You are on page 1of 336

Zakład N a r o d o w y imienia Ossolińskich W y d a w n i c t w o

W r o c ł a w - W a r s z a w a - K r a k ó w - G d a ń s k 1976
J a n Baszkiewicz

Maksymilian
Robespierre
Redaktor Stefania Słowikowa
Opracowanie topograficzne Stanisław Słowik

/ a k l a d N a r o d o w y im. Ossolińskich Wydawnictwo. Wrocław 1976.


N a k ł a d : 8500 e g z . Objętość: ark. wyd. 21,10, ark. druk. 19.18 wkl.
Papier offset. kl. I I I , 80 g, 60 x 9 0 .
O d d a n o do składania 23 I 1976.
P o d p i s a n o do druku 31 V 1976.
Druk u k o ń c z o n o w c z e r w c u 1976.
Skład w y k o n a n o n a u r z ą d z e n i a c h M o n o f o t o 6 0 0 .
Wrocławska Drukarnia Naukowa.
Wstęp

Jedynym u s p r a w i e d l i w i e n i e m , które by mi
przystało, byłoby całe moje życie

(Robespierre w Konwencji 25 LX 1792 r.)

Dziesiąty termidora drugiego roku Republiki jednej i niepo­


d z i e l n e j , D z i e ń ś w i ą t e c z n y , décadi. Ilu paryżan na własny użytek
określa ten dzień po d a w n e m u j a k o poniedziałek, 28 lipca 1794
roku? Z p a ł a c u Tuileries do więzienia Conciergerie tragarze prze­
n o s z ą w fotelu, p o d z b r o j n ą eskortą, człowieka z g r u b o o b a n d a ­
żowaną głową. Twarz r a n n e g o jest j e d n a k widoczna. Młody
chłopiec, który dużo później opisze tę niezwykłą procesję, wi­
d z i a ł , j a k n a P o n t N e u f t r a g a r z e z a t r z y m a l i się d l a o d p o c z y n k u
i jak ranny człowiek beznamiętnie przyjmował złorzeczenia
gapiów.
To Maksymilian Robespierre, jeszcze poprzedniego dnia poseł
do Konwencji Narodowej i członek K o m i t e t u O c a l e n i a Publicz­
nego. O b r z u c a j ą go teraz obelgami i nazywają n o w y m Katyliną,
C r o m w e l l e m , t y r a n e m t a k ż e ci, k t ó r z y n i e d a w n o z w a l i g o N i e ¬
przekupnym, K o l u m n ą Wolności, niewzruszoną skałą Świętej
Góry ... Za kilka godzin paryski kat pokaże tłumowi jego
głowę.
„Robespierre zgilotynowany! W y z n a m , ż e n i e s p o d z i e w a ł e m się
z o b a c z y ć tych d w ó c h słów o b o k siebie . . . " - pisał wkrótce p o t e m
szwajcarski dziennikarz. - „A co najbardziej porusza w tej
sprawie, to niebywała podłość p e w n y c h osób, n i e d a w n o jeszcze
lokajskich wobec Robespierre'a, które mają dzisiaj czelność
znieważać niegodnie jego p r o c h y " . J e d n a k ż e nie do tych, którzy
potępili M a k s y m i l i a n a Robespierre, należało ostatnie słowo. Do
dziś d n i a zresztą nie powiedziano bynajmniej ostatniego słowa
o tej dramatycznej historii. Warto więc pochylić się nad nią
uważnie.
Będzie to historia człowieka, który żył tylko trzydzieści sześć
lat. Ale w dziejach waży niewiele więcej niż pięć lat tego
krótkiego życia. Biografia polityczna Maksymiliana Robespierre
zaczyna się od kampanii wyborczej do Stanów Generalnych
wiosną 1 7 8 9 r., a k o ń c z y j ą w l i p c u 1794 r . d r a m a t t e r m i d o r a .
Biografie innych ludzi rewolucji były często malownicze, wy­
pełnione romansami i skandalami, machinacjami finansowymi,
a k t y w n o ś c i ą n i e tylko p o l i t y c z n ą , lecz t a k ż e a r t y s t y c z n ą , l i t e r a c k ą ,
naukową. W życiu pozapolitycznym Robespierre'a nie ma nic
z malowniczości czy awantury. Oczywiście wczesne sieroctwo,
uboga młodość stypendysty czy też trudności w adwokackiej
karierze formowały jego osobowość. Ale, szczerze mówiąc, nic
w tym wszystkim fascynującego. Także w latach rewolucji życie
prywatne Robespierre'a było bezbarwne. W jego wystąpieniach
parlamentarnych i klubowych często powraca twierdzenie, że
swoje życie w całości poświęcił rewolucji. Miał prawo tak
mówić.
I właśnie splatanie się tej egzystencji z wydarzeniami, które
są wielkim skrzyżowaniem d r ó g nowożytnej historii, w y n a g r a d z a
b a n a l n o ś ć p r y w a t n e j biografii M a k s y m i l i a n a Robespierre. A po­
przez jego biografię polityczną można zrozumieć mechanizmy
i procesy Rewolucji Francuskiej w jej heroicznym okresie.
Rewolucji, która — jak pisze znakomity jej badacz Albert
Soboul — „z pokolenia na pokolenie ... nie przestaje p o b u d z a ć
l u d z k i e j refleksji i l u d z k i e g o e n t u z j a z m u " . S k a l a t a m t y c h w y d a r z e ń
nadaje wymiar postaci człowieka, który je w niemałej mierze
kształtował i którego dramatyczna klęska zmieniła ich
bieg.
Maximilien Marie Isidore de Robespierre urodził się w Arras
6 V 1758 r. S z l a c h e c k ą p a r t y k u ł ę de z g u b i ł d o p i e r o w l a t a c h
rewolucji. Wprowadzała ona w błąd: Robespierre'owie to nie
szlachta, lecz solidna burżuazyjna rodzina osiadła od dawna
w prowincji Artois. J e j p o w o ł a n i e m były średnie szczeble karier
prawniczych: notariat, adwokatura, prokuratura (prokuratorem
zwano wówczas doradcę i zastępcę prawnego, który w odróż­
n i e n i u o d a d w o k a t a nie w y s t ę p o w a ł p r z e d s ą d e m ) . Adwokatem
był d z i a d i imiennik Maksymiliana, a także jego ojciec Fran­
ciszek R o b e s p i e r r e , k t ó r y w r. 1758 poślubił córkę zamożnego
p i w o w a r a z Arras, Ż a k l i n ę - M a ł g o r z a t ę C a r r a u t . Cztery miesiące
po ślubie u r o d z i ł się Maksymilian, w r. 1760 — jego siostra
Szarlotta, w r. 1761 d r u g a s i o s t r a H e n r i e t a ( u m r z e o n a w w i e k u
19 l a t ) i w r e s z c i e w 1763 r. b r a t A u g u s t y n . Ś m i e r ć m a t k i w r. 1764,
przy kolejnym porodzie, zmieni egzystencję rodziny. Franciszek
R o b e s p i e r r e z a c z n i e t e r a z n i e s p o k o j n e i bliżej nie z n a n e w ę d r ó w k i
po różnych krajach. Jego grób znajduje się w Mo­
nachium.
Synami zajął się dziad-piwowar, córkami zaś ciotki, dobrze
wprowadzone w sfery kościelne miasta Arras. Tym koneksjom
zawdzięcza Maksymilian poparcie biskupa Arras, które mu
przyniosło kościelne s t y p e n d i u m i możliwość d w u n a s t o l e t n i e j n a u k i
(1769 - 1 7 8 1 ) w paryskim College Louis-le-Grand. D a ł o mu to
rzetelną humanistyczną ogładę, nie pozbawioną oświeceniowego
poloru. J u ż w latach K o n s t y t u a n t y reakcyjne gazety wypominały
Robespierre'owi, że swą kulturę, w szczególności retoryczną,
zawdzięcza szlachcie i kościołowi („Wychowywały one tego
węża, by teraz rozrywał ich ł o n o " ) . Później j e d n a k Robespierre
będzie twierdził, że j u ż w kolegium był kiepskim katolikiem.
Collégien R o b e s p i e r r e , b a r d z o u b o g i i czyniący z ubóstwa przed­
miot osobliwej dumy, zażarcie pracowity, ambitny, gustujący
w samotności, z a c h o w y w a ł c h ł o d n y d y s t a n s w s t o s u n k a c h z ko­
l e g a m i . Z b l i ż y ł się d o m ł o d s z e g o o d w a l a t a K a m i l a D e s m o u l i n s ,
idealisty i entuzjasty; K a m i l w s p o m i n a ł p o t e m , j a k na szkolnej
lawie wspólnie wyrzekali na „profesorów k ł a m s t w a " i wzdychali
do wolności. Wzorem duchowego patrona stał się dla Robes­
pierre'a J a n J a k u b Rousseau, apostoł demokracji. Przed śmiercią
Jana Jakuba (w r. 1778) udało się Maksymilianowi ujrzeć
przelotnie swego wielkiego człowieka: s p o r z ą d z o n a później nota
poświadcza, że było to prawdziwe przeżycie. Fantazjowano czasem
na temat rzekomej rozmowy między filozofem i jego młodym
admiratorem: wszystko to jest bez pokrycia. Bezsporne j e d n a k
jest głębokie o d d z i a ł y w a n i e pism R o u s s e a u na egalitarny i d e m o ­
kratyczny temperament R o b e s p i e r r e ' a ; na jego wrażliwość spo­
łeczną, jego współczucie dla s k r z y w d z o n y c h i poniżonych; na
jego preromantyczny egotyzm, skłonność do „ w y z n a ń " , do mó­
wienia o sobie.
Jak się wydaje, do Robespierre'a miał słabość jego profesor
retoryki. T e m u zawdzięczał on osobliwe wyróżnienie: w r. 1775
wygłaszał hołdowniczą mowę, gdy młody król Ludwik XVI
wraz z M a r i ą Antoniną, swą habsburską żoną, raczył przejazdem
odwiedzić College Louis-le-Grand. „Odwiedzić" to zresztą za
duże słowo: p a r a królewska nawet nie wysiadła z karety. Niech
ją usprawiedliwi szkaradna pogoda. Obraz 17-letniego ucznia,
klęczącego na deszczu u stopnia karety i recytującego swój
„ k o m p l e m e n t " n a cześć m o n a r c h i i p o b u d z a ł w y o b r a ź n i ę b a d a c z y
i pisarzy. Ale, p o d o b n i e j a k p r z e l o t n e s p o t k a n i e z Filozofią, tak
i ten ceremonialny kontakt z Monarchią — to tylko epizod
bez znaczenia.
Kościelne stypendium pozwalało Robespierre'owi pozostać w Louis-
-le-Grand aż do ukończenia studiów prawniczych na paryskim
fakultecie. O d b y ł je szybko: 1 5 V 1781 r. był j u ż licencjatem
praw. To nie rekord. Inny adwokat i rewolucjonista, D a n t o n ,
z r o b i swój dyplom w pół roku na fakultecie prawa w Reims,
s ł y n n y m z u ł a t w i a n i a studiów. R o b e s p i e r r e będzie później chwalił
adwokaturę jako profesję, wymykającą się nawet despotycznej
w ł a d z y : m o ż n a było zostać a d w o k a t e m „ p o ukończeniu studiów
ł a t w y c h i k a ż d e m u d o s t ę p n y c h " . Ale c h w a l i ł a d w o k a t u r ę i z i n n y c h
powodów. „Palestra zachowała jeszcze i wtedy szczęśliwe oraz
g ł ę b o k i e ślady wolności . . . O d n a l e ź ć w niej m o ż n a jeszcze było
tę odwagę prawdy, tę szlachetną gorliwość, która energicznie
broni praw uciskanych a słabych przed potężnymi ciemiężcami.
A więc te wielkoduszne uczucia, które niemało się przyczyniły
do rewolucji". R o l a wielkiego legionu a d w o k a t ó w w K o n s t y t u a n c i e
z d a j e się p o t w i e r d z a ć t ę o p i n i ę .
Zawód adwokacki zaczął Robespierre wykonywać w Arras
w listopadzie 1781 r. Kilka miesięcy później biskup Arras,
pan de Conzié, powołał go w skład biskupiego trybunału,
wykonującego jurysdykcję senioralną w wielu miejscowościach
okolicznych. Protekcje kościelne ciągle więc mu pomagały.
W s u m i e start z a w o d o w y R o b e s p i e r r e ' a był p o m y ś l n y . Prowadził
gospodarstwo d o m o w e do spółki z siostrą Szarlottą (jego brat
o t r z y m a ł po n i m s t y p e n d i u m w College Louis-le-Grand). Siostra
i ciotki b a r d z o o niego d b a ł y , honoraria adwokackie i pobory
sędziowskie z biskupiego t r y b u n a ł u wystarczały na prowadzenie
wygodnego i uregulowanego trybu życia. Z a c h o w a ł się z tego
okresu (1783) portret Robespierre'a pędzla Boilly'ego: trudno
nie dojrzeć tu charakterystycznego w y r a z u z a d o w o l e n i a z życia.
Maitre Devienne, prawnik z Arras, przekazał interesujący opis
swego m ł o d e g o kolegi: R o b e s p i e r r e m i a ł „ p o w i e r z c h o w n o ś ć pospo­
litą, wzrost średni; na szerokich ramionach niósł głowę dosyć
m a ł ą , był b l o n d - s z a t y n e m , t w a r z m i a ł z a o k r ą g l o n ą , cerę lekko po­
z n a c z o n ą ś l a d a m i po ospie. Nos m a ł y i krótki, oczy niebieskie,
lekko w p a d n i ę t e , spojrzenie w a h a j ą c e się; w kontakcie był c h ł o d n y ,
n i e m a l o d p y c h a ł , n i e k i e d y t y l k o l e k k o się u ś m i e c h a ł , a i t o b y ł
j e d y n i e u ś m i e c h drwiący. M ó w i ł z wielką łatwością, lecz nie był
ani elokwentny, ani nerwowy". Liczne świadectwa zgodnie
stwierdzają, że m i m o skłonności do c h ł o d u i dystansu był uprze­
dzająco grzeczna dla pań; tańczył dobrze, układał dla dam
wierszyki (marne), śpiewał (fałszywie), znany był z wielkiej
wstrzemięźliwości w piciu. Jego kuzynka, panna Deshorties,
uchodziła przez pewien czas za jego narzeczoną. Cała ta
przeciętna drobnomieszczańska egzystencja absolutnie nie zapo­
wiadała jego burzliwej przyszłości.

Owszem, usiłowano niekiedy dopatrzeć się takich zapowiedzi.


Robespierre udzielał się w lokalnym towarzystwie literackim
pod nazwą Rosati. Atrakcje towarzyskie grały tam nierównie
większą rolę niż z a t r u d n i e n i a literackie. T o g r o n o prowincjonal­
nych pięknoduchów starano się bezzasadnie przedstawić jako
związek o reformatorskich ambicjach i masońskim charakterze.
T r u d n o też p r z y p i s y w a ć większą w a g ę aktywności Robespierre'a
w n i e d a w n o powstałej Akademii w Arras. To prawda, spotykał
t a m c a ł ą l o k a l n ą elitę, a m i ę d z y i n n y m i ludzi, z k t ó r y m i później
los go zetknie znowu — pannę Kéralio, kapitana Łazarza
Carnota. J e d n a k ż e Académie royale des Belles-Lettres d'Arras,
podobnie jak inne akademie prowincjonalne, bynajmniej nie
była światoburcza (akademie, p o w i a d a ł Wolter, to „ d o b r e dziew­
czyny, które nigdy n i k o m u nie wyrządziły krzywdy"). Rozprawy,
które Robespierre pisał na konkursy akademii w Metz
i w Amiens — to o ś w i e c o n e , g ł a d k i e i b a n a l n e w y p r a c o w a n i a ;
gdyby wyszły spod innej ręki, butwiałyby w stosie podobnej
literatury, doszczętnie z a p o m n i a n e . Pierwsza z tych r o z p r a w to
p r a c a p r a w n i c z a z o d e s ł a n i a m i do historii p r a w a i lekkim a k c e n t e m
konserwatyzmu (system p r a w w e Francji nie wymaga, zdaniem
autora, generalnej z m i a n y ; odosobnione jego niedostatki m o ż n a
korygować łagodnie i powoli). Druga rozprawa — to p o c h w a ł a
t r z e c i o r z ę d n e g o p o e t y i n i e c o lepszego k o m e d i o p i s a r z a , eks-jezuity
Gresseta. O b i e zostały w y d a n e s u m p t e m autora. Pierwszą roz­
prawę wyróżniono, drugą konkursowe jury zupełnie zlek­
ceważyło.
Próżno też s z u k a ć z a p o w i e d z i przyszłości w mowach sądowych
Robespierre'a, nawet tych, które mu zdobyły pewien rozgłos,
jak się zdaje trochę przezeń przeceniany. To na przykład
„ s p r a w a o p i o r u n o c h r o n " : Robespierre bronił interesów niejakiego
pana de Vissery, pioniera postępu, który na swym dachu
o d w a ż n i e umieścił p i o r u n o c h r o n . Pod presją pełnej o b a w ludności
w ł a d z e zmusiły go do zdjęcia tego i n s t r u m e n t u . Proces o p r a w o
do piorunochronu został wygrany, a zwycięzca opłacił druk
p r z e m ó w i e ń a d w o k a t a . D r u g a sprawa dotknęła klasztor benedykty­
nów w Anchin: była tam próba uwiedzenia służącej przez
m n i c h a i oskarżenie przez zemstę o kradzież jej brata. Sprawę
z a ł a t w i o n o p o l u b o w n i e , ale R o b e s p i e r r e z d ą ż y ł w y d a ć m e m o r i a ł ,
w którym wystąpił j a k o cenzor klasztornych obyczajów i o b r o ń c a
uciśnionej niewinności. Dźwięczy on retoryką nader mierną.
W a r t o może wspomnieć, że biskup Arras wojował z klasztorem
w Anchin, a krytyka monastycznych obyczajów nie wymagała
wówczas wielkiej odwagi.
P o p i ę c i u l a t a c h d o ś ć b a n a l n e j p r a k t y k i a d w o k a c k i e j z a c z ę ł y się
p s u ć stosunki R o b e s p i e r r e ' a ze środowiskiem p r a w n i c z y m i w ogóle
z n o t a b l a m i m i a s t a Arras. Są ślady jakichś konfliktów z sędziami.
W lutym 1787 r. za podważanie autorytetu prawa i obrazę
sądu udzielono mu nagany. Prezydent trybunału w Arras,
Briois de Beaumetz, odsunął Robespierre'a od dyskusji nad
reformą p r a w a zwyczajowego prowincji. Wzajemna niechęć tych
dwóch ludzi znajdzie potem przedłużenie, gdy obaj będą
p o s ł a m i K o n s t y t u a n t y . K u r c z y ł a się p r a k t y k a a d w o k a c k a M a k s y ­
miliana, zdarzały się jakieś publiczne awantury, które mu
urządzano. W anonimowym „Liście do przyjaciela, adwokata
w Douai" Robespierre s k a r ż y ł się na ostracyzm kolegów i na
t r u d n o ś c i a d w o k a c k i e j k a r i e r y : k o n i e c z n o ś ć w k u p y w a n i a się w ł a ­
ski s ę d z i ó w , dyskryminację młodych.
T e l o k a l n e i i n d y w i d u a l n e k o n f l i k t y z a c z ę ł y się w t a p i a ć w w i e l k i
n u r t społecznego n i e z a d o w o l e n i a . R z ą d królewski, z a g r o ż o n y f i n a n ­
sowym bankructwem, nie umiał zreformować państwa; nie
p o t r a f i ł t e ż u m o c n i ć s w y c h s p o ł e c z n y c h p o d s t a w . M i o t a ł się t y l k o
b e z r a d n i e wśród p r ó b reformatorskich, n i e k o n s e k w e n t n y c h , szybko
cofanych i zastępowanych nowymi pomysłami. Latem 1788 r.
dwór uznał, iż j e d y n y m wyjściem może być odwołanie się d o
szerokiej reprezentacji stanów. Na maj 1789 r. zwołano tedy
Stany Generalne: wezwano też wszystkich światłych ludzi, by
zgłaszali r z ą d o w i swe projekty i opinie. Spowodowało to całą
lawinę m e m o r i a ł ó w mających zbawić Francję. Robespierre nie
pozostał w tyle: jego publikacja była jednak skromniejsza
w z a m y ś l e . O g r a n i c z a ł a się d o o s t r e j k r y t y k i r e p r e z e n t a c j i s t a n ó w ,
działającej w prowincji Artois. Zdaniem Maksymiliana organ
ten (podobnie jak władze miejskie) był niereprezentatywny
i n i e k o m p e t e n t n y . Brak mu w s t a n a c h p r o w i n c j o n a l n y c h reprezen­
tacji proboszczów, brak wiarogodnego przedstawicielstwa Stanu
T r z e c i e g o , Tiersu. Z d o m i n o w a n e p r z e z i n t r y g a n t ó w , s t a n y t r w o n i ą
pieniądze bez kontroli, co s p a d a całym ciężarem na ludzi ubogich.
Styl tego tekstu był agresywny, ale argumenty mocne i kon­
kretne. Gdy w lutym 1789 r. ukazało się drugie wydanie
owego memoriału, opatrzył go Robespierre apelem do wyborców,
by nie powierzali interesów Tiersu j e g o d o t y c h c z a s o w y m r e p r e z e n ­
t a n t o m , wyniosłym i n i e u d o l n y m . To w y r a ź n e zgłoszenie własnej
kandydatury.
W t y m s a m y m czasie u k a z a ł się i n n y j e s z c z e m e m o r i a ł Robes­
pierre'a. Na marginesie j e d n e g o z procesów znalazł sposobność,
by a p e l o w a ć do L u d w i k a X V I o ocalenie kraju. Prócz pochlebstw
pod a d r e s e m m o n a r c h y jest tu i hołd dla pierwszego ministra
Neckera. To zgodne ze zbiorowymi wyobrażeniami francuskiej
burżuazji, która najzupełniej błędnie .upatrywała zbawcę kraju
i rzecznika swoich interesów w tej politycznej miernocie.
Zawiła i pełna pasji polityczna gra toczyła się wówczas we
Francji. Monarchia trzymała się mocno swych tradycyjnych,
f e u d a l n y c h filarów — szlachty i kleru. Ale stany u p r z y w i l e j o w a n e
nie tylko p r a g n ę ł y z a c h o w a ć swe społeczne statusy; ich a m b i c j ą
było w y d a t n e rozszerzenie i w y r a ź n e określenie ich wpływu na
decyzje polityczne. Czyli: stany uprzywilejowane p r a g n ą zmusić
króla do rezygnacji z absolutyzmu. Król powinien dzielić się
z nimi swą ogromną władzą.
B u r ż u a z j a f r a n c u s k a , p r a c o w i t a , ś w i a t ł a , b o g a c ą c a się. n a t r w a j ą c e j
p r z e z d ł u g i e d z i e s i ę c i o l e c i a d o b r e j k o n i u n k t u r z e , n i e c h c e się j u ż
godzić z t r z y m a n i e m jej na słomiance przez dwór i uprzy­
wilejowanych. Ale burżuazja to klasa niespójna. W p ł y w o w e jej
grupy powiązane są ze światem feudalnym, z absolutyzmem
monarszym, jego administracją, jego polityką kolonialną. Burżua­
zja nie k w a p i się wcale do gwałtownej rewolucji, do stawiania
barykad i zdobywania szturmem różnych bastylii despotyzmu:
"jest bowiem z natury spokojna, a ponadto nie dość liczna
dla tak wielkich poruszeń", jak pisał dużo później pewien
działacz rewolucji. Burżuazja z radością by przyjęła rozważne
i spokojne zreformowanie państwa przez monarchię. Ale mo­
n a r c h i a jest niezdolna, by się zreformować. Zawodzi również
druga możliwość: sojusz i k o m p r o m i s ze szlachtą. Bo szlachta
g o t o w a jest iść razem z burżuazja aż do obalenia despotyzmu
i ustanowienia „wolności". Nie chce j e d n a k bynajmniej „równo­
ści", tj. zlikwidowania p o d z i a ł u na stany i zniweczenia feudal­
nych praw oraz przywilejów. To są warunki dla burżuazji
nie do przyjęcia. J e j celem nie jest bowiem samo obalenie
a b s o l u t y z m u , lecz t a k ż e p r z e k s z t a ł c e n i e p a ń s t w a d o b r z e u r o d z o ­
nych w państwo posiadaczy, przywileju stanowego w przywilej
zamożności. To klasyczna koncepcja burżuazyjnego libe­
ralizmu.

Jest jednak przecież i lud, coraz aktywniej szukający własnego


miejsca w społeczeństwie: chłopi i robotnicy rolni, miejscy d r o b n i
producenci i sklepikarze, czeladź rzemieślnicza i robotnicy m a n u ­
f a k t u r . C h ł o p i źle z n o s z ą s t o p n i o w y w z r o s t o b c i ą ż e ń f e u d a l n y c h .
L u d z i e w y n a j m u j ą c y s w ą siłę r o b o c z ą n i e z a w s z e mogą znaleźć
pracę; boleśnie też odczuwają stały wzrost cen, szybszy od
w z r o s t u p ł a c . Ś r u b ę p o d a t k o w ą r z ą d u p r z e k l i n a j ą wszyscy. T a k ż e
p o w r a c a j ą c e c o j a k i ś c z a s k r y z y s y ż y w n o ś c i o w e k ł a d ą się b r z e m i e ­
niem na w a r u n k a c h życia l u d u . D l a niego rewolucja nie będzie
tylko, j a k dla burżuazji, walką o lepsze miejsce w społecznej
p r z e s t r z e n i , lecz po p r o s t u m o b i l i z a c j ą w o b r o n i e p o d s t a w o w y c h
w a r u n k ó w egzystencji. A rewolucja w y b u c h n i e i odniesie sukces,
gdy burżuazja — po długim wahaniu! — zdecyduje się, j a k
p i s a ł M a r k s , z r o b i ć cause commune z l u d e m . T o z n a c z y : połączyć
swą opozycję przeciw staremu ładowi z poruszeniami zdespero­
wanych mas ludowych.
Na p r z e ł o m i e l a t 1788 i 1 7 8 9 m o g ł o się w y d a w a ć , ż e m o n a r c h i a
zdecydowała się wreszcie stanąć na czele Wielkiej Reformy.
I Robespierre podziela to optymistyczne mniemanie. O ileż
j e d n a k głębiej rozumie już u progu rewolucji potrzebę zmian.!
Jan Jakub Rousseau nauczył go, że równość nie polega na
z r ó w n a n i u b o g a t e g o bourgeois z b o g a t y m aristocrate, l e c z n a r ó w n y c h
p r a w a c h wszystkich c z ł o n k ó w zbiorowości. I n a u c z y ł go nieufności
do egoistycznych bogaczy, do wielkich fortun zagrażających
„równości wszystkich w p r a w a c h i w szczęściu". Te filozoficzne
teorie przyswajał sobie człowiek skłonny do egzaltacji i t r a k t o w a n i a
bardzo na serio swoich przekonań; człowiek, wykazujący już
wówczas szczególną wrażliwość na los ludzi biednych — być
może wyniesioną z własnych doświadczeń ubóstwa. Teksty
R o b e s p i e r r e ' a z o k r e s u p r z e d w y b o r c z e g o z a w i e r a j ą m o c n e i szcze­
re słowa o p o n i ż e n i u biedaków, o skrajnej nierówności fortun,
o nieczułości bogatych, o tym, że nędzarze nie są w stanie
„przemyśleć przyczyny swego nieszczęścia" i bronić skutecznie*
swych naturalnych praw. A zatem to on, Robespierre, wykaże
n i e z b ę d n ą o d w a g ę , b y o t e p r a w a się u p o m n i e ć . T r u d n o j a ś n i e j
zapowiedzieć, że c h c i a ł b y się z n a l e ź ć w Stanach Generalnych
jako reprezentant najuboższej części Tiersu.
Wybory deputowanych Tiersu b y ł y d ł u g i e , s k o m p l i k o w a n e , w i e l o ­
s t o p n i o w e . Z a c z ę ł y się w A r r a s 2 3 I I I 1 7 8 9 r . o d z g r o m a d z e n i a
mieszkańców miasta. 39 cechów ułożyło dość spokojne i trady­
cyjne zbiory skarg: tylko cech ubogich szewców sporządził
„kajet s k a r g " pełen gwałtownych oskarżeń pod adresem władz
miejskich za ich pogardę dla ludu i uległość wobec bogaczy.
Redaktorem tego kajetu był a d w o k a t Robespierre.
Znalazł się on wśród 65 delegatów, którzy 26 marca zebrali
się w ratuszu, aby ułożyć wspólny „kajet" i dokonać wyboru
przedstawicieli miasta Arras na zgromadzenie całego okręgu
(gouvernance). P r z e z k i l k a d n i t o c z y ł y się t a m ostre spory między
rzecznikami mieszczańskiej opozycji a w ł a d z a m i m u n i c y p a l n y m i .
Wśród opozycjonistów Robespierre był bardzo czynny: znów
przemawiał na temat uciskania prostego ludu przez władze1
m i e j s k i e . D o m a g a ł się t a k ż e , b y w y p ł a c i ć u b o g i m r z e m i e ś l n i k o m
diety za czas, j a k i poświęcili na to czterodniowe zgromadzenie
wyborcze. Sprawę diet przegrał; znalazł się j e d n a k wśród 24
delegatów miasta Arras na zgromadzenie okręgowe. Było ono
liczne, składało się 554 delegatów. 3 kwietnia nowe wyborcze
sito: spośród tych 554 osób dokonano elekcji 184 posłów na
ogólne z g r o m a d z e n i e całej prowincji Artois. Robespierre znowu
znalazł się w tej liczbie. Teraz już tylko krok dzielił go od
wyboru do Stanów Generalnych.

Między 3 a 20 kwietnia R o b e s p i e r r e rozwinął dużą aktywność


agitacyjną. J e g o brat i grupa przyjaciół jeździli podobno od
wsi do wsi, od karczmy do karczmy i propagowali jego kan­
d y d a t u r ę . G d y elektorzy przybyli do Arras na generalne zgroma­
d z e n i e całej prowincji, A u g u s t y n R o b e s p i e r r e i inni „ e m i s a r i u s z e "
Maksymiliana odwiedzali ich w oberżach. Sprzyjał p o n o ć kan­
d y d a t u r z e R o b e s p i e r r e ' a liberalny zwolennik reform, Karol hr.
d e L a m e t h . S a m M a k s y m i l i a n również p o n o ć nie u n i k a ł agitacji.
Nie ulega wątpliwości, że swój wybór zawdzięczał w dużej
mierze elektorom chłopskim.
Z g r o m a d z e n i e g e n e r a l n e p r o w i n c j i A r t o i s z e b r a ł o się w k o ś c i e l e
k a t e d r a l n y m w A r r a s d n i a 2 0 I V 1789 r . O b o k e l e k t o r ó w d u c h o w ­
nych i szlacheckich było t a m 488 delegatów Tiersu: 184 z o k r ę g u
Arras, reszta z pozostałych siedmiu bajliwatów. 26 kwietnia
R o b e s p i e r r e w y g ł o s i ł p r z e m ó w i e n i e , k t ó r e s p o d o b a ł o się c h ł o p o m .
Złośliwi j e g o wrogowie zapewniali p o t e m , że „ a g e n c i " M a k s y m i ­
liana wtykali do rąk chłopskim elektorom setki kartek z jego
nazwiskiem.
T e g o w ł a ś n i e d n i a , 2 6 I V 1 7 8 9 r., z a c z ę ł a się p o l i t y c z n a k a r i e r a
Maksymiliana Robespierre: został wybrany deputowanym do
Stanów Generalnych. Obok niego w ośmioosobowej deputacji
Tiersu prowincji Artois znalazło się dwóch adwokatów, jeden
n e g o c j a n t , c z t e r e c h r o l n i k ó w . W d e p u t a c j i szlacheckiej byli m. in.
Karol d e L a m e t h i A l b e r t Briois d e B e a u m e t z .
Kilka dni później wszyscy będą już w Wersalu. Trudno im
b y ł o p r z e w i d z i e ć , ż e s t a n ą się u c z e s t n i k a m i j e d n e j z n a j w i ę k s z y c h
ludzkich przygód, jakie zna historia.
I. Liberté
Deputowany Maksymilian Robespierre

Był j e d n y m z 578 d e p u t o w a n y c h T r z e c i e g o S t a n u , k t ó r z y p o ­
j a w i l i się w W e r s a l u n a u r o c z y s t y m o t w a r c i u S t a n ó w G e n e r a l n y c h
(5 V 1789 r . ) . W r a z z t r z e m a k o l e g a m i , r o l n i k a m i z A r t o i s ,
s t a n ą ł w j e d n e j z w e r s a l s k i c h g o s p ó d . Z a c z ę ł a się j e g o k a r i e r a
parlamentarzysty.
R z ą d królewski ujawnił od r a z u intencję p o w t ó r z e n i a widowiska,
d o b r z e z n a n e g o z d a w n y c h czasów, gdy S t a n y G e n e r a l n e bywały
dla posłów tylko okazją do p o n a r z e k a n i a , a dla d w o r u sposob­
nością s z u k a n i a p o m o c y w kryzysie finansów. P o s ł o w i e Tiersu
n i e m i e l i n a j m n i e j s z e j o c h o t y g o d z i ć się z t a k i m p o j m o w a n i e m
i c h r o l i . L i c z n i , n i e z n a j ą c y się b l i ż e j , s z u k a l i z p o c z ą t k u
najprostszych form p o r o z u m i e n i a w gronie krajanów. Posłowie
D e l f i n a t u g r u p o w a l i się w o k ó ł B a r n a v e ' a , b r e t o ń s c y — w o k ó ł
Lanjuinaisa, posłowie Artois — przy Maksymilianie Robespierre.
N i c to j e d n a k jeszcze nie znaczy: w o d r ó ż n i e n i u od posłów
s z l a c h t y z A r t o i s , p o s ł o w i e Tiersu z tej p r o w i n c j i byli b e z b a r w n i .
Robespierre jest tu j e d y n ą indywidualnością wyraźniej zaryso­
waną.
N i e w y n i k a s t ą d w c a l e , ż e m i a ł s z a n s e s t a ć się j e d n y m z p a r l a ­
mentarnych tenorów. Partia patriotyczna — płynna, bezkształtna
masa posłów — miała wszak gotowych przywódców. A więc
h r a b i a M i r a b e a u , z m a l o w n i c z y m życiorysem, człowiek hałaśli­
wego, ale n i e w ą t p l i w e g o t a l e n t u , od lat s k ł ó c o n y z d e s p o t y z m e m .
A więc markiz de La Fayette, uczestnik wojny amerykańskiej,
„bohater dwóch światów", ambitny i próżny, imponujący burżu¬
azji znacznie p o n a d m i a r ę swoich rzeczywistych talentów. I dalej
o p a t Sieyès, a u t o r g ł o ś n y c h p o l i t y c z n y c h b r o s z u r ; a s t r o n o m
Bailly; b a r d z o aktywni w przedrewolucyjnym r u c h u M a l o u e t ,
M o u n i e r , T a r g e t . N i c przy nich nie znaczy Robespierre, p r o ­
wincjonalny a d w o k a t bez żadnej renomy, bez nazwiska (gazety
p o d a w a ł y rozmaite wersje: Rabesse-Pierre, Robertspierre, Robest¬
p i e r r e , R o b e r s p i e r r e czy wręcz „ p a n R o b e r t " ) . Nie m a o n
nawet zewnętrznych, fizycznych przymiotów parlamentarnego
g w i a z d o r a : niski, p r z e c i ę t n e j u r o d y , z g ł o s e m d o ś ć n i e p r z y j e m n y m ,
ostrym, a jednocześnie mało nośnym.
Poszukał najpierw kontaktu z Neckerem i dostał zaproszenie
na obiad do pierwszego m i n i s t r a : m o ż n a sądzić, że o z d a b i a ł
t a m ostatnie miejsca stołu. Rzecz nie m i a ł a dalszego ciągu,
iluzje co do osoby N e c k e r a szybko prysły. Pryskały także
z ł u d z e n i a c o d o i n n y c h g ł o ś n y c h l i d e r ó w . J u ż 2 4 m a j a w liście
do przyjaciela z Arras, Buissarta, oceniał R o b e s p i e r r e sytuację
z j a s n o ś c i ą p o z b a w i o n ą iluzji. N i e wierzył, by Mirabeau mógł
wiele z d z i a ł a ć i nie ufał mu z racji j e g o c y n i c z n e j n i e m o r a l n o ś c i .
M o u n i e r a podejrzewał o konszachty z rządem, M a l o u e t a oceniał
jako bezwstydnego intryganta, T a r g e t a jako człowieka bez moc­
nych zasad. Z d a n i e m R o b e s p i e r r e ' a jest w S t a n a c h G e n e r a l n y c h
najwyżej setka posłów gotowych bić się o głębokie reformy.
Notariusz z Arras, niejaki pan Fourdrin, ogłosił po wyborach
do S t a n ó w paszkwil na d e p u t a c j ę Artois. U z n a ł t a m , iż przez­
naczeniem posła Robespierre jest małpować takich ludzi, jak
M i r a b e a u czy M a l o u e t . M y l i ł się b a r d z o .
A przecież kontakty Robespierre'a z hrabią Mirabeau były
w pierwszych miesiącach dość żywe. Z a p a m i ę t a n o i p o w t a r z a n o
p o t e m opinię cynicznego h r a b i e g o o M a k s y m i l i a n i e : „ T e n zajdzie
wysoko, bo wierzy w to wszystko, co mówi". Indywidualność
i talent oratorski Mirabeau wywierały wrażenie; jego stosunki
z R o b e s p i e r r e m n i e p r z e k s z t a ł c i ł y się j e d n a k w z w i ą z e k p a t r o n a
i wiernego lennika. J e d n ą z płaszczyzn ich kontaktu stał się
k l u b b r e t o ń s k i w wersalskiej k a w i a r n i A m a u r y : spora g r u p a po­
słów, połączonych wolą g r u n t o w n y c h reform. Zalążkiem klubu
było g r o n o posłów z Bretanii, skupionych wokół Lanjuinaisa oraz
Le C h a p e l i e r a . Z kolei k l u b b r e t o ń s k i j e s t z a l ą ż k i e m p ó ź n i e j s z y c h
Przyjaciół Konstytucji, czyli j a k o b i n ó w .
R o b e s p i e r r e w c z e ś n i e p o d j ą ł p r ó b y w y b i c i a się z m i l c z ą c e j , a n o ­
nimowej masy posłów Tiersu. P i e r w s z e t y g o d n i e S t a n ó w G e n e r a l ­
n y c h u p ł y w a ł y n a s p o r a c h p r o c e d u r a l n y c h , k t ó r y c h s t a w k a poli­
tyczna była o g r o m n a : chodziło o przesądzenie sposobu głosowania.
Tradycyjne głosowanie w trzech grupach stanowych (kler, szla­
chta,Tiers) spychało burżuazję beznadziejnie na pozycje mniejszo­
ści. T y l k o p o ł ą c z e n i e wszystkich posłów w j e d n o z g r o m a d z e n i e ,
głosujące wspólnie, otwierało d r o g ę do głębokich reform. Przez
sześć t y g o d n i t r w a ł o j a ł o w e d r e p t a n i e w m i e j s c u n i m r e p r e z e n t a c j a
kleru z d e c y d o w a ł a , się 19 czerwca połączyć z Tiersem, który
właśnie uchwalił przemianować Stany Generalne na Zgroma­
dzenie N a r o d o w e . W trakcie tych taktycznych m a n e w r ó w , które
Wypełniły pierwsze tygodnie p r a c y , R o b e s p i e r r e pięć razy zdołał
d o ł ą c z y ć swój g ł o s d o b u r z l i w e j d e b a t y Tiersu. A l e t y l k o p i e r w s z e
wystąpienie z 18 maja było dłuższe i przynosi oryginalną
propozycję rozegrania kolejnego m a n e w r u w sporze ze stanami
uprzywilejowanymi. Bez powodzenia zresztą; wniosku Robes­
pierre'a nie p o d d a n o n a w e t p o d głosowanie. Złośliwy poseł D e -
visme z a n o t o w a ł w swoim dzienniku, że młodzi posłowie są j a k
m o t y l e , ś p i e s z ą c e się s p a l i ć o d ś w i e c y : o t o p a n R o b e s p i e r r e o g ł o ­
sił, ż e m a b a r d z o n o w e p o m y s ł y , a p o t e m d a ł t y l k o p ó ł g o d z i n n y
popis retoryki. G ó r a urodziła mysz.
Robespierre na trybunie klubowej
Opinia to przesadna. Pierwsze wystąpienia Robespierre'a są
interesujące, bo ujawniają nie tylko g ł ę b o k ą nieufność do s t a n ó w
uprzywilejowanych i ich posłów, lecz także do ugodowości
b u r ż u a z y j n y c h m e n e r ó w . J e s t t u też p o g a r d l i w i e w y n i o s ł a o p i n i a
o królewskim rządzie, którego wola nic nie znaczy w o b e c woli
ludu. Tę interwencję Robespierre'a pokwitowała pochlebnie
Gazette Nationale: „ P a n R o b e r t , m ł o d y człowiek, mówił z rzadką
elokwencją i precyzją ponad jego wiek". Pochwała duża, ale
poklepująca po ramieniu.
Obawy o skłonność burżuazji do kompromisu ze starym po­
r z ą d k i e m były z a s a d n e ; j e d n a k ż e d w ó r i uprzywilejowani wysta­
wili tę u g o d o w o ś ć n a z b y t ciężkie próby. Na słynnym obrazie
Davida widać posła Maksymiliana Robespierre, składającego
wraz z kolegami przysięgę w Sali Gry w Piłkę. Przysięgę, że
w b r e w wszelkim o p o r o m p o s ł o w i e n a r o d u n i e r o z e j d ą się, póki
nie d a d z ą Francji konstytucji „na stałych podstawach opartej".
To było 20 czerwca. Trzy dni później posłowie Tiersu będą
już w otwartej rebelii przeciw królewskiemu despotyzmowi.
N a p l e n a r n y m p o s i e d z e n i u L u d w i k X V I ogłosił, ż e kasuje u c h w a ­
ły Tiersu i w e z w a ł d o r o z e j ś c i a się p o s ł ó w o r a z d o o b r a d o w a n i a
w osobnych kolegiach stanowych. Ale posłowie Tiersu pozostali
na miejscu: gdy mistrz ceremonii markiz de D r e u x - B r é z é zażądał,
a b y opuścili salę — Bailly replikował, że n a r ó d nie może od
nikogo otrzymywać rozkazów, a Mirabeau miał jakoby wołać,
że- r e p r e z e n t a n c i l u d u „ n i e u s t ą p i ą i n a c z e j n i ż p o d b a g n e t a m i " .
27 czerwca Ludwik XVI zgodził się na zjednoczenie Stanów
w j e d n o c i a ł o : k a p i t u l o w a ł po to, by m i e ć czas na z g r o m a d z e ­
nie dostatecznej liczby b a g n e t ó w . W początku lipca około 2 0 0 0 0
żołnierzy ściągnięto w okolice Paryża i Wersalu. O szansach
p r z e b u d o w y ustroju d e c y d o w a ć więc m i a ł a rozgrywka z groźbą
przemocy militarnej.

J e d n a k ż e to nie bankierzy, negocjanci i a d w o k a c i b ę d ą przecież


wznosić barykady i ścierać się z w o j s k i e m . Owszem, burżuazja
jest dość aktywna w w y d a r z e n i a c h dnia 14 lipca. Ale to paryski
lud, p o d m i n o w a n y d r o ż y z n ą i bezrobociem, przeniósł rewolucję
na place i bulwary swego miasta. To rzemieślnicy i robotnicy
z przedmieścia S a i n t - A n t o i n e zdobyli Bastylię. U d a r e m n i l i w ten
sposób zduszenie siłą zbrojną burżuazyjnej rewolucji. Konse­
kwencje ich zrywu będą wszakże jeszcze donioślejsze: wzięcie
Bastylii stało się symbolem końca despotyzmu monarszego.
L u d w i k X V I nie tylko u z n a ł nowe, rewolucyjne władze Paryża,
ale także przyjął trójkolorową k o k a r d ę paryskiej rewolucji. A to
z n a c z y ł o , ż e g o d z i się n a p o l i t y c z n ą p r z e b u d o w ę F r a n c j i . W ś r ó d
setki posłów, którzy 17 lipca towarzyszyli Ludwikowi XVI
w podróży z Wersalu do Paryża, był' także d e p u t o w a n y Robes­
pierre.
T e r a z j u z szybko n a s t ę p o w a ł r o z p a d starej administracji w mias­
t a c h . T a „ r e w o l u c j a m u n i c y p a l n a " d o p e ł n i a ł a się b e z w i ę k s z y c h
gwałtów i ofiar. A przecież szlachecki poseł z Paryża, hr.
L a l l y - T o l e n d a l , u z n a ł za k o n i e c z n e zgłosić 20 lipca w Z g r o m a ­
dzeniu projekt d r a m a t y c z n e g o apelu o ład, grożącego represjami
sprawcom zamieszek. „Trzeba kochać ład, ale nie szkodzić
wolności — odpowie mu Robespierre. To przecież rewolucja
paryska przyniosła wolność Francji; oskarżenia miotane na
„najodważniejszych o b r o ń c ó w w o l n o ś c i " m o g ą w y d a ć kraj n a ł u p
despotyzmu, bo m o g ą zniechęcić lud, odebrać mu zaufanie do
Zgromadzenia Narodowego. Wystąpienie Robespierre'a przeciw
Lally'emu nie było ani pierwsze, ani najbardziej efektowne:
inni mówili równie mocno, a niektórzy lepiej. Ale jest w tej
mowie precyzyjne zrozumienie faktu, że o losach rewolucji
decyduje poparcie ludu. Odtąd, ile razy będzie mowa o za­
mieszkach i represjach, Robespierre konsekwentnie będzie prze­
strzegał przed potępieniem „rebeliantów".
U schyłku lipca pojawi się j e s z c z e j e d e n akcent. Oto ujawniły
się ś l a d y k o n t r r e w o l u c y j n y c h d z i a ł a ń , p r o w a d z ą c e d o h r . A r t o i s ,
królewskiego brata, który zdążył już wyemigrować z Francji
wraz z grupą arystokracji. Próby tuszowania tej afery —
ujawnionej dzięki przejęciu kompromitującej korespondencji —
d o p r o w a d z i ł y 27 lipca do ostrego spięcia p o m i ę d z y R o b e s p i e r r e m
i diukiem de Liancourt, wśród o b u r z o n y c h okrzyków d e p u t o w a ­
nych szlachty. Posłowie stanów uprzywilejowanych wołali, że nie¬
honorowe jest .czytanie cudzych listów i domagali się, by
kompromitujące dokumenty spalić nie czytając; Robespierre
tłumaczył, że przed dobrem ludu i obroną rewolucji ustąpić
musi sekret korespondencji. A 31 lipca wrócił do sprawy
ścigania spisków w związku z projektami generalnej amnestii
dla tych, którzy przeciwstawili się rewolucji. Po raz pierwszy
pojawiła się wtedy w dyskusji poselskiej idea nadzwyczajnego,
rewolucyjnego trybunału. Robespierre nie tylko żądał karania
k o n s p i r a t o r ó w , ale też t ł u m a c z y ł , i ż w z b u r z e n i e l u d u w y n i k a czę­
sto z o b a w y przed b e z k a r n o ś c i ą spisków. „ C h c e c i e uspokoić lud...?
Dajcie mu pewność, że jego wrogowie nie ujdą pomsty p r a w a " .
T e d w a p u n k t y w i d z e n i a b ę d ą ł ą c z y ć się k o n s e k w e n t n i e w wy­
stąpieniach Robespierre'a: spiskowców trzeba karać, a ruch
ludowy chronić przed pośpiesznymi potępieniami i oskarżeniami
o „anarchię" i „rebelię".

W przyszłości ta p o s t a w a n a d a R o b e s p i e r r e ' o w i w Z g r o m a d z e n i u
Konstytucyjnym własny, w y r a ź n y profil. Ale w tych pierwszych
t y g o d n i a c h , gdy sukces b u r ż u a z j i jest jeszcze chwiejny, zmierza1 ona
na serio — by z n ó w u ż y ć f o r m u ł y M a r k s a — d o cause commune
z ludem przeciw staremu porządkowi. I to nawet kosztem
części własnych interesów. Dostrzec to można na przełomie
lipca i sierpnia 1789 r., gdy na widownię wystąpiła potężna
c h o ć n i e s p ó j n a siła — wieś francuska. Od d a w n a f e r m e n t o w a ł a
i wzbierała nienawiścią do tych, którzy ją wyzyskiwali i upoka­
rzali. T e r a z jej niejasne obawy przekształciły się w panikę,
ta zaś wyzwoliła eksplozję. Chłopska rebelia, zwana Wielką
Trwogą, przeraziła burżuazję: ileż burżuazyjnych interesów
u l o k o w a ł o się w f e u d a l n y m w y z y s k u w s i ! I oto nagle u schyłku
l i p c a 1 7 8 9 r . r e w o l t a c h ł o p s k a d o b i j a się d o d r z w i b u r ż u a z y j n e j
rewolucji, k t ó r a w a h a się j e otworzyć.
Jednakże tworzące się dopiero milicje burżuazyjne są zbyt
s ł a b e ; ś c i e r a j ą się z w i e l k i m r u c h e m c h ł o p s k i m , a l e s p a c y f i k o w a ć
go nie byłyby w stanie. P o w s t r z y m a ć ów r u c h m o ż n a by tylko
siłą armii, a więc zdając się na łaskę króla i jego oficerów.
Więcej: burżuazja nie tylko rozumie, że niebezpieczne jest
wyprowadzenie armii z koszar; rozumie też (przynajmniej na
szczeblu politycznych sztabów), że m o ż n a wykorzystać ruch chłop­
ski do podważenia społecznej podstawy ancien régime'u — feu­
dalnego systemu.
Pod presją Wielkiej Trwogi Zgromadzenie zdecydowało się
w n o c y z 4 na 5 V I I I 1789 r. z m i e n i ć s p o ł e c z n e o b l i c z e F r a n c j i .
S t w o r z o n o podstawy równości p r a w ; zniesiono senioralną władzę
panów nad wsią i część feudalnych świadczeń obciążających
chłopstwo. Ale tylko część: najdotkliwsze ciężary utrzymano,
przyznając chłopom jedynie prawo wykupu,. Ta ugodowość
burżuazyjnej rewolucji przyniosła następstwa nieoczekiwane. U-
mocniła dużą część szlachty w jej oporze wobec rewolucji:
skoro feudalizm nie został w y r w a n y z k o r z e n i a m i , m o ż n a było
liczyć, ż e z d o ł a o d r o s n ą ć , jeśli tylko szlachta odbierze władzę
burżuazyjnym b u n t o w n i k o m . Z drugiej strony rozczarowani chło­
pi szukać będą wyjścia w zbiorowej odmowie świadczenia
utrzymanych obciążeń. A konflikty na tym tle i nieustające
rebelie chłopskie staną się ważnym współczynnikiem sytuacji
w latach następnych.
W Sali G r y w Piłkę p r z y s i ę g a n o o p r z e ć konstytucję „na stałych
podstawach". W sierpniu 1789 r. owe „stałe podstawy" kon­
kretyzowały się w kształcie katalogu naturalnych, wiecznych,
niezbywalnych praw jednostki, praw Człowieka i Obywatela.
W dyskusji poselskiej, trwającej do 26 sierpnia, sformułowano
deklarację tych praw: tekst piękny, ale nieprecyzyjny i nie
dający kompletnego wykładu zasad burżuazyjnej demokracji.
Był to, by u ż y ć słów G. Lefebvre'a, a k t z g o n u ancien regime'u:
tekst raczej odcinający się od przeszłości niż rysujący przyszłe
p e r s p e k t y w y . Poseł R o b e s p i e r r e z d o ł a ł pięć r a z y dojść do głosu
w dyskusji nad Deklaracją praw. Znacznie później, w kwietniu
1793 r., krytykował niedostatki Deklaracji z 1789 r. z pozycji
konsekwentnego demokraty. J e g o krytyka z sierpnia 1789 r. jest
mniej rozwinięta, ale przecież niezmiernie interesująca.
Z w r a c a się o n a p r z e d e w s z y s t k i m p r z e c i w p r o p o n o w a n y m r e s t r y ­
kcjom wolności religijnej i wolności słowa. P r o k l a m o w a n o je
z zastrzeżeniami prawnej odpowiedzialności za ich nadużycie:
otóż przeciw takim zastrzeżeniom protestował Robespierre („Lu­
dzie wolni nie powinni określać swych praw w sposób dwu­
znaczny"). Przegrał w tym sporze, choć nie był zupełnie
izolowany w swej opinii. Druga płaszczyzna jego krytyki —
to o b r o n a zasady suwerenności narodu, proklamowanej w art.
I I I Deklaracji. Z d a n i e m R o b e s p i e r r e ' a w d w ó c h p u n k t a c h z a s a d a
ta została p o d w a ż o n a . Najpierw w niezręcznym sformułowaniu
Deklaracji o podatkach: tu jego krytyka odniosła częściowy
skutek, a Courier franςais g o r ą c o p o c h w a l i ł m ó w c ę . Ważniejsze —
i odważniejsze — b y ł o w y s t ą p i e n i e p r z e c i w u m i e s z c z a n i u w Dekla­
racji z a s a d y podziału władz, którą wychwalali nawet posłowie
lokujący się na lewicy Zgromadzenia (Reubell, Le Chapelier).
Robespierre pamiętał jednak, że J a n J a k u b Rousseau szydził
bezlitośnie z monteskiuszowskiego podziału w ł a d z j a k o z kuglar-
skiej sztuczki. Rzecz w tym, że zasada taka stawiała na tej
samej płaszczyźnie ustawodawcę, suwerenny n a r ó d (reprezentowa­
ny p r z e z p a r l a m e n t ) , i w y k o n a w c ę u s t a w (króla i r z ą d ) . A w o c z a c h
ucznia J a n a J a k u b a król jest tylko funkcjonariuszem narodu.
Dlatego Robespierre wołał, że zasada podziału władz sprzeczna
jest z przyjętymi już wcześniej zasadami. I w tym sporze
przegrał. Monteskiuszowski podział władz zbyt fascynował posłów,
upatrujących w nim zaporę przeciw despotyzmowi.
Po uchwaleniu Deklaracji praw przystąpiono bez zwłoki do prac
nad konstytucją Francji. Duża większość Zgromadzenia gotowa
b y ł a wyjść d a l e k o n a s p o t k a n i e d w o r o w i i s z l a c h c i e . Ugodowość
ta wyraziła się już w kwestii zniesienia feudalizmu na wsi;
teraz „partia patriotyczna" kokietowała m o n a r c h i ę . To p r a w d a ,
nikt — Robespierre'a nie wyłączając — nie kwestionował samej
instytucji królestwa. Ale różnie można było pojmować rolę
k r ó l a : o p i n i a R o b e s p i e r r e ' a , że jest to tylko u r z ę d n i k s u w e r e n n e g o
ludu nie była popularna. Później zarzucano mu wiele razy
b r a k s z a c u n k u dla w ł a d z y króla, a n a w e t to, że k o n s e k w e n t n i e
mówi o monarsze per „władza w y k o n a w c z a " , j a k g d y b y słowo
„ k r ó l " nie c h c i a ł o mu przejść p r z e z g a r d ł o . G d y zaś 18 V 1790 r.
R o b e s p i e r r e oświadczył, iż król to nie reprezentant, lecz com-
mis n a r o d u ( t e r m i n e m c o m m i s określano niższego funkcjonariu­
sza) — posłowie szlacheccy wywołali niebywały t u m u l t i zmusili
go do wycofania tego lekceważącego określenia.
D o p i e r o co przyjęto, wbrew zdaniu Robespierre'a, zasadę po­
działu władz. Ale we wrześniu 1789 r., by utrzymać dobrą
komitywę z Ludwikiem XVI, przywódcy „patriotów" zapro­
p o n o w a l i odejść od sztywnego podziału władz i przyznać mo­
narsze wpływ na ustawodawstwo. Ugodowi działacze — Ma-
louet, M o u n i e r , ale, co zaskoczyło wielu posłów, także Mira-
beau — d o m a g a l i się, by przyznać królowi p r a w o absolutnego
weta wobec ustaw parlamentu. Inni — w tym uchodzący
za wielkiego radykała Barnave - mówili o prawie weta za­
w i e s z a j ą c e g o , a w i ę c d a j ą c e g o się o b a l i ć . Robespierre był oczy­
wiście przeciwny i pierwszemu, i drugiemu. 7 września do­
m a g a ł się, by wszyscy m o g l i się spokojnie wypowiedzieć w tej
ważnej sprawie. Ale wśród t u m u l t u dyskusja została pośpiesznie
zamknięta, zanim doszedł do głosu. A 11 września zasadę
w e t a królewskiego u c h w a l o n o d u ż ą większością (733 do 143 g ł o ­
sów), po czym przyjęto, że ma to być weto zawieszające.
Swą niewygłoszoną m o w ę w sprawie weta opublikował Robe­
spierre własnym sumptem między 20 a 30 września. To waż­
ne wydarzenie. Po raz pierwszy Maksymilian o d w o ł u j e się od
decyzji Konstytuanty do opinii publicznej, co później będzie
czynił wiele razy. N i e jest to więc tekst, który ma wpłynąć
na wyniki głosowania w Z g r o m a d z e n i u ; ma on ujawnić publicz­
nie błąd, jaki K o n s t y t u a n t a p o p e ł n i ł a z a r a z n a początku prac
nad konstytucją. Po raz pierwszy mamy wgląd w przemówie­
nie p a r l a m e n t a r n e Robespierre'a - to nic, że nie wygłoszone
z trybuny; do tej pory dysponowaliśmy tylko pobieżnymi,
dziennikarskimi streszczeniami j e g o wystąpień poselskich. I ł a t w o
ocenić ten tekst: jest świetny.

Nie grzeszy rozwlekłością, j a k wiele późniejszych mów Robe­


spierre'a. Widać w nim dobrą szkołę retoryki. Jest w nim
prawnicza precyzja i wierność wielkim zasadom: suwerenności
ludu, prawa jako wyrazu woli powszechnej. „Ten, kto mówi,
że jeden człowiek ma prawo sprzeciwić się ustawie, twierdzi,
że wola jednostki jest ważniejsza od woli ogółu... Należy pa­
m i ę t a ć , że rządy, j a k i e by nie były, są ustanowione przez lud
i dla ludu, że rządzący, a zatem i sami królowie, są j e d y ­
nie mandatariuszami czy też delegatami ludu". F a t a l n e jest,
że pierwszy artykuł konstytucji ma wyrażać wyższość królów
n a d n a r o d a m i ; n o n s e n s e m zaś jest p o ś w i ę c a n i e z a s a d dla poli­
tycznych koniunktur. Ale o p r ó c z lojalności w o b e c zasad mamy
w tej mowie zręczne zbijanie argumentów przeciwnika. Mówi
się, ż e p o s ł o w i e m o g ą się mylić: ale czy królowie lepiej znają
potrzeby ludu? M ó w i się, że mogą zgrzeszyć pośpiechem: ale
czy l e k a r s t w e m m to jest paraliżowanie władzy ustawodawczej?
M o g ą się z w i e ś ć a m b i c j ą : ale czy a m b i c j e k r ó l ó w nie są groź­
niejsze? A w ogóle poglądy ludów i opinie królów na temat
ustaw — które są d o b r e , które zaś złe — wcale nie są j e d n a k o w e .
To przeciw wetu absolutnemu. Ale i weto zawieszające nie
znajduje łaski w o c z a c h Robespierre'a: nie jest bowiem dobrze
iść na kompromisy z zasadami, a idea weta zawieszającego
jest t a k i m p o d ł y m k o m p r o m i s e m . I o t o konkluzja: wszelkie idee
królewskiego weta wynikają z nieufności do władzy ustawoda­
w c z e j . A l e , j e ś l i się c h c e u n i k n ą ć n a d u ż y ć z j e j strony, można
z n a l e ź ć i n n e s p o s o b y : k r ó t k ą k a d e n c j ę p a r l a m e n t u (już 1 2 w r z e ­
śnia bronił Robespierre bezskutecznie kadencji jednorocznej);
równość praw wyborczych; zakaz ponownego wyboru posłów.
Te idee z a p o w i a d a j ą wiele przyszłych batalii politycznych Ro­
bespierre'a. I jeszcze j e d e n ciekawy akcent w zakończeniu m o w y
na t e m a t w e t a : polemika z anglofilami, p o w o ł u j ą c y m i się chę­
tnie — nie tylko w sprawie weta — na model ustroju Anglii.
Nie jesteśmy tu po to, by niewolniczo kopiować angielskie in­
stytucje — stwierdzi Robespierre. To także zapowiedź później­
szych j e g o wystąpień.

P r z y z n a n o tedy królowi prawo weta; sporna jednak była spra­


wa, jaki ma być wpływ króla na treść nowej, tworzonej wła­
śnie konstytucji. Gdy w Sali Gry w Piłkę przysięgano dać
Francji konstytucję, przeważał zdecydowanie pogląd, iż król
będzie m i a ł p r a w o ją zatwierdzić. Konstytucję w y o b r a ż a n o sobie
bowiem jako umowę króla z ludem: jakże można zawierać
u m o w ę bez zgody o b u s t r o n ? S t o p n i o w o j e d n a k t o r o w a ł o sobie
drogę inne wyobrażenie: konstytucja to nie umowa, ale twór
suwerennego narodu, który swobodnie określa swe polityczne
instytucje. K r ó l decyzje te m u s i a k c e p t o w a ć , a jeśli nie z e c h c e —
pozostanie mu jedynie abdykacja. W tym duchu wypowiadał
się w e w r z e ś n i u o b o k w i e l u i n n y c h posłów Robespierre („Czyż
naród, by stworzyć swą konstytucję, potrzebuje woli innej niż
jego własna?"). Jednakże Ludwik XVI nie był skłonny - ani
przyjąć nowe zasady ustroju, ani też abdykować.
W p o ł o w i e września król protestował przeciw sierpniowym de­
cyzjom o zniesieniu praw feudalnych. A dnia 5 października
odczytano w Z g r o m a d z e n i u w y k r ę t n ą odpowiedź króla na prośbę
o zaakceptowanie zasad Deklaracji Praw. Ludwik XVI orzekł,
iż będzie je mógł ocenić (apprécier) dopiero na tle całej kon­
stytucji. Wywołało to burzę. Robespierre razem z innymi po-
słami ostro protestował: oto król chce oceniać konstytucję,
daje więc do zrozumienia, że mógłby ją i odrzucić. Trzeba
mu wyraźnie powiedzieć, że weto, uchwalone we wrześniu,
nie odnosi się do zasad konstytucji, lecz tylko do zwykłych
u s t a w , k t ó r e n a jej p o d s t a w i e b ę d ą s t a n o w i o n e . N i k t nie m o ż e prze­
szkadzać narodowi w dziele tworzenia konstytucji.
Jednakże to nie przemówienia poselskie, choćby i najbardziej
bojowe, miały zmusić króla do kapitulacji. Obrady Zgroma­
dzenia w tym dniu 5 października toczyły się w atmosferze
bardzo napiętej. Przede wszystkim niepokój budziło ściągnięcie
do Wersalu znanego z rojalizmu regimentu flandryjskiego.
W dniach 1, 2 i 4 p a ź d z i e r n i k a o d b y w a ł y się w Wersalu przy­
jęcia dla oficerów i żołnierzy tego pułku. Patriotyczna prasa,
b a r d z o j u ż aktywna, rozgłosiła wiadomości o kontrrewolucyjnych
incydentach podczas tych, jak je nazywano, „orgii": deptano
tam trójkolorowe kokardy rewolucji, znieważano Konstytuantę.
To polityczne przyczyny rozdrażnienia paryskiego ludu, ale
były też przyczyny ekonomiczne. Susza obniżyła poziom wód
w rzekach, paraliżując pracę młynów i utrudniając transport
zboża. Toteż, choć zbiory były wyborne, w. Paryżu brakowało
chleba. Właśnie 5 października d e p u t o w a n y Robespierre będzie
musiał wraz z kolegami uspokajać wzburzone kobiety paryskie,
które p o j a w i ł y się w s a l i Zgromadzenia.

T e g o bowiem dnia r a n o wyruszył z Paryża do Wersalu pochód


6 tys. paryżanek, zdesperowanych trudnościami żywnościo­
wymi. A po południu zaczął się za nimi posuwać drugi
pochód: 15 tys. członków paryskiej Gwardii Narodowej, któ­
ra wyrosła po 14 lipca jako siła zbrojna nowego ładu, ja­
ko obywatelska milicja. Wśród gwardzistów znaleźli się człon­
k o w i e w ł a d z y miejskiej i k o m e n d a n t G w a r d i i , m a r k i z La F a y e t t e .
Jest to więc ruch ludowy, lecz po części sterowany przez
burżuazję. Jeszcze jeden ruch ludowy, broniący mieszczańskiej
rewolucji p r z e d z d ł a w i e n i e m j e j siłą wojska, a z a r a z e m posuwa­
jący ją naprzód.
Insurekcja paryska z 14 lipca przyniosła o b a l e n i e despotyzmu;
Wielka Trwoga francuskiej wsi doprowadziła do podważenia,
w nocy 4 sierpnia, społecznych podstaw feudalizmu. A teraz,
5 i 6 października, i n t e r w e n c j a l u d o w a z m u s i ł a k r ó l a do rezy­
gnacji z oporu i z prób wpływania na treść nowej konsty­
tucji. Lud wdarł się 6 października do wersalskiego pałacu;
nie bez z a m ę t u i o f i a r w l u d z i a c h u d a ł o się s k ł o n i ć k r ó l a do
kapitulacji. L u d w i k u z n a ł wreszcie sierpniowe uchwały Konsty­
tuanty; z g o d z i ł się też ustąpić wobec żądań ludu i przenieść
dwór z Wersalu do Paryża. Pochód ruszył bezzwłocznie: na
paryskim trakcie rodzinę królewską eskortowali rozgrzani sukce­
sem gwardziści i kobiety.
Dla króla przysposobiono pośpiesznie zaniedbany pałac Tuile-
ries. W n e t p r z e n i o s ł o się z Wersalu do Paryża i Zgromadze­
nie K o n s t y t u c y j n e : po krótkim pobycie w pałacu arcybiskupim
znalazło siedzibę w tuileryjskim maneżu. Ta przeprowadzka
władz m i a ł a kolosalne znaczenie polityczne. Oto król stał się
niejako zakładnikiem zrewolucjonizowanego, wielkiego miasta.
M o c n o ograniczało to jego swobodę ruchów. D w ó r był pod nad­
zorem ludu; Ludwik X V I miał przy tym niefortunny pomysł,
by ów dwór zainstalować w Paryżu z całym aparatem. Lud
paryski z osłupieniem i złością obserwował nieprawdopodobne
c h m a r y dworskiej służby, świty i p a s o ż y t ó w . J e d n o c z e ś n i e n o w a
sytuacja, w której się znalazł Ludwik XVI, wpłynęła na po­
stawę burżuazyjnych przywódców: mniej się j u ż teraz obawiali
kontrrewolucyjnych działań króla i rządu, natomiast polityczna
aktywność paryskiego ludu będzie odtąd dla nich troską, nie­
pokojem i ostrzeżeniem. Wnet wyciągną z tego wnioski.

Rewolucyjny Paryż
Deputowany Robespierre bywał w Paryżu od czasu do czasu
jeszcze w wersalskim okresie Zgromadzenia Narodowego. Od­
nowił wówczas kontakty ze szkolnym kolegą Kamilem Desmou¬
linsem, k t ó r y swój talent mówcy i publicysty oddał od pierw­
szych dni w służbę rewolucji. Po przeprowadzce do Paryża
Robespierre wynajął dwupokojowe mieszkanie na trzecim pię­
trze p r z y ul. S a i n t o n g e 8, n i e d a l e k o dzisiejszego p l a c u R e p u b l i k i
(dom ten został zburzony tuż przed drugą wojną światową).
Mieszkanie ani eleganckie, ani przesadnie skromne. O życiu
prywatnym jego gospodarza m a m y dla tego okresu wiadomości
skąpe i niezbyt pewne: trochę we wspomnieniach Szarlotty
R o b e s p i e r r e ; p r z e k a z a n y c h z g ó r ą 40 lat później, trochę w pa­
m i ę t n i k u niejakiego P i o t r a Villiersa, m a r n e g o publicysty i poety,
który przez siedem miesięcy 1790 r. miał ponoć bezpłatnie
pełnić funkcje sekretarza i p o w i e r n i k a R o b e s p i e r r e ' a . Kopiował
m u przemówienia, wykonywał d r o b n e zlecenia, p o m a g a ł prowa­
dzić rachunki. I n n ą osobą, p o j a w i a j ą c ą się w mieszkaniu przy
ul. S a i n t o n g e , była a n o n i m o w a k o c h a n k a M a k s y m i l i a n a , o której
istnieniu w i e m y o d Villiersa. P o d o b n o uwielbiała Robespierre'a,
który traktował ją szorstko: często odprawiał ją od drzwi.
Także i później będzie on budził żywe namiętności wśród
kobiet z różnych środowisk, ale namiętności tych nie odwza­
jemniał. Cała ta sfera ż y c i a n i e pociągała go zbytnio. W Ar-
ras lubił zabawiać damy w salonach; teraz polityka pochło­
n ę ł a go n i e m a l bez reszty. P o s i e d z e n i a w Z g r o m a d z e n i u i w klu­
bie, polityczne k o n t a k t y , p r a c a n a d p r z e m ó w i e n i a m i , korespon­
dencja wypełniały większą część j e g o doby.
A przecież w i a d o m o , że lubił p r z e d s t a w i e n i a t e a t r a l n e i spacery.
J a d a ł skromnie, w tanich restauracjach. D i e t y poselskie — 18
liwrów dziennie — stanowiły niezłe zaopatrzenie. Jednakże
Robespierre część swych poborów posyłał do Arras Szarlocie,
a c z ę ś ć p o d o b n o o d d a w a ł k o c h a n c e . Był d o b r z e w y e k w i p o w a n y
i przykładał wielką wagę do swego zewnętrznego wyglądu.
Także później, gdy wśród rewolucyjnej lewicy była moda na
strój plebejski — a nawet p e w n ą niechlujność — Robespierre
z a c h o w a ł swą burżuazyjną, nieco prowincjonalną elegancję. N o ­
sił nankinowe fraki w paski, oliwkowe lub niebieskie, białe
krawaty wiązał w fantazyjne kokardy, miał wytworne kami­
zelki i starannie pudrował perukę. Lubił chłodny dystans
w stosunkach z ludźmi: mało było takich, którym mówił po
imieniu, nawet wtedy, gdy rewolucja upowszechniała plebejskie
„tykanie". Znakomity malarz David, który był z nim blisko,
stwierdzi po śmierci Robespierre'a, że odtrącał on przyjaciel­
skie w y l e w y u c z u ć , uściski i pocałunki.

G ł ó w n ą płaszczyzną politycznego działania była dla Robespier­


re'a — jak dotąd — Konstytuanta. Przemawiał tam coraz
częściej, wydobył się j u ż wyraźnie z wielkiej masy anonimo­
wych posłów. Ważne wystąpienia z reguły czytał z przygo­
towanego rękopisu. M i a ł słaby wzrok, z czasem musiał coraz
częściej p o s ł u g i w a ć się okularami. Niestety, nie zachowały się
bruliony rękopiśmienne jego mów. Po śmierci Robespierre'a
były one w posiadaniu zaprzyjaźnionej z n i m rodziny Duplayów,
zostały j e d n a k przez nią spalone w popłochu, gdy w r. 1815
druga restauracja Bourbonów przyniosła falę białego terroru.
Zachowały się tylko szczątki, m. in. brulion ostatniej mowy
R o b e s p i e r r e ' a z 26 V I I 1794 r . ; ale później i ten rękopis za­
ginął. W a ż n e przemówienia Maksymiliana były d ł u g i e : ponad
g ł o w a m i p o s ł ó w z w r a c a ł się o n d o o p i n i i p u b l i c z n e j , a sądził,
iż ludowi należy wszystko t ł u m a c z y ć b a r d z o d o k ł a d n i e . W do­
d a t k u czytał te przemówienia powoli, a b y o b e c n i w sali o b r a d
dziennikarze mogli spokojnie notować i nie deformowali jego
wywodów (dopiero w 1791 r. prasa zaczęła szerzej stosować
„logotachygrafię", tj. stenografię, c o b a r d z o zwiększyło- d o k ł a d ­
ność sprawozdań).

Nie tylko j e d n a k długość, lecz przede wszystkim treść wystą­


pień Robespierre'a n a r a ż a ł a go na szemrania i okrzyki audy­
torium. Posiedzenia Konstytuanty od początku były burzliwe
i bezładne; nawet najlepsi i najpoważniejsi mówcy spotykali
się z szyderstwami i hałasem. Jesienią 1789 r. kilkakroć stało
się t o u d z i a ł e m R o b e s p i e r r e ' a . G d y k i e d y ś u p a r c i e d o m a g a ł się
„zastosowania środków" {„Je demande une mesure, je demande une
mesure!") — któryś poseł k r z y k n ą ł p o d o b n o : „A dajcież mu m i a r ę
[une mesure] owsa!" Innym razem Robespierre proponował swą
wersję formuły promulgacyjnej ustaw, która z wielką emfazą
podkreślała — za J a n e m Jakubem Rouseau — zasadę świę­
tości praw. Któryś z posłów zawołał wtedy, z zabawnym ga-
skońskim akcentem: „Panowie, toż ta formuła nic nie warta,
nie trzeba nam tu kantyczek!". Wśród huraganowego śmiechu
Robespierre stracił k o n t e n a n s i opuścił t r y b u n ę .
Częściej j e d n a k mówcę po prostu zakrzykiwano. Czasem dla­
tego, że odstępował od porządku dziennego. I tak 28 sierpnia
Robespierre nie zdołał przedstawić swego projektu poprawek
do regulaminu obrad, m a j ą c y c h w ł a ś n i e z a p e w n i ć s w o b o d ę wy­
powiedzi i chronić mówców przed tumultem. Sprawa regula­
m i n u n i e b y ł a n a p o r z ą d k u d n i a i o p ó r sali z m ó g ł j e g o e n e r g i ę .
Czasem zawodziły Robespierre'a nerwy lub padał ofiarą nad­
miernej egzaltacji. Tak było 10 VII 1790 r., gdy w Zgroma­
dzeniu w i t a n o delegację obywateli Ameryki. Robespierre chciał
po prostu pochwalić ich mowę i z a p r o p o n o w a ć jej wydruko­
wanie; uwikłał się j e d n a k we frazesy, a długość, niezborność
i egzaltacja tego wystąpienia zjednoczyły przeciw niemu całą
salę. Najczęściej j e d n a k krzyki pokonywały mówcę, gdy wystę­
pował z wnioskami zbyt „wywrotowymi" jak na gust większości
Zgromadzenia. Tak więc 22 X 1789 r. nie mógł dokończyć
przemówienia potępiającego cenzusy wyborcze, a 31 V 1790 r.
musiał zrezygnować z głosu, gdy straszliwy tumult powitał
jego aluzję, iż dobrze by było pozwolić d u c h o w n y m na zakła­
danie rodziny.

Te ciężkie próby stanowiły przecież szkołę hartu i odporności


psychicznej. Późną jesienią 1789 r. Robespierre potrafił już
z a c h o w a ć spokój i pewność siebie wśród piekielnego hałasu, co
z uznaniem podkreślały gazety. U m i a ł już improwizować, znaj­
d o w a ć trafne formuły, jego c h ł o d n a ironia wywierała wrażenie.
N i e d a w a ł się z b i ć z t r o p u : n i e u s t ą p i ł , g d y 9 I I 1 7 9 0 r., pod­
czas dyskusji o zamieszkach na wsi, poseł hr. d'Esprémenil
przerywał mu kilkakroć, żądając, aby słowa „lud, palący z a m k i "
zastąpił słowem „ b a n d y c i " . P o d t r z y m y w a ł a Robespierre'a m o c n a
wiara w słuszność tych spraw, których bronił; pomagały mu
obfite informacje, które zaczynały doń napływać z osobistych
i korespondencyjnych kontaktów. Ale często wspierali go także
k o l e d z y , p o s ł o w i e z côté é ô gauche, to j e s t z l e w i c y Z g r o m a d z e n i a .
A u t o r najlepszej biografii R o b e s p i e r r e ' a , J e a n Massin, podkreślał
jego samotność, a nawet izolację w Zgromadzeniu Konstytu­
cyjnym. To prawda, że jego wnioski najczęściej upadały. Jed­
nakże wcale nie wszystkie sprawy, których bronił, ponosiły
klęskę, i to właśnie dlatego, że nieraz d o ł ą c z a ł swój głos do
wystąpień owej lewicy. Czasem z d a r z a ł o m u się b y ć w z u p e ł n e j
izolacji; ale miał też w pierwszym roku swej aktywności po­
selskiej w ł a s n e , o s o b i s t e s u k c e s y . P r z y j ę t o , c h o ć n i e w p e ł n i , j e g o
wniosek, by zwrócić c h ł o p o m ziemie g m i n n e , zagarnięte niele­
galnie przez panów w prowincji Artois i we Flandrii (4 III
1790). G a z e t y donosiły wówczas, że chłopi w Artois z a m a w i a j ą
m s z e n a i n t e n c j ę R o b e s p i e r r e ' a . U d a ł o m u się t e ż s k ł o n i ć Z g r o ­
madzenie do zmiany zasad cenzusu wyborczego w tych pro­
wincjach (m. i. w Artois), gdzie specyficzny system podatkowy
z b y t n i o by o g r a n i c z a ł liczbę p e ł n o p r a w n y c h politycznie obywa­
teli (25 I 1790). Czasem nie odnosił wprawdzie sukcesu, ale
u m i a ł skłonić n i e c h ę t n e Z g r o m a d z e n i e d o n a m y s ł u , d o o d r o c z e n i a
decyzji. Tak było np. 25 V 1790 r., gdy przedstawił własną,
o r y g i n a l n ą ideę roli i organizacji T r y b u n a ł u Kasacyjnego. Bły­
snął wtedy wybitną inteligencją prawniczą.
Jakież były stosunki Robespierre'a z lewicą Zgromadzenia?
O t ó ż pojęcie p o t o c z n e lewicy było w t e d y b a r d z o szerokie: nale­
żeli do niej wszyscy zwolennicy zmian, gdy przeciwnicy tego,
co się działo po dniu 14 lipca tworzyli prawicę. Na lewicy
są zatem i dwaj, jak ich nazywano, kacykowie: La Fayette
i Mirabeau. La Fayette'a od początku Robespierre nie znosił
i nie ufał mu. Później będzie mówił, że w Ameryce pojawił
się o n w i n t e r e s i e d w o r u i a r y s t o k r a c j i , że asystował t a m tylko
zwycięstwom, a lekkomyślni F r a n c u z i uznali go za herosa. Sądził,
iż La Fayette został szefem Gwardii Narodowej w rezultacie
intryg, po czym odizolował ją od mas i starał się uczynić
narzędziem swoich ambicji. Co do Mirabeau, sytuacja była
inna. Wymowny Mirabeau nieraz podtrzymywał Robespierre'a
w Zgromadzeniu, nawet gdy się z nim nie zgadzał lub gdy
oceniał jego stanowisko jako przesadne. T a k było, gdy Robespier­
re sprzeciwiał się pochopnemu represjonowaniu i potępianiu
poruszeń ludowych, przy jednoczesnym pobłażaniu dla wrogów
rewolucji (21 X 1789 i 22 II 1790). Rychło jednak przy­
szło w y r a ź n e p o g o r s z e n i e s t o s u n k ó w . P r y w a t n i e h r a b i a M i r a b e a u
w y p o w i a d a ł się n a t e m a t R o b e s p i e r r e ' a z c o r a z b a r d z i e j g r y z ą c ą
ironią: ale jest w tych wypowiedziach nie tylko lekceważenie,
lecz i n u t a o b a w y . P u b l i c z n e kontrowersje z R o b e s p i e r r e m t a k ż e
zdarzały się coraz częściej. W maju 1790 r. Mirabeau
z a r z u c a ł m u zgryźliwie n a d m i e r n ą egzaltację; Robespierre wza­
jem mocno polemizował ze stanowiskiem Mirabeau w kwestii
u p r a w n i e ń króla. G d y 31 m a j a R o b e s p i e r r e poniósł klęskę w spra­
wie c e l i b a t u księży, M i r a b e a u u ż a l a ł się, ż e s w ą n i e z r ę c z n o ś c i ą
popsuł on sprawę (sam M i r a b e a u szykował wielką m o w ę na ten
właśnie t e m a t ) .
Z n a c z n i e d ł u ż e j u t r z y m a ł y się s t o s u n k i p o p r a w n e g o współdzia­
łania w wielu kwestiach pomiędzy Robespierrem a ruchliwymi
d z i a ł a c z a m i , którzy przejdą d o historii p o d n a z w ą t r i u m w i r a t u :
Antonim Barnave, Adrianem Du Port, Aleksandrem hr. de
L a m e t h (z bratem Aleksandra, Karolem L a m e t h e m , Robespierre
związany był jeszcze w Arras). Wiele wspólnych batalii poli­
tycznych łączyło Robespierre'a z posłami, których można by
zaliczyć do demokratycznej lewicy, zwolennikami naprawdę
głębokich przemian ustrojowych. To tacy ludzie, jak najbliższy
Robespierre'owi Hieronim Petion, j a k ksiądz H e n r y k Grégoire,
jak Franciszek Buzot, E d m u n d Dubois-Crancé, Piotr Prieur de
la Marne, Franciszek Anthoine, Marek Vadier. A przecież,
m i m o wszystkich tych związków i wspólnych d z i a ł a ń , R o b e s p i e r r e
ma j u ż w 1790 r. swój własny polityczny profil, swą własną
drogę. Nie waha się płynąć pod prąd: umie się sprzeciwić
p o g l ą d o m l e w i c y Z g r o m a d z e n i a , n a w e t tej lewicy d e m o k r a t y c z ­
nej. Niekiedy mógł się wydawać bardziej umiarkowany od
innych posłów, gdy stał na stanowisku, że nie warto gwałto­
wnymi gestami mnożyć niepotrzebnie wrogów rewolucji, albo
gdy zdawał się lekceważyć kontrrewolucyjne postawy ludzi,
związanych z ancien régime. Istotnie, z pogardliwym lekcewa­
żeniem traktował Robespierre żałosne protesty przeciw rewolu­
cyjnym p r z e m i a n o m jakichś notabli z Cambrésis, jakichś byłych
sędziów p a r l a m e n t u (sądu najwyższej instancji) w T u l u z i e . A na­
wet zbył wyniośle kontrrewolucyjny manifest księcia de Condé,
denuncjowany w Zgromadzeniu przez M i r a b e a u (28 V I I 1790).
Robił to nie dlatego, że chciał pobłażać kontrrewolucji, ale
dlatego, iż kierowanie całego ognia na te żałosne sieroty po
ancien régime m o g ł o s ł u ż y ć , j e g o z d a n i e m , odwracaniu uwagi od
większych niebezpieczeństw. Nie tak dziwne i nie tak groźne
są protesty „pokonanych wrogów", „ludzi całkowicie związa­
nych z dawnymi nadużyciami" lub „ignorantów, którzy nie
z d o ł a l i się wyzbyć gotyckich przesądów, w jakich dotąd żyli";
zadziwiające i niebezpieczne natomiast są próby sabotowania
rewolucji przez ludzi, p e ł n i ą c y c h w a ż n e funkcje p u b l i c z n e , przez
dwór i ministrów.

W sprawie księcia de Condé, ale i w innych kwestiach po­


g l ą d R o b e s p i e r r e ' a r ó ż n i ł się c z a s e m o d z g o d n e j o p i n i i côté gauche.
Gdy np. brał w obronę (16 IX 1790) materialne interesy
mnichów żebrzących — p r a w i c a go p o p a r ł a , lewica była prze­
ciw niemu. Nie były to przypadki częste. Widać jednak, że
Robespierre bardziej ufa swemu przekonaniu niż opiniom in­
nych posłów, choćby zaprzyjaźnionych.
Wśród posłów lewicy, nawet najbardziej zaawansowanych, wy­
różnia go n a t o m i a s t p e w n a stałość p o s t a w y : w najszerszym wy­
miarze, najkonsekwentniej, w każdej niemal ważnej debacie
bronił on humanistycznego i demokratycznego przesłania rewo­
lucji. Rewolucji, która zwyciężyła dzięki ludowi i która, jego
z d a n i e m , nie m i a ł a p r a w a t r a k t o w a ć l u d u j a k M u r z y n a , c o j u ż
wykonał swą pracę i powinien powrócić do d o m u .
W wystąpieniach poselskich Robespierre'a — w r. 1789 było
ich około 40, w r. 1790 j u ż blisko 90 — powracały nieu­
stannie cztery główne motywy.. Przestrzegał przed pognębieniem
ludu, prawdziwej p o d p o r y rewolucji. Potępiał bezkarność dzia­
łań „nieprzyjaciół wolności", która ośmielała kontrrewolucyjne
konspiracje. Atakował „intrygi ministerialne", to znaczy próby
przejęcia steru przez L u d w i k a X V I i j e g o ministrów, co mogło
doprowadzić do przywrócenia despotyzmu w majestacie prawa,
bez kontrrewolucyjnego przewrotu. Wreszcie zwalczał dążenie
Konstytuanty, by w nowej konstytucji zapisać jedynie „połowę
wolności" (demi-liberté), tzn. by nowy ustrój pozbawić cech poli­
tycznej demokracji. Cały ten rozwinięty p r o g r a m Robespierre'a
z lat 1 7 8 9 — 1790 s p r a w i a ł , że j e d n i coraz goręcej go chwalili,
drudzy — coraz brutalniej atakowali. W oczach prawicy będzie
on „nędznym i obrzydliwym podpalaczem" (tak go określił
w swym dzienniku poseł Adrian Duquesnoy); konsekwentna
lewica ujrzy w nim „strażnika wolności", „nieprzekupnego
obrońcę ludu". Z a s z c z y t n y p r z y d o m e k N i e p r z e k u p n e g o , Incorrup-
tible, zaczęto odnosić do Robespierre'a już latem 1790 r.
Jednakże Zgromadzenie Narodowe nie jest j e d y n ą platformą
politycznego d z i a ł a n i a lewicy, w t y m i R o b e s p i e r r e ' a . Po prze­
prowadzce posłów z Wersalu do Paryża klub bretoński zmienił
rychło charakter: o t w o r z y ł się ku zrewoltowanej stolicy, prze­
stał być klubem poselskim i przyjmować zaczął szeroko bur-
żuazyjną publiczność. Wysokość rocznej składki zamykała go
dla plebejuszy. Ów nowy klub szeroko pojętej lewicy przyjął
z początku nazwę Stowarzyszenia Rewolucji, wnet z mi e n ion ą na
spokojniej b r z m i ą c ą n a z w ę Stowarzyszenia Przyjaciół Konstytucji.
Przyjaciele Konstytucji wynajęli na swe zebrania najpierw re­
fektarz, a potem obszerną bibliotekę w dominikańskim kla­
sztorze Ś w . J a k u b a n a ulicy St. H o n o r é (po kasacie z a k o n ó w ,
wiosną 1791 r . z b i e r a l i się j u ż w s a m y m kościele klasztornym).
Wrogowie nadali im ironiczną nazwę jakobinów, k t ó r ą klubiści
przyjęli na własny rachunek. W drugiej połowie 1790 r. było
w Paryżu około 1200 jakobinów. Ale zasięg oddziaływania
k l u b u jest n i e p o m i e r n i e większy. Z d a w n y c h stowarzyszeń n a u k o ­
wych i lóż masońskich wyrastały na prowincji już u schyłku
1789 r. polityczne kluby: prestiż paryskich Przyjaciół Konsty­
t u c j i s k ł a n i a ł j e d o a f i l i o w a n i a się p r z y n i c h . W s i e r p n i u 1790 r.
było około 150 t a k i c h k l u b ó w , p o w i ą z a n y c h z p a r y s k ą c e n t r a l ą ,
a niekiedy utrzymujących również pomiędzy sobą powiązania
poziome. Cała ta gęsta sieć korespondencyjnych i osobistych
k o n t a k t ó w m i a ł a wielkie znaczenie dla uzgadniania wspólnych
działań, dla propagandy i wpływania na nastroje, tak, by —
jak to określał regulamin jakobinów — „prawda przemawiała
do wszystkich tym samym językiem". Klub paryski wywierał
rosnący w p ł y w na swoje filie; s a m z kolei ulegał niekiedy od­
działywaniu klubów ludowych („braterskich"), k t ó r e się r o z b u ­
dowały w P a r y ż u g ł ó w n i e od schyłku 1790 r. J a k o b i n i , w Pa­
ryżu i filiach, skupiali burżuazję, funkcjonariuszy, ludzi w o l n y c h
zawodów, natomiast kluby „braterskie" otwierały się ku war­
stwom uboższym. Jakobini w swej własnej siedzibie udzielili
gościny takiemu Stowarzyszeniu Braterskiemu Obojga Płci, za­
łożonemu przez nauczyciela D a n s a r t a . K l u b y ludowe poświęcały
się oświacie politycznej (lekturze prasy lewicowej i dekretów
K o n s t y t u a n t y ) , a nawet oświacie e l e m e n t a r n e j (uczyły l u d czy­
tania i pisania).

Wyróżniało się wśród ludowych klubów działające od kwietnia


1790 r. Stowarzyszenie Przyjaciół Praw Człowieka i Obywa­
t e l a . Z b i e r a ł o się w k l a s z t o r z e k o r d e l i e r ó w ( f r a n c i s z k a n ó w ) i z w a n e
było potocznie klubem- kordelierów. Dzięki świetnemu sztabowi
działaczy — Danton, Desmoulins, Hebert, M o m o r o , M a r a t —
stało się awangardą paryskiego ruchu demokratycznego. Nie
było sztywnej granicy między kordelierami i j a k o b i n a m i : wielu
kordelierów działało aktywnie w klubie jakobińskim. Robespierre
kilka razy występować będzie z kordelierskiej trybuny.
Jakobini skupiali początkowo lewicę najszerzej pojętą: mieścił
się u nich i La Fayette. O p u ś c i ł on klub w kwietniu 1790 r.
i stworzył własne Stowarzyszenie R o k u 1789, e k s k l u z y w n e i n i e ­
zbyt aktywne. W czerwcu 1790 r. przejdą doń liczni j a k o b i n i :
m. in. Sieyés, Target, Le Chapelier, a nawet sam Mirabeau;
ale M i r a b e a u powróci do j a k o b i n ó w j u ż w p a ź d z i e r n i k u 1790 r.
Z La F a y e t t e m nigdy nie potrafił dłużej współpracować: obaj
„kacykowie" nie znosili się wzajemnie.
Klub jakobiński zbierał się — nie codziennie zresztą —
godz. 18 i d y s k u t o w a ł gorąco, ale spokojniej niż K o n s t y t u a n t a ,
o wielkich p r o b l e m a c h polityki, a zwłaszcza o sprawach, które
miały stanąć w Zgromadzeniu. Robespierre od początku ucze­
stniczył bardzo aktywnie w pracy klubowej. Sala jakobinów
sprzyjała mu politycznie: nie narażał się tu na szyderstwa
i tumulty. Gdy 5 X I I 1790 r. prezydujący w klubie M i r a b e a u
ostro go skarcił za krytykę uchwalonej już ustawy — zebrani
stanęli po stronie Robespierre'a, zagłuszając p ó ł t o r a g o d z i n n y m
t u m u l t e m p o t ę ż n y głos i d z w o n e k p r z e w o d n i c z ą c e g o . S a l a klu­
bowa sprzyjała Maksymilianowi także swoim rozmiarem: jego
niezbyt mocny głos lepiej tu panował nad słuchaczami niż
w wielkiej i nieakustycznej sali Zgromadzenia.
O aktywności klubowej Robespierre'a w latach 1 7 8 9 — 1790
wiemy jednak bardzo mało. Protokoły z posiedzeń klubu za­
ginęły; relacje prasowe o ich przebiegu są skąpe i fragmen­
taryczne aż do 1 VI 1791 r., gdy zaczął wychodzić klubowy
Journal des Débats, gazeta umieszczająca regularne sprawozda­
nia. Dla wcześniejszego okresu zdani jesteśmy na dość przy­
p a d k o w e informacje. I tak na p r z y k ł a d dla schyłku 1790 i po­
czątków 1791 r. sporo wiadomości o pracy klubu jakobinów
przynosi k o r e s p o n d e n c j a księcia de C h a r t r e s , k t ó r y 40 lat później
obejmie tron francuski, j a k o król Ludwik Filip. Jego ojciec
książę Filip Orleański, kuzyn Ludwika XVI, kokietował wy­
trwale lewicę: miał swoich ludzi nawet w radykalnym klubie
kordelierów (Desmoulins, być może także D a n t o n ) . 17-letniego
księcia de Chartres ulokował w klubie j a k o b i n ó w w paździer­
niku 1790 r. U jakobinów agentami orleańskimi byli głośny
powieściopisarz Choderlos de Laclos, autor Niebezpiecznych zwią­
zków, oraz markiz de Sillery.
Wydaje się, że Robespierre, choć respektowany w klubie (już
31 III 1790 r. wybrano go przewodniczącym Stowarzyszenia
na okres miesiąca) należał jednak w latach 1789— 1790 do
drugiego garnituru działaczy. Bardzo liczne reakcyjne pamflety
antyjakobińskie poświęcały mu wówczas niewiele miejsca, ata­
kując głównie takich ludzi, j a k Barnave, Du Port, Le Chape-
lier, Lamethowie i oczywiście Mirabeau. D o p i e r o " rok 1791
zapewni Robespierre'owi czołową rolę klubowego przywódcy.
W l a t a c h 1789— 1790 a u t o r y t e t R o b e s p i e r r e ' a b u d o w a ł a g ł ó w n i e
j e g o rola w K o n s t y t u a n c i e . A u t o r y t e t ów był j u ż w t e d y większy,
niż dawniej sądzono na wiarę twierdzeń świetnego historyka
rewolucji F. A. Aularda. Popularność posła Robespierre po­
twierdza rewolucyjna prasa, z którą rychło nawiązał on kon­
takt. Wywalczona przez rewolucję wolność prasy przyniosła pra­
w d z i w ą jej eksplozję. D o b r z e jest jednak pamiętać o granicach
tej wolności: dziennikarze ze skrajnej lewicy, jak Marat czy
potem Hebert, byli s z y k a n o w a n i przez władze; Marat musiał
wiele razy schodzić ze s w y m p i s m e m do p o d z i e m i a lub przery­
wać jego wydawanie.
Od jesieni 1789 r. pojawiła się, głównie w Paryżu, wielka
liczba t y t u ł ó w , ale też n i e k t ó r e g a z e t y k o ń c z y ł y ż y w o t p o kilku
n u m e r a c h . Były t o b o w i e m często i m p r e z y c h a ł u p n i c z e , inicjo­
w a n e bez k a p i t a ł u : r e d a k t o r s a m pisał artykuły, robił korekty,
organizował kolportaż, a nawet zajmował się drukiem. Nie
brakowało jednak i dużych gazet informacyjnych o wysokich
nakładach, zatrudniających całe sztaby dziennikarzy.
Czytająca publiczność chciała wszystko wiedzieć o debatach
i uchwałach Konstytuanty. Informowali o nich w swych gaze­
tach dobrzy fachowcy, Le Hodey i Maret (Hugo Maret to
przyszły książę Bassano, minister Napoleona I). Świetne spra­
w o z d a n i a p a r l a m e n t a r n e p u b l i k o w a ł a Gazette nationale ou le Moni­
tem universel, z a ł o ż o n a p r z e z P a n c k o u k e ' a . I n f o r m o w a l i też o p r a ­
cach Konstytuanty niektórzy posłowie w swych własnych ga­
zetach : Journal des Débats et Décrets posła Biauzata dał początek
gazecie bardzo wpływowej w XIX w.; Point du Jour posła
Barére otrzymywał od a u t o r a kopie niektórych m ó w Robespierre'a.
M i r a b e a u skupił w swym Courrier de Provence zdolnych dzienni­
karzy (m. in. Dumont, Reybaz). La Fayette'a popierały Chro­
nique de Paris filozofa Condorceta i Patriotę franςais utalento­
wanego publicysty Brissota. Bardzo liczne były pisma kontrre­
wolucji: Journal générał de France, Journal de la Noblesse, Journal
de la Cour et de la Ville, d w a k o n k u r u j ą c e p i s m a p o d t y m s a m y m
tytułem Ami du Roi (jedno wydawał Montjoye, drugie ksiądz
Tomasz Royou). Specjalnością reakcji były również liczne ga­
zety satyryczne, jadowicie i agresywnie atakujące lewicę. To
np. Chronigue scandaleuse czy Actes des Apôtres; z tym drugim
pisemkiem z w i ą z a n y był u t a l e n t o w a n y publicysta R i v a r o l . R o h e -
spierre jest często o b i e k t e m ich n i e w y b r e d n y c h a t a k ó w : obrzuca
g o się o b e l g a m i , rozpowszechnia b z d u r n ą plotkę o jego bliskim
pokrewieństwie z „królobójcą" Damiensem, sprawcą nieudanego
zamachu na króla Ludwika XV. Gdy braciom Damiensa za­
kazano używania zhańbionego nazwiska, mieli oni j a k o b y po­
łączyć swe chrzestne i m i o n a : R o b e r t i P i e r r e ; tak tłumaczono
genezę nazwiska Robespierre'a. Dla reakcyjnych pisemek Robe­
spierre jest anarchistą, królobójcą, szaleńcem, wrogiem wszelkiego
ładu społecznego.

Lewica dysponuje także silną prasą. Prawda, że zdolny dzien­


nikarz Antoni Gorsas da się podkupić dworowi. Ale z kolei
poczytne Révolutions de Paris r y c h ł o się z r a d y k a l i z u j ą p o d w p ł y ­
w e m swego redaktora, Elizeusza Loustalota, świetnego dzienni-
Barnave, człowiek o dwóch twarzach
Jean Paul Marat
karzą, bardzo cenionego przez Robespierre'a. Loustalot zmarł
j e d n a k m ł o d o we wrześniu 1 7 9 0 r., a j e g o g a z e t a o s ł a b ł a m i m o
pozyskania niezłych piór (Fabre d'Eglantine, Sylvain M a r é c h a l ,
Sonthonax). Duże sympatie dla Robespierre'a i wyraźnie
lewicową tendencję wykazywał Mercure national, redagowany
przez małżonków Robert (mąż był powiązany z Dantonem,
a p a n i R o b e r t to d a w n a znajoma Robespierre'a z Arras, p a n n a
Kéralio.
Najżywsze związki łączyły jednak Robespierre'a z pismem
K a m i l a D e s m o u l i n s , Révolutions de France et de Brabant: ze swym
dawnym szkolnym kolegą utrzymywał Maksymilian żywe oso­
biste kontakty (w grudniu 1790 r. był świadkiem na jego
ślubie) i niejeden raz prosił Desmoulinsa o zamieszczenie jego
tekstów na łamach Révolutions. Pismo Desmoulinsa było zresztą
bardzo dobrze redagowane. Odnotowywało skrzętnie wystąpie­
nia M a k s y m i l i a n a i obsypywało go p o c h w a ł a m i .
Na skrajnej lewicy szczególną rolę odgrywało pismo Marata,
Przyjaciel Ludu (Ami du peuple). J e g o redaktor, Jean-Paul Marat,
był postacią fascynującą. Z zawodu lekarz, z zamiłowania
fizyk, nie doceniony przez francuskich uczonych (ale podobno
Franklin b a r d z o cenił jego doświadczenia optyczne), miał też
wielki talent i temperament publicystyczny. J e g o traktat Kaj­
dany niewoli z 1774 r. był apelem o rewolucję przeciw despo­
tyzmowi: pisarze Oświecenia unikali wtedy nawet aluzji do
takiej rebelii. Pracowity, uparty, bezinteresowny (tę ostatnią
c n o t ę p r z y p i s y w a l i m u n a w e t w r o g o w i e , j a k Brissot czy B a r r a s ) —
b y ł też e g z a l t o w a n y , drażlitwy i ambitny. M a r a t stworzył wła­
snym wysiłkiem j e d n ą z najlepszych gazet rewolucyjnych i za­
p e w n i ł jej dość duży nakład i ś w i e t n ą sieć informatorów, do­
cierającą aż do królewskiego pałacu. R o b e s p i e r r e ' a M a r a t cenił
(uznał go za "jedynego prawdziwego patriotę" wśród posłów),
c h o ć i c h t e m p e r a m e n t y i p o g l ą d y r ó ż n i ł y się z n a c z n i e . W p o l i ­
tyce M a r a t był r z e c z n i k i e m rozwiązań radykalnych, a niekiedy
awanturniczych; już latem 1790 r. domagał się, by powierzyć
władzę rewolucyjnemu dyktatorowi, który masowym terrorem
wytępiłby wrogów l u d u ; jesienią 1790 r. uznał, że monarchia
w ogóle nie jest Francji potrzebna. Nową konstytucję uważał
już wtedy za kompletnie chybioną. Klasowe treści rewolucji
a n a l i z o w a ł z n a c z n i e w n i k l i w i e j n i ż R o b e s p i e r r e . O s o b i s t y c h sto­
sunków z Maksymilianem nie utrzymywał: pierwsza ich długa
r o z m o w a o d b y ł a się dopiero w styczniu 1792 r.
D o ś ć ściśle w s p ó ł p r a c o w a ł z Maratem m ł o d y d z i e n n i k a r z Sta-
nislas Fréron, bardziej ambitny niż pryncypialny. Między
Przyjacielem Ludu a gazetą Frérona Orateur du peuple istniał swo-
isty p o d z i a ł z a d a ń : M a r a t g ł ó w n i e k o m e n t o w a ł , Fréron infor­
mował o aktualnych wydarzeniach.
O d w r z e ś n i a 1 7 9 0 r . d z i a ł a ł a j e s z c z e j e d n a g a z e t a , k t ó r a się
u l o k o w a ł a , a l e d o p i e r o o d w i o s n y 1791 r., n a s k r a j n e j l e w i c y :
Père Duchesne J a k u b a H é b e r t a . T y t u ł o w y O j c i e c D u c h e s n e t o
p o s t a ć z p l e b e j s k i e g o t e a t r z y k u : w ą s a c z z fajką, g r u b i a ń s k i ,
klnący, ale d o b r o d u s z n y i d o w c i p n y , z z a p a ł e m udzielający
d o b r y c h rad. T w ó r c a tego pisma był także postacią m a l o w ­
niczą. J a c q u e s - R e n é H é b e r t p o c h o d z i ł z nieźle sytuowanej miesz­
czańskiej rodziny, ale p r z e d rewolucją p r o w a d z i ł życie c y g a n a .
W y p o m i n a n o mu potem jakieś d r o b n e kradzieże, a zwłaszcza
sprzeniewierzenia, które ponoć popełnił jako administrator teatru
V a r i é t é s . G d y w r. 1790 z a c z ą ł w y d a w a ć swoją g a z e t ę , w y k o ­
nywała ona z początku dość zawiłe polityczne ewolucje,
a H é b e r t o s t r o się ś c i e r a ł z M a r a t e m . A l e w p o c z ą t k u 1791 r.
Père Duchesne o r z e k ł , ż e p o w i e l k i c h w y d a r z e n i a c h " j e s t e ś m y
teraz j a k zmokłe kury" i zaczął podnosić t e m p e r a t u r ę ludo­
wych nastrojów. Z n a c z e n i e tego pisma polegało na wyjątkowym
talencie H é b e r t a trafiania do wyobraźni prostego ludu. N a w e t
M a r a t swe gwałtowności p r z e k a z y w a ł czytelnikom w formie
literacko wygładzonej. H é b e r t n a t o m i a s t używał języka trywial­
n e g o , w k t ó r y m m o c n o w t e d y n i e p r z y s t o j n e w y r a z y bougre i fou-
tre s p e ł n i a ł y f u n k c j ę z n a k ó w p r z e s t a n k o w y c h . W y t w o r n i b r a c i a
G o n c o u r t n a r a z i l i się m o c n o w t o w a r z y s t w i e , 7 0 l a t p ó ź n i e j ,
chwaląc talent H é b e r t a i przypisując mu wręcz rabolaisowską
b r a w u r ę . Ale mieli bez w ą t p i e n i a rację.

P i s m a z a a w a n s o w a n e j lewicy m i a ł y z a s i ę g o d d z i a ł y w a n i a o w i e l e
szerszy, niż m o ż n a b y wnosić n a p o d s t a w i e ich n a k ł a d ó w . C z y t a n e
były na głos w t ł u m i e u l i c z n y m , w k l u b a c h i k a w i a r n i a c h .
To właśnie one popularyzowały wystąpienia Robespierre'a w K o n ­
s t y t u a n c i e w ś r ó d l u d z i , k t ó r z y n i g d y n i e słyszeli g o b e z p o ś r e d -
nio. T r y b u n y d l a publiczności w Z g r o m a d z e n i u były niezbyt
o b s z e r n e , g d y d z i a ł o się coś c i e k a w e g o t ł u m u s t a w i a ł się w k o ­
lejce d o n i c h j e s z c z e w n o c y . A l e d z i ę k i p r a s i e p r o g r a m p o l i ­
t y c z n y R o b c s p i e r r e ' a z l a t 1 7 8 9 — 1791 s t a l się g ł o ś n y . W a r t o
p o c h y l i ć się n a d n i m u w a ż n i e : z a s ł u g u j e n a t o .

Obrońca ludu
R o k 1790 u c h o d z i , z p e r s p e k t y w y c a ł e j h i s t o r i i r e w o l u c j i , z a
„szczęśliwy r o k " , czas spokoju, z ł u d z e ń n a r o d o w e j j e d n o ś c i ,
pracowitego b u d o w a n i a podstaw nowego ustroju. Spra'wa nie
jest j e d n a k tak prosta. K o n s t y t u a n t a szukała systemu rządzenia
racjonalnego, zrównoważonego i umiarkowanego; czasy j e d n a k
wcale nie były po temu. Ani arystokracja i dwór nie zamie­
rzały u z n a ć t r i u m f u b u r ż u a z j i , ani też l u d nie sądził, by rewo­
lucja była już zakończona. Nowe rządy posiadaczy nie odpo­
wiadały rozbudzonym nadziejom ludzi biednych. Prawda, że
w porównaniu z latami 1791 — 1 7 9 4 ruch ludowy 1 7 9 0 r. wy­
daje się niezbyt aktywny. Dobre zbiory w 1789 r. przyniosły
stopniowy spadek cen żywności; tendencja spadkowa bardzo
się p o g ł ę b i ł a p o ś w i e t n y c h z b i o r a c h r . 1790. O s ł a b i ł o to, rzecz
prosta, rozmach ruchu ludowego w miastach i na wsi, gdzie
były wielkie rzesze najemnych robotników rolnych, wrażliwych
na ruch cen. J e d n a k ż e nie brakowało też powodów do nieza­
dowolenia. W miastach, a zwłaszcza w Paryżu, wystąpiło bez­
robocie wśród służby d o m o w e j i w przemyśle luksusowym (spora
część szlachty przyczaiła się bowiem w swych dobrach lub
w y e m i g r o w a ł a ) . A s p o r y o w y s o k o ś ć p ł a c p r z e r a d z a ł y się w e k o ­
n o m i c z n e strajki robotników i czeladzi. Z kolei na wsi inten­
sywność ruchu chłopskiego była w r. 1790 duża: większa, niż
dawniej sądzili badacze. Kompromisy z feudalizmem spowodo­
wały żywiołowy ruch odmowy świadczenia utrzymanych cięża­
rów feudalnych. Chłopi niszczyli zamki, dwory i senioralne
archiwa. Poruszenia te były agresywne i masowe, choć bardzo
rozproszone.

Z motywacjami ekonomicznymi ruchu ludowego łączyły się


przyczyny polityczne: ich związki wystąpiły wszak wyraźnie już
w wydarzeniach 5 i 6 października 1789 r. Strach przed
„spiskiem głodowym", tj. planem wygłodzenia ludu, jednoczył
się z wyobrażeniami o „spisku arystokratycznym": świadomość
zbiorową ludu nękają obawy przed tymi tajemnymi knowa­
niami, przed sekretną z m o w ą wrogów wewnętrznych z emigran­
tami i obcymi dworami. Zresztą i odwrotnie, wśród burżuazji
częste były mniemania, że niepokoje społeczne są produktem
spisków: działaczom skrajnej lewicy z Maratem na czele przy­
pisuje się demoniczny zamysł zniszczenia całego społecznego
ładu.
Już 21 X 1789 r. Konstytuanta, poruszona powieszeniem pa­
ryskiego piekarza F r a n ς o i s przez r o z d r a ż n i o n y c h b r a k i e m chleba
klientów, uchwaliła ustawę o stanie wyjątkowym. Władze miej­
skie otrzymały prawo u ż y w a n i a wojska, żandarmerii i Gwardii
Narodowej przeciw „buntownikom". Robespierre protestował
gorąco: była w jego mowie sugestia, że incydent z piekarzem
to prowokacja (później przypisze ją La Fayette'owi). Sądził,
że wrogowie próbują odepchnąć lud od sprawy rewolucji wła­
śnie w tym momencie, gdy możni chcą ją zniweczyć. Ale nie
jest to tylko polityczna kalkulacja, że rewolucja nie ostoi się
bez ludu. Są w mowie Robespierre'a akcenty szczerego, choć
ogólnikowego współczucia dla nieszczęść i g ł o d u ubogich oraz
potępienie tych, którzy manifestacjom głodnych przeciwstawić
c h c ą siłę b a g n e t ó w .
Dnia 1 XII 1789 r. wybuchły zamieszki w Toulonie na de
kontrrewolucyjnej postawy d o w ó d c y eskadry, a d m i r a ł a hr. d'Al-
bert. W o j s k o s t a r ł o się z robotnikami portowymi. Robespierre
dwa razy zabierze głos w związku z tą aferą (14 XII 1789
i 16 I 1790 r.). Bronić będzie — z powołaniem na Dekla­
rację praw człowieka i obywatela — prawa ludu do insurekcji
p r z e c i w m i l i t a r n e j opresji i k o n t r r e w o l u c y j n y m s p i s k o m . „Robe­
spierre jest zawsze rzecznikiem ludu, gdy wytacza się ludowi
proces" — pisał w ó w c z a s Journal de Paris.
W sprawie T o u l o n u K o n s t y t u a n t a zajęła d w u z n a c z n e stanowisko,
nie zdecydowała się j e d n a k na potępienie ruchu ludowego.
I n a c z e j ze s p r a w ą zamieszek c h ł o p s k i c h , k t ó r e w p o c z ą t k u 1790 r.
objęły m. in. Périgord, D o l n ą Bretanię, Quercy, R o u e r g u e . G ł o ś n o
w t e d y w o ł a n o o wysłanie wojska przeciw uzbrojonym chłopom,
atakującym zamki. Liczni posłowie burżuazyjni, nie m ó w i ą c j u ż
o szlacheckich, gotowi byli odwołać się potulnie do dworu,
dysponującego a r m i ą . 9 II 1790 r. Lanjuinais zażądał jednak,
by wyczerpać wprzód środki pojednania, zanim się zastosuje
p r z e m o c . R o b e s p i e r r e wniosek ten p o p a r ł . J e d n a k ż e jego m o w y
z 9 i 22 lutego w sprawie chłopskiej rebelii ujawniają bardzo
interesujące r o z u m o w a n i e . J e s t więc R o b e s p i e r r e z d a n i a , ż e re­
w o l u c j a j u ż się d o k o n a ł a , i to ł a g o d n i e : „nigdy jeszcze rewo­
lucja nie kosztowała tak m a ł o krwi". Anglicy swą konstytucję,
„niekompletną, niedoskonałą, arystokratyczną", okupili c e n ą dużo
wyższą. J e s t to zasługa łagodności i dobroci francuskiego ludu,
który po obaleniu władz, uciskających go tak długo, „zaraz
powrócił do zwykłych spraw". Rewolucja wymaga teraz tylko
spokojnego u m a c n i a n i a jej zdobyczy i dojrzewania obywatel­
skiej świadomości. Ale wrogowie wolności wiedzą, że świado­
mość ta jeszcze nie dojrzała i że rewolucję „można zniszczyć
tylko przez anarchię, która nieuchronnie wiedzie do despo­
t y z m u " . S t ą d też t e z a Robespierre'a, iż zamieszki a g r a r n e zo­
stały sprowokowane: wrogowie wolności podburzyli lud, ryzy­
kując nawet własne szkody. Dlatego rozpowszechniano wśród
ludu podburzające pisma, dlatego ukrywano przed nim Dekla­
rację praw i ważne dekrety Zgromadzenia (w końcu marca
1790 r . r a z j e s z c z e w r ó c i R o b e s p i e r r e d o tej k w e s t i i : l u d utrzy­
mywany jest przez komisarzy rządu w nieświadomości jego
praw, fałszuje mu się obraz nowego ustawodawstwa Konsty-
t u a n t y ) . A teraz, gdy j u ż p o d b u r z o n o chłopów, c h c e się s k u p i ć
potężną siłę zbrojną w ręku władzy wykonawczej, rzucić ją
przeciw ludowi i p o t e m obalić konstytucję. Nie wolno o d d a w a ć
losów rewolucji w ręce g e n e r a ł ó w : to przecież lud zrobił rewo­
l u c j ę i n i e u d a się j e j u t r w a l i ć , jeśli skieruje się wojsko przeciw
ludowi. Cała ta sprawa tym bardziej pachnie prowokacją, że
wnet mają się zacząć wybory do nowych władz lokalnych.
Robespierre podejrzewa zatem, iż zamieszki sprowokowane są
po to, by wyprowadzić wojsko z koszar i przeprowadzić wy­
bory pod kuratelą generałów. Byłaby to więc piekielna intryga,
mająca oddać władzę w terenie kontrrewolucjonistom.
Jest w tym rozumowaniu tylko polityka; brak w nim jasnej
świadomości palących kwestii socjalnych — jakkolwiek wspo­
m i n a ł Robespierre o wyzysku, który lud przygniatał, o „stule­
c i a c h n ę d z y i n i e w o l i " . B o z d a n i e m m ó w c y , a b y u s p o k o i ć wieś,
należy po prostu zacząć od oświecania chłopów, od pouczenia
ich, które ciężary feudalne są zniesione, które zaś mogą być
w przyszłości wykupione. W domyśle mamy więc tu tezę, iż
chłopi się buntują, bo nie wiedzą, że do pewnych świadczeń
nadal są zobowiązani. Wrogowie ukrywają przed ludem jego
p r a w a i obowiązki; wystarczy tedy lud pouczyć. Nie dopuszcza
R o b e s p i e r r e myśli, ż e chłopi nie chcą już znosić ż a d n y c h cię­
ż a r ó w f e u d a l n y c h ; nie p r o p o n u j e p o g ł ę b i e n i a reformy a g r a r n e j —
robi tylko uwagę, że trzeba szybciej ustalić warunki wykupu
utrzymanych ciężarów.

Polityczny punkt widzenia dominuje także w innych wystąpie­


niach Robespierre'a na temat niepokojów społecznych. Gdy
dyskutowano w Zgromadzeniu (29 IV 1790) o zamieszkach
głodowych w Dieppe, gdy omawiano (20 VII i 23 IX 1790)
zamieszki w Soissons na tle cen chleba i wolnego handlu
zbożem — R o b e s p i e r r e s p r z e c i w i a ł się r e p r e s j o m w o b e c g ł o d u ­
jących. Ale i tu niepokoi go przede wszystkim kwestia poli­
tycznych następstw konfliktu: czy nie umocni się dzięki temu
władza wykonawcza, czy n a d m i e r n a surowość nie skompromi­
tuje Zgromadzenia w oczach ludu. Nie oznacza to, że w wy­
stąpieniach Robespierre'a z 1790 r. brak wszelkich akcentów
społecznych. Są one jednak skąpe.
I tak, gdy 16 c z e r w c a d y s k u t o w a n o s p r a w ę r e f o r m y kościoła —
p o ś w i ę c a n o jej wiele czasu — na tle sporu o wysokość upo­
s a ż e ń b i s k u p ó w p o j a w i ł a się u Robespierre'a teza, iż z a d a n i e m
państwowego ustawodawcy jest osuszać źródła nędzy i „zapo­
biegać, o ile jest to w jego mocy, samemu istnieniu ludzi
nieszczęśliwych". Praktycznie sprowadza się to do sugestii, iż
zmniejszenie liczby ubogich jest zadaniem państwa, nie zaś
kościelnej j a ł m u ż n y . J e s t tu też twierdzenie, że bogactwo nie
sprzyja c n o t o m . W ą t e k ów p o w r ó c i w wielkiej m o w i e R o b e s p i e r r e ' a
o Gwardii Narodowej, opublikowanej w połowie grudnia 1790 r.
„ L u d jest dobry, cierpliwy, wspaniałomyślny", natomiast boga­
cze grzeszą p y c h ą , chciwością, z g u b n y m i d l a s p o ł e c z e ń s t w a a m b i ­
cjami. Stąd gwałtowny protest przeciw połączeniu bogactwa
i monopolu praw politycznych; ustawodawca musi zapewnić
„podstawową równość praw wśród nieuchronnej nierówności
majątków". To klasyczne żądanie mieszczańskiego demokraty;
jest tu j e d n a k coś więcej jeszcze. Oto Robespierre sądzi, za
Janem Jakubem Rousseau, iż to ustrój polityczny określa stan
społeczny. „ T a m a ł a liczba ludzi n a d m i e r n i e bogatych, to nie­
zliczone mnóstwo nędzarzy, czyż nie są w wielkiej mierze
zbrodniczym rezultatem tyrańskich praw i zepsutych rządów?"
To by uzasadniało tezę, iż zacząć należy od wielkich reform
politycznych, b y dojść d o poprawy społecznej.
Te same motywy brzmieć będą w wystąpieniach Robespierre'a
z pierwszych miesięcy 1791 r. A więc 13 marca tego roku
powie on u jakobinów, że „rewolucja się nie dokonała, jeśli
człowiek ubogi nie d o z n a ł ulgi, obywatelowi brakuje tego, co
n i e z b ę d n e , jeśli są jeszcze nieszczęśliwi". R ó w n i e to szlachetne,
j a k ogólnikowe. Z a p e w n e , łatwiej było b r o n i ć lud przed oskarże­
n i a m i i r e p r e s j a m i , t r u d n i e j zaś f o r m u ł o w a ć p r o g r a m „ o s u s z a n i a
źródeł nędzy" tak, by zamieszek l u d o w y c h nie było.
Konkretne postulaty Robespierre'a w tej materii były bardzo
skromne. W marcu 179Q r. wywojował zwrot ziem gminnych,
nielegalnie zagarniętych przez p a n ó w w jego rodzinnej prowincji;
5 IV 1791 r., w dyskusji o prawie spadkowym, oświadczył, iż
z a d a n i e m ustawodawcy jest „zmniejszanie, za p o m o c ą ł a g o d n y c h
i skutecznych środków, skrajnej nierówności f o r t u n " . P r z y okazji
sformułował mocne zdanie, iż tam gdzie są wielkie fortuny,
„ s a m e p r a w a są tylko i n s t r u m e n t a m i w ręku bogaczy, służącymi
uciskowi biednych: darmo wtedy powtarzać jednym i drugim,
ż e się u r o d z i l i j a k o r ó w n i " . A l e z a r a z e m j e s t w tej mowie teza,
że „niemożliwe jest ustanowienie doskonalej równości majątków:
tysiąc r ó ż n y c h p r z y c z y n m u s i j ą n i e u c h r o n n i e d e f o r m o w a ć " . I jest
wniosek, że równości fortun sprzyjać będzie równy podział
s p a d k ó w m i ę d z y dzieci z m a r ł e g o . Wniosek n a d e r egalitarny, ale
mało interesujący tych, którzy nie mieli żadnych nadziei na
spadek. Nie był zresztą Robespierre w tej idei osamotniony:
o r ó w n y m p o d z i a l e s p a d k ó w mówili liczni posłowie lewicy, a tak­
że Mirabeau (jego m o w ę o d c z y t a n o j u ż p o ś m i e r t n i e ) . A r g u m e n ­
tacja M i r a b e a u była zresztą inna, potępiał on swobodę dyspozycji
testamentowej głównie dlatego, że służyła o n a feudalnym przy-
wilejom (majoratom, substytucjom, fideikomisom) i „ojcowskiemu
despotyzmowi", który poznał z własnych doświadczeń.
Z pewnością wrażliwość Robespierre'a w „kwestii społecznej"
była z n a c z n i e mniej w y c z u l o n a niż n p . wrażliwość M a r a t a , który
już jesienią 1790 r. wołał, że ustawodawca musi zapewnić
biedakom „co najmniej znośną egzystencję", bo inaczej rychło
zażądają oni nowego podziału ziemi. Nie odnajdziemy także
Robespierre'a w ś r ó d t y c h d z i a ł a c z y b u r ż u a z y j n y c h , k t ó r z y w la­
tach 1 7 9 0 — 1791 usiłowali wypracować jakieś zasady polityki
s p o ł e c z n e j , z r o b i ć coś d l a l u d z i b i e d n y c h . D z i a ł a c z e c i (Claude
F a u c h e t , Nicolas de Bonneville) utworzyli tzw. K r ą g Społeczny
(Cercie social) i usiłowali dać mu przedłużenie w masowej
organizacji Przyjaciół P r a w d y , k t ó r a się j e d n a k r o z s y p a ł a l a t e m
1791 r., w ś r ó d r e p r e s j i , j a k i m p o d d a n o w t e d y o r g a n i z a c j e lewico­
we. Znamienne, że w klubie jakobińskim Cercie social stał się,
w l i s t o p a d z i e 1790 r., p r z e d m i o t e m o s t r y c h a t a k ó w ; D e s m o u l i n s
usiłował wziąć go w o b r o n ę , został j e d n a k z a k r z y c z a n y .
Bez w ą t p i e n i a R o b e s p i e r r e s z c z e r z e w s p ó ł c z u j e l u d z i o m u b o g i m ;
d o c e n i a też w pełni rolę l u d u j a k o głównej podpory rewolucji.
W opublikowanej pod koniec m a r c a 1791 r. swej g ł ó w n e j m o w i e
przeciw c e n z u s o m w y b o r c z y m pisał b a r d z o przenikliwie: „ C z y t o
b o g a c i i m o ż n i zrobili p o w s t a n i e [14 l i p c a ] , k t ó r e ocaliło F r a n c j ę
i was [tj. Zgromadzenie Narodowe]? Czyż lud złamał razem
z wami jarzmo arystokracji feudalnej po to, aby znaleźć się
z n o w u pod j a r z m e m arystokracji bogatych?". M o ż n a się j e d n a k
zastanawiać, czy j e g o poglądy w kwestii społecznej nie były
w jakimś stopniu deformowane przez wyobrażenie, że człowiek
taki, j a k on — pozbawiony majątku, żyjący z p o b o r ó w sędzio­
wskich, h o n o r a r i ó w a d w o k a c k i c h czy też d i e t poselskich — ma
p r a w o z a l i c z a ć się d o w i e l k i e j r z e s z y l u d z i b i e d n y c h . W tej s a m e j
m o w i e o c e n z u s a c h w y b o r c z y c h pisał R o b e s p i e r r e o świętości tego,
co bogacze mają za nic: „prostej odzieży, która mnie okrywa,
s k r o m n e g o m i e s z k a n i a , w k t ó r y m m a m p r a w o się s c h r o n i ć i ż y ć
w spokoju, niewielkiego z a r o b k u , który żywi m o j ą ż o n ę i d z i e c i " .
Użycie tu pierwszej osoby jest oczywiście c h w y t e m retorycznym
(świadczy o tym wzmianka o żonie i dzieciach); ale można
o d n i e ś ć w r a ż e n i e , ż e R o b e s p i e r r e j e d n a k się i d e n t y f i k u j e z c z ł o ­
wiekiem u b o g i m , o k t ó r y m pisze. A dalej j u ż w y r a ź n i e przyjmuje
ton osobisty: „Nie zazdroszczę w a m korzystnego podziału bogac­
twa, który w a m przypadł, bo ta nierówność jest chorobą nie­
u n i k n i o n ą czy też n i e u l e c z a l n ą . . . Ale p o z w ó l c i e , b y m m ó g ł b y ć
czasem d u m n y z zaszczytnego ubóstwa i n i e s t a r a j c i e się m n i e
upokorzyć".

Ówczesne wyobrażenia Robespierre'a o nadziejach i potrzebach


ludu można określać j a k o niekompletne, mgliste, naiwne. Ale
z wielką przenikliwością rozumiał on, że zerwanie z ludem
zmusi burżuazję do uległości wobec groźnych i wpływowych
nieprzyjaciół rewolucji.

Przeciw kontrrewolucji
W maju 1790 r . Robespierre twierdził, że panujący spokój jest
zwodniczy. Historycy rewolucji nieraz byli skłonni sądzić, iż
w „szczęśliwym roku 1790" kontrrewolucja była tylko mitem,
nękającym nerwową wyobraźnię mas. Jeśli nawet czasem strach
ją wyolbrzymiał, to jednak była ona najprawdziwszą rzeczywis­
t o ś c i ą . I n i e n a j b a r d z i e j t u się l i c z ą h a ł a ś l i w e p r o t e s t y , z g ł a s z a n e
jesienią 1789 i zimą 1790 r. przez szlachtę w Langwedocji,
Bretanii czy w C a m b r é s i s , a n i o b u r z o n e u c h w a ł y s ą d ó w najwyższej
instancji (parlamentów) Metzu, R e n n e s czy T u l u z y .
Bardzo wcześnie - jesienią 1789 r. - z a w i ą z y w a ł y się pierwsze
nici k o n t r r e w o l u c y j n y c h k o n s p i r a c j i : c z y n n y t u był m . in. s e k r e t a r z
królowej Marii Antoniny d'Augeard. Zimą 1790 r. ujawniony
został spisek m a r k i z a d e F a v r a s , inspirowany przez królewskiego
brata, hrabiego Prowansji. Favras został stracony, a kontrrewolu­
cja u z n a g o z a m ę c z e n n i k a swej s p r a w y . U m a c n i a ł y się o ś r o d k i
emigracyjne; młodszy z braci króla, h r a b i a Artois, ulokuje się
w Turynie i stamtąd n a w i ą ż e c a ł ą sieć k o n t a k t ó w ze szlachtą
w kraju. Emisariusze z Turynu sieli zamęt w prowincjach
w s c h o d n i c h , a bardziej jeszcze na p o ł u d n i u F r a n c j i , gdzie m o ż n a
b y ł o e k s p l o a t o w a ć konflikty, k a t o l i k ó w z p r o t e s t a n t a m i , n a o g ó ł
wyraźnie zaangażowanymi po stronie rewolucji.
Właśnie na p o ł u d n i u k o n t r r e w o l u c j a wcześnie z d o b y ł a sobie nie
tylko spiskowych przywódców, ale i szersze zaplecze socjalne.
Świadczy o tym obóz w Jalés, który w sierpniu 1790 r . skupił
około 20000 członków Gwardii Narodowej pod hasłami oporu
przeciw Zgromadzeniu Narodowemu i konstytucji. Wcześniej
jeszcze, w lipcu, Lyon był widownią próby reakcyjnego prze­
w r o t u . W p a p i e s k i m A w i n i o n i e l a t o 1790 r . b y ł o g o r ą c e : o b r o ń c y
w ł a d z y p a p i e ż a ś c i e r a l i się t u z p a t r i o t a m i .

W o b l i c z u t y c h w y d a r z e ń b u r ż u a z y j n i p r z y w ó d c y nie byli w c a l e
skłonni do pobłażliwości i kompromisów. N a w e t M i r a b e a u , który
w marcu 1790 r. kupiony został przez dwór i odtąd aż do
śmierci ( 2 I V 1791 r.) posyłał królowi sekretne noty z o c e n a m i
sytuacji i politycznymi radami, lekceważonymi zresztą przez
a d r e s a t a . W p o u f n y m liście d o h r . d e L a M a r e k , który pośred­
niczył między nim a królem, Mirabeau pisał w październiku
1790 r., ż e g d y r ó ż n i ł a j d a c y i g ł u p c y „ p r o p o n u j ą bez ogródek
kontrrewolucję", to zawsze będzie grzmiał przeciwko nim ^je­
stem za przywróceniem porządku, ale nie za przywróceniem
dawnego porządku").
G d y w i ę c côté gauche K o n s t y t u a n t y p i o r u n u j e p r z e c i w k o n t r r e w o ­
lucji, Robespierre wydaje się niekiedy zostawać w tyle. Dziwi
to jego przyjaciół, na przykład Desmoulinsa, irytuje lewicę
Z g r o m a d z e n i a , cieszy zaś p r a w i c ę . Reakcyjna prasa, np. Ami d u
Roi, znajduje przy takich okazjach ironiczne komplementy dla
bezlitośnie skądinąd o p l u w a n e g o R o b e s p i e r r e ' a . Maksymilianowi
nie brak jednak ani odwagi, ani niezależności sądu. Niekiedy
chodzi mu o zasady. Gdy w Tuluzie aresztowany został poseł
h r . d e T o u l o u s e - L a u t r e c i 2 5 V I 1790 r . Z g r o m a d z e n i e n a d t y m
d e b a t o w a ł o , Robespierre bronił m o c n o zasady nietykalności po­
selskiej. Rozumiał ją nie jako przywilej bezkarności, lecz j a k o
gwarancję niezależności przedstawicieli n a r o d u . Ż a d n a w ł a d z a nie
jest wyżs?a od reprezentacji narodu, a więc tylko ona sama
może decydować, czy jest dość powodów, by aresztować lub
oskarżyć któregoś z posłów. Lewica jednak szemrała: zdawało
się j e j , ż e R o b e s p i e r r e pragnie bronić kontrrewolucjonisty Tou-
l o u s e - L a u t r e k a . P o w t ó r z y ł o się t o , k i e d y 2 8 I I 1791 r . R o b e s p i e r r e
domagał się respektowania sekretu poselskiej korespondencji.
Chodziło wtedy o zatrzymane przez pocztę kontrrewolucyjne
listy jednego z posłów, wysłane w kopertach ze stemplem
Konstytuanty. Podobnie prawica chwali, lewica n a t o m i a s t gani
M a k s y m i l i a n a za to, że lekceważąco, wedle niektórych wyrozu­
m i a l e , t r a k t u j e k o n t r r e w o l u c y j n e m a n i f e s t y księcia d e C o n d é czy
byłych sędziów p a r l a m e n t u Tuluzy. T y m c z a s e m Robespierre po
prostu sądził, że od manifestów jawnych wrogów rewolucji
groźniejsze są działania wrogów ukrytych, zajmujących ważne
stanowiska w rządzie królewskim lub w armii.
Z n a j d o w a ł j e d n a k b a r d z o m o c n e słowa, gdy trzeba było żądać
ukarania aktywnych kontrrewolucjonistów: biskupa Tréguicra,
rozpalającego wojnę d o m o w ą w swej diecezji; kontrrewolucjoni­
stów z Artois, Korsyki czy też z Awinionu; posła księdza
Perrotin, który pomógł zbiegłemu z więzienia arystokratycznemu
spiskowcowi. Od pierwszych miesięcy rewolucji domagał się
Robespierre powołania Trybunału Narodowego, wyłonionego
z Konstytuanty, który sądziłby w imieniu n a r o d u kontrrewolu­
cyjne działania. Protestował przeciw uchwale z października
1789 r. by paryski trybunał Châtelet, znany z przywiązania
d o ancien régime'u, s ą d z i ł t y m c z a s o w o z b r o d n i e „obrazy narodu",
léze-nation (tak przez analogię do dawnej „obrazy majestatu",
léze-majesté, nazwano przestępstwa przeciw nowemu ustrojowi).
G d y wreszcie 25 X 1790 r. Z g r o m a d z e n i e p r z y s t ą p i ł o do dyskusji
nad ustawą o Trybunale Narodowym, Robespierre zabrał głos
jako pierwszy i domagał się wielu zmian w przygotowanym
projekcie. Krytykował w szczególności pomysł, by Trybunał
N a r o d o w y działał poza P a r y ż e m (ostatecznie ulokowano go w Or­
leanie) : powinien on bowiem korzystać z bezpośredniego po­
p a r c i a „ ś w i a t ł e g o i o d w a ż n e g o p a t r i o t y z m u P a r y ż a " . P r z y okazji
s f o r m u ł o w a ł swój pogląd na t e m a t léze-nation: może to być atak
na egzystencję fizyczną zbiorowości, co jest sposobem działania
despotów, ale może też polegać na zagrożeniu jej egzystencji
m o r a l n e j , g d y n i s z c z y się l u b d e f o r m u j e k o n s t y t u c j ę o r g a n i z u j ą c ą
naród. M a r a t zrozumiał opacznie ten wywód i krytykował go:
błędem jest uznawać, że winnymi léze-nation będą libertyni
uwodzący kobiety i autorzy nieobyczajnych książek! Nie o to
jednak Robespierre'owi chodziło.
J u ż latem 1790 r. (26 V I i 10 V I I ) Robespierre solidaryzował
się z awiniońskimi patriotami w ich walce z kontrrewolucją.
W p a ź d z i e r n i k u ludność A w i n i o n u uchwaliła petycję do Konsty­
t u a n t y prosząc o zjednoczenie tego papieskiego terytorium z F r a n ­
cją. Z g r o m a d z e n i e d e b a t o w a ł o n a d t ą p e t y c j ą o d 16 listopada.
18 listopada zabrał głos Robespierre: jego mowa w sprawie
A w i n i o n u jest prawdziwym majstersztykiem precyzji prawniczej
i politycznej przenikliwości. T ł u m a c z y ł tam, że za włączeniem
Awinionu do Francji przemawia nie tylko szacunek dla zasad
(jeśli A w i n i o ń c z y c y s ą F r a n c u z a m i — m a j ą p r a w o do n a r o d o w e j
j e d n o ś c i ; jeśli długie oddzielenie od Francji uczyniło z nich
odrębny lud — mają suwerenne prawo zmiany rządu papies­
kiego na inny). Przemawia za taką decyzją również interes
polityczny: papieski A w i n i o n jest b o w i e m siedliskiem kontrrewo­
lucyjnych intryg. Stąd rozdmuchuje się na całą Francję —
a zwłaszcza na południe kraju - „wszystkie plagi fanatyzmu,
wojny domowej i religijnej". Nie pierwsze to podkreślenie
związków kontrrewolucji z fanatyzmem katolickim: doceniał je
Robespierre zanim jeszcze przyniosły Francji nowe konflikty
polityczne i społeczne podziały.

J e s t więc poseł R o b e s p i e r r e z d e k l a r o w a n y m , c h o ć nie d e m a g o g i c z ­


n y m p r z e c i w n i k i e m kontrrewolucji. Nietykalność poselska, respekt
d l a funkcji duchownych nie m o g ą chronić nikogo przed odpo­
wiedzialnością za „obrazę n a r o d u " , za próby podważenia nowego
ustroju. Ale nie to j e d n a k wyróżnia R o b e s p i e r r e ' a wśród posłów
lewicy, dość zgodnie piorunujących przeciw spiskom. Wyróżnia
g o k o n s e k w e n t n e o d r z u c e n i e t e z y , i ż r o z d a w a ć t r z e b a ciosy na
lewo i na p r a w o : przeciw l u d o w y m „buntownikom" i reakcyj­
nym spiskowcom. To nie przeciw ludowi należy się srożyć,
ale przeciw wrogom wolności; bezkarność spiskowców jest zre-
sztą j e d n ą z przyczyn poruszeń l u d o w y c h . P o n a d t o sądzi Robes­
pierre, że w sytuacji 1790 r. od spisków ludzi, związanych ze
starym reżimem, groźniejsze być mogą działania tych, którzy
z nową konstytucją związani są „funkcjami i przysięgą". To
znaczy: króla i ministrów.

„Intrygi ministerialne"
W swojej dwudziestej ósmej tajnej nocie dla dworu Mirabeau
pisał we wrześniu 1790 r., że liczne zasady nowego ustroju
„raczej umocniły, niż osłabiły prawdziwą władzę monarszą":
rok rewolucji przyniósł więcej, niż król m ó g ł zdziałać w ciągu
wielu wieków. Zniszczenie potęgi kleru, parlamentów, przywile­
jów prowincji, feudalizmu — stwarza władzy monarszej wielką
szansę. N a nieszczęście dla Korony Ludwik XVI nie próbował
jej wykorzystać. T o t e ż w styczniu 1791 r. Mirabeau bezlitośnie
oceniał królewską p a r ę : „Cóż to za bele bawełny! Jakiż brak
zdecydowania, jaka małoduszność i beztroska!"
Dwór — p o c z y n a j ą c od żony króla i j e g o m i n i s t r ó w — tworzył
potężną grupę nacisku, popychającą L u d w i k a X V I ku b i e r n e m u
oporowi przeciw rewolucji, co zresztą świetnie o d p o w i a d a ł o jego
flegmatycznemu temperamentowi i skłonności do uporu. Król
z d a w a ł sobie sprawę ze swej sytuacji zakładnika rewolucyjnego
P a r y ż a , toteż od p o c z ą t k u m a r z y ł o ucieczce p o d opiekę wojska,
do jednej z „ w i e r n y c h " prowincji, na p o ł u d n i u lub na wschodzie
kraju. Liczył też na zewnętrzną interwencję i w tym duchu
słał dyrektywy swym agentom za granicą takim, jak d'Agout
czy de Breteuil. Publicznie zaklinał się na swą wierność dla
tworzącej się n o w e j konstytucji; prywatnie był j e d n a k zupełnie
szczery. „Wolałbym być królem Metzu niż pozostać królem
F r a n c j i w tej s y t u a c j i " - oświadczył u schyłku 1 7 9 0 r.
A przecież „kacykowie", Mirabeau i La Fayette, nie tracili
n a d z i e i , ż e u d a i m się u c z y n i ć k r ó l a i n s t r u m e n t e m s w y c h a m b i ­
cji. L u d w i k X V I m i a ł w r ę k u w a ż n e a t u t y : m i n i s t r o w i e i g e n e r a ­
łowie byli j e g o nominatami. Mirabeau marzył o roli królew­
skiego p i e r w s z e g o m i n i s t r a ; jeśli w o j o w a ł o r a t o w a n i e k r ó l e w s k i c h
u p r a w n i e ń , t o w n a d z i e i , ż e w ł a ś n i e o n b ę d z i e się n i m i posłu­
giwał. K o n s t y t u a n t a pokrzyżowała jego plany. Posłowie prawicy
go nienawidzili, lewica mu nie ufała; toteż 7 X I 1/89 r . u c h w a ­
lono, iż ż a d e n poseł nie m o ż e zostać m i n i s t r e m . Z a m k n ę ł o to
hrabiemu M i r a b e a u drogę rządowej kariery (nie m o g ą c zostać
ministrem Ludwika XVI stał się jego sekretnym doradcą,
o p ł a c a n y m , lecz l e k c e w a ż o n y m ) . Ale z a r a z e m decyzja t a z a b l o k o ­
wała polityczną ewolucję ku rządom parlamentarnym wedle
angielskiego systemu, w którym król powołuje ministrów tylko
spośród posłów, mających poparcie większości parlamentarnej
i n i e m o ż e i c h u s u n ą ć , j e ś l i zachowują t o p o p a r c i e . M i n i s t r o w i e
mieli bvć mianowani swobodnie przez króla: wynikną stąd
n i e m a ł e Komplikacje.
Wydawało się, że La Fayette'owi powiedzie się lepiej, niż
Mirabeau. Niektórzy badacze nazywają „szczęśliwy rok 1790"
rokiem La Fayette'a. Obchody święta „federacji", tj. jedności
n a r o d o w e j w r o c z n i c ę w z i ę c i a B a s t y l i i , 1 4 V I I 1 7 9 0 r., z u d z i a ł e m
delegatów całego kraju — to wielki osobisty sukces La F a y e t t e ' a .
Jego p o p u l a r n o ś ć jest bardzo duża: burżuazja upatruje w nim
mocnego człowieka, zdolnego z a g w a r a n t o w a ć nowy ustrój. J e g o
głównym a t u t e m jest d o w ó d z t w o paryskiej Gwardii Narodowej.
La Fayette dokonał czystki w jej szeregach, poddał ją hierar­
c h i c z n e m u d o w o d z e n i u , w z m o c n i ł z a w o d o w y m i ż o ł n i e r z a m i wzię­
tymi na żołd (zwykła służba w Gwardii była bezpłatna).
Z a c h o w a ł też La F a y e t t e p o w i ą z a n i a z d o w ó d c a m i wojska i za­
chęcał ich do twardego tępienia rebelii, które ponawiały się
wciąż w 1790 r.: żołnierze-patrioci ścierali się z reakcyjną
k a d r ą oficerską. K o n s t y t u a n t a w a h a ł a się m i ę d z y c h ę c i ą p e w n e j
demokratyzacji wojska a obawą, że w braku dyscypliny nastąpi
rozkład a r m i i ; najczęściej o b a w a b r a ł a górę. U ł a t w i a ł o t o poli­
tykę La Fayette'a, zmierzającą do ponownego wzięcia wojska
w cugle. Wreszcie w październiku 1790 r. p o d n a c i s k i e m P a r y ż a
król m u s i a ł o d w o ł a ć r e a k c y j n ą ekipę m i n i s t r ó w ; n o w y m i minis­
t r a m i zostali z w o l e n n i c y L a F a y e t t e ' a : Delessart, D u p o r t , D u p o r -

tail. W istocie j e d n a k sukcesy La F a y e t t e ' a nie były w c a l e j e d n o ­


znaczne. W sierpniu 1790 r. wybuchła w N a n c y rebelia pułku
Szwajcarów z Châteauvieux; La Fayette zachęcił wtedy swego
kuzyna, gen. de Bouillé, do drakońskich represji. W Nancy
stoczono bitwę ze Szwajcarami i miejscowymi p a t r i o t a m i : przy­
niosła ona setki ofiar. Kilkudziesięciu Szwajcarów skazano na
śmierć, innych na galery. Masakra w Nancy, tuż po braters­
kim święcie federacji, była — jak to określił Marat — stra­
szliwym p r z e b u d z e n i e m . S k o m p r o m i t o w a ł a La F a y e t t e ' a w oczach
sporego o d ł a m u rewolucyjnej burżuazji. W p r a w d z i e od paździer­
nika 1790 r. La Fayette miał swoich ludzi w rządzie, nie
zdołał j e d n a k roztoczyć politycznej kurateli nad królem. Lu­
dwik XVI mu nie ufał, Maria Antonina serdecznie go nie­
nawidziła. W o b e c tego wpływ „ A m e r y k a n i n a " n a w ł a d z ę wykona­
w c z ą był o g r a n i c z o n y . Wreszcie t a l e n t y polityczne La F a y e t t e ' a
pozostawał) d a l e k o w tyle z a z d o l n o ś c i a m i M i r a b e a u .
Wśród wszystkich tych intryg dworskich i rządowych Robespierre
nie jest ani wrogiem m o n a r c h i i , ani szczególnie zaciekłym wro­
giem L u d w i k a X V I . Niekiedy wyrazi n a w e t c h ł o d n y respekt dla
króla, k t ó r e m u n a r ó d p o w i e r z a tak wysoki urząd. Gdy w kwie­
t n i u 1791 r . L u d w i k z d o b y ł się n a k o l e j n ą , o b ł u d n ą d e m o n s t r a c j ę
wierności dla konstytucji, Robespierre będzie wnosił, by Kons­
tytuanta mu pogratulowała zgodności jego uczuć z uczuciami
narodu (ale sprzeciwi się, by królowi za to dziękować: to
znaczyłoby zapominać o godności reprezentacji n a r o d u ) .
J e ś l i w i e r z y ć r a p o r t o m t a j n y c h a g e n t ó w p o l i c j i z p o c z ą t k u 1794 r.,
w ówczesnych rozmowach paryżan pojawiało się przekona­
nie, iż R o b e s p i e r r e — b y ł on w t e d y u szczytu p o p u l a r n o ś c i —
wyprzedził ogół Francuzów jako wróg monarchii i szczery
republikanin. To wyobrażenie zupełnie błędne. Owszem, jesienią
1790 r . M a r a t u z n a ł z a g r u b y b ł ą d m n i e m a n i e , ż e r z ą d F r a n c j i
musi czy też p o w i n i e n z a c h o w a ć formę m o n a r c h i c z n ą . W tym
s a m y m c z a s i e u k o r d e l i e r ó w p o j a w i a ł y się n i e k i e d y h a s ł a r e p u b l i ­
kańskie. R o b e s p i e r r e był i n n e g o z d a n i a . 1 0 I V 1791 r. protesto­
wał u j a k o b i n ó w przeciw zarzutom, jakoby chciał obalenia monar­
c h i i . T o ci, k t ó r z y p r o p o n u j ą n a d m i e r n i e u m o c n i ć w ł a d z ę w y k o ­
nawczą, pragną obalić monarchię, by przywrócić despotyzm.
W d u c h u tradycji Monteskiusza rozróżnia tu Robespierre m o n a r ­
chię — jest nią tylko m o n a r c h i a konstytucyjna — i despotyzm,
utożsamiony z monarchią absolutną. „Obalić monarchię! Jak
g d y b y m b y ł n a tyle n i e r o z s ą d n y , a b y p r a g n ą ć z n i s z c z e n i a j e d y n e g o
rządu, który może o d p o w i a d a ć wielkiemu narodowi i zapewnić
jego prawa oraz pomyślność;, jak gdybym nie wolał rządu
Polski od rządu Rosji lub Wenecji" (Polska jest tu symbolem
monarchii umiarkowanej, Rosja — despotyzmu, a Wenecja —
republiki rządzonej przez wąską oligarchię). I dalej: „ N i e boję
się k r ó l a , to nie ów królewski tytuł może być dla nas zgubny,
lecz s t a ł a t e n d e n c j a do p r z e k a z y w a n i a a r b i t r a l n e j w ł a d z y w ręce
ministrów".

