You are on page 1of 83

TALMUD

Przedmowa
Całe żydostwo na świecie stanowi jedną ścisłą spójnię, przeciwstawiającą się wszystkim
narodom i wszystkim wyznaniom. Owa spójnia, czy też „sprzysiężenie żydowskie”, jak
niekiedy lubiano ją nazywać, wywoływała i wywołuje bardzo żywe zagadnienie. W różnych
czasach zadawano sobie pytania, dlaczego żydzi, pomimo rozproszenia na świecie, nie stracili
solidarności narodowej, wyznania oraz nieprzyjaznego nastroju wobec wszystkich nie
wyznających religii żydowskiej? Po większej części odpowiedzi brzmią jednakowo.
Powszechny głos, oparty na wielowiekowej obserwacji żydostwa, wskazuje na Talmud jako
na źródło etnicznej spójni, zarówno jak i specyficznych cech charakteru żydowskiego.
Talmud jest wielką księgą żydowskiego wychowania, jest pokarmem duchowym, z
którego korzysta całe żydostwo od czasów swego rozproszenia. Skoro jednak ta księga nie
straciła swej wartości i znaczenia, musi posiadać w pojęciu żydostwa jakąś niezwykłą wagę i
niespożytą moc podtrzymywania nigdy nie gasnących dążności. Musi ona w duszach
wyznawców niecić ognisko przesądów, wiodących prostą drogą do fanatyzmu, nienawiści,
która jest tak silną, że ani prześladowania ani światło kultury i chrześcijańskiej cywilizacji
zgładzić jej nie może.
W związku z tymi właściwościami Talmudu jedni będą go wychwalali a inni ganili. Całe
żydostwo uważa Talmud za księgę udzieloną przez Opatrzność, w celu okazania, jak
wyjątkowym przywiązaniem darzy Bóg żydów. I Biblia jest księgą świętą, ale Talmud jest
czymś wyższym, czymś bardziej, jeżeli tak rzec można, nadprzyrodzonym. Chrześcijanie
posiadają Biblię i uważają ją za natchnioną. Musi tedy żydostwo mieć coś więcej, coś
zawierającego objawienie Boże w formie daleko pełniejszej i donioślejszej, aniżeli Biblia.
Taką właśnie rolę ma spełniać Talmud.
Autorzy żydowscy wszystkich odcieni nie umieją w słowach wyrazić zachwytu nad tą
księgą. Porównują ją niekiedy z Pismem św., ale przypisują Talmudowi daleko szerszy zakres
i większe znaczenie. Gdyby nie było Talmudu, Biblia nie mogłaby zastąpić jego roli.
Żydostwo nie posiadałoby źródła zasilającego jego wiarę, podtrzymującego nadzieję i
kierującego dążeniami „wybranego narodu”, nie rozstającego się nigdy z przekonaniami, że
on tylko jeden, jedyny, został powołany do głoszenia mesjanizmu wśród narodów świata.
Pisarz żydowski, Emanuel Deutsch („Co to jest Talmud”, polski przekład I. Kramstücka,
Wyd. 2, Warszawa 1905, s. 25) mówi, że „Talmud jest czymś więcej niż zbiorem praw, jest to
mikrokosmos obejmujący, tak jak Biblia, niebo i ziemię. I zdaje się, iż cała proza i cała
poezja, cała nauka, cała wiara i wszelka filozofia świata starożytnego... w nim się
ześrodkowała”. Niepodobieństwem tu wyliczać wszystkich pochwał, jakimi żydzi obdarzają
Talmud; z tego, co piszą, wynika jasno, że gdyby nie Talmud, nie byliby tym, czym są, nie
zajęliby tego stanowiska, jakie dzisiaj w świecie posiadają.
Całkiem inne spotykamy zdania o Talmudzie, gdy zwrócimy uwagę na obóz
pozażydowski. Jeżeli natrafimy na opinie nie potępiające wprost Talmudu, albo też względem
niego obojętne, będą one z pewnością pochodzić od ludzi, którzy nie mieli możliwości
wgłębienia się w naukę talmudową. Ci zaś wszyscy, co znali Talmud, czytając go w
oryginale, wygłaszają bardzo ujemne sądy o religijnej księdze żydowskiej. Z moralności
Talmudu wypływają te wszystkie przywary duszy żydowskiej, które nie pozwalają jej na
wytworzenie harmonii z wyznawcami innych religii.
Jeszcze w średniowieczu, gdy w kołach chrześcijańskich była bardzo słabo rozwinięta
znajomość języków semickich, a zwłaszcza hebrajskiego i aramejskiego, żydzi tłumaczyli, że
chrześcijanie, nie znając języka Talmudu, nie rozumieją jego pouczeń, a zarazem niesłusznie
potępiają to, czego nie znają. Braki te usunięto. Papież Klemens V w r. 1307 zaleca, aby na
wszechnicach katolickich założyć katedry języków semickich. Myśl ta została wcielona w
czyn po koncylium w Viennes we Francji, odbytym w r. 1311. W uniwersytetach w Paryżu, w
Salamance, w Bolonii i Oksfordzie zostały erygowane katedry semickie.
Znajomość języków semickich nie wywołała zmiany w poglądach na wartość i znaczenie
Talmudu. Uczeni wskazywali na wyjątkowe wyodrębnienie (ekskluzywizm), jakie ta księga
zajmuje w stosunku do wszystkich nie żydów. Znajdywano w niej źródło wiecznego
fanatyzmu i żydowskiej obłudy w stosunku do chrześcijan. Niezdrowy wreszcie sposób
wykładu różnych objaśnień i pouczeń rabinicznych, zawartych w Talmudzie, okrytych szatą
tajemniczości, owianych nimbem mistycyzmu, mógł otwierać na oścież drogę wszelkim
nadużyciom. Te okoliczności zmuszały niejednokrotnie panujących do wydawania
rozporządzeń w celu niszczenia Talmudu.
W drugiej połowie XVI wieku sześć razy ogłaszano dekrety nakazujące masowe palenie
ksiąg talmudycznych. Zniszczono tych ksiąg bardzo wiele w różnych miastach niemieckich,
zwłaszcza w latach 1553, 1555, 1559 i 1566.
Bywały niejednokrotnie wypadki, że sami żydzi, poznawszy światło nauki Chrystusowej i
nie odnoszący się bynajmniej nieprzyjacielsko względem swoich dawnych współwyznawców,
uświadamiali władze chrześcijańskie o szkodliwości Talmudu i wtajemniczali w sekretny
wykład rabinów, mający na względzie różne orzeczenia autorów talmudowych. Do takich
należał przede wszystkim Pfefferkorn w pierwszej połowie XVI wieku w Kolonii. Autorzy
żydowscy do dnia dzisiejszego nie mogą tego zapomnieć Pfefferkornowi i nie szczędzą mu
barw najczarniejszych.
Ruchy wolnościowe, które szły wraz z rozwojem protestantyzmu, osłabiły walkę z
Talmudem. Zaczęto Talmud drukować, przerabiać i ustalać tekst, który by obowiązywał całe
żydostwo.
Ponieważ i w czasach dzisiejszych księga ta nie przestaje zajmować szerokiego ogółu
chrześcijańskiego społeczeństwa, a zwłaszcza u nas, gdzie kwestia żydowska w dobie
powojennej staje się szczególnie żywotną, uważam za stosowne podać o Talmudzie choćby
elementarne wiadomości w świetle obiektywnym, aby czytelnik miał sposobność
obznajomienia się z różnymi określeniami, jak: Talmud, Miszna, Gemara itd. W końcu
zwrócimy uwagę na znaczenie Talmudu w życiu żydowskim, zarówno jak i na cel, jaki
wytknęli sobie twórcy tej księgi.
Nie czuję potrzeby tłumaczenia się przed czytelnikiem, gdyż sam to najlepiej sprawdzi, że
pisząc to dziełko, daleki byłem od jakiejkolwiek stronniczości czy niechęci. O ile
jakiekolwiek sprawy, związane z życiem żydowskim, nie są tak oświetlane, jak myślą żydzi,
ale podane są bezstronnie, tj. w świetle prawdy, autor narażony jest na bezustanne zarzuty ze
strony żydów. Nie wątpię, że i moją skromną pracę takie same czekają losy. Nie mogę się
jednak tym zrażać, bo pragnę służyć prawdzie i oświecić polskiego czytelnika w rzeczach,
które przez wzgląd na zagadnienia żydowskie w Odrodzonej Polsce nie mogą być dla nikogo
obojętne.
Lublin, w dniu św. Hieronima 1924 r.

