcesz si mnie pozby, musisz powiedzie, co si stao. Uparty jak osio.
Pomylaam, e wkrtce i tak dowie si o wszystkim. Caa szkoa bdzie o tym gadaa.
- Przydzielono mnie do Christiana. Mam si nim opiekowa w trakcie wicze
polowych.
Zapado milczenie, a po chwili Adrian parskn miechem.
- No, no. Teraz rozumiem. Przyznaj, e zwaywszy na okolicznoci, zachowujesz
wyjtkowy spokj.
- Miaam opiekowa si Liss - jknam. - Nie mog uwierzy, e wycili mi taki
numer.
- Ciekawostka. Czyby istniao ryzyko, e nie powierz ci suby przy Lissie po
skoczeniu szkoy?
- Nie. Oboje z Dymitrem mamy zapewnione stanowiska. Tymczasem nasi mdrcy
uznali, e wicej si naucz, towarzyszc innemu morojowi.
Adrian obrzuci mnie przecigym spojrzeniem.
- Suba u boku Bielikowa nie bdzie dla ciebie, jak sdz, wielk przykroci.
Do tej pory nie pojmowaam, jak to moliwe, e Lissa nie zauwaya, co czuam do
Dymitra. Taki Adrian, cakiem obcy, byskawicznie oceni sytuacj.
- Mwiam, e nie mam dzi ochoty wysuchiwa twoich byskotliwych komentarzy.
Iwaszkow nie da si zbi z pantayku. Podejrzewaam, e jest na lekkim rauszu,
chocia do lunchu jeszcze daleko.
- Nie rozumiem, gdzie problem? Przecie Christian spdza wikszo czasu z Liss.
Trafi w sedno. Musiaam mu to przyzna. Swoim zwyczajem niepostrzeenie zmieni
temat.
- Czy mwiem ci ju, jak masz aur? - spyta nieoczekiwanie. Wychwyciam now i
zaskakujc nut w jego gosie. Niepewno?
Zaciekawienie? Obawa? Ten ton nie pasowa do niego. Adrian by mistrzem ironii.
- Nie pamitam. Kiedy wspomniae co na ten temat. Twierdzie, e spowija mnie
mrok. Czemu pytasz?
Aura to pole energetyczne otaczajce kad yw istot. Jej barwa i natenie
wynikaj z cech osobowoci oraz indywidualnych wibracji. Aur widz tylko moroje
dysponujcy moc ducha. Adrian posiad t zdolno dawno temu, Lissa dopiero si uczy.
- Trudno mi to wyjani. Pewnie jestem przeczulony. - Iwaszkow przystan przy
drzwiach i zacign si papierosem. Odsun si nieco, wypuszczajc dym w inn stron, ale
wiatr i tak przywia go prosto na mnie. - Aura jest dziwnym zjawiskiem. Czsto zmienia
ksztat i barwy. Czasem bywa intensywna, a innym razem blada i niewyrana. Zdarzaj si
jednak chwile, kiedy ponie wyranym, kolorowym blaskiem, a wtedy - Adrian przechyli
lekko gow i zapatrzy si w niebo. Znaam go takiego, popada wwczas w trans. - Mona
odczyta jej znaczenie. Jakby uzyskiwaa wgld w czyj dusz.
Umiechnam si.
- Jednak nie potrafisz wejrze w moj dusz, prawda? Nie wiem, co oznaczaj barwy
mojej aury.
Moroj wzruszy ramionami.
- Pracuj nad tym. Przebywajc wrd ludzi, poznajesz ich coraz lepiej. Z czasem
dostrzegasz podobne kolory u wielu osb i zaczynasz pojmowa, co oznaczaj.
- Jak teraz prezentuje si moja aura? Zerkn na mnie z ukosa.
- Jako nie mog si dzisiaj skupi.
- Wiedziaam. Pie. Alkohol i niektre leki przytpiaj zdolno odczuwania ducha.
- Tylko tyle, eby si rozgrza. Mog jednak odgadn, jak wyglda. Jest podobna do
innych, tworz j wirujce piercienie barw. Tylko na kracach pola energii pojawia si cie.
Towarzyszy ci na kadym kroku.
Ton jego gosu przyprawi mnie o dreszcz. Przysuchiwaam si rozmowom Adriana i
Lissy na temat pl energetycznych, ale nie sdziam, e powinnam si przejmowa stanem
wasnej aury. Do tej pory traktowaam ten temat lekko, ciekawi mnie, ale wydawa si
pozbawiony gbszego znaczenia.
- Umiesz pocieszy - mruknam. - Moe powiniene zajc si tym zawodowo.
Adrian powrci do swego normalnego tonu.
- Nie przejmuj si, maa dampirzyco. Nawet jeli otaczaj ci chmury, dla mnie
zawsze jeste janiejsza ni soce.
Przewrciam wymownie oczami. Chopak rzuci niedopaek na ziemi i przydepta go
butem.
- Musze ju lecie. Do zobaczenia wkrtce. - Skoni si dwornie i ruszy w stron
budynku dla goci.
- miecisz! - zawoaam.
- Nie dbam o reguy, Rose - odkrzykn. - Jestem ponad nimi. Pokrciam gow i
podniosam niedopaek, a potem wrzuciam go do kosza stojcego przy wejciu. Stanam w
drzwiach, strzsajc nieg z butw. W kafeterii panowao mie ciepo. Przygotowywano
lunch. W tym pomieszczeniu dampiry i moroje przesiadywali razem, tworzc interesujce
zestawienie. Dampiry, w poowie ludzie, s wiksze, ale nie wysze, tylko bardziej krpe.
Nowicjuszki odznaczay si sympatycznymi krgociami sylwetek, w przeciwiestwie do
zbyt szczupych morojek. Chopcy mojej rasy prezentowali muskularn budow, odwrotnie
ni smuke, wte wampiry. Czciej przebywalimy na socu i nasza lekka opalenizna
kontrastowaa z blad, porcelanow skr podopiecznych.
Zauwayam Liss siedzc samotnie przy stoliku. Wygldaa jak anio w biaym
sweterku. Jasne loki opaday kaskad na ramiona. Podniosa gow, a ja poczuam przyjemn
fal ciepa pync przez nasz wi.
Moja przyjacika si umiechna.
- Ale masz min. Wic to prawda? Bdziesz opiekowaa si Christianem?
Posaam jej ponure spojrzenie.
- Nie mogaby si postara o nieco weselszy wygld? - Obrzucia mnie karccym,
cho lekko rozbawionym wzrokiem, zlizujc ostatnie krople jogurtu truskawkowego z
yeczki. - Ostatecznie bdziesz si opiekowaa moim chopakiem, z ktrym spdzam duo
czasu. Nie jest tak le.
- Masz anielsk cierpliwo - mruknam, opadajc na krzeso. - Zreszt nie
przebywasz z nim bez przerwy, przez ca dob, siedem dni w tygodniu.
- Ty te nie bdziesz musiaa. Jeden dzie zostawili wam wolny.
- Marna pociecha. Rwnie dobrze mogliby mnie skaza na jego towarzystwo przez
dziesi dni w tygodniu.
Lissa zmarszczya brwi.
- To nie ma sensu. Machnam rk lekcewaco i rozejrzaam si po sali bez
specjalnego zainteresowania. W kafeterii huczao, bo wiczenia miay si oficjalnie rozpocz
tu po lunchu. Najlepsza przyjacika Camille dostaa pod opiek najbliszego kumpla Ryana.
Szykowali si na dug podwjn randk. Pomylaam, e jednak znalaz si kto, komu
wybr rady przypad do gustu, i westchnam ciko. Christian, mj podopieczny, poszed do
pokoju karmicieli, ludzi, ktrzy dobrowolnie oddawali krew wampirom.
Wyczuam, e Lissa chce mi co powiedzie. Zwlekaa zniechcona moim zym
nastrojem. Chciaa mnie pocieszy. Umiechnam si do niej.
- Nie przejmuj si mn tak bardzo. Powiedz, o co chodzi. Odwzajemnia umiech,
skrywajc ky pod lnicymi rowymi wargami.
- Dostaam pozwolenie.
- Pozwolenie na co? Przesaa mi odpowied w mylach, zanim wypowiedziaa j na
gos.
- Naprawd? - wykrzyknam. - Nie musisz przyjmowa lekw? ywio ducha
oferowa wybracom nadzwyczajne moliwoci, ktre Lissa dopiero odkrywaa. Jednoczenie
rodzi problemy natury psychicznej. Grozi depresj, a nawet obdem. Adrian siga po
alkohol, co (poza wrodzon skonnoci do imprezowania) osabiao negatywne skutki
dziaania ducha. Lissa odkrya zdrowszy sposb radzenia sobie w trudnych chwilach przyjmowaa leki antydepresyjne, ktre, niestety, odcinay j od zdolnoci magicznych. Moja
przyjacika nie umiaa si pogodzi z tym ograniczeniem, cho gwarantowao jej
zachowanie zdrowych zmysw. Odkrya to dopiero teraz i postanowia przeprowadzi szalony
eksperyment. Wiedziaam, e tskni za magi, ale nie wyczuam, jak bardzo. Nie
spodziewaam si rwnie, e kto podejmie takie ryzyko i pozwoli jej odstawi leki.
- Zobowizaam si do codziennych wizyt u panny Carmack oraz regularnych sesji
psychologicznych. - Lissa skrzywia si przy ostatnich sowach, ale widziaam, e jest
szczliwa. - Nie mog si doczeka wsplnej pracy z Adrianem.
- Ma na ciebie zy wpyw.
- Iwaszkow nie ma nic do rzeczy. Sama podjam decyzj. - Nie odpowiedziaam,
wic dotkna mojego ramienia. - Nie martw si o mnie, Rose. Czuj si znacznie lepiej, a
poza tym bd moga pomaga innym.
- Wszystkim, tylko nie mnie - mruknam z alem. W tej chwili w drzwiach pojawi
si Christian i ruszy w nasz stron. Zerknam na zegar. Do koca lunchu pozostao
zaledwie pi minut. - O, nie. Zblia si godzina zero.
Odsun krzeso i przystawi je tyem do naszego stolika. Usiad okrakiem, opierajc
brod na porczy. Odgarn czarne loki, odsaniajc jasnoniebieskie oczy, i posa nam lekko
ironiczny umieszek. Lissa wyranie poweselaa.
- Nie mog si doczeka pocztku przedstawienia - powiedzia moroj. - Bdziemy si
wietnie bawi, Rose. Pomyl o wsplnym wybieraniu zason, rozczesywaniu wosw, snuciu
opowieci o duchach - Wzmiank o duchach powanie nadszarpna moj cierpliwo. Nie
twierdz, e perspektywa wyboru zason czy ukadania jego fryzury wydaa mi si bardziej
pocigajca. Potrzsnam gow z rozpacz i wstaam.
- Nacieszcie si ostatnimi chwilami wolnoci - rzuciam, a oni jednoczenie parsknli
miechem.
Podeszam do kontuaru w nadziei, e zostay pczki ze niadania. Dostrzegam jedynie
rogaliki, warzywa w kruchym ciecie i pieczone gruszki. Personel kuchenny take straci
gow tego dnia. Czy wymagaam zbyt wiele, proszc o ciastko smaone na gbokim
tuszczu? Przede mn sta Eddie z min winowajcy.
- Rose, naprawd mi przykro Uciszyam go gestem.
- Daj spokj. To nie twoja wina. Obiecaj tylko, e bdziesz o ni dba.
jego obronie. Wiesz, jaki on jest, nie uznaje adnych regu. Prbujesz mi wmwi, e nie
pjdzie ladem rodzicw?
- Wierz mu - odparam. - Absolutnie mu wierz. Christian przejawia wicej wrogoci
wobec strzyg ni inni moroje.
Jesse zamruga i zerkn na Ralfa, a potem przenis spojrzenie na mnie.
- Ozera bardzo mi pomg, walczc ze strzygami w Spokane. On nigdy nie przemieni
si w besti - dodaam, usiujc sobie przypomnie, kto mia pilnowa Jessego. - Jeli znowu
usysz, e go oczerniasz, nawet Dean nie zdoa ci przede mn ochroni.
- Ani przede mn - doda Eddie, stajc u mojego boku. Zeklos przekn lin i cofn
si o krok.
- Blefujesz. Nie zrobisz mi krzywdy. Jeli ci teraz zawiesz, nie skoczysz szkoy w
terminie.
- Mia racj, ale umiechnam si beztrosko.
- Zaryzykuj. Chyba warto. Wida Jessie i Ralf doszli do wniosku, e nie maj ochoty
na lunch, bo nagle odeszli, i daabym gow, e sysz, jak nazywaj mnie stuknit zdzir.
- wiry - mruknam ze zoci, ale natychmiast si rozpromieniam. S pczki!
Dostaam jednego w polewie czekoladowej i pospieszyam za Eddiem. Musielimy
odnale naszych podopiecznych przed lekcjami. Eddie wykrzywi si do mnie w umiechu.
- Gdybym nie zna caej historii, pomylabym, e bronisz honoru Christiana. Zdaje
si, e to nie lubisz?
- Fakt - przyznaam, zlizujc polew z palcw. - Nie lubi go, ale bd musiaa si nim
opiekowa przez sze tygodni z rzdu.
ROZDZIA CZWARTY
ZACZO SI.
Z pocztku pozornie nic si nie zmienio. Do lunchu moroje i dampiry miay zajcia w
odrbnych grupach, dopiero po poudniu czylimy si w pary. Okazao si, e plan lekcji
Christiana przypomina mj wasny z ubiegego semestru. Jedyna rnica, e nie
wystpowaam w charakterze uczennicy. Nie siedziaam w awce, ale wyznaczono mi raczej
niewygodne stanowisko. Razem z innymi nowicjuszami uczestniczcymi w wiczeniach
musiaam sta pod cian. Poza lekcjami sytuacja wygldaa podobnie. To moroje
decydowali, co chc robi. Stranicy podali za nimi jak cienie.
My, nowicjusze, mielimy wielk ochot wymieni midzy sob uwagi na temat
suby, zwaszcza e nasi podopieczni zajli si sob, ale nikt nie uleg pokusie. Napicie i
emocje w tym pierwszym dniu wicze skutecznie utrzymyway nas w ryzach.
Po lekcji biologii zastosowalimy z Eddiem technik podziau rl midzy dwoma
stranikami. Ja utrzymywaam bezporedni kontakt z morojami, podczas gdy Eddie z
dystansu obserwowa otoczenie.
Dyurowalimy w ten sposb do koca zaj. W pewnej chwili Lissa pocaowaa
Christiana w policzek i zrozumiaam, e zamierzaj si rozdzieli.
- Nie macie wsplnych zaj? - spytaam zdziwiona, usuwajc si nieco z drogi przed
tabunem uczniw wycigajcych z sal lekcyjnych. Eddie take zorientowa si w zmianie
sytuacji i podszed bliej. Nie wiedziaam, e Lissa i Christian maj w ogle jakie oddzielne
zajcia.
Moja przyjacika zauwaya, e jestem rozczarowana, i umiechna si do mnie ze
wspczuciem.
- Przykro mi. Po lekcjach zamierzamy si razem uczy, ale teraz id na kurs
twrczego pisania.
- A ja - wtrci Christian - bd zagbia tajniki gotowania.
- Co takiego? - prawie krzyknam. - Wybrae kurs gotowania? To idiotyczne.
- Wcale nie - sprzeciwi si moroj. - Moesz myle, co chcesz, ale to mj wybr w
ostatnim semestrze, jasne?
Jknam.
- Daj spokj, Rose - rozemiaa si Lissa. - To tylko jedna lekcja. Nie bdzie tak
Przerwaa, bo zakotowao si w gbi korytarza. Jeden z moich instruktorw, Emil,
zdobylimy punkty. Wolaabym, co prawda, odegra istotniejsz rol w tym starciu, ale i tak
dobrze zaczlimy.
Dymitr dostrzeg z daleka nasze rozpromienione miny i pokrci gow z nagan. Po
zakoczonej akcji nasza czwrka ostatecznie si rozdzielia. Lissa posaa mi poegnalny
umiech i yczya w mylach dobrej zabawy przy zagbianiu tajnikw sztuki kulinarnej.
Przewrciam oczami, ale ju znikna za rogiem w asycie Eddiego.
Sztuka kulinarna brzmiaa niele, jednak szybko okazao si, e bierzemy udzia w
zwyczajnym kursie gotowania. Kpiam w Christiana, e wybra tak idiotyczne zajcia, jednak
poczuam dla niego co w rodzaju szacunku. Moje umiejtnoci w tej dziedzinie ograniczay
si do ugotowania wody. Pichcenie nie byo nawet w poowie tak interesujce, jak kursy
twrczego pisania czy prowadzenia dyskusji. Nie miaam wtpliwoci, e Christian dokona
wyboru wycznie z lenistwa. Z pewnoci nie zamierza nigdy prowadzi restauracji.
Pomylaam ze zoliw satysfakcj o prawdziwej radoci na widok Ozery
wakujcego ciasto. Kto wie, moe nawet woy fartuszek?
Oprcz mnie w sali znalazo si troje innych nowicjuszy. Pomieszczenie byo
przestronne i miao kilka okien. Szybko opracowalimy strategi, eby dobrze zabezpieczy
teren. Obserwowaam wiczenia polowe w ubiegych latach, jednak dopiero teraz
uwiadomiam sobie, e przygldaam si wwczas wycznie walkom. Nie zwracaam uwagi
na prac zespoow moich starszych kolegw ani na strategie ich dziaa. Teoretycznie
oczekiwano od nas obrony wyznaczonego moroja, ale w praktyce zabezpieczalimy
wszystkich obecnych.
Przypado mi stanowisko przy wyjciu ewakuacyjnym prowadzcym na dziedziniec.
Przypadkowo znalazam si tu przy stole Christiana. Podczas zaj zwykle pracowao si w
parach, jednak w tej klasie znalaza si nieparzysta liczba uczniw. Christian skrztnie
wykorzysta okazj i zgosi ch samodzielnej pracy. Nikt si nie sprzeciwia. Wielu
morojw wci dystansowao si od niego z powodu rodzicw. Ku memu rozczarowaniu
Christian nie wyrabia ciasta.
- Co to jest? - spytaam, widzc, e wyj z lodwki misk pen surowego misa.
- Micho - wyjani, wyrzucajc zawarto naczynia na desk do krojenia.
- Widz, idioto. Jakie miso?
- Surowa woowina. - Chopak sign po nastpn misk i jeszcze jedn. - To jest
miso cielce, a to wieprzowe.
- Bdziesz karmi tyranozaura?
- Masz ochot sprbowa? Przyrzdz piecze.
- Z trzech gatunkw?
- Jeli ju robi piecze, niech smakuje jak miso. Pokrciam gow.
- Nie mog uwierzy, e spdzam dopiero pierwszy dzie w twoim towarzystwie.
Christian skupi si na pracy.
- Nie przesadzasz troch z agresj? Naprawd a tak mnie nienawidzisz? Podobno
nawrzeszczaa na stranikw za to, e dostaa mnie w przydziale.
- Mylisz si. Nie czuj do ciebie nienawici - odparam zgodnie z prawd.
- W takim razie wyywasz si na mnie, bo nie powierzono ci opieki nad Liss.
Nie odpowiedziaam. Tym razem Christian mwi prawd.
- Wiesz - cign - moe to nie jest taki zy pomys, eby powiczya z kim innym.
- Tak, Dymitr mwi to samo. Moroj woy miso z powrotem do miski i zaj si
przyprawianiem.
- Wic skd ten sprzeciw? Bielikow wie, co robi. Ufam mu. Akademia poniesie wielk
strat, kiedy on odejdzie. Z drugiej strony ciesz si, e bdzie strzeg Lissy.
- Ja te si ciesz. Christian podnis gow i spojrza mi w oczy. Umiechnlimy si
jednoczenie, zaskoczeni, e w czymkolwiek si zgadzamy. Po krtkiej chwili moroj wrci
do przerwanej pracy.
- Ty te jeste nieza - mrukn bez zwykego cynizmu. - Poradzia sobie
Nie dokoczy, ale wiedziaam, o czym mwi. O Spokane. Nie byo go w pobliu,
kiedy unicestwiam strzygi, ale pomg nam w ucieczce.
Pracowalimy razem. Posuy si magi ognia, eby uwolni mi rce. Wtedy
zapomnielimy o wzajemnej niechci.
- Mamy lepsze rzeczy do roboty, ni cigle si kci - stwierdziam w zamyleniu.
Przypomniaa mi si sprawa Wiktora Daszkowa. W pierwszym odruchu chciaam
opowiedzie wszystko Christianowi, lecz uznaam, e nie warto si z tym spieszy. Lissa
powinna dowiedzie si pierwsza.
- Fakt - zgodzi si ze mn po raz drugi. - W kocu a tak bardzo si nie rnimy.
Jestem wprawdzie bystrzejszy i bardziej zabawny od ciebie, ale obojgu nam zaley na jej
bezpieczestwie - zawaha si. - Janie chc ci jej odbiera. Nie mgbym. Nikt tego nie
dokona, dopki czy was wi.
Co takiego! Zawsze mylaam, e si kcimy, bo jestemy skorzy do wani. A po
drugie, najwaniejsze - z zazdroci o Liss. Jednak Christian mia racj. Obojgu nam zaleao
na jej yciu.
- Ty te nie powiniene myle, e nasza wi odcignie j od ciebie - wyznaam.
- Jeli oceniasz przez porwnanie z Jessem, to redni dla mnie komplement. Ale
sprbuj pieczeni. Wtedy naprawd ucieszysz si z mojego towarzystwa.
Nie zauwayam, kiedy owin miso plastrem boczku.
- Dobry Boe - jknam. - To najzwyklejsza pod socem potrawa morojw.
- Pod warunkiem e jest surowa. Smakuje ci?
- Tak - przyznaam niechtnie. Skd miaam wiedzie, e boczek doda tyle smaku? Naprawd dobre. Masz przed sob wietlan przyszo. Zostaniesz idealn gospodyni
domow, podczas gdy Lissa bdzie pracowaa i zbijaa fortun.
- Zabawne, wanie o tym marz. Wychodzilimy z klasy w dobrej komitywie. Nie
czuam niechci do Christiana i przyszo mi do gowy, e jako wytrzymam przez sze
tygodni.
Umwili si z Liss w bibliotece. Mieli si uczy, a przynajmniej udawa, e si ucz.
Po drodze Christian musia jeszcze wpa do swojego pokoju. Wyszam za nim na
dziedziniec. Owiono mnie zimne powietrze. Soce zaszo ju przed siedmioma godzinami.
nieg pokrywajcy alejki stopnia w cigu dnia, ale teraz zamarz ponownie. Byo
lisko. Doczy do nas Brandon Lazar, moroj zajmujcy pokj obok Christiana. Chopak
nadal przezywa walk, ktrej by wiadkiem podczas lekcji matematyki. Wysuchalimy jego
namitnej relacji, miejc si z Alberty, ktra wlizgna si do klasy przez okno.
- Alberta ma swoje lata, ale daaby rad kademu z nas - powiedziaam. Obejrzaam
uwanie Brandona. By podrapany, zauwayam, te czerwone lady uderze na jego twarzy i
siniaki za uchem. - Co si stao? Brae udzia w walce?
Moroj spowania i spuci wzrok.
- Nie, przewrciem si.
- Daj spokj - achnam si. Wampirw nie szkolono w sztukach walki, ale czsto
wdaway si w bjki midzy sob. Zastanawiaam si, z kim Brandon mg zadrze. By miy
i oglnie lubiany. - Wymyl bardziej niewiarygodne kamstwo.
- Nie kami - zaprzeczy, wci unikajc mojego wzroku.
- Jeli masz kopoty, mog udzieli ci kilku dobrych rad.
Spojrza mi prosto w oczy.
- Nie chc o tym mwi - powiedzia stanowczo. Bez wrogoci, ale i bez cienia
wtpliwoci, e powinnam odpuci.
Zachichotaam.
- Trenujesz na mnie uywanie wpywu? W tej samej chwili ktem oka
zarejestrowaam ruch midzy drzewami z lewej strony. Kto ukrywa si wrd sosen
pokrytych niegiem. Jednym susem Stan ruszy do ataku. Wreszcie nadesza moja pierwsza
prba.
Poczuam przypyw adrenaliny, jakbym naprawd miaa zmierzy si ze strzyg.
Zareagowaam byskawicznie, chwytajc Brandona i Christiana. Ochrona morojw bya
naszym podstawowym zadaniem. Musiaam ich osania. Przytrzymaam obu chopcw w
miejscu i zwrciam si w stron napastnika. Wycignam z zanadrza srebrny sztylet.
I wtedy znw si pojawi.
Mason.
Stal zaledwie kilka krokw ode mnie, na prawo od Stana i wyglda tak samo jak
minionej nocy. Niemal przezroczysty i bardzo smutny.
Wosy stany mi dba. Znieruchomiaam, niezdolna do walki. Zapomniaam, gdzie
jestem i co tu robi, realno przestaa istnie. Wszystko poruszao si w spowolnionym
tempie, kontury si zacieray. Widziaam tylko Masona - jego zjawiskow wibrujc posta.
Promieniowa nieziemskim wiatem. Zrozumiaam, e chce mi co powiedzie. Ogarna
mnie taka sama bezsilno, jakiej zaznaam w Spokane. Nie mogam mu wwczas pomc.
Teraz rwnie czuam si kompletnie bezradna. Zupenie pusta w rodku. Staam bez ruchu,
czekajc, co zrobi Mason.
Duch unis rk i wskaza palcem miejsce po drugiej stronie zabudowa. Nie
zrozumiaam tego gestu. W tamtej czci Akademii miecio si co najmniej kilka obiektw.
Potrzsnam gow z rozpacz. Mason posmutnia jeszcze bardziej. Nagle co uderzyo mnie
w rami. Zachwiaam si na nogach. To rzeczywisto bolenie przypomniaa o swoim
istnieniu. Zdyam tylko wystawi rce przed siebie, by zamortyzowa nieco skutki upadku.
Spojrzaam w gr i zobaczyam nad sob Stana.
- Hathaway! - warkn. - Co ty wyprawiasz? Zamrugaam nieprzytomnie. Widok
Masona kompletnie wytrci mnie z rwnowagi. Krcio mi si w gowie. Wpatrywaam si w
gniewn twarz instruktora, a potem przeniosam wzrok na miejsce, w ktrym widziaam
zjaw. Znikna. Ponownie popatrzyam na Stana i zrozumiaam nareszcie, co si wydarzyo.
Kiedy stranik zaatakowa, straciam poczucie rzeczywistoci i pozwoliam, eby schwyta
oby morojw. Stan trzyma teraz za szyj Christiana i Brandona. Nie robi im krzywdy, ale
mia ich w garci.
- Gdybym by strzyg - wycedzi przez zby - ci dwaj ju by nie yli.
ROZDZIA PITY
SPRAWY DYSCYPLINARNE rozwizywano zazwyczaj w gabinecie dyrektorki.
Kirowa sprawowaa piecz nad morojami i dampirami elazn rk i syna z bogatego
repertuaru kar dla uczniw. Nie okazywaa okruciestwa, ale trudno j zaliczy do osb
agodnych czy tolerancyjnych. Powanie traktowaa wszelkie przewinienia i wymierzaa
stosowne kary.
Zdarzay si jednak w szkole problemy, ktre nie podlegay jurysdykcji Kirowej.
Bardzo rzadko, ale powstaway sytuacje wymagajce zwoania komisji zoonej ze starszych
stranikw. Musiay zaistnie powane powody. Na przykad umylne naraanie ycia
moroja. Lub hipotetycznie umylne naraanie ycia.
- Powtarzam po raz ostatni - jknam. - Nie zrobiam tego celowo. Znajdowalimy si
w Sali konferencyjnej stray szkolnej.
Naprzeciwko mnie, za dugim stoem siedziaa komisja: Alberta, Emil oraz Celeste,
jedna z nielicznych kobiet penicych sub w Akademii. Wygldali gronie, a ja czuam si
cakowicie bezbronna, siedzc przed nimi samotnie na twardym, niewygodnym krzele.
Pojawio si te kilkoro stranikw obserwujcych przebieg przesuchania. Na
szczcie nie powiadomiono moich kolegw z klasy - ich obecno upokorzyaby mnie
ostatecznie. Dymitr zasiada na awce obserwatorw. Nie nalea do komisji, pewnie dlatego
e by moim mentorem.
- Panno Hathaway - odezwaa si Alberta subowym tonem - chyba pani rozumie, e
trudno nam w to uwierzy.
Celeste pokiwaa gow.
- Stranik Alto zezna, i, wedug niego, odmwia pani obrony dwch morojw, w
tym wasnego podopiecznego.
- Nie odmwiam! - krzyknam. - Po prostu nie zdoaam ich obroni.
- Nieprawda - wtrci Stan z awki obserwatorw. Zerkn pytajco na Albert. - Mog
sowo?
Straniczka kiwna gow.
- Gdyby prbowaa mnie obezwadni lub zaatakowa, uznabym, e poniosa
porak. Ale ty nic nie zrobia. Nawet nie prbowaa. Staa tam jak sup soli.
Ogarna mnie wcieko. Podejrzenie, e celowo pozwoliam, by strzyga dopada
Christiana i Brandona, byo absurdalne. Nie wiedziaam, co wybra. Mogam przyzna si do
poraki albo powiedzie, e zobaczyam ducha. Oba wyjcia wydaway si beznadziejne, ale
musiaam si na co zdecydowa. Pierwsze dowodzioby braku kompetencji, drugie
wskazywao na obd. Koszmarne zaptlenie. Lepiej, by uznano mnie za osob
nieodpowiedzialn i zbuntowan.
- Dlaczego oceniacie mnie tak surowo? - spytaam sucho. - Ryan te ponis porak i
nie zosta ukarany. Przecie celem wicze jest nabywanie praktyki. Gdybymy byli gotowi,
ju dawno wysalibycie nas do pracy w wiecie.
- Nie suchasz mnie - przerwa Stan. Mogam przysic, e dostrzegam pulsowanie
yy na jego skroni. On jeden by rwnie zdenerwowany, jak ja. W kadym razie okazywa
emocje. Reszta zachowywaa obojtny spokj. Ale tylko Stan widzia, co zaszo naprawd.
Na jego miejscu byabym rwnie oburzona. - Nie moemy potraktowa twojego zachowania
jako poraki. eby przegra, trzeba najpierw podj walk, zrobi cokolwiek.
- W porzdku, sparaliowao mnie - pozostaam nieugita. - Potrafi pan to zrozumie?
Zaamaam si pod presj i straciam gow. Trudno, wida jestem nieprzygotowana do walki.
W najwaniejszej chwili spanikowaam. Takie rzeczy zdarzaj si nowicjuszom do czsto.
- Take uczennicy, ktra zabijaa ju strzygi? - wtrci Emil. Pochodzi z Rumunii,
skd pozosta mu wschodzi akcent, silniejszy ni u Dymitra, ale bez rosyjskiego zapiewu. Sdz, e to mao prawdopodobne.
Popatrzyam na niego, a potem rozejrzaam si po sali.
- Wic to tak. Skoro raz udao mi si pokona strzygi, oczekujecie, e bd mistrzem
w tej dziedzinie? Nie wolno mi wpa w panik ani odczuwa lku? Wszystko jasne. Dziki.
Jestecie bardzo sprawiedliwi. - Opadam na krzeso i zaoyam rce na piersiach. Nie
musiaam odgrywa oburzenia. Naprawd kipiaam ze zoci.
Alberta westchna i pochylia si nad stoem.
- Bd w zaoeniu, panno Hathaway. Nie roztrzsamy tu umiejtnoci ani gotowoci
do walki. Dzi rano wyranie owiadczya pani, e nie chce opiekowa si Christianem Ozer
i jest zmuszona podj si tego zadania wbrew swojej woli, o czym wkrtce wszyscy si
przekonamy. Czy nie?
Niech to szlag. Rzeczywicie tak powiedziaam. Co mi przyszo do gowy?
- A potem - kontynuowaa straniczka bez cienia emocji - podczas pierwszego testu
nie zareagowaa pani na atak.
Omal nie spadam z krzesa.
- Naprawd tak mylicie? Uznalicie, e zbojkotowaam zagroenie, bo chciaam si
zemci?
Widziaam, jak Stan si skrada, i chciaam zareagowa. Nie wymyliam sobie tego, co si
stao, eby dosta nagan. Teraz, nawet jeli pozwol mi kontynuowa wiczenia, dostan
najnisz not za pierwszy test, co z pewnoci zaway na ocenie kocowej, a tym samym na
caej mojej karierze. A przecie nie miaam wyboru. Nie mogam im powiedzie, e
widziaam ducha. Ducha chopaka, ktry by we mnie zakochany i moe wanie z tego
powodu zgin. Nie rozumiaam swoich przywidze. Byam skonna przypisa je
przemczeniu, jednak z drugiej strony naprawd widziaam Masona. Czy by prawdziwy?
Rozsdek podpowiada mi, e to niemoliwe. W Tej chwili nie miao to znaczenia. Lecz jeli
zjawa pojawiaa si naprawd i powiedziaabym o tym stranikom, uznaliby mnie za
wariatk. Tak samo byoby, gdyby spotkani z Masonem okazao si wytworem mojej
wyobrani. Tak czy owak, klska.
- Nie, straniczko Pietrowa - odparam pokornie. - Nie mam nic do powiedzenia.
- Dobrze - powiedziaa Alberta ze znueniem. - Prosz zatem wysucha naszej
decyzji. Miaa pani szczcie, e stranik Bielikow wstawi si za pani. W przeciwnym razie
spotkaaby pani surowsza kara. Postanowilimy da pani drug szans i zezwoli na
kontynuowanie wicze. Prosz to traktowa jako okres prbny. Oczywicie nadal pozostanie
pani opiekunk Christiana Ozery.
- W porzdku - odparam. Ostatecznie caa moja edukacja w tej szkole sprowadzaa si
do okresw prbnych. - Dzikuj.
- Jeszcze jedno - cigna Alberta. Aha. - Naruszya pani zasady, wic jedyny wolny
dzie w tym tygodniu powici pani pracy spoecznej.
Znowu zerwaam si z krzesa.
- Co takiego? Palce Dymitra zacisny si na moim nadgarstku i nakazyway spokj.
- Siadaj - mrukn mi do ucha. - Bierz, co daj.
- Jeli to stanowi problem, moemy przeduy prac spoeczn na nastpny tydzie wtrcia Celeste. - Moe nawet do koca wicze.
Usiadam, krcc gow.
- Przepraszam. Dzikuj. Przesuchanie dobiego koca. Zostaam sama, przygnbiona
i pokonana. Czy to moliwe, e wszystko wydarzyo si pierwszego dnia? Rado i
podniecenie ktre odczuwaam na pocztku zaj, wydaway si odlege, jakby miny
miesice. Alberta kazaa mi odszuka Christiana, lecz Dymitr poprosi najpierw o chwil
rozmowy ze mn sam na sam. Straniczka wyrazia zgod w przekonaniu, e mentor
przemwi mi do rozumu.
Zostalimy sami. Sdziam, e Dymitr usidzie naprzeciwko i zamieni ze mn kilka
oficjalnych sw, ale on podszed do maego stolika, na ktrym sta dzbanek z wod, kawa i
inne napoje.
- Napijesz si gorcej czekolady? - spyta. Nie spodziewaam si takiego obrotu
sprawy.
- Chtnie. Stranik wsypa zawarto czterech torebek i sproszkowanej czekolady do
styropianowych kubkw i zala je wrztkiem.
- Podwjna porcja gwarantuje dobry smak - powiedzia, naladujc styl z reklam.
Poda mi kubek i drewniany patyczek do mieszania, a potem ruszy w stron bocznych
drzwi. Uznaam, e powinnam pj za nim, wic wstaam, uwaajc, by nie rozla
czekolady.
- Dokd? Och. Znalazam si na niewielkiej oszklonej werandzie zastawionej
stolikami. Nie miaam pojcia o jej istnieniu. Ostatecznie naleaa do prywatnych kwater
stranikw. Nowicjusze rzadko tu trafiali. Szerokie drzwi prowadziy z ganku na niewielki
dziedziniec, szczelnie odgrodzony od reszty wiata budynkiem stray. Wyobraziam sobie,
jak uroczo tu musi by latem, gdy przez otwarte okna ziele, ciepe powietrze, wiergot
ptakw i kwiatowe aromaty wchodz po prostu do pokojw. Teraz, w rodku zimy, czuam
si jak w lodowym paacu.