T o jest klucz d o całej koncepcji Robespierre'a. Nie przeszkadza


m u d z i e d z i c z n y w p r a w d z i e , lecz k o n s t y t u c y j n y m o n a r c h a , s y m b o l
jedności „wielkiego narodu" i skrępowany w rządzeniu przez
ministrów szef e g z e k u t y w y . Robespierre boi się „ministerialnej
intrygi". Twierdzi — i ma rację — że w d a w n y m ustroju d e s p o ­
tyzm, wsparty na feudalnej własności ziemskiej, był zarazem
„arystokratyczny i ministerialny" (mowa w Konstytuancie z 4 I I I
1790 r.). A 29 I I I 1790 r. przypomni, że rząd dwa razy
usiłował już obalić wolność (przed 14 lipca i p r z e d 5 p a ź d z i e r ­
nika, gdy wokół Paryża i Wersalu g r o m a d z o n o oddziały wojska).
T e r a z p r ó b u j e sie j ą p o d w a ż y ć w s p o s ó b p o d s t ę p n y : przykładem
tego może być działanie komisarzy rządowych, by wpłynąć
na wyniki wyborów do władz lokalnych, obsadzić je ludźmi
uległymi rządowi, by zatem stworzyć fatalną koalicję „władzy
ministerialnej i władzy municypalnej". I wśród t u m u l t u konklu­
duje R o b e s p i e r r e , że nie wie, c z e m u się b a r d z i e j d z i w i ć : „nie­
ustającej zuchwałości ministrów, czy też waszej [tj. posłów]
długiej cierpliwości, by ją znosić".
Łączył tedy R o b e s p i e r r e ' a z lewicą K o n s t y t u a n t y postulat tępie­
nia kontrrewolucyjnych spisków, natomiast bardziej niż côté
gauche w y c z u l o n y b y ł n a d e s p o t y z m „ n i e u z b r o j o n y , l e c z ł a g o d n y " ,
k t ó r y „się w ś l i z g u j e d o k o n s t y t u c j i w y z y s k u j ą c j e j l u d o w e f o r m y " .
R z ą d jest dlatego tak niebezpieczny, ż e p o d s t ę p n i e się wspiera
na formach konstytucyjnych, by obalić zdobytą, lecz jeszcze
nie u t r w a l o n ą wolność. M i n i s t r o w i e — powie R o b e s p i e r r e w lipcu
1790 r . — „ m o g ą wszystko wywrócić i wszystko s k o r u m p o w a ć " .
Dysponują przecież potężnymi środkami d z i a ł a n i a : a r m i ą , pienię­
dzmi, funkcjonariuszami, doświadczeniem w intrydze, poparciem
starych sił społecznych — arystokracji, hierarchii duchownej,
bogaczy, dygnitarzy obalonego régime'u. Słowem, rząd ma
„najwięcej środków i chęci, by zniszczyć suwerenność narodu"
( m o w a z 25 X 1790 r . ) , zaś s a m a n a t u r a m i n i s t e r i a l n y c h funkcji
wiedzie do „ d u c h a intrygi i dominacji" (9 XI 1790).
Wszędzie z a t e m , gdzie R o b e s p i e r r e d o s t r z e g a ślad ministerialnej
intrygi, interweniuje gwałtownie, potępia i przestrzega. Naraża
się na zarzuty — nie tylko ze strony prawicy — obsesyjnej,
chorobliwej niechęci do rządu, a n a w e t gustu do anarchii. M o ż e
niekiedy przesadzał i przeceniał intryganckie zdolności „władzy
wykonawczej", ale na pewno miał rację, gdy podejrzewał, iż
grands pouvoirs, ważne władze państwowe, kryją wrogość do
wolności „ z a m a s k ą c n o t y i p a t r i o t y z m u " . S t ą d też jego p r o t e s t y ,
g d y w y d a w a ł o m u się, i ż k r ó l c h c e s t a n o w i ć u s t a w y p o d p r e t e k s ­
tem monarszych proklamacji (14 I 1 7 9 0 ) ; g d y k o m i s a r z e r z ą d u
zbyt byli aktywni w kampanii wyborczej do władz lokalnych
(22 I I i 29 I I I 1790); gdy groziło niebezpieczeństwo, że rząd
wykorzysta zamieszki a g r a r n e i zaburzenia głodowe w miastach
dla w y p r o w a d z e n i a wojska z koszar i r o z s z e r z e n i a swej władzy.
Ale najgroźniejszą i n t r y g ę r z ą d o w ą upatrywał w próbach wcią­
gnięcia Francji do wojny z Anglią.

W początku maja 1790 r. n a d P a c y f i k i e m w y d a r z y ł się i n c y d e n t


zbrojny, który poróżnił Anglię z Hiszpanią. B o u r b o n ó w hiszpańs­
kich i francuskich łączył od r. 1761 tzw. pakt rodzinny: na
jego podstawie rząd w Madrycie z w r ó c i ł się do Francji o po­
parcie w wojnie, która wydawała się nieuchronna. 14 maja
Ludwik X V I za pośrednictwem swego ministra spraw zagranicz­
nych poprosił Konstytuantę o kredyty na zbrojenia morskie.
K r e d y t y d o s t a ł ; ale posłowie lewicy n a t y c h m i a s t postawili p y t a n i e ,
czy p r a w o w y p o w i a d a n i a w o j n y p r z y s ł u g i w a ć m a królowi. 15 maja
R o b e s p i e r r e wystąpił nie tylko przeciw p r z y z n a n i u królowi p r a w a
w o j n y i pokoju, lecz t a k ż e p r z e c i w p r ó b o m wciągania narodów
do „wojny dworów". Uznał, iż trzeba pokrzyżować plany dworów
i ogłosić n a r o d o m wolę F r a n c j i : wolę z r e z y g n o w a n i a z wszelkich
wojen i podbojów. W o j n a była zawsze „środkiem o b r o n y władzy
arbitralnej, skierowanej przeciw narodom"; w obecnej sytuacji
zagroziłaby o n a nowej konstytucji, jeszcze chwiejnej, atakowanej
przez tylu wrogów.
Dyskusja nąd prawem wojny i pokoju przeciągnęła się do
22 m a j a (Robespierre interweniował raz jeszcze, 18 maja, broniąc
m. in. poglądu, iż „pakt rodzinny" już nie obowiązuje, odkąd
naród przejął s u w e r e n n ą władzę). Problem konstytucyjny roz­
strzygnięto, odmawiając królowi prawa wypowiadania wojny
i z a w i e r a n i a pokoju bez z g o d y p a r l a m e n t u . J e d n a k ż e R o b e s p i e r r e
wciąż nie jest spokojny: sądzi, że król i rząd mają tak wielki
interes w wojnie, że jest ona tak niezawodnym „środkiem
p r z e c i w s t a w i e n i a się r e w o l u c j i " ( 4 V I I 1 7 9 0 ) , i ż „ i n t r y g a m i n i s t e r ­
i a l n a " n a d a l będzie u s i ł o w a ł a w p l ą t a ć F r a n c j ę w konflikt. S k o r o
nie może już tego zrobić wprost, spróbuje „dróg okrężnych".
G d y K o n s t y t u a n t a dyskutuje o zamieszkach na T o b a g o i o bez­
pieczeństwie antylskich kolonii Francjii (30 V I 1790), g d y m o w a
o r u c h a c h francuskiej floty wojennej j a k o o d p o w i e d z i na działa­
nia morskie Anglików (4 V I I ) , gdy posłowie krytykują rząd za
w y r a ż e n i e z g o d y n a p r z e m a r s z , wojsk a u s t r i a c k i c h p r z e z t e r y t o r i u m
Francji do Belgii (28 V I I ) - za każdym razem Robespierre
w o ł a o w o j e n n e j i n t r y d z e m i n i s t r ó w . „ C h c e się n a s w c i ą g n ą ć d o
wojny j u ż nie otwarcie, ale niedostrzegalnie, poprzez decyzje
cząstkowe".
Tym razem zresztą nie woła nadaremnie: côté gauche szczerze
sobie nie życzy wojny, a już zwłaszcza z Anglią: mogłoby
to zagrozić kolonialnym interesom, tak ż y w o t n y m dla wpływo­
wych grup burżuazji francuskiej. 2 5 V I I I 1790 r. Mirabeau
p r o p o n u j e u z n a ć , że wszystkie u m o w y m i ę d z y n a r o d o w e Francji
o b o w i ą z u j ą n a d a l ; w s p o m i n a o przyszłej ich rewizji, ale d o m a g a
się t e ż , b y p o w i a d o m i ć H i s z p a n ó w , i ż z o b o w i ą z a n i a w y n i k a j ą c e
z „paktu rodzinnego" będą wykonane. Robespierre protestuje
przeciw temu przejmowaniu przez rewolucję międzynarodowej
h i p o t e k i ancien régime'u i K o n s t y t u a n t a staje po j e g o s t r o n i c .
Wszystkie te wystąpienia nie z n a c z ą wcale, że Robespierre jest
mdłym pacyfistą. U schyłku 1790 r. napięcie na tle sprawy
Awinionu, stłumienie przez Austriaków rewolucji belgijskiej, po­
d e j r z a n e r u c h y wojsk z a g r a n i c ą F r a n c j i z n i e m i e c k ą R z e s z ą —
każą się zastanawiać nad możliwością austro-pruskiej inwazji.
W grudniu Robespierre będzie przestrzega! przed dążeniem
despotów „do zachowania władzy absolutnej własnej i innych
im p o d o b n y c h " . Z a ż ą d a wtedy przygotowań o b r o n n y c h : solidnego
uzbrojenia Gwardii Narodowej, zwłaszcza w departamentach
granicznych, rozwinięcia produkcji zbrojeniowej. P e w n e przygoto­
w a n i a istotnie podjęto; Robespierre uzna je, w końcu stycznia
1791 r., z a n i e w y s t a r c z a j ą c e . P r z y o k a z j i s p r z e c i w i się z g r y ź l i w i e
pochwałom pod adresem ministra, wojny ( K o n s t y t u a n t a jest po
to, „ a b y n a d z o r o w a ć m i n i s t r ó w , a nie by ich c h w a l i ć " ) . Wreszcie
1 9 I V 1791 r. z a r z u c i beztroskę w obliczu z e w n ę t r z n e g o zagroże­
nia tak rządowi, j a k posłom z k o m i t e t u d y p l o m a t y c z n e g o i komi­
tetu wojskowego Konstytuanty. Stwierdzi wtedy, że ancien régime
wykazywał więcej troski o zewnętrzne bezpieczeństwo Francji.
To nie pochwała dawnych rządów, to raczej najwyższy stopień
nagany dla odpowiedzialnych za o b r o n ę kraju.
„Ministerialna intryga" nie tylko usiłowała wplątać Francję
w „wojnę dworów": starała się też wytrwale odzyskać pełną
k o n t r o l ę n a d a r m i ą . S t ą d s u r o w o ś ć represji w o b e c p a t r i o t y c z n y c h
żołnierzy i stronniczość rządu, który w obliczu niepokojów
w a r m i i b r a ł zawsze stronę oficerów. W końcu kwietnia 1790 r .
Robespierre ostrzegał, że pod pretekstem dyscypliny korpus
oficerski c h c e s t ł u m i ć w ś r ó d ż o ł n i e r z y „ p r z y w i ą z a n i e do sprawy
l u d u " i a p e l o w a ł , by K o n s t y t u a n t a nie p o r z u c a ł a żołnierzy-pa-
triotów. G d y debatowano o zamieszkach w pułku lotaryńskim,
w p u ł k u R o y a l - C h a m p a g n e czy wśród m a r y n a r z y z B o r d e a u x —
Robespierre wytrwale sprzeciwiał się represjom, widząc w nich
przejaw „ministerialnego d e s p o t y z m u " . Szczególnie ostro zareago­
wał oczywiście na masakrę w Nancy i represje wobec Szwaj­
c a r ó w z C h â t e a u v i c u x . J e g o w y s t ą p i e n i e w tej s p r a w i e (31 VIII
1790) gazety prawicowe przyjęły z wściekłością; Desmoulins
n a p i s a ł w swej gazecie, że R o b e s p i e r r e przemawiał ,jak ostatni
z Rzymian". Gdy 3 września Mirabeau zaproponował, aby
podziękować lokalnym władzom i gen. de Bouillé za „za­
prowadzenie ładu" w Nancy, sala zakrzyczała próby pro­
testów R o b e s p i e r r e ' a . T y l k o 8 posłów głosowało przeciw podzięko­
waniu za masakrę: obok Robespierre'a m. in. Petion, Dubois-
Crance, Anthoine.

Nie wystarcza j e d n a k d o r a ź n e paraliżowanie kontrrewolucji i mi­


nisterialnej intrygi. G w a r a n c j ą wolności p o w i n n a być n o w a kons­
tytucja Francji. Konstytuanta tworzyła ją powoli w latach
1 7 8 9 - 1791; projekty smażyły się w „komitetach", czyli ko­
misjach Z g r o m a d z e n i a (było ich aż 31, z komitetem konstytu­
cyjnym n a czele). G ł ó w n ą rolę o d g r y w a ł a niezbyt liczna grupa
posłów, przeważnie p r a w n i k ó w : Le Chapełier, T h o u r e t , Target,
Du Port, Démeunier, R a b a u t de Saint-Etienne ... Robespierre
n a z w i e ich kąśliwie „wiecznymi komisarzami", a przedkładane
przez nich projekty oceniać będzie bardzo krytycznie.

„Wolność z u p e ł n a " , „wolność p o ł o w i c z n a "


„ C h c e się nas tu namówić na wolność połowiczną raczej niż
na z u p e ł n ą " — m ó w i ł R o b e s p i e r r e w K o n s t y t u a n c i e 22 II 1790 r.
A 7 kwietnia jeszcze mocniej : „ B i a d a n a m , jeśli z b r a k n i e n a m
siły, by stać się zupełnie wolnymi: wolność połowiczna nie­
uchronnie sprowadza despotyzm". Później, w 1792 r., określi
ową „połowiczną wolność", demi-liberté, j a k o „monstrualną mie­
szaninę dawnego i nowego ustroju". Od początku protestować
będzie przeciw tym kompromisom z d a w n y m porządkiem. Po­
tępi z a t e m tych wszystkich, którzy — jak M i r a b e a u czy przyja­
ciele La Fayette'a — n a l e ż ą jeszcze do szeroko rozumianej le­
wicy Z g r o m a d z e n i a , ale n a r z u c a j ą rewolucji u m i a r i k o m p r o m i s .
Będzie wzywał, 5 X I I 1 7 9 0 r., d o „obalenia tych chełpliwych
idolów, wynoszonych przez szarlatanerię i intrygę". A do bur-
ż u a z y j n y c h d z i a ł a c z y , u l e g a j ą c y c h w p ł y w o m M i r a b e a u czy zwłasz­
cza La Fayette'a, zaapeluje, by w pracy nad konstytucją nie
zdradzali zasad „w imię wyjątków, okoliczności, sofizmatów po­
litycznych". „Nie z n a m niczego równie niebezpiecznego, jak ta
małoduszność, która świętym prawom... przeciwstawia zawsze
rzekome niedogodności, a najoczywistszym z a s a d o m społecznego
ładu — rzekome konwenanse" polityczne" (7 IV 1790). Owe
„święte prawa", których bronić należy, zapisane są oczywiście
w Deklaracji praw człowieka i obywatela. Robespierre nie w pełni
był z niej z a d o w o l o n y ; p r z e c i e ż j e d n a k z n a l a z ł y się tam i su­
werenność narodu, i teza o prawie jako woli powszechnej,
i wolność opinii, i przede wszystkim zasada równości praw.
Te „święte prawa" nie zostały j e d n a k „stworzone" przez Kon­
stytuantę: ona je tylko przypomniała, promulgowała. Są one
niewzruszalnymi prawami naturalnymi ludzi: jakże można, przy
u k ł a d a n i u konstytucji, traktować je jak „pustą teorię", odsyłać
do zbioru „moralnych traktatów"?

N a g i n a n i e zasad i p r a w do okoliczności byłoby „ n a ś l a d o w a n i e m


t y r a n ó w , których nic nie kosztuje u z n a n i e p r a w człowieka, pod
warunkiem, że zawsze będą mogli je gwałcić pod wciąż no­
wymi pretekstami i lokować je wśród tych ogólnikowych teorii,
które w praktyce ustępować muszą politycznym maksymom
i szczególnym względom" (14 XII 1790). Niebezpieczna jest
też idea, by naprawę błędów w konstytucji powierzyć przysz-
łym ustawodawcom: ostatecznie „płaci się nam za to, byśmy
w i e d z i e l i , ile k o s z t u j e n a p r a w a n a d u ż y ć " (30 X I I 1790).
Robespierre nieustannie będzie w y p o m i n a ł Konstytuancie z d r a d ę
owych „ n a t u r a l n y c h , niezbywalnych i świętych p r a w człowieka",
ogłoszonych tak solennie w sierpniu 1789 r . Desmoulins powie
w grudniu 1790 r . że jego przyjaciel M a k s y m i l i a n jest „żywym
k o m e n t a r z e m do Deklaracji P r a w " . Było bez wątpienia u Ro­
bespierre'a klasyczne oświeceniowe złudzenie, że Francja ma
właśnie okazję, może bezpowrotnie marnowaną, zbudowania
ustroju o wartościach uniwersalnych i wieczystych. 9 V 1791 r.
powie on u jakobinów, że należy tworzyć nowe p r a w a na całe
stulecia, nie zaś na krótki m o m e n t , i dla całego świata, a nie
tylko dla Francuzów. W kwietniu tego samego roku wzywał
Robespierre, by nie kopiować cudzych błędów, lecz stworzyć
po raz pierwszy w dziejach p a ń s t w o sprawiedliwe i wolne. Stąd
krytyka tych wszystkich, k t ó r z y się w c i ą ż powoływali na model
angielski: „Anglia mogła się wydawać wolna, gdy byliśmy na
dnie niewoli, ale czas j u ż p r z e s t a ć ją chwalić z ignorancji czy
też p r z y z w y c z a j e n i a " . I n i e n a l e ż y n o n s z a l a n c k o m ó w i ć , ż e n o w a
konstytucja Francji „i tak jest najlepsza z dotychczasowych".
Bo „nie ma d w ó c h sposobów, aby być w o l n y m : jest się nim
w c a ł o ś c i l u b p o w r a c a się d o n i e w o l i " . P r a w a muszą tedy, bez
kompromisów, gwarantować polityczną demokrację. Muszą one
służyć interesowi p o w s z e c h n e m u , n i e zaś „ p r y w a t n y m k o r z y ś c i o m
pewnej klasy". Wyobrażenie, iż prawa stanowią „dziedziczną
własność bogaczy", jest „absurdalne i oburzające". To znów
piękne złudzenie ucznia R o u s s e a u , iż w społeczności rozdartej
„ n i e u c h r o n n ą nierównością f o r t u n " m o ż n a przecież ustrój i p^awa
o d d a ć w służbę interesu powszechnego; że przy d e m o k r a t y c z n e j
równości praw zniknie polityczny ucisk, bo niepodobna, „by
n a r ó d zechciał uciskać s a m siebie" (5 X I I 1790).
J e d n a k ż e akcentom politycznego idealizmu towarzyszy tu trzeźwy
realizm. Robespierre wie, że mimo najlepszej konstytucji lud
może nie mieć wolności. Bo wolny jest nie ten, którego nikt
w tej chwili nie uciska, lecz ten, kto ma gwarancje wolności
od ucisku, i to g w a r a n c j e polegające na „stałej i wystarczającej
sile". Oczywiście, najwyższą gwarancją jest prawo do oporu
przeciw uciskowi, zapisane w Deklaracji praw. Umieszczono je
t a m , b o w s i e r p n i u 1 7 8 9 r. n a l e ż a ł o Usprawiedliwić r e w o l u c j ę
paryską 14 lipca. Ale nie brakowało w Konstytuancie posłów
z d e c y d o w a n i e wrogich wszelkim insurekcjom, barykadom, rozle­
wowi krwi. To oni wzywali, w listopadzie 1790 r. i w maju
1791 r., d o o d r z u c e n i a p r o ś b y A w i n i o n u o z j e d n o c z e n i e z F r a n c j ą .
W o l ą ludu, mówił Malouet, jest legalna, gdy spokojna; gdy —
j a k u a w i n i o ń c z y k ó w — w y r a ż a się w gwałtach insurekcji, staje
się przestępna.
„ N i e c h ci, c o t a k r o z u m u j ą - r e p l i k o w a ł Robespierre - namówią
zatem despotów, by dobrowolnie zwrócili narodom możliwość
r e a l i z o w a n i a ich s u w e r e n n y c h p r a w , a l b o n i e c h u j a w n i ą n a r o d o m
sekret odzyskania tych p r a w bez rewolucji". Znamienne, że na
p r a w o l u d u do insurekcji przeciw uciskowi władz powołuje się
Robespierre wcale nie abstrakcyjnie, lecz w związku z rzeczy­
wistymi rewoltami: zamieszkami w Toulonie z grudnia 1 7 8 9 r.,
insurekcją w Awinionie.
Jednakże Robespierre jest sam człowiekiem trybuny parlamen­
tarnej czy k l u b o w e j , a nie barykad i walk ulicznych. Docenia
wagę rewolucyjnej przemocy, lecz — p o d o b n i e j a k Rousseau —
nie jest nią zafascynowany. Odziedziczył po J a n i e Jakubie de­
m o k r a t y c z n e zaufanie do l u d u : wiarę, że lud jest „dobry, cierp­
liwy, s z l a c h e t n y " ; jeśli więc powstaje — to w słusznej sprawie,
n i e m o g ą c j u ż c i e r p i e ć u c i s k u w i ę c e j i d ł u ż e j . O b a w i a się j e d n a k
niedoświadczenia i zapalczywości ludu oraz intryg jego nie­
przyjaciół. Niepokoi się, że „polityczne wydziedziczenie ludu"
może „niejako zmusić lud, by z rozpaczy zdradził swą własną
sprawę", tj. b y o d w r ó c i ł się o d r e w o l u c j i . Bardziej jeszcze nie­
pokoi go perspektywa sprowokowania rewolucji ludowej z góry
p o z b a w i o n e j szans, a n a s t ę p n i e z a s t o s o w a n i a represji j a k o „odstra­
szającego p r z y k ł a d u " (mowa z 5 XII 1790 r . ) .
A zatem insurekcja może okazać się gwarancją nieskuteczną.
Ludowi p o t r z e b n e jest nie tylko s a m o p r a w o do oporu przeciw
u c i s k o w i , a l e i d o s t a t e c z n a siła, k t ó r a z a n i m s t a n i e . „Najbar­
dziej n i e c h y b n e p r a w o , j e d y n e , które daje g w a r a n c j ę p o s ł u c h u —
t o p r a w o siły. C z ł o w i e k u z b r o j o n y j e s t p a n e m t e g o , k t ó r y b r o n i
nie m a " . Dlatego tak z a s a d n i c z ą s p r a w ą jest, zdaniem Robes­
pierre'a, demokratyzacja Gwardii Narodowej, otwarcie jej dla
wszystkich, także najuboższych, obywateli. Ma o n a być przeciw­
wagą dla stałej armii, potencjalnego instrumentu „intryg mi­
nisterialnych". Nie wolno j e d n a k dopuścić, aby G w a r d i a N a r o ­
d o w a d a w a ł a b r o ń tylko j e d n e j , bogatszej klasie o b y w a t e l i i poz­
walała jednej części narodu zdominować drugą.
5 XII 1790 r . K o n s t y t u a n t a nie c h c i a ł a s ł u c h a ć t y c h a r g u m e n ­
tów R o b e s p i e r r e ' a ; pośpiesznie przyjęto zasadę, która wykluczała
z Gwardii Narodowej trzymilionową masę uboższych obywateli
(tzw. obywateli biernych). Wieczorem tegoż dnia Robespierre
ostro skrytykował tę decyzję i przedstawił swoją koncepcję G w a r d i i
Narodowej (to w t e d y w ł a ś n i e c z ł o n k o w i e k l u b u wśród wielkiego
t u m u l t u poparli Robespierre'a przeciw przewodniczącemu zebra­
nia, M i r a b e a u ) . Później a u t o r rozwinął swoją m o w ę o G w a r d i i
Narodowej, wydał ją drukiem w połowie grudnia
r. i roz­
syłał filiom j a k o b i n ó w w kraju. Oddźwięk był bardzo duży.
Robespierre otrzymywał wyrazy gorącego poparcia, niektóre kluby
dokonały p r z e d r u k u m o w y i kolportowały ją szeroko.
Konstrukcja tego tekstu nie jest m o ż e najlepsza, są w nim dłu-
żyzny; wypadnie j e d n a k docenić polityczną przenikliwość a u t o r a .
Robespierre rozumie doskonale rolę, jaką burżuazja przypisać
c h c e swojej G w a r d i i . M a t o b y ć siła z b r o j n a , s z a c h u j ą c a r ó w n i e
dobrze rzeczników starego porządku, jak i masy ludowe. Z jed­
nej strony Gwardia wymusiła, 5 i 6 X 1789 r., kapitulację
króla: z drugiej — tępiła nie raz, w 1789 i 1790 r., porusze­
nia ludowe. Później, w lipcu 1791 r., zmasakruje lud, mani­
festujący w s a m y m środku Paryża: będzie to potwierdzenie jej
roli w s ł u ż b i e burżuazyjnej polityki.
Robespierre natomiast od początku sądzi, że wróg jest na pra­
wicy, a nie wśród m a s l u d o w y c h . A z a t e m Gwardia Narodowa
p o w i n n a być tak zorganizowana, b y n i e p o z w a l a ł a r z ą d o w i wy­
zyskać stałej armii przeciw rewolucji, a jednocześnie tak, aby
sama nie stała się groźna dla wolności. Stąd wnioski: jeśli
Gwardia ma być przeciwwagą dla stałej armii, to musi być
wyjęta spod wpływu króla, ministrów i oficerów zawodowych
(nie p o w i n n a też i m i t o w a ć a r m i i d y s c y p l i n ą , h i e r a r c h i ą , d y s t y n k ­
cjami i d e k o r a c j a m i ) . Jeśli zaś nie ma służyć z n i e w o l e n i u j e d n e j ,
uboższej części narodu przez drugą, to musi być otwarta dla
wszystkich o b y w a t e l i , bez ż a d n y c h o g r a n i c z e ń c e n z u s o w y c h . I wię­
cej j e s z c z e : musi n a p r a w d ę umożliwiać ubogim „noszenie broni
dla obrony własnej i obrony ojczyzny"; stąd postulat płacenia
d i e t za czas, p o ś w i ę c o n y s ł u ż b i e w G w a r d i i , o r a z p o m o c y p a ń s t w a
w uzbrojeniu i wyekwipowaniu niezamożnych gwardzistów. D e m o ­
kratyczna organizacja Gwardii p o w i n n a się wyrażać w wyborze
wszystkich jej oficerów, i to na k r ó t k ą k a d e n c j ę , rezygnacji z od­
działów elitarnych i wojskowego drylu, w swobodzie dyskusji
(Gwardii nie potrzeba bowiem „posłusznych a u t o m a t ó w " ) . U r u ­
c h a m i a ć G w a r d i ę m o g ł y b y tylko lokalne w ł a d z e z w y b o r u lub
r e p r e z e n t a c j a n a r o d u , a nie r z ą d czy d o w ó d z t w o a r m i i . G w a r d i a
nie jest armią subsydiarną, wojna z zewnętrznym wrogiem to
nie jej z a d a n i e ( c h y b a , ż e w r ó g z d o ł a się w e d r z e ć n a t e r y t o r i u m
kraju). G w a r d i a ma przede wszystkim bronić wolności, a więc
t ę p i ć k o n t r r e w o l u c y j n e spiski. Po części ma też przejąć funkcje
policyjne, bo Robespierre ż ą d a ł zniesienia korpusu policji (ma-
réchaussée). Przekazanie wszystkich policyjnych zadań „obywate-
lom-żołnierzom" byłoby jednak niedogodne, toteż Robespierre
p r o p o n u j e k o m p r o m i s : funkcje t e w y k o n y w a ł y b y stałe k o m p a n i e
na żołdzie, p o d d a n e wszakże oficerom G w a r d i i N a r o d o w e j .
Prawicowa prasa ruszyła lawą przeciw Robespierre'owi: pisano,
ż e lży o n a r m i ę i p o l i c j ę , ż e n i e m a p o j ę c i a o d y s c y p l i n i e w o j s k o ­
wej, że chce dać broń 6 milionom ludzi nie widząc, ile stąd
w y n i k n i e n a d u ż y ć , m o r d ó w , wojen p r y w a t n y c h . Ale j u ż n a s t ę p ­
nego dnia po mowie Robespierre'a u jakobinów Konstytuanta
zrobiła niewielkie ustępstwo: ubogim („biernym") obywatelom,
którzy służyli w G w a r d i i od p o c z ą t k u rewolucji, p o z w o l o n o zostać
w niej dożywotnio.
W i o s n ą 1791 r . K o n s t y t u a n t a p o w r ó c i d o d y s k u s j i n a d G w a r d i ą
Narodową i dopuści wreszcie do głosu Robespierre'a. 27 i 28
kwietnia przedstawił on tezy swej grudniowej mowy, wzmac­
niając j e d n a k akcenty nieufności do rządu i obaw przed „des­
potyzmem wojskowym". Znów tłumaczył, ż e jeśli dopuści się
wszystkich do Gwardii, to rząd i armia nigdy nie obalą
k o n s t y t u c j i , b o n i e p r z e w a ż ą siły u z b r o j o n e g o n a r o d u , s a m a z a ś
Gwardia nie zagrozi wolności, bo naród nie będzie przecież
uciskał s a m siebie. Nie wygrał: 28 IV 1791 definitywnie prze­
głosowano wykluczenie z Gwardii uboższych obywateli. Burżu-
a z j a b a ł a się d a ć p r a w o n o s z e n i a b r o n i b i e d a k o m .
Ta bitwa o G w a r d i ę N a r o d o w ą swym głównym kierunkiem ude­
r z e n i a w p i s u j e się w w i e l k ą , u p a r t ą k a m p a n i ę R o b e s p i e r r e ' a p r z e ­
ciw „politycznemu wydziedziczeniu" ubogich, a więc przeciw
cenzusom. J u ż w październiku 1789 r. K o n s t y t u a n t a podzieliła
wszystkich obywateli na „ c z y n n y c h " , płacących podatek bezpo­
średni p e w n e j wysokości, i „biernych", których ubóstwo wyklu­
czać miało od praw wyborczych. Rzecz była pierwszorzędnej
wagi, p o n i e w a ż nowy system polityczny w p r o w a d z a ł wybieralność
władz w nie znanej dotąd skali. Wyjątki są nieliczne: król jest
dziedziczny, z jego nominacji pochodzą ministrowie, generałowie,
ambasadorowie. Poza t y m króluje zasada w y b o r ó w : w y b i e r a się
z a t e m posłów d o p a r l a m e n t u , w ł a d z e lokalne wszystkich szczebli,
sędziów, oficerów G w a r d i i N a r o d o w e j , a n a w e t b i s k u p ó w i pro­
boszczów zdemokratyzowanego kościoła.

Na s a m y m dole cenzus wyborczy jest niski: obywateli czynnych


było ok. 4,3 mln.,biernych m n i e j więcej 3 miliony. Większość
dorosłych Francuzów (o głosowaniu kobiet prawie nikt jeszcze
nie myślał) m a z a t e m p r a w a wyborcze. S ą j e d n a k z n a c z n e dys­
p r o p o r c j e . U p r z y w i l e j o w a n a j e s t wieś. Często „ c z y n n i " stanowią
n a wsi o g r o m n ą większość: w y n i k a t o z m o c n e j presji podatko­
wej, obciążającej c h ł o p ó w . Ale w d u ż y c h m i a s t a c h „czynnych"
obywateli jest niekiedy zaledwie 40% lub nawet 30%. To tłu­
maczy rozdrażnione reakcje ubogich mieszkańców Paryża czy
Marsylii, politycznie r o z b u d z o n y c h przez rewolucję i nagle wypch­
niętych p o z a nawias obywatelskiej aktywności. P o n a d t o tylko na
szczeblu władzy gminnej wybory są bezpośrednie. Przy obsadzie
wyższych stanowisk mamy głosowanie dwustopniowe. A więc
obywatele czynni wybierają elektorów, a dla nich cenzus ma­
jątkowy jest j u ż z górą trzykrotnie wyższy. Ponadto elektorów
w y b i e r a się w c a ł e j Francji ledwie 50 000. Wreszcie dla kandy­
d a t ó w na posłów do p a r l a m e n t u zaprojektowano o g r o m n i e wyśru­
bowany cenzus: musieli być płatnikami podatku w wysokości
tzw. grzywny srebra (ok. 52 liwrów). Elektorzy w wąskim gro­
nie decydowali o obsadzie w a ż n y c h stanowisk, a na p o s ł ó w wy­
bierać mieli tylko bogaczy.
G d y R o b e s p i e r r e od jesieni 1789 r. do połowy 1791 r. w kil­
kunastu wystąpieniach namiętnie zwalcza cenzusy majątkowe,
jest to przede wszystkim kwestia zasad. Nie można w Deklaracji
praw g ł o s i ć p r z e d c a ł y m ś w i a t e m p e w n y c h p r a w d — i zaraz potem
nie stosować się do nich. Cenzusy zaś majątkowe szcze­
gólnie brutalnie naruszają Deklarację. W najważniejszej mowie
przeciw cenzusom, opublikowanej pod koniec marca 1791 r.,
Robespierre precyzyjnie rozwinął ten wątek. O t o Deklaracja praw
określa ustawę jako wyraz woli powszechnej: cenzusy niweczą
tę zasadę. Deklaracja praw s t w i e r d z a , że ludzie są równi w pra­
wach, a podział na obywateli c z y n n y c h i biernych t e m u przeczy.
Wedle Deklaracji wszyscy mają równy dostęp do stanowisk pu­
blicznych, ale cenzusy r ó w n o ś ć tę obalają. Deklaracja konstatuje,
ż e s u w e r e n n o ś ć należy d o n a r o d u : cenzusy m u j ą k r a d n ą . A za­
tem przy systemie cenzusowym Deklaracja praw staje się pustą
formułą.
J e d n a k ż e R o b e s p i e r r e nie jest bynajmniej — wbrew pokutującym
tu i ówdzie w y o b r a ż e n i o m — d o k t r y n e r e m z a p a t r z o n y m wyłącz­
nie w zasady. Wszystkie niemal jego wystąpienia przeciw cen­
z u s o m d a j ą w y r a z o b a w i e , i ż „ p o l i t y c z n e w y d z i e d z i c z e n i e " wiel­
k i c h m a s l u d u r o z c z a r u j e p r o s t y l u d ; j e ś l i z a ś o d w r ó c i się o n o d
rewolucji, której był p o d p o r ą — to jakież będą losy wolności?
W d o d a t k u system rządzenia zbudowany na zasadzie wybieral­
ności wszystkich niemal władz mógłby zapewne funkcjonować
sprawnie, gdyby rewolucja burżuazyjna już odniosła zupełny
sukces: a tak wcale nie było. Przy słabej jeszcze świadomości
obywatelskiej wielkiej rzeszy w y b o r c ó w c h ł o p s k i c h i b u r ż u a z y j n y c h
frekwencja w y b o r c z a b y ł a niska, zwłaszcza że t r z e b a było często
w ę d r o w a ć do u r n . D a w a ł o to szansę siłom reakcji i k o n t r r e w o ­
lucji. K o n s t y t u c j a t w o r z y ł a system a d m i n i s t r a c j i m o c n o z d e c e n t r a ­
lizowanej: starczyło, by władza lokalna w p a d ł a gdzieś w ręce
w r o g ó w rewolucji, a sytuacja p o l i t y c z n a o g r o m n i e się k o m p l i k o ­
wała. Otóż Robespierre zdawał sobie sprawę z tych niebez­
pieczeństw.
Trudno nie podziwiać uporu, z jakim w sytuacji nie sprzyja­
jącej wcale t y m wysiłkom bronił praw obywatelskich ludzi bied­
nych. Gdy tylko sprawa cenzusów znalazła się na porządku
obrad, protestował przeciw nim stanowczo (22 X 1789), ale
straszliwy t u m u l t nie pozwolił mu skończyć przemówienia. Po­
w r a c a ł d o tej s p r a w y i b r o n i ł r ó w n o ś c i p r a w 2 9 X i 3 X I I 1 7 8 9 r .
T y m c z a s e m na p r z e ł o m i e 1789 i 1790 r . l u d p a r y s k i c o r a z g ł o ś ­
n i e j d o m a g a ł się l i k w i d a c j i c e n z u s ó w : d y s k u t o w a n o o t y m g o r ą c o
na z g r o m a d z e n i a c h dzielnicowych, a potem i w Komunie, tj.
w c e n t r a l n y m organie stołecznej władzy. J a k ż e lewicowa prasa
prowadziła ostrą kampanię przeciw .padom „arystokracji bo­
gaczy".
25 I 1790 r. Robespierre skorzystał z dyskusji o podatkach,
b y z a p r o p o n o w a ć o d ł o ż e n i e kwestii c e n z u s ó w a ż d o z a k o ń c z e n i a
prac nad reformą podatkową; wnosił, aby przyznać tymcza­
sem p r a w a wyborcze wszystkim, którzy płacą jakikolwiek poda­
tek. Z n ó w p o w s t a ł t u m u l t , b o posłowie d o s t r z e g l i w t y m zręcz­
n ą p r ó b ę p o d w a ż e n i a przyjętej już zasady rządów cenzusowych.
A j e d n a k Robespierre zachwiał nieco stanowiskiem Konstytuanty,
k t ó r a z g o d z i ł a się z i n n y m j e g o w n i o s k i e m — b y r o z l u ź n i ć k r y ­
teria cenzusu w tych prowincjach, gdzie (jak np. w Artois)
obowiązujący system p o d a t k o w y b a r d z o by o g r a n i c z a ł liczbę oby­
w a t e l i c z y n n y c h . 23 X 1790 r. R o b e s p i e r r e z n ó w w t r ą c i ł do dysku­
sji o p o d a t k a c h p r o t e s t p r z e c i w o d b i e r a n i u ubogim praw obywa­
telskich. W m o w i e o G w a r d i i N a r o d o w e j z 5 g r u d n i a d a ł w y r a z
wierze, że wykluczenie tylu milionów Francuzów od wyborów
jest tylko tymczasowe i że K o n s t y t u a n t a zmieni tę decyzję z a n i m
skończy prace nad konstytucją. Zapowiedział też, iż na razie
„narzuci sobie na ten temat skrupulatne milczenie". Ale nie
dotrzymał słowa: w tej samej m o w i e d o m a g a ł się pełni praw
obywatelskich dla ubogich.

W l u t y m 1791 r . p r o t e s t o w a ł p r z e c i w p o m y s ł o m , a b y o d s ę d z i ó w
przysięgłych w y m a g a ć wyśrubowanego cenzusu „grzywny s r e b r a " ;
tu p r z y n a j m n i e j jego protest nie był d a r e m n y . W k o ń c u m a r c a
1791 r. w y d r u k o w a ł swą najważniejszą m o w ę przeciw cenzusom.
S k o r o posłowie j u ż przesądzili — pisał — że F r a n c j ą ma rządzić
„ a r y s t o k r a c j a b o g a c z y " , z w r a c a m się t e r a z „ d o t y c h , k t ó r z y n i c
nie mają". I rzeczywiście, rozsyłał ten tekst do klubów ludo­
w y c h : p r z y j m o w a n o go wszędzie b a r d z o gorąco. D l a wygłoszenia
tej m o w y R o b e s p i e r r e z j a w i ł się — p o r a z pierwszy — w klubie
k o r d e l i e r ó w (20 I V 1791). S p o t k a ł a g o t a m o w a c j a ; u c h w a l o n o ,
że kordelierzy z a j m ą się przedrukiem i dalszym rozpowszech­
nianiem tekstu Robespierre'a. Jest w nim nie tylko potępienie
cenzusów, ale też żarliwa pochwała cnót ludu — i atak na
pychę, żądzę władzy, egoizm bogaczy. Jest śmiałe twierdzenie,
że interes l u d u zgodny jest z interesem powszechnym, gdy in­
teres bogaczy ma zawsze charakter partykularny. I jest nawet
teza, ż e jeśli j u ż n a r u s z a ć z a s a d ę równości, to na korzyść bied­
nych, a nie przeciw nim, bo prawo bronić p o w i n n o słabszych
przed niesprawiedliwością i opresją. Ale niezależnie od apelu
do świętych zasad mamy w tej mowie trzeźwe zwrócenie uwagi
n a fakt, ż e p r z y s y s t e m i e c e n z u s ó w w r o g o m w o l n o ś c i ł a t w i e j z d o ­
minować wybory.
W maju 1791 r. Robespierre zaprotestuje przeciw pomysłom,
by tylko o b y w a t e l o m c z y n n y m p r z y z n a ć p r a w o petycji, a p o n a d ­
to znajdzie z n ó w dwie okazje, by zaatakować sam podział oby­
w a t e l i n a c z y n n y c h i b i e r n y c h . J e s z c z e r a z " d o tej s p r a w y w r ó c i
w ostatnich tygodniach Konstytuanty, w sierpniu 1791 r. I m p o ­
nująca jest ta wytrwałość w obronie przegranej sprawy. Bur-
żuazja boi się, że ubogi lud jest anarchiczny i że przyznanie
mu praw politycznych wstrząśnie ładem publicznym. Światła
burżuazja wierzy w ideę rządu racjonalnego, a biedaków u w a ż a
za barbarzyńskich i g n o r a n t ó w . I, co najważniejsze, z a m o ż n a bur­
żuazja sądzi, że dopuszczenie ubogich do praw obywatelskich
grozi n o w y m podziałem własności. T e n wzgląd odstrasza n a w e t
niektórych posłów i działaczy, skądinąd sympatyzujących z ideą
demokracji politycznej. Na p r ó ż n o Robespierre t ł u m a c z y , że nie­
równość fortun jest n i e u c h r o n n a , że lud pragnie równości praw
politycznych i do niej skłonny jest się ograniczyć. To słaba
strona jego argumentacji: posiadacze będą mu zarzucać albo
naiwność, a l b o chęć uśpienia ich czujności.
Kwestia cenzusów to główny front batalii o równość praw. Ale
są tu jeszcze inne sprawy do załatwienia. A więc zniesienie
d y s k r y m i n a c j i Ż y d ó w : g ł o s R o b e s p i e r r e ' a w tej kwestii (23 X I I
1789) z a w i e r a s p o k o j n ą i m ą d r ą k r y t y k ę a n t y s e m i t y z m u . A w i ę c
przyznanie diet gwardzistom narodowym, sędziom przysięgłym,
wyborcom udającym się na zgromadzenie elekcyjne; bez tego
ludziom niezamożnym trudno wszak korzystać z praw obywa­
telskich. A więc równość wobec kary: tu zasada egalitaryzmu
z trudem torowała sobie drogę. Przede wszystkim w wojsku
i marynarce utrzymywało się zróżnicowanie kar dla oficerów
i prostych żołnierzy o r a z m a r y n a r z y . Poświęci t e m u R o b e s p i e r r e
kilka m o c n y c h wystąpień w i o s n ą i l a t e m 1790 r .
Drugi — obok obrony równości p r a w — wielki temat Robes­
pierre'a j a k o rzecznika konstytucji demokratycznej to ogranicze­
nie władzy wykonawczej, wykluczenie „despotyzmu ministerial­
n e g o " . Jest to kwestia zasad: liczni posłowie popełniają herezję
polityczną uznając tak p a r l a m e n t j a k i króla oraz j e g o ministrów
za dwie równorzędne reprezentacje n a r o d u . Robespierre protes­
tuje g w a ł t o w n i e (m. in. 9 III 1791): reprezentantami narodu
są tylko ci, których on sam wybrał; król i ministrowie to
tylko urzędnicy, agenci n a r o d u , kontrolowani przez jego repre­
z e n t a c j ę . J e s t t u j e d n a k r ó w n i e ż k w e s t i a p o l i t y c z n a : jeśli p r z y z n a
się w ł a d z y w y k o n a w c z e j z b y t w i e l e p r a w , „ i n t r y g a m i n i s t e r i a l n a "
doprowadzi do „konstytucyjnego przywrócenia despotyzmu".
Przede wszystkim wykluczyć należy wpływ króla i ministrów
na parlament, reprezentację suwerennego narodu, twórcę praw.
Już na samym początku Konstytuanta p o p e ł n i ł a fatalny błąd,
przyznając królowi p r a w o w e t a zawieszającego. J e s t to nie tylko
pogwałcenie zasady suwerenności narodu, lecz także otwarcie
drogi do urabiania, pozyskiwania sobie posłów przez władzę
w y k o n a w c z ą . A p r o b o w a ł n a t o m i a s t Robespierre decyzję z listo­
p a d a 1 7 8 9 r., i ż p o s ł o w i e K o n s t y t u a n t y n i e m o g ą b y ć m i n i s t r a m i .
A w i o s n ą 1791 r . w o t o w a ł z a r o z s z e r z e n i e m tej z a s a d y : również
w przyszłości żaden poseł do parlamentu nie powinien przyj­
m o w a ć funkcji m i n i s t e r i a l n y c h i i n n y c h s t a n o w i s k , a także pre­
zentów i gratyfikacji rządowych. Teoretycznie uzasadniał to
opinią J a n a Jakuba Rousseau: poseł ma się skupić w całości
na interesie n a r o d u , z wyłączeniem interesów osobistych. Prak­
tycznie chodziło o odebranie rządowi szansy korumpowania
p o s ł ó w i t w o r z e n i a tą d r o g ą potulnej większości p a r l a m e n t a r n e j ,
jak to zręcznie robił rząd ówczesnej Anglii. Tu sukces Maksy­
m i l i a n a : ideę tę przyjęto, a nawet rozszerzono, bo posłom zabro­
n i o n o też prosić o p o d o b n e korzyści d l a i n n y c h o s ó b .
Nic za to nie wyszło z projektu Robespierre'a, by ministrów
wybierał p a r l a m e n t : p o t w i e r d z o n o zasadę, że m i a n u j e ich król.
P a r l a m e n t miał tylko p r a w o oświadczać królowi, że ministrowie
„ s t r a c i l i z a u f a n i e n a r o d u " : r ó w n a ł o się t o p r o ś b i e o i c h o d e s ł a ­
nie i powołanie nowych. Robespierre bronił zasady, że rząd
nie m o ż e mieć żadnego wpływu na obsadę stanowisk sądowych
i prokuratorskich, a już zwłaszcza na o r z e c z e n i a sądowe (stąd
jego protesty przeciw przyznaniu ministrowi sprawiedliwości
prawa „wyjaśniania" sędziom wątpliwości prawnych i robienia
im „ w y t k n i ę ć " : t u M a k s y m i l i a n o t r z y m a ł częściową satysfakcję).
Co się tyczy administracji lokalnej, to jej reforma w zasadzie
o d p o w i a d a ł a i d e o m R o b e s p i e r r e ' a : wszystkie w ł a d z e m i a ł y p o c h o ­
dzić z wyboru i praktycznie uniezależnione były od rządu.
Więc już tylko proponował pewne retusze. Kolegia, tworzące
lokalne organy władzy, p o w i n n y być liczniejsze (lepiej d a ć w ł a ­
dzę w wiele rąk, by garstka najbogatszych nie mogła się tam
rządzić); obrady powinny być publiczne; należy przesuwać
kompetencje ku niższym władzom, by władze wielkich
jednostek, departamentów, nie mogły zdominować mniejszych
okręgów.
Problemy sądów i prawa to dalszy, bardzo częsty temat wy­
s t ą p i e ń R o b e s p i e r r e ' a . Był tu z a i n t e r e s o w a n y o s o b i ś c i e : 5 X 1 7 9 0 r.
w y b r a n o go sędzią t r y b u n a ł u w Wersalu (z miastem t y m utrzy­
mywał ożywione kontakty). Swe funkcje miał objąć po wygaś­
nięciu poselskiego m a n d a t u . Nie zdążył tego zrobić. J u ż 13 VI
1791 r. złożył dymisję, wybrany bowiem został oskarżycielem
p u b l i c z n y m przy t r y b u n a l e paryskim. Przyszłość m i a ł z a p e w n i o n ą :
stanowisko było wysokie. Wybór na nie dowodzi popularności
Robespierre'a wśród rewolucyjnej burżuazji paryskiej i respektu
wyborców dla jego prawniczych kompetencji. Na respekt ten
zasłużył.
G d y wyjaśniał posłom w kwietniu 1790 r. społeczny i prawny
sens s ą d ó w przysięgłych j a k o d e m o k r a t y c z n e g o „sądu równych";
g d y w s t y c z n i u i l u t y m 1791 r. k r y t y k o w a ł p r o j e k t u s t a w y o t y c h
sądach — przyjmował nowoczesny i h u m a n i t a r n y punkt widzenia.
Żądał, by nie kopiować tu nieudolnie wzorów angielskich, by
zapewnić s ą d o m przysięgłych niezależność i d e m o k r a t y c z n e oblicze.
D o m a g a ł się p o ł ą c z e n i a T r y b u n a ł u K a s a c y j n e g o z w ł a d z ą u s t a ­
wodawczą (była to oryginalna i i n t e l i g e n t n a k o n c e p c j a kasacji)
i przejęcia przez parlament funkcji Trybunału Narodowego,
ścigającego zbrodnie „obrazy narodu". Wedle Robespierre'a
władza ustawodawcza, reprezentacja suwerennego narodu, po­
w i n n a w ogóle m i e ć p r y m a t nie tylko n a d r z ą d e m , lecz i n a d
sądami. To ona bowiem stanowi prawa: sądy mają tylko rze­
telnie i wiernie prawa te stosować. Ta idea, że sędziowie,
skrępowani przez ustawodawcę, są jedynie „ustami p r a w a " , po­
chodzi od Monteskiusza. Wśród oświeconych prawników X V I I I
w . b y ł a b a r d z o r o z p o w s z e c h n i o n a . R o b e s p i e r r e d o m a g a ł się d e ­
mokratycznej reformy zawodu prawnika, a przede wszystkim
o t w a r c i a d l a wszystkich o b y w a t e l i funkcji o b r o ń c z y c h . Ż ą d a ł też
o g r a n i c z e n i a r o l i policji w c z y n n o ś c i a c h d o c h o d z e n i o w y c h i w sto­
sowaniu tymczasowych aresztów. Bronił gwarancji sądowych o-
skarżonego („Aby skazać oskarżonego trzeba d o w o d ó w jaśniej­
szych niż d z i e ń " , 2 II 1791). I zasłynął jako przeciwnik kary
śmierci.

Jego mowa na ten temat w Konstytuancie z 30 V 1791 r.


powtarza argumenty humanitarystów XVIII w. za niejakim
panem Vasselin, autorem traktatu o karze śmierci. Kara ta
jest przede wszystkim niesprawiedliwa, bo dotyka winowajcę,
który jest j u ż w kajdanach, a zatem nie może nikomu szko­
dzić („Zwycięzcę, który m o r d u j e swych jeńców, nazywamy bar­
barzyńcą"). A ponadto doświadczenie wielu krajów dowodzi,
że kara śmierci wcale nie jest najlepszym orężem przeciw
zbrodni. „Strzeżcie się utożsamiać skuteczność kar z ich nad­
m i e r n ą surowością!". L u d francuski jest ł a g o d n y , wrażliwy, wiel­
koduszny, a „rząd wolności" jeszcze rozwinie w nim te cnoty,
toteż Francuzi mogą humanitarnie traktować winowajców.
Wszystko to brzmi szczerze i szlachetnie; ale wynika stąd, iż
wedle Robespierre'a ów „rząd wolności" jest już we Francji
niezagrożony, a przesłanka taka była w oczywisty sposób b ł ę d n a .
R o z u m i a ł t o M a r a t , g d y p i s a ł w swej g a z e c i e , ż e o p i n i a R o b e s ­
pierre'a jest niebezpieczna: konspirator czy podpalacz w imię
samego zachowania społeczności powinien być karany śmiercią.
" Z ł a p a ł a R o b e s p i e r r e ' a z a słowo także część p r a w i c y . Wprawdzie
w y m o w n y rzecznik reakcji w K o n s t y t u a n c i e , o p a t M a u r y , przer­
wał jego mowę okrzykiem, by R o b e s p i e r r e s p r ó b o w a ł głosić s w e
o p i n i e w lasku B o n d y (ten p o d p a r y s k i las m i a ł z ł ą s ł a w ę ban­
dyckiego azylu). A reakcyjny Mercure de France uznał Robes­
pierre'a za „adwokata ojcobójców, morderców i podpalaczy".
Ale inteligentny dziennikarz z równie reakcyjnego Journal de la
Noblesse spostrzegł, że R o b e s p i e r r e dostarcza a r g u m e n t ó w „w obro­
n i e n i e w i n n o ś c i " . Jaka s z k o d a , ż e n i e w y g ł o s i ł s w e j m o w y p r z e d
śmiercią markiza de Favras ( s t r a c o n e g o z a k o n t r r e w o l u c y j n y spi­
sek), czy p r z e d u s t a n o w i e n i e m „krwawego trybunału" (tj. T r y ­
bunału Narodowego).

I jeszcze j e d e n wielki temat Robespierre'a w dyskusji konsty­


tucyjnej — s p r a w a wolności prasy. To właśnie prasa zaawanso­
wanej lewicy, to dziennikarze tacy, jak Desmoulins, Loustalot,
Marat propagowali i wspierali poczynania grupki radykalno-
-demokratycznych posłów z Robespierrem na czele. Maksy­
milian odwzajemniał im się w Konstytuancie i w klubie.
Gdy latem 1790 r. Konstytuanta uchwaliła, że należy ścigać
sądownie M a r a t a i D e s m o u l i n s a za ich artykuły i gdy 2 sier­
pnia Desmoulins zakłócił obrady Zgromadzenia z trybuny dla
publiczności — Robespierre wystąpił gorąco w jego obronie.
2 II 1791 r. u jakobinów bronił z kolei Marata przed absur­
dalnymi oskarżeniami, iż dał się on kupić Anglikom i na ich
rachunek sieje we Francji zamęt (Marat długie Jata spędził
w Anglii, a zimą 1790 r. schronił się tam na krótko przed
p r z e ś l a d o w a n i e m za treść j e g o a r t y k u ł ó w ) . „Przyjaciel L u d u jest
skrajny i choleryczny, ale przynajmniej w rewolucyjnym du­
chu" — mówił Robespierre. I pytał, czemu się n i e ściga na
przykład r e d a k t o r a Gazette d e Paris D u R o s o y a , który jest, „rów­
nie'a krwiożerczy", ale przeciw rewolucji.
W r. 1791 ś c i e r a ł się t e ż R o b e s p i e r r e k i l k a r a z y z L e C h a p e l i e -
rem, gdy ten przedstawiał projekty ustaw, dotyczące nadzoru
władz nad teatrami (13 I), ścigania pism wzywających do
nieposłuszeństwa ustawom i funkcjonariuszom publicznym (28
I I ) l u b o g r a n i c z e n i a p r a w a petycji ( 9 — 10 V ) . W d w ó c h o s t a t n i c h
s p r a w a c h L e C h a p e l i e r m u s i a ł się w y c o f a ć . 7 lipca Robespierre
s p r z e c i w i się p r a w n y m z a k a z o m pornografii, budzi bowiem ona
z a i n t e r e s o w a n i e w ł a ś n i e w t e d y , g d y się j ą t ę p i .
Ale główne wystąpienie M a k s y m i l i a n a w o b r o n i e wolności słowa
i pisma — to j e g o przemówienie o swobodzie prasy, wygło­
szone u jakobinów 9 V 1791 r. Będzie wracał do tej argu­
m e n t a c j i i w K o n s t y t u a n c i e , na p r z y k ł a d 1 czerwca. „Wolność
prasy p o w i n n a b y ć p e ł n a i n i e o g r a n i c z o n a , bo inaczej jej w c a l e
nie ma": to główna jego teza. Tej nieograniczonej wolności
domagał się dla dyskusji o problemach moralnych, politycz­
nych, prawnych, religijnych ( p r a w d a jest bowiem rezultatem
„konfrontacji idei prawdziwych lub fałszywych, absurdalnych
lub rozsądnych"). W szczególności zaś nie można krępować
swobodnej krytyki ustaw, bo każdy ma wszak udział w woli
powszechnej, której w y r a z e m jest ustawa. Gdy natomiast pisze
się o osobach — krytyka osób publicznych także powinna
korzystać z pełnej wolności, jakże bowiem inaczej można by
d e m a s k o w a ć spiski a m b i t n y c h i k o n t r o l o w a ć w ł a d z e . J e ś l i n a w e t
ktoś cnotliwy zostanie przy tym oceniony niesprawiedliwie, to
przecież siła prawdy wnet zwycięży. J e d y n i e osoby prywatne
powinny być chronione przed k a l u m n i ą prasową.
Ta obrona wolności prasy miała oczywiście na celu protekcję
dla prześladowanych dziennikarzy lewicy (ci, którzy bronią re­
wolucji zbyt gorliwie, są ścigani, faworyzuje się zaś „pro­
fesorów kłamstwa i niewoli"). Ale w rozumowaniu Robes­
pierre'a jest i słaba strona. Oto żądanie pełnej wolności
prasy — a to znaczyło: i dla skrajnej lewicy, i dla gazet
reakcyjnych — wspierał on a r g u m e n t e m , że prasa nie skłania
wcale tak łatwo obywateli do wywracania „porządku rzeczy
scementowanego przez zwyczaje, wszystkie stosunki społeczne
i c h r o n i o n e g o p r z e z siłę z b r o j n ą " . A l e takiej stabilizacji b r a k o ­
wało właśnie rewolucyjnej Francji wiosną 1791 r. Wypadnie
tedy Robespierre'owi zmienić później zdanie, uznać potęgę
„złej prasy" i domagać się, by zmuszono ją do milczenia.
Na „wolność z u p e ł n ą " było za wcześnie.

Bilans
Większość Konstytuanty, która tworzyła ustrój nowej Francji,
z n a ł a liberalny m o d e l angielski, czytała uważnie traktaty poli­
tyczne filozofów Oświecenia (w większości opowiadających się 60
z a w z o r c e m l i b e r a l n y m ) , n i e z a m i e r z a ł a też n i w e c z y ć n i e k t ó r y c h
i n s t y t u c j i ancien régime'u: wybrała przecież politykę kompromisów.
D e m o k r a t y c z n a lewica w K o n s t y t u a n c i e , rewolucyjnych k l u b a c h
i w p r a s i e m i a ł a , j a k o p u n k t wyjścia, tylko pisma J a n a Jakuba
R o u s s e a u , s u g e s t y w n e , lecz w n i e m a ł e j części u t o p i j n e . Ale m i a ł a
jeszcze inne atuty: wierność własnemu rozumowi i własnemu
sumieniu, świadomość sympatii i poparcia ze strony prostych
i ubogich ludzi, poszukujących w n o w y m ustroju ludzkiej i oby­
watelskiej godności. R o b e s p i e r r e był najbardziej konsekwentnym
i trzeźwym obrońcą politycznej demokracji wśród tej radykal­
nej lewicy. J e g o w y s t ą p i e n i a p a r l a m e n t a r n e i klubowe składały
się n a s p ó j n y p r o g r a m d e m o k r a t y c z n e j k o n s t y t u c j i . I n n a s p r a w a ,
czy funkcjonowałaby ona sprawnie w tym społeczeństwie, dla
którego była proponowana. Nie zdołałaby z pewnością zapobiec
gwałtownemu dążeniu mas do głębokiej przemiany społecznej.
A właśnie w tym punkcie Robespierre nie jest mocny. Czysto
polityczne zainteresowania pochłaniały niemal całkowicie jego
u m y s ł i e n e r g i ę . N i e z a b i e r a o n g ł o s u , g d y się d y s k u t u j e o p o l i ­
tyce finansowej i podatkowej — chyba po to, by zakwestio­
n o w a ć cenzusy, w y m i e r z a n e wysokością p o d a t k u . Nie p r z e m a w i a ,
g d y się rozstrzygają losy ogromnych dóbr kościelnych, ale pa­
sjonuje go kwestia celibatu i stroju duchownych, bo chodzi
tu o likwidację resztek stanowej o d r ę b n o ś c i kleru.
Nie protestuje przeciw ustawie Le C h a p e l i e r a z czerwca 1791 r.,
która rozbraja pracowników najemnych w stosunkach z praco­
d a w c a m i poprzez zakaz tworzenia zrzeszeń pracowniczych. Ale
r e a g o w a ł n a t y c h m i a s t , g d y nieco wcześniej L e C h a p e l i e r usiło­
wał odebrać ubogim prawo petycji.

Rozczarowanie i niechęć do Konstytuanty ogarniały Robes­


pierre'a coraz wyraźniej: cóż warta jest taka reprezentacja
narodu, która uparcie ujawnia swą niechęć do „zupełnej wol­
ności". Gniewa go, że Zgromadzenie unika dyskusji general­
nych, nie chce zastanawiać się nad zasadami ustroju, lecz
pośpiesznie przechodzi do debat nad szczegółami. Nie w ten
sposób m o ż n a z a g w a r a n t o w a ć wolność publiczną! Ale los wol­
n o ś c i i n d y w i d u a l n y c h t e ż w y d a j e m u się n i e p e w n y . ,Jeśli ustawo­
dawca nie b ę d z i e się strzegł manii, zarzucanej dawnemu rzą­
dowi — chęci u r e g u l o w a n i a wszystkiego, jeśli zechce powierzyć
władzy to, co należy do z a u f a n i a p r y w a t n e g o , jeśli zechce, by
tak rzec, wziąć obywateli pod kuratelę... wtedy, nie utrwa­
lając w c a l e wolności politycznej, zniweczy wolność i n d y w i d u a l n ą "
(14 XII 1790). Są w tej wypowiedzi akcenty monteskiuszow-
skie, liberalne; ale przecież i Janowi Jakubowi Rousseau nie
była obojętna wolność jednostki. Sądził on natomiast, że m o ż n a
ją osiągnąć poprzez d e m o k r a t y c z n ą organizację państwa. Robes­
pierre p o d z i e l a tę o p i n i ę . Niestety, nie p o d z i e l a ł a jej większość
Konstytuanty.
N i e u d a ł o się M a k s y m i l i a n o w i p r z e k o n a ć tej większości do naj­
ważniejszych zasad demokratycznego ustroju. Czasem odnosił
sukcesy w marginesowych sprawach. Później, wiosną 1792 r.,
powie, że w Konstytuancie zapobiegł wielu „katastrofalnym
u s t a w o m " . Ale to znaczy, że zapobiegł jedynie pogłębianiu się
niedemokratycznego charakteru konstytucji. Niekiedy przyzna­
w a n o m u satysfakcję p r e s t i ż o w ą , gdy np. Konstytuanta uchwa­
liła druk jego mowy z 18 XI 1790 r. w sprawie Awinionu.
Ale i wtedy drukowano mowę Robespierre'a, lecz odrzucano
zarazem jego wnioski.
Oczywiście, niepowodzenia wniosków Robespierre'a przypisać
należy głównie ich treści; nie ułatwiały mu jednak sukcesu
pewne cechy jego retoryki. Nie potrafił się ustrzec przesady:
niemal każda propozycja komitetów Zgromadzenia, z którą
polemizował, była „najgroźniejszym", „najbardziej zabójczym",
„najstraszliwszym" zagrożeniem wolności; zapowiadała natych­
miastowe przywrócenie despotyzmu, stoczenie się w otchłań
itd. A niekiedy c h o d z i ł o n a p r a w d ę o s p r a w y d r u g o r z ę d n e . Nie­
które projekty komitetów oceniał Robespierre z wielką prze­
sadą jako regres w porównaniu do ancien régime'u. Jego prze­
m ó w i e n i a często były d ł u g i e n i e p r o p o r c j o n a l n i e d o wagi s p r a w .
Natomiast mało w nich jeszcze tego, co później będzie utra­
pieniem: rozwodzenia się nad swoją rolą i osobą. Można to
w y t ł u m a c z y ć k o n i e c z n o ś c i ą u s p r a w i e d l i w i a n i a się p r z e d z a r z u t a m i
lub p r e r o m a n t y c z n y m gustem do osobistych „wyznań" w duchu
Rousseau. Niemniej Robespierre'owi t r u d n o było skończyć, gdy
j u ż zaczął m ó w i ć o sobie. M o g ł o to czasem irytować i nużyć.
Retoryka Robespierre'a jest dobrej próby, a przecież złośliwa
i śmiertelnie z nim poróżniona Madame Roland nazwie ją
„ m n i e j niż m i e r n ą " . I n n y r a d y k a ł , D a n t o n , u c h o d z i ł p o t e m —
i długo — za większego m ó w c ę . Słusznie j e d n a k pisał znako­
mity historyk Albert Mathiez, że czytane dzisiaj mowy Dan­
tona, „bez jego gestu, akcentu, głosu" — wydają się bez­
kształtne i pozbawione sztuki. I chyba właśnie t y c h fizycz­
nych cech wielkiego mówcy brakowało Robespierre'owi. Nie
tracił łatwo nerwów, umiał zapanować nad salą. Ale ,jego
trywialny głos — pisze pani Roland — jego złe wysłowienie
i wadliwa w y m o w a sprawiały, że j a k o mówca był bardzo nu­
żący". W świetle innych świadectw można tę ocenę uznać za
przesadną; nie była j e d n a k ona całkiem bezpodstawna.
R o z c z a r o w a n i e Robespierre'a do K o n s t y t u a n t y jest j u ż w 1790 r .
wyraźne, choć ogień kieruje on nie przeciw ogółowi posłów,
lecz przeciw „szefom fakcyj", przeciw „idolom wyniesionym
przez szarlatanerię i intrygę". W grudniu 1790 r. przepowia­
d a ł im klęskę: „ N a p r ó ż n o m a r n y m i sztuczkami oszustwa i dwor­
skiej intrygi chcecie pokierować rewolucją, której nie jesteście
godni. Wciągnie was ona, jak nędzne insekty, w swój nieod­
wracalny nurt: wasze sukcesy będą krótkotrwałe jak kłamstwo,
a wasza hańba wieczna jak prawda". Ale w końcu kwietnia
1791 r. znajdzie już m o c n e słowa o zaślepieniu ogółu posłów
w obliczu szarlatanerii i perfidii „szefów fakcji". Rok później
powie u jakobinów, że Konstytuanta miotana była tysiącem
namiętności, wśród których ambitni oszuści, skryci maską pa­
t r i o t y z m u , j e d n o c z y l i się z „falangą arystokratyczną" aby stłu­
m i ć j e g o głos. I doda, że gdy przemawiał z trybuny tamtego
Z g r o m a d z e n i a p r a g n ą ł , by go słyszały „ n a r ó d i l u d z k o ś ć " .
O d z e w opinii publicznej n a j e g o głos nie był oczywiście j e d n o ­
znaczny. W Paryżu lżyły go reakcyjne gazety, szydzili zeń
posłowie prawicy i zwolennicy „idolów szarlatanerii". W połowie
grudnia 1790 r. jakiś oficer znieważył go słownie i wyzwał
na p o j e d y n e k . L e w i c o w a p r a s a z u z n a n i e m w t e d y pisała o świa­
tłym poglądzie R o b e s p i e r r e ' a na kwestię honoru i o dyskrecji,
z j a k ą p o t r a k t o w a ł a w a n t u r n i k a , oszczędzając mu w ten sposób
wielkich kłopotów. Rekompensatą za te szykany i obelgi było
dla M a k s y m i l i a n a rosnące zaufanie plebejskiego Paryża, owacje
w patriotycznych klubach, respekt rewolucyjnej burżuazji, która
go wybrała na wysokie stanowisko sądowe. W Artois j u ż od
schyłku 1789 r. szerzono jadowitą agitację przeciw „łotrowi,
niegodnemu dostojnego Zgromadzenia", jak elegancko go na­
zwał pewien adwokat z Arras. Byli w Paryżu ludzie, zain­
teresowani dyskredytowaniem Maksymiliana wśród jego wybor­
ców: pierwsze skrzypce w tej kampanii grał szlachecki poseł
z Artois Briois de Beaumetz, od dawna Robespierre'owi nie­
przyjazny. Przekręcano więc jego wystąpienia: gdy wojował

o zwiększenie w Artois liczby obywateli c z y n n y c h przez zmianę


zasad cenzusu i motywował to specyficznym systemem podat­
k o w y m swojej prowincji — rozgłaszano, iż w e d l e Robespierre'a
Artois płaci za m a ł o p o d a t k ó w ! J e g o wystąpienia — prawdziwe
i zmyślone — w dyskusji n a d reformą kościoła wykorzystywano,
by mu wyrobić reputację bezbożnika i nieprzyjaciela kleru.
Doszło do tego, że rodzeństwo Robespierre'a, Szarlotta i Au­
gustyn, n i e c z u j ą c się b e z p i e c z n i e w Arras prosiło go o zgodę
na przeprowadzkę do Paryża. Przyjaciele niepokoili się, że
R o b e s p i e r r e traci p o p u l a r n o ś ć , m . in. wśród c h ł o p ó w . T o t e ż j u ż
u schyłku 1789 r . b r o n i ł o n swej postawy w broszurze, adreso-
wanej „do ludu Artois". Przedstawiał się tam jako obrońca
ludzi u b o g i c h , prosił ich o p o p a r c i e i pogardliwie zbywał ataki
nieprzyjaciół („Wściekłość łotrów to najenergiczniejszy hołd, jaki
można złożyć patriotyzmowi uczciwych"). Pół roku później
poprosił swych kolegów, posłów z Artois, o coś w rodzaju
świadectwa politycznej moralności na użytek wyborców. Siedmiu
posłów go p o p a r ł o , siedmiu o d m ó w i ł o podpisu. J e d n a k ż e to nie
certyfikaty kolegów, ale cała postawa Robespierre'a sprawiła,
że gdy po zakończeniu prac Konstytuanty przybył do Artois
i Flandrii lud i burżuazyjna lewica witały go z sympatią
i szacunkiem.
Żywe związki miał z Wersalem: bywał u tamtejszych jako­
binów, zachował liczne wersalskie przyjaźnie. J e g o powiązania
r o z s z e r z a ł y się na dalszą prowincję. Bronił interesów Marsylii,
Toulonu, Awinionu, korespondował z władzami i patriotami
tych miast, w których p a r t i a rewolucji była szczególnie a k t y w n a .
Rozsyłał drukowane teksty swych wystąpień klubom jakobiń­
skim na prowincji i otrzymywał od nich wyrazy solidarności.
W jego korespondencji były liczne listy od osób prywatnych.
W sierpniu 1790 r. napisał doń bardzo młody oficer Gwardii
N a r o d o w e j z pikardyjskiej mieściny B l é r a n c o u r t z p r o ś b ą o o b r o n ę
jej zagrożonych interesów. „Nie znam pana, ale jest p a n wiel­
kim człowiekiem" — pisał n a d a w c a . A w innym miejscu tego
samego listu: „Znam pana, tak jak Boga, tylko po zdziała­
nych cudach". Ów nadawca to 23-letni Ludwik-Antoni Saint-
Just. W a r t o z a p a m i ę t a ć to nazwisko.

Narastanie kryzysu

Kryzys, który narastał w pierwszym półroczu 1791 r., był


i polityczny, i społeczny. Bardziej j e d n a k polityczny niż spo­
łeczny. J e g o kulminacją były zdarzenia o wielkiej, i właśnie
politycznej, doniosłości: w czerwcu ucieczka Ludwika XVI
z Paryża i jego schwytanie w Varennes, w lipcu zmasakro­
wanie manifestacji republikańskiej w Paryżu na C h a m p de M a r s .
Nie brakowało nadal, to prawda, ekonomicznych powodów do
ludowego niezadowolenia. G ł o d u nie ma, bo Francja żyje j e s z ­
cze świetnym urodzajem 1790 r. Ale w miastach daje się
odczuć stagnacja gospodarcza i wynikające z niej bezrobocie.
N i e wszędzie zresztą skala t y c h zjawisk jest d u ż a ; wielkie m i a s t a
portowe prosperują i robią wielkie plany. Na wsi przez całą
pierwszą połowę 1791 r. t r w a ł y konflikty w o k ó ł c a ł k o w i t e j likwi­
dacji ciężarów feudalnych. Sprawa ta nieustannie rozjątrza sy­
tuację społeczną kraju.
Klub jakobinów
Jérôme Petion, mer Paryża
Jednakże narastanie napięcia występuje głównie w sferze poli­
tycznej. Obawy przed kontrrewolucją ogromnie się pogłębiły
wśród ludu i rewolucyjnej burżuazji. Są to przede wszystkim
o b a w y o postawę, j a k ą zajmie król. Krążą nieustannie pogłoski
o planach jego ucieczki z Paryża. D w ó r je dementuje, rząd
straszy d z i e n n i k a r z y , którzy je p o w t a r z a j ą . Ale w l u t y m 1791 r.
istotnie wszystko jest j u ż przygotowane do królewskiej ucieczki:
Ludwik chce się oddać pod protekcję armii gen. de Bouillé,
dowodzącego w Metzu. 19 lutego ciotki króla wyjechały do
Rzymu, co w kraju wywołało wielkie wzburzenie. 28 lutego
lud paryski ruszył pod zamek Vincennes, zaalarmowany po­
głoską, że tam właśnie szykują się i zbroją kontrrewolucjo­
n i ś c i . L a F a y e t t e z e s w ą G w a r d i ą N a r o d o w ą p o j a w i ł się z a r a z ,
b y „ p r z y w r ó c i ć p o r z ą d e k " ; t y m c z a s e m p o d p a ł a c e m tuileryjskim
z g r o m a d z i ł o się k i l k u s e t s z l a c h t y , p o d o b n o z e s p r z y s i ę ż e n i a „ k a ­
walerów sztyletu" i podobno z intencją uprowadzenia króla.
Lud ich rozbraja, La Fayette galopuje znów pod Tuilerie
i aresztuje część spiskowców. Cała ta historia marszów, zgro­
madzeń i galopad jest „na granicy, tragikomedii" (Michel
Vovelle). Ale ów „dzień sztyletów" potwierdza rozdrażnienie
i niepokój paryskiego ludu. Nerwowa atmosfera utrzymywała
się i wiosną. 18 kwietnia król chciał wyjechać na Wielkanoc
do pobliskiego Saint-Cloud; został zatrzymany przez paryską
Gwardię Narodową, podejrzewającą w tym wyjeździe próbę
ucieczki.
Pogłębiała napięcie aktywność kontrrewolucji na południu Fran­
cji. Biały terror pojawił s i ę . tw Prowansji, w Delfinacie dzia­
łały spiski; papieskie terytoria, Awinion i Comtat-Venaissin,
były w i d o w n i ą ostrych starć m i ę d z y p a t r i o t a m i i z w o l e n n i k a m i
papieskiej władzy. Kontrrewolucję umocniła schizma kościelna.
Konstytuanta zakończyła w 1790 r. prace nad gruntowną re­
formą kościoła; gdy jednak zażądała od kleru przysięgi na
wierność konstytucyjnym zasadom tej reformy — napotkała
opór. W m a r c u i kwietniu 1791 r. p a p i e ż p o t ę p i ł tę tzw. kon­
stytucję cywilną kleru. Rozdarcie religijne stało się faktem:
większość biskupów odmówiła przysięgi na konstytucję, wśród
całego kleru „ o p o r n i " stanowili mniej więcej połowę. O b a w i a j ą c
się k o n f l i k t u r e l i g i j n e g o K o n s t y t u a n t a u c h w a l i ł a w m a j u 1791 r.
ustawę o wolności kultów, k t ó r a praktycznie oznaczała tolerancję
d l a księży „ o p o r n y c h " , o d m a w i a j ą c y c h przysięgi. K r o k t e n o p o r ­
n y c h n i e z a d o w o l i ł , n a t o m i a s t o b u r z y ł księży „ z a p r z y s i ę ż o n y c h " ,
lojalnych wobec konstytucji. Toteż od lata 1791 r. trwała już
prawdziwa wojna między jednymi i drugimi, a każdy odłam
kleru miał swych zwolenników wśród wiernych. Ta schizma
religijna była p r a w d z i w ą g r a t k ą dla reakcji; dzięki niej kontr­
rewolucja z d o b y ł a „ b r a k u j ą c ą jej a r m i ę s z e r e g o w c ó w " (F. Furet
i D. Richet). I wreszcie jeszcze j e d e n współczynnik napięcia
politycznego: nowa fala emigracji, która popłynęła od zimy
1791 r. O p u ś c i ł o w t e d y F r a n c j ę m. in. wielu oficerów, co uła­
twiło tworzenie zalążków emigracyjnej siły zbrojnej. Zajął się
tym książę de C o n d é w Wormacji. W Koblencji natomiast
znaleźli się w połowie 1791 r. obaj bracia Ludwika XVI,
hr. Prowansji i hr. Artois, który porzucił Turyn. Nadrenia
staje się s i l n y m ośrodkiem kontrrewolucyjnej emigracji.
Podejrzewano króla o konszachty z e m i g r a n t a m i ; j e d n a k ż e wolał
on znosić się z obcymi dworami, licząc na ich pomoc. Sto­
sunki króla z e m i g r a n t a m i wcale nie były najlepsze. L u d w i k X V I
emigrację skłonny był oceniać j a k o rodzaj dezercji; emigranci
sukcesy rewolucji chętnie przypisywali kapitulanckiej słabości
monarchy.

Robespierre uważał nadal, że od j a w n y c h wrogów — zwłaszcza


tych, którzy opuścili kraj — niebezpieczniejsi są wrogowie
obłudni, zajmujący ważne stanowiska w rządzie i armii. Gdy
lud paryski (m. in. pod wpływem Marata) i liczni posłowie
d o m a g a l i się w l u t y m 1791 r. represyjnych ustaw przeciw emi­
grantom, Robespierre występował przeciw tym propozycjom.
W m a r c u z n ó w n a r a z i ł się l e w i c y , b o p o l e m i z o w a ł z p r o j e k t e m
ustawy przeciw duchownym, podburzającym lud do rewolty.
Ale i tu miał powody do takiego wystąpienia. Nie chodziło
bowiem wtedy o schizmę religijną, lecz o zamieszki ekono­
miczne, w których radykalni księża stawali po stronie ludu.
G d y j e d n a k należało bronić sprawy wolności przed kontrrewo­
lucją — Robespierre był uparty i pryncypialny. W kwietniu
i maju siedem razy występował w obronie patriotów, którzy
w terytoriach papieskich (Awinion, Comtat-Venaissin) ścierali
się o s t r o z r e a k c j ą i d o m a g a l i się z n o w u zjednoczenia z Fran­
c j ą . „ K t o się o ś m i e l i m ó w i ć m i , t u o p r a w a c h p a p i e ż y ? T r z e b a ,
by te ludy stały się wolne lub trzeba podrzeć naszą Dekla­
rację Praw" — wołał 25 kwietnia. A ponieważ liczył się na
serio z n i e b e z p i e c z e ń s t w e m wojny i inwazji austriacko-pruskiej,
więc w czerwcu zażądał czystki w korpusie oficerskim. J e g o
m o w a na ten t e m a t u j a k o b i n ó w 8 czerwca była m o c n a , a na­
w e t b r u t a l n a . J a k i ż sens — pytał — ma dalsze utrzymywanie
związku t r u p ó w (reakcyjnych oficerów) z ż y w y m c i a ł e m (tj. p a ­
triotyczną armią)? Oczywiście, prawicowa prasa określiła to
p r z e m ó w i e n i e j a k o stek o b e l g p r z e c i w k r ó l o w i , m i n i s t r o m i ofi­
cerom.

D w a d n i później R o b e s p i e r r e przeniósł ż ą d a n i e czystki w a r m i i


na trybunę Konstytuanty. Bronił prześladowanych żołnierzy
patriotów; p i o r u n o w a ł przeciw oficerom — wrogom rewolucji;
stwierdził, że kto nie widzi potrzeby czystki wśród oficerów
jest głupcem, a kto ją widzi i czystki nie chce, jest zdrajcą.
I dołożył jeszcze wymowne ostrzeżenie pod adresem posłów.
,Jeżeli sami nie zrobicie tego, czego wymaga konieczność —
mówił — l i c z c i e się z t y m , że z r o b i ą to na w ł a s n ą rękę żoł­
nierze. Bo ostatecznie trzeba ratować państwo i w o l n o ś ć : jeśli
nie uratują ich posłowie, musi to zrobić naród". W obydwu
sprawach Robespierre zresztą przegrał: decyzji o przyłączeniu
papieskich terytoriów nie podjęto, czystki wśród oficerów nie
uchwalono.
Na ówczesne położenie spojrzeć warto z szerszej perspektywy.
Pomiędzy niespokojnym, rozdrażnionym ludem a kontrrewolucją
i dworską intrygą szukały swych dróg polityczne sztaby burżu-
azji. W niepewnej i niejasnej sytuacji tych wiosennych mie­
sięcy 1791 r . n i e w y d a w a ł o się m o ż l i w e u t r z y m a n i e s t a n u r ó w n o ­
wagi, tworzonego tak mozolnie, a przecież tak chwiejnego.
Można się było zdecydować na odnowienie sojuszu z ludem
i pogłębienie rewolucji. To właśnie proponował Robespierre,
myląc się zresztą co do ceny, jaką za ów sojusz należało
z a p ł a c i ć . Bo koncesje polityczne, to jest równość praw i pełna
demokratyzacja ustroju masom wiejskim i miejskim wystarczyć
by nie mogły. Druga możliwość — to pogłębienie kompro­
misu z siłami starego porządku, a przede wszystkim z mo­
narchią. Bo znów nie wystarczała tu cena, oferowana królowi
w projekcie nowej konstytucji.Ten, wariant wybrały wpływowe
siły b u r ż u a z j i . P o j a w i ł o się j e d n a k p y t a n i e , k t o t a k ą p o l i t y c z n ą
operację ma poprowadzić.
Mirabeau zmarł 2 IV 1791 r. W ostatnich miesiącach życia
jego rola zausznika dworu nie była j u ż tajemnicą: w klubie
jakobińskim traktowano go pogardliwie. Cały rozmiar jego zdrady
nie był zresztą znany i po śmierci d o c z e k a ł - się Mirabeau
u jakobinów hołdów, do których i Robespierre się dołączył.
La Fayette nie okazał takich talentów, jakich po nim oczeki­
wano; masakra w Nancy poderwała jego moralny kredyt; na
królewskim dworze był ciągle niechętnie widziany. Wszystko
tedy wskazywało na triumwirat Barnave'a, Adriana Du Port
i Aleksandra Lametha jako na ludzi, mogących sterować ku
nowym kompromisom. Triumwirat uchodził w początku 1791 r.
z a g ł ó w n ą siłę parlamentarnej i jakobińskiej lewicy. W istocie
jednak triumwirowie należeli już do grona ludzi, którzy —
jak mówił Robespierre w grudniu 1790 r. — „chcieliby za­
trzymać wolność i rozum w miejscu, poza którym nie są o n e
w zgodzie z ich kalkulacjami i interesami". Sądzili oni, że
rewolucja nie tylko j u ż się skończyła, ale poszła za daleko.
„Należy ją utrwalić i zachować, zwalczając jej skrajności —
stwierdzał Du Port. — Trzeba ścieśnić równość, ograniczyć
wolność, ustabilizować opinię. Rząd musi być mocny, solidny,
trwały". W imię tego programu triumwirowie zajęli natych­
miast po śmierci M i r a b e a u jego miejsce zausznika dworu i dy­
sponenta tajnych funduszy królewskich służących do korumpo­
wania ludzi lewicy (bo i tę funkcję Mirabeau wykonywał).
Ta nowa sytuacja wpłynęła oczywiście na postawę triumwirów
i d o p r o w a d z i ł a do definitywnego r o z ł a m u pomiędzy n i m i a d e m o ­
kratyczną lewicą z R o b e s p i e r r e m na czele. Ugoda triumwirów
z dworem nie była wprawdzie jawna, jednakże podejrzenia
wokół nich zagęszczały się. W maju 1791 r. doszło do fron­
talnego zderzenia między Robespierrem i triumwirami Kon­
flikt t e n n a r a s t a ł z r e s z t ą o d d a w n a .
Brat Aleksandra Lametha, Karol, długo popierał Maksymiliana,
p r z y j m o w a ł u siebie w d o m u , u z g a d n i a ł z nim parlamentarną
taktykę. Ale j u ż latem 1790 r. Robespierre stawał się niewy­
godny. W liście do przyjaciela Karol Lameth pisał wtedy
brutalnie o „obłędnych i próżnych pretensjach" Robespierre'a.
„Kiedyż wreszcie będę mógł się uwolnić od tego imbecyla?
Ma on akurat tyle zdrowego rozsądku, aby wykonywać in­
strukcje, które mu się daje, a i to zawsze chce dołożyć do
n i c h coś o d s i e b i e ! "
W 1791 r. nie ma j u ż m o w y o „ d a w a n i u instrukcji". W stycz­
niu Du Port, dawny dygniyarz sądowy, o b r a z i ł się na Robes­
pierre'a, bo ten prowincjonalny a d w o k a t zaatakował, i to b a r d z o
inteligentnie, j e g o projekt ustawy o s ą d a c h przysięgłych. W czer­
wcu Du Port usiłował przeciwdziałać wyborowi Robespierre'a
na stanowisko oskarżyciela przy paryskim trybunale. Kiedy mu
się t o n i e u d a ł o — złożył dymisję z funkcji prezydenta Try­
bunału, na którą go wybrano. Także inni członkowie tej in­
stancji sądowej złożyli dymisje, by nie w s p ó ł p r a c o w a ć z Robes­
pierrem. W marcu 1791 r. były dwa spięcia Robespierre'a
z triumwiratem: w Konstytuancie starł się z A. Lamethem,
u j a k o b i n ó w z B a r n a v e m . 5 kwietnia n o w a różnica z d a ń z Bar-
navem: ta zapowiada j u ż batalię z maja, bo dotyczy p r o b l e m u
kolonialnego.
Z polityką kolonialną związana byłą w Konstytuancie silna
frakcja właścicieli ziemskich, a z a r a z e m plantatorów, bankierów
i negocjantów. Stworzyła ona. tzw. klub Massiac (w pałacu
markiza de Massiac, k t ó r e m u żona wniosła o g r o m n y posag na
S a n D o m i n g o ) . G r u p a t a s p r z e c i w i a ł a się w s z y s t k i m r e f o r m o m ,
korzystnym dla czarnych i Mulatów. „Lamethyści", tj. trium-
wirat, mieli także m o c n e powiązania z interesami kolonialnymi;
Karol Lameth dostał w posagu wielkie plantacje cukru. Na
drugim biegunie znajdowało się założone tuż przed rewolucją
T o w a r z y s t w o Przyjaciół Czarnych, potępiające niewolę i handel
n i e w o l n i k a m i . N a l e ż e l i d o ń m . i n . Brissot, Condorcet, Gregoire.
W propagandzie przeciw niewoli obok argumentów humani­
t a r n y c h b r z m i a ł y też a k c e n t y e k o n o m i c z n e ( p r a c a w o l n o n a j e m n a
jest wydajniejsza od niewolnej). Robespierre'a brak na listach
członkowskich Przyjaciół Czarnych.
S y t u a c j a s k o m p l i k o w a ł a się j e s i e n i ą 1790 r., b o n a S a n D o m i n g o
wybuchło powstanie Mulatów i wolnych Murzynów. Zgroma­
d z e n i a b i a ł y c h k o l o n i s t ó w w a h a ł y się m i ę d z y z w i ą z k i e m z F r a n ­
cją a d ą ż e n i e m do faktycznej niepodległości. K o n s t y t u a n t a ener­
gicznie przeciwstawiła się temu dążeniu. 7 V 1791 r. kolo­
nialne lobby zaproponowało, by do konstytucji wnieść zasadę,
iż ustawy dotyczące kolonii mogą być uchwalane jedynie na
wniosek zgromadzeń białych kolonistów. Oznaczało to pozba­
wienie praw politycznych wolnej ludności kolorowej, a prak­
tycznie także utrwalenie niewoli Murzynów, bo zgromadzenia
białych nie były skłonne do ustępstw w tej kwestii. Przez
kilka dni toczyła się teraz debata nad problemem kolonial­
nym. Wśród rzeczników plantatorów (Malouet, M a u r y , M o r e a u
de S a i n t - M e r y ) z n a l a z ł się i B a r n a v e .
Mieli oni w zanadrzu całą kolekcję argumentów. Najpierw
„filozoficznych": różnice klimatu, obyczajów, kultur rolnych
uzasadniają rezygnację z zastosowania w kolonjach zasad wol­
ności i równości. Mieli argumenty ekonomiczne: koncesje dla
czarnych przyniosą upadek handlu, Francji zabraknie cukru
i kawy itd. Mieli też argumenty polityczne. Oto przyznanie
p r a w politycznych wolnej ludności kolorowej otworzy drogę do
zniesienia niewoli i p r z y z n a n i a p r a w politycznych ogółowi czar­
nych. A ponieważ stanowią oni ogromną większość (na San
D o m i n g o było 450 000 niewolnych i 40 000 białych kolonistów),
w i ę c c z a r n i z m a j o r y z u j ą b i a ł y c h i s t a n ą się p a n a m i wysp antyl-
s k i c h . T r z e b a się z a t e m wesprzeć na zasadniczej linii demarka-
cyjnej między białymi i kolorowymi: żadnych praw politycz­
nych dla wolnych kolorowych, żadnych koncesji dla niewol­
ników. I jeszcze jeden argument: osłabienie białych ułatwi
Anglikom podbój francuskich kolonii.
Przeciw tej argumentacji wystąpiła grupa posłów: Grégoire,
Lanjuinais, Petion, Barére. I przede wszystkim Robespierre.
Przemawiał 12, 13 i 15 maja. Najpierw (12 V) upominał
się o p r a w a p o l i t y c z n e w o l n e j l u d n o ś c i k o l o r o w e j : u s t a w a o o b y -
watelach czynnych nie zrobiła przecież żadnych wyjątków ze
względu na kolor skóry! I dalej: przed rewolucją wolni kolo­
rowi mieli j u ż wszakże równe prawa z białymi. Tu zresztą
m ó w c a się m y l i ł : ustawa z 1685 r. (tzw. Code Noir) zrównała
w koloniach wolnych białych i kolorowych, ale w XVIII w.
silna reakcja przeciw tej zasadzie przywróciła liczne elementy
segregacji i upośledzenia.
Robespierre protestuje przeciw „handlowaniu prawami czło­
wieka" i uleganiu szantażom kolonów. Groźby upadku władzy
białych i utraty kolonii uznaje za bezpodstawne. Przeciwnie:
g d y się d a prawa polityczne wolnym kolorowym, wszyscy wolni
bez względu na kolor skóry stworzą silną partię, co scemen-
tuje subordynację niewolników. Jeśli zaś wolnych kolorowych
pozbawi się praw obywatelskich, to zbliżą się oni do niewol-
nych, a e w e n t u a l n a rebelia niewolnicza będzie tym straszniejsza
( p r o g n o z a t a m i a ł a się s p r a w d z i ć j u ż w s i e r p n i u 1791 r.).
Ów ostatni argument ma charakter taktyczny: chodzi o wy­
kazanie, że dyskutowany projekt sprzeczny jest z interesami
samych białych kolonów („Rozumujmy wedle waszych wła­
snych założeń" — m ó w i ł R o b e s p i e r r e ) . F a k t e m jest j e d n a k , że
obrońcy praw wolnych kolorowych — Robespierre także —
nie domagali się likwidacji niewolnictwa. A przecież Robes­
pierre zareaguje gwałtownie, gdy 13 maja padnie propozycja
uświęcenia niewoli przez wprowadzenie do konstytucyjnego de­
kretu o prawach zgromadzeń kolonialnych słowa esclaves, nie­
wolnicy. Demokraci tacy, jak on, Grégoire czy Petion godzili
się p r z e m i l c z e ć k w e s t i ę n i e w o l n i c t w a , a l e n i e m o g l i i n i e c h c i e l i
się godzić na konstytucyjne konsekrowanie niewoli. Wśród po-,
twornego tumultu (przewodniczący interweniował, ale p o d o b n o
rozleciał mu się dzwonek) Robespierre wołał: „Niechaj prze­
padną kolonie, jeżeli ceną ich ma być wasze szczęście, sława
i w o l n o ś ć ! P o w t a r z a m : n i e c h p r z e p a d n ą kolonie, jeśli k o l o n o w i e
chcą szantażem nas z m u s z a ć do zadekretowania tego, c o leży
w ich interesie".

Wieczorem 13 maja u jakobinów Robespierre sarkastycznie


atakował Lamethów i Barnave'a, którzy chcą odebrać bliźnim
prawa ludzkie, gdyż Bóg im dał inny kolor twarzy. Sekun­
dował mu zamożny Mulat z San Domingo, osiadły we Fran­
cji — J u l i e n R a i m o n d . Karol de L a m e t h usiłował replikować,
ale okrzyki klubistów uniemożliwiły mu przemawianie. Jako­
bini stanęli wyraźnie po stronie Maksymiliana, przeciw trium-
wirom.
15 maja jeszcze j e d n o ostre spięcie w Konstytuancie między
R o b e s p i e r r e m i B a r n a v e m . Ale ostatecznie sklecono ustawę k o m -
p r o m i s o w ą . D o p r a w p o l i t y c z n y c h d o p u s z c z o n o tylko część wol­
nej ludności kolorowej: tych, którzy urodzeni byli z wolnych
rodziców i oczywiście spełniali wymogi cenzusu. Co do przy­
szłych z m i a n statusu niewolnych uznano, iż będą one możliwe
jedynie na podstawie wniosku zgromadzeń kolonialnych, ale
słowo esclaves z tekstu ustawy usunięto. Wynik batalii był więc
remisowy. J e d n a k ż e rozłam między demokratami z Robespierrem
a triumwiratem był j u ż faktem dokonanym. Pogłębiła go na­
stępnego już dnia, 16 maja, sprawa reelekcji posłów do Kon­
stytuanty. W tym dniu i w tej sprawie Robespierre odniósł
największy swój sukces parlamentarny.
J e g o niespodziewanie zgłoszony wniosek — zaczęto właśnie dy­
skusję nad organizacją władzy ustawodawczej — zamykał po­
słom Konstytuanty drzwi do następnej legislatury. Uzasadnił
tę propozycję przemówieniem zwięzłym, zręcznym i efektow­
nym. Dostał ogromne brawa, jego wniosek przyjęto w głoso­
waniu niemal jednomyślnie, uchwalono druk jego mowy. Ana­
tomia tego błyskotliwego sukcesu jest dość s k o m p l i k o w a n a .
Desmoulins pisał w swojej gazecie, że Robespierre po mi­
s t r z o w s k u wyzyskał miłość w ł a s n ą większości posłów, którzy nie
mogli liczyć na reelekcję i skorzystali z tej okazji, by wyma­
newrować ambitnych przywódców. Ale m o ż n a sądzić, że część
tych, którzy po cichu liczyli na ponowny wybór, dała się
porwać ideą wielkodusznego poświęcenia i obrazem „antycz­
nych ustawodawców", którzy wykonawszy zadanie powracali do
klasy zwykłych obywateli. W swoim przemówieniu Robespierre
mówił, że nie lubi „tej nowej nauki, zwanej taktyką wielkich
zgromadzeń, która zbytnio przypomina intrygę". Jednakże tak­
tyczna zręczność, z jaką rozegrał sprawę reelekcji, budzi po­
dziw. Bo z jednej s t r o n y a p e l o w a ł do skromności posłów i du­
c h a poświęceń. Z drugiej — pochlebiał im, w s p o m i n a ł o god­
n y m zakończeniu kariery, o oświecaniu współobywateli w sławie
i spokoju. A przecież całe doświadczenie Konstytuanty oceniał
krytycznie; wybór reprezentantów, dokonany w 1789 r. uznał
za chybiony. Był pewny, że przy zakazie reelekcji nowe wy­
b o r y d a d z ą d u ż o korzystniejszy skład Zgromadzenia.
Nietrafny jest j e d n a k sąd, że tylko rozczarowanie do Konsty­
t u a n t y podyktowało mu wniosek o zakazie reelekcji. Bo Robes­
pierre rzeczywiście uważał, że w imię ścisłego związku posła
z wyborcami, w imię ochrony reprezentantów przed pokusami
korupcji i ambicji — należy ustanowić krótką kadencję par­
lamentu i rotację posłów. Wnioski takie zgłaszał przecież j u ż
we w r z e ś n i u 1789 r . Był tylko konsekwentny.
Rzecz jasna, zamykał też i sobie d r o g ę do p a r l a m e n t u . Mógł
z p e w n o ś c i ą liczyć na ponowny wybór i wspominał, że go to
kusi. Ale zarazem jego słowa o znużeniu ducha i umysłu
posłów, o potrzebie odpoczynku mają akcent osobisty. Wzór
C y n c y n n a t a , powracającego od służby publicznej do pługa, dzia­
łał i na w y o b r a ź n i ę Robespierre'a.
Nie sprzeciwiła się j e g o wnioskowi prawica. Trochę z niena­
wiści d o b u r ż u a z y j n y c h przywódców, którzy nadawali ton pra­
com Konstytuanty. A trochę i na zasadzie hasła „im gorzej,
tym lepiej". Były na prawicy opinie, że jeśli przy zakazie
reelekcji z wyborów wyjdzie parlament dużo radykalniejszy od
Konstytuanty — to p o w s t a n i e chaos, korzystny d l a króla i o b ­
rońców starego porządku.
Sukces Robespierre'a wzbudził natomiast wściekłość triumwi-
rów. Liczyli oni na sukces wyborczy, opanowanie nowego par­
l a m e n t u , u m o c n i e n i e swej pozycji przy królu. 17 maja Du Port
w długiej i ostrej mowie straszył posłów, że ich uchwała
o zakazie reelekcji przyśpieszy bieg rewolucji aż do „dezorga­
nizacji s p o ł e c z n e j " i „ p r a w a a g r a r n e g o " . P r z e z „ p r a w o a g r a r n e "
rozumiano wtedy ideę równego podziału ziemi: wywłaszczenie
bogaczy, obdarzenie ziemią biedaków. Du Port wpłynął na
umysły niektórych posłów; nie udało się j u ż j e d n a k odrobić
decyzji o zakazie reelekcji posłów Konstytuanty. Triumwirat
m u s i a ł się kontentować skromniejszym sukcesem: wbrew Robes-
pierre'owi u c h w a l o n o 19 maja, że posłowie przyszłych legislatur
będą mogli być wybierani na drugą kadencję. Triumwirom to
nie załatwiało sprawy.
I jeszcze j e d e n epizod konfliktu Robespierre'a z triumwiratem.
31 maja odczytano w Konstytuancie list 78-letniego księdza
Raynala. Ten wybitny oświeceniowy filozof i historyk, przyja­
ciel D i d e r o t a , u k a z a ł p o s ł o m k a t a s t r o f a l n y o b r a z r o z d a r t e j F r a n ­
cji i d o m a g a ł się umocnienia władzy wykonawczej. Zaraz po
lekturze tego listu zabrał głos Robespierre. 7. respektem dla
wieku i zasług Raynala zakwestionował jego ocenę sytuacji,
zaprotestował przeciw jego propozycjom zrewidowania zasad
konstytucji i zrobił wymowną aluzję do tych, którzy starcem
manipulowali. R a y n a l miał zasłużoną opinię rzecznika liberalnej
i humanitarnej polityki w o b e c kolonii, toteż triumwirom i ca­
ł e m u k o l o n i a l n e m u lobby j e g o i n t e r w e n c j a była bardzo na rękę.
T a k ż e pomysły R a y n a l a w przedmiocie u m o c n i e n i a rządu zgod­
ne były z planem zrewidowania zasad konstytucji, który się
rodził w głowach triumwirów. Robespierre zażądał, by n a d ca­
łym wystąpieniem R a y n a l a przejść d o p o r z ą d k u i K o n s t y t u a n t a
niemal jednomyślnie go poparła.

A więc prawica znów znalazła się po stronie Robespierre'a.


Gdy zaś 6 czerwca wystawił on swą kandydaturę na stano­
wisko przewodniczącego Konstytuanty — bvł bliski sukcesu.
Sprawa miała znaczenie czysto prestiżowe, bo kadencja prze­
wodniczącego trwała bardzo krótko, a jego rola była skromna.
W a ż n e jest j e d n a k to, że zebrał dużą liczbę głosów. Zwolen­
nicy t r i u m w i r a t u na ogół głosów mu odmówili, p o p a r ł a go za to
część prawicy.
O t ó ż to poparcie w y m a g a wyjaśnienia. J e d e n z biografów Maksy­
miliana, J e a n Ratinaud, pisał, że ,jego wrogowie, niedawno
jeszcze najbardziej zawzięci, z d a j ą się teraz lepiej go rozumieć
i bardziej szanować". Chyba nie w tym rzecz. To prawda,
że prawica popiera wniosek Robespierre'a o zakaz reelekcji,
a jadowity Ami du Roi pisze przy tej okazji, iż Robespierre
„ z m a z a ł wszystkie swe d e m a g o g i c z n e w y s k o k i " . Prawica głosuje
za wnioskiem, by przejść do porządku nad listem Raynala,
c i e s z ą c się z r e s z t ą , ż e s t a r y „apostoł wolności" tak ostro zaata­
kował rewolucję. P r a w i c a o d d a j e część s w y c h głosów n a R o b e s ­
pierre'a w w y b o r a c h p r z e w o d n i c z ą c e g o K o n s t y t u a n t y . Ale wszyst­
ko to nie znaczy, że prawica „rozumie" czy „szanuje" swego
śmiertelnego wroga. Po prostu cieszy się ona, że Robespierre
m i e s z a szyki t r i u m w i r o m . L a m e t h , Du Port i B a r n a v e są w o c z a c h
reakcji dużo niebezpieczniejsi, zwłaszcza odkąd usadowili się
przy królu.

Król jednak szykował swoim nowym doradcom przykrą nie­


s p o d z i a n k ę . W n o c y z 2 0 n a 2 1 c z e r w c a 1791 r. r o d z i n a królew­
ska wymknęła się z Tuilerii. Ludwik zostawił manifest, dość
wyniośle uzasadniający ucieczkę. Jej cel — to armia gen. de
B o u i l l é n a d wschodnią granicą Francji.

V a r e n n e s i Pole M a r s o w e
Pamiętniki pani Roland przekazały sugestywny obraz paniki,
k t ó r a m i a ł a p o n o ć o g a r n ą ć R o b e s p i e r r e ' a p o u c i e c z c e k r ó l a . Był
on przekonany, że Ludwik X V I zostawił w Paryżu całą armię
s p i s k o w c ó w , k t ó r z y u r z ą d z ą p a t r i o t o m n o w ą n o c Św. B a r t ł o m i e j a .
,Jego płochliwość i o b a w a zafrapowały mnie... ale żal mi go
było — pisze p a n i R o l a n d . — N a t u r a uczyniła go tak strach-
liwym, że zdawało mi się, iż potrzeba mu podwójnej odwagi,
aby podtrzymywać słuszną sprawę". Różne świadectwa zdają
się potwierdzać — mimo oburzonych zaprzeczeń historyków,
idealizujących Robespierre'a — że n a t u r a rzeczywiście nie zro­
biła zeń herosa fizycznej odwagi. Rekompensował to egzalto­
waną, lecz autentyczną odwagą cywilną. Jeśli w sytuacjach
kryzysowych nie w i d z i m y Robespierre'a wśród uzbrojonego pa-
r y s k i e g o luciu, l e c z n a t r y b u n i e p a r l a m e n t a r n e j c z y k l u b o w e j —
to przecież nie wahał się bronić z niej odważnie „słusznej
sprawy".
Zawiadomiona o ucieczce króla Konstytuanta obradowała 21
czerwca tak rano, jak i po południu. Zgłaszano przeróżne
wnioski, podejmowano też wiele decyzji, mających Zgroma­
dzeniu zapewnić kontrolę nad sytuacją, przede wszystkim zaś
lojalność m i n i s t r ó w i d o w ó d c ó w wojska. R o b e s p i e r r e cztery r a z y
z a b i e r a ł głos w tej debacie. Uchwalone środki wydawały mu
się niezadowalające; brak jednak w jego wystąpieniach roz­
winiętego programu działania, który można by przeciwstawić
decyzjom Konstytuanty. Twierdzenie, że należy „zaalarmować
dobrych obywateli i nadzorować zdrajców" było słuszne, ale
nader ogólnikowe.
W przerwie obrad Konstytuanty pojawił się u jakobinów,
którzy w b r e w swym zwyczajom z e b r a l i się tego d n i a j u ż w po­
łudnie. Zaczął swe wystąpienie nutą optymistyczną: ucieczka
króla nie jest katastrofą („ten dzień mógł być najpiękniejszym
z dni rewolucji; może jeszcze stać się nim"). Zapowiedział
też, że będzie mówił o środkach działania, których Konsty­
t u a n t a nie pozwoliła mu nawet zaproponować. W istocie j e d ­
nak skupił się na ocenie przypuszczalnych motywów ucieczki
króla w tym m o m e n c i e i na dość p o n u r y c h p r o r o c t w a c h co do
przyszłego biegu wydarzeń. Ale to nie jakieś bandyckie spiski
kontrrewolucjonistów najbardziej go niepokoją i n a w e t nie g r o ź b a
wojny (powszechne było m n i e m a n i e , że król uzgodnił ucieczkę
z p l a n a m i obcej inwazji). Prawdziwe niebezpieczeństwo — to
skryci maską patriotyzmu wspólnicy, których Ludwik XVI zo­
stawił w Paryżu i na k t ó r y c h liczy. J a k i poprzednio Robes­
pierre najbardziej się obawia zdrajców rewolucji na wysokich
stanowiskach w a p a r a c i e władzy. K r ó l z n a d granicy w y d a „ojcow­
ski" manifest pełen obietnic; jego wspólnicy sparaliżują wolę
oporu n a r o d u opisując okropności wojny domowej i wzywając
do „powszechnego pojednania". A to będzie oznaczało koniec
wolności.

Ci w s p ó l n i c y k r ó l a — to oczywiście ministrowie, a zwłaszcza


minister wojny Duportail i minister spraw zagranicznych M o n t -
m o r i n . Ale są też w m o w i e R o b e s p i e r r e ' a aluzje do La F a y e t t e ' a
i Bailly'ego. Z n a ł on denuncjacje krążące po Paryżu, że byli
to dwaj najważniejsi wspólnicy ucieczki króla: jak bowiem
w y o b r a z i ć sobie t ę a w a n t u r ę bez wiedzy L a F a y e t t e ' a , d o w ó d c y
siły z b r o j n e j Paryża, i Bailly'cgo, m e r a stolicy? Bailly był tym
bardziej podejrzany, że pośpiesznie sformułował w K o n s t y t u a n c i e
tezę o „uprowadzeniu" króla, której zadawał kłam odczytany
w Z g r o m a d z e n i u kontrrewolucyjny manifest, pozostawiony przez
Ludwika XVI na odjezdnym. Mówiąc o tej koncepcji „upro­
w a d z e n i a " R o b e s p i e r r e wyciągał wniosek, iż K o n s t y t u a n t a zechce
ratować władzę Ludwika XVI, a zatem zdradza interesy na­
r o d u . W k o ń c u zaś z a d e n u n c j o w a ł ogół p o s ł ó w j a k o k o n t r r e w o ­
lucjonistów: jedni zdradzają z ignorancji, inni ze strachu, ura­
żonej pychy, ślepego zaufania, jeszcze inni zostali przekupieni.
T a k więc rozpoczęte optymistycznie przemówienie kończył Robes­
pierre n u t ą głębokiego pesymizmu. Wolność może ocalić tylko
c u d o w n e zrządzenie O p a t r z n o ś c i , a sam m ó w c a wie, że d e n u n -
cjując Konstytuantę i jej sojusz z ministrami „ostrzy przeciw
sobie tysiąc sztyletów". Ale Robespierre chętnie złoży w ofierze
swe życie, by nie być ś w i a d k i e m tych n i e u n i k n i o n y c h nieszczęść.
„ W y t o c z y ł e m proces c a ł e m u Z g r o m a d z e n i u , w z y w a m je, by z ko­
lei w y t o c z y ł o g o m n i e " .
Są w tym przemówieniu Robespierre'a bardzo z n a m i e n n e cechy,
które b ę d ą często p o w r a c a ć : przemieszanie realistycznej, trzeź­
wej a n a l i z y z p r o r o c z y m , k a s a n d r y c z n y m t o n e m ; o d w a g a s ł o w a
i obsesja „sztyletów", które się ostrzą przeciw niemu; wielkie
napięcie nerwowe, udzielające się słuchaczom (gdy mówił, że
godzi się na śmierć, by nie oglądać przyszłych klęsk, kilkuset
s ł u c h a c z y k l u b o w y c h krzyczało „ u m r z e m y wszyscy jeszcze przed
tobą" i p r z y s i ę g a ł o s k u p i ć się w o k ó ł j e g o o s o b y ) .
Z pewnością Robespierre przeceniał konspiratorskie talenty króla
i j e g o p o m o c n i k ó w , w c z y m zresztą nie był o d o s o b n i o n y . Splot
przypadków, ale i rażąca nieudolność organizatorów ucieczki
sprawiły, że rodzina królewska została r o z p o z n a n a i z a t r z y m a n a
w Varennes przed n o c ą .21 czerwca. Pod wieczór następnego
dnia wiedziano już o tym w Paryżu. 23 czerwca Konstytuanta
debatowała nad odpowiedzialnością pomocników króla i nad
zapewnieniem bezpieczeństwa Ludwikowi XVI podczas jego
powrotu do Paryża. Robespierre zabrał głos w tej dyskusji.
Wedle relacji gazet Zgromadzenie było „zdumione śmiałością
mówcy", „zaskoczone i nawet przestraszone". W istocie j e d n a k
aluzje Robespierre'a można ocenić j a k o bardzo ostrożne. Po­
wiedział tylko, że później trzeba będzie poruszyć „ważniejszą
sprawę". Wspomniał o rygorach sprawiedliwości i dodał, że
na p e w n o wszyscy go rozumieją i n i e m u s i się n a d tym dłużej
r o z w o d z i ć . R o z u m i a n o go, oczywiście: c h o d z i ł o o sąd n a d L u d ­
wikiem XVI i jego detronizację. J e d n a k ż e Konstytuanta nie
była wcale skłonna działać radykalnie. Król został zawieszony
w swoich funkcjach i przesłuchany przez trzech pełnych re­
spektu komisarzy Konstytuanty. Robespierre był p r z e c i w n y wy­
borowi tych komisarzy. Przemawiając 26 czerwca d o m a g a ł się,
by p r z e s ł u c h i w a ł króla i k r ó l o w ą sąd dzielnicy Tuileries, k t ó r e m u
powierzono śledztwo w sprawie pomocników i doradców Lud­
wika XVI.
Po wystąpieniu z 26 czerwca Robespierre przez pół miesiąca
z górą nie zabierał głosu w dyskusji nad sprawą ucieczki
króla i jej konsekwencji. A od dyskusji aż huczało w Kon­
stytuancie i u jakobinów. Robespierre uczestniczy w posiedze­
niach parlamentarnych i klubowych, niekiedy nawet zabiera
głos, ale w sprawach małej wagi, z ucieczką króla nie mają­
cych nic wspólnego. 7 lipca wystąpił w Konstytuancie prze­
ciw ściganiu pornografii, 12 lipca wrócił do sprawy sprzed
miesiąca — żołnierskiej samowoli w o b e c obywateli p e w n e g o m i a ­
steczka. Gdy 6 lipca sprawa przyszłości monarchii rozgrzała
do czerwoności dyskusję u jakobinów — Robespierre zabrał
głos i z a w i a d o m i ł , że a u t o r z y z b i o r u g r a w i u r p r z e d s t a w i a j ą c y c h
wydarzenia rewolucji składają go w hołdzie klubowi...
To milczenie Robespierre'a z d r a d z a rozterkę mówcy, który d o t ą d
korzystał z każdej sposobności, by włączyć się do wszystkich
ważnych dyskusji politycznych. Teraz trudno mu zająć stano­
wisko, bo też sytuacja jest szczególnie zawikłana i niepewna.
Najważniejszym i pomyślnym składnikiem nowego stanu rzeczy
po Varennes była dalsza „polityzacja" i radykalizacja sporej
części mas ludowych oraz burżuazji. Lodowate i wrogie mil­
czenie, j a k i m 25 czerwca t ł u m y ludzi witały powóz L u d w i k a X V I
powracającego z Varennes do Paryża, wymowniej niż krzyki
wyrażało ich opinię. Pierwszą reakcją mas na ucieczkę króla
była obawa inwazji: stąd alarm w Gwardii Narodowej, jej
spontaniczne przygotowania o b r o n n e (gdzieniegdzie włączano do
Gwardii nawet ochotników spośród obywateli biernych). Trwal­
szym składnikiem zbiorowych nastrojów była p o g a r d a dla króla-
-krzywoprzysięzcy; stąd już krok tylko do zdyskredytowania
samej instytucji królestwa. Republikanizm poczynił w masach
znaczne postępy w ciągu tych paru dni czerwcowych.
W Paryżu przodował klub kordelierów, który już od jesieni
1790 r . p r o w a d z i ł dyskusje o z a l e t a c h ustroju republikańskiego.
Latem 1791 r. sztab ideowy kordelierów składa się z ludzi,
których rola odtąd będzie nieustannie rosła. Są tam wymie­
niani j u ż D a n t o n , Desmoulins, H é b e r t , F r é r o n . Jest Bonneville,
a n i m a t o r Cercie social. Spośród dziennikarzy — Franciszek Ro­
bert, już wspomniany, i młody Pierre-Gaspard Chaumette,
przybyły z prowincji. Są d r u k a r z e i w y d a w c y : Franciszek Mo-
m o r o , b u r g u n d c z y k ze starej hiszpańskiej rodziny, W i l h e l m B r u n e ,
p ó ź n i e j s z y n a p o l e o ń s k i m a r s z a ł e k . A o b o k tej b u r ż u a z y j n e j i n t e l i ­
gencji ludzie z burżuazji: piwowar Santerre, zamożny rzeźnik
Legendre i inni. T e n mieszczański sztab klubu kordelierów miał
potężny wpływ na kluby ludowe i prosty lud, sankiulotów
Paryża. Republikańskiej p r o p a g a n d z i e n a wielką skalę d a ł a po­
czątek j u ż 21 czerwca petycja kordelierów, zredagowana przez
R o b e r t a . W z y w a ł a o n a K o n s t y t u a n t ę d o n a t y c h m i a s t o w e g o ogło­
szenia republiki l u b p r z y n a j m n i e j z w r ó c e n i a się z t y m d o z g r o ­
m a d z e ń wyborczych, które właśnie miały przystąpić do wyboru
nowego ciała ustawodawczego.
Błędny byłby jednak sąd, że kordelierzy mieli monopol na
r e p u b l i k a n i z m . W p o d o b n y m d u c h u w y p o w i a d a ł y się r ó ż n e k l u b y
patriotyczne na prowincji (m. in. na zradykalizowanym południu
kraju). Także afiliowane u jakobinów. Natomiast paryska cen­
trala jakobinów, jak pisała pani Roland, „dostawała konwulsji
na dźwięk słowa 'republika'". I tu co prawda odzywały się
głosy za republiką: 1 lipca dyskusję na ten temat zapropo­
nował jakobinom nie znany jeszcze bliżej adwokat Billaud-
-Varenne. T u m u l t nie pozwolił mu rozwinąć tematu i zmusił
d o o p u s z c z e n i a sali o b r a d . 6 l i p c a c z y t a n o u j a k o b i n ó w r e p u b l i ­
kański adres klubu z Perpignan: znowu powstał zamęt. Przy­
pominano, że klub Przyjaciół Konstytucji ma obowiązek kon­
stytucji bronić, a konstytucja jest m o n a r c h i c z n a .
O b o k r e p u b l i k a n i z m u k o r d e l i e r ó w czy k l u b ó w l u d o w y c h p o j a w i ł
się w Paryżu jeszcze inny, nader podejrzany republikanizm.
Brissot, Condorcet, Anglik Tomasz Paine i niejaki Achilles
Duchastellet wylansowali w końcu czerwca pismo Le Républicain,
które zresztą zmarło po czterech numerach. Ich intencja była
n i e d w u z n a c z n a : jeśli c h w a l ą r e p u b l i k a ń s k i ustrój S t a n ó w Z j e d n o ­
czonych to dlatego, że w osobie La Fayette'a widzą francu­
skiego W a s z y n g t o n a . I d e a republiki p o d p r e z y d e n t u r ą L a F a y e t t e ' a
nie zdołała jednak rozpalić wyobraźni Francuzów. Prestiż
„ A m e r y k a n i n a " był n a d s z a r p n i ę t y j u ż p r z e d t e m ; teraz wracały
ciągle podejrzenia, że maczał palce w ucieczce króla lub też
n i e p o s t a r a ł się j e j zapobiec. Danton, Legendre i inni atako­
wali go u jakobinów; Marat w pewnym momencie będzie
wzywał do zasztyletowania La Fayette'a. „ B o h a t e r d w ó c h świa­
t ó w " w n e t też z a t r ą b i n a o d w r ó t : o d 5 l i p c a Brissot n i e będzie
już pisał o republice, lecz o monarchii, ograniczonej przez
„ r a d ę w y k o n a w c z ą " z w y b o r u . L a F a y e t t e z b l i ż y ł się d o t r i u m -
wirów.

Triumwiratowi wymknęła się zupełnie kontrola nad klubem


jakobińskim: lamethyści mieli t a m ciężkie życie. Ale Du Port,
Barnave i Lamethowie wiedzieli dobrze, czego chcieć. Byli
z d e c y d o w a n i u m o c n i ć swą rolę przy s k o m p r o m i t o w a n y m królu.
21 czerwca Ludwik zrobił im paskudną niespodziankę; teraz
jednak nie miał już wyboru. Triumwirat postanowił ratować
koronę na jego - głowie po to, by rządzić w jego imieniu.
Ludwik XVI zdecydował się odnowić związki z triumwirami
i w e s p r z e ć się n a n i c h : z a w s z e j u ż w o l a ł i c h o d La Fayette'a.
Sytuacja króla b y ł a żałosna, a j e d n a k postawi on swoje w a r u n k i :
rewizję k o n s t y t u c j i . Na szczęście d l a L u d w i k a t a k ż e i t r i u m w i r o w i e
nosili się z myślą o zrewidowaniu zasad ustroju.
Jeszcze jedno rozwiązanie krążyło wśród tych rozmaitych pro­
jektów wyjścia z kryzysu. Agenci księcia Orleanu domagali się
detronizacji Ludwika XVI i zastąpienia go „zgodnie z konsty­
tucją". Oznaczało to przekazanie tronu 6-letniemu delfinowi
L u d w i k o w i i r e g e n c j ę ks. O r l e a n u , najbliższego krewnego króla
(braci Ludwika XVI trzeba było wykluczyć jako emigrantów).
„Frakcja o r l e a ń s k a " aktywnie p r o p a g o w a ł a ideę regencji u jakobi­
nów; główną rolę odgrywał przy tym Choderlos de Laclos.
Propozycje swoje owijał zręcznie w demagogiczne frazesy, aby
pozyskać opinię ludową. Książę O r l e a n u był j u ż w t y m czasie
członkiem jakobińskiego klubu, a jego znana nienawiść do La
F a y e t t e ' a m o g ł a r ó w n i e ż s t a ć się p o l i t y c z n y m a t u t e m w ó w c z e s ­
nej zawiłej grze.
Wśród tego rozgardiaszu w politycznych sztabach Robespierre
nie widzi właściwie ż a d n e g o rozwiązania, które należałoby poprzeć
z całym przekonaniem. Republika demokratyczna wedle życzenia
kordelierów i innych klubów ludowych byłaby mu sympatyczna,
n i e widzi j e d n a k d l a niej szans. Ś w i a d o m o ś ć r e p u b l i k a ń s k a w ś r ó d
mas i wśród burżuazji jest jeszcze zbyt słaba; zręczni kuglarze
spod znaków La Fayette'a przechwytują zresztą w swoje żagle
wiatr republikańskich nastrojów. A republika La F a y e t t e ' a grozi
despotyzmem wojskowym, bonapartyzmem avant la lettre. Książę
O r l e a n u nie b u d z i też z a u f a n i a R o b e s p i e r r e ' a , a z a t e m i r e g e n c j a
n i e w y d a j e m u się perspektywą ponętną.
Natomiast sprawa Ludwika X V I jest jego zdaniem bezsporna:
król-zdrajca musi być osądzony. Sąd n a d nim praktycznie oznacza
detronizację. Z kolei detronizacja otworzy przed Francją nowe
polityczne horyzonty, których na razie Robespierre nie chce i nie
potrafi d o k ł a d n i e o k r e ś l a ć . T a k czy i n a c z e j p o w r ó t L u d w i k a X V I
na tron jest niemożliwy.
T o t e ż 13 lipca Robespierre przerywa długie milczenie, gdy r a p o r t
siedmiu komitetów Konstytuanty proponuje ograniczyć oskarżenie
do g e n . de B o u i l l é i kilku m a ł y c h płotek, p o m o c n i k ó w w ucieczce
króla. Prawica, t r i u m w i r a t i fayettyści c h c ą z a t e m okryć Lud­
wika XVI płaszczem nietykalności i wyłączyć go ze sprawy.
Wysłany z Luksemburga 26 czerwca list Bouille'go pomógł
o b r o ń c o m k r ó l a : g e n e r a ł przyjął całą o d p o w i e d z i a l n o ś ć za ucieczkę
Ludwika. U ł a t w i ł o to przyjęcie k ł a m l i w e j wersji o j e g o „upro­
wadzeniu".
W i e c z o r e m 13 lipca u j a k o b i n ó w Robespierre gwałtownie zaatako­
wał r a p o r t 7 komitetów i całą koncepcję króla, stojącego p o n a d
prawem. Zadeklarował sympatię dla idei republikańskiej, ale
odrzucił jednocześnie alternatywę: monarchia albo republika.
„Oskarżono mnie w Zgromadzeniu, że jestem republikaninem.
To zbyt duży h o n o r : nie jestem nim. Gdyby mnie oskarżono,
że jestem monarchistą, byłaby to dla mnie zniewaga: także n i m
nie j e s t e m " . R e a k c y j n y Journal de la Cour et de la Ville u z n a ł ,
ż e w t y m m i e j s c u R o b e s p i e r r e się z d e m a s k o w a ł : s k o r o nie c h c e
ani republiki, ani m o n a r c h i i jest widocznie zwolennikiem anar­
chii. Ale sens w y p o w i e d z i M a k s y m i l i a n a był inny. Wyjaśniał —
w zgodzie z ideami J a n a J a k u b a Rousseau — że we właściwym
sensie termin „republika" oznacza ustrój wsparty na wolności,
tj. suwerenności ludu; forma rządu, wykonującego wolę ludu
jest przy tym obojętna. „Można być wolnym i z monarchą,
i z s e n a t e m . O b e c n a k o n s t y t u c j a Francji to r e p u b l i k a z r z ą d e m
m o n a r c h y " . Z u p e ł n i e p o d o b n y p o g l ą d głosił 1 0 l i p c a u j a k o b i n ó w
Brissot, k t ó r y j u ż z d ą ż y ł z a r z u c i ć i d e ę „ r e p u b l i k i L a F a y e t t e ' a " :
republika to po prostu „rząd reprezentacyjny", n o w a konstytucja
f r a n c u s k i e j m o n a r c h i i o d p o w i a d a tej d e f i n i c j i . P a n i R o l a n d p u ś c i ­
ła w obieg anegdotę, jak po ucieczce króla Brissot mówił
O przygotowaniu ludu do republiki, a Robespierre obgryzając
paznokcie zapytał wtedy szyderczo, co to takiego jest o w a republi­
ka. Ale, d o p r a w d y , p o r ó w n a n i e „ r e p u b l i k a n i z m u " Brissota i " m o -
narchizmu" Robespierre'a wypada na korzyść tego drugiego:
Był przynajmniej uczciwy i konsekwentny.
14 lipca w Konstytuancie Robespierre dołączył swój głos do
ataków Petiona, Grégoire'a, Buzota, Prieura, Vadiera na raport
7 komitetów. Oświadczył, że nie chce b a d a ć intencji L u d w i k a X V I :
c z y m i a ł c h ę ć u c i e k a ć c z y t e ż n i e ; n i e b ę d z i e t e ż z a s t a n a w i a ł się,
„czy ludy jeszcze wierzą, że porywa się królów jak kobiety".
Zamierza rozważyć sprawę beznamiętnie („Chcę mówić o nim
tak, j a k m ó w i ł b y m o królu C h i n " ) . A p o t e m d a ł precyzyjny, p r a w ­
niczy i polityczny zarazem wywód o sensie i granicach nie­
tykalności królewskiej: może ona obejmować akty rządzenia,
bo za króla przyjmują odpowiedzialność, wedle konstytucji,
ministrowie; nie może objąć osobistych naruszeń prawa przez
m o n a r c h ę . Wnosił, aby odrzucić propozycję 7 komitetów: uznał
słusznie, że ściganie małych wspólników króla jest tchórzliwe
I niesprawiedliwe, skoro oszczędza się głównego winowajcę.
D o m a g a ł się, b y w s p r a w i e l o s u L u d w i k a K o n s t y t u a n t a o d w o ł a ł a
się do narodu i połączył z tym wniosek, aby przystąpić do
zwoływania zgromadzeń wyborczych. Tuż przed ucieczką króla
przygotowania do wyboru nowych posłów j u ż zostały zaczęte,
ale 24 czerwca Konstytuanta odroczyła wybory na czas nie­
określony. Zdaniem Robespierre'a pora już zrobić te wybory,
a przy sposobności zapytać naród, co sądzi o sprawie Lud­
wika XVI. Idea takiego odwołania się do narodu krążyła
w ó w c z a s s z e r o k o : m . i n . d o m a g a l i się t e g o k o r d e l i e r z y j u ż 9 l i p c a ,
gdy z K o n s t y t u a n t y zaczęły przeciekać wiadomości o projektach
wyłączenia króla ze sprawy. Apel kordelierów do n a r o d u zredago­
w a n y przez C h a u m e t t e ' a 12 lipca pachniał j u ż rebelią: było to
wezwanie, by n a r ó d wziął w swe ręce sprawę zmiany ustroju,
zresztą d r o g ą pokojową (przez s a m o r z u t n e zwołanie o d r o c z o n y c h
zgromadzeń wyborczych). P o j a w i ł y się w r u c h u l u d o w y m także
h a s ł a i n s u r e k c j i z b r o j n e j , a l e l u d się w a h a ł . Kordelierzy i inne
kluby ludowe wolą na razie wywierać nacisk na Konstytuantę
organizowaniem masowych demonstracji. Odbywają się one 14
i 15 l i p c a .
W tej atmosferze Barnave wystąpił w Konstytuancie 15 lipca
z wielką m o w ą o potrzebie „skończenia rewolucji". „ K a ż d y dalszy
krok w kierunku wolności oznaczałby zniszczenie monarchii,
w k i e r u n k u równości zaś — zniszczenie własności". W n e t p o t e m
Z g r o m a d z e n i e przystąpiło do głosowania n a d projektem 7 komi­
tetów. Robespierre jeszcze raz doszedł do głosu, ale został
wywołany wraz z Petionem do delegatów kolejnej manifestacji
l u d o w e j . Prosili oni o p o m o c , chcieli b o w i e m o d c z y t a ć w K o n s t y ­
tuancie nową petycję, uchwaloną właśnie przeZ kilka tysięcy
demonstrantów. Wzywała ona posłów do zawieszenia decyzji
w sprawie króla i o d w o ł a n i a się do woli narodu. Robespierre
i Petion oznajmili, że K o n s t y t u a n t a właśnie już przegłosowała
większą część propozycji 7 komitetów, a więc petycja jest bez­
przedmiotowa. Wezwali też lud do zachowania spokoju.
Wieczorem 15 lipca u j a k o b i n ó w R o b e s p i e r r e stwierdził j e d n a k ,
że u c h w a ł y K o n s t y t u a n t y p o z o s t a w i a j ą jeszcze furtkę d z i a ł a n i a .
Ustawa nie jest zupełnie jasna: mowa tam wprawdzie tylko
o oskarżeniu p o m o c n i k ó w króla, Ludwik XVI oskarżeniem nie
jest objęty. Ale tekst ustawy nie wyklucza detronizacji. Należy
z a t e m o n i ą w o j o w a ć , s p r z e c i w i a j ą c się z a r a z e m grożącej rewizji
konstytucji. Z d a n i e m R o b e s p i e r r e ' a właściwą formą d z i a ł a n i a jest
adres do wszystkich filii klubu z postulatem poparcia takiego
stanowiska. F o r m a ostrożna; j e d n a k ż e zwyciężyła koncepcja ra­
dykalniejsza: masowej petycji, którą lud podpisywać będzie na
wielkim Polu Marsowym w centrum miasta. Zgadzając się na
z r e d a g o w a n i e takiej petycji j a k o b i n i ulegli naciskowi u c z e s t n i k ó w
ludowej manifestacji w Palais-Royal, którzy po jej zakończeniu
10 V I I I 1 7 9 2 r.: „ K r ó l r o z k a z u j e S z w a j c a r o m z ł o ż y ć n a t y c h m i a s t b r o ń i w y c o f a ć
się do koszar. Ludwik"
Jacques-Pierre Brissot
przybyli, w liczbie paru tysięcy, pod klub jakobiński (część
t ł u m u przeniknęła do klubowego lokalu). R u c h ludowy pragnął,
to zrozumiałe, mieć ż y r a n t a swoich żądań w najpoważniejszym
klubie politycznym stolicy.
Petycję zredagowali 16 lipca r a n o w y b r a n i przez j a k o b i n ó w komi­
sarze. A u t o r e m tekstu był Brissot, p o m a g a ł m u D a n t o n . Petycja
żądała detronizacji Ludwika XVI i zastąpienia go na tronie
„wszystkimi środkami konstytucyjnymi". O z n a c z a ł o to przekaza­
nie t r o n u delfinowi L u d w i k o w i i regencję orleańską. W s p o m n i a n o
wprawdzie w petycji o ewentualnym powrocie Ludwika XVI
na t r o n , ale tylko wtedy, gdy takie życzenie w y r a z i ł a b y „większość
narodu". Po przyjęciu tekstu przez klub zaniesiono petycję,
o k o ł o p o ł u d n i a 1 6 l i p c a , n a P o l e M a r s o w e , g d z i e j u ż się z e b r a ł o
kilka tysięcy osób. Przystąpiono do składania podpisów, ale
aktyw kordelierów zaprotestował przeciw zdaniu, które mówiło
o „zastąpieniu" L u d w i k a X V I zgodnie z konstytucją: kordelierzy
wołali, że nie c h c ą zastępować j e d n e g o t y r a n a d r u g i m . Podpisy­
wanie tekstu odroczono, a wieczorem u jakobinów delegacja
k o r d e l i e r ó w d o m a g a ł a się s k r e ś l e n i a z a k w e s t i o n o w a n e g o z d a n i a .
Nie wygrała sprawy.
Jakobini mieli zresztą tego wieczoru większe kłopoty: właśnie
d o p e ł n i ł się r o z ł a m w k l u b i e . T r i u m w i r a t o d w i e l u d n i z a r z u c a ł
klubowi naruszanie wolności słowa. Sprawa petycji ludowej
przechyliła czarę. Apel lamethystów, by przenieść posiedzenie
klubu w dniu 16 lipca do nowej siedziby w bernardyńskim
klasztorze feuillantów chwycił: posłuchali go niemal wszyscy
posłowie-jakobini oraz wielka g r u p a klubistów. W d a w n y m lokalu
Robespierre w m i n o r o w y m nastroju potępiał intrygi triumwiratu
zarzucając mu ugodę z reakcją na koszt ludu; ostrzegał, że
wrogowie próbują skompromitować jakobinów „za pomocą aktów
tak podłych, ż e p o w s t y d z i l i b y się i c h l o k a j e " .
S p r a w a petycji ludowej uległa zasadniczej z m i a n i e , gdy wieczorem
16 lipca K o n s t y t u a n t a o s t a t e c z n i e o k r e ś l i ł a los Ludwika XVI.
Uchwalono przywrócić mu jego funkcje, gdy zakończą się
prace n a d konstytucją i gdy król ją zaprzysięgnie. Rozpowszech­
nianie wśród mas jakobińskiej petycji o detronizację Ludwika
n a b r a ł o tedy p o s m a k u rebelii w o b e c przyjętej j u ż ustawy. P y t a n y
o r a d ę 1 7 l i p c a r a n o R o b e s p i e r r e o p o w i e d z i a ł się z a w y c o f a n i e m
p e t y c j i z d r u k u i o d w o ł a n i e m a k c j i z b i e r a n i a p o d p i s ó w . T a k też
zadecydowano w klubie. Jakobini rej t e r o w a l i w obawie, że
w ł a d z e s p r ó b u j ą się r o z p r a w i ć z lewicą.
Tymczasem tłum od rana 17 lipca gromadził się na Polu
Marsowym. Zmasakrowano tam dwóch ludzi ukrytych pod
wielkim „ołtarzem ojczyzny", na którym m i a ł a być podpisywana
p e t y c j a . T ł u m a c z y l i się o n i , ż e c h c i e l i p o d g l ą d a ć , c o się b ę d z i e
działo. Lud podejrzewał jednak, że zamierzali wysadzić ołtarz
w powietrze.
Około południa delegacja jakobinów oznajmiła, że klub cofa
swą petycję. Kordelierzy nie mieli gotowego tekstu: n o w ą petycję
z r e d a g o w a ł n a miejscu F . R o b e r t . Ż ą d a ł a o n a detronizacji króla,
sądu nad nim i „zorganizowania nowej władzy wykonawczej",
co było nader przejrzystą aluzją do republiki, choć bez użycia
samego słowa.
Rosnący tłum, nie uzbrojony, spokojnie podpisywał petycję:
z e b r a n o ok. 6000 podpisów. P o d o b n o jacyś oficerowie Gwardii
N a r o d o w e j zostali o b r z u c e n i k a m i e n i a m i . Ale k o m i s a r z e w ł a d z y
miejskiej przekonali się na miejscu, że na Polu Marsowym
p a n u j e s p o k ó j . A j e d n a k w ł a d z e stolicy, p o p y c h a n e p r z e z K o n s t y ­
tuantę, uchwaliły ogłosić stan wyjątkowy. Po południu silne
oddziały Gwardii Narodowej z merem Bailly'm i La F a y e t t e m
na czele ruszyły na Pole Marsowe z czerwonym sztandarem,
znakiem stanu wyjątkowego. Nie zrobiono nawet przepisanych
prawem trzech ostrzeżeń przed oddaniem salwy do tłumu.
L i c z b a ofiar m a s a k r y n a Polu Marsowym oceniana była różnie.
Wersja oficjalna m ó w i ł a o kilkunastu ofiarach; było ich z a p e w n e
około 50. Te strzały do nie uzbrojonego, korzystającego z p r a w a
petycji t ł u m u były wstrząsem d l a m a s . G d y 13 miesięcy później
lud paryski ruszy się znowu pod hasłem obalenia tronu —
nie będzie j u ż bezbronny i nie ograniczy się do podpisywania
petycji.
W i e c z o r e m 17 lipca u j a k o b i n ó w R o b e s p i e r r e powie, że m a s a k r a
niała złamać* energię ludu i że teraz rozpętają się represje.
Wyjąwszy desperackie przemówienie z dnia 21 czerwca, cała
jego postawa w okresie kryzysu była bardzo ostrożna. Gdy
okazało się, że burżuazyjni bonzowie nie chcą sądzić króla,
d o m a g a ł się s t a n o w c z o s ą d u n a d L u d w i k i e m X V I . A l e 15 lipca
u s p o k a j a ł l u d i s p r z e c i w i a ł się p e t y c j i m a s o w e j ; 1 7 l i p c a d o r a d z i ł ,
aby petycję tę wycofać z druku. Historycy widzieli w tym
niekiedy adwokacki respekt dla legalizmu. J e d n a k ów „legalista"
wiedział dobrze, iż uciskowi ludu przeciwstawić należy „świętą
insurekcję". Sądził wszakże — i m i a ł rację — że l u d nie jest
gotów wystąpić zbrojnie, nie wolno więc d a w a ć w r o g o m pretekstu
do represji. Była w tym trzeźwość kontrastująca z awantur-
n i c t w e m H é b e r t a c z y F r é r o n a . T u ż p r z e d m a s a k r ą H é b e r t w swej
gazecie wzywał lud do broni, a F r é r o n zapewniał, że G w a r d i a
nie będzie strzelała do l u d u .
Po m a s a k r z e istotnie przyszły represje. K o r d e l i e r z y zawiesili swe
o b r a d y n a pewien czas; wielu spośród nich a r e s z t o w a n o . Marat
znowu zszedł do podziemia, gazety skrajnej lewicy pauzowały
dłużej lub krócej. Robespierre także c z u ł się zagrożony. Były
wśród kordelierów jakieś pomysły, by mu powierzyć dyktaturę,
na Polu Marsowym lud nosił jego popiersia i ozdobił jego
p o r t r e t e m ołtarz ojczyzny. K r ą ż y ł y jakieś sfałszowane jego m o w y .
Reakcyjne gazety pisały, że lud chciał go zrobić regentem
k r ó l e s t w a czy też d o ż ą r e p u b l i k i . 17 lipca u jakobinów Robes­
p i e r r e p o w i e d z i a ł , ż e n i e b ę d z i e się m ó g ł p o k a z a ć w K o n s t y t u a n c i e
(istotnie, wystąpił t a m d o p i e r o po 6 d n i a c h ) . Na noc 17 lipca
nie wrócił do d o m u : przyjął gościnę z n a j o m e g o j a k o b i n a , M a u r y ­
c e g o D u p l a y a . T e n c h w i l o w y a z y l z m i e n i się, o d p o ł o w y s i e r p n i a ,
w jego n o w e miejsce z a m i e s z k a n i a : R o b e s p i e r r e zwinie m i e s z k a n i e
na ul. Saintonge i p r z e p r o w a d z i się d o domu Duplaya na ul.
Saint Honoré. W r o g o w i e z satysfakcją mówili, wtedy i potem,
j a k t o R o b e s p i e r r e u k r y w a ł się po 17 lipca i jak t r z ą s ł się z e
strachu bez p o w o d u . Co do obaw o jego życie podzielali
je liczni patrioci (klub kordelierów powołał 10 l i p c a k o m i s a r z y
dla ochrony jego osoby). Pogróżki nieprzyjaciół, a zwłaszcza
wrogie manifestacje Gwardii Narodowej przed klubem jakobi­
nów wieczorem 17 lipca, w pełni u z a s a d n i a ł y te o b a w y . A co
d o u k r y w a n i a się, b y ł t o f a ł s z : j u ż 1 8 l i p c a w i d z i m y R o b e s p i e r r e ' a
na trybunie klubowej, w batalii o przyszłość stowarzyszenia
jakobinów.

