Professional Documents
Culture Documents
Talmud
Talmud
Przedmowa
Całe żydostwo na świecie stanowi jedną ścisłą spójnię, przeciwstawiającą się wszystkim
narodom i wszystkim wyznaniom. Owa spójnia, czy też „sprzysiężenie żydowskie”, jak
niekiedy lubiano ją nazywać, wywoływała i wywołuje bardzo żywe zagadnienie. W różnych
czasach zadawano sobie pytania, dlaczego żydzi, pomimo rozproszenia na świecie, nie stracili
solidarności narodowej, wyznania oraz nieprzyjaznego nastroju wobec wszystkich nie
wyznających religii żydowskiej? Po większej części odpowiedzi brzmią jednakowo.
Powszechny głos, oparty na wielowiekowej obserwacji żydostwa, wskazuje na Talmud jako
na źródło etnicznej spójni, zarówno jak i specyficznych cech charakteru żydowskiego.
Talmud jest wielką księgą żydowskiego wychowania, jest pokarmem duchowym, z
którego korzysta całe żydostwo od czasów swego rozproszenia. Skoro jednak ta księga nie
straciła swej wartości i znaczenia, musi posiadać w pojęciu żydostwa jakąś niezwykłą wagę i
niespożytą moc podtrzymywania nigdy nie gasnących dążności. Musi ona w duszach
wyznawców niecić ognisko przesądów, wiodących prostą drogą do fanatyzmu, nienawiści,
która jest tak silną, że ani prześladowania ani światło kultury i chrześcijańskiej cywilizacji
zgładzić jej nie może.
W związku z tymi właściwościami Talmudu jedni będą go wychwalali a inni ganili. Całe
żydostwo uważa Talmud za księgę udzieloną przez Opatrzność, w celu okazania, jak
wyjątkowym przywiązaniem darzy Bóg żydów. I Biblia jest księgą świętą, ale Talmud jest
czymś wyższym, czymś bardziej, jeżeli tak rzec można, nadprzyrodzonym. Chrześcijanie
posiadają Biblię i uważają ją za natchnioną. Musi tedy żydostwo mieć coś więcej, coś
zawierającego objawienie Boże w formie daleko pełniejszej i donioślejszej, aniżeli Biblia.
Taką właśnie rolę ma spełniać Talmud.
Autorzy żydowscy wszystkich odcieni nie umieją w słowach wyrazić zachwytu nad tą
księgą. Porównują ją niekiedy z Pismem św., ale przypisują Talmudowi daleko szerszy zakres
i większe znaczenie. Gdyby nie było Talmudu, Biblia nie mogłaby zastąpić jego roli.
Żydostwo nie posiadałoby źródła zasilającego jego wiarę, podtrzymującego nadzieję i
kierującego dążeniami „wybranego narodu”, nie rozstającego się nigdy z przekonaniami, że
on tylko jeden, jedyny, został powołany do głoszenia mesjanizmu wśród narodów świata.
Pisarz żydowski, Emanuel Deutsch („Co to jest Talmud”, polski przekład I. Kramstücka,
Wyd. 2, Warszawa 1905, s. 25) mówi, że „Talmud jest czymś więcej niż zbiorem praw, jest to
mikrokosmos obejmujący, tak jak Biblia, niebo i ziemię. I zdaje się, iż cała proza i cała
poezja, cała nauka, cała wiara i wszelka filozofia świata starożytnego... w nim się
ześrodkowała”. Niepodobieństwem tu wyliczać wszystkich pochwał, jakimi żydzi obdarzają
Talmud; z tego, co piszą, wynika jasno, że gdyby nie Talmud, nie byliby tym, czym są, nie
zajęliby tego stanowiska, jakie dzisiaj w świecie posiadają.
Całkiem inne spotykamy zdania o Talmudzie, gdy zwrócimy uwagę na obóz
pozażydowski. Jeżeli natrafimy na opinie nie potępiające wprost Talmudu, albo też względem
niego obojętne, będą one z pewnością pochodzić od ludzi, którzy nie mieli możliwości
wgłębienia się w naukę talmudową. Ci zaś wszyscy, co znali Talmud, czytając go w
oryginale, wygłaszają bardzo ujemne sądy o religijnej księdze żydowskiej. Z moralności
Talmudu wypływają te wszystkie przywary duszy żydowskiej, które nie pozwalają jej na
wytworzenie harmonii z wyznawcami innych religii.
Jeszcze w średniowieczu, gdy w kołach chrześcijańskich była bardzo słabo rozwinięta
znajomość języków semickich, a zwłaszcza hebrajskiego i aramejskiego, żydzi tłumaczyli, że
chrześcijanie, nie znając języka Talmudu, nie rozumieją jego pouczeń, a zarazem niesłusznie
potępiają to, czego nie znają. Braki te usunięto. Papież Klemens V w r. 1307 zaleca, aby na
wszechnicach katolickich założyć katedry języków semickich. Myśl ta została wcielona w
czyn po koncylium w Viennes we Francji, odbytym w r. 1311. W uniwersytetach w Paryżu, w
Salamance, w Bolonii i Oksfordzie zostały erygowane katedry semickie.
Znajomość języków semickich nie wywołała zmiany w poglądach na wartość i znaczenie
Talmudu. Uczeni wskazywali na wyjątkowe wyodrębnienie (ekskluzywizm), jakie ta księga
zajmuje w stosunku do wszystkich nie żydów. Znajdywano w niej źródło wiecznego
fanatyzmu i żydowskiej obłudy w stosunku do chrześcijan. Niezdrowy wreszcie sposób
wykładu różnych objaśnień i pouczeń rabinicznych, zawartych w Talmudzie, okrytych szatą
tajemniczości, owianych nimbem mistycyzmu, mógł otwierać na oścież drogę wszelkim
nadużyciom. Te okoliczności zmuszały niejednokrotnie panujących do wydawania
rozporządzeń w celu niszczenia Talmudu.
W drugiej połowie XVI wieku sześć razy ogłaszano dekrety nakazujące masowe palenie
ksiąg talmudycznych. Zniszczono tych ksiąg bardzo wiele w różnych miastach niemieckich,
zwłaszcza w latach 1553, 1555, 1559 i 1566.
Bywały niejednokrotnie wypadki, że sami żydzi, poznawszy światło nauki Chrystusowej i
nie odnoszący się bynajmniej nieprzyjacielsko względem swoich dawnych współwyznawców,
uświadamiali władze chrześcijańskie o szkodliwości Talmudu i wtajemniczali w sekretny
wykład rabinów, mający na względzie różne orzeczenia autorów talmudowych. Do takich
należał przede wszystkim Pfefferkorn w pierwszej połowie XVI wieku w Kolonii. Autorzy
żydowscy do dnia dzisiejszego nie mogą tego zapomnieć Pfefferkornowi i nie szczędzą mu
barw najczarniejszych.
Ruchy wolnościowe, które szły wraz z rozwojem protestantyzmu, osłabiły walkę z
Talmudem. Zaczęto Talmud drukować, przerabiać i ustalać tekst, który by obowiązywał całe
żydostwo.
Ponieważ i w czasach dzisiejszych księga ta nie przestaje zajmować szerokiego ogółu
chrześcijańskiego społeczeństwa, a zwłaszcza u nas, gdzie kwestia żydowska w dobie
powojennej staje się szczególnie żywotną, uważam za stosowne podać o Talmudzie choćby
elementarne wiadomości w świetle obiektywnym, aby czytelnik miał sposobność
obznajomienia się z różnymi określeniami, jak: Talmud, Miszna, Gemara itd. W końcu
zwrócimy uwagę na znaczenie Talmudu w życiu żydowskim, zarówno jak i na cel, jaki
wytknęli sobie twórcy tej księgi.
Nie czuję potrzeby tłumaczenia się przed czytelnikiem, gdyż sam to najlepiej sprawdzi, że
pisząc to dziełko, daleki byłem od jakiejkolwiek stronniczości czy niechęci. O ile
jakiekolwiek sprawy, związane z życiem żydowskim, nie są tak oświetlane, jak myślą żydzi,
ale podane są bezstronnie, tj. w świetle prawdy, autor narażony jest na bezustanne zarzuty ze
strony żydów. Nie wątpię, że i moją skromną pracę takie same czekają losy. Nie mogę się
jednak tym zrażać, bo pragnę służyć prawdzie i oświecić polskiego czytelnika w rzeczach,
które przez wzgląd na zagadnienia żydowskie w Odrodzonej Polsce nie mogą być dla nikogo
obojętne.
Lublin, w dniu św. Hieronima 1924 r.
Talmud
Dwa wielkie źródła tradycji żydowskiej dotrwały do naszych czasów: Pismo
Święte Starego Testamentu, obejmujące 24 kanoniczne księgi biblijne, oraz o wiele
obszerniejszy, bo liczący 63 traktaty, Talmud.
Aby na to pytanie odpowiedzieć, należy cofnąć się o 2500 lat na ówczesny Bliski
Wschód, do Izraela i Babilonii - dwóch państw, które prowadziły ze sobą wojnę.
Po wieloletnich zmaganiach Nabuchodonozor podbił Izrael, podpalił Świątynię
Jerozolimską i uprowadził Żydów w niewolę. Pozbawieni tego centrum religii,
jakim była Świątynia, zaczęli skupiać się na badaniu i komentowaniu Biblii.
Analiza tekstu, rozważania polegające na głębokim wnikaniu w treść Pisma
Świętego doprowadziły do pierwszej próby kodyfikacji
prawa ustnego, czyli tradycji związanej z Biblią. Żydzi,
powróciwszy do Izraela, za zgodą króla Cyrusa,
odbudowali Świątynię - jeszcze potężniejszą, niż była
przed niewolą babilońską. Niestety, po niespełna 500
latach historia się powtórzyła. Tym razem Jerozolimę
spustoszyli Rzymianie. Świątynia ze względu na
potężne mury pełniła funkcję twierdzy, w której
schronili się mieszkańcy miasta oraz walczący o
niepodległość powstańcy żydowscy. Rzymianie zdali
sobie sprawę, że aby zdławić powstanie narodowe w
Galilei, muszą najpierw unicestwić centrum oporu -
Jerozolimę. Rozpoczęli więc oblężenie, licząc na to, że
głodujące miasto prędzej czy później się podda. Rzeczywiście, po pewnym czasie
zwłoki zmarłych z głodu zaczęły zalegać ulice. Rzymianie w obawie przed
wybuchem epidemii pozwolili wywozić zmarłych z miasta i grzebać ich. Podobno
na jednym z wozów wśród trupów został ukryty i bezpiecznie wywieziony z
płonącego miasta wieki mędrzec i nauczyciel Jochanan ben Zakkai. Ocaliwszy
życie, w miasteczku Jawne otworzył on szkołę, w której komentowano Biblię i
kodyfikowano prawo ustne.
Przyjęcie tej metody dyskusji nie tylko dyscyplinowało rozmowę, ale przede
wszystkim uczyło szacunku dla rozmówcy i nakazywało znalezienie kolejnego,
równie błyskotliwego argumentu dla poparcia lub odrzucenia danej tezy.
Wszyscy którzy studiowali Talmud, przejmowali tę metodę rozumowania -
logiczna, połączoną z umiejętnością dogłębnej analizy i zrozumieniem wszelkich
przenośni. A dodać należy, że naukę Talmudu rozpoczynali chłopcy już w wieku
10 lat, w okresie gdy umysł jest najchłonniejszy i zdolny do abstrakcyjnego
mylenia. Nic więc dziwnego, że wielu Żydów zna na pamięć obszerne fragmenty
Talmudu, a ambicją każdego talmudysty stało się napisanie komentarza
polemizującego z którymś z wielkich rabinów.
Czym więc jest Talmud? Wielkim kodeksem prawnym? A może traktatem
etycznym? Spisem przypowieści? Na te pytania trzeba odpowiedzieć twierdząco.
Jednakże Talmud to przede wszystkim dzieło, dzięki któremu Żydzi zachowali
swoją religię, odrębność, nie przepadli wśród narodów, z którymi przyszło im żyć
na wygnaniu i że istnieją, w odróżnieniu od Asyryjczyków, Hetytów i innych
ludów znanych już tylko z podręczników archeologii. To właśnie jest zasługą
twórców Talmudu i wszystkich tych, którzy przestrzegali zawartych w nim praw.
Pardes Lauder
prezentuje:
Zamówienia - sforim@pardes.pl
zobacz także inne nasze publikacje !!!
TORA - Bereszit
Księga BERESZIT,
Czy Bóg Genesis, Księgi Rodzaju i Bóg Bereszit to jeden i ten sam Jedyny?
Koncepcja Boga, jaką można odczytać w dialogu tekstu i komentarza jest
jak najdalsza od stereotypowej, ale mocno zakorzenionej w potocznej
polskiej świadomości wizji starotestamentowego Boga Prawa i Sądu
przeciwstawianego nowotestamentowemu Bogu Miłosierdzia. Nowe,
żydowskie tłumaczenie Tory z natury rzeczy nie jest obciążone żadną taką
dodatkową misją. Dzieje patriarchów, ich żon i dzieci dają się czytać jak
dzieje ufności ludzkiej i Bożego oddania, w którym aspekt Sprawiedliwości i
Miłosierdzia wzajemnie się uzupełniają. Natura ludzka jest jednak skażona
a Bóg to Tajemnica, Ktoś całkowicie i fundamentalnie Inny, dlatego dzieje te
nie przestają być dramatyczne. Jednak perspektywa Tory czyni je pełnymi
sensu w każdym najdrobniejszym przejawie, a dzięki komentarzom
nacechowanym uwagą i odwagą porozrywane wątki opowieści łączą się.
prezentuje:
Nota bene pierwsze zdanie: "Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię" brzmi
w nowym przekładzie "Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi",jako
że "bara" może być formą rzeczownikową. Natomiast Cylkow ,nie odstępuje
od tradycyjnego przekładu, dodając w komentarzu, że niebo i ziemia znaczy
wszechświat w ogóle.
