You are on page 1of 73

ELBIETA JODKO - KULA

JULKA

ROZDZIA I
- Ostronie, ostronie! To bardzo cenna serwantka. Niech pan uwaa na t palm,
hodowaam j dziewi lat! Jula! Jula! Zabierz std chomika, postaw klatk na regale, to nie
bdzie przeszkadza.
Kobieta pokrzykujca na ekip tragarzy przenoszcych meble z samochodu
ciarowego do trzeciej klatki schodowej bya bez wtpienia zdenerwowana ca sytuacj.
Jej zaaferowanie najwidoczniej denerwowao mczyzn, ktrzy nic nie mwic, co
chwila przygryzali wargi albo, znalazszy si poza zasigiem wzroku kobiety, robili do siebie
porozumiewawcze miny. Nie uszo to uwagi niewysokiej, moe dwunastoletniej dziewczynki,
ktra, widzc reakcj tragarzy na przesadnie egzaltowane zachowanie matki, otworzya drzwi
osobowego samochodu i usiada na miejscu obok kierowcy.
- Mona te worki rzuci na ko? - zapyta jeden z mczyzn, wycigajc z
ciarwki dwa due, plastikowe worki z jakimi ubraniami.
- Co pan robi, czowieku?! Przecie tu le skrzypce! - wrzasna histerycznie kobieta,
rzucajc si biegiem w kierunku wersalki. - Julka, we instrument do samochodu, bo ci ludzie
gotowi go zniszczy.
- To wszystko przekracza moje moliwoci - powiedziaa, podajc skrzypce crce. Gdzie jest pani Bronia?
- Na grze, w mieszkaniu, przecie kazaa jej pilnowa rozadunku - odpowiedziaa
Julka, nie patrzc na matk.
Kobieta pokiwaa gow i oznajmia takim tonem, jakby zaraz miaa si rozpaka:
- No tak, prawda, tam te kto musi sta, bo inaczej wszystkie nasze rzeczy poami,
zniszcz, zdemoluj! Co za kompletny brak delikatnoci. Ci ludzie powinni rozadowywa
wagony z wglem, a nie zajmowa si przeprowadzkami!
To mwic, usiada na stojcej na chodniku wersalce i gestem pokazaa crce, eby
siada obok niej.
- Dziecko! - zwrcia si do crki, poprawiajc grzywk nad jej czoem. - Ty te
mogaby bardziej przyoy si do pracy. Widzisz, e sama nie daj sobie z tym rady.
Przecie w tych pudach s cenne rzeczy! Cay nasz dobytek i pamitki rodzinne. Jestem
kompletnie wykoczona, oni zrujnuj mi nerwy.
Julka nie miaa ochoty na matczyne czuoci, wic odsuna si odrobin i
powiedziaa, nie kryjc zniecierpliwienia:

- Przecie tato chcia nam pomc w przeprowadzce. Byoby atwiej.


Matka opara donie na kolanach, po czym splota palce, zginajc je i rozprostowujc
na przemian.
- Dzikuj, nie potrzebuj jego aski - powiedziaa ostrym tonem. - Niech si zajmie
swoj przeprowadzk.
- Nie mia zbyt duo do przewoenia - odpowiedziaa dziewczyna najwyraniej
niezraona niechci matki do kontynuowania tematu.
- To nie moja wina, wikszo rzeczy z naszego domu odziedziczyam po rodzicach, a
reszt kupowaam podczas tournee.
- Ale biaa komoda i krzesa z sypialni naleay do babci Pacyskiej - nie ustpowaa
Julka, a ton jej gosu sta si wyranie zaczepny.
Matka staraa si zapanowa nad nerwami, ale bezskutecznie, przez co jej gos sta si
dziwnie napity i piskliwy.
- Owszem, ale wietnie pasuj do ka i toaletki, wic ojciec mi je podarowa. Zreszt
i tak nie miaby gdzie ich zabra.
- Przecie kupi mieszkanie - zo, jak Julka czua do matki za t przeprowadzk, nie
pozwalaa jej zakoczy tematu. Chocia doskonale znaa wszelkie okolicznoci rozstania
rodzicw, nie moga w tej chwili powstrzyma si od zoliwych uwag.
- Tak, czterdziestometrowe, to tyle co poowa naszego.
- Czy naprawd musielicie sprzeda dom? Tak lubiam nasz ogrd. Nie podoba mi si
w tym bloku.
Matka spojrzaa smutno na Julk. Miaa ochot pogaska i przytuli crk, ale wyraz
jej twarzy powstrzyma j.
- Nie wracajmy ju do tego tematu - powiedziaa, usiujc zachowa spokj. - Wiem,
e go lubia, ale ja nie mogabym ju tam y, a poza tym potrzebowalimy pienidzy, eby
ojcu kupi mieszkanie.
- Moglimy przecie dalej tam mieszka. Dom by wystarczajco duy.
Julka, patrzc na porozstawiane na chodniku meble, czua napywajce do oczu zy.
Matka jeszcze raz popatrzya na ni smutno i powiedziaa, spuszczajc gow:
- Nie chc o tym ju wicej mwi! Tumaczyam ci, dlaczego rozstaam si z tat.
Jeste wystarczajco dua, eby to zrozumie. Twj ojciec mnie zdradzi, mia romans z
asystentk - powiedziaa cicho, po czym dodaa pewnym siebie tonem. - Kobieta z moj
pozycj nie moe da si ponia.
Julka przez chwil milczaa, po czym zapytaa cicho:

- A ja?
Matka nie bardzo pojmujc, o co jej chodzi, przyjrzaa si znowu crce.
- Co ty? - zapytaa, nie rozumiejc, co Julka ma na myli. Dziewczyna gwatownie
wstaa z wersalki i stana naprzeciw matki, opierajc donie na biodrach.
- Mnie nikt nie zapyta o zdanie - powiedziaa troch zbyt gono, nie zwaajc na
siedzc na awce przed domem grupk starszych kobiet. - Postanowilicie odebra mi mj
ukochany dom, dlatego e przestalicie si lubi?
Matka gestem doni uciszya Julk. ciszajc gos i cedzc przez zby kade sowo,
staraa si zapanowa nad dalszym wybuchem crki:
- Nie zaczynaj wszystkiego od nowa. Ojciec zdradzi mnie, ale porednio te i ciebie.
My, kobiety, musimy by solidarne. Stao si tak, e zostaymy same, trudno! Teraz ja bd
czuwa nad twoj karier. Masz talent i musisz mie warunki do wicze, dlatego mamy
wiksze mieszkanie ni ojciec.
- Skrzypce nie s duym instrumentem - Julka opanowaa si nieco, ale nie chciaa
jeszcze koczy rozmowy. Nie potrafiaby pewnie w tej chwili okreli, o co jej tak naprawd
chodzio, czua jednak tak wielki al do rodzicw, e nie moga go w sobie zmieci.
- Nie rozumiem ci. Czy chcesz przez to powiedzie, e wolaaby zosta z tat?
- Niekoniecznie, ale chciaabym zosta w domu, ktry sprzedalicie. Uwaam, e
mimo wszystko moglibymy tam mieszka - powiedziaa spokojnie, cho sama czua, e jej
propozycja nie ma wikszego sensu.
Matka podniosa si z wersalki, widzc wychodzcych z klatki schodowej tragarzy.
- No wic przyjmij do wiadomoci, e nie - odpara stanowczo - i wiedz, moja droga,
e nie zamierzam wicej z tob o tym rozmawia. Za p roku masz najbardziej prestiowy
konkurs, w jakim moe startowa skrzypaczka w twoim wieku, i zamierzam dopilnowa,
eby nic ci w tym nie przeszkodzio. Musz czuwa nad twoim rozwojem!
Julka nie zamierzaa pozostawia matce ostatniego sowa w tej dyskusji, wic zapytaa
zaczepnie:
- A w przyszym miesicu?
Matka spojrzaa na ni, nie rozumiejc, o co chodzi.
- Co w przyszym miesicu?
- Przecie wyjedasz na tournee do Anglii.
Matka odsuna si od wersalki, robic miejsce tragarzowi.
- Tak, jad - powiedziaa, nie patrzc na crk - ale zostanie pani Bronia. Wiesz, e ma
z nami zamieszka. Bdzie prowadzi nam dom.

- I czuwa nad moim rozwojem - ton gosu Julki nie by zoliwy, tylko smutny.
Matka najwyraniej stracia cierpliwo i czujc, e rozmowa z crk nie moe
zakoczy si porozumieniem, zapytaa ze zoci:
- Julka, co ciebie znowu ugryzo? Nie lubisz pani Broni?
- Lubi, bardzo j lubi, ale chc, eby zacza wreszcie si ze mn liczy.
- O, moja panno, wypraszam sobie ten ton. Cae ycie ciko dla ciebie pracuj,
powicam si... - gos matki sta si znw zbyt wysoki i piskliwy.
Julka podwiadomie poczua ulg, syszc jej zdenerwowanie. Wcale nie czua alu z
powodu ktni, jedynie ma satysfakcj, e udao jej si rozadowa wasn zo.
- To powi si jeszcze raz i nie jed do Anglii - wypalia.
- Nie mog, mam podpisany kontrakt, potrzebujemy pienidzy, a poza tym liczy si
te moja kariera! - kobieta spojrzaa na crk z nieukrywan zoci, po czym, chcc jak
najszybciej zakoczy trudn rozmow, krzykna w stron niewysokiego tragarza: - Matko
wita, co wy robicie?! Barbarzycy, ten fotel ma ponad sto lat!

ROZDZIA II
Julka siedziaa na swoim obrotowym stoku, ktry suy jej od kilku lat. Lubia ten
mebel, chocia spdzaa na nim wiele godzin mudnych wicze, na ktre nie zawsze miaa
ochot. Prawd mwic, teraz te nie chciao jej si wiczy, wic krcia si na stoku,
bezmylnie szarpic jedn strun.
W przeciwiestwie do reszty mieszkania polubia swj nowy pokj i chtnie w nim
siedziaa, patrzc w okno. Pomimo e za szyb nie miaa ju piknego widoku maego sadu,
jaki rs przed ich domem, to jednak niewielki skwerek z placem zabaw i dom stojcy
naprzeciw z piknymi, ukwieconymi balkonami dostarczay te sporo ciekawych elementw
do obserwacji.
Moe nawet zbyt duo, gdy Julka coraz czciej zamiast gra na skrzypcach,
przygldaa si ludziom zza kremowej firanki.
- Dlaczego nie grasz? - pani Bronia ju trzeci raz zagldaa do pokoju dziewczynki, a
widzc, e i tym razem trzyma skrzypce na kolanach, nie moga si powstrzyma od zwrcenia jej uwagi. - Przecie masz wiczy trzy godziny dziennie.
Julka spojrzaa na ni bez entuzjazmu i, wzruszywszy ramionami, odpowiedziaa
szczerze:
- Nie chce mi si.
Bronia, nieprzyzwyczajona do takich reakcji, ze zdumienia wybauszya oczy.
- Dobre sobie, niele si zaczyna! - prychna, tumic miech, ale po chwili dodaa
stanowczo: - Mama kazaa mi pilnowa, eby wiczya, wic bardzo prosz, we si do roboty.
Dziewczyna wstaa i odoya skrzypce na biurko.
- Nie mog, nie mog si zmusi.
Bronia popatrzya na ni chwil i z zakopotaniem pokrcia gow.
- Pewnie jeste przemczona... Ale musisz wiczy. Mama mwia, e to bardzo
wany konkurs.
Julka dotkna skrzypiec i znw szarpna jedn ze strun.
- Wany - powiedziaa krtko.
- To postaraj si go wygra - pani Bronia czua, e nie jest teraz w stanie zmusi Julki
do wicze, wic postanowia z ni chwil porozmawia.
Julka pooya si na ku i, nie patrzc na Broni, owiadczya krtko:

- Nie mam szans.


- E, co ty mwisz. Twj profesor podobno twierdzi, e moesz zaj wysokie miejsce
i dosta nagrod.
- Wcale mi na tym nie zaley.
Bronia przyjrzaa si Julce uwanie i zapytaa:
- To komu waciwie ma na tym zalee?
- Profesorowi i mamie - odpowiedziaa dziewczyna.
- Oj, niedobrze z tob, gupstwa opowiadasz. Nie wierz, e nie zaley ci na zdobyciu
nagrody. To przecie due pienidze, a poza tym sawa. Midzynarodowa sawa.
- Nie zaley mi na tym.
- Jeszcze p roku temu mwia inaczej - pani Bronia zacza powtpiewa w
suszno sdw, ktre dotychczas wygaszaa wobec dziewczynki. Kariera, jak rodzice Julki
wybrali dla niej, coraz czciej wydawaa si Broni zbyt trudna jak dla tak modej osoby i w
gbi serca doskonale rozumiaa jej bunt.
Julka usiada na ku i, dokadnie przyjrzawszy si pani Broni, powiedziaa, nie
spuszczajc z niej wzroku:
- P roku temu cieszyam si, e profesor wytypowa mnie na ten konkurs.
- A teraz ju si nie cieszysz?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo wtedy miaam dom, ojca, a teraz nie mam. Bronia, starajc si ukry zmieszanie,
zdja z nosa okulary i zacza nerwowo przeciera szka rogiem fartucha.
- Masz ojca, przecie nie umar! - powiedziaa, nie patrzc na Julk. - A dom? Dom
jest tam, gdzie s ludzie, a ty mieszkasz teraz tutaj i tu jest twj dom.
Julka podniosa si z ka i stana dokadnie naprzeciw Broni, opierajc si plecami
o biblioteczk.
- Tato odszed, mama wyjechaa i to ma by dom? - odpara, czujc narastajc zo.
Bronia te wyczua jej zdenerwowanie, a nieprzyzwyczajona do takich rozmw
zapragna jak najszybciej rozadowa trudn sytuacj.
- Co mi si wydaje, moja droga, e chcesz si nad sob pouala - powiedziaa
tonem, ktry, jak jej si wydawao, mia zapobiec dalszemu dreniu tematu rozpadu
maestwa rodzicw Julki. - Masz pretensje do rodzicw, e si rozeszli i sprzedali dom, ale
tak w yciu bywa i niestety przytrafio si to rwnie waszej rodzinie. Musisz si z tym
pogodzi. Widocznie nie mona mie w yciu wszystkiego.

Julka spojrzaa na pani Broni z nieskrywan niechci. Poczua nagle, e jej al do


rodzicw moe znale ujcie w awanturze z t kobiet.
- Wszystkiego? A co ja takiego mam?
Teraz Bronia poczua narastajce zniecierpliwienie zachowaniem tej maej, wic
powiedziaa, nieco podnoszc gos:
- No wiesz! Ty mnie o to pytasz? Masz modo, zdrowie, dostatek, talent, szczliwe
dziecistwo!
- Co pani mwi, ja mam szczliwe dziecistwo? Dobre sobie! Ju nie pamitam,
kiedy czuam si szczliwa. Czasami myl, e nigdy! - wybucha Julka i Bronia na chwil
zamilka, nie chcc jej drani. Zrozumiaa, e nie moe dalej prowadzi rozmowy w tym
kierunku, gdy skoczy si to niechybn ktni. Czua te, e Julka ma troch racji, chocia
na ycie rodziny - u ktrej bya od kilku lat - patrzya nieco inaczej ni ona.
Bronia przysiada na brzegu krzesa stojcego przy biurku i powiedziaa agodnie:
- Bo ty, dziecko, rzeczywicie za duo pracujesz! Talent talentem, ale powinna mie
wicej rozrywek. Wiesz co, niech si dzieje, co chce, daj ju spokj tym skrzypcom i id
pobawi si z koleankami.
Julka spojrzaa na pani Broni z ogromnym zdumieniem.
- Przecie mama nie pozwolia mi wychodzi na podwrko.
- Hmmm, to prawda, nie pozwolia... No, ale przecie ty potrzebujesz ruchu, wieego
powietrza, to niezdrowo tak cigle siedzie w domu. Powinna pozna jakich rwienikw.
Pani Bronia czua, e mwi teraz co, czego z punktu widzenia matki Julii nigdy nie
powinna bya powiedzie, nie moga si jednak powstrzyma przed daniem temu dziecku
szansy na odrobin normalnego ycia.
- A jak mam to zrobi? - zapytaa Julka.
- Normalnie, tak jak si ludzie poznaj. Wyjd na podwrko, podejd do jakiej
dziewczynki w twoim wieku i przedstaw si.
Julka przyjrzaa si uwanie Broni i caa zo, jak do niej ywia jeszcze przed
chwil, gdzie si ulotnia.
- I co dalej? - zapytaa spokojnie.
- No jak to co? Porozmawiaj! - Bronia ze zdumieniem stwierdzia, e ona naprawd
nie umie zachowa si w takiej sytuacji.
- O czym?
- No, nie wiem... To si jako samo uoy. Julka spucia gow i machna rk z
rezygnacj.

- Nic z tego, nie uoy si. Prbowaam w szkole.


- I co?
- Nic - Julka wzruszya ramionami. - Staraam si, ale widocznie nie potrafi. Mwi
dwa zdania, a potem mnie zatyka i koniec.
- Jeste bardzo niemiaa. Jak w takim razie grasz na koncertach, przy sali penej
ludzi? - Bronia przygldaa si Julce, z niedowierzaniem krcc gow.
- Na koncertach nie musz nic mwi, po prostu gram i ju... - powiedziaa Julka
smutno, po czym podesza do okna i odwrcia si plecami do pani Broni.
- Nie bd wychodzia, popatrz przez okno - dodaa po chwili, a potem zapytaa
cicho: - Czy nadal pani uwaa, e powinnam by szczliwa?
Bronia nie bya pewna, co powinna odpowiedzie na to pytanie, jednak wiedziaa, e
od jej odpowiedzi moe bardzo wiele zalee.
- Tak. S dzieci, ktre naprawd maj stokro smutniejsze ycie - powiedziaa z
przekonaniem.
- Smutniejsze?
- Nie dziw si tak, naprawd. Widzisz ten blok naprzeciw naszego? O tam, na
czwartym pitrze na balkonie siedzi mczyzna na wzku inwalidzkim.
Julka otworzya troch szerzej okno i wysuna gow, patrzc w kierunku wskazanym
przez pani Broni.
- No tak, ale on jest chory - westchna. - Ja nie miaam zamiaru porwnywa si z
ludmi cierpicymi z powodu choroby.
Bronia umiechna si lekko, podesza do Julki, stana za jej plecami i delikatnie
pooya do na ramieniu dziewczynki.
- Nie miaam na myli tego pana, chciaam ci opowiedzie o jego synu - powiedziaa. Chopiec jest mniej wicej w twoim wieku, moe troch modszy. On te nie ma przyjaci,
cay dzie siedzi w domu z ojcem, wychodzi tylko po zakupy i na poczt. Czsto go widz,
jak obadowany siatkami wraca do domu.
Julka patrzya w stron balkonu, na ktrym siedzia mczyzna, i zapytaa zdumiona:
- Dlaczego on robi zakupy?
- Bo tylko on moe to robi.
- Nie rozumiem, a jego mama? - Julka odwrcia gow i przyjrzaa si pani Broni,
ktra odpowiedziaa, wzruszajc ramionami, jakby to bya naturalna rzecz: .
- Nie yje. Dwa lata temu rodzice mieli wypadek samochodowy. Mama zgina w tym
wypadku, a ojciec zosta kalek. Teraz chopiec opiekuje si nim. Czasem tylko pomaga im

jaka kobieta, chyba siostra tego pana.


