You are on page 1of 263

RICHELLE MEAD

POCAUNEK CIENIA
Akademia Wampirw

ROZDZIA PIERWSZY
DELIKATNIE WODZI PALCAMI po moich plecach. Jego dotyk sprawia, e
draam. Powoli, bardzo powoli przesuwa donie w d ciaa, a zatrzymay si na biodrach.
Poczuam municie warg tu za uchem. Caowa mnie w szyj, a potem niej, jeszcze
niej
Poczuam na ustach jego wargi. Caowalimy si i tulilimy coraz mocniej. Krew
pona mi w yach, nigdy nie byam bardziej ywa ni w tej chwili. Kochaam go, kochaam
Christiana tak mocno, e
Christiana?
Christian Nie.
Zrozumiaam, co si dzieje. Wkurzona nie na arty, jednoczenie nadal tkwiam w
jego ramionach, jakby to mnie dotyka i caowa. Nie mogam si wyrwa. Zbyt silnie
poczona z Liss, przeywaam to samo, co ona.
Dosy. To si nie dzieje naprawd, nie ma ci tam. Uciekaj. Logika zawioda: jak
miaam si skupi, skoro caa ponam i draam?
Nie jeste ni. To ciao nie naley do ciebie. Uciekaj.
Jego usta. Na caym wiecie nie istniao nic oprcz nich.
To nie jest on. Uciekaj.
Pocaunki smakoway tak samo, caowa mnie tak jak
Nie, to nie Dymitr. Wiej std!
Imi Bielikowa podziaao jak kube zimnej wody. Wyrwaam si.
Siedziaam na ku w swoim pokoju. Nagle zrobio mi si duszno. Zaczam
wierzga nogami, usiujc zrzuci z siebie kodr, lecz w efekcie jeszcze bardziej zapltaam
si w pociel. Serce bio mi jak szalone. Prbowaam uspokoi oddech i powrci do
rzeczywistoci.
Wiele si zmienio. Dawniej atakoway mnie senne koszmary Lissy. Teraz
uczestniczyam w jej yciu seksualnym. Rnica zasadnicza. Na jawie jako sobie radziam i
nie dopuszczaam do gosu przey przyjaciki. Tym razem Lissa i Christian nieumylnie
mnie przechytrzyli. We nie byam bezbronna, moje ciao odbierao jej intensywne doznania
przez czc nas psychiczn wi. Nie miaabym takich problemw, gdyby znajdowali si
teraz w swoich kach i spali jak normalni ludzie.
Boe. Ziewnam, opuszczajc nogi na podog. Nie mogli zaczeka do rana?

Co gorsza, nadal czuam si nieswojo. Teoretycznie nic si nie stao. Christian nie
dotyka mojej skry, nie mnie caowa. A jednak ciao mwio co innego. Tskniam za jego
ciepem. To idiotyczne, ale rozpaczliwie pragnam, eby kto mnie dotkn, choby przytuli.
Z pewnoci jednak nie Christian. Powrcio wspomnienie pocaunkw. Ppica kojarzyem
je z Dymitrem.
Wstaam z trudem i przeszam si chwiejnie po pokoju. Ogarn mnie smutek. Czuam
si kompletnie pusta. By jako przeama ponury nastrj, w samym szlafroku i kapciach
poszam do azienki na korytarzu. Opukaam twarz zimn wod i spojrzaam w lustro. Moje
odbicie patrzyo ponuro zaczerwienionymi oczami. Miaam potargane wosy. Powinnam
wrci do ka, ale przesza mi ochota na sen. Wolaam nie ryzykowa. Potrzebowaam
czego, co mnie orzewi i zatrze niemie wspomnienia.
Po wyjciu z azienki ruszyam bezszelestnie, na palcach w stron schodw. Na
parterze dormitorium panowaa cisza. Dochodzio poudnie, czyli rodek nocy dla wampirw
yjcych w ciemnociach. Wyjrzaam zza drzwi i przeszukaam wzrokiem hol. Nie
zauwayam nikogo, oprcz ziewajcego recepcjonisty za biurkiem. Przeglda od niechcenia
jakie czasopismo. Pomylaam, e lada moment zanie i gowa opadnie mu na lad. Moroj
skoczy lektur, ziewn po raz drugi, zakrci si na fotelu obrotowym, rzuci gazet na
biurko i sign po inn.
Wykorzystaam chwil, gdy by odwrcony tyem, i przebiegam korytarzem do
podwjnych drzwi prowadzcych na zewntrz. Modliam si w duchu, eby nie zaskrzypiay.
Uchyliam jedno skrzydo i wymknam si z budynku. Udao si. Recepcjonista mg poczu
zaledwie lekki powiew chodnego powietrza.
Gdy stanam na dworze w wietle dnia, poczuam si jak wojowniczka ninja.
Zimny wiatr uderzy mnie w twarz. Tego wanie potrzebowaam. Bezlistne gazie
drzew koysay si, uderzajc o kamienny mur dormitorium. Promienie soneczne paday na
mnie migotliwie, jak wiata w dyskotece. Skrzywiam si, bo raziy mnie w oczy,
napominay, bym wracaa. Opatulona szczelnie szlafrokiem, okryam wgie budynku.
Midzy dormitorium a sal gimnastyczn znalazam zaciszne miejsce, w ktrym mogam
posiedzie chwil w spokoju. Boto zalegajce chodnik przyklejao si do kapci, ale co z
tego?
Typowy ponury dzie w grach Montany. Rzekie powietrze otrzewio mnie,
przepdzajc resztki wspomnie o miosnym uniesieniu, w ktrym bez wasnej woli braam
udzia. Znowu byam sob. Wolaam trz si z zimna, ni rozpamitywa dotyk doni
Christiana. Przystanam wpatrzona bezmylnie w grup drzew i nagle ogarna mnie zo na

tamtych dwoje. Pomylaam z gorycz, e nie przejmuj si nikim ani niczym. Lissa czsto
napomykaa, e chciaaby odbiera moje myli i uczucia. W istocie nie miaa pojcia, czym to
grozi. Nie wiedziaa, co przeywam, kiedy atakuj mnie jej myli, kiedy nasza wi wymusza
udzia we wszystkim, czego dowiadcza moja przyjacika. Do tego wszystkiego Lissa wioda
szczliwe ycie miosne, podczas gdy ja byam pogrona w rozpaczy. Nie zdawaa sobie
sprawy, czym jest niespenione uczucie, tak silne, e a boli, bo nie mona go zrealizowa ani
nawet wyrazi. Tumiam je, jak czasem robimy to ze zoci, ktra zaczyna zjada nad od
rodka, drczy tak bardzo, e mamy ochot krzycze i kopa.
Nie, Lissa nie miaa pojcia co czuj. Nie zamierzaam jej tym obarcza. Niech sobie
dalej przeywa romantyczne chwile, nie wiedzc, jaki bl mi sprawia.
Zaczam sapa z wciekoci na Liss i Christiana za ich sabo do nocnych
igraszek. Zazdrociam im mioci, ktrej sama zostaam pozbawiona. Usiowaam zdusi w
sobie gniew, zdawi zawi wobec najlepszej przyjaciki.
- Jeste lunatyczk? - usyszaam za plecami. Odwrciam si gwatownie. Dymitr
patrzy z zaciekawion i lekko rozbawion min. Ciekawe, wanie w chwili gdy roztrzsaam
swoje problemy miosne, ich rdo niezauwaenie samo mnie odnalazo. Nie syszaam,
kiedy si zbliy, i teraz niechtnie rozstaam si z moim wyobraeniem o sobie jako
wojowniczce ninja. Od razu skarciam si w duchu za zaniedbanie. Co by mi szkodzio
uczesa si przed wyjciem? Pospiesznie przygadziam rk zmierzwione wosy, chocia
czuam, e jest ju za pno na ten gest. Moje dugie loki musiay wyglda jak wielkie ptasie
gniazdo.
- Sprawdzam system bezpieczestwa w dormitorium - rzuciam. - Nawala.
Stranik umiechn si lekko. Trzsam si z zimna i nie mogam nie zauway
dugiego, ciepego skrzanego paszcza, w ktry by ubrany. Nie miaabym nic przeciwko
temu, eby mnie nim okry.
- Na pewno bardzo zmarza. - Zupenie jakby czyta w moich mylach. - Woysz
mj paszcz?
Potrzsnam gow, nie wspominajc te o tym, e stopy mi zgrabiay na ko.
- Nie jest mi zimno. Co tu robisz? Te sprawdzasz zabezpieczenia?
- Przeciwnie. Mam wart. Stranicy na zmian patrolowali teren szkoy, kiedy
wszyscy spali.
Strzygi, czyli martwe wampiry, czyhajce na ycie morojw, takich jak Lissa, nie
poloway w wietle dnia. Problemy sprawiali jednak sami uczniowie, ktrzy czsto
wylizgiwali si poza teren Akademii.

- Gratuluj - odparam. - Ciesz si, e dziki mnie utwierdzie si we wzorowej


czujnoci. Lepiej ju pjd.
- Rose. - Dymitr chwyci mnie za rami. Mimo mrozu ogarna mnie fala gorca.
Natychmiast mnie puci, jakby i on poczu to samo. - Powiedz, co tu robia.
Znaam ten jego ton, nie przyjby do wiadomoci wykrtw, wic powiedziaam
prawd.
- Miaam zy sen. Wyszam zaczerpn powietrza.
- Tak po prostu wysza. I nie przeszo ci przez myl, e amiesz reguy? Zapomniaa
rwnie o ubraniu.
- Tak - mruknam. - To jest chyba peny obraz sytuacji.
- Och Rose. - W gosie Dymitra wyczuam rezygnacj. - Nigdy si nie zmienisz.
Najpierw Dziaasz, potem mylisz.
- Wiesz, e to nieprawda - zaprotestowaam. - Zmieniam si. Nawet bardzo.
Oczy stranika pociemniay, zniko rozbawienie, wydawa si zmartwiony. Przyglda
mi si dusz chwil. Czasami miaam wraenie, e jego wzrok przenika moj dusz.
- Masz racj. Zmienia si.
Przyzna to ze smutkiem. Pewnie myla o wydarzeniach sprzed trzech tygodni, kiedy
razem z grupk przyjaci wpadam w sida strzyg. Cudem uszlimy z yciem. Niestety nie
wszyscy. Mason, mj dobry kumpel, zakochany we mnie do szalestwa, zosta zabity.
Pomciam jego mier, ale nigdy sobie nie wybacz, e zgina.
Tamte wydarzenia pooyy si cieniem na moim yciu. Wszyscy uczniowie i personel
Akademii popadli w przygnbienie. Ja mier Masona przeyam jako osobisty dramat.
Przyjaciele zaczli to zauwaa. Nie chciaam, eby Dymitr si o mnie martwi, wic
udaam, e jego uwag bior za art.
- Spokojna gowa. Niedugo mam urodziny. Kiedy skocz osiemnacie lat, bd ju
oficjalnie dorosa, prawda? Na pewno obudz si tego ranka jako dojrzaa kobieta.
Jak oczekiwaam, nieznacznie si umiechn.
- Tak, nie wtpi w to. Twoje urodziny wypadaj, zdaje si, za miesic?
- Dokadnie za trzydzieci jeden dni - sprostowaam.
- Z pewnoci nie odliczasz godzin ani minut. Wzruszyam ramionami, a on si
rozemia.
- Rozumiem, e spisaa list prezentw. Na dziesi stron bez odstpw? Wedug
hierarchii wanoci.
Dymitr nie przestawa si umiecha. Odpry si i by szczerze rozbawiony, co

zdarzao mu si bardzo rzadko.


Chciaam rozmieszy go jeszcze bardziej, ale w tej samej chwili stanli mi przed
oczami Christian i Lissa. Powrcio uczucie smutku i pustki. Moje marzenia o nowych
ciuchach, iPodzie i innych prezentach wyday mi si trywialne. Jak to si stao, e gadety
przestay si dla mnie liczy? Marzyam tylko o jednym. Boe, jake ja si zmieniam.
- Nie - odparam cicho. - Nie mam adnej listy. Przechyli gow, a dugie wosy
opady mu na twarz. Mia brzowe wosy, tak jak ja, lecz moje byy ciemniejsze. Chwilami
wydaway si zupenie czarne. Dymitr odgarn niesforne kosmyki, ale natychmiast z
powrotem zakryy mu policzek.
- Nie mog uwierzy, e nie czekasz na prezenty. Bdziesz miaa nudne urodziny.
Wolno, pomylaam. To by jedyny prezent, na jaki czekaam. Wolno
dokonywania wyborw. Wolno kochania wybranego mczyzny.
- To bez znaczenia - powiedziaam tylko.
- Jak to - zacz Dymitr i urwa. Zrozumia. Zawsze mnie rozumia. Dziki temu tak
dobrze si dogadywalimy mimo rnicy wieku. By ode mnie starszy o siedem lat.
Zakochalimy si w sobie zeszej jesieni, kiedy stranik zosta moim instruktorem sztuk
walki. Jednak sprawy posuny si za daleko i wkrtce przekonalimy si, e rnica wieku
nie jest jedyn przeszkod dla naszego zwizku. Oboje mielimy zosta opiekunami Lissy,
kiedy moja przyjacika skoczy szko. Nie moglimy pozwoli na to, by wzajemne uczucia
kolidoway ze sub.
Dzi atwo mi to pisa, ale wwczas nie miaam zudze, e tak po prostu zapomnimy
o tym, co nas czy. Obojgu nam zdarzay si chwile saboci, skradzione pocaunki i sowa,
ktre nigdy nie powinny pa. Kiedy cudem uszam z yciem w starciu ze strzygami, Dymitr
wyzna mi mio. Powiedzia wtedy, e nie mgby by z inn kobiet. Jednoczenie oboje
rozumielimy, e nasz zwizek jest niemoliwy. Udawalimy, e nic si nie dzieje i e cz
nas wycznie oficjalne stosunki.
Teraz stranik prbowa zmieni temat.
- Moesz zaprzecza, ale widz, e dygoczesz z zimna. Wejdmy do rodka.
Wprowadz ci tylnymi drzwiami.
A to heca! Dymitr nigdy nie unika trudnych tematw. To on zwykle zmusza mnie do
otwartej dyskusji o sprawach, ktrym nie miaam najmniejszej ochoty si zajmowa.
Tymczasem rozmowa o naszym trudnym, zwichrowanym zwizku okazaa si dla niego zbyt
wielkim wyzwaniem. Tak. Nie tylko ja si zmieniam.
- Myl, e to tobie jest zimno. - Draniam si z nim, idc do budynku, w ktrym

mieciy si sypialnie nowicjuszy. - Czyby pobyt na Syberii nie uodporni ci na siarczyste


mrozy?
- Nie masz pojcia o yciu na Syberii.
- Wyobraam sobie ziemi skut lodem, jak na Arktyce - odpowiedziaam zgodnie z
prawd.
- W takim razie bardzo si mylisz.
- Tsknisz za ojczyzn? - spytaam, zerkajc na niego z ukosa. Nigdy wczeniej nie
przyszo mi to do gowy. Sdziam, e kady marzy o yciu w Ameryce. W kadym razie nie
sdziam, e ktokolwiek chciaby y na Syberii.
- Bezustannie - odpar mikkim gosem. - Czasami marz
- Bielikow! Wiatr przywia ostry krzyk dobiegajcy zza naszych plecw. Dymitr
mrukn co pod nosem i wepchn mnie za wgie, ktry wanie mijaam.
- Schowaj si! Przykucnam za kpa krzeww otaczajcych budynek. Nie miay
jagd, tylko gste kicie kujcych, zakoczonych spiczasto lici. Drapay mnie w skr. Nie
zwaaam na te drobne nieprzyjemnoci, znacznie dotkliwiej odczuwaam chd i strach, e
moja nocna eskapada zostanie zauwaona i ukarana.
- Nie masz dzisiaj suby - odezwa si Dymitr par sekund pniej.
- Nie, ale chciaam z tob porozmawia - rozpoznaam ten gos. Nalea do Alberty,
szefowej stray Akademii. - Nie zajm ci duo czasu. Musimy przestawi pory kilku dyurw
na czas, kiedy wyjedziesz na proces.
- Jasne - odpar. Wychwyciam skrpowanie w jego gosie. - Nie moga znale
lepszej pory na zmiany. Nikt nie bdzie z tego zadowolony.
- C, krlowa rzdzi si wasnymi prawami. - Alberta bya wyranie sfrustrowana.
Usiowaam zrozumie, o co chodzi. - Celeste bdzie ci zastpowaa na warcie i oboje z
Emilem poprowadz za zmian twoje treningi.
Treningi? Wiec Dymitr nie poprowadzi zaj w przyszym tygodniu. Dlaczego? Nagle
zrozumiaam. Chodzio o wiczenia polowe. Jutro rozpoczyna si szeciotygodniowy okres
prbny dla nowicjuszy. Nie bdziemy mieli normalnych zaj. Przydziel nam pod opiek
morojw, ktrych mamy strzec dniem i noc. Ale co to za proces, o ktrym wspomniaa
Alberta? Moe chodzio o ostateczny test na zaliczenie roku szkolnego?
- Mwi, e nie maj nic przeciwko dodatkowym dyurom - cigna straniczka. Zastanawiaam si, czy nie mgby przej czci ich obowizkw przed wyjazdem?
- Oczywicie - odpar Dymitr bez wahania.
- Dziki. Bardzo nam pomoesz. - Kobieta westchna. - Chciaabym wiedzie, jak

dugo potrwa proces. Nie mam ochoty wyjeda. Twierdzie, e Daszkowa spotka
zasuona kara, tymczasem krlowa podobno zaczyna wtpi w prawo sdu do uwizienia
czonka rodziny krlewskiej.
Zamaram. Dreszcz, ktry przebieg mi po plecach, nie mia nic wsplnego z chodem
panujcym na zewntrz. Daszkow?
- Sdziowie z pewnoci podejm waciw decyzj - odpar krtko Dymitr.
Zrozumiaam, dlaczego jest tak oszczdny w sowach. Nie chcia, bym za duo wiedziaa na
ten temat.
- Mam nadziej. Oby to rzeczywicie potrwao tylko kilka dni, jak zapowiadaj.
Strasznie tu zimno. Wejdziemy do biura? Poka ci grafik.
- Jasne - rzuci lekko stranik. - Musz tylko jeszcze co zaatwi.
- Dobrze, poczekam. Zapada cisza, wic uznaam, e Alberta odesza. Opuciam
kryjwk w gstych gazkach wiciokrzewu, kiedy Dymitr pojawi si obok. Jego spojrzenie
wiadczyo o tym, e doskonale wie, co go czeka.
- Rose - zacz niepewnie.
- Daszkow? - wychrypiaam pgosem, by Alberta mnie nie usyszaa. - Wiktor
Daszkow?
Bielikow nie zamierza zaprzecza.
- Tak. Ksie Wiktor Daszkow.
- Rozmawialicie o Chodzi o - Byam jak oguszona. Nie mogam pozbiera
myli. Jak to, wic mnie nawet nie powiadomili? - Sdziam, e gnije w wizieniu. Chcesz
powiedzie, e dopiero teraz wytoczyli mu proces?
To naprawd niesamowita wiadomo. Wiktor Daszkow, ktry uprowadzi Liss i
torturowa j bezlitonie, chcc przej kontrol nad jej niezwyk moc, miaby chodzi na
wolnoci! Moroje maj zdolnoci magiczne. Zwykle specjalizuj si w jednym z czterech
ywiow - wykorzystuj wod, ogie, powietrze lub ziemi. Lissa stanowia wyjtek.
Pracowaa z pitym ywioem - ducha, o ktrego istnieniu mao kto sysza. Moja
przyjacika posiadaa dar uzdrawiania, a nawet wskrzeszania zmarych. To dziki niemu
nawizaa si midzy nami szczeglna psychiczna wi. Zostaam z ni poczona, nosiam
pocaunek cienia, jak to nazywali niektrzy. Lissa przywrcia mnie do ycia po wypadku
samochodowym, w ktrym zginli jej rodzice i brat. Od tamtej pory towarzyszyam jej
nieustannie, znaam jej myli i uczucia. Wiktor jako pierwszy dowiedzia si o niezwykej
mocy mojej przyjaciki. Uprowadzi j, by suya mu jako osobiste rdo ycia i modoci.
Nie zawaha si usun z drogi wszystkich, ktrzy przeszkadzali mu w realizacji podstpnego

planu. Dymitra i mnie unieszkodliwi wwczas w bardzo wyrafinowany sposb. W wieku


siedemnastu lat dorobiam si wielu wrogw, ale najbardziej na wiecie nienawidziam
Wiktora Daszkowa.
Stranik wyranie spodziewa si ciosu z mojej strony, o czym wiadczy dobrze mi
znany wyraz jego twarzy.
- Cay czas siedzi w wizieniu, ale dopiero teraz wytoczono mu proces. Biurokracja.
- I wreszcie go osdz? A ty wemiesz w tym udzia? - cedziam przez zacinite
zby, starajc si zachowa spokj. Zdaje si, e nadal miaam grony wyraz twarzy.
- Tak, w przyszym tygodniu. Wezwano kilkoro stranikw. Bdziemy zeznawa w
sprawie uprowadzenia Lissy. - Spochmurnia na wspomnienie wydarze sprzed czterech
miesicy. Sta przede mn grony stranik, gotw bez wahania rzuci si do walki w obronie
bliskich mu osb.
- Moe pytam bez sensu, ale czy obie z Liss bdziemy ci towarzyszyy?
Znaam odpowied i wcale mi si ona nie podobaa, ale nie mogam si pohamowa.
- Nie.
- Nie?
- Nie. Oparam donie na biodrach.
- Bdziecie rozmawiali o nas. Nie sdzisz, e powinnymy przy tym by?
Dymitr przybra oficjaln min.
- Krlowa i czonkowie rady uznali, e powinnimy wam tego oszczdzi. Mamy
wystarczajco duo dowodw, by go skaza. Daszkow jest przestpc, jednak naley do
krlewskiego rodu. Jest wpywow osobistoci. Proces zostanie utajniony.
- Mylisz, e zaczybymy o nim rozpowiada na prawo i lewo?! - wykrzyknam
zdumiona. - Dajcie spokj, towarzyszu. Naprawd tak le o nas mylisz? Naszym jedynym
pragnieniem jest skazanie i doywotnie uwizienie Wiktora Daszkowa. Jeli istnieje ryzyko,
e zostanie uniewinniony, powiniene pozwoli nam zeznawa.
Wiktor zosta ujty i osadzony w areszcie. Do tej pory sdziam, e to si nie zmieni.
Mylaam, e zgnije w wizieniu. Nie przyszo mi do gowy - niesusznie, jak si okazao - e
wytocz mu proces. Jego wina bya oczywista. Jednake rzd morojw, chocia funkcjonowa
w utajnieniu i niezalenie od rzdw ludzi, pod wieloma wzgldami dziaa podobnie. Kady
zasugiwa na uczciwy proces i tak dalej
- Nie mam nic wicej do powiedzenia w tej sprawie - stwierdzi Dymitr.
- Licz si z tob. Mgby si za nami wstawi, szczeglnie e - Nie czuam ju
zoci, ogarn mnie strach. - Istnieje ryzyko, e Daszkow wyjdzie na wolno, prawda?

Powiedz, czy krlowa mogaby go wypuci?


- Nie mam pojcia. Arystokraci rzdz si wasnymi prawami - odpar znuony.
Sign do kieszeni i wyj z niej pk kluczy. - Wiem, e ta wiadomo ci zdenerwowaa, ale
nie moemy duej rozmawia. Id do Alberty, a ty powinna wrci do pokoju. Ten
kwadratowy klucz otwiera boczne drzwi dormitorium. Wiesz, ktre.
Wiedziaam.
- Tak, dziki. Skarciam si w duchu za niech okazan Dymitrowi. Ostatecznie
pomg mi wybrn z kopotw. Wci jednak nie mogam zapanowa nad wzburzeniem.
Wiktor Daszkow by przestpc, moe nawet zbrodniarzem. Opanowaa go dza wadzy,
zamierza dopi celu, usuwajc z drogi wszystkich, ktrzy mog mu w tym przeszkodzi.
Jeli wyjdzie na wolno Lissa i inni moroje nie bd bezpieczni. Nie umiaam pogodzi
si z myl, e nikt nie chce mnie wysucha.
Zrobiam kilka krokw, kiedy usyszaam za plecami woanie Dymitra.
- Rose! - Odwrciam si przez rami. - Przykro mi - powiedzia z alem, lecz zaraz
odzyska oficjalny ton: - Nie zapomnij odnie jutro kluczy.
Odeszam. Pewnie byam niesprawiedliwa, ale nadal wierzyam naiwnie, e Dymitr
moe zaradzi wszelkim problemom. Mylaam, e gdyby naprawd chcia wprowadzi Liss
i mnie na sale sdow, dokonaby tego.
Staam ju przy drzwiach, kiedy ktem oka dostrzegam jaki ruch. Natychmiast
zapomniaam o Daszkowie. Pech. Dostaam klucz, eby przemkn si niezauwaona, a ju
mnie przydybano. Odwrciam si, pewna e to ktry z nauczycieli.
Pomyka.
- Nie - szepnam, sdzc, e kto robi mi kawa. - Nie! Chyba ni. Le w ku i
tylko to sobie wyobraam. Nie byo innego wyjanienia. Na trawniku w cieniu wielkiego
starego dbu sta Mason.

ROZDZIA DRUGI
WYGLDA JAK MASON. Nie widziaam wyranie, kto lub co to byo.
Zamrugaam, usiujc skupi wzrok. Posta bya niewyrana, niemal przezroczysta, nie
mogam wyranie uchwyci ksztatw.
To co bardzo przypominao Masona; cho troch zamazane, miao jego rysy
twarzy, a skr janiejsz, ni zapamitaam. Gsta ruda czupryna mojego najlepszego
kumpla, o odcieniu jasnopomaraczowym, staa si ledwo dostrzegalna. Zjawa nosia ten sam
strj, co Mason w dniu, gdy widziaam go po raz ostatni - dinsy i lun t koszulk. Spod
paszcza wystawa rbek zielonego swetra. Kolor ubra rwnie wydawa si rozmyty.
Miaam wraenie, e ogldam wyblak fotografi. Sylwetk otaczaa saba powiata.
Najbardziej jednak uderzy mnie - poza faktem, e Mason przecie by martwy wyraz jego twarzy. Smutny, bardzo smutny. Spojrzaam mu w oczy z blem. Naraz wrciy
do mnie wspomnienia wydarze sprzed kilku tygodni: Mason pada na podog nad nim
okrutne twarze strzyg Poczuam dawienie w gardle. Nie mogam si poruszy ani
odezwa.
On przyglda mi si z nieodgadnion min. By smutny, pospny, powany. Otworzy
usta, jakby chcia co powiedzie, lecz zaraz je zamkn. Wyczuwaam co cikiego i
bolesnego midzy nami. Nagle unis rk i wycign j do mnie. Ten gest mnie obudzi.
Nie, to si nie dzieje naprawd. Mam przywidzenia. Mason nie yje. Widziaam, jak zgin.
Trzymaam jego ciao w ramionach.
Zjawa poruszya lekko palcami, jakby mnie ponaglaa. Wpadam w panik. Cofnam
si o kilka krokw. Nie poszed za mn. Sta w miejscu z wycignit rk. Wystraszona nie
na arty, odwrciam si i rzuciam do ucieczki. Kiedy dobiegam do drzwi, zerknam za
siebie, usiujc uspokoi oddech. Nikogo nie byo. Wpadam do pokoju i zatrzasnam za
sob drzwi. Rce mi si trzsy. Rzuciam si na ko, rozmylajc o tym dziwacznym
zdarzeniu.
Co to byo? Przecie Mason nie wrci. Nie mg. Zgin na moich oczach, a w kocu
zmarli nie wracaj. No, ja wrciam Ale to inna sytuacja.
Na pewno wyobrania pata mi figle. Tak. Nie ma innego wytumaczenia. Jestem
przemczona, rozdraniona z powodu Lissy i Christiana, nie wspominajc szokujcych
wiadomoci o Wiktorze Daszkowie. Pewnie emocje pomieszay mi w gowie. Im duej
mylaam, tym bardziej upewniam si, e musi istnie racjonale wyjanienie moich

przywidze.
A jednak nie mogam zasn. Leaam w ku z kodr podcignit pod brod i
walczyam z natrtn wizj.
Wci widziaam jego smutne oczy, ktre zdaway si pyta: Rose, dlaczego
pozwolia, by mnie to spotkao?
Zacisnam powieki, nie chciaam o tym myle.
Od chwili pogrzebu Masona staraam si nie okazywa, jak bardzo dotkna mnie jego
mier. W gbi duszy jednak nie potrafiam si z ni pogodzi. Kadego dnia wci od nowa
torturowaam si pytaniem, co by byo, gdyby Gdybym zaatakowaa szybciej i mocniej.
Gdybym nie powiedziaa mu o kryjwce strzyg. Gdybym potrafia odwzajemni jego mio.
By moe Mason yby dzisiaj. Lecz zgin przeze mnie. To moja wina.
- Mam halucynacje - powiedziaam gono w ciemnym pokoju. Wyimaginowaam go
sobie. Mason czsto przeladowa mnie w snach. Nie chciaam oglda go rwnie na jawie. To nie on.
To nie mg by on, poniewa oznaczaoby to tylko jedno Nie, nie bd o tym
myle. Wiem, e istniej wampiry, magia i nadzwyczajne zdolnoci, ale z ca pewnoci nie
wierz w duchy i, zdaje si, trac wiar rwnie w to, i zdoam zasn tej nocy. Po dugim
czasie zapadam w drzemk, lecz wyrwa mnie z niej dwik budzika, ktry zadzwoni
stanowczo zbyt szybko.
Wydawao mi si, e spaam zaledwie kilka minut.
Ludzie mwi, e wiato dnia rozprasza nocne zmory i lki. To marne pocieszenie.
Obudziam si w gstniejcym mroku. Szczliwie towarzystwo prawdziwych, ywych istot
przynosi podobny skutek, bo kiedy zeszam na niadanie, wspomnienie nocnych widziade
blado z kad minut.
Co innego zaprztno moj uwag. Zblia si wielki dzie. Niedugo zaczniemy
wiczenia polowe.
Przez sze tygodni nie bdzie normalnych zaj. Zamiast siedzie w szkole, bd
towarzyszya Lissie na kadym kroku. Koniec z odrabianiem lekcji. Jedynym zadaniem
domowym bd codziennie raporty najwyej na p strony. Nic prostszego. Oczywicie,
czekaj mnie warty i tak dalej, ale tym si nie martwiam. Przywykam do roli opiekunki.
Mieszkaymy z Liss midzy ludmi przez dwa lata, chroniam j wwczas we dnie i w
nocy. Zanim uciekymy z Akademii, przygldaam si, jakim prbom poddaje si
nowicjuszy. Nieatwo sprosta tym zadaniom, ale nie zraaam si. Wiedziaam, e kandydaci
na opiekunw powinni zachowa nieustann czujno oraz gotowo do podjcia

natychmiastowej obrony lub ataku. Znaam swoje obowizki. To prawda, e duga


nieobecno w Akademii spowodowaa spore zalegoci w treningach, ale nadrobiam je
dziki dodatkowym wiczeniom pod okiem Dymitra. Obecnie jestem najlepsz uczennic w
klasie.
- Cze, Rose. Eddie Castile zatrzyma mnie przed wejciem do Sali gimnastycznej,
gdzie zarzdzono zbirk przed rozpoczciem dziaa polowych. Zerknam na niego i
posmutniaam. Przez chwil znw wydao mi si, e patrz w pospn twarz Masona.
Eddie, Mason i ja, a take chopak Lissy, Christian, oraz morojka Mia zostalimy
schwytani przez strzygi. Eddie zdoa uj z yciem, lecz wiele wycierpia. Izajasz
przewodzcy bandzie porywaczy wykorzystywa go jako karmiciela. Pi jego krew na
naszych oczach, eby obudzi gd naszych przyjaci morojw i przestraszy dampiry.
Dopi swego. Byam przeraona. Nieszczsny Eddie by na p przytomny z powodu utraty
krwi oraz napywu endorfin znajdujcych si w linie wampira. Jako najlepszy kumpel
Masona, do tamtej pory dorwnywa mu poczuciem humoru i beztrosk.
Po tamtym dowiadczeniu bardzo si zmieni, podobnie jak ja. Nadal umiecha si
czsto i pozosta skory do artw, jednak w jego oczach pojawi si cie. Sta si czujny,
jakby w kadej chwili grozio mu miertelne niebezpieczestwo. Rozumiaam go, przey
pieko. Czuam si odpowiedzialna za cierpienie Eddiego, tak jak za mier Masona. Nie
umiaam si z tego otrzsn. Czuam, e powinnam mu to jako wynagrodzi, chroni go
albo naprawi co w jego yciu.
Zabawne, bo zdawao mi si, e Eddie ma podobny stosunek do mnie. On te stara si
mnie chroni, zauwayam, e wci ma mnie na oku. Pewnie myla, e po mierci Masona
powinien troszczy si o jego dziewczyn. Nie powiedziaam Eddiemu, e tak naprawd
nigdy nie chodziam z jego przyjacielem. Nie ofuknam go, gdy usiowa odgrywa rol
starszego brata. Nieraz syszaam, jak odprawia z kwitkiem potencjalnych zalotnikw,
uprzedzajc ich, e nie jestem gotowa na zwizek. Nie reagowaam. Eddie mia racj. Nie
miaam ochoty na adne randki.
Teraz obdarzy mnie szerokim, szczerym umiechem.
- Cieszysz si?
- Jeszcze jak! - przyznaam. Nasi koledzy siadali ju na awkach ustawionych pod
jedn ze cian sali gimnastycznej. Wypatrzylimy sobie wolne miejsca porodku. - S
wakacje. Sze tygodni spdz z Liss. - Nasza szczeglna wi przysparzaa mi wprawdzie
nieraz wielu kopotw, jednak czynia ze mnie idealn kandydatk na opiekunk. Zawsze
wiedziaam, gdzie ona przebywa i co si z ni dzieje. Po skoczeniu szkoy powinnam zosta

oficjalnie wyznaczona na jej straniczk.


Eddie si zamyli.
- Tak, nie masz si czego obawia. Ju wiesz, kim bdziesz si opiekowaa. My nie
mielimy tyle szczcia.
- A co, upatrzye sobie kogo spord arystokratw? - zaartowaam.
- W dzisiejszych czasach tylko arystokraci dostaj opiekunw, prawda?
Mia racj. Dampiry - w poowie ludzie, w poowie moroje, tacy jak ja - stanowili
ostatnio rzadki luksus dostpny w pierwszej kolejnoci czonkom rodzin krlewskich.
Dawniej byo inaczej. Wszyscy moroje mieli swoich opiekunw, a nowicjusze
wychodzili ze skry, eby peni sub u arystokracji. Teraz kady z nas mg by pewien,
e zostanie przydzielony wampirowi krlewskiej krwi. Liczba stranikw malaa i
czonkowie mniej wpywowych rodzin musieli sobie rodzi na wasn rk.
- A jednak - cignam - to wane, ktrego z nich dostaniesz pod swoje skrzyda,
prawda? Niektrzy s beznadziejnymi snobami, ale wikszo jest w porzdku. Jeli
zatroszczysz si o wpywowego bogacza, moe zamieszkasz na krlewskim dworze albo
bdziesz podrowao egzotycznych krajw. - To moje marzenie. Czsto fantazjowaam o
wsplnym z Liss zwiedzaniu wiata.
- Fakt - zgodzi si Eddie. Wskaza gow kilku dampirw siedzcych w pierwszym
rzdzie. - Nie uwierzyaby, jak sobie skacz do garde, eby dosta przydzia do rodziny
Iwaszkoww albo Szelskich. Ich ktnie w najmniejszym stopniu nie wpyn na ostateczny
werdykt, ale nie kryj swoich planw.
- Zobaczymy, jak sobie poradz podczas wicze. Wyniki zostan wpisane do naszych
papierw.
Eddie potwierdzi skinieniem gowy i chcia powiedzie co jeszcze, lecz urwa na
dwik dononego kobiecego gosu. Nasi instruktorzy zajli miejsca stojce przed rzdem
awek. Wygldali imponujco. Dostrzegam wrd nich Dymitra, jego mroczn, pocigajc
sylwetk. Alberta postanowia uciszy rozmowy. Wszyscy patrzyli na ni.
Bya kobiet po pidziesitce, lecz pozostaa silna, nieustpliwa i twarda. Na jej
widok przypomniaam sobie nocn rozmow z Dymitrem, ale postanowiam dowiedzie si
wicej na ten temat innym razem. Nie chciaam pozwoli, eby Wiktor Daszkow popsu mi
rado z tego dnia.
- Posuchajcie - zacza. - Wszyscy wiecie, dlaczego was tu zebralimy. - Na Sali
zapada cisza pena napicia i gos straniczki niemal odbija si od cian. - Nadszed
najwaniejszy dzie dla wszystkich nowicjuszy. Za chwil dowiecie si, kogo przydzielono

wam pod opiek. W zeszym tygodniu rozdalimy wam szczegowy plan zaj polowych
trwajcych sze tygodni. Ufam, e zapoznalicie si z nim. Jednak na wszelki wypadek
stranik Alto przedstawi wam w skrcie zaoenia kursu.
Co do mnie, wykuam wszystko na pami. Jeszcze nigdy nie przeczytaam niczego
tak uwanie.
Alberta podaa Stanowi notatnik. Stranik Alto by najmniej lubianym instruktorem,
ale po mierci Masona napicie midzy nami nieco zagodniao. Zaczlimy si lepiej
rozumie.
- Prosz bardzo - mrukn Stan. - Bdziecie penili sub przesz sze dni w tygodniu.
Powinnicie to traktowa jako nagrod. W realnym wiecie nie mamy dni wolnych od pracy.
Waszym zadaniem jest towarzyszenie morojom na kadym kroku - w klasie, dormitorium i
pomieszczeniu dla karmicieli. Nie spuszczajcie ich z oka. Kwesti wyboru pozostaje, jak
zamierzacie uczestniczy w ich yciu. Niektre wampiry traktuj swoich opiekunw jak
przyjaci, inne wol zachowa dystans, oczekujc, e bdziecie przy nich trwa jak nieme
duchy. (Naprawd uy sowa duchy? ). Kada para bdzie musiaa wypracowa wasny
styl gwarantujcy bezpieczestwo podopiecznych.
Atak moe nastpi w kadej chwili i kadym miejscu. Bdziemy was nka
niepostrzeenie, ubrani na czarno od stp do gw. Musicie zachowa czujno. Pamitajcie,
jeli nawet wiecie, e to inni stranicy, a nie strzygi atakuj osoby przez was chronione,
reagujcie tak, jakby ich ycie zostao bezporednio zagroone. Nie wahajcie si nas zrani.
Niektrzy pewnie ju zacieraj rce. Nadarza si sposobno, eby wyrwna rachunki. - W
tumie rozlegy si chichoty. - Zapewne znajd si i tacy, ktrzy bd obawiali si
konsekwencji zdecydowanych dziaa. Niepotrzebnie. Poradzimy sobie, a wy moecie
spodziewa si powaniejszych kopotw w przypadku uchylania si od walki. - Stan
przeoy kolejn kartk w notesie. - Bdziecie penili sub przez ca dob. Moecie
oczywicie zdrzemn si w cigu dnia, kiedy wasi podopieczni pjd spa, ale pamitajcie o
strzygach. Bestie nie grasuj wprawdzie w wietle sonecznym, jednak mog zaczai si w
budynku. Nie bdziecie bezpieczni nigdy i nigdzie.
Instruktor odczyta jeszcze kilka zalece technicznych, ale przestaam sucha. Znaam
je na pami, podobnie jak moi koledzy. Wyczuam rosnce zniecierpliwienie na sali.
Nowicjusze byli gotowi do dziaania, ten i w zaciska pici. Czekali. Kady chcia dosta
swj przydzia. Marzylimy o tych wiczeniach od dawna.
Stan skoczy i odda notes Albercie.
- W porzdku - powiedziaa straniczka. - Zaczn kolejno wyczytywa wasze

nazwiska i wska, ktrego z morojw wam przydzielono. Podchodcie do stranika Chase'a


po pakiety informacyjne na temat planu zaj waszych podopiecznych, ich przyszoci i tak
dalej.
Wszyscy czekalimy w napiciu. Raz po raz dobiegay mnie nerwowe szepty. Eddie
westchn ciko.
- Boe, mam nadziej, e dadz mi kogo fajnego - mrukn. - Nie chc cierpie przez
sze tygodni.
cisnam go za rami.
- Ryan Aylesworth - ogosia Alberta i mj towarzysz zwiesi smutno gow.
Rozumiaam go. Dawniej Mason Ashford by pierwszy na licie. - Zaopiekujesz si Camille
Cont.
- No nie - mrukn kto z tyu. Pewnie mia nadziej, e dostanie Camille.
Ryan wodzi rej w grupie rywalizujcej o przydzia czonkw rodzin krlewskich.
Teraz triumfalnie umiechnity szed po odbir pakietu. Rd Conta nalea do cisej elity.
Kryy pogoski, e jeden z jej przedstawicieli kandyduje do korony morojw. Poza tym
Camille miaa duo wdziku. Jej towarzystwo odpowiadaoby kademu chopakowi. Ryan by
bardzo zadowolony.
- Dean Barnes - Alberta odczytaa nastpne nazwisko. - Dostaniesz Jeskego Zeklosa.
- Fuj - skrzywilimy si z Eddiem. Gdyby to mnie przydzielono Jessego,
potrzebowaby drugiego stranika do obrony przede mn.
Straniczka wywoywaa kolejnych nowicjuszy. Zauwayam, e Eddie si poci.
- Bagam, chc kogo do rzeczy - mamrota.
- Spokojnie - pocieszyam go. - Dostaniesz.
- Edison Castile - usyszelimy w kocu gos Alberty. Eddie przekn lin. Wasylisa Dragomir.
Zamarlimy w bezruchu na jedno uderzenie serc. Eddie by zdyscyplinowany, wic
podnis si i wyszed na rodek. Po drodze zerkn na mnie z panik w oczach.
Zrozumiaam, co chcia mi przekaza. Nie mia pojcia, co si stao.
Czas stan w miejscu, kontury si zamazay. Monotonny gos Alberty wywoywa
nowicjuszy, ale ja nic nie syszaam. Co si stao? Zaszo jakie nieporozumienie. To mnie
przydzielono Liss. Na pewno. Miaam zosta jej straniczk na cae ycie. Nie mogam
zrozumie. Serce bio mi jak oszalae. Patrzyam, jak Eddie podchodzi do Chase'a i odbiera
pakiet oraz sztylet wiczebny. Widziaam, e zerka w papiery, by si upewni, czy na pewno
nie zasza pomyka. Poznaam po wyrazie jego twarzy, e znalaz tam nazwisko Lissy.

Odetchnam gboko. Spokojnie. Nie ma powodu wpada w panik. Kto na pewno


popeni bd, ktry mona atwo naprawi. Na pewno zaraz wszystko si wyjani. Alberta
dojdzie do mojego nazwiska i odkryje obok niego dane Lissy. Wtedy zrozumiej, co zaszo.
Skrel poprzedni przydzia i dopisz Eddiemu kogo innego. Morojw jest pod dostatkiem,
znacznie wicej ni dampirw.
- Rosemarie Hathaway. - Zesztywniaam. - Christian Ozera. Wpatrywaam si w
Albert, niezdolna poruszy si ani jakkolwiek zareagowa. Nie powiedziaa tego, co
wydawao si zupenie oczywiste. Kilka osb zerkno na mnie z niepokojem. Wci nie
rozumiaam tego, co usyszaam. To nie dziao si naprawd. W tej chwili nocne spotkanie ze
zjaw Masona wyda mi si bardziej realne. Straniczka zorientowaa si nareszcie, e nie
wstaj. Podniosa gow z irytacj i szukaa mnie wzrokiem.
- Rose Hathaway? Kto szturchn mnie okciem, pewnie uzna, e ogucham.
Przeknam lin, wstaam i wyszam na rodek sali. Poruszyam si jak automat.
Popeniono bd. Nie miaam cienia wtpliwoci. Szam w stron Chase'a czujc si jak
marionetka poruszana za sznurki. Stranik wrczy mi pakiet oraz sztylet, ktrym miaam
zabija napastnikw. Wziam wszystko i odeszam na miejsce.
Wci nie wierzc w to, co si stao, trzykrotnie odczytaam nazwisko moroja
wypisane na okadce. Christian Ozera. Miaam w rku informacje na temat jego ycia. Portret
charakterologiczny, plan zaj, drzewo genealogiczne. yciorys. Opisano nawet szczegowo
tragiczn histori rodzicw Christiana, ktrzy dobrowolnie przemienili si w strzygi.
Zamordowali kilkanacie osb, zanim stranicy wyledzili ich i zlikwidowali.
Polecono nam dokadnie przeczyta podane informacje, spakowa swoje rzeczy i
spotka si z morojami podczas lunchu. Syszaam, jak Alberta wyczytuje kolejne nazwiska.
Koledzy, ktrzy otrzymali ju przydziay, zgromadzili si z tyu sali gimnastycznej i
wymieniali uwagi. Podeszam do nich, by poczeka na Albert lub Dymitra. Zamierzaam
domaga si wyjanie. Pomylaam, e jednak ucz si cierpliwoci, skoro nie poleciaam do
nich od razu, cho miaam na to wielk ochot. Odczekaam, a straniczka dojdzie do koca
listy. Caa wieczno. Jak dugo mona odczytywa kilkanacie nazwisk? Kiedy ostatni z
nowicjuszy otrzyma przydzia, Stan ogosi, e mamy przej do nastpnego zadania. Musia
przekrzykiwa haas, jaki zapanowa na Sali. Zaczam przepycha si przez tum, by dotrze
do Alberty i Dymitra, ktrzy na szczcie stali obok siebie. Rozmawiali o sprawach
organizacyjnych i nie od razu mnie zauwayli. Kiedy wreszcie odwrcili gowy, uniosam
swj pakiet.
- Co to znaczy? - spytaam. Alberta patrzya na mnie z nieodgadnionym wyrazem

twarzy. Mina Dymitra podpowiadaa mi, e spodziewa si tego, co zaszo.


- To pani przydzia, panno Hathaway - odpara straniczka.
- Nie - wycedziam przez zacinite zby. - Ten przydzia naley si komu innemu.
- Nowicjusze nie wybieraj sobie podopiecznych - owiadczya stanowczo - Po
skoczeniu szkoy rwnie. Nie moecie kierowa si w tej kwestii upodobaniami ani
nastrojem.
- Po skoczeniu szkoy zostan opiekunk Lissy! - krzyknam. - Wszyscy o tym
wiedz. Powinnicie byli poczy nas teraz.
- Wiem, e takie s ustalenia na przyszo, lecz nie znam reguy, ktra
przypisywaaby pani wyczno opieki nad pann Dragomir. Obowizkiem ucznia jest
przyj wyznaczone zadanie.
- Mam chroni Christana? - Rzuciam pakiet na podog. - Postradalicie zmysy, jeli
sdzicie, e si na to zgodz.
- Rose! - warkn Dymitr. Dopiero teraz postanowi wczy si do rozmowy. Ton
jego gosu, ostry i zasadniczy, nie pozostawia najmniejszych wtpliwoci: Bielikow by
wcieky. Przez krtk chwil zapomniaam, co chciaam uzyska. - Zapominasz si. Nie
wolno ci traktowa instruktorw w taki sposb.
Nie znosz, kiedy kto mnie poucza. Nie cierpiaam, kiedy robio Dymitr, szczeglnie
jeli mia racj. Nie potrafiam si opanowa. Byam wkurzona i niewyspana. W takim stanie
byle drobiazg mg wyprowadzi mnie z rwnowagi. A co dopiero powana sprawa.
- Przepraszam - powiedziaam z niechci. - Jednak uwaam, e to idiotyczna decyzja.
Niemal tak gupia jak pominicie nas w procesie Wiktora Daszkowa.
Alberta zamrugaa ze zdziwienia.
- Skd wiesz Niewane. Porozmawiamy o tym pniej. Teraz zajmij si
wyznaczonym zadaniem.
Nie zauwayam, kiedy podszed Eddie.
- Posuchajcie - zacz niepewnie. - Przecie moemy si zamieni. Nie mam nic
przeciw temu
Straniczka rzucia mu lodowate spojrzenie.
- To niemoliwe. Wasylisa Dragomir jest twoj podopieczn. - Przeniosa wzrok na
mnie. - A ty masz si troszczy o Christiana Ozer. Koniec dyskusji.
- To idiotyczne! - powtrzyam. - Po co mam traci czas z Christianem? Po
skoczeniu szkoy i tak zostan opiekunk Lissy. Czy nie lepiej dla nas obu, ebym zacza
ju teraz?

- Na pewno dobrze zaopiekujesz si Liss - stwierdzi Dymitr. - Znasz j. czy was


wi. Moe si jednak okaza, e w przyszoci bdziesz musiaa zajc si innym morojem.
Powinna nauczy si peni sub przy osobach, ktrych nie znasz.
- Dobrze znam Christiana - mruknam. - W tym wanie problem. Nie cierpi go.
Troch przesadziam. Ozera wkurza mnie, to fakt, ale nieprawda, e go
nienawidziam. Wsplna walka przeciwko strzygom wiele zmienia midzy nami. Znw
przyszo mi do gowy, e wyolbrzymiam z powodu niewyspania i oglnego rozdranienia.
- Tym lepiej - wtrcia Alberta. - Nie zawsze mona opiekowa si przyjacimi.
Niektrych podopiecznych by moe nie bdziesz darzya sympati. Musisz do tego
przywykn.
- Musz tylko skutecznie walczy ze strzygami - odgryzam si. - Uczono mnie tego w
szkole. - Rzuciam im nieugite spojrzenie. - Sprawdziam si rwnie w akcji.
- Technika walki to nie wszystko, panno Hathaway. Pozostaj kwestie osobiste, relacje
z innymi. Tego nie mona nauczy si na lekcjach. Naszym zadaniem jest przekaza wam
techniki obrony przed strzygami. Waszym - uoy sobie relacje z morojami. Pani szczeglnie
powinna przewiczy zasady opieki nas osob, ktra nie jest wieloletni przyjacik.
- Powinna rwnie nauczy si chroni kogo, z kim nie czy ci psychiczna wi i
nie wiesz, kiedy znajduje si w niebezpieczestwie - wtrci Dymitr.
- Racja - zgodzia si Alberta. - To pani sabo. Jeli chce pani zosta dobr
straniczk - doskona straniczk - naley stosowa si do naszych zalece.
Otworzyam usta, chcc si sprzeciwi. Miaam a zanadrzu wspaniay argument, e
opieka nad kim bliskim pozwoli mi lepiej wykorzysta wszystkie umiejtnoci. Tym samym
bd skuteczniej suya innym morojom. Lecz Dymitr nie da mi doj do gosu.
- Praca z innym dampirem pomoe rwnie Lissie - powiedzia.
Zamkn mi usta. Zada cios, przed ktrym nie umiaam si obroni, a on dobrze o tym
wiedzia.
- Co masz na myli? - spytaam.
- Jeste jej saboci. Jeli nie dostanie stranika, z ktrym nie czy jej psychiczna
wi, nie nauczy si radzi sobie w sytuacji bezporedniego zagroenia. Opieka nad morojem
wymaga jego wsppracy. Zadanie, ktre otrzymaa, posuy zarwno tobie, jak i
Dragomirwnie.
Milczaam, rozwaajc jego sowa. Czyby Dymitr mia racj?
- Poza tym - dodaa Alberta - nie mamy dla pani innego przydziau. Jeli teraz pani
odmwi, nie zaliczy tegorocznych wicze polowych.

Jak to: nie zalicz? Czy ona zwariowaa? Nie mogam straci takiej szansy.
Oznaczaoby to brak promocji. Czuam, e za chwil wybuchn, ale Dymitr powstrzyma
mnie jednym gestem. Uparte, spokojne spojrzenie jego czarnych oczu unieruchomi mnie,
nakazao pogodzi si z sytuacj.
Niechtnie podniosam pakiet z podogi.
- Dobrze - rzuciam lodowatym tonem. - Zrobi to. Odnotujcie jednak, e dziaam
wbrew wasnej woli.
- To ju zostao ustalone, panno Hathaway - odpara cierpko Alberta.
- W porzdku. Nadal sdz, e to kiepski pomys, wkrtce sami si przekonacie.
Odwrciam si i z godnoci wymaszerowaam z sali gimnastycznej, zanim zdyli
odpowiedzie. Jednoczenie mylaam, e zachowuj si jak rozkapryszone dziecko. Na
swoj obron miaam jedynie nieumylny udzia w yciu seksualnym najlepszej przyjaciki,
spotkanie z duchem i niewyspanie. Poza tym oni te postpili wrednie. Tak wic miaam
spdzi sze tygodni w towarzystwie Christiana Ozery, cynicznego drania, ktry wci
sprawia problemy i kpi ze wszystkiego.
C, w pewnym sensie bylimy do siebie podobni.
Zapowiaday si dugie wakacje.

ROZDZIA TRZECI
SKD TA PONURA MINA, MAA DAMPIRZYCO? Szam przez dziedziniec w
stron kafeterii, kiedy dolecia mnie zapach papierosw marki Clove. Westchnam z
rezygnacj.
- Adrianie, jeste ostatni osob, ktr chciaabym teraz spotka. Adrian Iwaszkow
przyspieszy i zrwna si ze mn, wypuszczajc z ust kby dymu prosto na mnie.
Zamachaam rkami i ostentacyjnie zakaszlaam. Iwaszkow by morojem z rodziny
krlewskiej, ktrego zdobyymy z Liss podczas wypadu na narty. Mimo e starszy o kilka
lat, przyjecha do Akademii witego Wadimira, eby razem z moj przyjacik zagbia
tajniki panowania nad ywioem ducha. Poza nim nie znaymy nikogo, kto specjalizowaby
si w tym ywiole. Adrian by arogancki i zepsuty, naduywa alkoholu, pali papierosy, a
take zadawa si z wieloma kobietami. Wiedziaam, e i mnie sobie upatrzy, w kadym
razie prbowa zacign mnie do ka.
- Zauwayem - stwierdzi. - Rzadko si spotykam od przyjazdu. Gdybym nie
wiedzia, e jest inaczej, pomylabym, e mnie unikasz.
- To prawda. Chopak wypuci kolejny kb dymu i przesun rk po brzowej
czuprynie, pieczoowicie uczesanej, tak by tworzya na gowie artystyczny niead.
- Posuchaj, Rose. Nie musisz odgrywa niedostpnej. Dawno zdobya moje serce.
Adrian wiedzia doskonale, e nikogo przed nim nie odgrywam, po prostu lubi si
przekomarza.
- Nie mam dzi nastroju na te twoje gierki.
- Co si stao? Widz, z jak zoci rozpryskujesz wod we wszystkich kauach
napotykanych po drodze, a w dodatku masz mordercz min.
- Wic po co mnie zagadujesz? Nie boisz si, e ci przyo?
- Nie zrobisz mi krzywdy. Byoby ci al mego piknego oblicza.
- Za to ty nie masz litoci. Dmuchasz mi w nos rakotwrczym dymem. Jak moesz
pali papierosy? Poza tym w szkole obowizuje cisy zakaz. Abby Badica zostaa przyapana
na paleniu i odsiedziaa za to dwa tygodnie w kozie.
- Nie musz przestrzega tutejszych regu, Rose. Nie jestem uczniem ani czonkiem
personelu. Pozostaem wolnym duchem bdzcym po korytarzach szacownej Akademii.
- A nie mgby bka si gdzie indziej?
- Jeli chcesz si mnie pozby, musisz powiedzie, co si stao. Uparty jak osio.

Pomylaam, e wkrtce i tak dowie si o wszystkim. Caa szkoa bdzie o tym gadaa.
- Przydzielono mnie do Christiana. Mam si nim opiekowa w trakcie wicze
polowych.
Zapado milczenie, a po chwili Adrian parskn miechem.
- No, no. Teraz rozumiem. Przyznaj, e zwaywszy na okolicznoci, zachowujesz
wyjtkowy spokj.
- Miaam opiekowa si Liss - jknam. - Nie mog uwierzy, e wycili mi taki
numer.
- Ciekawostka. Czyby istniao ryzyko, e nie powierz ci suby przy Lissie po
skoczeniu szkoy?
- Nie. Oboje z Dymitrem mamy zapewnione stanowiska. Tymczasem nasi mdrcy
uznali, e wicej si naucz, towarzyszc innemu morojowi.
Adrian obrzuci mnie przecigym spojrzeniem.
- Suba u boku Bielikowa nie bdzie dla ciebie, jak sdz, wielk przykroci.
Do tej pory nie pojmowaam, jak to moliwe, e Lissa nie zauwaya, co czuam do
Dymitra. Taki Adrian, cakiem obcy, byskawicznie oceni sytuacj.
- Mwiam, e nie mam dzi ochoty wysuchiwa twoich byskotliwych komentarzy.
Iwaszkow nie da si zbi z pantayku. Podejrzewaam, e jest na lekkim rauszu,
chocia do lunchu jeszcze daleko.
- Nie rozumiem, gdzie problem? Przecie Christian spdza wikszo czasu z Liss.
Trafi w sedno. Musiaam mu to przyzna. Swoim zwyczajem niepostrzeenie zmieni
temat.
- Czy mwiem ci ju, jak masz aur? - spyta nieoczekiwanie. Wychwyciam now i
zaskakujc nut w jego gosie. Niepewno?
Zaciekawienie? Obawa? Ten ton nie pasowa do niego. Adrian by mistrzem ironii.
- Nie pamitam. Kiedy wspomniae co na ten temat. Twierdzie, e spowija mnie
mrok. Czemu pytasz?
Aura to pole energetyczne otaczajce kad yw istot. Jej barwa i natenie
wynikaj z cech osobowoci oraz indywidualnych wibracji. Aur widz tylko moroje
dysponujcy moc ducha. Adrian posiad t zdolno dawno temu, Lissa dopiero si uczy.
- Trudno mi to wyjani. Pewnie jestem przeczulony. - Iwaszkow przystan przy
drzwiach i zacign si papierosem. Odsun si nieco, wypuszczajc dym w inn stron, ale
wiatr i tak przywia go prosto na mnie. - Aura jest dziwnym zjawiskiem. Czsto zmienia
ksztat i barwy. Czasem bywa intensywna, a innym razem blada i niewyrana. Zdarzaj si

jednak chwile, kiedy ponie wyranym, kolorowym blaskiem, a wtedy - Adrian przechyli
lekko gow i zapatrzy si w niebo. Znaam go takiego, popada wwczas w trans. - Mona
odczyta jej znaczenie. Jakby uzyskiwaa wgld w czyj dusz.
Umiechnam si.
- Jednak nie potrafisz wejrze w moj dusz, prawda? Nie wiem, co oznaczaj barwy
mojej aury.
Moroj wzruszy ramionami.
- Pracuj nad tym. Przebywajc wrd ludzi, poznajesz ich coraz lepiej. Z czasem
dostrzegasz podobne kolory u wielu osb i zaczynasz pojmowa, co oznaczaj.
- Jak teraz prezentuje si moja aura? Zerkn na mnie z ukosa.
- Jako nie mog si dzisiaj skupi.
- Wiedziaam. Pie. Alkohol i niektre leki przytpiaj zdolno odczuwania ducha.
- Tylko tyle, eby si rozgrza. Mog jednak odgadn, jak wyglda. Jest podobna do
innych, tworz j wirujce piercienie barw. Tylko na kracach pola energii pojawia si cie.
Towarzyszy ci na kadym kroku.
Ton jego gosu przyprawi mnie o dreszcz. Przysuchiwaam si rozmowom Adriana i
Lissy na temat pl energetycznych, ale nie sdziam, e powinnam si przejmowa stanem
wasnej aury. Do tej pory traktowaam ten temat lekko, ciekawi mnie, ale wydawa si
pozbawiony gbszego znaczenia.
- Umiesz pocieszy - mruknam. - Moe powiniene zajc si tym zawodowo.
Adrian powrci do swego normalnego tonu.
- Nie przejmuj si, maa dampirzyco. Nawet jeli otaczaj ci chmury, dla mnie
zawsze jeste janiejsza ni soce.
Przewrciam wymownie oczami. Chopak rzuci niedopaek na ziemi i przydepta go
butem.
- Musze ju lecie. Do zobaczenia wkrtce. - Skoni si dwornie i ruszy w stron
budynku dla goci.
- miecisz! - zawoaam.
- Nie dbam o reguy, Rose - odkrzykn. - Jestem ponad nimi. Pokrciam gow i
podniosam niedopaek, a potem wrzuciam go do kosza stojcego przy wejciu. Stanam w
drzwiach, strzsajc nieg z butw. W kafeterii panowao mie ciepo. Przygotowywano
lunch. W tym pomieszczeniu dampiry i moroje przesiadywali razem, tworzc interesujce
zestawienie. Dampiry, w poowie ludzie, s wiksze, ale nie wysze, tylko bardziej krpe.
Nowicjuszki odznaczay si sympatycznymi krgociami sylwetek, w przeciwiestwie do

zbyt szczupych morojek. Chopcy mojej rasy prezentowali muskularn budow, odwrotnie
ni smuke, wte wampiry. Czciej przebywalimy na socu i nasza lekka opalenizna
kontrastowaa z blad, porcelanow skr podopiecznych.
Zauwayam Liss siedzc samotnie przy stoliku. Wygldaa jak anio w biaym
sweterku. Jasne loki opaday kaskad na ramiona. Podniosa gow, a ja poczuam przyjemn
fal ciepa pync przez nasz wi.
Moja przyjacika si umiechna.
- Ale masz min. Wic to prawda? Bdziesz opiekowaa si Christianem?
Posaam jej ponure spojrzenie.
- Nie mogaby si postara o nieco weselszy wygld? - Obrzucia mnie karccym,
cho lekko rozbawionym wzrokiem, zlizujc ostatnie krople jogurtu truskawkowego z
yeczki. - Ostatecznie bdziesz si opiekowaa moim chopakiem, z ktrym spdzam duo
czasu. Nie jest tak le.
- Masz anielsk cierpliwo - mruknam, opadajc na krzeso. - Zreszt nie
przebywasz z nim bez przerwy, przez ca dob, siedem dni w tygodniu.
- Ty te nie bdziesz musiaa. Jeden dzie zostawili wam wolny.
- Marna pociecha. Rwnie dobrze mogliby mnie skaza na jego towarzystwo przez
dziesi dni w tygodniu.
Lissa zmarszczya brwi.
- To nie ma sensu. Machnam rk lekcewaco i rozejrzaam si po sali bez
specjalnego zainteresowania. W kafeterii huczao, bo wiczenia miay si oficjalnie rozpocz
tu po lunchu. Najlepsza przyjacika Camille dostaa pod opiek najbliszego kumpla Ryana.
Szykowali si na dug podwjn randk. Pomylaam, e jednak znalaz si kto, komu
wybr rady przypad do gustu, i westchnam ciko. Christian, mj podopieczny, poszed do
pokoju karmicieli, ludzi, ktrzy dobrowolnie oddawali krew wampirom.
Wyczuam, e Lissa chce mi co powiedzie. Zwlekaa zniechcona moim zym
nastrojem. Chciaa mnie pocieszy. Umiechnam si do niej.
- Nie przejmuj si mn tak bardzo. Powiedz, o co chodzi. Odwzajemnia umiech,
skrywajc ky pod lnicymi rowymi wargami.
- Dostaam pozwolenie.
- Pozwolenie na co? Przesaa mi odpowied w mylach, zanim wypowiedziaa j na
gos.
- Naprawd? - wykrzyknam. - Nie musisz przyjmowa lekw? ywio ducha
oferowa wybracom nadzwyczajne moliwoci, ktre Lissa dopiero odkrywaa. Jednoczenie

rodzi problemy natury psychicznej. Grozi depresj, a nawet obdem. Adrian siga po
alkohol, co (poza wrodzon skonnoci do imprezowania) osabiao negatywne skutki
dziaania ducha. Lissa odkrya zdrowszy sposb radzenia sobie w trudnych chwilach przyjmowaa leki antydepresyjne, ktre, niestety, odcinay j od zdolnoci magicznych. Moja
przyjacika nie umiaa si pogodzi z tym ograniczeniem, cho gwarantowao jej
zachowanie zdrowych zmysw. Odkrya to dopiero teraz i postanowia przeprowadzi szalony
eksperyment. Wiedziaam, e tskni za magi, ale nie wyczuam, jak bardzo. Nie
spodziewaam si rwnie, e kto podejmie takie ryzyko i pozwoli jej odstawi leki.
- Zobowizaam si do codziennych wizyt u panny Carmack oraz regularnych sesji
psychologicznych. - Lissa skrzywia si przy ostatnich sowach, ale widziaam, e jest
szczliwa. - Nie mog si doczeka wsplnej pracy z Adrianem.
- Ma na ciebie zy wpyw.
- Iwaszkow nie ma nic do rzeczy. Sama podjam decyzj. - Nie odpowiedziaam,
wic dotkna mojego ramienia. - Nie martw si o mnie, Rose. Czuj si znacznie lepiej, a
poza tym bd moga pomaga innym.
- Wszystkim, tylko nie mnie - mruknam z alem. W tej chwili w drzwiach pojawi
si Christian i ruszy w nasz stron. Zerknam na zegar. Do koca lunchu pozostao
zaledwie pi minut. - O, nie. Zblia si godzina zero.
Odsun krzeso i przystawi je tyem do naszego stolika. Usiad okrakiem, opierajc
brod na porczy. Odgarn czarne loki, odsaniajc jasnoniebieskie oczy, i posa nam lekko
ironiczny umieszek. Lissa wyranie poweselaa.
- Nie mog si doczeka pocztku przedstawienia - powiedzia moroj. - Bdziemy si
wietnie bawi, Rose. Pomyl o wsplnym wybieraniu zason, rozczesywaniu wosw, snuciu
opowieci o duchach - Wzmiank o duchach powanie nadszarpna moj cierpliwo. Nie
twierdz, e perspektywa wyboru zason czy ukadania jego fryzury wydaa mi si bardziej
pocigajca. Potrzsnam gow z rozpacz i wstaam.
- Nacieszcie si ostatnimi chwilami wolnoci - rzuciam, a oni jednoczenie parsknli
miechem.
Podeszam do kontuaru w nadziei, e zostay pczki ze niadania. Dostrzegam jedynie
rogaliki, warzywa w kruchym ciecie i pieczone gruszki. Personel kuchenny take straci
gow tego dnia. Czy wymagaam zbyt wiele, proszc o ciastko smaone na gbokim
tuszczu? Przede mn sta Eddie z min winowajcy.
- Rose, naprawd mi przykro Uciszyam go gestem.
- Daj spokj. To nie twoja wina. Obiecaj tylko, e bdziesz o ni dba.

Nie miaam powodu do obaw o bezpieczestwo Lissy. Niepokoi mnie pomys


odstawienia lekw. Eddie popatrzy na mnie z powag. Nie uzna mojej proby za nawin.
Nalea do nielicznych osb, ktre wiedziay o nadzwyczajnych zdolnociach Lissy, zna
rwnie ich ujemne strony. Pomylaam, e dlatego wybrano go na stranika ksiniczki.
- Nie pozwol, by stao jej si co zego. Sowo. Mimo ponurego nastroju musiaam
si umiechn. Eddie bardzo przey nasze starcie ze strzygami. Zacz traktowa ycie
bardziej serio ni wikszo nowicjuszy. Gdybym miaa wybiera, poza sob, rzecz jasna,
wskazaabym zapewne jego kandydatur na opiekuna Lissy.
- Rose! Czy to prawda, e znokautowaa straniczk Pietrow? Odwrciam si i
napotkaam wzrok dwch morojw, Jeskego Zeklosa i Ralfa Sarkozy'ego. Stali w kolejce za
mn i Eddiem z podejrzanie zadowolonymi minami. Jesse by przystojny jak Apollo, a poza
tym dosy bystry, za Ralf, nieco mniej atrakcyjny fizycznie, nie mg si pochwali wybitn
inteligencj. Nikt nie wkurza mnie bardziej ni ci dwaj, gownie dlatego e rozpuszczali
obrzydliwe plotki na mj temat, twierdzc, e wyprawiaam z nimi niestworzone rzeczy.
Dziki stanowczej interwencji Masona publicznie odwoali te garstwa, lecz myl, e od tej
chwili ywili do mnie zapiek uraz.
- Albert? Za co? - Odwrciam si do nich plecami, ale Ralf nie dawa za wygran.
- Podobno daa jej popali na sali gimnastycznej, kiedy si dowiedziaa, koguci
przydzielono.
- Daam popali? Co za przestarzae sownictwo? Ja tylko - przerwaam, szukajc
waciwego sowa - wyraziam swoj opini na ten temat.
- C - wtrci Jesse. - Nie mogli znale lepszej straniczki dla znanego mionika
strzyg. Tylko ty dasz sobie z nim rad.
Nie spodobaa mi si ta uwaga, cho zabrzmiaa niemal jak komplement. Zeklos ju
otwiera usta, eby dorzuci kolejny kliwy komentarz, ale mu na to nie pozwoliam.
Zbliyam si i spojrzaam mu prosto w oczy. Pogratulowaam sobie w duchu zimnej krwi, bo
nie chwyciam go za gardo. Jesse wytrzeszczy oczy ze zdumienia.
- Christian nie ma nic wsplnego ze strzygami - oznajmiam spokojnie.
- Przecie jego rodzice
- S jego rodzicami. A Christian jest sob. Mylisz pojcia. Jesse Zeklos dobrze
wiedzia, e nie warto ze mn zadziera.
Pamita o tym, cho mia wielk ochot naigrywa si z Christiana w mojej
obecnoci. Zdziwiam si, gdy wybra inna opcj.
- Przed chwil przydzia Ozery oznacza dla ciebie koniec wiata, a terasz stajesz w

jego obronie. Wiesz, jaki on jest, nie uznaje adnych regu. Prbujesz mi wmwi, e nie
pjdzie ladem rodzicw?
- Wierz mu - odparam. - Absolutnie mu wierz. Christian przejawia wicej wrogoci
wobec strzyg ni inni moroje.
Jesse zamruga i zerkn na Ralfa, a potem przenis spojrzenie na mnie.
- Ozera bardzo mi pomg, walczc ze strzygami w Spokane. On nigdy nie przemieni
si w besti - dodaam, usiujc sobie przypomnie, kto mia pilnowa Jessego. - Jeli znowu
usysz, e go oczerniasz, nawet Dean nie zdoa ci przede mn ochroni.
- Ani przede mn - doda Eddie, stajc u mojego boku. Zeklos przekn lin i cofn
si o krok.
- Blefujesz. Nie zrobisz mi krzywdy. Jeli ci teraz zawiesz, nie skoczysz szkoy w
terminie.
- Mia racj, ale umiechnam si beztrosko.
- Zaryzykuj. Chyba warto. Wida Jessie i Ralf doszli do wniosku, e nie maj ochoty
na lunch, bo nagle odeszli, i daabym gow, e sysz, jak nazywaj mnie stuknit zdzir.
- wiry - mruknam ze zoci, ale natychmiast si rozpromieniam. S pczki!
Dostaam jednego w polewie czekoladowej i pospieszyam za Eddiem. Musielimy
odnale naszych podopiecznych przed lekcjami. Eddie wykrzywi si do mnie w umiechu.
- Gdybym nie zna caej historii, pomylabym, e bronisz honoru Christiana. Zdaje
si, e to nie lubisz?
- Fakt - przyznaam, zlizujc polew z palcw. - Nie lubi go, ale bd musiaa si nim
opiekowa przez sze tygodni z rzdu.

ROZDZIA CZWARTY
ZACZO SI.
Z pocztku pozornie nic si nie zmienio. Do lunchu moroje i dampiry miay zajcia w
odrbnych grupach, dopiero po poudniu czylimy si w pary. Okazao si, e plan lekcji
Christiana przypomina mj wasny z ubiegego semestru. Jedyna rnica, e nie
wystpowaam w charakterze uczennicy. Nie siedziaam w awce, ale wyznaczono mi raczej
niewygodne stanowisko. Razem z innymi nowicjuszami uczestniczcymi w wiczeniach
musiaam sta pod cian. Poza lekcjami sytuacja wygldaa podobnie. To moroje
decydowali, co chc robi. Stranicy podali za nimi jak cienie.
My, nowicjusze, mielimy wielk ochot wymieni midzy sob uwagi na temat
suby, zwaszcza e nasi podopieczni zajli si sob, ale nikt nie uleg pokusie. Napicie i
emocje w tym pierwszym dniu wicze skutecznie utrzymyway nas w ryzach.
Po lekcji biologii zastosowalimy z Eddiem technik podziau rl midzy dwoma
stranikami. Ja utrzymywaam bezporedni kontakt z morojami, podczas gdy Eddie z
dystansu obserwowa otoczenie.
Dyurowalimy w ten sposb do koca zaj. W pewnej chwili Lissa pocaowaa
Christiana w policzek i zrozumiaam, e zamierzaj si rozdzieli.
- Nie macie wsplnych zaj? - spytaam zdziwiona, usuwajc si nieco z drogi przed
tabunem uczniw wycigajcych z sal lekcyjnych. Eddie take zorientowa si w zmianie
sytuacji i podszed bliej. Nie wiedziaam, e Lissa i Christian maj w ogle jakie oddzielne
zajcia.
Moja przyjacika zauwaya, e jestem rozczarowana, i umiechna si do mnie ze
wspczuciem.
- Przykro mi. Po lekcjach zamierzamy si razem uczy, ale teraz id na kurs
twrczego pisania.
- A ja - wtrci Christian - bd zagbia tajniki gotowania.
- Co takiego? - prawie krzyknam. - Wybrae kurs gotowania? To idiotyczne.
- Wcale nie - sprzeciwi si moroj. - Moesz myle, co chcesz, ale to mj wybr w
ostatnim semestrze, jasne?
Jknam.
- Daj spokj, Rose - rozemiaa si Lissa. - To tylko jedna lekcja. Nie bdzie tak
Przerwaa, bo zakotowao si w gbi korytarza. Jeden z moich instruktorw, Emil,

pojawi si znienacka i - odgrywajc strzyg - zaatakowa morojk. Porwa j w ramiona,


przycisn do siebie i odsoni szyj dziewczyny, jakby mia zamiar j ugry. Nie widziaam
twarzy ofiary, z daleka dostrzegam jednak jej gste brzowe wosy. Wkrtce zorientowaam
si jednak, e jej opiekunem mia by Shane Reyes.
Nieoczekiwana napa zaskoczya go - to pierwszy incydent tego dnia - na szczcie
szybko si pozbiera, odgoni napastnika kopniakiem i odzyska podopieczn. Obaj
mczyni rzucili si teraz do walki otoczeni sporym wianuszkiem gapiw. Gwizdy i okrzyki
dopingoway Shane'a.
Najgoniej krzycza Ryan Aylesworth. Wampir by tak pochonity walk, ktr
zreszt Shane wygra ciosem wiczebnego sztyletu, e nie zauway, jak dwch innych
stranikw podkrado si do Camilli. Oboje z Eddiem dostrzeglimy ich jednoczenie i ju
gotowalimy si do interwencji.
- Zosta - poleci mi Eddie i pobieg z odsiecz. Ryan i Camilla zdyli si
zorientowa w sytuacji. Ryan nie radzi sobie tak dobrze jak Shane, mia przeciwko sobie
dwch napastnikw. Pierwszy zatrzyma dampira, a drugi chwyci Camill. Dziewczyna
krzykna ze strachu. Nie udawaa. Najwyraniej nie docenia faktu, e wyldowaa w
ramionach Dymitra.
Tymczasem Eddie zaszed ca czwrk od tyu i wymierzy cios w ucho Bielikowa.
Stranik nie przej si tym specjalnie, lecz ja i tak byam pod wraeniem akcji Eddiego. Mnie
nigdy nie udao si trafi Dymitra podczas treningu. Otrzymany cios zmusi go do uwolnienia
Camilli i zmierzenia si z przeciwnikiem. Shane zdy ju pozby si swojej strzygi, zadajc
jej cios srebrnym sztyletem, i teraz skoczy na pomoc Eddiemu z przeciwnej strony.
Obserwowaam ich, zaciskajc pici, zafascynowana walk, lecz przede wszystkim
wpatrzona w Dymitra. Nie do wiary, jak niezwyk urod promieniowa ten grony
wojownik. Miaam ochot doczy do walczcych, pamitaam jednak, e nie wolno mi
spuszcza oka z naszych morojw.
Wicej strzyg ju si nie pojawio. Eddie i Shane unicestwili Dymitra, a mnie
zrobio si troch smutno. W gbi duszy pragnam, by mj mentor okaza si
niezwyciony. Pocieszya mnie myl, e pokona Ryana, technicznie pozbawi go ycia. Tak,
Dymitr by porzdn strzyg. Obaj z Emilem gratulowali teraz Shane'owi refleksu i docenili
interwencj Eddiego, jako wyraz poczucia odpowiedzialnoci za przyjaci. Rwnie do mnie
skierowano krtkie skinienie gow za osanianie Eddiego. Ryan najad si nieco wstydu, bo
nie zauway w por zagroenia.
Oboje z Eddiem wymienilimy triumfujce umiechy. Pierwsza prba i ju

zdobylimy punkty. Wolaabym, co prawda, odegra istotniejsz rol w tym starciu, ale i tak
dobrze zaczlimy.
Dymitr dostrzeg z daleka nasze rozpromienione miny i pokrci gow z nagan. Po
zakoczonej akcji nasza czwrka ostatecznie si rozdzielia. Lissa posaa mi poegnalny
umiech i yczya w mylach dobrej zabawy przy zagbianiu tajnikw sztuki kulinarnej.
Przewrciam oczami, ale ju znikna za rogiem w asycie Eddiego.
Sztuka kulinarna brzmiaa niele, jednak szybko okazao si, e bierzemy udzia w
zwyczajnym kursie gotowania. Kpiam w Christiana, e wybra tak idiotyczne zajcia, jednak
poczuam dla niego co w rodzaju szacunku. Moje umiejtnoci w tej dziedzinie ograniczay
si do ugotowania wody. Pichcenie nie byo nawet w poowie tak interesujce, jak kursy
twrczego pisania czy prowadzenia dyskusji. Nie miaam wtpliwoci, e Christian dokona
wyboru wycznie z lenistwa. Z pewnoci nie zamierza nigdy prowadzi restauracji.
Pomylaam ze zoliw satysfakcj o prawdziwej radoci na widok Ozery
wakujcego ciasto. Kto wie, moe nawet woy fartuszek?
Oprcz mnie w sali znalazo si troje innych nowicjuszy. Pomieszczenie byo
przestronne i miao kilka okien. Szybko opracowalimy strategi, eby dobrze zabezpieczy
teren. Obserwowaam wiczenia polowe w ubiegych latach, jednak dopiero teraz
uwiadomiam sobie, e przygldaam si wwczas wycznie walkom. Nie zwracaam uwagi
na prac zespoow moich starszych kolegw ani na strategie ich dziaa. Teoretycznie
oczekiwano od nas obrony wyznaczonego moroja, ale w praktyce zabezpieczalimy
wszystkich obecnych.
Przypado mi stanowisko przy wyjciu ewakuacyjnym prowadzcym na dziedziniec.
Przypadkowo znalazam si tu przy stole Christiana. Podczas zaj zwykle pracowao si w
parach, jednak w tej klasie znalaza si nieparzysta liczba uczniw. Christian skrztnie
wykorzysta okazj i zgosi ch samodzielnej pracy. Nikt si nie sprzeciwia. Wielu
morojw wci dystansowao si od niego z powodu rodzicw. Ku memu rozczarowaniu
Christian nie wyrabia ciasta.
- Co to jest? - spytaam, widzc, e wyj z lodwki misk pen surowego misa.
- Micho - wyjani, wyrzucajc zawarto naczynia na desk do krojenia.
- Widz, idioto. Jakie miso?
- Surowa woowina. - Chopak sign po nastpn misk i jeszcze jedn. - To jest
miso cielce, a to wieprzowe.
- Bdziesz karmi tyranozaura?
- Masz ochot sprbowa? Przyrzdz piecze.

- Z trzech gatunkw?
- Jeli ju robi piecze, niech smakuje jak miso. Pokrciam gow.
- Nie mog uwierzy, e spdzam dopiero pierwszy dzie w twoim towarzystwie.
Christian skupi si na pracy.
- Nie przesadzasz troch z agresj? Naprawd a tak mnie nienawidzisz? Podobno
nawrzeszczaa na stranikw za to, e dostaa mnie w przydziale.
- Mylisz si. Nie czuj do ciebie nienawici - odparam zgodnie z prawd.
- W takim razie wyywasz si na mnie, bo nie powierzono ci opieki nad Liss.
Nie odpowiedziaam. Tym razem Christian mwi prawd.
- Wiesz - cign - moe to nie jest taki zy pomys, eby powiczya z kim innym.
- Tak, Dymitr mwi to samo. Moroj woy miso z powrotem do miski i zaj si
przyprawianiem.
- Wic skd ten sprzeciw? Bielikow wie, co robi. Ufam mu. Akademia poniesie wielk
strat, kiedy on odejdzie. Z drugiej strony ciesz si, e bdzie strzeg Lissy.
- Ja te si ciesz. Christian podnis gow i spojrza mi w oczy. Umiechnlimy si
jednoczenie, zaskoczeni, e w czymkolwiek si zgadzamy. Po krtkiej chwili moroj wrci
do przerwanej pracy.
- Ty te jeste nieza - mrukn bez zwykego cynizmu. - Poradzia sobie
Nie dokoczy, ale wiedziaam, o czym mwi. O Spokane. Nie byo go w pobliu,
kiedy unicestwiam strzygi, ale pomg nam w ucieczce.
Pracowalimy razem. Posuy si magi ognia, eby uwolni mi rce. Wtedy
zapomnielimy o wzajemnej niechci.
- Mamy lepsze rzeczy do roboty, ni cigle si kci - stwierdziam w zamyleniu.
Przypomniaa mi si sprawa Wiktora Daszkowa. W pierwszym odruchu chciaam
opowiedzie wszystko Christianowi, lecz uznaam, e nie warto si z tym spieszy. Lissa
powinna dowiedzie si pierwsza.
- Fakt - zgodzi si ze mn po raz drugi. - W kocu a tak bardzo si nie rnimy.
Jestem wprawdzie bystrzejszy i bardziej zabawny od ciebie, ale obojgu nam zaley na jej
bezpieczestwie - zawaha si. - Janie chc ci jej odbiera. Nie mgbym. Nikt tego nie
dokona, dopki czy was wi.
Co takiego! Zawsze mylaam, e si kcimy, bo jestemy skorzy do wani. A po
drugie, najwaniejsze - z zazdroci o Liss. Jednak Christian mia racj. Obojgu nam zaleao
na jej yciu.
- Ty te nie powiniene myle, e nasza wi odcignie j od ciebie - wyznaam.

Wiedziaam, e to go niepokoi. Jak mona cieszy si romantyczn chwil z ukochan,


wiedzc, e jest stale poczona z kim innym, nawet jeli to jej przyjacika? - Zaley jej na
tobie. - Sowo kocha jako nie przechodzio mi przez gardo. - Zajmujesz osobne miejsce w
jej sercu.
Christian woy naczynie do piekarnika.
- Nie wierz, e to powiedziaa. Obawiam si, e za chwil padniemy sobie w
ramiona i zaczniemy do siebie czule przemawia. - Bardzo si stara udawa niech, ale w
jego oczach widziaam ulg i rado.
- Wymyliam ju dla ciebie czue przezwisko, ale obawiam si kopotw, jeli
powiem je teraz gono.
- Ach! - westchn. - Oto Rose, ktr znam. Potem odszed. Rozmawia z koleg,
podczas gdy jego miso rumienio si w piekarniku. I bardzo dobrze. Miaam strategiczn
pozycj przy drzwiach, wic nic nie powinno odwraca mojej uwagi. Zauwayam, e Jesse z
Ralfem sma razem wielgachny omlet z czym tam. Podobnie jak Christian, poszli na
atwizn.
Tym razem aden atak ze strony strzyg nie nastpi. Tylko stranik Dustin zajrza do
Sali, by odnotowa, co robimy. Przystan obok mnie, kiedy Jesse ruszy niespiesznie w nasz
stron. Z pocztku pomylaam, e to zbieg okolicznoci.
- Odwouj, co powiedziaem, Rose - odezwa si moroj. - Przemylaem temat. Nie
wkurzya si z powodu Lissy i Christiana. Zgodnie z regu musisz sprawowa sub przy
jednym z uczniw, a Adrian Iwaszkow jest ju za stary, by go pilnowa. Syszaem, e
odbywalicie ju wsplne praktyki cielesne.
art mg by o wiele zabawniejszy, co tylko potwierdzao, e Jesse nie jest orem.
Wiedziaam, e nie obchodzimy go ani Adrian, ani ja. Podejrzewaam wrcz, e sam nie
wierzy w te bajki o naszym romansie. Po prostu wci ywi uraz, bo kiedy mu groziam, i
znalaz sposb odegrania si. Austin sysza zaczepk, lecz nie obchodziy go wygupy
moroja. Zainteresowa si jednak gdybym przyoya Zeklosowi. Uznaam, e nie musz
milcze. Stranicy mogli swobodnie rozmawia ze swoimi podopiecznymi. Warunkiem byo
zachowanie szacunku dla morojw oraz czujnoci. Umiechnam si sodko.
- Paski dowcip jak zwykle city, panie Zeklos. Ubawiam si do ez - stwierdziam,
po czym odwrciam si i rozejrzaam po sali.
Jesse zrozumia, e to koniec rozmowy. Rozemia si i odszed, przekonany o
wygranej potyczce. Austin wkrtce opuci klas. Powdrowaam wzrokiem za Zeklosem.
- Wiesz, Christian? Ciesz si, e to ciebie bd pilnowaa.