Co wskazuje, że już od pierwszych słów nasuwają się pytania.
Rzec można, że komentatorów niepokoi pytanie o dzieje Bóstwa przed
stworzeniem świata. Jest to temat spekulacji poetyckiej wcale nie odesłanej w
odległą przeszłość.
Pozwolę sobie zacytować fragment poematu Nachmana z Bracławia, który
biorę z mojej antologii "Wypisy z ksiąg użytecznych":
Bóg zmiłował się i stworzył świat żeby objawić swoje Miłosierdzie. Gdyby nie
było świata nad kim litowałoby się jego Miłosierdzie? Żeby więc okazać swoje
Miłosierdzie stworzył światy od tego, co tuż przy Nim aż do środka Ziemi.
Ale kiedy chciał stworzyć nie było żadnego "Gdzie".
Wszystko było nieskończenie Nim, Niech będzie Imię Jego błogosławione.
Więc zgęścił światło na boku.
Tak została uczyniona przestrzeń, przestrzeń pusta, próżnia.
W przestrzeni dnie i miary zaczęły być.
Tak świat został stworzony.
Próżnia była potrzebna dla stworzenia świata, aby można go było postawić na
miejscu.
Tej próżni nie staraj się zrozumieć.
Jest to tajemnica nie do pojęcia aż po czas, kiedy przyszłość stanie się teraz.
O ile wiem, rabbi Nachman idzie w tym opisie za kabalistą Izaakiem Luria z
szesnastego wieku.
Podobny opis "wycofania się" Boga dają też komentarze do obecnego
przekładu.
Wysoce znamienne jest też ujęcie aktu stworzenia jako aktu miłosierdzia.
Przypominają się tutaj opowieści gnozy i manicheizmu, w których najpierw
następuje jakaś przedkosmiczna katastrofa, na którą Bóg próbuje zaradzić
stwarzając świat. Inaczej mówiąc,siły zła, siły ciemności, są tak potężne, że
Bóg musi im przeciwdziałać.
Podobny zresztą motyw zawiera katolicki katechizm, z jego opowieścią, słabo
ugruntowaną na Starym Testamencie, o buncie aniołów i diable jako aniele
upadłym. Czy też, jak możemy się domyślać z tekstu Nachmana z Bracławia,
Bóg ,stwarzając świat, wyłania z niej, jako z samego siebie, także zło i
cierpienie, żeby się nad nim litować.
Mnie szczególnie zastanawiają słowa:
"Więc zgęścił światło na boku." Obecny przekład Tory mówi: "Bóg zechciał,
aby było światło" i w nawiasie dodaje: duchowe.
Otóż w żadnym ze znanych mi przekładów nie wspomina się, że tekst mówi o
świetle duchowym.
Natomiast średniowieczni scholastycy ze szkół Oxfordu i Chartres opisywali
akt stworzenia jako, w ich łacinie, transmutatio światła nie-fizycznego czyli
duchowego w światło fizykalne.
Być może było to "zgęszczenie światła" według Nachmana z Bracławia.
Jeżeli kiedyś nastąpią badania nad krążeniem rękopisów w średniowieczu,
wtedy ktoś zapyta czy Księga Zohar, która powstała w trzynastym wieku w
Hiszpanii znana była niektórym szkolarzom we Francji i Anglii. A właśnie w
Zoharze, w przekładzie Ireneusza Kani, czytamy "Święty, niech będzie
błogosławiony, wydobył płomień z wnętrza mocnej światłości jaśniejącej przed
Jego obliczem, która buzowała i płonęła, mieszając Tchnienie Wyższe z
tchnieniem niższym."
Pierwsze trzy rozdziały Księgi Genezys są tak tajemnicze, że dostarczają
materiału niezliczonym interpretacyjnym pomysłom.
Pomyślmy o tych pobożnych mędrcach z małych polskich miasteczek, którzy
oddawali się tym spekulacjom, idąc albo za tradycją rabiniczną, albo, później,
chasydzką, czyli przeważnie kabalistyczną.
Można się tylko zdumiewać, że chrześcijan nie zbliżyły do judaizmu te
wspólne korzenie w Starym Testamencie, choć warto pamiętać o sekcie tak
zwanych "judaizantów" szesnastego wieku w Wielkim Księstwie Litewskim,
czyli chrześcijan urzeczonych głębią Starego Testamentu. Opowieść biblijna o
upadku Adama i Ewy, zarówno w komentarzach żydowskich, jak i w
rozważaniach chrześcijańskich teologów, jest, przyznajmy to, całkowicie
niezrozumiała, ponieważ każda interpretacja okazuje się wewnętrznie
sprzeczna. Przez wiele stuleci scena w ogrodzie Edenu służyła teologii
chrześcijańskiej do utrzymywania dualizmu sił boskich i sił diabelskich, skoro,
jak w "Raju utraconym" Miltona, wąż kusiciel jest Szatanem.
Stąd tak zwana tajemnica Grzechu Pierworodnego, nieobecna w judaizmie,
dla którego wąż jest po prostu zwierzęciem. Co prawda kabaliści myślą
inaczej. Zacytuję Księgę Zohar w przekładzie Ireneusza Kani: "Wszeteczny
Samael wraz ze swymi zastępami aniołów spiskował przeciwko Panu." " I
wraz ze wszystkimi swoimi wojskami zstąpił z nieba, aby na ziemi poszukać
podobnego sobie zazdrośnika. Znalazł węża i dosiadł go, i pojechał niczym na
wielbłądzie."
Notabene ciekawa jest w Zoharze natura Ewy. Namawia męża do zjedzenia
jabłka z miłości i zazdrości, bojąc się, że jeżeli sama tylko umrze, Bóg stworzy
Adamowi nową żonę.
Miejsce Szatana w Starym Testamencie jest jednak na ogół skromne, działa
tylko z przyzwolenia Boga, na przykład w Księdze Hioba. Dualizm królestw
Boga i Szatana w chrześcijaństwie, każe myśleć o jego konkurencji z
manicheizmem. W ostatnich dekadach nie brak wśród katolików radykalnie
optymistycznych pomysłów odrzucających dualizm, upadek człowieka oraz
istnienie diabła. Celują w tym różne odmiany teologii postępowej, a więc
teologii przyrodniczej ewolucji, teologii feminizmu i teologii wyzwolenia. Czy
drzewo wiadomości dobrego i złego oznaczało, że prawda jest człowiekowi
zakazana innymi słowy, że prawda jest zastrzeżona dla samego Boga.
W obecnym przekładzie enigmatyczne zdania tak brzmią: "I powiedział Bóg:
człowiek stał się wyjątkowy (na ziemi), jak my (w niebie), znający dobro i zło,
więc teraz oby nie wyciągnął ręki i nie wziął także z Drzewa Życia, zje i będzie
żył na zawsze!"
Adam został, więc, wygnany i anioł z płomienistym mieczem stanął na straży
przy Drzewie Życia. Jest to, trzeba przyznać, niepokojące, i może na przykład
prowadzić do wniosku, że człowiek wygnany z Raju stworzy cywilizację, ale
nie uda mu się dosięgnąć Drzewa Życia. Co prawda zdaję sobie sprawę, że
poznanie dobra i zła ma sens etyczny, nie oznacza więc wszelkiej wiedzy na
przykład naukowej. W tym co mówię, moim celem jest przypomnieć, że
judaizm jest religią Księgi, i że Tora według niego istniała w łonie Boga przed
stworzeniem świata, to też nie ma końca zgłębianiu jej tajemnic. Natomiast nie
czuję się kompetentny żeby oceniać obecny przekład.
Najwidoczniej tłumacze kierowali się przede wszystkim wiernością wobec
wersji hebrajskiej i wobec komentarzy, co ze strony krytyka wymagałoby
studiów hebraistycznych i zanurzenia w teologii żydowskiej. Oceniając
przekłady Biblii katolickich i protestanckich wkraczamy w historię literatury
polskiej i różnych stylów języka polskiego. Wtedy, kiedy te przekłady, w
szesnastym i początku siedemnastego wieku, robili katolicy, kalwiniści i
Arianie wspólnota żydowska posługiwała się hebrajskim oryginałem, nie
istniała więc potrzeba tłumaczenia. Przekład Cylkowa pozostaje monumentem
dobrej, nieco staroświeckiej, dziewiętnastowiecznej polszczyzny, i jego wersje
Psalmów, Księgi Hioba oraz ksiąg Megilot porównywałem z innymi wersjami
przy mojej własnej pracy tłumacza. Natomiast nigdy nie zabierałem się do
Księgi Genezys, być może wyczuwając, że tutaj kończą się uprawnienia poety
i zaczyna się strefa znaczeń każdego hebrajskiego słowa, łącznie z ich
liczbowymi odpowiednikami.
Przekład Pecarica ukazuje się w chwili sporego zainteresowania polskich
środowisk intelektualnych kulturą żydowską.
Świadczą o tym przekłady książek o talmudzie, o rękopisach w Qumran, o
kabale, a przede wszystkim przekład "Opowieści Zoharu" Ireneusza Kani.
Warto, żeby wszyscy zajmujący się tą tematyką sięgnęli do obecnego wydania
pierwszej księgi Tory.
Tora, Księga Pierwsza, Bereszit, redakcja Sacha Pecaric przy współpracy
Ewy Gordon, Fundacja Ronalda S. Laudera, Kraków 2001.
Amen.
Sela.
tłumaczenie:
Dyskusja o wolnej woli Katarzyna Gdowska
Wybiegi
"Coś innego"
Realność wyboru
Ktoś kto nigdy nie zrobił koniecznego wysiłku, aby pokonać złą stronę
swojej natury, nigdy nie był w stanie tego zrozumieć. Zawsze poddawał się
swojej "woli", gdy tylko się pojawiała i przez to uważa, że jest zdany na
łaskę
"silnej woli" przez cały czas. Nie może ocenić realności wyboru, ponieważ
nigdy nie dokonał wyboru. Tkwi więc
w złudzeniu, że wszystkie ludzkie działania są poddane zewnętrznym
przyczynom.
Temu, kto odmawia wolnemu wyborowi realności, można powiedzieć:
"Twoja filozofia jest wyłącznie odbiciem twojego własnego serca.
Zaprzeczasz wolnemu wyborowi, ponieważ ty sam w rzeczywistości
nie jesteś wolny, poddałeś się złu, które jest w tobie".
Rozpoznawanie prawdy
Podsumujmy:
istotą dobrego wyboru jest rozpoznanie unikalnej
i niepodzielnej natury prawdy; a to jest w rzeczywistości rozpoznaniem
Stwórcy.
Istotą złego wyboru jest przyjęcie fałszu jako prawdy,
a to jest zaprzeczeniem jedności Boga i zaakceptowaniem fałszywego
poglądu o dualności sił we wszechświecie.
Rabini powiedzieli: "Jecer hara jest jak obcy bóg w ludzkim sercu";
"ktokolwiek słucha swojego jecer hara jest jak bałwochwalca".
Rabini nazwali nawet Adama "heretykiem", bo usłuchał podstępu węża,
chociaż zgrzeszył z najlepszymi intencjami.
Sytuacja jest bardzo podobna jeśli chodzi o wybór. Każdy ma wolny wybór w
punkcie, gdzie prawda spotyka fałsz. Innymi słowy, wybór ma miejsce w punkcie,
gdzie prawda (tak jak człowiek ją widzi) przeciwstawiana jest iluzji stworzonej
przez niego, mocą fałszu.
Ale większość ludzkich działań, jest podejmowana bez zderzenia pomiędzy prawdą
i fałszem. Wiele działań może zgadzać się z tym, co jest obiektywnie słuszne,
ponieważ był on wychowany w taki sposób i nie zdarza mu się robić inaczej, a
wiele złych i fałszywych decyzji może być podejmowanych po prostu dlatego, że
człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że są złe. W takich przypadkach, żaden
ważny wybór nie miał miejsca. Ważny wolny wybór jest podejmowany na linii
granicznej pomiędzy siłami dobra i zła, wewnątrz człowieka.
Wpływy
Otoczenie i wybór
Inny mógł być wychowany pomiędzy bandytami czy złodziejami. Dla niego
problem czy kraść czy nie - w ogóle nie stanowi przedmiotu wyboru, jego
punktem wyboru mogłoby być pytanie: czy strzelać, jeśli zostanie nakryty.
Dla niego to może być zasadniczy wybór, to w tym miejscu jego siły dobra i
zła są równoważone.
Morderstwo jest czymś, o czym wie on w głębi swojego serca, że jest złe;
to jest prawda, którą odkrywa mu jego jecer tow i to tę prawdę ma on
pokusę wypaczyć.