Julka skrzywia si z niesmakiem i jeszcze raz spojrzaa na siedzcego na wzku
mczyzn.
- To nie w porzdku! - odpara. - Czy ten pan nie mgby zatrudni jakiej kobiety do
pomocy?
- Nie ma za co, to biedni ludzie, nie sta ich nawet na kolonie dla chopca - pani
Bronia odesza od okna i znw przysiada na krzele.
Julka oburzona odwrcia si placami do okna i gniewnie spojrzaa na Broni.
- Co to za ycie? - krzykna. - Ten chopak powinien gdzie uciec. Nawet lepiej by mu
byo w domu dziecka!
Bronia westchna gboko i uwanie przyjrzaa si dziewczynce.
- Nie byabym tego taka pewna - stwierdzia po chwili - a poza tym sdz, e on po
prostu chce zajmowa si swoim ojcem. Myl, e bardzo go kocha.
Atmosfera, jaka panowaa w pokoju Julki po tym stwierdzeniu, bya a gsta od
napicia, ktre jednak stopniowo opadao. Ju po chwili dziewczyna wyznaa cicho:
- Chyba ju wiem, co pani chciaa mi powiedzie, i sdz, e rozumiem tego chopca.
Umiech, ktry zagoci na lekko pomarszczonej twarzy pani Broni, ostatecznie
rozadowa atmosfer w pokoju.
- To cae szczcie, Julciu, bo ju mylaam, e si zmieniasz - odpara kobieta i,
podnisszy si z krzesa, ruszya w kierunku drzwi.
- Ja? - zapytaa dziewczyna, udajc zdziwienie.
- Tak, tak. Czasem ludzie si zmieniaj, niezalenie od tego, czy nam si to podoba,
czy nie.
- Jak tata? - zapytaa.
- Nie chc o tym rozmawia, to nie s moje sprawy - Bronia odpowiedziaa
stanowczo, bo wyczua w jej gosie nut zaczepki.
Reakcja dziewczynki bya jednak gwatowna. Julka stana w maym rozkroku i,
podparszy biodra rkami, wypalia jednym tchem:
- Ale moje, i z nikim nie mog o nich pomwi. Mama nie chce, bo cierpi, taty nigdy
tu nie ma. Kiedy zadzwoniam do babci, powiedziaa, e si le czuje, a pani mi mwi, e to
nie pani sprawa. Z kim mam rozmawia? Ze skrzypcami?
Bronia zatrzymaa si w progu pokoju. Odwrcia si twarz do Julki i powiedziaa
spokojnie, patrzc jej prosto w oczy:
- No dobrze, ju si tak nie wciekaj. Powiem ci co, chocia to naprawd nie jest

moja sprawa. Sdz, e twj tata wcale si nie zmieni i kocha ci tak samo jak wtedy, gdy
mieszkalicie razem.
Julka opucia gow i odpara cicho:
- Nie jestem tego taka pewna.
- A ja jestem. No, a teraz przesta si na wszystkich dsa i zabierz si do wicze.
Jak dobrze przygotujesz si do konkursu, to sprawisz rodzicom du rado.
- Cae ycie staram si sprawia im rado. Od czwartego roku ycia gram, wicz i
wygrywam konkursy, i wie pani co? Teraz czasem tak sobie myl, e oni na to chyba nie
zasuyli.
Bronia przez chwil patrzya na dziewczynk, a przez jej twarz przebiegay rne
grymasy wiadczce o jakiej gbokiej walce wewntrznej. Wreszcie podniesionym gosem
oznajmia:
- Julka! To bardzo brzydko tak myle. Jak bdziesz tak mwi, to... to zbrzydniesz i
nikt ci nie bdzie lubi - mwic to, pani Bronia staraa si nada swojemu gosowi wesoe
brzmienie, ale niestety nie bardzo jej si to udao.
- Mnie i tak nikt nie lubi, ale teraz chciaabym ju zosta sama... - powiedziaa
dziewczyna i rzucia si na ko.
Bronia umiechna si bardzo smutno i zatrzymaa na chwil, mwic:
- Dobrze, ale zanim zaczniesz paka, popatrz przez okno na ten balkon na czwartym
pitrze.
Julka podniosa si wolno z ka i podesza do okna.
- Po co? - zapytaa, kryjc zaciekawienie.
- Tylko dyskretnie, nie odsaniaj firanki!
- To ten chopak, o ktrym pani mwia?
- Wyszed na balkon, pewnie bdzie wciga wzek do pokoju.
Julka przygldaa si chwil chopcu, po czym stwierdzia sucho:
- Jest bardzo blady.
- Nic dziwnego, przecie cay czas siedzi w domu. Niewiele widzi z tego swojego
okna.
- Tak jak ja... - odpara gucho dziewczyna i podesza do biurka, na ktrym leay
skrzypce.

ROZDZIA III
ukasz siedzia przy stole w jadalni i odrabia histori. Nie lubi uczy si w tym
pokoju, ale ilekro ojciec by na balkonie, nie potrafi spokojnie siedzie u siebie. Ba si, e
nie usyszy woania taty, wic na wszelki wypadek wola si nie oddala.
Nie chcia jednak traci czasu na bezproduktywne siedzenie, nauczy si wic
wykorzystywa popoudniow godzin na robienie prostych prac pisemnych.
Od strony balkonu dobieg cichy gos ojca:
- ukasz, pom mi, chciabym ju wrci.
- Chwileczk, tylko skocz to wiczenie - odpowiedzia chopak, po czym jeszcze raz
pochyli si nad zeszytem.
- Nie chcesz ju siedzie? - zapyta, wychodzc na balkon. Ojciec spojrza nie niego i
umiechn si blado.
- Nie, zmarzem, a poza tym nasza ssiadka chyba nie bdzie dzisiaj wiczy powiedzia.
ukasz zwolni blokad wzka i obrci go przodem do drzwi.
- Sprawia ci zawd? - zapyta.
- Tak, bardzo lubi sucha, jak gra. To zdolna dziewczyna, bdzie kiedy doskona
skrzypaczk. Nie wiesz, jak si nazywa?
ukasz wzruszy ramionami i mocniej pchn wzek, lekko unoszc przednie kka,
eby przeprowadzi go przez prg.
- Nie mam pojcia.
- Chodzi do twojej szkoy? - zapyta ojciec.
- Nie wiem, nie zauwayem jej, ale u nas jest przecie piciuset uczniw, a ona
mieszka tu od niedawna. Nawet nie bardzo wiem, jak wyglda. Nie przyjrzaem jej si.
Ojciec, znalazszy si w pokoju, spojrza uwanie na ukasza.
- W to akurat nie bardzo wierz. To naprawd adna dziewczyna, musiae zwrci na
ni uwag.
- Nie, naprawd... - ukasz zaczerwieni si lekko, a czujc, e go piek policzki,
odwrci gow, udajc, e poprawia firank.
- Sprawd, jak ma na nazwisko. Na pewno usysz o niej w jakiej audycji muzycznej
- poprosi ojciec.
ukasz sta chwil przodem do okna, a poczu, e nieznona czerwie znika z jego

twarzy.
- Tato... - powiedzia po chwili.
Ojciec spojrza na niego pytajco. ukasz podszed do wzka i usiad naprzeciw
mczyzny.
- Chciaby znowu mc chodzi do filharmonii? - zapyta.
- Czasami zadajesz bardzo niemdre pytania - gos ojca zmieni si i chopiec usysza
w nim nutk rozdranienia. - Przecie wiesz, e chciabym robi wiele rzeczy, ktrych ju
nigdy robi nie bd.
- Czy w naszej spdzielni mieszkaniowej nie mog zaatwi nam jakiego mieszkania
na parterze? - zapyta ukasz.
Ojciec westchn ciko i zacz manewrowa wzkiem, eby wyjecha z pokoju.
- Odpisali, e nie mog. Czekaj na jaki lokal z odzysku, to wtedy o nas pomyl powiedzia.
- Co to znaczy z odzysku"' - dopytywa si ukasz.
- To znaczy, e jak kto umrze lub w jaki inny sposb zwolni mieszkanie na parterze,
to wtedy my je dostaniemy - wyjani ojciec i po chwili doda: - Mieszkania w nowych blokach s za drogie, nie mamy na to pienidzy.
ukasz prychn pogardliwie i pokrci gow.
- Wyglda na to, e powinnimy yczy komu mierci, bo dopiero wtedy bdziesz
mg w miar normalnie y.
Ojciec odwrci si twarz do syna i z dezaprobat pokrci gow.
- Nie mw tak! Nigdy nie wolno tak myle.
- Wiesz przecie, e z czwartego pitra nic mog ci zwie nawet na spacer chopiec nie ustpowa - Urzdza nas tylko mieszkanie na parterze albo w bloku z wind.
Wtedy mgbym ci nawet czasem zawie do filharmonii, to przecie nie tak daleko.
Ojciec, zmczony t rozmow, zacz obraca koami wzka, ktry wolno potoczy si
w kierunku drzwi.
- Windy te nie bdziemy mieli, zreszt skoczmy t rozmow, to nie ma sensu.
ukasz wsta z krzesa i pchn wzek na korytarz.
- Dobra, id do sklepu - powiedzia. - Ciocia obiecaa, e upiecze nam kurczaka i
prosia, ebym go kupi. Poza tym nie ma ju chleba ani jabek...
Ojciec zatrzyma si przed drzwiami azienki i powiedzia ze le skrywan irytacj:
- Nie kupuj kurczaka, bo ciocia nie przyjdzie... Albo moe kup, to go jako sami
przyrzdzimy. Moe nam si uda.

- Dlaczego nie przyjdzie? - zapyta zaskoczony chopiec.


- Nie wiem dokadnie, co tam jej wypado wanego... - wybka ojciec, nie majc
ochoty na dalsze rozwijanie tego tematu, ale ukasz nie mia zamiaru na tym koczy
rozmowy.
- Akurat wypado! - powiedzia zirytowany. - Pewnie znowu wujek upi si do
nieprzytomnoci... Jak ona moe to wytrzyma? Dlaczego ciocia nie zamieszka z nami?
Przecie razem byoby nam lepiej.
Ojciec westchn gboko i nacisn klamk azienkowych drzwi.
- Ciocia ma ma - powiedzia, pragnc jak najszybciej zakoczy ten temat.
- Ktry pije i j zadrcza - ukasz jednak nie dawa za wygran.
- To jest choroba, on jej potrzebuje.
- Ty te jeste chory, a w dodatku jeste jej bratem - stwierdzi chopiec rezolutnie. Przecie obaj wiemy, e z nami byoby cioci lepiej. Nikt by jej tu nie bi, nie wyzywa. Czy
ona tego nie rozumie?
- Rozumie, rozumie, ju nieraz o tym rozmawialimy.
- I co? - dopytywa si ukasz.
- I nic. Jeeli kiedy zechce, to z nami zamieszka, a na razie...
- A na razie nie chce!
- Na razie ja id do azienki, a ty do sklepu, zgoda? - powiedzia ojciec weselszym
tonem.
ukasz jednak naburmuszy si i mrukn niezadowolony:
- Znowu mnie zbywasz.
- Nie zbywam ci, ale to trudniejsze, ni moesz sobie wyobrazi.
- Dla mnie to za bardzo skomplikowane. Id.

ROZDZIA IV
Nastpnego dnia ukasz, wracajc ze szkoy, zobaczy, e drzwi klatki schodowej, w
ktrej mieszkaa moda skrzypaczka, s szeroko otwarte. Pracownicy administracji robili co
w piwnicy i zabezpieczyli drzwi przed zamkniciem. Nie zastanawiajc si dugo, chopiec
wszed do klatki schodowej i na wszelki wypadek spojrza na tablic ogosze. Niestety, tak
jak i w jego domu nie byo tu spisu lokatorw. Nie tracc czasu, wbieg na schody i zatrzyma
si dopiero na trzecim pitrze, gdzie powinno znajdowa si mieszkanie dziewczynki. Liczy
na to, e na drzwiach bdzie wizytwka, bo za adne skarby nie zamierza puka i pyta o jej
nazwisko.
Nie pomyli si. Do wieo pomalowanych drzwi przyczepiona bya mosina
tabliczka z wygrawerowanym nazwiskiem, jednak litery miay tyle zawijasw i tak
dziwaczny ksztat, e ukasz nie mg rozstrzygn, czy nazwisko zamieszczone na tabliczce
brzmi Muczewska", czy Maczewska", czy te moe Marczewska". Sta dusz chwil,
zastanawiajc si nad rozwizaniem tej zagadki, a usysza jaki haas. Zbliy si do drzwi i
pochyli si do dziurki od klucza. Nie mgby pewnie sensownie wytumaczy, dlaczego
chcia zajrze do tego mieszkania, co jednak kazao mu to zrobi.
- Wida co? - usysza nagle tu za sob czyj gos. Odskoczy gwatownie od drzwi,
a obrciwszy si, zobaczy umiechnit zoliwie twarz dziewczynki, ktr kilkakrotnie
widywa w oknie i na balkonie tego mieszkania.
ukasz poczerwienia na twarzy, spuci wzrok i wybka:
- Nie, ja tylko... Przepraszam...
Julka przyjrzaa mu si dokadnie i, nie zamierzajc uatwia zadania intruzowi,
zapytaa:
- Szukasz czego czy kogo?
- Ja tylko tak... - usyszaa w odpowiedzi.
Chopak zarzuci plecak na rami i, starajc si j wymin, przesun si w kierunku
schodw. Dziewczyna nie przesuna si nawet o centymetr. Postanowia si dowiedzie,
dlaczego ten chopak zaglda do jej mieszkania.
- Wysali ci, eby obejrza, czy mona si wama? - zapytaa, a w jej oczach
pojawiy si zowrogie byski.
ukasz zatrzyma si naprzeciw dziewczynki i spojrza na ni ze zoci.
- Cooo?

- To co syszysz! Wsppracujesz ze zodziejami?


- Nie, co ty, nigdy w yciu!
- Wic po co tu wszysz?
- Wcale nie wsz.
ukasz by coraz bardziej zy, a nawet troch przestraszony, zdawa sobie spraw z
tego, e sytuacja, w jakiej si znalaz, nie jest dla niego korzystna.
Dziewczyna naprawd miaa powd, eby podejrzewa go o niecne zamiary, i nie
wiedzia, jak si zaraz zachowa. Z drugiej jednak strony jej pewno siebie i poczucie
wyszoci denerwoway go na tyle, e nie by w stanie tego ukry.
- To co robisz, jeeli mona wiedzie? - zapytaa.
- Nie twoja sprawa - odpowiedzia niegrzecznie i ruszy w kierunku schodw.
- A wanie, e moja, bo ja tu mieszkam. Mam zacz krzycze czy powiesz wreszcie,
czego tu szukasz? - gos dziewczyny sta si wyszy ni chwil wczeniej. ukasz zrozumia,
e gotowa jest speni swoj grob.
- Dobra, powiem... - zdecydowa, ale przez chwil nie mg wydoby z siebie gosu.
- No? Co jest, mw wreszcie! - Julka nie ukrywaa zniecierpliwienia.
- Kto mnie prosi, ebym sprawdzi, jak si nazywacie - wykrztusi wreszcie cicho.
- Jak si nazywamy? - dziewczyna nie zamierzaa wierzy w t wersj. - I po to
przyszede pod same drzwi?
ukasz przyjrza jej si uwanie, nie rozumia, jak mona mu nie wierzy, skoro
mwi prawd.
- Przecie nie ma ju spisu lokatorw - usprawiedliwia si.
- Rzeczywicie, nie ma. Ale po co ten kto chce zna nasze nazwisko?
- Niewane, id ju! - powiedzia.
Julka nie zamierzaa jednak da za wygran. Wprawdzie chopak nie wyglda na
zodzieja, ale sytuacja, w jakiej si oboje znaleli, dawaa dziewczynie przewag, ktr
postanowia wykorzysta do koca.
- Nie pjdziesz, bo zaczn krzycze, e chcesz nas okra. Mwisz czy nie?
- Nie chc! - chopak by zy, ale czu, e jego opr nie zda si na wiele.
- Ale musisz, bo ci narobi kopotw... No wic jak?
- No dobrze, mj tata chce wiedzie, jak nazywa si ta dziewczyna, ktra gra na
skrzypcach - powiedzia, udajc, e nie wie, z kim rozmawia.
Julka spojrza na niego ze zdumieniem. I zapytaa:
- Po co?

ukasz chcia jak najszybciej skoczy t rozmow i wrci do swojego domu.


- Po nico! - krzykn wcieky.
- Mwisz czy nie! - Julka nie odpuszczaa, ale ukasz mia ju dosy tej sytuacji.
- Nieee! - powiedzia troch zbyt gono, ale to wcale nie przestraszyo dziewczynki,
ktra, zapawszy go za rkaw kurtki, zacza krzycze:
- Ludzie!...
ukasz szarpn si i woln rk zatka Julce usta, po czym powiedzia szybko:
- Dobra, zamknij si, powiem... Mj ojciec jest melomanem, bardzo lubi muzyk i zna
si na niej. Sucha duo radia i wszystkich audycji o muzyce powanej. Mwi, e ta
dziewczyna ma talent, i chcia, ebym si dowiedzia, jak si nazywa. Powiedziawszy to,
spuci gow, czujc zo na ni, na ojca i na siebie samego.
Julka uspokoia si i jeszcze raz przyjrzaa si uwanie chopcu.
- Troch to gupie, ale zamy, e ci wierz. To ja jestem tym cudownym,
utalentowanym dzieckiem.
ukasz spojrza na ni z nieskrywan niechci.
- Domylam si.
- No i co, jeste zachwycony?
- Zupenie nie. Wydajesz mi si nawet dosy obrzydliwa.
- Hej, przecie podobno jeste moim wielbicielem?! - w gosie dziewczyny sycha
byo rozczarowanie.
ukasz odwrci gow i jeszcze raz zarzuci plecak na rami.
- Po pierwsze, nie ja, tylko mj tata - powiedzia. - Po drugie, lubi twoj gr, ale nie
sdz, eby polubi ciebie, a po trzecie, mam w nosie twoje rzpolenie i ciebie razem z nim.
Nie bd traci czasu na durne rozmowy z zarozumia bab.
Chopak ruszy na schody i szybko zbieg na nisze pitro, zostawiajc Julk z gupi
min.
- Hej! Poczekaj! - zawoaa, gdy ukasz by ju na parterze. - Mam na imi Julka,
Julia Pacyska! Nazwisko na drzwiach to nazwisko mojej mamy! - dodaa nieco ciszej.

