You are on page 1of 726

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

Dla Eommy
i Appy, którzy dali mi
Koreę i Amerykę oraz
to, co najlepsze w tych

dwóch światach

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
Wstęp

ydawało mi się, że mam obsesję


W na punkcie dbania o urodę –
dopóki nie zamieszkałam w Seulu.
Seul oddycha pięknem, a jego tlenem
jest pielęgnacja cery. W Korei można
odnieść wrażenie, że gdziekolwiek
spojrzysz, setki produktów obiecują
idealną, promienną skórę. Wystarczy
popatrzeć na gładkie jak porcelana buzie
Koreanek, które mijają cię na ulicach,
by wiedzieć, że to coś więcej niż tylko
marketingowy chwyt.
Urodziłam się w Kalifornii, ale po
studiach przeprowadziłam się na drugi
koniec świata, do Korei Południowej.
Zaraz po przylocie doznałam czegoś na
kształt kulturowego szoku – związanego
z lokalnym sposobem pielęgnacji skóry.
Świat zachodni uważa, że w dbaniu
o cerę jest tyle przyjemności co
w nitkowaniu zębów, że to tylko kolejny
obowiązek, który trzeba odhaczyć na
liście „do zrobienia przed pójściem
spać". W Korei dbanie o cerę to coś,
z czego można czerpać przyjemność. To
nie przejaw próżności, a inwestycja
w dobre samopoczucie. Bardzo szybko
zdałam sobie sprawę, że zamieszkałam
w kraju, w którym pielęgnacja skóry
oznacza nie tylko produkty na
łazienkowej półce, ale sposób myślenia
wpływający na całe twoje życie − od
jedzenia, które spożywasz, po noszone
przez ciebie ubrania.
Droga, którą przebyłam, by
zrozumieć koreańską metodę pielęgnacji
cery, uczyniła mnie jej wielką
zwolenniczką i kiedy opuściłam Seul,
zapragnęłam podzielić się swoją nową
wiedzą: zaczęłam prowadzić stronę
o koreańskim stylu życia i dbaniu
o urodę oraz sklep internetowy Soko
Glam, a także zdobyłam w Nowym Jorku
licencję kosmetyczki. Dzięki Soko Glam
poznałam wiele historii kobiet (i
mężczyzn) w różnym wieku i z różnych
kultur, którzy postanowili postępować
zgodnie z koreańskim rytuałem
pielęgnacji cery i obserwowali, jak ich
skóra – i pewność siebie – zmieniają się
na lepsze.
W Stanach Zjednoczonych, myśląc
o skórze, myślimy o problemach. Kiedy
przed ważną randką pryszcz wychyli
swój brzydki łeb albo kiedy zauważymy
pierwsze zmarszczki, doznajemy uczucia
paniki, zatroskania i żalu. „Walczymy"
z trądzikiem i ze zmarszczkami,
„pozbywamy się" wągrów. Stajemy do
walki z własną skórą, a naszym jedynym
sprzymierzeńcem jest słoiczek
cudownego ponoć kremu, który niemal
zawsze nas zawodzi.
Nasze głowy wypełnia
marketingowy bełkot, sugestywna
mieszanka mitów i przekłamań. Nic
dziwnego, że ludzie nadal wybierają
produkty do twarzy, kierując się swoim
wiekiem i płcią, albo wierzą, że picie
dużych ilości wody przyniesie ulgę
suchej skórze, bo to wmawia się nam od
pokoleń.
Im więcej uczyłam się o pielęgnacji
cery na zajęciach z kosmetyki i im
więcej rozmawiałam z ludźmi, którzy
byli zupełnie zdezorientowani, ponieważ
nie wiedzieli, co kupować albo jak
stosować konkretne preparaty, tym
większej nabierałam pewności, że
muszę zawrzeć wszystkie moje seulskie
sekrety w książce. Bo, prawdę mówiąc,
nie powinny już dłużej być sekretami.

Dlaczego warto przeczytać


książkę o pielęgnacji cery?

Opowiem ci, jak mnie, dziewczynę


z Kalifornii, oczarowała koreańska
kultura piękna oraz jak zmieniłam swoje
nastawienie i sposób dbania o skórę.
Jeśli sięgnęłaś po tę książkę, aby
rozpocząć swój pierwszy pielęgnacyjny
rytuał, udoskonalić ten, który codziennie
powtarzasz, lub żeby dowiedzieć się,
jak w innej kulturze kobiety troszczą się
o urodę, Elementarz pielęgnacji na
pewno ci pomoże – a nawet więcej.
Samo przeczytanie książki nie
poprawi stanu twojej cery, ale głowa do
góry – to pierwszy krok. Dokonanie
zmiany będzie wymagać od ciebie nieco
wysiłku, jednak przez całą drogę będę
cię prowadzić za dobrze nawilżoną
rękę. Zdradzę ci najpilniej strzeżone
koreańskie sekrety dotyczące pielęgnacji
skóry: od porannych i wieczornych
rytuałów, przez techniki złuszczania
twarzy i ciała, po wybór i stosowanie
odpowiednich kosmetyków
nawilżających. Nauczę cię także
wykonywania naturalnego,
niewidocznego makijażu, który
widziałam na twarzach kobiet
przechadzających się po ulicach Seulu (i
po wielu wybiegach w Nowym Jorku
i Paryżu). Połączę moją wiedzę
kosmetyczki z poradami seulskich
ekspertów w dziedzinie dbania o urodę,
odpowiem na najtrudniejsze pytania
o pielęgnację oraz doradzę, co zrobić,
gdy masz problemy ze skórą. Koreańska
kultura dbania o cerę zmieni to, jak
o swojej skórze myślisz i jak ją
traktujesz. Z podekscytowaniem
rozpoczniesz swój nowy rytuał
pielęgnacyjny, a gdy zobaczysz efekty,
nie będziesz chciała z niego
zrezygnować.
Jeśli masz jeszcze jakieś
wątpliwości, to zapewniam cię: można
się ekscytować swoją skórą. To przecież
największy organ twojego ciała.
Gotowa?
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
1

O mnie: koreańska
buzia, kalifornijskie
podejście
rzez pierwsze dwadzieścia jeden lat
P swojego życia byłam typową
dziewczyną z Los Angeles. Miałam
opaleniznę przez wszystkie dni w roku
i blond pasemka we włosach. Dzień
w dzień chodziłam w japonkach
i postrzępionych szortach firmy
Abercrombie&Fitch. Burgera i frytki
popijałam waniliowym koktajlem. No
i oczywiście ubóstwiałam plażę. Odkąd
zrobiłam prawo jazdy, jeździłam
sedanem rodziców do centrum
handlowego, gdzie wydawałam
pieniądze zarobione w restauracji
serwującej sushi.
Jeśli chodzi o dbanie o urodę, to
wszystkiego nauczyłam się sama:
z kolorowych magazynów i od
znajomych. W liceum ścieniowałam
włosy i pochylając się nad umywalką
w łazience, robiłam sobie blond
pasemka za pomocą drogeryjnego
zestawu do farbowania. Był taki czas,
kiedy miałam trwałą – lepszą lub gorszą
(na pewno miałam trwałą, ale to, jaka
była, zależy od tego, kogo zapytasz).
Gdy robiłam makijaż, nie chciałam
wyglądać naturalnie. Używałam
czarnego jak węgiel eye linera
i nadmiernie wyrywałam sobie brwi, tak
żeby uzyskać delikatny łuk jak
u Angeliny Jolie.
Ponieważ miałam dodatkową pracę,
mogłam przepuszczać pieniądze na
kosmetyki, które wydawały mi się
niezbędne: zestawy cieni do powiek,
eyelinery w płynie, błyszczyki do ust
w soczystych kolorach i bronzery, by
moja muśnięta słońcem skóra nabrała
blasku. Mama upominała mnie bez
przerwy, żebym używała kremu z filtrem,
ale – o zgrozo – nie słuchałam.
Opalenizna była w modzie, więc zamiast
kremem z filtrem smarowałam się
niedbale przyspieszaczem opalania
o zapachu kokosa, by jak najbardziej
skorzystać z godzin spędzonych na
słońcu.

Spaghetti z dodatkiem
kimchi

Jako Amerykanka koreańskiego


pochodzenia (urodzona w Kalifornii,
wychowana przez koreańskich
rodziców) dorastałam między dwoma
światami. Na kolację jedliśmy spaghetti
z sałatką z kimchi. Obchodziliśmy Nowy
Rok pierwszego stycznia, a potem
Księżycowy Nowy Rok. W szkole
mówiłam po angielsku, a w domu po
koreańsku. Podczas cotygodniowych
lekcji baletu nosiłam różowe tutu, ale
w soboty tańczyłam w koło
w koreańskiej szkole, machając
tradycyjnym buchae wraz z innymi
dziećmi koreańskich imigrantów.
Od
czasu do
czasu,
zwykle
w soboty
po
zajęciach

w koreańskiej szkole, mama zaciągała


mnie do koreańskiej łaźni, gdzie
stałyśmy nago w towarzystwie obcych
ludzi. Moja starsza siostra Michelle
rozkoszowała się tym doświadczeniem,
ale ja nie mogłam go znieść. Wspólna
nagość mnie krępowała – moje piersi
dopiero zaczynały rosnąć, więc ostatnią
rzeczą, na jaką miałam ochotę, było
pokazywanie ich światu.
Moja mama często pouczała mnie
i Michelle, żebyśmy unikały słońca,
nawilżały skórę i odpowiednio ją
oczyszczały. Moja starsza siostra
bardziej niż ja interesowała się kulturą
Korei (uwielbiała tamtejsze boysbandy,
których muzykę określa się jako K-pop)
i grzecznie słuchała mamy, ale ja,
środkowe dziecko, robiłam co w mojej
mocy, żeby postępować dokładnie na
odwrót. Wolałam robić wszystko po
swojemu, a moją mocną stroną było
chodzenie spać bez posmarowania
twarzy kremem, a nawet (o mamo!) bez
umycia jej.
Jak można się było spodziewać, taka
„pielęgnacja cery" nie była wiele warta.
Trądzik pojawił się, gdy chodziłam do
drugiej klasy liceum. Jest pewne
koreańskie powiedzenie, według którego
trądzik to bezsprzeczny dowód na to, że
ktoś się w kimś podkochuje, więc kiedy
tata spoglądał na moje obsypane
pryszczami czoło, dokuczał mi: „No to
o jakim chłopaku dzisiaj myślałaś?".
Miałam wtedy chłopaka (cii…)
i zaczęłam podejrzewać, że moja twarz
w jakiś sposób mnie zdradza, dlatego
postanowiłam bardziej zadbać o skórę.
W pobliskiej drogerii kupiłam
buteleczkę jaskrawopomarańczowego
żelu do mycia twarzy, którego używały
moje koleżanki. Wiedziałyśmy, że jest
dobry, bo skóra po jego użyciu była tak
napięta i sucha, że uśmiechanie się
niemal bolało. Po kilku tygodniach,
kiedy sytuacja się nie poprawiła,
kupiłam nawilżane płatki Oxy Pads,
które pozostawiały mocne uczucie
pieczenia, gdy przetarło się nimi skórę.
Jak mówiły moje przyjaciółki: „Jeśli
szczypie, to na pewno działa".
Nie muszę
chyba dodawać, że
tu moje
zaangażowanie
w pielęgnację cery
gwałtownie się
skończyło. Za dużo z tym było zachodu,
a poza tym, jeśli walka z pryszczami
miała piec i szczypać, to wolałam się
poddać. Pielęgnacja skóry była po
prostu zbyt skomplikowana – żadna
z moich koleżanek tak naprawdę nie
miała o tym pojęcia, nie zależało im też,
aby się czegoś dowiedzieć. Moja mama,
wtedy w średnim wieku, miała niemal
idealną cerę, ale nie przyszło mi do
głowy, aby poprosić ją o radę, bo – jak
dobrze wiedzą wszystkie nastolatki –
matki na niczym się nie znają.
Lenistwo również przyczyniło się do
mojej nonszalancji. Czemu mam się
zadręczać stanem swojej cery –
myślałam – skoro mogę użyć korektora,
podkładu w płynie i kompaktu, żeby
zamaskować niedoskonałości? Łatwiej
kosmetykami do makijażu zasmarować
wypryski, niż się ich pozbyć. Wydawało
mi się, że pielęgnacja skóry jest dla
starych ludzi i minie wiele lat, zanim
będę się musiała martwić zmarszczkami.
Dlatego lokowałam pieniądze
w hitowych perfumach; wszystkie moje
przyjaciółki robiły zresztą to samo.
Kupowałyśmy tyle błyszczyków
i perfum, że kosmetyki pielęgnacyjne nie
mieściły się już w naszych budżetach –
ale pachniałyśmy wszystkie jak
marzenie.
Kiedy wyjechałam na studia,
zaczęłam bardziej dbać o cerę, ale
niedługo to trwało. Pracowałam jako
kelnerka w ekskluzywnej restauracji,
dostawałam niezłe napiwki
i postanowiłam wydać „nadwyżkę" na
drogie kosmetyki. Nie, nie przestałam
się lenić – po prostu dom handlowy
Bloomingdale's był zaraz za rogiem, a ja
miałam pieniądze do przehulania.
Przytłoczyła mnie ogromna liczba
produktów na stoisku kosmetycznym,
a sprzedawczyni – skora do pomocy, ale
z własnymi problemami z cerą −
przyznała, że właściwie nie wie, co mi
polecić. Większość jej klientek
stanowiły kobiety po trzydziestce
i czterdziestce, które nagle zaczęły
potrzebować cudownego kremu, aby
pozbyć się kurzych łapek albo podnieść
to, co grawitacja ciągnęła w dół. Ja
jednak miałam dwadzieścia dwa lata
i niejasne wrażenie, że powinnam lepiej
dbać o swoją skórę. W końcu wyszłam
stamtąd z butelką toniku za osiemdziesiąt
dolarów, bo mój „zdrowy rozsądek"
podpowiadał mi, że coś za taką cenę
musi być dobre dla skóry, nawet jeśli do
końca nie wiedziałam, w jaki sposób ma
na nią działać.

Stosując nowy tonik i krem


nawilżający, a od czasu do czasu
pozwalając sobie na małą
ekstrawagancję, na przykład maseczkę
w hotelowym spa, czułam się, jakbym
naprawdę wiedziała, jak dbać o cerę.
Zwłaszcza kiedy porównywałam się
z dziewczynami w moim wieku, które
spędzały czas przy stoiskach
z kosmetykami do makijażu, wybierając
tusz do rzęs, albo skupiały na tym, jak
wyglądają ich pupy w najnowszych
markowych dżinsach. Ale czy mogłam je
za to winić? Dlaczego miałybyśmy się
martwić skórą? Na naszych buziach nie
było przecież jeszcze ani jednej
zmarszczki!
Choć gdy byłam nastolatką, w pełni
korzystałam z kalifornijskiego słońca,
wchodząc w dorosłość, straciłam
zamiłowanie do plażowania i burgerów.
Studia wydawały mi się przedłużeniem
liceum i zaczęłam żałować, że zostałam
w rodzinnym mieście. Nudziły mnie
idealna pogoda, ciągnące się
kilometrami szeregowce
o pomarańczowo-żółtych fasadach
i centra handlowe na każdym kroku.
Wsadziłam więc mój pokryty wągrami
nos w książki i skończyłam studia w trzy
lata.
Wiedziałam, że muszę jak
najszybciej wyrwać się z Los Angeles.

Kultura dbania o cerę


w Seulu

Po ukończeniu studiów zaczęłam


pracować w małej agencji reklamowej
w hrabstwie Orange, ale rozglądałam
się za czymś innym. Wycieczka do Seulu
– stolicy Korei Południowej
i rodzinnego miasta moich rodziców –
na którą pojechałam przed podjęciem
pracy, rozbudziła we mnie pasję
podróżowania i zaraz po powrocie
rozpaczliwie chciałam znów się tam
wybrać. Byłam przekonana, że jeśli się
postaram, zdobędę pracę w kraju moich
przodków, zaczęłam więc nawiązywać
kontakty z ludźmi z branży reklamowej
w Korei, bo zgodnie z idealnym
scenariuszem miałam mieszkać za
granicą i jednocześnie rozwijać się
zawodowo. Nie licząc na odzew,
odpowiedziałam na ogłoszenie, jakie
znalazłam w koreańskiej gazecie
(wydawanej w języku angielskim),
i kiedy już niemal zupełnie o tym
zapomniałam, w mojej skrzynce
mailowej wylądowało zaproszenie na
rozmowę kwalifikacyjną. Kilka tygodni
później znalazłam się w siedzibie
Samsunga w Houston w Teksasie –
siedziałam naprzeciw trzech
wiceprezesów, którym najwyraźniej
wydawało się, że idealnie nadaję się do
pracy w dziale międzynarodowych
public relations. Pamiętam, jak
zapytałam ich nieśmiało, czy mój niezbyt
płynny koreański będzie problemem. Ku
mojej uldze powiedzieli, że Samsung to
globalna firma, w której zatrudnionych
jest wielu dwujęzycznych pracowników,
a ponieważ będę się zajmować
międzynarodowymi projektami PR,
wystarczy mi angielski.
Jestem przekonana, że dostałam tę
pracę, bo wiceprezesi byli pod
wrażeniem tego, że sama zapłaciłam za
studia i zrobiłam je w trzy lata, podczas
gdy w Korei zwyczajowo to rodzice
finansowo zabezpieczają dzieci aż do
ślubu, a także opłacają im wesela. Nigdy
w życiu bym nie pomyślała, że
doprowadzi mnie to do otrzymania
posady na drugim końcu świata, ale tak
się właśnie stało: chcieli, żebym
pracowała w Seulu. Kiedy zdałam sobie
sprawę, jaką szansę otrzymałam wraz
z biletem w jedną stronę, nie mogłam
opanować radości. Pomijając korzyści
zawodowe, była to okazja, by poznać
okolice, w których dorastali moi
rodzice, i jeść pyszne i tanie koreańskie
jedzenie, kiedy tylko będę miała na to
ochotę. Niecierpliwie czekałam na
chwilę, kiedy napełnię sobie brzuch
bibimbapem, nie mając pojęcia, w co
się ładuję.
To niedomówienie powiedzieć, że
rodzice byli zdezorientowani, gdy
powiedziałam im o swoich planach.
Wiele poświęcili, wyjeżdżając z Korei,
i oboje spędzili w USA kilka samotnych
lat, ponieważ nie mówili po angielsku −
wszystko po to, aby zapewnić lepszą
przyszłość dzieciom, których wtedy
nawet jeszcze nie mieli. A tu proszę:
ponad trzy dekady później ja rzucam
wszystko i jadę do kraju, który – jak im
się wydawało – opuścili na dobre.
Ostrzegano mnie, że w Seulu tempo
życia jest szybkie, a rywalizacja duża,
co naprawdę mnie martwiło. A jeśli się
nie przystosuję albo nie będę dobra
w pracy? Wielu moich przyjaciół
twierdziło, że zatęsknię za domem
i będzie mi trudno poznawać nowych
ludzi. W Korei miałam ciotkę, wujka
i kuzynów (których ledwie znałam) –
kiedy rodzice zadzwonili do nich
z informacją, że przyjeżdżam, spytali:
„Po co ona przyjeżdża do Korei, skoro
dobrze się jej żyje w Ameryce?".
Mimo to nie mogłam opanować
podekscytowania. Byłam przekonana, że
lata, które spędzę w Seulu –
w migających światłach barów karaoke,
w mglistym dymie unoszącym się nad
grillowaną wszędzie wieprzowiną i na
ścieżkach wzdłuż brzegów rzeki Han –
będą najlepszymi w moim życiu.
Pakując się przed wyjazdem,
marzyłam o tym, żeby zalecał się do
mnie koreański chłopak o ładnych
włosach. Miałam pewność, że nasz
związek będziemy utrzymywać
w tajemnicy, bo on okaże się synem
bogatego członka zarządu jednego
z największych czeboli (konglomeratów
biznesowych). Zastanawiałam się, jak
poradzę sobie z przebiegłą teściową,
aby miłość zwyciężyła. Byłoby
dokładnie tak, jak w koreańskich
telenowelach.
Kiedy wysiadłam z samolotu
w Seulu i wkroczyłam w morze
połyskujących czarnowłosych głów,
poczułam się jak w domu. Korea,
z której wyjeżdżali moi rodzice,
podnosiła się z biedy. Korea, do której
ja przyjechałam, była jak kula energii,
z której niemal z dnia na dzień
wykiełkowała betonowa dżungla. Seul
tętnił życiem, napędzany wielkimi
nadziejami i marzeniami milionów ludzi
zdeterminowanych, by je spełnić.
Czekały na mnie niekończące się uliczki,
kultura, którą należało zgłębić,
i niezliczone kawiarenki, z okien których
można było obserwować ludzi.
Spodziewałam się niektórych z tych
rzeczy, wkrótce jednak zdałam sobie
sprawę, że chcę nie tylko przeróżnych
koreańskich dań z grilla, ale też zupełnie
nowego spojrzenia na świat.
Wtedy nastąpiło zderzenie
z rzeczywistością.
W hrabstwie Orange byłam
Koreanką, w Seulu – Amerykanką, która
za chwilę miała doznać pierwszego
kulturowego szoku. Miałam dwadzieścia
dwa lata, kalifornijską opaleniznę, grube
pasemka, a jeśli chodzi o język –
komunikacyjne umiejętności trzylatka.
Szybko przekonałam się, że mój kulejący
koreański ma co najwyżej stopień
podstawowy.
Pamiętam pierwszy dzień w pracy.
Był luty, środek zimy. Jechałam metrem
w godzinach szczytu, w rajstopach
i pijących szpilkach, i oczywiście się
zgubiłam. W końcu dostrzegłam
właściwy budynek i zostałam
zaprowadzona przez pracownika kadr na
spotkanie z szefem. Siedziałam sama
w sali konferencyjnej, kiedy do środka
wszedł mężczyzna na oko nieco młodszy
od mojego ojca. Na nazwisko miał Hong
i należało zwracać się do niego Hong
bujang-nim, czyli „starszy kierowniku
Hong". Po koreańsku zapytał:
− Znasz język?
− Troszeczkę – odparłam.
− No to witamy w zespole hongbo –
powiedział.
− Yyy – zająknęłam się nieśmiało. –
Co znaczy hongbo?
− Hongbo to public relations –
wyjaśnił.
Dział, którym zarządzał. Dział,
w którym miałam pracować! Niech to
szlag. Oto przepadła moja szansa, by
zrobić dobre pierwsze wrażenie.
Widziałam, że pan Hong trochę się
zmartwił.
Okazało się, że – wbrew temu,
o czym zapewniono mnie podczas
rozmowy kwalifikacyjnej – większość
zespołu hongbo nie mówi płynnie po
angielsku i moi nowi koledzy obawiali
się spotkania ze mną tak samo jak ja
spotkania z nimi.
Byłam tak opalona, że większość
mieszkańców Seulu uważała mnie za
mieszkankę południowo-wschodniej
Azji, a w dziale public relations byłam
pierwszą osobą z zagranicy. Kiedy się
pojawiłam, chyba wszyscy byli nieco
zaskoczeni tym, jak bardzo się nie
nadawałam do tej pracy: nie mieli
pojęcia, co ze mną zrobić.
Byłam jednak zdeterminowana, by
jak najlepiej wykorzystać czas, jaki
spędzę w Seulu, i wiedziałam, że muszę
dopasować się do miasta, skoro ono nie
dopasuje się do mnie. Szybko zaczęłam
przyjmować po męsku wszystkie nowe
doświadczenia. Bardzo mi pomogło, że
moi współpracownicy od razu otoczyli
mnie opieką: koleżanki traktowały mnie,
jakbym była ich niedawno odnalezioną
kuzynką – i to wychowaną przez wilki.
(Tak na marginesie: mimo niefortunnego
początku panu Hongowi i mnie tak
świetnie się razem pracowało, że po
przejściu na emeryturę został jednym
z najważniejszych pracowników Soko
Glam – Sangmu-nim, czyli
wiceprezesem).

Ludzie w biurze dokuczali mi, bo


miałam potargane, nieokiełznane włosy,
i patrzyli na mnie nierozumiejącym
wzrokiem, kiedy próbowałam im
wyjaśnić, że pofalowane włosy, jak po
dniu na plaży, to fryzura w stylu boho.
Uważali za barbarzyństwo, że nie
nakładam na twarz esencji, i śmiali się
(ze mną czy ze mnie – trudno
powiedzieć), kiedy przyznałam, że nie
wiem, co to takiego. Kiedy zapytali
mnie, czy kiedykolwiek byłam w łaźni
albo złuszczałam skórę, poszłam na
łatwiznę i skłamałam. Powiedziałam, że
byłam tam ostatnio, choć moja stopa nie
postała w koreańskim spa, odkąd
weszłam w wiek dojrzewania.
Moi współpracownicy rzucali uwagi
typu „Twoje podkrążone oczy widać
z drugiego końca biura" albo „Co ci tam
wyrosło na twarzy?". Moja ulubiona −
bo troska o moje dobre samopoczucie
i wygląd dla wielu zaczęła się stawać
prawie udręką – brzmiała: „Błagam cię,
uczesz w końcu włosy".
Azjatyckie rodziny są bardzo
bezceremonialne: nikt nie chodzi wokół
ciebie na palcach, każdy powie ci prosto
w oczy, że tyjesz albo musisz sobie
znaleźć chłopaka, więc nie czułam się
obrażona. Przywykłam do obcesowości
podszytej dobrymi intencjami, ale
zaczęłam zastanawiać się nad stanem
swojej cery. Poza tym, jako że otaczała
mnie koreańska kultura, uzależniłam się
od tamtejszych oper mydlanych,
zwanych K-dramami, i muszę przyznać,
że byłam (i nadal jestem) na tyle płytka,
by fascynować się występującymi
w nich aktorkami. Ich twarze były
idealne, nawet kiedy oglądałam je
w HD!

5 ULUBIONYCH K-
DRAM
1. Miłość z gwiazd
2. Odpowiedz mi, 1997
3. Odpowiedz mi, 1994
4. Pełna chata
5. Kawowy książę

Spędzałam coraz więcej czasu po


pracy ze znajomymi z Samsunga
i przekonałam się, że wiele moich
koleżanek wygląda bardzo młodo jak na
swój wiek, a mężczyźni wiedzą więcej
o pielęgnacji cery niż ja. To, że bardzo
męski facet ma na swoim biurku filtr do
twarzy i krem do rąk, a nawet nawilżacz
powietrza, aby mroźne zimowe
podmuchy nie wysuszyły mu skóry,
nikomu nie wydawało się dziwne.
W rzędach biurowych boksów było
wilgotno jak w lesie deszczowym, co
wpływało na wygląd pracowników. Ich
twarze lśniły jak krople rosy, a nawet
więcej – miały w sobie blask.
Przejawy kultury dbania o cerę były
zresztą wszechobecne. Na każdej ulicy
w Seulu działały dziesiątki albo i setki
sklepów kosmetycznych – na byle
skrzyżowaniu w dzielnicy Myeong-dong
ze wszystkich stron otaczały mnie
drogerie jednej sieci. Podczas
codziennej drogi powrotnej z pracy
mijałam dziesiątki witryn pełnych
kremów i innych środków
upiększających, a przekroczenie progu
drogerii równało się wejściu do pełnego
tajemnic sklepu z cukierkami. Były tam
lekarstwa na wszystko: na cienie pod
oczami i na wypryski; kremy CC, które
sprawiają, że wyglądasz nienagannie
i naturalnie, a jednocześnie chronią
twoją skórę; małe żelowe plastry na nos,
żeby pozbyć się wągrów. Patrzyłam na
dziesiątki maseczek w płachtach –
z dodatkiem ryżu, mleczka pszczelego,
a nawet sfermentowanych drożdży!
Maseczki te, dzięki którym możesz
poczuć się w zaciszu własnego domu jak
w spa, kosztowały mniej niż bilet na
metro, a ich gustowne opakowania
sprawiały, że stawały się jeszcze
bardziej kuszące. W drogeriach
odkryłam mikstury i składniki, o których
nigdy w życiu nie słyszałam, jak kremy
z ekstraktem ze ślimaka na blizny po
trądziku, albo z jadem węża,
przywracające skórze jędrność.
Wszystkie produkty były tanie, a ja
godzinami sprawdzałam ich składy
i sposoby stosowania. Nawet gdy mój
koszyk był pełen kosmetyków, w głowie
nadal miałam listę rzeczy, które
chciałam jeszcze wypróbować.
Tyle marek i tyle oferowanych
produktów! Zależało mi na tym, aby
z tego bogactwa wybrać to, co
najlepsze, dlatego nieustannie
wypytywałam koreańskich znajomych
o ich rytuały pielęgnacyjne i kosmetyki,
które w ich wypadku sprawdziły się
najlepiej. Szukałam też informacji na
koreańskich blogach kosmetycznych i w
ulubionym programie telewizyjnym
poświęconym dbaniu o urodę Get It
Beauty, który zawsze, bez względu na
to, gdzie byłam, zdawał się lecieć gdzieś
w tle. Miałam też nauczycielki
i sojuszniczki w ekspedientkach
drogerii, które – mimo że młodsze ode
mnie (a może tylko tak wyglądały?) –
miały niesamowitą wiedzę na temat
produktów i technik pielęgnacyjnych.
To, że skóra jest najważniejsza,
wynikało jasno z wielu codziennych
interakcji. Podczas jazdy windą do
mojego mieszkania podsłuchałam, jak
starszy mężczyzna wita stojącą obok
mnie kobietę słowami: „Pani cera
wygląda dziś wspaniale".
Przyjrzałam się ukradkiem tej ponoć
idealnej cerze. Rzeczywiście, okazała
się promienna i jasna. Patrzyłam na
kobietę na oko przed trzydziestką, choć
mogła być starsza o dekadę lub więcej.
Jej skóra była nieskazitelna, z niemal
niewidocznymi porami, a reakcja
kobiety świadczyła o tym, jak dumna się
poczuła, usłyszawszy komplement.
Otwarła szerzej oczy z radości
i zachichotała, grzecznie przysłaniając
dłonią usta.
Z obserwacji sytuacji w windzie
wyciągnęłam dwa wnioski. Po
pierwsze, mężczyzna zauważył, jaką
kobieta miała cerę (nie mieściło mi się
to w głowie). Jaki amerykański facet
zwróciłby uwagę na coś takiego? Po
drugie, jej reakcją była czysta rozkosz.
Równie dobrze mogłaby wygrać na
loterii.
Po zdarzeniu w windzie na każdym
kroku zaczęłam zauważać piękno cery
Koreanek. Twarze, które widziałam,
były gładkie i jedwabiste. Zazdrościłam
mijanym kobietom tej świeżości
i promienności, zastanawiałam się, co
robią, aby ich cera nie była szara i nie
łuszczyła się.
Wiem, co sobie teraz myślisz, bo
sama też tak pomyślałam: „To geny,
głuptasie. One się takie urodziły!". Ale
sceptyczka we mnie milkła za każdym
razem, kiedy spoglądałam w lustro:
jestem pełnej krwi Koreanką, a moja
cera była zgaszona i łuszczyła się jak
skórka młodego ziemniaka. Wiedziałam,
że muszę w jakiś nowy sposób zadbać
o swoją twarz, a nawet – jeśli będzie
taka potrzeba – zmienić swój tryb życia.
Cztery tygodnie po przyjeździe do
Korei miałam już na biurku własny
nawilżacz powietrza i zamiast
wyczekiwać wieczornej lampki wina,
z podekscytowaniem wracałam do
domu, aby umyć twarz. Jak to się mówi:
co kraj, to obyczaj.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
2

Podstawy
koreańskiego
piękna: mentalność
kultury wielbiącej
piękną skórę
iemal od razu po tym, jak
N wylądowałam w Seulu, dotarło do
mnie, że zamieszkałam w kraju,
w którym pielęgnowanie cery nie jest
zestawem zwykłych czynności – to część
kultury. Było to dla mnie nowością, ale
im bardziej zgłębiałam to zjawisko,
z tym większym entuzjazmem
zaczynałam przyswajać koreański
sposób myślenia.
W połowie pierwszej dekady XXI
wieku koreańskie rytuały pielęgnacyjne
dopiero zaczynały wyróżniać się na tle
innych azjatyckich sposobów dbania
o skórę (i zyskały mały, lecz oddany
krąg naśladowczyń w Stanach
Zjednoczonych). Jeśli chciałaś używać
koreańskich kosmetyków, musiałaś się
o nie postarać: mogłaś pojechać do
przesadnie drogiego sklepu i kupić coś
w ciemno albo zamówić produkty
w Internecie, wiedząc, że koszt wysyłki
będzie większy niż wartość
zamówionych kosmetyków.
A jeśli nie miałaś znajomej w Korei
albo kogoś wtajemniczonego, kto mógł
podzielić się z tobą poufnymi
informacjami, no to cóż… Pewnie
poruszałaś się po omacku, próbując
rozszyfrować etykietki i ustalić, jaki jest
skład preparatu albo jak stosować
konkretny produkt. Jedynie cena mogła
sugerować, które kosmetyki są
luksusowe, a które to tanie zamienniki.
Wyjeżdżając co roku do Los
Angeles, by zobaczyć się z rodziną
i przyjaciółmi, wypełniałam walizkę
najnowszymi emulsjami, pomadkami
i płatkami pod oczy. Niektóre z tych
kosmetyków były zaległymi prezentami
urodzinowymi, ale większość stanowiły
sprecyzowane zamówienia od
przyjaciółek, które z zakłopotaniem
tłumaczyły: „Tutaj nie kupisz czegoś tak
dobrego w podobnej cenie, więc może
od razu przywieziesz z tuzin?".

Niektóre przyjaciółki nie znały


konkretów, ale słyszały, że koreańskie
produkty są prze-u-ro-cze. Prosiły
o maseczki w płachcie, których
opakowania zdobiły ślimaczki
w cukierkowych kolorach, i pisały do
mnie: „Wezmę wszystko, co jest
w kształcie pandy albo owocu!!!".
I choć moje odwiedziny zawsze
wywoływały u przyjaciółek serie
radosnych pisków, wiedziałam, że to nie
na mój widok tak się cieszą, tylko na
widok błyszczyku w kształcie jagody.
Cudownie się bawiłam, będąc
w Korei, i pokochałam ten kraj na wiele
sposobów. To tam znalazłam męża –
poznałam go na randce w ciemno. Takie
randki, zwane sogaetingiem, są w Korei
bardzo popularne. Kiedy w piątki
pytałam kolegów i koleżanki z pracy, co
planują na weekend, często okazywało
się, że byli umówieni na dwie albo trzy
randki. Byłam na kilku
niezobowiązujących sogaetingach
z Koreańczykami, ale dopiero kiedy
zadzwoniła do mnie przyjaciółka
z Kalifornii i zaproponowała, żebym
spotkała się z Amerykaninem
o koreańskich korzeniach, absolwentem
West Point stacjonującym w Seulu, coś
z tego wyszło. Dave i ja znaleźliśmy też
w Seulu wspólną miłość naszego życia –
pudla Rambo, którego wzięliśmy od
znajomego.
Gdy zamieszkałam w Korei,
zaczęłam naprawdę wierzyć w ludzi.
Pomyślałam, że ten kraj ma wiele do
zaoferowania światu, i chciałam się tym
z całym światem podzielić.
Dbanie o cerę na sposób koreański
stało się moją pasją. Zupełnie zmieniłam
podejście do swojej skóry i skóry
w znaczeniu ogólnym. Wiedziałam, że
inni też mogą tego doświadczyć
i pragnęłam im to umożliwić. Jeśli
chodzi o pielęgnowanie cery, to między
Stanami Zjednoczonymi a Koreą istniała
ogromna przepaść. Spostrzegłam, że
Amerykanki pragnęły koreańskich
produktów, ale brakowało im
sprawdzonych informacji, istniało za to
wiele nieporozumień i przekłamań.
Dave i ja pochodzimy z rodzin
przedsiębiorców, dlatego
postanowiliśmy spróbować przybliżyć
innym koreańską kulturę piękna.
Otworzyliśmy sklep online i ułatwiliśmy
ludziom w Stanach znalezienie swoich
(nowych) ulubionych produktów.
Razem z Rambem rozłożyliśmy się
na podłodze w salonie ze stertą moich
ulubionych kosmetyków, których
używałam od lat, i tam właśnie
rozpoczęła się cała organizacja. Rambo,
choć jest słodki, okazał się nie
najlepszym pomocnikiem, więc cała
robota spadła na mnie.
Z początku sądziłam, że Soko Glam
będzie tylko dodatkowym zajęciem.
Moje pierwsze próby sfotografowania
produktów były tak fatalne, że nawet
Dave nie potrafił skłamać i ich
pochwalić, znalazłam więc w okolicy
znudzonego właściciela małego studia
fotograficznego i wynegocjowałam
świetną stawkę (cztery dolary) za
zdjęcie.
Opisałam wszystkie produkty:
dlaczego tak bardzo je lubię oraz jakie
efekty zauważyłam, kiedy zaczęłam ich
używać. Następnie ściągnęłam zdjęcia
ze studia fotograficznego i kliknęłam
„publikuj". Wtedy Soko Glam zostało
oficjalnie otwarte.
Pierwsze zamówienie przyszło od
mojej przyjaciółki Jackie, a kolejne od
mojej siostry. Jakimś cudem wieść się
rozniosła, a kiedy staliśmy się
bohaterami krótkiego artykułu
opublikowanego w Internecie,
zamówienia zaczęły spływać
w ogromnych ilościach, i to od zupełnie
obcych ludzi! I nie wszyscy byli
Amerykanami koreańskiego
pochodzenia. Z dnia na dzień mały zapas
produktów z górnej półki w mojej szafie
wyprzedał się do ostatniej sztuki.
O rany! Był to wyraźny znak, że różni
ludzie pragną koreańskich kosmetyków.
I chcieli ich natychmiast.
Od uruchomienia Soko Glam
koreańskie metody dbania o urodę
zrobiły furorę w Stanach Zjednoczonych.
Hallyu, czyli Koreańska Fala – nurt
popkultury obejmujący muzykę,
produkcje filmowe i telewizyjne, w tym
seriale w stylu oper mydlanych, filmiki
na YouTubie, a nawet jedzenie – stała
się bardzo popularna poza Koreą.
Kosmetyki płynęły na tej fali z zawrotną
prędkością.
Informacje o koreańskich sposobach
na urodę były wszędzie, gdzie tylko
spojrzałam – od klikbajtowych
artykułów o najdziwniejszych
koreańskich kosmetykach (ośle mleko do
suchej skóry, jad trwożnicy Waglera na
zmarszczki!) po blogi zachwalające
rytuał pielęgnacyjny w dziesięciu
krokach (nie martw się, obiecuję dojść
do tego w rozdziale siódmym).
Koreańskie kosmetyki przestały być
produktami niszowymi, wzmożona
ekspozycja w mediach podsyciła
zainteresowanie nimi, a moje klientki
w mailach, tweetach i komentarzach
pisały o tym, jak uwielbiają kupowane
produkty.
Zrozumiałam również, że zdarzyło
się coś nieoczekiwanego, choć
wspaniałego: klientki zaczęły postrzegać
Soko Glam nie tylko jako sklep,
w którym kupują kosmetyki, ale także
jako miejsce, gdzie mogą nauczyć się
czegoś o pielęgnacji cery. Bardzo
szanowały koreańską kulturę piękna,
chciały poznać ją lepiej i jak najwięcej
nauczyć się o dbaniu o urodę na sposób
koreański.
Ładna skóra to zdrowa
skóra

Koreańskie podejście do pielęgnacji


skóry to coś więcej niż dziesięć kroków
i bawełniane maseczki – nie chodzi
tylko o to, czego używasz, ale także o to,
w jaki sposób myślisz. Ze wszystkich
moich doświadczeń taki właśnie
wyciągnęłam wniosek o koreańskiej
kulturze piękna i sposobie myślenia,
który jest jej źródłem. To, jak wygląda
twoja cera i jak ją odczuwasz, jest
najważniejsze. W Korei dbanie o skórę
nie sprowadza się do stosowania
kosmetyków. Zarówno kobiety, jak
i mężczyźni są gotowi zrobić bardzo
wiele, żeby chronić i odżywiać swoją
skórę: używają parasolek
przeciwsłonecznych, aby ochronić się
przed promieniowaniem UVA, albo piją
antyoksydacyjne herbaty, by zapobiec
przedwczesnemu starzeniu (a pewnie
robią jedno i drugie). Koreańczycy
rozumieją, że pielęgnacja cery to
działanie holistyczne. Istnieje kilka dróg,
które prowadzą do jednego celu, jakim
jest piękna skóra.

Wierność marce? Nie, dziękuję

Koreańskie konsumentki rzadko


kiedy trzymają się jednej marki, co
sprawia, że firmy kosmetyczne cały czas
muszą mieć rękę na pulsie. Klienci
drogerii i spa nieustannie szukają
nowinek, więc przemysł kosmetyczny
musi szybko opracowywać nowe
produkty, by sprostać ich wymaganiom.
Oznacza to również, że produkt musi
spełniać oczekiwania konsumentów, bo
nikt nie będzie go kupował, jeśli nie
okaże się skuteczny.
Koreańczycy nie zakładają też, że
rodzime produkty są lepsze od
zagranicznych. Wielu miejscowych
stosuje kosmetyki luksusowych marek ze
Stanów Zjednoczonych, Europy i innych
krajów azjatyckich. Jeśli zerkniesz na
łazienkową półkę Koreanki lub zajrzysz
do jej kosmetyczki, najpewniej
znajdziesz tam porządną i zróżnicowaną
mieszankę krajowych i zagranicznych
produktów do pielęgnacji.

Ppali, ppali! – czyli liczą się innowacje


Koreańskie firmy potrafią wymyślić,
wyprodukować i umieścić nowy produkt
na sklepowych półkach w ciągu sześciu
miesięcy. W pełni wykorzystują
gwałtownie rozwijające się technologie
i starają się wyprzedzać oczekiwania
konsumentów. Koncerny ścigają się,
który z nich najszybciej wprowadzi
nowy kosmetyk na rynek.
Oznacza to również, że wiele
produktów, które były na rynku za
czasów młodości twojej babci, nie jest
już dostępnych. Większy nacisk kładzie
się na nowości niż na klasykę, ale to
właśnie dlatego koreańskie kosmetyki
dają tyle przyjemności. Nie chcesz
chyba przez całe życie nosić tych
samych ubrań, prawda? Dlaczego więc
miałabyś chcieć używać tej samej
emulsji nawilżającej?

Słodko znaczy dobrze

Koreańskie firmy rozumieją, że


opakowanie jest bardzo ważne. Może
i nie należy oceniać książki po okładce,
ale… uważam, że ocenianie różu
w sztyfcie po kocich uszach albo tuszu
do rzęs po rysunkach dinozaurów jest
w porządku.
Specjalnie trochę przesadzam, bo
oczywiście nie powinnaś używać tych
kosmetyków, jeśli do niczego się nie
nadają. Ale jeśli są dobrej jakości, to
czemu nie miałyby też słodko wyglądać?
Dobrze zaprojektowane produkty dają
więcej przyjemności i wzmacniają
przekonanie, że dbanie o cerę to nie
przykry obowiązek, ale coś, czym można
się cieszyć. Wszędzie nosisz z sobą
kosmetyki, krem do rąk albo bibułki
matujące, i często z nich korzystasz.
Jeśli masz spoglądać na jakiś produkt
kilkanaście razy dziennie, to równie
dobrze możesz się uśmiechnąć na jego
widok – a jeśli się uśmiechniesz, tym
chętniej będziesz go używać. A im
chętniej będziesz go używać, tym
szybciej zauważysz rezultaty. Widzisz?
To część spisku, abyś uzyskała zdrową,
promienną cerę!

Najpierw cera, potem make-up

Zamiast zamaskowywać
niedoskonałości skóry kosmetykami do
makijażu i korektorami przeciw
wypryskom, Koreanki skupiają się na
stosowaniu produktów pielęgnacyjnych,
które działają na źródło problemu
i zapobiegają jego powstaniu. Poleganie
wyłącznie na kosmetykach do makijażu
sprawia, że wygląda się nienaturalnie,
i jest jedynie tymczasowym
rozwiązaniem długofalowego problemu.
Taki sposób myślenia sprawia, że
seulskie ulice pełne są kobiet, które
wyglądają idealnie w niewidocznym,
naturalnym makijażu nazywanym make-
upem no make-up. Rytuał pielęgnacji
cery opanowany do perfekcji
i odpowiednio przygotowane „płótno",
na którym mogą malować, pozwalają
Koreankom wyjść z domu w delikatnym
makijażu twarzy i mimo to prezentować
się bez zarzutu.