Dymitr otwart doni star warstw kurzu z krzesa. Zrobiam to samo i usiadam
naprzeciwko. To oczywiste, e teraz mao kto korzysta z werandy. Byo tu wprawdzie troch
cieplej ni na dworze, ale i tak kby pary buchay z ust przy kadym oddechu. Prbowaam
rozgrza donie gorcym kubkiem. Dymitr wypi swoj porcj niemal jednym haustem. Od lat
zabija strzygi, czy mg si zniechci odrobin wrztku? Milczelimy. Cisza si
przeduaa. Patrzyam na Bielikowa ktem oka. Nie spojrza w moj stron, cho wiedzia, e
go obserwuj. Zawsze robi na mnie piorunujce wraenie. Mikkie brzowe wosy odgarnia
bezwiednie za uszy, cho po chwili znw opaday na twarz. Brzowe oczy patrzyy agodnie i
gronie zarazem. Teraz uwiadomiam sobie, e usta Dymitra maj t sam waciwo. W
czasie walki, w trudnych sytuacjach, zaciskay si, twardniay. W drobnych chwilach, kiedy
si mia i caowa robiy si ciepe, mikkie i delikatne.
Jednak to nie wygld Dymitra mnie poruszy. Odkryam, e w jego obecnoci czuj
si bezpiecznie i ciepo. Powoli wyciszaam si po tym okropnym dniu. Zwykle staraam si
przycign uwag otoczenia, siliam si na dowcip i byskotliwe komentarze. Teraz
wiedziaam, e powinnam pozby si tej pozy, skoro mam zosta straniczk. Suba bdzie
wymagaa powcigliwoci i milczenia. Przy Dymitrze wszystko byo proste, nie musiaam
stawa na gowie, zabawia go, sili si na arty ani flirtowa. Wystarczyo, e jestemy
razem. I gdyby nie dziwne napicie - podanie? Podziw? Tsknota za czym ulotnym, cho
wanym? - bylibymy cakowicie swobodni i zrelaksowani. Westchnam i upiam yk
czekolady.
- Co tam si stao? - spyta, chwytajc moje spojrzenie. - Przecie nie zaamaa si
pod presj.
Wyczuam ciekawo, nie zarzut. Zrozumiaam, e nie rozmawia z krnbrn
uczennic, lecz traktuje mnie jak rwnorzdnego partnera. Naprawd chcia wiedzie, co si
wydarzyo. Nie zamierza mnie ocenia ani prawi moraw. Tym gorzej, bo musiaam
skama.
- A jednak - mruknam, wpatrujc si w kubek. - Chyba e wierzysz w rzekom
zemst na Christianie.
- Nie - odpar Dymitr. - Nie daem temu wiary ani przez chwil. Spodziewaem si, e
nie bdziesz zadowolona z przydziau, jednak nie wtpiem, e wykonasz jak najlepiej swoje
zadanie. Nie sdz, by osobiste animozje mogy przeszkadza ci w subie.
Podniosam gow i znw napotkaam jego spojrzenie, tak pene wiary we mnie.
Ufa mi bez reszty.
- Jasne. Byam wcieka Nadal jestem, cho ju nie tak bardzo. Oczywicie
zamierzaam chroni Christiana najlepiej, jak umiem. Spdzilimy ze sob troch czasu i
waciwie zaczam go lubi. Jest dobrym partnerem dla Lissy, zaley mu na niej, wiec nie
mam powodu ywi do niego urazy. Czasem si cieramy, to wszystko Dobrze nam si
wsppracowao, kiedy w centrum handlowym schwytay nas strzygi. Dzi rano
przypomniaam sobie tamte chwile i sprzeciw wobec decyzji rady wyda mi si gupi.
Nie mylaam, e tak si rozgadam, ale zrzuciam z siebie ten garb i poczuam ulg.
Dymitrowi mogabym powiedzie wszystko. No, prawie wszystko.
- Wic o si stao? - spyta spokojnie. - Dlaczego nie zareagowaa na atak Stana?
Odwrciam wzrok, obracajc kubek w zgrabiaych doniach. Nie chciaam niczego
ukrywa, ale te nie mogam wyjawi caej prawdy. W wiecie ludzi wampiry i dampiry s
postaciami z legend i mitw, opowiada si o nich bajki. Ludzie nie zdaj sobie sprawy z tego,
e istniejemy obok nich na ziemi. Ten fakt nie oznacza jednak, e wszystkie fantastyczne
historie uznajemy za prawdziwe. My rwnie mamy swoje legendy, ktrych nie traktujemy
serio. Wystpuj w nich wilkoaki, upiory i duchy. W naszej rzeczywistoci duchy nie
istniej. Nale do wiata bajek, ktre opowiadamy sobie czasem przy ognisku. Oczywicie
zjawiaj si w noc Halloween, ale w prawdziwym yciu? Nie ma duchw. Jeli kto z nas
wraca po mierci, musia by strzyg.
Tak sdziam. Do wczoraj. Szczerze mwic, nie miaam pojcia, jak traktowa
pojawienie si Masona. Wolaabym uzna, e go sobie wyobraziam. Baam si utraty
zmysw. Zawsze, jak fatum, grozio to Lissie. Kto mg przypuszcza, e to ja popadn w
obd?
Dymitr nie spuszcza ze mnie wzroku, wyranie czeka na odpowied.
- Nie wiem, co si stao. Miaam dobre intencje po prostu zawaliam spraw.
- Rose. Straszna z ciebie kamczucha. Spojrzaam na niego.
- Wcale nie. Dawniej potrafiam ga w ywe oczy i wszyscy mi wierzyli.
Umiechn si lekko.
- Nie wtpi. Ale mnie nie zwiedziesz. Po pierwsze, unikasz mojego wzroku. A po
drugieNie wiem, jak to powiedzie. Czuj, e kamiesz.
Cholera. Zna mnie zbyt dobrze. Wstaam i podeszam do drzwi, odwracajc si do
niego plecami. Zwykle delektowaam si kad wsplnie spdzon minut, a teraz nie
mogam znie jego bliskoci. Nie chciaam go oszukiwa, ani powiedzie mu prawdy.
Musiaam wyj.
- Posuchaj, doceniam twoj trosk o mnie ale naprawd nic mi nie jest. Po prostu
poniosam porak. Wstydz si tego i jest mi przykro, e twoja praca nade mn posza na
marne. Postaram si poprawi. Nastpnym razem rozo Stana na opatki.
Nie usyszaam, jak wsta, po prostu nagle znalaz si tu za moimi plecami. Pooy
mi rk na ramieniu i odebra zdolno poruszania si. Za pno na ucieczk. Nie zrobi nic
wicej. Nie stara si mnie przycign do siebie. Tylko ta jego rka na moim ramieniu
sprawia, e zyska cakowit wadz.
- Rose - zacz, a ja wiedziaam, e ju si nie umiecha. - Nie wiem, dlaczego
kamiesz, lecz rozumiem, e masz wany powd. Jeli stao si co zego, jeli si boisz
Odwrciam si gwatownie, starajc si jednoczenie nie strci jego doni.
Przesuna si tylko na moje drugie rami.
- Nie boj si! - wykrzyknam. - Mam wany powd i wierz mi, to co si stao ze
Stanem, nie ma najmniejszego znaczenia. Naprawd tak jest. To drobiazg, ktry urs do
rozmiarw problemu. Nie musisz si o mnie martwi ani nic dla mnie robi. Gupio mi, e
pokpiam spraw, ale dam sobie rad. Zajm si wszystkim. Potrafi zadba o siebie. - Z
caych si staraam si opanowa drenie. Jak to si stao, e ten dzie przerodzi si w
koszmar?
Dymitr milcza. Patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie potrafiam
go rozgry. By na mnie zy, niezadowolony? Nie wiedziaam. Po chwili lekko zacisn
ROZDZIA SZSTY
INCYDENT NA DZIEDZICU nie przeszed niezauwaony. Wystarczyo czterech
wiadkw, by w szkole od rewelacji huczao jak w ulu. Lekcje ju dawno si skoczyy, a
uczniowie gromadzili si na korytarzach - zwykle po to, eby wsplnie odrabia lekcje lub
omawia zaliczone testy. Dzi zauwayam, e unikaj mojego wzroku i szepcz po ktach.
Jeli zdarzyo mi si przechwyci czyje spojrzenie, odwracali oczy. Cudownie.
Nie czya mnie psychiczna wi z Christianem i nie miaam pojcia, gdzie go
szuka. Czuam, e Lissa jest w bibliotece, wic tam postanowiam zacz polowanie na
swojego podopiecznego. Za plecami usyszaam mski gos.
- Tym razem posuna si za daleko, Rose.
Odwrciam si i zobaczyam Ryana u boku Camille. Gdybym bya chopakiem,
zareagowaabym ostro. Byam jednak dziewczyn, w dodatku dobrze wychowan, wic
udaam, e nie wiem, do czego pije.
Ryan przyspieszy kroku, by zrwna si ze mn.
- Dobrze wiesz, o czym mwi. O Christianie. Syszaem, e podczas ataku zostawia
go na pastw Stana i odesza.
- Dobry Boe! - jknam. Nie cierpiaam plotek, ktre zazwyczaj okazyway si
wyssane z palca. - Nic takiego si nie wydarzyo.
- Czyby? To dlaczego zostaa wezwana do Alberty?
- Posuchaj. - Uznaam, e pora zapomnie o dobrym wychowaniu. - Nie poradziam
sobie z atakiem Stana. Tobie te nie poszo najlepiej, kiedy zagapie si w holu, pamitasz?
- No nie. - Ryan lekko poczerwienia. - Ostatecznie wziem si w gar i odparem
atak.
- To tak si teraz nazywa? Przecie zostae zabity.
- Przynajmniej stanem do walki. Nie okazaem si tchrzem, ktry porzuca swojego
podopiecznego.
Ledwie zdyam ochon po rozmowie z Dymitrem, a znw poczuam, e ogarnia
mnie gniew. Byam bliska wybuchu.
- Zamiast krytykowa innych, pilnuj swoich obowizkw. - Skinam gow Camille.
Dziewczyna nie odzywaa si, lecz widziaam, e przysuchuje si naszej rozmowie z wielk
uwag.
Ryan wzruszy ramionami.
- Mam podzieln uwag. Shane zosta z tyu, a przed nami widz czysty teren. Nie ma
drzwi, nic si nie stanie. - Poklepa Camille po ramieniu. - Jest bezpieczna. - Rzeczywicie,
tutaj nietrudno ci bdzie j obroni. Nie poradziby sobie jednak ze strzygami w
prawdziwym wiecie.
Ryan przesta si umiecha. Patrzy na mnie gniewnie.
- Jasne. W przeciwiestwie do ciebie, cho syszaem, e Mason te nie mg liczy na
twoj ochron.
Mg sobie kpi w sprawie incydentu ze Stanem. Ale sugerowa, e byam winna
mierci Masona. Z tym nie potrafiam si pogodzi. To ja dbaam o bezpieczestwo Lissy
przez dwa lata spdzone w wiecie ludzi. Ja unicestwiam dwie strzygi w Spokane. Byam
jedyn nowicjuszk w Akademii odznaczon tatuaami molnija - nagrod za zabicie strzyg.
Wiedziaam, e w szkole kryy najrniejsze domysy na temat mierci Masona, jednak nikt
nie odway si zwrci z tym bezporednio do mnie. Nie mogam znie myli, e Ryan lub
ktokolwiek inny obwinia mnie o to, co si stao. I bez tego czuam si odpowiedzialna za
mier przyjaciela.
Przepenia si czara goryczy.
Jednym pynnym ruchem signam po Camille stojc za plecami Ryana i cisnam
ni o cian. Nie zamierzaam zrobi jej krzywdy. Dziewczyna bya jednak przeraona.
Wpatrywaa si we mnie szeroko otwartymi oczami, kiedy jedn rk chwyciam j za gardo.
- Co robisz? - wrzasn Ryan, usiujc wcisn si midzy nas. Zmieniam nieznacznie
pozycj, ale nie puszczaam Camille.
- Edukuj ci - odparam uprzejmie. - Nie zawsze jest tak bezpiecznie, jak mogoby si
wydawa.
- Zwariowaa! Nie wolno ci krzywdzi morojw. Jeli stranicy si dowiedz
- Nie robi jej krzywdy - zaprzeczyam, zerkajc na dziewczyn. - Zraniam ci? Czy
co ci boli?
Camille si zawahaa, a potem zaprzeczya ruchem gowy, na ile pozwala jej mj
ucisk.
- Pewnie jest ci niewygodnie. Nieznaczne kiwnicie.
- Widzisz? - zwrciam si do Ryana. - Niewygoda nie jest tym samym, co bl.
- Jeste szalona. Pu j.
- Jeszcze nie skoczyam, Ry. Suchaj uwanie, bo teraz dowiesz si najwaniejszego.
Niebezpieczestwo czyha wszdzie. Mog ci zaatakowa nie tylko strzygi lub stranicy w
ich przebraniu. Zachowuj si dalej jak arogancki dupek, a wiele przegapisz. - Przycisnam
Camille mocniej do ciany, uwaajc, by nie zacza si dusi. - Twoja podopieczna moe
atwo straci ycie.
- Dobrze, dobrze. Daj spokj - agodzi drcym gosem, w ktrym nie byo ju ladu
agresji. - Przestraszya j.
- Ja te bym si baa, gdyby moje ycie byo w twoich rkach.
Zapach tytoniu uwiadomi mi obecno Adriana. Dostrzegam rwnie, e wok
zebraa si grupka gapiw. Nowicjusze nie wiedzieli, co robi. Powinni mnie obezwadni,
ale bali si, e zrobi krzywd Camille. Nie miaam prawa przetrzymywa morojki, lecz
wci byam wcieka na Ryana. Chciaam mu co udowodni. Odegra si na nim. Nie
wspczuam jego podopiecznej, ktra z pewnoci zawzicie plotkowaa na mj temat.
- Fascynujce - stwierdzi Adrian obojtnym tonem. - Myl, e ju udowodnia
swoj racj.
- Nie jestem pewna, czy Ryan zrozumia - odparam sodko, chocia wiedziaam, e
zabrzmiao to jak groba.
- Na lito bosk, Rose! Zrozumiaem - zawoa. - Pu j wreszcie.
Adrian podszed bliej i stan obok Camille. Wci przyciskaam j do ciany, lecz
moroj przysun si tak, e widziaam jego twarz. Umiechn si cynicznie, jak to mia w
zwyczaju, ale jego ciemnozielone oczy wpatryway si we mnie z powag.
- Tak, maa dampirzyco, powinna j puci. Dopia swego.
Chciaam warkn, eby si odczepi, bo sama zdecyduj, kiedy zakoczy ten pokaz.
Nie zdoaam jednak wydoby sowa. Z jednej strony wkurzao mnie jego wcibstwo, z
drugiej czuam, e mia racj.
- Pu j - powtrzy.
Spojrzaam mu prosto w oczy i zrozumiaam, e nie powinnam si sprzeciwia. To by
gos rozsdku. Postanowiam go posucha. Cofnam rk i odsunam si. Camille jkna i
natychmiast schowaa si za plecami swojego opiekuna. Dopiero teraz dostrzegam, e
dziewczyna jest na granicy paczu. Ryan by wstrznity.
Adrian wyprostowa si i machn rk w ich stron.
- Na waszym miejscu odszedbym std jak najprdzej, zanim Rose naprawd si
wkurzy.
Wraz z gapiami zaczli si powoli wycofywa. Adrian obj mnie ramieniem i
popchn w kierunku biblioteki. Wci jeszcze byam lekko oszoomiona, jak obudzona z
gbokiego snu. Odrzuciam jego rami i odskoczyam.
- Uye na mnie wpywu! - krzyknam. - Kazae mi j uwolni.
- Powiedz mu.
- Rose zostaa poddana prbie i odmwia obrony Christiana. - Lissa z rezygnacj
pokiwaa gow, a potem utkwia we mnie oskarycielski wzrok. - Nie mog uwierzy, e a
tak go nienawidzisz. Zachowujesz si jak dziecko.
Najwyraniej podzielaa opini stranikw. Znowu westchnam.
- Nie zrobiam tego celowo! To samo powiedziaam komisji.
- Wic co si stao? - spytaa. - Dlaczego tak postpia?
Zawahaam si, nie wiedzc, co powiedzie. Moje opory wynikay nie tylko z
obecnoci Adriana i Eddiego, ktrzy byli wiadkami naszej rozmowy. Problem by bardziej
zoony.
Dymitr mia racj - istnieli ludzie, ktrym mogam ufa, a dwie osoby darzyam
cakowitym zaufaniem: mojego mentora i Liss. Uznaam, e nie powiem nic Dymitrowi. Czy
mogam postpi tak samo wobec Lissy? Bya na mnie wcieka, a wiedziaam, e w trudnych
sytuacjach zawsze mog na ni liczy. Mimo to baam si wyzna jej prawd o spotkaniu z
duchem. Podobnie jak Dymitr uznaaby mnie za wariatk lub osob pozbawion kompetencji.
Odbieraam jej myli: czyste i klarowne. Nie wyczuwaam w niej mrocznych uczu,
adnych oznak szalestwa. A jednak wiedziaa, e czaj si ukryte w jej umyle. Piguki
przeciwdepresyjne okazay si skuteczne po duszym stosowaniu, ale byo jasne, e Lissa
tskni za magi i ktrego dnia do niej wrci. Jak mogabym, nie burzc jej spokoju, opisa
smutn, przezroczyst posta Masona? Jak opowiedzie o dziwacznym zjawisku teraz, kiedy
z takim trudem usiowaa odzyska rwnowag psychiczn i zapanowa nad magi?
Nie, pomylaam, nie wolno mi. W kadym razie nie teraz. S waniejsze sprawy,
ktre powinnam wyjawi.
- Straciam gow - oznajmiam wreszcie. - Wiem, e to idiotyczne. Przechwalaam
si, e dam rad kademu, a gdy Stan nas zaatakowa - Wzruszyam ramionami. - Nie mam
pojcia, co si stao. Nie umiaam zareagowa. Wstyd mi. A najgorsze, e trafio na Stana.
Lissa przygldaa mi si badawczo, jakby chciaa si utwierdzi w przekonaniu, e
kami. Zabola mnie ten jej brak zaufania, ale przecie kamaam. gaam jak z nut.
Moja przyjacika kupia t bajk.
- Chciaabym czyta w twoich mylach - powiedziaa ze smutkiem.
- Daj spokj - achnam si. - Znasz mnie. Naprawd mylisz, e mogabym si
wycofa? Porzuci Christiana na pastw losu, a siebie wystawi na pomiewisko caej szkoy
tylko po to, by odegra si na stranikach?
- Nie - odpara po namyle. - Wybraaby lepszy sposb na zemst.
- Dymitr oceni to tak samo - mruknam. - Mio, e pokadacie we mnie tyle wiary.
- C, kady popenia bdy - owiadczyam pewna swego. - Trudno uwierzy, bo
mnie sam to zaskoczyo, ale wida tak musiao by. Mogabym to przypisa prawi
karmicznemu, ktre zapewnia rwnowag we wszechwiecie. Nie znam innego
wytumaczenia dla mnogoci cnt, jakimi zostaam obdarzona.
Adrian, szczliwie milczcy, nie spuszcza nas z oczu. Przenosi wzrok ze mnie na
Liss, jak na meczu tenisowym. Podejrzewaam, e przez pprzymknite powieki oglda
sobie nasze aury.
Lissa przewrcia oczami, zorientowaam si jednak, e nie jest ju na mnie za.
Uwierzya. Nagle dostrzega kogo za moimi plecami. Odebraam od niej jasn i czyst fal
radoci, co musiao oznacza nadejcie Christiana.
- Moja wierna straniczka powraca - oznajmi moroj, przysuwajc sobie krzeso.
Zerkn na Liss. - Skoczya?
- Co miaam skoczy? - spytaa. Wskaza na mnie przekrzywieniem gowy.
- Ochrzan za to, e zostawia mnie w morderczych szponach Alto.
Lissa spona rumiecem. Ju gryzy j wyrzuty sumienia, e tak na mnie naskoczya,
zwaszcza e wytumaczyam powody swojego zachowania. Zdawkowa i trafna uwaga
Christiana sprawia, e poczua si z tym jeszcze gorzej.
- Tylko sobie gawdzimy. Adrian ziewn i opad na krzeso.
- Chyba ju wiem, co si wydarzyo. Urzdzia przedstawienie na mj uytek, bo za
czsto prosiem, by zostaa moj straniczk. Uznaa, e zniechcisz mnie, pokazujc si od
najgorszej strony. C, nie udao si, nie musisz ju naraa niczyjego ycia, by osign
swj cel.
Byam mu wdziczna, e nie wspomnia o incydencie w holu. Ryan zachowa si
bezczelnie, jednak im duej zastanawiaam si nad swoj reakcj, tym trudniej byo mi
uwierzy, e to zrobiam. Jakbym jedynie obserwowaa cudzy wybryk. Swoj drog ostatnio
zbyt czsto traciam panowanie nad sob. Wciekam si na Christiana, na zarzuty
stranikw Racja. Pora powiedzie, z czym przyszam.
- Suchajcie powinnicie o czym wiedzie. Cztery pary oczu - w tym Eddiego zwrciy si na mnie.
- Co si stao? - spytaa Lissa.
Nie wymyliam, jak przedstawi nowin w agodniejszym wietle, wic wypaliam
bez ogrdek.
- Okazuje si, e Wiktor Daszkow nie zosta osdzony za swoje czyny. Do tej pory
ROZDZIA SIDMY
ZAPOWIEDZIANO ZBLIAJC SI CISZ NOCN i moroje zaczli si
pakowa. Adrian wyszed czym prdzej, ale Lissa i Christian si nie spieszyli. Skierowali si
powoli w stron dormitorium i, przytuleni, szeptali sowa, ktrych nie mogam usysze.
Podejrzewaam, e komentowali proces Wiktora.
Postanowiam im nie przeszkadza i podaam za nimi, rozgldajc si bacznie
dookoa, podczas gdy Eddie szed z przodu, utrzymujc stosowny dystans. W miasteczku
studenckim mieszkao wicej morojw ni dampirw, tote wielu dzielio ze sob pokoje.
Sypialnie Lissy i Christiana mieciy si w rnych budynkach. Stanli na dziedzicu w
miejscu, od ktrego drogi prowadziy ich w rne strony. Pocaowali si na poegnanie, a ja
wspiam si na wyyny sztuki ochroniarskiej, eby tego nie widzie i jednoczenie nie
spuszcza ich z oka. Lissa yczya mi dobrej nocy i odesza z Eddiem do swojego
dormitorium. Ruszyam za Christianem.
Gdyby przydzielono mi opiek nad Adrianem lub kim podobnym do niego, pewnie
musiaabym znosi kliwe komentarze na temat nocy spdzanych w jednym pokoju.
Christian traktowa mnie jak siostr. Uprztn dla mnie miejsce na pododze i kiedy poszed
umy zby, przygotowaam tam sobie posanie z kilku kocw. Moroj zgasi wiato i pooy
si na ku. Zapada cisza.
- Christian? - zapytaam chwil pniej.
- Pora spa, Rose. Ziewnam.
- Bardzo bym chciaa, ale musz zada ci jedno pytanie.
- Dotyczy Wiktora? Naprawd chciabym zasn, a ten temat znowu mnie wkurzy.
- Nie, chodzi o co innego.
- Dobra, strzelaj.
- Dlaczego nie kpie ze mnie po incydencie ze Stanem Alto? Wszyscy zachodz w
gow, czy postpiam celowo i wiadomie, czy te wpadam w popoch. Lissa zmya mi
gow. Adrian poprzesta na kilku przytykach, Stranicy Niewane. Tylko ty nie
skomentowae tego zdarzenia. Sdziam, e bdziesz si ze mnie naigrywa.
Christian milcza. Miaam nadziej, e zastanawia si nad odpowiedzi i jeszcze nie
pi.
- Nie byo sensu si nad tob znca - odpar wreszcie. - Wiem, e nie zrobia tego
specjalnie.
w snach.
- Gdzie jeste? - zawoaam. - Wiem, e si chowasz. Adrian wychyli si zza jaboni
obsypanej biaorowymi kwiatami. Ubrany w dinsy i ciemnozielon podkoszulk wyglda
inaczej ni zwykle, ale prezentowa si doskonale. Nie wtpiam, e ciuchy s najlepszej
marki. Soce rozwietlao zotobrzowe kosmyki jego wosw.
- Ostrzegaam ci, eby nie zaglda wicej do moich snw - rzuciam, opierajc rce
na biodrach.
Umiechn si leniwie.
- Wic jak mamy rozmawia? Na jawie zachowujesz si wrogo.
- Miaby wicej przyjaci, gdyby nie stosowa magii wpywu.
- Musiaem ci chroni przed tob sam. Twoja aura przypominaa chmur gradow.
- Czy moemy chocia raz nie rozmawia na temat aury i nieuchronnej poraki?
Jego mina wiadczya o tym, e mia wanie taki zamiar, lecz zrezygnowa.
- Dobrze, pogadajmy o innych sprawach.
- Ale ja wcale nie chc z tob rozmawia! Chc si wyspa.
- Przecie pisz. - Adrian umiechn si i podszed do kwitncego wiciokrzewu
oplatajcego supek. Pomaraczowe i te kwiaty miay ksztat trbek. Morok wodzi
delikatnie placem po krawdzi patka. - Ten ogrd nalea do mojej babki.
- Fantastycznie - parsknam, opierajc si wygodnie o jabo. Zanosio si na dusz
pogawdk. - Teraz wysucham historii twojej rodziny?
- Babcia bya naprawd wspaniaa.
- Nie wtpi. Czy mog ju odej? Adria wci obserwowa kwiat.
- Nie powinna kpi z drzew genealogicznych morojw. Nie znasz swojego ojca.
Moe si okaza, e jestemy spokrewnieni.
- Czy wtedy daby mi spokj? Wampir zbliy si do mnie i gadko zmieni temat
rozmowy.
- Nie martw si. Na pewno nie jestemy rodzin. Twj ojciec, by, zdaje si, Turkiem?
- Tak twierdzi ma Hej, czy ty si gapisz na moje piersi? Adrian przyglda mi si
uwanie, lecz jego wzrok nie spoczywa ju na mojej twarzy. Skrzyowaam ramiona i
zmierzyam go gronym spojrzeniem.
- Patrz na twoj bluzk - wyjani. - Wybraa zy kolor.
Wycign rk i dotkn tkaniny. Jak atrament rozlewajcy si na kartce, na materiale
o barwie koci soniowej pojawia si plama w kolorze indygo. Tak sam barw mia kwiat
wiciokrzewu. Adrian zmruy oczy jak artysta podziwiajcy swoje dzieo.
ROZDZIA SMY.
PRZEZ KILKA DNI opiekowaam si Christianem bez przeszkd. Zauwayam przy
tym, e coraz bardziej si niecierpliwi.
Po pierwsze praca stranika polega gwnie na czekaniu. Niby zawsze to wiedziaam,
jednak rzeczywisto okazaa si trudna do zniesienia. Stranicy byli niezbdni, kiedy
pojawiay si strzygi. Ale napaci zdarzay si rzadko. Czas mija - pyny lata - i nie
dochodzio do konfliktu. Wiedziaam, e nasi instruktorzy nie ka nam czeka a tak dugo,
lecz i tak uczyli nas cierpliwoci. Musielimy zachowywa czujno, nawet jeli pozornie nic
nie grozio naszym podopiecznym.
Jednoczenie oczekiwano od nas nieustajcej gotowoci. Nie wolno nam byo
odpoczywa, nakazywano oficjalny dystans. Stranicy mieszkajcy ze swoimi morojami
mogli zachowywa si swobodnie w ich domach: czyta, oglda telewizj i tak dalej. Ich
obowizkiem byo jedynie dostrzeenie w por zagroe. Nowicjusze musieli sobie radzi w
znacznie trudniejszych warunkach.
Nie radziam sobie z nieustajcym oczekiwaniem. Chodziam sfrustrowana, nie tylko
cigym napiciem. Chciaam naprawi swj bd, udowodni, e jestem dobr opiekunk.
Mason przesta do mnie przychodzi i w kocu uznaam, e by przywidzeniem wywoanym
przez zmczenie lub stres. Ta myl przyniosa ulg, bo wykluczaa pocztki szalestwa.
Poza tym miaam inne zmartwienia. Ktrego dnia spotkalimy z Christianem Liss
tu po lekcjach. Natychmiast wyczuam, e jest przestraszona i rozgniewana. Moja
przyjacika nie okazywaa uczu otwarcie. Na pierwszy rzut oka wydawaa si w
doskonaym nastroju. Eddie i Christian, pogreni w rozmowie, niczego nie zauwayli.
Przysunam si do niej i objam j ramieniem.
- Wszystko w porzdku. Zobaczysz, e bdzie dobrze - zapewniam, wiedzc, co j
drczy. Wci mylaa o Wiktorze.
Uznalimy duo wczeniej, e Christian - mimo deklarowanej gotowoci do wzicia
sprawy w swoje rce - nie powinien pojawi si na procesie Daszkowa. Lissa posza z tym
do Alberty i bardzo grzecznie zapytaa, czy moemy zeznawa. Straniczka odpowiedziaa jej
rwnie uprzejmie, e to wykluczone.
- Sdziam, e potrafi ich przekona, jakie to wane - szepna Lissa. - Nie mog
spa, Rose Wci o nim myl. Co bdzie, jeli uwolni Wiktora? Przecie to cakiem
moliwe.
Gos jej dra, czua si zupenie bezbronna. Zazwyczaj takie sytuacje budziy moj
czujno - Lissa przywoaa wspomnienie czasw, kiedy bya cakowicie zalena ode mnie.
Ostatnio usamodzielnia si i wzmocnia, a ja caym sercem pragnam, by nadal czua si
bezpieczna. Ucisnam j.
- Wiktor nie wyjdzie na wolno - zapewniam z moc. - Pojedziemy do sdu. Jako to
zaatwi. Wiesz, e nie pozwol, by stao ci si co zego.
Lissa opara gow na moim ramieniu i umiechna si lekko.
- Wanie to w tobie kocham. Nie masz pojcia, co zrobi, abymy znalazy si w
sdzie, ale w tej chwili powiedziaaby wszystko, by poprawi mi samopoczucie.
- Udao si?
- Tak.
Wyczuwaam nadal jej niepokj, ale rozbawienie zagodzio nieco lk. artowaa z
mojej brawury, lecz w gbi duszy wierzya, e potrafi zapewni jej bezpieczestwo.
Niestety, wkrtce okazao si, e moja przyjacika ma inne powody do zmartwienia.
Odstawia leki i czekaa, a ich resztki zostan usunite z jej organizmu. Dziki temu moga
odzyska swoje zdolnoci magiczne. Nie stracia ich bezpowrotnie - obie to wiedziaymy jednak wci nie miaa dostpu do swojej niezwykej mocy. Miny trzy dni, od kiedy zaya
ostatni piguk, i nic si nie zmienio. Wspczuam jej, lecz bardziej martwio mnie jej ze
samopoczucie.
- Nie rozumiem, co si ze mn dzieje - skarya si.
Tymczasem zbliaymy si ju do gwnego holu. Lissa i Christian zamierzali
obejrze film. Wtpiam, czy bd umiaa skupi si na ekranie i jednoczenie mie oko na
Christiana.
- Trac nadziej, e magia wrci. Wci nie mam do niej dostpu.
- To nic zego - pocieszyam, odsuwajc si lekko, by rozejrze si po sali.
Lissa posaa mi karcce spojrzenie.
- Czym si tak martwisz? To ja zwykle byam ostroniejsza.
- Po prostu opiekuj si tob.
- A to ju moje zadanie - wtrci si Eddie artobliwie, co ostatnio rzadko mu si
zdarzao.
- Nie ma powodu do niepokoju - spieraa si Lissa. - Nic si nie dzieje.
Christian obj j w pasie.
- Jeste bardziej niecierpliwa ni Rose. Musisz tylko
Nagle doznaam deja vu.
- Zapewne masz racj - przyzna Stan. - Jednak tym razem nie mylaa o
skutecznoci. Nie przyszo ci do gowy, e twj podopieczny zostaje bezbronny. Twoim
jedynym pragnieniem byo sprawdzi si w emocjonujcej sytuacji.
- Sucham? Nie wydaje ci si, e pochopnie wycigasz wnioski? Oceniasz mnie na
podstawie odniesionego wraenia, a nie mojego zachowania. Skd moesz wiedzie, co
myl? - Sama czsto nie byam tego pewna.
- Instynkt mi to podpowiada - odpar enigmatycznie i wycign w kieszeni notes, w
ktrym zapisa kilka zda. Byam bardzo ciekawa, jak opini wystawi mi tym razem. Skin
nam gow. - Do zobaczenia.
Patrzylimy, jak odchodzi zanieon ciek w stron Sali gimnastycznej, gdzie jak
zwykle wiczyy dampiry. Staam z rozdziawion buzi. Nie potrafiam zrozumie, co si
dziao. Kiedy wreszcie dadz mi spokj? Zdybano mnie na drobnych bdach technicznych, a
przecie zdyam ju dowie swojej skutecznoci w prawdziwej walce.
- To nie w porzdku. Nie moe mnie ocenia na podstawie tego, co rzekomo
mylaam.
Eddie wzruszy ramionami. Poszlimy wszyscy w stron dormitorium.
- Moe ci ocenia, jak mu si podoba. Jest naszym instruktorem.
- Tak, ale wystawi mi z ocen! Te wiczenia nie maj sensu, skoro nie moemy
pokaza, na co naprawd nas sta. Nie mog w to uwierzy. Przecie jestem dobra. Jak to
moliwe, e wci zbieram minusy?
Nikt nie potrafi odpowiedzie. W kocu odezwaa si Lissa:
- Nie wiem, czy potraktowa ci sprawiedliwie, ale jedno jest pewne: Eddie spisa si
na medal.
Zerknam na dampira z lekkim poczuciem winy. Zadrczaam wszystkich swoimi
problemami, podczas gdy jemu naleaa si pochwaa. Byam wkurzona na Stana i powinnam
sama poradzi sobie z emocjami. Eddie zareagowa fantastycznie. Teraz przecigalimy si w
komplementach dla niego. Miaam wraenie, e si zaczerwieni, ale moe to jedynie skutek
mronego powietrza. Tak czy owak, cieszyam si, e dobrze mu poszo.
Usiedlimy w holu na kanapie, zadowoleni, e nikt nie zaj jej wczeniej. W kadym
dormitorium wydzielono kilka pomieszcze wietlicowych. Stay tam wygodne sofy i fotele,
a pki wypeniay pyty z filmami oraz gry. Podczas weekendw moglimy korzysta z tych
rozrywek bez ogranicze, a w zwyke dni jedynie w wyznaczonych godzinach. Nauczyciele
dbali w ten sposb, bymy wystarczajco duo czasu powicali na nauk.
Oboje z Eddiem ocenilimy, czy pomieszczenie jest bezpieczne, a potem ustalilimy
wspln taktyk i zajlimy swoje pozycje. Stojc pod cian, zazdronie zerkaam na Liss i
Christiana wygodnie rozcignitych na kanapie.
Sdziam, e film mnie rozproszy, ale sprawi to niepokj, ktrego rda nie umiaam
sprecyzowa. Wci rozpamitywaam w mylach sowa Stana. Przyzna w kocu, e kady
stranik staraby si wczy do walki. Jego argumenty o mojej rzekomej ekscytacji i
marzeniach o chwale wydaway si absurdalne. Zastanawiaam si, czy grozi mi niezaliczenie
wicze polowych. Do tej pory byam pewna, e opieka nad Liss gwarantuje mi zdanie
egzaminu. Alberta i Dymitr twierdzili zgodnie, e przydzia Christiana powinnam traktowa
jako moliwo porzucenia rutyny i nauczenia si czego wicej. Naraz zaczam si ba.
Eddie radzi sobie przecie doskonale. Moe rada chciaa si przekona, czy Lissa jest
bezpieczna pod opiek innego stranika? By moe, ich zdaniem, le si stao, e dotychczas
pozostawaam jedyn kandydatk do suby u jej boku. A przecie pozwoliam, by Mason
zgin. Czy to moliwe, e zamierzali mnie usun? Ostatecznie nie byam nikim wanym.
Zwyka nowicjuszka. A Lissa bya ksiniczk Dragomirwn. Musiaa mie najlepsz
ochron. Nasza szczeglna wi straciaby znaczenie, gdybym okazaa si niekompetentna.
Wejcie Adriana wyrwao mnie z krgu chorych podejrze. Wlizgn si do
ciemnego pokoju i mrugn porozumiewawczo, siadajc w fotelu. Spodziewaam si, e
prdzej czy pniej si pojawi. Zdaje si, e poza nami nie mia w szkole bliskich znajomych.
Wyczuam od niego silny zapach alkoholu.
- Jeste trzewy? - spytaam po zakoczeniu filmu.
- Umiarkowanie. Co porabialicie?
Adrian nie pojawi si w moich snach od czasu wizyty w ogrodzie. Zaniecha rwnie
prowokacji i flirtu. Ostatnio spotykalimy si tylko, kiedy wiczy z Liss lub gdy szuka
rozrywki.
Opowiedzielimy mu o napaci Stana, podkrelajc odwag Eddiego i pomijajc moj
wpadk.