ROZDZIA V
Julka siedziaa przy oknie i zza zasonitej firanki patrzya w okna ukasza. Od
spotkania na klatce schodowej miny ju trzy dni, w cigu ktrych dziewczyna nieraz
podchodzia do okna i wypatrywaa na balkonie jego ciemnej czupryny. Widziaa go tylko
raz, gdy wciga do pokoju wzek ojca, ale zrobi to tak szybko, jakby przed ni ucieka. Nie
mg wiedzie, e na niego patrzy, bo nawet nie spojrza w kierunku jej okien.
- Gupio wyszo - powiedziaa Julka po raz pitnasty tego dnia, czujc al i zo na
sam siebie za impertynenckie zachowanie wobec ukasza. Byo jej tym bardziej niezrcznie,
kiedy zorientowaa si, e chodz do jednej szkoy.
- Mogam mie koleg, a tak mam fig. Jak zwykle! - pomylaa w chwili, gdy do
mieszkania wesza obadowana torbami Pani Bronia.
Pani Bronia, pooywszy zakupy na pododze w przedpokoju, zdja lekki paszcz, po
czym zajrzaa do pokoju Julki.
- Co tu tak cicho? Julciu, miaa wiczy! - powiedziaa, Patrzc na dziewczynk z
wyrzutem.
- wiczyam przez cay czas, jak pani nie byo, a teraz zrobiam sobie przerw skamaa gadko Julka.
- I zamkna skrzypce w futerale?
- No, tak... Odruchowo...
- Oj dziecko, dziecko! Dzi rano dzwoni profesor i chcia rozmawia z twoj mam.
Mwi, e jest z ciebie niezadowolony. Co bdzie, jak poskary mamie?
Julka prychna pogardliwie i wyda wargi.
- Niech skary, bdzie musia pojecha do Londynu, a to troch daleko - powiedziaa,
nie patrzc na pani Broni, ktra z bardzo smutn min przygldaa jej si uwanie.
- Podaam mu telefon do twojego taty - owiadczya. Julka spojrzaa na ni z dziwnym
byskiem w oczach i zapytaa podejrzliwie:
- Po co?
Bronia wzruszya ramionami i wycofaa si do przedpokoju.
- Bo o to prosi - odpara, wychodzc.
- A to wstrtny typ, niech pilnuje swojego nosa! - krzykna Julka.
Pani Bronia zatrzymaa si gwatownie i znowu zajrzaa do pokoju dziewczynki.
- Jula, jak moesz?! To twj profesor! - wykrzykna oburzona.

- I kabel! - Julka najwidoczniej wcale nie zamierzaa zmieni tonu ani sposobu
mwienia.
- Co za kabel, jaki kabel? Jak ty si wyraasz?! - zwykle spokojna pani Bronia
podniosa gos i bezradnie opucia rce. - Ja ju nie mam siy! Co si z tob dzieje,
dziewczyno?! - wykrzykna.
Julka nie zamierzaa si przejmowa jej zdenerwowaniem. To, e zamiast z matk i
ojcem musiaa teraz mieszka z t praktycznie obc kobiet, nie nastrajao dziewczyny zbyt
radonie, i chocia wiedziaa, e Bronia nie jest niczemu winna, nie zamierzaa wcale jej
oszczdza.
- Bardzo mi przykro, ale nie jestem ju ma, grzeczn dziewczynk - owiadczya
krtko i odwrcia si tyem.
Bronia milczaa przez chwil, wpatrujc si w plecy Julki, po czym ochonwszy
nieco, powiedziaa spokojnie:
- Zauwayam. Zreszt to nie moja sprawa. Twj tata przyjdzie tu jutro, bdziesz
przed nim si tumaczy.
- Nie bd, jutro mam lekcj.
- Ale tata przyjdzie o sidmej, kiedy ju wrcisz do domu.

ROZDZIA VI
Julka wloka si powoli, ciskajc pod pach futera ze skrzypcami. Nie miaa ochoty
spieszy si do domu, bo wiedziaa, e czeka tam na ni ojciec. W innych okolicznociach
biegaby jak szalona, ale dzisiaj nie chciaa si z nim spotka. Zachowanie profesora podczas
lekcji jednoznacznie wskazywao na to, e ju rozmawia z tat i e w rozmowie bynajmniej
nie chwali jej postpw.
Profesor rzadko j chwali, ale zwykle umiechem okazywa swoj aprobat. Jednak
od kilku tygodni wcale si nie umiecha i Julka nie miaa wtpliwoci, e te uwagi, ktrych
jej ostatnio nie szczdzi, usysza take jej tata.
Nie przyspieszya kroku nawet wtedy, gdy zacz sipi deszcz, a w chwili, gdy jej
nowy dom by ju wyranie widoczny, zwolnia jeszcze bardziej.
W pewnej chwili min j kto obadowany torbami z zakupami. Julka od razu
zorientowaa si, e jest to chopak, ktrego bezskutecznie wypatrywaa od kilku dni zza
firanki.
- Hej, ty, zaczekaj! Chc z tob porozmawia! - krzykna, widzc, jak oddala si
szybkim krokiem.
ukasz zwolni i spojrza na ni przez rami, ale si nie zatrzyma.
- Bardzo to szlachetnie z twojej strony, ale nie wiem, czy zasuyem na tak ask powiedzia z ironi w gosie.
Julka podbiega, doganiajc go.
- Nie wygupiaj si! - wydyszaa z wysikiem. - Obrazie si na mnie?
- Gdziebym mia! - odpowiedzia chopiec ze zoliwym umiechem na twarzy i
przyspieszy kroku.
- Dobra, przepraszam ci. Naprawd gupio si wtedy zachowaam. .. Jak masz na
imi? - zapytaa, chwytajc go jedn rk za rkaw kurtki.
ukasz delikatnie wyswobodzi si z jej chwytu i odpowiedzia bez entuzjazmu:
- ukasz.
Julka staraa si dotrzyma mu kroku, co wcale nie byo atwe.
- Wiem, gdzie mieszkasz, macie okna naprzeciw moich - wysapaa.
- Tak.
- Mieszkasz tylko z tat?
- Tak - zwizo odpowiedzi nie zachcaa do rozwinicia rozmowy, Julka jednak

postanowia mimo wszystko nie poddawa si. W jej gowie wykiekowaa pewna myl, ktr
moga zrealizowa jedynie przy pomocy tego chopca.
- Mog pomc ci nie te siatki - zaproponowaa.
- Nie trzeba.
Ale ja naprawd mog! - nalegaa dziewczyna. ukasz spojrza na ni i powiedzia
agodnie:
- Przecie niesiesz skrzypce.
- Ale drug rk mam woln. ukasz zawaha si, po czym odrzek:
- Nie... albo we te jabka, torby wrzynaj mi si w rk. Julka wzia reklamwk z
jabkami i dalej szli obok siebie.
ukasz zwolni, eby nie musiaa biec.
- Do ktrej chodzisz klasy? - zapytaa po chwili.
- Do szstej.
- Ja te, do szstej b" na Kwiatowej.
- A ja do szstej d", te na Kwiatowej, ale nie widziaem ci tam.
Julka umiechna si i pokiwaa gow.
- Chodz dopiero od pocztku drugiego semestru. Mieszkam tu od niedawna,
przedtem mielimy dom - dodaa pospiesznie.
- To czemu ju go nie macie? - zapyta ukasz, nie okazujc zbytniego
zainteresowania.
- Rodzice si rozwiedli i musieli sprzeda dom, eby kupi dwa osobne mieszkania wyjania.
ukasz nie wiedzia, co powinien powiedzie w takiej sytuacji, ale poczu si na tyle
niezrcznie, e odpar tylko:
- Aha...
Przez chwil szli obok siebie w milczeniu, nie przyspieszajc mimo coraz mocniej
padajcego deszczu.
- Mama jest piewaczk - powiedziaa nagle dziewczyna.
- Wiem, mj tata ma kompakt z jej nagraniami. Julka umiechna si i dodaa:
- Nagraa niedawno arie operetkowe.
Chopak nie interesowa si muzyk powan i ilekro ojciec wcza jak oper lub
operetk, ukasz po prostu zamyka si w swoim pokoju. Nie sysza wic nigdy piewu
matki Julki, wiedzia tylko od ojca, e kto taki istnieje. Nie zamierza wic teraz rozwija
tematu jej kariery i repertuaru. Wola rozmow poprowadzi w bezpieczniejszym dla siebie

kierunku.
- Fajnie jest mie tak mam?
- Jak?
- Artystk.
Julka wykrzywia twarz w nieadnym grymasie.
- Beznadziejnie!
- Jak to, nie rozumiem - ukasz spojrza na ni ze zdumieniem.
- Naprawd! Kiedy wracam ze szkoy i z zaj w szkole muzycznej, to mama wanie
wychodzi do pracy, bo pracuje w operze. Albo wyjeda na koncerty, tak jak teraz - nie ma
jej ju trzy tygodnie.
ukasz spojrza na dziewczynk uwanie, zatrzymujc si na chwil.
- A ty z kim jeste, z babci?
- Nie, pani Bronia prowadzi nam dom. To jest taka gosposia, ma si te mn
opiekowa.
Julka ruszya przed siebie, a on ze zrozumieniem pokiwa gow.
- To i tak masz dobrze - powiedzia. Dobrze? - Julka popatrzya na niego, nie
rozumiejc, co mia na myli.
- Masz mam, masz t pani, co wszystko za ciebie robi, no i tat... Chyba go
widujesz?
Julka ze smutkiem pokiwaa gow.
- Tak, czasem. A wam nikt nie pomaga? Dlaczego ty to wszystko sam musisz
kupowa? Nie moecie zatrudni jakiej kobiety do pomocy?
ukasz nie odezwa si, tylko przyspieszy kroku. Julka znowu musiaa podbiec, eby
go dogoni.
- Hej, mwi do ciebie! - zawoaa, ale chopak nie zwolni.
- Mamy pomoc, ale... teraz jest chora i ma jakie kopoty rodzinne, wic na razie nie
przychodzi - skama, nie patrzc na Julk.
- To zatrudnijcie kogo innego, przecie sporo kobiet nie ma teraz pracy.
- No tak, tata wanie ma taki zamiar... - powiedzia ukasz i zatrzyma si przed
klatk schodow. - Na mnie ju czas. Obiecaem tacie, e z nim zagram...
Syszc to, Julka rozpromienia si.
- Na komputerze? - zawoaa z entuzjazmem.
- No... wanie, na komputerze - potwierdzi, zupenie nie wiedzc, po co to robi.
- Mog pj z tob? Uwielbiam gry komputerowe, ale nie kupuj mi ich, bo mama

tego nie znosi. Tylko popatrz, dobrze?


ukasz te nie mia najnowszych gier, a stare ju mu si znudziy. Z ojcem najczciej
grywa w szachy, ale jako nie przyszo mu do gowy, eby o tym mwi Julce. Przez chwil
z niedowierzaniem przyglda si dziewczynce, po czym zapyta:
- Chcesz i do mnie do domu?
- Tak - odpowiedziaa Julka, umiechajc si promiennie. ukasz pokrci gow.
- To niemoliwe.
- Dlaczego? - umiech znikn z twarzy dziewczynki.
- Bo... bo my nie zapraszamy goci.
- Nikt do ciebie nie przychodzi? Nie masz kolegw? ukasz opuci gow i
przyglda si swojemu prawemu butowi, ktrym rozgarnia kupk piasku.
- Mam kilku w szkole - odrzek bez entuzjazmu. - Czasem jeden mnie odwiedza, ale
on daleko mieszka.
Julka, nie tracc nadziei, spytaa cicho:
- To ja chyba te mog przyj?
Bardzo zaleao jej na tym, eby wanie teraz schroni si gdzie przed deszczem i
gniewem wasnego ojca.
- Ale mj tata jest chory, musi mie spokj - ukasz prbowa stawia saby opr
natrctwu dziewczyny, cho w gruncie rzeczy chcia j do siebie zaprosi. Nie by tylko
pewien, czy mieszkanie jest wystarczajco dobrze posprztane na przyjcie gocia.
Julka umiechna si szeroko.
- Mog si nie odzywa, popatrz tylko jak gracie.
- Tylko e ja teraz nie mam komputera, popsu si i musimy odda go do naprawy.
- Przecie mwie, e bdziesz gra z tat - Julka poczua niewielki zawd, ale staraa
si tego nie okaza.
ukasz westchn gboko i wyjani:
- Chodzio mi o gr w szachy.
Julka pokrcia gowa, ale po chwili umiech znowu zagoci na jej buzi.
- Nie umiem gra w szachy, ale chtnie bym si nauczya. Mog popatrze, jak gracie?
ukasz zastanowi si chwil - perspektywa przyprowadzenia Julki do domu wydaa
mu si zbyt przeraajca.
- Nie, lepiej nie... - powiedzia szybko.
- Nie chcesz, ebym do was przysza? - w gosie dziewczynki sycha byo ogromne
rozczarowanie.

- To nie o to chodzi - zaprzeczy przestraszony, e dziewczyna moe si obrazi. Tata niezbyt dobrze si czuje... - doda prdko.
Julka przez chwil zastanawiaa si nad tym, co powiedzia ukasz, a wreszcie
wykrzykna rozpromieniona:
- Wiesz co, mwie, e twj tata lubi sucha, jak gram.
- To prawda.
- To ja mu co zagram, dobrze? - zawoaa, a widzc niezdecydowanie na twarzy
chopca, dodaa szybko: - Czy teraz zgodzisz si, ebym do was przysza?
ukasz zaskoczony nag propozycj pokrci gow.
- Czy ja wiem... - powiedzia, namylajc si chwil, chocia pomys dziewczyny
wyda mu si dobry. Ojcu na pewno si spodoba.
Julka nie dawaa za wygran.
- Przecie moemy sprbowa, prawda?
ukasz odwrci si na picie i pomaszerowa do drzwi klatki schodowej.
- No dobrze, chod! - rzuci przez rami.

ROZDZIA VII
Pani Bronia nerwowo krya po mieszkaniu, co chwil podchodzc do okna. Julka
ju od p godziny powinna by w domu, na dworze pada deszcz i lada chwila mia nadej
pan Pacyski.
- Co ja mu powiem? - powtarzaa, zaamujc rce. - Gdzie t dziewczyn ponioso? zastanawiaa si gono, ale nie bya w stanie sama sobie udzieli na to pytanie odpowiedzi.
Podesza do telefonu. Po krtkotrwaym wahaniu podniosa suchawk i otworzya lecy na
stoliku notes z numerami telefonw. Odnalaza waciwy numer i zadzwonia.
- Dobry wieczr pani - powiedziaa, starajc si nada swojemu gosowi pogodne
brzmienie. - Przepraszam bardzo, czy profesor Zaborowski skoczy ju lekcje?... Tak, bo ja
waciwie chciaam zapyta, czy Julcia... O ktrej godzinie? Miaa lekcje o pitnastej...
Dobrze, zaczekam.
Chwila ciszy, jaka zapanowaa w suchawce, wydawaa si a Broni wiecznoci, ale
kobieta, ktra z sekretariatu szkoy wysza sprawdzi, czy Julka ma jeszcze lekcj, wrcia
bardzo szybko.
- Wysza? Na pewno? - pani Bronia nie moga ju zapanowa nad dreniem gosu. Tak, oczywicie, pewnie zaraz przyjdzie. .. Dzikuj pani - powiedziaa, odkadajc
suchawk.
Bronia spojrzaa na zegarek. Byo wp do smej.
- Gdzie ona jest? - powtrzya raz jeszcze i w tym momencie usyszaa dzwonek do
drzwi. Wiedziaa jednak, e na klatce schodowej po drugiej stronie drzwi nie stoi Julka. Ona
dzwonia zwykle zupenie inaczej.
Bronia powloka si bez entuzjazmu przez korytarz i wpucia do mieszkania
ociekajcego wod pana Pacyskiego. Mczyzna umiechn si szeroko i poda jej zupenie
mokr kurtk.
- Ale ulewa, chyba chmura oberwaa si nad miastem - powiedzia, a widzc markotn
min kobiety, doda pospiesznie: - O przepraszam, nie przywitaem si... Dzie dobry, pani
Broniu, jak tam zdrowie? W porzdku?
Bronia umiechna si krzywo i odpowiedziaa bez przekonania:
- Tak, tak dzikuj.
Pacyski przyjrza si jej jednak uwaniej i zapyta:
- Ale czemu pani taka zdenerwowana? Stao si co?

Kobieta nie potrafia duej ukrywa swoich emocji. Zdenerwowanie z powodu


nieobecnoci podopiecznej spowodowao, e usta Broni wygiy si w podkwk, a w oczach
pokazay si zy.
- Nie wiem, prosz pana. Julka nie wrcia jeszcze z lekcji, a powinna by ju dwie
godziny temu - powiedziaa, bojc si spojrze na Pacyskiego.
- Nie wrcia? Dzwonia pani do szkoy?
- Tak, profesor dawno ju wyszed. Inni take pokoczyli zajcia, a jej nie ma! Pani z
portierni mwia sekretarce, e sama widziaa, jak Julka wychodzia ze szkoy. Dawno temu!
Pacyski spochmurnia i wida byo, e zdenerwowanie kobiety udzielio si i jemu.
- Dlaczego pani nie jedzi z ni na lekcje? - zapyta. Bronia rozoya bezradnie rce i
wyjania:
- Pani Jadwiga mwia, e Julka moe sama jedzi autobusem. To tylko trzy
przystanki, a o tej porze roku jest ju jasno. Ja chciaam j odprowadza, ale Julka upara si,
e nie chce i pani si zgodzia - powiedziaa zgodnie z prawd.
Pacyski wszed do pokoju i podszed do okna. Odsun firank i zapatrzy si na
zalane deszczem podwrko.
- I teraz mamy efekty tej zgody... - rzek ponuro. - Gdzie ona moga pj?
- Nie wiem, zawsze punktualnie wracaa do domu - Bronia staa w drzwiach pokoju i
nie wiedziaa, czy powinna wej do rodka, czy tkwi w tym miejscu dalej.
Ojciec Julki zamyli si gboko, dalej wpatrujc si w widok za oknem.
- Czy Julka ma tu jak koleank? Pewnie kto j odwiedza w domu albo dzwoni...
Bronia umiechna si smutno.
- Nie. Zna pan przecie Julk, ona nigdy nie miaa koleanek poza Ew Kozowsk,
ale to byo w tamtym domu. Teraz ju si z ni nie widuje, bo to za daleko...
- A tutaj, w nowej szkole? - Pacyski odwrci si, przysiad na parapecie okiennym i
uwanie spojrza na pani Broni.
- E tam, dobrze bdzie, jeeli Julka kiedykolwiek si z kim zaprzyjani odpowiedziaa kobieta, wzruszajc ramionami. - Przecie to dziecko na nic nie ma czasu,
cigle tylko nauka i wiczenie na skrzypcach!
Pacyski spuci gow i odpar bez przekonania:
- Chyba pani przesadza. Wczoraj dzwoni do mnie profesor ze skarg, e Julka
przestaa pracowa, wic co ona do licha robi?
- Troch wiczy, a poza tym rozmyla, co tam pisze...
- A ile czasu dziennie powica graniu?