Dbanie o cerę − nie tylko dla


dorosłych

Jako dzieci jesteśmy uczeni


prawidłowej higieny: od mycia zębów
przed snem po mycie rąk po skorzystaniu
z toalety. W Korei dzieci uczone są
również, jak dbać o skórę. Na długo
przed tym, zanim zaczną się martwić
pryszczami, uczy się je wszystkiego
o oczyszczaniu, złuszczaniu, nawilżaniu
i stosowaniu filtrów
przeciwsłonecznych.
Istnieje całkiem spora różnica
między takim podejściem a tym, co
zachodnia kultura uznaje za pielęgnację
cery. Zapobieganie jest dużo bardziej
skuteczne niż leczenie. Większość
Koreańczyków używa kremu z filtrami
UVA i UVB na długo przed tym, zanim
wyjdą im plamy starcze, i nawilża skórę
na długo przed pojawieniem się
pierwszych zmarszczek. Uczy się ich, że
przy odrobinie wysiłku i poświęcając
nieco czasu, można kontrolować skórę,
zamiast siedzieć z założonymi rękami
i czekać na dzień, kiedy cera postanowi
wykręcić ci numer.
Niestety, często zaczynamy dbać
o skórę dopiero, kiedy zbliża się szkolna
impreza, a na twarzy wychodzą
pryszcze; potem, dopiero gdy widzimy
pierwsze oznaki starzenia, pędzimy do
sklepu jak szalone, żeby kupić
najdroższy krem przeciwzmarszczkowy.
Kiedy jest się młodym i zdrowym,
najłatwiej (i najskuteczniej) utrzymać
ciało w dobrej kondycji. Ze skórą nie
jest inaczej. Znasz to powiedzenie:
„czym skorupka za młodu nasiąknie…"?
Jeśli w młodym wieku wyrobisz
w sobie dobre nawyki, staną się twoją
drugą naturą. Poczekaj tylko, aż trochę
się zestarzejesz – wtedy z prawdziwym
zapałem będziesz dbać o cerę.

Ważne co, ważniejsze jak

Wiele osób smaruje się kremem


nawilżającym, i tyle. Koreanki do
codziennej pielęgnacji twarzy używają
od sześciu do dziesięciu kosmetyków.
I znów: nie sięgają po pierwszy z brzegu
produkt i nie ochlapują nim twarzy –
kolejność nakładania kosmetyków
również ma znaczenie!
Koreanki najpierw używają
produktów o najlżejszej konsystencji,
a na końcu o najcięższej. Każdy etap
pielęgnacji ma wyraźny cel:
przygotowanie skóry, regeneracja,
leczenie, nawilżenie, ochrona. Równie
ważne są sposoby aplikacji produktów –
delikatne wklepywanie esencji i kremu
pod oczy, nakładanie kompaktu
z poduszeczką delikatnymi muśnięciami
aplikatora – bo wsmarowywanie to nie
zawsze najlepsza opcja (opowiem
o nich później).

Zasady nawilżania: głęboko i często

Świetlista, jędrna skóra to


najbardziej pożądana cecha wyglądu
w Korei Południowej. Kobiety na
Zachodzie skupiają się raczej na
uzyskaniu matowej cery, Koreanki dbają
o cerę tak, by była promienna i pełna
blasku. Świetlista a tłusta to zupełnie co
innego – chodzi o świeży wygląd, a nie
nadmierne błyszczenie.
Poza porannym i wieczornym
rytuałem pielęgnacji cery są jeszcze
zabiegi wykonywane w ciągu dnia –
wiele mieszkanek Korei Południowej
kilka razy dziennie nawilża twarz
specjalnymi mgiełkami i innymi
kosmetykami, a suchemu powietrzu
przeciwdziała nawilżaczami
elektrycznymi (które często
zaprojektowane są tak, że wyglądają jak
dzieła sztuki). Aby jeszcze lepiej
nawilżyć skórę, jeśli jest to potrzebne,
stosuje się maseczki w płachcie –
materiałowej lub żelowej – i maseczki
całonocne, które dodają skórze (i
osobie, która nałożyła kosmetyk)
energii.

Chodzi o rozjaśnianie, nie wybielanie

Promienna cera to ostateczny cel


zabiegów pielęgnacyjnych. Wiele
koreańskich kosmetyków jest
opatrzonych etykietką „wybielający", co
tak naprawdę oznacza „rozjaśniający".
Piękna skóra wygląda tak, jakby światło
rozjaśniało ją od wewnątrz, i mieszkanki
Korei Południowej uwielbiają
podkręcać ten blask małym
makijażowym trikiem. Innymi słowy:
rozświetlacz to najlepszy przyjaciel
promiennej dziewczyny.
Większość koreańskich produktów
„wybielających" może stosować niemal
każdy, bo tak naprawdę w ich składzie
nie ma prawdziwych substancji tego
typu. Zwykle zawierają arbutynę
(ekstrakt z mącznicy i morwy), która jest
składnikiem naturalnym,
powstrzymującym produkcję melaniny.
Jednak najlepiej zawsze czytać etykietki!
Pielęgnacja cery nie jest luksusem
Dzięki wybrednym konsumentom
i ogromnemu popytowi nawet
najbardziej innowacyjne koreańskie
produkty pielęgnacyjne nie są drogie.
Wszędzie można kupić kosmetyki (nawet
na stacjach metra), więc ładną skórę
może mieć każdy. Nie zakładaj z góry, że
jakiś kosmetyk jest poza twoim
zasięgiem. Możesz kupić skuteczne
składniki i przełomowe receptury
zamknięte w luksusowym opakowaniu
i nadal mieć za co opłacić czynsz.
Nie ma jednej metody
Rzadko kiedy dwie osoby w taki
sam sposób pielęgnują cerę. Nawet
najbardziej popularne, polecane
produkty (opisywane na każdym blogu)
nie są dla wszystkich, a to, co z całego
serca poleca twoja przyjaciółka, tobie
może nie służyć. Nie daj sobie wmówić,
że powinnaś używać jakiegoś produktu
bez zastanowienia, jedynie dlatego, że
coś o nim słyszałaś, bo skóra każdej
z nas jest wyjątkowa i inaczej zareaguje
na mieszanki składników i substancji
aktywnych.
W zachodniej kulturze zachęca się
nas, byśmy kupowały kosmetyki,
kierując się tym, ile mamy lat albo jak
dojrzała jest nasza cera, ale to wielkie
uproszczenie. Zamiast zważać na wiek,
powinnaś zbadać stan swojej skóry
i ustalić, jakim problemom trzeba
zaradzić.
Niestety, do osobistego rytuału
pielęgnacji cery trzeba dojść metodą
prób i błędów – nie ma właściwie
sposobu, aby za pierwszym razem
wszystko dobrze dopasować, nie można
też po prostu odtworzyć tego, co zrobił
ktoś inny, i oczekiwać identycznych
rezultatów. Pamiętaj, że twoja skóra
cały czas się zmienia – w końcu życie
nie stoi w miejscu.
Koreanki bardzo dobrze to
rozumieją. Nauczyły się rozpoznawać,
czy produkt im pomaga, czy nie. Jeśli
nie, pozbywają się go bez wahania,
nawet jeśli ma urocze opakowanie.

Weź sprawy w swoje ręce i baw się


dobrze!
Twoja cera nie musi być tajemnicą.
Możesz ją poznać i nad nią zapanować.
Nie musisz zastanawiać się każdego
ranka, co znowu na niej wykwitło. Tak,
będzie to wymagało trochę czasu
i wysiłku, ale to wcale nie musi być
katorga. Będziesz się rozpieszczać, a nie
sprzątać kuchnię.
Kiedy uczyłam się dbać o moją cerę,
miałam szczęście spotkać wielu ludzi
mających ogromną wiedzę z dziedziny
kosmetyki (głównie nowych koreańskich
znajomych), którzy nauczyli mnie, jak
rozpocząć prawidłowy wielostopniowy
rytuał pielęgnacyjny. Na początku
wydawało mi się, że produktów jest
bardzo dużo, i zadziwiło mnie, że cały
proces nie zajmuje więcej niż dziesięć
minut rano i tyle samo wieczorem,
a niektóre czynności wykonuje się tylko
raz lub dwa razy w tygodniu.
Podobało mi się to
spersonalizowane rozpieszczanie skóry
i czułam się wspaniale, wiedząc tak
wiele o czymś, co kiedyś było dla mnie
enigmą. Kiedy jechałam do miasta
o innym klimacie albo stresowałam się
w pracy, mogła panikować moja skóra,
ale nie ja. Naprawdę dobrze ją
poznałam, co było kluczowe dla procesu
pielęgnacji. I nie robiłam tego
z obowiązku. Mój rytuał pielęgnacyjny
szybko stał się najprzyjemniejszą
częścią poranka i wieczoru, a po
pewnym czasie zaczęłam rozumieć,
czego potrzebuję i jakie produkty są dla
mnie dobre.
Kogo chcę oszukać? Kiedy tylko
zobaczyłam pierwsze efekty, nie trzeba
mnie było dłużej przekonywać. Moja
poszarzała, sucha skóra stała się
jaśniejsza i bardziej miękka, miała też
bardziej jednolity kolor. Drobne
zmarszczki i pory były mniej widoczne
i czułam się, jakbym odjęła sobie lat,
których przybyło mi na plaży. Moja
skóra w dotyku była miękka, wydawała
się świeża i nawilżona.
Wszelkie podejrzenia, że poprawa
nastąpiła tylko w mojej głowie, a nie na
twarzy (czytaj: efekt placebo), zniknęły,
kiedy pojechałam do domu na święta.
Przyjaciele komplementowali moją cerę,
co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Nic
nie mogłam na to poradzić – byłam
dumna jak paw.
POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: Kim Young Ah

DYREKTOR KREATYWNA
CROSSPOINT NEW YORK,
MIĘDZYNARODOWEJ FIRMY
WIZERUNKOWO-GRAFICZNEJ,
KTÓRA WSPÓŁPRACUJE Z MARK
AMI TOO COOL FOR SCHOOL,
MOONSHOT, DR. JART+, INNISFREE
OR A Z LA NEIGE

Na koreańskim rynku
kosmetycznym jest duża
konkurencja. Firmy zawsze
szukają sposobów, żeby się
wyróżnić. Opakowanie to jeden
z nich: sprawia, że produkty
przyciągają wzrok, a użytkownik
lepiej się czuje podczas ich
stosowania. Jakość produktów
jest oczywiście bardzo ważna –
koreańskie koncerny nie
zastępują jej opakowaniem, ale
wiedzą doskonale, jak bardzo
liczy się wygląd produktu, choć
starają się nie przedobrzyć.
Im bardziej wyjątkowy jest
produkt, tym większa jest jego
wartość. Koreańskie kosmetyki
muszą być jedyne w swoim
rodzaju, marki muszą się
wyróżniać, by przetrwać na tak
konkurencyjnym rynku. Myślę, że
Koreańczycy to pionierzy – lubią
nowinki, co tłumaczy, dlaczego
tylu produktom zmienia się
opakowania po jednym lub
dwóch latach obecności na rynku
albo dlaczego sprzedaje się je
w zestawach jako limitowane
edycje.
Klienci zauważają produkty
Too Cool For School w chwili,
kiedy wchodzą do sklepu.
Wystrój wnętrza jest bardzo
przemyślany, wszystko zostało
specjalnie zaprojektowane – od
podłogi po sufit. Nie chodzi
tylko o przyciągające wzrok
opakowanie produktu, ale
o wywarcie określonego
wrażenia na kliencie. Podczas
zakupów ma się poczuć, jakby
przeniesiono go do innego
świata. Chcemy, żeby wystrój
był inspirujący, dawał klientom
radość i zupełnie nowe
„doświadczenie kupowania" –
żeby było to coś, czego nigdy
wcześniej nie widzieli i nie
doświadczyli.
Podobną strategię stosują nie
tylko sklepy z kosmetykami, ale
wszystkie koreańskie placówki
handlu detalicznego.
Gdziekolwiek spojrzysz,
zobaczysz, jak silny nacisk
kładzie się na wywołanie takiego
a nie innego wrażenia poprzez
odpowiednie bodźce wzrokowe.
Wystarczy, że wejdziesz do
kawiarni, a zauważysz, że każdy
element wystroju wnętrza został
dobrany tak, aby stworzyć
idealny klimat dobrej kawiarni.
Otoczenie ma sprawić, że kawa
będzie ci bardziej smakować.
W Korei istnieje silna tradycja
wzornictwa i kultura kreowania
marki. Mamy szczęście, że
możemy w tym uczestniczyć.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
3

Dwuetapowe
oczyszczanie: cera
czysta jak łza, gdy
myjesz ją razy dwa

iedy przeprowadziłam się do Seulu, od


razu zaczęłam uczyć się nowych
K rzeczy, na przykład jak wypić kilka
kolejek soju podczas służbowej kolacji
i mimo to następnego ranka dotrzeć do
pracy, jak zwracać się do starszych i jak
korzystać z bidetu (i to polubić).
Tego wszystkiego mogłam się
spodziewać. Nie oczekiwałam jednak,
że nauczę się też, jak myć twarz. Że co?
Przecież robiłam to już od dekady,
miałam więcej doświadczenia, niż
potrzeba. Co jest takiego trudnego
w używaniu mydła i wody?
Ale w tym właśnie tkwi sedno
sprawy: choć prawidłowe mycie twarzy
nie jest trudne, chodzi o coś więcej niż
tylko o mydło i wodę.
Jak pewnie zdążyłaś się już
przekonać, właściwe dbanie o skórę to
suma wielu elementów. Nie ma jednego
triku, który odmieni cerę z dnia na dzień:
na stan twojej skóry wpływa bowiem to,
jak codziennie o nią dbasz – przez
miesiące i lata. Oczywiście wszystkie
liczymy na choćby odrobinę
natychmiastowej satysfakcji, dlatego
jeśli chcesz, żeby twoja cera zaczęła
wyglądać lepiej od zaraz, zmień sposób
jej oczyszczania. To nie kłamstwo –
kiedy tylko tak zrobiłam, w ciągu
tygodnia moja skóra stała się gładsza
i bardziej miękka.

Przestępstwa i wykroczenia
w pielęgnowaniu cery

Zanim przeprowadziłam się do Korei,


uważałam oczyszczanie za jeden
z najmniej istotnych etapów pielęgnacji
skóry. Kosmetyk do demakijażu i tak
zostaje zmyty, a jego kontakt z cerą trwa
maksymalnie kilka sekund – dlaczego
więc nie ominąć tego kroku
i zaoszczędzić czas i pieniądze? Lepiej
zainwestować w emulsje nawilżające
i kremy, które nakłada się na twarz na
całe godziny – z pewnością na tym
polega prawdziwa dbałość o skórę.
Ale jednak nie: oczyszczanie to nie
tylko pierwszy etap rytuału
pielęgnacyjnego, lecz również jego
podstawa. To właśnie ono zapewnia
skuteczne działanie wszystkich innych
kosmetyków. Odkąd o tym wiem,
przykładam do niego szczególną wagę
i jestem skłonna poświęcić trochę
więcej czasu i pieniędzy, by mieć
pewność, że wybieram właściwe
kosmetyki – nie tylko oczyszczające, ale
oczyszczające we właściwy sposób.
Kiedy
zaczęłam
rozmawiać

o oczyszczaniu cery z przyjaciółkami,


dowiedziałam się, że nie tylko ja nie
wiem, co należy robić, aby naprawdę
dobrze umyć twarz. Wiele z nich
twierdziło, że nie poświęcają
oczyszczaniu zbyt wiele uwagi,
a niektóre przyznały się do tego, że
kładą się spać, nie umywszy buzi.
Rozumiem to – każda z nas zna te
wieczory po kilku drinkach albo gdy
z innych powodów jesteśmy
wyczerpane, kiedy na myśl
o poświęceniu nawet pięciu minut na
umycie twarzy… zasypiamy na stojąco.
Ale położenie się do łóżka „z całym
bagażem" jest szkodliwe nie tylko dla
kobiet o cerze tłustej lub skłonnej do
wyprysków – jest szkodliwe dla
wszystkich.
Jak już wcześniej wspomniałam,
skóra to największy organ, ale pewnie
zdziwisz się, gdy się dowiesz, że
stanowi ona dziesięć procent całkowitej
masy ciała (trochę to obrzydliwe, ale
jeśli się nad tym zastanowić,
zadziwiające). Głównym zadaniem
skóry jest izolowanie wnętrza ciała od
reszty świata: skóra zatrzymuje wodę
w środku ciała, a wszelkie szkodliwe
dla organizmu czynniki (jak alergeny,
drobnoustroje i zanieczyszczenia) na
zewnątrz.
Pójście spać bez umycia twarzy
może prowadzić do zatkania porów
i powstania wyprysków. Makijaż, sebum
(tłuszczowo-woskowa substancja, którą
wydzielają gruczoły łojowe, aby chronić
skórę) i zanieczyszczenia ze środowiska
mogą osadzać się w twoich porach,
sprawiając, że staną się większe,
i powodując powstanie wągrów (choć
mają ciemny kolor, wągry to nie
uwięziony w porach brud, a mieszanka
martwych komórek naskórka i sebum,
która w kontakcie z powietrzem utlenia
się i ciemnieje). Dodajmy trochę
bakterii do papki, którą masz na twarzy,
a zapalenie i zakażenie – stary dobry
pryszcz – gotowe.

#sekretsoko: Bez
względu na wszystko
nie rozdrapuj ani nie
wyciskaj pryszczy.
Bakterie, które
gnieżdżą się
w zaczopowanym
ujściu mieszka
włosowego, mogą
rozprzestrzenić się po
twarzy, dekolcie czy
plecach, jeśli
wyciśniesz krostkę,
a to spowoduje
powstanie kolejnych
wyprysków!

Z pewnością wiedziałaś, że
niemycie twarzy może powodować
powstawanie pryszczy, ale – zaraz
przeczytasz coś, co cię zaskoczy – może
także przyspieszać starzenie. Brud
gromadzący się na skórze w ciągu dnia
zawiera wolne rodniki, które mimo że
mają fajną nazwę, robią twojej cerze
coś zupełnie niefajnego. Uszkadzają
i zabijają komórki skóry, co z kolei
powoduje rozpad naturalnej elastyny
i kolagenu (składników, które utrzymują
skórę jędrną i sprężystą) i powstawanie
zmarszczek. Jeśli wolne rodniki nie
zostaną dokładnie zmyte ze skóry przed
snem, będą mieć więcej czasu na
czynienie szkód.
Zanieczyszczone powietrze to
ogromne źródło wolnych rodników,
a tworzenie kosmetyków, które będą
przeciwdziałać szkodliwemu wpływowi
środowiska na skórę, to kolejne
wyzwanie dla koreańskich firm
kosmetycznych. Coraz większe skażenie
środowiska to globalny problem, ale
kobiety w Azji mają szczególne powody
do zmartwień.

#sekretsoko: Aby
ograniczyć negatywny
wpływ wolnych
rodników, spożywaj
albo stosuj miejscowo
antyoksydanty.
Jednymi
z najpopularniejszych
są zielona herbata oraz
witaminy A, C i E –
korzystaj z nich.

Wystarczy spędzić trochę czasu


w koreańskich sklepach kosmetycznych
(albo oglądając Get It Beauty), by
zauważyć, jak często słyszy się tam
słowo „kurz". Nie chodzi tu o kłębki,
które zbierają się pod łóżkiem, a o żółty
kurz, zjawisko meteorologiczne
występujące wiosną w Azji, kiedy to
nad Japonią i Koreą przechodzą chmury
pustynnego pyłu z Chin.
Żółty kurz niesie z sobą mnóstwo
zanieczyszczeń, co wyjaśnia, dlaczego
w Seulu w dniach, gdy ogłaszane są
komunikaty ostrzegawcze, widuje się
ludzi w maskach. Jeśli jej nie założysz,
poczujesz kurz w nosie i ustach, a na
skórze piasek. Zanieczyszczenie
powietrza w Chinach jest dużo większe,
ale problem ten wszędzie robi się coraz
poważniejszy. Dodam, że siedem
z dziesięciu najbardziej
zanieczyszczonych miast w Stanach
Zjednoczonych znajduje się
w Kalifornii.

„Dwuetapowe oczyszczanie"
krok po kroku

Oczyszczanie a porządne oczyszczanie


to dwie zupełnie różne rzeczy.
Ochlapanie twarzy wodą i wytarcie jej
ręcznikiem to żadne mycie (niestety).
Koreanki mają obsesję na punkcie
prawidłowego oczyszczania skóry, bo
wiedzą, że to pierwszy krok do
ostatecznego celu: świeżej, promiennej
cery. Pominięcie oczyszczania w rytuale
pielęgnacyjnym równałoby się
bluźnierstwu. Dla wielu Koreanek
prawidłowe oczyszczanie skóry to
dwukrotne oczyszczanie, czyli umycie
twarzy najpierw kosmetykiem na bazie
olejków, a potem kosmetykiem na bazie
wody. Tak, wiem, co sobie myślisz: nie
dość, że muszę myć twarz co wieczór, to
jeszcze dwa razy!?
Cała ta zabawa z podwójnym
oczyszczaniem to nie tylko „koreański
wymysł". Długo rozmawialiśmy o tym
na zajęciach z kosmetyki – wielu
amerykańskich dermatologów również
poleca taki sposób oczyszczania skóry.
Dawna, kalifornijska Charlotte zbyt
wiele razy zrezygnowała z umycia
twarzy przed pójściem spać. Dzisiejsza
Charlotte co wieczór czeka na moment,
kiedy będzie mogła zmyć z siebie
makijaż i brud miasta.
Wiem, że moje słowa brzmią, jakby
padały z ust kogoś z nerwicą natręctw,
ale wierz mi, moi przyjaciele (i mąż)
poświadczą, że jestem jedną z najmniej
pedantycznych osób, jakie znają. Po
prostu nauczyłam się traktować
oczyszczanie cery i cały rytuał
pielęgnacyjny jako sposób na
odprężenie po stresującym dniu. Jeśli
nie umyję twarzy (jak wtedy gdy
zapomniałam zabrać odpowiedni
kosmetyk na wakacje), zasypiam
z dręczącym mnie uczuciem, że czegoś
nie dokończyłam. Czuję, jak makijaż
szaleje mi w porach skóry, niczym
dzieciak, którego rodzice wyjechali
z miasta.
Posłuchaj mnie więc! Jeśli dwa
etapy oczyszczania to dla ciebie o jedno
oczyszczanie za dużo, pomyśl o tym
w ten sposób: rano poświęcasz wiele
czasu i uwagi na nałożenie makijażu –
czy wieczorem twoja twarz nie
zasługuje na tyle samo zainteresowania?
Jeśli naprawdę chcesz pozbyć się
z twarzy całego tego świństwa (a
z pewnością tak jest), dwukrotne
oczyszczanie to najlepszy sposób. Oto
jak to zrobić:

Usuń makijaż oczu i ust

Jeśli nie malujesz oczu, pomiń ten krok,


ale kosmetyki do oczu i ust najtrudniej
zmyć (i najłatwiej rozsmarować na
poduszce), zatem usunięcie ich jest
priorytetem. Jeśli mam mocniejszy niż
zwykle makijaż oczu, zwłaszcza jeśli
użyłam wodoodpornego tuszu do rzęs,
namaczam płynem do demakijażu płatek
kosmetyczny, kładę go na zamkniętą
powiekę i pozostawiam na dziesięć–
piętnaście sekund. Jeśli używasz
wacików, przykładaj je delikatnie do
oka, miejsce przy miejscu,
przytrzymując za każdym razem
nasączoną watkę przez kilka sekund.
W przeszłości popełniałam błąd
i tarłam powieki nasączonym płatkiem,
chcąc od razu je oczyścić,
i zastanawiałam się, dlaczego eyeliner
nie chce zejść. Kiedy używasz trwałych
kosmetyków, ważne jest, aby środek do
demakijażu połączył się z produktem do
makijażu (najczęściej na bazie tłuszczu)
i go przeniknął – wtedy stanie się
łatwiejszy do usunięcia. Daj czas
kosmetykowi do demakijażu, by
odpowiednio zadziałał, i stosuj go
ostrożnie, zwłaszcza na skórze wokół
oczu, która jest najcieńsza, a przez to
najbardziej podatna na zmarszczki. Im
łatwiej zejdzie twój makijaż, tym
mniejsze prawdopodobieństwo, że
będziesz ciągnąć i tarmosić skórę.
Powinnaś poszukać produktu do
demakijażu na bazie olejków, a jeśli
używasz środka, który szczypie albo
w inny sposób podrażnia twoje oczy, od
razu się go pozbądź! Szczypanie nigdy
nie jest oznaką skutecznego działania –
to znak, że twoje ciało potrzebuje innej
pielęgnacji. Jeśli nosisz soczewki,
wyjmij je, zanim zaczniesz zmywać
makijaż.

Pierwsze oczyszczanie: olejek


myjący

Olejki myjące nie są złe, tylko źle


rozumiane jest ich działanie! Zachodnie
zasady pielęgnacji cery mówią, by
trzymać się z dala od wszystkiego, co
w nazwie zawiera słowo „olej" –
z obawy przed zatkanymi porami
i trądzikiem. Prawda jest jednak taka, że
olejki myjące mogą okazać się
prawdziwym błogosławieństwem dla
tłustej, wrażliwej i skłonnej do
wyprysków cery.
Zastosowanie ma tu podstawowa
zasada chemii: oliwa na wierzch
wypływa. Pomyśl o parkingu
w deszczowy dzień: na powierzchni
kałuż widać olej, który nie rozpuszcza
się w wodzie. Olej lubi się jednak
z olejem, więc olejek myjący może
przeniknąć i usunąć nadmiar sebum
i „tłuste" zanieczyszczenia, jak makijaż
czy krem do opalania.
Z olejkiem myjącym zetknęłam się
po raz pierwszy, kiedy dostałam go
w prezencie od mojej szczodrej
przyjaciółki z Korei. Pamiętam, jak
niezdarnie wysmarowałam nim twarz,
i na początku ten kosmetyk w ogóle mi
się nie podobał. Miałam wrażenie, że
dodaję tłuste substancje, zamiast je
usuwać. Jednak w chwili gdy zmyłam
olejek, stałam się jego fanką. Moja
skóra nie była ani tłusta, ani śliska.
Wydawała się czystsza i miększa,
a nawet wyglądała bardziej promiennie.
Przez następne kilka miesięcy ostrożnie
wydzielałam sobie zawartość
buteleczki, przekonana, że tak dobry
produkt na pewno trudno dostać i jest
drogi. Kiedy odkryłam, że każda firma
kosmetyczna w Korei produkuje swój
własny olejek myjący, a nawet kilka,
moje chomikowanie zastąpiła
rozrzutność. Chciałam wypróbować
wszystkie.
Teraz codziennie rano i wieczorem
używam kosmetyku myjącego na bazie
olejków (a kiedy podróżuję, mam z sobą
chusteczki nim nawilżone). Rankiem nie
stosuje się olejku myjącego do usuwania
makijażu – zmywa się sebum i pot, które
nagromadziły się w nocy, oraz resztki
produktów pielęgnacyjnych na noc.
Stosowanie olejku myjącego jest
całkiem proste: najpierw nakładasz
kosmetyk na dłonie i rozmazujesz na
twarzy, następnie okrężnymi ruchami
rozprowadzasz olejek po całej buzi
opuszkami palców. To naprawdę
przyjemne.
#sekretsoko: Możesz
użyć naturalnych
olejów, na przykład
rycynowego albo
kokosowego, aby umyć
twarz, ale
najprawdopodobniej
zostawią na skórze
tłusty film. Lepiej
używać specjalnych
olejków myjących,
skomponowanych tak,
by emulgowały
i dawały się łatwo
zmyć wodą.

Po dokładnym masażu twarzy


olejkiem myjącym dodaję do tego
kosmetyku odrobinę letniej wody, aby
zmienił się w emulsję. Choć olejki
myjące wydają się bardzo proste, ich
skuteczność to efekt zastosowania wielu
technologii i składników, zwykle
bowiem nie składają się z jednej
substancji. W połączeniu z wodą
większość olejków nabiera mlecznej
konsystencji i łatwo się zmywa (ciepłą
wodą, zimna sobie nie poradzi).
W drogeriach i sklepach
kosmetycznych na Zachodzie nie
znajdziesz jeszcze zbyt wielu olejków
myjących, ale to się szybko zmienia.
Obecnie moimi ulubionymi olejkami są
te w postaci stałej – nie skapują po
łokciach na całą umywalkę. Nakładasz
na dłonie niewielką ilość produktu
i rozcierasz go, aby stał się bardziej
płynny. Et voilà! Większość tych
kosmetyków nabiera konsystencji
emulsji w kontakcie z ciepłą wodą.

Wielozadaniowy masaż twarzy


Podczas oczyszczania, gdy twoje palce
z łatwością ślizgają się po skórze,
poświęć dodatkową minutę lub dwie na
zrobienie masażu twarzy i ciesz się
jeszcze lepszymi efektami. Masaż twarzy
poprawia krążenie i może się przyczynić
do uzyskania zdrowszego kolorytu cery.
Poza tym, jak już wspomniałam, to
bardzo miłe.
Pomyśl o swojej krwi jak
o prywatnej firmie cateringowej
pracującej dla całego ciała: to ona
dostarcza substancje odżywcze do serca
i pozostałych organów. W głębszych
warstwach skóry znajdują się drobne
naczynia krwionośne, ale w naskórku nie
ma żadnych. Kiedy masujesz twarz,
wspomagasz krążenie w głębszych
warstwach skóry. To szczególnie ważne,
jeśli mieszkasz w kraju o chłodniejszym
klimacie, i w zimie, ponieważ gdy jest
mroźno, krążenie zwalnia, co powoduje
sezonowe wysuszenie skóry.
Masuj twarz wzdłuż mięśni, a nie
w poprzek. Zacznij od miejsca pod
kośćmi policzkowymi, używając knykci
dwóch palców (dłonie zaciśnij
w pięści), i powoli kieruj się ku górze.
Naciskaj tak mocno, jak lubisz, bo
olejek zmniejszy ciśnienie i powstrzyma
szarpanie skóry.
Następnie, nadal używając knykci,
masuj twarz po obu stronach nosa, aż do
szczytu czoła, po czym kieruj się w dół
po obwodzie twarzy. Na koniec
opuszkami palców lekko wymasuj
obszar pod oczami – to pomoże
zlikwidować obrzęki. Zacznij od
grzbietu nosa i przesuwaj dłonie
w stronę skroni.
Kiedy skończysz masaż, zmyj olejek
myjący ciepłą wodą i osusz twarz,
delikatnie przykładając do niej ręcznik.
Powtarzam: pac, pac, pac, zamiast
pocierania ręcznikiem w górę i w dół,
co napina skórę w każdą możliwą
stronę. Nie chcesz nią szarpać, bo może
to prowadzić do powstania zmarszczek.
Szczerze mówiąc, nie ma wielu
danych dotyczących tego, jak
powtarzalne ruchy twarzy prowadzą do
zmarszczek, bo trudno to zbadać.
Ponieważ zmarszczki nie powstają
z dnia na dzień, trzeba by było
utrzymywać kontrolowane środowisko
badań przez ponad dwadzieścia lat albo
i więcej, aby uzyskać miarodajne
wyniki. Ale ja wierzę, że mimika ma
wpływ na pojawianie się zmarszczek.
Zresztą w tej dziedzinie najlepszym
ekspertem jest moja mama. Mam nawyk
marszczenia nosa, kiedy się śmieję.
Kiedy tylko mama mnie na tym
przyłapała, ganiła mnie i kazała
przestać. Nie zwracałam na to uwagi,
ale teraz, gdy spoglądam w lustro, nie
mogę przestać myśleć o tym, że miała
rację: marszczenie prowadzi do
zmarszczek, widzę dowody na moim
nosie.
Drugie oczyszczanie: kosmetyk na
bazie wody

Ta czynność jest ci prawdopodobnie


znana. Po tym, jak umyjesz twarz
olejkiem, użyj kosmetyku na bazie wody,
aby pozbyć się potu, kurzu lub innych
zanieczyszczeń, które jeszcze na skórze
pozostały.
Możesz użyć żelu myjącego lub
pianki – co wolisz i co wydaje się
najlepsze dla twojej skóry. Kiedy
stosujesz środek myjący na bazie wody,
nie ma znaczenia, jaką temperaturę ma
woda, którą spłuczesz kosmetyk. Tu
zdradzę pewien sekret: środek myjący,
który się pieni, niekoniecznie jest lepszy
od tego, który się nie pieni. Pienienie nie
wpływa na skuteczność produktu, nie
daje żadnych dodatkowych korzyści.
Firmy kosmetyczne produkują pieniące
się kosmetyki, aby dać ludziom to, czego
pragną: bąbelki, bąbelki i jeszcze raz
bąbelki.

Dwie małe literki ważne dla


oczyszczania: pH
Wiesz już, jak umyć twarz. Ale
czego użyć? Jako że środki myjące to
zasadniczy element procesu pielęgnacji,
wybranie odpowiedniego produktu jest
bardzo ważne. I nie mam na myśli tego,
czy kosmetyk będzie się ładnie
prezentować w łazience. Chodzi o jego
skład i pH.
Kiedy zrozumiesz, o co chodzi z pH
(co nie jest bardzo trudne), znalezienie
odpowiedniego kosmetyku to będzie
łatwizna. Wartość pH wskazuje stopień
kwasowości i zasadowości substancji
w skali od 0 do 14; 0 oznacza najwyższą
kwasowość, 14 najwyższą zasadowość,
7 – odczyn neutralny.
Zdrowa
skóra ma
lekko
kwasowy
odczyn,
zwykle pH
5,5. Jeśli
twoja skóra jest „zbyt kwaśna", łatwo ją
podrażnić, ma skłonność do wyprysków
i jest bardzo tłusta. Jeśli twoja skóra jest
„zbyt zasadowa", może wydawać się
szara, sprawia wrażenie przesuszonej
i łuszczy się. Równowaga jest tutaj
kluczowa.
Kiedyś uwielbiałam uczucie
ściągnięcia skóry po umyciu twarzy
pomarańczowym żelem
przeciwtrądzikowym. Pewnie też je
znasz – skóra trzeszczy przy każdym
uśmiechu lub marszczeniu brwi. Kiedyś
interpretowałam to jako znak, że
kosmetyk działa i że moje pory są
węższe, a nawet czystsze. Prawda jest
jednak taka, że napięta skóra to nie
oznaka czystości, a kłopotów. Kosmetyki
myjące, które mają zbyt wysoki odczyn
zasadowy, przesuszają cerę, gdyż
pozbawiają ją naturalnej warstwy
ochronnej i nawodnienia. Może to stać
się przyczyną podrażnień, ale także
sprawić, że gruczoły łojowe będą
próbowały naprawić sytuację,
produkując za dużo sebum. Nie tego
chciałaś, prawda?
Skórę pokrywa kwaśny płaszcz
ochronny − cienka bariera, którą tworzą
sebum i pot. Wiele czynników
środowiska (zanieczyszczenia, dym,
wiatr, woda) może wpłynąć na
wrażliwość skóry, ponieważ niszczą
kwaśny płaszcz ochronny, zwiększając
możliwość wystąpienia takich
dolegliwości jak egzema i trądzik
różowaty. Uszkodzenie kwaśnego
płaszcza ochronnego może być
przyczyną powstawania pryszczy
(bakteriom dużo łatwiej wniknąć
w skórę) oraz łuszczenia, bo skóra nie
jest w stanie utrzymać właściwego
poziomu nawilżenia.

SKŁADNIK W ROLI
GŁÓWNEJ:
nadtlenek benzoilu
Nadtlenek benzoilu
(benzoyl peroxide) to
częsty składnik
kosmetyków przeciw
wypryskom. Ma
właściwości
antybakteryjne i może
przenikać w głąb
mieszków włosowych,
aby zabijać bakterie
powodujące pryszcze.
Pamiętaj, że substancja
ta może podrażnić lub
przesuszyć skórę,
spowodować
zaczerwienienia,
łuszczenie i wywołać
inne niepożądane
skutki uboczne.

Właśnie dlatego potrzebujesz


specjalnego mydła do twarzy i nie
możesz używać kostki, która leży pod
prysznicem. Typowe mydło w kostce ma
wysoki odczyn zasadowy (pH 8–10)
i podrażnia delikatną skórę twarzy
i ciała. Z drugiej strony produkt myjący,
który ma niskie pH, też nie pomoże,
ponieważ lekka zasadowość jest
potrzebna, aby kosmetyk prawidłowo
rozpuszczał brud i skutecznie oczyszczał
cerę. Jeśli masz skórę normalną, to pH
środków myjących nie stanowi
problemu, ale osoby o cerze skłonnej do
wyprysków albo wrażliwej powinny na
pH kosmetyków uważać.
Odczyn pH wszystkich swoich
kosmetyków możesz sprawdzić
w bardzo prosty i niedrogi sposób (to
także
świetna
zabawa,
nawet
nieco

uzależniająca). W Internecie, w wielkich


supermarketach albo w aptekach można
kupić papierki wskaźnikowe do
określania pH – uniwersalne
i lakmusowe. Zanurz papierek w żelu do
twarzy albo emulsji nawilżającej, a jego
kolor szybko zacznie się zmieniać. Po
minucie dopasuj kolor do legendy pH
dołączonej do papierków. (Tak przy
okazji: tylko produkty na bazie wody
mają pH, nie trzeba więc sprawdzać
olejków myjących i nawilżających).

#sekretsoko: Skóra na
ciele jest grubsza
i mniej wrażliwa niż
skóra twarzy, co
tłumaczy, dlaczego
toleruje mydło
o wyższym pH. Mimo
to unikaj mydeł
i żelów pod prysznic,
które za bardzo
ściągają i wysuszają
skórę, a po kąpieli
zawsze stosuj balsam
nawilżający.

Tonizacja

Już dwukrotnie oczyściłaś twarz – teraz


czas na otwarcie toniku, żebyś mogła…
yyy… oczyścić skórę raz jeszcze!? Tak.
Ale wysłuchaj mnie do końca! Na tym
etapie pielęgnacji chodzi o pH twojej
skóry. Toniki mają za zadanie oczyścić
cerę i przywrócić jej równowagę
kwasowo-zasadową, którą naruszył
zasadowy kosmetyk myjący. Postęp
naukowy i technologiczny powoduje, że
mniej firm produkuje silnie zasadowe
kosmetyki oczyszczające. Nowoczesne
toniki przede wszystkim nawilżają skórę
i wzmacniają jej naturalną barierę
ochronną, aby długo pozostała gładka
i zdrowa.
Tonik, choćby nazywał się inaczej,
to nadal tonik. W Korei te najbardziej
popularne określane są na różne
sposoby: „serum aktywujące",
„odświeżacz", „zmiękczacz do skóry",
a nawet tylko słowem „skóra".
Wszystkie są bardzo delikatne i mają za
zadanie wspomaganie kwaśnego
płaszcza ochronnego oraz nawilżanie
cery. Zwykle są „wypełnione po brzegi"
składnikami odżywczymi, humektantami
(takimi jak gliceryna), które wiążą wodę
i pomagają skórze zachować
odpowiedni poziom nawilżenia,
i ceramidami odpowiedzialnymi za
elastyczność skóry.
Powinnaś używać toniku w swoim
porannym i wieczornym rytuale
pielęgnacyjnym (kiedy już oczyścisz
twarz). Pomyśl o toniku jak o szkole dla
porów skóry: daje im przewagę
i przygotowuje na to, co stanie się
później, zapewnia także lepsze
wchłanianie produktów do pielęgnacji.
Wyobraź sobie skórę jako wysuszoną
gąbkę. Jeśli nałożysz na nią ciężki krem,
gąbka go nie wchłonie – nie jest
przygotowana na wilgoć. Ale jeśli
zmoczysz gąbkę, krem wsiąknie dużo
łatwiej. Właśnie dlatego tonizacja to
świetny element codziennego rytuału
pielęgnacyjnego.
Używałam wielu toników
i nauczyłam się, że powinnam unikać
tych, które mają właściwości
ściągające, czyli zawierających duże
ilości alkoholu lub wyciągu z oczaru
wirginijskiego. Jeśli masz cerę tłustą,
uczucie odtłuszczonej skóry może
przypaść ci do gustu, ale nie wpadnij
w pułapkę. Alkohol hamuje zdolność
skóry do samodzielnej regeneracji, może
nawet powodować powstawanie
większej liczby stanów zapalnych
i trądziku.
Powróćmy do toniku za
osiemdziesiąt dolarów, który kupiłam
u Bloom ingdale'a: było w nim tyle
alkoholu, że pachniał jak płyn do
dezynfekcji, spowodował u mnie
wykwit kilku pryszczy oraz nadmierną
produkcję sebum. W końcu go
wyrzuciłam i przez długi czas w ogóle
nie używałam toników. Jednak kiedy
przyjaciółki z Korei nauczyły mnie
omijać produkty zawierające duże ilości
alkoholu, stałam się wierną fanką
nawilżających toników.
SKŁADNIK W ROLI
GŁÓWNEJ:
alkohol
Produkty zawierające
duże ilości alkoholu
denaturowanego
(zwykle zwanego
jedynie alkoholem) są
bardzo złe dla twojej
skóry, ponieważ
podrażniają ją, niszczą
jej barierę ochronną
i wspomagają
powstawanie wolnych
rodników. Nie myl go
z takimi alkoholami
jak alkohol cetylowy
i alkohol stearylowy
(należącymi do grupy
alkoholi
tłuszczowych), które
często stosuje się
w kosmetykach jako
środki zmiękczające,
mającymi pozytywne
działanie.
Czasem przelewam tonik do
buteleczki ze spryskiwaczem i rozpylam
kosmetyk na twarz i szyję. Potem
wklepuję go lekko palcami, co
umożliwia wchłonięcie wszystkich
nawilżających i łagodzących składników
i przygotowuje skórę do kolejnego etapu
pielęgnacji. Zerknij na stronę 124, gdzie
znajduje się lista moich ulubionych,
sprawdzonych toników, i odszukaj ten,
który jest najodpowiedniejszy dla twojej
cery.
POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: Park Soo Joo

SUPERMODELKA

Urodziłam się w Korei, ale


dorastałam na kalifornijskich
przedmieściach. W pracy mam
zawsze grubą warstwę makijażu,
więc w dni wolne zupełnie się
nie maluję. W te dni mój rytuał
pielęgnacyjny wygląda tak: dwa
lub trzy razy oczyszczam skórę
pianką myjącą, niekiedy używam
szczoteczki elektrycznej.
Spłukuję kosmetyk z twarzy,
spryskuję ją tonikiem albo
przecieram płatkiem
kosmetycznym zwilżonym
sprayem kokosowym, po czym
nakładam krem nawilżający
i odrobinę kremu pod oczy.
Kiedy pracuję, to zupełnie
inna historia: muszę zacząć od
zmycia makijażu. Używam do
tego Clean It Zero Classic marki
Banila Co. – olejku myjącego
w formie balsamu, który
wmasowuję w skórę. Ciepło
moich dłoni powoduje, że
balsam zmienia się w gładki
płyn. Rozpuszcza makijaż, dzięki
czemu łatwo go usunąć
chusteczkami do demakijażu
firmy Koh Gen Do. Po usunięciu
makijażu rozpoczynam mój
pielęgnacyjny rytuał. Ostatnio
bardzo lubię stosować
BeliefiTrue Aqua Moisturizing
Bomb. To żel-krem o lekkiej
konsystencji, który szybko się
wchłania i nie pozostawia
uczucia lepkości.
Zdarza się, że wracam do
domu tak wyczerpana, że
zasypiam z makijażem na twarzy.
Nikomu nie polecam.
Oczyszczanie jest bardzo
ważne, ponieważ czysta cera jest
niezbędna, aby zachować młodą,
pozbawioną wyprysków twarz.
Porządna higiena osobista nie
może zaszkodzić.
Od czasu do czasu nakładam
wieczorem na twarz maseczkę
w płachcie bawełnianej. Staram
się także mieć z sobą taką
maseczkę, kiedy czeka mnie
długi lot, ponieważ powietrze
w samolocie jest bardzo suche.
Właściwie nawilżona skóra jest
zdrowa i piękna i dobrze
wygląda także bez makijażu.
Moim celem jest malować się
jak najmniej.
Jeśli nie pracuję, ale czuję,
że powinnam się trochę bardziej
postarać, robię niewidoczny
makijaż. Wystarczy mi korektor
i odrobina różu na policzkach.
Nie maluję ust na jasny kolor,
wolę nieumalowane – tylko
upewniam się, że nie są
spierzchnięte. Moim ulubionym
balsamem do ust jest ten
rozdawany na pokładach
samolotów Korean Air – Davi
Napa. Nigdy nie wychodzę
z domu bez bibułek matujących.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
4

Magia złuszczania
(i jak być
specjalistką od K-
spa)

iedy byłam dzieckiem, mama co tydzień


myła szorstką myjką całe moje
K ciało, ale kiedy moje piersi, przez
długi czas nie większe niż ślady po
ugryzieniu komara, zaczęły rosnąć,
szorowanie przestało być mile widziane.
Oczywiście powinnam była
kontynuować koreańską tradycję
kąpielową, ale ja używałam tego, co
wszystkie moje przyjaciółki – miękkiej
gąbki i wielkiej butli owocowego żelu
pod prysznic.
Kiedy jednak zaczęłam chodzić do
sauny jako dorosła kobieta, nędzna
gąbka przestała mi wystarczać. Teraz
używam myjki takiej jak w dzieciństwie,
którą szoruję się pod prysznicem od stóp
do głów. Przekonałam się, że
złuszczanie skóry jest nie tylko
przyjemne, ale też mi służy.
Przez chwilę skupmy się na
kwestiach technicznych. Twoja skóra
w naturalny sposób zrzuca codziennie
miliardy komórek. (Martwe komórki są
jednym z głównych składników kurzu.
Ohyda, co?) Jeśli organizm nie będzie
w odpowiedni sposób pozbywać się
martwego naskórka lub jeśli ten proces
ulegnie spowolnieniu, twoja skóra stanie
się sucha i szara. Możesz też nabawić
się zatkanych porów, zaskórników
i wyprysków. Nawarstwianie się
martwych komórek naskórka może nawet
wywołać łuszczące się stany zapalne,
z powodu których makijaż nie będzie
wyglądał jednolicie i których nie da się
opanować kremami nawilżającymi.
Zabiegami złuszczającymi pobudzisz
naturalny proces zrzucania komórek
i wspomożesz regenerację naskórka –
dzięki temu twoja cera stanie się
gładsza, jaśniejsza i będzie miała
bardziej wyrównany koloryt. Możesz
złuszczać skórę codziennie, co tydzień
albo co miesiąc – wszystko zależy od jej
stanu.
Pozbywając się „nadmiaru
komórek", sprawisz, że balsamy
nawilżające i inne produkty będą łatwiej
się wchłaniać. Kiedy twój kosmetyk nie
musi przedzierać się przez warstwę
martwych komórek, od razu trafia do
głębszych warstw skóry, a ta utrzymuje
odpowiedni poziom nawilżenia.
Złuszczanie może również wspomóc
stymulację produkcji kolagenu
(zapewniającego jędrność
i elastyczność), poprawić krążenie
i zmniejszyć występowanie drobnych
i głębokich zmarszczek. Jeśli masz
tłustą, trądzikową skórę, złuszczanie
pomoże ci pozbyć się martwych
komórek, które zatykają pory,
powodując powstawanie wągrów
i wyprysków.