Umieszczenia punktu
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
tłumaczenie:
Dyskusja o wolnej woli - część 2 Katarzyna Gdowska
Wybieranie życia
Jeśli jesteśmy przygotowani by czytać Torę nieco głębiej niż zwykle, możemy zobaczyć
w Niej tę ideę jasno wyrażoną w wersecie dotyczącym ludzkiego wyboru: "Kładę przed
tobą życie i śmierć, błogosławieństwo
i przekleństwo; wybieraj życie, ażebyś żył..." (Deut. 30:19) "Życie i śmierć" zawierają
wszystko, co człowiek miał "dane" - wszystkie cechy charakteru i wrodzone tendencje,
jego wychowanie i otoczenie, wszystkie te rzeczy, które zdeterminowały to, co on
nazywa "życiem", to, co przedstawia mu się jako "dobre" i "prawdziwe"; również to, co on
nazywa "śmiercią", "złem" i "fałszem".
Wszystkie te rzeczy były "położone przed tobą"; są one "dane" w ludzkiej sytuacji
życiowej, istnieją niezależnie od jakichkolwiek działań z naszej strony, jak wszystkie inne
aspekty naszego otoczenia. Ale jest napisane: "wybieraj życie".
"Wybieranie życia", wybieranie prawdy i realności, to jest coś co człowiek może zrobić
sam i robi to, nie będąc pod wpływem żadnych zewnętrznych czynników.
Bojaźń
przed
Bogiem
To jest też znaczenie słynnego powiedzenia rabinów: (Berachot 33b) "Wszystko jest z
Nieba oprócz bojaźni przed Niebem".
Jedyna rzecz, która jest w rękach człowieka, to "bojaźń przed Niebem", a to jest poczucie
odpowiedzialności wobec prawdy, którą człowiek może albo przyjąć, albo odrzucić - jak
chce.
Bojaźń przed HASZEM - czy jest to strach z powodu namacalnych konsekwencji, czy
trwoga wyższego rzędu - jest istotą ustrzeżenia się przed odchyleniem od prawdy. To
jest istota wolnego wyboru.
Odpowiedzialność
Jak widzieliśmy, poziom wyboru może być zmieniony przez czynniki zewnętrzne, lub
przez poprzednie wybory. Ale jest pomiędzy nimi wielka różnica. Kiedy poziom ten
jest zmieniony przez czyjeś własne wybory, człowiek jest odpowiedzialny za nowe
sytuacje, które stworzył.
Talmud mówi: "Jeśli człowiek popełnił grzech i powtórzył go, to staje się to dla niego
dozwolone". Dozwolone? Nie, wydaje mu się, że jest to dozwolone. Nie walczył już
po raz trzeci, widocznie wybór (tak, jak go zdefiniowaliśmy) nie zadziałał, ale
człowiek jest odpowiedzialny za swój akt za każdym razem, bo on sam był przyczyną
swojej stępionej wrażliwości. Od tej pory będzie on karany na każdy raz, kiedy
popełnia ten czyn, chociaż nie stanowi on już dla niego przedmiotu wyboru.
Ale nikt nie jest odpowiedzialny za zło, do którego był przyzwyczajony od urodzenia,
jako do wpływu swojego otoczenia, jeśli nigdy nie nauczył się postępować lepiej.
W tym względzie, ma on halachiczny status "porwanego dziecka". Będzie ponosił
odpowiedzialność tylko za to, czego mógł i powinien był się nauczyć.
Efekt długoterminowy
Każdy wybór podejmowany przez człowieka ma pewien wpływ na jego całą sytuację,
przez całe jego życie;
jeśli jest dobry - to wpływ jest dobry, jeśli zły - zły.
I nie tylko jest to wpływ na niego samego, również na sposób, w jaki wychowuje
swoje dzieci, z nieobliczalnymi skutkami.
Krótko mówiąc każdy wybór ma wpływ na cały świat, a ten kto dokonuje wyboru -
odpowiada za jego rezultaty. Tak dzieje się w przypadku każdego człowieka
i w przypadku każdego wyboru. Jak wiele dobra można zyskać jednym dobrym
wyborem i jak wielka jest odpowiedzialność za każdy zły wybór!
Rabi Noson Cwi Finkel ze Słobódki uczył tej ważnej zasady ze sposobu, w jaki w
Torze potraktowany jest Lot. Pisał on, że główną cechą Abrahama była dobroć, do
tego stopnia, że każdy, kto z nim żył przyjmował ten sposób postępowania, nawet do
tego stopnia, by być gotowym oddać życie za dobroć.
Widzimy to u Lota, który był wychowany w domu Abrahama i nauczył się dobroci tak
dalece, że gdy wyszedł do podróżników, którzy przybyli do Sodomy, nastawał, aby
zatrzymali się w jego domu, a w momencie zagrożenia, ryzykował nawet swoim
życiem, aby obronić ich przed tłumem, grożącym wyłamaniem drzwi. Co za
wspaniała dobroć!
Jednak gdy Tora mówi, przez jaki czyn Lot zasłużył na to , aby być uratowanym z
Sodomy, jest napisane: "Bóg wspomniał na Abrahama i uratował Lota od zagłady".
Na co Bóg wspomniał? Na dobrą rzecz, którą Lot zrobił raz dla Abrahama. Raszi
mówi: "Lot wiedział, że Sara jest żoną Abrahama i słyszał, że Abraham [w Egipcie]
odnosił się do niej jak do siostry i nie odkrył [Egipcjanom] jego sekretu..."
Z pewnością jest to bardzo dziwne. Oto człowiek naraża życie w szlachetnym celu, a
to wydaje się być nie dostrzegane. Wszystko, co jest odnotowane na jego korzyść, to
fakt, że nie był zdrajcą; że powstrzymał się przed zdradzeniem własnego wujka,
swojego ukochanego nauczyciela - mordercom!
Z tego możemy się nauczyć, że każde zachowanie, które człowiek nabywa jako
wynik kształcenia lub przez naśladowanie innych, nie jest liczone jako jego własne i
nie będzie przemawiać na jego korzyść w dniu sądu. Tylko to, co jest naprawdę jego
własne: fakt, że przezwyciężył swoją złą skłonność w jakiejś sprawie na swoim
własnym poziomie; coś w czym nie był szkolony, coś, co było jego własnym
szczególnym wyborem.
Trzeba pamiętać, że słabym punktem Lota była zachłanność, to z jej powodu opuścił
Abrahama i to ona zawiodła go do Sodomy. Jego niechęć do zdradzenia wujka
balansowała z myślą o bogactwie, które mogłoby być jego, gdyby był jedynym
krewnym Sarai; tak więc warunki dla prawdziwego wyboru zostały spełnione.
Podwyższony wybór
Większość ludzi, którzy byli wychowani do spełniania micwot i dobrych uczynków,
robią to bez większego uczucia czy poświęcenia. Są one dla nich "micwami
nauczonymi na pamięć".
Jest prawdą, że Bóg nie odmawia nagrody żadnemu stworzeniu i oczywiście będą
nagrodzeni za spełnianie tego, czego się nauczyli. Ale nie ma tu prawie mowy
o wyższym stopniu przestrzegania micwot. Ten poziom
jest osiągany tylko przez wolny wybór, a ludzie ci rzadko mają do czynienia ze złą
skłonnością.
Szczęśliwy jest ten człowiek, który wykorzystuje wszystko, co było mu dane przez
wychowanie jako odskocznię, ale jego ambicją jest podniesienie się na wyższy
poziom
w swoich uczynkach i w poświęceniu. (Osoba, która jest zadowolona z pracowitego,
mechanicznego robienia rzeczy, do których była wychowana, ponosi wielki ciężar
odpowiedzialności. Nie ma większego grzechu, niż marnowanie okazji. Nie
poddawanie się wyborom jest największym grzechem marnowania sposobności,
ponieważ celem stworzenia człowieka jest praktykowanie wolnej woli.)
Wzmocnione okazje
Gdy ktoś skutecznie sobie z tym radzi, wtedy wszystkie jego działania będą
"zasługami". Nasi rabini powiedzieli: "Bóg chciał, aby Izrael miał zasługę, więc
przymnożył im Tory i micwot." Nie-żydzi również doświadczają wolnego wyboru w ich
własnych punktach wyboru, mają więc otwartą drogę do zdobycia zasługi.
Ale HASZEM chciał, żeby całe życie Żyda było pełne dobrych wyborów - a to znaczy
- pełne zasług. Dlatego zwiększył dla nas możliwości do praktykowania Tory
i micwot. Im węższa jest linia frontu, tym większe są szansy na heroiczne czyny, a
zwycięstwa są bardziej wartościowe.
Wolność
Bechira (wybór) to "wolna wola". Ale jak widzieliśmy, wolność istnieje tylko na
ograniczonym terenie. Tylko
w punkcie wyboru człowiek jest wolny, by dokonywać wyborów beż żadnych
przymusów. Powyżej tego punktu człowiek jest we władzy jecer hara, jest w pewnym
sensie "zmuszony" działać w zgodzie z jego nakazami.
Podobnie, poniżej jego punktu wyboru, w tych sprawach, które ma już za sobą i
poddał je władzy jecer tow, jest
w pewnym sensie "zmuszony" wybierać dobro. Moc jecar hara jest złamana w tych
sprawach; gdyż człowiek przyjął już na siebie jarzmo Królestwa Niebios i nie ma
wyboru - musi iść za Jego nakazami.
Wyższa niewola
To jest pozycja, w której człowiek znajduje się, gdy udało mu się przyjąć bojaźń
przed Bogiem jako swój przewodnik. A kiedy osiąga ten szczęśliwy stan, odkrywa, że
w rzeczywistości nigdy nie był wolny.
To był tylko błąd z jego strony myśleć, że był wolny, ponieważ co to za wolność -
wybieranie pomiędzy prawdą a fałszem? Prawda jest rzeczywistością, fałsz jest
nicością i nie jest to z pewnością ważny wybór, a wyłącznie błąd uważać "nic" za
"coś". Ostatecznym celem naszej działalności jest więc przejście od "wolności" do
"przymusu".
Nie chcemy pozostać w tym stanie pomieszania, w którym "prawda" i "fałsz" wydają
się równowartościowymi możliwościami. Naszym celem jest osiągnięcie takiego
szczęśliwego stanu, w którym czujemy wewnętrzny przymus, by spełniać wolę
HASZEM; jak mówią nasi rabini: "Micwy są dekretami narzuconymi nam z góry".
Wyzwolony człowiek
Jest jednak jeszcze wyższy poziom niż ten. To jest rozpoznanie fałszywości i
nierealności zła z taką intensywnością, że wszystkie pragnienia złego umierają
i człowiek kocha tylko dobro, które jest w jego sercu.
Na tym poziomie nie czuje on już dłużej "przymusu". Przymus istnieje tylko tam,
gdzie jest opór. Nie można mówić o przymusie robienia czegoś, co się kocha. To jest
poziom, który rabini nazywają: spełnianie rzeczy z miłości".
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and
annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Rabi Eliyahu Eliezer Dessler
Zdobywanie Tory
"Czas nadawania naszej Tory." Można wziąć tylko wtedy, gdy coś jest dawane;
można kupić tylko wtedy, gdy jest sklep, gdzie sprzedawany jest towar. Ale nawet
jeśli jest sklep potrzeba jeszcze pieniędzy; jeśli ma się już pieniądze trzeba jeszcze
wejść do sklepu; a gdy już się weszło trzeba jeszcze dokonać zakupu. Podobnie w
czasie nadawania Tory jeśli chcesz otrzymać Torę musisz być najpierw w miejscu
Tory, to znaczy w Bet hamidrasz (Domu nauki), następnie musisz zapłacić -
intensywnym wysiłkiem, następnie zaś musisz wziąć Torę - do serca. Jak
powiedział Eliezer Ben Poira do króla Janaja (Kiduszin 66a): "Tora jest zrolowana
i leży w rogu, ktokolwiek chce się uczyć może -przyjść i uczyć się." Ale kto chce?
Precyzyjność
Pijut (poemat) na drugi dzień Szawuot przedstawia w poetycki sposób dlaczego
Tora nie była dana wielkim ludziom z wcześniejszych generacji, takim jak Adam,
Noe, Abraham, Jichcak czy Jaakow. Jest pokazane jak Tora odrzuca każdego po
kolei, znajdując w nim jakiś powód do krytyki. Mój nauczyciel błogosławionej
pamięci podkreślał cudowną precyzję, z którą Tora określa drobną wadę [każdego
z nich], przez którą Tora nie może być im dana, nawet na ich tak wysokim
poziomie. Ale Rabi Mosze Chajim Luzzatto napisał, że boskie światło jest
nieograniczone, ograniczenie jest tylko w tym kto przyjmuje, kogo "okna" są
zaciemnione przez jego własną niegodziwość. W takim przypadku możemy
zapytać co to za wyzwanie, które byłoby zbyt wielkie dla Tory? Przecież jej
światło z pewnością łamie wszystkie bariery? Wyjaśnienie może znajdować się w
następującym rozumowaniu. Raszi pisze na werset (Deut. 30:19) "Wybierz życie":
uczę cię wybierania życia, jak człowiek, który mówi do swojego syna 'Wybierz
dobrą część z mojego majątku do odziedziczenia', a następnie stawia go przed
najlepszą częścią i mówi do niego 'To jest to, co powinieneś wybrać'.