Talmud
Dwa wielkie źródła tradycji żydowskiej dotrwały do naszych czasów: Pismo
Święte Starego Testamentu, obejmujące 24 kanoniczne księgi biblijne, oraz o wiele
obszerniejszy, bo liczący 63 traktaty, Talmud.

Wokół Talmudu narosło przez wieki wiele nieporozumień, fałszywych ocen i


kłamstw. Były okresy gdy skazywano go na spalenie, a sobór trydencki zakazał
publikowania Talmudu pod jego własnym tytułem. Ale były też okresy, w których
swobodnie rozwijała się tradycja żydowska i kiedy bez większych przeszkód
drukowano to ogromne dzieło.

Czym jest Talmud ?

Aby na to pytanie odpowiedzieć, należy cofnąć się o 2500 lat na ówczesny Bliski
Wschód, do Izraela i Babilonii - dwóch państw, które prowadziły ze sobą wojnę.
Po wieloletnich zmaganiach Nabuchodonozor podbił Izrael, podpalił Świątynię
Jerozolimską i uprowadził Żydów w niewolę. Pozbawieni tego centrum religii,
jakim była Świątynia, zaczęli skupiać się na badaniu i komentowaniu Biblii.
Analiza tekstu, rozważania polegające na głębokim wnikaniu w treść Pisma
Świętego doprowadziły do pierwszej próby kodyfikacji
prawa ustnego, czyli tradycji związanej z Biblią. Żydzi,
powróciwszy do Izraela, za zgodą króla Cyrusa,
odbudowali Świątynię - jeszcze potężniejszą, niż była
przed niewolą babilońską. Niestety, po niespełna 500
latach historia się powtórzyła. Tym razem Jerozolimę
spustoszyli Rzymianie. Świątynia ze względu na
potężne mury pełniła funkcję twierdzy, w której
schronili się mieszkańcy miasta oraz walczący o
niepodległość powstańcy żydowscy. Rzymianie zdali
sobie sprawę, że aby zdławić powstanie narodowe w
Galilei, muszą najpierw unicestwić centrum oporu -
Jerozolimę. Rozpoczęli więc oblężenie, licząc na to, że
głodujące miasto prędzej czy później się podda. Rzeczywiście, po pewnym czasie
zwłoki zmarłych z głodu zaczęły zalegać ulice. Rzymianie w obawie przed
wybuchem epidemii pozwolili wywozić zmarłych z miasta i grzebać ich. Podobno
na jednym z wozów wśród trupów został ukryty i bezpiecznie wywieziony z
płonącego miasta wieki mędrzec i nauczyciel Jochanan ben Zakkai. Ocaliwszy
życie, w miasteczku Jawne otworzył on szkołę, w której komentowano Biblię i
kodyfikowano prawo ustne.

Po upadku Jerozolimy Żydzi zostali powtórnie pozbawieni zostali przewodnictwa


kapłanów, możliwości składania rytualnych ofiar, a przede wszystkim utracili
symbol jedności narodu, jakim od wieków była Świątynia. Rozproszeni po całym
ówczesnym świecie musieli znaleźć jakieś spoiwo, wspólny element pomocny im
w zachowaniu tożsamości. Tym wyróżnikiem odrębności stała się monoteistyczna
religia, wiara w jedynego, bezpostaciowego i bezcielesnego Boga, który ofiarował
Mojżeszowi na górze Synaj Torę. (Tora , hebr. "prawo") jest zarówno symbolem
przymierza zawartego między Bogiem a człowiekiem, jak też wykładnią praw i
zasad etyki. Wychodząc z takiego założenia, można w Biblii szukać odpowiedzi na
pytanie: Jak żyć, aby swym życiem podkreślić wierność Najwyższemu?

Tej odpowiedzi poszukiwały pokolenia najwybitniejszych rabinów i ich uczniów.


W efekcie pracy nad komentowaniem i wyjaśnieniem tekstu Biblii na początku III
wieku zredagowano i skodyfikowano tradycję ustną - Misznę (hebr. "powtarzanie,
nauka").

Miszna dzieli się na 6 części (porządków):

 Zaraim (nasiona - prawodawstwo związane z rolnictwem.


 Moed (święto) - przepisy rytualne dotyczące szabatu i innych świąt.
 Naszim (kobiety) - prawo rodzinne i małżeńskie.
 Nezkin (szkody) - prawo cywilne i karne.
 Kodaszim (świętości) - o rytuale świątynnym, składaniu ofiar,
zachowaniu koszeru.
 Tocharot (czystość) - o zachowaniu rytualnej czystości.