Batalia o klub.
O s t a t n i e tygodnie K o n s t y t u a n t y

Secesja feuillantów przyszłości tej zagroziła bardzo poważnie.


To p r a w d a , z p u n k t u widzenia Robespierre'a czystka w klubie
b y ł a p o ż ą d a n a : n a l e ż a ł o o d c i ą ć się o d całego ogona umiarko­
wanych, zwolenników triumwiratu, ludzi, którzy nie tylko nie
życzyli sobie pogłębienia rewolucji, ale sądzili, że poszła ona
już zbyt daleko. Otóż secesja, j a k to określił 24 lipca jeden
z jakobinów, zastąpiła czystkę. Istniały j e d n a k ż e powody do
niepokoju.
U f e u i l l a n t ó w z n a l e ź l i się n i e m a l wszyscy posłowie, należący do
k l u b u . Wyjątki były nieliczne: w pierwszych d n i a c h p r ó c z R o b e s -
pierre'a dochowali klubowi wierności Petion, Royer, Corroller,
Buzot, G r e g o i r e , Prieur. K a d r a polityczna j a k o b i n ó w została więc
w y d a t n i e o s ł a b i o n a ; wśród posłów-secesjonistów była spora g r u p a
ludzi z w i ą z a n y c h z a u t e n t y c z n ą lewicą, których szkoda byłoby
stracić. K l u b jakobiński wyrósł z grupy parlamentarnej i coś
z tej tradycji zostało, a mianowicie mniemanie, iż trzonem
s t o w a r z y s z e n i a są w ł a ś n i e posłowie. P o z o s t a n i e większości posłów-
j a k o b i n ó w w klasztorze feuillantów wspierałoby m a n e w r y trium-
w i r a t u : przedstawiał on feuillantów j a k o „prawdziwych" jakobi­
n ó w . M o g ł o się z d a r z y ć , ż e filie j a k o b i ń s k i e n a p r o w i n c j i u l e g n ą
t e m u z ł u d z e n i u i u z n a j ą w ł a ś n i e f e u i l l a n t ó w z a swój k l u b m a c i e ­
rzysty. Było wreszcie wśród tych j a k o b i n ó w , którzy zostali w d a w ­
n y m l o k a l u , w i e l u c h w i e j n y c h , g o t o w y c h n a u g o d ę z secesjonis-
tami za cenę daleko idących kompromisów. Byli nawet tacy,
jak np. Laclos, którzy n a m a w i a l i klubistów, aby od razu u z n a ć
p r a w a własności t r i u m w i r ó w do n a z w y klubu, jego lokalu i ar­
c h i w u m . R o b e s p i e r r e p r z e c i w s t a w i ł się k o n s e k w e n t n i e t y m k a p i t u -
lanckim i u g o d o w y m wobec feuillantów nastrojom.
O w s z e m , on także chce by posłowie prawdziwie lewicowi p o w r ó ­
cili do klubu. Ale zamiast ich o to błagać, lepiej będzie
wysłać adres do K o n s t y t u a n t y , d e m e n t u j ą c y oskarżenia i oszczer­
s t w a r z u c a n e n a j a k o b i n ó w . T o u s p o k o i p o s ł ó w , k t ó r z y się z l ę k l i ,
i ż i c h k l u b p r z e k s z t a ł c i ł się w g n i a z d o r e b e l i i p r z e c i w p r a w o m .
R o b e s p i e r r e r e d a g u j e taki tekst i zostaje on j e d n o m y ś l n i e u c h w a ­
lony ( 1 8 V I I ) . O w s z e m , R o b e s p i e r r e n i e s p r z e c i w i a się k o n t a k ­
tom — przez delegatów i w y m i a n ę pism — z secesjonistami,
ale umie wyperswadować jakobinom koncesje co do zasad.
Niepokoi go b a r d z o p r ó b a feuillantów, by z a g a r n ą ć kontrolę n a d
jakobińskimi filiami w kraju; w początku sierpnia redaguje
tedy adres do filii, by wyjaśnić im sytuację.
Jego wysiłkom sprzyja arogancja i nieustępliwość feuillantów,
którzy od jakobinów żądali,całkowitej kapitulacji: to zniechęcało
ugodowców. Zarazem do feuillantów napływać zaczęli ludzie
coraz bardziej podejrzani, skompromitowani w oczach lewicy
fayettyści ze S t o w a r z y s z e n i a 1789 R o k u . Powracali tedy kolejno
do macierzystego klubu posłowie i działacze, którzy w lipcu
u l e g l i o d r u c h o w i p o p ł o c h u l u b n a m o w o m i z n a l e ź l i się w g r o n i e
feuillantów. Powrócili m . in. Barére, Dubois-Crance, Rabaut
Saint-Etienne, Roederer, Vadier, Talleyrand, książę Orleanu.
N a prowincji p r z y g n i a t a j ą c a większość f i l i i u z n a ł a a u t o r y t e t starej
centrali puszczając mimo uszu syrenie głosy feuillantów. Jeśli
k l u b p r z e z w y c i ę ż y ł s k u t k i secesji i u m o c n i ł się o s t a t e c z n i e w tej
trudnej próbie — to w o g r o m n e j m i e r z e zasługa R o b e s p i e r r e ' a ,
który jest o d t ą d j e d n y m z pierwszoplanowych działaczy, j e d n y m
z „wielkich szefów" jakobińskich.

Najważniejszą k a m p a n i ą polityczną sierpnia 1791 r. w Z g r o m a ­


d z e n i u K o n s t y t u c y j n y m była rewizja konstytucji, z a p o w i e d z i a n a
jeszcze w lipcu. Zredagowany przez Robespierre'a jakobiński
a d r e s do K o n s t y t u a n t y z 18 lipca w y r a ż a nadzieję, że w k o n -
stytucji ulegną zmianie „postanowienia sprzeczne z zasadami"
(suwerennością narodu, równością wobec prawa) i że rewizja
konstytucji nie przyniesie u m o c n i e n i a w ł a d z y k r ó l a czy p o g ł ę b i e n i a
nierówności obywateli. Oczywiście, demokratyzacja konstytucji
zgodnie z programem Robespierre'a była w ówczesnej sytuacji
p i ę k n ą u t o p i ą . O k a z a ł o się j e d n a k , ż e i t r i u m w i r o m n i e udało
się przeforsować swojej koncepcji zwrotu na prawo.
Czegóż bowiem nie było w projektach triumwiratu! Jest tam
i powiększenie władzy króla (rozszerzenie p r a w a weta, m i a n o w a ­
nie sędziów przez m o n a r c h ę ) , i stworzenie izby wyższej w p a r l a ­
mencie, i podwyższenie cenzusów wyborczych, i dopuszczenie
posłów do stanowisk rządowych, i obalenie zakazu reelekcji
posłów Konstytuanty, wywojowanego w maju przez Robespier­
re'a. P o j a w i a ł y się nawet pomysły p r z y w r ó c e n i a instytucji szla­
c h e c t w a ! Wszystko t o m i a ł o n a celu s t w o r z e n i e m o c n e g o sojuszu
u m i a r k o w a n e j burżuazji z królem i arystokracją. J e d n a k ż e arysto­
k r a c j a n i e d a ł a się skokietować; prawica w Konstytuancie nie
z a m i e r z a ł a pobłogosławić konstytucji, w ten sposób zrewidowanej.
Dla arystokracji wszystkiego tego było za mało; dla wielkiej
grupy umiarkowanych posłów — za dużo (nawet La Fayette
uznał, że propozycje zmian w konstytucji idą zbyt daleko).
Mając przeciw swym projektom prawicę, s p o r ą część umiarko­
w a n y c h i, oczywiście, d e m o k r a t y c z n ą lewicę z R o b e s p i e r r e m na
czele, triumwirat osiągnął b a r d z o niewiele.

W dyskusji konstytucyjnej, k t ó r a z a c z ę ł a się 8 s i e r p n i a , Robes­


p i e r r e w y s t ę p o w a ł w i e l e r a z y , d o m a g a j ą c się, o w s z e m , r e w i z j i —
ale w d u c h u d e m o k r a t y c z n y m . 10 sierpnia ż ą d a ł p r z e r e d a g o w a n i a
n i e k t ó r y c h s f o r m u ł o w a ń konstytucji tak, by b y ł o j a s n e , iż suweren­
ność n a r o d u jest niezbywalna, że król nie jest reprezentantem
n a r o d u i nie uczestniczy we władzy ustawodawczej (to b o w i e m
funkcja i z a d a n i e p o s ł ó w ) . O t r z y m a ł częściową satysfakcję w pos­
taci p e w n y c h z m i a n r e d a k c y j n y c h w tekście konstytucji. 11 sier­
p n i a z a c z ę ł a się d e b a t a n a d p o d w y ż s z e n i e m c e n z u s ó w w y b o r c z y c h .
Zgłoszony został projekt, by cenzus wymagany od elektorów
podnieść aż czterokrotnie; aby opinia publiczna strawiła tę zmia­
nę, zaproponowano, by jednocześnie zwolnić kandydatów na
posłów od cenzusu grzywny srebra. Mogło się to wydawać
sukcesem lewicowej propagandy, która tak ostro atakowała
„ g r z y w n ę s r e b r a " . W istocie o z n a c z a ł o j e d y n i e przesunięcie klaso­
wej bariery z trzeciego piętra prawa wyborczego na drugie:
wszyscy o b y w a t e l e czynni wybierają elektorów, b a r d z o b o g a t y c h ;
z kolei elektorowie mają prawo wybrać na posła każdego
obywatela czynnego. Robespierre słusznie wołał, że to tylko
p o z o r n i e zwiększa szanse n i e z a m o ż n y c h na dostęp do p a r l a m e n t u :
b e z w ą t p i e n i a b o w i e m u s t a l i się p r a k t y k a , ż e e l e k t o r o w i e w y b i e r a ć
będą posłów ze swego własnego grona. Odświeżając nieco swe
stare a r g u m e n t y przeciw cenzusom, Robespierre wystąpił w obronie
powszechnego prawa wyborczego. Po nim przeciw cenzusom
wypowiadali się j e s z c z e Buzot i Roederer. Nieprzejednany Ami
du Roi k s i ę d z a Royou pisał, że Robespierre i jego przyjaciele
chcą do parlamentu wprowadzić bosych nędzarzy i chłopów
bełkocących n i e z r o z u m i a ł y m i g w a r a m i , co o d n o w i historię wieży
Babel. Ale część p r a w i c y b e z n i e c h ę c i p a t r z y ł a , j a k R o b e s p i e r r e
k o m p r o m i t u j e wśród ludu projekt t r i u m w i r a t u . Niemniej w y d a t n e
podwyższenie cenzusu od elektorów ostatecznie uchwalono —
i to było główne osiągnięcie całej kampanii o rewizję kon­
stytucji.
W dyskusji konstytucyjnej z sierpnia 1791 r. wypowiadał się
jeszcze R o b e s p i e r r e za o g r a n i c z e n i e m królewskiego p r a w a sankcji
i przeciw prawu ministrów do przemawiania w parlamencie:
był przeciwny ustanowieniu odrębnej straży królewskiej; ostro
protestował przeciw przyznaniu rodzinie królewskiej osobnego
statusu prawnego i tytułów książęcych, widział w tym bowiem
pierwszy krok do przywrócenia szlacheckich tytułów i samej
instytucji s z l a c h e c t w a . Ż ą d a ł też n i e s k r ę p o w a n e g o p r a w a n a r o d u
do zmiany zasad konstytucji w przyszłości, gdy natomiast
prawica i umiarkowani proponowali tu różne odlegle terminy.
T o z r o z u m i a ł e : liczył, ż e n o w y p a r l a m e n t z d o ł a n a d a ć ustrojowi
Francji bardziej d e m o k r a t y c z n e oblicze („zrealizuje weto n a r o d u ,
kasując część aktów Konstytuanty", jak mówił 21 czerwca).
G d y poseł d ' A n d r e z a p r o p o n o w a ł , a b y d o p i e r o c z w a r t y z kolei
p a r l a m e n t m ó g ł d o k o n a ć częściowej rewizji konstytucji n a w n i o s e k
trzech poprzednich, Robespierre próbował mu tłumaczyć, że
z a m y k a j ą c drogę do legalnej z m i a n y p o d s t a w konstytucji „zosta­
wia n a r o d o w i jako j e d y n y środek insurekcję". D ' A n d r é obruszył
się b a r d z o ( „ N i g d y nie m ó w i ł e m o insurekcjach. Wcale w nich
nie g u s t u j ę ! " ) . Ale to Robespierre miał rację: nie minął rok,
a ludowa insurekcja obaliła konstytucję 1791 r. w całości i nie
czekając, aż upłyną zakreślone w niej terminy rewizji . . .
Ostatecznie z planowanej przez triumwirat wielkiej zmiany
zasad ustroju niewiele wyszło; w przyszłości zaś rewizja kon­
stytucji m i a ł a być m o ż l i w a d o p i e r o w odległej perspektywie. T o ­
też t r i u m w i r a t z a c z ą ł r o z g r y w a ć o s t a t n i ą k a r t ę , w c a l e z r e s z t ą n i e
atutową. Przebąkiwano, że jeśli król nie przyjmie konstytucji
w jej obecnym kształcie, to trzeba będzie jednak dokonać
dalszych zmian. M ó w i o n o , że należy przedstawić Ludwikowi X V I
konstytucję poza Paryżem, by uniknąć presji ludu na jego
decyzję.
Ale 1 IX 1791 r., gdy zaczęła się dyskusja o formie
przedstawienia konstytucji królowi, Robespierre miał świetny
dzień. Z ironią i swadą zaatakował pomysł, by konstytucję
przedstawić królowi poza stolicą (to nonsens mówić, że „lud
będzie go zmuszał, aby chciał być k r ó l e m " ) . Przede wszystkim
jednak sprzeciwił się wszelkiej myśli o tym, by Ludwik mógł
jakimiś manewrami wpłynąć na treść konstytucji. Powiedział
twardo, że w przypadku nowych ataków na konstytucję „cóż
n a m innego pozostanie, jak przyjąć z n o w u kajdany lub znowu
chwycić za broń". Zrozumiano to jako apel do insurekcji
w przypadku oporów króla; powstały pomruki, a Du Port
z a c z ą ł lżyć m ó w c ę . R o b e s p i e r r e c h ł o d n o p o p r o s i ł p r z e w o d n i c z ą ­
cego, by pohamował Du Porta, sam zaś zaczął demolować
t r i u m w i r ó w . Wyraził opinię, że nikt w Z g r o m a d z e n i u nie będzie
na tyle tchórzliwy, by pośrednio, poprzez dwór, proponować
nowe zmiany w konstytucji; że nikt nie o k a ż e się takim wro­
giem ojczyzny, aby dyskredytować konstytucję dlatego, iż stwarza
granice dla jego ambicji lub chciwości. Wśród owacji trybun
z a k o ń c z y ł m o w ę propozycją, aby posłowie przysięgli nie w c h o d z i ć
w układy z królem n a d ż a d n y m a r t y k u ł e m konstytucji. Du Port
n a t y c h m i a s t się d o t e g o wniosku dołączył. M i a ł to być dowód
czystego s u m i e n i a t r i u m w i r a t u . Ale jego klęska w d n i u 1 września
była oczywista, a Robespierre potwierdził swą klasę polityka
i mówcy.

Prócz batalii o konstytucję p r o w a d z i ł jeszcze w sierpniu i wrześ­


niu 1791 r. kilka innych kampanii parlamentarnych. Niemal
zawsze ich rezultatem było zaognienie i pogorszenie stosunków
między lewicą i triumwirami oraz, szerzej, między jakobinami
i feuillantami. Niekiedy są to d e b a t y wokół spraw incydentalnych,
jak n p . 28 s i e r p n i a , g d y m ó w i o n o o n o w y c h r e b e l i a c h w wojsku.
Aleksander Lameth przypisał je opiniom klubów jakobińskich,
a w szczególności m o w o m Petiona i Robespierre'a. Robespierre
p r z e m a w i a ł wśród okrzyków i sprzeciwów (m. in. Karola La-
metha) d o w o d z ą c , że n i e s a m e p o r u s z e n i a w kilku p u ł k a c h SĄ
groźne, ale próby wykorzystania niezadowolenia żołnierzy przez
wrogów rewolucji. Zabierał też głos 17 września w sprawie
próby aresztowania D a n t o n a . D a n t o n , bardzo czynny w czerwcu
i lipcu, po masakrze na Polu M a r s o w y m s c h r o n i ł się najpierw
na wsi, potem w Anglii; wrócił 8 września i uczestniczył
właśnie w zgromadzeniu elektorów Paryża, bo wybrano go
elektorem w toku k a m p a n i i wyborczej. P r ó b ę w y k o n a n i a decyzji
o jego aresztowaniu podczas obrad zgromadzenia elektorów
Robespierre uznał za jawny zamach na powagę tego ciała.
Kilka razy zajmował się też s p r a w ą bezpieczeństwa wschodniej
granicy Francji: obawy przed inwazją nie wygasły jeszcze mimo
zażegnania czerwcowego kryzysu.
T r z y w a ż n e d e b a t y p o l i t y c z n e k o ń c z ą b i l a n s poselskiej a k t y w n o ś c i
R o b e s p i e r r e ' a . 22 i 23 s i e r p n i a b r o n i ł wolności p r a s y w dyskusji
nad przestępstwami prasowymi. Z d o ł a ł w t e d y w y k o r z y s t a ć frag­
menty swej mowy u jakobinów z 9 maja. Jego argumentacja
wpłynęła na pewne retusze w tekście odpowiedniej ustawy.
5 września na forum Konstytuanty wróciła sprawa kolonii.
Kompromisowa ustawa z 15 maja niczego bowiem nie zała­
twiła. N i e w o l n y m nie przyniosła wolności, wolnej ludności koloro­
wej nie d a ł a p e ł n e j satysfakcji, a j e j r e a l i z a c j a b y ł a s a b o t o w a n a
przez agentów rządu i białych kolonów. 22 VIII 1791 r. na
San Domingo wybuchło groźne powstanie niewolnych. Wrogom
majowej ustawy dało ono potężny atut: mogli straszyć opinię
u t r a t ą kolonii, u p a d k i e m wielkiego h a n d l u , ogołoceniem rynku
z towarów kolonialnych (cukru, kawy). Patrioci byli skłonni
sądzić, że problem polega na dokładnym wykonaniu ustawy
m a j o w e j i t e g o w ł a ś n i e d o m a g a ł a się w K o n s t y t u a n c i e 5 w r z e ś ­
nia delegacja j a k o b i n ó w z Brestu. Aleksander L a m e t h replikował
i m z a r a z : p o w o ł u j ą c się n a s k a r g i k u p c ó w i p l a n t a t o r ó w kryty­
kował ustawę z 15 m a j a . Z kolei Robespierre zaatakował ostro
Lametha i Barnave'a jako głównych winowajców niewykonania
majowej ustawy. Zwolennicy triumwiratu zaczęli krzyczeć, że
R o b e s p i e r r e ' a posłać należy do więzienia za rzucanie oszczerstw;
największy t u m u l t wywołała j e d n a k publiczność z t r y b u n , przy­
chylna Robespierre'owi. Straż Konstytuanty była przerażona,
b o p u b l i c z n o ś ć o m a l n i e p r z e l a ł a się z t r y b u n n a s a l ę . P o 5 w r z e ś ­
n i a z n o w u w z m o g ł y się p o g ł o s k i , ż e R o b e s p i e r r e j e s t z a g r o ż o n y .
Patrioci zapewniali mu ponoć eskortę w drodze z domu i do
domu.

23 września B a r n a v e w i m i e n i u 4 k o m i t e t ó w przedstawił r a p o r t
o sytuacji w koloniach i projekt ustawy, która praktycznie
niweczyła ustawę z 15 m a j a . S t a t u s n i e w o l n y c h i p r a w a polity­
czne wolnych kolorowych miały być określane przez z g r o m a d z e n i a
białych kolonów: oznaczało to uwiecznienie niewoli i o d e b r a n i e
praw politycznych wolnym Mulatom i Murzynom. Głównym
punktem debaty n a d tym projektem było przemówienie Robes­
pierre'a z 24 września przerywane burzliwymi incydentami.
Z akcentem wielkiej szczerości i pasji zaklinał on posłów, by
nie ustępowali przed szantażem plantatorów, wielkich kupców
i ich rzeczników w komitecie kolonialnym Konstytuanty. Za­
kwestionował tezę, że to ustawa majowa spowodowała bunt
niewolników. Twierdził, że niewola zbytnio zdegradowała nie­
wolnych, by mogli zrozumieć o co w tej ustawie w ogóle
chodzi i określać wedle niej swe postępowanie. Zaprzeczył,
jakoby Konstytuanta obiecywała dawniej kolonom pozbawienie
p r a w politycznych wolnej ludności kolorowej i p r z y p o m n i a ł , że
kolonowie bali się tylko zniesienia niewoli. W tym punkcie
„ustępowaliśmy im, mimo najwyższej odrazy do formalnego
potwierdzenia niewoli". Teraz Barnave powiada, że kolonowie
z n ó w się boją, iż ustawa majowa to krok na drodze do znie­
sienia niewoli. Ale to, z d a n i e m Robespierre'a, kwestia dalekiej
perspektywy: postępy sprawiedliwości i ludzkości nie są dość
szybkie, by móc przewidywać rychłą likwidację niewolnictwa.
Gorąco natomiast wzywał posłów, by nie pozwolili odebrać
praw politycznych wolnym kolorowym („Słabość i tchórzostwo
gubią rządy i państwa"). Wrogowie ustawy majowej twierdzą,
że w o l n y m M u l a t o m i M u r z y n o m nie trzeba p r a w politycznych,
że starczą im prawa cywilne. Otóż wedle R o b e s p i e r r e ' a jest
to ten sam sposób myślenia, który wiedzie do poglądu, iż
i lud francuski może się obejść bez wolności, byle mu dać
spokój i chleb.
Szantaż kolonialnego lobby okazał się wszakże wystarczająco
skuteczny: projekt B a r n a v e ' a został u c h w a l o n y . T r i u m w i r a t uznał
to za wielkie zwycięstwo. N i e tylko p l a n t a t o r ó w i negocjantów,
lecz t a k ż e m o n a r c h i c z n e g o rządu. W liście d o M a r i i Antoniny
z 2 5 w r z e ś n i a B ą r n a v e c h w a l i ł się, ż e j e g o ustawa daje królowi
m o c n y w p ł y w na s p r a w y h a n d l u i kolonii. M i a ł to być dowód,
że rola triumwiratu jako królewskiego doradcy bardzo się
monarchii opłaca. T e g o samego 25 września w klubie jakobinów
skreślono definitywnie z rejestru członków Aleksandra i Karola
L a m e t h ó w , Du Porta i B a r n a v e ' a , p o n i e w a ż w sprawie kolonii
„działali przeciw p r a w o m człowieka". Praktycznie o z n a c z a ł o to,
iż nie mają oni prawa powrotu z klubu feuillantów do ma­
cierzystego stowarzyszenia. Ale była to d e m o n s t r a c j a bez większego
znaczenia.
O s t a t n i ą k a m p a n i ę w K o n s t y t u a n c i e rozegrał R o b e s p i e r r e , z lep­
szym rezultatem, 29 września. T e g o dnia Le Chapelier przedstawił
raport i projekt ustawy o stowarzyszeniach i klubach. Już
o d d a w n a b u r ż u a z j a n o s i ł a się z . p l a n e m o g r a n i c z e n i a d z i a ł a l ­
ności k l u b ó w . Le C h a p e l i e r u z a s a d n i a ł to tezą, iż kluby nie są
j u ż potrzebne, bo rewolucja jest skończona. Projekt ustawy prze­
widywał kary za skłanianie klubów m. in. do kolektywnych
wystąpień, wysyłania deputacji, przeszkadzania władzom w wyko­
n y w a n i u ich funkcji. Najgroźniejszy j e d n a k był wniosek, a b y r a p o r t
Le Chapeliera przyjąć jako instrukcję wykonawczą do ustawy.
R a p o r t szedł b o w i e m d u ż o d a l e j : była w n i m m o w a o z a k a z a ­
n i u k l u b o m afiliacji, k o r e s p o n d e n c j i , d r u k o w a n i a m ó w , p u b l i c z -
nego obradowania.
Robespierre nie zapobiegł uchwaleniu samej ustawy, ale j e g o
sukcesem — i niemałym — było storpedowanie wniosku o do­
łączenie do ustawy raportu jako wykonawczej instrukcji. Mowa
R o b e s p i e r r e ' a p r ó c z g o r ą c e j p o c h w a ł y k l u b ó w p r z y n i o s ł a o c e n ę sy­
tuacji d a l e k ą od optymizmu. Póki c i ą g l e d z i a ł a j ą w r o g o w i e ze­
wnętrzni i wewnętrzni - mówił - z a ś i n t r y g a i fałsz sieją z a m ę t
i n i e z g o d ę , p ó k i s z e f o w i e fakcji pragną rządzić w imieniu króla,
póki z a b i j a się o p i n i ę publiczną, dopóty „co do mnie — nie
wierzę, by rewolucja była zakończona".
I to już o s t a t n i e — jakże przenikliwe — akcenty, zamykające
przeszło dwuletnią działalność deputowanego Robespierre. J u ż
w p o c z ą t k u s i e r p n i a o p u b l i k o w a ł on Adres do Francuzów: sprawoz­
danie ze swego poselskiego m a n d a t u w Konstytuancie, złożone
nie wyborcom z Artois, ale właśnie ogółowi Francuzów. 13
września król akceptował konstytucję, następnego dnia solennie
ją ogłoszono. Konstytucja ta nie była po myśli Robespierre'a:
za d u ż o w niej kompromisów ze s t a r y m reżimem, brak w niej
prawdziwej demokracji. Nie wykluczał j e d n a k ewolucji tego us­
troju w pożądanym kierunku, a w każdym razie uważał, iż
należy konstytucji bronić przed zamachami reakcji. I w tej
postawie nie był na lewicy odosobniony. Marat wprawdzie już
w grudniu 1790 r . uznał, że konstytucja jest „kompletnie chy­
b i o n a " . Ale n a w e t gwałtowny Hébert pisał jesienią 1791 r., że
chociaż konstytucja jest „ p r a w d z i w y m strojem arlekina; w k t ó r y m
wspaniałe kawałki zeszyte są razem z łachmanami", niemniej
„co się stało, to się stało i jeśli się ma jednookiego konia,
nie należy go z tej racji zabijać".
We wrześniu wybrano 745 posłów do Zgromadzenia Prawo­
dawczego, izby zupełnie nowej wobec zakazu reelekcji. Oczeki­
wano'od niej wiele; nadzieje ludu podzielał i Robespierre.
Sam powracał, wraz z wszystkimi posłami Konstytuanty, do
zwykłych zatrudnień: był j u ż tylko oskarżycielem publicznym
w nie funkcjonującym jeszcze p a r y s k i m T r y b u n a l e . Ale był także
jednym z uznanych szefów najważniejszego, klubu politycznego
Francji.
G d y 30 września około godziny 16 posłowie K o n s t y t u a n t y roz­
c h o d z i l i się p o z a m k n i ę c i u o s t a t n i e g o p o s i e d z e n i a , c z e k a l i n a n i c h
manifestanci, zebrani na apel patriotycznych klubów. T ł u m po­
t r a k t o w a ł posłów wedle zasług. O b n o s z o n o więc k a r y k a t u r y Bar-
nave'a z dwiema twarzami; oklaskiwano posłów lewicy, takich,
jak G r é g o i r e , P r i e u r , B u z o t , R o e d e r e r , C o r r o l l e r . . . A l e t y l k o d w a j
posłowie mieli prawo do wielkiej owacji: „nieprzekupny Robes­
pierre" i „cnotliwy Petion". W r ę c z o n o im wieńce obywatelskiej
zasługi z dębowych liści, grała orkiestra, mała dziewczynka
rzucała im się na szyję. Skromni „Katonowie Konstytuanty"
u c h y l a l i się o d o w a c j i : s c h r o n i l i się w p o b l i s k i e j b r a m i e , a p o t e m
we w n ę t r z u fiakra. G d y t ł u m usiłował wyprząc konie, aby ciągnąć
powóz, Robespierre był na serio oburzony („Czyż nie pamię­
tacie j u ż , że jesteście w o l n y m l u d e m ? " ) . Fiakier, j a k pisała prasa,
„odjechał wśród fanfar, oklasków, okrzyków i błogosła­
wieństw".
Salon 1791 r. prezentował w Luwrze jesienią aż dwa portrety
Maksymiliana Robespierre (jeden wcale d o b r y ) ; j e g o biust d ł u t a
Deseine'a był do nabycia w sklepach. Wielką popularność
i wielki kredyt moralny wynosił ze swej dwuletniej poselskiej
pracy. I namiętność do polityki, która już mu nie pozwoli
pójść „ z a p r z y k ł a d e m w i e l k i c h u s t a w o d a w c ó w a n t y k u " i powró­
cić „do klasy prostych obywateli".
II. Egalite
Pauza

Sześciotygodniową podróż Robespierre'a do Artois i Flandrii


jesienią 1791 r. — j e g o o s t a t n i dłuższy i dalszy wyjazd z Pa­
ryża — t ł u m a c z y najpierw chęć w y p o c z y n k u , ale także koniecz­
ność zlikwidowania spraw osobistych w r o d z i n n y m mieście, do
k t ó r e g o z d e c y d o w a ł się n i e w r a c a ć . B y ł a t o z a r a z e m s p o s o b n o ś ć ,
b y z o r i e n t o w a ć się w s t a n i e r z e c z y n a p r o w i n c j i i zbadać tem­
p e r a t u r ę o p i n i i p u b l i c z n e j . O k a z a ł o się, ż e j a d o w i t a p r o p a g a n d a
przeciw Robespierre'owi, szczególnie intensywna w j e g o rodzinnej
prowincji, poskutkowała jedynie częściowo. Miejscowi notable
i w ł a d z e p r z y j m u j ą tę w i z y t ę z n i e u k r y w a n ą w r o g o ś c i ą i s t a r a j ą
się przyhamować ludowe manifestacje na cześć eks-posła. Ale
do tych manifestacji, trochę organizowanych przez jakobińskie
k l u b y , t r o c h ę s p o n t a n i c z n y c h , p r z y ł ą c z a j ą się l u d z i e p r o ś c i , a n a ­
wet całe oddziały G w a r d i i Narodowej i żołnierze. Robespierre
jest wrażliwy na to, co kiedyś nazwał „wdzięcznością, przywią­
zaniem i sympatią współobywateli": swą podróż do Artois
i Flandrii m ó g ł u z n a ć za sukces i m o r a l n ą r e k o m p e n s a t ę .
14 X 1791 r. witały go manifestacje w Bapaume; wieczorem
tego d n i a był j u ż w A r r a s , gdzie lud i l u m i n o w a ł d o m y , a wła­
d z a w y s y ł a ł a policję, by n a k a z a ć gaszenie l a m p i o n ó w . 16 paź­
dziernika przemawiał u jakobinów w Arras. Między 23 a 26
p a ź d z i e r n i k a był w B é t h u n e , gdzie z n o w u p r z e m a w i a ł w j a k o -
bińskim klubie. Tu incydent, który zwrócił uwagę paryskiej
prasy. Właściciel oberży Pod Złotym Lwem, niejaki pan Bou-
thillier, oświadczył witając gościa, że gdyby miał tylko jedno
łóżko i gdyby konkurowali d o ń król oraz pan Robespierre —
wybrałby tego drugiego. Reakcyjne gazety rzuciły się na tę
g r a t k ę : z a ł a m y w a n o ręce n a d despektem dla króla, a p e l o w a n o do
francuskiej d u m y n a r o d o w e j (każdy obcy despota uzna, że króla
Francuzów można bezkarnie obrażać).

P o 2 6 p a ź d z i e r n i k a R o b e s p i e r r e n a dłuższy czas z n i k n ą ł n a wsi:


odpoczywał u przyjaciół, unikając już wszelkich manifestacji.
24 listopada pojawił się w Lille — m i a s t o uchodziło za dość
o p o r n e wobec rewolucyjnych p r z e m i a n — i p r z e m a w i a ł w klubie
jakobinów.
W czasie tego objazdu prowincji Robespierre interesował się
wyposażeniem Gwardii Narodowej, które było złe, sprzedażą
z n a c j o n a l i z o w a n y c h d ó b r kościelnych, k t ó r a w Artois szła k u l a w o
wobec k o n t r p r o p a g a n d y kleru, a zwłaszcza politycznymi nastę­
p s t w a m i s c h i z m y r e l i g i j n e j . W liście d o p r z y j a c i e l a w P a r y ż u p i s a ł
4 l i s t o p a d a , ż e n o w e c i a ł o u s t a w o d a w c z e t r a k t u j e s p r a w y religii
i kleru nazbyt filozoficznie, nie docenia zaś tego, że reakcyjni
księża m n o ż ą w ś r ó d s w o i c h owieczek zastępy wrogów rewolucji.
Stanowisko Robespierre'a z jesieni 1791 r. z a p o w i a d a jego póź­
niejszą politykę w s p r a w a c h religii: t r z e b a tępić k o n t r r e w o l u c y j n e
działania fanatycznego kleru, lecz nie filozofować zanadto, nie
atakować gwałtownie w imię Rozumu wierzeń ludu. Zaraz po
powrocie do Paryża, 29 listopada, Robespierre trafi u jakobi­
n ó w na występ pisarza Palissota, który p r z e d laty zasłynął płas­
kimi atakami na J a n a J a k u b a Rousseau. Palissot zaczął właś­
n i e Czytać w k l u b i e swój t r a k t a t o n i e b e z p i e c z e ń s t w i e p r z e s ą d ó w
religijnych, gdy Robespierre przerwał mu stanowczo. „Nie na­
leży atakować frontalnie przesądów religijnych, które lud ho­
łubi. Lud musi dojrzeć z czasem do tego, by się wznosić
powoli ponad te przesądy".
Powrót z Artois do Paryża nastąpił 28 listopada wieczorem.
Robespierre był j u ż w tym czasie dobrze urządzony i zado­
m o w i o n y u M a u r i c e D u p l a y a , n a ulicy S a i n t H o n o r é (dzisiaj
d o m ten, z n a d b u d o w a n y m i w X I X w. 4 p i ę t r a m i , nosi n u m e r
398). Duplay, t y p o w y self-made man, przybył do Paryża z pro­
w i n c j i i w z b o g a c i ł się j a k o p r z e d s i ę b i o r c a s t o l a r s k i . W t y m cza­
sie b y ł j u ż z a m o ż n y m r e n t i e r e m . Ż y w o t n y m i m o swej s z e ś ć d z i e ­
siątki — a dożyje lat 84 — d u ż o czasu poświęcał pobliskiemu
klubowi jakobinów. Goszczenie jednego z wielkich przywódców
k l u b o w y c h oczywiście schlebiało j e g o ambicji. Madame Duplay
była wielką a d m i r a t o r k ą Robespierre'a. Spośród czterech córek
j e d n a — Zofia — b y ł a ż o n ą a d w o k a t a z O w e r n i i ; p o z o s t a ł e (Elż­
bieta, E l e o n o r a i Wiktoria) mieszkały u rodziców. Elżbieta wyszła
w 1793 r . z a p r z y j a c i e l a R o b e s p i e r r e ' a F i l i p a L e b a s a . E l e o n o r a ,
w r . 1791 p a n n a 2 3 - l e t n i a , u c h o d z i ł a z a n a r z e c z o n ą R o b e s p i e r r e ' a .
Jeśli wierzyć portreciście, nie była urodziwa: miała długi nos
i grube rysy. Wychowana w klasztorze, interesująca się malo­
w a n i e m , j a k się z d a j e b y ł a n i e ś m i a ł ą i b e z p r e t e n s j o n a l n ą d z i e w ­
czyną, nie zaś „lwicą", j a k ą publiczności teatralnej pokazała
Stanisława Przybyszewska. D a n t o n n a z w a ł j ą złośliwie K o r n e l i ą
Wiórek: to nieszczególnie dowcipna aluzja do jej „rzymskich"
c n ó t i do z a w o d u jej ojca. Podejrzenia, że była k o c h a n k ą M a k s y ­
miliana, są mało p r a w d o p o d o b n e ; Robespierre darzył ją zapewne
rodzajem platonicznej amitié amoureuse.

Na piętrze d o m u Duplayów nad warsztatem stolarskim Robes­


pierre zajął m a ł y g a b i n e t i, sypialnię z najbardziej elementar­
nym wyposażeniem. Sąsiednie pokoje zajmowali kilkunastoletni
syn Duplaya Jakub i — od 1792 r. — bratanek gospodarza
Szymon, artylerzysta, który stracił lewą nogę w bitwie pod
Valmy. Ten „Duplay z drewnianą nogą" od czasu do czasu
służył R o b e s p i e r r e ' o w i j a k o s e k r e t a r z , pisząc p o d d y k t a n d o i ko­
piując jego teksty. M i a ł otwartą głowę i żywą inteligencję.
W t y m d o m u przeżył R o b e s p i e r r e ostatnie trzy lata życia, w oto­
czeniu — jak mówił D a n t o n — „głupców i kumoszek". To z n ó w
płaska złośliwość; p r a w d ą jest jednak, że odpowiadała Robes-
pierre'owi u s t a t k o w a n a i cnotliwa, drobnomieszczańska przecięt­
n o ś ć tej r o d z i n y , j a k b y w y j ę t e j z b u d u j ą c y c h o b r a z ó w C h a r d i n a .
D u p l a y d b a ł o bezpieczeństwo swego gościa: p r z e b u d o w a ł schody
na piętro, założył w d o m u solidne kraty i zasuwy. J e g o rodzina
c h r o n i ł a R o b e s p i e r r e ' a p r z e d i n t r u z a m i , j e g o c z e l a d n i c y i sąsiedzi
eskortowali Maksymiliana po mieście. Salon Duplayów groma­
dził przyjaciół R o b e s p i e r r e ' a : Desmoulinsa, D a v i d a , Saint-Justa,
Lebasa, Couthona. Buonarroti, nauczyciel muzyki i późniejszy
towarzysz Babeufa, grywał tu na klawesynie, Lebas na skrzyp­
cach. Robespierre czytał w rodzinnym gronie Duplayów Emila
Rousseau, opatrując go swymi komentarzami; lubił też l e k t u r ę
klasyków, R a c i n e ' a czy Corneille'a. Ze swoim psem Brountem,
przywiezionym z Arras, odbywał piesze spacery po zielonych
t e r e n a c h C h a m p s Elysées i M o n c e a u , a n a w e t po dość o d l e g ł y m
lasku M o n t m o r e n c y . J a z d y k o n n e j n a u c z y ć się n i e p o t r a f i ł .
Ale tę spokojną d r o b n o m i e s z c z a ń s k a egzystencję rychło z a k ł ó c a ć
zacznie polityczne roznamiętnienie: p a u z a była jedynie chwilowa.
Podstawą akcji politycznej Robespierre'a jest oczywiście klub
j a k o b i n ó w , w k t ó r y m c i e s z y się o n w i e l k ą e s t y m ą . Gdy pojawił
się tam pierwszego wieczoru po powrocie do Paryża, pre-
zydujący Collot d'Herbois. ustąpił mu swego fotela mówiąc
coś o d o b r y c h g e n e r a ł a c h , k t ó r z y o d w i e d z a j ą s t a n o w i s k a b o j o w e .
Ale to nie b y ł a generalska inspekcja: R o b e s p i e r r e r z u c i się bez
zwłoki w najgorętszy wir batalii.

Klub zmienił się znacznie po secesji feuillantów i po zakoń­


c z e n i u p r a c K o n s t y t u a n t y . D a w n i p o s ł o w i e w s p o r e j części w r ó ­
cili na prowincję i do zawodowych zajęć. Nowi posłowie ze
Z g r o m a d z e n i a P r a w o d a w c z e g o , k t ó r z y w l i c z b i e p r a w i e 140 z a p i ­
sali się d o j a k o b i ń s k i e g o k l u b u , często ponad zebrania klubowe
przekładali kameralne spotkania w politycznych salonach: u pani
Dodun, p a n i de Staël (córki Neckera), a zwłaszcza u pięknej
i ambitnej pani Roland. Dorównujący niemal popularnością Ro-
bespierre'owi Petion n i e m ó g ł się poświęcić karierze klubowej:
w połowie listopada p o k o n a ł właśnie La Fayette'a w wyborach
m e r a P a r y ż a (dostał d w a r a z y więcej głosów niż „ b o h a t e r d w ó c h
światów"!). Kapelusze paryżan z napisem „Petion lub śmierć"
były m a l o w n i c z y m szczegółem tej kampanii wyborczej. Awans
P e t i o n a u m a c n i a ł lewicę, c h o ć w ratuszu pozostała stara, dość
reakcyjna ekipa, z k t ó r ą m e r nie u m i a ł sobie p o r a d z i ć . U m a c n i a ł
też rolę R o b e s p i e r r e ' a u j a k o b i n ó w . Z a r z u c a n o mu później, że
d y r y g o w a ł o b r a d a m i k l u b u : czy t o p r z e m a w i a j ą c , czy o d d z i a ­
łując na decyzje przewodniczącego wywierał p r z e m o ż n y wpływ.
Sposób, w jaki p a r u słowami spędził z t r y b u n y biednego Pa-
lissota, m ó g ł b y p o t w i e r d z a ć t a m t e z a r z u t y . Ale o b o k R o b e s ­
pierre'a wyrastali i zdobywali popularność działacze, poświęca­
j ą c y k l u b o w i czas i e n e r g i ę . A więc C o l l o t d ' H e r b o i s , a k t o r ,
przed rewolucją dyrektor teatru w Lyonie, wystawiał później
w P a r y ż u swe p a t r i o t y c z n e sztuki. Ś w i e t n y m ó w c a o p i ę k n y m
głosie, z n a n y był u j a k o b i n ó w j a k o o b r o ń c a p r z e ś l a d o w a n y c h
żołnierzy-patriotów i jako autor patriotycznego katechizmu na
u ż y t e k m a s (Almanach du Père Gerard), k t ó r y b y ł j e d n y m z b e s t ­
sellerów rewolucji. A dalej — lotaryńczyk R o e d e r e r , były poseł
do Konstytuanty, zdolny karierowicz, członek władz departa­
m e n t u paryskiego. Zrobi on wielką karierę przy Napoleonie I.
Dziennikarz C a r r a : obok M a r a t a j e d e n z „ w e t e r a n ó w " wśród
t y c h rewolucjonistów, z "reguły t r z y d z i e s t o p a r o l e t n i c h , bo zbliżał
się d o p i ę ć d z i e s i ą t k i . N a i w n y o p t y m i s t a , „ b a r d z o p o r z ą d n y c z ł o ­
wiek z b a r d z o kiepską g ł o w ą " wedle opinii M a d a m e R o l a n d .
J e g o przeciwieństwem był czarny pesymista Billaud-Varenne.
R o d e m z La Rochelle, a u t o r wygwizdanej t a m sztuki, zainsta­
l o w a ł się w P a r y ż u j a k o s k r o m n y a d w o k a t b e z k l i e n t e l i . P o
w y b u c h u rewolucji, w y d a w a ł a n o n i m o w o długie t r a k t a t y poli­
tyczne: jeden z nich, o despotyzmie ministrów, odniósł pewien
sukces. Prostolinijny, uczciwy, l o d o w a t y w obejściu — Billaud
miał opinię dziwaka. Wyrobiły mu ją r u d a peruka i kwakierska
p r o s t o t a stroju. I n n y j a k o b i n , pisarz i księgarz J a n Chrzciciel
L o u v e t o d e g r a p o t e m p e w n ą rolę jako zaciekły w r ó g R o b e s ­
p i e r r e ^ . Łysiejący, c h u d y krótkowidz, b l a d y i niechlujny, był
L o u v e t a u t o r e m książki, s e n t y m e n t a l n e j i rozwiązłej, o p r z y g o ­
d a c h k a w a l e r a d e F a u b l a s . S ą w niej p o l s k i e w ą t k i f a b u ł y , d o ­
c z e k a ł a się t e d y n i e d a w n o p o l s k i e g o p r z e k ł a d u . A d a l e j : L e o n a r d
Bourdon, nauczyciel, bezceremonialny i krzykliwy; Real, praw­
nik, k l u b o w y „człowiek do każdej r o b o t y " , później d y g n i t a r z
policji N a p o l e o n a i h r a b i a C e s a r s t w a .

C i l u d z i e — i i n n i j e s z c z e — t w o r z y l i n a p r z e ł o m i e l a t 1791
i 1792 j a k o b i ń s k i a k t y w . O c z y w i ś c i e , d o d a ć d o n i c h j e s z c z e
należy jakobińskich posłów do Z g r o m a d z e n i a Prawodawczego,
c h o c i a ż ci nie zawsze byli g o r l i w y m i k l u b i s t a m i . W n o w y m
Z g r o m a d z e n i u nastąpiło w y r a ź n e przesunięcie na lewo. W p r a w ­
d z i e d o f e u i l l a n t ó w z a p i s a ł o się o k o ł o 2 6 0 s p o ś r ó d 7 4 5 p o s ł ó w ,
a d o j a k o b i n ó w t y l k o 136. A l e w z a s a d z i e b r a k t u r e p r e z e n ­
t a n t ó w feudalnej reakcji, tak licznych w K o n s t y t u a n c i e . M a ł o
wśród posłów szlachty i k l e r u ; posłowie b u r ż u a z y j n i są nie-
doświadczeni, ale ambitni i światli (sporo prawników, publi­
cystów, lekarzy). Feuillanci stanowią prawicę Zgromadzenia,
dość liczni, lecz podzieleni na dwie orientacje: fayettystów
i lamethystów. G r u p a La F a y e t t e ' a zachowuje większy dystans
wobec dworu, bo jej p a t r o n jest tam ciągle persona non grata.
Brak poparcia dworu dla La Fayette'a przyczynił się d o s u k ­
cesu Petiona w wyborach mera stolicy, ale wpłynęły na taki
wynik również podziały wśród feuillantów.
N o w e . Z g r o m a d z e n i e jest m ł o d e — około połowy posłów nie ma
jeszcze trzydziestu lat. T o t e ż posłowie „niezależni", 350-osobowe
centrum izby, skłonni są do pewnego radykalizmu i w wielu
ważnych sprawach b ę d ą się przechylać raczej na stronę jako­
b i n ó w niż feuillantów. Sprzyja j a k o b i n o m także i to, że właś­
n i e w ś r ó d n i c h z n a l a z ł y się n a j w y b i t n i e j s z e i n d y w i d u a l n o ś c i no­
wego ciała ustawodawczego. A więc J a k u b Piotr Brissot: j u ż
przed rewolucją czynny jako publicysta i wydawca o radykal­
n y c h s k ł o n n o ś c i a c h . Był p r z y j a c i e l e m Marata, działaczem To­
warzystwa Przyjaciół Czarnych. Inteligentny, wrażliwy, ale
p o z b a w i o n y d a r u p r z e w i d y w a n i a i silnej w o l i . O b o k n i e g o m a r ­
kiz de C o n d o r c e t , j e d e n z n a j m ł o d s z y c h (ur. w 1743 r.) ludzi
O ś w i e c e n i a , z n a k o m i t y filozof i m a t e m a t y k , o s p r a w a c h polityki
i ustroju miał abstrakcyjne wyobrażenia. Obok nich „trio bor-
d o s k i e " , trzej świetni p r a w n i c y z d e p a r t a m e n t u Ż y r o n d y : G u a d e t ,
Gensonné, Vergniaud. Guadet, impetyczny, wyborny mówca,
świetnie i m p r o w i z o w a ł , ale nie lubił systematycznej p r a c y . G e n ­
sonné, z powodu wady wymowy przezwany „kaczką Żyrondy",
to m o c n a g ł o w a , c h ł o d n y i s a r k a s t y c z n y logik. V c r g n i a u d , wy­
niosły i leniwy, był najlepszym mówcą w Zgromadzeniu Pra­
w o d a w c z y m : łączył logikę a r g u m e n t a c j i z pasją i szlachetnością
stylu. I dalej: kupiec Isnard, który zaczął polityczną karierę
jako wielki radykał, ale ujawnił m i e r n ą inteligencję; dwaj re­
p r e z e n t a n c i kleru, katolik F a u c h e t i p r o t e s t a n t Lasource... G r u p ę
tę wnet zaczęto określać m i a n e m brissotynów.
Znaleźli się też wśród posłów nowego Zgromadzenia ludzie,
którzy będą później kolegami Robespierre'a w rewolucyjnym
r z ą d z i e l a t 1 7 9 3 — 1794. N a j p i e r w więc J e r z y C o u t h o n , o w e r n i a k ,
a d w o k a t z C l e r m o n t - F e r r a n d . L e g e n d a głosi, że stracił w ł a d z ę
w n o g a c h po s p ę d z e n i u całej nocy w b a g n i s t y m miejscu i p o d
ulewnym deszczem; naraził się w ten sposób na reumatyzm,
aby nie skompromitować swojej przyszłej żony. Z początku
jeszcze t r o c h ę c h o d z i ł o lasce, ale w c z e s n a z i m a p a r y s k a 1791 r.
przykuła go do inwalidzkiego wózka. J e g o wizytówką w Zgro­
madzeniu był złożony pierwszego dnia wniosek, aby przewod­
niczący i z b y z w r a c a ł się d o monarchy jako do króla Francu-
zów, z pominięciem innych tytułów. Posłowie wniosek ten
przyjęli, ale zaraz następnego dnia swoją uchwałę odwołali.
I n n y późniejszy towarzysz R o b e s p i e r r e ' a , a d w o k a t R o b e r t L i n d e t ,
normandczyk, chłodny i rozważny, w Zgromadzeniu Prawodaw­
czym miał powiązania z brissotynami. Kapitan Łazarz Carnot,
burgundczyk, był inżynierem wojskowym, specjalistą od fortyfi­
kacji. Stacjonował od 1779 r. w Arras; poznał tam Robes­
pierre'a: był j e g o kolegą u Rosatich i w miejscowej Akademii.
Ale w Z g r o m a d z e n i u Prawodawczym n i c z y m się n i e wyróżniał.
Na skrajnej lewicy izby pojawili się j e s z c z e trzej głośni dzia­
łacze klubu kordelierów: Basire, Merlin de Thionville i były
kapucyn Chabot.
N o w e Z g r o m a d z e n i e j u ż w pierwszych tygodniach d a ł o się po­
ciągnąć swej lewicy do zdecydowanych kroków przeciw kontr­
rewolucji.

Kontrrewolucja i Monsieur Veto


Aktywność kontrrewolucyjna trwała bowiem nadal na przełomie
1791 i 1792 r. w swoich tradycyjnych regionach na południu
i południowym wschodzie kraju: u podnóży Masywu Central­
nego, w Prowansji i Delfinacie. Krwawe starcia z kontrrewo­
lucjonistami m i a ł y miejsce w Arles i w Awinionie, p r z y ł ą c z o n y m
nareszcie do Francji we wrześniu 1791 r. Ale kontrrewolucja
zdobywała też nowe punkty oparcia dzięki schizmie religijnej.
N a tle r e l i g i j n e g o r o z d a r c i a d o c h o d z i ł o d o i n c y d e n t ó w w m i a s t a c h
(także w Paryżu); ujawniał się w nich burżuazyjny i ludowy
antyklerykalizm. Gorzej na wsi. N i e wszędzie co p r a w d a wro­
gość do reformy kościoła wiodła prostą drogą do kontrrewo­
lucji: nie było tych powiązań lub były rzadkie w prowincjach
w s c h o d n i c h i p ó ł n o c n y c h . Ale na p ó ł n o c n y m z a c h o d z i e (Breta­
n i a , W a n d e a ) s y t u a c j a n a wsi b y ł a z a p a l n a : s z l a c h e c k i e k o n s p i ­
racje zdobywały tam dzięki schizmie mocne oparcie.
Wreszcie zakończenie prac nad konstytucją i przyjęcie jej przez
króla to impuls dla nowej fali emigracji. Tuż nad granicą,
w Nadrenii, h a ł a ś l i w i e się o r g a n i z o w a ł y oddziały zbrojne. Ce­
sarz Leopold nie lubił emigrantów; nie mogli oni liczyć na
niemiecką p o m o c m a t e r i a l n ą , korzystali jednak z tolerancji nie­
mieckich władców, a w szczególności książąt-elektorów Trewiru
i Moguncji. Koblencja, leżąca na terytorium arcybiskupa Tre­
wiru, stała się stolicą reakcyjnej emigracji francuskiej.
Z a n i e p o k o j e n i e F r a n c u z ó w było t y m większe, że w okresie kry­
zysu po V a r e n n e s p a d ł y ze strony niemieckiej niezręczne groźby
zbrojnej interwencji. Cesarz Leopold II i król pruski Fryderyk
Wilhelm II wydali 27 VIII 1791 r. tzw. deklarację z Pillnitz,
jednocześnie ostrożną i obraźliwą. Grozili w niej u ż y c i e m siły
dla „przywrócenia porządku" we Francji, ale uzależniali swą
akcję od udziału w niej innych europejskich monarchów. Sta­
nowisko Prus było dla wielu F r a n c u z ó w n i e s p o d z i a n k ą ; p o d o b n i e
jak w tym samym czasie w Polsce, robiono sobie co do poli­
tyki pruskiej osobliwe z ł u d z e n i a .
W b r e w feuillantom posłowie j a k o b i ń s c y zdołali pozyskać większość
Zgromadzenia do energicznych kroków przeciw kontrrewolucji.
31 października u c h w a l o n o dekret, wzywający królewskiego brata,
hrabiego Prowansji, do p o w r o t u z emigracji przed N o w y m Ro­
kiem pod rygorem utraty praw. 9 listopada nowy dekret wez­
wał do powrotu w tym terminie ogół emigrantów grożąc im
sekwestrem majątków. 29 listopada jeszcze dwa dekrety: jeden
groził opornym księżom utratą pensji, jeśli nie złożą przysięgi
na konstytucję, a d e p o r t a c j ą jeśli spowodują zamieszki; drugi
w z y w a ł k r ó l a , a b y z a ż ą d a ł o d e l e k t o r ó w T r e w i r u , M o g u n c j i i in­
nych książąt Rzeszy likwidacji emigracyjnych oddziałów.
Ludwik XVI aprobował dekret w sprawie hrabiego Prowansji:
jego praktyczne znaczenie było zresztą równe zeru. Natomiast
z a ł o ż y ł w e t o p r z e c i w d e k r e t o m o e m i g r a n t a c h i o p o r n y c h księ­
żach. Jego feuillanccy doradcy bynajmniej nie odradzali mu
tego, lecz jeszcze go zachęcali. Był w tym dalszy ciąg po­
lityki kompromisów ze Szlachtą i klerem, kompromisów nie­
możliwych, bo emigracyjna szlachta buńczucznie zapowiadała
szubienicę dla wszystkich rewolucjonistów, feuillantów nie wy­
łączając. Ale i d w ó r tylko p o z o r o w a ł współpracę z t r i u m w i r a t e m ;
ugodowość feuillantów oceniał jako objaw słabości, nienawidził
ich i zwodził.

S z c z e g ó l n ą g r ę p o p r o w a d z i ł król w s p r a w i e d e k r e t u o o p o r n y c h
księżach,- niewątpliwie najważniejszego ze wszystkich czterech.
P r a g n ą ł mieć ż y r a n t ó w swojego w e t a : toteż rząd d y s k r e t n i e za­
chęcił w ł a d z e d e p a r t a m e n t ó w do krytyki d e k r e t u . N i e k t ó r e dy­
rektoriaty departamentów dały się wciągnąć w tę grę, m. in.
dyrektoriat d e p a r t a m e n t u paryskiego, który 5 g r u d n i a przedsta­
wił królowi petycję o w e t o przeciwko dekretowi. U jakobinów
wybuchła burza. Robespierre zabierał w tej sprawie głos trzy
razy, 6, 8 i 9 grudnia, za każdym razem zaostrzając ton.
W d y r e k t o r i a c i e d e p a r t a m e n t u paryskiego siedzieli l u d z i e , z któ­
rymi od d a w n a wojował (m. in. Beaumetz, D e m e u n i e r ) . 8 grud­
nia oświadczył, że kontrrewolucja jest bardziej rozbudowana,
niż można było sądzić; 9 grudnia przedstawił w klubie swój
projekt adresu do Zgromadzenia w sprawie petycji departa­
mentu, zarzucając dyrektoriatowi, iż chce podniecić fanatyzm
religijny i l e g a l i z o w a ć r e w o l t ę . P o l i t y c z n e n i e b e z p i e c z e ń s t w a
s c h i z m y religijnej o c e n i a ł t r z e ź w o i trafnie.
A przecież o p ó r L u d w i k a X V I , „ p a n a V e t o " , przeciw dekre­
tom o e m i g r a n t a c h i o księżach wywołał w sumie mniejszą
b u r z ę , n i ż m o ż n a się b y ł o s p o d z i e w a ć : t r o c h ę p r z e m ó w i e ń i a r ­
t y k u ł ó w p r a s o w y c h . H é b e r t n a p i s a ł o k r ó l u w s w y m Père Du-
chesne, ż e „ m o ż n a d a r e m n i e m y ć t w a r z M u r z y n o w i , t r a c i się n a
t o t y l k o m y d ł o " . U w a g ę o p i n i i s k u p i ł a j e d n a k o d s c h y ł k u 1791 r .
inna wielka s p r a w a : p r o b l e m wojny. 14 g r u d n i a L u d w i k X V I
o z n a j m i ł Z g r o m a d z e n i u , że wysyła u l t i m a t u m do książąt nie­
m i e c k i c h . D e k r e t u w tej s p r a w i e n i e m i a ł z a m i a r u w e t o w a ć .

S p r a w a wojny i pokoju: podział ról


W o b l i c z u s t a b i l i z o w a n i a się r e w o l u c y j n e g o p o r z ą d k u n a d z i e j e
p a r y k r ó l e w s k i e j z w r a c a ł y się k u z e w n ę t r z n e j i n t e r w e n c j i z b r o j ­
nej. Deklaracja z Pillnitz była dla L u d w i k a X V I rozczarowa­
n i e m : bardziej straszyła interwencją, niż j ą z a p o w i a d a ł a . „ C o
za nieszczęście — pisała M a r i a A n t o n i n a — że cesarz nas z d r a ­
dził". Istniała jednak inna możliwość: że to rewolucyjna Francja
z a a t a k u j e reakcyjne m o n a r c h i e . L u d w i k X V I był p r z e k o n a n y ,
że wówczas jego koronowani kuzyni przejdą do kontrofensywy,
a F r a n c j a się z a ł a m i e . I n a t o w ł a ś n i e l i c z y ł . 1 4 g r u d n i a p i s a ł
do swego a g e n t a za g r a n i c ą , iż „fizyczny i m o r a l n y s t a n F r a n c j i
nie pozwoli jej w y t r z y m a ć n a w e t p o ł o w y k a m p a n i i " . Swe ulti­
m a t u m d o elektora T r e w i r u L u d w i k X V I wysłał w n a d z i e i ,
ż e z o s t a n i e o d r z u c o n e . P a r ą k r ó l e w s k a n i e p o s i a d a ł a się z r a ­
dości, w i d z ą c w o b o z i e rewolucji w p ł y w o w y c h r z e c z n i k ó w w o j n y
ofensywnej. „ D u r n i e ! N i e widzą, że w ten sposób służą naszej
s p r a w i e " — p i s a ł a M a r i a A n t o n i n a w g r u d n i u 1791 r . d o s w e g o
k o c h a n k a , oficera szwedzkiego, hr. Axela F e r s e n a .
Wojny nie chcieli n a t o m i a s t d o r a d c y K o r o n y , t r i u m w i r o w i e .
S ą d z i l i s ł u s z n i e , że w i c h i n t e r e s i e j e s t u t r w a l a n i e status quo,
a w o j n a n i e u c h r o n n i e g o p o d w a ż y . N i e s p o d z i e w a l i się w c a l e
ł a t w y c h zwycięstw: mieli wgląd w rzeczywisty stan a r m i i i wie­
d z i e l i , j a k w i e l k i e j e s t r y z y k o klęski. U t r z y m y w a l i p o u f n ą k o ­
respondencję z cesarzem L e o p o l d e m i skłaniali go do łagodze­
n i a s y t u a c j i , l i c z ą c n a j e g o n i e c h ę ć d o w o j n y . T u się z r e s z t ą
pomylili. Cesarz wywarł w p r a w d z i e nacisk na elektora T r e w i r u ,
by ten rozproszył emigranckie oddziały, co nastąpiło na prze­
ł o m i e 1791 i 1 7 9 2 r . i o d d a l i ł o w y b u c h , w o j n y . A l e j e d n o ­
cześnie p o n a w i a ł pogróżki pod a d r e s e m rewolucji i p r a c o w a ł
usilnie n a d sojuszem Austrii i P r u s . R e w o l u c j a francuska b y ł a
tym sojuszem rzeczywiście z a g r o ż o n a .
Ofensywnej wojny pragnął La Fayette ze swą grupą. Jego mo­
tywy były jasne. Liczył na wojnę krótką i zwycięską, która od­
b u d u j e j e g o n a d w ą t l o n y p r e s t i ż i p o z w o l i m u — n a Czele a r m i i —
dyktować warunki władzom w Paryżu, Zgromadzeniu i kró­
lowi.
Jednakże nawet połączone wysiłki zwolenników wojny, dworu
i La Fayette'a, nie przyniosłyby zapewne efektu, gdyby za
ofensywną w o j n ą nie o p o w i e d z i a ł a się także (od schyłku paź­
dziernika i początków listopada 1791 r.) g r u p a wpływowych ja­
kobinów w Zgromadzeniu i w klubie. Brissot, który sporo wo­
j a ż o w a ł (był m. in. w Anglii, Ameryce, Szwajcarii), m i a ł ambicje
dyplomaty. To on zaczął k a m p a n i ę prowojenną w Zgromadze­
niu; sekundował mu tam m. in. Isnard. W klubie o wojnie
d e k l a m o w a ł p i ę k n i e C a r r a , k t ó r y t e ż się m i a ł z a z n a w c ę s p r a w
m i ę d z y n a r o d o w y c h , a za n i m także R o e d e r e r i Real. C o n d o r c e t
ułatwił brissotynom k o n t a k t y z fayettystami p o p r z e z salon pani
de Staël. Stanowisko tych d w ó c h g r u p zadecydowało o uchwale
Z g r o m a d z e n i a z 29 listopada w sprawie ultimatum do książąt
niemieckich z Nadrenii.
Motywy wojennego zapału brissotynów były skomplikowane.
W o j n a w y d a w a ł a i m się p r z e d e w s z y s t k i m pożyteczna jako test
szczerości dla króla, ministrów, generałów. Zmusi ich ona do
ujawnienia intencji, do definitywnego w y b o r u : za albo przeciw.
Jeśli zdradzą, zostaną zmieceni. „Wyznaczmy zdrajcom ich
miejsce i niech tym miejscem będzie szafot" — stwierdzi lako­
n i c z n i e G u a d e t . W o j n a oczyści więc rewolucję o d jej o b ł u d n y c h
w r o g ó w i scementuje j e d n o ś ć patriotów, pozwoli — j a k to okreś­
lał I s n a r d — „ d o p e ł n i ć " rewolucję. Pozwoli także oddalić od re­
wolucyjnej F r a n c j i z a g r o ż e n i e z e w n ę t r z n e , z n i w e c z y ć sojusze des­
p o t ó w i w i c h r z e n i a e m i g r a n t ó w . Na nie liczą b o w i e m w e w n ę t r z n i
w r o g o w i e . „ Z n i s z c z c i e K o b l e n c j ę — w o ł a ł Brissot 16 g r u d n i a . —
Po jej zniszczeniu z u p e ł n y spokój będzie na zewnątrz, zupełny
spokój wewnątrz". Zaś 29 g r u d n i a mówił w Z g r o m a d z e n i u , że
wojna jest dla narodu błogosławieństwem, że jest potrzebna
„dla honoru Francji, jej bezpieczeństwa zewnętrznego, jej we­
wnętrznego spokoju". Co więcej, wojna będzie zarazem błogo­
sławieństwem dla innych ludów, pomoże im poderwać się do
walki z despotyzmem, ustanowić u siebie wolność. Kontakty
z cudzoziemskimi uchodźcami skłaniały brissotynów do wiary
w sukces militarny u ł a t w i o n y przez p o w s t a n i e c i e m i ę ż o n y c h lu­
d ó w . W o j n a byłaby więc „krucjatą w obronie wolności powszech­
n e j " , j a k m ó w i ł Brissot 3 0 g r u d n i a .

To polityczne rachuby; ale z wojną wiążą się także nadzieje


e k o n o m i c z n e . Brissotyni nie są b o w i e m niewrażliwi na d z i a ł a n i a
burżuazyjnych g r u p nacisku. „ T r i o bordoskie" ma powiązania
ze sferami i n t e r e s ó w w a t l a n t y c k i c h miastach, p o r t o w y c h ; Brissot
i zwłaszcza C o n d o r c e t ze światem finansów; są wśród posłów-
-brissotynów z a m o ż n i kupcy i negocjanci: I s n a r d , Ducos, Boyer-
- F o n f r è d e . . . W o j n a w y d a j e się i m z n a k o m i t y m b o d ź c e m d l a
francuskiej produkcji i dla h a n d l u , o t w o r z y ć ma Francji n o w e
r y n k i , u m o c n i ć c h w i e j ą c y się p i e n i ą d z p a p i e r o w y — a s y g n a t y .
Brissot p o w i e 2 9 g r u d n i a , ż e w o j n a j e s t k r a j o w i p o t r z e b n a r ó w ­
nież dla u z d r o w i e n i a finansów i k r e d y t u ; n a s t ę p n e g o d n i a p o w t ó ­
rzy tę tezę ( „ Z w y c i ę ż y m y i u z d r o w i m y nasz k r e d y t p u b l i c z n y
i naszą p o m y ś l n o ś ć " ) . U ł o ż o n y przez brissotynów j a k o b i ń s k i okól­
nik do afiliowanych k l u b ó w o p t y m i s t y c z n i e oceniał rezultaty woj­
n y : „ W n e t z a u f a n i e o d r o d z i się w p a ń s t w i e , k r e d y t z n ó w się
u t r w a l i , h a n d e l z r ó w n o w a ż y , n a s z e a s y g n a t y r o z p o w s z e c h n i ą się
w E u r o p i e . . . W n e t p o j a w i się n a d z i e j a n a ł a d f i n a n s o w y , z n i k ­
nięcie deficytu" itd.
O c z y w i ś c i e , n a r z u c a ł o t o b r i s s o t y n o m p e w n ą wizję wojny. M i a ł a
to być wojna w y d a n a despotycznym, a więc p o d m i n o w a n y m
rewolucją, p a ń s t w o m l ą d o w y m , nie m a j ą c y m interesów morskich
i kolonialnych. L i c z o n o na ł a t w e łupy, bo w i e r z o n o w wyższość
armii francuskiej na lądzie. N i e z a m i e r z a n o n a t o m i a s t n a r a ż a ć
portów i floty; morski, kolonialny h a n d e l miał przecież podsta­
wowe znaczenie dla burżuazji portowej i finansistów. T a k a kon­
cepcja wojny z a k ł a d a ł a alians z Anglią i S t a n a m i Zjednoczonymi,
a p r z y n a j m n i e j ich n e u t r a l n o ś ć . S t ą d też w p r o p a g a n d z i e bris­
sotynów hasła przyjaźni i jedności trzech „ n a r o d ó w wolnych
i o d r o d z o n y c h " : francuskiego, angielskiego i amerykańskiego.
2 0 l i s t o p a d a w sali o b r a d j a k o b i n ó w u m i e s z c z o n o o b o k f r a n c u s -
k i e g o tricolore s z t a n d a r y a n g i e l s k i i a m e r y k a ń s k i ; 6 g r u d n i a j a ­
k o b i n i m a n i f e s t o w a l i na cześć p r z y j a ź n i F r a n c j i i Anglii, „ z a ­
żyłego związku d w ó c h wolnych n a r o d ó w " . O „perfidnym Albio-
n i e " m ó w i ć b ę d ą d o p i e r o w 1793 r .
W r o z w a ż a n i a c h o wojnie towarzyszą brissotynom również p e w n e
m o t y w a c j e klasowe, d o t y c z ą c e relacji m i ę d z y b u r ż u a z j ą , r e a k c j ą
feudalną i l u d e m . C h c ą oni szczerze unieszkodliwić kontrrewo­
lucję. I w i e d z ą , że p o t r z e b n a im jest do tego p o m o c l u d u .
Na obiekcje Robespierre'a, iż wojna u m o c n i rząd, który m o ż e
z t e g o s k o r z y s t a ć i z d r a d z i ć , . Brissot r e p l i k o w a ł 1 6 g r u d n i a j e d ­
n o z n a c z n i e . Jeśli n a w e t rząd zdradzi, to „lud jest na miejscu,
n i e m a się c z e g o b a ć " . L e peuple est la, l u d j e s t n a m i e j s c u ,
aby p o m ó c burżuazji w zniszczeniu zdrajców. Isnard demasko­
w a ł 5 I 1792 r . b o g a c z y , k t ó r z y c h c i e l i b y z n i w e c z y ć r ó w n o ś ć
p r a w i p r z y w r ó c i ć s z l a c h t ę . P e t i o n , k t ó r y po objęciu funkcji
m e r a s t o l i c y z b l i ż y ł się d o b r i s s o t y n ó w , p i s a ł w l u t y m w g ł o ś -
nym liście do Buzota, że to „burżuazja i lud w sojuszu zro­
biły r e w o l u c j ę ; t y l k o i c h sojusz m o ż e r e w o l u c j ę z a c h o w a ć " .
Ale j a k utrzymać i umacniać ów sojusz? Lud nie był wcale
przekonany, że burżuazyjna rewolucja wynagrodziła wedle zasług
jego trud i ofiarę. A w d o d a t k u od j e s i e n i 1791 r. położenie
mas uległo wyraźnemu pogorszeniu. Zbiory były w tym roku
m a r n e , w niektórych prowincjach wręcz złe. Rosnąca drożyzna
żywności w y n i k a ł a zresztą nie tylko z n i e u r o d z a j u , ale i z po­
s t ę p u j ą c e j inflacji. U p o w s z e c h n i a n i e w o b r o c i e p a p i e r o w e g o p i e ­
n i ą d z a (asygnat), z k t ó r y m społeczeństwo nie b y ł o jeszcze spoufa-
lone i który nie budził zaufania, sprzyjało procesom inflacyjnym.
Do tego trzeba dodać wzrost bezrobocia w miastach, m. in.
n a t l e n a s i l e n i a się e m i g r a c j i , co podcinało chlubę francuskiego
przemysłu — produkcję artykułów luksusowych. Na wsi nadal
t r w a ł y ostre konflikty w o k ó ł likwidacji ciężarów feudalnych.
Jednakże brissotyni, choć z niepokojem śledzili kryzys i kon­
flikty s o c j a l n e , byli o b r o ń c a m i z a s a d l i b e r a l i z m u ekonomicznego
i „świętej, nietykalnej własności prywatnej". Nie poprą tedy
wniosku posła Couthona z lutego 1792 r., który za pomocą
zręcznego wybiegu prawnego zmierzał do kompletnego uwolnie­
nia c h ł o p ó w — bez o d s z k o d o w a n i a — od feudalnych obciążeń.
Bo to by o z n a c z a ł o n a r u s z e n i e własności. I b ę d ą się o b u r z a l i ,
gdy lud zacznie coraz energiczniej żądać reglamentacji handlu
i cen w imię zapobiegania drożyźnie. Bo to by o z n a c z a ł o po­
gwałcenie ekonomicznej wolności. W zamieszkach głodowych
brissotyni dostrzegą głównie naruszenie P r a w a . A ponieważ P r a w o
jest rewolucyjne, więc jego naruszenie przez burzący się lud
skłonni będą uznawać za jeszcze jeden przejaw kontrrewo­
lucji...

S k o r o j e d n a k brissotyni r o z u m i e j ą wagę sojuszu z ludem, a nie


chcą u z n a ć słuszności j e g o społecznych rewindykacji, ich myśl
powraca znowu do wojny. Są oni świadomi tej banalnej po­
litycznej prawdy, że wojna z a u t e n t y c z n y m zewnętrznym wro­
giem jest w stanie rozładować wiele wewnętrznych napięć so­
cjalnych. Sądzą także, iż wojna rozgrzeje koniunkturę ekono­
miczną, p o p r a w i sytuację m a s , zmniejszy bezrobocie, słowem —
roztopi konflikty i zamieszki społeczne. Klęska tych nadziei
zaważy niemało na ostatecznej katastrofie brissotynów.
Ale tej późnej jesieni 1791 r. umieli oni pozyskać dla swojej
idei „krucjaty w obronie wolności" wielką część j a k o b i ń s k i e g o
aktywu, nie tylko w Paryżu, i rozbudzonej politycznie awan­
g a r d y l u d o w e j . I d e a t a d o b r z e się g o d z i ł a z d y n a m i z m e m i ro­
m a n t y z m e m m ł o d e j rewolucji, o p t y m i s t y c z n e j , s k ł o n n e j d o ofiar­
ności i entuzjazmu. Toteż Robespierre naraził poważnie swój
k l u b o w y prestiż, p r z e c i w s t a w i a j ą c się u j a k o b i n ó w całej prowo-
jennej argumentacji brissotynów. Nie był w tej kampanii od­
osobniony, na nim jednak spoczywał główny ciężar walki.
A g ł ó w n y m j e g o a n t a g o n i s t ą s t a ł się B r i s s o t .
Kilkadziesiąt lat t e m u lewicowa historiografia nie m i a ł a większych
wątpliwości, że słuszność była po stronie Robespierre'a, Brissot
z a ś się m y l i ł . Dzisiaj oceny są mniej j e d n o z n a c z n e . Dostrzega
się słabe miejsca w argumentacji Robespierre'a, przyznaje się
pewne racje brissotynom. W polityce nie wystarczają j e d n a k
racje wykładane z trybuny. Trzeba jeszcze umieć wyciągać
p r a k t y c z n e wnioski z p o s i a d a n y c h racji i p o p e ł n i a n y c h b ł ę d ó w .
W o j n a rzeczywiście umożliwi s c e m e n t o w a n i e we Francji rewolu­
cyjnego bloku i zmiażdżenie kontrrewolucji. Ale dokonają tego
nie brissotyni, lecz robespierryści.

Wielka debata

U jakobinów Robespierre nie był odosobniony w swej kam­


panii przeciw wojnie; nie był nawet inicjatorem. J u ż na sa­
mym początku akcję Brissota zakwestionował spokojnie, lecz
stanowczo adwokat M a c h e n a u d . 5 grudnia przemawiał przeciw
wojnie B i l l a u d - V a r e n n e . U z n a ł , że o d d a n i e wojny w ręce króla,
ministrów, generałów — to droga do przywrócenia tyranii. Zwra­
cał też u w a g ę n a złe p r z y g o t o w a n i e kraju d o d z i a ł a ń w o j e n n y c h .
Zdaniem Billauda trzeba zacząć od uderzenia we wrogów we­
wnętrznych. Billaud nie miał jednak ani dość autorytetu, ani
oratorskiego talentu, by wywrzeć wpływ na audytorium. 16 grud­
nia z Brissotem p o l e m i z o w a ł D a n t o n . T e n m i a ł talent, ale chi­
meryczny; tym razem zdolności oratorskie go zupełnie za­
wiodły.
Pierwsze wystąpienie Robespierre'a w tej wielkiej debacie, 28
listopada, było wcale wojownicze. Omawiano wtedy u jakobi­
n ó w sprawę u l t i m a t u m d o książąt reńskich. Robespierre uznał,
że nie należy ograniczać się do grożenia kilku drobnym ksią­
żętom z Nadrenii. Trzeba wyraźnie nazwać wroga po imieniu,
z a g r o z i ć w o j n ą s a m e m u cesarzowi, jeśli z a r a z nie r o z p ę d z i e m i ­
grantów. „Wolność można ocalić tylko o d w a g ą i pogardą dla
tyranów". Ale po dziesięciu dniach widać już zmianę stano­
wiska. 9 grudnia Robespierre z a b r a ł głos po kolejnej fanfaro­
nadzie wojennej, którą popisał się Carra. Radził trzymać się
pozycji o s t r o ż n y c h , d e f e n s y w n y c h ; w y r a z i ł pogląd, ż e o b c e m o ­
carstwa „raczej nas c h c ą postraszyć niż a t a k o w a ć " . 11 i 12 g r u d ­
nia nowe deklamacje Carry i R é a l a oraz repliki Robespierre'a.
O s t r z e g a ł , że w o j n a o d d a w s z y s t k i e siły i środki w ręce króla
i r z ą d u ; jeśli w ł a d z a wykonawcza nie działa w dobrej wierze,
to z d r a d z i . Nie powiedział, że król i r z ą d to wewnętrzni wro­
gowie („nie u m i e m tego rozstrzygnąć"), ale w s k a z y w a ł n a fakty
uzasadniające takie podejrzenia. Stwierdził wreszcie, że wojna
s p o w o d u j e z m ę c z e n i e l u d u , u ł a t w i a j ą c w ten s p o s ó b sukces króla
i arystokracji. Konkluzja była ostrożna: nie śpieszyć się z tą
wojną, czekać, dyskutować.
T a z m i a n a stanowiska nie była j e d y n i e o w o c e m medytacji. W p ł y ­
nęły na n i ą fakty. A więc p r z e d e wszystkim Robespierre zauwa­
żył, że d w ó r , tak o p o r n y w sprawie represji wobec emigrantów
i f a n a t y c z n y c h księży,, s k w a p l i w i e p r z y c h y l a się d o m y ś l i o w o j n i e .
Ta jednomyślność dworu i brissotynów wydała mu się złym
z n a k i e m : m ó w i ł o t y m 11 g r u d n i a . A r g u m e n t y B i l l a u d a z 5 g r u d ­
nia z pewnością go zastanowiły, będzie je bowiem później powta­
rzał i rozwijał. 7 grudnia na stanowisko m i n i s t r a wojny powo­
łany został wojowniczy generał hr. Narbonne, fayettysta, nie­
ślubny syn Ludwika XV (a więc naturalny stryj króla). Był
on kochankiem pani de Staël, w której salonie fayettyści kon­
taktowali się z brissotynami. Postać Narbonne'a symbolizuje
więc zgodne co do wojennej polityki stanowisko d w o r u , fayettystów
i brissotynów. 14 g r u d n i a król oznajmił, że wysyła ultimatum
do Niemców; tegoż d n i a Narbonne zażądał w Zgromadzeniu
pieniędzy na zbrojenia i zapowiedział utworzenie trzech armii.
J e d n ą z nich dowodzić miał La Fayette. Przy okazji N a r b o n n e
zaatakował tych j a k o b i n ó w , którzy mówią o pokoju i oczer­
niają króla oraz rząd.

16 grudnia u jakobinów Brissot błyskotliwie uzasadniał swoją


politykę. Zganił bezczynność wobec Koblencji, uznając ją za
t c h ó r z o s t w o . „ M u s i m y się z e m ś c i ć a l b o z g o d z i ć się n a r o l ę p o ś m i e ­
wiska Europy i najnędzniejszego spośród jej tyranów". Od tej
m o w y Brissota wielka d e b a t a w o j e n n a u j a k o b i n ó w jest głównie
p o l e m i k ą p o m i ę d z y n i m a R o b e s p i e r r e m . W ciągu pięciu tygod­
ni R o b e s p i e r r e poświęci sprawie wojny cztery długie p r z e m ó w i e ­
nia klubowe: 18 X I I 1791 r., a n a s t ę p n i e 2, 11 i 25 I 1792 r.
W tym frontalnym ataku na stanowisko brissotynów a r g u m e n t y
się powtarzają, zmienia się j e d y n i e rozkład akcentów. Można
więc argumentację Robespierre'a przedstawić łącznie.
Najwięcej uwagi poświęcił „władzy wykonawczej": królowi, mi­
n i s t r o m , g e n e r a ł o m . Z a s t a n a w i a ł się, c z e m u c h c ą w o j n y i j a k i e
z niej mogą wyciągnąć korzyści. Wiedział, j a k i m atutem jest
sprawowanie władzy wykonawczej; później, gdy był już czło­
wiekiem rządu, atut ten wygrywał konsekwentnie. Brissotyni
twierdzili, że wojna będzie dla króla i rządu testem szczerości:
jeśli z d r a d z ą , z o s t a n ą z n i w e c z e n i . „Potrzebujemy wielkich z d r a d
...gdyż jest duża doza trucizny w łonie Francji i trzeba wiel­
kiej eksplozji, by ją usunąć" — mówił Brissot. Robespierre re­
plikował, że „osobliwy jest ten gust do zdrady". Władza wy­
konawcza nie zdradzi jednak wcale otwarcie, lecz będzie lud
usypiać, obłaskawiać, uwodzić. G d y b y król i ministrowie zdra­
dzili brutalnie, można by naprawić zło. Ale nie tak będzie:
„ z d r a d z ą was z c a ł ą sztuką, z u m i a r e m , patriotyzmem, powoli,
konstytucyjnie, tak j a k to robili dotąd". Robespierre nie prze­
sadza, nie nadużywa wielkich słów, nie mówi — jak to często
robił — o despotyzmie, który czyha j u ż za z a k r ę t e m . Stwierdza
trzeźwo, że dwór i partia rządowa (tj. triumwirat) nie liczą
na przywrócenie ancien régime'u: wiedzą, że to zbyt trudne.
Chcą natomiast głębokiej rewizji konstytucji: umocnienia kró­
lewskiej w ł a d z y , i z b y w y ż s z e j w p a r l a m e n c i e , p r z y w r ó c e n i a szla­
chectwa. Rewizja taka nie powiodła się w sierpniu 1791 r.:
teraz wojna mogłaby być okazją, aby ją przeprowadzić.
Brissot p o w i a d a , ż e d w ó r z a w s z e się b ę d z i e s p r z y m i e r z a ł z „ u m i a r ­
k o w a n y m i " (tj. f e u i l l a n t a m i ) p r z e c i w p a t r i o t o m , a l e p r z e c i w e m i ­
g r a n t o m s p r z y m i e r z y się z u m i a r k o w a n y m i i p a t r i o t a m i . R o b e s ­
pierre ironizuje: „ P o d z i w i a m wasze d o b r e samopoczucie, ale go
wam nie zazdroszczę ...Gdybym się widział w otoczeniu dwo­
rzan, arystokratów, umiarkowanych — byłbym przynajmniej
skłonny uważać, że jestem w dosyć kiepskim towarzystwie".
Argument był celny, jakkolwiek mniemanie Robespierre'a, że
arystokraci gotowi są wreszcie pójść n a kompromis z umiarko­
wanymi przeciw patriotom — pozbawione było pokrycia. J e d ­
n a k ż e n i e z a l e ż n i e o d s k ł a d u koalicji, k t ó r ą c h c i a ł b y s k u p i ć p r z y
sobie dwór, wojna ma tę właściwość, że u m a c n i a królów i mi­
nistrów. Dlatego też ,jest o n a pierwszym życzeniem potężnych
rządów, które c h c ą jeszcze większej potęgi". Wojna nie tylko
oddaje rządowi do rąk potężne środki działania, ułatwia mu
r o z r z u t n o ś ć , kryje j e g o b ł ę d y , ale p r z e d e w s z y s t k i m p o z w a l a o d ­
dzielić wojsko od ludu, zamienić żołnierzy w posłuszne auto­
maty, a n a w e t wykorzystać ich przeciw patriotom. Na zarzuty
brissotynów, że z n i e w a ż a żołnierzy — R o b e s p i e r r e replikował, że
przecież to on zawsze bronił wojskowych-patriotów. Ale nastrój
p a t r i o t y z m u w armii może o s ł a b n ą ć ; w y m o g i dyscypliny, o b a w a
przed zdradą, entuzjazm dla zwycięskiego g e n e r a ł a m o g ą spra­
w i ć , ż e ż o ł n i e r z e d a d z ą się o s z u k a ć i użyć przeciw najlepszym
patriotom.

Wojna, zmieniając oblicze armii, umacnia władzę generałów.


F r a n c j a nie ma zaś generałów-patriotów, którzy by — j a k Brutus,
Katon, T y m o l e o n — wrócili p o wojnie d o klasy zwykłych oby­
w a t e l i . „ B o j ę się z w y c i ę s t w g e n e r a ł ó w , w y b r a n y c h p r z e z d w ó r " —
mówi Robespierre i dodaje, że mogłyby im wystarczyć n a w e t
zwycięstwa rzekome, pozorowane. Wystarczyć do czego? O t ó ż
s ą t u d w i e możliwości. Zwycięski g e n e r a ł , jeśli jest d w o r a k i e m
bez c h a r a k t e r u , m o ż e o d d a ć swą władzę na usługi t r o n u , służąc
sprawie króla. Jeśli n a t o m i a s t jest C e z a r e m lub C r o m w e l l e m ,
m o ż e sam sięgnąć p o w ł a d z ę . Z n ó w p o w r a c a t u o b a w a przed
cezaryzmem, z wyraźnymi aluzjami do La Fayette'a. Dowódcy
d w ó c h a r m i i , m a r s z a ł k o w i e L u c k n e r i R o c h a m b e a u , byli s t a r ­
c a m i bez kromwelowskich ambicji, ale d o w ó d c a trzeciej, La Fayet-
te, b a r d z i e j polityk niż g e n e r a ł , d a ł przecież p o z n a ć swe oblicze
w dniu masakry na Polu Marsowym. M i a n o w a n o go dowódcą
a r m i i z n a r u s z e n i e m p r a w a (były poseł K o n s t y t u a n t y nie m i a ł
prawa przyjmować stanowisk od rządu przez d w a lata). To
także jest dla R o b e s p i e r r e ' a złym z n a k i e m na przyszłość, tym
b a r d z i e j ż e d u ż a część n a r o d u nie z n a L a F a y e t t e ' a .
I jeszcze j e d n o niebezpieczeństwo przyniesie, wojna. Da o n a
r z ą d o w i i g e n e r a ł o m p o p u l a r n o ś ć , w y w o ł a fałszywy e n t u z j a z m ,
odbierze ludowi chęć dyskutowania o polityce i odwróci jego
u w a g ę o d trudności w e w n ę t r z n y c h , o d intryg r z ą d u , słabości
c z y k o r u p c j i p o s ł ó w . P r z e c i e ż j u ż w R z y m i e , g d y l u d się b u r z y ł ,
senat ogłaszał wojnę... W czasie wojny „ r o z u m i p a t r i o t y z m
b ę d ą m u s i a ł y m i l c z e ć " . Brissot o ś w i a d c z y ł , ż e R o b e s p i e r r e , „ o b r o ń c a
ludu", twierdzeniem takim oczernia i poniża lud. Robespierre
replikował, że nie aspirował nigdy do p o m p a t y c z n e g o tytułu
o b r o ń c y l u d u ("jestem tylko sam z l u d u , nic więcej"). A co
do o c z e r n i a n i a l u d u — to s z a c u n e k d l a ń w y m a g a , by go nie
u s y p i a ć p o c h l e b s t w a m i , lecz, u z b r a j a ć g o p r z e c i w w ł a s n y m j e g o
w a d o m . Tu następuje cytat z J a n a J a k u b a R o u s s e a u : lud zaw­
s z e c h c e d o b r a , lecz n i e z a w s z e j e w i d z i . L u d j e s t n i e z w y ­
ciężony, g d y powstaje, lecz później nie u m i e stawić czoła per­
fidii p o l i t y c z n y c h s z a r l a t a n ó w , k t ó r z y g o o b ł a s k a w i a j ą , z w o ­
dzą, uspokajają, dzielą.

B r i s s o t p o w i a d a , ż e j e ś l i w w y n i k u wojny s p r a w y p r z y b i o r ą zły
o b r ó t , to le peuple est, là, l u d j e s t na m i e j s c u . A l e w s z a k w l i p c u
1791 r . n a P o l u M a r s o w y m l u d t a k ż e b y ł n a m i e j s c u . A p r z e ­
c i e ż p o l a ł a się j e g o k r e w : i n a czyj r o z k a z ? T o z n ó w z r ę c z n i e
s f o r m u ł o w a n e oskarżenie p o d a d r e s e m La F a y e t t e ' a . I dalej
replika brissotynom: zamiast niweczyć plany wrogów ludu
„ u m i e c i e tylko p o z o s t a w i a ć l u d o w i straszliwe p r a w o d o insu­
r e k c j i " ; ale insurekcja to ś r o d e k „nieczęsty, r y z y k o w n y , osta­
t e c z n y " . W o s t a t n i e j m o w i e o w o j n i e z 25 s t y c z n i a R o b e s p i e r r e
był pesymistyczny w ocenie perspektyw powstania ludowego.
„ N a r ó d u k a z u j e n a p r a w d ę s w e siły j e d y n i e w m o m e n t a c h i n s u ­
rekcji. Ale dziś nie ma tu m o w y o systemie insurekcji. Od
1 4 l i p c a c z a s y się z m i e n i ł y . Wtedy lud był suwerenem rzeczy­
wiście, t e r a z n i m j e s t z i m i e n i a . W t e d y d e s p o t y z m d r ż a ł , dzisiaj
grozi. A r y s t o k r a c j a u c i e k a ł a , dzisiaj m i o t a o b e l g i " . Bez w ą t p i e n i a
Robespierre nie docenił potencjału rewolucyjnego, tkwiącego w m a ­
sach, bo też nie doceniał rozmiarów i następstw kryzysu spo­
ł e c z n e g o . N a d z i e j e p o k ł a d a ł w p l a n o w y m , lecz p o w o l n y m oświe­
caniu i p o b u d z a n i u m a s przez burżuazyjne k a d r y : patriotycznych
posłów, kluby, g a z e t y . W sytuacji ze s t y c z n i a 1792 r. nie liczył
n a insurekcyjne n a s t r o j e ; t y m b a r d z i e j nie liczył, ż e „ l u d b ę d z i e
na miejscu", gdy wojna odwróci jego uwagę od spraw we­
wnętrznych, narzuci mu przeróżne rygory, a przede wszystkim
z n u ż y go i z m ę c z y .
Ostatecznie tedy wojna jest dobra nie dla ludu, lecz „dla
oficerów, s p e k u l a n t ó w , ministrów, dworu". Brissotyni po prostu
wpadli w pułapkę, zastawioną przez dwór, i teraz brną dalej,
głosząc hasła zaufania i poparcia dla rządu, gdy ten „czyni
s w ą p o w i n n o ś ć " . T u z n a l a z ł a się u R o b e s p i e r r e ' a p o c h w a ł a n i e ­
ufności, „strażniczki praw ludu" (bo to „głupie zaufanie" jest
ź r ó d ł e m wszelkiego z ł a ) . Z pewnością podejrzliwość i nieufność
tkwiły głęboko w c h a r a k t e r z e R o b e s p i e r r e ' a . G d y tedy w stycz­
niu 1792 r. pojawiły się oznaki odprężenia (Niemcy zdecydo­
w a l i się r o z p r o s z y ć e m i g r a n c k i e o d d z i a ł y ) i gdy krążyły pogłoski,
że dwór chce teraz pokoju — Robespierre znowu podejrzewa
w tym spisek i intrygę. Oto widocznie dwór chce trzymać
opinię w napięciu, pragnie, by samo Zgromadzenie nań na­
ciskało w sprawie wojny. „Dwór przypomina kurtyzanę, która
umizgami rozpaliła uczucia, a teraz je podnieca symulowanym
o p o r e m " . Zresztą i bez wojny rząd j u ż n i e m a ł o osiągnął: zebrał
armię, korzysta z bałwochwalczego zaufania posłów, otrzymał
miliony, narusza prawo.
G d y b y chociaż, j a k twierdzą brissotyni, wojna z a p e w n i a ł a Francji
bezpieczeństwo! T u zjadliwa apostrofa: „ Z a n i m ruszycie n a K o b ­
l e n c j ę , p r z y g o t u j c i e się p r z y n a j m n i e j d o w o j n y " . T y m c z a s e m ofice­
rowie są podejrzani, część granic bez obrony, pułki bez do­
wódców, Gwardia Narodowa nie uzbrojona, produkcja broni
z a n i e d b a n a , twierdze w złym stanie. R o b e s p i e r r e nie przypuszcza,
że król liczy na zupełną katastrofę militarną własnego kraju,
że pisze o tym listy do obcych monarchów; nie podejrzewa
też, ż e M a r i a A n t o n i n a przekaże później A u s t r i a k o m p l a n fran­
cuskiej k a m p a n i i . Ale n i e liczy też na łatwe zwycięstwa, szydzi
z Brissota, który „odnosi tak szybkie sukcesy nad despotami
...z trybuny" za pomocą „retorycznych figur". I obawia się
wojny długiej, trudnej, która spowoduje wyniszczenie patriotycz­
n y c h sił w a r m i i i e r o z j ę p a t r i o t y c z n e j e n e r g i i l u d u .
Ale wojna będzie długa i t r u d n a nie tylko z racji złego przy­
g o t o w a n i a do niej. Toczyć ją będzie kraj, podminowany przez
wewnętrznych wrogów. „Siedliskiem zła nie jest Koblencja, jest
o n o wśród nas". Należy tedy zacząć od poskromienia wrogów
wewnętrznych, a potem maszerować na nieprzyjaciół zewnętrz­
nych, "jeśli tacy jeszcze b ę d ą " . Jest bowiem Robespierre prze­
konany, że obce mocarstwa nie będą skłonne do wojny z re­
wolucyjną Francją, gdy ta wytępi kontrrewolucję i umocni się
w ten sposób wewnątrz. To jeden ze słabych punktów jego
argumentacji. Nie doceniał nienawiści obcych despotów do re­
wolucji j a k o „ogniska z a r a z y " i stanu ich przygotowań wojen­
n y c h . T e z a , iż „raczej c h c ą nas postraszyć niż a t a k o w a ć " , była
zbyt optymistyczna; to nie było tak, że losy wojny i pokoju
r o z s t r z y g a ł y się w y ł ą c z n i e w Paryżu.
Przeciw w r o g o m w e w n ę t r z n y m Z g r o m a d z e n i e uchwaliło skutecz­
ne środki d z i a ł a n i a : ustawy o e m i g r a n t a c h i o p o r n y c h księżach.
Mogły one odstraszyć i powściągnąć wewnętrznych nieprzyjaciół
wolności. Ale król ustawy te o d r z u c i ł : j e g o w e t o s t a n o w i d o w ó d
złej w i a r y . C o g o r s z a , Z g r o m a d z e n i e się u g i ę ł o , d a ł o się u w i e ś ć
wojennymi hasłami i sparaliżować. A trzeba było obalić kró­
lewskie w e t o jako s p r z e c z n e z „ p u b l i c z n y m o c a l e n i e m " . W prze­
mówieniach Robespierre'a rozsiane są gorzkie i ironiczne kry­
tyki pod adresem słabego Zgromadzenia Prawodawczego, po­
parte autorytetem Rousseau, który o rządach p a r l a m e n t a r n y c h
m i a ł b a r d z o kiepskie m n i e m a n i e . Nadzieje, p o k ł a d a n e w n o w y m
ciele u s t a w o d a w c z y m przez R o b e s p i e r r e ' a , wyraźnie się j u ż r o z ­
sypywały. J e g o krytyk n i c równoważy półgębkiem rzucona po­
chwala dla „posłów-patriotów".
I wreszcie — trzeźwo ocenia Robespierre brissotowskie idee
„krucjaty w imię powszechnej wolności". Brissotyni już widzą
trójkolorowe sztandary „ n a p a ł a c a c h cesarzy, sułtanów, papieży
i królów". Opowiadają cuda o „braterskich uściskach" ludów,
w y o b r a ż a j ą sobie, iż s t a r c z y wejść z w o j s k i e m do obcego kraju,
by go skłonić do przyjęcia nowych praw. Ale „nikt nie kocha
u z b r o j o n y c h misjonarzy"; ofensywa F r a n c u z ó w m o ż e tylko wzbu­
rzyć obce ludy „bez względu na stopień demokracji u gene­
r a ł ó w i żołnierzy, którzy im składają w i z y t ę " . Ofensywa w N i e m ­
czech przypomni tam stare nienawiści do Francuzów za spu­
stoszenie Palatynatu w czasach Ludwika X I V ; w Belgii łatwo
będzie przeciw żołnierzom rewolucji wykorzystać przesądy reli­
gijne. „Deklaracja praw to nie promień słońca, który oświeca
j e d n o c z e ś n i e wszystkie ludy, to nie p i o r u n , który uderza jedno­
cześnie we wszystkie trony". Nawet najgorsze rządy też mają
wsparcie „w przesądach, zwyczajach, wychowaniu ludów". Zde-
prawowanym przez despotyzm ludziom nawet wolność wydaje
się z początku przerażająca. Tempo postępów wolności we
Francji skłania do ostrożności w ocenie usposobienia innych
ludów. Rewolucję we Francji zaczęli — to trafne spostrzeżenie
Robespierre'a — a r y s t o k r a c i , kler, b o g a c z e ; d o p i e r o później l u d
ich poparł w walce z despotyzmem. A u ludów Europy elity
dalekie są jeszcze od dawania sygnału do rewolty. I wniosek:
„ z r ó b c i e w p r z ó d p o r z ą d e k u siebie, z a n i m pójdziecie nieść wol­
ność do innych krajów".
Swą polemikę z Brissotem zaczynał Robespierre od tezy, że
naród nie odrzuca wcale wojny, jeśli jest ona konieczna dla
o b r o n y w o l n o ś c i ; jeśli to m o ż l i w e , c h c e m i e ć i p o k ó j , i w o l n o ś ć ;
odrzuca zaś wojnę, gdy ta wiedzie do zniszczenia wolności.
Okazało się j e d n a k , że propaganda wojenna jest nader chwy­
tliwa. „ N i e k i e d y d l a t e g o , ż e się m a r a c j ę , m o ż n a się s t a ć t r u d ­
n y m do zniesienia i niemal p o d e j r z a n y m " — powie Robespierre
11 stycznia. I dalej: „Wiem, że patrioci ganili tę szczerość,
z j a k ą przedstawiłem zniechęcający — w e d l e ich opinii — obraz
naszej sytuacji". C z y dlatego, b y n i c w y d a ć się p a t r i o t o m defe-
tystą i tchórzliwym pacyfistą zmienił R o b e s p i e r r e p e w n e a k c e n t y
w tej m o w i e z 1 1 stycznia? Owszem, gdy Zgromadzenie wesprze
się n a ludzie, umocni duch obywatelski w wojsku, gdy lud się
obudzi, a wewnętrzni wrogowie będą poskromieni — wtedy
„maszerujmy na Leopolda!". Sam Robespierre zażąda wtedy
wojny „wielkim głosem". A nawet i bez spełnienia tego wa­
runku można zacząć wojnę z cesarzem, jeśli będzie to na­
prawdę wojna ludowa, a nie robiona przez ministrów i gene­
rałów. Tu następuje w tekście Robespierre'a jeden z najświet­
niejszych jego oratorskich popisów: żarliwy apel do patriotów
o wojnę ludową. Ale „oto pan Brissot mi oświadcza, że w o j n ą
musi pokierować hrabia de Narbonne, a maszerować trzeba
pod rozkazami markiza de La Fayette". I od razu cały czar
pryska... Niektórzy jakobini — i niektórzy rojaliści — zauwa­
żyli w tej mowie z 11 stycznia tylko hasło Marchons sur Leopold!,
tylko apele o wojnę l u d o w ą — i sądzili, że Robespierre zmie­
nił zdanie, że teraz chce już wojny. Jak poczucie humoru,
tak i poczucie ironii nie k a ż d e m u jest d o s t ę p n e .

Spory wśród j a k o b i n ó w

R ó ż n i c e opinii w s p r a w i e wojny na p r z e ł o m i e lat 1791 i 1792


z a p o w i a d a ł y j u ż późniejszy rozłam wśród j a k o b i n ó w na zwolen­
ników Żyrondy i stronników Góry. Bo Robespierre naraża się
wielu klubowym przyjaciołom i kolegom, ale nie jest w swej
opinii odosobniony. Podzielają jego zdanie Billaud-Varenne,
którego mowa przeciw wojnie z 19 grudnia była szczególnie
b r u t a l n a i pesymistyczna w tonie, a dalej D a n t o n , Desmoulins,
D o p p e t , Panis, A n t h o i n e i inni jeszcze jakobini. Lewicowi dzien­
nikarze - Desmoulins, Hébert, Gorsas, Prudhomme - także
o p o w i a d a j ą się p o s t r o n i e R o b e s p i e r r e ' a . N i e k t ó r z y l u d z i e B r i s s o t a ,
jak np. Louvet, będą szukali sposobów zbliżenia rozbieżnych
stanowisk, pozyskania Robespierre'a pochwałami. Przemówienie
Maksymiliana z 11 stycznia w y w a r ł o wielkie w r a ż e n i e : D e s m o u ­
lins t w i e r d z i ł , ż e n i e t y l k o p u b l i c z n o ś ć z trybun, ale i połowa
klubistów roniła łzy pod wpływem tego oratorskiego kunsztu.
Marat poszukał osobistego kontaktu z Robespierrem właśnie
w styczniu 1792 r . : i on uznawał, że sytuacja jest nad wyraz
poważna. Pragnął pozyskać Robespierre'a dla swych idei lu­
d o w e j d y k t a t u r y i i n t e n s y w n i e g o d o niej przekonywał. Robes­
pierre odrzekł mu, że kompromituje słuszną sprawę gwałtow­
nymi i absurdalnymi pomysłami; Marat uznał, że jego roz­
mówca, uczciwy i gorliwy w patriotyzmie, nie ma j e d n a k ani
szerokich horyzontów, ani śmiałości męża stanu. Rozeszli się
z siebie n i e z a d o w o l e n i .
18 stycznia Louvet w pojednawczym tonie tłumaczył Robes-
pierre'owi, że jest on już „niemal samotny". To przesada;
jednakże przeciwnicy wojny u jakobinów stopniowo wykruszali
się. W ś r ó d dziennikarzy zmienił front Gorsas; Hébert opowie­
d z i a ł się z a w o j n ą , b y l e t a k z a c z ę t ą , ż e j u ż p i e r w s z y cios z ł a m i e
w r o g ó w . D a n t o n z a m i l k ł , a p r y w a t n i e o ś w i a d c z a ł , iż jeśli R o b e s ­
p i e r r e c h c e się g u b i ć , t o n i e c h się g u b i s a m .
Bo też Robespierre nie uniknął błędów. 18 stycznia niezręcz­
nie i z u p e ł n i e b e z p o d s t a w n i e n a p a d ł na Brissota za to, że w j e g o
gazecie, Patriotę franҫais, chwalono jakoby La Fayette'a („zbrod­
niczego generała, winnego najczarniejszych z a m a c h ó w przeciwko
ludowi"). Brissot mu replikował spokojnie i godnie. Jeszcze
30 grudnia brutalnie atakował Robespierre'a i Billauda za
„ e k s t r e m i z m " i wolał, że h a ń b i ą rewolucję „głoszeniem a n a r c h i i " .
T e r a z Brissot p r z y b r a ł p o s t a w ę pojednania, sugerował, że tylko
upór Robespierrc'a powoduje bratobójcze spory. 20 stycznia
po kolejnym ugodowym wystąpieniu Brissota stary jakobin,
pisarz Jean-Joseph Dusaulx wezwał obu adwersarzy, by się
uściskali na znak przyjaźni i estymy. Nastąpiła scena brater­
skich pocałunków; brissotyńskie gazety sugerowały, że na plat­
formie p o g l ą d ó w Brissota powróci wśród jakobinów zgoda i jed­
ność. Ale R o b e s p i e r r e od razu oświadczył, że nie zmienił swego
zdania.
25 stycznia Brissot, który także nie zmienił zdania, osiągnął
sukces. Zgromadzenie wezwało króla, by ultymatywnie, pod
groźbą wojny i z terminem do 1 marca, zażądał od cesarza
Leopolda odpowiedzi: czy rezygnuje z wszelkich u k ł a d ó w , skie­
rowanych przeciw suwerenności Francji i jej niezawisłości. Na­
pięcie po przejściowym odprężeniu z n o w u wzrosło. Tegoż dnia
wieczorem R o b e s p i e r r e w y g ł o s i ł w k l u b i e o s t a t n i ą z serii s w y c h
mów antywojennych. Jak długo jednak można było słuchać
ciągle tych samych argumentów? 26 stycznia brissotyn, pastor
Lasource, oświadczył, iż „piękne dyskusje" o wojnie stały się
jałowe i z a p r o p o n o w a ł d e b a t ę o systemie p o d a t k o w y m . Robes­
pierre żądał k o n t y n u o w a n i a dyskusji wojennej; wśród wielkiego
t u m u l t u został przegłosowany. Z r o z u m i a ł , że ta u t r a t a w p ł y w u
na klub była rezultatem nieustannego przepowiadania przy­
szłych nieszczęść; że jakobini woleliby poznać jego pogląd, co
należy z r o b i ć teraz, a b y tych nieszczęść u n i k n ą ć .
Pogląd ten wyłożył w długim wystąpieniu z 10 lutego. Był to
właściwie p r o g r a m działania, adresowany do Z g r o m a d z e n i a Pra­
wodawczego: gdyby ciału temu zbrakło energii, „bylibyśmy
wydani na łup władzy wykonawczej... lub zdani na nas sa­
mych". To odległa jeszcze aluzja, że lud mógłby ocalić się
sam. Na razie Robespierre wolał wzywać do „ścisłego aliansu
ludu z posłami". Niechże Zgromadzenie „mówi, rozumuje, działa
tak j a k lud". Interesujące, że ma to być oddziaływanie wza­
jemne. A więc z j e d n e j strony posłowie powinni użyć „wszyst­
k i c h c n ó t , o d w a g i , g e n i u s z u i siły l u d u " , tego ludu, który jest
, j e d y n ą ostoją w o l n o ś c i " . I z a r a z k o n k r e t n e p r o p o z y c j e : to b ł ą d ,
że Zgromadzenie zamyka się w ciasnej sali maneżu, trzeba
dlań wybudować („na gruzach Bastylii lub gdzie indziej"),
gmach na 10 000 widzów, bo na oczach ludu posłom wstyd
b ę d z i e z d r a d z a ć jego s p r a w ę . „ D w ó r m a c a ł e m n ó s t w o p a ł a c ó w ,
niech i lud ma przynajmniej swój jeden". I drugi wniosek:
uchwalić ustawę o karach dla posłów, którzy znieważają lud
(skoro są przepisy regulaminu przeciw posłom, którzy obrażają
kolegów...).

Z drugiej strony to Z g r o m a d z e n i e ma szerzyć wśród ludu oby­


watelską świadomość, wyrywać go ze „ z g u b n e g o letargu". A więc
n i e c h Z g r o m a d z e n i e u c h w a l i p e r m a n e n c j ę , tj. p r a w o c o d z i e n n e g o
z b i e r a n i a się, 4 8 z g r o m a d z e ń s e k c y j n y c h (dzielnicowych) Paryża:
niech lud się bez przerwy gromadzi w swych sekcjach „tak,
jak w pięknych dniach rewolucji". Niech posłowie uchwalą
święto federacji „wszystkich Gwardii Narodowych Francji", ale
nie takie, jak 14 VII 1790 r., bo tamto — urządzane pod
auspicjami La Fayette'a — tylko d e p r a w o w a ł o ś w i a d o m o ś ć oby-
watelską. Niechże teraz uzbrojeni obywatele z wszystkich de­
p a r t a m e n t ó w Francji uczestniczą w święcie j e d n o ś c i p r a w d z i w i e
ludowym pod hasłem: wolność l u b śmierć. Jest więc u Robes­
pierre'a i d e a j e d n o ś c i l u d o w e j w szerokiej skali, j e d n o ś c i Paryża
i kraju: to j a k b y zapowiedź wielkich dni sierpniowych 1792 r.,
gdy tron będą obalać paryżanie razem z delegatami depar­
tamentów.
Nie dość wszakże j e d n e g o święta l u d o w e g o : jeśli Zgromadzenie
ma u m a c n i a ć świadomość obywatelską, p o w i n n o ustanowić cały
system edukacji narodowej. A zatem wychowywać poprzez
święta wzorowane na greckim antyku. Podczas takich świąt
lud powinien nagradzać patriotycznych pisarzy, poetów, arty­
stów (bo „w materii patriotyzmu sekcje Paryża są lepszym
sędzią niż A k a d e m i a F r a n c u s k a " ) . Z satysfakcją opisuje Robes­
pierre, j a k twórcy nagrodzeni przez lud byliby „wieńczeni przez
s t a r c ó w l u b , c o lepiej m o ż e , p r z e z p i ę k n e d a m y " ; d o m a g a się,
by teatry, miast ukazywać obrazy rozwiązłości i serwilizmu,
grały sztuki o Brutusie, Tellu i G r a k c h u s i e . T e n wątek formo­
w a n i a cnót obywatelskich z inicjatywy p a ń s t w a p o w r a c a ć p o t e m
będzie u R o b e s p i e r r e ' a wiele razy.
Treść aliansu „Zgromadzenia z ludem" miałyby jednak wy­
pełnić również decyzje ekonomiczne. To coś nowego: w po­
lemice z Brissotem Robespierre u c h y l a ł się od dyskusji na te­
maty ekonomiczne i socjalne. Teraz pojawi się kilka intere­
sujących propozycji. A więc Z g r o m a d z e n i e p o w i n n o d b a ć o po­
wierzanie stanowisk publicznych ubogim obywatelom. Część daw­
nych dóbr kościelnych mogłaby ulżyć doli biedaków (Marat
twierdził, że należało rozdać b i e d n y m 1/3 tych d ó b r ) . Spadki
powinny być dzielone w równych częściach: to idea jeszcze
z wiosny 1791 r . A t a k u j e R o b e s p i e r r e t ł u s t ą listę c y w i l n ą k r ó l a ,
spekulacje i koncentrowanie bogactw w ręku jednostek, apeluje
o uporządkowanie spraw pieniężnych. Ponieważ dwór i fana­
tyzm sieją niezadowolenie wśród chłopów, należy odbudować
ich zaufanie do rewolucji „przez nowe dobrodziejstwa", a przy­
najmniej przez realizację tego, co im obiecała Konstytuanta
(restytucję d ó b r g m i n n y c h , ułatwienie wykupu feudalnych cię­
żarów). Całość tych ekonomicznych propozycji można uznać
za s k r o m n ą : były o n e ubogie i niezbyt precyzyjne. S a m Robes­
pierre tłumaczył, że nie p r o p o n u j e ustaw, które by „naruszyły
za j e d n y m z a m a c h e m zbyt wiele stosunków i z b y t silne przy­
zwyczajenia". Ale przy całej swej skromności, zawsze jeszcze
te propozycje Robespierre'a lepsze były od fałszywych rachub
brissotynów, że wojna przyniesie Francji e k o n o m i c z n ą ekspansję
i a u t o m a t y c z n i e r o z ł a d u j e kryzys socjalny. I zawsze lepsze były
od tego, co 30 stycznia uchwalili jakobini. Przez Paryż prze­
szła w ł a ś n i e fala niepokojów na tle spekulacyjnie wysokich cen
cukru. Więc po infantylnym i pompatycznym przemówieniu
L o u v e t a członkowie k l u b u przysięgli, że póki kupcy nie o b n i ż ą
c e n , p o w s t r z y m a j ą się o d c u k r u i k a w y . T y l k o C o l l o t d ' H e r b o i s
protestował przeciw abstynencji od kawy, bez której nie może
pracować nocą.
Robespierre trafnie oceniał główny problem rewolucji, gdy się
d o m a g a ł „ścisłego a l i a n s u " b u r ż u a z y j n e g o Z g r o m a d z e n i a z ma­
sami ludowymi. Ale znowu się mylił w ocenie kosztów tego
sojuszu. Nie jestem obrońcą ludu, ,jestem sam z ludu" —
oznajmiał niedawno Brissotowi. To r o b e s p i e r r o w s k i e je suis du
peuple wyraża złudne mniemanie, iż wie on najlepiej, czego
po rewolucji oczekuje lud. J e d n a k ż e w a r u n k i , które p r o p o n o w a ł ,
nie były w stanie „przywrócić gorliwości i zaufania" chłopów,
wojujących z powinnościami feudalnymi, i sankiulotów, prote­
stujących przeciw drożyźnie oraz bezrobociu. Proponował za
mało.
Z drugiej strony było Z g r o m a d z e n i e Prawodawcze. Gdyby, jak
żądał Robespierre, „mówiło, myślało, działało tak j a k lud",
m u s i a ł o b y pójść z n a c z n i e dalej niż s a m Maksymilian. Tymcza­
sem j e d n a k wcale nie było skłonne pójść za jego umiarkowa­
nymi radami. Na próżno wspominał Robespierre, że „czysta
i o d w a ż n a mniejszość" m o ż e p o k o n a ć „większość t ę p ą i s k o r u m ­
powaną". Jakobińska mniejszość, sterowana przez brissotynów,
nie kwapiła się do walki z większością o to, aby odważnie
wyjść w pół drogi rewindykacjom ludowym.
Pozostałą część przemówienia z 10 lutego poświęcił Robes­
pierre programowi działań Zgromadzenia w sferze polityczno-
-ustrojowej. Te propozycje nie są z reguły nowe: występował
z nimi już w 1790 i 1791 r. Są tu postulaty przyśpieszania
przygotowań obronnych, uzbrojenia ludu („choćby w piki"),
przywrócenia praw żołnierzom usuniętym z armii za patrio­
t y z m , czystki w ś r ó d reakcyjnych oficerów. Z g r o m a d z e n i e p o w i n n o
zdemokratyzować armię i zreformować ustawy o policji. Musi
ono zadbać o wygaszenie ognisk kontrrewolucji na południu
kraju, o u k a r a n i e winnych. Musi nadzorować Trybunał Naro­
d o w y i r e a k c y j n e d y r e k t o r i a t y d e p a r t a m e n t ó w , a p r z e d e wszyst­
kim jak najskrupulatniej kontrolować rząd. Nie wystarcza samo
wotum nieufności dla ministrów, należy ich też karać, jeśli
z a s ł u ż ą : lepiej o s k a r ż y ć p r z e d T r y b u n a ł e m N a r o d o w y m i u k a r a ć
jednego ministra, niż spowodować zwolnienie dziesięciu. To
król jest zainteresowany w częstych zmianach ministrów, by
w miejsce skompromitowanych podstawiać ukrytych wrogów
wolności. Są pomysły, by król dobierał ministrów, ambasado­
rów, g e n e r a ł ó w spośród j a k o b i n ó w : niechże Bóg u c h o w a ! Robes­
p i e r r e o c z y w i ś c i e o b a w i a się, że dwór skorumpuje i „uwiedzie"
jakobinów rządowymi posadami. Ale to pryncypialne bojkoto­
w a n i e w ł a d z y w y k o n a w c z e j nie m o g ł o b u d z i ć e n t u z j a z m u w klu­
bie; R o b e s p i e r r e w n e t się o t y m p r z e k o n a .
Tymczasem w drugiej połowie lutego i w marcu wielkie de­
baty u jakobinów roztopiły się w drugorzędnych sporach.
Maksymilian angażuje się w sprawę rozłamu wśród jakobinów
Strasburga. Przy okazji badania sprawy sztrasburskiej Billaud-
-Varenne odkrył, że komitet korespondencyjny klubu, powo­
łany do prowadzenia korespondencji z filiami, wysłał nie za­
twierdzony przez klub okólnik do filii. Przedstawiał on sta­
nowisko centrali paryskiej j a k o j e d n o m y ś l n i e prowojenne. Teraz
Robespierre angażuje się w konflikt z brissotyńskim trzonem
komitetu korespondencyjnego (Carra, Lasource, Louvet, Real).
W początku marca zajmował się zamieszkami na południu
kraju na tle a k t y w n o ś c i kontrrewolucjonistów; bronił zwłaszcza
patriotów Marsylii.
W marcu ponownie zaktualizowała się najważniejsza spra­
wa wojny. 1 marca zmarł cesarz Leopold; jego następca
Franciszek II uchodził za dużo hardziej wojowniczego. 15
marca król mianował ministrem spraw zagranicznych gen.
Karola Dumourieza, jakobina, który obiecał dworowi zapew­
nić przychylność brissotynów (jego p r z y j a c i e l e m był Gensonne,
„mózg" brissotyńskiej grupy). Wkrótce po nominacji Dumou­
rieza, mocnego człowieka. nowego rządu, ministrami zostali
brissotyni R o l a n d i Claviere, a później jeszcze czwarty j a k o b i n ,
Servan.
P o w o ł a n i e tego , j a k o b i ń s k i e g o m i n i s t e r i u m " R o b e s p i e r r e przyjął
kwaśno, ale k l u b j a k o b i n ó w n a ogół entuzjastycznie. 19 m a r c a
D u m o u r i e z p o j a w i ł się w klubie, włożył demonstracyjnie czer­
woną czapkę frygijską i prosił grzecznie jakobinów o rady
i o mówienie mu prawdy. S p o t k a ł się z owacją; ledwie paru
klubistów (Legendre, Collot) usiłowało przyhamować ów en­
tuzjazm. Robespierre chłodno oświadczył, iż „nie jest niemo­
żliwe", by minister był patriotą; wzywał j e d n a k Dumourieza,
aby dowiódł swych intencji. Nieoczekiwanie Dumouriez rzucił
mu się w ramiona. Robespierre, który nie znosił podobnych
efuzji uczuć nawet u przyjaciół, był wściekły. Podobno osten­
t a c y j n i e s t r ą c i ł c z a p k ę frygijską, k t ó r ą m u w ł o ż o n o . T o n a k r y c i e
głowy wchodziło w modę wśród drobnomieszczaństwa i ludu:
gdy się dowiedziano, że w starożytności, nosili je wyzwoleni
niewolnicy, uznano je za bardzo odpowiednie dla Francuzów.
Na tym samym posiedzeniu z 19 marca odczytano u jako­
binów list mera Petiona z krytyką czapek frygijskich. Robes­
pierre gorąco tę krytykę poparł: znakiem rewolucjonisty jest
przecież trójkolorowa k o k a r d a ! D o d a ł p r z y okazji kilka p o c h w a ł
dla Petiona.
Po wejściu brissotynów do rządu marsz ku wojnie przyśpieszył
się. 25 marca rząd uchwalił wysłać definitywne ultimatum do
Wiednia. Robespierre usiłował raz jeszcze zdobyć poparcie
sieci j a k o b i ń s k i c h klubów dla polityki antywojennej. 26 marca
przedstawił tedy w klubie projekt adresu do filii, ostrożny,
zniechęcający do wojennego pośpiechu. W imieniu brissotynów
replikował mu Guadet. Zarzucił Robespierre'owi, że obraża
kluby jakobińskie, które opowiedziały się za wojną; że znie­
chęca filie do nowego rządu; że wreszcie chce poddać lud
„niewoli przesądów". Ten ostatni zarzut odnosił się do paru
słów z projektu Robespierre'a o „opatrzności boskiej", która
„uderzając w L e o p o l d a z d a j e się krzyżować na jakiś czas pro­
jekty naszych wrogów". I właśnie ten z a r z u t szczerze d o t k n ą ł
R o b e s p i e r r e ' a . O d ż e g n a ł się n a t y c h m i a s t o d f a n a t y z m u i k l e r y ­
kalizmu, ale potwierdził, z akcentem głębokiego przekonania,
swą wiarę w Wieczystą Istotę, „ k t ó r a w p ł y w a n a losy n a r o d ó w ,
a j u ż szczególnie z d a mi się czuwać nad rewolucją francuską".
Bóg Robespierre'a, jak trafnie pisał Gerard Walter, „podziela
jego polityczne opinie". Ale jest to też Bóg, w którego wierzy
lud, który p o t r z e b n y jest masom. Robespierre sugeruje, iż to
arystokraci i bogacze rezygnują z idei Boga w zamian za
doczesne korzyści: ateizm jest światopoglądem skorumpowanej
elity, cnotliwy lud w Boga wierzy. To także wątek, który
później m o c n o się usadowi w systemie poglądów Robespierre'a.
Tym razem nie zdołał przekonać braci-jakobinów: gdy zaczął
m ó w i ć o Bogu, p r z e r y w a n o mu żądając — rzecz n i e b y w a ł a ! —
by nie zbaczał od porządku dziennego. Robespierre zmusił
wprawdzie audytorium, by go wysłuchało do końca („Nie,
panowie, nie stłumicie mojego głosu, nie ma takiego porządku
dziennego, który by mógł zniweczyć tę p r a w d ę . . . " ) . G d y j e d n a k
ostatecznie w r ó c o n o do p o r z ą d k u o b r a d — adresu do filii —
tumult nie pozwolił na ż a d n ą decyzję. 30 marca Robespierre
sam musiał wycofać projekt swego adresu wśród hałasów i nie­
przychylnych okrzyków. J e g o przegrana w sprawie wojny była
oczywista.

Teraz już wypadki potoczyły się szybko. Austriacy nie odpo­


wiedzieli na francuskie ultimatum; 20 kwietnia król udał się
do Z g r o m a d z e n i a z wnioskiem o wypowiedzenie wojny Austrii.
Ledwie dziesiątka posłów — głównie feuillantów, powiązanych
z triumwiratem — g ł o s o w a ł a p r z e c i w w o j n i e . R y c h ł o się m i a ł o
okazać, że żadna grupa zmierzająca do tego celu nie dostała
takiej wojny, j a k ą sobie w y m a r z y ł a .

Burzliwa wiosna
Robespierre przegrał, ale nie zszedł z placu. Uznał, że naj­
większym niebezpieczeństwem jest teraz ambicja La Fayette'a,
której sprzyjają j e g o wpływy w armii i Gwardii Narodowej,
a także maska patriotyzmu ciągle jeszcze przezeń obnoszona.
W kwietniu 1792 r . d e m a s k o w a n i u L a F a y e t t e ' a p o ś w i ę c i ł u j a ­
k o b i n ó w kilka g w a ł t o w n y c h wystąpień (zaczął tę kampanię już
28 m a r c a , najbrutalniej a t a k o w a ł La F a y e t t e ' a 6, 11 i 20 kwiet­
nia) . Z n a l a z ł y się w t y c h przemówieniach uwagi o fałszywych
sukcesach La Fayette'a w Ameryce; o przywłaszczeniu sobie
przezeń zwycięstwa l u d u w dniu 14 l i p c a ; o tępieniu p a t r i o t ó w
w armii i masakrze w N a n c y ; o separowaniu Gwardii Narodowej
od ludu — a przede wszystkim o krwi, przelanej na Polu
Marsowym. Co się tyczy talentów La Fayette'a, Robespierre
nie dostrzegał innych prócz jego „mechanicznego uśmiechu".
Cios był celny, La Fayette lubił się krygować i kokietować.
20 kwietnia, gdy wojna była już przesądzona, Robespierre
żądał wojny ludowej, a nie „wojny dworu i intrygantów";
wnosił zatem, by dać La Fayette'owi dymisję z dowództwa
j e g o a r m i i . W toku całej tej k a m p a n i i t w i e r d z i ł , n i e b e z prze­
sady, iż niebezpieczniej jest d e n u n c j o w a ć pana markiza de La
Fayette „niż wszystkich królów z i e m i " . F a k t e m jest zresztą, że
liczne gazety powiązane z markizem zaczęły przeciw Robes-
pierre'owi wściekłą k a m p a n i ę : zarzucano mu nawet, że ociera
się o zdradę — wszak sukces w wojnie zależy od zaufania
żołnierzy do ich wodza. Paryską Gwardię Narodową, gdzie
wpływy fayettystów były duże, podjudzano przeciw Robespier-
re'owi w n a d e r wyrafinowany sposób: p o d o b n o niektórzy gwar­
dziści z a m i e r z a l i j u ż przejść o d słów d o c z y n ó w .
F r a g m e n t e m kampanii przeciw La Fayette'owi była także sprawa
ludowego święta na cześć Szwajcarów z Chateauvieux. Kilku­
dziesięciu tych żołnierzy, ofiar represji w Nancy, wypuszczono
właśnie z galer w wyniku ustawy amnestyjnej. U jakobinów
organizacją święta na ich cześć interesowali się szczególnie
Collot d'Herbois i młody prawnik Tallien. Robespierre mocno
zaangażował się w tę sprawę: widział w święcie na cześć
Szwajcarów pierwszą próbę tworzenia ludowej tradycji świą­
tecznej, którą tak zalecał 10 lutego. A ponadto, ponieważ
żołnierze szwajcarscy byli ofiarami Bouillé'go i La Fayette'a,
więc ich święto oceniał j a k o publiczne pohańbienie najgorszego
wroga. Święto odbyło się 15 kwietnia, z poparciem władz
miejskich: mer Petion nie uruchomił nawet służby porządko­
wej, by dać wyraz swemu zaufaniu do ludu. Petion sympa­
t y z o w a ł z b r i s s o t y n a m i , ale d b a ł też o s w ą p o p u l a r n o ś ć u san-
kiulotów. 13 kwietnia Robespierre powiedział, że ze wszystkich
ludzi najbardziej kocha i szanuje Petiona. M i ę d z y nimi wszystko
jest jeszcze w porządku.
To, że f a y e t t y ś c i i i c h g a z e t y w r o d z a j u Feuille du jour a t a k u j ą
Robespierre'a należy oczywiście do reguł gry. Ale gdy toczy
on swą kampanię przeciw La Fayette'owi — znów zaostrza
się t o n b r i s s o t y n ó w , a t a k u j ą c y c h g o c o r a z b e z l i t o ś n i e j . N i e c h o d z i
im o generalski h o n o r La Fayette'a, ich zbliżenie z markizem
jest czysto koniunkturalne. Nie mogą jednak znieść tego, że
Robespierre swymi akcjami psuje im „ich" wojnę. Zaczynają
się w i ę c podjazdowe harce w ich gazetach. Brissotowski Patriotę
franҫais pisze w kwietniu, że są trzy opinie na temat Robes­
pierre'a: albo jest szalony, albo m i o t a nim zraniona próżność,
a l b o też p r z e k u p i ł a g o k r ó l e w s k a lista c y w i l n a .
23 kwietnia Robespierre zapowiada, że za kilka dni zdema­
skuje zdrajców, przedstawi klubowi „plan wojny domowej"
w y m y ś l o n y przez j e d n e g o z posłów. B r z m i a ł o to groźnie i enig­
matycznie. D o dziś nie jest j a s n e , c o m i a ł n a myśli. Brissotyni
domyślali się, że do nich pije i postanowili go uprzedzić.
25 kwietnia zaatakowali Robespierre'a u jakobinów Brissot
i G u a d e t . P a d a ł y zarzuty dzielenia patriotów, manii denuncja-
torskiej, monopolizowania wpływu na klub jakobinów, pychy,
d e z e r c j i z e s t a n o w i s k a . . . T e n o s t a t n i z a r z u t o d n o s i ł się do dy­
misji, którą Robespierre złożył 10 kwietnia z funkcji oskarży­
ciela publicznego przy Trybunale paryskim. Sąd ten ukonsty­
t u o w a ł się dopiero w połowie lutego 1792 r.; po paru tygod­
niach a n e m i c z n e g o udziału w jego p r a c a c h Robespierre zrezyg­
nował ze swego stanowiska. Polityka trzymała go już zbyt
mocno. Gorzej, że na wakujące miejsce wybrano zaraz byłego
ministra i zausznika dworu, feuillanta D u p o r t a du T e r t r e . Wielu
j a k o b i n ó w miało do Robespierre'a pretensję, że u t o r o w a ł drogę
do ważnego stanowiska temu reakcjoniście.

G u a d e t zakończył apelem, by Robespierre zrezygnował Z roli


i d o l a l u d u i „ n a r z u c i ł sobie o s t r a c y z m " . O b a j , Brissot i G u a d e t ,
p r z e m a w i a l i w ś r ó d p i e k i e l n e g o h a ł a s u , t r y b u n y t r z ę s ł y się o d k r z y ­
ku. Podejrzliwy Robespierre dojrzał w tym nowy manewr
wrogów, którzy chcą, by nie m ó g ł słyszeć oskarżycieli, a więc
i odpowiedzieć na ich zarzuty ...
O d p o w i e d z i a ł n a n i e 2 7 k w i e t n i a . Ż a l i ł się n a g ł o s y b r i s s o t y ń s k i c h
gazet; uprzedził, że pominie absurdalne zarzuty, np. że jest
przekupiony przez dwór. Rozwiódł się szeroko nad swoimi
z a s ł u g a m i dla rewolucji, poczynając od kampanii wyborczej do
Stanów Generalnych. Było to ciekawe j a k o próba politycznej
a u t o b i o g r a f i i , ale z z a r z u t a m i b r i s s o t y n ó w miało na o g ó ł z w i ą z e k
l u ź n y . N i e u s t r z e g ł się n i e z r ę c z n o ś c i : m ó w i ą c o z a k a z i e r e e l e k c j i ,
k t ó r y p r z e p r o w a d z i ł w K o n s t y t u a n c i e , oświadczył, że w ten sposób
„ d a ł F r a n c j i Brissota i C o n d o r c e t a " (tak, j a k g d y b y w k o n k u r e n c j i
z byłymi posłami nie mieli oni żadnych szans wyborczych).
Z a a t a k o w a ł , z aluzją do C o n d o r c e t a , „ a k a d e m i k ó w i g e o m e t r ó w " ,
tj. ludzi Oświecenia, którzy dla osobistych korzyści „schlebiali
możnym i adorowali królów", natomiast prześladowali J a n a J a ­
k u b a R o u s s e a u . P o w i e d z i a ł , i ż „ i s t n i e n i e tej t r y b u n y i t e g o k l u b u
jest p o m n i k i e m tego, co z d z i a ł a ł " : to aluzja do r a t o w a n i a k l u b u
po kryzysie lipcowym 1791 r. Powtórzył znowu, że nie jest
t r y b u n e m czy o b r o ń c ą l u d u , b o „ s a m jest z l u d u " . C o d o z a r z u t u ,
ż e p o d b u r z a l u d i d z i e l i p a t r i o t ó w o g r a n i c z y ł się d o s t w i e r d z e n i a ,
iż to s a m o o nim i o Petionie w lipcu 1791 r. mówili feuil-
lanci. O swej dymisji ze stanowiska oskarżyciela rzeki, że bez­
pieczniej przecie jest ścigać delikty prywatne niż spiski przeciw
d o b r u p u b l i c z n e m u , a w i ę c o p u ś c i ł o k o p , a b y r z u c i ć się w w y ł o m
frontu. Co do propozycji ostracyzmu wreszcie — jeśli ma to
polegać na rezygnacji ze stanowisk, u r o c z y ś c i e j ą z ł o ż y ; jeśli ma
to być z a k a z p r z e m a w i a n i a w o b r o n i e konstytucji i p r a w l u d u —
„z jakim czołem śmiecie to proponować?". A jeżeli chodzi
o dobrowolne wygnanie — to gdzie z n a j d z i e s c h r o n i e n i e ? Z r e s z t ą
„ m o ż n a opuścić ojczyznę szczęśliwą i triumfującą; ale z a g r o ż o n ą ,
rozdartą, uciskaną? Nie ucieka się z niej: ratuje się j ą albo
umiera dla niej". Zakończył ofertą pojednania z brissotynami
pod w a r u n k i e m wspólnej walki z La F a y e t t e m i i n n y m i w r o g a m i
wolności.

W r a ż e n i e tej m o w y b y ł o p o t ę ż n e : p r z e c h y l i ł o p i n i ę k l u b u n a s w o j ą
stronę. Nie rozbroił jednak brissotyńskiej kampanii prasowej.
P o w i ą z a n a z C o n d o r c e t e m Chronique de Paris p i s a ł a , że R o b e s p i e r r e
wyliczając swe zasługi „ p r z e z g o d z i n ę palił m d ł e k a d z i d ł o p r z e d
swoim własnym ołtarzem". Gorsas w Kurierze 83 departamentów
pouczał R o b e s p i e r r e ' a , że nie jest nieomylny i ostrzegał go przed
p o c h w a ł a m i M a r a t a . Robespierre replikował, że nie o d p o w i a d a
za ekstrawagancje egzaltowanego pisarza, który go desygnuje
na trybuna ludu. Brissotowski Patriotę franҫais opatrywał postępo­
wanie R o b e s p i e r r e ' a c a ł ą serią z n a k ó w zapytania: czemu spro­
wadza dyskusje do poziomu rozgrywek osobistych i tumultów,
c z e m u sieje p o d z i a ł w ś r ó d j a k o b i n ó w , c z e m u d e n u n c j u j e patrio­
tów itd. A potem pismo sugerowało perfidnie, że to wszystko
stanowi wodę na młyn „komitetu austriackiego" (tym mianem
B r i s s o t i V e r g n i a u d z a c z ę l i o k r e ś l a ć sfery d w o r s k i e , a zwłaszcza
Marię Antoninę, z d o m u Habsburżankę). Cele wrogów zgodne
są z d z i a ł a n i a m i Robespierre'a — p i s a ł Patriotę franҫais — a zatem
,jego postępowanie jest zawsze takie, że nie m o g ł o b y być inne,
gdyby je wytyczał komitet austriacki". Najbardziej obrzydliwy
był atak wielkonakładowego pisma Révolutions de Paris, dotąd
b l i s k i e g o R o b e s p i e r r e ' o w i . 5 m a j a u k a z a ł się t a m p e r f i d n y a r t y k u ł ,
być może pióra Sylvaina Maréchala, późniejszego babu-
wisty. Powtórzył on idiotyczne plotki, że Robespierre był na
tajnym s p o t k a n i u u przyjaciółki królowej, księżnej de L a m b a l l e ,
z udziałem samej Marii Antoniny, i że dał się przekupić
„komitetowi austriackiemu". A potem „ z a u w a ż o n o " pewne zmia­
n y w j e g o d o m o w y c h z w y c z a j a c h i p o j a w i ł y się p l a n y z a ł o ż e n i a
przez Robespierre'a gazety ...
Rzeczywiście, Robespierre postanowił stworzyć własne pismo. A b y
p r z e c i w s t a w i ć się k a m p a n i i p r a s o w e j , t r y b u n a k l u b o w a n i e w y s t a r ­
czała. Tym bardziej, że i dostęp do tej trybuny nie zawsze
był łatwy. T r i u m f R o b e s p i e r r e ' a u j a k o b i n ó w w d n i u 27 kwietnia
nie oznaczał, j a k sądzi J e a n Massin, p o n o w n e g o podbicia k l u b u .
J u ż 29 kwietnia, gdy Petion wzywał w klubie powaśnione strony
do zakończenia sporów, Robespierre dwa razy bezskutecznie
d o m a g a ł się g ł o s u . N a s t ę p n e g o d n i a g ł o s otrzymał: z a c z ą ł się
skarżyć na wrogie artykuły brissotyńskich gazet, ale przerwano
m u : m i m o protestu robespierrystów większość z d e c y d o w a ł a o d e b ­
r a ć m u głos i przejść d o p o r z ą d k u d z i e n n e g o . Klubiści byli j u ż
zmęczeni tymi retorycznymi bojami, nie chcieli słuchać ani
Robespierre'a, ani jego adwersarzy. 10 maja, gdy chciał z a b r a ć
głos w dość błahej sprawie (był wniosek, aby od klubistów
żądać kwitu opłaconych podatków), musiał podobno wojować
przez trzy k w a d r a n s e o dostęp do t r y b u n y . „Trzeba mieć tyleż
odwagi, b y wejść n a t ę t r y b u n ę — s k a r ż y ł się Robespierre —
co dla zrobienia wyłomu na froncie".
Wspierali go wprawdzie dziennikarze skrajnej lewicy: Marat,
H é b e r t , ale R o b e s p i e r r e w y r a ź n i e nie był z a c h w y c o n y ich p o p a r ­
ciem. Po rezygnacji ze stanowiska oskarżyciela publicznego miał
w o l n e r ę c e , m ó g ł się z a j ą ć wydawaniem pisma. Będzie zresztą
t ł u m a c z y ł , że od z a d a ń oskarżycielskich funkcje d z i e n n i k a r z a są
niebezpieczniejsze („nie ma w t y m niebezpieczeństwa — pisała
złośliwie Chronique de Paris — c h y b a tylko d l a jego c z y t e l n i k ó w :
ryzykują oni śmierć z nudów"). Oczywiście, trzeba było mieć
jeszcze środki finansowe. Były jakieś próby Dumourieza, by
zdobyć wpływ na Robespierre'a p r z e z sfinansowanie jego gazety
z tajnych funduszów rządowych, a l e z o r i e n t o w a ł się o n s z y b k o
w tej g r z e . Z a p e w n e wśród wspólników komandytowych, którzy
się złożyli na kapitał, znalazł się Maurice Duplay i młody
jakobin Sebastian Lacroix, którego m a t k a była gorącą admiratorką
Robespierre'a. Prospekt jego gazety zapowiadał w y d a w a n i e jej
co czwartek, w objętości 3— 4 arkuszy. Pierwszy z dwunastu
n u m e r ó w Obrońcy Konstytucji u k a z a ł się 17 V 1792 r. Robespierre,
d o b r y m ó w c a , o k a z a ł się d z i e n n i k a r z e m p r z e c i ę t n y m . J e g o a r t y ­
kuły były z reguły zbyt długie, nużące; próby ożywienia ich
i r o n i ą czy lekkością stylu n i e b a r d z o się a u t o r o w i udawały.
J u ż wybór tytułu pisma — Le Defenseur de la Constitution, Obrońca
Konstytucji — był wyrazem pewnego programu. Robespierre
o z n a j m i ł , ż e c h c e b r o n i ć k o n s t y t u c j i „ t a k i e j , j a k a j e s t " , z e wszys­
tkimi jej w a d a m i . W d ł u g i m „wykładzie zasad", który wypełnił
pierwszy n u m e r pisma, stwierdził, że „ocalenie publiczne nakazuje
nam chronić się pod osłonę konstytucji, by odeprzeć ataki
ambicji i despotyzmu". Dwór i szefowie fakcji (La Fayette,
triumwirowie) zamierzają „wszystko wywrócić" i chcieliby, aby
patrioci sami zaczęli niszczyć „budowlę konstytucyjną", bo na
jej gruzach pragną wznieść „albo despotyzm królewski, albo
rodzaj r z ą d u arystokratycznego". Podobnie, j a k w lipcu 1791 r.,
a n i e k i e d y i p ó ź n i e j ( n p . w w y s t ą p i e n i u k l u b o w y m z 2 I I I 1792 r . ) ,
tak i teraz Robespierre przestrzega przed hasłem natychmiasto­
wego zastąpienia monarchii przez republikę. Nie chce wojny
domowej: sądzi, iż aby pozbyć się króla, trzeba by skrwawić
F r a n c j ę . N i e jest też p e w n y , czy r e p u b l i k a s t w o r z o n a na ruinie
monarchii byłaby od niej bardziej demokratyczna: mogłaby
przecież o d d a ć władzę La F a y e t t e ' o w i ! „Wolę ludowe Z g r o m a d z e ­
nie przedstawicielskie, obywateli wolnych i szanowanych oraz
króla — niż l u d z n i e w o l o n y i p o n i ż o n y p o d kijem a r y s t o k r a t y c z ­
nego senatu lub dyktatora. Nie przekładam Cromwella ponad
Karola I ... Czy to w słowach »republika« albo »monarchia«
tkwi rozwiązanie wielkiego społecznego p r o b l e m u ? "
Zaatakował jednocześnie brissotynów („ludzi, którzy niedawno
zachowywali jeszcze niejaką reputację patriotyzmu"). Przypom­
niał związki Brissota i C o n d o r c e t a z La F a y e t t e m , p r z y p o m n i a ł ,
że to oni rzucili hasło republiki w okresie kryzysu po V a r e n n e s ,
dając w ten sposób w r o g o m wolności szanse zastraszenia Kons­
tytuanty i zmasakrowania spokojnych obywateli. Rolę Brissota
przedstawił zresztą nieściśle: twierdził, że zredagowana przezeń
16 lipca petycja d o m a g a ł a się „zniesienia monarchii" i że to
ona stała się pretekstem do masakry na Polu Marsowym.
W konkluzji apelował, b y s k u p i ć się w o k ó ł k o n s t y t u c j i i znosić
„przez jakiś c z a s " jej niedostatki; by zarazem w y k o r z y s t a ć jej
zalety i na konstytucyjnej drodze „zmusić m o n a r c h i ę do marszu
drogą, k t ó r ą jej wytyczy wola suwerena". Republika — to
sprawa przyszłości; m o ż n a do niej będzie dojść „powoli i bez
wstrząsów", g d y o p i n i ę p u b l i c z n ą oświeci „bieg czasu lub zbrod­
nie tyranii". J e d n a k ż e ów konstytucyjny p u n k t widzenia Robes­
pierre'a nie oznacza tępego legalizmu: „czasy rewolucji nie
p r z y p o m i n a j ą wcale czasów spokoju, to polityka naszych w r o g ó w
polegała zawsze na tym, aby je mieszać". Lud, atakowany przez
s w o i c h w r o g ó w , m a p r a w o b r o n i ć się p r z y u ż y c i u siły.
Rzecz jednak w tym, że tej burzliwej wiosny 1792 r. lud uży­
wał siły nie tylko przeciw kontrrewolucji, lecz także przeciw
obszarnikom, wyzyskiwaczom, spekulantom. Poruszenia chłopskie
n a j s i l n i e j s z e b y ł y w l u t y m i m a r c u , p o t e m n o w a i c h fala w z n i e s i e
się o d sierpnia. W miastach ruch ludowy nasilał się zwłaszcza
od maja. Lud żądał coraz natarczywiej likwidacji powinności
feudalnych, kontroli handlu zbożem, określenia cen żywności.
B u r ż u a z y j n e w ł a d z e l o k a l n e u m i a ł y j e d y n i e u c i e k a ć się d o r e p r e s j i .
3 marca mer miasta Etampes Simoneau zginął w starciu
z c h ł o p a m i : n a t y c h m i a s t z a c z ę ł y się p r ó b y j e g o g l o r y f i k a c j i j a k o
męczennika Prawa, który padł w walce z anarchią. Robespierre
d w a razy protestował przeciw t y m nastrojom, 28 m a r c a i 9 kwiet­
nia. Ale S i m o n e a u był w y g o d n y m s y m b o l e m burżuazyjnej troski
o Własność, która łączyła feuillantów i większość jakobinów.
12 maja Zgromadzenie uchwaliło urządzić w dniu 3 czerwca
święto Prawa, pod hasłem „Wolność, Równość, Własność":
S i m o n e a u m i a ł być tego święta p a t r o n e m .