- Dobra robota - pochwali Adrian. - Zyskae blizn - zauway, skazujc zadrapanie
na policzku dampira.
Przypomniaam sobie, e Stan wbi mu paznokcie w skr, podczas gdy Eddie
usiowa uwolni Liss z jego ucisku.
Dampir dotkn lekko rany.
- Prawie nie boli. Lissa nachylia si nad nimi i obejrzaa ran.
- Dzielnie mnie bronie.
- Staram si zaliczy wiczenia - zaartowa w odpowiedzi. - To drobiazg.
pocztku grudnia i wtedy bardzo si cieszyam z nadejcia zimy. Teraz miaam jej serdecznie
dosy. Na szczcie, podobnie jak tamtej nocy, kiedy wyszam na zewntrz, mrone
powietrze orzewio mnie i gdy zblialimy si do pokoju karmicieli, zdyam odzyska
spokj.
Karmicielami nazywalimy ludzi, ktrzy dobrowolnie oddawali krew wampirom. W
przeciwiestwie do strzyg, ktre zabijay swoje ofiary, moroje nie czynili krzywdy dawcom.
Ludzie uzaleniaj si od liny wampira, staj si narkomanami, yjcymi z dala od
spoeczestwa. Wiedziaam, e s zadowoleni ze swojego losu. S dziwadami, acz
niezbdnymi do ycia morojw. W szkole dyurowa zazwyczaj jeden czy dwch karmicieli
w kadym dormitorium, a w cigu dnia uczniowie musieli si fatygowa do specjalnych
pomieszcze.
Po drodze rozgldaam si wok, podziwiajc okryte niegiem drzewa, poty i
pagrki, kiedy nagle ktem oka dostrzegam biae co. Waciwie nie byo biae, miao
rozmyt, nieokrelon barw.
Przystanam gwatownie. Na przeciwlegym kracu dziedzica sta Mason. Ledwie
dostrzegaam zarys jego sylwetki na tle drzewa. To si nie dzieje naprawd, pomylaam.
Przecie uporaam si ju z przywidzeniami! Tymczasem on znw tam si pojawi i smutno
na mnie patrzy. Wycign rk w kierunku, gdzie koczyo si miasteczko akademickie.
Spojrzaam w tamt stron, ale nie miaam pojcia, co chce mi pokaza. Znw powrciam
wzrokiem do zjawy. Ogarnia mnie coraz wikszy lk.
Lodowate palce dotkny mojej szyi. Obrciam si gwatownie i zobaczyam
Christiana.
- Co si stao? - spyta.
Spojrzaam na miejsce, w ktrym widziaam przed chwil Masona. Oczywicie nie
dostrzegam go tam. Zacisnam powieki i westchnam.
- Nic - odparam.
Christian zwykle trzyma w zanadrzu mnstwo kliwych komentarzy na takie okazje,
ale tym razem nic nie powiedzia. Ruszylimy dalej w milczeniu. Pogryam si w
niespokojnych rozmylaniach na temat Masona, nie miaam ochoty na pogawdki. Jego
posta pojawia si na krtko i, biorc pod uwag panujc na dworze ciemno, moga by
tylko przywidzeniem. W kadym razie tak sobie powtarzaam w mylach. Dopiero kiedy
znalelimy si w ciepym holu, zwrciam uwag na Christiana. By jaki nieswj.
- Co ci jest? - spytaam, starajc si nie myle o Masonie. - Dobrze si czujesz?
- Tak - odpar krtko.
- Nie kryabym, gdyby w gr wchodzi Adrian. Dziki Bogu Lissa nie jest nim
zainteresowana, w kadym razie nie tak, jak mylisz.
- Iwaszkow potrafi by przekonujcy. Uywa wpywu
- Nie wobec Lissy. Nie mgby. Zdaje si, e ich moce neutralizuj si nawzajem.
Poza tym pomijasz istotny szczeg. To ja jestem obiektem jego zainteresowania.
- Naprawd? - Christian by szczerze zdziwiony. Mczyni s tacy niedomylni. Wiem, e jest flirciarzem
- I pojawia si w moich snach bez zaproszenia. Nie umiem przed nim uciec, wic
torturuje mnie swoim wdzikiem bez opamitania.
Ta ostatnia uwaga wzbudzia podejrzliwo moroja.
- Do Lissy take przychodzi w snach.
Niedobrze. Nie powinnam bya o tym wspomina. Zaraz, co mwi Adrian?
- Tylko w celach instruktaowych. Nie masz powodu do obaw.
- Gdyby to z nim pojawiaa si na przyjciach, nie wzbudzaaby sensacji.
- Ach. - Nareszcie zrozumiaam. - Wic o to chodzi. Sdzisz, e psujesz Lissie opini?
- Nie jestem biegy w kontaktach towarzyskich - przyzna otwarcie. - Poza tym
Adrian cieszy si wikszym szacunkiem.
- artujesz?
- Daj spokj, Rose. To, e pali i pije, nie wydaje si ludziom nawet w jednym
procencie tak niestosowne jak dziedziczenie skonnoci do przemiany w strzyg.
Widziaem, jakie zamieszanie powstao, kiedy Lissa zabraa mnie na przyjcie w orodku
narciarskim. Jestem wyrzutkiem, a ona pozostaa jedyn spadkobierczyni rodu Dragomirw.
Bdzie musiaa angaowa si w polityk, utrzymywa poprawne stosunki z elit. Adrian
moe jej zaoferowa znacznie wiksze wsparcie w tej dziedzinie.
Oparam si pokusie i nie potrzsnam nim.
- Rozumiem twj punkt widzenia, jednak nie dostrzegasz najwaniejszego. Lissa nie
jest zainteresowana Adrianem. Nic ich nie czy.
Christian odwrci wzrok i nic nie odpowiedzia. Podejrzewaam, e ma powany
problem. Przyzna, e jest gboko zwizany z Liss. Jej mio zdziaaa cuda w jego yciu.
Nie kry si ju po ktach, ale nadal nie upora si ze swoim pochodzeniem. By
przedstawicielem zhabionego rodu. Tkwi w przekonaniu, e nie zasuguje na Liss.
- Rose ma racje - usyszelimy za plecami czyj gos. Odwrciam si ze zoci i
spostrzegam Jessego. Ralf, rzecz jasna, chowa si za nim. W drzwiach sta opiekun Jessego,
Dean. Najwyraniej poprzestawali na czysto formalnej relacji. Kiedy pojawilimy si z
Christianem w poczekalni, nie zauwayam ich. Musieli przyj pniej. - Jeste czonkiem
rodziny krlewskiej. Masz pene prawo zwiza si z Liss.
- Prosz, c za naga zmiana stanowiska - wtrciam zjadliwie. - Niedawno mwie
mi, e Christian lada chwila przemieni si w strzyg. Na waszym miejscu zachowaabym
ostrono. Zacznijcie zakrywa szyje.
Jesse wzruszy ramionami.
- Powiedziaa, e jest niewinny, a kt jak nie ty zna si najlepiej na strzygach? Poza
tym uznalimy, e buntowniczy duch Ozerw ma swoje dobre strony.
Patrzyam podejrzliwie, spodziewajc si podstpu, ale odniosam wraenie, e Zeklos
jest szczery.
- Dziki - odezwa si Christian z cynicznym umieszkiem. - Ju wiem, e dam sobie
rad w yciu, skoro przywrcilicie do ask moj rodzin. Tylko to spdzao mi sen z powiek.
- Mwiem powanie. - Jesse nie da si zbi z pantayku. - Mozerowie wycofali si z
ycia publicznego, lecz kiedy naleeli do krgu najbardziej wpywowych rodw. Mgby
przywrci im t pozycj. Nie boisz si ama regu. Podoba nam si taka postawa. Gdyby
przesta si na nas boczy, mgby pozyska wielu przyjaci. Nie musiaby wwczas
przejmowa si tym, czy na pewno zasugujesz na Liss.
Wymienilimy z Christianem znaczce spojrzenia.
- Do czego zmierzasz? - spyta Jessego. Zeklos umiechn si i popatrzy na nas
porozumiewawczo.
- Niektrzy z nas zaczynaj zacienia wizi. Zaoylimy krg przedstawicieli
lepszych rodzin, rozumiesz, co mam na myli? Ostatnie ataki strzyg wprowadziy sporo
zamieszania, moroje nie wiedz, co robi. Nawet padaj idiotyczne pomysy koniecznoci
szkolenia si w walce u boku stranikw. - Jesse umiechn si nieprzyjemnie, a mnie
skrcao, e mwi o opiekunach jak o rzeczach. - Zauwaylimy, e moroje spoza krgu
rodzin krlewskich zaczynaj podnosi gowy. By moe zechc narzuci nam swoje zdanie.
- Co w tym zego, jeli bd mieli racje? - odezwaam si.
- Ich racje nikogo nie interesuj. Zapomnieli, gdzie ich miejsce. Postanowilimy
wzi sprawy w swoje rce i zadba o wasne bezpieczestwo. Myl, e spodobaby ci si
masz projekt. Ostatecznie to my jestemy tu od rzdzenia, a nie dampiry ani zwykli moroje.
Tworzymy elit. Przycz si do nas, a znajdziemy sposoby, eby pomc ci z Liss.
Nie wytrzymaam. Parsknam miechem. Christian mia zniesmaczon min.
- Odwouj, co powiedziaem przed chwil - oznajmi. - Wanie na to czekaem cae
ycie. Pragnem wstpi do waszego klubu w domku na drzewie.
ROZDZIA DZIEWITY
WIKSZO MOROJW POCHODZI z Europy Wschodniej, wic nic dziwnego, e
dominuje wrd nich prawosawie. Oczywicie zdarzaj si wyznawcy innych religii,
wampiry maj swoich reprezentantw we wszystkich Kocioach wiata. Na msze w szkolnej
kaplicy przychodzi regularnie zaledwie poowa studentw. Lissa naley do tego grona.
Uczestniczy w niedzielnych naboestwach, poniewa ma tak potrzeb. Christian zwykle jej
towarzyszy, chocia robi to gwnie ze wzgldu na ni. Poza tym jego obecno w wityni
robi dobre wraenie na spoecznoci morojw. wiadczy o tym, e Ozera nie zamierza
przemieni si w strzyg. Martwe wampiry nie mog stan na powiconej ziemi.
Co do mnie, przychodziam do kaplicy, jeli udao mi si obudzi w por. Robiam to
wycznie ze wzgldw praktycznych. Kaplica bya miejscem spotka i zwykle po mszy
wymylalimy sobie rozrywki. Jeli Bg mia co przeciwko temu, e uywam Jego domu dla
poprawy swojego ycia towarzyskiego, nie dawa adnych sygnaw. Wida zwleka z
ukaraniem mnie.
Tej niedzieli po naboestwie musiaam zosta, bo tu wanie wyznaczono i prac
spoeczn. Wszyscy si rozeszli, lecz ku swemu zdumieniu odkryam, e nie jestem sama;
przed budynkiem sta Dymitr.
- Co tu robisz? - spytaam.
- Pomylaem, e przyda ci si pomoc. Syszaem, e ojciec Andrew prosi o kogo do
sprztania plebanii.
- Przecie to nie ty zostae ukarany. Masz wolny dzie. My, nowicjusze, musielimy
raz po raz dopiera ataki stranikw, ale to wy napracowalicie si bardziej. - Rwnie u
niego zauwayam lady zadrapa i siniaki, cho znacznie mniej ni u Stana. Wszyscy
mielimy za sob ciki tydzie, a po nim miao nadej jeszcze pi nastpnych.
- Nie mam nic lepszego do roboty.
- Mogabym podsun ci setki pomysw. Z pewnoci graj gdzie film z Johnem
Wayne'em, ktrego jeszcze nie widziae.
Dymitr pokrci gow.
- Obejrzaem wszystkie. Chodmy, ojciec Andrew na nas czeka. Mia racj. Kapan
zdj ju bogato zdobiony orant i czeka na nas w prostych spodniach orasz koszuli zapinanej
na guziki. Wyglda jak czowiek gotowy zakasa rkawy, by wzi si do pracy.
Pomylaam z gorycz, e niedziela powinna by jednak dniem odpoczynku.
sobie, e Mason by przywidzeniem spowodowanym brakiem snu. Jeli teraz kapan swoim
autorytetem zawiadczy, e duchy nie powracaj midzy ywych, z pewnoci utwierdz si
w tym przekonaniu.
- Ojcze - zaczam. - Czy ojciec wierzy w duchy? Chciaabym wiedzie, czy jest co o
nich napisane w tych rupieciach? - Zatoczyam rk, pokazujc wypchane puda.
Moje pytanie zaskoczyo go, lecz nie wydawa si uraony, e nazwaam jego zbiory
rupieciami. Pomin rwnie drobny szczeg, e w wieku siedemnastu lat wykazywaam
daleko posunit ignorancj w kwestiach religijnych. Ojciec Andrew zamyli si nad
odpowiedzi.
- Hm To zaley, co rozumiemy przez sowo duchy. Stuknam palcem w ksik
teologiczn.
- Kiedy kto umrze, to idzie do nieba, prawda? Std si bior wszystkie opowieci o
zabkanych duszach.
- Jednak - powiedzia - wszystko zaley od definicji. Zgodnie z nasz wiar dusza po
mierci odcza si od ciaa i moe zbdzi w tym wiecie.
- Jak to? - Zakurzone miska wypada mi z rk. Naczynie zrobiono w drewna, wic na
szczcie si nie rozbio. Nie takiej odpowiedzi oczekiwaam. - Jak dugo moe pozosta na
ziemi? Na zawsze?
- Nie, oczywicie, e nie. Istot naszej wiary jest denie duszy do zmartwychwstania
i zbawienia. Uwaa si, e moe ona pozosta na ziemi od trzech do czterdziestu dni po
mierci. Potem zostaje tymczasowo osdzona i odesana do nieba lub pieka. Nie
dowiadczy jednak w peni adnego z tych stanw do chwili Sdu Ostatecznego. Dopiero
wwczas ponownie poczy si z ciaem na ca wieczno.
Pominam kawaek o zbawieniu, ale zainteresowa mnie okres pobytu na ziemi.
Zupenie zapomniaam o sortowaniu.
- Czy tak jest naprawd? Dusze zmarych pozostaj wrd ywych przez czterdzieci
dni po mierci?
- Ach, Rose. Ci, ktrzy daj dowodw na potwierdzenie prawd wiary, otwieraj
dyskusj, do ktrej nie s zapewne przygotowani.
Mia racj. Westchnam i powrciam do puda stojcego przede mn.
- Mog jedynie doda - cign uprzejmie ojciec Andrew - e wiara w duchy bya
silnie zakorzeniona w dawnych wierzeniach ludw wschodnioeuropejskich przed
chrzecijastwem. Zgodnie z tradycj dusze umarych przez krtki czas pozostaway na
ziemi, szczeglnie jeli bya to mier w modoci lub tragiczna.
pocigajcego.
- Jak masz na imi? - spytaam.
- Jillian Jill. To znaczy tylko Jill. Jillian to moje pene imi, ale wszyscy nazywaj
mnie Jill.
- Tak. - Skryam umiech. - Domyliam si.
- Syszaam, e moroje uyli wtedy magii do walki. Czy to prawda? Tak bardzo
chciaabym si znale na ich miejscu. I eby kto mnie tego nauczy. Wybraam ywio
powietrza. Mylisz, e przyda si w walce ze strzygami? Wszyscy uwaaj, e wymylam
niestworzone rzeczy.
Zgodnie z kilkusetletni tradycj morojw stosowanie magii w walce byo uwaane za
grzech. Magia miaa suy wycznie pokojowym celom. Niedawno podniosy si gosy, e
naley ponownie rozway t kwesti, zwaszcza po tym, jak Christian skutecznie dopomg
nam uciec ze Spokane.
- Nie wiem - odparam. - Powinna spyta Christiana Ozer. Dziewczynka westchna
z wraenia.
- Mylisz, e on zechce ze mn porozmawia?
- Na pewno, jeli powiesz, e chcesz walczy.
- Fajnie. Czy to by stranik Bielikow? - spytaa, zmieniajc temat.
- Tak.
Przysigabym, e maa lada chwila zemdleje.
- Naprawd? Jest taki przystojny. To twj nauczyciel, prawda? Osobisty instruktor?
- Tak - powtrzyam, zastanawiajc si, gdzie si podzia Dymitr. Rozmowa z
dzieckiem zaczynaa mnie mczy.
- Jejciu. Nie wygldacie razem jak nauczyciel i uczennica. Chyba si przyjanicie?
Spotykacie si midzy treningami?
- Tak, w pewnym sensie. Czasami. - Przypomniaam sobie wasne rozwaania o tym,
co mnie czy z Dymitrem. Z niewieloma osobami kontaktowa si prywatnie.
- Wiedziaam! I jak sobie radzisz? Ja pewnie plotabym same bzdury. Nic by mi nie
wychodzio. A ty taka wyluzowana. Jakby mwia: Tak, spotykam si z najseksowniejszym
facetem na wiecie i co z tego?.
Zachichotaam wbrew wasnej woli.
- Zdaje si, e mnie przeceniasz.
- Na pewno nie. I wcale nie wierz w plotki.
- Jakie plotki?
- Ozera?
Odniosam wraenie, e maa jest uszczliwiona, mogc mi udzieli informacji.
- Brett chodzi z moj przyjacik, Aimee. Wczoraj kto go poturbowa, ma lady
zadrapa na twarzy. I poparzenia. Ale Dane oberwa mocniej. Pani Callahan przesuchiwaa
go w tej sprawie, lecz Brett jako j przekona, e nic mu si nie stao. Myl, e to dziwne.
Chopak by w wietnym humorze, to take jest dziwne, skoro wanie zosta pobity.
Sowa dziewczynki zabrzmiay jak przestroga. Nie mogam sobie uwiadomi,
dlaczego wydaway mi si znajome. Jednak nie potrafiam skojarzy, o co chodzi. Nic
dziwnego, miaam na gowie Wiktora, duchy i nieudane wiczenia.
- To co, nauczysz mnie sztuki samoobrony? - spytaa z nadziej. - Prosz! - Uniosa
zacinita pi. - Wystarczy wymierzy cios, prawda? Zacinite palce solidny wymach?
- Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Musisz ustawi si w odpowiedniej
pozycji, inaczej zrobisz sobie krzywd. Powinna te nauczy si wykorzystywa okcie i
biodra.
- Pokaesz mi? - bagaa. - Na pewno jeste w tym dobra.
Nawet nieza, ale nie zamierzaam deprawowa nieletnich. Szczliwie pojawi si
Dymitr w towarzystwie pani Davis.
- Jeste - przywitaam go z ulg. - Kto bardzo chciaby ci pozna. Dymitr to jest Jill.
Jill, Dymitr.
Stranik by zaskoczony, ale umiechn si i ucisn podan mu do. Dziewczynka
zarumienia si i na chwil stracia mow. Kiedy Dymitr puci jej rk, wybkaa niewyrane
poegnanie i ucieka. Zaatwilimy spraw z pani Davis i ruszylimy do kaplicy po nastpny
adunek.
- Jill wiedziaa, kim jestem - powiedziaam. - Okazuje si, e jestemy idolami
nastolatkw.
- Dziwisz si? To normalne, e modsi uczniowie prbuj was naladowa.
- Czy ja wiem? Nie przyszo mi to do gowy. Poza tym nie uwaam si za najlepszy
wzr do brania przykadu.
- Nie zgadzam si. Jeste odwana, lojalna i wietna we wszystkim, co robisz.
Zasugujesz na wikszy szacunek, ni mylisz.
Zerknam na niego z ukosa.
- To wszystko za mao, bym zeznawaa na procesie Wiktora. - Ty znowu o tym.
- Tak, znowu! Nie rozumiesz, jakie to wane? Wiktor jest naprawd niebezpieczny.
- Wiem.
Nie zwierzyam si nawet Lissie, co mnie czy z Dymitrem, a wiedzia o tym nasz
najgorszy wrg. Nie przejmowaam si nawet, e Adrian si domyla. Wiktor umia
obserwowa i starannie gromadzi informacje. By naprawd niebezpiecznym przestpc.
Jednak nigdy nie ujawni publicznie naszego zwizku z Dymitrem. Wykorzysta t wiedz,
szykujc porwanie Lissy, i rzuci na nas urok podania. Czar nie zadziaaby, gdyby nic nas
nie czyo. Poddalimy si jednak magii i niewiele brakowao, a wyldowalibymy w ku.
Wiktor wykaza duo sprytu, jego urok okaza si bardziej skuteczny ni bezporedni atak.
Gdybymy we dwoje z Dymitrem stanli do walki, pewnie zwyciylibymy. Czar podania
unieszkodliwi nad jednak na jaki czas.
Dymitr milcza. Wiedzia, e mam racj.
- Wtedy bdziemy musieli sobie jako poradzi - powiedzia w kocu. - Jeli Wiktor
zechce nas wyda, zrobi to niezalenie od twojego udziau w procesie.
Nie odezwaam si wicej. Kiedy pojawilimy si w kaplicy, ojciec Andrew nie mg
nas sysze. - Nie musisz mi pomaga. - Rose, prosz, nie rb z tego wielkiej sprawy.
- To jest wielka sprawa! - syknam. - A ty zdajesz si tego nie rozumie.
- Przeciwnie. Sdzisz, e chciabym widzie Wiktora na wolnoci? Nie chc naraa
nas wszystkich na niebezpieczestwo! - Po raz pierwszy od dawna widziaam, e straci
panowanie nad sob. - Powiedziaem ci, e zrobiem wszystko, co w mojej mocy. Nie jestem
taki jak ty. Nie wciekam si, kiedy sprawy nie ukadaj si nie po mojej myli.
- Ja te nie.
- Robisz to teraz.
Mia racj. Czuam, e przesadzam A jednak nie mogam si powstrzyma. Ostatnio
zdarzao mi si to zbyt czsto.
- Dlaczego mi dzisiaj pomagae? - zawoaam. - Po co tu przyszede?
- Naprawd nie rozumiesz? - spyta. Wydawa si niemal zraniony.
- Nie. Usiujesz mnie szpiegowa? Chcesz si dowiedzie, dlaczego wtedy nawaliam,
czy moe czekasz, kiedy wpakuj si w kolejne kopoty?
Dymitr odgarn wosy z czoa i obrzuci mnie bacznym spojrzeniem.
- Dlaczego podejrzewasz, e mam jaki ukryty motyw?
Miaam ochot krzycze. Powiedzie mu, e skoro nie ma innego powodu, to pewnie
chcia spdzi ze mn troch czasu. A przecie takie wyjanienie nie miao sensu. Oboje
wiedzielimy, e nie wolno nam wyj z roli nauczyciela i uczennicy. On sam najlepiej
powinien zdawa sobie z tego spraw. To on narzuca reguy.
- Kady ma jaki motyw.
- Tak, ale nie zawsze knuje co zego. - Otworzy drzwi. - Zobaczymy si pniej.
Patrzyam za nim, nie umiejc sobie poradzi ze sprzecznymi uczuciami. Byam
zdezorientowana i rozdraniona. Gdyby nie okolicznoci, mogabym pomyle, e mielimy
randk.
ROZDZIA DZIESITY
NASTPNEGO DNIA wrciam do ochrony Christiana. Moje sprawy musiay zej
na dalszy plan.
- Jak twoje roboty przymusowe? - spyta, kiedy wyszlimy z dormitorium na
dziedziniec.
Stumiam ziewnicie. le spaam tej nocy, rozmylajc o Dymitrze oraz o tym, co
powiedzia ojciec Andrew. Idc, rozgldaam si jednak czujnie dookoa. Zblialimy si do
miejsca, w ktrym Stan dwukrotnie nas zaatakowa. Wiedziaam, e stranicy miewaj chore
pomysy i mog podda mnie kolejnej prbie akurat teraz, gdy czuam si kompletnie
wyczerpana.
- Nie takie ze. Ojciec Andrew zwolni nas wczeniej.
- Nas?
- Dymitr mi pomaga. Pewnie mia wyrzuty sumienia.
- Albo nic do roboty, skoro nie prowadzi z tob dodatkowych treningw.
- Wtpi. Tak czy owak, to nie by zy dzie, pod warunkiem e rewelacje o yciu
pozagrobowym nie wydadz si komu z wiadomoci.
- A ja wietnie si bawiem - powiedzia szczerze Christian. Powstrzymaam si, eby
nie przewrci oczami.
- Syszaam.
Postanowili z Liss wykorzysta dzie bez ochrony stranikw i umwili si na
romantyczn randk. Pewnie powinnam si cieszy, e zaczekali z tym do chwili, kiedy Eddie
i ja zostawimy ich samych, ale i tak wiedziaam, co si wici. Jeli akurat nie spaam,
mogam blokowa przepyw emocji od Lissy, lecz nie obroniam si przed wasn zazdroci
i gniewem. Moja przyjacika przeywaa rzeczy, na ktre ja nie mogam sobie pozwoli.
Teraz byam senna, rozbita i godna jak wilk. Marzyam o niadaniu. Ju czuam
zapach tostw i gorcego syropu klonowego. Same niezdrowe wglowodany. Pycha.
Tymczasem Christian postanowi najpierw zajrze do pokoju karmicieli. Jego potrzeby byy
jak zwykle waniejsze od moich. Okazao si, e wczoraj zrezygnowa z codziennej porcji
krwi, zapewne po to, by wzmocni doznania podczas czuych chwil spdzonych z Liss.
W pokoju karmicieli nie byo toku, ale i tak musielimy czeka.
- Christian, czy znasz Bretta Ozer? Zdaje si, e jestecie spokrewnieni? Zaczynaam rozumie co nieco po rozmowie z Jill. Jej opowie o modych Morozach,
naprawd do mnie przychodzi. Ojciec Andrew mia swoj teori na temat duchw, a mnie
wizyty zmarego napeniay przeraeniem. Jeli szuka zemsty, to dobrze mu szo. Jeszcze raz
usiowaam sobie wytumaczy, e jego posta powstaa w mojej wyobrani na skutek stresu i
zmczenia.
- Teraz pora na moje niadanie - powiedziaam, kiedy Christian skoczy. Byam
pewna, e czuj zapach bekonu. Christian na pewno owinie go sobie wok tostu.
Ledwo wyszlimy z pokoju, podbiega do nas Lissa. Eddie poda krok w krok za
ni. Moja przyjacika bya wyranie czym zaaferowana.
- Syszaa? - wysapaa.
- O czym?
- Pakuj si. Zaraz wyjedamy na proces Wiktora.
Do tej chwili nie wiedziaymy, kiedy odbdzie si proces. Tymczasem kto jednak
zdecydowa, e powinnymy wzi w nim udzia. Wymienilimy z Christianem zaskoczone
spojrzenia i pobieglimy do jego pokoju. Spakowalimy si byskawicznie. Do tej pory nie
wyjam ubra z torby, a Christian dorzuci tylko kilka swoich. P godziny pniej
znajdowalimy si ju na prywatnym lotnisku Akademii. Stay tam dwa odrzutowce, jeden
mia wczone silniki i by gotw do lotu. Zauwayam dwch morojw czynicych ostatnie
przygotowania.
Nikt nie wiedzia do koca, co si dzieje. Liss poinformowane jedynie, e nasza
trjka wyrusza w podr. Eddie mia jej towarzyszy, by zaliczy swoje wiczenia polowe.
Nie wyjaniono, kto i dlaczego podj tak decyzj. Wszyscy wygldali na bardzo przejtych.
Zaleao nam, by Wiktor trafi za kratki, ale teraz, kiedy mielimy stan z nim oko w oko,
oblecia nas strach. Kilku stranikw ustawio si rzdem przed wejciem do samolotu.
Rozpoznaam ich - pomogli w ujciu Daszkowa. Zapewne mieli nam towarzyszy w
charakterze ochrony, a take bd zeznawali w sdzie. Nadchodzi Dymitr. Podbiegam do
niego.
- Przepraszam - wyjkaam. - Bardzo ci przepraszam. Spojrza z doskonale obojtn
min.
- Za co?
- Za te gupoty, ktre wygadywaam wczoraj. Pomoge nam. Przekonae ich, by
pozwolili nam jecha.
Mimo zdenerwowania i lku przed konfrontacj z Wiktorem byam uszczliwiona.
Dymitr stan po mojej stronie. Wiedziaam, e mu na mnie zaley, a teraz to potwierdzi.
Gdyby nie fakt, e otaczao nas mnstwo osb, rzuciabym mu si na szyj.
usane gwiazdami.
- Powinna woy co czarnego - cign Adrian. - Satynz jedwabn lamwk.
Lubisz jedwab? Niektre kobiety twierdz, e podrania im skr.
- Adrian - W mojej gowie pracowa mot pneumatyczny.
- Moe zreszt by aksamitna. Nie bdzie ci drania.
- Prosz. - Bolay mnie nawet wosy.
- Na dole rozcicie, eby pokaza twoje zgrabne nogi. Mogoby siga bioder,
odsaniajc te urocze krgoci
- Adrian! Zamkniesz si cho na chwil?! - wrzasnam tak gono, e pewnie usysza
mnie pilot. Iwaszkow wyglda na zaskoczonego, co zdarzao si niezwykle rzadko.
Alberta, siedzca po przeciwnej stronie, podskoczya na fotelu.
- Rose! - krzykna. - Co si stao?
Zgrzytnam zbami i potaram czoo.
- Mczy mnie pieprzony bl gowy, a on nie chce zamilkn - powiedziaam,
zapominajc, e zwracam si do instruktorki. Naraz z drugiej strony znw zauwayam
przemykajcy cie. Przypomina czarne skrzydo nietoperza albo kruka. W samolocie nie
byo adnego z tych stworze. - Boe, kiedy to minie?
Spodziewaam si, e Adrian zgani mnie za ten wybuch, ale z odsiecz przyszed
Christian.
- Ona nic dzisiaj nie jada. Ju rano bya godna.
Otworzyam oczy. Alberta patrzya na mnie z trosk, za ni pojawi si Dymitr.
Otaczao mnie coraz wicej cieni. Wikszo nie miaa zarysowanych ksztatw, ale mogam
przysic, e dostrzegam wrd nich czaszk. Zamrugaam gwatownie i cienie si
rozproszyy.
Alberta zwrcia si do stewarda.
- Moecie da jej co do jedzenia? I rodki przeciwblowe.
- Gdzie ci boli? - spyta Dymitr. Widzc jego trosk, zrozumiaam, e przesadziam.
- Mam migrenZaraz mi przejdzie. - Pokazaam palcem rodek czoa. - Czuj ucisk
w czaszce. Boli mnie te za oczami. Czuj si jakbym miaa co w oku. Widz cienie.
Znikaj, kiedy zaczynam mruga.
- Ach - odezwaa si Alberta. - Typowe objawy migreny z zaburzeniami wzroku. To
nazywa si aura. Czsto poprzedza bl gowy.
- Aura? - zdziwiam si, zerkajc na Adriana. Siedzia zwrcony do mnie przodem,
dugie ramiona splt na oparciu fotela.
ROZDZIA JEDENASTY
WYSIEDLIMY Z SAMOLOTU i natychmiast owiono nas zimne, wilgotne
powietrze. Sota wydaa mi si znacznie gorsza od mrozu i niegu pokrywajcego gry
Montany. Wyldowalimy gdzie na wschodnim wybrzeu. Krlowa rezydowaa w
Pensylwanii, w rejonie gr Pocono, o ktrych miaam raczej mgliste wyobraenie.
Wiedziaam, e znajdujemy si na uboczu, z dala od wielkich miast, takich jak Filadelfia czy
Pittsburg - jedynych w tym stanie, ktre umiaam wymieni.
Niewielkie lotnisko zbudowano na terenie posiadoci. Przypominao ldowisko w
Akademii. Zabudowania krlewskiego paacu rwnie przywodziy na myl znajome budynki
szkoy. Z zewntrz nie rniy si niczym od ludzkich siedzib. Dwr krlowej mieci si w
kilku piknie zdobionych budowlach otoczonych drzewami, wypielgnowanymi trawnikami i
klombami kwiatw. W kadym razie kwiaty z pewnoci zakwitn tu wiosn, podobnie jak w
Montanie. Na spotkanie wyszo piciu stranikw ubranych w identyczne czarne spodnie i
paszcze narzucone na biae koszule. Nie nosili wprawdzie mundurw, ale zgodnie z etykieta
prezentowali si elegancko i schludnie. W porwnaniu z nimi wygldalimy jak obdartusy w
swoich dinsach i podkoszulkach. Pomylaam, e nasze stroje byyby znacznie wygodniejsze
podczas walki ze strzygami.
Stranicy krlowej przywitali si z Albert i Dymitrem. Ci dwoje znali chyba
wszystkich na wiecie. Wymienilimy grzecznoci w przyjaznej atmosferze, po czym eskorta
odprowadzia nas prostoto budynku, bymy jak najszybciej si ogrzali. Wiedziaam, e
oficjalne spotkania odbywaj si w najwikszym i najbardziej ozdobnym gmachu. Z zewntrz
przypomina gotycki zamek, lecz podejrzewaam, e wntrze okae si na wskro
nowoczesne.
Ku memu zaskoczeniu zaprowadzono nas gdzie indziej. Znalelimy si w przylegym
budynku, rwnie eleganckim z zewntrz, lecz o poow mniejszym. Jeden ze stranikw
wyjani, e tutaj znajduj si pomieszczenie przeznaczone dla goci i dygnitarzy. Kady
dosta osobny pokj.
Eddie usiowa protestowa, twierdzc, e nie moe odstpi Lissy nawet na krok.
Dymitr umiechn si jednak i zapewni, e nie jest to konieczne. Pobyt na dworze krlowej
zwalnia stranikw z obowizku pilnowania podopiecznych i czsto zajmowali si innymi
sprawami. Byo to miejsce chronione rwnie dobrze, jak Akademia. Moroje odwiedzajcy
nasz szko te rezygnowali z nieustajcej kurateli swoich opiekunw. Tylko w czasie
godnoci.
- Racja - przytakna Lissa, upinajc wos. - Jednak dawniej chtnie randkowaa.
Sdziam, e dobra zabawa poprawiaby ci nastrj. Nie musisz traktowa Adriana powanie.
- C, jestem pewna, e Iwaszkow chtnie by si z tob zgodzi. I w tym wanie tkwi
problem. On unika wszelkich powanych zwizkw.
- A mnie doszy suchy, e bardzo si zaangaowa. Podobno zarczylicie si i z tego
powodu ojciec wydziedziczy Adriana. Chopak pono twierdzi, e nigdy nie pokocha innej.
- Aaaaa - westchnam z rezygnacj. Nie byo sensu reagowa na tak idiotyczne
plotki. - Najgorsze, e te bajki dotary ju do podstawwki. - Wzniosam oczy do nieba. Dlaczego wanie mnie cigle bior na jzyki?
Lissa podesza i spojrzaa mi w oczy.
- Dlatego, e jeste wyjtkow osob i wszyscy ci podziwiaj.
- Nieprawda. To ty jeste wybrank losu.
- Uznajmy, e obie jestemy wspaniae i godne uwielbienia. Pewnego dnia - w oczach
mojej przyjaciki zamigotaa iskierka rozbawienia - znajdziemy mczyzn, ktry jest dla
ciebie stworzony.
- Nie podniecaj si tak. Nie interesuj mnie te sprawy. W kadym razie nie teraz. Mam
waniejsze problemy, musz si troszczy o ciebie. Pjdziesz do college'u, a ja bd ci
towarzyszy. Tam bdziemy robiy, co nam si spodoba.
- Brzmi do ryzykownie - zamylia si Lissa. - Troch si boj samodzielnoci. Na
szczcie bdziecie ze mn, ty i Dymitr - dodaa z westchnieniem.
- Nie umiem sobie wyobrazi ycia bez ciebie. Nie pamitam czasw, kiedy ci nie
znaam.
Usiadam i lekko szturchnam j w rami.
- Uwaaj, co mwisz. Christian bdzie zazdrosny. Kurcz. Przecie on te pjdzie za
tob. Nie opuci ci, prawda?
- Na to wyglda. Bdziemy tworzyli wielk szczliw rodzin; ty, ja, on, Dymitr i
stranicy Christiana.
Prychnam gniewnie, chocia sowa Lissy mnie wzruszyy. Nasz wiat si zmienia,
na szczcie wci miaam wok siebie oddanych przyjaci. Czuam, e dopki bdziemy
razem, nie przydarzy si adne nieszczcie.
Moja przyjacika zerkna na zegarek i sposzona ruszya do drzwi.
- Ju pora. Czy pjdziesz ze mn?
- Wiesz, e nie mog.
- Nie prosz, eby mi towarzyszya fizycznie, ale czy mogaby wej do moich
myli? Bdzie mi raniej.
Nigdy przedtem o to nie prosia. Zocia si wrcz, kiedy zdarzao mi si uczestniczy
w jej przeyciach. Uznaam, e naprawd jest mocno przestraszona perspektyw spotkania z
krlow.