Trzy stopnie
Możemy tu rozróżnić trzy stopnie: 1) "uczę cię wybierać życie". Światło Boga nie
ma ograniczeń i ten, kto je widzi nie ma wątpliwości, że prawda jest realnością, z
fałsz nie istnieje. W tym znaczeniu mówi Midrasz "Abraham rozpoznał Boga z
samego siebie" (Wajikra Raba 14:2) Jest możliwe dla człowieka, by rozpoznał
prawdę, bez skorzystania z daru Tory. 2) Ale co jeśli serce jest zablokowane, a
okna zaciemnione? Wtedy jeśli ktoś zrobi w sercu otwór, nawet tak mały jak ucho
od igły - przyciąga pomoc z Nieba, która "stawia go obok najlepszej części." To
jest to, co jest rozumiane przez "dawanie Tory." 3) Nawet po tym jak cały Izrael
był wzięty za rękę i postawiony obok najlepszej części - Tora już była dana - ciągle
jest ryzyko, że człowiek nie rozpozna, co zostało mu ukazane, jego serce jest zbyt
zaciemnione. Ale jeśli jego czyny są dobre i uczy się Tory i musaru (etyki), może
uzyskać dodatkową pomoc z Góry; Bóg powie do niego (poprzez Torę) "Wybierz
to." To jest dar Tory dla każdego indywidualnie. Po tym wszystkim ciągle jeszcze
człowiek musi zaakceptować Torę aktywnie, rozniecić swoje uczucia i sprowadzić
Torę do swojego serca. Tora dana, ale nie przyjęta jest jak nie dana. Rezultat jest
taki sam: nie mamy jej. Faktem jest, że Bóg daje Torę każdemu z nas, ale przez
naszą własną głupotę zwracamy Mu ją z powrotem, jak gdyby mówiąc: "Nie chcę
jej." Własnymi rękami pozbawiamy się naszego "daru Tory."
Czubek igły
Rozpoznawanie źródła
Tak samo rzecz ma się ze wszystkimi darami, które otrzymujemy z Nieba. Gdy
zwracamy się do Boga i uznajemy, że On jest źródłem daru - zyskujemy zasługę,
potrzebną, by być obdarowanymi (tą rzeczą.) Słyszałem słowa mówione w imieniu
Rabiego Jeruchama Levovitz z Miru, że cud z rozcięciem Morza Czerwonego nie
polegał tyle na samym rozcięciu morza - cuda tak wielkie jak ten dzieją się wokół
nas każdego dnia, a my ich nie zauważamy. Cudem było to, że Żydzi docenili
wielki dar, który otrzymali. Podobnie nie jest największą rzeczą fakt, że Tora jest
dawana - odkryciem i cudem jest to, że uświadamiamy sobie, że Tora jest dawana
nam.
Intensywność studiowania
Przyjmowanie Tory nie jest łatwą rzeczą, Rabi Simcha Zisel Sieff napisał, że
człowiek rozumie słowo z Tory tylko wtedy, gdy odczuwa, że jest mu ono tak
bliskie, jak bliskie są mu jego własne idee. Rozumienie jest wynikiem głębokiego
przemyślenia, a to z kolei dzieje się jako wynik siły dążenia do zdobycia tej
wiedzy. Znajdujemy więc: (Ps. 1:2) "Tora Boga jest jego rozkoszą" i dalej: "i o
swojej Torze" - o swojej własnej Torze - "będzie rozmyślał dniem i nocą" - i tylko
wtedy ją zrozumie. W każdej dziedzinie nauki intensywność studiowania musi
zmagać się z naturalnym lenistwem. Tym bardziej jeśli chodzi o etykę (musar),
która ze swojej natury musi przeciwstawiać się wszystkim cechom w człowieku
(midot) - wymagana intensywność studiowania jest ogromna, ale i opór jest równie
silny. Siła pożądania musi być dosyć wielka, by przeciwstawić się temu
wszystkiemu. Możliwość jaką ma pożądanie, by zapanować nad intelektem jest
bardzo dobrze znana z powiedzenia Rabinów (Sanhedryn 63b) "Izrael służył
bożkom tylko bydali upust publicznie niemoralności." Po ich wielkim osiągnięciu
w przyjęciu Tory ich najniższe pożądania ujawniły się do tego stopnia, że mogli
zejść na poziom, który Tora nazywa bałwochwalstwem. Co możemy powiedzieć
my, z naszymi drobnymi osiągnięciami, którzy jeszcze nawet nie
zaakceptowaliśmy Tory?!
tłumaczenie:
Testy Jaakowa Katarzyna Czerwińska
Gdy tylko udało mu się szczęśliwie przejść te wszystkie testy, jego imię
zostało zmienione z Jaakow na Jisrael, co pochodzi od rdzenia sara i oznacza
"przezwyciężać"( Bereszit 32:29).
tłumaczenie:
Zawziętość Katarzyna Gdowska
Odnowienie zła
Talmud mówi nam, że Bóg jest "zły" na świat przez bardzo krótki moment,
każdego dnia. Co oznacza, że każdego dnia świat potrzebuje dopływu
pewnej ilości srogości po to, aby zachować równowagę w zachowaniu ludzi.
Umiejętność Bilama polegała na sprecyzowaniu dokładnego momentu tej
Bożej "złości", którą Bilam mógłby wykorzystać, by przekląć naród Izraela.
Być może dlatego, że w takim momencie mógł on maksymalnie skupić się
na nienawiści i zło-czynieniu.
Zawziętość i zuchwalstwo
tłumaczenie:
Moc Skłonności (Jecer) Katarzyna Gdowska
Zablokowanie serca
Każdy członek Narodu Izraela (Klal Jisrael) posiada pewien punkt w swoim
wnętrzu, który nigdy nie wygaśnie. Jest to duchowe znaczenie, jakie kryje się
pod słowami: "Nigdy nie odmówiłem im, ani nie odrzuciłem tak, aby ich
ostatecznie zniszczyć." Te słowa pochodzą z obietnicy danej Abrahamowi w
jego przymierzu z Bogiem: ["Zawrę Moje przymierze z tobą i potomstwem po
tobie, tak więc będę na zawsze Bogiem dla ciebie i dla potomstwa, które
pozostawisz."]
Źródła działania
Święte iskry
Praojciec Jicchak kochał swojego syna Ezawa "ki cajid befiw", co można
przetłumaczyć "ponieważ polował ustami." Raszi wyjaśnia, że pozyskiwał
swojego ojca słowami płynącymi ze swoich ust, zadając "religijne" pytania w
rodzaju: "jak można dawać maaser (dziesięcinę) ze słomy czy z soli?"
To nie znaczy jednak, jak powiada wybitny kabalista Rabbi Jicchak Luria
(Arizal), że Ezaw był jedynie szarlatanem. Trudno pomyśleć, że Praojciec
Jicchak, który był prorokiem Boga, mógł wpaść w tego typu pułapkę. Słowo
"cajid" można przetłumaczyć jako "to, co jest w potrzasku". Co odnosi się, jak
mówi Arizal, do świętych iskier uwięzionych przez Ezawa. Gdyby je połknął,
stałby się wówczas cadykiem. Wolał jednak przetrzymywać je w ustach, i tak
pozostał złoczyńcą (rasza).
Rozmawiał o tych sprawach ze swoim ojcem i z innymi, tak jak mówi się o
rzeczach, którymi jest się zewnętrznie zainteresowanym. Jego
zainteresowanie jednak pozostało powierzchowne; i w rzeczywistości im
więcej o nich rozmawiał, tym bardziej się one stawały powierzchowne.
(Nadmienialiśmy już fakt, że moralne i duchowe wglądy są zaciemniane
przez komunikowanie ich innym; Talmud mówi, że nawet zmartwienie może
zostać umniejszone poprzez powiedzenie o nim drugiemu. )
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
tłumaczenie - Katarzyna
Błogosławieństwo Jicchaka Czerwińska
Jicchak wiedział, że Esaw był zupełnie inny niż Jaakow. Wiedział, że Esaw był
"zewnętrzną" osobą. Jednakże wierzył, że Esaw, jak sam Jicchak, był
zaangażowany
w walkę z niższymi, zewnętrznymi aspektami swojego charakteru. To, czego nie
wiedział, to że Esaw z własnej wolnej woli, praktycznie ugasił przebłysk dobra w
swoim sercu. To wyjaśnia, dlaczego Jicchak chciał pobłogosławić swojego syna
Esawa, a nie Jaakowa. Kochał Esawa,
a więc poświęcił mu uwagę i uczucie by pomóc w wygraniu bitwy, którą, jak
myślał Jicchak, Esaw toczył przeciwko swej naturze. W swojej wyidealizowanej
wizji widział w Esawie podobieństwo do swoich własnych zmagań z gewurą, które
osobiście stoczył lata wcześniej.
Test Jicchaka
Kiedy Jaakow przyszedł przed swojego ojca i Jicchak usłyszał jego głos i
wyczuł ręce pokryte koźlęcą skórą, wypowiedział słynne słowa: "Głos jest
głosem Jaakowa,
a ręce rękami Esawa" (Bereszit 27:22). Ręce reprezentują zewnętrzne
czyny człowieka, podczas gdy głos reprezentuje jego wewnętrzną istotę.
Miało to służyć tylko potwierdzeniu wiary Jicchaka, że Esaw był w gruncie
rzeczy wewnętrznie zorientowaną osobą, która zmagała się, aby jej
wewnętrzna prawda zdobyła panowanie nad zewnętrznymi czynami. To
również umocniło jego przekonanie, że błogosławieństwo najbardziej
należało się Esawowi - aby pomóc mu w jego toczącej się walce.
Tak więc Tora mówi: "Nie rozpoznał go... i pobłogosławił mu" (Bereszit
27:23). Ten pogląd był jeszcze dalej wzmocniony (jak jest to cytowane
powyżej z midrasza), przez wizję dwóch zdrajców, którzy byli prowadzeni
przez "iskrę wewnętrznej prawdy" by porzucić swoje złe drogi
i umrzeć z honorem jako prawdziwi Żydzi. To również przedstawiało dla
Jichaka ostateczny triumf dobra nad złem w walce, która, jak wierzył,
toczyła się w duszy Esawa.
Po tym Tora znów mówi: "I pobłogosławił go" (Bereszit 27:27). Oznacza to,
że jego wolą było błogosławienie mu, odkąd to co zauważał u Esawa,
zdawało się potwierdzać punkt widzenia Jicchaka, że błogosławieństwo
powinno być dane jedynie osobie zaangażowanej w duchową walkę, a nie
cadikowi, którego walka była już za nim. Jednakże, zapach ubrań Esawa
ma również inną interpretację, jak widzieliśmy wyżej. Zapach, który poczuł
Jicchak był zapachem Ogrodu Eden. Powiedział: "Tak! Zapach mojego
syna, jest jak zapach pola, które Bóg pobłogosławił", po czym przystąpił do
udzielenia błogosławieństwa. Zapach Ogrodu Eden, który reprezentuje
poziom kompletnej duchowości, w której jecer hara (skłonność do złego)
prawie nie istnieje - przyszedł do niego jako kompletne zaskoczenie, a
nawet szok.
Prawdą jest, że błogosławieństwo zostało dane nie tylko dla Jaakowa, ale
także dla jego potomków przez wszystkie pokolenia. Wśród jego potomków
z pewnością będą tacy, w których wewnętrzna iskra walczyła, aby dojść do
głosu, jak miało to miejsce w przypadku dwóch zdrajców wspomnianych
wcześniej. Tu błogosławieństwo działało zgodnie z oryginalną intencją
Jicchaka.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Szczęśliwe życie? Czy to nie to, czego wszyscy chcemy? W związku z tym,
zapewne dobrze wiemy czym ono jest. Oczywistym jest, że możesz
powiedzieć: "szczęście to posiadanie wszystkiego czego chcę". A ponieważ
to, czego chcesz, ma swoją cenę, jasnym wydaje się, że to pieniądze są
kluczem do szczęścia. Z pewnością więc szczęśliwym człowiekiem musi być
ten, który zarabia najwięcej pieniędzy: błyskotliwy businessman, dyrektor
w dużej firmie, przebojowa osoba. Z pewnością ma on wszystko , czego
potrzeba do szczęścia. Cóż jeszcze?
W każdym razie właśnie to usłyszymy od ludzi sukcesu tego świata. Chwalą
ambicje sięgające nieba i spoglądają w dół na batlana (człowiek bez
zajęcia), który zdaje się nie mieć tych wartości.
Pytając ludzi
Szukając lekarstwa
Lecz teraz musimy się spytać: Dlaczego Bóg stworzył taki piękny i wspaniały
świat, jeśli każdy żyjący na nim, każdy bez żadnego wyjątku, ma żyć w
nieszczęściu i cierpieniu? To też nie jest dobry trop. Musi istnieć jakiś
sposób, aby naprawić to straszliwe nieszczęście, jakie spadło na całą
ludzkość. Musimy szukać lekarstwa, musimy znaleźć klucz do szczęścia.
Możemy być pewni, że HASZEM, źródło wszelkiego dobra, musiał
zaopatrzyć świat w drogę do szczęścia; tylko od nas zależy jej odnalezienie.
Mędrcy mówią (Pirke Awot 4:1): "Kto jest bogaty? Ten, kto jest
szczęśliwy ze swojej części". Nie mówią: 'jest on także bogaty', nie mówią
również: 'jest on bardzo bogaty', mówią po prostu: 'jest bogaty' - i kropka!
Prawdą jest, że ten, kto nie jest zadowolony z tego co ma w życiu
- nie tylko, że nie jest szczęśliwy; nie jest on też bogaty.
W kategoriach materialnych może on mieć miliony
w banku, ale nie jest on bogaty, jest biedny.
Co to znaczy być biednym? Oznacza to nie mieć tego, czego się potrzebuje.
Jeśli ktoś potrzebuje i pragnie czegoś, czego nie ma, jest biedny, jakkolwiek
pokaźne ma konto w banku. Powinniśmy właściwie odkryć, że ten tak zwany
"bogaty" człowiek jest naprawdę dużo gorszy od "biednego", ponieważ jego
ambicje i potrzeby są znacznie większe. Potrzeby biednego człowieka są
łatwiej zaspokajane, lecz pożądania i pragnienia wspinania się po
szczeblach kariery bogatego nigdy nie będą zaspokojone; bo zaspokojenie
jednej prowadzi do następnej, ad infinitum.