Poszczególne porządki zawierają kilka lub


kilkanaście obszernych traktatów, z których każdy
porusza odrębny temat. W sumie jest ich aż 63. Z
czasem jednak należało uzupełniać komentarzami i
dalszymi analizami tekst Miszny. Tak powstała Gemara
(hebr. Gamar - "zamknięcie", "zakończenie") pisma w
języku aramejskim, stanowiąca zakończenie
wielowiekowej pracy nad komentowaniem Biblii.
Gemara powstawała w dwóch największych ośrodkach
teologicznych: Palestynie i Babilonii. Praca nad nią
trwała przez stulecia. Dopiero całość: Misznę i komentującą ją Gemarę nazywa
się Talmudem. Jest to potężne dzieło nie tylko ze względu na formę (cała edycja
obejmuje blisko 70 tomów), ale przede wszystkim z uwagi na zgromadzony w nim
materiał. Ma on bowiem postać ogromnych kodeksów prawnych poruszających
wszystkie możliwe aspekty życia człowieka, regulujących wszelkie problemy. W
Talmudzie można odnaleźć przepisy podatkowe, prawo rodzinne, karne cywilne, a
także zasady higieniczne, podstawy medycyny, zasady dobrego wychowania,
stosunku do zwierząt i wiele, wiele innych dziedzin wiedzy. Nic dziwnego, że
nazwa "Talmud" wywodzi się od słowa lamad - "uczyć", gdyż dzieło to stanowi
kompendium ówczesnej wiedzy o świecie, a także o człowieku, jego potrzebach,
charakterze i godności. Dodać należy, że tekst Talmudu ma bardzo
charakterystyczną formę - są to przytaczane dialogi między rabinami
poruszającymi w rozmowie dany temat. Bardzo często kolejny akapit rozpoczyna
się od sformułowania: " Jak rzekł rabbi Jehoszua w odpowiedzi rabbiemu
Szymonowi....", co nadaje tekstowi charakter dyskusji, w trakcie której klaruje się
rozwiązanie danego problemu. Dzięki temu Talmud pozostaje dziełem otwartym,
wręcz zaprasza do dyskusji, w której uaktualniłby się niektóre przepisy. To dzięki
tej wolnej, dyskursywnej formie, jako przyjęto w czasie kodyfikowania Miszny i
Gemary, judaizm stał się religią, w której funkcjonuje tylko jeden dogmat religijny:
słuchaj Izraelu, Bóg twój jest Bogiem jedynym! Cała tradycja religijna powstała i
ugruntowała się w toku dysput rabinackich, przypowieści i przytaczanych legend.
Ale i te dyskusje prowadzono według ścisłych reguł:
Diaspora - rozproszenie - skupiska żydowskie poza Izraelem.

Hagada - opowieść interpretująca i wyjaśniająca tekst Biblii, ma


charakter legendy, baśni lub anegdoty.

Halacha - przepisy prawne regulujące wszelkie postępowanie.

Midrasz - baśniowy komentarz do ksiąg bblijnych.

1. Przechodzenie z łatwiejszego do trudniejszego.


2. Przechodzenie od mniejszego do większego.
3. Przechodzenie od podobnego do podobnego.
4. Przechodzenie od jednego zwrotu Pisma do drugiego zwrotu.
5. Przechodzenie od zasad ogólnych do szczególnych.
6. Przechodzenie od zasad szczególnych do ogólnych.
7. Wyjaśnienie w zależności od kontekstu.

Przyjęcie tej metody dyskusji nie tylko dyscyplinowało rozmowę, ale przede
wszystkim uczyło szacunku dla rozmówcy i nakazywało znalezienie kolejnego,
równie błyskotliwego argumentu dla poparcia lub odrzucenia danej tezy.
Wszyscy którzy studiowali Talmud, przejmowali tę metodę rozumowania -
logiczna, połączoną z umiejętnością dogłębnej analizy i zrozumieniem wszelkich
przenośni. A dodać należy, że naukę Talmudu rozpoczynali chłopcy już w wieku
10 lat, w okresie gdy umysł jest najchłonniejszy i zdolny do abstrakcyjnego
mylenia. Nic więc dziwnego, że wielu Żydów zna na pamięć obszerne fragmenty
Talmudu, a ambicją każdego talmudysty stało się napisanie komentarza
polemizującego z którymś z wielkich rabinów.
Czym więc jest Talmud? Wielkim kodeksem prawnym? A może traktatem
etycznym? Spisem przypowieści? Na te pytania trzeba odpowiedzieć twierdząco.
Jednakże Talmud to przede wszystkim dzieło, dzięki któremu Żydzi zachowali
swoją religię, odrębność, nie przepadli wśród narodów, z którymi przyszło im żyć
na wygnaniu i że istnieją, w odróżnieniu od Asyryjczyków, Hetytów i innych
ludów znanych już tylko z podręczników archeologii. To właśnie jest zasługą
twórców Talmudu i wszystkich tych, którzy przestrzegali zawartych w nim praw.
Pardes Lauder

prezentuje:

pierwsze współczesne żydowskie tłumaczenie pierwszej księgi


TORY (wraz z komentarzami)

Zamówienia - sforim@pardes.pl
zobacz także inne nasze publikacje !!!

TORA - Bereszit

Dlaczego konieczne było powstanie żydowskiego przekładu Tory ?

Księga BERESZIT,

pierwsza księga Tory


(w wąskim sensie tego słowa: Pięcioksięgu Mojżesza - po hebrajsku:
Chumasz), wydana przez działające w Krakowie Stowarzyszenie Pardes
Lauder przy współudziale Fundacji Ronalda S. Laudera,
jest pierwszym współczesnym żydowskim tłumaczeniem księgi Genesis.
Tę Księgę Ksiąg, duchowy fundament kultury żydowskiej i chrześcijańskiej,
otwiera nam ono na nowo i po nowemu - nawet w sensie czysto
zewnętrznym, gdy otwieramy ją i czytamy od prawej strony do lewej,
zgodnie z układem tekstu hebrajskiego.
Tekst oryginalny i przekład biegną równolegle i oba zaopatrzone zostały w
komentarze: tekst hebrajski w klasyczny, obligatoryjny, towarzyszący
wszystkim wydaniom Bereszit (oraz innych części Tory i Talmudu)
komentarz Rasziego, XI-wiecznego uczonego żyjącego we Francji i
Niemczech, tekst polski, prócz wyciągu z Rasziego, uzupełniają komentarze
innych rabinów, mędrców i uczonych - od starożytności po współczesność.

Już pierwszy kontakt z książką pozwala nam dostrzec te dwie podstawowe


cechy, odróżniające ją od wszystkich innych wydań polskojęzycznych Biblii,
dwa znaki żydowskiej tradycji - kierunek lektury i bogactwo komentarza.
Zagłębienie się w tekst przyniesie jednak dużo więcej rewelacji, i to
zwłaszcza tym, którym wydaje się, że Księgę znają na pamięć.

Autorzy przekładu - rabin Sacha Pecaric z Fundacji Ronalda S. Laudera i


znakomita hebraistka Ewa Gordon, posługują się w swej pracy
współczesną, niearchaizowaną polszczyzną, pragnąc, by zaprezentowany
przez nich tekst był klarowny i komunikatywny, starają się jednocześnie nie
zagubić pewnych charakterystycznych cech stylu literatur Wschodu. Dzięki
użyciu takiego języka przekazują jednak przede wszystkim ideę Tory jako
księgi wiecznej, a to znaczy - współczesnej każdemu pokoleniu Jej
czytelników.