- Jeli oceniasz przez porwnanie z Jessem, to redni dla mnie komplement. Ale
sprbuj pieczeni. Wtedy naprawd ucieszysz si z mojego towarzystwa.
Nie zauwayam, kiedy owin miso plastrem boczku.
- Dobry Boe - jknam. - To najzwyklejsza pod socem potrawa morojw.
- Pod warunkiem e jest surowa. Smakuje ci?
- Tak - przyznaam niechtnie. Skd miaam wiedzie, e boczek doda tyle smaku? Naprawd dobre. Masz przed sob wietlan przyszo. Zostaniesz idealn gospodyni
domow, podczas gdy Lissa bdzie pracowaa i zbijaa fortun.
- Zabawne, wanie o tym marz. Wychodzilimy z klasy w dobrej komitywie. Nie
czuam niechci do Christiana i przyszo mi do gowy, e jako wytrzymam przez sze
tygodni.
Umwili si z Liss w bibliotece. Mieli si uczy, a przynajmniej udawa, e si ucz.
Po drodze Christian musia jeszcze wpa do swojego pokoju. Wyszam za nim na
dziedziniec. Owiono mnie zimne powietrze. Soce zaszo ju przed siedmioma godzinami.
nieg pokrywajcy alejki stopnia w cigu dnia, ale teraz zamarz ponownie. Byo
lisko. Doczy do nas Brandon Lazar, moroj zajmujcy pokj obok Christiana. Chopak
nadal przezywa walk, ktrej by wiadkiem podczas lekcji matematyki. Wysuchalimy jego
namitnej relacji, miejc si z Alberty, ktra wlizgna si do klasy przez okno.
- Alberta ma swoje lata, ale daaby rad kademu z nas - powiedziaam. Obejrzaam
uwanie Brandona. By podrapany, zauwayam, te czerwone lady uderze na jego twarzy i
siniaki za uchem. - Co si stao? Brae udzia w walce?
Moroj spowania i spuci wzrok.
- Nie, przewrciem si.
- Daj spokj - achnam si. Wampirw nie szkolono w sztukach walki, ale czsto
wdaway si w bjki midzy sob. Zastanawiaam si, z kim Brandon mg zadrze. By miy
i oglnie lubiany. - Wymyl bardziej niewiarygodne kamstwo.
- Nie kami - zaprzeczy, wci unikajc mojego wzroku.
- Jeli masz kopoty, mog udzieli ci kilku dobrych rad.
Spojrza mi prosto w oczy.
- Nie chc o tym mwi - powiedzia stanowczo. Bez wrogoci, ale i bez cienia
wtpliwoci, e powinnam odpuci.
Zachichotaam.
- Trenujesz na mnie uywanie wpywu? W tej samej chwili ktem oka
zarejestrowaam ruch midzy drzewami z lewej strony. Kto ukrywa si wrd sosen

pokrytych niegiem. Jednym susem Stan ruszy do ataku. Wreszcie nadesza moja pierwsza
prba.
Poczuam przypyw adrenaliny, jakbym naprawd miaa zmierzy si ze strzyg.
Zareagowaam byskawicznie, chwytajc Brandona i Christiana. Ochrona morojw bya
naszym podstawowym zadaniem. Musiaam ich osania. Przytrzymaam obu chopcw w
miejscu i zwrciam si w stron napastnika. Wycignam z zanadrza srebrny sztylet.
I wtedy znw si pojawi.
Mason.
Stal zaledwie kilka krokw ode mnie, na prawo od Stana i wyglda tak samo jak
minionej nocy. Niemal przezroczysty i bardzo smutny.
Wosy stany mi dba. Znieruchomiaam, niezdolna do walki. Zapomniaam, gdzie
jestem i co tu robi, realno przestaa istnie. Wszystko poruszao si w spowolnionym
tempie, kontury si zacieray. Widziaam tylko Masona - jego zjawiskow wibrujc posta.
Promieniowa nieziemskim wiatem. Zrozumiaam, e chce mi co powiedzie. Ogarna
mnie taka sama bezsilno, jakiej zaznaam w Spokane. Nie mogam mu wwczas pomc.
Teraz rwnie czuam si kompletnie bezradna. Zupenie pusta w rodku. Staam bez ruchu,
czekajc, co zrobi Mason.
Duch unis rk i wskaza palcem miejsce po drugiej stronie zabudowa. Nie
zrozumiaam tego gestu. W tamtej czci Akademii miecio si co najmniej kilka obiektw.
Potrzsnam gow z rozpacz. Mason posmutnia jeszcze bardziej. Nagle co uderzyo mnie
w rami. Zachwiaam si na nogach. To rzeczywisto bolenie przypomniaa o swoim
istnieniu. Zdyam tylko wystawi rce przed siebie, by zamortyzowa nieco skutki upadku.
Spojrzaam w gr i zobaczyam nad sob Stana.
- Hathaway! - warkn. - Co ty wyprawiasz? Zamrugaam nieprzytomnie. Widok
Masona kompletnie wytrci mnie z rwnowagi. Krcio mi si w gowie. Wpatrywaam si w
gniewn twarz instruktora, a potem przeniosam wzrok na miejsce, w ktrym widziaam
zjaw. Znikna. Ponownie popatrzyam na Stana i zrozumiaam nareszcie, co si wydarzyo.
Kiedy stranik zaatakowa, straciam poczucie rzeczywistoci i pozwoliam, eby schwyta
oby morojw. Stan trzyma teraz za szyj Christiana i Brandona. Nie robi im krzywdy, ale
mia ich w garci.
- Gdybym by strzyg - wycedzi przez zby - ci dwaj ju by nie yli.

ROZDZIA PITY
SPRAWY DYSCYPLINARNE rozwizywano zazwyczaj w gabinecie dyrektorki.
Kirowa sprawowaa piecz nad morojami i dampirami elazn rk i syna z bogatego
repertuaru kar dla uczniw. Nie okazywaa okruciestwa, ale trudno j zaliczy do osb
agodnych czy tolerancyjnych. Powanie traktowaa wszelkie przewinienia i wymierzaa
stosowne kary.
Zdarzay si jednak w szkole problemy, ktre nie podlegay jurysdykcji Kirowej.
Bardzo rzadko, ale powstaway sytuacje wymagajce zwoania komisji zoonej ze starszych
stranikw. Musiay zaistnie powane powody. Na przykad umylne naraanie ycia
moroja. Lub hipotetycznie umylne naraanie ycia.
- Powtarzam po raz ostatni - jknam. - Nie zrobiam tego celowo. Znajdowalimy si
w Sali konferencyjnej stray szkolnej.
Naprzeciwko mnie, za dugim stoem siedziaa komisja: Alberta, Emil oraz Celeste,
jedna z nielicznych kobiet penicych sub w Akademii. Wygldali gronie, a ja czuam si
cakowicie bezbronna, siedzc przed nimi samotnie na twardym, niewygodnym krzele.
Pojawio si te kilkoro stranikw obserwujcych przebieg przesuchania. Na
szczcie nie powiadomiono moich kolegw z klasy - ich obecno upokorzyaby mnie
ostatecznie. Dymitr zasiada na awce obserwatorw. Nie nalea do komisji, pewnie dlatego
e by moim mentorem.
- Panno Hathaway - odezwaa si Alberta subowym tonem - chyba pani rozumie, e
trudno nam w to uwierzy.
Celeste pokiwaa gow.
- Stranik Alto zezna, i, wedug niego, odmwia pani obrony dwch morojw, w
tym wasnego podopiecznego.
- Nie odmwiam! - krzyknam. - Po prostu nie zdoaam ich obroni.
- Nieprawda - wtrci Stan z awki obserwatorw. Zerkn pytajco na Albert. - Mog
sowo?
Straniczka kiwna gow.
- Gdyby prbowaa mnie obezwadni lub zaatakowa, uznabym, e poniosa
porak. Ale ty nic nie zrobia. Nawet nie prbowaa. Staa tam jak sup soli.
Ogarna mnie wcieko. Podejrzenie, e celowo pozwoliam, by strzyga dopada
Christiana i Brandona, byo absurdalne. Nie wiedziaam, co wybra. Mogam przyzna si do

poraki albo powiedzie, e zobaczyam ducha. Oba wyjcia wydaway si beznadziejne, ale
musiaam si na co zdecydowa. Pierwsze dowodzioby braku kompetencji, drugie
wskazywao na obd. Koszmarne zaptlenie. Lepiej, by uznano mnie za osob
nieodpowiedzialn i zbuntowan.
- Dlaczego oceniacie mnie tak surowo? - spytaam sucho. - Ryan te ponis porak i
nie zosta ukarany. Przecie celem wicze jest nabywanie praktyki. Gdybymy byli gotowi,
ju dawno wysalibycie nas do pracy w wiecie.
- Nie suchasz mnie - przerwa Stan. Mogam przysic, e dostrzegam pulsowanie
yy na jego skroni. On jeden by rwnie zdenerwowany, jak ja. W kadym razie okazywa
emocje. Reszta zachowywaa obojtny spokj. Ale tylko Stan widzia, co zaszo naprawd.
Na jego miejscu byabym rwnie oburzona. - Nie moemy potraktowa twojego zachowania
jako poraki. eby przegra, trzeba najpierw podj walk, zrobi cokolwiek.
- W porzdku, sparaliowao mnie - pozostaam nieugita. - Potrafi pan to zrozumie?
Zaamaam si pod presj i straciam gow. Trudno, wida jestem nieprzygotowana do walki.
W najwaniejszej chwili spanikowaam. Takie rzeczy zdarzaj si nowicjuszom do czsto.
- Take uczennicy, ktra zabijaa ju strzygi? - wtrci Emil. Pochodzi z Rumunii,
skd pozosta mu wschodzi akcent, silniejszy ni u Dymitra, ale bez rosyjskiego zapiewu. Sdz, e to mao prawdopodobne.
Popatrzyam na niego, a potem rozejrzaam si po sali.
- Wic to tak. Skoro raz udao mi si pokona strzygi, oczekujecie, e bd mistrzem
w tej dziedzinie? Nie wolno mi wpa w panik ani odczuwa lku? Wszystko jasne. Dziki.
Jestecie bardzo sprawiedliwi. - Opadam na krzeso i zaoyam rce na piersiach. Nie
musiaam odgrywa oburzenia. Naprawd kipiaam ze zoci.
Alberta westchna i pochylia si nad stoem.
- Bd w zaoeniu, panno Hathaway. Nie roztrzsamy tu umiejtnoci ani gotowoci
do walki. Dzi rano wyranie owiadczya pani, e nie chce opiekowa si Christianem Ozer
i jest zmuszona podj si tego zadania wbrew swojej woli, o czym wkrtce wszyscy si
przekonamy. Czy nie?
Niech to szlag. Rzeczywicie tak powiedziaam. Co mi przyszo do gowy?
- A potem - kontynuowaa straniczka bez cienia emocji - podczas pierwszego testu
nie zareagowaa pani na atak.
Omal nie spadam z krzesa.
- Naprawd tak mylicie? Uznalicie, e zbojkotowaam zagroenie, bo chciaam si
zemci?

Wszyscy troje patrzyli na mnie wyczekujco.


- Nie moe si pani szczyci opini osoby zrwnowaonej, ktra chtnie wykonuje
kade polecenie zwierzchnikw, nawet jeli jest sprzeczne z jej oczekiwaniami - odpara
sucho Alberta.
Zerwaam si z miejsca i wycelowaam w ni oskarycielski palec.
- To nieprawda. Od chwili powrotu do Akademii posusznie stosowaam si do
zalece Kirowej. Uczestniczyam w treningach i zajciach. - W rzeczywistoci opuciam
kilka lekcji, ale nieumylnie. Miaam waniejsze sprawy na gowie. - Nie miaam powodu
mci si w tak idiotyczny sposb! Co by mi z tego przyszo? Sta Stranik Alto nie
zrobiby krzywdy Christianowi, wic nie mogam liczy na to, e chopak dostanie za swoje.
Po co miaabym ryzykowa udzia w tym przesuchaniu, ktre moe si zakoczy zakazem
udziau w wiczeniach polowych?
- Wanie tak si zakoczyo - rzucia Celeste obojtnym tonem.
- Och. - Usiadam, czujc, e ulatuje ze mnie miao. Na sali zapada cisza, ktr
ostatecznie przerwa Dymitr.
- Ona mwi do rzeczy - powiedzia, a serce zabio mi mocniej. Dymitr wiedzia, e nie
mciabym si na moroju. Zna mnie. - Gdyby chciaa si zemci albo zaprotestowa,
wybraaby inny sposb. - No, w kadym razie zna mnie do pewnego stopnia. Celeste
zmarszczya brwi.
- Po tym przedstawieniu, jakie odegraa dzisiejszego ranka Dymitr podszed bliej.
Zatrzyma si przy moim krzele. Jego blisko dodawaa otuchy. Przez krtk chwil miaam
wraenie deja vu. Wrci tamten dzie, gdy przywieziono mnie i Liss z powrotem do
Akademii. Ubiegoroczna jesie. Dyrektorka widziaa tylko jedno rozwizanie - usunicie ze
szkoy. A Dymitr stan w mojej obronie.
- Jestem pewien, e to zbieg okolicznoci - kontynuowa stranik. - Moe wyglda to
podejrzanie, ale nie macie dowodw. W tej sytuacji pozbawienie jej moliwoci udziau w
wiczeniach, a tym samym ukoczenia szkoy, jest zbyt surow kar.
Czonkowie komisji rozwaali jego sowa. Skupiam si na Albercie. To ona miaa
decydujcy gos. Zawsze j lubiam. Bya stanowcza, ale sprawiedliwa. Miaam nadziej, e
postpi waciwie. Teraz poprosia gestem Emila i Celeste, by nachylili si do niej. Szeptali
do dugo. W kocu straniczka z rezygnacj skina gow.
- Panno Hathaway, czy chciaaby pani co powiedzie, zanim ogosimy decyzj?
Czy chciaabym co powiedzie? Tak, do diaba. Mnstwo rzeczy. Miaam ochot
wykrzycze im w twarz, e nie brak mi kompetencji. Jestem najlepsz nowicjuszk na roku.

Widziaam, jak Stan si skrada, i chciaam zareagowa. Nie wymyliam sobie tego, co si
stao, eby dosta nagan. Teraz, nawet jeli pozwol mi kontynuowa wiczenia, dostan
najnisz not za pierwszy test, co z pewnoci zaway na ocenie kocowej, a tym samym na
caej mojej karierze. A przecie nie miaam wyboru. Nie mogam im powiedzie, e
widziaam ducha. Ducha chopaka, ktry by we mnie zakochany i moe wanie z tego
powodu zgin. Nie rozumiaam swoich przywidze. Byam skonna przypisa je
przemczeniu, jednak z drugiej strony naprawd widziaam Masona. Czy by prawdziwy?
Rozsdek podpowiada mi, e to niemoliwe. W Tej chwili nie miao to znaczenia. Lecz jeli
zjawa pojawiaa si naprawd i powiedziaabym o tym stranikom, uznaliby mnie za
wariatk. Tak samo byoby, gdyby spotkani z Masonem okazao si wytworem mojej
wyobrani. Tak czy owak, klska.
- Nie, straniczko Pietrowa - odparam pokornie. - Nie mam nic do powiedzenia.
- Dobrze - powiedziaa Alberta ze znueniem. - Prosz zatem wysucha naszej
decyzji. Miaa pani szczcie, e stranik Bielikow wstawi si za pani. W przeciwnym razie
spotkaaby pani surowsza kara. Postanowilimy da pani drug szans i zezwoli na
kontynuowanie wicze. Prosz to traktowa jako okres prbny. Oczywicie nadal pozostanie
pani opiekunk Christiana Ozery.
- W porzdku - odparam. Ostatecznie caa moja edukacja w tej szkole sprowadzaa si
do okresw prbnych. - Dzikuj.
- Jeszcze jedno - cigna Alberta. Aha. - Naruszya pani zasady, wic jedyny wolny
dzie w tym tygodniu powici pani pracy spoecznej.
Znowu zerwaam si z krzesa.
- Co takiego? Palce Dymitra zacisny si na moim nadgarstku i nakazyway spokj.
- Siadaj - mrukn mi do ucha. - Bierz, co daj.
- Jeli to stanowi problem, moemy przeduy prac spoeczn na nastpny tydzie wtrcia Celeste. - Moe nawet do koca wicze.
Usiadam, krcc gow.
- Przepraszam. Dzikuj. Przesuchanie dobiego koca. Zostaam sama, przygnbiona
i pokonana. Czy to moliwe, e wszystko wydarzyo si pierwszego dnia? Rado i
podniecenie ktre odczuwaam na pocztku zaj, wydaway si odlege, jakby miny
miesice. Alberta kazaa mi odszuka Christiana, lecz Dymitr poprosi najpierw o chwil
rozmowy ze mn sam na sam. Straniczka wyrazia zgod w przekonaniu, e mentor
przemwi mi do rozumu.
Zostalimy sami. Sdziam, e Dymitr usidzie naprzeciwko i zamieni ze mn kilka

oficjalnych sw, ale on podszed do maego stolika, na ktrym sta dzbanek z wod, kawa i
inne napoje.
- Napijesz si gorcej czekolady? - spyta. Nie spodziewaam si takiego obrotu
sprawy.
- Chtnie. Stranik wsypa zawarto czterech torebek i sproszkowanej czekolady do
styropianowych kubkw i zala je wrztkiem.
- Podwjna porcja gwarantuje dobry smak - powiedzia, naladujc styl z reklam.
Poda mi kubek i drewniany patyczek do mieszania, a potem ruszy w stron bocznych
drzwi. Uznaam, e powinnam pj za nim, wic wstaam, uwaajc, by nie rozla
czekolady.
- Dokd? Och. Znalazam si na niewielkiej oszklonej werandzie zastawionej
stolikami. Nie miaam pojcia o jej istnieniu. Ostatecznie naleaa do prywatnych kwater
stranikw. Nowicjusze rzadko tu trafiali. Szerokie drzwi prowadziy z ganku na niewielki
dziedziniec, szczelnie odgrodzony od reszty wiata budynkiem stray. Wyobraziam sobie,
jak uroczo tu musi by latem, gdy przez otwarte okna ziele, ciepe powietrze, wiergot
ptakw i kwiatowe aromaty wchodz po prostu do pokojw. Teraz, w rodku zimy, czuam
si jak w lodowym paacu.
Dymitr otwart doni star warstw kurzu z krzesa. Zrobiam to samo i usiadam
naprzeciwko. To oczywiste, e teraz mao kto korzysta z werandy. Byo tu wprawdzie troch
cieplej ni na dworze, ale i tak kby pary buchay z ust przy kadym oddechu. Prbowaam
rozgrza donie gorcym kubkiem. Dymitr wypi swoj porcj niemal jednym haustem. Od lat
zabija strzygi, czy mg si zniechci odrobin wrztku? Milczelimy. Cisza si
przeduaa. Patrzyam na Bielikowa ktem oka. Nie spojrza w moj stron, cho wiedzia, e
go obserwuj. Zawsze robi na mnie piorunujce wraenie. Mikkie brzowe wosy odgarnia
bezwiednie za uszy, cho po chwili znw opaday na twarz. Brzowe oczy patrzyy agodnie i
gronie zarazem. Teraz uwiadomiam sobie, e usta Dymitra maj t sam waciwo. W
czasie walki, w trudnych sytuacjach, zaciskay si, twardniay. W drobnych chwilach, kiedy
si mia i caowa robiy si ciepe, mikkie i delikatne.
Jednak to nie wygld Dymitra mnie poruszy. Odkryam, e w jego obecnoci czuj
si bezpiecznie i ciepo. Powoli wyciszaam si po tym okropnym dniu. Zwykle staraam si
przycign uwag otoczenia, siliam si na dowcip i byskotliwe komentarze. Teraz
wiedziaam, e powinnam pozby si tej pozy, skoro mam zosta straniczk. Suba bdzie
wymagaa powcigliwoci i milczenia. Przy Dymitrze wszystko byo proste, nie musiaam
stawa na gowie, zabawia go, sili si na arty ani flirtowa. Wystarczyo, e jestemy

razem. I gdyby nie dziwne napicie - podanie? Podziw? Tsknota za czym ulotnym, cho
wanym? - bylibymy cakowicie swobodni i zrelaksowani. Westchnam i upiam yk
czekolady.
- Co tam si stao? - spyta, chwytajc moje spojrzenie. - Przecie nie zaamaa si
pod presj.
Wyczuam ciekawo, nie zarzut. Zrozumiaam, e nie rozmawia z krnbrn
uczennic, lecz traktuje mnie jak rwnorzdnego partnera. Naprawd chcia wiedzie, co si
wydarzyo. Nie zamierza mnie ocenia ani prawi moraw. Tym gorzej, bo musiaam
skama.
- A jednak - mruknam, wpatrujc si w kubek. - Chyba e wierzysz w rzekom
zemst na Christianie.
- Nie - odpar Dymitr. - Nie daem temu wiary ani przez chwil. Spodziewaem si, e
nie bdziesz zadowolona z przydziau, jednak nie wtpiem, e wykonasz jak najlepiej swoje
zadanie. Nie sdz, by osobiste animozje mogy przeszkadza ci w subie.
Podniosam gow i znw napotkaam jego spojrzenie, tak pene wiary we mnie.
Ufa mi bez reszty.
- Jasne. Byam wcieka Nadal jestem, cho ju nie tak bardzo. Oczywicie
zamierzaam chroni Christiana najlepiej, jak umiem. Spdzilimy ze sob troch czasu i
waciwie zaczam go lubi. Jest dobrym partnerem dla Lissy, zaley mu na niej, wiec nie
mam powodu ywi do niego urazy. Czasem si cieramy, to wszystko Dobrze nam si
wsppracowao, kiedy w centrum handlowym schwytay nas strzygi. Dzi rano
przypomniaam sobie tamte chwile i sprzeciw wobec decyzji rady wyda mi si gupi.
Nie mylaam, e tak si rozgadam, ale zrzuciam z siebie ten garb i poczuam ulg.
Dymitrowi mogabym powiedzie wszystko. No, prawie wszystko.
- Wic o si stao? - spyta spokojnie. - Dlaczego nie zareagowaa na atak Stana?
Odwrciam wzrok, obracajc kubek w zgrabiaych doniach. Nie chciaam niczego
ukrywa, ale te nie mogam wyjawi caej prawdy. W wiecie ludzi wampiry i dampiry s
postaciami z legend i mitw, opowiada si o nich bajki. Ludzie nie zdaj sobie sprawy z tego,
e istniejemy obok nich na ziemi. Ten fakt nie oznacza jednak, e wszystkie fantastyczne
historie uznajemy za prawdziwe. My rwnie mamy swoje legendy, ktrych nie traktujemy
serio. Wystpuj w nich wilkoaki, upiory i duchy. W naszej rzeczywistoci duchy nie
istniej. Nale do wiata bajek, ktre opowiadamy sobie czasem przy ognisku. Oczywicie
zjawiaj si w noc Halloween, ale w prawdziwym yciu? Nie ma duchw. Jeli kto z nas
wraca po mierci, musia by strzyg.

Tak sdziam. Do wczoraj. Szczerze mwic, nie miaam pojcia, jak traktowa
pojawienie si Masona. Wolaabym uzna, e go sobie wyobraziam. Baam si utraty
zmysw. Zawsze, jak fatum, grozio to Lissie. Kto mg przypuszcza, e to ja popadn w
obd?
Dymitr nie spuszcza ze mnie wzroku, wyranie czeka na odpowied.
- Nie wiem, co si stao. Miaam dobre intencje po prostu zawaliam spraw.
- Rose. Straszna z ciebie kamczucha. Spojrzaam na niego.
- Wcale nie. Dawniej potrafiam ga w ywe oczy i wszyscy mi wierzyli.
Umiechn si lekko.
- Nie wtpi. Ale mnie nie zwiedziesz. Po pierwsze, unikasz mojego wzroku. A po
drugieNie wiem, jak to powiedzie. Czuj, e kamiesz.
Cholera. Zna mnie zbyt dobrze. Wstaam i podeszam do drzwi, odwracajc si do
niego plecami. Zwykle delektowaam si kad wsplnie spdzon minut, a teraz nie
mogam znie jego bliskoci. Nie chciaam go oszukiwa, ani powiedzie mu prawdy.
Musiaam wyj.
- Posuchaj, doceniam twoj trosk o mnie ale naprawd nic mi nie jest. Po prostu
poniosam porak. Wstydz si tego i jest mi przykro, e twoja praca nade mn posza na
marne. Postaram si poprawi. Nastpnym razem rozo Stana na opatki.
Nie usyszaam, jak wsta, po prostu nagle znalaz si tu za moimi plecami. Pooy
mi rk na ramieniu i odebra zdolno poruszania si. Za pno na ucieczk. Nie zrobi nic
wicej. Nie stara si mnie przycign do siebie. Tylko ta jego rka na moim ramieniu
sprawia, e zyska cakowit wadz.
- Rose - zacz, a ja wiedziaam, e ju si nie umiecha. - Nie wiem, dlaczego
kamiesz, lecz rozumiem, e masz wany powd. Jeli stao si co zego, jeli si boisz
Odwrciam si gwatownie, starajc si jednoczenie nie strci jego doni.
Przesuna si tylko na moje drugie rami.
- Nie boj si! - wykrzyknam. - Mam wany powd i wierz mi, to co si stao ze
Stanem, nie ma najmniejszego znaczenia. Naprawd tak jest. To drobiazg, ktry urs do
rozmiarw problemu. Nie musisz si o mnie martwi ani nic dla mnie robi. Gupio mi, e
pokpiam spraw, ale dam sobie rad. Zajm si wszystkim. Potrafi zadba o siebie. - Z
caych si staraam si opanowa drenie. Jak to si stao, e ten dzie przerodzi si w
koszmar?
Dymitr milcza. Patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie potrafiam
go rozgry. By na mnie zy, niezadowolony? Nie wiedziaam. Po chwili lekko zacisn

palce na moim ramieniu.


- Nie musisz si z tym mierzy sama - powiedzia wreszcie. Chyba usyszaam w jego
gosie al, chocia to nie miaoby sensu.
Zawsze powtarza do znudzenia, e musz by silna. Miaam ochot si do niego
przytuli, lecz wiedziaam, e to niemoliwe. Nie mogam powstrzyma umiechu.
- Tak mwisz ale sam postpujesz inaczej. Nie zauwayam, eby szuka pomocy,
kiedy masz kopoty.
- To co innego
- Przyznaj si, towarzyszu.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Wic nie rb unikw.
- Rzeczywicie - odpar. - Sam rozwizuj swoje problemy. Odsunam si.
- Widzisz?
- Masz wok siebie wiele osb, ktre dobrze ci ycz, moesz im zaufa. Jeste w
innej sytuacji ni ja.
Zaskoczy mnie tym stwierdzeniem.
- Uwaasz, e nikomu na tobie nie zaley? Zmarszczy brwi, zastanawia si nad
odpowiedzi.
- Spotkaem w yciu wiele yczliwych osb Niektre stay si mi bliskie. Nie
oznacza to jednak, e mogem im ufa lub wyjawia swoje tajemnice.
Moja relacja z Dymitrem pod wieloma wzgldami wci stanowia dla mnie zagadk.
Tak bardzo pochaniao mnie jej roztrzsanie, e nie zastanawiaam si nad jego yciem. By
osob powszechnie szanowan w Akademii. Nauczyciele i uczniowie uznawali go za
nieustraszonego. Za kadym razem, kiedy spotykalimy stranikw spoza krgu sub
szkolnych, wszyscy go darzyli respektem. Mia autorytet i powaanie. Nigdy jednak nie
poznaam jego prywatnych znajomych. Nie przyjani si z nikim, wydawao si, e
wystarczyy mu czysto formalne kontakty ze wsppracownikami. Tylko raz zasygnalizowa
czc go z kim zayo: t osob okazaa si Tasza Ozera, ciotka Christiana. Nie ukrywali,
e znajomo trwa od lat, a mimo to po jej wyjedzie Dymitr w aden sposb nie dy do
podtrzymania kontaktu.
Tak, zdecydowanie mj mentor by typem samotnika. Najlepiej czu si sam ze sob.
Wolny czas spdza najczciej zaszyty w byle kcie z nosem utkwionym w jakim
powiecidle, najlepiej o kowbojach. Czsto czuam si osamotniona, lecz niemal zawsze
otaczali mnie znajomi i przyjaciele. Dymitra traktowaam przede wszystkim jak nauczyciela.

Zawsze dostpny, udziela mi wskazwek i rad. Teraz po raz pierwszy pomylaam, e i ja


mogam mu co ofiarowa: zwizek z drug osob.
- Ufasz mi? - spytaam.
- Tak - odpar po krtkim wahaniu.
- Wic przesta si o mnie martwi. Cofnam si jeszcze bardziej, eby nie mg
mnie dotkn. Milcza, nie prbowa mnie zatrzyma. Wyszam z werandy i skierowaam si
do bramy budynku, wyrzucajc po drodze zmity kubek po czekoladzie.

ROZDZIA SZSTY
INCYDENT NA DZIEDZICU nie przeszed niezauwaony. Wystarczyo czterech
wiadkw, by w szkole od rewelacji huczao jak w ulu. Lekcje ju dawno si skoczyy, a
uczniowie gromadzili si na korytarzach - zwykle po to, eby wsplnie odrabia lekcje lub
omawia zaliczone testy. Dzi zauwayam, e unikaj mojego wzroku i szepcz po ktach.
Jeli zdarzyo mi si przechwyci czyje spojrzenie, odwracali oczy. Cudownie.
Nie czya mnie psychiczna wi z Christianem i nie miaam pojcia, gdzie go
szuka. Czuam, e Lissa jest w bibliotece, wic tam postanowiam zacz polowanie na
swojego podopiecznego. Za plecami usyszaam mski gos.
- Tym razem posuna si za daleko, Rose.
Odwrciam si i zobaczyam Ryana u boku Camille. Gdybym bya chopakiem,
zareagowaabym ostro. Byam jednak dziewczyn, w dodatku dobrze wychowan, wic
udaam, e nie wiem, do czego pije.
Ryan przyspieszy kroku, by zrwna si ze mn.
- Dobrze wiesz, o czym mwi. O Christianie. Syszaem, e podczas ataku zostawia
go na pastw Stana i odesza.
- Dobry Boe! - jknam. Nie cierpiaam plotek, ktre zazwyczaj okazyway si
wyssane z palca. - Nic takiego si nie wydarzyo.
- Czyby? To dlaczego zostaa wezwana do Alberty?
- Posuchaj. - Uznaam, e pora zapomnie o dobrym wychowaniu. - Nie poradziam
sobie z atakiem Stana. Tobie te nie poszo najlepiej, kiedy zagapie si w holu, pamitasz?
- No nie. - Ryan lekko poczerwienia. - Ostatecznie wziem si w gar i odparem
atak.
- To tak si teraz nazywa? Przecie zostae zabity.
- Przynajmniej stanem do walki. Nie okazaem si tchrzem, ktry porzuca swojego
podopiecznego.
Ledwie zdyam ochon po rozmowie z Dymitrem, a znw poczuam, e ogarnia
mnie gniew. Byam bliska wybuchu.
- Zamiast krytykowa innych, pilnuj swoich obowizkw. - Skinam gow Camille.
Dziewczyna nie odzywaa si, lecz widziaam, e przysuchuje si naszej rozmowie z wielk
uwag.
Ryan wzruszy ramionami.

- Mam podzieln uwag. Shane zosta z tyu, a przed nami widz czysty teren. Nie ma
drzwi, nic si nie stanie. - Poklepa Camille po ramieniu. - Jest bezpieczna. - Rzeczywicie,
tutaj nietrudno ci bdzie j obroni. Nie poradziby sobie jednak ze strzygami w
prawdziwym wiecie.
Ryan przesta si umiecha. Patrzy na mnie gniewnie.
- Jasne. W przeciwiestwie do ciebie, cho syszaem, e Mason te nie mg liczy na
twoj ochron.
Mg sobie kpi w sprawie incydentu ze Stanem. Ale sugerowa, e byam winna
mierci Masona. Z tym nie potrafiam si pogodzi. To ja dbaam o bezpieczestwo Lissy
przez dwa lata spdzone w wiecie ludzi. Ja unicestwiam dwie strzygi w Spokane. Byam
jedyn nowicjuszk w Akademii odznaczon tatuaami molnija - nagrod za zabicie strzyg.
Wiedziaam, e w szkole kryy najrniejsze domysy na temat mierci Masona, jednak nikt
nie odway si zwrci z tym bezporednio do mnie. Nie mogam znie myli, e Ryan lub
ktokolwiek inny obwinia mnie o to, co si stao. I bez tego czuam si odpowiedzialna za
mier przyjaciela.
Przepenia si czara goryczy.
Jednym pynnym ruchem signam po Camille stojc za plecami Ryana i cisnam
ni o cian. Nie zamierzaam zrobi jej krzywdy. Dziewczyna bya jednak przeraona.
Wpatrywaa si we mnie szeroko otwartymi oczami, kiedy jedn rk chwyciam j za gardo.
- Co robisz? - wrzasn Ryan, usiujc wcisn si midzy nas. Zmieniam nieznacznie
pozycj, ale nie puszczaam Camille.
- Edukuj ci - odparam uprzejmie. - Nie zawsze jest tak bezpiecznie, jak mogoby si
wydawa.
- Zwariowaa! Nie wolno ci krzywdzi morojw. Jeli stranicy si dowiedz
- Nie robi jej krzywdy - zaprzeczyam, zerkajc na dziewczyn. - Zraniam ci? Czy
co ci boli?
Camille si zawahaa, a potem zaprzeczya ruchem gowy, na ile pozwala jej mj
ucisk.
- Pewnie jest ci niewygodnie. Nieznaczne kiwnicie.
- Widzisz? - zwrciam si do Ryana. - Niewygoda nie jest tym samym, co bl.
- Jeste szalona. Pu j.
- Jeszcze nie skoczyam, Ry. Suchaj uwanie, bo teraz dowiesz si najwaniejszego.
Niebezpieczestwo czyha wszdzie. Mog ci zaatakowa nie tylko strzygi lub stranicy w
ich przebraniu. Zachowuj si dalej jak arogancki dupek, a wiele przegapisz. - Przycisnam

Camille mocniej do ciany, uwaajc, by nie zacza si dusi. - Twoja podopieczna moe
atwo straci ycie.
- Dobrze, dobrze. Daj spokj - agodzi drcym gosem, w ktrym nie byo ju ladu
agresji. - Przestraszya j.
- Ja te bym si baa, gdyby moje ycie byo w twoich rkach.
Zapach tytoniu uwiadomi mi obecno Adriana. Dostrzegam rwnie, e wok
zebraa si grupka gapiw. Nowicjusze nie wiedzieli, co robi. Powinni mnie obezwadni,
ale bali si, e zrobi krzywd Camille. Nie miaam prawa przetrzymywa morojki, lecz
wci byam wcieka na Ryana. Chciaam mu co udowodni. Odegra si na nim. Nie
wspczuam jego podopiecznej, ktra z pewnoci zawzicie plotkowaa na mj temat.
- Fascynujce - stwierdzi Adrian obojtnym tonem. - Myl, e ju udowodnia
swoj racj.
- Nie jestem pewna, czy Ryan zrozumia - odparam sodko, chocia wiedziaam, e
zabrzmiao to jak groba.
- Na lito bosk, Rose! Zrozumiaem - zawoa. - Pu j wreszcie.
Adrian podszed bliej i stan obok Camille. Wci przyciskaam j do ciany, lecz
moroj przysun si tak, e widziaam jego twarz. Umiechn si cynicznie, jak to mia w
zwyczaju, ale jego ciemnozielone oczy wpatryway si we mnie z powag.
- Tak, maa dampirzyco, powinna j puci. Dopia swego.
Chciaam warkn, eby si odczepi, bo sama zdecyduj, kiedy zakoczy ten pokaz.
Nie zdoaam jednak wydoby sowa. Z jednej strony wkurzao mnie jego wcibstwo, z
drugiej czuam, e mia racj.
- Pu j - powtrzy.
Spojrzaam mu prosto w oczy i zrozumiaam, e nie powinnam si sprzeciwia. To by
gos rozsdku. Postanowiam go posucha. Cofnam rk i odsunam si. Camille jkna i
natychmiast schowaa si za plecami swojego opiekuna. Dopiero teraz dostrzegam, e
dziewczyna jest na granicy paczu. Ryan by wstrznity.
Adrian wyprostowa si i machn rk w ich stron.
- Na waszym miejscu odszedbym std jak najprdzej, zanim Rose naprawd si
wkurzy.
Wraz z gapiami zaczli si powoli wycofywa. Adrian obj mnie ramieniem i
popchn w kierunku biblioteki. Wci jeszcze byam lekko oszoomiona, jak obudzona z
gbokiego snu. Odrzuciam jego rami i odskoczyam.
- Uye na mnie wpywu! - krzyknam. - Kazae mi j uwolni.

- Kto musia interweniowa. Mao brakowao, by j udusia.


- Nieprawda. Nie zrobiabym krzywdy Camille. - Pchnam drzwi prowadzce do
biblioteki. - Nie miae prawa!
Adrian zastosowa metod pozwalajc wampirom wpywa na wol innych. Moroje
posiadali t zdolno w ograniczonym stopniu. Uywanie jej byo uznawane za czyn
niemoralny, a poza tym wikszo nie potrafia kontrolowa swojej mocy, co zagraao
bezpieczestwu ofiar. Adrian i Lissa posiadali jednak moc ducha, ktre umoliwiaa im
swobodnie sterowanie zachowaniami otoczenia.
- A ty nie miaa prawa znca si nad t biedn dziewczyn, eby zagodzi zranione
poczucie dumy.
- Syszae, co wygadywa Ryan?
- Nie. Moe myl si w ocenie twojego wieku, ale chyba jeste za dua, eby
odgrywa si na innych ze to, e plotkuj.
- Odgrywa si?
Urwaam, bo zbliylimy si do stolika, przy ktrym siedziaa Lissa. Wyraz jej twarzy
i emocje, ktre wyczuwaam, podpowiaday, e zapowiada si cika przeprawa. Eddie sta
kilka krokw dalej. Oparty o cian obserwowa sal. Na mj widok wytrzeszczy oczy, ale
nic nie powiedzia.
Usiadam obok Lissy.
- Cze.
Podniosa na mnie wzrok, westchna i znw pochylia si nad podrcznikiem.
- Zastanawiaam si, kiedy przyjdziesz - powiedziaa. - Zawiesili ci?
Mwia spokojnie i uprzejmie, ale wiedziaam, e nie jest dobrze. Bya zirytowana,
nawet wkurzona.
- Tym razem si upieko - odparam. - Skazano mnie na prac spoeczn.
Lissa milczaa, nie daa si atwo udobrucha.
Teraz ja westchnam.
- Powiedz co, Liss. Widz, e jeste wcieka.
Adrian przyglda si z zainteresowaniem.
- Zdaje si, e co mnie omino.
- Czyby? - Tego ju byo nadto. - To znaczy, e wtrcie si w moje sprawy, nie
wiedzc nawet, o co poszo?
- Jakie sprawy? - spytaa Lissa. Bya zdezorientowana.
- Co si stao? - docieka Adrian. Kiwnam gow przyjacice.

- Powiedz mu.
- Rose zostaa poddana prbie i odmwia obrony Christiana. - Lissa z rezygnacj
pokiwaa gow, a potem utkwia we mnie oskarycielski wzrok. - Nie mog uwierzy, e a
tak go nienawidzisz. Zachowujesz si jak dziecko.
Najwyraniej podzielaa opini stranikw. Znowu westchnam.
- Nie zrobiam tego celowo! To samo powiedziaam komisji.
- Wic co si stao? - spytaa. - Dlaczego tak postpia?
Zawahaam si, nie wiedzc, co powiedzie. Moje opory wynikay nie tylko z
obecnoci Adriana i Eddiego, ktrzy byli wiadkami naszej rozmowy. Problem by bardziej
zoony.
Dymitr mia racj - istnieli ludzie, ktrym mogam ufa, a dwie osoby darzyam
cakowitym zaufaniem: mojego mentora i Liss. Uznaam, e nie powiem nic Dymitrowi. Czy
mogam postpi tak samo wobec Lissy? Bya na mnie wcieka, a wiedziaam, e w trudnych
sytuacjach zawsze mog na ni liczy. Mimo to baam si wyzna jej prawd o spotkaniu z
duchem. Podobnie jak Dymitr uznaaby mnie za wariatk lub osob pozbawion kompetencji.
Odbieraam jej myli: czyste i klarowne. Nie wyczuwaam w niej mrocznych uczu,
adnych oznak szalestwa. A jednak wiedziaa, e czaj si ukryte w jej umyle. Piguki
przeciwdepresyjne okazay si skuteczne po duszym stosowaniu, ale byo jasne, e Lissa
tskni za magi i ktrego dnia do niej wrci. Jak mogabym, nie burzc jej spokoju, opisa
smutn, przezroczyst posta Masona? Jak opowiedzie o dziwacznym zjawisku teraz, kiedy
z takim trudem usiowaa odzyska rwnowag psychiczn i zapanowa nad magi?
Nie, pomylaam, nie wolno mi. W kadym razie nie teraz. S waniejsze sprawy,
ktre powinnam wyjawi.
- Straciam gow - oznajmiam wreszcie. - Wiem, e to idiotyczne. Przechwalaam
si, e dam rad kademu, a gdy Stan nas zaatakowa - Wzruszyam ramionami. - Nie mam
pojcia, co si stao. Nie umiaam zareagowa. Wstyd mi. A najgorsze, e trafio na Stana.
Lissa przygldaa mi si badawczo, jakby chciaa si utwierdzi w przekonaniu, e
kami. Zabola mnie ten jej brak zaufania, ale przecie kamaam. gaam jak z nut.
Moja przyjacika kupia t bajk.
- Chciaabym czyta w twoich mylach - powiedziaa ze smutkiem.
- Daj spokj - achnam si. - Znasz mnie. Naprawd mylisz, e mogabym si
wycofa? Porzuci Christiana na pastw losu, a siebie wystawi na pomiewisko caej szkoy
tylko po to, by odegra si na stranikach?
- Nie - odpara po namyle. - Wybraaby lepszy sposb na zemst.

- Dymitr oceni to tak samo - mruknam. - Mio, e pokadacie we mnie tyle wiary.
- C, kady popenia bdy - owiadczyam pewna swego. - Trudno uwierzy, bo
mnie sam to zaskoczyo, ale wida tak musiao by. Mogabym to przypisa prawi
karmicznemu, ktre zapewnia rwnowag we wszechwiecie. Nie znam innego
wytumaczenia dla mnogoci cnt, jakimi zostaam obdarzona.
Adrian, szczliwie milczcy, nie spuszcza nas z oczu. Przenosi wzrok ze mnie na
Liss, jak na meczu tenisowym. Podejrzewaam, e przez pprzymknite powieki oglda
sobie nasze aury.
Lissa przewrcia oczami, zorientowaam si jednak, e nie jest ju na mnie za.
Uwierzya. Nagle dostrzega kogo za moimi plecami. Odebraam od niej jasn i czyst fal
radoci, co musiao oznacza nadejcie Christiana.
- Moja wierna straniczka powraca - oznajmi moroj, przysuwajc sobie krzeso.
Zerkn na Liss. - Skoczya?
- Co miaam skoczy? - spytaa. Wskaza na mnie przekrzywieniem gowy.
- Ochrzan za to, e zostawia mnie w morderczych szponach Alto.
Lissa spona rumiecem. Ju gryzy j wyrzuty sumienia, e tak na mnie naskoczya,
zwaszcza e wytumaczyam powody swojego zachowania. Zdawkowa i trafna uwaga
Christiana sprawia, e poczua si z tym jeszcze gorzej.
- Tylko sobie gawdzimy. Adrian ziewn i opad na krzeso.
- Chyba ju wiem, co si wydarzyo. Urzdzia przedstawienie na mj uytek, bo za
czsto prosiem, by zostaa moj straniczk. Uznaa, e zniechcisz mnie, pokazujc si od
najgorszej strony. C, nie udao si, nie musisz ju naraa niczyjego ycia, by osign
swj cel.
Byam mu wdziczna, e nie wspomnia o incydencie w holu. Ryan zachowa si
bezczelnie, jednak im duej zastanawiaam si nad swoj reakcj, tym trudniej byo mi
uwierzy, e to zrobiam. Jakbym jedynie obserwowaa cudzy wybryk. Swoj drog ostatnio
zbyt czsto traciam panowanie nad sob. Wciekam si na Christiana, na zarzuty
stranikw Racja. Pora powiedzie, z czym przyszam.
- Suchajcie powinnicie o czym wiedzie. Cztery pary oczu - w tym Eddiego zwrciy si na mnie.
- Co si stao? - spytaa Lissa.
Nie wymyliam, jak przedstawi nowin w agodniejszym wietle, wic wypaliam
bez ogrdek.
- Okazuje si, e Wiktor Daszkow nie zosta osdzony za swoje czyny. Do tej pory

siedzia w areszcie. W przyszym tygodniu zaczyna si jego oficjalny proces.


Lissa zareagowaa tak samo jak ja, kiedy si o tym dowiedziaam. Wiadomo
wstrzsna ni, ogarn j strach. W umyle przyjaciki byskawicznie przesuway si
obrazy. Celowe zabiegi Wiktora sprawiy, e zacza podejrzewa siebie o utrat zmysw.
Torturowa j. Nasa psy na Christiana, ktre pogryzy go bezlitonie. Lissa zacisna pici
tak mocno, a pobielay jej nadgarstki. Christian nie odbiera jej reakcji rwnie intensywnie
jak ja, ale zauway, co si dzieje. Pooy rk na jej doniach, lecz Lissa ledwo go
zauwaya.
- Jak to przecie - Wzia gboki oddech, prbujc odzyska spokj. - Dlaczego
sdz go dopiero teraz? Wszyscy wiedzieli S wiadkowie.
- Takie jest prawo. Chyba musieli da mu szans na zgromadzenie dowodw obrony.
Moja przyjacika nie moga si otrzsn z oszoomienia. Powoli docierao do niej
jednak to, co ja zrozumiaam podczas rozmowy z Dymitrem.
- Czy to oznacza, e Daszkow moe zosta uniewinniony?
Spojrzaam w jej rozszerzone strachem renice i nie potrafiam powiedzie prawdy.
Odczytaa j z mojej twarzy.
Christian uderzy pici w st.
- To skandal! Kilka osb podnioso gowy znad stolikw.
- To jest polityka - sprzeciwi si Adrian. - Prawo nie dotyczy osb z krgu wadzy.
- Omal nie zabi Rose i Christiana! - zwoaa Lissa. - Porwa mnie. Czy miaoby to
uj pazem?
Nie panowaa nad emocjami. Odbieraam je: lk, smutek, gniew, wcieko,
zmieszanie i bezsilno. Pragnam j uspokoi za wszelk cen. Powoli, bardzo powoli
dochodzia do siebie, a wtedy mnie ogarno wzburzenie. Naraz poczuam gniew tak silny jak
podczas sprzeczki z Ryanem.
- Jestem pewien, e proces Daszkowa okae si czyst formalnoci - wtrci
pocieszajco Adrian. - Skoro maj wszystkie dowody, nie bd zwleka z wydaniem wyroku.
- W tym wanie problem - powiedziaam z gorycz. - Nie zamierzaj przedstawi w
sdzie dowodw. Nie wezwano nas na proces.
- Jak to?! - wykrzykn Christian. - A kto bdzie zeznawa?
- Stranicy obecni wtedy na miejscu zdarzenia. Pewnie uznano, e nie utrzymamy
jzyka za zbami. Krlowa nie chce, by wiat napitnowa jej krewniaka.
Lissa nie miaa mi za ze, e mwi w ten sposb o czonkach rodziny krlewskiej.
- Przecie Daszkow trafi do aresztu za to, e nas skrzywdzi. Christian wsta i

rozejrza si po sali, jakby szuka go wzrokiem.


- Nie pozwol, by tak si to skoczyo.
- Jasne - wtrci Adrian. - Pojedziesz tam, otworzysz drzwi kopniakiem, a sd z
pewnoci udzieli ci gosu.
Zabierz ze sob Rose, we dwjk zrobicie jeszcze lepsze wraenie.
- Tak? - spyta Christian, zaciskajc palce na porczy krzesa i widrujc wzrokiem
Adriana. - Masz lepszy pomys?
Spokj Lissy zaczyna si chwia.
- Jeli Wiktor wyjdzie na wolno, przyjedzie prosto po nas.
- Z pewnoci nie zostanie nie zostanie dugo na wolnoci - wtrciam. - Dopilnuj
tego.
- Uwaaj, co mwisz - upomnia mnie Adrian. Odniosam wraenie, e dobrze si
bawi. - Nawet tobie nie ujdzie na sucho zabjstwo moroja krlewskiej krwi.
Chciaam go poinformowa, e przewicz ten pomys na nim, lecz ostro przerwa mi
Eddie.
- Rose.
Po latach regularnego treningu zareagowaam instynktownie. Podniosam gow i
natychmiast zauwayam to, co on. Do biblioteki wszed Emil. Szuka wzrokiem nowicjuszy i
ocenia zajmowane przez nas pozycje. Zerwaam si z krzesa i w jednej chwili znalazam si
obok Eddiego. Z tego miejsca mogam obserwowa Christiana i niemal cae pomieszczenie.
Zaklam w duchu. Jeli nadal bd sobie poczyna tak niefrasobliwie, dowiod, e Ryan
mia racj. Midzy awantur w holu a rozmow na temat Wiktora zupenie zaniedbaam
swoje obowizki. Tym razem nie mogabym zrzuci winy na Masona.
Emil nie zauway, e jeszcze przed chwil siedziaam beztrosko z przyjacimi.
Min nas spacerowym krokiem, zerkn i zapisa co w notesie, a potem skierowa si do
przeciwnego kta Sali. Odetchnam z ulg i postanowiam wzi si w gar. Byam
przygnbiona. Opady mnie mroczne myli, a oburzenie Lissy i Christiana na wie o procesie
Wiktora tylko pogorszyo mj nastrj. Miaam ochot pooy si do ka. Chciaam
krzycze, wali piciami w poduszki i wyadowa frustracj. Niestety samotno bya
luksusem niedostpnym dla stranikw. Miaam obowizek chroni morojw, moje uczucia
si nie liczyy. Powtarzaam jak mantr wyuczone na pami sowa: Oni s najwaniejsi.
Zaczynao mnie to wkurza.

ROZDZIA SIDMY
ZAPOWIEDZIANO ZBLIAJC SI CISZ NOCN i moroje zaczli si
pakowa. Adrian wyszed czym prdzej, ale Lissa i Christian si nie spieszyli. Skierowali si
powoli w stron dormitorium i, przytuleni, szeptali sowa, ktrych nie mogam usysze.
Podejrzewaam, e komentowali proces Wiktora.
Postanowiam im nie przeszkadza i podaam za nimi, rozgldajc si bacznie
dookoa, podczas gdy Eddie szed z przodu, utrzymujc stosowny dystans. W miasteczku
studenckim mieszkao wicej morojw ni dampirw, tote wielu dzielio ze sob pokoje.
Sypialnie Lissy i Christiana mieciy si w rnych budynkach. Stanli na dziedzicu w
miejscu, od ktrego drogi prowadziy ich w rne strony. Pocaowali si na poegnanie, a ja
wspiam si na wyyny sztuki ochroniarskiej, eby tego nie widzie i jednoczenie nie
spuszcza ich z oka. Lissa yczya mi dobrej nocy i odesza z Eddiem do swojego
dormitorium. Ruszyam za Christianem.
Gdyby przydzielono mi opiek nad Adrianem lub kim podobnym do niego, pewnie
musiaabym znosi kliwe komentarze na temat nocy spdzanych w jednym pokoju.
Christian traktowa mnie jak siostr. Uprztn dla mnie miejsce na pododze i kiedy poszed
umy zby, przygotowaam tam sobie posanie z kilku kocw. Moroj zgasi wiato i pooy
si na ku. Zapada cisza.
- Christian? - zapytaam chwil pniej.
- Pora spa, Rose. Ziewnam.
- Bardzo bym chciaa, ale musz zada ci jedno pytanie.
- Dotyczy Wiktora? Naprawd chciabym zasn, a ten temat znowu mnie wkurzy.
- Nie, chodzi o co innego.
- Dobra, strzelaj.
- Dlaczego nie kpie ze mnie po incydencie ze Stanem Alto? Wszyscy zachodz w
gow, czy postpiam celowo i wiadomie, czy te wpadam w popoch. Lissa zmya mi
gow. Adrian poprzesta na kilku przytykach, Stranicy Niewane. Tylko ty nie
skomentowae tego zdarzenia. Sdziam, e bdziesz si ze mnie naigrywa.
Christian milcza. Miaam nadziej, e zastanawia si nad odpowiedzi i jeszcze nie
pi.
- Nie byo sensu si nad tob znca - odpar wreszcie. - Wiem, e nie zrobia tego
specjalnie.

- Skd wiesz? Jak moesz to wiedzie na pewno?


- Pamitam nasz pogawdk na lekcji gotowania. Poza tym znam ci, Rose.
Widziaem w Spokane, na co ci sta. Uratowaa nam ycie, nie wygupiaaby si w ten
sposb.
- O. Dziki. To wiele dla mnie znaczy. - Uwierzy mi, chocia wszyscy we mnie
zwtpili. - Jeste jedyn osob, ktra wierzy, e nie nawaliam umylnie.
- Tego nie powiedziaem.
- Wic co o tym mylisz?
- Nie suchasz mnie. Mwiem przed chwil, e widziaem w Spokane, na co ci sta.
Kto taki jak ty nie wpada w popoch. - Chciaam odpowiedzie mu to samo, co stranikom,
e zabicie strzygi nie czyni ze mnie bohaterki, ale nie da mi doj do gosu. - Obserwowaem
ci wtedy.
- Gdzie? Na dziedzicu?
- Tak. - Milcza dusz chwil. - Nie wiem, co tam si stao, ale wygldaa Nie
tak, jak kto zamierzajcy si mci. Nie wyczuem w tobie strachu przed napaci. Nie
wiem, jak to okreli. Miaem wraenie, e co ci pochono. Mam by szczery?
Przestraszyem si wyrazu twojej twarzy.
- Ale nikomu o tym nie powiedziae.
- To nie moja sprawa. Poza tym, jeli co tak przykuo ci do miejsca, to musiao by
wane. Czuj si bezpiecznie w twoim towarzystwie. Wiem, e obroniaby mnie, gdyby
naprawd zaatakoway nas strzygi. - Christian ziewn. - Czy pozwolisz mi zasn, skoro ju
odkryem przed tob swoj dusz? Tobie brak snu nie dobije si na urodzie, ale nie wszyscy
s takimi szczciarzami.
Zostawiam go w spokoju, bo i mnie ogarniaa senno. Miaam za sob ciki dzie
oraz nieprzespan poprzedni noc. Zasnam, nawet co mi si przynio. Zrozumiaam, e
jest to jedna z wizji, w ktrych zazwyczaj pojawia si Adrian.
- Tylko nie to! - jknam. Znalazam si w ogrodzie. By rodek lata. Powietrze
wydawao si cikie i wilgotne, soce prayo niemiosiernie. Wok mnie rozkwitay
kwiaty we wszystkich moliwych barwach, w nozdrzach czuam zapach bzu i r. Wrd
kwiatw uwijay si pszczoy. Miaam na sobie dinsy i lnian podkoszulk. Na dekolcie
czuam chodny dotyk Nazara, niewielkiego szklanego wisiorka w ksztacie oka, ktry mia
mnie chroni przed zem. Na nadgarstek zaoyam czotki - bransoletk z paciorkw
zwieczon krzyem. Dostaam j w prezencie od Lissy, ktra odziedziczya raniec po
przodkach z rodu Dragomirw. Normalnie rzadko wkadaam biuteri, ale zawsze nosiam j

w snach.
- Gdzie jeste? - zawoaam. - Wiem, e si chowasz. Adrian wychyli si zza jaboni
obsypanej biaorowymi kwiatami. Ubrany w dinsy i ciemnozielon podkoszulk wyglda
inaczej ni zwykle, ale prezentowa si doskonale. Nie wtpiam, e ciuchy s najlepszej
marki. Soce rozwietlao zotobrzowe kosmyki jego wosw.
- Ostrzegaam ci, eby nie zaglda wicej do moich snw - rzuciam, opierajc rce
na biodrach.
Umiechn si leniwie.
- Wic jak mamy rozmawia? Na jawie zachowujesz si wrogo.
- Miaby wicej przyjaci, gdyby nie stosowa magii wpywu.
- Musiaem ci chroni przed tob sam. Twoja aura przypominaa chmur gradow.
- Czy moemy chocia raz nie rozmawia na temat aury i nieuchronnej poraki?
Jego mina wiadczya o tym, e mia wanie taki zamiar, lecz zrezygnowa.
- Dobrze, pogadajmy o innych sprawach.
- Ale ja wcale nie chc z tob rozmawia! Chc si wyspa.
- Przecie pisz. - Adrian umiechn si i podszed do kwitncego wiciokrzewu
oplatajcego supek. Pomaraczowe i te kwiaty miay ksztat trbek. Morok wodzi
delikatnie placem po krawdzi patka. - Ten ogrd nalea do mojej babki.
- Fantastycznie - parsknam, opierajc si wygodnie o jabo. Zanosio si na dusz
pogawdk. - Teraz wysucham historii twojej rodziny?
- Babcia bya naprawd wspaniaa.
- Nie wtpi. Czy mog ju odej? Adria wci obserwowa kwiat.
- Nie powinna kpi z drzew genealogicznych morojw. Nie znasz swojego ojca.
Moe si okaza, e jestemy spokrewnieni.
- Czy wtedy daby mi spokj? Wampir zbliy si do mnie i gadko zmieni temat
rozmowy.
- Nie martw si. Na pewno nie jestemy rodzin. Twj ojciec, by, zdaje si, Turkiem?
- Tak twierdzi ma Hej, czy ty si gapisz na moje piersi? Adrian przyglda mi si
uwanie, lecz jego wzrok nie spoczywa ju na mojej twarzy. Skrzyowaam ramiona i
zmierzyam go gronym spojrzeniem.
- Patrz na twoj bluzk - wyjani. - Wybraa zy kolor.
Wycign rk i dotkn tkaniny. Jak atrament rozlewajcy si na kartce, na materiale
o barwie koci soniowej pojawia si plama w kolorze indygo. Tak sam barw mia kwiat
wiciokrzewu. Adrian zmruy oczy jak artysta podziwiajcy swoje dzieo.

- Jak to zrobie? - krzyknam zdumiona.


- To mj sen. Hm. Niebieski te nie pasuje. Sprbujmy czego innego. - Indygo
ustpio janiejszej szkaratnej barwie. - To jest to. Twoim kolorem jest czerwony. Czerwona
ra, sodka ryczka.
- No nie - achnam si. - Nie wiedziaam, e potrafisz zachowywa si jak wariat
nawet w snach. - Adrian nie popada w tak mroczne, depresyjne nastroje, z ktrymi drczya
si Lissa, natomiast bywa niesamowity. Cofn si o krok i rozoy ramiona.
- Przy tobie zawsze wariuj, Rose. Zaraz uo wiersz na twoj cze. - Odchyli
gow i wykrzykn w niebo:
Rose jest w czerwieni,
Lecz nigdy w bkicie,
Ostra jak kolec,
Dzielna nad ycie.
Opuci ramiona i spojrza na mnie wyczekujco.
- Czy kolec moe by dzielny? - zapytaam. Adrian pokrci gow.
- Sztuka nie moe by dosowna, maa dampirzyco. Poza tym jestem wariatem,
pamitasz?
- Widziaam wikszych szalecw.
- C - mrukn, podchodzc do krzaku hortensji. - Postaram si poprawi.
Zamierzam znw zapyta, kiedy pozwoli mi odej, ale co mi przyszo do gowy.
- Adrian Skd wiesz, e nie jeste szalony? Obrci twarz w moj stron i si
umiechn. Sdziam, e znw bdzie artowa, ale on patrzy w powag.
- Mylisz, e jeste szalona? - spyta.
- Nie wiem - odparam, patrzc w ziemi. Byam boso, ostra trawa askotaa mnie w
stopy. - Mam przywidzenia.
- Szalecy rzadko kwestionuj swoje zdrowe zmysy - stwierdzi inteligentnie.
Westchnam i popatrzyam na niego.
- To mi nie pomogo. Adrian podszed i pooy rk na moim ramieniu.
- Nie uwaam ci za wariatk, Rose. Sdz jednak, e wiele przeya.
Zmarszczyam brwi.
- Co masz na myli?
- To, e nie jeste szalona.
- Dziki. To wszystko wyjania. Wiesz, te wsplne sny naprawd zaczynaj mnie
wkurza.

- Lissa nie ma nic przeciwko temu.


- J rwnie nawiedzasz? Czy ty nie znasz granic?
- Nie, do niej przychodz w celach instruktaowych. Chce si nauczy tej sztuki.
- wietnie. Wic tylko ja jestem ofiara molestowania z twojej strony.
Zraniam go.
- Naprawd chciabym, eby przestaa wiedzie we mnie wcielenie za.
- Przykro mi. Nie zauwayam jeszcze, by robi co poytecznego.
- Masz racj. Twj mentor bandyta to co innego. Jednak nie robisz przy nim wielkich
postpw.
Cofnam si, mruc oczy.
- Dymitra w to nie mieszaj.
- W porzdku, tylko przesta udawa, e jest ideaem. Moe si myl, ale zdaje si, e
ukry przed tob wiadomo o procesie?
Odwrciam wzrok.
- To teraz bez znaczenia. Mia wida swoje powody.
- Jasne. Nie ma obowizku by z tob szczery ani walczy o twoj obecno w sdzie.
Tymczasem ja - Wzruszy ramionami. - Mgbym ci to zaatwi.
- Ty? - parsknam nieprzyjemnym miechem. - Niby jak miaby tego dokona?
Pogawdzisz z sdzi w palarni? A moe uyjesz wpywu na krlow i poow jej dworu?
- Nie powinna tak szybko odrzuca pomocy. Cierpliwoci. - Adrian nachyli si i
pocaowa mnie lekko w czoo, zanim zdyam si odsun. - Na razie powinna odpocz.
Ogrd znikn, a ja ponownie zapadam w ciemno snu.

ROZDZIA SMY.
PRZEZ KILKA DNI opiekowaam si Christianem bez przeszkd. Zauwayam przy
tym, e coraz bardziej si niecierpliwi.
Po pierwsze praca stranika polega gwnie na czekaniu. Niby zawsze to wiedziaam,
jednak rzeczywisto okazaa si trudna do zniesienia. Stranicy byli niezbdni, kiedy
pojawiay si strzygi. Ale napaci zdarzay si rzadko. Czas mija - pyny lata - i nie
dochodzio do konfliktu. Wiedziaam, e nasi instruktorzy nie ka nam czeka a tak dugo,
lecz i tak uczyli nas cierpliwoci. Musielimy zachowywa czujno, nawet jeli pozornie nic
nie grozio naszym podopiecznym.
Jednoczenie oczekiwano od nas nieustajcej gotowoci. Nie wolno nam byo
odpoczywa, nakazywano oficjalny dystans. Stranicy mieszkajcy ze swoimi morojami
mogli zachowywa si swobodnie w ich domach: czyta, oglda telewizj i tak dalej. Ich
obowizkiem byo jedynie dostrzeenie w por zagroe. Nowicjusze musieli sobie radzi w
znacznie trudniejszych warunkach.
Nie radziam sobie z nieustajcym oczekiwaniem. Chodziam sfrustrowana, nie tylko
cigym napiciem. Chciaam naprawi swj bd, udowodni, e jestem dobr opiekunk.
Mason przesta do mnie przychodzi i w kocu uznaam, e by przywidzeniem wywoanym
przez zmczenie lub stres. Ta myl przyniosa ulg, bo wykluczaa pocztki szalestwa.
Poza tym miaam inne zmartwienia. Ktrego dnia spotkalimy z Christianem Liss
tu po lekcjach. Natychmiast wyczuam, e jest przestraszona i rozgniewana. Moja
przyjacika nie okazywaa uczu otwarcie. Na pierwszy rzut oka wydawaa si w
doskonaym nastroju. Eddie i Christian, pogreni w rozmowie, niczego nie zauwayli.
Przysunam si do niej i objam j ramieniem.
- Wszystko w porzdku. Zobaczysz, e bdzie dobrze - zapewniam, wiedzc, co j
drczy. Wci mylaa o Wiktorze.
Uznalimy duo wczeniej, e Christian - mimo deklarowanej gotowoci do wzicia
sprawy w swoje rce - nie powinien pojawi si na procesie Daszkowa. Lissa posza z tym
do Alberty i bardzo grzecznie zapytaa, czy moemy zeznawa. Straniczka odpowiedziaa jej
rwnie uprzejmie, e to wykluczone.
- Sdziam, e potrafi ich przekona, jakie to wane - szepna Lissa. - Nie mog
spa, Rose Wci o nim myl. Co bdzie, jeli uwolni Wiktora? Przecie to cakiem
moliwe.

Gos jej dra, czua si zupenie bezbronna. Zazwyczaj takie sytuacje budziy moj
czujno - Lissa przywoaa wspomnienie czasw, kiedy bya cakowicie zalena ode mnie.
Ostatnio usamodzielnia si i wzmocnia, a ja caym sercem pragnam, by nadal czua si
bezpieczna. Ucisnam j.
- Wiktor nie wyjdzie na wolno - zapewniam z moc. - Pojedziemy do sdu. Jako to
zaatwi. Wiesz, e nie pozwol, by stao ci si co zego.
Lissa opara gow na moim ramieniu i umiechna si lekko.
- Wanie to w tobie kocham. Nie masz pojcia, co zrobi, abymy znalazy si w
sdzie, ale w tej chwili powiedziaaby wszystko, by poprawi mi samopoczucie.
- Udao si?
- Tak.
Wyczuwaam nadal jej niepokj, ale rozbawienie zagodzio nieco lk. artowaa z
mojej brawury, lecz w gbi duszy wierzya, e potrafi zapewni jej bezpieczestwo.
Niestety, wkrtce okazao si, e moja przyjacika ma inne powody do zmartwienia.
Odstawia leki i czekaa, a ich resztki zostan usunite z jej organizmu. Dziki temu moga
odzyska swoje zdolnoci magiczne. Nie stracia ich bezpowrotnie - obie to wiedziaymy jednak wci nie miaa dostpu do swojej niezwykej mocy. Miny trzy dni, od kiedy zaya
ostatni piguk, i nic si nie zmienio. Wspczuam jej, lecz bardziej martwio mnie jej ze
samopoczucie.
- Nie rozumiem, co si ze mn dzieje - skarya si.
Tymczasem zbliaymy si ju do gwnego holu. Lissa i Christian zamierzali
obejrze film. Wtpiam, czy bd umiaa skupi si na ekranie i jednoczenie mie oko na
Christiana.
- Trac nadziej, e magia wrci. Wci nie mam do niej dostpu.
- To nic zego - pocieszyam, odsuwajc si lekko, by rozejrze si po sali.
Lissa posaa mi karcce spojrzenie.
- Czym si tak martwisz? To ja zwykle byam ostroniejsza.
- Po prostu opiekuj si tob.
- A to ju moje zadanie - wtrci si Eddie artobliwie, co ostatnio rzadko mu si
zdarzao.
- Nie ma powodu do niepokoju - spieraa si Lissa. - Nic si nie dzieje.
Christian obj j w pasie.
- Jeste bardziej niecierpliwa ni Rose. Musisz tylko
Nagle doznaam deja vu.

Stan wyskoczy zza drzew. Zaatakowa Liss, chwytajc j w pasie i przycigajc do


siebie. Zareagowaam byskawicznie, bez najmniejszego wahania. Musiaam j ocali.
Problem polega na tym, e Eddie ruszy do obrony w tej samej chwili. Sta bliej, wic mia
nade mn przewag. Okryam ca trjk, prbujc chwyci napastnika od drugiej strony,
ale si spniam.
Eddie wykona precyzyjny, byskawiczny skok na Stana. Uwolni Liss jednym
ruchem z si, ktra moga wyrwa napastnikowi rk. Jego drobna budowa ciaa czsto
mylia przeciwnikw. W rzeczywistoci mia wspaniale rozwinite misnie. Stan wbi
paznokcie w policzek Eddiego, a Lissa zdya uciec na bezpieczn odlego. Stana obok
Christiana. Widzc, e jest wolna, ruszyam na pomoc Eddiemu, lecz okazao si, e nie ma
potrzeby. Zwinnym ruchem powali Stana na ziemi. Nie mina sekunda, a srebrne ostrze
sztyletu zawiso nad piersi napastnika.
Stan rozemia si, szczerze rozbawiony.
- Dobra robota, Castile.
Eddie schowa sztylet i pomg wsta instruktorowi. Dopiero teraz zobaczyam siniaki
i zadrapania na twarzy Stana. Stranicy raz po raz podejmowali prby sfingowanych napaci
na naszych podopiecznych, poza tym codziennie wiczyli walki na salach treningowych.
Czsto wychodzili z nich poturbowani, ale kwitowali to dobrodusznym miechem.
- Dzikuj, sir - powiedzia Eddie zadowolony, lecz bez przesadnej dumy.
- Strzyga zaatakowaaby szybciej i mocniej, ale daj sowo, miaby rwne szanse. Stan zerkn na Liss. - Wszystko w porzdku?
- Tak - odpara z rozjanion twarz. Podobaa jej si ta walka, wyczuam ekscytacj.
Tymczasem Stan zwrci si do mnie bez umiechu.
- A ty, co robia?
Zaskoczy mnie ostry ton jego gosu. Ostatnio ju drugi raz syszaam z jego ust to
samo pytanie.
- Jak to? - achnam si. - Przecie nie staam jak koek. Byam gotowa wczy si w
kadej chwili.
- Zgadza si. - Stan kiwn gow. - I na tym wanie polega problem. Tak bardzo
chciaa zasuy w tej potyczce, e zapomniaa o dwojgu Morozach za twoimi plecami.
Przestali dla ciebie istnie. Nie powinna spuszcza z nich wzroku.
Podeszam bliej i spojrzaam mu prosto w oczy, nie baczc na konwenanse.
- Jeste niesprawiedliwy. Gdyby w realnym wiecie zaatakoway nas strzygi, kady
stranik na moim miejscu rzuciby si do walki, by jak najszybciej unicestwi przeciwnika.

- Zapewne masz racj - przyzna Stan. - Jednak tym razem nie mylaa o
skutecznoci. Nie przyszo ci do gowy, e twj podopieczny zostaje bezbronny. Twoim
jedynym pragnieniem byo sprawdzi si w emocjonujcej sytuacji.
- Sucham? Nie wydaje ci si, e pochopnie wycigasz wnioski? Oceniasz mnie na
podstawie odniesionego wraenia, a nie mojego zachowania. Skd moesz wiedzie, co
myl? - Sama czsto nie byam tego pewna.
- Instynkt mi to podpowiada - odpar enigmatycznie i wycign w kieszeni notes, w
ktrym zapisa kilka zda. Byam bardzo ciekawa, jak opini wystawi mi tym razem. Skin
nam gow. - Do zobaczenia.
Patrzylimy, jak odchodzi zanieon ciek w stron Sali gimnastycznej, gdzie jak
zwykle wiczyy dampiry. Staam z rozdziawion buzi. Nie potrafiam zrozumie, co si
dziao. Kiedy wreszcie dadz mi spokj? Zdybano mnie na drobnych bdach technicznych, a
przecie zdyam ju dowie swojej skutecznoci w prawdziwej walce.
- To nie w porzdku. Nie moe mnie ocenia na podstawie tego, co rzekomo
mylaam.
Eddie wzruszy ramionami. Poszlimy wszyscy w stron dormitorium.
- Moe ci ocenia, jak mu si podoba. Jest naszym instruktorem.
- Tak, ale wystawi mi z ocen! Te wiczenia nie maj sensu, skoro nie moemy
pokaza, na co naprawd nas sta. Nie mog w to uwierzy. Przecie jestem dobra. Jak to
moliwe, e wci zbieram minusy?
Nikt nie potrafi odpowiedzie. W kocu odezwaa si Lissa:
- Nie wiem, czy potraktowa ci sprawiedliwie, ale jedno jest pewne: Eddie spisa si
na medal.
Zerknam na dampira z lekkim poczuciem winy. Zadrczaam wszystkich swoimi
problemami, podczas gdy jemu naleaa si pochwaa. Byam wkurzona na Stana i powinnam
sama poradzi sobie z emocjami. Eddie zareagowa fantastycznie. Teraz przecigalimy si w
komplementach dla niego. Miaam wraenie, e si zaczerwieni, ale moe to jedynie skutek
mronego powietrza. Tak czy owak, cieszyam si, e dobrze mu poszo.
Usiedlimy w holu na kanapie, zadowoleni, e nikt nie zaj jej wczeniej. W kadym
dormitorium wydzielono kilka pomieszcze wietlicowych. Stay tam wygodne sofy i fotele,
a pki wypeniay pyty z filmami oraz gry. Podczas weekendw moglimy korzysta z tych
rozrywek bez ogranicze, a w zwyke dni jedynie w wyznaczonych godzinach. Nauczyciele
dbali w ten sposb, bymy wystarczajco duo czasu powicali na nauk.
Oboje z Eddiem ocenilimy, czy pomieszczenie jest bezpieczne, a potem ustalilimy

wspln taktyk i zajlimy swoje pozycje. Stojc pod cian, zazdronie zerkaam na Liss i
Christiana wygodnie rozcignitych na kanapie.
Sdziam, e film mnie rozproszy, ale sprawi to niepokj, ktrego rda nie umiaam
sprecyzowa. Wci rozpamitywaam w mylach sowa Stana. Przyzna w kocu, e kady
stranik staraby si wczy do walki. Jego argumenty o mojej rzekomej ekscytacji i
marzeniach o chwale wydaway si absurdalne. Zastanawiaam si, czy grozi mi niezaliczenie
wicze polowych. Do tej pory byam pewna, e opieka nad Liss gwarantuje mi zdanie
egzaminu. Alberta i Dymitr twierdzili zgodnie, e przydzia Christiana powinnam traktowa
jako moliwo porzucenia rutyny i nauczenia si czego wicej. Naraz zaczam si ba.
Eddie radzi sobie przecie doskonale. Moe rada chciaa si przekona, czy Lissa jest
bezpieczna pod opiek innego stranika? By moe, ich zdaniem, le si stao, e dotychczas
pozostawaam jedyn kandydatk do suby u jej boku. A przecie pozwoliam, by Mason
zgin. Czy to moliwe, e zamierzali mnie usun? Ostatecznie nie byam nikim wanym.
Zwyka nowicjuszka. A Lissa bya ksiniczk Dragomirwn. Musiaa mie najlepsz
ochron. Nasza szczeglna wi straciaby znaczenie, gdybym okazaa si niekompetentna.
Wejcie Adriana wyrwao mnie z krgu chorych podejrze. Wlizgn si do
ciemnego pokoju i mrugn porozumiewawczo, siadajc w fotelu. Spodziewaam si, e
prdzej czy pniej si pojawi. Zdaje si, e poza nami nie mia w szkole bliskich znajomych.
Wyczuam od niego silny zapach alkoholu.
- Jeste trzewy? - spytaam po zakoczeniu filmu.
- Umiarkowanie. Co porabialicie?
Adrian nie pojawi si w moich snach od czasu wizyty w ogrodzie. Zaniecha rwnie
prowokacji i flirtu. Ostatnio spotykalimy si tylko, kiedy wiczy z Liss lub gdy szuka
rozrywki.
Opowiedzielimy mu o napaci Stana, podkrelajc odwag Eddiego i pomijajc moj
wpadk.
- Dobra robota - pochwali Adrian. - Zyskae blizn - zauway, skazujc zadrapanie
na policzku dampira.
Przypomniaam sobie, e Stan wbi mu paznokcie w skr, podczas gdy Eddie
usiowa uwolni Liss z jego ucisku.
Dampir dotkn lekko rany.
- Prawie nie boli. Lissa nachylia si nad nimi i obejrzaa ran.
- Dzielnie mnie bronie.
- Staram si zaliczy wiczenia - zaartowa w odpowiedzi. - To drobiazg.

I nagle to si stao. Zobaczyam, jak ronie w niej wspczucie, wypenia j pragnienie


niesienia pomocy. Lissa nie potrafia patrze spokojnie na cudze cierpienie. Moc wzbieraa w
niej z tak wielk si, e czuam, jak askocze w palce stp. Nie wyobraaam sobie, co czuje
ona sama. Ogie i blask. Oszoomienie. Wycigna rk i dotkna policzka Eddiego
Zadrapania znikny.
Lissa opucia rk, a fala podniecenia opada w nas obu.
- Jasne cholera! - Adrian gwizdn. - Nie kamaa. - Przyglda si twarzy Eddiego. Ani ladu.
Lissa opada z powrotem na kanap. Opara gow o mikkie poduszki i zamkna
oczy.
- Udao mi si. Odzyskaam magi.
- Oczywicie - rzuci lekko Adrian. - Teraz musisz mnie tego nauczy.
Moja przyjacika otworzya oczy.
- To nie jest atwe.
- Ach tak - achn si Adrian. - Bez przerwy suszysz mi gow, ebym nauczy ci
widzie aur i przenika do snw, ale odmawiasz mi w zamian wtajemniczenia w twoj
sztuk.
- Nie odmawiam - bronia si Lissa. - Nie wiem, jak to zrobi.
- Postaraj si, kuzynko. - Adrian zadrapa si w rk. Zobaczylimy krew.
- Jezu Chryste! - krzyknam. - Oszalae? - Nie wiem, czemu byam tak wstrznita.
Adrian przecie nigdy nie zachowywa si normalnie.
Lissa wycigna rk i dotkna jego doni. Rana znikna. Wyczuwaam uniesienie
przyjaciki, ale sama spochmurniaam z niewiadomej przyczyny.
Lissa i Adrian pogryli si w oywionej dyskusji. Nie rozumiaam, o czym
rozmawiaj. Zapewne uywali terminw wymylonych na poczekaniu. Pochonici
rozwaaniami na temat tajemnic ducha, zapomnieli o boym wiecie. Sdzc po wyrazie
twarzy Christiana, on te nie mia pojcia, w czym rzecz.
Wreszcie podnis si ze znudzon min.
- Chodmy std, Rose. Zakoczyem swoj edukacj na dzisiaj. Jestem godny.
Lissa podniosa na niego wzrok.
- Kolacja bdzie dopiero za ptorej godziny.
- Potrzebuj karmiciela - odpar moroj. - Nic dzisiaj nie piem.
Pocaowa Liss w policzek i skierowa si do drzwi. Poszam za nim. Znowu zacz
sypa nieg. Idc, patrzyam z pretensj na wirujce patki. Pierwszy raz zrobio si biao na

pocztku grudnia i wtedy bardzo si cieszyam z nadejcia zimy. Teraz miaam jej serdecznie
dosy. Na szczcie, podobnie jak tamtej nocy, kiedy wyszam na zewntrz, mrone
powietrze orzewio mnie i gdy zblialimy si do pokoju karmicieli, zdyam odzyska
spokj.
Karmicielami nazywalimy ludzi, ktrzy dobrowolnie oddawali krew wampirom. W
przeciwiestwie do strzyg, ktre zabijay swoje ofiary, moroje nie czynili krzywdy dawcom.
Ludzie uzaleniaj si od liny wampira, staj si narkomanami, yjcymi z dala od
spoeczestwa. Wiedziaam, e s zadowoleni ze swojego losu. S dziwadami, acz
niezbdnymi do ycia morojw. W szkole dyurowa zazwyczaj jeden czy dwch karmicieli
w kadym dormitorium, a w cigu dnia uczniowie musieli si fatygowa do specjalnych
pomieszcze.
Po drodze rozgldaam si wok, podziwiajc okryte niegiem drzewa, poty i
pagrki, kiedy nagle ktem oka dostrzegam biae co. Waciwie nie byo biae, miao
rozmyt, nieokrelon barw.
Przystanam gwatownie. Na przeciwlegym kracu dziedzica sta Mason. Ledwie
dostrzegaam zarys jego sylwetki na tle drzewa. To si nie dzieje naprawd, pomylaam.
Przecie uporaam si ju z przywidzeniami! Tymczasem on znw tam si pojawi i smutno
na mnie patrzy. Wycign rk w kierunku, gdzie koczyo si miasteczko akademickie.
Spojrzaam w tamt stron, ale nie miaam pojcia, co chce mi pokaza. Znw powrciam
wzrokiem do zjawy. Ogarnia mnie coraz wikszy lk.
Lodowate palce dotkny mojej szyi. Obrciam si gwatownie i zobaczyam
Christiana.
- Co si stao? - spyta.
Spojrzaam na miejsce, w ktrym widziaam przed chwil Masona. Oczywicie nie
dostrzegam go tam. Zacisnam powieki i westchnam.
- Nic - odparam.
Christian zwykle trzyma w zanadrzu mnstwo kliwych komentarzy na takie okazje,
ale tym razem nic nie powiedzia. Ruszylimy dalej w milczeniu. Pogryam si w
niespokojnych rozmylaniach na temat Masona, nie miaam ochoty na pogawdki. Jego
posta pojawia si na krtko i, biorc pod uwag panujc na dworze ciemno, moga by
tylko przywidzeniem. W kadym razie tak sobie powtarzaam w mylach. Dopiero kiedy
znalelimy si w ciepym holu, zwrciam uwag na Christiana. By jaki nieswj.
- Co ci jest? - spytaam, starajc si nie myle o Masonie. - Dobrze si czujesz?
- Tak - odpar krtko.

- Powiedziae to takim tonem, e zaczynam mie wtpliwoci.


Moroj zlekceway moj uwag i weszlimy do pokoju karmicieli. Nie spodziewaam
si, e bdzie tak toczno. Wszystkie boksy, w ktrych siedzieli dawcy, byy zajte.
Zauwayam Brandona Lazara. Kiedy pochyli si nad szyj karmiciela, ponownie
dostrzegam lady siniakw na jego policzkach. Przypomniaam sobie, e nie powiedzia w
kocu, kto mu tak przyoy. Christian poda swoje nazwisko opiekunce przy wejciu i
przeszed do poczekalni. Zachodziam w gow, dlaczego tak nagle spochmurnia.
- O co chodzi? Nie podoba ci si film? Milczenie.
- Jeste wstrznity widokiem Adriana, ktry si okaleczy? - Zncanie si nad
Christianem stanowio dla mnie nieustajce rdo przyjemnoci.
Znowu nie odpowiada.
- Czy ty Och. - Nagle zrozumiaam. Dziwne, e nie wpadam na to wczeniej. Wkurzye si, e Lissa dyskutuje o magii z Adrianem?
Christian wzruszy ramionami i to mi wystarczyo.
- Daj spokj, jeste dla niej waniejszy ni magia. Lissa chce tylko odzyska swoje
zdolnoci. Przez wiele lat ya w przekonaniu, e nie uda jej si zdoby specjalizacji w
adnym ywiole. Dopiero niedawno odkrya, e przypad jej w udziale dziwaczna,
niezrozumiaa moc ducha. Teraz stara si dowiedzie jak najwicej na ten temat.
- Wiem - rzuci krtko Christian, patrzc gdzie w bok. - Nie o to chodzi.
- To dlaczego - Urwaam, bo uderzya mnie nowa myl. - Jeste zazdrosny o
Adriana.
Moroj utkwi we mnie swoje bladoniebieskie oczy. Trafiam w czuy punkt.
- Nie jestem zazdrosny. Tylko
- Czujesz si niepewnie, poniewa twoja dziewczyna spdza duo czasu w
towarzystwie bogatego i przystojnego faceta, ktrego w dodatku darzy sympati. Innymi
sowy, jeste zazdrosny.
Chopak odwrci gow.
- Nasz miesic miodowy dobieg koca, Rose. Cholera. Czemu oni si tak ocigaj?
- Posuchaj. - Przestpowaam z nogi na nog. Zaczynaam odczuwa skutki pracy
stojcej. - Nie zrozumiae mojej romantycznej przemowy o sercu Lissy? Ona szaleje za tob.
Tylko ciebie pragnie, moesz mi wierzy, jestem tego absolutnie pewna. Wiedziaabym,
gdyby zacza myle o innym.
Na ustach Christiana pojawi si saby umieszek.
- Jestecie najlepszymi przyjacikami. Moe j kryjesz. Prychnam gniewnie.