W obronie uczestników zamieszek w Etampes, wystąpił proboszcz


z pobliskiego M a u c h a m p , ksiądz Piotr Dolivier. J e g o długi m e m o ­
riał do Z g r o m a d z e n i a P r a w o d a w c z e g o brał w o b r o n ę biedaków,
potępiał represje, a p r z e d e wszystkim kwestionował nietykalność
własności. R o b e s p i e r r e był z i r y t o w a n y „świętem P r a w a " : t r o c h ę
dlatego, że miało o n o stanowić replikę na „święto g a l e r n i k ó w "
(tak feuillanci n a z w a l i uroczystość ku czci ż o ł n i e r z y z C h â t e a u -
vieux), trochę dlatego, że było okazją zamanifestowania jedności
brissotynów z feuillantami. Skorzystał tedy z okazji i w czwar­
tym numerze Obrońcy Konstytucji (z 6 VI) opublikował memoriał
Doliviera, opatrując go swoim k o m e n t a r z e m . Jeśli motywy tej
publikacji były głównie polityczne (prymat polityki ciągle jest
u Robespierre'a wyraźny), to przecież są tu interesujące akcenty
s p o ł e c z n e . P o w t ó r z y ł w p r a w d z i e wiele swych dawniejszych t e z : że
bogactwo nie służy cnotom (także politycznym: umiłowaniu
wolności i d o b r a p u b l i c z n e g o ) ; że bogacze uciskają lud i g a r d z ą
nim, a rewolucję uważają za sposobność do powiększenia swych
m a j ą t k ó w ; że cnotliwy lud nie zazdrości m o ż n y m k o r u m p u j ą c e g o
bogactwa. A l e s o l i d a r y z o w a n i e się z Dolivierem oznaczało też
solidarność z uczestnikami zamieszek w E t a m p e s i gdzie indziej,
z ich ż ą d a n i a m i reglamentacji h a n d l u zbożem i „taksowania",
tj. o k r e ś l a n i a cen żywności. S p o ł e c z e ń s t w o jest b o w i e m z o b o w i ą z a ­
ne — stwierdza Robespierre — zapewnić wszystkim to, co
najniezbędniejsze, a także środki u t r z y m a n i a się dzięki własnej
pracy. Czyli: ten, kto pracuje, musi mieć gwarancję, że zdoła
w y ż y w i ć siebie i swą r o d z i n ę . O r i e n t a c j a s p o ł e c z n a R o b e s p i e r r e ' a
p r e c y z u j e się; j e g o i d e a ł e m jest zbiorowość d r o b n y c h p r o d u c e n ­
tów, l u d z i „żyjących n i e z a l e ż n i e " , j a k t o później określi S a i n t - J u s t .
Ludzi cnotliwych: bo w społeczności takiej obowiązywać muszą
c n o t y pracowitości, z a r a d n o ś c i , inicjatywy, u m i a r u . J e s t t o oczy­
wiście i d e a ł d r o b n o b u r ż u a z y j n y ; ale nie b ą d ź m y p o c h o p n i w j e g o
krytyce czy lekceważeniu.
Jakże bowiem wnikliwie pisał o nim Georges Lefebvre jako
o ideale ówczesnych francuskich najemników rolnych i robot­
ników miejskich! „Bezrolni chłopi nie zarzucali Rewolucji tego,
że nie stworzyła kolektywnych gospodarstw, lecz to, że nie
przydzieliła k a ż d e m u k a w a ł k a ziemi; robotnicy nie tego żałowali,
że R e w o l u c j a nie stworzyła wielkich fabryk, lecz tego, że znie­
sienie cechów nie wystarczyło, by mogli oni założyć sobie
samodzielne warsztaty. Ideał Robespierre'a był na miarę ekono­
micznej sytuacji j e g o czasów".
Przy okazji t ł u m a c z y ł R o b e s p i e r r e w swoim k o m e n t a r z u do tekstu
Doliviera, że „prawo agrarne", czyli równy podział ziemi, to
tylko straszak, którym p o s ł u g u j e się reakcja. Obrońcy wolności
nie są przecież szaleńcami, aby wymyślać rzeczy niebezpieczne
4 niewykonalne! Równość ekonomiczna byłaby możliwa w pełni
tylko na gruncie wspólnoty dóbr — to spostrzeżenie Robes­
pierre'a jest n a d wyraz trafne — zaś wspólnota dóbr stanowi
j a w n ą utopię w społeczeństwie, w którym interesy ludzi powiązane
są z indywidualnym duchem przedsiębiorczości.
Pisano często, że Robespierre zakreślił w ten sposób wiosną
1792 r. g r a n i c e swej koncepcji społecznej i nigdy później j u ż
ich nie przekroczył. To p r a w d a , nie był socjalistą (choć Albert
Mathiez był skłonny z a socjalistę g o uważać). C z y j e d n a k się
mylił twierdząc, że wspólnota d ó b r jest w jego społeczeństwie
u t o p i ą ? P r a w d a , że i sam ulegał społecznym złudzeniom. Wyobra­
ż e n i e , ż e r o d z ą c e m u się k a p i t a l i s t y c z n e m u s p o ł e c z e ń s t w u m o ż n a
narzucić spartańskie cnoty umiaru, poprzestawania na m a ł y m —
to tylko kolosalna iluzja; Marks trafnie zwracał uwagę na
woluntaryzm podobnej koncepcji. Rodziła się ona wszakże ze
szczerej wrażliwości na los ludzi biednych, borykających się
z bezrobociem, drożyzną żywności, obojętnością burżuazyjnej
w ł a d z y . R o b e s p i e r r e c o r a z lepiej r o z u m i a ł , ż e l u d z i o m t y m nie
wystarczy konieczna skądinąd równość praw obywatelskich.
Demokracji politycznej towarzyszyć więc musi demokracja spo­
łeczna, likwidująca nędzę. Więcej: bez demokracji społecznej
nie jest możliwa d e m o k r a c j a polityczna. Bo d e m o k r a c j a polityczna
polega na służbie interesowi powszechnemu, a bogacze znają
tylko swe interesy p a r t y k u l a r n e : nie można więc dopuścić do
tego, by mieli oni kolosalną p r z e w a g ę w społeczeństwie. „ M o ż e c i e
wpajać chciwym spekulantom kult Wolności: oni znają jedynie
ołtarze Bogactwa".
Kryzys społeczny oraz polemiki z nim związane musiały j e d n a k
zejść n a d a l s z y p l a n . W maju 1792 r. społeczeństwo francuskie
z a a l a r m o w a n e zostało k r y t y c z n ą sytuacją n a froncie. S p o r ą rolę
odegrała przy tym zdrada dworu. -W końcu marca 1792 r.,
a więc jeszcze przed wybuchem wojny, austriacki dyplomata
h r . M e r c y - A r g e n t e a u o t r z y m a ł o d M a r i i A n t o n i n y p l a n ofensywy
francuskiej. N a c z e l n e d o w ó d z t w o francuskiej a r m i i było zdecydo­
wanie nieudolne; g e n e r a ł o w i e i oficerowie nie dość liczni (ok.
2/3 s t a r e g o k o r p u s u o f i c e r s k i e g o o p u ś c i ł o a r m i ę ) , na ogół rewo­
lucji niechętni, w najlepszym razie feuillanccy — nie ufali
własnym żołnierzom. Uzbrojenie armii (artyleria, karabiny) było
doskonałej jakości, ale p r o d u k o w a n o go zbyt m a ł o : Robespierre
miał w tej kwestii rację. W rezultacie szybkie zwycięstwa, na
k t ó r e liczyli L a F a y e t t e i N a r b o n n e , a t a k ż e D u m o u r i e z i b r i s ­
sotyni, pozostały w sferze pobożnych życzeń. Już w końcu
k w i e t n i a o f e n s y w a w B e l g i i z a ł a m a ł a się w b e z ł a d n y m o d w r o c i e
Francuzów. W maju niektóre jednostki — np. pułk Royal-Al-
lemand — przeszły na stronę wroga. „ N i e ufam g e n e r a ł o m —
mówi Robespierre w klubie 2 maja. - Twierdzę, że prawie
wszyscy żałują dawnego porządku. Polegam tylko na ludzie,
wyłącznie na l u d z i e " . I ma rację. W połowie maja La Fayette
z a w r z e sojusz z l a m e t h y s t a m i : l e k c e w a ż y o n z u p e ł n i e brissotyń-
skich ministrów, a przede wszystkim nowego ministra wojny
Servana, jedynego, który znajduje uznanie w oczach Robes­
pierre'a. Gorzej jeszcze: La Fayette kanałem dyplomatycznym
przez Brukselę z a p r o p o n u j e Austriakom zawieszenie d z i a ł a ń wo­
jennych, by móc zwrócić armię na Paryż, rozpędzić patriotyczne
kluby i ustanowić dyktaturę. Robespierre i jego przyjaciele
o b a w i a l i się d e s p o t y z m u z w y c i ę s k i e g o g e n e r a ł a , o d g a d u j ą c z r e s z t ą
trafnie zamysły La F a y e t t e ' a . O k a z u j e się, że i militarne nie­
powodzenia m o g ą być sposobnością do militarnego puczu.
Brissotyni czuli się fatalnie. Wojna szła źle, dwór to „komi­
tet austriacki", La Fayette ich porzucił, a jego konszachty
z A u s t r i a k a m i ujawni Brissotowi j a k o b i n C h é p y . O, nie p r z y z n a j ą
oni jawnie, że Robespierre miał rację; ale wypadki popychają
ich na lewo i skłaniają do kroków, proponowanych od dawna
przez M a k s y m i l i a n a . 27 m a j a przeforsowali więc w Z g r o m a d z e ­
niu dekret o deportacji b u n t o w n i c z y c h księży; 29 m a j a — dekret
o rozwiązaniu naszpikowanej kontrrewolucjonistami gwardii króle­
wskiej. Ale, o dziwo, R o b e s p i e r r e ' a . nie cieszy ten zwrot.
27 maja a t a k o w a ł w klubie brissotynów, obejmujących stanowiska
publiczne („Płatny patriotyzm jest mi zawsze podejrzany").
31 maja ukazał się trzeci numer Obrońcy Konstytucji z posępnie
pesymistyczną zawartością. Posłom-jakobinom zarzucił Robes­
pierre tchórzostwo, korupcję, nieudolność, które torują drogę
reakcji. U z n a ł , że n a r ó d jest zmęczony, a tyrania c z u w a ; z d r a d a
się s z e r z ) i c a ł a n a d z i e j a j u ż tylko w boskiej pomocy.
M o ż n a podejrzewać, ż e R o b e s p i e r r e o d c z u w a s m u t n ą satysfakcję:
o t o j e g o p r z e p o w i e d n i e klęsk, j a k i e przyniesie wojna, zaczynają
się s p e ł n i a ć . P o g l ą d , że sytuacji rewolucyjnej nie m a , że n a r ó d
jest zmęczony — błąd w ocenie strategicznej perspektywy —
z a d e c y d o w a ł o dotkliwej pomyłce taktycznej. Robespierre sprzeci­
wiał się stanowczo projektowi ministra wojny Servana, by
zgromadzić w Paryżu 14 lipca, na święcie Federacji, po 5
gwardzistów narodowych z każdego kantonu, potem ulokować
t ę 2 0 - t y s i ę c z n ą a r m i ę „ f e d e r a t ó w " (fédérés) w o b o z i e p o d P a r y ż e m .
S e r v a n u z a s a d n i a ł t o p o t r z e b ą z a b e z p i e c z e n i a stolicy p r z e d n a g ł y m
atakiem wroga; w istocie chodziło o stworzenie patriotycznej
siły, z d o l n e j z a p o b i e c r e a k c y j n e m u z a m a c h o w i s t a n u — czy to
dworu, czy La Fayette'a. Robespierre niekiedy oceniał treść
propozycji wedle osoby projektodawcy: tutaj podejrzewał jakiś
mętny manewr brissotynów. Bał się, że federaci staną się
„ i n s t r u m e n t e m fakcji", ż e r a d y k a l n y P a r y ż o p a n u j ą z a c h o w a w c z e
siły d e p a r t a m e n t ó w .

Nie rozumiał, że konserwatywna masa prowincjuszy jest nader


bierna, że do armii federatów najłatwiej zmobilizować ochot­
ników spośród niezbyt licznego, ale bojowego rewolucyjnego
aktywu. Protestował więc w klubie przeciw projektowi Servana
(7 V I ) , a potem przeciw uchwalonemu już dekretowi Zgroma­
dzenia w sprawie federatów (8 V I ) . Jeszcze w p i ą t y m numerze
Obrońcy Konstytucji (13 VI) tłumaczył, że 6 0 0 000 paryżan może
bez cudzej p o m o c y z a p e w n i ć sobie o b r o n ę . Zarzucano mu, że
w j e d n y m szeregu z nim przeciw federatom protestuje prawica
(petycję z protestem podpisało szybko 8000 feuillanckich gwar­
dzistów Paryża). Replikował, że brissotyni i feuillanci tylko
u d a j ą , ż e się z w a l c z a j ą , b y t y m l e p i e j się z j e d n o c z y ć . . . O c e n i a ł
sytuację zupełnie błędnie.
Nieoczekiwanie inicjatywę przejął teraz Ludwik XVI. Uznał,
że ma za sobą m o c n e zaplecze: feuillantów, generalicję, b u r ż u a -
zyjną G w a r d i ę N a r o d o w ą Paryża (petycja ośmiu tysięcy o tym
świadczyła). J a k o b i n ó w się nie bał, bo sądził, że spory ich
paraliżują. G d y zatem minister Roland ostrzegł go, w pięknie
napisanym liście z 10 czerwca, by nie sabotował ustaw Zgro­
madzenia — król list ten schował do kieszeni, założył weto
przeciw ustawom o opornych księżach i obozie federatów,
a przede wszystkim 12 czerwca dał dymisję Rolandowi, Serva-
nowi i Claviere'owi. Dumouriez w y c o f a ł się trzy dni później.
Ministerstwa objęli anonimowi działacze feuillanccy. To już
przedostatni rząd królewski.

Upadek monarchii
Brissotowski Patriotę français pisał z wyrzutem, że Robespierre
wcale się nie martwi dymisją ministrów-patriotów. I była to
prawda. 13 czerwca tłumaczył on u jakobinów, że ocalenie
publiczne leży w energii i patriotyzmie Zgromadzenia, a nie
w charakterze ministrów, których król może zawsze obalić.
N i e u s t r z e g ł się przesady: twierdził, że jeśli Z g r o m a d z e n i e jest
patriotyczne rząd zaś nie, to nie ma groźby dla wolności
(co przeczyło jego tezom o niebezpieczeństwie ministerialnych
intryg); oświadczył, że źle jest, jeśli posłowie zbytnio ufają
ministrom, bo to osłabia ich nadzór. Teraz będzie inaczej:
„Macie rząd podejrzany? E h bien, to skłoni was do czujności".
Zaofiarował brissotynom pojednanie, obiecał, że zapomni „naj­
okropniejszej dyfamacji, jaką kiedykolwiek wymyślono", jeżeli
pójdą z nim razem. Ale robił to dość wyniośle i wywołał
wielki tumult („Widzicie po tym hałasie, panowie, że nasz
traktat pokoju nie jest zawarty"). Ostrzegł wreszcie zarówno
przed powstaniem — sądził, iż insurekcja może być tylko
„cząstkowa", a więc nieskuteczna — j a k i przed rewizją kons­
tytucji, bo gdzież gwarancja, że zamiast na lewo nie pójdzie
ona na prawo? Wśród takiego zamętu i różnicy w opiniach
konstytucja, j a k a jest, to jedyny punkt oparcia.
Zamęt był w istocie wielki. Triumwirat bardzo już osłabł.
B a r n a v e o d w i e l u m i e s i ę c y w y c o f a ł się z g r y . A l e t e r a z D u Port
zapragnął uchwycić inicjatywę. Radził królowi rozwiązać Zgro­
madzenie, przejąć pełnię władzy, zrewidować konstytucję. Lud­
wik XVI ze swą upartą biernością wolał wszakże czekać na
zwycięstwo obcych wojsk (przerwa w działaniach wojennych
pozwalała Austriakom umocnić się na froncie, a Prusakom
zakończyć mobilizację i wejść do wojennej gry). Dymisja jako­
bińskich ministrów wyczerpała cały zapas energii króla.
M a t e r i a l i z o w a ł y się n a t o m i a s t o b a w y R o b e s p i e r r e ' a p r z e d m i l i t a r -
nym przewrotem. 16 czerwca z obozu w M a u b e u g e La Fayette
w y s ł a ł o b r a ź l i w y list d o Z g r o m a d z e n i a , żądając zamknięcia klu­
bów i złamania ruchu demokratycznego; dawał do zrozumienia,
ż e j e g o 45-tysięczna a r m i a m o ż e p o m a s z e r o w a ć n a Paryż. Dwa
dni później list ten czytano w Zgromadzeniu: Guadet i Ver-
gniaud protestowali dość miękko. Wieczorem tego d n i a w klubie
w r z a ł o : d o m a g a n o się p o s t a w i e n i a L a F a y e t t e ' a w s t a n o s k a r ż e ­
nia. Był w t y m c h ó r z e oczywiście i głos Robespierre'a przeciw
„kandydatowi na Cromwella". I on żądał, by Zgromadzenie
natychmiast postawiło w stan oskarżenia generała-rebelianta.
Stanowisko Zgromadzenia w tej sprawie pozwoli odpowiedzieć
na pytanie, „czy mamy jeszcze reprezentantów". Na drugie
pytanie, „czy jesteśmy jeszcze wolni", odpowie sam naród.
To oczywiście aluzja, że g d y b y Z g r o m a d z e n i e zdradziło, ostatnie
słowo należeć będzie do n a r o d u i słowem tym będzie insurekcja.
T y m c z a s e m R o b e s p i e r r e usilnie radził d z i a ł a ć legalnie, nie u ż y w a ć
ś r o d k ó w g w a ł t o w n y c h : b a ł się o n m . i n . p r o w o k a c j i L a F a y e t t e ' a ,
który może podburzyć ruch w Paryżu i wykorzystać go j a k o
pretekst do puczu.
Był więc R o b e s p i e r r e p r z e c i w n y akcji, k t ó r ą 2 0 c z e r w c a z m o n t o ­
wali brissotyni. W y b r a n o tę d a t ę j a k o rocznicę przysięgi z Sali
Gry w Piłkę, ale i rocznicę Varennes. Po dymisji ministrów
brissotyńskie gazety przypuściły gwałtowny atak na „koronowa­
nego Tartuffe'a"; wykorzystano władzę Petiona i wpływy kor-
delierów Santerre'a i Legendre'a w środowisku ludowym, by
wywrzeć nacisk na króla. Robespierre na próżno starał się
uspokoić lud za pośrednictwem innego kordeliera, Chabota.
20 czerwca lud wdarł się — bez rozlewu krwi — do Tuile-
riów. Ludwik XVI dobrze wytrzymał to oblężenie: włożył
frygijską czapkę, pił toast na cześć Narodu, przełknął nawet
zniewagi (Legendre: ,Jest Pan człowiekiem perfidnym, zawsze
nas P a n oszukiwał"). Ale p r ó b a zastraszenia króla nie powiodła
się. Wydarzenia 20 czerwca to nie „chybione powstanie", jak
pisał J e a n Massin, lecz nieudana próba nacisku. Lud żądał
tylko wycofania weta w sprawie opornych księży i federatów
oraz powrotu „ministrów-patriotów". W obu punktach Lud­
wik XVI nie ustąpił. W Paryżu natychmiast zebrano 20000
podpisów pod petycją o ukaranie sprawców „zamachu"; feuil-
lanckie władze departamentów słały królowi wiernopoddańcze
adresy, dyrektoriat departamentu paryskiego zawiesił mera Pe­
tiona i jego współpracownika M a n u e l a . Wszystko to d a ł o królowi
poczucie bezpieczeństwa: uznał, że o p a n o w a ł sytuację.
Tymczasem La Fayette opuścił bez zgody rządu swą armię
i p o j a w i ł się w P a r y ż u . W nocy z 27 na 28 czerwca naradzał
się z g r u p ą p r z y j a c i ó ł nad planem pociągnięcia burżuazyjnego
t r z o n u paryskiej G w a r d i i N a r o d o w e j przeciw klubowi j a k o b i n ó w .
28 czerwca w Zgromadzeniu zażądał ukarania inspiratorów
wydarzeń z 20 czerwca i zniszczenia jakobińskiej „sekty".
Większość posłów mu klaskała; o d r z u c o n o wniosek G u a d e t a , by
wyjaśnić u ministra wojny, czy dał La Fayette'owi urlop.
Propozycji La Fayette'a nie ośmielono się j e d n a k przyjąć. Na
ten sam dzień 28 czerwca La Fayette z a p l a n o w a ł rewię paryskiej
G w a r d i i , k t ó r a m i a ł a się p r z e k s z t a ł c i ć w m a r s z n a k l u b j a k o b i ­
nów: Maria Antonina w strachu przed dyktaturą La Fayette'a
ujawniła to w ł a d z o m miejskim, które rewię odwołały. La Fayette
wezwał z a t e m swych zwolenników do zbiórki na Champs-Elysées
w i e c z o r e m 2 9 c z e r w c a : s t a w i ł o się n i e w i e l e w i ę c e j niż stu gwar­
dzistów. Burżuazja P a r y ż a podpisywała rojalistyczne petycje, nie
b y ł a j e d n a k s k ł o n n a r y z y k o w a ć swej s k ó r y ; d r o b n o m i e s z c z a ń s t w o
nie miało zamiaru popierać puczu. To, co Massin nazwał
celnie „osiemnastym b r u m a i r e ' a generała L a F a y e t t e " , zakończyło
się f i a s k i e m , n i e d o s z ł y C r o m w e l l p o w r ó c i ł d o swej armii.
Nastąpiło teraz wreszcie pojednanie Robespierre'a z brissotynami.
W i e c z o r e m 2 8 c z e r w c a B r i s s o t z o b o w i ą z a ł się w k l u b i e , ż e s k ł o n i
Zgromadzenie do wydania przeciw La Fayette'owi dekretu
o s k a r ż e n i a (tu z r e s z t ą p r z e c e n i ł swe siły). J a k o b i n ó w w e z w a ł d o
jedności i zapomnienia uraz. Robespierre odrzekł, że uczucia
te są we wszystkich s e r c a c h . C h w a l i ł p o s t a w ę G u a d e t a i Brissota,
wyraził sąd, iż La Fayette jest już tylko „insektem, którego
łatwo zmiażdżyć s a m y m ciężarem konstytucji". Przestrzegał zno­
wu przed „cząstkową insurekcją, zupełnie bezużyteczną, która
by was w t r ą c i ł a w nieobliczalne nieszczęścia" i p r z e d p r o w o k a c ­
jami agentów La Fayette'a: to on życzy sobie insurekcji j a k o
pretekstu do puczu.

Pierwszą dekadę lipca wypełniły niesłychanie gwałtowne ataki


brissotynów na króla i j e g o ministrów. Z b i e g ł y się o n e w c z a s i e
z w i a d o m o ś c i a m i o n i e u d a n e j p r ó b i e o f e n s y w y w Belgii i o w e j ś c i u
Prus do wojny. Vergniaud, Condorcet, Brissot oskarżali dwór
i grozili nie składając j e d n a k wniosku o detronizację. 10 lipca
feuillanccy ministrowie, zastraszeni tą kampanią, zgłosili swą
dymisję ku wielkiemu niezadowoleniu króla, który nie miał
ekipy zastępczej. Ludwik odmówił j e d n a k , gdy La Fayette i Du
Port proponowali mu ucieczkę z Paryża pod osłonę wojska.
M a r i a A n t o n i n a nie chciała zawdzięczać ocalenia La Fayette'owi,
król liczył n a r y c h ł e z w y c i ę s t w o o b c y c h wojsk.
Jeśli brissotyni atakowali Ludwika XVI, lecz nie żądali jego
detronizacji, to głównie dlatego, że nie mieli pomysłu jak go
zastąpić. Dawne koncepcje Brissota się rozsypały: „republika
Pierre-Yicturnien Vergniaud
Bertrand Barere
L a F a y e t t e ' a " b y ł a oczywiście n i e m o ż l i w a , r e g e n c j a księcia O r l e a ­
nu zupełnie zdyskredytowana. Przebąkiwano o zmianie dynastii;
m. in. Carra od dawna przepowiadał niebywałe korzyści dla
F r a n c j i , jeśli o d d a o n a t r o n F r y d e r y k o w i księciu Yorku, synowi
angielskiego J e r z e g o I I I . P o w i ą z a n y z brissotynami b a r o n Cloots
wnosił, by powierzyć regencję R o l a n d o w i . Ani tych propozycji,
ani wnioskodawców nie traktowano bardzo serio. Pojawiły się
idee, by p o w o ł a ć p r o t e k t o r ó w czy d y k t a t o r ó w p a ń s t w a na okres
wojny; padały nazwiska Rolanda, Servana i Petiona. Ale j u ż
s a m fakt, ż e d y k t a t u r a była u l u b i o n ą i d e ą Marata, odstraszał.
T o t e ż b r i s s o t y n i n a c i s k a l i n a k r ó l a , lecz n i e z a m i e r z a l i g o u s u w a ć .
Liczyli na p o w r ó t do r z ą d u i na to, że zastraszony L u d w i k X V I
nie byłby w stanie w y m a n e w r o w a ć ich po raz drugi. Dymisja
feuillanckich ministrów w dniu 10 lipca zdawała się otwierać
tę d r o g ę , c h o ć król z n a l a z ł sobie na m i n i s t r ó w n o w y c h figuran-
tów. W połowie lipca brissotyni n a w i ą ż ą poufne kontakty z dwo­
r e m d o m a g a j ą c się p o w o ł a n i a d o r z ą d u p a t r i o t ó w ( p a d n ą m . i n .
n a z w i s k a P e t i o n a i R o e d e r e r a ) . Z a r a z też z a h a m u j ą k a m p a n i ę
przeciw królowi: b ę d ą o d t ą d usiłowali uspokoić a n t y m o n a r c h i c z n e
nastroje, które p r z e d t e m sami rozbudzali!
Tak więc Ludwik XVI nie przejął inicjatywy, La Fayette ją
stracił, a i brissotyni wypuścili ją z rąk. Teraz jednak inicja­
tywę weźmie lud francuski. 9 lipca Robespierre oświadczył
u jakobinów, że gdy obserwował „tych, którzy rządzą", był
s k ł o n n y powiedzieć sobie, iż wolność jest s t r a c o n a . Później j e d n a k
zwrócił spojrzenie na lud i rzekł: „Wolność jest ocalona". Nie
o z n a c z a to, jego z d a n i e m , że powstanie jest n i e u c h r o n n e i nie­
z b ę d n e . Z g r o m a d z e n i e m o ż e uwolnić lud od ciężaru insurekcji,
jeśli podejmie energiczne kroki.
W pierwszej połowie lipca Z g r o m a d z e n i e u c h w a l i ł o istotnie p e w n e
decyzje, które b a r d z o pobudziły wyobraźnię i patriotyzm ludu.
M i m o że u s t a w a z 8 c z e r w c a o obozie f e d e r a t ó w została przez
króla z a w e t o w a n a , w wielu d e p a r t a m e n t a c h gwardziści-ochotnicy
ruszyli w c z e r w c u do P a r y ż a . 2 i 12 lipca Z g r o m a d z e n i e P r a w o ­
d a w c z e , lekceważąc królewskie weto, określiło kwestie techniczne,
z w i ą z a n e z t w o r z e n i e m o b o z u f e d e r a t ó w w Soissons p o d P a r y ż e m .
Federes r u s z y l i d o P a r y ż a z e w s z y s t k i c h z a k ą t k ó w F r a n c j i . „ R e k r u ­
t u j ą c y się g ł ó w n i e s p o ś r ó d r z e m i e ś l n i k ó w i d r o b n e j b u r ż u a z j i —
pisze A l b e r t M a t h i e z — fédérés t w o r z y l i e l i t ę p a t r i o t y z m u . Mieli
oni uczucie, i ż w z y w a się i c h d o r a t o w a n i a o j c z y z n y " . 5 lipca
na wniosek brissotyna Debry'ego Zgromadzenie uchwaliło cały
system środków, które miałyby wejść w życie w przypadku
ogłoszenia, że ojczyzna jest w niebezpieczeństwie. Środki te to
p e r m a n e n t n e działanie władz lokalnych, stan alarmu w Gwardii
N a r o d o w e j , szybka represja dla rebeliantów itd. A więc — apel
do aktywności obywatelskiej i czujności obronnej Francuzów.
11 lipca, nazajutrz po dymisji ministrów, Z g r o m a d z e n i e prokla­
m o w a ł o , iż ojczyzna jest w n i e b e z p i e c z e ń s t w i e i w e z w a ł o o b y w a t e l i
do walki z nieprzyjacielem zewnętrznym oraz wewnętrznymi
wrogami wolności. Był to potężny bodziec dla świadomości
i wyobraźni ludu. W świadomości tej utożsamiły się sprawy
niepodległości Francji i wolności politycznej, sprawy p a t r i o t y z m u
i rewolucji. Skomponowana w końcu kwietnia Pieśń bojowa armii
Renu, czyli po prostu Marsylianka, teraz coraz powszechniej
z n a n a , wspaniale splotła te d w a wątki.
T e g o s a m e g o d n i a R o b e s p i e r r e z a b i e r a głos u j a k o b i n ó w . O j c z y z n a
jest w niebezpieczeństwie, bo d w ó r jest „przestępny i niepo­
p r a w n y " , we w ł a d z a c h d e p a r t a m e n t ó w siedzą wrogowie wolności,
bo La Fayette jest na czele armii. ,Jeśli za miesiąc ojczyzna
b ę d z i e n a d a l w n i e b e z p i e c z e ń s t w i e , jeśli s t a n rzeczy nie z m i e n i
się c a ł k o w i c i e . . . t r z e b a b ę d z i e p o w i e d z i e ć : n a r ó d j e s t z g u b i o n y " .
Z a m i e s i ą c d o k ł a d n i e s t a n r z e c z y w e F r a n c j i i s t o t n i e z m i e n i się
całkowicie. Po tym wystąpieniu R o b e s p i e r r e c z y t a swój projekt
adresu do federatów, przybywających właśnie do Paryża. J a k o b i n i
a p r o b u j ą ó w a d r e s : j e s t o n o s t r o ż n y , p r z e s t r z e g a gości z depar­
tamentów przed umizgami prawicy, ale zaleca jednocześnie
respektowanie konstytucji, w z y w a do o d w a g i i rozwagi. A więc
R o b e s p i e r r e p o d w ó j n i e się o b a w i a p o l i t y c z n e g o n i e d o ś w i a d c z e n i a
gości z prowincji: m o g ą oni dać się uwieść rojalistom, arysto­
kratom i feuillantom , — ale mogą też dać się popchnąć do
działań „przeciw konstytucji".
R y c h ł o się j e d n a k o k a z a ł o , ż e d u c h federes j e s t w y b o r n y . N a w i ą z u j ą
o n i bliski k o n t a k t z s e k c j a m i , n i e i z o l u j ą się o d paryskiego ludu,
s a m i o r g a n i z u j ą swój k o m i t e t c e n t r a l n y , w k t ó r y m są r e p r e z e n t o ­
w a n e wszystkie d e p a r t a m e n t y . Proszą R o b e s p i e r r e ' a o z r e d a g o w a ­
nie ich petycji, a d r e s o w a n e j do Z g r o m a d z e n i a . I ten tekst jest
ostrożny: mowa tam o dekrecie oskarżenia dla La Fayette'a,
o dymisji dla reakcyjnego sztabu g e n e r a l n e g o armii, o usunięciu
kontrrewolucyjnych dyrektoriatów d e p a r t a m e n t ó w . Co do króla —
jest tu zawiła formuła: niech Zgromadzenie zrobi to, „czego
w y m a g a ocalenie państwa i sama konstytucja w przypadku, gdy
w ł a d z a w y k o n a w c z a z d r a d z a n a r ó d " . Przedstawiając o w ą petycję
w Zgromadzeniu 17 lipca d e l e g a t fédérés zmienił ten punkt:
zażądał wyraźnie zawieszenia Ludwika X V I . T o bardzo znamien­
ny sygnał, że ostrożny R o b e s p i e r r e pozostaje w tyle za nastro­
j a m i . I to n a s t r o j a m i coraz powszechniejszymi. W sytuacji brze­
miennej rewolucją, gdy przemawia on w klubie 13, 16 i 20
l i p c a , c i ą g l e j e s z c z e s k u p i a się g ł ó w n i e n a s p r a w i e L a F a y e t t e ' a .
1 ż ą d a , b y p o z o s t a ć w sferze l e g a l n o ś c i , by ocalić kraj ś r o d k a m i
konstytucyjnymi. 20 lipca mówi wprawdzie pod adresem Zgroma­
dzenia: "jeśli nie chcecie ocalić ludu, powiedzcie mu to, aby
mógł się ocalić sam". Ale zaraz dodaje, że swoje propozycje
r a t o w a n i a ojczyzny c z e r p i e tylko z konstytucji i że sukcesu s p r a w y
należy „oczekiwać od czasu i błędów naszych nieprzyjaciół".
Ostrożność R o b e s p i e r r e ' a nie przeszkadza zresztą rządowi uważać
go za szczególnie niebezpiecznego: minister sprawiedliwości de-
nuncjuje go u oskarżyciela publicznego za jego umiarkowany
a d r e s do f e d e r a t ó w z 11 lipca.
T y m c z a s e m t e m p e r a t u r a nastrojów nieustannie rosła. W Z g r o m a ­
dzeniu posłowie lewicy — Chabot, Basire, Duhem — ciągle
domagali się detronizacji Ludwika XVI. Kordelierzy żądali
15 lipca pozbawienia p r a w do tronu całej rodziny królewskiej
i z w o ł a n i a Konwencji N a r o d o w e j , a więc ciała p o w o ł a n e g o do
zmiany konstytucji. W klubie jakobińskim fédérés z różnych
d e p a r t a m e n t ó w występowali z żądaniami zawieszenia lub detro­
nizacji k r ó l a ; 13 lipca m ó w i o n o o u t w o r z e n i u „ n a r o d o w e j w ł a d z y
wykonawczej", dwa tygodnie później jeden z fédérés będzie
nawet żądał „powszechnej insurekcji" i ustanowienia dyktatury
(ale tego klubiści p o t r a k t u j ą n i e p r z y c h y l n i e ) . 15 lipca u j a k o b i n ó w
B i l l a u d - V a r e n n e d o m a g a się d e p o r t a c j i k r ó l a , z n i e s i e n i a p o d z i a ł u
na obywateli czynnych i biernych oraz powszechnych wyborów
do Konwencji Narodowej; Nowa petycja federatów z 23 lipca
szła z n a c z n i e dalej niż tamta z 17 lipca, zredagowana przez
R o b e s p i e r r e ' a : jeśli Z g r o m a d z e n i e nie u s u n i e k r ó l a i nie z w o ł a
Konwencji Narodowej, to naród sam zmiażdży swych nieprzy­
j a c i ó ł . P a r y s k i e sekcje t a k ż e p o s t u l u j ą u s u n i ę c i e k r ó l a i z a s t ą p i e n i e
go przez nową władzę wykonawczą. Ruch w imię zawieszenia
lub detronizacji Ludwika XVI, a nawet obalenia monarchii
r o z w i j a się n a p r o w i n c j i : ś w i a d c z ą o t y m n a p ł y w a j ą c e z r ó ż n y c h
stron petycje i adresy. F r a n c u z i nie wiedzą oczywiście wszystkiego
o swym królu i o jego żonie, podejrzewają jednak trafnie, że
para królewska liczy na Austriaków i ma z nimi zdradzieckie
konszachty.

Przeświadczenie to umacnia manifest, podpisany przez księcia


Brunszwickiego, w o d z a koalicyjnej armii austro-pruskiej. J e g o a u t o ­
r e m był e m i g r a n t , m a r k i z de L i m o n , a j e g o inspiratorką M a r i a
Antonina. Manifest miał z a g w a r a n t o w a ć parze królewskiej bez­
pieczeństwo: w przypadku „najmniejszej zniewagi" wyrządzonej
królewskiej rodzinie groził Paryżowi „egzekucją wojskową i zupeł­
nym zniszczeniem". Datowany 25 lipca, manifest znany był
w Paryżu już po trzech dniach. Dolał wielką porcję oliwy do
ognia.
I wreszcie na posiedzeniu u jakobinów 29 lipca Robespierre
dokonuje zasadniczego zwrotu. Koniec z obroną konstytucyjnej
legalności: „Państwo musi być ocalone w każdy możliwy sposób;
niekonstytucyjne jest tylko to, co zmierza do jego ruiny". Gdy
teraz Robespierre mówi o ludzie, , j e d y n y m w i e r n y m przyjacielu
konstytucji", lub o reformie praw, „sprzecznych z zasadami
konstytucji francuskiej i wszystkich możliwych konstytucji" —
to nie ma na myśli ustawy konstytucyjnej z 1791 r. i nie
z a m i e r z a jej bronić. Konstytucja jest tu pojmowana jako ustrój
konstytucyjny, przeciwieństwo d e s p o t y z m u . Z a p o m o c ą tego nieco
adwokackiego wybiegu Robespierre może żądać gruntownej zmia­
ny ustroju nie zaprzeczając brutalnie swej dotychczasowej roli
„obrońcy konstytucji" ...
O p o w i a d a się w i ę c z a u s u n i ę c i e m L u d w i k a X V I , a l e k o n s t a t u j e ,
że to nie wystarcza. Zło tkwi bowiem w obu władzach: „we
władzy wykonawczej, która chce zgubić państwo, i w ustawo­
d a w c z e j , która nie m o ż e l u b nie chce go o c a l i ć " . Z g r o m a d z e n i e
nie potrafi trzymać steru wśród burzy: sprowadzało wciąż
p a ń s t w o w ą n a w ę n a w s z y s t k i e rafy. K o n i e c z n e j e s t w i ę c z w o ł a n i e
Konwencji Narodowej „legalnej i kompletnej", tj. wybranej
w głosowaniu powszechnym, bez żadnych cenzusów. Powinno
to być ciało z u p e ł n i e n o w e , czyste, n i e p r z e k u p n e , z ł o ż o n e z ludzi
prześladowanych przez d e s p o t y z m : stąd propozycja, by nie wy­
bierać do Konwencji ani członków obecnego Zgromadzenia, ani
też p o s ł ó w K o n s t y t u a n t y ( w y k l u c z a ł w i ę c Robespierre i siebie).
Konwencja powinna szybko — w ciągu roku — zrewidować
konstytucję w dwóch głównie punktach. Co się tyczy władzy
wykonawczej, należy w y d a t n i e ograniczyć jej p r a w a . I to ogra­
n i c z e n i e w y d a j e się R o b e s p i e r r e ' o w i i s t o t n e , a n i e f o r m a w ł a d z y
w y k o n a w c z e j , m o n a r c h i c z n a czy r e p u b l i k a ń s k a . W całym prze­
mówieniu nie ma ani słowa o republice; zgodnie ze swym
p r z e k o n a n i e m wiele j u ż razy m a n i f e s t o w a n y m , Robespierre chce
c a ł ą tę s p r a w ę — w jego mniemaniu drugorzędną, a budzącą
namiętności i spory — odłożyć na p o t e m , do decyzji K o n w e n c j i .
Ważne jest tylko to, by prerogatywy władzy wykonawczej
zostały ścieśnione. D r u g i m ź r ó d ł e m zła jest niezależność władzy
ustawodawczej od n a r o d u : dlatego w konstytucji należy ustalić
zasadę częstego k o n t r o l o w a n i a posłów przez z g r o m a d z e n i a wybor­
ców oraz prawo wyborców do odwoływania posłów, którzy
n a d u ż y l i ich zaufania.

T o o rewizji konstytucji przez Konwencję. Ale są jeszcze zada­


nia pilniejsze: wymiana reakcyjnych władz lokalnych i sądów,
usunięcie z armii kontrrewolucyjnych oficerów, stworzenie pa­
triotycznej kadry dowódczej.
Program to jasny; pozostaje jednak pytanie, kto ma dopro­
wadzić do detronizacji króla, zwołania Konwencji i rozwiązania
Z g r o m a d z e n i a P r a w o d a w c z e g o , skoro wedle Robespierre'a Zgro­
m a d z e n i e jest niezdolne do działania. Nie ma w mowie z 29
lipca apelu do powstania. Robespierre z pewnością go nie
wyklucza, ale widzi jeszcze możliwość osiągnięcia celu przy
pomocy skoncentrowanego n a c i s k u fédérés i ludu Paryża na
posłów. Jeszcze 8 sierpnia, g d y Z g r o m a d z e n i e większością p r a w i e
2/3 g ł o s ó w o d r z u c i ł o w n i o s e k o o s k a r ż e n i e La Fayette'a i gdy
Chabot u jakobinów głośno wołał o insurekcję, Robespierre
działał mitygująco. 9 sierpnia zaś pisał do Couthona, który
l e c z y ł się p o z a Paryżem, iż wrzenie osiągnęło p u n k t szczytowy
i „przyjaciele wolności nie mogą przewidzieć wydarzeń ani
pokierować nimi". Po obaleniu monarchii przyznawał, że był
p r a w i e z u p e ł n i e obcy „ c h w a l e b n y m w y d a r z e n i o m naszej ostatniej
rewolucji". F a n t a z j ą są więc twierdzenia niektórych historyków,
że Robespierre popychał lud do insurekcji czy nawet współ­
o r g a n i z o w a ł j ą . T e z a , że był on L e n i n e m francuskiej rewolucji,
jest całkiem fałszywa.
Nie przygotowywał rewolucji 10 sierpnia, ale 29 lipca określił
jej cele, k t ó r e zostały o s i ą g n i ę t e : usunięcie króla i Z g r o m a d z e n i a
Prawodawczego, Konwencja Narodowa z powszechnego głoso­
wania. Można by rzec, iż z dwutygodniowym opóźnieniem
dogonił Robespierre uchwały kordelierów pod prezydencją Héber-
ta czy propozycje Billauda u jakobinów. To prawda: oni już
15 lipca mówili o Konwencji, o powszechnym głosowaniu.
Ale i n n y był ciężar g a t u n k o w y tych propozycji w ustach H é b e r t a
i Billauda, i n n y w p r z e m ó w i e n i u R o b e s p i e r r e ' a . Z n a m i e n n e , że
brissotyni zareagowali natychmiast na jego mowę z 29 lipca.
Rokując ciągle z królem o ministerialne portfele, brissotyni
daremnie usiłowali poskramiać nastroje republikańskie i demo­
kratyczne, które n i e d a w n o jeszcze sami rozbudzali. Brissot p i o ­
runował przeciw „królobójcom", sekundowali mu Vergniaud
i Guadet. Nazajutrz po mowie Robespierre'a z 29 lipca, na
z e b r a n i u l e w i c o w y c h p o s ł ó w Brissot i I s n a r d wołali, iż z n i e w a ż y ł
on Z g r o m a d z e n i e i odgrażali się, że go oskarżą przed Trybu­
nałem Narodowym o zdradę stanu. Jakobin Desfieux ujawni
to w klubie 1 sierpnia: wybuchnie wielka awantura wokół tej
sprawy. Zbliżenie m i ę d z y R o b e s p i e r r e m i brissotynami z 28 czerw­
ca było j u ż tylko w s p o m n i e n i e m .
30 lipca do P a r y ż a przybył szczególnie bojowy batalion ochotni­
ków z Marsylii. Robespierre od dawna bronił przy różnych
okazjach marsylskich patriotów; wysłany do. Paryża ruchliwy
rzecznik interesów Marsylii miody Barbaroux utrzymywał
z nim żywe kontakty. Później Barbaroux będzie twierdził, że
po przybyciu marsylskich fédérés do Paryża jakobin Panis,
przyjaciel Robespierre'a, proponował go marsylczykom jako
d y k t a t o r a kraju. C a ł a ta historia jest podejrzana; z pewnością
s a m R o b e s p i e r r e d y k t a t o r s k i c h ambicji n i e żywił.
Wejście marsylczyków było wydarzeniem ważnym. Powołany
przez federatów tajny dyrektoriat (brali w nim udział także
paryscy działacze klubowi: Santerre, Fournier, Carra, Polak
Łazowski...) szykował insurekcję już na 26 lipca. Petionowi
u d a ł o się w t e d y s p a c y f i k o w a ć n a s t r o j e , p o c z y m w ł a d z e miejskie
zaczęły przyśpieszać wymarsz federatów z Paryża do obozu
w Soissons. Marsylczycy nie dali się wymanewrować: niemal
j a w n i e przygotowywali insurekcję ręka w rękę z sekcjami Paryża.
A w sekcjach następowały właśnie zmiany.
Zgromadzenia obywateli czynnych obradowały teraz w sekcjach
codziennie: legalizowała to ustawa z 25 lipca. Inną koncesją
wobec nastrojów ludu była ustawa z 30 lipca, dopuszczająca
obywateli biernych do Gwardii Narodowej (Robespierre 27 lipca
d o m a g a ł się „uzbrojenia całego l u d u " ) . Od końca lipca sekcje
z a c z y n a ł y p r z y j m o w a ć obywateli b i e r n y c h na swe o b r a d y . A w ra­
t u s z u g r o m a d z i l i się p r z e d s t a w i c i e l e w s z y s t k i c h 4 8 sekcji, uzgad­
niając stanowisko. 3 sierpnia Zgromadzenie otrzymało petycję
47 sekcji — zabrakło tylko jednej — o detronizację króla.
Pod pretekstem, że należy czekać na odpowiedź Zgromadzenia,
Petion z d o ł a ł z n o w u z a p o b i e c insurekcji, p l a n o w a n e j na 5 sierpnia.
J e d n a k ż e sekcja Q u i n z e - V i n g t s ( l u d o w e p r z e d m i e ś c i e S a i n t - A n t o i -
ne, dzielnica zdobywców Bastylii) dała Zgromadzeniu ultyma-
tywny termin na odpowiedź: do północy 9 sierpnia. Wieczorem
9 s i e r p n i a Z g r o m a d z e n i e r o z e s z ł o się b e z ż a d n e j d e c y z j i w s p r a ­
wie Ludwika XVI.
W n o c y z 9 na 10 s i e r p n i a z a c z ę l i t e d y z b i e r a ć się w ratuszu
delegaci, w y b r a n i s p r a w n i e przez sekcje. Utworzą oni powstań­
czą władzę miejską, Komunę, która nad ranem zajmie defini­
t y w n i e m i e j s c e K o m u n y l e g a l n e j . Fédérés i m i e s z k a ń c y p r z e d m i e ś ć ,
duża część w mundurach gwardzistów, obiegli rano pałac
tuileryjski. B u r ż u a z y j n e o d d z i a ł y G w a r d i i N a r o d o w e j , k t ó r e p a ł a c u
miały bronić, rozpierzchły się: komendant paryskiej Gwardii
markiz de Mandat zabity został przez powstańców. Okazało
się, że szable Gwardii mogą być obosieczne: to gwardziści
narodowi masakrowali manifestantów na Polu Marsowym —
i to gwardziści zdobywali Tuilerie.
Ucieczka króla z rodziną pod skrzydła Zgromadzenia Prawo­
dawczego, krwawe starcie ludu z oddziałem Szwajcarów bronią­
cych Tuilerii, spóźniona decyzja L u d w i k a X V I , by wezwać Szwaj-
\

carów do złożenia broni — to wydarzenia jednego przedpo­


ł u d n i a , k t ó r e w p ł y n ę ł o n a losy F r a n c j i . W i e l u h i s t o r y k ó w p i s a ć
będzie o dniu 1 0 V I I I 1792 r. jako o „drugiej rewolucji".
W istocie był to dalszy ciąg tej samej rewolucji burżuazyjnej,
której nie pozwalał dokończyć i ustabilizować zaciekły opór
sił s t a r e g o p o r z ą d k u . T e r a z r e w o l u c j a t a r a d y k a l i z o w a ć się b ę d z i e
bardzo intensywnie. François Furet i Denis Richet w swej
niedawnej (1965) próbie syntezy dziejów rewolucji ocenią to
w i e l k i e w z n i e s i e n i e r e w o l u c y j n e j fali j a k o poślizg (dérapage), który
sprowadzi rewolucję z drogi u m i a r u i liberalizmu na tor dykta­
tury i terroru. „Po 10 s i e r p n i a 1792 r. wojna i nacisk parys­
kiego t ł u m u s p r o w a d z i ł y R e w o l u c j ę z wielkiej d r o g i , w y t y c z o n e j
przez inteligencję i z a m o ż n o ś ć X V I I I wieku ... Jest to [teraz]
Rewolucja ciemnych sił nędzy i gniewu". Zdaniem Fureta
i Richeta rewolucja tak wyraźnie zboczy z kursu, że można
wątpić, czy następuje teraz nowa faza rewolucji burżuazyjnej.
Bo oto przyjdzie po 10 sierpnia taki okres, „gdy b u r ż u a z j a nie
mogła właśnie realizować swych postulatów". L a t a 1 7 9 2 — 1794,
a zwłaszcza lata 1 7 9 3 — 1794, to w dziejach „liberalnej rewo­
lucji" tylko „krótki nawias t e r r o r u " .
Koncepcja taka. wcale nie nowa w swych politycznych pod­
tekstach, ukazuje — jak ironicznie pisał Claude Mazauric —
„dobrą rewolucję, zborną i uporządkowaną, ale wnet zamą­
c o n ą p r z e z w d a r c i e się n a p r o s c e n i u m m a s l u d o w y c h , w i e j s k i c h
prostaków oraz sankiulotów z przedmieść: właśnie tych, których
się n i e s p o d z i e w a n o " . W i s t o c i e j e d n a k b e z p o t ę ż n e g o p o p a r c i a
m a s l u d o w y c h cały dorobek burżuazyjnej rewolucji był zagro­
żony. W t r u d n y m aliansie z l u d e m burżuazja zdoła teraz zła­
m a ć ostatecznie kontrrewolucję wewnętrzną i zewnętrzną. Czy
m o ż n a więc twierdzić, iż „poślizg" rewolucji uniemożliwił bur-
żuazji realizację jej postulatów? To prawda, musiała ona za­
płacić ludowym sojusznikom wysoką cenę, musiała zradykali-
zować swą rewolucję. Dopiero po z m i a ż d ż e n i u jej wrogów re­
wolucja powróci do Tam, wyznaczonych przez egoistyczne inte­
resy burżuazji.
A b y d o j r z a ł e j u ż z d o b y c z e tej k l a s y m o g ł y b y ć u b e z p i e c z o n e —
pisał Engels — jej rewolucja m u s i a ł a w p e w n y m momencie da­
leko wykroczyć poza swe cele. W tej perspektywie to, co się
działo po 10 sierpnia, dla losów rewolucji francuskiej m i a ł o z n a ­
czenie decydujące. Rola Robespierre'a w t y m a r c y w a ż n y m okre­
sie będzie pierwszoplanowa.
D z i e ń 10 sierpnia d a ł Francji republikę, rewolucji — n o w y im­
puls, światowemu ruchowi rewolucyjnemu jego do dzisiaj żywy
symbol: czerwony sztandar. Był on przedtem znakiem stanu
wyjątkowego, na Polu M a r s o w y m towarzyszył siłom „ p o r z ą d k u " .
Ale s z t u r m T u i l e r i ó w t o wielki r e w a n ż z a Pole M a r s o w e . T a j n y
d y r e k t o r i a t p o w s t a ń c z y p o s t a n o w i ł p o s ł u ż y ć się c z e r w o n y m s z t a n ­
darem jako znakiem insurekcji. To lud bowiem ma prawo go
rozwinąć: lud-suweren ogłasza stan wyjątkowy w obliczu rebelii
władzy wykonawczej. Pod czerwonym sztandarem rewolucji lud
P a r y ż a i przedstawiciele Francji obalili r e b e l i a n t a L u d w i k a X V I .
Odtąd już tylko o b y w a t e l a Kapeta.

Robespierre w K o m u n i e powstańczej
Vergniaud będzie później twierdził, że decydujące godziny d n i a
10 s i e r p n i a R o b e s p i e r r e spędził u k r y t y w p i w n i c y . List do C o u -
thona z 9 sierpnia ujawnia rozterkę Robespierre'a i niepewność
co do w y n i k u szykującej się wielkiej rozgrywki. Być może wo­
lał on ukryć się w krytycznym momencie. Nie było go ani
w K o m u n i e , ani p o d T u i l e r i a m i ; ale nie było t a m też n p . M a -
r a t a czy H é b e r t a . B a r b a r o u x , który m i a ł o p i n i ę o d w a ż n e g o i a m ­
bitnego, w y z n a p o t e m prostodusznie: „ W z g l ę d y rozwagi skłoniły
m n i e , by nie stawać na czele m a r s y l c z y k ó w " . Rola Dantona —
narośnie wokół niego l e g e n d a , że był g ł ó w n y m reżyserem insu­
rekcji — j e s t niejasna. Dopiero 9 sierpnia wrócił on ze wsi,
w n o c y p o ł o ż y ł się i z ł ó ż k a w y r w a n o go na posiedzenie jego
sekcji. G ł ó w n ą r o l ę w i n s u r e k c j i 10 sierpnia o d e g r a ł p o p u l a r n y
wśród l u d u piwowar S a n t e r r e z klubu kordelierów, który objął
komendę paryskiej Gwardii.
Robespierre entuzjastycznie powitał sukces powstania w dwu­
nastym i ostatnim numerze Obrońcy Konstytucji. Z p e w n y m za­
k ł o p o t a n i e m t ł u m a c z y ł , że nigdy nie z a m i e r z a ł bronić konsty­
tucji p r z e c i w woli l u d u , że bronił jej przed wrogami wolności,
którzy chcieli konstytucję z u p e ł n i e zniszczyć l u b pogorszyć. Za­
powiedział kontynuowanie pisma „pod tytułem lepiej dostoso­
wanym do okoliczności". Na razie nie miał na to czasu. Po
południu pamiętnego 1 0 s i e r p n i a p o j a w i ł się n a o g ó l n y m z g r o ­
m a d z e n i u swej sekcji Place Vendôme (za parę tygodni będzie
o n a n o s i ł a n o w ą n a z w ę sekcji P i k ) i z o s t a ł n a t y c h m i a s t w y b r a n y
z jej ramienia do powstańczej Komuny. Wieczorem był u ja­
kobinów, na posiedzeniu słabo obesłanym przez klubistów i pu­
bliczność. P r z e m a w i a ł na t e m a t najpilniejszych z a d a ń . Zwycięski
lud nie powinien składać broni póki nie ubezpieczy wolności
(i bez tego apelu lud nie zamierzał się rozbrajać); lud musi
uniemożliwić posłom robienie n o w y c h szkód ( K o m u n a powstań­
cza myślała z początku o r o z p ę d z e n i u Z g r o m a d z e n i a P r a w o d a w ­
c z e g o ; j a k się z d a j e z a n i e c h a n o t e g o w obawie o reakcję pro-
wincji). I tu wnioski konkretne: zwołanie Konwencji, dekret
oskarżenia dla La Fayette'a, wysłanie do d e p a r t a m e n t ó w komi­
sarzy Komuny, aby wyjaśnili sytuację (Robespierre też obawia
się, jak prowincja przyjmie wypadki paryskie), ścisły związek
sekcji z klubami ludowymi i wywieranie nacisku na Zgroma­
dzenie, zniesienie instytucji obywateli biernych, uwolnienie uwię­
zionych patriotów. Jeśli u z n a ć to za p r o g r a m Robespierre'a na
najbliższe d n i , to w y p a d n i e u z n a ć , iż K o m u n a poszła z n a c z n i e
dalej. W ciągu najbliższych tygodni z Komuną zwiąże Robes­
pierre n i e m a l c a ł ą s w ą a k t y w n o ś ć : z a n i e d b a d l a niej jakobinów.
Nie po raz pierwszy jest członkiem kolektywnej władzy; ina­
czej j e d n a k n i ż w K o n s t y t u a n c i e m o ż e się t e r a z utożsamić z tą
władzą, nie występuje wreszcie w roli wiecznego opozycjonisty.
Jest przy tym członkiem władzy rewolucyjnej, powołanej przez
insurekcję i działającej w położeniu krytycznym. Będzie ją in­
spirował, ale i s a m będzie przez jej d z i a ł a n i a u r a b i a n y . To n o w e
i ważne doświadczenie polityczne.
K o m u n a była ciałem bardzo licznym: w nocy 1 0 s i e r p n i a sekcje
w y b i e r a ł y do niej po t r z e c h d e l e g a t ó w , ale później s k ł a d jej się
rozszerzył do 288 członków. Skład to zresztą nader płynny.
K o m u n a była władzą niemal a n o n i m o w ą : są tu głównie rzemie­
ślnicy i d r o b n i kupcy, ludzie nieznani, o popularności lokalnej.
10 sierpnia objął jej przewodnictwo Sulpicjusz Huguenin, drobny
f u n k c j o n a r i u s z a k c y z y , j e d e n z p r z y w ó d c ó w sekcji Q u i n z e - V i n g t s ,
k t ó r a w i n s u r e k c j i b y ł a n a j b a r d z i e j c z y n n a . Z n a l e ź l i się w s k ł a d z i e
K o m u n y tacy znani ludzie, jak Billaud-Varenne i Robespierre,
ale to wyjątki. M a r a t wspierał ją z z e w n ą t r z . N i e był członkiem
K o m u n y , ale w ł ą c z o n o g o d o jej „komisji czujności". Komuna
potrafiła od początku stawić czoła Zgromadzeniu Prawodaw­
czemu wykorzystując głównie dwa atuty. Uzbrojony lud, roz­
grzany zwycięstwem, „był na miejscu" — by użyć tu dawnej
formuły Brissota - i m o ż n a było zawsze postraszyć posłów n o w ą
„akcją bezpośrednią". Natomiast wielu posłów „nie było na
miejscu": absencja spłoszonych ludzi prawicy czyniła ze Zgro­
m a d z e n i a p a r l a m e n t dość k a d ł u b o w y . N i e znaczy to, że w spo­
rach ze Z g r o m a d z e n i e m K o m u n a zwyciężała zawsze i z łatwością.
Sprawy zasadnicze zostały j e d n a k rozstrzygnięte szybko. Zgro­
madzenie zgodziło się ustąpić miejsca Konwencji Narodowej,
wybranej w głosowaniu powszechnym, ale pośrednim i bez za­
kazu reelekcji: te klauzule nie były w guście Robespierre'a.
Ludwik XVI został zawieszony, a nie zdetronizowany; ustawa
Zgromadzenia o ustanowieniu guwernera dla następcy tronu
ujawniała chęć ratowania monarchii, ale Komuna zaraz wy­
m o g ł a jej odwołanie. Decyzję o losach tronu złożono w ręce
przyszłej Konwencji; jednakże Ludwik XVI z rodziną stał się
więźniem ludu: umieszczono go w wieży Tempie pod strażą
Komuny. Lud paryski uwinął się szybko z obaleniem pomni­
ków królewskich; nastroje były takie, że 4 września Zgroma­
dzenie Prawodawcze samo wyraziło życzenie, by Konwencja
zniosła m o n a r c h i ę . J a k o n o w ą w ł a d z ę rządową powołano radę
wykonawczą: Zgromadzenie ulokowało tu 3 ministrów zdymis­
jonowanych 12 czerwca (Roland, Servan, Claviére), a z no­
wych — Lebruna, świetnego matematyka Monge'a i Dantona,
który wnet zdominował radę swą zręcznością i energią, pod­
trzymując zdecydowanie działania Komuny.
Nieco dłużej ciągnęła się s p r a w a La Fayette'a. Zbuntował się
on 14 sierpnia z poparciem władz miejskich Sedanu i depar­
tamentu Ardennes. Dopiero jednak 18 sierpnia Zgromadzenie
odebrało mu komendę armii (oddano ją Dumouriezowi), a 19
uchwaliło dekret oskarżenia. W nocy z 19 na 20 sierpnia La
Fayette ze swym sztabem przeszedł do Austriaków: nie udało
m u się z a a g i t o w a ć ż o ł n i e r z y d o b u n t u . R o b e s p i e r r e s t r a c i ł w r e s z ­
cie j e d e n ze swoich żelaznych tematów. Innych zresztą nie
brakowało.
K o m u n a zrobiła o g r o m n ą pracę, by utrwalić zwycięstwo ludu,
s p a r a l i ż o w a ć o p ó r w e w n ę t r z n y c h nieprzyjaciół, z o r g a n i z o w a ć wy­
siłek o b r o n n y . J u ż 11 sierpnia zlikwidowała rojalistyczną prasę
i wymogła na Zgromadzeniu ustawę, upoważniającą władze
miejskie do aresztowania osób podejrzanych. 17 sierpnia pod
groźbą nowego ruchu ludowego Zgromadzenie skapitulowało
przed żądaniem Komuny, by powołać trybunał rewolucyjny,
wybierany przez sekcje, do osądzenia kontrrewolucjonistów.
W ostatnich dniach sierpnia Komuna przeprowadziła wielką
akcję rewizji domowych i aresztowań, zamknąwszy uprzednio
rogatki Paryża. U w i ę z i o n o kilka tysięcy osób. Bardzo już żywy
l u d o w y a n t y k l e r y k a l i z m w y r a z i ł się w d e c y z j a c h Komuny, ogra­
niczających swobodę kultu. Zakazano noszenia strojów d u c h o w ­
nych poza czynnościami liturgicznymi oraz urządzania nabo­
żeństw p u b l i c z n y c h . N i e bez nacisku K o m u n y 2 6 sierpnia Z g r o ­
madzenie uchwaliło, że księża, którzy nie złożą przysięgi na
wierność „wolności i równości", z o s t a n ą d e p o r t o w a n i . W rezul­
tacie w y e m i g r o w a ł o z F r a n c j i o k o ł o 25 tys. d u c h o w n y c h . 11 sierp­
n i a K o m u n a ż ą d a ł a o d Z g r o m a d z e n i a surowej represji d l a spe­
kulantów, powodujących dalsze osłabienie pieniądza papiero­
3
wego (asygnaty miały wówczas już tylko /4 wartości nomi­
nalnej).

Szczególne znaczenie miał jednak wysiłek obronny Komuny


w obliczu nieprzyjacielskiej ofensywy, która ruszyła 16 sierpnia.
Książę Brunszwicki opanował twierdzę Longwy; 1 września
zdrada rojalistów wydała mu Verdun; panikarze opowiadali,
że pruskie p a t r o l e są j u ż blisko Paryża. Zapewne, prowadzone
po amatorsku prace ziemne na przedpolach stolicy miały wąt­
pliwą wartość obronną (częściowo r o z ł a d o w a ł y j e d n a k bezrobo­
cie w mieście). Ale zapał i energia Komuny w organizowa­
niu zaciągu ochotników, produkcji broni, w ekwipowaniu od­
działów — miały wartość potężnego impulsu i przykładu. Ko­
muna zdołała p o b u d z i ć gorliwość patriotów i powściągnąć we­
wnętrznych wrogów. Najpierw w Paryżu, sercu Francji i „bul­
w a r z e w o l n o ś c i " , by u ż y ć słów R o b e s p i e r r e ' a . J e d n a k ż e i w skali
kraju, który wydarzeń 10 sierpnia nie przyjął był wcale z jed­
nomyślnym entuzjazmem. Wysłani do d e p a r t a m e n t ó w komisarze
Komuny tłumaczyli, agitowali, działali. Nacisk Komuny przy­
niósł w a ż n e decyzje Z g r o m a d z e n i a : te ustawy również wpłynęły
na bieg wydarzeń w skali całego kraju. Przykład Komuny po­
działał wreszcie i na radę wykonawczą; dzięki niemu brisso-
tyńscy ministrowie, mierni i hamowani przez biurokratyczną
maszynerię ministerstw, mogli zostać przez Dantona wyrwani
ze zwątpienia i rutyny. Nigdy Danton nie był większy niż
w ciągu tych krótkich czterdziestu, dni sierpnia i września
1792 r.
Postać to niejednoznaczna. Przed rewolucją obdłużony adwokat
(„więcej m i a ł d ł u g ó w n i ż s p r a w " , p i s a ł a p a n i R o l a n d ) , p o r . 1789
zdeklarowany demokrata, kordelier, trybun ludowy z potężnym
głosem i twarzą buldoga ( „ N a t u r a obdarzyła mnie atletycznymi
kształtami i cierpką twarzą Wolności"). Protegowany Mirabeau,
brał pieniądze z tajnych funduszy rządu i dworu. Mirabeau
skarżył się poufnie w marcu 1791 r., że Danton go atakuje,
choć wziął z listy cywilnej 30000 liwrów. Tym razem jednak
dwór wyrzucał pieniądze za okno: korupcja splamiła sumienie,
a i reputację Dantona, nie zapewniła jednak dworowi jego
usług. Cyniczny i dobroduszny, energiczny i skłonny do za­
ł a m a ń , pracowity i żądny u c i e c h — był D a n t o n k ł ę b k i e m oso­
bliwych sprzeczności. Nawet w swoim wielkim okresie mieszał
bohaterstwo z małością. J a k o minister i faktyczny szef r z ą d u
zużył tajne fundusze i nie rozliczył się z nich nigdy; Robes­
pierre zarzucał mu potem podejrzane względy dla wrogów,
Du Porta i K. Lametha, którzy dzięki Dantonowi wyjechali
z Francji. Ale jednocześnie wysyłał na prowincję komisarzy rzą­
dowych, rekrutowanych spośród ludzi 10 sierpnia; organizował
niestrudzenie obronę kraju; popędzał swych kolegów-ministrów;
obalił ich defetystyczny projekt, by przenieść rząd z Paryża
na zachód („Roland, strzeż się mówić o ucieczce, bacz, by
cię l u d n i e u s ł y s z a ł " ) . W s p ó ł p r a c o w a ł z K o m u n ą i p o p i e r a ł j ą .
W szczytowym dniu paniki, 2 września, pomógł Komunie roz­
grzać nastroje Z g r o m a d z e n i a i p a r y ż a n („Aby pokonać nieprzy­
jaciół ojczyzny, panowie, potrzeba n a m odwagi, jeszcze odwagi
i zawsze tylko odwagi"). W tych dniach zaćmiewał wyraźnie
Robespierre'a.
N i e ł a t w o ustalić, j a k a była rola Robespierre'a w wielkim, zbio­
r o w y m dziele w y k o n a n y m przez powstańczą Komunę. Przewyż­
szał o g r o m n i e d o ś w i a d c z e n i e m i p o p u l a r n o ś c i ą s w y c h n i e m a l a n o ­
n i m o w y c h kolegów. W y b r a n y do K o m u n y po p o ł u d n i u 10 sierp­
n i a , p r z y b y ł d o niej d o p i e r o 12; nie w i a d o m o , dlaczego. Wiele
w a ż n y c h decyzji podjęto z a t e m bez niego. K o m u n a zrobiła rze­
c z y , k t ó r y c h się n i e d o m a g a ł 10 sierpnia u jakobinów. Robes­
pierre, który nie tak d a w n o jeszcze bronił absolutnej wolności
prasy, nie protestował przeciw zgnębieniu prawicowych gazet.
To z r o z u m i a ł e : ataki brissotyńskiej prasy, subsydiowanej z m i n i ­
sterialnych funduszy Rolanda, były pouczającą lekcją. Nie tak
d a w n o jeszcze Robespierre wołał, by nie atakować przesądów
religijnych: nic teraz nie mówi, gdy K o m u n a ogranicza swobodę
kultu. Jest solidarny z całą polityką Komuny. Ma oczywiście
ambicje wpływania na nią. Zarzucono mu później, że zaraz
po przyjściu do Komuny ulokował się w jej biurze, tj. za
p r e z y d i a l n y m stołem. J a k i był udział Robespierre'a w decyzjach
Komuny — t e g o się n i e d a d o k ł a d n i e u s t a l i ć . N a z e w n ą t r z wy­
stępował kilka razy w Zgromadzeniu na czele deputacji Ko­
m u n y . P r z e d e wszystkim w s p r a w i e d e k r e t u Z g r o m a d z e n i a o wy­
borach do nowego dyrektoriatu d e p a r t a m e n t u paryskiego (stary
r o z s y p a ł się zupełnie). Dyrektoriat ten miałby wedle dawnych
przepisów kontrolować Komunę; decyzja, by go odbudować,
była zatem próbą narzucenia K o m u n i e kurateli. Jeśliby nawet
sekcje w y b r a ł y d o d y r e k t o r i a t u d z i a ł a c z y r e w o l u c y j n y c h , to zaw­
sze j e g o i s t n i e n i e k r ę p o w a ł o b y K o m u n i e s w o b o d ę ruchów i two­
rzyłoby podział między patriotami.

Wieczorem 12 sierpnia występując w Zgromadzeniu w imieniu


K o m u n y Robespierre argumentował, że suwerenny lud wyposa­
żył K o m u n ę w p e ł n i ę w ł a d z y n a d P a r y ż e m i n i k t j e j nie m o ż e
kontrolować czy równoważyć. Wspomniał, że lud jeszcze raz
m ó g ł b y „ u z b r o i ć się s w o j ą z e m s t ą " ; mówił do posłów spokojnie,
ale trochę z góry ( „ G d y lud ocalił ojczyznę, gdy sami uchwa­
liliście Konwencję, która was ma z a s t ą p i ć — cóż innego wam
zostaje jak nie zadośćuczynić woli ludu?"). Zgromadzenie
z g o d z i ł o się na kompromis: dyrektoriat miał być wybrany, ale
j e g o r o l a m i a ł a się o g r a n i c z a ć d o finansowo-technicznej kontroli
nad K o m u n ą . Na propozycję Robespierre'a 21 sierpnia K o m u n a
uchwaliła wniosek, by d y r e k t o r i a t przekształcić w „komisję po­
d a t k o w ą " : u z y s k a n o n a t o z g o d ę obywateli, w y b r a n y c h już przez
sekcje d o d y r e k t o r i a t u . N a s t ę p n e g o d n i a R o b e s p i e r r e wniosek ten
referował w Z g r o m a d z e n i u . Poseł Delacroix skarżył się potem,
że Robespierre znowu groził posłom insurekcją; Maksymilian
t e m u z a p r z e c z a ł . W n i o s e k K o m u n y o d e s ł a n o do komisji, a póź­
niej o d r z u c o n o , ale d y r e k t o r i a t nie z d o b y ł ż a d n e g o p o l i t y c z n e g o
znaczenia.
Druga sprawa, w której Robespierre występował przed Zgro­
madzeniem w imieniu K o m u n y , to powołanie trybunału rewo­
lucyjnego d l a sądzenia wszystkich spiskowców, a nie tylko Szwaj­
carów z Tuilerii, których chciano uczynić kozłami ofiarnymi.
Interwencja Robespierre'a miała miejsce 15 sierpnia; nie po­
skutkowała. D o p i e r o d w a d n i później pod g r o ź b ą nowego r u c h u
ludowego Zgromadzenie ustąpiło. W nocy z 17 na 18 s i e r p n i a
sekcje wybrały sędziów trybunału rewolucyjnego. Robespierre
znalazł się na czele listy wybranych, co mu dawało prawo
przewodniczenia trybunałowi. Zrezygnował jednak z tej funkcji.
W liście d o prasy tłumaczył, że nie może sądzić nieprzyjaciół
ojczyzny, którzy byli zarazem jego osobistymi wrogami. Ale
ważniejszy był inny motyw: nie chciał po prostu rezygnować
z e swej działalności w K o m u n i e .
T y m c z a s e m s a m a egzystencja K o m u n y została zagrożona. Petion,
pozostawiony przez powstańczą Komunę na stanowisku mera,
lecz p o z b a w i o n y r e a l n e g o w p ł y w u — j e g o r o l a 10 sierpnia była
bardzo dwuznaczna — już 14 sierpnia wspominał o tym, że
Zgromadzenie chciałoby przywrócić „legalną", dawną Komunę.
Pod k o n i e c s i e r p n i a , g d y z a c z ę ł y się z a o s t r z a ć r y g o r y s t o s o w a n e
przez Komunę, brissotyńska prasa atakowała je gwałtownie.
Patriotę français, Chronique de Paris, afisze p i ó r a Louveta rozlepiane
na m u r a c h deklamowały przeciw uzurpacjom władzy, naruszaniu
w o l n o ś c i osobistej, presji w y w i e r a n e j n a Z g r o m a d z e n i e . Komuna
wezwała r e d a k t o r a Patriotę français Girey-Dupré'go, by się przed
nią stawił: ten o d p o w i e d z i a ł o b r a ź l i w y m listem i poskarżył się
Zgromadzeniu. 30 sierpnia wybuchła b o m b a : Zgromadzenie na
wniosek G u a d e t a uchwaliło rozwiązanie K o m u n y i wybory nowej.
R o b e s p i e r r e wnosił, b y się o d w o ł a ć d o sekcji i prosić je o po­
parcie; powierzono mu zredagowanie adresu do sekcji. Przed­
stawił go wieczorem 1 września. K o m u n a , z d e c y d o w a n a stawić
opór Zgromadzeniu i kontynuować działalność, odrzuciła zawartą
w adresie Robespierre'a konkluzję — podanie się do dymisji.
Uchwaliła jednakże wydrukować jego tekst.
Była t o g o r ą c a o b r o n a całej polityki Komuny powstańczej. To
o n a ocaliła wolność, aresztowała spiskowców, rozbroiła wrogów
ojczyzny, oczyściła prasę od rojalistycznych paszkwilantów, oba­
liła p o m n i k i d e s p o t y z m u , u w o l n i ł a ofiary t y r a n i i , p o d j ę ł a środki
dla obrony Paryża, zawiesiła króla, ukarała satelitów dworu.
To Komunie należy przypisać „wszystkie dobre prawa", wy­
dane przez Zgromadzenie po 10 sierpnia: zwołanie Konwencji
Narodowej, powszechne prawo wyborcze. Po tej apologii Ko­
muny mamy w tekście Robespierre'a gwałtowny atak na bris-
sotynów. Afera z dyrektoriatem departamentu to intryga Ro­
landa mająca sparaliżować Komunę; brissotyńskie gazety co
dzień Komunę szkalują „z bezczelnością godną czasów sprzed
10 sierpnia"; brissotyni intrygują w sekcjach, a jeden z nich
(chodzi o Louveta) zdołał już u p r z e d z i ć sekcję des Lombards
przeciw Komunie. I właśnie w wyniku tych wszystkich intryg
Z g r o m a d z e n i e uchwaliło rozwiązać K o m u n ę . O s k a r ż o n o nas —
pisał Robespierre — o opanowanie stanowisk w administracji
miejskiej, ale trzeba było obsadzić miejsca po dezerterach;
oskarżono nas o żądzę władzy, ale nie było dotąd władz tak
czystych i ludowych jak K o m u n a ; oskarżono, że wymuszaliśmy
ustawy na Zgromadzeniu — czyżby służyło ono ludowi wbrew
samemu sobie?

Alarmujące wiadomości z frontu i wspaniały zryw Komuny


w dniu 2 września stworzyły n o w ą sytuację. Z g r o m a d z e n i e nie
miało innego wyjścia, jak po prostu skasować dekret o roz­
wiązaniu Komuny. Tej samej niedzieli 2 września zaczęły się
masakry w paryskich więzieniach. W ciągu kilku dni zginęło
z rąk l u d u blisko 1400 w i ę ź n i ó w , w t y m większość przestępców
pospolitych. S p o r ą liczbę więźniów zwolniły i m p r o w i z o w a n e sądy
ludowe, których rzetelność potwierdzają zeznania u r a t o w a n y c h ;
n a w e t Petion mówił o ich poczuciu sprawiedliwości. Oczywiście,
były też przypadki zabijania więźniów bez sądu, były ekscesy
mętów i lumpów.
Motywy tej fali ludowego terroru są zrozumiałe. W obliczu
klęsk na froncie lud szuka pomsty na kontrrewolucjonistach;
ale może bardziej jeszcze boi się ich spisków. Ochotnicy szy­
kują się do wyjścia na front: jakże zostawić stolicę podmi­
nowaną konspiracjami wrogów? Nie bez winy był trybunał
rewolucyjny, który nie spełnił nadziei na szybkie i skuteczne
u k a r a n i e spiskowców. W s u m i e skazał on na ś m i e r ć ledwie kilku
rojalistów: było to oczywiste bankructwo idei rewolucyjnego
sądu. Zarzucano potem Robespierre'owi jego odmowę prezydo-
wania trybunałowi; twierdzono, że gdyby nie uchylił się od
owej funkcji, to nie byłoby masakr wrześniowych. Jest to hi­
poteza d a r m o w a ; oczywiste jest natomiast, że n i e p o d o b n a było
przewidzieć bankructwa trybunału. Inny zarzut pod adresem
Robespierre'a: 1 września rano protestował w K o m u n i e przeciw
otwarciu rogatek po zakończeniu trzydniowej akcji aresztowań
i rewizji. Sądził, że krok to przedwczesny; mówił — podobno
bardzo mocno — o „czyszczeniu ziemi wolności od spiskowców".
Twierdzenie, że podżegał w ten sposób do m a s a k r jest równie
bezzasadne, j a k sąd, iż stworzył swym wystąpieniem atmosferę,
która do masakr doprowadziła. Tę atmosferę stworzyły wieści
z frontu, niemal j a w n e pogróżki reakcji, zupełnie j a w n a radość
uwięzionych kontrrewolucjonistów, pewnych „wyzwolenia przez
Prusaków". Ani Robespierre, ani D a n t o n czy M a r a t nie pod­
żegali do m o r d ó w i nie o r g a n i z o w a l i masakr. Robespierre ubo­
l e w a ł w i e l e k r o ć n a d p o p e ł n i o n y m i w ó w c z a s o m y ł k a m i , n a d eks­
cesami: uważał jednak, że masakry były dziełem zdesperowa­
nego k o n t r r e w o l u c j ą l u d u , a nie spiskiem n a j e m n y c h m o r d e r c ó w .
I w opinii tej nie był wcale odosobniony: p o d z i e l a ł y ją także
środowiska rewolucyjnej burżuazji.
Jeszcze jeden zarzut adresowano do Robespierre'a w związku
z masakrami wrześniowymi. Były o n e j u ż w pełnym toku, gdy
wieczorem 2 września Billaud i R o b e s p i e r r e z a a t a k o w a l i w K o ­
munie brissotynów jako „potężną partię", która chce osadzić
księcia B r u n s z w i c k i e g o n a t r o n i e F r a n c j i . T o p r a w d a , brissotyni
rozważali d ł u g o ideę zmiany dynastii, opisywali zalety ewentu­
alnych kandydatów — księcia Y o r k u czy księcia Brunszwickiego.
Było to jednak przed 10 sierpnia. Teraz za denuncjacją Ro­
bespierre'a poszły czyny: komisja czujności Komuny przepro­
w a d z i ł a u Brissota rewizję rankiem 3 września, próbowała też
p o d o b n o aresztować go wraz z R o l a n d e m i i n n y m i brissotynami.
U r a t o w a ł a ich interwencja D a n t o n a i P e t i o n a . Petion g w a ł t o w n i e
zarzucił Robespierre'owi niepokojenie ludu bezzasadnymi dono­
sami: ich dawna przyjaźń leżała w gruzach. Jasne było, że
aresztowanie brissotynów w samym środku masakr oznaczało
posłanie ich na śmierć i późniejsze zaprzeczenia Robespierre'a
są dość wykrętne („Cóż to za straszliwa d o k t r y n a — mówił d w a
miesiące później — że na j e d n o wychodzi zadenuncjować czło­
wieka i zabić g o " ) .

O c a ł e j tej s p r a w i e m a m y i n f o r m a c j e n i e p e ł n e i m ę t n e . Z a r z u t ,
i ż B r i s s o t z a p r z e d a ł się w o d z o w i w r o g i e j a r m i i , a u t o r o w i k r w i o ­
żerczego manifestu, był m o n s t r u a l n y , Niezależnie od subiektyw­
nego przekonania publiczne występowanie z nim wymagałoby
m o c n y c h d o w o d ó w . Ale t o właśnie Robespierre argumentował,
w m o w i e o wolności prasy z maja 1791 r., że nie można wy­
magać, aby krytyka osób publicznych poparta była zawsze do­
wodami jak dla sądu. O dowody takie bowiem trudno, a jeśli
k t o ś o s k a r ż o n y b ę d z i e f a ł s z y w i e , siła p r a w d y w n e t p r z e c i e ż z w y -
cięży. W i o s n ą 1792 r. sam p a d ł ofiarą brissotyńskich oskarżeń:
b e z c i e n i a d o w o d u z a r z u c a n o m u , ż e d a ł się k u p i ć „ k o m i t e t o w i
a u s t r i a c k i e m u " . A l e R o b e s p i e r r e m ó g ł się w ó w c z a s b r o n i ć ; u w i ę ­
ziony Brissot z a p e w n e n i e m i a ł b y takiej s z a n s y . O s o b i s t a w r o g o ś ć
mogła mieć wpływ na Robespierre'a: nie był on wzorem cnót
tolerancji i przebaczania. Jednakże atak na brissotynów z 2
września to nie jakieś regulowanie osobistych porachunków, to
a k t par excellence p o l i t y c z n y .
Ostatnia k a m p a n i a brissotynów przeciw K o m u n i e była dla Ro­
bespierre'a dowodem, iż nadal c h c ą oni hamować bieg rewo­
lucji. W przededniu wyborów do Konwencji uważał on bez
wątpienia za rzecz pierwszorzędnej wagi, by polityczna kariera
wrogiej fakcji nie m i a ł a dalszego ciągu. Oskarżenie brissotynów
z d a j e się być głównie operacją wyborczą.

Wybory do Konwencji
Od początku swej kariery Robespierre zdradzał nieufność do
władzy wykonawczej. Ale doświadczenia z Konstytuantą i ze
Zgromadzeniem Prawodawczym nauczyły go nie ufać również
wielkim ciałom przedstawicielskim. W styczniu 1792 r. zalecał
j a k o b i n o m , a b y sobie poczytali, c o n a t e m a t p a r l a m e n t ó w pisał
Jan Jakub Rousseau. Ta niechęć zarówno do władzy wyko­
nawczej, jak i do władzy ustawodawczej ułatwiała wrogom przed­
stawianie Robespierre'a w roli anarchisty, nieprzyjaciela wszel­
kiej w ł a d z y i w s z e l k i e g o ł a d u . O d d a w n a t a k ą e t y k i e t ę p r z y k l e ­
jali mu ludzie prawicy; w, g r u d n i u 1791 r. za ich przykładem
p o s z e d ł t a k ż e Brissot.
Ale „ a n a r c h i s t a " R o b e s p i e r r e wierzy w s u w e r e n n ą w ł a d z ę l u d u ,
a grzechy wielkich z g r o m a d z e ń przypisuje ich pochodzeniu z cen­
zusowych wyborów. W sierpniu 1792 r. zwyciężyła wreszcie
zasada, o którą wojował wytrwale i niemal samotnie w Kon­
stytuancie od jesieni 1789 r . — d e m o k r a t y c z n e , p o w s z e c h n e p r a ­
wo wyborcze. Jednakże Robespierre nie jest, jak się nieraz
m n i e m a , ciasnym d o k t r y n e r e m : to trzeźwy, realnie myślący po­
lityk. Wie on, iż lud zawsze chce dobra, lecz nie zawsze je
widzi; że ludowi brak politycznego doświadczenia i dlatego
p a d a on często ofiarą s z a r l a t a n ó w . Wie, że nastroje paryskich
sankiulotów i fédérés, którzy obalili tron, nie są typowe dla
o p i n i i k r a j u ; ż e F r a n c j a wsi i m a ł y c h m i a s t e c z e k j e s t w o g r o m n e j
większości m o ż e nie w r o g a „drugiej rewolucji", ale bierna, źle
poinformowana, źle przygotowana do korzystania z politycznej
demokracji. Od trzech do czterech milionów „obywateli bier­
n y c h " o t r z y m a ł o teraz p r a w o głosu i wielu rzeczywiście z niego
Saint-Just
Georges Couthon
skorzystało, gdy od 26 sierpnia zbierać się zaczęły w całym
kraju z g r o m a d z e n i a wyborcze. Ł ą c z n i e w akcie w y b o r c z y m wzięło
udział ok. 700000 u p r a w n i o n y c h : dość, by m ó w i ć o udziale m a ­
s o w y m . Ale wszystkich u p r a w n i o n y c h było ok. 7 m i l i o n ó w , a za­
tem frekwencja nie przekroczyła 1 0 % : niemało zaważyły pośpiech
i d e z i n f o r m a c j a , j e d n a k ż e b i e r n o ś ć wielkiej m a s y l u d u b y ł a głów­
ną przyczyną absencji.
W dodatku uchwalono, w b r e w opinii Robespierre'a, iż wybory
mają być pośrednie. Powszechne głosowanie kreuje elektorów,
posłów natomiast wybierają zgromadzenia elektorów w departa­
m e n t a c h . O s t a t e c z n i e więc o składzie K o n w e n c j i d e c y d u j ą nie­
liczne (od 300 do 600 osób) kolegia elektorskie, w których
p r z e w a g a notabli musiała wystąpić wyraźnie. Było jasne, że ich
preferencje kierować się będą ku burżuazji i burżuazyjnej in­
teligencji, zwłaszcza że sami sankiuloci uważali najczęściej, iż
bariera wykształcenia odgradza ich od poselskiego mandatu.
Nie przyjęto z a k a z u reelekcji: to d a w a ł o szanse c z ł o n k o m K o n ­
stytuanty i Zgromadzenia Prawodawczego jako doświadczonym
w polityce. Musiało to niepokoić Robespierre'a, którego zda­
niem w dwu pierwszych legislaturach sprawdziły się tylko
jednostki. A i tę opinię wypadało teraz rewidować, np. co
do osoby Petiona.
Wyniki wyborów do Konwencji miały tym większe znaczenie,
ż e s u w e r e n n y l u d w y z u w a ł się ze swych zwierzchnich p r a w na
rzecz kilkuset posłów, w y b i e r a n y c h w pośpiechu i w y p o s a ż a n y c h
w o g r o m n ą w ł a d z ę . Było jasne, że m o n a r c h i a zostanie zniesiona:
K o n w e n c j a m i a ł a więc b u d o w a ć n o w y ustrój niejako na pustym
miejscu, dysponując nieograniczoną władzą, tak ustawodawczą
jak i wykonawczą. Przy braku kontroli ze strony ludu mogło
to d o p r o w a d z i ć do rządów „despoty o 700 g ł o w a c h " , których
niebezpieczeństwa Robespierre w y m o w n i e opisywał 29 lipca.
W tym położeniu podczas wyborów Robespierre zaniedba Ko­
munę dla zgromadzeń wyborczych, tak jak poprzednio zanie­
d b a ł j a k o b i n ó w d l a K o m u n y . P r z e d e w s z y s t k i m b ę d z i e się s t a r a ł
obejść n i e d o g o d n o ś c i w y b o r ó w p o ś r e d n i c h . G d y 27 sierpnia zebrali
się w y b o r c y j e g o sekcji, Place Veud ôme, Robespierre, wybrany
p r z e w o d n i c z ą c y m z g r o m a d z e n i a wyborczego, przeforsuje d o n i o s ł ą
u c h w a ł ę . O t o w y b i e r a n i t u e l e k t o r z y m i e l i się z e b r a ć p u b l i c z n i e ,
na o c z a c h l u d u , i głosować na posłów jawnie. Co więcej, w y b r a n i
j u ż p o s ł o w i e mieli b y ć z n o w u z b a d a n i p r z e z sekcje, tj. p r z e z ogól
wyborców, by lud mógł odrzucić posłów niegodnych zaufania.
T a k i m o d e l p r o c e d u r y w y b o r c z e j sekcja P l a c e V e n d ô m e u c h w a l i ł a
z a p r o p o n o w a ć wszystkim i n n y m z g r o m a d z e n i o m w y b o r c z y m . K o ­
m u n a rozplakatowała tę uchwałę w całym Paryżu.
Sekcja Place V e n d ó m e w y b r a ł a Robespierre'a elektorem jedno­
myślnie i w pierwszej kolejności. W sumie Paryż wybrał 990
e l e k t o r ó w . Z b i e r a l i się o n i o d 2 w r z e ś n i a n a j p i e r w w p a ł a c u bis­
kupim, potem w lokalu jakobinów, przy trybunach nabitych
publicznością. Robespierre z a p r o p o n o w a ł 3 września by usunąć
z grona elektorów wszystkich członków prawicowych klubów
(rojalistów, feuillantów), sygnatariuszy petycji 20000, protestu­
jącej przeciw w y p a d k o m z 20 czerwca, i tych wszystkich, któ­
r z y n i e u d o w o d n i ą swej obywatelskiej p o s t a w y . O k o ł o 2 0 0 elek­
torów wolało zniknąć dobrowolnie z z e b r a n i a . W praktyce w gło­
sowaniach brało udział od 500 do 600 osób. W toku dyskusji
nad postawą polityczną elektorów ktoś w s p o m n i a ł o j a k i e j ś d e ­
nuncjacji, którą na Robespierre'a złożyć miał k a m e r d y n e r Lud­
wika X V I . Robespierre replikował dość emocjonalnie; incydent
nie miał dalszego ciągu.
5 września R o b e s p i e r r e w y b r a n y został posłem 338 głosami na
525 głosujących. Petion dostał w tym głosowaniu 136 głosów,
Brissot 4... Inni posłowie przechodzili często wyraźniejszą więk­
szością: Collot d o s t a ł 5 5 3 głosy, D e s m o u l i n s 450, n a w e t M a r a t
aż 4 2 0 . O n i c z y m to j e d n a k nie świadczy, b o w i e m wyniki głoso­
w a n i a zależały od k a n d y d a t ó w , którzy w różnych u k ł a d a c h kon­
kurowali m i ę d z y s o b ą o głosy e l e k t o r ó w (w konkurencji z Ro-
bespierrem Collot dostał j e d y n i e 27 głosów).
Nie ulega wątpliwości, że Robespierre starał się dyrygować
wyborami i robił to skutecznie. Gdy 9 września o głosy za
biegali M a r a t i angielski uczony Priestley, od paru dni obywa­
tel f r a n c u s k i , p o p i e r a n y p r z e z b r i s s o t y n ó w — Robespierre sarkas­
t y c z n i e w y p o w i a d a ł się o k o a l i c j i filozofów i oświadczył, iż od
książkowych* u c z o n y c h woli „człowieka, który — aby zwalczać
L a F a y e t t e ' a i d w ó r — p r z e z r o k się u k r y w a ł w p i w n i c y " . M a r a t
dostał 420 głosów, Priestley 101. Z innych interwencji Robes-
pierre'a zapamiętano utrącenie Talliena. Tallien, redaktor pisma
Ami des citoyens, był młody, ambitny, pozbawiony skrupułów;
Robespierre zarzuci mu oportunizm (Tallien „był słaby, gdy
lud był slaby, i silny, gdy lud miał siłę"). 12 września przy­
jaciel Robespierre'a Panis otrzymał 457 głosów, Tallien 132.
Ostatecznie Tallien wybrany został na prowincji, ale nie za­
pomniał urazy. W Komunie przyjaciel Talliena Méhée zaata­
kował Robespierre'a niezwykle ostro. Zarzucił m u , że z a p o m n i a ł
wszystkich zasad, sprawuje „ s k a n d a l i c z n ą w ł a d z ę " w z g r o m a d z e ­
niu elektorów, nakazuje ludowi, kto ma zasiadać w Konwencji,
i w o g ó l e „ s t a ł się ś w i ę t ą a r k ą , k t ó r e j nie można dotknąć bez
porażenia śmiercią". Zarzuty te M é h é e sformułował w adresie
do sekcji; R o b e s p i e r r e p r o t e s t o w a ł w K o m u n i e 18 w r z e ś n i a p r z e -
ciw z a r z u t o m z a w a r t y m w adresie M e h e e ' g o i p r z e c i w , rozsyłani u
g o j a k o u r z ę d o w e g o d o k u m e n t u . O s t a t e c z n i e i n c y d e n t u d a ł o się
jakoś załagodzić.
19 września jeszcze j e d n a interwencja wyborcza Robespierre'a:
p r ó b a u t r ą c e n i a k a n d y d a t u r y księcia O r l e a n u , który o d p e w n e g o
czasu zmienił nazwisko: występował teraz jako obywatel Filip
Égalité. M o c n o go popierał D a n t o n , o którym szeptano, że jest
agentem księcia. Danton utrzymywał, że obecność księcia krwi
podniesie powagę republikańskiej Konwencji. Robespierre nie
zdołał przeważyć wpływu Dantona, który był wtedy ii szczytu
popularności. Filip Égalité z o s t a ł w y b r a n y j a k o o s t a t n i n a liście
24 posłów Paryża.
O s t a t e c z n i e reżyseria Robespierre'a na zgromadzeniu elektorów
paryskich okazała się nad wyraz skuteczna. Posłowie Paryża
to zdeklarowana lewica rewolucyjnej burżuazji. Są wśród nich
Robespierre i jego brat Augustyn, zwany Bonbon: coraz aktyw­
niejszy w p o l i t y c e , w p e ł n i s o l i d a r y z u j ą c y się z Maksymilianem.
A d a l e j : M a r a t , D a n t o n , Desmoulins, Collot d ' H e r b o i s , Billaud-
-Varenne, Robert, Panis, Legendre, poeta Fabre d'Eglantine,
malarz David... Wokół tej deputacji Paryża skupi się lewica
Konwencji — Góra.

Konwencja Narodowa
Z d o b y ł a sobie zaszczytną n a z w ę „Wielkiej Konwencji", l a Grandę
Convention. Na taką nazwę1 zasłużyła właśnie w okresie, gdy —
przed d n i e m 9 t e r m i d o r a roku II — zasiadał na jej ławach de­
putowany Maksymilian Robespierre.
Była oczywiście reprezentacją, rewolucyjnej burżuazji. J e d n a k Wi­
k t o r H u g o , k t ó r y j e j p o ś w i ę c i ł p i ę k n y r o z d z i a ł swej p o w i e ś c i Rok
dziewięćdziesiąty trzeci, spostrzegł bardzo przenikliwie, że wielkość
Konwencji wynika z niezwykłych, jak na burżuazyjny par­
lament, powiązań z masami ludu. „Lud spoglądał, na Kon­
wencję przez otwarte okno, publiczne trybuny; gdy zaś okno
nie wystarczało — otwierał drzwi i ulica w k r a c z a ł a do Zgro­
madzenia... Nic w dziejach n i e d a się p o r ó w n a ć do tej grupy,
która była zarazem senatem i tłumem, konklawem i skrzyżo­
waniem dróg, areopagiem i placem publicznym, trybunałem
i oskarżonym. Konwencja zawsze uginała się przed wiatrem.
Ale ów wiatr dobywał się z ust ludu..." Ta ocena, którą
Wiktor H u g o wystawił Konwencji, straci aktualność, gdy w jej
gronie zabraknie Maksymiliana Robespierre.
P o r a z p i e r w s z y K o n w e n c j a N a r o d o w a z e b r a ł a się po południu
dnia 20 IX 1792 r. Piękny prezent ofiarowała jej francuska
a r m i a : oddziały gen. K e l l e r m a n n a właśnie tego d n i a powstrzy-
m a ł y p o d V a l m y a r m i ę ks. B r u n s z w i c k i e g o . T a p i ę t n a s t o g o d z i n n a
bitwa, w której młodzi francuscy ochotnicy z okrzykiem Vive
la Vation stawili skutecznie czoła Prusakom, była pierwszym
sukcesem Republiki. Nie m o ż n a jej odmówić militarnego zna­
czenia; ale jej psychologiczne konsekwencje były ważniejsze.
P r z y s z ł o p o niej w e F r a n c j i u s p o k o j e n i e i o d p r ę ż e n i e . Prusacy,
zaniepokojeni m a n e w r a m i K a t a r z y n y II w Polsce, w n e t opuszczą
terytorium francuskie, ścigani przez dezynterię. I nie ścigani,
niestety, przez F r a n c u z ó w : D u m o u r i e z i K e l l e r m a n n nie mieli
odwagi uwierzyć swemu zwycięstwu.
K o n w e n c j a s k ł a d a ł a się z 749 posłów. Znalazła się tu pewna
liczba byłej szlachty, w tym zasiadający na lewicy Filip Égalité
oraz Lepeletier de Saint-Fargeau, zamordowany przez kontr­
rewolucjonistę w przeddzień egzekucji Ludwika XVI, pierwszy
„ m ę c z e n n i k R e p u b l i k i " . B y ł o k i l k u d z i e s i ę c i u księży, a w ś r ó d n i c h
17 biskupów. T y l k o d w ó c h posłów-robotników: zgrzeblarz z R e i m s ,
Armonville, oraz płatnerz z Saint-Étienne, Pointe. D o m i n o w a ł a
oczywiście inteligencja mieszczańska i burżuazja, niekiedy za­
można (Cambon, Isnard, O u d o t . . . ) . Przy dużej jednorodności
klasowej Konwencja jest wyraźnie zróżnicowana politycznie.
„ W K o n w e n c j i z d a j ą się t w o r z y ć d w i e p a r t i e " — mówił u jako­
b i n ó w 24 września poseł Paryża, poeta F a b r e d ' E g l a n t i n e . A 12
października, też u jakobinów, Couthon stwierdzi stanowczo:
„ N i e t r z e b a się ł u d z i ć , w Konwencji istnieją dwie partie".
Pierwszą symbolizuje ciągle nazwisko Brissota, ale jego gwiazda
bladła. Condorcet wyraźnie usunie się z pierwszego planu.
B a r d z o a k t y w n i s ą w tej g r u p i e p o s ł o w i e d e p a r t a m e n t u Ż y r o n d y ,
wybrani ponownie w Bordeaux: Vergniaud, Guadet, Gensonne,
Ducos, Grangeneuve. Toteż obok nazwy „brissotyni" pojawiać
się będzie coraz częściej, na oznaczanie całej partii, termin
„żyrondyści". Są tu posłowie poprzedniego Z g r o m a d z e n i a : Isnard,
Kersaint, Lasource; są byli c z ł o n k o w i e K o n s t y t u a n t y : Rabaut
de Saint-Étienne, Buzot, Salles. Przeszli definitywnie do ż y r o n -
dystów Petion i jego współpracownik z paryskiego ratusza M a n u e l .
Jest wreszcie wśród posłów Żyrondy wiele nowych twarzy:
marsylczycy Barbaroux i Rebecqui; normandczyk Valazé; cała
g r u p a brissotyńskich d z i e n n i k a r z y : Carra, Gorsas, Louvet.
Ż y r o n d a przyciągała wielu posłów Konwencji reputacją swoich
p r z y w ó d c ó w , ich talentami oratorskimi, republikańskim wyzna­
niem wiary. Deklaruje, że pragnie republiki - i jej przeciw­
nicy z j a k o b i ń s k i e j „ G ó r y " też są r e p u b l i k a n a m i . Ale g d y d w ó c h
mówi to samo... „Sądzę, że p. Brissot jest republikaninem,
ale nie t a k i m j a k j a k o b i n i . J e s t r e p u b l i k a i republika" — pisał
poseł P a r y ż a Robert. Robespierre precyzuje: żyrondyści „chcą
u s t a n o w i ć r e p u b l i k ę tylko d l a siebie... i rządzić w interesie
bogatych i funkcjonariuszy publicznych". Ż y r o n d y s t o m p o d o b a
się r e p u b l i k a „ p o a m e r y k a ń s k u " , z s i l n ą w ł a d z ą w y k o n a w c z ą
i p r z e w a g ą p o s i a d a c z y ; d e m o k r a t y c z n a r e p u b l i k a à la R o b e s -
pierre nie b u d z i ich s y m p a t i i . Ż y r o n d a c h c e b r o n i ć własności
p r y w a t n e j i e k o n o m i c z n e g o l i b e r a l i z m u , ale jej p r z e c i w n i c y
z j a k o b i ń s k i e j G ó r y w o g r o m n e j większości t a k ż e . Ż y r o n d a robi
j e d n a k z własności prywatnej d o g m a t , któremu p r z y z n a war­
t o ś ć n a c z e l n ą w s y t u a c j a c h t r u d n e g o p o l i t y c z n e g o w y b o r u . W su­
mie różnice między Ż y r o n d a i G ó r ą to głównie różnice rewo­
lucyjnej strategii. Ż y r o n d y ś c i , w imię ciasno pojętych interesów
burżuazji, zaakceptowali zerwanie między burżuazją i ludem
w ł a ś n i e w t e d y , g d y i c h sojusz b y ł n i e z b ę d n y d l a z m i a ż d ż e n i a
w r o g ó w rewolucji. L u d jest po to, by służyć rewolucji —
m ó w i ł Brissot w p a ź d z i e r n i k u 1792 r . — G d y j u ż z r o b i r e w o ­
lucję, m u s i p o w r ó c i ć do d o m u i pozostawić r z ą d y bardziej
w y k s z t a ł c o n y m . Była w t y m i p o g a r d l i w a wyniosłość, i b ł ą d
w ocenie: bo rewolucja wcale nie była skończona. „Obserwuj­
c i e , c z y t o n i e p r z y n i c h s k u p i a j ą się b o g a c i . . . W k o ń c u t o
o n i s ą p o r z ą d n y m i l u d ź m i , l u d ź m i aminie il faul Republiki,
a my — to s a n k i u l o c i i k a n a l i a " — m ó w i ł o Ż y r o n d z i e i G ó r z e
R o b e s p i e r r e w j a k o b i ń s k i m klubie (28 X 1792). A p r o b u j ą c ,
w o b a w i e o interesy n e g o c j a n t ó w , p r z e m y s ł o w c ó w , finansistów,
a r m a t o r ó w , rozwód między burżuazją i ludem, Ż y r o n d a skupiła
o s t a t e c z n i e p r z y s o b i e w r o g ó w r e w o l u c j i . S t a ł o się t o w b r e w n i e j
s a m e j — a l e s t a ł o się n i e u c h r o n n i e .

P o 1 0 sierpnia d z i a ł a n i a powstańczej K o m u n y i r y t o w a ł y bri­


ssotynów j a k o rządy „sankiulotów i kanalii". Masakry wrześniowe
uznali za dzieło anarchistów i m o r d e r c ó w , których rządy te
spuściły ze smyczy. Z g r o m a d z e n i e elektorów P a r y ż a nie d a ł o
szans P e t i o n o w i , Brissotowi, K e r s a i n t o w i i ich p r o t e g o w a n y m .
Z d o b y l i o n i n a t o m i a s t m a n d a t y poselskie, i bez t r u d u , n a p r o ­
wincji. W z m o g ł o to ich wrogość w o b e c „ d y k t a t u r y P a r y ż a " .
S p o k o j n a , b i e r n a p r o w i n c j a w y d a się Ż y r o n d z i e p r z e c i w w a g ą
d l a p a r y s k i c h a m b i c j i . A z ł a m a n i e t y c h a m b i c j i z d a w a ł o się
być na dobrej d r o d z e : w ostatnich dniach Z g r o m a d z e n i a Prawo­
d a w c z e g o u d a ł o się o s ł a b i ć K o m u n ę , u c h w a l i ć j e j r o z w i ą z a n i e
i wybory nowej.
Ż y r o n d a uzyskała z p o c z ą t k u w y g o d n ą większość w K o n w e n c j i ,
a z a t e m i- k l u c z o w e s t a n o w i s k a w j e j k o m i s j a c h o r a z m i n i ­
sterialne portfele. R o l a n d , z n o w u minister s p r a w w e w n ę t r z n y c h ,
j a k dawniej finansował z funduszy r z ą d u cały system publikacji:
b r o s z u r , afiszów, g a z e t . K o r z y s t a j ą z t y c h p i e n i ę d z y p r z e d e
Wszystkim ż y r o n d y s t o w s k i e g a z e t y , j a k A b b a l e s p a t r i o t i q u e s , C a r r y
c z y Courrier G o r s a s a . a l e t a k ż e w i e l k i e p i s m a i n f o r m a c y j n e , jak
n p . Moniteur, Logotachygraphe, Journal des Débats. To m o c n e za­
plecze Ż y r o n d y : jej p r o p a g a n d a przenika t ą d r o g ą n a w e t d o
niektórych klubów, co niepokoi m o c n o jakobinów. Sekunduje
R o l a n d o w i w j e g o akcji „ f o r m o w a n i a o p i n i i " M a d a m e , R o l a n d ,
inteligentna, dysponująca dobrym piórem, zaborcza, chimeryczna.
W j e j s a l o n i e z b i e r a się s z t a b Ż y r o n d y ( z w y j ą t k i e m V e r g n i a u d a ,
który R o l a n d ó w nie lubił). G o s p o d y n i m a słabość d o B u z o t a
i B a r b a r o u x ; L o u v e t jest jej powiernikiem.
Ż y r o n d a traci j e d n a k definitywnie oparcie w klubie jakobiń­
s k i m . S k r e ś l e n i e 1 0 p a ź d z i e r n i k a B r i s s o t a z listy j a k o b i n ó w , s y m ­
b o l i z u j e r o z e j ś c i e się d r ó g Ż y r o n d y i k l u b u . J a k o b i n i j u ż n i e
n a z y w a j ą się P r z y j a c i ó ł m i K o n s t y t u c j i , przyjęli- n a z w ę P r z y j a c i ó ł
W o l n o ś c i i R ó w n o ś c i . S t a j ą się o n i m o c n y m z a p l e c z e m p o s ł ó w
Góry. I n n y m wsparciem posłów G ó r y była lewicowa prasa.
A w i ę c R o b e s p i e r r e w y d a j e o d p a ź d z i e r n i k a 1792 r . d o k w i e t n i a
1793 r. Lettres à mes commettans (Listy do moich wyborców). G a z e t a
M a r a t a n a z y w a się t e r a z Journal de la République Française, p ó ź n i e j
j e s z c z e r a z z m i e n i t y t u ł . P o p u l a r n e p i s m o Créole patriote r e d a g u j e
p o c h o d z ą c y z S a n D o m i n g o kreol C. M i l s c e n t . Od wiosny 1793 r.
j a k o b i n i w y d a j ą s w o j ą g a z e t ę Journal de la Montagne. W i e l k i m w z i ę ­
c i e m cieszy się w c i ą ż Pére Duchesne H é b e r t a . T e l e w i c o w e g a z e t y
nie m o g ą oczywiście liczyć n a r z ą d o w e subsydia, j e d n a k ż e k l u b y
p a t r i o t y c z n e z a p e w n i a j ą i m d u ż ą liczbę a b o n e n t ó w .
K l u b y j a k o b i ń s k i e w c a ł y m kraju, p o ł ą c z o n e siecią k o n t a k t ó w
i korespondencji, o r a z lewicowe gazety — to transmisja p o ­
między rewolucyjną b u r ż u a z j ą i m a s a m i , między lewicą K o n ­
w e n c j i i r u c h e m l u d o w y m , m i ę d z y P a r y ż e m a p r o w i n c j ą i fron­
tem. Dzięki n i m jakobińska G ó r a w Konwencji, niezbyt liczna
( n i e w i e l e p o n a d 100 p o s ł ó w ) m o g ł a s t a w i ć c z o ł o Ż y r o n d z i e .
C z u ł a m o c n e o p a r c i e p o z a m u r a m i sali o b r a d .
N a z w a „ G ó r a " p o c h o d z i stąd, ż e posłowie lewicy zajmowali
w Konwencji górne ławki amfiteatru. Ale nawiązuje z a r a z e m
do masońskiej symboliki. „ G ó r a l e " od początku rozumieją po­
t r z e b ę „ ś w i ę t e j j e d n o ś c i " , union sacrée, p o m i ę d z y s i l a m i d a w n e g o
Tarsu, p o m i ę d z y b u r ż u a z j ą i m a s a m i . N i e o d r a z u G ó r a pojęła
że owa jedność to rodzaj partnerstwa, że polityczne kierowanie
l u d e m n i e m o ż e o z n a c z a ć d y k t a t u , ż e w i m i ę s o j u s z u sił r e w o ­
lucji t r z e b a u z n a ć p r z y n a j m n i e j c z ę ś ć r o s z c z e ń l u d o w y c h . A l e
w o w y m sojuszu b u r ż u a z j ą r e w o l u c y j n a z a c h o w a ł a t o , c o n a j ­
ważniejsze — w ł a d z ę . W ł a d z ę , k t ó r ą skieruje z c a ł y m i m p e t e m
p r z e c i w k o n t r r e w o l u c j i ; której j e d n a k użyje r ó w n i e ż p r z e c i w
l u d o w i g d y t e n z e c h c e p o t e m s t a ć się c z y m ś w i ę c e j n i ż s p r z y ­
mierzeńcem.
Posłów Góry łączy pewna suma poglądów na rewolucję i jej
polityczne konieczności, łączy ich temperament rewolucyjny,
solidaryzuje i c h d z i a ł a n i a sytuacja g r u p y mniejszościowej, atako­
wanej przez potężnego przeciwnika. Z tym wszystkim są oni
zdeklarowanymi indywidualistami, nie tworzą zdyscyplinowanej
partii. Niejeden m ó g ł b y powiedzieć o sobie to, co Robespierre
mówił u jakobinów w styczniu 1792 r.: że „szuka rady tylko
w swym sercu i w swym sumieniu". Były wśród żyrondystów
opinie, że Robespierre, D a n t o n i M a r a t tworzą góralskie „ t r i o " ,
ale w istocie nie stanowili oni tercetu choćby j a k o tako zestro­
jonego. Wielkie są wśród Góry różnice opinii, stylów, cha­
rakterów.
T r z o n e m jej była delegacja Paryża. J e d n a k świetnych i głoś­
nych posłów Góry dostarczyła też prowincja. Są tu byli po­
słowie K o n s t y t u a n t y : m . in. G r é g o i r e , D u b o i s - C r a n c é , A n t h o i n e
(zmarł latem 1793 r . ) , L e p e l e t i e r . Z e Z g r o m a d z e n i a Prawoda­
wczego m . in. Chabot, Merlin de Thionville, Basire, Hérault
de Séchelles, a przede wszystkim Couthon. I cała plejada
ludzi nowych: niektórzy już z pewnym politycznym stażem,
jak Leonard Bourdon i Tallien; inni dopiero debiutują, jak
Filip Lebas, młody adwokat, czy Antoni-Ludwik Saint-Just.
Saint-Just był s y n e m oficera; po dość awanturniczej wczesnej
młodości i bezskutecznej próbie u l o k o w a n i a się w Paryżu spę­
dzał pierwsze lata rewolucji bezbarwnie w małej mieścinie
Blerancourt, gdzie jego m a t k a miała niewielką posiadłość. Gdy
w wieku 25 lat wybrany został do Konwencji, miał w swym
dorobku libertyński poemat Organt i traktat polityczny 0 duchu
Rewolucji. Poemat był bardzo niedobry, traktat ujawniał talent
p i s a r s k i i... n a d e r u m i a r k o w a n e i d e e p o l i t y c z n e . Z d o l n y , a m b i t n y ,
Saint-Just tajemniczą miną i chłodną beznamiętnością starał
się ukryć wybuchowy temperament. Spośród wszystkich przy­
jaciół Robespierre'a to on będzie współpracownikiem najbliż­
szym i najaktywniejszym: Couthona ograniczało inwalidztwo,
Lebasa skromniejsze uzdolnienia.

K a m i l D e s m o u l i n s pisał, że p o m i ę d z y Brissotem i R o b e s p i e r r e m
(nazwiska te mają wagę symbolu) u l o k o w a ł a się „partia flegma-
tyków". To ci, którzy obserwują, jak Żyronda oblega Górę
i jak górale odpierają ataki. To Równina (Plaine). Niemało
tu burżuazyjnego egoizmu, małoduszności, bierności, o p o r t u n i z m u .
Te m a ł o sympatyczne cechy sprawią, że jakobini mówić będą
o Równinie jako o Bagnie {Marais), o posłach Równiny jako
„ r o p u c h a c h z B a g n a " . Ale bezstronnie należy p r z y z n a ć , że nie­
m a ł o tu też l u d z i p o prostu nie rozgrzanych politycznie, ob­
serwujących i wyciągających wnioski. Bieg wydarzeń rozbudzi
w n i c h refleks p a t r i o t y z m u , c h ę ć o b r o n y r e p u b l i k i , p r z y w i ą z a ­
nie — m o ż e i n t e r e s o w n e , lecz szczere — do rewolucji. S p o ­
śród ludzi R ó w n i n y w y j d ą z n a n i d z i a ł a c z e G ó r y : C a m b o n ,
Carnot, Delacroix, Barère, Lindet. Niektórzy będą w najtrud­
niejszym okresie bliskimi w s p ó ł p r a c o w n i k a m i R o b e s p i e r r e ' a z re­
w o l u c y j n e g o r z ą d u l a t 1 7 9 3 — 1794.

Pierwsze konflikty Ż y r o n d y i Góry


Pierwsze trzy d n i K o n w e n c j i mogły stwarzać w r a ż e n i e o d n a l e ­
zionej h a r m o n i i politycznej. G ó r a m a p o l i t y c z n ą inicjatywę.
Wśród popisów retorycznych omijających najbardziej palącą
kwestię, s t e n t o r o w y głos C o l l o t a d ' H e r b o i s p r z y p o m i n a , ż e za­
cząć n a l e ż y od zniesienia m o n a r c h i i . W n i o s e k zostaje u c h w a l o n y
j e d n o m y ś l n i e (21 I X ) . N a s t ę p n e g o d n i a B i l l a u d - V a r e n n e u z y ­
skuje u c h w a ł ę , ż e u r z ę d o w e a k t y d a t o w a n e b ę d ą o d u s t a n o ­
w i e n i a R e p u b l i k i . M a m y w i ę c r o k I : z a c z ę ł a się d l a F r a n c j i
nowa era. Z a r a z e m G ó r a pragnie uspokoić przepłoszonych bur­
żujów. C o u t h o n wnosi, by potępić j e d n a k o w o m o n a r c h i ę i r ó ż n e
formy d y k t a t u r y ; D a n t o n p o t ę p i a „ p r a w o a g r a r n e " : n a j e g o
wniosek u c h w a l o n y zostaje d e k r e t o protekcji N a r o d u dla wła­
sności p r y w a t n e j .
Ale h a r m o n i a t r w a ł a ledwie p a r ę d n i . Z a kulisami u r a b i a n o
zresztą posłów strasząc ich zbójeckimi nastrojami P a r y ż a i de­
s p o t y z m e m posłów stolicy. 24 września Buzot w e z w a ł z t r y b u n y
p o s ł ó w p r o w i n c j i , b y p r z e c i w s t a w i l i się t e m u d e s p o t y z m o w i ,
a K e r s a i n t ż ą d a ł , a b y w z n i e s i o n o szafoty d l a m o r d e r c ó w (Ży­
r o n d a wcale nie p o t ę p i a terroru, g d y m a o n być skierowany
p r z e c i w j e j w r o g o m ) . 2 5 w r z e ś n i a n a c i s k się w z m a c n i a : L a s o u r c e ,
Buzot, Barbaroux, R e b e c q u i i inni żyrondyści atakują posłów
P a r y ż a , ż ą d a j ą , b y się u s p r a w i e d l i w i l i , t w i e r d z ą , i ż K o m u n a
chciała n a r z u c i ć Francji t r i u m w i r a t (mają t u n a myśli D a n t o n a ,
M a r a t a i Robespierre'a). Rebecqui wymienia imiennie Robes­
p i e r r e ' a j a k o k a n d y d a t a d o d y k t a t u r y . M a r a t a o p l u w a się j a k o
tego, który o d d a w n a d y k t a t u r ę z a c h w a l a .
S p o s ó b , w j a k i „ t r i u m w i r o w i e " się b r o n i l i , b y ł z n a m i e n n y .
D a n t o n oświadczył, że nie o d p o w i a d a za nikogo, co oznaczało,
że nie chce traktować deputacji Paryża j a k o solidarnej grupy,
a o d M a r a t a o d g r o d z i ł się w y r a ź n i e . D o d a ł , ż e j e s t w r o g i e m
d y k t a t u r y i z a p r o p o n o w a ł , by uchwalić karę śmierci dla tych,
co d ą ż ą do dyktatury i dla tych, którzy c h c ą rozbić jedność
Francji. Robespierre p o p a r ł te propozycje i stwierdził, że jego
usprawiedliwieniem w obliczu oskarżeń o dyktatorskie aspiracje
m o ż e być całe j e g o życie. Przez godzinę w y k ł a d a ł z a t e m swą
polityczną działalność, b u d z ą c spore zniecierpliwienie: denerwo­
w a ł się, polemizował z tymi, którzy mu przerywali. Wystąpienie
nie było udane, w tonie wyraźnie defensywne. Zaatakował
jednak „system intryg i kalumnii" i dał do zrozumienia, iż
Ż y r o n d a skłonna jest do „federalizmu". Chciałaby ona mieć we
Francji „agregat federacyjnych republik". Ów zarzut federalizmu
kursował już wśród jakobinów, a brał się stąd, że Żyronda
protestowała przeciw „dyktaturze Paryża", przeciwstawiała jej
zacne, spokojne d e p a r t a m e n t y oraz interesowała się amerykań­
skim modelem republiki.
G ł ó w n ą rolę o d e g r a ł w tym dniu Marat. Nie miał parlamen­
t a r n e g o doświadczenia, m ó w i ł zazwyczaj raczej kiepsko — a prze­
cież wygrał. Wziął na siebie całą odpowiedzialność za apele
o dyktaturę, stwierdził, że Robespierre i Danton zawsze byli
dyktaturze przeciwni. J e g o brawura, nie pozbawiona teatralnych
efektów, u j a r z m i ł a u w a g ę sali; jego pasja i szczerość r o z ł a d o w a ł y
w r o g i e n a s t r o j e . C o u t h o n z d o ł a ł w tej a t m o s f e r z e p r z e p r o w a d z i ć
dekret, iż R e p u b l i k a jest "jedna i niepodzielna". Ta sławna
formuła, skierowana przeciw federalizmowi, była rodzajem ostrze­
żenia dla Żyrondy.
W październiku 1792 r. Robespierre niemal nie występuje
publicznie: zapewne ma kłopoty ze zdrowiem. U jakobinów na
trybunie zmieniają się Chabot, Couthon, Collot, Marat, Ro­
bespierre młodszy. M a k s y m i l i a n p r z e m a w i a w klubie 15 paździer­
nika, grzmiąc przeciw projektowi, dyskutowanemu w Konwencji
i u jakobinów już od trzech tygodni: przeciw straży departa­
mentalnej, która miałaby chronić posłów. To pomysł R o l a n d a .
C h o d z i o to, by gwardziści ze wszystkich d e p a r t a m e n t ó w chronili
Konwencję przed sankiulockim Paryżem i przed jakąś repetycją
dnia 10 sierpnia. Ale mowa Robespierre'a jest przeciętna, gdy
tydzień później ten s a m t e m a t p o r u s z a w klubie Saint-Just, m ó w i
d u ż o lepiej. O s t a t e c z n i e s p r a w a straży d e p a r t a m e n t a l n e j zostanie
w Konwencji pogrzebana.
Nie ustawały natomiast ataki Żyrondy na posłów Paryża, na
dzieło powstańczej Komuny. Zirytowany tym wszystkim Ro­
bespierre przedstawił 28 października w klubie dłuższą mowę
o politycznej roli kalumnii. Przenikliwie ocenił rolę prasy.
„Pamfleciści mają w ręku losy ludów... Jak monarchowie kal­
kulują swe siły liczbą żołnierzy i zasobami skarbu, tak u nas
s z e f o w i e r y w a l i z u j ą c y c h fakcji — liczbą swych pismaków i pie­
niędzmi, które na nich łożą". A kalumnie, rzucane na patriotów,
zawsze są takie s a m e : są to anarchiści, d e m a g o d z y , podpalacze,
bandyci. Nawet rojaliści i f a y e t t y ś c i w K o n s t y t u a n c i e uznawali,
że w P a r y ż u są b e z p i e c z n i i nie a p e l o w a l i do departamentów.
„Wszyscy ci tyrani Konstytuanty byli dobrotliwymi władcami
w porównaniu z małymi tyranami republiki". Wyjaśnienie tej
n i e z w y k l e ostrej o p i n i i p r z y n o s i d a l s z a część m o w y . O t o ż y r o n d y ś c i
dzierżą „całą władzę": k o n t r o l u j ą K o n w e n c j ę , m a j ą też a r m i ę ,
skarb itd. Oszczędzali patriotów, póki walczyli z inną fakcją
( f e u i l l a n t a m i ) : t e r a z c h c ą się i c h p o z b y ć i z m i a ż d ż y ć njak nędzne

insekty". T e m u właśnie służą oskarżenia, że lewica chce „ p r a w a


agrarnego", czy też kalumnie rzucane na Komunę i sekcje.
Z n a j d z i e się w tej m o w i e i o c e n a k l a s o w y c h m o t y w a c j i Ż y r o n d y ,
która jest oparciem dla bogaczy, funkcjonariuszy, „porządnych
ludzi" — i wrogiem „sankiulotów oraz kanalii".
Następnego dnia, 29 października, zaczyna się w Konwencji
skoncertowana przez Rolandów akcja przeciw Robespierre'owi.
Minister R o l a n d przedstawił r a p o r t o sytuacji w P a r y ż u : cytował
tu m. in. opinię kordeliera Fourniera, który j a k o b y miał twierdzić,
że rewolucja nie jest skończona i że tylko Robespierre może
ocalić ojczyznę. M i m o protestów R o b e s p i e r r e ' a szybko z a m k n i ę t o
dyskusję n a d raportem, nie dając mu głosu. Na trybunę wpu­
szczono natomiast Louveta, powiernika i mistrza ceremonii pani
R o l a n d . M i a ł on w kieszeni g o t o w ą „ r o b e s p i e r r y d ę " — wielkie
oskarżenie przeciw Maksymilianowi. Louvet, doświadczony publi­
cysta i romansopisarz, nieźle wywiązał się ze swej roli. J e g o
m o w a z p o w t a r z a j ą c y m się r e f r e n e m „ o s k a r ż a m c i ę , R o b e s p i e r r e "
była wcale zręczna, sprawiała wrażenie dobrze u d o k u m e n t o w a n e j .
Zarzucił Robespicrre'owi oczernianie brissotynów („najczystszych
patriotów"), także podczas wrześniowych masakr; oskarżył go
o poniżanie reprezentacji narodu, tyranizowanie elektorów pa­
ryskich, d o p u s z c z a n i e do b a ł w o c h w a l c z e g o k u l t u jego osoby i d ą ­
żenie „ d o najwyższej władzy".

Robespierre prosił o 7 dni na przygotowanie odpowiedzi.


W Konwencji bronili go Danton, Tallien, brat Augustyn;
u j a k o b i n ó w w r z a ł o . O b a w i a n o się, ż e K o n w e n c j a u c h w a l i d e k r e t
o oskarżeniu Robespierre'a, twierdzono, iż po nim Żyronda
zechce rozprawić się z innymi góralami. Zwartość jakobinów
i G ó r y u m o c n i ł a się w y r a ź n i e . W d n i u w y z n a c z o n y m n a r e p l i k ę
Robespierre'a, 5 listopada, trybuny pękały od publiczności.
Przeważały p o d o b n o kobiety. Fascynacja damskiej publiczności
sposobem bycia, wymową i opiniami Robespierre'a była nie­
wątpliwa. Gdy wchodził na mównicę, trybuny zgotowały mu
owację. Żyrondyści b ę d ą odtąd powtarzali, że publiczność w K o n ­
wencji to nie lud paryski, ale klaka, „lud R o b e s p i e r r e ' a " .
Jego przemówienie z 5 XI 1792 r. należy do najlepszych:
zręczne, s p o k o j n e w t o n i e , ś w i e t n i e n a p i s a n e . N i e r o z w o d z i ł się
n a d swymi zasługami, o sobie w ogóle m ó w i ł oszczędnie, identy-
fikując za to całkowicie swoją sprawę ze sprawą ludu. Zaczął
od najważniejszego zarzutu dążenia do dyktatury. Dążenie takie
przed dniem 10 sierpnia byłoby szaleństwem, skoro cała w ł a d z a
była w ręku jego wrogów. Gdyby zresztą pragnął dyktatury,
t o c z y ż d o m a g a ł b y się, j a k o j e d y n e g o remedium, wyborów do
Konwencji? O d c i ą ł się następnie Robespierre od Marata: nie
z tchórzostwa czy a n t y p a t i i , j a k często pisano, i nie tylko po
to, by dowieść, że nie z jego inspiracji Marat żądał ustano­
wienia dyktatury. Po prostu różnice opinii między nimi były
zawsze głębokie. O d r z u c i ł zarzuty o dyrygowanie z g r o m a d z e n i e m
elektorów i „dyktaturę opinii" u jakobinów. Nie istnieje taka
dyktatura, jest tylko „naturalna władza", którą nad ludźmi
sprawują „zasady". A więc opinii j a k o b i n ó w nikt nie stworzył
(wynika ona z zasad), a Robespierre tylko ją podziela.
Przyjął funkcję w K o m u n i e z 10 sierpnia, ale to nie on n a l e ż y
do „ b o h a t e r ó w wolności", którzy powstaniem kierowali. Z a r z u c a n o
Komunie różne czyny n a g a n n e , arbitralne areszty itd. Ale czy
można zbawienne środki, stosowane w czasie kryzysu, oceniać
„ z k o d e k s e m k a r n y m w r ę k u " ? C z e m u n i e z a r z u c a się K o m u n i e
zamknięcia gazet rojalistycznych, rozbrojenia spiskowców, usunię­
cia w r o g ó w rewolucji z e z g r o m a d z e ń w y b o r c z y c h ? „ B o wszystko
to było nielegalne, równie nielegalne, jak rewolucja, jak obalenie
t r o n u i Bastylii, r ó w n i e n i e l e g a l n e j a k i s a m a w o l n o ś ć ! O b y w a t e l e ,
czyście chcieli rewolucji bez rewolucji?"

Ostatecznie więc rewolucja tworzy swą własną legalność. Paryża-


nie działali 10 sierpnia z milczącą z g o d ą całego kraju, lud tę
rewolucję ratyfikował wysyłając posłów do Konwencji („wasza
obecność tutaj tego d o w o d z i " ) . T o b a r d z o ważny punkt argu­
m e n t a c j i : jeśli K o n w e n c j a z a k w e s t i o n u j e d z i e ń 10 s i e r p n i a z j e g o
następstwami oraz zdezawuuje ludzi 10 sierpnia — to p o d w a ż y
s a m ą rację swego istnienia.
R o b e s p i e r r e zrzucił z K o m u n y i z siebie wszelką o d p o w i e d z i a l n o ś ć
za wrześniowe masakry. Ubolewał nad nimi, ale tłumaczył, iż
były d z i e ł e m l u d u , nie zaś garstki n a j e m n y c h b a n d y t ó w , przy czym
lud m i a ł swe racje i powody do obaw. Trafnie ocenił jedno­
stronne i p r o p a g a n d o w e eksploatowanie motywu masakr wrześnio­
wych przez Ż y r o n d ę : „Wrażliwość, która opłakuje niemal wy­
łącznie wrogów wolności, jest mi podejrzana".
D o b r z e u d o k u m e n t o w a n a była replika na zarzut, iż Robespierre
poniżał Zgromadzenie Prawodawcze, zmuszając je do wydawania
różnych dekretów. Gorzej w y p a d ł o tłumaczenie, że nie d e n u n c j o -
w a ł s z e f ó w fakcji b r i s s o t y ń s k i e j p o d c z a s m a s a k r . N a w e t k a l e n d a r z
swych czynności (udziału w posiedzeniach K o m u n y ) przedstawił
Robespierre nieściśle. Zbagatelizował tu oskarżenia dowcipem,
ośmieszającym bojaźliwość żyrondystów („Gdybyśmy kiedyś,
wzorem Spartan, wznieśli świątynię bogini Strachu, trzeba by,
sądzę, w y b r a ć jej kapłanów spośród tych właśnie, którzy nam
ciągle mówią o swej odwadze i o niebezpieczeństwach, przez
jakie przeszli").
K o ń c z ą c stwierdził, że nie chciał przeciwstawiać t y m denuncja­
cjom oskarżeń pod adresem swych wrogów i zlikwidował ofen­
sywną część przemówienia. To niezupełnie ścisłe: w tekście
m o w y były rozsiane a t a k i na system k a l u m n i i , było porównanie
żyrondystów do La Fayette'a (podobnie jak on atakują jako­
binów i dzielą ludzi na „porządnych" oraz „kanalię"), była
wzmianka, że ci, którzy tyle mówią o dyktaturze, widocznie
sami chcą ją sprawować itd. Ale konkluzja Robespierre'a jest
u m i a r k o w a n a : apel o j e d n o ś ć ( „ z a g r z e b m y p a m i ę ć tych s p o r ó w " ) .
W sposób widoczny większość Konwencji jest tą mową prze­
k o n a n a : Brissot, V e r g n i a u d i G e n s o n n e z o s t a w i a j ą t e d y L o u v e t a n a
lodzie i wnoszą, by przejść do p o r z ą d k u d z i e n n e g o .
Wieczorem u j a k o b i n ó w jest owacja dla Robespierre'a. W kraju
rezonans tego ostrego starcia między Ż y r o n d ą i G ó r ą był sto­
sunkowo skromny. Ale na szczeblu politycznych sztabów rzecz
ma duże znaczenie. Robespierre wyraźnie się umocnił, może
uchodzić za moralnego przywódcę całej Góry, tym bardziej
że perypetie Dantona, nękanego sprawą rachunków z tajnych
funduszy, były dość żenujące. Spora część autorytetu Dantona
stopniała. R ó w n i n a była wyraźnie z n u ż o n a i zdegustowana agre­
sywnością a t a k ó w Ż y r o n d y n a R o b e s p i e r r e ' a czy n a w e t Marata.
Collot opowiadał u jakobinów, że któryś z posłów centrum
tłumaczył mu, czemu zniechęcił się do propozycji Żyrondy:
Jesteśmy naprawdę nierozsądni, wciąż się kłócimy... oto ktoś
p o d t y k a pięść p o d nos kolegi, i n n y krzyczy j a k zabijany, jeszcze
inny miota obelgi..." A były przecież ważne sprawy do załatwienia.

Problemy społeczne
Bitwa p o d V a l m y o t w o r z y ł a serię m i l i t a r n y c h sukcesów R e p u b l i k i .
W ostatnich dniach września Francuzi zajęli Sabaudię i Niceę,
gdzie nastroje ludności były bardzo profrancuskie. Pod koniec
października gen. Custine zakończył p o d b i j lewego brzegu R e n u
i zajął F r a n k f u r t . 6 listopada Dumouriez odniósł świetne zwy­
cięstwo n a d Austriakami pod Jemappes, które utorowało drogę
do szybkiego opanowania całej Belgii.
U t r w a l i ł o się zatem odprężenie: ojczyzna już nie była w nie­
bezpieczeństwie. Niektórym żyrondystom — Brissot z n ó w p r z o ­
dował — zakręciło się w głowie; wydawało się im, że wnet
cała E u r o p a stanie w ogniu i r u n ą trony, od tronu „despoty
Hiszpanii" aż po tron „tygrysicy z Rosji". 19 listopada Kon­
wencja uchwaliła, iż Republika nieść będzie pomoc wszystkim
ludom, p r a g n ą c y m się w y z w o l i ć .
J e d n a k ż e niebezpieczeństwo, grożące ojczyźnie, o d w r a c a ł o u w a g ę
od społecznego kryzysu: teraz to znieczulenie przestawało działać.
Wojna była przy tym kosztowna, zwłaszcza że z początku
generałowie republiki wahali się eksploatować zajęte terytoria.
Poseł C a m b o n , b o g a t y kupiec, który j u ż z a c z y n a ł w K o n w e n c j i
swą karierę finansowego eksperta, a l a r m o w a ł u schyłku 1 7 9 2 r.,
że trzeba zmienić politykę wobec o k u p o w a n y c h terenów, bo inaczej
wojna zrujnuje Francję. Posłuchano go aż nadto dokładnie,
e k s p l o a t u j ą c b e z litości zajęte tereny.
W o j n a p r z y c z y n i ł a się n i e m a ł o d o d e w a l u a c j i a s y g n a t : w s i e r p n i u
1792 r. miały o n e 3/4 w a r t o ś c i nominalnej, w lutym 1793 r.
już tylko połowę. Inflacja sprzyjała kupcom i producentom,
eksportującym francuskie towary; dostawy dla armii były okazją
do wyuzdanej spekulacji. B o g a c i bourgeois, k t ó r z y j a k Monteskiusz
lubili „ c z u ć swoje p i e n i ą d z e p o d n o g a m i " , skwapliwie kupowali
o g r o m n e d o b r a kościelne p o ich „ u n a r o d o w i e n i u " . T e r a z j e spła­
cali, w ratach, tracącymi wartość asygnatami. Transakcja oka­
zywała się niezwykle zyskowna.
C h ł o p i kupili też część d ó b r n a r o d o w y c h : część sporą, większą
niż dawniej sądzono. Po 10 sierpnia obiecano im ułatwić
nabywanie z licytacyjnej sprzedaży skonfiskowanych dóbr emi­
g r a n t ó w . Z g r o m a d z e n i e P r a w o d a w c z e 2 5 V I I I 1792 r . z d e c y d o w a ­
ł o się r ó w n i e ż z n i e ś ć p o w i n n o ś c i f e u d a l n e , k t ó r y c h p i e r w o t n y t y t u ł
nie mógł być przedstawiony? O z n a c z a ł o to w praktyce niemal
całkowite zlikwidowanie — bez w y k u p u — ciężarów feudalnych.
Ale d r o b n i dzierżawcy i chłopi bezrolni nic na tym nie sko­
rzystali. „ M i ę d z y z a m o ż n i e j s z y m i c h ł o p a m i a p r o l e t a r i a t e m rol­
n y m r ó ż n i c a u m o c n i ł a się i p o w i ę k s z y ł a " ( G . L e f e b v r e ) .
Z b i o r y 1792 r . były d o b r e : n a l e ż a ł o j e d n a k z a d b a ć o z a o p a t r z e ­
nie armii, miast i regionów słabszego urodzaju. T o t e ż we wrześniu
w p r o w a d z o n o reglamentację gospodarki zbożowej. Nie poskutko­
wała ona wobec oporu producentów zboża, którzy nie kwapili
się ze sprzedażą zbiorów za tracące wartość asygnaty. Ceny
z b o ż a w z r o s ł y g w a ł t o w n i e , j e s i e n i ą 1792 r . k o s z t o w a ł o o n o o 4 0 °
drożej niż przed rokiem. Wystąpiły braki w z a o p a t r z e n i u . U b o g i
lud był g ł o d n y i r o z d r a ż n i o n y : w listopadzie wybuchły w nie­
których regionach gwałtowne zamieszki głodowe. W Paryżu
K o m u n a u t r z y m y w a ł a s t a ł ą cenę c h l e b a d o p ł a c a j ą c wielkie s u m y
ku o b u r z e n i u m i n i s t r a R o l a n d a . P o d o b n i e b y ł o w kilku i n n y c h
d u ż y c h m i a s t a c h . Ale b u r ż u a z y j n e w ł a d z e i politycy Konwencji
stawiali na wolną grę podaży i popytu. Rząd, w którym
d o m i n o w a ł R o l a n d , nie p r ó b o w a ł wykorzystać d e k r e t ó w z września,
a b y z m u s i ć właścicieli ziemskich, d z i e r ż a w c ó w , c h ł o p ó w d o sprze­
d a ż y z i a r n a . G d y m n o ż y ł y się i d o c i e r a ł y d o K o n w e n c j i ż ą d a ­
n i a taksacji, tj. ustanowienia maksymalnych cen żywności, po­
s ł o w i e c h w a l i l i l i b e r a l i z m e k o n o m i c z n y . Brissot p i o r u n o w a ł p r z e ­
ciw tym, którzy chcą „wszystko zrównywać: własność, za­
możność, ceny żywności, usługi o d d a n e s p o ł e c z e ń s t w u " .
I nie tylko Żyronda broni wolności handlu. Gdy Saint-Just
zabrał- głos w Konwencji 29 listopada w sprawie kryzysu
żywnościowego, to sceptycznie się wypowiedział o praktycznej
p r z y d a t n o ś c i teorii e k o n o m i s t ó w ( „ c h o r o b y ciała s p o ł e c z n e g o są
równie nieobliczalne, jak choroby ludzkiego ciała") — sam j e d n a k
zalecał wolność h a n d l u zbożem w kraju przy zakazie eksportu.
Lekarstwo na kryzys widział w powstrzymaniu emisji asygnat,
w zahamowaniu inflacji.
Robespierre w listopadzie 1792 r. nie jest znowu zdrowy. Ta
jesień ujawnia zużywanie się j e g o sił fizycznych. Anonimowość
j e g o życia prywatnego nie ułatwia wyjaśnienia związku między
s t a n a m i c h o r o b o w y m i , które go o d t ą d b ę d ą często trapić, a j e g o
p o l i t y c z n ą a k t y w n o ś c i ą i p o s t a w ą . Z w i ą z e k to n i e w ą t p l i w y i nie­
zwykle trudny do uchwycenia.
Po dłuższej przerwie Robespierre zabiera głos w Konwencji
30 listopada. Proponuje, by sprawy żywności odłożyć „na po­
jutrze" i rozstrzygnąć najpierw los uwięzionego króla. Polityka
ciągle ma u niego pierwszeństwo przed problemami ekono­
m i c z n y m i . Z u p e ł n i e inaczej M a r a t , który w tych samych d n i a c h
pisał, że drożyzna jest problemem najważniejszym i grożącym
insurekcją ludową. „Od czterech lat przyrzeka się ludowi
wolność, dobrobyt i pokój, a nigdy nie był on bardziej
ujarzmiony, niespokojny i wynędzniały".
2 grudnia Robespierre ujawnia wreszcie swą opinię na temat
k r y z y s u . O p o w i a d a się w K o n w e n c j i p r z e c i w w o l n e m u h a n d l o w i
zbożem i represjom wobec wygłodzonych. Żywność nie jest
zwykłym towarem, takim jak n p . indygo: nie m o ż n a tu myśleć
tylko o zyskch i nie liczyć się z prawem ludzi do egzystencji.
„Własność istnieje przede wszystkim dla życia... Wszystko, co
jest niezbędne dla życia ludzi, stanowi własność całego spo­
łeczeństwa; jedynie n a d w y ż k a jest własnością indywidualną...
Każda kupiecka spekulacja na koszt życia bliźniego to już nie
h a n d e l , lecz b a n d y t y z m i b r a t o b ó j s t w o " . G ł ó d u z n a ł R o b e s p i e r r e
za zawiniony przez złą administrację i przez spekulantów:
w istocie jest to głód sztuczny, bo Francja produkuje więcej
zboża, niż potrzebuje (i tylko ta n a d w y ż k a m o ż e być p r z e d m i o -
t e m w o l n e g o h a n d l u ) . C i , k t ó r z y d o m a g a j ą się w o l n e g o h a n d l u ,
sami go h a m u j ą ukrywając zboże w m a g a z y n a c h . W zamieszkach,
zdaniem Robespierre'a, kryje się często intryga wichrzycieli;
przyznał on j e d n a k , iż intryganci „nie są w stanie poruszyć
l u d u , jeśli mu nie pokażą motywu, który w jego oczach jest
potężny i uzasadniony". Ostatecznie wnioski były ogólnikowe.
Zboże musi cyrkulować jak krew; należy zatem zrezygnować
z wolnego handlu zbożem i karać spekulantów. Widać, że gdy
t r z e b a z a p r o p o n o w a ć zasady r e g l a m e n t a c j i , R o b e s p i e r r e nie czuje
się pewnie. „Temat ten — mówił — zawsze jest delikatny:
niebezpiecznie jest p o m n a ż a ć niepokoje ludu i stwarzać wrażenie,
ż e się u s p r a w i e d l i w i a j e g o n i e z a d o w o l e n i e . J e s z c z e n i e b e z p i e c z n i e j
j e s t p r z e m i l c z a ć p r a w d ę i z a t a j a ć z a s a d y " . P o s ł o w i e d o m a g a l i się,
by sformułował swój projekt dekretu: Robespierre replikował
jedynie zapowiedzią, że ustosunkuje się do każdego projektu.
Barbaroux wolał ironicznie, że gdy teraz lud będzie żądał
c h l e b a , t o m u się d a p r z e m ó w i e n i e R o b e s p i e r r e ' a .
N i e b y ł o t o p r z e m ó w i e n i e m o g ą c e p r z e k o n a ć z w o l e n n i k ó w stoso­
wania liberalizmu w ekonomii i bagnetów w obliczu zamieszek.
K o n w e n c j a o p o w i e d z i a ł a się z a użyciem siły wobec głodnych,
a 8 grudnia uchwaliła zupełną wolność handlu zbożem. Nie
m i a ł a c i e s z y ć się n i ą d ł u g o .