Chemiczny czy
mechaniczny: najlepszy
peeling dla twojej skóry
Tak jak wspomniałam wcześniej,
omawiając kosmetyki myjące, skóra na
ciele jest grubsza niż skóra na twarzy –
nie chcesz pracować nad łokciami
i policzkami z taką samą werwą czy tymi
samymi narzędziami. Są dwa sposoby
złuszczania skóry: mechaniczny
i chemiczny. Do mechanicznego
złuszczania skóry twarzy stosuje się
peelingi albo szczoteczki elektryczne (na
przykład marki Clarisonic), a do ciała −
koreańskie matki uzbrojone w szorstkie
rękawice i używające całej swojej siły,
aby zdrapać wszystkie martwe komórki.
Mechaniczne złuszczanie jest dobre dla
skóry normalnej i mieszanej. Uważaj na
tę metodę, jeśli masz świeże wypryski
albo suchą lub wrażliwą skórę.

#sekretsoko: Jeśli
skóra często jest
czerwona, spuchnięta
i swędzi, możesz mieć
egzemę. Wtedy trzymaj
się z daleka od
mechanicznych
i chemicznych
peelingów, skup się za
to na nawilżaniu
i ochronie skóry.

Niestety, mechaniczne złuszczanie


może podrażnić skórę, powodując, że
gruczoły łojowe produkować będą
więcej sebum i w konsekwencji
powstanie więcej pryszczy. Jeśli masz
świeże wypryski (czyli takie z białym
czubkiem), unikaj mechanicznego
złuszczania, jeśli nie chcesz, aby pryszcz
pękł, a bakterie rozprzestrzeniły się po
reszcie twarzy.
W kosmetykach złuszczających
szukaj takich składników jak cukier,
jojoba lub owies, bo są dość łagodne
dla skóry. Peelingi z orzechów lub
pestek moreli, choć są popularne,
posiadają granulki, które mogą mieć
ostre krawędzie i uszkodzić twoją cerę.
Jeśli używasz obrotowej szczoteczki
albo myjki złuszczającej, powinnaś
korzystać z niej podczas drugiego
oczyszczania twarzy, przy stosowaniu
kosmetyku na bazie wody. Jeśli używasz
peelingu, wykonaj dwukrotne
oczyszczanie, po czym użyj peelingu
zgodnie z instrukcją na opakowaniu,
zmyj go i zastosuj tonik.
Chemiczne złuszczanie to usuwanie
martwego naskórka za pomocą kwasów
lub enzymów. Składniki te rozpuszczają
lipidy, które działają jak klej i łączą
martwe komórki naskórka. Niektóre
kwasy dostają się nawet głęboko do
porów skóry, aby usunąć z nich sebum,
co jest świetnym bonusem, ponieważ
martwe komórki nie znajdują się jedynie
na powierzchni skóry.
W składzie chemicznych
kosmetyków złuszczających znajdziesz
α-hydroksykwasy (AHA) i β-
hydroksykwasy (BHA). Do α-
hydroksykwasów należą kwas glikolowy
oraz kwas mlekowy – oba można
znaleźć w produktach pielęgnacyjnych
w stężeniach od pięciu do piętnastu
procent. Stężenie wynoszące dwanaście
procent i więcej oznacza, że kosmetyk to
peeling chemiczny.

#sekretsoko: Jeśli
chcesz czegoś jeszcze
łagodniejszego, szukaj
peelingów
enzymatycznych (na
przykład z bromeliną
i papainą, które
pochodzą z owoców).
Enzymy to alternatywa
dla kwasów – trawią
białka pomiędzy
komórkami skóry, aby
wspomóc ich
rozluźnienie
i usunięcie tych
martwych.

Kwas glikolowy ma mniejsze


cząsteczki niż kwas mlekowy, więc
bardzo szybko przenika w głąb porów
skóry, co może wywołać podrażnienie.
Kwas mlekowy ma większe cząsteczki,
które przenikają wolniej, dzięki czemu
jest delikatniejszy niż kwas glikolowy.
Jednym z β-hydroksykwasów jest
kwas salicylowy – świetny dla skóry
tłustej, skłonnej do wyprysków,
ponieważ rozpuszcza tłusty film
i oczyszcza zatkane pory, a do tego
działa przeciwzapalnie
i przeciwbakteryjnie. Większość
produktów pielęgnacyjnych
zawierających kwas salicylowy można
nałożyć na twarz i na niej pozostawić,
jeśli stężenie kwasu wynosi od jednego
do dwóch procent. Specyfiki o wyższym
stężeniu należy spłukać. Raz jeszcze:
umiar w stosowaniu kosmetyków
z kwasem salicylowym jest kluczowy,
nadużywanie ich może wysuszyć skórę.
Chemicznych kosmetyków
złuszczających należy używać po
oczyszczeniu skóry i wklepaniu toniku.
Nakładaj je ostrożnie, omijając okolice
oczu, bo w tych miejscach skóra jest
bardzo wrażliwa, po czym dokończ swój
codzienny rytuał pielęgnacyjny. Jeśli
używasz kosmetyków z retinolem albo
produktów wydawanych na receptę,
zapytaj lekarza, czy możesz je stosować
razem z kosmetykami zawierającymi
kwasy lub enzymy.

#sekretsoko: Zarówno kwas


glikolowy, jak i mlekowy
mają właściwości
nawilżające, co oznacza, że
możesz walczyć z oznakami
starzenia i nadmierną
pigmentacją, jednocześnie
utrzymując odpowiedni
poziom nawilżenia skóry
podczas złuszczania. Niezły
bonus.

Martwa skóra: naturalny


filtr przeciwsłoneczny

Po zastosowaniu chemicznego lub


mechanicznego kosmetyku
złuszczającego nie wolno zapomnieć
o nawilżaniu! Peelingi osłabiają
naturalną barierę skóry, więc trzeba ją
wzmocnić i zabezpieczyć dobrym
kremem.
Choć złuszczanie jest bardzo ważne,
powinnaś wiedzieć, że martwe komórki
naskórka działają jak naturalny filtr
przeciwsłoneczny, a pozbycie się ich
sprawia, że stajesz się podatna na
promieniowanie UV. Jesteś wtedy
bardziej narażona na szkodliwe
działanie słońca, w tym nadmierną
pigmentację. Dlatego bardzo ważne jest,
abyś po złuszczaniu regularnie
smarowała się kremem SPF 30
(przynajmniej). Bądźmy jednak szczere:
powinnaś używać kremu z filtrem
codziennie, bez względu na to, czy dzień
wcześniej zrobiłaś peeling, czy nie
(więcej na ten temat w rozdziale
szóstym).

Głębsze złuszczanie: witaj


w świecie koreańskich spa

Spa to kamień węgielny koreańskiej


kultury piękna. Koreańskie spa, zwane
również K-spa, istnieją na całym
świecie, w centrach wielkich miast i na
przedmieściach, gdzie mieszka wielu
Koreańczyków. Możesz je znaleźć
w taki sam sposób jak zwykłe spa:
popytaj znajomych, poszukaj
rekomendacji w czasopismach, poczytaj
w sieci opinie klientów. To tyle, jeśli
chodzi o podobieństwa.
Nawet jeśli nigdy nie byłaś w spa,
wiesz pewnie z filmów i seriali, jak to
może wyglądać – bogate zarozumiałe
damy piją napoje z antyoksydantami
w niemal całkowitej ciszy, a na
powiekach mają plasterki ogórka.
Teraz przygotuj się na jjimjilbang–
to koreańskie słowo w wolnym
tłumaczeniu oznacza „nagrzany pokój" –
i wybij sobie z głowy wszystkie
wcześniejsze wyobrażenia. Jjimjilbang
to instytucja dla rodzin i grup, nie
będziesz się więc odziewać
w luksusowy szlafrok i relaksować
w samotności, wśród otaczających cię
odgłosów ptaków (lecących z CD).
Jjimjilbang to miejsca spotkań wielu
pokoleń, do których ludzie przychodzą,
by się umyć i zrelaksować
w towarzystwie matek, córek, sióstr,
ojców, synów, braci, kuzynów,
przyjaciół, a nawet ukochanych.
Spotkanie w spa czterolatka jest równie
prawdopodobne jak spotkanie
siedemdziesięcioczterolatka.
Do koreańskiego spa można się
wybrać na cały dzień. Zamiast
zarezerwować konkretny zabieg i wyjść,
kiedy się skończy, w K-spa możesz coś
zjeść, poczytać i zdrzemnąć się.
Większość z nich otwarta jest
dwadzieścia cztery godziny na dobę,
więc możesz tam zostać choćby do rana.
Jeśli jesteś zupełną nowicjuszką
i nie wiesz, czego się spodziewać,
pierwsza wizyta w koreańskim spa
może być nieco irytująca (jest tam dużo
ludzi i dużo nagości, więc skromność
najlepiej zostawić za drzwiami), ale
kiedy już wiesz, co cię tam czeka,
możesz się od niego szybko uzależnić.
Pozwól, że opowiem ci, jak wygląda
dzień w K-spa:

Rejestracja

W koreańskich spa są osobne


pomieszczenia dla kobiet i mężczyzn, ale
i takie, gdzie wszyscy mogą przebywać
razem. Kiedy wejdziesz do spa,
najprawdopodobniej dostaniesz kluczyk
z numerem przydzielonej ci szafki na
ubrania i rzeczy osobiste, jak również
strój do stref koedukacyjnych.
Mężczyźni i kobiety dostają zestawy
w odmiennych kolorach, składające się
z szortów i koszulki, które stanowią coś
pośredniego pomiędzy piżamą a strojem
do ćwiczeń. Nie są może najpiękniejsze,
ale za to wygodne.

Prysznic

W szatni ściągniesz z siebie codzienne


ubrania – ale nie zakładaj od razu stroju
ze spa. Tu pojawia się element nagości.
Kiedy będziesz już naga jak cię pan Bóg
stworzył, musisz iść pod prysznic, żeby
się umyć, zanim wejdziesz do kąpieli
albo do sauny. Dzięki temu setki ludzi
nie wnoszą dzień w dzień ulicznego
brudu do basenów. Myjesz włosy, twarz
i ciało, i to bardzo dokładnie.

#sekretsoko: Niektóre
spa zapewniają
szampony, odżywki
i mydło. Możesz
wcześniej zadzwonić,
aby sprawdzić, czy
trzeba przynieść swoje
kosmetyki, a jeśli
jesteś wybredna, i tak
weź je z sobą.

Idąc pod prysznic, pewnie


zauważysz, że w K-spa nagość traktuje
się nieco inaczej niż w szatni na siłowni,
gdzie ludzie starają się przebrać i umyć
tak szybko, jak to możliwe, by do
minimum ograniczyć krępujące momenty.
W koreańskim spa kobiety chodzą nago,
rozmawiają nago, a nawet pomagają
sobie przy myciu – to normalne, że
przyjaciółki albo osoby z tej samej
rodziny stoją gołe i wzajemnie szorują
sobie plecy myjkami złuszczającymi.
Za pierwszym razem możesz się
poczuć nieco onieśmielona, ale miejmy
nadzieję, że to minie, kiedy zobaczysz,
jak komfortowo czują się inne kobiety,
i kiedy przekonasz się, że wszyscy są
zbyt zajęci szorowaniem swoich ciał, by
zwracać uwagę na ciebie i twoje
wstydliwe miejsca.

Strefa mokra

Z szatni trzeba iść do strefy mokrej (z


osobnymi salami dla kobiet i mężczyzn),
w której znajdują się baseny i wanny
z hydromasażem. W każdym basenie i w
każdej wannie woda ma inną
temperaturę, od letniej po naprawdę
gorącą. Baseny i wanny nie zawsze są
wypełnione wodą – popularne są
kąpiele w naparze z bylicy, który ponoć
poprawia krążenie i łagodzi stany
zapalne. W niektórych spa można
skorzystać z biczy wodnych, by
złagodzić ból stawów i poprawić
krążenie.
Prawdopodobnie w strefie mokrej
będą również tradycyjne suche sauny
i łaźnie parowe oraz baseny do zimnych
kąpieli (choć takie kąpiele są szokujące
dla organizmu, wspomagają przepływ
krwi i limfy).

Zabiegi złuszczające

Większość K-spa oferuje różnorodne


zabiegi upiększające: od masaży po
maseczki. Klasyczne (mechaniczne)
złuszczanie skóry to jeden z moich
ulubionych i najbardziej hardkorowy –
może on okazać się nieco szokujący,
jeśli słysząc słowo „zabieg",
wyobrażasz sobie osobny pokój
i świece zapachowe.
Jeśli

zapiszesz się na klasyczne złuszczanie,


najprawdopodobniej zostaniesz
poproszona, by poczekać w strefie
mokrej na swoją kolej, a po jakimś
czasie ktoś wywoła twój numer albo
przyjdzie po ciebie.
Kobiety (a w części dla mężczyzn
panowie), które przeprowadzają zabieg
złuszczający, zwykle mają na sobie strój
roboczy w postaci czarnej bielizny (nic
seksownego, wyobraź sobie
zasłaniające ile się da babcine majtki)
i zazwyczaj się nie patyczkują.
Kiedy wywołają twój numer,
przejdziesz do sali zabiegowej i
położysz się na przykrytym folią stole do
masażu.
Kiedy tylko to zrobisz, wyleją na
ciebie wiadro ciepłej wody, po czym
zaczną cię szorować od stóp do głów –
z siłą i zaangażowaniem. Kobiety każą
ci rozsunąć nogi, aby mogły
wyszorować wewnętrzną stronę ud,
i choć możesz się nieco krępować,
pomyśl, że robią to kilkadziesiąt razy
dziennie i niczym ich nie zaskoczysz.
Pewnie zdziwi cię to, że naprawdę
jesteś w stanie zobaczyć martwe
komórki skóry, które są z ciebie
zdzierane, w postaci ohydnych szarych
grudek. To obrzydliwe, owszem, ale
sprawia też pewną przyjemność.
W koreańskim złuszczaniu całego ciała
jest pewna surowość, ale ja wyobrażam
sobie, że to moja ciotka, która zna mnie
od lat, szoruje mnie do czysta.
Większość zabiegów kończy się
szybkim masażem głowy i szyi oraz
umyciem włosów. Po wszystkim
zejdziesz ze stołu, czując się lżejsza
o pięć kilo, a twoje ciało będzie wręcz
lśnić.
Jeśli jeszcze nie wyraziłam się dość
jasno, to powtórzę: zostaniesz naprawdę
mocno i dokładnie wyszorowana. Jestem
dość odporna na ból, więc
w najmniejszym nawet stopniu nie
odczuwam tego zabiegu jako bolesnego,
ale każdy jest inny. Niektóre moje
przyjaciółki o wrażliwej skórze
wychodziły ze spa czerwone jak rak i na
skraju łez.

#sekretsoko:
W większość K-spa
używa się myjek
złuszczających do
ciała, które są
w gruncie rzeczy
dużymi jaskrawymi
rękawicami z wiskozy.
Myjki te to koreański
wynalazek, ale
materiał, z którego
szyto je w latach
sześćdziesiątych,
sprowadzano z Włoch
– stąd często nazywane
są myjkami włoskimi.
Możesz kupić sobie
takie myjki przez
Internet i korzystać
z nich w domu. Na
Amazonie lub eBayu –
jedynie za dolara.

Najważniejsze, byś miała


świadomość, co jest dla ciebie
najlepsze, i powiedziała o tym kobiecie
w czarnej bieliźnie. Jeśli coś cię zaboli
albo jeśli poczujesz, że za mocno
szoruje, nie dowie się o tym, jeśli jej nie
powiesz. Raz jeszcze powtórzę
najważniejszą w K-spa zasadę: nie
wstydź się!

Strefa rodzinna
Kiedy po intensywnym złuszczaniu
będziesz już supergładka, włożysz
otrzymany strój i przejdziesz do
wspólnej, koedukacyjnej części spa.
Zobaczysz całe rodziny, osoby, które
przyszły same, i pary − wylegujących się
za wszystkie czasy. Czytają komiksy,
oglądają seriale, plotkują albo drzemią.
Jedną z fajnych rzeczy w tej strefie jest
podgrzewana podłoga, można i na niej
przysnąć. Widzi się i słyszy ludzi
pochrapujących w najlepsze, otoczonych
ogólnym chaosem, leżących na macie
albo na rozkładanym fotelu lub opartych
o poduszkę w kształcie kostki.
W wielu koreańskich spa są bary
z przekąskami albo świetnie działające
restauracje, w których dostaniesz niemal
wszystko: od pieczonych jajek, przez
naengmyeon (długi, cienki makaron
w schłodzonym bulionie) z banchanami,
czyli zestawem dodatków, po desery, jak
patbingsu (czerwona fasola z suchym
lodem i skondensowanym mlekiem).
Częstą praktyką jest, że rachunek zostaje
dołączony do numeru szafki, nie musisz
więc mieć cały czas przy sobie gotówki
ani karty płatniczej – wystarczy, że
zamawiając posiłek, podasz numer
szafki, a za wszystko zapłacisz przy
wyjściu.
W koreańskiej kulturze nie istnieje
coś takiego jak „zbyt długa wizyta
w spa". W Korei jjimjilbang to także
bezpieczna przystań dla pracowników
korporacji – zarówno kobiet, jak
i mężczyzn – którzy przychodzą tam, bo
są zbyt zmęczeni albo zbyt pijani na
długą jazdę do domu i z powrotem do
pracy następnego ranka. Spa są oblegane
w zimie, kiedy ludzie chcą nacieszyć się
podgrzewaną podłogą.

Suche sauny

W strefie rodzinnej zobaczysz kilkoro


drzwi, które prowadzą do różnych saun.
Temperatury w nich wahają się od
piętnastu do dziewięćdziesięciu trzech
stopni Celsjusza. Kąpiele parowe
wspomagają prawidłowy odpoczynek,
procesy gojenia i odmładzania.
Każde koreańskie spa jest inne, ale
układ saun powinien być mniej więcej
taki: sauna solna, pełna minerałów
pomagających na schorzenia skóry;
sauna jadeitowa, ponoć pomagająca
zmniejszyć napięcie mięśni; sauna
gliniana, z tysiącami glinianych kulek,
w których możesz się zanurzyć, aby
poczuć otulające cię zewsząd ciepło;
bulgama – przebywanie w niej
przypomina pieczenie się w glinianym
piecu do pizzy nagrzanym powyżej
dziewięćdziesięciu stopni. We
wszystkich tych saunach należy mieć na
sobie piżamkę. W każdej z nich można
zostać jak długo się chce, ale zalecany
czas to od dziesięciu do dwudziestu
minut. Jeśli nie korzystałaś wcześniej
z sauny, zacznij od krótkich sesji
i stopniowo przyzwyczajaj się do
dłuższych. Pamiętaj, że wysoka
temperatura na każdego działa inaczej.
Jeśli zrobi ci się słabo albo poczujesz
zawroty głowy, bulgama może nie być
dla ciebie, nawet jeśli obok smacznie
pochrapuje sobie jakaś starsza pani.
Możesz zakończyć wycieczkę po
saunach pobytem w igloo – zimno
ujędrnia skórę. Zmiana temperatury
wyrwie cię też z półsnu wywołanego
ciepłem, koreańskimi serialami
i naengmyeonem i przygotuje cię na
powrót do rzeczywistości.

Koreańska kultura
wspólnoty

Kiedy planowałam przeprowadzkę do


Korei, rodzice i przyjaciele martwili
się, że będę samotna. Okazało się, że nie
mieli racji, choć też nie do końca się
mylili.
Na samym początku dużo czasu
spędzałam sama w mojej małej
kawalerce (zwanej także „biurotelem",
co jest zbitką słów „biuro" i „hotel",
a odnosi się do lokalu mieszkalnego
w wielofunkcyjnym budynku) niedaleko
firmy. Na jej wynajęcie wydałam sporo
(moje nędzne życiowe oszczędności),
nie miałam więc innego wyjścia, jak
kupić większość mebli od ekspatów,
którzy wyprzedawali je po bardzo
niskich cenach, kiedy przychodziła pora
na powrót do domu.
W skład wyposażenia mojego
mieszkania wchodziły mały składany
stolik ogrodowy i ogrodowa ławka,
których używałam jako jadalnianego
stołu i krzesła. Niespełna pół metra od
stołu znajdował się materac, a zaraz
obok niego − kuchnia. Nie muszę chyba
mówić, że o przygotowywaniu bardzo
aromatycznych potraw musiałam
zapomnieć, bo inaczej moja piżama,
włosy i skarpetki pachniałyby jak
smażona ryba z wczorajszej kolacji.
Szybko nauczyłam się, żeby nie
gotować w mieszkaniu; na szczęście
okazało się, że w Korei jest mnóstwo
restauracji i barów oferujących dania na
wynos – tyle co na Manhattanie, a może
nawet więcej. Zamawiałam jedzenie do
domu i po kilku minutach ktoś dostarczał
mi świeży ramen z czarną fasolą
i wieloma dodatkami, i to na
prawdziwych talerzach. Po zjedzeniu
posiłku zostawiałam brudne naczynia
w torbie za drzwiami, a dostawca
zabierał je z sobą przy następnej okazji.
Niebo, zwłaszcza kiedy jest się na kacu.
Seul nieco przypominał mi
Manhattan – wszędzie ludzie, sklepy
i knajpki. Z mieszkania miałam tylko
kilka kroków do piekarni, kawiarenek
i sklepików pełnych pysznych przekąsek.
Rodzinne restauracje, które serwowały
domowe, poprawiające nastrój
i niedrogie dania, były na każdym kroku.
Pomijając kilka dań fastfoodowych (jak
te z sieci restauracji In-N-Out, na które
wciąż mam przemożną ochotę, nawet
teraz, kiedy mieszkam na Wschodnim
Wybrzeżu), zwykle nie tęskniłam za
potrawami niekoreańskimi, bo były
równie łatwo dostępne. Pizze, pasty, pad
tai i tacos smakowały – mówię to z ręką
na sercu – równie dobrze jak w Stanach.
Tak jak się spodziewałam,
koreańskie jedzenie było palce lizać.
Mogłam wybierać spośród gorących
potrawek, znad których unosiła się para,
ciągnących się ciasteczek ryżowych
i dań ze świeżych warzyw – i jeść do
woli, bo moje ulubione potrawy
przeznaczone były do tego, by się nimi
dzielić. Półmiski koreańskich dań
z grilla i pikantne potrawki, jak budae
jjigae, sprzedawano tylko w porcjach
rodzinnych. Potrafię dużo zjeść, ale
„grill dla dwojga" był ponad moje
możliwości.
Szybko przekonałam się, że jedzenie
to niejedyna rzecz w Korei, którą należy
się dzielić z innymi, i że spędzanie czasu
z rodziną i przyjaciółmi ma ogromną
wartość. To dlatego spa otwarte są dla
wszystkich. Po co chodzić tam, gdzie nie
możesz zabrać z sobą córki i babci?
Chociaż w przeszłości nigdy nie
przeszkadzało mi samotne jedzenie
w restauracjach, w Korei czułam się
skrępowana, siedząc sama w
zatłoczonej knajpce, gdy wokół mnie
grupki osób piły drinki i dzieliły się
półmiskami mięsa i kociołkami zupy. To
nowe dla mnie uczucie sprawiło, że
zaczęłam jeść w ekspresowym tempie.
Staranniej planowałam też spotkania
z przyjaciółmi, chcąc, aby posiłki
składały się z możliwie jak największej
liczby rodzinnych porcji.
Moich znajomych z pracy zawsze
ciekawiło, jak sobie radzę, ponieważ
Koreańczycy zazwyczaj wyprowadzają
się z rodzinnego domu dopiero po
ślubie, gdy chcą założyć własną rodzinę.
Dwudziestokilkuletniej mnie zupełnie
nie przeszkadzało jedzenie ramenu przed
telewizorem – mieszkałam sama od
osiemnastego roku życia – ale wielu
Koreańczykom mój los wydał się
niesamowicie smutny, a ja samotna.
Koreańczycy zawsze wydawali mi
się bardzo sentymentalni: nieraz
widziałam pary śpiące na łyżeczkę
w jjimjilbangu albo zakochanych
tulących się w rogu kawiarni,
oglądających wspólnie serial na
iPadzie. Kiedy jednak dotarło do mnie,
że zakochani nie mają właściwie
prywatności, dopóki się nie pobiorą,
nabrało to dla mnie sensu. Ciężko
spędzać czas z przyjaciółmi albo
z chłopakiem w domu, kiedy rodzice są
tuż obok, za blisko twoich licealnych
problemów.
Byłam przyzwyczajona do pośpiechu
panującego w amerykańskich
kawiarniach, gdzie pytanie o hasło do
Wi-Fi było niemal krępujące. Jednak
w koreańskich kafejkach nikomu nie
przeszkadza, jeśli posiedzisz dłużej,
a nawet jesteś do tego zachęcany.
Wkrótce kawiarnie stały się moim
drugim salonem i preferowaną przeze
mnie przestrzenią do pracy, czytania lub
nadrabiania zaległości w odpowiadaniu
na maile.
Dzisiaj myślę, że to wspólnotowy
rys koreańskiej kultury ujął mnie za
serce. Nie było przy mnie najbliższej
rodziny, ale dalsi krewni i nowi znajomi
sprawili, że poczułam się tak, jakbym
zawsze była obecna w ich życiu. Po roku
nie miałam wątpliwości, że mnie
i moich znajomych z pracy łączył jeong,
co oznacza mniej więcej „zaczepną
czułość". Kiedy ktoś z nich pytał:
„Dlaczego twój koreański nadal jest taki
straszny?", albo droczył się, mówiąc:
„Wiesz, chłopak, z którym się umówiłaś,
jest dla ciebie zbyt przystojny", nie
obrażałam się – traktowali mnie tak,
jakby byli moimi kuzynami, którzy znają
mnie całe życie.
Na szczęście, kiedy tyko dopada
mnie tęsknota za tym miłym uczuciem,
mogę wybrać się do jednego
z nowojorskich koreańskich spa. Nie
znajdę tam pewnie ani jednej osoby,
która mnie obrazi, bo wszyscy bardzo
mnie lubią, ale mogę włożyć dziwną
piżamę i zdrzemnąć się na podgrzewanej
podłodze w jjimjilbangu, śniąc o budae
jjigae i hotteokach (słodkich
naleśnikach) w Seulu.

POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: India-Jewel
Jackson
REDAKTOR ZARZĄDZAJĄCA
W HEARST MAGAZINES DIGITAL
MEDIA

Pobyt w zachodnim spa ma


służyć rozpieszczaniu się
i relaksacji, podczas gdy wizyta
w koreańskim spa służy celom
towarzyskim. Przesiadujesz
w kąpieli, głęboko się
oczyszczasz, a przy okazji
dowiadujesz się, co słychać
u znajomych. Odkryłam K-spa,
kiedy szukałam w Nowym Jorku
spa otwartego przez całą dobę –
chciałam umówić moją mamę na
masaż o północy, aby wyjątkowo
rozpocząć obchody jej urodzin.
Jedynym miejscem, które
oferowało taką usługę, było spa
w Koreatown. Po przejrzeniu
bogatej oferty postanowiłam
pójść do spa razem z mamą i od
tamtej pory jestem zakochana
w K-spa!
Moja skóra wydaje się
wręcz nienaturalnie miękka po
złusz czeniu całego ciała.
Uwielbiam to, jaka czysta się
czuję po zakończeniu zabiegu.
Jak na ironię, nie znoszę, że
muszę być naga, aby tego doznać.
Nigdy nie będę się czuć dobrze,
paradując na golasa przed pięć
dziesięcioma obcymi kobietami,
bez względu na to, ile razy już to
robiłam.
Jedna rzecz: gdy odwiedzasz
koreańskie spa, w Nowym Jorku,
Los Angeles czy Seulu, przygotuj
się na barierę językową. Nie jest
to wielki problem – szeroka
gama usług i żywiołowa
gestykulacja sprawiają, że język
piękna staje się uniwersalny. I,
koniec końców, wszystko zawsze
się udaje!
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
5

Chok chok:
nawilżanie, czyli
sztuka lśniącej cery

oreanki tak bardzo lubią


K promienną, lekko błyszczącą cerę,
że istnieje na nią specjalne określenie:
chok chok. Chok chok nie odnosi się
tylko do skóry, to także określenie
czegoś, co jest wilgotne. W Korei taki
„pełen blasku look" jest bardzo
pożądany; na Zachodzie od wieków
starano się maksymalnie zmatowić cerę
– za pomocą baz matujących, podkładów
i pudrów. Kiedy jednak doświadczysz
efektu chok chok, uznasz, że nie tylko
czujesz się w swojej skórze lepiej, ale
i lepiej wyglądasz.
Pełna blasku kontra tłusta
i śliska

W Seulu często spotykałam się


z przyjaciółkami na Garosu-gil,
popularnej, wysadzanej drzewami ulicy
z niezliczonymi kawiarenkami,
restauracjami i butikami. Przy stoliku
zastawionym ciepłymi latte i ciastkami
rozmawiałyśmy zwykle o wszystkim i o
niczym: o parze, która zerwała
zaręczyny z powodu przepowiedni
jasnowidza, o najnowszym matjibie
(„pysznym domu", czyli bardzo
chwalonej restauracji) i oczywiście
o urodzie. Polecałyśmy sobie kosmetyki,
jakbyśmy były maklerami z Wall Street
i wymieniały tajne giełdowe informacje,
przewidywałyśmy, co stanie się nowym
kosmetycznym hitem: „Ten nowy
kompakt z poduszeczką jest genialny –
niedrogi, a do tego wyprzedał się od
razu i tygodniami nie można go było
nigdzie dostać!". Nie brakowało też
rozmów o pibu innych (koreańskie
słowo na określenie skóry): „On
umawia się z nową dziewczyną.
Widziałyście jej niesamowitą pibu?".

Zawsze ktoś wyciągał telefon, żeby


poprzeć swoje zdanie zdjęciem, i na
początku nie mogłam zrozumieć, co
powoduje tyle komentarzy i zazdrości.
Jasne, skóra takiej a takiej nowej
dziewczyny czyjegoś byłego chłopaka
wyglądała niesamowicie, ale czy nie za
bardzo się błyszczała? O ile wiem,
tłusta skóra nie jest w modzie.
Czy nie dlatego produkuje się
bibułki matujące?
Jednak im więcej czasu spędzałam
z koreańskimi znajomymi i im więcej
kobiet obserwowałam, tym wyraźniej
widziałam, że ich czoła nie są tłuste
i śliskie, a delikatnie wilgotne,
z błyszczącą poświatą. Zdrowa, gładka
jak u dziecka i promienna cera –
przeciwieństwo matowej skóry. Dla
kogoś, kto spędził większą część życia
z puszkiem do pudru przy twarzy,
rozpaczliwie przykładając do skóry
bibułki matujące, to był prawdziwy
przewrót (przynajmniej jeśli chodzi
o urodę).
Nie chciałam ślepo podążać za
koreańską modą, ale kiedy myślałam
o chok chok, zrozumiałam, że nie jest to
kolejny trend, który prędzej czy później
przeminie, a cel nowoczesnej
pielęgnacji. Byłam przyzwyczajona do
matowienia skóry ciężkimi
kosmetykami, aż zaczynała pękać, ale
kiedy sięgnęłam po nawilżające
produkty do twarzy, nie tylko
zauważyłam różnicę – poczułam ją. Cera
zdawała się świeża i nie musiałam się
już martwić, że dolna połowa mojej
twarzy odpadnie, jeśli zbyt radośnie
będę się śmiać z jakiegoś żartu.
Jesteś już zaznajomiona
z oczyszczaniem, tonizowaniem
i złuszczaniem skóry – istotnymi etapami
pielęgnacji. Co jest jednak prawdziwą
rewolucją? Nawadnianie i nawilżanie.
Właściwie wszystko, czego nauczyłaś
się do tej pory, było jedynie preludium
do następnego etapu, pewnego rodzaju
kosmetycznym supportem. Gwiazdami
wśród produktów upiększających są te,
które nawilżają skórę i pomagają jej
wiązać wodę.
Jeśli tak jak ja należysz do pokolenia
YouTube'a (a nawet jeśli nie należysz),
pomoże ci pewnie wizualizacja. Bardzo
proszę: wyobraź sobie skórę jako
ulubiony skórzany but (wiem, wiem, ale
poczekaj chwilę…). Jeśli nie będziesz
go odpowiednio polerować pastą, skóra
w końcu zacznie pękać, a nawet
odchodzić. Powierzchnia buta stanie się
szorstka, a kolor wyblaknie. Nikt –
powtarzam: nikt – nie chce, żeby jego
twarz wyglądała jak stary bucior.

Twoja cera w pewnym sensie


przypomina skórę licową: jeśli będziesz
regularnie dbać o jej nawilżenie
i miękkość, z czasem zauważysz różnicę;
jeśli nie zapewnisz jej izolacji, która
utrzyma wodę w głębszych warstwach
skóry, i nie będziesz jej chronić, życie
odciśnie na niej swoje piętno.
Odpowiednie nawodnienie skóry
pomaga zredukować widoczność
zmarszczek, nawilżona cera jest
jędrniejsza, bardziej napięta. Nie, nie
oznacza to, że wystarczy, że maźniesz się
balsamem, a twoje zmarszczki znikną
w magiczny sposób. Za to z pewnością
będą one bardziej widoczne na skórze,
która jest odwodniona.
Do diabła z próżnością! Udawajmy,
że nie
obchodzą
cię

zmarszczki! Nawilżanie nadal jest


ważne, ponieważ utrzymuje skórę
w dobrym zdrowiu. Bez dodatkowego
nawilżenia codzienny kontakt
z czynnikami środowiskowymi
(zwłaszcza tymi, na które wystawiasz
się po codziennym dwukrotnym myciu
twarzy, skutkującym utratą wszelkich
naturalnych substancji ochronnych) może
powodować mikroubytki w najbardziej
zewnętrznej warstwie naskórka (stratum
corneum), które sprawiają, że cera staje
się bardziej podatna na zaburzenia
i działanie bakterii – może swędzieć,
łuszczyć się i być podrażniona,
niewykluczone też, że pojawią się na
niej wypryski. Myśl o stratum corneum
jak o małym jajku Fabergé (albo
nowiusieńkim iPhonie): coś tak
delikatnego trzeba chronić!
Poranne i wieczorne
nawilżanie: jak to się robi

Niestety, aby nawilżyć cerę, nie


wystarczy ochlapać twarzy wodą.
Robiąc tak, można osiągnąć efekt
odwrotny do zamierzonego i nawet
bardziej ją wysuszyć. Cząsteczki wody
są zbyt duże, aby przeniknąć w głąb
skóry, świetnie za to wyciągają wilgoć.
Gdyby skóra mogła tak łatwo wchłaniać
wodę, po każdym prysznicu
wyglądałybyśmy jak ryby rozdymki –
i powinnyśmy się wszystkie cieszyć, że
tak się nie dzieje.
Kosmetyki nawilżające są skuteczne,
ponieważ zawierają składniki
o mniejszych cząsteczkach, które
transportują wilgoć w głębsze warstwy
skóry, a potem wiążą wodę i utrzymują
ją tam. I choć polanie skóry wodą nie
pomoże jej nawilżyć, produkty lepiej się
wchłaniają, gdy nakłada się je na
zwilżoną twarz.
Tak jak tłumaczyłam w rozdziale
trzecim na przykładzie suchej i mokrej
gąbki, wilgotna skóra lepiej przyjmuje
substancje nawadniające. W nawyk
weszło mi nakładanie produktów
pielęgnacyjnych tuż po wyjściu spod
prysznica (nawet zanim wysuszę włosy
suszarką) – to naprawdę potęguje
wchłanianie wszystkich specyfików: od
toniku po krem na noc.
Ważna jest kolejność, w jakiej
nakładasz kosmetyki pielęgnacyjne:
najpierw te o najlżejszej konsystencji
(jak toniki w płynie), na końcu te
najcięższe (jak tłusty krem). Jeśli na
początku użyjesz najcięższego produktu,
stworzysz coś na kształt tłustej bariery,
która utrudni wchłanianie innych
produktów. To dlatego większość
toników jest bardzo wodnista − bo
nakłada się je jako pierwsze.

Twoja skóra zasługuje na


zabieg(anie)

Czekaj, czekaj! Zanim zaczniesz


wklepywać krem nawilżający, powinnaś
zastosować produkt, który ma pomóc na
konkretny problem twojej skóry, jak
przebarwienia, zaczerwienienia albo
zmarszczki.
Zanim wywiesisz białą fiagę
i przeklniesz bogów urody za to, że
wymagają kolejnego etapu w twoim
rytuale pielęgnacyjnym, przypomnij
sobie, że wszelkie kuracje zależą tylko
od ciebie i od tego, czego potrzebuje
twoja skóra. Jeśli jest w świetnej formie
i nie masz z nią żadnych problemów, to
brawa dla ciebie − możesz przejść od
tonizowania do nawilżania. A jeśli
postanowisz dodać kurację do
porannego lub wieczornego rytuału, nie
musisz stosować jej codziennie.
Muszę powiedzieć, że takie kuracje
to ważna część koreańskiego rytuału
pielęgnacyjnego i wiele z nich stosuje
się nie leczniczo, a zapobiegawczo.
Produkty pielęgnacyjne na konkretne
problemy skóry to serce koreańskiego
sposobu dbania o urodę: zawierają
najskuteczniejsze składniki i są
opracowane specjalnie, by walczyć
z procesem starzenia i zminimalizować
jego oznaki. Na większości etykiet
znajdziesz słowa takie jak „esencja",
„ampułka", „serum" albo „koncentrat".
Pozwól, że ci wyjaśnię, co się za tymi
nazwami kryje.

Esencje

Esencje to popularna w Korei kategoria


produktów – wiele Koreanek wierzy, że
to najważniejszy element ich rytuału
pielęgnacyjnego! Mówiąc ogólnie,
esencje mają rzadszą i bardziej
wodnistą konsystencję niż serum
i ampułki, ale większość z nich zawiera
aktywne składniki, które pomagają
nawilżyć cerę, rozjaśnić i/lub ujędrnić
ją, wyrównać jej koloryt i zredukować
widoczność zmarszczek. Używa się ich
po etapie tonizowania, ale przed
nawilżaniem, i należy wklepać je
w skórę całej twarzy.

Ampułki, serum i koncentraty

Choć mają różne nazwy, ampułki, serum


lub koncentraty używane są zazwyczaj
w ten sam sposób i w podobnym celu.
Ich konsystencja jest gęstsza i zawierają
większą dawkę składników (to takie
skondensowane esencje). Stosuje się je
miejscowo – na przebarwienia na
policzkach albo drobne zmarszczki
wokół ust. Często sprzedawane są
w szklanych buteleczkach
z kroplomierzem, byś mogła wydobyć
z opakowania nie więcej, niż naprawdę
potrzeba. Jeśli włączysz taką substancję
do swojego rytuału pielęgnacyjnego,
stosuj ją po toniku i esencji, poczekaj
parę minut, aż produkt się wchłonie,
a dopiero potem nałóż krem
nawilżający. Jeśli stosujesz kurację,
która wzmaga wrażliwość na promienie
słoneczne (na przykład kosmetyki
z retinolem), powinna być ona
elementem wieczornego rytuału – twoja
uwrażliwiona skóra nie będzie wtedy
narażona na promieniowanie UV.
Kuracja to jeden z najbardziej
spersonalizowanych etapów rytuału
pielęgnacyjnego, więc próbuj różnych
produktów lub skonsultuj się z koleżanką
lepiej zorientowaną w temacie, aby
znaleźć kosmetyk odpowiedni dla
twojego rodzaju skóry i jej potrzeb.

#sekretsoko: Firmy
kosmetyczne
nieustannie zacierają
podział pomiędzy
czterema rodzajami
kuracji (esencjami,
ampułkami, serum
i koncentratami), co
sprawia, że
rozróżnienie ich jest
niezwykle trudne.
Musisz czytać etykiety
i sprawdzać skład
kosmetyków, aby
dowiedzieć się, który
produkt jest dla ciebie
najlepszy.
Osobiste stanowisko
nawilżające

Masz do dyspozycji mnóstwo


kosmetyków, które nawilżają skórę
i zapewniają ten pożądany efekt chok
chok. Zrozumienie, jak działa kosmetyk
nawilżający i który jest dla ciebie
odpowiedni, często sprowadza się do
poznania konsystencji i funkcji
produktów. Kosmetyki nawilżające
zwykle zawierają humektanty
zapobiegające utracie wody
i przyciągające ją do skóry i/lub lipidy,
które poprawiają poziom nawilżenia
i nadają skórze gładkość. Algi, kwas
hialuronowy, gliceryna, sodium PCA,
sorbitol, glikol propylenowy to często
spotykane humektanty. Jak wskazują
nazwy, fosfolipidy i glikosfingolipidy
należą do grupy lipidów.
Kosmetyk nawilżający, choćby
nazywał się inaczej, to nadal kosmetyk
nawilżający, ale różne typy produktów
mają odmienny skład i nieco inne
działanie, przez co pomagają na
różnorakie problemy skóry. I choć
kosmetyk nawilżający powinien być
częścią twojego rytuału
pielęgnacyjnego, rano należy używać
innego niż wieczorem.

Emulsje

Tak nazywane są produkty złożone


z dwóch lub więcej płynów, które nie
mieszają się z sobą, nie dają się
połączyć. Wyobraź sobie olej i ocet
w sosie sałatkowym albo – jak w tym
przypadku – olej i wodę do twojej
skóry. W większości koreańskich linii
kosmetyków są emulsje, czyli lekkie
substancje nawilżające zawierające
drobne kropelki olejku zawieszone
w wodnej bazie. Ponieważ emulsje są
bardzo lekkie, zaleca się je do
pielęgnacji cery tłustej i mieszanej.

Lotiony

Pośrednie produkty nawilżające, gęstsze


niż emulsje i lżejsze niż kremy.
Większość lotionów jest odpowiednia
dla wszystkich rodzajów skóry.

Kremy
W kremach jest zwykle więcej olejków
niż wody, co oznacza, że są bogate
w składniki aktywne i działają na skórę
zmiękczająco. W składzie wielu kremów
znajdują się substancje odbudowujące
skórę, wiążące w niej wodę
i odżywiające ją, kiedy śpisz, co
tłumaczy, dlaczego zaleca się stosować
kremy wieczorem. Kremy są dobre dla
skóry suchej i dojrzałej.
Żele-kremy
Żele-kremy szybko się wchłaniają i są
niezwykle lekkie, ponieważ ich
głównym składnikiem jest woda. Taki
skład sprawia, że nie zatykają porów,
a nawet pomagają zredukować ich
liczbę. Żele-kremy sprawdzają się
świetnie przy cerze tłustej, także ze
skłonnością do wyprysków i trądziku.

Olejki do twarzy

Olejków do twarzy używa się po


tonizacji lub złuszczaniu – nakłada się je
bezpośrednio na skórę. Możesz dodać
parę kropel olejku do swojego lotionu,
aby wzmocnić jego działanie, kiedy
twoja skóra wydaje się szczególnie
sucha i się łuszczy. Olejków do twarzy
nie powinnaś stosować, jeśli masz cerę
tłustą.

Maseczki całonocne

Nie mam na myśli materiałowej


maseczki, którą przysłaniasz oczy
podczas snu, tylko produkt, którego
używa się na noc raz lub dwa razy
w tygodniu (zamiast kremu), aby
nawilżyć skórę tak jak podczas wizyty
w spa. W zależności od tego, jaki ma
skład, maseczka całonocna może pomóc
rozjaśnić lub ujędrnić skórę. Nakładaj ją
jak lotion: rozprowadź cienką warstwę
po całej twarzy, ale – inaczej niż
w przypadku kremu na noc – nie wklepuj
jej. Twoja skóra powoli wchłonie
kosmetyk podczas snu, a jego nadmiar
zmyjesz rano. Maseczki całonocne mają
zwykle przypominającą żel konsystencję
i są przejrzyste, nie będziesz więc
wyglądać, jakbyś spała z lukrem na
twarzy. Najlepiej spróbować zasnąć,
leżąc na plecach, ale większość
maseczek całonocnych nie brudzi
pościeli, więc nic się nie stanie, jeśli
w ciągu nocy będziesz się przewracać
z boku na bok.
Kosmetyki upiększające podczas snu
cieszą się w Korei ogromną
popularnością – to ważna kategoria
produktów na rynku kosmetycznym.
Podczas dnia twoja skóra pracuje, aby
chronić resztę ciała, a regeneruje się
w nocy – głównie między godziną
dwudziestą drugą a czwartą nad ranem.
Wyciągniesz więc maksymalną korzyść
z produktów nawilżających stosowanych
w tym czasie.