- Dobrze - zgodziam si. - To chyba bardziej interesujce ni ogldanie telewizji.
Wrciam do swego pokoju i zalegam na sofie. Usiowaam nie myle o niczym,
tylko otworzy si na umys Lissy, przenikn do jej gowy. Mogam tego dokona dziki
pocaunkowi cienia, szczeglnej wizi, ktra czya mnie z przyjacik. Nie tylko
odczuwaam jej myli, lecz take wnikaam w ni, ogldaam wiat jej oczami i przeywaam
to samo, co ona. Niedawno nauczyam si kontrolowa ten proces. Wczeniej zdarzao mi si
mimowolnie przenika do wiata Lissy, a jej intensywne uczucia czasem mnie przygniatay.
Teraz mogam wchodzi do jej gowy i wychodzi z niej na danie - i wanie to robiam.
Tymczasem moja przyjacika wesza do Sali, w ktrej oczekiwaa na ni krlowa.
Moroje respektowali hierarchi oraz tytuy, czasem nawet przyklkali przed krlewskim
majestatem. Tatiana nie miaa tronu. Siedziaa na fotelu, ubrana w granatow spdnic i
sweterek; wygldaa bardziej jak pracownica wielkiej korporacji ni monarchini. Nie bya
sama. Obok siedziaa wysoka, postawna morojka o jasnych wosach przetykanych srebrnymi
nitkami, Priscilla Voda, przyjacika i powiernica Tatiany. Poznaymy j podczas ferii w
orodku narciarskim. Ksiniczka Dragomir zrobia wwczas dobre wraenie. Obecno
Priscilli troch mnie uspokoia. Pod cianami stali milczcy stranicy ubrani w czer i biel.
Zauwayam ze zdziwieniem, e jest tu take Adrian. Przycupn na niewielkim krzeseku z
obojtn min, jakby zupenie nie przejmowa si bliskoci wadczyni. Stranik, ktry
przyprowadzi Liss, zaanonsowa jej przybycie.
- Ksiniczka Wasylisa Dragomir Tatiana skina gow.
- Witaj, Wasyliso. Usid prosz.
Przycupna obok Adriana, lekko oszoomiona sytuacj. Podszed sucy i
zaproponowa jej kaw lub herbat, lecz odmwia. Tatiana upia yk z eleganckiej filianki i
zmierzya swego gocia taksujcym spojrzeniem od stp do gw. Priscilla Voda przerwaa
wreszcie niezrczne milczenie.
- Pamitasz, co ci o niej mwiam? - zaszczebiotaa. - Pokazaa klas na przyjciu w
Idaho. Rozsdzia spr na temat udziau morojw w walce ze strzygami. Udao jej si nawet
obaskawi ojca Adriana.
Po chodnym oblicz Tatiany przemkn cie umiechu.
wtpi jednak, e znajd si moroja tacy jak Wiktor, ktrzy zechc wykorzysta mj dar. I kto
ma decydowa, komu naley pomoc? Nie wiemy, co nam jest pisane. Niektrzy po prostu
musz umrze. mier jest czci ycia. Nie wolno uywa tej mocy na yczenie, a obawiam
si, e niektrzy poczuj si bardziej uprawnieni do korzystania z niej. Podobnie jak w
kwestii przydziau stranikw.
W Sali wyczuwao si lekkie napicie. Lissa poruszya niewygodny temat.
- Co masz na myli? - Tatiana zmruya oczy. Daabym gow, e doskonale
wiedziaa, o czym mowa.
Lissa zadraa lekko, ale si nie ugia.
- Wszyscy wiemy, e przydzia stranikw odbywa si wedug pewnej, hm, metody.
Tylko przedstawiciele elity maj swoich opiekunw, ci najbogatsi i najbardziej wpywowi.
Powiao chodem. Tatiana zacisna wargi w wsk kresk. Milczaa, a ja odniosam
wraenie, e wszyscy wstrzymali oddech, w kadym razie ja tak zrobiam.
- Czyby uwaaa, e przedstawiciele rodw krlewskich nie zasuguj na szczegln
trosk? - odezwaa si w kocu krlowa. - Jeste ostatni z rodu Dragomirw.
- Uwaam, e powinnimy dba o bezpieczestwo naszych przywdcw. Nie wolno
nam postpowa pochopnie. By moe nadesza pora, eby co zmieni w tym wzgldzie.
Mwia spokojnie, pewnie i roztropnie. Byam w niej dumna. Zerknam na Priscill i
stwierdziam, e ona rwnie suchaa z zadowoleniem sw ksiniczki. Polubia Liss od
chwili, gdy j poznaa. Widziaam jednak, e lekko si zaniepokoia. Ksina bya podwadn
krlowej, a Lissa wstpia na grzski grunt.
Tatiana sczya herbat. Zbieraa myli.
- Rozumiem - powiedziaa wreszcie - e twoim zdaniem moroja powinni rwnie
walczy ze strzygami u boku swoich stranikw.
Kolejny sporny temat, z Liss zmuszano do deklaracji.
- Jeli znajd si chtni, by ich szkoli w sztuce walki, powinnimy da im szans odpara, a mnie nagle stana przed oczami maa Jill.
- ycie morojw jest zbyt cenne - sprzeciwia si krlowa. - Nie powinni wystawia
si na ryzyko.
- Rwnie cenne jest ycie dampirw - odparowaa Lissa. - Walczc wsplnie,
zwikszymy wasne szanse. Dlaczego mielibymy odmawia morojom, ktrzy chc si
skutecznie broni? Zasuguj na prawo do walki o ycie. Osoby takie jak Tasza Ozera ucz
si w tym celu korzysta z magii.
Tatiana skrzywia si na wzmiank o ciotce Christiana. Tasza zostaa w modoci
ROZDZIA DWUNASTY
GDYBY PYTANO MNIE p roku temu, powiedziaabym, e nigdy nie uciesz si na
widok Mii Rinaldi. Dziewczyna bya modsza ode mnie o rok. Od pierwszej klasy ywia
uraz do Lissy i bezustannie uprzykrzaa nam ycie. Osigaa nawet pewne sukcesy. To
dziki niej Jesse i Ralf zaczli rozpuszcza brzydkie plotki na mj temat.
A potem znalazymy si razem w Spokane, gdzie schwytay nas Strzygi. Wydarzenia
te wiele zmieniy w moim nastawieniu do Christiana, Eddiego i Mii. Razem bylimy
wiadkami okruciestwa. Jako jedyna z naszej grupy widziaa mier Masona i to, jak
pokonaam strzygi. Ocalia mi ycie, uywajc magii wody, w ktrej podtopia jednego z
naszych przeladowcw. Nie ulegao wtpliwoci, e Mia opowiadaa si z koniecznoci
walki morojw ze strzygami.
Nie widziaam jej od pogrzebu Masona, czyli miesic. Teraz, kiedy na ni patrzyam,
pomylaam, e min chyba rok od ostatniego spotkania. Zawsze uwaaam, e Mia
przypomina lalk. Bya niska jak na moruj i miaa okrga buzi dziecka. Wraenie
podkrelay zawsze starannie zakrcone loczki. Zauwayam ze zdziwieniem, e przestaa
dba o perfekcyjny wygld. Jasne wosy zwizaa w kucyk. Nie umalowaa si, a barwa jej
skry wiadczya o tym, e czsto przebywaa na powietrzu. Miaa ogorza twarz ze ladami
opalenizny - rzadki widok u morojw, ktrzy unikaj soca. Pomylaam, e Mia nareszcie
wyglda na dziewczyn w swoim wieku.
Rozemiaa si, widzc moje zaskoczenie.
- Daj spokj, przecie widziaymy si niedawno. Czyby mnie nie poznawaa?
- Zmienia si. - Uciskaam j. Trudno uwierzy, e Mia dawniej usiowaa
zniszczy mi ycie. Albo e zamaam jej nos. - Co tu robisz?
Dziewczyna wskazaa na drzwi.
- Opowiem ci po drodze. Chod z nami.
Skierowalimy si do ssiedniego budynku. Nie byo to centrum handlowe w
dosownym znaczeniu, ale miecio biura, sklepy i restauracje. Mia zaprowadzia nas do maej
kafejki. Podobne kawiarenki znajduj si wszdzie, ale dla mnie s niecodzienn rozrywk.
Siedzc z przyjaciki przy stoliku, zapomniaam o szkole i kopotach. Wspomniaam dawne
czasy, kiedy mieszkaymy z Liss wrd ludzi i cieszyymy si swobod, nieograniczone
sztywnymi reguami ycia w Akademii.
- Mj tata pracuje na dworze - powiedziaa Mia. - Zamieszkaam z nim.
i Mii sprawio, e ogarn mnie smutek, ktry tak dugo skrywaam. Popatrzyam na ich
twarze - oni rwnie zmagali si z tym ciarem.
Gawdzilimy o tym, co si dziao w Akademii i na dworze krlowej. Przez cay czas
zastanawiaam si nad sowami Mii. Czybym naprawd zmienia si bardziej ni oni?
Rzeczywicie, ostatnio z trudem kontrolowaam emocje, chwilami odnosiam wraenie, e to,
co robi albo czuj, nie wypywa ze mnie. Spotkanie z Mi spotgowao to wraenie.
Pomylaam, jak znakomicie wykorzystuje szans rozwinicia swoich najlepszych cech,
podczas gdy ja pogram si z negatywnych emocjach. Przypomniaam sobie rozmowy z
Adrianem; twierdzi, e mam ciemn aur.
Nie wiem, czy przycignam go telepatycznie, ale wkrtce zjawi si z towarzystwie
Lissy. Pewnie bar znajdowa si w tym samym budynku. Usiowaam nie zwraca uwagi na
przyjacik. Adrian wprawdzie nie zdoa jej upi, lecz namwi j na dwa drinki. Czuam,
e jest lekko zawiana, wic musiaam zablokowa si na przepyw jej emocji. Liss rwnie
zaskoczy widok Mii, ale przywitaa si z ni serdecznie i zacza wypytywa o wszystko.
Dziewczyna powtrzya swoj opowie, a ja przysuchiwaam si temu, popijajc herbat.
Nie pijam kawy. Wikszo stranikw robi to niemal naogowo, lecz ja postanowiam, e nie
tkn tego wistwa.
- Jak byo u krlowej? - spyta Christian.
- Nie tak le - odpara Lissa. - Nie sdz, bym zrobia na niej oszaamiajce wraenie,
ale przynajmniej nie prbowaa mnie upokorzy ani krytykowa.
- Nie bd taka skromna. - Adrian obj j ramieniem. - Ksiniczka Dragomir
pokazaa klas. Szkoda, e jej nie widzielicie.
Lissa parskna miechem.
- Pewnie nie dowiedziaa si, czemu zawdziczamy pozwolenie na udzia w procesie?
- cign sztywno Christian. Nie by zachwycony poufaoci Iwaszkowa.
Lissa przestaa si mia.
- Jestemy tu dziki Adrianowi - wyjania z umiechem.
- Jak to? - spytalimy jednoczenie z Christianem. Adrian milcza z zadowolon min,
pozwalajc Lisie dopowiedzie reszt.
- Przekona Tatian, e nasze zeznania s niezbdne. Nka j tak dugo, a wreszcie
si zgodzia.
- To si nazywa perswazja, a nie nkanie. - sprostowa Iwaszkow, a Lissa znw si
rozemiaa.
Zadwiczay mi w gowie moje wasne sowa wypowiedziane pod adresem krlowej.
Kime ona jest? Tylko jedn z Iwaszkoww. Jest ich caa zgraja. Zerknam na Adriana.
- Jak blisko jestecie spokrewnieni? - spytaam, a Lissa natychmiast przesaa mi w
mylach odpowied. - Jest twoj ciotk.
- Cioteczna babka. A ja jestem jej ukochanym wnukiem. Prawd mwic, jedynym,
ale i tak bybym ukochany - doda po chwili Adrian.
- Nie do wiary - zdumia si Christian.
- Fakt - przyznaam.
- Nie doceniacie mnie. Dlaczego tak trudno wam uwierzy, e mog zdziaa co
dobrego w tych mrocznych czasach? - Adrian wsta. Udawa oburzonego, lecz uniesione
kciki ust wiadczyy o tym, e bawi go ta sytuacja. - Moje papierosy i ja wychodzimy na
zewntrz. Tylko na nie mog liczy w trudnych chwilach.
Kiedy wyszed, Christian zwrci si do Lissy:
- Upilicie si razem?
- Nie jestem pijana, wypiam tylko dwa drinki - odpara. - Od kiedy stae si tak
konserwatywny?
- Odkd Adrian zacz wywiera na ciebie zy wpyw.
- Przesta! Pomg nam. Nikt inny nie zdoa przekona Tatiany. Adrian zaangaowa
si dobrowolnie, a ty i Rose wci traktujecie go jak potwora.
Jeli chodzi o mnie, Lissa nie miaa racji. Nie odzywaam si, bo byam wstrznita
tym, co usyszaam.
- Tak i zrobio wszystko z dobroci serca - mrukn Christian.
- Znasz inny powd?
- A ty nie? Lissa otworzya szeroko oczy ze zdumienia.
- Uwaasz, e wtrci si ze wzgldu na mnie? Mylisz, e co nas czy?
- Upijacie si, wiczycie razem magi i bywacie na elitarnych przyjciach. Jak by to
rozumiaa, bdc na moim miejscu?
Mia i Eddie wyranie mieli ochot si wycofa, by nie uczestniczy w ktni
zakochanych. Podzielaam ich stanowisko.
Lissa wrzaa gniewem, ktry odczuam jako silny powiew fali gorca. Bya wcieka.
Nie chodzio jej nawet o Adriana. Najbardziej zranio j to, e Christian jej nie ufa. Nie
potrzebowaam nadnaturalnej wizi, eby wiedzie, co czuje Ozera. Chopaka zeraa
zwyczajna zazdro o rywala. Wkurzy si, bo Adrian mg zaproponowa Lissie znacznie
wicej, ni on by w stanie jej da. Przypomniaam sobie, co mwili Jesse i Ralf odpowiednie koneksje kontaktw. Kopnam go w kostk z nadziej, e si powstrzyma i nie
palnie gupstwa, ktrego potem by aowa. Tymczasem Lissa wcale nie ochona. Nadal
szarpay ni wcieko i zaenowanie. Przemkno mi przez myl, czy przypadkiem ona
sama nie zacza podejrzewa, i czuje do Adriana co wicej ni koleesk sympati. Caa
sytuacja wydaa mi si absurdalna.
- Christian, na mio bosk - zaczam ostro. - Jeli Adrian zrobi to dla kogo, to z
pewnoci dla mnie. Wymiaam jego przechwaki, e moe zaatwi nam pozwolenie na
udzia w procesie. - Zerknam na Dragomirwne. Chciaam, eby ochona. Baam si, e
straci panowanie nad sob. - Liss, myl, e powinna da sobie godzin, zanim powrcisz do
tej rozmowy. W przeciwnym razie powiesz co rwnie gupiego, jak Christian i potem znw
bd miaa mnstwo roboty, eby was pogodzi.
Spodziewaam si, e ktre z nich kae mi pilnowa wasnego nosa, a tymczasem
Lissa umiechna si do Christiana.
- Rzeczywicie, powinnimy odoy t rozmow na pniej. Sporo si dzisiaj
wydarzyo.
Chopak zawaha si, lecz w kocu przytakn.
- Masz racj. Przepraszam, e tak na ciebie naskoczyem - rzek, odwzajemniajc
umiech. Spr zosta zaegnany.
- Powiedz - Lissa zwrcia si do Mii - kogo tu spotkaa?
Patrzyam z niedowierzaniem, ale nikt nie zwraca na mnie uwagi. To ja rozadowaam
napicie i nawet nie doczekaam si sowa podzikowania. Choby: Dziki, Rose, e
uwiadomia nam nasz gupot. Cierpiaam, znoszc ich amory dzie po dniu, bo nie
przejmowali si moim samopoczuciem. Teraz pomogam im si pojedna, a oni nawet tego
nie zauwayli.
- Zaraz wracam - oznajmiam, przerywajc Mii, ktra opowiadaa o naszych
rwienikach mieszkajcych w paacu. Baam si zosta, eby nie powiedzie jednego sowa
za duo albo zrobi co jeszcze gorszego. Skd we mnie taka zo?
Wyszam na zewntrz, eby ochon na wieym powietrzu. Natychmiast owion
mnie kb dymu.
- adnych kaza na temat szkodliwoci palenia - zastrzeg Adrian. Opiera si o cian
z cegie. - Spodziewaem si, e wyjdziesz. Wiedziaa, e tu jestem.
- Oczywicie masz racj. Poza tym obawiaam si o swoje zdrowe zmysy, wic
czmychnam.
Iwaszkow przechyli gow, eby mi si lepiej przyjrze. Unis brwi.
- Mwisz serio, prawda? Co si stao? Opuciem was zaledwie kilka minut temu i
I wanie wtedy w otwartych drzwiach pojawili si Lissa oraz caa reszta. Musieli si
zdziwi, lecz miaam to w nosie. Z pewnoci dotary ju do nich plotki o mojej rzekomej
ciy, wic jakie to miao znaczenie? Cofnam si.
- Ju idziecie? - spytaam.
- Tak, Mia ma waniejsze sprawy na gowie ni dotrzymywanie nam towarzystwa zaartowa Christian.
- Umwiam si z tat. Na pewno jeszcze si spotkamy przed waszym wyjazdem. Dziewczyna zrobia kilka krokw, ale nagle si odwrcia. - Boe, ale jestem roztrzepana jkna i podaa mi wycignit z kieszeni zoon kartk. - Dlatego was szukaam. Da mi to
jeden z pracownikw i prosi, eby ci to przekaza.
- Dziki - bknam zaskoczona.
Mia odesza, a my ruszylimy powoli w stron hotelu. Zostaam nieco w tyle i
rozprostowaam kartk. Nie miaam pojcia, kto mg do mnie napisa.
Rose!
Niezwykle ucieszyem si na wiadomo o Waszym przyjedzie. Jestem pewien, e
jutrzejszy proces dostarczy nam dziki temu sporo rozrywki. Ciekaw jestem, jak radzi sobie
Wasylisa, a i Twoje sprawy sercowe stanowi wdziczny temat. Z radoci opowiem o nich w
sdzie.
Uszanowania
W. D.
- Od kogo ten list? - spyta Eddie, doczajc do mnie. Szybko zoyam kartk i
wepchnam do kieszeni.
- Od nikogo - odparam. Rzeczywicie. W. D.
Wiktor Daszkow.
ROZDZIA TRZYNASTY
PRZED WEJCIEM DO POKOJU powiedziaam Lissie, e musz zaatwi co
zwizanego ze sub, i si poegnaam. Nie protestowaa. Wyranie miaa ochot na dalszy
cig rozmowy z Christianem, tym razem zapewne w swobodniejszych strojach, wic o nic nie
pytaa. Korzystajc z tego, e w pokoju by aparat telefoniczny, poczyam si z central i
ustaliam, pod jakim numerem mieszka Dymitr.
Stranik otworzy mi drzwi, wyranie zaskoczony i - zdaje si - lekko zaniepokojony.
Poprzedni wizyt zoyam mu pod dziaaniem uroku podania i zachowaam si do
bezczelnie.
- Musz z tob porozmawia - oznajmiam. Wpuci mnie, a ja bez wstpw podaam
mu list.
- W. D. to
- Wiem - nie pozwoli mi dokoczy. - Wiktor Daszkow.
- Co teraz robimy? Rozwaalimy takie ryzyko, ale teraz on pisze wprost, e nas
wyda.
Dymitr nie odpowiada, analizowa sytuacj, jak czyni to zwykle przed walk. Na
koniec wycign telefon komrkowy. Nie musia korzysta z aparatu w pokoju hotelowym.
- Daj mi chwil.
Zamierzaam usi na ku, jednak uznaam, e mgby uzna to za prowokacj, i
czym prdzej klapnam na kanapie. Nie wiem, z kim ani o czym rozmawia, bo mwi po
rosyjsku.
- Co jest grane? - spytaam, kiedy skoczy.
- Wkrtce si dowiesz. Na razie musimy czeka.
- wietnie. To moje ulubione zajcie.
Przysun sobie fotel i usiad naprzeciw mnie. Mebel wydawa si zbyt may dla osoby
jego wzrostu, lecz Dymitr potraktowa go z waciw sobie elegancj i wdzikiem.
Zauwayam na stoliku tanie powiecido o Dzikim Zachodzie. Zaczytywa si w tych
arcydzieach. Wziam ksik do rki, mylc, jak bardzo jest samotny, skoro nawet tu, na
krlewskim dworze, zamyka si w swoim pokoju jak niedwied w gawrze.
- Po co to czytasz?
- Niektrzy umilaj sobie czas lektur.
- Niepotrzebny przytyk. Ja te czytuj ksiki, ale szukam w nich rozwizania
- Dokd?
- Do Wiktora Daszkowa.
Okazao si, e Dymitr zna kogo, kto zna kogo, i dziki temu komu udao nam si
omin surowe reguy bezpieczestwa. Dostalimy pozwolenie na wejcie do krlewskiego
wizienia.
- Po co tam idziemy? - spytaam szeptem, drepczc za nim dugim korytarzem
prowadzcym do celi Wiktora. Spodziewaam si zobaczy ponure lochy owietlone mdym
blaskiem pochodni, tymczasem ujrzaam najnowsze zdobycze techniki, marmurowe posadzki
i sterylnie czyste biae ciany. Jedyny wyrnik, to e nie byo okien.
- Sdzisz, e zdoamy go przekona do milczenia? Dymitr potrzsn gow.
- Gdyby Wiktor rzeczywicie chcia si mci, zrobiby to bez ostrzeenia. Z
pewnoci co knuje. Napisa do ciebie, bo chce co uzyska. To zwyky szanta. Zaraz si
dowiemy, o co chodzi.
Dotarlimy na miejsce. Wiktor by obecnie jedynym winiem. Podobnie jak cay
areszt, jego cela rwnie przypominaa szpital. Panoway czysto i porzdek. Nie byo
adnych zbdnych przedmiotw, nic, co mogo zwraca uwag, odcign myli. Gdyby
zamknli mnie w takim pomieszczeniu, zwariowaabym po godzinie. Pomalowane na srebrno
kraty wyglday bardzo solidnie, a to najwaniejsze.
Wiktor siedzia na krzele i z uwag oglda paznokcie. Miny trzy miesice od czasu
naszego ostatniego spotkania. Na jego widok przeszy mnie ciarki. Czuam strach i zo.
Najtrudniej byo mi si pogodzi ze zdrowym, wrcz modzieczym wygldem
Daszkowa. Odzyska go, torturujc Liss. Nienawidziam go za to. Gdyby go nie uzdrowia, z
pewnoci leaby w grobie.
W kruczoczarnej czuprynie poyskiway pojedyncze nitki srebrnych wosw. Wiktor
mia czterdzieci par lat i krlewskie rysy twarzy. Podnis wzrok, kiedy weszlimy.
Napotkaam spojrzenie jego bladych oczy o barwie jadeitu, takich samych jak oczy Lissy.
Dragomirowie i Daszkowie byli ze sob spokrewnieni i poczuam si nieswojo na widok tego
podobiestwa. Twarz ksicia rozjania si w szerokim umiechu.
- Prosz, prosz. liczna Rosemarie wyrasta na mod kobiet. - Przenis wzrok na
Dymitra. - Niektrzy zauwayli ten fakt nieco wczeniej.
Przycisnam policzki do grubych prtw.
- Odwal si od nas, sukinsynu. Czego chcesz? Dymitr delikatnie odcign mnie od
kraty.
- Uspokj si, Rose.
dum.
- Czym jest krlestwo zmarych? Niebem czy piekem?
- To co zupenie innego - odpar.
- A co je zamieszkuje?! - krzyknam. - Duchy? Czy ja tam wrc? Czy kto albo co
moe si stamtd wydosta?
Wiktor potwierdzi moje obawy: by wyranie uradowany, e prosz go o wyjanienia.
Umiechn si.
- Na pewno tak, skoro stoisz teraz przed nami.
- On chce ci zatrzyma - wtrci Dymitr. - Nie rozmawiaj z nim. Ksi zerkn na
stranika.
- Staram si jej pomc - powiedzia i przenis wzrok na mnie. - Chcesz szczerej
odpowiedzi? Niewiele mi wiadomo o tamtym wiecie. Tylko ty go widziaa, Rose. Mnie to
jeszcze nie spotkao. Pewnego dnia zapewne zdobdziesz wiedze na ten temat i mi opowiesz.
Im wicej czowiek dowiaduj si o mierci, tym bardziej jest z ni zwizany.
- Dosy - warkn Dymitr. - Idziemy.
- Chwileczk - Gos Wiktora zabrzmia niemal proszco. - Nie powiedziaa nic o
Wasylisie.
Podeszam do kraty.
- Trzymaj si do niej z daleka. Ona nie ma z tym nic wsplnego.
Ksi spojrza na mnie bez umiechu.
- Nie mam wyboru. Nie wolno mi si z ni kontaktowa. Jednak mylisz si. Wasylisa
ma z tob bardzo wiele wsplnego.
- Ach tak. - Nareszcie zaczynao co do mnie dociera. - Rozumiem teraz, dlaczego
przysae mi licik. Sprowadzie mnie tutaj, bo chciae dowiedzie si czego o Lissie.
Wiedziae, e nie przyszaby do ciebie za skarby wiata. Jej nie moesz szantaowa.
- Szanta to brzydkie sowo.
- Pasuje jak ula. Nie zobaczysz Dragomirwny poza sal sdow. Nie bdzie twoj
uzdrowicielk. Wkrtce choroba powrci, a wtedy zdechniesz. To ty przelesz mi pocztwk
z tamtego wiata.
- Naprawd mylisz, e chodzi o mnie? Nie jestem a tak maostkowy. - Daszkow nie
artowa. W zielonych oczach rozbysa zapalczywo, niemal fanatyzm. Dopki si
umiecha, nie widziaam zmarszczek na jego twarzy. Ksi postrza si od czasu, kiedy
widziaam go po raz ostatni. Pomylaam, e pobyt w reszcie jednak dawa si we znaki. Zapomniaa ju, jaki miaem cel. Bya tak bardzo przejta sam sob, e stracia z oczu
- Wolabym sam stan na jej czele. By moe pewnego dnia tak si stanie. Wiem
jednak, e Wasylisa doczy do nas. Syszaem o jej sukcesach. Zdobywa sobie spore uznanie.
Jest jeszcze bardzo moda, a ju zostaa zauwaona. Nie wszyscy przedstawiciele rodzin
krlewskich s ulepieni z tej samej gliny. W herbie rodw Dragomirw widnieje smok,
wadca zwierzt. W yach Wasylisy pynie szlachetna krew. To dlatego strzygi upatrzyy
sobie t rodzin jako cel cigych napaci. Powrt Dragomirw do wadzy mgby odmieni
nasz wiat, szczeglnie jeli dokonaby si w osobie tej dziewczyny. Na podstawie
dostarczanych mi informacji zrozumiaem, e doskonali obecnie swoj sztuk. To potny dar
i jeli bdzie umiaa go wykorzysta, kto wie, do czego bdzie zdolna. Moroje do niej lgn, a
kiedy ksiniczka zechce uy na nich wpywu, zrobi wszystko, co im kae. - W oczach
Wiktora rozbysy duma i rado. Mia wizj, w ktrej Lissa speniaa wszystkie jego
marzenia.
- Nie do wiary! - parsknam. - Najpierw porwae j, eby utrzymywaa ci przy
yciu, a teraz powierzasz jej misj, by dziki swojej magii realizowaa twoje chore plany.
- Mwiem ju, e Wasylisa ma si, by wprowadzi zmiany. Nie znam lepszej
kandydatury. Zostaa wybrana, podobnie jak ciebie naznaczono pocaunkiem cienia.
Ksiniczka jest zarazem bardzo niebezpieczna i niezwykle cenna.
Jednak dowiedziaam si czego nowego. Wiktor najwyraniej nie mia pojcia o
zdolnociach Adriana.
- Lissa nigdy nie przystanie na twj plan - odparam. - Nie zgodzi si wykorzystywa
swojej mocy do niecnych planw.
- A Wiktor nie powie w sdzie nic na nasz temat - zakoczy Dymitr, cignc mnie za
rami. - Ju osign swj cel. Sprowadzi ci tutaj, eby dowiedzie si czego o Lissie.
- I dowiedzia si niewiele - dodaam.
- Tu si mylicie. - Daszkow umiechn si zoliwie do Dymitra. - Skd pewno, e
nie ujawni waszej romantycznej tajemnicy?
- Nie ocali ci to przed wizieniem, a krzywdzc Rose, pozbawisz si ostatniej
nadziei, e Lissa pomoe ci w realizacji chorych fantazji.
Zauwayam, e Wiktorowi zrzeda mina.
Dymitr mia racj. Podszed nieco bliej i chwyci za kraty, tak jak ja to zrobiam
wczeniej. Sdziam, e mj gos zabrzmia zowieszczo, lecz kiedy odezwa si stranik,
sama poczuam ciarki na plecach.
- Twoje kalkulacje s zreszt chybione. Nie poyjesz dugo w wizieniu i nigdy nie
zrealizujesz swoich fantasmagorii. Nie ty jeden masz koneksje.
ROZDZIA CZTERNASTY
P GODZINY PRZED DZWONKIEM obudzio mnie pukanie do drzwi. W
pierwszej chwili pomylaam, e przysza Lissa, jednak poczuam przez wi, e ona jeszcze
pi. Zaintrygowana wygramoliam si z pocieli i otworzyam. Nieznana morojka podaa mi
zoone ubranie, do ktrego przypito kartk. Zanim zdyam cokolwiek powiedzie,
dziewczyna oddalia si bez sowa.
Usiadam na ku i rozoyam ubranie. Czarne spodnie, biaa bluzka i czarna
marynarka. W takich strojach paradowali tutejsi stranicy. Zauwayam, e dobrano dla mnie
odpowiedni rozmiar. Byam pod wraeniem. Najwyraniej dostaam awans. Umiechnam
si z zadowoleniem i przeczytaam wiadomo napisan rk Dymitra: Upnij wosy.
Umiechnam si jeszcze szerzej. Wiele straniczek nosio krtkie fryzury, eby
pokaza znaki molnija, wytatuowane na szyjach. Kiedy wspomniaam o tym niechtnie w
obecnoci Dymitra, a on zakaza mi obcina wosy. Uwielbia je, prosi ebym zacza je
upina. Powiedzia to takim tonem, e miaam dreszcze, tak samo jak teraz, kiedy czytaam
wiadomo.
Godzin pniej szam do sali sdowej w towarzystwie Lissy, Christiana i Eddiego.
Zauwayam, e Eddie take dosta czarno-biay uniform. Oboje czulimy si w tych strojach
jak dzieci, ktre przebray si na bal w ubrania rodzicw. Dopasowana marynarka i obcisa
bluzeczka przypady mi do gustu. Miaam nadziej, e zatrzymam je na zawsze.
Sd mieci si w duym, bogato zdobionym budynku, obok ktrego przechodzilimy
w dniu przyjazdu. Okazao si, e za stylow fasad z wielkimi, ukowatymi oknami i
kamiennymi rzebieniami krlowaa wspczesno. Idc korytarzem, mijaam ludzi
pracujcych w biurach przed paskimi monitorami komputerw. Na pitra wjedao si
windami. Tu i wdzie pozostawiano lady tradycyjnego wystroju: posgi na postumentach,
kandelabry w korytarzach.
Sal rozpraw od podogi po sufit pokryway przepikne freski. Na frontowej cianie
widniay herby wszystkich rodzin krlewskich. Lissa przystana przed smokiem
Dragomirw. Wadca zwierzt. Wpatrywaa si we z mieszanymi uczuciami. W tej chwili
bardziej ni kiedykolwiek odczuwaa ciar bycia ostatni przedstawicielk wielkiego rodu.
Wiedziaam, e jest dumna ze swojego nazwiska, lecz baa si zawie pokadane w niej
nadzieje. Popchnam j delikatnie w stron wyznaczonych miejsc.
Krzesa ustawiono wzdu Sali w dwch rzdach przedzielonych szerokim przejciem.
Wstrzymaam oddech, oczekujc ciosu. Jednak nic takiego nie nastpio. Dymitr
spokojnie zakoczy zeznanie, a na wiadka powoano Christiana. Nie mia wiele do
powiedzenia. By z Liss, kiedy zostaa porwana, ale od razu zosta unieszkodliwiony przez
napastnikw. Przyda si jednak, poniewa rozpozna kilku stranikw Wiktora biorcych
udzia w tamtej akcji. Przysza kolej na mnie.
Stanam na rodku sali, starajc si zachowa spokj, mimo e czuam zwrcon na
siebie uwag wszystkich obecnych. Usiowaam nie patrze w stron Wiktora. Podaam swoje
nazwisko i zoyam przysig. Dopiero wtedy zrozumiaam si presji, z jak musia zmaga
si Dymitr. Staam przed szerokim audytorium i przysigaam mwi prawd, a przecie
wiedziaam, e bd kama.
Dorzuciam kilka istotnych szczegw: opowiedziaam o tym, co dziao si przed
porwaniem Lissy, jak Wiktor zastawia na ni puapki, eby sprawdzi, czy rzeczywicie
posiada moc uzdrawiania. Reszta moich zezna pokrywaa si z tym, co powiedzieli
stranicy.
Spodziewaam si, e zostan zmuszona do kamstwa, tymczasem udao mi si
pomin atak na Dymitra i nikt tego nie zauway. Nikt oprcz Wiktora. Wspominajc o
uroku, mimowolnie spojrzaam na niego. widrowa mnie wzorkiem, a na jego wargach igra
nieprzyjemny umieszek. Daszkow zna prawd. Jego spojrzenie mwio, e ma wadz nade
mn oraz Dymitrem i moe nas zniszczy na oczach tych wszystkich ludzi. Czuam, e nie
przestraszy si grb Bielikowa. Przez cay czas staraam si sprosta zadaniu i zachowa
spokj, ale serce bio jak szalone. Wydawao mi si, e stoj tu ca wieczno, chocia
zeznawaam zaledwie kilka minut. Skoczyam, oddychajc z ulga, e Wiktor nie podway
moich sw. Potem wezwano Liss. Zeznania ksiniczki ukazay zdarzenia w nowej
perspektywie. Widziaam, e suchano jej z zapartym tchem. Jej opowie wzruszya
publiczno. Nie stosowaa wprawdzie czaru wpywu, lecz korzystaa niewiadomie z
charyzmy, jak obdarzya j moc ducha. Z miejsca zdobywaa szacunek i sympati otoczenia.
Kiedy opisywaa tortury, jakimi poddawa j Wiktor, usiujc nakoni do uzdrowienia go,
twarze obecnych poblady z przeraenia. Nawet zawsze obojtna twarz Tatiany wyraaa
wzruszenie, chocia nie wiedziaam, czy krlowa wspczua Lissie, czy bya po prostu
zaskoczona.
Najbardziej zadziwi mnie jednak jej spokj. Opanowana i pena wdziku, rzeczowo
odpowiadaa na pytania, jakby zeznania przed sdem nie robiy na niej adnego wraenia.
Przechodzc do opisu torturom jakimi poddawa j suga Wiktora, przywoaa ywo tamte
koszmarne wydarzenia. Mczyzna specjalizowa si w magii powietrza i okrutnie bawi si
zostaa zatwierdzona. Lissa wprawdzie zamierzaa uczy si dalej, lecz nie lubia, kiedy kto
mwi jej, co ma robi. - Rozumiem, e nie jeste zadowolona z wyboru szkoy.
- C, nam, morojom, wolno skada papiery tylko do mniejszych szk. Wiem, e
chodzi przede wszystkim o bezpieczestwo, lecz chciaabym studiowa na lepszej uczelni.
Bardziej prestiowej.
Stranicy kontrolowali kilka wybranych college'w w kraju z myl o bezpieczestwie
morojw. Niestety, jak zauwaya Lissa, byy to mao znaczce uczelnie.
Tatiana niecierpliwie kiwna gow, jakby ju to syszaa. - Zamierzam da ci
moliwo, z jakiej, o ile mi wiadomo, nikt jeszcze nie korzysta. Chciaabym, aby po
skoczeniu Akademii przeprowadzia si na krlewski dwr. Nie masz rodziny, a poza tym
sdz, e moesz si sporo nauczy na temat polityki i naszych rzdw. Jednoczenie
mogaby podj nauk na uniwersytecie w Lehigh. Mieci si zaledwie godzin drogi std.
Syszaa o tej uczelni?
Lissa przytakna. Sama nigdy o niej nie syszaam, ale moja przyjacika zdya ju
sprawdzi wszystkie szkoy w Stanach.
- To dobra szkoa, jednakmaa.
- Wiksza od innych, na ktrych studiuj moroje - zauwaya Tatiana.