- Oj, nie wiem - p godziny, moe godzin... - odpowiedziaa pani Bronia troch
zniecierpliwionym tonem. Rozmowa z Pacyskim sza w kierunku, ktrego si obawiaa.
Czua si winna temu, e nie umie upilnowa dziewczynki, ale czy naprawd moga to
zrobi?...
- Przecie to za mao! Powinna jej pani lepiej pilnowa!
- Panie doktorze, a jak ja mam to robi, skoro ona nie chce? Przecie to dua
dziewczyna, ma ju dwanacie lat.
- ona zostawia j pod pani opiek - mwi Pacyski z wyrzutem.
- No wanie, i teraz bardzo auj, e si na to zgodziam.. . Nie mog sobie z ni
poradzi i, prawd mwic, to nie ja powinnam zajmowa si tym dzieckiem - powiedziaa z
naciskiem. - Po pastwa rozwodzie z Jul stao si co niedobrego. .. Ona tskni za domem,
za panem...
Pacyski pokrci gow, jakby chcia od siebie odgoni jak natrtn myl.
- C ja na to mog poradzi - rzek ze smutkiem. - Tak bywa, e ludzie si rozwodz,
przecie nie my jedyni...
Bronia pokiwaa gow i dodaa spokojniejszym tonem: - Powinien pan z ni
porozmawia. Pacyski zrezygnowany pokiwa gow:
- Dobrze, tylko jak, skoro jej nie ma... Czy Jula nigdy nie nosi komrki, ktr dostaa
ode mnie?
- Bardzo rzadko. Teraz te ley rozadowana na biurku w jej pokoju.
Mczyzna zasoni firank i wyj z kieszeni telefon komrkowy.
- Dzwoni na policj! - oznajmi.
- Nie przyjm zgoszenia, to za wczenie.
- Wol za wczenie ni za pno. Julka nie jest tak zwyk nastolatk, to wybitny
talent! O takie dzieci trzeba si szczeglnie troszczy i nie traktowa jak wszystkie inne.
Bronia z niedowierzaniem pokrcia gow.
- Nie sdz, eby to co zmienio. Policjanci maj swoje przepisy...
Pacyski nie zamierza rezygnowa z powzitego postanowienia, tym bardziej, e nic
innego nie przychodzio mu do gowy.
- To w tym przypadku bd musieli je obej. Ktra godzina?
Bronia spojrzaa na zegarek.
- Wp do dziewitej.
W tym momencie w korytarzu odezwa si dzwonek do drzwi wejciowych. Pacyski
i pani Bronia jednoczenie spojrzeli na siebie, po czym oboje pobiegli do przedpokoju. Pani

Bronia drcym i rkami odsuna cik zasuw i po chwili do mieszkania wmaszerowaa


umiechnita Julka. Bez sowa zdja kurtk i buty i dopiero wtedy spojrzaa w kierunku ojca.
- O! Cze, tato! - wykrzykna, udajc zaskoczenie. Pacyski poczu wzbierajc
zo, ale starajc si nie wybuchn, powiedzia spokojnie:
- Dzie dobry. Gdzie bya?
Julka, udajc, e nie syszy pytania, zwrcia si w kierunku Broni.
- Pani Broniu, co mamy na kolacj? - zapytaa wesoa.
- Gdzie bya do tej pory? - ojciec nie mia ju ochoty ukrywa swoich uczu.
- Ja? - oczy dziewczynki stay si okrge z udawanego zdumienia.
- Tak, do ciebie mwi!
Pierwszy raz w yciu ojciec krzykn na Julk. Byo to dla obojga bardzo
nieprzyjemne, ale, zwaywszy na okolicznoci, trudno si dziwi, e zachowywali si w ten
sposb. Julka tylko bardziej zacisna usta i, udajc zupeny spokj, odpara:
- Spacerowaam.
- Spacerowaa?! - gos ojca wyraa zdumienie i bezgraniczne oburzenie.
Julka, starajc si w dalszym cigu odgrywa obojtno, wyjania, nie patrzc na
ojca:
- Tak, jest bardzo przyjemnie! Wiosna!
Jej dobrze udawany spokj wyciszy gwatowne reakcje Pacyskiego, ktry wci
patrzc na crk z najwyszym zdumieniem i oburzeniem, zapyta spokojniej:
- Gdzie chodzia, jeeli wolno zapyta?
- Po ulicach, midzy blokami, po podwrkach...
- W czasie deszczu? - Pacyski dotkn wiszcej na wieszaku kurtki, ktra w dalszym
cigu bya mokra. - Chciaem ju dzwoni na policj!
Julka spojrzaa na ojca i wyraz bezczelnego zdumienia znikn z jej twarzy.
- Dlaczego? - zapytaa.
- Denerwowalimy si, e co ci si stao - wyjani ojciec, hamujc si, eby znowu
nie podnie gosu.
- Nic mi si nie stao, jak wida. A teraz przepraszam, musz i do azienki.
Julka przesza obok ojca, lekko go potrcajc, i wesza do azienki, zamykajc za sob
drzwi.
- Co tu si dzieje?! Jak ona si zachowuje?! - zapyta wzburzony, patrzc na milczc
do tej pory pani Broni.
- Mwiam panu, e Jula bardzo si zmienia - wyjania smutno kobieta.

Pacyski zbliy si do pani Broni i zapyta tak, eby Julka nie moga nic usysze:
- Gdzie ona bya?
Bronia wzruszya ramionami i rozoya bezradnie rce.
- Nie wiem. Do tej pory nie wychodzia z domu... - powiedziaa i zaraz dodaa: Bardzo si boj, co bdzie dalej. Ta dziewczyna potrzebuje nadzoru!
Pacyski spojrza na ni, nic nie rozumiejc. - No przecie pani tu jest!
- Pan mnie chyba nie rozumie - odpara spokojnie. - Ona potrzebuje opieki rodzicw,
ja ju tu nic nie poradz.
Pacyski nie do koca poj, co pani Bronia miaa na myli.
- Przecie pomaga nam pani tyle lat, zna j pani od urodzenia!
Bronia pokiwaa gow ze smutkiem.
- Tak, to prawda. I kocham j jak wasne dziecko, ale Jula ma swoich rodzicw i to
wanie pastwo powinnicie si ni teraz zaj. Dziewczynka bardzo przeya rozwd i
przeprowadzk.
Pacyski zamyli si gboko i pokiwa gow.
- No tak, a do tego dojrzewa... - powiedzia i natychmiast urwa, gdy drzwi do
azienki otworzyy si szeroko i wysza Julka.
- Pani Broniu, jestem bardzo godna! - oznajmia radonie, jakby nic si nie stao.
Bronia umiechna si szeroko i ruszya w kierunku kuchni.
- Ju id, dziecko, id! - powiedziaa i wesza do kuchni.

ROZDZIA VIII
ukasz zbieg ze schodw i zatrzyma si przed drzwiami wyjciowymi. Sta chwil,
patrzc na przeciwlegy budynek. Z tego miejsca doskonale byo wida wejcie do klatki
schodowej, z ktrej powinna wychodzi Julka. Nie czeka dugo, dziewczyna wybiega,
zakadajc na ramiona plecak. Zatrzymaa si na chwil, eby zapi kurtk. ukasz
wykorzysta ten moment i wyszed na podwrko. Julka zobaczya go i pomachaa mu rk.
ukasz uda zaskoczenie porannym spotkaniem, podszed do Julki i przywita si:
- Cze!
- Nie czepiali si wczoraj ciebie, e tak pno wrcia? Julka zrobia nieokrelony
gest doni.
- W pewnym sensie... - powiedziaa z ociganiem, robic tajemnicz min.
- Jak to w pewnym sensie? - ukasz nie rozumia takiej odpowiedzi i nie mia zamiaru
udawa, e jest inaczej.
- Ojciec chcia dzwoni na policj - wyjania krtko. ukasz wytrzeszczy oczy i a
zatrzyma si na chwil. - Bujasz!
- Nie, tak przynajmniej twierdzi.
Julka bya zadowolona z wraenia, jakie wywara na chopcu. Nie mwia mu wcale,
e pomys odwiedzenia go w domu by podyktowany gwnie chci zrobienia na zo
dorosym, ale teraz te nie zamierzaa si do tego przyzna. Polubia ukasza i nie chciaa
straci nowo poznanego kolegi. Dobrze czua si te w jego dziwnym, skromnym i odrobin
smutnym domu, w ktrym sympatyczny mczyzna na inwalidzkim wzku czstowa j
malinow herbat.
- Ochrzani ci? - ukasz chcia pozna jeszcze jakie szczegy z poprzedniego
wieczoru.
Julka wzruszya ramionami i nie patrzc na niego, odpowiedziaa:
- Waciwie nie, ale kaza mi przyrzec, e ju nigdy nie bd wraca do domu o tak
pniej porze.
- Czsto si spniasz? - chopak patrzy na Julk, a raczej na jej profil.
- Nigdy.
- To dlaczego wczoraj to zrobia?
- Bo byam u was.
- No, ale to ty chciaa do nas przyj zamiast wraca do domu.

- Tak, rzeczywicie nie chciaam wraca.


- Dlaczego? - dociekliwo ukasza spowodowaa, e Julka dosza do wniosku, i
powinna by wobec niego szczera. Chopak nie zasugiwa na to, eby go oszukiwa. By na
tyle inteligentny, e wyczuby nieudolne kamstwo, a ona nie umiaa kama.
- To nie tak atwo wytumaczy - powiedziaa z ociganiem, zastanawiajc si nad
tym, co ma powiedzie.
ukasz umiechn si wyrozumiale.
- Jestem cierpliwy, poczekam...
- Wiedziaam, e ma przyj tata.
- I nie chciaa si z nim spotka?
Julka spojrzaa na chopca i zatrzymaa si na chwil.
- To nie tak - powiedziaa. - Chciaam si z nim spotka, ale...
- Ale co?
- Chciaam, eby troch si o mnie pomartwi.
- Naprawd o to ci chodzio? - ukasz ze zdumienia wytrzeszczy oczy, czym
zezoci Julk.
- Ty tego nie zrozumiesz! - wykrzykna i ruszya szybciej.
- Dobrze, postaram si, nie pd tak!
Szli chwil w milczeniu, a zobaczyli przed sob budynek szkoy.
- Oni cigle s zajci - wyznaa cicho.
- Kto?
- Moi starzy. Maj swoje sprawy, prac. O mnie zupenie nie myl!
- Jak to nie myl o tobie?! A twoje lekcje, koncerty? - przez gow przebiega mu
myl, e ta dziewczyna nie wie, co mwi. Caa jej kariera, dostatnie ycie, podre - wszystko
to zawdziczaa staraniom rodzicw. Dlaczego wic miaa do nich tyle alu?
- Tak, lekcje, koncerty... - Julka popatrzya na ukasza z politowaniem. Domylaa
si, e jej nie zrozumie, ale nie wiedziaa, jak mu to wszystko powinna wytumaczy.
- O mojej karierze myli mama - powiedziaa - ale tylko o karierze, nie o mnie!
Chopiec pokrci gow.
- Chyba jednak nie rozumiem - odpar zirytowany.
- No wanie! - wykrzykna dziewczynka tryumfalnie. - Ty masz normalny dom, to
jak moesz mnie zrozumie!
ukasz nie wiedzia, czy Julka z niego kpi, czy ma co innego na myli. Przypomnia
sobie ilo obowizkw, jakie ma codziennie na swej gowie, i ogromn tsknot za mam,

ktra ju nigdy nie przytuli go i nie pocauje.


- Zgupiaa? Ja mam normalny dom? Ja?! - wykrzykn i nagle poczu wzbierajc
zo na t ma egoistk.
- Masz ojca, kogo, kto ci kocha.
W gosie dziewczyny byo tyle smutku i alu, e caa zo na ni odpyna rwnie
szybko, jak si pojawia. ukasz nie zamierza jednak si nad ni rozczula.
- A ty nie masz? - zapyta, mruc oczy.
Julka nagle przyspieszya kroku i w kocu zacza biec. Dalsza rozmowa na temat jej
rodziny nie miaa sensu. W kadym razie w tym momencie. ukasz zrozumia to, patrzc na
oddalajc si posta, i nagle zrobio mu si przykro.
- Hej, poczekaj! Nie pd tak! - zawoa, a widzc, e Julka nie zatrzymuje si, ruszy
za ni biegiem.

ROZDZIA IX
Przez nastpne dwa dni Julka unikaa spotkania z ukaszem. Chopcu byo przykro, e
ich poranna rozmowa zakoczya si tak niefortunnie, ale nie wiedzia, co powinien zrobi,
eby znw si z ni spotka. Przez swoj niemiao nieraz ju traci kontakt z rwienikami,
ktrzy wiodc zupenie inne ni on ycie, nie zabiegali o jego sympati. Obowizki domowe
utrudniay mu nawizywanie przyjani, ale byy te wygodn wymwk przed spotkaniami,
ktrych si po prostu ba. Teraz te doszed do wniosku, e Julka go nie lubi, chocia byo mu
przykro, przyj ten fakt do wiadomoci jako co zwykego i naturalnego.
Julka jednak mylaa inaczej. Uwiadomia sobie dosy szybko, e jej problemy s
ukaszowi zupenie obce i nie powinna wymaga od niego, by j od razu zrozumia. W
pewnym sensie byo jej nawet wstyd, ale przede wszystkim nie zamieraa koczy tej
znajomoci, dlatego trzeciego dnia, wracajc z lekcji skrzypiec, wstpia do ukasza.
- Dzie dobry, czy zastaam ukasza? - zapytaa niemiao gdy po chwili oczekiwania
drzwi otworzy jego ojciec, ktry widzc Julk, umiechn si szeroko.
- Dzie dobry. ukasz bdzie za par minut, poszed tylko na poczt.
Julka umiechna si niepewnie i cofna w stron schodw.
- Aha, dzikuj. Przyjd pniej.
- Moesz zaczeka w mieszkaniu - powiedzia mczyzna, przesuwajc si z wzkiem
pod cian.
Dziewczyna zatrzymaa si - nie bardzo wiedziaa, co ma robi - i w tym momencie
usyszeli, e kto szybko wchodzi po schodach.
- O, zdaje si, e ukasz wraca. ukasz, to ty? - zapyta ojciec, kierujc gow w
stron korytarza.
- To ja, tato! - zawoa wesoo chopak i w tej chwili zobaczyli czubek jego gowy
wyaniajcej si sponad schodw.
- Masz gocia - powiedzia ojciec w momencie, gdy ukasz mg ju zobaczy stojc
przed drzwiami ich mieszkania dziewczyn.
- Julka?! - zawoa ze zdumieniem i radoci. Dziewczyna na widok ukasza oywia
si bardzo, ale nie okazywaa radoci ze spotkania. Wida byo, e przysza w waniej
sprawie.
- Tak, mam do ciebie pewn prob. Moemy pogada? - odpowiedziaa konkretnie.
Ojciec ukasza odjecha swoim wzkiem w gb mieszkania, a chopak zaprosi Julk

gestem do rodka.
- Jasne, wejd do mieszkania. Julka zaprzeczya ruchem gowy.
- Nie, spiesz si, pogadajmy tutaj.
- Dobrze, o co chodzi? - chopak przymkn drzwi i przyjrza si koleance.
- Chciaabym, eby jutro pojecha ze mn za miasto - wyjania.
ukasz patrzy na ni uwanie, a jego mina wiadczya o tym, e nic nie rozumie.
- Dokd? - zapyta krtko, z przeraeniem uwiadamiajc sobie fakt, e do tej pory nie
wyjeda sam poza obrb wasnej dzielnicy.
- Za miasto, do mojego starego domu.
- Przecie mwia, e twoi rodzice go sprzedali.
- To prawda, ale nikt tam jeszcze nie mieszka, stoi cakiem pusty - Julka bya
podekscytowana nowym pomysem.
- Po co w takim razie chcesz tam jecha? - chopiec patrzy na ni podejrzliwie,
niewiele rozumiejc z tego, co dziao si w gowie Julki.
- Bo... bo ja tam co zostawiam i musz to znale - wybkaa niezbyt pewnie.
- Zostawia? A nie moesz pojecha tam z rodzicami?
- Nie, nie mog! - powiedziaa z naciskiem, a czujc znowu, e przed ukaszem nie
powinna kama, dodaa: - Nie chc... Pojed ze mn, dobrze? To zajmie nam nie wicej jak
trzy godziny. Spotkamy si o pitnastej, pasuje ci?
ukasz zastanawia si przez chwil i poczu nagy al, e musi jej odmwi.
- Ale ja nigdy nie wychodz po poudniu - powiedzia, nie patrzc na Julk.
- Raz moesz wyj - postanowia nie dawa za wygran. - Zrobisz dzisiaj zakupy, a
potem pojedziemy. Sklepy s jeszcze otwarte.
- A tato? - zapyta cicho, cho w gbi serca czu, e sam powinien zna na to pytanie
odpowied.
Julka popatrzya na ukasza, nie rozumiejc o co mu chodzi.
- Nie puci ci?
- Nie w tym rzecz. Ja po prostu nie chc go zostawia samego - wyjani szczerze.
- Oszalae? Przecie nic mu si nie stanie przez ten czas. Jak wychodzisz do szkoy,
te zostawiasz tat samego.
ukasz wiedzia, e tumaczenie Julce zawioci jego relacji z tat nie ma sensu. Nie
zrozumiaaby jego lku o zdrowie ojca. Chopiec straci ju mam i ba si, e przez jakie
zaniedbanie mgby straci te czciowo sparaliowanego ojca.
- Ale to co innego... - odpowiedzia cicho.

- Wic nie pojedziesz?


Chopiec zastanawia si chwil. Z jego twarzy mona byo odczyta wszystko, co
przeywa.
- Nie chcesz? - ponaglaa Julka.
ukasz popatrzy na ni, a zobaczywszy w oczach dziewczyny wielki smutek i rwnie
wielkie rozczarowanie, powiedzia:
- Nie, chc... - a po chwili doda: - Pojad. Julka rozpogodzia si nagle i zawoaa
radonie:
- Serio?
- Serio - odpowiedzia ukasz i nagle poczu na policzku serdeczne cmoknicie, ktre
go tak speszyo, e nie by w stanie wykrztusi ani sowa.
- To wietnie, w szkole omwimy szczegy - zadecydowaa.
- Ale ty chyba masz jutro popoudniu lekcj skrzypiec? - ukasz prbowa troch
ostudzi jej zapa.
Julka wzruszya ramionami i zakomunikowaa, parskajc miechem:
- Ju dzisiaj powiedziaam profesorowi, e mam sze dziur w zbach i nie mog
przyj, bo wszystkie mnie bol.
- Niele! - skomentowa ukasz, chocia wcale mu si to nie podobao.
Julka jednak nie zauwaya dezaprobaty w jego wzroku i gosie. Za bardzo bya
pochonita mylami o ich jutrzejszej wyprawie.
- No dobrze, jutro si spotkamy, a teraz id do domu, eby powiczy i nie wzbudza
podejrze. Cze! - powiedziaa i bardzo szybko zbiega po schodach.
ukasz opar si o drzwi mieszkania i chwil sta w bezruchu, zastanawiajc si nad
obietnic, jak da koleance.