Proces i śmierć L u d w i k a X V I
6 listopada żyrondysta V a l a z é przedstawił w Konwencji raport
k o m i s j i , k t ó r a b a d a ł a d o w o d y w i n y k r ó l a : w y r a ź n i e s t a r a ł się n i e
obciążać zbytnio „Ludwika, Kapeta". Następnego dnia poseł
M a i l h e w i m i e n i u komisji u s t a w o d a w c z e j stwierdził, że k r ó l a nie
c h r o n i konstytucyjna nietykalność, bo sam konstytucję z 1791 r.
pogwałcił. M a i l h e wnosił, a b y L u d w i k a sądził nie zwykły t r y b u n a ł ,
lecz K o n w e n c j a , r e p r e z e n t u j ą c a s u w e r e n n y N a r ó d . Dyskusja n a d
tymi raportami zaczęła się 13 listopada i toczyła się dość
niemrawo do 17 listopada, po czym ją przerwano. Przeważali
z w o l e n n i c y ł a g o d n o ś c i : były głosy, że król w o g ó l e n i e m o ż e b y ć
sądzony.
Żyrondyści wyraźnie próbowali oszczędzić L u d w i k a X V I . Z róż­
nych zresztą motywów. Niektórzy nie chcieli palić za sobą
m o s t ó w , woleli t r z y m a ć w rezerwie k a r t ę konstytucyjnej m o n a r c h i i .
Inni obawiali się, że śmierć. Ludwika na szafocie zaostrzy
konflikt Francji z monarchiczną Europą, a przede wszystkim
spowoduje wojnę z Anglią, n i e b e z p i e c z n ą dla francuskich kolonii
i handlu morskiego. Ważnym motywem była coraz bardziej
alergiczna wrogość Żyrondy do ludzi 10 sierpnia: oskarżanie
ich w y m a g a ł o wyrozumiałości d l a króla i na o d w r ó t .
W "dyskusji z p o ł o w y l i s t o p a d a R o b e s p i e r r e — zapewne chory —
jest nieobecny. Tylko dwaj m ó w c y wypowiedzieli się tu bardzo
stanowczo: Robert i Saint-Just. Przemówienie Saint-Justa zrobiło
wielkie w r a ż e n i e . M i a ł o świetną formę, a j e g o teza była b a r d z o
p r o s t a : nie należy robić Ludwikowi procesu za jakieś zbrodnie
p o p e ł n i o n e p r z y s p r a w o w a n i u w ł a d z y . D e c y d u j e s a m fakt, ż e b y ł o n
królem, bo każda m o n a r c h i a jest w istocie zbrodniczą uzur-
pacją. Konstytucja z 1791 r. była od początku nieważna.
Ludwik nie powinien być sądzony jako przestępny obywatel,
lecz jako wróg narodu. Wrogom nie robi się regularnych
procesów sądowych, w r o g ó w się po prostu zabija.
N i e wszyscy górale byli tak radykalni. Danton, obawiający się
wojny z całą E u r o p ą , nie chciał ani śmierci króla, ani nawet
sądu nad nim. Rozumiał, że dla Ludwika „stanięcie przed
sądem oznacza śmierć". P o d o b n o gdy T e o d o r L a m e t h przybył
z Anglii do Paryża, D a n t o n poufnie obiecywał mu ocalić króla,
zresztą za duże pieniądze.
J e d n a k ż e wszelkie r a c h u b y p o b ł a ż l i w y c h p o k r z y ż o w a ł p r z y p a d e k :
ujawnienie 20 listopada tajnej skrytki króla w Tuileriach, tak
zwanej żelaznej szafy. Znaleziono tam — wcale jeszcze nie­
kompletne — dowody tajnych kontaktów króla z wrogami re­
wolucji: obcymi d w o r a m i , królewskimi b r a ć m i . Proces L u d w i k a
XVI stał się nieunikniony. Sekcje Paryża naciskały na Kon­
wencję, by osądziła zdrajcę K a p e t a .
A l e w i c a j a k o b i ń s k a s ą d z i , ż e n a w e t n i e t r z e b a p r o c e s u ! 3 0 listo­
p a d a p r z e m a w i a ł poseł G ó r y J e a n Bon S a i n t - A n d r é , kostyczny
k a p i t a n m a r y n a r k i handlowej, który mostek kapitański zamienił
n a kazalnicę "pastora. S a i n t - A n d r é twierdził, ż e nie m a c o m ó w i ć
o procesie króla i o w y d a w a n i u w y r o k u : „wyrok wydał już lud
10 s i e r p n i a " . G d y 3 g r u d n i a z a b i e r z e głos Robespierre, całko­
wicie podzieli tę opinię. Nie pójdzie tak daleko, j a k Saint-Just:
nie uważa bowiem, że każda m o n a r c h i a jest zbrodnią. Sam
przecież długo bronił m o n a r c h i c z n e j konstytucji i sądził (nie bez
racji), iż forma władzy wykonawczej ma znaczenie drugorzędne,
jeśli system ustrojowy jest d e m o k r a t y c z n y , jeśli obowiązuje na
serio z a s a d a suwerenności n a r o d u . I teraz stwierdził, że król po­
d e p t a ł konstytucję, zniweczył u m o w ę społeczną. Uważał więc,
inaczej niż Saint-Just, że była o n a w a ż n a . L u d w i k nie ma oczy­
wiście prawa powoływać się na swą nietykalność, skoro sam
obalił konstytucję, która tę nietykalność g w a r a n t o w a ł a . O b r o ń c o m
króla, którzy ciągle powoływali się na nietykalność monarchy,
Robespierre przypomina, że konstytucja zabraniała też więzić
króla i u s u w a ć go z tronu: „ r z u ć c i e się w i ę c d o n ó g Ludwika
Jean-Nicolas Billaud-Vaienne
J a c q u e s - R e n é Hébert
i błagajcie go o przebaczenie". Ale g ł ó w n a teza tej mowy to
stwierdzenie, iż król został już osądzony przez lud w dniu
10 sierpnia. Proces jest więc z u p e ł n i e n i e p o t r z e b n y , t r z e b a tylko
w y k o n a ć wyrok l u d u . Co i n n e g o , gdy K r o m w e l sądził K a r o l a I
albo Elżbieta I Marię Stuart: to były intrygi j e d n e g o tyrana
przeciw drugiemu. Ale teraz proces króla byłby apelacją do
sądu od insurekcji ludowej. O t w o r z y ł b y drogę intrygom, spiskom,
obcej interwencji. Wniosek jest jasny: „Ludwik musi umrzeć,
aby ojczyzna żyła".
W i ę k s z o ś ć p o s ł ó w n i e p o d z i e l a ł a tej o p i n i i . W i e l u l u d z i R ó w n i n y
pragnęło oszczędzić Ludwika lub wahało się. Nie dlatego
zresztą, że całą sprawę t r a k t o w a ł o jak a t u t w grze politycznej.
Ci posłowie bali się, że proces króla może obrazić uczucia
Francji prowincjonalnej, chłopskiej, katolickiej. T a k ż e i sami często
łamali się z e swym sumieniem, wahali się przed ostatecznym
zniszczeniem symbolu francuskiej tradycji. K a p e t y ń s k i D o m F r a n ­
cji, k t ó r e g o p o t o m k i e m był L u d w i k X V I , rządził wszak krajem
nieprzerwanie od 800 lat...
J u ż więc z g o d a na proces L u d w i k a — wyrazi ją K o n w e n c j a tego
s a m e g o 3 g r u d n i a na wniosek Petiona — była decyzją t r u d n ą .
Większość posłów nie była gotowa przyjąć tezy Saint-Justa,
Saint-André'go i Robespierre'a, to z n a c z y z r e z y g n o w a ć z solen­
nego, legalnego procesu. Przyjaciel D a n t o n a , G a r a t , p y t a n y przez
Robespierre'a o zdanie na temat jego mowy, miał ponoć odrzec:
„Tylko Tatarzy sądzą, że mają prawo zabijać swych jeńców;
tylko dzikusy — że m a j ą p r a w o ich z j a d a ć " .
Jednakże Robespierre jest, na serio zaniepokojony, że solenny,
a więc długi proces króla może być sposobnością z jednej
strony do intryg wrogów, z drugiej do insurekcji zniecierpli­
wionego ludu. Toteż 7 grudnia u jakobinów przestrzega gorąco
przed insurekcją, którą żyrondyści wykorzystaliby przeciw Paryżo­
wi i przeciw patriotom. Detonatorem mogłyby stać się dwie
przyczyny napięcia: kryzys żywnościowy i przewlekanie procesu
króla. Sprawę braku chleba Robespierre traktuje dość lekcewa­
ż ą c o ( n i e t r z e b a się t y m a l a r m o w a ć , z b o ż a n i e b r a k , b o „ z i e m i a
Francji rodzi go więcej, niż trzeba dla wyżywienia jej miesz­
kańców"). Bardziej go niepokoi napięcie wokół sprawy króla.
Do prowokacji wrogów i konieczności z a c h o w a n i a spokoju będzie
w r a c a ł jeszcze kilka razy w grudniu i w początku stycznia
u jakobinów, a także u kordelierów, dokąd 2 I 1793 r.
w p r o w a d z i ł go Legendre. „Bądźcie spokojni — mówił kordelie-
rom — obserwujcie w milczeniu, to straszliwe milczenie p r z e r a ż a
waszych wrogów".

T a k ż e intrygi żyrondystów niepokoją Robespierre'a. Zadaniem


patriotów w tej sytuacji jest oświecanie opinii publicznej, edu­
kowanie współobywateli. Znamienne, ile j e s t u Robespierre'a
oświeceniowej wiary we wszechpotęgę wychowania i jak nie
d o c e n i a ł faktu, iż ś w i a d o m o ś ć ludzi kształtują m a t e r i a l n e w a r u n k i
ich egzystencji. T y m c z a s e m j e d n a k intrygi Ż y r o n d y , a zwłaszcza
Rolanda, utrudniają oświecanie opinii. Ministerstwo Rolanda
sieje w całej Francji, nawet w patriotycznych klubach, ziarna
swojej z a t r u t e j p r o p a g a n d y , p o c z t a wstrzymuje przesyłki lewico­
wej prasy i korespondencję klubową, w Konwencji zmusza się
do milczenia posłów Góry. Do t e m a t u tego Robespierre w r a c a
wiele razy: u jakobinów 7 i 12 grudnia oraz 6 stycznia,
w K o n w e n c j i 28 g r u d n i a i 6 s t y c z n i a .
O b a w y t e p o d z i e l a ł k l u b j a k o b i n ó w : f r a s o w a n o się t a m n a s e r i o
oddziaływaniem propagandy Rolanda na prowincjonalne filie.
Za to w Paryżu sytuacja była korzystna. Po długich pery­
petiach w początku g r u d n i a ogłoszono wyniki wyborów do władz
miejskich. M e r e m P a r y ż a został lekarz C h a m b o n , n a d e r u m i a r k o ­
wany, ale to postać bezbarwna. Jakobini mocno usadowili się
w dyrektoriacie d e p a r t a m e n t u i w K o m u n i e Paryża: wpływową
funkcję p r o k u r a t o r a K o m u n y objął b o h a t e r 10 sierpnia, Chau-
m e t t e ; j e g o zastępcą został H é b e r t .
P r o c e s k r ó l a z a c z ą ł się 11 grudnia. 16 g r u d n i a Buzot i L o u v e t
złożyli w Konwencji wnioski o wygnanie z Francji księcia
O r l e a n u , czyli F i l i p a E g a l i t é , z s y n a m i i w s z y s t k i c h B o u r b o n ó w ,
z wyjątkiem rodziny królewskiej uwięzionej w T e m p i e . To wcale
zręczny manewr. U m a c n i a ł on republikańską reputację Żyrondy,
w z n a w i a ł a t a k na d e p u t a c j ę P a r y ż a w K o n w e n c j i , której człon­
kiem był Égalité i... pozwalał ukazywać jakobinów w roli
rojalistów. Żyronda trafnie przewidziała, że jakobini i Góra
wezmą w obronę Filipa Égalité jako jednego ze swoich, już
choćby w obawie, że za Filipem przyjdzie kolej na innych.
O d t ą d L o u v e t b ę d z i e p o w t a r z a ł , ż e G ó r a t o „fakcja o r l e a ń s k a " ,
pragnąca korony dla księcia Orleanu. Wieczorem 16 grudnia
w k l u b i e R o b e s p i e r r e z n a l a z ł się w i z o l a c j i . O ś w i a d c z y ł , ż e r a n o
nie było go w K o n w e n c j i , ale gdyby był, głosowałby za wnioskiem
Louveta! Nie negował zasług Filipa Égalité, ale uznał, iż
banicja B o u r b o n ó w to kwestia republikańskich zasad. Podkreślał
też perfidię p o m y s ł u , b y p o k a z a ć Ż y r o n d ę j a k o ostoję republi-
k a n i z m u , G ó r z e zaś przypisać rojalizm. Przyznał, iż wygnanie
Filipa jest n i e b e z p i e c z n y m dla p a t r i o t ó w p r e c e d e n s e m , ale osta­
tecznie wezwał posłów Góry, by głosowali za wygnaniem.
Jakobini — z Maratem na czele — byli j e d n a k z d e c y d o w a n i
bronić Filipa. Paryskie sekcje wywarły nacisk na Konwencję
i ostatecznie sprawę w y g n a n i a B o u r b o n ó w o d r o c z o n o do czasu,
g d y s k o ń c z y się p r o c e s k r ó l a .
Proces ten posuwał się powoli. Żyrondyści usiłowali go prze­
ciągać. 27 grudnia poseł Salles zaproponował, by o wymiarze
kary d e c y d o w a ł o głosowanie ludowe. N a s t ę p n e g o d n i a Buzot złożył
inny wniosek: b y l u d r a t y f i k o w a ł k a r ę ś m i e r c i , jeśli Konwencja
ją orzeknie. Po nim zabrał głos Robespierre, ostro atakując
oba wnioski. Był m o c n o zirytowany, że Żyronda znowu chce
w y p r z e d z i ć -górali z lewej strony, manipulując demagogicznie
zasadą suwerenności ludu. Zakwestionował argument, że apelacja
do ludu pozwoli uniknąć wojny domowej: w bardzo licznych
zgromadzeniach, które wypadłoby zwołać, nie będzie jedno­
m y ś l n o ś c i , i n t r y g a n c i się z j e d n o c z ą i z a c z n ą e l o k w e n t n i e d y s k u ­
t o w a ć . M o ż e n a w e t z a k w e s t i o n u j ą r e p u b l i k ę , s k o r o los L u d w i k a
j e s t z n i ą ściśle p o w i ą z a n y ? T o d o p i e r o m o ż e p r z y n i e ś ć p r a w d z i w ą
wojnę domową! Salles powiada, że jeżeli lud chce śmierci
L u d w i k a , t o c z e m u n i e o d w o ł a ć się d o ń , j e ś l i z a ś n i e c h c e - to
jakim prawem można ją nakazywać. Otóż, mówi Robespierre, lud
wypowiedział się już w tej kwestii, obalając monarchię. Ale
lud „rzuca piorun na tyranów i... często pada potem ofiarą
o s z u s t ó w . . . . U f a m w o l i p o w s z e c h n e j . . . l e c z o b a w i a m się i n t r y g i " .
Wreszcie lud jest zajęty pracą: rzemieślnik i rolnik nie będą
przecież porzucać swych zatrudnień, aby „studiować kodeks
karny". „Gdyby lud miał czas się gromadzić, aby rozsądzać
procesy lub rozstrzygać sprawy państwowe, to by wam nie
p o w i e r z a ł troski o swe i n t e r e s y " . I w r e s z c i e : czy posłowie gorzej
z n a j ą p r a w a niż ich w y b o r c y ? „Czy kodeks karny jest dla was
zamknięty? Czy nie możecie tam wyczytać, jaka kara jest
określona dla spiskowców?" To oczywiście przeciw wnioskowi,
by rozdzielić ocenę winy króla i określenie kary.
C a ł a t a a r g u m e n t a c j a w s p i e r a ł a się n a z n a n e j t e z i e , z a c z e r p n i ę t e j
od J a n a Jakuba, że lud zawsze chce dobra, ale nie zawsze je
widzi. „Trzeba nauczyć ogół, aby znał swoją wolę" — pisał
Rousseau. Żyrondyści mogli j e d n a k p o d w a ż a ć te a r g u m e n t y , i to
drapując się w togi obrońców demokracji. Miarą irytacji
R o b e s p i e r r e ' a jest gwałtowność a t a k u na Ż y r o n d ę . P r z y p o m n i a ł ,
ż e Salles p o m a s a k r z e n a Polu Marsowym d o m a g a ł się r e p r e s j i
wobec patriotów. Stwierdził, że wszystkie intrygi w Konwencji
są dziełem „dwudziestu łajdaków, którzy poruszają wszystkie
sprężyny". Zaprotestował przeciw dzieleniu Konwencji na
większość (żyrondystowską) i mniejszość (jakobińską): większość
j e s t w s z a k z m i e n n a , g d y z g r o m a d z e n i e u z n a j e n i e k i e d y swój błąd,
mniejszość staje się większością. A sytuacja grupy mniejszościo­
wej nie hańbi: „cnota zawsze była na ziemi w mniejszości".
Zakończył apelem o zimną krew i o jedność, skierowanym
oczywiście do Równiny.
Żyronda zareagowała bardzo ostro na tezę o „dwudziestce
łajdaków". Poseł Birotteau wyraził nadzieję, że Konwencja
zmiażdży „wszystkie te karły nadęte pychą, które, jak żaby
w kałuży, zmuszają nas swymi wrzaskami byśmy na nie zwracali
uwagę". Gensonné powiedział, z aluzją do Robespierre'a, iż
„miłość ojczyzny ma także swych hipokrytów i świętoszków".
Robespierre replikował w swych Lettres a mes coinmettans, też
w nie najlepszym smaku, odsyłając żyrondystów pod opiekę
psychiatrów.
To jednak margines; ważne było, że Równina nie poparła
m a n e w r ó w opóźniających Żyrondy. W i n a króla została u z n a n a
j e d n o m y ś l n i e . 16 stycznia, po u p r z e d n i m o d r z u c e n i u idei o d w o ł a ­
n i a się d o l u d u , p r z y s t ą p i o n o d o i m i e n n e g o g ł o s o w a n i a n a d w y m i a ­
rem kary. K a r ę śmierci uchwalono 387 głosami przeciw 334.
19 stycznia K o n w e n c j a o d r z u c i ł a wniosek o o d r o c z e n i e egzekucji
stosunkiem głosów 380:310. Żyrondystowska w i ę k s z o ś ć s t a ł a się
mniejszością; n a w e t w s a m y m sztabie Ż y r o n d y wystąpiły różnice
podczas kolejnych głosowań. 21 stycznia Ludwik, zwany teraz
O s t a t n i m , został ścięty n a p l a c u Rewolucji.
„Nie chcieliśmy zabijać, a b y zabijać, to zbyt g ł u p i e " — mówił
d u ż o później Billaud-Varenne o polityce terroru. Odnosi się t o
i do egzekucji Ludwika XVI. Oczywiście, traktowano ją jako
karę za spisek i zdradę. Jednakże Saint-Just i Robespierre
trafnie przenosili tę s p r a w ę z płaszczyzny sądowej na polityczną.
Śmierć króla pieczętowała rewolucję sierpniową, utrwalała Re­
publikę, stwarzała więź solidarności pomiędzy posłami, którzy
za nią głosowali. Robespierre 18 1 1793 r. dał w Konwencji
wyraz tym nastrojom jedności: „Mówię tu do przyjaciół, do
braci, są tu tylko d o b r z y o b y w a t e l e " .
Ale solidarność obejmowała „królobójców". Trudno było poza
jej nawias wypchnąć wszystkich posłów, którzy nie chcieli
kary śmierci, bo to niemal połowa Konwencji. Tym więcej
niechęci w z b u d z a ć będzie n a lewicy g r u p a d w u s t u kilkudziesięciu
„apelantów", tj. posłów, którzy głosowali za odwołaniem się
d o l u d u . Byli w t y m g r o n i e n i e m a l wszyscy żyrondyści. Wyjątki
są nieliczne: Condorcet, Carra, Ducos...
W b r e w o b a w o m wielu posłów (także na lewicy!) nie doszło w kraju
do wojny d o m o w e j po egzekucji z 21 stycznia. Były oczywiście
objawy współczucia dla Ludwika XVI przed jego śmiercią
i żałoby po niej. Kraj nie zareagował j e d n a k tak gwałtownie,
jak często mniemano, na zerwanie z tradycją „odwiecznej
F r a n c j i " . E m i g r a n c i e k s p l o a t o w a l i z r ę c z n i e w swej propagandzie
motyw „zamordowanego świętokradczo króla-męczennika". Zabity
p r z e z rojalistę 20 stycznia j e d e n z „ k r ó l o b ó j c ó w " , poseł L e p e l e t i e r
de Saint-Fargeau (z zamożnej rodziny arystokratycznej) został
z kolei uznany przez jakobinów — przy znacznym udziale
Robespierre'a — za m ę c z e n n i k a R e p u b l i k i . Z mniejszym c h y b a
jednak rezonansem politycznym.
Bez w ą t p i e n i a ś m i e r ć króla p o g ł ę b i ł a przepaść między Francją
a monarchiczną Europą. Nie należy jednak tego przeceniać.
Hiszpańscy Bourbonowie byli wstrząśnięci śmiercią kuzyna, ale
nie znaczyli wiele w układzie sił. Anglicy mogli wyzyskiwać
egzekucję Ludwika w propagandzie wojennej. Ale znacznie
większe znaczenie m i a ł y nadzieje na ł a t w e zdobycie francuskich
kolonii i angielskie niepokoje w obliczu opanowania Belgii
p r z e z F r a n c j ę . A n g l i c y n i e z a m i e r z a l i się g o d z i ć z w ł a d z ą F r a n c u ­
z ó w n a d ujściem Skaldy. Anglia wejdzie do wojny w lutym, po
niej H i s z p a n i a i p a ń s t w a włoskie. Rosja z e r w a ł a wszelkie stosunki
z F r a n c j ą i z a w a r ł a p r z e c i w niej w o j s k o w e p r z y m i e r z e z A n g l i ą .
D z i e ł e m Anglii będzie s c e m e n t o w a n i e w 1793 r. wielkiej, euro­
pejskiej koalicji przeciw Republice Francuskiej.

Ciężka zima 1793 r.


Jednocześnie z wyrokiem na Ludwika Ostatniego Góra uzyskała
i n n e jeszcze p u n k t y p r z e w a g i w konflikcie z Ż y r o n d ą . O d n o w i o n y
2 1 s t y c z n i a K o m i t e t B e z p i e c z e ń s t w a P o w s z e c h n e g o w y m k n ą ł się
ż y r o n d y s t o m : w y b r a n o d o ń 12 górali-królobójców, m. in. Basire'a,
Chabota, Talliena, Legendre'a, D u h e m a . Tegoż dnia Robespierre
zażądał w Konwencji — w imię jej j e d n o ś c i — by unikać
w z a j e m n e g o o c z e r n i a n i a się. W tym związku zażądał dokładnej
kontroli funduszem, wydawanych na propagandę przez biuro
opinii publicznej w ministerstwie Rolanda. Jakobin Thuriot
z a p r o p o n o w a ł z kolei znieść b i u r o o p i n i i i K o n w e n c j a wniosek
ten uchwaliła! Następnego dnia Roland p o d a ł się d o d y m i s j i ,
j e g o r e s o r t o b j ą ł d a n t o n i s t a G a r a t . T o c i ę ż k i cios d l a Ż y r o n d v .
J e d n a k ż e górale nie mogli mieć z ł u d z e ń c o d o g r a n i c poparcia
ze strony Równiny. 20 stycznia uchwalono dekret o ściganiu
uczestników masakr wrześniowych. 4 lutego u jakobinów Ro­
bespierre mówił, że jeśli mają oni być karani, to wszyscy
klubiści p o w i n n i t a k ż e d a ć głowy, p o n i e w a ż wszyscy uczestniczyli
w wydarzeniach, które nastąpiły po 10 sierpnia. To są j e d n a k
figury retoryczne. G ł ó w n ą troską Robespierre'a jest konsolido­
w a n i e w o k ó ł G ó r y większości posłów Konwencji.
15 lutego G o n d o r c e t przedstawił projekt nowej konstytucji, bar­
dzo skomplikowany, i s p o t k a ł się z l o d o w a t y m przyjęciem obu
partii. Żyronda i Góra liczyły na rychłe rozstrzygnięcie ich
konfliktu; r o z u m i a n o , że w t e d y zwycięska p a r t i a zrobi konstytucję
wedle swego gustu. Robespierre ujawnił w tej. kwestii umiar
i optymizm: tłumaczył jakobinom 15 lutego, że niedostatki
projektu Condorceta nie są zbyt groźne i że tylko dobra
konstytucja ma w Konwencji szanse. Większość posłów jest
bowiem „czysta", „pełna d o b r y c h intencji" i będzie zawsze wierna
„wielkim z a s a d o m " . Jeśli j a k o b i n i z a c h o w a j ą s w ą e n e r g i ę i spo­
kój, to Robespierre „gwarantuje im zwycięstwo". Nawet tych
posłów, k t ó r z y ulegli w p ł y w o w i brissotyńskiej p r o p a g a n d y , o c e n i a
j a k o „ m i ł u j ą c y c h w o l n o ś ć i d o b r o p u b l i c z n e " . T a k więc wielkiej
masy patriotycznych posłów „nigdy w sytuacjach decydujących
nie zwiedzie i n t r y g a " , a naród ,już nie może być ujarzmiony
przez intrygę i makiawelizm".
Zaiste, optymizm to u Robespierre'a niebywały. Pojawi się
i w tej m o w i e o s t r z e ż e n i e p r z e d „ p o r u s z e n i e m c z ą s t k o w y m " , k t ó r e
by d a ł o wrogom pretekst do krzyków o anarchii, oraz wezwanie
o „niewzruszony respekt dla prawa". To zrozumiałe, skoro
R o b e s p i e r r e stawia n a sukces p a r l a m e n t a r n y : izolowanie „dwu­
dziestu łajdaków" od „ m a s y patriotów", tj. pozbawienie żyron-
dystów oparcia wśród posłów Równiny.
Protestuje zatem Robespierre, gdy kluby jakobińskie z prowincji,
z Marsylią na czele, domagają się usunięcia z Konwencji
posłów-apelantów. 27 lutego tłumaczy w klubie, że nie ma
ż a d n e j g w a r a n c j i , i ż z a s t ę p c y , k t ó r z y b y zajęli m i e j s c a a p e l a n t ó w ,
b ę d ą od nich lepsi: cóż za sens usuwać intrygantów znanych,
by wprowadzać do Konwencji intrygantów ukrytych? Niewątpliwie
o b a w i a ł się, ż e p r ó b a w y r z u c e n i a d w u s t u k i l k u d z i e s i ę c i u p o s ł ó w
wzburzy Równinę i utrudni konsolidację nowej większości. Do
sprawy tej wraca jeszcze dwukrotnie, 22 marca i 3 kwietnia.
Wobec nadziei na p a r l a m e n t a r n y sukces recepta Robespierre'a
jest j e d n o z n a c z n a : e n e r g i a , s p o k ó j , r e s p e k t d l a l e g a l n o ś c i , o ś w i e c a ­
nie opinii. Była to g r a na cierpliwość. K ł o p o t polegał na t y m ,
że lud coraz mniej był skłonny czekać cierpliwie. Kryzys
ekonomiczny Robespierre pomijał w swych rachubach: gdy
15 lutego wspominał jakobinom o „podwójnym kryzysie", to
miał na myśli spór o nową konstytucję oraz wojnę, której
z a s i ę g się n i e p o k o j ą c o r o z s z e r z a ł . G d y l u d ż ą d a ł o d Konwencji
zażegnania kryzysu żywnościowego, Robespierre pisał w swej
gazecie: „Nie tylko chleb winniśmy dać francuskiemu ludowi,
despoci go dają swym p o d d a n y m , ale i wolność, s c e m e n t o w a n ą
przez h u m a n i t a r n e p r a w a " .

W swej postawie nie był bynajmniej odosobniony wśród jako­


b i n ó w . M a r a t pisał w p r a w d z i e 6 lutego, że s p l ą d r o w a n i e sklepów
i powieszenie paru paskarzy położyłoby kres spekulacji, lecz
gdy 12 lutego w Konwencji pojawiła się delegacja 48 "sekcji
Paryża, by żądać surowych kar dla spekulantów i maksymalnej
ceny zboża w całym kraju — M a r a t oświadczył nagle, że ta
petycja jest dziełem prowokatorów i agentów kontrrewolucji.
2 2 l u t e g o d e l e g a c j a k o b i e t z sekcji Q u a t r e - N a t i o n s p r o s i ł a j a k o ­
binów o udostępnienie lokalu klubowego, gdyż chcą o n e dysku­
tować o spekulacji. Robespierre młodszy oświadczył wówczas,
że „ z b y t częste dyskusje o żywności b u d z ą niepokój w R e p u b l i c e " ;
D u b o i s - C r a n c é utrzymywał, iż „trzeba najpierw zdobyć wolność,
a p o t e m żywność będzie t a n i a " . A J e a n Bon S a i n t - A n d r é był
z d a n i a , że „ t o nie jest m o m e n t , by p o r u s z a ć kwestię żywnościo­
wą. Nie o n a jest na porządku dnia, mogłaby tylko narazić
spokój, którego tak potrzebujemy".
Już trzy d n i później okazało się, że d r o ż y z n a jest j e d n a k na
p o r z ą d k u d n i a . W poniedziałek 25 lutego od r a n a lud paryski —
z wielkim u d z i a ł e m kobiet — oblegał sklepy: zabierano towary
płacąc ceny niższe od rynkowych lub nie płacąc w ogóle.
P o l o w a n o zwłaszcza na m y d ł o i sodę (praczki były z d e s p e r o w a n e
ich drożyzną), na cukier i kawę, świece i korzenie. Z okazji
korzystali oczywiście i z a w o d o w i złodzieje. S p o r a d y c z n i e p l ą d r o ­
w a n o sklepy i w ciągu następnych dni: w sumie ofiarą padło
około tysiąca paryskich kupców, wielkich i d r o b n y c h .
K o m u n a u r u c h o m i ł a G w a r d i ę N a r o d o w ą , ale g w a r d z i ś c i n i e byli
n a ogół skłonni d o b r u t a l n e j akcji. J e d e n z c z ł o n k ó w K o m u n y ,
ksiądz J a k u b Roux, maszerował nawet wśród tłumu z tran­
s p a r e n t e m „Śmierć s p e k u l a n t o m " ! T e n radykalny wikary kościoła
St. Nicolas-des-Champs i działacz sekcji Gravilliers już przed
rewolucją sierpniową wołał głośno o terror wobec kontrrewo­
lucjonistów i spekulantów, o reglamentację ekonomiki. Wybrany
przez s w ą sekcję do Komuny w grudniu 1792 r. bronił tam
interesów biedaków: właśnie 18 lutego atakował w Komunie
d o w ó d c ę paryskiej Gwardii, Santerre'a, który p r o p o n o w a ł gło­
d u j ą c y m j e d z e n i e kartofli (poczciwy ziemniak ciągle był podej­
rzewany o trujące właściwości!), a nawet psów i kotów. De-
n u n c j o w a n y za udział w zamieszkach, R o u x oświadczył w Ko­
munie bez cienia skruchy, że nareszcie kupcy oddali ludowi
to, co od d a w n a kazali mu p r z e p ł a c a ć .

U jakobinów wieczorem 25 lutego ścierały się różne opinie;


obawiano się j e d n a k zgodnie, iż Żyronda wyzyska zamieszki,
by oczernić klub i wznowić ataki na lud Paryża. Robespierre
p r z e m a w i a ł d ł u g o na t y m burzliwym posiedzeniu. Osobliwe były
meandry tego wystąpienia. Stwierdził, iż zawsze mniemał, że
„ l u d się n i g d y n i e m y l i " . A l e l u d o w i t r u d n o m ó w i ć o l e g a l n o ś c i ;
wszak tyle razy mu o niej mówiono po to tylko, by go
ujarzmić. „ L u d cierpi: nie zebrał jeszcze o w o c u swoich trudów,
bogacze wciąż go prześladują, a bogacze, tak jak byli zawsze,
są i teraz twardzi oraz bezlitośni". To m o c n e słowa: ale z a r a z
m ó w c a d o d a j e , ż e „ g d y się d o l u d u p r z e m a w i a j ę z y k i e m r o z u m u ,
słucha on t y l k o s w e g o g n i e w u n a b o g a t y c h i d a j e się p o c i ą g n ą ć
do fałszywych k r o k ó w " . I z n ó w z m i a n a t o n u : owszem, szukanie
środków mogących ulżyć nędzy jest skłonnością „naturalną
i u z a s a d n i o n ą " . G d y b r a k „ c h r o n i ą c y c h u s t a w " lud sądzi, że ma
prawo sam zadbać o swe potrzeby. Robespierre omija j e d n a k
problem, co zrobili posłowie Góry, aby zaproponować takie
„chroniące ustawy". I p r z e m i l c z a , ż e g d y d e l e g a c i sekcji przy­
nieśli d o K o n w e n c j i s w ó j p r o j e k t d e k r e t u , d o c z e k a l i się o s k a r ż e ń
Marata o kontrrewolucyjną prowokację.
T e r a z o k a z u j e się, ż e z d a n i e m Robespierre'a również i szturm
n a sklepy był t a k ą p r o w o k a c j ą . Z a p e w n i a o n , ż e był s a m świadkiem
wydarzeń i widział w tłumie „cudzoziemców i bogaczy, przebra­
n y c h w g o d n y s z a c u n k u strój s a n k i u l o t ó w " . O ś w i a d c z a , że słyszał
w tłumie rojalistyczne okrzyki: zapewne słuch go nie mylił,
kontrrewolucjoniści mieli zbyt d o b r ą okazję, by z niej nie sko­
rzystać dla siania z a m ę t u . K i e d y jednak R o b e s p i e r r e relacjonuje,
iż wśród l u d u były też i głosy przeciw j a k o b i n o m oraz p o s ł o m
Góry — to m o ż n a w ą t p i ć , czy słusznie u p a t r u j e w tym dowód
prowokacji. Bo już na posiedzeniu klubu 22 lutego, kiedy to
j a k o b i n i twierdzili, że nie trzeba dyskutować o drożyźnie, t r y b u n y
dla publiczności rozbrzmiewały p o d o b n y m i okrzykami. W o ł a n o , że
i wśród jakobinów są spekulanci, bogacący się h a publicznym
nieszczęściu.
O s t a t e c z n i e R o b e s p i e r r e n i e oskarża l u d u , lecz jest g ł ę b o k o roz­
czarowany. „Gdy lud powstaje, czyż nie powinien mieć celu,
który byłby go godny? Czyż powinny go zajmować nędzne
sklepowe towary?... Lud p o w s t a w a ć m a nie p o to, by zabierać
cukier, lecz by powalić łotrów". - Kiedy w grudniu 1792 r.
M a k s y m i l i a n z a b i e r a ł głos w s p r a w i e z a m i e s z e k żywnościowych,
także podejrzewał w nich rękę intrygantów. Ale sądził, że
wichrzyciele mogą poruszyć lud tylko wtedy, gdy mu ukażą
„ m o t y w potężny i u z a s a d n i o n y " . T e r a z także w s p o m i n a ł o „na­
t u r a l n e j i u z a s a d n i o n e j s k ł o n n o ś c i d o r a t o w a n i a się p r z e d n ę d z ą " .
I nagle jakby z a p o m i n a ł o tym wszystkim: pozostaje tylko o b r a z
„nędznych towarów", zabieranego ze sklepów cukru. Pozostają
też w r o g o w i e , którzy osiągnęli cel: postraszyli wszystkich, „którzy
mają jakąś własność". W zakończeniu Robespierre aluzyjnie
stwierdza, że podżegaczy do zamieszek należy szukać nie tylko
wśród kontrrewolucjonistów i rojalistów, lecz także wśród ludzi
Żyrondy.
M o t y w ten podjął natychmiast Collot d ' H e r b o i s ; także H é b e r t
w s w o i m Pére Duchesne d o j r z a ł w zamieszkach rękę żyrondystów.
Wreszcie adres j a k o b i n ó w do filii z d n i a 1 marca, zredagowany
przez Robespierre'a, neguje już niemal zupełnie ludowy cha­
r a k t e r r u c h u . W s z y s t k o , c o się d z i a ł o , to sprawka „fayettystów,
a r y s t o k r a t ó w i i n t r y g a n t ó w " . P e t y c j a sekcji z 1 2 l u t e g o t o d z i e ł o
i n t r y g i . P u b l i c z n o ś ć z j a k o b i ń s k i c h t r y b u n , w o ł a j ą c a , że i w k l u b i e
są spekulanci, to ludzie zmyleni lub n a s ł a n a klaka. W plądrującym
sklepy tłumie tylko garstką byli „oszukani patrioci": ów tłum
to przebrana służba arystokratów oraz emigranci, przewodzący
masie kobiet ( t u z a p e w n e k r y j e się s u g e s t i a , że kobiety trudno
na serio zaliczać do paryskiego ludu!). Tekst Robespierre'a
z a w i e r a ł nieścisłe s t w i e r d z e n i e , ż e l u d o w e p r z e d m i e ś c i a St. A n t o i n e
i St. M a r c e a u nie uczestniczyły w a t a k u na sklepy. I wniosek:
„ L u d P a r y ż a u m i e p o r a ż a ć p i o r u n e m t y r a n ó w , lecz n i e p l ą d r u j e
s k l e p ó w " . N a d o w ó d , ż e c a ł a s p r a w a jest p o l i t y c z n ą p r o w o k a c j ą ,
R o b e s p i e r r e pisał (i z n o w u nieściśle), że sklepy b o g a t y c h s p e k u l a n ­
t ó w zostały o s z c z ę d z o n e , a k u p c y - j a k o b i n i byli n a j b a r d z i e j mal­
t r e t o w a n i . J e s t z p e w n o ś c i ą szczery, ale daje d o w ó d osobliwego
optycznego złudzenia.
Nie jest j e d n a k w tej postawie odosobniony. Podobnie myśleli
Hébert i M a r a t , którego Robespierre gorąco bronił w Konwencji
26 lutego. Żyrondyści bowiem uważali Marata za inspiratora
zamieszek: wołali, by go postawić w stan oskarżenia l u b odesłać
do psychiatrycznego zakładu. Radykalny prokurator Komuny,
P i e r r e - G a s p a r d C h a u m e t t e , t a k ż e s k ł a n i a ł się d o tezy o spisku
kontrrewolucjonistów i bogaczy, choć mocniej niż i n n i j a k o b i n i
akcentował nędzę ludu i bezczynność państwa w obliczu pogarsza­
j ą c e j się s y t u a c j i b i e d a k ó w a przecież „ a b y żyć wolnym, trzeba
w ogóle najpierw żyć"). Na r e o r i e n t a c j ę polityki społecznej ja­
kobinów wypadnie jeszcze poczekać kilka miesięcy. Na razie
Robespierre wahał się między tezą, że lud nic nie miał
wspólnego z atakiem na sklepy, a twierdzeniem, iż intrygi
i kalumnie żyrondystów zwodzą opinię mas. G ł ó w n ą przyczyną
zła — mówił u jakobinów 6 marca — jest to, że „ l u d n i e ma
jeszcze wiedzy o polityce".
Wydarzenia z marca 1793 r. istotnie zwróciły z n ó w u w a g ę ku
p r o b l e m o m p o l i t y c z n y m . 1 m a r c a A u s t r i a c y p o d ks. K o b u r s k i m
przystąpili do kontrofensywy w Belgii: f r a n c u s k i e klęski przyszły
równie nieoczekiwanie, jak błyskawicznie. To potężny cios dla
żyrondystów, którzy od jesieni opowiadali cuda o europejskiej
rewolucji, którzy właśnie doprowadzili w lutym do wypowiedzenia
wojny Anglii i H o l a n d i i , a teraz przygotowali deklarację wojny
z H i s z p a n i ą , a n e k s j ę Belgii i N a d r e n i i . Z a e k s p a n s j ą m i l i t a r n ą iść
miała - to stary brissotyński motyw — ekspansja francuskiego
przemysłu i handlu. Był j e d n a k i nowy motyw w wojennej
p o l i t y c e Ż y r o n d y : c h ę ć p o z b y c i a się s a n k i u l o t ó w . R o l a n d m ó w i ł
p o d o b n o , że t r z e b a skłonić ludzi, by „ m a s z e r o w a l i tak d a l e k o ,
j a k nogi poniosą, bo inaczej przyjdą p o d c i n a ć n a m g a r d ł a " .
Wiadomości o krytycznej sytuacji w Belgii wywołały w Paryżu
wielkie poruszenie. 9 i 10 marca udało się przeprowadzić
w Konwencji w a ż n e decyzje. Do d e p a r t a m e n t ó w wysłano komi­
sarzy; później w y e k s p e d i o w a n o jeszcze r e p r e z e n t a n t ó w do poszcze­
g ó l n y c h a r m i i . Ż y r o n d a n i e s p r z e c i w i a ł a się, b y t e f u n k c j e o b e j ­
mowali posłowie Góry; pragnęła osłabić swych przeciwników
w Konwencji. Ale w rezultacie setka posłów-górali zdobywała
kontrolę nad obszarem Francji, rugując stopniowo wpływy żyron-
d y s t o w s k i e w e w ł a d z a c h l o k a l n y c h . K o n w e n c j a p o w o ł a ł a też n o w y
trybunał rewolucyjny (poprzedni, bezczynny po m a s a k r a c h wrze­
śniowych, zlikwidowano w listopadzie 1792 r . ) . D a n t o n zapro­
p o n o w a ł p o w o ł a n i e k o m i t e t u Konwencji, który by objął najwyższą
władzę wykonawczą: była to już idea Komitetu Ocalenia Pu­
blicznego. R o b e s p i e r r e p o p a r ł ten p r o j e k t ; 10 i 11 marca prze­
mawiał w Konwencji, domagając się energiczniejszego rządu
i zerwania z separacją pomiędzy Konwencją i władzą wykonawczą.
Z a r z e k a ł się, że sam nie czuje gustu do stanowisk rządowych
(tu wielkie ś m i e c h y na ł a w a c h Ż y r o n d y ) i w z y w a ł , by z a p r z e s t a ć
wieczystych deklamacji o groźbie dyktatury. Ale właśnie wśród
krzyków o dyktaturze projekt Dantona odrzucono. W sprawie
trybunału rewolucyjnego Robespierre ujawnił pewien niepokój:
żądał, by dokładnie u s t a l i ć profil j e g o klientów, aby nie iden­
tyfikowano kontrrewolucjonistów z „ a n a r c h i s t a m i " i „ a g i t a t o r a m i " ,
to jest gorliwymi patriotami.

Tymczasem właśnie w kręgu nadmiernie gorliwych działaczy


ludowych klubów (Fournier, Varlet, Vincent) p o j a w i ł a się i d e a
nowej insurekcji, skierowanej przeciw posłom Ż y r o n d y . W i e c z o r e m
9 m a r c a zdemolowano drukarnie dwóch gazet żyrondystowskich,
n a z a j u t r z p r ó b o w a n o p o d e r w a ć sekcje. B e z s k u t e c z n i e . R u c h z n a l a z ł
pewne oparcie wśród kordelierów, ale jakobinów na próżno
a g i t o w a ł Desfieux, p o s t a ć wielce d w u z n a c z n a . Ż y r o n d y ś c i , a później
i R o b e s p i e r r e , z a r z u c a ć b ę d ą d a n t o n i s t o m , że m a c z a l i palce w całej
akcji, a b y d a ć gen. D u m o u r i e z o w i pretekst d o m a r s z u n a P a r y ż
i prawdziwego zamachu stanu. Komuna, podobnie jak klub
jakobiński, odmówiła poparcia dla ruchawki. Marat i Hébert
ją potępili. „ G r u s z k a jeszcze nie dojrzała, pozwólcie, aby sama
spadła" — pisał H é b e r t . Robespierre zaatakował próbę puczu
z c a ł ą siłą.
W w y s t ą p i e n i a c h R o b e s p i e r r e ' a t a k c z ę s t o p o j a w i a j ą się w e z w a n i a
do spokoju, rozwagi, r e s p e k t o w a n i a legalności, że n i e m a l zwątpić
by można w jego powołanie rewolucjonisty. Gdy 13 marca
zabierał w klubie głos w sprawie puczu, wyjaśnił dokładnie
swe stanowisko. O t ó ż jest on za niezbędnymi i dobrze po­
kierowanymi insurekcjami przeciw despotyzmowi lub intrydze,
ale nienawidzi „poronionych półśrodków", które dają tylko
wrogom pretekst, by zgnieść wolność, a nieraz są przez nich
wprost prowokowane. Ruch z 10 marca ocenił właśnie jako
niegodną komedię, prowokowaną przez wrogów. J e g o skutkiem
jest jedynie zmiana nastrojów w Konwencji: umiarkowani
( R ó w n i n a ) z n ó w z b l i ż y l i się d o i n t r y g a n t ó w ( Ż y r o n d y ) . V e r g n i a u d
przekonał większość posłów, że istniał projekt wymordowania
żyrondystów i że trzeba represji. O t o właśnie taktyka wrogów,
stosowana j u ż przez La F a y e t t e ' a w lipcu 1791 r . : p r o w o k u j e się
lud, by potem represjonować tych, co się dali wciągnąć
w a w a n t u r ę . P o d o b n y sens przypisał R o b e s p i e r r e z a m i e s z k o m na
prowincji, w t y m b ł ę d n i e i w W a n d e i : wszystko to intrygi w r o g ó w ,
prowokujących rewolucyjną nadgorliwość ludu. „Nikt bardziej
o d n i c h n i e b o i się i n s u r e k c j i p r a w d z i w y c h , z a t o p o t r z e b a i m
małych poruszeń cząstkowych, aby zapobiec wielkim". M a m y tu
więc gorący protest przeciw awanturnictwu: widać przy tym,
jak nieustannie ściga Robespierre'a pamięć masakry na Polu
Marsowym.

Druga dekada marca 1793 r. przyniosła wieści hiobowe. 10


i 11 m a r c a z a c z ę ł a się k o n t r r e w o l u c j a w a n d e j s k a , która zresztą
przekroczyła znacznie granice d e p a r t a m e n t u Wandei. Dojrzewała
od d a w n a : schizma religijna, śmierć króla, konflikty interesów
chłopskich z interesami miejscowej burżuazji — to jej podłoże.
W y b u c h n a s t ą p i ł n a tle p o b o r u d o w o j s k a , u c h w a l o n e g o 2 4 l u t e g o
przez K o n w e n c j ę (300 000 l u d z i ) . O d t ą d przez długi czas c h ł o p s k a
partyzantka w Wandei, z udziałem szlachty i kleru, będzie
trującym ogniskiem infekcji kontrrewolucyjnej. Do tego doszła
katastrofa na froncie. 18 marca armia Dumourieza została
zmiażdżona pod Neerwinden, co spowodowało utratę Belgii,
a w dalszej konsekwencji w y c o f a n i e się Francuzów z Nadrenii.
Znów zagrożone zostało francuskie terytorium narodowe. Na
d o m i a r złego Dumouriez usiłował pójść śladem La Fayette'a,
z takim samym zresztą skutkiem.
Dumouriez miał powiązania i z Żyrondą, i z D a n t o n e m . Robes­
pierre — nie bez w p ł y w u D a n t o n a — d ł u g o mu ufał i b r o n i ł
przed z a r z u t a m i . Sądził, że i jego w a d y (wygórowana ambicja,
ż ą d z a sławy) m o g ą służyć sprawie R e p u b l i k i . Jeszcze 10 m a r c a
mówił w Konwencji, że nie należy zwalać na D u m o u r i e z a winy
klęsk. J e d n a k ż e 14 marca dotarł do Paryża list Dumourieza,
w którym atakował on Konwencję i właśnie na nią składał
odpowiedzialność za porażki militarne. Danton w porozumieniu
z ż y r o n d y s t a m i w y j e c h a ł w ó w c z a s d o Belgii z misją przywołania
generała do porządku. Nigdy z tej misji nie zdał dokładnie
sprawy.
D u m o u r i e z uznał, iż Konwencja to „głupcy, prowadzeni przez
łotrów" i że czas już z l i k w i d o w a ć „ a n a r c h i ę " przywracając kon­
stytucję z 1791 r. Oznaczało to restaurację tronu: może dla
8-letniego syna Ludwika XVI więzionego w Tempie, może dla
syna Filipa Égalité, 20-letniego księcia Chartres (był on adiu­
tantem Dumourieza). W obu przypadkach rzeczywista władza
przypadałaby a m b i t n e m u generałowi. 23 m a r c a Dumouriez nawią­
zał kontakt ze zwycięskimi Austriakami: za cenę całkowitej
ewakuacji Belgii chciał kupić ich neutralność, która by mu
pozwoliła ruszyć z armią na Paryż i rozpędzić Konwencję.
1 kwietnia wydał Austriakom ministra wojny i 4 posłów, których
d o ń wysłała K o n w e n c j a ; ale a r m i a o d m ó w i ł a m u posłuszeństwa
i 5 kwietnia D u m o u r i e z musiał pod ogniem własnych żołnierzy
umykać do Austriaków. Druga próba dyktatury militarnej zała­
m a ł a się z n o w u .
W Paryżu tymczasem — poruszenie i zamęt. Żyrondyści i D a n t o n
oskarżali się wzajemnie o wspólnictwo z Dumouriezem; obie
strony miały jednak masło na głowie. Danton był mocno
z Dumouriezem powiązany, bronił go jeszcze 26 marca, gdy
R o b e s p i e r r e d o m a g a ł się, b y n a t y c h m i a s t o d e b r a ć m u k o m e n d ę .
Podejrzane było milczenie Dantona na temat jego ostatniej
misji w Belgii i rozmowy z Dumouriezem dnia 20 marca.
Dumouriez miał powiązania z rodziną orleańską: to samo od­
n o s i ł o się d o D a n t o n a i j e g o p r z y j a c i ó ł , D e s m o u l i n s a i F a b r e ' a .
Louvet już przedtem oskarżał dantonistów, iż stanowią „fakcję
orleańską". Ludwikowi Filipowi księciu C h a r t r e s D a n t o n mówił
podobno we wrześniu 1792 r., że ma on wielkie szanse, " b y
p a n o w a ć . P r z e p o w i e d n i a t a s p e ł n i ł a się, a l e d o p i e r o p o 3 8 l a t a c h .
Z drugiej strony żyrondyści mieli swoje powiązania z Dumou­
riezem jeszcze od czasu, gdy był on wiosną 1792 r. szefem
rządu. Popierali go długo i bronili; jeszcze 2 IV 1793 r.
brissotowski Patriote français chwalił generała. Robił to w naj­
mniej stosownym momencie...
Wśród tego politycznego imbroglio, gdy żyrondyści i Danton
miotali wzajemne oskarżenia i obelgi, Robespierre zachował
z i m n ą krew i rozsądek. Broni D a n t o n a : nie z a m i e r z a go r z u c a ć
na pastwę Ż y r o n d y . M ó w i u j a k o b i n ó w 1 kwietnia, że D a n t o n
był zbyt łatwowierny w sprawie Dumourieza, ale próby znisz­
czenia go to atak na wszystkich patriotów. Odcina wyraźnie
j a k o b i ń s k ą lewicę od Orleanów: 27 marca żąda w Konwencji
wygnania wszystkich krewnych króla z wyjątkiem Marii Anto­
niny, którą proponuje posłać przed trybunał rewolucyjny, i małego
delfina Ludwika, którego chce zatrzymać w Tempie. Filip
Égalité z rodziną zostałby tedy wygnany z Francji, i to na
wniosek Góry: nikt by j u ż jej nie oskarżał, że jest „fakcją
orleańską". 1 kwietnia to Robespierre przeforsował skreślenie
F i l i p a É g a l i t é z listy j a k o b i n ó w . F i l i p n i e z o s t a ł j e d n a k w y g n a n y ,
lecz tylko p o d d a n y aresztowi d o m o w e m u .
R e a l i s t y c z n e s t a n o w i s k o R o b e s p i e r r e ' a o c e n i ć m o ż n a n a tle krzy­
żujących się pomysłów. Marat proponował, by sekcje Paryża
zebrały się przed Konwencją i zapytały, czy ma środki oca­
l e n i a o j c z y z n y : jeśli nie, to niech lud ogłosi, ż e się o c a l i sam.
W sekcjach pojawiały się pomysły, by wszyscy posłowie udali
się n a f r o n t , b y w p r o w a d z i ć p o w s z e c h n y o b o w i ą z e k w o j s k o w y i t d .
Robespierre jest konkretniejszy. 29 marca mówi u jakobinów,
że należy proponować środki energiczne, lecz nie „konwulsje
zadające śmierć ciału p o l i t y c z n e m u " . T ł u m a c z y , że posłów nie
należy posyłać na front, że powszechny obowiązek wojskowy
nie ma sensu, armia bowiem jest dość liczna, brak jej nie
żołnierzy, ale g e n e r a ł ó w - p a t r i o t ó w . Przede wszystkim zaś prze­
strzega przed wszelkimi zamachami na Konwencję czy choćby
n a „ z ł y c h p o s ł ó w " . R o z u m i e , ż e r o z s y p a n i e się n a j w y ż s z e j wła­
dzy państwowej, wśród niebezpiecznego kryzysu, grozi Francji
k o m p l e t n ą a n a r c h i ą . „ T r z e b a , aby lud ocalił K o n w e n c j ę , a K o n ­
wencja z kolei ocali l u d " . Uderzyć natomiast należy w system
rządowy. Nie wystarczy z m i a n a jednego ministra czy g e n e r a ł a ,
trzeba całkowicie odnowić rząd i sztab; należy oczyścić w ł a d z e
lokalne; także z sekcji należy usunąć umiarkowanych i intry­
gantów. Te propozycje, formułowane p r z e z R o b e s p i e r r e ' a w klu­
bie 27 i 29 marca oraz 1 kwietnia, już wkrótce będą reali­
z o w a n e : w ł a d z a w y k o n a w c z a , od m i n i s t r ó w aż po sekcje i g m i n y ,
będzie powoli, lecz systematycznie oczyszczana z żyrondystów
i m o d e r a n t ó w . To proces o k a p i t a l n y m z n a c z e n i u .
26 marca Robespierre zdecydował się przyjąć członkostwo
w ważnym komitecie Konwencji. To Komitet Obrony Pow­
szechnej, powołany 1 I 1793 r. dla koordynowania wysiłku
wojennego. Teraz odnowiono jego skład: obok żyrondystów
weszli doń posłowie centrum i lewicy, m.in. Barére, Danton
i Robespierre. Ze strony M a k s y m i l i a n a jest to wyraz gotowości
ratowania ojczyzny wspólnie z politycznymi przeciwnikami,
takimi jak V e r g n i a u d , Petion, Buzot, Barbaroux.
Jednakże od trzeciego posiedzenia Robespierre przestał przy­
chodzić do K o m i t e t u . 3 kwietnia oświadczył w Konwencji, że
n i e u w a ż a się za członka Komitetu Obrony, bo dzięki żyron-
dystom p r z y p o m i n a o n raczej radę wojenną D u m o u r i e z a . G ł ó w n y
ogień skierował na Brissota, „wiernego przyjaciela i obrońcę
Dumourieza". Akt oskarżenia przeciw Dumouriezowi, zawarty
w tej m o w i e , k o ń c z y ł się w n i o s k i e m o d e k r e t o s k a r ż e n i a p r z e c i w
jego wspólnikom, a w szczególności przeciw Brissotowi. To j u ż
początek długiej agonii Żyrondy, okrutnej, ale zasłużonej.

Upadek Żyrondy
W okresie dumouriezowskiego kryzysu Konwencja zdecydowała
się n a d a l s z e „ ś r o d k i o c a l e n i a p u b l i c z n e g o " . Wydała drakońskie
ustawy przeciw rebeliantom (19 III) i emigrantom (28 III).
28 marca zebrał się trybunał rewolucyjny, mianowany przez
Konwencję: w kwietniu wydał pierwsze wyroki. 21 marca po­
wołano tzw. komitety czujności w gminach i sekcjach dużych
miast: nazywane potocznie komitetami rewolucyjnymi, obsadzane
często przez sankiulotów, poskramiać zaczęły skutecznie żyron­
dystów i rojalistów.
6 kwietnia Konwencja ustanowiła wreszcie Komitet Ocalenia
Publicznego, który przed 4 tygodniami proponował Danton.
B a r é r e zdołał przekonać R ó w n i n ę , wciąż b o j ą c ą się dyktatury,
że p o t r z e b n y jest taki o r g a n Konwencji, skupiający zwierzchnią
władzę nad rządem. Do Komitetu Ocalenia wybrano danto-
nistów i posłów R ó w n i n y : D a n t o n a , Delacroix, Barére'a, Lindeta,
Cambona, Bréarda i in. Żyrondy tu nie było; zresztą
i w rządzie ma ona już tylko dwóch ministrów. Danton
dominował w Komitecie Ocalenia tym łatwiej, że n i c było
wielkich różnic między nim a Równiną. To już nie Danton
z września 1792 r., nieprzejednany w obliczu wrogiej inwazji.
Stawiał na pokojowe negocjacje: wysyłał misje do Anglii,
Austrii, Prus. Jako cenę pokoju oferował Anglikom nabytki
kolonialne, Austriakom — życic Marii Antoniny. Nic nie
osiągnął tymi upokarzającymi zabiegami. M i m o zaciekłych spo­
rów z Żyronda, jesienią wokół sprawy tajnych funduszy, wiosną
n a tle a f e r y Dumourieza, Danton nie tracił nadziei na ugodę
z żyrondystami, która by zapobiegła rozsadzeniu Konwencji
czy też a m p u t a c j i któregoś z jej skrzydeł, prawego lub lewego.
Robespierre zarzucał później Dantonowi, że nie demaskował
nigdy żyrondystów, że z tolerancyjną pojednawczością wyciągał
do nich ciągle gałązkę oliwną. „Gdy ukazywałem Dantonowi
s y s t e m k a l u m n i i R o l a n d a ... o d p o w i a d a ł m i ; C ó ż m n i e t o o b c h o ­
dzi, o p i n i a p u b l i c z n a to dziwka, p o t o m n o ś ć to b z d u r a ! "
Równina podzielała usposobienie Dantona: nie życzyła sobie
gwałtownej eliminacji Żyrondy, rola arbitra w sporach partii
b a r d z o jej o d p o w i a d a ł a . Robespierre rozumiał, że na pognębie­
nie Ż y r o n d y w d r o d z e p a r l a m e n t a r n e j jest za wcześnie. Wielkie
oskarżenie Żyrondy, które przedstawił Konwencji 10 kwietnia,
k o ń c z y ł o się tedy n a d e r skromnymi konkluzjami. Było to prze­
mówienie starannie przygotowane (czytał je Robespierre z gru­
bego kajetu) i trwało prawie 3 godziny. Sformułował tu tezę,
iż Żyronda uknuła spisek dla przywrócenia ustroju monarchi-
cznego. T a k i jest bowiem cel nie tylko angielskiego premiera
Pitta i francuskiej szlachty, lecz także „burżuazyjnej arystokra­
cji, którą przeraża równość i k t ó r a z l ę k ł a się n a w e t o los swej
własności". Żyrondyści, tak samo jak La Fayette i feuillanci,
bronili praw ludu tylko dopóki go potrzebowali; mając już
pełnię władzy straszyli ludzi widmem „prawa agrarnego",
bogatym przedstawiali się j a k o ich obrońcy, hamowali postęp
„świadomości publicznej".
I tu następuje przegląd grzechów Żyrondy: to jej szefowie
rozpętali źle przygotowaną wojnę („mimo moich ostrzeżeń"),
p r z e z i n t r y g i z d o b y l i p o r t f e l e m i n i s t e r i a l n e o d k r ó l a , p r z e d 1 0 sier­
p n i a h a m o w a l i bieg rewolucji. Po upadku tronu u k r y w a l i klęski
na froncie, a sami chcieli uciec z Paryża, szkalowali Komunę
i l u d s t o l i c y , w z y w a l i d o P a r y ż a siłę z b r o j n ą p r z e c i w p a t r i o t o m ,
utrudniali proces króla, pragnęli go ocalić, proponowali od­
wołanie do ludu, by rozpalić wojnę domową. Najwięcej uwagi
Robespierre poświęcił oczywiście aferze Dumourieza i jego po­
wiązaniom z żyrondystami. Niekiedy przeczerniał obraz Żyrondy.
P r ó b y ocalenia króla przypisał jej układowi z P i t t e m : na d o w ó d
cytował słowa Pitta o nadziei ocalenia Ludwika XVI. Ale te
nadzieje Pitt lokował raczej w p r z e k u p n y m D a n t o n i e . Powtórzył
Robespierre swą tezę, iż to żyrondyści sprowokowali zamieszki
głodowe i dodał teraz, że chcieli dać Dumouriezowi pretekst
do marszu na Paryż. U z n a ł , że cała z d r a d a D u m o u r i e z a i jego
plan restauracji tronu — zapewne dla linii orleańskiej — to
spisek, u k n u t y do spółki z żyrondystami.
Ale jeśli tak, to wnioski z tego aktu oskarżenia były nikłe:
Filip Égalité, jego żona i przyjaciele powinni stanąć przed
trybunałem rewolucyjnym; to samo dotyczy Marii Antoniny. Co
do wspólników Dumourieza (Vergniaud, Brissot, Gensonné,
Guadet) Robespierre zdaje się na Konwencję: ale ironicznie
konstatuje, że jest tu bezsilny. Są to przecież patrioci i święto­
kradztwem byłoby żądać dla nich dekretu oskarżenia... To trafne:
Równina takiego wniosku nie poprze.
Inni patrioci mniej są od Robespierre'a cierpliwi. J a k na razie
Republika przyniosła głód, klęski wojenne, generalską zdradę.
D u m o u r i e z jest b e z k a r n y : t y m większy gniew budzą żyrondyści,
których rządy przyniosły p o d o b n e żniwo. 1 kwietnia jakobinów
zawiadomiono, że w pałacu arcybiskupim zebrali się delegaci
4 8 sekcji, t w o r z ą c C e n t r a l n e Z g r o m a d z e n i e O c a l e n i a P u b l i c z n e g o
i Z w i ą z k u z D e p a r t a m e n t a m i . To j u ż p r z y p o m i n a sytuację sprzed
10 s i e r p n i a ; j a k o b i n i przyjęli j e d n a k w i a d o m o ś ć n i e c h ę t n i e . Ale to
właśnie jakobini pod prezydencją Marata uchwalili 5 kwietnia
b a r d z o g w a ł t o w n y „ c y r k u l a r z " d o F r a n c u z ó w . Było t a m wezwa­
nie do broni przeciw Dumouriezowi „który maszeruje na P a r y ż "
(o jego klęsce jeszcze nie wiedziano). Był też apel, by lud
„zasypał Konwencję petycjami" o odwołanie wszystkich „nie­
wiernych posłów", tj. apelantów. Od 7 kwietnia po sekcjach
Paryża krążyła petycja sekcji Halle-au-Blé idąca jeszcze dalej.
Prócz ż ą d a ń ekonomicznych (ustawa przeciw spekulantom, przy­
m u s o w y kurs asygnat) było tam twierdzenie, iż większość Kon­
wencji jest zepsuta. T r z e b a z a t e m postawić przed sądem Rolanda
i i n n y c h żyrondystów oraz u s u n ą ć z K o n w e n c j i posłów, „którzy
nie mieli odwagi bronić Republiki".
R o b e s p i e r r e n i e p o p i e r a ł c y r k u l a r z a k l u b o w e g o a n i a d r e s u sekcji
Halle-au-Blé. Nie chciał nadal u s u w a n i a wielkiej grupy apelan­
tów — to aż 283 posłów. Byłaby to ryzykowna próba sił
z Równiną; ponadto ani wprowadzanie zastępców na miejsce
usuniętych posłów, ani apel do wyborców, aby odmówili za­
ufania „niewiernym p o s ł o m " , n i e w y d a w a ł y się R o b e s p i e r r e ' o w i
pomysłami fortunnymi. Nie jest on graczem parlamentarnym
w stylu Trzeciej Republiki, choć i tak usiłowano go przed­
stawiać: docenia rolę nacisku, jaki rewolucyjny lud wywrzeć
może na o p o r n ą większość Konwencji. Ale chce, aby ta presja
nie rozsadziła Konwencji, aby skierowana była ku rozsądnemu
celowi. Proponuje tedy, by lud żądał dekretu oskarżenia dla
przywódców Żyrondy i Filipa Égalité. Poslów-apelantów Ro­
bespierre ocenia! pogardliwie jako „głupie stado, pociągnięte
elokwencją szefów". Ale właśnie dlatego starczy usunąć owych
szefów. 10 kwietnia d o r a d z a ł w klubie, a b y g r u n t o w n i e p r z e r o b i ć
i z ł a g o d z i ć a d r e s sekcji H a l l e - a u - B l é . G d y g o j e d n a k p r z e r o b i o n o
i gdy go przyjęło (14 I V ) aż 35 spośród 48 sekcji Paryża,
R o b e s p i e r r e jest z n ó w n i e z a d o w o l o n y . Bo n o w y adres p r o p o n o w a ł ,
b y o losie 22 przywódców Żyrondy decydowała wola większości
d e p a r t a m e n t ó w . A to p r o c e d u r a zawiła i z a w o d n a .
Ż y r o n d y ś c i n i e byli b e z c z y n n i w o b l i c z u t y c h k i e p s k o s k o o r d y n o ­
wanych ataków lewicy. 10 kwietnia Vergniaud replikował
Robespierre'owi na jego oskarżycielskie przemówienie. Zręcznie
p o m n i e j s z a ł n i e k t ó r e b ł ę d y Ż y r o n d y , d o i n n y c h się p r z y z n a ł , a l e
i k o n t r a t a k o w a ł . Robespierre zarzuca i n n y m ich postawę w d n i u
Danton na wózku katowskim
Dom Duplaya na ul. Saint-Honoré 398. Stan z początku XX w., okno
Robespierre'a oznaczone krzyżykiem
10 sierpnia, a sam wtedy „ostrożnie siedział w piwnicy!".
12,kwietnia Petion histerycznie z a a t a k o w a ł „nikczemnych górali"
i R o b e s p i e r r e ' a , „ d y r e k t o r a z 10 s i e r p n i a " . O ś w i a d c z y ł , że z a d o w o ­
li go dopiero widok, "jak zostawiają głowy na szafocie".
T e g o ż d n i a G u a d e t zaczął ofensywę przeciw M a r a t o w i za pod­
pisany przezeń jakobiński cyrkularz. 13 kwietnia akcję tę kon­
t y n u o w a n o . I n k r y m i n o w a n y cyrkularz został o d c z y t a n y : posłowie
Góry na znak solidarności z Maratem zaczęli go natychmiast
p o d p i s y w a ć . Złożyli podpisy m. in. D u b o i s - C r a n c é , D e s m o u l i n s ,
Robespierre młodszy: ale D a n t o n i R o b e s p i e r r e nie ruszyli się
z miejsca... Gdy jednak postawiony został wniosek o dekret
oskarżenia dla Marata, Maksymilian zabrał zdecydowanie głos
w jego obronie, stwierdzając zresztą, że istnieją między nimi
różnice opinii. Apelował do posłów R ó w n i n y , by przy głosowaniu
„słuchali tylko samych siebie, a nie sąsiadów". Na wynikach
głosowania zaważyła jednak nieobecność bardzo wielu posłów
G ó r y , wysłanych do a r m i i i d e p a r t a m e n t ó w . 220 głosów p a d ł o za
oskarżeniem Marata, 92 przeciw, było też 48 wstrzymań.
Robespierre obawiał się, że atak na Marata to nowa intryga
zmierzająca do p o d b u r z e n i a p a r y ż a n : apelował tedy u j a k o b i n ó w

o zachowanie spokoju. Wszystko j e d n a k skończyło się dobrze.


M a r a t n a j p i e r w się u k r y ł ; 2 3 k w i e t n i a o d d a ł się w r ę c e t r y b u n a ł u
rewolucyjnego, a następnego dnia został gładko uniewinniony
i triumfalnie powrócił do Konwencji. Ż y r o n d a poniosła presti­
żową klęskę, a nadto okazało się, że trybunał rewolucyjny
jest całkowicie po stronie Góry.
Brissot niemal zupełnie zamilkł: jego idea to „zrobić jak naj­
szybciej konstytucję i odejść". Była w tym rachuba, że po
z a k o ń c z e n i u p r a c przez K o n w e n c j ę n o w e wybory przyniosą sukces
Żyrondzie. Znowu liczył więc Brissot na umiar prowincji, na
większy w „ d e p a r t a m e n t a c h " niż w P a r y ż u w p ł y w b u r ż u a z y j n y c h
notabli. W rezultacie tych r a c h u b od połowy kwietnia odżyły
niemal już zapomniane dyskusje nad projektem konstytucji.
15 kwietnia R o b e s p i e r r e przeforsował w K o n w e n c j i zasadę, aby
najpierw dyskutować nad nową Deklaracją praw człowieka: należy
bowiem zaczynać od zasad, wszystkie inne sprawy są wtórne.
Wzywał zarazem, by się z konstytucją nie śpieszyć. Motywy
takiego stanowiska wyjaśniają wystąpienia Robespierre'a u jako­
binów 17 i 18 kwietnia. Tłumaczył klubistom, że nie można
u c h y l a ć się od dyskusji nad konstytucją, by nie mówiono, iż
g ó r a l e jej nie chcą. Jednocześnie wyrażał obawy, że szybkie
wybory byłyby niebezpieczne: w wielu d e p a r t a m e n t a c h wystąpiłby
wrogi wpływ bogaczy, lud zaś jest jeszcze nie dość oświecony.
Pochwalił Komitet Ocalenia, który j u ż dużo zrobił. Owszem,
sporo jest jeszcze do zrobienia: trzeba przegnać wszystkich
podejrzanych oficerów i ministra finansów żyrondystę Claviere'a,
trzeba pozamykać prawicowe gazety i stworzyć patriotyczną
prasę. Wyraźnie widać jednak u Robespierre'a przypływ opty­
mizmu: czas nie pracuje dla Żyrondy. Była to ocena trafna.
W obliczu dwóch głównych z a d a ń Ż y r o n d a zawiodła: rozpętała
wojnę i nie u m i a ł a jej poprowadzić; zachowała się bezczynnie
i bezlitośnie w obliczu kryzysu gnębiącego lud.
Niemałe znaczenie dla prawidłowego rozeznania w sytuacji
kraju m i a ł a stukilkudziesięcioosobowa g r u p a posłów, „reprezen­
tantów w misji", działających aktywnie przy 11 armiach
i w d e p a r t a m e n t a c h . W sprawie wojny z w r o g a m i zewnętrznymi
i wewnętrznymi (Wandeja) zajęli o n i postawę nieprzejednania.
Poseł C a r n o t , p r a c o w i c i e w y k o n u j ą c y r ó ż n e misje, s t w i e r d z a ł , ż e
nie m a c o liczyć na p o k o j o w e oferty w r o g ó w : „musimy rozbić
ich w proch albo oni nas zmiażdżą". Robespierre jest tego
samego z d a n i a : to on wnosił w Konwencji 13 kwietnia, by karać
ś m i e r c i ą wszelkie p r ó b y negocjowania z nieprzyjacielem. Także
w sprawie kryzysu opinie ludzi lewicy p r e c y z u j ą się. J e a n Bon
Saint Andre, który 22 lutego wołał, iż nie należy dyskutować
o sprawie żywności, p o d koniec m a r c a pisał d o P a r y ż a z e swej
misji n a p o ł u d n i o w y m z a c h o d z i e k r a j u : „ D o ś w i a d c z e n i e d o w o d z i
obecnie, że rewolucja nie jest s k o ń c z o n a . . . Wszędzie ludzie są
z n u ż e n i rewolucją. B o g a t y m z b r z y d ł a , b i e d n i zaś nie m a j ą c h l e b a . . .
T r z e b a j a k najpilniej d a ć b i e d n y m środki d o życia, jeżeli chcecie,
aby wam pomogli w doprowadzeniu rewolucji do końca".
Robespierre już od dawna propagował pogląd, że prawo do
życia ma prymat w konflikcie z prawem własności. Teraz
w y k o r z y s t a ł dyskusję k o n s t y t u c y j n ą , b y s w y m i d e o m n a d a ć w a l o r
z a s a d n a c z e l n y c h . 21 k w i e t n i a u j a k o b i n ó w , a 24 w K o n w e n c j i
przedstawił swój projekt Deklaracji praw człowieka i obywatela.
O b s z e r n y (38 a r t y k u ł ó w ) , m i e j s c a m i nieco p o m p a t y c z n y w sformu­
łowaniach projekt Robespierre'a w politycznej treści nie tak
bardzo różnił się od projektu komisji Condorceta. Owszem,
mocniej formułował prawa narodu do oporu przeciw uciskowi
czy d o k o n t r o l i w ł a d z p u b l i c z n y c h ; p r o p o n o w a ł też cztery a r t y k u ł y
o braterstwie wszystkich ludzi i n a r o d ó w , o wzajemnej pomocy
l u d ó w dla o b r o n y wolności i p r a w człowieka. Ale główny z a r z u t
pod adresem żyrondystowskiej deklaracji jest taki, że nie mówi
ona nic o ograniczeniach prawa własności, gdy natomiast
wolność słusznie o g r a n i c z o n o prawami innych ludzi. A zatem
deklaracja wygląda tak, j a k gdyby ją pisano „nie dla ludzi, lecz
dla bogaczy i spekulantów".

Swe p r z e m ó w i e n i e w K o n w e n c j i z 24 kwietnia zaczął co p r a w d a


Robespierre od uspokajania „dusz z błota", dla których złoto
jest j e d y n ą rzeczą g o d n ą szacunku. T ł u m a c z y ł , że nie chodzi mu
o naruszanie czyichkolwiek bogactw, n a w e t pochodzących „z brud­
nych źródeł". „Prawo agrarne" uznał za „upiora wymyślonego
przez łotrów dla straszenia imbecyli". To prawda, że skrajna
nierówność majątków rodzi wiele nieszczęść i zbrodni; z kolei
jednak równość dóbr — to chimera. Niemniej wokół prawa
własności narosło zbyt wiele przesądów i dymnych zasłon.
Robespierrowski p r o j e k t Deklaracji praw ma ambicje obalenia tych
przesądów i rozwiania tych mgieł.
Przejmująco brzmi w przemówieniu Robespierre'a atak na tych
wszystkich, którzy p r a w e m własności usprawiedliwiali gwałcenie
praw ludzkich. Handlarz żywym towarem powie o nim: oto
moja własność; p o d o b n i e szlachcic będzie mówił o swej ziemi
i swych w a s a l a c h ; K a p e t y n g o w i e twierdzili, że m a j ą na własność
p r a w o uciskania 25 milionów ludzi. T y m c z a s e m przecież własność
nie jest ż a d n y m p r a w e m n a t u r a l n y m i n i e t y k a l n y m : Robespierre
twierdzi, że jest to jedynie prawo dysponowania tą częścią
dóbr, którą obywatelowi gwarantuje ustawa. Własność jest
o g r a n i c z o n a p r a w a m i i n n y c h l u d z i : nie m o ż e szkodzić ich bez­
pieczeństwu, wolności, egzystencji i własności. Każda własność
i każdy handel, które gwałcą tę zasadę, są nielegalne i nie­
moralne. I dalej: społeczeństwo obowiązane jest zapewnić
wszystkim swym członkom środki do życia, bądź dając im
pracę, b ą d ź g w a r a n t u j ą c egzystencję n i e z d o l n y m d o pracy. T e n ,
kto m a więcej, niż s a m p o t r z e b u j e , jest d ł u ż n i k i e m tych, k t ó r y m
brakuje rzeczy niezbędnych. Ustawa określi sposób uiszczenia
tego długu.
Z a r z u c a n o niekiedy Robespierre'owi i jego przyjaciołom, że nie
umieli l u b nie chcieli przełożyć tych idei na język politycznych
decyzji. F. Furet i D. Richet uznają wręcz, iż jego teoria
własności o g r a n i c z o n e j z k w i e t n i a 1793 r. b y ł a j e d y n i e „ t a k t y c z n y m
manewrem". Nie śpieszmy się wszakże z krytyką. Pomiędzy
ideałem społecznym jakobinów a społeczną rzeczywistością ich
czasu dystans był dramatyczny. We Francji ówczesnej z górą
8 0 % ludności t o c h ł o p i : większość spośród nich nie m i a ł a ziemi
l u b m i a ł a jej zbyt m a ł o , b y „żyć n i e z a l e ż n i e " . M o ż n a było nie
poprzestać na z u p e ł n y m zniesieniu ciężarów feudalnych; m o ż n a
było próbować nowego podziału ziemi (parcelacja Wszystkich
wielkich gospodarstw, przyznanie p r a w a własności m a s o m drob­
nych dzierżawców). Wydawać się mogło, że taka radykalna
reforma a g r a r n a jest łatwiejsza niż społeczna emancypacja ro­
botniczego i rzemieślniczego proletariatu w miastach. Projekty
„prawa agrarnego" pojawiały się w 1792 i 1793 r. wśród
niektórych działaczy na prowincji (Petitjean, Lange, Babeuf)
i wśród paryskich kordelierów (Momoro).
Oczywiście likwidacja wielkiej własności ziemskiej przyhamowa­
łaby postęp kapitalizmu agrarnego, a w konsekwencji i prze­
mysłowego. To by jednak Robespierre'a nie odstraszało. J e g o
ideał społeczny był wszakże protestem przeciw „skrajnej nie­
równości fortun", a zatem nie mógł sprzyjać kapitalistycznej
koncentracji. Poważniejszym p r o b l e m e m mogły być ekonomiczne
następstwa radykalnej reformy rolnej. R o z d r o b n i e n i e gospodarstw,
k t ó r e b y p r z e j a d a ł y w i e l k ą c z ę ś ć swej produkcji, m u s i a ł o b y spo­
w o d o w a ć wielki s p a d e k p o d a ż y z b o ż a na r y n e k . A więc skompli­
kowałoby i tak piekielnie trudne zadanie wyżywienia miast
i a r m i i . N i e jest j e d n a k j a s n e , czy i w j a k i m s t o p n i u R o b e s p i e r r e
zdawał sobie z tego sprawę. Z badań G. Lefebvre'a wynika,
że on i jego przyjaciele nie byli dobrze wprowadzeni w za­
wiłości p r o b l e m ó w a g r a r n y c h . "
Jeśli Robespierre konsekwentnie zwalczał ideę „ p r a w a a g r a r n e g o " ,
to dlatego, że pojmował dobrze jego polityczne niebezpieczeństwa.
Burżuazją skwapliwie rozkupywała dobra narodowe, co zresztą
mocno ją związało z rewolucją: „prawo agrarne" nie miało
u n i e j ż a d n y c h s z a n s . P o g ł ę b i ł y się r ó ż n i c e i n t e r e s ó w i a s p i r a c j i
p o m i ę d z y chłopskimi właścicielami i wiejską b i e d o t ą . Ci pierwsi
mieli dość powodów, by nie chcieć gwałtownego przewrotu
w stosunkach własnościowych na wsi. „Prawo agrarne" zapo­
wiadało więc wojnę d o m o w ą , w której j e g o zwolennicy byliby
z d e c y d o w a n i e na słabszej pozycji. Robespierre i j e g o przyjaciele
byli tego świadomi.
G d y o b e j m ą oni rządy, b ę d ą umieli uwolnić c h ł o p ó w od ostatnich
pozostałości feudalizmu, z a p e w n i ć pracę r o b o t n i k o m w miastach
i dać sankiulotom tani chleb. Najuboższym krewnym rodzącego
się k a p i t a l i s t y c z n e g o s p o ł e c z e ń s t w a — w i e j s k i m b e z r o l n y m „ d n i ó w -
karzom", drobnym dzierżawcom, inwalidom, żebrzącym nędza­
rzom — będą w stanie z a p r o p o n o w a ć jedynie półśrodki i dać
trudne do wykonania obietnice.
A przecież samo sformułowanie przez Robespierre'a idei, że
własność może być swobodnie ograniczana i kształtowana przez
państwo w imię powszechnego interesu — odważnie wybiegało
w przyszłość. Święte d o g m a t y e k o n o m i c z n e g o liberalizmu zostały
zakwestionowane u samych podstaw. Wywołało to natychmiast
lamenty i protesty żyrondystowskiej prasy. I nie tylko prasy.
O t o p o d koniec k w i e t n i a P e t i o n o p u b l i k o w a ł swój List d o paryżan,
utrzymany w niezwykle gwałtownym tonie. Był to prawdziwy
manifest wojenny posiadaczy, wzywający do krucjaty w obronie
własności, a jednocześnie replika na robespierrowską koncepcję
własności ograniczonej. „ W a s z a własność jest zagrożona — pisał
Petion — a wy zamykacie oczy na to niebezpieczeństwo...
Kilku intrygantów i garstka spiskowców dyktuje wam prawa...
a wy nie m a c i e odwagi, aby stawić im opór, aby pojawić się
w waszych sekcjach i t a m ich z w a l c z a ć . . . P a r y ż a n i e , otrząśnijcie
się wreszcie z letargu i zmuście te j a d o w i t e insekty, by po­
wróciły do swoich nor".
Dwa akcenty warte są tu uwagi. Petion ze złością pisze
o p r a w a c h , d y k t o w a n y c h p r z e z i n t r y g a n t ó w . T o a l u z j a d o socjal­
nych ustępstw Konwencji: zaniepokojona r u c h e m ludowym, na­
ciskana przez G ó r ę , większość posłów ulegała. 18 marca w y d a n o
dekret o karze śmierci dla zwolenników „prawa agrarnego",
ale z a r a z e m u s t a n o w i o n o p o d a t e k p r o g r e s y w n y . D e k r e t z 11 kwiet­
nia wprowadził przymusowy kurs asygnat, co miało zapobiec
spadkowi ich wartości w relacji do pieniądza kruszcowego.
P r z e z c a ł y k w i e c i e ń r u c h l u d o w y i w ł a d z e p a r y s k i e d o m a g a ł y się
natarczywie taksacji. Dekret z 4 maja wprowadził nareszcie
zasadę, że d e p a r t a m e n t y określać b ę d ą m a k s y m a l n e ceny z b o ż a ;
handel zbożem poddano reglamentacji. Uchwalono wypłacać
renty rodzinom żołnierzy. Wreszcie 20 maja mimo wielkiego
oporu Żyrondy Cambon przeforsował dekret o miliardowej
przymusowej pożyczce od bogaczy. Przypisywał jej cele ekono­
miczne, ale i polityczne: „związać bogaczy, wbrew nim s a m y m ,
z rewolucją, zmuszając ich, by pożyczyli swą fortunę R e p u b l i c e " .
Robespierre popierał te decyzje, podważające podstawy liberalizmu
ekonomicznego.
Drugi interesujący akcent w Liście do pary tan — to apel
Petiona, by z a m o ż n i stawiali o p ó r w sekcjach. Od lipca 1792 r .
sekcje p a r y s k i e obradowały w permanencji: zgromadzenia mie­
szkańców sekcji zbierały się codziennie wieczorem. Żyrondyści
z a a t a k o w a l i p e r m a n e n c j ę w p o c z ą t k u s t y c z n i a 1793 r. w K o n w e n c j i ,
R o b e s p i e r r e jej bronił. J e d n a k ż e permanencja, aktywizująca lud,
mogła też posłużyć jego wrogom. Sankiuloci masowo przycho­
dzili na z g r o m a d z e n i a sekcyjne w czasie wielkich debat i kry­
zysów; gdy się uspokajało, nie byli j u ż tak gorliwi. Warstwy
posiadające, politycznie umiarkowane, mogły wtedy — choćby
przejściowo — zdobyć decydujący wpływ na zgromadzeniach.
N i e d a r m o w kwietniu i m a j u R o b e s p i e r r e wiele razy a p e l o w a ł ,
b y p r z e g o n i ć z sekcji „ i n t r y g a n t ó w i m o d e r a n t ó w " , k t ó r z y „ d e l i ­
berują, gdy sankiuloci zajęci są w swoich warsztatach". List
P e t i o n a był d l a „ m o d e r a n t ó w " z a c h ę t ą ; i m p u l s e m b y ł y też decyzje
Komuny z początku maja w sprawie pożyczki przymusowej od
paryskich bogaczy i poboru 12 000 ludzi przeciw Wandei.
Sankiuloci domagali się, by pobór objął w pierwszym rzędzie
młodzież z burżuazji, adeptów zawodów prawniczych, subiektów
i t p . Ci z kolei p r o t e s t o w a l i e n e r g i c z n i e od 4 m a j a ; rozproszyła
ich 6 m a j a na Champs-Elysées G w a r d i a N a r o d o w a . W ś r ó d tego
napięcia w sekcjach p o j a w i l i się l i c z n i e z a m o ż n i p a r y ż a n i e : b y l i
w nastroju bojowym. Z a c z ę ł y się w z g r o m a d z e n i a c h sekcyjnych
ostre spięcia między n i m i a sankiulotami. N i e k t ó r e sekcje (Bon
Conseil, Lombards) protestowały przeciw „despotyzmowi ludo­
wemu", Komunie, metodom poboru.
Robespierre trzy razy z a b i e r a głos w tej sprawie, 6 i 8 maja
w klubie i 8 maja w Konwencji. Broni oczywiście Komuny.
Stwierdza, że wśród m a n i f e s t a n t ó w były białe k o k a r d y rojalistów
i okrzyki Vive le roi. W ś r ó d t u m u l t u o ś w i a d c z a posłom, iż „ci,
którzy dziś protegują bogatych negocjantów i prawników, pro­
tegują również Koburga i rebeliantów z Wandei". A u jako­
binów powie 8 maja, że we Francji są j u ż tylko dwie partie:
lud i jego nieprzyjaciele. J e d n a k ż e pojęcie ludu jest tu roz­
ciągliwe, zmieszczą się w nim „cnotliwi" posiadacze, bo nie
należy oceniać ludzi wedle ich fortuny i stanu, lecz wedle
charakteru. Przecież sankiuloci „nigdy nie żądali równości for­
t u n , ale równości w p r a w a c h i w szczęściu". J u ż d a w n i e j twier­
dził Robespierre, że b o g a c t w o szkodzi cnocie: teraz doda, że
szkodzi również szczęściu. „Traktuję bogactwo nie tylko j a k o
c e n ę przestępstw, ale i j a k o karę za n i e ; c h c ę być u b o g i m , by
nie być nieszczęśliwym".
A dalej c a ł a seria zaleceń, co należy robić. Trzeba przegnać
z sekcji r e a k c j o n i s t ó w , a r e s z t o w a ć p o d e j r z a n y c h , w y ł o n i ć s p o ś r ó d
sankiulotów rewolucyjną armię, opłacaną ze skarbu, która stale
byłaby pod bronią i narzuciła swą przewagę „feuillantom i m o -
d e r a n t o m " . T r z e b a intensywnie produkować broń, nawet na pub­
licznych placach. Trybunał rewolucyjny niech karze winnych
ostatnich zamieszek i zdradzieckich generałów; niech reakcyjne
gazety zostaną zmuszone do milczenia, niech sekcje s k u p i ą się
wokół Komuny. Nie są to na ogół zalecenia oryginalne, po­
j a w i a ł y się też w sekcjach, klubach ludowych, na łamach Pére
Duchesne. Interesująca jest konkluzja Robespierre'a: „Myślicie
może, iż trzeba rewolty, że musicie p r z y b r a ć postawę insurekcyjną:
bynajmniej, to z prawem w ręku trzeba wytępić wszystkich
naszych wrogów". W u s t a w a c h jest wszystko, czego po temu
potrzeba.
10 maja Konwencja przeniosła się wreszcie z Maneżu, gdzie
od jesieni 1789 r . o b r a d o w a ł y kolejne Zgromadzenia, i zajęła
dość ciasną Salę Maszyn w pałacu tuileryjskim, adaptowanym
po rewolucji sierpniowej na siedzibę c e n t r a l n y c h władz Republiki.
N o w e pomieszczenie nie jest po myśli Robespierre'a: szczupłe,
duszne, z t r y b u n a m i dla publiczności małymi i niewygodnymi,
kiepską akustyką.
Tego samego dnia wygłasza on w Konwencji wielką mowę
w debacie konstytucyjnej. Za główny p r o b l e m nowej konstytucji
uznał status r z ą d u : t r z e b a „ d a ć r z ą d o w i t y l e siły, b y o b y w a t e l e
respektowali zawsze p r a w a i n n y c h i zrobić to tak, by sam rząd
nigdy nie m ó g ł gwałcić p r a w obywatelskich". Przez rząd m ó w c a
r o z u m i a ł n i e w ł a d z ę w y k o n a w c z ą , lecz c a ł y system w ł a d z y . O d ­
rzucił angielską ideę „równoważenia" władz: to utopia, gdyby
udało się istotnie zrównoważyć władze, rząd by nie mógł
d z i a ł a ć . W p r a k t y c e r o z d z i e l o n e w ł a d z e w o l ą się ł ą c z y ć p r z e c i w
ludowi, niż poddać jego osądowi. Aby rząd nie mógł gwałcić
p r a w obywateli, są lepsze środki. A więc k r ó t k a k a d e n c j a w ł a d z ,
zakaz łączenia urzędów, p o d z i a ł w ł a d z y m i ę d z y wiele rąk, od­
dzielenie stanowienia i wykonywania praw, rozdzielenie władzy
wykonawczej między wielką liczbę resortów. Ale są też środki
bardziej generalne. „ U n i k a j c i e starej manii rządów, które chcą
rządzić za d u ż o " : pozostawić należy rodzinom, gminom, zgroma­
dzeniom obywateli dużą porcję swobody. A główna sprawa —
to odpowiedzialność władz przed suwerennym ludem. Odpo­
wiedzialność moralna ( m a jej służyć j a w n o ś ć działań posłów
i solidna informacja władzy wykonawczej) oraz odpowiedzialność
prawna (lud musi mieć prawo odwoływania posłów, posłowie
i wszyscy funkcjonariusze mogą być sądzeni przez trybunał
ludowy itd.). Wszystko to było bardzo interesujące: jednakże
czas nie sprzyjał uczonym dyskusjom ustrojowym.
K o m u n a , dzielnie d o t r z y m u j ą c a kroku r u c h o w i l u d o w e m u , reali­
z o w a ł a właśnie te środki, które Robespierre p r o p o n o w a ł 8 m a j a :
uchwaliła powołanie armii sankiulockiej, d o k o n y w a ł a aresztowań.
Robespierre zaś znowu doradzał jakobinom, by domagać się
dalszych rewolucyjnych ustaw, ale pozostawać ściśle w ramach
legalności. Była w tym obawa, by nie dać do rąk broni
„oszczercom Paryża": żyrondystom w Konwencji, lecz także
wszystkim u m i a r k o w a n y m „w d e p a r t a m e n t a c h " . 13 maja u jako­
b i n ó w ktoś z n o w u z a p r o p o n o w a ł oczyszczenie K o n w e n c j i . „ N i g d y
nie m o g ł e m zrozumieć — mówi Robespierre — czemu w mo­
m e n t a c h krytycznych tylu ludzi składa wnioski kompromitujące
przyjaciół wolności, gdy nikt nie p o p i e r a tych, które m a j ą na celu
ocalenie Republiki". Przypomina, że zaproponował wiele sku­
tecznych środków, że do środków skrajnych należy się uciekać
wtedy, gdy inne zawiodą. A i wówczas owe skrajne metody
nie powinny być proponowane w klubie, bo ten musi być
„rozważny i polityczny". W tej ostatniej kwestii ma oczywiście
rację: insurekcję przygotowywać należy gdzie indziej, nie w p u -
blicznych dyskusjach k l u b o w y c h miejsce n a r o z t r z ą s a n i e p l a n ó w
p o w s t a n i a . J e d n a k ż e R o b e s p i e r r e z n o w u , t a k j a k w l i p c u 1792 r.,
z a c z y n a p o z o s t a w a ć w tyle za o p i n i ą c o r a z p o w s z e c h n i e j s z ą
w K o m u n i e , sekcjach, k l u b a c h l u d o w y c h i u j a k o b i n ó w wreszcie:
że nie czas j u ż na legalne d z i a ł a n i a i naciski. N i e bez p o w o d u
p o d koniec swego p r z e m ó w i e n i a k l u b o w e g o z 13 m a j a protesto­
w a ł przeciw r z u c a n i u n a j e g o c h a r a k t e r " j a k i c h ś cieni m o d e r a n -
t y z m u " . Z n a m i e n n e były r a p o r t y a g e n t ó w m i n i s t r a s p r a w we­
wnętrznych G a r a t a , badających — bardzo fachowo! — nastroje
opinii. A g e n t D u t a r d pisał, że apele R o b e s p i e r r e ' a o r o z w a g ę
przyjmowano u jakobinów bardzo chłodno, agent Terrasson
s t w i e r d z a ł w r ę c z , i ż „ R o b e s p i e r r e t r a c i z a u f a n i e w s k u t e k swej
m a ł o d u s z n o ś c i " . Z n a m i e n n e , że m i ę d z y 13 a 24 m a j a M a k s y ­
milian milczy; z a p e w n e zresztą ma znów kłopoty ze zdro­
wiem.
T y m c z a s e m d z i a ł y się w P a r y ż u i c a ł e j F r a n c j i w y d a r z e n i a
b u r z l i w e : r o z w i ą z a n i e kryzysu b y ł o j u ż bliskie. W p o ł o w i e m a j a
d e l e g a c i sekcji z n o w u się s p o t y k a l i w p a ł a c u b i s k u p i m ( E v ê c h é ) ,
a d z i a ł a c z e K o m u n y i k l u b u j a k o b i ń s k i e g o na p o u f n y m ze­
b r a n i u w C h a r e n t o n u z g o d n i l i linię d z i a ł a n i a w o s t a t e c z n e j
r o z g r y w c e z Ż y r o n d a , 18 maja 3 u m i a r k o w a n e s e k c j e o b i e ­
cywały Konwencji pomoc w „zgnieceniu anarchistów", G u a d e t
zaś ż ą d a ł r o z w i ą z a n i a K o m u n y , d e n u n c j u j ą c j ą j a k o organi­
zatorkę insurekcji. B a r é r é przeforsował łagodniejszą decyzję:
p o w o ł a n i e komisji poselskiej d l a z b a d a n i a p o c z y n a ń K o m u n y .
J e d n a k ż e d o tej „ k o m i s j i d w u n a s t u " w y b r a n o w y ł ą c z n i e ż y r o n ­
d y s t ó w : w i d a ć , ż e R ó w n i n a b o i się p o w s t a n i a i n i e c h c e
poświęcać Ż y r o n d y . 19 maja na posiedzeniu komitetów rewo­
l u c y j n y c h sekcyj d o ś ć podejrzany d z i a ł a c z sekcyjny Brichet
o r a z d w a j a g e n c i policji p r o p o n o w a l i p o d o b n o , b y p o r w a ć
i p o t a j e m n i e z a m o r d o w a ć szefów Ż y r o n d y , a n a s t ę p n i e r o z g ł a ­
szać, że emigrowali.
22 m a j a o d e z w a ł się B r i s s o t : w Liście do wyborców d o m a g a ł
się r o z w i ą z a n i a K o m u n y i z a m k n i ę c i a k l u b u j a k o b i n ó w . W r e ­
szcie 2 4 m a j a komisja d w u n a s t u u d e r z y ł a : k a z a ł a a r e s z t o w a ć
H é b e r t a , znanego ekstremistę Varłeta, który maczał już palce
W p r ó b i e p u c z u z 10 m a r c a , i t y c h d w ó c h a g e n t ó w p o l i c j i ,
którzy ponoć wzywali do w y m o r d o w a n i a żyrondystów. Następ­
n e g o d n i a a r e s z t o w a n y jeszcze został z n a n y d z i a ł a c z sekcyjny
D o b s e n . C z o ł o w ą p o s t a c i ą w tej g r u p i e b y ł b e z w ą t p i e n i a H ­ ­
b e r t , n i e t y l k o j a k o r e d a k t o r Pére Duchesne, n i e z w y k l e g w a ł t o w n i e
a t a k u j ą c y Ż y r o n d ę w swej g a z e c i e . H é b e r t b y ł t e ż a n i m a t o r e m
p o c z y n a ń K o m u n y j a k o z a s t ę p c a jej p r o k u r a t o r a . M e r P a r y ż a
P a c h e , który w zimie zastąpił C h a m b o n a , był j a k o b i n e m dość
bezbarwnym; prokurator K o m u n y C h a u m e t t e miał piękną kartę
z 10 sierpnia, ale to człowiek chwiejny. Hébert obu ich
przerastał.
24 maja u jakobinów znowu zabrał głos Robespierre. Potępił
aresztowanie Héberta i sygnalizował inne groźne zjawiska:
Ż y r o n d a chce nie tylko zniszczyć K o m u n ę , ale i zmienić skład
t r y b u n a ł u rewolucyjnego; u m a c n i a straż Konwencji siłami umiar­
kowanych sekcji, a przede wszystkim ośmiela kontrrewolucję
na prowincji. To zarzut słuszny: Barbaroux podsycał listownie
r u c h antyjakobiński w Marsylii, V e r g n i a u d w Bordeaux. W ostat­
nich dniach maja ruch ten zdobył przewagę w Bordeaux
i w Lyonie, dwóch miastach, w których zamożna burżuazja
miała wielkie wpływy.
25 maja delegacja Komuny żądała w Konwencji uwolnienia
H é b e r t a i towarzyszy. I s n a r d oświadczył w t e d y , iż w p r z y p a d k u
rewolty przeciw Konwencji „trzeba by wnet szukać nad brzegami
Sekwany miejsca, w którym był Paryż". Te głupie groźby
porównano n a t y c h m i a s t do frazesów z manifestu ks. Brunszwi­
ckiego sprzed dziesięciu miesięcy. S t a n o w c z o Ż y r o n d a k o ń c ó w k ę
rozgrywała wyjątkowo niezręcznie.
26 maja Robespierre nareszcie zdeklarował się publicznie za
insurekcją. „Wzywam lud — mówił w klubie — by się udał
do Konwencji powstając przeciw s k o r u m p o w a n y m posłom. Dekla­
ruję, że sam jestem w stanie insurekcji przeciw przewodniczą­
cemu [Isnardowi] i wszystkim posłom, zasiadającym w Kon­
wencji". P o t e m przyjdzie uściślenie: oczywiście, chodzi Robespier-
re'owi o wszystkich „zepsutych" posłów i tylko o tych.
W Konwencji uwolnienia Heberta żądało 26 maja 16 sekcji,
27 maja już 28 sekcji, a więc większość. Wśród niebywałego
z a m ę t u d u ż a liczba p o s ł ó w Ż y r o n d y o p u ś c i ł a salę o b r a d ; o p ó ł ­
n o c y 27 m a j a p r z e g ł o s o w a n o s k a s o w a n i e komisji d w u n a s t u i u w o l ­
nienie Héberta z towarzyszami. Nazajutrz — kontratak Żyrondy:
n i k ł ą większością d e k r e t o skasowaniu komisji dwunastu został
obalony, ale decyzji o uwolnieniu Héberta nie cofnięto.
Przed głosowaniem Robespierre stwierdza, że los żyrondystów
r o z s t r z y g n i e się p o z a Konwencją („Zostawiam im tę trybunę...
Naród ich osądzi"). Dwa razy skarżył się w tym dniu na
słabość fizyczną. To samo powie 29 maja u jakobinów, gdzie
owacyjnie witano H é b e r t a . „Nie jestem zdolny wskazać ludowi
środków ocalenia... Wyczerpały mnie cztery lata rewolucji...
zżera mnie powoli gorączka... Prawie już zakończyłem moją
karierę". Choroba Robespierre'a była z pewnością prawdziwa,
ale jego prognoza na temat końca kariery — najzupełniej
fałszywa.
T e g o s a m e g o d n i a w E v ê c h é z e b r a ł się z i n i c j a t y w y D o b s e n a
9-osobowy komitet p o w s t a ń c z y : Varlet, D o b s e n , D u f o u r n y i inni.
30 m a j a był spokój: ś w i ę t o w a n o Boże Ciało, z r e w o l t o w a n e przed­
mieścia p o b o ż n i e witały t r a d y c y j n e procesje. T o j e d n a k spokój
p o z o r n y ; k o m i t e t p o w s t a ń c z y p r a c o w a ł n a d p l a n e m insurekcji,
wyznaczonej na p o p o ł u d n i e 31 maja. O k o ł o godz. 17 w ów
piątek 31 maja Konwencję otaczały już o g r o m n e tłumy uzbro­
j o n y c h p a r y ż a n . W sali o b r a d B a r é r e p r o p o n o w a ł k o m p r o m i s o w e
r o z w i ą z a n i a : s k a s o w a n i e „ d w u n a s t u " , a l e i o d d a n i e siły z b r o j n e j
do dyspozycji K o n w e n c j i w imię bezpieczeństwa i s w o b o d y jej
o b r a d . R o b e s p i e r r e jest obecny, po krótkim spięciu z V e r g n i a u d e m
ż ą d a d e k r e t u o s k a r ż e n i a p r z e c i w szefom Ż y r o n d y . T a k i e j e s t t e ż
ż ą d a n i e delegacji 48 sekcji; ale m a n d a t a r i u s z e paryskiego l u d u
ż ą d a j ą j e d n o c z e ś n i e w i e l u i n n y c h r z e c z y : s t a ł e j i niskiej c e n y
chleba, utworzenia armii rewolucyjnej, p o m o c y p a ń s t w a dla
niezdolnych do pracy i rodzin poległych żołnierzy, aresztowania
p o d e j r z a n y c h , czystki w a d m i n i s t r a c j i , f a b r y k o w a n i a b r o n i na
publicznych placach. O d n a j d u j e m y w tych postulatach echo
wystąpień Robespierre'a — głównie z 8 maja.
J e d n a k ż e p o s ł o w i e p r a w i c y i c e n t r u m t r z y m a j ą się n a d p o d z i w
m o c n o : d z i e ń 3 1 m a j a k o ń c z y się j e d y n i e s k a s o w a n i e m „ d w u ­
n a s t k i " . T o b a r d z o n i k ł y s u k c e s , r ó w n a j ą c y się w ł a ś c i w i e k l ę s c e .
Ale 3 1 m a j a n a s t ą p i ł o jeszcze j e d n o w y d a r z e n i e : funkcje k o m e n ­
d a n t a paryskiej G w a r d i i N a r o d o w e j objął Franciszek H a n r i o t .
O d w a ż n y , żywiołowy, umiejący przemówić d o l u d u H a n r i o t
o d e g r a ł d e c y d u j ą c ą rolę podczas drugiego a k t u insurekcji, który
nastąpił 2 czerwca. Była to niedziela, d o b r y dzień dla „akcji
bezpośredniej". Paryska G w a r d i a N a r o d o w a , a to znaczyło:
uzbrojony lud, 80 000 sankiulotów, otoczyła Tuilerie. K a n o n i e r z y
p o d c i ą g n ę l i s w o j e d z i a ł a . W sali o b r a d był wielki z a m ę t :
w p e w n y m m o m e n c i e p o s ł o w i e d a l i się n a m ó w i ć n a wyjście
z p a ł a c u w nadziei, że a u t o r y t e t reprezentacji n a r o d u skłoni
lud do uległości. H a n r i o t , który świetnie z o r g a n i z o w a ł c a ł ą akcję
z b r o j n ą , n i e w a h a ł się z a s z a n t a ż o w a ć K o n w e n c j i r y c h t o w a n i e m
d z i a ł i c a ł a p r o c e s j a w r ó c i ł a d o sali o b r a d . B y ł o t o i g r a n i e
z o g n i e m : k o n f r o n t a c j a z s i ł ą z b r o j n ą m o g ł a się s k o ń c z y ć m a s a k r ą
posłów. Ale teraz j u ż K o n w e n c j a ustąpiła. 29 posłów-żyrondystów
w y k l u c z o n o z jej składu i p o d d a n o aresztowi d o m o w e m u . Sukces
to n i e p e ł n y : od d a w n a wszak m ó w i o n o o oskarżeniu żyrondystów,
a n i e t y l k o a r e s z t o w a n i u . A l e z w y c i ę z c y t y m się z a d o w o l i l i .
C o u t h o n i M a r a t s p o w o d o w a l i n a w e t skreślenie kilku ż y r o n d y ­
s t ó w z listy a r e s z t o w a n y c h , m . i n . I s n a r d a , c h o ć t e n t a k się
naraził przed tygodniem. Robespierre.w tym decydującym dniu
nie z a b i e r a ł głosu.
Doświadczenia rewolucji uczyły, że insurekcja ludowa musi
dojrzewać. Próby p o d e j m o w a n e nagle, jak 20 VI 1792 i 10 III
1 7 9 3 r., a p ó ź n i e j 9 t e r m i d o r a , n i e b y ł y s k u t e c z n e . L u d p a r y s k i
m i a ł swe kluby, z g r o m a d z e n i a sekcyjne, siłę z b r o j n ą . Ale kluby
i s e k c j e b y ł y l i c z n e i n i e j e d n o m y ś l n e , a u t o n o m i a m i l i t a r n a sekcyj
zarysowała się wyraźnie. Wiosną 1793 r. Marat twierdził, iż
„każda sekcja jest suwerenna w obrębie swych murów". To
rozproszkowanie odpowiada charakterowi niespójnego, nieraz
anarchizującego sankiulockiego ludu. To przecież agregat drob­
nych przedsiębiorców i kupców, rzemieślników i robotników,
niższych funkcjonariuszy, kelnerów, subiektów. Rewolta wymaga
więc różnych zabiegów i uzgodnień. Stąd to krzyżowanie się
jawnych, półjawnych i konspiracyjnych przygotowań do niej.
W lipcu i sierpniu r. 1792 parę razy o d k ł a d a n o jej termin,
w maju 1793 r. także dojrzewała stopniowo, a jej pierwszy akt
31 m a j a o k a z a ł się ciosem c h y b i o n y m .
Oczekiwanie na nieuchronną, lecz odwlekającą się eksplozję
w y m a g a ł o odporności psychicznej. Robespierre j u ż po raz trzeci
w ciągu niespełna dwóch lat był w samym środku ostrego
kryzysu. Wiedział, jak bardzo liczy się jego zdanie i czuł
o d p o w i e d z i a l n o ś ć z a los r e w o l u c j i . W i e d z i a ł , że może ją zgubić
i a w a n t u r n i c t w o , i z b y t n i e k u n k t a t o r s t w o . Te wielkie p s y c h i c z n e
przeciążenia spadały na człowieka, który sam o sobie mówił
jako o „patriocie najbardziej melancholicznym". Trudno się
dziwić, że do n i e d o m a g a ń fizycznych d o ł ą c z y ł a się t e r a z u n i e g o
głęboka depresja. Podobnie, jak na przykład u Chaumette'a,
który po raz drugi tkwił w centrum r u c h u insurekcyjnego. Na
przełomie maja i czerwca ponoć płakał, rwał włosy z głowy
i hamował rozmach rewolty.
Z w y c i ę z c y o c e n i a l i swój sukces n i e j e d n o m y ś l n i e . H é b e r t , j a k o b i n
skrajny, c i e s z y ł się z bezkrwawej rewolucji, podczas której nikt
z aresztowanych „nie odniósł n a w e t z a d r a p a n i a " . Ale u m i a r k o ­
w a n y góral R e n é Levasseur de la S a r t h e pisał w swych p a m i ę t n i ­
kach, że „na czołach górali nie błyszczały radość i triumf:
smuciło nas nasze własne zwycięstwo". Zwycięstwo z początku bar­
dzo kruche i niepewne.

Chaos
„Rewolucja" z 2 c z e r w c a d o k o n a ł a się w ś r ó d niepokoju o losy
wojny i wewnętrzną sytuację kraju. Po ofensywie marcowej
w r o g ó w z a t r z y m a ł y n a d g r a n i c z n e twierdze. Ale w m a j u A u s t r i a c y
zmusili F r a n c u z ó w do e w a k u o w a n i a obozu w F a m a r s i wzmoc­
nili nacisk na fortece Condé i Valenciennes. Prusacy okrążyli
Moguncję, Alzacja została stracona. Także Wandea odnosiła
s u k c e s y . L y o n j u ż w k o ń c u m a j a z b u n t o w a ł się p r z e c i w K o n w e n c j i ,
na Korsyce zwyciężali separatyści.
T e r a z sytuacja uległa g w a ł t o w n e m u pogorszeniu. 6 i 7 czerwca
wybuchło żyrondystowskie powstanie m.in. w Marsylii, Tuluzie,
Nimes, Bordeaux i w Normandii. Duża grupa aresztowanych
p o s ł ó w Ż y r o n d y , ź l e p i l n o w a n y c h , w y m k n ę ł a się z P a r y ż a , b y
organizować opór „ d e p a r t a m e n t ó w " . Petion, G u a d e t , Barbaroux,
B u z o t i L o u v e t z n a l e ź l i się w N o r m a n d i i i z w o ł a l i z g r o m a d z e n i e
żyrondystowskie w C a e n dla proklamowania wojny przeciw
Paryżowi. D o w o d z ą c y w N o r m a n d i i gen. Wimpffen przyjął od
n i c h misję o r g a n i z o w a n i a żyrondystowskiej a r m i i . W ł a d z e d e p a r ­
t a m e n t ó w w w i e l k i e j części t a k ż e w y p o w i a d a ł y p o s ł u s z e ń s t w o
P a r y ż o w i , j e d n a k ż e i c h m o ż l i w o ś c i d z i a ł a n i a o k a z a ł y się o g r a ­
niczone. N a w e t w tych regionach, gdzie wielkie m i a s t a o p a n o ­
wali „federaliści", wieś z r e g u ł y p o z o s t a ł a b i e r n a . O b o k żyron-
d y s t ó w n a t y c h m i a s t p o j a w i l i się r o j a l i ś c i i o p o r n i k s i ę ż a . C o
więcej, na p o ł u d n i o w y m wschodzie kraju k i e r o w n i c t w o rewolty
p r z e j m o w a l i z w o l e n n i c y ancien régime'u. P ó j d z i e z a t y m w e z w a n i e
o p o m o c wrogów: Lyon zaapeluje do Sardynii, Marsylia i T u l o n
d o A n g l i k ó w . T a k ż e W a n d e a 9 c z e r w c a z a c z ę ł a w i e l k ą ofen­
sywę.
W P a r y ż u 6 c z e r w c a 52 ż y r o n d y s t o w s k i c h p o s ł ó w z a p r o t e s t u j e
p r z e c i w w y d a r z e n i o m z 2 c z e r w c a ; p o t e m d o ł ą c z ą się d o n i c h
inni, w sumie p o n a d 70 członków Konwencji. G ó r a straciła
i n i c j a t y w ę , K o m i t e t O c a l e n i a P u b l i c z n e g o n i e z a t r o s z c z y ł się
o środki bezpieczeństwa, choć m o ż n a było przewidzieć próby
powstania w departamentach i Robespierre mówił o tym
u j a k o b i n ó w j u ż 3 czerwca., W Komitecie O c a l e n i a d o m i n o w a ł
d u e t D a n t o n — B a r é r e : t r o s z c z y l i się o n i , b y u ł a g o d z i ć p o z b a ­
w i o n ą szefów Ż y r o n d ę i p r z e p ł o s z o n ą R ó w n i n ę . Z a r a z e m s t a r a l i
się s z y b k o z l i k w i d o w a ć w a ż n e i n s t r u m e n t y r u c h u l u d o w e g o .
K o m i t e t powstańczy w E v ê c h é nie przeżył swego zwycięstwa.
A 6 czerwca Barére przedstawił w imieniu K o m i t e t u Ocalenia
wniosek, by znieść wszystkie k o m i t e t y r e w o l u c y j n e : twierdził,
że n a d u ż y w a ł y o n e w ł a d z y d l a p o r a c h u n k ó w osobistych. Zgłosił
też d z i w a c z n y p r o j e k t , m a j ą c y u s p o k o i ć p r o w i n c j ę . O t o d o
d e p a r t a m e n t ó w , z których pochodzili aresztowani posłowie,
wysłać należy tę s a m ą liczbę posłów G ó r y j a k o „ z a k ł a d n i k ó w " .
8 czerwca Robespierre zdołał obalić te pomysły. Broniąc komi­
tetów rewolucyjnych pogroził dość wyraźnie p o s ł o m : nie trzeba
znowu podniecać paryżan.
Z W a n d e i i z d e p a r t a m e n t ó w podburzonych przez Żyrondę
p r z y c h o d z i ł y s a m e złe n o w i n y . 12 czerwca R o b e s p i e r r e po raz
nie w i a d o m o który p r z y p o m i n a w klubie swe rady. Z a m i a s t
z a c h ę c a ć wciąż sankiulotów do m a r s z u na front, co by ogołociło
Paryż z patriotów, trzeba ukarać zdradzających generałów
(Menou, Custine'a), oczyścić sztaby, stworzyć w stolicy armię
rewolucyjną, odnowić rząd. G ó r a musi działać planowo, a nie
zdawać się na bieg zdarzeń. „Co do mnie, oświadczam, że
u z n a ć muszę moją bezsiłę... W y c z e r p a n y przez cztery lata p r a c
u c i ą ż l i w y c h i b e z o w o c n y c h , c z u j ę , i ż m e siły f i z y c z n e i m o r a l n e
nie odpowiadają już wymogom wielkiej rewolucji. Oświadczam,
że złożę dymisję". Jakobini oczywiście bardzo protestowali.
Depresja Robespierre'a trwała.
A l e o t o z m i e n i a ł się s k ł a d i n a s t r ó j K o m i t e t u Ocalenia. Weszli
doń nowi ludzie, m.in. pryncypialny J e a n Bon Saint-André.
W p r a c a c h K o m i t e t u brali też udział, bez formalnego członko­
stwa, komisarze powołani do z r e d a g o w a n i a projektu konstytucji,
wśród nich Couthon i Saint-Just. Danton w dniu 2 czerwca
z a c h o w y w a ł się d w u z n a c z n i e . P u b l i c z n i e p o t ę p i a ł i s t r a s z y ł H a n -
riota, p r y w a t n i e go z a c h ę c a ł i przepijał d o ń przyjaźnie w bufecie
Konwencji. D o p i e r o 13 czerwca ujawnił w Konwencji przypływ
energii rewolucyjnej. Robespierre uznał więc za możliwe wziąć
K o m i t e t O c a l e n i a w o b r o n ę , gdy w y s t ę p o w a ł w klubie 14 czerwca.
Bronił także Konwencji, która nareszcie „maszeruje w stronę
rewolucji". Wszystko to zaś w imię przymierza rewolucyjnej
burżuazji i ludu („wiedza i rewolucyjne doświadczenie... m u s z ą
się połączyć z energią ludu francuskiego"). Bo wprawdzie
„zbliżają się rządy ludu", ale „lud w całej masie nie może
się rządzić sam". O dymisji w tym dniu nie ma j u ż mowy.
Góra około połowy czerwca zaczyna brać się w garść —
i Robespierre także. Depresja mija.
Druga połowa czerwca poświęcona jest w Konwencji i klubie
przede wszystkim dyskusjom n a d projektem konstytucji. Komisja
redakcyjna uwinęła się błyskawicznie: już 10 czerwca w jej
i m i e n i u projekt p r e z e n t o w a ł p o s ł o m H é r a u l t d e Séchelles. Wy­
k o r z y s t a n o w t y m tekście liczne k o n c e p c j e p r o j e k t u C o n d o r c e t a :
konstytucja była bardzo demokratyczna — z elementami demo­
kracji bezpośredniej — i b a r d z o s k o m p l i k o w a n a . Z a r ó w n o szyb­
kość prac nad konstytucją, j a k jej demokratyczna treść były
repliką na zarzuty żyrondystów, że G ó r a wcale konstytucji nie
chce, że jej celem jest d y k t a t u r a . Niesprawiedliwy wszakże b y ł b y
sąd, iż cały ten projekt pomyślany został j a k o propagandowy
m a n e w r dla uspokojenia burżuazji prowincjonalnej. Jakobińska
konstytucja wyraża demokratyczną koncepcję ustrojową Góry,
s z c z e r ą i... dość utopijną.
Już 10 czerwca u jakobinów projekt konstytucji krytykował
C h a b o t ; uznał, iż nie chroni on ekonomicznych interesów ludu,
za to umacnia nadmiernie władzę wykonawczą. Robespierre
wziął projekt w obronę: można go oczywiście ulepszać, ale
i tak jest on lepszy od wszystkiego, co dotąd znano. Zapo­
wiedział, że sam zaproponuje „chroniące lud artykuły, których
tam brak". Istotnie, między 14 a 23 czerwca zabierał wiele
r a z y głos w dyskusji konstytucyjnej. Wyłącznie na tematy poli-
tyczno-ustrojowe, niekiedy dość błahe. D u ż ą wagę przywiązywał
do formuł (akty publiczne należy wydawać „w imieniu ludu"
a nie „w imieniu Republiki"; posłów trzeba nazwać „manda-
t a r i u s z a m i " a nie „ r e p r e z e n t a n t a m i " l u d u . . . ) . Interesujące było
wystąpienie Robespierre'a przeciw bezpośrednim w y b o r o m człon­
ków kolegialnej władzy wykonawczej. Nie m o ż n a — mówił —
stawiać tej władzy na równej stopie z parlamentem, reprezen­
tacją n a r o d u . Było w t y m j a k b y przeczucie t r u d n y c h p r o b l e m ó w
p o l i t y c z n y c h D r u g i e j R e p u b l i k i ( a p o części i P i ą t e j ) . O s t a t e c z n i e
konstytucja dała parlamentowi zdecydowaną przewagę nad rzą­
d e m ; zachowała jednak pewien wpływ ludu i na ustawodawstwo,
i na skład r z ą d u .
Bardzo z n a m i e n n e było ostre spięcie Robespierre'a z żyrondy-
zującym posłem, pisarzem Sebastianem Mercierem. 18 czerwca
zaprotestował on przeciw artykułowi konstytucji, zakazującemu
negocjacji z wrogiem, który okupuje terytorium Francji. „Czy
m a c i e m o ż e układ ze zwycięstwem?" — p y t a ł złośliwie M e r c i e r .
Robespierre replikował, że to „ m a k s y m a niewolnictwa i tchórzo­
stwa". „Uchwalimy ten artykuł i, co więcej, zrealizujemy go".
T o s o l e n n a o b i e t n i c a G ó r y , ż e ocali kraj p r z e d w r o g i e m . Robes­
pierre przyczyni się w i e l c e d o jej dotrzymania.
23 czerwca Hérault przedstawił nową wersję Deklaracji praw.
Znalazły się w niej liczne idee Maksymiliana, przekraczające
zasięg Deklaracji z 1789 r. Jest tu więc mowa o prawie do
pracy i społecznego zabezpieczenia, o prawie do oświaty, do
insurekcji przeciw uciskowi. Nie ma natomiast tych ograniczeń
własności, które Robespierre p r o p o n o w a ł w kwietniu: dla góral­
skiej b u r ż u a z j i ciągle są o n e z b y t ś m i a ł e . R o b e s p i e r r e nie chce
o nie wszczynać sporu wśród wewnętrznego kryzysu. Dnia 23
czerwca działał on, rzec można, na dwóch frontach. Projekt
Deklaracji praw w z b u d z a ł o w a c j e t r y b u n i Góry, ale prawa strona
Konwencji nie ruszała się z miejsc. Robespierre dziwi się, że
nie podziela o n a e n t u z j a z m u . Ma nadzieję, ż e jeśli ci posłowie
siedzą, „to raczej dlatego, że są p a r a l i t y k a m i , a nie złymi oby­
watelami". Po uchwaleniu Deklaracji władze Paryża składają
Konwencji gratulacje; w deputacji K o m u n y jest też „czerwony
ksiądz", Jacques Roux, który chce przedstawić swą petycję.
Od p a r u dni krytykował on u kordelierów i w K o m u n i e projekt
k o n s t y t u c j i , d o m a g a j ą c się d o d a t k o w e g o a r t y k u ł u o k a r z e ś m i e r c i
za spekulację i lichwę. To zrozumiałe: po 2 czerwca ceny
oczywiście nie spadły, przeciwnie, hosa i inflacja trwały, wpro­
w a d z o n e zaś w maju maksimum cen zboża nie poskutkowało.
Gdy jednak Roux chciał już odczytać swą petycję posłom,
R o b e s p i e r r e się s p r z e c i w i ł , a b y n a s t r ó j n a r o d o w e g o ś w i ę t a z a k ł ó ­
cały jakieś „ p a r t y k u l a r n e interesy". To początek długiej k a m p a n i i
Robespierre'a przeciw J a k u b o w i Roux.
Rzecz jednak w tym, że Roux nie był j a k i m ś odosobnionym
ekstremistą, m ą c ą c y m polityczną harmonię. Roux to symptom
niepokojącego Górę zjawiska. Długo lewicę rewolucji tworzyli
radykalni, burżuazyjni posłowie, działacze klubów, dziennikarze —
oraz spontaniczny ruch ludowy. Ale j u ż w 1792 r. pojawił
się zarys nowej kadry działaczy, którzy spontaniczne, często
nieporadne dążenia i postulaty ludu rozwijali, nadawali im
k s z t a ł t , p u b l i k o w a l i i p r e z e n t o w a l i j a k o p e t y c j e c z y a d r e s y . Byli
to najczęściej ludzie z drobnej burżuazji i warstwy funkcjo­
nariuszy: woźny sądowy Maillard, farmer z San Domingo Four-
nier, urzędnik pocztowy Varlet, ksiądz Roux, funkcjonariusz
a k c y z y H a n r i o t . . . Ale są tu i w y c h o d ź c y z klas p o s i a d a j ą c y c h :
w L y o n i e C h a l i e r , w P a r y ż u P o l a k Ł a z o w s k i . Z i m ą 1 7 9 3 r., w ś r ó d
s r o ż ą c e g o się k r y z y s u , u m o c n i ą o n i swój w p ł y w n a m a s y m i e j s k i e ,
zjawisko t o m a b o w i e m c h a r a k t e r t y p o w o miejski. Przywódcom
sankiulotów z przedmieść zaczynano teraz n a d a w a ć przezwisko
„wściekłych", enragés.
P o p u l a r n o ś ć ich, często przelotna, z reguły jest lokalna, ograni­
czona do rozmiaru sekcji. Nie łączą oni na co dzień swych
wysiłków, nie organizują jakiejś sieci powiązań wzajemnych.
To j e d n a z ich politycznych słabości. I nie j e d y n a . „ Z n a m jego
serce, lecz nie u f a m j e g o g ł o w i e " — mówił Chabot o Maracie.
Z w i ę k s z ą s ł u s z n o ś c i ą m o ż n a to rzec o wielu enragés. W ruchu,
któremu przewodzili, pojawiali się oczywiście prowokatorzy:
a g e n c i policji, e m i s a r i u s z e z a g r a n i c y i rojalistyczni k o n s p i r a t o r z y .
Kontrrewolucjoniści byli szczęśliwi, gdy mogli podjudzić masy
przeciw burżuazyjnym władzom i siać z a m ę t w imię la politique
d u pire ( „ i m g o r z e j t y m l e p i e j " ) . B e z z a s a d n e i k r z y w d z ą c e b y ł o b y
t w i e r d z e n i e , ż e wściekli pokroju R o u x a t o p ł a t n i agenci p r o w o ­
katorów. Może jednak nie wszyscy i nie zawsze strzegli się
należycie ich wpływu. Szlachetność intencji nie zawsze idzie
w parze z rozwagą.
P r ó c z sekcyj i k l u b ó w l u d o w y c h n i e k t ó r z y ekstremiści mieli, j a k o
teren działania, klub kordelierów. Mieli j e d n a k powiązania i z jako­
b i n a m i . R o b e s p i e r r e potępił a w a n t u r n i c z ą p r ó b ę insurekcji z 10
marca: ale j e d e n z jej organizatorów, Klaudiusz Franciszek
Ł a z o w s k i , n a l e ż a ł d o j e g o p r z y j a c i ó ł . Był o n p o w i ą z a n y z M a u r i c e
D u p l a y e m i z drukarzem Nicolasem, także przyjacielem Maksy­
miliana. W odróżnieniu od swych braci, reakcjonistów, Klau­
diusz Ł a z o w s k i był p o p u l a r n y m d z i a ł a c z e m sekcyjnym i człon­
kiem Komuny. W kwietniu zmarł on nagle: podejrzewano,
ż e o t r u t y p r z e z w r o g ó w (ale p a n i R o l a n d i n s y n u o w a ł a , ż e z m a r ł
„z r o z p u s t y i p i j a ń s t w a " ) . Robespierre wygłosił w t e d y w klubie
jakobinów — zatłoczonym tak, że załamała się trybuna —
poruszającą mowę żałobną na cześć Łazowskiego. To jeden
z nielicznych polskich akcentów w jego biografii.
W i e l u e k s t r e m i s t ó w , d z i a ł a c z y s e k c y j n y c h , d a się p o d n i u 2 c z e r w c a
pozyskać Górze, obejmie różne funkcje w aparacie władzy:
kariera H a n r i o t a jest tego przykładem. Będą oni potrzebni G ó r z e
jako transmisja do mas. Góra "pragnie się wspierać na ruchu
l u d o w y m , ale nie z a m i e r z a dzielić z n i m władzy. Tę rezerwuje
dla siebie.
J a k u b R o u x przedłożył ostatecznie swą petycję Konwencji w dniu
25 czerwca. Żądanie kary śmierci za spekulację nie było ani
oryginalne, ani szczególnie drastyczne: Konwencja uchwali ją
gładko zaledwie miesiąc później. Kary takiej żądali kordelierzy
u b r a c i j a k o b i n ó w 2 3 c z e r w c a i s p o t k a l i się tam z pochwałami
za p a t r i o t y c z n ą gorliwość. Jeśli tedy 25 czerwca R o u x wywołał
w K o n w e n c j i b u r z ę , t o z e w z g l ę d u n a a g r e s y w n y t o n swej p e t y c j i
i a m b i c j e n a r z u c a n i a decyzji posłom, reprezentantom narodu.
G ó r a l e ruszyli ł a w ą p r z e c i w R o u x o w i : B i l l a u d , Collot, T h u r i o t ,
B o u r d o n , także Robespierre. M a k s y m i l i a n zarzucił R o u x o w i per­
fidne intencje: chce on rzucić na górali cień moderantyzmu
i pozbawić ich zaufania ludu! Roux ledwie uniknął areszto­
wania.
Ale nie d a ł za w y g r a n ą . Petycję prezentował w imieniu dwóch
sekcji i klubu kordelierów. Po klęsce w Konwencji zdołał po­
nownie u z y s k a ć p o p a r c i e s w o j e j sekcji Gravilliers oraz kordelie­
r ó w . A k c j a t a z b i e g a się w c z a s i e z p a r u d n i o w y m i z a m i e s z k a m i
w porcie rzecznym Paryża, gdzie od 26 czerwca tłum (głównie
kobiet) szturmował transport mydła, przywieziony Sekwaną.
Roux był już wplątany w lutowy atak na sklepy. Góra
z d e c y d o w a ł a się zdyskredytować go definitywnie, zwłaszcza, że
nie był on o s a m o t n i o n y . P o p i e r a l i go kordelierzy, a w szczegól­
ności V a r l e t i m ł o d y Teofil Leclerc, przybyły n i e d a w n o z L y o n u .
Sekundował jego akcji młody i ruchliwy klub „rewolucyjnych
republikanek" wymownej aktorki Klary Lacombe i Pauliny
Léon.
28 czerwca u j a k o b i n ó w Robespierre poświęcił R o u x o w i większą
część swego wystąpienia. P a d a ł y srogie e p i t e t y : „człowiek o k r y t y
Robespierre
Trybunał Rewolucyjny
płaszczem patriotyzmu", „intrygant", „ksiądz, który równolegle
z Austriakami denuncjuje najlepszych patriotów", „szalony kap­
ł a n " . A wreszcie dość d e m a g o g i c z n a apostrofa: „ C z y myślicie, że
m o ż n a za j e d n y m z a m a c h e m p o k o n a ć Austrię, Hiszpanię, Pitta,
b r i s s o t y n ó w i J a k u b a R o u x ? " N i e p r z y j a c i ó ł l u d u p o z n a j e się p o
tym, że „przemawiają przeciw Górze i Konwencji". To jasne:
nikt nie ma p r a w a p o d w a ż a ć władzy Konwencji i politycznego
kierownictwa Góry. W tamtej sytuacji teza ta była słuszna.
K ł o p o t tylko, że R o u x nie z a m i e r z a ł ich podważać: domagał
się j e d y n i e — p r a w d a , ż e a g r e s y w n i e — uwzględnienia postulatów
l u d u . R ó w n i e ż s ł u s z n y c h . . . A l e G ó r a się b o i , że krytyka może
d a ć p o c z ą t e k n o w e j insurekcji, t y m r a z e m p r z e c i w niej s k i e r o w a ­
nej. 30 czerwca Robespierre i Collot d'Herbois spacyfikowali
kordelierów: wycofali się oni pod tą presją z poparcia dla
R o u x a , a n a w e t przegnali go w r a z z Leclerkiem ze swego klubu.
1 lipca p o t ę p i ł a R o u x a K o m u n a , której był on członkiem.
Z n a m i e n n e , że także j a k o b i n i skrajni, H é b e r t i M a r a t , a k t y w n i e
uczestniczyli w niszczeniu Rouxa. Hébert określał wściekłych
j a k o intrygantów, którzy c h c ą grabić bogaczy. M a r a t poświęcił
4 l i p c a c a ł y n u m e r swej g a z e t y j a d o w i t e m u „portretowi J a k u b a
Roux". Był t o a t a k s t r a s z l i w y : gdy 13 lipca Karolina Corday
zasztyletowała M a r a t a sądzono z początku, że R o u x mógł m a c z a ć
w tym palce. Oczywiście, m i ę d z y M a r a - tem a wściekłymi były
różnice opinii. Wściekli, fanatycy „ r z ą d ó w l u d u " , odrzucali m a -
ratowską ideę d y k t a t u r y ; M a r a t nie oczekiwał c u d ó w po takiej
r e g l a m e n t a c j i e k o n o m i c z n e j , j a k ą p r o p o n o w a l i wściekli. Ale t o nie
tylko kwestia p o g l ą d ó w , lecz także osobistych a n t y p a t i i . A m o ż e
i obaw przed konkurencją? Enrages odbierali wszak wielbicieli
właśnie Maratowi, „Przyjacielowi ludu", i Hébertowi, „Ojcu
Duchesne".

Konstytucja jakobińska uchwalona została 24 czerwca, potem


większością 9 9 % głosujących potwierdzona w plebiscycie. Było
jednak jasne, że wśród chaosu wojen, zewnętrznej i domowej,
nie m o ż n a jej w p r o w a d z i ć w życie. Z a m k n i ę t a w cedrowej skrzynce
i z ł o ż o n a w sali o b r a d K o n w e n c j i , c z e k a ł a na z a w a r c i e pokoju.
Może właśnie dlatego, że nie została poddana próbie życia,
k o n s t y t u c j a j a k o b i ń s k a s k u p i a ł a tyle n a d z i e i l u d u p o t e r m i d o r z e
i stała się przedmiotem kultu demokratów jeszcze w XIX
stuleciu? Na razie sytuacja jednak wymagała nie szerokiej
demokracji, lecz sprężystej, jednolitej, rewolucyjnej władzy.
To znamienne, jak w czerwcu i lipcu 1793 r. Robespierre
zmienia nawyki wiecznego opozycjonisty na postawę jednego
z szefów r z ą d z ą c e j p a r t i i . B r o n i K o m i t e t u O c a l e n i a p r z e d p o n a ­
w i a j ą c y m i się atakami, podtrzymuje jego decyzje i decyzje mi-
nistrów, protestuje, gdy u jakobinów zbyt surowo się ocenia
błędne posunięcia rządu. „Miesza się epoki, przemawia się
z tej trybuny, jak gdybyśmy byli j e s z c z e w lutym" — mówi
8 lipca. A d w a d n i p ó ź n i e j , g d y ktoś b e z z a s a d n i e , j e g o z d a n i e m
atakuje ministra marynarki: „Żądam, by skończyć tę farsę
i zacząć posiedzenie". Sprzeciwia się Robespierre pomysłom,
by komitety Konwencji obradowały publicznie („najgorliwiej
by słuchali zagraniczni szpiedzy"), zaleca, by nie wysyłać wciąż
z k l u b u delegacji d o K o m i t e t u O c a l e n i a (są t a m m ą d r z y l u d z i e ,
którzy wiedzą co robią).
A przecież Komitet Ocalenia był rozdzierany sprzecznościami
i słusznie atakowany z różnych stron. Danton i jego przyja­
ciele nie wykazali się konieczną energią i konsekwencją. To­
też — j a k k o l w i e k jeszcze 8 lipca Robespierre sprzeciwiał się
gruntownemu odnowieniu Komitetu - d a n t o n i ś c i zostali wyelimi­
n o w a n i 10 lipca. Pozostali jeszcze G a s p a r i n i T h u r i o t , ludzie D a n ­
tona. Ale m o c n o usadowili się tu teraz Couthon i Saint-Just,
Saint-André, Hérault de Séchelles, Prieur de la Marne. Będą
oni członkami „robespierrowskiego" Komitetu Ocalenia.
Ogromne zadania stały przed rewolucyjnym rządem. W lipcu
1793 r. sytuacja była nadal dramatyczna. Austriacy zdobyli
Condé, a pod koniec miesiąca Valenciennes; Moguncja kapi­
tulowała przed Prusakami. Żyrondystowskie powstanie w Nor­
mandii upadło, ale rewolta na południu m o c n o się trzymała.
W a n d e a odnosiła n o w e sukcesy. 13 lipca przybyła z N o r m a n d i i
Karolina Corday zasztyletowała M a r a t a , 1 6 l i p c a w L y o n i e zgi-
l o t y n o w a n y został przez rebeliantów „wściekły" Chalier. Lepe-
letier, Marat i Chalier, uznani za „męczenników Republiki",
otoczeni zostali przez rewolucyjną lewicę szczególnym kultem.
T r u d n o ukryć, że w obliczu tragicznej śmierci Marata Robes­
pierre nie okazał wielkoduszności. G d y 14 lipca czczono p a m i ę ć
Przyjaciela L u d u w k l u b i e j a k o b i n ó w , m ó w i ł d u ż o o sobie i swo­
im przyszłym męczeństwie. Pierwszeństwo M a r a t a , rzekł, to kwestia
p r z y p a d k u . P o d k i e p s k i m i p r e t e k s t a m i s p r z e c i w i a ł się t e ż u m i e s z ­
czeniu trumny M a r a t a w Panteonie. G d y parę dni później od­
b y w a ł a się c e r e m o n i a żałobna, Robespierre przemawiał znowu.
Collot mu później zarzuci, że „mówił długo, ale nazwisko Ma­
rata ani razu nie przeszło m u przez usta". Antypatia przekro­
czyła próg grobu.