#sekretsoko: Twoja skóra jest


sucha i napięta, mimo że
używasz odpowiedniego
kremu? Zainwestuj
w nawilżacz powietrza, jak
większość Koreanek.

Maseczki w płachcie
Maseczki w płachcie, zwane też
kompresami, to jedne z najbardziej
znanych i lubianych produktów
kosmetycznych wywodzących się
z Korei. Oddzieliłam je od esencji
i maseczek na noc, bo to niezwykła
innowacja w dbaniu o urodę.
Wszyscy w Korei używają maseczek
w płachcie. Z trudem znajdziesz dom,
w którym nie ma takiej pod ręką.
Maseczki w płachcie szybko stały się
jednym z moich ulubionych sposobów na
sprawienie skórze przyjemności. Nie
należy ich mylić z maskami używanymi
przez lekarzy, które przykrywają nos
i usta, ani z tymi, które nosi się przy
wysokim poziomie zapylenia. To sprzęt
zapobiegawczy. Maseczki bawełniane
zaś to gwiazdy wśród produktów
upiększających.
Maseczki w płachcie mają kształt
pasujący do twarzy, wycięcia na oczy,
nos i usta i nasączone są aktywnymi
składnikami (takimi, jakie znaleźć można
w buteleczce esencji). Zwykle wygląda
się w nich jak Jason z horroru Piątek
trzynastego (i dostarczają materiału na
wiele selfie), ale można dostać także
maseczki w różnych kolorach i wzorach,
a nawet z nadrukiem świńskiego ryjka
albo głowy smoka.
Dwa najbardziej popularne rodzaje
maseczek w płachcie robi się z tkanin
przypominających bawełnę (mikrofibra)
lub z żelu (hydrożel). Większość
maseczek hydrożelowych całkowicie
rozpuszcza się w wodzie, dzięki czemu
skóra po ich zastosowaniu jest lepiej
nawilżona.
Jeśli chcesz mieć promienną i
lśniącą cerę, używaj maseczek
w płachcie – uważam je za
najskuteczniejsze. Spisują się świetnie,
bo gdy taka maseczka otula twarz, działa
jak zabawa integracyjna na sztywnej
imprezie: zmusza antyoksydanty
i witaminy, by wniknęły w twoją skórę.
Na twarz aplikujemy tyle kosmetyków,
że niektóre ich składniki mogą się
ulotnić, zanim będą miały szansę
przeniknąć epidermę, ale maseczka
w płachcie pomaga „utrzymać w ryzach"
substancje odżywcze. Ściągnięcie jej
przypomina trochę podniesienie kurtyny
– zobaczysz za nią bardziej promienną,
delikatniejszą i perfekcyjnie nawilżoną
cerę.
Maseczki w płachcie są dość tanie,
a część przyjemności z ich używania
leży w ich różnorodności. Pomyśl
o zimie, kiedy to mroźne wiatry
i grzejniki nastawione na maksimum ba
rdzo wysuszają twoją skórę. Wtedy
właśnie sięgasz po maseczkę w płachcie
z kwasem hialuronowym, by zatrzymać
w skórze wilgoć i antyoksydanty (takie
jak witamina C, które przeciwdziałają
negatywnemu wpływowi wolnych
rodników) oraz dostarczyć składniki
pomagające komórkom skóry
komunikować się z sobą i redukujące
zmarszczki. W środku lata sięgniesz po
maseczkę, by odżywić skórę lub
poradzić sobie z wypryskami. Na
opakowaniu znajdziesz wymienione
konkretne składniki (od jagód i witaminy
C po kolagen i mucynę ślimaka) lub
schorzenia skóry, którym kosmetyk ma
przeciwdziałać. Nie mam wątpliwości,
że wśród wielu rodzajów maseczek
w płachcie znajdziesz to, czego szukasz,
i że wyjdziesz ze sklepu z więcej niż
jedną.
SKŁADNIK W ROLI
GŁÓWNEJ:
mucyna ślimaka
Mucyna ślimaka to nie
oślizgły, lepki śluz,
który – jak
podejrzewam – sobie
wyobrażasz. To
substancja pełna
składników
odżywczych, takich jak
kwas hialuronowy,
glikoproteiny, peptydy
o właściwościach
antybakteryjnych,
glukonian miedzi czy
proteoglikany –
wszystkie są
powszechnie
stosowane
w produktach
pielęgnacyjnych, a ich
korzystne działanie
zostało udowodnione.
Składniki te stymulują
powstawanie kolagenu
i elastyny (właśnie tak,
powstrzymują
starzenie),
odbudowują
uszkodzoną skórę
i przywracają
właściwy poziom
nawilżenia, dzięki
czemu produkty
z mucyną ślimaka stały
się w Korei bardzo
popularne. (Żaden
ślimak nie ucierpiał
w procesie produkcji).
Obecnie firmy kosmetyczne
produkują maseczki w płachcie na różne
części ciała. Można dostać takie, które
pomagają na suche łokcie albo
ujędrniają piersi i pośladki (radziłabym
nie robić selfie tych części ciała, ale jak
chcesz).
Kiedy mieszkałam w Korei, co
tydzień mogłam się wybrać do
kosmetyczki na tanią maseczkę, ale jeśli
włączysz do swojego domowego rytuału
pielęgnacyjnego maseczki w płachcie
i inne skuteczne kosmetyki, możesz
pominąć wizytę w salonie piękności,
która nie kosztuje mało. Wyłącznie od
ciebie zależy, jak często będziesz je
stosować – jeśli masz wolne
dwadzieścia minut, wykorzystaj ten
czas: nałóż maseczkę w płachcie. Stosuj
takie maseczki raz lub dwa razy
w tygodniu zamiast kosmetyku, który
zazwyczaj nakładasz po oczyszczeniu
skóry, ale przed nawilżeniem. Zimą,
kiedy cera wydaje mi się zbyt napięta
i sucha, zwiększam częstotliwość
stosowania maseczek w płachcie do
dwóch albo trzech razy w tygodniu.

#sokosekret: W Korei
robi się zdjęcia
nazywane selca, co
jest zlepkiem słów self
i camera. Popularne
selki:
1. z dłonią na
policzku, aby buzia
wyglądała na nieco
mniejszą;
2. z wydętymi
policzkami, by
wyglądać ujmująco lub
słodko;
3. fotki
z naklejkami.
A teraz podziel się
albo komentuj!

Jeśli na zewnątrz jest gorąco i parno,


możesz na kilka minut włożyć maseczkę
do lodówki – da efekt chłodzący.
Podróżujesz? Weź maseczkę na nocny
lot, aby twoja cera wyglądała świetnie,
kiedy wylądujesz. Chcesz wyglądać
olśniewająco na ważnej imprezie? Nie
musisz biec do kosmetyczki na drogi
zabieg nawilżający – maseczka
w płachcie pomoże ci osiągnąć podobne
rezultaty w zaciszu twojego domu, i to
za niewielkie pieniądze. Gdy raz
spróbujesz, staniesz się fanką maseczek
w płachcie i będziesz je wszystkim
zachwalać.
Ponieważ maseczki w płachcie są
fajne i dość tanie, mogą być furtką do
świata pielęgnacji cery. Jeśli masz
chłopaka, który myje twarz płynem do
naczyń, albo przyjaciółkę, która uważa,
że stosowanie kremu z filtrem
przeciwsłonecznym to strata czasu,
podrzuć im maseczkę. Pokażesz im
zupełnie nowy świat.

MASECZKA W PŁACHCIE
KROK PO KROKU
(NA WYPADEK GDYBY
SPOSÓB UŻYCIA BYŁ
NAPISANY PO
KOREAŃSKU)

Po dwukrotnym
oczyszczeniu skóry
i tonizacji (spójrz do
rozdziału trzeciego):

1. Otwórz opakowanie
od góry i wyciągnij
maseczkę. Będzie
ociekać płynem – miej
pod ręką ręcznik, aby
wytrzeć krople.
2. Czasami maseczka
jest pokryta
plastikową folią – nie
zapomnij jej ściągnąć.
Jeśli nigdzie nie
zostało zaznaczone,
którą stroną należy
nałożyć maskę, nie
powinno to mieć
znaczenia. Rozłóż
płachtę i umieść ją na
twarzy, tak aby otwory
na oczy, nos i usta były
we właściwych
miejscach.
3. Nadmiar esencji,
jaki pozostał
w opakowaniu i na
maseczce, rozsmaruj
na szyi, ramionach
i rękach. Esencja jest
dobra dla skóry, więc
nie daj się jej
zmarnować.
4. Zdrzemnij się,
poczytaj książkę albo
po prostu odpręż się
przez dwadzieścia
minut.
5. Po tym czasie
ściągnij maseczkę
i wyrzuć ją. Nie
zmywaj z siebie
resztek esencji, bo to
samo dobro dla twojej
buzi! Kiedy spojrzysz
na siebie w lustrze,
zobaczysz, że twoja
cera jest bardziej
promienna i nieco
jędrniejsza dzięki
wchłoniętej wilgoci.
Dotknij jej! Powinna
być aksamitnie gładka,
a nawet ośmielę się
powiedzieć, że chok
chok!
6. Zakończ rytuał
pielęgnacyjny
nałożeniem kosmetyku
nawilżającego (a jeśli
wychodzisz – także
emulsji z filtrem).

POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: Kim Ju Won

EKSPERTKA OD MASECZEK
W PŁACHCIE I PREZESKA FIRMY
IM1NE, PRODUCENTA MASECZEK

Maseczki w płachcie stały się


popularne w Korei jakąś dekadę
temu. Teraz każda fiirma
kosmetyczna w kraju, ba! każda
taka firma w Azji, ma je
w swojej ofercie. Na rynku jest
obecnie dostępnych ponad
osiemset rodzajów maseczek
w płachcie. Najpopularniejsze
są maseczki hydrożelowe,
całkowicie rozpuszczalne, które
delikatnie topią się pod
wpływem ciepła skóry twarzy,
oraz maseczki z mikrofiibry.
Maseczki w płachcie stały
się istotną częścią rytuału
pielęgnacyjnego, ponieważ
istniało zapotrzebowanie na
produkt, który skutecznie
nawilżałby skórę, ale byłby też
na tyle wygodny, aby każdy
z łatwością mógł zastosować go
w domu.
Naturalna bariera ochronna
skóry zbudowana jest z lipidów,
a jednym z najważniejszych
celów pielęgnacji jest jej
wzmacnianie. Jeśli bariera
ochronna ulegnie uszkodzeniu,
wilgoć może wyparować przez
mikroubytki w skórze, co z kolei
może wywołać łuszczenie się
skóry i podrażnienia. Maseczki
w płachcie to świetny sposób na
dostarczenie cerze intensywnie
nawilżających substancji. Jeśli
będziesz stosować takie
maseczki regularnie, dwa lub
trzy razy w tygodniu, zauważysz,
że twoja skóra jest bardziej
elastyczna, a drobne zmarszczki
płytsze.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
6

Filtr
przeciwsłoneczny:
najważniejsze
słowa w pielęgnacji
cery
wa słowa: filtr przeciwsłoneczny.
D Czy twój wzrok pobieżnie po nich
przemknął? Nie dziwię ci się. Sama
przyznam, że jeśli chodzi o rzeczy
związane z pielęgnacją cery, filtry
przeciwsłoneczne, to temat zagmatwany
i nudny. Makijaż, maseczki w płachcie,
olejki myjące – wszystko to jest całkiem
sexy, prawda? Ale filtry
przeciwsłoneczne… cóż, wydają się tak
ekscytujące jak praca domowa.
Mimo to poświęcam im cały
rozdział! Ale nie robię tego ze względu
na własne zdrowie: robię to dla ciebie.
Mówiąc o filtrach przeciwsłonecznych,
nie opowiadam jedynie o zapobieganiu
przedwczesnemu starzeniu – rozmawiam
z tobą o zapobieganiu nowotworom
skóry. Wszystko, o czym pisałam
wcześniej: produkty oczyszczające,
toniki, środki złuszczające, kuracje
i kosmetyki nawilżające, służy do
pielęgnowania skóry i przeciwdziałania
jej uszkodzeniom. Emulsja z filtrem to
ostatni element rytuału pielęgnacyjnego,
ale najprawdopodobniej ten
najistotniejszy, bo teraz, kotku, chodzi
o zapobieganie. (Zabrzmiało trochę
bardziej sexy? Cóż, starałam się).

Maraton, nie sprint

Nieważne, co obiecuje ci reklama albo


etykieta – nie ma produktu, który
spowoduje radykalną i trwałą poprawę
stanu skóry. Ale nawet jeśli nie
oczekujesz natychmiastowej satysfakcji,
emulsja z filtrem przeciwsłonecznym to
kosmetyk, który naprawdę przetestuje
twoją cierpliwość. Jego celem jest
chronić skórę, a nie poprawiać jej
wygląd i wydaje mi się, że to jedna
z przyczyn, dla której tak trudno się do
niego przyzwyczaić. Będziesz go
stosować codziennie i… twoja cera się
nie zmieni. Ale pomyśl tylko: jeśli jesteś
w stanie utrzymać dobry wygląd skóry,
a zarazem zminimalizować jej
uszkodzenia, to dokonasz nie lada
wyczynu. Nawet jeśli nie martwisz się
jeszcze zmarszczkami (bo jesteś na tyle
młoda, że nie musisz), pewnego dnia
zaczniesz, i stanie się to wcześniej, niż
myślisz.
Jako rodowita Kalifornijka
dorastałam w przekonaniu, że białych
jak kreda nóg należy się wstydzić.
Wiosenne ferie nie były feriami, jeśli nie
wybrałam się gdzieś (choćby do
sąsiadów), gdzie mogłam popływać
wsparta na piankowym makaronie, jeśli
nie grałam w pijackie gry i nie
wracałam ze złotobrązową opalenizną.
Zresztą wszystkie kalifornijskie
dziewczyny myślały, że ładna opalenizna
jest oznaką radości i zdrowia, że
symbolizuje relaks oraz beztroskie
wakacje.
Jednocześnie w Los Angeles
mieszka wielu imigrantów z Azji, więc
widok koreańskiej matki, która – aby
ochronić się przed słońcem – prowadzi
samochód w daszku ocieniającym całą
twarz, w rękawiczkach i doczepianych
rękawach sięgających pach, nie był
niczym niezwykłym. Patrząc z zewnątrz,
można było uznać, że komuś nieźle
odbiło, skoro aż tak chroni się przed
słońcem. Przynajmniej mnie i moim
znajomym tak właśnie się zdawało
i nieraz dobrze się bawiliśmy kosztem
naszych mam.

Należałam do dwóch światów,


amerykańskiego i koreańskiego, ale
unikałam wszystkiego, co mogło się
kojarzyć z tym drugim, zamieszkanym
przez nieco szalonych, przesadnie
zatroskanych ludzi. To się zmieniło,
kiedy przeniosłam się do Korei
i zobaczyłam na własne oczy, że nie
tylko przynudzające starsze panie są
świadome negatywnego wpływu słońca
na cerę. W Seulu chronienie skóry
przed szkodliwym promieniowaniem
świadczyło o tym, że masz głowę na
karku i wiesz, co robisz. I wszyscy to
robili.
Kupiłam więc emulsję z filtrem
przeciwsłonecznym i czasem nawet
pamiętałam, żeby go nałożyć.
Nie używałam jej jednak
w pochmurne dni albo jeśli wiedziałam,
że większość czasu spędzę w budynkach
– nie podchodziłam do ochrony przed
słońcem aż tak poważnie. Przekonałam
się do niej dopiero podczas zajęć
z kosmetologii, kiedy zaczęłam się
uczyć, jak funkcjonuje skóra.
Emulsja z filtrem
przeciwsłonecznym to dopiero coś! Nie
chcę przesadzić z pochwałami, ale
dzięki niej możesz zachować młody
wygląd przez lata i uchronić się od raka
skóry – a więc ocalić swoje życie.
Poznałam jednak mnóstwo osób, które
starają się jeść tylko organiczne
produkty albo wydają mnóstwo
pieniędzy na lekcje jogi, by utrzymać
dobre samopoczucie, a mimo to ochrona
skóry przed słońcem znajduje się bardzo
nisko na liście ich priorytetów.
Z jakiegoś powodu wielu z nas wciąż
myśli, że emulsja z filtrem
przeciwsłonecznym to nieobowiązkowy
element rytuału pielęgnacyjnego, co jest
nieprawdą.
Istnieje pewne koreańskie
przysłowie, które głosi, że tam, gdzie
posadzisz ziarno soi, wyrośnie soja,
a tam, gdzie posadzisz czerwoną fasolę,
wyrośnie czerwona fasola. Zagubiłaś
się? W ten pokrętny sposób próbuję
powiedzieć, że jak sobie pościelesz, tak
się wyśpisz. Jeśli zaniedbasz tak ważny
element pielęgnacji jak ochrona cery
przed słońcem, to za dwadzieścia albo
trzydzieści lat będziesz żałować, że nie
posadziłaś kilkudziesięciu akrów soi
i czerwonej fasoli. Twój żal możesz
mieć nawet wypisany na twarzy –
w postaci piegów, plamek starczych,
zmarszczek i obwisłej skóry.

Ochrona przed słońcem –


fakty i mity

Choć kobiety i mężczyźni na Zachodzie


wiele już wiedzą o ochronie
przeciwsłonecznej, Koreańczycy
znacznie dłużej uczestniczą w zabawie
„w chowanego przed słońcem". Gdy ja
w Kalifornii
smarowałam
się
balsamem
do opalania,
aby nadać
skórze
głębszy
odcień brązu, moje rówieśniczki
w Korei za wszelką cenę unikały
bezpośredniego kontaktu ze słońcem.
Kiedy przyjechałam do Seulu, byłam
zaskoczona tym, jak wiele osób
rezygnuje z widoku przejrzystego,
błękitnego nieba i chowa się pod
parasolem. W Kalifornii coś takiego
byłoby nie do pomyślenia – ludzie
przenosili się tam specjalnie ze względu
na pogodę.
Wspaniale jest czuć na ramionach
ciepłe promienie, to prawda. No i od lat
wmawia nam się, że opaleni wyglądamy
lepiej. Mimo to słońce nie jest naszym
przyjacielem i nie ma czegoś takiego jak
„zdrowe opalanie" – w rzeczywistości
może ono uszkodzić skórę, spowodować
jej przedwczesne starzenie i zwiększyć
ryzyko zachorowania na raka. Jak więc
zmienić sposób myślenia i zacząć
podchodzić do ochrony skóry
z odpowiednią powagą? Cóż, najpierw
trzeba nabrać pewności, że to naprawdę
warte zachodu. W tym celu zamierzam
poruszyć kilka kwestii i rozwiać pewne
wątpliwości związane z ochroną
przeciwsłoneczną.

Cały czas słyszę o UVA i UVB


i widzę te skróty na
opakowaniach produktów
z filtrem przeciwsłonecznym.
Jaka jest między nimi
różnica?
Nie jesteś sama, jeśli nie do końca
rozumiesz, co oznaczają różne numery
i skróty na opakowaniu standardowego
kosmetyku do ochrony przed słońcem.
UV oznacza promieniowanie
ultrafioletowe, rodzaj energii
pochodzącej ze Słońca. UV działa na
skórę w katastrofalny sposób i stanowi
czynnik kancerogenny (to określenie
nadawane promieniowaniu lub
substancjom, które powodują raka),
ponieważ niszczy DNA komórek skóry.
• „A" w UVA przypomina, że ten
rodzaj promieniowania zrobi z ciebie
antyk. UVA ma długi zakres fal, co
oznacza, że przenika do głębszych
warstw skóry. UVA to nie tylko czynnik
rakotwórczy − odgrywa także dużą rolę
w procesach starzenia, ponieważ atakuje
kolagen w skórze właściwej. Powinnaś
go nienawidzić.
• „B" oznacza ból oparzeń.
Promieniowanie UVB ma krótszy zakres
niż UVA, więc nie przenika aż tak
głęboko. UVB to główna przyczyna
nowotworów skóry. Możesz mu także
podziękować za oparzenia słoneczne,
których nabawiłaś się zeszłego lata.
Masz z nim na pieńku.
Najlepiej stosować emulsję z filtrem
chroniącą przed UVA i przed UVB.
Szukaj produktu, na etykietce którego
widnieją słowa „szerokie spektrum
działania", bo to oznacza, że kosmetyk
przeszedł pomyślnie test krytycznej
długości fali i będzie cię chronić
zarówno przed przedwczesnym
starzeniem, jak i poparzeniami. Spójrz
na poniższą tabelę i sprawdź, przed
jakim rodzajem promieniowania chronią
różne składniki emulsji.
Absorbent chemiczny Chroni
przed

Aminobenzoic acid (kwas para- UVB


aminobenzoesowy (PABA)

Avobenzone (Parsol) UVA1

Cinoxate (cynoksat) UVB


Dioxybenzone UVB,
UVA2

Ecamsule (Mexoryl SX) UVA2

Ensulizole UVB
(fenylobenzimidazolowy kwas
sulfonowy)

Homosalate UVB

Meradimate UVA2
Octinoxate (oktynoksat, UVB
metoksycynamonian oktylu)

Octisalate (salicylan oktylu) UVB


Octocrylene (oktokrylen) UVB

Oxybenzone (oksybenzon) UVB,


UVA2
Padimate O UVB

Sulisobenzon UVB,
UVA2

Trolamine salicylate (salicylan UVB


trolaminy)

Filtry fizyczne
Titanium Dioxide UVB, UVA2
(dwutlenek tytanu)

Zinc Oxide (tlenek cynku) UVB, UVA2,


UVA1

Źródło: Skincancer.com

Do twojej wiadomości: FDA, czyli


amerykańska Agencja Żywności
i Leków, nie pozwala już firmom
umieszczać na opakowaniach produktów
chroniących przed słońcem słowa
„bloker", ponieważ żaden nie jest
w stanie całkowicie zablokować
dostępu promieni słonecznych −
kosmetyki mogą jedynie filtrować
niektóre z promieni UV. Stąd określenie
„filtr".

W jaki sposób UV oddziałuje


na skórę?

Zadziwi cię, w jak dużym stopniu


promieniowanie ultrafioletowe
przypomina działanie wiązki lasera,
kiedy przedziera się przez skórę
właściwą i niszczy włókna kolagenowe
(tworzące strukturę skóry) i elastynę
(dzięki której skóra jest sprężysta).
Niektóre zniszczenia to skutki uboczne,
bo gdy elastyna zaczyna się rozpadać,
ciało produkuje enzymy zwane
metaloproteinazami (angielski skrót:
MMPs), które działają jak katalizator –
przyspieszają proces powstawania
i zwiększają liczbę zmarszczek.
Kiedy UV niszczy DNA komórek,
ciało próbuje je naprawić, a wtedy
powstają toksyczne wolne rodniki. Są
one niestabilne i niszczą wszystko na
swojej drodze, przyczyniając się do
szybszego powstawania zmarszczek,
przebarwień, piegów i nowotworów
skóry. Pamiętaj, że pokarmy i kosmetyki
zawierające antyoksydanty pomagają
zwalczać wolne rodniki.

Teraz boję się wolnych


rodników i UV. Co robić?

Smaruj się kremem z filtrem.


Istnieją dwa rodzaje filtrów, które
trzymają niszczące promieniowanie
z dala od komórkowego DNA i kolagenu
w skórze właściwej.
Fizyczny filtr przeciwsłoneczny
(znany także jako filtr mineralny)
zabezpiecza skórę niczym zbroja –
tworzy barierę pomiędzy nią a słońcem.
Dwutlenek tytanu i tlenek cynku to
klasyczne składniki mineralnych filtrów.
Pamiętasz czasy, kiedy ratownicy mieli
nosy całkowicie pokryte białą
substancją? Tak, to był mineralny filtr
przeciwsłoneczny, co potwierdza, że nie
jest to kosmetyczna nowinka. Oto zalety
opartych na minerałach filtrów: są
łagodne dla skóry, nie pogłębiają
schorzeń takich jak trądzik różowaty
(który może się zaostrzać zarówno pod
wpływem słońca, jak i emulsji z filtrem)
i działają od razu po nałożeniu. Postęp
technologiczny, w tym nanotechnologii,
umożliwił produkowanie wielu filtrów
w taki sposób, by były nadzwyczaj
lekkie, nietłuste i by łatwo się
wchłaniały, więc nie obawiaj się, że
twój nos będzie wyglądał jak
u ratownika.
Chemiczny filtr (zwany również
syntetycznym) pochłania część
promieniowania i zamienia je w energię
cieplną. Ponieważ jest to proces
chemiczny, należy dać kremowi czas
(około kwadransa od nałożenia), aby się
wchłonął i zaczął skutecznie działać.
Chemiczne filtry są z reguły dużo
lżejsze niż mineralne i większość z nich
zachowuje się jak kosmetyki
nawilżające, to znaczy nie pozostawia
śladów na skórze. Zawierają od dwóch
do sześciu aktywnych składników, takich
jak cynoksat, oksybenzon czy salicylan
oktylu. W pewnych kręgach uważa się,
że chemiczne filtry (tak samo jak
fizyczne) są w stanie przeniknąć do
skóry i krwiobiegu, wywołując szereg
reakcji: od alergicznych po zaburzenia
hormonalne. Inne kręgi (w tym FDA)
publikowały badania dowodzące, że
chemiczne filtry przeciwsłoneczne nie
mają szkodliwych skutków ubocznych
i mogą być stosowane już u dzieci, które
skończyły pół roku.
Można usłyszeć i przeczytać wiele
różnych opinii na ten temat, więc i ja
wtrącę swoje trzy grosze: będziesz
zdrowsza i bezpieczniejsza, jeśli
będziesz smarować się emulsją
z filtrem, niż jeśli go nie zastosujesz.
Jeśli naprawdę się martwisz, używaj
kremów z tlenkiem cynku lub
dwutlenkiem tytanu – te substancje mają
duże cząsteczki i nie mogą przeniknąć do
krwiobiegu.

Co to jest SPF i jak wybrać


odpowiedni numer?

Zacznijmy od początku: SPF to skrót


od sun protection factor, czyli
współczynnika ochrony
przeciwsłonecznej. Określa on, jak
skuteczny jest filtr w pochłanianiu
promieniowania UVB. Istnieją różne
sposoby mierzenia SPF. Według jednego
z nich liczy się czas ekspozycji na
promieniowanie, po którym pojawiają
się reakcje organizmu: jeśli wystarczy
dziesięć minut, aby niechroniona skóra
stała się czerwona, krem z SPF 15
zapewni ci około dwóch i pół godziny
ochrony (SPF 15 × 10 minut = 150
minut). Większość ludzi zaczyna się
czerwienić po pięciu– dziesięciu
minutach, ale osoby o delikatnej skórze
mogą się poparzyć niemal od razu,
zwłaszcza jeśli wystawione są na
bezpośrednie działanie słońca. Inny
sposób pomiaru bierze pod uwagę siłę
działania kosmetyku: SPF 15 pochłania
od 93 do 95 procent promieniowania
UVB, SPF 30 – 97 procent, SPF 50 – 98
procent. Żaden z tych sposobów
mierzenia SPF nie jest idealny, ale oba
pozwalają zrozumieć różnice pomiędzy
poziomami ochrony oferowanymi przez
różne kosmetyki i to, jak długi możesz
mieć kontakt ze słońcem. Piekąca
i czerwieniejąca skóra to znak
uszkodzeń wywołanych przez UVB, ale
wiedz, że mogą się one pojawić i bez
tych ostrzegawczych symptomów – nie
zakładaj, że jesteś bezpieczna tylko
dlatego, że nie masz oznak poparzenia
słonecznego.
Jak pewnie zauważyłaś, mimo że
istnieje ogromna różnica między
faktorem 15 a 50, od pewnego punktu
poziom ochrony przeciwsłonecznej
przestaje gwałtownie wzrastać. Dlatego
FDA wprowadziła surowsze przepisy
dotyczące etykiet produktów
przeciwsłonecznych. Nie można już
kupić kosmetyków z napisem „SPF 100"
na etykiecie, a koncerny kosmetyczne
muszą opisywać wszystkie produkty
z SPF wyższym niż 50 jako 50+.
Jeśli nałożyłam emulsję
z SPF 50, to jestem
bezpieczna przez cały dzień,
tak?

Nie.
Nie daj się zwieść zapewnieniom
producenta o wodoodporności lub
potoodporności emulsji z filtrem. FDA
zabrania firmom sprzedawać produkty
z takimi deklaracjami na opakowaniach,
bo wprowadzają ludzi w błąd.
Jeśli się spocisz albo pójdziesz
pływać, filtr się zmyje, a razem z nim
twoja ochrona. Należy nakładać
kosmetyk co dwie−trzy godziny. Jeśli się
pocisz, rób to nawet częściej. Pływasz?
Posmaruj się kremem z filtrem zaraz po
wyjściu z wody.

Jestem dobra z matmy. Jeśli


połączę krem nawilżający
z SPF 15 z kremem BB z SPF
30, to czy uzyskam ochronę
na poziomie SPF 45?

Nie.
Kiedy połączysz z sobą produkty
o różnych faktorach ochrony, faktor
ochrony całkowitej będzie równy
najwyższemu numerowi SPF, jaki na
siebie nałożyłaś – w tym wypadku 30.
Ale niech to cię nie powstrzyma od
nakładania kilku kosmetyków z filtrem.
Ochrona to ochrona i im więcej
produktów ochronnych użyjesz, tym
lepiej.

Widziałam wiele kosmetyków


z dopiskiem „PA" i symbolem
+. Co one oznaczają?
PA to wskaźnik opracowany
w Japonii do określania, jak dobrze
dany produkt chroni skórę przed UVA
(poza standardowymi sposobami
mierzenia ochrony przed UVB).
Japońscy naukowcy opracowali system
PA, opierając się na istniejącym
systemie oceny PPD (persistent pigment
darkening – trwałe ciemnienie
pigmentu), który mierzy postarzające
skórę promieniowanie ultrafioletowe.
Spotkasz się z zapisami takimi jak: PA+,
który oznacza niską ochronę przed UVA,
PA++ umiarkowaną ochronę przed UVA,
PA+++ wysoką ochronę przed UVA.

Uczysz szewca buty robić –


smaruję się emulsją z filtrem,
kiedy idę na plażę albo
koncert na festiwalu Coach
ella.

Brawo! To dobry początek. Ale


może włączysz emulsję z filtrem do
codziennej pielęgnacji? Tak naprawdę
najbardziej wystawieni na działanie
słońca nie jesteśmy na plaży ani podczas
całych dni spędzanych na wolnym
powietrzu, ale w zwykłym życiu,
w sytuacjach codziennych, bo – jeśli
wszystko podliczyć − właśnie wtedy
najdłużej działa na nas szkodliwe
promieniowanie.
Podczas kiedy ty spokojnie
spacerujesz z psem, twoją twarz atakują
i niszczą promienie słoneczne. Nie daj
się też zwieść pochmurnym dniom.
Spora dawka promieniowania UVA
i UVB potrafi przeniknąć przez chmury.
Nawet w zimie nie jesteś bezpieczna, bo
aż osiemdziesiąt procent promieni
słonecznych odbija się od śniegu i celuje
prosto w ciebie.
Jeśli przebywasz w budynku, ale
blisko okien, narażasz się na szkodliwe
promieniowanie. Jeśli jedziesz
samochodem, promienie mogą cię
dosięgnąć przez szybę. Jeśli lecisz
samolotem w ciągu dnia i planujesz
podziwiać widoki, wysmaruj się
kremem z filtrem! Słońce oddziałuje
intensywniej na dużych wysokościach –
pomyśl o tym, wsiadając do samolotu
albo jadąc do Denver.

Mów, co chcesz, Charlotte,


ale jesteś Azjatką, więc nic
dziwnego, że masz ładną
cerę. Skóra to kwestia genów.

Częściowo masz rację.


Rzeczywiście, dziedziczymy rodzaj
skóry, ale w procesie starzenia geny nie
odgrywają najistotniejszej roli. Aż
osiemdziesiąt–dziewięćdziesiąt procent
skutków starzenia się skóry to rezultat
czynników środowiskowych.
W 2012 roku zniszczona przez
słońce skóra kierowcy ciężarówki Billa
McElligotta znalazła się na okładkach
gazet. Sześćdziesięciodziewięcioletni
McElligott pracował jako kierowca
dwadzieścia osiem lat i nie stosował
kremów ochronnych, co wystawiło lewą
część jego twarzy na pastwę promieni
słonecznych (padały na Billa przez okno
w drzwiach od strony kierowcy).
Różnica między lewą a pogrążoną
w cieniu i mniej wystawianą na słońce
prawą częścią jego twarzy jest
szokująca. Lewa strona stała się
obwisła, pomarszczona i przebarwiona
i wygląda dwadzieścia lat starzej niż
prawa. Jak charakteryzacja do filmu.
Wygoogluj jego nazwisko, a na własne
oczy zobaczysz tę przestrogę.
Choć przypadek McElligotta jest
ekstremalny, nie jest jedyny: większość
ludzi w Kalifornii, którzy często
prowadzą samochód, ma bardziej
zniszczoną lewą połowę twarzy.
W Wielkiej Brytanii, gdzie kierowcy
siedzą po prawej stronie, to prawa część
twarzy wygląda dużo starzej od lewej.
Pomyśl o tym, kiedy następnym razem
wskoczysz do auta, żeby pojechać na
zakupy.
Niech ci będzie. Będę
smarować się emulsją
z filtrem. Jeśli użyję takiej
z SPF 50, to problem
z głowy?

Ach, gdyby tylko życie było takie


proste! Nawet jeśli rano nałożysz
emulsję z wysokim filtrem, będziesz
musiała posmarować się nią jeszcze
kilka razy w ciągu dnia. Ponowna
aplikacja jest kluczowa, bo ochrona SPF
słabnie już po kilku godzinach – nawet
jeśli nie spociłaś się ani kropelki. Jeśli
większą część dnia spędzasz w budynku,
poza zasięgiem słońca, przyda ci się
kompakt z filtrem – nie będziesz musiała
zaczynać całego procesu od nowa. Po
prostu odświeżysz makijaż,
a jednocześnie wzmocnisz ochronę
przeciwsłoneczną swojej skóry.

#sekretsoko: Jednym
z miliona powodów,
aby pokochać kompakt
z poduszeczką
aplikacyjną, jest to, że
większość tego typu
produktów zawiera
filtry
przeciwsłoneczne,
a ich formuła pozwala
na wielokrotną
aplikację kosmetyku
w ciągu dnia.
Poprawiając make-up,
nakładasz świeżą
warstwę ochrony
przed UV.

Nienawidzę smarować się


emulsją z filtrem. Poważnie.

Jeśli ostatnio ich nie używałaś, nie


wiesz zapewne, jak bardzo
udoskonalone zostały kosmetyki z SPF.
Obecnie możesz wybierać spośród
mnóstwa lekkich, nietłustych produktów,
które nie pozostawiają na skórze białej
warstwy. Testuj różne kosmetyki, aż
znajdziesz taki, który polubisz (wiele
koreańskich firm kosmetycznych bardzo
hojnie rozdaje próbki, zachodnie
koncerny mogą się od nich uczyć).
Im mniej lubisz smarowanie się
emulsją z filtrem, tym więcej masz
powodów, aby zainwestować w ciemne
okulary i kapelusze. Upewnij się, że
kupujesz szkła ze stuprocentową
absorpcją UVA i UVB (im większe
oprawki, tym lepiej) i że kapelusz ma
szerokie rondo, które naprawdę osłania
twarz.
Jeśli chodzi o mnie, to nie wychodzę
z domu bez okularów
przeciwsłonecznych, ponieważ chronią
one skórę wokół oczu, która jest
najcieńsza i najdelikatniejsza i wymaga
bardzo troskliwej opieki. Kiedy pracuję
jako kosmetyczka i wykonuję różne
zabiegi, zauważam u moich klientów
szkodliwe skutki oddziaływania słońca
na skórze pod oczami i wokół nich.
Ochronią cię również niektóre
ubrania (na przykład bawełniane
koszulki z długim rękawem), ale to
niezbyt dobra ochrona – na poziomie
porównywalnym z SPF 5.
Czy wystarczy, że użyję
kosmetyków do makijażu
z filtrem?

Zrobienie makijażu kosmetykami


z filtrem to dobry początek, ale
prawdopodobnie nie stosujesz aż tylu
różnych produktów (i przypuszczam, że
nie każdy z nich ma w składzie filtry
UVA i UVB), by uzyskać niezbędną
ochronę. Stąd mylące poczucie
bezpieczeństwa.
Firmy kosmetyczne określają SPF po
przetestowaniu łyżki produktu. Jeśli nie
używasz takiej ilości kosmetyku, to
poziom ochrony, jaki zyskujesz po
aplikacji, jest dużo niższy niż ten, który
obiecuje opakowanie. Podczas swojego
rytuału pielęgnacyjnego nie pomijaj
więc nakładania emulsji z filtrem – to ci
się opłaci.

Ale ja bardzo potrzebuję


opalenizny! Jestem biała jak
kreda!

Świetnie rozumiem, co czujesz.


Opalenizna jest tym najbardziej godnym
pozazdroszczenia souvenirem
z wakacyjnych podróży. Przykro mi, że
usłyszysz to ode mnie, ale powiem ci,
czym tak naprawdę jest opalenizna:
widocznym uszkodzeniem skóry. No
i jak ci się to podoba?
Kiedy promieniowanie
ultrafioletowe atakuje skórę, twoje ciało
próbuje chronić się przed zniszczeniami,
produkując melaninę − pigment, który
wywołuje opaleniznę. Niestety, ten
proces powoduje mutacje komórek
skóry i powstawanie wolnych rodników.
Zrezygnuj też z łóżek i kabin
opalających. Powinny na zawsze
pozostać w latach osiemdziesiątych,
gdzie ich miejsce. Nic dziwnego, że
wyglądają jak trumny – niszczą skórę
i powodują raka.

#sekretsoko:
Zauważyłaś u kogoś
liczne białe plamki na
skórze? To też skutek
negatywnego wpływu
słońca – te komórki są
już tak wysuszone, że
nie mogą dłużej
produkować melaniny.
To smutne. Biedne
komórki.

Emulsja z filtrem jest


potrzebna dopiero wtedy,
kiedy jest się starszym.

W rzeczywistości stosowanie
emulsji z filtrem ma większe znaczenie
i jest ci bardziej potrzebne, zanim
skończysz osiemnaście lat, ponieważ do
większości ekspozycji na słońce (do
osiemdziesięciu procent) dochodzi, nim
ukończysz szkołę. To prawda –
największe uszkodzenia skóry
spowodowane przez UVA to skutki
opalania się w dzieciństwie i we
wczesnej młodości. Mają ogromny
udział w pigmentacji, którą zaczniesz
zauważać na twarzy dekady później.
Rodzice w Korei są szczególnie
uważni, jeśli chodzi o ochronę
przeciwsłoneczną, i często widuje się
ich, jak smarują swoje dzieci kremem,
zakładają im kapelusze z szerokim
rondem i każą zostać w cieniu. Dzięki
temu chronienie się przed słońcem staje
się nawykiem już w młodym wieku,
a nie kolejnym obowiązkiem dorosłego.
Ja nie zmienię już tego, że nie
używałam emulsji z filtrem podczas
wielu godzin, które spędziłam na słońcu
jako cheerleaderka, z zaangażowaniem
wiwatując na boisku na cześć drużyny
rugby, kiedy byłam współkapitanem
zespołu w gimnazjum. Wiem za to, że
moje dzieci i dzieci moich braci i sióstr
(a także każde dziecko w zasięgu mojego
głosu) będą dorastać z tą wiedzą i sporą
butelką balsamu z SPF.
#sekretsoko:
Mineralne filtry
przeciwsłoneczne są
świetne dla dzieci.
Jeśli zawierają tlenek
cynku lub dwutlenek
tytanu,
najprawdopodobniej
nie podrażnią
wrażliwej skóry.

No to dla mnie chyba już za


późno.
Ależ skąd.
Nieważne, w jakim jesteś wieku,
zawsze skorzystasz z wiedzy
o bezpiecznym przebywaniu na słońcu,
a zwłaszcza o ochronie skóry przed
rakiem! Wedle American Cancer Society
rak skóry to najczęstszy nowotwór
w Stanach Zjednoczonych. Za to
w Korei ten typ nowotworu nie znajduje
się nawet na liście dziesięciu
najczęściej występujących! Przypadek?
Chyba nie.
Jeśli w twojej rodzinie ktoś
chorował na raka skóry, powinnaś być
szczególnie ostrożna. Zwracaj uwagę na
rany, które się nie goją, pieprzyki, które
rosną lub zmieniają kolor, albo plamy na
skórze, które wydają się nazbyt
wrażliwe lub bolesne.

Dobrze. Będę się smarować.


Co jeszcze powinnam
wiedzieć?

Nie zapominaj o smarowaniu ust,


rąk, dekoltu, uszu, szyi i ramion.
Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego to po
nich najbardziej widać czyjś wiek?
Często są zaniedbywane podczas
pielęgnacji i dość regularnie
wystawiane na działanie promieni
słonecznych. Powinnaś nakładać na
twarz ilości emulsji z filtrem wielkości
dwucentymetrowej monety – i tyle samo
na szyję i dekolt.
Jak już wspomniałam w rozdziale
piątym, trzeba być szczególnie uważnym,
chroniąc skórę przed słońcem po
złuszczaniu lub zastosowaniu produktów
z retinolem.
Kosmetyk z filtrem powinien być
ostatnim etapem pielęgnacyjnego
rytuału, ponieważ nałożenie czegoś na
produkt ochronny (choćby kremu
nawilżającego) rozcieńczy go. Poczekaj
przynajmniej cztery minuty, zanim
zrobisz make-up, i upewnij się, że twoje
kosmetyki do makijażu również mają
w składzie filtry UVA i UVB. Zerknij na
stronę 130, aby sprawdzić, jakie są moje
ulubione filtry przeciwsłoneczne.

POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: Dave Cho
WSPÓŁZAŁOŻYCIEL SOKO GLAM
(I MÓJ MĄŻ)

Słowa uznania należą się przede


wszystkim mojej mamie.
Pamiętam, że kiedy byłem
małym, pulchnym uczniem szkoły
podstawowej (w okularach
grubych jak denka od butelek i z
aparatem na zębach), mama
powtarzała mi – codziennie – że
trzeba smarować się emulsją
z filtrem i używać żelu do mycia
twarzy, a nie mydła w kostce.
W pielęgnacji skóry
najważniejsze jest aktywne
zapobieganie problemom, więc
jestem wdzięczny mamie, że
uczyła mnie tego od
najmłodszych lat.
Przed założeniem Soko Glam
ponad osiem lat służyłem
w armii amerykańskiej jako
żołnierz oddziałów bojowych
i niemal przez cały ten czas
stacjonowałem za granicą, w tym
na Bliskim Wschodzie.
Doświadczyłem ekstremalnych
warunków pogodowych (od
minus trzydziestu pięciu stopni
w arktycznej tundrze do około
pięćdziesięciu pięciu na pustyni)
i całe tygodnie żyłem bez
czystej, bieżącej wody.
Uogólniając: moja skóra nie
miała lekko. Ale nawet po tym
wszystkim nadal zbiera
komplementy i ludzie pytają
mnie, jakich kosmetyków do
twarzy używam. Może to
dlatego, że gdy inni spali lub
jedli, ja poświęcałem kilka
minut na zrobienie tego, co
konieczne – posmarowanie się
kremem z filtrem. Zwykle
pytania zadają mi kobiety, ale
czasami (dyskretnie) robią to też
mężczyźni.
Codziennie, bez wyjątku,
używam emulsji z fiiltrem
przeciwsłonecznym. Ostatnio
dostałem niewyjaśnionych
boleści i musiałem jechać na
pogotowie, ale mimo to
znalazłem czas, aby ją nałożyć –
może się to wydawać szalone,
ale dla mnie to już naturalny
odruch. Kiedy Charlotte
sprawdza mi skórę pod lampą
emitującą światło czarne (które
pokazuje stan głębszych
warstw), nie widzi nadmiernej
pigmentacji. To pewnie dlatego,
że jako dziecko świątek – piątek
smarowałem się kremem
z fiiltrem. Więc jeszcze raz:
dzięki, mamo!
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
7

Tajemny koreański
rytuał
pielęgnacyjny
w dziesięciu
krokach − bez
tajemnic!
eśli znasz któryś z koreańskich
J sposobów dbania o urodę, to pewnie
jest to słynny koreański rytuał
pielęgnacyjny w dziesięciu krokach!
W ostatnich latach zrobiło się o nim
dość głośno, nietrudno się zresztą
domyślić dlaczego: jest nieco szokujący.
„O matko − myślisz sobie pewnie −
dziesięć kroków to naprawdę dużo.
Koreanki to dopiero o siebie dbają…"
Jak jest naprawdę? Choć Koreanki
zwykle stosują więcej kosmetyków niż
kobiety na Zachodzie, to nie wszystkie
dwa razy dziennie. I czy używają danego
produktu dwa razy na dzień, co drugi
dzień czy raz w tygodniu − zawsze robią
to z konkretnego powodu. Niektórych
kosmetyków możesz używać nawet raz
na miesiąc lub w określonej porze roku.
Na początku mojego pobytu w Seulu,
kiedy zaczęłam odwiedzać nowych
znajomych, oczy niemal wychodziły mi
z orbit na widok stert kosmetyków na ich
łazienkowych półkach. Kiedy jednak
wyjaśnili mi cierpliwie, co do czego
służy, zaczęłam wszystko rozumieć.
− To na strefę T, bo rano moja skóra
zwykle się błyszczy − powiedziała
koleżanka, pokazując mi zawartość
swojej toaletki. − To na brązowe
przebarwienia na policzkach, a tych
kremów nawilżających używam w lecie.
Zawsze wierzyłam, że jakość jest
ważniejsza niż ilość i że mniej znaczy
więcej, ale nie miałam wątpliwości, że
koleżanka doskonale wie, o czym mówi.
Poza tym miała przepiękną skórę, więc
musiała znać się na rzeczy.