- Nie kryabym, gdyby w gr wchodzi Adrian. Dziki Bogu Lissa nie jest nim
zainteresowana, w kadym razie nie tak, jak mylisz.
- Iwaszkow potrafi by przekonujcy. Uywa wpywu
- Nie wobec Lissy. Nie mgby. Zdaje si, e ich moce neutralizuj si nawzajem.
Poza tym pomijasz istotny szczeg. To ja jestem obiektem jego zainteresowania.
- Naprawd? - Christian by szczerze zdziwiony. Mczyni s tacy niedomylni. Wiem, e jest flirciarzem
- I pojawia si w moich snach bez zaproszenia. Nie umiem przed nim uciec, wic
torturuje mnie swoim wdzikiem bez opamitania.
Ta ostatnia uwaga wzbudzia podejrzliwo moroja.
- Do Lissy take przychodzi w snach.
Niedobrze. Nie powinnam bya o tym wspomina. Zaraz, co mwi Adrian?
- Tylko w celach instruktaowych. Nie masz powodu do obaw.
- Gdyby to z nim pojawiaa si na przyjciach, nie wzbudzaaby sensacji.
- Ach. - Nareszcie zrozumiaam. - Wic o to chodzi. Sdzisz, e psujesz Lissie opini?
- Nie jestem biegy w kontaktach towarzyskich - przyzna otwarcie. - Poza tym
Adrian cieszy si wikszym szacunkiem.
- artujesz?
- Daj spokj, Rose. To, e pali i pije, nie wydaje si ludziom nawet w jednym
procencie tak niestosowne jak dziedziczenie skonnoci do przemiany w strzyg.
Widziaem, jakie zamieszanie powstao, kiedy Lissa zabraa mnie na przyjcie w orodku
narciarskim. Jestem wyrzutkiem, a ona pozostaa jedyn spadkobierczyni rodu Dragomirw.
Bdzie musiaa angaowa si w polityk, utrzymywa poprawne stosunki z elit. Adrian
moe jej zaoferowa znacznie wiksze wsparcie w tej dziedzinie.
Oparam si pokusie i nie potrzsnam nim.
- Rozumiem twj punkt widzenia, jednak nie dostrzegasz najwaniejszego. Lissa nie
jest zainteresowana Adrianem. Nic ich nie czy.
Christian odwrci wzrok i nic nie odpowiedzia. Podejrzewaam, e ma powany
problem. Przyzna, e jest gboko zwizany z Liss. Jej mio zdziaaa cuda w jego yciu.
Nie kry si ju po ktach, ale nadal nie upora si ze swoim pochodzeniem. By
przedstawicielem zhabionego rodu. Tkwi w przekonaniu, e nie zasuguje na Liss.
- Rose ma racje - usyszelimy za plecami czyj gos. Odwrciam si ze zoci i
spostrzegam Jessego. Ralf, rzecz jasna, chowa si za nim. W drzwiach sta opiekun Jessego,
Dean. Najwyraniej poprzestawali na czysto formalnej relacji. Kiedy pojawilimy si z

Christianem w poczekalni, nie zauwayam ich. Musieli przyj pniej. - Jeste czonkiem
rodziny krlewskiej. Masz pene prawo zwiza si z Liss.
- Prosz, c za naga zmiana stanowiska - wtrciam zjadliwie. - Niedawno mwie
mi, e Christian lada chwila przemieni si w strzyg. Na waszym miejscu zachowaabym
ostrono. Zacznijcie zakrywa szyje.
Jesse wzruszy ramionami.
- Powiedziaa, e jest niewinny, a kt jak nie ty zna si najlepiej na strzygach? Poza
tym uznalimy, e buntowniczy duch Ozerw ma swoje dobre strony.
Patrzyam podejrzliwie, spodziewajc si podstpu, ale odniosam wraenie, e Zeklos
jest szczery.
- Dziki - odezwa si Christian z cynicznym umieszkiem. - Ju wiem, e dam sobie
rad w yciu, skoro przywrcilicie do ask moj rodzin. Tylko to spdzao mi sen z powiek.
- Mwiem powanie. - Jesse nie da si zbi z pantayku. - Mozerowie wycofali si z
ycia publicznego, lecz kiedy naleeli do krgu najbardziej wpywowych rodw. Mgby
przywrci im t pozycj. Nie boisz si ama regu. Podoba nam si taka postawa. Gdyby
przesta si na nas boczy, mgby pozyska wielu przyjaci. Nie musiaby wwczas
przejmowa si tym, czy na pewno zasugujesz na Liss.
Wymienilimy z Christianem znaczce spojrzenia.
- Do czego zmierzasz? - spyta Jessego. Zeklos umiechn si i popatrzy na nas
porozumiewawczo.
- Niektrzy z nas zaczynaj zacienia wizi. Zaoylimy krg przedstawicieli
lepszych rodzin, rozumiesz, co mam na myli? Ostatnie ataki strzyg wprowadziy sporo
zamieszania, moroje nie wiedz, co robi. Nawet padaj idiotyczne pomysy koniecznoci
szkolenia si w walce u boku stranikw. - Jesse umiechn si nieprzyjemnie, a mnie
skrcao, e mwi o opiekunach jak o rzeczach. - Zauwaylimy, e moroje spoza krgu
rodzin krlewskich zaczynaj podnosi gowy. By moe zechc narzuci nam swoje zdanie.
- Co w tym zego, jeli bd mieli racje? - odezwaam si.
- Ich racje nikogo nie interesuj. Zapomnieli, gdzie ich miejsce. Postanowilimy
wzi sprawy w swoje rce i zadba o wasne bezpieczestwo. Myl, e spodobaby ci si
masz projekt. Ostatecznie to my jestemy tu od rzdzenia, a nie dampiry ani zwykli moroje.
Tworzymy elit. Przycz si do nas, a znajdziemy sposoby, eby pomc ci z Liss.
Nie wytrzymaam. Parsknam miechem. Christian mia zniesmaczon min.
- Odwouj, co powiedziaem przed chwil - oznajmi. - Wanie na to czekaem cae
ycie. Pragnem wstpi do waszego klubu w domku na drzewie.

Ralf zrobi krok w jego stron.


- Nie zadzieraj z nami, to powana sprawa. Christian westchn.
- To wy nie zadzierajcie ze mn. Jeli naprawd przypuszczalicie, e mgbym do
was doczy i troszczy si o interesy egoistycznych, zdemoralizowanych morojw, to
jestecie gupsi, ni mylaem. A i bez tego mylaem o was le.
Jesse i Ralf milczeli gniewnie. Szczliwie w tej chwili wywoano Christiana. Ruszy
do boksu w znacznie lepszym nastroju. Sprzeczka okazaa si skutecznym lekarstwem na
problemy miosne.
Czekaa na niego kobieta o imieniu Alice, najstarsza z grupy karmicieli. Moroje
wybierali zwykle modszych, ale Ozera mia nietypowe upodobania i lubi j wanie z
powodu wieku. Nie bya a tak stara, miaa szedziesit par lat, jednak wieloletnie
narkotyzowanie si endorfinami wampirw sprawio, e cakiem zdziwaczaa.
- Rose - przywitaa mnie rozmarzonym spojrzeniem. - Nigdy nie towarzyszya
Christianowi. Posprzeczaycie si z Wasylis?
- Nie - odparam. - To tylko dobra zmiana otoczenia.
- Otoczenie - mrukna, zerkajc w stron okna.
Moroje przyciemniali szyby, eby nie przepuszczay promieni sonecznych. Wtpiam,
by ludzki wzrok by w stanie dojrze przez nie cokolwiek.
- Otoczenie bezustannie si zmienia. Zauwaylicie?
- Nie tutaj - powiedzia Christian, siadajc obok niej. - nieg poley jeszcze par
miesicy.
Kobieta westchna i popatrzya na niego z rozpacz.
- Nie to otoczenie miaam na myli.
Christian umiechn si do mnie, a potem nachyli nad szyj Alice i zatopi w niej
ky. Oczy karmicieli zaszy mg, a ju po chwili nie pamitaa, o czym rozmawialimy.
Wychowywaam si wrd wampirw i dawno przestaam zwraca uwag na widok ich kw,
ktre zreszt skutecznie ukryway. Jednak w takich razach przypominaam sobie, jak wielk
maj moc.
Widok pijcego moroja przypomnia mi czasy, kiedy po ucieczce z Akademii
karmiam Liss. Nie uzaleniam si od jej liny, ale zdarzao mi si odczuwa przyjemno
na skutek uksze. Tskniam za nimi, chocia nikomu bym si do tego nie przyznaa. W
naszym wiecie tylko ludzie oddawali swoj krew wampirom. Jeli robi to kto z mojej rasy,
spotykao go publiczne napitnowanie i upokorzenie.
Teraz, przygldajc si Christianowi, nie czuam alu ani tsknoty za przyjemnym

doznaniem. Wrciam pamici do ciasnego pokoju, gdzie uwiziono nas w Spokane, a


strzyga Izajasz pi krew Eddiego. Wspomnienie wywoao przykre uczucia. Eddie wiele
wycierpia, a ja nie mogam mu pomc. Musiaam si przyglda jego krzywdzie.
Skrzywiam si i odwrciam wzrok od Christiana i Alice.
Kiedy wychodzilimy, Ozera powesela i si oywi.
- Mamy weekend, Rose. Nie bdzie lekcji, a ty zasuya na wolny dzie.
- Nic z tego - spochmurniaam. Szlag by to trafi. Dlaczego musia mi o tym
przypomina? Ju zaczynaam odzyskiwa dobre samopoczucie po starciu ze Stanem.
Westchnam. - Skazano mnie na prac spoeczn.

ROZDZIA DZIEWITY
WIKSZO MOROJW POCHODZI z Europy Wschodniej, wic nic dziwnego, e
dominuje wrd nich prawosawie. Oczywicie zdarzaj si wyznawcy innych religii,
wampiry maj swoich reprezentantw we wszystkich Kocioach wiata. Na msze w szkolnej
kaplicy przychodzi regularnie zaledwie poowa studentw. Lissa naley do tego grona.
Uczestniczy w niedzielnych naboestwach, poniewa ma tak potrzeb. Christian zwykle jej
towarzyszy, chocia robi to gwnie ze wzgldu na ni. Poza tym jego obecno w wityni
robi dobre wraenie na spoecznoci morojw. wiadczy o tym, e Ozera nie zamierza
przemieni si w strzyg. Martwe wampiry nie mog stan na powiconej ziemi.
Co do mnie, przychodziam do kaplicy, jeli udao mi si obudzi w por. Robiam to
wycznie ze wzgldw praktycznych. Kaplica bya miejscem spotka i zwykle po mszy
wymylalimy sobie rozrywki. Jeli Bg mia co przeciwko temu, e uywam Jego domu dla
poprawy swojego ycia towarzyskiego, nie dawa adnych sygnaw. Wida zwleka z
ukaraniem mnie.
Tej niedzieli po naboestwie musiaam zosta, bo tu wanie wyznaczono i prac
spoeczn. Wszyscy si rozeszli, lecz ku swemu zdumieniu odkryam, e nie jestem sama;
przed budynkiem sta Dymitr.
- Co tu robisz? - spytaam.
- Pomylaem, e przyda ci si pomoc. Syszaem, e ojciec Andrew prosi o kogo do
sprztania plebanii.
- Przecie to nie ty zostae ukarany. Masz wolny dzie. My, nowicjusze, musielimy
raz po raz dopiera ataki stranikw, ale to wy napracowalicie si bardziej. - Rwnie u
niego zauwayam lady zadrapa i siniaki, cho znacznie mniej ni u Stana. Wszyscy
mielimy za sob ciki tydzie, a po nim miao nadej jeszcze pi nastpnych.
- Nie mam nic lepszego do roboty.
- Mogabym podsun ci setki pomysw. Z pewnoci graj gdzie film z Johnem
Wayne'em, ktrego jeszcze nie widziae.
Dymitr pokrci gow.
- Obejrzaem wszystkie. Chodmy, ojciec Andrew na nas czeka. Mia racj. Kapan
zdj ju bogato zdobiony orant i czeka na nas w prostych spodniach orasz koszuli zapinanej
na guziki. Wyglda jak czowiek gotowy zakasa rkawy, by wzi si do pracy.
Pomylaam z gorycz, e niedziela powinna by jednak dniem odpoczynku.

Ruszylimy na plebani. Z pewnoci nie przyszed tu z nudw. Czasem go nie


rozumiaam, chocia najczciej wyraa myli jasno i klarownie. C, tym razem musiaam
zadowoli si enigmatycznym wyjanieniem.
- Dzikuj, e zgosilicie si do pomocy. - Ojciec Andrew umiechn si na
powitanie.
Miaam ochot sprostowa, e nie przyszam tu dobrowolnie. Kapelan by morojem,
dobiega pidziesitki, ale postarzay go przerzedzone siwe wosy. Chocia nie odznaczaam
si szczegln religijnoci, lubiam go i darzyam szacunkiem.
- Nie mam dla was ciekawej roboty i obawiam si, e nie bdziecie zadowoleni.
Chciabym posprzta wsplnie plebani i uporzdkowa szpargay zalegajce od dawna na
poddaszu kaplicy.
- Pomoemy ojcu z przyjemnoci - odpar Dymitr, a ja stumiam westchnienie,
starajc si nie myle o rzeczach, ktre mogabym teraz robi.
Zabralimy si do sprztania.
Dostaam do rki mopa, a Bielikow wyciera kurze i polerowa drewniane porcze
mebli. Pracowa z uwag, jakby te proste czynnoci napeniay go dum. Wci zachodziam
w gow, dlaczego postanowi mi towarzyszy. Nie zrozumcie mnie le, byam szczliwa, e
jest tutaj. W jego obecnoci czuam si lepiej, a poza tym uwielbiaam na niego patrze.
Pomylaam, e Dymitr chce wycign ode mnie wicej informacji na temat
incydentu ze Stanem, Christianem i Brandonem. Albo zamierza przemwi mi do suchu w
sprawie kolejnej sprzeczki z instruktorem, ktry zarzuci mi zbytni gorliwo i przerost
ambicji. To drugie wydawao si mniej prawdopodobne, zwaszcza e nie odzywa si
podczas pracy. Nie powiedzia sowa, nawet gdy kapan poszed na chwil do biura. Gdyby
mia do mnie co wanego, z pewnoci wykorzystaby tak okazj.
Posprztalimy dom. Ojciec Andrew przeszed do kolejnego zadania i kaza nam
znosi ze strychu cikie puda do komrki na tyach kaplicy. Lissa i Christian czsto
przychodzili na poddasze, kiedy chcieli zosta sami. Zastanawiaam si, czy uporzdkowanie
pomieszczenia nie zaburzy ich romantycznych randek. Moe zrezygnuj z przesiadywania
tutaj, dziki czemu zaczn si wysypia.
Kiedy ostatni karton wyldowa w komrce, zostalimy pouczeni, co naley wyrzuci,
a co zachowa. Usiedlimy na pododze i zabralimy si do sortowania. Ucieszyam si, bo po
raz pierwszy od tygodnia nie musiaam sta w czasie pracy. Ojciec Andrew stara si zaj
mnie pogawdk, wypytywa o postpy w nauce i inne rzeczy. Ostatecznie nie byo tak le.
W pewnym momencie przysza mi do gowy zbawienna myl. Ju prawie wmwiam

sobie, e Mason by przywidzeniem spowodowanym brakiem snu. Jeli teraz kapan swoim
autorytetem zawiadczy, e duchy nie powracaj midzy ywych, z pewnoci utwierdz si
w tym przekonaniu.
- Ojcze - zaczam. - Czy ojciec wierzy w duchy? Chciaabym wiedzie, czy jest co o
nich napisane w tych rupieciach? - Zatoczyam rk, pokazujc wypchane puda.
Moje pytanie zaskoczyo go, lecz nie wydawa si uraony, e nazwaam jego zbiory
rupieciami. Pomin rwnie drobny szczeg, e w wieku siedemnastu lat wykazywaam
daleko posunit ignorancj w kwestiach religijnych. Ojciec Andrew zamyli si nad
odpowiedzi.
- Hm To zaley, co rozumiemy przez sowo duchy. Stuknam palcem w ksik
teologiczn.
- Kiedy kto umrze, to idzie do nieba, prawda? Std si bior wszystkie opowieci o
zabkanych duszach.
- Jednak - powiedzia - wszystko zaley od definicji. Zgodnie z nasz wiar dusza po
mierci odcza si od ciaa i moe zbdzi w tym wiecie.
- Jak to? - Zakurzone miska wypada mi z rk. Naczynie zrobiono w drewna, wic na
szczcie si nie rozbio. Nie takiej odpowiedzi oczekiwaam. - Jak dugo moe pozosta na
ziemi? Na zawsze?
- Nie, oczywicie, e nie. Istot naszej wiary jest denie duszy do zmartwychwstania
i zbawienia. Uwaa si, e moe ona pozosta na ziemi od trzech do czterdziestu dni po
mierci. Potem zostaje tymczasowo osdzona i odesana do nieba lub pieka. Nie
dowiadczy jednak w peni adnego z tych stanw do chwili Sdu Ostatecznego. Dopiero
wwczas ponownie poczy si z ciaem na ca wieczno.
Pominam kawaek o zbawieniu, ale zainteresowa mnie okres pobytu na ziemi.
Zupenie zapomniaam o sortowaniu.
- Czy tak jest naprawd? Dusze zmarych pozostaj wrd ywych przez czterdzieci
dni po mierci?
- Ach, Rose. Ci, ktrzy daj dowodw na potwierdzenie prawd wiary, otwieraj
dyskusj, do ktrej nie s zapewne przygotowani.
Mia racj. Westchnam i powrciam do puda stojcego przede mn.
- Mog jedynie doda - cign uprzejmie ojciec Andrew - e wiara w duchy bya
silnie zakorzeniona w dawnych wierzeniach ludw wschodnioeuropejskich przed
chrzecijastwem. Zgodnie z tradycj dusze umarych przez krtki czas pozostaway na
ziemi, szczeglnie jeli bya to mier w modoci lub tragiczna.

Grom z jasnego nieba. Moje wysiki, by jako zracjonalizowa pojawienie si Masona,


legy w gruzach.
Modo lub tragicznie.
- Dlaczego? - pisnam zmienionym gosem. - Czemu zostaj? Czyszukaj zemsty?
- Z pewnoci niektrzy tak uwaaj. Syszaem rwnie, e dusze tych
nieszcznikw nie mog zazna spokoju.
- A ojciec, co o tym myli? - dociekaam. Ojciec Andrew si umiechn.
- Wierz w to, czego ucz w cerkwi: e dusza oddziela si od ciaa po mierci. Wtpi
jednak, czy my, ywi. Jestemy w stanie wyznaczy czas jej pozostawania na ziemi. Nie
wierz w duchy nawiedzajce domy lub swoich bliskich. Wyobraam sobie je jako energi,
ktra nas otacza, a ktrej nie widzimy. W tej formie zmarli czekaj, by przej do innej
rzeczywistoci i odnale spokj. Znaczenie ma jedynie to, co si stanie, kiedy opucimy
ziemi i osigniemy ycie wieczne przez Zbawiciela, ktry zoy za nas najwysz ofiar.
Tylko to jest wane.
Zastanawiaam si, czy ojciec Andrew byby rwnie szybki w udzieleniu odpowiedzi,
gdyby widzia to, co ja widziaam. Modo lub tragicznie. Obie sytuacje pasoway do Masona,
ale on zgin wicej ni czterdzieci dni temu. Znw ujrzaam w wyobrani jego smutn
twarz. Po co do mnie przychodzi? Szuka zemsty? A moe nie mg zazna spokoju?
I jak prawdy teologiczne miay si do mojej historii - przecie zmaram i powrciam
do ycia? Wiktor Daszkow twierdzi, e odeszam do wiata zmarych i wrciam, kiedy Lissa
mnie przywoaa. Jaki by ten wiat zmarych? Niebiaski czy piekielny? A moe trafiam
gdzie indziej albo bkaam si po ziemi jak jeden z duchw, o ktrych opowiada ojciec
Andrew?
Nie odezwaam si, przejta myl o Masonie szukajcym zemsty.
Ojciec Andrew wyczu, e posmutniaam, chocia nie mia pojcia dlaczego. Usiowa
mnie rozweseli.
- Dostaem niedawno nowe ksiki od przyjaciela. Znajdziesz w nich ciekawe
opowieci o yciu witego Wadimira. Nadal jeste nim zainteresowana? S rwnie
fragmenty dotyczce Anny.
Teoretycznie interesowao mnie to. Do chwili, kiedy poznaymy Adriana, syszaam
tylko o dwojgu Morozach korzystajcych z mocy ducha. Bya to nasza dawna nauczycielka,
panna Karp, ktra postradaa zmysy i dobrowolnie przemienia si w strzyg, by
powstrzyma rozwj obdu, oraz wity Wadimir, patron naszej szkoy. y przed wiekami i
wskrzesi sw zmar straniczk Ann, tak jak Lissa - mnie. Anna nosia odtd pocaunek

cienia; j rwnie czya szczeglna wi z Wadimirem.


Obie z Liss chciwie szukaymy wszelkich informacji na temat tej pary, eby
dowiedzie si wicej o tym, co nas czyo. Wiem, e zabrzmi to absurdalnie, ale w tej
chwili miaam powaniejsze problemy na gowie ni zagbianie istoty parapsychicznego
zwizku z Dragomirwn. Nawiedza mnie duch, ktry by moe chcia si zemci za to, e
dopuciam do jego mierci.
- Tak - powiedziaam z ociganiem, unikajc wzroku kapana. - Wci mnie to
interesuje, tylko zupenie nie mam czasu Jestem bardzo zajta Trwaj wiczenia polowe.
Umilkam. Zrozumia, e nie chc o tym rozmawia, i da spokj. Dymitr milcza.
Kiedy wreszcie uporalimy si z sortowaniem ojciec Andrew owiadczy, e ma dla nas
ostatnie zadanie. Wskaza rk puda z ksikami.
- Zaniecie je do szkoy podstawowej - poprosi. - Zostawcie w dormitorium dla
morojw. Pani Davis prowadzi lekcje w szkce niedzielnej i moe wykorzysta te materiay.
Szkoa podstawowa znajdowaa si w innej czci Akademii, poza tym musielimy
obrci co najmniej dwa razy, eby przenie wszystko, ale uznaam, e kady krok przyblia
mnie do wolnoci.
- Dlaczego tak ci interesuj duchy? - zagadn Dymitr, gdy szlimy w stron
dormitorium z pierwszym adunkiem.
- Usiowaam tylko nawiza pogawdk z popem - odparam lekko.
- Nie mog spojrze ci prosto w oczy, ale czuj, e znowu kamiesz.
- Jezu, dlaczego wszyscy ostatnio tak le mnie osdzaj? Stan zarzuci mi, e szukam
taniego poklasku.
- Syszaem - przyzna Dymitr, kiedy okralimy budynek. Znajdowalimy si na
terenie zabudowa dla uczniw podstawwki. - Sdz, e by troch niesprawiedliwy.
- Troch? - Ucieszyam si, e jest po mojej stronie, lecz nie umniejszyo to mojej
zoci na Stana. Mroczne, nieprzyjemne uczucia, ktrych dowiadczaam ostatnio, znw
powracay. - Dziki za dobre sowo, ale zaczynam traci wiar w sens wicze polowych. Po
co mi taka edukacja?
- Nie mwisz powanie.
- Sama nie wiem. Szkolne wymagania i reguy nie maj odniesienia do prawdziwego
ycia. Wiem, co jest za murem, towarzyszu. Dotaram do gniazda potworw. W pewnym
sensie nie przygotowujecie nas na tak konfrontacj.
Spodziewaam si, e Dymitr zaprotestuje, ale on przyzna mi racj. Z wraenia omal
nie upadam przy wejciu do dormitorium morojw. Hol wyglda podobnie jak ten dla

uczniw szkoy redniej.


- Naprawd si ze mn zgadzasz? - spytaam.
- Naprawd - odpar z umiechem. - Nie jestem za tym, by dziesicioletnich
nowicjuszy czyni stranikami, ale sdz, e wiczenia polowe powinny odbywa si poza
murami szkoy. Nauczyem si wicej podczas pierwszego roku suby ni przez lata nauki w
Akademii. By moe w szkole nie nauczyem si nawet niczego. To zupenie inne wiaty.
Wymienilimy serdeczne spojrzenia: nareszcie w czym si zgadzalimy. Poczuam
fal ciepa, a mj gniew powoli ulatywa. Dymitr zna mnie, rozumia powody frustracji.
Rozejrza si, szukajc jakiego opiekuna, ale nie zauway adnego. Kilkoro dzieci uczyo
si lub rozmawiao ze sob.
Poprawiam ciki adunek.
- Trafilimy do dormitorium dla starszych uczniw. Modsze dzieciaki mieszkaj
pewnie w ssiednim budynku.
- Tak, ale tutaj mieszka pani Davis. Sprbuj j znale, moe przyjmie od nas te
ksiki. - Dymitr postawi swj baga na pododze. - Zaraz wracam.
Patrzyam, jak odchodzi, a potem postawiam rwnie swoje pudo. Oparam si o
cian i rozejrzaam po sali. Omal nie podskoczyam na widok maej morojki stojcej
zaledwie kilka krokw ode mnie. Nie ruszaa si i dlatego nie zauwayam jej od razu.
Dziewczynka miaa moe trzynacie albo czternacie lat, ale bya znacznie wysza ode mnie.
Szczupa i wiotka jak topola. Wok jej gowy wiy si brzowe loki, a na buzi dostrzegam
piegi - rzadko na bladych twarzach morojw. Wpatrywaa si we mnie szeroko otwartymi
oczami.
- O mj Boe. Jeste Rose Hathaway, prawda?
- Tak - odparam zaskoczona. - Znasz mnie?
- Wszyscy ci znaj. To znaczy wszyscy o tobie syszelimy. Ucieka ze szkoy, a
potem wrcia i zabia strzygi. Jeste super. Dostaa tatuae molnija? - Dziewczynka
wyrzucaa sowa z prdkoci karabinu, nie wiem, jak apaa oddech.
- Tak, dwa. - Pomylaam o malekich tatuaach na moim karku, od ktrych wci
swdziaa mnie skra.
Bladozielone oczy dziewczynki rozszerzyy si jeszcze bardziej, o ile to byo moliwe.
- O mj Boe. Jejciu.
Zwykle denerwowao mnie, kiedy przypisywano szczeglne znaczenie znakom
molnija. Ostatecznie nie premioway zbyt chwalebnych czynw. Trudno oczekiwa
zrozumienia takich niuansw od dziecka, ktre w dodatku miao w sobie co bardzo

pocigajcego.
- Jak masz na imi? - spytaam.
- Jillian Jill. To znaczy tylko Jill. Jillian to moje pene imi, ale wszyscy nazywaj
mnie Jill.
- Tak. - Skryam umiech. - Domyliam si.
- Syszaam, e moroje uyli wtedy magii do walki. Czy to prawda? Tak bardzo
chciaabym si znale na ich miejscu. I eby kto mnie tego nauczy. Wybraam ywio
powietrza. Mylisz, e przyda si w walce ze strzygami? Wszyscy uwaaj, e wymylam
niestworzone rzeczy.
Zgodnie z kilkusetletni tradycj morojw stosowanie magii w walce byo uwaane za
grzech. Magia miaa suy wycznie pokojowym celom. Niedawno podniosy si gosy, e
naley ponownie rozway t kwesti, zwaszcza po tym, jak Christian skutecznie dopomg
nam uciec ze Spokane.
- Nie wiem - odparam. - Powinna spyta Christiana Ozer. Dziewczynka westchna
z wraenia.
- Mylisz, e on zechce ze mn porozmawia?
- Na pewno, jeli powiesz, e chcesz walczy.
- Fajnie. Czy to by stranik Bielikow? - spytaa, zmieniajc temat.
- Tak.
Przysigabym, e maa lada chwila zemdleje.
- Naprawd? Jest taki przystojny. To twj nauczyciel, prawda? Osobisty instruktor?
- Tak - powtrzyam, zastanawiajc si, gdzie si podzia Dymitr. Rozmowa z
dzieckiem zaczynaa mnie mczy.
- Jejciu. Nie wygldacie razem jak nauczyciel i uczennica. Chyba si przyjanicie?
Spotykacie si midzy treningami?
- Tak, w pewnym sensie. Czasami. - Przypomniaam sobie wasne rozwaania o tym,
co mnie czy z Dymitrem. Z niewieloma osobami kontaktowa si prywatnie.
- Wiedziaam! I jak sobie radzisz? Ja pewnie plotabym same bzdury. Nic by mi nie
wychodzio. A ty taka wyluzowana. Jakby mwia: Tak, spotykam si z najseksowniejszym
facetem na wiecie i co z tego?.
Zachichotaam wbrew wasnej woli.
- Zdaje si, e mnie przeceniasz.
- Na pewno nie. I wcale nie wierz w plotki.
- Jakie plotki?

- e pobia Christiana Ozer.


- Dziki - mruknam. Wic opowieci o moim upokorzeniu dotary nawet do
podstawwki. Gdybym posza do przedszkola, pierwszy spotkany szeciolatek owieciby
mnie, e zabiam Christiana.
Jill miaa niepewn min.
- Nie wiem tylko, czy wierzy w t drug histori
- Jak?
- e ty i Adrian Iwaszkow
- Nie - przerwaam jej, nie chcc sucha tych bzdur. - Cokolwiek syszaa, to
nieprawda.
- Ale to takie romantyczne.
- Jednak wyssane z palca. Mina jej zrzeda, ale otrzsna si po kilku sekundach.
- Mogaby mnie nauczy, jak komu dooy?
- Sucham? Chcesz si bi?
- Pewnego dnia bd posugiwaa si magi, powinnam pozna sztuki walki.
- Prosisz niewaciw osob - wyjaniam. - Powinna zwrci si do swojego
nauczyciela.
- Ju to zrobiam! - zawoaa oburzona. - Odmwi mi. Musiaam si rozemia.
- artowaam.
- Daj si namwi. Pewnego dnia bd musiaa stan do walki ze strzygami.
Spowaniaam w jednej chwili.
- Z ca pewnoci nie. Jill przygryza warg, szukajc argumentw, by mnie
przekona.
- Chc przynajmniej nauczy si broni przed tym psycholem.
- O kim mwisz?
- Mielimy tu ostatnio kilka przypadkw pobicia. W zeszy tygodniu ofiar pad Dane
Zeklos, a potem Brett.
- Dane - Usiowaam sobie przypomnie koligacje midzy morojami. Rodzina
Zeklosw bya wyjtkowo liczna. - Czy on jest bratem Jessego?
Jill skina gow.
- Tak. Jeden z naszych nauczycieli usiowa wydoby z niego prawd, ale Dane
milcza jak zaklty. Brett te nie chcia powiedzie, kto go pobi.
- Jaki Brett?
- Ozera. Tego byo za wiele.

- Ozera?
Odniosam wraenie, e maa jest uszczliwiona, mogc mi udzieli informacji.
- Brett chodzi z moj przyjacik, Aimee. Wczoraj kto go poturbowa, ma lady
zadrapa na twarzy. I poparzenia. Ale Dane oberwa mocniej. Pani Callahan przesuchiwaa
go w tej sprawie, lecz Brett jako j przekona, e nic mu si nie stao. Myl, e to dziwne.
Chopak by w wietnym humorze, to take jest dziwne, skoro wanie zosta pobity.
Sowa dziewczynki zabrzmiay jak przestroga. Nie mogam sobie uwiadomi,
dlaczego wydaway mi si znajome. Jednak nie potrafiam skojarzy, o co chodzi. Nic
dziwnego, miaam na gowie Wiktora, duchy i nieudane wiczenia.
- To co, nauczysz mnie sztuki samoobrony? - spytaa z nadziej. - Prosz! - Uniosa
zacinita pi. - Wystarczy wymierzy cios, prawda? Zacinite palce solidny wymach?
- Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Musisz ustawi si w odpowiedniej
pozycji, inaczej zrobisz sobie krzywd. Powinna te nauczy si wykorzystywa okcie i
biodra.
- Pokaesz mi? - bagaa. - Na pewno jeste w tym dobra.
Nawet nieza, ale nie zamierzaam deprawowa nieletnich. Szczliwie pojawi si
Dymitr w towarzystwie pani Davis.
- Jeste - przywitaam go z ulg. - Kto bardzo chciaby ci pozna. Dymitr to jest Jill.
Jill, Dymitr.
Stranik by zaskoczony, ale umiechn si i ucisn podan mu do. Dziewczynka
zarumienia si i na chwil stracia mow. Kiedy Dymitr puci jej rk, wybkaa niewyrane
poegnanie i ucieka. Zaatwilimy spraw z pani Davis i ruszylimy do kaplicy po nastpny
adunek.
- Jill wiedziaa, kim jestem - powiedziaam. - Okazuje si, e jestemy idolami
nastolatkw.
- Dziwisz si? To normalne, e modsi uczniowie prbuj was naladowa.
- Czy ja wiem? Nie przyszo mi to do gowy. Poza tym nie uwaam si za najlepszy
wzr do brania przykadu.
- Nie zgadzam si. Jeste odwana, lojalna i wietna we wszystkim, co robisz.
Zasugujesz na wikszy szacunek, ni mylisz.
Zerknam na niego z ukosa.
- To wszystko za mao, bym zeznawaa na procesie Wiktora. - Ty znowu o tym.
- Tak, znowu! Nie rozumiesz, jakie to wane? Wiktor jest naprawd niebezpieczny.
- Wiem.

- Jeli wyjdzie na wolno, wrci do swoich szalonych projektw.


- To mao prawdopodobne. Pogoski o krlewskim uaskawieniu s, moim zdaniem,
nieprawdziwe. Akurat ty powinna najlepiej wiedzie, e nie mona dawa wiary
wszystkiemu, co mwi inni.
Patrzyam z uporem przed siebie, nieprzekonana jego argumentami.
- Powinnicie pozwoli nam pojecha. - Wziam gboki oddech. - A przynajmniej
pucie Liss.
Ostatnie sowa wypowiedziaam z wielkim trudem, ale od dawna ju rozpatrywaam
tak moliwo. Nie szukaam poklasku, jak twierdzi Stan, cho uwielbiaam znajdowa si
w centrum wydarze. Zawsze chciaam i naprzd, stawa w susznej sprawie i pomaga
innym. Tym razem rwnie zaleao mi na zeznawaniu w procesie Wiktora. Chciaam
spojrze mu w oczy i dopilnowa, by zosta przykadnie ukarany.
Jednak czas mija i nic nie wskazywao, e zostaniemy wezwane przed sd. Uznaam,
e nie pozwol nam pojecha. Pozostawaa jedynie nadzieja, e uda si chocia jednej z nas.
A skoro tak, to powinni przesucha Liss. Ona pada ofiar Wiktora i cho przeraaa mnie
myl, e nie bd moga jej towarzyszy ani chroni, uwaaam, e obecno mojej
przyjaciki na sali rozpraw zapewni sprawiedliwy wyrok.
Dymitr zna moj gotowo do dziaania, ale takie postawienie sprawy go zaskoczyo.
- Masz racj - przyzna. - Dragomirwna powinna wzi udzia w procesie, ale
naprawd nie mog jej tego umoliwi. Nie wiem, dlaczego mylisz, e mam cokolwiek do
powiedzenia w tej sprawie.
- Czy na pewno zrobie wszystko, co w twojej mocy? - Adrian w moim nie twierdzi
przecie, e Dymitr nie wykorzysta wszystkich moliwoci. - Masz wpywy. Na pewno
istnieje jaka szansa.
- Nie jestem tak wpywowy, jak sdzisz. Ciesz si sporym szacunkiem w Akademii,
ale dla spoecznoci stranikw jestem jeszcze bardzo mody. Poza tym wystpowaem ju w
waszym imieniu.
- Moe powiniene si bardziej postawi.
Aha, przesadziam. Dymitr chtnie ze mn dyskutowa, lecz zamyka si jak limak w
skorupie, kiedy przekraczaam granice. Staraam si naprawi bd.
- Wiktor wie o nas - powiedziaam. - Moe to wykorzysta.
- Ma powaniejsze kopoty ni konfrontacja z nami.
- Znasz go. Jest nieprzewidywalny. Jeli uzna, e nie ma nadziei na odzyskanie
wolnoci, moe si na nas mci.

Nie zwierzyam si nawet Lissie, co mnie czy z Dymitrem, a wiedzia o tym nasz
najgorszy wrg. Nie przejmowaam si nawet, e Adrian si domyla. Wiktor umia
obserwowa i starannie gromadzi informacje. By naprawd niebezpiecznym przestpc.
Jednak nigdy nie ujawni publicznie naszego zwizku z Dymitrem. Wykorzysta t wiedz,
szykujc porwanie Lissy, i rzuci na nas urok podania. Czar nie zadziaaby, gdyby nic nas
nie czyo. Poddalimy si jednak magii i niewiele brakowao, a wyldowalibymy w ku.
Wiktor wykaza duo sprytu, jego urok okaza si bardziej skuteczny ni bezporedni atak.
Gdybymy we dwoje z Dymitrem stanli do walki, pewnie zwyciylibymy. Czar podania
unieszkodliwi nad jednak na jaki czas.
Dymitr milcza. Wiedzia, e mam racj.
- Wtedy bdziemy musieli sobie jako poradzi - powiedzia w kocu. - Jeli Wiktor
zechce nas wyda, zrobi to niezalenie od twojego udziau w procesie.
Nie odezwaam si wicej. Kiedy pojawilimy si w kaplicy, ojciec Andrew nie mg
nas sysze. - Nie musisz mi pomaga. - Rose, prosz, nie rb z tego wielkiej sprawy.
- To jest wielka sprawa! - syknam. - A ty zdajesz si tego nie rozumie.
- Przeciwnie. Sdzisz, e chciabym widzie Wiktora na wolnoci? Nie chc naraa
nas wszystkich na niebezpieczestwo! - Po raz pierwszy od dawna widziaam, e straci
panowanie nad sob. - Powiedziaem ci, e zrobiem wszystko, co w mojej mocy. Nie jestem
taki jak ty. Nie wciekam si, kiedy sprawy nie ukadaj si nie po mojej myli.
- Ja te nie.
- Robisz to teraz.
Mia racj. Czuam, e przesadzam A jednak nie mogam si powstrzyma. Ostatnio
zdarzao mi si to zbyt czsto.
- Dlaczego mi dzisiaj pomagae? - zawoaam. - Po co tu przyszede?
- Naprawd nie rozumiesz? - spyta. Wydawa si niemal zraniony.
- Nie. Usiujesz mnie szpiegowa? Chcesz si dowiedzie, dlaczego wtedy nawaliam,
czy moe czekasz, kiedy wpakuj si w kolejne kopoty?
Dymitr odgarn wosy z czoa i obrzuci mnie bacznym spojrzeniem.
- Dlaczego podejrzewasz, e mam jaki ukryty motyw?
Miaam ochot krzycze. Powiedzie mu, e skoro nie ma innego powodu, to pewnie
chcia spdzi ze mn troch czasu. A przecie takie wyjanienie nie miao sensu. Oboje
wiedzielimy, e nie wolno nam wyj z roli nauczyciela i uczennicy. On sam najlepiej
powinien zdawa sobie z tego spraw. To on narzuca reguy.
- Kady ma jaki motyw.

- Tak, ale nie zawsze knuje co zego. - Otworzy drzwi. - Zobaczymy si pniej.
Patrzyam za nim, nie umiejc sobie poradzi ze sprzecznymi uczuciami. Byam
zdezorientowana i rozdraniona. Gdyby nie okolicznoci, mogabym pomyle, e mielimy
randk.

ROZDZIA DZIESITY
NASTPNEGO DNIA wrciam do ochrony Christiana. Moje sprawy musiay zej
na dalszy plan.
- Jak twoje roboty przymusowe? - spyta, kiedy wyszlimy z dormitorium na
dziedziniec.
Stumiam ziewnicie. le spaam tej nocy, rozmylajc o Dymitrze oraz o tym, co
powiedzia ojciec Andrew. Idc, rozgldaam si jednak czujnie dookoa. Zblialimy si do
miejsca, w ktrym Stan dwukrotnie nas zaatakowa. Wiedziaam, e stranicy miewaj chore
pomysy i mog podda mnie kolejnej prbie akurat teraz, gdy czuam si kompletnie
wyczerpana.
- Nie takie ze. Ojciec Andrew zwolni nas wczeniej.
- Nas?
- Dymitr mi pomaga. Pewnie mia wyrzuty sumienia.
- Albo nic do roboty, skoro nie prowadzi z tob dodatkowych treningw.
- Wtpi. Tak czy owak, to nie by zy dzie, pod warunkiem e rewelacje o yciu
pozagrobowym nie wydadz si komu z wiadomoci.
- A ja wietnie si bawiem - powiedzia szczerze Christian. Powstrzymaam si, eby
nie przewrci oczami.
- Syszaam.
Postanowili z Liss wykorzysta dzie bez ochrony stranikw i umwili si na
romantyczn randk. Pewnie powinnam si cieszy, e zaczekali z tym do chwili, kiedy Eddie
i ja zostawimy ich samych, ale i tak wiedziaam, co si wici. Jeli akurat nie spaam,
mogam blokowa przepyw emocji od Lissy, lecz nie obroniam si przed wasn zazdroci
i gniewem. Moja przyjacika przeywaa rzeczy, na ktre ja nie mogam sobie pozwoli.
Teraz byam senna, rozbita i godna jak wilk. Marzyam o niadaniu. Ju czuam
zapach tostw i gorcego syropu klonowego. Same niezdrowe wglowodany. Pycha.
Tymczasem Christian postanowi najpierw zajrze do pokoju karmicieli. Jego potrzeby byy
jak zwykle waniejsze od moich. Okazao si, e wczoraj zrezygnowa z codziennej porcji
krwi, zapewne po to, by wzmocni doznania podczas czuych chwil spdzonych z Liss.
W pokoju karmicieli nie byo toku, ale i tak musielimy czeka.
- Christian, czy znasz Bretta Ozer? Zdaje si, e jestecie spokrewnieni? Zaczynaam rozumie co nieco po rozmowie z Jill. Jej opowie o modych Morozach,

Ozerze i Zeklosie, przypomniaa mi spotkanie z Brandonem. On rwnie zosta pobity w


dniu, kiedy Stan zaatakowa nad po raz pierwszy. Byam wwczas tak przygnbiona porak,
e zapomniaam o Brandonie. To nie mg by zbieg okolicznoci. Trjka morojw pada
ofiar napaci. I, co najdziwniejsze, zgodnie temu zaprzeczali.
Christian skin gow.
- W pewnym sensie wszyscy jestemy spokrewnieni. Nie znam dobrze Bretta, zdaje
si, e jest moim kuzynem w trzeciej czy nawet czwartej linii. Ta cz rodziny przestaa
kontaktowa si z moj od czasuno, wiesz.
- Syszaam o nim dziwne rzeczy. Powtrzyam Christianowi wszystko, co
opowiedziaa mi Jill.
- Rzeczywicie nieciekawie to wyglda - zgodzi si. - Jednak bjki zdarzaj si
czsto.
- Myl, e to nie jest zwyky przypadek. Poza tym czonkowie rodw krlewskich
rzadko padaj ofiarami pobicia.
- Moe dlatego milcz. Wiesz, jak to jest. Wielu arystokratw obawia si morojw,
ktrzy nie maj swoich stranikw i chc uczy si sztuk walki. Pewnie wanie z tego
powodu Jesse i Ralf zaoyli swj may klub. Usiuj utrzyma si na wiodcej pozycji.
Przecitni moroje burz si przeciwko ukadom i zaczynaj otwarcie protestowa.
- Uwaasz, e to oni prowokuj bjki?
- Nie zdziwibym si. ycie w szkole ostatnio stano do gry nogami - zauway.
- Fakt - mruknam. Wywoano nazwisko Ozera i Christian wszed do boksu.
- Spjrz tylko - stwierdzi z zadowoleniem. - To znowu Alice.
- Nie rozumiem, co ci w niej tak krci - powiedziaam, kiedy podeszlimy do starszej
kobiety. - Lissa te j uwielbia. A przecie Alice jest stuknita.
- Wiem - odpar Christian. - I wanie to mnie w niej urzeka.
Karmicielka powitaa nas wylewnie, a chopak usiad u jej boku. Oparam si o cian
i skrzyowaam rce na piersiach.
- Alice, otoczenie nie zmienio si od naszej ostatniej wizyty - zaczam
prowokacyjnie.
Kobieta spojrzaa na mnie pprzytomnie.
- Cierpliwoci, Rose. Musisz by cierpliwa. I gotowa. Czy jeste gotowa?
Nieoczekiwana zmiana tematu nieco zbia mnie z tropu. Sposobem mwienia Alice
przypominaa Jill, bya tylko bardziej chaotyczna.
- Na co mam by gotowa? Na zmian otoczenia?

Siliam si na ironi, ale kobieta spojrzaa, jakbym to ja bya szalona.


- Pytaam, czy jeste uzbrojona. Bdziesz nas chroni, prawda? Signam do kieszeni
paszcza i wyjam wiczebny sztylet.
- Spokojna gowa - zapewniam.
Alice westchna z ulg, nie umiaa odrni prawdziwego sztyletu od atrapy.
- To dobrze - westchna. - Teraz jestemy bezpieczni.
- Tak - wtrci Christian. - Rose ma bro, wic nie musimy si niczego obawia. wiat
morojw moe odetchn z ulg.
Karmicielka nie wychwycia sarkazmu.
- Nigdzie nie jestemy bezpieczni. Schowaam sztylet.
- Jestemy. Mamy najlepsz ochron w postaci stranikw i tarcz. Strzygi na pewno
si tu nie dostan.
Nie wspomniaam o tym, co wiedziaam od niedawna: strzygi zaangaoway do
pomocy ludzi, eby przeamywali tarcze ochronne, czyli niewidzialne pola mocy utworzone z
ywiw. Kad tarcz budowao czterech morojw specjalizujcych si w poszczeglnych
ywioach. Obchodzili teren i zataczali wok magiczne krgi tworzce barier nie do
pokonania. Magia morojw wibruje energi yciow, a strzygi nie maj do niej dostpu.
Tarcze ochronne zakada si czsto wok siedzib morojw. Akademia zostaa zabezpieczona
setkami tych magicznych krgw. Srebrne sztylety, ktrymi posugiwali si stranicy,
rwnie wzmacniano moc czterech ywiow. Dziki temu mona nimi przebi osony. Nie
przejmowalimy si tym specjalnie, poniewa strzyga nie moe dotkn takiego sztyletu.
Ostatnie napaci z udziaem ludzi dowiody jednak, e bestie zyskay nad nami przewag.
Ludzie bez problemu przebijali magiczne osony.
Uwaalimy, e udao mi si zabi przywdc tej bandy kolaborantw, lecz nie
wiedzielimy tego na pewno.
Alice patrzya lekko nieprzytomnym wzrokiem. Miaam wraenie, e czyta w moich
mylach.
- Nigdzie nie jestemy bezpieczni - powtrzya. - Tarcze zawodz. Stranicy gin.
Zerknam na Christiana, ale on tylko wzruszy ramionami, jakby chcia powiedzie:
A czego si po niej spodziewaa?
- Skoro ju zakoczyycie babskie pogaduszki, chciabym si napi - owiadczy.
Alice przystaa na to z zadowoleniem. Natychmiast zapomniaa o osonach i o caym
wiecie, oddajc si rozkoszy, jak sprawiay jej ukszenia wampira. Nie przejam si
ostrzeeniami; miaam powaniejszy problem. Wci nie rozstrzygnam, czy Mason

naprawd do mnie przychodzi. Ojciec Andrew mia swoj teori na temat duchw, a mnie
wizyty zmarego napeniay przeraeniem. Jeli szuka zemsty, to dobrze mu szo. Jeszcze raz
usiowaam sobie wytumaczy, e jego posta powstaa w mojej wyobrani na skutek stresu i
zmczenia.
- Teraz pora na moje niadanie - powiedziaam, kiedy Christian skoczy. Byam
pewna, e czuj zapach bekonu. Christian na pewno owinie go sobie wok tostu.
Ledwo wyszlimy z pokoju, podbiega do nas Lissa. Eddie poda krok w krok za
ni. Moja przyjacika bya wyranie czym zaaferowana.
- Syszaa? - wysapaa.
- O czym?
- Pakuj si. Zaraz wyjedamy na proces Wiktora.
Do tej chwili nie wiedziaymy, kiedy odbdzie si proces. Tymczasem kto jednak
zdecydowa, e powinnymy wzi w nim udzia. Wymienilimy z Christianem zaskoczone
spojrzenia i pobieglimy do jego pokoju. Spakowalimy si byskawicznie. Do tej pory nie
wyjam ubra z torby, a Christian dorzuci tylko kilka swoich. P godziny pniej
znajdowalimy si ju na prywatnym lotnisku Akademii. Stay tam dwa odrzutowce, jeden
mia wczone silniki i by gotw do lotu. Zauwayam dwch morojw czynicych ostatnie
przygotowania.
Nikt nie wiedzia do koca, co si dzieje. Liss poinformowane jedynie, e nasza
trjka wyrusza w podr. Eddie mia jej towarzyszy, by zaliczy swoje wiczenia polowe.
Nie wyjaniono, kto i dlaczego podj tak decyzj. Wszyscy wygldali na bardzo przejtych.
Zaleao nam, by Wiktor trafi za kratki, ale teraz, kiedy mielimy stan z nim oko w oko,
oblecia nas strach. Kilku stranikw ustawio si rzdem przed wejciem do samolotu.
Rozpoznaam ich - pomogli w ujciu Daszkowa. Zapewne mieli nam towarzyszy w
charakterze ochrony, a take bd zeznawali w sdzie. Nadchodzi Dymitr. Podbiegam do
niego.
- Przepraszam - wyjkaam. - Bardzo ci przepraszam. Spojrza z doskonale obojtn
min.
- Za co?
- Za te gupoty, ktre wygadywaam wczoraj. Pomoge nam. Przekonae ich, by
pozwolili nam jecha.
Mimo zdenerwowania i lku przed konfrontacj z Wiktorem byam uszczliwiona.
Dymitr stan po mojej stronie. Wiedziaam, e mu na mnie zaley, a teraz to potwierdzi.
Gdyby nie fakt, e otaczao nas mnstwo osb, rzuciabym mu si na szyj.

Twarz stranika nie wyraaa adnych emocji.


- To nie moja zasuga, Rose. Nie mam z tym nic wsplnego. Alberta daa znak, e
moemy ju wchodzi na pokad samolotu. Dymitr odwrci si i poszed do pozostaych
stranikw. Staam nieruchomo, patrzc za nim. Co si stao? Jeli to nie on namwi wadze
szkoy do wyjazdu, to dlaczego zmieniono decyzj? Dyplomatyczne talenty Lissy zwiody w
tek kwestii. Kto wic wstawi si za nami? Moi przyjaciele siedzieli ju w samolocie, wic
szybko do nich doczyam. Ledwie postawiam nog na pokadzie, usyszaam woanie:
- Maa dampirzyca! W sam por.
Podniosam gow i zobaczyam Adriana machajcego do mnie. W drugiej rce
trzyma peny kieliszek. Wspaniale. Musiaymy prosi i baga, eby pozwolono nam lecie,
a on wlizgn si, jak gdyby nigdy nic. Lissa i Christian usiedli obok siebie, wic eby
unikn rozmowy z Iwaszkowem, zajam miejsce przy oknie obok Eddiego. Tymczasem
Adrian przenis si na fotel stojcy przed nami i odwrcony do nas papla bez przerwy, a
nawet usiowa ze mn flirtowa, co wiadczyo o tym, e zaliczy pewnie niejednego drinka
przed podr. Kiedy wznielimy si w powietrze, pozazdrociam mu pomysu. Dopada
mnie silna migrena i marzyam o duej, znieczulajcej wdce.
- Wkrtce znajdziemy si na dworze - stwierdzi Adrian. - Nie cieszysz si?
Zamknam oczy i rozcieraam skronie.
- Co masz na myli? wiee powietrze czy siedzib krlowej?
- To drugie. Zabraa stosowny strj?
- Nikt mnie nie uprzedzi.
- Rozumiem, e nie zabraa.
- Tak.
- Tak? Sdziem, e zaprzeczya. Otworzyam jedno oko i spojrzaam gronie.
- Zaprzeczyam, a ty zrozumiae. Nie, nie zabraam stosownego stroju.
- Znajdziemy jak sukienk - rzuci lekko.
- Zabierasz mnie na zakupy? Zepsujesz sobie opini na dworze.
- Zakupy? Co w tym rodzaju. Zwrcimy si do krlewskich krawcw. Na pewno co
wykombinuj.
- Nie ma czasu. Poza tym czy naprawd musz wystpi w sukience?
- Nie musisz. Po prostu chciabym ci zobaczy w piknej sukni.
Westchnam i przytuliam czoo do szyby. Migrena nie ustpowaa, miaam wraenie,
jakby powietrze uciskao mi czaszk. Przez uamek sekundy zdawao mi si, e widz jaki
ruch ktem oka, ale kiedy uwanie spojrzaam przez okno, zobaczyam tylko nocne niebo

usane gwiazdami.
- Powinna woy co czarnego - cign Adrian. - Satynz jedwabn lamwk.
Lubisz jedwab? Niektre kobiety twierdz, e podrania im skr.
- Adrian - W mojej gowie pracowa mot pneumatyczny.
- Moe zreszt by aksamitna. Nie bdzie ci drania.
- Prosz. - Bolay mnie nawet wosy.
- Na dole rozcicie, eby pokaza twoje zgrabne nogi. Mogoby siga bioder,
odsaniajc te urocze krgoci
- Adrian! Zamkniesz si cho na chwil?! - wrzasnam tak gono, e pewnie usysza
mnie pilot. Iwaszkow wyglda na zaskoczonego, co zdarzao si niezwykle rzadko.
Alberta, siedzca po przeciwnej stronie, podskoczya na fotelu.
- Rose! - krzykna. - Co si stao?
Zgrzytnam zbami i potaram czoo.
- Mczy mnie pieprzony bl gowy, a on nie chce zamilkn - powiedziaam,
zapominajc, e zwracam si do instruktorki. Naraz z drugiej strony znw zauwayam
przemykajcy cie. Przypomina czarne skrzydo nietoperza albo kruka. W samolocie nie
byo adnego z tych stworze. - Boe, kiedy to minie?
Spodziewaam si, e Adrian zgani mnie za ten wybuch, ale z odsiecz przyszed
Christian.
- Ona nic dzisiaj nie jada. Ju rano bya godna.
Otworzyam oczy. Alberta patrzya na mnie z trosk, za ni pojawi si Dymitr.
Otaczao mnie coraz wicej cieni. Wikszo nie miaa zarysowanych ksztatw, ale mogam
przysic, e dostrzegam wrd nich czaszk. Zamrugaam gwatownie i cienie si
rozproszyy.
Alberta zwrcia si do stewarda.
- Moecie da jej co do jedzenia? I rodki przeciwblowe.
- Gdzie ci boli? - spyta Dymitr. Widzc jego trosk, zrozumiaam, e przesadziam.
- Mam migrenZaraz mi przejdzie. - Pokazaam palcem rodek czoa. - Czuj ucisk
w czaszce. Boli mnie te za oczami. Czuj si jakbym miaa co w oku. Widz cienie.
Znikaj, kiedy zaczynam mruga.
- Ach - odezwaa si Alberta. - Typowe objawy migreny z zaburzeniami wzroku. To
nazywa si aura. Czsto poprzedza bl gowy.
- Aura? - zdziwiam si, zerkajc na Adriana. Siedzia zwrcony do mnie przodem,
dugie ramiona splt na oparciu fotela.

- To co innego - wyjani z nieznacznym umiechem. - Sowo o podwjnym


znaczeniu, jak dwr. Aury migrenowe zapowiadaj bl. Nie maj nic wsplnego z aur
osoby. Teraz otacza ci niezwyka barwa
- Czarna?
- Nie tylko. Widz j wyranie, mimo e sporo wypiem. Jeszcze nigdy nie ogldaem
czego podobnego.
Nie wiedziaam, jak to rozumie, ale w tej chwili pojawi si steward. Przynis mi
banana, batonik zboowy i aspiryn. Marzyam o tocie, ale musiaam szybko czym napeni
odek. Pochonam wszystko w sekund i oparam gow na poduszce. Zamknam oczy w
nadziei, e uda mi si zdrzemn przed ldowaniem. Na szczcie wszyscy umilkli. Obudzio
mnie lekkie dotknicie w rami.
- Rose?
Otworzyam oczy i zobaczyam Liss siedzc na miejscu Eddiego. Za jej plecami
trzepotay skrzyda nietoperza. Znowu poczuam bl gowy. Wok wiroway cienie, a wrd
nich twarz z szeroko otwartymi ustami. W jej oczach pon ogie. Przestraszyam si.
- Boli ci jeszcze? - niepokoia si moja przyjacika. Zamrugaam powiekami.
Przeraajca twarz znikna.
- Tak O, nie - pojam zamiar Lissy. - Nie rb tego. Nie marnuj na mnie energii.
- Nic mi nie bdzie - zapewnia.
- Im czciej korzystasz z energiitym bardziej naraasz si na skutki uboczne. Teraz
o tym nie pamitasz.
- Pniej bd si tym martwi. Pozwl.
Uja domi moj rk i zamkna oczy. Czuam, jak w wypenia j magiczna sia.
Wzywaa uzdrawiajc moc ducha. Odczuwaa j jako ciepo i zote wiato. Kiedy mnie
uzdrawiaa, zawsze czuam na przemian gorco i zimno. Tym razem poczuam tylko lekkie
askotanie.
Moja przyjacika otworzya oczy.
- Co si stao? - spytaa.
- Nic - odparam. - Gowa nadal mnie boli.
- Przecie - urwaa ze skonsternowan min. - Czuam przypyw mocy. Uyam
magii.
- Ja tym bardziej nie wie, o co chodzi, Liss. Ale nie przejmuj si. Niedawno odstawia
leki, moe trzeba troch poczeka.
- Kilka dni temu uzdrowiam Eddiego. I Adriana - dodaa z naciskiem, bo Iwaszkow

przyglda nam si uwanie znad oparcia fotela.


- Mieli drobne rany - wyjaniam. - A mnie dopada silna migrena. Potrzebujesz
wicej mocy.
Przygryza warg.
- Sdzisz, e piguki osabiy moje zdolnoci, prawda?
- Bzdura - wtrci Adrian. - Obserwowaem ci. Otaczao ci zote wiato. Potrafisz
korzysta z magii, tylko na ni to nie dziaa.
- Niby dlaczego? - nie dawaa za wygran.
- Moliwe, e to nie s zwyczajne dolegliwoci.
- Masz na myli bl gowy? - achnam si. Chopak wzruszy ramionami.
- Czy ja wygldam na lekarza? Nie mam pojcia, co ci jest. Mwi tylko, co
widziaem.
Westchnam i pooyam rk na czole.
- Doceniam twoje starania, Liss, podobnie jak irytujce uwagi Adriana. Tymczasem
sprbuj si zdrzemn. To pewnie wynik stresu. - Jasne, stres wyjania wszystkie ostatnie
wydarzenia: spotkanie z duchem, migren i twarze wyaniajce si z cieni wirujcych przed
oczami. - Tak bdzie najlepiej.
- Moliwe - naburmuszya si Lissa, uraona, e nie zdoaa mi pomc. Wiedziaam,
e w gbi duszy ma do siebie pretensj.
- Naprawd nic si nie stao - zapewniam. - Stopniowo odzyskasz swoj moc. W
wtedy co sobie zami, eby j przetestowa.
Moja przyjacika jkna.
- Najgorsze jest to, e nie artujesz. - Ucisna mi rk i wstaa. - Spij dobrze.
Odesza, ale miejsce obok mnie pozostao puste. Eddie zmieni miejsce, ebym moga
si pooy. Poprawiam poduszk i wycignam nogi. Tu przed zaniciem widziaam
jeszcze cienie taczce mi przed oczyma, a potem odpynam.
Obudziam si, kiedy samolot z rykiem silnikw podchodzi do ldowania. Z ulg
stwierdziam, e bl gowy min.
- Czujesz si lepiej? - zagadna Lissa, kiedy wstaam, ziewajc. Kiwnam gow.
- O wiele lepiej. Jestem tylko bardzo godna.
- C - rozemiaa si. - Nie spodziewaj si tutaj bankietu.
Miaa racj. Wyjrzaam przez okno samolotu. Znajdowalimy si na krlewskim
lotnisku.

ROZDZIA JEDENASTY
WYSIEDLIMY Z SAMOLOTU i natychmiast owiono nas zimne, wilgotne
powietrze. Sota wydaa mi si znacznie gorsza od mrozu i niegu pokrywajcego gry
Montany. Wyldowalimy gdzie na wschodnim wybrzeu. Krlowa rezydowaa w
Pensylwanii, w rejonie gr Pocono, o ktrych miaam raczej mgliste wyobraenie.
Wiedziaam, e znajdujemy si na uboczu, z dala od wielkich miast, takich jak Filadelfia czy
Pittsburg - jedynych w tym stanie, ktre umiaam wymieni.
Niewielkie lotnisko zbudowano na terenie posiadoci. Przypominao ldowisko w
Akademii. Zabudowania krlewskiego paacu rwnie przywodziy na myl znajome budynki
szkoy. Z zewntrz nie rniy si niczym od ludzkich siedzib. Dwr krlowej mieci si w
kilku piknie zdobionych budowlach otoczonych drzewami, wypielgnowanymi trawnikami i
klombami kwiatw. W kadym razie kwiaty z pewnoci zakwitn tu wiosn, podobnie jak w
Montanie. Na spotkanie wyszo piciu stranikw ubranych w identyczne czarne spodnie i
paszcze narzucone na biae koszule. Nie nosili wprawdzie mundurw, ale zgodnie z etykieta
prezentowali si elegancko i schludnie. W porwnaniu z nimi wygldalimy jak obdartusy w
swoich dinsach i podkoszulkach. Pomylaam, e nasze stroje byyby znacznie wygodniejsze
podczas walki ze strzygami.
Stranicy krlowej przywitali si z Albert i Dymitrem. Ci dwoje znali chyba
wszystkich na wiecie. Wymienilimy grzecznoci w przyjaznej atmosferze, po czym eskorta
odprowadzia nas prostoto budynku, bymy jak najszybciej si ogrzali. Wiedziaam, e
oficjalne spotkania odbywaj si w najwikszym i najbardziej ozdobnym gmachu. Z zewntrz
przypomina gotycki zamek, lecz podejrzewaam, e wntrze okae si na wskro
nowoczesne.
Ku memu zaskoczeniu zaprowadzono nas gdzie indziej. Znalelimy si w przylegym
budynku, rwnie eleganckim z zewntrz, lecz o poow mniejszym. Jeden ze stranikw
wyjani, e tutaj znajduj si pomieszczenie przeznaczone dla goci i dygnitarzy. Kady
dosta osobny pokj.
Eddie usiowa protestowa, twierdzc, e nie moe odstpi Lissy nawet na krok.
Dymitr umiechn si jednak i zapewni, e nie jest to konieczne. Pobyt na dworze krlowej
zwalnia stranikw z obowizku pilnowania podopiecznych i czsto zajmowali si innymi
sprawami. Byo to miejsce chronione rwnie dobrze, jak Akademia. Moroje odwiedzajcy
nasz szko te rezygnowali z nieustajcej kurateli swoich opiekunw. Tylko w czasie

wicze polowych musielimy towarzyszy im krok w krok.


Eddie zgodzi si niechtnie, a ja pomylaam o nim z podziwem.
- Odpocznijcie troch i przygotujcie si do obiadu. Lisso, krlowa chce ci wiedzie
za godzin - zwrcia si do nas Alberta.
Moja przyjacika bya zaskoczona, wymieniymy zaniepokojone spojrzenia. Podczas
ostatniej wizyty w Akademii krlowa Tatiana zawstydzia i upokorzya Liss na oczach
wszystkich, wypominajc jej nasz ucieczk. Zastanawiaymy si, czego moe chcie teraz.
- Oczywicie - odpara Lissa. - Przyjdziemy z Rose. Alberta potrzsna gow.
- Rose nie zostaa zaproszona. Krlowa chce rozmawia tylko z tob.
Nie zdziwio mnie to. Czy wadczyni morojw moga interesowa si cieniem
Wasylisy Dragomir? Usyszaam w gowie nieprzyjemny szept: Jeste zbdna
Poczuam niech, ale postaraam si szybko j odpdzi. Weszam do swojego
pokoju i zauwayam telewizor. Perspektywa leniuchowania przez kilka godzin wydaa mi si
fantastyczna. Pokj urzdzono nowoczenie i elegancko. Wok czarnych, lnicych stolikw
ustawiono wygodne sofy z biaej skry. Baam si na nich usi. Mimo luksusowego
wystroju brakowao tu przytulnoci. Pomylaam jednak, e gocie krlowej nie przyjedaj
przecie na wakacje, tylko zaatwiaj interesy.
Wycignam si w kocu na skrzanej kanapie i wczyam telewizor. Nagle
odebraam w mylach komunikat od Lissy.
Przyjd do mnie - prosia. Usiadam zdziwiona. Nie spodziewaam si tak
rzeczowego przekazu. Zwykle odbieraam uczucia, wraenia mojej przyjaciki. Rzadko
zwracaa si do mnie z bezporedni prob.
Wyszam z pokoju i stanam przed ssiednimi drzwiami. Lissa otworzya je
natychmiast.
- Nie moga si do mnie pofatygowa? - spytaam.
- Przepraszam - powiedziaa ze skruszon min. Nie sposb byo si na ni gniewa. Mam mao czasu, a nie wiem, w co si ubra.
Jej walizka leaa otwarta na ku, a sukienki wisiay ju w szafie. W
przeciwiestwie do mnie Lissa zawsze bya przygotowana na kad okazj. Pooyam si na
mikkiej welwetowej kanapie.
- W bluzk i czarne spodnie - poradziam. - Nie zakadaj sukienki.
- Dlaczego?
- eby nie zrobi wraenia wystrojonej celebrytki.
- Id na audiencj do krlowej, Rose. Elegancki strj jest oznak szacunku.

- Skoro tak twierdzisz.


Ostatecznie jednak zdecydowaa si na bluzk i spodnie. Rozmawiaymy, gdy si
ubieraa, a ja patrzyam z zazdroci, jak wprawnie nakada makija. Rzadko uwiadamiaam
sobie, jak bardzo brakuje mi kosmetykw. Kiedy mieszkaymy wrd ludzi, malowaam si
codziennie. W szkole nigdy nie miaam na to czasu ani okazji, wci pochonita zajciami,
ktre i tak zrujnowayby najtrwalszy wiza. Ograniczaam si tylko do smarowania kremem
nawilajcym. Rankiem miaam wraenie, e nakadam na twarz tust mask, ale w cigu dni
moja skra wchaniaa go z wdzicznoci, naraona na kontakt z zimnym powietrzem.
Pomylaam z alem, e do koca ycia nie znajd czasu, aby zadba o swj wygld.
Lissa bdzie si stroi i byszcze, a mnie nikt nawet nie zauway. Ta myl wydaa si
dziwna. Do tej pory to ja wiecznie zwracaam na siebie uwag otoczenia.
- Ja mylisz, dlaczego mnie wezwaa? - zastanawiaa si Lissa.
- Moe chce ci wyjani cel naszego przyjazdu.
- Mam nadziej.
Krcia si niespokojnie, chocia nie chciaa okaza emocji. Wci jeszcze nie
pozbieraa si po upokorzeniu, jakie zafundowaa jej wadczyni zeszej jesieni. Poczuam, e
moja zazdro al s niewane w porwnaniu z tym, co j teraz czekao. Skarciam si w
mylach, przypominajc sobie, e jestem nie tylko straniczk Lissy, lecz take jej najlepsz
przyjacik. Ostatnio rzadko miaymy okazj porozmawia.
- Nie masz si czego ba, Liss. Nie zrobia nic zego. Doskonale sobie radzisz. Masz
wietne oceny i zachowujesz si nienagannie. Pamitasz, jakie wywara wraenie podczas
wyjazdu na narty? Ta zoza nie moe si do ciebie przyczepi.
- Nie powinna tak jej nazywa - upomniaa mnie automatycznie.
Naoya tusz na rzsy, przyjrzaa si sobie i zacza nakada drug warstw.
- Mwi, co myl. Jeli Tatiana powie ci co przykrego, to dlatego, e si ciebie boi.
Lissa parskna miechem.
- Dlaczego miaaby si mnie ba?
- Poniewa ludzie si do ciebie garn. Takie jak ona nie lubi, kiedy kto kradnie im
podziw i uwag otoczenia. - Sama si zdziwiam gbi i bystroci tej diagnozy. - Poza tym
jeste w centrum zainteresowania. A kime jest ona? Jedn z Iwaszkoww. To liczna rodzina.
Pewnie dlatego, e mczyni z tego rodu przypominaj Adriana i wszdzie zostawiaj
nielubne dzieci.
- Adrian nie ma dzieci.
- Tego nie wiemy na pewno - rzuciam tajemniczo.

Lissa odwrcia si od lustra, nareszcie zadowolona ze swojego wygldu.


- Dlaczego jeste wobec niego tak zoliwa? Spojrzaam na ni kpico.
- Co si stao, e tak nagle go bronisz? Dawniej ostrzegaa, ebym miaa si przed
nim na bacznoci. O mao mnie nie pobia, kiedy si z nim spotkaam, cho wcale do tego
nie dyam.
Lissa wyja z walizki zoty acuszek i usiowaa zapi go na szyi.
- No tak Ale wtedy jeszcze go nie znaam. Adrian nie jest taki zy. Poza tym masz
racjnie wieci przykadem, chocia podejrzewam, e te wszystkie skandale wok niego s
w s w wikszoci wyssane z palca.
- A ja uwaam, e si mylisz. - Wstaam i pomogam jej zapi acuszek.
- Dziki. - Lissa przesuna palcami po naszyjniku. - Adrian naprawd ci lubi. Myl,
e traktuje ci powanie.
Pokrciam gow.
- Nieprawda. Podobam mu si. Chtnie widziaby ma dampirzyc w swoim ku.
- Nie wierz.
- To dlatego, e wszystkich idealizujesz.
Lissa ze sceptyczn min rozczesywaa wosy opadajce na ramiona.
- Nie sdz, by tak byo. le oceniasz Adriana. Wiem, e Mason zgin niedawno, ale
powinna zacz si z kim spotyka
- Upnij wosy - poradziam, podajc jej spink. - Nie chodziam z Masonem i dobrze o
tym wiesz.
- Tak. Tym bardziej powinna si za kim rozejrze. Zostao ju tylko kilka miesicy
do koca szkoy. Wykorzystaj ten czas na rozrywki.
Rozrywki. Ironia losu. Dawniej kciam si z Dymitrem na ten temat. Twierdzi, e
jako przysza straniczka musze dba o reputacj i zachowywa umiar. Uwaaam, e to
niesprawiedliwe, chciaam si bawi, tak jak inne dziewczyny w moim wieku, cho
wiedziaam, e musz myle o karierze. Po wyczynie Wiktora zrozumiaam, e Dymitr mia
racj. Narzuciam sobie surow dyscyplin i nawet mj mentor od czasu do czasu zagadywa,
e powinnam w kocu pj si rozerwa. Wydarzenia w Spokane zmieniy mnie jeszcze
bardziej. Od ukoczenia szkoy dzielio mnie kilka miesicy, a ju wszystkie sprawy z ni
zwizane, imprezy, chopcy, szalone eskapady zupenie przestay si dla mnie liczy. ycie w
Akademii wydawao mi si bahe, banalne i nic nie warte. Skupiam si wycznie na
treningach.
- Nie potrzebuj chopaka do kompletu studenckich dowiadcze - oznajmiam z

godnoci.
- Racja - przytakna Lissa, upinajc wos. - Jednak dawniej chtnie randkowaa.
Sdziam, e dobra zabawa poprawiaby ci nastrj. Nie musisz traktowa Adriana powanie.
- C, jestem pewna, e Iwaszkow chtnie by si z tob zgodzi. I w tym wanie tkwi
problem. On unika wszelkich powanych zwizkw.
- A mnie doszy suchy, e bardzo si zaangaowa. Podobno zarczylicie si i z tego
powodu ojciec wydziedziczy Adriana. Chopak pono twierdzi, e nigdy nie pokocha innej.
- Aaaaa - westchnam z rezygnacj. Nie byo sensu reagowa na tak idiotyczne
plotki. - Najgorsze, e te bajki dotary ju do podstawwki. - Wzniosam oczy do nieba. Dlaczego wanie mnie cigle bior na jzyki?
Lissa podesza i spojrzaa mi w oczy.
- Dlatego, e jeste wyjtkow osob i wszyscy ci podziwiaj.
- Nieprawda. To ty jeste wybrank losu.
- Uznajmy, e obie jestemy wspaniae i godne uwielbienia. Pewnego dnia - w oczach
mojej przyjaciki zamigotaa iskierka rozbawienia - znajdziemy mczyzn, ktry jest dla
ciebie stworzony.
- Nie podniecaj si tak. Nie interesuj mnie te sprawy. W kadym razie nie teraz. Mam
waniejsze problemy, musz si troszczy o ciebie. Pjdziesz do college'u, a ja bd ci
towarzyszy. Tam bdziemy robiy, co nam si spodoba.
- Brzmi do ryzykownie - zamylia si Lissa. - Troch si boj samodzielnoci. Na
szczcie bdziecie ze mn, ty i Dymitr - dodaa z westchnieniem.
- Nie umiem sobie wyobrazi ycia bez ciebie. Nie pamitam czasw, kiedy ci nie
znaam.
Usiadam i lekko szturchnam j w rami.
- Uwaaj, co mwisz. Christian bdzie zazdrosny. Kurcz. Przecie on te pjdzie za
tob. Nie opuci ci, prawda?
- Na to wyglda. Bdziemy tworzyli wielk szczliw rodzin; ty, ja, on, Dymitr i
stranicy Christiana.
Prychnam gniewnie, chocia sowa Lissy mnie wzruszyy. Nasz wiat si zmienia,
na szczcie wci miaam wok siebie oddanych przyjaci. Czuam, e dopki bdziemy
razem, nie przydarzy si adne nieszczcie.
Moja przyjacika zerkna na zegarek i sposzona ruszya do drzwi.
- Ju pora. Czy pjdziesz ze mn?
- Wiesz, e nie mog.

- Nie prosz, eby mi towarzyszya fizycznie, ale czy mogaby wej do moich
myli? Bdzie mi raniej.
Nigdy przedtem o to nie prosia. Zocia si wrcz, kiedy zdarzao mi si uczestniczy
w jej przeyciach. Uznaam, e naprawd jest mocno przestraszona perspektyw spotkania z
krlow.
- Dobrze - zgodziam si. - To chyba bardziej interesujce ni ogldanie telewizji.
Wrciam do swego pokoju i zalegam na sofie. Usiowaam nie myle o niczym,
tylko otworzy si na umys Lissy, przenikn do jej gowy. Mogam tego dokona dziki
pocaunkowi cienia, szczeglnej wizi, ktra czya mnie z przyjacik. Nie tylko
odczuwaam jej myli, lecz take wnikaam w ni, ogldaam wiat jej oczami i przeywaam
to samo, co ona. Niedawno nauczyam si kontrolowa ten proces. Wczeniej zdarzao mi si
mimowolnie przenika do wiata Lissy, a jej intensywne uczucia czasem mnie przygniatay.
Teraz mogam wchodzi do jej gowy i wychodzi z niej na danie - i wanie to robiam.
Tymczasem moja przyjacika wesza do Sali, w ktrej oczekiwaa na ni krlowa.
Moroje respektowali hierarchi oraz tytuy, czasem nawet przyklkali przed krlewskim
majestatem. Tatiana nie miaa tronu. Siedziaa na fotelu, ubrana w granatow spdnic i
sweterek; wygldaa bardziej jak pracownica wielkiej korporacji ni monarchini. Nie bya
sama. Obok siedziaa wysoka, postawna morojka o jasnych wosach przetykanych srebrnymi
nitkami, Priscilla Voda, przyjacika i powiernica Tatiany. Poznaymy j podczas ferii w
orodku narciarskim. Ksiniczka Dragomir zrobia wwczas dobre wraenie. Obecno
Priscilli troch mnie uspokoia. Pod cianami stali milczcy stranicy ubrani w czer i biel.
Zauwayam ze zdziwieniem, e jest tu take Adrian. Przycupn na niewielkim krzeseku z
obojtn min, jakby zupenie nie przejmowa si bliskoci wadczyni. Stranik, ktry
przyprowadzi Liss, zaanonsowa jej przybycie.
- Ksiniczka Wasylisa Dragomir Tatiana skina gow.
- Witaj, Wasyliso. Usid prosz.
Przycupna obok Adriana, lekko oszoomiona sytuacj. Podszed sucy i
zaproponowa jej kaw lub herbat, lecz odmwia. Tatiana upia yk z eleganckiej filianki i
zmierzya swego gocia taksujcym spojrzeniem od stp do gw. Priscilla Voda przerwaa
wreszcie niezrczne milczenie.
- Pamitasz, co ci o niej mwiam? - zaszczebiotaa. - Pokazaa klas na przyjciu w
Idaho. Rozsdzia spr na temat udziau morojw w walce ze strzygami. Udao jej si nawet
obaskawi ojca Adriana.
Po chodnym oblicz Tatiany przemkn cie umiechu.

- Brawo. Czsto wydaje mi si, e Natan wci ma dwanacie lat.


- Mnie rwnie - wtrci Adrian, popijajc wino. Tatiana zignorowaa jego uwag i
zwrcia spojrzenie na Liss.
- Doprawdy, wszyscy si tob zachwycaj. Pochwaom nie ma koca. Moroja s
skonni wybaczy ci nawet ucieczk, ktra, jak syszaam, nie bya zupenie bezzasadna. Zamiaa si, widzc zaskoczon min Lissy. Jednak w tym miechu nie byo ciepa ani
rozbawienia. - Tak, tak. Wiem, e posiadasz wielk moc. Doniesiono mi rwnie o postpku
Wiktora. Adrian opowiedzia mi nieco o twoich zdolnociach. To takie dziwne. Czy
mogaby - Krlowa zerkna na niewielki stolik, na ktrym staa doniczka z
ciemnozielonymi, bezlistnymi pdami, oczekujcymi nadejcia wiosny, tak jak inne kwiaty w
ogrodzie.
Lissa zawahaa si. Nie przywyka do publicznej prezentacji swojego daru. Tatiana
patrzya wyczekujco. Moja przyjacika podesza do kwiatu i dotkna drobnych gazek. W
chwil pniej rolina strzelia w gr na wysoko mniej wicej trzydziestu centymetrw. Na
odydze wyrosy wielkie licie, a zaraz potem z pczkw rozkwity pachnce biae kwiaty.
Lilie wielkanocne. Lissa cofna do.
Oszoomiona Tatiana mrukna co w jzyku, ktrego nie rozumiaam. Krlowa nie
urodzia si w Stanach Zjednoczonych, postanowia jednak zamieszka tutaj z caym dworem.
Mwia bez obcego akcentu, lecz podobnie jak Dymitrowi, w chwilach zaskoczenia zdarzao
jej si przechodzi na jzyk ojczysty. Opanowaa si byskawicznie.
- Hm. Interesujce - powiedziaa. To si nazywa oszczdno w sowach.
- A jakie uyteczne - zawierkaa Priscilla. - Myl, e Wasylisa i Adrian nie s
jedynymi morojami wadajcymi ywioem ducha. Odnalezienie innych stworzyoby
ogromne moliwoci. Moc uzdrawiania jest wielkim darem, a przecie duch suy wielu
celom. Pomylcie, ile mona by osign.
W pierwszej chwili Lissa ucieszya si. Dugo szukaa innych morojw posiadajcych
moc ducha. Spotkaa tylko Adriana, a i to na skutek szczliwego zbiegu okolicznoci. Gdyby
w poszukiwania zaangaowaa si krlowa, z pewnoci odnalazoby si wicej osb takich
jak oni. Jednak sowa Priscilli j zaniepokoiy.
- Prosz mi wybaczy, lecz nie jestem pewna, czy moje zdolnoci mog znale tak
szerokie zastosowanie, jak ksina przypuszcza.
- Dlaczego? - wtrcia Tatiana. - Rozumiem, e potrafiaby uzdrowi niemal kadego.
- To prawda - odpara Lissa. - I tego wanie pragn. Chciaabym pomaga
wszystkim, lecz nie mam tyle siy. Prosz mnie le nie rozumie. Bd uzdrawiaa. Nie

wtpi jednak, e znajd si moroja tacy jak Wiktor, ktrzy zechc wykorzysta mj dar. I kto
ma decydowa, komu naley pomoc? Nie wiemy, co nam jest pisane. Niektrzy po prostu
musz umrze. mier jest czci ycia. Nie wolno uywa tej mocy na yczenie, a obawiam
si, e niektrzy poczuj si bardziej uprawnieni do korzystania z niej. Podobnie jak w
kwestii przydziau stranikw.
W Sali wyczuwao si lekkie napicie. Lissa poruszya niewygodny temat.
- Co masz na myli? - Tatiana zmruya oczy. Daabym gow, e doskonale
wiedziaa, o czym mowa.
Lissa zadraa lekko, ale si nie ugia.
- Wszyscy wiemy, e przydzia stranikw odbywa si wedug pewnej, hm, metody.
Tylko przedstawiciele elity maj swoich opiekunw, ci najbogatsi i najbardziej wpywowi.
Powiao chodem. Tatiana zacisna wargi w wsk kresk. Milczaa, a ja odniosam
wraenie, e wszyscy wstrzymali oddech, w kadym razie ja tak zrobiam.
- Czyby uwaaa, e przedstawiciele rodw krlewskich nie zasuguj na szczegln
trosk? - odezwaa si w kocu krlowa. - Jeste ostatni z rodu Dragomirw.
- Uwaam, e powinnimy dba o bezpieczestwo naszych przywdcw. Nie wolno
nam postpowa pochopnie. By moe nadesza pora, eby co zmieni w tym wzgldzie.
Mwia spokojnie, pewnie i roztropnie. Byam w niej dumna. Zerknam na Priscill i
stwierdziam, e ona rwnie suchaa z zadowoleniem sw ksiniczki. Polubia Liss od
chwili, gdy j poznaa. Widziaam jednak, e lekko si zaniepokoia. Ksina bya podwadn
krlowej, a Lissa wstpia na grzski grunt.
Tatiana sczya herbat. Zbieraa myli.
- Rozumiem - powiedziaa wreszcie - e twoim zdaniem moroja powinni rwnie
walczy ze strzygami u boku swoich stranikw.
Kolejny sporny temat, z Liss zmuszano do deklaracji.
- Jeli znajd si chtni, by ich szkoli w sztuce walki, powinnimy da im szans odpara, a mnie nagle stana przed oczami maa Jill.
- ycie morojw jest zbyt cenne - sprzeciwia si krlowa. - Nie powinni wystawia
si na ryzyko.
- Rwnie cenne jest ycie dampirw - odparowaa Lissa. - Walczc wsplnie,
zwikszymy wasne szanse. Dlaczego mielibymy odmawia morojom, ktrzy chc si
skutecznie broni? Zasuguj na prawo do walki o ycie. Osoby takie jak Tasza Ozera ucz
si w tym celu korzysta z magii.
Tatiana skrzywia si na wzmiank o ciotce Christiana. Tasza zostaa w modoci

zaatakowana przez strzygi i od tamtej pory wytrwale doskonalia sztuk samoobrony.


- Tasza Ozera sprawia nam kopoty. Co gorsza, gromadzi coraz wicej zwolennikw.
- Proponuje nowe rozwizania. - Lissa wyzbya si lku. Postanowia wyrazi to, w co
wierzya. - Wiemy z historii, e wielkich nowatorw czsto traktowano jak buntownikw.
Czy wasza wysoko chce usysze prawd?
- Zawsze - rzucia Tatiana niemal z umiechem.
- Potrzebujemy zmian. To dobrze, e pielgnujemy tradycje. S naszym dziedzictwem.
Bywa jednak, e przesaniaj nam rzeczywisto.
- Jak to?
- Innowacje s nieuniknione. wiat stale si rozwija. Mamy komputery, elektryczno
i najnowsze technologie. Dziki postpowi lepiej i atwiej funkcjonujemy. Dlaczego
oponujemy przed wprowadzeniem nowoci do naszego stylu ycia? Czemu trzymamy si
przeszoci, skoro istniej lepsze rozwizania?
Ostatnie sowa Lissa wypowiedziaa niemal bez tchu. Czuam, e jest przejta i
zmczona. Miaa rozgrzane policzki, serce bio jej szybciej. Wszyscy patrzylimy na Tatian,
ktra suchaa z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- To bya interesujca rozmowa - rzeka wreszcie. Sowo interesujca zabrzmiao w
jej ustach prawie jak obelga. - Musz si teraz zaj innymi sprawami - dodaa, wstajc.
Natychmiast podnieli si wszyscy obecni na Sali, nawet Adrian. - Nie usid dzi z wami do
obiadu, ale ty i twoi towarzysze otrzymacie wszystko, czego wam potrzeba. Zobaczymy si
jutro na procesie. Masz radykalne i naiwne przekonania, lecz ciesz si, e pomoesz w
skazaniu Wiktora. W tej sprawie obie si zgadzamy.
Krlowa wysza, a za ni dwch stranikw. Priscilla podya za swoj pani,
zostawiajc Liss i Adriana sam na sam.
- Gratuluj, kuzynko. Niewiele osb umiaoby wyprowadzi starsz pani z
rwnowagi.
- Nie sdz, by mi si to udao.
- Ale tak. Moesz mi wierzy. Nikt nie omieliby si rozmawia z ni w taki sposb
jak ty. W dodatku jeste tak bardzo moda. - Adrian wycign rk do Lissy. - Chodmy.
Poka ci paac. Przewietrzysz wzburzone myli.
- Kiedy ju tu byem - odpara Lissa. - W dziecistwie.
- Dzieci widz wiat inaczej ni doroli. Wiedziaa, e jest tu bar otwarty ca dob?
Postawi ci drinka.
- Nie mam ochoty.

- Nabierzesz, zanim nasza wycieczka dobiegnie koca.


Opuciam gow Lissy i wrciam do pokoju. Audiencja u krlowej skoczya si i
przyjacika nie potrzebowaa ju mojego niewidzialnego wsparcia. Poza tym nie miaam
ochoty na towarzystwo Adriana. Wstaam z uczuciem, jakbym si przed chwil obudzia.
Wizyta w Lissie przypominaa sen.
Postanowiam sama troch pozwiedza. Ostatecznie pierwszy raz znalazam si na
krlewskim dworze. Podejrzewaam, e czeka mnie duga wdrwka, i byam ciekawa, co tu
odkryj poza barem, w ktrym Adrian w pewnoci mieszka podczas wizyt u ciotki.
Ruszyam schodami w d, przekonana, e trzeba wyj na zewntrz, by dotrze do paacu.
Budynek, w ktrym nas ulokowano, stanowi co w rodzaju hotelu dla goci. Przy drzwiach
zobaczyam Christiana oraz Eddiego. Rozmawiali z kim, kogo nie widziaam. Eddie
dostrzeg mnie pierwszy z typow dla niego czujnoci i si umiechn.
- Rose, zobacz, kogo spotkalimy.
Podeszam bliej, a Christian odsun si lekko, odsaniajc tajemnicz osob.
Stanam jak wryta, a ona umiechna si na mj widok.
- Cze, Rose. Odwzajemniam umiech.
- Witaj, Mia.