26 lipca dantonista Gasparin złożył dymisję z funkcji członka


K o m i t e t u O c a l e n i a P u b l i c z n e g o . N a s t ę p n e g o d n i a n a j e g o miejsce
w y b r a n y został p r z e z K o n w e n c j ę poseł R o b e s p i e r r e . W c h o d z i ł d o
Komitetu, który miał ocalić ojczyznę, już nie tylko z wiarą
w kilka d e m o k r a t y c z n y c h i humanistycznych zasad. Wnosił do.
rewolucyjnego r z ą d u doświadczenie polityczne i umiejętności tak­
t y c z n e . „ P r z e z te całe cztery l a t a — m ó w i ł 8 lipca — n a u c z y ł e m
się d o s t o s o w y w a ć r z e c z y d o o k o l i c z n o ś c i " . W tym samym prze­
mówieniu tłumaczył, że głównym zadaniem Komitetu Ocalenia
jest r o z p o z n a n i e użyteczności środków, ze wszystkich stron pro­
p o n o w a n y c h dla ocalenia ojczyzny. Ale o c e n a środków trudniej­
sza jest z n a c z n i e od określenia celu.
W poufnych zapiskach Robespierre'a z lipca 1793 r. mocno
podkreślona została p o t r z e b a , j e d y n e j woli". Aby ta wola była
republikańska, trzeba mieć „republikańskich ministrów, republi­
kańskie gazety, republikańskich posłów, republikański r z ą d " . Woj­
n a z e w n ę t r z n a s t a j e się z a g r o ż e n i e m ś m i e r t e l n y m , j e ś l i o w a w o l a
się r o z s z c z e p i a . N a t o m i a s t „ w e w n ę t r z n e n i e b e z p i e c z e ń s t w a p r z y ­
c h o d z ą od burżuazji; by zwyciężyć burżuazję trzeba zjednoczyć
się z l u d e m " .
Któż jednak ma się „zjednoczyć z ludem"? Otóż „lud musi
się s p r z y m i e r z y ć z Konwencją, a K o n w e n c j a musi się posłużyć
ludem". Konwencja w teorii reprezentuje suwerenny naród;
w praktyce jest ona wielkim sztabem rewolucyjnej burżuazji,
s k u p i o n e j w o k ó ł G ó r y . T a k i jest klasowy sens a l i a n s u Konwencji
z ludem.
Aby utrzymać poparcie ludu dla burżuazyjnej władzy, które
odegrało taką rolę 2 czerwca, trzeba, jak pisał Robespierre,
„aby sankiuloci byli o p ł a c a n i i pozostali w miastach". To po­
stulat, by nie wysyłać sankiulolów na front, lecz by tworzyć
w m i a s t a c h s t a l e , a więc o p ł a c a n e , a r m i e r e w o l u c y j n e : t a k a siła
z b r o j n a r e w o l u c j i b y ł a b y s p r a w n i e j s z a o d G w a r d i i N a r o d o w e j , go­
towa do użycia w każdej chwili. A dalej: „ T r z e b a im [sankiu-
l o t o m | dostarczyć broni, p o b u d z a ć ich gniew, oświecać i c h " .
Szczególny akcent położony został w tych n o t a t k a c h Robespier­
re'a na oświecanie ludu, zwodzonego przez przekupnych pisma­
ków. Nie chodziło m u jedynie o d o r a ź n ą p r o p a g a n d ę politycz­
ną. Właśnie 13 V I I 1793 r. Robespierre przedstawiał w Kon­
w e n c j i a m b i t n y p l a n e d u k a c j i n a r o d o w e j , o p r a c o w a n y p r z e z za­
mordowanego w styczniu posła Lepeletiera. Była tam mowa
o powszechnej, obowiązkowej i bezpłatnej oświacie.
Robespierre wierzy głęboko w potęgę oświaty j a k o środka e m a n ­
cypacji socjalnej l u d u . Ale w j e g o n o t a t k a c h jest również mowa
o nędzy ludu i o t y m , że t r z e b a mu d a ć dosyć chleba. Sojusz
burżuazji z l u d e m ma o b u p a r t n e r o m przynosić korzyści, p r z e d e
wszystkim zaś ocalić Francję i Rewolucję, Ojczyznę i Wolność.
D w i e w a r t o ś c i n a c z e l n e , k t ó r e się z u p e ł n i e u t o ż s a m i ł y . S o j u s z sił
dawnego Tiersu o k a z a ł się n a j e ż o n y s p r z e c z n o ś c i a m i . A l e z a d a n i e
ocalenia kraju w y k o n a ł .
I I I . Salut public
K o m i t e t O c a l e n i a Publicznego
Skład „Wielkiego" Komitetu Ocalenia Publicznego ustalił się
we wrześniu 1793 r . 14 s i e r p n i a weszli d o ń d w a j fachowcy woj­
skowi, C a r n o t i P r i e u r de la C ô t e d ' O r ; 6 września, g d y w z n i o s ł a
się n o w a f a l a r u c h u l u d o w e g o , d w a j j a k o b i n i b l i s c y s a n k i u l o t o m ,
Billaud-Varenne i Collot d'Herbois. 20 września złożył dymisję
ostatni dantonista T h u r i o t . Wielki K o m i t e t to formalnie 12 ludzi:
Robespierre, Couthon, Saint-Just, Saint-André, Prieur de la
M a r n e , B i l l a u d - V a r e n n e , Collot d ' H e r b o i s , H é r a u l t d e Séchelles,
Barére, Lindet, Carnot, Prieur de la Côte d'Or. W istocie tę
kolegialną w ł a d z ę s p r a w o w a ł o 9 członków K O P . H é r a u l t został
przez kolegów odsunięty w październiku, aresztowany w marcu
1794 r. i s t r a c o n y 5 k w i e t n i a . N i k t nie p r z y s z e d ł na j e g o miejsce.
J e a n Bon S a i n t - A n d r é i P r i e u r de la M a r n e większą część czasu
spędzali na w y b r z e ż u , tworząc z p o ś w i ę c e n i e m i sukcesem fran­
cuską flotę wojenną.
Wśród tej dwunastki było siedmiu adwokatów, jeden prawnik
nie wykonujący zawodu (Saint-Just), dwóch oficerów wojsk in­
żynieryjnych (Carnot i Prieur de la Côte d'Or), jeden aktor
( C o l l o t ) , j e d e n k a p i t a n wielkiej żeglugi (Saint-André). Wyjąwszy
H é r a u l t a są to ludzie ze środowiska drobnomieszczańskiego, nie­
zamożni, pracowici. Przeważnie trzydziestoparoletni; Saint-Just
m i a ł lat 26, a najstarsi byli C a r n o t (40), Collot (43) i Lindet
(47). Znowu wyjąwszy H é r a u l t a ich postawa m o r a l n a jest bez
skazy. A u t o r y t a t y w n i i m a ł o elastyczni — Barére jest najbardziej
giętki — byli p r z e ś w i a d c z e ń ; o w a d z e swej misji i pryncypialni.
„Chcieliśmy zwyciężyć za wszelką cenę, być u władzy po to,
aby zapewnić p a n o w a n i e naszym z a s a d o m " — powie d u ż o póź­
niej B i l l a u d . R o b e s p i e r r e od d a w n a z w a n y był N i e p r z e k u p n y m .
Ale to s a m o m o ż n a powiedzieć o jego kolegach z KOP. Kon-
t e n t o w a l i się s w y m i p o s e l s k i m i d i e t a m i , nie żądali d o d a t k o w y c h
uposażeń, nigdy nie pomyśleli o wzbogaceniu się dzięki swej
ogromnej władzy. Byli wyraźnie skrępowani istnieniem tajnych
funduszy Komitetu i wykorzystywali je głównie dla poprawy
zaopatrzenia Paryża w żywność.
Politycznie byli z r ó ż n i c o w a n i . „ R o b e s p i e r r y ś c i " to C o u t h o n i Saint-
J u s t , lecz t a k ż e ciągle n i e o b e c n i S a i n t - A n d r é i P r i e u r d e l a M a r n e .
S k r a j n ą lewicę bliską r u c h o w i l u d o w e m u t w o r z ą w K O P Billaud
i Collot. Barére to klasyczny człowiek c e n t r u m , oportunizujący,
skłonny do kompromisów. Carnot, zapatrzony w niego Prieur
de la Côte d'Or oraz Lindet mieli w gruncie rzeczy tempe­
r a m e n t z a c h o w a w c z y ( n i e z d e c y d o w a l i się n a c z ł o n k o s t w o w klu­
bie j a k o b i n ó w ! ) . Były między członkami K O P różnice charak-
t e r o w i osobiste a n t y p a t i e . Ale solidarny, n a d l u d z k i wysiłek w i m i ę
w s p ó l n e g o celu przez d ł u g i czas c e m e n t o w a ł tę ekipę.
Stan zdrowia Couthona wcale się nie poprawił: poruszał się
tylko na plecach tragarza lub na inwalidzkim wózku. A prze­
cież ten i n w a l i d a o d b y ł z i m ą 1792/93 r . l i c z n e m i s j e j a k o p o s e ł
Konwencji. W początku czerwca pracował aktywnie nad jako­
bińską konstytucją. W końcu sierpnia j a k o członek KOP wy­
j e c h a ł z n ó w z misją: m i a ł przyśpieszyć s t ł u m i e n i e rebelii w Lyo­
nie. Zdumiewająca była aktywność tego inwalidy w organizo­
waniu ludowej krucjaty przeciw rebeliantom. Gdy Lyon kapi­
tulował 9 października, C o u t h o n wniesiony został do miasta na
fotelu razem z wejściem wojska. Powstrzymał r o z m i a r represji:
K o m i t e t O c a l e n i a i sam R o b e s p i e r r e mieli d o ń pretensje o „mięk­
kość". Ale to C o u t h o n miał rację: pomysły w rodzaju dekretu
Konwencji o zburzeniu Lyonu należało h a m o w a ć . Po powrocie
z misji c i ę ż k o c h o r o w a ł p r z e z k i l k a m i e s i ę c y , a ż d o w i o s n y 1 7 9 4 r .
Zginął z Robespierrem na gilotynie 10 t e r m i d o r a roku I I .
T e n s a m los c z e k a ł S a i n t - J u s t a . O ile C o u t h o n ł ą c z y ł p r y n c y -
pialność z postawą pojednawczą a rozsądek z energią, o tyle
Saint-Just był wybuchowy, niespokojny, drażliwy. G d y , wszedł
do Komitetu Ocalenia, interesował się przede wszystkim pro­
blemami militarnymi. Później musiał ustąpić przed rosnącym
wpływem fachowca Carnota (dochodziło między nimi do za­
drażnień i konfliktów). Nadal jednak zajmował się sprawami
w o j n y : p o d c z a s swej s ł y n n e j misji d o A r m i i R e n u j e s i e n i ą 1 7 9 3 r.,
a potem kilku misji do Armii Północ zimą i wiosną 1794 r.
o d d a ł o b r o n i e kraju r z e t e l n e usługi. S e r d e c z n i e d b a ł o w a r u n k i
życia żołnierzy, o ich republikańską świadomość, o militarną
dyscyplinę. Na koszt bogaczy t r o s z c z y ł się o materialne poło­
żenie ludzi biednych na zapleczu frontu. T a k ż e w Paryżu inic­
j o w a ł w lutym i m a r c u śmiałe posunięcia w polityce społecznej
KOP. Referował Konwencji w imieniu K o m i t e t u O c a l e n i a po­
lityczne a k t y o s k a r ż e n i a kolejnych fakcji: żyrondystów (w lipcu
1793 r . ) , h e b e r t y s t ó w i d a n t o n i s t ó w ( w m a r c u 1794 r . ) . W ostat­
nich miesiącach życia, na biwaku i w ogniu politycznej akcji,
szkicował zarys „instytucji r e p u b l i k a ń s k i c h " . Była to piękna, uto­
pijna koncepcja egalitarnej Republiki Francuskiej, wzorowanej
na spartańskim modelu, który Saint-Just znał z ulubionego Plu-
t a r c h a . Była tam idea surowej cnoty, u m a c n i a n e j przez państwo­
we d z i a ł a n i a , a z a r a z e m społecznej równości, realizowanej w zbio­
rowości d r o b n y c h producentów, rolników i rzemieślników „ży­
jących niezależnie". Sporo w tym naiwności i lekceważenia re­
aliów historii. Można też uznać za przesadny rygor moralny
Saint-Justa ( „ R o z u m p o p e ł n i a b ł ę d y ; ale błędy s u m i e n i a to zbrod-
nie"). On sam jednak temu ethosowi się nie sprzeniewierzał.
D z i a ł a ł z g o d n i e z t y m , co m ó w i ł i pisał.
J e a n Bon Saint-André, żeglarz i pastor, twardy, otwarty, kos­
tyczny, wykazał jako członek K O P duży talent organizatorski:
to on o d b u d o w a ł m a r y n a r k ę w o j e n n ą F r a n c j i , k t ó r a b y ł a w sta­
nie żałosnym. Przeżył u p a d e k R o b e s p i e r r e ' a ; N a p o l e o n go do­
c e n i ł , z r o b i ł p r e f e k t e m i b a r o n e m C e s a r s t w a . D o ś m i e r c i ( w r . 1813)
Jean Bon zachował jednak republikańską surowość i prostotę:
s z c z y c i ł się t y m , ż e n a l e ż a ł d o l u d z i , k t ó r z y o c a l i l i F r a n c j ę . J e g o
t o w a r z y s z , P r i e u r d e l a M a r n e , b y ł a d w o k a t e m i j e d n y m z le­
wicowych posłów K o n s t y t u a n t y . T a k ż e przeżył rewolucję. Wyg­
n a n y po p o w r o c i e B o u r b o n ó w , z m a r ł w u b ó s t w i e w 1827 r.
B i l l a u d - V a r e n n e pozostał taki, j a k i m b y ł : p o w a ż n y a n a w e t po­
nury, l o d o w a t y w obejściu, p r y n c y p i a l n y , skłonny do e k s t r e m i z m u .
Budził respekt, ale nie sympatię. Politycznie o d e ń odległy P r i e u r
de la Côte d'Or pisał j e d n a k o jego energii, wysokich wyma­
ganiach, prostocie, poczuciu sprawiedliwości. W sierpniu 1793 r.
Billaud swą misję na północy kraju wykonał rzetelnie, lecz
z wielką surowością. We wrześniu domagał się uruchomienia
terroru na wielką skalę. Gdy wszedł do Komitetu Ocalenia,
z a j m o w a ł się w r a z z Collotem korespondencją z „reprezentan­
tami w misji" i z w ł a d z a m i l o k a l n y m i : była to o g r o m n a p r a c a .
Billaud, p r z e k o n a n y , że Robespierre z m i e r z a do d y k t a t u r y , stał
się d u s z ą k o n s p i r a c j i p r z e c i w n i e m u w ł o n i e K o m i t e t u O c a l e n i a
i w a l n i e się p r z y c z y n i ł d o j e g o u p a d k u . N i g d y n i e u z n a ł , i ż b y ł
to b ł ą d . D e p o r t o w a n y w r a z z Collotem w r. 1795 d o C a y e n n e ,
nie skorzystał z a m n e s t i i B o n a p a r t e g o , pozostał w A m e r y c e i żył
z m a ł e j własności ziemskiej. Z m a r ł na S a n D o m i n g o w r. 1819.
Collot d ' H e r b o i s miał także skłonności do e k s t r e m i z m u ; w prze­
ciwieństwie do Billauda był p a s j o n a t e m . L i n d e t n a z w a ł go „zwyk­
łym g b u r e m " . Prieur de la Côte d ' O r oceniał Collota inaczej:
„Z wierzchu nieprzyjemny i nawet grubiański, Collot d ' H e r b o i s
był szczery, serdeczny wobec kolegów i żywił przywiązanie do
tych, którzy nie wzbudzali jego nieufności". Nużącą korespon­
dencję z reprezentantami i władzami lokalnymi odrabiał wraz
z Billaudem nad wyraz sumiennie: twierdził później, że przez
osiem miesięcy nie miał czasu nawet iść na obiad do domu.
Popularny u jakobinów, nawiązał w klubie serdeczną przyjaźń
z Robespierrem. Wysłany z misją do Lyonu w listopadzie
1793 r. - miał t a m z a s t ą p i ć „ m i ę k k i e g o " C o u t h o n a - uprawiał
bezwzględny t e r r o r y z m i popełnił liczne niezręczności w o b e c lyoń-
skiej l e w i c y . N a t y m t l e s t o s u n k i C o l l o t a z R o b e s p i e r r e m p o p s u ł y się
g r u n t o w n i e . P r z y c z y n i ł się o n d o u p a d k u M a k s y m i l i a n a ; d e p o r t o ­
w a n y wraz z Billaudem do C a y e n n e z m a r ł t a m w r. 1797.
H é r a u l t d e Séchelles, były a d w o k a t przy p a r y s k i m p a r l a m e n c i e ,
podejrzewany był o niedyskrecje i rychło o d s u n i ę t y "od obrad
KOP. Barére pisał, i ż z a b i e r a ł o n d o domu ważne dyploma­
tyczne papiery i udostępniał podejrzanemu Austriakowi Proliemu.
R o b e s p i e r r e oceniał H é r a u l t a j a k o szpiega o b c y c h d w o r ó w . Słynął
z sybarytyzmu i licznych kochanek.
Bertrand Barére, adwokat przy p a r l a m e n c i e T u l u z y , j a k o poseł
Konstytuanty wydawał gazetę Le Point du Jour. Dwa razy
opuszczał j a k o b i n ó w (w 1790 r. d l a S t o w a r z y s z e n i a R o k u 1789,
w 1791 — dla feuillantów) i z n o w u do n i c h powracał. Inteli­
gentny, wymowny, z dużą kulturą humanistyczną i talentami
salonowymi - słynął z d a r u przekonywania. W K o n w e n c j i wy­
wierał wielki wpływ na Równinę, m. in. w kwestii skazania
króla, powołania K O P , eliminacji żyrondystów. Członek KOP
od początku jego istnienia, był obok Carnota najpilniejszym
u c z e s t n i k i e m j e g o p r a c . Z a j m o w a ł się c h ę t n i e s p r a w a m i d y p l o m a c j i ,
ale zresztą wszystkim po trochu. Wyręczał kolegów, łagodził
napięcia żartem lub perswazją; Prieur de la Côte d'Or pisze,
że gdy dyskusja gubiła się, a zmęczone umysły traciły j u ż jej
wątek, Barére umiał zrobić szybką i przejrzystą syntezę, b a r d z o
ułatwiającą decyzje. Robespierre utrzymywał z nim doskonałe
stosunki (także towarzyskie) i bronił przed atakami jakobinów
skrajnych. Skazany po termidorze na deportację wraz z Billaudem
i C o l l o t e m z d o ł a ł z r ę c z n i e się wymknąć. Służył potem Bona­
p a r t e m u , został w y g n a n y przez B o u r b o n ó w , po r. 1830 w r ó c i ł
do rodzinnej Gaskonii.
Z pierwszego składu K O P do końca pozostał w Wielkim Komi­
tecie R o b e r t Lindet, adwokat, człowiek rozważny, oschły, sta­
n o w c z y . W i o s n ą r . 1793 p r z y g o t o w a ł projekt o r g a n i z a c j i t r y b u n a ł u
rewolucyjnego; miał j e d n a k odwagę bronić M a r a t a , gdy go przed
ten t r y b u n a ł ciągnięto, a w m a r c u 1794 r. j a k o j e d y n y c z ł o n e k
KOP odmówił swego podpisu pod decyzją o aresztowaniu
dantonistów. Po stłumieniu powstania w Normandii utrzymał
tam — j a k o r e p r e z e n t a n t w misji — u m i a r i r o z s ą d e k w stoso­
w a n i u represji. Niebywale pracowity, spędzał p o d o b n o w swym
biurze od 12 do 15 godzin na dobę, b r a ł więc mniejszy udział
w dyskusjach zbiorowych. Ale też j e g o z a d a n i a były szczególnie
t r u d n e : z a j m o w a ł się a p r o w i z a c j ą i t r a n s p o r t e m . M o c n o p o w i ą z a n y
z finansistami, usiłował wykorzystać bankierów w dziele normali­
zacji życia e k o n o m i c z n e g o . Po t e r m i d o r z e b r a ł udział w spisku
B a b e u f a , służył D y r e k t o r i a t o w i j a k o m i n i s t e r finansów, wreszcie
powrócił do zawodu a d w o k a t a . Z m a r ł w r. 1825.
Łazarz Carnot wszedł w skład KOP z inicjatywy Barére'a.
O b s a d z i ł biuro wojskowe K o m i t e t u d o b r y m i f a c h o w c a m i . Z a r z u -
c a n o m u , że jest t a m wielu szlachty, a n a w e t i rojaliści. C a r n o t
n i e z a m y k a ł się j e d n a k w tym biurze, brał też c z y n n y udział
w dyskusjach politycznych. Szczera i wzajemna a n t y p a t i a istniała
między nim a Robespierrem i Saint-Justem; wobec innych człon­
k ó w K O P był oziębły, tylko z m ł o d s z y m o 10 lat P r i e u r e m de la
Côte d'Or łączyła go przyjaźń. Jako organizator zwycięstwa
C a r n o t nie od r a z u trafił n a w ł a ś c i w y t o n : z początku stawiał
na wojnę pozycyjną i obronę twierdz. Później nauczył się
m a n e w r o w a ć o g r o m n ą m a s ą ludzi, zorganizował ją, zdyscyplino­
wał i wyzyskiwał w zaskakujących, szybkich operacjach. Jego
kolega z wojsk inżynieryjnych, Prieur de la Côte d'Or, szedł
za nim wiernie w sprawach polityki. Pracowity i skromny,
Prieur wykonywał olbrzymią pracę związaną z uzbrojeniem armii:
u m i a ł p r z y c i ą g n ą ć d o niej ś w i e t n y c h f a c h o w c ó w . C a r n o t o d g r y w a ł
jeszcze p e w n ą rolę za Dyrektoriatu i za Napoleona; wygnany
w r. 1816, zmarł w Magdeburgu w r. 1823. Prieur założył
w D i j o n d o b r z e p r o s p e r u j ą c ą f a b r y k ę t a p e t ; d o ż y ł 1827 r .
W y o b r a ż e n i e , że R o b e s p i e r r e spełniał w tym gronie rolę szefa
czy dyktatora jest absurdalne. Autorytetem i politycznym do­
świadczeniem przerastał swoich kolegów, ale j e g o wnioski często
upadały, a perswazje zawodziły. J u ż po d w u tygodniach pracy
w Komitecie, 11 VIII 1 7 9 3 r., z ł o ż y ł u j a k o b i n ó w z d u m i e w a ­
jące oświadczenie: „Powołany wbrew mej chęci do Komitetu
O c a l e n i a , ujrzałem t a m rzeczy, których nie ś m i a ł b y m podejrzewać.
Ujrzałem z jednej strony członków-patriotów robiących wszystko,
czasem d a r e m n i e , by ocalić kraj, z drugiej — zdrajców spisku­
j ą c y c h w s a m y m ł o n i e K o m i t e t u . . . O d k ą d u j r z a ł e m r z ą d z bliska,
mogłem obserwować wszystkie przestępstwa, które się tam co­
dziennie popełnia".

S p r a w a nie jest j a s n a : czy ta chęć p r z y g o t o w a n i a swej dymisji


wynika z trwającej wciąż depresji nerwowej? Czy to rezultat
pierwszej konfrontacji wiecznego opozycjonisty z r e a l i a m i r z ą d z e ­
nia? Czy rozdrażnienie człowieka przesadnie podejrzliwego i auto­
k r a t y c z n e g o , k t ó r y n a c o d z i e ń m u s i się ś c i e r a ć z a r b i t r a l n o ś c i ą
innych? A może bardzo przesadnie formułowane niezadowolenie
z b r a k u sprawności K o m i t e t u i b r a k u dyskrecji wokół j e g o d z i a ł a ń ?
T a k c z y i n a c z e j , n i e u r o d z i ł się z tego o t w a r t y konflikt z Ko­
m i t e t e m . N a s t ę p n y kryzys przyjdzie d o p i e r o w czerwcu 1794 r . :
t e n się p r z e r o d z i w o t w a r t y r o z ł a m . I b ę d z i e d l a R o b e s p i e r r e ' a
konfliktem śmiertelnym.
Po pierwszych tygodniach jedność działania się dotrze i KOP
będzie funkcjonował bez zgrzytów. Ale R o b e s p i e r r e nie w pełni
b ę d z i e z a d o w o l o n y . W p a ź d z i e r n i k u d o m a g a się o b s a d z e n i a b i u r
K o m i t e t u przez ludzi inteligentnych, patriotycznych, zaufanych;
żąda usprawnienia toku urzędowania, stworzenia członkom K O P
wygodnych warunków pracy. I przede wszystkim dyskrecji:
„Trzeba, by Komitet był zamknięty i niedostępny... by nie
o b r a d o w a ł nigdy w obecności osób obcych".
C z y n n o ś c i R o b e s p i e r r e ' a o d w r z e ś n i a d o 2 7 X I I 1793 r . o b r a z u j e
opublikowany przez Mathieza jego prywatny karnet z 17 stro­
n i c a m i pośpiesznych notatek. J e d n a z tych not określa hierarchię
zagadnień: „Główne 4 problemy rządu: I żywność i apro­
wizacja, 2 wojna, 3 o p i n i a p u b l i c z n a i spiski, 4 dyplomacja".
S a m z a j m o w a ł się w s z y s t k i m i problemami: zasięg z a i n t e r e s o w a ń
Robespierre'a był ogromny. Mathiez ma rację, gdy pisze, że
z tych n o t a t m o ż n a wyciągać wnioski o a u t o r z e . Robespierre to
„umysł precyzyjny i praktyczny, stanowczy i rozsądny, głęboko
znający r e a l i a " ; dostrzega i całość spraw, i szczegóły, informuje
się i p o t r a f i z m i e n i a ć z d a n i e . J e s t n a p e w n o — obok Couthona,
Saint-Justa, ale i Barére'a — jedną z „głów politycznych"
Komitetu. Ale Mathiez się myli twierdząc, że można go na
p o d s t a w i e k a r n e t u o c e n i ć j a k o p r a w d z i w e g o „szefa r z ą d u " , k t ó r y
p l a n u j e p r a c ę K O P i r o z d z i e l a s p r a w y . N i e r e z e r w u j e też s o b i e
Robespierre żadnej dziedziny. Występuje w imieniu K O P z ważny­
mi raportami przed Konwencją, ale t o s a m o robił Saint-Just,
a niejako stałym rzecznikiem informującym Konwencję o bieżących
pracach KOP był Barére. Robespierre utrzymuje ścisłą więź
z klubem jakobinów, ale to s a m o robi Collot d ' H e r b o i s .
B o też o s t a t e c z n i e , m i m o p e w n e j specjalizacji, w ł a d z a K O P b y ł a
rzeczywiście kolegialna. N a w e t b a r d z o szczegółowe i techniczne
decyzje z b i u r C a r n o t a , L i n d e t a czy P r i e u r a m u s i a ł y być k o n t r -
asygnowane przez innych członków K O P . Dziennie załatwiano
do 600 spraw, kolegialna aprobata dla wszystkich była nie­
możliwa, przy standardowych decyzjach wystarczały d w a podpisy.
O ważnych sprawach d e c y d o w a n o wspólnie.

„ O d godziny 7-rano, a czasem i wcześniej — pisał P r i e u r de


la C ô t e d ' O r — najgorliwsi [członkowie K o m i t e t u ] przychodzili
do j e g o lokalu, by przeczytać depesze, zwłaszcza te z frontu,
lub przygotować swą własną robotę. Około godziny 10 obecni
członkowie roztrząsali sprawy w zwykłej r o z m o w i e lub swobodnej
dyskusji, b o nigdy nie b y ł o a n i p r z e w o d n i c z ą c e g o , a n i p o r z ą d k u
o b r a d czy p o r z ą d k u z a b i e r a n i a głosu, a n i p r o t o k o ł u z posiedzeń.
Szybko p o d e j m o w a n o decyzje i nadawano im kształt uchwał,
b o w s z y s c y byli z g o d n i c o d o z a s a d p o l i t y c z n y c h , k t ó r y c h t r z e b a
się t r z y m a ć , i m i e l i d o s i e b i e z a u f a n i e . O g o d z i n i e 13 n i e k t ó r z y
członkowie wychodzili ze względu na główne punkty porządku
obrad Konwencji. Inni pracowali dalej. Nigdy nie odkładano
spraw pilnych, ale niekiedy pewne kwestie rezerwowano do
dyskusji w o b e c n o ś c i c z ł o n k a , k t ó r e g o a u t o r y t e t l u b k o m p e t e n c j e
b y ł y u ż y t e c z n e . T a k szły s p r a w y a ż d o g o d z i n y 1 7 l u b 18. P o t e m
rozchodziliśmy się i każdy z osobna zjadał obiad, niektórzy
p o ś p i e s z n i e , w jakiejś p o b l i s k i e j r e s t a u r a c j i . O g o d z i n i e 2 0 w z n a ­
wiano posiedzenie: przeciągało się ono do nocy, a często do
godziny 1 lub 2 nad r a n e m " . Tak wygląda władza prawdziwie
kolegialna.
Teoretycznie podstawą władzy KOP było zaufanie Konwencji:
p e ł n o m o c n i c t w a K o m i t e t u o p i e w a ł y n a m i e s i ą c , ale też c o m i e s i ą c
K o n w e n c j a p o t w i e r d z a ł a przez aklamację swe zaufanie do członków
K o m i t e t u . C h ę t n i e m ó w i l i oni o sobie, że są tylko r a m i e n i e m ,
instrumentem, wysuniętą placówką Konwencji. Jednakże za tą
fasadą rozbudowała się j e s i e n i ą 1793 r. faktyczna dyktatura
Komitetu Ocalenia. Przyjaciele Dantona usiłowali kilka razy
zmontować w Konwencji opozycję przeciw Komitetowi: osta­
tecznie przegrali i zginęli. Posiedzenia K o n w e n c j i , dawniej długie
i gwałtowne, s k r ó c i ł y się i sformalizowały. Zachowano jednak
p e r m a n e n c j ę , tj. z a s a d ę c o d z i e n n y c h o b r a d . K o n w e n c j a , jak pisze
w p a m i ę t n i k a c h poseł T h i b a u d e a u , „ m o g ł a wykorzystać pozosta­
w i o n y jej cień s w o b o d y tylko na s p r a w y m a ł e j wagi. W s p r a w a c h
p o w a ż n y c h czekała na inicjatywę K o m i t e t u O c a l e n i a i potulnie
szła z a j e g o i m p u l s e m . J e g o c z ł o n k o w i e , j e g o referent kazali na
siebie c z e k a ć j a k szefowie p a ń s t w a . . . R e f e r e n t w c h o d z i ł n a t r y b u n ę
w ś r ó d g ł ę b o k i e g o m i l c z e n i a , a g d y j u ż p r z e m ó w i ł , z a b i e r a n o głos
po nim najwyżej po to, aby go jeszcze przelicytować; jego
wnioski zawsze p r z y j m o w a n o i raczej m i l c z ą c o niż w głosowaniu
wyraźnym oraz formalnym.". To świadectwo stronnicze; ale
z n a m i e n n e jest w tej kwestii z d a n i e C o l l o t a , wyrażone u jako­
binów tuż po straceniu dantonistów, 12 IV 1794 r . Oświadczył
on, że od niektórych posłów lud w y m a g a służby zgodnej z ich
„energią i charakterem"; od pozostałych oczekuje „milczącego
zajmowania stnowiska", bo „można użytecznie służyć krajowi
podtrzymując milcząco prawdziwe zasady i prawa człowieka".
Niech więc ci posłowie pracują „w milczeniu c n o t y " : lud lubi
„cnotę skrytą pod zasłoną skromności".

Oczywiście, owi posłowie m o g ą c y d z i a ł a ć „z e n e r g i ą i c h a r a k t e ­


rem" to nie tylko członkowie KOP, to także bardzo liczna
g r u p a „ r e p r e z e n t a n t ó w w misji". Misje, ale i p o l i t y c z n a atmosfera,
r e d u k o w a ł y liczbę posłów n a p o s i e d z e n i a c h d o 2 0 0 - 3 0 0 . O b r a d y
p l e n a r n e często były krótkie i tchnęły n u d ą . Spośród 18 stałych
komitetów i 2 komisji Konwencji większość straciła znaczenie,
w tym komitety tak ważne, jak Komitet Wojenny, Komitet
Korespondencji, który miał utrzymywać kontakt z reprezentantami
w misji, Komitet Rolnictwa i Handlu. Komitet Ocalenia wy-
ręczał je w ich z a d a n i a c h . Z a c h o w a ł d u ż ą w a g ę K o m i t e t F i n a n s ó w ,
w k t ó r y m r z ą d z i ł się a r b i t r a l n i e C a m b o n : c z ł o n k o w i e K O P n i e
c z u l i się p e w n i e w tej d z i e d z i n i e . T a k ż e K o m i t e t Ustawodawczy
i Komitet Oświaty Publicznej pracowały aktywnie. Komitet
Opieki Społecznej wykonał w warunkach niebywale trudnych
dużą i piękną robotę. Ale Komitetowi Ocalenia sekundował
przede wszystkim Komitet Bezpieczeństwa Powszechnego.
Komitet Ocalenia i Komitet Bezpieczeństwa, KOP i KBP, to
dwa komitety „rządowe". Gdy mówiono: comités, to właśnie je
m i a n o n a m y ś l i . K B P z a j m o w a ł się ś c i g a n i e m wrogów rewolucji
w całej Francji; historycy lubią go nazywać ministerstwem
t e r r o r u . W i o s n ą 1794 r . z i n i c j a t y w y Robespierre'a K O P zaczął
nadgryzać kompetencje Komitetu Bezpieczeństwa: „stąd — pisał
poseł Baudot — spory, nienawiści, groźby, projekty zemsty,
które w końcu doprowadziły do 9 termidora". Skład KBP był
bardziej z m i e n n y niż K o m i t e t u Ocalenia, j e d n a k ż e we wrześniu
1793 r. ustalił się j e g o trzon, który przetrwał do termidora.
Najzdolniejszy był zamożny adwokat, Andre Amar, sybaryta
i d o n ż u a n . M a r c - G u i l l a u m e Vadier, były lewicowy poseł Konsty­
tuanty, był w tym gronie weteranem: dobiegał do sześćdzie­
siątki. D ł u g o był w ś w i e t n y c h s t o s u n k a c h z R o b e s p i e r r e m , który
nie lubił Amara. Zakamieniały wolterianin, sędzia z zawodu,
V a d i e r był sarkastyczny, podejrzliwy i drażliwy. A d w o k a t Voulland
u c h o d z i ł z a postać niezbyt p o w a ż n ą , ale w y k a z a ł d u ż e policyjne
talenty. Podobnie jak Grégoire-Marie Jagot, bezwzględny i bru­
talny. Inni członkowie KBP byli sympatyczniejsi, ale i mniej
wpływowi: Ruhl, Louis du Bas-Rhin, Bayle. Bardzo aktywni,
ale w robocie raczej biurokratycznej, byli lekarz Elie Lacoste
i adwokat Barbeau du Barran. Robespierre liczyć m ó g ł teore-.
tycznie w KBP na dwóch przyjaciół: Davida i Lebasa. Ale
David był b a r d z o zajęty malowaniem, reżyserowaniem wielkich
świąt rewolucyjnych, ochroną zabytków sztuki; do KBP przy­
c h o d z i ł r z a d k o i n i e b a r d z o w i e d z i a ł , c o się t a m d z i e j e . Lebas
b y ł s e r d e c z n y m p r z y j a c i e l e m S a i n t - J u s t a , k t ó r y p o n o ć k o c h a ł się
bez wzajemności w jego siostrze. Lebas dzielił z Saint-Justem
jego misje w Armii Renu i w Armii Północ: rzadko miał
okazję bywać w KBP. Toteż okiem Robespierre'a w KBP był
głównie niejaki H é r o n , funkcjonariusz dość podejrzanej k o n d u i t y .
Niestety, p r a w d ą jest, że niektórzy ludzie p r o t e g o w a n i przez R o ­
bespierre'a nie zasługiwali na jego zaufanie: Daubigny, uloko­
w a n y w ministerstwie wojny, Vilatte z T r y b u n a ł u Rewolucyjnego,
m ł o d y J u l l i e n , wysyłany z misjami na prowincję. I inni jeszcze.
W chaosie w y d a r z e ń pomyłki takie były nieuniknione.
Dyktatura K O P nie b y ł a tak kompletna, jak się czasem przy-
p u s z c z a . W y m y k a ł a m u się p o l i t y k a f i n a n s o w a . P o l i t y k ę t e r r o r u
realizował KBP, uzgadniając jednak ważne kwestie z K O P na
w s p ó l n y c h z e b r a n i a c h . G d y 1 0 X 1793 r . K o n w e n c j a n a w n i o s e k
Saint-Justa uchwaliła, że rząd będzie rewolucyjny aż do zawarcia
pokoju — co oznaczało definitywne zamrożenie konstytucji
jakobińskiej - Komitet Ocalenia otrzymał władzę zwierzchnią
nad ministrami, generałami, władzami lokalnymi. J e d n a k ż e mini­
sterstwo wojny, obsadzone przez ekstremistów, d ł u g o wojowało po
cichu z Carnotem. Biura ministerstw działały na ogół powoli,
n i e s p r a w n i e , r u t y n i a r s k o . S a i n t - J u s t ż a l i ł się w K o n w e n c j i 10 X
1793 r., że funkcjonariusze rządowi się lenią, mnożą swoich
zastępców i zużywają mnóstwo papieru. Radził, by więcej
myśleć, a mniej pisać. „System monarchiczny zastąpiły biura,
demon pisania wydał nam wojnę". W kwietniu 1794 r. osta­
tecznie zniesiono ministrów, zastępując ich komisjami w y k o n a w c z y ­
mi. Ale „demon pisania", egzorcyzmowany w ministerstwach
i władzach lokalnych, atakował biura samego K o m i t e t u Ocalenia:
od jesieni 1793 d o w i o s n y 1794 r . personel K O P p o w i ę k s z y ł się
siedmiokrotnie! Lepiej było z generałami. Robespierrowskie
ceterum censeo: t r z e b a u s u n ą ć z d r a j c ó w , s t w o r z y ć k a d r ę g e n e r a ł ó w -
patriotów — n a r e s z c i e p r z y n i o s ł o e f e k t . R o z p r a w i o n o się z n i e ­
udolnymi i politycznie podejrzanymi dowódcami (Custine,
Houchard, Biron); Robespierre protegował generałów utalentowa­
nych, jakobińskich, patriotycznych, takich, jak D u g o m m i e r , J o u r -
d a n , D u m a s (ojciec A l e k s a n d r a ) , H o c h e , M a r c e a u , L a v a l e t t e , Bo­
n a p a r t e . M i o d y N a p o l e o n nie znal Robespierre'a, n a t o m i a s t przy­
j a ź n i ! się z j e g o b r a t e m i j e s z c z e n a W y s p i e Ś w . H e l e n y w s p o m i n a ł
g o c i e p ł o . W ś r ó d tej n o w e j k a d r y byli l u d z i e s t a r s i (Dugommier
m i a ł 58 lat, gdy zginął na froncie pirenejskim w r. 1794); ale
H o c h e , M a r c e a u , B o n a p a r t e to generałowie 24-letni.
W ł a d z e lokalne podporządkowano centralnemu ośrodkowi, po­
syłając d o n i c h tzw. a g e n t ó w n a r o d o w y c h . K o m i t e t y rewolucyjne
d z i a ł a ł y a k t y w n i e . R e p r e z e n t a n c i w misji p r z e m i e r z a l i d e p a r t a ­
menty realizując wytyczne Komitetu Ocalenia, dając impuls
w ł a d z o m lokalnym i oczyszczając je ( D u b o i s - C r a n c é z a p r o p o n o ­
wał dla czystki prosty test: „Co zrobiłeś, by cię powieszono
jeśli przyjdzie k o n t r r e w o l u c j a ? " ) . Sankiuloci w miastach i mia­
steczkach częściowo wyparli z władz burżuazyjnych notabli.
Całą tę strukturę rewolucyjnej władzy wspierały jakobińskie
kluby.

K o m i t e t O c a l e n i a Publicznego był strażnikiem t r u d n e g o sojuszu


b u r ż u a z j i z l u d e m i s t a r a ł się k s z t a ł t o w a ć j e g o t r e ś ć . Utrzymy­
wał też chwiejną równowagę między rewolucyjną burżuazją
skupioną w Konwencji a paryskim ruchem sankiulockim. Ludowi
ukazywał Konwencję jako fundament Republiki; Konwencję
d y s k r e t n i e s z a c h o w a ł s w y m w p ł y w e m n a K o m u n ę , sekcje, k l u b y .
Ale późnym latem 1793 r. z obu tych stron musiał odpierać
niebezpieczne ataki.

W a l k a na cztery fronty
Pierwszy front — to oczywiście w o j n a z koalicją. S i e r p i e ń 1793 r.
był fatalny. Prusacy i Austriacy obiegli n o w e twierdze, H i s z p a n i e
posuwali się w prowincji Roussillon, Sardyńczycy w Sabaudii.
Do akcji weszli Anglicy: wraz z Holendrami pragnęli zdobyć
Dunkierkę. 29 sierpnia z d r a d a rebeliantów wydała Anglikom T o u -
lon z częścią francuskiej floty w o j e n n e j . Na szczęście d l a F r a n c j i
koalicja prowadziła wojnę w sposób staroświecki, a przy tym
b y ł a niespójna. Rosję w s t r z y m a ł a s p r a w a d r u g i e g o r o z b i o r u Polski,
k t ó r a też a b s o r b o w a ł a u w a g ę P r u s a k ó w i skłóciła ich z A u s t r i a k a m i .
Anglicy popełnili fatalne błędy: nie zdecydowali się poprzeć
Wandejczyków desantem, a i w Toulonie uruchomili za słabe
siłv.
We Francji tymczasem — nowy przypływ narodowej solidarności
dla obrony zagrożonej Republiki. Już w lipcu mnożyły się
żądania pospolitego ruszenia (levée en masse). Ta romantyczna
idea walczącego narodu, który samą swą masą zmiażdży
najeźdźców, ogarnęła w sierpniu sekcje paryskie, Komunę,
jakobinów. K O P się wahał. Robespierre mówił w klubie 14
sierpnia, że to „ i d e a wielkoduszna, ale z b y t e n t u z j a s t y c z n a i nie­
użyteczna: nie brakuje nam ludzi, lecz cnót i patriotyzmu
generałów". Głos ten pozostał bez echa, 23 sierpnia dekret
o pospolityjn ruszeniu został uchwalony przez Konwencję. Po­
woływał pod broń tylko mężczyzn od 18 do 25 lat, nieżo­
n a t y c h ; ale wszyscy F r a n c u z i mogli b y ć też p o w o ł a n i d o p r a c y
na rzecz potrzeb armii. Zamiast masowego marszu na wroga
levée e n masse o z n a c z a ć w i ę c m i a ł a planową organizację obrony.
„ T o nie dość, mieć ludzi... Broni, broni i żywności — oto
najpilniejsze w o ł a n i e ! " — m ó w i ł r e f e r e n t d e k r e t u o levée B a r é r e .
T e w o j e n n e p o t r z e b y z m u s i ł y K O P d o p o s ł u ż e n i a się e t a t y z m e m
(tworzenie państwowych manufaktur, kontrola produkcji pry­
w a t n e j , system rekwizycji).

D r u g i front — to rebelia wewnętrzna. W a n d e a nadal odnosiła


sukcesy: r e p u b l i k a n i e nie potrafili skutecznie walczyć z c h ł o p a m i
wytrzymałymi w marszach, świetnie znającymi trudny teren,
w y b o r n y m i s t r z e l c a m i . N a p o ł u d n i u r e b e l i a t r z y m a ł a się m o c n o .
Dopiero pod koniec sierpnia zdobyto Marsylię i rozczłonkowano
o g n i s k a r e w o l t y . A l e L y o n t r z y m a ł się d o p a ź d z i e r n i k a , T o u l o n ,
z a n g i e l s k ą p o m o c ą , d o g r u d n i a 1793 r . W o j n a d o m o w a m i a ł a n a
p o ł u d n i u b a r d z o z a ż a r t y c h a r a k t e r . J e d y n i e B o r d e a u x p o d d a ł o się .
bez większego o p o r u .
Komitet Ocalenia, który z najwyższym trudem s t a r a ł się opa­
n o w a ć sytuację, musiał w P a r y ż u o d p i e r a ć ataki z lewa i z p r a w a .
Rosnąca ciągle drożyzna i brak chleba wznosiły znowu falę
ruchu ludowego. Lud sądził, że po upadku Żyrondy niewiele
w k o ń c u d l a ń z r o b i o n o . G ł ó d i i n f l a c j a p o g ł ę b i a ł y się, s a n k i u -
lockiej armii rewolucyjnej, o której tyle było mowy, nie po­
w o ł a n o , T r y b u n a ł R e w o l u c y j n y n i e k w a p i ł się, b y t ę p i ć z d r a j c ó w
i spekulantów. Z a m k n i ę c i e giełdy paryskiej w czerwcu nie po­
mogło, podobnie jak maksimum z maja. Ceny zboża ustalały
d e p a r t a m e n t y , zboże uciekało więc t a m , gdzie ceny były wyższe,
a czarny rynek kwitnął. 27 lipca Konwencja uchwaliła karę
śmierci dla spekulantów, ale ten pomysł, drogi księdzu Roux,
nie odstraszył zbytnio zainteresowanych. J a k o b i n M a u r e mówił
18 sierpnia w klubie, że „Rewolucja zrobiła dużo więcej dla
c h ł o p ó w niż dla m i e s z k a ń c ó w m i a s t " (17 l i p c a o s t a t e c z n i e z n i e ­
siono bez wykupu ciężary feudalne; w imię upowszechnienia
drobnej własności chłopskiej u r u c h o m i o n o wreszcie parcelacyjną
sprzedaż dóbr emigrantów oraz podział gruntów gminnych).
T e m p e r a t u r a s a n k i u l o c k i c h n a s t r o j ó w r o s ł a , enragés z n o w u a g i t o ­
wali. Po śmierci Marata Roux i Leclerc zgłosili się j a k o j e g o
sukcesorzy: Roux zaczął wydawać gazetę zachowując po piśmie
M a r a t a jego ostatni tytuł (Le Publiciste de la République Française)
i c i ą g ł o ś ć n u m e r a c j i , L e c l e r c t a k ż e z a j ą ł się w y d a w a n i e m p i s m a
pod starym tytułem Marata, L'Ami d u peuple.
Robespierre zaatakował ich, u j a k o b i n ó w 5 sierpnia niebywale
ostro. Uznał, że Roux i Leclerc są „opłacani przez wrogów
ludu", przypomniał, iż Marat ich potępił jako „intrygantów,
emisariuszy Koburga lub Pitta". Połączył tę tyradę z obroną
D a n t o n a , którego właśnie zaatakował w klubie ekstremista Vin-
cent. „Ludzie nowi, j e d n o d n i o w i patrioci — mówił Robespierre —
chcą zgubić w oczach ludu jego najstarszych przyjaciół". Było
w t y m nieprzyjemne, u c z u c i e człowieka lewicy, który spostrzega,
iż ktoś jest (lub chce być) bardziej na lewo od niego; była
też o b a w a przed z a s t ą p i e n i e m „starych" przez „nowych". I to
nowych, których rozsądek, talent polityczny, a n a w e t szczerość
i n i e p r z e k u p n o ś ć w y d a w a ł y się R o b e s p i e r r e ' o w i w ą t p l i w e . L e c l e r c
wyraźnie pisał o potrzebie zmiany warty: tylko młodzi mają
b o w i e m dość z a p a ł u , by dokończyć rewolucję!. Usunięcie góral­
skiej e k i p y r z ą d z ą c e j m o g ł o n a s t ą p i ć j u ż z a p a r ę d n i . N a 1 0 s i e r p n i a
zaproszono do Paryża „federatów", przedstawicieli zgromadzeń
wyborczych, które właśnie przyjęły w ludowym głosowaniu
k o n s t y t u c j ę j a k o b i ń s k ą . W r o c z n i c ę o b a l e n i a t r o n u m i a ł o się o d -
b y ć w stolicy święto n o w e j konstytucji. Ekstremiści rozważali na
serio szansę powtórzenia sytuacji sprzed roku: obalenia rządu
s i ł a m i sekcji p a r y s k i c h i fédérés. Komitet Ocalenia się niepokoił.
7 sierpnia w klubie j e d e n z fédérés wspomniał o jakichś po­
głoskach na t e m a t insurekcji, potępiając je zresztą. Robespierre
r o z w i ó d ł się w p o c h w a ł a c h f e d e r a t ó w ; potem mówił o prowo­
kowaniu ludu, by znów plądrował sklepy, powtórzył masakry
w w i ę z i e n i a c h , a wreszcie o p a n o w a ł A r s e n a ł z z a p a s a m i wszelkiej
broni. Wspomniał jednak i o nowych transportach żywności
d l a P a r y ż a , i o ś r o d k a c h p o d j ę t y c h p r z e z m e r a stolicy, a t a k ż e
przez k o m e n d a n t a paryskiej G w a r d i i . I t a k też b y ł o : Komuna
i Hanriot środkami bezpieczeństwa oraz dostawami żywności
studzili nastroje. 9 sierpnia KOP przeprowadził w Konwencji
dekret o państwowych spichlerzach, w których miało być gro­
madzone zboże dla zaopatrzenia miast w tani chleb. Dekret
ten p o z o s t a ł zresztą na p a p i e r z e . Ale święto konstytucji w dniu
10 s i e r p n i a o d b y ł o się w z u p e ł n y m s p o k o j u .
L e d w i e e k i p a r z ą d z ą c a o c h ł o n ę ł a , a j u ż się z a c z ą ł a t a k z p r a w a .
11 s i e r p n i a w K o n w e n c j i d a n t o n i s t a D e l a c r o i x m ó w i ł o p o t r z e b i e
przygotowania nowych wyborów zgodnie z konstytucją, j a k o że
K o n w e n c j a w y k o n a ł a j u ż swe z a d a n i e . I, co więcej, wniosek ten
miał szanse! Konwencja uchwaliła gładko podjąć czynności
przygotowawcze do wyborów. To Robespierre obalił ów nie­
bezpieczny pomysł. Przedstawił jakobinom wszystkie niebezpie­
c z e ń s t w a z m i a n y w a r t y w obliczu inwazji i w e w n ę t r z n e j rewolty.
Klub uchwalił sprzeciw, wniosek Delacroix został pogrzebany.
P o d o b n y los s p o t k a ł p r ó b ę dantonistów, by zmienić układ sił
w Komitecie Ocalenia. Delacroix chciał, by odeszli zeń ro-
bespierryści, Jean Bon Saint-André i Prieur de la Marne.
Przegrał; Robespierre u m o c nił w połowie sierpnia swą pozycję
i pozycję K o m i t e t u O c a l e n i a . Ale o r g a n i z u j ą c w a l k ę na d w ó c h
frontach wojny zewnętrznej i wojny domowej, Komitet będzie
n a d a l musiał wojować także na dwóch frontach walki politycznej,
przeciw opozycji z lewa i opozycji z p r a w a .
Opozycja lewicowa była groźniejsza. Ruch ludowy miał dość
p o w o d ó w d o r o z d r a ż n i e n i a : s a n k i u l o c i byli g ł o d n i i z a n i e p o k o j e n i
rewoltą oraz sytuacją militarną. Nie mieli wcale pewności, czy
kierownictwo polityczne Góry i Komitetu O c a l e n i a jest na po­
z i o m i e z a d a ń . L e c l e r c o k a z a ł się z d o l n y m d z i e n n i k a r z e m ; R o u x
od połowy sierpnia bardzo zaostrzył ton swej gazety. Wściekli
atakowali Konwencję za uleganie wpływom moderantów, tj.
Bagna i dantonistów; K o m i t e t Ocalenia za chęć uwiecznienia
swoich rządów. R o u x oskarżył m e r a Pache o spekulację. Areszto­
wany na kilka dni, po zwolnieniu grzmiał w końcu sierpnia
Maria Antonina na wózku katowskim
P r o j e k t Deklaracji praw Robespierre^ z kwietnia 1793 r., opublikowany przez
klub jakobinów
przeciw bogaczom, ż ą d a ł wielkiego terroru dla wytępienia zdraj­
c ó w i s p e k u l a n t ó w , d o m a g a ł się, b y w p r o w a d z i ć w ż y c i e k o n s t y ­
tucję. P o d o b n i e i L e c l e r c ż ą d a ł , by w p r o w a d z i ć w życie konsty­
tucję. Liczył na przejście steru z rąk ludzi „ z u ż y t y c h " w ręce m ł o d e
i energiczne.
W k o ń c u sierpnia p o d wielką częścią p r o g r a m u wściekłych p o d ­
p i s a ł się H é b e r t . T o p o w a ż n e : H é b e r t t o b y ł a K o m u n a , w k t ó r e j
przerastał innych działaczy, i Pére Duchesne, masowo czytany
przez sankiulotów. T e n zwrot H é b e r t a t ł u m a c z o n o nieraz obawą,
iż gazety Rouxa i Leclerka odciągną mu czytelników. A także
osobliwym instynktem Héberta, który mu pozwalał wyczuwać
sankiulockie nastroje i nie pozostawać z tyłu. Ale głównym
o b i e k t e m z a i n t e r e s o w a ń H é b e r t a n i e b y ł , j a k d l a enragés, los l u d u ,
lecz polityczna władza. Oczekiwał on rekompensat od Góry:
ostatecznie to K o m u n a pomogła góralom wyeliminować żyrondy-
stów, a p o t e m sparaliżować w zalążku r u c h l u d o w y na początku
sierpnia. Zgłosił tedy Hébert swą kandydaturę na stanowisko
m i n i s t r a s p r a w w e w n ę t r z n y c h , w o l n e p o d y m i s j i G a r a t a (15 V I I I ) .
Ale 20 sierpnia D a n t o n przeforsował swego k a n d y d a t a , Paré'go,
przy cichym poparciu Robespierre'a (Maksymilian nie lubił
Héberta, przypisywał mu wygórowane ambicje). Zawód „Ojca
Duchesne" był wielki: Konwencja i KOP okazały się nie­
wdzięczne! Zaczął tedy a t a k o w a ć D a n t o n a ; 2 8 sierpnia zgłosił
zaś projekt petycji, w k t ó r y m umieścił b a r d z o „wściekłe" postu­
laty. Była t a m m o w a o podjęciu wielkich i wyjątkowych środków
d l a r a t o w a n i a p a ń s t w a . O ś r o d k a c h tych H é b e r t pisał n a ł a m a c h
Pére Duchesne, p r z e k o n a ł t e ż d o n i c h K o m u n ę . T o m a s o w y t e r r o r
w e w n ą t r z kraju, wielkie czystki, przyciśnięcie bogaczy. Ale było
też u H é b e r t a h a s ł o „ r e o r g a n i z a c j i r z ą d u " : z a s t ą p i e n i a K o m i t e t "
O c a l e n i a przez rząd, p o w o ł a n y wedle zasad konstytucji. To idea
zręczniejsza, niż p o m y s ł d a n t o n i s t ó w rozpisania wyborów.
Ludowych działaczy w rodzaju Rouxa Hébert atakował nadal.
Jego plan — to przechwycenie we własne żagle sankiulockich
nastrojów, wywarcie nacisku na Konwencję, dojście do władzy
przez „reorganizację r z ą d u " . J e g o oparciem m i a ł a być K o m u n a ,
sekcje, k l u b k o r d e l i e r ó w . A l e i u j a k o b i n ó w H é b e r t m i a ł z a p l e c z e .
J e g o idee terroru i reorganizacji rządu popierał tam ekstremista
Royer. Mający już spory autorytet Billaud-Varenne podjął
29 sierpnia w K o n w e n c j i wątek, który 10 d n i wcześniej zaczął
w klubie rozsnuwać Royer: Komitet Ocalenia źle wykonuje
rewolucyjne dekrety! Poparł Billauda D a n t o n . Robespierre ener­
gicznie odparł ów a t a k : „Nie od dziś spostrzegam, że istnieje
perfidny system p a r a l i ż o w a n i a K o m i t e t u O c a l e n i a pod pretekstem
pomocy w jego pracy i że są próby poniżenia władzy wyko-
nawczej, by można było mówić, iż nie ma już we Francji
władzy zdolnej t r z y m a ć ster r z ą d ó w " .
Niepokoić mogło stanowisko Dantona: dotąd pełen umiaru
i kompromisowy, podjął p r ó b ę zbliżenia do j a k o b i n ó w skrajnych.
W K o n w e n c j i p o p a r ł B i l l a u d a , w k l u b i e s t a r a ł się o c z y ś c i ć p r z e d
z a r z u t a m i Héberta, którego chwalił za patriotyzm. 30 sierpnia
mówił już u jakobinów o „trzeciej rewolucji", którą — jeśli
trzeba — l u d z r o b i w s p ó l n i e z K o n w e n c j ą . Z a r y s o w a ł o się w t e n
sposób po raz pierwszy niebezpieczeństwo, które będzie j e d n ą
z obsesji R o b e s p i e r r e ' a : ż e e k s t r e m i ś c i i u m i a r k o w a n i , h e b e r t y ś c i
i dantoniści wystąpią r a z e m przeciw rządzącej ekipie — przeciw
K o m i t e t o w i O c a l e n i a i j e m u osobiście.
Sam Robespierre główny wysiłek kierował w tamtych dniach
na obronę Komitetu, ministrów i Konwencji. Nie miał nic
przeciw intensyfikacji terroru. W sierpniu wiele razy potępiał
powolność trybunału rewolucyjnego, który „działa z ospałością
d a w n y c h p a r l a m e n t ó w i całym krętactwem p r a w n i c z y m " . Istotnie,
od kwietnia do września trybunał wydał tylko ok. 60 wyroków
śmierci i osądził tylko około 260 o s k a r ż o n y c h . T e r a z p r z e w o d n i ­
czący t r y b u n a ł u M o n t a n é został a r e s z t o w a n y , j e g o funkcje objął
krajan Robespierre'a, sędzia z Arras, H e r m a n .
C o się tyczy społecznych rewindykacji ludu — bez wątpienia
R o b e s p i e r r e u z n a w a ł j e z a u z a s a d n i o n e . J e d n a k ż e , jeśli nie m i a ł
wątpliwości co do potrzeby wydania ustaw o terrorze ( „ L u d żąda
zemsty, jest ona sprawiedliwa i prawo nie może mu jej od-
m ó w i ć " ) , t o w kwestii ż ą d a ń e k o n o m i c z n y c h w a h a ł się. O , nie
z przywiązania do ekonomicznego liberalizmu: dawno go już
z a r z u c i ł . B a ł się j e d n a k reakcji p o s ł ó w . W i s t o c i e r ó ż n i c e m i ę d z y
n i m a wściekłymi nie były p r z e p a s t n e , a konflikt nie byłby tu
aż tak ostry, gdyby nie o b a w a M a k s y m i l i a n a przed r o z s y p a n i e m
się c e n t r a l n e j w ł a d z y l u b p r z e c h w y c e n i e m j e j p r z e z l u d z i p o d e j r z a ­
nych. Sekcyjna bezpośrednia demokracja, droga wściekłym, była
nie do pogodzenia z potrzebą silnego, rewolucyjnego rządu,
postulat zaś, by wśród wojny i chaosu wprowadzić w życie
konstytucję z jej szeroką demokracją świadczył o politycznej
naiwności wściekłych.
O s t a t e c z n i e j e d n a k n o w a eksplozja r u c h u l u d o w e g o 4 i 5 września
nie stała się polityczną insurekcją: nie przygotowali jej ani
hebertyści, ani wściekli. Był t o s p o n t a n i c z n y z r y w s a n k i u l o t ó w ,
którym przewodzili młodzi i anonimowi meneurs w rodzaju
drukarza Tigera. Mniejszy w nim udział drobnych patronów,
przewagę miały proletariackie, najbardziej upośledzone ekono­
micznie środowiska paryskiego ludu.
W pierwszych dniach września agenci policyjni formułowali
raporty o nastrojach w tonie alarmującym. Ogólny kryzys
rynkowy pogłębił się gwałtownie: piękna i sucha pogoda
zatrzymała młyny wodne i wiatraki. Paryż otrzymywał ledwie
1/4 potrzebnej mu mąki. W ogonkach po chleb trzeba było
czekać wiele godzin i nieraz bezskutecznie. 2 września d o t a r ł a do
Paryża, a 4 została potwierdzona wiadomość o zdradzie T o u l o n u ,
wpuszczeniu do portu Anglików i utracie floty wojennej. Bar­
dzo to podnieciło nastroje, ale też ułatwiło częściowo ich
zwrócenie w stronę środków politycznych. Od r a n a d n i a 4 września
tłumy gromadziły się przed ratuszem; Chaumette przyniósł
z Konwencji wiadomość, iż posłowie r a d z ą n a d ogólnokrajowym
maksimum cen żywności. Ale tłum, który zalał salę obrad
K o m u n y , ż ą d a ł c h l e b a a nie obietnic. C h a u m e t t e m ó w i ł o zmia­
żdżeniu bogaczy, wysłana przed ratusz delegacja jakobinów
obiecała ludowi poparcie klubu. U m ó w i o n o się, że następnego
r a n k a l u d z j a k o b i n a m i u d a się p r z e d K o n w e n c j ę .
Tego dnia w klubie Robespierre'a zepchnięto do defensywy:
bronił przed atakami Royera ludzi z rządzącej ekipy, Cam-
b o n a i Barére'a. Przyjmowano go c h ł o d n o . Z a a p r o b o w a n o ideę
Royera, by wspólnie z l u d e m naciskać na K o n w e n c j ę . 5 września
l u d z e b r a ł się p r z e d T u i l e r i a m i ( z w a n o j e t e r a z P a l a i s N a t i o n a l )
i w y p e ł n i ł po brzegi salę K o n w e n c j i . R o b e s p i e r r e p r z e w o d n i c z y ł :
22 sierpnia objął prezydencję Konwencji na 15 dni. U d a ł o mu
się uratować posiedzenie przed chaosem. Ułatwiły to nastroje
t ł u m u , który przybył naciskać na K o n w e n c j ę , a nie o b a l a ć ją czy
choćby „oczyszczać". T e g o czwartku 5 września Konwencja zno­
wu — a l e j u ż p o r a z o s t a t n i w swej historii — ustąpiła przed
ludową presją. Żądania ludu prezentował mer Pache, mocne
m o w y wygłosili R o b e s p i e r r e , Collot, D a n t o n , a p r z e d e wszystkim
Billaud-Varenne. To Billaud skłonił Konwencję, by — jak to
określał Royer — „postawić terror na porządku dnia". Za­
p o w i e d z i a n o aresztowanie wszystkich podejrzanych, reorganizację
trybunału rewolucyjnego, czystkę w komitetach rewolucyjnych,
które miały wyszukiwać podejrzanych. U c h w a l o n o wreszcie po­
wołanie paryskiej a r m i i rewolucyjnej (7200 l u d z i ) : stary p o s t u l a t
R o b e s p i e r r e ' a d o c z e k a ł się r e a l i z a c j i . A l e Robespierre wyobrażał
sobie tę sankiulocką siłę zbrojną jako oręż walki z kontrre­
wolucją; teraz przypisano armii rewolucyjnej głównie zadania
t e r r o r u e k o n o m i c z n e g o : z a p e w n i e n i e siłą a p r o w i z a c j i P a r y ż a . J e j
komendantem został działacz klubu kordelierów Ronsin, ongiś
k a p r a l królewski, p o t e m a k t o r i kiepski d r a m a t u r g .
J u ż 4 września K o n w e n c j a przyjęła zasadę „powszechnego mak­
simum", tj. maksymalnych cen nie tylko zboża, lecz w Ogóle
artykułów pierwszej potrzeby, a zarazem maksymalnych płac.
5 września uchwalono jeszcze — na wniosek Dantona — że
uczestnicy zgromadzeń sekcyjnych otrzymywać będą diety (40
sous). A l e z a r a z e m o g r a n i c z o n o z g r o m a d z e n i a sekcji d o d w ó c h
p i ę c i o g o d z i n n y c h z e b r a ń w t y g o d n i u . Te decyzje przyjęto w śro­
dowisku sankiulockim niejednomyślnie. Były głosy niechęci do
diet, bo „sankiuloci zrobili Rewolucję za d a r m o i za d a r m o ją
p o d t r z y m u j ą " ; jeszcze więcej sprzeciwów b u d z i ł o zniesienie per-
manencji zgromadzeń. R y c h ł o też z a c z ę t o o b c h o d z i ć z a k a z co­
d z i e n n e g o o b r a d o w a n i a . Sekcje tworzyły w ł a s n e kluby („stowa­
rzyszenia sekcyjne") i pod postacią z e b r a ń k l u b o w y c h powróciły
c o d z i e n n e o b r a d y m i e s z k a ń c ó w sekcji.
K o n w e n c j a , raz j u ż z d e c y d o w a n a zaspokoić ż ą d a n i a l u d u , uchwali­
ła na wniosek K O P , m i ę d z y 5 a 29 w r z e ś n i a , c a ł ą serię „wielkich
środków ocalenia". 6 września w skład Komitetu Ocalenia
w ł ą c z o n o bliskich s a n k i u l o t o m Billauda i Collota. Prieur de la
Côte d'Or pisał później, że skoro tak krytykowali Komitet,
„powiedzieliśmy sobie: nie ma innego sposobu, by ich skłonić
do milczenia, jak włączyć ich do naszego grona". Biograf
H é b e r t a , Louis J a c o b , określił Billauda i Collota j a k o k r e a t u r y
H é b e r t a , a l e w t y m się m y l i ł : p r z e r a s t a l i o n i H é b e r t a j e ś l i n i e
talentem, to charakterem i poczuciem odpowiedzialności. Ponieważ
Danton nadal krytykował KOP — i jego wybrano członkiem
Komitetu. Jednakże D a n t o n odmówił: w robespierrowskim Ko­
m i t e c i e n i e m ó g ł l i c z y ć n a h o n o r o w y fotel, l e c z c o n a j w y ż e j na
skromną strapontenę.
A oto kaskada „wielkich środków" z września 1793 r. Dnia
3 września weszła nareszcie w życie przymusowa pożyczka
j e d n e g o m i l i a r d a . 5 września w y d a n o restrykcyjny d e k r e t o c u d z o ­
z i e m c a c h , a d w a d n i później dekret o konfiskacie m a j ą t k u obco­
krajowców: chodziło głównie o bankierów i giełdziarzy. J u ż przed­
t e m zniesiono K o m p a n i ę Indyjską i spółki akcyjne. 11 września
przyjęto d e k r e t o j e d n o l i t y m d l a całej Francji m a k s i m u m ceny
z b o ż a . W r e s z c i e p o dłuższej dyskusji 2 9 w r z e ś n i a u c h w a l o n o d e k r e t
o „powszechnym maksimum", który — odwołując się do od­
p o w i e d n i o p o w i ę k s z o n y c h c e n z r. 1790 — określał m a k s y m a l n e
ceny wielu p o d s t a w o w y c h a r t y k u ł ó w . Ale z a r a z e m i m a k s y m a l n e
place.
T o kroki e k o n o m i c z n e ; j e d n o c z e ś n i e u r u c h a m i a n o system terroru.
Już 9 września Carnot przedstawił dekret o organizacji armii
rewolucyjnej. 13 września odnowiony został skład Komitetu
B e z p i e c z e ń s t w a P o w s z e c h n e g o , k t ó r y w s i e r p n i u m o c n o był kry­
tykowany przez j a k o b i n ó w (m. in. przez R o b e s p i e r r e ' a ) . Odeszli
z K B P ludzie oskarżani o łagodność wcale nie bezinteresowną,
o wrażliwość na urok pięknych kobiet i dźwięk szlachetnych
metali: Osselin, Chabot, Basire. O tvm ostatnim mówiono,
że w razie potrzeby wybieliłby i Murzyna! Nowy Komitet
Bezpieczeństwa składał się z ludzi, wskazanych przez Komitet
Ocalenia. 17 września zaspokojono j e d n o z najważniejszych ż ą d a ń
sankiulockich: ustawa o podejrzanych stworzyła legalną podstawę
do uwięzienia wszystkich nieprzyjaciół rewolucji. Zająć się tym
miały komitety rewolucyjne, czyszczone właśnie przez sankiulotów
z l u d z i u m i a r k o w a n y c h . A l e k o m i t e t y r e w o l u c y j n e p a r y s k i c h sekcji
wyjęte zostały spod wpływu Komuny, w której m o c n o się usa­
dowili hebertyści, i p o d p o r z ą d k o w a n e K o m i t e t o w i Bezpieczeństwa
Powszechnego. Rząd zamierzał kontrolować funkcjonowanie terro­
ru. Na prowincji było to jednak niemożliwe: lokalne organy
represji, a nawet reprezentanci w misji działali tam długo na
w ł a s n ą rękę, a represje były b a r d z o n i e r ó w n o m i e r n e .
Oczywiście, aresztowanie podejrzanych - w k r ó t c e b ę d ą ich dzie­
siątki tysięcy — nie o z n a c z a ł o automatycznego s t a w i a n i a wszyst­
kich przed rewolucyjnymi t r y b u n a ł a m i . Z t r y b u n a ł e m paryskim
k o n k u r o w a ł y d ł u g o sądy lokalne, ale stołeczny t r y b u n a ł sądził naj­
ważniejsze sprawy. Został teraz zreorganizowany, podzielony na
c z t e r y sekcje ( d w i e ś l e d c z e i d w i e s ą d z ą c e ) . Prezydent paryskiego
t r y b u n a ł u H e r m a n był twardy, nieskazitelny, pracowity, pozba­
wiony politycznych ambicji. Bardzo ambitny był natomiast
oskarżyciel t r y b u n a ł u Fouquier-Tinville. P r a w n i k z z a w o d u , był
przed rewolucją prokuratorem i zrzekł się tej funkcji w dość
niejasnych okolicznościach. Sędziów i przysięgłych t r y b u n a ł u do­
bierały teraz K o m i t e t Ocalenia i Komitet Bezpieczeństwa.
T e r r o r r e w o l u c y j n y s p e ł n i a ł r ó ż n e f u n k c j e . Był o n , j a k p i s a ł M a r k s ,
p l e b e j s k i m s p o s o b e m r o z p r a w i e n i a się z w r o g a m i b u r ż u a z j i . S k u ­
tecznie miażdżył kontrrewolucję, likwidował zwolenników starego
p o r z ą d k u . Ale — to z n ó w obserwacja Engelsa — terror d a w a ł
też rewolucyjnemu rządowi swobodę działania, pozwalał mu
skupić całą uwagę na sprawach wojny. Zapewniał niezbędną
społeczną dyscyplinę w kraju śmiertelnie zagrożonym. Wysiłek
obronny rewolucyjnej. Francji w 1793 i 1794 r. był ogromny
i z różnych powodów wzbudzał niezadowolenie także wśród
burżuazji, sankiulotów, chłopów. Wedle badań amerykańskiego
historyka Donalda Greera aż 85% ofiar terroru należy do
dawnego Tiersu (szlachta stanowi tu 8,5% a kler 6,5%).
W r e s z c i e t e r r o r s t a n i e się p ó ź n i e j także i n s t r u m e n t e m utrzymy­
wania władzy w ręku grupy rządzącej, wymierzony zostanie
w opozycję polityczną z p r a w a i z lewa.

Przyjęcie przez Konwencję we wrześniu 1793 r. głównych idei


p r o g r a m u sankiulockiego o z n a c z a ł o z m i e r z c h wściekłych. Nieścisła
j e s t t e z a , i ż r z ą d z ą c y p o p r o s t u z n i m i się r o z p r a w i l i . N i e k t ó r z y
spośród wściekłych skapitulowali. Leclerc zamknął swą gazetę,
wstąpił później do wojska i ślad po nim ginie. Varlet spędził
jesienią kilka tygodni w więzieniu; do polityki wróci dopiero
p o t e r m i d o r z e . L i c z n i p r z y w ó d c y s a n k i u l o c c y p o g o d z i l i się z k i e ­
r o w n i c t w e m politycznym G ó r y , przyjmowali i lojalnie wykonywali
f u n k c j e W a p a r a c i e w ł a d z y j a k o b i ń s k i e j R e p u b l i k i . J e s i e n i ą 1793 r .
gilotynowano arystokratów, feuillantów, żyrondystów, ale nie
wściekłych. J a c q u e s R o u x został aresztowany 5 września: z a r z u c a n o
mu, prócz podburzania ludu, przestępstwa pospolite, j a k się
wydaje bezzasadnie. Nie doszło jednak do wyroku: w lutym
1794 r . R o u x z a s z t y l e t u j e się w w i ę z i e n i u .
Ledwie osłabł nacisk z lewej strony na Komitet Ocalenia,
ledwie umilkli wściekli, a Hébert przestał żądać „reorganizacji
rządu" — już nastąpił atak z prawa. Dantonista Thuriot,
który 20 września ustąpił z KOP, zarzucał Komitetowi złe
p r o w a d z e n i e wojny, b ł ę d n ą politykę e k o n o m i c z n ą , w y m i a n ę kom­
p e t e n t n y c h k a d r w wojsku i a d m i n i s t r a c j i na s a n k i u l o c k i c h dyle­
t a n t ó w . W o k ó ł d a n t o n i s t ó w z a c z ę l i się s k u p i a ć c i p o s ł o w i e , k t ó r z y
mieli osobiste pretensje d o r z ą d u : o d w o ł a n i c z ł o n k o w i e K o m i t e t u
B e z p i e c z e ń s t w a , r e p r e z e n t a n c i w misji, k t ó r y m z a r z u c o n o z ł e w y ­
w i ą z y w a n i e się z z a d a ń , m . i n . ci, k t ó r z y k a p i t u l o w a l i n a f r o n c i e :
Briez w V a l e n c i e n n e s , Reubell w Moguncji...
25 września w Konwencji p o s y p a ł się n a K O P grad zarzutów.
P r e t e k s t e m były z m i a n y w d o w ó d z t w i e a r m i i . Briez, który z w a l a ł
na Komitet Ocalenia winę za zły stan wojska, został przez
Konwencję włączony w skład tegoż Komitetu. Była to j a w n a
próba stopniowego rozbijania rządowej ekipy, która właśnie
zaczęła się cementować. Po bladych wystąpieniach Barére'a,
Billauda, Saint-André'ego d o obrony K O P wystąpił Robespierre.
Wygłosił w tym d n i u p r z e m ó w i e n i e , które — c h o ć nie o d c z y t a n e
z kajetu, i m p r o w i z o w a n e — g o d n e jest zająć miejsce w antologii
rewolucyjnej retoryki. Z a d e k l a r o w a ł respekt i estymę dla swych
kolegów z Komitetu („a wiadomo, że nie jestem rozrzutny,
gdy chodzi o te uczucia"). Po tym nastąpiła słynna tyrada:
"Oskarża się nas o bezczynność. Ale czy ktoś się. z a s t a n o w i ł
nad naszym położeniem? Kierować jedenastoma a r m i a m i ; pow­
s t r z y m y w a ć n a p ó r całej E u r o p y ; wszędzie d e m a s k o w a ć z d r a j c ó w ;
krzyżować plany emisariuszy wynajętych przez obce mocarstwa;
nadzorować nielojalnych funkcjonariuszy i ścigać ich; usuwać
wszędzie przeszkody utrudniające wykonanie najrozumniejszch
decyzji; walczyć z wszystkimi tyranami; onieśmielać wszystkich
konspiratorów... oto są nasze z a d a n i a " . Potrzebne są Komitetowi
jedność działania, świadomość poparcia Konwencji, dyskrecja
w wykonywaniu jego zadań. „Wiem, że nie m o ż e m y sobie po-
chlebiać, iż osiągnęliśmy p e ł n ą d o s k o n a ł o ś ć " . Ale by uratować
Republikę „ p o t r z e b n e są takie siły moralne i fizyczne, jakich
n a t u r a odmówiła chyba zarówno tym, którzy nas tu krytykują,
jak i tym, których zwalczamy. K o m i t e t zasłużył sobie na nie­
nawiść królów i ł o t r ó w ; jeśli nie dajecie wiary jego gorliwości
i jego służbie dla publicznego ocalenia — to z ł a m c i e ów instru­
ment. Ale rozważcie w p r z ó d sytuację, w jakiej się znajdujecie".
Co do wyboru Brieza — Robespierre jest j e d n o z n a c z n y : „by
r a t o w a ć ojczyznę trzeba wielkiego c h a r a k t e r u i wielkich c n ó t . . .
O ś w i a d c z a m , ż e t e n , k t o b y ł w V a l e n c i e n n e s , g d y w d a r ł się t a m
nieprzyjaciel, nie jest g o d n y , by należeć do K o m i t e t u O c a l e n i a . . .
Oświadczam w a m , że nigdy nie będę członkiem Komitetu, do
k t ó r e g o n a l e ż e ć będzie ktoś t a k i " . I w n i o s e k : „ N i e z b ę d n e jest, a b y
Konwencja oświadczyła, że ma do Komitetu Ocalenia pełne
zaufanie".
W r a ż e n i e było p o t ę ż n e . W y b ó r Brieza został skasowany, nieograni­
czone zaufanie p r z y z n a n e K o m i t e t o w i wśród owacji. Robespierre
potrafił zaimponować i wzbudzić ufność w sukces Republiki.
Człowiek tak n i e d a w n o jeszcze zniechęcony i zużyty, teraz „znaj­
d u j e w s e r c u d o ś ć siły, a b y b r o n i ć s p r a w y l u d u aż do śmierci".
W i e , ż e p o t r a f i jej b r o n i ć , m a p o c z u c i e swej m i s j i . W c a l e n i c m a
j e d n a k złudzeń. Wieczorem 25 września mówi u jakobinów, że
s ą w K o n w e n c j i k o n t y n u a t o r z y B r i s s o t a , ż e ł ą c z y się z n i m i c z ę ś ć
G ó r y . I daje do zrozumienia; że to postawa ludu paraliżuje opo­
zycję. „ P o s t ę p o w a n i e K o m i t e t u O c a l e n i a n i e p o d o b a się intry­
g a n t o m : t y m g o r z e j , p o d o b a się o n o l u d o w i , i t o w y s t a r c z a " .
Następstwem sukcesu z 25 września było kilka tygodni poli­
t y c z n e g o rozejmu. I p r z e d e wszystkim u t r w a l e n i e pozycji K o m i t e ­
tu O c a l e n i a . 10 października na wniosek Saint-Justa K o n w e n c j a
zadekretowała, że rząd będzie rewolucyjny aż do zawarcia
pokoju. To znaczy, że konstytucja nie wejdzie w życie, a K o m i t e t
O c a l e n i a będzie rządził Francją.

Pierwsze sukcesy, nowe spory


Autorytet i s a m a egzystencja robespierrowskiego K o m i t e t u Ocale­
nia zależały głównie od sytuacji na froncie. W s p i e r a ł tu j e d n a k
rząd mocny zryw narodowej solidarności w obronie zagrożonej
ojczyzny: bez niego wystawienie blisko milionowej armii, wy­
ekwipowanie jej i uzbrojenie nie byłoby możliwe. Z kolei
świadomość, że na czele stoi Komitet Ocalenia nieprzekupny,
energiczny, zdecydowany zwyciężyć — to ważny współczynnik
publicznych nastrojów. „Wzywa nas Republika: umiejmy zwy­
ciężyć albo zginąć", śpiewano w Pieśni wymarszu Marii-Józefa
Chéniera, w roku II Republiki prawie tak popularnej jak
Marsylianka.
R o b e s p i e r r e i m p o n u j e w i a r ą w sukces. G d y 8 p a ź d z i e r n i k a u ja­
kobinów dyskutowano o złych nowinach z frontu pod M a u b e u g e ,
t ł u m a c z y , ż e t o tylko „ d r a ś n i ę c i e n a r a m i e n i u H e r k u l e s a " . T r z e b a
darzyć zaufaniem rewolucyjny rząd i odrzucać kalumnie, którymi
go oczerniają prawdziwi winowajcy klęsk. „Obiecuję wam
zwycięstwa i wasze nadzieje nie b ę d ą zawiedzione". 11 paździer­
nika zapowiada w klubie bliską już decydującą rozprawę
z wrogiem. Decydującą w tym sensie, że "jeśli tyrani będą
z w y c i ę ż e n i , t o z g i n ą " . D l a r e p u b l i k a n ó w n a w e t klęska nie o z n a c z a
katastrofy: będzie n a u c z k ą dla zadufanych, mniej ufni b ę d ą z a ­
dawać tym pewniejsze ciosy. Ale zwycięstwo zależy tylko od
odwagi: tym razem nie wrogowie wybrali nam generałów!
Asekuracyjne pociechy na wypadek klęski okazały się zbędne,
ale i zwycięstwo nie było definitywne. 9 p a ź d z i e r n i k a kapitulo­
w a ł a r e b e l i a l y o ń s k a , c o u ł a t w i ł o p r z e p ę d z e n i e wojsk s a r d y ń s k i c h
z Sabaudii. Hiszpanów wyparto z Roussillonu. 16 p a ź d z i e r n i k a
J o u r d a n i Carnot, który z Paryża przybył na front, pobili na
głowę księcia Koburskiego pod Wattignies: ten piękny sukces
armii Północ uwolnił od oblężenia M a u b e u g e . 17 października
wandejczycy ponieśli miażdżącą, choć jeszcze nie decydującą
klęskę p o d Cholet. A więc rzeczywiście Komitet Ocalenia pro­
wadzi Republikę do zwycięstwa nad koalicją wrogów!
W p o u f n y m k a r n e c i e R o b e s p i e r r e ' a z jesieni 1793 r. b a r d z o d u ż o
miejsca zajmują kwestie t e r r o r u . Przyświecały mu bez wątpienia
głównie dwie idee. Kontrrewolucjonistów trzeba tępić szybko,
bez prawniczej rabulistyki („kara szybka jak błyskawica"), tez
w y l e w ó w fałszywej wrażliwości. Ale jednocześnie uderzać należy
w p r z y w ó d c ó w , a n i e w p o d r z ę d n e figury, w z d r a j c ó w , a n i e l u d z i
zbłąkanych. Gdy po dekrecie z 17 września ruszyła wreszcie
szybciej machina terroru, Robespierre bardzo konsekwentnie,
choć nie zawsze skutecznie, b r o n i ł tych d w ó c h reguł. 3 p a ź d z i e r n i k a
A m a r przedstawił Konwencji w imieniu Komitetu Bezpieczeństwa
raport w sprawie posłów Żyrondy. Robespierre oczywiście był
za postawieniem przed trybunałem szefów fakcji, sprzeciwił się
jednak dekretowi oskarżenia dla „siedemdziesięciu trzech", tj.
dla posłów, którzy zaprotestowali w czerwcu 1793 r. przeciw
„rewolucji z 2 czerwca". „Konwencja nie powinna dążyć do
mnożenia winowajców. Należy przywiązywać wagę do szefów
fakcji... Twierdzę, że wśród aresztowanych jest sporo ludzi
dobrej wiary, zwiedzionych przez fakcję... twierdzę, że wśród
sygnatariuszy protestu jest wielu — i znam ich — których
p o d p i s y w y ł u d z o n o " . D l a „ s i e d e m d z i e s i ę c i u t r z e c h " ( w istocie było
ich 78) wystarczającym środkiem będzie więc utrata mandatu
i areszt. Aż do końca bronił Robespierre skutecznie ich życia,
narażając się j a k o b i n o m skrajnym. To o rozróżnianiu szefów
i figurantów: wiele razy R o b e s p i e r r e b ę d z i e robił p o d o b n e roz­
różnienia. Jeśli j e d n a k w i n a jest niewątpliwa, nie należy tolerować
zwłoki. G d y zaczęty 24 października proces żyrondystów zbytnio
się p r z e d ł u ż a ł , w ł a ś n i e R o b e s p i e r r e z a ż ą d a ł d e k r e t u u m o ż l i w i a ­
jącego skrócenie postępowania (po 3 dniach przysięgli mogli
uznać, że są dostatecznie poinformowani). Brissot, Vergniaud,
G e n s o n n é i ich koledzy z a i m p o n o w a l i o d w a g ą w obliczu śmierci.
„ U m i e r a l i jak prawdziwi republikanie" — mówił Desmoulins.
Hebertyści wnet mu to wypomną.
H é b e r t d o m a g a ł się głośno szafotu dla Marii Antoniny i dla
siostry króla, M a d a m e Élisabeth. Co do królowej, Robespierre
ż ą d a ł jej procesu w i o s n ą 1 7 9 3 r . i t e r a z d e n e r w o w a ł się z w ł o k ą .
„ T r y b u n a ł rewolucyjny działa źle" — pisał w swym karnecie,
zapewne o tej właśnie sprawie. Ale długo chronił Madame
Élisabeth: ta dość ograniczona dewotka nie wydawała mu się
winna. Dopiero w maju 1794 r . p ó j d z i e o n a n a szafot, p o d o b n o
za s p r a w ą C o l l o t a d ' H e r b o i s . M a r i ę A n t o n i n ę s t r a c o n o 16 X 1793 r.
I n n e wyroki śmierci paryskiego t r y b u n a ł u — to stracenie wielu
p o l i t y k ó w (Bailly, B a r n a v e , F i l i p E g a l i t é , M a d a m e R o l a n d , p o ­
słowie G o r s a s , K e r s a i n t , M a n u e l , kilku eks-ministrów), g e n e r a ł ó w
( m . i n . C u s t i n e , B i r o n , H o u c h a r d , L u c k n e r ) . S t a n ę ł a t e ż n a sza­
focie j e s i e n i ą 1793 r . postać z innej epoki: kochanka Ludwika
XV pani Dubarry. W sumie od kwietnia do końca grudnia
1793 r. paryski trybunał w y d a ł ok. 250 wyroków śmierci. To
niewiele w porównaniu z tysiącami ofiar wojny d o m o w e j i re­
presji w Wandei, Lyonie czy Toulonie. Na prowincji terror
przybierał często postać m a s o w y c h , n i e z o r g a n i z o w a n y c h d z i a ł a ń .
R z ą d nie był w stanie k o n t r o l o w a ć tego żywiołu.
R o b e s p i e r r e sądził, ż e g r o ź n y i n s t r u m e n t t e r r o r u m o ż n a o d d a w a ć
w y ł ą c z n i e do rąk ludzi n i e s k a z i t e l n y c h : później szeroko rozwinie
ten wątek. W jego karnecie powracają jesienią 1793 r. uwagi
o czystce w komitetach rewolucyjnych, które wyszukiwały i wię­
ziły p o d e j r z a n y c h , o r a z o r e f o r m o w a n i u t r y b u n a ł u r e w o l u c y j n e g o .
To właśnie Robespierre w imię sprawnej represji obalił dekret
Konwencji z 18 października, który n a k a z y w a ł k o m i t e t o m rewo­
lucyjnym, by ujawniały motywy aresztowania. Ów dekret —
to z a p o w i e d ź rychłej ofensywy „ p o b ł a ż l i w y c h " .
Bez w ą t p i e n i a s p r a w y w o j n y i walki z kontrrewolucją stanowią
najważniejszy p r z e d m i o t zainteresowań Robespierre'a tej j e s i e n i .
J e d n a k ż e w jego karnecie jako inne „główne p u n k t y " dla rządu
p o j a w i a j ą się s p r a w y e k o n o m i c z n e , p r o p a g a n d a i d y p l o m a c j a .
Co się tyczy dyplomacji, politykę zagraniczną KOP referował
Konwencji właśnie Robespierre 18 XI 1793 r. Ten obszerny
raport na plan pierwszy wysuwał, i słusznie, rolę Anglii
w europejskiej koalicji. Ataki na Pitta i „gabinet londyński"
będą i później j e d n y m z ulubionych tematów Robespierre'a.
Z n a l a z ł o się w j e g o r a p o r c i e p o n o w n e o s k a r ż e n i e c a ł e j w o j e n n e j
polityki Żyrondy: żyrondyści pokazani przy tym zostali jako
angielscy agenci. Zabawne, że Louvet, który się ukrywał —
jako jeden z niewielu żyrondystowskich szefów zdołał przeżyć
okres terroru — w swoich notatkach to samo właśnie pisał
o Górze. M a r a t wedle Louveta był angielskim agentem, Góra
została kupiona przez zagranicę i nawet zwycięstwa Francji
są uzgodnione z mocarstwami, które muszą d a ć swym agentom
jakąś szansę. W ten sposób ludzie będą mówili, że Żyronda
p r z y n i o s ł a klęski, a R o b e s p i e r r e — sukcesy.
Raport Robespierre'a z troską rozważa postawę neutralnych
( U S A , Turcji, Szwajcarii) i sposoby polepszenia stosunków z nimi.
P o k a z u j e sprzeczności w ł o n i e koalicji. A u s t r i a i P r u s y p o g o d z i ł y
się co prawda przeciw Francji, "jak dwóch zbójców bijących
się o podział łupu po zamordowanym podróżnym zapomina
sporów, by biec razem ku nowej zdobyczy". Ale sojusz to
niepewny. Anglia przerzuca na innych ciężar wojny. Państwa
w ł o s k i e d ł u g o się o p i e r a ł y g r o ź b o m i i n t r y g o m , n i m w e s z ł y d o
w o j n y : z a s ł u g u j ą raczej n a litość niż g n i e w F r a n c j i . N a j z r ę c z n i e j
zaś gra Katarzyna: nie traci sił przeciw Francji, a udział
w koalicji zapewnia jej korzyści na wschodzie i wpływ na
niemieckich wspólników. Test w r e s z c i e w r a p o r c i e Robespierre'a
t e z a , iż z a c h o w a n i e silnej F r a n c j i leży w i n t e r e s i e m a ł y c h p a ń s t w .
B e z n i e j c a ł a E u r o p a p a d ł a b y ł u p e m 2-3 t y r a n ó w : t a k ż e A n g l i a
b y ł a b y z a g r o ż o n a p r z e z k o n t y n e n t a l n e m o c a r s t w a . Siła Francji
jest też w interesie Ameryki, bo potęga morska Anglii wciąż
dla Stanów Zjednoczonych stanowi groźbę „powrotu pod j a r z m o " .
Czyli: jeśli Francja upadnie, despotyzm rozleje się po całej
ziemi.
W notatkach Robespierre'a z jesieni 1793 r. niewiele śladów
jego bezpośredniej aktywności w kwestiach ekonomicznych: to
t e r e n , n a k t ó r y m w c i ą ż n i e c z u j e się o n z b y t p e w n i e . O c z y w i ś c i e
r o z u m i a ł polityczne i m i l i t a r n e znaczenie k o n t r o l o w a n i a gospo­
darki. Na szczęście levée en masse i powstanie milionowej armii
skutecznie likwidowały bezrobocie, a nawet rodziły tendencję
do wzrostu płac roboczych. Słabły zatem i napięcia socjalne.
Z drugiej strony armia Republiki — to masa ludzka, jakiej
dotychczas nigdzie nie z e b r a n o pod bronią, a jej wyposażenie,
uzbrojenie i wyżywienie — to morderczo trudne i wyczerpu-
jące zadanie rewolucyjnego rządu. Zmuszało do rozbudowy
sektora państwowego (przemysł uzbrojenia), do kontrolowania
produkcji prywatnej i tępienia bezczelnej spekulacji dostawców,
do szukania n o w y c h rozwiązań t e c h n i c z n y c h w w a r u n k a c h blo­
kady ekonomicznej, gdy Francja pozbawiona została dowozu
ważnych surowców. Państwo praktycznie przejęło kontrolę n a d
handlem zagranicznym. Ten rozbudowany etatyzm kładł się
na Komitecie Ocalenia ciężarem niełatwym do uniesienia.
Ustalone bardzo ogólnie we wrześniu maksimum cen i płac
wymagało precyzowania, doskonalenia, opracowania szczegóło­
wych taryf: a jednak nie spełniło nadziei. Niektóre artykuły
znikały niemal zupełnie z rynku (mięso, masło); masowy był
proceder fałszowania różnych produktów. Z nadejściem zimy
pojawiły się trudności z opałem. Rozkwitał czarny rynek,
a terror ekonomiczny nie był w stanie temu zapobiec. Bez­
pośredni przymus i represje nie wystarczały, aby opanować
s k o m p l i k o w a n y m e c h a n i z m r y n k u . C h l e b a , dzięki o g r o m n y m wy­
siłkom, na ogół wystarczało: w p r o w a d z o n o j e d n a k racjonowanie.
W Paryżu kartki na chleb pojawiły się u schyłku 1793 r.
K a r t k o w y „ c h l e b r ó w n o ś c i " , pain d'Égalité, był c z a r n y : d o d a w a n o
doń mąkę z kukurydzy, jęczmienia, owsa.

Świadomość obywatelska mogła oczywiście zaaprobować różne


trudności i wyrzeczenia. P o t ę ż n a sieć j a k o b i ń s k i c h klubów była
szczególnie s k u t e c z n y m i n s t r u m e n t e m patriotycznej p r o p a g a n d y :
to nie przypadek, że Robespierre jako członek KOP zabierał
głos w Konwencji 58 razy, a u jakobinów prawie 90 razy.
Nieprzypadkowo też j u ż 9 XI 1793 r. zaczął atakować kluby
sekcyjne, do których — po wrześniowym ograniczeniu sekcyjnych
zgromadzeń — schroniła się sankiulocka demokracja bezpo­
średnia, trudna do pogodzenia z rewolucyjną dyktaturą. To
przez kluby sekcyjne „ a k t y w sankiulocki d y r y g u j e p o l i t y k ą sekcyj,
kontroluje administrację, daje impuls w ł a d z o m miejskim i rzą­
dowi" (Albert Soboul). W początku grudnia rząd udaremnił
próby jednoczenia się klubów sekcyjnych, a 26 grudnia Robe­
spierre rozwijał a t a k : kluby sekcyjne to „ s t o w a r z y s z e n i a b ę k a r c i e " ;
albo zostaną oczyszczone i p o d d a n e jakobińskiej kontroli, albo
muszą zniknąć. J u ż wcześniej rozwiązano kobiecy klub Klary
Lacombe, skompromitowany współpracą ze wściekłymi. Kluby
były zbyt ważne, by jakobini godzili się tracić kontrolę nad
którymiś spośród nich.
Komitet Ocalenia b a r d z o się i n t e r e s o w a ł prasą. Po 2 czerwca
znikły gazety Ż y r o n d y , pojawiły się n a t o m i a s t wojujące o r g a n y
jakobińskie: Antibrissotin, Journal des Hommes Libres, Antifédéraliste.
Dość blisko Robespierre'a był Antifédéraliste, który solidnie in-
formował o pracach KOP. W sumie pojawiło się ponad 40
nowych tytułów. Specjalizacja gazet czyniła postępy. Na o b r a d a c h
Konwencji skupiały się Moniteur i Journal des Débats, organem
k l u b u j a k o b i n ó w b y ł Journal de la Montagne, Le Batave przynosił
b o g a t y s e r w i s z a g r a n i c z n y . B y ł y g a z e t y s p e c j a l i z u j ą c e się w infor­
m o w a n i u o sprawach wojny, o p r a c a c h K o m u n y , o r o z p r a w a c h
t r y b u n a ł u rewolucyjnego; były nawet pisma kobiece. Przetrwały
i pisma umiarkowane z Mercure Français na czele: musiały
jednak zachowywać dużą ostrożność.
W propagandzie klubowej i prasowej chętnie teraz potępiano
hazard i prostytucję, frywolne o b r a z y i sztuki teatralne, luksus
i elegancję; u z n a w a n o j e z a r e l i k t y ancien régime'u. Czyniła także
postępy swego rodzaju sankiulotyzacja jakobińskiej burżuazji.
N i g d y R o b e s p i e r r e n i e u l e g ł tej m o d z i e . Z a c h o w a ł swą p e d a n ­
tyczną elegancję i dbałość o wygląd. Co więcej, nie ukrywał
odrazy do rozchełstanej niechlujności M a r a t a , do złych m a n i e r
L e o n a r d a Bourdona, który „znieważał Konwencję przemawiając
w kapeluszu na głowie i zasiadając w stroju niepoważnym",
i w ogóle do tych j a k o b i n ó w , którzy — jak pisała Madame
Roland - „klną, piją i u b i e r a j ą się j a k tragarze". Nie znosił
Héberta m.in. za trywialność jego Pére Duchesne. Zresztą sam
Hébert lubił a k c e n t o w a ć swoje d w a wcielenia: brutalny i wul­
g a r n y w swej g a z e c i e , był sam dobrze ufryzowanym elegantem
i m a w i a ł , że plebejskie s a b o t y jego kolegi z r a t u s z a , C h a u m e t t e ' a ,
nie wywierają wrażenia na plebsie.
Wbrew różnym insynuacjom Robespierre nie był Tartuffem
rewolucji i nie ścigał gorliwiej od i n n y c h prostytucji czy h a z a r d u
jako arystokratycznej spuścizny. Natomiast inaczej niż wielu
jakobinów, a* nawet żyrondystów czy ludzi Równiny, do tej
spuścizny obalonego régime'u i obalonej klasy zaliczał ateizm.
N i e żywił najmniejszej sympatii do „sekty filozofów", oschłych
materialistów, którym przypisywał prześladowanie ulubionego
Jana Jakuba. I właśnie od Rousseau przejął wiarę w Boga,
w przyszłe życie z nagrodą dla dobrych i karą dla złych,
w świętość u m o w y społecznej oraz mądrych praw. Tymczasem
wśród ludzi rewolucji było wielu takich, którzy w propagandzie
antyklerykalizmu i ateizmu dostrzegali jednocześnie triumf Ro­
z u m u i triumf n a d kontrrewolucją. Po 10 sierpnia wielka masa
opornych księży opuściła Francję; ale wielkopańska pogarda
dla religii Vergniauda czy Guadeta ścigała także lojalnych,
konstytucyjnych księży. Ledwie w początku grudnia 1792 r.
usadowiła się w Komunie ekipa Hébert—Chaumette, a już
zakazała o d p r a w i a n i a pasterki w Boże N a r o d z e n i e . To sankiuloci
zmusili w ó w c z a s księży do złamania tego zakazu. Ale dopiero
jesienią 1793 r. zaczęła się na wielką skalę ofensywa „dechry-
stianizacji". Szczególną pomysłowość wykazali przy tym byli
księża i klerycy: F o u c h é , C o u p é d e l'Oise, G o y r e - L a p l a n c h e .
R e p r e z e n t a n c i w misji — F o u c h é , A n d r é D u m o n t , L e q u i n i o —
na r ó ż n e sposoby ścieśniali s w o b o d ę k u l t u , laicyzowali pogrzeby
i c m e n t a r z e (to F o u c h é w y n a l a z ł napis d l a b r a m c m e n t a r n y c h :
„ Ś m i e r ć jest wiecznym snem"). C h a u m e t t e obserwował poczy­
n a n i a F o u c h é ' g o n a p r o w i n c j i i o d p a ź d z i e r n i k a 1793 r . p o p c h n ą ł
w tym kierunku K o m u n ę Paryża. W listopadzie dechrystianiza-
t o r z y z m u s z a l i kler do p o r z u c a n i a swego s t a n u ; kościoły paryskie
z a m i e n i a n e były kolejno na świątynie R o z u m u , zaś 23 listopada
Komuna uchwaliła ich zamknięcie. Mnożyły się antyreligijne
m a s k a r a d y i ofiary d z w o n ó w i kosztowności kościelnych na cele
o b r o n y kraju. D e c h r y s t i a n i z a c j ą z a j m o w a ł y się o c h o c z o n i e k t ó r e
oddziały armii rewolucyjnej; u jakobinów wygłaszano mocne
mowy przeciw przesądom. Konwencja przyjęła j u ż 5 paździer­
nika, na wniosek górala R o m m e ' a , k a l e n d a r z republikański, który
całkowicie laicyzował rytm dni świątecznych. 6 listopada Kon­
w e n c j a u c h w a l i ł a z kolei, ż e k a ż d a g m i n a m a p r a w o r e z y g n o w a ć
z kultu religijnego: legalizowało to dechrystianizację.
W k a r n e c i e R o b e s p i e r r e ' a w c z e ś n i e p o j a w i ł y się n o t a t k i p o ś w i a d ­
czające j e g o próby zahamowania procesu. „Odłożyć na czas
nieokreślony dekret o kalendarzu" — pisał j u ż przed 5 paź­
dziernika „Skasować uchwałę władz miejskich, która zakazuje
mszy i nieszporów. Nie mają do tego prawa. To powód do
niepokojów" — notował po uchwale Komuny o zamknięciu
kościołów paryskich. „Uspokoić zamieszki religijne w departa­
mencie S o m m e . Posłać t a m r e p r e z e n t a n t a rozsądnego i p a t r i o t ę "
[ t o o z a p a l e a n t y r e l i g i j n y m r e p r e z e n t a n t a w misji A n d r é D u -
m o n t a ) . Z n a m i e n n e jest, ż e w e wszystkich tych s p r a w a c h R o b e ­
spierre poniósł p o r a ż k ę : k a l e n d a r z r e p u b l i k a ń s k i wszedł w życie,
uchwała K o m u n y pozostała w mocy, D u m o n t a zaś n i e p o z b a ­
w i o n o j e g o misji. N i e m n i e j u d a ł o się R o b e s p i e r r e ' o w i n a p o c z ą t k u
grudnia 1793 r . z a h a m o w a ć r u c h d e c h r y s t i a n i z a c j i .
Motywy Robespierre'a wyjaśniają jego wystąpienia klubowe 21
i 28 l i s t o p a d a o r a z m o w y w K o n w e n c j i z 18 l i s t o p a d a i 5 g r u d n i a .
T ł u m a c z y ł więc j a k o b i n o m , ż e nie f a n a t y z m religijny jest ź r ó d ł e m
zła (dał przy okazji s w ą o c e n ę W a n d e i : u z n a ł słusznie, iż nie
m o ż n a jej t ł u m a c z y ć tylko racjami religijnymi). S k u p i a n i e uwagi
na fanatyzmie odwraca ją od większych gróźb. Fanatyzm już
k o n a ł ; ale "Jest to zwierzę dzikie i k a p r y ś n e : uciekało j u ż p r z e d
R o z u m e m . Prześladujcie je z wielkim krzykiem, a z n o w u p o w r ó c i " .
C z y l i : „księża b ę d ą d ł u ż e j o d p r a w i a ć m s z e , jeśli im się z a b r o n i
je o d p r a w i a ć " . Co więcej, „są ludzie, k t ó r z y c h c ą pójść j e s z c z e
d a l e j : pod pretekstem tępienia przesądu c h c ą uczynić rodzaj
religii z s a m e g o a t e i z m u " . O c z y w i ś c i e , n i e w s z y s c y d e c h r y s t i a -
n i z a t o r z y byli a t e i s t a m i i R o b e s p i e r r e o t y m w i e d z i a ł . N a w e t
s a m y m p r o m o t o r o m r u c h u c z ę s t o się p l ą t a ł y a t e i z m i d e i z m ,
m a t e r i a l i s t y c z n a religia R o z u m u i deistyczny kult Najwyższej
Istoty. C h a u m e t t e m ó w i ł w p r a w d z i e j u ż l a t e m 1793 r.: „ n a s z y m
b o g i e m jest lud, i n n e g o nie p o t r z e b u j e m y " , jesienią zaś rozwodził
się n a d „ t r u p i m o d o r e m k o ś c i o ł ó w J e z u s a " , W i s t o c i e j e d n a k
w c a l e n i e b y ł c h y b a p e w n y , że „ ś m i e r ć j e s t w i e c z n y m snem".
Ale j e g o przyjaciele, S y l v a i n M a r é c h a l czy H é b e r t , k t ó r y pisał,
iż n i e w i e r z y ni w p i e k ł o , ni w r a j — to j u ż a t e i ś c i .
R o b e s p i e r r e nie z a m i e r z a z a b r a n i a ć a t e i z m u . „ K a ż d y f i l o z o f i k a ż ­
d y c z ł o w i e k m o ż e o t y m s ą d z i ć c o m u się p o d o b a " — m ó w i ł
2 1 l i s t o p a d a n a t e m a t n i e w i a r y w B o g a . S p r z e c i w i a się j e d n a k
z d e c y d o w a n i e , by czynić z a t e i z m u system p a ń s t w o w y . „ K o n ­
wencja to nie a u t o r książek ani systemów m e t a f i z y c z n y c h : jest
to organ polityczny i ludowy, obowiązany do respektowania
n i e t y l k o p r a w , lecz i c h a r a k t e r u f r a n c u s k i e g o l u d u " . J u ż
w p o l e m i c e z G u a d e t e m w m a r c u 1792 r . R o b e s p i e r r e b r o n i ł
idei, że a t e i z m jest a r y s t o k r a t y c z n y , a c n o t l i w y l u d w Boga
w i e r z y . T e r a z z c a ł ą siłą p o w t ó r z y ł ó w p o g l ą d . G d y j e d n a k
m ó w i ł , iż wiara to światopogląd l u d u — nie n a d a w a ł t e m u
takiego znaczenia, jak p r z e d t e m na przykład Wolter a później
N a p o l e o n (religia g w a r a n t u j e p o s ł u s z e ń s t w o l u d u i ł a d s p o ł e c z n y ) .
Nie brakowało wolterianów wśród polityków Konwencji. R o ­
bespierre, który lubił m ó w i ć „ m y , sankiuloci", s a m wierzy
w W i e l k ą I s t o t ę , a nie t y l k o p r o s t a c z k o m j ą d o w i e r z e n i a
podaje.

J e s t j e d n a k p r z e c i w n y n i e tylko p r o p a g a n d z i e a t e i z m u , lecz
t a k ż e g w a ł t o w n e j dechrystianizacji, c h o c i a ż nie o m i e s z k a d o d a ć ,
iż "już w kolegium był n a d e r złym k a t o l i k i e m " . Bo cała ta
akcja pozwala „ t y r a n o m " o b r z y d z a ć Francję w o c z a c h E u r o p y ,
p r z e d s t a w i a ć F r a n c u z ó w j a k o ludzi n i e m o r a l n y c h , „ n a r ó d sza­
l e ń c ó w i a t e u s z y " . B y się p r z e c i w s t a w i ć tej p r o p a g a n d z i e koalicji,
Robespierre odczytał w Konwencji 5 g r u d n i a adres do ludów
E u r o p y . Było t a m oskarżenie niemoralności d e s p o t y z m u i despo­
t ó w , p r z e c i w s t a w i e n i e religii o d d a n e j w s ł u ż b ę „ b o g a c z y i ciemięz­
c ó w " , „ c z y s t e m u kultowi Wielkiej I s t o t y " , wreszcie zaś o d r z u ­
cenie z a r z u t ó w , że F r a n c u z i prześladują w i e r z e n i a religijne.
I w a ż n e stwierdzenie, iż F r a n c j a nie jest „dotknięta m a n i ą
uszczęśliwiania i wyzwalania jakiegokolwiek n a r o d u w b r e w n i e m u
samemu".
Najważniejszy j e d n a k motyw protestów Robespierre'a przeciw
a n t y r e l i g i j n e m u a w a n t u r n i c t w u k r y ł się g d z i e i n d z i e j . O t o u z n a ł
on, że jest w tym spisek ludzi niemoralnych, przekupionych
przez obce dwory, którzy zmierzają do rozniecenia fanatyzmu,
do obrzydzenia szerokim masom rewolucji i jej rządu, do za­
niepokojenia katolików „i zwłaszcza protestantów, jeszcze bardziej
przywiązanych do swej religii". Dojrzał w tym Robespierre
kontynuację polityki żyrondystów, którzy przez prześladowanie
kultu skutecznie obrzydzili rewolucję Belgom i ułatwili wan-
dejską eksplozję, a p o t e m k o n t r r e w o l u c y j n ą rebelię na P o ł u d n i u .
To nauczka, b y się s t r z e c tych, którzy „chcą pod pretekstem
filozofii r o z p a l i ć w o j n ę d o m o w ą " — p o w i e w K o n w e n c j i 5 g r u d n i a .
I w n i o s e k z tej c a ł e j a r g u m e n t a c j i , s f o r m u ł o w a n y j u ż 2 1 l i s t o p a d a :
niektórzy sądzą, że K o n w e n c j a zakazała kultu katolickiego. „ N i e ,
K o n w e n c j a . . . nigdy tego nie zrobi. Jej intencją jest utrzymanie
wolności kultów, k t ó r ą p r o k l a m o w a ł a " . Istotnie, 6 g r u d n i a K o n ­
wencja potwierdziła solennie wolność religijną.
Sukces R o b e s p i e r r e ' a nie był k o m p l e t n y , bo podjętych j u ż decyzji
dechrystianizacyjnych nie cofnięto; paryskie kościoły pozostały
zamknięte. Niemniej a n i m a t o r z y całego ruchu zatrąbili na odwrót.
29 listopada C h a u m e t t e m ó w i ł w K o m u n i e o wolności kultów.
Hébert zaś pisał w Pére Duchesne: „Niech głupcy jedzą jak
długo zechcą swego pana boga z mąki: ty poprzestań na
ś m i e c h u z ich g ł u p o t y , lecz ich nie p r z e ś l a d u j . I m b a r d z i e j bije
się o s ł a , t y m większy jest j e g o u p ó r " .

Cały konflikt wokół dechrystianizacji — to tylko wierzchołek


góry lodowej. P o d p o w i e r z c h n i ą t y c h s p o r ó w k ł ę b i ł y się rywali­
zacje polityczne i o b a w y przed antyrządowym spiskiem. Robe­
spierre'a z a n i e p o k o i ł f a k t , iż, p r z e c i w r e l i g i i d e k l a m o w a l i j e d n a ­
kowo Hébert i jego przyjaciele, jak Chaumette i Leonard
Bourdon, oraz dantoniści: Thuriot, Fabre d'Eglantine. O b a w i a ł
się koalicji j a k o b i n ó w skrajnych i umiarkowanych, hebertystów
i d a n t o n i s t ó w , p r z e c i w r z ą d o w i : j e j m o ż l i w o ś ć j u ż r a z się w s z a k
zarysowała pod koniec sierpnia 1793 r.
Niepokoje Robespierre'a pogłębiały inne jeszcze personalne
układy. O t o obie grupy - przyjaciele H é b e r t a i ludzie D a n t o n a
— miały żywe związki z cudzoziemcami, bardzo aktywnymi
w r e w o l u c y j n y r h P a r y ż u . Byli w t y m g r o n i e p r a w d z i w i „ p i e l g r z y m i
wolności": niektórych uhonorowano wyborem do Konwencji
( N i e m c a b a r o n a von Clootsa, zasłużonego w rewolucji a m e r y k a ń ­
skiej Anglika Tomasza Paine). Ale większość tych ruchliwych
przybyszy rewolucyjnym frazesem maskowała ordynarną intere­
sowność. Była tam cała czereda bankierów i spekulantów:
Holender de Kock, Austriacy Freyowie, zdeklasowany grand
hiszpański G u z m a n , pruski p o d d a n y Perrégaux, Ż y d portugalski
z Bordeaux Pereira i inni, a przede wszystkim Baltazar Proli,
ponoć nieślubny syn austriackiego kanclerza księcia Kaunitza.
Przez matkę, belgijską h r a b i n ę z Brukseli, Proli m i a ł kontakty
z Wiedniem. Ta m ę t n a figura potwierdza podejrzenia, iż nie­
którzy c u d z o z i e m c y łączyli w P a r y ż u robienie interesów z dzia­
łalnością szpiegowską.
I oto ci cudzoziemcy stanowią rodzaj p o m o s t u między heberty-
stami i dantonistami: można było przypuszczać, że pracują
nad koalicją o b u grup. Zresztą niektórzy jakobini obracali się
swobodnie w obu kręgach: taki H é r a u l t czy L e o n a r d Bourdon
mają powiązania i z hebertystami, i z dantonistami. I wreszcie:
cudzoziemcy aktywnie uczestniczą w dechrystianizacji, którą
Robespierre uznał za wybuchową mieszankę, zdolną rozpalić
wojnę domową. Mają także, przynajmniej Proli, jakieś j a w n i e
polityczne a m b i c j e . O d tego krok tylko d o u z n a n i a , i ż s t a n o w i ą
o b c ą a g e n t u r ę , g r o ż ą c ą j u ż nie tylko r z ą d o w i , lecz rewolucji.

K o n i e c jedności
„ T y g r y s y r o z s z a r p i ą się n a w z a j e m " : t a k k o m e n t o w a ł a u w i ę z i o n a
pani Roland u schyłku sierpnia 1793 r. wiadomości o roz-
dźwiękach między Robespierrem, D a n t o n e m i H é b e r t e m . Prog­
noza była przedwczesna. Po wrześniowych spięciach przyszło
uspokojenie. 1 0 p a ź d z i e r n i k a D a n t o n w y j e c h a ł d o swej wiejskiej
posiadłości w Arcis na dłuższy w y p o c z y n e k . P o d j e g o n i e o b e c n o ś ć
h e b e r t y ś c i nie siedzieli c i c h o : atakowali dantonistów (Thuriota,
samego Dantona, Chabota, Legendre'a, Delacroix), ale także
l u d z i stojących blisko R o b e s p i e r r e ' a ( B a r é r e ' a , posła D u q u e s n o y a ,
redaktora Journal de la Montagne, Laveaux'a). Była to zwykła
wojna podjazdowa.
D a n t o n i ś c i się i m r e w a n ż o w a l i k o n t r a t a k a m i . N i e z a w s z e p u b l i c z ­
nymi. Około 12 października Fabre zadenuncjował komitetom
rządowym grupę ekstremistów jako agentów zagranicy, popycha­
jących do różnych skrajności w celu zrujnowania rewolucji.
Z n a l e ź l i się n a tej liście „zagranicznego spisku" m.in. Hérault,
Proli, Pereira, Desfieux (aktywny jakobin o podejrzanej prze­
szłości), Ulryk Dubuisson (dość znany komediopisarz). Zna­
m i e n n e : Fabre zadenuncjował również dwóch wybitnych danto­
nistów, Chabota i Basire'a. To sygnał skłócenia w obrębie
grupy, nie politycznego wprawdzie, lecz na tle rywalizacji
b r u d n y c h i n t e r e s ó w . N i e o d w a ż y ł się natomiast Fabre oskarżyć
Héberta i Komuny.
Odtąd rząd ma na oku zadenuncjowanych. Podejrzana jest
ich gorliwość w dechrystianizacji, podejrzane bogactwo (czy to
nie stypendia obcych dworów, płacone za sianie zamętu?).
Kamizelka Robespierre'a
Miska do golenia Robespierre'a
A najbardziej podejrzane — manipulacje polityczne. Proli i jego
trzej zaufani: Pereira, Dubuisson, Desfieux z m o n t o w a l i właśnie
komitet centralny klubów sekcyjnych: 20 października organ
ten u c h w a l i ł swój regulamin, a 8 listopada — znów ta anty-
religijna gorliwość — przyjął ostrą petycję dechrystianizacyjną.
Dla rządu r u c h s e k c y j n y m o ż e s t a ć się groźny, gdy się próbuje
ł ą c z y ć : czy komitet c e n t r a l n y k l u b ó w to nie początek p r z y g o t o w a ń
i n s u r e k c y j n y c h ? P r e s j a p o l i c j i s p o w o d o w a ł a , i ż się r o z s y p a ł ; d e k r e t
z 4 grudnia zabraniał klubom „kongresów i zjednoczeń". Ale
podejrzenia co do roli Proliego pozostały. Tym większe, że
14 l i s t o p a d a C h a b o t i Basire, w szczęśliwej niewiedzy o denun­
cjacji F a b r e ' a , z r e w a n ż o w a l i się s w ą k o n t r d e n u n c j a c j ą . O s k a r ż y l i
Fabre'a i Héberta, Proliego i jego pomocników, finansistę
i rojalistycznego spiskowca barona de Batza, wreszcie dwóch
własnych wspólników: posłów D e l a u n a y a i J u l i e n a de Toulouse.
O ś w i a d c z y l i , ż e spisek t e n m i a ł na celu s k o r u m p o w a n i e posłów
i sprowokowanie ludu do insurekcji przeciw rządowi. Gruba
afera korupcyjna, związana z likwidacją Kompanii Indyjskiej,
była przykładem korupcji wśród posłów: sami Chabot i Basire
tkwili w niej po uszy o b o k D e l a u n a y a i J u l i e n a .
R z ą d z d e c y d o w a ł się t e r a z n a p i e r w s z e a r e s z t o w a n i a : u c h r o n i o n o
j e d n a k i F a b r e ' a , k t ó r y w y p i e r a ł się u d z i a ł u w a f e r z e K o m p a n i i
Indyjskiej, i H é b e r t a . R o b e s p i e r r e nie chciał zbyt licznych areszto­
wań wśród znanych działaczy Góry i klubu jakobińskiego.
„ R a t o w a ć honor Konwencji i Góry, wycieniować różnice między
szefami korupcji a słabymi przez nich zwiedzionymi" — pisał
w swym karnecie. Aresztowanych Chabota i Basire'a skłonny
był uznać za „słabych i zwiedzionych". Sądził, że głównym
celem powinna być amputacja podejrzanych cudzoziemców i
hochsztaplerów, winnych korupcji i spiskowania. Jeśli Robes­
p i e r r e p r z e z d ł u g i e t y g o d n i e b ę d z i e t e r a z r o z g l ą d a ł się n a p r a w o
i na lewo, utrzymywał równowagę między „moderantyzmem"
dantonistów i „przesadą" hebertystów, jeśli będzie szkicował
ataki w obu kierunkach i nie doprowadzał ich do końca —
to dlatego, że zależy mu na jedności Góry. Chce ocalić tę
jedność pod mocnym kierownictwem rządu.
Bez wątpienia nie ufał Hébertowi i jego przyjaciołom, nie
ufał ich gotowości uznania autorytetu KOP. Mieli oni wciąż
mocne atuty w ręku. Kierowali Komuną: prawda, mniej ona
teraz znaczyła, bo od września komitety rewolucyjne sekcyj
wyjęto spod jej władzy i poddano Komitetowi Bezpieczeństwa.
Próby odzyskania wpływu na nie zakończyły się 4 grudnia
klęską Komuny. Hebertyści rządzili klubem kordelierów, obsa­
dzili biura ministerstwa wojny (sekretarz ministerstwa, heber-
tysta V i n c e n t p r z e r a s t a ł m i n i s t r a B o u c h o t t e ' a a m b i c j ą i ruchli­
wością). Mieli też poważne wpływy w sztabie armii rewolu­
cyjnej, c h o ć u p r o s z c z o n e jest t w i e r d z e n i e , i ż b y ł a o n a p o p r o s t u
instrumentem grupy Héberta. Jej komendant Ronsin był kor-
delierem, ale z H é b e r t e m nie m i a ł bliższych stosunków, a n a w e t
go nie lubił. W sztabie armii rewolucyjnej byli i ludzie
Robespierre'a; trwały tam zresztą dość gorszące spory, brak
było jedności ideowej a n a w e t zwykłej dyscypliny.
H e b e r t y ś c i n i e c z u l i się z b y t pewnie. 21 listopada po areszto­
waniu Chabota i Basire'a Hébert i Momoro (ciągle bardzo
aktywny u kordelierów) skarżyli się na plotki o aresztowaniu
grożącym im obu, a także Chaumette'owi i merowi Pache.
Robespierre w klubie uspokoił ich: „ja, obrońca wszystkich
p a t r i o t ó w . . . zawsze p r z y j m o w a ł e m z a s a d ę , iż t r z e b a tyleż wyro­
zumiałości dla błahych błędów patriotyzmu, ile surowości dla
z b r o d n i arystokracji i perfidii ł o t r ó w " . Cały atak skierował na
Proli'ego i j e g o ludzi (Desficuxa, D u b u i s s o n a , Pereirę). P r z e g n a n o
ich z k l u b u ; u c h w a l o n o też, n a wniosek R o b e s p i e r r e ' a , d o k o n a ć
g e n e r a l n e j czystki wśród j a k o b i n ó w . O d t ą d p r z e z d ł u g i e miesiące
odbywać się będą w klubie dyskusje i głosowania nad każdym
z członków.

Po tygodniu wyraźne zaostrzenie tonu u Robespierre'a. N a tle


rozwijającej się dechrystianizacji, której z d e c y d o w a ł się położyć
kres, dość wyraźnie zaatakował grupę Héberta. Uznał, że
„spisek zagranicy" zdołał namówić hebertystów, by sięgnęli
po władzę: stąd kalumnie na KOP i na niego osobiście
r z u c a n e . Istotnie, ekstremiści opowiadali, że R o b e s p i e r r e popiera
• księży -i katolicyzm. W Pére Duchesne pojawiały się jadowite
aluzje: „Nie szczędźcie nikogo, nie bójcie się obalenia dzisiej­
szego bożyszcza"; „Biada temu, kto skupia na sobie wszystkie
spojrzenia i czyje nazwisko wszyscy powtarzają".
28 listopada Robespierre oświadcza w klubie: "Jeśli Komitet
Ocalenia wam się nie podoba, weźcie sobie nasze stanowiska.
Weźcie, ustąpimy je wam z przyjemnością. Zobaczymy, jak
będziecie trzymali stery rządów... Wy będziecie rządzić, a my
wejdziemy na trybunę!" Do tej ironicznej inwokacji dołączył
kilka g r ó ź b p o d a d r e s e m dechrystianizatorów.
T y m c z a s e m wcześniej na wiadomość o aresztowaniu przyjaciół,
Chabota i Basire'a, do Paryża wrócił Danton. Włączył się
w wir politycznej walki, i to po stronie Robespierre'a: żądał
położenia kresu dechrystianizacji, silnego r z ą d u kierującego a u t o ­
r y t a t y w n i e c a ł y m krajem. Ale j e d n o c z e ś n i e rzucił hasło „oszczę­
d z a n i a krwi l u d z k i e j " . A t a k o w a n y z furią przez ekstremistów, p o d ­
trzymany został 3 grudnia w klubie przez Robespierre'a.
Maksymilian poprzednio uspokajał hebertystów, że nie pragnie
ich skalpów, i ostrzegał ich, by nie podważali rządu. Teraz
jego poparcie dla Dantona było również ostrzeżeniem. Jest tu
akcent solidarności ze starym działaczem rewolucji, skierowanej
p r z e c i w k r z y k a c z o m ( „ N i e c h t u w y s t ą p i ą ci, k t ó r z y s ą w i ę k s z y m i
patriotami od nas!"), są pochwały patriotyzmu i gorliwości
Dantona. Ale niemało też zastrzeżeń. „Z Dantonem różniły
mnie opinie" (w sprawie zdrady "Dumourieza, ścigania bris-
sotynów); „różnice zdań między nami sprawiały, że obserwo­
wałem Dantona uważnie, a niekiedy z gniewem"; „być może
m y l ę się c o d o D a n t o n a " . . . S p o r o tych wątpliwości. I rezerwa
to uzasadniona.
Pisano niekiedy, że R o b e s p i e r r e r a d widział ostre spięcia m i ę d z y
hebertystami i dantonistami, bo stwarzały stan równowagi
i u ł a t w i a ł y s y t u a c j ę r z ą d u . T o c h y b a n i e z u p e ł n i e ścisłe. O w s z e m ,
uspokajały go oznaki, że nie grozi n a r a z i e k o a l i c j a o b u fakcji
p r z e c i w K o m i t e t o w i O c a l e n i a . Ale j e g o g ł ó w n a idea, to zacho­
wanie jedności Góry pod politycznym kierownictwem rządu,
o d c i ę c i e od niej p o d e j r z a n e j c z e r e d y c u d z o z i e m c ó w i s p e k u l a n t ó w ,
oszczędzanie z n a n y c h działaczy. W i d a ć to wyraźnie w pierwszych
tygodniach jakobińskiej czystki. Maksymilian nie sprzeciwił się
wcale „epuracji" H é b e r t a . 11 grudnia H é b e r t przeszedł gładko
przez czystkę: zarzucano mu dość miękko „zbytni zapał", on
sam przeczył, jakoby był ateistą. Trzy dni później Robespierre
n i e s p r z e c i w i ł się też epuracji czołowych dantonistów, Fabre'a
i Desmoulinsa. Pewne wątpliwości budziła fortuna Fabre'a:
t ł u m a c z y ł się, ż e z a w d z i ę c z a ja. t a l e n t o m l i t e r a c k i m . D e s m o u l i n -
sowi Robespierre lekko wytknął, że jest niestały i myli się
w ocenie ludzi. O b a j przeszli. N a t o m i a s t m o c n o a n g a ż o w a ł się
Robespierre w usuwanie z klubu cudzoziemców-korupcjonistów:
to on przepędził Proliego i wspólników. To on doprowadził
12 g r u d n i a do usunięcia p o p u l a r n e g o w klubie Clootsa.
D a n t o n i s t ó w uskrzydliły ostre słowa R o b c s p i e r r e ' a p o d adresem
hebertystów, jego poparcie dla D a n t o n a , zastopowanie dechrystia­
nizacji. D a n t o n i s t a G a r a t pisał w p a m i ę t n i k a c h , że po powrocie
z e wsi Danton był z d e c y d o w a n y „zniszczyć w p ł y w s a n k i u l o t ó w ,
terror zastąpić łagodnością i zawrzeć pokój z E u r o p ą " . Ś r o d k a m i
do celu miały być o d d z i a ł y w a n i a prasowe na opinię, skupienie
przy Dantonie Równiny i części Góry, usunięcie z KOP
Billauda i Collota, pozyskanie Barére'a pięknymi frazesami,
a Robespierre'a pochlebstwami. Co do z m i a n y składu K O P —
gdy 12 g r u d n i a przyszło do odnowienia pełnomocnictw K o m i t e t u
i górale wołali „kontynuować!" — z law Konwencji rozległy
się p r o t e s t y . D a n t o n i s t a B o u r d o n d e 1'Oise z a ż ą d a ł c z ę ś c i o w e g o
odnowienia składu KOP. Większość j u ż się zgodziła rozważyć
sprawę na następnym posiedzeniu; jednak mało znany góral
J a y de Sainte-Foy odwrócił nastroje swym p r o t e s t e m : nie zmienia
się r z ą d u w s a m y m środku kampanii wojennej! Dantoniści nie
nalegali.
Lepiej im się powiodło z próbą pozyskania opinii. Dotąd
wspierało ich, dość blado, pismo Guffroya, Le Rougyff, nawró­
cone z hebertyzmu. Teraz Danton namówił na powrót do
dziennikarstwa Desmoulinsa, obiecując, że będzie go krył.
5 grudnia ukazał się pierwszy, numer gazety Desmoulinsa,
Vieux Cordelier, Robespierre czytał dwa pierwsze numery i nie
p r o t e s t o w a ł : b o też były t a m a t a k i n a e k s t r e m i s t ó w i n a b a r o n a
Clootsa. Ale numery 3 i 4 (z 15 i 24 grudnia) z talentem
i gwałtownością zakwestionowały politykę terroru, despotyzm
Komitetu Ocalenia i żądały uwolnienia wielkiej masy podej-.
rzanych. Sukces Desmoulinsa wśród burżuazji był ogromny:
wyrywano sobie egzemplarze jego gazety.
T o n i e k o n i e c ofensywy d a n t o n i s t ó w : 17 grudnia Fabre zadenun­
cjował d w ó c h z n a n y c h ekstremistów, Vincenta i Ronsina, jako
w y w r o t o w c ó w . Ich aresztowanie wzburzyło nie tylko kordelierów,
ale i j a k o b i n ó w : 21 g r u d n i a k l u b uchwalił, że V i n c e n t i R o n s i n
nie stracili jego zaufania. H é b e r t z a ż ą d a ł jednocześnie, by u s u n ą ć
z k l u b u F a b r e ' a , D e s m o u l i n s a , B o u r d o n a d e 1'Oise. O w k o n t r a t a k
ekstremistów nie był bez związku z p o w r o t e m Collota d ' H e r b o i s
z misji w Lyonie. Właśnie 14 grudnia zarządził on masowe
rozstrzeliwania lyońskich rebeliantów. Wiadomości o tym akcie
t e r r o r y z m u r o z e s z ł y się p o k r a j u (m. in. obrzydziły Collota Ro-
bespierre'owi). Polityka pobłażliwości d a n t o n i s t ó w była dla Col­
lota pa prostu niebezpieczna. Jego powrót do Paryża z ma­
k a b r y c z n ą relikwią — głową ściętego Chaliera — rozgrzał sankiu­
lotów i ektremistów, zmienił też nastroje u jakobinów.
Robespierre jeszcze 20 grudnia Zgodził się na pewną koncesję
wobec pobłażliwych: na powołanie „komitetu sprawiedliwości"
mającego naprawić krzywdy, popełnione przy masowych aresz­
towaniach podejrzanych. 23 grudnia bronił dość miękko władz
w związku z decyzją o uwięzieniu Vincenta i Ronsina: przy­
pomniał jakobinom, że Chabot też został aresztowany mimo
zasług i obiecywał, że niewinnych patriotów władze obronią.
Ale w k r ó t k i m spięciu z Momoro ujawnił o b a w ę przed heber-
tystowską wersją d n i a 2 c z e r w c a : a t a k i e m l u d u na K o n w e n c j ę .
J u ż dwa dni później nastąpił zwrot. Sukces gazety Desmoulinsa
niepokoił; n a s t r o j e j a k o b i n ó w p r z e c h y l i ł y się wyraźnie na lewo.
O k a z a ł o się t e ż , ż e F a b r e — k t ó r e g o R o b e s p i e r r e u w a ż a ł z a z ł e g o
d u c h a D a n t o n a i Desmoulinsa — jest obrzydliwie s k o m p r o m i t o -
w a n y w aferze K o m p a n i i Indyjskiej. W ł a ś n i e 19 g r u d n i a ustalił
to Komitet Bezpieczeństwa. Korupcja ogarnęła więc nie tylko
d r u g i i t r z e c i g a r n i t u r j a k o b i ń s k i c h d z i a ł a c z y , lecz i t y c h , któ­
rych dotąd rząd nie podejrzewał. „ Z a u f a n i e nic nie jest warte,
jeśli trzeba je dzielić ze s k o r u m p o w a n y m i " — pisał niedawno
Saint-Just d o R o b e s p i e r r e ' a . T o ich z g o d n a opinia.
Wielki raport Robespierre'a w Konwencji o zasadach rządu re­
wolucyjnego z 25 g r u d n i a uderzył m o c n o w dantonistów. Mak­
symilian rozwinął tu swą d a w n ą ideę: w okresach kryzysu po­
trzebny jest rząd rewolucyjny, tylko w spokojnych czasach może
działać rząd konstytucyjny. A zatem wszystkie wołania o regu­
larne, skrępowane zasadami działania rządu to w sytuacji wo­
jennej głupie lub perfidne sofizmaty. „Okręt konstytucji nie
został z b u d o w a n y po to, by tkwić wiecznie w doku; lecz czy
należało go spuścić na morze wśród burzy...?" Rząd rewolu­
cyjny to nie anarchia: ma on swe reguły, anarchię zaś tępi
(to do ekstremistów). Ale nie jest on też arbitralny (to o za­
rzutach pobłażliwych): im więcej musi stosować rygorów, tym
b a r d z i e j s t r z e c się p o w i n i e n z b ę d n e g o k r ę p o w a n i a w o l n o ś c i . R z ą d
ów omijać musi dwie rafy: moderantyzmu i przesady. „Mo-
derantyzmu, który tak się ma do umiaru, jak impotencja do
czystości; przesady, która tak przypomina energię jak wodna
puchlina — zdrowy wygląd". Te dwie skrajności prowadzą do
tego samego punktu. „ C z y , się j e s t poniżej czy powyżej celu,
cel j e s t j e d n a k o c h y b i o n y " . Dla przesadnych mówca ma mocne
słowa: „ F a n a t y k cały w szkaplerzach i fanatyk głoszący a t e i z m
m a j ą wiele wspólnego. Baronowie-demokraci [to o Clootsu] są
braćmi markizów z Koblencji". Ale p o b ł a ż l i w y c h traktuje b a r d z o
surowo. „ G d y b y już przyszło wybierać między n a d m i a r e m patrio­
tycznego ferworu a nicością nieobywatelskiej p o s t a w y czy m a r a z ­
mem moderantyzmu, nie należałoby się wahać. Mocne ciało,
dręczone nadmiarem energii, zawsze jest silniejsze od trupa".
I dalej t ł u m a c z y Robespierre, że t e r m i n e m „ultrarewolucjoniści"
określał tylko w r o g ó w Francji, obcych agentów; potępia odno­
szenie tego pojęcia do „gorących patriotów".
Bo ostatecznie atak jego kieruje się głównie znowu w stronę
„obcej a g e n t u r y " . To ci obcy bandyci chcą j a k o b i n ó w poróżnić,
s z u k a j ą w ś r ó d G ó r y szefów. „ K r ą ż ą wokół nas, wydzierają nasze
s e k r e t y , p i e s z c z ą n a s z e n a m i ę t n o ś c i , s t a r a j ą się nawet inspirować
nam nasze opinie, zwracają przeciw nam nasze decyzje". Jeśli
w zakończeniu Robespierre — przeciw pobłażliwym! — wnosi
o udoskonalenie pracy trybunału rewolucyjnego i przyśpieszenie
t e r r o r u , to z m y ś l ą o z d r a j c a c h i o b c y c h a g e n t a c h , a nie prze­
ciw H é b e r t o w i czy D e s m o u l i n s o w i . M i m o c h o d e m tylko z a u w a ż y ,
iż umacnianie Republiki to nie dziecinna zabawa, że funkcje
rządowe to uciążliwe obowiązki, które nie m o g ą być obiektem
ambicji. I że w y m a g a j ą szczególnych cnót.
R z ą d rewolucyjny został tu ustawiony w pozycji arbitra, ponad
sprzecznymi tendencjami; niemniej próba zastopowania pobłaż­
l i w y c h b y ł a w y r a ź n a i s k u t e c z n a . N a s t ę p n e g o d n i a p o tej m o w i e
Konwencja pogrzebała, na wniosek Billauda, ideę „komitetu
sprawiedliwości". R o b e s p i e r r e jej nie bronił. Niemniej miałkie
spory między ekstremistami i m o d e r a n t a m i — w prasie i u ja­
kobinów — trwały. Jest jakaś przykra dysproporcja między tymi
waśniami w politycznym sztabie a rzeczywistymi osiągnięciami
Republiki, jej armii i rządu, w obronie kraju. Właśnie u schyłku
g r u d n i a sukcesy R e w o l u c j i były i m p o n u j ą c e . K a p i t u l a c j a T o u l o -
n u (19 X I I ) z a m k n ę ł a k a r t ę rebelii n a p o ł u d n i u . W a n d e j c z y c y
ponieśli decydujące klęski w Le Mans i pod Savenay (14
i 23 X I I ) . H o c h e odniósł piękne sukcesy w Alzacji. Całe te­
rytorium Francji zostało wyzwolone od najeźdźców: następna
inwazja zagrozi mu dopiero w 1814 r. Oczywiście, zwycięstwo
podnosi ogromnie prestiż Komitetu Ocalenia, który nie musi
już obawiać się, j a k j e s z c z e w połowie grudnia, o swą egzys­
tencję. W a l k i frakcyjne wśród j a k o b i n ó w n a b r a ł y od razu innego
wymiaru. A przecież trudno się dziwić gorzkim uwagom Ro­
bespierre'a na posiedzeniu klubowym 26 grudnia. „Gdy powin­
niśmy się cieszyć z naszych zwycięstw, całą naszą uwagę po­
c h ł a n i a j ą p a r t y k u l a r n e Spory... P i t t się u c i e s z y , g d y się d o w i e ,
że j e d y n y m miejscem, gdzie nasze sukcesy orężne nie zrobiły
żadnego wrażenia, jest klub j a k o b i n ó w " . I jeszcze kilka gorzkich
s ł ó w o k a w i a r n i a n y c h p l o t k a c h , ż e R o b e s p i e r r e t o m o d e r a n t i fe-
uillarit... M u s i a ł o p o w s t a ć j e d n a k dość m o c n e w r a ż e n i e , i ż wy­
stępuje on we wspólnym froncie z dantonistami. Teraz będzie
wiele razy powtarzał, że nie przyłącza się do żadnej strony
w t o c z ą c y c h się s p o r a c h .

Ekstremiści z H é b e r t e m na czele b ę d ą przez wiele tygodni wo­


jować o uwolnienie Vincenta i Ronsina. Prędzej uda im się
odnieść sukcesy w k a m p a n i i o usunięcie z klubu grupy mode-
r a n t ó w . Atak prowadzili p r z e d e wszystkim na posła Philippeaux,
k t ó r y się. n a r a z i ł w y d a n i e m b r o s z u r y p r z e c i w d w ó m h e b e r t y s t o m ,
R o n s i n o w i i Rossignolowi, za i c h — i s t o t n i e n i e u d o l n e — d o w o ­
dzenie wojskami Republiki w Wandei. Philippeaux zyskał po­
parcie dantonistów, ale mimo to był łatwym łupem: własna
j e g o rola w W a n d e i była żałosna, p o n a d t o s w ą krytyką objął
on KOP i Robespierre p r z y ł ą c z y ł się d o a t a k u na niego. Nie
m i a ł też szans F a b r e : w p o c z ą t k u stycznia 1794 r. s k o m p l e t o w a n o
dowody j e g o udziału w korupcji i fałszerstwach. 8 stycznia
R o b e s p i e r r e oświadczył w klubie, że „ t r z e b a z m i a ż d ż y ć j u ż tylko
kilka węży", po czym wezwał Fabre'a („tego człowieka z lor­
netką, który tak d o b r z e u m i e rozwijać intrygi w teatrze"), by
się w y t ł u m a c z y ł . Fabre udał, że nie wie, z c z e g o m a się tłu-
m a c z y ć — i został skreślony wśród w o ł a n i a „ n a gilotynę".
N i e g o d z i ł się natomiast Robespierre na inne żądanie „ultra-
rewolucjonistów", a m i a n o w i c i e by z a r a z zwolnić V i n c e n t a i R o n -
sina. I c h a r e s z t o w a n i e o s ł a b i a ł o h e b e r t y s t ó w w ich d w ó c h bastio­
nach: w ministerstwie wojny i w armii rewolucyjnej. Na różne
naciski Robespierre odpowiadał, że jest w tej s p r a w i e uchwała
Konwencji, że władze p r o w a d z ą śledztwo i należy poczekać na
jego wyniki. Oczywiście nie chciał s t w a r z a ć p r e c e d e n s u : wymu­
szania decyzji rządowych presją „ultrasów" i ich zwolenników
w sekcjach i u kordelierów. Można zaś było pozwolić sobie
na taką stanowczość. „ W ś r ó d swoich zwycięstw — mówił Maksy­
milian 5 stycznia — K o n w e n c j a nie jest j u ż w niebezpieczeństwie,
ma zaufanie publiczne i u n o s i się p o n a d w s z y s t k i e i n t r y g i " .
Nie zamierzał też Robespierre wydać na łup ultrasów swego
d a w n e g o przyjaciela D e s m o u l i n s a . I to m i m o że dostrzegał u nie­
go „pomieszanie najbardziej rewolucyjnych zasad i najzgub-
niejszego m o d e r a n t y z m u " . J e g o Vieux Cordelier z ż ą d a n i e m otwar­
cia więzień i z a p r z e s t a n i a t e r r o r u — gdy w r ó g w e w n ę t r z n y w c a l e
nie był jeszcze obalony — to realna groźba dla rewolucyjnego
rządu, zwłaszcza w o b e c sukcesu pisma u burżuazyjnej publicz­
ności. D e s m o u l i n s p o p e ł n i ł tyle g r z e c h ó w , „że trzeba być Des-
m o u l i n s e m , by uzyskać za nie absolucję". Jeśli R o b e s p i e r r e chce
go mimo wszystko rozgrzeszyć, to dlatego, że po prostu jest
doń bardzo przywiązany. U tego człowieka raczej z a m k n i ę t e g o ,
więcej m ó w i ą c e g o o miłości r o d z a j u l u d z k i e g o niż o miłości do
określonych osób, nader przejmująco brzmi wyznanie z listu
d o D e s m o u l i n s a : „ K o c h a ł e m cię d a w n i e j , b o w i e r z y ł e m , ż e j e s t e ś
republikaninem; kocham cię j e s z c z e j a k gdyby wbrew samemu
sobie; ale bój się tej miłości zazdrosnej i gniewnej, która ci
nie w y b a c z y , jeśli p o s u n i e s z się j e s z c z e d a l e j " .
5 stycznia Desmoulins oskarżył H é b e r t a o finansowe nadużycia.
Minister Bouchotte ponoć mu grubo przepłacał za egzemplarze
Pére Duchesne, d o s t a r c z a n e a r m i i . G d y H é b e r t u s i ł o w a ł r e p l i k o w a ć ,
młodszy Robespierre przerwał mu brutalnie: cóż to obchodzi
klub, czy H é b e r t jest, czy nie jest złodziejem. Maksymilian
zganił w p r a w d z i e b r a t a , ale nie omieszkał p o t r a k t o w a ć cierpko
H é b e r t a : „ N i e z r ę c z n i e j e s t s k a r ż y ć się n a k a l u m n i e , g d y się s z k a ­
luje s a m e m u " . 7 s t y c z n i a w k l u b i e p o w r ó c i ł a s p r a w a D e s m o u l i n s a .
R o b e s p i e r r e b a r d z o k r y t y k o w a ł j e g o g a z e t ę , lecz s a m e g o r e d a k t o r a
p o t r a k t o w a ł j a k o „ b e z m y ś l n e g o d z i e c i a k a , z w i e d z i o n e g o p r z e z złe
t o w a r z y s t w o " . Z a p r o p o n o w a ł też s y m b o l i c z n e s p a l e n i e e g z e m p l a ­
rzy Vieux Cordeliera na środku sali, co oznaczałoby zamknięcie
sprawy. Desmoulins popełnił b ł ą d : oświadczył, iż „spalenie to
n i e o d p o w i e d ź " . R o b e s p i e r r e się u n i ó s ł , z a p r o p o n o w a ł p u b l i c z n ą
lekturę tekstów Desmoulinsa. „Skoro chce, niechże go okryje
niesława... Człowiek, k t ó r e m u aż tak zależy na p i s m a c h aż tak
perfidnych, nie jest być może tylko z b ł ą k a n y " . 7 i 8 stycznia
czytano u jakobinów owe „perfidne pisma", ale Robespierre
znów zaczął łagodzić sprawę: zaproponował, by nie kontynuo­
wać tej lektury do końca, ocenił Desmoulinsa jako człowieka
dość niepoważnego, mieszającego prawdę i kłamstwo, zdrowe
poglądy i chimeryczne projekty. Zlekceważył wniosek o jego
usunięcie z klubu, p r z y p i ą ł z n ó w ł a t k ę H é b e r t o w i — „ z b y t się
z a j m u j e s o b ą , c h c e , b y w s z y s t k i e o c z y z w r a c a ł y się n a n i e g o , z a
m a ł o myśli o interesie n a r o d u " — i odwrócił u w a g ę od D e s m o u ­
linsa a t a k i e m n a F a b r e ' a . 10 stycznia pod nieobecność Robes­
pierre'a Desmoulins został j e d n a k skreślony z listy j a k o b i n ó w .
G d y w s z a k ż e R o b e s p i e r r e p o j a w i ł się w k l u b i e , w d ł u g i e j i mę­
c z ą c e j d y s k u s j i z d o ł a ł s p o w o d o w a ć s k a s o w a n i e tej uchwały.
J u ż 7 stycznia p a d ł a z ust R o b e s p i e r r e ' a propozycja, by wpisać
na porządek obrad klubowych „zbrodnie rządu angielskiego
i wady angielskiej konstytucji". Później kilka razy naglił, by
zacząć tę dyskusję. P o p i e r a ł ów wniosek Collot, który w ogóle
przy różnych okazjach starał się n a p r a w i ć swe stosunki z Ro-
bespierrem. I n t e n c j a była j a s n a : odwrócić wreszcie u w a g ę klubu
od sporów fakcyjnych, w y ł a d o w a ć n a g r o m a d z o n e n a m i ę t n o ś c i na
wrogu, którego rola w wojnie ekonomicznej i psychologicznej
przeciw Francji mogła istotnie budzić oburzenie.

Od 12 stycznia jakobini prowadzą tedy „dyskusję angielską";


wzajemne oskarżenia osłabły. T y l k o u schyłku stycznia rozgorzał
konflikt m i ę d z y H é b e r t e m a d a n t o n i s t ą L e g e n d r e m , r y c h ł o uci­
szony. R o b e s p i e r r e p r z e z w i e l e d n i n i e p o k a z y w a ł się w k l u b i e :
n i e p o k o j o n o się o j e g o z d r o w i e . D o p i e r o 2 8 s t y c z n i a u s t o s u n k o w a ł
się d o d y s k u s j i angielskiej: uznał, iż chybiła celu, bo zamiast
d o s t o s o w a ć ; się d o s ł a b o ś c i i p o j ę ć A n g l i k ó w „ r z u c a n o i m w t w a r z "
francuską konstytucję. Zrobił też Robespierre kilka rozumnych
u w a g o p r z y c z y n a c h nienawiści A n g l i k ó w d o F r a n c j i . T y m więk­
sze z d u m i e n i e b u d z i j e g o w y s t ą p i e n i e w d y s k u s j i d w a d n i p ó ź n i e j .
J e a n Bon S a i n t - A n d r é mówił o tym, że nie należy wymyślać
na lud angielski, lecz oferować mu braterstwo; Legendre na­
legał, by o d d z i e l a ć r z ą d P i t t a od angielskiego l u d u i nie grozić
Anglii zniszczeniem, bo to tylko Pitta umacnia. Interwencja
R o b e s p i e r r e ' a w tym miejscu b y ł a niezwykle g w a ł t o w n a . U z n a ł ,
i ż „ a n g l o m a n i a u k r y t a p o d m a s k ą f i l a n t r o p i i " t o r e c y d y w a bris-
sotyzmu, który lekceważył spokój Francji w imię wolności in­
nych ludów. Oświadczył, że Anglicy są wspólnikami zbrodni
swego rządu i tchórzliwie mu ulegają. " J a k o F r a n c u z i reprezen­
tant narodu deklaruję, że lud angielski mam w nienawiści...
J e s t coś b a r d z i e j j e s z c z e g o d n e g o p o g a r d y o d t y r a n a : s ą t o nie­
wolnicy". N i e c h ż e A n g l i c y o b a l ą swój rząd: „może moglibyśmy
ich jeszcze k o c h a ć " . Jeśli j e d n a k k o c h a n i e ich będzie niemożliwe,
to „należałoby ich pogrążyć w oceanie". Wystąpienie to przyjęto
owacją. Wydaje się, że sprawa „obcej agentury" bardzo oży­
wiła u Robespierre'a nastroje ksenofobii, już poprzednio po­
b u d z a n e s t a n e m wojny z c a ł ą E u r o p ą . A n g l i k ó w nie lubił nigdy.
N i e c h ę ć d o angielskiej konstytucji wpoił m u R o u s s e a u . Ale R o u s ­
seau tłumaczył także, że nie ma złych ludów, są tylko źle
rządzone...
Bez w ą t p i e n i a n a p o s t a w ę Robespierre'a w ostatnich miesiącach
życia wpłynęło d r a m a t y c z n e ujawnienie r o z m i a r ó w korupcji wśród
działaczy G ó r y . Stąd w y n i k a ł o n i e m a l obsesyjne usiłowanie ufun­
dowania Republiki na mocnych „zasadach moralności politycz­
nej". Zasadom tym poświęcone jest wielkie wystąpienie Robes­
pierre'a w K o n w e n c j i 5 II 1794 r. O t w i e r a je utopijnie piękny
opis społeczności, która będzie celem i kresem rewolucji, spo­
łeczności sprawiedliwej i szlachetnej. J e d n a k ż e spod napuszonej
nieco oświeceniowej retoryki, spod deklamacji na temat „wie­
czystej p r a w d y " , „głosu N a t u r y " , „świtu szczęśliwości powszech­
n e j " — w y ł a n i a j ą się p r z e c i e ż k o n k l u z j e p o l i t y c z n e , n i e z a s ł u g u ­
jące na lekceważenie. Oczywiście, wyobrażenie, że F r a n c j a jest
t e a t r e m wojny d w ó c h geniuszy, d o b r a i zła, to iluzja, p o d o b n i e
zresztą j a k złudzeniem jest przekonanie niektórych historyków,
iż j a k o b i ń s k i e konflikty 1794 r . były z w y k ł ą „rywalizacją ekip".
Bo w k o ń c u za tymi konfliktami k r y ł y się r e a l n e i n t e r e s y i as­
piracje potężnych g r u p oraz całych klas społecznych. I mon-
teskiuszowskie wyobrażenie Robespierre'a, że gwarancją demo­
kracji jest c n o t a — to t a k ż e iluzja. Ale d l a M o n t e s k i u s z a d e m o ­
kracja była odległą przeszłością, dla Robespierre'a jest o n a te­
raźniejszością i, przede wszystkim, przyszłością. Aby u g r u n t o w a ć
demokrację, trzeba ją po prostu praktykować, nie czekając, aż
lud osiągnie wszystkie c n o t y i „stanie na w y ż y n i e swoich losów".
W a r t o p o c h y l i ć się uważnie nad tezą Maksymiliana, iż ludowi
n i e t r u d n o jest posiąść w pełni polityczne cnoty: patriotyzm,
sprawiedliwość, miłość równości. Prawdziwy problem to p o d d a n i e
w j a r z m o tych cnót rządu, jego interesów i jego pychy. „Cechy
rządu ludowego to ufność wobec ludu, surowość dla samego
siebie". Cnota rządzących ma fundamentalne znaczenie nawet
w okresie spokoju, bo i wtedy suwerenny lud robi sam tylko
to, co m o ż e s a m z d z i a ł a ć , a resztę przez swych m a n d a t a r i u s z y .
To z n ó w cytat z Monteskiusza, skierowany przeciw wielbicielom
sankiulockiej demokracji bezpośredniej, w której „o losach spo­
łeczności stanowi 100000 frakcji ludu decyzjami izolowanymi,
pośpiesznymi i sprzecznymi". O ileż j e d n a k większe znaczenie
ma cnota rządu rewolucyjnego, który przejściowo skupia tak
o g r o m n ą w ł a d z ę , ż e m o ż n a j ą określić j a k o „ d e s p o t y z m wolności
skierowany przeciw tyranii"! Nie należy tedy brzydzić się ter­
r o r e m d l a t e g o , że M o n t e s k i u s z u z n a ł go za s a m ą istotę despo­
t y z m u . C z y m i n n y m jest d e s p o t y z m wolności, c z y m i n n y m des­
p o t y z m t y r a n ó w . T e n pierwszy musi j e d n a k łączyć „cnotę, bez
której terror jest zgubny, i terror, bez którego c n o t a jest bez­
silna". Rząd r e w o l u c y j n y m u s i się w s p i e r a ć n a c n o c i e .
Z pochwałą rewolucyjnego terroru idzie w parze ostra krytyka
pobłażliwych, a w szczególności pism Desmoulinsa. Znajdował
p r z y t y m R o b e s p i e r r e a k c e n t y g o d n e Pére Duchesne. N i e z a p o m i n a ł
j e d n a k i o krzykliwych dewotach rewolucji, „którzy wolą zużyć
s t o c z a p e k frygijskich n i ż z r o b i ć j e d e n d o b r y u c z y n e k " . A l e o b o k
ataku na obie fakcje, które pod różnymi flagami i różnymi
drogami maszerują do tego samego celu: dezorganizacji rządu,
p o j a w i a j ą się w r a p o r c i e z 5 l u t e g o n o w e , interesujące akcenty.
O t o przyznaje Robespierre, że wystąpiły n a d u ż y c i a terroru, że
kierowano go także i przeciw spokojnym obywatelom. To sprawa,
która jeszcze powróci: masowy terroryzm niektórych reprezen­
t a n t ó w w misji w i c h w i e l k o r z ą d z t w a c h . K o m i t e t O c a l e n i a , a l a r ­
m o w a n y przez patriotów, zaczął właśnie odwoływać tych „pro­
konsulów". Rzecz znamienna: byli wśród nich ludzie różnych
o r i e n t a c j i , t a k ż e z b l i ż e n i d o D a n t o n a . J a k ż e się tedy dziwić, że
w o b u fakcjach, u skrajnych i u pobłażliwych, dostrzegł Robes­
p i e r r e „ f a ł s z y w y c h r e w o l u c j o n i s t ó w " , czyli p o p r o s t u o p o r t u n i s t ó w ,
przybierających różne maski „by zniekształcać przez bezczelną
parodię wzniosły dramat rewolucji". Fałszywy rewolucjonista
"jest u m i a r k o w a n y lub jest szalonym patriotą zależnie od oko­
l i c z n o ś c i . . . S p r z e c i w i a się e n e r g i c z n y m ś r o d k o m l u b j e p r z e s a d n i e
stosuje, gdy nie mógł już im zapobiec". „Łotry, nawet gdy
t o c z ą m i ę d z y s o b ą w o j n ę , n i e n a w i d z ą się m n i e j , niż nie z n o s z ą
l u d z i p r z y z w o i t y c h " . G r o ź b a koalicji t e r r o r y s t ó w i u m i a r k o w a n y c h
przeciw rządowi zawsze istnieje. J e s t w tym jakby przeczucie
wydarzeń niezbyt już odległego termidora: upadek Robespierre'a
n a s t ą p i w ó w c z a s , g d y p o ł ą c z ą się p r z e c i w n i e m u t e r r o r y ś c i i u m i a r ­
k o w a n i . Ale o d n a j d z i e m y tu także trzeźwość i przenikliwość po­
litycznej analizy.