- To prawda. - Lissa usiowaa dociec, co miaa oznacza ta propozycja. Co wpyno
na decyzj Tatiany, ktra do tej pory nie zgadzaa si z pogldami Lissy? Dziao si co
dziwnego, wic postanowia sprawdzi, jak daleko moe si posun. - Uniwersytet w
Pensylwanii znajduje si rwnie blisko, wasza wysoko.
- To ogromna uczelnia, Wasylilso. Nie potrafimy zapewni ci tam bezpieczestwa.
Lissa wzruszya ramionami.
- W takim razie mog uczy si wszdzie.
Krlowa bya wyranie wstrznita jej miaoci, podobnie jak Priscilla. Nie mogy
uwierzy, e dziewczyna tak obojtnie przyja ofert. W rzeczywistoci sytuacja
przedstawiaa si inaczej. Lehigh byo lepsze ni wszystko, czego Lissa moga oczekiwa, i
chciaa tam studiowa. Postanowia jednak si przekona, jak bardzo Tatianie zaley na jej
obecnoci w paacu.
Monarchini zmarszczya brwi, rozwaajc odpowied.
- Zobaczymy, jak bdziesz sobie radzia w Lehigh. By moe za dwa lata uda nam si
przenie ci do Pensylwanii, chocia wie si to z duym ryzykiem.
No, no. Naprawd jej zaleao. Ale dlaczego? Lissa postanowia zapyta wprost.
- Czuj si zaszczycona, wasza wysoko. I jestem wdziczna. Czy mog pozna
ROZDZIA PITNASTY
SUCHAM?
- Dobrze pani syszaa. Nie wiem, jak daleko zaszy sprawy midzy wami, i szczerze
mwic, nie chc zna szczegw. dam, eby pani z nim zerwaa.
Krlowa spogldaa na mnie z gry z domi opartymi na biodrach. Wyranie
oczekiwaa przyrzeczenia, e zrobi wszystko, co mi kae. Ale ja nie mogam tego zrobi.
Rozejrzaam si bezradnie z nadziej, e padam ofiar artu. Zerknam na stranikw, jakby
mogli mi cokolwiek wyjani. Obaj patrzyli jednak przed siebie, czujni i gotowi zareagowa
na zagroenie. Przeniosam wzrok na Tatian.
- Wasza wysoko To nieporozumienie. Nic mnie nie czy z Adrianem.
- Masz mnie za idiotk? - spytaa gniewnie.
- Nie, wasza wysoko.
- C, dobre i to na pocztek. Nie ma sensu kama. Widziano was razem tutaj i w
szkole. Sama przygldaam si wam na sali rozpraw.
Szlag. Adrian wybra sobie idealny moment na czuoci.
- Poinformowano mnie o wszystkich pikantnych szczegach waszego romansu.
dam, eby to si natychmiast zakoczyo. Adrian Iwaszkow nie zmarnuje sobie ycia przez
jak ndzn dampirzyc. Lepiej, eby pozbya si zudze.
- Nie mam zudze, szczeglnie e nic nas nie czy - powtrzyam. - Jestemy tylko
przyjacimi. Adrian mnie lubi. To wszystko. Poza tym jest flirciarzem. A co do pikantnych
szczegw Jestem pewna, e Adrian ma bujn wyobrani i opowiada wiele rzeczy. Nie,
nie jestemy razem, wasza wysoko.
Wypowiadajc te sowa, czuam si jak idiotka. Sdzc po wyrazie twarzy krlowej,
maja reputacja nie moga si pogorszy.
- Wiele o tobie syszaam - wycedzia. - Ostatnio wszyscy opowiadaj z zachwytem o
twoich wyczynach i postpach, ale nie zapomniaam, e to ty uprowadzia Wasylis ze
szkoy. Znam inne twoje grzeszki, zamiowanie do kieliszka i romansw. Gdyby to ode mnie
zaleao, ju teraz odesaabym ci do komuny dziwek sprzedajcych krew. Tam jest twoje
miejsce.
Kieliszek? Romanse? Omal nie nazwaa mnie alkoholiczk i prostytutk. Wcale nie
piam wicej ni inne nastolatki na szkolnych imprezach. Zrezygnowaam z dyskusji. Nie
miao sensu udowadnianie jej, e wci jestem dziewic.
Powiedziaa wiele przykrych sw na temat mojej matki i mnie samej, lecz w gbi duszy
pewnie si baa, e usidl jej bratanka i nakoni do maestwa. Szybko jednak odzyskaa
rezon.
- Wol zapobiega kopotom, to wszystko. Poza tym Adrianowi i Wasylisie bdzie
atwiej, jeli uwolni si od niepotrzebnego balastu.
Zaraz, zaraz. Cie satysfakcji, jak odczuam, ulotni si bez ladu. Czy dobrze
zrozumiaam? Przecie jeszcze przed chwil oskaraa mnie o romansowanie z jej
bratankiem.
- On i Lissa? O czym pani mwi? - znw zapomniaam doda wasza wysoko, ale
ona nawet tego nie zauwaya.
- Bd idealn par - stwierdzia, jakbymy rozmawiay o rzeczach. - Mimo twojego
zego wpywu Wasylisa wyros na obiecujc mod kobiet. Ma w sobie do powagi i
delikatnoci, by ukoi niepokj Adriana. Poza tym mogliby razem pracowa nad
doskonaleniem swoich niezwykych zdolnoci.
Pi minut temu moje maestwo z Adrianem wydawao mi si najbardziej
niedorzeczny pomysem, jaki w yciu syszaam. Teraz jednak krlowa przesza sam siebie.
Lissa i Adrian?
- Nie mwi pani tego powanie. Wasza wysoko.
- Jestem pewna, e si pokochaj, kiedy zamieszkaj na moim dworze. Oboje
posiadaj szczegln charyzm. Poza tym obie babki Adriana wywodz si z rodu
Dragomirw. Chopak ma w yach t sam krew. Ich zwizek moe przeduy ksic
lini.
- Nie rni si w tym wzgldzie od Christiana Ozery. - Wiedziaam, co mwi.
Podczas jednej z ich nieznonie upojnych randek zbadali drzewo genologiczne Christana,
eby przekona si, czy ma on wystarczajco duo genw Dragomirw. Kiedy stwierdzili, e
tak, zaczli wymyla imiona dla swoich dzieci. Byam oburzona, kiedy Lissa oznajmia mi,
e trzecia crka bdzie nosia moje imi.
- Christian Ozera? - Wadczyni zacisna wargi - Wasylisa nigdy go nie polubi.
- Na pewno nie teraz. Najpierw oboje chc skoczy collage i
- Powiedziaam: nigdy! - przerwaa mi Tatiana. - Dragomirowie reprezentuj
najstarsz i najznamienitsz lini krlewsk. Ich jedyna spadkobierczyni nie zwi si z kim
takim jak Ozera.
- On te naley do krlewskiego rodu - zauwayam niskim gosem, ktry zapowiada
wybuch emocji. Nie wiem, dlaczego obraanie Christana rozgniewao mnie bardziej ni
przykre sowa wypowiedziane pod moim adresem. - Rodzina Ozerw w niczym nie ustpuje
Dragomirom ani Iwaszkowom. Christian jest arystokrat rwnym Lissie, Adrianowi oraz
pani.
- Nie jest nam rwny! - prychna z pogard. - To prawda, e Mozerowie nale do
wysokiej arystokracji i chopak ma kilku dobrze urodzonych i wpywowych kuzynw. Lecz
nie o nich przecie mwimy. Rozmawiamy o potomku pary morojw, ktra dobrowolnie
zamienia si w strzygi. Czy wiesz, ile takich przypadkw widziaam w yciu? Dziewi w
cigu pidziesiciu lat. I jego rodzice zaliczaj si do nich.
- Wanie - odparam. - Jego rodzice, nie on sam.
- To bez znaczenia. Ksiniczka Drogomir nie moe zadawa si z kim takim.
Zajmuje zbyt prestiow pozycj.
- Za to pani bratanek stanowi dla niej idealn parti! - prychnam z gorycz. - Wasza
wysoko.
- Skoro jeste taka bystra, to powiedz mi, jak traktuj ich wasi koledzy w Akademii
witego Wadimira? Jak postrzegaj Christiana? Czy ich zwizek jest powszechnie
akceptowany? - Oczy krlowej byszczay triumfalnie.
- Tak - odparam. - Oboje maj wielu przyjaci.
- Ale Christian? Czy on rwnie jest akceptowany?
Przypomniaam sobie, co Jesse i Ralf mwili o Christianie. Wielu uczniw wci go
unikao, jakby on rwnie przemieni si w strzyg. To dlatego na zajciach z gotowania
pracowa sam. Prbowaam ukry niewesoe myli, ale Tatiana waciwie odczytaa moje
milczenie.
- Widzisz? - zawoaa. - Szkoa to pomniejszony obraz naszego spoeczestwa.
Pomyl, jak zareagowaby nasz wiat na ich zwizek. Wyobra sobie Wasylis starajc si o
wpywy w krgach politykw. Christian staby jej na przeszkodzie. Moroje odwrc si do
niej. Naprawd chcesz, eby spotka j taki los?
Tatiana wyraaa najgorsze obawy Christiana. Zaprzeczyam im rwnie gorco, jak
kiedy w rozmowie z nim.
- Nic takiego si nie wydarzy. Pani si myli..
- Jeste moda, Rose Hathaway. Twj samolot wkrtce startuje. - Tatiana skierowaa
si do drzwi, a za ni jak cienie podyli dwaj stranicy. - Nie mam ci nic wicej do
powiedzenia. Oby to bya nasza ostatnia dyskusja na ten temat.
Ty w ogle nie znosisz dyskusji, pomylaam.
Krlowa wysza, a ja odczekaam chwil, jak nakazywaa etykieta, i pobiegam do
samolotu. Krcio mi si w gowie. Co ta kobieta sobie myli? Nie tylko bya przekonana, e
zamierzam usidli Adriana, lecz take wierzya, e uda jej si skojarzy ukochanego bratanka
z Liss. Nie umiaam si zdecydowa, co jest bardziej niedorzeczne.
Chciaam jak najszybciej opowiedzie przyjacioom o wszystkim. Na pewno
bdziemy paka ze miechu. Jednak kiedy weszam do pokoju po swoj torb, zmieniam
zdanie. Kryo ju tak wiele plotek na temat mojego rzekomego romansu z Adrianem, e nie
powinnam dolewa oliwy do ognia. Uznaam te, e Christian nie powinien dowiedzie si o
zamiarach Tatiany. I bez tego czu si niepewnie u boku Lissy. Jak zareagowaby na
wiadomo, e wadczyni usiuje go odsun?
Postanowiam na razie zachowa te rewelacje dla siebie. Spodziewaam si, e nie
przyjdzie mi to atwo, zwaszcza e Lissa czekaa pod drzwiami na mj powrt.
- Cze - zaczam. - Mylaam, e ju siedzisz w samolocie.
- Przesunli start o kilka godzin.
- Och. - Powrt do domu wydawa si w tej chwili niemal wybawieniem.
- Czego chciaa krlowa? - spytaa Lissa.
- Gratulowaa mi - skamaam gadko. - Wiedziaa, e zabiam strzygi. Nie
spodziewaam si wyrazw uznania, nieswojo si z tym czuam.
- A mnie to nie dziwi - sprzeciwia si Lissa. - Dokonaa niezwykej rzeczy. Z
pewnoci chciaa ci zapewni, e zostao to dostrzeone.
- Moliwe. Co robimy z wolnym czasem? - Widziaam w jej oczach ekscytacj i
ucieszyam si, e podchwycia temat.
- Wiesz Zastanawiam si. Skoro ju jestemy na krlewskim dworze, to moe go
sobie obejrzymy? Z pewnoci s tu bardziej interesujce zaktki ni bar czy kawiarnia.
Powinnymy pozna miejsce rychego zamieszkania. Mamy mnstwo czasu.
Do tej pory byam tak przejta procesem Wiktora, e zapomniaam o tym, gdzie
jestemy. W paacu nie tylko rezydowa dwr krlowej, lecz take stanowi on siedzib rzdu
morojw. Nie mg si wprawdzie rwna z Akademi pod wzgldem rozmiarw, jednak z
pewnoci warto tu powszy. Lissa miaa racj. Dzie przynis wiele powodw do radoci.
Wiktor zosta unieszkodliwiony. Ona sama zawara korzystny ukad w sprawie dalszej nauki.
Martwio mnie jedynie posdzenie o romans z Adrianem, lecz postanowiam o tym
zapomnie o cieszy si razem z przyjacik.
- A gdzie si podzia Christian? - spytaam.
- Ma swoje zajcia - odpara. - Chyba nie jest nam niezbdny?
- Zwykle nie odstpuje ci na krok.
- Fakt - przyznaa Lissa. - Tym razem jednak mam ochot na twoje towarzystwo. Bez trudu odczytaam jej intencje. Nasza krtka rozmowa przed wizyt u krlowej
przypomniaa dawne czasy, kiedy zadowalaymy si tylko swoim towarzystwem.
- Nie mam nic przeciwko temu - ucieszyam si. - Ile zdymy obejrze w trzy
godziny?
Lissa si rozjania.
- Zaliczymy to, co najwaniejsze.
Mogabym przysic, e szykuje mi niespodziank, chocia bardzo si staraa to ukry.
Nie moga mi przeszkodzi w czytaniu jej myli, ale nauczya si nie skupia na niczym,
kiedy zaleao jej na zachowaniu tajemnicy. Uwielbiaa mnie zaskakiwa, lecz pewnie
pogodzia si ju z faktem, e nie ukryje przede mn powanych problemw. Wyszlimy na
zewntrz, kulc si z zimna. Na dworze panowa przenikliwy chd. Lissa omina budynki
administracji i poprowadzia mnie na kraniec dworskiej posiadoci.
- Krlowa zajmuje pierwszy dom - wyjania. - Nie jest to wprawdzie paac, lecz
najbardziej okazay budynek, jakim tu dysponujemy. Dawniej, kiedy dwr krlewski mieci
si w Europie, wadcy morojw posiadali zamki.
Skrzywiam si.
- I tobie to imponuje?
- Daj spokj. Wyobra sobie te wieyczki i kamienne mury. Przyznaj, e brzmi
interesujco.
- A co z dostpem do Internetu? Na pewno go nie mieli.
Lissa pokrcia gow, kwitujc mj komentarz umiechem. Minymy kilka
zabudowa z fasadami zdobionymi rzebami. Rniy si stylem od pozostaych. Byy
znacznie wysze i przypominay miejskie kamienice. Lissa potwierdzia moje spostrzeenie.
- To apartamentowce dla staych mieszkacw posiadoci.
Ciekawe, jak wygldaj wewntrz. Przysza mi do gowy przyjemna myl:
- Sdzisz, e i my tu zamieszkamy?
Moja przyjacika si oywia. Cieszya j perspektywa wasnego lokum, ktre
urzdzimy po swojemu. Nie miaabym nic przeciwko temu, eby dzieli mieszkanie take z
Dymitrem, wiedziaam jednak, e on dostanie inna kwater. Nie bdzie musia towarzyszy
Lissie we dnie i w nocy. Zastanawiaam si, jaka przypadnie mi rola w jej yciu. Czy pozwol
nam razem zamieszka? A moe krlowa znw pokae mi, e jestem niepotrzebna?
- Mam nadziej - odpara Lissa, niewiadoma moich zmartwie. - Najchtniej
zamieszkaabym na ostatnim pitrze. Musi by stamtd wspaniay widok.
Umiechnam si.
- Moe nawet jest tam basen.
- Mylisz o pywaniu w tak sot?
- Skoro marzymy, nie zamierzam si ogranicza. Tatiana na pewno ma prywatny
basen. Wkada bikini, a seksowni mczyni smaruj j kremem do opalania.
Spodziewaam si, e Lissa mnie skarci, ale tylko si umiechna, prowadzc mnie do
budynku stojcego nieopodal kamieniczek.
- Zabawne, e o tym wspomniaa.
- Dlaczego? - spytaam. Staraam si wyczyta co z jej myli i pewnie udaoby mi si,
gdybym nie doznaa szoku. Nieoczekiwanie znalazymy si w raju. Z gonikw sczya si
agodna muzyka, otaczay nas szumice fontanny i bujna tropikalna ziele. Pomidzy
rolinami, leankami i fotelami bezszelestnie snu si personel w biaych szatach, czekajc na
kade skinienie.
Trafiymy do eleganckiego i nowoczesnego spa ukrytego w niepozornym kamiennym
domu. Nigdy bym nie zgada, co si tu mieci. Przy wejciu, zza dugiej granitowej lady
recepcji saa nam czarujcy umiech hostessa. Wzdu jednej ciany, na wygodnych
siedziskach, plece kobiety poddaway si wyszukanym zabiegom. Uwijay si przy nich
manikiurzystki, pedikiurzystki oraz specjalistki od kosmetyki. W kciku fryzjerskim
odbywao si strzyenie i farbowanie wosw. W labiryncie korytarzy opatrzonych strzakami
rozmieszczono gabinety kosmetyczne, stoy do masau i sauny.
Lissa zerkna na mnie z umiechem.
- Co ty na to?
- Adrian wspomnia mi, e dwr kryje wiele sekretw - westchnam. - Przyznaj z
niechci, e mwi prawd.
- Bya tak przygnbiona wiczeniami polowymi i innymi rzeczami. - Nie musiaa
wspomina mierci Masona i walce ze strzygami, wiedziaam, o czym mylaa. Stwierdziam, e naley ci si drobna przyjemno. Zajrzaam tu, kiedy rozmawiaa z
krlow, i okazao si, e maj dla nas wolne miejsca.
Lissa podesza do recepcjonistki i podaa nasze nazwiska. Kobieta odnalaza
rezerwacj, chocia zdziwia si nieco na widok dampira. Nie przejam si. Z rozkosz
chonam otaczajce mnie obrazy i dwiki. Luksusowe wntrze tak bardzo rnio si od
mojego codziennego ycia wypenionego surow dyscyplin, e trudno mi byo uwierzy w
jego istnienie.
Lissa dopenia formalnoci i zwrcia si do mnie z promienn twarz.
ROZDZIA SZESNASTY
PODOBNIE JAK TY - ODPAR Z UMIECHEM.
- Tak, ale sdziam
- e jestem czowiekiem? Z powodu ladw po ukszeniach?
- Wanie. - Nie byo sensu si tumaczy.
- Kady chce y - rzuci lekko. - Dampiry szczeglnie musz troszczy si o siebie.
- Wikszo zostaje stranikami - zauwayam. - Zwaszcza mczyni.
Wci nie mogam uwierzy, e rozmawiam z wampirem. I Dlaczego nie dostrzegam
tego od razu?
Dawno temu rasa dampirw powstaa ze zwizkw morojw i ludzi. Jestemy w
poowie jednymi oraz drugimi. Z czasem moroje zaczli separowa si od ludzi, ktrzy nie
potrzebowali ju ich zdolnoci magicznych, i si usamodzielnili. Obecnie wampiry yj w
ukryciu gownie w obawy, e ludzie mogliby umieci je w swoich laboratoriach i poddawa
eksperymentom. Z jakiego powodu dampiry nie mog mie dzieci z przedstawicielami
swojej rasy. Jedynym sposobem na przetrwanie s dla nas zwizki z morojami. Zgodnie z
logik dziecko moroja i dampira powinno by w trzech czwartych morojem. Tymczasem
sytuacja wyglda inaczej. Jestemy w stu procentach dampirami, istotami posiadajcymi po
poowie genw ludzkich i wampirzych. Wikszo przedstawicieli mojej rasy rodzi si ze
zwizkw kobiet dampirw i mczyzn morojw. Nasze matki od wiekw odsyaj dzieci na
wychowanie do innych rodzin, by nie przeszkadzay im w penieniu suby straniczek. Tak
samo postpia moja matka.
W miar upywu lat niektre kobiety dampiry zaczy si jednak przeciwstawia temu
zwyczajowi. Chciay opiekowa si dziemi. Obecnie cz rezygnuje ze suby, aby
zamieszka w komunach razem z innymi kobietami. Tak decyzj podja matka Dymitra. Na
temat mieszkanek owych wsplnot kr brzydkie plotki, poniewa moroje czsto szukaj
wrd nich niewymagajcych kochanek. Dymitr twierdzi, e te historie s w duym stopniu
wyssane z palca, a wampirzyce niechtnie angauj si w przygodne romanse. rdem
plotek jest fakt, e samotne matki rzadko podtrzymuj kontakt z ojcami swoich dzieci, a
niektre kochanki morojw pozwalaj nim rwnie pi swoj krew. Taki czyn jest uwaany
za haniebny, a kobiety, ktre si na to zgadzaj, nazywane s dziwkami sprzedajcymi swoj
krew.
Nigdy nie przyszo mi to gowy, e to samo mog robi mczyni dampiry. Byam
wiedziaam o nich wiele, syszaam tylko, e maj moc przepowiadania przyszoci. Nie
wierzyam we wrby, ale przecie jeszcze nie dawno nie wierzyam rwnie w duchy.
Odczytaam napisy widniejce na kartach: Ksiyc, Cesarzowa i as Kielichw.
Ambroy zerka mi przez rami.
- Ooo - rzuci. - Bardzo interesujce. Rhonda posaa mu karcce spojrzenie.
- Cicho bd. Nie masz pojcia, o czym mwisz - powiedziaa i wzia do rki asa
Kielichw. - Wkrtce rozpoczniesz nowe ycie, ktremu towarzyszy bdzie przypyw mocy
i intensywne uczucia. Wszystko si zmieni. Pjdziesz now drog, ktra okae si nieatwa,
lecz ostatecznie doprowadzi ci do punktu, w ktrym zabyniesz nad wiatem.
- No, no - wtrciam. Jasnowidzca wskazaa palcem na kart Cesarzowej.
- Zyskasz wielk wadz, ktr bdziesz sprawowaa mdrze i askawie. Ziarna twojej
przyszoci zostay ju zasiane, lecz brakuje ci pewnoci; znajdujesz si pod dziaaniem
niepoznanych wpyww, ktre otaczaj ci niczym mga - mwia, patrzc na kart Ksiyca.
- Czuj jednak, e te nieznane czynniki nie sprowadz ci ze cieki przeznaczenia.
Lissa wpatrywaa si w ni szeroko otwartymi oczyma.
- Tak wiele wyczytaa w trzech kart? Rhonda wzruszya ramionami.
- Opisuj obraz sytuacji, a ja posiadam rwnie dar widzenia rzeczy, ktrych innych
nie dostrzegaj.
Znowu przetasowaa karty i poprosia, ebym teraz ja je przeoya. Kiedy to
zrobiam, kobieta ponownie trzy odkrya: dziewitka Mieczy, Soce i as Mieczy. Soce byo
odwrcone do gry nogami. Nawet nie znajc znaczenia tych kart, zorientowaam si, e
potraktoway mnie znacznie surowiej ni Liss. Jej Cesarzowa, odziana w dug sukni,
patrzya z rysunku majestatycznie, a nad jej gow lniy gwiazdy. Ksiyc na drugim obrazku
jania w peni nad postaciami psw, a as Kielichw zosta przedstawiony jako puchar
wypeniony kwiatami.
Moja dziewitka Mieczy ukazywaa kobiet paczc pod cian mieczy, as zosta
oznaczony jako nagi elazny miecz i tylko Soce dawaa nadziej na weselszy los.
Zobaczyam anioa jadcego na biaym koniu w blasku promieni sonecznych.
- Czy ta karta nie powinna by odwrcona? - spytaam.
- Nie. - Rhonda utkwia wzrok w kartach. Zapanowaa cika cisza. - Zabijesz to, co
nie jest do koca martwe - rzeka w kocu.
Czekaam na dalsze sowa, ale milczaa.
- Jak to? To ma by wszystko? Kobieta skina gow.
- Tyle mwi karty. Pokazaam na nie palcem.
- Zdaje si, e mogyby powiedzie duo wicej. Lissa uzyskaa mnstwo informacji!
Wiem, e bd zabija to, co nie jest martwe. Na tym polega moja suba. - Mj los by
przesdzony.
Rhonda wzruszya ramionami i nie powiedziaa nic wicej.
Zamierzaam jej oznajmi, e nie zapac za ten bekot, lecz w tej chwili usyszelimy
ciche pukanie do drzwi. Ku memu zaskoczeniu ukazaa si w nich gowa Dymitra. Patrzy na
Liss i na mnie.
- Powiedziano mi, e tu jestecie - oznajmi, wchodzc do rodka. Zauway Hond i
skin jej gow z szacunkiem. - Przepraszam, e przeszkadzam, ale musz je zabra do
samolotu - odezwa si grzecznie.
Rhonda obrzucia go bacznym spojrzeniem. Nie taksowaa go wzrokiem, patrzya,
jakby rozgryzaa tajemnic.
- Nie ma za co przeprasza. A moe chciaby wysucha swojej wrby? zaproponowaa.
Znajc pogldy Dymitra, podobne do moich, sdziam, e wymwi si brakiem czasu.
Tymczasem spojrza na kobiet z powag i skin gow, siadajc na pododze obok mnie.
Owion mnie sodki zapach skry i pynu po goleniu.
- Dzikuj - powiedzia.
- Wrba bdzie krtka - rzucia zajta tasowaniem.
Po chwili pooya tali przed stranikiem, poprosia o przeoenie i odkrya trzy
karty. Zobaczylimy krla Buaw, Koo Fortuny i pitk Kielichw. Nic mi o nie mwio.
Krl Buaw wyglda tak, jak si nazywa: mczyzna na koniu z dug drewnian pak w
doni. Koo fortuny przedstawiao zawieszony w chmurach krg nieznanych mi symboli, za
pitka Kielichw ukazywaa pi przewrconych pucharw, z ktrych wypywaa ich
zawarto. Posta mczyzny staa do nich tyem.
Kobieta popatrzya na karty, przeniosa wzrok na Dymitra i z nieodgadnion min
ponownie zatopia si w symbolach.
- Stracisz co, co jest dla ciebie najcenniejsze, wic dbaj o to, pki moesz stwierdzia i wskazaa palcem Koo Fortuny. - Koo si toczy, toczy si bez ustanku.
Wrba nie bya tak gruntowna, jak informacje dla Lissy, ale Dymitr dowiedzia si
wicej ni ja. Przyjacika szturchna mnie, ebym si nie odzywaa. Niewiadomie
otworzyam usta, eby zaprotestowa. Zaczerwieniam si. Stranik posmutnia, patrzy
zamylony w karty. Nie wiedziaam, e zna tarota. Przyglda si obrazkom, jakby dotyka
klucza otwierajcego tajemnice wiata. Na koniec znw z szacunkiem skoni si krtko
Rhondzie.
- Dzikuj.
Kobieta bez sowa skina gow. Wstalimy i ruszylimy do wyjcia. Ambroy
zapewni nas, e zapaci za nasze wrby.
- Warto byo - powiedzia do mnie. - Ciesz si, e przez chwil zastanowia si nad
swoim losem.
achnam si.
- Bez urazy, ale niczego si nie dowiedziaam - odparam, a on si rozemia.
Mielimy ju opuci malek recepcj Suzanne, kiedy nieoczekiwanie Lissa
zawrcia do pokoju Rhondy. Pospieszyam za ni.
- Przepraszam - zacza.
Morojk podniosa gow znad talii tasowanych kart. Miaa zaniepokojon min.
- Tak?
- Moe zabrzmi to dziwnie, ale Czy mogaby mi zdradzi, w jakim ywiole si
specjalizujesz?
Niemal syszaam, e Lissa wstrzymuje oddech. Tak bardzo chciaa usysze, e
Rhonda nie obraa jeszcze specjalizacji, co byo czstym wskazaniem ywioa ducha. Moja
przyjacika wci niewiele wiedziaa na temat swoich zdolnoci i szukaa osb, od ktrych
mogaby si uczy. Teraz miaa nadziej, e zyska umiejtno przepowiadania przyszoci.
- Pracuj w powietrzem - odpara Rhonda, a my poczuymy lekki wiatr we wosach
na potwierdzenie jej sw. - Dlaczego pytasz?
Lissa westchna rozczarowana.
- Bez powodu. Dzikuj.
ROZDZIA SIEDEMNASTY
CHRISTIAN CZEKA NA LDOWISKU wraz z kilkoma stranikami. Lissa
natychmiast do niego podbiega, zostawiajc mnie z Dymitrem, ktry przez ca drog ani
sowem si nie odezwa. Zazwyczaj milcza, demonstrujc niewzruszony spokj, tym razem
jednak wyranie wyczuwaam w nim napicie.
- Wci mylisz o tym, co ci powiedziaa Rhonda? Przecie to oszustka.
- Dlaczego tak mwisz? - spyta, zatrzymujc si kilka krokw przed grupk
oczekujcych. Wia zimny wiatr i chciaam jak najszybciej wej do samolotu.
- Nic nam nie powiedziaa! Szkoda, e nie wysuchae mojej wrby. Same
oczywistoci. Przynajmniej Lissa dowiedziaa si miych rzeczy - cignam. - Ale te nic
konkretnego. Rhonda oznajmia, e zyska wadz, a to przecie atwo przewidzie.
Dymitr przyglda mi si z umiechem.
- Uwierzyaby, gdyby twoja wrba okazaa si bardziej interesujca?
- Moe, gdyby bya szczliwa - odparam, a on parskn miechem. - Nie rozumiem,
dlaczego potraktowae j powanie. Naprawd wierzysz w takie rzeczy?
- To nie jest kwestia wiary. - Mocniej nacign na uszy wenian czapk. - Szanuj
takie osoby. Maj dostp do wiedzy, o ktrej wikszo z nas nie ma pojcia.
- Nie posiadaj jednak mocy ducha. Ciekawe, skd bierze te rewelacje. Nadal
uwaam, e jest oszustk.
- Rhonda jest vrajitoare.
- Sucham? - Nie umiaabym nawet powtrzy tego sowa. - Co powiedziae? Czy to
po rosyjsku?
- Po rumusku. To znaczy trudno przetumaczy dosownie. Najblisze jest chyba
okrelenie wiedma, ale niezupenie o to chodzi.
Jeszcze godzin temu wymiaabym pomys, e kiedykolwiek podejmiemy rozmow
na takie tematy. Nie przyszoby mi do gowy, e Dymitr jest przesdny. Przemkno mi przez
myl, e skoro wierzy w czary mary i wrby, moe wysuchaby mojej opowieci o
spotkaniu z duchem? Rozwaaam to przez uamek sekundy, lecz w kocu postanowiam
milcze. Zreszt i tak nie udaoby mi si wtrci ani sowa, bo gada jak nakrcony.
- Moja babka bya taka sama jak Rhonda - kontynuowa. - Mam na myli jej zdolno
przepowiadania przyszoci. Pod wzgldem osobowoci bardzo si jednak rni.
- Twoja babka bya v co tam?
- W moich stronach mwilimy szeptucha, ale oznacza to samo. Babka czytaa z kart i
udzielaa przernych porad. W taki sposb zarabiaa na ycie.
No, teraz ju na pewno musiaam powstrzyma swoje komentarze o oszustach.
- I nie mylia si?
- Czasem bywaa skuteczna. - Umiechn si leciutko. - Nie patrz tak na mnie.
- Jak?
- Masz tak min, no, sceptyczn. Jakby uwaaa, e mi odbio, ale przez grzeczno
nie komentujesz tego.
- Po prostu mnie zaskoczye. Nie spodziewaam si u ciebie takich, hm, przekona.
- C, tak mnie wychowano, nie dziwi mnie podobne zjawiska. Chocia daleko mi do
lepej wiary.
Zauwayam, e Adrian wysiad z samolotu i doczy do grupki oczekujcych.
Gono przy tym narzeka, e jeszcze nie startujemy.
- Nigdy nie przyszo mi do gowy, e miae babk - wyznaam. - To znaczy,
oczywicie, e miae, to jasne, ale zdziwio mnie, e ci wychowywaa. - Sama sporadycznie
widywaam matk, a pozostaych czonkw rodziny nigdy nie poznaam. - Jakie to uczucie
mie babci czarownic? Bae si jej? Grozia ci kltw, kiedy narozrabiae?
- Przewanie karaa mnie odesaniem do mojego pokoju.
- To nic strasznego.
- Nie syszaa jej. Ma szczeglny gos. Zorientowaam si, e Dymitr uywa czasu
teraniejszego.
- Czy ona nadal yje? Przytakn.
- Nie ugia si pod brzemieniem wieku. Jest twarda. Przez pewien czas bya nawet
straniczk.
- Naprawd? - Od spotkania Ambroego czuam si zdezorientowana i nie bardzo
wiedziaam, co waciwie myle o dampirach, stranikach i dziwkach sprzedajcych krew. I zrezygnowaa ze suby, eby zaj si dziemi?
- Uwaa, e rodzina jest najwaniejsza. Pewnie pomylisz, e ma przestarzae
pogldy. Jej zdaniem dampiry susznie si szkol, by peni sub przy morojach, jednak
kobiety powinny wiedzie, kiedy zrezygnowa i zaj si dziemi.
- A mczyni?
- Nie - rzuci oschle. - Zadaniem mczyzn jest obrona morojw i zabijanie strzyg.
- No, no. - Przypomniaam sobie, co Dymitr opowiada mi kiedy o swojej rodzinie.
Jego ojciec odwiedza czasem matk, by jedynym mczyzn w yciu chopca, ktry
widziaam nic oprcz nich. Znikna mi z oczu kabina samolotu i przyjaciele. Duchy
wycigay do mnie dugie, biae rce. Otwieray usta, jakby co do mnie mwiy.
Najwyraniej czego ode mnie chciay.
Przybywao ich, gromadzi si coraz wikszy tum. Zjawy si zbliay, zaczam
rozpoznawa ich twarze. Zobaczyam stranikw Wiktora zabitych podczas porwania Lissy.
Mieli szeroko otwarte oczy, jakby wpatrywali si z przeraeniem w Czyby wci
przeywali swoj mier? Dostrzegam kilkoro dzieci, ktrych w pierwszej chwili nie
poznaam. Jednak widziaam ich ciaa w domu, ktry ogldalimy z Dymitrem po masakrze,
jak urzdziy tam strzygi. Duchy byy pprzezroczyste, jak posta Masona, ale na ich
szyjach wci widniay plamy krwi. Szkaratna otoczka kontrastowaa z mleczn powok
drobnych sylwetek.
Przybywao twarzy. Nie odzyway si do mnie, lecz syszaam w uszach narastajcy
szum. W pewnej chwili doczyy trzy postaci. Nie wmieszay si w tum, kontrastoway z
nim jak krew na szyjach martwych dzieci.
To rodzina Lissy - jej matka, ojciec i brat, Andre. Wyglday jak wtedy, gdy
widziaam ich po raz ostatni, tu przed wypadkiem samochodowym. Jasnowosi. Pikni.
Krlewscy. Tak ju u Masona, nie widziaam obrae, chocia ich ciaa zostay
zmasakrowane. Wpatrywali si we mnie smutnymi oczami bez sowa, lecz pojam co chc
mi powiedzie.
Za postaci Andrew pojawi si cie, ktry gstnia i robi si coraz wikszy. Chopak
wskaza palcem za mnie, a potem za siebie. Nie rozumiaam, co si dzieje, ale wiedziaam, co
mi pokazuje.
To byo wejcie do wiata zmarych. Wymknam si stamtd na drug stron. Andre
by w moim wieku, kiedy zgin. Nie musieli nic mwi. Ich przekaz by klarowny: Nie
powinna y. Musisz wrci do nas
Zaczam krzycze. Wrzeszczaam jak optana.
Moi przyjaciele chyba co do mnie mwili, jednak nie byam tego pewna. Wci
widziaam tylko duchy, ich twarze, donie i ciemno rozwierajc si za plecami Andre. Co
jaki czas pojawiaa si przede mn powana i smutna twarz Masona. Zwrciam si do niego
o pomoc.
- Ka im odej! - woaam. - Niech sobie pjd!
Ale Mason nie chcia, a moe nie mg, nic zrobi. Odpiam pas bezpieczestwa i
prbowaam wsta. Duchy nie dotykay mnie, lecz byy za blisko, wycigay do mnie kociste
rce. Machaam ramionami, usiujc je odpdzi, woaam o pomoc, ale nie byo dla mnie
ratunku. Nikt nie mg zabra ode mnie tych rk i pustych oczodow. Nikt nie potrafi
umierzy blu, ktry mnie trawi. Czarne plamy taczyy mi przed oczami. Pomylaam, e
zaraz zemdlej, i si ucieszyam. Jeli strac przytomno, nie bd czua blu, nie bd
widziaa tych twarzy. Plamy robiy si coraz wiksze i wiksze, nareszcie przestaam widzie
cokolwiek. Wszystko znikno, bl odszed, a ja zanurzyam si w czarnej toni.