ROZDZIA X
Nastpnego dnia Julka zjada szybko obiad i, chwyciwszy skrzypce, wbiega do
kuchni, gdzie pani Bronia zabieraa si za zmywanie talerzy.
- Pani Broniu, ja ju lec! - zawoaa, stajc w progu.
Pani Bronia odwrcia si do dziewczynki, a widzc j ze skrzypcami pod pach,
zapytaa zdumiona:
- Dokd ty si wybierasz?
- Na lekcj - skamaa Julka - a po drodze wstpi jeszcze do pani doktor
Wesoowskiej, bo od dwch dni boli mnie zb.
- Zb? Nic mi o tym nie mwia. Dziewczynka umiechna si szeroko i
wytumaczya:
- Nie boli za bardzo, ale co tam czuj, wic dzisiaj, wracajc ze szkoy, weszam do
pani doktor i zapytaam, czy mnie przyjmie. Powiedziaa, ebym przysza dzisiaj. Mama
zapaci za wizyt, jak wrci.
Bronia zastanowia si chwil nad tym, co usyszaa, ale opowie dziewczynki
brzmiaa dosy logicznie, zapytaa wic tylko:
- Moe chcesz, ebym z tob posza?
Julka podesza do kobiety, obja j za szyj i ucaowaa w oba policzki.
- Jestem ju dua, nie boj si dentystki. Tym bardziej takiej sympatycznej jak doktor
Wesoowska.
To powiedziawszy, rzucia krtkie To pa, bd po lekcji!" i pospiesznie wysza z
mieszkania. Na klatce schodowej westchna gboko i szybko zbiega schodami do piwnicy,
otworzya kluczem niewielki boks i zostawia tam swoje skrzypce, po czym popdzia na
przystanek autobusowy, gdzie czeka ju na ni ukasz.
Do centrum miasta byo niedaleko, ale pniej musieli ponad kwadrans czeka na
podmiejski autobus, ktrym jechali dosy dugo. Julka znaa drog. Czsto pokonywaa j
samochodem z rodzicami albo autobusem z pani Broni, z ktr te czasami jedzia z domu
do miasta. W autobusie siedziaa milczca i, przygldajc si widokom za oknem,
wspominaa wczeniejsze podre t tras. Nie odzywaa si do ukasza i chopak chwilami
zaczyna aowa, e zgodzi si na t wypraw. Sytuacja zmienia si jednak, gdy dotarli na
miejsce. Dom, w ktrym mieszkaa kiedy z rodzicami, pooony by mniej wicej p
kilometra od przystanku. Dzieci szy szybkim krokiem, a Julka po drodze opowiadaa

ukaszowi o mijanych budynkach i ludziach, ktrzy w nich mieszkali. Wreszcie po


kilkunastu minutach dotarli do nieduego, adnie utrzymanego domu osonitego od frontu
gstym ywopotem.
- To tutaj! - zawoaa radonie Julka i, zaniemwiwszy na chwila zatrzymaa si,
patrzc we wskazanym przez siebie kierunku.
- Fajny dom - powiedzia ukasz, przygldajc si budynkowi przez zamknit na
kdk furtk.
Julka westchna gboko i przytakna:
- Cudowny!
Chopak przyjrza jej si ze wspczuciem.
- Tsknisz za nim? - zapyta.
- Uwielbiam to miejsce. Co noc ni mi si, e tu mieszkam.
Julka ruszya wolno wzdu ogrodzenia, cay czas patrzc na dom. ukasz szed za
ni, nie wiedzc, po co tak maszeruj. Na wszelki wypadek zapyta:
- Zamierzasz dzisiaj znowu si spni do domu?
- Nie, i dlatego musimy si pospieszy. Za p godziny mamy autobus, chod!
- Dokd mam i?
- Do rodka. Wejdziemy przez gara, mam zapasowy klucz. Dorobiam go ju dawno,
kiedy trzymaam tam rower. Rodzice zapomnieli, e go mam.
ukasz zapa dziewczyn za rk i krzykn pgosem:
- Julka, ty zwariowaa!
Uwolnia si z jego ucisku i pooya palec na ustach, nakazujc milczenie.
- Cicho bd, przejdziemy tdy! Tu brakuje sztachety, zmiecimy si...
ukasz spojrza poprzez spor szpar w ywopocie i zobaczy migajce czerwone
wiateko na cianie domu.
- Co ty wyprawiasz, przecie tu jest alarm! Julka uspokajajco machna rk.
- Alarm nie dziaa od roku, bo co popsuo si w centralce i rodzice ju tego nie
naprawiali.
- Ale nowy waciciel... - ukasz nie dawa za wygran. Julka popatrzya na niego ze
zoci i sykna:
- Jak si boisz, to poczekaj tutaj. Ja id! - i zacza rozgarnia gazie ywopotu w
miejscu, gdzie brakowao sztachety.
- Julka! - ukasz krzykn raz jeszcze, ale ona bya ju na terenie ogrodu.
- Cicho bd! - rzucia za siebie i pobiega w kierunku garau. Kiedy ukasz przedar

si przez krzaki, dziewczyny nie byo ju wida. Tylko lekko uchylone drzwi garau
wskazyway, gdzie bya teraz.
ukasz przez chwil bdzi po wntrzu domu, ale niedugo zobaczy Julk
wychodzc z kuchni.
- Ale bdzie afera, jak nas tu kto znajdzie - powiedzia zaniepokojony.
Julka wyda wargi i zakomunikowaa obraonym gosem:
- Nikt nas nie znajdzie, a zreszt to mj dom! ukasz spojrza na ni, niewiele
rozumiejc.
- Jak to twj? Przecie go sprzedalicie!
- Ja go nie sprzedawaam. Nikt mnie nawet nie zapyta, czy si na to zgadzam. Chod,
poka ci mj pokj - pocigna go za rk w kierunku schodw.
- Tu jest salon - objania przeznaczenie obszernego pokoju z kominkiem. - Tam stao
pianino, mama czasami na nim graa, ale rzadko... To gabinet taty - tumaczya, gdy przeszli
do nastpnego pomieszczenia. - Tu sta taki ogromny, skrzany fotel. Jak byam maa,
siadaam w nim i udawaam, e jestem krlow, a tata w tym czasie pracowa.
- Co robi twj tata? - zapyta ukasz.
- Jest naukowcem, pracuje na uniwersytecie. A twj tata zupenie nie pracuje?
ukasz spochmurnia.
- Troch pracuje przy komputerze. Ale to wszystko jest dosy trudne, bo mieszkamy
przecie na czwarty pitrze i nie ma go jak znosi na d. Przez ten wzek jest praktycznie
uziemiony w domu.
- A co robi przed wypadkiem - zapytaa Julka.
- Uczy matematyki w liceum - wyjani ukasz. Julka popatrzya na niego, zwalniajc
kroku.
- To okropne tak cay czas siedzie w domu - stwierdzia. ukasz wzruszy ramionami
i pokrci gow.
- Kiedy, jak si trafi okazja, zamienimy mieszkanie. Na zachodzie s takie
elektryczne wzki dla inwalidw z rnymi funkcjami. Takim wzkiem mona nawet zjecha
ze schodw, ale s okropnie drogie i nas na to nie sta.
- Przecie twj tata mgby udziela korepetycji, mnstwo dzieciakw nic nie rozumie
z matematyki. Ja sama czsto potrzebuj pomocy, bo materia jest coraz trudniejszy.
- Tata daje lekcje swoim byym uczniom. Niektrzy w tamtym roku zrobili matur... A
o ciebie mog zapyta.
- To wietnie, pogadaj z tat. A teraz chod na gr, poka ci mj pokj.

- Dobrze, ale musimy zaraz wraca - powiedzia ukasz. - Gdzie jest to, co miaa std
zabra?
Julka spojrzaa na niego, nic nie rozumiejc.
- O czym ty mwisz? - zapytaa.
ukasz popatrzy na dziewczyn bardzo podejrzliwie.
- Przecie chciaa tu przyjecha, eby co zabra. Umiechna si lekko, ale ju po
chwili powiedziaa cakiem powanie:
- Aha, no tak, ale nie mog tego zrobi.
ukasz w dalszym cigu nic nie rozumia i zaczynao go to ju zoci.
- Co ty tu waciwie zostawia?
Dziewczyna, nie patrzc na niego, szybko przesza wzdu gabinetu, robic na rodku
kilka piruetw. Wreszcie zatrzymaa si, skonia przed ukaszem i stwierdzia uroczycie:
- Swoje serce... Chciaam zobaczy dom i chciaam tobie go pokaza. Tak bardzo za
nim tskni...
Chopak niewiele rozumia z tego, co tu si dziao. Wyprawa za miasto i wamanie do
cudzego domu miaoby jaki sens, gdyby rzeczywicie tu co zostawiono. Ale wspomnienia?
To nie bardzo przekonywao ukasza.
- Ju tu nie mieszkasz i chyba niedobrze, e tu si wkradlimy. .. - zauway trzewo.
Julka wzruszya ramionami i zupenie nie przeja si tym, co mwi.
- Tu wszystko byo moje: ogrd, mj pokj, rodzina... - Przecie masz rodzin! zauway nieco poirytowany. - Nie mam! Nie mam ju niczego, co miaam tutaj - powiedziaa
Julka, pochylajc gow. Po chwili ukasz zobaczy, e caym jej drobnym ciaem wstrzsa
szloch. Podszed do niej i, nie wiedzc, jak ma si zachowa, wyszepta tylko:
- Julka, nie pacz, bardzo ci prosz. A skrzypce? Masz przecie swj instrument,
talent.
ukasz mia ochot j pogaska, moe nawet przytuli, tak jak robia to kiedy jego
mama, ale nie odway si, nie potrafi.
- Przecie masz swoje skrzypce... - powtrzy jeszcze raz, ale sowa zastygy mu na
wargach, gdy zobaczy wyraz twarzy dziewczyny, ktra w tym momencie spojrzaa na niego.
- Skrzypce? - zapytaa ze zdumieniem, a po chwili powtrzya ju z nieukrywan
zoci: - Skrzypce.

ROZDZIA XI
Wbiega na schody i, przeskakujc po dwa stopnie, dotara przed drzwi swojego
mieszkania. Dopiero naciskajc na klamk, zorientowaa si, e nie wzia z piwnicy
skrzypiec, ale byo ju za pno. Drzwi gwatownie otworzyy si i przed Julk stana
zagniewana pani Bronia.
- Gdzie bya? - zapytaa, nie kryjc zoci. Jej twarz bya zacita i wykrzywiona.
- Na lekcji - odpowiedziaa Julka i prbowaa wymin kobiet, ale Bronia staa w
drzwiach i ani o centymetr nie przesuna si, by zrobi jej miejsce.
- Bez skrzypiec? - zapytaa, zmruywszy oczy.
- Nie braam swoich, profesor ma zapasowe - skamaa Julka, nie zastanawiajc si
nad tym, co powie, jeeli pani Bronia zechce zobaczy jej wasne skrzypce. Bronia jednak nie
zapytaa o nie.
- Spnia si o godzin! - wysyczaa jedynie, nie zmieniajc pozycji.
- Profesor mnie zatrzyma - dziewczyna jeszcze raz sprbowaa wymin kobiet i
udao jej si to, ale mocno potrcia pani Broni.
- Nieprawda, nikt ci nie zatrzyma, bo w ogle nie miaa lekcji! - krzykna kobieta
zupenie wyprowadzona z rwnowagi kolejnym kamstwem. - Zaraz po twoim wyjciu
zadzwoni profesor, eby si upewni, czy dzisiaj masz t wizyt u dentysty. Gdzie bya
przez tyle godzin?!
- Na ksiycu! - wrzasna dziewczynka i rzucia si w kierunku wasnego pokoju, ale
w tym momencie zobaczya wychodzcego stamtd ojca.
- Prosz natychmiast przeprosi pani Broni - jego gos by opanowany, ale
stanowczy.
Julka stana nagle kompletnie zaskoczona i wyjkaa tylko:
- Tata?!
Pacyski patrzy na ni spokojnie, ale w jego wzroku byo co dziwnego, jaki
lodowaty bysk, ktrego Julka dotd nigdy nie widziaa.
- Tak, pani Bronia zadzwonia do mnie i powiedziaa o twoim kolejnym kamstwie,
wic przyjechaem - wyjani powd swojej wizyty. - Teraz spakujesz swoje rzeczy i
pojedziesz ze mn.
Julka spojrzaa na ojca, nie rozumiejc, co ma na myli.
- Dokd? - zapytaa niepewnie.

- Do powrotu mamy bdziesz mieszkaa u mnie - zakomunikowa.


- U ciebie? - dziewczynka nagle zrozumiaa, po co ojciec tutaj przyszed. Dotaro do
niej te, e to nie ch bycia z crk spowodowaa jego wizyt, ale strach o to, co moe ona
zrobi, pozostajc tylko z opiekunk. Poza tym w mieszkaniu ojca przebywa kto jeszcze. To
przez ni rozpada si rodzina Julki, cay dotychczasowy jej wiat.
- Tak - odpar zimno Pacyski.
- Z t pani?! - zapytaa ostro, a ostatni wyraz zabrzmia jak obelga.
Pacyski stara si panowa nad nerwami, ale w tym momencie przez jego twarz
przebieg prawie niezauwaalny skurcz.
- Bdziesz miaa swj pokj - owiadczy.
- Nie bd si nigdzie przenosi - krzykna dziewczynka. - Tu mam swj pokj, a
jeeli chcesz mnie pilnowa, to wprowad si tutaj. Moe ten babsztyl przez tydzie nie
umrze z tsknoty za tob.
Pacyski spojrza na crk lodowatym wzrokiem, a jego donie zaczy si dziwnie
porusza, jakby si je przytrzymywa.
- Ustaliem z twoj mam, e przez najblisze dziesi dni bdziesz mieszka ze mn,
a potem tu wrcisz - owiadczy, wychodzc z pokoju Julki. - Teraz musz co zaatwi na
miecie, wrc za godzin. Do tego czasu musisz by spakowana, i oczywicie masz zabra
skrzypce.
To powiedziawszy, Pacyski wyszed z mieszkania, pozostawiajc za sob saby
zapach wody po goleniu i crk. Julce do oczu zaczy napywa zy. Opanowaa si jednak,
odwrcia Plecami do pani Broni i wesza do swojego pokoju, z caej siy trzaskajc
drzwiami.

ROZDZIA XII
Julka nie spodziewaa si takiego obrotu sprawy. Nie przypuszczaa, e misternie
przygotowane kamstwo tak prdko wyjdzie na jaw. Nie wierzyli jej. Nikt z nich ju jej nie
wierzy i dlatego bdzie musiaa w mieszkaniu ojca znosi jak wstrtn bab, ktra
niewiadomo dlaczego przyczepia si kiedy do jej taty, rujnujc cae ich ycie.
Przez chwil leaa na ku z twarz wtulon w puchat ozdobn poduszeczk, ktra
bya jej najmilsz przytulank. Kiedy wreszcie usiada i rozejrzaa si po swoim pokoju urzdzonym bardzo podobnie jak ten w domu za miastem, poczua, e nie potrafi zamieszka pod
jednym dachem z now partnerk ojca. Wiedziaa, e nie bdzie w stanie by mia dla tej
kobiety, to byoby ponad jej siy. Przez chwil zastanawiaa si, jak rozwiza ten problem,
ale nic sensownego nie przychodzio jej do gowy. Miaa wiadomo, e ojciec nie zmieni
zdania. Kiedy co raz postanowi i oznajmi najbliszej rodzinie, to nic nie moe go odwie od
tej decyzji.
Julka podniosa si powoli z ka i zacza kry po pokoju. Po drodze zgarna
kilka drobiazgw, ktre pooya na stole. Nastpnie wzia plecak ze szkolnymi rzeczami i
wysypaa wszystko za ko.
W tym momencie zacza dziaa duo szybciej, jakby nagle wstpia w ni nowa
energia. Wyja z szafy dres, kilka bluzek i bielizn, po czym wszystko dokadnie zwina i
upchna w plecaku. Z szafki nad biurkiem zabraa latark, sznurek i nieduy scyzoryk, ktry
dostaa kiedy od ojca. W plecaku wyldowaa te ulubiona ksika i maa puchata
poduszeczka.
- To chyba wszystko - westchna i z bocznej kieszeni plecaka wysupaa nieduy
portfel. Sprawdzia jego zawarto i pokrcia gow. Zarzuciwszy plecak na rami, uchylia
drzwi na korytarz, po czym wysuna gow, nasuchujc odgosw z mieszkania. Pani Bronia
bya w kuchni i mocno stukaa garnkami, jak zwykle gdy bya wzburzona. W kuchni
wczone byo radio i dziki temu Julka, poruszajc si dostatecznie cicho, miaa szans
wyj z mieszkania niezauwaona przez opiekunk.
Dziewczynka wysuna si z pokoju, na palcach podesza do wieszaka i, zsunwszy
kapcie, zaoya sportowe buty. W tym momencie dostrzega lecy na stoliku pod
wieszakiem poduny znajomy ksztat. By to portfel pani Broni, ktra najwidoczniej
zostawia go w tym miejscu, wrciwszy z zakupw.
Julka, zupenie si nie zastanawiajc, signa po portfel, ktry natychmiast ukrya w

kieszeni spodni, zdja z wieszaka kurtk i, starajc si porusza jak najciszej, wysza z
mieszkania. Nie zamkna drzwi na klucz, eby nie robi niepotrzebnego haasu. Pani Bronia
w dalszym cigu przygotowywaa kolacj.

ROZDZIA XIII
Pacyski mocno zdenerwowany szed w kierunku swojego nowego mieszkania.
Zachowanie crki byo dla niego w rwnym stopniu oburzajce jak i kopotliwe. Musia
przygotowa Barbar na przyjazd Julki, i cho wiedzia, e jego nowa partnerka nie bdzie
protestowa, zdawa sobie jednak spraw z tego, e w dwupokojowym mieszkaniu nie bdzie
im wcale wygodnie. Poza tym mia dziwne przeczucie, e Julka nie bdzie mia i przychylna
dla Basi. Rysowaa si przed nim perspektywa dziesiciu trudnych dni, ktre mog istotnie
zaway na jego kontaktach zarwno z Basi, jak i sam Julk. Nie chcia rozstawa si z
Barbar, ale musia jej jako wytumaczy, e przez pewien czas nie powinna si u niego
pojawia.
Pogrony w niewesoych rozwaaniach zblia si do klatki schodowej, gdy nagle
zadzwoni jego telefon komrkowy.
- Halo, sucham! Tak, pani Broniu! - odezwa si do suchawki. - Cooo? Jak to nie
ma?... Ale skd, przecie powiedziaem, e po ni przyjad... No dobrze, oczywicie... Postaram si by za dwadziecia minut. Wczeniej nie dam rady, to kawaek drogi.
Ojciec Julki, wyczywszy telefon, wrzuci go do kieszeni i popdzi do mieszkania.
Czas, jaki przeznaczy na rozmow z Basi, skrci si gwatownie. Nie zamierza
wdawa si z ni w jakiekolwiek dyskusje. Zdy tylko powiedzie, e Julka ucieka i on, jej
ojciec, musi j znale. Czu mocne bicie serca i jak dziwn, zaciskajc si wok garda
obrcz. Zna ju wczeniej takie uczucie. Pojawiao si wtedy, gdy ba si czego lub gdy
kogo traci. Teraz wiedzia, e nie ma czasu do stracenia. Musi jak najszybciej znale crk!