Takie założenie ogólne musiało być weryfikowane na poziomie


szczegółowym, na poziomie każdego pojedynczego słowa. Rozstrzygnięcia
tłumaczy poprowadzą czytelników po kolejnych stopniach zdziwienia i
fascynacji. Są tu miejsca, których sens okazuje się zupełnie przeciwstawny
temu, jaki przekazała tradycja dotychczasowych polskich przekładów, są
fragmenty, dotąd niejasne, przełożone w sposób zadziwiająco prosty i takie,
uznawane za oczywiste, które w nowym tłumaczeniu i w zestawieniu z
komentarzem uzyskały nieoczekiwaną głębię znaczenia.

Najważniejszym i najbardziej nowatorskim sensem tego tłumaczenia nie jest


fakt, że uczy nas ono lepszego, prostszego czy też odwrotnie - bardziej
złożonego znaczenia słów, lecz że przekazuje nam zupełnie nową ideę
Biblii-Tory, żydowskiego myślenia i żydowskiej tradycji, nową wizję świata.
Tora to nie książka ani nawet nie Księga, to jedno z fundamentalnych pojęć
judaizmu. Tora Pisana (Biblia hebrajska - Tanach) i Tora Ustna (Talmud i
tradycja rabiniczna) stanowią jedność - i choć z Boskiej perspektywy
poprzedzały świat, więcej, są jego planem i budulcem, ludzki ogląd
postrzega je w czasie. Tak więc z ludzkiej perspektywy Tora Ustna ma swą
historię, komentarz rozwija się, co jednak nie znaczy modyfikuje - lecz
raczej odsłania, tak jak rozwijający się zwój księgi. Bardzo ważne jest więc,
by zrozumieć, że uwagi dołączone do tekstu głównego w żadnym razie nie
są przypisami, lecz słowami (kwestiami) dialogu.

Te słowa przenoszą nas w różne miejsca i klimaty - do X-wiecznej


żydowskiej akademii w Babilonii z Saadią Gaonem, do XII-wiecznej
Wormacji i jej maleńkiej synagogi z Raszim, do XIX-wiecznego
prowincjonalnego Kocka z tamtejszym cadykiem Menachemem Mendlem,
do Wilna, do Nowego Jorku. Komentarz nie rozwija się jednak jak linia
czasu, lecz rozrasta jak gałęzie drzewa. Wybór komentarzy, którego
dokonali tłumacze, ma pokazać pewien specyficznie żydowski model relacji
z tekstem i sposób jego analizowania - zwany pardes. "Pardes" znaczy
"sad", ogród drzew owocowych, raj, słowo to odczytywane jest także jako
złożenie początkowych liter czterech innych słów, nazywających cztery
poziomy interpretacji tekstu: pszat - znaczenie zwykłe, dosłowne, remez -
znaczenie aluzyjne, drasz - znaczenie talmudyczne, midraszowe, sod -
znaczenie mistyczne, ukryte. Napotkamy pośród uwag także wiele analiz
gematrycznych, opartych na liczbowym znaczeniu liter alfabetu
hebrajskiego. Widzimy, jak od jednego słowa lub frazy, niby od drzwi w
murze tekstu, myśl zstępuje (lub wspina się) ku głębi (lub wyżynie) sensu.

Czy Bóg Genesis, Księgi Rodzaju i Bóg Bereszit to jeden i ten sam Jedyny?
Koncepcja Boga, jaką można odczytać w dialogu tekstu i komentarza jest
jak najdalsza od stereotypowej, ale mocno zakorzenionej w potocznej
polskiej świadomości wizji starotestamentowego Boga Prawa i Sądu
przeciwstawianego nowotestamentowemu Bogu Miłosierdzia. Nowe,
żydowskie tłumaczenie Tory z natury rzeczy nie jest obciążone żadną taką
dodatkową misją. Dzieje patriarchów, ich żon i dzieci dają się czytać jak
dzieje ufności ludzkiej i Bożego oddania, w którym aspekt Sprawiedliwości i
Miłosierdzia wzajemnie się uzupełniają. Natura ludzka jest jednak skażona
a Bóg to Tajemnica, Ktoś całkowicie i fundamentalnie Inny, dlatego dzieje te
nie przestają być dramatyczne. Jednak perspektywa Tory czyni je pełnymi
sensu w każdym najdrobniejszym przejawie, a dzięki komentarzom
nacechowanym uwagą i odwagą porozrywane wątki opowieści łączą się.

Przy całej swej wyjątkowości i nowości krakowska księga Bereszit, pierwsze


współczesne żydowskie tłumaczenie pierwszej księgi Tory, nie chce być i
nie jest dla polskiego czytelnika ostateczną wersją Genesis, punktem
dojścia - lecz punktem wyjścia, pierwszym wglądem w rzeczywistość myśli
żydowskiej, prześwitem całego świata znaczeń. "Bereszit" znaczy - "Na
początku"… Pokazuje, że tekst święty nie jest w swej świętości zamknięty.
Pokazuje harmonię między szacunkiem dla tradycji a nowatorską odwagą
myśli, i to, że ta myśl nie boi się nawet sprzeczności.

Stworzenie świata było aktem wolicjonalno-lingwistycznym. Chociaż ludzkie


słowo nie ma mocy tworzenia, pozostała mu moc nazywania a wybór słowa
jest wciąż wyborem fundamentalnym. Tłumacz wybiera pomiędzy
znaczeniami i odcieniami znaczeń. Czytelnik wybiera także. Tora jest
wieczna a komentarz - nieskończony.
Pardes Lauder

prezentuje:

wystąpienie prof. Czesława Miłosza w Centrum Kultury


Żydowskiej w Krakowie w dn. 27 listopada 2001 na otwartej
dyskujsji poświęconej pierwszemu powojennemu żydowskiemu
tłumaczeniu pierwszej księgi Tory - Bereszit (Genesis)

prof. Czesław Miłosz

Nowy przekład pierwszej księgi Tory na polski, z komentarzami, ukazuje się


teraz, kiedy z trzymilionowego narodu Żydów polskich pozostały zaledwie
resztki.
Poprzedni żydowski przekład Tory na polski był o ile wiem tylko jeden i należał
do mało znanego rozdziału polonizacji Żydów warszawskich w dziewiętnastym
wieku.
Nie rusyfikacja, ale polonizacja robiła wtedy szybkie postępy, stąd potrzeba
kazań po polsku w warszawskich synagogach i nowego przekładu Pisma.
Jego autorem był Izaak Cylkow ,kaznodzieja synagogi przy Daniłowiczowskiej
w Warszawie ,który objął ten urząd po usunięciu przez władze rosyjskie rabina
Jastrowa za kazania patriotyczne w przede dniu powstania 1863 roku. Cylkow
uzyskał pozwolenie na wygłaszanie kazań po polsku dopiero w 1878 roku.
Miał za sobą studia w Szkole Rabinów w Warszawie i studia w Niemczech,
gdzie doktoryzował się rozprawą p.t. De cogitatione et existentia inter se
coherentibus czyli "O poznaniu i egzystencji wzajemnie sobie
odpowiadających" . Jego przekład Pisma Świętego na polski ukazywał się
stopniowo, częściami. Księga Genezy ukazała się drukiem w Krakowie w roku
1895.

