Professional Documents
Culture Documents
Zimbardo Polacy Zostawcie Już Przeszłosc
Zimbardo Polacy Zostawcie Już Przeszłosc
Ludzie, którzy robią karierę, przeważnie patrzą w przyszłość. Szybciej pną się do góry, bo
wyznaczają sobie cele. Żyją dłużej, bo więcej ćwiczą i zdrowo się odżywiają. Ale i tu czyha
pułapka: zdarza się, że są tak zapatrzeni w przyszłość, że zapominają o teraźniejszości i o
przeszłości. Prezes firmy po sześćdziesiątce wyznaje mi: "Moje życie jest puste. Poświęciłem
dla sukcesu zbyt wiele - żonę, dzieci, przyjaciół, zabawę. Teraz praca nie daje mi już
podniety". Był znakomitym menedżerem, ale nic więcej.
Zatem czas to pieniądz, jak najbardziej. Jeśli potrafimy zrównoważyć swój stosunek do niego,
zaoszczędzimy na psychoterapeutach czy narkotykach. Nie zderzymy się z kryzysem wieku
średniego i będziemy sprawnie funkcjonować, czyli też lepiej zarabiać. Przy czym obecny
kryzys przypomniał nam, że do szczęścia potrzebujemy ograniczonej ilości pieniędzy. Za
dużo to już problem.
W ogóle. Nie ma "będzie". Jest tylko "jest". Zamiast powiedzieć "spotkamy się jutro", muszą
mówić "spotykamy się jutro" albo "musimy się spotkać".
Oni żyją przeszłością. Niemal każda rodzina mieszka z dziadkami, na ścianach ma portrety
pradziadków. Równie żywa jest ich teraźniejszość. Najlepsza kuchnia pod słońcem, wino,
trzygodzinne kolacje, dwugodzinne obiady. Sporo dzieci, bo prowadzą bujne, udane życie
seksualne.
Problemem jest przyszłość, jej nie ma. Bezrobocie wysokie, większość dzieci nie studiuje, nie
uczą się angielskiego. Dlatego regularnie mam tam pogadanki z uczniami i powtarzam:
musicie opanować komputery. I angielski, bo to język świata. Starajcie się podróżować.
Sycylijczycy to Murzyni Włoch - są dyskryminowani, mówią własnym dialektem, podróże są
dla nich krępujące. Typowi prowincjusze. Nie planują, bo nie wierzą, że coś im się może
udać. Zresztą mafia jest silna, i to ona podejmuje decyzje.
Odciąłem się od korzeni i skupiłem, nawet przesadnie, na przyszłości. Dopiero teraz staram
się to zmienić.
Czyli?
Zrównoważyć. Mój ojciec żył inaczej, dla niego liczyło się to, co tu i teraz. O przyszłości nie
myślał. Pamiętam, jak w 1948 roku sam złożył telewizor. Skręcił, włożył w obudowę, i to
działało. Bez żadnego wykształcenia! Oglądaliśmy mecz New York Yankees z Los Angeles
Dodgers, przyszli do nas sąsiedzi, wszyscy zachwyceni. Powiedziałem: - Tato, zrób jeszcze
jeden, zarobimy kupę kasy.
Doprowadził mnie do szału. Nie mogłem go przekonać. Był geniuszem, ale bez ambicji. Był
też namiętnym palaczem, wypalał trzy, cztery paczki dziennie.
Ale nie tyle. Mówiłem, że papierosy go wykończą, ale tylko się uśmiechał. Mówił, że nie
chorował nigdy w życiu, co było zresztą prawdą. W wieku 69 lat rozpoznali u taty raka płuc,
po trzech miesiącach już nie żył. Przed śmiercią powiedział: "Miałeś rację." Ludzie, którzy
żyją teraźniejszością, ignorują informacje, że ich czyny przynoszą konsekwencje. Po prostu
nie mogą sobie tego wyobrazić. Palą, uprawiają seks bez zabezpieczeń, pracują od przypadku
do przypadku
My też byliśmy biedną rodziną. Wciąż pytałem ojca, dlaczego marnujemy czas i możliwości?