ROZDZIA XIV
Po powrocie do mieszkania ony Pacyski wszed za pani Broni do pokoju Julki.
- Spakowaa jakie swoje rzeczy? - zapyta.
Bronia wzruszya ramionami i wskazaa na panujcy w pokoju niead.
- Nie wiem dokadnie, ale wydaje mi si, e zabraa szkolny plecak - powiedziaa,
podchodzc do ka, zza ktrego wystawa zeszyt.
- O, tu wysypaa z niego ksiki! Braa te chyba jakie ubrania, bo w szafie jest
straszny baagan.
- A skrzypce? - zapyta Pacyski.
- Nie ma ich, lecz jest jeszcze jedna sprawa. Nie chciaam i pana wczeniej martwi,
ale Julka zabraa chyba moj portmonetk. Czsto kad j na stoliku w przedpokoju, jak
wracam z zakupw, i wiem na pewno, e dzisiaj te j tam pooyam, a teraz jej nie ma...
Pacyski patrzy na kobiet bdnym wzrokiem.
- Czy chce pani przez to powiedzie, e moja crka jest zodziejk? - zapyta, nie
wiedzc, jak waciwie powinien by zareagowa na t now, przykr informacj.
- Nic podobnego! Chc tylko powiedzie, e pana crka znika i moja portmonetka
rwnie. Czy miaam o tym nie mwi? - pani Bronia poczua si uraona reakcj
Pacyskiego, ten jednak w dalszym cigu nie chcia dopuci do siebie myli, e Julka moga
zabra cudze pienidze.
- Przecie mg j zabra kto, kto niepostrzeenie wszed z klatki schodowej. Skoro
nie syszaa pani, jak Julka wychodzia, to moga pani rwnie nie sysze zodzieja powiedzia zirytowany.
Bronia kiwna gow i popatrzya na Pacyskiego z politowaniem. Jej te byo trudno
uwierzy w to, co dziao si z Julk. Jednak ani przez chwil nie zamierzaa oszukiwa samej
siebie. Fakty nie kamay.
- Niby mogam... - odpara i uraona wyda wargi. Pacyski usiad ciko na ku
crki i spuci gow.
- Gdzie ona moe teraz by? - zapyta gono, ale usysza tylko to, czego si
spodziewa.
- Nie mam pojcia.
- Przychodzi tu kto do niej? - dopytywa si. - Moe jakie koleanki ze szkoy?
Bronia po raz kolejny wzruszya ramionami i powiedziaa:

- Ju panu mwiam, e jedyne koleanki, jakie przychodziy do Julki, to Ania Wjcik


i Ewa Kozowska.
- Ale one przecie odwiedzay j w tamtym domu. - Tak.
- Przyjeday tu?
- Nie, czasem tylko ktra dzwonia, ale coraz rzadziej - odpowiedziaa Bronia
zgodnie z prawd.
Pacyski zna ju te wszystkie informacje z wczeniejszej rozmowy, ale nie wiedzia,
o co innego waciwie mgby pyta w tej sytuacji.
- To z kim ona si w kocu spotykaa? Nie miaa jakich przyjaci, znajomych?
Nieche pani co powie! - krzykn poirytowany.
Bronia zdenerwowaa si wybuchem Pacyskiego.
- Co ja mam w kocu panu powiedzie?! Nikt do niej nie przychodzi! W tym
mieszkaniu oprcz Julki nie widziaam nigdy adnej modej osoby!
Ojciec Julki poczu narastajc, ogarniajc go coraz bardziej panik i w tym
momencie przesta panowa nad nerwami.
- Pikna opieka! - krzykn. - Przecie pani o niej zupenie nic nie wie!
- A pan wie? - zapytaa Bronia z udawanym spokojem, chocia dolna warga draa jej
bardzo wyranie.
- Dobrze, przepraszam, niepotrzebnie si uniosem. Nie ma sensu si kci. Chodzi o
to, e musimy wszystko dokadnie przemyle... Trzeba zadzwoni do Jadzi.
- A po co pani tak denerwowa? Przecie dzisiaj ma wany koncert - zapytaa
zaniepokojona kobieta. Nie miaa ochoty znosi jeszcze histerycznych reakcji mamy Julki.
Baa si o dziewczynk tym bardziej, e czua si za ni odpowiedzialna, ale wiedziaa
rwnie, e informacja o ucieczce crki doprowadzi pani Jadwig do ataku histerii i
spowoduje, e bdzie ich co chwila zamcza telefonami.
- Wczoraj dzwonia. Powiedziaam, e wszystko jest w porzdku - poinformowaa
Pacyskiego, ktry tylko pokiwa w zamyleniu gow i odrzek:
- Moe ona zna jakie koleanki Julki, jej wychowawczyni...
Bronia umiechna si ironicznie.
- Wychowawczyni to pani widziaa raz, jak zapisywaa Julk do szkoy, a tak poza
tym tyle samo wie o crce co i pan. Pani tylko pilnowaa skrzypiec i bywaa u profesora.
Mczyzna opuci gow i w milczeniu usiowa pozbiera wszystkie informacje o
Julce. Nie byo tego zbyt wiele.
- No tak, jasne! Czyli nie wiemy nic - powiedzia i westchn gboko.

Pani Bronia spojrzaa na Pacyskiego i zrobio jej si go al. Zawsze lubia tego
kulturalnego pana o wiele bardziej ni jego wrzaskliw maonk. W gbi duszy nie dziwia
mu si wcale, e od niej odszed. al jej byo tylko Julki, ktra bardzo przeya rozstanie
rodzicw, gdy bardzo kochaa ojca.
- Zaraz, zaraz, co sobie przypomniaam! - powiedziaa. - Tu naprzeciw, na czwartym
pitrze mieszka taki chopak, ktry opiekuje si sparaliowanym ojcem. Widziaam kilka razy
przez okno, jak Julka z nim rozmawiaa.
- Przychodzi tu?
- Nie, skde!
- A Julka bywaa u niego?
- Nic na ten temat nie mwia. Jak j kiedy zapytaam, czy to miy chopak, to tylko
wzruszya ramionami i powiedziaa, e taki sobie i e prawie go nie zna.
Pacyski ruszy w kierunku drzwi.
- To w dalszym cigu niewiele, ale chyba powinnimy tam pj.
- Dokd? - zapytaa pani Bronia.
- Do domu tego chopaka - odpar Pacyski, zakadajc w przedpokoju paszcz.

ROZDZIA XV
Pacyski pierwszy wdrapa si na schody i stan przed drzwiami mieszkania, ktre
jak wczeniej ustalili powinno nalee do ojca ukasza. Pani Bronia, posapujc ciko, kontynuowaa jeszcze wspinaczk, gdy ojciec Julki naciska ju na przycisk dzwonka. Czynno
t musia powtrzy kilkakrotnie i dopiero wtedy usysza szmer za drzwiami.
- Kto tam? - zapyta stumiony gos.
Nie wiedzc, co odpowiedzie, Pacyski wybka:
- Ssiad.
Po chwili drzwi si otworzyy i zobaczy mczyzn na inwalidzkim wzku.
- Przepraszam, e niepokoj - zacz. - Nazywam si Pacyski. .. Moja crka i bya
ona mieszkaj w domu naprzeciw. Pana syn jest chyba koleg mojej Julii... Jeeli pan
pozwoli, chciabym z nim porozmawia.
Ojciec ukasza przyjrza si uwanie Pacyskiemu i stojcej za nim pani Broni, po
czym poinformowa ich grzecznie:
- ukasza nie ma, ale za kilka minut powinien wrci. Poszed tylko do kolegi po
zeszyt, bo jutro maj klaswk... Cae popoudnie spdzi poza domem, a teraz przypomnia
sobie, e powinien si uczy. Czy co si stao?
- Waciwie... Nie wiem, jak to powiedzie, ale... - Pacyski nie mia pojcia, czy
powinien cokolwiek mwi temu mczynie, ale wierzy, e od niego moe zdoby jak
informacj, wic cign dalej niepewnym gosem: - Jula dosy nagle wysza z domu...
Prawd mwic, mamy z ni pewne kopoty i niestety nie bardzo wiemy, gdzie ona moe by
teraz. Moe ukasz... - Pacyskiemu ze zdenerwowania sowa uwizy w gardle. Przez chwil
panowaa niezrczna cisza, ktr przerwa ojciec ukasza.
- Nie wiem, czy syn potrafi pastwu pomc, ale prosz wej do mieszkania, nie
bdziemy przecie czeka na klatce schodowej - to mwic, przesun wzek w gb
korytarza.
- Nie chciabym przeszkadza... - powiedzia Pacyski, wchodzc do rodka.
- Ale nie przeszkadza pan. Poznaem pask crk, bo bya u nas kilka razy. To
bardzo mia i utalentowana dziewczyna...
Pani Bronia zatrzymaa si na progu.
- Panie docencie! - powiedziaa do Pacyskiego. - Ja pjd do domu. Moe Julka zaraz
wrci... Tam na ni poczekam.

Pacyski spojrza na kobiet troch nieprzytomnym wzrokiem.


- Tak? Dobrze, to wietny pomys. W razie czego prosz zadzwoni do mnie na
komrk.
Kilka minut po wyjciu pani Broni w mieszkaniu pojawi si ukasz.
Chopiec po chwili usiad w gocinnym pokoju przy stole. Z drugiej strony siedzia
ojciec Julki i przyglda mu si w napiciu.
- Naprawd nie wiesz, dokd moga pj? - zapyta chopca.
- Nie wiem, znamy si od niedawna...
W tym momencie do pokoju wjecha na wzku ojciec ukasza, ktry przywiz na
talerzyku ciastka i postawi je na stole.
- ukasz, przynie z kuchni herbat - zwrci si do syna i ustawi swj fotel obok
Pacyskiego.
- Problem w tym, e ja tu nie mieszkam - wyjania ojciec Julki. - Rozeszlimy si z
on i nie znam aktualnych przyjaci mojej crki, dlatego mylaem, e moe ukasz co
wie. Pani Bronia mwia, e czasem ze sob rozmawiacie... - powiedzia do wchodzcego z
herbat chopca.
ukasz spojrza na niego przelotnie i, lekko si czerwienic, wymamrota:
- Czasem rozmawiamy...
Ojciec ukasza zauway opr chopca i prbowa rozadowa troch napit sytuacj.
- Wydaje mi si, e Jula wrci na noc - uspakaja. - Przecie sprzeczka z tat to nie
koniec wiata... Przemyli spraw i wrci.
Pacyski pokrci gow.
- Chciabym w to wierzy, ale boj si, e moe by inaczej. Julka jest uparta, a
ostatnio, niestety, i krnbrna. Nie umiem si z ni dogada... No nic, nie bd siedzia
bezczynnie - powiedzia w kocu, a po chwili doda smutnym tonem - chocia naprawd nie
wiem, co mam robi.
Wsta z miejsca i, odsuwajc krzeso, zwrci si do chopca.
- Mam do ciebie prob...
ukasz spojrza na Pacyskiego i rwnie si podnis.
- Tak, sucham.
- Jeeli co sobie przypomnisz albo moe spotkasz si z Julk, to zawiadom mnie o
tym, dobrze? Tu jest moja wizytwka... Bardzo si niepokoj, przecie moe j spotka co
niedobrego... Bdziesz pamita? - zapyta, przygldajc si uwanie ukaszowi.
W jego wzroku byo co przenikliwego, co nie pozwalao chopcu patrze mu w oczy.

- Tak, oczywicie, bd pamita - odpar chopiec i spuci wzrok.


Ojciec ukasza odprowadzi gocia do korytarza. Po krtkim poegnaniu Pacyski
wyszed. Chopak, korzystajc z okazji, wymkn si do swojego pokoju i, zamknwszy za
sob drzwi, zacz szybko rozkada ksiki na biurku. Po chwili jednak do pokoju wjecha
ojciec.
ukasz nie patrzy na niego, udajc, e jest bardzo zajty szukaniem czego w
zeszycie, ale mczyzna podejrzliwie przyjrza si synowi, po czym zapyta:
- Naprawd nie wiesz, gdzie jest Julka? ukasz, nie patrzc na ojca, odrzek krtko:
- Nie wiem.
- I nie domylasz si nawet? - naciska tamten z niedowierzaniem.
- Nieee... - odpowiedzia bez przekonania i ruszy w kierunku drzwi.
Tej nocy chopiec nie zmruy oka, a o sidmej rano pobieg do mieszkania Julki.
Zapakana pani Bronia powiedziaa mu, e dziewczynki nie byo ca noc.
ukasz pobieg z powrotem do domu i zamkn si w swoim pokoju. Nie mia ochoty
na niadanie i do szkoy te nie chciao mu si i. Usiowa przypomnie sobie tras, jak poprzedniego dnia jecha z Julk za miasto. Jak na zo nie mia adnych pienidzy, a bez
biletu ba si podrowa tak daleko. Kiedy tak zastanawia si, patrzc w okno, do pokoju
wjecha ojciec.
- Dzwoni pan Pacyski - oznajmi. - By bardzo zdenerwowany. Julka jeszcze nie
wrcia.
- Wiem, byem ju u niej w domu i rozmawiaem z opiekunk...
- Powiesz mi wreszcie, gdzie jest ta dziewczyna? - zapyta ojciec, a jego wzrok by
przenikliwy i zimny.
- Nie wiem - odpar ukasz i, chwyciwszy szkolny plecak, ruszy w kierunku drzwi.
Ojciec przesun si i, gdy syn mija go, powiedzia twardym tonem:
- W porzdku, ale mam nadziej, e wiesz, co robisz, ukrywajc prawd.
ukasz spojrza na niego przelotnie i, odrobin podnoszc gos, zapyta:
- Nie wierzysz mi?!
Mczyzna pokrci przeczco gow i oznajmi:
- Przykro mi to mwi, ale rzeczywicie po raz pierwszy w yciu ci nie wierz. Musz
ci jednak uprzedzi, e jeeli dziewczynie wpadnie co do gowy albo kto zrobi jej
krzywd, to bdzie ci gupio, bo teraz moesz jeszcze temu zapobiec. Wyrzuty sumienia to
straszna rzecz!
ukasz doskonale rozumia, co tato mia na myli, mwic o wyrzutach sumienia.

Wypadek, w ktrym zgina mama, by moe nie miaby tragicznego finau, gdyby ojciec nie
jecha tak szybko... Nigdy o tym nie rozmawiali, ale ukasz sysza czasem, jak tata paka w
swoim pokoju. I wiedzia wtedy, e nic na to nie moe poradzi.
Zatrzyma si na progu pokoju i spojrza na ojca.
- Tato! Ja naprawd nie wiem, gdzie jest teraz Julka!
- W porzdku, ju to mwie - powiedzia ojciec bez przekonania.
- Ale domylam si, gdzie moe by... - doda cicho chopiec i wszed z powrotem do
pokoju.

ROZDZIA XVI
Z pomoc ssiada znis wzek z czwartego pitra. Pan Jaboski zdziwi si,
dlaczego ssiad o tak wczesnej porze wybiera si na spacer, ale jak zwykle nie odmwi
pomocy.
- Tylko wrcie przed pnoc, bo po westernie id spa - zaartowa i zamkn drzwi
klatki schodowej. Przed domem czekaa ju na nich takswka.
- Czy to daleko od miasta? - zapyta ojciec, kiedy siedzieli ju w rodku.
- Jechalimy dwoma autobusami, a potem kawaek szlimy piechot... Miejscowo
nazywa si Podgrze - rzuci w stron takswkarza.
- Na pewno tam trafisz? - zapyta ojciec, gdy takswka ruszya sprzed domu.
ukasz wzruszy ramionami.
- Sdz, e trafi. To taki adny beowy dom z duym ogrodem. Poznam go na pewno.
Ojciec zamyli si na chwil.
- Najwaniejsze, ebymy j tam znaleli, bo jeeli twoje Podejrzenia si nie
sprawdz, to caa nasza wyprawa na nic! - Powiedzia.
ukasz pokiwa gow i odrzek bez przekonania:
- Chyba powinnimy powiedzie panu Pacyskiemu, e Julka moe tam by. Przecie
on ma samochd...
- To prawda - zgodzi si ojciec - tylko e ona ucieka wanie po ktni z nim. Sam
mwie, e ma al do swoich rodzicw. Ja zreszt te wywnioskowaem to z rozmowy z
Julk. Gdyby on po ni przyjecha, mogoby si to skoczy duo gorzej... Sam ju nie
wiem... - zaduma si. - Myl jednak, e ona na razie nie chce z nim rozmawia, dlatego
ucieka z domu. Miejmy nadziej, e moe tobie si uda...
ukasz patrzy za okno.
- Nie wiadomo tylko, czy z nami zechce rozmawia.
- Z nami pewnie nie, ale by moe z tob zechce. Wejdziesz sam, a ja poczekam na
zewntrz. Mam nadziej, e nikt nie potraktuje nas jak wamywaczy.
Jechali chwil w milczeniu, a ukasz nachyli si do ojca i powiedzia szeptem:
- Tato?
- Sucham.
- Ta takswka bdzie kosztowaa majtek. Skd wemiemy na to pienidze? Trzeba
te zapaci dozorcy, eby pomg ci wcign na czwarte pitro, bo pan Jaboski pjdzie

spa. Zej byo atwiej, ale wej... Nie wiem, czy sobie we dwjk poradzimy.
Ojciec poklepa syna delikatnie po rce i, umiechajc si, rzek cicho:
- Nie martw si o pienidze, mam par groszy na szczeglne wydatki. Nieduo, ale na
takswk starczy...
- Przecie to jest twoja rezerwa... - ukasz popatrzy na niego ze smutkiem.
- Trudno, jako to bdzie. Najwaniejsze, ebymy j znaleli - usysza w
odpowiedzi.
- To ju niedaleko. Prosz skrci w lewo, potem do koca i w prawo - instruowa
takswkarza, a zwracajc si do ojca, doda: - Poznaj te domy.
ukasz wierci si, zerkajc co chwila na krajobraz za oknem. Tymczasem jego ojciec
ukada w myli plan, ktrego powodzenie zaleao w gwnej mierze od przebiegoci syna.
- Zatrzymamy si w pewnej odlegoci od domu i zaczekamy na ciebie - powiedzia. Masz okoo pitnacie minut.
- Prosz si tu zatrzyma - poprosi ukasz takswkarza. - Dalej pjd pieszo. A jeeli
nie uda mi si namwi Julki na rozmow z tob w cigu kwadransa? - zwrci si do ojca.
- Zaczekam tu na ciebie i wrcimy autobusem.
- Autobusem?
- Tak, biegnij szybko i uwaaj na siebie. Postaraj si zaatwi wszystko jak trzeba!
- Oczywicie!
ukasz wysiad z takswki i ruszy biegiem w stron domu, w ktrym poprzedniego
dnia by z Julk. Jego ojciec patrzy za oddalajcym si synem i westchn gboko. W pewnej
chwili kierowca odwrci si do niego i powiedzia:
- Przepraszam, e si wtrcam, ale mimowolnie podsuchiwaem wasz rozmow.
Poczekam tu z panem nawet godzin i prosz si nie martwi o pienidze. Ja te mam crk, z
ktr czasem bardzo trudno jest mi si dogada. Pomog panu.

ROZDZIA XVII
ukasz ostronie rozejrza si i wszed tak samo jak poprzednio na teren posesji.
Droga przez gara bya zamknita, wic kry chwil pod oknami, bojc si, by go kto nie
zauway. W kocu obliczy, ktre okno moe nalee do byego pokoju dziewczynki,
podnis grudk ziemi i rzuci ni o szyb.
- Julka, Julka, otwrz mi! Chc z tob porozmawia. To ja, ukasz!... - zawoa
pgosem.
Dziewczynka od kilku minut obserwowaa go przez okno i zastanawiaa si, czy jest
sam. Nie miaa pewnoci, czy moe mu zaufa, ale z drugiej strony pierwsze silne emocje
troch opady i perspektywa spdzenia kolejnej samotnej nocy w pustym domu nie wydawaa
jej si wcale radosna. Ostronie uchylia okno i, nie wysuwajc gowy, zapytaa:
- ukasz?
- Tak, to ja! - odpowiedzia.
- Jeste sam? - Tak!
- Na pewno?
- Na pewno, wpu mnie.
Julka wychylia si odrobin i, zobaczywszy ukasza, powiedziaa: - Czekaj, otworz
okno w salonie - po czym zbiega po schodach.
- Skd wiedziae, e tu jestem? - zapytaa, gdy oboje znaleli si wewntrz domu.
- Twj ojciec by u nas i mwi, e znikna. Pyta mnie, czy nie wiem, gdzie jeste.
Julka spojrzaa na chopca podejrzliwie.
- I co mu powiedziae?
- Nic mu nie mwiem, chocia domyliem si od razu, e tu przyjechaa. Dzwoni
do nas jeszcze z samego rana, e si nie znalaza. By bardzo zdenerwowany.
Dziewczynka spucia gow i mocno przygryza doln warg.
- Nie poszede do szkoy? - zapytaa.
ukasz pokrci gow i, wci patrzc na Julk, powiedzia:
- Nie, ja te si o ciebie martwiem.
- Niepotrzebnie... Sam przyjechae?
- Niezupenie... - odrzek powoli.
Julka spojrzaa na niego wciekym wzrokiem i zawoaa:
- Jak to niezupenie?! On jest tu z tob?!