Oto bowiem mimo rozbicia grupy skorumpowanych działaczy


i podejrzanych cudzoziemców, m i m o ostrzeżeń pod adresem o b u
fakcji — h e b e r t y ś c i i d a n t o n i ś c i n a d a l „ p o d r ó ż n y m i f l a g a m i i o d ­
rębnymi drogami" maszerują ku temu s a m e m u celowi, tj. j e d ­
n a k o p r a g n ą obalić rewolucyjny r z ą d . R z e c z nie polega tylko n a
płynności u k ł a d ó w p e r s o n a l n y c h , na t y m , że „fałszywy rewolucjo­
n i s t a " potrafi być, stosownie do okoliczności, albo ekstremistą,
albo pobłażliwym. R o b e s p i e r r e sądzi, że obie fakcje u m a c n i a j ą
swe szanse nawet wtedy, gdy się wzajemnie atakują. Nie wy­
głoszone p r z e m ó w i e n i e , które sobie p r z y g o t o w a ł przeciw F a b r e ' o w i
i jego przyjaciołom, wyjaśnia motywy takiej właśnie oceny sy­
t u a c j i . " J e d n a [ f a k c j a ] s t a r a się n a d u ż y ć s w e g o k r e d y t u z a u f a n i a
c z y swej o b e c n o ś c i w K o n w e n c j i N a r o d o w e j ; d r u g a s w e g o w p ł y w u
w ludowych klubach... Jedna pragnie zatrwożyć Konwencję,
druga zaniepokoić lud, a rezultatem tej niegodnej walki, gdyby
ją zlekceważyć, byłoby skłócenie Konwencji z l u d e m " .
Położenie jest więc groźne. Dantoniści liczą na strach, jaki
wśród posłów Konwencji wzbudzają p o c z y n a n i a hebertystów i ich
ewentualny odzew wśród mas sankiulockich. Jeśli wpływ heber­
tystów na masy będzie się umacniał, dantoniści mogą zdobyć
większość w p r z e r a ż o n e j K o n w e n c j i . I o d w r o t n i e : sukcesy d a n t o -
nistów m o g ą zaniepokoić lud i stać się wodą na młyn heber­
tystów. Wśród tej „podwójnej intrygi" pozycja Komitetu Oca­
lenia wcale nie wydawała się Robespierre'owi niewzruszona.
„To dobrze dla was, że wam się p o w i o d ł o " — mówili mu
otwarcie przyjaciele po wzięciu Toulonu. „Bo gdyby Toulon
nie został zdobyty tak prędko, bylibyście zgubieni". A zguba
Komitetu Ocalenia to, wedle Maksymiliana, upadek Republiki
i klęska rewolucji.

Ventôse i g e r m i n a l
Pod koniec stycznia 1794 r . hebertyści żądali bardzo j u ż ener­
gicznie uwolnienia V i n c e n t a i R o n s i n a : poruszyli klub kordelierów
i przedmieście St. Antoine. 31 stycznia w klubie kordelierów
zasłonięto czarnym woalem Deklarację praw na znak, że w Pa­
ryżu gwałcone są p r a w a człowieka. N a ich własne nieszczęście
to zasłanianie Deklaracji praw wejdzie kordelierom w zwyczaj.
Ale 1 lutego Voulland z Komitetu Bezpieczeństwa przedstawił
Konwencji wniosek o uwolnienie o b u aresztowanych.
M o g ł o się w y d a w a ć , ż e l e w i c a o d n a j d z i e t e r a z u t r a c o n ą j e d n o ś ć .
Po uwolnieniu Vincenta i Ronsina skrajni nie mieli powodów
do atakowania rządu; aresztowanych korupcjonistów i podejrza­
n y c h c u d z o z i e m c ó w ż a d n a fakcja nie m i a ł a chęci b r o n i ć szcze­
g ó l n i e g o r ą c o . D a n t o n z a c h o w y w a ł się u g o d o w o : p o p a r ł w n i o s e k
o uwolnienie Vincenta i Ronsina.
Ale 4 lutego wypłynął u jakobinów wniosek o sąd nad 73
aresztowanymi żyrondystami i o usunięcie z Konwencji „resztek
Bagna". 7 lutego dużo mocniej sformułował to p o d w ł a d n y Vin-
centa z biur wojny, niejaki Brichet, który już wiosną 1793 r.
z a s ł y n ą ł a w a n t u r n i c z y m i p o m y s ł a m i . T e r a z ż ą d a ł s ą d u n a d „sie­
demdziesięciu t r z e m a " w ciągu 10 dni oraz oczyszczenia K o n ­
wencji z „ r o p u c h B a g n a " . R o b e s p i e r r e z a r e a g o w a ł b a r d z o gwał­
t o w n i e : zarzucił Brichetowi jego p o d e j r z a n ą przeszłość, sugerował,
że wrogowie grubo płacą za wnioski zmierzające do obalenia
Konwencji. P r z y p o m n i a ł , że jest to K o n w e n c j a , która poskromiła
federalizm, zdławiła b u n t T o u l o n u i Lyonu, pokonała Niemców.
W d o d a t k u Brichet nie p o d a ł ż a d n y c h nazwisk: „ G d y się ż ą d a
kary dla posłów, nie wskazując ich, cała Konwencja u w a ż a się
za z a g r o ż o n ą i n a r a ż o n ą na wielkie klęski". Niestety, R o b e s p i e r r e
z a p o m n i o tej p r o s t e j p r a w d z i e p a r ę m i e s i ę c y p ó ź n i e j , 8 t e r m i ­
dora. T e r a z zażądał usunięcia Bricheta z klubu, a gdy heber-
tysta S a i n t e x wziął Bricheta w o b r o n ę i zarzucił R o b e s p i e r r e ' o w i
„ d e s p o t y z m o p i n i i " — ten d o d a ł z a r a z wniosek o skreślenie Sain-
texa. Skreślono ich, ale po długiej dyskusji, trwającej niemal
do północy.

A więc jeszcze jeden atak hebertystów został odparty: okazało


się, że u jakobinów nie mają oni szans. Agenci policyjni ba­
dający nastroje opinii donosili j e d n a k w tym czasie, iż z a r z u c a
się Robespierre'owi moderantyzm i wyzyskiwanie swego auto­
rytetu dla personalnych decyzji zupełnie subiektywnych. Oskar­
żano go ponoć, że tylko w dzień jest odważny, a w nocy
drży ze strachu przed z a m o r d o w a n i e m ; p o j a w i a ł a się g ł o s y , by
w patriotycznyth kupletach usunąć pochwały pod jego adresem.
T o o c z y w i ś c i e efekt h e b e r t y s t o w s k i e j p r o p a g a n d y . W y p a d a przyz­
nać, że Robespierre arbitralnie (a niekiedy brutalnie) dyrygować
pragnął czystką w klubie, t a k j a k d a w n i e j z g r o m a d z e n i e m elek­
torów. I z reguły zwyciężał. Zarzuty subiektywnych ocen nie
były wyssane z palca.
Hebertyści przenieśli w l u t y m swą akcję z k l u b u j a k o b i n ó w do
kordelierów. I to pomimo ugodowej postawy wybitnych jako­
b i n ó w : J e a n Bon S a i n t - A n d r é i Collot wzywali do zgody d w ó c h
bratnich klubów. 12 lutego u kordelierów zjadliwie choć a n o n i ­
mowo zaatakowano Robespierre'a. M o m o r o mówił, że „ludzie,
k t ó r z y się w Republice zużyli i połamali sobie nogi w rewo­
lucji, t r a k t u j ą n a s j a k o » p r z e s a d n y c h « d l a t e g o , ż e j e s t e ś m y p a t r i o ­
t a m i , o n i zaś n i m i b y ć j u ż nie c h c ą " . H é b e r t w s p o m i n a ł z kolei
„ludzi żądnych władzy, k t ó r ą g r o m a d z ą i którą nie m o g ą się
n a s y c i ć " : to właśnie oni „wynaleźli i z p o m p ą p o w t a r z a j ą w d ł u ­
gich m o w a c h słowo » u l t r a r e w o l u c y j n y « po to, by zniszczyć przy-
jaciół ludu nadzorujących ich spiski". Była i potem mowa
0 „ u s y p i a c z a c h " , o „ l u d z i a c h z u ż y t y c h " . K o r d e l i e r z y mogli sobie
p o c z y n a ć tym śmielej, że ok. 10 lutego R o b e s p i e r r e z a c h o r o w a ł
i p r z e z m i e s i ą c nie w y s t ę p o w a ł p u b l i c z n i e . P o lekkiej c h o r o b i e
w k o ń c u s t y c z n i a t o n o w y a t a k f i z y c z n e j s ł a b o ś c i . N a t u r a tej
c h o r o b y nie jest z n a n a . C h o r y p r z y j m o w a ł przyjaciół i dele­
g a t ó w k l u b u ; m i a ł d o k ł a d n e i n f o r m a c j e o t y m , c o się d z i e j e .
Po jego śmierci wrogowie opisywali Robespierre'a jako „śledzien­
n i k a " i „ ż ó ł c i o w c a " . Ale j e g o lekarz i przyjaciel Souberbielle
był dyskretny. T y m r a z e m była to raczej p r z y p a d ł o ś ć czysto
f i z y c z n a , b e z d e p r e s j i n e r w o w e j . „ O b y B ó g z e c h c i a ł m i d a ć siły
fizyczne r ó w n e m y m siłom m o r a l n y m " — mówił w klubie po
s w y m p o w r o c i e 1 3 m a r c a . A l e c z y z u ż y c i e sił f i z y c z n y c h m o ż e
się n i e o d b i j a ć n a o d p o r n o ś c i m o r a l n e j , n a r ó w n o w a d z e psy­
chicznej?
S y t u a c j a s p o ł e c z n a z m i e n i a ł a się n a n i e k o r z y ś ć p o d c z a s tej d ł u ­
giej c h o r o b y R o b e s p i e r r e ' a . Z i m a o d p o c z ą t k u b y ł a z r e s z t ą c i ę ż k a :
b r a k o w a ł o w P a r y ż u mięsa, c u k r u , oliwy, m a s ł a , m y d ł a , były
nawet trudności z winem. Racjonowanie zapewniało przydział
czarnego „chleba równości". Wypieku lepszych g a t u n k ó w zaka­
z a n o . A l e w Père Duchesne s a n k i u l o c i c z y t a l i , że n i e w y s t a r c z y m i e ć
c h l e b , t j . n i e u m i e r a ć z g ł o d u : a b y p r a c o w a ć i c i e s z y ć się ż y c i e m
s a n k i u l o c i m u s z ą też m i e ć u b r a n i e , m i ę s o i s a b o t y , n i e m o g ą p i ć
tylko wody.
P o d k o n i e c z i m y , w l u t y m , s y t u a c j a s t a ł a się d r a m a t y c z n a .
Mięso było dla ubogich zupełnie niedostępne (dopiero w m a r c u
r z ą d sięgnie d o m a g a z y n ó w wojskowych, b y z a o p a t r y w a ć P a r y ż ) ;
b r a k było j a r z y n i kartofli; strajk d r w a l i zakłócił d o s t a w y o p a ł u .
W P a r y ż u z a c z ę ł y się z n o w u s t a r c i a p r z e d s k l e p a m i i a t a k i n a
w o z y z ż y w n o ś c i ą . R o b o t n i c y s k a r ż y l i się n a n i s k i e p ł a c e :
m n o ż y ł y się s t r a j k i , n a w e t w m a n u f a k t u r a c h z b r o j e n i o w y c h .
U c h w a l o n o dekret przeciw zakłócaniu produkcji na potrzeby
wojska (1 I I ) : g d y j e d n a k r o z l e p i a n o w f a b r y k a c h j e g o tekst
z podpisami członków K o m i t e t u Ocalenia, obok tych nazwisk
p o j a w i a ł y się o b e l ż y w e d o p i s k i : R o b e s p i e r r e „ l u d o ż e r c a " , i n n i —
„ o s z u ś c i " , „ z ł o d z i e j e " . N a m u r a c h p o k a z y w a ł y się w y w r o t o w e
afisze w z y w a j ą c e s a n k i u l o t ó w d o i n s u r e k c j i . W s z y s t k o t o p r z y ­
pisywano agitacji h e b e r t y s t ó w . Niekiedy ataki n a K o n w e n c j ę
ł ą c z y ł y się z r o j a l i s t y c z n ą a g i t a c j ą . J e d e n z a f i s z ó w w h a l a c h t a r g o ­
w y c h twierdził, że lepszy byłby król niż siedmiuset k a t ó w .
P r z y p o m n i się t o h e b e r t y s t o m , g d y j u ż b ę d ą o s k a r ż e n i j a k o
a g e n c i P i t t a . W rzeczywistości o b i e fakcje c z e r p a ł y d l a siebie
a r g u m e n t y z kryzysu. Dantoniści oskarżali K o m u n ę , że celowo
niszczy życie e k o n o m i c z n e , a b y p o d b u r z y ć l u d ; D e s m o u l i n s
w swej g a z e c i e c h w a l i ł w o l n o ś ć h a n d l u . H e b e r t y ś c i n a d a l t w i e r d z i l i ,
ż e ż y w n o ś c i n i e b r a k , lecz b o g a c z e j ą c h o w a j ą . S t ą d ż ą d a n i a , b y
pogłębić ekonomiczny terror: zaostrzyć prawa przeciw speku­
l a n t o m , częściej u r u c h a m i a ć „ ś w i ę t ą g i l o t y n ę " , z w i ę k s z y ć d w a l u b
trzy razy liczebność armii rewolucyjnej.
Komitet O c a l e n i a oczywiście r o z u m i a ł , że kryzys jest w o d ą na
m ł y n hebertystów. Pod nieobecność Robespierre'a na p l a n pierwszy
w K O P w y s u n ą ł się S a i n t - J u s t : w ł a ś n i e w p o ł o w i e l u t e g o w r ó c i ł
on z misji do armii Północ i 19 lutego wybrany został
p r z e w o d n i c z ą c y m K o n w e n c j i . P o d o b n o o k o ł o 2 5 l u t e g o s p o t k a ł się
z H é b e r t e m , V i n c e n t e m i R o n s i n e m : p r o p o n o w a ł , by przedstawili
swój plan reformy i ujawnili braki systemu rządzenia. Ale
hebertyści ograniczyli się do żądania, by uwolniono ultra-
rewolucjonistów, którzy są więzieni, oraz by szybko o d d a n o pod
sąd 73 ż y r o n d y s t ó w . W o s t a t n i c h d n i a c h l u t e g o h e b e r t y ś c i burzli­
wie domagali się u kordelierów oczyszczenia Konwencji ze
zdrajców; Ronsin mówił nawet o potrzebie „nowego d n i a 31 maja".
A k c e n t o w a n o zresztą konieczność z a c h o w a n i a jedności z jakobina­
m i . C o l l o t s p r z y j a ł tej i d e i : b a r d z o p r a c o w a ł n a d u t r z y m a n i e m
zgody między jakobinami i kordelierami.
J e d n a k ż e K O P bynajmniej sobie nie życzył konfliktu z K o n w e n c j ą
n a tle s p r a w y " s i e d e m d z i e s i ę c i u t r z e c h " i c z y s t k i w ś r ó d „ z d r a j c ó w " ,
tj. pobłażliwych. Nie podzielał też opinii Héberta, iż święta
gilotyna jest kamieniem filozoficznym całego systemu rządzenia.
L u d paryski owszem, żądał tępienia spekulantów. Właśnie 23 lutego
d e l e g a c j a 4 8 sekcji d o m a g a ł a się w K o n w e n c j i d e k r e t u , k t ó r y by
unicestwił te „pijawki l u d u " . J e d n a k ż e agenci policji z a o b s e r w o ­
wali pierwsze o z n a k i z n u ż e n i a t e r r o r e m , niepewności, czy wszystkie
d e c y z j e t r y b u n a ł u r e w o l u c y j n e g o s ą t r a f n e . C i e s z o n o się z d e k r e t u
o karze śmierci dla fałszywych denuncjatorów (23 I) i z jego
s t o s o w a n i a w p r a k t y c e . Bez w ą t p i e n i a s a m e h y m n y n a c z e ś ć ś w .
gilotyny nie wystarczały. P r a w d a , że i H é b e r t do n i c h się nie
o g r a n i c z a ł : pisał także o likwidacji b e z r o b o c i a , pomocy, d l a nie­
zdolnych do pracy, powszechnej oświacie, reglamentacji handlu
i p r o d u k c j i rolnej. Były t o j e d n a k o g ó l n i k o w e h a s ł a .
Komitet Ocalenia — Robespierre bez wątpienia był konsulto­
wany — z d e c y d o w a ł się uspokoić nastroje i rozbroić opozycję
hebertystów za pomocą nowych decyzji w dziedzinie polityki
s p o ł e c z n e j . J u ż i p r z e d t e m p r ó b o w a n o coś z d z i a ł a ć : 19 grudnia
uchwalono zasadę powszechnej i bezpłatnej oświaty; 6 I 1794 r.
została zrealizowana stara idea Robespierre'a: równy podział
spadków; w lutym i m a r c u wyasygnowano spore sumy na p o m o c
d l a u b o g i c h . 2 1 l u t e g o o g ł o s z o n o n o w e taryfy m a k s y m a l n y c h c e n ,
a 27 w p ł y n ą ł do Konwencji projekt zaostrzonej ustawy przeciwko
spekulacji. Szczególne j e d n a k znaczenie m a j ą d w a dekrety, uchwa­
lone na wniosek S a i n t - J u s t a 26 lutego (= 8 ventôse) i 3 marca
(= 13 ventôse).
26 lutego Saint-Just wygłosił w Konwencji g w a ł t o w n ą filipikę
przeciw p o b ł a ż l i w y m nie żądając j e d n a k represji. Zaproponował
krótki dekret złożony z d w ó c h artykułów. Pierwszy z a p o w i a d a ł
uwolnienie uwięzionych patriotów, którzy usprawiedliwią swą
postawę po 1 V 1789 r. To zręczne posunięcie: pobłażliwi
d o m a g a l i się o d d a w n a u w a l n i a n i a p o d e j r z a n y c h . W ł a ś n i e 2 2 l u t e g o
Konwencja z ich inspiracji zobowiązała komitety rządowe do
podjęcia kroków dla zwolnienia niesłusznie aresztowanych. Jed­
nakże i „ultrasi" żądali oswobodzenia uwięzionych patriotów. For­
m u ł a Saint-Justa realizowała dyrektywę K o n w e n c j i , ale w d u c h u
żądań hebertystów. Drugi artykuł dekretu przewidywał skonfi­
skowanie przez p a ń s t w o d ó b r tych osób, które nie zostaną uwol­
nione.
Nie była to idea oryginalna. O potrzebie wywłaszczenia wrogów
Rewolucji już od wiosny 1793 r. mówiono i pisano niemało.
D o m a g a l i się tego skrajni, m. in. Hébert i zwłaszcza Hanriot,
pisał o tym Roux, ale idee te nie były obce jakobinom:
Baudotowi i przede wszystkim C o u t h o n o w i . Niektórzy reprezen­
tanci w misji sekwestrowali dobra podejrzanych na prowincji
(m. in. postępowali tak Fouché i Javogues). Zimą 1794 r.
d e b a t o w a n o o tym w sekcjach i kawiarniach. Niekiedy akcent
p a d a ł na konieczność u k a r a n i a zdrajców czy osłabienia ekono­
micznych podstaw wrogich klas; czasem zaś na wynagrodzenie
z ich majątku żołnierzy broniących Republiki czy w ogóle
ubogich patriotów. Saint-Just połączył oba punkty widzenia.
Orzekł 26 lutego, że „wróg własnego kraju nie może w nim
być właścicielem": to akcent politycznej walki z kontrrewolucją.
I z a r a z d o d a ł akcent s p o ł e c z n y : „Własność p a t r i o t ó w jest święta,
ale d o b r a spiskowców są dla wszystkich b i e d a k ó w " . D r u g i „dekret
z miesiąca ventóse", uchwalony 3 marca, zobowiązywał gminy
do sporządzenia wykazu „ubogich p a t r i o t ó w " ; komitety rewolu­
cyjne miały przesłać Komitetowi Bezpieczeństwa Powszechnego
charakterystyki wszystkich uwięzionych, zaś Komitet Ocalenia
miał określić sposoby „wynagrodzenia biedaków z majątku
w r o g ó w Rewolucji". Nieco później uchwalono, znów na wniosek
Saint-Justa, że komitety r z ą d o w e powołają 6 komisji ludowych,
k t ó r e się z a j m ą s e g r e g o w a n i e m u w i ę z i o n y c h . Część będzie prze­
k a z a n a t r y b u n a ł o w i r e w o l u c y j n e m u , część w i ę ź n i ó w ulegnie d e p o r ­
tacji, n i e w i n n i zaś z o s t a n ą u w o l n i e n i . M a j ą t k i d w ó c h p i e r w s z y c h
grup oddane zostaną ubogim patriotom.

Na temat „dekretów z miesiąca ventóse" wypisano mnóstwo


a t r a m e n t u . Niektórzy b a d a c z e , z M a t h i e z e m na czele, dojrzeli
w nich zapowiedź nowej rewolucji społecznej, „wywłaszczenie
c a ł e j k l a s y n a k o r z y ś ć d r u g i e j " . A l e p o j a w i a ł y się t e ż o p i n i e , ż e
był to tylko zręczny m a n e w r polityczny, mający na celu uspo­
kojenie r o z g o r y c z o n y c h s a n k i u l o t ó w i przelicytowanie hebertystów.
O t ó ż nie ulega wątpliwości, że kryzys e k o n o m i c z n y z z i m y
1793/94 r. ośmielił r o b e s p i e r r y s t ó w do p o d j ę c i a t a k i c h w ł a ś n i e
k r o k ó w : nie m o ż n a było lekceważyć rozdrażnienia ludzi biednych.
J e s t t e ż r z e c z ą p e w n ą , iż décrets de ventôse w y k o r z y s t a n e z o s t a ł y
przez ekipę r z ą d z ą c ą przeciw opozycji hebertystów. „ O t o m o m e n t ,
który sobie w y b r a l i ! " — wołał w Konwencji Barère dnia 6 m a r c a ,
g d y o p o z y c j a t a się n a s i l i ł a . T y d z i e ń p ó ź n i e j w w i e l k i m a k c i e
oskarżenia przeciw „ u l t r a s o m " Saint-Just im z a r z u c a ł , że przyśpie­
szyli p r ó b ę i n s u r e k c j i , bo się p r z e r a z i l i w p ł y w u décrets de ventôse
na „serca ludzi ubogich".
J e d n a k ż e d e k r e t y S a i n t - J u s t a to nie tylko reakcja na kryzys
i polityczna manipulacja. To p r ó b a przybliżenia takiego ładu,
w którym — jak mówił Robespierre 5 lutego — „ojczyzna
k a ż d e j j e d n o s t c e z a p e w n i a d o b r o b y t " . S a i n t - J u s t s t w i e r d z i ł 2 6 lu­
t e g o , ż e „ r e w o l u c j a d o k o n a ł a się j u ż w r z ą d z i e , l e c z n i e p r z e ­
n i k n ę ł a ustroju s p o ł e c z n e g o " . A 13 m a r c a d o d a ł , iż właśnie
décrets de ventôse m a j ą „ z r e w o l u c j o n i z o w a ć s y t u a c j ę s p o ł e c z n ą " .
Był n i e c o o s z o ł o m i o n y ś m i a ł o ś c i ą w ł a s n e g o p r o j e k t u : s t ą d s ł y n n e
z d a n i e z m o w y w y g ł o s z o n e j 2 6 l u t e g o , i ż „siła r z e c z y w i e d z i e
nas, być może, ku r e z u l t a t o m , o których wcale nie myśleliśmy".
J e s z c z e w y r a ź n i e j pisał S a i n t - J u s t o d e k r e t a c h z ventóse w swych
Instytucjach republikańskich, t e k ś c i e p i s a n y m w o s t a t n i c h m i e s i ą c a c h
życia: „ K t o by o tych s p r a w a c h m ó w i ł jeszcze 8 miesięcy
t e m u , o t r z y m a ł b y c y k u t ę : to d u ż o , że z m ą d r z e l i ś m y dzięki
d o ś w i a d c z e n i o m nieszczęścia". D o c e n i ć i dzisiaj w a r t o tę ś m i a ł o ś ć
robespierrystów, rozumiejąc, że była utopijna.
Bo p r z e c i e ż décrets de ventôse n i e z b l i ż y ł y b y w c a l e F r a n c j i do
modelu egalitarnego, „spartańskiego" społeczeństwa, nie mówiąc
j u ż o szansie u t r w a l e n i a p o d o b n e g o w z o r c a . Były u t o p i j n e j a k
k a ż d a p r ó b a głębokiej reformy społecznej przez z m i a n y w po­
d z i a l e d ó b r , a n i e w sferze i c h w y t w a r z a n i a . W w i ę z i e n i a c h
b y ł o z i m ą 1794 r . o k . 9 0 0 0 0 l u d z i : c z ę ś ć z n i c h m u s i a ł a b y
z o s t a ć z w o l n i o n a , w ś r ó d p o z o s t a ł y c h n i e byli s a m i t y l k o b a n k i e r z y
i obszarnicy. Ich majątki stanowiłyby kroplę w m o r z u po­
t r z e b l u d z i b i e d n y c h . A tu jeszcze p a m i ę t a ć n a l e ż y o n i e r ó w n o ­
miernym rozmieszczeniu tych majątków r i mas biedaków;
o z u p e ł n y m b r a k u p r e c y z j i w p r z e p i s a c h décrets de ventôse. N i e
ustalono w nich bowiem ani kryteriów ubóstwa, ani pod­
stawowych zasad „ w y n a g r a d z a n i a " biedaków z majątku wrogów,
F r a n c i s z e k H a n r i o t , k o m e n d a n t g e n e r a l n y f r a n cr yu sskkiieejj G
Gww aa r d i i N a r o d o w e j
Egzemplarz L'Ami du Peuple, który Marat trzymał na oparciu wanny w chwili
śmierci i który s p l a m i o n y został j e g o krwią
a n i k a l e n d a r z a całej o p e r a c j i . D o p i e r o 11 m a j a B a r è r e informo-
wał K o n w e n c j ę , że K o m i t e t y m a j ą j u ż d a n e o 40 000 więźniach;
listy u b o g i c h z a p o w i a d a ł z a 6 t y g o d n i , a c o d o s p o s o b ó w
rozdziału przewidywał, że zdolni do pracy d o s t a n ą ziemię,
n i e z d o l n i zaś — p i e n i ą d z e . D o p i e r o 13 i 14 m a j a p o w o ł a n o d w i e
z z a p o w i e d z i a n y c h 6 komisji do s e g r e g o w a n i a więźniów. Powol­
ności d z i a ł a n i a t o w a r z y s z y ł a często n i e c h ę ć w ł a d z : n a w e t w K o ­
mitecie O c a l e n i a jego p r a w e skrzydło wcale nie e n t u z j a z m o w a ł o
się d e k r e t a m i . W ś r ó d s a n k i u l o t ó w w z b u d z i ł y o n e u c z u c i a m i e s z a n e :
z a p e w n e , c i e s z o n o się z w y w ł a s z c z e n i a w r o g ó w , a l e p e r s p e k t y w a
„ w y n a g r o d z e n i a " była odległa i n i e p e w n a ; dekrety nie usuwały
wcale z p o r z ą d k u d n i a d r o ż y z n y , spekulacji, b r a k u mięsa, oliwy
czy o p a ł u .
U t o p i j n e w s a m y m z a m y ś l e , n i e s k u t e c z n e w p r a k t y c e — décrets
d e veniôse m i a ł y z a l e t ę , t r a f n i e u c h w y c o n ą p r z e z p r z y j a c i e l a
Robespierre'a, Buonarrotiego: „Oswajały one naród z zasadą,
która w ręce suwerennej władzy składa p r a w o d y s p o n o w a n i a
m a j ą t k a m i " . A to przecież zasada, precyzyjnie f o r m u ł o w a n a
p r z e z R o b e s p i e r r e ' a j u ż w k w i e t n i u 1793 r .
H e b e r t y ś c i n i e o c z e k i w a n i e z d e c y d o w a l i się n a z e r w a n i e z r z ą d e m
t u ż po w y d a n i u décrets de ventôse. 4 m a r c a u k o r d e l i e r ó w V i n c e n t ,
M o m o r o , H é b e r t i Carrier, który zasłynął terroryzmem w W a n d e i ,
p o d n i e c a l i się w z a j e m n i e i l i c y t o w a l i w a t a k a c h n a w ł a d z e .
C a r r i e r i H é b e r t z a a p e l o w a l i o „świętą i n s u r e k c j ę " . Ale hebertyści
to ludzie spoza K o n w e n c j i : j a k sobie w y o b r a ż a l i s p r a w o w a n i e
r z ą d ó w bez szans p o z y s k a n i a czy też w y m u s z e n i a jej p o p a r c i a ?
O t ó ż przewidywali po prostu ustanowienie d y k t a t u r y . Po mieście
k r ą ż y ł y p o g ł o s k i o p o w o ł a n i u „ w i e l k i e g o s ę d z i e g o " , tj. d y k t a t o r a :
zapewne miałby nim być mer Paryża Pache, wystarczająco znany
opinii ( „ p a p a P a c h e " ) i... wystarczająco miękki, by nim mogli
m a n i p u l o w a ć p r a w d z i w i szefowie. N a t o m i a s t p r z y s a m e j „świętej
i n s u r e k c j i " h e b e r t y ś c i liczyli n a K o m u n ę i sekcje, n a a r m i ę
r e w o l u c y j n ą i n a część s z t a b u paryskiej G w a r d i i . J e j k o m e n d a n t
H a n r i o t niesłusznie uchodzi za kreaturę R o b e s p i e r r e ' a : m i a ł on
dawne powiązania z kordelierami.
Ale 5 m a r c a K o m u n a z d e z a w u o w a ł a insurekcyjny z a p a ł kordelie­
r ó w ; tylko j e d n a sekcja M a r a t , k t ó r ą d y r y g o w a ł M o m o r o , z a
p r z y k ł a d e m k o r d e l i e r ó w r z u c i ł a w o a l n a Deklarację Praw. A r m i a
rewolucyjna, m o c n o skłócona, rozproszona była po okolicach
P a r y ż a . J e d e n z jej d o w ó d c ó w , gen. B o u l a n g e r , 4 m a r c a za­
g r z e w a ł w p r a w d z i e H é b e r t a d o ś m i a ł o ś c i , a l e p o t e m o k a z a ł o się,
że to człowiek R o b e s p i e r r e ' a : d e n u n c j o w a ł on rządowi mniej
z n a n y c h hebertystów z armii rewolucyjnej.
C z y l i : a p e l o insurekcję z 4 m a r c a p a d ł po p r o s t u w p r ó ż n i ę .
N i e k t ó r e sekcje ( B r u t u s , M o n t a g n e ) z a ż ą d a j ą w r ę c z k a r y d l a
a m a t o r ó w n o w e j i n s u r e k c j i ! R z ą d się u p e w n i ł , ż e t r a f n e b y ł y
wcześniejsze r a p o r t y policyjne o s p a d k u z a i n t e r e s o w a n i a m a s dla
a k c j i h e b e r t y s t ó w . A r t y k u ł y w Père Duchesne n u ż y ł y p o w t a r z a n i e m
frazesów o terrorze i gilotynie; H é b e r t o w i z a r z u c a n o chciwość
i ambicje. Porzucił on, m ó w i o n o , płócienne spodnie dla j e d w a b n y c h
culottes. P o d c z a s rewizji w j e g o m i e s z k a n i u z n a l e z i o n o spory z a p a s
solonej słoniny, co p l o t k a z a m i e n i ł a w całe c e t n a r y żywności.
C o u t h o n pisał do przyjaciół z C l e r m o n t - F e r r a n d , że wrogowie
w K o n w e n c j i (dantoniści) i p o z a n i ą (hebertyści) nie są z b y t n i o
g r o ź n i : opinia ich nie p o p i e r a . A więc r z ą d u z n a ł , że m o ż e
uderzyć w hebertystów nie narażając na pęknięcie swego aliansu
z ludem.
Być m o ż e u d e r z e n i e to nie m u s i a ł o n a s t ą p i ć . J e s z c z e 6 i 7 m a r c a
C o l l o t d ' H e r b o i s , p r z y j a c i e l H é b e r t a i R o n s i n a , skleił j a k o ś z g o d ę
m i ę d z y j a k o b i n a m i i k o r d e l i e r a m i . H e b e r t y ś c i spostrzegli swą
i z o l a c j ę i g ę s t o się t ł u m a c z y l i , że i c h a p e l e o i n s u r e k c j ę z o s t a ł y
źle z r o z u m i a n e : nie c h o d z i ł o w c a l e o akcję p r z e c i w r z ą d o w i .
I z n o w u 9 m a r c a V i n c e n t , a 12 m a r c a H é b e r t i M o m o r o
w z n o w i l i swe a t a k i na w ł a d z e . W t y m m o m e n c i e r z ą d stracił
c i e r p l i w o ś ć — i t r u d n o się t e m u z b y t n i o d z i w i ć .
Decyzja o aresztowaniu hebertystów została podjęta 12 m a r c a :
K o m i t e t O c a l e n i a o b r a d o w a ł w t y m d n i u w k o m p l e c i e . Byli
obecni, po długiej chorobie, Robespierre i C o u t h o n , powrócił
z misji B i l l a u d . C z y n i o n o p e w n e p r ó b y u w o l n i e n i a R o b e s p i e r r e ' a
od odpowiedzialności za kaźń hebertystów: niektórzy badacze
p i s a l i , ż e s p r a w a się r o z s t r z y g a ł a p o d c z a s j e g o c h o r o b y . R o b e s p i e r r e
bez w ą t p i e n i a nie p r z y k l a s n ą ł b y t y m w y w o d o m . Był o n i n f o r m o ­
w a n y o t y m , c o się d z i e j e u k o r d e l i e r ó w , p r z e z n i e j a k i e g o G r a v i e r a
z t r y b u n a ł u r e w o l u c y j n e g o ; j e g o l e k a r z S o u b e r b i e l l e też m u
podobno denuncjowal wywrotowe plany V i n c e n t a i R o n s i n a (cho­
dziło rzekomo o nowe masakry w więzieniach). W obecności
Robespierre'a K O P aprobował raport Saint-Justa na temat
„fakcji z a g r a n i c z n e j " . R a p o r t ó w , p r z e d s t a w i o n y w K o n w e n c j i
13 m a r c a , atakował hebertystów nie wymieniając jeszcze nazwisk.
O s k a r ż a ł ich, że są a g e n t a m i zagranicy, że k o r u m p u j ą lud, że
d ą ż ą tylko d o przejęcia władzy. K o n w e n c j a a p r o b o w a ł a ó w r a p o r t ;
w i e c z o r e m 13 m a r c a c h w a l o n o go w K o m u n i e i u j a k o b i n ó w .
W nocy aresztowany został cały sztab h e b e r t y s t ó w : H e b e r t ,
Ronsin, Vincent, M o m o r o . T y l k o w d w ó c h sekcjach ( M a r a t
i R é p u b l i q u e ) było lekkie poruszenie. Do k o ń c a m a r c a areszto­
w a n o jeszcze p e w n ą liczbę kordelierów i działaczy sekcyjnych;
z a d b a n o t e ż o l e p s z e z a o p a t r z e n i e P a r y ż a w ż y w n o ś ć . L u d się n i e
ruszył w o b r o n i e tych, którzy pragnęli szefować r u c h o w i sankiu-
lockiemu.
Robespierre po miesięcznej przerwie powrócił do gorączkowej
aktywności. 14 m a r c a w klubie musiał p r z e r w a ć przemówienie,
„ b o siły f i z y c z n e g o o p u ś c i ł y " . N i e o p u ś c i ł g o j e d n a k i n s t y n k t
w y t r a w n e g o p o l i t y k a . Był z d e c y d o w a n y o g r a n i c z y ć s t r a t y w r e w o ­
lucyjnej k a d r z e : „Nie ścierpimy, b y m i e c z p r a w a d o t k n ą ł c h o ć
j e d n e g o uczciwego człowieka", mówił u j a k o b i n ó w 18 m a r c a
A 20 m a r c a w K o n w e n c j i d a ł do z r o z u m i e n i a , że dantoniści
d a r e m n i e ż ą d a j ą d a l s z y c h g ł ó w ; z a p o w i e d z i a ł , ż e n i e b ę d z i e się
mieszać z fałszywymi p a t r i o t a m i „szczerych przyjaciół wolności".
U r a t o w a ł m. in. m e r a P a c h e i H a n r i o t a , których oskarżyciel
Fouquier-Tinville chciał „ z g a r n ą ć " jako wspólników Héberta.
W z i ą ł w o b r o n ę B o u l a n g e r a . S p r z e c i w i ł się w n i o s k o w i p ó ł - h e b e r -
t y s t y L e o n a r d a B o u r d o n a , k t ó r y g o r l i w i e d o m a g a ł się czystek w e
w ł a d z a c h sekcji i w K o m u n i e .
Po aresztowaniu Ronsin powiedział Hébertowi i i n n y m : „Wszelka
o b r o n a jest d a r e m n a , to proces polityczny. Gadaliście, gdy trzeba
b y ł o d z i a ł a ć . T e r a z w y p a d n i e u m r z e ć " . O c z y w i ś c i e m i a ł rację..
N a procesie d o ł ą c z o n o d o h e b e r t y s t ó w bliskich i m Proliego,
Desfieuxa, Pereirę i D u b u i s s o n a , ale także Clootsa, który z H é -
b e r t e m nie m i a ł p o w i ą z a ń („Nie mieszajcie m n i e z tymi łajda­
k a m i ! " — wołał Cloots z katowskiego wózka). Nie dowiedziono
im oczywiście ani a g e n t u r a l n y c h związków z zagranicą, ani rzeko­
m y c h p r o j e k t ó w „ w y g ł o d z e n i a l u d u " : p r a k t y c z n i e l i c z y ł się z a r z u t
szykowania insurekcji. Pośpiech rozprawy i obelżywe t r a k t o w a n i e
oskarżonych przez prezydującego trybunałowi R e n é D u m a s a bu­
dziły niechęć, ale i H é b e r t nie w z b u d z a ł s y m p a t i i : tchórzył
i p o w t a r z a ł słowa V e r g n i a u d a , iż Rewolucja jak S a t u r n pożera
w ł a s n e d z i e c i . R o b e s p i e r r e s p r z e c i w i ł się w n i o s k o w i o s t e n o g r a ­
fowanie procesu: rząd wiedział, że to ryzykowne. Stracono
h e b e r t y s t ó w 4 g e r m i n a l a , tj. 2 4 I I I 1 7 9 4 r .
P i s a n o n i e r a z , ż e „ d r a m a t g e r m i n a l a " z ł a m a ł j e d n o ś ć sił r e w o l u ­
cyjnych, r z ą d u i l u d u . To p r z e s a d a . Hebertyści raczej eksploato­
wali hasła l u d o w e niż ludowi przewodzili; sam H é b e r t , m i m o
p o p u l a r n o ś c i j e g o g a z e t y , n i e w y d a w a ł się s a n k i u l o t o m , z w ł a s z c z a
p o d k o n i e c , w i a r y g o d n y m p a t r o n e m i c h r u c h u . R a z i ł j e g o styl
życia, w ą t p i o n o w j e g o uczciwość, sankiuloci „ z a a w a n s o w a n i "
p a m i ę t a l i mu ataki na wściekłych i na sekcyjne k l u b y . Jeśli
alians rewolucyjnej burżuazji z l u d e m jałowiał, to przyczyny tego
były głębsze i działały j u ż przed skazaniem hebertystów. Konfor­
m i z m w o b e c r z ą d u s p r a w i ł , ż e sekcje j u ż o d 1 5 m a r c a w y s t ę p o ­
w a ł y „ u p o r ę c z y " ( à l a barre) K o n w e n c j i z d e k l a r a c j a m i l o -
jalności. K o m u n a składała taką deklarację 19 marca, już bez
Chaumette'a, aresztowanego poprzedniego dnia. Kluby ludowe
wypełniały się przez parę dni, ale to niemal jedyny przejaw
poruszenia. Wiara w winę hebertystów na pewno nie była
powszechna. A więc bierność sankiulotów podczas ich procesu
i egzekucji stanowiła niepokojący s y m p t o m . „ D r a m a t g e r m i n a l a "
n i e z ł a m a ł j e d n o ś c i sił r e w o l u c y j n y c h , l e c z u j a w n i ł j e j e r o z j ę . O d ­
krył — ale i p o g ł ę b i ł ! — zjawiska apatii, rezerwy, niepewności,
konformizmu. Osłabiał zaufanie ludu do przywódców burżuazyj-
nej lewicy. J e d e n z a g e n t ó w policji r e f e r o w a ł z n a m i e n n ą r o z m o w ę
w tłumie obserwującym egzekucję H é b e r t a . „Hélas! I k o m u teraz
ufać?" — padło pytanie. „Robespierre'owi" — odrzekł jakiś
głos. Na to pytający, tonem poważnym i tajemniczym: „Po­
czekajcie jeszcze jakiś czas!"
U p a d e k ekstremistów nie był zwycięstwem p o b ł a ż l i w y c h : w p r o s t
przeciwnie. O w s z e m , ośmielił d a n t o n i s t ó w , którzy z a r a z zaczęli
polowanie na hebertystów, energicznie powstrzymane przez R o ­
bespierre'a. Z d a w a ł on sobie sprawę, że równowaga polityczna
m o g ł a ulec z a ł a m a n i u pogrążając rząd u progu k a m p a n i i wiosen­
nej na frontach. Danton mógł liczyć na odwojowanie maso­
wego poparcia u m i a r k o w a n y c h posłów Konwencji; także wśród
górali miał ciągle solidne zaplecze. Ale przyjęcie programu
D a n t o n a nie wchodziło dla Robespierre'a w rachubę. Polityka
umiaru podważała cały wysiłek narodowej mobilizacji. Jakże
p r z e n i k l i w i e p i s a ł o t y m G e o r g e s L e f e b v r e : „ R e w o l u c j a m o g ł a się
ocalić j e d y n i e przez zwycięstwo,.. W czasie wojny rząd przygo­
towujący ofensywę nie bez racji uważa za zbrodnię opozycję,
która wykorzystuje przeciw niemu irytację, n i e u c h r o n n i e wywo­
ł y w a n ą przez środki o b r o n y n a r o d o w e j " . Wniosek Lefebvre'a jest
m i a ż d ż ą c y , lecz s p r a w i e d l i w y : w o s t a t n i c h m i e s i ą c a c h życia D a n ­
t o n „ ź l e się p r z y s ł u ż y ł s p r a w i e R e w o l u c j i " a j e g o p o l i t y k a była
„najzupełniej o p ł a k a n a " .
Dantoniści byli ostrzegani wiele razy. J u ż 14 marca podczas
rewizji u wydawcy Vieux Cordeliera zajęto rękopisy siódmego
numeru gazety. Nieposkromiony Desmoulins wyszydzał tam
„angielską dyskusję" u j a k o b i n ó w , chwalił Anglię, ż ą d a ł szybkiego
pokoju. 15 m a r c a R o b e s p i e r r e wzywał w Konwencji wszystkich
patriotów, by się skupili wokół rządu i groził zniszczeniem
„wszystkim fakcjom". 19 m a r c a Collot mówił u jakobinów, że
uderzenie w jedną tylko fakcję umocniłoby fakcję przeciwną,
która „już z a c z y n a podnosić g ł o w ę " . Istotnie, tego właśnie d n i a
d a n t o n i s t a B o u r d o n d e 1'Oise p r z e f o r s o w a ł w K o n w e n c j i a r e s z t o ­
wanie a g e n t a K B P H é r o n a . H é r o n zaś t o „oko R o b e s p i e r r e ' a "
w Komitecie Bezpieczeństwa. Toteż Maksymilian interweniuje
20 m a r c a : a r e s z t o w a n i e H é r o n a zostaje cofnięte. I przy okazji
padają słowa, że "jedna fakcja już kona, druga jednak
wcale o b a l o n a nie jest". A dalej oświadcza Robespierre, że ojczyzna
będzie ocalona wtedy, gdy Konwencja „bez uprzedzeń i słabości"
p o w a l i d r u g ą fakcję p o z m i a ż d ż e n i u p i e r w s z e j . I w r e s z c i e 2 1 m a r c a
stwierdza u j a k o b i n ó w , że „ n i e d o ś ć z d u s i ć j e d n ą fakcję, trzeba
z m i a ż d ż y ć wszystkie; trzeba atakować tę, k t ó r a istnieje jeszcze,
z t a k ą s a m ą pasją, z j a k ą ścigaliśmy poprzednią... M o m e n t jej
zdemaskowania nadejdzie, ten moment nie jest już odległy".
Z w r a c a uwagę w tym przemówieniu klasowa ocena dantonistów
jako nowej ostoi egoistycznej burżuazji: „Lud stanowi w ich
oczach tylko nędzne stado, stworzone, jak sądzą, by je mogli
z a p r z ę g a ć do swego w o z u i by jechali dzięki n i e m u do b o g a c t w a
i fortuny".
B i l l a u d - V a r e n n e z a r z u c a ł p o t e m R o b e s p i e r r e ' o w i , ż e d ł u g o usiło­
wał on ratować D a n t o n a . T r u d n o kwestionować to świadectwo.
Z a p e w n e wchodziły w grę skomplikowane m o t y w y : obawa przed
reakcją Konwencji, niechęć do poświęcania Desmoulinsa, prze­
konanie, że złym duchem ich obu, Dantona i Desmoulinsa,
był aresztowany j u ż od wielu tygodni F a b r e d ' E g l a n t i n e . Polityka
Robespierre'a polega wszak na tym, b y nie m n o ż y ć ofiar w ś r ó d
r e w o l u c y j n e j k a d r y . M o ż e w i ę c u d a ł o b y się l i k w i d a c j ę p o b ł a ż l i w y c h
ograniczyć d o g r u p y korupcjonistów: F a b r e ' a , C h a b o t a , Basire'a,
Delaunaya? Właśnie 16 marca Amar przedstawił Konwencji
raport w sprawie K o m p a n i i Indyjskiej: Robespierre zaprotestował
przeciw traktowaniu winowajców jako zwykłych aferzystów, bez
p o l i t y c z n y c h a m b i c j i . M o ż e u d a ł o b y się p o z y s k a ć j e d n a k D a n t o n a
i Desmoulinsa dla polityki r z ą d u ? Poza wszystkim jakże ułatwiło­
by to prowadzenie Konwencji!
D a ł się w i ę c R o b e s p i e r r e n a k ł o n i ć n a j a k i e ś s p o t k a n i a z D a n t o ­
nem, m. in. na jakiś wiejski obiad. Relacje o tym przekazali
ludzie sympatyzujący z Dantonem. Poseł Courtois pisał, że
Danton tłumaczył Robespierre'owi, iż nie da się utrzymać
dłużej „stanu takiej gwałtowności, której nie znosi francuski
c h a r a k t e r " . Poseł Barras twierdził, że D a n t o n p r o t e s t o w a ł przeciw
k a l u m n i o m r z u c a n y m n a n i e g o ; m ó w i ł też p o d o b n o : „ W ciągu
p ó ł r o k u z a a t a k u j ą c i ę , R o b e s p i e r r e , j e ś l i się teraz poróżnimy".
R ó ż n e świadectwa potwierdzają, że Robespierre zachował w tych
rozmowach lodowaty dystans, natomiast D a n t o n płakał, co jego
r o z m ó w c a uznał za k o m e d i a n c k i e n a ś l a d o w n i c t w o F a b r e ' a . Ale
Barras dodaje, że gdy p o r o z u m i e n i e spełzło na niczym, D a n t o n
zaczął wygrażać „tyranom". W rozmowie z Brune'm, protego­
w a n y m D a n t o n a i przyszłym marszałkiem, Barras miał podobno
rzec: „Proszę czuwać nad Dantonem: rzuca groźby zamiast
uderzyć". Notatki Robespierre'a o dantonistach, sporządzone tuż
przed ich a r e s z t o w a n i e m , świadczą, że k o m p r o m i s był niemożliwy
i że Danton ukazał się raz jeszcze w tych rozmowach jako
człowiek n i e m o r a l n y , cyniczny, a m b i t n y , nielojalny. U b o d ł o m. in.
Robespierre'a, że Danton z pogardą oczerniał Desmoulinsa,
którego t a l e n t Wykorzystał i k t ó r e g o pism bronił publicznie.
N o t a t k i R o b e s p i c r r e ' a zawierają szczegółową biografię polityczną
D a n t o n a , u t k a n ą z faktów, d o m y s ł ó w , podejrzeń. S p o r o tu luk —
nic wszystko w i e d z i a n o o sprzedajności D a n t o n a , R o b e s p i e r r e mu
raczej zarzuca otaczanie się łotrami i złodziejami. Ale sporo
też błędnych domysłów i zarzutów nie do przyjęcia: tak np.
d e k r e t K o n w e n c j i z 4 II 1 7 9 4 r., z n o s z ą c y n i e w o l ę w k o l o n i a c h
francuskich a przyjęty na wniosek Dantona i Delacroix, Ro­
bespierre u z n a ł z a krok d o z a p r z e p a s z c z e n i a kolonii. J u ż zresztą
latem 1793 r. komisarz Francji na San Domingo, Sonthonax,
zniósł tam niewolę Murzynów. Ale Sonthonax to żyrondysta,
przyjaciel Brissota, i j e g o akcja nie b u d z i ł a s y m p a t i i M a k s y m i l i a n a .
Szkoda, że z a p o m i n a ł o „świętych prawach człowieka" w imię
racji s t a n u i n i e c h ę c i d o p o l i t y c z n y c h przeciwników.
Notatki Robespierre'a o d a n t o n i s t a c h posłużyły Saint-Justowi j a k o
odbudowa jego raportu z wnioskiem o oskarżenie danto-
uistów, odczytanego w Konwencji 31 III 1794 r. Raport ten
zarzucał Dantonowi i jego przyjaciołom, że byli wspólnikami
kolejnych kontrrewolucjonistów, a przede wszystkim księcia Orle­
anu, Dumourieza i... Fabre'a d'Eglantine, który ukazany tu
został j a k o „głowa partii", „współczesny kardynał Retz". To
przez Fabre'a, wedle twierdzeń raportu, powiązani oni byli
z całą „fakcją zagranicy", atakującą rząd rewolucyjny. Dan­
tonowi wypominano zmowę z Mirabeau, Lamethami, brisso-
t y n a m i . S a i n t - J u s t i R o b e s p i e r r e byli z d a n i a , że n a l e ż y o d c z y t a ć
r a p o r t w obecności d a n t o n i s t ó w . Ale na p o ł ą c z o n y m posiedzeniu
o b u K o m i t e t ó w w i ę k s z o ś ć n i e c h c i a ł a r y z y k o w a ć p r ó b y sił w K o n ­
wencji. Podobno Vadier z KBP wołał, że jest to gra „kto
kogo": ,jeśli i c h n i e z g i l o t y n u j e m y , to sami zostaniemy ścięci".
U c h w a l o n o aresztować d a n t o n i s t ó w n a t y c h m i a s t , w nocy z 30 na
31 marca. Saint-Just z wściekłością wrzucił do ognia swój
kapelusz: w jego raporcie były bezpośrednie apostrofy do D a n t o ­
na. Nie przynosiło zaszczytu adresować je do pustych ławek.
Ale rano 31 marca, przed odczytaniem raportu Saint-Justa
w Konwencji, grupa posłów zaczęła się burzyć: Legendre za­
żądał w ich imieniu, by najpierw wysłuchać aresztowanego
D a n t o n a u poręczy Konwencji. R o b e s p i e r r e s p r z e c i w i ł się o s t r o .
Istniała obawa, że Konwencja zbuntuje się przeciw rządowi.
„Zobaczymy dziś — mówił Robespierre — czy Konwencja
zdoła obalić dawno już przegniłe bożyszcze, czy też swoim
u p a d k i e m zmiażdży ono K o n w e n c j ę i lud francuski". Stwierdził,
ż e w o k ó ł D a n t o n a s k u p i l i się l u d z i e ż ą d n i bogactwa i władzy.
Postraszył posłów: „ C z y się w i ę c n i e ufa s p r a w i e d l i w o ś c i n a r o ­
dowej?... Kto drży w tej chwili jest winny; bo niewinność
nigdy się nie boi publicznego nadzoru". Rozwiódł się nad
własną niezłomnością: przyjaciele D a n t o n a próbowali wzbudzić
w nim strach (mówiąc, że u p a d e k D a n t o n a i dla niego będzie
niebezpieczny) o r a z litość (apelem do d a w n y c h związków przy­
j a ź n i ) . G d y skończył, nie było j u ż m o w y o wniosku L e g e n d r e ' a .
K o n w e n c j a wysłuchała spokojnie raportu Saint-Justa i uchwaliła
postawić w stan oskarżenia Dantona, Delacroix, Philippeaux,
Desmoulinsa, a także H é r a u l t a de Séchelles. Przed trybunałem
d o ł ą c z o n o d o n i c h F a b r e ' a , C h a b o t a , Basire'a, D e l a u n a y a , kilku
bankierów i spekulantów oraz powiązanego z D a n t o n e m alzackiego
a w a n t u r n i k a gen. Westermanna. Ich proces zaczęty 2 kwietnia
był burzliwy. Przewodniczący sądu H e r m a n i Fouquier-Tinville
s k a r ż y l i się, ż e w y s t ą p i e n i a o s k a r ż o n y c h z a k ł ó c a j ą s p o k ó j w sali
obrad. Były j a k i e ś niejasne projekty Komitetu Ocalenia, by
aresztować obu, H e r m a n a i Fouquiera. Po p o ł u d n i u 4 kwietnia
Collot zawiadomił Hermana, że Konwencja uchwaliła dekret
pozwalający wyłączyć z o b r a d oskarżonych, którzy je zakłócają.
„Na honor, bardzo nam tego było potrzeba" - miał rzec
Fouquier.

Wyroki śmierci ferowano 5 kwietnia pod nieobecność oskarżonych.


„Pójdziesz za mną!" — wołał Danton z katowskiego wózka
p r z e d m i e s z k a n i e m R o b e s p i e r r e ' a n a ulicy St. H o n o r é . 1 3 k w i e t n i a
jeszcze j e d n a egzekucja: zginął wtedy m. in. C h a u m e t t e . A także
wdowy po Hébercie i K a m i l u Desmoulins.
Publicysta szwajcarski M a l l e t d u P a n , ongiś p r o t e g o w a n y W o l t e -
ra, pisał po upadku fakcyj, że było to coś nowego. Dotąd
„ f a k c j e d ą ż ą c e d o w ł a d z y o b a l a ł y fakcję rządzące przy pomocy
sił ludowych". Teraz „fakcja rządząca w ciągu dwu tygodni
obaliła dwie fakcje rywalizujące ze sobą, których zamiarów
się l ę k a ł a . O b a l i ł a j e b e z p o m o c y l u d u , b e z p o r u s z e n i a m o t ł o c h u ,
legalnie, z z a c h o w a n i e m f o r m " . To p r a w d a : l i k w i d o w a n i e fakcyj
o d b y w a ł o się bez s t a r a ń o poparcie ludu. Sankiuloci to sobie
z a p a m i ę t a l i , b u r ż u a z j a z a c z y n a ł a się z a s t a n a w i a ć , c z y r z ą d m ó g ł b y
w ogóle liczyć na mocne poparcie ludu. Wszystko odbyło się
„legalnie", ale legalność to pośpieszna, odmawiająca słuchania
świadków. Nie rozwiewała więc wątpliwości co do winy oskarżo­
nych. Zwrócenie terroru przeciw działaczom G ó r y było początkiem
klęski partii górali, k t ó r a t e r a z s a m a z a c z ę ł a się d z i e s i ą t k o w a ć .
Wielki rewolucjonista XIX w., Blanqui, syn posła Konwencji,
uważał Robespierre'a za „chybionego Napoleona". To błąd:
r z ą d r e w o l u c y j n y n i e z a m i e r z a ł o p i e r a ć się n a w o j s k u . B i l l a u d
mówił w K o n w e n c j i 20 IV 1 7 9 4 r., ż e w p ł y w w o j s k a j e s t
zawsze z g u b n y dla rewolucji zaś r z ą d m i l i t a r n y jest najgorszy ze
wszystkich, zaraz po rządzie t e o k r a t y c z n y m . Jeśli j e d n a k rząd
r e w o l u c y j n y m i a ł s i ę o p i e r a ć n i e n a b a g n e t a c h , lecz n a ż y w y c h
siłach społecznych, to zaczął n i e b e z p i e c z n ą grę. H a s ł a h e b e r t y s t ó w
i dantonistów wyrażały wszak niektóre aspiracje ludu i dążenia
burżuazji. R z ą d zawężał więc swe społeczne zaplecze na o b u
skrzydłach, l u d o w y m i burżuazyjnym. Oczywiście, uderzając opo­
zycję r z ą d m i a ł s w o j e r a c j e . F a k t e m j e s t j e d n a k , ż e r e w o l u c j a
zacznie teraz „krzepnąć", by użyć formuły Saint-Justa.

Bóg, cnota, wielki terror


L i k w i d a c j a fakcji u m o c n i ł a c e n t r a l i z a c j ę w ł a d z y , s k u p i o n e j w r ę k u
grupy ludzi z K o m i t e t u O c a l e n i a . R e p r e z e n t a n t k a interesów
i opinii burżuazyjnych, K o n w e n c j a , nie była w p r a w d z i e — j a k
to określał Blanqui — „ s t a d e m , n i e m y m ze s t r a c h u u b r a m
r z e ź n i " . P o s ł o w i e r o z u m i e l i j e d n a k sens a p e l ó w C o l l o t a , b y p r a ­
cowali „w milczeniu c n o t y " . R u c h ludowy także krzepł w kon­
f o r m i z m i e i s z t u c z n y m lojalizmie. Być m o ż e historycy nieco
przeceniali bezpośredni związek między u p a d k i e m hebertystów
a rozbrajaniem ruchu sankiulockiego. Armia rewolucyjna została
r o z w i ą z a n a j u ż 2 7 m a r c a j a k o z a r a ż o n a h e b e r t y z m e m : ale opinie
o niej b y ł y n i e j e d n o z n a c z n e i n i e j e s t p e w n e , czy, s a n k i u l o c i t a k
b a r d z o się z n i ą u t o ż s a m i a l i . K l u b y s e k c y j n e z n i k ł y w i o s n ą 1 7 9 4 r .
Ale H é b e r t także ostro j e k r y t y k o w a ł ; p o n a d t o ostateczny a t a k
p r z e c i w n i m z a c z ą ł się d o p i e r o d w a m i e s i ą c e p o a r e s z t o w a n i u
hebertystów, w połowie maja, a wiódł go d a w n y d r u h H é b e r t a ,
C o l l o t d ' H e r b o i s . Z a r z u c i o n k l u b o m s e k c y j n y m „ n o w y fede-
r a l i z m " : z k a ż d e j sekcji c h c ą o n e z r o b i ć m a ł ą r e p u b l i k ę !
P r z y z n a ć j e d n a k należy, iż konformizm licznych działaczy sankiu-
l o c k i c h u m o c n i ł się w i o s n ą 1 7 9 4 r . w w y n i k u o b a w p r z e d
p o w o l n y m , nie ostentacyjnym p r z e c z e s y w a n i e m k a d r sekcyjnych,
przy c z y m z a r z u t h e b e r t y z m u był dla r z ą d u w y g o d n y m pre­
tekstem likwidowania samodzielności ruchu ludowego. T y l k o rząd
s p r a w u j e p o l i t y c z n ą w ł a d z ę , t y l k o société mère, k l u b j a k o b i n ó w ,
formuje polityczną o p i n i ę ! Ostatecznie p ó ź n ą wiosną rozwiązało
się p o t u l n i e z g ó r ą 30 k l u b ó w s e k c y j n y c h , a d y s k u s j e w z g r o m a ­
d z e n i a c h sekcji o s t y g ł y . L o j a l i z m i k o n f o r m i z m z w y c i ę ż a ł y .
D o b r z e jest j e d n a k p a m i ę t a ć , że d y k t a t u r a r z ą d u osłabiła nie
t y l k o d e m o k r a c j ę s a n k i u l o c k ą , lecz t a k ż e b u r ż u a z y j n ą r e p r e z e n ­
tację, K o n w e n c j ę . T a k s a m o p e w n e rozluźnienie r e g l a m e n t a c j i
Eleonora Duplay
Maurice Duplay
Hebertyści na wózku katowskim przejeżdżają przed klubem jakobinów na
ulicy St.-Honore
Wózek inwalidzki. Couthona
ekonomicznej, które nastąpiło po „ d r a m a c i e g e r m i n a l a " , nie było
j e d n o s t r o n n ą koncesją dla bogaczy, dla burżuazji. Owszem, zli­
beralizowano handel zagraniczny; 1 kwietnia zniesiono urząd
komisarzy do zwalczania lichwy. Robespierre p r z y ł ą c z y ł się d o
akcji uspokajania burżujów. Tuż po aresztowaniu Héberta,
16 marca, potępiał jego tezę, iż „wszelki h a n d e l jest despo­
tyzmem". Gdzie kupiec t r a k t o w a n y jest j a k o zły obywatel —
mówił — tam niweczy się wymianę dóbr, która ludzi żywi,
i w „efekcie społeczeństwo się rozpada". 5 kwietnia, w dniu
egzekucji D a n t o n a , K o n w e n c j a uchwaliła n a wniosek C o u t h o n a
i Vadiera zasady dekretu o badaniu postawy moralnej i fortun
wszystkich posłów. Robespierre był sceptyczny: łajdacy unikną
kontroli fortun, bo je trzymają „w portfelu lub zagranicą".
B a d a ć n a l e ż y n i e tyle f o r t u n y — m a j ą je i patrioci, nie kryją
się z nimi i robią z nich dobry użytek — ile całe życie
ludzi. Czyli: „dobrzy", p a t r i o t y c z n i b o g a c z e n i e c h się nie nie­
pokoją...
Jednakże pewne decyzje ekonomiczne rządu, podejmowane od
k o ń c a z i m y 1 7 9 4 r., c h r o n i ć m i a ł y t a k ż e d r o b n y c h p r o d u c e n t ó w
i kupców, w których uderzały e k o n o m i c z n e rygory, n p . sztywna
konstrukcja m a k s y m a l n y c h cen. Ludzie z k r a m u , sklepu, warszta­
tu — to trzon sankiulockiej masy. Czy można się dziwić, że
rząd usiłował kosztem niektórych e l e m e n t ó w reglamentacji p o m ó c
im w t r u d n e j sytuacji e k o n o m i c z n e j ? N a w i a s e m m ó w i ą c , właśnie
ta trudna sytuacja, a nie tylko ambicja, kierowała wykształ-
ceńszych czy bardziej rzutkich sankiulotów w stronę funkcji
a d m i n i s t r a c y j n y c h . Saint-Just; wrażliwy — i nie bez powodu! —
na groźbę biurokratyzmu zgryźliwie mówił w marcu 1794 r.
o „pogoni za posadami": porzuca się dla nich zawód ojca,
„który był m o ż e u c z c i w y m rzemieślnikiem i którego przeciętność
właśnie zrobiła z was p a t r i o t ó w " .
Byli j e s z c z e r o b o t n i c y . T r o c k i z u j ą c y h i s t o r y k D a n i e l G u é r i n p i s a ł ,
że robespierryści swą polityką realizowali dyktaturę burżuazji
przeciw r o b o t n i k o m . T o wielkie uproszczenie. N a t u r a l n i e , rewo­
lucja w d o b i e jakobińskiej d y k t a t u r y nie p r z e s t a w a ł a być b u r ż u -
azyjna. Robotnicy, liczni w Paryżu, stanowili j e d n a k w skali
k r a j u n i e w i e l k i o d s e t e k l u d n o ś c i : i c h p r o b l e m y n i e w y d a w a ł y się
r z ą d z ą c y m czymś p i e r w s z o p l a n o w y m . P r a w d ą jest, że w p a ń s t w o ­
w y c h z b r o j o w n i a c h były s z t y w n e taryfy p ł a c i s u r o w e r e g u l a m i n y ,
że ostro tam represjonowano robotniczy ruch domagający się
p o d w y ż e k . P r a w d ą jest, ż e w ł a d z e „ d u s i ł y " ogólny p o z i o m p ł a c
za p o m o c ą taryf płac m a k s y m a l n y c h , a to w imię z a p o b i e ż e n i a
inflacji (ale w Paryżu Komuna ogłosiła taką taryfę dopiero
w lipcu, tuż przed u p a d k i e m R o b e s p i e r r e ' a ) . Brak było b o w i e m
rąk do pracy, co sprzyjało tendencji do podwyższania płac,
niepokojącej rząd. Nadal też obowiązywał zakaz koalicji ro­
botniczych. Ale w jakobińskiej Republice robotnicy nie szukali
pracy i nie umierali z głodu: w najtrudniejszych warunkach
chleba starczało dla wszystkich. A rządzący krajem nie traktowali
r o b o t n i k ó w j a k klasy obcej i wrogiej, nie spychali poza nawias
społeczeństwa, szanowali ich godność. W t a m t e j epoce to wcale
niemało.
I w r e s z c i e n ę d z a r z e , s t a r c y , i n w a l i d z i . Décrets de ventôse n a p o t y k a ł y
przeróżne, techniczne i polityczne, przeszkody. Ale dekret
z 11 V 1794 r. przyrzekał stałe renty i bezpłatną pomoc
lekarską starcom, inwalidom, wielodzietnym m a t k o m i w d o w o m .
31 III 1794 r. Couthon mówił w klubie, że można badać
przeszłość, fortunę, całe życie członków Komitetu Ocalenia:
„okaże się, że zawsze byliśmy sankiulotami i będziemy nimi
do k o ń c a " . G d y 12 k w i e t n i a j a k i ś prosty c z ł o w i e k z a b r a ł głos u j a ­
kobinów i spotkał się z szyderstwami, Robespierre wziął go
w obronę: „Niech się tu mówi językiem mniej ozdobnym,
byleby to był język patriotyzmu". Niech każdy sankiulota ma
p r a w o p r z e d s t a w i ć t u s w e o p i n i e n i e n a r a ż a j ą c się n a w y g w i z d a n i e .
17 k w i e t n i a , g d y ktoś rzekł w klubie, iż „ p o s ł a ł na front swoich
15 robotników", Collot zaprotestował: obywatele idą na front
sami, nikt ich tam nie „posyła"! „To robotnicy, sankiuloci
zrobili rewolucję, oni ją podtrzymali i uwieńczyli sukcesem,
to oni ją z a k o ń c z ą " . T r u d n o w ą t p i ć w szczerość tych w y p o w i e d z i .
Sojusz z l u d e m obowiązuje nadal.

Ale zarazem zacieśnia się centralizacja władzy. W połowie


kwietnia zniesiono sądy rewolucyjne w departamentach: odtąd
polityczny terror scentralizowany został w paryskim trybunale
rewolucyjnym. Pójdzie za tym później wyzucie oskarżonych tego
trybunału z prawnych gwarancji oraz obsadzenie stanowisk
s ę d z i o w s k i c h p r z e z l u d z i R o b e s p i e r r e ' a : t o z a ś p r z y c z y n i się n i e m a ł o
do jego u p a d k u . 16 kwietnia Saint-Just, wróg biurokracji, nie­
sprawnej, niezdyscyplinowanej, często podejrzanej politycznie,
p r z e p r o w a d z i ł w K o n w e n c j i dekret, że tylko K o m i t e t O c a l e n i a
będzie n a d z o r o w a ł i ścigał funkcjonariuszy administracji. P o w s t a n i e
w tym celu przy KOP Biuro Policji Powszechnej: zaczną się
więc i rywalizacje oraz spory z Komitetem Bezpieczeństwa,
ograniczonym w swoich kompetencjach. To znowu zaważy na
splocie intryg, które doprowadzą do obalenia Robespierre'a.
K o m u n a Paryska zostanie w kwietniu „ r e g e n e r o w a n a " . Na miejsce
Chaumette'a przyjdzie robespierrysta Payan, merem stolicy po
Pache'u został inny robespierrysta Fleuriot-Lescot. Ale nowe
w ł a d z e m i a s t a w y d a w a ć się b ę d ą s e k c j o m z b y t m a ł o s a m o d z i e l n e
wobec rządu: i to będzie miało znaczenie w nocy z 9 na
10 termidora. Wreszcie rząd kontynuuje w kwietniu akcję od­
woływania z prowincji „ r e p r e z e n t a n t ó w w m i s j i " , k t ó r z y się z a ­
chowywali jak wielkorządcy: 19 kwietnia o d w o ł a n o aż 21 tych
„ p r o k o n s u l ó w " . U r a ż o n e ambicje o d w o ł a n y c h i ich o b a w y przed
o d p o w i e d z i a l n o ś c i ą z a n a d u ż y c i e w ł a d z y n i e m a ł o z a w a ż ą n a losie
R o b e s p i e r r e ' a : w ś r ó d n i c h z n a j d ą się n a j a k t y w n i e j s i k o n s p i r a t o r z y
termidora. T a k więc różne elementy d r a m a t u termidoriańskiego
k s z t a ł t o w a ł y się w y r a ź n i e j u ż w k w i e t n i u .
G o się t y c z y o d w o ł a n y c h „prokonsulów", to mieli oni powody
d o o b a w . F o u c h é w s ł a w i ł się t e r r o r y z m e m w L y o n i e . C a r r i e r
w Nantes kazał tracić ludzi bez sądu (m. in. topiono ich
w Loarze): zginęło w ten sposób kilka tysięcy osób. Barras
i Fréron terroryzowali południe kraju, Tallien — Bordeaux.
Przy sposobności niektórzy b e z w s t y d n i e się bogacili. Barras już
wtedy zaczął swą karierę „króla skorumpowanych", przy nim
d o r a b i a ł się p i j a k F r é r o n , w B o r d e a u x T a l l i e n p o z w o l i ł bogacić
się b a j e c z n i e swej k o c h a n c e , c ó r c e h i s z p a ń s k i e g o b a n k i e r a , T e r e s i e
Cabarrus (opłacali się jej, za protekcję w obliczu represji,
bordoscy negocjanci i bankierzy). Robili fortunę i inni: Fouché,
Rovére. Wszystkiemu t e m u towarzyszyły niekiedy objawy obrzydli­
wego oportunizmu. Fouché w okresie ofensywy pobłażliwych
zaczął z m i e n i a ć front i p r z e ś l a d o w a ć lyońskich działaczy sankiu-
lockich. Odwołany do Paryża, usiłował wkraść się w łaski
Robespierre'a, który przyjął go lodowato. 8 kwietnia u jako­
b i n ó w doszło do pierwszego spięcia m i ę d z y nimi, ale to d o p i e r o
p o c z ą t e k ś m i e r t e l n e j wrogości,. T a k ż e B a r r a s i F r é r o n s t a r a l i się
pozyskać przychylność Robespierre'a, zaniepokojeni „ k a l u m n i a m i "
na temat ich roli w Tulonie. W pamiętnikach Barrasa —
mocno ufryzowanych przez wydawcę — jest kapitalny opis
wizyty w domu Duplaya. Barras i Fréron nie bez trudności
sforsowali barierę, którą Duplayowie chronili Robespierre'a od
wizyt. Na parterze pani D u p l a y obierała jarzyny przy pomocy
dwóch generałów; Eleonora Duplay, zajęta praniem pończoch
Robespierre'a, usiłowała powstrzymać gości. Ostatecznie Ro­
bespierre przyjął Barrasa i Frérona, lecz nie p t w i e r a ł do nich
ust: gdy się doń umizgali, beznamiętnie z a j m o w a ł się toaletą.
Można się domyślić, co sądził o wszystkich oportunistycznych
terrorystach i korupcjonistach.

Jeśli 7 V 1794 r. w wielkim raporcie przed Konwencją


(„o związkach idei religijnych i moralnych z zasadami re­
publikańskimi") Robespierre proponuje „postawić cnotę na po­
rządku dnia" — była w tym reakcja na obserwowane z nie­
pokojem przejawy korupcji. Ale nie tylko: to przede wszystkim
r e a k c j a na s ł a b n i ę c i e r e w o l u c y j n e g o ethosu. La Révolution est glacée,
Rewolucja zakrzepła — pisał Saint-Just. — „ O s ł a b ł y wszystkie
zasady, zostały frygijskie czapki obnoszone przez intrygantów".
To bystra konstatacja nastrojów apatii, znużenia, niepewności
m a s i „zużywania się" działaczy. P r o p o n o w a n y przez Robespierre'a
„ u p a ń s t w o w i o n y " kult Najwyższej Istoty m i a ł utwierdzić m o r a l n ą
i p o l i t y c z n ą j e d n o ś ć sił r e w o l u c y j n y c h , n a d w ą t l o n ą i j a ł o w i e j ą c ą .
M i a ł otoczyć p o g a r d ą ludzi n i e m o r a l n y c h : korupcjonistów i ego­
istów; znużonym miał przynieść nowy ładunek entuzjazmu.
Wielkie problemy walki politycznej przeniesione zatem zostały
w plan moralny. „Występek i cnota rządzą losami świata: to
d w a rywalizujące d u c h y , które o świat toczą w a l k ę " . D e s p o t y z m
i kolejni j e g o agenci we Francji reprezentują otchłań zdrady,
m o r d u , korupcji, m a k i a w e l i z m u ; r e w o l u c j a t o świt c n o t y .
Jednakże „idee religijne i moralne" z raportu Robespierre'a
m a j ą także p r a k t y c z n e cele do s p e ł n i e n i a . C h o d z i o to, by w y p e ł n i ć
lukę po kościelnych świętach i rytach, tak umiejętnie działających
na ludzką wyobraźnię i organizujących dużą część zbiorowego
życia. M i m o postępów dechrystianizacji — p r z y h a m o w a n a w gru­
dniu, postępowała ona jednak nadal — Francja, i nie tylko
wiejska, zachowywała wciąż wrażliwość na religijną tradycję.
Święcenie niedzieli, w wielu okolicach z konieczności tolerowane,
potwierdzało, że republikański k a l e n d a r z był pusty; święta deka­
dowe powiększały obroty karczmy, knajpy, kawiarni. To istotny
problem: czym zastąpić msze i procesje, kościelne śluby i po­
grzeby. K o m i t e t oświaty publicznej pracował n a d tym j u ż z i m ą ;
w c z e s n ą wiosną m i a ł g o t o w y projekt świąt n a r o d o w y c h w wielkie
rocznice (14 lipca, 10 sierpnia, 21 stycznia, 31 maja) oraz
atrakcyjnej organizacji świąt d e k a d o w y c h . Program ten przejmie
Robespierre w swoim raporcie.

O t w i e r a tę d ł u g ą m o w ę p o c h w a ł a postępu cywilizacyjnego ludz­


kości, bardzo w duchu Oświecenia. J e d n a k ż e sukcesy „sztuk
i nauk" to dopiero połowa „rewolucji świata": teraz czas na
zmianę ładu moralnego i politycznego. Misja Francji w tym
dziele jest szczególna a jej dokonania — olbrzymie: „Europa
nie pojmuje, że m o ż n a żyć bez królów i szlachty, my — że
m o ż n a żyć z n i m i " . W y z n a n i e p a t r i o t y z m u Robespierre'a, które
z n a l a z ł o się w t y m m i e j s c u r a p o r t u , b r z m i s z c z e r z e i s z l a c h e t n i e .
Ale wielka misja F r a n c j i w y m a g a też wielkiej cnoty. Tymczasem
zdeprawowany despotyzm (tu d ł u g i opis j e g o m o r a l n e j szpetoty)
p o s ł u g u j e się s w y m i agentami, by skorumpować lud francuski.
Atak na hebertystów i dantonistów jako „agentów zbrodni"
połączył z a r z u t korupcji, żądzy majątku — z z a r z u t e m prześla­
d o w a n i a religii i głoszenia ateizmu. Gwałtowna diatryba Ro-
bespierre'a przeciw ,jałowej doktrynie ateizmu", degradującej
człowieka, o p a t r z o n a jest j e d n a k zastrzeżeniem, iż nie chce on
robić procesu żadnej opinii filozoficznej i przeczyć, by filozof,
tj. m a t e r i a l i s t a , m ó g ł b y ć c z ł o w i e k i e m c n o t l i w y m . O w s z e m , m o ż e
nim być „nawet wbrew swym opiniom". Pisano niekiedy, że to
asekuracja ze względu na audytorium: w Konwencji liczni
wszak byli wolterianie, sceptycy i ateiści. Ale o tolerancji dla
opinii ateistycznych mówił Robespierre już jesienią 1793 r.
G d y zaś j e g o przyjaciel J u l l i e n p r z e d s t a w i ł u j a k o b i n ó w 15 V 1794 r.
projekt adresu do Konwencji przeciw ateistom — z n a l a z ł a się
t a m w z m i a n k a o opinii Rousseau, iż należy ich wyganiać z Re­
publiki — Robespierre protestował. Nie należy ścigać ateistów,
lecz k o n s p i r a t o r ó w ; n i e jest z a d a n i e m K o n w e n c j i śledzić l u d z k i e
m y ś l i i m i e s z a ć się d o p r y w a t n y c h o p i n i i . B o też z a w s z e p r z e c i w ­
s t a w i a ł się Robespierre jedynie próbom erygowania ateizmu do
rangi systemu państwowego.

Jest natomiast w raporcie z 7 maja niewątpliwy argument


na użytek w o l t e r i a n ó w i s c e p t y k o m : apel do p r a g m a t y z m u spo­
łecznego. „W o c z a c h u s t a w o d a w c y wszystko, co jest użyteczne dla
ludzi i dobre w praktyce, stanowi prawdę". Z tego punktu
widzenia wiara w Boga i nieśmiertelność duszy stanowią „idee
społeczne i republikańskie": ateizm d o p r o w a d z a bowiem ludzi do
rozpaczy i podważa moralność społeczną. Teza, że odbieranie
l u d o w i religii n i w e c z y motywacje obowiązków i zasady moralne
brzmi wręcz po wolterowsku. Ale zaraz przychodzi zwrot:
j a k o dowód, że ateizm demoralizuje, przytacza Robespierre właśnie
„sektę encyklopedystów". Tylko Rousseau godny jest tytułu
nauczyciela ludzkości i prekursora Rewolucji. T a m c i filozofowie
„deklamowali czasem przeciw despotyzmowi, a brali pensje od
despotów". Właśnie encyklopedyści, propagujący materializm,
stworzyli tę filozofię p r a k t y c z n ą , która „ułożyła egoizm w system,
społeczeństwo oceniała jako wojnę i podstęp, sukces — jako
miarę tego co słuszne i niesłuszne... a świat jako domenę
zręcznych łajdaków".
Ale czy o d r o d z e n i e idei religijnych nie r o z b u d z i f a n a t y z m u ? N i e :
kult Najwyższej I s t o t y z a d a m u cios ś m i e r t e l n y . „Bez p r z y m u s u
i p r z e ś l a d o w a ń wszystkie sekty powinny się s a m e stopić w uni­
w e r s a l n e j religii Natury". N i e c h księża nie liczą na o d r o d z e n i e
ich w ł a d z y , a k o n t r r e w o l u c j a — n a p o s ł u g i w a n i e się f a n a t y z m e m .
„ C ó ż zresztą księżom do Boga? Księża są dla moralności tym,
czym szarlatani dla medycyny". Nie bronili nigdy równości
i p r a w ludu przed d e s p o t y z m e m : „berło i kadzielnica spiskowały,
by zbezcześcić n i e b o i u z u r p o w a ć sobie z i e m i ę " . A z a t e m „zostawmy
księży i zwróćmy się do Boga". Ta robespierrowska koncepcja
Boga m a w y r a ź n i e panteistyczne rysy: „ P r a w d z i w y m d u c h o w n y m
Najwyższej Istoty jest N a t u r a , jej świątynia to świat, jej kultem
jest c n o t a , jej święta — to radość wielkiego ludu, zgromadzo­
nego pod jej wzrokiem dla umocnienia słodkich więzów pow­
s z e c h n e g o b r a t e r s t w a " . T a k i e l u d o w e święta religijne j a k o s k ł a d n i k
n a r o d o w e j e d u k a c j i o m a w i a o s t a t n i a część r a p o r t u R o b e s p i e r r e ' a .
I na zakończenie — projekt dekretu, zaraz uchwalonego. J e g o
pierwszy artykuł stanowił, że lud francuski uznaje istnienie
Najwyższej Istoty i nieśmiertelność duszy. To zadekretowanie
egzystencji Boga d a ł o okazję do uczty szyderców: kpili zeń j u ż
tamtocześni wolterianie i p o t e m całe pokolenia wolnomyślnych
historyków oraz polityków. Dalsze artykuły dekretu stwierdzały,
że kult Najwyższej Istoty i p r a k t y k o w a n i e cnót są o b o w i ą z k i e m
ludzi oraz ustanawiały kalendarz i program wielkich rocznic
n a r o d o w y c h a także świąt d e k a d o w y c h . Na 20 p r a i r i a l a (8 czerwca)
zapowiedziano wielkie święto Najwyższej Istoty. Potwierdzono
zasadę wolności religijnej.
Z n a m i e n n e , ż e w tej r e l i g i i N a j w y ż s z e j I s t o t y m e t a f i z y k a w ( i s t o ­
cie nie jest najważniejsza. Koncepcja Boga tu mglista; inaczej
niż w religiach „objawionych" uwaga skupia się nie na nie­
śmiertelności duszy i życiu przyszłym, lecz na wartościach
doczesnych (ojczyzna, braterstwo ludzi, sprawiedliwe prawa).
C z c i się R e p u b l i k ę , W o l n o ś ć , R ó w n o ś ć , P r o s t o t ę , W i a r ę M a ł ż e ń s k ą ,
Szczęście.
Raport Robespierre'a z 7 m a j a uwikłał idee religijne w rozwa­
ż a n i a ściśle p o l i t y c z n e . B y ł a t a m m o w a o g ł ę b o k o n i e m o r a l n y m
despotyzmie, który wykorzystuje fanatyzm, lecz umie także po-
służyć się ateizmem. I o cnotliwej republice, która potępia
i fanatyzm, i ateizm. Zabrakło natomiast tych, sumarycznych
zresztą, klasowych ocen, które się pojawiały w polemice Ro­
bespierre'a z Guadetem wiosną 1792 r. i w jego polemice
z dechrystianizatorami jesienią 1793 r. (ateizm to ś w i a t o p o g l ą d
arystokracji i bogaczy, prosty lud w Boga w i e r z y ) . J e a n Massin
sądzi, że w o b e c z a g r o ż e n i a sojuszu burżuazji z l u d e m R o b e s p i e r r e
p r a g n ą ł g o r a t o w a ć o d w o ł y w a n i e m się d o w s p ó l n y c h z a s a d m o ­
ralnych. Jest tu chyba jednak coś więcej. Oto sytuacja się
zmieniła. Dawniej po jednej stronie była Góra, cnotliwa i ludowa
(„my sankiuloci"), po drugiej zaś - żyrondyści, rzecznicy ego­
istycznych bogaczy, a potem cudzoziemscy bankierzy i speku­
lanci, równie b e z b o ż n i j a k V e r g n i a u d czy G u a d e t . Teraz oka­
z a ł o się, że zepsucie m o r a l n e i k o r u p c j a o g a r n ę ł a część G ó r y .
Stąd ta tendencja do zamazywania różnic partyjnych, która
wystąpi u M a k s y m i l i a n a w o s t a t n i c h t y g o d n i a c h życia, do dzie­
lenia ludzi na d o b r y c h i złych, uczciwych i s k o r u m p o w a n y c h .
8 czerwca w Paryżu od rana biły bębny i dzwony; kobiety
z kwiatami, mężczyźni z gałęziami d ę b u maszerowali do o g r o d u
t u i l e r y j s k i e g o . W p o ł u d n i e z j a w i ł a się K o n w e n c j a : p o s ł o w i e w n o ­
wiutkich uniformach (Robespierre sam redagował uchwałę K O P
w sprawie tego ubioru), w niebieskich frakach, kapeluszach
z t r ó j k o l o r o w y m i p i ó r a m i , z b u k i e t a m i ze z b o ż a , o w o c ó w i kwia­
tów. N a czele szedł Robespierre, bo od paru dni prezydował
K o n w e n c j i . T o o n wygłosił k r ó t k ą p o c h w a ł ę Najwyższej Istoty:
nie stworzyła o n a księży ani królów; jest stwórcą świata, który
u j a w n i a jej p o t ę g ę , i ludzi, k t ó r y m p o l e c a p o m a g a ć sobie i ko­
chać się. Potem chór Opery, wspierany przez chóry sekcyjne
o d ś p i e w a ł h y m n n a cześć O j c a Wszechświata, Najwyższej Inte­
ligencji; Robespierre podpalił posąg ateizmu i wygłosił znów
krótką alokucję (tyrani posługują się na przemian „sztyletami
fanatyzmu i truciznami ateizmu", chcą rządzić albo w imię
Boga, którego o b r a z deformują, albo „sami ze swą z b r o d n i ą " ) .
Potem p o c h ó d u d a ł się n a Pole M a r s o w e : 2 4 sekcje, w środku
Konwencja, której przemarsz woźni daremnie usiłowali zdys­
cyplinować, i znów 24 sekcje. Był w pochodzie antyczny wóz
ciągnięty przez 8 wołów z pozłacanymi rogami; na wozie,
w cieniu drzewa Wolności, ulokowano pług, prasę drukarską
i snop zboża. Grała wojskowa muzyka, biły bębny. Na Polu
Marsowym stała symboliczna Góra z grotą, kolumną, grecką
świątynią... Posłowie weszli na szczyt, gdzie zasadzone było
drzewo Wolności, znowu odśpiewano h y m n y . Salwa z dział —
symbol zemsty ludu — oraz powszechny pocałunek braterstwa
z a k o ń c z y ł y święto. Było to z a r a z e m i b a r d z o g i g a n t y c z n e , i bon
enfant: głośny potem pisarz romantyczny Nodier, wówczas 14-
- l e t n i c h ł o p a k , w s p o m i n a ł p o l a t a c h , ż e ś w i ę t o m u się w y d a w a ł o
bardzo piękne.

Z pewnością nie rozbroiło dechrystianizatorów i sceptyków:


w Konwencji, a nawet w Komitetach szydzono lub ubolewano
n a d o d r a d z a n i e m się p r z e s ą d ó w . Podobnie wśród sankiulockiego
aktywu. Jeszcze przed świętem Collot mówił u jakobinów, że
działacze klubów sekcyjnych, „metysi p a t r i o t y z m u " , chcą oczer­
nić kult Najwyższej Istoty i sparodiować idee Davida, organi­
zującego uroczystość. I później kpiono z „robespierrowskich Zie­
lonych Świątek", bo 8 czerwca przypadło właśnie to święto.
Robespierre z urzędu p r e z y d o w a ł uroczystościom, ale w y b ó r na
p r z e w o d n i c z ą c e g o K o n w e n c j i tuż przed nimi nie był n a t u r a l n i e
przypadkowy. Szydzono z niego jako z „arcykapłana" nowej
religii, n o w e g o M a h o m e t a : ale czy t o tylko złośliwość w r o g ó w ?
W papierach Robespierre'a z n a l e z i o n o list o f i c e r a - w e t e r a n a , pi­
sany 30 VI 1794 r.: „Spoglądam na Ciebie, obywatelu, jak
na Mesjasza, którego Najwyższa Istota n a m przyrzekła...". Sła­
bością R o b e s p i e r r e ' a było p r z e c h o w y w a n i e p o d o b n y c h listów od
wielbicieli — i wielbicielek — z płaskimi pochlebstwami. Oczy­
wiście, nie zabrakło i oficjalnych wyrazów entuzjazmu, które
od władz lokalnych czy k l u b ó w n a p ł y w a ł y d o Konwencji.
Jakież jednak znaczenie przypisywać wywodom tak aktywnego
po termidorze Boissy'ego d'Anglas, który porównywał Robes­
pierre'a do Orfeusza, nauczającego ludzi pierwszych zasad cy­
wilizacji i m o r a l n o ś c i ? A l b o u n i ż o n y m p o c h l e b s t w o m a k a d e m i k a
La H a r p e , tragediopisarza i krytyka, który po upadku Robes­
pierre'a o p l u w a ł go bezlitośnie? N a t o m i a s t p e w n e jest, że wielu
ludzi powitało mowę z 7 maja i święto z 8 czerwca jako
zapowiedzi otwarcia z a m k n i ę t y c h kościołów i z a k o ń c z e n i a szykan
w o b e c k a t o l i c k i e g o czy p r o t e s t a n c k i e g o k u l t u . S p o w o d o w a ł o roz­
c z a r o w a n i e d a l s z e u t r u d n i a n i e o b r z ę d ó w k u l t o w y c h . Z a w i e d l i się
t a k ż e ci, którzy sądzili, iż święto Najwyższej Istoty zapowiada
zelżenie terroru. „Sądzono naprawdę, że Robespierre zamknie
otchłań rewolucji" — pisał Mallet du Pan.. Zapominano, że
w p r z e k o n a n i u R o b e s p i e r r e ' a c n o t a i t e r r o r s ą n i e r o z ł ą c z n i e z e so­
bą powiązane. Właśnie dwa dni po święcie Najwyższej Istoty,
10 czerwca, C o u t h o n p r z e d s t a w i ł w K o n w e n c j i d e k r e t o u m o c ­
nieniu terroru. Do kręgu wrogów, których należy unicestwić,
zaliczono t a m m. in. tych, „którzy b ę d ą zmierzać do osłabiania
o d w a g i , d e p r a w o w a n i a o b y c z a j ó w , psucia czystości i energii z a s a d
republikańskich".

Dekret z dnia 22 prairiala, tj. 10 czerwca, słynna „ustawa


z miesiąca prairial", oznacza pozbawienie podsądnych trybunału
rewolucyjnego p r a w n y c h gwarancji. D e k r e t znosił w s t ę p n e prze­
słuchania i o b r o n ę ; u z n a w a ł za z b ę d n e przesłuchiwanie świad­
ków, jeżeli były d o w o d y m a t e r i a l n e i „ m o r a l n e " . T r y b u n a ł m i a ł
w y b ó r tylko między u n i e w i n n i e n i e m i k a r ą śmierci.
C o u t h o n referując projekt tego d e k r e t u mówił: „Dla ukarania
wrogów ojczyzny potrzeba tylko tyle czasu, ile z a j m i e i c h roz­
poznanie. Chodzi zresztą mniej o ich ukaranie, raczej o ich
unicestwienie". Ta myśl, że wrogom należy się nie sądowy
proces, lecz „ u d e r z e n i e g r o m u " , n a w i ą z y w a ł a d o f o r m u ł y S a i n t -
-Justa, gdy mówił on o sądzie n a d L u d w i k i e m X V I . Ale s p r a w a
króla była dla rewolucjonistów oczywista; jak jednak trafiać
bezbłędnie wrogów ojczyzny przy m a s o w y m , pośpiesznym stoso­
w a n i u terroru? J a k unikać straszliwych i n i e o d w r a c a l n y c h b ł ę d ó w ?
Dekret lokował tę gwarancję w sumieniu przysięgłych, oświe­
c o n y m przez miłość ojczyzny. A więc z n o w u c n o t a t r a k t o w a n a
jest j a k o podpora terroru. "Jeśli wasz trybunał złożony jest
z aniołów to m a c i e rację — m ó w i ł Levasseur Saint-Justowi. —
Rozkaz aresztowania dantonistów z podpisami członków Komitetu Ocalenia
Publicznego i Komitetu Bezpieczeństwa Powszechnego
święto- Najwyższej Istoty na Polu Marsowym
Ale to są tylko l u d z i e " . „Wszyscy przysięgli są patriotami" —
replikował sucho Saint-Just. Moralne problemy terroru bardzo
w ten sposób upraszczano.
Wyjaśnienia d e k r e t u z 10 czerwca s z u k a n o w d w ó c h k i e r u n k a c h .
T ł u m a c z y l i go więc historycy j a k o próbę racjonalizacji i przyś­
pieszenia terroru, p o d d a n e g o kontroli rządowej. W kwietniu prze­
sądzono wszak sprawę likwidacji sądów rewolucyjnych na pro­
wincji i scentralizowania terroru w trybunale paryskim: stąd
dążenie do uproszczonej, szybszej procedury, by u n i k n ą ć przy­
g n i e c e n i a t r y b u n a ł u tysiącami s p r a w n a p ł y w a j ą c y c h z całej Francji.
Kontrola rządu miałaby zapobiec wypaczaniu represji: niebez­
pieczeństwo takie K o m i t e t O c a l e n i a dostrzegał. Z drugiej strony
b a d a c z e z w r a c a l i u w a g ę , że d e k r e t z 10 c z e r w c a , loi de prairial,
pojawił się w okresie szczególnego napięcia, co tłumaczyłoby
gorączkowe reakcje obronne rządu. Te dwa wyjaśnienia nie
wykluczają się wzajemnie.
Bez w ą t p i e n i a w m a j u 1794 r. w o k ó ł e k i p y r z ą d z ą c e j zagęszcza­
ł a się a t m o s f e r a z a g r o ż e n i a . Robespierre znowu powtarzał swą
formułę o sztyletach tyranii: tym razem zresztą miał bezpośred­
nie p o w o d y . O t o 2 0 m a j a niejaki H e n r i A d r n i r a t , były p r a c o w n i k
biur loterii, pięćdziesięcioletni p r ó ż n i a k p e ł e n pretensji do świata,
postanowił zabić Robespierre'a. Dotarcie doń w d o m u Duplaya
o k a z a ł o się niemożliwe. Admirat u d a ł się więc do Konwencji,
zasnął tam jednak na trybunie i n i e d o c z e k a ł się swej o f i a r y .
Krążył potem bezskutecznie wokół lokalu Komitetu Ocalenia;
późną n o c ą wrócił do d o m u , w którym miał za sąsiada Col-
lola d ' H e r b o i s . Z a c z e k a ł na niego i wystrzelił d o ń na s c h o d a c h
•z d w ó c h pistoletów: jeden strzał zawiódł, drugi był niecelny.
Z o s t a ł u j ę t y . W ś l e d z t w i e o k a z a ł o się, ż e m i a ł j a k i e ś p o w i ą z a n i a
z nieuchwytnym rojalistycznym spiskowcem, baronem de Batz:
był m o ż e j e g o a g e n t e m .
23 m a j a wieczorem 20-letnia córka h a n d l a r z a papeterii, Cecylia
R e n a u l t , p o j a w i ł a się w d o m u D u p l a y a i e n e r g i c z n i e d o m a g a ł a
się w i d z e n i a z R o b e s p i e r r e m . Z a p r o w a d z o n a d o K o m i t e t u Bez­
pieczeństwa nie ukrywała swych kontrrewolucyjnych opinii; zna­
l e z i o n o p r z y niej dwa małe noże. Ten pierwszy z a m a c h , dość
amatorski, i druga próba, zupełnie już infantylna, poruszyły
Konwencję, jakobinów i rewolucyjny aktyw. G. Lefebvre nali­
czył p r a w i e tysiąc a d r e s ó w od w ł a d z i k l u b ó w , które domagały
się b e z l i t o s n e g o k a r a n i a k o n t r r e w o l u c j o n i s t ó w . U j a k o b i n ó w p o w t a ­
r z a n o , iż „morderstwo jest na porządku d n i a " . Collot opowiadał,
że agenci Pitta chcą kolejno wymordować posłów Konwencji.
Była m o w a o jakichś listach z pogróżkami do posłów, o tym,
że dwóch reprezentantów w misji, Bô i Dartigoeyte, również
s t a ł o się o f i a r ą n i e u d a n y c h z a m a c h ó w . W czerwcu aresztowano
dwóch osobników, którzy kolejno usiłowali dotrzeć do Robes­
pierre'a w domu Duplayów. Mówiono o ustanowieniu ochrony
osobistej dla posłów; Robespierre'a od d a w n a zresztą eskorto­
wali sąsiedzi i przyjaciele.
J e g o nastrój ujawnia wystąpienie klubowe z 25 maja. Było ner­
wowe, z r e z y g n o w a n e i z ł o w r ó ż e b n e . Oświadczył, że im bardziej
życie jest niepewne, tym bardziej trzeba się śpieszyć z odda­
niem usług ojczyźnie. ,Ja, który nie wierzę wcale w to, że
m u s z ę k o n i e c z n i e żyć... czuję większą niż kiedykolwiek niezależ­
ność od lud?kiej złości... Bardziej niż kiedykolwiek j e s t e m s k ł o n n y
ujawnić zdrajców i zerwać z nich maski". 26 m a j a przemawiał
w K o n w e n c j i : z u p o r e m p o w t a r z a ł , że m o r d jest o s t a t n i m środ­
k i e m d z i a ł a n i a w r o g ó w r e w o l u c j i . W y l i c z a ł k o l e j n o i c h klęski, p o
czym jak refren powracało twierdzenie „Cóż im zostaje? Mor-
derstwo". Nieco później powiedział p o d o b n o rodzinie D u p l a y ó w ,
że nie b ę d ą j u ż długo oglądać go wśród żywych.
Ponieważ próby zamachów przypisywano agentom Pitta, więc
26 m a j a K o n w e n c j a u c h w a l i ł a d e k r e t nie przynoszący jej sławy:
a r m i a m i a ł a o d t ą d nie brać j e ń c ó w angielskich ani hannower-
skich.. Na szczęście wojsko Republiki sabotowało ów dekret:
z poczucia wojskowego h o n o r u , ale i w o b a w i e o d w e t u . Robes­
p i e r r e w swej ostatniej mowie z 8 termidora będzie miał o to
pretensję...
Inny przejaw nerwowości w ł a d z : nieustanne obawy przed bun­
tem w więzieniach, przepełnionych po b r z e g i W s a m y m Paryżu
liczba uwięzionych przekroczyła 8000. S p r a w a „konspiracji wię­
ziennej" wciąż wracała pod dyskusje rządu i pod rozprawy
t r y b u n a ł u r e w o l u c y j n e g o . O b a w i a n o się, ż e z a m a c h y s ą u w e r t u r ą
do wielkiej ofensywy pozostałości „fakcyj" p r z e c i w r z ą d o w i . O p o ­
litycznym napięciu świadczy nagłe odwołanie 25 maja Saint-Justa
z bardzo ważnej misji na froncie północnym. Wezwano go
pisząc, że K o m i t e t O c a l e n i a „potrzebuje rady i energii wszyst­
kich swoich c z ł o n k ó w " .
J e d n a k ż e t r u d n o u z n a ć loi d e prairial p o p r o s t u z a n i e o b l i c z a l n y
o d r u c h o b r o n n y ludzi z a g r o ż o n y c h , którzy stracili k o n t r o l ę n a d
n e r w a m i . R o b e s p i e r r e w ł a ś c i w i e p r z e z c a ł y c z a s swej p r a c y w K O P
powracał do powolności działania t r y b u n a ł u rewolucyjnego i do
p o t r z e b y z r e f o r m o w a n i a go.. N a c i s k a ł go w tej kwestii Dumas,
m i a n o w a n y wiosną prezydentem trybunału. Sygnały o masakrach
na prowincji, urządzanych przez reprezentantów-terrorystów,
skłaniały j u ż z i m ą do myśli o s c e n t r a l i z o w a n i u terroru. Po de­
cyzji z k w i e t n i a w s p r a w i e z n i e s i e n i a trybunałów rewolucyjnych
na prowincji reorganizacja t r y b u n a ł u paryskiego była konieczna; 258
mogła j e d n a k polegać na jego rozbudowie, a nie na brutalnym
skróceniu postępowania sądowego.
W maju Couthon dostał list od przyjaciela, posła Maigneta,
wysłanego z misją na p o ł u d n i e Francji. T ł u m a c z y ł on, że w tych
„ t r u d n y c h " d e p a r t a m e n t a c h jest ok. 15000 więźniów i że trzeba
całej a r m i i , by ich o d e s ł a ć p o d eskortą do paryskiego t r y b u n a ł u .
P r o p o n o w a ł tedy, b y u s t a n o w i ć n a p o ł u d n i u o d r ę b n y t r y b u n a ł .
C o u t h o n przekonał do tego pomysłu Robespierre'a, który włas­
noręcznie zredagował projekt dekretu o „Komisji Rewolucyjnej"
z siedzibą w Orange oraz instrukcję dla niej. Było to w po­
czątkach maja, a więc jeszcze przed zamachami i wzrostem
napięcia: niemniej instrukcja dla Komisji w Orange zawiera
podstawowe zasady późniejszego o cały miesiąc dekretu z mie­
siąca p r a i r i a l . T r u d n o w i ę c u z n a ć , ż e d e k r e t t e n był n a g ł ą eks­
plozją strachu i mściwości.
Przecież jednak w atmosferze z początku czerwca forsowano
loi d e prairial w s p o s ó b f a t a l n y . G d y Couthon 10 c z e r w c a p r z e d ­
stawił w Konwencji ten projekt, poseł R u a m p s , góral, z a ż ą d a ł ,
by dać posłom czas do namysłu: ,Jeśli ten dekret przejdzie,
pozostanie tylko strzelić sobie w ł e b ! " . R o b e s p i e r r e , który prze­
wodniczył, ostro i arbitralnie zaprotestował. Ż ą d a n i e odroczenia
sprawy odrzucił, wnosił, by d y s k u t o w a ć zaraz, „do 9 wieczorem,
jeśli t r z e b a " , i p r a w ę p r z e g ł o s o w a ć . Ba, d a w a ł do z r o z u m i e n i a ,
że glosowanie p o w i n n o być jednomyślne: każda linia* p o d z i a ł u
byłaby tu szkodliwa. Po tym wystąpieniu dekret został uchwa­
lony b e z „dyskusji do 9 w i e c z ó r " , zaledwie po kilku f o r m a l n y c h
uwagach.
Jednakże już nazajutrz wrócono do sprawy. Wrogowie Robes­
pierre'a szerzyli pogłoski — w y p a d n i e zająć się nimi osobno —
iż pragnie on dalszych represji w o b e c posłów. Konwencja bała
się popaść w z u p e ł n ą zależność od rządu: immunitet poselski
w y d a w a ł się b a r y k a d ą o b r o n y . T o t e ż 1 1 c z e r w c a B o u r d o n d e 1'Oise
(jeden z niewielu posłów, którzy jeszcze śmieli oponować) za­
żądał uzupełnienia dekretu z poprzedniego dnia. Chodziło o po­
twierdzenie zasady, że żaden poseł nie może być postawiony
przed t r y b u n a ł e m rewolucyjnym bez d e k r e t u oskarżenia, uchwa­
lonego przez Konwencję. Powstało pewne zamieszanie; zręczny
prawnik, poseł M e r l i n d e D o u a i , z a p r o p o n o w a ł f o r m u ł ę , która
t e n i m m u n i t e t poselski potwierdzała. Konwencja ją przyjęła.
Działo się to pod nieobecność członków KOP, obradujących
tego dnia burzliwie. 12 czerwca loi de prairial ponownie stała
się obiektem krytyki dwóch posłów, Mallarmé'go i Delacroix.
Tym razem jednak robespierryści zdołali poskromić „rebelię".
Couthon oświadczył, że Bourdon de 1'Oise obraził Komitet
O c a l e n i a przypisując m u chęć stosowania represji w o b e c posłów;
zażądał, by Konwencja wycofała się z wczorajszej uchwały
i zagroził dymisją członków KOP. Bourdon bronił się dosyć
miękko. Mimo to Robespierre zaatakował agresywnie „intry­
g a n t ó w " . Bourdon protestował, Robespierre replikował mu ostro
( „ N i e w y m i e n i ł e m B o u r d o n a [jako i n t r y g a n t a ] , b i a d a t e m u , kto
się wymienia sam"). Gdy wołano, by podał nazwiska „intry­
gantów", Robespierre poprzestał na uniku: „ P o d a m je, gdy to
będzie potrzebne". Merlin de Douai się pokajał, jego formuła
została skasowana. Ale o b a w y i u r a z y K o n w e n c j i oczywiście po­
zostały.
R o b e s p i e r r e zgrzeszył nie tylko b r u t a l n ą arbitralnością. Replikując
B o u r d o n o w i twierdził, że podziały partyjne w Konwencji i od­
r ę b n o ś ć G ó r y m i a ł y sens, p ó k i d z i a ł a ł y fakcje. P o ich z n i s z c z e n i u
sytuacja jest inna. „ K o n w e n c j a , K o m i t e t , G ó r a — to j e d n o i to
samo. Każdy poseł, który szczerze kocha wolność... należy do
G ó r y " . O d czasu, gdy c n o t a stanęła n a p o r z ą d k u dnia, „ w K o n ­
wencji m o g ą być tylko dwie partie: dobrych i złych". Jeszcze
w l i s t o p a d z i e 1793 r. R o b e s p i e r r e p r o t e s t o w a ł u j a k o b i n ó w p r z e c i w
zamazywaniu politycznych podziałów między lewicą i prawicą,
G ó r ą i R ó w n i n ą . T e r a z sam p o p e ł n i ł ów b ł ą d — i w y t r w a w n i m
do końca. Naiwne było złudzenie, że apele do cnoty skupią
przy n i m „ d o b r y c h " p o s ł ó w ; nie z d o ł a ł też w y e l i m i n o w a ć posłów
„złych", których nie chciał nawet publicznie wymienić.
Albert Mathiez (a przed nim Anatol France) twierdził, że gwa­
rancje prawne, likwidowane przez loi d e prairial, j u ż przedtem
były iluzoryczne. Gdyby nawet tak było — a rzecz nie jest
bezsporna — to tym bardziej rację miałby Georges Lefebvre.
Jego zdaniem „arsenał represji wystarczał, by uchronić Rewo­
lucję; ustawa z 22 prairiala nie była do tego konieczna". Nie
należy też pomniejszać wrażenia, jakie dekret z miesiąca prai­
rial wywarł na opinii publicznej.

Owszem, znaleźli się ekstremiści, którzy mu przyklasnęli. Na


ogół j e d n a k opinia była skonsternowana likwidacją prawnych
gwarancji i rozszerzeniem pojęcia wrogów ojczyzny. A jeszcze
bardziej biurokratycznym pośpiechem, z jakim działał t e r a z sy­
stem terroru. „ G ł o w y spadają j a k d a c h ó w k i " mówił podobno
Fouquier-Tinville. Przed trybunałem stawały za jednym zama­
c h e m kilkudziesięcioosobowe g r o m a d y (fournées) oskarżonych, po­
z b i e r a n y c h p r z y p a d k o w o , n i e z n a j ą c y c h się c z ę s t o z u p e ł n i e . R o z ­
prawa sprowadzała się nieraz niemal do ustalenia tożsamości
podsądnych. „Nie masz głosu" mówił im prezydent trybu­
nału Dumas. „Dość gadania" wtórował mu jego zastępca
Coffinhal. W ciągu z górą trzynastu miesięcy, od kwietnia
1 7 9 3 r . d o 1 0 V I 1794 r . t r y b u n a t p a r y s k i w y d a ł 1251 wyroków
śmierci; w ciągu sześciu tygodni, od uchwalenia dekretu z 10
c z e r w c a do 9 t e r m i d o r a , tj. 27 lipca - 1376 w y r o k ó w ś m i e r c i .
I tylko 278 w y r o k ó w u n i e w i n n i a j ą c y c h . Ale teraz raczej te d r u ­
gie b u d z i ł y s y m p a t i ę p u b l i c z n o ś c i z trybun sądowych. Nieprzy­
padkowo w czerwcu przeniesiono gilotynę z placu Rewolucji
(dzisiejszego placu Zgody) aż pod rogatkę Obalonego Tronu,
na dalekim wschodnim przedmieściu. Oznaki znużenia terrorem
były wyraźne.
Tym bardziej że okoliczności uchwalenia loi d e prairial zwra­
cały u w a g ę n a funkcję terroru jako instrumentu ochrony życia
i władzy wąskiej grupy rządzącej. Nierzadko kierował się on
przeciw p r z e j a w o m sankiulockiej opozycji, nieustannie rozbijanej.
"Ja b y m go nie c h y b i ł " : t a k i e g ł o s y o d z y w a ł y się w ś r ó d przy­
jaciół wściekłych i hebertystów na wiadomość, że usiłowano
zabić Robespierre'a.
Za g o r ą c z k o w y r y t m „wielkiego t e r r o r u " z c z e r w c a i lipca 1794 r .
odpowiadają oba komitety rządowe, Komitet Ocalenia i Komitet
Bezpieczeństwa. Robespierre mniej od innych, bo w końcu czerwca
w y ł ą c z y ł się z p r a c y r z ą d o w e j . A p r z e c i e ż j e g o r o l a p r z y t w o r z e ­
niu Komisji w O r a n g e oraz przy redagowaniu i forsowaniu w K o n ­
w e n c j i loi d e prairial b y ł a p i e r w s z o p l a n o w a . P o t e r m i d o r z e B a r é r e ,
Billaud i Collot, atakowani przez reakcję, zrzucili na Robes­
pierre'a i j e g o przyjaciół c a ł ą odpowiedzialność za te „tyrańskie
p r a w a " i za „wielki t e r r o r " .
Nie bez znaczenia było to, że Robespierre obsadził trybunał
rewolucyjny swoimi l u d ź m i : D u m a s i Coffinhal to robespierryści:
w termidorze pójdą na szafot. Wśród przysięgłych trybunału
z n a l a z ł się M a u r y c y D u p l a y . Z a m ó w i e n i a n a p r a c e s t o l a r s k i e d l a
rządu absorbowały jego czas, toteż w trybunale występował
rzadko; uratuje mu to życie w procesie członków trybunału
r e w o l u c y j n e g o , k t ó r y b ę d z i e się t o c z y ł o d m a r c a d o m a j a 1795 r .
Byli wśród przysięgłych liczni zaufani Robespierre'a: drukarz
Nicolas, ślusarz Didier, dostawca Duplaya sklepikarz Lohier,
fryzjer M a k s y m i l i a n a P i g e o t i inni. Często bywali oni w domu
Duplaya, służyli Robespierre'owi jako osobista eskorta. W re­
zultacie Maksymilian uchodził za „wielkiego patrona" trybu­
n a ł u . J e d n a k ż e Fouquier-Tinville p o w i ą z a n y był raczej z e śro­
dowiskiem kordelierów. R o b e s p i e r r e kilka razy p r ó b o w a ł g o się
p o z b y ć , po raz ostatni w c z e r w c u 1794 r .
Niewątpliwie przerzucanie na Robespierre'a odpowiedzialności
za „wielki terror" było nielojalne. Wnioski w sprawie Komisji
w O r a n g e podpisali również Collot, Billaud, Barére i Carnot;
dekretu z miesiąca prairial bronili w Konwencji Bareére i Bil-
laud. Jeszcze 8 termidora, gdy pozycja Maksymiliana się j u ż
zachwiała, Billaud o d p a r ł w Konwencji p r ó b ę F r é r o n a i Panisa,
by o b a l i ć loi de prairial. Owszem, Billaud robił robespierrystom
z a r z u t y w tej s p r a w i e , n i e d o t y c z y ł y o n e w s z a k ż e t r e ś c i d e k r e t u ,
lecz sposobu, w jaki doszedł on do skutku. Oto przy jego
formułowaniu nie był oficjalnie konsultowany Komitet Bezpie­
czeństwa. Nie znaczy to zresztą, że członkowie KBP o nim
nie wiedzieli: niektórzy uczestniczyli nawet w dyskusjach nad
p r o j e k t e m . A poseł V o u l l a n d z KBP już po termidorze bronił
loi d e prairial: sam dekret jest znakomity, złe było tylko to,
że posługiwali się nim robespierryści. Billaud-Varenne, Collot,
wielu c z ł o n k ó w K B P t o terroryści więksi niż R o b e s p i e r r e . Rzecz
w tym, że Robespierre był od nich bardziej widoczny: właśnie
dlatego m o ż n a było rzucić na tę j e d n ą głowę wszystkie ofiary
„wielkiego terroru".

Kryzys
W styczniu 1794 r. Robespierre sądził, że trzeba już tylko
„zgnieść kilka węży". W czerwcu znalazł się w obliczu całego
k ł ę b o w i s k a ż m i j . Ł u d z i ł się, ż e „ c n o t l i w a " w i ę k s z o ś ć K o n w e n c j i
go popiera. Tę większość tworzyli j e d n a k nie posłowie „cnot­
liwi", ale ludzie Równiny, którym spieszno było zlikwidować
rząd rewolucyjny, terror, e t a t y z m e k o n o m i c z n y , socjalne koncesje
dla ludu. R ó w n i n a pozbawiona wszakże była odwagi, zdecydo­
w a n i a , p r z y w ó d c ó w . I s a m a n i e z d o b y ł a b y się - m i m o s w e j licz­
bowej przewagi — na zaatakowanie rewolucyjnego rządu. To od
G ó r y wyjdzie spisek p r z e c i w " R o b e s p i e r r e ' o w i i j e g o p r z y j a c i o ł o m ;
R ó w n i n a d o ń się o s t r o ż n i e , w o s t a t n i e j c h w i l i , p r z y ł ą c z y . P r a w a
strona Konwencji wolałaby obalić za jednym zamachem całą
e k i p ę r z ą d z ą c ą , " s k o r o j e d n a k a t a k s k u p i ł się n a r o b e s p i e r r y s t a c h ,
R ó w n i n a g o p o d t r z y m a . D o m y ś l a ł a się — i trafnie — że o b a l e ­
nie R o b e s p i e r r e ' a pociągnie za sobą r o z p a d r z ą d u rewolucyjnego
i otworzy burżuazji drogę do ujarzmienia ludu, choćby siłą
wojska, oraz do spokojnego robienia interesów.
Wśród posłów G ó r y d w a kręgi zaczęły spiskować i urabiać po
cichu opinię Konwencji przeciw Robespierre'owi. A więc najpierw
g r u p a „ n o w y c h p o b ł a ż l i w y c h " , ongiś p o w i ą z a n y c h z D a n t o n e m .
I c h m o t y w e m jest raczej poczucie zagrożenia niż chęć pomsz­
czenia Dantona. To ludzie tacy, jak Bourdon de 1'Oise, Le-
cointre, Courtois, T h u r i o t , G a r n i e r , Guffroy, T h i r i o n , Bentabole,
Baudot. Nietrudno im było znaleźć wspólny język z prawico­
wymi posłami, gdyż ich cele polityczne bardzo były zbliżone
do zamysłów R ó w n i n y (skończyć z terrorem, e t a t y z m e m , przyśpie-
szyć pokój). Zwycięstwa Francji w k a m p a n i i wiosennej 1794 r.
b a r d z o ich ośmieliły, ale także świadomość, że nie są odosob­
nieni w nienawiści do R o b e s p i e r r e ' a .
Szczególnie ruchliwy był w tej grupie poseł Lecointre, postać
dość groteskowa: zamożny kupiec tekstylny z Wersalu zjadany
przez polityczne ambicje. Coraz częściej wygrażał on Robes-
pierre'owi za jego plecami; pokazywał różnym posłom swój
„akt o s k a r ż e n i a " przeciw n i e m u . Później o p o w i a d a ł , że 2 4 V 1794r.,
w samym środku napięcia spowodowanego przez próby zama­
c h ó w , o d b y ł o się p o u f n e z e b r a n i e g r u p y p o s ł ó w - d a n t o n i s t ó w . L e ­
cointre miał im proponować, aby na posiedzeniu Konwencji
r z u c i l i się n a Robespierre'a ze sztyletami. M a r z y ł a m u się r o l a
Brutusa... Bardzo aktywny był też Bourdon de 1'Oise, od Le­
cointre'a nierównie mądrzejszy. W papierach Robespierre'a zna­
leziono p o jego śmierci n o t a t k ę n a t e m a t B o u r d o n a : „ T e n czło­
w i e k p r z e c h a d z a się c i ą g l e z m i n ą m o r d e r c y , m e d y t u j ą c e g o n a d
swą z b r o d n i ą " . Podczas święta Najwyższej Istoty Lecointre i Bour­
d o n d e 1'Oise n a g ł o s s z y d z i l i z M a k s y m i l i a n a .
O poruszeniach dantonistów Robespierre wiedział, m. in. od
swego informatora, niejakiego Celliera. Bardziej jednak nale­
ż a ł o się o b a w i a ć p o c z y n a ń d r u g i e j grupy postów, a mianowicie
o d w o ł a n y c h z prowincji reprezentantów-terrorystów. Należeli do
niej m. in. Fouché, Tallien, Barras, Fréron, Rovére. Mieli na
sumieniu nie tylko n a d u ż y w a n i e terroru, lecz i korupcję; Ro­
bespierre trafnie podejrzewał ich o cynizm i polityczny opor­
tunizm.

Pobłażliwi i terroryści z łatwością nawiązali kontakt, tym łatwiej,


że niektórzy terroryści, j a k Barras czy Fréron, już przedtem
mieli powiązania z grupą Dantona. S p o t y k a l i się, j a k wspomi­
nał potem Barras, w restauracji Doyena i w cafe Corazza.
S o l i d a r y z o w a ł o ich w s p ó l n e p o c z u c i e z a g r o ż e n i a . T e r r o r y ś c i byli
niebezpieczniejsi: F o u c h é już wtedy dał dowody makiawelicznej
przebiegłości i zręczności. U jakobinów chwalił Brutusa-tyrano-
bójcę; w prywatnych kontaktach urabiał opinię przeciw Robes-
pierre'owi, w b i u r a c h K o n w e n c j i i K o m i t e t ó w p o d s ł u c h i w a ł i zbie­
r a ł i n f o r m a c j e . Z o s t a ł n a w e t p o d o b n o k o c h a n k i e m s t a r z e j ą c e j się
w panieństwie Szarlotty R o b e s p i e r r e , ale ta, p o r ó ż n i o n a z b r a ć m i ,
niewiele informacji m o g ł a dostarczyć. Tallien, mniej inteligentny,
był jeszcze ruchliwszy. Miał on osobiste motywy nienawiści do
Robespierre'a, na którego rozkaz 22 maja aresztowana została
kochanka Talliena Teresa Cabarrus, winna monstrualnej korupcji.
R o b e s p i e r r e b a ł się T a l l i e n a i kazał go śledzić a g e n t o m Biura
Policji. Ta inwigilacja niewiele dała, ale Tallien spostrzegł, że
jest jej obiektem, z czego wynikły nowe urazy i konflikty.
J e d n a k ż e t o n i e T a l l i e n a , lecz F o u c h é ' g o u w a ż a ł R o b e s p i e r r e z a
„szefa n o w e j k o n s p i r a c j i " i t a k g o o k r e ś l i ł u j a k o b i n ó w 1 4 l i p c a ,
w dniu gdy F o u c h é usunięty został z klubu. Oczywiście dolało
to tylko oliwy do ognia.
P o s l o w i e - s p i s k o w c y u c i e k l i się d o z r ę c z n e g o c h w y t u . W i e d z i a n o , ż e
w czerwcu Robespierre żądał bezskutecznie w Komitecie Ocalenia
a r e s z t o w a n i a k i l k u p o s ł ó w ( m . i n . B o u r d o n a d e 1'Oise, T a l l i e n a ,
F o u c h é ' g o ) . N i e z n a n o j e d n a k nazwisk zagrożonych. Zostały tedy
p u s z c z o n e w o b i e g r z e k o m e „listy p r o s k r y p c y j n e " , k t ó r e s t o p n i o ­
wo pęczniały, obrastały n o w y m i nazwiskami. 24 lipca, tuż przed
u p a d k i e m robespierrystów C o u t h o n mówił w klubie, że n i e t r u d n o
będzie K o n w e n c j i zgnieść 5 l u b 6 osób, „których ręce p e ł n e są
bogactw Republiki i ociekają krwią niewinnych ludzi". Z a p e w n e
w tej s k a l i ż ą d a ł r e p r e s j i w o b e c k o r u p c j o n i s t ó w - t e r r o r y s t ó w r ó w n i e ż
i R o b e s p i e r r e . T y m c z a s e m n a l i s t a c h p r o s k r y p c y j n y c h z n a l a z ł o się
nie 5 — 6 nazwisk, ale blisko 50. W ś r ó d r z e k o m o z a g r o ż o n y c h
w y m i e n i a n o także członków K O P (Collota, Billauda, C a r n o t a ,
Lindeta, nawet Barére'a) i K B P (Amara, Vadiera, Voullanda,
J a g o t a , Lacoste'a, Bayle'a). T e n piekielnie zręczny chwyt psycho­
l o g i c z n y , w y m y ś l o n y z d a j e się p r z e z F o u c h é ' g o , p r z y n i ó s ł e f e k t y :
K o n w e n c j a c z u ł a się z a g r o ż o n a , w i e l u p o s ł ó w u n i k a ł o n o c o w a n i a
we własnych domach.
O b a w y K o n w e n c j i t o j e d e n w s p ó ł c z y n n i k klęski r o b e s p i e r r y s t ó w
w d n i u 9 termidora. N a s t ę p n y m było głębokie pęknięcie w dzia­
łającej d o t ą d s o l i d a r n i e g r u p i e r z ą d z ą c e j . W K o m i t e c i e O c a l e n i a
d a w a ł o o sobie z n a ć fizyczne i n e r w o w e w y c z e r p a n i e dziewięciu
ludzi, j a d ą c y c h od roku na j e d n y m wózku, p o d d a w a n y c h po­
twornym przeciążeniom psychicznym, przepracowanych i ugina­
j ą c y c h się p o d c i ę ż a r e m s t r a s z l i w e j o d p o w i e d z i a l n o ś c i . N i e byli t o
ludzie łatwi w pożyciu, może z wyjątkiem gładkiego Barère'a:
byli a r b i t r a l n i , d r a ż l i w i , p o d e j r z l i w i . O d n o s i się t o n i e t y l k o d o
R o b e s p i e r r e ' a ! Ale j e g o szczególny a u t o r y t e t i p o p u l a r n o ś ć na­
d a w a ł y mu i n n ą r a n g ę : w i d a ć to było w K o n w e n c j i czy
u j a k o b i n ó w . Łatwiej j e d n a k ulec a u t o r y t e t o w i M a k s y m i l i a n a
szeregowym posłom i klubistom. Natomiast członkowie K o m i t e t u
O c a l e n i a mieli własne ambicje lub przynajmniej d e m o k r a t y c z n e
poczucie równości członków kolegialnej władzy. M u s i a ł y ich
drażnić i niepokoić reputacja i popularność Robespierre'a, a może
bardziej jeszcze krążące po Francji i za g r a n i c ą opinie, że to
o n rządzi k r a j e m . „ K o n w e n c j a rejestruje decyzje K o m i t e t u O c a ­
lenia, a K o m i t e t to k a n c e l a r i a R o b e s p i e r r e ' a : Barère to j e g o
sekretarz i deklamator, Saint-Just jest jego entuzjastą, C o u t h o n
jego ł o t r e m , Collot z a s t ę p c ą u j a k o b i n ó w , reszta nie zasługuje na
honor wymieniania jej" — pisał w kwietniu 1794 r. p p ł k
F r o s s a r d , oficer s z w a j c a r s k i . H r a b i a d e B r a y , F r a n c u z w p r u s k i e j
służbie, z d u m i e w a ł się w t y m s a m y m czasie, że d y k t a t o r e m
Francji jest „ a d w o k a t , którego ręka nigdy nie w ł a d a ł a s z p a d ą " .
„ R o b e s p i e r r e zdziałał s ł o w e m i p i ó r e m więcej, niż m o g ł a zdzia­
łać szabla najsroższych z d o b y w c ó w " . O p i n i e takie ł a t w o m n o ż y ć .
G d y 26 maja Barère m ó w i w Konwencji o k r w a w y c h intrygach
P i t t a , t o c y t u j e o b f i c i e a n g i e l s k ą p r a s ę , w k t ó r e j n i e u s t a n n i e się
powtarzają określenia „żołnierze Robespierre'a", „okręty R o ­
bespierre'a".
J u ż 2 0 I V 1794 r . Billaud robił w Konwencji przejrzyste
aluzje do tyranów dawnej Grecji rządzących za fasadą demokracji.
„ K a ż d y n a r ó d z a z d r o s n y o s w ą w o l n o ś ć s t r z e c się m u s i n a w e t
c n ó t ludzi na wysokich s t a n o w i s k a c h " . W t y m s a m y m czasie
Collot mówił p o d o b n o R u a m p s o w i , że Robespierre to najgroźniej­
szy w r ó g w o l n o ś c i . P ó ź n i e j s y t u a c j a się z a o s t r z y ł a . W m o w i e , k t ó r e j
S a i n t - J u s t nie m ó g ł już s k o ń c z y ć 9 t e r m i d o r a , były z a r z u t y , iż
na posiedzeniach K O P Billaud milczał, u d a w a ł , że śpi; rzucał
jedynie czasem półsłówka o grożących niebezpieczeństwach, mówił
„stąpamy po wulkanie", Robespierre'a nazywał Pizystratem. Inny
członek K O P (zapewne Collot) wedle Saint-Justa obrażał R o ­
bespierre'a bez ż a d n e g o p o w o d u . Barras p o d o b n o widział, jak
C o l l o t w pasji c h w y c i ł R o b e s p i e r r e ' a z a k o ł n i e r z w y m y ś l a j ą c
mu o k r o p n i e . P e w n e jest, że 7 lipca, gdy u j a k o b i n ó w odsła­
n i a n o biust W i l h e l m a Tella, Collot robił aluzje do tyranów-Gessle-
r ó w , k t ó r y c h t r z e b a się p o z b y ć .
Z i m ą 1795 r . B i l l a u d , ś c i g a n y p r z e z p r a w i c ę j a k o w s p ó l n i k
R o b e s p i e r r e ' a , p r z y g o t o w a ł d ł u g ą m o w ę , której zresztą nie wygło­
sił. Z a r z u c a ł w n i e j R o b e s p i e r r e o w i j u ż n i e d y k t a t u r ę o p i n i i ,
ale cały system dyktatorski, w s p a r t y na sztabie paryskiej G w a r d i i
N a r o d o w e j , K o m u n i e i t r y b u n a l e r e w o l u c y j n y m . Ale za p u n k t
wyjścia owej d y k t a t u r y u z n a ł p o p u l a r n o ś ć R o b e s p i e r r e ' a „ t a k
o l b r z y m i ą , tak p r z e r a ż a j ą c ą , że w y s t a r c z y ł a b y o n a , by go u z n a ć
za p o d e j r z a n e g o i zbyt n i e b e z p i e c z n e g o " . I dalej : „W K o n w e n c j i
R o b e s p i e r r e w n e t stał, się j e d y n y m , k t ó r y — s k u p i a j ą c n a s o b i e
wszystkie spojrzenia — z d o b y ł takie zaufanie, że zaczął d o m i n o ­
w a ć . W ten sposób g d y przybył do K o m i t e t u O c a l e n i a , był
już najważniejszą postacią we Francji. G d y b y m n i e pytano, jak
zdołał pozyskać ów wpływ na publiczną opinię, o d p o w i e d z i a ł b y m :
afiszując najsurowsze c n o t y , najpełniejsze o d d a n i e , najczystsze
z a s a d y " . Billaud z a c h o w a ł nienawiść d o R o b e s p i e r r e ' a j a k o d o
„ t y r a n a " , lecz p r z y n a j m n i e j g o n i e p o m n i e j s z a ł j a k i n n i t e r m i d o -
r i a n i e . O b u r z a ł się, ż e c i , k t ó r z y z a ż y c i a M a k s y m i l i a n a b y l i
jego uniżonymi lokajami, po jego śmierci uznali, iż miał on
umysł mniej niż przeciętny.
Z a r z u t d y k t a t u r y formułowali najgorliwiej Billaud i Collot; ale
prawe skrzydło K O P — Carnot, Lindet, Prieur de la Côte
d ' O r — podzielało ich o b a w y i urazy. W kwietniu l u b m a j u
1794 r . n i e j a k i F é r a l o f i a r o w a ł się d o w i e ś ć , ż e R o b e s p i e r r e b y ł
wspólnikiem h e b e r t y s t ó w i że na ich procesie z a t u s z o w a n o tę
sprawę. L i n d e t odrzekł mu w t e d y : „Robespierre jest jeszcze zbyt
mocny. C z e k a m y na sposobność przeciw niemu. K o p i e własny
g r ó b " . J a k się z d a j e , t o B i l l a u d - V a r e n n e b y ł d u s z ą o p o z y c j i
p r z e c i w R o b e s p i e r r e ' o w i , C o u t h o n o w i i S a i n t - J u s t o w i , czyli — j a k
ich n a z y w a n o — „ n o w e m u t r i u m w i r a t o w i " . T o Billaud p o ł ą c z y ł
we w s p ó l n y m froncie przeciw n i m lewicę i p r a w i c ę K O P .
A przecież o b a skrzydła K o m i t e t u łączyły tylko osobiste a n t y p a t i e
do Robespierre'a i obawy przed dyktaturą. Poza tym atakowano
go ż b a r d z o r ó ż n y c h , często p r z e c i w s t a w n y c h pozycji. Billaud
i C o l l o t b a r d z o n i e l u b i l i k u l t u N a j w y ż s z e j I s t o t y i n i e k r y l i się
z t y m . Ale C a r n o t sądził, że ludowi p o t r z e b n a jest wiara j a k o
spoiwo p o r z ą d k u s p o ł e c z n e g o . Z kolei L i n d e t i C a r n o t n i e c h ę t n i e
spoglądali na system g o s p o d a r k i kierowanej, na koncesje dla l u d u ,
na décrets de ventôse. B i l l a u d i C o l l o t b y l i w t y c h k w e s t i a c h
zupełnie odmiennego zdania. Wojowniczy C a r n o t i powiązany ze
s z c z y t a m i b u r ż u a z j i L i n d e t liczyli, ż e g d y F r a n c j a z ł a m i e o p ó r
w r o g ó w e k s p l o a t a c j a z d o b y c z y b ę d z i e ż y w i ć w o j n ę i o t w o r z ą się
szanse wielkiej ekspansji g o s p o d a r c z e j . Było w t y m e c h o idei
Ż y r o n d y , b u d z ą c y c h nieufność n a lewicy K O P .
Szczególnie p o w i k ł a n a była kwestia terroru. C a r n o t nie żywił
sympatii do pobłażliwych, do D a n t o n a i Desmoulinsa, którzy
żądali pokoju szybkiego i k o m p r o m i s o w e g o . Ale ani C a r n o t , ani
L i n d e t nie byli wielkimi t e r r o r y s t a m i . C o d o R o b e s p i e r r e ' a , o p i n i e
s ą b a r d z o różne. P r a w i c o w y poseł K o n w e n c j i D u r a n d d e M a i l l a n e
pisał, że był on łagodniejszy niż inni g ó r a l e ; z b y t n i ą ł a g o d n o ś ć
z a r z u c a ł m u lewicowy poseł R e u b e l l . Barras pisał, ż e j e d n ą
z przyczyn u p a d k u Robespierre'a była chęć „powrotu do łagod­
n o ś c i " , z a m i a r p o w s t r z y m a n i a „ o k r u t n y c h egzekucji.". I d e n t y c z n ą
tradycję przekazał N a p o l e o n : na Św. Helenie mówił, że Robes­
pierre zginął, gdyż chciał „złagodzić i p o m i a r k o w a ć Rewolucję".
W istocie nie było r ó ż n i c y z d a ń co do samej p o t r z e b y t e r r o r u
p o m i ę d z y R o b e s p i e r r e m a Billaudem, C o l l o t e m czy także B a r è r e m
(broniąc terroru Barère użył brutalnej formuły: „ T y l k o u m a r l i
nie w r a c a j ą " ) . R ó ż n i c e były co do tego, w kogo t e r r o r ma
godzić. Robespierre chciał u k a r a n i a posłów-terrorystów; Billaud
i C o l l o t i c h b r o n i l i , c o i m p o z w o l i p ó ź n i e j p r z e d s t a w i ć się w roli
o b r o ń c ó w Konwencji. Robespierre ujawnił w lipcu zaniepokojenie
obrotem, jaki przybierał masowy terror. J e g o koledzy tych wątpli­
wości nie z d r a d z a l i , za to później zrzucili wszystko na robes-
p i e r r y s t ó w , bo to oni p r z e c i e ż forsowali loi d e prairial. "Jeśli ktoś
p o d n o s i się p r z e c i w ł o t r o m [sc. t e r r o r y s t o m ] , t o j e s t t r a k t o w a n y
jako moderant przez j e d n y c h ; jeśli proponuje tępić zdrajców,
jest traktowany przez drugich jako człowiek krwiożerczy" —
mówił Couthon u jakobinów 11 lipca.
Były jeszcze i n n e r ó ż n i c e z d a ń w łonie K o m i t e t u O c a l e n i a . G w a ł ­
towne spory wybuchały między C a r n o t e m a R o b e s p i e r r e m i Saint-
J u s t e m . Doszło do tego, że Saint-Just groził C a r n o t o w i gilotyną
(„Spróbuj!" — o d r z e k ł c h ł o d n o C a r n o t ) . S p ó r się t o c z y ł o p r o ­
w a d z e n i e o p e r a c j i , a l e j e d n y m z p r e t e k s t ó w s t a ł o się o b s a d z a n i e
biur C a r n o t a przez oficerów ze szlachty, politycznie podejrzanych.
Tu Robespierre mógłby liczyć na poparcie Billauda i Collota,
którzy — j a k pisał później Pache — uważali C a r n o t a za za-
kapturzonego rojalistę.
Robespierre, b r a n y w d w a ognie, zlekceważył podstawowe reguły
politycznej gry. N i e p r ó b o w a ł sojuszu z ż a d n ą g r u p ą : ani z l e w y m ,
ani z prawym skrzydłem Komitetu Ocalenia. „Nie chcę ani
zwolenników, ani pochwał: moją o b r o n ą jest me sumienie" —
rzekł w klubie 27 czerwca. Nie usiłował j e d n a k choćby utrzy­
mywać równowagę między obydwoma skrzydłami Komitetu,
j a k k o l w i e k wielkie różnice, k t ó r e je dzieliły, otwierały możliwości
manewrowania. Dopuścił do tego, że obie grupy połączyły się
przeciw n i e m u i a t a k o w a ł y go zaciekle. R e z u l t a t e m była rosnąca
g w a ł t o w n o ś ć s p o r ó w : Billaud pisał p o t e m , że po j e d n y m z czer­
wcowych posiedzeń „uzgodniono, że Komitet Ocalenia będzie
o b r a d o w a ł piętro wyżej, by lud nie był ś w i a d k i e m burz, które
nami miotały". Różni świadkowie potwierdzali fatalny stan
n e r w ó w Robespierre'a podczas tych burzliwych posiedzeń: „płakał
z gniewu", „ w p a d a ł w nieopisaną wściekłość". Posiedzenie z 28
l u b 2 9 c z e r w c a z a k o ń c z y ł o się z e r w a n i e m . Padło znowu słowo
„dyktator", Robespierre wyszedł ze słowami „Ratujcie ojczyznę
beze m n i e " (Lindet ponoć replikował: „Ojczyzna to nie j e d e n
człowiek") i odtąd przestał przychodzić do Komitetu Ocalenia.
Pozostawił wolne pole swoim przeciwnikom.
Nie koniec na tym: konflikt w ekipie rządzącej był głębszy.
Lewe skrzydło K O P znalazło poparcie K o m i t e t u Bezpieczeństwa,
prawe — Komitetu Finansów. Te dwa ważne komitety przyłączyły
się d o o p o z y c j i p r z e c i w R o b e s p i e r r e ' o w i . T r z o n K o m i t e t u B e z p i e ­
c z e ń s t w a m i a ł p o d o b n e p o g l ą d y n a t e r r o r czy n a kult Najwyższej
Istoty jak Billaud i Collot. Nie to j e d n a k było najważniejsze,
lecz pozycja KBP, który uważał się za równorzędny w swojej
sferze d z i a ł a n i a K o m i t e t o w i O c a l e n i a . Z g a d z a ł się k o o r d y n o w a ć
z nim podstawowe zasady działania, a l e z a z d r o ś n i e s t r z e g ł swej
niezależności przy realizacji uzgodnionej polityki. J e d n a k ż e cen-
tralizacja władzy w Komitecie Ocalenia, postępująca szybko
wiosną 1 7 9 4 r., n i e byłaby zupełna bez podporządkowania mu
Komitetu Bezpieczeństwa. O t ó ż operacji tej, rozłożonej zresztą
n a r a t y , p o d j ę l i się w ł a ś n i e r o b e s p i e r r y ś c i . T o Saint-Just przygo­
tował projekt d e k r e t u z 16 kwietnia, który powierzał K o m i t e t o w i
Ocalenia wyłączne prawo nadzoru nad funkcjonariuszami admini­
s t r a c j i , ł ą c z n i e z p r a w e m i c h ś c i g a n i a . B i u r e m Policji P o w s z e c h n e j ,
p o w o ł a n y m przy K o m i t e c i e O c a l e n i a dla realizacji tych zadań,
kierował Saint-Just, a pod jego nieobecność Robespierre i później
Couthon. Robespierryści obsadzili Biuro Policji swymi ludźmi.
S z e f e m p e r s o n e l u b y ł L e j e u n e , p r z y j a c i e l S a i n t - J u s t a ; z n a l a z ł się
tam bliski Robespierre'owi Szymon Duplay. Biuro Policji nie
było aż tak ekspansywne, j a k czasem sądzono: mierzona liczbą
decyzji jego a k t y w n o ś ć była c z t e r o k r o t n i e skromniejsza od d z i a ł a ń
K o m i t e t u B e z p i e c z e ń s t w a . J e d n a k ż e k r z y ż o w a n i e się t y c h d z i a ł a ń
b y ł o f a k t e m , zwłaszcza że B i u r o Policji r y c h ł o w y k r o c z y ł o poza
sferę ś c i g a n i a f u n k c j o n a r i u s z y a d m i n i s t r a c j i ; u t w o r z y ł o m . i n . s i e ć
tajnej policji zbierającej informacje na użytek Robespierre'a.
Biuro Policji było i n s t r u m e n t e m Robespierre'a dla umacniania
wpływu Komitetu Ocalenia na paryskie komitety rewolucyjne,
prawnie podległe Komitetowi Bezpieczeństwa, oraz na komisje
l u d o w e , k t ó r e na p o d s t a w i e décrets de ventôse s e g r e g o w a ł y — bardzo
powoli — osoby uwięzione. Robespierre bez wątpienia zmierzał
r ó w n i e ż d o ścisłego k o n t r o l o w a n i a p r z e z K O P t r y b u n a ł u r e w o l u ­
cyjnego. Gdyby nie było w Komitecie Ocalenia wewnętrznego
podziału, kroki te — u m a c n i a j ą c e d y k t a t u r ę K O P kosztem K o m i ­
tetu Bezpieczeństwa — zostałyby pewnie aprobowane przez
kolegów Robespierre'a. Sytuacja była jednak taka, że Billaud
i Collot g o r ą c o zaczęli bronić Komitetu Bezpieczeństwa i na­
r a d z a ć się z jego członkami nad sposobem obalenia dyktatury
Robespierre'a.