Kierowanie własnymi
ambicjami
Takie jest znaczenie miszny (Pirke Awot 6:4): "Taka jest droga Tory:
będziesz jadł kromkę z solą, będziesz pił odmierzoną wodę, będziesz spał
na ziemi
i będziesz miał ciężko w życiu -ale zajmuj się Torą" - to znaczy, jeśli jesteś
gotowy, aby czynić to wszystko
z powodu twego ogromnego entuzjazmu dla Tory; jeśli wszystkie rzeczy,
które świat uważa za drogocenne, nic dla ciebie nie znaczą, ponieważ
jedyną rzeczą, którą uważasz za ważną jest twój postęp w Torze, to
wtedy - "Jesteś szczęśliwy na tym świecie". Ty jesteś tym szczęśliwcem,
nikt inny. I to jest prawda Tory na temat szczęścia.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Lepiej jeśli zdefiniujemy prawdę jako coś, co sprzyja dobru i jest w zgodzie z
wolą Stwórcy, a fałsz określimy jako coś co sprzyja zawstydzeniu Księcia
Fałszu - czyli złej siły w świecie. Pociąga to za sobą to, że nikt nie może
odnieść sukcesu w zmuszaniu swojego zachowania do prawdy tak długo jak
materialistyczne, egoistyczne i złe popędy dominują jego umysł. Jego oczy
będą zaślepione i będzie nieuchronnie przekręcał wszystko, by pogodzić to ze
swoimi pożądaniami.
Izaak wyczuł oszustwo, ale zastanawiał się, kto zawinił: czy był to Jakub, który
w końcu jawnie oszukał? Czy był to może sam Izaak, który pozwolił dać się
oszukać? W każdym razie, czuł on, że coś jest nie w porządku ("głos jest
głosem Jakuba..."), ale wolał to zbagatelizować. HASZEM zapewnił go, że to
nie oni byli winowajcami. Kłamstwo, oszustwo były przygotowane przez
Ezawa; to co oni zrobili - to przywrócenie sprawy do ich właściwego stanu;
zgodnie
z prawdziwą sytuacją. To Ezaw "polował ustami" i był przyczyną fałszywej
sytuacji, która powstała, sytuacji, która była teraz oczyszczone przez ten ich
akt. I to Ezaw będzie ukarany.
Tacy są reszaim. Ezaw uronił trzy łzy przed ojcem. Czy nie dostał w zamian
Góry Seir? W końcu staje się jasne, że "dobre" czyny złych są tylko hipokryzją
i udawaniem - pułapką dla nieostrożnych. Sukces jaki osiągają oni w tym
świecie jako nagrodę za swoje micwy jest zamieniany przez nich w
destrukcyjną broń. A prawdą jest, że to było ich celem, świadomie, czy
nieświadomie - od samego początku. (Oczywiście micwy takiego rodzaju nie
zasługują na nagrodę. Ale żadna micwa, nawet spełniona z najniższych
pobudek nie pozostaje bez nagrody w tym świecie. Duchowa nagroda w
Przyszłym Świecie jest zarezerwowana dla duchowych aktów; ale nawet
zewnętrzna forma micwy pociąga za sobą nagrodę w tym świecie - w świecie
form zewnętrznych. Dzieje się tak, aby nie było znieważania świętości Bożego
Imienia. Nikt nie może powiedzieć, że HASZEM zatrzymuje komukolwiek
swoją sprawiedliwą nagrodę. Ale skoro umożliwia to złym pomnażać ich złe
czyny, taka "nagroda" jest w istocie karą.)
Midrasz kończy fragment, o którym była mowa wcześniej ('Gdy wszedł Ezaw
Gehenna weszła razem z nim...') następująco: O myśliwy! Jak polowano na
ciebie!
O wyłamujący bramy! Jak twoja brama jest złamana
i zniszczona! Jakie jest znaczenie wersetu z Przysłów 12:27 "Oszust nie
będzie miał czasu przygotować swojej zdobyczy, ale skarbem człowieka jest
drogocenne złoto"? Święty Jedyny, niech będzie błogosławiony nie pozwoli na
żadną zwłokę wobec oszusta i jego zdobyczy.
Jak powiedział Rabi Jehuszua Ben Lewi: przez cały ten dzień Ezaw polował
na jelenia i związywał go, a anioł przychodził i rozwiązywał go; łapał ptaki, a
anioł je wypuszczał. Jaki był cel tego wszystkiego? Po to aby Jakub przyszedł
i wziął błogosławieństwa, które są najbardziej drogocenną rzeczą na świecie,
a były przeznaczone dla niego.
Ponieważ HASZEM nie ociąga się w działaniu wobec oszusta, jest konieczne,
by pokrzyżował jego plany
w odpowiednim czasie i by istniała pewność, że oszust straci wieczne
błogosławieństwo. Musi być ujawniony jako oszust przed swoim ojcem -
główną ofiarą jego hipokryzji. Musi słyszeć ostateczne orzeczenia ojca: "I
Jakub będzie błogosławiony" (Gen. 27:33). "Podpisem Boga jest Prawda."
Jeśli jest jakieś jedno przesłanie, które Rabi Dessler ma dla naszego
pokolenia, to że Tora Boga jest ponad wszystkim - prawdy; prawdy i
uczciwości w naszych czynach wobec innych; uczciwości i szczerości w
naszym najbardziej prywatnym, wewnętrznym życiu. Złota nić,
która wiedzie przez myśl Rabiego Desslera to żądanie absolutnej szczerości,
prawdy i konsekwencji
w naszym życiu.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
tłumaczenie:
Narzędzia do służby Haszem Katarzyna Czerwińska
tłumaczenie:
Przyczyny pośrednie i przyczyny podstawowe Katarzyna Czerwińska
(do parszat
"Bo")
Pierwszą formę nieistnienia tj. fakt, że był taki czas, kiedy człowiek nie
istniał, nasi Rabini nazywają "ciemnością z góry", wyższą ciemnością.
Kiedy rozważamy ten fakt, zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego,
że cały świat jest, sam w sobie ciemnością. Cała nasza egzystencja
jest otoczona przez ciemność. Istniejemy jedynie dlatego, że pełnia
Bożej chwały jest zakryta. Druga forma ciemności - ciemność
gehinnom - uczy nas, że czyny człowieka przestają mieć prawdziwą
egzystencję, jeśli są skażone przez zło.*
* Dla wyjaśnienia tego konceptu zobacz esej "Test Adama i lekcja dla nas, która wypływa z
testu", paragraf "Rozwiązanie Rambama".
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
tłumaczenie:
Utwardzenie serca faraona Katarzyna Czerwińska
(do parszat
"Waera")
Nasi wielcy komentatorzy dali nam różne interpretacje tego, jak Bóg zatwardził serce
faraona.
Wyjaśnimy poniżej kilka z nich.
RASZI -
"Ponieważ postępował niegodziwie...i jest Mi (Bogu) dobrze
wiadomym, że narody nie pokutują szczerze, lepiej dla Mnie, żeby to
serce stwardniało, abym mógł pomnożyć moje znaki...." (do Szmot
7:3).
RAMBAM
wyjaśnia, że z powodu wcześniejszych grzechów faraona,
sprawiedliwość wymaga, aby drogi teszuwy (skruchy) były dla niego
niedostępne. Pisze: "Jest możliwe, że człowiek popełni tak wiele
ciężkich grzechów, iż Prawdziwy Sędzia zadecyduje, że sprawiedliwą
karą za grzechy, które człowiek popełnił ze swojej wolnej woli, będzie
zabranie mu możliwości zrobienia pokuty, tak, że umrze i zginie przez
swoje grzechy W tym sensie możemy zrozumieć, co Bóg powiedział
przez proroka Izajasza (6:10): 'Znieczul serce tego ludu. Dotknij ich
uszy głuchotą, odwróć ich oczy, aby nie widzieli swoimi oczami i nie
słyszeli swoimi uszami, i nie rozumieli swoim sercem, nie pokutowali i
nie zostali uzdrowieni'. W tym znaczeniu mamy też rozumieć słowa
Tory: 'I zatwardzę serce faraona'." (Hilchot Teszuwa 6:3).
RAMBAN
oferuje dwa wyjaśnienia. W pierwszym, proponuje objaśnienie
podobne do Rambama, ale w drugim tłumaczy, że Bóg zatwardził
serce faraona, aby nie mógł on przeciwstawić się plagom, tak aby nie
pokutował jedynie ze strachu (do Szmot 3:1).
SFORNO
pisze: "Powstrzymał go od zrobienia nieszczerej teszuwy,
pochodzącej jedynie ze srogości plag" (do Szmot 7:3). Jest to
równoznaczne z drugim wyjaśnieniem Rambana.
Analiza
wyjaśnień
Wiemy dobrze, że skalanie, które przynosi ze sobą grzech, jest samo
w sobie karą za ten grzech - "Nagrodą za micwę jest sama micwa i
podobnie, karą za grzech jest sam grzech" (Awot 4:2). Przez grzech,
grzesznik traci swoją duchową istotę i cały jego ból i cierpienie są w
tym zawarte. Wydaje się w takim razie, że wyjaśnienia Rasziego,
Rambama, i pierwsze Rambana są wszystkie równoznaczne.
Również kiedy Ibn Ezra i Raw Jicchak Arama twierdzą, że kara jest
"naturalną" konsekwencją grzechu, wypływa to z zewnętrznego
punktu widzenia, który widzi karę jako coś oddzielnego od grzechu. Z
duchowego punktu widzenia, nie ma różnicy, czy nazwiemy to
naturalnym czy nie. "Naturalna" konsekwencja jest częścią Bożego
wyroku dotyczącego konsekwencji grzechu.
Powtórzony
grzech
Midrasz Raba objaśnia ten temat następująco:
Dwie formy
teszuwy
Drugie wyjaśnienie Rambana, które jest identyczne z wyjaśnieniem
Sforno, może być wytłumaczone przez następującą gemarę:
Maharal pyta:
wydaje się, że zarówno Rabi Eliezer jak i Rabi Jehoszua zgadzają
się, że Izrael zrobi teszuwę, więc o czym ta dyskusja?
Odpowiedź brzmi, że są dwa rodzaje teszuwy, jedna pod przymusem,
a druga z własnej woli (Necach Jisrael, rozdz.31).
Wyjaśnienie jest takie.
Cierpienie może mieć dwa efekty. Może przywieść człowieka do
teszuwy, ponieważ jego doświadczenie obudzi go do rozpoznania
iskry prawdy w jego własnym sercu. Cierpienie może jednak łatwo
złamać wolę człowieka. Jego pragnienia zostają osłabione przez
męczarnie. Różnica jest taka, że w drugim przypadku, gdy cierpienia
zostają usunięte, jego pragnienia - i jego grzechy - powrócą. Ale
nawet to jest pewnym rodzajem teszuwy. Przynajmniej w tym
momencie nie grzeszy. Jednak nie jest to prawdziwa teszuwa,
ponieważ zło nadal tkwi w jego sercu.
Prawdziwym celem wszystkich kar jest to, aby nauka z nich płynąca
przywiodła człowieka do całkowitej pokuty i szczerej poprawy jego
ścieżek.
Istnieje jednakże możliwość, że ta osoba zostanie jedynie
zastraszona przez cierpienie; przestaje grzeszyć, jednak nie z
powodu pokuty, ale ponieważ nie może znieść więcej cierpienia. Gdy
tak się dzieje, prawdziwy cel cierpienia zostaje zniweczony. W swoim
miłosierdziu, Bóg działa ku wzmocnieniu serca grzesznika, tak, aby
nie został pokonany przez cierpienia zanim nauczy się od nich jak
dochodzić do prawdziwej pokuty.
W przypadku Izraela przy końcu wygnania, kiedy nie będzie można
już więcej odwlekać teszuwy i "pokolenie będzie całkowicie
pogrążone w grzechu" (Sanhedryn 97b), nawet ten drugi rodzaj
pokuty zostanie zaakceptowany. Jecer hara (skłonność do złego)
będzie całkowicie usunięta przez cierpienie i ludzie przestaną
grzeszyć.
Bóg objawi swoją chwałę za pośrednictwem swego sprawiedliwego
Mesjasza, który nauczy Izrael prawdziwych dróg życia.
Im większy
człowiek, tym
większa jecer
Nasi Rabini powiedzieli: "Im większy jest człowiek, tym większy jest
jego jecer hara" (Kiduszin 52b). Ma to prostą przyczynę. Im większy
jest człowiek, który przeszedł wszystkie swoje próby i nic nie
powiększyło jego jecer hara, nie będzie miał więcej żadnej
sposobności, aby ćwiczyć swoją wolną wolę. Z tego powodu Bóg
zawyrokował, że osoba ta nigdy nie straci swojej bechiry (duchowego
poziomu, z którego dokonuje wyborów). Kiedykolwiek człowiekowi
udaje się osiągnąć duchowy triumf i wejść w światło, jego horyzont
zostaje zaciemniony przez odnowiony mrok i nowe wyzwanie staje
przed nim. To jest różnica między cadikiem (sprawiedliwym) i rasza
(grzesznikiem). Cadik wybiera dobro, nawet jeśli skala dobra i zła jest
równomiernie wyważona przed nim. Z drugiej strony, rasza nie
wybierze dobra i nie wykaże żadnego pragnienia ku temu, choć
mógłby łatwo to zrobić, gdyż dobro i zło są zrównoważone w jego
sercu.