ROZDZIA DWUNASTY
GDYBY PYTANO MNIE p roku temu, powiedziaabym, e nigdy nie uciesz si na
widok Mii Rinaldi. Dziewczyna bya modsza ode mnie o rok. Od pierwszej klasy ywia
uraz do Lissy i bezustannie uprzykrzaa nam ycie. Osigaa nawet pewne sukcesy. To
dziki niej Jesse i Ralf zaczli rozpuszcza brzydkie plotki na mj temat.
A potem znalazymy si razem w Spokane, gdzie schwytay nas Strzygi. Wydarzenia
te wiele zmieniy w moim nastawieniu do Christiana, Eddiego i Mii. Razem bylimy
wiadkami okruciestwa. Jako jedyna z naszej grupy widziaa mier Masona i to, jak
pokonaam strzygi. Ocalia mi ycie, uywajc magii wody, w ktrej podtopia jednego z
naszych przeladowcw. Nie ulegao wtpliwoci, e Mia opowiadaa si z koniecznoci
walki morojw ze strzygami.
Nie widziaam jej od pogrzebu Masona, czyli miesic. Teraz, kiedy na ni patrzyam,
pomylaam, e min chyba rok od ostatniego spotkania. Zawsze uwaaam, e Mia
przypomina lalk. Bya niska jak na moruj i miaa okrga buzi dziecka. Wraenie
podkrelay zawsze starannie zakrcone loczki. Zauwayam ze zdziwieniem, e przestaa
dba o perfekcyjny wygld. Jasne wosy zwizaa w kucyk. Nie umalowaa si, a barwa jej
skry wiadczya o tym, e czsto przebywaa na powietrzu. Miaa ogorza twarz ze ladami
opalenizny - rzadki widok u morojw, ktrzy unikaj soca. Pomylaam, e Mia nareszcie
wyglda na dziewczyn w swoim wieku.
Rozemiaa si, widzc moje zaskoczenie.
- Daj spokj, przecie widziaymy si niedawno. Czyby mnie nie poznawaa?
- Zmienia si. - Uciskaam j. Trudno uwierzy, e Mia dawniej usiowaa
zniszczy mi ycie. Albo e zamaam jej nos. - Co tu robisz?
Dziewczyna wskazaa na drzwi.
- Opowiem ci po drodze. Chod z nami.
Skierowalimy si do ssiedniego budynku. Nie byo to centrum handlowe w
dosownym znaczeniu, ale miecio biura, sklepy i restauracje. Mia zaprowadzia nas do maej
kafejki. Podobne kawiarenki znajduj si wszdzie, ale dla mnie s niecodzienn rozrywk.
Siedzc z przyjaciki przy stoliku, zapomniaam o szkole i kopotach. Wspomniaam dawne
czasy, kiedy mieszkaymy z Liss wrd ludzi i cieszyymy si swobod, nieograniczone
sztywnymi reguami ycia w Akademii.
- Mj tata pracuje na dworze - powiedziaa Mia. - Zamieszkaam z nim.

Dzieci morojw rzadko mieszkaj z rodzicami. Zwykle przebywaj latami w takich


miejscach jak Akademia witego Wadimira, gdzie s bezpieczne.
- Zrezygnowaa ze szkoy? - zdziwiam si.
- Mieszkaj tu take inne dzieciaki. Wikszo pochodzi z bogatych rodzin, ktre sta
na prywatnych nauczycieli. Tata si postara, ebym moga uczestniczy w lekcjach.
Przerabiam ten sam program co w Akademii, tylko w innym trybie. Mam mniej zaj i wicej
pracy w domu. Pasuje mi to.
- Zdaje si, e masz tu rwnie inne zajcia, chyba e lekcje odbywaj si na wieym
powietrzu - wtrci Eddie, ktry zapewne rwnie zauway zmian w wygldzie Mii.
Zerknam na jej donie, ktrymi obejmowaa filiank kawy z mlekiem. Miaa odciski i
zadrapania.
Poruszya palcami.
- Zaprzyjaniam si z tutejszymi stranikami. Zgodzili si pokaza mi to i owo.
- Ryzykujesz - stwierdzi Christian, cho nie ukrywa aprobaty. - Dyskusja na temat
szkolenia morojw do walki nie zostaa rozstrzygnita.
- Dyskusja dotyczy przede wszystkim uywania magii w walce - poprawia go Mia. Nie byo mowy o szkoleniu.
- Nie do koca - sprzeciwiam si. - W kadym razie rne zastosowania magii
pozostaj kwesti sporn.
- To, co robi, nie jest zabronione - bronia si dziewczyna. - Nie zamierzam
rezygnowa z treningw. W paacu panuje spore zamieszanie, wci kto tu przyjeda. Nie
zauwaaj, czym si zajmuje kto taki jak ja.
Rodzina Rinaldich nie naleaa do krgu rodw krlewskich, byli przedstawicielami
niszej klasy. Nie widziaam w tym niczego zego, lecz Mia z pewnoci odczuwaa swoje
pochodzenie, zwaszcza na krlewskim dworze.
Mimo to uznaam, e nowe otoczenie jej suy. Dziewczyna wydawaa si zadowolona
z losu. Rozmawiaa z nami otwarcie i szczerze, co dawniej rzadko jej si zdarzao.
Pomylaam, e jest wolna. Christian pierwszy wyrazi t myl.
- Zmienia si - powiedzia.
- Wszyscy si zmienilimy - odpara Mia. - Szczeglnie ty, Rose, chocia nie
umiaabym tego sprecyzowa.
- To nieuniknione po tym, co w pitk przeylimy - zauway Christian, lecz zaraz si
poprawi: - We czwrk.
Umilklimy, bo przywoa wspomnienie o Masonie. Towarzystwo Christiana, Eddiego

i Mii sprawio, e ogarn mnie smutek, ktry tak dugo skrywaam. Popatrzyam na ich
twarze - oni rwnie zmagali si z tym ciarem.
Gawdzilimy o tym, co si dziao w Akademii i na dworze krlowej. Przez cay czas
zastanawiaam si nad sowami Mii. Czybym naprawd zmienia si bardziej ni oni?
Rzeczywicie, ostatnio z trudem kontrolowaam emocje, chwilami odnosiam wraenie, e to,
co robi albo czuj, nie wypywa ze mnie. Spotkanie z Mi spotgowao to wraenie.
Pomylaam, jak znakomicie wykorzystuje szans rozwinicia swoich najlepszych cech,
podczas gdy ja pogram si z negatywnych emocjach. Przypomniaam sobie rozmowy z
Adrianem; twierdzi, e mam ciemn aur.
Nie wiem, czy przycignam go telepatycznie, ale wkrtce zjawi si z towarzystwie
Lissy. Pewnie bar znajdowa si w tym samym budynku. Usiowaam nie zwraca uwagi na
przyjacik. Adrian wprawdzie nie zdoa jej upi, lecz namwi j na dwa drinki. Czuam,
e jest lekko zawiana, wic musiaam zablokowa si na przepyw jej emocji. Liss rwnie
zaskoczy widok Mii, ale przywitaa si z ni serdecznie i zacza wypytywa o wszystko.
Dziewczyna powtrzya swoj opowie, a ja przysuchiwaam si temu, popijajc herbat.
Nie pijam kawy. Wikszo stranikw robi to niemal naogowo, lecz ja postanowiam, e nie
tkn tego wistwa.
- Jak byo u krlowej? - spyta Christian.
- Nie tak le - odpara Lissa. - Nie sdz, bym zrobia na niej oszaamiajce wraenie,
ale przynajmniej nie prbowaa mnie upokorzy ani krytykowa.
- Nie bd taka skromna. - Adrian obj j ramieniem. - Ksiniczka Dragomir
pokazaa klas. Szkoda, e jej nie widzielicie.
Lissa parskna miechem.
- Pewnie nie dowiedziaa si, czemu zawdziczamy pozwolenie na udzia w procesie?
- cign sztywno Christian. Nie by zachwycony poufaoci Iwaszkowa.
Lissa przestaa si mia.
- Jestemy tu dziki Adrianowi - wyjania z umiechem.
- Jak to? - spytalimy jednoczenie z Christianem. Adrian milcza z zadowolon min,
pozwalajc Lisie dopowiedzie reszt.
- Przekona Tatian, e nasze zeznania s niezbdne. Nka j tak dugo, a wreszcie
si zgodzia.
- To si nazywa perswazja, a nie nkanie. - sprostowa Iwaszkow, a Lissa znw si
rozemiaa.
Zadwiczay mi w gowie moje wasne sowa wypowiedziane pod adresem krlowej.

Kime ona jest? Tylko jedn z Iwaszkoww. Jest ich caa zgraja. Zerknam na Adriana.
- Jak blisko jestecie spokrewnieni? - spytaam, a Lissa natychmiast przesaa mi w
mylach odpowied. - Jest twoj ciotk.
- Cioteczna babka. A ja jestem jej ukochanym wnukiem. Prawd mwic, jedynym,
ale i tak bybym ukochany - doda po chwili Adrian.
- Nie do wiary - zdumia si Christian.
- Fakt - przyznaam.
- Nie doceniacie mnie. Dlaczego tak trudno wam uwierzy, e mog zdziaa co
dobrego w tych mrocznych czasach? - Adrian wsta. Udawa oburzonego, lecz uniesione
kciki ust wiadczyy o tym, e bawi go ta sytuacja. - Moje papierosy i ja wychodzimy na
zewntrz. Tylko na nie mog liczy w trudnych chwilach.
Kiedy wyszed, Christian zwrci si do Lissy:
- Upilicie si razem?
- Nie jestem pijana, wypiam tylko dwa drinki - odpara. - Od kiedy stae si tak
konserwatywny?
- Odkd Adrian zacz wywiera na ciebie zy wpyw.
- Przesta! Pomg nam. Nikt inny nie zdoa przekona Tatiany. Adrian zaangaowa
si dobrowolnie, a ty i Rose wci traktujecie go jak potwora.
Jeli chodzi o mnie, Lissa nie miaa racji. Nie odzywaam si, bo byam wstrznita
tym, co usyszaam.
- Tak i zrobio wszystko z dobroci serca - mrukn Christian.
- Znasz inny powd?
- A ty nie? Lissa otworzya szeroko oczy ze zdumienia.
- Uwaasz, e wtrci si ze wzgldu na mnie? Mylisz, e co nas czy?
- Upijacie si, wiczycie razem magi i bywacie na elitarnych przyjciach. Jak by to
rozumiaa, bdc na moim miejscu?
Mia i Eddie wyranie mieli ochot si wycofa, by nie uczestniczy w ktni
zakochanych. Podzielaam ich stanowisko.
Lissa wrzaa gniewem, ktry odczuam jako silny powiew fali gorca. Bya wcieka.
Nie chodzio jej nawet o Adriana. Najbardziej zranio j to, e Christian jej nie ufa. Nie
potrzebowaam nadnaturalnej wizi, eby wiedzie, co czuje Ozera. Chopaka zeraa
zwyczajna zazdro o rywala. Wkurzy si, bo Adrian mg zaproponowa Lissie znacznie
wicej, ni on by w stanie jej da. Przypomniaam sobie, co mwili Jesse i Ralf odpowiednie koneksje kontaktw. Kopnam go w kostk z nadziej, e si powstrzyma i nie

palnie gupstwa, ktrego potem by aowa. Tymczasem Lissa wcale nie ochona. Nadal
szarpay ni wcieko i zaenowanie. Przemkno mi przez myl, czy przypadkiem ona
sama nie zacza podejrzewa, i czuje do Adriana co wicej ni koleesk sympati. Caa
sytuacja wydaa mi si absurdalna.
- Christian, na mio bosk - zaczam ostro. - Jeli Adrian zrobi to dla kogo, to z
pewnoci dla mnie. Wymiaam jego przechwaki, e moe zaatwi nam pozwolenie na
udzia w procesie. - Zerknam na Dragomirwne. Chciaam, eby ochona. Baam si, e
straci panowanie nad sob. - Liss, myl, e powinna da sobie godzin, zanim powrcisz do
tej rozmowy. W przeciwnym razie powiesz co rwnie gupiego, jak Christian i potem znw
bd miaa mnstwo roboty, eby was pogodzi.
Spodziewaam si, e ktre z nich kae mi pilnowa wasnego nosa, a tymczasem
Lissa umiechna si do Christiana.
- Rzeczywicie, powinnimy odoy t rozmow na pniej. Sporo si dzisiaj
wydarzyo.
Chopak zawaha si, lecz w kocu przytakn.
- Masz racj. Przepraszam, e tak na ciebie naskoczyem - rzek, odwzajemniajc
umiech. Spr zosta zaegnany.
- Powiedz - Lissa zwrcia si do Mii - kogo tu spotkaa?
Patrzyam z niedowierzaniem, ale nikt nie zwraca na mnie uwagi. To ja rozadowaam
napicie i nawet nie doczekaam si sowa podzikowania. Choby: Dziki, Rose, e
uwiadomia nam nasz gupot. Cierpiaam, znoszc ich amory dzie po dniu, bo nie
przejmowali si moim samopoczuciem. Teraz pomogam im si pojedna, a oni nawet tego
nie zauwayli.
- Zaraz wracam - oznajmiam, przerywajc Mii, ktra opowiadaa o naszych
rwienikach mieszkajcych w paacu. Baam si zosta, eby nie powiedzie jednego sowa
za duo albo zrobi co jeszcze gorszego. Skd we mnie taka zo?
Wyszam na zewntrz, eby ochon na wieym powietrzu. Natychmiast owion
mnie kb dymu.
- adnych kaza na temat szkodliwoci palenia - zastrzeg Adrian. Opiera si o cian
z cegie. - Spodziewaem si, e wyjdziesz. Wiedziaa, e tu jestem.
- Oczywicie masz racj. Poza tym obawiaam si o swoje zdrowe zmysy, wic
czmychnam.
Iwaszkow przechyli gow, eby mi si lepiej przyjrze. Unis brwi.
- Mwisz serio, prawda? Co si stao? Opuciem was zaledwie kilka minut temu i

wszystko byo w porzdku.


Stanam naprzeciw niego.
- Nie wiem. Nagle Christian naskoczy na Liss za to, e si z tob widuje. Nie
rozumiem tego, co zaszo pniej. Oni byli wkurzeni, a w rezultacie to ja wpadam we
wcieko.
- Zaraz. Pokcili si o mnie?
- Tak. Powiedziaam to przed chwil. Nie suchasz mnie?
- Nie zo si. Nie zrobiem ci nic zego. Zaoyam rce na piersi.
- Christian jest zazdrosny o Liss.
- Przecie my tylko uczymy si panowa nad duchem - zdziwi si Adrian. - Mgby
si do nas przyczy.
- Mio nie kieruje si rozsdkiem. Weszlicie razem i Christian troch si wnerwi.
Ponadto dowiedzia si, e to ty zaatwie Lissie t wycieczk.
- Nie zrobiem tego dla niej. Mylaem o was wszystkich, a szczeglnie o tobie.
Popatrzyam na niego powanie.
- Nie wierzyam ci. Nie sdziam, e masz takie wpywy. Adrian umiechn si
krzywo.
- Powinna jednak wysucha historii mojej rodziny. Pamitasz ten sen?
- Tak. Mylaam
Nie dokoczyam. To Dymitr powinien by si za mn wstawi. Do tej pory
wierzyam, e jest w stanie pokona kad przeszkod. Ale tak si nie stao.
- Co mylaa? - podchwyci Adrian.
- Nic takiego - zdobyam si na spory wysiek. - Dzikuj, e nam pomoge.
- Wielki Boe - westchn, wznoszc oczy do nieba. - Dobre sowo z ust Rose
Hathaway. Teraz mog umrze szczliwy.
- Czy chcesz przez to powiedzie, e jestem wredn niewdzicznic?
Posa mi wymowne spojrzenie.
- Hej! To nie byo fajne. Mogaby mnie przytuli na przeprosiny. Przewrciam
oczami.
- Ale krtko. Westchnam i objam go ramieniem, kadc gow na jego piersi.
- Dziki, Adrian.
Nie poczuam wzruszenia ani chemii, jaka czya mnie z Dymitrem. Musiaam jednak
przyzna, e Lissa miaa racj: Adrian umia wkurza i bywa arogancki, ale nie zepsuty do
szpiku koci. Stalimy tak przytuleni zaledwie przez jedno uderzenie serca.

I wanie wtedy w otwartych drzwiach pojawili si Lissa oraz caa reszta. Musieli si
zdziwi, lecz miaam to w nosie. Z pewnoci dotary ju do nich plotki o mojej rzekomej
ciy, wic jakie to miao znaczenie? Cofnam si.
- Ju idziecie? - spytaam.
- Tak, Mia ma waniejsze sprawy na gowie ni dotrzymywanie nam towarzystwa zaartowa Christian.
- Umwiam si z tat. Na pewno jeszcze si spotkamy przed waszym wyjazdem. Dziewczyna zrobia kilka krokw, ale nagle si odwrcia. - Boe, ale jestem roztrzepana jkna i podaa mi wycignit z kieszeni zoon kartk. - Dlatego was szukaam. Da mi to
jeden z pracownikw i prosi, eby ci to przekaza.
- Dziki - bknam zaskoczona.
Mia odesza, a my ruszylimy powoli w stron hotelu. Zostaam nieco w tyle i
rozprostowaam kartk. Nie miaam pojcia, kto mg do mnie napisa.
Rose!
Niezwykle ucieszyem si na wiadomo o Waszym przyjedzie. Jestem pewien, e
jutrzejszy proces dostarczy nam dziki temu sporo rozrywki. Ciekaw jestem, jak radzi sobie
Wasylisa, a i Twoje sprawy sercowe stanowi wdziczny temat. Z radoci opowiem o nich w
sdzie.
Uszanowania
W. D.
- Od kogo ten list? - spyta Eddie, doczajc do mnie. Szybko zoyam kartk i
wepchnam do kieszeni.
- Od nikogo - odparam. Rzeczywicie. W. D.
Wiktor Daszkow.

ROZDZIA TRZYNASTY
PRZED WEJCIEM DO POKOJU powiedziaam Lissie, e musz zaatwi co
zwizanego ze sub, i si poegnaam. Nie protestowaa. Wyranie miaa ochot na dalszy
cig rozmowy z Christianem, tym razem zapewne w swobodniejszych strojach, wic o nic nie
pytaa. Korzystajc z tego, e w pokoju by aparat telefoniczny, poczyam si z central i
ustaliam, pod jakim numerem mieszka Dymitr.
Stranik otworzy mi drzwi, wyranie zaskoczony i - zdaje si - lekko zaniepokojony.
Poprzedni wizyt zoyam mu pod dziaaniem uroku podania i zachowaam si do
bezczelnie.
- Musz z tob porozmawia - oznajmiam. Wpuci mnie, a ja bez wstpw podaam
mu list.
- W. D. to
- Wiem - nie pozwoli mi dokoczy. - Wiktor Daszkow.
- Co teraz robimy? Rozwaalimy takie ryzyko, ale teraz on pisze wprost, e nas
wyda.
Dymitr nie odpowiada, analizowa sytuacj, jak czyni to zwykle przed walk. Na
koniec wycign telefon komrkowy. Nie musia korzysta z aparatu w pokoju hotelowym.
- Daj mi chwil.
Zamierzaam usi na ku, jednak uznaam, e mgby uzna to za prowokacj, i
czym prdzej klapnam na kanapie. Nie wiem, z kim ani o czym rozmawia, bo mwi po
rosyjsku.
- Co jest grane? - spytaam, kiedy skoczy.
- Wkrtce si dowiesz. Na razie musimy czeka.
- wietnie. To moje ulubione zajcie.
Przysun sobie fotel i usiad naprzeciw mnie. Mebel wydawa si zbyt may dla osoby
jego wzrostu, lecz Dymitr potraktowa go z waciw sobie elegancj i wdzikiem.
Zauwayam na stoliku tanie powiecido o Dzikim Zachodzie. Zaczytywa si w tych
arcydzieach. Wziam ksik do rki, mylc, jak bardzo jest samotny, skoro nawet tu, na
krlewskim dworze, zamyka si w swoim pokoju jak niedwied w gawrze.
- Po co to czytasz?
- Niektrzy umilaj sobie czas lektur.
- Niepotrzebny przytyk. Ja te czytuj ksiki, ale szukam w nich rozwizania

problemw. Nie interesuj mnie kowbojskie szmiry.


Dymitr wzi ode mnie ksik i wertowa j w zamyleniu.
- Moe to ucieczka. Chocia szukam w nich czego wicej sam nie wiem. Pocigaj
mnie opowieci z Dzikiego Zachodu. Nie ma w nich adnych regu. Wszyscy yj wedug
wasnego uznania. Sami wymierzaj sprawiedliwo, nie ogldajc si na odgrnie
dyktowane prawo.
- Chwileczk - parsknam miechem. - Na razie to ja jestem wieczn buntowniczk.
- Nie buntuj si. Mwi tylko, co mnie pociga w tych ksikach.
- Nie oszukasz mnie, towarzyszu. Najchtniej woyby kowbojski kapelusz i trzyma
w szachu wszystkich rabusiw.
- Nie mam na to czasu. Jestem zbyt zajty przywoywaniem ci do porzdku.
Spojrzaam mu w oczy z umiechem i nagle zrobio si przyjemnie, jak wtedy, gdy
sprztalimy koci, zanim zdylimy si pokci. Przypomniaam sobie dawne czasy,
kiedy rozpoczynaam treningi pod okiem Dymitra. Wszystko wydawao si wtedy proste i
jasne. No, moe niezupenie. Moje ycie zawsze byo skomplikowane, chocia zdarzay si
chwile odprenia. Zrobio mi si smutno, zamarzyam o powrocie do przeszoci, gdy nie
znaam jeszcze Wiktora Daszkowa, a moich rk nie splamia krew.
- Przykro mi - powiedzia nieoczekiwanie Dymitr.
- Dlaczego? Z powodu tych gupich ksiek?
- Bo nie udao mi si zaatwi wam pozwolenia na udzia w procesie. Mam uczucie, e
ci zawiodem.
Zerknam na niego z ukosa. Mia szczerze zmartwion min, jakby obawia si, e
spowodowa nieodwracaln szkod. Jego przeprosiny zupenie zbiy mnie z tropu. Czyby
Dymitr, podobnie jak Christian, zazdroci Adrianowi i jemu podobnym pozycji i koneksji?
Bzdura - skarciam si w mylach. To moja wina. Naciskaam, bo wierzyam, e jest w
stanie osign wszystko. Dymitr myla chyba podobnie, przynajmniej gdy chodzio o mnie.
Nie cierpia bezradnoci. Nagle poczuam si zmczona. Zrobiam z siebie idiotk.
- Nie zawiode mnie. To ja zachowuj si jak rozkapryszone dziecko. Zawsze
mogam na ciebie liczy i tym razem take nie czuj si rozczarowana.
Jego pene wdzicznoci spojrzenie sprawio, e urosy mi skrzyda. Gdyby dano nam
jeszcze chwil, Dymitr mgby powiedzie mi co tak miego, e uniosabym si w powietrze,
lecz zadzwoni telefon.
Znw rozmawia po rosyjsku. Potem stranik wsta.
- Zbieraj si. Idziemy.

- Dokd?
- Do Wiktora Daszkowa.
Okazao si, e Dymitr zna kogo, kto zna kogo, i dziki temu komu udao nam si
omin surowe reguy bezpieczestwa. Dostalimy pozwolenie na wejcie do krlewskiego
wizienia.
- Po co tam idziemy? - spytaam szeptem, drepczc za nim dugim korytarzem
prowadzcym do celi Wiktora. Spodziewaam si zobaczy ponure lochy owietlone mdym
blaskiem pochodni, tymczasem ujrzaam najnowsze zdobycze techniki, marmurowe posadzki
i sterylnie czyste biae ciany. Jedyny wyrnik, to e nie byo okien.
- Sdzisz, e zdoamy go przekona do milczenia? Dymitr potrzsn gow.
- Gdyby Wiktor rzeczywicie chcia si mci, zrobiby to bez ostrzeenia. Z
pewnoci co knuje. Napisa do ciebie, bo chce co uzyska. To zwyky szanta. Zaraz si
dowiemy, o co chodzi.
Dotarlimy na miejsce. Wiktor by obecnie jedynym winiem. Podobnie jak cay
areszt, jego cela rwnie przypominaa szpital. Panoway czysto i porzdek. Nie byo
adnych zbdnych przedmiotw, nic, co mogo zwraca uwag, odcign myli. Gdyby
zamknli mnie w takim pomieszczeniu, zwariowaabym po godzinie. Pomalowane na srebrno
kraty wyglday bardzo solidnie, a to najwaniejsze.
Wiktor siedzia na krzele i z uwag oglda paznokcie. Miny trzy miesice od czasu
naszego ostatniego spotkania. Na jego widok przeszy mnie ciarki. Czuam strach i zo.
Najtrudniej byo mi si pogodzi ze zdrowym, wrcz modzieczym wygldem
Daszkowa. Odzyska go, torturujc Liss. Nienawidziam go za to. Gdyby go nie uzdrowia, z
pewnoci leaby w grobie.
W kruczoczarnej czuprynie poyskiway pojedyncze nitki srebrnych wosw. Wiktor
mia czterdzieci par lat i krlewskie rysy twarzy. Podnis wzrok, kiedy weszlimy.
Napotkaam spojrzenie jego bladych oczy o barwie jadeitu, takich samych jak oczy Lissy.
Dragomirowie i Daszkowie byli ze sob spokrewnieni i poczuam si nieswojo na widok tego
podobiestwa. Twarz ksicia rozjania si w szerokim umiechu.
- Prosz, prosz. liczna Rosemarie wyrasta na mod kobiet. - Przenis wzrok na
Dymitra. - Niektrzy zauwayli ten fakt nieco wczeniej.
Przycisnam policzki do grubych prtw.
- Odwal si od nas, sukinsynu. Czego chcesz? Dymitr delikatnie odcign mnie od
kraty.
- Uspokj si, Rose.

Odetchnam gboko. Wiktor wyprostowa si na krzele i wybuchn miechem.


- Po tylu staraniach twoje szczeni jeszcze nie nauczyo si panowa nad emocjami. A
moe nie to byo twoim zamiarem?
- Nie przyszlimy na pogaduszki - odpar spokojnie Dymitr. - Sprbowae zwabi tu
Rose. Chcemy wiedzie w jakiej sprawie.
- Dlaczego podejrzewasz ze zamiary? Stskniem si za ni, byem ciekaw, co
porabia. Co mi jednak mwi, e nie mog liczy na mia wymian zda podczas procesu. Irytujcy umiech nie schodzi z jego ust. Pomylaam, e ma szczcie, i siedzi za kratami
poza moim zasigiem.
- Teraz te nie bdzie mio - warknam.
- Pewnie mylisz, e sobie z was kpi, a to nieprawda. Chciaem ci zobaczy.
Fascynujesz mnie od dawna, Rosemarie. Jeste jedyn znan mi osob noszc pocaunek
cienia. Mwiem ci kiedy, e zostaa naznaczona. Nie umkniesz przed tym, chowajc si za
sztywnymi reguami ycia w Akademii. Tacy jak ty nie gin w tumie.
- Nie jestem twoim krlikiem dowiadczalnym. Wiktor zdawa si nie sysze moich
sw.
- Jak si czujesz? Zauwaya u siebie co nowego?
- Szkoda czasu - wtrci Dymitr. - Mw, czego chcesz, albo wychodzimy.
Nie potrafiam zrozumie, jakim cudem mj mentor zachowuje spokj. Posaam
Daszkowowi lodowaty umiech.
- Nie ujdzie ci to na sucho. Polubisz wizienie, mam nadziej, e sobie tu posiedzisz.
Ubaw si zacznie, jak znw zachorujesz, a wiesz, e to niedugo nastpi.
Wiktor patrzy mi w oczy z rozbawieniem, za ktre naleao go udusi.
- Wszystko umiera, Rose. Z wyjtkiem ciebie. A moe ty te nie yjesz. Ci, ktrzy raz
zeszli do krlestwa zmarych, nie trac z nim cznoci.
Ju miaam rzuci kliw uwag, ale co zamkno mi usta. Ci, ktrzy zeszli do
krlestwa zmarych? Nagle przypomniaam sobie ostatnie przywidzenia. Moe to wcale nie
oznaka szalestwa. Moe Wiktor mwi prawd. Przecie umaram, a potem wrciam do
ycia. Pniej zaczam widywa Masona. Czyby Daszkow wyjani, co znaczy nosi
pocaunek cienia?
Przemkno mi przez myl, e pewnie zna rwnie odpowiedzi na inne moje pytania.
Widocznie zdradzi mnie wyraz twarzy, bo Ksie spojrza na mnie wyczekujco.
- Sucham? Chciaaby o co spyta?
Ogarny mnie mdoci na myl, e mog czego od niego potrzebowa. Przeknam

dum.
- Czym jest krlestwo zmarych? Niebem czy piekem?
- To co zupenie innego - odpar.
- A co je zamieszkuje?! - krzyknam. - Duchy? Czy ja tam wrc? Czy kto albo co
moe si stamtd wydosta?
Wiktor potwierdzi moje obawy: by wyranie uradowany, e prosz go o wyjanienia.
Umiechn si.
- Na pewno tak, skoro stoisz teraz przed nami.
- On chce ci zatrzyma - wtrci Dymitr. - Nie rozmawiaj z nim. Ksi zerkn na
stranika.
- Staram si jej pomc - powiedzia i przenis wzrok na mnie. - Chcesz szczerej
odpowiedzi? Niewiele mi wiadomo o tamtym wiecie. Tylko ty go widziaa, Rose. Mnie to
jeszcze nie spotkao. Pewnego dnia zapewne zdobdziesz wiedze na ten temat i mi opowiesz.
Im wicej czowiek dowiaduj si o mierci, tym bardziej jest z ni zwizany.
- Dosy - warkn Dymitr. - Idziemy.
- Chwileczk - Gos Wiktora zabrzmia niemal proszco. - Nie powiedziaa nic o
Wasylisie.
Podeszam do kraty.
- Trzymaj si do niej z daleka. Ona nie ma z tym nic wsplnego.
Ksi spojrza na mnie bez umiechu.
- Nie mam wyboru. Nie wolno mi si z ni kontaktowa. Jednak mylisz si. Wasylisa
ma z tob bardzo wiele wsplnego.
- Ach tak. - Nareszcie zaczynao co do mnie dociera. - Rozumiem teraz, dlaczego
przysae mi licik. Sprowadzie mnie tutaj, bo chciae dowiedzie si czego o Lissie.
Wiedziae, e nie przyszaby do ciebie za skarby wiata. Jej nie moesz szantaowa.
- Szanta to brzydkie sowo.
- Pasuje jak ula. Nie zobaczysz Dragomirwny poza sal sdow. Nie bdzie twoj
uzdrowicielk. Wkrtce choroba powrci, a wtedy zdechniesz. To ty przelesz mi pocztwk
z tamtego wiata.
- Naprawd mylisz, e chodzi o mnie? Nie jestem a tak maostkowy. - Daszkow nie
artowa. W zielonych oczach rozbysa zapalczywo, niemal fanatyzm. Dopki si
umiecha, nie widziaam zmarszczek na jego twarzy. Ksi postrza si od czasu, kiedy
widziaam go po raz ostatni. Pomylaam, e pobyt w reszcie jednak dawa si we znaki. Zapomniaa ju, jaki miaem cel. Bya tak bardzo przejta sam sob, e stracia z oczu

wizj, jak ci przedstawiem.


Sprbowaam przypomnie sobie wydarzenia zeszej jesieni. Do tej pory
wspominaam jedynie zo, jakiego si dopuci. Wymazaam z pamici szalone teorie, ktre
zamierza wprowadzi w ycie.
- Panowae rewolucj i nie porzucie tej myli. Uwaam, e jeste szalony. To
mrzonki, ktre nigdy si nie ziszcz - powiedziaam.
- Mylisz si. Zaczem ju realizowa swj plan. Sdzisz, e nie wiem, co si dzieje na
zewntrz? Mam zwolennikw. Poza tym kadego mona kupi, jake inaczej mgbym
przesa ci licik? Wiem, e moroje s niespokojni, a Natasza Ozera nawouje ich do walki u
boku stranikw. Aprobujesz jej dziaania, Rosemarie, a przecie ja gosiem te same idee.
Nie zasuyem jednak na twj szacunek.
- Tasza prbuje realizowa swj plan w inny sposb ni ty - zauway Dymitr.
- I dlatego nic nie wskra - odparowa Wiktor. - Rzd Tatiany hoduje wiekowym
tradycjom. Dopki ona stoi u steru, nic si nie zmieni. Nigdy nie staniemy do walki, a zwykli
moroje nie uzyskaj prawa gosu. Nasz wiat nadal bdzie wysya do walki dampiry.
- Tej sprawie powicilimy swoje ycie - odpar Dymitr. Czuam, e jest coraz
bardziej spity. Potrafi si kontrolowa lepiej ni ja, jednak wiedziaam, e ogarnia go
wcieko.
- I atwo je tracicie. Zrobiono z was niewolnikw, chocia nie zdajecie sobie z tego
sprawy. Dlaczego nas chronicie?
- Bo jestecie nam potrzebni - odpowiedziaam. - Bez was wyginlibymy.
- To nie jest wystarczajcy powd, by naraa ycie. O wiele atwiej jest robi duo
dzieci.
Zignorowaam ten komentarz.
- Moroje i ich magia s wyjtkowi. Dokonuj zadziwiajcych rzeczy.
Wiktor wyrzuci w gr ramiona w gecie desperacji.
- Tak byo dawniej. W przeszoci ludzie traktowali nas jak bogw, lecz z czasem si
rozleniwilimy. Rozwj techniki sprawi, e nasza magia staa si zbdna. Dzi wiedziemy
gnune salonowe ycie na marginesie wiata.
- Skoro masz tak wiele do powiedzenia - odezwa si Dymitr z niebezpiecznym
byskiem w oku - zrb co poytecznego. Napisz manifest.
- A co Lissa ma z tym wszystkim wsplnego? - chciaam wiedzie.
- Wasylisa moe wiele dokona. Spojrzaam na niego z niedowierzaniem.
- Sdzisz, e poprowadzi twoj rewolucj?

- Wolabym sam stan na jej czele. By moe pewnego dnia tak si stanie. Wiem
jednak, e Wasylisa doczy do nas. Syszaem o jej sukcesach. Zdobywa sobie spore uznanie.
Jest jeszcze bardzo moda, a ju zostaa zauwaona. Nie wszyscy przedstawiciele rodzin
krlewskich s ulepieni z tej samej gliny. W herbie rodw Dragomirw widnieje smok,
wadca zwierzt. W yach Wasylisy pynie szlachetna krew. To dlatego strzygi upatrzyy
sobie t rodzin jako cel cigych napaci. Powrt Dragomirw do wadzy mgby odmieni
nasz wiat, szczeglnie jeli dokonaby si w osobie tej dziewczyny. Na podstawie
dostarczanych mi informacji zrozumiaem, e doskonali obecnie swoj sztuk. To potny dar
i jeli bdzie umiaa go wykorzysta, kto wie, do czego bdzie zdolna. Moroje do niej lgn, a
kiedy ksiniczka zechce uy na nich wpywu, zrobi wszystko, co im kae. - W oczach
Wiktora rozbysy duma i rado. Mia wizj, w ktrej Lissa speniaa wszystkie jego
marzenia.
- Nie do wiary! - parsknam. - Najpierw porwae j, eby utrzymywaa ci przy
yciu, a teraz powierzasz jej misj, by dziki swojej magii realizowaa twoje chore plany.
- Mwiem ju, e Wasylisa ma si, by wprowadzi zmiany. Nie znam lepszej
kandydatury. Zostaa wybrana, podobnie jak ciebie naznaczono pocaunkiem cienia.
Ksiniczka jest zarazem bardzo niebezpieczna i niezwykle cenna.
Jednak dowiedziaam si czego nowego. Wiktor najwyraniej nie mia pojcia o
zdolnociach Adriana.
- Lissa nigdy nie przystanie na twj plan - odparam. - Nie zgodzi si wykorzystywa
swojej mocy do niecnych planw.
- A Wiktor nie powie w sdzie nic na nasz temat - zakoczy Dymitr, cignc mnie za
rami. - Ju osign swj cel. Sprowadzi ci tutaj, eby dowiedzie si czego o Lissie.
- I dowiedzia si niewiele - dodaam.
- Tu si mylicie. - Daszkow umiechn si zoliwie do Dymitra. - Skd pewno, e
nie ujawni waszej romantycznej tajemnicy?
- Nie ocali ci to przed wizieniem, a krzywdzc Rose, pozbawisz si ostatniej
nadziei, e Lissa pomoe ci w realizacji chorych fantazji.
Zauwayam, e Wiktorowi zrzeda mina.
Dymitr mia racj. Podszed nieco bliej i chwyci za kraty, tak jak ja to zrobiam
wczeniej. Sdziam, e mj gos zabrzmia zowieszczo, lecz kiedy odezwa si stranik,
sama poczuam ciarki na plecach.
- Twoje kalkulacje s zreszt chybione. Nie poyjesz dugo w wizieniu i nigdy nie
zrealizujesz swoich fantasmagorii. Nie ty jeden masz koneksje.

Wstrzymaam oddech. Dymitr dawa mi tak wiele: mio, poczucie bezpieczestwa i


wiedz. Przyjmowaam to wszystko, zapominajc, e by miertelnie gronym przeciwnikiem.
Sta wyprostowany, spogldajc z gry na Wiktora. Wyglda jak gniewne bstwo.
Przypominaam sobie, e kiedy wrciam z Liss do Akademii, kto go tak wanie nazwa.
Jeli Daszkow przestraszy si sw stranika, nie okaza tego. Jego zielone, jadeitowe
oczy wpatryway si w odlegy punkt midzy nami.
- Stanowicie pikn par. Skojarzyo was niebo... albo zupenie inna sia.
- Do zobaczenia w sdzie - rzuciam na poegnanie.
Ruszylimy do wyjcia. Po drodze Dymitr powiedzia do wartownika kilka sw po
rosyjsku. Sdzc po gestach obu mczyzn, mj mentor mu dzikowa.
Szlimy przez wielki i pikny park do budynku dla goci. Jesienna sota znikna, a
drzewa i budynki pokrya warstwa szronu. wiat wok wyglda jak wyrzebiony z lodu.
Zerknam na mojego towarzysza; patrzy prosto przed siebie. Nie miaam pewnoci, ale
wydao mi si, e dry.
- Dobrze si czujesz? - spytaam.
- Tak.
- Na pewno?
- Naprawd nic mi nie jest.
- Mylisz, e powie komu o nas?
- Nie.
Milczelimy przez chwil, lecz nie wytrzymaam dugo, musiaam go o to zapyta.
- Mwie powanie e jeli Wiktor nas zdradzi ty - Nie mogam
wypowiedzie gono tych sw: kaesz go zabi.
- Nie mam wpyww wrd wysoko urodzonych morojw, lecz znam wielu
stranikw, ktrzy wykonuj brudn robot.
- Nie odpowiedziae na moje pytanie. Zrobiby to?
- Zrobibym wiele, eby ci chroni, Roza.
Serce zabio mi ywiej. Dymitr zwraca si do mnie tym imieniem tylko w
szczeglnych chwilach.
- Nie dziaaby w mojej obronie. Gdyby go zabi, zrobiby to w celowy i
przemylany sposb. Nie chc tego - powiedziaam. - To ja si zemszcz. Bd musiaa go
zabi.
Zaartowaam, ale stranik potraktowa moje sowa powanie.
- Nie mw tak. Zreszt to tylko spekulacje. Wiktor nic nie powie.

Po wejciu do budynku Dymitr zostawi mnie i poszed w swoj stron. Otwieraam


drzwi do pokoju, kiedy zza zakrtu wysza Lissa.
- Tu jeste. Co si stao? Nie bya na obiedzie. Kompletnie o tym zapomniaam.
- Przepraszam. Miaam subowe sprawy do zaatwienia. Dugo by opowiada.
Lissa przebraa si do obiadu. Wosy nadal miaa upite, ale woya eleganck,
dopasowan sukienk ze srebrzystego jedwabiu. Wygldaa przelicznie. Po krlewsku.
Pomylaam o Wiktorze. Ciekawe, czy mia racj. Czyby moja przyjacika naprawd
posiadaa moc, jak jej przypisywa? Widzc j tak eleganck, swobodn i pewn siebie,
mogam sobie wyobrazi, jak wszyscy jej suchaj. W kadym razie ja byam gotowa speni
kade jej yczenie - cho fakt, e znajdowaam si w szczeglnej sytuacji.
- Czemu mi si tak przygldasz? - spytaa z umiechem.
Nie mogam jej powiedzie, e przed chwil rozmawiaam z czowiekiem, przed
ktrym czua paniczny lk. Nigdy si ode mnie nie dowie, e jej przeznaczeniem jest
szczcie, rado i splendor, ja za pozostan wrd cieni i stamtd bd j obserwowa.
Odwzajemniam umiech.
- Fajna kiecka.

ROZDZIA CZTERNASTY
P GODZINY PRZED DZWONKIEM obudzio mnie pukanie do drzwi. W
pierwszej chwili pomylaam, e przysza Lissa, jednak poczuam przez wi, e ona jeszcze
pi. Zaintrygowana wygramoliam si z pocieli i otworzyam. Nieznana morojka podaa mi
zoone ubranie, do ktrego przypito kartk. Zanim zdyam cokolwiek powiedzie,
dziewczyna oddalia si bez sowa.
Usiadam na ku i rozoyam ubranie. Czarne spodnie, biaa bluzka i czarna
marynarka. W takich strojach paradowali tutejsi stranicy. Zauwayam, e dobrano dla mnie
odpowiedni rozmiar. Byam pod wraeniem. Najwyraniej dostaam awans. Umiechnam
si z zadowoleniem i przeczytaam wiadomo napisan rk Dymitra: Upnij wosy.
Umiechnam si jeszcze szerzej. Wiele straniczek nosio krtkie fryzury, eby
pokaza znaki molnija, wytatuowane na szyjach. Kiedy wspomniaam o tym niechtnie w
obecnoci Dymitra, a on zakaza mi obcina wosy. Uwielbia je, prosi ebym zacza je
upina. Powiedzia to takim tonem, e miaam dreszcze, tak samo jak teraz, kiedy czytaam
wiadomo.
Godzin pniej szam do sali sdowej w towarzystwie Lissy, Christiana i Eddiego.
Zauwayam, e Eddie take dosta czarno-biay uniform. Oboje czulimy si w tych strojach
jak dzieci, ktre przebray si na bal w ubrania rodzicw. Dopasowana marynarka i obcisa
bluzeczka przypady mi do gustu. Miaam nadziej, e zatrzymam je na zawsze.
Sd mieci si w duym, bogato zdobionym budynku, obok ktrego przechodzilimy
w dniu przyjazdu. Okazao si, e za stylow fasad z wielkimi, ukowatymi oknami i
kamiennymi rzebieniami krlowaa wspczesno. Idc korytarzem, mijaam ludzi
pracujcych w biurach przed paskimi monitorami komputerw. Na pitra wjedao si
windami. Tu i wdzie pozostawiano lady tradycyjnego wystroju: posgi na postumentach,
kandelabry w korytarzach.
Sal rozpraw od podogi po sufit pokryway przepikne freski. Na frontowej cianie
widniay herby wszystkich rodzin krlewskich. Lissa przystana przed smokiem
Dragomirw. Wadca zwierzt. Wpatrywaa si we z mieszanymi uczuciami. W tej chwili
bardziej ni kiedykolwiek odczuwaa ciar bycia ostatni przedstawicielk wielkiego rodu.
Wiedziaam, e jest dumna ze swojego nazwiska, lecz baa si zawie pokadane w niej
nadzieje. Popchnam j delikatnie w stron wyznaczonych miejsc.
Krzesa ustawiono wzdu Sali w dwch rzdach przedzielonych szerokim przejciem.

Usiedlimy z przodu po prawej stronie. Do rozpoczcia procesu pozostao zaledwie kilka


minut, ale zauwayam sporo wolnych miejsc. Pomylaam, e pewnie tak pozostanie, skoro
spraw Wiktora utrzymywano w cisej tajemnicy.
Zobaczyam sdzin, lecz brakowao awnikw. Na podium w rogu Sali ustawiono
fotel, ktry czeka na przybycie krlowej. To ona miaa zasdzi kar, jak zawsze, gdy wyrok
dotyczy arystokratw.
Szepnam o tym Lissie.
- Miejmy nadziej, e Tatiana okae si sprawiedliwa. Wyglda na to, e werdykt
zaley tylko od niej.
Lissa zmarszczya czoo.
- To dziwne, e nie wezwano awnikw.
- Za duo czasu spdziymy midzy ludmi - podsunam. Umiechna si.
- Moliwe. Sama nie wiem. Ale to dobra okazja do naduycia wadzy.
- To prawda. Nie zapominaj jednak, e mwimy o Wiktorze. Chwil pniej pojawi
si Ksie Wiktor Daszkow. A raczej po prostu Wiktor Daszkow, bo w chwili aresztowania
zosta pozbawiony tytuu, ktry przeszed na najstarszego po nim przedstawiciela rodziny.
Wejcie podsdnego przestraszyo Liss, zauwayam, e zblada. Wyczuam w niej
co jeszcze oprcz lku - al. Przed porwaniem Wiktor opiekowa si ni jak dobry wujek,
nawet tak go nazywaa. Kochaa go, a on j zdradzi. Nakryam doni jej rk.
- Spokojnie - mruknam. - Bdzie dobrze.
Daszkow zmruy oczy i omit sal pozornie obojtnym wzrokiem, jakby wanie
przyby na bal. Mia taki sam niedbay wyraz twarzy jak podczas naszej wizyty w areszcie.
Poczuam, e rozchylam wargi niczym warczce zwierz. Czerwone plamy taczyy mi przed
oczami i si woli staraam si zapanowa nad sob, jak pozostali stranicy na sali.
Tymczasem Wiktor zatrzyma si przy nas i wbi wzrok w Liss, ktra zwiesia gow
na widok jadeitowych oczu, takich samych, jakie mieli wszyscy czonkowie jej rodziny.
Kiedy lekko skoni si na powitanie, poczuam, e trac nad sob kontrol. Zanim zdyam
co zrobi, usyszaam w gowie gos Lissy: Oddychaj Rose. Po prostu oddychaj.
Wygldao na to, e musimy pomaga sobie nawzajem, by to przetrwa. Nie mina sekunda,
a Wiktor ruszy na swoje miejsce po lewej stronie sali.
- Dziki - szepnam, kiedy odszed. - Czytasz w moich mylach.
- Nie - odpara agodnie. - Zapaa mnie za rk.
Spojrzaam na nasze donie. Dotknam j w gecie pocieszenie i nawet nie
zauwayam, kiedy zacisnam palce.

- Kurcz. - Cofnam rk w nadziei, e nie poamaam jej koci. - Przepraszam.


Po wprowadzeniu Wiktora do Sali wesza Tatiana, odwracajc moj uwag od
niespokojnych myli. Wszyscy wstalimy, a potem uklklimy zgodnie z uwiconym
zwyczajem, ktry mg wyda si nieco archaiczny, ale obowizywa tu od zawsze. Dopiero
gdy wadczyni usiada, moglimy z powrotem zaj swoje miejsca.
Rozpoczto proces. wiadkowie, przewanie stranicy, ktrzy brali udzia w
poszukiwaniach Lissy, a potem w jej odbiciu w kryjwki Daszkowa, jeden po drugim
opowiadali o tym, co widzieli. Dymitr zeznawa ostatni. Jego opowie pozornie nie rnia
si od pozostaych. Musia jednak wspomnie o wczeniejszych wydarzeniach, zanim
dowiedzielimy si o porwaniu.
- Przebywaem w towarzystwie mojej uczennicy, Rose Hathaway - powiedzia. czy j szczeglna wi z ksiniczk i to ona powiadomia mnie o tym, co si stao.
Adwokat Wiktora - swoj drog ciekawe, kto zgodzi si go broni - zerkn w swoje
papiery, a potem podnis wzrok na Dymitra.
- Wiadomo nam, e zwleka pan z zawiadomieniem kolegw o odkryciu panny Rose.
Stranik skin gow z niewzruszonym spokojem.
- Rose nie poinformowaa mnie od razu, poniewa znajdowaa si pod dziaaniem
uroku. Daszkow zmusi j, by mnie zaatakowaa.
Byam pod wraeniem tego, jak gadko wybrn z kopotu. Prawnik przyj jego
tumaczenie bez zastrzee. Chyba ja jedyna zauwayam, jak bardzo Dymitr cierpi z powodu
tego kamstwa. Musia nas chroni, a przede wszystkim zaleao mu na moim
bezpieczestwie. Mimo to straci kawaek duszy, zeznajc faszywie pod przysig. Mj
mentor nie by doskonay, chocia dawniej takim go sobie wyobraaam, jednak zawsze stara
si mwi prawd. Tego dnia okazao si to niemoliwe.
- Pan Daszkow pracuje z magi ziemi. Moroje korzystajcy z jej mocy potrafi
wywiera na nas wpyw. Oddziauj na nasze podstawowe instynkty - cign Dymitr. - Urok
rzucony na pewien przedmiot wzbudzi w Rose agresj.
Usyszaam dziwny dwik dobiegajcy z lewej strony, jakby kto si dusi ze
miechu. Sdzina, leciwa ale wci obdarzona bystroci umysu morojka, spojrzaa karcco
w t stron.
- Panie Daszkow, przywouj pana do porzdku. Jestemy na Sali sdowej.
Wiktor machn rk z umiechem, co miao wyrazi przeprosiny.
- Niezmiernie mi przykro, wysoki sdzie. Zeznania stranika Bielikowa szczerze mnie
ubawiy. To si wicej nie powtrzy.

Wstrzymaam oddech, oczekujc ciosu. Jednak nic takiego nie nastpio. Dymitr
spokojnie zakoczy zeznanie, a na wiadka powoano Christiana. Nie mia wiele do
powiedzenia. By z Liss, kiedy zostaa porwana, ale od razu zosta unieszkodliwiony przez
napastnikw. Przyda si jednak, poniewa rozpozna kilku stranikw Wiktora biorcych
udzia w tamtej akcji. Przysza kolej na mnie.
Stanam na rodku sali, starajc si zachowa spokj, mimo e czuam zwrcon na
siebie uwag wszystkich obecnych. Usiowaam nie patrze w stron Wiktora. Podaam swoje
nazwisko i zoyam przysig. Dopiero wtedy zrozumiaam si presji, z jak musia zmaga
si Dymitr. Staam przed szerokim audytorium i przysigaam mwi prawd, a przecie
wiedziaam, e bd kama.
Dorzuciam kilka istotnych szczegw: opowiedziaam o tym, co dziao si przed
porwaniem Lissy, jak Wiktor zastawia na ni puapki, eby sprawdzi, czy rzeczywicie
posiada moc uzdrawiania. Reszta moich zezna pokrywaa si z tym, co powiedzieli
stranicy.
Spodziewaam si, e zostan zmuszona do kamstwa, tymczasem udao mi si
pomin atak na Dymitra i nikt tego nie zauway. Nikt oprcz Wiktora. Wspominajc o
uroku, mimowolnie spojrzaam na niego. widrowa mnie wzorkiem, a na jego wargach igra
nieprzyjemny umieszek. Daszkow zna prawd. Jego spojrzenie mwio, e ma wadz nade
mn oraz Dymitrem i moe nas zniszczy na oczach tych wszystkich ludzi. Czuam, e nie
przestraszy si grb Bielikowa. Przez cay czas staraam si sprosta zadaniu i zachowa
spokj, ale serce bio jak szalone. Wydawao mi si, e stoj tu ca wieczno, chocia
zeznawaam zaledwie kilka minut. Skoczyam, oddychajc z ulga, e Wiktor nie podway
moich sw. Potem wezwano Liss. Zeznania ksiniczki ukazay zdarzenia w nowej
perspektywie. Widziaam, e suchano jej z zapartym tchem. Jej opowie wzruszya
publiczno. Nie stosowaa wprawdzie czaru wpywu, lecz korzystaa niewiadomie z
charyzmy, jak obdarzya j moc ducha. Z miejsca zdobywaa szacunek i sympati otoczenia.
Kiedy opisywaa tortury, jakimi poddawa j Wiktor, usiujc nakoni do uzdrowienia go,
twarze obecnych poblady z przeraenia. Nawet zawsze obojtna twarz Tatiany wyraaa
wzruszenie, chocia nie wiedziaam, czy krlowa wspczua Lissie, czy bya po prostu
zaskoczona.
Najbardziej zadziwi mnie jednak jej spokj. Opanowana i pena wdziku, rzeczowo
odpowiadaa na pytania, jakby zeznania przed sdem nie robiy na niej adnego wraenia.
Przechodzc do opisu torturom jakimi poddawa j suga Wiktora, przywoaa ywo tamte
koszmarne wydarzenia. Mczyzna specjalizowa si w magii powietrza i okrutnie bawi si

swoj ofiar. Na przemian pozbawia j oddechu, a zaczynaa si dusi, i przepenia jej


puca powietrzem do omdlenia. Przeywaa mczarnie. Wwczas byam tego wiadkiem.
Teraz odbieraam jej wzburzenie. Bl i strach wypeniy jej myli, zaatakoway nas ponownie.
Obydwie odetchnymy z ulg, kiedy pozwolono jej usi.
Wiktor zeznawa ostatni. Sdzc po wyrazie jego twarzy, nikt nie pomylaby, e sta
przed sdem w roli oskaronego. Nie okazywa gniewu ani wzburzenia. Nie prosi o ask.
Zachowywa si tak, jakby beztrosko gawdzi ze znajomymi w przygodnym miejscu i nie
mia powodu do niepokoju. Jego postawa wkurzya mnie jeszcze bardziej.
Opowiada na pytania penymi zdaniami, starajc si rzeczowo referowa sytuacj.
Kiedy prokurator spytaa go o powody, dla ktrych dopuci si przestpstwa, spojrza na ni
jak na szalon.
- Nie miaem wyboru - odpar grzecznie. - Byem umierajcy. Nikt nie pozwoliby mi
oficjalnie skorzysta z mocy uzdrawiania ksiniczki Dragomir. Co pani zrobiaby na moim
miejscu?
Morojka go zignorowaa. Zauwayam, e z trudem hamuje odraz.
- I uzna pan, e przemiana wasnej crki w strzyg jest take czynem cakowicie
usprawiedliwionym?
Na sali zapada krpujca cisza. Nikt nie rodzi si strzyg. Te bestie przemieniay
czowieka, dampira lub moroja, pijc ich krew, a potem zmuszajc, by i oni napili si krwi
strzygi. Nie miao znaczenia, czy ofiara poddawaa si tym praktykom dobrowolnie; po
przemianie tracia wraliwo i sumienie. Od tej pory zabijaa, eby przetrwa. Zdarzao si,
e strzygi wybieray odpowiednich kandydatw, jeli uznay, e zasil ich szeregi. Czasem
przemieniay kogo, kierujc si wycznie okruciestwem.
W strzyg mona rwnie przemieni si wiadomie. Wystarczy, e moroj wypije
wicej krwi swojej ofiary, powodujc jej mier.
Jednoczenie on sam traci ycie oraz zdolnoci magiczne. Uczynili tak rodzinie
Christiana, poniewa pragnli sta si niemiertelni bez wzgldu na cen. Crka Wiktora,
Nathalie, zostaa strzyg, bo tak kaza jej ojciec. Zyskaa w ten sposb wielk si i uwolnia
go z wizienia. Daszkow nie mia wtpliwoci, e jego plan wart by takiego powicenia.
Nawet teraz nie okaza skruchy.
- Nathalie podja tak decyzj - powiedzia tylko.
- Czy to samo moe pan powiedzie o innych swoich ofiarach? Stranik Bielikow i
panna Hathaway zapewne sprzeciwiliby si tej teorii.
Wiktor parskn miechem.

- C, to ju kwestia interpretacji. Sdz jednak, e nie mieli nic przeciwko temu.


Skoro jednak ju o tym mowa, wysoki sdzie, to by moe po zakoczeniu tego procesu
warto wszcz postpowanie i gwat.
Zamaram. Wic jednak si omieli. Oczekiwaam, e wszyscy zwrc si przeciwko
nam i wska amoralnych kamcw palcami. Ale nikt nie spojrza nawet w nasz stron.
Kilka osb posao Wiktorowi zaskoczone spojrzenia. Zrozumiaam, e Daszkow nie liczy na
inna reakcj. Zakpi z nas, wiedzc, e jego sowa nie zostan potraktowane powanie.
Czuam, e Lissa myli tak samo. Uznaa, e Wiktor prbuje odwrci uwag od siebie i
wymyla niestworzone rzeczy na temat Dymitra i mnie. Oburzyo j, e upad tak nisko.
Sdzina przywoaa go do porzdku.
Przesuchania dobiegy koca, prawnicy wygosili swoje mowy i nadszed czas, by
krlowa ogosia werdykt. Wstrzymaam oddech. Wiktor nie zaprzeczy oskareniu. Dziki
naszym zeznaniom dowodw jego winy pojawio si a nazbyt duo. Obawiaam si jednak
swoistej lojalnoci arystokratw. Krlowa moga doj do wniosku, e nie powinna sobie
pozwoli na skandal uwizienia przedstawiciela jednego z najbardziej wpywowych rodw. Z
pewnoci taka decyzja wywoaaby spore wzburzenie. Tatiana moga si z niej wycofa.
Pomylaam nawet, e by moe Wiktor j przekupi.
A jednak zosta skazany na doywocie. Zapewne za kilka dni zostanie przewieziony
do miejsca odsiadywania kary. Syszaam rne opowieci o wizieniach morojw, panoway
tam podobne okropne warunki. Spodziewaam si, e jego nowa cela bdzie rnia si
zasadniczo od dotychczasowego pomieszczenia. Wiktor zachowywa spokj. Do koca
wydawa si nawet ubawiony sytuacj. Nie podobao mi si to. Z wczorajszej rozmowy jasno
wynikao, e ostatni rzecz, jakiej mona oczekiwa, byo pogodzenie si Daszkowa z losem
skazaca. Miaam nadziej, e bdzie dobrze strzeony.
Krlowa wymownym gestem zakoczya rozpraw. Wstalimy i zaczlimy
rozmawia, podczas gdy Tatiana bacznie rozgldaa si po sali. Z pewnoci badaa nasze
reakcje. Tymczasem pojawia si eskorta Wiktora. W drodze do wyjcia i tym razem
zatrzyma si obok nas.
- Wasyliso, ufam, e dobrze si miewasz.
Lissa nie odpowiedziaa. Nadal go nienawidzia i baa si jednoczenie, jednak
werdykt przekona j, e Daszkow ju nie moe jej zagrozi. Kolejny rozdzia w yciu mojej
przyjaciki zosta zamknity. Teraz odetchnie i zapomni o tym koszmarze.
- Przykro mi, e nie mielimy okazji pogawdzi, lecz jestem pewien, e nadrobimy to
innym razem - doda.

- Idziemy - mrukn jeden ze stranikw. Po chwili wizie opuci sal.


- Jest obkany - szepna Lissa. - Nie mog uwierzy w to, co wygadywa o tobie i
Dymitrze.
Bielikow wanie nas mija. Napotkaam jego spojrzenie, malowaa si w nim ulga.
Niebezpieczestwo byo za nami, zwyciylimy.
Christian podszed do Lissy i j przytuli. Przygldaam im si z przyjemnoci,
zaskoczona, e nie czuj zazdroci. Podskoczyam, czujc czyj rk na ramieniu. To by
Adrian.
- Wszystko w porzdku, maa dampirzyco? - spyta mikko. - Daszkow wtrci
kilka ciekawych uwag.
Zbliyam si do niego.
- Nikt mu nie uwierzy - szepnam, jak mogam najciszej. - Tak, wszystko w
porzdku. Dzikuj za trosk.
Adrian umiechn si i dotkn palcem mego nosa.
- Podwjne podzikowanie w tak krtkim czasie. Spodziewam si, e nie mog liczy
na nic wicej.
achnam si.
- Nie. Musisz zadowoli si wyobrani. Moroj uciska mnie.
- Zrozumiaem. Na szczcie nie narzekam ma brak fantazji. Ruszylimy w stron
wyjcia, gdy do Lissy podesza Priscilla Voda.
- Krlowa chce z tob rozmawia. W cztery oczy.
Zerknam na wysokie krzeso, ktre zajmowaa wadczyni. Utkwia w nas wzrok.
Zastanawiaam si, o co chodzi.
- Oczywicie. - Lissa bya wyranie zaskoczona. Przesaa mi w mylach prob: Czy
tym razem te bdziesz si przysuchiwa?
Skinam potakujco gow. Biegiem wrciam do swojego pokoju i koncentrujc si
na Lissie, zaczam si pakowa. Musiaymy troch poczeka, bo Tatiana zaatwiaa ostatnie
formalnoci zwizane ze spraw, ale w kocu przysza do komnaty, w ktrej rozmawiay
poprzednio. Lissa i Priscilla ukoniy si i czekay, a krlowa usidzie.
Zaja miejsce w wygodnym fotelu.
- Wasyliso, wiem, e wkrtce odlatujecie, wic bd mwia krtko. Mam dla ciebie
pewn propozycj.
- Sucham, wasza wysoko?
- Niedugo podejmiesz nauk w college'u - oznajmia krlowa, jakby ta decyzja ju

zostaa zatwierdzona. Lissa wprawdzie zamierzaa uczy si dalej, lecz nie lubia, kiedy kto
mwi jej, co ma robi. - Rozumiem, e nie jeste zadowolona z wyboru szkoy.
- C, nam, morojom, wolno skada papiery tylko do mniejszych szk. Wiem, e
chodzi przede wszystkim o bezpieczestwo, lecz chciaabym studiowa na lepszej uczelni.
Bardziej prestiowej.
Stranicy kontrolowali kilka wybranych college'w w kraju z myl o bezpieczestwie
morojw. Niestety, jak zauwaya Lissa, byy to mao znaczce uczelnie.
Tatiana niecierpliwie kiwna gow, jakby ju to syszaa. - Zamierzam da ci
moliwo, z jakiej, o ile mi wiadomo, nikt jeszcze nie korzysta. Chciaabym, aby po
skoczeniu Akademii przeprowadzia si na krlewski dwr. Nie masz rodziny, a poza tym
sdz, e moesz si sporo nauczy na temat polityki i naszych rzdw. Jednoczenie
mogaby podj nauk na uniwersytecie w Lehigh. Mieci si zaledwie godzin drogi std.
Syszaa o tej uczelni?
Lissa przytakna. Sama nigdy o niej nie syszaam, ale moja przyjacika zdya ju
sprawdzi wszystkie szkoy w Stanach.
- To dobra szkoa, jednakmaa.
- Wiksza od innych, na ktrych studiuj moroje - zauwaya Tatiana.
- To prawda. - Lissa usiowaa dociec, co miaa oznacza ta propozycja. Co wpyno
na decyzj Tatiany, ktra do tej pory nie zgadzaa si z pogldami Lissy? Dziao si co
dziwnego, wic postanowia sprawdzi, jak daleko moe si posun. - Uniwersytet w
Pensylwanii znajduje si rwnie blisko, wasza wysoko.
- To ogromna uczelnia, Wasylilso. Nie potrafimy zapewni ci tam bezpieczestwa.
Lissa wzruszya ramionami.
- W takim razie mog uczy si wszdzie.
Krlowa bya wyranie wstrznita jej miaoci, podobnie jak Priscilla. Nie mogy
uwierzy, e dziewczyna tak obojtnie przyja ofert. W rzeczywistoci sytuacja
przedstawiaa si inaczej. Lehigh byo lepsze ni wszystko, czego Lissa moga oczekiwa, i
chciaa tam studiowa. Postanowia jednak si przekona, jak bardzo Tatianie zaley na jej
obecnoci w paacu.
Monarchini zmarszczya brwi, rozwaajc odpowied.
- Zobaczymy, jak bdziesz sobie radzia w Lehigh. By moe za dwa lata uda nam si
przenie ci do Pensylwanii, chocia wie si to z duym ryzykiem.
No, no. Naprawd jej zaleao. Ale dlaczego? Lissa postanowia zapyta wprost.
- Czuj si zaszczycona, wasza wysoko. I jestem wdziczna. Czy mog pozna

powody tej propozycji?


- Jeste dla nas cenna jako ostatnia przedstawicielka rodu Dragomirw. Postanowiam
naleycie zadba o twoj przyszo. Poza tym nie chciaabym patrze, jak marnuje si tak
bystry umys - Tatiana urwaa, wahajc si przed wypowiedzeniem nastpnych sw. Miaa racj Do pewnego stopnia. Moroje opornie poddaj si zmianom. Przydaby si kto
z otwart gow na krlewskim dworze.
Lissa nie odpowiedziaa od razu. Analizowaa nieoczekiwan ofert pod kadym
ktem. aowaam, e nie mog jej nic doradzi, chocia, prawd mwic, chybaby nie
umiaa. Dzielenie obowizkw midzy dwr a nowoczesn uczelnie bardzo mi pasowao. Z
drugiej strony, gdzie indziej miaybymy wicej swobody? Ostatecznie Lissa wybraa wyszy
poziom nauczania.
- Dobrze - rzeka w kocu. - Zgadzam si. Dzikuj, wasza wysoko.
- Doskonale - odpara Tatiana. - Dopilnujemy formalnoci. Moesz ju odej.
Krlowa nie poruszya si, wic Lissa zoya ceremonialny ukon i popiesznie
skierowaa si do drzwi, przejta nowin. Tatiana zawoaa ja.
- Wasyliso? Mogaby przysa tu swoj przyjacik? T
Hathaway?
- Rose? - zdziwia si Lissa. - Ale dlaczego? Tak, oczywicie. Zaraz po ni pjd.
Spotkaymy si w poowie drogi.
- O co chodzi? - spytaam.
- Nie mam pojcia - odpara Lissa. - Syszaa, co mwia?
- Tak. Moe chce mnie pouczy, bym nie odstpowaa ci na krok.
- Moliwe. Sama nie wiem. - Uciskaa mnie szybko. - Powodzenia.
Weszam do pokoju, ktry przed chwil opucia Lissa, i zobaczyam Tatian. Staa
sztywno wyprostowana ze zoonymi domi. Bya zniecierpliwiona. Miaa na sobie strj
zoony z brzowego sweterka i dopasowanej spdnicy. Pomylaam, e nie powinna nosi
brzw do siwizny, ale zostawiam ten problem jej doradcom.
Ukoniam si i rozejrzaam dookoa. Priscilla ju wysza, pozostao z nami tylko
dwch stranikw. Spodziewaam si, e krlowa wskae mi krzeso, ale ona bez sowa
podesza bardzo blisko, widrujc mnie spojrzeniem. Nie miaa zadowolonej miny.
- Panno Hathaway - zacza ostrym tonem. - Bd mwia krtko. Musi pani
natychmiast zakoczy ten bezsensowny zwizek z moim bratankiem. Zrozumiano?

ROZDZIA PITNASTY
SUCHAM?
- Dobrze pani syszaa. Nie wiem, jak daleko zaszy sprawy midzy wami, i szczerze
mwic, nie chc zna szczegw. dam, eby pani z nim zerwaa.
Krlowa spogldaa na mnie z gry z domi opartymi na biodrach. Wyranie
oczekiwaa przyrzeczenia, e zrobi wszystko, co mi kae. Ale ja nie mogam tego zrobi.
Rozejrzaam si bezradnie z nadziej, e padam ofiar artu. Zerknam na stranikw, jakby
mogli mi cokolwiek wyjani. Obaj patrzyli jednak przed siebie, czujni i gotowi zareagowa
na zagroenie. Przeniosam wzrok na Tatian.
- Wasza wysoko To nieporozumienie. Nic mnie nie czy z Adrianem.
- Masz mnie za idiotk? - spytaa gniewnie.
- Nie, wasza wysoko.
- C, dobre i to na pocztek. Nie ma sensu kama. Widziano was razem tutaj i w
szkole. Sama przygldaam si wam na sali rozpraw.
Szlag. Adrian wybra sobie idealny moment na czuoci.
- Poinformowano mnie o wszystkich pikantnych szczegach waszego romansu.
dam, eby to si natychmiast zakoczyo. Adrian Iwaszkow nie zmarnuje sobie ycia przez
jak ndzn dampirzyc. Lepiej, eby pozbya si zudze.
- Nie mam zudze, szczeglnie e nic nas nie czy - powtrzyam. - Jestemy tylko
przyjacimi. Adrian mnie lubi. To wszystko. Poza tym jest flirciarzem. A co do pikantnych
szczegw Jestem pewna, e Adrian ma bujn wyobrani i opowiada wiele rzeczy. Nie,
nie jestemy razem, wasza wysoko.
Wypowiadajc te sowa, czuam si jak idiotka. Sdzc po wyrazie twarzy krlowej,
maja reputacja nie moga si pogorszy.
- Wiele o tobie syszaam - wycedzia. - Ostatnio wszyscy opowiadaj z zachwytem o
twoich wyczynach i postpach, ale nie zapomniaam, e to ty uprowadzia Wasylis ze
szkoy. Znam inne twoje grzeszki, zamiowanie do kieliszka i romansw. Gdyby to ode mnie
zaleao, ju teraz odesaabym ci do komuny dziwek sprzedajcych krew. Tam jest twoje
miejsce.
Kieliszek? Romanse? Omal nie nazwaa mnie alkoholiczk i prostytutk. Wcale nie
piam wicej ni inne nastolatki na szkolnych imprezach. Zrezygnowaam z dyskusji. Nie
miao sensu udowadnianie jej, e wci jestem dziewic.

- Twoje ostatnie sukcesy uniemoliwiaj mi takie rozwizanie. Zdaniem wikszoci


masz przed sob wietlan przyszo. Moliwe. Nie mog zakaza ci penienia suby, lecz
mog zdecydowa, komu bdziesz suya.
Zesztywniaam.
- Co pani ma na myli? Mam to traktowa jak grob? - Nie przejam si jej opini,
przekonana, e nie mwia tego powanie. Pogodziam si z faktem, i nie bd towarzyszya
Lissie podczas wicze polowych, ale teraz rozmawiaymy o caym moim yciu.
- Chc tylko, eby wiedziaa, jak bardzo troszcz si o przyszo Wasylisy. Jeli
bd zmuszona chroni j przed tob, nie zawaham si. Znajd dla niej innego opiekuna. A ty
bdziesz chroni innego moroja.
- Nie moe pani tego zrobi! - krzyknam. Widziaam po jej zadowolonej minie, e
czekaa na tak reakcj. Byam wcieka i przestraszona, z trudem panowaam nad sob, cho
w tej chwili musiaam zdoby si na dyplomacj i szczero. - Powtarzam, e nic mnie nie
czy z Adrianem. To szczera prawda. Nie moe mnie pani ukara za niedopenione
przewinienie - owiadczyam i szybko dodaam: - Wasza wysoko.
- Nie zamierzam ci kara, Rose. Upewniam si tylko, czy mnie dobrze rozumiesz.
Moroje nie eni si z dampirzycami. Zabawiaj si z nimi, owszem. Kada dziewczyna
myli, e jest wyjtkowa. Twoja matka popenia ten sam bd z Ibrahimem.
- Z kim? - Wypowiedziaa to imi, jakby wymierzya mi policzek. Ibrahim? Nigdy nie
syszaam. Chciaam zapyta, kim by i co go czyo z moj matk, ale Tatiana cigna swj
wywd.
- Zawsze popeniacie ten sam bd. Moecie si stara go unikn, lecz koczy si
zwykle tak samo. - Pokrcia gow, co miao zapewne wyraa wspczucie dla biednych
dampirzyc, ale wcale tak nie wygldao. - Moesz wykorzysta adn twarz i mode ciao, by
osign swj cel, lecz wierz mi, w kocu to ty zostaniesz wykorzystana. On pewnie teraz
mwi, e ci kocha, ale wkrtce si tob znudzi. Oszczd sobie rozczarowania. Mwi to dla
twojego dobra.
- Adrian nigdy nie powiedzia, e mnie kocha - zaczam, lecz daam za wygran.
Jak na ironi, Tatiana nie mylia si. Nie miaam wtpliwoci, e Iwaszkow chtnie
zacignby mnie do ka. Tylko jak miaam jej wytumaczy, e to ja nie jestem
zainteresowana? Westchnam z rezygnacj. - Skoro jest pani pewna, e nie mamy przed sob
przyszoci, to czemu kae mi pani go rzuci? Przecie on i tak wkrtce si mn znudzi.
Wasza wysoko.
Tatiana zawahaa si i przez chwil miaam wraenie, e parsknie miechem.

Powiedziaa wiele przykrych sw na temat mojej matki i mnie samej, lecz w gbi duszy
pewnie si baa, e usidl jej bratanka i nakoni do maestwa. Szybko jednak odzyskaa
rezon.
- Wol zapobiega kopotom, to wszystko. Poza tym Adrianowi i Wasylisie bdzie
atwiej, jeli uwolni si od niepotrzebnego balastu.
Zaraz, zaraz. Cie satysfakcji, jak odczuam, ulotni si bez ladu. Czy dobrze
zrozumiaam? Przecie jeszcze przed chwil oskaraa mnie o romansowanie z jej
bratankiem.
- On i Lissa? O czym pani mwi? - znw zapomniaam doda wasza wysoko, ale
ona nawet tego nie zauwaya.
- Bd idealn par - stwierdzia, jakbymy rozmawiay o rzeczach. - Mimo twojego
zego wpywu Wasylisa wyros na obiecujc mod kobiet. Ma w sobie do powagi i
delikatnoci, by ukoi niepokj Adriana. Poza tym mogliby razem pracowa nad
doskonaleniem swoich niezwykych zdolnoci.
Pi minut temu moje maestwo z Adrianem wydawao mi si najbardziej
niedorzeczny pomysem, jaki w yciu syszaam. Teraz jednak krlowa przesza sam siebie.
Lissa i Adrian?
- Nie mwi pani tego powanie. Wasza wysoko.
- Jestem pewna, e si pokochaj, kiedy zamieszkaj na moim dworze. Oboje
posiadaj szczegln charyzm. Poza tym obie babki Adriana wywodz si z rodu
Dragomirw. Chopak ma w yach t sam krew. Ich zwizek moe przeduy ksic
lini.
- Nie rni si w tym wzgldzie od Christiana Ozery. - Wiedziaam, co mwi.
Podczas jednej z ich nieznonie upojnych randek zbadali drzewo genologiczne Christana,
eby przekona si, czy ma on wystarczajco duo genw Dragomirw. Kiedy stwierdzili, e
tak, zaczli wymyla imiona dla swoich dzieci. Byam oburzona, kiedy Lissa oznajmia mi,
e trzecia crka bdzie nosia moje imi.
- Christian Ozera? - Wadczyni zacisna wargi - Wasylisa nigdy go nie polubi.
- Na pewno nie teraz. Najpierw oboje chc skoczy collage i
- Powiedziaam: nigdy! - przerwaa mi Tatiana. - Dragomirowie reprezentuj
najstarsz i najznamienitsz lini krlewsk. Ich jedyna spadkobierczyni nie zwi si z kim
takim jak Ozera.
- On te naley do krlewskiego rodu - zauwayam niskim gosem, ktry zapowiada
wybuch emocji. Nie wiem, dlaczego obraanie Christana rozgniewao mnie bardziej ni

przykre sowa wypowiedziane pod moim adresem. - Rodzina Ozerw w niczym nie ustpuje
Dragomirom ani Iwaszkowom. Christian jest arystokrat rwnym Lissie, Adrianowi oraz
pani.
- Nie jest nam rwny! - prychna z pogard. - To prawda, e Mozerowie nale do
wysokiej arystokracji i chopak ma kilku dobrze urodzonych i wpywowych kuzynw. Lecz
nie o nich przecie mwimy. Rozmawiamy o potomku pary morojw, ktra dobrowolnie
zamienia si w strzygi. Czy wiesz, ile takich przypadkw widziaam w yciu? Dziewi w
cigu pidziesiciu lat. I jego rodzice zaliczaj si do nich.
- Wanie - odparam. - Jego rodzice, nie on sam.
- To bez znaczenia. Ksiniczka Drogomir nie moe zadawa si z kim takim.
Zajmuje zbyt prestiow pozycj.
- Za to pani bratanek stanowi dla niej idealn parti! - prychnam z gorycz. - Wasza
wysoko.
- Skoro jeste taka bystra, to powiedz mi, jak traktuj ich wasi koledzy w Akademii
witego Wadimira? Jak postrzegaj Christiana? Czy ich zwizek jest powszechnie
akceptowany? - Oczy krlowej byszczay triumfalnie.
- Tak - odparam. - Oboje maj wielu przyjaci.
- Ale Christian? Czy on rwnie jest akceptowany?
Przypomniaam sobie, co Jesse i Ralf mwili o Christianie. Wielu uczniw wci go
unikao, jakby on rwnie przemieni si w strzyg. To dlatego na zajciach z gotowania
pracowa sam. Prbowaam ukry niewesoe myli, ale Tatiana waciwie odczytaa moje
milczenie.
- Widzisz? - zawoaa. - Szkoa to pomniejszony obraz naszego spoeczestwa.
Pomyl, jak zareagowaby nasz wiat na ich zwizek. Wyobra sobie Wasylis starajc si o
wpywy w krgach politykw. Christian staby jej na przeszkodzie. Moroje odwrc si do
niej. Naprawd chcesz, eby spotka j taki los?
Tatiana wyraaa najgorsze obawy Christiana. Zaprzeczyam im rwnie gorco, jak
kiedy w rozmowie z nim.
- Nic takiego si nie wydarzy. Pani si myli..
- Jeste moda, Rose Hathaway. Twj samolot wkrtce startuje. - Tatiana skierowaa
si do drzwi, a za ni jak cienie podyli dwaj stranicy. - Nie mam ci nic wicej do
powiedzenia. Oby to bya nasza ostatnia dyskusja na ten temat.
Ty w ogle nie znosisz dyskusji, pomylaam.
Krlowa wysza, a ja odczekaam chwil, jak nakazywaa etykieta, i pobiegam do

samolotu. Krcio mi si w gowie. Co ta kobieta sobie myli? Nie tylko bya przekonana, e
zamierzam usidli Adriana, lecz take wierzya, e uda jej si skojarzy ukochanego bratanka
z Liss. Nie umiaam si zdecydowa, co jest bardziej niedorzeczne.
Chciaam jak najszybciej opowiedzie przyjacioom o wszystkim. Na pewno
bdziemy paka ze miechu. Jednak kiedy weszam do pokoju po swoj torb, zmieniam
zdanie. Kryo ju tak wiele plotek na temat mojego rzekomego romansu z Adrianem, e nie
powinnam dolewa oliwy do ognia. Uznaam te, e Christian nie powinien dowiedzie si o
zamiarach Tatiany. I bez tego czu si niepewnie u boku Lissy. Jak zareagowaby na
wiadomo, e wadczyni usiuje go odsun?
Postanowiam na razie zachowa te rewelacje dla siebie. Spodziewaam si, e nie
przyjdzie mi to atwo, zwaszcza e Lissa czekaa pod drzwiami na mj powrt.
- Cze - zaczam. - Mylaam, e ju siedzisz w samolocie.
- Przesunli start o kilka godzin.
- Och. - Powrt do domu wydawa si w tej chwili niemal wybawieniem.
- Czego chciaa krlowa? - spytaa Lissa.
- Gratulowaa mi - skamaam gadko. - Wiedziaa, e zabiam strzygi. Nie
spodziewaam si wyrazw uznania, nieswojo si z tym czuam.
- A mnie to nie dziwi - sprzeciwia si Lissa. - Dokonaa niezwykej rzeczy. Z
pewnoci chciaa ci zapewni, e zostao to dostrzeone.
- Moliwe. Co robimy z wolnym czasem? - Widziaam w jej oczach ekscytacj i
ucieszyam si, e podchwycia temat.
- Wiesz Zastanawiam si. Skoro ju jestemy na krlewskim dworze, to moe go
sobie obejrzymy? Z pewnoci s tu bardziej interesujce zaktki ni bar czy kawiarnia.
Powinnymy pozna miejsce rychego zamieszkania. Mamy mnstwo czasu.
Do tej pory byam tak przejta procesem Wiktora, e zapomniaam o tym, gdzie
jestemy. W paacu nie tylko rezydowa dwr krlowej, lecz take stanowi on siedzib rzdu
morojw. Nie mg si wprawdzie rwna z Akademi pod wzgldem rozmiarw, jednak z
pewnoci warto tu powszy. Lissa miaa racj. Dzie przynis wiele powodw do radoci.
Wiktor zosta unieszkodliwiony. Ona sama zawara korzystny ukad w sprawie dalszej nauki.
Martwio mnie jedynie posdzenie o romans z Adrianem, lecz postanowiam o tym
zapomnie o cieszy si razem z przyjacik.
- A gdzie si podzia Christian? - spytaam.
- Ma swoje zajcia - odpara. - Chyba nie jest nam niezbdny?
- Zwykle nie odstpuje ci na krok.

- Fakt - przyznaa Lissa. - Tym razem jednak mam ochot na twoje towarzystwo. Bez trudu odczytaam jej intencje. Nasza krtka rozmowa przed wizyt u krlowej
przypomniaa dawne czasy, kiedy zadowalaymy si tylko swoim towarzystwem.
- Nie mam nic przeciwko temu - ucieszyam si. - Ile zdymy obejrze w trzy
godziny?
Lissa si rozjania.
- Zaliczymy to, co najwaniejsze.
Mogabym przysic, e szykuje mi niespodziank, chocia bardzo si staraa to ukry.
Nie moga mi przeszkodzi w czytaniu jej myli, ale nauczya si nie skupia na niczym,
kiedy zaleao jej na zachowaniu tajemnicy. Uwielbiaa mnie zaskakiwa, lecz pewnie
pogodzia si ju z faktem, e nie ukryje przede mn powanych problemw. Wyszlimy na
zewntrz, kulc si z zimna. Na dworze panowa przenikliwy chd. Lissa omina budynki
administracji i poprowadzia mnie na kraniec dworskiej posiadoci.
- Krlowa zajmuje pierwszy dom - wyjania. - Nie jest to wprawdzie paac, lecz
najbardziej okazay budynek, jakim tu dysponujemy. Dawniej, kiedy dwr krlewski mieci
si w Europie, wadcy morojw posiadali zamki.
Skrzywiam si.
- I tobie to imponuje?
- Daj spokj. Wyobra sobie te wieyczki i kamienne mury. Przyznaj, e brzmi
interesujco.
- A co z dostpem do Internetu? Na pewno go nie mieli.
Lissa pokrcia gow, kwitujc mj komentarz umiechem. Minymy kilka
zabudowa z fasadami zdobionymi rzebami. Rniy si stylem od pozostaych. Byy
znacznie wysze i przypominay miejskie kamienice. Lissa potwierdzia moje spostrzeenie.
- To apartamentowce dla staych mieszkacw posiadoci.
Ciekawe, jak wygldaj wewntrz. Przysza mi do gowy przyjemna myl:
- Sdzisz, e i my tu zamieszkamy?
Moja przyjacika si oywia. Cieszya j perspektywa wasnego lokum, ktre
urzdzimy po swojemu. Nie miaabym nic przeciwko temu, eby dzieli mieszkanie take z
Dymitrem, wiedziaam jednak, e on dostanie inna kwater. Nie bdzie musia towarzyszy
Lissie we dnie i w nocy. Zastanawiaam si, jaka przypadnie mi rola w jej yciu. Czy pozwol
nam razem zamieszka? A moe krlowa znw pokae mi, e jestem niepotrzebna?
- Mam nadziej - odpara Lissa, niewiadoma moich zmartwie. - Najchtniej
zamieszkaabym na ostatnim pitrze. Musi by stamtd wspaniay widok.

Umiechnam si.
- Moe nawet jest tam basen.
- Mylisz o pywaniu w tak sot?
- Skoro marzymy, nie zamierzam si ogranicza. Tatiana na pewno ma prywatny
basen. Wkada bikini, a seksowni mczyni smaruj j kremem do opalania.
Spodziewaam si, e Lissa mnie skarci, ale tylko si umiechna, prowadzc mnie do
budynku stojcego nieopodal kamieniczek.
- Zabawne, e o tym wspomniaa.
- Dlaczego? - spytaam. Staraam si wyczyta co z jej myli i pewnie udaoby mi si,
gdybym nie doznaa szoku. Nieoczekiwanie znalazymy si w raju. Z gonikw sczya si
agodna muzyka, otaczay nas szumice fontanny i bujna tropikalna ziele. Pomidzy
rolinami, leankami i fotelami bezszelestnie snu si personel w biaych szatach, czekajc na
kade skinienie.
Trafiymy do eleganckiego i nowoczesnego spa ukrytego w niepozornym kamiennym
domu. Nigdy bym nie zgada, co si tu mieci. Przy wejciu, zza dugiej granitowej lady
recepcji saa nam czarujcy umiech hostessa. Wzdu jednej ciany, na wygodnych
siedziskach, plece kobiety poddaway si wyszukanym zabiegom. Uwijay si przy nich
manikiurzystki, pedikiurzystki oraz specjalistki od kosmetyki. W kciku fryzjerskim
odbywao si strzyenie i farbowanie wosw. W labiryncie korytarzy opatrzonych strzakami
rozmieszczono gabinety kosmetyczne, stoy do masau i sauny.
Lissa zerkna na mnie z umiechem.
- Co ty na to?
- Adrian wspomnia mi, e dwr kryje wiele sekretw - westchnam. - Przyznaj z
niechci, e mwi prawd.
- Bya tak przygnbiona wiczeniami polowymi i innymi rzeczami. - Nie musiaa
wspomina mierci Masona i walce ze strzygami, wiedziaam, o czym mylaa. Stwierdziam, e naley ci si drobna przyjemno. Zajrzaam tu, kiedy rozmawiaa z
krlow, i okazao si, e maj dla nas wolne miejsca.
Lissa podesza do recepcjonistki i podaa nasze nazwiska. Kobieta odnalaza
rezerwacj, chocia zdziwia si nieco na widok dampira. Nie przejam si. Z rozkosz
chonam otaczajce mnie obrazy i dwiki. Luksusowe wntrze tak bardzo rnio si od
mojego codziennego ycia wypenionego surow dyscyplin, e trudno mi byo uwierzy w
jego istnienie.
Lissa dopenia formalnoci i zwrcia si do mnie z promienn twarz.