Jeden ze sposobów — wcale zręcznych — zastosował Vadier


z KBP. W połowie czerwca przedstawił w Konwencji sprawę
„nowego spisku". Oto pewna stara i nieco pomylona dewotka,
K a t a r z y n a T h é o t , z a j m o w a ł a się o d d a w n a p r o r o k o w a n i e m p r z y ­
szłości. W jej m i e s z k a n i u z b i e r a ł a się g r u p a „wiernych": m. in.
kilkoro szlachty, a także były z a k o n n i k i poseł do Konstytuanty,
Gerle, któremu Robespierre wystawił certyfikat lojalności oby­
watelskiej. M o ż n a było z a t e m insynuować, że R o b e s p i e r r e w p l ą t a n y
jest w spisek arystokratyczno-klerykalny. Na podstawie raportu
Vadiera z 15 czerwca Konwencja uchwaliła postawić „spis­
k o w c ó w " przed t r y b u n a ł e m rewolucyjnym, a sam r a p o r t rozesłać
do armii i na prowincję. Kolportowanie po kraju wiadomości
o tej farsie j a k o o groźnym politycznym spisku ma zupełnie
wyraźny sens. Dyskretnie dodawano, że w materacu starej
w i z j o n e r k i z n a l e z i o n o j e j list d o Robespierre'a jako do „boskiego
c z ł o w i e k a " i „ z b a w i c i e l a " , k t ó r y p r z y w r ó c i ł p r a w a religii. R o b e s ­
pierre zażądał z trybunału rewolucyjnego całego dossier, a od
Komitetu Ocalenia zdołał uzyskać zgodę na powierzenie mu
nowego raportu w tej sprawie. Wybuchły jednak na tym tle
ostre konflikty w łonie KOP; raport Robespierre'a w sprawie
T h é o t nie został przez K o m i t e t z a a p r o b o w a n y . Wszystko to było
j e d n ą z głównych przyczyn jego zerwania z Komitetem Ocalenia
w końcu czerwca.
Już w maju skłócił się Robespierre z Komitetem Finansów
i j e g o g ł ó w n ą figurą C a m b o n e m . C h o d z i ł o o dzieło C a m b o n a
d e k r e t z 12 m a j a w s p r a w i e redukcji r e n t . U d e r z y ł on w d r o b n y c h
r e n t i e r ó w , k t ó r z y s k a r ż y l i się g ł o ś n o ; R o b e s p i e r r e w z i ą ł i c h w o b r o n ę
i uzyskał zawieszenie dekretu. C a m b o n wyzyskał wówczas sprawę
budżetu B i u r a Policji, by przygotować raport atakujący Robes­
p ierre' a. Ale p r z e r a ż e n i j e g o koledzy z Komitetu F i n a n s ó w za­
protestowali przeciw występowaniu z tym oskarżeniem. Cambon
poszukał tedy k o n t a k t u z p r a w i c ą K o m i t e t u O c a l e n i a . Do L i n d e t a
zbliżały go wspólne powiązania z finansjerą, do Carnota —
poglądy na ekonomiczne problemy wojny. Członkowie KOP
poradzili C a m b o n o w i , by nie działał n i e r o z w a ż n i e ; było wszakże
j a s n e , ż e o p o z y c j a p r z e c i w R o b e s p i e r r e ' o w i m o ż e liczyć n a Ko­
mitet Finansów. Przez Mojżesza Bayle C a m b o n miał możność
naradzać się nad taktyką tej opozycji z członkami Komitetu
Bezpieczeństwa.
O b s e r w o w a n y wyłącznie na politycznej scenie d r a m a t termidora
ma przejrzystą konstrukcję. Na stale pogłębiający się konflikt
w ekipie rządzącej i na rosnącą izolację robespierrystów nało­
ż y ł a się w p e w n y m m o m e n c i e g w a ł t o w n a e k s p l o z j a , s p o w o d o w a n a
p r z e z R o b e s p i e r r e ' a . D n i a 8 t e r m i d o r a o d d a ł on konflikt w r z ą d z i e
pod arbitraż Konwencji, licząc błędnie na poparcie większości
posłów. Fałszywie oceniał nastroje Konwencji, od dawna ura­
bianej przez jego wrogów. Niezręcznie p o p r o w a d z o n y atak spo­
w o d o w a ł połączenie d z i a ł a ń opozycji w Komitetach i opozycji
w Konwencji — i upadek Robespierre'a dnia 9 termidora
(27 V I I ) .
Jednakże dramat ten ma i szerszy wymiar: nie rozgrywał się
jedynie w gabinetach rządowych i w sali Konwencji. Klęskę
Robespierre'a określiły też nastroje aktywnych sił s p o ł e c z n y c h .
I o n e j ą p r z y p i e c z ę t o w a ł y : b o o s t a t n i a k t d r a m a t u r o z g r y w a ł się
już na ulicach Paryża.
P a r a d o k s a l n i e , d o u p a d k u r o b e s p i e r r y s t ó w p r z y c z y n i ł y się s u k c e s y
m i l i t a r n e R e p u b l i k i z m a j a — l i p c a 1 7 9 4 r., p r z y g o t o w a n e m. in.
wysiłkiem Robespierre'a i zwłaszcza Saint-Justa. Po przejściowym
powodzeniu ofensywy ks. Koburskiego przyszła- świetna seria
zwycięstw francuskich. Bitwa pod Fleurus (26 VI), w której
w y r ó ż n i ł się o d w a g ą S a i n t - J u s t , o t w o r z y ł a g e n e r a ł o m J o u r d a n o w i
i P i c h e g r u d r o g ę do zajęcia Belgii. W ł a ś n i e 9 t e r m i d o r a F r a n c u z i
wkraczali do L e o d i u m i A n t w e r p i i . Piękne sukcesy odniesiono na
froncie pirenejskim.
M i ę d z y n a r o d o w a k o n i u n k t u r a R e p u b l i k i p o p r a w i a ł a się w y r a ź n i e
wiosną 1794 r. O ż y w i ł się handel zagraniczny, zliberalizowany
przez rząd: obrót handlowy z krajami neutralnymi ułatwiał
zaopatrzenie armii i ludności. W marcu z a c z ę ł a się insurekcja
k o ś c i u s z k o w s k a : z a a b s o r b o w a ł a nie tylko Rosję, lecz t a k ż e P r u s y
i Austrię. Francuscy dyplomaci rozważali kwestię pomocy dla
p o l s k i e g o p o w s t a n i a . W tej s p r a w i e R o b e s p i e r r e b y ł n i e u f n y i o s t r o ­
ż n y : r a d z i ł w s t r z y m a ć się z d e c y z j a m i . S ą d z i ł , ż e F r a n c j a n i e m a
rezerw, że jej zasoby są w pełni zajęte na własnych frontach.
Nie był też pewny, czy insurekcja w Polsce przekształci się
w ruch ludowy. Gdy 13 VII 1794 r. w Komitecie Ocalenia
dyskutowano o sprawie polskiej z reprezentantem polskiego
powstania Franciszkiem Barssem, Robespierre j u ż nie uczestniczył
w pracach Komitetu. Faktem jest, że jakobińska Republika
nie udzieliła s p o d z i e w a n e j p o m o c y polskiej insurekcji. I prawdą
też jest, że insurekcja była cenną dla Francji dywersją w jej
wojnie z reakcyjnymi, feudalnymi mocarstwami. „Za c e n ę swej
niepodległości Polska przyczyniła się do ocalenia i Rewolucji"
(G. Lefebvre).
Zmiana w koniunkturze międzynarodowej, a zwłaszcza świetne
sukcesy m i l i t a r n e z maja—lipca 1794 r. skłaniały i burżuazję,
i sankiuloterię do nadziei na rychły pokój. A z a t e m i na koniec
terroru oraz rządu rewolucyjnego, na wprowadzenie konstytucji
z 1 7 9 3 r., n a p o p r a w ę s y t u a c j i ekonomicznej. Burżuazja liczyła
na d o b r e interesy, lud — na spadek cen i obfitość żywności.
Na p r z e ł o m i e czerwca i lipca w paryskich sekcjach zaczęły się
mnożyć „braterskie bankiety", łączące zamożniejszych i uboższych
m i e s z k a ń c ó w stolicy p o d hasłami rychłego pokoju i konstytucji
z 1793 r. Niektórzy badacze upatrywali w tym intrygę kontr­
rewolucji: nie doceniali siły spontanicznych dążeń do zmiany.
T a k , j a k p ó ź n i e j , j e s i e n i ą 1794 r., d z i a ł a c z y l u d o w y c h i b u r ż u a z j ę
połączy na krótko wiara w magiczne właściwości liberalizmu
e k o n o m i c z n e g o , tak teraz sekcyjne b a n k i e t y b r a t a ł y różne w a r s t w y
w nadziei na pokój i liberalizację rządu. Komitet Ocalenia
niepokoił się: m. in. wskutek tego n a d a n o s k r o m n ą o p r a w ę świętu
14 lipca. Robespierre ostrzegał 9 lipca u. j a k o b i n ó w przed
„usypianiem po zwycięstwie", a 16 lipca sprzeciwiał się nad-
m i e r n e m u e k s p l o a t o w a n i u sukcesów wojska ( „ a m b i c j e spiskują
skuteczniej pośród triumfów") i popierał dekret Konwencji,
który właśnie zabronił braterskich bankietów.
Z u p e ł n i e p o d o b n i e sytuację oceniał Barère: 16 lipca mówił w K o n ­
wencji, że o c z e k i w a n i a na pokój, koniec d y k t a t u r y i terroru —
to r e z u l t a t wrogich k n o w a ń . 23 lipca, referując K o n w e n c j i n o w e
sukcesy militarne, Barère wołał, by „nie usypiać wśród zwycięstw",
g d y ż „ s p i s k o w c y z d a j ą się m n o ż y ć w m i a r ę , j a k a r m i e o d n o s z ą
zwycięstwa".
Była to n i e b e z p i e c z n a k o n c e p c j a . Bo jeśli w r o g ó w jest c o r a z
więcej w m i a r ę ś w i e t n y c h sukcesów rewolucji, to z n a c z y ł o , że
n a l e ż y też z a o s t r z a ć t e r r o r . W t y m p u n k c i e s t a n o w i s k o r z ą d u
r e w o l u c y j n e g o z a c z ę ł o się b a r d z o n i e b e z p i e c z n i e r o z m i j a ć z o p i n i ą
tak burżuazji, jak ludu. Straszliwa łatwość stosowania terroru
i j e g o skuteczność („tylko u m a r l i nie wracają") mogły w p r o w a d z a ć
w błąd. Mogły skłaniać do prób rozwiązywania skomplikowanych
k w e s t i i p o l i t y c z n y c h i s p o ł e c z n y c h z a p o m o c ą g i l q t y n y , tej —
jak powiadali sankiuloci — „narodowej brzytwy". R z ą d nie
d o c e n i ł piekielnej ostrości tego i n s t r u m e n t u . N i e z r o z u m i a ł , że
s u k c e s y R e w o l u c j i n a k a z u j ą z a s t a n o w i ć się n a d r o z w a ż n y m o g r a ­
niczeniem terroru, natomiast w ż a d n y m razie nie uzasadniają
gorączkowego, b i u r o k r a t y c z n e g o przyśpieszania represji. J u ż o d
w y d a r z e ń g e r m i n a l a t e r r o r nie tylko m i a ż d ż y ł kontrrewolucję
i w y m u s z a ł s p o ł e c z n ą d y s c y p l i n ę w z a g r o ż o n y m k r a j u , lecz t a k ż e
s t a w a ł się i n s t r u m e n t e m u t r z y m y w a n i a w ł a d z y w r ę k u r z ą d z ą c e j
e k i p y . Loi de prairial j e s z c z e w y r a ź n i e j a k c e n t o w a ł a tę j e g o f u n k c j ę .
E n g e l s z c a ł k o w i t ą s ł u s z n o ś c i ą k o n s t a t o w a ł , że w s y t u a c j i z w i o s n y
1 7 9 4 r . t e r r o r t r a c i ł g r u n t i p r z e k s z t a ł c a ł się w ś r o d e k s a m o o b r o n y
grupy rządzącej.
Robespierre ujawni w lipcu pewne zaniepokojenie masowością
r e p r e s j i . A l e i o n p r z e c i w s t a w i się m y ś l i o z a s a d n i c z y m o g r a n i ­
c z e n i u s y s t e m u r z ą d z e n i a z a p o m o c ą t e r r o r u . B ę d z i e się w t y m
rozmijał z nastrojami. Pewien mieszkaniec Lyonu obecny wtedy
w P a r y ż u pisał t u ż po u p a d k u R o b e s p i e r r e ' a : „ S z e m r a n o ze
wszystkich stron, a zwłaszcza na przedmieściu Saint-Antoine, gdzie
wcale nie spoglądano z przyjemnością, j a k codziennie s p a d a
50 głów nieszczęsnych sankiulotów". To o nastrojach ludu. A co do
b u r ż u a z j i : poseł D u r a n d d e M a i l l a n e , j e d e n z szefów R ó w n i n y ,
będzie później tłumaczył poparcie swych politycznych przyjaciół
dla p r z e w r o t u z 9 t e r m i d o r a w sposób j e d n o z n a c z n y . „ N a p r a w d ę ,
nie m o ż n a j u ż było dłużej patrzeć, jak codziennie spada 60
lub 80 głów".
O p i n i a p u b l i c z n a tęskniła do pokoju i konstytucji z 1793 r.
nie tylko z niechęci do „wielkiego t e r r o r u " . T a k ż e i sytuacja
e k o n o m i c z n a była wciąż t r u d n a . Burżuazja uważała, że e t a t y z m
jest z a p o r ą nie do w y t r z y m a n i a dla normalnej działalności
g o s p o d a r c z e j . L u d był p o w a ż n i e z a n i e p o k o j o n y w z r o s t e m cen.
I n f l a c j a , z a h a m o w a n a j e s i e n i ą 1793 r . ( w a r t o ś ć a s y g n a t w z r o s ł a
o d s i e r p n i a d o g r u d n i a ) z n o w u z a c z y n a ł a się s r o ż y ć . M a k s i m u m
c e n o k a z a ł o się n i e r e a l n e : j e d y n i e c h l e b m o ż n a b y ł o k u p i ć
po urzędowej cenie.
P r a w d a , że b r a k rąk do p r a c y ułatwiał r o b o t n i k o m wojowanie
o podwyżki płac. Nawet w manufakturach państwowych szukano
p r e t e k s t ó w , b y obejść o b o w i ą z u j ą c e t a m s z t y w n e taryfy p ł a c .
R z ą d się t y m n i e p o k o i ł , o d p o ł o w y c z e r w c a k i l k a r a z y n a k a z y w a n o
r e s p e k t o w a ć p ł a c e m a k s y m a l n e . Z b l i ż a ł y się ż n i w a : w o b a w i e
o siłę r o b o c z ą r z ą d w p r o w a d z i ł z a s a d ę p r z y m u s o w e j r e k w i z y c j i
robotników rolnych.
W P a r y ż u po p e w n y m uspokojeniu poruszeń robotniczych w maju
p r z y s z ł a w c z e r w c u i l i p c u n o w a fala a g i t a c j i , n i e p o k o j ó w ,
strajków w zbrojowniach, wśród b u d o w l a n y c h , n a w e t w d r u k a r n i
rządowej. K o m u n a Paryska j u ż w czerwcu usiłowała spowodować
o b n i ż k ę płac, m. in. przez p o p i e r a n i e z a t r u d n i e n i a kobiet.
Od połowy czerwca rząd energicznie zaczął przeciwdziałać
strajkom, zwłaszcza w przemyśle zbrojeniowym. Wreszcie w a t m o ­
sferze r o z d r a ż n i e n i a i n i e p o k o j u K o m u n a P a r y s k a o g ł o s i ł a t a r y f ę
p ł a c m a k s y m a l n y c h dla stolicy: p r z e d t e m jej tu nie było.
Ogłoszona na cztery dni przed u p a d k i e m Robespierre'a, 23 lipca,
taryfa ta nie b r a ł a pod uwagę ani ogólnej p o d w y ż k i , cen, ani
f a k t y c z n e g o p o z i o m u p ł a c : s z t y w n o t r z y m a ł a się z a s a d , u s t a l o n y c h
j e s z c z e w e w r z e ś n i u 1793 r., w z u p e ł n i e i n n e j s y t u a c j i . Z a s t o ­
s o w a n i e t a r y f y p r z y n i o s ł o b y o b n i ż k ę p ł a c o 1/3, o p o ł o w ę ,
a n i e k i e d y n a w e t o 2 / 3 . „ W p r o w a d z i ć tę t a r y f ę w ż y c i e b y ł o
nie d o p o m y ś l e n i a ; ogłosić j ą — t o j u ż ciężki b ł ą d p o l i t y c z n y "
( M . Bouloiseau). Robotnicy we Francji stanowili niezbyt duży
odsetek c z y n n y c h z a w o d o w o , ale w P a r y ż u to blisko p o ł o w a
warstw ludowych. Tę armię proletariacką robespierrowska Ko­
m u n a wzburzyła swą polityką. 9 termidora robotnicy Paryża
b a r d z i e j się b ę d ą t r o s k a l i p o z i o m e m s w y c h p ł a c n i ż l o s e m
Robespierre'a; zbyt późno K o m u n a będzie wtedy ogłaszać, że to
Barère w y m y ś l i ł taryfę p ł a c , a b y r o b o t n i k ó w w y g ł o d z i ć .
Centralizacja władzy ujarzmiła demokrację sankiulocką; aż do
t e r m i d o r a trwać będzie u s u w a n i e ze stanowisk i więzienie san-
kiulockich działaczy. T u ż przed p r z e w r o t e m aresztowany został
p o p u l a r n y w ś r ó d l u d u b y ł y m i n i s t e r w o j n y B o u c h o t t e . J a k ż e się
dziwić, że lud P a r y ż a nie o b r o n i ł R o b e s p i e r r e ' a ?
W ostatnim miesiącu życia Robespierre, skłócony z K o m i t e t e m
O c a l e n i a , o k o p a ł się u j a k o b i n ó w . Z a b i e r a ł t a m g ł o s k i l k a n a ś c i e
Robespierre na posiedzeniu Konwencji 9 termidora
Ranny Robespierre w przedpokoju Komitetu Ocalenia Publicznego 10 termidora rano
Głowa Robespierre'a
razy. Najpierw 27 czerwca atakował głównie „nowych pobłażli­
wych", którzy mu wyrabiają opinię człowieka niesprawiedliwego
i okrutnego, krytykują t r y b u n a ł rewolucyjny i dekret z miesiąca
prairial „posuwając się aż do kwestionowania jego legalności".
„Ośmielono się rozgłaszać w Konwencji, że trybunał został
z r e o r g a n i z o w a n y tylko d l a jej wymordowania; niestety, idea ta
z d o b y ł a z b y t wiele w z i ę c i a " . O konflikcie w Komitecie Ocale­
nia — do zerwania z nim jeszcze wtedy nie doszło —
w s p o m n i a ł k r ó t k o : „ W L o n d y n i e d e n u n c j u j e się m n i e f r a n c u s k i m
żołnierzom jako dyktatora; te same kalumnie powtarzane są
w Paryżu: zadrżelibyście, gdybym wam powiedział, w jakim
miejscu... Maluje się mnie jako tyrana i prześladowcę repre­
zentacji n a r o d u " . To oczywiście aluzja do ż ą d a ń Robespierre'a,
b y się p o z b y ć „ z g a n g r e n o w a n y c h " p o s ł ó w . Z a p o w i e d z i a ł , ż e „ g d y
się o k o l i c z n o ś c i rozwiną, w y p o w i e się s z e r z e j " . I jeszcze p r z y ­
g o t o w a ł a u d y t o r i u m n a Swą d y m i s j ę z K o m i t e t u : , J e ś l i z m u s i się
m n i e do rezygnacji z części m y c h funkcji, z a w s z e jeszcze z o s t a n i e
mi moja rola posła: do śmierci wojować będę z tyranami
i spiskowcami". To dość naiwne wyobrażenie, że wrogowie
pozwoliliby mu działać w opozycji, w roli wolnego strzelca.
9 l i p c a d r u g a d u ż a mowa R o b e s p i e r r e ' a w k l u b i e . Z n o w u a t a k o w a ł
tych, którzy straszą K o n w e n c j ę listami proskrypcyjnymi, c h c ą ją
uprzedzić do trybunału rewolucyjnego i „przywrócić system
Dantonów i Desmoulinsów" Tym razem jednak uspokaja nie
tylko posłów „ c z y s t y c h " , lecz i „ z g a n g r e n o w a n y c h " : „ N i e z a b r a ł e m
tu głosu po to, by s p o w o d o w a ć jakieś surowe kroki wobec
w i n n y c h : nie o b c h o d z i m n i e , , i c h ż y c i e l u b ś m i e r ć , byleby l u d
i K o n w e n c j a zostały p o i n f o r m o w a n e " . Ale R o b e s p i e r r e bynajmniej
nie myśli o zarzuceniu terroru. Przy okazji wspomina, jak
o b ł u d n i e się w y p a c z a d e k r e t , „ k t ó r y p o s t a w i ł c n o t ę n a p o r z ą d k u
d n i a " (tj. d e k r e t z 7 m a j a ) : o t o n i e d a w n o a r e s z t o w a n o o b y w a t e l i ,
którzy u p i l i się w d n i u świątecznym. K o n t r r e w o l u c j a jest bez­
pieczna, za to bezlitośnie się ściga „rzemieślników, dolnych
o b y w a t e l i , k t ó r z y się n i e c o r o z w e s e l i l i " .

11 lipca w klubie odczytano adres z Lyonu: Robespierre


i C o u t h o n z a a t a k o w a l i p r z y tej s p o s o b n o ś c i d w ó c h p o s ł ó w G ó r y .
Dubois-Crancé, czynny przy oblężeniu L y o n u (był on g e n e r a ł e m
brygady) oskarżony został o to, że nie zapobiegł ucieczce
rebeliantów i skreślony z listy członków klubu. Fouché'mu
Robespierre zarzucił, że po zgnieceniu lyońskiej rebelii zwrócił
się przeciw patriotom i że teraz pragnie zgubić Konwencję
i K o m i t e t O c a l e n i a . D w a d n i wcześniej R o b e s p i e r r e z a p e w n i a ł ,
że nie ż ą d a głów w i n o w a j c ó w ; teraz groził — bez pokrycia! —
że rząd unicestwi takich j a k Fouché. D o d a ł również, iż trzeba
„ p o w s t r z y m a ć upust krwi, rozlewanej przez z b r o d n i a r z y " . Czy
to tylko aluzja do terrorystów, d a w n o j u ż o d w o ł a n y c h ze
stanowisk? C z y m o ż e przejaw zaniepokojenia w obliczu ekscesów
lipcowego „wielkiego terroru", na który Robespierre — oddaliwszy
się z K o m i t e t u O c a l e n i a — n i e m i a ł j u ż w p ł y w u ? C h y b a r a c z e j
to drugie.
C o d o F o u c h é ' g o , k t ó r y n i e p o j a w i a ł się w k l u b i e , j a k o b i n i
w e z w a l i g o , b y się u s p r a w i e d l i w i ł . T e n j e d n a k p r o s i ł , b y o d r o c z y ć
dyskusję w j e g o s p r a w i e . Z listów F o u c h é ' g o do siostry w y n i k a ,
i ż b y ł o n p r z e k o n a n y , ż e w k r ó t c e n i e b ę d z i e się j u ż m u s i a ł
usprawiedliwiać przed R o b e s p i e r r e m . 14 lipca M a k s y m i l i a n o-
ś w i a d c z y ł w k l u b i e , ż e F o u c h é n i e c h c e się s t a w i ć , b o się
boi spojrzeń w s p ó ł o b y w a t e l i ("jego p o n u r a t w a r z j a w n i e w y r a ż a
z b r o d n i ę " ) . W a ż n e s ą n i e t y l e j e g o d a w n e p r z e s t ę p s t w a , ile
n o w e , k t ó r e s z y k u j e : „ u w a ż a m g o z a szefa s p i s k u , k t ó r y m u s i m y
p o k r z y ż o w a ć " . F o u c h é z o s t a ł s k r e ś l o n y z listy j a k o b i n ó w .
W drugiej połowie lipca robespierryści w K o m u n i e i w paryskiej
G w a r d i i — P a y a n , H a n r i o t , Boulanger, L a v a l e t t e — podjęli,
j a k się z d a j e , p e w n e p r z y g o t o w a n i a d o n o w e g o d n i a 3 1 m a j a ,
który by zmusił K o n w e n c j ę do usunięcia spiskujących posłów.
„ W s z y s t k o z d a w a ł o się p r z y g o t o w a n e — p i s a ł w p a m i ę t n i k a c h
Barère — do ludowego ruchu, nakreślonego przez agentów
K o m u n y " . A l e R o b e s p i e r r e n i e ż y c z y ł s o b i e t e g o . B a ł się,
ż e K o n w e n c j a się o s t a t e c z n i e r o z s y p i e p o d t a k i m c i o s e m , ż e b ę d z i e
musiała zniknąć p a r l a m e n t a r n a fasada Republiki, a rząd rewolu­
cyjny p r z y b i e r z e j a w n i e d y k t a t o r s k i kształt. P l a n R o b e s p i e r r e ' a
był i n n y : nie n o w a insurekcja, lecz pozyskanie K o n w e n c j i d l a
słusznej s p r a w y , a m p u t a c j a jej z g a n g r e n o w a n y c h członków,
częściowa z m i a n a składu K o m i t e t ó w (Ocalenia, Bezpieczeństwa,
Finansów), oczyszczenie biur K B P . Dlatego w ostatnich zwłaszcza
dniach Robespierre i C o u t h o n mnożyli oznaki respektu dla Kon­
w e n c j i , r o z w o d z i l i się n a d j e j c z y s t o ś c i ą , w s p o m i n a l i , ż e s p i s k o w c ó w
jest j e d y n i e garstka. „ D z i e ń , w k t ó r y m reprezentacja n a r o d u była­
b y p o n i ż o n a l u b r o z w i ą z a n a , s t a ł b y się d n i e m k o n t r r e w o l u c j i " —
m ó w i ł C o u t h o n 6 t e r m i d o r a . T r u d n o się b y ł o z t e g o w y c o f a ć
3 dni później.

J e d n a k ż e c z ł o n k o w i e K O P i K B P n a s e r i o się b a l i „ n o w e g o
dnia 31 maja". Dyskutowali nad tym, jak sparaliżować K o m u n ę ,
sztab paryskiej G w a r d i i , t r y b u n a ł rewolucyjny — to, co uważali
z a f u n d a m e n t r o b e s p i e r r o w s k i e j „ d y k t a t u r y " . S t a r a l i się z a p o b i e c
p r ó b o m przygotowań insurekcyjnych. M. in. C a r n o t spowodował
wysłanie na front pewnej liczby dział i kilku k o m p a n i i k a n o -
nierów, w c h o d z ą c y c h w skład paryskiej G w a r d i i N a r o d o w e j .
Rozważano, jak zmienić władze K o m u n y , jak usunąć H a n r i o t a
z k o m e n d y G w a r d i i . wszystko to, by u n i k n ą ć z a m a c h u stanu
„dyktatora".
A j e d n o c z e ś n i e w a h a n o się p r z e d o s t a t e c z n y m z e r w a n i e m z r o b e s -
p i e r r y s t a m i . C z ł o n k o w i e K o m i t e t u O c a l e n i a bez w ą t p i e n i a p o ­
d e j r z e w a l i , ż e u p a d e k RcbesDierre'a m o ż e p o c i ą g n ą ć z a s o b ą
u p a d e k całego r z ą d u r e w o l u c y j n e g o . S t ą d też p r ó b y s z u k a n i a
k o m p r o m i s u . Inicjował je Barère, a ze strony robespierrvstów
gorąco j e poparł Saint-Just N a wspólnym posiedzeniu K O P
; K B P 4 t e r m i d o r a (22 V I I p o s t a n o w i o n o prosić R o b e s p i e r r e ' a
o przybycie na posiedzenie w d n i u n a s t ę p n y m . Relacje o tym
z e b r a n i u z u d z i a ł e m R o b e s p i e r r e ' a , k t ó r e się o d b y ł o 5 t e r m i d o r a ,
s ą s z c z u p ł e i n i e k o m p l e t n e . S a i n t - J u s t zabrał głos j a k o p i e r w s z y :
t ł u m a c z y ł , ż e n a d r z ą d e m r e w o l u c y j n y m wisi n i e b e z p i e c z e ń s t w o ,
ze w r o g o w i e w e w n ę t r z n i i z e w n ę t r z n i p r a g n ą go obalic i liczą
na „zasady mniej surowe". Następnie bardzo chwalił Robespierre'a
i b r o n i ł g o p r z e d z a r z u t e m ciążenia d o d y k t a t u r y (to a b s u r d ,
skoro nie m a o n w p ł y w u ani n a wojsko, ani n a finanse
i r z ą d ) . S a i n t - J u s t a p o p a r l i D a v i d i L e b a s . Z relacji c z ł o n k a
K B P R u h l a wynika, że Robespierre oskarżał o wrogie zamiary
Billauda, Collota, C a r n o t a , V a d i e r a , A m a r a i J a g o t a ; że dyskusja
była b u r z l i w a , a C o l l o t a t r z e b a b y ł o wiele r a z y prosić o ściszenie
g ł o s u . O s t a t e c z n i e s p ó r się w y ł a d o w a ł . N a w e t B i l l a u d z a j ą ł w o b e c
R o b e s p i e r r e ' a postawę p o j e d n a w c z ą (.Jesteśmy twoimi przyjaciół­
m i , zawsze szliśmy r a z e m , ) . U z g o d n i o n o w z a j e m n e ustępstwa.
P o s t a n o w i o n o p r z y ś p i e s z y ć r e a l i z a c j ę dèrets de ventôse: to k o n c e s j i ,
d l a r o b e s p i e r r y s t ó w . A l e o g r a n i c z o n o t e ż , j a k się z d a j e , rolę;
B i u r a Policji: to satysfakcja d l a K o m i t e t u Bezpieczeństwa. S a i n t -
j u s t o w i p o w i e r z o n e p r z y g o t o w a n i e r a p o r t u d l a K o n w e n c j i o sytu­
acji p o l i t y c z n e j ; B i l l a u d i C o l l o t z a ż ą d a l i j e d n a k , b y n i e w s p o ­
m i n a ł t a m o kulcie Najwyższej Istoty Saint-Just przystał na t o :
w i d o c z n i e k ł ó c o n o się i o s p r a w y religii R o z u m i a ł o się, ż e
raport Saint-Justa ma potwierdzić odnalezioną jedność i że nie
b ę d z i e w n i m m o w y o ż a d n e j czystce w K o n w e n c j i .
J e d n o ś ć i zgodę ekipy rządzącej chwalił jeszcze tego samego
d n i a w K o n w e n c j i B a r é r e ; on też 7 t e r m i d o r a o b s y p y w a ł
R o b e s p i e r r e ' a p o c h w a ł a m i . C o u t h o n rzekł w klubie 6 t e r m i d o r a ,
że m i m o tarć p e r s o n a l n y c h w rządzie nie było różnic co do zasad.
R o b e s p i e r r e z a b i e r a ł g ł o s w dyskusji k l u b o w e j t e g o ż w i e c z o r a , a l e
0 odzyskanej jedności nie powiedział ani słowa. Z u p e ł n i e nie
wierzył w szczerość intencji swoich kolegów z K o m i t e t ó w i nie
uważał za możliwe u t r z y m a ć rząd w jego dotychczasowym
składzie. U g o d o w a postawa C o u t h o n a i zwłaszcza Saint-Justa
b y n a j m n i e j d o g u s t u m u n i e p r z y p a d ł a . N i e n a r a d z a j ą c się z n i m i
postanowił wyprzedzić raport Saint-Justa w Konwencji i zapo-
wiedział na 8 termidora swe własne wystąpienie. Ostatnie
i najdłuższe.

T r z y dni t e r m i d o r a
Rękopis mowy z 8 termidora z a c h o w a ł się j e s z c z e do drugiej
połowy XIX w.: gorączkowy pośpiech autora zdradzały liczne
skreślenia i p o p r a w k i , a także c h a o t y c z n o ś ć kompozycji. J e s t to
zarazem obrona i akt oskarżenia, zbiór propozycji doraźnych
i polityczny testament, apel do o b e c n y c h i przesłanie dla po­
tomnych. M ó w c a zapowiedział, że chce rozproszyć błędne opinie,
stłumić ferment niezgody i o b r o n i ć się s a m e m u : nie z a m i e r z a
natomiast składać oskarżycielskich wniosków. D u ż o czasu poświęcił
parowaniu zarzutów, iż K O P dąży do dyktatury i z a m a c h u na
K o n w e n c j ę . T a k i był p r z e c i e ż cel h e b e r t y s t ó w , p r z e z K O P roz­
g r o m i o n y c h ! A wszelka p r ó b a u s p r a w i e d l i w i e n i a czy p o m s z c z e n i a
hebertystów i dantonistów — to właśnie z a m a c h na K o n w e n c j ę ,
która ich wszakże oskarżyła. Ostro dementował Robespierre
i s t n i e n i e „ o h y d n y c h " list p r o s k r y p c y j n y c h i p r o j e k t ó w r z ą d u , b y
zdziesiątkować Konwencję. Z a k c e n t e m z d u m i e n i a stwierdził, że
te oskarżenia pod adresem r z ą d u zostały nagle zrzucone na j e d n ą
tylko, j e g o g ł o w ę . Na niego, który żywi „bezgraniczny respekt
dla K o n w e n c j i " ! Tu nastąpiły awanse wobec posłów Równiny:
są tylko dwie partie, dobrych i złych; R o b e s p i e r r e g o t ó w jest
wyciągnąć rękę do każdego zacnego posła, „w jakimkolwiek
miejscu by nie siedział",, i p r z y c i s n ą ć go do serca. Wspomniał
o swej r o l i w r a t o w a n i u 7 3 ż y r o n d y s t ó w , r z e k ł , ż e k a r a ć n a l e ż y
łotrów, t a k i c h j a k Brissot, Danton, Hébert, a nie ludzi przez
nich oszukanych. Dał też do zrozumienia, że mu nie zależy
na ukaraniu następców D a n t o n a i Héberta, tj. takich posłów,
jak Bourdon de 1'Oise czy Fouché. ,Jeśli są spiskowcy uprzy­
w i l e j o w a n i , w r o g o w i e R e p u b l i k i n i e t y k a l n i , t o z g o d z ę się n a ł o ż y ć
sobie wieczne milczenie n a ich t e m a t . J a s p e ł n i ł e m swe z a d a n i e " .
T o z n a c z y ł o : niech ich oskarżają i n n i .

Z t r u d e m p o j m o w a ł R o b e s p i e r r e s t r a s z l i w ą c e n ę swej p o p u l a r n o ś c i :
to, że na najbardziej widocznego członka rządu spadają pre­
tensje i zarzuty rządzonych. Uznał, iż zwracają się przeciw
n i e m u skutki działań „ s k o m b i n o w a n e g o systemu H e b e r t ó w i Fa-
bre'ów", tj. koalicji terrorystów i umiarkowanych. „Tu się
oczernia jawnie instytucje rewolucyjne, tam się pragnie je zo­
h y d z i ć przez ekscesy". R o d z i to d w i e g r o ź b y : albo rząd rewolu­
cyjny się załamie (jeśli górę wezmą nowi pobłażliwi), albo
wpadnie w z b r o d n i c z e ręce (terrorystów) i sam się stanie in­
strumentem kontrrewolucji.
Próby s k o m p r o m i t o w a n i a rewolucji przez n a d u ż y c i e terroru przy­
pisał R o b e s p i e r r e głównie biurokracji: a g e n t o m K B P , wśród
k t ó r y c h są ludzie ze szlachty, a n a w e t e m i g r a n c i i „szpiedzy
L o n d y n u czy W i e d n i a " . W s z e l k i e n a d u ż y c i a t e r r o r u zrzucali oni
na Robespierre'a i uzasadniali jego rozkazami. Ale „ekscesy" to
nie tylko terroryzowanie n i e w i n n y c h ludzi, to także projekty
finansowe, które miały „ d o p r o w a d z i ć do rozpaczy ludzi nieza­
m o ż n y c h i p o m n o ż y ć liczbę n i e z a d o w o l o n y c h " . T a k ż e i te
pomysły (reformę rent) usiłowano przypisać Robespierre'owi,
k t ó r y j e p r z e c i e ż k r y t y k o w a ł . B o g d y się k o m u ś c o ś n i e p o d o b a ,
m ó w i się, ż e „ j a w s z y s t k o z r o b i ł e m , w s z y s t k i e g o w y m a g a ł e m ,
wszystko n a k a z a ł e m " .
R o b e s p i e r r e u p a t r y w a ł w t y m spisek o b c y c h t y r a n ó w , ale i i n n y c h
j e s z c z e i n t r y g a n t ó w . „ A c h , n i e ś m i e m i c h w y m i e n i a ć w tej c h w i l i
i w t y m m i e j s c u . N i e m o g ę się z d e c y d o w a ć n a c a ł k o w i t e z e r w a ­
nie z a s ł o n y " . Z pewnością j e d n a k są w t y m czynni „ b r u d n i
apostołowie ateizmu i niemoralności". To prowadzi do tyrady
p r z e c i w w r o g o m k u l t u Najwyższej Istoty i do afery T h é o t .
A z a t e m j u ż nie tylko agenci K B P są p r z e d m i o t e m ataku, ale
i jego c z ł o n k o w i e , z V a d i e r e m na czele, c h o ć ż a d n e nazwisko nie
p a d ł o . N i e p a d a ł y też n a z w i s k a B i l l a u d a , C a r n o t a , B a r è r e ' a ,
ale aluzje do nich były liczne i przejrzyste. D a ł R o b e s p i e r r e
d o z r o z u m i e n i a , ż e n i e w i e r z y w i c h i n t e n c j e p o j e d n a n i a się
z n i m . C y t o w a ł z ironią z n a n e posłom powiedzenia Billauda,
m ó w i ł o podejrzanych d z i a ł a n i a c h „administracji wojskowej" a więc
Carnota, krytykował prowadzenie spraw zagranicznych i dobór
a g e n t ó w d y p l o m a t y c z n y c h , c o się a d r e s o w a ł o d o B a r è r e ' a . K o m i t e t
F i n a n s ó w z a a t a k o w a ł i m i e n n i e . U z n a ł , ż e siedzi t a m k o n t r r e w o ­
lucja, że C a m b o n i j e g o koledzy, M a l l a r m é i R a m e l , to „brisso-
tyni, feuillanci, a r y s t o k r a c i i z n a n i oszuści", że p o p i e r a j ą spe­
kulantów i rujnują ubogich. Swoich przeciwników z K o m i t e t ó w
o s k a r ż y ł R o b e s p i e r r e , ż e z m u s i l i g o d o w y c o f a n i a się z p r a c
K O P , a teraz jeszcze p r a g n ą o d e b r a ć mu życie. D o d a ł , że
u m r z e b e z ż a l u : nie w a r t o żyć, jeśli i n t r y g a m a z a t r i u m f o w a ć .
A k c e n t y rezygnacji są w y r a ź n e w m o w i e z 8 t e r m i d o r a : nie
t y l k o t a m , g d z i e M a k s y m i l i a n m ó w i o swej r y c h ł e j ś m i e r c i ,
lecz i w o c e n i e p e r s p e k t y w R e p u b l i k i . „ M ó j r o z u m i m e s e r c e
z a c z y n a j ą w ą t p i ć w tę c n o t l i w ą R e p u b l i k ę , której plan sobie
n a s z k i c o w a ł e m " . J e d n a k ż e s ą t u nie tylko l a m e n t y n a d klęską
pięknej utopii i apele do c n o t y , uczciwości, rozsądku. Są także
oceny zdumiewające przenikliwością. „Wypuśćcie na m o m e n t
z rąk stery rewolucji: zobaczycie, że z a w ł a d n i e nimi militarny
d e s p o t y z m " . Z konwulsji okresu p o t e r m i d o r i a ń s k i e g o rzeczywiście
wyrośnie b o n a p a r t y z m . W pięknej apostrofie do l u d u , kończącej
mowę z 8 termidora. równic proroczo mówił Robespierre
o przyszłych rządach oszustów, którzy poświęcą interesy ludu
i będą prześladować patriotów. Precyzyjnie określił wybór mo­
ralny, przed którym stanął: „Łotry narzucają nam przymus
zdradzania ludu pod karą uznania nas za dyktatorów". Istotnie,
rewolucja burżuazyjna osiągnęła ten etap. gdy pewna sukcesu
burżuaźja zaczynała żądać likwidowania koncesji przyznanych
jej l u d o w e m u sojusznikowi. R z ą d , który b y chciał b r o n i ć i n t e r e s ó w
ludu, musiałby — z nikłą szansą powodzenia — zastosować
jawną dyktaturę. Robespierre był rozdarty między rezygnacją
(„Stworzony jestem do zwalczania zbrodni, a nie do rządzenia
z jej pomocą") i nadzieją, że m o ż e jest jeszcze wyjście.
Z owej nadziei wywodzą się konkluzje. „Powiedzmy więc, że
istnieje spisek przeciw wolności publicznej; że czerpie on siłę
ze zbrodniczej koalicji, intrygującej w łonie samej Konwencji;
że ta koalicja ma wspólników w Komitecie Bezpieczeństwa
i w biurach tego Komitetu, które go zdominowały; że wro­
gowie Republiki przeciwstawili ten K o m i t e t K o m i t e t o w i O c a l e n i a
i stworzyli d w a r z ą d y ; że członkowie K o m i t e t u O c a l e n i a w c h o d z ą
do tego spisku; że tak uformowana koalicja stara się zgubić
patriotów i ojczyznę". I wnioski: „Ukarać zdrajców, odnowić
skład biur Komitetu Bezpieczeństwa, zrobić czystkę w samym
Komitecie Bezpieczeństwa, p o d p o r z ą d k o w a ć go Komitetowi Oca­
lenia, oczyścić też Komitet Ocalenia, ustanowić jedność rządu
pod najwyższym autorytetem Konwencji".
P o w t a r z a n o w i e l e r a z y , ż e R o b e s p i e r r e się z g u b i ł a t a k u j ą c i n i e
wymieniając nazwisk. To niezupełnie ścisłe: bezpośrednio lub
pośrednio wymienił swoich wrogów w K o m i t e t a c h . Jeśli j e d n a k
jego spór z nimi miała rozstrzygać Konwencja, nie m o ż n a było
mówić anonimowo o zbrodniczym spisku w jej łonie, nawet
d e m e n t u j ą c istnienie „list p r o s k r y p c y j n y c h " . Przez podanie tych
kilku czy kilkunastu nazwisk Robespierre uspokoiłby i nawet
pozyskał d u ż ą masę posłów. To główna, lecz n i e j e d y n a s ł a b o ś ć
przemówienia z 8 t e r m i d o r a , jeśli je mierzyć standardami gry
politycznej. Robespierre wystąpił z nim samotnie: n i e j a k o członek
rządu, bo go atakował, i nie j a k o poseł G ó r y , której istnienie
znowu zakwestionował swym podziałem na „partię dobrych"
i „ p a r t i ę z ł y c h " . T e z a , iż za „wielki terror" odpowiadają agenci
K B P n i e m o g ł a p r z e k o n y w a ć w u s t a c h w s p ó ł t w ó r c y loi d e prairiat
i „wielkiego p a t r o n a " t r y b u n a ł u rewolucyjnego, za jakiego Robes­
pierre uchodził. Awanse w stronę „cnotliwych" posłów R ó w n i n y
byłyby przyjęte lepiej, gdyby im nie towarzyszyły rażąco agre­
sywne i, wyjątkowo, i m i e n n e ataki na C a m b o n a i j e g o kolegów,
zażywających dużego miru na prawicy Konwencji. Błędów takich
można wskazać więcej.
A przecież wrażenie p r z e m ó w i e n i a było duże. Wniosek C o u t h o n a ,
b y j e g o tekst p o w y d r u k o w a n i u rozesłać d o wszystkich g m i n
z o s t a ł p r z y j ę t y d o ś ć g ł a d k o . T y l k o B o u r d o n d e 1'Oise d o m a g a ł
się, b y p r z e d d r u k i e m m o w ę z b a d a ł y o b a K o m i t e t y . Z d a w a ł o
się, ż e R o b e s p i e r r e z n o w u o d n i ó s ł z w y c i ę s t w o : r o z e s ł a n i e j e g o
tekstu z k o n k l u z j a m i w p r z e d m i o c i e czystek o z n a c z a ł o b y , że
K o n w e n c j a wnioski te w zasadzie a p r o b u j e . Głos z a b r a ł V a d i e r ,
by u s p r a w i e d l i w i a ć swój r a p o r t w s p r a w i e T h é o t i z a p e w n i a ć ,
iż K o m i t e t Bezpieczeństwa karze swoich złych agentów. Ale po
n i m n a t r y b u n i e p o j a w i ł się C a m b o n : „ Z a n i m z o s t a n ę p o z b a ­
w i o n y czci, p r z e m ó w i ę d o F r a n c j i " . N i e tylko u s p r a w i e d l i w i a ł
swą politykę finansową, ale i k o n t r a t a k o w a ł . To właśnie speku­
l a n c i - p o w i e d z i a ł — m a j ą i n t e r e s w p o d w a ż a n i u tej p o l i t y k i ;
t o o n i dostarczają m a t e r i a ł d o p r z e m ó w i e ń przeciw niej. „ C z a s
powiedzieć całą p r a w d ę : j e d e n człowiek paraliżował wolę K o n ­
wencji. ... T o R o b e s p i e r r e " . R e p l i k a R o b e s p i e r r e ' a b y ł a b l a d a ;
nie wyszedł zwycięsko z potyczki. Billaud z a ż ą d a ł teraz, by m o w ę
przesłano j e d n a k najpierw do z b a d a n i a przez K o m i t e t y , a Panis —
o n g i ś p r z y j a c i e l R o b e s p i e r r e ' a — d o m a g a ł się g w a ł t o w n i e , b >
p o w i e d z i a ł o n , k o g o z p o s ł ó w o s k a r ż a . R o b e s p i e r r e się o p a r ł :
„ N i k o m u n i e s c h l e b i a m , n i k o g o się n i e b o j ę a n i n i e o c z e r n i a m . . .
N i e chcę niczyjego p o p a r c i a ani p r z y j a ź n i " . U z n a ł , ż e j u ż
„ s p e ł n i ł swój o b o w i ą z e k " . A l e w o b e c t e g o k t o m i a ł f o r m u ł o w a ć
wnioski p e r s o n a l n e ? Przecież nie rząd, który został z a a t a k o w a n y .
I nie Saint-Just, k t ó r e g o r a p o r t m i a ł być p r ó b ą sklejenia
jedności.

N i e z r o z u m i a ł y u p ó r Robespierre'a w z m ó g ł ataki posłów. Głos


z a b i e r a l i B e n t a b o l e , C h a r l i e r , A m a r , T h i r i o n . D o m a g a n o się,
by Robespierre n a z w a ł tych, których oskarża, i by K o m i t e t y
z b a d a ł y w p r z ó d j e g o m o w ę . P r o t e s t o w a ł : j a k to, j e g o tekst
m a j ą b a d a ć z a a t a k o w a n e w n i m K o m i t e t y ? Ale n a w e t pojed­
n a w c z y Barère j u ż nie szukał k o m p r o m i s u . D e k r e t o rozesłaniu
p r z e m ó w i e n i a d o g m i n został skasowany. T o klęska.
W i e c z o r e m 8 t e r m i d o r a u j a k o b i n ó w p o j a w i l i się R o b e s p i e r r e
i C o u t h o n , ale także Collot i d a w n o nie widziany w klubie
Billaud. R o b e s p i e r r e p o w t ó r z y ł swe p o r a n n e p r z e m ó w i e n i e . Po­
d o b n o zakończył lekturę akcentem zupełnego pesymizmu: „ T a
m o w a t o m ó j t e s t a m e n t . S t w i e r d z i ł e m dziś, ż e liga z ł o c z y ń c ó w
j e s t t a k s i l n a , ż e n i e m a m n a d z i e i , b y się j e j w y m k n ą ć . G i n ę
bez żalu. Z o s t a w i a m w a m m o j ą p a m i ę ć , będziecie jej b r o n i ć " .
G d y j e d n a k o d e z w a ł y się g ł o s y , ż e c z a s n a „ n o w y d z i e ń 3 1 m a j a " ,
Robespierre p o d o b n o p o p a r ł tę ideę. „Maszerujcie, ratujcie jeszcze
w o l n o ś ć ! J e ś l i m i m o w s z y s t k i c h w y s i ł k ó w p r z y j d z i e z g i n ą ć , e h bien,
wypiję c y k u t ę ze s p o k o j e m " . D u m a s z a a t a k o w a ł z kolei g w a ł t o w n i e
C o l l o t a i B i l l a u d a , p r z e p o w i a d a j ą c i m los H è b e r t a i D a n t o n a .
G d y n a t r y b u n i e p o j a w i ł się C o l l o t , p o w i t a ł g o t u m u l t . B i l l a u d
daremnie brał go w o b r o n ę : „Nie poznaję jakobinów... G d y
s p r a w y zaszły tak daleko, pozostaje tylko okryć głowę p ł a s z c z e m
w o c z e k i w a n i u s z t y l e t ó w " . N a w n i o s e k C o u t h o n a s k r e ś l o n o z listy
j a k o b i n ó w p o s ł ó w , k t ó r z y r a n o s p r z e c i w i l i się r o z e s ł a n i u m o w y
R o b e s p i e r r e ' a . C o u t h o n groził o p o n e n t o m , że zginą, D u m a s za­
praszał ich na n a s t ę p n y dzień do t r y b u n a ł u rewolucyjnego...
G r u p a c z ł o n k ó w k l u b u w o ł a ł a w p r a w d z i e coś n a t e m a t s f a n a -
t y z o w a n e j większości i ucisku. Ale głosy te z a k r z y k i w a n o ; wśród
wołania „ N a g i l o t y n ę ! " Collot, Billaud i inni wypchnięci zastali
siłą z lokalu k l u b o w e g o . Była j u ż p ó ł n o c .
B i l l a u d i C o l l o t u d a l i się z a r a z d o K o m i t e t u O c a l e n i a . O d ó s m e j
w i e c z o r e m S a i n t - J u s t p r a c o w a ł t a m w k ą c i e sali o b r a d n a d
s w y m r a p o r t e m . Byli o b e c n i p o z o s t a l i c z ł o n k o w i e K O P i k i l k u
c z ł o n k ó w K B P , n a r a d z a l i się p ó ł g ł o s e m . N a p y t a n i e S a i n t - J u s t a ,
c o się d z i a ł o u j a k o b i n ó w , C o l l o t n a p a d ł n a n i e g o z f u r i ą :
zarzucił mu o b ł u d ę , wołał, że jego raport to z pewnością akt
o s k a r ż e n i a k o l e g ó w . „ B y ć m o ż e k a ż e c i e n a s w y m o r d o w a ć tej n o c y
albo j u t r o r a n o . Ale jesteśmy z d e c y d o w a n i zginąć na stanowisku
i może p r z e d t e m z d o ł a m y was z d e m a s k o w a ć " . Z n a m i e n n e jest
to zwątpienie zwycięzców w ich szanse. Podejrzewali, że „ t r i u m -
wirat" robespierrowski działa wedle ustalonego planu, przeceniali
stan gotowości K o m u n y i paryskiej G w a r d i i , a także wartość
p o p a r c i a j a k o b i n e m . K l u b potrafił jeszcze robić owacje Robes-
pierre'owi i ciskać g r o m y na Collota, ale nie m ó g ł j u ż elektry­
zować nastrojów paryskiego ludu.
C z ł o n k o w i e K O P z a s t a n a w i a l i się p o c i c h u , c z y n i e n a l e ż y
z a r a z a r e s z t o w a ć S a i n t - J u s t a ; u z n a n o j e d n a k , ż e lepiej w p r z ó d
z a p o z n a ć się z t r e ś c i ą j e g o r a p o r t u . W y s z e d ł o n o p i ą t e j r a n o ,
o b i e c u j ą c w r ó c i ć o dziesiątej i z a p o z n a ć kolegów ze s w o i m
t e k s t e m . A b y zapobiec próbie insurekcji, w e z w a n o d o K o m i t e t u
władze miasta, P a y a n a i Fleuriota; pod błahymi pretekstami
z a t r z y m y w a n o ich w T u i l e r i a c h przez cztery godziny. U r a d z o n o
też o d e b r a ć H a n r i o t o w i d o w ó d z t w o p a r y s k i e j G w a r d i i . N i e s t e t y
Saint-Just nic wrócił o dziesiątej: przysłał tylko kartkę, z a p o w i a d a ­
j ą c ą , iż „ o t w o r z y serce w pełni p r z e d K o n w e n c j ą " . U p e w n i ł o to
j e g o kolegów, że n a p i s a ł ich akt o s k a r ż e n i a .
K o n w e n c j a z a c z y n a ł a j u ż posiedzenie. R ó w n i n a gęsto obsadziła
ł a w y p o s e l s k i e . J e j s z e f o w i e — D u r a n d - M a i l l a n e , Boissy d ' A n g l a s ,
P a l a s n e d e C h a m p e a u x — c z a s j a k i ś o p i e r a l i się, z o s t r o ż n o ś c i ,
n a m o w o m d e l e g a t ó w „ z b r o d n i c z e j k o a l i c j i " , B o u r d o n a d e 1'Oise
i T a l l i e n a . O s t a t e c z n i e obiecali i m , że jeśli o p o z y c j a p r z e c i w
Robespierre'owi zdobędzie przewagę, otrzyma poparcie Równiny.
J e g o c e n ą m i a ł być kres terroru./
W r o g o w i e R o b e s p i e r r e ' a u w i n ę l i się s k r z ę t n i e . I c h a g e n c i o b s a ­
dzili t r y b u n y K o n w e n c j i p r z e z o d p o w i e d n i o d o b r a n ą klakę.
Prezydował Konwencji Collot: to ważny atut. Prawda, że grupa
p o s ł ó w , k t ó r e j p r z e w o d z i l i T a l l i e n , F o u c h é i B o u r d o n d e 1'Oise
nie ś m i a ł a u z g a d n i a ć p l a n u akcji z K o m i t e t a m i . Ale słusznie
oczekiwała zderzenia K o m i t e t ó w z robespierrystami i zdecydo­
w a n a b y ł a d o p r o w a d z i ć d o eksplozji. K o m i t e t y także o r i e n t o w a ł y
się, ż e K o n w e n c j a j e s t p o d m i n o w a n a .
O k o ł o południa Saint-Just wszedł na trybunę. Jego raport bardzo
się r ó ż n i ł o d m o w y R o b e s p i e r r e ' a z p o p r z e d n i e g o d n i a , k t ó r ą
z r e s z t ą p o d d a w a ł d y s k r e t n e j k r y t y c e . Były w tekście S a i n t - J u s t a
z a r z u t y — ostre, lecz n i e b r u t a l n e — p o d a d r e s e m k o l e g ó w
z K O P . C a ł e z ł o j e g o z d a n i e m w z i ę ł o się z e z d e k o m p l e t o w a n i a
K o m i t e t u p r z e z m i s j e i c h o r o b y w i e l u c z ł o n k ó w , z a k o p a n i e się
L i n d e t a i P r i e u r a w i c h b i u r a c h , p o t e m o d d a l e n i e się R o b e s ­
p i e r r e ' a . W ł a d z a w p a d ł a więc w ręce kilku osób (Barère, Billaud,
Collot, C a r n o t ) , które p r a g n ę ł y ją z a c h o w a ć eliminując rywali.
Zarzucił przeciwnikom n a d m i a r ambicji i zawiść o popularność
R o b e s p i e r r e ' a . Ale — inaczej niż M a k s y m i l i a n — nie a t a k o w a ł
ich za błędy w s p r a w o w a n i u władzy (stwierdził, iż p o p e ł n i o n o
i c h n i e w i e l e ) i n i e d o m a g a ł się ż a d n y c h c z y s t e k . W k o n k l u z j i
b y ł a p e l d o k r y t y k o w a n y c h , b y się u s p r a w i e d l i w i l i , o r a z ż y c z e n i e ,
„ b y ś m y się s t a l i r o z t r o p n i e j s i " . I p r o j e k t d e k r e t u w z y w a j ą c e g o ,
by szukać odpowiednich środków celem zapobieżenia arbitralności
r z ą d u rewolucyjnego, uciskowi i uzurpacji p r a w Konwencji.
M o ż n a się d o p r a w d y z a s t a n a w i a ć , c o b y b y ł o , g d y b y S a i n t - J u s t
mógł był doczytać ów r a p o r t do końca. J e d n o ś ć rządu rewolu­
c y j n e g o t a k c z y i n a c z e j b y się n i e u t r z y m a ł a , n i e d o s z ł o b y
j e d n a k z p e w n o ś c i ą d o tej e k s p l o z j i s t r a c h u i n i e n a w i ś c i , k t ó r a
d l a r o b e s p i e r r y s t ó w s t a ł a się ś m i e r c i o n o ś n a .

J u ż p o kilku z d a n i a c h S a i n t - J u s t o w i p r z e r w a ł p r z e m ó w i e n i e
T a l l i e n . R o z d a r ł szatę n a d nieszczęściem ojczyzny: wczoraj j e d e n
c z ł o n e k r z ą d u w y ł a m a ł się z s o l i d a r n o ś c i r z ą d o w e j , p r z e m a w i a ł
we w ł a s n y m i m i e n i u ; dziś drugi robi to s a m o . „ Ż ą d a m , by
zasłonę zerwać w całości". Talliena zastąpił na trybunie Billaud.
Oskarżył Saint-Justa, że z ł a m a ł przyrzeczenie i nie przedstawił
swego r a p o r t u pod o c e n ę K o m i t e t ó w . G d y rzekł, iż K o n w e n c j a
z g i n i e jeśli o k a ż e s ł a b o ś ć — d o s t a ł o w a c j ę . S a i n t - J u s t n i e p r ó ­
b o w a ł o d z y s k a ć g ł o s u , k t ó r y m u się n a l e ż a ł : n i e p o w i e j u ż
do k o ń c a ani słowa. Po reakcji posłów na wystąpienia Talliena
i Billauda ocenił, że p a r t i a jest p r z e g r a n a .
B i l l a u d u t r z y m a ł się p r z y g ł o s i e i a t a k o w a ł Robespierre'a dość
c h a o t y c z n i e . Był b a r d z i e j szczery niż z r ę c z n y : n i e k t ó r e j e g o
z a r z u t y nie m o g ł y p r z y p a ś ć d o gustu większości posłów, j a k
np. zarzut, że Robespierre bronił D a n t o n a lub że rozwiązał
b a r d z o b o j o w y k o m i t e t r e w o l u c y j n y j e d n e j z sekcji p a r y s k i c h .
Ale K o n w e n c j a „ s z e m r z e z o b u r z e n i a " i k l a s z c z e , g d y B i l l a u d
oskarża Robespierre'a o szykowanie „nowego d n i a 31 m a j a " ,
o z n i e w a ż a n i e Konwencji, o z a m i a r jej w y m o r d o w a n i a . Billaud
p r z e r z u c a ł też na R o b e s p i e r r e ' a o d p o w i e d z i a l n o ś ć za w y p a c z e n i a
w r e a l i z a c j i loi de prairial. M a k s y m i l i a n u s i ł u j e z a b r a ć g ł o s ,
a l e z ł a w p o s e l s k i c h ktoś w o ł a : „ N i e w y s ł u c h u j e się s p i s k o w c ó w ! " .
A p o t e m j u ż c o r a z głośniejsze w o ł a n i a : „ P r e c z z t y r a n e m ! " .
Tallien znów deklamuje przeciw Robespierre'owi pompatycznie
i głupio, wreszcie proponuje d w a wnioski: o aresztowanie H a n -
riota i jego sztabu oraz o ogłoszenie permanencji o b r a d „póki
miecz p r a w a nie ocali rewolucji". Wnioski zostają przyjęte.
R o b e s p i e r r e z n ó w d o m a g a się g ł o s u i z n ó w g o z a g ł u s z a j ą k r z y k i
„Precz z t y r a n e m ! " . Barère w p r o w a d z a nieco spokoju referując
wnioski K o m i t e t ó w o zniesienie funkcji g e n e r a l n e g o k o m e n d a n t a
paryskiej G w a r d i i i o p r z y g o t o w a n i e proklamacji do n a r o d u .
N a t r y b u n i e p o j a w i a się V a d i e r : z a c z y n a p l e ś ć a n d r o n y , w r a c a
d o s p r a w y K a t a r z y n y T h é o t . P o s ł o w i e się ś m i e j ą , n a p i ę c i e o p a d a .
T a l l i e n to d o s t r z e g a i p r o p o n u j e , by „ s p r o w a d z i ć dyskusję do
właściwego p u n k t u " . T u wreszcie R o b e s p i e r r e lokuje pierwsze
zrozumiałe zdanie: „Będę umiał ją tam sprowadzić!".
Ale przy głosie jest T a l l i e n : z a r z u c a m . i n . R o b e s p i e r r e ' o w i ,
że najgorsze akty b e z p r a w i a p o c h o d z ą z czasu; gdy rządził
o n B i u r e m Policji. „ T o f a ł s z ! " — w o ł a R o b e s p i e r r e . C i ą g l e j e s z c z e
liczy n a „ c n o t l i w y c h " p o s ł ó w : „ T o d o w a s , l u d z i e b e z s k a z y ,
z w r a c a m się, a n i e d o b a n d y t ó w ! " . C o l l o t p r a g n i e z a b r a ć g ł o s
i p r z e k a z u j e p r z e w o d n i c t w o T h u r ł o t o w i . R o b e s p i e r r e usiłuje
dostać od niego głos: d a r e m n i e . I znów słowa Maksymiliana,
które przebiły hałas: " J a k i m p r a w e m przewodniczący popiera
m o r d e r c ó w ? " ( w i n n e j r e l a c j i : „ P r z y z n a j e s z głos t y l k o m o i m
m o r d e r c o m ! " ) . Klasyczna wersja: „Przewodniczący morderców,
p o r a z o s t a t n i proszę cię o g ł o s ! " j e s t w ą t p l i w a , p o d o b n i e j a k
inne „historyczne słowa" z tego posiedzenia ( „ K r e w D a n t o n a
cię d ł a w i " ) . T a l l i e n o b u r z a się n a s ł o w o „ m o r d e r c y " , T h u r i o t
z f l e g m ą r e p l i k u j e , ż e R o b e s p i e r r e d o s t a n i e głos, g d y „ b ę d z i e
jego kolej". Ale już słychać okrzyk: „Aresztować!"
D o tej p o r y p r z e m a w i a l i i h a ł a s o w a l i p o s ł o w i e G ó r y . R o b e s ­
pierre wołał do nich: „łotry", „tchórze", „hipokryci". R ó w n i n a
o g l ą d a ł a ten spektakl z p r z y c h y l n y m z a i n t e r e s o w a n i e m , ale
i z r e z e r w ą . G d y j e d n a k z u p e ł n i e n i e z n a n y p o s e ł L o u c h e t zgłosił
wniosek o aresztowanie Robespierre'a — prawica oklaskami d a ł a
w y r a z swego p o p a r c i a . O ś m i e l o n y poseł L o z e a u p o d b i j a więc
stawkę: żąda dla Robespierre'a dekretu oskarżenia. Augustyn
R o b e s p i e r r e w i e l k o d u s z n i e o z n a j m i a , ż e c h c e d z i e l i ć los b r a t a .
Powoduje to pewne zamieszanie, Maksymilian próbuje znów
dojść do głosu. Ale głos dostaje B i l l a u d : szybko u z a s a d n i ł
wniosek o aresztowanie R o b e s p i e r r e ' a , g ł a d k o go też przegłoso­
w a n o . L o u c h e t d o m a g a się j e d n a k a r e s z t o w a n i a m ł o d s z e g o R o b e s ­
pierre'a, Saint-Justa i C o u t h o n a . Lebas żąda, by i jego dołączono
d o przyjaciół ( „ N i e c h c ę dzielić h a ń b y tego d e k r e t u " ) . N a try­
b u n i e p o j a w i a się z k o l e i F r é r o n : m ó w i o o d r o d z e n i u O j c z y z n y
i W o l n o ś c i , r o z w o d z i się n a d z g u b n ą r o l ą „ t r i u m w i r a t u " , o s k a r ż a
zwłaszcza C o u t h o n a , który „z naszych ciał p r a g n ą ł stworzyć
s t o p n i e , b y wejść p o n i c h n a t r o n " . T o j u ż z u p e ł n a farsa.
Élie L a c o s t e z K B P jeszcze atakuje S a i n t - J u s t a — i j u ż Barère
p o r z ą d k u j e s p r a w y : w i m i e n i u K O P wnosi, by aresztować braci
Robespierre, Saint-Justa, C o u t h o n a , Lebasa, D u m a s a z T r y b u n a ł u
Rewolucyjnego, H a n r i o t a i jego kolegów ze sztabu Gwardii.
J e s z c z e Collot ż ą d a , b y S a i n t - J u s t o d d a ł tekst swego r a p o r t u :
ten go składa bez słowa. J e g o treść m u s i a ł a r o z c z a r o w a ć termi-
d o r i a n ó w . I to j u ż koniec; ż a n d a r m i w y p r o w a d z a j ą areszto­
wanych. Jest czwarta po południu.
P r z e d o s t a t n i m a k t e m d r a m a t u jest n i e u d a n a p r ó b a insurekcji,
zorganizowana w pośpiechu przez K o m u n ę . G ł ó w n y m i aktorami —
władze K o m u n y , P a y a n i m e r Fleuriot-Lescot, oraz k o m e n d a n t
G w a r d i i H a n r i o t . P a y a n p o c h o d z i ł z Delfinatu, ze starej r o d z i n y
szlacheckiej. Dzięki protekcji Robespierre'a został przyjęty do
b i u r K o m i t e t u O c a l e n i a , p o t e m r e d a g o w a ł bliski R o b e s p i e r r e ' o w i
d z i e n n i k Antifédéraliste,' w r e s z c i e z a s t ą p i ł w K o m u n i e a r e s z t o w a ­
n e g o C h a u m e t t e ' a . Był w P a r y ż u o d n i e d a w n a , z s e k c j a m i
p r z e d t e m nie m i a ł p o w i ą z a ń , a i t e r a z n i e z d o ł a ł ich sobie
pozyskać: beształ i t r a k t o w a ł dość wyniośle działaczy sekcyjnych.
M e r Fleuriot-Lescot, Belg z p o c h o d z e n i a , z z a w o d u kreślarz
w p r a c o w n i architektonicznej, był także człowiekiem Robes­
p i e r r e ' a : z j e g o protekcji został zastępcą Fouquier-Tinville'a
w t r y b u n a l e r e w o l u c y j n y m , a w i o s n ą 1794 r. m e r e m P a r y ż a
po P a c h e ' u . M i a ł t a l e n t o r g a n i z a t o r s k i , ale w skali zwykłego,
b i u r o k r a t y c z n e g o d z i a ł a n i a ; n a szefa i n s u r e k c j i się n i e n a d a w a ł ,
p o r y w a ć t ł u m ó w nie potrafił. Potrafił to robić H a n r i o t , gorący
i o d w a ż n y : nie miał j e d n a k m o c n e j głowy. P o t r z e b o w a ł politycz­
nego kierownictwa, długo mu je zapewniali hebertyści. U r a t o ­
w a n y p r z e z R o b e s p i e r r e ' a w g e r m i n a l u s t a ł się o d t ą d j e g o
w i e r n y m l e n n i k i e m . J e d n a k ż e n i e p o w o d z e n i e insurekcji z 9 ter-
m i d o r a było nie tylko r e z u l t a t e m słabości i b ł ę d ó w tych ludzi.
Wielkie znaczenie m i a ł tu też p o ś p i e c h : insurekcja nie z d ą ż y ł a
dojrzeć, nie była p r z y g o t o w a n a przez jakiś komitet powstańczy.
A największe znaczenie m i a ł a a p a t i a mas. Z n u ż o n e t e r r o r e m ,
w y j a ł a w i a n e z e n t u z j a z m u i s p o n t a n i c z n o ś c i przez r z ą d o w ą dy­
k t a t u r ę , niezbyt życzliwe d l a K o m u n y idącej n a pasku r z ą d u ,
z n i e c h ę c o n e sytuacją e k o n o m i c z n ą i świeżo o g ł o s z o n ą taryfą
p ł a c — m a s y l u d o w e n i e k w a p i ł y się d o a k c j i . B l a n q u i m i a ł
rację, gdy pisał, że „wokół R o b e s p i e r r e ' a i j e g o przyjaciół robiła
się p r ó ż n i a . S e r c e l u d u n i e b y ł o j u ż z n i m i " .
Po południu do K o m u n y napływały niepokojące wiadomości
z o b r a d Konwencji. H a n r i o t zebrał pięćdziesiątkę k o n n y c h żan­
d a r m ó w i tą kawaleryjską szarżą usiłował uwolnić Robespierre'a
i p r z y j a c i ó ł , k t ó r y c h p r z e p r o w a d z o n o z sali K o n w e n c j i d o l o k a l u
K B P . H a n r i o t sforsował wejście d o tego l o k a l u , ale w e w n ą t r z
został p o j m a n y : agenci K B P zaagitowali własnych j e g o ż a n d a r ­
m ó w . Z w i ą z a n o H a n r i o t a t a k , ż e n i e m ó g ł się r u s z y ć ; g d y
a r e s z t o w a n i p o s ł o w i e ujrzeli go w t y m s t a n i e , musieli u z n a ć , iż
p r ó b a i n s u r e k c j i ż a ł o ś n i e z a w i o d ł a . B y ł a g o d z i n a 17,30.
D o ratusza zwołano j e d n a k pośpiesznie członków R a d y K o m u n y .
S p o ś r ó d 140 p r z y b y ł a s e t k a . P o s i e d z e n i e z a c z ę ł o się o k o ł o g o d z i n y
18. F l e u r i o t i P a y a n z a g r z e w a l i d o o p o r u ; m e r w y s z e d ł n a p l a c
p r z e d r a t u s z e m i o d c z y t a ł l u d o w i 3 3 a r t y k u ł Deklaracji Praw
z r . 1 7 9 3 : g d y r z ą d g w a ł c i p r a w a l u d u , i n s u r e k c j a s t a j e się
świętym obowiązkiem. To Robespierre z a p r o p o n o w a ł ów artykuł
w k w i e t n i u 1793 r o k u . . . A p ó ź n i e j K o m u n a u c h w a l a p r o k l a ­
mację do l u d u : m o w a tam o zasługach aresztowanych patriotów
i o n i e c n o c i e i c h w r o g ó w ( C o l l o t u k r a d ł k a s ę swej t e a t r a l n e j
t r u p y , B o u r d o n d e 1'Oise s z k a l o w a ł K o m u n ę , B a r è r e k a z a ł o g ł o s i ć
m a k s i m u m p ł a c . . . ) . Podjęte też zostają decyzje p r a k t y c z n e : r o g a t k i
m a j ą b y ć z a m k n i ę t e , m a się o d e z w a ć d z w o n n a a l a r m , siła
z b r o j n a sekcji z g r o m a d z i się p r z e d r a t u s z e m , w ł a d z e s e k c y j n e
z g ł o s z ą się w K o m u n i e , b y z ł o ż y ć p r z y s i ę g ę j e d n o ś c i d l a r a t o ­
w a n i a o j c z y z n y . J e s t g o d z i n a 19,30.

Robespierre i przyjaciele otrzymali kolację w lokalu KBP, po


czym około godz. 19 w y e k s p e d i o w a n o ich do r ó ż n y c h więzień.
Robespierre'owi przypadło więzienie Luxembourg. Ale straż
w i ę z i e n n a , u p r z e d z o n a przez K o m u n ę , o d m ó w i ł a przyjęcia areszto-,
w a n e g o . E s k o r t a z a w i o z ł a g o z a t e m d o z a r z ą d u policji w m e r o -
stwie na Quai des Orfèvres. Tu Robespierre został przyjaźnie
przyjęty: w o ł a n o „Niech żyje!". Była godzina 20,30.
Teraz administracja policji z a j ę ł a się uwalnianiem jego przyja­
c i ó ł . A u g u s t y n R o b e s p i e r r e , u w o l n i o n y o k o ł o g o d z i n y 2 1 , u d a ł się
wprost do K o m u n y . Nieco później uwolniono Lebasa i Saint-Justa;
j a k o ostatni — około p ó ł n o c y — opuścił swe więzienie C o u t h o n .
Z p o c z ą t k u się o p i e r a ł . N i e j e s t j a s n e : c z y b a ł się p o d s t ę p u ,
czy m o ż e nie chciał o b c i ą ż a ć insurekcji swą fizyczną b e z r a d n o ś c i ą ?
T y m c z a s e m p r z e d K o m u n ą z a c z ę ł y się g r o m a d z i ć o d d z i a ł y s e k c y j ­
n e . O k o ł o godz. 20 ruszył w stronę Tuilerii oddział tysiąca
g w a r d z i s t ó w ; k o m e n d ę objął Coffinhal, w i c e p r z e w o d n i c z ą c y try­
b u n a ł u r e w o l u c y j n e g o . P o d r o d z e p r z y ł ą c z y ł się d r u g i t y s i ą c o b y ­
w a t e l i sekcji P a n t h e o n - F r a n ç a i s . G a ł a z b r o j n a k o l u m n a s t a n ę ł a
przed Tuileriami. W lokalu K B P nie znaleziono j u ż Robespierre'a,
o którego głównie chodziło, uwolniono j e d n a k związanego jak
p a k u n e k H a n r i o t a . M o ż n a b y ł o teraz bez t r u d u o p a n o w a ć salę
o b r a d K o n w e n c j i i a r e s z t o w a ć z miejsca cały klan przeciwników
Robespierre'a. H a n r i o t dał jednak rozkaz powrotu do K o m u n y .
U j a w n i ł się z u p e ł n y b r a k k o n c e p c j i p o w s t a n i a u j e g o w o j s k o ­
wego d o w ó d c y . Bo to nie był respekt dla K o n w e n c j i : wypowiedzi
H a n r i o t a i Coffinhala świadczą, że takich s k r u p u ł ó w nie mieli
oni wcale.
W K o n w e n c j i z a ś p o j a w i ł y się n a s t r o j e b l i s k i e p a n i k i . P o s e ł
G o u p i l l e a u , który był w K B P , opowiedział z trybuny, j a k go
p o t r a k t o w a ł C o f f i n h a l ( n i e n a d a j e się t o d o p o w t ó r z e n i a ) , o z n a j m i ł
też, iż u w o l n i o n o H a n r i o t a . Collot m ó w i ł o śmierci na poste­
r u n k u , T h u r i o t o t y m , ż e c n o t l i w y m w y p a d n i e m o ż e p r z e b i ć się
s z t y l e t e m . W ś r ó d tej k o n f u z j i L a c o s t e o z n a j m i ł , ż e i R o b e s p i e r r e
jest na wolności. Ale K o m i t e t y nie straciły nadziei. Z a p r o p o n o ­
w a ł y , b y d o w ó d z t w o siły z b r o j n e j P a r y ż a o b j ą ł B a r r a s . T e n
eks-wicehrabia (pochodził ze starej prowansalskiej rodziny) był
przed rewolucją oficerem, uczestniczył m. in. w wojnie kolo­
nialnej przeciw A n g l i k o m . D o d a n o B a r r a s o w i kilku posłów jako
p o m o c n i k ó w , m . i n . L e o n a r d a B o u r d o n a , B o u r d o n a d e 1'Oise,
F r é r o n a , Rovère'a. N a t y c h m i a s t zaczęli oni d z i a ł a ć w z a m o ż n y c h ,
z a c h o d n i c h i śródmiejskich sekcjach P a r y ż a . K o n w e n c j a zaś
u c h w a l i ł a wyjąć s p o d p r a w a wszystkich r e b e l i a n t ó w . T e n d e k r e t
wywrze m o c n e wrażenie w sekcjach, a n a w e t i w ratuszu.
P a y a n miał fatalny pomysł, by go o d c z y t a ć : nadwątliło to
d e t e r m i n a c j ę części z w o l e n n i k ó w K o m u n y .
W y d a j e się n a t o m i a s t , ż e d e k r e t o w y j ę c i u s p o d p r a w a z a ­
d e c y d o w a ł o postawie Robespierre'a. Siedział on wciąż na Q u a i
d e s O r f è v r e s i o d m a w i a ł p r o ś b o m K o m u n y , b y się z a r a z u d a ł d o
ratusza. T e r a z przybył t a m nareszcie: było ok. godz. 2 3 . J e g o
w a h a n i e p r ó b o w a n o tłumaczyć chęcią „zachowania legalności".
A l e w i a d o m o s k ą d i n ą d , ż e a g e n c i z Quai d e s O r f è v r e s u z g a d n i a l i
z Robespierrem dobre rady, udzielane listownie P a y a n o w i
(trzeba z a m k n ą ć rogatki, zająć pocztę i d r u k a r n i e gazet, aresz­
t o w a ć z d r a d z i e c k i c h p o s ł ó w i d z i e n n i k a r z y ) . W istocie — p o ­
d o b n i e j a k 10 s i e r p n i a czy 31 m a j a — R o b e s p i e r r e s a m n i e
c z u ł się n a s i ł a c h kierować insurekcją. To nie jego talent
i temperament.
G d y przybył wreszcie do ratusza, działał t a m j u ż 9-osobowy
K o m i t e t Wykonawczy z P a y a n e m i Coffinhalem. Działał dość
n i e m r a w o . O d d z i a ł y sekcyjne p r z e d ratuszem były głodne
( H a n r i o t w y d a ł im tylko wino), zaniepokojone b r a k i e m r o z k a z ó w
i swą szczupłą liczbą topniejącą powoli, a także d e k r e t e m
K o n w e n c j i o wyjęciu spod p r a w a . L e g e n d a w s p o m i n a o u l e w n y m
deszczu, który zmoczył gwardzistów i jeszcze bardziej ich znie­
chęcił, ale t o p r z e k a z n i e p e w n y . K o m i t e t W y k o n a w c z y liczył
n a p o s i ł k i z sekcji, n i e c h c ą c z a c z y n a ć ż a d n e j akcji bez
masywnego zbrojnego zaplecza. Zaczęto tedy posyłać członków
K o m u n y d o sekcji, b y j e z a g r z a l i i b y p r z e c i w d z i a ł a l i p r o ­
p a g a n d z i e K o n w e n c j i . Ale p r o p a g a n d a t a n a ogół s k u t k o w a ł a .
J a k o b i n i , obradujący burzliwie pod prezydencją sędziego Viviera,
utrzymywali wprawdzie kontakt z K o m u n ą ; gdy jednak nadszedł
d o n i c h o k o ł o g o d z i n y 1 a p e l K o m i t e t u W y k o n a w c z e g o , b y się
u d a l i en masse do r a t u s z a — k o m e n t o w a l i się w y s ł a n i e m
d e l e g a t ó w , „ b y się p o i n f o r m o w a ć o s y t u a c j i " . P r o t o k ó ł K o m u n y
wyraża rozgoryczenie tą postawą „w m o m e n c i e tak b a r d z o
krytycznym".
R o b e s p i e r r e i Saint-Just wezwali dość cierpkim listem o p o r n e g o
G o u t h o n a : przywieziono go wreszcie około godziny 1. Szpieg
K o n w e n c j i policjant D u l a c pisał później, ż e G o u t h o n n a t y c h m i a s t
z a p r o p o n o w a ł ułożyć proklamację do armii. „W czyim imie­
n i u ? " — spytał Robespierre. „Ależ w imieniu Konwencji —
brzmiała o d p o w i e d ź G o u t h o n a . — C z y n i e j e s t o n a t a m , g d z i e
jesteśmy m y ? Reszta to garstka wichrzycieli, których rozproszy
i u k a r z e n a s z a siła z b r o j n a " . R o b e s p i e r r e s z e p n ą ł coś b r a t u
i rzekł: „ M o i m zdaniem trzeba napisać w imieniu francuskiego
l u d u " . T e n dialog, z a p e w n e a u t e n t y c z n y , określa a l t e r n a t y w ę
r o b e s p r e r r y s t ó w . M o ż n a b y ł o p o d j ą ć p r ó b ę o p a r c i a się n a p o ­
n o w n i e oczyszczonej K o n w e n c j i : ale ilu posłów p o z o s t a ł o b y w t y m
k a d ł u b o w y m z g r o m a d z e n i u ? I j a k a b y ł a b y w i a r o g o d n o ś ć tej
fasady? A „ w ł a d z a od l u d u " o z n a c z a ł a b y w istocie d y k t a t u r ę
wąskiej g r u p y r o b e s p i e r r y s t ó w . J a k i e ż m i a ł a b y szanse p r z e t r w a n i a
b e z p o p a r c i a b u r ż u a z y j n y c h k a d r , o d w o ł u j ą c się d o s a n k i u l o t ó w ?
S a n k i u ł o t ó w , n i e t w o r z ą c y c h s p ó j n e j klasy s p o ł e c z n e j , ż ą d a j ą c y c h
w ekonomii rzeczy nieosiągalnych, a w polityce n i e c h ę t n y c h
dyktaturze! N i e było d o b r e g o wyjścia z tej dramatycznej
sytuacji i zwycięstwo n a d K o n w e n c j ą m o g ł o tylko p r z e d ł u ż y ć
agonię rządu rewolucyjnego.
A l e o t o i r o z w i ą z a n i e . O k o ł o g o d z i n y 2 w y c o f a ł się s p r z e d
r a t u s z a o s t a t n i d u ż y o d d z i a ł , b a t a l i o n sekcji F i n i s t è r ' a , n a j u b o ż s z e j
dzielnicy Paryża. Gdy zjawili się tam gwardziści z kilku sekcji
dowodzeni przez Leonarda Bourdona, plac był niemal pusty.
Hanriot i Coffinhal ratowali się ucieczką z ratusza (Hanriot
zostanie schwytany w południe 10 termidora, Coffinhal będzie
się ukrywał przez parę dni). Lebas popełnił samobójstwo,
A u g u s t y n R o b e s p i e r r e w y s k o c z y ł p r z e z o k n o i m o c n o się p o r a n i ł .
C o u t h o n s p a d ł czy też z o s t a ł s t r ą c o n y z e s c h o d ó w , lecz p o t ł u k ł
się j e d y n i e . S a i n t - J u s t p o d d a ł się b e z o p o r u . S t r z a ł , k t ó r y p r z e b i ł
lewy policzek i strzaskał szczękę Robespierre'a dał sposobność
d o n i e k o ń c z ą c y c h się s p o r ó w : c z y t o s t r z a ł ż a n d a r m a n a z w i s k i e m
M é d a (lub M e r d a ) , który sobie przypisał t ę c h w a ł ę , czy p r ó b a
samobójstwa. S p ó r t o n i e r o z s t r z y g a l n y . Ś w i a d e c t w a bliskie w y d a ­
rzeniu p r z e m a w i a ł y b y raczej za samobójstwem, c h a r a k t e r r a n y —
za strzałem ż a n d a r m a .
Z ratusza przetransportowano Robespierre'a na improwizowanych
noszach (podobno na zwykłej desce) do Tuilerii. Konwencja
nie życzyła sobie, by do sali obrad wniesiono obalonego
„tyrana". Przeniesiono go zatem dalej, do obszernej poczekalni
K o m i t e t u O c a l e n i a i p o ł o ż o n o na stole; pod głowę r a n n y otrzy­
m a ł d r e w n i a n ą skrzynkę wojskową. O k o ł o godziny 4 spostrzeżono,
że Robespierre otwiera oczy. Ktoś dał mu papier, by mógł
tamować krew płynącą z ust. W sali gromadzili się gapie:
ż a n d a r m i , funkcjonariusze K o m i t e t ó w ; o b r z u c a n o r a n n e g o obel­
g a m i („wrzucić go do ś m i e t n i k a ! " ) . Z a c h o w a ł z u p e ł n ą obojętność.
Potem p o j a w i ł się Élie Lacoste; kazał przewieźć Robespierre'a
i j e g o przyjaciół, u l o k o w a n y c h d o t ą d w lokalu K B P , do więzienia
Conciergerie, tuż przy trybunale rewolucyjnym. Dwóch lekarzy
odnalezionych w Tuileriach opatrzyło przedtem ranę Robespierre'a
zakładając mu grube bandaże.
Żaden proces robespierrystów nie jest już potrzebny: les hors-
la-loi, wyjęci spod prawa, karani są śmiercią po zwykłym
ustaleniu tożsamości. Ale przy tej formalności uczestniczyć po­
winni dwaj funkcjonariusze municypalni, członkowie Komuny.
A c z ł o n k o w i e K o m u n y s ą t a k ż e hors-la-loi. G d y t r y b u n a ł r e w o l u c y j ­
ny p r z e d p o ł u d n i e m 10 t e r m i d o r a gratuluje zwycięskiej K o n w e n ­
cji, F o u q u i e r - T i n v i l l e p r z e d s t a w i a t ę t r u d n o ś ć : w y g o d n i e m u b y ł o
ukazać się w roli skrupulatnego obrońcy legalności. Komitety
z a p r o p o n o w a ł y tedy dekret, zwalniający wyjątkowo trybunał od
w y m o g u obecności funkcjonariuszy m u n i c y p a l n y c h przy ustalaniu
tożsamości więźniów. Konwencja dekret uchwala. J u ż przedtem
postanowiła, że dla Robespierre'a gilotyna ustawiona znów
zostanie w centrum miasta na placu Rewolucji.
Około godziny 11 Robespierre i jego przyjaciele byli już
w Conciergerie. Wczesnym popołudniem dołączy do nich Hanriot,
wywleczony z kryjówki i mocno przy tym poturbowany, oraz
Vivier, niefortunny przewodniczący jakobinów w nocy 9 termi­
dora. Posiedzenie trybunału rewolucyjnego zaczęło się około
godziny trzynastej i z dwugodzinną przerwą trwało do sie­
d e m n a s t e j . P r z e w o d n i c z ą c y t r y b u n a ł u D u m a s z n a j d o w a ł się w ś r ó d
więźniów, w i c e p r z e w o d n i c z ą c y Coffinhal u k r y w a ł się (pójdzie na
szafot 1 8 t e r m i d o r a ) . P r o w a d z i ł więc p o s i e d z e n i e w i c e p r z e w o d n i ­
czący Scellier. Po ustaleniu tożsamości kolejno sprowadzanych
więźniów F o u q u i e r - T i n v i l l e ż ą d a ł zastosowania d e k r e t u o wyjęciu
spod prawa. Obaj, Scellier i Fouquier, sami zginą na gilo­
tynie, ale dopiero w maju 1795 r. po długim i męczącym
procesie.
Ostatecznie 10 termidora t r y b u n a ł przekazał w ręce kata San-
sona 22 więźniów: Robespierre'a, jego brata, Couthona, Saint-
Justa, Payana, Fleuriota, D u m a s a , Hanriota, Lavalette'a, Viviera
i 12 członków Komuny Paryskiej. To dopiero początek zemsty
t e r m i d o r i a n ó w . 11 i 12 t e r m i d o r a z g i n ą jeszcze 83 osoby, g ł ó w n i e
członkowie Komuny. Wielką liczbę osób wtrącono do więzień,
m. in. siostrę R o b e s p i e r r e ' a S z a r l o t t ę i rodzinę Duplayów. Pani
D u p l a y z m a r ł a w celi w n i e j a s n y c h o k o l i c z n o ś c i a c h : m ó w i o n o o sa­
mobójstwie, ale i o z a m o r d o w a n i u jej przez współwięźniów.
2 2 r o b e s p i e r r y s t ó w w y w i e z i o n o z Conciergerie o k o ł o g o d z i n y 18
na trzech wózkach katowskich. Robespierre i Couthon byli
obandażowani, Augustyn Robespierre i Hanriot zlani krwią.
P o d o b n o nie rozmawiali ze sobą i nie zwracali się d o tłumu.
„Najwytworniejsze damy - twierdził Barras — z okien lub
chodników powiewały gwałtownie chustkami i pozwalały sobie
na wszelkiego rodzaju obelżywe okrzyki... Lud był spokojnym
obserwatorem tego spektaklu". Z grup robotników wołano po­
dobno „Precz z maksimum" (termidorianie wnet też zniosą
taryfę maksymalnych płac). Couthon zginął jako pierwszy,
Robespierre jako przedostatni, po nim Fleuriot-Lescot. G d y tra­
cono jego towarzyszy, Robespierre nie dawał znaku życia.
O t w o r z y ł oczy, g d y go j u ż t r a n s p o r t o w a n o na szafot. W ostatniej
chwili kat z e r w a ł mu z twarzy b a n d a ż . Krzyk rannego słychać
było podobno aż na końcu rozległego placu Rewolucji.
Ciała 22 straconych — i osobno ich głowy w katowskim
koszu — w r z u c o n o na d w a furgony i pod eskortą żandarmów
powieziono ulicami du Rocher i des Errancis. Wbrew temu,
c o p o t e m o p o w i a d a ł Barras, p o c h o w a n o zwłoki nie n a c m e n t a r z u
de la Madeleine, gdzie spoczęła większość ofiar terroru, lecz
na niedawno otwartym cmentarzu des Errancis koło rogatki
M o n c e a u . G a p i ó w n a c m e n t a r z nie dopuszczono. G r a b a r z e odarli
c i a ł a z u b r a ń i c i s n ę l i d o fosy p o k r y w a j ą c niegaszonym wapnem
Robespierre, po zgilotynowaniu całej Francji, ścina kata
i m e t r o w ą warstwą ziemi. R a c h u n e k kosztów pogrzebu wyniósł
193 l i w r y .
C m e n t a r z des E r r a n c i s , przy dzisiejszym b u l w a r z e de Courcelles,
między ulicami de Miromesnil i du Rocher, zamknięto już
p o p a r u l a t a c h . Z a m o n a r c h i i l i p c o w e j w ł a ś c i c i e l tej p o c m e n t a r n e j
parceli w y d z i e r ż a w i ł jej część pod p o s p o l i t ą t a n c b u d ę . „Bez­
troska F r a n c j a tańczy na swych z m a r ł y c h " — pisał o t y m
wielki historyk J u l i u s z M i c h e l e t .

Ś m i e r ć R o b e s p i e r r e ' a z a m y k a definitywnie heroiczny okres rewo­


lucji. W s p o m i n a j ą c czas po 9 t e r m i d o r a w s w y c h p a m i ę t n i k a c h
poseł T h i b a u d e a u c y t o w a ł p e w n e g o w r o g a rewolucji: „ N i e m a
j u ż we Francji ludzi, są tylko okoliczności". Właściwa t e m u
czasowi m i e r n o t a i banalność ludzi, miałkość ambicji i u p a d e k
r e w o l u c y j n e g o ethosu nie d a d z ą się oczywiście wytłumaczyć
ś m i e r c i ą r o b e s p i e r r y s t ó w j a k o b o h a t e r ó w , w k t ó r y c h się s k u p i ł a
c a ł a w i e l k o ś ć R e w o l u c j i . W y r o s ł y o n e , jak r z e k ł b y S a i n t - J u s t ,
s a m ą s i ł ą r z e c z y , par la force des chose.
„ N a t y c h m i a s t po śmierci R o b e s p i e r r e zstąpił do piekła historii" —
pisał j e d e n z j e g o biografów; ale potępienie to nie definitywne.
M o ż n a podejrzewać, że niekiedy opluwanie z m a r ł e g o było od
początku przejawem nieczystego sumienia. O p o w i a d a n o więc
a n d r o n y o „orgiach" Robespierre'a i o jego k o c h a n k a c h (zaliczono
do n i c h także nieszczęsną Cecylię R e n a u l t ) . P o w t a r z a n o , że
z a m i e r z a ł r e s t a u r o w a ć m o n a r c h i ę i o g ł o s i ć się k r ó l e m . Ż e c h c i a ł
poślubić córkę L u d w i k a X V I , więzioną w T e m p i e M a d a m e
R o y a l e . N a w e t z trybuny Konwencji Barère plótł p o d o b n e
głupstwa 10 termidora. Żyrondysta Louvet (niedługo już powróci
o n d o K o n w e n c j i ) s ł u s z n i e s t w i e r d z a ł w p a m i ę t n i k a c h , ż e fakcje
są w s t a n i e wszystko w y m y ś l i ć i we wszystko u w i e r z y ć .
M a t h i e z s t a r a ł się w y k a z a ć , ż e ś m i e r ć R o b e s p i e r r e ' a d a ł a p o ­
czątek m a s o w y m przejawom żalu i solidarności ze zwyciężonymi.
B y ł y o n e , r z e c z y w i ś c i e , d o ś ć c z ę s t e . N i e s t e t y , u c z u c i a ulgi i o c z e ­
k i w a n i e z m i a n na lepsze były d u ż o powszechniejsze i nie tylko
wśród burżuazji. Represje termidoriańskie nie rozbiły w końcu
jakobińskiej lewicy. Szczere z a d o w o l e n i e z u p a d k u „ t y r a n a "
ujawniać b ę d ą ludzie o autentycznie lewicowej, demokratycznej
p o s t a w i e . T a k ż e ci, k t ó r z y w i e r n o ś ć s w y m i d e a ł o m p o t w i e r d z ą
wnet śmiercią: R o m m e , Duquesnoy, Ruhl, Babeuf... Wielu ludzi
rewolucyjnej lewicy w y t r w a w t a k i m u s p o s o b i e n i u i wrogość
do robespierrowskiej tradycji przekaże n a s t ę p n y m pokoleniom.
August Blanqui, autorytet polityczny i m o r a l n y całych generacji
f r a n c u s k i c h r e w o l u c j o n i s t ó w X I X w., b ę d z i e n i e p r z e j e d n a n y m
w r o g i e m R o b e s p i e r r e ' a , „ d y k t a t o r a " , o b r o ń c y p r z e s ą d ó w roli-
gijnych i niedoszłego N a p o l e o n a , „którego szablą była gilotyna".
A n a r c h i ś c i , j a k G u s t a v e T r i d o n czy P i o t r K r o p o t k i n , p r z e d ­
stawiali Robespierre'a j a k o burżuazyjnego polityka, tępiącego
sankiulockie aspiracje i instytucje. P o d o b n e zabarwienie m a j ą
i dziś o p i n i e h i s t o r y k ó w trockizujących, którzy podkładają
a n a c h r o n i c z n i e p o d konflikt R o b e s p i e r r e ' a z wściekłymi i z h e -
b e r t y s t a m i s c h e m a t walki klasowej burżuazji z p r o l e t a r i a t e m .
W c z e ś n i e j e d n a k część rewolucyjnej lewicy z a c z ę ł a k o r y g o w a ć
swe sądy na t e m a t R o b e s p i e r r e ' a . O d w a ż n i e zrewidował swą
o p i n i ę B a b e u f : u z n a ł w r . 1796, ż e R o b e s p i e r r e i S a i n t - J u s t
„ w a r c i są więcej niż wszyscy inni rewolucjoniści r a z e m wzięci,
a ich dyktatorski rząd był diabelnie d o b r z e p o m y ś l a n y " . Tę o c e n ę
p r z e k a z a ł rewolucjonistom pierwszej połowy X I X w . d r u h
B a b e u f a i z a r a z e m M a k s y m i l i a n a , B u o n a r r o t i . R a d y k a ł o w i e i so­
cjaliści z l a t m o n a r c h i i l i p c o w e j — L a p o n n e r a y e , B u c h e z , L o u i s
Blanc — z respektem traktowali dzieło Robespierre'a, ideali­
zując j e zresztą. T ę tradycję k o n t y n u o w a l i Ernest H a m e l
w D r u g i m Cesarstwie, J a u r è s w Trzeciej R e p u b l i c e ; przejęli
j ą r a d y k a ł o w i e i socjaliści c a ł e j E u r o p y . K r y t y c z n i e , lecz i z s z a ­
c u n k i e m p o c h y l a l i się n a d d o ś w i a d c z e n i e m j a k o b i ń s k i e j d y k t a t u r y
M a r k s , Engels, Lenin.
O d w a ż n i e i z e s z c z e g ó l n ą p a s j ą w p i s a ł się s w y m d o r o b k i e m
do dziejów rehabilitacji Robespierre'a Albert M a t h i e z . Po n i m
wybitni b a d a c z e rewolucji (Georges Lefebvre, Albert Soboul,
Jean M a s s i n , M a r c B o u l o i s e a u . . . ) d o r o b e k t e n w z b o g a c i l i , o c z y ­
ścili z n a w a r s t w i e ń i d e a l i z a c j i , p o d d a l i d z i e ł o R o b e s p i e r r e ' a
r y g o r o m k r y t y c z n e j a n a l i z y , m a r k s i s t o w s k i e j l u b bliskiej m a r ­
ksizmowi.
B e z w ą t p i e n i a z a s ł u g u j e n a n a s z r e s p e k t człowiek, który r o z w i n ą ł
teorię demokracji i n a d a ł j e j Wymiar p r z e r a s t a j ą c y b u r ż u a z y j n e
k r y t e r i a ; który — z n ó w p o n a d b u r ż u a z y j n ą m i a r ę — w r a ż l i w y
b y ł n a los l u d z i p r o s t y c h i u b o g i c h ; który r o z u m i a ł t w a r d e
p r a w a rewolucji, a t w o r z ą c i stosując teorię r z ą d u rewolucyjnego
w a l n i e się p r z y c z y n i ł d o o c a l e n i a n o w e j F r a n c j i . P a t r i o t a , d e ­
mokrata, r e w o l u c j o n i s t a .
P r o p a g a n d a termidoriańska zrobiła niemało, aby zohydzić jego
pamięć — i p o części j e j w p ł y w d z i a ł a d o d z i s i a j . Za­
r z u c a n o mu nie tylko ż ą d z ę w ł a d z y i krwiożerczość, ale też
ciasnotę umysłu, banalność sądów, brak wyobraźni. To oceny
j a w n i e s t r o n n i c z e . W y s t a r c z y p o c h y l i ć się u w a ż n i e n a d j e g o
k o n c e p c j ą d e m o k r a c j i , b y d o c e n i ć szerokość h o r y z o n t ó w , wy­
o b r a ź n i ę i f i n e z j ę R o b e s p i e r r e ' a ; w y s t a r c z y z a s t a n o w i ć się n a d
jego rozróżnieniem rządu konstytucyjnego i rządu rewolucyjnego,
a b y d o s t r z e c w n i m o d w a g ę i trzeźwość s ą d u . Poseł K o n w e n c j i ,
a później kanclerz napoleońskiego Cesarstwa, słynny prawnik
C a m b a c é r è s m i a ł b e z w ą t p i e n i a r a c j ę , g d y p i s a ł , i ż ci, c o m ó w i l i
o przeciętności Robespierre'a, nie docenili jego logicznego i kon­
cepcyjnego umysłu.
Dyscyplina intelektualna i rygor moralny Robespierre'a wzbudzają
r e s p e k t . C z y r ó w n i e ż s y m p a t i ę ? T o i n n a s p r a w a . W i o s n ą 1975 r .
k o m u n i s t y c z n a 1'Humanité z e b r a ł a p e w n ą l i c z b ę w y p o w i e d z i l u d z i
p r a c y : co sądzą o M a k s y m i l i a n i e Robespierre. O t ó ż d o c e n i a n o go,
p r z y z n a w a n o , że historia nie była d l a ń sprawiedliwa, ale...
n i e d e k l a r o w a n o s y m p a t i i d l a n i e g o . R o b e s p i e r r e w y d a ł się
współczesnym F r a n c u z o m człowiekiem oschłym, pozbawionym
przyjaciół, pouczającym wszystkich na o k o ł o . . . O p i n i e te są n a d e r
uproszczone. N i e b r a k w i a r o g o d n y c h świadectw, że w życiu
p r y w a t n y m Robespierre ujawniał wielką wrażliwość i delikatność.
U m i a ł j e d n a ć sobie przyjaciół: był tylko w ich d o b o r z e nie­
z m i e r n i e w y m a g a j ą c y . Był nieufny, drażliwy, podejrzliwy i, j a k
sam o sobie mówił, „ m e l a n c h o l i j n y " , tzn. m a ł o skłonny do
o p t y m i z m u . P o s t a w a t a k a w y n i k a ł a z o b s e r w o w a n i a , j a k wielkie
i d e e w o l n o ś c i , r ó w n o ś c i , m o r a l n o ś c i p o l i t y c z n e j z d e r z a j ą się
z l u d z k ą małością, złą wolą, ignorancją, korupcją. T o , co
określano j a k o fanatyzm czy d e m a g o g i ę R o b e s p i e r r e ' a , j a k o
ż ą d z ę w ł a d z y czy m a n i ę p o u c z a n i a wszystkich — b y ł o w istocie
ż e l a z n ą wolą zwycięstwa. R o b e s p i e r r e chciał z a p e w n i ć sukces
h u m a n i s t y c z n e m u i d e m o k r a t y c z n e m u przesłaniu rewolucji.
O w s z e m , popełniał błędy:' nikt nie m a m o n o p o l u n a nieo­
m y l n o ś ć . R o b e s p i e r r e c a ł k o w i c i e się u t o ż s a m i ł z r e w o l u c j ą ,
z R e p u b l i k ą . T o p o s t a w a p i ę k n a , lecz n i e p o z b a w i o n a n i e ­
b e z p i e c z e ń s t w . M o g ł a s k ł a n i a ć do tego, by z kolei s p r a w ę
rewolucji u t o ż s a m i a ć w pełni z własnymi o p i n i a m i i s y m p a t i a m i .
P o d koniec życia nie potrafił j u ż R o b e s p i e r r e p r o s t o w a ć n a czas
swych politycznych błędów. Ale m o ż e trafne było spostrzeżenie
szwajcarskiego publicysty C a s s a t a , który pisał o M a k s y m i l i a n i e
k i l k a t y g o d n i p o j e g o ś m i e r c i : „ G d y b i e g n i e się p o s t o k u g ó r y ,
n i e z a w s z e m o ż n a się z a t r z y m a ć t a m , g d z i e b y się c h c i a ł o " .
T r a g i z m postaci pogłębiają sprzeczności, w k t ó r e był u w i k ł a n y
społeczny ideał j a k o b i n ó w : sprzeczności nie do rozwikłania. Robes­
pierre t r z e ź w o d o c e n i a ł rolę b u r ż u a z y j n y c h k a d r w rewolucji,
nie o g a r n i a ł j e d n a k historycznych konsekwencji tego faktu, że
rewolucja była t r i u m f e m burżuazji. G ł ę b o k o i wnikliwie poj­
m o w a ł rolę m a s l u d o w y c h w rewolucyjnym procesie; nie uświa­
d a m i a ł sobie n a t o m i a s t , że nie wystarczą d o b r e p r a w a i d o b r a
wola, by z b u d o w a ć e g a l i t a r n ą R e p u b l i k ę na m i a r ę l u d o w y c h
aspiracji. M o ż n a o Maksymilianie powiedzieć to samo, co Albert
Soboul napisał kiedyś n a t e m a t Saint-Justa: „ Z b y t n i o d b a ł
0 interesy burżuazji, by n i e o d w r a c a l n i e związać ze sobą sankiu-
lotów, ale też zbyt był wrażliwy na potrzeby sankiulotów,
aby znaleźć łaskę w o c z a c h b u r ż u a z j i " .
Klasa rządząca Francji n i e z d o b y ł a się n a o d d a n i e sprawiedli­
wości d z i e ł u R o b e s p i e r r e ' a n a w e t p o w ł ą c z e n i u W i e l k i e j R e w o l u c j i
do swoich tradycji. Liberalna burżuazja X I X w. skłonna była
rewolucję aprobować do żyrondystów włącznie, niekiedy aż do
Dantona. Robespierre, Saint-Just, Marat usuwani byli poza
nawias tradycji uznanej. G d y perspektywa rewolucji proletariackiej
uwsteczniała b u r ż u a z y j n ą historiografię, osąd jakobińskiej dykta­
t u r y w y r a ź n i e się z a o s t r z a ł . H i p o l i t T a i n e z p e r s p e k t y w y K o m u n y
1871 r. ocenia Robespierre'a surowiej i niesprawiedliwiej niż
L a m a r d n e ćwierć wieku wcześniej; Pierre Gaxotte po Rewolucji
Październikowej ujawni do Maksymiliana więcej wrogości niż
20 i 30 lat przed nim Aulard i Madelin. W ocenie Ro­
bespierre'a odzywają się więc echa współczesnych konfliktów.
Ale dar budzenia przez długie dziesięciolecia podobnych na­
miętności nie jest wszak d a n y ludziom przeciętnym.
Jean Massin ubolewał, że w Paryżu, który był główną sceną
wydarzeń rewolucji, Robespierre jest dziś oficjalnie nieobecny.
La Fayette. Mirabeau, Carnot, Danton, Desmoulins, nawet
L u d w i k X V I m a j ą t u swe aleje, m o s t y , p l a c e , skwery, p o m n i k i . . .
P o d o b n i e u c z c z o n o cały legion pomniejszych działaczy rewolucji.
Próżno by jednak na planie Paryża szukać ulicy czy placu
Robespierre'a (i Saint-Justa, i Couthona, i Marata). Trzeba
dopiero dotrzeć do czerwonych przedmieść Paryża, które do
merostw wysyłają k o m u n i s t ó w , by o d n a l e ź ć takie p u b l i c z n e ślady
pamięci o wielkim rewolucjoniście. Dopiero w robotniczym
Montreuil-sous-Bois można ze stacji metra Robespierre wyjść
na ulicę j e g o i m i e n i a ; można tu zwiedzić M u s é e d e 1'Histoire,
gdzie pamiątki po Maksymilianie znajdują się w zaszczytnym

i zasłużonym towarzystwie pamiątek z dziejów walk ludowego


i robotniczego Paryża.
Lekceważenie robespierrowskiej tradycji świadczy o osobliwym
uporze sfer rządzących. Niewiele jednak postaci w dziejach
Francji, tak długich i malowniczych, fascynuje i przyciąga
podobnie, jak postać Robespierre'a.
N i e był o n n i e w r a ż l i w y n a p a m i ę ć p o t o m n y c h . I c h o c e n y z m i e ­
n i a ł y się, t o c z y ł y się wokół nich i toczą nadal zacięte spory.
S p r a w d z i ł y się w s z a k ż e w p r z y p a d k u Robespierre'a jego własne
słowa — choć, to prawda, on sam nadawał im inne niż my
dzisiaj znaczenie. „Nie, śmierć nie jest wiecznym snem —
mówił w Konwencji 8 termidora. — Śmierć jest początkiem
nieśmiertelności".
Podstawowa bibliografia

N a k o m p l e t d z i e ł M a k s y m i l i a n a R o b e s p i e r r e s k ł a d a się 1 0 d u ż y c h
t o m ó w , k t ó r y c h edycji p a t r o n o w a ł a S o c i é t é des É t u d e s R o b e s -
pierristes założona w 1908 r. I c h p u b l i k a c j a r o z c i ą g n ę ł a się n a
kilkadziesiąt lat poczynając od r. 1912, gdy E. Desprez
i E. Lesueur wydali utwory literackie Robespierre'a napisane
w Arras. Tom drugi, wydany przez E. Lesueura w 1914 r.,
objął przemówienia i memoriały sądowe. Tom trzeci (wyd.
G. Michon) to korespondencja Maksymiliana i Augustyna Ro-
bespierre'ów (1926, suplement w r. 1941). Gustave Laurent
przygotował edycję dwóch gazet wydawanych przez Robes­
pierre'a (Le Difenseur de la Constitution jako tom czwarty jego
dzieł, 1939, i Lettres a mes Commettants j a k o tom piąty, 1961).
Największe jednak znaczenie mają przemówienia parlamentarne
i k l u b o w e R o b e s p i e r r e ' a , p o d z i e l o n e n a pięć części ( t o m y V I — X ) .
P u b l i k o w a ł a j e o d r . 1 9 5 0 d o r . 1967 S o c i é t é d e s É t u d e s R o b e s -
pierristes z p o m o c ą V I Sekcji É c o l e P r a t i q u e des H a u t e s É t u d e s .
pod redakcją M. Bouloiseau, G. Lefebvre'a i A. Soboula.
Spośród wyborów pism Robespierre'a najlepszy jest o p r a c o w a n y
przez J. Poperena (Textes choisis, t. I —III, Paris 1974). Brak
niestety wyboru tekstów Robespierre'a w języku polskim.
Dostępna po polsku j e g o biografia, której autorem był J a m e s
Matthew Thompson (Warszawa 1937), j e s t m o c n o p r z e s t a r z a ł a .
Najlepsza biografia: J e a n Massin Robespierre, P a r i s 1956. B a r d z o
o b s z e r n e d z i e ł o G e r a r d a W a l t e r a . Robespierre, t . I — I I , P a r i s 1 9 6 1 ,
z a w i e r a m n ó s t w o m a t e r i a ł u ; słabsze jest w konstrukcji i, niekiedy,
w interpretacji. D o b r y , zwięzły zarys biograficzny d a ł M. Bou­
loiseau, Robespierre, Paris 1956. P r a c a J. Ratinauda, Robespierre,
Paris 1960, d o s k o n a l e napisana, zawiera j e d n a k sporo błędów.
Warto też zajrzeć do M. Galio, Maximilien Robespierre, hisloire
d'une solitude, Paris 1 9 6 8 ; J. Matrat, Robespierre ou la tyrannie de la
majorité, Paris 1971. Praca P. Bessanda-Masscncta, Robespierre,
1'homme et 1'idée, P a r i s 1 9 6 1 , n i c j e s t t y p o w ą b i o g r a f i ą , a l e r o d z a j e m
pamfletu na jakobinizm, tendencyjnego i chaotycznego.
D o c z e k a ł a się też ostatnio (1974) j u ż drugiej reedycji świetna
książka Alberta Mathieza, Études sur Robespierre, zbiór bardzo
wnikliwych studiów. W związku z dwusetną rocznicą urodzin
Robespierre'a u k a z a ł się s p e c j a l n y z e s z y t Annales historiques de la
Révolution française (1958), a także bardzo wartościowy zbiór
rozpraw pod redakcją Waltera Markowa: Maximilien Robespierre
1758— 1794, Berlin 1961. Por. też dwa zbiory referatów: Actes
du colloque Robespierre ( 1 9 6 7 ) i Actes du colloque Saint-Just (1968).
W literaturze radzieckiej: A. Z. Manfred, Maksimilian Robes­
pierre, Moskwa 1958, A. P. Lewandowski, Maksimilian Robespierre,
Moskwa 1959; A. T. Gładilin, Ewangelie ot Robespierra, Moskwa
1970. Warto zapoznać się ze zbiorem studiów pt. Iz istorii
jakobinskoj diktatury. Odessa 1962.
0 powiązaniach Robespierre'a ze sprawami polskimi: J. Godechot,
Robespierre et la Pologne, w zbiorze: Wiek XVIII. Świat i Polska,
Warszawa 1974. O Komitecie Ocalenia Publicznego: M. Bou-
loiseau, Le Comité de Salut Public, Paris 1968. Do dziejów ruchu
sankiulockiego fundamentalna p r a c a A. Soboula, Les Sans-culottes
parisiens en l'an II, Paris 1958 (reed. 1962). Por. wnikliwe
omówienie tej książki pióra B. Leśnodorskiego, Kwartalnik Histo­
ryczny 4/1961.
Spośród b a r d z o licznych syntez historii Rewolucji Francuskiej —
klasyczna praca G. Lefebvre'a, La Révolution Française (szereg
wydań). Por. też: A. Soboul, Histoire de la Révolution française,
t. I-II, Paris 1962; F. Furet i D. Richet, L a Révolution, t. I,
Paris 1965 (praca w zamyśle nowatorska, w realizacji bardzo
dyskusyjna); w z b i o r z e Nouvelle histoire de la France contemporaine
tomy I i II (M. Vovelle: La Chute de la monarchie, 1972,
i M. B o u l o i s e a u , La République jacobine, 1972).
Indeks nazwisk
Admirat 257 B o n n e v i l l e 39", 76
Agout 43 Bouchotte 226, 231, 272
Albert 36 Bouille 44, 48, 65, 73, 78, 117
Amar 204, 216, 245, 264, 275, 279 Boulanger 241, 243, 274
Augeard 40 Bouloiseau 272, 290
Anthoine 28, 48, 111, 151 Bourbonowie 25, 46, 162, 165, 199,
Armonville 148 200
Artois hrabia 18, 40, 66 Bourdon (de 1'Oise) Francois-Louis
Aulard 31, 292 227, 228, 244, 259, 260, 262-264,
276, 2 7 9 - 281, 284, 285
Bailly 15, 17, 7 4 , 8 2 , 2 1 7 Bourdon Leonard 96, 151, 192, 220,
Babeuf 95, 180, 200, 289, 2 9 0 223, 224, 243, 285, 287
B a r b a r o u x 133, 134, 136, 148, 150, 152, Bouthillier 93
159,. 1 7 3 , 185, 188 Boyer-Fonfrede 102
Bąrbeau du Barran 204 Bray 265
Barere 3 2 , 6 9 , 8 4 , 152, 173, 174, 184, Breard 174
186, 188, 197, 200, 2 0 2 , 2 0 6 , 2 1 1 , Breteuil 43
214,, 224, 227, 240, 241, 261, Brichet 184, 2 3 6
2 6 4 - 2 6 6 , 271, 272, 274, 275, 277, Briez 2 1 4 , 215
279, 281-284, 289 Briois d e B e a u m e t z 9 , 13, 6 3 , 99
B a r n a v e 15, 2 1 , 2 8 , 3 1 , 6 7 - 7 0 , 7 3 , 7 7 , Brissot 3 2 , 3 3 , 6 9 , 77, 79, 8 1 , 97, 1 0 1 ,
80, 88-90, 126, 217 102, 1 0 4 - 108, 110, 1 1 1 - 113, 114,
Barras 3 3 , 2 4 5 , 2 5 1 , 2 6 3 , 2 6 5 , 266, 1 1 8 - 121, 124, 128, 133, 137, 143,
285, 288 144, 146, 1 4 8 - 151, 156, 158, 174,
Barss 2J0 175, 177, 184, 2 1 5 , 217, 246, 2 7 6
Basire 9 8 , 131, 151, 1 6 5 , 2 1 3 , 2 2 4 - 2 2 6 , Brune 76, 245
245, 247 Brunszwicki książę 131, 139, 143, 147,
B a s s a n o ks. zob. Maret 185
Batz 225, 257 Brutus 106, 113, 2 6 3
Baudot 204, 239, 262 Buchez 290
Bayle 204, 264, 269 Buissart 15
Bentabole 262, 279 Buonarroti 95, 241, 290
Biauzat 32 Buzot 28, 79, 83, 86, 91, 103, 148,
B i l l a u d - V a r e n n e 77, 96, 104, 105, 111, 150, 152, 162, 163, 173, 188
115, 131, 133, 137, 143, 147, 152,
164, 192, 197, 199, 200, 209-212, Cabarrus 251, 263
214, 227, 230, 242, 245, 248, 261, Cambaceres 291
262, 264-268, 275, 277, 279-283 C a m b o n 148, 152, 157, 174, 181, 2 0 4 ,
Biron 205, 217 211, 269, 2 7 7 - 279
Birotteau 164 Carnot 8, 98, 152, 178, 197, 198,
Blanc 290 2 0 0 - 2 0 2 , 205, 212, 216, 261, 264,
Blanqui 247, 248, 284, 2 8 9 266, 267, 269, 274, 275, 277, 281,
Bó 258 292
Boilly 8 Carra 96, 101, 104, 115, 129, 134,
Boissy d'Anglas 256, 280 148, 149, 164
Bonaparte zob. Napoleon Bonaparte Carraut 6

* S t o s o w n i e d o o s i e m n a s t o w i e c z n e j p r a k t y k i i n d e k s p o d a j e tylko n a z w i s k a . Imiona za­


m i e s z c z a m y w y j ą t k o w o , gdy d w i e l u b więcej o s ó b nosi t o s a m o n a z w i s k o .
Carrier 2 4 1 , 251 207, 2 0 9 - 2 1 2 , 223, 224, 226-228,
Cassat 291 234, 235, 244-247, 249, 262, 263,
Cellier 2 6 3 266, 273, 276, 280, 282, 292
Cezar 107 Dartigoeyte 258
Chabot 98, 127, 131, 133, 151, 153, Daubigny 204
165, 189-, 191, 213, 2 2 4 - 2 2 6 , 228, D a v i d 17, 2 5 , 9 5 , 147, 2 0 4 , 2 5 5 , 2 7 5
245, 247 Debry 129
Chalier 19J, 194, 2 2 8 Delacroix Charles 259
Chambon 162, 184 D e l a c r o i x J e a n - F r a n c o i s 141, 152, 174,
Chardin 95 208, 224, 246, 247
Charlier 279 Delaunay 225, 245, 247
C h a r t r e s ks. zob. Ludwik Filip Delessart 44
C h a u m e t t e 7 6 , 8 0 , 162, 169, 185, 187, Demeunier 49, 99
211, 220-223, 226, 244, 247, 250, Deseine 91
283 Desfieux 133, 170, 2 2 4 - 2 2 6 , 243
Chenier 215, 216 Deshorties 8
Chepy 124 Desmoulins 7, 24, 30, 31, 33, 39, 4 1 ,
Clavicrc 115, 126, 138, 178 48, 50, 59, 71, 76, 95, 111, 146,
Cloots 129, 223, 2 2 7 - 2 2 9 , 243 147, 151, 172, 177, 2 1 7 , 2 2 7 - 2 2 9 ,
Coffinhal 2 6 0 , 2 6 1 , 2 8 5 - 2 8 8 ' 231, 232, 234, 237, 2 4 4 - 2 4 7 , 266,
Collot d ' H e r b o i s 9 5 , 96, 114, 115, 117, 273, 292
146, 147, 152, 153, 156, 169, l)evienne 8
1 9 2 - 194, 197, 199, 200, 202, 2 0 3 , Devisme 16
211, 212, 217, 227, 228, 232, 236, Diderot 72
238, 242, 244, 247, 248, 250, 255, Didićr 261
257, 261, 262, 264 - 2 6 8 , 275, Dobsen 184, 186
279-285 Doduu 95
Conde 28, 41, 66 Dolivier 122, 123
C o n d o r c e t 3 2 , 6 9 , 77, 97, 101, 102, Doppet 111
119, 121, 128, 148, 164 - 166, 178, Dreux-Brezę 17
189 Pubarry 2 1 7
Conzic 8 Óubois-Crancć 2 8 , 4 8 , 8 4 , 1 5 1 , 1 6 7 ,
Corday 193, 194 177, 2 0 5 , 2 7 3
Corneille 95 Dubuisson 224 - 226, 243
Corroller 83, 91 Duchastellet 77
Coupć ( d e 1'Oise) 221 D u c o s 102, 148, 164
Courtois 245, 262 Dufourny 186
Couthon 95, 97, 103, 133, 136, 148, Dugommier 205
151 - 1 5 3 , 1 8 6 , 1 8 9 , 1 9 4 , 1 9 7 - 1 9 9 , Duhem 131, 165
202, 239, 242, 219, 250, 256, 259, Dulac 286
264, 266 268, 273 275, 279. 280. D u m a s R e n e 258, 260, 261, 280, 283,
283, 284, 286 288, 292 288
C r o m w e l l 5, 107, 121, 127, 128, 161 Dumas Alexandre 205
Custine 156, 189, 205, 2 1 7 Dumont Kticnne 32
Cyncynnat 72 D u m o n t Andre 221
D u m o u r i c z 115, 120, 124, 126, 138, 148,
D'Andre 86 156, 1 7 0 - 172, 1 7 4 - 176, 2 2 7 , 2 4 6
Damiens 32 Duplay Eleonorę 94/251
Dansart 30 Duplay Elisabeth 94
D a n t o n 7, 30, 3 1 , 3 3 , 6 2 , 76, 77, 8 1 , Duplay Jacques 94
87, 9 4 , 9 5 , 104, 111, 136, 138, 139, Duplay M a d a m e 94, 251, 288
143, 147, 151 - 1 5 4 , 156, 160, 1 6 1 , D u p l a y M a u r i c e 8 3 , 94, 9 5 , 121, 192,
1 7 0 - , 7 5 , 177, 188, 189, 194, 2 0 3 , 251, 257, 261
Duplay Simon 94, 268 Gensonne 97, 115, 148, 156, 164,
Duplay Victoire 94 175, 217
Duplay Sophie 94 Gerle 2 6 8
D u p l a y o w i e 25, 94, 95, 2 5 1 , 258, 2 8 8 Girey-Dupre 141
Duport du Tertre 44, 118 Goncourt 34
Duportail 44, 74 Gorsas 32, 111, 119, 148, 149, 217
Du Port 28, 31, 49, 67, 68, 72, 73, Goupilleau 285
77, 8 7 , 8 9 , 126, 128, 139 Goyre-Laplanche 221
Duquesnoy Adrien 29 Grakchus 113
Duąuesnoy Ernest-Dominique 224, Grangeneuve 148
28? Gravier 242
Durand de Maillane 266, 271, 280 Greer 213
Du Rosoy 59 Gregoire 28, 69, 70, 79, 83, 91, 151
l)usaiilx 111 Gresset 9
Dutard 184 Guadet 97, 101, 116, 118, 127, 128,
133, 1 4 1 , 148, 175, 177, 184, 188,
Egalite Philippe 3 1 , 78, 8 4 , 129, 147, 220, 222, 254
148, 162, 172, 173, 175, 176, 2 1 7 , Guerin 249
246 Guffroy 2 2 8 , 262
Elżbieta I 161 Guzman 223
Engels 135, 2 1 3 , 2 7 1 , 2 9 0
Espremenil 26 Hamel 290
H a n r i o t 186, 189, 191, 192, 2 0 8 , 2 3 9 ,
Fabre d'Eglantine 33, 147, 148, 172, 241, 243, 274, 280, 282-288
2 2 3 - 225, 227, 228, 230-232, 235, Hebert 30, 32, 34, 76, 8 2 , 9 0 , 100,
245-247, 276 111, 120, 133, 136, 150, 162; 169,
Fauchet 39, 97 170, 184, 185, 187, 193, 2 0 9 , 2 1 0 ,
Favras 40, 59 212, 214, 217, 220, 222-232, 236,
Feral 266 238, 239, 241 241, 247 249, 276,
Fersen 100 280
Fleuriot-Lescot 250, 280, 283, 284, 288 Herault de Sechelles 151, 189, 190,
F o u c h e 2 2 1 , 2 3 9 , 2 5 1 , 2 6 3 , 2 6 4 , -273, 194, 197, 2 0 0 , 2 2 4 , 2 4 7
274, 276, 281 Herman 210, 213, 247
Fourdrin 16 Hćron 204, 244, 245
Fouquier-Tinville 213, 243, 247, 260, Hoche 205, 230
261, 283, 287, 288 -Houchard 205, 217
F o u r n i e r 1 3 4 , 1 5 4 , 1 7 0 , 191 Hugo 147
France 260 Huguenin 137
Franciszek II 115
Francois 35 Isnard 97, 101, 102, 133, 148, 185, 186
Franklin 33
Freron 33, 34, 76, 82, 2 5 1 , 2 6 2 , 2 6 3 , Jacob 212
283, 285 Jagot 204, 264, 275
Frossard 265 Jaures 290
Freyowie 223 Javogues 239
F r y d e r y k ks. Y o r k u 1 2 9 , 143 Jay de Sainte-Foy 228
Fryderyk Wilhelm II 98, 99 Jerzy III 129
Furet 66, 135, 179 Jourdan 205, 216, 270
Jullien (de Paris) 2 0 4 , 2 5 3
G a r a t 161, 165, 184, 2 0 9 , 2 2 7 Julien (de T o u l o u s e ) 225
Garnier.262
Gasparin 194 Kapet zob. Ludwik XVI
Gaxotte 292 Kapetyngowie 179
Karol I 121, 161 Lenin 133, 2 9 0
Katarzyna II 148 Leon 192
Katylina 5 L e o p o l d II 98, 100, 110, 112, 115, 116
Kaunitz 224 Lepeletier de Saint-Fargeau 148, 151,
Kellermann 147, 148 165, 191. 195
Keralio zoh. Robert Lequimo 221
K e r s a i n t 148, 149, 152, 2 1 7 Levasscm (de la Sarthe) 187, 2 5 6
Koburski książę 169, 182, 2 0 7 , 2 1 6 , Liancourt 18
270
A
Li m o n 131
Kock 223' Lindet 98, 152, 174, 197, 199, 2 0 0 ,
Kromwel zob. Cromwell 202, 264, 266, 267, 269
Kropotkin 290 Lohier 261
Louchet 282, 283
Laclos 31, 78, 84 Louis du Bas-Rhin 204
Lacombe 192, 2 1 9 Loustalot 32, 33, 59
Lacoste 204, 264, 283, 285, 287 Louvet 96, 111, 114, 115, 141, 142,
Lacroix 21 148, 150, 154, 156, 162, 172, 188,
La F a y e t t e -15, 23, 27, 30, 32, 35, 218, 289
43, 44, 49, 65, 67, 74, 77-79, 82, Lozeau 283
8 5 , 9 5 , 97, 101, 105, 107, 1 1 0 - 112, Luckner 107, 2 1 7
1 1 7 - 1 19, 1 2 1 , 1 2 4 , 1 2 5 , 1 2 7 - 130, Ludwik XIV 109
133, 137, 138, 146, 156, 171, 175, Ludwik XV 32, 105, 217
292 Ludwik XVI (Kapet, Ludwik Kapet)
La Harpe 256 7, 10, 17, 21 - 2 4 , 29, 31, 43-46,
Lally-Tolendal 18 64-66,' 73-82, 87, 99, 100,
Lamartine 292 1 2 5 - 132, 134, 1 3 6 - 138, 146, 148,
La Marek 40 1 5 9 - 161, 1 6 3 - 165, 172, 175, 2 5 6 ,
Lamballe 120 289, 292
L a m e t h Alexandre 28, 3 1 , 67, 68, 70, Ludwik Delfin 78, 8 1 , 173
73, 77, 87 89 L u d w i k F i l i p (ks. d e Criartres) 3 1 ,
L a m e t h C h a r l e s 12, 13, 2 8 , 3 1 , 6 8 - 7 0 , 172
77, 87, 89, 139
Lameth Theodone 160 Ludwik Kapet zob. Ludwik XVI

Lamethowie 246
Lange 180 Ł a z o w s k i 134, 1 9 1 , 192

Lanjuinais 15, 16, 3 6 , 6 9 Machenaud 104,


Laponneraye 290 Madame Klisabeth 217
L a s o u r c e 97, 112, 115, 148, 152 Madame Royale 289
Lavalettc 205, 274, 288 Madelin 292
Laveaux 224 Mahomet 255
Lebas 94, 95, 151, 204, 275, 283, 284, Maignet 259
287, 290 Mailhe 159
Lebrun 138 Maillard 191
Le Chapelier 16, 20, 30, 31, 49, Mallarme 259, 277
59-61, 89, 90 Mallet du Pan 247, 256
Leclerc 192, 193, 2 0 7 - 2 0 9 , 214 M a l o u e t 15, 16, 2 1 , 5 0 , 6 9
Lecointre 262, 263 Mandat 134
Lefebvre 9 0 , 123, 157, 180, 2 4 4 , 2 5 7 , Manuel 127, 148, 217
260, 270 Marat 30-35, 39, 42, 44, 45, 59,
L e g e n d r e 77, 1 15, 127, 147, 1 6 1 , 165, 66, 71, 82, 90, 96, 97, 111, 113,
224, 232, 246, 247 1 1 9 , 120,' 1 2 9 , 1 3 6 , 1 3 7 , 1 4 3 , 1 4 6 ,
Le Hodey 32 147, 1 5 0 - 153, 155, 156, 158, 162,
Lejeune 268 1 6 6 - 170, 173, 176, 177, 186, 187,
191, 193, 194, 200, 207, 218, 220, Pachę 184, 2 0 8 , 2 1 1 , 226, 2 4 1 , 2 4 3 ,
241, 242, 292 250, 267, 283
Mareeau 205 faine 77, 223
Marechal 33, 120, 2 2 2 Palasne de Champeaux 280
M a ret ( k s . B a s s a n o ) 3 2 Palissot 9 4 , y6
Maria Antonina 7, 40, 44, 89, 100, Panckouke 32
108, 120, 124, 128, 131, 173 175, Panis 111, 134, 146, 147, 262,
217 279
Maria Stuart 161 Pare 209
Marks 11, 19, 123, 2 1 3 , 2 9 0 Payan 250, 274, 280, 2 8 3 - 2 8 6 ,
Massiac 68 288
Massin 27, 120, 127, 128, 254, 290, Pereira 2 2 3 - 2 2 6 , 2 4 3
292 Perregaux 223
M a t h i e z 62, 123, 129, 2 0 2 , 2 4 0 , 2 6 0 , Perrotin 41
289, 2 9 0 Petion 28, 48, 69, 70, 79, 80, 8 3 , 87,
Maure 207 9 1 , 9 5 , 97, 102, 116, 1 1 8 - 120, 127,
Maury 59, 69 129, 134, 141 - 1 4 3 , 1 4 5 , 1 4 6 , 148,
Mazauric 135 149, 161, 173, 177, 180, 181, 188
Meda (Merda) 287 Petitjean 180
Mehee 146 Philippeaux 230, 247
Menou 189 Pichegru 270
Mercier 190 Pigeot 261
Mercy-Argenteau 124 Pitt 175, 193, 2 0 7 , 2 1 8 , 2 3 0 , 2 3 2 , 2 3 7 ,
Merda zob. Meda 257, 258, 265
Merlin de Thionville 98, 151 Pizystrat 265
Merlin de Douai 259, 260 Plutarch 198
Michelet 289 Pointę 148
Milscent 150 Priestley 146
M i r a b e a u 1 5 - 17, 2 1 , 2 7 , 2 8 , 3 0 - 3 2 , Prieur (de la Cóte cł'Or) Claude-
38, 40, 4 3 , 44, 4 7 - 4 9 , 5 1 , 67, 68, -Antoine 197, 199, 2 0 0 - 2 0 2 , 212,
139, 2 4 6 , 2 9 2 , 266
M o m o r o 30, 76, 180, 226, 2 2 8 , "236, Prieur (de La Marne) Pierre-Louis
241, 242 , 28, 79, 83, 91, 194, 197, 199, 2 0 8
Monge 138 Proli 2 0 0 , 2 2 3 - 2 2 7 , 2 4 3
Montanć 210 Prowansji hrabia 40, 66, 99
Monteskiusz 45, 58, 157, 2 3 3 , 2 3 4 Prudhomme 111
Montjoye 32 Przybyszewska 94
Montmorin 74
Moreau de Saint-Mery 69 Rabaut de Saint-Etienne 49, 84, 148
Mounier 15, Ki, 21 Racine 95
Raimond 70
Napoleon I Bonaparte 32, 96, Ramel 277
199-201, 205, 222, 248, 266, 290 Raynal 72, 73
Narbonne 105, 110, 124 Ratinaud 73
Necker 10, 15, 95 Real 96, 101, 104, 115
Nicolas 192, 261 Rebecąui 148, 152
Nodier 255 Renault 257, 289
Retz 246
Orleanowie 173 Reubell 20, 214, 266
Orleański książę zob. Egalite Reybaz 32
Osselin 213 Richet 66, 135, 179
Oudot 148 Rivarol 32
Robert Pierre-Francois 76, 77, 82, Sieyes 15, 30
147, 148, 160 Sillery 31
Robert ( M a d c m o i s e l l c Keralioj Louise- Simoneau 122
-Fćlicitć 8, 33 Soboul 6, 219, 290, 291
Robespierre Augustin 6, 12, 6 3 , 147, Sonthonax 33, 246
153, 154, 167, 177, 2 3 1 , 2 8 3 , 284, Souberbielle 237, 242
;
287, 288 Stael 95, 101, 105
Robespierre Francois 6
Robespierre Henriettę 6 Tajne 2 9 2
Robespierre Charlotte 6, 8, 24, 25, Talleyrand 84
63, 263, 288 T a l l i e n 117, 146, 151, 154, 165, 2 5 1 ,
Rochambeau 107 263, 264, 281, 282
Roederer 84, 86, 9 1 , 96, 101, 129 T a r g e t 15, 16, 3 0 , 4 9
Roland Jean-Marie 115, 126, 129, Terrasson 184
138-140, 142, 143, 149, 150, 153, Theot 268, 269, 277, 279, 282
154, 157, 158, 162, 165, 170, 174, Thibaudeau 203, 289
176 Thirion 262, 279
R o l a n d M a n o n - J e a n n e 6 2 , 73, 77, 79, Thouret 49
95, 96, 139, 150, 154, 192, 217, Thuriot 165, 192, 194, 197, 214,
220, 224 223, 224, 262, 282, 285
Romme 221, 289 Tiger 210
Ronsin 2 1 1 , 226, 228, 230, 2 3 1 , 235, Toulouae-Lautrec 41
238, 242, 243 T r e g u i e r 41 '
Rossignol 230 Tridon 290
Rousseau 7, 11, 20, 26, 38, 50, 51, Tymoleon 106
57, 6 1 , 6 2 , 79, 94, 95, 107, 109,
119, 144, 163, 2 2 0 , 233, 253 Y a d i e r 28, 79, 84, 204, ,246, 249,
Roux 167, 190 - 1 9 3 , 207-209, 214, 264, 268, 275, 277, 279, 282
239 Valaze 148, 159
Royer 83, 209, 211 Varlet 170, 184, 186, 191, 192,
.Royou 32, 86 214 .
Ruamps 259, 265 Vasselin 58
Ruhl 204, 275, 2 8 9 V e r g n i a u d 9 7 , 120, 127, 128, 133, 136,
148, 150, 156, 171, 173, 175, 176,
Saint-Andre (Jean Bon) 160, 161, 185, 186, 217, 2 2 0 , 2 4 3 , 2 5 4
167, 178, 189, 194, 197, 199, 2 0 8 , Villate 204
214, 232, 236 Yilliers 24
Saint-Just 6 4 , 9 5 , 123, 151, 158, 160, V i n c e n t 170, 207, 226, 228, 2 3 0 , 2 3 1 ,
161, 164, 189, 194, 197, 198, 2 0 1 , 235, 236, 238, 241, 242
202, 204, 205, 215, 229, 238-240, Vissery 9
242, 246-250, 252, 256-258, Vivier 286, 288
2 6 4 - 268, 270, 275, 279.-281, 283, Voulland 204, 235, 262, 264
284, 286 292 Vovelle 65
Saintex 236
Salles 148, 163 Walter 116
Sanson 288 Waszyngton 77
S a n t e r r e 7 6 , 1 2 7 , 134*, 1 3 6 , 1 6 7 Westermann 247
Sccllier 2 8 8 Wimpffen 188
Servan 115, 1 2 4 - 126, 129, 138 Wolter 9, 222, 247
Spis ilustracji

1. R o b e s p i e r r e na trybunie klubowej. Rys. anonimowy (J. Ratinaud, Robespierre,,


Paryż 1 9 6 0 , s. 4 po s. 16
2. „ W o l n o ś ć prasy". G r a w i u r a a n o n i m o w a (F. Furet i D. Richet, La Revoliition,
t. I, P a r y ż 1 9 6 5 , s. 149) po s. 16
3. Barnave, człowiek o d w ó c h twarzach. Grawiura a n o n i m o w a (tamże, s. 200)
p o s. 3 2
4. J e a n Paul Marat, wg S i m o n a Petit (tamże, s. 181) po s. 32
5. K l u b j a k o b i n ó w . Rys. D u p l e s s i s - B e r t a u x ( R a t i n a u d , op. cit., s . 175) po s. 64
6. J e r ó m e Petion, mer Paryża. Rys., a n o n i m o w y (tamże, s. 40) po s. 64
7. 10 VIII 1792 r.: „Król rozkazuje Szwajcarom złożyć natychmiast broń
i w y c o f a ć się do koszar. L u d w i k " . ( F u r e t i Richet, op. cit., s . 226) po s. 80
8. J a c ą u e s - P i e r r e Brissot. Mai. Bonneville (Histoire d e l a France, red. G. D u b y ,
t. II, Paryż 1971, s. 278) po s. 80
9 . P i e r r e - V i c t u r n i e n V e r g n i a u d . R y s . Durameau. ( F u r e t i R i c h e t , op. cii., s . 2 3 4 )
p o s. 1 2 8
10. Bertrand Barcie. Obraz Davida (G. Walter, L a conjuration d u Neuf Thermidor,
P a r y ż 1974, ryc. 8) po s. 128
1 1 . S a i n t - J u s t . M a i . G r e u z e ( R a t i n a u d , op. cit., s . 111) po s. 1 4 4
12. Georges Couthon. O b r a z Bonneville'a 'Walter, op. cit., ryc. 13) po s. 144
13. J e a n N i c o l a s Billaud-Yarenne. R y s . B. i»ncville'a ( t a m ż e , ryc. 9) po s. 160
14. J a c c p i e s - R e n e Hebcrt. Rys. Gabriel (Furet i Richet, op. cit., s. 308) po
s. 160
15. D a n t o n na wózku katowskim. Rys. I)avid (Ratinaud, op. cit., s. 116) po
s. 176
16. D o m Duplaya na ul. Saint-Honorć 398. Stan z początku XX w., okno
R o b e s p i e r r e " ^ ! o z n a c z o n e k r z y ż y k i e m . R y s . L . D a p p e ( W a l t e r , op. cit., r y c . 1)
p o s. 176
17. R o b e s p i e r r e . R y s . G e r a r d ( ? ) ' { R a t i n a u d , op. cit., s . 1 2 7 ) po s. 192
1 8 . Trybunał Rewolucyjny w g Girardeta. (Furet i Richet, op. cit., s. 283)
p o s. 192
19. M a r i a Antonina na wózku katowskim. Rys. David J. Hearsey, Marie
Antoinette, Londyn 1 9 7 2 , ryc. 72) po s. 2 0 8
2 0 . P r o j e k t Deklaracji praw Robespierre^ z kwietnia 1793 r., opublikowany przez
k l u b j a k o b i n ó w ( F u r e t i R i c h e t , op. cit., s . 2 8 9 ) po s. 2 0 8
2 1 . Kamizelka R o b e s p i e r r e ^ (tamże, s. 314) po s. 2 2 4
22. Miska do golenia R o b e s p i e r r e ^ (tamże, s. 314) po s. 224
23. Franciszek Hanriot, komendant generalny paryskiej Gwardii Narodowej.
Karykatura Gabriela (tamże, s. 291) po s. 2 4 0
24. Egzemplarz L* Amidu Peuple, k t ó r y M a r a t t r z y m a ł n a o p a r c i u w a n n y w c h w i l i
śmierci i który s p l a m i o n y został j e g o krwią ( t a m ż e , s. 305) po s. 2 4 0
25. Eleonora Duplay. Obraz anonimowy (Ratinaud, op. cit., s. 98) po s. 248
26. M a u r i c e Duplay. Obraz a n o n i m o w y (tamże, s. 97) po s. 248
27. Hebcrtyści na wózku katowskim przejeżdżają przed klubem jakobinów na
u l i c y S t . - H o n o r e ( F u r e t i R i c h e t , op. cit., s . 3 4 2 ) p o s . 2 4 8
28. Wózek inwalidzki G o u t h o n a (tamże, s. 312) po s. 248
29. Rozkaz aresztowania dantonistów z podpisami członków Komitetu Ocalenia
Publicznego i Komitetu Bezpieczeństwa Powszechnego (Ratinaud, op. cit.,
s. 1 3 4 ) p o s. 2 5 6
30. Święto . Najwyższej Istoty na Pol u Marsowym. Akwarela Demachy'ego
( (Histoire de la France, s. 2 9 9 ; po s. 2 5 6
31. Robespierre na posiedzeniu Konwencji 9 termidora. Rys. Parseval Grand-
m a i s o n ( R a t i n a u d , op. cit., s . 172) po s. 2 7 2
32. Ranny Robespierre w przedpokoju Komitetu Ocalenia Publicznego 10 ter­
midora rano. Rys; Duplessis-Bertaux (Walter, op. cit., ryc. 43) po s. 272
3 3 . M a s k a p o ś m i e r t n a R o b e s p i e r r e ' a ( t a m ż e , ryc. 5) po s. 272
34. G ł o w a Robespieire'a. Grawiura termidoriańska (Ratinaud, op. cit., s. 154)
p o s. 2 7 2
3 5 . R o b e s p i e r r e , po z g i l o t y n o w a n i u całej Francji, ścina kata. K a r y k a t u r a termi­
d o r i a ń s k a ( t a m ż e , s. 160) po s. 2 8 8

N a o k ł a d c e : R o b e s p i e r r e . R y s . M o r e a u l e J e u n e ( F u r e t i R i c h e t , op. cit., s . 2 3 9 )
Wszystkie zdjęcia Maria Piwowarska
Spis treści
Wstęp 5

I. L i b e r t e 14
Deputowany Maksymilian Robespierre 15 • R e w o l u c y j n y Paryż 24 • Obrońca
ludu 34 • Przeciw kontrrewolucji 40 • „Intrygi ministerialne" 43 • „Wolność
z u p e ł n a " , „ w o l n o ś ć p o ł o w i c z n a " 4 9 • Bilans 6 0 • Narastanie kryzysu 6 4 • V a r
rennes i Pole M a r s o w e 73 • Batalia o klub. O s t a t n i e t y g o d n i e K o n s t y t u a n t y 8*

I I . Egalite 92
Pauza 93 • Kontrrewolucja i Monsieur Veto 98 • Sprawy wojny i pokoju:
p o d z i a ł ról 100 • Wielka d e b a t a 104 • Spory wśród j a k o b i n ó w 110 • B u r z l i w a
w i o s n a 117 • U p a d e k m o n a r c h i i 126 • R o b e s p i e r r e w K o m u n i e p o w s t a ń c z e j 1 3 6 •
W y b o r y do K o n w e n c j i 144 • Konwencja Narodowa 147 • Pierwsze konflikty
Ż y r o n d y i G ó r y 152 • P r o b l e m y s p o ł e c z n e 156 • Proces i śmierć L u d w i k a X V I
159 • Ciężka zima 1 7 9 3 r. 165 • U p a d e k Ż y r o n d y 174 • C h a o s 187

I I I . Salut Public 196


Komitet Ocalenia Publicznego 197 • W a l k a na cztery fronty 206 • Pierwsze
sukcesy, n o w e spory 2 1 5 • K o n i e c jedności 2 2 4 • V e n t ó ś e i germinal 2 3 5 • Bóg,
cnota, wielki terror 2 4 8 • K r y z y s 2 6 2 • T r z y dni t e r m i d o r a 2 7 6

Podstawowa bibliografia 293

Indeks 295

Spis ilustracji 301

You might also like