Kiedy faraon zobaczył wszystkie znaki uczynione przez Moszego i
Aharona, wszystkie cuda dziesięciu plag, zdał sobie sprawę z mocy
Haszem. Stał się, w pewnym sensie "większy". Aby zrównoważyć to,
Bóg musiał wzmocnić jego jecer hara - zatwardzić jego serce, aby
przywrócić równowagę bechiry.
Podsumowując:
zatwardzenie serca faraona nie było nadzwyczajnym wydarzeniem.
To samo dzieje się z sercem każdej osoby walczącej z jecer hara
(skłonnością do złego). Powinniśmy wiedzieć, że słowa "zatwardzę
serce faraona" są tłumaczone przez Targum Jonatan jako "zatwardzę
jecer hara serca faraona". Ten cały epizod uczy nas wielkiej lekcji o
działaniu jecer hara w każdym ludzkim sercu.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
tłumaczenie:
Duchowe przywiązanie do Tory Katarzyna Czerwińska
Dopóki jest przestrzeń pomiędzy tymi dwoma, jecer hara okopuje się w
powstałej pustce i daje dostęp do wszystkich tęsknot i wyobrażeń tego
świata. Wszystkie myśli wypływające z samolubnej natury człowieka mają
tam swoje miejsce i stamtąd podporządkowują sobie serce. "Oko widzi a
serce pożąda". "Oko widzi" przez wejście do pustej przestrzeni;
natychmiastową konsekwencją jest "serce pożąda."
Podbijanie wewnętrznej
przestrzeni
Jeśli cały ten olbrzymi teren pustej umysłowej przestrzeni jest wypełniony
mądrością, jeśli jego zainteresowanie
i przywiązanie emocjonalne są ukierunkowane na taki koniec, wtedy nigdy
więcej nie będzie tam miejsca na wejście pożądliwych myśli. Nie będzie miał
wtedy ani oczu, ani uszu, ani myśli dla niczego poza mądrością którą kocha,
i tak będzie wybawiony od dostępu żądzy do jego serca.
Inna wspaniała myśl na ten temat jest cytowana przez R. Dawida Ibn Zimra
(Radbaz): Powinniście wiedzieć, że każda jesziwa tu, na dole jest paralelna
do jesziwy w górze, składającej się z dusz cadyków, którzy studiowali Torę
w tym świecie. Ci którzy mają swoją cielesną egzystencję na dole są
paralelni do ochraniających ich sił w górze
i wszyscy oni mają swój udział w Kneset Jisrael. Kiedy trudzą się oni nad
Torą na tym świecie, odpowiadające
im siły trudzą się nad Torą w górze; w rezultacie kanały są wyprostowane i
świat istnieje. (z Sefer Hakane)
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
tłumaczenie - Katarzyna
Wartość małych czynów Czerwińska
I tak samo Mosze: "Prowadził owce na pustynię" (Szemot 3:1) aby uniknąć
wkraczania na cudzy teren. Bóg przeznaczył go by pasł Jego lud Izraela, jak
mówi werset: "Prowadziłeś swój lud jak owce ręką Moszego i Aarona"
(Tehilim 76:21). Musimy zrozumieć, dlaczego test w małych czynach jest
ważniejsze od testu w większych lub trudniejszych sprawach.
Gdy tylko wszedł, Rabi Jose powiedział do niego: "Cóż to? Słyszę, że
nauczasz publicznie Tory, z Sefer Tora w swoich ramionach? Czy nie wiesz,
że ten naród [Imperium Rzymskie] został uprawniony przez Boga, aby
zniszczyć Świątynię i uśmiercić najlepszych z naszego ludu i wciąż jest tak
mocny jak nigdy"? Ten odrzekł: "Niech Niebo okaże miłosierdzie".
To znów jest bardzo trudne. Dlaczego ten mały czyn miałby być większy od
jego gotowości poświęcenia swego życia za nauczanie Tory? I dlaczego
Rabi Jose Ben Kizma tak entuzjastycznie podszedł do ofiary z kilku szekli?
Trudność tego stanie się jeszcze większa, kiedy przypomnimy sobie, że Rabi
Jose Ben Kizma był tym tanaitą, który nie został skuszony wielką sumą
pieniędzy, aby opuścić swoje rodzinne miasto. Powiedział: " Nawet gdybyś
miał mi dać wszystkie pieniądze i cenne kamienie świata, nie opuszczę
miejsca Tory" (Awot 6:10). Dlaczego człowiek, dla którego wszystkie
pieniądze świata nic nie znaczyły, miałby być pod takim wrażeniem ofiary z
kilku szekli?
Aspekty Jedności
Niektórzy ludzie robią micwot po to, aby żyć. Inni żyją po to, aby robić
micwot. Nie powinniśmy pogardzać tym, który robi micwot, by żyć. Jest
on z pewnością człowiekiem wiary i rozumie, że jego życie, sukces i
powodzenie jego rodziny zależy od jego wypełniania micwot Haszem.
Jednakże, wygląda to tak, jakby zawarł on jakąś umowę z Bogiem. On
będzie przestrzegał micwot jeśli, w zamian za to, Haszem obdarzy go
wszystkim, czego potrzebuje. Ta osoba może nie zdawać sobie sprawy
z tego, że traktuje swoje prywatne życie jakby było czymś niezależnym
od Boga. Jest to z pewnością defekt w jego koncepcji jedności.
Jedność oznacza, że nic na świecie nie liczy się oprócz woli Haszem.
Jak można temu zaradzić? Gdy człowiek zda sobie sprawę, że jego
podejście do rzeczy jest dalekie od tego, czego oczekuje się od
prawdziwego sługi Haszem, będzie usiłował radykalnie zmienić swoje
myślenie. Przypomni sobie, że micwa kidusz Haszem oznacza, iż jego
własne życie nie należy do niego. Jego życie zostało mu dane w
jednym celu: do służby Haszem. Z samego faktu, że musi być gotowy
oddać swoje życie w każdym momencie ze względu na kidusz
Haszem, powinien wydedukować, że samo życie jest niczym innym jak
narzędziem micwot, a nie że micwot są narzędziem do życia. W ten
sposób osiągnie jedność w całym swoim zbliżeniu do Haszem.
Wszystkim co posiadasz
Rabin
Nachman z
Bracławia
Był kiedyś król, który często pytał sam siebie: "Czyż może być w moim
państwie ktoś szczęśliwszy ode mnie. Posiadam wszelkie istniejące na ziemi
dobra - no a poza tym jestem przecież królem i władcą". Postanowił więc
sprawdzić, czy naprawdę tak jest. Zaczął tedy chodzić po nocy, zaglądać do
okien domów i słuchać, o czym ludzie mówią. Słyszał, jak ludzie opowiadają o
swoich kłopotach i problemach. Wszyscy jego poddani narzekali i skarżyli się
na to lub owo. Pewnej nocy zobaczył na skraju miasta mały, prawie całkiem
wkopany w ziemię domek. Jego okna były na poziomie ulicy, a dach był
połamany. W środku, w jednej izbie siedział na stołku człowiek i grał cicho na
skrzypcach, tak że trzeba było słuchać w wielkim skupieniu, aby usłyszeć
melodię. Na stole leżał talerz z jedzeniem i stał pełny kielich z winem.
Człowiek wyglądał na bardzo szczęśliwego, pełnego radości i wolnego od
wszelkich kłopotów. Król wszedł do domku i zapytał gospodarza, jak mu się
powodzi. Ten powiedział, że ma wszystko, co mu potrzeba. Król rozejrzał się
dokoła; zobaczył butelkę wina, na piecu garnek z jedzeniem, a także wyraz
wielkiej radości na twarzy gospodarza. Nalał on królowi i sobie wina do
szklanek, i obaj wypili za swoje zdrowie. Król zobaczył, że człowiek ten jest
naprawdę całkowicie szczęśliwy i nie trapią go żadne kłopoty. Król poczuł się
zmęczony i usnął. Kiedy rano obaj wstali, król zapytał gospodarza: "W jaki
sposób doszedłeś do tego, co masz tutaj?" "Jestem majster-klepką" -
powiedział gospodarz. "Potrafię naprawić wszystko, co jest uszkodzone lub
zepsute. Codziennie wychodzę rano do miasta i wykonuję zlecone mi przez
ludzi naprawy. Kiedy już zarobię pięć albo sześć guldenów, kupuję dla siebie
jedzenie i napitek". Kiedy król usłyszał te słowa, pomyślał sobie: "Doprowadzę
go do zguby". Król wrócił do pałacu i wydał zarządzenie, że nikt nie może
nikomu dawać niczego do naprawienia. Jeśli coś mu się zepsuje, to musi albo
naprawić to sam, albo wyrzucić i kupić nowe. Tego ranka majster-klepka jak
zwykle wyszedł z domu i zaczął rozglądać się za czymś, co mógłby naprawić.
Wkrótce dowiedział się o tym, że król wydał zarządzenie, iż nie można nikomu
dawać niczego do naprawy. Nie załamał się jednak i nie utracił zaufania do
Boga. Majster-klepka popatrzył wkoło i zobaczył pewnego bogatego człowieka
rąbiącego drewno. "Dlaczego sam rąbiesz drewno?" zapytał go. " Czy nie jest
to poniżej twojej godności?" "Próbowałem znaleźć kogoś, kto zechciałby
porąbać to drewno dla mnie, nikogo takiego jednak nie znalazłem" -
odpowiedział bogacz. "Muszę więc sam rąbać to drewno". "Pozwól, że ja
porąbię je dla ciebie" - powiedział majster-klepka. Kiedy porąbał całe drewno,
bogaty człowiek dał mu guldena. Majster-klepka uznał, że jest to całkiem
dobry sposób zarabiania pieniędzy. Przez cały dzień rąbał drewno i zarobił
sześć guldenów. Kupił sobie za nie jedzenie na wieczerzę. Król jak
poprzedniego dnia przyszedł i stanął za oknem domku majster-klepki, chciał
bowiem zobaczyć, co się z nim stało. Ujrzał, że majster-klepka je i pije, i jest
bardzo szczęśliwy. Kiedy król wszedł do środka, zobaczył, że wszystko
wygląda tak samo, jak w poprzednim dniu. Położył się i zasnął, jak
poprzedniego wieczora, a rano zapytał majster-klepkę: "Gdzie dostałeś
jedzenie na wczorajszą wieczerzę? Skąd miałeś pieniądze na to, aby je
kupić?" "Moja zwykła praca to naprawianie różnych rzeczy" - powiedział
majster-klepka. "Dzisiaj jednak król ogłosił prawo, że nie wolno nikomu dawać
niczego do naprawy. Tak więc poszedłem, narąbałem trochę drewna i dzięki
temu uzyskałem pieniądze wystarczające na moje potrzeby". Król wrócił do
pałacu i wydał zarządzenie, że nie wolno nikogo zatrudniać do rąbania
drewna. Kiedy majster-klepka dowiedział się o tym, zasmucił się, nie wiedział
bowiem, jak ma zarobić pieniądze na wieczór. Nie utracił jednak zaufania do
Boga. Przechadzał się dookoła i zobaczył człowieka czyszczącego swoją
stajnię. "Dlaczego sam czyścisz swoją stajnię ?" - zapytał. "Szukałem kogoś,
kto mógłby zrobić to za mnie" - odpowiedział właściciel stajni. "Nikogo jednak
nie znalazłem. Dlatego muszę robić to sam". "Pozwól, że ja wyczyszczę twoją
stajnię" - powiedział majster-klepka. Kiedy skończył, właściciel stajni dał mu
dwa guldeny. W tym dniu wyczyścił jeszcze dwie stajnie i zarobił w sumie
sześć guldenów. Kupił za nie jedzenie i picie na wieczerzę i wrócił do domu.
Wieczerza była dla niego jak prawdziwa uczta i był jak zawsze bardzo
szczęśliwy. Król znowu przyszedł, aby sprawdzić, co się z nim dzieje, i
zobaczył, że majster-klepka jak zawsze jest bardzo szczęśliwy. Spędził noc w
jego domu, a rano zapytał go o to, jak zdobył pieniądze na wieczerzę.
Majster-klepka opowiedział mu o tym, jak przez cały dzień czyścił stajnie. Król
wrócił do pałacu i wydał zarządzenie, że nie wolno zatrudniać nikogo do
czyszczenia stajni. Tego ranka majster-klepka wyszedł z domu i zaczął
szukać jakiejś stajni, którą mógłby oczyścić. Nikt jednak nie chciał powierzyć
mu takiej roboty. Powiedziano mu, że król wydał rozkaz, że nikogo nie wolno
zatrudniać do tego rodzaju prac. Nie mając więc innego wyjścia, udał się do
oficera, który werbował żołnierzy do królewskiej gwardii, i zaciągnął się do
niej. Postawił jednak oficerowi jeden warunek: każdego dnia będzie
otrzymywał zapłatę za służbę. Oficer przystał na to. Majster-klepka włożył
mundur i przypasał miecz. Wieczorem zdjął mundur, odebrał zapłatę, kupił
sobie jedzenie i wrócił do domu. Wieczerza była dla niego jak prawdziwa
uczta i był jak zawsze bardzo szczęśliwy. Nocą król przyszedł do niego aby
przekonać się, jak poradził sobie w tej sytuacji. Zobaczył, że u majster-klepki
wszystko było tak, jak przedtem, a on sam jest jak zwykle bardzo szczęśliwy.