Najbardziej chyba zdumiewającą częścią Tory jest Księga Genezys.


Sensu jej nie wyczerpały pokolenia badaczy i komentatorów.
Jeżeli, zgodnie z tradycją religijną, uznamy ją za ułożoną przez Boga, to
jednak same wysiłki jej zrozumienia układają się w historię kilku milleniów
cywilizacji i. Lew Szestow wypowiadając się przeciwko tym, którzy w
opowieści o Adamie i Ewie chcieli widzieć jedynie dzieło literacki zapytywał,
czy to możliwe, żeby niepiśmienni pasterze potrafili ułożyć zagadkę, nad której
rozwikłaniem męczyły się największe umysły ludzkości. Każda nowa lektura
tak jak obecnego nowego przekładu na polski - jest więc zarazem dyskusją o
komentarzach. Wielkością judaizmu jest medytacja nad Torą.
W pewnym jednak momencie historycznym następuje spotkanie platonizmu,
gnozy i heterodoksji żydowskiej, dając razem kabalistyczne poszukiwanie
odpowiedzi na pytanie jak to się stało że Bereszit bara Elohim; że "na
początku stworzył Bóg", jak to nastąpiło i w jaki sposób. Jest to olbrzymie pole
dociekań Kabały, a także średniowiecznej chrześcijańskiej scholastyki.

Nota bene pierwsze zdanie: "Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię" brzmi
w nowym przekładzie "Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi",jako
że "bara" może być formą rzeczownikową. Natomiast Cylkow ,nie odstępuje
od tradycyjnego przekładu, dodając w komentarzu, że niebo i ziemia znaczy
wszechświat w ogóle.
Co wskazuje, że już od pierwszych słów nasuwają się pytania.
Rzec można, że komentatorów niepokoi pytanie o dzieje Bóstwa przed
stworzeniem świata. Jest to temat spekulacji poetyckiej wcale nie odesłanej w
odległą przeszłość.
Pozwolę sobie zacytować fragment poematu Nachmana z Bracławia, który
biorę z mojej antologii "Wypisy z ksiąg użytecznych":

Bóg zmiłował się i stworzył świat żeby objawić swoje Miłosierdzie. Gdyby nie
było świata nad kim litowałoby się jego Miłosierdzie? Żeby więc okazać swoje
Miłosierdzie stworzył światy od tego, co tuż przy Nim aż do środka Ziemi.
Ale kiedy chciał stworzyć nie było żadnego "Gdzie".
Wszystko było nieskończenie Nim, Niech będzie Imię Jego błogosławione.
Więc zgęścił światło na boku.
Tak została uczyniona przestrzeń, przestrzeń pusta, próżnia.
W przestrzeni dnie i miary zaczęły być.
Tak świat został stworzony.
Próżnia była potrzebna dla stworzenia świata, aby można go było postawić na
miejscu.
Tej próżni nie staraj się zrozumieć.
Jest to tajemnica nie do pojęcia aż po czas, kiedy przyszłość stanie się teraz.
O ile wiem, rabbi Nachman idzie w tym opisie za kabalistą Izaakiem Luria z
szesnastego wieku.
Podobny opis "wycofania się" Boga dają też komentarze do obecnego
przekładu.