- Kto? - ukasz nie zrozumia, kogo Julka miaa na myli.


- Mj ojciec! - wrzasna i zy napyny jej do oczu.
- Mwiem ci, e nie - odpowiedzia spokojnie. Julka spojrzaa na chopca bardzo
uwanie.
- To z kim przyjechae? - zapytaa podejrzliwie.
- Z moim tat - wyjani ukasz.
- Z twoim?
- Tak.
- Autobusem?
- Nie, takswk... Julka zmruya oczy.
- Ty, a co to ci waciwie obchodzi, gdzie ja jestem. Po co si wtrcasz? - zapytaa
zaczepnie.
ukasz poczu si dziwnie nieswojo, ale wiedzia, e w tej sytuacji najlepiej mwi
prawd, a przynajmniej znaczn jej cz.
- Baem si o ciebie. Jak twj tata powiedzia, e nie wrcia na noc, to
przestraszyem si, e stao ci si co zego.
- Nikt ci nie prosi, eby tu przyjeda. A ju na pewno nie z ojcem - powiedziaa
Julka hardo. - Nie potrzebuj adnych ojcw. Ani wasnych, ani cudzych.
- Nie mw tak, on chce z tob porozmawia - tumaczy spokojnie chopiec.
- Nie ma o czym. Ja nie wrc do domu i ju, a jak powiesz mojemu staremu, gdzie
jestem, to i std uciekn.
ukasz poczu, e grunt usuwa mu si spod ng.
- A masz pienidze na jedzenie? - zapyta.
- Troch mam, na jaki czas wystarczy, a potem jako sobie poradz.
- Ciekawe, w jaki sposb? Bdziesz kra?
- Nie, wyjad do Krakowa albo do Gdaska i bd na rynku gra na skrzypcach.
Widziaam wielu takich grajkw. W ten sposb zarobi.
ukasza zaskoczy, a jednoczenie przerazi miay plan dziewczyny.
- Zgupiaa? Przecie policja ci zatrzyma!
- Dlaczego? Przecie umiem gra - powiedziaa Julka ze miechem.
- Nie o to chodzi, nieletnim nie wolno w ten sposb zarabia.
Julka prychna pogardliwie i wyprostowaa si.
- Kto bdzie wiedzia, e jestem nieletnia - rzucia hardo.
- Nie gadaj gupstw, wylegitymuj ci i po wszystkim, a poza tym przecie nie wzia

skrzypiec.
- Nie wziam, ale jako sobie poradz. O, mam pomys, dam ci klucz do piwnicy.
Tam zostawiam skrzypce. Przywieziesz mi je. Dobrze?
ukasz nic nie odpowiedzia. Nie zamierza pozwoli dziewczynie brn dalej w
niebezpieczestwo, a ju na pewno nie zamierza jej w tym pomaga.
- Nie, nie zrobi tego - oznajmi.
- Boisz si? - Tak.
- Tak mylaam. No trudno, sama sobie jako poradz - powiedziaa stanowczym
gosem, a ukasz przekona si, e rozmowa z ni staje si coraz trudniejsza. Julka naprawd
nie zamierzaa wraca do domu i namwienie jej na jakie sensowne dziaanie wydao mu si
w tej chwili zadaniem nie do wykonania.
- Julka, suchaj! - zacz jeszcze raz spokojnie. - To nie ma sensu, musimy wszystko
przemyle. Przecie nie moesz tu zosta. To nie jest twj dom, kto ci tu w kocu przyapie...
- Wiem, ale zostan tu, pki si da - odpowiedziaa kategorycznie.
- A co zrobisz, jak kto tu wreszcie przyjdzie?
- Bd miaa pecha.
- Oskar ci o wamanie i wezw policj. Chcesz tego?
- Nie, ale nie zamierzam martwi si na zapas. Do domu nie wrc! - stwierdzia, a w
jej oczach znowu pokazay si zy.
ukasz wiedzia, e nie mia co liczy na to, e Julk uda si nakoni do powrotu.
Rozumia jednak, e musi postara si myle podobnie jak ona. Wtedy moe uda mu si
nawiza z ni kontakt.
- W porzdku - powiedzia pojednawczo - ale moesz przez kilka dni pomieszka u
nas.
- U was?
- Tak, mj tato na pewno si zgodzi. On te martwi si o ciebie.
Dziewczynka zamylia si, po czym patrzc nieufnie na ukasza, powiedziaa:
- I pewnie zaraz wezwiecie mojego starego.
- Jak nie bdziesz chciaa, to nie wezwiemy, ale nie moesz si tak bka, bo ci kto
napadnie. Na razie zatrzymasz si u nas, a potem co wymylimy!
Perspektywa spdzenia kolejnej nocy w normalnych warunkach wydaa si
dziewczynce dosy kuszca, nie zamierzaa jednak zbyt szybko si poddawa.
- Nie wierz, e twj ojciec nie powie nic mojemu. Wszyscy rodzice s tacy sami.

- Moesz z nim porozmawia, czeka na nas tu za rogiem.


Julka pokrcia stanowczo gow.
- Nie chc. ukasz nagle przestraszy si, e nie uda mu si przekona Julki.
- Nie upieraj si - powiedzia agodnie - bez pomocy nie dasz sobie rady!
Dziewczyna w milczeniu zacza kry po pokoju, zupenie nie patrzc na ukasza,
a wreszcie zatrzymaa si przed nim i stwierdzia:
- Dobrze, idcie na plac zabaw przed szko. Ja tam zaraz przyjd, ale jeeli okae si,
e sprowadzilicie tu mojego ojca, nigdy ju mnie nie zobaczysz!
ukasz pooy palec na ustach i zapa Julk za rk.
- Cicho! Syszaa? Dziewczynka zastyga w bezruchu.
- Nie, o co ci chodzi?
- Wydaje mi si, e syszaem samochd, chyba kto podjecha pod dom z tamtej
strony - powiedzia chopak, skradajc si pod okno.
Julka bardzo zblada i wyszeptaa przeraona:
- Zaczekaj tu, popatrz przez okno kuchenne.
Ostronie, na palcach przesza do kuchni, po czym przesuwajc si wzdu ciany,
zbliya si do okna. Kucna przy parapecie i uniosa si na tyle, by zobaczy, co dzieje si
przed domem. Na podjedzie przed wejciem do domu sta duy, granatowy samochd z
otwartym baganikiem, z ktrego ysawy mczyzna wyjmowa jakie puszki, worki i
listewki. Dziewczynka poznaa waciciela samochodu. Widziaa go ju kilka razy.
- Cholera, przyjecha ten facet, ktry kupi dom. Musimy zwiewa! - powiedziaa do
ukasza, ktry stan w progu kuchni.
- Ktrdy? - chopak patrzy na ni bezradnie.
- Przez okno salonu, prdzej! - zakomenderowaa Julka i na palcach przesza szybko
do pokoju pooonego naprzeciwko kuchni.
Dopadli okna i po krtkiej chwili byli ju na zewntrz. Julka sprbowaa domkn
okno, ale szybko zrezygnowaa z tego pomysu i rozkazaa szeptem:
- Kucnij! Poczekamy, a wejdzie do rodka i wtedy wyjdziemy z ogrodu. Moe nas
nie zauway, tylko bd cicho!
Mczyzna jeszcze kilka minut przenosi pakunki do wntrza domu, a wreszcie
dzieci usyszay ciche trzaniecie.
- Dobrze, jest w rodku. Teraz!
Rwnoczenie ruszyli w kierunku potu i przecisnwszy si przez szczelin w
sztachetach, pobiegli w stron zaparkowanej takswki. ukasz bieg szybciej, zapa wic

Julk za rk i pocign za sob.


W tym czasie w domu, z ktrego wydostali si przed chwil, mczyzna wnosi puszki
z farb na pitro. Wszed do jednego z pokojw i zobaczy lecy na rodku plecak. Wok
niego poniewieray si jakie rzeczy. Zajrza do plecaka i wycign z niego kilka drobiazgw
niewtpliwie nalecych do dziewczynki. Obejrza je dokadnie, po czym jeszcze raz sign
w gb plecaka. Na samym dnie znalaz zeszyt z imieniem i nazwiskiem wacicielki.

ROZDZIA XVIII
Takswkarz podjecha pod same drzwi klatki schodowej. Julka wyskoczya z
samochodu i z kluczami od mieszkania ukasza popdzia na gr. Chopiec razem z
kierowc takswki zataszczy ojca na czwarte pitro. Tak jak obieca wczeniej, takswkarz
wzi pienidze jedynie za kurs, traktujc czekanie na dzieci i pomoc we wniesieniu jako co
zupenie naturalnego.
Po kolacji usiedli we trjk przy stole w jadalni i ojciec ukasza powiedzia:
- Musimy si powanie zastanowi, co robi dalej. Czy kto ma moe jak
propozycj?
Julka pokrcia przeczco gow, a ukasz stwierdzi stanowczo:
- Julka powinna u nas zosta. Ojciec spojrza na syna powanie.
- To ju syszaem i w pewnym sensie zgadzam si na to, ale pod pewnymi warunkami
- odrzek.
Julka westchna gboko i, powoli wypuszczajc powietrze, zapytaa:
- Jakimi?
- Musimy zawiadomi twojego tat, e nic ci nie jest - powiedzia spokojnie
mczyzna, patrzc powanie na dziewczynk.
Julka gwatownie odsuna krzeso i wypronymi rkami przytrzymaa si blatu
stou.
- Nie, on tu zaraz przyleci, a ja nie chc go widzie! - krzykna wzburzona,
potrzsajc gow. Tego si wanie baa w chwili, gdy stanli z ukaszem przy drzwiach
takswki. Czua, e ojciec ukasza jest tak naprawd tylko dorosym, dorosym, ktry moe
zrozumie jedynie innego dorosego.
- Rozumiem, e z jakiego powodu jeste za na tat, ale kara, jak mu wymierzasz,
jest po prostu okrutna - mczyzna twardo stawia spraw. - Musisz si do niego odezwa!
- Nie chc! - w oczach Julki pojawiy si zy, a kciki ust na moment wygiy si w
podkow. Dziewczynka jednak staraa si zapanowa nad emocjami i nie rozpakaa si.
- Ale musisz! - powtrzy. - Twj ojciec ci kocha i jest autentycznie przeraony
twoim znikniciem. Nic nie wskrasz tym, e bdziesz go rani.
- On te mnie zrani - odpara troch spokojniej.
- Wierz ci, ale czas to wreszcie przerwa. Trzeba poszuka sensownego rozwizania
waszych nieporozumie.

Podczas tej rozmowy ukasz obserwowa tylko tych dwoje, nie wiedzc, co o tym
wszystkim myle. Rozumia, e ojciec mia racj, i czu, i sam nigdy by nie postpi tak jak
Julka. Pomimo to jego sympatia bya po stronie koleanki i z trudem hamowa si, by tego nie
okaza.
- Ja nie chc niczego szuka, nie wrc do domu - oznajmia Julka spokojnym gosem.
Mczyzna poruszy si nerwowo na fotelu i zapyta rzeczowym tonem:
- To co bdziesz robi?
- Wyjad.
- Daleko nie uciekniesz, niedugo policja caego kraju bdzie miaa twoje zdjcie.
Ojciec ukasza usiowa zachowa spokj. Wiedzia, e tylko spokojna, rozsdna
argumentacja moe przekona dziewczynk, jeeli oczywicie cokolwiek moe j jeszcze
przekona.
Julka popatrzya mu prosto w oczy, a jej spojrzenie pene byo wyrzutu.
- W takswce obiecywa pan, e przez jaki czas bd moga pomieszka u was powiedziaa z rozaleniem w gosie. - Oczywicie powinnam si bya domyli, e tak
naprawd wcale si pan na to nie zgodzi.
- Ciesz si, e nam zaufaa i e tu jeste, ale na nic wicej nie zgodz si, jeeli nie
zawiadomisz taty, e yjesz.
Julka gwatownie wstaa z krzesa i, popatrzywszy na mczyzn z gry, powiedziaa
aroganckim tonem:
- W takim razie nie bd panu przeszkadza.
Ruszya w stron drzwi, a ukasz spojrza na ojca przeraony.
- Tato! - zawoa, ale, ujrzawszy przestrach w oczach mczyzny, zrozumia, e teraz
musi si wtrci. - Julka, nie wygupiaj si! Przecie moesz zadzwoni do taty i powiedzie
mu, e u ciebie wszystko w porzdku. Nie musisz mu wcale mwi, gdzie jeste - prbowa
ratowa sytuacj.
Julka zatrzymaa si w progu i, zastanawiajc si nad tym, co usyszaa, odpowiedziaa
cicho:
- Jak zadzwoni na komrk, to wywietli si wasz numer i bdzie wszystko jasne.
ukasz poczu, e jego propozycja bya trafiona. Ktem oka zauway te wyraz ulgi,
ktry pojawi si na twarzy ojca.
- To zadzwo do domu i porozmawiaj z pani Broni.
- Mino ju ptorej doby, jak ucieka z domu - wtrci ojciec.
Julka zastanowia si nad tym, przygryzajc doln warg.

- No, nie wiem... - powiedziaa z ociganiem i w tym momencie usyszeli natarczywy


dwik dzwonka przy drzwiach wejciowych.
ukasz spojrza na ojca troch przestraszony i zobaczy, e tata zblad gwatownie.
- Kto to moe by o tej porze? - zapyta chopiec.
- Zaczekaj, ja otworz. To moe by tata Julki - rzek mczyzna i ruszy do
przedpokoju, mijajc po drodze Julk.
Dziewczynka staa jak wmurowana, patrzc bezradnie na ukasza.
- Julka, id szybko do mojego pokoju i na wszelki wypadek nie ruszaj si stamtd zakomenderowa.
Bez sowa wykonaa jego polecenie i dokadnie zamkna za sob drzwi.

ROZDZIA XIX
Ojciec ukasza podjecha do drzwi wejciowych i jak zwykle zapyta:
- Kto tam?
- To ja, Pacyski, ojciec Julki - usysza w odpowiedzi. Westchnwszy gboko,
mczyzna na wzku przytrzyma si klamki i zawoa:
- Prosz poczeka, ju otwieram!
Po chwili w drzwiach stan ojciec Julki, ktry jednake tego dnia wyglda nieco
inaczej ni wczoraj. Mia wprawdzie to samo ubranie, ale najwidoczniej nie zdejmowa go
przez ca dob, bo byo troch niewiee, a na nieogolonej twarzy mczyzny pod oczami
pojawiy si szare cienie.
- Bardzo przepraszam, e niepokoj o tej porze, ale musz panu co powiedzie zacz zmieszany, stojc wci na korytarzu.
Ojciec ukasza ustpi mu miejsca.
- Prosz wej do rodka - powiedzia, chocia wcale nie mia ochoty na wizyt tego
gocia, dopki nie ustali z Julk dalszego planu dziaania.
Pacyski wszed do rodka i zamkn za sob drzwi.
- Ja tylko na chwil - powiedzia. - Niech pan sobie wyobrazi, e Julka si znalaza!
- Taak?! - wykrzykn ojciec ukasza, a w jego gosie wicej byo zaskoczenia ni
radoci.
- Niezupenie, niestety - wyjani Pacyski - ale wiem przynajmniej, gdzie bya
poprzedniej nocy.
- A skd pan to wie? - zapyta mczyzna.
- Miaem telefon od nowego waciciela naszego domu, znalaz plecak i rzeczy crki.
Sdz, e swoim przyjazdem musia ma wyposzy, bo okno w salonie byo niedomknite, a
na rabatce odkry wiee lady stp. Pewnie ucieka, jak go zobaczya.
- Nie widzia jej? - dopytywa si ojciec ukasza.
- Niestety nie, ale przynajmniej wiem, gdzie spdzia noc. Tylko co dalej? - w gosie
Pacyskiego byo ryle smutku, e mczyzna na wzku z trudem pohamowa si, eby nie
powiedzie mu caej prawdy. - Byem tam przed chwil, wziem rzeczy, ale pojad jeszcze w
nocy, moe wrci... A swoj drog zupenie nie wiem, jak ona dostaa si do rodka. Przecie
oddalimy nowym wacicielom wszystkie klucze...
W pokoju nagle zrobio si cicho. Pacyski usiad na kanapie i ukry twarz w doniach.

Przy dobrym owietleniu jego ubranie wydawao si jeszcze bardziej zmite i niewiee ni w
przedpokoju.
- Co ja mam zrobi? Co robi? - powtarza przez zacinite palce.
ukasz wszed do pokoju i spojrza na mczyzn. Zrobio mu si go al. Nagle
zauway, e od poprzedniego spotkania Pacyskiemu znacznie przybyo siwych wosw.
Chcia zapyta swojego ojca, czy to moliwe, ale ba si otworzy usta. - Niech pan tu
chwilk poczeka, musz na moment wyj do drugiego pokoju. ukasz, zrb panu herbaty sowa ojca wyrway go z odrtwienia.
- Dzikuj bardzo, ale chyba ju pjd - powiedzia Pacyski i zrobi gest, jakby chcia
si podnie z kanapy.
- Prosz na mnie zaczeka, zaraz wrc! - ojciec ukasza ruchem rki zatrzyma
mczyzn na kanapie.
- Nie musi pan wychodzi, ju jestem... - usyszeli gos Julki, ktra nagle stana w
progu pokoju.
Pacyski zdumiony zerwa si na rwne nogi, a widzc, e dziewczynka nie wybiega
mu na spotkanie, tylko cofna si w gb korytarza, krzykn w kierunku mczyzny na
wzku:
- Jak pan mg? Jak pan mia mnie oszukiwa?!
Julka zdumiona i przeraona obrotem sprawy wbiega z powrotem do pokoju i,
stanwszy przed ojcem, krzykna:
- Tato, przesta, uspokj si! To nie ich wina. Przyszam tu przed chwil, nie zdyli
ci jeszcze powiedzie.
Pacyski usiad z powrotem na kanapie i ukry twarz w doniach. Jego plecami
wstrzsn bezgony szloch.