Po spędzeniu u niego nocy król zapytał go, jak mu się powodzi. Majster-
klepka opowiedział mu całą historię, jak to zaciągnął się na służbę w
królewskiej gwardii. Kiedy król wrócił do pałacu, zawołał do siebie oficera i
wydał mu rozkaz, aby tego dnia nie wypłacał żołnierzom żołdu. Majster-klepka
zgłosił się niebawem na służbę, a kiedy wieczorem zdawał swoje obowiązki,
poprosił o należną mu zapłatę. "Bardzo mi przykro" - powiedział oficer - "ale
nie mogę dzisiaj zapłacić ci za służbę". Majster-klepka zaczął się z nim
spierać; przypomniał mu o umowie między nimi - o tym, że oficer obiecał
płacić mu każdego dnia za służbę. Niczego jednak nie wskórał. "Nic na to nie
poradzę" - powiedział oficer - "ale taki jest rozkaz królewski.. Król stanowczo
zakazał wypłacania żołdu w dniu dzisiejszym. Jutro zapłacę ci za dwa dni".
Majster-klepka myślał przez chwilę, jak ma postąpić w tej sytuacji - i wymyślił.
Odkręcił stalowe ostrze swojego miecza i zastąpił je ostrzem drewnianym, tak
sprytnie zrobionym, że nikt nie dotykając go nie był w stanie stwierdzić
różnicy. Potem dał stalowe ostrze w zastaw, a za otrzymane pieniądze kupił
jak co dzień jedzenie i sporządził sobie wieczerzę.. Król jak zwykle przyszedł
do niego wieczorem i stwierdził, że majster-klepka jest zupełnie szczęśliwy.
Król spędził u niego noc, a rano zapytał go, skąd miał pieniądze na wieczerzę.
Majster-klepka opowiedział mu całą historię, jak to odkręcił ostrze swojego
miecza, zastąpił je drewnianym i zastawił w lombardzie. "Nikt nic na tym nie
straci" - powiedział - " bo kiedy dziś wieczór zapłacą mi za dwa dni, wykupię
ostrze z lombardu i z powrotem przytwierdzę je do rękojeści. Król o niczym się
nie dowie". Kiedy król wrócił do pałacu, wezwał do siebie oficera i powiedział
mu tak: -"Mam tutaj zbrodniarza, który został skazany na śmierć. Wezwij
majster-klepkę, którego wczoraj przyjąłeś na służbę, i wydaj mu rozkaz, aby
uciął swoim mieczem głowę tego zbrodniarza". Oficer udał się aby
przyprowadzić majster-klepkę, zaś król przywołał wszystkich swoich oficerów i
uprzedził ich, że będą świadkami zabawnej sceny. Powiedział im, że wezwał
właśnie do siebie żołnierza, który zamienił ostrze swojego miecza na
drewniane. Kiedy majster-klepka przyszedł do króla, przyklęknął na jedno
kolano i zapytał: -"Czego Wasza Wysokość życzy sobie ode mnie?" "Chcę,
abyś ściął głowę temu oto zbrodniarzowi" - odpowiedział król. "Wasza
Wysokość. Nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka. Czy nie mógłbyś wyznaczyć
kogoś innego do tego zadania?" - powiedział majster-klepka. "Nie" -
odpowiedział król. -"Chcę, abyś właśnie ty to zrobił". "Czy jednak jest on na
pewno winien zarzucanych mu zbrodni?. Być może fałszywie go obwiniono.
Może on nie zasłużył na śmierć. Nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka. Czy
mógłbym teraz zabić kogoś, kto być może nie zasłużył na śmierć". "On
zasłużył na śmierć bez żadnych wątpliwości - powiedział król. "Sędziowie
jednomyślnie wydali wyrok, a teraz ty masz go wykonać i ściąć jego głowę".
Majster-klepka zrozumiał, że nie może dyskutować z królem na temat
słuszności wyroku. Popatrzał dokoła i powiedział: "Wszechmocny Boże! Nigdy
jeszcze nie zabiłem człowieka. Jeśli ten człowiek nie zasłużył na śmierć, to
spraw, aby ostrze mojego miecza zamieniło się w drewno". Mówiąc te słowa
wydobył miecz z pochwy i wszyscy obecni zobaczyli, że jego ostrze było
drewniane. Wszyscy wybuchli śmiechem. Król zobaczył, jaki z niego
wspaniały człowiek i pozwolił mu powrócić do domu w pokoju.
tłumaczenie - Henryk
Przypowieść o skażonym zbożu Halkowski
tłumaczenie - Henryk
Przypowieść o zaginionym klejnocie Halkowski
tłumaczenie - Henryk
Opowieść o księciu z klejnotów Halkowski
Pewnym państwem rządził ongiś król, który nie miał dzieci; martwiła go zatem
bardzo myśl, że jeśli umrze bezpotomnie, to jego królestwo wpadnie w ręce
obcych. Chodził do różnych lekarzy, ale żaden z nich nie potrafił mu pomóc.
W państwie tego króla mieszkali Żydzi. Mądrzy ludzie powiedzieli królowi, że
Żydzi są narodem wybranym i że tylko oni mogą pomóc mu w jego kłopocie.
Król wydał więc zarządzenie, że wszyscy Żydzi mają modlić się i sprawić, iż
urodzi mu się dziecko. Żył wśród Żydów ukryty cadyk - mąż sprawiedliwy. Był
prostym i biednym człowiekiem, ale odznaczał się taką prawością i
pobożnością, że Bóg wysłuchiwał wszystkich jego modlitw. Król dowiedział się
o tym cadyku i o tym, że tylko on może sprawić, że urodzi mu się dziecko.
Rozkazał więc, aby Żydzi odszukali tego cadyka i skłonili go, by się o to
modlił. Po długich poszukiwaniach Żydzi odnaleźli cadyka i poprosili go, aby
wypełnił rozkaz króla i doprowadził do spełnienia jego pragnień. Cadyk
powiedział im jednak, że nie potrafi tego zrobić. Zaprowadzili go zatem do
króla. Kiedy stanął przed obliczem króla, ten powiedział mu: "Czy wiesz, że
Żydzi znajdują się w moim ręku i mogę zrobić z nimi, co tylko zechcę? Nie
chcę niczego złego ani dla ciebie, ani dla twojego ludu. Jak na razie proszę
cię grzecznie, abyś modlił się o to, żebym miał dziecko. Dlaczego nie chcesz
wypełnić mojej prośby?" Cadyk obiecał, że będzie się modlił o to, aby królowi
urodziło się dziecko. Niedługo potem królowa poczęła i urodziła córeczkę.
Dziewczynka była bardzo piękna, a kiedy miała cztery lata, znała wszystkie
rodzaje mądrości, grała na wszystkich instrumentach i mówiła wszystkimi
językami. Z najdalszych stron świata przybywali ludzie do państwa króla, żeby
ją zobaczyć. Król był bardzo szczęśliwy; z czasem jednak coraz bardziej i
bardziej zaczęła nawiedzać go myśl, że urodzenie się córki nie rozwiązało
wcale jego problemu. Córka wyjdzie przecież kiedyś za mąż, a więc jego
królestwo wpadnie jednak prędzej czy później w ręce obcych. Zaczęło zatem
dręczyć go pragnienie, aby mieć syna. Rozkazał więc, aby Żydzi modlili się o
to, aby urodził mu się syn. Żydzi zaczęli szukać tego cadyka, którego modlitwy
sprawiły, że królowa urodziła córkę. Jednakże, jak się okazało, cadyk ten już
nie żył, więc wszelkie próby, aby go odnaleźć okazały się bezowocne. Żydzi
szukali więc dalej i w końcu odnaleźli innego ukrytego cadyka. Ten cadyk, w
przeciwieństwie do poprzedniego, nie był prostym człowiekiem, lecz mędrcem.
Żydzi powiedzieli mu, że musi modlić się o to, aby królowi urodził się syn.
Cadyk - podobnie jak jego poprzednik - powiedział, że nie potrafi tego uczynić,
więc Żydzi zaprowadzili go do króla. Król oświadczył mu dokładnie to samo,
co kiedyś powiedział poprzedniemu cadykowi. Mędrzec, który był ukrytym
cadykiem, stwierdził, że spróbuje sprawić, aby królowi urodził się syn, ale tylko
pod tym warunkiem, że król zrobi to, co on mu rozkaże. Król powiedział mu, że
gotów jest zrobić wszystko, aby tylko mieć syna; oddałby za to nawet pół
swojego królestwa. Cadyk rozkazał więc, aby przynieśli mu drogocenne
kamienie wszystkich rodzajów, jakie tylko istnieją. Każdy kamień ma bowiem
swoje fizyczne i psychiczne właściwości, które różnią je od innych kamieni.
Królowie zaś posiadają taką księgę, gdzie wymienione są wszystkie
szlachetne kamienie, a także i ich właściwości. Przyniesiono drogocenne
kamienie: rubiny, topazy, szmaragdy, granaty, szafiry, beryle, opale, agaty,
ametysty, chryzolity, onyksy, jaspisy, brylanty, turkusy - i wszystkie inne, a
mędrzec wziął je, utłukł i rozdrobnił na proszek. Następnie zmieszał ten
proszek z winem, połowę napoju dał do wypicia królowi, a drugą połowę -
królowej. Cadyk powiedział im, że urodzi im się syn, który będzie składał się
ze wszystkich drogocennych kamieni, jakie istnieją na tym świecie, i będzie
posiadał ich siłę. Następnie mędrzec wrócił do siebie do domu, a w dziewięć
miesięcy później królowa urodziła syna. Król był z tego powodu bardzo
szczęśliwy. Pomimo jednak słów cadyka zupełnie nie wyglądało, że królewicz
ma coś wspólnego z jakimikolwiek drogocennymi kamieniami. Kiedy miał on
cztery lata, był bardzo piękny i zdawał się być wyposażony we wszelkiego
rodzaju mądrość; znał wszystkie języki, jakie tylko istniały na ziemi. Z
najdalszych stron świata ludzie przybywali do państwa króla po to tylko, żeby
móc zobaczyć jego syna. Natomiast księżniczka, która miała już wówczas
osiem lat, była bardzo zazdrosna o to, że brat całkowicie ją zaćmił. Jedyną
pociechą było dla niej to, że nie spełniła się obietnica cadyka. Mędrzec
powiedział przecież, że książę będzie składał się z drogich kamieni, a
tymczasem nic nie wskazywało na to, aby naprawdę tak było. Chłopiec, acz
bardzo piękny i mądry, wyglądał jak normalna istota z krwi i kości. Księżniczka
była więc bardzo zadowolona z tego, że jej brat nie składa się z drogocennych
kamieni. Pewnego jednak dnia zdarzyło się tak, że królewicz strugał coś
nożem i skaleczył się w palec. Rana krwawiła, więc siostra przyszła, aby
zabandażować mu palec, i zauważyła wtedy, że pod skórą małego księcia
błyszczą szlachetne kamienie. Kiedy księżniczka to zobaczyła, stała się
bardzo zazdrosna o brata. Jej zazdrość była tak ogromna, że aż z tego
powodu zachorowała.. Król zmartwił się wielce chorobą córki; wezwał na swój
dwór rozlicznych lekarzy, ale żaden z nich nie był w stanie jej uzdrowić. Skoro
zatem lekarze niczego nie wskórali, król zawezwał do pałacu rozmaitych
magików i cudotwórców, ale i oni w niczym nie pomogli księżniczce. W końcu
jeden z nich wzbudził zaufanie królewny, więc powiedziała mu prawdę;
wyznała, że przyczyną jej choroby jest zazdrość o brata i zapytała go, czy jest
on w stanie coś zrobić, aby królewicz stał się trędowaty. Czarnoksiężnik
stwierdził, że mógłby to zrobić. "A co będzie" - zapytała księżniczka - "jeśli
król, mój ojciec, znajdzie innego czarownika, który uzdrowi mojego brata z
trądu?" "Jeśli ten czar po uczynieniu zostanie wrzucony do wody, to nie
będzie można go już odwrócić" - powiedział czarownik. Księżniczka zrobiła to,
co poradził jej czarownik. Postępując według jego wskazówek, rzuciła klątwę
na brata, a potem wrzuciła czar do wody. Królewicz zachorował. Trąd
podłamał mu nos; oznaki trądu pojawiły się na jego twarzy i na całym ciele.
Król był zrozpaczony; wzywał na swój dwór rozmaitych lekarzy i czarowników,
którzy próbowali uleczyć jego syna. Wszystko to było jednak na próżno.