A on na to: - Czekam, aż przypłynie mój statek.
Jaki statek?
To też. Hazard jest atrakcyjny dla biednych, bo są pewni, że ich życie może odmienić tylko
szczęśliwy traf, a nie ciężka praca. Byłem niedawno w Moskwie. Wspaniałe sklepy, drogie
auta... Ale największe wrażenie zrobiły na mnie kasyna i salony gier na każdym rogu. Jest w
nich wielu biednych ludzi, którzy przepuszczają ostatnie pieniądze, bo z kasynem się nie
wygrywa.
Kiedyś wściekałem się na ojca: - Tata, zmień płytę. Statek nie przypłynie, bo w Bronksie nie
ma portu!
Pańska teoria czasu ma w sobie nieskrywaną misję. Ale skoro nie mógł pan zmienić
własnego ojca, to jak zamierza pan zmienić innych?
Muszą zdać sobie sprawę, jak zaburzona jest ich perspektywa. Gdy się tego dowiedzą, mogą
próbować coś z tym zrobić.
Nie ma dramatu! Wciąż uczę psychologii społecznej. Prowadzę kurs z psychologii terroryzmu
dla pracowników CIA, wojska i policji. Jeżdżę z wykładami po świecie. Piszę książki. Nad
najważniejszymi rzeczami pracuję może nawet więcej niż wcześniej. Na szczęście pozbyłem
się całej otoczki związanej z pracą na uczelni - dyżurów, narad, egzaminowania.
Moja żona - Krystyna Maślak - jest prorektorem na uniwersytecie w Berkley. Pracuje po 12
godzin dziennie. Teraz ja przygotowuję kolację, którą jemy przy świecach, co najmniej
godzinę, spokojnie rozmawiamy.
A czy można by tak: w pracy patrzę tylko w przyszłość, a w domu przestawiam swój zegar i
żyję chwilą?
Niesłychanie trudne. Pomóc ci mogą dzieci, one żyją tylko teraźniejszością. Trzeba
raczkować razem z nimi, przypominając sobie, co to znaczy być dzieckiem. Niewielu z nas to
już potrafi. Mnóstwo ludzi ci powie, że trzeba dziecko jak najszybciej upchnąć opiekunce, do
przedszkola. Bo jeśli ktoś żyje według zasady, że czas to pieniądz, to zabawa z dzieckiem
będzie marnowaniem czasu. A w krajach rozwiniętych ludzie coraz częściej nie chcą mieć
dzieci. Orientacja na przyszłość staje się niestety normą w krajach rozwiniętych.
Ale dziś biznesmeni zapatrzeni w tabelki i prognozy coraz rzadziej podejmują ryzyko.
Michael Wolff w książce o Rupercie Murdochu napisał, że ten magnat medialny nie myślał
o teraźniejszości, o przeszłości tym bardziej. Za to zawsze chętnie rozprawiał o przyszłości.
Biznes lubi mówić o przyszłości, ale w dużych giełdowych firmach ta perspektywa sięga
zaledwie trzech miesięcy. Bo raporty finansowe są publikowane kwartalnie i wtedy spółki są
oceniane przez akcjonariuszy, analityków i media.
Na pewno wiedział, że postępuje źle, ale nie mógł już przerwać tego łańcucha kłamstw. I
wtedy zanurzył się w teraźniejszości. Być może tak jak mój ojciec wierzył, że stanie się coś
magicznego. Wcześniej musiał być realistą, patrzył w przyszłość, skoro odniósł sukces.
Co z tym zrobić?
Właśnie zajmujemy się sprawą Hewlett-Packard, która należy do pierwszej dziesiątki spółek
o najlepszej reputacji. Jeśli kupujemy jej nową drukarkę laserową, to po jakimś czasie
użytkowania zobaczymy napis na wyświetlaczu, że toner jest bliski wyczerpania. Nowy toner
w USA kosztuje ok. 99 dolarów, a potrzeba czterech wkładów.