Traktuj skórę z szacunkiem,


na jaki zasługuje
Jestem święcie przekonana, że istnieje
tylko jedna osoba, która może cię
zmotywować do robienia rzeczy
wymagających dyscypliny − ty. Ale jeśli
słyszysz o dziesięciu krokach i myślisz:
„Nie ma szans, to nie dla mnie, ledwie
mam czas, żeby ogolić pachy i skrócić
paznokcie", to w pełni cię rozumiem, bo
sama też tak na początku myślałam. Ale
bez względu na to, co mówią ludzie, nie
ma cudów i jedynym skutecznym
sposobem na ładną cerę jest
poświęcenie jej czasu i uwagi.
Wiele z nas zaczęło wykonywać
rytuał pielęgnacyjny ze strachu („O mój
Boże, będę wyglądać jak własna
matka!") albo żeby naprawić już
powstałe szkody („W zeszłym miesiącu
nie miałam jeszcze tych brązowych
plamek!"). A jeśli jesteś taka jak ja, to
wystarczy na wpół publiczne
upokarzanie przez współpracowników
o dobrych intencjach. Wszystkie te
sposoby działają, ale najlepszą
i najtrwalszą motywacją jest
traktowanie rytuału pielęgnacyjnego
jako czynności zapewniających dobre
samopoczucie.
Kiedy masz
dużo na głowie,
łatwo ci
zapomnieć o
skórze, bo,
prawdę mówiąc,
zawsze jakoś ją
zamaskujesz (przynajmniej
tymczasowo). Z kryjącym makijażem,
w odpowiednich pozach, przy
właściwych filtrach i dobrym
oświetleniu bardzo łatwo udawać, że ma
się zdrową skórę. Tylko że nie da się
spędzić całego życia w blasku świec,
a w prawdziwym świecie pokazujesz się
publicznie bez photoshopowej obróbki.
Zresztą, będąc młodym, zawsze się
myśli, że jest się niepokonanym − bo
przecież ty i twoja skóra jesteście
niepokonane. „Nic mi nie zrobisz tym
swoim UV!", mówisz, grożąc palcem
słońcu. A potem budzisz się pewnego
dnia z brązowymi przebarwieniami,
drobnymi zmarszczkami i skrajną
egzemą. Ale zanim dopadnie cię
depresja i rzucisz się na kanapę (z dala
od słońca), posłuchaj mnie: zapewniam
cię, że cierpień związanych ze skórą
można uniknąć. Opracowanie własnego
rytuału pielęgnacyjnego (nieważne, czy
składać się będzie z czterech czy
z dziesięciu kroków) to pierwsza linia
obrony.
Kiedy zaczniesz zastanawiać się nad
osobistym rytuałem pielęgnacyjnym, nie
daj się onieśmielić myślom, że na
kosmetyki i akcesoria trzeba wydać
pokaźną sumkę, że należy używać tylko
koreańskich produktów albo że musisz
kupować rzeczy, których nie
potrzebujesz. Każda Koreanka ma inny
rytuał, bo każda cera ma inne potrzeby.
Poniższe informacje to jedynie
wskazówki, które mają pokazać ci
kolejne etapy pielęgnacji i dać ci
pojęcie o produktach, które można
codziennie stosować. Ładna cera nie
jest efektem posiadania niezliczonych
ilości kosmetyków – tylko rezultatem
stosowania produktów, które są
skuteczne, i korzystania z nich
w odpowiedniej kolejności. Należy
odpowiednio oczyszczać skórę,
złuszczać, kurować, nawilżać oraz
chronić. Możesz mi wierzyć lub nie, ale
wszystkie czynności powinny zająć od
pięciu do dziesięciu minut rano i tyle
samo czasu wieczorem. Jeśli tak jak ja
jesteś typem sowy, to podejrzewam, że
zabiegi, których nie wykonuje się
codziennie (jak złuszczanie i nakładanie
maseczki) będziesz robić wieczorem,
gdy możesz się zrelaksować. Jeśli zaś
rano masz więcej czasu i chęci, aby
pielęgnować cerę − proszę bardzo, napij
się soku z pomarańczy i do dzieła (mój
poranny rytuał opisuję na stronach 131–
132).
Koreański rytuał
pielęgnacji cery w dziesięciu
krokach

1. Kosmetyk do demakijażu i olejek


myjący

W te dni, kiedy mam mocny makijaż


(zwłaszcza wodoodporny tusz do rzęs
i barwnik do ust w płynie typu tint),
zaczynam wieczorny rytuał
pielęgnacyjny od demakijażu oczu
płatkiem zwilżonym delikatnym
środkiem do demakijażu albo chusteczką
nasączoną olejkiem myjącym. To
pomaga dokładnie usunąć make-up (co
może nie wydawać ci się ważne, jednak
twoje oczy i rzęsy są bardzo delikatne,
nawet bez warstw tuszu z całego
tygodnia).
Do oczyszczenia pozostałej części
twarzy używam olejku myjącego. Nałóż
go palcami bezpośrednio na suchą skórę
i rozprowadź delikatnymi, okrężnymi
ruchami, kierując się ku górze. Wbrew
powszechnym opiniom nawet osoby
z tłustą cerą mogą używać olejku
myjącego – nie doda jej tłustości.
Rozpuści za to wszelkie tłuste
zanieczyszczenia, takie jak makijaż, filtr
przeciwsłoneczny i sebum, oraz
osadzony na skórze smog.

Moje ulubione:
Płyn do demakijażu ust i oczu marki 3
Concept Eyes łagodnie usuwa wszelkie
ślady wodoodpornych tuszów do rzęs,
eyelinerów, szminek i błyszczyków.

Clean It Zero Classic marki Banila Co.


ma sorbetową, lekką formułę, która
w kontakcie ze skórą zmienia się
w jedwabisty olejek i bez trudu
rozpuszcza każdy makijaż i brud.

Rozjaśniający olejek myjący Floria


marki Tony Moly delikatnie usuwa
makijaż i sebum oraz rozjaśnia koloryt
skóry dzięki fenomenalnemu
składnikowi − sfermentowanym
drożdżom winnym.

Chusteczki oczyszczające marki


Skinfood z ekstraktem z brązowego ryżu
można kupić w opakowaniach po
czterdzieści sztuk. Zawierają witaminy
i antyoksydanty z ziaren ryżu.
2. Kosmetyk myjący na bazie wody

Pora umyć twarz po raz drugi, i nie,


wcale nie żartuję. Dwukrotne
oczyszczanie nie jest tylko koreańską
specjalnością – rekomenduje je wiele
kosmetyczek i wielu dermatologów,
ponieważ pomaga dokładnie usunąć
wszelkie zanieczyszczenia, które
przyczyniają się do powstawania
wyprysków. Nałóż kosmetyk na mokrą
skórę (nabierze on kremowej
konsystencji lub zapieni się w kontakcie
z wodą) i rozprowadź go na twarzy
okrężnymi ruchami. Podczas pierwszego
i drugiego mycia delikatnie masuj twarz
palcami, aby poprawić krążenie
i wspomóc drenaż limfatyczny.

Moje ulubione:
Pianka Real Fresh marki Neogen
Dermatology to lekki środek myjący do
cery delikatnej z ekstraktem z zielonej
herbaty, która zwalcza wolne rodniki
i pozostawia skórę miękką oraz
nawilżoną.

Sztyft myjący Miracle Rose marki


Su:m37 ma świetne opakowanie,
z którego wygodnie się korzysta,
i tworzy delikatną pianę. Jego główne
składniki pielęgnacyjne to ekstrakt ze
sfermentowanej róży damasceńskiej
i płatki róż.

Honest marki Benton – bogaty krem,


który pod wpływem wody zmienia się
w luksusową pianę. Skóra jest po nim
miękka i nawilżona ekstraktami
roślinnymi.

3. Kosmetyk złuszczający
Nie lekceważ mocy złuszczania! Peeling
pomaga rozbić drobinki brudu
w zatkanych porach i ściera martwy
naskórek, co poprawia strukturę skóry,
rozjaśnia ją i ułatwia wchłanianie
innych kosmetyków. Możesz użyć
mechanicznego peelingu, na przykład
cukrowego, albo chemicznego –
zawierającego składniki takie jak kwas
mlekowy lub salicylowy rozpuszczające
„klej", który nie pozwala martwym
komórkom odczepić się od żywych.
Złuszczaj skórę raz lub dwa razy
w tygodniu, zwracając szczególną
uwagę na nos (wągry uwielbiają się tam
zagnieżdżać) oraz widoczne pory na
policzkach. Nie zapomnij też lekko
pomasować ust – to pomaga utrzymać
ich miękkość, a gdy będą miękkie,
gładko nałożysz szminkę.

Moje ulubione:
Black Sugar Mask Wash Ofi marki
Skinfood to odżywcza zmywalna
maseczka wspomagająca nawilżenie
i złuszczająca martwe komórki skóry,
która ułatwia wchłanianie się
kosmetyków.
Bio-Peel Gauze Peeling Wine marki
Neogen to peeling mechaniczno-
chemiczny w postaci płatków
nasączonych kwasem winowym (AHA).
Dzięki nim zyskasz pozbawioną
wyprysków, gładszą i bardziej napiętą
skórę.

Peeling enzymatyczny marki


AmorePacific zawiera naturalne enzymy
z papai, pozwalające pozbyć się
suchych, pozbawionych życia komórek
naskórka, wygładzające i rozjaśniające
cerę.
Phytowash Yerba Mate Bubble Peeling
marki Goodal to innowacyjny produkt –
przeistacza się z kremowego serum
w złuszczającą pianę delikatnie
usuwającą martwy naskórek.

4. Tonik

Tonizowanie skóry to czynność, którą


ludzie często radzą omijać, jeśli chcesz
uprościć swój rytuał pielęgnacyjny. Nie
daj się jednak zniechęcić! Toniki są
bowiem bardzo ważne. Pomagają usunąć
resztki zanieczyszczeń, a jednocześnie
regenerują barierę ochronną skóry
i przygotowują cerę na skuteczne
wchłonięcie substancji nawilżających.
W Korei większość kobiet używa
toników nawilżających zamiast
ściągających; bez trudu można też dostać
takie, które są przeznaczone do
wszystkich rodzajów cery. Są pełne
humektantów, które pomagają koić
i nawilżać, dlatego koreańskie marki
często nazywają toniki
„odświeżaczami". Użyj zwilżonego
tonikiem płatka kosmetycznego, aby
przetrzeć twarz i szyję – możesz także
wklepać produkt dłońmi.
#sekretsoko: Mało
prawdopodobne, że
wśród koreańskich
toników znajdziesz
taki, który zawiera
oczar wirginijski lub
alkohol – klientki
zwykle stronią od
produktów
z alkoholem, ponieważ
wysuszają skórę.

Moje ulubione:
Organic Cotton Treatment Toning Pad
marki RE:P przywraca skórze
równowagę i działa łagodząco dzięki
wyciągom z rumianku i lawendy. Płatki
z organicznej bawełny zapewniają
delikatne złuszczanie i lepiej usuwają
zanieczyszczenia.

Beauty Water od Son & Park to sprytny


płyn oczyszczający z naturalnych
ekstraktów roślinnych, który tonizuje,
złuszcza i nawilża cerę, dzięki czemu
staje się gładka i odnowiona.

Water-full Skin Refresher marki Su:m37


nawilża i przywraca równowagę skórze
składnikami takimi jak woda
bambusowa i wyciąg z kwiatu
czerwonej koniczyny.

Time Revolution marki Missha to


bezzapachowy i intensywnie
nawilżający tonik zawierający
sfermentowane składniki pomagające
wyrównać koloryt skóry i przygotować
ją na wchłanianie kolejnych
kosmetyków.

5. Esencja
Ach, esencja – serce koreańskiego
rytuału pielęgnacyjnego! Koreanki
uważają aplikację esencji za
najważniejszy etap rytuału. Ten element
pielęgnacji wywodzi się z ich ojczyzny.
Wciąż jeszcze trudno znaleźć esencję
poza krajem, ale mogę się założyć, że
nie potrwa to długo! Najbardziej
widoczne rezultaty pielęgnacji, jakie
zauważyłam, wynikały właśnie
z dołączenia esencji do mojego
codziennego rytuału, ponieważ ten
kosmetyk doskonale nawilża
i wspomaga procesy komórkowe
zachodzące w skórze. Witaj, jaśniejsza
cero!

#sekretsoko: Wiele Koreanek


używa esencji także do
pielęgnacji włosów. Esencja
sprawi, że staną się one
bardziej błyszczące i miękkie,
a łamliwym dostarczy
składników odżywczych.
Kiedy chodziłam do fryzjera
w Seulu, zawsze dostawałam
burę za to, że używam esencji
tylko od czasu do czasu
zamiast po każdym myciu
głowy.

Moje ulubione:
Time Revolution Treatment Essence
marki Missha poprawia elastyczność
skóry i wyrównuje jej koloryt przez
wspomaganie naturalnych procesów
odnowy fantastycznym składnikiem −
filtratem ze sfermentowanych drożdży
winnych.

Esencja i maseczka w jednym Code 9


Lemon Green Caviar&Tightening Pack
marki Neogen to unikatowy
trójwarstwowy kompres nasączony
składnikami wspomagającymi
komunikację międzykomórkową,
rozjaśniającymi i odżywiającymi cerę.

Bio Essence Intensive Conditioning


marki IOPE zawiera ponad
osiemdziesiąt sfermentowanych
składników, które sprawiają, że skóra
jest wolna od wyprysków, zdrowa
i doskonale nawilżona.

6. Ampułki, koncentraty i serum


Ampułki, w zachodnich liniach
kosmetycznych często nazywane serum
albo koncentratem, są produktem, który
uzyskałybyśmy, stawiając esencję na
palniku i odparowując, aż zostanie z niej
to, co najlepsze. Zwykle kosmetyki te
mają gęstszą konsystencję niż esencje
i stosuje się je na konkretne problemy
skóry. Rozjaśniają cerę (jak
wspomniałam wcześniej, wspomagają
procesy komórkowe), sprawiają, że
piegi bledną, a płytkie zmarszczki
zostają wygładzone.
Moje ulubione:
Serum w kroplach Freshly Juiced
Vitamin C marki Klairs rewitalizuje
skórę, rozjaśnia ją i redukuje
widoczność zmian pigmentacyjnych
i blizn po trądziku.

Ampułki Time Revolution Night Repair


New Science Activator marki Missha
mają bardzo długą nazwę, ale
rewelacyjnie działają: spłycają
zmarszczki, poprawiają elastyczność
skóry i odbudowują jej barierę
ochronną.
Ultra Moist Gel Oil marki RE:P to
zaawansowane technologicznie serum
zawierające olejek arganowy i olejek
z nasion jojoby, które intensywnie
nawilża i odżywia szorstką, suchą skórę.

7. Maseczka w płachcie

Jeśli esencja jest sercem koreańskiego


rytuału pielęgnacyjnego, to maseczka
w płachcie jest jego duszą. Jej
stosowanie to wyciszający, medytacyjny
rytuał relaksacyjny. Maseczkę powinno
się nakładać dwa razy w tygodniu, ale
możesz to robić częściej, jeśli twoja
skóra jest bardzo sucha. Cała zabawa
kryje się w ich różnorodności i cenie –
niektóre maseczki można kupić bardzo
tanio.
Nałóż maseczkę na twarz, po czym
połóż się i odprężaj przez dwadzieścia
minut. Sekret maseczki polega na tym, że
płachta powstrzymuje substancje
aktywne przed ulotnieniem się i zmusza
skórę do wchłonięcia większej ilości
składników odżywczych
i nawilżających, niż gdybyś nałożyła je
w postaci kremu lub serum.
Moje ulubione:
Maseczka żelowa Bling Bling marki
Manefit składa się z dwóch kompresów
nasączonych odżywczymi esencjami,
które natychmiast chłodzą i koją spiętą,
zmęczoną skórę.

Płatki pod oczy My Little Pet marki


Tony Moly zawierające niacynamid
i ekstrakt z herbaty przywracają
właściwy poziom nawilżenia,
zmniejszają widoczność drobnych
zmarszczek i redukują cienie.
Składnikiem maseczki w płachcie marki
Skinfood jest mucyna ślimaka –
kosmetyk przyspiesza regenerację
komórek, koi podrażnioną skórę
i świetnie ją nawilża.

Maseczka żelowa It Radiant Lace marki


Banila Co. nawilża i odżywia skórę
dzięki zawartemu w niej aloesowi (a
biały, koronkowy wzór na płachcie
wygląda bardzo szykownie).

8. Krem pod oczy

Jeśli oczy są zwierciadłem duszy, to


skóra wokół nich to barometr twojego
wieku (nie brzmi to równie poetycko,
prawda?). Regularne stosowanie
intensywnie działającego kremu pod
oczy może powstrzymać powstawanie
cieni, opuchlizny i kurzych łapek. Skóra
wokół oczu jest najcieńsza
i najdelikatniejsza na całej twarzy.
Kremy do oczu przypominają ampułki
i esencje, ale stężenie dobroczynnych
składników jest w nich wyższe. Poza
tym są skomponowane tak, by były
wyjątkowo delikatne i niedrażniące.
Małym
palcem delikatnie
wklep krem
w skórę wokół
oczodołu, nie
zbliżając się
zbytnio do linii wodnej oka, aby go nie
podrażnić. Każda z nas widziała, jak
senne dzieci pocierają oczy − to
całkowite przeciwieństwo tego, jak
powinno się nakładać krem.
Wklepywanie nie tylko doprowadzi do
lepszego wchłaniania produktu, ale
również ochroni przed naciąganiem
i napinaniem skóry, które powodują
powstawanie zmarszczek!

Moje ulubione:
Składniki kremu pod oczy Royal Honey
marki Skinfood to głównie
wspomagające nawodnienie skóry
humektanty, takie jak ekstrakt z mleczka
pszczelego. Kosmetyk jest zamknięty
w higienicznej tubce.

Rozświetlający krem pod oczy marki


Banila Co. It Radiant zawiera naturalne
składniki nawilżające i koi delikatną
skórę.
Krem-koncentrat marki Etude House ma
unikalną recepturę – olejki z nasion
baobabu i kolagen wygładzają zarówno
drobne, jak i głębokie zmarszczki.

9. Kosmetyk nawilżający

Nawilżanie to najważniejszy etap


wieczornego rytuału pielęgnacyjnego
(wybaczcie, kosmetyki nawilżające, ale
rano najważniejszy jest filtr
przeciwsłoneczny – więcej o tym za
chwilę). Kosmetyk nawilżający to
prawdopodobnie najgęstszy produkt,
jaki nałożysz na twarz, dlatego stosuje
się go na końcu. Najlepiej też zadziała
podczas krzepiących godzin nocnego
odpoczynku. Raz w tygodniu zastąp krem
maseczką całonocną, aby (co za
niespodzianka) nawilżyć twarz jeszcze
intensywniej.

Moje ulubione:
Żel nawilżający marki Son & Park
chłodzi skórę i nadaje jej promienny,
świeży blask. Idealny pod makijaż.

Żel-krem marki Liz K Ultra Waterfall


intensywnie nawilża, rozjaśnia i koi
skórę dniem i nocą.

Emulsja Super Seed Oil Plus Balancing


marki Goodal zawiera sfermentowane
olejki z nasion, które poprawiają
elastyczność skóry, wyrównują jej
koloryt, redukują zaczerwienienia
i ograniczają nadmierne wydzielanie
sebum.

Super Aqua Cell Renew marki Missha to


żel-krem z mucyną ślimaka (czyli
koktajlem dobroczynnych składników,
takich jak kwas hialuronowy
i glikoproteiny, w tym enzymy), który
przywraca odpowiedni poziom
nawilżenia skóry i odbudowuje
uszkodzenia.

Krem Aqua Bomb marki Belifitakże ma


postać lekkiego żelu, który „eksploduje"
po nałożeniu na skórę, nawilżając ją
i uelastyczniając.

Maseczka całonocna firmy Lioele V-


Line Waterdrop również ma żelową
konsystencję. Głęboko nawilża cerę
i redukuje zaczerwienienia. Jeśli
wmasujesz kosmetyk w skórę, zmieni się
w kropelki wody.
Maseczkę kojącą marki RE:P All-Night
Moisture stosuje się na noc. Zawiera
ekstrakty roślinne: z cytryny, bazylii
i drzewa oliwnego, służące odbudowie
i odświeżeniu skóry.

10. Emulsja z filtrem


przeciwsłonecznym

Stosowanie tego kosmetyku można by


uznać również za kroki 11, 12 i 13, bo
w ciągu dnia nakłada się go kilkakrotnie.
Regularne używanie emulsji z filtrem,
nawet jeśli tylko siedzisz blisko okna
albo wychodzisz na zewnątrz na kilka
minut, to prawdopodobnie
najważniejsza rzecz, jaką możesz zrobić,
aby zadbać o zdrowie i piękno swojej
skóry.

#sekretsoko: To
niebywale ważne, by
stosować krem
z filtrem po
złuszczaniu cery lub
jakichkolwiek
zabiegach laserem!
Twoja skóra jest po
nich bardziej
wrażliwa. Wypryski
to, technicznie rzecz
biorąc, małe ranki,
które są bardzo
podatne na
pigmentację. To
dlatego kiedy pryszcz
się wygoi, na jego
miejscu powstaje
brązowa plamka.

Moje ulubione:
Gold Sun Cream marki Skinfood to
lekki, nietłusty krem SPF 50+ / PA+++
o szerokim spektrum działania, w którym
do ochrony przed szkodliwym
działaniem UVA i UVB zastosowano
tlenek cynku i dwutlenek tytanu.

Emulsja z
filtrem
marki
Neogen
Day-Light
Protection
SPF 50 /
PA+++
zapewnia wrażliwej skórze szerokie
spektrum ochrony.

Wodoodporne mleczko marki Missha


All-Around Safe Block to lekki kosmetyk
do twarzy SPF 50+ / PA+++. Szybko się
wchłania, nie pozostawiając tłustego ani
białego filmu, oraz chroni skórę za
pomocą tlenku cynku i dwutlenku tytanu,
dając szerokie spektrum ochrony.

W pielęgnacji cery jak


w życiu – dobra jest zmiana
Nawet kiedy opracujesz już swój rytuał
pielęgnacyjny, wiedz, że nie będzie
zawsze taki sam. Możesz zechcieć odjąć
albo dodać produkty pielęgnacyjne, gdy
zmieni się pora roku (na przykład
dołączyć kolejny krem nawilżający zimą
albo przerzucić się na lżejszą emulsję
latem) lub kiedy będziesz podróżować
między różnymi strefami klimatycznymi.
To dlatego tak ważne jest, by poznać
potrzeby swojej skóry i kosmetyki, które
jej odpowiadają. Nie ma jednego
rytuału, który pasuje wszystkim, ani też
gwarancji, że to, co teraz przynosi
efekty, za rok również zda egzamin.

Podrasowanie porannego rytuału


(czyli jak dotrzeć do pracy na czas)

Mój poranny rytuał jest podobny do


wieczornego, ale ponieważ zwykle
jestem skrajnie spanikowana, próbując
nadrobić czas stracony przez kilkakrotne
włączanie drzemek, robię tylko to, co
niezbędne.
Zaczynam od dwukrotnego
oczyszczania. Nawet rano? Tak!
Przecież właśnie spędziłam sześć do
ośmiu godzin,
śpiąc
wysmarowana
produktami

pielęgnacyjnymi, jednocześnie pocąc się


i produkując sebum. Zaufaj mi – warto
się tego pozbyć, myjąc twarz dwa razy.
Następnie wklepuję tonik, tak samo jak
wieczorem, nawilżającą esencję,
ampułkę lub serum (w zależności od
tego, co w danym czasie stosuję), krem
pod oczy i krem nawilżający.
Daję produktom chwilę na
wchłonięcie się (wtedy zwykle piję
koktajl z owoców, myję zęby, układam
włosy) i kończę nałożeniem sporej
ilości emulsji z filtrem
przeciwsłonecznym, po czym
przechodzę do makijażu.
Może się zdarzyć, że ominiesz jeden
etap oczyszczania lub nawilżania
i oczywiście nie zabije cię to, ale
zastosowanie emulsji z filtrem to
absolutnie niezbędny element rytuału,
nawet jeśli masz wyjść na słońce tylko
na pięć minut. Całkiem możliwe, że twój
krem nawilżający, krem BB albo
kompakt z aplikatorem w poduszeczce
ma SPF, ale upewnij się, że naprawdę
otrzymujesz odpowiednią ochronę.

#sekretsoko: Choć
wieloetapowa
pielęgnacja cery jest
w Korei popularna,
koncerny kosmetyczne
zaczynają wprowadzać
na rynek produkty
„dwa w jednym", które
jednocześnie tonizują
i złuszczają cerę.
Najnowszym, wartym
wymienienia
kosmetykiem z tej
kategorii jest Beauty
Water marki Son &
Park zawierający
ekstrakty
z pomarańczy, lawendy
i róży.

POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: Oh Yeon-Seo
AKTORKA I MODELKA
POCHODZĄCA Z KOREI
POŁUDNIOWEJ

Najpierw myję twarz delikatnym


olejkiem, spłukuję go, po czym
masuję skórę pianką, którą także
spłukuję. Moim ulubionym
kosmetykiem jest pianka marki
Neogen Dermatology Real
Fresh, ponieważ zawiera
naturalne owoce i daje efekt cery
miękkiej jak u dziecka.
Następnie używam toniku
i natychmiast nawilżam twarz
esencją. Nie lubię kremów
o ciężkiej konsystencji, więc
przed snem stosuję maseczkę
całonocną Neogen Tox
Tightening Pack. Wiem, że jeśli
nawilżę i wymasuję skórę
wieczorem, zrobiony rano
makijaż będzie wyglądał lepiej.
Współpracuję z makijażystami
i dostaję od nich wiele
wskazówek. Dotykają mojej
skóry i dbają o nią niemal
codziennie, podpowiadają mi
więc, jakie produkty są dobre
i jak je stosować. To pomogło mi
nauczyć się, jak pielęgnować
cerę.
Noszenie makijażu to część
mojej pracy, ale pielęgnacja cery
jest najważniejsza i powinna
liczyć się najbardziej. Jeśli masz
zdrową, naturalnie błyszczącą
cerę, potrzebujesz jedynie
odrobiny make-upu.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
8

ABC zakupów
kosmetycznych,
czyli jak znaleźć
najlepszy dla siebie
produkt
esteś już nakręcona na rozpoczęcie
J swojego rytuału pielęgnacyjnego
i zastanawiasz się, od czego powinnaś
zacząć? Od zakupów.
Zanim jednak rzucisz się na półki
sklepowe niczym Cher Horowitz ze
Słodkich zmartwień, zapamiętaj: ze
względu na szeroka ofertę produktów
i ich ceny zakupy kosmetyków
pielęgnacyjnych często wydają się
przytłaczające. Potrzebujesz esencji,
maseczki całonocnej albo maseczki
w płachcie? Zaraz, zaraz… potrzebujesz
wszystkich trzech? Czy olejek myjący
powinien mieć pompkę czy konsystencję
balsamu? O Boże, zapomniałaś o kremie
pod oczy!
Zakupy
mogą okazać
się

rozczarowujące również wtedy, gdy


spodziewasz się poprawy cery, ale
kosmetyki, które kupiłaś, sprawiają, że
na twojej twarzy pojawia się jeszcze
więcej zatkanych porów niż wcześniej –
to prosta ścieżka do wielkiego zawodu.
Zamiast więc chwytać za kartę
kredytową i brnąć na oślep, zastanówmy
się i spróbujmy opracować
najkorzystniejsze podejście do zakupów
– tak, abyś nabyła najlepsze dla twojego
typu skóry kosmetyki. Jestem
przekonana, że można jednocześnie
szanować portfel i cerę, dokonujmy
więc mądrych wyborów!
Po pierwsze: odświeżenie wiedzy!
Pamiętasz, jak wspominałam, że nie
powinnaś zakładać, że to, czego używają
twoje dwie najlepsze przyjaciółki,
będzie dobre i dla ciebie? Bez względu
na to, jak bardzo zachwycają się danym
produktem, może ci on nie pasować.
Twoja skóra jest wyjątkowa.
Po rozmowie z dermatologiem
w Korei i specjalistą od prac
badawczo-rozwojowych w jednej
z najlepszych firm kosmetycznych w tym
kraju zestawiłam to, czego się od nich
dowiedziałam, z moją wiedzą
kosmetyczną i opracowałam wskazówki,
dzięki którym na podstawie problemów
swojej skóry i jej wyglądu będziesz
mogła określić, jaki masz rodzaj cery.
Podkreślam słowo „wskazówki", bo nie
ma idealnego wzoru, a stan twojej skóry
może się zmieniać pod wpływem wielu
różnych czynników. Warunki
środowiskowe, stres, alergie i dieta to
tylko niektóre z nich, a widocznie
wpływają na stan cery i sprawiają, że
cały czas się zmienia.
Dlatego właśnie czas, jaki spędzam
przed lustrem, nie ogranicza się do
nakładania makijażu lub przymierzania
butów. Poświęcam sporo czasu na to,
aby porządnie przyjrzeć się swojej
skórze i sprawdzić, jak się miewa. Nie
bój się bliskiego kontaktu z lustrem,
kiedy oczyścisz buzię. Spokojnie zbadaj
swoją cerę, używając nie tylko oczu, ale
i palców, które mogą wyczuć to, czego
nie wychwyci wzrok! Dobrze jest raz
w tygodniu przywitać się ze swoją buzią
i sprawdzić, co u niej nowego.
Łuszcząca się skóra na krawędzi nosa?
Szorstka, pełna grudek broda?
Swędząca, łuszcząca się łatka nad
prawym okiem? Im szybciej wyłapiesz
takie rzeczy, tym prędzej będziesz mogła
im zaradzić i zapobiec ich
rozprzestrzenieniu.

Rodzaje skóry według


Charlotte: jaki jest twój
typ?

Oznaki skóry NORMALNEJ:

• Masz mało porów w strefie T.


• Wypryski rzadko się pojawiają.
• Na koniec dnia na twarzy masz
cienką warstwę tłustego filmu.
• Rzadko kiedy reagujesz alergicznie
na kosmetyki.

Jak się sprawy mają: jeśli chodzi


o cerę, wygrałaś na loterii. Właściwie
wszystko, czym potraktujesz twarz, czy
jest to tłusta, półtłusta czy lekka
konsystencja kremu, formuła olejków
w wodzie czy wody w olejkach,
świetnie się u ciebie sprawdzi.
Prawdopodobnie przemknęłaś przez
życie z niewielką ilością pryszczy,
a twoja skóra jest całkiem miękka, jasna
i jędrna.
Na co należy zwrócić uwagę:
pielęgnuj i chroń zdrową skórę przez
oczyszczanie, nawilżanie i stosowanie
kosmetyków przeciwsłonecznych.

Oznaki skóry SUCHEJ:

• Masz niewiele widocznych porów


i wągrów.
• Masz łuszczącą się albo szorstką
skórę.
• Twoja cera jest ciągle napięta albo
swędzi.
• Twoja skóra nie nabiera tłustego
połysku.
Twoja
łuszcząca
się, szorstka
skóra musi
zostać
odżywiona!
Stosuj
produkty o tłustej, zmiękczającej bazie,
aby wspomagać naturalne funkcje
ochronne skóry. Jeśli masz ten typ cery,
twoja twarz jest bardziej podatna na
widoczne oznaki starzenia (drobne
i głębokie zmarszczki). Pozytywy
wynikające z posiadania suchej skóry?
Masz niemal niewidoczne pory, nie
musisz się zmagać z tłustym czołem
i rzadko kiedy na twojej twarzy
pojawiają się drobne wypryski lub
pryszcze.
Na co należy zwrócić uwagę: bądź
czujna w kwestii nawilżania. Szukaj
w kosmetykach humektantów, które
przywrócą cerze odpowiedni poziom
nawodnienia i wspomogą
funkcjonowanie bariery ochronnej skóry.

Oznaki skóry TŁUSTEJ lub


TRĄDZIKOWEJ:
• Na twojej skórze często pojawiają
się wypryski i wągry.
• Masz rozszerzone, bardzo
widoczne pory na całej twarzy.
• Twoja skóra niedługo po umyciu
nabiera tłustego połysku i kiedy jej
dotykasz, czujesz na palcach oleistą
substancję.
• Nawet teraz masz pryszcza.

W przeciwieństwie do cer suchych


twoja skóra produkuje dużo sebum.
Oznacza to, że twoją twarz chronią
naturalne substancje, dłużej więc
zachowasz młody wygląd. Niestety
nadmiar sebum oznacza także
niebezpieczeństwo zmian trądzikowych.
Żelowe kremy (na bazie wody) dobrze
działają na taki typ cery. Skuteczne są
też olejki myjące: delikatnie usuwają
sebum rano i wieczorem.
Na co zwrócić uwagę: kontroluj
produkcję sebum i unikaj zatkanych
porów przez złuszczanie cery
kosmetykami zawierającymi składniki
takie jak kwas salicylowy. Używaj
lekkich produktów na bazie wody
o żelowej formule, aby nie dodawać
skórze tłustych substancji; unikaj też
emolientów, na przykład masła shea
i lanoliny. Nakładaj nietłusty makijaż.
Bardzo ważne jest oczyszczanie,
zwłaszcza jeśli twoja skóra jest skłonna
do wyprysków. Stosuj delikatny olejek
myjący, aby usunąć naturalne sebum. Nie
używaj ostrych środków złuszczających
(z granulkami) na świeże wypryski.
Korzyść przyniosą ci przeciwzapalne
i antybakteryjne składniki, takie jak
olejek z drzewa herbacianego. Upewnij
się, że chronisz skórę przed UVA i UVB
− pryszcze to tak naprawdę ranki
podlegające pigmentacji pozapalnej, co
oznacza, że pod wpływem słońca skóra
w miejscach ich wystąpienia może na
stałe ściemnieć.

Oznaki TRĄDZIKU
HORMONALNEGO:

• Twój trądzik nie reaguje na


miejscowe leczenie.
• Występuje głównie pod kośćmi
policzkowymi i na linii żuchwy.
• Ma charakter torbielowaty, co
oznacza, że pryszcze są bolesne
i głęboko zagnieżdżone w skórze.
• Wzmaga się na tydzień przed
okresem lub w trakcie okresu.

Jeśli ten opis do ciebie pasuje,


poproś dermatologa o zbadanie poziomu
hormonów lub porozmawiaj z zielarzem
albo dietetykiem, aby pomogli ci
wprowadzić drobne zmiany w trybie
życia, czego rezultatem będzie lepsze
funkcjonowanie ciała i skóry.

Oznaki skóry MIESZANEJ:

• Masz widoczne pory w strefie T


(na nosie i czole, a nawet na
policzkach).
• Twoja skóra jest tłusta w strefie T,
ale szorstka i sucha w pozostałych
miejscach.
• Twoja skóra jest bardzo
niezdecydowana – w tym samym czasie
musiałaś się zmagać z pryszczami oraz
z suchością i łuszczeniem.

Na co zwrócić uwagę: nie bój się


używać różnych kosmetyków
miejscowo. Jeśli masz tłustą strefę T,
zastosuj tam peeling z kwasami BHA
i lekki produkt nawilżający w formie
żelu, a w suchszych partiach skóry krem
nawilżający na bazie olejków.

Oznaki skóry WRAŻLIWEJ:

• Twoja skóra piecze albo swędzi


w kontakcie z pewnymi kosmetykami lub
w określonych warunkach.
• Łatwo się zaczerwienia i szybko
występuje na niej wysypka.

Upewnij się, że produkty, z których


korzystasz, nie zawierają substancji
zapachowych albo barwników, bo te
mogą podrażniać skórę. Unikaj
kosmetyków ściągających i mocnych
peelingów chemicznych. Jeśli możesz,
przed dokonaniem zakupu przetestuj
produkt na niewielkim obszarze skóry na
ręce, aby sprawdzić, czy nie uczula.
Na co zwrócić uwagę: Niezależnie
od tego, czy twoja skóra jest tłusta czy
sucha, twoim priorytetem jest
znalezienie produktów pielęgnacyjnych,
które nie zawierają dodatków
zapachowych ani szorstkich składników
peelingujących, bo tylko dzięki
stosowaniu delikatnych kosmetyków
unikniesz wyprysków, zaczerwienień
i podrażnień.

A teraz… co kupić?

Czy pójdziesz do pobliskiej drogerii,


czy zdecydujesz się na zakupy
w Internecie, staniesz przed
onieśmielającą liczbą produktów
lokalnych i światowych marek
w pięknych, kolorowych opakowaniach,
które będą walczyć o twoją uwagę. Nad
czym najpierw należy się zastanowić?
Przede wszystkim musisz mieć wolną
głowę. Oznacza to, że musisz pozbyć się
uprzedzeń związanych z pielęgnacją
cery. Czas obalić mity, które są
rezultatem wielu lat marketingowej
paplaniny.

Cena

To nieprawda, że
najdroższe
kosmetyki
pielęgnacyjne są
najlepsze. Rynek
kosmetyczny
w Korei to dowód
na to, że możesz kupić produkty
o dobrym składzie w przystępnych
cenach. Czasem markowe produkty mają
wygórowane ceny nie ze względu na
zawarte w nich składniki albo badania
wykonane przy ich opracowywaniu, a z
powodu ogromnego budżetu
marketingowego i celebrytki w kampanii
reklamowej.

Płeć

Chłopaki, produkty dla mężczyzn nie są


waszą jedyną opcją. Uśmiecham się,
kiedy koleżanka mówi mi, że jej chłopak
korzysta z jej kosmetyków. Dave i ja
często używamy tych samych produktów
i nie ma w tym nic złego, bo –
powtarzam – faceci również powinni
kupować kosmetyki, kierując się typem
cery (a nie etykietkami, na których
napisano, że produkt jest dla mężczyzn!).
Niektórzy mężczyźni po goleniu mają
trochę bardziej suchą, podrażnioną skórę
wokół ust i podbródka. Niektórzy
twierdzą, że skóra mężczyzny wydziela
więcej sebum niż skóra kobiety, ale
ogólnie rzecz ujmując, każda cera jest
inna i nie wszyscy wpasowują się
w schemat. Zazwyczaj jedyna różnica
między produktami dla kobiet i dla
mężczyzn tkwi w opakowaniu i zapachu.
Niektórzy faceci lubią mieć na półce
kosmetyki wyglądające i pachnące „po
męsku" i nie ma w tym nic złego, ale
warto, by wiedzieli, że mają
nieograniczony wybór.

Wiek

Nie! Nie idź w tę stronę! Wiele osób


uważa, że wiek jest najważniejszym
czynnikiem w podejmowaniu decyzji,
jaki produkt wypróbować. Pamiętaj
jednak, że właściwy dla ciebie kosmetyk
nie został opracowany na podstawie
twojego wieku, ale stanu skóry. Czy
wszystkie czterdziestolatki zmagają się
z tymi samymi problemami? Nie. Nie
powinnaś więc kupować produktów
pielęgnacyjnych, sugerując się grupą
wiekową, w której jesteś, koniec
i kropka. Wiek to tylko liczba.

Polecany przez dermatologów

Choć wydaje się ono uzasadnione


i oficjalne, takiego sformułowania
można użyć, nawet jeśli tylko jeden
dermatolog da produktowi zielone
światło. A może zapłacono mu za to?
Rekomendacja lekarska może być
pomocna w wyborze kosmetyku, ale nie
daj sobie wmówić, że polecany przez
dermatologa produkt ma magiczne
właściwości albo jest doskonały dla
ciebie.

Hipoalergiczny

To słowo umieszczane jest na etykietach


produktów, które ponoć mają
wywoływać mniej reakcji alergicznych.
Jednak obecnie nie ma żadnych regulacji
FDA dotyczących hipoalergicznych
substancji, więc każda firma może
używać tego terminu, jak jej się tylko
podoba! Wybaczcie, kobiety
o wrażliwej cerze, nie macie lekko –
lepiej dowiedzcie się, jakie składniki
drażniące powodują u was wysypki,
i unikajcie ich przez sprawdzanie składu
kosmetyku na opakowaniu. Nawet
dermatolodzy przyznają, że termin
„hipoalergiczny" zawiera bardzo mało
treści.

Kosmeceutyk
Kolejny przebiegły termin, który oznacza
ponoć, że produkt ma działanie
lecznicze. FDA nie wprowadziła jednak
żadnych regulacji dotyczących
kosmeceutyków, więc – tak jak
w poprzednim przypadku – każdy może
umieścić taki napis na opakowaniu
kosmetyku. Gdy produkt naprawdę ma
lecznicze właściwości, jest lekiem
aptecznym, nie kosmetykiem. Jeśli
natrafisz na środek określony jako
„hipoalergiczny, rekomendowany przez
dermatologów kosmeceutyk", to jakbyś
trafiła na największą kosmetyczną
ściemę świata.

Naturalne, „pozbawione chemii"


produkty

W pełni
naturalna
pielęgnacja
cery – to
brzmi
zachęcająco,
ale czy na
pewno jest
lepsze? W doskonałym świecie każdy
naturalny składnik kosmetyku byłby dla
ciebie korzystniejszy niż syntetyczny.
Tylko że świat, w którym żyjemy, jest
niedoskonały i wiele naturalnych
substancji jest niezwykle drażniących
dla skóry. Za przykład może posłużyć
trujący bluszcz albo nawet zwykła
trawa! Wiele syntetycznych
konserwantów lepiej stabilizuje produkt
i skuteczniej utrzymuje jego trwałość.
Jeśli za wszelką cenę chcesz stosować
w pełni naturalne, wolne od
konserwantów kosmetyki, miej
świadomość, że ich życie jest
niesamowicie krótkie i taki produkt
może wylądować w koszu, zanim
będziesz miała okazję zużyć go do
końca.
A skoro już o tym rozmawiamy,
istnieje wysokie zapotrzebowanie na
produkty „wolne od chemii". Tak, słowa
„chemia" i „chemiczny" brzmią
strasznie, ale czy wiesz, że sama
również stworzona jesteś z milionów
chemicznych substancji? Nie bój się
więc na zapas, to wszystko nie jest takie
jednoznaczne. Najlepszą rekomendacją
dla kosmetyku jest wiedza o tym, które
składniki u ciebie skutkują, a które nie.
Kiedy powinnam wyrzucić
kosmetyk?

Produkty do pielęgnacji cery nie są


wieczne. Tlen, woda i bakterie z twoich
brudnych paluszków się do tego
przyczyniają. Zawsze szukaj na
opakowaniu terminu przydatności
produktu po otwarciu (oznaczanego
często skrótem PAO, od angielskiego
period after opening), czyli symbolu
małego otwartego słoiczka. Numer obok
litery „M" oznacza, ile miesięcy po
otwarciu produkt pozostaje zdatny do
użycia. Choć kosmetyki różnią się
terminem przydatności (zwłaszcza
produkty w słoiczkach w stosunku do
środków w butelkach z pompką), moja
osobista zasada jest taka, że kosmetyki
do pielęgnacji twarzy powinno się
wyrzucić najpóźniej po roku od ich
otwarcia. Uwaga zwolennicy
chomikowania: produkty nieotwarte
będą nadawać się do użycia jeszcze
przez dwa do trzech lat od daty zakupu.

#sekretsoko: Wiele
koreańskich firm
zamiast daty
przydatności
umieszcza na
opakowaniach datę
produkcji kosmetyku.
Czasem na jej widok
ludzie zaczynają
panikować, myśląc, że
produkt jest już
przeterminowany!
Ponieważ coraz
więcej koreańskich
marek staje się
markami globalnymi,
niektórzy producenci
zaczęli się przerzucać
na daty przydatności.
Jeśli na opakowaniu
po dacie będą
koreańskie znaki „제
조", oznacza to, że
informacja dotyczy
daty wytworzenia
kosmetyku, nie jego
przydatności.

Czy mogę równocześnie


używać produktów różnych
marek?

Oczywiście. Nie miej poczucia, że


najlepsze rezultaty osiągniesz, stosując
tylko jedną linię produktów (koncerny
kosmetyczne nam to wmawiają, ale nie
daj się nabrać!). Wiele razy spotkałam
się z tym, że w jakiejś serii był świetny
olejek do twarzy, ale okropny krem
nawilżający. Używaj różnych
kosmetyków i łącz je, jak chcesz – ku
zadowoleniu swojej skóry.
Dlaczego koreańskie
produkty?