ROZDZIA OSIEMNASTY
STRACIAM ORIENTACJ. Wydawao mi si, e chwilami odzyskiwaam
przytomno i syszaam, jak kto powtarza moje imi. Potem chyba znw wznielimy si w
powietrze. Obudziam si dopiero w szkolnej klinice. Otworzyam oczy i zobaczyam nad
sob twarz doktor Olendzkiej.
- Witaj, Rose - powiedziaa wesoo. Bya morojk w rednim wieku, czsto artowaa,
e jestem jej gwn pacjentk. - Jak si czujesz?
Przypomniaam sobie, co zaszo w samolocie. Twarze. Mason. Inne duchy. Potworny
bl gowy. Wszystko mino.
- Dobrze - odparam ze zdziwieniem.
Przez chwil miaam nadziej, e to wszystko mi si nio. Potem za plecami lekarki
zobaczyam Albert i Dymitra. Ich miny wiadczyy o tym, e tamto jednak wydarzyo si
naprawd.
Alberta chrzkna i doktor Olendzka spojrzaa w jej stron.
- Czy moemy? - spytaa straniczka. Kobieta skina gow i oboje si zbliyli.
Obecno Dymitra zawsze mnie uspokajaa. Przy nim czuam si bezpieczna, nawet
jeli nie mg mi pomc.
Patrzy z czuoci i tak trosk, e poczuam zmieszanie. Cieszyam si, e mu na
mnie zaley, lecz jednoczenie chciaam pokaza, e jestem silna i nie musi si o mnie
martwi.
- Rose - zacza niepewnie Alberta. Czuam, e nie wie, jak si do mnie zwrci. Nie
miaa pojcia, co przeyam. Dymitr przyszed jej z odsiecz.
- Rose, co si stao? - spyta i szybko doda, zanim zdyam zareagowa: - Tylko nie
mw, e nic si nie wydarzyo.
Zamkn mi usta t prob. Nie wiedziaam, co powiedzie. Doktor Olendzka
poprawia okulary.
- Chcemy ci pomc.
- Nie potrzebuj pomocy. - odparam. - Nic mi nie jest.
Pomylaam, e to samo powtarzali Brandon i Brett. Za chwil powiem im, e
upadam.
Alberta przeja inicjatyw.
- Podczas lotu czua si dobrze. Co si stao, kiedy wyldowalimy.
okolicznociach.
- Jeli nie zapewnicie mi terapii caodobowej, ten pomys okae si chybiony. Musze
co robi. Lekcje zostay zawieszone. Czym si zajm? Chcecie, ebym wasaa si bez celu,
rozmylajc tylko o tym, co si stao? Zwariuj. Nie chc rozpamitywa przeszoci.
Potrzebuj dziaania.
Moje sowa wywoay oywion dyskusj. Na wszelki wypadek nie wtrcaam si
wicej. W kocu postanowiono, ku niezadowoleniu pani doktor, e bd uczestniczya w
wiczeniach w okrojonym wymiarze godzin. Genialny kompromis, z ktrym zgodzili si
wszyscy poza mn. Nie chciaam z niczego rezygnowa. Uznaam jednak, e nic wicej nie
wskram. Werdykt brzmia: trzy dni wicze polowych, zwolnienie z dodatkowych zaj, a w
drodze aski zezwolono mi pozostae dni tygodnia powici na treningi i inne wiczenia
fizyczne.
No i oczywicie musiaam regularnie spotyka si z psychologiem. Nie mam nic
przeciwko terapeutom, Lissa te poddaa si psychoterapii i wyniosa z tego wiele korzyci.
Wiem, e rozmowa pomaga. Tylko e ja nie chciaam o tym gada.
W kocu jednak zgodziam si, skoro w zamian dano mi szans na zaliczenie. Alberta
zapewnia mnie, e nadal mog je uzyska. Uznaa, e terapia moe mi rwnie pomc
poradzi sobie z fingowanymi atakami strzyg.
Doktor Olendzka zrobia mi jeszcze kilka bada i odesaa mnie do dormitorium.
Alberta si poegnaa. Dymitr postanowi mnie odprowadzi.
- Dzikuj, e wymylie ten mniejszy wymiar godzin - powiedziaam. Szlimy
mokrym chodnikiem, bo nieg po burzy roztopio soce. Nie dawao wprawdzie nadziei na
opalanie, ale zapowiadao wiosn. Woda kapica z drzew tworzya kaue, ktre musielimy
starannie omija. Dymitr przystan gwatownie i spojrza mi prosto w oczy, zagradzajc
drog. O mao na niego nie wpadam. Chwyci mnie w ramiona i przycign do siebie. Nie
spodziewaam si, e moe to zrobi na oczach wszystkich. Czuam mocny ucisk jego
palcw, ale to nie bolao.
- Rose! - jkn z rozpacz, a mnie stano serce. - Dlaczego nic mi nie powiedziaa?
Powinienem wiedzie. Czy wiesz, co czuem? Patrzyem na ciebie i nie mogem nic zrobi.
Tak bardzo si baem.
Byam wstrznita jego sowami oraz bliskoci. Przeknam lin niezdolna
wydoby sowa. Dymitr by silnie wzburzony, nie pamitam, kiedy ostatnio widziaam u
niego tyle emocji. Wyglda przy tym zachwycajco i gronie. I wtedy powiedziaam
najgupsz rzecz, jaka przysza mi do gowy.
Owion nas ciepy wiatr, ktry przynis ze sob zapach topniejcego niegu.
- Ufam ci, Roza. Ale nie wierz w duchy.
By ze mn szczery. Prbowa si zbliy, zrozumie
Wiedziaam jednak, e dzieli nas przepa. Dymitr nie by gotw si otworzy.
Zdziwio mnie to, poniewa bardzo powanie potraktowa wrb z kart.
- Wysuchasz mnie? - spytaam. - I postarasz si nie traktowa tego, co powiem, jak
oznaka psychozy?
- Tak. Tyle mog ci obieca.
Opowiedziaam mu o pierwszym spotkaniu z Masonem i jak baam si powiedzie
prawd po incydencie ze Stanem. Mwiam o cieniach wirujcych w samolocie i o twarzach,
ktre zaatakoway mnie po ldowaniu.
- Nie uwaasz, e to typowa reakcja na stres? - spytaam na koniec.
- Myl, e nie ma typowych reakcji na stres. Nigdy nie wiadomo, jak si
zachowamy w trudnych sytuacjach. - Zamyli si. Widziaam, e prbuje sobie to wszystko
poukada. Dymitr nie wierzy w duchy, jednak stara si mnie wysucha. W chwil pniej
potwierdzi moje przypuszczenia. - Skd masz pewno, e to nie s wytwory twojej
wyobrani?
- Na pocztku tak wanie mylaam. Ale teraz Sama nie wiem. Mam wraenie, e
to si wydarzyo naprawd. Oczywicie nie potrafi tego udowodni. Pamitasz, co
powiedzia ojciec Andrew o duchach, ktre zostaj na ziemi, jeli kto zmar modo lub
tragicznie?
Dymitr przygryz warg. Mia ochot powiedzie, e nie powinnam traktowa tego
dosownie. Zamiast tego spyta:
- Mylisz, e Mason wrci, eby si zemci?
- Tak sdziam, ale teraz nie jestem pewna. Mason nigdy by mnie nie skrzywdzi.
Myl, e czego chce. Wszystkie duchy chciay czego ode mnie, nawet te, ktrych nie
rozpoznaam. Nie wiem dlaczego.
Stranik posa mi baczne spojrzenie.
- Ale masz ju teori na ten temat.
- Owszem. Zastanawiaam si nad tym, co powiedzia Wiktor. Uwaa, e skoro nosze
pocaunek cienia - znak, e kiedy umaram - jestem poczona ze wiatem zmarych i nigdy
si od niego nie uwolni.
Rysy Dymitra stwardniay.
- Nie ufabym temu, co mwi Wiktor Daszkow.
Nie
wiedziaam,
czy
Brett
rzeczywicie
mia
poparzenia,
ROZDZIA DZIEWITNASTY
LISSA BYA MOJ najlepsz przyjacik od przedszkola. Teraz bolao mnie, e
mam przed ni tajemnice. Zawsze mwia mi o wszystkim, chocia po prawdzie nie miaa
wyboru. Znaam jej myli. Dawniej i ja te zwierzaam si ze swoich sekretw, lecz nie
umiaam opowiedzie jej o Dymitrze ani o przyczynie mojej poraki podczas sfingowanego
ataku Stana. Czuam si z tym okropnie. Konieczno milczenia uwieraa mnie i wpdzaa w
poczucie winy.
Tego dnia wiedziaam, e nie wymigam si od wyjanie. Lissa z pewnoci zapyta o
incydent na lotnisku. Nawet jeli zgrabnie zegam, domyli si, e co jest nie tak, bo
zauway ograniczon opiek nad Christianem. Nie, tym razem musze powiedzie prawd.
Z oporami, ale do rzeczowo, zrelacjonowaam Lissie i Christianowi - a przy okazji
rwnie Eddiemu oraz Adrianowi, ktrzy znaleli si w pobliu - ostatnie wydarzenia.
- Sdzisz, e widziaa duchy?! - wykrzykn Christian. - Powanie?
Jego wyraz twarzy ostrzega, e szykuje wyjtkowo zoliwy komentarz.
- Posuchaj - warknam. - Opowiedziaam wam, co przeyam, i nie chc o tym
wicej rozmawia. Temat wyczerpany. Dajcie mi spokj.
- Rose - zacza Lissa z wahaniem. Czuam, e nie potrafi upora si z emocjami.
Silnie odbieraam jej strach, trosk, szok i wspczucie, co sprawiao, e poczuam si jeszcze
gorzej.
Potrzsnam gow.
- Nie, Liss, nie. Prosz. Moecie sobie myle, co chcecie, twrzcie dowolne teorie na
mj temat, tylko nie zmuszajcie mnie do rozmowy. Nie teraz. Potrzebuj spokoju.
Spodziewaam si, e Lissa nie odpuci tak atwo; zawsze bya uparta. Oczekiwaam
rwnie frontalnego ataku Adriana i Christiana, bo ich zgryliwe charakterki nie mogy
przepuci takiej okazji. Wida jednak zarwno kategoryczny ton mojego gosu, jak i prostota
komunikatu day im do mylenia. Zorientowaam si w sytuacji, dopiero gdy odczuam
zaskoczenie Lissy. Wystarczyo spojrze na twarze przyjaci, by zrozumie, e
potraktowaam ich zbyt surowo.
- Przepraszam - wymamrotaam. - Doceniam wasz trosk, ale mam kiepski nastrj.
Lissa przygldaa mi si z uwag. Pniej, powiedziaa w mylach. Przytaknam
skinieniem gowy, zastanawiajc si, jak unikn tej rozmowy. Spotkali si z Adrianem, eby
powiczy magi. Ucieszyam si, e mog by blisko przyjaciki, bo Christian postanowi
im towarzyszy. Szczerze mwic, nie wiem, dlaczego zosta. Pewnie wci nie upora si z
zazdroci. Rozumiaabym go, gdyby wiedzia o intrygach krlowej. Tymczasem wyranie
si nudzi. Usiedlimy w pustej klasie panny Meissner. Mj podopieczny zestawi dwie awki
i wycign si na nich, zakrywajc oczy ramieniem.
- Obudcie mnie, jeli wydarzy si co ciekawego - rzek.
Staam z Eddiem na rodku Sali blisko morojw, skd moglimy obserwowa okna i
drzwi.
- Naprawd widziaa Masona? - spyta niemiao. - Przepraszam powiedziaa, e
nie chcesz o tym rozmawia
Ju miaam przytakn, ale spojrzaam mu w oczy. Nie powodowaa nim zwyka
ciekawo. Przyjani si z Masonem i nie upora si jeszcze z jego mierci. Pomylaam, e
pewnie sam chciaby go spotka.
- Myl, e to by on - mruknam z odpowiedzi. - Ale nie mam pewnoci. Wszyscy
uwaaj, e to owoc nadmiernej wyobrani.
- Jak wyglda? By zy?
- Raczej smutny. Bardzo smutny.
- Jeli to naprawd on Sam nie wiem. - Eddie wbi wzrok w podog, zapominajc
na chwil o czujnoci. - Wci si zastanawiam, czy nie ma do nas pretensji, e go nie
ocalilimy.
- Nie moglimy nic zrobi - odparam, korzystajc z formuki, ktr wielokro
syszaam od innych. - Ja te o tym mylaam. Ojciec Andrew powiedzia mi kiedy, e duchy
wracaj czasem po to, by si mci. Ale Mason nie sprawia takiego wraenia. Raczej jakby
chcia mi co przekaza.
Eddie podnis gow, uwiadamiajc sobie, e jest na subie. Nie odezwa si wicej,
lecz wiedziaam, gdzie bdzi mylami.
Tymczasem Adrian i Lissa robili postpy. A waciwie tylko Adrian. Wykopali
wczeniej kilka rolin, ktre uschy albo zamary na zim. Woyli je do niewielkich misek i
ustawili rzdem na dugim stole. Lissa dotkna jednej z nich, a ja poczuam, jak udziela mi
si jej euforia, ktra zawsze towarzyszya zabiegom magicznym. W chwil potem uschnita
rolina zazielenia si i wypucia licie.
Adrian spoglda na kwiat z zapartym tchem, jakby obserwowa najwiksz tajemnic
wszechwiata. Westchn gboko i sprbowa naladowa swoj nauczycielk.
- W porzdku. Zaraz zobaczycie wielkie nic.
Mona powiedzie, e doskonale to uj, bo faktycznie nic si nie wydarzyo. Ale
kilka chwil pniej rolina zadraa. Zobaczylimy, jak zaczyna si zieleni i nagle znowu
uscha.
- Udao ci si - pochwalia Lissa. Wyczuam w jej gosie nutk irytacji. Adrian
opanowa jedn z jej umiejtnoci, podczas gdy ona nie nauczy si niczego od niego.
- Niezupenie. - Moroj wpatrywa si w rolin. By absolutnie trzewy, wic w
ponurym nastroju. Moc ducha nie wpywaa na jego postaw wobec wiata. Pomylaam, e
tego wieczora nikomu z was humor nie dopisuje. - Szlag by to trafi.
- Co ty wygadujesz? - skarcia go Lissa. - Odniose sukces. Sprawie, e rolina
oya. Dokonae tego moc umysu. To wspaniae.
- Wci jeste lepsza - skwitowa Adrian tonem dziesiciolatka. Nie mogam si
powstrzyma.
- Przesta biadoli i sprbuj jeszcze raz - wtrciam. Zerkn na mnie z krzywym
umieszkiem.
- Nie potrzebuj twoich rad, panno od duchw. Stranicy powinni by widoczni, lecz
niesyszalni.
Trzepnam go za t pann od duchw, ale nawet tego nie zauway bo jednoczenie
popara mnie Lissa.
- Rose ma racje. Postaraj si bardziej.
- Poka mi to jeszcze raz - poprosi Adrian. - Bd ci obserwowa. Sprbuj poczu,
co robisz.
Lissa oywia kolejn rolin. Znowu odczuam powiew jej magii. Ogarna mnie
rado, a po chwili zorientowaam si, e co jest nie tak. Lissa si zawahaa. Lk i poczucie
niepewnoci zachwiay jej moc. W jednej chwili wrciy przygnbienie i nerwowo, z
ktrymi borykaa si od tak dawna. Nie, nie - bagaam w mylach. - To si znowu dzieje.
Wiedziaam, e tak bdzie, jeli zajmie si magi. Prosz, niech to zniknie.
I nagle mroczne myli rozwiay si bez ladu. Moja przyjacika odzyskaa spokj.
Zauwayam, e rolina urosa i si zazielenia. Przegapiam moment, gdy to si stao. Adrian
te nie widzia, przez cay czas wpatrzony we mnie. Mia zaniepokojon min. Wyczuam, e
usilnie stara si co zrozumie.
- Teraz ty - zawoaa Lissa wesoo. Nie zorientowaa si, e Adrian na ni nie patrzy.
- Sprbuj.
Moroj skoncentrowa si na zadaniu. Westchn i podszed do kolejnej roliny, ale
dziewczyna powstrzymaa go gestem.
- Nie pracuj tam, gdzie zacze. Moe warto prbowa etapami.
Adrian posusznie skin gow do swojego kwiatu. Przez kilka minut tylko si we
wpatrywa. W pokoju panowaa absolutna cisza. Nie sdziam, e chopak potrafi tak bardzo
si skupi. Na jego czole zalniy kropelki potu. Nareszcie rolina drgna. Zazielenia si, na
odykach pojawiy si niewielkie pczki. Przeniosam wzrok na Adriana. Mruy oczy i
zaciska szczki, najwyraniej ca energi koncentrujc na wykonaniu zadania. Pczki
otworzyy si, wypuszczajc biae patki kwiatu.
Lissa nie posiadaa si z radoci.
- Brawo! - krzykna i uciskaa Adriana serdecznie. Czuam, e szczerze si
ucieszya. Rozczarowanie brakiem nowych umiejtnoci ustpio nadziei, e to si zmieni.
Adrian dowid, e mog si uczy od siebie nawzajem. - Nie mog si doczeka, kiedy i ja
zrobi co nowego - powiedziaa z nutk zazdroci.
Adrian stukn palcem w notes.
- wiat ducha oferuje wiele moliwoci. Z pewnoci opanujesz przynajmniej jedna
now technik.
- Co tam macie? - spytaam.
- Pamitasz, jak szukaam osb wykazujcych nadzwyczajne umiejtnoci? - zwrcia
si do mnie Lissa. - Spisalimy tu wszystkie znane przypadki.
Oczywicie
pamitaam.
Moja
przyjacika
niestrudzenie
szukaa
morjw
ani nie prbowa popeni samobjstwa. Obie z Liss byymy przekonane, e pomagaa mu
wi ze straniczk Anna nazywan Pocaunkiem Cienia. Sdziymy, e ocalia go ich
przyja. Anna wspieraa Wadimira i towarzyszya mu w cikich chwilach. W tamtych
czasach nie byo lekw przeciwdepresyjnych.
Jeli jednak Co jeli
Zabrako mi oddechu. Czuam, e musz natychmiast pozna ca prawd. Ktra to
godzina? Ile zostao do ciszy nocnej? Trzeba to sprawdzi. Zatrzymaam si gwatownie, o
mao przy tym nie upadajc na liskiej powierzchni.
- Christian!
Grupka przed nami przystana. Wszyscy patrzyli na mnie i Adriana.
- Co jest? - spyta mj podopieczny.
- Musz zawrci, a raczej musimy, bo nie mog ci zostawi. Idziemy do kaplicy.
Christian unis brwi.
- Chcesz si wyspowiada?
- O nic nie pytaj, prosz. Zabior ci tylko chwil. Lissa si zaniepokoia.
- Moemy pj z wami
- Nie trzeba. Niedugo wrcimy. - Nie chciaam, by mi towarzyszya. Nie powinna
sysze historii, ktrej si spodziewaam. - Idcie do dormitorium. Przyjdziemy do was.
Christian, prosz
Chopak bacznie mi si przyglda. Widziaam, e ma ochot rzuci jak kliw
uwag, a jednoczenie gotw jest mi pomc. Zwyciyo to drugie.
- Dobrze, ale jeli kaesz mi si modli, wyjd bez sowa.
Ruszylimy w kierunku kaplicy. Prawie biegam i Christian z trudem dotrzymywa mi
kroku.
- Pewnie nie powiesz mi, o co chodzi? - zapyta.
- Nie. Ale docenia twj gest.
- Zawsze chtnie su pomoc - odpar. Na pewno przewraca oczami, ale wolaam
skupi uwag na liskiej ciece.
Drzwi kaplicy byy zamknite. Nie zdziwio mnie to. Zapukaam, rozgldajc si, czy
w ktrym z okien pali si wiato. Niestety.
- Wiesz, e raz si tu wamaem - zacz Christian. - Jeli chcesz wej do rodka
- To nie wystarczy. Musz porozmawia z ojcem Andrew. Cholera, nie ma go.
- Pewnie ju pi.
- Cholera - powtrzyam, nie przejmujc si zbytnio tym, e przeklinam u drzwi
kaplicy. Jeli duchowny rzeczywicie ju si pooy, to nie uda mi si wej do jego pokoju
w dormitorium personelu. - Musz
W tej chwili otworzyy si drzwi i stan w nich ojciec Andrew. By zaskoczony, ale
nie okaza gniewu.
- Rose? Christian? Czy stao si co zego?
- Musze ojca o co spyta - powiedziaam stanowczo. - Zajm tylko chwil.
Zdumiaam go jeszcze bardziej, ale cofn si, robic nam przejcie. Przystanlimy w
kruchcie.
- Wanie szedem do domu - wyjani kapan.
- Ojciec kiedy mi powiedzia, e wity Wadimir y dugo i zmar mierci
naturalna. Czy to prawda?
- Tak - odpar po chwili zastanowienia. - O ile wiem, tak. Tak wersj przedstawia
cae pimiennictwo, rwnie to wspczesne.
- A co z Ann? - gorczkowaam si. Czuam, e histeryzuj, ale nie umiaam
zachowa spokoju.
- Nie rozumiem.
- Co z ni? Jak zmara?
Czsto zastanawiaymy si z Liss, jak skoczy Wadimir. Nigdy nie przyszo nam
do gowy pytanie o jego straniczk.
- C - westchn. - Obawiam si, e miaa mniej szczcia. Anna powiecia ycie, by
chroni witego. Czytaem, e w podeszym wieku nieco zdziwaczaa. I w kocu
- Tak? - podchwyciam. Christian wyranie nic nie rozumia.
- Kilka miesicy po mierci Wadimira popenia samobjstwo. Zamknam oczy. Tego
si wanie baam.
- Przykro mi - doda ojciec Andrew. - Wiem, e interesuje ci jej historia.
Dowiedziaem si czego wicej o mierci Anny cakiem niedawno. Samobjstwo jest
grzechem, jednak zwaywszy, jak bliska czya ich wi, mog sobie wyobrazi bezmiar jej
cierpie po zgonie Wadimira.
- Wspomnia ojciec, e zdziwaczaa na staro. Kapan skin gow i rozoy rce.
- Trudno powiedzie, co chodzio biedaczce po gowie. Z pewnoci wiele przesza.
Dlaczego to pytanie byo tak pilne?
Potrzsnam gow.
- To duga historia. Dzikuj za pomoc. Christian odezwa si dopiero w poowie
drogi do dormitorium.
Duch zaprzeczy, a ja poczuam ulg. Do tej chwili nie zdawaam sobie sprawy z tego,
e takiej sytuacji boj si najbardziej. yam z poczuciem winy i w aobie. Zakadaam, e
przyjaciel oskara mnie zza grobu.
- Czy nie moesz zazna spokoju?
Mason znw przytakn, a mnie si wydao, e posmutnia jeszcze bardziej. Stany
mi w oczach jego ostatnie chwile i musiaam przekn zy. Te nie odnalazabym spokoju,
gdyby moje ycie zakoczyo si, zanim zaczo si naprawd.
- Czy chodzi o co wicej? Masz inny powd, eby do mnie przychodzi?
Skinienie.
- Jaki? - spytaam. Ostatnio w ogle zadawaam strasznie duo pyta. Cigle szukaam
odpowiedzi. - O co chodzi? Co mam zrobi?
Nie mg odpowiedzie. Potrafi tylko porusza gow. Widziaam, jak bezradnie
otwiera usta. Bardzo si stara, jak Adrian pracujcy nad oywieniem kwiatu.
- Bardzo mi przykro - szepnam. - Nie rozumiem Przepraszam za wszystko.
Mason posa mi ostatnie aosne spojrzenie i znikn.
ROZDZIA DWUDZIESTY
POROZMAWIAJMY O TWOJEJ MATCE. Westchnam.
- Mianowicie?
Przyszam na pierwsz sesj terapeutyczn i byam nieco rozczarowana. Pomylaam,
e powinnam zacz od spotkania Masona, lecz uznaam, e nie bd si pogra. Wadze
szkoy ju i tak miay mnie za wariatk.
Szczerze mwic, sama nie byam pewna swoich wadz umysowych. Opowieci
Adriana o mojej aurze oraz historia Anny mogy przyprawi o szalestwo. Mimo to nie
uwaaam si za wariatk. Z drugiej strony, chorzy umysowo zwykle czuj si najbardziej
zdrowi. Poza tym co to waciwie znaczy, e kto jest szalony? Czytaam dosy na temat
psychologii, by wiedzie, e zaburzenia psychiczne s precyzyjnie klasyfikowane.
Charakteryzuj si szczeglnymi objawami, jak niepokj, depresja, chwiejno nastrojw i
tak dalej. Nie miaam pojcia, gdzie umieci to, co przeywam, i czy w ogle kwalifikuj si
do ktrejkolwiek grupy.
- Co do niej czujesz? - cigna pani psycholog.
- Jest wietn straniczk i tak sobie matk.
Terapeutka zapisywaa co w swoim notesie. Szczupa jasnowosa morojka, ubrana w
kaszmirow sukienk i noszca oryginalne imi - Deirdre. Wydawaa si niewiele starsza ode
mnie, lecz dyplomy wiszce nad biurkiem wiadczyy niezbicie o jej gruntownym
wyksztaceniu w dziedzinie psychoterapii. Gabinet znajdowa si w budynku administracji
szkolnej, nieopodal pokoju dyrektorki oraz biur. Idc tu, miaam nadziej, e kobieta kae mi
si pooy na kozetce, takiej, jakie widziaam w filmach. Niestety, okazao si, e musz
zadowoli si krzesem, wygodnym, na szczcie. ciany gabinetu obwieszono malunkami
przedstawiajcymi uroki natury: kolorowe motyle, kwiaty, sielskie pejzae i takie tam.
Zapewne, by wpyway kojco na pacjentw.
- Zechciaaby rozwin okrelenie: taka sobie? - spytaa Deirdre.
- wiadczy o postpach. Miesic temu powiedziaabym, e mam okropn matk. I co
to ma wsplnego z Masonem?
- Wolaaby porozmawia o nim? Zauwayam, e kobieta ma denerwujcy zwyczaj
odpowiadania pytaniem na pytanie.
- Sama nie wiem - przyznaam szczerze. - Chyba znalazam si tu z jego powodu.
- Co czua, kiedy zgin?
- Jasne.
- Jeste w szkole - zauwayam, patrzc wymownie na kolorow paczk.
- To co? Ach, racja - westchn i woy fajki do kieszeni paszcza. - Sdziem, e co
najmniej poowa studentw uczy si rumuskiego. Mana znaczy rka.
- Ucz mnie tylko angielskiego - odparam. Nic z tego nie rozumiaam. Jaka rka?
- Czemu ci to interesuje?
- Sama nie wiem. Pewnie si pomyliam. Sdziam, e to sowo ma jaki zwizek z
ostatnimi wydarzeniami.
W oczach moroja pojawi si przebysk zrozumienia.
- O Boe. To niemoliwe. Czyby naprawd zaczli?
- Co?
- Mana. Rka. To nazwa idiotycznego tajnego stowarzyszenia dziaajcego w
niektrych szkoach. Mielimy z nim do czynienia w Adler. Skupia zazwyczaj modych
arystokratw, ktrzy gustuj w spiskach i konspiracjach. Uwaaj si za lepszych od innych.
- Pasuje. - Zamyliam si. - Jesse i Ralf namawiali Christiana, eby wstpi do ich
klubu. Musiao chodzi o Man.
- Namawiali Christiana? - Adrian parskn miechem. - To desperaci. Nie mam nic
przeciwko modemu Ozerze, ale nie sdz, by by zainteresowany.
- Faktycznie, odprawi ich z kwitkiem. Jakie cele ma to stowarzyszenie?
Chopak wzruszy ramionami.
- Identyczne jak wszystkie pozostae ugrupowania. Kady chce si czu lepszy od
innych. Przynaleno do elitarnej grupy poprawia wasny wizerunek.
- A ty do niej nie naleae?
- Po co? Nie szukam potwierdzenia wasnej wyjtkowoci.
- Jesse i Ralf sugerowali, e czonkowie rodzin krlewskich powinni trzyma si
razem. Wspominali o sporach wok przyszoci morojw. Chc decydowa o ewentualnym
udziale w walce.
- Nikt im na to nie pozwoli - prychn Adrian. - S za modzi, na razie mog tylko
dyskutowa. Chocia czonkowie stowarzyszenia utrzymuj ze sob kontakty take w
starszym wieku.
- Czy dobrze rozumiem? Spotykaj si, eby pogada? Adrian si zamyli.
- Niezupenie, co jednak robi. Zwykle wymylaj jakie sekretne zadania.
Najczciej co, co interesuje konkretn grup. Opracowuj wsplny plan dziaania.
Nie spodobao mi si to, co usyszaam. Szczeglnie e chodzio o Jessego i Ralfa.
- Z ciekawoci.
Skinam mu gow na znak, e zrozumiaam wiadomo, i poszam do siebie.
Kolejny tydzie upywa jednostajnym rytmem. Przez trzy dni towarzyszyam
Christianowi, chodziam na terapi i trenowaam z Dymitrem. Widziaam, e si o mnie
martwi. Czsto pyta o samopoczucie, ale nie naciska na zwierzenia. Nie miaam ochoty na
rozmowy. Lubiam wiczenia fizyczne, jakie mi proponowa, bo nie wymagay analiz, decyzji
i rozdzielania wosa na czworo.
Najwaniejsze jednak, e przestaam widywa Masona.
Nie musiaam rwnie walczy. Stranicy jako na mnie nie trafiali, a czonkowie
Mana wyranie si przyczaili.
Tymczasem wiczenia polowe rozgryway si na penych obrotach i moi koledzy
mieli rce pene roboty. Fingowane ataki staway si coraz bardziej wyrafinowane i
trudniejsze ni na pocztku. Eddie musia walczy o Liss niemal codziennie, jednak nigdy
nie zdarzyo si to w mojej obecnoci. Zrozumiaam, co si wieci, dopiero po kilku dniach.
Postanowili mnie oszczdza. Pewnie bali si, e nie dam sobie rady.
- Rwnie dobrze mogli mnie wykluczy z wicze polowych - marudziam do
Christiana. - Nie mam nic do roboty.
- Czym si przejmujesz? Zaliczenie pewnie i tak masz w kieszeni. Chciaaby
codziennie walczy? - Moroj przewrci oczami. - Jasne. Pewnie, e by chciaa.
- Nic nie rozumiesz - zdenerwowaam si. - Nasza suba nie moe by lekka, atwa i
przyjemna. Chc udowodni, na co mnie sta. Powinnam duo trenowa. W przyszoci bd
odpowiedzialna za ycie Lissy - dorzuciam z nadziej. Ju wczeniej obawiaam si, e mog
jej przydzieli innego opiekuna, a byo to, zanim zaczli mnie podejrzewa o obd.
Zbliaa si pora ciszy nocnej i mielimy wanie si poegna. Christian pokrci
gow.
- Nie wiem, czy rzeczywicie jeste szalona. Zaczynam jednak myle, e w
przyszoci bdziesz najlepsz straniczk na wiecie.
- Czyby wanie powiedzia mi komplement? - spytaam zaskoczona.
Chopak odwrci si i ruszy w stron swojego dormitorium.
- Dobranoc.
Byam skoowana, lecz nie mogam powstrzyma umiechu. Od pewnego czasu nie
lubiam chodzi w pojedynk - obawiaam si pojawienia Masona. Na szczcie co chwile
mijali mnie spnieni uczniowie, a zjawa przychodzia, gdy nikogo nie byo w pobliu. Nie
wiedziaam, czy duch unika wiadkw, czy moe naprawd jest wytworem mojej wyobrani.
Rozmowa na temat Lissy uprzytomnia mi, e prawie jej dzi nie widziaam.
Postanowiam sprawdzi, co u niej sycha, i wyciszyam myli. Siedziaa w bibliotece, robia
ostatnie notatki. Eddie sta tu obok i czujnie rozglda si dokoa.
- Lepiej si pospiesz - ponagla. - Zacza kolejn rund.
- Ju prawie skoczyam.
Lissa dopisaa byskawicznie kilka sw. Zamkna zeszyt w chwili, kiedy
bibliotekarka zatrzymaa si przy nich i kazaa wyj. Moja przyjacika westchna z ulg,
wrzucia podrczniki do torby i posza za Eddiem. Dampir wzi od niej torb i przewiesi
sobie przez rami.
- Nie musisz tego robi - zauwaya. - Nie jeste moim sucym.
- Oddam ci torb, jak poprawisz i zaoysz paszcz - odpar.
Rozemiaa si i nie przerywajc marszu, prbowaa przecign rkaw na praw
stron.
- Dziki - powiedziaa, przyjmujc torb.
- Drobiazg.
Lubia Eddiego, lecz nie bya nim zainteresowana. Uwaaa, e jest miy. Pomaga jej,
a jednoczenie doskonale peni swoje obowizki. Wiedziaam, e nie prbowa jej podrywa.
Nalea po prostu do nielicznej grupy mczyzn, ktrzy zachowywali si elegancko wobec
kobiet, a w walce nie mieli sobie rwnych. Tymczasem Lissa miaa wobec niego pewne
plany.
- Mylae kiedy o tym, eby umwi si z Rose?
- Sucham? - Eddie by zaskoczony. Sucham? - powtrzyam w mylach.
- Wiele was czy - cigna lekkim tonem, a ja wiedziaam, jak bardzo jest przejta
swoim pomysem, ktry uznaa za idealne rozwizanie. Co do mnie, po raz kolejny dostaam
nauczk, e przebywanie w jej gowie nie bardzo mi suy. Wolaabym znale si obok nich
i wybi jej z gowy to swatanie.
- Rose jest moj koleank. - Eddie rozemia si lekko zaenowany. - Chyba nie
bardzo do siebie pasujemy, a poza tym - urwa. - Nie mgbym umawia si z dziewczyn
Masona.
Czuam, e Lissa powtrzy to, co jej mwiam. Nigdy nie chodziam z Masonem.
Pomylaa chwil i sprbowaa innego sposobu.
- C, ycie toczy si dalej.
- Min zaledwie miesic od jego mierci. Nieatwo o tym zapomnie w tak krtkim
czasie - odpar ze smutkiem Eddie. Jego pospny wzrok sprawi, e obie poczuymy si
gupio.
- Przepraszam - powiedziaa Lissa. - Nie chciaam, eby zabrzmiao to trywialnie.
Wiem, e przeylicie koszmarne rzeczy.
- Wiesz, co jest najdziwniejsze? Niewiele pamitam z tego, co si wydarzyo. To
naprawd straszne. Byem pprzytomny, nie wiedziaem, co si dzieje wok mnie. Nie
mog znie tej myli. To poczucie cakowitej bezradnoci Nie znam niczego gorszego.
Rozumiaam go. Myl, e wszyscy stranicy myl podobnie. Nigdy o tym nie
rozmawialimy. Nie wspominalimy te Spokane.
- To nie twoja wina - Lissa prbowaa go pocieszy. - Endorfiny wydzielane przez
strzygi s bardzo silne. Nie moge oprze si ich dziaaniu.
- Powinienem si bardziej postara - sprzeciwi si Eddie, otwierajc przed ni drzwi
dormitorium. - Gdybym zachowa wicej przytomnoci sam nie wiem. Moe Mason byby
teraz z nami.
Przyszo mi do gowy, e oboje powinnimy podj terapi po powrocie z ferii
zimowych. W tej chwili zrozumiaam, dlaczego wszyscy powtarzali, e nie jestem winna
mierci Masona. Podobnie jak Eddie czuam si odpowiedzialna za wydarzenia, nad ktrymi
nie mielimy kontroli. ylimy w poczuciu winy, chocia na to nie zasugiwalimy.
- Hej, Lissa. Chod do nas.
Rozmow przerwao pojawienie si na horyzoncie Jessego i Ralfa. Machali do niej z
koca korytarza. Natychmiast wzmogem czujno. Lissa spojrzaa na nich z niechci. Ona
rwnie nie lubia obu morojw.
- O co im chodzi? - spyta Eddie.
- Nie wiem - mrukna, idc w ich stron. - Mam nadziej, e to nie potrwa dugo.
Jesse posa jej uwodzicielski umiech, ktry dawniej uwaaam za niezwykle
pocigajcy. Pomylaam teraz, e to tania sztuczka, niewarta uwagi.
- Jak leci? - zacz Zeklos.
- Jestem zmczona - odpara Lissa. - Id do ka. O co chodzi? Jesse spojrza na
Eddiego.
- Mgby zostawi nas samych?
Eddie zerkn pytajco na Liss, ktra przyzwolia skinieniem gowy. Dampir odszed
kilka krokw, eby nie sysze ich rozmowy, lecz nadal obserwowa sytuacj.
- Mamy dla ciebie zaproszenie - cign Jesse.
- Na imprez?
- W pewnym sensie. Zaoylimy grup - Ralf nie przejawia talentw oratorskich,
zayo, ni podejrzewaam.
- Powiedz mi - zadaa Lissa. Przez chwil miaa ochot uy na niego wpywu, ale
odsuna t myl jako poniajc. - Co wiesz o Christianie?