Za takie pieniądze można już kupić nowy komputer. Rzecz w tym, że to ostrzeżenie jest
jednym wielkim kłamstwem, bo tonery są co najmniej w połowie wciąż pełne. Można dalej
drukować tysiące stron. Ale ludzie ruszają do sklepów.
Mocne oskarżenie
Pracuję wraz z grupą ludzi w San Francisco, która nazywa się Eye-Shining Foundation i
promuje uczciwy kapitalizm. Zaczęliśmy naszą pracę od HP. Zrobiliśmy 20-minutowe
nagranie wideo, zaprezentowaliśmy nasze odkrycie. HP zbija na tym fortunę. Na dodatek
dowiedzieliśmy się, że te tonery nie są odpowiednio utylizowane, lecz wyrzucane na śmieci.
Tak, to jest szantaż. Ale nie będziemy ich pozywać do sądu. Procesy trwają latami, pieniądze
trafiają do kieszeni prawników. Chcemy się z nimi ułożyć. Chcemy tylko, by przyznali się do
błędu publicznie i naprawili go. A my pomożemy im to wypromować.
Jeszcze nie wiemy. Wysłaliśmy im to jakieś dwa tygodnie temu [w drugiej połowie marca].
Ale to może być przełom dla tej firmy.
Z tego, co wiem, gdy Polacy patrzą za siebie, widzą same złe rzeczy - lata komunizmu,
okupację niemiecką, a nawet zabory. Jakbyście stali na skrzyżowaniu: po jednej stronie
Moskwa, a po drugiej - Berlin. Gdzie iść? Może lepiej jest z młodszym pokoleniem, ale wielu
Polaków nadal nie może się cieszyć teraźniejszością, bo przeszłość im przeszkadza. Niski
poziom zaufania to też "zasługa" przeszłości, bo dawniej Polacy nie mogli wierzyć władzom,
bo to byli okupanci, a najbliżsi sąsiedzi byli najgroźniejsi. Moim zdaniem czas, by Polacy
powiedzieli sobie: "Tak, ale to było kiedyś". Nie chodzi o to, by zaprzeczać przeszłości, lecz
o to, żeby zostawić ją tam, gdzie powinna być - za sobą. Potrzebujecie takiego Obamy, który
ogłosi: "Musimy się zmienić".
Prowadzi pan badania nad czasem od trzydziestu lat. Kawał czasu.... Skąd ta pasja?
Gdy strażnicy zaczynali nocną zmianę, więźniowie spali w swoich celach. Strażnicy mieli ich
budzić co dwie godziny, tak im kazaliśmy. W efekcie poczucie czasu więźniów było
zaburzone. Moje również, bo też spałem w kawałkach, często musiałem schodzić na dół, bo
ktoś miał załamanie nerwowe. Czas więźniów płynął od zmiany do zmiany. Zaczęło im się
wydawać, że każda kolejna zmiana, choć trwała tylko 8 godzin, jest początkiem nowego dnia.
Nie było już zwykłego dnia ani nocy, była zmiana Johna czy Warrena. Wtedy zacząłem
myśleć o czasie.
Moi więźniowie wypadali z normalnego rytmu nie tylko dlatego, bo ich sen był stale
zakłócany, bo skupili się tylko na tym, co dzieje się teraz. W piwnicy nie było oczywiście
okien. Jak w kasynach czy centrach handlowych.
Bez przesady. Chodzi raczej o klientów i to im ma być dobrze. Ale poczucie derealizacji jest
podobne. Brak okien i zegarów to próba uwięzienia ludzi w ekscytacji chwilą, w
teraźniejszości. W kasynie półnagie kelnerki serwują koktajle, światło jest przygaszone,
wszystko lśni, gra muzyka Jest jedna wielka teraźniejszość, nie ma miejsca na myślenie o
konsekwencjach.