Nigdy nie powiem, że musisz


używać wyłącznie koreańskich
kosmetyków, aby mieć zdrową i młodo
wyglądającą skórę. Jak już
wspominałam, w Korei popularność
zyskuje wiele zachodnich produktów.
Najważniejsze jest uzbrojenie się
w stosowną wiedzę i sprawdzanie
składu kosmetyków. Może się zdarzyć,
że będą wytwarzane w Korei, ale
niekoniecznie.
Jest jednak powód, dla którego tak
wiele produktów upiększających
pochodzących z Korei rewolucjonizuje
rynek kosmetyczny (dotyczy to także
innowacyjnych składników). Ludzie
w tym kraju są niesamowicie skupieni
na urodzie i są świadomymi
konsumentami, co całkowicie
przekształciło koreańską branżę
kosmetyczną – firmy pozostają
w gotowości, aby sprostać
oczekiwaniom klientów, którzy pragną
imponujących produktów wysokiej
jakości. Są też i inne powody tego, że
Korea jest liderem w pielęgnacji urody:
• Świetne receptury po przystępnych
cenach. Koreanki poważnie podchodzą
do pielęgnacji skóry. Wiedzą, czego
chcą, ale też nie mają zamiaru wydawać
na to fortuny. To sprawia, że koreańskie
firmy kosmetyczne pracują ciężej, aby
opracować najlepsze produkty
w rozsądnych cenach. Dlatego globalne
koncerny kosmetyczne testują swoje
produkty na koreańskim rynku. Jeśli
poradzą sobie w Seulu, to poradzą sobie
także gdzie indziej.
• Nowatorskie prace badawczo-
rozwojowe. Jak wyjaśniłam wyżej,
koreańskie firmy kosmetyczne naprawdę
cenią sobie opinie klientów, istnieje
więc ogromny nacisk na badania
i rozwój, by zaspokoić ich potrzeby
i sprostać rygorystycznym standardom.
Rezultat? Imponująca gama
nowatorskich i skutecznych produktów,
takich jak kompakty z poduszeczką
aplikacyjną, maseczki w płachtach
i sfermentowane substancje
pielęgnacyjne.

#sekretsoko:
Sfermentowane
substancje
pielęgnacyjne to
najświeższa spośród
koreańskich innowacji.
Sfermentowane
składniki kosmetyków
mają dobroczynne
działanie, ponieważ
poddane procesowi
fermentacji owoce,
rośliny, zioła i drożdże
dostarczają skórze
aminokwasów
i antyoksydantów,
które bardzo łatwo się
wchłaniają. Marki
takie jak Su:m37
i Goodal często
stosują sfermentowane
składniki w swoich
formułach.

• Nowe, silnie działające składniki.


Jak już wspomniałam, nie liczy się cena,
a dobrze skomponowane produkty,
łagodne i skuteczne zarazem. Koreańscy
konsumenci twierdzą niezmiennie, że
mają wrażliwą skórę, więc firmy
koncentrują się na jak najlepszym
wykorzystaniu sprawdzonych
składników odżywczych
i nawilżających. Nie chodzi
o natychmiastowe efekty, ważne jest
regularne stosowanie kosmetyku, które
poprawi stan zdrowia cery.
• Dobrze zaprojektowane produkty,
które wyglądają fantastycznie.
Koreańskie firmy kosmetyczne
naprawdę podniosły poprzeczkę, jeśli
chodzi o estetykę opakowań
i wzornictwo. Możesz znaleźć wszystko
i dla każdego: od pudełeczek w stylu
gwiyeowo (uroczym, słodkim) po
wyszukane i bardzo eleganckie. Jeśli
masz używać jakiegoś kosmetyku rano
i wieczorem, powinien być miły dla oka
– to z pewnością uczyni pielęgnację cery
równie przyjemną, jak korzystną!
Jeszcze raz: firmy chcą słyszeć opinie
klientów, by wiedzieć, jak ulepszać
swoje produkty i sprawić, by ich
stosowanie było jeszcze przyjemniejsze.
Chcą być kreatywne i podejmować
ryzyko, stąd krem w opakowaniu
w kształcie pandy.
Chcesz się dowiedzieć, jakie są
moje ulubione marki? Przejdź do
rozdziału jedenastego, gdzie znajdziesz
przewodnik po zakupach kosmetyków
upiększających w Seulu.

Przebojowe składniki
pielęgnacyjne

Składnik Co to jest? Co robi

Kwas Humektant, Nawilża


hialuronowy substancja
nawilżająca
Gliceryna Humektant, Nawilża
substancja
nawilżająca

Miód Środek Goi ran


przeciwzapalny, oznaki s
antyoksydant

Ceramidy Środek nawilżający Przywra


właściw
nawilżan
poprawi
struktur

Mocznik Humektant, Nawilża


substancja
nawilżająca
Kwas glikolowy Chemiczny środek Złuszcz
złuszczający rozjaśni
(AHA), humektant redukuj
zmarszc

Kwas mlekowy Chemiczny środek Złuszcz


złuszczający rozjaśni
(AHA), humektant redukuj
zmarszc

Kwas kojowy Inhibitor melaniny Ogranic


hiperpig

Niacynamid Antyoksydant, Zwalcza


inhibitor melaniany rodniki,
poprawi
elastycz
ogranic
hiperpig
redukuj
zaczerw
i zmarsz
Kwas salicylowy Chemiczny środek Usuwa n
złuszczający sebum,
(BHA), środek trądzik
przeciwzapalny
i antybakteryjny

Benzoyl peroxide Środek Zwalcza


(nadtlenek antybakteryjny
benzoilu)

Kwas mandelowy Chemiczny środek Ogranic


złuszczający hiperpig
(AHA) złuszcza

Witamina A Antyoksydant Zwalcza


redukuj
zmarszc
ogranic
hiperpig
Witamina C Antyoksydanr, Stymulu
(kwas inhibitor melaniany produkc
askorbinowy, L- kolagen
askorbinian rozjaśni
wapnia); inne:
palmitynian
askorbylu, Ester-
C)

Witamina E Antyoksydant Nawilża


zmniejs
hiperpig
zwalcza
rodniki

Kofeina Antyoksydant Reduku


zaczerw
zwalcza
rodniki
Ekstrakt Antyoksydant, Reduku
z czerwonych środek zaczerw
malin antybakteryjny

Tlenek cynku Fizyczny/mineralny Chroni


filtr promien
przeciwsłoneczny UVA i U

Dwutlenek tytanu Fizyczny/mineralny Chroni


filtr promien
przeciwsłoneczny UVA i U

Żeń-szeń Antyoksydant Stymulu


produkc
kolagen

Filtrat śluzu Substancja Nawilża


ślimaka nawilżająca stymulu
produkc
kolagen
Filtrat Antyoksydant, Nawilża
sfermentowanych środek oznaki s
drożdży przeciwzapalny rozjaśni
Zielona herbata Antyoksydant Nawilża
oznaki s

Olejek z drzewa Środek Leczy tr


herbacianego antybakteryjny
i przeciwzapalny

Kupuj z głową
Nadeszła pora, by pójść na zakupy,
uważaj jednak, by nie wpaść w myślową
pułapkę – nie wierz w to, że dany
produkt w magiczny sposób
zagwarantuje ci idealną cerę. Miej na
uwadze, że osiągnięcie efektów wymaga
czasu. Przyda ci się wiedza
o składnikach kosmetyków i sposobach
stosowania różnych produktów, które są
potrzebne, aby stale wspomagać
funkcjonowanie naturalnej bariery
ochronnej skóry i przeciwdziałać
pojawiającym się problemom. Twoim
celem nie jest idealna skóra – nie ma
czegoś takiego! – tylko cera tak zdrowa,
jak to tylko możliwe!
Nawet w Seulu, kiedy widzę
nienagannie wyglądającą, świeżą jak
rosa buzię, powtarzam sobie, że
prawdopodobnie to tylko pozór. Ta
dziewczyna może mieć wągry na nosie,
suchy podbródek i błyszczące czoło, ale
wie, co zrobić i czego użyć, aby nad tym
zapanować. Tak jak ty. Więc chodźmy na
zakupy.

POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: Paul Kang
PIERWSZY WICEPREZES DZIAŁU
BADAŃ NAD PIELĘGNACJĄ CERY
FIRMY AMOREPACIFIC

W Stanach Zjednoczonych
kosmetyki do pielęgnacji cery
stanowią około dwudziestu
procent rynku kosmetycznego,
w Korei zaś – około
pięćdziesięciu procent.
A segment produktów
zapobiegających problemom
skóry jest największy.
Konsumenci mają dwojakie
nastawienie: liczą na to, że dany
środek zadziała albo będzie
leczył lub korygował, ale nie
spodziewają się cudów ani tego,
że kosmetyk cofnie czas.
Koreańczycy koncentrują się na
zapobieganiu problemom skóry,
zanim te się pojawią. Tak
naprawdę koreańscy konsumenci
wierzą, że dostrzegą rezultaty,
jeśli będą dbać o skórę
regularnie i przez dłuższy czas.
Konsumentów nie obchodzi,
jakie informacje umieszczamy na
opakowaniu produktu i jak działa
kosmetyk. Szukają opinii
w Internecie albo słuchają
znajomych, a potem sami
wypróbowują działanie
konkretnego środka. W Korei
rynek produktów do makijażu
stale się rozwija i wiele klientek
pragnie kosmetyków
wielofunkcyjnych – jak kompakt
z aplikatorem w poduszeczce,
który dodatkowo chroni skórę.
Koreanki poświęcają na dbanie
o urodę sporo czasu i wysiłku,
ale nie chcą, by ich rytuał
pielęgnacyjny był dłuższy, niż
potrzeba.
Dwa najważniejsze czynniki
decydujące o tym, jakich
kosmetyków należy używać, to
geny, czyli rodzaj skóry, i klimat.
Ludzie w Kalifornii będą
używać innych produktów niż
mieszkańcy Singapuru. Wielu
Koreańczyków ma wrażliwą
skórę, więc kosmetyki
opracowane dla białej skóry i na
niej testowane dla nich mogą się
okazać drażniące. I choć nasze
klientki chcą produktów
opóźniających procesy starzenia,
pragną też bezpieczeństwa. Jeśli
nie są zadowolone z nowego
produktu, wycofujemy go
z rynku.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
9

Twoje najlepsze
oblicze: moda
i niewidoczny
makijaż

iedy przeprowadziłam się do Korei,


jedną z pierwszych rzeczy, jakie
K zauważyłam, było to, że Koreanki
bardzo dbają o staranny wygląd. Nawet
gdy idą do sklepu na rogu po paczkę
podpasek, ich włosy, ubranie i buty są
zawsze perfekcyjne. Pewnego razu zimą,
kiedy padał śnieg, dojrzałam z okna
autobusu, jak kobieta w szpilkach
przedziera się przez zwały śniegu –
przepraszam, delikatnie po nich stąpa −
aby dotrzeć do pracy. Jak miała zamiar
wytrzymać cały dzień w mokrych
czółenkach?
Było to całkowicie sprzeczne
z moim podejściem. Kiedy trzeba było,
umiałam się wystroić, ale w pozostałych
przypadkach… Komu by zależało? Nie
miałam problemu z pójściem do
Starbucksa z nieuczesanymi, związanymi
byle jak włosami i w dresie, w którym
przespałam noc – stawałam tam
w kolejce za dziewczynami, które
wyglądały tak samo jak ja. Nawet
mieszkańcom Los Angeles
i nowojorczykom obca jest idea
wyglądania świetnie przez cały czas.
Z czasów, gdy byłam nastolatką,
pamiętam wielką awanturę, która
wybuchła u nas w domu przed wyjazdem
na rodzinne wakacje na Hawaje. Moja
mama uparła się, żeby brat się przebrał:
zdjął dres i włożył dżinsy, bo „jedziemy
na lotnisko". Stanęłam po stronie brata,
bo sama chciałam założyć dres, żeby
podczas lotu o szóstej było mi jak
najwygodniej.
Wydawało mi się dziwne, że mama
chce, żebyśmy jakoś się prezentowali,
skoro i tak mieliśmy spać w samolocie,
ale kiedy zamieszkałam w Korei,
zaczęłam rozumieć, że troska o dobry
wygląd to część jej dziedzictwa.
Koreańska kultura przywiązuje ogromną
wagę do tego, by być jak najlepszym –
także aby być jak najlepszą wersją
siebie. Czy chodzi o pracę, naukę czy
osobiste osiągnięcia, ludzie chcą mieć
poczucie, że dali z siebie wszystko. To
naturalne, że takie nastawienie przenosi
się również na dbanie o wygląd: każdy
chce pokazać swoje najlepsze oblicze.
Dosłownie.
Korea to także kraj szybko
zmieniającej się i awangardowej mody.
Zostanie ci wybaczone, jeśli spędzasz
w sieci długie godziny na czytaniu
seulskich blogów o modzie ulicznej albo
gdy przyłapią cię na mierzeniu
wzrokiem jakiejś dziewczyny, której
strój próbujesz zapamiętać, żeby go
później odtworzyć.
Wychwytywanie trendów w Seulu
jest proste, ponieważ kiedy jakiś trend
zaczyna się wyróżniać, wszyscy są od
razu pod jego wpływem. W porównaniu
z populacją Stanów Zjednoczonych
(która w 2014 wynosiła prawie trzysta
dziewiętnaście milionów) populacja
Korei jest maleńka: to tylko pięćdziesiąt
jeden
milionów
ludzi, ale
ponad
dziesięć
milionów −
około
dwudziestu
procent
populacji –
mieszka
w Seulu. To
więcej niż w Nowym Jorku (który ma
osiem i pół miliona mieszkańców),
a populacja aglomeracji seulskiej jest
po tokijskiej drugą największą na
świecie. Zagęszczenie ludzi w stolicy
tworzy nadzwyczajną wielkomiejską
i wysublimowaną kulturę, a seulczycy
cały czas mają chrapkę na coś nowego.
Kiedy jakiś kolor szminki lub fryzura
gwiazdy stają się trendy, to od razu
można to zauważyć, bo wszędzie
zobaczysz dziewczyny prezentujące ten
sam look. Kiedy aktorka Go Jun Hee
pojawiła się w serialu w nowej fryzurze
− bobie, wiele moich koleżanek ścięło
włosy jeszcze w tym samym sezonie.
Nawet ja zastanawiałam się, czy nie
zaryzykować i nie zrobić sobie takiej
fryzury.
Koreańskie firmy są ekspertami we
wprowadzaniu produktów na rynek
w ekspresowym tempie, zarówno jeśli
chodzi o kosmetyki, jak i ubrania czy
akcesoria. Można zobaczyć coś
ciekawego w popularnym serialu albo
na wybiegu, a po miesiącu lub dwóch
kupić dużo tańszą wersję tej rzeczy. Nie
cierpię nosić takich samych ubrań jak
wszyscy, ale kiedy widujesz modną
rzecz tak często, zaczynasz się
zastanawiać, czy aby coś cię nie omija.
Wiem, wiem, nie jest to najgłębsza
rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałam,
ale przynajmniej jestem szczera.
Kiedy jestem w Nowym Jorku,
najwięcej pochwał zbierają te moje
ubrania, które kupiłam w koreańskich
butikach. Włosi komplementowali moje
baleriny, a kobiety w Soho pytały, skąd
mam taką kurtkę. Niektóre były w szoku,
kiedy mówiłam, że to z małego butiku
w Seulu, ale te, które lepiej znają się na
koreańskiej modzie, zawsze mówiły:
„No jasne, powinnam się była
domyślić!".
Korea wie, co
to moda,
a koreańskie
ciuchy są urocze
i tanie. Jednak tak
szybko
zmieniająca się
moda nie jest dla
każdego. Dlaczego? Wielu producentów
ubrań, a co za tym idzie – wiele sklepów
oferuje tylko rozmiar uniwersalny (czyli
mały), co może sprawić, że każdy, kto
ma inne kształty, poczuje się
niedoskonały i wykluczony. Seul
przeżywa obecnie ekspansję
zagranicznych marek, takich jak Forever
21, H&M i Zara, co ma pozytywny
wpływ na rynek − niektóre lokalne firmy
odzieżowe poszerzają swoją
rozmiarówkę.
Przed przyjazdem do Korei nigdy nie
byłam uzależniona od marek, ale kilka
lat później straciłam rozum podczas
zakupów i wróciłam do domu jako na
wpół dumna posiadaczka kopertówki od
Chanel (na którą nie było mnie stać).
Znajomi z pracy, którzy wiedzieli, że
niegdyś gardziłam luksusowymi
markami, bezlitośnie mi docinali: „Teraz
jesteś w pełni Koreanką". Kiedy
pojechałam do domu, siostra
zażartowała, że Korea mnie zmieniła.
Szybko jednak stałam się na powrót
sobą, a torebka leży w płóciennym
worku, na którym zbiera się kurz.
Wychodzi na to, że choć pewne elementy
koreańskiej kultury są mi bliskie, to inne
nie – i moje konto bankowe jest mi za to
bardzo wdzięczne.

Słoń w salonie: operacje


plastyczne w Korei

Chcę poruszyć temat operacji


plastycznych, ponieważ pewnie już
o nich słyszałaś, a Korea to kraj, który
ma najwyższy stosunek zabiegów
chirurgii plastycznej do liczby
mieszkańców na świecie. Jedną z rzeczy,
która wyjątkowo mnie mierzi, jest
popularne poza granicami Azji
przekonanie, że Koreańczycy poddają
się operacjom plastycznym, aby
wyglądać mniej azjatycko, a bardziej
europejsko. Nie sądzę, aby to była
prawda albo główny czynnik. Wydaje mi
się, że popularność takich operacji
wynika z kulturowej presji, aby dążyć
do bycia idealnym, także idealnie
pięknym.
Wszystkie kultury cenią atrakcyjność
fizyczną, ale rozwijająca się
gospodarka, pieniądze w kieszeni
i atmosfera rywalizacji sprawiają, że
Koreańczycy i Koreanki uznają
inwestowanie w chirurgię plastyczną za
rzecz niezbędną, aby pozostać w grze.
Piękno, bogactwo lub status społeczny
zapewniają wiele korzyści.
Osobiście nie przeszkadzają mi
operacje plastyczne. Jednak – i tak jest
z wszelkimi zabiegami czy kuracjami –
stają się one problemem, jeśli nie
zachowujesz umiaru. Na przykład gdy
ktoś uznaje operacje plastyczne za rzecz
ważniejszą niż niezbędna opieka
zdrowotna, gdy wydaje na nie więcej,
niż zarabia, albo obsesyjnie pragnie
całkowicie zmienić swój wygląd, to
może to oznaczać, że jest o krok od
przekroczenia pewnej granicy.
Wydaje mi się, że zdrowszą i lepszą
opcją jest koreański rytuał dbania
o cerę. Pielęgnacja jest nieinwazyjna
i tańsza, a gładka i zdrowa skóra
sprawia, że czujemy się lepiej. I nadal
wyglądamy jak my.

Równouprawnienie
w pielęgnacji cery

Jeśli chodzi o wygląd, Koreańczycy są


równie pedantyczni jak Koreanki. Wiele
razy kiedy byłam u fryzjera – u drogiego
w Cheongdam-dong na podcinaniu
włosów i koloryzacji lub w tańszym,
sieciowym salonie w okolicy na
modelowaniu – i rozglądałam się wokół
siebie, okazywało się, że jestem
w mniejszości: jedna na pięciu
mężczyzn. Po mojej prawej i lewej
widziałam tylko męskie głowy, całe
w szamponie.
Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś
się, dlaczego koreańscy mężczyźni mają
tak fantastyczne włosy, to już wiesz –
inwestują w nie dużo czasu i pieniędzy.
Całkiem popularne są na przykład
męskie trwałe. Zanim jednak wyobrazisz
sobie loczki Justina Timberlake'a
z czasów *NSYNC, wyjaśniam, że teraz
popularne są niegrzeczne fale, które
dodają nieco objętości zwykle prostym
włosom. Jeśli nie wypatrujesz takiej
fryzury, raczej jej nie zauważysz.
Dostrzeżesz tylko jakiegoś chłopaka
z rewelacyjną grzywą i pomyślisz sobie:
„Jakie ciacho!".
Koreańczycy mają większy apetyt na
kosmetyki i bardziej troszczą się o cerę
niż ich amerykańscy koledzy,
a przeważająca część (nietańczącej
i nieśpiewającej) męskiej populacji
Seulu ma szeroką wiedzę na temat
dbania o urodę. Większość koreańskich
firm kosmetycznych ma linie produktów
dla mężczyzn – podobne do linii
standardowych, ale odrobinę
podrasowane atrakcyjnymi dla płci
męskiej zapachami i opakowaniami.
Wszyscy młodzi Koreańczycy muszą
odbyć służbę wojskową (trwa od
dwudziestu jeden do dwudziestu
czterech miesięcy) i niektóre firmy
wprowadziły nawet na rynek kosmetyki
przeznaczone specjalnie dla
wojskowych, na przykład przyjazny dla
skóry kamufiaż na twarz z filtrem
przeciwsłonecznym i specjalne
chusteczki do jego usuwania. Sklepy
kosmetyczne otwierane (celowo)
w pobliżu jednostek wojskowych są
zwykle pełne klientów, więc jeśli jesteś
singielką i szukasz miłości, warto tam
zajrzeć.

Hellen Choo, założycielka


i dyrektorka koreańskiej firmy Swagger,
produkującej kosmetyki dla mężczyzn,
potwierdza, że wielu Koreańczyków
włącza do swojego codziennego rytuału
pielęgnacyjnego kremy BB lub kremy
nawilżające z fiuidem, aby wyrównać
koloryt skóry, zwłaszcza przed ważnymi
wydarzeniami, jak rozmowy o pracę
albo randki.

Poznaj nowe ikony piękna:


koreańskie stewardesy

Piękno koreańskich stewardes


zauważyłam po raz pierwszy w czasie
lotu liniami Korean Air z Los Angeles
do Seulu. Nie byłam ubrana w dres
(błagania mojej mamy, aby jej dzieci
ładnie wyglądały na lotnisku, w końcu
poskutkowały), a mój samolot
wystartował o czasie. Przeciskałam się
przez korytarz, szukając swojego
miejsca, z nadzieją, że znajdę jeszcze
wolny górny schowek na bagaż
podręczny. Trzymałam też kciuki za to,
żeby osoba siedząca obok mnie nie
okazała się świrem, który będzie chciał
rozmawiać przez trzynaście godzin lotu.
Bingo! Znalazłam miejsce w schow ku i
kiedy próbowałam wepchnąć do niego
walizkę, ktoś delikatnym, śpiewnym
głosem zaoferował mi pomoc.
Z wdzięcznością ją przyjęłam, a kiedy
się odwróciłam, zachwyciłam się
stojącą obok mnie piękną kobietą
o łagodnym uśmiechu i starannie
ułożonej fryzurze. Zaimponowała mi, bo
poradziła sobie z moją walizką, jakby ta
ważyła ledwie dwa kilo, ale byłam też
pod wrażeniem jej porcelanowej cery,
która wręcz promieniała.
Opadłam na fotel z lekko
rozdziawionymi ustami i gapiłam się
w osłupieniu – to chyba ja byłam
świrem na pokładzie. Kiedy poszłam do
łazienki, na umywalce zauważyłam
butelkę z esencją, a gdy wróciłam na
miejsce, moja współpasażerka siedziała
już dumnie z maseczką w płachcie na
twarzy. „Nie jestem głupia –
pomyślałam – po prostu dzieje się tutaj
coś dziwnego".
Stewardesa, która mi pomogła, nie
była jedyną o pełnej blasku cerze – cały
personel wyglądał wprost eterycznie.
Przebywanie wiele godzin w zamkniętej
przestrzeni i wdychanie przetworzonego,
suchego powietrza stanowiło element
ich pracy, jak więc udawało im się tak
pięknie wyglądać? Załogi krajowych
amerykańskich linii zawsze
prezentowały się trochę mizernie, ale
przy tylu lotach kto mógłby się im
dziwić? Jednak wszystkie pracownice
Korean Air miały eleganckie uniformy,
włosy spięte w gładki, niski koczek
niebieską szpilką do włosów (znak
rozpoznawczy Korean Air), czarne buty
na grubym, niskim obcasie i gładką,
nienaganną cerę. I – może poza odrobiną
szminki na ustach – zdawały się nie mieć
na sobie ani odrobiny makijażu, a już na
pewno nie tapety z podkładu. Ten
niewidoczny make-up wyglądał
naturalnie, choć jednocześnie był bardzo
dopracowany i wyprzedzał mój makijaż
o lata świetlne. Chciałam poznać
wszystkie sekrety stewardes: jakich
produktów pielęgnacyjnych używają i co
mają w swoich kosmetyczkach.
(Gdybym wiedziała, gdzie je trzymają,
zajrzałabym do nich podczas wydawania
posiłku). Ale czy to tylko produkty?
Może to przez wodę…

#sekretsoko: Jeśli
podróżujesz, dobrym
sposobem na
przeciwdziałanie
skutkom suchego
powietrza
w samolocie jest
regularne
spryskiwanie się
mgiełką do twarzy
zawierającą
humektanty
pomagające utrzymać
właściwy poziom
nawilżenia. Pamiętaj,
że mgiełki, które
w składzie mają tylko
wodę, jeszcze bardziej
wysuszają twoją
skórę.

Zapakuj swoją kosmetyczkę

Wkrótce dowiedziałam się, że choć


stewardesy linii Korean Air przechodzą
szczegółowe szkolenia dotyczące
wyglądu i etykiety, ten niewidzialny
makijaż jest popularny w całym Seulu.
Kilka miesięcy później w końcu
nauczyłam się, jak samodzielnie go
wykonać. Stosuje się pewne subtelne
techniki, ale łatwo je opanować. Oto
podstawowy sprzęt, którego
potrzebujesz (bez kamizelki ratunkowej
i pasów bezpieczeństwa).

Krem BB

Wielozadaniowy krem nawilżający


z fiuidem wyrównujący koloryt cery,
zwany kremem BB, wynaleziono
w Niemczech. Na początku miał pomóc
nawilżyć i zamaskować blizny
pooperacyjne, ale kobiety wkrótce
zaczęły odkrywać i doceniać jego
kosmetyczne zastosowanie – zwłaszcza
Koreanki, które były niezadowolone
z kosmetyków dostępnych na rynku.
Tradycyjny podkład dobrze
maskował, ale jego zalety na tym się
kończyły. Często się łuszczył
i powodował efekt maski. Dodatkowo
wysuszał skórę i nie działał na nią
korzystnie, co przeczyło koreańskiemu
podejściu do dbania o urodę
głoszącemu, że skóra jest najważniejsza.
Koreańskie firmy kosmetyczne
podchwyciły pomysł, ale przekształciły
go w produkt, który nie tylko maskował
niedoskonałości, lecz także nawilżał
skórę, działał przeciwstarzeniowo,
rozjaśniał cerę i chronił ją przed
słońcem.
Teraz prawie każda firma
kosmetyczna (nie tylko koreańska) ma
w swojej ofercie krem BB. Ale nie
wszystkie kremy BB są sobie równe.
Niektóre to po prostu nieco
zmodyfikowane fiuidy bez
dobroczynnych składników,
niezapewniające żadnego dodatkowego
działania, więc zawsze uważnie czytaj
etykiety. W Korei odcienie skóry nie
bardzo się od siebie różnią, więc paleta
odcieni kremów BB nie jest zbyt bogata.
To się jednak zmienia, bo coraz więcej
firm, które chcą podbić rynek światowy,
poszerza swoją ofertę.

Moje ulubione:
Krem BB M Perfect Cover to produkt,
dzięki któremu firma Missha zaistniała
na rynku. Bardzo naturalnie łączy się ze
skórą, wyrównuje jej koloryt i daje efekt
„cery bez skazy", a na dodatek zawiera
SPF 42 / PA+++.

Super+ Beblesh Balm Triple Functions


marki Skin79 to w Korei kosmetyk
kultowy. Ten krem BB pięknie
rozświetla cerę, działa
przeciwstarzeniowo oraz zapewnia
ochronę SPF 25 / PA++.

Krem Illuminating Supple Blemish


marki Klairs to lekki, nietłusty kosmetyk
doskonale nawilżający skórę dzięki
zawartości kwasu hialuronowego
i aloesu oraz chroniący przed słońcem
dzięki SPF 40 / PA++.

Krem CC (krem korygujący koloryt)


daje te same korzyści co krem BB:
przeciwdziała oznakom starzenia,
nawilża cerę, chroni ją przed słońcem
i maskuje niedoskonałości, ale ma nieco
lżejszą konsystencję, jest bardziej
przejrzysty i zapewnia bardziej
naturalny wygląd. Kremy CC różnią się
składem i właściwościami, więc to, co
napisałam w poprzednim zdaniu, nie
musi odnosić się do wszystkich
produktów tego typu dostępnych na
rynku. Sprawdź kilka, aby znaleźć
najlepszy dla siebie.
Niektóre firmy oferują kremy DD
(od daily defense – codzienna ochrona)
i tym podobne, ale nie kupuj ich – chyba
że naprawdę widzisz, czym różnią się od
kremów BB i CC. Innowacja to coś
więcej niż wymienianie kolejnych liter
alfabetu, wiele takich produktów to
zwykłe oszustwo. Krem ZZ, jeśli kiedyś
powstanie, będzie budził we mnie spore
wątpliwości.

Moje ulubione:
Krem CC It Radiant marki Banila Co.
idealnie łączy się z cerą, nawilża ją,
przygotowuje do nałożenia makijażu,
kryje i chroni (szerokie spektrum
działania: SPF 30 / PA++). Daje efekt
promiennej, lśniącej skóry, który
utrzymuje się przez cały dzień.

Krem CC It Radiant Melting


Foundation marki Banila Co. to
nawilżający kremowy podkład z SPF 32
/ PA++, który daje lekkie i matowe
wykończenie.

Kompakt z aplikatorem
w poduszeczce

Taki kompakt to innowacja w nakładaniu


kremu BB. Kosmetyk ma wszystkie
pożądane właściwości (krycie, działanie
przeciwzmarszczkowe, rozjaśnianie,
nawilżanie i ochrona przed słońcem),
ale narzędzie zastosowane w kompakcie
i sposób aplikacji produktu pozwalają
na osiągnięcie bardzo naturalnego
efektu. Opracowany w 2007 roku przez
laboratoria AmorePacific kompakt
z aplikatorem w poduszeczce rozwiązał
kilka kosmetycznych problemów: łatwo
go z sobą nosić, nie tworzy na twarzy
maski i nie wysycha jak puder. Szacuje
się, że Air Cushion XP firmy IOPE (ten
pierwszy na świecie) sprzedawany jest
w Korei co sześć sekund i łatwo
zrozumieć dlaczego: jest po prostu
niesamowity.
Poduszeczka, którą nasączono
produktem do makijażu, została
zaprojektowana tak, by nie wysychała
(nawet jeśli zostawisz otwarte
opakowanie, tak jak zdarza się to mnie),
a gąbeczka do aplikacji nie wchłania
kosmetyku, co oznacza, że więcej
produktu ląduje na skórze. Bardzo łatwo
i szybko się go nakłada: należy dotknąć
poduszeczki aplikatorem, po czym
nanieść podkład na skórę – i robić to
jeszcze kilkakrotnie w ciągu dnia,
ponieważ konsystencja kosmetyku jest
lekka, a przy tym zawiera on filtr (SPF
30 albo wyższy). Makijaż jest delikatny,
świeży i świetlisty, a o to właśnie
chodzi, prawda?

Moje ulubione:
Air Cushion XP IOPE to pierwszy tego
typu podkład na świecie. Ma chłodzącą,
odświeżającą formułę (SPF 50+ /
PA+++) i można go stosować rano oraz
w ciągu dnia, aby uzyskać efekt świeżej
i promiennej cery.
Kompakt Color Control od
AmorePacific również pomaga uzyskać
nienaganną, jaśniejącą cerę.
Rewelacyjny antyoksydant w składzie –
zielona herbata – rozjaśnia i nawilża
skórę. Produkt ten bardzo dobrze chroni
przed słońcem (SPF 50+).

VV Bouncing Cushion marki Banila Co.


doskonale maskuje wypryski, drobne
zmarszczki i ujednolica nierówny
koloryt skóry (bez efektu maski),
zapewniając jedwabiste, matowe
wykończenie (SPF 50+ / PA+++).
Kosmetyk wydobywa się z opakowania
za pomocą opatentowanej pompki Mega
Pump Up System – wystarczy nacisnąć
owalną krawędź opakowania, aby
produkt wypłynął na zewnątrz.

Wolisz coś, co daje lepsze krycie?


Spróbuj tych podkładów:

Podkład marki Son&Park Skin Fit to


innowacyjny produkt w swojej kategorii
– jest w sztyfcie, w którego centrum
znajduje się esencja!

Podkład marki Son&Park Air Chou jest


kremowy, ale daje matowe
wykończenie. To produkt lekko kryjący,
co sprawia, że skóra wygląda delikatnie
przez cały dzień. Polecany dla skóry
mieszanej i tłustej.

Eyeliner

Koreanki mają hopla na punkcie


błyszczących oczu i niektóre dziewczyny
noszą nawet soczewki kontaktowe, które
powiększają tęczówki tak, że wyglądają
jak u bohaterów anime. Jednak
wygodniejszym codziennym sposobem
na podkreślenie spojrzenia jest eyeliner.
Koreanki używają eyelinerów w żelu,
w płynie bądź w kredce albo pisaku –
jest on wszechobecny i prawie zawsze
czarny albo brązowy. Ale zamiast
kociego oka albo ciężkiej dolnej kreski
robią subtelny makijaż, uwydatniający
naturalny kształt oka.

Moje ulubione:
Wodoodporny Pen Liner marki Clio jest
gwiazdą wśród eyelinerów. Pędzelek na
końcu pozwala narysować precyzyjną
linię, która nie rozmazuje się przez cały
dzień i którą łatwo usunąć za pomocą
olejku myjącego lub płynu do
demakijażu.

Gelpresso Pencil Gel Liner marki Clio


– wytrzymały, pięknie połyskujący
eyeliner o kremowej konsystencji, który
z łatwością sunie po powiece.

Gel Liner and Brow Pot marki Clio to


eyeliner i barwnik do brwi w jednym
w postaci kremowego żelu. Jest bardzo
trwały – utrzymuje się na skórze przez
cały dzień. W zestawie dwustronny
pędzelek do aplikacji produktu na
brwiach i powiekach.
Kredka do brwi

Zawsze miałam nieco szorstkie,


kędzierzawe, przypominające gąsienice
brwi, które odziedziczyłam po tacie. On
sam wygląda, jakby na czole miały mu
się wykluć dwa motyle monarchy
(wybacz, tato, kocham cię!). Odkąd
pamiętam, musiałam nadawać kształt
moim brwiom i wydłużać je. Zwykle nie
wychodzę z domu, zanim ich nie
okiełznam.
W szkole średniej moje brwi
wyglądały jak narysowane
niezmywalnym markerem, bo starałam
się odtworzyć cienkie łuki, jakie
widziałam u gwiazd. Ale w Korei
kobiety unikają nadmiernego wyrywania
brwi i nie nadają im dramatycznych
kształtów – raczej podkreślają ich
naturalne cechy. Dzięki grubym, pełnym
brwiom będziesz też wyglądać młodziej,
podczas gdy narysowane łuki mogą
dodać ci lat.
Nauczyłam się, że sekretem ładnych
brwi nie jest nadanie im modnego
kształtu, ale takiego, który uwydatni
piękno twarzy i oczu. Trendy w makijażu
przychodzą i odchodzą, ale nie są tak
cykliczne jak trendy w modzie
i wymagają personalizacji, aby make-up
podkreślał urodę, a nie ją przyćmiewał.

Moje ulubione:
Artist Eyebrow Pencil marki Lioele to
wielofunkcyjna kredka z wykręcanym
rysikiem i szczoteczką, które pomagają
nadać brwiom naturalny, ale zadbany
wygląd.

Innisfree Eyebrow Pencil marki Eco


Design to najdoskonalsza kredka do
brwi – nigdy nie trzeba jej temperować.
Przekręć opakowanie, aby wysunąć
przyciętą pod odpowiednim kątem
końcówkę, i za jej pomocą podkreśl
kształt brwi.

Lovely ME:EX Design My Eyebrow


marki T e Faceshop – kolejna kredka do
brwi, którą się wykręca. Zakończona
jest szorstką szczoteczką do rozcierania
widocznych kresek i uczesania brwi, aby
wyglądały jak najbardziej naturalnie.

Barwniki do ust
Aktorki grające w koreańskich serialach
potrafią zapoczątkować nowy trend
w makijażu i sprawić, że ulica się nim
zachwyci. W niektórych przypadkach
trend taki przyjmuje się na całym
świecie (i nie musi dotyczyć produktów
koreańskich). Bardzo popularny w Korei
serial Miłość z gwiazd opowiadał
o prawdziwej gwieździe (takiej, która
spadła z nieba i teraz mieszka na Ziemi),
która zakochuje się w celebrytce granej
przez Jeon Ji Hyeon. W jednym
z odcinków Jeon Ji Hyeon miała na
ustach barwnik marki IOPE w pięknym
odcieniu i po emisji serialu wyprzedał
się on na całym świecie. W ciągu kilku
dni ostatnie sztuki można było dostać
tylko na eBayu za skandalicznie wysokie
sumy (nie, dziękuję!).
Koreanki rezygnują z ciężkich
szminek – wolą barwniki do ust o dużej
zawartości pigmentu. Ożywione kolorem
wargi (nieważne, czy idealnie
nałożonym czy tylko roztartym, jakbyś
przed chwilą zjadła różowego lizaka)
sprawiają, że twoja gładka cera
wygląda jeszcze promienniej.
#sekretsoko: Bardzo
popularne jest
nakładanie barwnika
na środek warg (jak
w makijażu
gradientowym) – kolor
przyciąga spojrzenia
do najpełniejszej
części ust i nadaje
twarzy młody wygląd.

Moje ulubione:
Air Tint Lip Cube marki Son & Park to
intensywny i kremowy pigment nadający
ustom matowe wykończenie.

3CE Water Tint wzmacnia naturalny


kolor ust barwnikiem z wysoką
zawartością pigmentów i doskonale
nawilża wargi.

Kredka do ust Son & Park świetnie


łączy zalety szminki i klasycznych
barwników.

Petite Bunny Gloss Bar marki Tony


Moly to błyszczyk z domieszką koloru
o owocowym smaku i właściwościach
nawilżających. Bonus: opakowanie
z króliczymi uszkami.

Rozświetlacz

Nie mylić z zakreślaczem. Chodzi mi tu


o perłowy pudrowy cień lub opalizujący
krem, który połyskuje w świetle.
Rozświetlacz pięknie podkreśla rysy
twarzy i pomaga stworzyć promienny
blask. Wiem, chcesz osiągnąć naturalną
promienność, ale nie zaszkodzi ją
podkreślić odrobiną rozświetlacza.
Kobiety w Korei stosują
konturowanie, aby twarz wyglądała na
mniejszą, ale nie przesadzają z tym.
Cieniowanie może wyglądać ciężko
i kojarzyć się z czasami naszych mam,
a nie taki jest cel. Za to odrobina
rozświetlacza pomaga przykuć uwagę do
tych części twarzy, które z natury są
najszczuplejsze, i do obszarów, które
chcesz podkreślić.
Najpierw nanieś odrobinę
rozświetlacza na miejsca, w które
zwykle uderza słońce: kości
policzkowe, grzbiet nosa, brodę i czoło,
a potem nałóż naprawdę niewielką ilość
kosmetyku pod oczami. Wiem, myślisz
pewnie: „Pod oczami? Nie ma mowy,
żebym podkreślała moje worki".
Posłuchaj mnie jednak: Koreanki mają
nawet określenie – aegyosal − na
słodkie małe „poduszeczki", które
pojawiają się pod oczami, kiedy się
uśmiechasz. Odrobinka rozświetlacza
nie tylko doda spojrzeniu blasku, ale
sprawi, że będziesz wyglądać pogodnie
i promiennie, nawet kiedy będziesz
wściekła.
Następnym razem, kiedy szef każe ci
przyjść do pracy w sobotę, przeproś go
na chwilę, zabierz rozświetlacz do
łazienki, a kiedy wrócisz, powiedz:
„Nie ma problemu!". Twoje oczy będą
się uśmiechać, nawet jeśli ty nie.

Moje ulubione:
Highlighter Cube marki Son & Park
nadaje twarzy promienny, świeży
wygląd. Jest opalizujący, ma lekko
koralowy odcień, dzięki czemu twoja
cera zyska naturalną świetlistość.

Dear Girls Big Eyes Maker marki Etude


House to lekki rozświetlacz w kolorze
różowego szampana do stosowania pod
oczami i w ich kącikach, który pozwala
uzyskać młodzieńczy wygląd.

Highlight Beam marki 3CE to kremowy


rozświetlacz, który świetnie podkreśla
policzki, łuki brwiowe, a nawet szyję
i ramiona.

Szczoteczka do zębów (i nie,


nie chodzi o szczotkowanie
brwi)

W Korei higiena jamy ustnej nie


ogranicza się tylko do porannych
i wieczornych czynności. Czy jest to
klinika, czy siedziba Samsunga,
w biurowych łazienkach stoją rzędy
szczoteczek, z których po każdym lunchu
korzysta cały zespół. To normalne zastać
kogoś na szczotkowaniu zębów
w publicznej toalecie, w szkole albo
w centrum handlowym. A jeśli ktoś nie
ma w swojej kosmetyczce maleńkiej
szczoteczki i pasty, to nie trzeba ich
daleko szukać. Mogą być w kubku na
ołówki na biurku. W końcu chcesz mieć
ładne zęby, aby pasowały do twoich
idealnych różowych ust, kiedy czarująco
się uśmiechasz.

Techniki

Powiem to jasno i wyraźnie:


niewidoczny makijaż nie oznacza, że
nakłada się mniej kosmetyków
(maniaczki make-upu odetchnęły
z ulgą?). Oznacza to jedynie, że do
wykonania takiego makijażu używa się
innych produktów i innych technik,
a twój ostateczny wygląd nie krzyczy:
„Jestem umalowana!". Słowo klucz to
subtelność.
Poza tym nie każdy produkt i nie
każda technika wszystkim odpowiadają.
Nie podobasz się sobie w intensywnych
kolorach? OK. Twoje brwi nie
wymagają korekty – nie ma w tym nic
złego! Ponieważ nikt nie ma takiej
twarzy jak ty, jesteś ekspertką od
własnego wizerunku, a odkrycie tego, co
lubisz najbardziej, może zostać
poprzedzone kilkoma pomyłkami.
Będziesz mieć jednak dużo frajdy, oto
więc kilka sztuczek, które pomogą ci
ustalić, jaki look jest dla ciebie
najlepszy.
1. Wszystko zaczyna się od skóry
Twoja skóra, a nie krem BB, to
prawdziwa podstawa twojego wyglądu.
Pamiętasz kompleksowy rytuał
pielęgnacyjny, o którym tyle pisałam?
Właśnie tu docenisz jego działanie.
Zaczynasz od niego, bo chcesz, by twoja
skóra była odpowiednio przygotowana
i nawilżona, zanim w ogóle pomyślisz
o tym, żeby coś na nią nałożyć.
Naturalność to coraz częstszy trend
w makijażu (także haute couture), co
oznacza, że ładna cera szybko nie
wyjdzie z mody.
2. Właściwy podkład

Wklepałaś już krem nawilżający, ale


pamiętaj o ochronie przeciwsłonecznej.
Nałóż krem BB, CC lub podkład
w kompakcie z poduszeczką aplikacyjną
(który pewnie też będzie zawierał filtry
UVA i UVB).
Kiedy używam kompaktu, zaczynam
nakładać kosmetyk od środka twarzy
(nosa) i rozprowadzam go na zewnątrz,
bo chcę, aby kontury twarzy wyglądały
jak najbardziej naturalnie i by nie było
widać, gdzie kończy się makijaż.
Wszystkie widziałyśmy kobiety, których
buzie różnią się kolorem od szyi – ale to
nie będziesz ty!
Kremowe kosmetyki możesz
nakładać palcami, pędzlem do makijażu
albo gąbką typu beautyblender, ale
sposób aplikacji jest taki sam. Zacznij
od środka twarzy i dobrze rozetrzyj
podkład na jej konturach.

3. Wrysuj − nie rysuj − brwi


Obowiązuje zasada, że brunetki
wybierają kredkę o ton jaśniejszą niż ich
naturalny kolor włosów. Jeśli jesteś
blondynką albo masz jasne włosy, zrób
odwrotnie i użyj kredki o ton
ciemniejszej.
Wypełnij kolorem wszelkie
przerzedzone obszary, zaczynając od
miejsca, gdzie brew zbiega się z linią
nosa, i przesuwając się ku miejscu,
gdzie zanika. Aby znaleźć idealny punkt
zakończenia brwi, wyobraź sobie ukośną
linię biegnącą od czubka nosa do
zewnętrznego kącika oka, przedłużoną
do linii włosów. Na niej się zatrzymaj.

4. Oczy na pierwszym planie


Zostaw dym koreańskim grillom, bo tu
nie ma dla niego miejsca. Smoky eye to
przeciwieństwo niedopowiedzianej
urody, a naszym celem jest jak
najbardziej naturalny wygląd i jedynie
podkreślenie kształtu oczu. Jeśli chcesz,
aby oczy wyglądały na okrąglejsze,
narysuj kreskę na całej górnej powiece,
ale możesz też zacząć na środku albo
bliżej zewnętrznego kącika, jeśli chcesz
wydłużyć kształt oczu. Zrób cienką linię
i nie rozcieraj jej.
Oczywiście długie, gęste rzęsy są
mile widzianą ozdobą oka. Zapoznaj się
z przedłużonymi rzęsami. W Seulu takie
zabiegi są dość popularne, bo rzęsy
wyglądają po nich pięknie bez zalotki
i tuszu. Przedłużyłam sobie rzęsy kilka
razy – warto się na to zdecydować przed
sesjami zdjęciowymi albo ważnymi
wydarzeniami. Słyszałam nawet, że
kobiety przedłużają rzęsy przed
porodem, żeby na zdjęciach z sali
poporodowej nie wyglądać na bardzo
zmęczone.