Wysoce znamienne jest też ujęcie aktu stworzenia jako aktu miłosierdzia.
Przypominają się tutaj opowieści gnozy i manicheizmu, w których najpierw
następuje jakaś przedkosmiczna katastrofa, na którą Bóg próbuje zaradzić
stwarzając świat. Inaczej mówiąc,siły zła, siły ciemności, są tak potężne, że
Bóg musi im przeciwdziałać.
Podobny zresztą motyw zawiera katolicki katechizm, z jego opowieścią, słabo
ugruntowaną na Starym Testamencie, o buncie aniołów i diable jako aniele
upadłym. Czy też, jak możemy się domyślać z tekstu Nachmana z Bracławia,
Bóg ,stwarzając świat, wyłania z niej, jako z samego siebie, także zło i
cierpienie, żeby się nad nim litować.
Mnie szczególnie zastanawiają słowa:
"Więc zgęścił światło na boku." Obecny przekład Tory mówi: "Bóg zechciał,
aby było światło" i w nawiasie dodaje: duchowe.
Otóż w żadnym ze znanych mi przekładów nie wspomina się, że tekst mówi o
świetle duchowym.
Natomiast średniowieczni scholastycy ze szkół Oxfordu i Chartres opisywali
akt stworzenia jako, w ich łacinie, transmutatio światła nie-fizycznego czyli
duchowego w światło fizykalne.
Być może było to "zgęszczenie światła" według Nachmana z Bracławia.
Jeżeli kiedyś nastąpią badania nad krążeniem rękopisów w średniowieczu,
wtedy ktoś zapyta czy Księga Zohar, która powstała w trzynastym wieku w
Hiszpanii znana była niektórym szkolarzom we Francji i Anglii. A właśnie w
Zoharze, w przekładzie Ireneusza Kani, czytamy "Święty, niech będzie
błogosławiony, wydobył płomień z wnętrza mocnej światłości jaśniejącej przed
Jego obliczem, która buzowała i płonęła, mieszając Tchnienie Wyższe z
tchnieniem niższym."
Pierwsze trzy rozdziały Księgi Genezys są tak tajemnicze, że dostarczają
materiału niezliczonym interpretacyjnym pomysłom.
Pomyślmy o tych pobożnych mędrcach z małych polskich miasteczek, którzy
oddawali się tym spekulacjom, idąc albo za tradycją rabiniczną, albo, później,
chasydzką, czyli przeważnie kabalistyczną.
Można się tylko zdumiewać, że chrześcijan nie zbliżyły do judaizmu te
wspólne korzenie w Starym Testamencie, choć warto pamiętać o sekcie tak
zwanych "judaizantów" szesnastego wieku w Wielkim Księstwie Litewskim,
czyli chrześcijan urzeczonych głębią Starego Testamentu. Opowieść biblijna o
upadku Adama i Ewy, zarówno w komentarzach żydowskich, jak i w
rozważaniach chrześcijańskich teologów, jest, przyznajmy to, całkowicie
niezrozumiała, ponieważ każda interpretacja okazuje się wewnętrznie
sprzeczna. Przez wiele stuleci scena w ogrodzie Edenu służyła teologii
chrześcijańskiej do utrzymywania dualizmu sił boskich i sił diabelskich, skoro,
jak w "Raju utraconym" Miltona, wąż kusiciel jest Szatanem.
Stąd tak zwana tajemnica Grzechu Pierworodnego, nieobecna w judaizmie,
dla którego wąż jest po prostu zwierzęciem. Co prawda kabaliści myślą
inaczej. Zacytuję Księgę Zohar w przekładzie Ireneusza Kani: "Wszeteczny
Samael wraz ze swymi zastępami aniołów spiskował przeciwko Panu." " I
wraz ze wszystkimi swoimi wojskami zstąpił z nieba, aby na ziemi poszukać
podobnego sobie zazdrośnika. Znalazł węża i dosiadł go, i pojechał niczym na
wielbłądzie."
Notabene ciekawa jest w Zoharze natura Ewy. Namawia męża do zjedzenia
jabłka z miłości i zazdrości, bojąc się, że jeżeli sama tylko umrze, Bóg stworzy
Adamowi nową żonę.
Miejsce Szatana w Starym Testamencie jest jednak na ogół skromne, działa
tylko z przyzwolenia Boga, na przykład w Księdze Hioba. Dualizm królestw
Boga i Szatana w chrześcijaństwie, każe myśleć o jego konkurencji z
manicheizmem. W ostatnich dekadach nie brak wśród katolików radykalnie
optymistycznych pomysłów odrzucających dualizm, upadek człowieka oraz
istnienie diabła. Celują w tym różne odmiany teologii postępowej, a więc
teologii przyrodniczej ewolucji, teologii feminizmu i teologii wyzwolenia. Czy
drzewo wiadomości dobrego i złego oznaczało, że prawda jest człowiekowi
zakazana innymi słowy, że prawda jest zastrzeżona dla samego Boga.
W obecnym przekładzie enigmatyczne zdania tak brzmią: "I powiedział Bóg:
człowiek stał się wyjątkowy (na ziemi), jak my (w niebie), znający dobro i zło,
więc teraz oby nie wyciągnął ręki i nie wziął także z Drzewa Życia, zje i będzie
żył na zawsze!"
Adam został, więc, wygnany i anioł z płomienistym mieczem stanął na straży
przy Drzewie Życia. Jest to, trzeba przyznać, niepokojące, i może na przykład
prowadzić do wniosku, że człowiek wygnany z Raju stworzy cywilizację, ale
nie uda mu się dosięgnąć Drzewa Życia. Co prawda zdaję sobie sprawę, że
poznanie dobra i zła ma sens etyczny, nie oznacza więc wszelkiej wiedzy na
przykład naukowej. W tym co mówię, moim celem jest przypomnieć, że
judaizm jest religią Księgi, i że Tora według niego istniała w łonie Boga przed
stworzeniem świata, to też nie ma końca zgłębianiu jej tajemnic. Natomiast nie
czuję się kompetentny żeby oceniać obecny przekład.
Najwidoczniej tłumacze kierowali się przede wszystkim wiernością wobec
wersji hebrajskiej i wobec komentarzy, co ze strony krytyka wymagałoby
studiów hebraistycznych i zanurzenia w teologii żydowskiej. Oceniając
przekłady Biblii katolickich i protestanckich wkraczamy w historię literatury
polskiej i różnych stylów języka polskiego. Wtedy, kiedy te przekłady, w
szesnastym i początku siedemnastego wieku, robili katolicy, kalwiniści i
Arianie wspólnota żydowska posługiwała się hebrajskim oryginałem, nie
istniała więc potrzeba tłumaczenia. Przekład Cylkowa pozostaje monumentem
dobrej, nieco staroświeckiej, dziewiętnastowiecznej polszczyzny, i jego wersje
Psalmów, Księgi Hioba oraz ksiąg Megilot porównywałem z innymi wersjami
przy mojej własnej pracy tłumacza. Natomiast nigdy nie zabierałem się do
Księgi Genezys, być może wyczuwając, że tutaj kończą się uprawnienia poety
i zaczyna się strefa znaczeń każdego hebrajskiego słowa, łącznie z ich
liczbowymi odpowiednikami.
Przekład Pecarica ukazuje się w chwili sporego zainteresowania polskich
środowisk intelektualnych kulturą żydowską.
Świadczą o tym przekłady książek o talmudzie, o rękopisach w Qumran, o
kabale, a przede wszystkim przekład "Opowieści Zoharu" Ireneusza Kani.
Warto, żeby wszyscy zajmujący się tą tematyką sięgnęli do obecnego wydania
pierwszej księgi Tory.
Tora, Księga Pierwsza, Bereszit, redakcja Sacha Pecaric przy współpracy
Ewy Gordon, Fundacja Ronalda S. Laudera, Kraków 2001.

R. Mosze ben Nachman


Ramban (Nachmanides)
(1194-1270)

uczony, talmudysta, filozof, kabalista, komentator Tory, poeta i


lekarz; był rabinem rodzinnej Gerony i duchowym przywódcą
Żydów w Hiszpa- nii; po odbytej na rozkaz króla w 1263 r. dyspucie
w Barcelonie, podczas której bronił judaizmu przed zarzutami ze
strony reprezentantów Kościoła, zmuszony był do opuszczenia
Hiszpanii; w 1268 r. osiedlił się w Kraju

List Rambana do syna

List ten wysłał RAMBAN z miasta swojego do Katalonii, do swojego syna.


[Jest to list] o skromności.
I przykazał, aby list ten był odczytywany raz w tygodniu i aby uczyli się z niego [także] inni;
aby nauczył się go na pamięć, by kształcić ich od dziecinstwa do bojaźni bożej.
Objawił mu, że w dniu, gdy będzie czytał ten list, będzie wysłuchany przez Niebiosa we
wszystkim, o co poprosi.
A każdy, kto [nabierze] nawyku powtarzania [tego listu] na pewno będzie wybawiony z
wszelkiego ucisku i ma zapewnione to, że jest Synem Świata Przyszłego.

"Słuchaj synu mój pouczenia ojca swego i nie odrzucaj


nauki matki swojej" (Prz. 1:8).