- Nie udzielam informacji za darmo - odpar Jesse. - Przyjd na spotkanie, to si
dowiesz.
- Trudno. Nie interesuj mnie wasze elitarne kluby, a poza ty nie znam si na
stosowaniu wpywu - doskonale zatuszowaa palce zaciekawienie rewelacj o Christianie.
Odwrcia si, ale Jesse chwyci j za rami.
- Cholera! Musisz - Lissa chce si pooy - odezwa si Eddie, ktry w mgnieniu oka
znalaz si przy nich. - Zabierz rk albo ci pomog.
Jesse zmierzy go wciekym wzrokiem. Przewysza dampira wzrostem, lecz by
sabszy. Wprawdzie muskularny Ralf stanby po stronie kumpla, ale wszyscy wiedzieli, jak
rozstrzygnaby si ta bjka. Najpikniejsze byo to, e stranik mgby sobie na wiele
pozwoli, poniewa walczy w obronie Lissy.
Moroje si cofnli.
- Jeste nam potrzebna - rzuci jeszcze Zeklos. - Nie mamy nikogo oprcz ciebie.
Przemyl to.
Odeszli, a Eddie zwrci si do podopiecznej:
- Nic ci nie zrobili?
- Nie dzikuje ci. Boe, ale to byo dziwne - westchna, kiedy szli razem w stron
schodw.
- Czego chcieli?
- Maj obsesj na punkcie swojego krlewskiego pochodzenia. Zadali, ebym
wstpia do ich tajnego klubu. To fanatycy.
Eddie wiedzia, e Lissa specjalizuje si w ywiole ducha, nie chcia jednak
wspomina o tym jak sobie radzi, uywajc wpywu.
Dampir otworzy przed ni drzwi.
- C, rozumiem, e ci zdenerwowali, jednak, na szczcie, nie mog ci do niczego
zmusi.
- Masz racj. - Lissa wci zachodzia w gow, co Jessie mia na myli, wspominajc
o Christianie. - Mam nadziej, e dadz mi spokj.
- O to si nie martw - rzuci twardo jej opiekun. - Ju ja si tym zajm.
Powrciam do swojego ciaa i otworzyam drzwi dormitorium. Wchodzc po
schodach umiechaam si do wasnych myli. Co prawda wkurzyam si, gdy Jesse i Ralf
nagabywali Liss, ale perspektywa, e moroje nareszcie dostaliby upnia, wprawiaa mnie w
znakomity nastrj. Eddie przekona ich, eby pilnowali wasnego nosa.
- Co bdziesz robia?
- Bd przy niej. Tak postpuj wszyscy stranicy opiekujcy si rwnolatkami.
Podejm te same studia.
- Naprawd?
- Tak.
- Czy nie przyszo ci do gowy, e, by moe, wolaaby uczy si innych
przedmiotw?
- Nie. Przecie Lissa jeszcze nie zdecydowaa, co bdzie studiowa. Zreszt to nie ma
znaczenia. I tak musz jej towarzyszy.
- Wic nie widzisz w tym problemu?
Zaczynaam ju traci cierpliwo. Nie zamierzaam cign tematu.
- Nie - odparam krtko.
Deirdre czekaa na wyjanienia, ale milczaam. Przez chwil mierzyymy si
wzrokiem. Pomylaam, e terapeutka prbuje mnie zama, lecz mogam si myli. W kocu
zatopia wzrok w swoich notatkach. Przerzucia kilka stron. Zauwayam jej wypielgnowane
paznokcie, pocignite czerwonym lakierem. Mj manikiur zaczyna ju znika.
- Wolaaby nie rozmawia dzisiaj o Lissie? - spytaa w kocu.
- Moemy rozmawia na kady temat, ktry uzna pani za istotny.
- A co jest istotne dla ciebie?
Kurcz. Znowu wyjeda z pytaniami. Zastanawiaam si, czy ktry z dyplomw
wiszcych na cianach dotyczy specjalnych uprawnie w tej kwestii.
- Chyba robi pani bd, traktujc mnie jak morojk. Sugeruje pani, e mog
decydowa o swoich uczuciach albo wyborze studiw. To nie ma sensu. Powiedzmy, e
chciaabym studiowa prawo albo biologi morsk. I co z tego? Mj los jest przesdzony.
- I tobie to nie przeszkadza - raczej stwierdzia, ni spytaa. Wzruszyam ramionami.
- Przede wszystkim zaley mi na bezpieczestwie Lissy, a pani zdaje si o tym
zapomina. Kada praca ma jakie wady. Czy chc wysiadywa przy niej na lekcjach
matematyki? Nie. Ale mam w tym wany cel. Czy pani lubi, gdy wkurzone nastolatki
niwecz wysiek wielomiesicznej terapii? Nie. Ale to koszt wkalkulowany w zawd.
- Szczerze mwic - powiedziaa nieoczekiwanie - akurat to najbardziej lubi w swojej
pracy.
Mwi serio czy artuje? Postanowiam zignorowa t uwag. Ostatecznie po raz
pierwszy nie odpowiedziaa mi pytaniem.
Westchnam.
W uamku sekundy obok niej pojawi si drugi cie. To by Jurji. Stanam tak, e Jean
znalaza si midzy mn a stranikiem i kopnam j w brzuch. Upada na niego i oboje z
trudem utrzymali si na nogach. Byskawicznie wycignam srebrny sztylet i wycelowaam
prosto w serce kobiety. Trafiam w oznaczone miejsce, wic usuna si na bok jako
martwa.
Teraz musiaam zmierzy si z Jurijem. Usyszaam za plecami zduszone okrzyki i
uznaam, e Dean take ma pene rce roboty. Nie mogam si odwrci. Musiaam
unieszkodliwi stranika, ktry by znacznie silniejszy od Jean. Okralimy si powoli, raz
po raz wymierzajc sobie ciosy. Nareszcie Jurij zdecydowa si zagra ostro. Na szczcie
okazaam si szybsza i zdoaam si wywin, a potem zagbiam ostrze take w jego sercu.
Pokonany stranik odszed, a ja odwrciam si do Deana. Lissa staa z boku,
przygldajc si, jak wampir walczy z napastnikiem. Naigrywaam si z Ryana, ale jego
potknicia wydaway si niczym w porwnaniu z aosn obron Deana. Chopak porusza si
niezdarnie, a sztylet upad mu na podog. Uznaam, e czas si wtrci. Odepchnam Deana
i moe zrobiam to zbyt silnie, ale nie miaam czasu tego sprawdza.
Zwrciam si w stron napastnika. Zobaczyam Dymitra.
Tego si nie spodziewaam. Usyszaam w gowie piskliwy gos przestrzegajcy przed
walk z mentorem. Jednoczenie pomylaam, e nic innego nie robi od szczciu miesicy.
Poza tym to nie Dymitr sta przede mn. Miaam do czynienia ze miertelnym wrogiem.
Rzuciam si na niego ze sztyletem w nadziei, e go zaskocz. Zareagowa byskawicznie.
By niesamowicie szybki. Odniosam wraenie, e odczytuje moje zamiary, zanim wykonam
pierwszy ruch. Zablokowa mj cios i uderzy mnie w gow. Nie poczuam blu, ale
wiedziaam, e da o sobie zna pniej. Czuam, e nas obserwuj. Oboje bylimy sawni,
kade na swj sposb, a fakt, e jest moim nauczycielem, stanowi nie lada sensacj. Koledzy
mieli pierwszorzdn rozrywk.
Nie spojrzaam na nich, skoncentrowana na przeciwniku. Raz po raz odpieralimy
ciosy i na zmian przechodzilimy do ataku.
Usiowaam sobie przypomnie wszystko, czego mnie nauczy. Miaam atuty.
wiczylimy razem od miesicy. Znaam go, obserwowaam, jak si porusza, jak stosuje
taktyk. Podobnie on zna mnie. Mogam przewiedzie jego zamiary. Sprbowaam
wykorzysta t wiedz. Walczylimy jak dwoje drapienikw dorwnujcych sobie si,
miertelnie szybkich. Serce bio mi jak oszalae, a skra lnia od potu.
Dymitr zaatakowa mnie caym ciaem. Jakim cudem zablokowaam jego cios, lecz
zachwiaam si pod si uderzenia. Mczyzna natychmiast wykorzysta przewag i pocign
mnie na ziemi. Gdybym miaa do czynienia ze strzyg, zapewne skrciaby mi kark lub mnie
uksia. Nie mogam na to pozwoli.
Wbiam mu okie prosto w twarz. Odchyli gow i to mi wystarczyo. Przetoczyam
si nad nim i przycisnam go do podogi. Dymitr szarpa si, ale trzymaam go mocno,
jednoczenie sigajc po sztylet. Czuam, e mj przeciwnik zaraz si uwolni. By znacznie
silniejszy ode mnie. W ostatniej chwili chwyciam rkoje sztyletu i skierowaam ostrze w
jego serce. Walka bya skoczona.
Usyszaam oklaski za plecami, lecz nie odrywaam wzroku od Dymitra. Nadal
opieraam rce na jego piersi. Oboje bylimy spoceni i oddychalimy ciko. Widziaam w
jego oczach dum i co znacznie waniejszego. Znalaz si tak blisko, moje ciao wzywao go,
sta si czci mnie. Potrzebowaam go jak dopenienia. Poczuam przyjemne ciepo. W
tamtej chwili oddaabym wszystko, eby znale si w jego ramionach. Odczytaam z wyrazu
twarzy Dymitra, e myla o tym samym. Walka wprawdzie si skoczya, lecz my nie
ostrzsnlimy si z dziaania adrenaliny i naszych zwierzcych instynktw.
Jean wycigna rk i pomoga mi si podnie. Oboje z Jurijem przygldali mi si z
radoci, podobnie jak pozostali widzowie. Widziaam, e nawet Lissa jest pod wraeniem.
Tylko Dean sta z boku jak ofiara losu. Gdyby wie o moim spektakularnym zwycistwie
rozniosa si po szkole rwnie szybko, jak niegdy zoliwe plotki ale nie miaam raczej na
co liczy.
- Dobra robota - pochwali Jurij. - Pokonaa ca nasz trjk. Podrcznikowy
przykad.
Zauwayam, e Dymitr ju wsta lecz nie patrzyam na niego z obawy, e oczy
zdradz, co czuj. Wci zadyszana, zwrciam si do stranikw.
- Mam nadziej, e nie bardzo was poturbowaam. Parsknli miechem.
- Na tym polega nasza praca - odpara Jean. - Nie martw si. Jestemy odporni. Zerkna na Dymitra. - Solidnie ci przyoya okciem.
Mczyzna bada palcami miejsce pod okiem. Nie chciaam zrobi mu krzywdy.
- Ucze przers mistrza - zaartowa. - A raczej sztylet. Jurij spojrza karcco na
Deana.
- Wiesz, e nie wolno pi alkoholu na terenie Akademii.
- Jest niedziela! - krzykn dampir. - Mamy wolne.
- W prawdziwym wiecie strzygi nie poczekaj do poniedziaku - wtrcia Jean
surowym tonem. - Potraktujmy to jako test. Ty go zdaa, Rose. Gratuluj.
- Dzikuj. Obawiam si jednak, e moje ubranie nie wytrzymao prby. - Byam
moroja.
- Tym razem przypadkowo mwi prawd, chocia bez sensu wczy w to Adriana.
Ralf jest spokrewniony z najlepsz przyjacik krlowej - wyjaniam.
- Wspaniale. - Christian zdy si ju uspokoi, wic pucilimy go z Eddiem. Wrobili nas.
Rozejrzaam si wok, bo nagle co mnie zastanowio.
- Gdzie jest Lissa? Dlaczego ona was nie powstrzymaa? Adrian unis brwi.
- Ty nam powiedz. Nie zjawia si na kolacji.
- Nie wiem - Myli przelatyway z prdkoci byskawicy. Tak skutecznie
nauczyam si broni przed napywem jej uczu, e zdarzao mi si nie odbiera jej przez
duszy czas. Skoncentrowaam si na Lissie, ale nic nie poczuam. - Nie odbieram jej.
Trzy pary oczu wpatryway si we mnie.
- Moe pi? - podsun Eddie.
- Wiem, kiedy zasypia To co innego.
Powoli, bardzo powoli, zaczynaam j odnajdywa. Zamkna si przede mn
wiadomie, prbowaa si ukry.
- Mam j.
Jest O Boe!
Mj wrzask roznis si echem po korytarzu do wtru krzyku Lissy, ktra daleko std
poczua przeszywajcy bl.
Wytrzeszczy oczy i zacz bezgonie krzycze. - Nie zgodziam si podda inicjacji, ale
zmusili mnie. Postanowili sprawdzi, co potrafi. Wymylili sobie co w rodzaju prby
wytrzymaoci. Tortury maj doprowadza ofiary do stanu, w ktrym nie mog duej znie
blu i usiuj wpyn na napastnikw. Komu to si uda, zostaje przyjty. - Lissa popatrzya
na Jessego. Chopak przebywa w innym wiecie i z ca pewnoci nie czu si tam dobrze. To, co zrobiam, kwalifikuje mnie do roli prezesa, nie sdzisz?
- Przesta - powtrzyam. Zbierao mi si na mdoci. To byo chore i ze. Lissa i
Adrian wspominali kiedy o wiadomym wywoywaniu halucynacji u innych. Nazwali to
superwpywem, lecz mnie to przeraao. - Nie tak powinna wykorzystywa moc ducha. To
nie jeste ty! Przesta!
Lissa oddychaa ciko, po jej czole spyway krople potu.
- Nie mog - szepna.
- Moesz. - Dotknam jej ramienia. - Oddaj to mnie.
- Nie masz zdolnoci magicznych.
Skoncentrowaam si na wizi. Nie mogam przej jej magii, ale potrafiam uwolni
j od mrocznych uczu. I w tej samej chwili uwiadomiam sobie, e robi to od dawna.
Zawsze, kiedy si o ni martwiam, gdy pragnam, by si uspokoia, Lissa wracaa do siebie.
Uwalniaam j od za. Wchaniaam je w siebie. W taki sam sposb Anna pomagaa witemu
Wadimirowi. O tym mwi Adrian, opisujc, jak ciemno przenikaa od Lissy do mojej
aury. Lissa naduywaa mocy ducha, wykorzystujc j do zadawania blu. Pacia za to
wysok cen. Stawaa si za. Nie mogam na to pozwoli. W tej chwili nie martwiam si, co
stanie si ze mn. Zapomniaam o grobie obdu i napadach wciekoci.
- To prawda - zgodziam si. - Nie mam zdolnoci magicznych, ale mog przej od
ciebie mroczne uczucia. Skoncentruj si na mnie i pozwl im odpyn. Nie pasuj do ciebie.
S niegodziwe.
Przyjacika wpatrywaa si we mnie szeroko otwartymi oczami. Bya zrozpaczona.
Nadal wywieraa wpyw na Jessego, mimo e ju na niego nie patrzya. Widziaam, e toczy
wewntrzn walk. Zeklos bardzo j zrani, chciaa, eby za to zapaci. Musia zapaci.
Jednoczenie czua, e mam racj. Tak trudno byo jej zrezygnowa
Przestaam odczuwa mdoci. Aura czarnej magii rozwiaa si, a ja si zachwiaam,
jakby co uderzyo mnie w twarz. Wzdrygnam si, czujc nieprzyjemne mrowienie w
odku. Miaam wraenie, e kto rozpali w nim ogie. Potem i to mino. Jesse upad na
kolana, a Lissa westchna z ulg. Wci bya przeraona i zraniona tym, co jej zrobili, lecz
nie czua ju tej wszechogarniajcej wciekoci, ktra kazaa jej torturowa Zeklosa. Poddaa
si.
W tej samej chwili zawrzaam z gniewu.
Ruszyam na Jessego. To on by moim najwikszym wrogiem. Kiedy usiowa mnie
zniszczy. Torturowa Liss, drczy innych. Koniec z tym. Zamachnam si. Dostrzegam
jego przeraone oczy, lecz moja pi ju wyldowaa na jego twarzy. Rozbiam mu nos, z
ktrego polaa si krew. Syszaam krzyk Lissy; prosia, bym przestaa, ale ja nie mogam.
Jesse musia zapaci za to, co jej zrobi. Chwyciam go za fraki i cisnam o ziemi.
Wrzeszcza, baga, ebym go zostawia. Umilk dopiero po drugim ciosie. Czuam, jak Lissa
szarpie mnie za rami, usiujc mnie odcign. Okazaa si jednak za saba.
Biam na olep. Nie zastanawiaam si nad technik, zapomniaam o wszystkim, czego
nauczyam si na treningach z Dymitrem. Ogarna mnie dzika furia. Zawadno mn
szalestwo, od ktrego uwolniam Liss.
Poczuam mocne szarpnicie. Chwyci mnie kto znacznie silniejszy. Eddie. Minie
uksztatowane wieloletnim treningiem daway mu przewag. Usiowaam si wyswobodzi z
jego ucisku, ale pokona mnie ciarem ciaa.
- Puszczaj! - wrzeszczaam. Zobaczyam z przeraeniem, e Lissa klka przy Jessem i
z trosk bada jego obraenia. Nie mogam tego zrozumie. Dlaczego tak si nim przejmuje?
Po tym, co jej zrobi? Na twarzy przyjaciki malowao si gbokie wspczucie. Po chwili
poczuam przepyw jej uzdrawiajcej magii. Ukoia jego bl!
- Nie! - krzyknam, miotajc si w stalowym ucisku Eddiego. - Nie moesz!
Nagle pojawili si inni stranicy. Na czele bieg Dymitr z Celeste. Nie dostrzegam
wrd nich Christiana i Adriana, pewnie nie mogli dotrzyma kroku dampirom. Zrobio si
spore zamieszanie. Pozostali na miejscu czonkowie stowarzyszenia zostali odprowadzeni na
przesuchanie. Kto zabra Liss do lekarza. Chciaam pobiec za ni, jednak co przykuo
moj uwag: zabierano rwnie Jessego, ktry potrzebowa pomocy medycznej. Eddie nie
puszcza mnie, mimo e wci si szarpaam i krzyczaam na niego. Pozostali stranicy byli
zbyt zajci, by zwraca na mnie uwag. Spojrzeli dopiero, kiedy nieli Jessego obok mnie.
- Nie moecie go wypuci! Nie wolno wam!
- Uspokj si, Rose - powiedziaa agodnie Alberta. Czy nie rozumiaa, co si
wydarzyo? - Ju po wszystkim.
- Wcale nie! Chc go udusi! Zamorduj drania!
Chyba dopiero teraz zrozumieli, e dzieje si co zego. Nikt nie zorientowa si
jednak, e ma to co wsplnego z Jessem. Dostrzegam w ich spojrzeniach znajomy niepokj
o stan mojego umysu.
Dymitr zwily kawaek gazy i przytkn do mojego czoa. Pieko, wic pewnie
miaam rozcit skr.
- Zostanie ukarany. Podobnie jak reszta.
- Jak? - rzuciam z gorycz. - Aresztem domowym? Potraktuj go agodnie, tak jak
Daszkowa. Nikt si tym nie przejmuje! S wrd nas kryminalici i nikt ich za to nie kae. On
musi cierpie. Wszyscy powinni ponie kar.
Dymitr przerwa zabieg i popatrzy na mnie z trosk.
- Wiem, e jeste wkurzona, Rose, ale nie moemy si mci. To okrutne.
- Tak? A co w tym zego? Zao si, e umiaabym ich powstrzyma raz na zawsze. Dygotaam z wciekoci. - Powinni cierpie za to, co zrobili! Chc wymierzy im kar!
Sprawi, by poczuli bl. Mam ochot ich zabi. - Zerwaam si z ka, czujc, e za chwil
eksploduj. Dymitr byskawicznie pooy rce na moich barkach i zmusi mnie, bym usiada
z powrotem. Szamotaam si, lecz wzmocni ucisk.
- Rose! Przesta! - Teraz i on podnis gos. - Nie mylisz tak naprawd. ya
ostatnio pod presj i ten incydent ostatecznie wyprowadzi ci z rwnowagi.
- To ty przesta! - puciy mi hamulce. - Robisz to co zawsze. Prbujesz przemwi
do rozsdku, mimo e sytuacja jest tragiczna. Pamitasz, jak chciae zabi Wiktora w celi?
Dlaczego uwaasz, e nie mam prawa do tego samego?
- Nie zapanowaem wwczas nas emocjami. Dobrze o tym wiesz. A to to jest co
zupenie innego. Nie jeste sob.
- Przeciwnie - prowokowaam go w nadziei, e uda mi si wymkn. Miaam szans,
jeli czmychn dostatecznie szybko. - Jestem tu jedyn osob, ktra chce co zmieni. Jeli
uwaasz, e postpuj le to bardzo mi przykro. Nie bd taka, jak chciaby mnie
widzie. Nie jestem dobra. Nigdy nie dorwnam takiemu witemu jak ty.
- Nikt z nas nie jest wity - odpar surowo Dymitr. - Moesz mi wierzy, e nie
Odepchnam go i daam susa na rodek pokoju. Zaskoczyam go, ale szybko si
otrzsn. Ledwo zrobiam dwa kroki i ju trzyma mnie w ucisku. Unieruchomi mnie caym
ciarem swojego ciaa. Powinnam wiedzie, e mu nie uciekn, ale nie mylaam jasno.
- Puszczaj! - wrzasnam setny raz tego wieczoru, usiujc wyswobodzi rce.
- Nie - jego gos zabrzmia niemal desperacko. - Musisz si z tego otrzsn. To nie
jeste ty!
Poczuam piekce zy.
- Ale tak! Pu mnie!
- Nieprawda. Znam ci! Jeste inna - powtarza z blem.
- Mylisz si! Ja
Nie dokoczyam. To nie jeste ty. Te same sowa wypowiedziaam do Lissy, kiedy
patrzyam z przeraeniem, jak torturuje Jessego. Nie mogam w to uwierzy. Moja
przyjacika nie uwiadamiaa sobie, jak okrutnie postpuje. Spojrzaam Dymitrowi w oczy i
zobaczyam w nich mio oraz strach. Zalepiy mnie emocje, straciam poczucie
rzeczywistoci. Co mn zawadno.
Sprbowaam si uspokoi, rozproszy gwatowne uczucia, ale okazay si zbyt silne.
Nie potrafiam nas nimi zapanowa. Nie mogam si uwolni. Pomylaam ze strachem, e
oszalej tak jak Anna i panna Karp.
- Rose
Dotar do mnie gos Dymitra. Wymwi tylko moje imi, lecz byy w tym sia i wiara.
On we mnie wierzy, uwaa, e jestem dobra. Ofiarowa mi swoj si. Nie obawia si by
blisko, kiedy go potrzebowaam. Deirdre moga mie racj, sugerujc moj niech do Lissy,
jednak mylia si w ocenie mojej relacji z Dymitrem. czya nas mio. Bylimy dwiema
powkami, zawsze gotowymi wspiera si nawzajem. adne z nas nie byo doskonae, ale to
nie miao znaczenia. Przy nim mogam zapanowa nas wciekoci. Wierzy, e potrafi tego
dokona. I mia racj. Powoli bardzo powoli, mrok si rozprasza. Przestaam si miota.
Zadraam w jego ucisku, ale nie czuam ju gniewu. Ogarn mnie lk. Dymitr natychmiast
wyczu t zmian i puci mnie.
- O Boe - szepnam, a mj gos dra. Dymitr dotkn mojego policzka.
- Rose - szepn. - Czy ju lepiej? Przeykaam zy.
- Chyba tak. Na razie.
- Odeszo - powiedzia, odgarniajc mi wosy z twarzy. - Ju po wszystkim. Teraz
bdzie dobrze.
Potrzsnam gow.
- Nie bdzie dobrze. Ty nic nie rozumiesz. Potwierdziy si moje najgorsze obawy.
Pamitasz Ann? Przejmuj na siebie szalestwo, jakie zsya moc ducha. Skocz tak samo
jak ona. Lissa stracia nas sob kontrol. Torturowaa Jessego. Udao mi si j powstrzyma,
lecz wziam na siebie jej gniew. To straszne. Zachowywaam si jak marionetka. Nie
panowaam nad sob.
- To si wicej nie powtrzy - zacz Dymitr. - Jeste silna.
- Mylisz si - zaprzeczyam suchym, nieswoim gosem. - Powtrzy si jeszcze wiele
razy. Podziel los Anny. Czuj, e bdzie coraz gorzej. Naprawd chciaam ich zabi.
Nienawidziam ich. Te uczucia cakowicie mn zawadny. Co si wydarzy nastpnym
razem? Nie wiem. Moe po prostu zwariuj jak panna Karp. A moe ju zwariowaam i
dlatego widz Masona? Bd miewaa napady depresji, podobnie jak Lissa, a wreszcie
sprbuj odebra sobie ycie. Tak skoczya Anna.
- Nie - szepn agodnie Dymitr. - Z tob bdzie inaczej. Jeste silna. Pokonasz obd.
- Dzisiaj udao mi si tylko dziki tobie. - Stranik otoczy mnie ramionami, a ja
ukryam twarz na jego piersi. - Sama nie dam rady - szepnam.
- Poradzisz sobie - zapewnia mnie piewnym gosem. - Jeste silna. Bardzo silna. Za
to ci kocham.
Zacisnam powieki.
- Nie powiniene. Wkrtce zamieni si w potwora. Moe nawet ju nim jestem. Przypomniaam sobie najgorsze chwile, kiedy warczaam na wszystkich. Straszyam Ryana i
Camille.
Dymitr odsun si lekko, eby popatrze mi w oczy. Uj moj twarz w donie.
- Nie jeste potworem. Nigdy nim nie bdziesz - powiedzia. - Nie pozwol na to.
Niewane, co si stanie, bd przy tobie.
Ogarno mnie wielkie wzruszenie. Nie czuam ju nienawici ani gniewu. Moje serce
przepeniaa tkliwo. Objam go za szyj i nasze usta si spotkay. Ten pocaunek by
wyrazem czystej mioci. Poczuam sodycz i bogo, a ciemno i rozpacz rozwiay si bez
ladu. Caowalimy si. Wci przepeniaa nas mio, lecz odezwao si co jeszcze.
Bylimy godni dotyku, spragnieni bliskoci. Dugo tumione uczucia odezway si teraz z
ca si.
Przypomniaam sobie t noc, kiedy Wiktor rzuci na nas urok podania. Czar
zawadn nami bez reszty. Wtedy rwnie ogarna nas niepohamowana namitno, miaam
wraenie, e ton i tylko Dymitr moe mnie ocali. Przywaram do niego, objam jedn rk
za szyj, a drug zacisnam na jego plecach i wbiam w nie paznokcie a do blu. Pooy
mnie na ku i obj w talii. Zasun rk na moje biodro i przycign mnie jeszcze bliej.
Na chwil oderwalimy si od siebie, lecz wci znajdowalimy si cudownie blisko.
wiat zatrzyma si w miejscu.
- Nie moemy - powiedzia.
- Wiem.
Jego usta znw znalazy si na moich i tym razem wiedziaam, e nic nas nie
powstrzyma. Run mur, ktry nas dzieli. Nasze ciaa sploty si w ucisku. Dymitr zdj mi
paszcz, potem swoj koszul i moj bluzk Czuam co podobnego jak wtedy, gdy
walczyam z nim na dziedzicu. T sam namitno. Pomylaam, e walka i seks niewiele
niemoliwoci.
Biegam, a moje stopy miarowo uderzay w boto. Syszaam wok gosy, raz po raz
dostrzegaam sylwetki napastnikw. I nie byy to duchy, ktre otoczyy mnie na lotnisku, ale
przeraajce bestie. Nie dam si zatrzyma. Kiedy rozpoczynaam treningi pod okiem
Dymitra, kaza mi biega codziennie. Narzekaam, ale powtarza z uporem, e musz nabra
kondycji, bo moe nadej dzie. Gdy nie walka, lecz ucieczka okae si jedynym ratunkiem.
Ten dzie wanie nadszed.
Widziaam ju zarys dormitorium dampirw. W niektrych oknach wci paliy si
wiata. Zbliaa si pora ciszy nocnej. Pomylaam, e wszyscy szykuj si do snu.
Wbiegam do rodka z uczuciem, e serce wyskoczy mi z piersi. Pierwszego zobaczyam
Stana. O mao go nie przewrciam. Chwyci mnie za nadgarstki.
- Rose, co
- Strzygi - sapnam. - Strzygi wdary si na teren szkoy.
Stan rozdziawi usta ze zdumienia. Szybko si jednak opanowa i ju wiedziaam, co
sobie pomyla. Posdza mnie o szalestwo.
- Rose, nie wiem, o czym
- Nie zwariowaam! - wykrzyknam. Wszyscy znajdujcy si w hotelu zwrcili na
nas spojrzenia. - S tutaj! Dymitr z nimi walczy. Potrzebuje pomocy!
Zaraz, co on kaza powiedzie? Jak brzmiao to sowo.
- Buria. Stan, syszysz - buria!
Stranik znikn.
Nigdy nie dowiadczyam alarmu wywoanego atakiem strzyg, teraz widziaam na
wasne oczy, e stranicy perfekcyjnie si do niego przygotowywali. Dziaali byskawicznie.
Nie mina minuta, a wszyscy zjawili si w holu. Staam w otoczeniu moich kolegw
nowicjuszy i przygldaam si starszym. Byli niezwykle zdyscyplinowani. Zorientowaam si,
e nie widz dampirw z mojego roku. Oczywicie, odbywali przecie wiczenia polowe i
towarzyszyli swoim podopiecznym. Poczuam ulg. Dormitoria dla morojw zyskay
dodatkow ochron.
W kadym razie dotyczyo to sypialni nastolatkw. Modsze dzieci zostay bez opieki.
To znaczy miay oson w postaci krat, podobnie jak dormitorium dla dampirw, jednak
wiedziaam, e to nie powstrzyma napastnikw. Do tej pory nikt nie zadba o dodatkowe
zabezpieczenia. Nie byo takiej potrzeby, skoro chroniy nas magiczne tarcze.
Pojawia si Alberta i zacza rozsya patrole. Cz stranikw miaa obstawi
budynki. Zwiadowcy wyruszyli na poszukiwanie strzyg na zewntrz. Musielimy wiedzie,
ile ich jest. Grupka opiekunw topniaa i wreszcie odwayam si stan przed Albert.
- Co mamy robi? - spytaam.
Kobieta otaksowaa nas jednym rzutem oka. Zebrani nowicjusze pochodzili z niszych
klas. Znalazo si te kilku czternastolatkw, a reszta bya niewiele modsza ode mnie.
Straniczka posmutniaa.
- Zostacie w dormitorium - powiedziaa. Pod adnym pozorem nie wolno wam
wychodzi. Wrcie na swoje pitra. Spotkacie tam stranikw, ktrzy podziel was na
grupy. Nie sdz, eby strzygom udao si wedrze na gr. Jeli wejd tutaj - Alberta
rozejrzaa si po holu. Wszystkie okna i drzwi byy strzeone. Kobieta potrzsna gow. C, poradzimy sobie.
- Mog wam pomc - odezwaam si. - Wiesz, co potrafi.
Wiedziaam, e zamierzaa odrzuci moj propozycj, lecz zmienia zdanie. Ku memu
zaskoczeniu kiwna gow.
- Zabierz ich na gr i miej na oku.
Chciaam zaprotestowa, e nie jestem niak, ale wtedy Alberta signa do
wewntrznej kieszeni paszcza i wyja srebrny sztylet. Prawdziwy.
- Idcie ju - rzeka, podajc mi bro. - Lepiej, eby std zniknli. Obrciam si na
picie, lecz co mi si przypomniao.
- Co znaczy buria? - spytaam.
- Burza - odpara mikko. - Buria to po rosyjsku burza.
Poprowadziam nowicjuszy na gr, odsyajc ich kolejno na pitra. Wikszo, co
zrozumiae, bya przeraona. Kilkoro starszych jednak rwao si do walki. Chcieli pomc.
Byli ode mnie modsi zaledwie o rok i z pewnoci dobrze wyszkoleni. Odcignam ich na
bok.
- Postarajcie si uspokoi kolegw - poleciam pgosem. - Bdcie czujni. Jeli co
si stanie starszym stranikom, bdziecie musieli podj walk.
Patrzyli w powag. Wiedziaam, e doskonale rozumiej sytuacj. Niektrzy
nowicjusze, tacy jak Dean, nadal nie potrafili oceni zagroenia, lecz wikszo wykazaa si
dojrzaoci. My, dampiry, dorastamy szybciej.
Postanowiam zosta na pierwszym pitrze, poniewa tam mogam by najbardziej
potrzebna. Gdyby strzygom udao si przedrze przez parter, to tutaj znajdowa si nastpny
szaniec. Pokazaam sztylet wartownikom i przekazaam im polecenie Alberty. Byli jej
posuszni, lecz widziaam, e nie chcieli mnie angaowa. Skierowano mnie do wykuszu
najmniejszego z okien, gdzie moga zmieci si jedynie osoba mojego wzrostu. Istniao
schwytany po drodze. Drczy j strach, a nie byo sposobu, by dowiedzie si czego wicej.
Wrciam do swojego ciaa. Dopiero teraz pojam znaczenie sw Dymitra. Twierdzi, e
powinnam nauczy si pilnowa osoby, z ktr nie czya mnie psychiczna wi. Nie
zrozumcie mnie le, nadal martwiam si o Liss. Zaleao mi na niej bardziej ni na
wszystkich morojach razem wzitych. Pewnie uspokoiabym si, gdyby moja przyjacika
znajdowaa si bardzo daleko std, strzeona przez magiczne tarcze i stra. Wiedziaam, e na
razie jest bezpieczna, a to ju co.
Lecz ChristianNie miaam pojcia, co si z nim dzieje. Nie wiedziaam, gdzie jest
ani czy yje. O tym mwi Dymitr. Ta sytuacja mnie przerazia.
Wpatrywaam si w okno niewidzcym wzrokiem. Chopak by na zewntrz. To ja
miaam si nim opiekowa. wiczenia polowe byy wprawdzie fingowane, ale to niczego nie
zmieniao. Christian jest morojem i znalaz si w niebezpieczestwie. Powierzono mi opiek
nad nim, a oni s przecie najwaniejsi.
Wziam gboki oddech. Nie mogam si zdecydowa. Otrzymaam rozkaz, a
stranicy powinni sucha polece. ylimy w cigym zagroeniu i tylko dyscyplina moga
zapewni nam bezpieczestwo. Bunt grozi czyj mierci. Mason by tego dobitnym
przykadem.
Znajdowalimy si w puapce. Magiczna ochrona zawioda, szkoa przestaa by
bezpiecznym miejscem. Musielimy pokona strzygi, a nawet nie mielimy pojcia, ile ich
wtargno na nasz teren. Zlecono mi wart przy oknie, ebym nie pltaa si pod nogami.
Istniao, rzecz jasna, ryzyko, e bestie sprbuj przedosta si do rodka wanie t drog,
cho to mao prawdopodobne. Nie sdziam, by usioway wspi si po murze. Poza tym, jak
zauway Adrian, miay w zasigu atwiejsz zdobycz.
Za to ja mogabym wyj przez okno.
Wiedziaam, e postpuj le. Czuam to, kiedy je otwieraam. Naraaam siebie i
innych, lecz uznaam, e s waniejsze sprawy. Moje zadanie to chroni morojw.
Musiaam si upewni, e Christian jest bezpieczny.
Poczuam powiew chodnego powietrza. Z zewntrz nie dochodzi aden dwik.
Wychodziam przez okno wiele razy i miaam ju pewne dowiadczenie. Napotkaam jednak
przeszkod w postaci idealnie gadkiego muru pod parapetem. Nie miaam si czego chwyci.
Niewielka pka znajdowaa si na wysokoci parteru. Nie dosigabym jej, a nie mogam po
prostu zeskoczy. Z drugiej strony, gdyby udao mi si jakim cudem oprze stopy na tej
pce, mogabym przesun si za wgie budynku i zej na ziemi po kamieniach
wystajcych z muru.
widzc, e rozdziawi usta. - Po prostu wiem, kiedy s w pobliu. Podobnie jest z duchami.
Pewnie zawdziczam to pocaunkowi cienia. Niewane. Wracajmy do kaplicy.
Christian nie ruszy si z miejsca. Widziaam, e co mu chodzi po gowie.
- Rose Naprawd chcesz si zaszy w kociele?
- A co?
- Wanie pokonalimy dwie strzygi - powiedzia, wskazujc na miejsce walki.
Spojrzelimy sobie w oczy i dopiero dotaro do mnie, co mia na myli. Ja
wyczuwaam blisko bestii, a on potrafi je pali. Miaam te sztylet. Jeli nie napotkamy
wikszej bandy, moemy wiele zdziaa. Ale dopada mnie inna myl.
- Nie wolno mi ci naraa
- Rose. Dobrze wiesz, na co nas sta. Widz to w twoich oczach. Warto zaryzykowa
ycie jednego moroja - i c, twoje rwnie - eby zlikwidowa band strzyg.