5. Przechodzimy do policzków
Zamiast szeroko się uśmiechać
i nakładać róż na szczyty policzków (jak
zawsze nas uczono), weź rozświetlacz
i przejedź nim po kościach
policzkowych, nosie i czole. To twoja
strefa T oraz miejsca, które naturalnie
odbijają światło. Jeśli zbytnio
zaszalejesz z rozświetlaczem, będziesz
wyglądać jak perełka, więc zachowaj
umiar. Subtelnie znaczy lepiej. Nałóż też
odrobinę rozświetlacza w kącikach oczu
i pod oczami (dla wspomnianego
wcześniej aegyo-sal).

6. Usta − punkt centralny


Kiedy są jaskrawe, uwydatniają twoją
piękną skórę na zasadzie kontrastu.
Odrobina koloru pasuje do każdej pory
roku, czy to zimy, czy lata. Możesz
ostrożnie nałożyć barwnik na całe usta
albo musnąć nim tylko ich środek, co
sprawi, że będziesz wyglądać, jakbyś
przed chwilą zjadła lizaka. Uwielbiam
to, że z łatwością można osiągnąć taki
efekt. Twój palec jest do tego
najlepszym narzędziem i trudno tu
cokolwiek zepsuć. Większość nastolatek
nawet nie rozprowadza barwnika –
nakładają jedynie plamkę koloru i…
gotowe. Taki wygląd krzyczy: „Nie mam
czasu zerkać w lustro!" – to ślad
młodości w makijażowej rewolucji.

7. Ten krok to żaden krok

Chodzi o pominięcie… pudru. Dla


Koreanek ten kosmetyk to relikt
przeszłości. Jeśli nie mają bardzo tłustej
skóry i nie potrzebują pudru, aby
wchłonął część sebum, rezygnują
z pudrowania się. Ciężki, matowy
wygląd cery to antyteza świeżego,
promiennego blasku, który nas interesuje
(ale oczywiście nie mylmy go
z nadmiernym błyszczeniem).

8. Jak z żurnala

Skoro wyglądasz już, jakbyś taka się


obudziła, ubierz się jak królewna i idź
na sogaeting. Zanim popularność
zdobyły aplikacje do randkowania,
ludzie umawiali się w weekendy na
randki w ciemno ze znajomymi
znajomych, a skoro ładnie ubierają się
na co dzień, na pewno postarają się
bardziej dla przyszłego chłopaka czy
dziewczyny.
POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: Son Dae Sik

PREZES SON & PARK I OFICJALNY


MAKIJAŻYSTA AK TORKI
I MODELKI JEON JI HYEON

Uważam, że dbanie o cerę to


najważniejszy element makijażu.
Brak odpowiedniego
przygotowania cery może
zrujnować całodzienny make-up.
Zawsze najpierw oczyszczam
skórę, a potem tonizuję ją
i złuszczam za pomocą Son &
Park Beauty Water, by mieć
pewność, że moje pory są
odpowiednio oczyszczone.
Następnie nakładam serum. Na
końcu przez trzy do pięciu minut
wmasowuję lekki krem
nawilżający. Masaż pomaga
zmniejszyć opuchliznę i ułatwia
składnikom nawilżającym
wnikanie w głębsze warstwy
skóry.
Make-up no make-up to
obecnie ulubiony makijaż
Koreanek, a to oznacza
stosowanie lekkich i naturalnych
kosmetyków, które subtelnie
podkreślają rysy twarzy.
W teorii wygląda to bardzo
prosto, ale tak naprawdę trudno
taki makijaż prawidłowo
wykonać.
Makijaż Jeon Ji Hyeon
dopasowuję z reguły do jej
stroju i fryzury, ale aktorka woli
lekki makijaż. Muszę przyznać,
że rzeczywiście najbardziej
pasuje jej make-up no make-up,
więc muszę się ciągle
powstrzymywać od używania
zbyt wielu kolorowych
kosmetyków i stosuję jedynie
subtelne techniki makijażu, aby
uwydatnić jej rysy. W serialu
Miłość z gwiazd stworzyłem
prosty, świetlisty look
z odrobiną koloru na ustach. Jeon
Ji Hyeon ufa mi całkowicie, bo
wie, że zawsze robię wszystko,
co w mojej mocy, aby wyglądała
idealnie.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
10

Koreańskie piękno
wewnątrz i na
zewnątrz: jak twój
tryb życia wpływa
na skórę
iedy przeniosłam się do Seulu,
K wiele rzeczy stanowiło dla mnie
zagadkę. Ale o jedno się nie martwiłam
– o obżarstwo. Tego się spodziewałam
i bardzo się na to cieszyłam. W Los
Angeles, jeśli miałam ochotę na
koreański grill, bibimbap czy całe góry
kimchi, szłam do lokalnej koreańskiej
knajpki i nigdy się nie zawiodłam. Od
dziecka lubiłam rodzimą kuchnię, więc
spróbowanie oryginalnych wersji
ulubionych dań znajdowało się na
szczycie mojej „listy rzeczy do zrobienia
w Korei".
Choć
jednak
znałam się
na jedzeniu
i doskonale
władałam

pałeczkami, zaczęłam wyłapywać wiele


kulinarnych subtelności. Na przykład
banchan nie był jedynie przystawką ani
dekoracją stołu, jak wyjaśnili mi ciocia
i wujek. Mógł zepsuć danie lub uczynić
je wspaniałym. „Banchan jest tak ważny
dla spójności dań – mówili – że jeśli
restauracja specjalizująca się w zupie
z ogona wołowego nie ma dobrego
kimchi lub kkakdugi (pikantnej rzepy)
jako uzupełnienia, na pewno
zbankrutuje". A że banchan banchanowi
nierówny, moje podniebienie wkrótce
tak się wyrobiło, że wiedziałam, co jest
rewelacyjnym banchanem, a co jedynie
przeciętnym. Poza tym –
w przeciwieństwie do dipu
szpinakowego i smażonej w panierce
cebuli – banchanami można objadać się
do woli, nie czując żadnych wyrzutów
sumienia. To przecież tylko świeże
i kiszone warzywa, które stanowią
ważny element skoncentrowanej na
zdrowiu koreańskiej kultury kulinarnej.

#sekretsoko: Wielu
Koreańczyków uważa,
że kiszone owoce
i warzywa, takie jak
kimchi, są bogate
w dobroczynne
bakterie, silne
antyoksydanty
i enzymy, które
pomagają w trawieniu
i wspomagają system
odpornościowy.

Prozdrowotne elementy mojego


nowego koreańskiego stylu życia to nie
tylko dodatki do głównego dania. Kiedy
pracowałam w Samsungu, znajomi
z pracy zapraszali mnie na przechadzkę
szlakiem widokowym, który znajdował
się niedaleko naszego biura.
Początkowo interpretowałam te
zaproszenia jako zaloty, ale potem
zauważyłam, że niemal wszyscy
pracownicy firmy udawali się tam
w parach lub małych grupkach, aby
spalić lunch.
Od jogi i trekkingu (który uprawiano
w pełnym, profesjonalnym rynsztunku do
górskich spacerów, a nie jak w Los
Angeles, gdzie po wzgórzach chodziło
się w japonkach) po zdrowe jedzenie –
Koreańczycy zdawali się dbać o swoje
dobre samopoczucie tak poważnie, jak
poważnie podchodzili do pielęgnacji
cery.
Choć nie wszystko w koreańskiej
kulturze jest takie zdrowe (jak picie soju
do późnej nocy albo spożywanie dużych
ilości boczku), było dla mnie jasne, że
wielu ludzi – bez względu na wiek czy
płeć – podejmuje starania, by
dowiedzieć się, co jest dla nich dobre,
inwestuje w zdrowie i dba o swoje
ciało. To nie żadna moda na dietę –
ludzie w Korei po prostu rozumieją
i akceptują to, że może minąć
dwadzieścia albo trzydzieści lat, zanim
odniosą korzyść z tego, co robią teraz.
Do diabła z natychmiastową satysfakcją
– to opłaci się kiedyś.
Szanuj swoje ciało

Oczywista oczywistość: nie możesz


szanować swojej skóry, maltretując
ciało, i nie możesz wciąż oczekiwać, że
będziesz wyglądać jak okaz zdrowia,
jeśli nie żyjesz zdrowo. Mówiłam już,
że pielęgnacja skóry nie jest tylko
powierzchowna, i powtórzę to jeszcze
raz. Oto kilka wskazówek dotyczących
zdrowia, których przestrzeganie
w ogromnym stopniu może wpłynąć na
twoją skórę.
Pij dużo wody
Twoje ciało w sześćdziesięciu
procentach składa się z wody, wydaje
się więc logiczne, że specjaliści
w dziedzinie zdrowia zalecają picie od
sześciu do ośmiu szklanek wody
dziennie (w zależności od tego, czy dużo
ćwiczysz). Dzięki piciu wody twój
układ odpornościowy będzie w świetnej
formie, a trudno znaleźć zdrową cerę na
niezdrowym ciele.
Woda związana jest również z
naszym krążeniem, dzięki któremu skóra
wygląda promiennie i świeżo. Ale nie
przeceniaj korzyści płynących z picia
wody. Słyszałam miliony razy: „Piję
tyyyle wody. Nie wiem, dlaczego moja
skóra jest cały czas odwodniona!". No
to posłuchaj: woda dociera do skóry na
samym końcu. Innymi słowy: płyn, który
wypijesz, najpierw trafi do nerek, płuc,
serca i innych organów. Nie zyskasz
nawilżonej cery przez picie dużych
ilości wody, bo nasze ciało nie działa
w tak prosty sposób. Najlepsze rezultaty
osiągniesz, jeśli będziesz pić wodę
i nawilżać skórę humektantami, które
zatrzymują w niej wilgoć.

Dobrze się odżywiaj

Twoja skóra odzwierciedla to, co jesz.


Zbilansowana dieta to optymalny sposób
na utrzymanie ciała w dobrej formie –
i tę formę będzie po tobie widać. Więc
jedz mniej rzeczy, których nazwy kończą
się na „-os" (Cheetos, Nachos), a więcej
jogurtów, zielonych warzyw, ryb,
owoców, produktów pełnoziarnistych
i chudego białka.
Jednak – tak jak w przypadku picia
wody – to, co zjesz, nie od razu
korzystnie wpłynie na twoją skórę. Czy
powinnaś jeść awokado i pić zieloną
herbatę dla pięknej cery? Jasne, kwasy
tłuszczowe i antyoksydanty to doskonałe
źródła składników odżywczych dla
całego ciała. Jednak wszystkie
substancje odżywcze zostaną najpierw
rozprowadzone do najważniejszych
organów, a dopiero potem do skóry. Ale
w mojej książce (a pamiętaj, że to moja
książka!) to jedynie kolejny powód do
tego, żeby prawidłowo się odżywiać, bo
dzięki temu twój umysł i ciało (łącznie
ze skórą) będą w optymalnym stanie.
Porządnie się wysypiaj
Proszę bardzo, wyśpij się do woli – sen
to jedna z najlepszych rzeczy, jakie
możesz zrobić dla swojej cery.
Z powodu prowadzenia Soko Glam,
pisania tej książki i oglądania odcinków
Running Mana (nie mogę się opanować!
widziałaś ten program?) niedobór snu
nie jest mi obcy. Kiedy się nie wyśpię,
moje ciało od razu daje mi znać, że źle
je traktuję. W ciągu dnia nie jestem
wtedy skoncentrowana i dostaję dużo
„komplementów" w stylu „Biedulko,
wyglądasz na straaasznie zmęczoną".
Jesteś półprzytomna i mało towarzyska,
jeśli się nie wyśpisz, ale mogą wystąpić
także inne skutki braku snu: worki pod
oczami, podkrążone oczy, nasilenie
trądziku.
Dlaczego siedem do ośmiu godzin
głębokiego snu jest tak ważne dla
zdrowia twojej skóry? Kiedy
odpoczywasz, twoje ciało się
regeneruje. Podczas snu krew płynie
w stronę skóry (zamiast do środka ciała,
jak dzieje się w ciągu dnia) i dotlenia ją.
Co więcej, kiedy śpisz, molekuły
aminokwasów wytwarzają więcej
kolagenu i płynów, które odprowadzają
ze skóry toksyny.
Myślisz pewnie teraz o opuchliźnie
pod oczami, z którą zmagaliśmy się
wszyscy po nieprzespanej nocy na
studiach albo po nocnej zmianie / nauce
/ wypłakiwaniu sobie oczu z powodu
chłopaka. Co zatem powoduje, że oczy
są opuchnięte, i co ważniejsze: jak się
tego pozbyć?
Choć skłonność do opuchniętych
oczu może być dziedziczna (dziękuję,
kochani rodzice), wiele z nas zauważa
u siebie opuchliznę po nieprzespanej
nocy. Kiedy śpisz za krótko albo
kiepsko, nadmiar płynu z okolic oczu nie
zostaje odtransportowany do pęcherza
i wydalony z organizmu, tylko pozostaje
w twojej twarzy. Pod oczami znajduje
się mniej tkanki tłuszczowej, więc
zatrzymanie wody jest bardziej
widoczne, a podkrążone, opuchnięte
oczy to namacalny dowód złej cyrkulacji
krwi w skórze.
Brak snu osłabia także naturalną
barierę ochronną skóry (system
odpornościowy, który blokuje dostęp
szkodliwych substancji i bakterii), co
może prowadzić do zaburzeń takich jak
egzema i przyspieszyć wystąpienie
oznak starzenia.

Ogranicz stres

Ach, stres. Wiele z nas przeżyło coś


podobnego: masz dziwną dolegliwość,
lekarz mierzy ci temperaturę, osłuchuje
cię i ogląda z każdej strony, a potem
pewnym tonem głosu stwierdza: „To
stres. Proszę ograniczyć stres". A ty
siedzisz sobie i myślisz, że to nie może
być prawda.
Twój lekarz ma jednak rację: stres to
coś, nad czym wszyscy musimy nauczyć
się panować. Może mieć poważny
wpływ na stan twojego zdrowia, a na
skórze ujawni się poprzez wypryski
i przedwczesne starzenie.
Jak stres działa na twoje ciało?
Przebiega to mniej więcej tak: ciężkie
przeżycia, ból, choroba, a nawet
codzienne trudne sytuacje powodują, że
organizm produkuje hormony, takie jak
adrenalina i kortyzol, które mają za
zadanie podnieść poziom energii
i pomóc ci poradzić sobie z sytuacją,
którą przechodzisz. Jednak długotrwałe
utrzymywanie się wysokiego poziomu
hormonów stresu osłabia naturalne
funkcje ochronne skóry, co zaognia
istniejące schorzenia albo przedłuża
gojenie się ran. Kiedy wzrasta poziom
kortyzolu, gruczoły łojowe produkują
więcej sebum. To właśnie dlatego, kiedy
bardziej niż zwykle przejmujesz się
swoim wyglądem – przed randką
z fajnym chłopakiem albo gdy
dowiadujesz się, że w dniu twojego
ślubu będzie padać – na nosie
wyskakuje ci wredny, gigantyczny
pryszcz.
Chcesz dowodów? Wystarczy
spojrzeć na amerykańską parę
prezydencką. Moi przyjaciele (i mąż)
często dokuczają mi, bo trochę się
podkochuję w Baracku Obamie. Ale po
siedmiu latach na stanowisku prezydenta
USA Obama wygląda, jakby przybyło
mu dwadzieścia lat – widać siwe włosy,
głębokie zmarszczki i zwiotczałą skórę.
Choć nadal uważam, że to
najprzystojniejszy ze wszystkich naszych
prezydentów, mam potwierdzenie, że
stres może wywinąć cerze niezły numer.
Może Obama nie będzie miał
w najbliższym czasie okazji, żeby trochę
się odprężyć, za to ty powinnaś zrobić
wszystko, co w twojej mocy, by się
zrelaksować.

Zaskakujące dobre strony


kulturowego tabu

Kiedy znajdziesz się w obcym kraju na


drugim końcu świata, na pewno
natkniesz się na odmienne sposoby
myślenia i życia – no wiesz, przeżyjesz
szok kulturowy. Na przykład dotyczący
korzystania z bidetu, aby umyć sobie
pupę. Kiedy jest się w tym
niedoświadczonym, słowo „bidet" brzmi
obrzydliwie, ale po kilku ciepłych
i przyjemnych chlapnięciach wodą
obrzydza cię to, że dotąd żyłaś bez
bidetu.
Korea jest w wielu kwestiach
bardziej konserwatywna niż Stany
Zjednoczone. Jeśli wciągniesz się
w jakiś romantyczny koreański serial, to
naczekasz się choćby na pierwszy
pocałunek. Po kilku odcinkach
ekscytujesz się myślą, że bohaterowie
będą się trzymać za ręce! Seks
przedmałżeński i mieszkanie
z chłopakiem to obyczajowe tabu, mimo
że coraz więcej par żyje z sobą przed
ślubem / bez ślubu. Skoro moi rodzice
mieszkali w Kalifornii, doszłam do
wniosku, że ja i Dave możemy mieszkać
razem w Seulu, ale po pewnym czasie
mój tata zadzwonił z wiadomością, że
przyjedzie mnie odwiedzić. Hura! Jasna
cholera!
Wpadłam w panikę i wynajęłam
mieszkanie na miesiąc, do którego razem
z Dave'em przewieźliśmy z naszego
wspólnego lokum moje rzeczy. Tuż
przed wylotem tata zadzwonił do mnie
z lotniska, żeby dać mi znać, że jest po
odprawie i że samolot wystartuje
zgodnie z planem.
− I jeszcze jedno, Charlotte –
powiedział, zanim się rozłączyliśmy –
matka chce się upewnić, że nie
wynajęłaś drugiego mieszkania, żebyśmy
się nie dowiedzieli, że mieszkasz
z chłopakiem.
− Nie, jasne, że nie – odparłam,
śmiejąc się. – Niby po co? – Miałam
w ręku miesięczną umowę najmu
i pozostało mi jedynie zachowywać się
jak gdyby nigdy nic i udawać, że rodzice
wcale mnie nie przejrzeli. I możesz mi
wierzyć: cały samochód rzeczy nie robi
takiego wrażenia, kiedy rozłoży je
w mieszkaniu. Kiedy moja ciotka
odwiedziła mnie, by zobaczyć się z tatą,
rozejrzała się wokół i zapytała:
− A gdzie są wszystkie twoje
rzeczy?
Ojciec i ja siedzieliśmy tylko,
uśmiechając się i unikając
międzykontynentalnej konfrontacji.
Choć moi rodzice umieli mnie
zaskoczyć, równie mocno zaskoczyła
mnie Korea. Kiedy przyjęłam posadę
w Samsungu i złożyłam wypowiedzenie
w starej pracy, były szef kazał mi się
przygotować na to, że moje opinie nie
będą się liczyć tylko dlatego, że jestem
kobietą. Zlekceważyłam jego
komentarze, ale dostałam umowę
z Samsunga – drobnym drukiem
napisano w niej, że jeśli urodzę dziecko,
to muszę pojawić się w pracy trzy dni
po porodzie!
„Jasna cholera!", pomyślałam.
„Chcą się ciebie pozbyć, kiedy tylko
zostaniesz mamą!" Może mój szef miał
rację i przenosiłam się do lat
pięćdziesiątych, w których – choćbym
była nie wiadomo jak wykształcona –
cały dzień będę serwować kawę. Ale
ponieważ miałam dwadzieścia dwie
wiosny i czułam, że lata świetlne dzielą
mnie od sytuacji, w której będzie
obowiązywać ta klauzula, podpisałam
umowę.
Okazało się, że w umowie był błąd –
przysługiwał mi pełny, trzymiesięczny
urlop macierzyński z możliwością
przedłużenia w razie potrzeby. Moje
opinie zaś bardzo się liczyły i byłam za
nie sowicie wynagradzana. W drugim
roku pracy w Samsungu jeździłam
w zagraniczne podróże służbowe
z wiceprezesem Hong Sung Ilem
i dyrektorem generalnym Park Ki
Seokiem na ważne spotkania, w których
brałam czynny udział. Gdy miałam
dwadzieścia cztery lata, otrzymałam
specjalny bonus od firmy; kiedy miałam
dwadzieścia pięć lat, podejmowałam
decyzje kadrowe i zarządzałam
kampaniami wartymi miliony dolarów;
kiedy miałam dwadzieścia sześć lat,
zarządzałam zespołem do spraw
międzynarodowych public relations.
Niedługo po tym, jak wyjechałam z kraju
w 2013 roku, Koreańczycy po raz
pierwszy w historii wybrali na
prezydenta kobietę.
Mój były szef mylił się w wielu
kwestiach, istnieje jednak kilka
obyczajowych tabu, z którymi muszą
sobie radzić kobiety w Korei. Jednym
z nich jest palenie. Nikt nie zwraca
uwagi, gdy mężczyzna wyciąga paczkę
papierosów, ale gdyby zrobiła to
kobieta, zostałoby to uznane za
niedopuszczalne. Przechodząc obok
różnych kawiarni lub barów, widziałam
grupki palących mężczyzn otoczonych
kłębami dymu i ani jednej kobiety. Po
kilku latach w Korei zaczęłam się nawet
oglądać za kobietami, które odważyły
się zapalić publicznie. Kobiety
oczywiście paliły, ale dyskretnie.
W łazienkach klubów trzeba się było
przepychać do lustra przez zbiorowiska
dziewczyn palących w spokoju z dala od
ludzkich spojrzeń.
Lubię filmowe sceny, kiedy ktoś
seksownie pali papierosa (trzeba za to
podziękować Wong Kar Waiowi) – od
razu wiadomo, dlaczego palenie wydaje
się takie atrakcyjne. Paliłam parę razy
w życiu – wliczając w to kilka
przypadków, kiedy chciałam
zaszokować znajomych w Korei – ale
nigdy nie popadłam w nałóg. I dzięki
Bogu.
Teraz, kiedy tak
bardzo wkręciłam
się w pielęgnację
cery, jestem jeszcze
bardziej wdzięczna
losowi, że moje
buntownicze
wybryki nigdy nie doprowadziły do
rozwinięcia się nałogu. Zdałam sobie
sprawę, że seksistowska dyskryminacja
w tej kwestii pomogła Koreankom
uniknąć konsekwencji palenia, które jest
jedną z najgorszych rzeczy, jakie można
zrobić skórze.
Pozwól, że ci to zwizualizuję. Kiedy
palisz, dym dostaje się do twojego ciała
i krwiobiegu i wpływa na niemal każdy
organ. Dym przechodzi przez krtań do
oskrzeli, powodując stany zapalne
i kaszel. Narażasz się na zapalenia
oskrzeli, raka płuc i odmę układu
oddechowego, jak również choroby
dziąseł i zębów. Tytoń plami zęby na
żółto i psuje oddech. Nikotyna
podwyższa ciśnienie krwi i powoduje
skrzepy, przez co cholesterol osadza się
na ścianach naczyń krwionośnych.
Wzmożone wydzielanie kwasów
żołądkowych prowadzi do zgagi
i wrzodów, a substancje kancerogenne
pochodzące z papierosów wydalane są
z moczem, co powoduje raka pęcherza
i niewydolność wątroby.
A teraz przejdźmy do skóry. Palenie
redukuje ilość tlenu we krwi,
a ponieważ ta dociera do skóry na
samym końcu, komórki skóry głodują
i obumierają. Odnowa komórek jest
powolna, bo giną one, zamiast się
regenerować, a to prowadzi do
przedwczesnego starzenia. Wolne
rodniki z dymu papierosowego również
wpływają niszcząco na komórki skóry
i powodują rozpad białek. Cera jest źle
odżywiona, więc jej kolor może się stać
bardziej ziemisty i szary. Palenie może
również wpłynąć na jej strukturę
i gładkość. Co więcej, rany goją się
wolniej, a ryzyko raka skóry wzrasta.

Topienie smutków szkodzi


skórze

W stereotypach jest zawsze szczypta


hipokryzji i Korea niczym się tu nie
wyróżnia. Choć palenie papierosów
przez kobiety jest niemile widziane,
picie narodowego alkoholu (soju)
z charakterystycznej zielonej butelki −
już nie. Zielona butelka stanowi ważny
element koreańskiej kultury.
Sprzedawanie soju w każdym sklepie za
mniej niż dwa dolary sprawiło, że
Korea to kraj, w którym pije się
najwięcej mocnego alkoholu: 13,7
kolejek na tydzień – dwa razy tyle co
w Rosji! Największe koreańskie
gwiazdy – zazwyczaj aktorki – często
reklamują soju, a ich twarze pojawiają
się nawet na etykietach, zielona butelka
jest zaś często wykorzystywana jako
rekwizyt w filmach i serialach. Kiedy
bohaterowie rozstają się z ukochanymi
albo mierzą się z innymi problemami,
aktorzy obu płci rozmyślają o swoich
problemach sami albo z przyjaciółmi
w barach-namiotach zwanych pocha, do
których ludzie chodzą upić się na umór.
Kiedy, powłócząc nogami, wracają do
domu albo przychodzą do pracy
następnego ranka, wszyscy z grzeczności
odwracają wzrok.
Jeśli mam już czymś grzeszyć, to
piciem alkoholu, i przyznaję, że w pełni
wykorzystałam na to czas spędzony
w Seulu. Kocham soju i wino, a soju
zmieszane z sokiem z arbuza jest moją
słabością. Ale choć picie (z umiarem) to
dobra zabawa, alkohol źle wpływa na
ciało: powoduje, że naczynia
krwionośne rozszerzają się, przez co
przez skórę przepływa więcej krwi.
Choć nie brzmi to groźnie, właśnie tak
dostajesz pijackich rumieńców.
Rozszerzone naczynka mogą popękać
i pozostawić na twarzy, szyi i dekolcie
trwałe czerwone ślady. Wysokie
spożycie alkoholu odwadnia skórę
i zwiększa widoczność zmarszczek. Jeśli
kiedykolwiek zdarzyło ci się spojrzeć
w lustro i pomyśleć: „O rany, jeden
wieczór picia, a postarzałam się o pięć
lat!" – to trafiłaś w sedno.
Nie proszę, byś ograniczyła spożycie
alkoholu, bo to może być za wiele,
podaję za to kilka sposobów, aby
zmniejszyć jego negatywny wpływ.
Jednym ze środków prewencyjnych jest
nawilżenie skóry odpowiednim kremem
przed zakrapianym wieczorem. Innym –
wybranie piwa albo wina zamiast
mocnych alkoholi. Pamiętaj też
o popijaniu wody w międzyczasie, żeby
się nie odwodnić. Po hucznym
wieczorze ulgę przyniesie potraktowanie
skóry schłodzoną maseczką w płachcie
albo maseczką całonocną z witaminami
i humektantami – to przyniesie jej ulgę
i poprawi poziom nawilżenia.

Boricha: pij do dna!

W każdym koreańskim domu obok


zapasu banchanów w przezroczystych
szklanych pojemnikach znajdziesz
w lodówce borichę. Boricha to herbata
z prażonego jęczmienia o orzechowym
smaku, pełna antyoksydantów – w letnie
miesiące pije się ją schłodzoną, a zimą
serwuje ciepłą. Jestem przekonana, że
odpowiednia dieta przyczynia się do
poprawy wyglądu skóry. Może nie ma
naukowego badania, które bezpośrednio
łączyłoby wszystkie elementy układanki,
ale warzywa bez ograniczeń +
bezkofeinowa herbata z antyoksydantami
= lepszy stan zdrowia. Dla mnie to ma
sens.

Aby zrobić borichę, należy kupić


ziarna jęczmienia i gotować je przez
kilka minut, po czym ostudzić i przelać
płyn do dzbanka. Możesz też kupić
herbatę z jęczmienia – saszetki wrzuca
się do dzbanka i parzy przez
dwadzieścia minut.
Herbata, choć niektóre jej rodzaje
zawierają kofeinę, także jest dobra dla
cery, zwłaszcza zielona. Jest pełna
antyoksydantów i ma działanie
przeciwrakowe, nieważne, czy ją pijesz,
czy miejscowo nakładasz na twarz.
Zielona herbata pomaga zapobiec
rozpadowi kolagenu i powstrzymuje
promieniowanie UV przed niszczeniem
twojej twarzy, co uczyniło ją niezwykle
popularnym składnikiem produktów
pielęgnacyjnych.
Pij herbatę do woli i nakładaj na
twarz, a soju niech stoi na półce.

MENU OBOWIĄZKOWE:
dziesięć moich ulubionych koreańskich
dań

1. Kimchi. Pikantna kapusta z papryką,


czosnkiem, imbirem i dymką. Kiszony
banchan, który jest elementem każdego
posiłku i posiada wiele właściwości
zdrowotnych – to pełen antyoksydantów
probiotyk.
2. Bibimbap. Kolorowe i zdrowe danie
z ryżu, świeżych warzyw (cienko
krojonej marchewki, kiełków i
szpinaku, żeby wymienić kilka)
i smażonego lub ugotowanego na miękko
jajka. Wymieszaj wszystkie składniki,
dodaj nieco oleju sezamowego
i pikantnej czerwonej pasty do smaku.
Jeśli lecisz Korean Air, a bibimbap jest
w menu, spróbuj tej potrawy – na pewno
nie pożałujesz.

3. Haemul pajeon. Pocięty na kawałki


naleśnik (to chyba najbliższy prawdzie
opis), który macza się w sosie sojowym.
Powstaje z ciasta, w którego skład
wchodzą jajko i mąka wymieszane
z warzywami, na przykład zieloną
cebulką i kimchi, oraz owocami morza,
jak małże, kalmary i ostrygi. Często
popija się to danie makgeolli, czyli
słodkim ryżowym winem.
4. Mul-naengmyeon. Choć na słowa
„zimny makaron" może nie cieknąć ci
ślinka, jest to potrawa, której trzeba
spróbować. Wyobraź sobie makaron
gryczany w zimnym bulionie wołowym
z plastrami ogórka, koreańską gruszką
i jajkiem na twardo, z odrobiną octu
i gyeoi (pikantnej musztardy). Zazwyczaj
danie to serwuje się latem, często po
zjedzeniu pokaźnych porcji mięsa
z grilla.
5. Samgyetang. Tradycyjnie jedzony
w najgorętszy dzień w roku (aby
zwalczyć gorące gorącym) samgyetang
to duszony we własnym sosie cały
kurczak nadziany żeń-szeniem,
czosnkiem, ryżem i dymką, serwowany
w baaardzo wysokiej temperaturze.
Ponoć jedzenie tego dania trzy razy do
roku zapewnia wspaniałe korzyści dla
zdrowia.
6. Gamjatang. Jednym ze składników tej
potrawki są liście pachnotki, które
nadają daniu pyszny, bogaty smak. Bazę
tworzą ziemniaki i wieprzowy
kręgosłup. To danie jest jeszcze lepsze
jako resztki: dodaj do zgęstniałej zupy
ryż i warzywa, a otrzymasz przepyszny
smażony ryż.
7. Tteokguk. Tteokguk to zupa na bazie
wołowego bulionu z dodatkiem
pokrojonego smażonego jajka,
prasowanej mielonej wołowiny
i glonów. Tradycyjne je się ją, świętując
Nowy Rok, i podaje z owalnymi
kawałkami ciasta ryżowego
symbolizującymi długie i zdrowe życie.
8. Samgyeopsal. To, na co wszyscy
czekaliśmy: koreański grill – długie
plastry wieprzowiny zawinięte w liście
sałaty, podawane z kawałkami
grillowanego czosnku, kimchi, pastą
sojową i innymi banchanami. Najlepiej
grilluje się na węglu, nie na gazie,
często też grillowanemu mięsu
towarzyszy soju.
9. Tteokbokki. Danie, które jest
jednocześnie słodkie i pikantne. Tteo
kbokki to ryżowe ciastka pocięte
w plastry obtoczone w paście
z czerwonej papryki i zielonej cebulce.
To niedroga potrawa, którą najlepiej
kupić na jednym z ulicznych straganów
i zjeść z dodatkiem zupy z pulpetem
rybnym (zwanej eomuk).
10. Patbingsu. Czas na deser!
Składający się z suchego lodu polanego
skondensowanym mlekiem, słodkiej
czerwonej fasoli (pat) i ciastka
ryżowego (tteok) patbingsu jest
chrupiący i słodki. W kawiarniach
i restauracjach spotkasz wiele odmian
tego deseru, na przykład z owocami.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
11

Moje serce JEST


w Seulu, czyli gdzie
jeść, pić, kupować
i robić się na
bóstwo
H ej-o!Pewnie nigdy nie sądziłaś, że
przeczytasz całą książkę o pielęgnacji
cery, więc brawa dla ciebie!
Mam nadzieję, że zdążyłaś już
zrozumieć, dlaczego piękna skóra jest
w Korei tak ceniona, i że tamtejsze
podejście zainspirowało cię, by
poznawać cerę i dbać o nią z podobnym
entuzjazmem.
I choć książka zbliża się ku końcowi,
nie oznacza to bynajmniej końca twojej
edukacji w dziedzinie pielęgnacji.
Zawsze prowadzone będą nowe
badania, opracowywane nowe składniki
i testowane innowacyjne produkty.
Jednak świadomość, że jesteś ekspertem
od swojej skóry i że bardzo się starasz,
by doprowadzić ją do najzdrowszego
stanu, jest naprawdę wspaniała.
Nie ma czegoś takiego jak idealna
cera, ale jeśli twoja mniej się łuszczy,
zniknęło z niej kilka wyprysków albo
wygląda bardziej promiennie, niż kiedy
zaczynałaś pielęgnować ją na sposób
koreański, to ze wszystkich tych małych
zwycięstw powinnaś się bardzo cieszyć.
To żaden sekret, że Seul jest dla
mnie szczególnym miejscem, a Korea to
kraj, który darzę bezwarunkową
miłością. Moi rodzice wyjechali
z Korei, nie planując powrotu, ale
uważam, że moim przeznaczeniem było
doświadczyć tamtejszej kultury, znaleźć
swoje powołanie i dowiedzieć się jak
najwięcej o pielęgnacji cery
i koreańskiej kulturze piękna. Dzięki tej
książce mogłam dalej odkrywać Koreę
i mam nadzieję, że byłam w stanie
przekazać ci, dlaczego tyle dla mnie
znaczy.
Może
teraz sama
wybierzesz
się w małą

upiększającą podróż? Dziewczyna


przechadzająca się ulicami Seulu,
obładowana torbami na zakupy pełnymi
maseczek w płachcie to mogłabyś być ty.
Jeśli mam być szczera, mieszkanie
w Seulu nigdy nie znajdowało się na
mojej „liście marzeń do spełnienia".
Planowałam, że zaraz po studiach
przeprowadzę się do Nowego Jorku
(gdzie teraz mieszkam), ale na szczęście
przeznaczenie powiodło mnie okrężną
drogą, przez stolicę Korei. Choć
znalazłam się tak daleko od Kalifornii,
bardzo szybko zdałam sobie sprawę, że
nigdzie nie czułam się tak bardzo
u siebie jak w Seulu. Ten przystanek
trwał pół dekady i w tym czasie zrodziła
się i rozwinęła moja pasja, dostałam też
od losu szansę, by stać się
przedsiębiorcą oraz osobą, którą jestem
dziś.
Chcę się z tobą podzielić moją
miłością do Seulu, bo wiem, że nie jest
to turystyczny hotspot. Wielu ludzi
postrzega go jako przystanek w podróży
do innych azjatyckich miast: Bangkoku
czy Pekinu, ale Seul to znacznie więcej
niż lotnisko (choć uwierz mi na słowo –
jest absolutnie boskie).
Moim zdaniem Seul to najlepiej
chroniony sekret Azji, którym trzeba się
wreszcie podzielić. Kocham Stany
Zjednoczone i sądzę, że miałam dużo
szczęścia, bo dostałam to, co najlepsze,
z obu światów, uważam jednak, że nie
ma drugiego takiego miejsca jak Korea
(myślę z zachwytem o ludziach,
jedzeniu, zakupach, usługach, nocnym
życiu, kulturze i historii). Tempo życia
w Seulu jest szalone, ale kocham to
miasto takim, jakie jest obecnie, i takim,
jakie próbuje się dopiero stać.
Mam nadzieję, że moja miłość do
Korei zainspirowała cię do tego, byś
kiedyś doświadczyła kultury tego kraju
na własnej skórze. Co więcej, moja
nadzieja jest tak ogromna, że już teraz
przygotowałam ci plan podróży! Bo czy
można się na coś zbyt dobrze
przygotować?
Oto mój miniprzewodnik po Seulu –
opowieść o tym, gdzie robić zakupy
i jeść oraz co robić, jeśli będziesz
mogła spędzić w tym mieście tylko trzy
dni. Uznaj mnie za przyjaciółkę, która
z ogromną przyjemnością oprowadzi cię
po mieście. Seul żyje szybko, więc
sklepy i restauracje bez przerwy się
zmieniają, dlatego kiedy będziesz
planować podróż (hura!), skorzystaj
z tego rozdziału jako przewodnika, ale
poszukaj na SokoGlam.com
najświeższych informacji.

Miejsca, które warto znać

Myeong-dong (명동)

Przy tej legendarnej promenadzie


znajduje się więcej sklepów
kosmetycznych, niż mogłoby się
wydawać możliwe. Stań na
jakimkolwiek skrzyżowaniu, a z każdej
strony otaczać cię będą drogerie. Przed
sklepami hostessy rozdają próbki, aby
skusić cię do wejścia do środka, a kiedy
już przekroczysz próg, udzielą
odpowiedzi na każde twoje pytanie, i to
w wielu językach. Przeznaczyłabym trzy
albo cztery godziny na zwiedzenie kilku
sklepów. Zwykle zabieram z sobą
bardzo dużą torbę albo plecak (choć tak
naprawdę przydałaby mi się druga para
rąk), aby móc zabrać wszystkie łupy do
domu. W ramach odpoczynku od
zakupów możesz wyjść na dwór i kupić
przekąskę od ulicznych sprzedawców,
którzy stoją wzdłuż głównej ulicy. Nie
zapomnij spróbować koreańskich jajek
zapiekanych w cieście, a jeśli jesteś
odważna – smażonych kalmarów.
W niewielkiej odległości od
głównej ulicy Myeong-dong znajduje się
kilka dużych domów towarowych (jedne
z najbardziej znanych to Lotte
i Shinsegae), które zaspokoją twój
apetyt na koreańskie marki premium.
W większości sklepów zajdziesz je na
parterze, obok kosmetyków
międzynarodowych koncernów.
Jak dojechać: stacja Myeong-dong
(명동역) − linia nr 4, wyjście nr 6 albo
stacja Euljiro 1-ga (을지로입구역) −
linia nr 2, wyjście nr 6.

Garosu-gil (가로수길)

Garosu-gil, czyli „ulica, wzdłuż której


rosną drzewa", to modna dzielnica pełna
butików, kawiarni i restauracji. Moje
ulubione tutejsze sklepy to Jaju,
oferujący wyposażenie domu
w etniczno-rustykalnym stylu (jak
w sklepie Anthropologie, ale za połowę
ceny) i Aland, w którym znajdziesz
ubrania niezależnych projektantów
w przystępnych cenach (niech nie
zaskoczą cię maleńkie rozmiary; to jest
w Korei bardzo frustrujące). Jest tam też
stacjonarny sklep Su:m37! Niestety,
globalne marki zaczynają przejmować to
niezwykle drogie miejsce
i największymi sklepami w okolicy są
Forever 21 i H&M.
Nie będziesz tu
cierpieć z głodu ani
niedoboru kofeiny,
bo w licznych
kawiarenkach
znajdziesz mnóstwo przeróżnych
rodzajów kawy i wypieków. Moją
ulubioną kawiarenką jest Bloom and
Goûté, gdzie przez cały dzień serwuje
się brunch i sprzedaje kwiaty, więc
miejsce to wygląda i pachnie wspaniale.
Uwielbiam odkrywanie nowych kafejek
i kiedy jestem w Seulu, co tydzień
wybieram nową, w której będę mogła
usiąść i popracować.
Możecie mnie tu spotkać na lunchu
z koleżankami. Zawsze kiedy jadę na
Garosu-gil, ubieram się jak najlepiej.
Jeśli lubisz obserwować ludzi, będziesz
się świetnie bawić w tej dzielnicy:
spotkasz tu fashionistki, które mają
najnowsze trendy w małym palcu.
Jak dojechać: stacja Sinsa (신사역)
– linia nr 3, wyjście nr 8 (plus dziesięć
minut piechotą).

Hongdae (홍대)

Hongdae znane jest z młodego,


artystycznego środowiska i pulsującego
nocnego życia, co wynika z pobliskiego
sąsiedztwa Uniwersytetu Hongik,
jednego z najpopularniejszych w Korei.
Jest tu wiele sklepów kosmetycznych
i niedrogich salonów manicure! Jeśli
masz ochotę kupić kilka ciuszków, to
polecam butik Stylenanda
(en.stylenanda.com) − jeden z moich
ulubionych. Jednak Hongdae budzi się
do życia głównie nocą, kiedy ludzie
zaczynają wędrować po barach
i klubach. To świetne miejsce na picie
soju i jedzenie anju, czyli przekąsek
serwowanych z napojami alkoholowymi,
tylko że lepszych. W wielu lokalnych
barach nie podadzą ci alkoholu, jeśli nie
zamówisz anju – uznaj więc, że obsługa
po prostu się o ciebie troszczy.
Jak dojechać: stacja Uniwersytet
Hongik (홍대입구역) – linia nr 2,
wyjście nr 9 albo stacja Sangsu (상수
역) – linia nr 6, wyjście nr 1.

Itaewon (이태원)

Dave i ja spędziliśmy wiele miłych


wieczorów w Itaewonie, znajdującym
się tuż obok amerykańskiej bazy
wojskowej, w której stacjonował.
Kiedyś ta dzielnica przyciągała głównie
amerykańskich żołnierzy i ekspatów, ale
teraz lubią ją zarówno Koreańczycy, jak
i obcokrajowcy. Kwitnie tu bujne nocne
życie i działa wiele międzynarodowych
restauracji, a w wąskich, krętych
uliczkach kryją się elektryzujące bary
i knajpki. Jeśli masz ochotę na jedzenie
niepochodzące z Korei, jak tacos (Vatos
Urban Tacos, vatoskorea.com) albo
kanapki z mierzwioną wieprzowiną
(Linus' Bama Style Barbecue),
najprawdopodobniej je tu znajdziesz −
i nie będziesz zawiedziona. W piątkowe
i sobotnie wieczory (i bardzo wczesne
niedzielne poranki) możesz znaleźć mnie
właśnie tutaj.
W ciągu dnia będę w moim
ulubionym sklepie z butami − Chaussure
Lapin (chaussurelapin.com), który robi
buty na zamówienie w siedem dni (a
właściwie do siedmiu dni). W Hamilton
Shirts (hs76.com) kupisz eleganckie
koszule i garnitury na miarę, których
uszycie zajmuje około tygodnia.
Jak dojechać: stacja Itaewon (이태
원역) – linia nr 6, dowolne wyjście.

Samcheong-dong (삼청동)

Ta okolica to idealne połączenie starego


i nowego. Jest tu mnóstwo kawiarni
i cukierni, galerii sztuki i butików −
wszystkie ukryte w plątaninie uliczek,
mieszczące się w budynkach będących
ukłonem wobec tradycyjnej koreańskiej
architektury i budownictwa. Mam
wrażenie, że w Samcheong-dong zawsze
znajdzie się jakiś nowy sklep albo
restauracja do sprawdzenia, więc każda
wizyta w tym miejscu jest inna. Kocham
przechadzać się po tej okolicy w ciche,
sobotnie poranki. Jest tu kilka
popularnych matjibów, które serwują
klasyczne koreańskie pyszności, na
przykład tteokbokki (pikantne ciastko
ryżowe). Samcheong-dong znajduje się
niedaleko artystycznej dzielnicy Insa-
dong, gdzie działa wiele tradycyjnych
herbaciarni i jeszcze więcej galerii
sztuki. Insa-dong jest odrobinę zbyt
turystyczna jak na mój gust, więc nie
bywam tam często, ale jeśli wybierasz
się do Seulu po raz pierwszy,
zdecydowanie warto iść tam na spacer.
Jak dojechać do Samcheong-dong:
stacja Anguk (안국역) – linia nr 3,
wyjście nr 1.
Jak dojechać do Insa-dong: stacja
Anguk (안국역) – linia nr 3, wyjście nr
6.
Targ Gwangjang (광장시장)
Gwangjang to jedno z najstarszych
targowisk w Korei Południowej i kiedy
ma się apetyt na domową kuchnię, nie
ma nic lepszego niż tamtejsze tradycyjne
dania, które każdemu poprawią humor.
Dostaniesz tam także piękne obrusy
i pościel, a nawet tradycyjne suknie.
Można by się spodziewać, że
miejsce takie jak to będzie pełne
turystów, ale odwiedzają je przeważnie
miejscowi, przez co jeszcze bardziej je
uwielbiam. Stoiska z jedzeniem
otwierają się o dziewiątej i zamykają
o dwudziestej trzeciej. Jeśli kochasz
jeść i lubisz poznawać kraje poprzez
kuchnię, wpadnij na placki z fasolą
mung (bindaetteok, 빈대떡), tatara
wołowego (yukhoe, 육회) albo sajgonki
z glonami (kimbap, 김밥), które są tak
uzależniające, że czasem nazywa się je
kimbap-kokainą.
Jak dojechać: stacja Jongno 5-ga (종
로5가역) – linia nr 1, wyjście nr 8 lub
stacja Euljiro 4-ga (을지로4가역) –
linia nr 2, linia nr 5, wyjście nr 4.
Znalazłaś restaurację – i co
teraz? Jak zamawiać

Restauracje w Seulu mogą wydać się


nieco onieśmielające, jeśli nie mówisz
po koreańsku, ale kiedy już się
zorientujesz, co i jak, i nauczysz
zamawiać, to nie będę zdziwiona, jeśli
koreańska kuchnia i obsługa zepsują cię
do cna.
Kiedy usiądziesz, poszukaj guzika na
brzegu stołu. Gdy będziesz gotowa
złożyć zamówienie, przyciśnij go, aby
powiadomić kelnera. Większość
tradycyjnych koreańskich restauracji ma
takie przyciski – korzystanie z nich jest
o wiele skuteczniejsze niż
przywoływanie kogoś ręką. Jeśli nie ma
guzika, nie krępuj się i zawołaj kelnera
głośnym i wyraźnym yeogiyo!, co znaczy
„Przepraszam, chcę zamówić". To
normalne i nie krępuj się przywoływać
obsługę w ten sposób!