Nabierz zwyczaju, by wypowiadać zawsze wszystkie swoje


słowa łagodnie do każdego człowieka i w każdym czasie.
Przez to ustrzeżesz się od gniewu, który jest cechą złą,
skłaniającą ludzi do grzeszenia.
Tak nauczali nasi Rabini (błogosławionej pamięci):
"Każdy kto wpada w gniew, podlega wszystkim rodzajom
Gehenny", jak jest napisane: "Usuń gniew z twojego serca,
odsun zło od twojego ciała" (Koh.11:20). Nie ma
[wiekszego] zła, niż Gehenna; jak jest napisane: "także
złego [przeznaczył HASZEM] na dzien zła" (Prz. 16:4 b).
Gdy będziesz wystrzegał się gniewu, wstąpi w twoje serce
cnota skromności, a to jest cecha najlepsza ze wszystkich
dobrych zalet, jak jest napisane: "Nastepstwem skromności
jest bojaźn [przed] HASZEM" (Prz. 22:4). Dzięki skromności
wstąpi w twoje serce bojaźn [boża], bo będziesz
uświadamiał sobie zawsze w sercu: skąd przyszedłeś i
dokąd idziesz. A jak jesteś marnością i robakiem za życia,
to tym bardziej, gdy będziesz umierał.
A przed kim zdasz sprawę na sądzie - przed Królem
Chwały, jak jest napisane: "Oto niebiosa i niebiosa niebios
nie obejmą Cie, a cóż dopoiero" serce ludzkie (I Krl. 8:27). I
napisane jest: "Czyż nie ja niebo i ziemię wypełniam, mówi
HASZEM" (Jer. 23:24)
A gdy przemyślisz to wszystko, będziesz bał się swojego
Stwórcy i będziesz się wystrzegał grzechu. Dzieki tym
cechom będziesz się cieszył swoim udziałem. Gdy będziesz
postepował ze skromnoocią, bedąc onieomielonym wobec
każdego człowieka i obawiając się [Boga] i grzechu,
spocznie na tobie duch Szechiny i blask Jej Chwały i
[otrzymasz] życie w Świecie Przyszłym.
Teraz mój synu dowiedz się i zrozum, że kto wywyższa się
w sercu ponad innych ludzi, buntuje się przeciwko
Królestwu Niebios, bo przyozdabia się szatą Królestwa
Niebios, jak jest napisane: "HASZEM jest Królem, majestat
przywdział..."(Ps. 93:1).I czym się pyszni serce człowieka?
Jesli bogactwem - [to] HASZEM nadaje [majątek] i
wzbogaca; jeśli chwałą - [to] czyż nie należy ona do Boga?
Jak jest napisane: "Od Ciebie przychodzi bogactwo i
chwała" (I Krn. 29:12), a jak można wychwalać się chwałą
swojego Nabywcy?
A jeśli chlubi się mądrością [to] "Odbiera mowę
wiarygodnym [mówcom] i starców pozbawia rozsądku"
(Hiob 12:20).
Wszystko jawi się [jako] jednakowe przed Bogiem, w
gniewie swoim poniża dumnych i wedle swojej woli
wywyższa poniżonych. Dlatego uniż samego siebie, a
wywyższy cię Bóg. Tak też wyjaśnię ci jak postępować ze
skromnością i zawsze się nią kierować. Wszystkie twoje
słowa niech będą łagodne; głowa twoja pochylona; oczy
twoje niech spoglądają w dół ku ziemi, a serce twoje - ku
górze. I nie spoglądaj w twarz człowieka, gdy rozmawiasz z
nim, a każdy człowiek, niech będzie w oczach twoich
wiekszy od ciebie. Jeśli jest mędrcem lub bogaczem -
powinieneś go uszanować. A gdy on jest ubogi, a ty jesteś
bogatszy lub bardziej uczony od niego, uważaj w swoim
sercu, że ty jesteś [bardziej] grzeszny od niego, a on jest
[bardziej] cnotliwy od ciebie. Gdy on grzeszy - to [przez to],
że zbłądził, a ty [grzeszysz] rozmyślnie.
We wszystkich słowach, czynach i myślach twoich, w
każdym czasie, uważaj w swoim sercu, jak gdybyś stał
przed Świętym Błogosławionym, a Jego Obecność [byłaby]
nad tobą, bo świat pełen jest Jego Chwały. Mów w lęku i z
bojaźnią, jak sługa stojący przed panem.
Bądź onieśmielony wobec każdego człowieka; gdy ktoś cię
zawoła, nie odpowiadaj mu głośno, lecz wyłącznie łagodnie,
jak ten, który stoi przed swoim panem.
Bądź zawsze czujny studiując Torę, abyś mógł ją wypełniać.
A gdy wstaniesz od księgi, rozważ czego się nauczyłeś, co
jest tam [takiego] co mógłbyś wypełniać.
Rozpatruj swoje czyny rano i wieczorem, przez to wszystkie
twoje dni [przeżyjesz] w skrusze.
Usuń wszystkie sprawy ziemskie z twojego serca w chwili,
gdy się modlisz i przygotuj serce swoje przed Bogiem (niech
będzie błogosławiony). Oczyść swoje myśli i przemyśl
słowa, zanim wydasz je ze swoich ust. Tak czyń przez
wszystkie dni, póki ożywia cię oddech, a w żadnej rzeczy
nie zgrzeszysz. Przez to twoje słowa, czyny i myśli będą
prawe, a modlitwa twoja będzie czysta, szczera, nieskalana
i głeboka. I będzie przyjęta przez Boga (niech będzie
błogosławiony), jak jest napisane: "[Pragnień biedaków
wysłuchasz, HASZEM], przygotowujesz ich serca i
nastawiasz ucha" (Ps. 10:17).
Czytaj ten list raz w tygodniu i nie lekceważ go;
aby zawsze go wypełniać i postepować [według niego] za
HASZEM (niech będzie błogosławiony).
Ażeby powiodło ci się na twoich drogach i abyś zasłużył na
Świat Przyszły, przewidziany dla sprawiedliwych.
Każdego dnia, gdy będziesz czytał ten [list], odpowie ci
Niebo na wszystkie prośby, które powstaną w twoim sercu,
na wieki.

Amen.
Sela.

tłumaczenie:
Dyskusja o wolnej woli Katarzyna Gdowska

Proces wolnego wyboru

Spróbujmy przeanalizować typowy wybór, jaki często zdarza się w


codziennym życiu. Weźmy na przykład kogoś, kto pali zbyt wiele
papierosów, tak wiele, że budzi się
w nocy z poważnym bólem w klatce piersiowej. Gdy odczuwa ból,
podejmuje decyzję, że następnego dnia
nie zapali pod żadnym pozorem. Zdaje sobie sprawę,
że nie warto. Kiedy wstaje następnego ranka, nałóg wkrótce daje o sobie
znać i pojawia się silne pragnienie tytoniu. Początkowo opiera się pokusie,
ale ona zwiększa się z każdą minutą. W końcu człowiek mówi sobie:
"Zapalę tylko jednego papierosa, to mi nie zaszkodzi." Wkrótce po
wypaleniu pierwszego, czuje konieczność zapalenia następnego i mówi
sobie: "W końcu jeszcze jeden też mi nie zaszkodzi..." I tak pali przez cały
dzień,
a w nocy znowu odczuwa ból.

A następnego dnia? Chociaż dodrze wie, że jeśli pozwoli sobie na jednego


papierosa i włączy się ta sama reakcja łańcuchowa, jest ciągle gotów
oszukiwać siebie sameg
w ten sam sposób.

Wybiegi

Gdyby miał do wyboru dwie nieprzejednane możliwości: palić i odczuwać


ból, albo nie palić i nie odczuwać bólu, nie ma wątpliwości co by wybrał.
Pragnienie nie odczuwania bólu, łatwo przeważyłoby pragnienie palenia.

Jak więc słabsza wola zdobywa przewagę? Przy pomocy wybiegów.


Możemy zapytać: co powoduje, że człowiek przyjmuje błędny argument
(jeden papieros nie zaszkodzi), a lekceważy słuszny (jeden spowoduje
zapalenie następnego) o którym wie, że jest prawdziwy?
Czy samo pragnienie palenia może przejąć władze nad procesem
rozumowania?
Czy wola palenia nie jest słabsza od woli uniknięcia bólu? (Musi być tak, bo
jeśli nie, to po co byłoby oszukiwanie siebie samego? Mógłby po prostu
palić z pełną świadomością, że spowoduje to później ból.)

