You are on page 1of 1

Karma

Istnieje wiele definicji karmy i jej różnych form, warto więc uświadomić sobie, że sama data
naszego urodzenia i zapisane w niej wzory cyfrowe są odpowiednikiem działania unikalnego
rozmieszenia planet. Choć świat nauki prezentuje nam planety jako ogromne i odległe skały
zawieszone gdzieś daleko pod nieboskłonem, w wielu źródłach opisywane są one jako świadomości
lub nazywane bogami. W dacie urodzenia są świadkami naszych działań w przeszłości i
manifestacją w teraźniejszości. Data odzwierciedla Dzieło Wielkiego Architekta i stanowi matrycę
tego, co nazywamy karmą. Poprzez obserwację mechanizmów, odczuwanie i wielorakie
przejawienia, a więc dzięki ogromnemu wkładowi pracy i pasji wielu, jesteśmy dziś w stanie ciut
zbliżyć się, tłumaczyć i interpretować zdarzenia, lekcje, dążenia, upodobania, sposoby postrzegania,
odczuwania, reagowania, myślenia i działania. A i tak wciąż nasz sposób postrzegania pozostaje
ograniczony do zaledwie pewnego pasma mniej czy bardziej namacalnych i wyczuwalnych
częstotliwości.

Życie zawiera w sobie i jest zawarte w cykliczności, powtarzalności, rytmie. Karma to


przyczyna i skutek stanowiące puls, w którym przeszłość spotyka się z teraźniejszością i nadaje
rytm przyszłości. Mowa jest czasami o dobrej lub złej karmie. Dobrej, gdzie nam się w życiu
wiedzie, układa pomyślnie i gdzie generalnie jesteśmy zadowoleni czy nawet szczęśliwi. Złej, gdy
spotyka nas pasmo nieszczęść, cierpimy, a złe wiadomości spadają na nas jak grom z jasnego nieba.
Pamiętać jednak musimy, że ani dobra karma nie jest czymś, czego możemy się uchwycić na stałe i
świętować hucznie ani też zła karma nie trwa wiecznie. Wszystko ma swój kres, gdzie po latach
grubych następują chude, a po nocy znów wschodzi słońce. Nie chodzi jednak o to, by martwić się
tym, co przyniesie przyszłość skoro teraz jesteśmy szczęśliwi, ani by na końcu udręki oczekiwać
wręczenia biletu do raju. Pamiętając o cykliczności, warto stać się wdzięcznym obserwatorem życia
z wszystkimi jego przejawieniami i doświadczać go bardziej jako obserwator przychodzących
i odchodzących fal, a mniej jako ich twórca czy ofiara.

Dobre czasy mogą czynić nas ślepymi, nieczułymi, zanurzonymi w fajerwerkach


przyjemności własnej na tyle, że tracimy z oczu esencję życia i naszej w nim obecności. Ciężkie
czasy z kolei stanowią nierzadko tak silny punkt zwrotny, że zmieniają całkowicie nasze
dotychczasowe postrzeganie i nadają życiu i jego doświadczaniu prawdziwą jakość i sens. By
przywrócić równowagę słodycz potrzebuje gorzkości, susza deszczu, a kwas zasadowości. To, co w
danym momencie jawi się nad wyraz smaczne, w następnym będzie potrzebowało dyscypliny i
wyrzeczeń. Obliczem Stwórcy nie tylko jest ta fala, która łagodnie i delikatnie muska nasze stopy
podczas letniego spaceru, ale też ta, która poraża potęgą sił natury.

W wielu religiach Bóg jest przedstawiany jako Człowiek mający ludzkie doświadczenie,
choć nie będący z tego świata. Tak samo my ubrani w ludzkie ciało poruszamy się w świecie
doświadczając cierpienia, żalu, miłości i szczęścia, by z każdej wyprawy powracać do centrum, do
wyciszenia i spokoju, z którego możemy obserwować. Życie w tej konkretnej postaci jest
unikalnym i niepowtarzalnym doświadczeniem, więc choćby dlatego warto przez nie kroczyć
doceniając wszystko, co jest zanim jeszcze poznamy odpowiedź dlaczego to jest. Bez
doświadczającego nie byłoby doświadczania. Jest kura i jest jajko, jest przyczyna, więc musi być i
skutek, który rodzi kolejną przyczynę. I na tym polega karma i w ten sposób powraca i przemija
zarazem. I znów jest potrzebny doświadczający i doświadczanie, obserwator i to, co jest do
obserwowania. Choć już znów z zupełnie nowej i niepowtarzalnej perspektywy.

Aleksandra Jakubowska

You might also like