#sekretsoko:
Przyjaznym sposobem
zwracania się do
kelnerki jest
nazywanie jej eonni,
co oznacza „starsza
siostro", albo imo,
czyli „ciociu". Nie ma
znaczenia, czy jesteś
starsza czy młodsza od
niej. Mężczyznom
wystarczy
standardowe yeogiyo.

Powinnaś wiedzieć, że kelner nie


jest ci w ogóle potrzebny! Większość
sztućców, karafka z wodą, serwetki
i kubki będą czekały na stole (albo
schowane w szufladzie stołu, więc
sprawdź ją). Rozdaj sztućce wszystkim
gościom, aby położyli je na swoich
serwetkach, i nalej im wodę.
W czasie posiłków należy okazywać
szacunek. Nie zaczynaj jeść przed
najstarszą osobą przy stole. Kiedy coś
dostajesz (kieliszek soju albo nawet
wodę), pamiętaj, by wziąć to obiema
rękami. Może się to wydawać
drobnostką, ale taki mały gest bardzo
wiele znaczy.
#sekretsoko: Małe
ostrzeżenie: jeśli
wyciągniesz sztućce
i nalejesz wodę tylko
sobie, twoje
zachowanie może
zostać uznane za
samolubne, więc
zawsze najpierw
obsłuż innych, a na
końcu siebie.

Kiedy zechcesz zapłacić, poszukaj


rachunku na stole (prawdopodobnie
został już podliczony i wystarczy pójść
z nim do kasy przy wejściu do
restauracji). Płacenie przy wyjściu jest
bardzo wydajne i eliminuje niepotrzebne
oczekiwanie na kelnera. Poza tym przy
wyjściu wisi lustro, w którym od razu
sprawdzisz, czy nie masz niczego
między zębami (widzisz, koreańskie
restauracje naprawdę myślą
o wszystkim!).
Pomimo superszybkiej, fenomenalnej
obsługi (kelner może stać przy grillu
przez przeważającą część posiłku,
smażąc i krojąc ci mięso, choć możesz
zrobić to sama, jeśli wiesz jak) napiwki
nie są wymagane – i to w ogóle! Na
koreańskim rachunku do płatności kartą
nie ma nawet miejsca na uwzględnienie
napiwku. Jeśli zostawisz napiwek, ktoś
może wybiec za tobą z restauracji,
wołając, że zapomniałaś swoich
pieniędzy. Ja zawsze zostawiam coś
ekstra wszystkim, od fryzjerki po
taksówkarza, i choć bywają zaskoczeni,
zawsze są bardzo wdzięczni.

Jak robić zakupy


• Pomiń marki luksusowe i wszystko,
co możesz kupić w domu. Korea nakłada
podatek na takie produkty, więc mogą
okazać się tu droższe niż w twoim kraju.
Większość marek luksusowych
sprzedawana jest w największych
koreańskich domach towarowych, ale
mimo to na twoim miejscu zajrzałabym
najpierw do galerii Hyundai, bo ma
szerszą ofertę, niż można by się
spodziewać po zachodnim sklepie tego
typu. Ma też świetną część restauracyjną
i piekarniczą, a nawet luksusowy sklep
spożywczy. Poza tym, jak wspomniałam
wcześniej, możesz tu kupić więcej
produktów pielęgnacyjnych
prestiżowych koreańskich marek, jak
Sulwhasoo i O HUI.
• Weź z sobą gotówkę, którą
wymienisz na południowokoreańskie
wony (KRW) na lotnisku. Z większości
bankomatów nie wypłacisz gotówki za
pomocą karty kredytowej lub debetowej.
Gotówka będzie ci potrzebna, żeby
kupować na ulicznych stoiskach, które
oferują wszystko: od najnowszych (i
najsłodszych) etui na komórki po
akcesoria do włosów i skarpetki. Czy
można mieć za dużo słodkich skarpetek?
Nie, nie można! Wiele butików da ci
zniżkę od pięciu do dziesięciu procent,
jeśli zapłacisz gotówką. Nie bój się też
targować! Nie jest niczym niezwykłym,
że sprzedawca obniża cenę o od tysiąca
do dwóch tysięcy wonów, czyli do
dwóch dolarów od kwoty wyjściowej.
• Jeśli szukasz stricte koreańskich
ubrań, odwiedź galerie handlowe Doota
i Migliore znajdujące się
w Dongdaemun. To słynna dzielnica
odzieżowa. Znany jest zwłaszcza nocny
targ, który otwiera się o dwudziestej
pierwszej, ale miej na uwadze, że nie
jest on taki tani, jak można by się
spodziewać. Czasem lepiej zrobić
zakupy w pobliżu żeńskich uczelni (jak
Ewha), bo tam znajdziesz koreańską
modę w niskich cenach. Ponieważ
koreańskie ubrania są dystrybuowane do
wielu sprzedawców, na dokładnie taką
samą sukienkę możesz się natknąć na
Garosu-gil (ale w wyższej cenie).
• Jeśli szukasz okazji cenowych,
możesz zrobić zakupy w tunelach przy
dużych stacjach metra, na przykład tej
niedaleko terminalu autobusowego (고
속터미널역), Gangnam (강남역)
i Jamshil (잠실역). W podziemnych
centrach handlowych jest wiele
niedrogich butików i drogerii oraz stoisk
z przekąskami, gdzie zjesz coś na
szybko, jeśli zgłodniejesz w trakcie
zakupów.
• W niektórych sklepach
odzieżowych obsługa nie pozwoli ci
przymierzyć bluzek, swetrów lub
sukienek, które nie są zapinane na guziki.
To dlatego, aby klientki nie zostawiły na
ubraniach plam z makijażu. Jeśli tak się
zdarzy, nie czuj się urażona. To polityka
sklepu.

Ulubione koreańskie spa

Ponieważ żadna wyprawa do Seulu nie


może się obyć bez wizyty
w jjimjilbangu, polecam kilka miejsc
wartych odwiedzenia.

Spa i kurort Dragon Hill

Kiedyś mieszkałam w pobliżu tego spa,


więc chodziłam tam cały czas. To jedno
z największych spa w Seulu i ma
wszelkie udogodnienia – to Las Vegas
wśród koreańskich łaźni. Wśród saun
suchych są: sauna ogrzewana piecem
drzewnym, sauna z drewna sosnowego,
sauna z czerwonej gliny, grota solna
i pokój do medytacji; poza tym możesz
skorzystać z basenu z naturalnym
kamiennym podłożem i słoną wodą,
koreańskiej kąpieli z żeń-szeniem,
kąpieli w wannie z drewna hinoki…
Mogłabym wymieniać bez końca, ale
rozumiesz, o czym mówię! Jest tam
nawet sala gier i otwarty basen, możesz
też skorzystać z wielu zabiegów, jak
tradycyjne peelingi, maseczki i masaże.
Czasem jest tam aż gęsto od turystów,
ale wielu lokalnych mieszkańców nadal
korzysta z usług tego spa.
Jak dojechać: stacja Sinyongsan (신
용산역) – linia nr 4, wyjście nr 4.
www.dragonhillspa.co.kr
Spa Lei
Lubię to koreańskie spa, ponieważ jest
jedynie dla kobiet i wydaje się nieco
bardziej kameralne (przychodzi tam
mniej rodzin, więc jest mniej
zamieszania) i wyluzowane
w porównaniu do Dragon Hill Spa.
Możesz odpoczywać w kąpieli z bylicą
lub w kąpieli na otwartym powietrzu,
wziąć półkąpiel dla lepszego krążenia
(która działa wedle zasady, że głowa
powinna być chłodna, a stopy ciepłe)
i skorzystać z wielu innych kąpieli,
zabiegów i saun.
Jak dojechać: stacja Sinsa (신사역)
– linia nr 3, wyjście nr 5.
www.spalei.co.kr

Salony manicure:
paznokcie, depilacja
woskiem i przedłużanie rzęs

W każdej dzielnicy Seulu znajduje się


wiele salonów manicure – trzeba
jedynie mieć oczy szeroko otwarte. I
możesz mi wierzyć: do któregokolwiek
salonu wejdziesz, będzie miał świetną
obsługę i uzdolnione specjalistki od
zdobienia paznokci, nie musisz się więc
przejmować tym, czy korzystasz z usług
znanej sieci, czy nie. W zależności od
tego, do jakiej dzielnicy pójdziesz, ceny
zabiegów mogą się różnić. Na przykład
salony manicure przy kampusach takich
jak Uniwersytet Ewha będą nieco
mniejsze i bardziej zwyczajne, ale ceny
w nich będą o wiele niższe niż
w salonach w ekskluzywnej dzielnicy
Cheongdam-dong.
Pamiętaj, że salony manicure oferują
także przedłużanie rzęs i depilację
woskiem! Przedłużanie rzęs jest
w Korei bardzo popularne, bo po takim
zabiegu oczy wyglądają pięknie
i naturalnie, no i nie trzeba codziennie
stosować tuszu. Na kilka zabiegów
upiększających warto zajrzeć do
następujących salonów:

Witch Nails

Do tego salonu przyciągnęła mnie jego


fantastyczna nazwa. Jeśli tu wstąpisz,
zaszalej i zrób sobie coś nietypowego
i kreatywnego! Przejrzyj galerię
z propozycjami zdobień paznokci albo
przygotuj zdjęcia i pokaż je stylistkom −
są w stanie odtworzyć właściwie
wszystko. Witch Nails oferuje również
przedłużanie rzęs i depilację woskiem.
Jeśli możesz, umów się wcześniej na
wizytę, ponieważ to miejsce jest
oblegane przez klientki!
Jak dojechać: stacja Sinsa (신사역)
– linia nr 3, wyjście nr 8 (plus
dziesięciominutowy spacer do Garosu-
gil), 2. piętro.
blog.naver.com/witch_nail

Coco Lounge
Uwielbiam ten salon, ponieważ ma
rozsądne ceny, a obsługa mówi po
angielsku (Coco Lounge zlokalizowany
jest w Itaewonie i jego klientki często
pochodzą z zagranicy). Coco Lounge
oferuje szeroką gamę usług: depilację
woskiem i laserową, manicure,
pedicure, masaże, a nawet (choć nigdy
bym tego nie zrobiła) opalanie!
Jak dojechać: stacja Itaewon (이태
원역) – lina nr 6, dowolne wyjście.
www.facebook.com/cocoloungekorea

Wizyta u kosmetyczki
Możesz iść do każdego salonu
kosmetycznego w Seulu na maseczkę –
zabiegi takie mają przystępne ceny,
zwłaszcza jeśli wykupisz całą serię
(dziesięć zabiegów za około dwieście
tysięcy wonów, czyli poniżej dwudziestu
dolarów za maseczkę). Jeśli
przyjeżdżasz do Seulu na krótko, możesz
zdecydować się na pojedynczy zabieg za
trzydzieści do czterdziestu tysięcy
wonów (trzydzieści−czterdzieści
dolarów). Chodziłam do popularnej
wśród miejscowych i niedrogiej sieci
salonów, zwanej MI-PL
(www.mipl.co.kr). Gdy relaksujesz się
z maseczką na twarzy, możesz się
spodziewać długiego masażu ramion
i dekoltu (!), który będzie uwzględniony
w cenie zabiegu.
Jeśli masz ochotę na bardziej
luksusowe doświadczenie, sprawdź
ofertę usług dużych hoteli, jak Shilla
albo Banyan Tree Klub and Spa. Jeśli
natomiast chcesz skorzystać z usług
konkretnego spa, wybierz specjalność
zakładu, na przykład zabiegi
z wykorzystaniem zielonej herbaty
w Amore Spa, znajdującym się w domu
towarowym Lotte (stacja Euljiro 1-ga –
linia nr 2, wyjście nr 7), albo ziołowe
zabiegi na twarz w Hanyul Jeong Spa
(stacja Myeong-dong – linia nr 4,
wyjście nr 6).

Salony fryzjerskie

Franck Provost

Choć salon ten jest właściwie francuską


marką, wszyscy styliści pochodzą
z Korei i nigdy nie zawodzą. Znalazłam
go przypadkiem i nigdy nie miałam
powodu, by go zmienić. Salon jest
bardzo przytulny, ale szykowny. Nie
bywa przepełniony i zawsze mogłam do
niego wstąpić, nawet jeśli nie
umówiłam się wcześniej na wizytę. Gdy
zabieg koloryzacyjny się przedłużał,
dostawałam grzanki, herbatę
i cappuccino. Robiono mi też
niesamowite masaże głowy bez
dodatkowej opłaty.
Jak dojechać: stacja Sinsa (신사역)
– linia nr 3, wyjście nr 8 (2/F Sinsa-
dong Gangnam-gu).
Juno Hair
Juno Hair to duża sieć, więc ich salony
można znaleźć w niemal każdej
dzielnicy. Przychodzę tu, kiedy
potrzebuję szybkiego podcięcia albo
modelowania. Fryzjerzy pracują bardzo
szybko: raz-dwa i wychodzisz. Nie
znaczy to, że omijają niektóre kroki –
podczas mycia włosów wykonują
świetne masaże głowy. Modelowanie
kosztuje tam nie więcej niż dwadzieścia
tysięcy wonów (mniej niż dwadzieścia
dolarów) i nie trzeba dawać napiwku!
Jak dojechać: stacja Gangnam (강남
역) – linia nr 2, wyjście nr 11 (3/F,
budynek Jejong Gangnam-gu).
www.junohair.com

Jenny House

Jeśli chcesz doświadczyć pełnej obsługi


w ekskluzywnym koreańskim salonie,
Jenny House to strzał w dziesiątkę. Moja
wizyta przypadła w sobotę i salon pełen
był panien i panów młodych, którzy
przygotowywali się do zdjęć
zaręczynowych albo ślubu, ale salon
działał jak szwajcarski zegarek. Jeśli
marzą ci się najmodniejsze fryzura,
makijaż i paznokcie, przyszłaś we
właściwe miejsce. A na dodatek można
tu spotkać koreańskie gwiazdy!
Jak dojechać: przystanek Apgujeong
Rodeo (압구정로데오역) – linia
Bundang, wyjście nr 2 (Jenny House
Primo).
www.jennyhouse.co.kr

Dermatolodzy

Arumdaun Nara Beauty Clinic


W Seulu jest wiele gabinetów i klinik
dermatologicznych, ale jeśli masz
zamiar jakąś odwiedzić, powinnaś
znaleźć lekarza mówiącego po
angielsku, bo przy diagnozowaniu
i wyborze odpowiedniej metody
leczenia komunikacja będzie kluczowa.
Arumdaun Nara to popularna,
sprawdzona przeze mnie klinika
w pobliżu stacji Gangnam (강남역). Tak
jak każda klinika dermatologiczna
w Korei Arumdaun Nara oferuje pełną
listę zabiegów: maseczki, laserowe
wygładzanie zmarszczek, usuwanie blizn
potrądzikowych, a nawet zabiegi
z botoksem i wypełniaczami. W klinice
pracuje kilku dermatologów i kilka
kosmetyczek, abyś w jednym miejscu
mogła zaspokoić wszelkie potrzeby
związane z pielęgnacją cery.
Jak dojechać: stacja Gangnam (강남
역) – linia nr 2, wyjście nr 2 (5/F
Yeoksam-dong Gangnam-gu).
anacli.co.kr/english/01intro/intro01.as

Cel naszej podróży: zakupy


kosmetyczne!
Ponieważ będziesz chciała kupić jak
najwięcej dla siebie, swoich
przyjaciółek i mamy, powinnaś
wiedzieć, produktów jakich marek
szukać i dlaczego. Największym
koncernem kosmetycznym w Korei jest
AmorePacific – produkuje kosmetyki
pod takimi markami jak Innisfree, Etude
House, Laneige, IOPE i Sulwhasoo.
Drugim kosmetycznym potentatem jest
LG Household & Health Care (LG
H&H), właściciel marek Su:m37,
O HUI, T e Faceshop, Belifii Beyond.
Poza tym na koreańskim rynku
kosmetycznym znajdziesz świetne
produkty wielu innych marek, które do
wymienionych koncernów nie należą.
Zachęcam cię do ich odkrywania!
Poniżej znajdziesz listę moich
ulubionych firm i ich popisowych
produktów. Pamiętaj, że koreańskie
koncerny bardzo często zmieniają nazwy
swoich produktów, ich opakowania,
a nawet całe linie, więc marki
i kosmetyki wymienione poniżej mogły
przybrać już nową formę albo zostać
wycofane z produkcji. Sprawdź
najnowsze informacje na
SokoGlam.com.

AmorePacific

Zielona herbata, sok żywiczny


z bambusa i czerwony żen-szeń to
podstawowe azjatyckie substancje
roślinne, które AmorePacific
wykorzystuje w swoich produktach. To
doskonałe kosmetyki w luksusowych
opakowaniach. Najpopularniejszymi
produktami nie mogę się wprost
nacieszyć – mam na myśli leczniczy
peeling enzymatyczny i kompakt
z poduszeczką aplikacyjną.
www.us.amorepacific.com

Banila Co.

Banila Co. to wielkomiejska marka o


młodzieńczym, ale wyszukanym stylu.
Wyobraź sobie jaśniejące różowo-białe
sklepy, które wyglądają, jakby
pochodziły z przyszłości. Choć słynie ze
swojego kremu CC, oferuje również
szeroki wybór popularnych kosmetyków,
które szybko zyskują zwolenników poza
krajem. Moim ulubionym jest balsam
myjący Clean It Zero (bestseller),
a kosmetyki z nowo wprowadzonej linii
VV (nazwa pochodzi od zastosowanego
w niej witalizującego serum) to obecnie
jedne z najbardziej pożądanych
produktów na rynku.
www.banilaco.com

Belif

Kiedy wejdziesz do sklepu Belif,


odniesiesz wrażenie, że znalazłaś się
w europejskiej aptece − to ukłon
w stronę tradycji, bo marka łączy
tradycyjne ziołowe receptury
z nowoczesną nauką o kosmetyce.
Kultowym produktem jest krem Aqua
Bomb, który intensywnie nawadnia
i nawilża skórę (dzięki żelowej
konsystencji – nawet tłustą). Chociaż
produkty marki Belifimożna kupić
w Sephorze, warto odwiedzić sklep
firmowy w Seulu, ponieważ – jak na
razie − nie ma stacjonarnych sklepów
w innych krajach.
www.belifcosmetic.com

Chosungah
Jestem wielką fanką makijażystki Cho
Sung Ah − jej projektów i estetyki, którą
widać w wymyślanych przez nią
makijażach i w opakowaniach jej
kosmetyków pielęgnacyjnych. Krzykliwe
kolory i pełne energii wzory na
opakowaniach produktów Cho Sung Ah
natychmiast poprawiają humor podczas
rytuału pielęgnacyjnego. Emulsja myjąca
Raw Black Bubble, która służy i do
oczyszczania, i jako maseczka, okazała
się hitem w Korei i nie dziwię się
dlaczego.
www.chosungah22.com

Clio

Moim zdaniem to koreański


odpowiednik MAC. Clio to
profesjonalne kosmetyki do makijażu: od
podkładów po matowe szminki. To także
dom mojego ukochanego
wodoodpornego eyelinera. Zrób sobie
zapas trwałych, soczystych barwników
do ust i eyelinerów marki Clio, aby
wykonać w domu makijaż w stylu K-
pop.
www.clubcliousa.com

Neogen Dermatology
Produkty Neogen Dermatology można
znaleźć w sklepach kosmetycznych na
terenie całej Korei i w wielu większych
miastach Azji. Kilka trendów
kosmetycznych zostało
zapoczątkowanych przez ich
niepowtarzalne opakowania i receptury.
Pianka myjąca Neogen Dermatology
Real Fresh zawiera prawdziwą
żurawinę lub zieloną herbatę − to jeden
z bestsellerów popularnej sieci drogerii
Olive Young. Najnowszym świetnym
produktem jest BioPeel Gauze Peeling
Wine, kosmetyk złuszczający w postaci
wyjątkowych trójwarstwowych
wacików nasączonych kwasem
winowym.
www.neogenderma.com

Etude House

Kiedy przekroczysz próg sklepu Etude


House, poczujesz się tak, jakbyś weszła
do domku dla lalek, ale w rozmiarze dla
ludzi, który od podłogi po sufit
wypełniają urocze produkty! Choć mogą
ci się one wydać kiczowate, nie
lekceważ ich – koniec końców Etude
House to dziecko kosmetycznego giganta
AmorePacific. Niektóre z moich
ulubionych kosmetyków pielęgnacyjnych
i balsamów do ust pochodzą z tego
sklepu, jak choćby linia Moistfull
Collagen i szminki My Jelly Lips-Talk.
www.etudehouse.com

The Faceshop

Ta marka może się wydawać nieco


bardziej znajoma, jako że wkroczyła na
amerykański rynek w 2000 roku. Wtedy
to został otwarty ich pierwszy sklep
z koreańskimi produktami
upiększającymi. Niektóre z najlepszych
kredek do brwi i olejków myjących,
jakie stosowałam, to kosmetyki
z niesamowicie przystępnej cenowo,
a zarazem dobrej jakościowo oferty T e
Faceshop.
international.thefaceshop.com

Goodal

Goodal, siostrzana marka Clio, szczyci


się stosowaniem składników
sfermentowanych jako głównego
elementu swoich produktów. Ich lekka,
żelowa formuła świetnie sprawdza się
w przypadku skóry skłonnej do
wyprysków. Polecam linię Super Seed
Oil Plus, która zawiera ekstrakt
z zielonej herbaty, wyciąg z korzenia
lukrecji i niacynamid wyrównujące
koloryt cery, poprawiające jej
elastyczność i ograniczające
wydzielanie sebum.
www.goodal.co.kr

Innisfree

Dziewczyny z całego świata szaleją za


kosmetykami tej marki, bo mają
eleganckie i proste opakowania
i zawierają naturalne składniki
pochodzące z wyspy Jeju. Mam tyle
ulubionych produktów z Innisfree −
kolejnej rewelacyjnej marki od
AmorePacific − że nie jestem w stanie
ich wszystkich wymienić. Na początek
wypróbuj chusteczki oczyszczające
Olive Oil, olejek myjący z tej samej
linii, puder mineralny No-Sebum i
maseczkę z minerałami pochodzącymi
z wulkanu na Jeju.
www.innisfreeworld.com

IOPE
IOPE skupia się na łączeniu
wzbogaconych ekstraktów ziołowych
w kosmetykach produkowanych zgodnie
z najnowszą technologią, czego
rezultatem było wprowadzenie na rynek
wielu przełomowych produktów, takich
jak podkład z poduszeczką aplikacyjną
IOPE Air Cushion. Ta marka koncernu
AmorePacific jako pierwsza
opracowała innowacyjny kompakt. Od
tamtego czasu jej innowacyjne
kosmetyki były usilnie kopiowane
zarówno przez koreańskie, jak i globalne
firmy, ale jeśli chcesz wypróbować
oryginalny kompakt z poduszeczką
(moim zdaniem nadal nieprześcigniony),
nie gódź się na żadne zamienniki.
www.iope.com

It's Skin

It's Skin wyróżniło się na koreańskim


rynku kosmetycznym produktami
z mucyną ślimaka, które są bardzo
popularne. Jeśli szukasz sposobów na
zredukowanie potrądzikowych blizn za
pomocą ekstraktu z mucyny ślimaka,
sięgnij po linię Prestige Crème Ginseng
d'Escargot.
www.itsskin.com/eng/index.asp

Laneige
Ta marka skupia się na wykorzystaniu
technologii związanych z wodą, aby
tworzyć kosmetyki głęboko nawilżające
skórę i chroniące ją przed
środowiskowymi bodźcami stresowymi.
Wiele lat stosowałam maseczkę
całonocną Water Sleeping Mask i cieszy
mnie, że kosmetyk ten nadal pozostaje
bestsellerem, mimo że na rynek weszło
wiele nowych produktów. Warto też
wypróbować krem BB z poduszeczką
aplikacyjną, ponieważ ma więcej
odcieni niż podobne kremy, które można
kupić na koreańskim rynku.
www.us.laneige.com

Manefit

Ta marka to ukryty skarb! Jej maseczki


w płachcie wytwarza jeden z czołowych
producentów kosmetyków, za rozsądną
cenę otrzymujesz więc produkt
niezwykle wysokiej jakości. Przetestuj
maskę żelową Bing Bling i siostrzaną
markę Ultru, aby nawilżyć, rozjaśnić
i rozpromienić cerę.

Missha
Missha jest od kilku lat dobrze znana na
rynku globalnym dzięki swoim hitowym
produktom: kremowi BB M Perfect
Cover, esencji Time Revolution First
Treatment i ampułkom na noc Time
Revolution Night Repair Science
Activator. Najbardziej podoba mi się to,
że marka ta dostarcza produktów
pielęgnacyjnych wysokiej jakości
w niewygórowanych cenach. Esencje
i ampułki to kopie droższych produktów
luksusowych marek − są łagodniejsze
dla portfela, a jednocześnie dają
porównywalne efekty.
www.missha.pl
O HUI
O HUI to kosmetyki premium, które
można kupić w centrach handlowych
takich jak Hyundai. Firma ma dobrą
reputację: prowadzi badania naukowe,
których celem jest opracowywanie
kosmetyków do cery wrażliwej
wzmacniających ochronne funkcje skóry.
Bardzo lubię lekkie wrażenie
nawilżenia, jakie dają produkty tej
firmy, i podoba mi się, że skupia się na
tym, aby skóra była zdrowa, elastyczna
i promienna. Jeśli chcesz zaszaleć,
polecam First Cell Revolution Essence
− to jedna z moich ulubionych esencji.
www.ohui.co.kr

RE:P

RE:P to marka przyjazna środowisku,


która tworzy swoje produkty na bazie
uprawianych organicznie roślin i bez
parabenów, olejów mineralnych czy
substancji pochodzenia zwierzęcego.
Opakowania kosmetyków produkowane
są z odbarwionej makulatury, a nadruki
wykonane tuszem sojowym. Dla
optymalnego organicznego
doświadczenia wypróbuj płatki Organic
Cotton Treatment Toning lub kojącą
maseczkę Fresh Mask With Real
Calming Herb.

Skinfood

Karm swoją skórę tymi samymi


wartościowymi składnikami, którymi
karmisz ciało: od awokado i bakłażana
po białko jajka i pomidory. Skinfood
wierzy w wykorzystanie substancji
pozyskiwanych z jedzenia do ochrony
i odżywienia skóry. Opakowania
kosmetyków są równie fantazyjne, co
funkcjonalne. Moje ulubione produkty to
maseczka Black Sugar Wash Ofi i
odżywka do włosów z liśćmi awokado.
eng.theskinfood.com

Son & Park


Son & Park to marka stworzona przez
dwóch świetnych koreańskich
makijażystów, Son Dae Sika i Park Tae
Yun. Ci przyjaciele z liceum
zainteresowali się sztuką makijażu i stali
się mistrzami naturalnych i nienagannych
stylizacji. Son Dae Sik jest także
oficjalnym makijażystą Jeon Ji Hyeon,
prawdopodobnie najbardziej znanej
obecnie koreańskiej aktorki. Podkład
Son & Park Skin Fit znika z półek
w błyskawicznym tempie, bo zapewnia
naturalne krycie, a w środku sztyftu
z fiuidem znajduje się esencja. Stosuję
także tonik Beauty Water, który zarazem
tonizuje i złuszcza skórę.
www.sonandpark.com

Su:m37

Su:m37 to koreańska marka kosmetyczna


z wyższej półki, która specjalizuje się
w produktach pielęgnacyjnych na bazie
sfermentowanych substancji. Su:m
oznacza oddychanie, a 37 optymalną dla
procesu fermentacji temperaturę.
Gdybym miała wybrać dwa moje
ulubione produkty, byłyby to sztyft
oczyszczający Miracle Rose i krem
nawilżający Water-full Timeless.
www.su-m37.com/english

Sulwhasoo

Sulwhasoo to luksusowa marka


pielęgnacyjna. Kosmetyki tej marki
zostały przygotowane na bazie ziół
leczniczych (jak żeń-szeń i biała lilia)
i mają zrównoważyć wewnętrzne
energie skóry przy wykorzystaniu
tradycyjnych koreańskich metod
pielęgnacji. Jeśli interesuje cię
holistyczna pielęgnacja, spróbuj ich
wzorcowego produktu, kremu
Concentrated Ginseng Renewing. Mój
osobisty faworyt to krem pod oczy
Essential Renewing.
us.sulwhasoo.com

Swagger
Jedna z najbardziej popularnych marek
dla mężczyzn. Swagger oferuje szeroki
wybór podstawowych produktów do
pielęgnacji skóry i włosów.
Opakowania są stylowe i doskonale
trafiają w gust mieszkańców miast. Dave
używa pomady do włosów Slammer,
którą można kupić w każdej drogerii
Olive Young.
www.swagger.kr

Tony Moly

Marka Tony Moly wyróżniała się


i wciąż jeszcze wyróżnia zabawnymi,
uroczymi opakowaniami kosmetyków −
na przykład słodko pachnące kremy do
rąk zamknięte zostały w słoiczkach
w kształcie zwierząt, a ich czar sprawia,
że klienci pozostają im wierni. Marka
znana jest z podkładu BCDation oraz
półprzezroczystych i nawilżających
pomadek Bunny Gloss Bar.
tonymolyus.com

3CE

Wyrazista linia kosmetyczna stworzona


przez rozwijającą się koreańską markę
odzieżową Stylenanda. Znana jest
z formuł, które długo się utrzymują,
i intensywnych, nowoczesnych kolorów.
Trudno powstrzymać się od zakupu ich
kredek do ust i rozświetlaczy, a także
zabawnych akcesoriów do zdobienia
paznokci.
en.stylenanda.com

Too Cool For School

Nie jest to typowa koreańska marka


kosmetyczna. Too Cool For School nie
zatrudnia nawet koreańskich modelek,
aby promowały produkty, ponieważ
znane są na całym świecie dzięki swojej
jakości i fantazyjnym opakowaniom. Ze
sklepów Too Cool, zaprojektowanych
w najdrobniejszych szczegółach, trudno
wyjść, nie kupiwszy czegoś z linii
Dinoplatz. Kolejnym wyzwaniem będzie
użycie produktu – opakowanie jest tak
ładne, że poczujesz lekkie ukłucie żalu,
kiedy trzeba będzie je otworzyć.
www.toocoolforschool.com

Sklepy wielomarkowe

Olive Young, Watsons i Belport to


właściwie luksusowe drogerie. Oferują
szeroki wybór markowych kosmetyków
ze średniej półki cenowej (zarówno
koreańskich, jak i zagranicznych).
Można tam znaleźć wiele skarbów, więc
zdecydowanie warto do nich zajrzeć.

Informacje podstawowe

Metro i taksówki: jak się


przemieszczać

• Gdzie tylko
możesz, podróżuj
metrem! Jest
rewelacyjne: ma
podgrzewane
siedzenia,
klimatyzację
i ekrany plazmowe, na których
wyświetlany jest rozkład jazdy. Pociągi
metra w Seulu są zwykle czyste i kursują
bardzo często (co może okazać się
szokiem, jeśli przywykłaś do metra
w Nowym Jorku). W godzinach szczytu
może zrobić się tłoczno. Warto
wiedzieć, że większość linii działa
mniej więcej do północy, więc jeśli
wybierasz się wieczorem w miasto,
powinnaś mieć alternatywny plan
powrotu.
• Taksówki w Seulu są niedrogie
i bardzo liczne (opłata początkowa
wynosi niecałe trzy dolary, a kierowcy
przyjmują zarówno płatność kartą, jak
i gotówką). Poznasz, czy taksówka jest
wolna, po tym, że światełko za przednią
szybą jest czerwone i pokazuje znak „빈
차", co oznacza „taksówka wolna".
Litery „예약" znaczą „taksówka zajęta".
Taksówka jest nieczynna, jeśli światełko
jest wyłączone. Ze względów
bezpieczeństwa wsiada się i wysiada
tylko drzwiami pasażera po prawej
stronie. Lewe drzwi są zwykle
zamknięte od środka. W godzinach
szczytu trzymaj się z dala od ulic. Korki
mogą okazać się męką, więc kiedy to
tylko możliwe, korzystaj z metra.

Turystów może to irytować, ale


w wiele miejsc trudno trafić, kierując
się jedynie adresem. Zazwyczaj trzeba
się kierować popularnymi punktami
orientacyjnymi, głównymi
skrzyżowaniami albo przystankami
metra. Jeśli masz problem
z porozumieniem się ze swoim kierowcą
(wielu z nich zna angielski, ale nie
zakładaj z góry, że każdy!), smartfon
bardzo ci się przyda. Będziesz mogła
pokazać taksówkarzowi, do jakiego
znanego miejsca lub do jakiej dzielnicy
próbujesz się dostać.
Darmowe Wi-Fi jest wszędzie!
Wi-Fi jest dostępne właściwie
wszędzie: począwszy od kawiarenek,
w których nikomu nie będzie
przeszkadzać, jeśli rozłożysz się tam
z laptopem, po miejsca publiczne, takie
jak stacja Gangnam. Jeśli potrzebujesz
czegoś bardziej godnego zaufania,
możesz wypożyczyć przenośny router
zaraz po przylocie, na lotnisku. Koszt to
około ośmiu dolarów za dzień.
Korzystaj z aplikacji internetowych do
komunikowania się z przyjaciółmi, aby
uniknąć opłat za roaming.

Kupowanie koreańskich
kosmetyków przez Internet

Soko Glam

Moje dziecko. Soko Glam (skrót od


South Korean Glam – czar Korei
Południowej) to blog o koreańskim stylu
życia i sklep internetowy. Osobiście
testuję każdy produkt i rekomenduję
tylko te, które pokochałam i które moim
zdaniem ty też pokochasz. Pragnę
pomagać ludziom w każdym wieku
lepiej zrozumieć wspaniały świat
koreańskich produktów kosmetycznych.
Zachęcam do zapoznania się z poradami
dotyczącymi pielęgnacji cery,
tutorialami, recenzjami produktów
i innymi wpisami na naszym blogu THE
KLOG.
www.sokoglam.com

Urban Outfitters

Urban Outfitters sprzedaje produkty


kilku koreańskich marek: od Clio po
Skinfood.
www.urbanoutfitters.com

Sephora

Sephora ma w swojej ofercie wybrane


produkty marek AmorePacific, Too Cool
For School, Dr. Jart+, Belifii Tony
Moly.
www.sephora.pl
Target
Target sprzedaje wybrane produkty
marki Laneige.
www.target.com

Amazon

Przez Amazona można wyszukać i kupić


wiele koreańskich kosmetyków.
Pamiętaj jedynie, że niektóre produkty
płyną bezpośrednio z Korei, więc trzeba
poczekać na nie dłużej niż standardowe
trzy do pięciu dni.
www.amazon.com
Sklepy markowe

Kilka koreańskich koncernów


kosmetycznych ma stacjonarne sklepy
w dużych miastach Stanów
Zjednoczonych: Tony Moly, Skinfood,
Aritaum (sklep sprzedający marki
AmorePacific), Clio, T e Faceshop,
Missha i Nature Republic. Coraz więcej
tych firm poszerza sprzedaż internetową
dla klientów z USA i innych części
świata, ale trzeba nastawić się na
dłuższe oczekiwanie na zamówione
kosmetyki, bo niektóre z nich są
wysyłane z Korei.
W miastach takich jak Nowy Jork
i Los Angeles, które mają duże dzielnice
koreańskie, często w koreańskich
sklepach kosmetycznych można natknąć
się na przypadkowe kolekcje produktów.
Zwykle to miszmasz kosmetyków
różnych marek. Nie uzyskasz w takich
sklepach fachowych porad, ale kupisz
niedrogą maseczkę w płachcie, lakier do
paznokci albo szminkę do
wypróbowania. Wyszukaj na Yelpie
„koreańskie kosmetyki" i… szykuj się na
przygodę!
POROZMAWIAJMY
O SKÓRZE: Jenn Im

OSOBOWOŚĆ INTERNETOWA
I VLOGERKA CLOTHES
ENCOUNTERS

Zakupy w Seulu są wspanialsze


niż zakupy w każdym innym
mieście, które odwiedziłam.
Z niedawnej podróży do
koreańskiej stolicy wróciłam
z toną kosmetyków i ubrań. Moja
ulubiona dzielnica to Hongdae –
bardzo podobało mi się to, że na
każdym rogu znajdował się jakiś
sklep. Zaskoczyły mnie rozsądne
ceny i… jakość ubrań.
Większość z nich miała
podszewkę i była dobrze
skrojona. Jestem pod ogromnym
wrażeniem marki Stylenanda –
i ubrań, i produktów do
makijażu; jest w niej urok
i atrakcyjna świeżość.
Uwielbiam też obserwować
ludzi w Seulu. Zauważyłam, że
kobiety malują się bardzo
subtelnie, bo chcą wyglądać
młodo i niewinnie. Mój ulubiony
trend w makijażu to proste brwi
i gradient na ustach. Kiedy
kupuję kosmetyki do twarzy,
szukam kompaktów
z poduszeczką aplikacyjną,
ponieważ idealnie się je
nakłada. Moja skóra wydaje się
potem taka gładka! Nie noszę
z sobą zbyt wielu produktów do
makijażu, ponieważ nie lubię
dźwigać ciężkiej torebki.
Właściwie mam tylko balsam do
ust, krem do rąk i szminkę
w wyrazistym kolorze. Zwykle
decyduję się na intensywny
koralowy odcień, dzięki
któremu, jeśli potrzeba, szybko
uzyskuję efekt wow.
Staram się odwiedzać Seul
raz na kilka lat, bo to miasto
zmienia się bardzo szybko
i zawsze jest w nim wiele do
odkrycia.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME
Podziękowania

ostałam od losu tak wiele, że


D w skrytości ducha obawiam się, iż
wykorzystałam całe szczęście i miłość,
które przypadają człowiekowi na jedno
życie. Ta książka jest kolejnym darem od
Boga i nie powstałaby, gdyby nie
otaczało mnie tak wielu utalentowanych
i szczerych ludzi. Brak mi słów, by
wyrazić moją wdzięczność, ale będę się
starać.
Dziękuję mojemu najlepszemu
przyjacielowi, mężowi
i współzałożycielowi Soko Glam,
Davidowi Cho, który pozwalał mi
marzyć i wspierał mnie od samego
początku, i niezmordowanie pracował,
aby firma przybrała swój obecny kształt.
Bez Ciebie Soko Glam pozostałoby
tylko niedoścignionym marzeniem.
Dziękuję, że byłeś przy mnie, że
stawiałeś mnie do pionu swoimi
mądrymi słowami, kiedy tego
potrzebowałam, i że pomagasz mi
prowadzić Soko Glam, używając swych
przywódczych zdolności. Tak się cieszę,
że robimy to wspólnie.
Hong Sung Il Sangmu-nim, niewiele
jest na świecie osób takich jak Ty
i bardzo się cieszę, że to właśnie Ty
pojawiłeś się w sali konferencyjnej
mojego pierwszego dnia w Samsungu.
Z głębi serca dziękuję Ci za Twoją
mądrość i wiarę we mnie.
Dziękuję Catherine Cho i Erin
Niumacie za to, że czytały to, co
pisałam, i dostrzegły, że jest we mnie ta
książka, po czym uczyniły proces jej
powstawania tak przyjemnym! Za to i za
wiele więcej jestem Wam dozgonnie
wdzięczna.
Dziękuję Jessamine Chen za
mówienie mi, żebym nie bała się marzyć
o wielkich rzeczach, kiedy tego
potrzebowałam, i Jodi Kantor, która
powiodła mnie właściwą drogą.
Dziękuję Cassie Jones, mojej
redaktorce w HarperCollins – od
chwili, kiedy się poznałyśmy,
wiedziałam, że książka jest w dobrych
rękach. Nie muszę chyba mówić, że
okazałaś się sto razy wspanialsza, niż
się spodziewałam.
Dziękuję Gemmie Correll,
najbardziej pomysłowej ilustratorce
i artystce na świecie. Świat potrzebuje
więcej takich twórczych osób jak Ty.
Dziękuję Ci, że za każdym razem
przechodziłaś samą siebie – Twoje
ilustracje ulepszyły tę książkę.
Dziękuję mojej redaktorce Kate
Williams za poczucie humoru,
charakterek i elokwencję oraz za to, że
towarzyszyła mi na każdym kroku. Kiedy
dałaś mi zielone światło, chciałam, żeby
ktoś mnie uszczypnął, bo to było zbyt
piękne, by mogło być prawdziwe. Bez
Ciebie nie dałabym rady.
Dziękuję wszystkim, którzy byli na
tyle mili, by podzielić się ze mną
swoimi doświadczeniami. Są to Kim
Young Ah, Park Soo Joo, India-Jewel
Jackson, Kim Ju Won, Oh Yeon-seo,
Paul Kang, Son Dae Sik, Jenn Im.
Podziękowania otrzymują również
inne osoby, dzięki którym powstała ta
książka: Bradley Horowitz, Brian Lee,
Don Kim, Joo Hye Yun, Janet Kim, Lee
Sang-Jun, Shawn Kim, Kim Chung
Kyung, Lee Jung Won i Lee Hee-Kyong.
Z przepełnionym wdzięcznością
sercem dziękuję też przyjaciołom, którzy
mnie wspierali, zwłaszcza gdy Soko
Glam było jedynie maleńką internetową
witryną i mieszkaniem pełnym
koreańskich kosmetyków. Są to: Vickie
Chang, Christine Chen, Jackie Chen,
Annie Cheng, James Cho, Hellen Choo,
Jefirey Chou, Emily Cleghorn, prezes
Lee Han Ho, Lee Yun Ah, Jay Koo,
Angie Lee, Annie Tomlin, Slava Druker,
Stephanie Sherline, David Moretti, Ryan
Browne, Tifiany J. Davis, Sheryll
Donerson, Bob Dorf, Anne-Marie
Guarnieri, Sara Hayden, Carolyn Hsu,
Tae Jo, Robert Joe, Don Kim, Tay Kim,
Erika Kindsfather, Helen Koo, Alvin
Lee, Teresa Lu, Coco Park, Caitlin
Petrecik, Phillip Picardi, Mark i Ro
Myoung-bin, Song Yaeri, Kerry T
ompson, Danny Tomita, Driely Vieria,
Juliana Wang, Cheryl Wischhover, Annie
Won, Diana Xiao i Kim Yoon-jin. Nie
zapominam też o współpracownikach
z Samsunga, dzięki którym poczułam się
w Korei jak w domu. Dave i ja
pamiętamy również o wszystkich
naszych przyjaciołach z Columbia
Business School.
Jak napisałam w dedykacji, dziękuję
mojemu ojcu Lee Ki Chulowi i matce
Lee Sang Ran, którzy nauczyli mnie,
czym są ciężka praca i poświęcenie. Ich
bezwarunkowa miłość dała mi wolność,
by podążać za marzeniami
i doświadczyć więcej, niż mogłabym
sobie wyobrazić. Dziękuję mojej
teściowej Nancy Cho, która nauczyła
Dave'a dbać o skórę już w dzieciństwie
i była naszą największa fanką (i
klientką). Mojej eonni, Michelle Yoon,
która jest równie piękna na zewnątrz jak
i w środku – dzięki, że zabierałaś mnie
z sobą na te wszystkie koncerty K-pop
w latach dziewięćdziesiątych. Dziękuję
mojemu dongsaengowi Brianowi Lee,
który jest najszczerszym
i najtroskliwszym mężczyzną, jakiego
znam. Szczególne podziękowania dla
Kim Young Bae i Lee Myeong Ok i ich
rodzin – okazali mi jeong i traktowali
mnie jak swoją. Dziękuję Kim Min
Young za to, że pokazała mi swój świat
i pragnęła dla mnie tego, co najlepsze.
Serdeczne podziękowania kieruję do
klientów Soko Glam – za dzielenie się
swoim zainteresowaniem koreańską
kulturą piękna i za uczynienie tego
wszystkiego możliwym. Na koniec
dziękuję Korei Południowej i Ameryce
za możliwości i natchnienie, by
zbudować coś z niczego.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

You might also like