ROZDZIA XX
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - zapyta Pacyski, wchodzc do pokoju Julki.
Dziewczynka - wykpana, w czystej piamie - siedziaa na ku.
- Nie - odpowiedziaa. - Pewnie chcesz, ebym ci przeprosia?
- Nie mylaem o przeprosinach - odrzek ojciec, nie patrzc na crk.
- To o czym mylae?
- O rozmowie z tob. Miaem nadziej, e powiesz, dlaczego mi to zrobia.
- Nic ci nie obchodz, a poza tym mnie uderzye - chmurny wyraz twarzy Julki
wiadczy o tym, e jej zo na ojca wcale nie mina.
Pacyski usiad na krzele stojcym przy biurku.
- Wiem, e to byo ze i przepraszam ci za to, ale tobie nie wolno byo tak mwi!
- A tobie nie wolno mnie traktowa jak mebel! - Julka najwyraniej przestawaa by
ma dziewczynk i ojciec coraz bolenie; si o tym przekonywa.
- Nie traktowaem ci jak mebel! - odpowiedzia arliwie. - Chciaem, eby bya
blisko, chciaem by z tob.
- Ze mn? - wyraz twarzy dziewczynki wiadczy o tym, e wtpi w szczero jego
wypowiedzi. - Chciae by ze mn? To trzeba byo tutaj zamieszka!
Pacyski opuci gow i odpowiedzia cicho:
- To jest mieszkanie twojej mamy. Nie mgbym wprowadzi si tutaj, nie
pozwoliaby mi na to!
Julka bliska paczu nie zamierzaa owija niczego w bawen.
- Za to w twoim mieszkaniu przebywa ta kobieta i ona rwnie nie pozwoli mi...
- Przesta! Nie ma tam teraz nikogo, mieszkam sam... - Pacyski nie chcia
doprowadza do kolejnej awantury i dlatego skama.
- A ta twoja Barbara?
Mczyzna wzruszy ramionami i wyjani spokojnie:
- Spotykamy si, ale nie mieszkamy razem i nie wiem, czy to kiedykolwiek nastpi.
Julka podejrzliwie przyjrzaa si ojcu.
- Jak to nie mieszkacie razem? Przecie o ni bya ta caa awantura z mam, to przez
t bab rozwiedlicie si!
Ojciec westchn gboko i popatrzy smutno na crk. Nie chcia rozmawia z ni na
temat tak bardzo osobisty, ale rozumia, e tego nie uniknie. Nie zrobi tego wczeniej, wic

jest jej to winien.


- Niezupenie przez ni. Basia bya ostatnim szczeblem w drabinie nieporozumie. Od
dawna nie ukadao mi si z twoj mam.
W oczach dziewczynki pojawiy si zoliwe byski.
- Naprawd? Nic nie zauwayam - powiedziaa, zaciskajc zby.
- Bo staralimy si to przed tob ukrywa - wyjani. - atalimy, co byo mona, ale
duej ju si nie dao.
Julka ze smutkiem pokiwaa gow.
- I wtedy poderwae sobie t pani.
- Nie mw tak, bo wielu spraw nie znasz i nie rozumiesz - odpowiedzia Pacyski
zniecierpliwionym tonem. - Nie mona cigle y w kamstwie!
Julka rozemiaa si zoliwie.
- Z tego, co mwisz, wynika, e mona. Dzieci mona okamywa, ile wlezie!
- Nie, ale czasami doroli robi tak dla dobra dzieci. Tak mi si przynajmniej
wydawao, e robilimy to wszystko dla twojego dobra. Ale ty dorastasz i widzisz coraz
wicej. Popenilimy bd, nie naley oszukiwa dzieci.
- Dlaczego? Nawet jeeli z tym jest lepiej?
- Komu?
- Dzieciom.
- Nie wydaje mi si, eby ycie w zakamaniu byo suszne - stwierdzi Pacyski. Teraz dopiero doszedem do tego wniosku - doda cicho, patrzc na crk ze smutkiem. Jeeli ludzie przestaj si kocha, nie powinni udawa, e si kochaj. Nie stworzy si domu
penego mioci, jeeli si jej nie czuje.
- I wy po prostu przestalicie udawa - powiedziaa Julka, czujc sucho w gardle.
- W pewnym sensie tak.
- Jak to w pewnym sensie? W pewnym sensie przestae kocha mam? No powiedz,
przestae? - pytaa uporczywie bliska paczu.
Pacyski milcza przez chwil, po czym odpowiedzia cicho:
- Nie wiem...
Julka uniosa si na ku i, wpatrujc si w ojca, podniosa gos:
- Rozeszlicie si dlatego, e ty tego nie wiesz? A ja? Mnie te ju nie kochasz? Czy
nad tym te musisz si zastanowi?
Pacyski zrobi gest, jakby chcia zbliy si do crki, ale jej pene wyrzutu spojrzenie
zatrzymao go na miejscu.

- To akurat wiem doskonale - bardzo ci kocham!


- I pewnie dlatego widujesz mnie raz w tygodniu?! - krzykna, czujc, e nadszed
czas, by sobie wszystko powiedzie.
- Nie bd niesprawiedliwa, bywam tu duo czciej - broni si niezbyt pewnie.
Julka wyda wargi i spojrzaa na ojca z pogard.
- Tak, ostatnio, od kiedy pani Bronia zacza na mnie skary. Pacyski zamilk na
chwil, zastanawiajc si nad tym, co usysza. Wiedzia, e crka ma racj, ale nie umia jej
wytumaczy, dlaczego wizyty w tym domu s dla niego tak bardzo trudne. Nie potrafi
jeszcze w sposb naturalny, bez emocji rozmawia z jej matk i dlatego kady przyjazd do
tego mieszkania by dla niego wyzwaniem.
- Masz racj - przyzna po chwili. - Troch ci zaniedbaem, ale dla mnie rozstanie z
twoj mam byo wyjtkowo cikim przeyciem... Nieatwo mi tu przyjeda.
Julka pokiwaa gow i powiedziaa spokojnie:
- Dobrze, ju dobrze, rozumiem. Tobie trudno, mamie ciko - to oczywiste. Ty co
stracie, ona te. A ja? Ja przecie nie jestem winna, e wam nie wyszo.
Po chwili dodaa podniesionym gosem:
- Za co mnie ukaralicie tym gupim rozwodem?! Pacyski spojrza na crk i
bezradnie rozoy rce.
- O Boe, nie potrafi z tob rozmawia! Julka rozemiaa si sztucznie.
- Nie martw si, nie ty pierwszy. Pani Bronia te ma mnie dosy!
Ojciec gboko westchn i podnis si z miejsca. Ruszy w kierunku crki, ale ona
powstrzymaa go gestem. Zatrzyma si wic na rodku pokoju i powiedzia najagodniej, jak
umia:
- Dziecko, nie to chciaem powiedzie. Nie rozumiesz mnie, ja nie potrafi z tob
rozmawia, bo, bo...
- Bo nigdy nie prbowae! - przerwaa mu dziewczynka, patrzc na niego oczami
penymi ez. - Nie ty jeden, mama te! Oboje zapomnielicie ze mn porozmawia. Zaprogramowalicie mnie tak, ebym reagowaa na polecenia; grzeczne, mie, ale stanowcze:
kochanie, przynie", Juleczko, zagraj", pospiesz si, moja droga, bo spnimy si na
koncert!". Jeeli chciaam czego innego, to agodnie tumaczylicie mi, e si myl! "We,
zrb, bd tak mia, przynie, umyj si, id spa!..." - krzykna na koniec i, szlochajc,
rzucia si na ko.
Pacyski sta bezradnie na rodku pokoju, bojc si poruszy. Nie wiedzia, jak si
zachowa, by jeszcze bardziej nie zepsu wszystkiego. Wreszcie podszed do ka i

delikatnie usiad obok crki. Po chwili zacz gaska j po plecach, mwic delikatnie:
- Cicho, cichutko, kochanie. Przepraszam, bardzo ci przepraszam.

ROZDZIA XXI
ukasz wybieg od siebie i odruchowo spojrza w stron bloku Julki. Dziewczynka
staa przed drzwiami swojej klatki schodowej i poprawiaa zapicie plecaka.
- Cze! - zawoa, podchodzc do niej. - Nareszcie jeste. Gdzie bya przez ostatnie
dni?
Julka umiechna si szeroko i odpowiedziaa:
- W grach.
- Teraz? Przecie to nie wakacje!
- Tata wzi tydzie urlopu i pojechalimy do Kocieliska. azilimy troch po
grskich szlakach.
ukasz westchn gboko i pokrci gow.
- Dobrze ci, wakacje w kwietniu. Troch si nawet opalia.
- Nie odpoczywaam zbyt wiele - wyznaa dziewczynka. - I nawet nie wiem, skd ta
opalenizna.
- Jak to? - zapyta ukasz, nie bardzo rozumiejc.
- wiczyam po kilka godzin dziennie. Postanowiam jednak pojecha na ten konkurs.
ukasz spojrza na Julk bardzo uwanie, zastanawiajc si, czy to prawda.
- Mwia, e profesor chcia wytypowa kogo innego.
- Chcia, ale go poprosiam i zmieni zdanie.
- Tato ci kaza?
Julka umiechna si szeroko.
- Nie, wrcz przeciwnie, namawia mnie, ebym z tego zrezygnowaa.
ukasz pokrci gow.
- Zupenie ci nie rozumiem - najpierw nie chcesz, potem chcesz...
- To proste, za pierwsze trzy miejsca s wysokie nagrody finansowe, postanowiam
zdoby te pienidze.
- Aha, to wszystko jasne! Chcesz odkupi dom? - chopak spojrza na ni z mieszanin
zainteresowania i podziwu.
Julka rozemiaa si szczerze.
- Niestety, nic nie rozumiesz. eby odkupi dom, musiaabym wygra z pidziesit
razy. Mam inny pomys.
ukasz spojrza na dziewczynk z zaciekawieniem, ale nie zapyta, na co zamierza

przeznaczy swoje pienidze. Ba si, e bdzie go podejrzewa o wcibstwo, wic postanowi nic nie mwi.
- Chc twojemu ojcu kupi wzek inwalidzki, taki najlepszy, cakowicie
automatyczny - zakomunikowaa Julka po chwili milczenia.
Chopak ze zdumienia wybauszy oczy, ale potem opuci wzrok i nic nie powiedzia.
- Czemu milczysz? Nie cieszysz si? - dopytywaa si nieco zaskoczona brakiem jego
reakcji. - To przecie dobry pomys, prawda?
- A co na to twoi rodzice? - zapyta ukasz zachrypnitym gosem.
Julka wzruszya tylko ramionami.
- Mamie nic nie mwiam o swoich planach, a tato powiedzia, e to moja sprawa, co
zrobi z nagrod.
ukasz nie powiedzia nic wicej. Nie wiedzia, jak powinien zareagowa. Przez jego
gow lotem byskawicy przemykay najrozmaitsze myli, z ktrych tylko cz bya radosna.
- Popatrz, jedzie nasz autobus, pospieszmy si! - usysza gos Julki i poczu
szarpnicie za rkaw. Oboje biegiem ruszyli w kierunku przystanku.

ROZDZIA XXII
Po powrocie ze Szwajcarii Julka i jej mama stay na lotnisku przy bramce prowadzcej
do wyjcia.
- Id sama, tam stoi ojciec. Pomachaj mu, bo nas jeszcze nie zauway. Ja musz
sprawdzi, gdzie jest czerwona walizka. Nigdzie jej nie wiedziaam - powiedziaa mama i
ruszya w stron stanowiska celnikw.
Julka dostrzega go w tumie i zacza mocno macha rk w jego kierunku. Ojciec
wreszcie j zauway i podszed do bramki, przez ktr miaa wychodzi.
- Tatu! Bardzo si ciesz, e przyszede! - zawoaa, rzucajc si mu na szyj.
Pacyski rozemia si i unis crk lekko do gry.
- Nie mgbym nie przyj! Dzie dobry, kochanie! Jak tam podr? Baa si?
- Nie, ja przecie nigdy nie baam si lata samolotem! - odrzeka dziewczynka, nie
ukrywajc dumy.
- To prawda, ale zawsze wydawao mi si to niemoliwe, bo ja okropnie boj si
lata... Poczekaj chwil, przywitam si z mam - powiedzia, zobaczywszy za plecami crki
by on.
Delikatnie odsun Julk i, zbliywszy si do kobiety, pocaowa j w policzek.
- Dzie dobry.
- Dzie dobry, to mio, e przyszede. Jeste samochodem czy trzeba wezwa
takswk?
- Mam samochd.
- Poczekajcie tu chwile. Musz podej do tamtego wejcia, bo gdzie zapodziali
nasz jedn walizk - powiedziaa krtko i odesza, zostawiajc crk z ojcem.
- Tatusiu! - zawoaa Julka, gdy zostali sami.
- Sucham?
- Jest mi bardzo przykro!
- Z jakiego powodu? - zapyta ojciec, przygldajc si crce uwanie.
- No wiesz, nie udao mi si wygra... Pacyski zrobi oburzon min.
- Jak to nie udao ci si, czwarte miejsce to wspaniaa lokata!
- No tak, ale... - bkna Julka.
- Ale ty chciaa by pierwsza?
- Chciaam!

Pacyski przybra mask surowoci, a potem zapyta, miejc si:


- Czy to moe znaczy, e sdziowie byli niesprawiedliwi? Julka bezradnie rozoya
rce.
- Niestety nie, byli bardzo sprawiedliwi. Tamci byli lepsi, i to duo lepsi ode mnie!
Pacyski obj i przytuli mocno crk.
- Dla mnie to ty jeste najlepsza, a czwarte miejsce w takim konkursie to wspaniay
wynik.
- Ale...
- Ale co? - ojciec pooy donie na jej ramionach i spojrza gboko w oczy. Julka
spucia gow i powiedziaa:
- No wiesz, miaam plany...
Mczyzna patrzy na ni uwanie, a na ustach bka mu si przelotny umiech.
- Ktrych realizacj musisz odoy - dokoczy. - Tak w yciu bywa, ale nic si nie
martw. Widocznie tak musiao by. Zreszt nieraz zastawiaem si nad twoim pomysem i nie
jestem pewien, czy by dobry.
Julka spojrzaa na ojca zaskoczona.
- Jak to?
Pacyski obj crk ramieniem i zacz wyjania:
- Tata ukasza jest czowiekiem delikatnym i ambitnym. Nie sdz, eby chcia
przyj taki prezent od ciebie. Zamiast przyjemnoci moga mu sprawi przykro.
Dziewczynka zastanowia si chwil, po czym spojrzaa ojcu w twarz i zapytaa:
- Tak mylisz?
- Tak mi si wydaje, a nawet jestem tego pewien. Ale chwileczk, zapomniaem o
czym bardzo wanym. Kto czeka na ciebie przed terminalem. Nie chcia wej ze mn.
Julka troch zaskoczona wskazaa rk drzwi wejciowe.
- Tam?
Pacyski pokiwa gow.
- Tam, biegnij szybko!
Julka, pocaowawszy ojca w policzek, ruszya biegiem w kierunku drzwi. Kiedy si
przed ni otworzyy, od razu go zobaczya. ukasz sta pod filarem i, patrzc w jej kierunku,
umiecha si radonie.
- ukasz, cze! Jak mio, e jeste! - zawoaa rozpromieniona.
Chopak podszed do niej i z kieszeni kurtki wycign bukiecik stokrotek.
- Cze! Prosz to dla ciebie. Julka wzia stokrotki i powiedziaa:

- Dzikuj, s liczne! Ja te mam co dla ciebie, ale dam ci pniej, bo woyam to


do walizki.
- Gratuluj sukcesu! - odpar ukasz, a Julka spojrzaa na niego powanie.
- Nie artuj, przecie wiesz, e jechaam po zwycistwo - odpowiedziaa bez
umiechu.
- To przecie jest wielkie zwycistwo, pokonaa dwudziestu konkurentw! Nawet w
dzienniku mwili o tobie - emocjonowa si ukasz.
Julka popatrzya na niego zaskoczona.
- Naprawd? Nie wiedziaam o tym. Ale niestety nie dostaam adnych pienidzy.
Mam wprawdzie szans na zagraniczne stypendium, lecz za czwarte miejsce nie dali mi ani
grosza, wic nic nie wyjdzie z moich planw - powiedziaa, nie patrzc na ukasza.
Chopak umiechn si szeroko.
- To dobrze.
Julka spojrzaa na niego, nie rozumiejc, o co mu chodzi.
- Co ty mwisz?
- Dokadnie to, co syszysz. Bardzo dobrze, e nie dostaa pienidzy.
- Dlaczego?
- Bo to mogoby wszystko zepsu - wyjani.
- Jak to zepsu? - Julka w dalszym cigu nic nie rozumiaa.
- Nie chciaem ci tego mwi od razu, ale bardzo dobrze znam mojego tat i wiem, e
nie przyjby tego prezentu, a w dodatku byoby mu przykro - powiedzia.
- To dlaczego mi o tym wtedy nie powiedziae?
- Bo tylko dziki temu zacza znowu wiczy. Miaa cel i zmobilizowaa si do
pracy - tumaczy jej.
Julka pokrcia gow, ale umiechna si do ukasza.
- To nie byo w porzdku.
- Moliwe, ale wtedy wydawao mi si, e tak jest lepiej.
- Chyba masz racj... Ale ja naprawd chciaam co zrobi dla twojego tary To bardzo
dobry czowiek.
ukasz umiechn si szeroko.
- Zrobia.
- Ja? Co?
- Ucieka z domu i dziki temu mj tata pozna twojego tat.
- Nic z tego nie rozumiem!

ukasz przyjrza si dziewczynce uwanie, nie bdc pewnym, czy z niego nie artuje.
- Pan Pacyski nic ci nie mwi? - zapyta podejrzliwie. Julka pokrcia przeczco
gow.
- Nie.
- Dziki temu, e nasi ojcowie poznali si, twj zaatwi mojemu zlecenia oblicze
komputerowych dla jakiej prywatnej uczelni. To bardzo dobra praca.
Julka z niedowierzaniem pokrcia gow.
- Naprawd? Ale wy przecie macie popsuty komputer!
- Ju mamy nowy. Pan Pacyski na razie zaatwi nam komputer na raty, ale tata ma
nadziej, e niedugo bdzie mg go spaci, bo ta praca jest dobrze patna.
Julka rozpromienia si na te wieci.
- To brzmi bardzo interesujco - powiedziaa radonie i w tym momencie poczua, e
kto stoi za jej plecami.
- Co ci tak zainteresowao? - zapyta ojciec.
- To, co mwi ukasz - wyjania, patrzc na niego z umiechem.
- A co on powiedzia? - dopytywaa si mama Julki, wodzc wok troch
roztargnionym wzrokiem.
- e jest godny tak samo jak ja - wyjania dziewczynka, puszczajc oko do ojca.
- Wic jedmy do domu! Pani Bronia ju pewnie czeka z obiadem - rzeka mama
Julki.
Dziewczynka spojrzaa na ni niepewnie i zapytaa, ciszajc gos:
- Czy moemy zaprosi ukasza?
Matka umiechna si i, popatrzywszy najpierw na crk, a potem na jej koleg,
powiedziaa:
- Oczywicie! Bronia zawsze gotuje na pi osb, wic zapraszam was obu - spojrzaa
na byego ma i dodaa: - Czy moesz z nami zje?
Pacyski pokiwa gow i umiechn si.
- Z wielk chci - odpar.
- To cudownie! - zawoaa Julka. - Moe chcesz moj surwk?
Pacyski zrobi komiczn min i zapyta podejrzliwie:
- Czyby pani Bronia do tej pory nie nauczya si robi dobrych surwek?

You might also like