You are on page 1of 5

Medal of Honor

Spis treści:
1.Wejście
2.Przebicie do Bagramu
3.Biegnący z wilkami…
4.Dorothy to suka
5.Brzuch bestii
6.Rewolwerowcy
7.Przyjaciele z daleka
8.W niebezpieczeństwie
9.Sieć Neptuna
10.Uratuj ratowników

1.Wejście

Gardez, Afganistan
AFO Neptune, Preacher

Noc była jasna, księżyc świecił tak mocno, że wszystko można było
zobaczyć bez problemu przed sobą podczas jazdy samochodem, nawet
nie włączając świateł… W środku tej nocy jechało czterech operatorów
Navy Seals. Było ich czterech, przebranych w arabskie łachy. Jechali na
dwa pickup’y, w pierwszym Mother, dowódca drużyny i Preacher
natomiast w drugim pojeździe Voodoo oraz Rabbit, najświeższy z całego
zespołu, w jego oczach był lekki strach gdy drużyna wsiadała do
samochodów. Nie dziwota, była to w końcu jego pierwsza misja. Celem
AFO Neptune był Tarik, miejscowy informator, który miał informacje o
bardzo dużym skupisku żołnierzy Al-Kaidy. Aby się do niego dostać
musieli być przebrani za tubylców, w końcu tam gdzie się znajdował był
środek miasta pełnego Talibów oraz Czeczenów, więc raczej wejście do
środka w szpeju amerykańskim odpadało. Przy głównym wjeździe do
miasta był mały punkt kontrolny, na szczęście to byli ludzie Tarika. Po
zatrzymaniu się Mother zapytał się jednego ze strażników o dokładną
lokalizację kryjówki ich przywódcy. Jeszcze dobrze nie ruszyliśmy jak
musieliśmy się zatrzymać około 300 metrów od tego miejsca. Na drodze
pojawił się pasterz, przeprowadzał kozy przez drogę. Gdyby nie fakt, że
za nami jechał drugi Fire-Team moglibyśmy już jechać, bo ten człowiek
wraz ze zwierzętami wyszedł z uliczki z tyłu po naszej prawej, więc
przód mieliśmy czysty, ale drugi pickup za nami został odcięty. Voodoo
zniecierpliwiony wychylił głowę przez szybę i krzyknął po arabsku:
-No już ruszaj się! Szybko!
Pasterz chyba nie zrozumiał ponieważ nie ruszył się nawet o milimetr.
Voodoo już nie wytrzymał i wrzasnął po angielsku tym razem:
-Ruszaj się!
Po chwili ruszyliśmy dalej. Miasto było w nocy odstraszające, nikogo nie
było widać na ulicach, nawet światła nie paliły się w oknach. Preacher
powiedział do Mothera, że mu się tu nie podoba, on na to odpowiedział.
żeby był uważny i się rozglądał cały czas. Kilka minut później
napotkaliśmy kilka osób, to nie był zwykły punkt kontrolny… Trzech
facetów podeszło do naszej ciężarówki, kolejnych dwóch widziałem
przed nami na ulicy jakieś 50 metrów od nas i jednego na dachu
budynku, miał ze sobą RPG. To nie byli Talibowie, tylko Czeczeńcy. Ich
obojga można łatwo odróżnić, Talibowie nosili na głowie turbany i mieli
charakterystyczne długie szaty tzw. Szarawary, natomiast Czeczeńcy
zazwyczaj byli ubrani w jakieś dresy bądź ubranie w kamuflażu, sprzęt
jeszcze z czasów wojny w Czeczeni. Oni byli lepiej wyszkoleni niż
Talibowie.
Nie chciano nas przepuścić, Mother chyba to przeczuwał jak już
zbliżyliśmy się do nich, od razu przygotował swojego Sig Sauer’a P226.
Gdy rozmowy nie wyszły na nasze Mother oddał dwa strzały w stronę
Czeczena przy szybie i dał gaz do dechy. Ostrzał był tak silny, że nie
udało się dojechać za daleko… przywaliliśmy z impetem w budynek…
Mother pod ostrzałem nie mógł wyrównać samochodu. Od razu
wygrzebali się z auta i zmierzali jak najszybciej do jakiejś kryjówki.