- Zamwiam dla nas masa i


- Paznokcie - nie pozwoliam jej dokoczy.
- Sucham?
- Chc sobie zrobi manikiur. Mog?
By to najdziwniejszy kaprys i najwikszy zbytek, jaki mogam sobie wyobrazi.
Wiem, e kobiety traktuj podobne zabiegi jak najzwyklejsz rzecz na wiecie, ale dla mnie
to zbytek, cho bezustannie naraaam donie na zadrapania, wiatr i zimno, nie wspominajc o
brudzie. Od wiekw nie malowaam paznokci. Nie widziaam w tym sensu. Po kadym
treningu lakier pka i odpada patami. Nowicjuszki nie mogy sobie pozwala na luksusy.
Wanie dlatego uznaam, e musz to zrobi. Kiedy przygldaam si Lissie, gdy robia
makija, zatskniam za kosmetykami. Wiedziaam, e nigdy nie bd miaa czasu, by
regularnie dba o urod, lecz tego dnia byam gotowa na kade szalestwo.
Zauwayam, e Lissie nieco zrzeda mina. Pewnie zaplanowaa jaki specjalny
masa, ale nie umiaa mi odmwi. Znw podesza do recepcjonistki. Zdaje si, e pojawiy
si jakie problemy, ale w kocu Dragomirwna dopia swego. Kobieta umiechna si,
ujta jej niezwykym czarem.
- Oczywicie, wasza wysoko - powiedziaa. Ju dawno zorientowaam si, e moja
przyjacika nie musi stosowa magii, by nakoni innych do spenienia jej prb.
- Nie chciaabym robi kopotu - rzeka skromnie.
- Ale to aden kopot, prosz mi wierzy!
Wkrtce siedziaymy ju obok siebie, z domi zanurzonymi w gorcej wodzie. Po
chwili dwie morojki zabray si do nacierania ich mieszank cukru i alg morskich.
- Dlaczego wanie manikiur? - dociekaa Lissa.
Wyjaniam jej, e ostatnio nie miaam czasu zadba o wygld, a moje donie s
bezustannie naraone na rany. Wiedziaam, e przeja si moim wyznaniem.
- Nigdy nie przyszo mi to do gowy. Sdziam, e nie przejmujesz si takimi
rzeczami. Z twoj urod nie musisz zawraca sobie gowy drobiazgami. W kadym razie tak
mylaam.
- Jasne - mruknam. - Ale to ty jeste boyszczem mczyzn.
- Tylko z powodu nazwiska. Za to ciebie pragn z zupenie innych powodw.
Szczeglnie jeden z nich.
Ciekawe, kogo miaa na myli.
- Z powodw niezupenie szlachetnych. Lissa wzruszya ramionami.
- Nawet jeli tak, nie musisz si pacykowa, eby przycign uwag.

Ogarno mnie dziwne uczucie. Zobaczyam siebie oczyma przyjaciki. Jakbym


przegldaa si w lustrze. Uwiadomiam sobie, e w jej oczach jestem pikna. Opalenizna,
ciemne brzowe wosy i krgoci figury dodaway mi egzotycznego kolorytu. Lissa czua si
przy mnie blada, mao wyrazista i chuda. Zaskoczya mnie tym, bo sama uwaaam, e
wygldam niepozornie przy jej olniewajcej urodzie. Lissa mi zazdrocia. Nie byo w niej
zoci, raczej podziw dla odmiennego typu urody.
Chciaam jej powiedzie, jaka jest liczna, ale si powstrzymaam. Z pewnoci nie
chciaaby teraz dowiedzie si, e odczytaam jej myli. Na szczcie manikiurzystka zapytaa
mnie w tej samej chwili o kolor lakieru. Wybraam zoty. Moe i wyglda tandetnie, ale
uznaam, e doda mi szyku, a poza tym i tak nie utrzyma si dugo. Lissa zdecydowaa si na
jasnorowy, rwnie elegancki, jak ona sama. Szybciej skoczya zabieg, bo moje rce
wymagay wicej stara.
W kocu doczyam do niej i natychmiast porwnaymy nasze wypielgnowane
donie.
- Wygldasz olniewajco, moja droga - orzeka Lissa afektowanym tonem.
Parsknymy miechem i dumnie poszymy na masa.
Czas pobytu w spa upywa szybko, wic zamiast dugotrwaej sesji zaplanowanej
przez moj przyjacik musiaymy poprzesta na masau stp. Wybr okaza si idealny,
poniewa nie musiaymy si rozbiera, co narazioby na uszkodzenie kunsztowny manikiur.
Poproszono nas jedynie o zdjcie butw i podwinicie nogawek. Usiadam na krzele i
zanurzyam stopy w ciepej, bulgoczcej wodzie. Dodano do niej olejku o zapachu fiokw,
ale nie zrobio to na mnie wikszego wraenia. Wci podziwiaam swoje donie. Wyglday
doskonale. Nasczone kosmetykami zmikczajcymi i nawilajcymi, stay si delikatne, a
paznokcie lniy zotym blaskiem.
- Rose! - Usyszaam gos Lissy.
- Hm? - Manikiurzystka na zoty lakier naoya drug warstw, bezbarwn.
Zastanawiam si, czy ten zabieg przeduy mu ycie.
- Rose.
Przyjacika daa ode mnie niepodzielnej uwagi, wic oderwaam wzrok od
wypielgnowanych doni. Lissa umiechaa si od ucha do ucha. Wyczuam, e nadesza pora
na kolejn niespodziank, dla ktrej mnie tu przyprowadzia.
- O co chodzi? - spytaam. Ruchem gowy wskazaa masayst klczcego u moich
stp.
- To jest Ambroy. Zerknam bez zainteresowania.

- Hej, Ambroy, jak - Ugryzam si w jzyk, zanim wydaam okrzyk zdumienia.


Mczyzna nie mg by wiele starszy ode mnie. Czarne krcone wosy oraz
imponujca muskulatura nagiego torsu robiy wraenie, a zotawy odcie opalenizny
sugerowa czste przebywanie na socu. Najwyraniej miaam do czynienia z czowiekiem.
Potwierdzay to lady uksze na jego szyi. Zachwycajcy chopiec, karmiciel. Niezwyke
zjawisko.
Jego uroda olniewaa, wydawa si nierealny.
Dymitr by bardzo przystojny, za drobne skazy czyniy go jeszcze bardziej
pocigajcym. Ambroy wydawa si po prostu nieskazitelnie pikny. Nie rzuciabym mu si
w ramiona, ale - jak biuteria na wystawie Tiffany'ego - cieszy oko.
Wida Lissa, zaniepokojona ubstwem mojego ycia miosnego, uznaa, e potrzebuj
odmiany. Sama poprosia o masaystk.
- Mio ci pozna, Rose - powiedzia Ambroy melodyjnym gosem.
- Ciebie rwnie - odparam i zrobio mi si nieswojo. Mczyzna wyj moje nogi z
wody i zacz starannie wyciera rcznikiem. Stopy wyglday lepiej ni donie, ostatecznie
nosiam buty, mimo to poaowaam, e nie zayczyam sobie wczeniej pedikiuru. Nie
sdziam, e znajd si w rkach Apolla.
Lissa dostrzega moje zmieszanie i z trudem powstrzymywaa si od miechu.
Usyszaam, jak mwi do mnie w mylach: To osobisty masaysta Tatiany. Zostaa
potraktowana po krlewsku. Westchnam wymownie, dajc jej do zrozumienia, e nie
ubawiam si po pachy. Wiesz, co znaczy osobisty?. Otworzyam szeroko oczy ze
zdumienia, nieumylnie machajc przy tym nog. Ambroy przytomnie chwyci j w donie i
tylko dziki temu nie kopnam go w t liczn buk. Nie potrafiam przemawia w mylach
do Lissy, lecz byam pewna, e prawidowo odczytaa moj min: Nie mwisz tego
powanie, bo jeli tak, to bdziesz miaa kopoty.
Umiechna si jeszcze szerzej. Sdziam, e si ucieszysz. Jeste w rkach
sekretnego kochanka krlowej.
W rkach kochanka? Spojrzaam na pikne oblicze Ambroego. By tak mody; nie
mogam go sobie wyobrazi w ramionach tej starej raszpli. Usilnie pragnam odsun od
siebie myl, e ten mczyzna dotyka nas obie. Fuj.
Tymczasem donie Ambroego przesuway si po moich ydkach i stopach. Nie
omieszka przy tym uprzejmie zauway, jak bardzo wydaj mu si eleganckie. I bez przerwy
si umiecha, ukazujc rzd nieskazitelnie biaych zbw. Mimo jego wysikw
odpowiadaam pgbkiem, wci walczc z wyobrani, ktra niechtnie podsuwaa mi

obraz chopca w ramionach Tatiany.


Dobiego mnie nieme westchnienie Lissy. On z tob flirtuje, Rose! Gdzie ty masz
oczy? Mogaby si bardziej postara. Zadaam sobie wiele trudu, eby zaatwi ci
najseksowniejszego masayst pod socem, a ty tak mi si odwdziczasz?
Zaczynaa mnie wkurza tymi komentarzami, na ktre nie mogam odpowiedzie.
Miaam wielk ochot wypali, e nie prosiam o wynajcie krlewskiego kochanka. Nagle
wyobraziam sobie, e Tatiana znw wzywa mnie do siebie, eby oskary mnie tym razem o
romansowanie z Ambroym. Cudownie, nie ma co.
Wci umiechnity modzieniec masowa z zapaem moje pity. Bolao, a zarazem
sprawiao przyjemno. Nie wiedziaam, e a tak zaniedbaam stopy.
- Zadaj sobie tyle trudu, eby was ubiera w czer i biel, a nikt nie myli o waszych
stopach - zauway fachowo Ambroy. - Jak macie wytrzyma wielogodzinne stanie na
baczno i konieczno wiczenia wykopw z pobrotu albo przyjmowanie pozycji kota,
skoro nie daj wam dobrego obuwia?
Ju miaam mu powiedzie, e nie musi si tak przejmowa moimi nogami, ale
uderzya mnie pewna myl. Wykopy z pobrotu i pozycja kota - tak stranicy nazywali
wiczenia w swoim argonie. Oczywicie kady mg znale je w Internecie pod hasem
sztuki walki, jednak nie syszaam nigdy, by znali je moroje, a ju na pewno nie karmiciele.
Przyjrzaam si Ambroemu, zwracajc uwag na jego czujny wzrok i byskawiczne reakcje przypomniaam sobie, jak w ostatniej chwili zapa mnie za nog, bym go nie kopna.
Otworzyam usta ze zdumienia i pospiesznie je zamknam, eby nie wyglda jak
idiotka.
- Jeste dampirem - wykrztusiam.

ROZDZIA SZESNASTY
PODOBNIE JAK TY - ODPAR Z UMIECHEM.
- Tak, ale sdziam
- e jestem czowiekiem? Z powodu ladw po ukszeniach?
- Wanie. - Nie byo sensu si tumaczy.
- Kady chce y - rzuci lekko. - Dampiry szczeglnie musz troszczy si o siebie.
- Wikszo zostaje stranikami - zauwayam. - Zwaszcza mczyni.
Wci nie mogam uwierzy, e rozmawiam z wampirem. I Dlaczego nie dostrzegam
tego od razu?
Dawno temu rasa dampirw powstaa ze zwizkw morojw i ludzi. Jestemy w
poowie jednymi oraz drugimi. Z czasem moroje zaczli separowa si od ludzi, ktrzy nie
potrzebowali ju ich zdolnoci magicznych, i si usamodzielnili. Obecnie wampiry yj w
ukryciu gownie w obawy, e ludzie mogliby umieci je w swoich laboratoriach i poddawa
eksperymentom. Z jakiego powodu dampiry nie mog mie dzieci z przedstawicielami
swojej rasy. Jedynym sposobem na przetrwanie s dla nas zwizki z morojami. Zgodnie z
logik dziecko moroja i dampira powinno by w trzech czwartych morojem. Tymczasem
sytuacja wyglda inaczej. Jestemy w stu procentach dampirami, istotami posiadajcymi po
poowie genw ludzkich i wampirzych. Wikszo przedstawicieli mojej rasy rodzi si ze
zwizkw kobiet dampirw i mczyzn morojw. Nasze matki od wiekw odsyaj dzieci na
wychowanie do innych rodzin, by nie przeszkadzay im w penieniu suby straniczek. Tak
samo postpia moja matka.
W miar upywu lat niektre kobiety dampiry zaczy si jednak przeciwstawia temu
zwyczajowi. Chciay opiekowa si dziemi. Obecnie cz rezygnuje ze suby, aby
zamieszka w komunach razem z innymi kobietami. Tak decyzj podja matka Dymitra. Na
temat mieszkanek owych wsplnot kr brzydkie plotki, poniewa moroje czsto szukaj
wrd nich niewymagajcych kochanek. Dymitr twierdzi, e te historie s w duym stopniu
wyssane z palca, a wampirzyce niechtnie angauj si w przygodne romanse. rdem
plotek jest fakt, e samotne matki rzadko podtrzymuj kontakt z ojcami swoich dzieci, a
niektre kochanki morojw pozwalaj nim rwnie pi swoj krew. Taki czyn jest uwaany
za haniebny, a kobiety, ktre si na to zgadzaj, nazywane s dziwkami sprzedajcymi swoj
krew.
Nigdy nie przyszo mi to gowy, e to samo mog robi mczyni dampiry. Byam

wstrznita tym odkryciem.


- Mczyni, ktrzy nie chc peni suby, zazwyczaj uciekaj - zauwayam.
Zdarzao si to rzadko, lecz syszaam o kilku zbiegach, ktrzy wybrali ycie wrd ludzi. Oni
rwnie okryli si hab.
- Nie chciaem ucieka - odpar lekko Ambroy. - Nie miaem rwnie najmniejszej
ochoty walczy ze strzygami. Zdecydowaem si na inne rozwizanie.
Lissa bya rwnie wstrznita jego wyznaniem. Dziwki sprzedajce swoj krew yy
na marginesie naszego spoeczestwa. Spotkanie z jedn z nich wprawio j w najwysze
zdumienie.
- Czy to naprawd lepsze od suby stranika? - spytaam z niedowierzaniem.
- Rol stranika jest staa ochrona podopiecznego. Ryzykuje przy tym yciem, a w
dodatku nosi niewygodne buty. Co do mnie, mam najlepsze obuwie, masuj wanie pikn
dziewczyn i sypiam w wygodnym ku.
Skrzywiam si z niesmakiem.
- Wolaabym nie rozmawia o tym, gdzie sypiasz.
- Oddawanie krwi nie jest najgorsz rzecz, jaka mogaby mnie spotka. Nie trac jej
tyle, co etatowi karmiciele, a mam z tego wiele przyjemnoci.
- O tym te nie chc rozmawia - zastrzegam. Za nic w wiecie nie przyznaabym
gono, e i mnie si to podobao.
- W porzdku. Musisz jednak przyzna, e wiod przyjemne ycie. - Ambroy si
umiechn.
- Czy oni nie s Nie traktuj ci w z gry? Z pewnoci syszae
- Ale tak - zgodzi si chopak. - Okropne rzeczy. Wiele obelg pod swoim adresem.
Czy wiesz, od kogo obrywam najczciej? Od innych dampirw. Moroje nie traktuj mnie
le.
- Bo nie wiedz, czym jest nasza suba. Nie maj pojcia, jak bardzo jest wana. Pomylaam niezadowolona, e mwi jak moja matka. - Taka jest rola dampirw.
Ambroy wsta, prezentujc z dum swj uminiony tors.
- Jeste pewna? Chciaaby si dowiedzie, do czego naprawd zostaa przeznaczona?
Znam kogo, kto moe zdradzi ci t tajemnic.
- Ambroy, nie rb tego - jkna manikiurzystka Lissy. - Ta kobieta jest szalona.
- Jest jasnowidzc, Eve.
- Wcale nie, poza tym nie moesz zabra tam ksiniczki Dragomir.
- Sama krlowa zasiga jej rady - sprzeciwi si dampir.

- I ona rwnie popenia bd - mrukna Eve.


Wymieniymy z Liss zaciekawione spojrzenia. Moja przyjacika wyranie si
oywia na sowo jasnowidzca. Moroje traktowali wrenie podobnie jak opowieci o
duchach - nie wierzyli w nie. Jednak Lissa dowiedziaa si niedawno, e zdolno
przepowiadania przyszoci charakteryzowaa morojw obdarzonych moc ducha. Obudzia
si w niej nadzieja, e by moe spotka kolejn osob podobn do siebie.
- Bardzo chciaybymy pozna jasnowidzc. Zaprowadzisz nad do niej? Prosz. Lissa zerkna na zegar. - Musimy si spieszy. Niedugo odlatujemy.
Eva uznaa, e to marnowanie czasu, lecz Ambroy rozpromieni si w jednej chwili.
Woyymy buty i wyszymy za nim z gabinetu. Pomieszczenia spa czy labirynt
korytarzy, jak si okazao, znacznie duszych, ni mona si spodziewa.
- Nie widz tabliczek na drzwiach - zauwayam, mijajc kolejny zamknity pokj. Co si za nimi kryje?
- Wszystko, za co klienci gotowi s zapaci - odpar dampir.
- Na przykad?
- Och, Rose. Nie bd dzieckiem.
Dotarymy do pokoju na kocu dugiego korytarza. Weszlimy do niewielkiego
pomieszczenia, w ktrym jedynym umeblowaniem byo biurko. Dalej dostrzegam inne
drzwi. Morojka siedzca za biurkiem rozpoznaa naszego przewodnika. Rozmawiali przez
chwil przyciszonymi gosami i zorientowaam si, e kobieta nie chce nas wpuci. Lissa
nachylia si do mnie.
- Co o tym mylisz? Nie spuszczaam wzroku z Ambroego.
- e te wspaniae minie si marnuj.
- Nie o to pytam. Co mylisz o spotkaniu z jasnowidzac? Moliwe, e odnalazymy
kolejn osob obdarzon moc ducha - cigna z przejciem.
- Skoro posiad j taki lekkoduch jak Adrian, dlaczego nie wrka? Tymczasem
Ambroy podszed do nas z umiechem.
- Suzanne wpisaa was do grafiku. Zdycie przed odlotem. Musicie tylko poczeka na
wyjcie klienta Rhondy.
Kobieta za biurkiem miaa niezadowolon min, ale nie zamierzaymy si tym
przejmowa. Otworzyy si drugie drzwi i z tajemniczego pokoju wyszed leciwy moroj.
Sprawia wraenie pogronego w transie. Zapaci Suzanne, skin gow i wyszed.
Pikny wampir zamaszystym gestem zaprosi nas do rodka.
- Wasza kolej.

Weszymy, a chopak zamkn za nami drzwi. Przeszy mnie dreszcz, bo odniosam


wraenie, jakbymy znalazy si wewntrz czyjego serca. Wszystko w czerwieni: pluszowy
dywan, welwetowa kanapa, gruba tapeta posypana brokatem i satynowe poduszki na
pododze. Siedziaa na nich czterdziestokilkuletnia morojka. Spod gstwiny wijcych si
kruczych lokw patrzyy na nas rwnie czarne oczy. Miaa lekko oliwkow skr, cho bya
blada jak wszyscy moroje. Jej hebanowy strj kontrastowa z czerwieni pomieszczenia, a
biuteria barwy moich paznokci lni na szyi i doniach. Oczekiwaam, e przemwi do nas
piewnym gosem z egzotycznym akcentem, tymczasem zupenie zwyczajnie rozkazaa:
- Usidcie, prosz. - Wskazaa nam poduszki. Ambroy zaj miejsce na kanapie. Kogo przyprowadzie? - zwrcia si do niego, kiedy posusznie usiadymy z Lissa
naprzeciwko niej.
- Ksiniczk Wasylis Dragomir oraz jej przysza straniczk, Rose. Prosz o
popiech.
- Dlaczego zawsze mnie popdzasz? - spytaa Rhonda.
- To nie ja. Dziewczta musz zdy na samolot.
- Ti i tak zawsze si pieszysz.
Zwrciam uwag na swobodny ton ich rozmowy, czyo ich jakie podobiestwo, no
i te wosy jak smoa.
- Jestecie spokrewnieni?
- To moja ciotka - oznajmi chopak z zadowoleniem. - Uwielbia mnie.
Rhonda przewrcia oczami.
Zdziwiam si. Dampiry rzadko utrzymyway kontakt z rodzin ze strony morojw,
lecz Ambroy w ogle by do wyjtkowy. Liss ciekawio co innego. Bacznie obserwowaa
wrk, usiujc dociec, czy kobieta rzeczywicie posiada moc ducha.
- Jeste Cygank? - spytaam.
Skrzywia si lekko i zacza tasowa karty.
- Nale do Romw - odpara. - Nazywacie nas Cyganami, a to niedokadne
okrelenie. Jestem przede wszystkim morojk. - Tasowaa jeszcze przez chwil, a potem
podaa tali Lissie. - Prze, prosz.
Moja przyjacika wci nie odrywaa od niej wzroku a nadziei, e dostrzee to, czego
szukaa. Adrian bezbdnie rozpoznawa morjw posiadajcych moc ducha, lecz moja
podopieczna nie posiada jeszcze tej umiejtnoci. Przeoya tali i oddaa j Rhondzie, ktra
odkrya pierwsze trzy karty.
Nachyliam si, eby lepiej widzie. Super - miaam przed sob karty tarota. Nie

wiedziaam o nich wiele, syszaam tylko, e maj moc przepowiadania przyszoci. Nie
wierzyam we wrby, ale przecie jeszcze nie dawno nie wierzyam rwnie w duchy.
Odczytaam napisy widniejce na kartach: Ksiyc, Cesarzowa i as Kielichw.
Ambroy zerka mi przez rami.
- Ooo - rzuci. - Bardzo interesujce. Rhonda posaa mu karcce spojrzenie.
- Cicho bd. Nie masz pojcia, o czym mwisz - powiedziaa i wzia do rki asa
Kielichw. - Wkrtce rozpoczniesz nowe ycie, ktremu towarzyszy bdzie przypyw mocy
i intensywne uczucia. Wszystko si zmieni. Pjdziesz now drog, ktra okae si nieatwa,
lecz ostatecznie doprowadzi ci do punktu, w ktrym zabyniesz nad wiatem.
- No, no - wtrciam. Jasnowidzca wskazaa palcem na kart Cesarzowej.
- Zyskasz wielk wadz, ktr bdziesz sprawowaa mdrze i askawie. Ziarna twojej
przyszoci zostay ju zasiane, lecz brakuje ci pewnoci; znajdujesz si pod dziaaniem
niepoznanych wpyww, ktre otaczaj ci niczym mga - mwia, patrzc na kart Ksiyca.
- Czuj jednak, e te nieznane czynniki nie sprowadz ci ze cieki przeznaczenia.
Lissa wpatrywaa si w ni szeroko otwartymi oczyma.
- Tak wiele wyczytaa w trzech kart? Rhonda wzruszya ramionami.
- Opisuj obraz sytuacji, a ja posiadam rwnie dar widzenia rzeczy, ktrych innych
nie dostrzegaj.
Znowu przetasowaa karty i poprosia, ebym teraz ja je przeoya. Kiedy to
zrobiam, kobieta ponownie trzy odkrya: dziewitka Mieczy, Soce i as Mieczy. Soce byo
odwrcone do gry nogami. Nawet nie znajc znaczenia tych kart, zorientowaam si, e
potraktoway mnie znacznie surowiej ni Liss. Jej Cesarzowa, odziana w dug sukni,
patrzya z rysunku majestatycznie, a nad jej gow lniy gwiazdy. Ksiyc na drugim obrazku
jania w peni nad postaciami psw, a as Kielichw zosta przedstawiony jako puchar
wypeniony kwiatami.
Moja dziewitka Mieczy ukazywaa kobiet paczc pod cian mieczy, as zosta
oznaczony jako nagi elazny miecz i tylko Soce dawaa nadziej na weselszy los.
Zobaczyam anioa jadcego na biaym koniu w blasku promieni sonecznych.
- Czy ta karta nie powinna by odwrcona? - spytaam.
- Nie. - Rhonda utkwia wzrok w kartach. Zapanowaa cika cisza. - Zabijesz to, co
nie jest do koca martwe - rzeka w kocu.
Czekaam na dalsze sowa, ale milczaa.
- Jak to? To ma by wszystko? Kobieta skina gow.
- Tyle mwi karty. Pokazaam na nie palcem.

- Zdaje si, e mogyby powiedzie duo wicej. Lissa uzyskaa mnstwo informacji!
Wiem, e bd zabija to, co nie jest martwe. Na tym polega moja suba. - Mj los by
przesdzony.
Rhonda wzruszya ramionami i nie powiedziaa nic wicej.
Zamierzaam jej oznajmi, e nie zapac za ten bekot, lecz w tej chwili usyszelimy
ciche pukanie do drzwi. Ku memu zaskoczeniu ukazaa si w nich gowa Dymitra. Patrzy na
Liss i na mnie.
- Powiedziano mi, e tu jestecie - oznajmi, wchodzc do rodka. Zauway Hond i
skin jej gow z szacunkiem. - Przepraszam, e przeszkadzam, ale musz je zabra do
samolotu - odezwa si grzecznie.
Rhonda obrzucia go bacznym spojrzeniem. Nie taksowaa go wzrokiem, patrzya,
jakby rozgryzaa tajemnic.
- Nie ma za co przeprasza. A moe chciaby wysucha swojej wrby? zaproponowaa.
Znajc pogldy Dymitra, podobne do moich, sdziam, e wymwi si brakiem czasu.
Tymczasem spojrza na kobiet z powag i skin gow, siadajc na pododze obok mnie.
Owion mnie sodki zapach skry i pynu po goleniu.
- Dzikuj - powiedzia.
- Wrba bdzie krtka - rzucia zajta tasowaniem.
Po chwili pooya tali przed stranikiem, poprosia o przeoenie i odkrya trzy
karty. Zobaczylimy krla Buaw, Koo Fortuny i pitk Kielichw. Nic mi o nie mwio.
Krl Buaw wyglda tak, jak si nazywa: mczyzna na koniu z dug drewnian pak w
doni. Koo fortuny przedstawiao zawieszony w chmurach krg nieznanych mi symboli, za
pitka Kielichw ukazywaa pi przewrconych pucharw, z ktrych wypywaa ich
zawarto. Posta mczyzny staa do nich tyem.
Kobieta popatrzya na karty, przeniosa wzrok na Dymitra i z nieodgadnion min
ponownie zatopia si w symbolach.
- Stracisz co, co jest dla ciebie najcenniejsze, wic dbaj o to, pki moesz stwierdzia i wskazaa palcem Koo Fortuny. - Koo si toczy, toczy si bez ustanku.
Wrba nie bya tak gruntowna, jak informacje dla Lissy, ale Dymitr dowiedzia si
wicej ni ja. Przyjacika szturchna mnie, ebym si nie odzywaa. Niewiadomie
otworzyam usta, eby zaprotestowa. Zaczerwieniam si. Stranik posmutnia, patrzy
zamylony w karty. Nie wiedziaam, e zna tarota. Przyglda si obrazkom, jakby dotyka
klucza otwierajcego tajemnice wiata. Na koniec znw z szacunkiem skoni si krtko

Rhondzie.
- Dzikuj.
Kobieta bez sowa skina gow. Wstalimy i ruszylimy do wyjcia. Ambroy
zapewni nas, e zapaci za nasze wrby.
- Warto byo - powiedzia do mnie. - Ciesz si, e przez chwil zastanowia si nad
swoim losem.
achnam si.
- Bez urazy, ale niczego si nie dowiedziaam - odparam, a on si rozemia.
Mielimy ju opuci malek recepcj Suzanne, kiedy nieoczekiwanie Lissa
zawrcia do pokoju Rhondy. Pospieszyam za ni.
- Przepraszam - zacza.
Morojk podniosa gow znad talii tasowanych kart. Miaa zaniepokojon min.
- Tak?
- Moe zabrzmi to dziwnie, ale Czy mogaby mi zdradzi, w jakim ywiole si
specjalizujesz?
Niemal syszaam, e Lissa wstrzymuje oddech. Tak bardzo chciaa usysze, e
Rhonda nie obraa jeszcze specjalizacji, co byo czstym wskazaniem ywioa ducha. Moja
przyjacika wci niewiele wiedziaa na temat swoich zdolnoci i szukaa osb, od ktrych
mogaby si uczy. Teraz miaa nadziej, e zyska umiejtno przepowiadania przyszoci.
- Pracuj w powietrzem - odpara Rhonda, a my poczuymy lekki wiatr we wosach
na potwierdzenie jej sw. - Dlaczego pytasz?
Lissa westchna rozczarowana.
- Bez powodu. Dzikuj.

ROZDZIA SIEDEMNASTY
CHRISTIAN CZEKA NA LDOWISKU wraz z kilkoma stranikami. Lissa
natychmiast do niego podbiega, zostawiajc mnie z Dymitrem, ktry przez ca drog ani
sowem si nie odezwa. Zazwyczaj milcza, demonstrujc niewzruszony spokj, tym razem
jednak wyranie wyczuwaam w nim napicie.
- Wci mylisz o tym, co ci powiedziaa Rhonda? Przecie to oszustka.
- Dlaczego tak mwisz? - spyta, zatrzymujc si kilka krokw przed grupk
oczekujcych. Wia zimny wiatr i chciaam jak najszybciej wej do samolotu.
- Nic nam nie powiedziaa! Szkoda, e nie wysuchae mojej wrby. Same
oczywistoci. Przynajmniej Lissa dowiedziaa si miych rzeczy - cignam. - Ale te nic
konkretnego. Rhonda oznajmia, e zyska wadz, a to przecie atwo przewidzie.
Dymitr przyglda mi si z umiechem.
- Uwierzyaby, gdyby twoja wrba okazaa si bardziej interesujca?
- Moe, gdyby bya szczliwa - odparam, a on parskn miechem. - Nie rozumiem,
dlaczego potraktowae j powanie. Naprawd wierzysz w takie rzeczy?
- To nie jest kwestia wiary. - Mocniej nacign na uszy wenian czapk. - Szanuj
takie osoby. Maj dostp do wiedzy, o ktrej wikszo z nas nie ma pojcia.
- Nie posiadaj jednak mocy ducha. Ciekawe, skd bierze te rewelacje. Nadal
uwaam, e jest oszustk.
- Rhonda jest vrajitoare.
- Sucham? - Nie umiaabym nawet powtrzy tego sowa. - Co powiedziae? Czy to
po rosyjsku?
- Po rumusku. To znaczy trudno przetumaczy dosownie. Najblisze jest chyba
okrelenie wiedma, ale niezupenie o to chodzi.
Jeszcze godzin temu wymiaabym pomys, e kiedykolwiek podejmiemy rozmow
na takie tematy. Nie przyszoby mi do gowy, e Dymitr jest przesdny. Przemkno mi przez
myl, e skoro wierzy w czary mary i wrby, moe wysuchaby mojej opowieci o
spotkaniu z duchem? Rozwaaam to przez uamek sekundy, lecz w kocu postanowiam
milcze. Zreszt i tak nie udaoby mi si wtrci ani sowa, bo gada jak nakrcony.
- Moja babka bya taka sama jak Rhonda - kontynuowa. - Mam na myli jej zdolno
przepowiadania przyszoci. Pod wzgldem osobowoci bardzo si jednak rni.
- Twoja babka bya v co tam?

- W moich stronach mwilimy szeptucha, ale oznacza to samo. Babka czytaa z kart i
udzielaa przernych porad. W taki sposb zarabiaa na ycie.
No, teraz ju na pewno musiaam powstrzyma swoje komentarze o oszustach.
- I nie mylia si?
- Czasem bywaa skuteczna. - Umiechn si leciutko. - Nie patrz tak na mnie.
- Jak?
- Masz tak min, no, sceptyczn. Jakby uwaaa, e mi odbio, ale przez grzeczno
nie komentujesz tego.
- Po prostu mnie zaskoczye. Nie spodziewaam si u ciebie takich, hm, przekona.
- C, tak mnie wychowano, nie dziwi mnie podobne zjawiska. Chocia daleko mi do
lepej wiary.
Zauwayam, e Adrian wysiad z samolotu i doczy do grupki oczekujcych.
Gono przy tym narzeka, e jeszcze nie startujemy.
- Nigdy nie przyszo mi do gowy, e miae babk - wyznaam. - To znaczy,
oczywicie, e miae, to jasne, ale zdziwio mnie, e ci wychowywaa. - Sama sporadycznie
widywaam matk, a pozostaych czonkw rodziny nigdy nie poznaam. - Jakie to uczucie
mie babci czarownic? Bae si jej? Grozia ci kltw, kiedy narozrabiae?
- Przewanie karaa mnie odesaniem do mojego pokoju.
- To nic strasznego.
- Nie syszaa jej. Ma szczeglny gos. Zorientowaam si, e Dymitr uywa czasu
teraniejszego.
- Czy ona nadal yje? Przytakn.
- Nie ugia si pod brzemieniem wieku. Jest twarda. Przez pewien czas bya nawet
straniczk.
- Naprawd? - Od spotkania Ambroego czuam si zdezorientowana i nie bardzo
wiedziaam, co waciwie myle o dampirach, stranikach i dziwkach sprzedajcych krew. I zrezygnowaa ze suby, eby zaj si dziemi?
- Uwaa, e rodzina jest najwaniejsza. Pewnie pomylisz, e ma przestarzae
pogldy. Jej zdaniem dampiry susznie si szkol, by peni sub przy morojach, jednak
kobiety powinny wiedzie, kiedy zrezygnowa i zaj si dziemi.
- A mczyni?
- Nie - rzuci oschle. - Zadaniem mczyzn jest obrona morojw i zabijanie strzyg.
- No, no. - Przypomniaam sobie, co Dymitr opowiada mi kiedy o swojej rodzinie.
Jego ojciec odwiedza czasem matk, by jedynym mczyzn w yciu chopca, ktry

wychowywa si z siostrami. Przekonania jego babci nie wyday mi si przestarzae. Te


uwaaam, e mczyni powinni walczy, i dlatego postawa Ambroego tak bardzo mnie
zaskoczya. - Nie miae wyjcia jako jedyny chopak w rodzinie. Zostae wydelegowany do
suby.
- Niezupenie. - Dymitr si rozemia. - Matka przyjaby mnie z otwartymi
ramionami, gdybym tylko chcia wrci do domu - artowa, ale dostrzegam w jego oczach
cie smutku. Pomylaam, e tskni za bliskimi. Chwil pniej otrzsn si i ruszy w stron
samolotu, ponaglany narzekaniem Adriana.
Kiedy wszyscy zajlimy ju swoje miejsca, Lissa nareszcie moga podzieli si z
nami nowin. Zacza od tego, e zostaam wezwana do krlowej. Szczerze mwic, wolaam
nie porusza tej kwestii, lecz moja przyjacika pkaa z dumy, e dostaam pochwa.
Wszyscy byli pod wraeniem jej relacji, z wyjtkiem Adriana. Jego spojrzenie mwio
wyranie, e nie wierzy sowom Lissy. Zorientowaam si jednak, e nie zna prawdziwego
powodu mojej rozmowy z Tatian. Prawdopodobnie przeyby wstrzs na wie o
matrymonialnych planach monarchini, by poczy go z ksiniczk Dragomir.
Lissa opowiadaa teraz o propozycji, jak dostaa od krlowej. Miaa studiowa w
Lehigh i zamieszka na dworze.
- Nie mog w to uwierzy - szczebiotaa rozpromieniona. - Brzmi zbyt piknie, eby
byo prawdziwe.
Adrian stukn o stolik szklank, ktra, zdaje si, zawieraa whisky. Jakim cudem
zdy j zamwi tak szybko?
- Skoro propozycja wysza od mojej ciotecznej babki, z pewnoci zawiera jaki
podstp.
- Co chcesz przez to powiedzie? - zainteresowaam si. Tatiana oskarya mnie o
romans, potem poznaam jej kochanka i karmiciela w jednej osobie. W tej chwili byam w
stanie uwierzy we wszystko, co usysz na jej temat. - Czy Lissa pakuje si w kopoty?
- Nie. Ostrzegam tylko, e krlowa nie robi niczego wycznie z prostej yczliwoci.
Chocia - Zamyli si. - Czasem jej si to zdarza. Nie jest poda. Myl, e naprawd lez
jej na sercu losy rodu Dragomirw. Lubia twoich rodzicw. Nie wiem tylko, co si kryj za
t wspaniaomyln ofert. Masz radykalne pogldy. By moe uznaa, e powiew modoci
przyda si na jej dworze. A moe po prostu woli ci mie na oku.
Albo zamierza sprowadzi j tam dla ciebie. Dodaam w mylach.
Christian by wyranie niezadowolony z obrotu sprawy.
- On ma racj. Podejrzewam, e chc ci kontrolowa. Powinna zamieszka z cioci

Tasz, nie musisz uczy si w szkole dla morojw.


- W paacu bdzie bezpieczniejsza - zaoponowaam. Nie pochwalaam planw
krlowej i najchtniej zabraabym Lisse jak najdalej od dworu, jednak wybr innej uczelni
zwiksza ryzyko. Chciaam powiedzie co jeszcze na ten temat, ale wanie startowalimy.
Gdy tylko samolot wznis si w powietrze, znowu poczuam bl gowy. To chyba miao co
wsplnego z cinieniem.
- Szlag by to trafi - jknam, przyciskajc rk do czoa.
- Znowu ci boli? - zmartwia si Lissa. Kiwnam gow.
- Zawsze masz problemy w samolocie? - docieka Adrian, pokazujc jednoczenie
stewardesie, by dolaa mi whisky.
- Nigdy - odparam. - Cholera. Nie chc znw tak cierpie.
Zacisnam zby, eby opanowa bl i nie widzie czarnych cieni przed oczami, ktre
znw zaczy przybiera najdziwniejsze ksztaty. Woyam w to sporo wysiku, a po
pewnym czasie omotanie w czaszce nieco zagodniao. Nawet mnie to zdziwio. Nie
nadawaam si do rozmowy, wic wszyscy zostawili mnie w spokoju. Temat college'u
poszed w zapomnienie.
Mijay godziny. Powinnimy niedugo ldowa, gdy w przejciu pojawia si
stewardesa. Miaa zaniepokojon min. Alberta natychmiast podniosa gow.
- Co si stao?
- Burza niena - wyjania. - Nie moemy ldowa na terenie Akademii. Lecimy do
Martinville Regional. To mae lotnisko, kilka godzin jazdy samochodem od szkoy. Wiemy,
e nie ucierpiao mocno od zamieci. Zatankujemy paliwo, poczekamy, a nasze suby
odnie ldowisko, i wrcimy do Akademii. Lot potrwa mniej ni godzin.
Nie najlepsza wiadomo, lecz nie zapowiadaa wielkich problemw. Poza tym nie
mielimy wyboru. Pomylaam, e zyskam przejciow ulg od migreny. Zorientowaam si
ju, e bl pojawia si tylko wtedy, kiedy byam wysoko w powietrzu. Zapilimy pasy i
przygotowalimy si do ldowania. Na zewntrz nieg gnany wiatrem okleja okna samolotu,
ale mielimy dobrego pilota, ktry sprawnie posadzi maszyn na ziemi.
I wtedy to si stao.
Kiedy tylko koa dotkny asfaltowej powierzchni, mj wiat eksplodowa. Bl gowy
nie ustpi, przeciwnie, gwatownie si nasili. Nie sadziam, e mona tak cierpie. Miaam
uczucie, jakby kto rozupa mi czaszk.
A to by dopiero pocztek. Nagle wok pojawiy si twarze. Otoczyy mnie
przezroczyste postacie, zjawy przypominajce Masona. Boe, toczyy si zewszd! Nie

widziaam nic oprcz nich. Znikna mi z oczu kabina samolotu i przyjaciele. Duchy
wycigay do mnie dugie, biae rce. Otwieray usta, jakby co do mnie mwiy.
Najwyraniej czego ode mnie chciay.
Przybywao ich, gromadzi si coraz wikszy tum. Zjawy si zbliay, zaczam
rozpoznawa ich twarze. Zobaczyam stranikw Wiktora zabitych podczas porwania Lissy.
Mieli szeroko otwarte oczy, jakby wpatrywali si z przeraeniem w Czyby wci
przeywali swoj mier? Dostrzegam kilkoro dzieci, ktrych w pierwszej chwili nie
poznaam. Jednak widziaam ich ciaa w domu, ktry ogldalimy z Dymitrem po masakrze,
jak urzdziy tam strzygi. Duchy byy pprzezroczyste, jak posta Masona, ale na ich
szyjach wci widniay plamy krwi. Szkaratna otoczka kontrastowaa z mleczn powok
drobnych sylwetek.
Przybywao twarzy. Nie odzyway si do mnie, lecz syszaam w uszach narastajcy
szum. W pewnej chwili doczyy trzy postaci. Nie wmieszay si w tum, kontrastoway z
nim jak krew na szyjach martwych dzieci.
To rodzina Lissy - jej matka, ojciec i brat, Andre. Wyglday jak wtedy, gdy
widziaam ich po raz ostatni, tu przed wypadkiem samochodowym. Jasnowosi. Pikni.
Krlewscy. Tak ju u Masona, nie widziaam obrae, chocia ich ciaa zostay
zmasakrowane. Wpatrywali si we mnie smutnymi oczami bez sowa, lecz pojam co chc
mi powiedzie.
Za postaci Andrew pojawi si cie, ktry gstnia i robi si coraz wikszy. Chopak
wskaza palcem za mnie, a potem za siebie. Nie rozumiaam, co si dzieje, ale wiedziaam, co
mi pokazuje.
To byo wejcie do wiata zmarych. Wymknam si stamtd na drug stron. Andre
by w moim wieku, kiedy zgin. Nie musieli nic mwi. Ich przekaz by klarowny: Nie
powinna y. Musisz wrci do nas
Zaczam krzycze. Wrzeszczaam jak optana.
Moi przyjaciele chyba co do mnie mwili, jednak nie byam tego pewna. Wci
widziaam tylko duchy, ich twarze, donie i ciemno rozwierajc si za plecami Andre. Co
jaki czas pojawiaa si przede mn powana i smutna twarz Masona. Zwrciam si do niego
o pomoc.
- Ka im odej! - woaam. - Niech sobie pjd!
Ale Mason nie chcia, a moe nie mg, nic zrobi. Odpiam pas bezpieczestwa i
prbowaam wsta. Duchy nie dotykay mnie, lecz byy za blisko, wycigay do mnie kociste
rce. Machaam ramionami, usiujc je odpdzi, woaam o pomoc, ale nie byo dla mnie

ratunku. Nikt nie mg zabra ode mnie tych rk i pustych oczodow. Nikt nie potrafi
umierzy blu, ktry mnie trawi. Czarne plamy taczyy mi przed oczami. Pomylaam, e
zaraz zemdlej, i si ucieszyam. Jeli strac przytomno, nie bd czua blu, nie bd
widziaa tych twarzy. Plamy robiy si coraz wiksze i wiksze, nareszcie przestaam widzie
cokolwiek. Wszystko znikno, bl odszed, a ja zanurzyam si w czarnej toni.

ROZDZIA OSIEMNASTY
STRACIAM ORIENTACJ. Wydawao mi si, e chwilami odzyskiwaam
przytomno i syszaam, jak kto powtarza moje imi. Potem chyba znw wznielimy si w
powietrze. Obudziam si dopiero w szkolnej klinice. Otworzyam oczy i zobaczyam nad
sob twarz doktor Olendzkiej.
- Witaj, Rose - powiedziaa wesoo. Bya morojk w rednim wieku, czsto artowaa,
e jestem jej gwn pacjentk. - Jak si czujesz?
Przypomniaam sobie, co zaszo w samolocie. Twarze. Mason. Inne duchy. Potworny
bl gowy. Wszystko mino.
- Dobrze - odparam ze zdziwieniem.
Przez chwil miaam nadziej, e to wszystko mi si nio. Potem za plecami lekarki
zobaczyam Albert i Dymitra. Ich miny wiadczyy o tym, e tamto jednak wydarzyo si
naprawd.
Alberta chrzkna i doktor Olendzka spojrzaa w jej stron.
- Czy moemy? - spytaa straniczka. Kobieta skina gow i oboje si zbliyli.
Obecno Dymitra zawsze mnie uspokajaa. Przy nim czuam si bezpieczna, nawet
jeli nie mg mi pomc.
Patrzy z czuoci i tak trosk, e poczuam zmieszanie. Cieszyam si, e mu na
mnie zaley, lecz jednoczenie chciaam pokaza, e jestem silna i nie musi si o mnie
martwi.
- Rose - zacza niepewnie Alberta. Czuam, e nie wie, jak si do mnie zwrci. Nie
miaa pojcia, co przeyam. Dymitr przyszed jej z odsiecz.
- Rose, co si stao? - spyta i szybko doda, zanim zdyam zareagowa: - Tylko nie
mw, e nic si nie wydarzyo.
Zamkn mi usta t prob. Nie wiedziaam, co powiedzie. Doktor Olendzka
poprawia okulary.
- Chcemy ci pomc.
- Nie potrzebuj pomocy. - odparam. - Nic mi nie jest.
Pomylaam, e to samo powtarzali Brandon i Brett. Za chwil powiem im, e
upadam.
Alberta przeja inicjatyw.
- Podczas lotu czua si dobrze. Co si stao, kiedy wyldowalimy.

- Czuj si wietnie - powtrzyam z uporem, unikajc ich wzroku.


- Co to byo? - Straniczka nie rezygnowaa. - Dlaczego krzyczaa? Kogo miaa na
myli, kiedy prosia ebymy kazali im odej?
Ju chciaam uy swojego gotowca, e to skutek stresu, niewyspania, bla, bla, bla, ale
wyda mi si beznadziejnie gupi. Postanowiam milcze. Ku swemu zdziwieniu poczuam w
oczach zy.
- Rose - mrukn Dymitr gosem, ktry pieci mnie jak jedwab. - Prosz.
Zaamaam si. Nie potrafiam duej si opiera. Odwrciam gow i spojrzaam w
sufit.
- Duchy - wyszeptaam. - Widziaam duchy.
Ups! No, teraz si zacznie. Zapada niewygodna cisza. Pierwsza odezwaa si doktor
Olendzka.
- Co masz na myli? - spytaa niepewnie. Przeknam lin.
- Chodzi za mn od kilku tygodni. Mason. Widziaam go kilka razy w miasteczku
studenckim. Wiem, e to brzmi idiotycznie, ale naprawd go widziaam. Moe to jego duch?
Kiedy napad na nas Stan, nie zareagowaam, bo zobaczyam Masona. Nie wiedziaam, co
robi. W samolocie te si pojawi i inne duchy. Na pocztku nie widziaam ich wyranie.
Potwornie bolaa mnie gowa. Nabray ksztatw dopiero po wyldowaniu w Martinville.
Pojawio si ich mnstwo.
za spywaa mi po policzku. Otaram j wierzchem doni w nadziei, e nikt nie
zauway.
Czekaam na reakcj. Nie wiedziaam, czy mnie wymiej, czy uznaj za wariatk.
Moe zarzuc mi kamstwo i zadaj wyjanie?
- Znaa ich? - zapyta spokojnie Dymitr.
Podniosam gow i napotkaam jego zatroskane spojrzenie. Nie kpi ze mnie.
- Tak Widziaam stranikw. Wiktora i ofiary tamtej masakry. Przysza take
rodzina Lissy.
Zapada cisza. Widziaam, jak wymieniaj bezradne spojrzenia. Doktor Olendzka
westchna.
- Czy moemy porozmawia na osobnoci? - zawrcia si do stranikw.
Wyszli z gabinetu, ale zostawili niedomknite drzwi. Zwlokam si z ka i stanam
jak najbliej. Jako dampir miaam wyostrzony such i zdoaam wychwyci to, co
najwaniejsze. Gupio si czuam, podsuchujc ich, ale ostatecznie rozmawiali o mnie. Nie
opuszczao mnie przeczucie, e za cian wa si moje losy.

- To oczywiste! - sykna doktor Olendzka. Nigdy wczeniej nie widziaam jej


zdenerwowanej. Wobec pacjentw - istne uosobienie spokoju. Z trudnoci przyszoby mi j
sobie wyobrazi w gniewie, jednak teraz bya porzdnie wkurzona. - Ta biedna dziewczyna
cierpi na szok pourazowy. To zrozumiae po tym, co przesza.
- Jest pani pewna? - naciskaa Alberta. - Moe to co wicej - zacza, lecz wyranie
zabrako jej argumentw.
- Przyjrzyjcie si faktom: nastolatka jest wiadkiem mierci przyjaciela, a nastpnie
zabija jego morderc. Czy waszym zdaniem taka tragedia nie pozostawia ladu w psychice?
Sdzicie, e po takim dowiadczeniu Rose atwo dosza do siebie?
- My, stranicy, czsto uczestniczymy w traumatycznych wydarzeniach - odpara
Alberta.
- Rozumiem. Na tym polega wasza suba. Jednak Rose jest jeszcze bardzo moda.
Trzeba jej pomc.
- Jak? - wtrci Dymitr. Wychwyciam w jego gosie szczer trosk.
- Warto j wysa do psychologa. Otwarta rozmowa moe zdziaa cuda. Naleao to
zrobi od razu po fakcie. Pomylcie rwnie o pozostaych uczniach. Dlaczego zaniedbujecie
tak istotne kwestie?
- Myl, e to dobry pomys - stwierdzi Bielikow. Znaam doskonale wszystkie barwy
jego gosu, teraz usilnie rozwaa moliwe rozwizania. - Rose mogaby pj na konsultacj
w pierwszy wolny dzie.
- To nie wystarczy. Powinna podda si regularnej terapii. Zwolnijcie j z wicze
polowych. Fingowanie ataki strzyg nie pomog jej doj do siebie po prawdziwej walce.
- Nie! - Gwatownie popchnam drzwi i natychmiast zrobio mi si gupio.
Szpiegowaam ich przecie.
- Rose. - Doktor Olendzka w jednej chwili odzyskaa swj zawodowy ton. - Nie
powinna wstawa.
- Nic mi nie jest. Nie moecie mnie zmusi do rezygnacji z wicze. Bez zaliczenia
nie dostan dyplomu.
- Masz problemy, Rose, i to nie jest powodw do wstydu. Ostatnio wiele przesza. W
tych okolicznociach omamy s rzecz cakowicie zrozumia.
Miaam ochot jej powiedzie, e to nie byy adne omamy, przywidzenia ani
fatamorgana, lecz ugryzam si w jzyk. Upieranie si przy spotkaniu z duchem nie pomoe
mi, nawet gdybym sama wierzya, e to prawda. Usiowaam szybko wymyli jaki
przekonujcy argument na poparcie swoich racji. Zwykle gaam jak z nut w podobnych

okolicznociach.
- Jeli nie zapewnicie mi terapii caodobowej, ten pomys okae si chybiony. Musze
co robi. Lekcje zostay zawieszone. Czym si zajm? Chcecie, ebym wasaa si bez celu,
rozmylajc tylko o tym, co si stao? Zwariuj. Nie chc rozpamitywa przeszoci.
Potrzebuj dziaania.
Moje sowa wywoay oywion dyskusj. Na wszelki wypadek nie wtrcaam si
wicej. W kocu postanowiono, ku niezadowoleniu pani doktor, e bd uczestniczya w
wiczeniach w okrojonym wymiarze godzin. Genialny kompromis, z ktrym zgodzili si
wszyscy poza mn. Nie chciaam z niczego rezygnowa. Uznaam jednak, e nic wicej nie
wskram. Werdykt brzmia: trzy dni wicze polowych, zwolnienie z dodatkowych zaj, a w
drodze aski zezwolono mi pozostae dni tygodnia powici na treningi i inne wiczenia
fizyczne.
No i oczywicie musiaam regularnie spotyka si z psychologiem. Nie mam nic
przeciwko terapeutom, Lissa te poddaa si psychoterapii i wyniosa z tego wiele korzyci.
Wiem, e rozmowa pomaga. Tylko e ja nie chciaam o tym gada.
W kocu jednak zgodziam si, skoro w zamian dano mi szans na zaliczenie. Alberta
zapewnia mnie, e nadal mog je uzyska. Uznaa, e terapia moe mi rwnie pomc
poradzi sobie z fingowanymi atakami strzyg.
Doktor Olendzka zrobia mi jeszcze kilka bada i odesaa mnie do dormitorium.
Alberta si poegnaa. Dymitr postanowi mnie odprowadzi.
- Dzikuj, e wymylie ten mniejszy wymiar godzin - powiedziaam. Szlimy
mokrym chodnikiem, bo nieg po burzy roztopio soce. Nie dawao wprawdzie nadziei na
opalanie, ale zapowiadao wiosn. Woda kapica z drzew tworzya kaue, ktre musielimy
starannie omija. Dymitr przystan gwatownie i spojrza mi prosto w oczy, zagradzajc
drog. O mao na niego nie wpadam. Chwyci mnie w ramiona i przycign do siebie. Nie
spodziewaam si, e moe to zrobi na oczach wszystkich. Czuam mocny ucisk jego
palcw, ale to nie bolao.
- Rose! - jkn z rozpacz, a mnie stano serce. - Dlaczego nic mi nie powiedziaa?
Powinienem wiedzie. Czy wiesz, co czuem? Patrzyem na ciebie i nie mogem nic zrobi.
Tak bardzo si baem.
Byam wstrznita jego sowami oraz bliskoci. Przeknam lin niezdolna
wydoby sowa. Dymitr by silnie wzburzony, nie pamitam, kiedy ostatnio widziaam u
niego tyle emocji. Wyglda przy tym zachwycajco i gronie. I wtedy powiedziaam
najgupsz rzecz, jaka przysza mi do gowy.

- Ty si niczego nie boisz.


- Boj si wielu rzeczy. Tym razem o ciebie. - Puci mnie, a ja daam krok do tyu.
Widziaam, e cierpi, jest zmartwiony. - Nie jestem doskonay. Czasem bywam bezradny.
- Rozumiem, tylko e - Nie miaam pojcia, co powiedzie. Dymitr mia racj.
Idealizowaam go. Dla mnie by wszystkowiedzcy i niezwyciony. Trudno uwierzy, e tak
bardzo si mn przejmowa.
- W dodatku to dzieje si od duszego czasu - cign. - Mwia, e pierwszy raz
zdarzyo si podczas ataku Stana. Potem wypytywaa ojca Andrew o duchy Dlaczego
milczaa? Czemu nie powiedziaa o tym Lissie albo mnie?
Spojrzaam w jego przepastne czarne oczy, ktre tak kochaam.
- Uwierzyby mi? Dymitr zmarszczy czoo.
- Nie rozumiem?
- Uwierzyby, e widz duchy?
- Ale To nie s duchy, Rose. Wydaje ci si, e
- Wanie dlatego - przerwaam mu. - Dlatego nie mogam ci nic powiedzie.
Uznalibycie mnie za wariatk.
- Nie uwaam, e jeste wariatk - zaprzeczy. - Po prostu wiele ostatnio przeya.
Adrian udzieli mi identycznej odpowiedzi, kiedy spytaam go, jak rozpozna oznaki
szalestwa.
- To za mao - oznajmiam, ruszajc przed siebie. Chwyci mnie znowu i tym razem
przycign jeszcze bliej. Rozejrzaam si wok ze strachem. Kto mg nas zobaczy. Na
szczcie dziedziniec by pusty. Soce jeszcze nie zaszo i wikszo uczniw pewnie
jeszcze spaa. Pomylaam, e nikt si tu nie zjawi co najmniej przez godzin. Mimo to
Dymitr zaskoczy mnie brakiem ostronoci.
- Moe wobec tego powiesz mi wicej - poprosi.
- I tak nie uwierzysz. Nawet ty - Ostatnie sowa wypowiedziaam zdawionym
gosem. Dymitr tak dobrze mnie zna. Chciaam, potrzebowaam, eby zrozumia, co si ze
mn teraz dziao.
- Postaram si. Chocia, szczerze mwic, myl, e sama nie zdajesz sobie sprawy,
co ci si przydarzyo.
- Przeciwnie - achnam si. - Mylicie si co do mnie. Zdecyduj, czy jeste gotw mi
zaufa. Jeli wci masz mnie za dziecko, ktre nie potrafi oceni, co si dzieje w jego
delikatnym umyle, po prostu odejd. Jeeli jednak ufasz mi i pamitasz, e widziaam oraz
znaam rzeczy niezrozumiae dla moich rwienikw przyznasz, e wiem, o czym mwi.

Owion nas ciepy wiatr, ktry przynis ze sob zapach topniejcego niegu.
- Ufam ci, Roza. Ale nie wierz w duchy.
By ze mn szczery. Prbowa si zbliy, zrozumie
Wiedziaam jednak, e dzieli nas przepa. Dymitr nie by gotw si otworzy.
Zdziwio mnie to, poniewa bardzo powanie potraktowa wrb z kart.
- Wysuchasz mnie? - spytaam. - I postarasz si nie traktowa tego, co powiem, jak
oznaka psychozy?
- Tak. Tyle mog ci obieca.
Opowiedziaam mu o pierwszym spotkaniu z Masonem i jak baam si powiedzie
prawd po incydencie ze Stanem. Mwiam o cieniach wirujcych w samolocie i o twarzach,
ktre zaatakoway mnie po ldowaniu.
- Nie uwaasz, e to typowa reakcja na stres? - spytaam na koniec.
- Myl, e nie ma typowych reakcji na stres. Nigdy nie wiadomo, jak si
zachowamy w trudnych sytuacjach. - Zamyli si. Widziaam, e prbuje sobie to wszystko
poukada. Dymitr nie wierzy w duchy, jednak stara si mnie wysucha. W chwil pniej
potwierdzi moje przypuszczenia. - Skd masz pewno, e to nie s wytwory twojej
wyobrani?
- Na pocztku tak wanie mylaam. Ale teraz Sama nie wiem. Mam wraenie, e
to si wydarzyo naprawd. Oczywicie nie potrafi tego udowodni. Pamitasz, co
powiedzia ojciec Andrew o duchach, ktre zostaj na ziemi, jeli kto zmar modo lub
tragicznie?
Dymitr przygryz warg. Mia ochot powiedzie, e nie powinnam traktowa tego
dosownie. Zamiast tego spyta:
- Mylisz, e Mason wrci, eby si zemci?
- Tak sdziam, ale teraz nie jestem pewna. Mason nigdy by mnie nie skrzywdzi.
Myl, e czego chce. Wszystkie duchy chciay czego ode mnie, nawet te, ktrych nie
rozpoznaam. Nie wiem dlaczego.
Stranik posa mi baczne spojrzenie.
- Ale masz ju teori na ten temat.
- Owszem. Zastanawiaam si nad tym, co powiedzia Wiktor. Uwaa, e skoro nosze
pocaunek cienia - znak, e kiedy umaram - jestem poczona ze wiatem zmarych i nigdy
si od niego nie uwolni.
Rysy Dymitra stwardniay.
- Nie ufabym temu, co mwi Wiktor Daszkow.

- Jednak on wiele wie! Musisz to przyzna, nawet jeli jest draniem.


- Zamy, e tak jest i pocaunek cienia pozwala ci widzie duchy. Ale dlaczego
dopiero teraz? Czemu nie widziaa ich zaraz po wypadku?
- Zadawaam sobie to samo pytanie - podchwyciam jego myl. - Wiktor powiedzia
co jeszcze: w chwili, w ktrej sama zadaam komu mier, zbliyam si do granicy. To, co
zrobiam, wzmocnio moj wi ze wiatem zmarych.
- A dlaczego widzisz duchy tylko w okrelonych sytuacjach? - nie ustpowa Dymitr. Czemu zaatakoway ci w samolocie, a nie pojawiy si, powiedzmy, na krlewskim dworze?
Moe oywienie przygaso.
- Kim ty jeste. Prawnikiem? - parsknam. - Kwestionujesz wszystko, co mwi.
Umwilimy si, e postarasz si mnie wysucha bez uprzedze.
- Staram si, ale ty te powinna rozway i inne moliwoci. Zastanw si, dlaczego
widzisz zjawy tylko w niektrych sytuacjach.
- Nie mam pojcia - mruknam z rezygnacj. - Uwaasz, e zwariowaam.
Dymitr uj mnie pod brod i zmusi, ebym na niego spojrzaa.
- Nie. Wcale tak nie myl. Staram si dostosowa do twojego toku rozumowania.
Uwaam jednak, e kada teoria wymaga uzasadnienia. Diagnoza doktor Olendzkiej wydaje
si sensowna. Twoje przypuszczenia pozostawiaj wiele wtpliwoci. Szukaj dalej. Jeli uda
ci si uzyska wicej informacji, bdziemy mogli nad tym pracowa.
- My? - zdziwiam si.
- Oczywicie. Nie zostawi ci z tym samej. Nigdy ci nie opuszcz.
Zabrzmiao cudownie i szlachetnie. Czuam, e powinnam si odwzajemni i
oczywicie powiedziaam co gupiego.
- Ja te nigdy ci nie opuszcz. Mwi powanie Nie podejrzewam, e bdziesz
przeywa co podobnego, ale jeli zaczniesz widzie duchy, pomog ci przez to przej.
Dymitr parskn cichym miechem.
- Dziki.
Nasze rce dotkny si, spletlimy palce. Stalimy w milczeniu dobr minut,
dotykajc si tylko domi. Znowu zerwa si wiatr i mimo chodu poczuam, e nadesza
wiosna. Niemal widziaam, jak wok nas rozkwitaj kwiaty. Jakbymy myleli o tym samy,
jednoczenie uwolnilimy donie.
Wkrtce dotarlimy do mojego dormitorium. Dymitr spyta, czy moe zostawi mnie
sam. Zapewniam, e dam sobie rad i moe spokojnie zaj si swoimi sprawami. Odszed,
a ja miaam ju wej do rodka, kiedy zorientowaam si, e zostawiam w gabinecie torb.

Zawrciam pewna, e na pewno dostan za to kar w postaci aresztu domowego.


Recepcjonistka doktor Olendzkiej skierowaa mnie do pokoju zabiegowego.
Znalazam torb i ju miaam wychodzi, kiedy zauwayam, e kto ley na ku w
ssiednim gabinecie. Nie widziaam nikogo z personelu, wic jak zwykle zwyciya
ciekawo. Zajrzaam do rodka.
Zobaczyam Abby Badic, morojk ze starszej klasy. Dziewczyna bya liczna i
pewna siebie, tak o niej mwiono, lecz teraz sprawiaa wraenie zupenie innej osoby.
Zwrcia w moj stron sw podrapan i posiniaczon twarz. Dostrzegam te czerwone prgi
na skrze.
- Pozwl mi zgadn - powiedziaam. - Upada.
- Co takiego?
- Upada. To standardowe wyjanienie. Udzielili go ju Brandon, Brett i Dane. Co ci
powiem: powinnicie wymyli lepsze kamstwo, bo lekarka wreszcie zacznie co
podejrzewa.
Oczy Abby rozszerzyy si ze zdumienia.
- Ty wiesz?
Uwiadomia mi, jaki popeniam bd, wypytujc Brandona. daam od niego
odpowiedzi, a on zamkn si w sobie. Ci, ktrzy zadawali pytania Brettowi i Dane'owi, take
nic nie wskrali. Powinnam bya udawa, e wiem o wszystkim. Tylko w ten sposb mogam
wycign z dziewczyny informacje.
- Oczywicie. Powiedzieli mi.
- Jak to? - pisna. - Przysigali, e nie puszcz pary z ust. Takie s reguy.
Reguy? O czym ona mwi? Nie przyszo mi do gowy, e amatorski oddzia
arystokratw rzdzi si jakimi zasadami. Najwyraniej co umkno mojej uwadze.
- Nie mieli wyboru. Nie wiem, jak to si dzieje, ale wci na was wpadam.
Prbowaam ich chroni. Mwi ci, e to nie potrwa dugo. Prdzej czy pniej was nakryj przybraam wspczujcy ton.
- Nie jestem wystarczajco odporna. Staraam si zacisn zby, ale zwiodam.
Dziewczyna wygldaa na zmczon i obola.
- Prosz ci, nie mw nikomu, dopki czego nie ustalimy, dobrze?
- Jasne - rzuciam lekko, zachodzc w gow, w co oni si bawi. - Bd milcze jak
grb. Ale jak si tu znalaza? Mielicie nie zwraca na siebie uwagi - improwizowaam w
nadziei, e dowiem si czego wicej.
Abby si skrzywia.

- Przysaa mnie opiekunka dormitorium. Zauwaya znaki. Jeli reszta Mana si


dowie, bd miaa kopoty.
- Miejmy nadziej, e doktor Olendzka odele ci, zanim si zorientuj. Jest bardzo
zajta. Masz takie same obraenia jak Brett i Brandon, chocia u ciebie wygldaj powaniej.
Ich poparzenia zwracay uwag, ale udao im si wyga.
Ryzykowaam.

Nie

wiedziaam,

czy

Brett

rzeczywicie

mia

poparzenia,

wywnioskowaam to z opowieci Jill. Jeli si pomyliam, Abby nie bdzie ze mn


rozmawia. Na szczcie nie poprawia mnie. Dotkna w zamyleniu czerwonych ladw na
skrze.
- Mwili, e wkrtce znikn. Miaam tylko wymyli jak bajeczk dla doktor
Olendzkiej. - W jej oczach pojawia si nadzieja. - Zapewniali mnie, e tak le nie bdzie, ale
boje si, e ka mi sprbowa jeszcze raz.
Pojawia si lekarka. Zdziwiona, e nadal tu jestem, kazaa mi odpoczywa w
dormitorium. Ledwo zauwayam, co dzieje si na zewntrz. Uzyskaam wan wskazwk.
Mana.

ROZDZIA DZIEWITNASTY
LISSA BYA MOJ najlepsz przyjacik od przedszkola. Teraz bolao mnie, e
mam przed ni tajemnice. Zawsze mwia mi o wszystkim, chocia po prawdzie nie miaa
wyboru. Znaam jej myli. Dawniej i ja te zwierzaam si ze swoich sekretw, lecz nie
umiaam opowiedzie jej o Dymitrze ani o przyczynie mojej poraki podczas sfingowanego
ataku Stana. Czuam si z tym okropnie. Konieczno milczenia uwieraa mnie i wpdzaa w
poczucie winy.
Tego dnia wiedziaam, e nie wymigam si od wyjanie. Lissa z pewnoci zapyta o
incydent na lotnisku. Nawet jeli zgrabnie zegam, domyli si, e co jest nie tak, bo
zauway ograniczon opiek nad Christianem. Nie, tym razem musze powiedzie prawd.
Z oporami, ale do rzeczowo, zrelacjonowaam Lissie i Christianowi - a przy okazji
rwnie Eddiemu oraz Adrianowi, ktrzy znaleli si w pobliu - ostatnie wydarzenia.
- Sdzisz, e widziaa duchy?! - wykrzykn Christian. - Powanie?
Jego wyraz twarzy ostrzega, e szykuje wyjtkowo zoliwy komentarz.
- Posuchaj - warknam. - Opowiedziaam wam, co przeyam, i nie chc o tym
wicej rozmawia. Temat wyczerpany. Dajcie mi spokj.
- Rose - zacza Lissa z wahaniem. Czuam, e nie potrafi upora si z emocjami.
Silnie odbieraam jej strach, trosk, szok i wspczucie, co sprawiao, e poczuam si jeszcze
gorzej.
Potrzsnam gow.
- Nie, Liss, nie. Prosz. Moecie sobie myle, co chcecie, twrzcie dowolne teorie na
mj temat, tylko nie zmuszajcie mnie do rozmowy. Nie teraz. Potrzebuj spokoju.
Spodziewaam si, e Lissa nie odpuci tak atwo; zawsze bya uparta. Oczekiwaam
rwnie frontalnego ataku Adriana i Christiana, bo ich zgryliwe charakterki nie mogy
przepuci takiej okazji. Wida jednak zarwno kategoryczny ton mojego gosu, jak i prostota
komunikatu day im do mylenia. Zorientowaam si w sytuacji, dopiero gdy odczuam
zaskoczenie Lissy. Wystarczyo spojrze na twarze przyjaci, by zrozumie, e
potraktowaam ich zbyt surowo.
- Przepraszam - wymamrotaam. - Doceniam wasz trosk, ale mam kiepski nastrj.
Lissa przygldaa mi si z uwag. Pniej, powiedziaa w mylach. Przytaknam
skinieniem gowy, zastanawiajc si, jak unikn tej rozmowy. Spotkali si z Adrianem, eby
powiczy magi. Ucieszyam si, e mog by blisko przyjaciki, bo Christian postanowi

im towarzyszy. Szczerze mwic, nie wiem, dlaczego zosta. Pewnie wci nie upora si z
zazdroci. Rozumiaabym go, gdyby wiedzia o intrygach krlowej. Tymczasem wyranie
si nudzi. Usiedlimy w pustej klasie panny Meissner. Mj podopieczny zestawi dwie awki
i wycign si na nich, zakrywajc oczy ramieniem.
- Obudcie mnie, jeli wydarzy si co ciekawego - rzek.
Staam z Eddiem na rodku Sali blisko morojw, skd moglimy obserwowa okna i
drzwi.
- Naprawd widziaa Masona? - spyta niemiao. - Przepraszam powiedziaa, e
nie chcesz o tym rozmawia
Ju miaam przytakn, ale spojrzaam mu w oczy. Nie powodowaa nim zwyka
ciekawo. Przyjani si z Masonem i nie upora si jeszcze z jego mierci. Pomylaam, e
pewnie sam chciaby go spotka.
- Myl, e to by on - mruknam z odpowiedzi. - Ale nie mam pewnoci. Wszyscy
uwaaj, e to owoc nadmiernej wyobrani.
- Jak wyglda? By zy?
- Raczej smutny. Bardzo smutny.
- Jeli to naprawd on Sam nie wiem. - Eddie wbi wzrok w podog, zapominajc
na chwil o czujnoci. - Wci si zastanawiam, czy nie ma do nas pretensji, e go nie
ocalilimy.
- Nie moglimy nic zrobi - odparam, korzystajc z formuki, ktr wielokro
syszaam od innych. - Ja te o tym mylaam. Ojciec Andrew powiedzia mi kiedy, e duchy
wracaj czasem po to, by si mci. Ale Mason nie sprawia takiego wraenia. Raczej jakby
chcia mi co przekaza.
Eddie podnis gow, uwiadamiajc sobie, e jest na subie. Nie odezwa si wicej,
lecz wiedziaam, gdzie bdzi mylami.
Tymczasem Adrian i Lissa robili postpy. A waciwie tylko Adrian. Wykopali
wczeniej kilka rolin, ktre uschy albo zamary na zim. Woyli je do niewielkich misek i
ustawili rzdem na dugim stole. Lissa dotkna jednej z nich, a ja poczuam, jak udziela mi
si jej euforia, ktra zawsze towarzyszya zabiegom magicznym. W chwil potem uschnita
rolina zazielenia si i wypucia licie.
Adrian spoglda na kwiat z zapartym tchem, jakby obserwowa najwiksz tajemnic
wszechwiata. Westchn gboko i sprbowa naladowa swoj nauczycielk.
- W porzdku. Zaraz zobaczycie wielkie nic.
Mona powiedzie, e doskonale to uj, bo faktycznie nic si nie wydarzyo. Ale

kilka chwil pniej rolina zadraa. Zobaczylimy, jak zaczyna si zieleni i nagle znowu
uscha.
- Udao ci si - pochwalia Lissa. Wyczuam w jej gosie nutk irytacji. Adrian
opanowa jedn z jej umiejtnoci, podczas gdy ona nie nauczy si niczego od niego.
- Niezupenie. - Moroj wpatrywa si w rolin. By absolutnie trzewy, wic w
ponurym nastroju. Moc ducha nie wpywaa na jego postaw wobec wiata. Pomylaam, e
tego wieczora nikomu z was humor nie dopisuje. - Szlag by to trafi.
- Co ty wygadujesz? - skarcia go Lissa. - Odniose sukces. Sprawie, e rolina
oya. Dokonae tego moc umysu. To wspaniae.
- Wci jeste lepsza - skwitowa Adrian tonem dziesiciolatka. Nie mogam si
powstrzyma.
- Przesta biadoli i sprbuj jeszcze raz - wtrciam. Zerkn na mnie z krzywym
umieszkiem.
- Nie potrzebuj twoich rad, panno od duchw. Stranicy powinni by widoczni, lecz
niesyszalni.
Trzepnam go za t pann od duchw, ale nawet tego nie zauway bo jednoczenie
popara mnie Lissa.
- Rose ma racje. Postaraj si bardziej.
- Poka mi to jeszcze raz - poprosi Adrian. - Bd ci obserwowa. Sprbuj poczu,
co robisz.
Lissa oywia kolejn rolin. Znowu odczuam powiew jej magii. Ogarna mnie
rado, a po chwili zorientowaam si, e co jest nie tak. Lissa si zawahaa. Lk i poczucie
niepewnoci zachwiay jej moc. W jednej chwili wrciy przygnbienie i nerwowo, z
ktrymi borykaa si od tak dawna. Nie, nie - bagaam w mylach. - To si znowu dzieje.
Wiedziaam, e tak bdzie, jeli zajmie si magi. Prosz, niech to zniknie.
I nagle mroczne myli rozwiay si bez ladu. Moja przyjacika odzyskaa spokj.
Zauwayam, e rolina urosa i si zazielenia. Przegapiam moment, gdy to si stao. Adrian
te nie widzia, przez cay czas wpatrzony we mnie. Mia zaniepokojon min. Wyczuam, e
usilnie stara si co zrozumie.
- Teraz ty - zawoaa Lissa wesoo. Nie zorientowaa si, e Adrian na ni nie patrzy.
- Sprbuj.
Moroj skoncentrowa si na zadaniu. Westchn i podszed do kolejnej roliny, ale
dziewczyna powstrzymaa go gestem.
- Nie pracuj tam, gdzie zacze. Moe warto prbowa etapami.

Adrian posusznie skin gow do swojego kwiatu. Przez kilka minut tylko si we
wpatrywa. W pokoju panowaa absolutna cisza. Nie sdziam, e chopak potrafi tak bardzo
si skupi. Na jego czole zalniy kropelki potu. Nareszcie rolina drgna. Zazielenia si, na
odykach pojawiy si niewielkie pczki. Przeniosam wzrok na Adriana. Mruy oczy i
zaciska szczki, najwyraniej ca energi koncentrujc na wykonaniu zadania. Pczki
otworzyy si, wypuszczajc biae patki kwiatu.
Lissa nie posiadaa si z radoci.
- Brawo! - krzykna i uciskaa Adriana serdecznie. Czuam, e szczerze si
ucieszya. Rozczarowanie brakiem nowych umiejtnoci ustpio nadziei, e to si zmieni.
Adrian dowid, e mog si uczy od siebie nawzajem. - Nie mog si doczeka, kiedy i ja
zrobi co nowego - powiedziaa z nutk zazdroci.
Adrian stukn palcem w notes.
- wiat ducha oferuje wiele moliwoci. Z pewnoci opanujesz przynajmniej jedna
now technik.
- Co tam macie? - spytaam.
- Pamitasz, jak szukaam osb wykazujcych nadzwyczajne umiejtnoci? - zwrcia
si do mnie Lissa. - Spisalimy tu wszystkie znane przypadki.
Oczywicie

pamitaam.

Moja

przyjacika

niestrudzenie

szukaa

morjw

obdarzonych moc ducha. Rejestrowaa pokazy niezwykych umiejtnoci. Chocia wiat


uwaa je za oszustwa, Lissa niezmiennie widziaa w nich przejawy mocy ducha.
- Poza moc uzdrawiania, postrzegania aury oraz odwiedzania cudzych snw
wykazujemy rwnie nadzwyczajne umiejtnoci w wywieraniu wpywu.
- To adna nowo - zauwayam.
- A jednak. Nie tylko potrafiy skania innych, by robili to, co chcemy. Syszaam o
morojach, ktrzy wmawiaj ludziom, e widz i czuj co, czego nie ma.
- Wywouj halucynacj? - zdziwiam si.
- Co w tym rodzaju - odpar Adrian. - Stosuj czar wpywu, kac ludziom przeywa
sceny rodem z najgorszych koszmarw, na przykad broni si przed czyim atakiem.
Wzdrygnam si.
- To straszne.
- I zachwycajce zarazem - doda moroj.
- Nie jestem przekonana - popara mnie Lissa. - Wyrzdzaj krzywd.
Christian ziewn ostentacyjnie.
- Skoro odnielicie sukces, moe zakoczymy te magiczne wprawki na dzi?

Obejrzaam si. Christian wpatrywa si niespokojnie w Liss i Adriana. Nie podoba


mu si ten wybuch serdecznoci. A oni byli zbyt przejci, eby to zauway.
- Mgby to powtrzy? - spytaa Lissa z oywieniem. - Sprbuj z inn rolin.
Adrian potrzsn gow.
- Teraz nie dam rady. Za duo mnie to kosztowao. Musz zapali. - Wskaza rk
Christiana. - Zajmij si swoim chopakiem. Wykaza niewiarygodn cierpliwo.
Lissa podesza do ukochanego z promienn twarz. Wygldaa tak piknie, e nie
mg si na ni gniewa. Zagodnia, a mnie przyszo do gowy, e tylko ona potrafia
wydoby z niego najdelikatniejsze uczucia.
- Wracajmy do dormitorium - powiedziaa, chwytajc go za rk.
Poszlimy za nimi. Eddie szed obok Lissy i Christiana, wic mnie przypada
obserwacja otoczenia. Zostaam skazana na towarzystwo Adriana, ktry ostatecznie poczapa
za nami i postanowi ze mn pogawdzi. Musiaam rwnie znosi kby dymu z papierosa.
Zastanawiaam si, dlaczego nikt mu tego nie zabroni. Zmarszczyam nos.
- Mgby zosta naszym najdalszym stranikiem i zawsze trzyma si z tyu zaproponowaam.
- Wystarczy - odpar i rzuci niedopaek na ziemi. Przydepta go niedbale i zostawi.
Wkurzyo mnie to tak samo jak jego palenie. - I co powiesz, maa dampirzyco? - zagadn. Niele si spisaem z t rolin, co? Oczywicie sukces byby bardziej spektakularny, gdybym
na przykad przymocowa komu odcit nog albo rozdzieli blinita syjamskie. Ale to
tylko kwestia czasu. Trening czyni mistrza.
- Jeli posuchasz mojej rady - cho z pewnoci nie posuchasz - uwaam, e
powinnicie zawiesi te wiczenia. Christian wci podejrzewa, e uwodzisz Liss.
- Niemoliwe! - wykrzykn z udawanym oburzeniem. - Czyby nie widzia, e moje
serce naley do ciebie?
- Nie wygupiaj si. On naprawd cierpi. Nie umiem go przekona, e nic was nie
czy.
- Najlepiej od razu zacznijmy czuoci. Christian poczuje si znacznie lepiej.
- Jeli mnie dotkniesz - ostrzegam uprzejmie - dam ci doskona okazj, eby
uzdrowi samego siebie. Przekonasz si, czy naprawd co umiesz.
- Poprosz o to Liss - odpar sprytnie. - Zrobi to lepiej. Chocia - Zoliwy
umieszek znik z jego warg. - Stao si co dziwnego, kiedy uya dzisiaj magii.
- Tal - potwierdziam. - Wic ty te to wyczue?
- Nie. Ja to widziaem. - Adrian zmarszczy czoo. - Rose pamitasz, jak mnie

zapytaa, czy tracisz zmysy, a ja odpowiedziaem, e nic ci nie jest?


- Tak
- Chyba si pomyliem. Myl, e jeste szalona. Zwolniam kroku.
- Co to ma znaczy?
- No widzisz, kiedy Lissa oywia t drug rolin, jej aura nieco przygasa.
- Czuam co podobnego. Miaam wraenie, e nie wiem, Lissa nagle osaba, jak
dawniej, kiedy czua si gorzej. Ale to wraenie szybko mino.
Adrian skin gow.
- Wanie zauwayem, e mrok, jaki j otacza, przepyn do twojej aury. Ju ci
mwiem, e macie bardzo rne pola energii, ale tym razem widziaem na wasne oczy,
dlaczego tak si dzieje. Ciemno wyskoczya z jej aury i przeniosa si do twojej.
Zadraam.
- Co chcesz przez to powiedzie?
- Dlatego myl, e tracisz zmysy. Lissa nie odczuwa ju nieprzyjemnych skutkw
stosowania magii, prawda? A ty, no c zdaje si, e masz ostatnio kopoty z
kontrolowaniem emocji, a w dodatku widzisz duchy - ostatnie sowa wypowiedzia obojtnie,
jakby to byo najzwyklejsze zjawisko pod socem. - Podejrzewam, e szkodliwe dziaanie
ywiou ducha przechodzi na ciebie. Lissa odzyskaa rwnowag, a ty zacza widzie
zjawy.
Teoria Adriana podziaaa na mnie jak uderzenie pioruna. Jego zdaniem nie cierpiaam
z powodu traumatycznych wydarze, nie spotkaam Masona ani nie widziaam naprawd
duchw. Oszalaam, przejmujc obd Lissy. Pamitaam, jak si czua w najgorszych
chwilach, kiedy dopadaa j depresja i sama si okaleczaa. Przypomniaam sobie nasz
nauczycielk, pann Karp, ktra rwnie posiadaa moc ducha. Popada w obd i
dobrowolnie przemienia si w strzyg.
- Nie - odparam z moc. - Mylisz si.
- A wasza wi? Jestecie ze sob poczone. Odbierasz jej myli i uczucia. Dlaczego
nie miaaby przej rwnie jej szalestwa? - Adrian jak zwykle mwi lekkim tonem, w
ktrym pobrzmiewao rozbawienie. Chyba nie zdawa sobie sprawy, jak bardzo mnie
przestraszy.
- To nie ma adnego
Urwaam, bo nagle powrcia kwestia interesujca mnie od dawna.
wity Wadimir cae ycie zmaga si ze skutkami wadania moc ducha. Miewa
koszmary senne i przywidzenia, ktre przypisywa aktom demonw. Nie zwariowa jednak

ani nie prbowa popeni samobjstwa. Obie z Liss byymy przekonane, e pomagaa mu
wi ze straniczk Anna nazywan Pocaunkiem Cienia. Sdziymy, e ocalia go ich
przyja. Anna wspieraa Wadimira i towarzyszya mu w cikich chwilach. W tamtych
czasach nie byo lekw przeciwdepresyjnych.
Jeli jednak Co jeli
Zabrako mi oddechu. Czuam, e musz natychmiast pozna ca prawd. Ktra to
godzina? Ile zostao do ciszy nocnej? Trzeba to sprawdzi. Zatrzymaam si gwatownie, o
mao przy tym nie upadajc na liskiej powierzchni.
- Christian!
Grupka przed nami przystana. Wszyscy patrzyli na mnie i Adriana.
- Co jest? - spyta mj podopieczny.
- Musz zawrci, a raczej musimy, bo nie mog ci zostawi. Idziemy do kaplicy.
Christian unis brwi.
- Chcesz si wyspowiada?
- O nic nie pytaj, prosz. Zabior ci tylko chwil. Lissa si zaniepokoia.
- Moemy pj z wami
- Nie trzeba. Niedugo wrcimy. - Nie chciaam, by mi towarzyszya. Nie powinna
sysze historii, ktrej si spodziewaam. - Idcie do dormitorium. Przyjdziemy do was.
Christian, prosz
Chopak bacznie mi si przyglda. Widziaam, e ma ochot rzuci jak kliw
uwag, a jednoczenie gotw jest mi pomc. Zwyciyo to drugie.
- Dobrze, ale jeli kaesz mi si modli, wyjd bez sowa.
Ruszylimy w kierunku kaplicy. Prawie biegam i Christian z trudem dotrzymywa mi
kroku.
- Pewnie nie powiesz mi, o co chodzi? - zapyta.
- Nie. Ale docenia twj gest.
- Zawsze chtnie su pomoc - odpar. Na pewno przewraca oczami, ale wolaam
skupi uwag na liskiej ciece.
Drzwi kaplicy byy zamknite. Nie zdziwio mnie to. Zapukaam, rozgldajc si, czy
w ktrym z okien pali si wiato. Niestety.
- Wiesz, e raz si tu wamaem - zacz Christian. - Jeli chcesz wej do rodka
- To nie wystarczy. Musz porozmawia z ojcem Andrew. Cholera, nie ma go.
- Pewnie ju pi.
- Cholera - powtrzyam, nie przejmujc si zbytnio tym, e przeklinam u drzwi

kaplicy. Jeli duchowny rzeczywicie ju si pooy, to nie uda mi si wej do jego pokoju
w dormitorium personelu. - Musz
W tej chwili otworzyy si drzwi i stan w nich ojciec Andrew. By zaskoczony, ale
nie okaza gniewu.
- Rose? Christian? Czy stao si co zego?
- Musze ojca o co spyta - powiedziaam stanowczo. - Zajm tylko chwil.
Zdumiaam go jeszcze bardziej, ale cofn si, robic nam przejcie. Przystanlimy w
kruchcie.
- Wanie szedem do domu - wyjani kapan.
- Ojciec kiedy mi powiedzia, e wity Wadimir y dugo i zmar mierci
naturalna. Czy to prawda?
- Tak - odpar po chwili zastanowienia. - O ile wiem, tak. Tak wersj przedstawia
cae pimiennictwo, rwnie to wspczesne.
- A co z Ann? - gorczkowaam si. Czuam, e histeryzuj, ale nie umiaam
zachowa spokoju.
- Nie rozumiem.
- Co z ni? Jak zmara?
Czsto zastanawiaymy si z Liss, jak skoczy Wadimir. Nigdy nie przyszo nam
do gowy pytanie o jego straniczk.
- C - westchn. - Obawiam si, e miaa mniej szczcia. Anna powiecia ycie, by
chroni witego. Czytaem, e w podeszym wieku nieco zdziwaczaa. I w kocu
- Tak? - podchwyciam. Christian wyranie nic nie rozumia.
- Kilka miesicy po mierci Wadimira popenia samobjstwo. Zamknam oczy. Tego
si wanie baam.
- Przykro mi - doda ojciec Andrew. - Wiem, e interesuje ci jej historia.
Dowiedziaem si czego wicej o mierci Anny cakiem niedawno. Samobjstwo jest
grzechem, jednak zwaywszy, jak bliska czya ich wi, mog sobie wyobrazi bezmiar jej
cierpie po zgonie Wadimira.
- Wspomnia ojciec, e zdziwaczaa na staro. Kapan skin gow i rozoy rce.
- Trudno powiedzie, co chodzio biedaczce po gowie. Z pewnoci wiele przesza.
Dlaczego to pytanie byo tak pilne?
Potrzsnam gow.
- To duga historia. Dzikuj za pomoc. Christian odezwa si dopiero w poowie
drogi do dormitorium.