Miaam narazi ycie moroja. Zabiera go ze sob na walk ze strzygami. Nie tego
mnie uczono. Wci yam. Mogam ocali wiele osb. Musiaam ich ratowa. Podjam
decyzj.
- Staraj si oszczdza moc - nakazaam. - Nie musisz ich spala w mgnieniu oka.
Wystarczy, e odcigniesz napastnika, a ja go dobij. W ten sposb wystarczy ci energii na
duej.
Umiechn si tylko.
- Idziemy na polowanie?
A niech to. Pakowaam si w nieliche kopoty. Mimo to ogarno mnie podniecenie.
Chciaam walczy, chroni tych ktrych kochaam. W pierwszej chwili pomylaam, e
wrcimy do dormitorium, eby by blisko Lissy. Zaraz si jednak zmitygowaam. Ona miaa
ochron, podczas gdy innym grozio niebezpieczestwo. Przypomniaam sobie Jill.
- Biegniemy do podstawwki - rzuciam.
Ruszylimy okrn drog w nadziei, e nie napotkamy strzyg. Wci nie wiedziaam,
jak liczna jest banda, i myl o tym doprowadzaa mnie do szalestwa. Zblialimy si do
szkoy podstawowej, kiedy znw poczuam mdoci. Krzyknam ostrzegawczo, lecz strzyga
ju schwytaa Christiana. Ozera zareagowa byskawicznie. Gowa bestii stana w
pomieniach. Wrzasna i pucia go, rozpaczliwie machajc ramionami. Nie zauwaya, jak
podeszam z obnaonym sztyletem. Wszystko trwao minut. Wymienilimy spojrzenia.
Tak. Razem moglimy dokona cudw.
Na dziedzicu szkoy wrzao.
Przed wejciem do jednego z dormitoriw rozgorzaa walka. Przeraziam si.
Zdoa unikn ciosu w pier, lecz ostrze rozcio mu twarz. Nie zabiam go tym
uderzeniem, ale sztylet przepeniony magi ycia musia podziaa jak rcy kwas na jego
skr. Bestia krzykna, jednak nie przestaa si broni.
- Wrc po ciebie, kiedy j wykocz! - usyszaam na poegnanie.
- Nawet si do niej nie zbliysz - zawoaam za ni.
Poczuam uderzenie w bok. Otara si o mnie inna strzyga walczca z Jurijem.
Potknam si, ale zdyam unie sztylet i przebiam jej serce. Jurij podzikowa mi
zdyszanym gosem i pobieg dalej. Szukaam wzrokiem jasnowosej strzygi, lecz na prno.
Na drodze stana mi inna bestia, ale w tej chwili pojawi si Christian i strzyga stana w
pomieniach. Pokonaam j bez trudu.
- Christian, tamten
- Syszaem wszystko.
- Musimy do niej biec!
- To prowokacja. Liss w dormitorium strzeg nowicjusze i opiekunowie. Jest
bezpieczna.
- Ale
- Tu jestemy bardziej potrzebni.
Mia racj. Wiedziaam, ile kosztowao go podjcie tej decyzji. On te chcia biec do
Lissy. Christian doskonale radzi sobie w walce, lecz czuam, e wolaby powici ca
energi dziewczynie, otoczy j piercieniem ognia, przez ktry nie przedaraby si adna
strzyga. Nie miaam czasu, eby skoncentrowa si na uczuciach pyncych przez nasz wi,
ale wiedziaam, e moja przyjacika yje i nie cierpi.
Walczylimy dalej, Jurij przyczy si teraz do Christiana i do mnie. Poza tym
miaam tylko jeden cel: zabija strzygi. Nie mogam pozwoli, eby wdary si do
dziecicego dormitorium ani by umkny. Mogyby wwczas zaatakowa pomieszczenia dla
starszych morjw. Straciam poczucie czasu. Liczya si tylko walka. Zabijaam metodycznie,
kadc bestie jedn po drugiej.
I nagle skoczyo si.
Byam obolaa oraz wyczerpana, syszaam obok ciki oddech Christiana. Nie uywa
siy fizycznej, ale korzystanie z magicznej mocy bardzo go osabio. Sania si na nogach.
Rozejrzaam si wok.
- Szukajmy nastpnych - powiedziaam.
- To koniec - odpar znajomy gos.
Obejrzaam si i zobaczyam Dymitra. y. Dopiero teraz uwiadomiam sobie, jak
Strzygi w ogle nie dotary do dormitoriw dla najmodszych uczniw, jak zauway
Dymitr, zawdziczano mnie i Christianowi. Udao im si jednak wtargn do budynku
dormitorium morojw, w ktrym przebywaa Lissa. Wprawdzie czuam przez wi, e jest
bezpieczna, lecz moje myli wci wracay do jasnowosej strzygi, ktra grozia, e wykoczy
rd Dragomirw. Znikna bez ladu. Napastnicy, ktrzy wdarli si do dormitorium, zostali
szybko zatrzymani, lecz nie obeszo si bez ofiar.
Zagin Eddie.
- Jak to?! - krzyknam, kiedy Adrian mi powiedzia.
Siedzielimy przy posiku, nie wiem ju jakim, bo straciam rachub czasu. W jadalni
panowaa niemal zupena cisza, przerywana od czasu do czasu uwagami, szeptem
wymienianymi przy stolikach. Uczniowie mogli opuszcza dormitoria tylko w porze
posikw. Zostaam zaproszona na odpraw stranikw. Do tego czasu nie wolno mi byo
opuszcza przyjaci.
- Przecie by z wami - powiedziaam, patrzc na Liss z wyrzutem. - Widziaam go
twoimi oczami.
Podniosa wzrok znad talerza. Nic nie zjada, bya smutna i blada.
- Kiedy wdary si strzygi, Eddie zbieg na d z kilkoma nowicjuszami. Chcieli
pomc stranikom.
- Nie znaleziono jego ciaa - doda Adrian ponurym tonem. - Na pewno zosta
porwany.
Christian westchn, opierajc si na krzele.
- Rwnie dobrze moemy go ju uzna za martwego.
W tej chwili jadalnia znika mi z oczu. Nie widziaam ju przyjaci. Wrciam do
piwnicy w Spokane, gdzie nas przetrzymywano. Strzygi torturoway Eddiego, o mao go nie
zabiy. To zupenie go odmienio. Sta si wzorowym nowicjuszem. Doskonale radzi sobie w
walce, lecz bezpowrotnie utraci dawn beztrosk i poczucie humoru.
A teraz wszystko si powtarzao. Walczy w obronie Lissy oraz pozostaych morojw,
ryzykowa yciem. I zosta schwytany. Nie byo mnie wwczas w pobliu, jednak czuam si
odpowiedzialna, jakbym miaa obowizek si nim opiekowa. Byam to winna Masonowi.
Mason. Zgin na moich oczach. Jego duch nie pojawi si od momentu, gdy mnie ostrzeg.
Wtedy, w Spokane, nie zdoaam go ocali, a teraz straciam rwnie jego najlepszego
przyjaciela.
Zerwaam si z krzesa, odsuwajc tac z jedzeniem. Znw ogarna mnie mroczna
furia. Jeli strzygi czaj si w pobliu, spal ja na proch i nie potrzebuj do tego magii
Christiana.
- Co si stao? - spytaa Lissa. Spojrzaam na ni z niedowierzaniem.
- Pytasz, co si stao? Nie wiesz? Jak moesz zadawa takie pytania? - Mj gos
roznis si echem po jadalni. Wszyscy patrzyli na nas.
- Rose, przecie wiesz, co Lissa miaa na myli. - Adrian zachowa nienaturalny
spokj. - Wszyscy jestemy zdenerwowani. Usid. To minie.
Omal go nie posuchaam. Otrzsnam si jednak. Moroj uy wpywu, eby mnie
uciszy. Wkurzyam si.
- Nic nie minie. Trzeba dziaa.
- Nie moemy nic zrobi - odezwa si Christian. Lissa milczaa, zraniona moim
atakiem.
- To si okae - odparam.
- Zaczekaj - zawoaa za mn. Martwia si o mnie. Poza tym bya przestraszona. Baa
si przede wszystkim o siebie. Dziaaa egoistycznie, usiujc mnie zatrzyma. Do tej pory nie
odstpowaam jej na krok. Teraz nie mogam zosta.
Wybiegam z sali prosto na soce. Narada miaa si odby dopiero za par godzin,
lecz nie mogam czeka. Musiaam z kim porozmawia. Ruszyam do budynku dla
stranikw. Nie zauwayam osoby spieszcej w tym samym kierunku i o mao jej nie
przewrciam.
- Rose? Wcieko ustpia miejsca zaskoczeniu.
- Mama?
Synna straniczka, moja matka, Janine Hathaway staa pod drzwiami dormitorium.
Wygldaa tak samo jak wtedy, gdy widziaymy si po raz ostatni. By Nowy Rok. Miaa
krtkie rude loki i twarz ogorza od soca. Zmienio si tylko jej spojrzenie. Stao si
pospne i podejrzewam, e znam przyczyn.
- Co ty tu robisz? - spytaam.
Opowiedziaam Deirdre o mojej trudnej relacji z matk. Waciwie nie
kontaktowaymy si od lat, co nie powinno dziwi, poniewa bya straniczk. Mimo to
czuam uraz i nie byam gotowa si do niej zbliy. Przyznaj, e pomoga mi swoj
obecnoci po mierci Masona i obudzia we mnie nadziej, i pewnego dnia si dogadamy, a
moe nawet zaprzyjanimy. Tu po Nowym Roku wyjechaa. Syszaam, e towarzyszya
swojemu podopiecznemu, lordowi Szelskiemu, w podry do Europy.
Otworzya drzwi i weszymy do rodka. Matka przybraa swj zwyky oficjalny ton.
- Postanowiono uzupeni liczb stranikw. Zostalimy poproszeni o wsparcie.
zaskoczya reakcja podwadnych, chocia wiedziaam, e jest przychylna tej decyzji. Ustalmy strategi dziaania. Do zmierzchu pozostao nam jeszcze dziewi godzin.
Powinnimy zdy.
- Chwileczk - odezwaa si moja matka. Wstaa i wszystkie oczy zwrciy si na ni.
Bya spokojna i opanowana. Wyczuwao si w niej zaangaowanie i kompetencj. Poczuam
si z niej dumna. - Poddaj wam pod rozwag jeszcze jedn kwesti. Uwaam, e
powinnimy zabra ze sob nowicjuszy.
Odezway si nieliczne gosy protestu. Matka uzasadniaa wniosek, przytaczajc moje
argumenty. Zaproponowaa te, by nowicjusze trzymali si z tyu, zapewniajc wsparcie
starszym kolegom. Czuam, e uda jej si przeforsowa ten pomys, kiedy zaskoczya
wszystkich prawdziw bomb:
- Uwaam te, e powinnimy zabra kilku morojw.
Celeste zerwaa si z krzesa. Miaa na twarzy rozleg blizn. Skaleczenie, ktre
widziaam u niej kilka dni wczeniej, wygldao przy tym jak lad po ukszeniu komara.
- Co takiego? Oszalaa? Matka zmierzya j wzrokiem.
- Nie. Wszyscy wiemy, czego dokonali Rose i Christian Ozera. Naszym najwikszym
problemem w walce ze strzygami jest ich sia i szybko. Jeli wesprzemy si magi morojw
wadajcych ywioem ognia, zyskamy przewag.
Rozgorzaa dyskusja. Zmuszaam si do milczenia. Pamitaam ostrzeenie Dymitra,
ktry zakaza mi si wtrca. Stopniowo ogarniaa mnie jednak coraz wiksza zo. Kada
minuta tej paplaniny oznaczaa zwok, a ja chciaam ratowa Eddiego i innych, zanim ktry
z nich zginie.
Spojrzaam na Dymitra, ktry siedzia obok mnie.
- To idioci! - syknam.
Stranik nie spuszcza oczu z Alberty zawzicie dyskutujcej z dampirem pilnujcym
terenu szkoy podstawowej.
- Nie - mrukn do mnie. - Przyjrzyj si. Jestemy wiadkami historycznego
wydarzenia. To przeomowa chwila.
Mia racj. Powoli, jeden po drugim, oponenci dawali si przekona. Czuam, e
kieruje nimi ta sama arliwo, ktra popychaa ich do walki. Nadesza pora zemsty. I nie
bya to ju tylko nasza wojna ze strzygami. Dotyczya rwnie samych morojw. Kiedy moja
matka wspomniaa, e kilkoro nauczycieli zgosio si do akcji na ochotnika - rada nie
zgadzaa si na udzia uczniw - decyzja zapada. Ustalono, e w pocigu wezm udzia
stranicy, nowicjusze i moroje.
atmosfera. Nawet w penym wietle dnia wok panoway mrok i niemal fizycznie
wyczuwalny smutek. Widziaam cienie na twarzach osb, ktre nas mijay. Waciwie
spodziewaam si, e Dymitr zaprowadzi mnie do miejsca, w ktrym uoono rannych.
Tymczasem omin je szerokim ukiem. Zrozumiaam, dlaczego to zrobi. Pomagaa tam
Lissa, wykorzystujc moc uzdrawiania. Towarzyszy jej Adrian, mimo e jego zdolnoci byy
znacznie mniejsze. Wadze szkoy zdecydoway si ujawni ich dar, skoro oboje mogli uly
poszkodowanym. Uznano, e proces Daszkowa odsoni wystarczajco duo, by wiedza ta
przestaa by sekretem za murami szkoy.
Ciekawe, e Dymitr nie chcia, bym zbliaa si do Lissy, kiedy stosowaa magi. Nie
wierzy do koca, e przejmuj od niej szalestwo, ale wyranie prbowa unikn ryzyka.
- Mwia, e masz teori na temat przeamania magicznych tarcz - zacz. Zabezpieczylimy granice niedaleko miejsca, w ktrym wczoraj Jesse zgromadzi
zwolennikw.
Prawie o tym zapomniaam. Poukadaam sobie w gowie wszystkie informacje i
rozwizanie wydawao mi si oczywiste. Do tej pory nikt si tym nie zainteresowa. Mielimy
waniejsze sprawy: odnowienie tarcz i trosk o bezpieczestwo rezydentw. ledztwo zostao
odoone na pniej.
- Grupa Jessego odbywaa inicjacje w pobliu tarczy. Wiesz, e nasze sztylety mog je
zniszczy, poniewa s wzmacniane ywioami pozostajcymi w konflikcie z moc oson.
Myl, e mamy do czynienia z podobn sytuacj. Inicjacje wymagay uycia wszystkich
ywiow i to one osabiy dziaanie tarczy.
- Wszyscy uczniowie potajemnie uywaj magii. - Dymitr si skrzywi. - Dlaczego
tarcze dziaay do tej pory?
- Bo nikt nie praktykowa magii w pobliu oson. Przecie tarcze s zakadane wzdu
granicy miasteczka, w bezpiecznej odlegoci od zabudowa. Poza tym liczy si intencja.
Magia jest ywa, dlatego wanie miertelnie grona dla strzyg. Moc wypeniajca sztylety
suy jako najlepsza bro. W tym samym celu uywali jej podczas tortur inicjacyjnych ci
kretyni z Many. Ze intencje powoduj negatywne skutki. - Wzdrygnam si na wspomnienie
ohydnego uczucia, jakie mnie ogarno, kiedy Lissa zncaa si nad Jessem. To jednak byo
nienormalne.
Dymitr oglda poamany pot otaczajcy teren Akademii.
- Niewiarygodne. Nigdy bym nie pomyla, e co takiego moe si wydarzy. Ale
masz racj. Ich magia zadziaaa tak samo jak sztylet. -Umiechn si ciepo. - Sporo o tym
mylaa.
- Potrzebuj nas. Kto musi zabezpieczy odwrt z drugiej strony. Nie stracilimy
wielu ludzi. Maj tylko kopoty z wyprowadzeniem jecw.
Powiedzia wielu. To znaczyo Naraz zrobio mi si zimno.
- Ty pjdziesz, Stephen. - Emil powiedzia to z wahaniem. Rozumiaam go. Chcia
pj sam, ale jako dowdca naszej grupy powinien zosta na posterunku. Stranik
zastanawia si, czy nie i razem ze Stephenem, a mnie zostawi z Shane'em na zewntrz.
Nie mg jednak powierzy obrony dwojgu nowicjuszom. Zbyt due ryzyko. Emil wypuci
powietrze i spojrza na mnie.
- Pjdziesz ze Stephenem, Rose.
Nie musia mi tego powtarza. Wlizgnam si do jaskini tu za stranikiem i
natychmiast poczuam mdoci. W rodku panowa chd i marzam coraz bardziej, w miar
jak zagbialimy si w tunel. Robio si te coraz ciemniej. Nawet przenikliwy wzrok
dampira nie mg pokona mroku. Stephen zapali ma latark wpit w klap kurtki.
- Chciabym mc ci powiedzie, co masz robi, ale nie mam pojcia, jak si sytuacja
potoczy - mrukn. - Przygotuj si na kad ewentualno.
Ciemno
ustpowaa.
Odgosy
walki
staway
si
coraz
wyraniejsze.
nas, dampirw, i w maej komorze trudniej im si rusza. Przez cay czas unikaam ciosw,
ale w pewnym momencie napastnik chwyci mnie za ramiona i cisn mn o cian. Nawet
nie poczuam blu. Oderwaam si i ruszyam do ataku. Znw udao mi si unikn ciosu i
par razy solidnie mu przyoyam. Jednoczenie wystawiam sztylet i uderzyam go prosto w
serce od dou, zanim zdy si zorientowa w sytuacji. Wyszarpnam ostrze i skoczyam na
pomoc Stephenowi. Stranik pooy ju jedn strzyg i wsplnie wykoczylimy drug.
Pozostao jeszcze siedmiu przeciwnikw. Nie, tylko szeciu. Uwizieni stranicy
zdoali zabi jedn. Namierzylimy besti stojc najbliej nas. Bya silna i stara, co wizao
si z wielk moc. Nawet we dwoje mielimy trudnoci, eby j pokona. Ostatecznie
odnielimy zwycistwo. Dziki naszej pomocy stranicy zyskali wicej przestrzeni i teraz to
oni stanli do walki.
Kiedy pozostay ju tylko dwie strzygi, Alberta zawoaa, bymy si wycofali.
Sytuacja w jaskini zmienia si radykalnie. Teraz to my otaczalimy napastnikw. Troje
stranikw mogo wycofa si ta sam drog, ktr przyszlimy tu ze Stephenem. Dymitr
pokona jedn strzyg. Pozostaa nam ostatnia. Tymczasem Stephen wystawi gow z
korytarza przysypanego gruzem i krzykn co do Alberty. Nie zrozumiaam. Kobieta
odpowiedziaa mu. Razem z Dymitrem i innymi podchodzili do ostatniej strzygi.
- Rose! - krzykn rozkazujco Stephen.
Posuszestwo. Tego uczono nas przede wszystkim. Natychmiast przeczogaam si na
drug stron. Poszo mi atwiej ni Stephenowi, bo byam od niego mniejsza. Za mn poszli
inni. Nie widziaam walczcych. Musieli przesun si w gb korytarza. Sdzc po ciaach
lecych na ziemi, ostro walczyli. Rozpoznaam kilka strzyg i jednego stranika. By to Jurij.
Pospiesznie odwrciam gow i zerknam na Stephena. Pomaga innemu dampirowi. Przez
tunel w gruzach przedostaa si Alberta.
- Pooylimy wszystkich! - zawoaa. - Zdaje si, e kilka strzyg blokuje jeszcze
drugie wyjcie. Chodmy, musimy zdy przed zachodem soca.
Dymitr przeczoga si ostatni. Wymienilimy krtkie, pene ulgi spojrzenia. Czeka
nas dugi marsz tunelem. Ruszylimy bez zwlekania na pomoc przyjacioom. Po jakim czasie
ujrzelimy w oddali bysk latarek. Toczya si walka. Panna Carmack i moja matka odpieray
atak trzech strzyg. Doczylimy do nich i uporalimy si z bestiami w kilka sekund.
- Jedn grup mamy z gowy - wysapaa matka. Cieszyam si, widzc j yw. Sdz jednak, e jest ich wicej. Strzygi rozdzieliy si przed napaci na szko. Wiem
jednak, e nasi wydostali si ju na zewntrz.
- Jaskinia ma kilka odng - wtrcia Alberta. - Pewnie gdzie tam si ukrywaj.
Matka przytakna.
- To prawdopodobne. Postanowiy przeczeka bitw i czmychn std po zmroku.
Moliwe, e sprbuj nas ciga.
- Co robimy? - spyta Stephen. - Szukamy ich czy si wycofujemy? Popatrzylimy na
Albert, ktra podja byskawiczn decyzj.
- Wycofujemy si. Pooylimy tyle strzyg, ile si dao, a soce wkrtce zajdzie.
Musimy si schroni za tarczami.
Ruszylimy szybko do wyjcia. Zwycistwo byo w zasigu rki. Dymitr szed obok
mnie.
- Czy Eddie jest na zewntrz? - Nie widziaam jego ciaa, lecz nie miaam czasu si
rozglda.
- Tak. - Dymitr oddycha ciko. Bg jeden wiedzia, ile strzyg zabi tego dnia. Odcignlimy go si. Chcia walczy za wszelk cen. -To pasowao do Eddiego.
- Przypominam sobie ten zakrt - odezwaa si moja matka. -Wyjcie jest niedaleko.
Za chwil powinnimy zobaczy wiato. - Do tej pory owietlalimy sobie drog maymi
latarkami.
Poczuam mdoci na sekund przed atakiem. Siedem strzyg rzucio si na nas na
rozdrou w ksztacie litery T. Pozwoliy uciec pierwszej grupie i zaczaiy si na nas. Trzy
bestie skoczyy z lewej strony i cztery z prawej. Jeden z naszych stranikw zgin na
miejscu. Strzyga chwycia go za gow i szybkim ruchem skrcia mu kark. Pewnie nie
kosztowao jej to wiele wysiku. Przypomniaam sobie, jak zgin Mason. Nie zamao mnie
to jednak. Cofnam si natychmiast i przygotowaam do ataku. Znajdowalimy si w wskim
tunelu i nie wszyscy mielimy szans na starcie ze strzygami.
Utknam z tyu, obok panny Carmack. Na szczcie miaa z tego miejsca dobry
widok i udao jej si podpali par strzyg, co uatwio zadanie stranikom znajdujcym si na
przodzie.
Alberta zerkna na mnie i kilku stranikw.
- Cofa si! - krzykna.
Nie mielimy na to ochoty, ale i tak nie na wiele bymy si im przydali. Zobaczyam,
e jeden z naszych pada na ziemi, i serce cisno mi si z alu. Nie znaam go, lecz to nie
miao znaczenia. Moja matka rzucia si ze sztyletem na zabjc i w sekund przebia mu
serce.
Razem z trjk stranikw wycofalimy si za wgie. Zauwayam w oddali blade
purpurowe wiato. Znajdowalimy si blisko wyjcia. Widziaam twarze kolegw stojcych
- On nie yje, Rose! Nie moemy po niego wrci. Soce zajdzie za pitnacie minut,
a strzygi tylko na to czekaj. Nie wolno nam marnowa ani sekundy. Musimy znale si za
oson, zanim zrobi si ciemno. Moemy nie zdy.
Widziaam bestie toczce si przed wyjciem. Czerwone lepia lniy dz krwi.
Naliczyam ich okoo dziesiciu. Matka miaa racj. miertelnie szybkie, mogy nas kolejno
wyapa. Mimo to nie byam w stanie si poruszy. Wci wpatrywaam si w czelu jaskini.
Tam jest mj Dymitr. Razem z nim moja dusza. Nie wierzyam, e zgin. Wtedy i ja
musiaabym umrze.
- Pd! - krzykna. - On nie yje! Nie pozwol ci zgin razem z nim!
Zobaczyam w jej oczach strach. Baa si o mnie. Usiowaa ratowa crk.
Przypomniaam sobie sowa Dymitra, ktry wola zgin, ni ujrze mnie martw. Jeli nadal
bd tu tkwi, zawiod ich oboje.
- Dalej! - usyszaam krzyk matki. Pobiegam, a zy spyway mi po policzkach.
moje uwagi, sposb, w jaki zachowywalimy si, kiedy bylimy razem Wszystko
pasowao. Nie zauwaya tego wczeniej. Miaa ochot zada mi wiele pyta, ale nie zrobia
tego, nie wspomniaa te o swoim odkryciu. Uja tylko moj do i przycigna mnie do
siebie.
- Tak mi przykro. Tak bardzo mi przykro. Nie mog.
Pozwoliam by wyprowadzia mnie z kaplicy. Chciaa, ebym co zjada. Kiedy
jednak usiadam w jadalni przed tac pen jedzenia, ogarny mnie jeszcze silniejsze
mdoci, ni gdy w pobliu znajdoway si strzygi. Lissa przestaa mnie namawia.
Zrozumiaa, e nic nie przekn, zanim nie dowiem si, co z Dymitrem. Poszymy do jej
pokoju i pooyam si na ku. Siedziaa przy mnie w milczeniu. Nie miaam ochoty na
rozmow i szybko zasnam.
Kiedy si znowu obudziam, staa nade mn matka.
- Idziemy przeszuka jaskinie - oznajmia. - Nie pozwol ci tam wej, ale moesz nas
odprowadzi do granicy terenu szkolnego.
Nie liczyam na co wicej. Uznaam, e warto im towarzyszy, skoro mogam pozna
prawd chocia chwil wczeniej. Lissa posza ze mn. Nadal czuam si zraniona jej
odmow, ale mylaam z nadziej, e zmieni zdanie, kiedy go zobaczy.
Stranicy wyruszyli na poszukiwania wiksz grup. Zabezpieczali si w ten sposb,
cho z pewnoci niedobitki strzyg dawno ju opuciy to miejsce. Straciy przewag nas
nami i musiay si spodziewa, e wrcimy z posikami.
Oddzia przekroczy magiczn oson, a my czekaymy. Prawie si do siebie nie
odzywalimy. Miny trzy godziny, zanim wrcili. Staraam si nie dopuszcza do siebie
ponurych przeczu. Usiadam na ziemi, opierajc gow na ramieniu Lissy i odmierzaam
minuty. Jeden z morojw wadajcych ywioem ognia rozpali ognisko, ebymy mogli si
przy nim ogrza.
Wreszcie kto krzykn, e wracaj. Zerwaam si z miejsca. Podbiegam do granicy i
stanam jak wryta.
Zobaczyam nosze, a na nich ciaa zabitych. Martwi stranicy o bladych twarzach i
niewidzcych oczach. Jeden z morojw stojcych obok mnie odszed w krzaki i
zwymiotowa. Lissa pakaa. Mijali nas zmarli, jeden po drugim. Patrzyam na nich obojtnie,
zastanawiajc si, czy zobacz ich duchy, kiedy nastpnym razem przekrocz ochronn
tarcz.
Przyniesiono pi cia, chocia wydawao si, e byo ich piset. Nie znalazam
wrd nich tego, ktrego szukaam. Baam si je tam zobaczy. Podbiegam do matki. Ona te
skokiem przekroczyam niewidzialn granic Akademii. Lissa zawahaa si, ale pobiega za
mn. Czuam za sob jej zdyszany oddech.
- Rose, co chcesz
- Mason! - krzyknam. - Mason, potrzebuj ci!
Troch to trwao, zanim si ukaza. Tym razem jeszcze bledszy. Jego wiato migotao
jak arwka, ktra lada moment si przepali. Patrzy na mnie z takim samym smutkiem, ale
odniosam wraenie, jakby wiedzia, o co chc zapyta. Stojca obok mnie Lissa wpatrywaa
si w miejsce, do ktrego kierowaam sowa.
- Mason, czy Dymitr nie yje? Duch pokrci gow.
- yje?
Ponownie zaprzeczy.
Ani ywy, ani martwy.
wiat zawirowa mi przed oczami, widziaam tylko rozmazane barwne plamy. Baam
si, e zemdlej. Musiaam zada kolejne pytanie. Strzygi zabiy tyle osb miay wielki
wybr. To chyba niemoliwe, aby wybray wanie jego.
Sowa ugrzzy mi w gardle. Opadam na kolana.
- Czy on Czy Dymitr przemieni si w strzyg?
Mason zawaha si, jakby ba si odpowiedzie, lecz w kocu skin potakujco
gow.
Serce przestao mi bi. Mj wiat leg w gruzach.
Stracisz to, co jest dla ciebie najcenniejsze
To nie o mnie mwia Rhonda. Nie chodzio nawet o jego ycie.
To, co jest dla ciebie najcenniejsze.
Dymitr straci dusz.
- I dlatego pijesz?
- Wanie. Znieczulam si, eby tego nie widzie. Przykro mi, ale nie powiem ci dzi,
jak wyglda twoja aura. - Poda mi butelk, lecz odmwiam. Wzruszy ramionami i upi
kolejny yk. - C wic mog dla ciebie zrobi, Rose? Mam wraenie, e nie przysza tu
sprawdzi, jak si miewam.
Nie pomyli si, a ja miaam niewielkie wyrzuty sumienia. W cigu tygodnia sporo
rozmylaam. Trudno byo mi si upora ze mierci Masona. Myl, e nie poradziam sobie
do koca z t tragedi, kiedy zaczam widzie duchy. A teraz znowu przezywaam aob.
Straciam Dymitra. Czuam si, jakby wyrwano mi p serca. Ale to nie wszystko. Zginli
rwnie nasi nauczyciele, stranicy i moroje. Szczliwie nie straciam najbliszych
przyjaci, lecz kolegw z klasy. Towarzyszyli mi od pocztku nauki w Akademii. Jak teraz
pogodzi si z myl, e ich wicej nie zobacz? Wszyscy musielimy zaakceptowa ich
mier, kady egna kogo bliskiego. Mnie gnbi problem, e nie wiedziaam, jak si
poegna z Dymitrem, z kim, kto nie do koca jest martwy.
- Potrzebuj pienidzy - oznajmiam bez ogrdek, nie silc si na wstp.
Adrian unis brew.
- Zaskoczya mnie. Nie spodziewaem si takiej proby od ciebie. C takiego
miabym zasponsorowa?
Odwrciam gow i spojrzaam na ekran telewizora. Sza reklama jakiego
dezodorantu.
- Odchodz z Akademii - wyznaam w kocu.
- Tego rwnie si nie spodziewaem. Za kilka miesicy koczysz szko.
Spojrzaam mu prosto w oczy.
- To si teraz nie liczy. Musz co zaatwi.
- Nigdy bym nie podejrzewa, e zrezygnujesz ze suby. Zamierzasz doczy do
dziwek sprzedajcych krew?
- Nie - achnam si. - Oczywicie, e nie.
- Nie obraaj si. To prawdopodobny wniosek. Skoro nie chcesz zosta straniczk, co
innego mogaby robi?
- Mwiam ci. Mam co do zaatwienia. Adrian zmarszczy brwi.
- Rozumiem, e dobrowolnie pakujesz si w kopoty? Wzruszyam ramionami, a on
parskn miechem.
- Gupio pytam. Ty zawsze pakujesz si w kopoty. Opar okie na porczy fotela i
podpar brod doni.
jego ciao znikno. Co mi mwio, e odejdziesz. Nie wiedziaam tylko, kiedy to nastpi.
- Potrafisz czyta w moich mylach? - Nie mogam pohamowa ironii.
- Nie, po prostu zaczam rozumie. Nie mog uwierzy, e byam tak lepa. Nic nie
zauwayam. Wiktor mwi prawd - Obejrzaa si na soce, a potem znw przeniosa
wzrok na mnie. Czuam, e ogarn j gniew. - Dlaczego nic mi nie powiedziaa?! zawoaa. -Czemu nie przyznaa si, e kochasz Dymitra?
Patrzyam na ni w milczeniu. Nie pamitaam ju, kiedy Lissa podniosa na kogo
gos. Chyba jesieni, gdy Wiktor zorganizowa swj szalony plan. To ja byam agresywna, nie
ona. Nawet kiedy torturowaa Jessego, przemawiaa miertelnie spokojnym gosem.
- Nie mogam nikogo wtajemniczy - odparam.
- Jestem twoj najlepsza przyjacik, Rose. Tak wiele razem przeszymy. Naprawd
mylisz, e mogabym ci wyda? Potrafi dochowa sekretu.
Wbiam wzrok w ziemi.
- Wiem. Ale nie umiaam o tym mwi. Nawet z tob. Nie potrafi tego wyjani.
- Czy - zajkna si przed zadaniem tego pytania. - Czy to byo co powanego?
Tylko ty si zaangaowaa czy
- Oboje - odparam. - On czu to samo do mnie. Wiedzielimy jednak, e nie moemy
by razem. Dzielia nas rnica wieku i fakt, i bdziemy opiekowali si tob.
Lissa uniosa brwi.
- Jak to?
- Dymitr powtarza, e jeli si ze mn zwie, nie bdzie w stanie skutecznie chroni
ciebie. Nie mielimy prawa ci naraa.
Ogarno j poczucie winy, e stana nam na przeszkodzie.
- Nie jeste za to odpowiedzialna - wtrciam szybko.
- Przeciena pewno istnia jaki sposbMona byo rozwiza ten problem.
Wzruszyam ramionami. Nie miaam ochoty opowiada jej o naszym ostatnim
pocaunku w lesie, kiedy Dymitr znalaz sposb na nasz przyszo.
- Nie wiem - mruknam. - Staralimy si zachowywa dystans. Czasem nam si to nie
udawao.
Lissa bya poruszona. Cierpiaa, a jednoczenie czua zo.
- Powinna mi powiedzie - powtrzya. - Nie ufasz mi.
- Oczywicie, e ufam.
- I dlatego teraz postanowia si wymkn bez poegnania?
- To nie ma nic wsplnego z zaufaniem - zaoponowaam. - Po prostu nie chciaam ci
przestrzeni, a jednoczenie stpaam wsk ciek. Soce ju zaszo i moj drog owietla
tylko ksiyc.
Kiedy oddaliam si wystarczajco od wartownikw, przystanam i zawoaam.
- Mason!
Dugo czekaam. Kiedy wreszcie si zjawi, z trudem go dostrzegaam. Sta si niemal
zupenie przezroczysty. - To koniec, prawda? OdejdzieszPrzejdziesz do
Nie miaam pojcia, dokd odejdzie. Nie wiedziaam, co si z nami dzieje po mierci.
Czy dusza przechodzi do wymiaru, jaki opisywa mi ojciec Adnrew, czy moe czeka j
zupenie inny los? Mason zdawa si jednak rozumie, o co pytam, bo kiwn gow.
- Mino ponad czterdzieci dni. - Zamyliam si. - Zostae duej, ni musiae.
Prawd mwic, liczyam na to, e zaprowadzisz mnie do niego.
Mason pokrci gow. Nie musia nic mwi - rozumiaam przekaz. Jeste zdana na
siebie, Rose.
- W porzdku. Zasugujesz na odpoczynek. Poza tym chyba wiem, gdzie go szuka. Zastanawiaam si nad tym przez cay tydzie. Jeli waciwie odgadam miejsce pobytu
Dymitra, czekao mnie sporo pracy. Pewnie, e przydaaby mi si pomoc Masona, lecz nie
chciaam go zatrzymywa. Uznaam, e dam sobie rad. - egnaj -powiedziaam. - Dzikuj
za wszystko. Bdzie mi ciebie brakowao.
Posta Masona stawaa si coraz bledsza, coraz bardziej przezroczysta. Przesa mi
umiech na poegnanie, ten umiech, ktry tak u niego lubiam. Po raz pierwszy od chwili
jego mierci nie czuam alu ani przygnbienia. Na pewno bd za nim tsknia, lecz
wiedziaam, e teraz spotka go co dobrego. Uwolniam si od poczucia winy. Popatrzyam
na dug drog wijc si przede mn. Westchnam. Czekaa mnie daleka podr.
- Ruszaj, Rose - mruknam i poszam przed siebie w poszukiwaniu ukochanego,
ktrego musiaam zabi.
PODZIKOWANIA
Jak zwykle nie potrafi znale sw, by wyrazi swoj wdziczno dla rodziny,
cierpliwie znoszcej wszystkie moje wzloty i upadki podczas pisania tej ksiki, ktra
kosztowaa mnie sporo wysiku.
Dzikuj Davidowi i Christinie za szybk i wnikliw lektur; I. A Gordonowi oraz
Sherry Kirk za konsultacj z jzyka rosyjskiego; Synder Korman za pomoc w jzyku
rumuskim; mojemu agentowi Jimowi McCarth'emu za mdro i wielkie wsparcie w
trudnych sprawach, redaktorom Jessice Rottenberg i Benowi Schrankowi za rady i
wskazwki; grupie Autorw z Seattle za odrywanie mnie od pracy i dobry humor; Jayowi za
nieskoczon cierpliwo i celny dowcip.