Podczas strzelaniny Voodoo i Rabbit nie mieli tyle szczęścia co druga
drużyna i musieli się cofnąć samochodem, padało wiele komunikatów na
radiu, że się rozbili gdzieś w pobliżu. Mother bez chwili zastanowienia
przekazał wszystkie informacje dotyczące punktu zbiórki i ruszyli. Gdy
Mother i Preacher byli już w środku budynku to było słychać jak na ulicy
ostro jest, cały czas słyszano strzały i eksplozje. Pierwszy Fire-Team
postanowił wspomóc chłopaków walczących na ulicy. Wybiliśmy okna na
piętrze bloku i zdjęli osoby na ulicy, aby ułatwić Voodoo i Rabbitowi
ucieczkę. Po dwóch minutach spotkali się z drugim Fire-Team’em ale w
nieciekawej sytuacji, tym razem pojawili się talibowie, na małym placyku
między budynkami. Mother i Preacher znajdowali się na górze, na
balkonach, natomiast pozostała dwójka na parterze. Szybko pozbyli się
kontaktu z największą skutecznością i wyruszyli wspólnie w stronę celu.
Udało im się trafić na dachy budynków, z dwojga złego to była
bezpieczniejsza droga niż poruszanie się ciasnymi uliczkami, w których
może w każdej chwili wyłonić się przeciwnik. Przez większość czasu był
spokój, ale pod sam koniec gdy postanowili zejść napotkali KM, który
zaczął ich ostrzeliwać z budynku o jedno piętro wyższy niż wszystkie.
Preacher i Mother zajęli się ogniem zaporowym, natomiast Voodoo i
Rabbit mieli oflankować cel. Gdy chłopaki zbliżyli się do budynku,
musieli wejść na jego dach, ponieważ wszystkie okna i drzwi były zabite
deskami. Gdy na niego weszli nie wiadomo skąd uderzyła rakieta w
budynek, najprawdopodobniej RPG. Na chwile Mother stracił kontakt
wzrokowy z Voodoo. Nagle z okna, z którego pruł KM wyleciał facet.
Tego nie dało się nie zauważyć, ponieważ okno przez które wypadł
miało kilka desek przybitych. Słychać było idealnie ten trzask
wyłamywanych desek, potem usłyszeliśmy tylko komunikat przez
radio…
-Pierdol się
To był Voodoo, on tylko miał tak wyostrzony język z ich wszystkich. Nie
czekając od razu ruszyli w ich stronę. Po kilku minutach marszu wszyscy
dotarli na jakiś stary plac zabaw, oczywiście tam było pełno talibów,
jakżeby inaczej. Ominięcie ich nie wchodziło w grę, każda strona była
obsadzona, nawet mysz by się nie prześlizgnęła. Na szczęście walka nie
była zbyt trudna, w końcu to Talibowie, nie Czeczeńcy. Gdy uporano się
z problemem weszli do budynku przed nimi, to był kryjówka naszego
informatora. Drużyna weszła na górę, ustawiliśmy się do wejścia, ale
Rabbit zauważył kogoś na krześle biurowym, były dwie opcje albo nie
żył, albo był nieprzytomny ponieważ siedział w nienaturalnej pozycji,
czyli kończyny i głowa spuszczona w dół jak najniżej. Nie zastanawiając
się Preacher potraktował drzwi z kopa, reszta weszła do środka. Jak
tylko obstawiono pokój od razu Voodoo odparł:
-Jak Tarik zdradził, to nie z własnej woli.
Mother powoli zbliżył się do ciała, uniósł mu głowę w celu identyfikacji.
Coś zaczęło pikać, w pokoju. Facet na krześle miał przyczepiony
ładunek wybuchowy. Mother szybko kopnął ciało w stronę otwartego
balkonu. Eksplozja była tak silna, że gdy ciało wypadło przez balkon na
ziemię, rozsadziło spory kawał budynku. Po chwili gdy wszyscy doszli do
siebie Mother powiedział:
-Nie nasz człowiek, szukamy dalej.

You might also like