- Co jest grane? - spyta. - Pamitam, e czytaycie biografie witego Wadimira.


Jego zwizek z Ann przypomina twj i Lissy, czy tak?
- Tak - odparam ponuro. - Suchaj, nie chc mci midzy wami, ale prosz, nie mw
jej o tym. Nie teraz. Najpierw musz wicej odgrzeba na ten temat. Powiedz jej albo nie.
Sama jej powiem, e spanikowaam, bo sdziam, e mam jeszcze inne obowizki.
- Wic oboje bdziemy j okamywali?
- Moesz mi wierzy, e wcale nie jest mi lekko. Nie widz jednak lepszego
rozwizania.
Gdyby Lissa wiedziaa, e z jej powodu mog popa w obd, byaby to dla niej
klska. Pewnie zrezygnowaaby ze stosowania magii. Oczywicie o niczym innym nie
marzyam Jednak ona tak bardzo cieszya si z odzyskania swoich zdolnoci.
Czy mogam jej to odebra? A czy potrafi si powici?
Nie umiaam odpowiedzie na te pytania. Postanowiam zaczeka. Na razie za mao
wiem. Christian zgodzi si dochowa tajemnicy. Zreszt kiedy doczylimy do przyjaci,
zbliaa si ju cisza nocna. Potem wszyscy poszlimy spa, ja rwnie, poniewa zwolniono
mnie z penienia nocnej warty.
Szam samotnie do dormitorium dampirw. Tu przed budynkiem zobaczyam
Masona.
Stanam jak wryta. Rozejrzaam si z nadziej, e kto, przechodzc tdy, nareszcie
powiadczy to, co widz. Pprzezroczysta posta wygldaa niemal zwyczajnie, w dugim
paszczu, z rkami w kieszeniach. Poczuam, e wosy staj mi dba na gowie.
- Witaj - powiedziaam zaskakujco spokojnym gosem, a jednoczenie ogarn mnie
gboki smutek. - Ciesz si, e jestemy sam na sam. Nie spodobao mi si twoje
towarzystwo tam w samolocie.
Mason patrzy na mnie wzrokiem pozbawionym wyrazu. On te by smutny. Poczucie
winy niezmordowanie supao wze w moim odku. Nie mogam duej tego znie.
- Czym jeste?! - krzyknam. - Jeste prawdziwy? Czy ja zwariowaam?
Ku memu zaskoczeniu potwierdzi wyranym skinieniem gowy.
- Co? - pisnam. Jeste prawdziwy? Kolejne skinienie.
- Zwariowaam? Zjawa zaprzeczya.
- C, dobre i to. - Sytuacja zaczynaa mnie mieszy, gadaam do widziada. Przynajmniej nie potwierdzie, e ci tu nie ma.
Mason nie spuszcza ze mnie wzroku. Ponownie si rozejrzaam; bylimy sami.
- Dlaczego si pojawiasz? Jeste wcieky i szukasz zemsty?

Duch zaprzeczy, a ja poczuam ulg. Do tej chwili nie zdawaam sobie sprawy z tego,
e takiej sytuacji boj si najbardziej. yam z poczuciem winy i w aobie. Zakadaam, e
przyjaciel oskara mnie zza grobu.
- Czy nie moesz zazna spokoju?
Mason znw przytakn, a mnie si wydao, e posmutnia jeszcze bardziej. Stany
mi w oczach jego ostatnie chwile i musiaam przekn zy. Te nie odnalazabym spokoju,
gdyby moje ycie zakoczyo si, zanim zaczo si naprawd.
- Czy chodzi o co wicej? Masz inny powd, eby do mnie przychodzi?
Skinienie.
- Jaki? - spytaam. Ostatnio w ogle zadawaam strasznie duo pyta. Cigle szukaam
odpowiedzi. - O co chodzi? Co mam zrobi?
Nie mg odpowiedzie. Potrafi tylko porusza gow. Widziaam, jak bezradnie
otwiera usta. Bardzo si stara, jak Adrian pracujcy nad oywieniem kwiatu.
- Bardzo mi przykro - szepnam. - Nie rozumiem Przepraszam za wszystko.
Mason posa mi ostatnie aosne spojrzenie i znikn.

ROZDZIA DWUDZIESTY
POROZMAWIAJMY O TWOJEJ MATCE. Westchnam.
- Mianowicie?
Przyszam na pierwsz sesj terapeutyczn i byam nieco rozczarowana. Pomylaam,
e powinnam zacz od spotkania Masona, lecz uznaam, e nie bd si pogra. Wadze
szkoy ju i tak miay mnie za wariatk.
Szczerze mwic, sama nie byam pewna swoich wadz umysowych. Opowieci
Adriana o mojej aurze oraz historia Anny mogy przyprawi o szalestwo. Mimo to nie
uwaaam si za wariatk. Z drugiej strony, chorzy umysowo zwykle czuj si najbardziej
zdrowi. Poza tym co to waciwie znaczy, e kto jest szalony? Czytaam dosy na temat
psychologii, by wiedzie, e zaburzenia psychiczne s precyzyjnie klasyfikowane.
Charakteryzuj si szczeglnymi objawami, jak niepokj, depresja, chwiejno nastrojw i
tak dalej. Nie miaam pojcia, gdzie umieci to, co przeywam, i czy w ogle kwalifikuj si
do ktrejkolwiek grupy.
- Co do niej czujesz? - cigna pani psycholog.
- Jest wietn straniczk i tak sobie matk.
Terapeutka zapisywaa co w swoim notesie. Szczupa jasnowosa morojka, ubrana w
kaszmirow sukienk i noszca oryginalne imi - Deirdre. Wydawaa si niewiele starsza ode
mnie, lecz dyplomy wiszce nad biurkiem wiadczyy niezbicie o jej gruntownym
wyksztaceniu w dziedzinie psychoterapii. Gabinet znajdowa si w budynku administracji
szkolnej, nieopodal pokoju dyrektorki oraz biur. Idc tu, miaam nadziej, e kobieta kae mi
si pooy na kozetce, takiej, jakie widziaam w filmach. Niestety, okazao si, e musz
zadowoli si krzesem, wygodnym, na szczcie. ciany gabinetu obwieszono malunkami
przedstawiajcymi uroki natury: kolorowe motyle, kwiaty, sielskie pejzae i takie tam.
Zapewne, by wpyway kojco na pacjentw.
- Zechciaaby rozwin okrelenie: taka sobie? - spytaa Deirdre.
- wiadczy o postpach. Miesic temu powiedziaabym, e mam okropn matk. I co
to ma wsplnego z Masonem?
- Wolaaby porozmawia o nim? Zauwayam, e kobieta ma denerwujcy zwyczaj
odpowiadania pytaniem na pytanie.
- Sama nie wiem - przyznaam szczerze. - Chyba znalazam si tu z jego powodu.
- Co czua, kiedy zgin?

- Smutek. A co miaam czu?


- Moe gniew?
Pomylaam o strzygach, ich zoliwych twarzach i obojtnoci wobec mierci.
- Tak, chyba tak.
- Poczucie winy?
- Jasne.
- Dlaczego uwaasz, e to oczywiste?
- Mason znalaz si tam z mojej wint. Wkurzyam go Chcia mi co udowodni. To
ja mu powiedziaam, gdzie ukrywaj si strzygi, a nie powinnam tego ujawnia. Gdyby si
nie dowiedzia, nie pojechaby do Spokane. yby do dzisiaj.
- Nie sdzisz, e Mason odpowiada za swoje decyzje? On sam dokona wyboru.
- No tak. W pewnym sensie. Nie kazaam mu tam jecha.
- Wic dlaczego czujesz si winna? Odwrciam wzrok i utkwiam w obrazku z
biedronk.
- Zaleao mu na mnie. Waciwie chodzilimy ze sob, ale ja si wycofaam.
Sprawiam mu bl.
- Dlaczego si wycofaa?
- Nie wiem - odparam. Przez chwil znw widziaam jego ciao lece na pododze,
ale szybko usunam je z myli. Nie rozpacz si przy Deirdre. - Nie rozumiem tego. Mason
by miy, zabawny. wietnie si dogadywalimy Jednak wydawao mi si, e co jest nie w
porzdku. Nie mogam nawet si z nim caowa Na koniec postanowiam to przerwa.
- Uwaasz, e masz problem z bliskoci?
- Sucham? Och. Nie! Oczywicie, e nie.
- Uprawiaa ju seks?
- Nie. Sugeruje pani, e powinnam?
- A ty jak sdzisz?
Cholera. Ju mylaam, e j zapaam i wreszcie zmusz do odpowiedzi na moje
pytanie.
- Mason nie by tym waciwym chopakiem.
- Czy jest kto inny? Ten waciwy?
Zawahaam si. Nie rozumiaam, co ta rozmowa ma wsplnego z duchami.
Podpisaam wczeniej dokument, ktry zapewnia mi dyskrecj podczas terapii. Deirdre nie
miaa prawa ujawnia moich tajemnic, jeli nie zamierzaam popeni przestpstwa lub
zagrozi sobie samej. Nie byam jednak pewna, czy powinnam informowa j o swojej

mioci do starszego mczyzny.


- Tak ale nie mog zdradzi, kim on jest.
- Jak dugo si znacie?
- Prawie p roku.
- Czujesz si z nim zwizana?
- Oczywicie. Ale nie - Jak miaam to wyjani? - Nie jestemy razem. On jest
niedostpny.
Moga sobie interpretowa. Prawdopodobnie pomyli, e facet jest onaty.
- Czy z jego powodu nie moga zbliy si z Masonem?
- Tak.
- I to on nie pozwala ci spotyka si z innymi chopcami?
- Niczego mi nie narzuca.
- Jednak zaley ci na nim i nie interesuj ci inni.
- Tak. Chocia to bez znaczenia. Nie powinnam si w ogle z nimi wiza.
- Dlaczego?
- Nie ma na to szans. Niedugo zostan straniczk. Powinnam powici caa energi
Lissie.
- Uwaasz, e twoje obowizki wykluczaj zaangaowanie w bliski zwizek z
mczyzn?
Przytaknam.
- Suba wymaga powicenia. Nie mog pozwoli, by kto sta si dla mnie
waniejszy ni Lissa. Mamy takie powiedzenie: Oni s najwaniejsi. Oni to znaczy wy,
moroje.
- Uwaasz zatem, e potrzeby przyjaciki s na pierwszym miejscu?
- Oczywicie. - Zmarszczyam czoo. - Nie moe by inaczej. Zostan jej straniczk.
- Jak si z tym czujesz? Przecie zrezygnujesz z siebie dla jej dobra.
- Lissa jest najblisz mi osob, poza tym ostatni przedstawicielk swojego rodu.
- Nie o to pytam.
- Tak, ale - urwaam. - Pani o nic nie zapytaa.
- Uwaasz, e pytania musz by formuowane wprost?
- Mniejsza z tym. Kocham Liss. Jestem szczliwa, e spdz przy niej cae ycie. To
wszystko. Poza tym czy pani, jako morojka sugeruje, e nie jestecie najwaniejsi? Przecie
obie wiemy, jak funkcjonuje nasz system.
- Tak - przyznaa. - Ale nie o tym rozmawiamy. Chc ci pomc.

- Te sprawy trudno oddzieli.


Na ustach Deirdre pojawi si umieszek. Zaraz potem zerkna na zegar.
- Czas min. Dokoczymy t rozmow nastpnym razem. Zaoyam rce na piersi.
- Spodziewaam si byskotliwej rady. Mylaam, e powie mi pani, co mam robi.
Tymczasem to ja mwiam.
Kobieta si rozemiaa.
- W tym gabinecie moje zdanie nie jest najwaniejsze.
- Wic co to za terapia?
- Widzisz, nie zawsze wiemy, co naprawd mylimy lub czujemy. Czasem warto
poszuka przewodnika, ktry pomoe nam to odkry. Czsto si okazuje, e pacjent t wiedz
w sobie nosi, ale gboko ukryt. Wwczas zadania terapeuty polega na postawieniu
waciwego pytania, ktre wydobdzie j z zakamarkw psychiki. Nasz rol jest te
towarzyszenie i pomoc w drodze, ktr trudno przeby samotnie. Oto, czym jest ta caa
terapia.
- W kadym razie z pytaniami radzi sobie pani wietnie - zauwayam chodno.
- Nie mam w zanadrzu byskotliwych rad, lecz chciaabym ci prosi, eby
zastanowia si nad paroma rzeczami. - Kobieta zerkna na swj notes i stukna we
owkiem. - Pi pierwsze, przemyl swoj relacj z Liss. Co naprawd czujesz, wiedzc, e
powicisz jej ycie.
- Ju mwiam.
- Wiem. Prosz tylko, by to rozwaya. Jeli udzielisz mi tej samej odpowiedzi,
przyjm j. Po drugie, zastanw si, czy twoje zainteresowanie niedostpnym mczyzn
nie wynika z faktu, e jest on wanie taki.
- Bzdura. Przecie to bez sensu.
- Czyby? Przed chwil powiedziaa, e nie wolno ci budowa trwaego zwizku z
adnym mczyzn. Nie sdzisz, e zakochujc si w kim, kto ci to, w pewnym sensie,
gwarantuje, atwiej poradzisz sobie z sytuacj? Nie moesz z nim by, wic nigdy ycie nie
zmusi ci do wyboru midzy szczciem osobistym a powinnociami wobec Lissy. Nie
bdziesz musiaa spojrze prawdzie w oczy.
- Niewiele z tego zrozumiaam - bknam.
- Tak mylaam. Moe jednak na co si przydam.
- A co to ma wsplnego z Masonem?
- Chodzi o ciebie, Rose. Ty tu jeste wana.
Po pierwszej sesji byam kompletnie skoowana. Wciekaam si, e Deirdre mnie po

prostu przesuchiwaa. Gdyby to ona prowadzia proces Wiktora, uwinaby si w kwadrans.


Poza tym byam pewna, e moja terapeutka poda w niewaciwym kierunku. Nie czuam
niechci do Lissy. A pomys, e zakochaam si w Dymitrze, poniewa pozostawa dla mnie
niedostpny, naleao odesa do krainy absurdu. Nie przyszoby mi do gowy, e suba
moe przeszkadza w yciu prywatnym, gdyby on o tym nie wspomnia. Zakochaam si w
nim, bo C, bo to by Dymitr - sodki, silny, zabawny, waleczny i boski. Rozumia mnie.
Wracaam do dormitorium pogrona w rozmylaniach. Szczeglnie jedno z pyta
zadanych przez Deirdre nie dawao mi spokoju. Rzeczywicie, jako nigdy nie zastanawiaam
si, jakie konsekwencje niesie nasza suba dla ycia prywatnego, jednak od pocztku
wiedziaam, e rnica wieku i penione obowizki bd przeszkodz trudn, wrcz
niemoliw do pokonania. Czyby terapeutka miaa racje? Czy naprawd zakadaam, e
nigdy nie zwi si z Dymitrem, by cakowicie powici si Lissie?
Nie, stwierdziam, z przekonaniem. To nieprawda. Deirdre potrafi zadawa trudne
pytania, lecz nie zawsze okazuj si trafne.
- Rose!
Zerknam w prawo i zobaczyam Adriana idcego w moim kierunku przez trawnik.
Nie przejmowa si uboconymi butami.
- Wiesz, jak mam na imi? - zdziwiam si. - A gdzie si podziaa maa dampirzyca?
Po raz pierwszy nazwae mnie po imieniu.
- Gdzie twoja lepsza poowa? - spyta.
- Christian?
- Nie, Lissa. Na pewno wiesz, gdzie si podziewa.
- Oczywicie. Jest na lekcji, tak jak wszyscy. Zapominasz, e znajdujemy si w szkole.
Chopak mia rozczarowan min.
- Znalazem kilka ciekawych przypadkw, ktre chciaem z ni przedyskutowa. To
moroje wykazujcy szczeglne uzdolnienia w wywieraniu wpywu na innych.
- Zatem zaje si czym poytecznym? No, no. Jestem pod wraeniem.
- I kto to mwi? - achn si. - Ostatnio nie robisz nic poza udziaem w bjkach.
Dampiry s niecywilizowane, ale w kocu za to was kochamy.
- Gwoli cisoci - sprostowaam. - Ostatnio nie tylko bierzemy udzia w bjkach. - Z
tego wszystkiego prawie zapomniaam o dokonaniach arystokratycznego klubu modych
buntownikw. Tak wiele si wydarzyo. Przestaam kontrolowa sytuacj. Kada rzecz ma
swoje dobre strony, nawet spotkanie Iwaszkowa. Postanowiam go zapyta.
- Czy mwi ci co sowo mana? Adrian opar si o cian i sign po papierosa.

- Jasne.
- Jeste w szkole - zauwayam, patrzc wymownie na kolorow paczk.
- To co? Ach, racja - westchn i woy fajki do kieszeni paszcza. - Sdziem, e co
najmniej poowa studentw uczy si rumuskiego. Mana znaczy rka.
- Ucz mnie tylko angielskiego - odparam. Nic z tego nie rozumiaam. Jaka rka?
- Czemu ci to interesuje?
- Sama nie wiem. Pewnie si pomyliam. Sdziam, e to sowo ma jaki zwizek z
ostatnimi wydarzeniami.
W oczach moroja pojawi si przebysk zrozumienia.
- O Boe. To niemoliwe. Czyby naprawd zaczli?
- Co?
- Mana. Rka. To nazwa idiotycznego tajnego stowarzyszenia dziaajcego w
niektrych szkoach. Mielimy z nim do czynienia w Adler. Skupia zazwyczaj modych
arystokratw, ktrzy gustuj w spiskach i konspiracjach. Uwaaj si za lepszych od innych.
- Pasuje. - Zamyliam si. - Jesse i Ralf namawiali Christiana, eby wstpi do ich
klubu. Musiao chodzi o Man.
- Namawiali Christiana? - Adrian parskn miechem. - To desperaci. Nie mam nic
przeciwko modemu Ozerze, ale nie sdz, by by zainteresowany.
- Faktycznie, odprawi ich z kwitkiem. Jakie cele ma to stowarzyszenie?
Chopak wzruszy ramionami.
- Identyczne jak wszystkie pozostae ugrupowania. Kady chce si czu lepszy od
innych. Przynaleno do elitarnej grupy poprawia wasny wizerunek.
- A ty do niej nie naleae?
- Po co? Nie szukam potwierdzenia wasnej wyjtkowoci.
- Jesse i Ralf sugerowali, e czonkowie rodzin krlewskich powinni trzyma si
razem. Wspominali o sporach wok przyszoci morojw. Chc decydowa o ewentualnym
udziale w walce.
- Nikt im na to nie pozwoli - prychn Adrian. - S za modzi, na razie mog tylko
dyskutowa. Chocia czonkowie stowarzyszenia utrzymuj ze sob kontakty take w
starszym wieku.
- Czy dobrze rozumiem? Spotykaj si, eby pogada? Adrian si zamyli.
- Niezupenie, co jednak robi. Zwykle wymylaj jakie sekretne zadania.
Najczciej co, co interesuje konkretn grup. Opracowuj wsplny plan dziaania.
Nie spodobao mi si to, co usyszaam. Szczeglnie e chodzio o Jessego i Ralfa.

- Sporo wiesz, a twierdzisz, e ci to nie interesuje.


- Mj tata nalea do stowarzyszenia. Rzadko o tym wspomnia - no wiesz, tajemnica,
ale zdoaem wydedukowa co nieco. W szkole dowiedziaem si wicej.
Oparam si plecami o cian. Zegar pokazywa, e niedugo zadzwoni dzwonek na
przerw.
- Syszae o ostatnich pobiciach? Kto zaatakowa co najmniej czterech morojw. A
oni nie chc o tym mwi.
- Kim s? Nie nale do rodw krlewskich?
- Przeciwnie, nale.
- To nie ma sensu. Arystokraci organizuj si gwnie w celu samoobrony. Chyba e
maj co przeciwko innym czonkom rodw krlewskich albo sprzymierzyli si z
posplstwem.
- Teoretycznie tak. Jednak co tu nie pasuje. Jedn z ofiar by brat Jessego, w kocu
wspzaoyciela organizacji. Nie pobiby wasnego brata. Poza tym nie zareagowali, kiedy
Christian im odmwi.
Adrian bezradnie rozoy rce.
- Nawet ja nie wiem wszystkiego. Na pewno realizuj jaki plan. Westchnam z
rezygnacj.
- Dlaczego tak si tym przejmujesz? - spojrza mi w oczy badawczo.
- Dzieje si co zego. Widziaam lady pobicie. Jeli jaka banda przeladuje
morojw to trzeba ich powstrzyma.
Iwaszkow si rozemia. Uj kosmyk moich wosw i okrci go sobie wok palca.
- Nie pomoesz wszystkim, ale Bg wie, jak bardzo si starasz.
- Chc tylko zrobi to, co uwaam za suszne. - Przypomniaam sobie, co mwi
Dymirt o prawach na Dzikim Zachodzie, i nie mogam powstrzyma umiechu. - Zamierzam
przywrci sprawiedliwo.
- Najgorsze jest to, maa dampirzyco, e wierzysz w swoj misj. Mwi o tym twoja
aura.
- Chcesz powiedzie, e nie jest ju czarna?
- Nie chocia pozostaa ciemna, pobyskuj w niej promyki zotego wiata.
Przypominaj promienie soneczne.
- Wic moe wcale nie przejmuj mrocznych uczu Lissy, jak sugerowae? - Do tej
pory odsuwaam od siebie myli o Annie. Teraz znowu ogarn mnie lk przed szalestwem i
samobjcz mierci.

- To zaley - mrukn Adrian. - Kiedy ostatnio j widziaa? Szturchnam go w rami.


- Blagujesz, prawda? Nie masz pojcia, co si ze mn dzieje.
Chwyci mnie za nadgarstek i przycign do siebie.
- Zdaje si, e blagowanie jest twoj mocn stron.
Umiechnam si wbrew woli. Dopiero z tej odlegoci odkryam, jak pikne s jego
zielone oczy. Zwykle si z nim przekomarzaam, intrygowa mnie jego cynizm, czasem
imponowa mi totalnym luzem, ale w ogle nie zauwayam, e jest bardzo przystojny.
Czuam ciepy dotyk jego palcw na nadgarstku. Byo co bardzo pocigajcego w tym
gecie. Idc za rad Deirdre, staraam si rozezna w swoich uczuciach. Pomijajc grob
krlowej, Adrian pozostawa dla mnie cakowicie osigalny. Czy si nim zainteresowaam?
Podniecaa mnie jego blisko?
Odpowied brzmi: nie. W towarzystwie Dymitra czuam si zupenie inaczej. Adrian
by atrakcyjny na swj sposb, lecz nie doprowadza mnie do drenia. Czy to moliwe, e
wszystkiemu winna jest jego dostpno? Czy terapeutka miaa racj, twierdzc, e interesuj
mnie wycznie zwizki bez przyszoci?
- Wiesz - chopak przerwa moje rozmylania - sytuacja, w ktrej si znalelimy,
mogaby kojarzy si z intymnoci. Tymczasem przygldasz mi si jak nieznanej bakterii
pod mikroskopem.
Pomylaam, e ma absolutn racj.
- Dlaczego nie prbujesz wywiera na mnie czaru wpywu? - spytaam. - Mgby
sprawi, e nie wdawaabym si w awantury.
- Kiedy to wanie mi si w tobie podoba. Jeste nieobliczalna.
- Sprbuj - zaproponowaam w natchnieniu.
- Sucham?
- Uyj na mnie wpywu.
- Jak to? - Znw udao mi si go zaskoczy.
- Spraw, bym pragna ci caowa, tylko obiecaj, e nie wykorzystasz sytuacji.
- Dziwna prba. Mwi, powanie, dobrze si nad tym zastanw.
- Prosz.
Adrian westchn i skoncentrowa na mnie wzrok. Miaam uczucie, e ton, ton w
morzu zieleni. Cay wiat przesta si dla mnie liczy.
- Chc ci pocaowa, Rose - powiedzia mikko. - Pragn, by i ty tego chciaa.
Jego cae ciao - usta, donie, zapach - zawadny mn. Zrobio mi si ciepo.
Pragnam, by mnie caowa. Nie istniao nic, czego chciaabym bardziej. Zbliyam do niego

twarz, a on pochyli si nade mn. Niemal czuam smak jego warg.


- Chcesz tego? - spyta gosem mikkim jak aksamit. - Chcesz mnie pocaowa?
Chciaam. wiat wok przesta istnie. Widziaam tylko jego usta.
- Tak - odparam. Jego twarz znalaza si tu przy mojej, jego usta, jego usta na
odlego oddechu. By taj blisko
Znieruchomia.
- To wszystko - rzuci obojtnie i si odsun.
Byskawicznie wrciam do rzeczywistoci. Podanie pryso jak baka mydlana, a ja
wziam si do sumiennego odrobienia trudnej lekcji. To prawda, e chciaam Adriana
pocaowa. Lecz nawet pod dziaaniem uroku nie dowiadczyam ani joty tego
magnetycznego przycigania, jakie odczuwaam w obecnoci Dymitra. Kiedy by przy mnie,
stawalimy si jedn osob, powizani si, ktra nas oboje przerastaa. Adrian w ogle si
nie liczy. Deirdre bardzo si mylia. Gdyby moje oczarowanie Bielikowem ograniczao si
jedynie do podwiadomej prby ucieczki przed trudnym wyborem, prdzej czy pniej
okazaoby si nieprawdziwe, jak podanie, ktre czarem wpywu wzbudzi we mnie
Iwaszkow.
Zrozumiaam, e naprawd kocham Dymitra.
- Hm - mruknam zadowolona z siebie.
- Hm? - Adrian zerkn na mnie z rozbawieniem.
- Hm - usyszelimy za plecami. Odwrciam si i zobaczyam przygldajcego si
nam Christiana. Odsunam si od moroja, w chwili gdy odezwa si dzwonek na przerw.
Uczniowie wybiegli z klas.
- Teraz mog porozmawia z Liss - ucieszy si Adrian.
- Rose, pjdziesz ze mn do pokoju karmicieli? - Christian odezwa si matowym
gosem. Nie umiaam odczyta wyrazu jego twarzy.
- Mam dzisiaj wolne.
- Wiem, ale brakuje mi twoje uroczego towarzystwa.
Poegnaam si z Adrianem i ruszyam za Christianem przez kawiarni.
- Co si stao? - spytaam.
- Ty mi powiedz - odpar. - Widziaem, jak go uwodzisz.
- To by eksperyment - wyjaniam. - Takie zadanie terapeutyczne.
- Boje si myle, na czym polega ta twoja terapia.
Weszlimy do pokoju karmicieli. Christian specjalnie wyszed wczeniej z klasy, a
mimo to ustawia si ju kolejka.

- Czemu ci to interesuje? - spytaam. - Ciesz si, e Adrian nie romansuje z Liss.


- Moe romansowa z wami dwiema jednoczenie.
- Bawisz si w starszego brata?
- Wkurza mnie ten typ - odpar. - To wszystko. Spojrzaam na drzwi za jego plecami i
zobaczyam Jessego i Ralfa.
- W kadym razie zachowaj to dla siebie, bo nasi przyjaciele mogliby ci usysze.
Na szczcie Jesse niczego nie zauway, zaabsorbowany ktnia z koordynatork.
- Nie mog czeka - upiera si. - Bardzo si spiesz. Kobieta wskazaa rk kolejk
oczekujcych.
- Oni wszyscy s przed tob. Jesse popatrzy jej w oczy z umiechem.
- Mogaby zrobi dla mnie wyjtek.
- Ona naprawd bardzo si spieszy - wtrci Ralf mikkim, niemal aksamitnym
gosem, jakiego nigdy u niego nie syszaam. - Dopisz jego nazwisko na pocztku listy.
Urzdniczk zatkao. Gdyby spojrzenie mogo zabi, obaj padliby trupem. I nagle
odmiana, jakby soce rozwietlio jej ponur twarz. Zamrugaa szybko i zapisaa co w
notesie. Chwil pniej odwrcia wzrok, a w jej oczach znw pojawi si nieprzyjazny blask.
Zmarszczya brwi.
- Co ja robiam?
- Wpisywaa mnie na list - podpowiedzia Jesse i pokaza jej swoje nazwisko w
notesie. - Widzisz?
Kobieta bya wyranie zdezorientowana.
- Ale dlaczego jeste na niej pierwszy? Przecie dopiero przyszede.
- Wpadlimy wczeniej, eby zarezerwowa miejsce. Zgodzia si.
Nic nie pamitaa. Podejrzliwie zerkna do notesu. Nie rozumiaa, jakim cudem jego
nazwisko znalazo si na czele listy. Po chwili wzruszya ramionami, najwyraniej uznajc, e
nie ma problemu.
- Zaczekaj tutaj. Zawoam ci.
Poczekaam, a Jesse i Ralf zbli si do nas, i syknam:
- Uye wpywu.
Przez mgnienie oka wydao mi si, e spanikowa, ale szybko si otrzsn.
- Jakie to ma znaczenie? Dopiem swego. Zamierzasz o tym rozpowiada?
- Nie ma o czym - prychn Christian. - Zrobie to bardzo nieudolnie.
- Jakby umia to oceni. - Ralf stan w obronie przyjaciela.
- Umiem - odpar Christian. - Widziaem, jak to robi lepsi od was, a na pewno

adniejsi. Moe to brak urody osabia twoj skuteczno?


Ralf by wyranie oburzony tym zarzutem, za to Jesse wcale si nie przej.
- Zostaw go. - Szturchn kumpla. - Mia szans.
- Szans na - Przypomniaam sobie Brandona, ktry niezdarnie usiowa mi
wmwi, e nic mu si nie stao. Jill twierdzia, e Brett Ozera przekona nauczycielk, by nie
zadawaa mu pyta na temat siniakw i ran. Dziewczynka bya zaskoczona takim obrotem
sprawy. Pomylaam, e Brett take zastosowa czar wpywu. Informacje napyway do mnie
ze wszystkich stron. Nie umiaam tylko poczy ich w cao. - Wic o to chodzi. Ta wasza
gupia Mana ma na celu wywieranie wpywu na innych
Wci nie rozumiaam, jaki mieli cel, ale zaskoczenie na twarzy Jessego
podpowiadao, e jestem blisko odkrycia.
- Nie wiesz, co mwisz - rzuci lekko.
Nie zamierzaam da za wygran. Postanowiam go sprowokowa, by dowiedzie si
wicej.
- Po co to robicie? Uywacie sztuczek, eby zyska wadz? Przecie to tylko
sztuczki. Nie macie zielonego pojcia, na czym faktycznie polega czar wpywu. Widziaam,
do czego moe doprowadzi, i zarczam, e nawet wam si to nie nio.
- Uczymy si rzeczy, ktrych nigdy nie pojmiesz - achn si. - Jeli dowiem si, kto
ci naopowiada
Nie dokoczy, bo w tej chwili koordynatorka wywoaa jego nazwisko. Weszli z
Ralfem do pokoju karmicieli, a Christian posa mi pytajce spojrzenie.
- Co tu si dzieje? Co to jest Mana? Streciam mu pobienie wszystko, czego
dowiedziaam si od Adriana.
- Dlatego chcieli, eby si do nich przyczy. Potajemnie wicz czar wpywu.
Iwaszkow twierdzi, e podobne stowarzyszenia skupiaj czonkw rodzin krlewskich.
Usiuj przej kontrol, eby zabezpieczy si przed ewentualnym atakiem. Pewnie uznali,
e najlepsz metod bdzie stosowanie wpywu. Wanie to mieli na myli, kiedy
przekonywali ci, e mog speni twoje yczenia. Podejrzewam, e nie zapraszaliby ci tak
ochoczo, gdyby wiedzieli, jak marnie sobie radzisz w tej kwestii.
Christian burkn co pod nosem, niezadowolony, e przypomniaam mu o porace.
Podczas ferii w orodku narciarskim bezskutecznie prbowa przekona stranika, by nas
wypuci.
- Powiedz lepiej, jaki to ma zwizek z przypadkami pobicia?
- Tego wanie nie rozumiem. - Zamyliam si.

Tymczasem chopak zosta wezwany do pokoju karmicieli. Postanowiam odoy


domysy i sprbowa dowiedzie si wicej. Zauwayam, e Ozera wchodzi do znajomego
boksu.
- Znowu dostae Alice? Jak to si dzieje? Prosisz o ni za kadym razem?
- Nie, ale myl, e niektrzy bardzo si staraj, by dano im kogo innego.
Spotkanie wyranie Alice ucieszyo.
- Witaj, Rose. Nadal dbasz o nasze bezpieczestwo?
- Zadbaabym, gdyby mi pozwolono - odparam.
- Nie rb niczego pochopnie - ostrzega. - Oszczdzaj siy. Zbytnia zapalczywo w
walce ze strzygami moe ci przecign na ich stron. Odejdziesz od nas i bdziemy za tob
tskni.
- O tak! - dorzuci Christian. - Kadej nocy bd paka. Miaam ochot go kopn.
- C, jako strzyga raczej nie wpadn z wizyta, lecz jeli umr naturaln mierci, nie
omieszkam ci odwiedzi jako duch.
Pomylaam ze smutkiem, e artuj z rzeczy, ktre napawaj mnie lkiem. Alice te
nie wygldaa na ubawion.
- Nie bdziesz moga wrci. Nie przejdziesz przez osony.
- Osony nie przepuszczaj strzyg - przypomniaam jej agodnie. Kobieta pokrcia
gow.
- Mylisz si. Zatrzymuj wszystko, co znajduj si po drugiej stronie.
- Dosy tych pogaduszek. Jestem godny - upomnia nas Christian.
- Co ci powiem, Alice. Nasze osony na pewno nie zatrzymuj duchw. Widuj je
tutaj - rzuciam jeszcze.
Karmicielka bya tak rozkojarzona, e mogam powiedzie jej wszystko bez obawy, e
bdzie mnie ocenia. Rzeczywicie, potraktowaa moje wyznanie jak co cakowicie
oczywistego.
- Skoro widujesz duchy, to znaczy, e nie jestemy ju bezpieczni.
- Mwiam ci ostatnio, e dobrze nas pilnuj.
- Kto musia popeni bd - upieraa si wyjtkowo przytomnie. - Moe to
przeoczenie. Osony s tkane z magii. Duchy nie mog przekroczy tarczy z tego samego
powodu, co strzygi. S martwe. Jeli widziaa ducha, to tarcze zawiody. - Po chwili dodaa:
- Albo jeste szalona.
Christian parskn gonym miechem.
- Masz, czego chciaa, Rose. To si nazywa informacja z wiarygodnego rda.

Rzuciam mu gniewne spojrzenie. Chopak umiechn si do Alice.


- Sdz, e Rose ma racj. Nasze osony s skuteczne, stranicy sprawdzaj je
regularnie. Jedynym miejscem lepiej strzeonym ni Akademia jest dwr krlewski. Tu i tam
roi si od stray. Nie wpadajmy w panik.
Moroj nachyli si nad szyj karmicielki, a ja odwrciam wzrok. Nie powinnam
wdawa si w dyskusj z Alice. Fakt, e przebywaa w Akademii od duszego czasu, nie
wiadczy, e posiada wiarygodne informacje. A jednak jej dziwacznemu tokowi
rozumowania trudno odmwi sensu. Skoro tarcze nie przepuszczay strzyg, dlaczego nie
miayby dziaa rwnie na duchy? Strzygi, zmare wampiry powracajce na ziemi, w istocie
byy martwe. Jednak oboje z Christianem take mielimy racj: szkoa jest doskonale
strzeona. Zaoenie oson pochania wiele mocy. Nie wszystkie domy morojw s chronione
w ten sposb, ale szkoy oraz siedziba krlowej zostay solidnie zabezpieczone.
Krlewski dwr
Nie spotkaam tam duchw, cho pobyt u krlowej da wiele okazji do napi. Jeli to
stres i wyczerpanie psychicznie wywoyway moje przywidzenia, to podczas caej tej wizyty,
a szczeglnie po spotkaniu z Wiktorem, powinna mnie przeladowa chmara widziade.
Skoro nie zobaczyam wwczas adnego, caa teoria bierze w eb. Zjawy otoczyy mnie
dopiero po wyldowaniu z Martinville.
A tam nie byo tarcz ochronnych.
Si powstrzymaam jk.
Siedziba krlowej bya po prostu dobrze chroniona solidnymi tarczami. Oto powd,
dla ktrego nie spotkaam tam adnego ducha. Lotnisko w Martinville naleao do wiata
ludzi i tam mnie dopady. Przypomniaam sobie cienie w samolocie. Znajdowalimy si w
powietrzu, wic i tam nie zaoono oson.
Spojrzaam na Christiana i Alice. Chopak nasyci ju gd. Czy to moliwe, e
karmicielka miaa racj? Powiedziaa, e osony nie przepuszczaj duchw. Jeli tak jest
naprawd, to co si stao z magi chronic teren Akademii? Gdyby nasze tarcze zostay
zniszczone, pewnie nie mogabym si opdzi od upiorw. Tymczasem widywaam je
sporadycznie. To wszystko nie miao sensu.
Jedno wiedziaam na pewno: jeli tarcze zostay przeamane, to nie tylko mnie grozio
niebezpieczestwo.

ROZDZIA DWUDZIESTY PIERWSZY


NIE MOGAM SI DOCZEKA koca dnia. Obiecaam Lissie, e spotkam si z ni
i reszt paczki po lekcjach. Chcielimy si troch rozerwa, ale nie umiaam si rozluni.
Trzsam si ze zdenerwowania. Kiedy wreszcie ogoszono cisz nocn, poegnaam
przyjaci i niemal pobiegam do dormitorium. Poprosiam recepcjonistk, eby zadzwonia
do Dymitra. Przekonaam j, e mam spraw niecierpic zwoki Kobieta sigaa po
suchawk, kiedy podesza Celeste.
- Nie ma go w pokoju - powiedziaa. Zauwayam spore zadrapanie na jej twarzy.
Pewnie jaki nowicjusz poturbowa j podczas knowanego ataku. Pomylaam z alem, e nie
ma, mnie trafio. - Zdaje si, e Dymitr poszed do kaplicy. Nie zdysz tam pobiec i wrci
przed cisz nocn.
Kiwnam gow i udaam, e id do pokoju. Kiedy tylko Celeste znikna za
drzwiami, zawrciam i pognaam do Bielikowa. Straniczka miaa racj. Nie byo szans,
ebym wrcia w por, ale liczyam na wstawiennictwo mojego mentora.
Drzwi kaplicy okazay si otwarte. Wntrze owietlay wiece, rzucajc ciepy blask
na zote ornamenty. Pomylaam, e jest tam ojciec Andrew, lecz nie zauwayam go w
pobliu.
Dymitr.
Samotny siedzia w ostatnim rzdzie. Nie modli si, nawet nie uklkn. Odniosam
wraenie, e odpoczywa. Nie nalea do praktykujcych czonkw Kocioa, ale wiedziaam,
e przychodzi tu, szukajc spokoju. Rozmyla wwczas nad swoim yciem i uczynkami.
Zawsze uwaaam, e jest przystojny, lecz teraz, w wietle wiec, na jego widok
stanam jak wryta. Moe otoczenie to sprawio: drewniane rzeby, wite ikony oraz blask
otaczajcy jego posta, e wyda mi si nieskoczenie pikny i bezbronny. Zwykle taki
czujny, gotw do ataku C, nawet on potrzebowa czasem chwili wytchnienia. Miaam
wraenie, e spowija go zota aura, taka sama, jak widziaam u Lissy. Dymitr usysza, e
weszam. Czar prys, obejrza si na mnie jak zwykle uwany, stanowczy, zmobilizowany
stranik.
- Rose? Czy wszystko w porzdku? - Zamierza wsta, ale powstrzymaam go gestem i
usiadam obok. Wyczuam w powietrzu delikatny zapach kadzide.
- Tak waciwie nic si nie stao. Nie mam kopotw, chciaam ci tylko zada jedno
pytanie. A raczej przedstawi pewn teori.

Opowiedziaam mu o rozmowie z Alice i o swoich podejrzeniach. Sucha cierpliwie,


z namysem.
- Znam Alice - stwierdzi, kiedy skoczyam. - Nie jestem pewien, czy mona jej
wierzy. - Podobnie oceni kiedy Wiktora.
- Wiem. Te tak pomylaam w pierwszej chwili. Jednak po zastanowieniu trudno
odmwi jej racji.
- Nie zgadzam si. Nie wiemy, dlaczego tylko do czasu do czasu widujesz duchy. To
nie pasuje do teorii o przeamanej tarczy. Musiaaby widzie je wszdzie.
- Moe osony zostay tylko nadwerone? Dymitr potrzsn gow.
- To niemoliwe. Magiczne tarcze utrzymuj swoj moc caymi miesicami. W szkole
odnawia si je co dwa tygodnie.
- Tak czsto? - Nie umiaam ukry zawodu. Wiedziaam, e Wadzie Akademii dbaj
o nasze bezpieczestwo, jednak nie zdawaam sobie sprawy z tego, e s a tak troskliwe.
Teoria Alice dawaa nadziej, e nie zwariowaam, a on j podway. - A jeli to ludzie
nakuwaj nasze osony srebrnymi sztyletami? - Nie dawaam za wygran. - Widzielimy ju
podobny przypadek.
- Stranicy przeczesuj teren kilka razy dziennie. Znaleliby sztylet.
Westchnam ciko.
Dymitr pooy rk na mojej doni, a ja czuam, e mikn jak wosk. Nie cofn jej
natychmiast, jak to mia w zwyczaju, ale trzyma delikatnie, jakby czyta w moich mylach.
- Sdzia, e teoria Alice wyjania wszystko. Skinam gow.
- Boj si, e oszalaam.
- Nie oszalaa.
- Jednak nie wierzysz, e widuj duchy.
Odwrci wzrok i zapatrzy si w pomyki wiec pegajce na otarzu.
- Nie wiem, co o tym sdzi. Staram si nie wyciga pochopnych wnioskw. Stres
nie jest tym samym, co obd.
- Jasne - przyznaam, mylc o ciepym dotyku jego doni. Nie powinnam chyba
pozwala sobie na takie odczucia w kaplicy. - Wiesz jest co jeszcze - I opowiedziaam
mu o Annie, ktra wzia na siebie szalestwo Wadimira. Streciam take obserwacje
Adriana na temat mojej aury. Dymitr przyglda mi si w zamyleniu.
- Mwia o tym komu? Lissie? Moe terapeutce?
- Nie - szepnam, unikajc jego wzroku. - Baam si, co o mnie pomyl.
Ucisn mi rk.

- Musisz z tym skoczy. Nie boisz si naraa ycia, a przeraeniem napawa ci


zaufanie komu.
- Sama nie wiem. - Spojrzaam mu w oczy. - Moe masz racj.
- To dlaczego mnie powiedziaa? Umiechnam si.
- Prosie, bym ci ufaa.
- Nie wierzysz Lissie? Spowaniaam.
- Ale tak, bez zastrzee. Tylko nie chc jej martwi. Pewnie usiuj j chroni.
- Jest silniejsza, ni mylisz - zauway. - Poza tym zrobiaby wszystko, eby ci
pomc.
- I co z tego? Wolaby, ebym zwierzaa si Lissie ni tobie?
- Nie, chciabym, eby zaufaa nam obojgu. To ci pomoe. Niepokoi ci, co stao si
z Ann?
- Nie. - Zerknam gdzie w bok. - Jestem przeraona.
Moje wyznanie zaskoczyo mnie sam. Nie sdziam, e powiem co takiego gono.
Zamilklimy, a potem Dymitr obj mnie i mocno przytuli. Rozpakaam si, wtulona w jego
skrzany paszcz. Wsuchiwaam si w miarowe bicie jego serca.
- Nie chc tak y - aliam si. - Pragn by taka jak wszyscy. Normalna. Chc by
zwyk Rose. Nie mog znie utraty kontroli nad sob. Nie chc skoczy samobjcz
mierci. Kocham ycie. Powiciabym je, eby ratowa przyjaci, ale mam nadziej, e nie
bd musiaa tego robi. Wierz, e wszyscy bdziemy yli dugo i bez trosk. Lissa
powiedziaa kiedy, e tworzymy jedn wielk szczliw rodzin. Tak wiele chciaabym
zrobi, lecz tak bardzo si boj Umieram ze strachu, e stan si taka jak Anna. e nie bd
umiaa tego powstrzyma.
Dymitr przytuli mnie jeszcze mocniej.
- Nic takiego si nie stanie - mrukn. - Jeste niezdyscyplinowana i impulsywna, ale
nigdy nie spotkaem kobiety, ktra dorwnywaa by ci si. Nawet gdyby bya podobna do
Anny - a w to nie wierz - nie spotka ci taki sam los.
Poczuam si nieswojo. Tak samo pocieszaam Liss, powtarzajc, e nie jest podobna
do witego Wadimira. Z pocztku nie wierzya w moje zapewnienia. Teraz zrozumiaam, o
ile atwiej jest udziela rad, ni je stosowa.
- Zapominasz o jednym - cign Dymitr, gadzc moje wosy. - Jeli zagraa ci magia
Lissy, to moesz temu zaradzi. Popro, by zrezygnowaa z wicze.
Odsunam si lekko, eby go zobaczy. Wierzchem doni otaram oczy z ez.
- Mylisz, e mogabym? - spytaam. - Lissa jest uszczliwiona, bo odzyskaa

zdolnoci magiczne. Nie mam prawa jej tego odbiera.


Dymitr popatrzy na mnie ze zdumieniem.
- Nawet jeli zagraaj twojemu yciu?
- Wadimir dokonywa cudw. Lissa rwnie moe wiele osign. Poza tym oni s
najwaniejsi, prawda?
- Nie zawsze.
Zamurowao mnie. Od najwczeniejszych lat powtarzaam t regu jak modlitw.
Wpajano j wszystkim stranikom. Nikt nigdy tej zasady nie kwestionowa. Jedynie dampiry,
ktre dobrowolnie rezygnoway ze suby, mogy si z ni nie zgadza. Sowa Dymitra
zabrzmiay niemal jak zdrada. Milczaam.
- Wiesz, Rose, zdarzaj si sytuacje, gdy musisz myle przede wszystkim o sobie. Stranik nieoczekiwanie stan po stronie Deirdre i Ambroego. Dlaczego ostatnio wszyscy
podwaali moje najwitsze przekonania?
Potrzsnam gow.
- Lissa jest na pierwszym miejscu.
- Jest twoj przyjacik. Zrozumiaaby - rzek, pocigajc lekko za czotki wiszce na
moim nadgarstku. Poczuam municie jego palcw na skrze.
- Zapominasz o czym - odparam, pokazujc mu krzyyk. - Oto dowd. Jestem z ni
zwizana. A moim przeznaczeniem jest chroni Dragomirw za wszelk cen.
- Wiem, jednak - nie dokoczy. C mgby powiedzie? Powrcilimy do starego
sporu, ktry nie znalaz rozwizania.
- Musz ju wraca - rzuciam ostro. - Jest cisza nocna. Umiechn si lekko.
- I chciaaby, ebym ci odprowadzi, bo inaczej bdziesz miaa kopoty.
- C, miaam nadziej
Usyszelimy szelest pod drzwiami kaplicy i po chwili pojawi si ojciec Andrew.
Oznaczao to definitywny koniec rozmowy. Zamierza zamkn sanktuarium. Dymitr
podzikowa mu i ruszylimy w stron dormitorium dla dampirw. Milczelimy, ale mona
powiedzie, e panowaa serdeczna cisza. Od momentu gdy zareagowa tak gwatownie przed
szkoln klinik, czuam, e poczya nas silna wi, nawet jeli wydawao si to niemoliwe.
Dymitr pomg mi przej przez recepcj. Skrcaam w korytarz prowadzcy do
mojego pokoju, kiedy min nas stranik o imieniu Jurij. Dymitr zawoa go.
- Pracujesz w ochronie, prawda? Kiedy ostatnio odnawialicie osony?
Mczyzna zastanowi si.
- Kilka dni temu. Dlaczego pytasz? Bielikow posa mi znaczce spojrzenie.

- Z ciekawoci.
Skinam mu gow na znak, e zrozumiaam wiadomo, i poszam do siebie.
Kolejny tydzie upywa jednostajnym rytmem. Przez trzy dni towarzyszyam
Christianowi, chodziam na terapi i trenowaam z Dymitrem. Widziaam, e si o mnie
martwi. Czsto pyta o samopoczucie, ale nie naciska na zwierzenia. Nie miaam ochoty na
rozmowy. Lubiam wiczenia fizyczne, jakie mi proponowa, bo nie wymagay analiz, decyzji
i rozdzielania wosa na czworo.
Najwaniejsze jednak, e przestaam widywa Masona.
Nie musiaam rwnie walczy. Stranicy jako na mnie nie trafiali, a czonkowie
Mana wyranie si przyczaili.
Tymczasem wiczenia polowe rozgryway si na penych obrotach i moi koledzy
mieli rce pene roboty. Fingowane ataki staway si coraz bardziej wyrafinowane i
trudniejsze ni na pocztku. Eddie musia walczy o Liss niemal codziennie, jednak nigdy
nie zdarzyo si to w mojej obecnoci. Zrozumiaam, co si wieci, dopiero po kilku dniach.
Postanowili mnie oszczdza. Pewnie bali si, e nie dam sobie rady.
- Rwnie dobrze mogli mnie wykluczy z wicze polowych - marudziam do
Christiana. - Nie mam nic do roboty.
- Czym si przejmujesz? Zaliczenie pewnie i tak masz w kieszeni. Chciaaby
codziennie walczy? - Moroj przewrci oczami. - Jasne. Pewnie, e by chciaa.
- Nic nie rozumiesz - zdenerwowaam si. - Nasza suba nie moe by lekka, atwa i
przyjemna. Chc udowodni, na co mnie sta. Powinnam duo trenowa. W przyszoci bd
odpowiedzialna za ycie Lissy - dorzuciam z nadziej. Ju wczeniej obawiaam si, e mog
jej przydzieli innego opiekuna, a byo to, zanim zaczli mnie podejrzewa o obd.
Zbliaa si pora ciszy nocnej i mielimy wanie si poegna. Christian pokrci
gow.
- Nie wiem, czy rzeczywicie jeste szalona. Zaczynam jednak myle, e w
przyszoci bdziesz najlepsz straniczk na wiecie.
- Czyby wanie powiedzia mi komplement? - spytaam zaskoczona.
Chopak odwrci si i ruszy w stron swojego dormitorium.
- Dobranoc.
Byam skoowana, lecz nie mogam powstrzyma umiechu. Od pewnego czasu nie
lubiam chodzi w pojedynk - obawiaam si pojawienia Masona. Na szczcie co chwile
mijali mnie spnieni uczniowie, a zjawa przychodzia, gdy nikogo nie byo w pobliu. Nie
wiedziaam, czy duch unika wiadkw, czy moe naprawd jest wytworem mojej wyobrani.

Rozmowa na temat Lissy uprzytomnia mi, e prawie jej dzi nie widziaam.
Postanowiam sprawdzi, co u niej sycha, i wyciszyam myli. Siedziaa w bibliotece, robia
ostatnie notatki. Eddie sta tu obok i czujnie rozglda si dokoa.
- Lepiej si pospiesz - ponagla. - Zacza kolejn rund.
- Ju prawie skoczyam.
Lissa dopisaa byskawicznie kilka sw. Zamkna zeszyt w chwili, kiedy
bibliotekarka zatrzymaa si przy nich i kazaa wyj. Moja przyjacika westchna z ulg,
wrzucia podrczniki do torby i posza za Eddiem. Dampir wzi od niej torb i przewiesi
sobie przez rami.
- Nie musisz tego robi - zauwaya. - Nie jeste moim sucym.
- Oddam ci torb, jak poprawisz i zaoysz paszcz - odpar.
Rozemiaa si i nie przerywajc marszu, prbowaa przecign rkaw na praw
stron.
- Dziki - powiedziaa, przyjmujc torb.
- Drobiazg.
Lubia Eddiego, lecz nie bya nim zainteresowana. Uwaaa, e jest miy. Pomaga jej,
a jednoczenie doskonale peni swoje obowizki. Wiedziaam, e nie prbowa jej podrywa.
Nalea po prostu do nielicznej grupy mczyzn, ktrzy zachowywali si elegancko wobec
kobiet, a w walce nie mieli sobie rwnych. Tymczasem Lissa miaa wobec niego pewne
plany.
- Mylae kiedy o tym, eby umwi si z Rose?
- Sucham? - Eddie by zaskoczony. Sucham? - powtrzyam w mylach.
- Wiele was czy - cigna lekkim tonem, a ja wiedziaam, jak bardzo jest przejta
swoim pomysem, ktry uznaa za idealne rozwizanie. Co do mnie, po raz kolejny dostaam
nauczk, e przebywanie w jej gowie nie bardzo mi suy. Wolaabym znale si obok nich
i wybi jej z gowy to swatanie.
- Rose jest moj koleank. - Eddie rozemia si lekko zaenowany. - Chyba nie
bardzo do siebie pasujemy, a poza tym - urwa. - Nie mgbym umawia si z dziewczyn
Masona.
Czuam, e Lissa powtrzy to, co jej mwiam. Nigdy nie chodziam z Masonem.
Pomylaa chwil i sprbowaa innego sposobu.
- C, ycie toczy si dalej.
- Min zaledwie miesic od jego mierci. Nieatwo o tym zapomnie w tak krtkim
czasie - odpar ze smutkiem Eddie. Jego pospny wzrok sprawi, e obie poczuymy si

gupio.
- Przepraszam - powiedziaa Lissa. - Nie chciaam, eby zabrzmiao to trywialnie.
Wiem, e przeylicie koszmarne rzeczy.
- Wiesz, co jest najdziwniejsze? Niewiele pamitam z tego, co si wydarzyo. To
naprawd straszne. Byem pprzytomny, nie wiedziaem, co si dzieje wok mnie. Nie
mog znie tej myli. To poczucie cakowitej bezradnoci Nie znam niczego gorszego.
Rozumiaam go. Myl, e wszyscy stranicy myl podobnie. Nigdy o tym nie
rozmawialimy. Nie wspominalimy te Spokane.
- To nie twoja wina - Lissa prbowaa go pocieszy. - Endorfiny wydzielane przez
strzygi s bardzo silne. Nie moge oprze si ich dziaaniu.
- Powinienem si bardziej postara - sprzeciwi si Eddie, otwierajc przed ni drzwi
dormitorium. - Gdybym zachowa wicej przytomnoci sam nie wiem. Moe Mason byby
teraz z nami.
Przyszo mi do gowy, e oboje powinnimy podj terapi po powrocie z ferii
zimowych. W tej chwili zrozumiaam, dlaczego wszyscy powtarzali, e nie jestem winna
mierci Masona. Podobnie jak Eddie czuam si odpowiedzialna za wydarzenia, nad ktrymi
nie mielimy kontroli. ylimy w poczuciu winy, chocia na to nie zasugiwalimy.
- Hej, Lissa. Chod do nas.
Rozmow przerwao pojawienie si na horyzoncie Jessego i Ralfa. Machali do niej z
koca korytarza. Natychmiast wzmogem czujno. Lissa spojrzaa na nich z niechci. Ona
rwnie nie lubia obu morojw.
- O co im chodzi? - spyta Eddie.
- Nie wiem - mrukna, idc w ich stron. - Mam nadziej, e to nie potrwa dugo.
Jesse posa jej uwodzicielski umiech, ktry dawniej uwaaam za niezwykle
pocigajcy. Pomylaam teraz, e to tania sztuczka, niewarta uwagi.
- Jak leci? - zacz Zeklos.
- Jestem zmczona - odpara Lissa. - Id do ka. O co chodzi? Jesse spojrza na
Eddiego.
- Mgby zostawi nas samych?
Eddie zerkn pytajco na Liss, ktra przyzwolia skinieniem gowy. Dampir odszed
kilka krokw, eby nie sysze ich rozmowy, lecz nadal obserwowa sytuacj.
- Mamy dla ciebie zaproszenie - cign Jesse.
- Na imprez?
- W pewnym sensie. Zaoylimy grup - Ralf nie przejawia talentw oratorskich,

wic Jesse podj wtek.


- To co wicej ni grupa. Nale do niej wycznie przedstawiciele elity. - Zatoczy
rk krg. - Ty, ja czy Ralf nie jestemy tacy sami jak przecitni moroje. Przewyszamy
nawet czonkw rodzin krlewskich. Powinnimy zadba o swoje sprawy.
Rozbawio mnie wczenie Ralfe do grona wybracw. Chopak dziedziczy
przynaleno do rodziny krlewskiej po matce, wic nie liczy si w tym krgu. Nie nosi
krlewskiego nazwiska.
- Myl, e to snobizm - odpara Lissa. - Bez urazy. Dzikuj za propozycj.
Caa Lissa. Zawsze uprzejma, nawet wobec takich typkw.
- le mnie zrozumiaa. Nie zamierzamy siedzie z zaoonymi rkami.
Postanowilimy dziaa - Jesse zawaha si, a potem dokoczy szeptem. - Pracujemy nad
odpowiedni metod. Wkrtce wszyscy stan si nam posuszni.
Lissa rozemiaa si z przymusem.
- Uyjecie wpywu?
- A jeli tak?
Nie widziaam jej twarzy, lecz czuam, e szuka odpowiednich sw.
- Postradalicie rozum? Uywanie wpywu jest zabronione. Tak nie wolno.
- Niektrzy rzeczywicie nie powinni mie do tego prawa. Zdaje si jednak, e ty
radzisz sobie doskonale w tej kwestii.
Lissa zesztywniaa.
- Dlaczego tak uwaasz?
- Syszaem co nieco. Ludzie gadaj
O kim on mwi? Usiowaam sobie przypomnie, czy pado imi Lissy podczas
rozmowy z Christianem w kolejce do pokoju karmicieli. Powiedzielimy tym dwm, e
znamy osoby uywajce wpywu. Jesse wycign wnioski.
- Zreszt sam te to zauwayem. Wszyscy ci kochaj. Wysza obronn rk z
powanych tarapatw. To o czym wiadczy. Manipulujesz nami. Obserwowaem ci na
lekcji, kiedy przekonaa pana Hilla, by pozwoli ci pracowa z Christianem. Normalnie nigdy
by si na to nie zgodzi.
Byam przy tym. Mia racj. Lissa uya wpywu, chcc pomc Christianowi. Tak
bardzo jej zaleao, e chyba nie zwaaa, co robi. W porwnaniu z innymi wyczynami ten
drobiazg nie mia wikszego znaczenia. Nikt si nie zorientowa. No, prawie nikt.
- Posuchaj - zacza teraz z wysikiem. - Naprawd nie mam pojcia, o czym mwisz.
Id do ka.

Jesse nie ustpowa.


- Nie oskaram ci. Bardzo nam si to podoba. Chcemy ci pomaga, a waciwie
potrzebujemy twojej pomocy. Nie mog uwierzy, e nie zauwayem tego wczeniej. Jeste
naprawd dobra. Chcemy, eby nas uczya. Poza tym w adnym z krgw Mana nie ma
Dragomirw. Bdziemy jedyn grup, w ktrej dziaaj wszyscy przedstawiciele krlewskich
rodw.
Lissa westchna.
- Gdybym umiaa uywa wpywu, sprawiabym, e dalibycie mi spokj. Powtarzam,
e nie jestem zainteresowana.
- Potrzebujemy ci! - krzykn Ralf. Jesse skarci go wzrokiem i umiechn si
szeroko do Lissy. Przyszo mi do gowy, e sprbuje j omami, ale moja przyjacika
pozostawaa odporna na dziaanie wpywu. Na mnie rwnie nie wywar wraenia, a przecie
ogldaam t scen jej oczami.
- Tu nie chodzi o zwyk pomoc. Grupy Mana powstaj we wszystkich szkoach. Przysun si. Nie wyglda ju tak przyjanie. - Stowarzyszenie obejmuje cay wiat. Jeli si
do nas przyczysz, zyskasz nowe kontakty i osigniesz wszystko, co zechcesz. Chcemy
opanowa sztuk wywierania wpywu, eby powstrzyma nasz rzd przed kolejnymi
idiotycznymi decyzjami. Pomyl, jak wiele moesz uzyska.
- Dam sobie rad sama, dziki. - Lissa cofna si o krok. - Poza tym nie sdz, bycie
wiedzieli, co jest najlepsze dla morojw.
- Dasz sobie rad? Z tym strzyg u boki i straniczk dziwk? - nie wytrzyma Ralf.
Krzycza, wic Eddie posa mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Cicho bd - warkn Jesse i zwrci si do Lissy. - Nie powinien tego powiedzie
lecz trudno odmwi mu racji. Pasujesz sobie reputacj. Wkrtce nikt nie bdzie traktowa ci
powanie. Krlowa ma ci na oku i ju prbuje odsun Ozer. Moesz si niele sparzy na
swoich przyjaniach.
Teraz Lissa naprawd si wkurzya.
- Nie masz pojcia, o czym mwisz. I - Zmarszczya czoo. - Co to znaczy, e
prbuje odsun Christiana?
- Chce, eby wysza - wypali Ralf, ale Jesse nie pozwoli mu dokoczy.
- Wanie o tym mwi - powiedzia. - Moemy ci pomc. Tobie i Christianowi.
Gow bym daa, e Ralf mia na myli planowane maestwo Lissy z Adrianem.
Przypomniaam sobie, e naley do rodziny Voda, a Priscilla, zaufana przyjacika krlowej,
zapewne znaa te plany i musiaa je Ralfowi przekalbowa. Pomylaam, e czy ich wiksza

zayo, ni podejrzewaam.
- Powiedz mi - zadaa Lissa. Przez chwil miaa ochot uy na niego wpywu, ale
odsuna t myl jako poniajc. - Co wiesz o Christianie?
- Nie udzielam informacji za darmo - odpar Jesse. - Przyjd na spotkanie, to si
dowiesz.
- Trudno. Nie interesuj mnie wasze elitarne kluby, a poza ty nie znam si na
stosowaniu wpywu - doskonale zatuszowaa palce zaciekawienie rewelacj o Christianie.
Odwrcia si, ale Jesse chwyci j za rami.
- Cholera! Musisz - Lissa chce si pooy - odezwa si Eddie, ktry w mgnieniu oka
znalaz si przy nich. - Zabierz rk albo ci pomog.
Jesse zmierzy go wciekym wzrokiem. Przewysza dampira wzrostem, lecz by
sabszy. Wprawdzie muskularny Ralf stanby po stronie kumpla, ale wszyscy wiedzieli, jak
rozstrzygnaby si ta bjka. Najpikniejsze byo to, e stranik mgby sobie na wiele
pozwoli, poniewa walczy w obronie Lissy.
Moroje si cofnli.
- Jeste nam potrzebna - rzuci jeszcze Zeklos. - Nie mamy nikogo oprcz ciebie.
Przemyl to.
Odeszli, a Eddie zwrci si do podopiecznej:
- Nic ci nie zrobili?
- Nie dzikuje ci. Boe, ale to byo dziwne - westchna, kiedy szli razem w stron
schodw.
- Czego chcieli?
- Maj obsesj na punkcie swojego krlewskiego pochodzenia. Zadali, ebym
wstpia do ich tajnego klubu. To fanatycy.
Eddie wiedzia, e Lissa specjalizuje si w ywiole ducha, nie chcia jednak
wspomina o tym jak sobie radzi, uywajc wpywu.
Dampir otworzy przed ni drzwi.
- C, rozumiem, e ci zdenerwowali, jednak, na szczcie, nie mog ci do niczego
zmusi.
- Masz racj. - Lissa wci zachodzia w gow, co Jessie mia na myli, wspominajc
o Christianie. - Mam nadziej, e dadz mi spokj.
- O to si nie martw - rzuci twardo jej opiekun. - Ju ja si tym zajm.
Powrciam do swojego ciaa i otworzyam drzwi dormitorium. Wchodzc po
schodach umiechaam si do wasnych myli. Co prawda wkurzyam si, gdy Jesse i Ralf

nagabywali Liss, ale perspektywa, e moroje nareszcie dostaliby upnia, wprawiaa mnie w
znakomity nastrj. Eddie przekona ich, eby pilnowali wasnego nosa.

ROZDZIA DWUDZIESTY DRUGI


MOJA TERAPEUTKA, DEIRDRE, nie miaa chyba prywatnego ycia, bo
wyznaczya mi kolejn wizyt na niedziel. Nie byam tym zachwycona. Wszyscy mielimy
wolne i planowaam spotkanie z przyjacimi. Chcc nie chcc, pojawiam si jednak w jej
gabinecie.
- Pomylia si pani - oznajmiam, siadajc naprzeciwko niej.
Do tej pory waciwie nie podjymy tematu pierwszej sesji. Rozmawiaymy par
razy o mojej matce i wiczeniach polowych.
- W czym si pomyliam? - spytaa Deirdre.
Miaa na sobie lekk kwiecist sukienk bez rkaww, chocia na dworze byo zimno.
Wygldaa jak elf, ktry zszed z widoczkw wiszcych na cianach.
- W ocenie moich uczu. Nie wybraam tego mczyzny tylko dlatego, e jest dla
mnie niedostpny. Naprawd mi na nim zaley. Sprawdziam to.
- W jaki sposb?
- Dugo by opowiada. - Nie miaam ochoty referowa jej przebiegu eksperymentu,
ktry przeprowadziam z Adrianem. - Prosz mi zaufa.
- A co z pozostaymi kwestiami? Na przykad twoimi uczuciami do Lissy?
- Rwnie pudo.
- Rozumiem, e i to sprawdzia.
- Tego akurat nie da si zrobi.
- Mimo to wci jeste pewna, co czujesz? - pytaa dalej.
- Tak. - Tylko tak odpowied moga otrzyma.
- Jak wam si ostatnio ukada?
- Co pani ma na myli?
- Czy spdzacie ze sob duo czasu, co wiesz o jej yciu
- Nie wiem dokadnie. Waciwie rzadko si widujemy. Sdz, e nic si u niej nie
zmienio. Nadal jest z Christianem. Zbiera najlepsze oceny. A, i bdzie studiowaa w Lehigh.
- W Lehigh? Opowiedziaam o propozycji krlowej.
- Studia rozpoczynaj si dopiero jesieni, ale Lissa ju powanie zaja si nauk.
Zastanawia si nad wyborem kierunku.
- A ty?
- Nie rozumiem?

- Co bdziesz robia?
- Bd przy niej. Tak postpuj wszyscy stranicy opiekujcy si rwnolatkami.
Podejm te same studia.
- Naprawd?
- Tak.
- Czy nie przyszo ci do gowy, e, by moe, wolaaby uczy si innych
przedmiotw?
- Nie. Przecie Lissa jeszcze nie zdecydowaa, co bdzie studiowa. Zreszt to nie ma
znaczenia. I tak musz jej towarzyszy.
- Wic nie widzisz w tym problemu?
Zaczynaam ju traci cierpliwo. Nie zamierzaam cign tematu.
- Nie - odparam krtko.
Deirdre czekaa na wyjanienia, ale milczaam. Przez chwil mierzyymy si
wzrokiem. Pomylaam, e terapeutka prbuje mnie zama, lecz mogam si myli. W kocu
zatopia wzrok w swoich notatkach. Przerzucia kilka stron. Zauwayam jej wypielgnowane
paznokcie, pocignite czerwonym lakierem. Mj manikiur zaczyna ju znika.
- Wolaaby nie rozmawia dzisiaj o Lissie? - spytaa w kocu.
- Moemy rozmawia na kady temat, ktry uzna pani za istotny.
- A co jest istotne dla ciebie?
Kurcz. Znowu wyjeda z pytaniami. Zastanawiaam si, czy ktry z dyplomw
wiszcych na cianach dotyczy specjalnych uprawnie w tej kwestii.
- Chyba robi pani bd, traktujc mnie jak morojk. Sugeruje pani, e mog
decydowa o swoich uczuciach albo wyborze studiw. To nie ma sensu. Powiedzmy, e
chciaabym studiowa prawo albo biologi morsk. I co z tego? Mj los jest przesdzony.
- I tobie to nie przeszkadza - raczej stwierdzia, ni spytaa. Wzruszyam ramionami.
- Przede wszystkim zaley mi na bezpieczestwie Lissy, a pani zdaje si o tym
zapomina. Kada praca ma jakie wady. Czy chc wysiadywa przy niej na lekcjach
matematyki? Nie. Ale mam w tym wany cel. Czy pani lubi, gdy wkurzone nastolatki
niwecz wysiek wielomiesicznej terapii? Nie. Ale to koszt wkalkulowany w zawd.
- Szczerze mwic - powiedziaa nieoczekiwanie - akurat to najbardziej lubi w swojej
pracy.
Mwi serio czy artuje? Postanowiam zignorowa t uwag. Ostatecznie po raz
pierwszy nie odpowiedziaa mi pytaniem.
Westchnam.

- Nie lubi, kiedy wszyscy mi wmawiaj, e zostaam zmuszona do podjcia suby.


- Wszyscy, czyli kto?
- No, pani i ten dampir, ktrego poznaam na dworze krlowej, Ambroy. On jest
sprzedaje swoj krew. Mska dziwka. - Nie wiem, czemu to powiedziaam. Spodziewaam si
ostrej reakcji, ale nic z tego. - Jego zdaniem zostaam zniewolona, a przecie to nieprawda.
Podoba mi si moje ycie. Jestem dobra w tym, co robi. Potrafi walczy i chroni innych.
Czy widziaa pani kiedy strzyg?
Deirdre potrzsna gow.
- A ja owszem. Wiem, co robi, chcc powici ycie walce z nimi. To mroczne
bestie, ktre zasuguj na mier. Bd je tropi, a jeli przy okazji mog ocali najlepsz
przyjacik, tym lepiej.
- Rozumiem. Czy pomylaa jednak o tym, co si stanie, jeli zamarzysz o innym
yciu?
Skrzyowaam rce na piersi.
- Ju mwiam. Kada praca ma swoje dobre i ze strony. Trzeba tylko zachowa
rwnowag. Czy naprawd chce mi pani wmwi, e jest inaczej? e mam problemy, bo
czego mi w yciu brakuje?
- Nie, oczywicie, e nie. - Terapeutka opara si o krzeso. - ycz ci jak najlepiej i
wiem, e nie bdzie idealnie. Kady ma jakie zagwozdki. Ciekawi mnie twoje reakcje oraz
sposoby na poukadanie rnych fragmentw ycia w cao. Wspomniaa, e cen za
posiadanie czego bywa strata innej wartoci.
- Wszyscy maj takie dylematy. - Czuam, e si powtarzam.
- Tak, ale nie wszyscy widz duchy.
Zapada krpujca cisza, zanim zrozumiaam, dokd Deirdre zmierza.
- Chwileczk. Sugeruje pani, e widz Masona, poniewa niewiadomie obwiniam
Liss o wszystko, czego nie mog dosta? Zapomniaa pani, co przeyam? Sdziam, e
wszystkiemu winien jest stres.
- Myl, e jest wiele powodw - odpara. - Postaramy si je rozpozna.
- Mimo to nie rozmawiamy o Masonie. Umiechna si.
- Czyby? Sesja dobiega koca.
- Czy ona zawsze odpowiada pytaniem na pytanie? - zagadnam pniej Liss.
Przeciymy dziedziniec, idc do stowki. Po kolacji zamierzaymy si spotka z
innymi i obejrze razem film. Ju dawno nie miaymy okazji porozmawia sam na sam. Nie
uwiadamiaam sobie do tej pory, jak bardzo mi tego brakowao.

- Nie chodz do tej samej terapeutki. - Rozemiaa si. - To oznaczaoby konflikt


interesw.
- A twoja te tylko pyta?
- Nie zauwayam. Rozumiem, e to ci mczy.
- Tak chocia przyznaj, e jest w tym nieza.
- Kto by pomyla, e kiedykolwiek bdziemy wymierza dowiadczenia
psychoterapeutyczne?
Parsknymy miechem. Przez chwil szymy w milczeniu. Lissa otworzya usta,
eby mi opowiedzie o spotkaniu z Jessem i Ralfem. Nie wiedziaa, e znam t histori.
Zanim zacza, doczy do nas Dean Barnes.
- Cze, Rose. Zastanawialimy si, dlaczego dyurujesz ja p gwizdka.
wietnie. Czuam, e prdzej czy pniej kto o to zagadnie. Nawet dziwiam si, e
nie wczeniej. Uznaam, e wszyscy s zbyt pochonici zaliczaniem wicze polowych.
Jednak na wszelki wypadek przygotowaam krtk odpowied.
- Jestem chora. Doktor Olendzka zakazaa mi treningw w penym wymiarze.
- Serio? A mwiono nam, e w prawdziwym yciu nikt nie dostanie zwolnie
lekarskich.
- Tymczasem jestemy w szkole, a sowo Olendzkiej jest rozkazem.
- Syszaem, e ci izoluj, bo zagraasz Christianowi.
- Moesz mi wierzy, e to zoliwe plotki. - Wyczuam od Deana zapach alkoholu i
postanowiam zmieni temat. - Pie?
- Tak, Shane zdoby butelk i zaprosi nas do siebie. Hej!
- Co?
- Nie patrz tak na mnie.
- Jak?
- Jakby mnie karcia.
- Wcale tak nie patrz.
- Patrzysz - zachichotaa Lissa. Dean zrobi obraon min.
- Mam wolne, co z tego, e jest niedziela? Chyba mam prawo
Co przemkno za naszymi plecami.
Nie wahaam si ani chwili. To byo zbyt szybkie, nazbyt ukradkowe jak na przyjazny
ruch. Poza tym miao na sobie czarny kostium. Zasoniam Liss i zaatakowaam. Ledwo
rozpoznaam straniczk, ktra uczya nas na pierwszym roku. Zdaje si, e miaa na imi
Jane, a moe Joan? Nie, Jean. Bya wysza, lecz moja pi wyldowaa prosto na jej twarzy.

W uamku sekundy obok niej pojawi si drugi cie. To by Jurji. Stanam tak, e Jean
znalaza si midzy mn a stranikiem i kopnam j w brzuch. Upada na niego i oboje z
trudem utrzymali si na nogach. Byskawicznie wycignam srebrny sztylet i wycelowaam
prosto w serce kobiety. Trafiam w oznaczone miejsce, wic usuna si na bok jako
martwa.
Teraz musiaam zmierzy si z Jurijem. Usyszaam za plecami zduszone okrzyki i
uznaam, e Dean take ma pene rce roboty. Nie mogam si odwrci. Musiaam
unieszkodliwi stranika, ktry by znacznie silniejszy od Jean. Okralimy si powoli, raz
po raz wymierzajc sobie ciosy. Nareszcie Jurij zdecydowa si zagra ostro. Na szczcie
okazaam si szybsza i zdoaam si wywin, a potem zagbiam ostrze take w jego sercu.
Pokonany stranik odszed, a ja odwrciam si do Deana. Lissa staa z boku,
przygldajc si, jak wampir walczy z napastnikiem. Naigrywaam si z Ryana, ale jego
potknicia wydaway si niczym w porwnaniu z aosn obron Deana. Chopak porusza si
niezdarnie, a sztylet upad mu na podog. Uznaam, e czas si wtrci. Odepchnam Deana
i moe zrobiam to zbyt silnie, ale nie miaam czasu tego sprawdza.
Zwrciam si w stron napastnika. Zobaczyam Dymitra.
Tego si nie spodziewaam. Usyszaam w gowie piskliwy gos przestrzegajcy przed
walk z mentorem. Jednoczenie pomylaam, e nic innego nie robi od szczciu miesicy.
Poza tym to nie Dymitr sta przede mn. Miaam do czynienia ze miertelnym wrogiem.
Rzuciam si na niego ze sztyletem w nadziei, e go zaskocz. Zareagowa byskawicznie.
By niesamowicie szybki. Odniosam wraenie, e odczytuje moje zamiary, zanim wykonam
pierwszy ruch. Zablokowa mj cios i uderzy mnie w gow. Nie poczuam blu, ale
wiedziaam, e da o sobie zna pniej. Czuam, e nas obserwuj. Oboje bylimy sawni,
kade na swj sposb, a fakt, e jest moim nauczycielem, stanowi nie lada sensacj. Koledzy
mieli pierwszorzdn rozrywk.
Nie spojrzaam na nich, skoncentrowana na przeciwniku. Raz po raz odpieralimy
ciosy i na zmian przechodzilimy do ataku.
Usiowaam sobie przypomnie wszystko, czego mnie nauczy. Miaam atuty.
wiczylimy razem od miesicy. Znaam go, obserwowaam, jak si porusza, jak stosuje
taktyk. Podobnie on zna mnie. Mogam przewiedzie jego zamiary. Sprbowaam
wykorzysta t wiedz. Walczylimy jak dwoje drapienikw dorwnujcych sobie si,
miertelnie szybkich. Serce bio mi jak oszalae, a skra lnia od potu.
Dymitr zaatakowa mnie caym ciaem. Jakim cudem zablokowaam jego cios, lecz
zachwiaam si pod si uderzenia. Mczyzna natychmiast wykorzysta przewag i pocign

mnie na ziemi. Gdybym miaa do czynienia ze strzyg, zapewne skrciaby mi kark lub mnie
uksia. Nie mogam na to pozwoli.
Wbiam mu okie prosto w twarz. Odchyli gow i to mi wystarczyo. Przetoczyam
si nad nim i przycisnam go do podogi. Dymitr szarpa si, ale trzymaam go mocno,
jednoczenie sigajc po sztylet. Czuam, e mj przeciwnik zaraz si uwolni. By znacznie
silniejszy ode mnie. W ostatniej chwili chwyciam rkoje sztyletu i skierowaam ostrze w
jego serce. Walka bya skoczona.
Usyszaam oklaski za plecami, lecz nie odrywaam wzroku od Dymitra. Nadal
opieraam rce na jego piersi. Oboje bylimy spoceni i oddychalimy ciko. Widziaam w
jego oczach dum i co znacznie waniejszego. Znalaz si tak blisko, moje ciao wzywao go,
sta si czci mnie. Potrzebowaam go jak dopenienia. Poczuam przyjemne ciepo. W
tamtej chwili oddaabym wszystko, eby znale si w jego ramionach. Odczytaam z wyrazu
twarzy Dymitra, e myla o tym samym. Walka wprawdzie si skoczya, lecz my nie
ostrzsnlimy si z dziaania adrenaliny i naszych zwierzcych instynktw.
Jean wycigna rk i pomoga mi si podnie. Oboje z Jurijem przygldali mi si z
radoci, podobnie jak pozostali widzowie. Widziaam, e nawet Lissa jest pod wraeniem.
Tylko Dean sta z boku jak ofiara losu. Gdyby wie o moim spektakularnym zwycistwie
rozniosa si po szkole rwnie szybko, jak niegdy zoliwe plotki ale nie miaam raczej na
co liczy.
- Dobra robota - pochwali Jurij. - Pokonaa ca nasz trjk. Podrcznikowy
przykad.
Zauwayam, e Dymitr ju wsta lecz nie patrzyam na niego z obawy, e oczy
zdradz, co czuj. Wci zadyszana, zwrciam si do stranikw.
- Mam nadziej, e nie bardzo was poturbowaam. Parsknli miechem.
- Na tym polega nasza praca - odpara Jean. - Nie martw si. Jestemy odporni. Zerkna na Dymitra. - Solidnie ci przyoya okciem.
Mczyzna bada palcami miejsce pod okiem. Nie chciaam zrobi mu krzywdy.
- Ucze przers mistrza - zaartowa. - A raczej sztylet. Jurij spojrza karcco na
Deana.
- Wiesz, e nie wolno pi alkoholu na terenie Akademii.
- Jest niedziela! - krzykn dampir. - Mamy wolne.
- W prawdziwym wiecie strzygi nie poczekaj do poniedziaku - wtrcia Jean
surowym tonem. - Potraktujmy to jako test. Ty go zdaa, Rose. Gratuluj.
- Dzikuj. Obawiam si jednak, e moje ubranie nie wytrzymao prby. - Byam

mokra i brudna. - Musz si przebra, Liss. Spotkamy si przy kolacji.


- Dobrze - odpara z promiennym umiechem.
Widziaam, jak bardzo jest ze mnie dumna. Wyczuam w jej gosie co jeszcze i
przyszo mi do gowy, e szykuje niespodziank, by uczci moje zwycistwo. Postanowiam
uszanowa wol przyjaciki i nie zagbia si w jej myli.
- A ty - Jurij pocign Deana za rkaw - pjdziesz z nami.
Napotkaam spojrzenie Dymitra. Pragnam zosta z nim sam na sam i porozmawia.
Nie ochonam jeszcze i chciao mi si taczy z radoci. Nareszcie. Pokonaam ich po tym,
jak zarzucali mi niezdarno i brak kompetencji. Dymitr musia odej z kolegami, lecz skin
mi gow, dajc znak, e wolaby mnie nie opuszcza. Westchnam, patrzc za nimi, a potem
ruszyam do dormitorium.
Dopiero w pokoju zorientowaam si, w jak opakanym jestem stanie. Zrzuciam
brudne cichy i weszam pod prysznic. Doprowadzenie si do adu zajo mi prawie godzin i
kiedy wreszcie mogam pokaza si ludziom, pora kolacji dobiegaa koca.
Pobiegam do jadalni, zastanawiajc si, dlaczego Lissa nie wezwaa mnie w mylach.
Zwykle to robia, gdy si gdzie spniaam. Pewnie uznaa, e zasuyam na chwil
odpoczynku. Przyszo mi co jeszcze do gowy i nie mogam powstrzyma umiechu.
Na rodku jadalni toczya si jaka bjka, o czym wiadczy spory wianuszek
obserwatorw i okrzyki dobiegajce z wewntrz krgu. Pamitaam, e banda Jessego trzyma
swoje eksperymenty w tajemnicy, wic musia to by kto inny. Ruszyam w tamt stron, by
sprawdzi, kto wzbudzi takie zainteresowanie.
Zobaczyam Adriana i Christiana.
Eddie sta midzy nimi i usiowa nie dopuci do walki. Zapominajc o dobrych
manierach, odepchnam kilka osb stojcych przede mn i podeszam do Eddiego.
- Co tu si dzieje? - spytaam.
Powita mnie z wyran ulg. wietnie sobie radzi, odpierajc ataki instruktorw, lecz
w tej sytuacji czu si kompletnie bezradny.
- Nie mam pojcia.
Przyjrzaam si obu kumplom. Szczliwie nie zdyli zrobi sobie krzywdy na
razie. Zauwayam, e atakujcym jest Christian.
- Mylae, e uda ci si utrzyma to w tajemnicy?! - wykrzykn. W jego oczach
pony niebieskie ognie. - Sdzie, e zdoasz nas oszuka?
Adrian, pozornie opanowany, wyranie czu si nieswojo. Nie mia najmniejszej
ochoty na ten pojedynek, w dodatku, tak jak Eddie, nie rozumia, o co chodzi Christianowi.

- Daj spokj - niemal szeptem mitygowa przeciwnika. - Nie wiem, co ci ugryzo.


Czy moemy usi i porozmawia?
- Jasne. Wiedziaem, e jeste tchrzem. Boisz si tego. - Christian unis rk i
midzy jego palcami zawirowaa kula ognia. Nawet w silnym wietle lampy janiaa
pomaraczow barw, a w rodku drga niebieski pomyk. Usyszaam westchnienia w tumie.
Od dawna wiedziaam o moliwociach zastosowania magii w walce. Czsto obserwowaam
wiczenia Christiana, jednak dla wikszoci byo to niezwyke zjawisko. Ozera parskn
pogardliwie. - Potrafisz mnie pokona? Moe uyjesz rolinek?
- Jeli faktycznie zamierzasz rozegra t bezsensown walk, to przynajmniej trzymaj
si zasad. Walczmy na pici - rzuci Adrian lekkim tonem, w ktrym znw wyczuam
zaniepokojenie. Pewnie uzna, e ma wiksze szanse w walce wrcz.
- Nic z tego - przerwa Eddie. - Nikt nie uyje ognia ani ciosw. To nieporozumienie.
- Czy kto mi wreszcie powie, co si stao? - zniecierpliwiam si.
- Twj przyjaciel sdzi, e zamierzam polubi Liss i uprowadzi j ze sob w
promieniach zachodzcego soca - powiedzia Adrian. Zwraca si do mnie, ale nie spuszcza
wzroku z Christiana.
- Nie kam, e to nieprawda - warkn moroj. - Przejrzaem ci. Uknue ten plan
razem z krlow. Ona ci popiera. Zachca Liss do podjcia studiw, eby nas rozdzieli i
przywiza do swojej rodziny.
- Zdajesz sobie spraw z tego, jak absurdalnie to brzmi? - spyta Adrian. - Moja
cioteczna babka ma na gowie cay rzd morojw! Sdzisz, e angauje si w szkolne
romanse? Obud si, nasz wiat ma powane problemy. Przepraszam. Wiem, e ostatnio
spdzam sporo czasu z Liss, ale zaraz j zajdziemy i wszystko si wyjani. Nie zamierzaem
wchodzi midzy was. Niczego nie knuj.
- Owszem, knujesz - Christian pozosta nieprzejednany. Odszuka mnie wzrokiem. Rose moe to potwierdzi. Ona wie. Wiedziaa od dawna. Rozmawiaa nawet z krlow na
wasz temat.
- To mieszne - zacz Adrian, obrzucajc mnie niespokojnym spojrzeniem. - Powiedz
mu, e to nieprawda, Rose.
- C - Nieoczekiwanie znalazam si w puapce. - Tak i nie.
- Widzisz? - Christian triumfowa.
W tej chwili z jego palcw wystrzeli pomie, lecz oboje z Eddiem zareagowalimy
byskawicznie. Kto krzykn. Eddie chwyci Christiana i skierowa ognisty pocisk w gr. Ja
pocignam Adriana na podog. Udao nam si podzieli zadaniami. Wolaam nie myle,

co by si stao, gdybymy zajli si t sam osob.