Wszelkie usiłowania były daremne. Nikt nie potrafił uzdrowić królewicza. W
końcu król zwrócił się do Żydów i rozkazał, aby modlili się do Boga o to, aby
królewicz wyzdrowiał. Żydzi odnaleźli cadyka, którego modlitwy sprawiły, że
królowi urodził się syn, i przyprowadzili go do króla. Cadyk całymi dniami
modlił się do Boga i mówił Mu: "Kazałeś mi powiedzieć królowi, że jego syn
będzie cały składał się z drogocennych kamieni. Dlaczego nie wypełniłeś tego,
co obiecałeś. Przecież wiesz, że nie chodzi mi o mnie, ale tylko o Twoją
chwałę". Kiedy teraz stanął przed obliczem króla, to obiecał mu, że będzie się
modlił o zdrowie jego syna. Siła cadyka był znacznie większa od siły
wszystkich czarnoksiężników. Cadyk poszedł do drugiego pokoju, gdzie modlił
się o to, aby książę wyzdrowiał, jednak jego modlitwa nie przyniosła żadnego
rezultatu. Modlił się więc dalej i wtedy objawiona mu została przyczyna
choroby księcia. Kiedy cadyk powrócił do króla, powiedział mu, że chorobę
królewicza spowodowała klątwa, która została uczyniona, a potem wrzucona
do wody; jej działanie nie zostanie udaremnione tak długo, dopóki
czarnoksiężnik, który spowodował chorobę królewicza, nie zostanie sam
wrzucony do wody. Król powiedział cadykowi: "Oddam w twoje ręce
wszystkich czarnoksiężników w moim państwie, a ty każesz wrzucić ich
wszystkich do wody. Wtedy mój syn wyzdrowieje, bowiem na pewno będzie
między nimi także i ten, który rzucił na niego czar". Kiedy księżniczka o tym
usłyszała, to bardzo się przestraszyła. Pomyślała, że czarnoksiężnik, który
poradził jej, jak sprowadzić chorobę na jej brata - w perspektywie niechybnej
śmierci - nie będzie miał żadnego powodu, aby nie wyznać królowi, że to
właśnie ona rzuciła przekleństwo na królewicza. Pospieszyła więc w to
miejsce, gdzie wrzuciła zaklęcie, aby wyciągnąć je z wody. Kiedy jednak
pochyliła się, usiłując wyciągnąć klątwę z wody, wpadła do niej i utopiła się.
Kiedy dworzanie króla dowiedzieli się o tym, wpadli w wielką panikę i obawiali
się powiedzieć królowi o śmierci księżniczki. Wystąpił wtedy cadyk i
powiedział całemu ludowi, że syn króla wyzdrowiał. I rzeczywiście wrzody
trądu królewicza zagoiły się, strupy wyschły i odpadły, skóra stała się
przeźroczysta - a wtedy wszyscy zobaczyli, że syn króla posiada siłę, moc i
piękno wszystkich szlachetnych kamieni.
tłumaczenie - Henryk
Historia o koniu i pompie Halkowski
Był kiedyś człowiek, który nie chciał wierzyć w to, co wszyscy uznają za
prawdę - a więc że z Królestwa Zła przybywają na ziemię chochliki, małe
demony, które wodzą ludzi na manowce. Pewnej nocy taki chochlik przybył do
niego do domu i poprosił go, by wyszedł z nim na ulicę. Kiedy wyszli, chochlik
pokazał mu pięknego konia i zapytał, czy nie chciałby go kupić. Człowiek
stwierdził, że jest to naprawdę bardzo piękne zwierzę, powiedział więc:
"Chętnie kupię tego konia. Ile chcesz za niego?" "Cztery ruble" - powiedział
chochlik. Człowiek uznał, że koń jest wart co najmniej osiem rubli. Kupił konia
za cztery ruble i uznał, że zrobił bardzo dobry interes. Na drugi dzień człowiek
zaprowadził konia na targ. Ludzie zaczęli gromadzić się wokół niego,
proponując mu bardzo dobrą zapłatę za konia, gdyż ten był naprawdę
wspaniałym zwierzęciem. Jednak człowiek pomyślał: "Skoro proponują mi za
konia tak dużo pieniędzy, to na pewno wart on jest jeszcze dwa razy więcej".
Nie zdecydował się więc na sprzedaż i postanowił szukać kogoś, kto zapłaci
mu za konia jeszcze lepiej. Człowiek wędrował z koniem od targu do targu - i
wciąż oferowano mu za niego coraz to wyższą cenę. Jednak człowiek za
każdym razem myślał sobie: "A może koń wart jest dwa razy więcej" i nigdy
nie mógł zdecydować się na zawarcie transakcji. W końcu doszedł do
wniosku, że nikt poza królem nie jest w stanie zapłacić za konia kwotę
odpowiadającą jego wartości. Udał się więc z koniem do pałacu króla. Królowi
koń bardzo się spodobał i zaoferował za niego bardzo dużą sumę pieniędzy;
jednak człowiek pomyślał sobie: "A może koń wart jest więcej, niż kwota
proponowana przez króla" i nie zdecydował się na sprzedaż konia. Kiedy
wyszedł z królewskiego pałacu, to po drodze do domu zatrzymał się przy
studni, aby napoić konia. Przy studni była pompa - i koń wskoczył nagle do tej
pompy i zniknął. Człowiek zaczął wrzeszczeć tak głośno, jak tylko mógł, a
kiedy miejscowi ludzie przybiegli i zaczęli pytać go, co się stało, powiedział im,
że w tej pompie znajduje się koń. Wszyscy uznali go za wariata, wyśmiali go i
pobili - bo przecież otwór pompy był tak mały, że żaden koń, choćby nawet
najmniejszy, nie mógłby do niego wskoczyć. Kiedy już sobie poszli, pobity
człowiek miał zamiar odejść od pompy, a wtedy koń wysunął głowę z otworu
pompy. Człowiek zaczął wrzeszczeć: "On tam jest! On tam jest!" - a ludzie
znowu przybiegli i jeszcze raz pobili go, uważając go za zakłócającego spokój
szaleńca. I tak za każdym razem, kiedy człowiek zamierzał odejść od pompy,
koń wysuwał głowę z otworu pompy, człowiek zaczynał wrzeszczeć, a ludzie
przybywali i bili go.
tłumaczenie - Henryk
Przypowieść o Kapcin Paszy Halkowski
Pewnym państwem rządził król, który przez wiele lat nie mógł doczekać się
następcy tronu.
Kiedy wreszcie urodził mu się syn, robił wszystko, co tylko możliwe, aby
młodemu księciu niczego nie brakowało i aby dobrze przygotować go do roli
przyszłego władcy kraju. Kiedyś król wydał w swoim zamku wspaniałą ucztę.
Zaproszeni goście jedli ze złotych półmisków najwykwintniejsze potrawy,
świeciły się setki świec, orkiestra grała piękne melodie. Nagle królewicz -
siedzący obok swego ojca na honorowym miejscu, rozebrał się do naga,
wszedł pod stół i zaczął dziobać okruszki i kości, a także nogi ucztujących.
Zdziwiony monarcha schylił się pod stół i spytał "Co robisz, królewiczu?" Ten
odpowiedział: "Nie jestem królewiczem, ale indykiem"; po czym zagulgotał tak
głośno, że wszyscy goście uciekli z sali, zatykając uszy. Król był w rozpaczy.
Jego ukochany syn, w którym pokładał wszystkie swoje nadzieje na
przyszłość, oszalał i zachowywał się jak nierozumny ptak. Kazał więc ogłosić,
że ten, kto uzdrowi królewicza, uzyska olbrzymią nagrodę. Wkrótce do zamku
zaczęli ze wszystkich stron świata przybywać najsławniejsi i najlepsi lekarze,
magicy i cudotwórcy. Wszelkie jednak ich wysiłki okazały się daremne. Książę
wciąż siedział nagi pod stołem, gulgotał jak indyk i żywił się odpadkami. Król -
widząc, jak całkowicie bezsilna jest cała jego władza, potęga i bogactwo -
stracił wszelką nadzieję. Opustoszał królewski zamek. Nie urządzano już
zabaw, uczt i turniejów, nie zapraszano gości; było tu cicho i smutno. Wtedy
właśnie zgłosił się do króla pewien przybyły z dalekich stron mędrzec,
utrzymując, że potrafi uzdrowić księcia. Mędrzec wyglądał szaro i niepozornie,
jego ubranie i buty był znoszone - żadnego porównania ze sławnymi
lekarzami, magikami i cudotwórcami, którym nie udało się uleczyć księcia.
Zrezygnowany król - nie wierzący już w możliwość odmiany smutnego losu -
zgodził się na jeszcze jedną próbę. Jako warunek podjęcia się trudnego
zadania mędrzec zażądał aby wykonywano wszystkie jego polecenia, nawet
jeśli jego postępowanie będzie wydawać się dziwne. Uzyskawszy zgodę króla,
mędrzec zdjął ubranie i wszedł pod stół głośno gulgocząc. Zdziwiony książę
spytał: "Kim jesteś i co tu robisz?" "A kim ty jesteś" - spytał mędrzec. "Czyż nie
widzisz" - rzekł królewicz - "że jestem indykiem ?". "To bardzo dziwne" - odparł
mędrzec. "Dlaczego dziwne?" - spytał książę. "Tak się bowiem akurat składa,
że ja też jestem indykiem" - powiedział mędrzec. Ucieszył się królewicz, gdyż
samotność zaczęła mu już nieco doskwierać. Odtąd obaj czołgali się po
dywanie pod stołem i dziobali okruszki. Zaprzyjaźnili się ze sobą i przyrzekli
sobie nawzajem nigdy się nie rozstawać. Któregoś dnia mędrzec rozkazał,
aby przyniesiono mu dwie koszule, po czym ubrał jedną z nich. "Cóż robisz?" -
spytał królewicz. "A czy ty myślisz, że indyki nie mogą nosić takich koszul, jak
ludzie?" - rzekł mędrzec. "Ubrałem koszulę, lecz wcale nie przestałem
skutkiem tego być indykiem". "Masz rację" - powiedział królewicz i ubrał drugą
koszulę. Następnego dnia mędrzec rozkazał aby przyniesiono dwie pary
spodni, po czym ubrał jedną z nich. "Cóż robisz?" - spytał królewicz. "A czy ty
myślisz, że indyki nie mogą nosić takich spodni, jak ludzie?" - rzekł mędrzec.
"Ubrałem spodnie, lecz wcale nie przestałem skutkiem tego być indykiem".
"Masz rację" - rzekł książę i ubrał drugą parę spodni. Teraz i książę, i mędrzec
byli ubrani tak, jak wszyscy inni mieszkańcy zamku; wciąż jednak czołgali się
pod stołem i żywili się okruszkami. Po kilku dniach mędrzec rozkazał aby
przyniesiono dwa półmiski pełne mięsa, ziemniaków, jarzyn, owoców i
słodkich ciastek, po czym zaczął spożywać potrawy z jednego z półmisków.
"Cóż robisz?" - spytał królewicz. "A czy ty mylisz, że indyki nie mogą
spożywać takich potraw, jakie spożywają ludzie?" - rzekł mędrzec.
"Spożywam potrawy z półmiska, lecz wcale nie przestałem skutkiem tego być
indykiem". "Masz rację" - rzekł książę i zaczął jeść jedzenie z drugiego
półmiska. Chociaż więc siedzieli pod stołem, spożywali jednak te same
potrawy, co wszyscy inni na królewskim dworze W kilka dni później mędrzec
podniósł się spod stołu i usiadł na krześle przy stole. "Cóż robisz?" - spytał
królewicz. "Czy już nie chcesz być indykiem? Czy wolisz być człowiekiem?" A
na to mędrzec rzekł: "Czy mylisz, że zachowując się jak człowiek przestaję
być indykiem? Mogę ubierać się jak człowiek, jeść jak człowiek i zachowywać
się jak człowiek - skoro jednak wiem, że jestem indykiem, to nie przestaję być
indykiem". Książę został wyleczony i od tego czasu zachowywał się jak
normalny człowiek. A ci, co mają uszy zdolne do słuchania, niech słuchają
tych opowieści.
Możemy zrozumieć zwykłe znaczenie tego jak midrasz komentuje werset "I to
są imiona synów Jisraela, przybywających do Egiptu z Jaakowem". Słowo
"przybywających" jest w czasie teraźniejszym, co można rozumieć tak, że
przybywanie do Egiptu zajęło Żydom dużo czasu. Pokazuje to, że przez cały
czas, gdy Josef żył, Żydzi nie doświadczali okrucieństwa Egiptu, ale kiedy
Josef umarł, odczuli oni otchłań wygnania. Dlatego jest napisane
"przybywających do Egiptu", jak gdyby weszli tego właśnie dnia.
Autor Tanji, Rabi Sznuer Zalman z Ladów, nazywany też Alter Rebe, w swoim
dziele Tora Or daje podobne wyjaśnienie. W parszy Szemot powtórzona jest
informacja o zejściu do Egiptu, chociaż było to już wspomniane poprzednio, w
parszy Wajigasz, ponieważ "przybywanie" do Egiptu w tej parszy jest
"schodzeniem" w znaczeniu duchowym i jest dużo poważniejsze niż
przybycie, o którym mowa w parszy Wajigasz. W takim sensie można
postrzegać to jako dwie fazy schodzenia do Egiptu.
1. Zejście do Egiptu, które miało miejsce po śmierci Josefa nie było podobne do
pierwszego zejścia. To drugie nie może być postrzegane jako kontynuacja
pierwszego - jest o w pewien sposób oddzielne wydarzenie.
2. Długi czas, jaki minął pomiędzy pierwszym a drugim zejściem do Egiptu jest
porównywalny do okresu pomiędzy wyzwoleniem z Egiptu, a ostatecznym
wyzwoleniem, które ma nadejść. (Jak wspomnieliśmy dwa zejścia są
porównywalne do dwóch wyzwoleń.)
Tomek Żółtko
"Z Bogiem chadzał Noe". Noe był oddany Bogu tak bardzo, iż każdy jego krok
wydawał się kierowany przez Boga, tak jakby naprzeciw niego stał Bóg i sam
stawiał jego stopy na właściwym miejscu i prowadził go jak ojciec, który uczy
chodzić małego synka. Dlatego gdy Bóg oddalił się odeń, Noe wiedział: "Jest tak,
bym uczył się chodzić".
Reb Izrael ben Elizer (Beszt)
Przemko Waliszewski