- Mio, e si o mnie troszczysz - mrukn Adrian, krzywic si z blu.
- Uyj wpywu - szepnam, pomagajc mu wsta. - Musimy zapanowa nad sytuacj,
zanim komu stanie si krzywda.
Christian szarpa si z Eddiem, nie rezygnujc z walki. Zapaam go za drugie rami.
Adrian nie mia najmniejszej ochoty podchodzi do niego, jednak si zbliy.
- Christian, uspokj si - Patrzy mu prosto w oczy. - Porozmawiajmy.
Ozera szamota si jeszcze chwil, jednak wkrtce jego spojrzenie stao si nieobecne.
- Chc porozmawia - powtrzy Adrian.
- Dobrze.
Dobiego nas pene rozczarowania westchnienie gapiw. Adrian uy wpywu w
niezauwaalny sposb, nikt si nie zorientowa. Widzowie zaczli si rozchodzi, wic
wsplnie z Eddiem przeprowadzilimy naszego jeca do kta, gdzie moglimy porozmawia
bez wiadkw. Ale kiedy tylko Adrian opuci wzrok, Christian znw wpad w furi i
prbowa si na niego rzuci. Na szczcie zachowalimy czujno. Trzymalimy go w
elaznym ucisku.
- Co ze mn zrobie?! - wrzasn Christian. Kilka osb popatrzyo w nasz stron z
nadziej, e jednak dojdzie do bjki. Syknam mu prosto w ucho i to go nieco otrzewio. Auu!
- Cicho. Co jest nie tak. Musimy odkry, co si dzieje, zanim zrobisz jakie gupstwo.
- Ja wiem, co si dzieje. - Christian spoglda spode ba na Adriana. - Prbuj
rozdzieli mnie z Liss. Wiedziaa o wszystkim, Rose.
Przeszy mnie pytajcy wzrok Adriana.
- Czy to prawda?
- Tak. Dugo by opowiada - mruknam, odwracajc si do Ozery. - Adrian nie ma z
tym nic wsplnego. Nie wiedzia o niczym. To pomys Tatiany, ktrego nie zdya jeszcze
wcieli w ycie. Powiedzmy, e to plan dugoterminowy.
- A skd o tym wiesz? - spyta Christian.
- Sama mi to powiedziaa. Miaa podejrzenia, e chodz z Adrianem.
- Serio? Stana w obronie naszej mioci? - wtrci si Iwaszkow.
- Daj spokj - uciszyam go. - Chciaabym wiedzie, kto tobie o tym powiedzia,
Christian.
- Ralf - mrukn, tracc pewno siebie.
- Przecie wiesz, e nie mona mu ufa. - Eddie spochmurnia na sam dwik imienia

moroja.
- Tym razem przypadkowo mwi prawd, chocia bez sensu wczy w to Adriana.
Ralf jest spokrewniony z najlepsz przyjacik krlowej - wyjaniam.
- Wspaniale. - Christian zdy si ju uspokoi, wic pucilimy go z Eddiem. Wrobili nas.
Rozejrzaam si wok, bo nagle co mnie zastanowio.
- Gdzie jest Lissa? Dlaczego ona was nie powstrzymaa? Adrian unis brwi.
- Ty nam powiedz. Nie zjawia si na kolacji.
- Nie wiem - Myli przelatyway z prdkoci byskawicy. Tak skutecznie
nauczyam si broni przed napywem jej uczu, e zdarzao mi si nie odbiera jej przez
duszy czas. Skoncentrowaam si na Lissie, ale nic nie poczuam. - Nie odbieram jej.
Trzy pary oczu wpatryway si we mnie.
- Moe pi? - podsun Eddie.
- Wiem, kiedy zasypia To co innego.
Powoli, bardzo powoli, zaczynaam j odnajdywa. Zamkna si przede mn
wiadomie, prbowaa si ukry.
- Mam j.
Jest O Boe!
Mj wrzask roznis si echem po korytarzu do wtru krzyku Lissy, ktra daleko std
poczua przeszywajcy bl.

ROZDZIA DWUDZIESTY TRZECI


WSZYSCY NA MNIE PATRZYLI. Czuam si tak, jakbym dostaa policzek. Ale to
nie by mj policzek. Kto uderzy Liss. Przeniosem si do jej gowy i znalazam si w
innym miejscu. Rzucano w ni kamieniami. Kolejny trafi j w twarz. Zobaczyam
napastnika. By z pierwszej klasy, nie znaam go, wiedziaam tylko, e pochodzi z rodziny
Drozdoww. Czuam bl tak samo jak Lissa, lecz przygryzam wargi, eby nie krzycze, i
wrciam wiadomoci do przyjaci.
- Pnocno-zachodnia cz kampusu, midzy tym stawem o dziwnym ksztacie a
ogrodzeniem - rzuciam, biegn na ratunek Lissie. Nie widziaam wszystkich napastnikw,
ktrzy j otaczali, ale kilku rozpoznaam.
Zobaczyam Jessego, Ralfa, Brandona, Bretta i modego Drozdowa. Trzymao j
dwch morojw. Znw posypay si kamienie. Lissa nie krzyczaa ani nie pakaa.
Powtarzaa, eby przestali.
Jesse odpowiada za kadym razem, eby im to nakazaa. Suchaam go jednym
uchem. Nie interesoway mnie ich dania. Wiedziaam jedno - bd ja torturowa tak dugo,
a zgodzi si do nich przyczy. Pomylaam, e zastosowali t sam metod wobec
Brandona i innych.
Nagle zaczam si dusi, potknam si, nie mogc zapa oddechu. Kto oblewa
mnie strugami wody. Z trudem oddzieliam si od Lissy. Torturowali j wod, odcinajc
dopyw powietrza. Nie wiedziaam, kim jest przeladowca, ale zachowywa si wyjtkowo
okrutnie, raz po raz zalewajc nos i usta Lissy. Rozpaczliwie apaa oddech, nadal
powtarzajc, by dali jej spokj.
Jesse przyglda si jej badawczo.
- Nie pro ich. Wydaj rozkaz.
Nie mogam biec szybciej. Napastnicy zabrali j do odlegego miejsca, na kracach
terenu Akademii. To znaczny dystans i z kadym krokiem czuam narastajcy gniew. Jaka ze
mnie straniczka, skoro nie potrafiam upilnowa przyjaciki na terenie szkoy?
Teraz przysza kolej na tortury powietrzem. Przypomniaam sobie dzie, gdy Liss
drczy w ten sposb jeden z ludzi Wiktora. Odcina jej dopyw tlenu, tak e zaczynaa si
dusi, a potem przepenia puca, powodujc bl ni do zniesienia. Lissa przeya wwczas
prawdziwy koszmar. Wiedziaam, jak bardzo stara si o tym zapomnie. Przeladowca
przerwa tortur, lecz byo ju za pno. Dziewczyna przekroczya prg wytrzymaoci.

Kiedy Ralf stan naprzeciwko, zamierzajc potraktowa j ogniem, znalazam si ju


tak blisko, e widziaam pomie w jego doni. Moroje nie zauwayli mnie, pochonici
widowiskiem. Skoczyam na Ralfa, zanim wypuci ogie z rk. Powaliam go na ziemi i
wymierzyam solidny cios pici w twarz. Kilku innych rzucio mu si na ratunek, midzy
innymi Jesse. Nie wiedzieli jednak, z kim maj do czynienia.
Kiedy si zorientowali, zaczli dawa dyla. Nie patyczkowaam si z tymi, ktrzy
zostali na miejscu. Jednego dnia pokonaam trzech doskonale wyszkolonych stranikw i bez
problemu rozprawiam si z banda morojw. Ciekawe, e jeszcze przed chwil nie wahali si
uy magii, by zada cierpienie Lissie, a teraz nie przyszo im do gowy, eby broni si t
sam metod.
Uciekali jak zajce. Nie goniam ich, chciaam jak najszybciej uwolni Liss.
Ograniczyam si do kilku ciosw wymierzonych Ralfowi, ktry nawet nie prbowa
podnie si z ziemi. Uznaam, e jest odpowiedzialny za ca sytuacj. Zostawiam go
wreszcie, nie zwaajc na jego jki, i rozejrzaam si za Jessem, drugim prowodyrem. Nie
musiaam dugo szuka. Tylko on zosta w pobliu.
Podbiegam i zatrzymaam si, nie wiedzc, co robi. Jesse sta w bezruchu,
wpatrzony w jaki odlegy punkt. Mia otwarte usta. Popatrzyam w t sam stron, ale nic nie
zobaczyam. Ponownie mu si przyjrzaam.
- Pajki - wyjania Lissa. Podskoczyam na dwik jej gosu. Staa obok z mokrymi
wosami. Podrapana i posiniaczona, ale poza tym nie zrobili jej krzywdy. Blado jej skry w
wietle ksiyca sprawiaa, e wygldaa jak duch. Nie spuszczaa z oczu Jessego. - Jest
przekonany, e widzi pajki. Oblazy go. Jak mylisz, moe powinnam napuci na niego
we?
Zerknam na Jessego. Widok jego twarzy przyprawi mnie o ciarki. Chopak tkwi w
wizieniu najgorszych koszmarw. Jednak bardziej przeraajce wydao mi si to, co
odbieraam przez wi czc mnie z Liss. Do tej pory uywanie magii wprawiao mnie w
zachwyt. Tym razem stao si inaczej. To, co j przepeniao, byo mroczne, liskie i lepkie.
- Myl, e powinna odpuci - powiedziaam. Syszaam odgosy biegncych w
nasz stron przyjaci. - Ju po wszystkim.
- Urzdzili mi inicjacj - mrukna Lissa. - W kadym razie tak to miao wyglda.
Kilka dni temu prosili, ebym si do nich przyczya. Odmwiam. Dzisiaj powiedzieli, e
maj cenne informacje na temat Christiana i Adriana. Zaniepokoiam si i obiecaam, e
przyjd na spotkanie, chocia nie mam pojcia o sztuce wywierania wpywu. Chciaam si
wicej dowiedzie. - Przekrzywia lekko gow, a ja zobaczyam, e Jesse poczu si gorzej.

Wytrzeszczy oczy i zacz bezgonie krzycze. - Nie zgodziam si podda inicjacji, ale
zmusili mnie. Postanowili sprawdzi, co potrafi. Wymylili sobie co w rodzaju prby
wytrzymaoci. Tortury maj doprowadza ofiary do stanu, w ktrym nie mog duej znie
blu i usiuj wpyn na napastnikw. Komu to si uda, zostaje przyjty. - Lissa popatrzya
na Jessego. Chopak przebywa w innym wiecie i z ca pewnoci nie czu si tam dobrze. To, co zrobiam, kwalifikuje mnie do roli prezesa, nie sdzisz?
- Przesta - powtrzyam. Zbierao mi si na mdoci. To byo chore i ze. Lissa i
Adrian wspominali kiedy o wiadomym wywoywaniu halucynacji u innych. Nazwali to
superwpywem, lecz mnie to przeraao. - Nie tak powinna wykorzystywa moc ducha. To
nie jeste ty! Przesta!
Lissa oddychaa ciko, po jej czole spyway krople potu.
- Nie mog - szepna.
- Moesz. - Dotknam jej ramienia. - Oddaj to mnie.
- Nie masz zdolnoci magicznych.
Skoncentrowaam si na wizi. Nie mogam przej jej magii, ale potrafiam uwolni
j od mrocznych uczu. I w tej samej chwili uwiadomiam sobie, e robi to od dawna.
Zawsze, kiedy si o ni martwiam, gdy pragnam, by si uspokoia, Lissa wracaa do siebie.
Uwalniaam j od za. Wchaniaam je w siebie. W taki sam sposb Anna pomagaa witemu
Wadimirowi. O tym mwi Adrian, opisujc, jak ciemno przenikaa od Lissy do mojej
aury. Lissa naduywaa mocy ducha, wykorzystujc j do zadawania blu. Pacia za to
wysok cen. Stawaa si za. Nie mogam na to pozwoli. W tej chwili nie martwiam si, co
stanie si ze mn. Zapomniaam o grobie obdu i napadach wciekoci.
- To prawda - zgodziam si. - Nie mam zdolnoci magicznych, ale mog przej od
ciebie mroczne uczucia. Skoncentruj si na mnie i pozwl im odpyn. Nie pasuj do ciebie.
S niegodziwe.
Przyjacika wpatrywaa si we mnie szeroko otwartymi oczami. Bya zrozpaczona.
Nadal wywieraa wpyw na Jessego, mimo e ju na niego nie patrzya. Widziaam, e toczy
wewntrzn walk. Zeklos bardzo j zrani, chciaa, eby za to zapaci. Musia zapaci.
Jednoczenie czua, e mam racj. Tak trudno byo jej zrezygnowa
Przestaam odczuwa mdoci. Aura czarnej magii rozwiaa si, a ja si zachwiaam,
jakby co uderzyo mnie w twarz. Wzdrygnam si, czujc nieprzyjemne mrowienie w
odku. Miaam wraenie, e kto rozpali w nim ogie. Potem i to mino. Jesse upad na
kolana, a Lissa westchna z ulg. Wci bya przeraona i zraniona tym, co jej zrobili, lecz
nie czua ju tej wszechogarniajcej wciekoci, ktra kazaa jej torturowa Zeklosa. Poddaa

si.
W tej samej chwili zawrzaam z gniewu.
Ruszyam na Jessego. To on by moim najwikszym wrogiem. Kiedy usiowa mnie
zniszczy. Torturowa Liss, drczy innych. Koniec z tym. Zamachnam si. Dostrzegam
jego przeraone oczy, lecz moja pi ju wyldowaa na jego twarzy. Rozbiam mu nos, z
ktrego polaa si krew. Syszaam krzyk Lissy; prosia, bym przestaa, ale ja nie mogam.
Jesse musia zapaci za to, co jej zrobi. Chwyciam go za fraki i cisnam o ziemi.
Wrzeszcza, baga, ebym go zostawia. Umilk dopiero po drugim ciosie. Czuam, jak Lissa
szarpie mnie za rami, usiujc mnie odcign. Okazaa si jednak za saba.
Biam na olep. Nie zastanawiaam si nad technik, zapomniaam o wszystkim, czego
nauczyam si na treningach z Dymitrem. Ogarna mnie dzika furia. Zawadno mn
szalestwo, od ktrego uwolniam Liss.
Poczuam mocne szarpnicie. Chwyci mnie kto znacznie silniejszy. Eddie. Minie
uksztatowane wieloletnim treningiem daway mu przewag. Usiowaam si wyswobodzi z
jego ucisku, ale pokona mnie ciarem ciaa.
- Puszczaj! - wrzeszczaam. Zobaczyam z przeraeniem, e Lissa klka przy Jessem i
z trosk bada jego obraenia. Nie mogam tego zrozumie. Dlaczego tak si nim przejmuje?
Po tym, co jej zrobi? Na twarzy przyjaciki malowao si gbokie wspczucie. Po chwili
poczuam przepyw jej uzdrawiajcej magii. Ukoia jego bl!
- Nie! - krzyknam, miotajc si w stalowym ucisku Eddiego. - Nie moesz!
Nagle pojawili si inni stranicy. Na czele bieg Dymitr z Celeste. Nie dostrzegam
wrd nich Christiana i Adriana, pewnie nie mogli dotrzyma kroku dampirom. Zrobio si
spore zamieszanie. Pozostali na miejscu czonkowie stowarzyszenia zostali odprowadzeni na
przesuchanie. Kto zabra Liss do lekarza. Chciaam pobiec za ni, jednak co przykuo
moj uwag: zabierano rwnie Jessego, ktry potrzebowa pomocy medycznej. Eddie nie
puszcza mnie, mimo e wci si szarpaam i krzyczaam na niego. Pozostali stranicy byli
zbyt zajci, by zwraca na mnie uwag. Spojrzeli dopiero, kiedy nieli Jessego obok mnie.
- Nie moecie go wypuci! Nie wolno wam!
- Uspokj si, Rose - powiedziaa agodnie Alberta. Czy nie rozumiaa, co si
wydarzyo? - Ju po wszystkim.
- Wcale nie! Chc go udusi! Zamorduj drania!
Chyba dopiero teraz zrozumieli, e dzieje si co zego. Nikt nie zorientowa si
jednak, e ma to co wsplnego z Jessem. Dostrzegam w ich spojrzeniach znajomy niepokj
o stan mojego umysu.

- Zabierzcie j std - polecia Alberta. - Niech si umyje i uspokoi.


Straniczka nie powiedziaa nic wicej, lecz wydao si oczywiste, e zajmie si mn
Dymitr.
Podszed i odebra mnie z rk Eddiego. Prbowaam wykorzysta ten moment i uciec,
ale Dymitr znw okaza si szybszy i silniejszy. Chwyci mnie za rami i pocign za sob.
- Mog to zrobi agodnie albo ostro - ostrzeg, cignc mnie przez las. - Nie pozwol,
by znw pobia Jessego. Jest w klinice, wic i tak nie moesz si do niego zbliy. Jeli
przyjmujesz moje warunki, puszcz ci, ale wiesz, e potrafi ci powstrzyma, gdyby co
gupiego przyszo ci do gowy.
Rozwaaam moliwoci. Wci chciaam dopa Zeklosa, jednak Dymitr mia racj.
Postanowiam odoy zemst.
- Zgoda - powiedziaam.
Zawaha si, niepewny, czy moe mi wierzy, ale w kocu puci moj rk.
Poczuam, e lekko si odpry.
- Alberta kazaa ci mnie umy - zaczam pojednawczo. - Czy to znaczy, e
zaprowadzisz mnie do kliniki?
- Nieza podpucha. - Zerkn na mnie z ukosa. - Nie pjdziesz do kliniki. S inne
miejsca, w ktrych mog udzieli pierwszej pomocy.
Zatoczylimy szeroki uk, lecz wci trzymalimy si granicy terenu Akademii.
Wkrtce zorientowaam si, dokd mnie prowadzi. Zmierzalimy do maej wartowni.
Dawniej, gdy w szkole pracowao wicej opiekunw, stranicy strzegli std ogrodzenia.
Wartownia zostaa wysprztana na uytek ciotki Christiana, ktra przyjechaa do niego z
wizyta. Nie chciaa zamieszka w kwaterze obok innych morojw, ktrzy widzieli w niej
przysz strzyg.
Dymitr otworzy drzwi. Wewntrz panowa mrok. Mj opiekun odnalaz zapaki i
zapali lamp naftow. Nie dawaa wiele wiata. Rozejrzaam si wok i odkryam, e Tasza
woya tu wiele pracy. Pokj by czysty, niemal przytulny. Na ku leaa mikka narzuta, a
przy kominku stay dwa krzesa. Zauwayam nawet puszki z jedzeniem. Zostawia je w
kuchni widocznej z pokoju.
- Siadaj. - Dymitr wskaza rk ko. Usuchaam, a on szybko rozpali w kominku.
Ogie buzowa, a wtedy sign po apteczk i butelk wody. Przysun krzeso obok ka i
usiad naprzeciwko mnie.
- Pozwl mi wyj - prosiam. - Czy ty nie rozumiesz? Jesse musi zapaci za to, co
zrobi. Torturowa j! Zrobi jej straszn krzywd.

Dymitr zwily kawaek gazy i przytkn do mojego czoa. Pieko, wic pewnie
miaam rozcit skr.
- Zostanie ukarany. Podobnie jak reszta.
- Jak? - rzuciam z gorycz. - Aresztem domowym? Potraktuj go agodnie, tak jak
Daszkowa. Nikt si tym nie przejmuje! S wrd nas kryminalici i nikt ich za to nie kae. On
musi cierpie. Wszyscy powinni ponie kar.
Dymitr przerwa zabieg i popatrzy na mnie z trosk.
- Wiem, e jeste wkurzona, Rose, ale nie moemy si mci. To okrutne.
- Tak? A co w tym zego? Zao si, e umiaabym ich powstrzyma raz na zawsze. Dygotaam z wciekoci. - Powinni cierpie za to, co zrobili! Chc wymierzy im kar!
Sprawi, by poczuli bl. Mam ochot ich zabi. - Zerwaam si z ka, czujc, e za chwil
eksploduj. Dymitr byskawicznie pooy rce na moich barkach i zmusi mnie, bym usiada
z powrotem. Szamotaam si, lecz wzmocni ucisk.
- Rose! Przesta! - Teraz i on podnis gos. - Nie mylisz tak naprawd. ya
ostatnio pod presj i ten incydent ostatecznie wyprowadzi ci z rwnowagi.
- To ty przesta! - puciy mi hamulce. - Robisz to co zawsze. Prbujesz przemwi
do rozsdku, mimo e sytuacja jest tragiczna. Pamitasz, jak chciae zabi Wiktora w celi?
Dlaczego uwaasz, e nie mam prawa do tego samego?
- Nie zapanowaem wwczas nas emocjami. Dobrze o tym wiesz. A to to jest co
zupenie innego. Nie jeste sob.
- Przeciwnie - prowokowaam go w nadziei, e uda mi si wymkn. Miaam szans,
jeli czmychn dostatecznie szybko. - Jestem tu jedyn osob, ktra chce co zmieni. Jeli
uwaasz, e postpuj le to bardzo mi przykro. Nie bd taka, jak chciaby mnie
widzie. Nie jestem dobra. Nigdy nie dorwnam takiemu witemu jak ty.
- Nikt z nas nie jest wity - odpar surowo Dymitr. - Moesz mi wierzy, e nie
Odepchnam go i daam susa na rodek pokoju. Zaskoczyam go, ale szybko si
otrzsn. Ledwo zrobiam dwa kroki i ju trzyma mnie w ucisku. Unieruchomi mnie caym
ciarem swojego ciaa. Powinnam wiedzie, e mu nie uciekn, ale nie mylaam jasno.
- Puszczaj! - wrzasnam setny raz tego wieczoru, usiujc wyswobodzi rce.
- Nie - jego gos zabrzmia niemal desperacko. - Musisz si z tego otrzsn. To nie
jeste ty!
Poczuam piekce zy.
- Ale tak! Pu mnie!
- Nieprawda. Znam ci! Jeste inna - powtarza z blem.

- Mylisz si! Ja
Nie dokoczyam. To nie jeste ty. Te same sowa wypowiedziaam do Lissy, kiedy
patrzyam z przeraeniem, jak torturuje Jessego. Nie mogam w to uwierzy. Moja
przyjacika nie uwiadamiaa sobie, jak okrutnie postpuje. Spojrzaam Dymitrowi w oczy i
zobaczyam w nich mio oraz strach. Zalepiy mnie emocje, straciam poczucie
rzeczywistoci. Co mn zawadno.
Sprbowaam si uspokoi, rozproszy gwatowne uczucia, ale okazay si zbyt silne.
Nie potrafiam nas nimi zapanowa. Nie mogam si uwolni. Pomylaam ze strachem, e
oszalej tak jak Anna i panna Karp.
- Rose
Dotar do mnie gos Dymitra. Wymwi tylko moje imi, lecz byy w tym sia i wiara.
On we mnie wierzy, uwaa, e jestem dobra. Ofiarowa mi swoj si. Nie obawia si by
blisko, kiedy go potrzebowaam. Deirdre moga mie racj, sugerujc moj niech do Lissy,
jednak mylia si w ocenie mojej relacji z Dymitrem. czya nas mio. Bylimy dwiema
powkami, zawsze gotowymi wspiera si nawzajem. adne z nas nie byo doskonae, ale to
nie miao znaczenia. Przy nim mogam zapanowa nas wciekoci. Wierzy, e potrafi tego
dokona. I mia racj. Powoli bardzo powoli, mrok si rozprasza. Przestaam si miota.
Zadraam w jego ucisku, ale nie czuam ju gniewu. Ogarn mnie lk. Dymitr natychmiast
wyczu t zmian i puci mnie.
- O Boe - szepnam, a mj gos dra. Dymitr dotkn mojego policzka.
- Rose - szepn. - Czy ju lepiej? Przeykaam zy.
- Chyba tak. Na razie.
- Odeszo - powiedzia, odgarniajc mi wosy z twarzy. - Ju po wszystkim. Teraz
bdzie dobrze.
Potrzsnam gow.
- Nie bdzie dobrze. Ty nic nie rozumiesz. Potwierdziy si moje najgorsze obawy.
Pamitasz Ann? Przejmuj na siebie szalestwo, jakie zsya moc ducha. Skocz tak samo
jak ona. Lissa stracia nas sob kontrol. Torturowaa Jessego. Udao mi si j powstrzyma,
lecz wziam na siebie jej gniew. To straszne. Zachowywaam si jak marionetka. Nie
panowaam nad sob.
- To si wicej nie powtrzy - zacz Dymitr. - Jeste silna.
- Mylisz si - zaprzeczyam suchym, nieswoim gosem. - Powtrzy si jeszcze wiele
razy. Podziel los Anny. Czuj, e bdzie coraz gorzej. Naprawd chciaam ich zabi.
Nienawidziam ich. Te uczucia cakowicie mn zawadny. Co si wydarzy nastpnym

razem? Nie wiem. Moe po prostu zwariuj jak panna Karp. A moe ju zwariowaam i
dlatego widz Masona? Bd miewaa napady depresji, podobnie jak Lissa, a wreszcie
sprbuj odebra sobie ycie. Tak skoczya Anna.
- Nie - szepn agodnie Dymitr. - Z tob bdzie inaczej. Jeste silna. Pokonasz obd.
- Dzisiaj udao mi si tylko dziki tobie. - Stranik otoczy mnie ramionami, a ja
ukryam twarz na jego piersi. - Sama nie dam rady - szepnam.
- Poradzisz sobie - zapewnia mnie piewnym gosem. - Jeste silna. Bardzo silna. Za
to ci kocham.
Zacisnam powieki.
- Nie powiniene. Wkrtce zamieni si w potwora. Moe nawet ju nim jestem. Przypomniaam sobie najgorsze chwile, kiedy warczaam na wszystkich. Straszyam Ryana i
Camille.
Dymitr odsun si lekko, eby popatrze mi w oczy. Uj moj twarz w donie.
- Nie jeste potworem. Nigdy nim nie bdziesz - powiedzia. - Nie pozwol na to.
Niewane, co si stanie, bd przy tobie.
Ogarno mnie wielkie wzruszenie. Nie czuam ju nienawici ani gniewu. Moje serce
przepeniaa tkliwo. Objam go za szyj i nasze usta si spotkay. Ten pocaunek by
wyrazem czystej mioci. Poczuam sodycz i bogo, a ciemno i rozpacz rozwiay si bez
ladu. Caowalimy si. Wci przepeniaa nas mio, lecz odezwao si co jeszcze.
Bylimy godni dotyku, spragnieni bliskoci. Dugo tumione uczucia odezway si teraz z
ca si.
Przypomniaam sobie t noc, kiedy Wiktor rzuci na nas urok podania. Czar
zawadn nami bez reszty. Wtedy rwnie ogarna nas niepohamowana namitno, miaam
wraenie, e ton i tylko Dymitr moe mnie ocali. Przywaram do niego, objam jedn rk
za szyj, a drug zacisnam na jego plecach i wbiam w nie paznokcie a do blu. Pooy
mnie na ku i obj w talii. Zasun rk na moje biodro i przycign mnie jeszcze bliej.
Na chwil oderwalimy si od siebie, lecz wci znajdowalimy si cudownie blisko.
wiat zatrzyma si w miejscu.
- Nie moemy - powiedzia.
- Wiem.
Jego usta znw znalazy si na moich i tym razem wiedziaam, e nic nas nie
powstrzyma. Run mur, ktry nas dzieli. Nasze ciaa sploty si w ucisku. Dymitr zdj mi
paszcz, potem swoj koszul i moj bluzk Czuam co podobnego jak wtedy, gdy
walczyam z nim na dziedzicu. T sam namitno. Pomylaam, e walka i seks niewiele

rni si od siebie. Wypywaj z tych samych instynktw.


Nago sprawia, e zaczlimy si zachowywa bardziej delikatnie. To byo
cudowne. Ogarna mnie sodycz. Spojrzaam mu w oczy i ju wiedziaam, e Dymitr kocha
mnie bardziej ni kogokolwiek na wiecie. Byam dla niego ocaleniem, tak samo jak on dla
mnie. Nie sdziam, e mj pierwszy raz odbdzie si w drewnianej wartowni na skraju lasu,
lecz nie miao to adnego znaczenia. Liczy si tylko on. Jeli kogo kochasz, moesz znale
si w dowolnym miejscu, a i tak bdziesz niewiarygodnie szczliwa. Jeli nie kochasz, nie
zmieni tego najwspanialsze oe w najbardziej luksusowym hotelu.
Kochaam go. Kochaam tak bardzo, e a bolao. Nie mielimy nic do przykrycia,
lecz nie czuam zimna, osonita jego ciaem. Nie wiedziaam, gdzie kocz si ja, a zaczyna
on. Poczuam, e tak wanie miao by. Nigdy nie powinnimy si rozdziela.
Nie potrafi znale sw, eby opisa seks. Byam oszoomiona i zachwycona.
Czuam niepokj, podanie i milion innych rzeczy. Dymitr okazywa mi niezwyk
cierpliwo. Prowadzi mnie umiejtnie, tak samo jak uczy mnie walki. Poddawaam si bez
oporu, wyczuwajc, e w kadej chwili pozwoli mi przej prowadzenie. Nareszcie bylimy
sobie rwni. Dziaalimy na jednych falach i z tak sam si, nawet municie jego palcw
przyprawiao mnie o drenie.
Czuam bl, a zarazem rozkosz i ukojenie. aowaam, e nie zrobilimy tego duo
wczeniej, cho wiedziaam, e teraz nadszed ten waciwy moment. Pooyam gow na
piersi Dymitra; wci czuam ciepo jego ciaa. Pocaowa mnie w czoo i przesun palcami
po wosach.
- Kocham ci, Roza. - Pocaowa mnie znowu. - Zawsze bd przy tobie. Nie pozwol,
eby stao ci si co zego.
Cudowanie, ale niebezpiecznie. Nie powinien tego mwi. Nie wolno skada takiej
obietnicy, poniewa przysiga wczeniej powici ycie ochronie morojw, Lissy. Nie mam
prawa zajmowa najwaniejszego miejsca w jego sercu, tak jak on nie mg by
najwaniejszy dla mnie. I ja nie powinnam mwi tego, co samo uoyo si w sowa.
- Nie pozwol, eby sta ci si krzywda - obiecaam. - Kocham ci.
Zamkn mi usta pocaunkiem.
Leelimy przytuleni, niewiele mwic. Mogabym tak trwa do koca wiata, lecz
oboje wiedzielimy, e trzeba wraca. Wkrtce zaczn mnie szuka. Musiaam zoy
zeznania, a gdyby kto nas tu znalaz, mielibymy powane kopoty. Ubralimy si w kocu,
co nie byo atwe, bo nie moglimy przesta si caowa. Niechtnie wyszlimy na zewntrz.
Chwycilimy si za rce, wiedzc, e moemy sobie na to pozwoli tylko przed chwil. Kiedy

zbliylimy si do Akademii, zacznie si udawanie, e nic si nie stao. A przecie wydarzyo


si co cudownego. Przepeniao mnie szczcie. Wszystko dookoa piewao, a kady mj
krok by peen radoci.
W gowie za - kbowisko pyta. Co waciwie si wydarzyo? Gdzie si podziaa
nasza dyscyplina? W tej chwili nie chciaam jednak o tym myle. Wci go pragnam, moje
ciao tsknio za ciepym dotykiem jego skry iStanam jak wryta. Ogarno mnie
nieprzyjemne uczucie. Czuam mrowienie i jednoczenie zrobio mi si niedobrze. Dymitr
przystan rwnie i przyglda i si z niepokojem.
Tu przed nami pojawia si blada, pprzezroczysta posta. Mason. Wyglda tak
samo jak zawsze. Czyby? Tak, nadal by smutny, ale dostrzegam w nim co jeszcze. Nie
wyczuwaam, co to jest. Panika? Frustracja? Mogabym przysic, e to by lk, ale czy duchy
w ogle si czego boj?
- Co si stao? - spyta Dymitr.
- Widzisz go? - szepnam. Popatrzy we wskazanym kierunku.
- Kogo?
- Masona.
Zaniepokojone spojrzenie Masona stawao si coraz bardziej mroczne. Nie umiaam
dokadnie okreli, co wyraao, ale wiedziaam, e nie zapowiada nic dobrego. Uczucie
mdoci si nasilio. Czuam, e nie ma zwizku ze zjaw.
- Rose musimy wraca - zacz ostronie Dymitr. Nie pogodzi si jeszcze z myl,
e naprawd widz duchy.
Nie poruszyam si. Wpatrywaam si w twarz Masona, ktry wyranie chcia mi co
przekaza. To musiao by co wanego. Widziaam, e duch bardzo si stara, ale nie moe
tego wyrazi.
- O co chodzi? - spytaam. - Co chcesz mi powiedzie?
Mason bardzo si mczy. Unis rk, wskazujc ma co za moimi plecami, i po
chwili opuci j bezradnie.
- Powiedz mi. - Byam rwnie bezsilna. Dymitr patrzy to na mnie, to w miejsce, do
ktrego kierowaam sowa, chocia nie mg tam nic dostrzec.
Zbyt przejta pojawieniem si zjawy, nie miaam gowy, eby martwi si tym, co
myli Dymitr. Czuam, e dzieje si co zego. Mason otworzy usta, lecz nie wydoby gosu.
Widziaam, e wkada w to wiele wysiku, i w kocu mu si udao. Z trudem wychwyciam
znaczenie jego sw.
- Oninachodz.

ROZDZIA DWUDZIESTY CZWARTY


CAY WIAT ZAMAR. Zapanowaa nienaturalna cisza. Wiatr ucich. Mason
patrzy na mnie bagalnie. Walczyam z mdociami. Skra swdziaa mnie niemal nie do
wytrzymania. I nagle zrozumiaam.
- Dymitr! - krzyknam. - Strzygi.
Spniam si. Zobaczylimy j w tej samej chwili, ale stranik znajdowa si bliej.
Blada twarz. Czerwone obwdki wok lepi. Bestia zaatakowaa. Zdawao mi si, e
wzleciaa w powietrze, jak opisuj to legendy o wampirach. Ale Dymitr by szybki, niemal
tak samo szybki i silny. Mia przy sobie sztylet - prawdziwy, nie wiczebny - wycign go,
gotw odeprze atak. Strzyga liczya na to, e nas zaskoczy. Przeciwnicy zwarli si i przez
chwil jakby unieli nad ziemi. Dymitr wycign rk i wbi srebrne ostrze w pier
napastnika. Czerwone oczy rozszerzyy si i ciao potwora upado bezwadnie na ziemi.
Dymitr natychmiast odszuka mnie wzrokiem. Nie powiedzielimy ani sowa, ale
nasze spojrzenia wyraay wszystko. Odwrci si i czujnie bada teren. Mdoci si nasiliy.
Nie rozumiaam tego, ale wyranie czuam, e otaczaj nas strzygi.
To ich obecno przyprawiaa mnie o nudnoci. Dymitr znw popatrzy na mnie.
Nigdy nie widziaam takiego spojrzenia.
- Posuchaj mnie, Rose. Musisz biec. Biegnij tak szybko, jak zdoasz. Zawiadom
stranikw.
Skinam gow. Potraktowaam to jak rozkaz.
cisn mnie za rami. Wpatrywa si we mnie z nateniem, jakby chcia si
przekona, czy zrozumiaam polecenie.
- Nie zatrzymuj si - doda. - Cokolwiek usyszysz lub zobaczysz, nie wolno ci si
zatrzyma. Musisz dobiec do stranikw. Rozumiesz?
Przytaknam, a on mnie puci.
- Powiedz im tylko: buria. Kiwnam gow.
- Pd.
Ruszyam. Nie ogldaam si. Nie spytaam, co chce zrobi. Wiedziaam. Zosta, eby
zatrzyma strzygi, zanim wezw pomoc. Po krtkiej chwili dobiegy mnie zduszone okrzyki,
znak, e odnalaz kolejn besti. Poczuam w sercu ukucie niepokoju, lecz nie zwolniam.
Jeli on zginie, pjd za nim. Tymczasem musiaam myle o setkach mieszkacw
Akademii. W szkole pojawiy si strzygi. Nie mogam tego poj. To wydawao si

niemoliwoci.
Biegam, a moje stopy miarowo uderzay w boto. Syszaam wok gosy, raz po raz
dostrzegaam sylwetki napastnikw. I nie byy to duchy, ktre otoczyy mnie na lotnisku, ale
przeraajce bestie. Nie dam si zatrzyma. Kiedy rozpoczynaam treningi pod okiem
Dymitra, kaza mi biega codziennie. Narzekaam, ale powtarza z uporem, e musz nabra
kondycji, bo moe nadej dzie. Gdy nie walka, lecz ucieczka okae si jedynym ratunkiem.
Ten dzie wanie nadszed.
Widziaam ju zarys dormitorium dampirw. W niektrych oknach wci paliy si
wiata. Zbliaa si pora ciszy nocnej. Pomylaam, e wszyscy szykuj si do snu.
Wbiegam do rodka z uczuciem, e serce wyskoczy mi z piersi. Pierwszego zobaczyam
Stana. O mao go nie przewrciam. Chwyci mnie za nadgarstki.
- Rose, co
- Strzygi - sapnam. - Strzygi wdary si na teren szkoy.
Stan rozdziawi usta ze zdumienia. Szybko si jednak opanowa i ju wiedziaam, co
sobie pomyla. Posdza mnie o szalestwo.
- Rose, nie wiem, o czym
- Nie zwariowaam! - wykrzyknam. Wszyscy znajdujcy si w hotelu zwrcili na
nas spojrzenia. - S tutaj! Dymitr z nimi walczy. Potrzebuje pomocy!
Zaraz, co on kaza powiedzie? Jak brzmiao to sowo.
- Buria. Stan, syszysz - buria!
Stranik znikn.
Nigdy nie dowiadczyam alarmu wywoanego atakiem strzyg, teraz widziaam na
wasne oczy, e stranicy perfekcyjnie si do niego przygotowywali. Dziaali byskawicznie.
Nie mina minuta, a wszyscy zjawili si w holu. Staam w otoczeniu moich kolegw
nowicjuszy i przygldaam si starszym. Byli niezwykle zdyscyplinowani. Zorientowaam si,
e nie widz dampirw z mojego roku. Oczywicie, odbywali przecie wiczenia polowe i
towarzyszyli swoim podopiecznym. Poczuam ulg. Dormitoria dla morojw zyskay
dodatkow ochron.
W kadym razie dotyczyo to sypialni nastolatkw. Modsze dzieci zostay bez opieki.
To znaczy miay oson w postaci krat, podobnie jak dormitorium dla dampirw, jednak
wiedziaam, e to nie powstrzyma napastnikw. Do tej pory nikt nie zadba o dodatkowe
zabezpieczenia. Nie byo takiej potrzeby, skoro chroniy nas magiczne tarcze.
Pojawia si Alberta i zacza rozsya patrole. Cz stranikw miaa obstawi
budynki. Zwiadowcy wyruszyli na poszukiwanie strzyg na zewntrz. Musielimy wiedzie,

ile ich jest. Grupka opiekunw topniaa i wreszcie odwayam si stan przed Albert.
- Co mamy robi? - spytaam.
Kobieta otaksowaa nas jednym rzutem oka. Zebrani nowicjusze pochodzili z niszych
klas. Znalazo si te kilku czternastolatkw, a reszta bya niewiele modsza ode mnie.
Straniczka posmutniaa.
- Zostacie w dormitorium - powiedziaa. Pod adnym pozorem nie wolno wam
wychodzi. Wrcie na swoje pitra. Spotkacie tam stranikw, ktrzy podziel was na
grupy. Nie sdz, eby strzygom udao si wedrze na gr. Jeli wejd tutaj - Alberta
rozejrzaa si po holu. Wszystkie okna i drzwi byy strzeone. Kobieta potrzsna gow. C, poradzimy sobie.
- Mog wam pomc - odezwaam si. - Wiesz, co potrafi.
Wiedziaam, e zamierzaa odrzuci moj propozycj, lecz zmienia zdanie. Ku memu
zaskoczeniu kiwna gow.
- Zabierz ich na gr i miej na oku.
Chciaam zaprotestowa, e nie jestem niak, ale wtedy Alberta signa do
wewntrznej kieszeni paszcza i wyja srebrny sztylet. Prawdziwy.
- Idcie ju - rzeka, podajc mi bro. - Lepiej, eby std zniknli. Obrciam si na
picie, lecz co mi si przypomniao.
- Co znaczy buria? - spytaam.
- Burza - odpara mikko. - Buria to po rosyjsku burza.
Poprowadziam nowicjuszy na gr, odsyajc ich kolejno na pitra. Wikszo, co
zrozumiae, bya przeraona. Kilkoro starszych jednak rwao si do walki. Chcieli pomc.
Byli ode mnie modsi zaledwie o rok i z pewnoci dobrze wyszkoleni. Odcignam ich na
bok.
- Postarajcie si uspokoi kolegw - poleciam pgosem. - Bdcie czujni. Jeli co
si stanie starszym stranikom, bdziecie musieli podj walk.
Patrzyli w powag. Wiedziaam, e doskonale rozumiej sytuacj. Niektrzy
nowicjusze, tacy jak Dean, nadal nie potrafili oceni zagroenia, lecz wikszo wykazaa si
dojrzaoci. My, dampiry, dorastamy szybciej.
Postanowiam zosta na pierwszym pitrze, poniewa tam mogam by najbardziej
potrzebna. Gdyby strzygom udao si przedrze przez parter, to tutaj znajdowa si nastpny
szaniec. Pokazaam sztylet wartownikom i przekazaam im polecenie Alberty. Byli jej
posuszni, lecz widziaam, e nie chcieli mnie angaowa. Skierowano mnie do wykuszu
najmniejszego z okien, gdzie moga zmieci si jedynie osoba mojego wzrostu. Istniao

niewielkie ryzyko, e kto wejdzie po murze, lecz podporzdkowaam si.


Wci nie nadchodziy wiadomoci z zewntrz. Zachodziam w gow, jak dua jest
banda strzyg i gdzie si ukrywaj. Pomylaam, e jest sposb, by si tego dowiedzie.
Postanowiam wyciszy myli i przenikn do umysu Lissy.
Moja przyjacika zostaa odesana z grup morojw na wysze pitro. Zastosowali si
do obowizujcych regu bezpieczestwa, lecz wyczuam, e s niespokojni. My, nowicjusze,
potrafilibymy si obroni przed strzygami; wampiry czuy si bezbronne. Ostatnio podnosiy
si wprawdzie gosy o potrzebnie szkolenia ochotnikw do walki, ale nie podjto adnych
decyzji w tej sprawie.
Eddie nie odstpowa Lissy. Wyglda tak mnie i gronie, jakby mg w pojedynk
pokona wszystkie bestie. Cieszyam si, e to wanie jemu powierzono nad ni opiek.
Przebywajc wiadomoci w jej gowie, mogam odbiera wszystko, co czua,
mylaa i robia. Teraz, wobec zagroenia, prawie zapomniaa o torturach, jakie zadaa
Jessemu. Bya przeraona. Czuam jednak, e nie boi si o siebie. Mylaa przede wszystkim
o mnie i Christianie.
- Rose jest bezpieczna - usyszaam czyj gos. Lissa odwrcia gow i zobaczya
Adriana. Nie wiedziaam, e mieszka w dormitorium. Umiecha si jak zwykle, lecz
dostrzegam strach w jego zielonych oczach. - Da sobie rad ze wszystkimi strzygami wiata.
Poza tym Christian mwi, e posza z Bielikowem. Nie musimy si o ni martwi.
Lissa kiwna gow. Bardzo chciaa mu wierzy.
- Ale Christian
Adrian odwrci wzrok. Nie potrafi jej spojrze w oczy ani wypowiedzie
uspokajajcych sw. Nie potrzebowaam wyjanie, odczytaam myli przyjaciki. Oboje z
Christianem prbowali si urwa, eby porozmawia spokojnie o tym, co zaszo w lesie.
Umwili si w swoim gniazdku na poddaszu kaplicy. Lissa miaa szczcie, e zawrcono
j z drogi przed napaci. Christian wci pozostawa na zewntrz.
Nieoczekiwanie Eddie znalaz odpowiednie sowa.
- Jeli dotar do kaplicy, to jest w najbezpieczniejszym miejscu na wiecie, przecie
strzygi nie wchodz na powicon ziemi.
- Pod warunkiem e nie zechc spali wityni - zauwaya ponuro. - Ju tak bywao.
- Czterysta lat temu - achn si Adrian. - Myl, e wybior atwiejszy up. Nie
yjemy w redniowieczu.
Lissa zwiesia gow po sowach atwiejszy up. Wiedziaa, e Eddie mia racj co
do kaplicy, lecz nie umiaa odsun od siebie myli o Christianie, ktry mg zosta

schwytany po drodze. Drczy j strach, a nie byo sposobu, by dowiedzie si czego wicej.
Wrciam do swojego ciaa. Dopiero teraz pojam znaczenie sw Dymitra. Twierdzi, e
powinnam nauczy si pilnowa osoby, z ktr nie czya mnie psychiczna wi. Nie
zrozumcie mnie le, nadal martwiam si o Liss. Zaleao mi na niej bardziej ni na
wszystkich morojach razem wzitych. Pewnie uspokoiabym si, gdyby moja przyjacika
znajdowaa si bardzo daleko std, strzeona przez magiczne tarcze i stra. Wiedziaam, e na
razie jest bezpieczna, a to ju co.
Lecz ChristianNie miaam pojcia, co si z nim dzieje. Nie wiedziaam, gdzie jest
ani czy yje. O tym mwi Dymitr. Ta sytuacja mnie przerazia.
Wpatrywaam si w okno niewidzcym wzrokiem. Chopak by na zewntrz. To ja
miaam si nim opiekowa. wiczenia polowe byy wprawdzie fingowane, ale to niczego nie
zmieniao. Christian jest morojem i znalaz si w niebezpieczestwie. Powierzono mi opiek
nad nim, a oni s przecie najwaniejsi.
Wziam gboki oddech. Nie mogam si zdecydowa. Otrzymaam rozkaz, a
stranicy powinni sucha polece. ylimy w cigym zagroeniu i tylko dyscyplina moga
zapewni nam bezpieczestwo. Bunt grozi czyj mierci. Mason by tego dobitnym
przykadem.
Znajdowalimy si w puapce. Magiczna ochrona zawioda, szkoa przestaa by
bezpiecznym miejscem. Musielimy pokona strzygi, a nawet nie mielimy pojcia, ile ich
wtargno na nasz teren. Zlecono mi wart przy oknie, ebym nie pltaa si pod nogami.
Istniao, rzecz jasna, ryzyko, e bestie sprbuj przedosta si do rodka wanie t drog,
cho to mao prawdopodobne. Nie sdziam, by usioway wspi si po murze. Poza tym, jak
zauway Adrian, miay w zasigu atwiejsz zdobycz.
Za to ja mogabym wyj przez okno.
Wiedziaam, e postpuj le. Czuam to, kiedy je otwieraam. Naraaam siebie i
innych, lecz uznaam, e s waniejsze sprawy. Moje zadanie to chroni morojw.
Musiaam si upewni, e Christian jest bezpieczny.
Poczuam powiew chodnego powietrza. Z zewntrz nie dochodzi aden dwik.
Wychodziam przez okno wiele razy i miaam ju pewne dowiadczenie. Napotkaam jednak
przeszkod w postaci idealnie gadkiego muru pod parapetem. Nie miaam si czego chwyci.
Niewielka pka znajdowaa si na wysokoci parteru. Nie dosigabym jej, a nie mogam po
prostu zeskoczy. Z drugiej strony, gdyby udao mi si jakim cudem oprze stopy na tej
pce, mogabym przesun si za wgie budynku i zej na ziemi po kamieniach
wystajcych z muru.

Patrzyam w d, kombinujc, jak przeprowadzi swj zamiar. Jeli spadn, bez


wtpienia zami kark. Bd atw zdobycz dla strzyg. Pomodliam si w duchu do pierwszej
istoty, ktra moga mnie wysucha, i trzymajc si oburcz parapetu, pozwoliam ciau
zawisn w powietrzu. Od pki dzielio mnie jakie p metra. Policzyam do trzech i
puciam parapet. Moje stopy dotkny krawdzi pki, zachwiaam si, lecz w sukurs
przyszy mi wyostrzone zmysy dampira. Odzyskaam rwnowag i objam cian rkami.
Udao si. Z tego miejsca mogam bez trudu przesun si za wgie i zej na ziemi.
Ledwie zauwayam, e podrapaam donie. Na dziedzicu panowaa cisza, tylko z
oddali dobiegay mnie czyje krzyki. Gdybym bya strzyg, nie zagldaabym do tego
dormitorium. Wprawdzie bestie miay znaczn przewag w walce z nowicjuszami, ale mogy
skorzysta z atwiejszej drogi. Moroje nie umieli si broni. Poza tym ich krew bya
rarytasem dla strzyg.
Rozgldajc si na wszystkie strony, ruszyam w kierunku kaplicy. Szam pod oson
ciemnoci, lecz strzygi maj wzrok lepszy ni dampiry. Chowaam si za drzewami, aujc,
e nie mam oczu z tyu gowy. Nie dostrzegaam zagroenia, tylko raz po raz dobiegay mnie
krzyki z oddali. W pewnym momencie zorientowaam si, e nie czuj ju mdoci. To
uczucie byo oznak bliskoci upiorw. Nie mogam mu zaufa cakowicie, lecz poczuam si
raniej.
W poowie drogi zobaczyam sylwetk wynurzajc si zza drzewa. Byskawicznie
signam po sztylet i niewiele brakowao, a ugodziabym Christiana prosto w serce.
- Na lito bosk, co ty wyprawiasz? - syknam.
- Wracam do dormitorium - odpar. - Co si dzieje? Syszaem jakie wrzaski.
- Strzygi wtargny na teren szkoy - wyjaniam.
- Co takiego? Jak?
- Pojcia nie mam. Wracaj do kaplicy. Tam bdziesz bezpieczny. - Od wityni
dzielia nas niewielka odlego.
Znajc oli upr Christiana, spodziewaam si sprzeciwu, ale chopak posusznie
skin gow.
- Dobrze. Pjdziesz ze mn? Ju miaam przytakn, kiedy ogarny mnie mdoci.
- Padnij! - wrzasnam. Posucha bez wahania.
Zaatakoway nas dwie strzygi. Szy prosto na mnie, wiedzc, e musz mnie pokona,
by zaj si morojem. Jedna z nich cisna mn o drzewo. Zamroczyo mnie troch, lecz
natychmiast si otrzsnam i oddaam cios. Odnotowaam z satysfakcj, e bestia zachwiaa
si na nogach. Drugi napastnik - mczyzna - natar na mnie z furi, ale zdyam zrobi unik.

Przypominali Izajasza i Elen ze Spokane, lecz nie bya to odpowiednia pora na


wspominki. Strzygi przewyszay mnie wzrostem, jednak kobieta miaa drobniejsz budow
ciaa. Udaam, e koncentruj si na jej towarzyszu, ale skoczyam na ni i zagbiam ostrze
sztyletu w sercu. Ten manewr zaskoczy nas obie. Pokonaam pierwsz strzyg tej nocy.
Ledwo zdyam wyszarpn bro, bo ju zblia si drugi napastnik, szczerzc ky.
Zachwiaam si nieco, lecz utrzymaam rwnowag. By wyszy i silniejszy. Przypomniaam
sobie niedawne starcie z Dymitrem i pomylaam, e strzyga okae si rwnie znacznie
szybsza ode mnie. Okralimy si powoli. W pewnej chwili skoczyam w gr i
wymierzyam mu solidnego kopniaka. Nawet tego nie poczu. Zaatakowa, a ja znw
wykonaam unik, wypatrujc jednoczenie nieosonitego miejsca na jego ciele, ktre
mogabym ugodzi broni. Znowu zaatakowa, nie zostawiajc mi czasu do namysu. Powali
mnie na ziemi i unieruchomi mi ramiona. Usiowaam go zepchn, lecz bez skutku. lina
kapaa mu z kw, kiedy zbliy swj obrzydliwy pysk do mojej twarzy. Nie traci czasu na
gupie przemowy jak Izajasz. Mia jeden cel - zabi i napi si naszej krwi. Czuam drapanie
jego kw na skrze. Pomylaam, e za chwil umr. Okropne uczucie. Tak bardzo chciaam
y Zblia si koniec. Zebraam resztki si, eby nakaza Christianowi ucieczk, i w tej
samej chwili strzyga rozjarzya si nade mn jak pochodnia. Odchylia si przy tym, a ja
byskawicznie wysunam si spod jej ciaa.
Ogie trawi besti, pozbawiajc j ksztatu. Krzyczaa zduszonym gosem, a potem
umilka. Przez chwil wia si jeszcze na ziemi. Ogie pon tak dugo, a pozostaa po niej
tylko kupka prochu. Potem zgas.
Wpatrywaam si w to miejsce bez sowa. Jeszcze przed chwil szykowaam si na
mier. Tymczasem zgin mj przeladowca. Tak niewiele brakowao. ycie i mier
przeplataj si ze sob. ylimy, nie wiedzc, co si wydarzy, kto i kiedy odejdzie z tego
wiata. Tym razem udao si mnie. Kiedy podniosam gow znad prochw bestii, wszystko
wok wydao si zachwycajce i pikne. Drzewa. Gwiazdy. Ksiyc. Ocalaam i byam
szczliwa.
Odwrciam si do Christiana, ktry przywar do ziemi.
- Brawo - powiedziaam, pomagajc mu wsta. Zawdziczaam mu ycie.
- Cholera - mrukn pod nosem. - Nie wiedziaem, e mam tak moc. - Rozejrza si
niespokojnie. - Jest ich wicej?
- Nie - odparam.
- Skd ta pewno?
- Pewnie zabrzmi to dziwnie, ale zaczam je wyczuwa. Nie pytaj jak - dodaam,

widzc, e rozdziawi usta. - Po prostu wiem, kiedy s w pobliu. Podobnie jest z duchami.
Pewnie zawdziczam to pocaunkowi cienia. Niewane. Wracajmy do kaplicy.
Christian nie ruszy si z miejsca. Widziaam, e co mu chodzi po gowie.
- Rose Naprawd chcesz si zaszy w kociele?
- A co?
- Wanie pokonalimy dwie strzygi - powiedzia, wskazujc na miejsce walki.
Spojrzelimy sobie w oczy i dopiero dotaro do mnie, co mia na myli. Ja
wyczuwaam blisko bestii, a on potrafi je pali. Miaam te sztylet. Jeli nie napotkamy
wikszej bandy, moemy wiele zdziaa. Ale dopada mnie inna myl.
- Nie wolno mi ci naraa
- Rose. Dobrze wiesz, na co nas sta. Widz to w twoich oczach. Warto zaryzykowa
ycie jednego moroja - i c, twoje rwnie - eby zlikwidowa band strzyg.
Miaam narazi ycie moroja. Zabiera go ze sob na walk ze strzygami. Nie tego
mnie uczono. Wci yam. Mogam ocali wiele osb. Musiaam ich ratowa. Podjam
decyzj.
- Staraj si oszczdza moc - nakazaam. - Nie musisz ich spala w mgnieniu oka.
Wystarczy, e odcigniesz napastnika, a ja go dobij. W ten sposb wystarczy ci energii na
duej.
Umiechn si tylko.
- Idziemy na polowanie?
A niech to. Pakowaam si w nieliche kopoty. Mimo to ogarno mnie podniecenie.
Chciaam walczy, chroni tych ktrych kochaam. W pierwszej chwili pomylaam, e
wrcimy do dormitorium, eby by blisko Lissy. Zaraz si jednak zmitygowaam. Ona miaa
ochron, podczas gdy innym grozio niebezpieczestwo. Przypomniaam sobie Jill.
- Biegniemy do podstawwki - rzuciam.
Ruszylimy okrn drog w nadziei, e nie napotkamy strzyg. Wci nie wiedziaam,
jak liczna jest banda, i myl o tym doprowadzaa mnie do szalestwa. Zblialimy si do
szkoy podstawowej, kiedy znw poczuam mdoci. Krzyknam ostrzegawczo, lecz strzyga
ju schwytaa Christiana. Ozera zareagowa byskawicznie. Gowa bestii stana w
pomieniach. Wrzasna i pucia go, rozpaczliwie machajc ramionami. Nie zauwaya, jak
podeszam z obnaonym sztyletem. Wszystko trwao minut. Wymienilimy spojrzenia.
Tak. Razem moglimy dokona cudw.
Na dziedzicu szkoy wrzao.
Przed wejciem do jednego z dormitoriw rozgorzaa walka. Przeraziam si.

Naliczyam okoo dwudziestu strzygi o poow mniejsz liczb stranikw. Bestie


zaatakoway wielk si. Do niedawna nikomu nie przychodzio do gowy, e mog si
sprzymierzy. Uznalimy, e udao nam si rozbi ich band, kiedy zabiam Izajasza.
Mylilimy si.
Nie traciam czasu na rozmylanie. Oboje z Christianem rzucilimy si w wir walki.
Emil broni si przed bocznymi drzwiami budynku. Nacieray na niego trzy bestie.
Czwarta leaa u jego stp. Chopak by ranny. Ruszyam z odsiecz. Strzyga nie zauwaya
mnie i pooyam j jednym ciosem. Miaam szczcie. Jednoczenie Christian podpali dwie
pozostae. Emil by zaskoczony, lecz dobi jedn, a ja zajam si drug.
- Nie powinna go angaowa - powiedzia, kiedy ruszylimy na pomoc jednemu ze
stranikw. - Pole walki to nie miejsce dla morojw.
- Przeciwnie. Powinnimy si wczy dawno temu - rzuci Christian przez zacinite
zby.
Nie byo czasu na rozmowy. Pamitam to jak przez mg. Oboje z Christianem
walczylimy bez wytchnienia, czc jego magiczn moc z uderzeniami mojego sztyletu. Nie
kada potyczka koczya si szybko. Staczalimy dugie i wyczerpujce bitwy. Emil nam
towarzyszy. Po pewnym czasie przestaam liczy zabijane bestie.
- Znam ci.
Zaskoczyy mnie te sowa. Podczas walki rzadko mona usysze czyj gos.
Zorientowaam si, e mam do czynienia ze strzyg. Bestia wygldaa modo, jak kto mniej
wicej w moim wieku, lecz musiaa by dziesi razy starsza. Jasne wosy sigay jej do
ramion, nie widziaam koloru oczu otoczonych czerwon obwdk.
Zamachnam si sztyletem w odpowiedzi, lecz zdoaa si wywin. Christian
kierowa wanie pomienie na kilku przeciwnikw jednoczenie, wic byam zdana na siebie.
- Zmienia si, ale pamitam ci. Spotkalimy si przed laty, zanim si przebudziem.
Nie mg by dziesi razy starszy ode mnie, skoro poznaam go jako moroja.
Pomylaam, e rozmowa osabi jego czujno. Okaza si szybki jak na pocztkujc strzyg.
- Zawsze towarzyszya jasnowosej crce Dragomirw. - Kopnam go i zdyam
cofn nog, zanim j zapa. Nawet si nie zachwia. - Chcieli, by zostaa jej straniczk,
prawda? Potem zginli.
- Jestem jej straniczk - warknam, niemal zahaczajc ostrzem o jego skr.
- Wic nadal yje Syszaem, e zgina w zeszym roku - Wychwyciam
podniecenie w jego gosie i si wzdrygnam. - Nie wyobraasz sobie, jaka nagroda czeka
tego, kto zabije przedstawicielk rodu Dragomirw. Ach!

Zdoa unikn ciosu w pier, lecz ostrze rozcio mu twarz. Nie zabiam go tym
uderzeniem, ale sztylet przepeniony magi ycia musia podziaa jak rcy kwas na jego
skr. Bestia krzykna, jednak nie przestaa si broni.
- Wrc po ciebie, kiedy j wykocz! - usyszaam na poegnanie.
- Nawet si do niej nie zbliysz - zawoaam za ni.
Poczuam uderzenie w bok. Otara si o mnie inna strzyga walczca z Jurijem.
Potknam si, ale zdyam unie sztylet i przebiam jej serce. Jurij podzikowa mi
zdyszanym gosem i pobieg dalej. Szukaam wzrokiem jasnowosej strzygi, lecz na prno.
Na drodze stana mi inna bestia, ale w tej chwili pojawi si Christian i strzyga stana w
pomieniach. Pokonaam j bez trudu.
- Christian, tamten
- Syszaem wszystko.
- Musimy do niej biec!
- To prowokacja. Liss w dormitorium strzeg nowicjusze i opiekunowie. Jest
bezpieczna.
- Ale
- Tu jestemy bardziej potrzebni.
Mia racj. Wiedziaam, ile kosztowao go podjcie tej decyzji. On te chcia biec do
Lissy. Christian doskonale radzi sobie w walce, lecz czuam, e wolaby powici ca
energi dziewczynie, otoczy j piercieniem ognia, przez ktry nie przedaraby si adna
strzyga. Nie miaam czasu, eby skoncentrowa si na uczuciach pyncych przez nasz wi,
ale wiedziaam, e moja przyjacika yje i nie cierpi.
Walczylimy dalej, Jurij przyczy si teraz do Christiana i do mnie. Poza tym
miaam tylko jeden cel: zabija strzygi. Nie mogam pozwoli, eby wdary si do
dziecicego dormitorium ani by umkny. Mogyby wwczas zaatakowa pomieszczenia dla
starszych morjw. Straciam poczucie czasu. Liczya si tylko walka. Zabijaam metodycznie,
kadc bestie jedn po drugiej.
I nagle skoczyo si.
Byam obolaa oraz wyczerpana, syszaam obok ciki oddech Christiana. Nie uywa
siy fizycznej, ale korzystanie z magicznej mocy bardzo go osabio. Sania si na nogach.
Rozejrzaam si wok.
- Szukajmy nastpnych - powiedziaam.
- To koniec - odpar znajomy gos.
Obejrzaam si i zobaczyam Dymitra. y. Dopiero teraz uwiadomiam sobie, jak

bardzo si o niego baam. Miaam ochot rzuci mu si w ramiona, przycisn go do siebie


tak mocno, jak to moliwe. Poraniony i posiniaczony, ale y.
Spotkalimy si wzrokiem na krtk chwil. Powrcio do mnie wspomnienie
wartowni w lesie. Miaam wraenie, e znalelimy si tam przed stu laty, lecz w oczach
stranika dostrzegam mio i trosk. Widziaam w nich rwnie ulg. On tez si o mnie
martwi. Dymitr obrci si lekko i wskaza rk niebo na wschodzie. Powdrowaam
wzrokiem za jego gestem. Linia horyzontu tona w ru i czerwieni.
Wchodzio soce.
- Zginy albo ucieky - oznajmi, patrzc gdzie midzy mn a Christianem. - To, co
zrobilicie
- Byo gupie? - podsunam. Dymitr potrzsn gow.
- To najbardziej zadziwiajca rzecz, jak widziaem. Zlikwidowalicie poow
napastnikw.
Spojrzaam za siebie i ze zdumieniem odkryam martwe ciaa lece na ziemi. Byo
ich bardzo duo. Dokonalimy tego wsplnie z Christianem. mier i zabijanie s
koszmarem. Nie mielimy jednak wyboru. Walczyam z napastnikami, ktrzy przybyli, by
zamordowa mnie i moich bliskich.
Poczuam ucisk w odku, lecz nie przypominao to uczucia zapowiadajcego
blisko strzyg. Nie rozumiaam, co ono znaczy. Popatrzyam na Dymitra.
- Wyczuwam tu co wicej ni ciaa strzyg - powiedziaam niepewnie.
- Wiem - odpar. - Stracilimy wiele osb w kadym znaczeniu tego sowa.
Christian zmarszczy czoo.
- Co masz na myli? Twarz Dymitra staa.
- Strzygi zamordoway kilkoro morjw i dampirw - odpar ze smutkiem. - Lecz cz
osb zabray ze sob.

ROZDZIA DWUDZIESTY PITY


ZAMORDOWANI LUB PORWANI.
Jakby nie wystarczyo, e strzygi wtargny na teren szkoy, zabijajc morojw i
dampiry, to jeszcze porway kilka osb. Wiedzielimy, e takie rzeczy si zdarzaj. Bestie
nasyciy gd wie krwi i zadbay o poywienie na pniej. Uprowadzeni posu im za
przekski. Zdarzao si i tak, e znaczniejsze strzygi nie napaday na ofiary, lecz wysyay w
tym celu swoje sugi, ktre doprowadzay nieszcznikw przed ich oblicze. Cz
porwanych przemieniao si w strzygi. Nie znalimy powodw zniknicia mieszkacw
Akademii, zakadalimy jednak, e wci yj.
Wszyscy uczniowie, moroje i dampiry, zebrali si w jednym budynku, ktry zosta
wczeniej przeszukany. Bylimy tam bezpieczni. Towarzyszyli nam nauczyciele moroje,
podczas gdy nasi stranicy badali teren i oceniali straty. Bardzo chciaam im pomaga, lecz
dano mi wyranie do zrozumienia, e zrobiam a nadto. Musiaam czeka, dzielc niepokj z
kolegami. Niespodziewany atak wci wydawaa mi si nierzeczywisty. Jak do tego doszo?
Przecie znajdowalimy si pod ochron. Powtarzano nam to do znudzenia. Wierzyam w to.
Dziki tej gwarancji bezpieczestwa moroje spdzali w Akademii dugie lata bez sprzeciwu
ze strony swoich rodzin. Dzieci byy tu bezpieczne.
Okazao si, e tak nie jest.
Stranicy wrcili z raportami ju po kilku godzinach, lecz nam wydawao si, e
czekalimy cay dzie. Liczba ofiar budzia przeraenie. Zgino pitnastu morojw i
dwunastu stranikw. Ponadto strzygi uprowadziy trzynastoosobow grup zoon z
morojw i dampirw.
Stwierdzono, e banda liczya okoo pidziesiciu osobnikw. Ta liczba przekraczaa
nasze najmielsze wyobraenia. Zwiadowcy znaleli dwadziecia osiem cia bestii. Reszta
ucieka, zabierajc ze sob jecw.
Biorc pod uwag liczb strzyg, nasze straty mona oceni jako niewielkie.
Zawdziczalimy to kilku czynnikom. Po pierwsze, zostalimy wczenie ostrzeeni.
Przybiegam do Stana w chwil po tym, jak banda wtargna na teren szkoy. Natychmiast
zamknito wszystkie wejcia do budynkw, co byo moliwe, bo wikszo uczniw
przebywaa w rodku, szykujc si ju do ciszy nocnej.
Ofiarami ataku, zamordowanymi lub porwanymi, zostali tylko moroje znajdujcy si
wwczas na zewntrz.

Strzygi w ogle nie dotary do dormitoriw dla najmodszych uczniw, jak zauway
Dymitr, zawdziczano mnie i Christianowi. Udao im si jednak wtargn do budynku
dormitorium morojw, w ktrym przebywaa Lissa. Wprawdzie czuam przez wi, e jest
bezpieczna, lecz moje myli wci wracay do jasnowosej strzygi, ktra grozia, e wykoczy
rd Dragomirw. Znikna bez ladu. Napastnicy, ktrzy wdarli si do dormitorium, zostali
szybko zatrzymani, lecz nie obeszo si bez ofiar.
Zagin Eddie.
- Jak to?! - krzyknam, kiedy Adrian mi powiedzia.
Siedzielimy przy posiku, nie wiem ju jakim, bo straciam rachub czasu. W jadalni
panowaa niemal zupena cisza, przerywana od czasu do czasu uwagami, szeptem
wymienianymi przy stolikach. Uczniowie mogli opuszcza dormitoria tylko w porze
posikw. Zostaam zaproszona na odpraw stranikw. Do tego czasu nie wolno mi byo
opuszcza przyjaci.
- Przecie by z wami - powiedziaam, patrzc na Liss z wyrzutem. - Widziaam go
twoimi oczami.
Podniosa wzrok znad talerza. Nic nie zjada, bya smutna i blada.
- Kiedy wdary si strzygi, Eddie zbieg na d z kilkoma nowicjuszami. Chcieli
pomc stranikom.
- Nie znaleziono jego ciaa - doda Adrian ponurym tonem. - Na pewno zosta
porwany.
Christian westchn, opierajc si na krzele.
- Rwnie dobrze moemy go ju uzna za martwego.
W tej chwili jadalnia znika mi z oczu. Nie widziaam ju przyjaci. Wrciam do
piwnicy w Spokane, gdzie nas przetrzymywano. Strzygi torturoway Eddiego, o mao go nie
zabiy. To zupenie go odmienio. Sta si wzorowym nowicjuszem. Doskonale radzi sobie w
walce, lecz bezpowrotnie utraci dawn beztrosk i poczucie humoru.
A teraz wszystko si powtarzao. Walczy w obronie Lissy oraz pozostaych morojw,
ryzykowa yciem. I zosta schwytany. Nie byo mnie wwczas w pobliu, jednak czuam si
odpowiedzialna, jakbym miaa obowizek si nim opiekowa. Byam to winna Masonowi.
Mason. Zgin na moich oczach. Jego duch nie pojawi si od momentu, gdy mnie ostrzeg.
Wtedy, w Spokane, nie zdoaam go ocali, a teraz straciam rwnie jego najlepszego
przyjaciela.
Zerwaam si z krzesa, odsuwajc tac z jedzeniem. Znw ogarna mnie mroczna
furia. Jeli strzygi czaj si w pobliu, spal ja na proch i nie potrzebuj do tego magii

Christiana.
- Co si stao? - spytaa Lissa. Spojrzaam na ni z niedowierzaniem.
- Pytasz, co si stao? Nie wiesz? Jak moesz zadawa takie pytania? - Mj gos
roznis si echem po jadalni. Wszyscy patrzyli na nas.
- Rose, przecie wiesz, co Lissa miaa na myli. - Adrian zachowa nienaturalny
spokj. - Wszyscy jestemy zdenerwowani. Usid. To minie.
Omal go nie posuchaam. Otrzsnam si jednak. Moroj uy wpywu, eby mnie
uciszy. Wkurzyam si.
- Nic nie minie. Trzeba dziaa.
- Nie moemy nic zrobi - odezwa si Christian. Lissa milczaa, zraniona moim
atakiem.
- To si okae - odparam.
- Zaczekaj - zawoaa za mn. Martwia si o mnie. Poza tym bya przestraszona. Baa
si przede wszystkim o siebie. Dziaaa egoistycznie, usiujc mnie zatrzyma. Do tej pory nie
odstpowaam jej na krok. Teraz nie mogam zosta.
Wybiegam z sali prosto na soce. Narada miaa si odby dopiero za par godzin,
lecz nie mogam czeka. Musiaam z kim porozmawia. Ruszyam do budynku dla
stranikw. Nie zauwayam osoby spieszcej w tym samym kierunku i o mao jej nie
przewrciam.
- Rose? Wcieko ustpia miejsca zaskoczeniu.
- Mama?
Synna straniczka, moja matka, Janine Hathaway staa pod drzwiami dormitorium.
Wygldaa tak samo jak wtedy, gdy widziaymy si po raz ostatni. By Nowy Rok. Miaa
krtkie rude loki i twarz ogorza od soca. Zmienio si tylko jej spojrzenie. Stao si
pospne i podejrzewam, e znam przyczyn.
- Co ty tu robisz? - spytaam.
Opowiedziaam Deirdre o mojej trudnej relacji z matk. Waciwie nie
kontaktowaymy si od lat, co nie powinno dziwi, poniewa bya straniczk. Mimo to
czuam uraz i nie byam gotowa si do niej zbliy. Przyznaj, e pomoga mi swoj
obecnoci po mierci Masona i obudzia we mnie nadziej, i pewnego dnia si dogadamy, a
moe nawet zaprzyjanimy. Tu po Nowym Roku wyjechaa. Syszaam, e towarzyszya
swojemu podopiecznemu, lordowi Szelskiemu, w podry do Europy.
Otworzya drzwi i weszymy do rodka. Matka przybraa swj zwyky oficjalny ton.
- Postanowiono uzupeni liczb stranikw. Zostalimy poproszeni o wsparcie.

Uzupeni liczb stranikw. Uznano, e kto musi zajc miejsce zamordowanych


opiekunw. Ciaa zostay uprztnite, lecz wszyscy odczuwalimy brak kolegw. Widziaam
ich znajome twarze, kiedy tylko zamykaam oczy. Obecno matki podsuna mi pewien
pomys. Chwyciam j za rami tak gwatownie, e spojrzaa na mnie z niepokojem.
- Musimy ruszy w drog - powiedziaam. - Moemy jeszcze uwolni jecw.
Matka przyjrzaa mi si z uwag. Zmarszczya lekko czoo, lecz bya to jedyna oznaka
jej uczu.
- Nigdy tak nie postpujemy. Wiesz o tym. Mamy obowizek chroni pozostaych.
- Porwano trzynacie osb! Czy one nie zasuguj na nasz ochron? Mwia kiedy,
e braa udzia w akcji ratunkowej.
Pokrcia gow.
- Sytuacja wygldaa zupenie inaczej. Wiedzielimy, gdzie ich szuka. Teraz nie
mamy szans.
Miaa racj. Strzygi zwykle zacieray za sob lady. Jednak co mi przyszo do
gowy.
- Magiczne osony zostay ju odnowione, prawda? - upewniam si.
- Tak, natychmiast. Wci nie wiemy, jak udao si je przerwa. Strzygi nie posuyy
si srebrnymi sztyletami.
Zamierzaam przedstawi jej swoj teori na ten temat, lecz czuam, e nie potraktuje
powanie opowieci o spotkaniu z duchem.
- Nie wiesz, gdzie jest Dymitr?
Matka machna rk w stron grupy stranikw. Biegali w rne strony.
- Na pewno jest zajty jak wszyscy. Musz si zameldowa. Wiem, e zostaa
zaproszona na narad, ale rozpocznie si dopiero za par godzin. Pozwl im pracowa.
- Oczywicie, lecz najpierw musz porozmawia z Dymitrem. To wane, moe mie
wpyw na przebieg narady.
- A o co chodzi? - spytaa podejrzliwie.
- Nie mog ci teraz wyjani To skomplikowana sprawa. Zajabym ci mnstwo
czasu. Pom mi go znale, a potem ci wszystko opowiem.
Matka nie bya uszczliwiona takim obrotem sprawy. Nikt nie odmawia Janine
Hathaway. Ostatecznie jednak pomoga mi. Zauwayam, e przestaa traktowa mnie jak
nastolatk. Dymitr sta z grupk kolegw nad map obozu. Zastanawiali si, jak rozmieci
przybyych opiekunw. Na szczcie zdoa si wyrwa na chwil.
- Co si dzieje? - spyta, kiedy stanlimy na uboczu. Przeywalimy kryzys, Dymitr

musia troszczy si o wszystkich, lecz widziaam, e martwi si o mnie. - Dobrze si


czujesz?
- Uwaam, e powinnimy zarzdzi akcj ratunkow - owiadczyam.
- Wiesz, e
- Nigdy tak nie postpujemy. Wiem. Ponadto nie mamy pojcia, dokd ich
uprowadzonoMam jednak pewne przypuszczenia.
Dymitr zmarszczy czoo.
- Mianowicie?
Opowiedziaam mu o nocnym spotkaniu z Masonem, ktry mnie ostrzeg. Nie
mielimy czasu o tym porozmawia, podobnie jak nie wspominalimy o tym, co wydarzyo
si w opuszczonej wartowni. Czuam si z tym nieswojo, pragnam chocia kilku sw na ten
temat, lecz nie mogam sobie na to pozwoli. Zbyt wiele si dziao wok. Staraam si
odsun wasne uczucie i pragnienia.
Miaam nadziej, e uda mi si przybra kompetentny i rzeczowy ton.
- Mason nie pojawi si wicej, bo nie moe przenikn przez now oson. Myl, e
on wie, gdzie ukryy si strzygi. Mgby nas tam zaprowadzi.
Spojrzenie Dymitra wyraao powane wtpliwoci.
- No nie! Cho raz mi uwierz.
- Przyznaj, e mam z tym kopot - odpar. - Dobrze, zamy, e masz racj. Czy
moesz go zwyczajnie poprosi, eby wskaza nam drog?
- Tak - potwierdziam. - Sdz, e tak. Do tej pory uciekaam przed nim, a przecie
mogabym to zmieni i zacz z nim wsppracowa. Podejrzewam, e wanie po to do mnie
przychodzi. Wiedzia, e jestemy osabieni, a strzygi czaj si w pobliu. Teraz te nie mog
by dalekoNasta dzie, musiay si schowa, eby przeczeka do wieczora. Mamy szans
je wytropi, zanim zamorduj jecw. Poza tym odkryam w sobie umiejtno ich
wykrywania. - Opowiedziaam mu o mdociach, ktre ogarniay mnie, gdy strzygi
znajdoway si blisko. Dymitr nie podwaa moich sw. Pewnie i on musia wreszcie
przyzna, e nie rozumie wszystkiego, co dzieje si wok nas.
- Mwia, e Mason nie zdoa przenikn tarczy ochronnej. Jak si z nim
skontaktujesz? - spyta.
- Mylaam ju o tym. Zaprowad mnie do gwnej bramy.
Dymitr szepn Albercie, e musimy co sprawdzi, i wyszlimy. Od bramy dzielia
nas spora odlego. Nie rozmawialimy po drodze. Rozmylaam o domku w lesie i o tym,
jak leaam w jego ramionach. To pomogo mi upora si z koszmarem, ktry przeylimy

pniej. Czuam, e Dymitr myli o tym samym.


Wejcia na teren szkoy strzego dodatkowo elazne ogrodzenie. Za nim wia si
boczna droga prowadzca do autostrady przebiegajcej okoo trzydziestu piciu kilometrw
dalej. Brama bya zwykle zamknita. Pilnowali jej wartownicy i dodatkowo patrole
monitorujce teren w cigu dnia.
Stranikw zaskoczya nasza proba, lecz Dymitr przekona ich, e wychodzimy na
krtko. W kocu rozsunli elazn bram na tyle, by moga si ni przelizgn tylko jedna
osoba. Wyszlimy. Natychmiast zaatakoway mnie cienie. Znw widziaam twarze i sylwetki
duchw. Byo tak samo jak na lotnisku. Przestaam si jednak ba. Wiedziaam, e musz nad
sob panowa.
- Odejdcie - powiedziaam do wyduonych szarych postaci, ktre mnie otaczay. Nie mam dla was czasu. Idcie std. - Woyam w to ca si woli i ku memu zdumieniu
zjawy si odsuny. Nadal syszaam w uszach cichy szum, wiadczcy o tym, e s w
pobliu, i wiedziaam, e najmniejsze wahanie z mojej strony spowoduje ich powrt. Dymitr
przyglda mi si z trosk.
- Wszystko w porzdku?
Skinam gow, rozgldajc si dookoa. Szukaam jednego ducha.
- Mason - powiedziaam - jeste mi potrzebny.
Nic. Sprbowaam powtrzy prob gosem, ktrym zmusiam do posuszestwa inne
zjawy.
- Mason. Prosz. Przyjd do mnie.
Widziaam przed sob tylko pust drog, ktra znikaa w oddali za onieonymi
wzgrzami. Dymitr patrzy na mnie jak tamtej nocy, kiedy wyrazi obaw o moje zdrowie
psychiczne. Szczerze mwic, mnie samej brakowao wiary w sens tego, co robi.
Poprzedniej nocy utwierdziam si w przekonaniu, e zjawa jest cakowicie realna, ale
teraz
W chwil pniej zobaczyam go. Pojawi si przede mn nieco bledszy ni ostatnim
razem. Po raz pierwszy ucieszyam si na jego widok. Mason by smutny jak zawsze. Mj
stary przyjaciel.
- Nareszcie. Narazie na szwanki moj reputacj - przywitaam go artem, lecz
zreflektowaam si, widzc niezmieniony wyraz jego twarzy. - Przepraszam. Potrzebuj
twojej pomocy. Musimy ich znale. Uprowadzili Eddiego.
Mason kiwn gow.
- Moesz mi wskaza, gdzie si ukrywaj?

Zjawa znw kiwna potakujco i pokazaa rk kierunek za moimi plecami.


- Przedary si od tyu?
Skinienie. Nagle zrozumiaam wszystko. Nie miaam czasu, eby wyjania to
Dymitrowi.
- Potrzebujemy mapy - powiedziaam tylko, zwracajc si do niego.
Stranik podszed do wartowni i zaraz wrci z map miasteczka oraz okolicy.
Jedyna droga prowadzca do szkoy leaa przed nami. Poza tym Akademi otaczay
lasy i strome wzgrza. Pokazaam palcem miejsce przy tylnej granicy kampusu.
- Weszy tdy, prawda? Tu przerway oson?
Mason przytakn. Wycign palec i nie dotykajc mapy, nakreli drog przez las u
podna niewielkiego wzniesienia. Prowadzia stamtd piaszczysta cieka do oddalonej o
wiele kilometrw drogi stanowej. Przeledziam tras i nagle ogarny mnie wtpliwoci.
- Pomylie si - powiedziaam. - Nie mogy dotrze tdy. Tam nie ma przejezdnych
drg. Musiayby i, a to bardzo daleko. Nie zdyyby przed wschodem soca.
Mason pokrci gow. Wyranie si ze mn nie zgadza. Ponownie zakreli palcem
tras. Zatrzyma si w miejscu pooonym niedaleko terenu Akademii. W kadym razie
wydawao si niedalekie na mapie. W rzeczywistoci znajdowao si pewnie w odlegoci
kilku, moe kilkunastu kilometrw. Duch przenis wzrok na mnie i ponownie popatrzy na
map.
- Nie mogy si tam przyczai - sprzeciwiam si. - Musiayby pozosta na zewntrz.
Zgadzam si, e strzygi wdary si od tyu, lecz musiay wycofa si przez gwn bram i
odjecha samochodami.
Mason nadal zaprzecza.
Spojrzaam bezradnie na Dymitra. Czuam, e mamy coraz mniej czasu, a sugestia
Masona wydawaa mi si mao prawdopodobna. Nie mogam sobie wyobrazi, e strzygi
zabray ze sob namioty i rozbiy obozowisko w rodku lasu.
- Czy w tym miejscu stoj jakie zabudowania? - spytaam, pokazujc mu punkt
obrany przez Masona. - On twierdzi, e strzygi przyszy t drog. Nie zdyyby jednak uciec
przed witem. Zdaniem Masona ukryy si wanie tam.
Dymitr zmruy oczy w zamyleniu.
- Nie wiem, co tam jest - powiedzia i odszed w stron wartowni, zabierajc ze sob
map. Widziaam, jak rozmawia ze stranikami, i zwrciam si do Masona.
- Oby mia racj - rzuciam ostrzegawczo. Kiwn gow.
- Czywidziae ich? Strzygi i ich jecw? Skinienie.

- Czy Eddie yje? Przytakn i w tej chwili nadszed Dymitr.


- Rose - zacz nieswoim gosem, jakby sam nie wierzy w to, co mia do powiedzenia
- Stephen twierdzi, e w tym miejscu znajduj si jaskinie u podna gry.
Popatrzyam mu w oczy, rwnie zaskoczona tym odkryciem.
- Czy s dostatecznie obszerne, eby
- strzygi ukryy si w nich do wieczora? - Potwierdzi kiwniciem gowy. - Tak.
Znajduj si jakie siedem kilometrw std.

ROZDZIA DWUDZIESTY SZSTY


NIE MOGAM W TO UWIERZY. Bestie ukryy si tak blisko. Czekay na
nadejcie zmrok, by ucieka dalej. Cz strzyg usiowaa nas zmyli, czmychajc w rnych
kierunkach, podczas gdy najwiksza grupa prowadzca winiw opucia teren tylnym
wyjciem. Nie szukalimy ich, zajci ocen strat, odnawianiem magicznych tarcz i
zaprowadzaniem porzdku w szkole, szczliwi, e napastnicy s ju daleko.
Rewelacje Masona zmieniay sytuacj. W normalnych okolicznociach, chocia
trudno uzna atak strzyg za norm, stranicy nie podjliby pocigu. Uprowadzeni byli
zazwyczaj uznawani za zmarych, poza tym nikt nie wiedzia, gdzie ich szuka. Tym razem
mielimy wszystkie informacje. Strzygi same wpakoway si w puapk. Nasi stranicy bd
mieli dylemat.
C, ja nie miaam wtpliwoci. Nie mogam zrozumie, dlaczego od razu nie
wyruszymy do jaski, eby wykurzy bestie i odbi naszych. Oboje z Dymitrem niecierpliwie
czekalimy na zapowiedzian narad.
- Nie przerywaj im - pouczy mnie przed wejciem. Stranicy spotkali si, eby ustali
porzdek dziaania. Stalimy przed drzwiami, rozmawiajc przyciszonymi gosami. - Wiem,
co czujesz i co chciaaby zrobi. Jeli na nich naskoczysz, moesz zaprzepaci szans.
- Naskocz?! - wykrzyknam, zapominajc, gdzie jestemy.
- Widz, co si z tob dzieje - stwierdzi. - Lada moment wpadniesz w furi i rzucisz
si na kogo. W walce jeste nieoceniona, ale nie jestemy na polu bitwy. Przekazalimy
informacj i poczekamy, a rada podejmie decyzj. Musisz okaza cierpliwo.
Czciowo mia racj. Opiekunowie przygotowali si do narady i przetrzsnli szkolne
archiwum, eby dowiedzie si wicej na temat jaski. Okazao si, e kilka lat wczeniej
nauczyciel geologii sporzdzi ich szczegow map. Mielimy wic uatwione zadanie.
Wejcie znajdowao si siedem kilometrw od granicy terenu Akademii. Najdusza z jaski
mierzya niecay kilometr i istniao w niej tylne wyjcie na oddalon o trzydzieci pi
kilometrw piaszczyst drog, ktr odkrylimy z Dymitrem na mapie. Powiedziano nam, e
obsunita ziemia zablokowaa oba wejcia.
Wiedzielimy jednak, e strzygi ze swoj wielk si nie bd miay problemu ze
sforsowaniem przeszkody.
Mimo zapewnie Dymitra miaam wtpliwoci, czy nasi stranicy podejm waciw
decyzj. Postanowiam porozmawia o tym z matk.

- Pom mi - zagadnam j kilka minut przed rozpoczciem narady. - Musimy ich


zaatakowa.
Spojrzaa na mnie z nagan.
- Nawet jeli zapadnie decyzja o interwencji, z pewnoci nie wemiesz w niej
udziau.
- Dlaczego? Uwaasz, e mamy zbyt wielu stranikw? Nie pamitasz, ilu zgino
podczas napaci? - Matka zwiesia gow. -Wiesz, e dam sobie rad. Zabijaam ju strzygi.
Za tydzie skocz osiemnacie lat, a za kilka miesicy dostan dyplom. Sdzisz, e w tym
czasie mog si jeszcze wiele nauczy? Nie mam wielkiego dowiadczenia, ale mog pomc.
Potrzebujecie wsparcia, a macie do dyspozycji grup nowicjuszy, ktrzy tylko czekaj, eby
si wczy. Pozwlcie i Christianowi, a nic nas nie zatrzyma.
- Nie - rzucia szybko. - On nie moe i. Nie powinna go angaowa, zwaszcza e
jest tak mody.
- Jednak spisa si doskonale.
Matka nie odpowiedziaa. Wiedziaam, e si waha. W kocu zerkna na mnie z
westchnieniem.
- Musz co sprawdzi.
Nie wyjania, dokd idzie, lecz spnia si na spotkanie. Kiedy wesza pitnacie
minut pniej, Alberta zdya ju zreferowa nasze odkrycia. Na szczcie nie wspomniaa o
tym, jak uzyskalimy informacje, wic nie musielimy traci czasu na opowieci o duchach.
Po tym wstpie przeszlimy do szczegowego opisu jaski. Stranicy zadawali wiele pyta.
Nareszcie trzeba byo podj decyzj.
Czekaam w napiciu. Walka ze strzygami oznaczaa zazwyczaj obron. Nigdy
wczeniej nie podejmowano ataku na ich siedziby, wic spodziewaam si, e bdzie jak
zwykle.
Myliam si.
Stranicy kolejno wstawali i gosowali za rozpoczciem akcji ratunkowej. Widziaam
w ich oczach ten ogie, o ktrym mwi Dymitr. Byli gotowi podj walk. Czekali na to.
Strzygi posuny si za daleko. Morojom pozostao niewiele miejsc, w ktrych mogli si czu
bezpiecznie. Nalea do nich dwr krlewski i kilka szk. Rodzice wysyali dzieci do
akademii imienia witego Wadimira gownie po to, by zapewni im opiek. Teraz to
poczucie bezpieczestwa lego w gruzach. Nie moglimy duej na to pozwala. Poza tym
naleao ratowa ycie uprowadzonych. Czuam w sercu ar i gotowo do walki.
- A zatem zgoda - powiedziaa Alberta, rozgldajc si po Sali. Myl, e i j

zaskoczya reakcja podwadnych, chocia wiedziaam, e jest przychylna tej decyzji. Ustalmy strategi dziaania. Do zmierzchu pozostao nam jeszcze dziewi godzin.
Powinnimy zdy.
- Chwileczk - odezwaa si moja matka. Wstaa i wszystkie oczy zwrciy si na ni.
Bya spokojna i opanowana. Wyczuwao si w niej zaangaowanie i kompetencj. Poczuam
si z niej dumna. - Poddaj wam pod rozwag jeszcze jedn kwesti. Uwaam, e
powinnimy zabra ze sob nowicjuszy.
Odezway si nieliczne gosy protestu. Matka uzasadniaa wniosek, przytaczajc moje
argumenty. Zaproponowaa te, by nowicjusze trzymali si z tyu, zapewniajc wsparcie
starszym kolegom. Czuam, e uda jej si przeforsowa ten pomys, kiedy zaskoczya
wszystkich prawdziw bomb:
- Uwaam te, e powinnimy zabra kilku morojw.
Celeste zerwaa si z krzesa. Miaa na twarzy rozleg blizn. Skaleczenie, ktre
widziaam u niej kilka dni wczeniej, wygldao przy tym jak lad po ukszeniu komara.
- Co takiego? Oszalaa? Matka zmierzya j wzrokiem.
- Nie. Wszyscy wiemy, czego dokonali Rose i Christian Ozera. Naszym najwikszym
problemem w walce ze strzygami jest ich sia i szybko. Jeli wesprzemy si magi morojw
wadajcych ywioem ognia, zyskamy przewag.
Rozgorzaa dyskusja. Zmuszaam si do milczenia. Pamitaam ostrzeenie Dymitra,
ktry zakaza mi si wtrca. Stopniowo ogarniaa mnie jednak coraz wiksza zo. Kada
minuta tej paplaniny oznaczaa zwok, a ja chciaam ratowa Eddiego i innych, zanim ktry
z nich zginie.
Spojrzaam na Dymitra, ktry siedzia obok mnie.
- To idioci! - syknam.
Stranik nie spuszcza oczu z Alberty zawzicie dyskutujcej z dampirem pilnujcym
terenu szkoy podstawowej.
- Nie - mrukn do mnie. - Przyjrzyj si. Jestemy wiadkami historycznego
wydarzenia. To przeomowa chwila.
Mia racj. Powoli, jeden po drugim, oponenci dawali si przekona. Czuam, e
kieruje nimi ta sama arliwo, ktra popychaa ich do walki. Nadesza pora zemsty. I nie
bya to ju tylko nasza wojna ze strzygami. Dotyczya rwnie samych morojw. Kiedy moja
matka wspomniaa, e kilkoro nauczycieli zgosio si do akcji na ochotnika - rada nie
zgadzaa si na udzia uczniw - decyzja zapada. Ustalono, e w pocigu wezm udzia
stranicy, nowicjusze i moroje.

Triumfowaam. Dymitr si nie myli. W naszym wiecie zachodziy wielkie zmiany.


Tymczasem miny cztery godziny, a my wci nie wyruszalimy.
- Czekamy na posiki - wyjani Dymitr, chcc mnie uspokoi. Roznosia mnie
wcieko.
- W cigu czterech godzin strzygi na pewno zgodniay i zechc co przeksi!
- Musimy zebra jak najwiksz grup - tumaczy. - Nie wolno nam niczego
zaniedba. To prawda, e strzygi mog zabi kolejne ofiary, wierz mi, e chciabym temu
zapobiec. Jeeli jednak wyruszymy bez odpowiedniego przygotowania, straty mog okaza
si znacznie wiksze.
Krew si we mnie gotowaa. Wiedziaam, e ma racj, i nic nie mogam na to
poradzi. Nie znosiam uczucia bezradnoci.
- Chod - powiedzia, wskazujc mi wyjcie. - Przejdziemy si troch.
- Dokd?
- Nie wiem. Musisz ochon, bo nie bdziesz w stanie walczy.
- Tak? Obawiasz si, e mroczna strona mojej osobowoci przejmie panowanie?
- Nie. Obawiam si, e Rose Hathaway, jak znam, rzuci si w wir walki na olep,
tylko dlatego e ponios j nerwy.
Posaam mu surowe spojrzenie.
- Co za rnica?
- Ta druga Rose mnie przeraa.
Miaam ochot da mu kuksaca, ale si powstrzymaam. Na chwil ogarno mnie
pragnienie, eby zamkn oczy i zapomnie o koszmarze, jaki rozgrywa si na naszych
oczach. Chciaam pooy si obok tego mczyzny, mia si z nim i przekomarza,
zajmowa si tylko nim. Ale to byy marzenia. Wrciam do rzeczywistoci.
- Nie jeste im potrzebny? - spytaam.
- Nie. Czekamy na nowych stranikw, a do tego czasu ustalaj strategi. Poradz
sobie. Twoja matka przeja dowdztwo.
Powdrowaam za jego wzrokiem i zobaczyam j stojc porodku. Wskazywaa co
palcem na mapie. Wci nie wiedziaam, co o niej myle, lecz w tej chwili podziwiaam jej
arliwo. Nie czuam rozdranienia, jakie zwykle ogarniao mnie w jej obecnoci.
- Dobrze- zgodziam si. - Chodmy.
Dymitr poprowadzi mnie wzdu granicy kampusu. Po drodze ogldalimy
zniszczenia. Najwiksze straty ponielimy w ludziach, cho widziaam te uszkodzone mury,
plamy krwi w rnych miejscach i tak dalej. Jednak najbardziej przygnbiajca bya

atmosfera. Nawet w penym wietle dnia wok panoway mrok i niemal fizycznie
wyczuwalny smutek. Widziaam cienie na twarzach osb, ktre nas mijay. Waciwie
spodziewaam si, e Dymitr zaprowadzi mnie do miejsca, w ktrym uoono rannych.
Tymczasem omin je szerokim ukiem. Zrozumiaam, dlaczego to zrobi. Pomagaa tam
Lissa, wykorzystujc moc uzdrawiania. Towarzyszy jej Adrian, mimo e jego zdolnoci byy
znacznie mniejsze. Wadze szkoy zdecydoway si ujawni ich dar, skoro oboje mogli uly
poszkodowanym. Uznano, e proces Daszkowa odsoni wystarczajco duo, by wiedza ta
przestaa by sekretem za murami szkoy.
Ciekawe, e Dymitr nie chcia, bym zbliaa si do Lissy, kiedy stosowaa magi. Nie
wierzy do koca, e przejmuj od niej szalestwo, ale wyranie prbowa unikn ryzyka.
- Mwia, e masz teori na temat przeamania magicznych tarcz - zacz. Zabezpieczylimy granice niedaleko miejsca, w ktrym wczoraj Jesse zgromadzi
zwolennikw.
Prawie o tym zapomniaam. Poukadaam sobie w gowie wszystkie informacje i
rozwizanie wydawao mi si oczywiste. Do tej pory nikt si tym nie zainteresowa. Mielimy
waniejsze sprawy: odnowienie tarcz i trosk o bezpieczestwo rezydentw. ledztwo zostao
odoone na pniej.
- Grupa Jessego odbywaa inicjacje w pobliu tarczy. Wiesz, e nasze sztylety mog je
zniszczy, poniewa s wzmacniane ywioami pozostajcymi w konflikcie z moc oson.
Myl, e mamy do czynienia z podobn sytuacj. Inicjacje wymagay uycia wszystkich
ywiow i to one osabiy dziaanie tarczy.
- Wszyscy uczniowie potajemnie uywaj magii. - Dymitr si skrzywi. - Dlaczego
tarcze dziaay do tej pory?
- Bo nikt nie praktykowa magii w pobliu oson. Przecie tarcze s zakadane wzdu
granicy miasteczka, w bezpiecznej odlegoci od zabudowa. Poza tym liczy si intencja.
Magia jest ywa, dlatego wanie miertelnie grona dla strzyg. Moc wypeniajca sztylety
suy jako najlepsza bro. W tym samym celu uywali jej podczas tortur inicjacyjnych ci
kretyni z Many. Ze intencje powoduj negatywne skutki. - Wzdrygnam si na wspomnienie
ohydnego uczucia, jakie mnie ogarno, kiedy Lissa zncaa si nad Jessem. To jednak byo
nienormalne.
Dymitr oglda poamany pot otaczajcy teren Akademii.
- Niewiarygodne. Nigdy bym nie pomyla, e co takiego moe si wydarzy. Ale
masz racj. Ich magia zadziaaa tak samo jak sztylet. -Umiechn si ciepo. - Sporo o tym
mylaa.

- Czy ja wiem? Tak mi przyszo do gowy. - Czuam zo na wspomnienie o


idiotycznym klubie Jessego. Mylaam o tym, jak skrzywdzili Liss. Miaam ochot ich
skopa (na szczcie uwolniam si od morderczych myli. Wczorajszego wieczoru sporo si
nauczyam w kwestii opanowania.) Nie tylko skrzywdzili swoich kolegw. Wpucili te
strzygi na teren Akademii. Jak to moliwe, e przyczynili si do tragedii wycznie z gupoty?
atwiej zrozumiaabym to, co si stao, gdyby dziaali celowo. Jednak oni kierowali si
wycznie egoistycznym poszukiwaniem rozrywki. - Banda durniw -mruknam.
Zerwa si wiatr. Zadraam z zimna. Wiosna si zbliaa, lecz z pewnoci miaa
przed sob jeszcze dug drog.
- Wracajmy - zaproponowa Dymitr.
Zawrcilimy. Dostrzegam j, idc w stron miasteczka studenckiego. Opuszczona
wartownia. adne z nas nie zwolnio kroku, nawet nie patrzelimy w tamt stron,
wiedziaam jednak, e Dymitr myli o tym samym, co ja. Odezwa si po duszej chwili.
- Rose, to, co si stao Jknam.
- Wiedziaam. Wiedziaam, e to powiesz. Zerkn na mnie zdziwiony.
- A co miabym powiedzie?
- Zaraz udzielisz mi wykadu, e postpilimy le i e to si nie moe powtrzy wyrzuciam z siebie, bo tak bardzo si baam usysze to z jego ust.
Dymitr wydawa si kompletnie zaskoczony moim wybuchem.
- Skd ci to przyszo do gowy?
- Znam ci! - wypaliam histerycznie. - Ty zawsze postpujesz waciwie. A kiedy
zdarzy si wypadek przy pracy, musisz naprawi swj bd. Zaraz mi powiesz, e nie
mielimy prawa tego zrobi i chciaby
Nie pozwoli mi dokoczy. Obj mnie w pasie i przycign do siebie. Nasze usta
spotkay si w pocaunku. Czuam, jak topnieje we mnie lk. Wic nie uwaa, e
popenilimy bd. W tej chwili, chocia wydawao si to zupenie niemoliwe, niemal
zapomniaam o mierci i zniszczeniach.
Dymitr nie wypuszcza mnie z obj.
- Nie uwaam, e zrobilimy co zego - powiedzia mikko. -Jestem szczliwy, e to
si wreszcie stao. Dzi postpibym tak samo.
Poczuam ciepo w sercu.
- Naprawd? Zmienie zdanie?
- C, trudno ci si oprze - odpar rozbawiony. - Poza tym Pamitasz, co
powiedziaa Rhonda?

Znowu mnie zaskoczy. Przypomniaam sobie, z jak uwag sucha przepowiedni i co


opowiada potem o swojej babce. Usiowaam odtworzy z pamici sowa wrki.
- Mwia, e co stracisz - Chyba jednak mi umkny.
- Stracisz to, co jest dla ciebie najcenniejsze, wic dbaj o to, pki moesz.
Oczywicie powtrzy przekaz sowo w sowo. Wtedy puciam to mimo uszu, teraz
staraam si zrozumie cay sens. W pierwszej chwili ogarna mnie rado: to ja byam dla
niego najcenniejsza. Potem si przestraszyam.
- Zaraz. Uwaasz, e zgin? To dlatego si ze mn kochae?
- Oczywicie, e nie. Byem z tob, bo moesz mi wierzy, e nie z tego powodu.
Nawet jeli przepowiednia miaaby si sprawdzi Rhonda miaa racj. Nasze ycie jest
nieprzewidywalne. Staramy si postpowa waciwie, a robimy to, czego inni od nas
oczekuj. Czasem, kiedy nasze pragnienia s sprzeczne z ustalonymi zasadami stajemy
przed koniecznoci wyboru. Jeszcze przed napaci strzyg obserwowaem, jak borykasz si z
trudnymi problemami i zrozumiaem, e wiele dla mnie znaczysz. Martwiem si o ciebie. Nie
masz pojcia, jak bardzo. Nie mogem duej udawa, e moroje s dla mnie waniejsi ni ty.
Nie czuj tego, mimo e wpajano mi to latami. Uznaem, e pora by sob, kierowa si
wasnymi emocjami. Gdy podjem decyzj, c, ju nic nie mogo nas powstrzymaurwa, zastanawiajc si nad czym, a potem odgarn mi wosy z twarzy. - Powinienem
mwi za siebie. To mnie nic nie mogo powstrzyma. Nie roszcz sobie prawa do czytania w
twoich mylach.
- Ulegam ci, poniewa ci kocham - powiedziaam, jakby to bya najbardziej
oczywista rzecz pod socem. Tak wanie mylaam.
Dymitr parskn miechem.
- Uja w jednym zdaniu to, na co potrzebowaem dugiej przemowy.
- Bo to jest proste. Kocham ci i nie zamierzam temu zaprzecza.
- Ja te. - Opuci rk i odnalaz moj do. Nasze palce sploty si ze sob.
Ruszylimy w dalsz drog. - Nie chc ju kama.
- Co bdzie dalej? Mam na myli nasz przyszo. Kiedy to si skoczy ta walka ze
strzygami
- Nie zrozum mnie le, ale w jednym miaa racj. Rzeczywicie uwaam, e nie
powinnimy si spotyka do czasu, a skoczysz szko. Musimy poczeka.
Rozczarowa mnie troch, ale przyznaam mu suszno. Oboje wiedzielimy, co nas
czy, ale demonstracyjne obnoszenie si z tym nie miao sensu, dopki jestem jego
uczennic.

Idc, rozpryskiwalimy boto. Jakie ptaki pieway w gaziach drzew, zapewne


zaskoczone widokiem ludzi w wietle dnia. Dymitr zadar gow i zapatrzy si w niebo.
- Kiedy dostaniesz dyplom i wyjedziesz z Liss- Nie dokoczy. Zrozumiaam.
Miaam wraenie, e moje serce przestao bi.
- Prosisz o inny przydzia, tak? Nie bdziesz jej opiekunem?
- To jedyny sposb, bymy mogli by razem.
- Przecie nie bdziemy razem - zauwayam.
- Nie moemy wsplnie opiekowa si Liss. Wiesz, e byaby dla mnie waniejsza.
Ona potrzebuje dwojga stranikw, cakowicie jej oddanych. Ale jeli si postaram si
przydzia na dworze krlewskim, bdziemy blisko. Paac jest tak doskonale strzeony, e
zyskamy sporo czasu dla siebie.
Miaam ochot krzykn, e to niesprawiedliwe, ale si pohamowaam. Nie istniao
idealne rozwizanie. Musielimy si zgodzi na kompromis. Wiedziaam, jak trudno mu
zrezygnowa z opieki nad Liss. Zaleao mu na jej bezpieczestwie. Jednako mio do mnie
okazaa si waniejsza. Chcia powici wszystkie dotychczasowe plany, by y blisko mnie
i nadal peni swoje obowizki z godnoci.
- Waciwie - zaczam - w ten sposb bdziemy mogli spdza wicej czasu razem.
Gdybymy oboje opiekowali si Liss, musielibymy si zmienia.
Zblialimy si do zabudowa i ogarn mnie al, e musz puci jego rk. Wci
jednak czuam rado. Dymitr da mi nadziej. Moje uczucia wydaway si niestosowane w
obliczu tragedii, jak wszyscy przeywalimy, ale nic na to nie poradz, nie umiaam ich
odsun.
Tak dugo na to czekaam, tyle wycierpiaam i nagle okazao si, e mamy szans by
razem. Oczywicie istniao ryzyko, e Dymitr dostanie przydzia poza dworem, ale teraz
wiedziaam, e wszystkiemu damy rad, kad przeszkod pokonamy. Na razie nie
wyobraaam sobie rozstania, ale waniejsze byo to, co nas czyo. Nie bdziemy musieli
duej udawa. Uda si nam. Przypomniaam sobie, co mwia Deidre o koniecznoci wyboru
i godzeniu si ze strat. Mog mie Liss i Dymitra. Czuam, e ta wiadomo mnie
wzmocni. Pomoe przetrwa najgorszy atak strzyg. Zachowam j w sercu, jak amulet na
szczcie.
Szlimy dalej w milczeniu. Nie musielimy rozmawia. Dymitr czu t sam rado,
chocia nie okazywa jej tak wyranie jak ja. Wychodzilimy ju z lasu na odkryt przesta,
kiedy si odezwa.
- Niedugo skoczysz osiemnacie lat, ale - Westchn. - Kiedy wszyscy si o nas

dowiedz, nie bd zadowoleni.


- Trudno, jako si z tym pogodz - odparam z przekonaniem.
- Poza tym czeka mnie niemia rozmowa z twoj matk.
- Walczysz ze strzygami, a boisz si mojej matki? Umiechn si szeroko.
- To twarda sztuka, nie mona jej nie docenia. Jak sdzisz, po kim odziedziczya
charakter?
Pocaowa mnie po raz ostatni. W normalnym wiecie poszlibymy na romantyczny
spacer po wsplnie spdzonej nocy. Nie musielibymy szykowa si do walki w obronie
naszych bliskich. mialibymy si i artowali, planujc kolejn schadzk.
Niestety, nie ylimy w normalnym wiecie. Przeniosam si tam tylko w marzeniach
wywoanych jego pocaunkiem.
Niechtnie oderwalimy si od siebie i ruszylimy w stron budynku dla stranikw.
Czekay nas cikie godziny, lecz ja wci czuam na ustach dotyk jego warg i mylaam, e
poradz sobie z najwikszym zem.
W tej chwili sama pokonaabym ca band strzyg.

ROZDZIA DWUDZIESTY SIDMY


NIKT NIE ZAUWAY naszego zniknicia. Tymczasem przyjechali nowi stranicy.
Razem tworzylimy pidziesicioosobowy oddzia. Zwaywszy na to, e i strzygi
zgromadziy si w niezwykej liczbie, sytuacja bya bezprecedensowa. Przypominaa stare
europejskie legendy o wielkich bitwach toczonych midzy obiema rasami. Cz stranikw
musiaa pozosta na terenie szkoy. To zadanie otrzymali w wikszoci moi koledzy z roku.
Dziesicioro nowicjuszy, cznie ze mn, miao wzi udzia w akcji.
Spotkalimy si, by omwi szczegy. Do wymarszu pozostaa ledwie godzina.
Wiedzielimy, e w gbi jaskini znajduje si obszerna komora, z ktrej prowadzi wyjcie do
lasu. Sdzilimy, e strzygi ukryy si wanie tam, by jak najszybciej wydosta si na
zewntrz, kiedy zapadnie mrok. Podzielilimy si na oddziay liczce po pitnacioro
stranikw i troje morojw. Dziesicioro stranikw miao zabezpiecza odwrt z kadej
strony. Zostaam wyznaczona do obserwacji wyjcia w tylnej czci jaskini. Dymitr i moja
matka mieli oczywicie wej do rodka. Bardzo chciaam pj z nimi, lecz wiedziaam, e
nie mam szans. Powinnam si cieszy, e w ogle wzili mnie ze sob. Poza tym podczas
akcji kade zadanie jest wane.
Nasza maa armia szybkim marszem opucia teren Akademii. Musielimy pokona
ponad siedem kilometrw. Zakadalimy, e zajmie nam to nieco pond godzin, powinnimy
wic odbi jecw i wrci do domu, zanim soce zajdzie. Wiedzielimy, e strzygi nie
wystawi warty na zewntrz, tote moglimy si podkra niepostrzeenie. Po wejciu do
jaskini wyczuj nas natychmiast. Bestie miay niezwykle wyostrzony such. Poruszalimy si
w cakowitym milczeniu. Przesyano tylko istotne rozkazy. Szam w grupie nowicjuszy, lecz
raz po raz zerkaam na Dymitra i napotkaam jego wzrok. Czuam istniejc midzy nami
wi. To niezwykle intensywne doznanie, wrcz baam si, e moje uczucia mona wyczyta
z twarzy jak z otwartej ksigi. Dymitr zachowywa stosown powag i tylko ja wiedziaam,
dlaczego miej mu si oczy.
Rozdzielilimy si przy pierwszym wejciu do jaskini. Dymitr i moja matka wkrtce
zniknli w rodku. Odprowadziam ich spojrzeniem. W tej chwili czuam tylko lk. Baam si,
e wicej ich nie zobacz. Prbowaam pociesza si w mylach, e s par najlepszych
stranikw na wiecie. Jeli kto mia szans wyj cao z tej potyczki, to wanie oni. Na
powinnam zachowa najwiksz ostrono. Okrajc pagrek skrywajcy grot, nakazaam
sobie spokj i opanowanie. Musiaam zapomnie o uczuciach, do chwili kiedy bdzie ju po

wszystkim. Nadszed czas walki i nic nie powinno mnie rozprasza.


Podchodzilimy do drugiego wejcia, kiedy nagle wychwyciam ktem oka
przemykajc wietlista posta. Staraam si nie zauwaa duchw, ktre natychmiast
pojawiy si przede mn, kiedy przekroczylimy granic chronion tarczami, lecz tego ducha
powitaam z radoci. To Mason. Nie odzywa si, nadal mia smutna twarz i wydawa si
nienaturalnie blady. Kiedy go mijalimy unis rk w gecie, ktry mg wyraa
poegnanie lub bogosawiestwo.
Przed wejciem nasza grupa znw si rozdzielia. Alberta i Stan wprowadzili swj
oddzia do rodka. Przystanli w tunelu, czekajc na moment, w ktrym zgodnie z ustaleniem
miaa zaatakowa jednoczenie pierwsza grupa stranikw. Towarzyszya im panna Cramack,
moja nauczycielka magii. Wygldaa na zdenerwowan, lecz widziaam, e jest gotowa do
walki. Nareszcie zniknli w gbi jaskini. My pozostalimy na zewntrz, tworzc piercie
wok wejcia. Na niebie wisiay ciemne chmury, Soce przesuno si na zachd, ale wci
mielimy sporo czasu.
- Pjdzie gadko - mrukna Meredith, moja koleanka z klasy. Powiedziaa to
niepewnie, jakby chciaa przekona sam siebie. -Przygotowali zasadzk. Wyapi wszystkie
strzygi, zanim bestie zorientuj si, w czym rzecz. Nie bdziemy mieli nic do roboty.
Miaam nadziej, e si nie mylia. Byam gotowa podj walk, lecz jeli wszystko
pjdzie zgodnie z planem, oka si tu zbdna.
Czekalimy. Kada minuta wydawaa si cign godzinami. I nagle usyszelimy
odgosy walki. Dobiegay nas krzyki i jki. Trwalimy w napiciu, gotowi do ataku. Emil by
naszym dowdc. Sta najbliej wejcia, zaciskajc w rku srebrny sztylet. Widziaam
kropelki potu na jego czole, kiedy zaglda w czelu tunelu, wypatrujc strzyg.
Kilka minut pniej usyszelimy tupot ng w korytarzu. Kto bieg w nasz stron.
Wycignlimy sztylety. Emil i drugi stranik podeszli bliej wejcia, gotowi rzuci si na
uciekinierw.
Z tunelu wyonia si Abby Badica. Bya podrapana i brudna, ale ywa. Dziewczyna
miaa przeraon twarz, pakaa. Krzykna z przestrachu na nasz widok. Kiedy dotaro do
niej, kim jestemy, rzucia si w ramiona osoby stojcej najbliej.
Meredith, bo na ni pado, zaskoczona uciskaa Abby i podprowadzia j do
najbliszego drzewa.
- Ju dobrze - powiedziaa. - Jeste bezpieczna. Zobacz, soce wieci.
Delikatnie wyswobodzia si z ucisku dziewczyny i kazaa jej usi. Abby ukrya
twarz w doniach. Meredith wrcia na stanowisko. Chciaam pocieszy Abby, pewnie

wszyscy czulimy to samo, lecz nie by to odpowiedni moment.


W chwil pniej wyoni si kolejny moroj. By to pan Ellsworth, mj nauczyciel w
pitej klasie. On rwnie wyglda marnie, zauwayam lady uksze na jego karku. Strzygi
potraktoway go jak karmiciela, lecz pozostawiy przy yciu. Mczyzna musia przey
koszmarne chwile, jednak zachowywa spokj. Byskawicznie zorientowa si w sytuacji i
odszed na bok.
- Co tam si dzieje? - spyta Emil, nie spuszczajc wzroku z wejcia do jaskini.
Niektrzy stranicy mieli komunikatory. Ale trudno byo im przekazywa raporty w rodku
walki.
- Zapanowa chaos - odpar pan Ellsworth. - Wiem tylko, e jecy uciekaj w obu
kierunkach. Trudno oceni, kto ma przewag. Udao si jednak rozbi strzygi. Kto Nauczyciel zmarszczy brwi. - Kto atakuje je ogniem.
Nie odpowiedzielimy. Nie pora na udzielanie wyjanie. Pan Ellsworth zdawa si to
rozumie, bo usiad obok Abby.
Wkrtce doczyo do nich dwoje innych morojw i dampir, ktrego nie znaam. Za
kadym razem, kiedy kto wybiega, modliam si, eby to by Eddie. Po naszej stronie
jaskini uratowao si pi ofiar porwania. Zakadaam, e pozostali wydostali si drugim
wyjciem.
Mino kilkanacie minut, ale nikt wicej si nie pojawi. Koszula przesika mi
potem. Co chwila poprawiaam uchwyt na rkojeci sztyletu. Palce sztywniay mi z napicia.
Nagle zobaczyam, e Emil si wyprostowa. Zrozumiaam, e przekazano mu wiadomo do
suchawki komunikatora. Sucha w skupieniu i mrukn co w odpowiedzi. Zerkn na nas i
wskaza troje nowicjuszy.
- Odprowadcie morojw do szkoy - rozkaza, a potem zwrci si do trojga
dorosych stranikw. - Wchodzicie. Wikszo jecw jest ju na wolnoci, ale nasi znaleli
si w puapce. Potrzebuj pomocy. -Stranicy natychmiast zniknli w tunelu. W chwil
pniej nowicjusze wyruszyli w drog powrotn do szkoy, zabierajc ze sob
poszkodowanych.
Zostao nas czworo: Emil i Stephen oraz dwoje nowicjuszy, czyli Shane i ja. W
powietrzu panowao takie napicie, e z trudem mogam oddycha. Nikt nie wychodzi z
jaskini. Nie docieray nowe raporty. Emil by wyranie zaniepokojony. Spojrza w niebo, a ja
powdrowaam za jego wzrokiem. Soce chylio si ku zachodowi. Mino wicej czasu, ni
sdziam. Twarz stranika staa -odsuchiwa kolejny raport.
Po chwili popatrzy na nas z zatroskan min.

- Potrzebuj nas. Kto musi zabezpieczy odwrt z drugiej strony. Nie stracilimy
wielu ludzi. Maj tylko kopoty z wyprowadzeniem jecw.
Powiedzia wielu. To znaczyo Naraz zrobio mi si zimno.
- Ty pjdziesz, Stephen. - Emil powiedzia to z wahaniem. Rozumiaam go. Chcia
pj sam, ale jako dowdca naszej grupy powinien zosta na posterunku. Stranik
zastanawia si, czy nie i razem ze Stephenem, a mnie zostawi z Shane'em na zewntrz.
Nie mg jednak powierzy obrony dwojgu nowicjuszom. Zbyt due ryzyko. Emil wypuci
powietrze i spojrza na mnie.
- Pjdziesz ze Stephenem, Rose.
Nie musia mi tego powtarza. Wlizgnam si do jaskini tu za stranikiem i
natychmiast poczuam mdoci. W rodku panowa chd i marzam coraz bardziej, w miar
jak zagbialimy si w tunel. Robio si te coraz ciemniej. Nawet przenikliwy wzrok
dampira nie mg pokona mroku. Stephen zapali ma latark wpit w klap kurtki.
- Chciabym mc ci powiedzie, co masz robi, ale nie mam pojcia, jak si sytuacja
potoczy - mrukn. - Przygotuj si na kad ewentualno.
Ciemno

ustpowaa.

Odgosy

walki

staway

si

coraz

wyraniejsze.

Przyspieszylimy kroku, rozgldajc si na boki. Wkrtce znalelimy si w obszernej


komorze zaznaczonej na mapie. W kcie pon ogie, stanowicy jedyne rdo wiata.
Pomylaam, e to strzygi rozpaliy ognisko. Szybko oceniam sytuacj.
Jedna ze cian jaskini zwalia si i utworzya rumowisko. Nikt nie zgin pod
odamkami kamienia, ale wyjcie zostao zablokowane. Nie wiedziaam, czy ta przeszkoda
powstaa na skutek magicznego zaklcia, czy raczej walki. Moe bya po prostu wynikiem
przypadku. Tak czy owak, siedmioro stranikw, a miedzy nimi Dymitr i Alberta, znalazo si
w puapce wraz z dziesicioma strzygami. Nie widziaam wrd nich morojw wadajcych
ywioem ognia, musieli ju przej na drug stron. Byski wiata przenikajce zza stosu
kamieni wiadczyy o tym, e wci toczy si tam walka. Zobaczyam ciaa lece na ziemi.
Dwa naleay do strzyg, pozostaych nie rozpoznaam.
Problem by oczywisty. Aby przedosta si na drug stron, musielibymy si czoga,
a to stanowio zbyt due ryzyko. Najpierw naleao pokona strzygi. Wezwano nas na pomoc,
eby wyrwna szanse. Podkradlimy si ze Stephenem od tylu, lecz trzy bestie wyczuy
nasz obecno. Dwie rzuciy si na Stephena, a trzecia prosto na mnie.
Byam gotowa. Zbyt dugo drczy mnie gniew. Pomieszczenie nie dawao wielu
moliwoci stosowania unikw, lecz jako udawao mi si lawirowa. Sprbowaam
skorzysta z przewagi, jak dawaa ta niewielka przestrze - strzygi s znacznie wysze od

nas, dampirw, i w maej komorze trudniej im si rusza. Przez cay czas unikaam ciosw,
ale w pewnym momencie napastnik chwyci mnie za ramiona i cisn mn o cian. Nawet
nie poczuam blu. Oderwaam si i ruszyam do ataku. Znw udao mi si unikn ciosu i
par razy solidnie mu przyoyam. Jednoczenie wystawiam sztylet i uderzyam go prosto w
serce od dou, zanim zdy si zorientowa w sytuacji. Wyszarpnam ostrze i skoczyam na
pomoc Stephenowi. Stranik pooy ju jedn strzyg i wsplnie wykoczylimy drug.
Pozostao jeszcze siedmiu przeciwnikw. Nie, tylko szeciu. Uwizieni stranicy
zdoali zabi jedn. Namierzylimy besti stojc najbliej nas. Bya silna i stara, co wizao
si z wielk moc. Nawet we dwoje mielimy trudnoci, eby j pokona. Ostatecznie
odnielimy zwycistwo. Dziki naszej pomocy stranicy zyskali wicej przestrzeni i teraz to
oni stanli do walki.
Kiedy pozostay ju tylko dwie strzygi, Alberta zawoaa, bymy si wycofali.
Sytuacja w jaskini zmienia si radykalnie. Teraz to my otaczalimy napastnikw. Troje
stranikw mogo wycofa si ta sam drog, ktr przyszlimy tu ze Stephenem. Dymitr
pokona jedn strzyg. Pozostaa nam ostatnia. Tymczasem Stephen wystawi gow z
korytarza przysypanego gruzem i krzykn co do Alberty. Nie zrozumiaam. Kobieta
odpowiedziaa mu. Razem z Dymitrem i innymi podchodzili do ostatniej strzygi.
- Rose! - krzykn rozkazujco Stephen.
Posuszestwo. Tego uczono nas przede wszystkim. Natychmiast przeczogaam si na
drug stron. Poszo mi atwiej ni Stephenowi, bo byam od niego mniejsza. Za mn poszli
inni. Nie widziaam walczcych. Musieli przesun si w gb korytarza. Sdzc po ciaach
lecych na ziemi, ostro walczyli. Rozpoznaam kilka strzyg i jednego stranika. By to Jurij.
Pospiesznie odwrciam gow i zerknam na Stephena. Pomaga innemu dampirowi. Przez
tunel w gruzach przedostaa si Alberta.
- Pooylimy wszystkich! - zawoaa. - Zdaje si, e kilka strzyg blokuje jeszcze
drugie wyjcie. Chodmy, musimy zdy przed zachodem soca.
Dymitr przeczoga si ostatni. Wymienilimy krtkie, pene ulgi spojrzenia. Czeka
nas dugi marsz tunelem. Ruszylimy bez zwlekania na pomoc przyjacioom. Po jakim czasie
ujrzelimy w oddali bysk latarek. Toczya si walka. Panna Carmack i moja matka odpieray
atak trzech strzyg. Doczylimy do nich i uporalimy si z bestiami w kilka sekund.
- Jedn grup mamy z gowy - wysapaa matka. Cieszyam si, widzc j yw. Sdz jednak, e jest ich wicej. Strzygi rozdzieliy si przed napaci na szko. Wiem
jednak, e nasi wydostali si ju na zewntrz.
- Jaskinia ma kilka odng - wtrcia Alberta. - Pewnie gdzie tam si ukrywaj.

Matka przytakna.
- To prawdopodobne. Postanowiy przeczeka bitw i czmychn std po zmroku.
Moliwe, e sprbuj nas ciga.
- Co robimy? - spyta Stephen. - Szukamy ich czy si wycofujemy? Popatrzylimy na
Albert, ktra podja byskawiczn decyzj.
- Wycofujemy si. Pooylimy tyle strzyg, ile si dao, a soce wkrtce zajdzie.
Musimy si schroni za tarczami.
Ruszylimy szybko do wyjcia. Zwycistwo byo w zasigu rki. Dymitr szed obok
mnie.
- Czy Eddie jest na zewntrz? - Nie widziaam jego ciaa, lecz nie miaam czasu si
rozglda.
- Tak. - Dymitr oddycha ciko. Bg jeden wiedzia, ile strzyg zabi tego dnia. Odcignlimy go si. Chcia walczy za wszelk cen. -To pasowao do Eddiego.
- Przypominam sobie ten zakrt - odezwaa si moja matka. -Wyjcie jest niedaleko.
Za chwil powinnimy zobaczy wiato. - Do tej pory owietlalimy sobie drog maymi
latarkami.
Poczuam mdoci na sekund przed atakiem. Siedem strzyg rzucio si na nas na
rozdrou w ksztacie litery T. Pozwoliy uciec pierwszej grupie i zaczaiy si na nas. Trzy
bestie skoczyy z lewej strony i cztery z prawej. Jeden z naszych stranikw zgin na
miejscu. Strzyga chwycia go za gow i szybkim ruchem skrcia mu kark. Pewnie nie
kosztowao jej to wiele wysiku. Przypomniaam sobie, jak zgin Mason. Nie zamao mnie
to jednak. Cofnam si natychmiast i przygotowaam do ataku. Znajdowalimy si w wskim
tunelu i nie wszyscy mielimy szans na starcie ze strzygami.
Utknam z tyu, obok panny Carmack. Na szczcie miaa z tego miejsca dobry
widok i udao jej si podpali par strzyg, co uatwio zadanie stranikom znajdujcym si na
przodzie.
Alberta zerkna na mnie i kilku stranikw.
- Cofa si! - krzykna.
Nie mielimy na to ochoty, ale i tak nie na wiele bymy si im przydali. Zobaczyam,
e jeden z naszych pada na ziemi, i serce cisno mi si z alu. Nie znaam go, lecz to nie
miao znaczenia. Moja matka rzucia si ze sztyletem na zabjc i w sekund przebia mu
serce.
Razem z trjk stranikw wycofalimy si za wgie. Zauwayam w oddali blade
purpurowe wiato. Znajdowalimy si blisko wyjcia. Widziaam twarze kolegw stojcych

na zewntrz. Dotarlimy. Ale gdzie s pozostali? Ruszylimy biegiem i wkrtce znalelimy


si na wolnoci. Zatrzymalimy si przy wyjciu, w obawie o to, jak rozwinie si sytuacja.
Zauwayam z niepokojem, e soce znika za horyzontem. Wci czuam mdoci, co
oznaczao, e strzygi nadal stanowi dla nas zagroenie. W chwil pniej zobaczylimy w
tunelu oddzia mojej matki. Policzyam ich z daleka. Brakowao jednej osoby.
Zbliali si. Wszyscy czekalimy w napiciu. Jeszcze chwila i bd bezpieczni.
Niestety. W jednej z nisz korytarza przyczaiy si trzy strzygi. Przepuciy nas. Potem
wszystko potoczyo si szybko. Nie zdyli zareagowa z por. Jedna z bestii chwycia
Celeste, zagbiajc ky w jej policzku. Usyszaam zduszony okrzyk i ujrzaam strug
tryskajcej krwi. Drugi napastnik sign po pann Carmack, ale moja matka okazaa si
szybsza. Wypchna nauczycielk do wylotu tunelu.
Trzecia strzyga rzucia si na Dymitra. Od chwili kiedy go poznaam, nie widziaam,
by przegra jak walk. Zawsze okazywa si szybszy i silniejszy od przeciwnikw. Lecz
tym razem byo inaczej. Napastnik zaskoczy go i chwilowa przewaga mu wystarczya.
Wpatrywaam si w t scen szeroko otwartymi oczami. Rozpoznaam jasnowosego
strzyg. Rozmawiaam z nim podczas bitwy na dziedzicu.
Chwyci Dymitra i cisn nim o ziemi. Starli si w ucisku i nagle ujrzaam ky bestii
zatapiajce si w szyi stranika. Czerwone oczy byszczay, zwrcone w moj stron.
Usyszaam krzyk. Wydoby si z moich ust.
Moja matka natychmiast skoczya z odsiecz, lecz w tej samej chwili pojawio si
jeszcze pi strzyg. W korytarzu zapanowa tumult. Straciam z oczu Dymitra, nie
wiedziaam, co si z nim dzieje. Matka zawahaa si, a potem z alem ruszya biegiem w
stron wyjcia. Chciaam pobiec mu na ratunek, ale kto mnie zatrzyma. To by Stan.
- Co robisz, Rose? Jest ich coraz wicej.
Czy on nic nie rozumia? Tam zosta Dymitr, musiaam po niego i.
Tymczasem wyonia si moja matka i Alberta. Podtrzymyway pann Carmack.
cigajce je strzygi zatrzymay si u wylotu tunelu. Nadal szamotaam si ze Stanem. Nie
puciby mnie, ale matka chwycia mnie za ramiona i odcigna.
- Musimy ucieka, Rose!
- On tam zosta! - krzyczaam najgoniej, jak mogam. Jak to moliwe, e
pokonywaam strzygi, a nie miaam siy si wyrwa dwojgu stranikom? - Dymitr tam jest!
Musimy po niego wrci! Nie moemy go zostawi!
Kopaam na olep, krzyczc, by go ratowali. Matka potrzsna mn i zbliya twarz
do mojej twarzy.

- On nie yje, Rose! Nie moemy po niego wrci. Soce zajdzie za pitnacie minut,
a strzygi tylko na to czekaj. Nie wolno nam marnowa ani sekundy. Musimy znale si za
oson, zanim zrobi si ciemno. Moemy nie zdy.
Widziaam bestie toczce si przed wyjciem. Czerwone lepia lniy dz krwi.
Naliczyam ich okoo dziesiciu. Matka miaa racj. miertelnie szybkie, mogy nas kolejno
wyapa. Mimo to nie byam w stanie si poruszy. Wci wpatrywaam si w czelu jaskini.
Tam jest mj Dymitr. Razem z nim moja dusza. Nie wierzyam, e zgin. Wtedy i ja
musiaabym umrze.
- Pd! - krzykna. - On nie yje! Nie pozwol ci zgin razem z nim!
Zobaczyam w jej oczach strach. Baa si o mnie. Usiowaa ratowa crk.
Przypomniaam sobie sowa Dymitra, ktry wola zgin, ni ujrze mnie martw. Jeli nadal
bd tu tkwi, zawiod ich oboje.
- Dalej! - usyszaam krzyk matki. Pobiegam, a zy spyway mi po policzkach.

ROZDZIA DWUDZIESTY SMY


UPYNO DWANACIE GODZIN, ktre wydaway si wiecznoci.
Wrcilimy bezpiecznie na teren szkoy. Prawie ca drog przebylimy biegiem, co
stanowio nie lada wyczyn, zwaywszy na to, e prowadzilimy rannych. Przez cay czas nie
opuszczay mnie mdoci. Strzygi musiay depta nam po pitach. Dziwiam si, e nas nie
dopady, i w kocu uznaam, e mdoci s skutkiem napicia.
Kiedy znalelimy si na obszarze chronionym, stranicy zapomnieli o naszej grupce
nowicjuszy. Bylimy bezpieczni, a ich czekao jeszcze mnstwo pracy. Uratowalimy
wszystkich jecw -wszystkich, ktrzy przeyli. Tak jak si obawiaam, strzygi zabiy jedn
osob, zanim nadeszlimy. Dwunastu uratowanych. Po naszej stronie mielimy sze ofiar,
wrd nich - Dymitr. To adna klska, biorc pod uwag liczebno strzyg, jednak bilans nie
dodawa otuchy. Czy warto traci tylu stranikw?
- Nie moesz na to patrze w ten sposb - spiera si Eddie, kiedy szlimy razem do
kliniki. Kazano nam si tam stawi. - Nie tylko ocalilicie jecw. Zabilicie rwnie okoo
trzydziestu strzyg, nie liczc bitwy na terenie Akademii. Pomyl, ilu z nas mogoby zgina z
ich rak. Uratowalicie znacznie wicej osb.
Rozsdek podpowiada, e Eddie ma racj. Nie miao to jednak najmniejszego
znaczenia, skoro straciam Dymitra. Mylaam egoistycznie, e chtnie powiciabym ycie
tych osb, byle on y. Dymitr nigdy by tak nie pomyla. Znaam go.
Pozostawaa jeszcze iskierka nadziei. Widziaam ky zatapiajce si w jego szyi, ale
istnia cie szansy, e stranik przey. Bestie powaliy go na ziemi i potem by moe
ucieky, a on ley tam teraz bez pomocy. Ta myl doprowadzaa mnie do szalestwa. Nie
mogam po niego wrci, nie przed witem. Wiedziaam, e wwczas wyruszy tam ekipa po
ciaa naszych ofiar. Mogam tylko czeka.
Doktor Olendzka zbadaa mnie pobienie i stwierdzia, e nie doznaam wstrzsu
mzgu. Wysaa mnie do pielgniarki, ktrej polecia zabandaowa mi rany. Sama miaa
wielu pacjentw w znacznie gorszym stanie.
Czuam, e powinnam wrci do dormitorium albo poszuka Lissy. Potrzebowaam
odpoczynku i odbieraam w mylach jej prob o kontakt. Martwia si o mnie i bya
przestraszona. Wiedziaam jednak, e wkrtce kto przekae jej wszystkie informacje. Nie
potrzebowaa mnie, a ja nie miaam ochoty si z ni spotka. Nikogo nie chciaam widzie.
Postanowiam pj do kaplicy. Musiaam co ze sob zrobi, do czasu kiedy stranicy

wyrusz na przeszukanie jaskini. Uznaam, e rwnie dobrze mog si pomodli.


O tej porze zazwyczaj w cerkwi panoway pustki, ale tym razem byo inaczej. Nie
powinno mnie to dziwi. Tragedia, jaka rozegraa si w czasie ostatniej doby, przygnbia
wszystkich i przyszli tutaj szuka pocieszenia. Siedzieli osobno bd w niewielkich grupach.
Niektrzy pakali, modlili si na klczkach. Inni po prostu wpatrywali si w przestrze,
najwyraniej nie mogc poradzi sobie z tym, co nas spotkao. Ojciec Andrew przechadza si
midzy awkami, rozmawia z tym i owym.
Znalazam z tyu wolne miejsce i usiadam. Podcignam kolana, objam ramionami
i pooyam na nich gow.
Wszyscy trwalimy w milczeniu pod skrzydami aniow i witych spogldajcych
na nas z ikon na cianach.
Dymitr nie zgin. Czuabym, gdyby tak si stao. Nie mona przecie odej
niezauwaenie z tego wiata. Mczyzna, ktry jeszcze wczoraj trzyma mnie w ramionach,
nie mg mnie tak po prostu opuci. Zbyt dobrze byo nam ze sob, zbyt wiele nas czyo.
Tyle mioci, serdecznoci i ciepa Nie, mier nie moga mie do nas dostpu.
Dotknam nadgarstka, na ktrym wci nosiam czotki podarowane przez Liss.
Przesunam palcami po krzyyku i paciorkach. Prbowaam uoy myli w modlitw, ale
nie umiaam.
Zrezygnowaam w kocu z nadziej, e wielki Bg odczyta moj prob, nawet jeli
nie wyra jej w odpowiednich sowach.
Mijay godziny. Wiele osb wchodzio do kaplicy i z niej wychodzio. Zmczyo mnie
siedzenie i pooyam si na awce. Spojrzaam na sufit, z ktrego take spoglday anioy i
wici. Tak wiele jest nad nami boskich istot, ale czy potrafi nam pomc?
Zasnam i obudzia mnie Lissa. Wygldaa jak anio z jasnymi lokami okalajcymi jej
delikatne rysy. Patrzya na mnie agodnie i wspczujco - tak samo spogldali wici z ikon.
- Rose - zacza. - Wszdzie ci szukalimy. Bya tu przez cay czas?
Usiadam. Czuam si zmczona, miaam problemy z ostroci widzenia. Biorc pod
uwag brak snu poprzedniej nocy i udzia w wyczerpujcej akcji, mj stan by cakowicie
zrozumiay.
- Raczej tak - odparam. Lissa pokrcia gow.
- Musiaa tu spdzi dobrych kilka godzin. Powinna co zje.
- Nie jestem godna. Kilka godzin? Chwyciam j za rami.
- Czy soce ju wzeszo?
- Nie, dopiero za jakie pi godzin.

Pi godzin. Nie mog czeka tak dugo.


Lissa pooya rk na mojej twarzy. Poczuam przepyw magii, a potem fala ciepa
rozlaa si w moim ciele. W tej samej chwili znikny moje zadrapania i siniaki.
- Nie powinna tego robi - upomniaam. Moja przyjacika si umiechna.
- Nic innego nie robi przez cay dzie. Pomagam doktor Olendzkiej.
- Syszaam. Nie mog si nadziwi. Do tej pory utrzymywaymy twj dar w
tajemnicy.
- To ju nie ma znaczenia. - Lissa wzruszya ramionami. -Musiaam pomc po tym, co
si stao. Waniejsi s ranni, nie dbam o to, kto si o mnie dowie. Pewnie i tak wydaoby si
prdzej czy pniej. Adrian te nam pomaga, chocia nie jest tak skuteczny jak ja.
Nagle doznaam olnienia. Wyprostowaam si w awce.
- Boe Liss. Ty moesz go ocali. Moesz pomc Dymitrowi. Posmutniaa.
- Rose - powiedziaa cicho. - Mwi, e Dymitr nie yje.
- Nieprawda - zaprzeczyam. - Nie mg zgin. Nie rozumiesz Na pewno jest
ranny. Powanie ranny. Gdyby tam posza, na pewno by go uzdrowia. - Nagle przysza mi
do gowy szalona myl. - Nawet jeli jeli umar - wypowiadaam te sowa z blem. mogaby go wskrzesi tak jak mnie! Dymitr powrciby z pocaunkiem cienia.
Widziaam, e Lissa posmutniaa jeszcze bardziej. Jej twarz wyraaa gbokie
wspczucie.
- Nie mog tego zrobi. Wskrzeszanie zmarych zabiera mnstwo energii Poza tym
nie sadz, by mi si to udao. Dymitr zgin wiele godzin temu.
Mj gos przepeniay rozpacz i szalestwo.
- Musisz sprbowa!
- Nie mog - Lissa przekna lin. - Syszaa, co odpowiedziaam krlowej.
Naprawd tak myl. Nie mog wskrzesza wszystkich zmarych. To naduycie, do ktrego
namawia mnie Wiktor. Dlatego wanie utrzymywaymy mj dar w tajemnicy.
- Wic pozwolisz mu umrze? Tak? Nie zrobisz tego dla mnie? - nie krzyczaam, lecz
podniosam gos. Na szczcie w cerkwi byo prawie pusto, a modlcy si z pewnoci nie
zwracali na nas uwagi. - Ja zrobiabym dla ciebie wszystko. Wiesz o tym. A ty mi
odmawiasz? -Wiedziaam, e za chwil si rozpacz.
Lissa patrzya na mnie, wie wiedzc, jak zareagowa. Rozwaaa moje sowa,
wsuchiwaa si w ton gosu. Dopiero teraz zorientowaa si, co czuam do Dymitra,
zrozumiaa, e czyo nas co waniejszego i wikszego ni przyja nauczyciela z
uczennic. Wiedziaam, o czym mylaa. Ukadaa sobie w gowie fragmenty informacji:

moje uwagi, sposb, w jaki zachowywalimy si, kiedy bylimy razem Wszystko
pasowao. Nie zauwaya tego wczeniej. Miaa ochot zada mi wiele pyta, ale nie zrobia
tego, nie wspomniaa te o swoim odkryciu. Uja tylko moj do i przycigna mnie do
siebie.
- Tak mi przykro. Tak bardzo mi przykro. Nie mog.
Pozwoliam by wyprowadzia mnie z kaplicy. Chciaa, ebym co zjada. Kiedy
jednak usiadam w jadalni przed tac pen jedzenia, ogarny mnie jeszcze silniejsze
mdoci, ni gdy w pobliu znajdoway si strzygi. Lissa przestaa mnie namawia.
Zrozumiaa, e nic nie przekn, zanim nie dowiem si, co z Dymitrem. Poszymy do jej
pokoju i pooyam si na ku. Siedziaa przy mnie w milczeniu. Nie miaam ochoty na
rozmow i szybko zasnam.
Kiedy si znowu obudziam, staa nade mn matka.
- Idziemy przeszuka jaskinie - oznajmia. - Nie pozwol ci tam wej, ale moesz nas
odprowadzi do granicy terenu szkolnego.
Nie liczyam na co wicej. Uznaam, e warto im towarzyszy, skoro mogam pozna
prawd chocia chwil wczeniej. Lissa posza ze mn. Nadal czuam si zraniona jej
odmow, ale mylaam z nadziej, e zmieni zdanie, kiedy go zobaczy.
Stranicy wyruszyli na poszukiwania wiksz grup. Zabezpieczali si w ten sposb,
cho z pewnoci niedobitki strzyg dawno ju opuciy to miejsce. Straciy przewag nas
nami i musiay si spodziewa, e wrcimy z posikami.
Oddzia przekroczy magiczn oson, a my czekaymy. Prawie si do siebie nie
odzywalimy. Miny trzy godziny, zanim wrcili. Staraam si nie dopuszcza do siebie
ponurych przeczu. Usiadam na ziemi, opierajc gow na ramieniu Lissy i odmierzaam
minuty. Jeden z morojw wadajcych ywioem ognia rozpali ognisko, ebymy mogli si
przy nim ogrza.
Wreszcie kto krzykn, e wracaj. Zerwaam si z miejsca. Podbiegam do granicy i
stanam jak wryta.
Zobaczyam nosze, a na nich ciaa zabitych. Martwi stranicy o bladych twarzach i
niewidzcych oczach. Jeden z morojw stojcych obok mnie odszed w krzaki i
zwymiotowa. Lissa pakaa. Mijali nas zmarli, jeden po drugim. Patrzyam na nich obojtnie,
zastanawiajc si, czy zobacz ich duchy, kiedy nastpnym razem przekrocz ochronn
tarcz.
Przyniesiono pi cia, chocia wydawao si, e byo ich piset. Nie znalazam
wrd nich tego, ktrego szukaam. Baam si je tam zobaczy. Podbiegam do matki. Ona te

niosa nosze. Nie spojrzaa na mnie, lecz wiedziaa, o co chc j zapyta.


- Gdzie jest Dymitr? - prawie krzyknam. - Czy on - Nie chciaam, by odebraa mi
nadziej. - Czy yje? - O Boe. Czyby moje modlitwy zostay wysuchane? Moe czeka tam
ranny na lekarza?
Matka nie odpowiedziaa od razu. Ledwo rozpoznawaam jej gos, kiedy wreszcie si
odezwaa.
- Nie byo go tam, Rose.
Potknam si o nieistniejcy kamie i musiaam podbiec, eby j dogoni.
- Jak to? Moe jest ranny, odszed gdzie i potrzebuje pomocy? Matka wci unikaa
mojego wzroku.
- Molly rwnie znikna.
Molly bya wysok, liczn morojk. Moj rwienic. Widziaam jej ciao w jaskini.
Strzygi wyssay z niej ca krew. Nie ya. Z ca pewnoci nie zostaa ranna. Molly i
Dymitr. Zniknli oboje.
- Nie! - jknam. - Nie mylisz chyba
Zobaczyam z spywajc po jej policzku. Nigdy nie widziaam, by matka pakaa.
- Nie wiem, co mam myle, Rose. Jeli on wci yje, moe zachoway go na
pniej.
Myl o tym, e Dymitr ma posuy bestiom jako pokarm, bya zbyt straszna, by
wyrazi j sowami. Mimo to dawaa nadziej. Obie zdawaymy sobie z tego spraw.
- Nie mogli zabra Molly w tym samym celu. Bya martwa. Matka skina gow.
- Przykro mi, Rose. Nie wiemy, co tam si stao. By moe zginli oboje i strzygi
zabray ich ciaa.
Kamaa. Po raz pierwszy w yciu powiedziaa nieprawd, eby mnie chroni. Myl o
tym nie pocieszya mnie jednak. Matka nie bya typem osoby, ktra mwi byle co, by kto
poczu si lepiej. Zwykle wybieraa nawet bolesn prawd.
Tym razem zachowaa si inaczej.
Zatrzymaam si i czekaam, a wszyscy mnie wymin. Lissa przystana obok ze
zmartwion min.
- Co si stao? - spytaa.
Nie odpowiedziaam. Zawrciam i ruszyam biegiem w stron granicy. Pobiega za
mn, woajc moje imi. Nikt nie zwraca na nas uwagi. Nie przyszoby im do gowy, e kto
mg by tak gupi, by wyj na niestrzeony teren po tym, co si wydarzyo. Ale ja nie
umiaam si ju ba. Minam miejsce, w ktrym Jesse i reszta torturowali Lisse. Jednym

skokiem przekroczyam niewidzialn granic Akademii. Lissa zawahaa si, ale pobiega za
mn. Czuam za sob jej zdyszany oddech.
- Rose, co chcesz
- Mason! - krzyknam. - Mason, potrzebuj ci!
Troch to trwao, zanim si ukaza. Tym razem jeszcze bledszy. Jego wiato migotao
jak arwka, ktra lada moment si przepali. Patrzy na mnie z takim samym smutkiem, ale
odniosam wraenie, jakby wiedzia, o co chc zapyta. Stojca obok mnie Lissa wpatrywaa
si w miejsce, do ktrego kierowaam sowa.
- Mason, czy Dymitr nie yje? Duch pokrci gow.
- yje?
Ponownie zaprzeczy.
Ani ywy, ani martwy.
wiat zawirowa mi przed oczami, widziaam tylko rozmazane barwne plamy. Baam
si, e zemdlej. Musiaam zada kolejne pytanie. Strzygi zabiy tyle osb miay wielki
wybr. To chyba niemoliwe, aby wybray wanie jego.
Sowa ugrzzy mi w gardle. Opadam na kolana.
- Czy on Czy Dymitr przemieni si w strzyg?
Mason zawaha si, jakby ba si odpowiedzie, lecz w kocu skin potakujco
gow.
Serce przestao mi bi. Mj wiat leg w gruzach.
Stracisz to, co jest dla ciebie najcenniejsze
To nie o mnie mwia Rhonda. Nie chodzio nawet o jego ycie.
To, co jest dla ciebie najcenniejsze.
Dymitr straci dusz.

ROZDZIA DWUDZIESTY DZIEWITY


NIECAY TYDZIE PNIEJ stanam u drzwi Adriana.
Od czasu napaci nie mielimy lekcji, jednak wci obowizyway godziny ciszy
nocnej, ktra wanie si zbliaa. Adrian zdumia si na mj widok. Po raz pierwszy to ja
przyszam do niego.
- Maa dampirzyca - powita mnie i odsun si na bok, robic mi przejcie.
Weszam do pokoju przesiknitego woni alkoholu. Pokoje gocinne w Akademii
zostay przytulnie urzdzone, lecz Adrian nie zadawa sobie trudu, eby tu sprzta.
Pomylaam, e pi od czasu napaci. Omiotam wzrokiem wczony telewizor i stolik przy
sofie, na ktrym staa butelka wdki. Bya oprniona do poowy. Podniosam ja i spojrzaam
na etykiet napisan cyrylic.
- Przyszam nie w por? - zagadnam, odstawiajc flaszk.
- Ty zawsze przychodzisz w por - odpar elegancko. Wyglda okropnie. Adrian by
przystojny, lecz teraz nie ogolony, z ciemnymi krgami wok oczu, ktre wiadczyy o tym,
e le sypia, prezentowa si fatalnie. Machn rk w stron fotela, a sam usiad na sofie.
- Dawno si nie widzielimy. Usiadam.
- Nie miaam ochoty na spotkania towarzyskie - przyznaam.
Unikaam znajomych. Wolaam samotno lub towarzystwo Lissy. Jej obecno
dziaaa na mnie kojco, cho niewiele ze sob rozmawiaymy. Moja przyjacika rozumiaa,
e potrzebuj czasu, by upora si z tym, co zaszo, i trwaa przy mnie, nie nalegajc na
zwierzenia. Wiedziaam, e korci j, by wypyta mnie o kilka spraw.
Zmarych uczczono wspania msz, a ich rodziny organizoway osobne pogrzeby.
Poszam do cerkwi, w ktrej zebra si tum. Ojciec Andrew odczyta imiona i nazwiska ofiar,
wczajc Dymitra i Molly. Nie rozmawiano o ich losie. Wszyscy byli przygnbieni tragedi.
Nie moglimy si z niej podnie. Nie zastanawiano si rwnie, kiedy ycie Akademii
powrci na zwyke tory.
- Wygldasz gorzej ni ja - zauwayam. - Nie sadziam, e to jest w ogle moliwe.
Adrian podnis butelk do ust i pocign solidny yk.
- Nie, ty zawsze wygldasz wietnie. Co do mnie C, trudno to wytumaczy.
Dopadaj mnie aury. W szkole jest gsto od smutku. Nie ma miejsca na zrozumienie.
Duchowy smutek promieniuje od kadego. Czuj si z tym przytoczony. W porwnaniu z
ogln atmosfer twoja mroczna aura wydaje si niemal wesoym miasteczkiem.

- I dlatego pijesz?
- Wanie. Znieczulam si, eby tego nie widzie. Przykro mi, ale nie powiem ci dzi,
jak wyglda twoja aura. - Poda mi butelk, lecz odmwiam. Wzruszy ramionami i upi
kolejny yk. - C wic mog dla ciebie zrobi, Rose? Mam wraenie, e nie przysza tu
sprawdzi, jak si miewam.
Nie pomyli si, a ja miaam niewielkie wyrzuty sumienia. W cigu tygodnia sporo
rozmylaam. Trudno byo mi si upora ze mierci Masona. Myl, e nie poradziam sobie
do koca z t tragedi, kiedy zaczam widzie duchy. A teraz znowu przezywaam aob.
Straciam Dymitra. Czuam si, jakby wyrwano mi p serca. Ale to nie wszystko. Zginli
rwnie nasi nauczyciele, stranicy i moroje. Szczliwie nie straciam najbliszych
przyjaci, lecz kolegw z klasy. Towarzyszyli mi od pocztku nauki w Akademii. Jak teraz
pogodzi si z myl, e ich wicej nie zobacz? Wszyscy musielimy zaakceptowa ich
mier, kady egna kogo bliskiego. Mnie gnbi problem, e nie wiedziaam, jak si
poegna z Dymitrem, z kim, kto nie do koca jest martwy.
- Potrzebuj pienidzy - oznajmiam bez ogrdek, nie silc si na wstp.
Adrian unis brew.
- Zaskoczya mnie. Nie spodziewaem si takiej proby od ciebie. C takiego
miabym zasponsorowa?
Odwrciam gow i spojrzaam na ekran telewizora. Sza reklama jakiego
dezodorantu.
- Odchodz z Akademii - wyznaam w kocu.
- Tego rwnie si nie spodziewaem. Za kilka miesicy koczysz szko.
Spojrzaam mu prosto w oczy.
- To si teraz nie liczy. Musz co zaatwi.
- Nigdy bym nie podejrzewa, e zrezygnujesz ze suby. Zamierzasz doczy do
dziwek sprzedajcych krew?
- Nie - achnam si. - Oczywicie, e nie.
- Nie obraaj si. To prawdopodobny wniosek. Skoro nie chcesz zosta straniczk, co
innego mogaby robi?
- Mwiam ci. Mam co do zaatwienia. Adrian zmarszczy brwi.
- Rozumiem, e dobrowolnie pakujesz si w kopoty? Wzruszyam ramionami, a on
parskn miechem.
- Gupio pytam. Ty zawsze pakujesz si w kopoty. Opar okie na porczy fotela i
podpar brod doni.

- Dlaczego prosisz mnie o pienidze?


- Bo jeste przy kasie. Adrian znw si rozemia.
- A dlaczego przypuszczasz, e ci je dam?
Nie odpowiedziaam. Patrzyam na niego najbardziej uwodzicielskim z moich
kokieteryjnych spojrze. Chopak przesta si umiecha. Zmruy zielone oczy, a potem
odwrci wzrok. By wyranie zakopotany.
- Niech to szlag, Rose. Nie rb tego. Nie teraz. Manipulujesz moimi uczuciami. Tak
nie mona. - Pocign z butelki.
Mai racj. Prbowaam wykorzysta fakt, e mia do mnie sabo. Graam nisko, ale
nie miaam wyboru. Wstaam i przesiadam si bliej niego. Ujam go za rk.
- Prosz ci, Adrian - powiedziaam. - Pom mi. Tylko do ciebie mog si zwrci.
- To nieuczciwe - powtrzy, przecigajc sowa. - Robisz do mnie sodkie oczy, a
przecie wcale mnie nie chcesz. Zawsze pragna tylko Bielikowa. Bg jeden wie, co zrobisz
teraz, kiedy odszed.
Zaskoczya mnie jego przenikliwo.
- Pomoesz mi? - Nie dawaam za wygran. - Tylko ty mi zostae Ty jeden mnie
rozumiesz
- Wrcisz do szkoy? - przerwa mi.
- Kiedy na pewno.
Adrian odchyli gow i westchn. Zawsze uwaaam, e ma na gowie artystyczny
niead, ale tego dnia by po prostu potargany.
- Moe to jest dla ciebie najlepsze wyjcie. Szybciej o nim zapomnisz, jeli std
odejdziesz. Nie zaszkodzi te, jeli na jaki czas wyswobodzisz si spod aury Lissy i
oczycisz si z chronicznego gniewu, jaki w tobie wyczuwam. Moe bdziesz szczliwsza i
przestaniesz widzie duchy.
Nie byam ju tak uwodzicielska.
- To nie jej wina. W pewnym sensie tak jest, ale inaczej, ni mylisz. Spotykam je,
poniewa nosz pocaunek cienia. Jestem zwizana ze wiatem zmarych. Ta wi nasila si z
kada zadan przeze mnie mierci. Z tego powodu wyczuwam rwnie obecno strzyg. One
te maj wiele wsplnego z tamtym wiatem.
Moroj zmarszczy czoo.
- Chcesz powiedzie, e aura nic nie znaczy? Nie przejmujesz na siebie ubocznego
dziaania mocy ducha?
- Wcale tak nie twierdz. Musz sobie radzi z wieloma problemami. Duchy

przychodz do mnie z powodu pocaunku cienia. Wpadam w gniew, a czasem w furi,


poniewa przejmuj ze emocje Lissy. To wanie dlatego ostatnio trudno mi nad sob
zapanowa. Kiepsko sobie radz z napadami wciekoci - Pomylaam o tamtej nocy,
kiedy Dymitr powstrzyma mnie przed pobiciem Jessego. - Nie wiem, co ze mn bdzie.
Adrian westchn.
- Dlaczego jeste tak skomplikowana?
- Pomoesz mi? Prosz ci. - Przesunam palcami po jego doni. -Zgd si.
Manipulowaam nim, lecz w tej chwili nie chciaam o tym myle. Liczy si tylko
Dymitr.
Adrian spojrza mi w oczy. Po raz pierwszy od czasu, kiedy go poznaam, wyda mi
si bezbronny.
- Czy po powrocie dasz mi szans? Ukryam zaskoczenie.
- Co masz na myli?
- Ju mwiem. Nidy mnie nie chciaa ani nie braa mnie pod uwag.
Obdarowywaem ci kwiatami, prbowaem flirtu, ale ty pozostawaa obojtna. Widziaa
tylko jego i nikt si nie zorientowa. Kiedy zaatwisz ju swoje sprawy, czy potraktujesz mnie
powanie? Przemylisz moj propozycj?
Patrzyam na niego bez sowa. Nie spodziewaam si takiego przebiegu rozmowy.
Odruchowo chciaam zaprzeczy, powiedzie, e nigdy nie pokocham innego, bo moje serce i
dusza umary razem z Dymitrem. Adrian przyglda mi si jednak z takim nateniem i
powag, e musiaam wreszcie przyj do wiadomoci, co do mnie czuje. Lissa miaa racj.
By we mnie zakochany.
- Odpowiedz - poprosi. Bj jeden wie, co zrobisz teraz, kiedy odszed.
- Oczywicie - rzuciam szybko i nieszczerze.
Chopak odwrci wzrok i sign po wdk. Wypi ju prawie ca butelk.
- Kiedy wyjedasz?
- Jutro.
Wsta i poszed do sypialni. Wrci z plikiem banknotw. Ciekawio mnie, czy trzyma
je pod kiem. Poda mi pienidze bez sowa, a potem podnis suchawk i doby kilka
rozmw telefonicznych. Soce stao wysoko i w wiecie ludzi, gdzie moroje lokowali swoje
majtki, wrzaa praca.
Usiowaam skupi si na telewizji, ale nie mogam. Przeszkadzao mi nieznone
swdzenie karku. Nie sposb byo zliczy, ile strzyg zabilimy, odznaczono nas wic innym
tatuaem ni znaki molnija. Zapomniaam, jak go nazywano, przypomina ksztatem gwiazd.

wiadczy o udziale w bitwie i zlikwidowaniu wielu strzyg.


Adrian zakoczy ostatni rozmow i wrczy mi kartk z nazwiskiem i adresem
banku w Missouli.
- Zgo si tam - powiedzia. - Zakadam, e najpierw pojedziesz do Missouli.
Otworzyem dla ciebie konto. Masz na nim spory zapas gotwki. W banku zaatwisz
wszystko od rki.
Woyam banknoty do kieszeni.
- Dzikuj. - Nachyliam si bez wahania i przytuliam go. Owion mnie silny zapach
alkoholu, ale byam mu winna ten gest. Wykorzystaam jego uczucia, eby osign swj cel.
Adrian obj mnie mocno i przytrzyma. Na koniec musnam go wargami w policzek. Na
moment wstrzyma oddech.
- Nie zapomn ci tego - wyszeptaam mu do ucha.
- Pewnie nie powiesz mi, dokd jedziesz? - spyta.
- Nie - odparam. - Przykro mi.
- Dotrzymaj obietnicy i wr.
- Niczego nie obiecywaam - zauwayam. Umiechn si i pocaowa mnie w czoo.
- Racja. Bd za tob tskni, maa dampirzyco. Uwaaj na siebie. I daj mi zna, jeli
bdziesz czego potrzebowaa. Czekam na ciebie.
Podzikowaam mu jeszcze raz i wyszam, nie informujc, e pewnie bdzie musia
dugo czeka. Nie wiedziaam nawet, czy w ogle wrc do Akademii.
Nastpnego dnia wstaam wczenie, kiedy wszyscy jeszcze spali. Prawie nie
zmruyam oka. Przewiesiam torb przez rami i udaam si do gwnego budynku
administracji. Biuro byo zamknite, wic usiadam na pododze w korytarzu i czekaam.
Ogldajc sobie paznokcie, zobaczyam dwa zote odpryski lakieru na kciukach. Tyle zostao
po manikiurze. Dwadziecia minut pniej pojawia si sekretarka. Otworzya drzwi i
zaprosia mnie do rodka.
- Co mog dla ciebie zrobi? - spytaa, siadajc za biurkiem. Podaam jej plik kartek.
- Rezygnuj ze szkoy. Kobieta wytrzeszczya oczy.
- AleJak to Nie moesz przecie. Stuknam palcem w formularz.
- Owszem, mog. Wypeniam wszystko.
Wci zszokowana, sekretarka mrukna, ebym zaczekaa, i wybiega z pokoju. Kilka
minut pniej wrcia z dyrektork. Kirowa musiaa ju wiedzie, co si stao, bo patrzya na
mnie surowo znad nosa przypominajcego ptasi dzib.
- Panno Hathaway, co to ma znaczy?

- Odchodz - wyjaniam. - Wypisuj si. Rezygnuj.


- Nie moe pani - sprzeciwia si.
- Oczywicie, e mog. Formularze s dostpne w bibliotece. Wypeniam swj, jak
naley.
Zauwayam, e dyrektorka posmutniaa. Nie bya na mnie za, raczej zaniepokojona.
- Wiem, e ostatnio wydarzyo si wiele zego. Wszyscy to przeylimy, nie powinna
pani jednak podejmowa pochopnych decyzji. Teraz jest pani nam potrzebna bardziej ni
kiedykolwiek -niemal prosia. Trudno uwierzy, e p roku temu sama zamierzaa mnie
wyrzuci ze szkoy.
- Moja decyzja nie jest pochopna - wyjaniam. - Przemylaam j.
- Chciaabym przynajmniej przedyskutowa to z pani matk.
- Trzy dni temu wyjechaa do Europy. Zreszt to bez znaczenia. -Pokazaam jej
miejsce w formularzu, gdzie napisano: Data urodzin. -Dzisiaj kocz osiemnacie lat.
Matka nie ma ju wpywu na moje decyzje. Czy pani podpisze formularz, czy bdzie
prbowaa mnie zatrzyma si? Prosz mi wierzy, e bez trudu pokonam pani w walce.
Sekretarka postawia piecztk, a dyrektorka zoya swj podpis na dokumencie
zawiadczajcym o tym, e nie jestem ju uczennic akademii witego Wadimira.
Potrzebowaam go, eby wyj gwn bram.
Musiaam pokona dug drog do wyjcia. Soce chylio si ku zachodowi,
oblewajc horyzont czerwieni. Powietrze ocieplio si ju i nawet nocami ni marzam.
Nadesza oczekiwana wiosna. Cieszyo mnie to, poniewa miaam przed sob dugi marsz do
autostrady. Zamierzaam zapa okazj do Missouri. Nie by to bezpieczny sposb
podrowania, lecz czuam si raniej, zaciskajc palce na rkojeci srebrnego sztyletu, ktry
ukryam w kieszeni paszcza. Nie odebrano mi broni po walce i w razie potrzeby mogam
posuy si ni rwnie w obronie przed ludmi.
Od bramy dzielio mnie ju tylko kilka krokw, kiedy wyczuam jej obecno. To
Lissa. Przystanam i spojrzaam w stron ukwieconych gazi drzew. Staa tam nieruchomo.
Ukrya swoje myli tak starannie, e nie zorientowaam si, co zamierza. Jej wosy i oczy
lniy w blasku zachodzcego soca. Lissa bya zbyt pikna i subtelna, by stanowi cz
tego ponurego krajobrazu.
- Cze - przywitaam j.
- Cz. - Otoczya mnie ramionami, marzn mimo ciepego okrycia. Moroje nie s
tak odporni na zmiany temperatur jak dampiry. Ja cieszyam si ciepem i wiosn, a ona
dygotaa z zimna. -Wiedziaam - rzucia. - Przeczuwaam to od dnia, kiedy poinformowali, e

jego ciao znikno. Co mi mwio, e odejdziesz. Nie wiedziaam tylko, kiedy to nastpi.
- Potrafisz czyta w moich mylach? - Nie mogam pohamowa ironii.
- Nie, po prostu zaczam rozumie. Nie mog uwierzy, e byam tak lepa. Nic nie
zauwayam. Wiktor mwi prawd - Obejrzaa si na soce, a potem znw przeniosa
wzrok na mnie. Czuam, e ogarn j gniew. - Dlaczego nic mi nie powiedziaa?! zawoaa. -Czemu nie przyznaa si, e kochasz Dymitra?
Patrzyam na ni w milczeniu. Nie pamitaam ju, kiedy Lissa podniosa na kogo
gos. Chyba jesieni, gdy Wiktor zorganizowa swj szalony plan. To ja byam agresywna, nie
ona. Nawet kiedy torturowaa Jessego, przemawiaa miertelnie spokojnym gosem.
- Nie mogam nikogo wtajemniczy - odparam.
- Jestem twoj najlepsza przyjacik, Rose. Tak wiele razem przeszymy. Naprawd
mylisz, e mogabym ci wyda? Potrafi dochowa sekretu.
Wbiam wzrok w ziemi.
- Wiem. Ale nie umiaam o tym mwi. Nawet z tob. Nie potrafi tego wyjani.
- Czy - zajkna si przed zadaniem tego pytania. - Czy to byo co powanego?
Tylko ty si zaangaowaa czy
- Oboje - odparam. - On czu to samo do mnie. Wiedzielimy jednak, e nie moemy
by razem. Dzielia nas rnica wieku i fakt, i bdziemy opiekowali si tob.
Lissa uniosa brwi.
- Jak to?
- Dymitr powtarza, e jeli si ze mn zwie, nie bdzie w stanie skutecznie chroni
ciebie. Nie mielimy prawa ci naraa.
Ogarno j poczucie winy, e stana nam na przeszkodzie.
- Nie jeste za to odpowiedzialna - wtrciam szybko.
- Przeciena pewno istnia jaki sposbMona byo rozwiza ten problem.
Wzruszyam ramionami. Nie miaam ochoty opowiada jej o naszym ostatnim
pocaunku w lesie, kiedy Dymitr znalaz sposb na nasz przyszo.
- Nie wiem - mruknam. - Staralimy si zachowywa dystans. Czasem nam si to nie
udawao.
Lissa bya poruszona. Cierpiaa, a jednoczenie czua zo.
- Powinna mi powiedzie - powtrzya. - Nie ufasz mi.
- Oczywicie, e ufam.
- I dlatego teraz postanowia si wymkn bez poegnania?
- To nie ma nic wsplnego z zaufaniem - zaoponowaam. - Po prostu nie chciaam ci

informowa. Nie mogam ci powiedzie, e wyjedam, ani tumaczy, dlaczego tak


postanowiam.
- I tak ju wiem - stwierdzia Lissa. - Domyliam si.
- Jakim cudem? - Znowu mnie zaskoczya.
- Przysuchiwaam si waszej rozmowie w samochodzie, kiedy jechalimy na zakupy
do Missouli. Dymitr mwi, e przemiana w strzyg zabija duszRodzi si bestia gotowa
wyrzdzi najwiksz krzywd. Syszaam te - Widziaam ile blu sprawia jej ta
rozmowa. Poczuam, e zy napywaj mi do oczu. Powrcio wspomnienie tego dnia.
Siedziaam obok Dymitra w samochodzie i wtedy po raz pierwszy poczuam, e jestem w nim
zakochana. Wiedziaam teraz, e on czu to samo. Lissa przekna lin. - Oboje
stwierdzilicie wwczas, e wolelibycie umrze, ni przemieni si w strzygi.
Zapado milczenie. Podmuchy wiatru rozwieway nam wosy.
- Musz to zrobi, Liss. Jestem mu to winna.
- Nie - sprzeciwia si. - Wcale nie musisz. Niczego mu nie obiecywaa.
- Nie powiedziaam tego, ale Nie rozumiesz.
- Rozumiem, e prbujesz poradzi sobie ze strat. Na pewno istnieje inny sposb
Potrzsnam gow.
- To jedyne wyjcie.
- Nawet jeli musisz mnie opuci?
Mwia tonem penym alu i patrzya na mnie z wyrzutem. Wrciam mylami do
chwil, ktre spdziymy razem od czasw dziecistwa.
Nierozczne. Zwizane ze sob na zawsze. Z Dymitrem rwnie czya mnie wi.
Powoli ogarniao mnie zniecierpliwienie. Nigdy nie chciaam wybiera pomidzy nimi.
- To jedyne wyjcie.
- Miaa zosta moj straniczk. Wyjechaybymy razem do college'u. - Lissa nie
rezygnowaa. - Nosisz pocaunek cienia. Jestemy ze sob zwizane. Jeli mnie opucisz
Czuam narastajc irytacj.
- Przydziel ci innego opiekuna - rzuciam stanowczo. - Nawet dwch. Jeste
Dragomirwn, dobrze zadbaj o twoje bezpieczestwo.
- Nikt mi ciebie nie zastpi, Rose - powiedziaa Lissa, wpatrujc si we mnie swoimi
piknymi zielonymi oczami. Opuszczaa mnie zo. Nagle spyna na mnie taka
sodyczOna miaa racj. Byam jej to winna. Powinnam
- Przesta! - wykrzyknam, odwracajc si od niej. Uya magii. -Nie prbuj na mnie
wpywa. Przyjaciele tak si nie zachowuj.

- Przyjaciele nie opuszczaj si w potrzebie - odparowaa. - Gdyby naprawd bya


moj przyjacik, nie odeszaby teraz.
Obrciam si, jednoczenie unikajc jej wzroku, na wypadek gdyby znw sprbowaa
uy wpywu. Byam bliska wybuchu.
- Tu nie chodzi o ciebie, rozumiesz? To jest wycznie moja sprawa. Przez cae ycie,
Lisso cae ycie powtarzano mi, e wy jestecie najwaniejsi. Istniaam tylko dla ciebie.
Trenowaam przez lata, eby y w twoim cieniu. Wiesz co? Cho raz chc zrobi co dla
siebie. Jestem zmczona cig trosk o innych, nie zamierzam duej lekceway wasnych
potrzeb i pragnie. Dymitr te by wam posuszny i zobacz, jak to si skoczyo. Odszed. Ju
nigdy go nie obejm. Jestem mu winna t ostatni przysug. Moe jest ci przykro, ale tak
zdecydowaam!
Wykrzyczaam te sowa jednym tchem. Miaam nadziej, e nie usyszeli mnie
wartownicy pilnujcy bramy. Lissa patrzya na mnie bez sowa, po jej policzku spyway zy.
Zadraam na myl, e zamierzam opuci osob, ktr przysigaam chroni.
- Kochasz go bardziej ni mnie - powiedziaa dziecinnie.
- On mnie teraz potrzebuje.
- Ja ciebie potrzebuj. Jego ju nie ma, Rose.
- Nieprawda! - wrzasnam. - Lecz wkrtce tak si stanie. -Zdjam z rki czotki, ktre
podarowaa mi na wita Boego Narodzenia. Podaam jej raniec. Lissa zawahaa si, ale w
kocu go wzia.
- Dlaczego? - spytaa.
- Nie mam prawa go nosi. Naley do stranika Dragomirw. Poprosz o niego,
kiedy - omal nie powiedziaam jeli - wrc.
Lissa zamkna czotki w doni.
- Prosz ci, Rose. Nie opuszczaj mnie.
- Przykro mi. - Nie umiaam znale innych sw. - Przykro mi.
Zostawiam j paczc i ruszyam w kierunku wyjcia. Cz mojej duszy umara
razem z odejciem Dymitra. Teraz czuam, e straciam kolejn cz siebie. Wkrtce pewnie
nic nie pozostanie.
Wartownicy byli moj decyzj rwnie wstrznici jak Kirowa. Nie mogli mnie
jednak zatrzyma. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, powiedziaam do siebie z
gorycz. Moje osiemnaste urodziny miay wyglda inaczej.
Brama otworzya si i przekroczyam chronione magi granice szkoy. Czuam si
bezbronna i obnaona. Miaam wraenie, e znalazam si na wielkiej, nieograniczonej

przestrzeni, a jednoczenie stpaam wsk ciek. Soce ju zaszo i moj drog owietla
tylko ksiyc.
Kiedy oddaliam si wystarczajco od wartownikw, przystanam i zawoaam.
- Mason!
Dugo czekaam. Kiedy wreszcie si zjawi, z trudem go dostrzegaam. Sta si niemal
zupenie przezroczysty. - To koniec, prawda? OdejdzieszPrzejdziesz do
Nie miaam pojcia, dokd odejdzie. Nie wiedziaam, co si z nami dzieje po mierci.
Czy dusza przechodzi do wymiaru, jaki opisywa mi ojciec Adnrew, czy moe czeka j
zupenie inny los? Mason zdawa si jednak rozumie, o co pytam, bo kiwn gow.
- Mino ponad czterdzieci dni. - Zamyliam si. - Zostae duej, ni musiae.
Prawd mwic, liczyam na to, e zaprowadzisz mnie do niego.
Mason pokrci gow. Nie musia nic mwi - rozumiaam przekaz. Jeste zdana na
siebie, Rose.
- W porzdku. Zasugujesz na odpoczynek. Poza tym chyba wiem, gdzie go szuka. Zastanawiaam si nad tym przez cay tydzie. Jeli waciwie odgadam miejsce pobytu
Dymitra, czekao mnie sporo pracy. Pewnie, e przydaaby mi si pomoc Masona, lecz nie
chciaam go zatrzymywa. Uznaam, e dam sobie rad. - egnaj -powiedziaam. - Dzikuj
za wszystko. Bdzie mi ciebie brakowao.
Posta Masona stawaa si coraz bledsza, coraz bardziej przezroczysta. Przesa mi
umiech na poegnanie, ten umiech, ktry tak u niego lubiam. Po raz pierwszy od chwili
jego mierci nie czuam alu ani przygnbienia. Na pewno bd za nim tsknia, lecz
wiedziaam, e teraz spotka go co dobrego. Uwolniam si od poczucia winy. Popatrzyam
na dug drog wijc si przede mn. Westchnam. Czekaa mnie daleka podr.
- Ruszaj, Rose - mruknam i poszam przed siebie w poszukiwaniu ukochanego,
ktrego musiaam zabi.

PODZIKOWANIA
Jak zwykle nie potrafi znale sw, by wyrazi swoj wdziczno dla rodziny,
cierpliwie znoszcej wszystkie moje wzloty i upadki podczas pisania tej ksiki, ktra
kosztowaa mnie sporo wysiku.
Dzikuj Davidowi i Christinie za szybk i wnikliw lektur; I. A Gordonowi oraz
Sherry Kirk za konsultacj z jzyka rosyjskiego; Synder Korman za pomoc w jzyku
rumuskim; mojemu agentowi Jimowi McCarth'emu za mdro i wielkie wsparcie w
trudnych sprawach, redaktorom Jessice Rottenberg i Benowi Schrankowi za rady i
wskazwki; grupie Autorw z Seattle za odrywanie mnie od pracy i dobry humor; Jayowi za
nieskoczon cierpliwo i celny dowcip.

You might also like