"Coś innego"

Dochodzimy do wniosku, że musi być "coś innego" niż


dwa walczące pragnienia , co determinuje wybór. To "coś innego" - to sam
człowiek. On jeden jest w stanie odchylić swój umysł od prawdy, nawet jeśli
ta prawda jest dla niego zupełnie jasna. On sam przyjmuje fałszywy
argument,
ażeby zasłonić swoje odstępstwo przed prawdą.

Istnieją dwa zwalczające się pragnienia w jego umyśle,


a on rozmyślnie decyduje, aby zignorować żądania
jednego z nich i prawdziwy argument, który ono wysuwa,
a przyjąć drugie pragnienie, z jego fałszywym argumentem.

Co skłania go by tak robić?


Nie zwalczające się wole - sam człowiek dokonujący wolnego wyboru.
Mógłby sobie powiedzieć: "Jaki jest
sens udawania? Pozory nie są prawdziwe, a jeśli tak postąpię - to będę
odczuwał silny ból w nocy."
Gdyby tak powiedział, powstrzymałby się od palenia.
Może więc winić wyłącznie siebie.

Istota bechiry (wyboru)

Jak niemądrzy są ci, którzy myślą, że słabsza wola,


sama w sobie, powoduje, że człowiek przyjmuje fałsz, wiedząc dobrze, że
to fałsz. Nie potrafią oni wyjaśnić, dlaczego silniejsza wola nie skłoni
człowieka do przyjęcia prawdziwego argumentu, którego jest świadomy.

Prawdą jest, że człowiek może chwycić się prawdy,


w takim przypadku słabsza wola odchodzi razem z jej pozornymi
argumentami. Albo może rozmyślnie
zignorować prawdę i przyjąć fałsz w jej miejsce,
odrzucając prawdę.

Te dwie możliwości są istotą wolnego wyboru (bechiry).Bechira zależy od


samego człowieka. Żadna zewnętrzna przyczyna nie jest w to wmieszana.
Podstawową przyczyną jest sam człowiek.
Jest to bardzo dobrze znane każdem, kto kiedykolwiek zmagał się z
wyborem i przezwyciężył swoją złą skłonność. Taka osoba ma zupełną
jasność, że odrzuciła iluzję,
a wybrała prawdę.

Realność wyboru

Ktoś kto nigdy nie zrobił koniecznego wysiłku, aby pokonać złą stronę
swojej natury, nigdy nie był w stanie tego zrozumieć. Zawsze poddawał się
swojej "woli", gdy tylko się pojawiała i przez to uważa, że jest zdany na
łaskę
"silnej woli" przez cały czas. Nie może ocenić realności wyboru, ponieważ
nigdy nie dokonał wyboru. Tkwi więc
w złudzeniu, że wszystkie ludzkie działania są poddane zewnętrznym
przyczynom.
Temu, kto odmawia wolnemu wyborowi realności, można powiedzieć:
"Twoja filozofia jest wyłącznie odbiciem twojego własnego serca.
Zaprzeczasz wolnemu wyborowi, ponieważ ty sam w rzeczywistości
nie jesteś wolny, poddałeś się złu, które jest w tobie".

Rozpoznawanie prawdy

Podsumujmy:
istotą dobrego wyboru jest rozpoznanie unikalnej
i niepodzielnej natury prawdy; a to jest w rzeczywistości rozpoznaniem
Stwórcy.
Istotą złego wyboru jest przyjęcie fałszu jako prawdy,
a to jest zaprzeczeniem jedności Boga i zaakceptowaniem fałszywego
poglądu o dualności sił we wszechświecie.

Rabini powiedzieli: "Jecer hara jest jak obcy bóg w ludzkim sercu";
"ktokolwiek słucha swojego jecer hara jest jak bałwochwalca".
Rabini nazwali nawet Adama "heretykiem", bo usłuchał podstępu węża,
chociaż zgrzeszył z najlepszymi intencjami.

Punkt bechiry (wyboru)

Kiedy dwie armie nacierają na siebie podczas bitwy,


walka ma miejsce tylko na linii frontu. Terytorium przed
linią jest pod kontrolą danej armii i nie należy oczekiwać tam wielkiego oporu.
Taka sama sytuacja jest w drugiej armii, poza linią frontu. Gdy jedna strona
zwycięża na froncie, posuwa wojska wroga do tyłu i pozycja na linii frontu się
zmienia. W rzeczywistości walka odbywa się tylko w jednym miejscu, chociaż
potencjalnie linie mogłyby przebiegać gdziekolwiek, na terytorium walczących
krajów.

Moralna linia frontu

Sytuacja jest bardzo podobna jeśli chodzi o wybór. Każdy ma wolny wybór w
punkcie, gdzie prawda spotyka fałsz. Innymi słowy, wybór ma miejsce w punkcie,
gdzie prawda (tak jak człowiek ją widzi) przeciwstawiana jest iluzji stworzonej
przez niego, mocą fałszu.
Ale większość ludzkich działań, jest podejmowana bez zderzenia pomiędzy prawdą
i fałszem. Wiele działań może zgadzać się z tym, co jest obiektywnie słuszne,
ponieważ był on wychowany w taki sposób i nie zdarza mu się robić inaczej, a
wiele złych i fałszywych decyzji może być podejmowanych po prostu dlatego, że
człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że są złe. W takich przypadkach, żaden
ważny wybór nie miał miejsca. Ważny wolny wybór jest podejmowany na linii
granicznej pomiędzy siłami dobra i zła, wewnątrz człowieka.

Religijny Żyd i wolny wybór

Wielu, skądinąd religijnych Żydów, ma skłonność do mówienia źle o innych,


popełniając w ten sposób wykroczenie przeciwko laszon hara, nie zdając
sobie nawet sprawy, że jest to poważny grzech. Ci sami ludzie
nie pomyśleli by nawet o przekroczeniu praw szabatowych; ich jecer hara
nawet nie kusi ich do tego, by opuścili modlitwę, lub nie założyli cicit czy
tfilin, ponieważ byli wychowani, aby robić te rzeczy bez pytań.

Nie ma więc żadnego wolnego wyboru w takich przypadkach; wolny wybór


ma miejsce tam, gdzie ktoś jest kuszony, by postąpić przeciwko prawdzie,
takiej jak ją widzi, a siły po każdej stronie są mniej więcej równe. Punkt, w
którym równowaga jest osiągana, różni się zależnie od osoby i jest
uwarunkowany licznymi czynnikami, takimi jak: dziedzictwo, otoczenie,
edukacja itd. Ale nie ma człowieka, który nie miałby punktu wyboru,
gdzieś
na swojej skali.

Wpływy

Trzeba zdać sobie sprawę, że punkt wyboru nie pozostaje niezmienny


dla danej osoby. Po przeprowadzeniu każdego dobrego wyboru, człowiek
podnosi się wyżej w swoim poziomie duchowym;
to znaczy: rzeczy, które były wcześniej na linii frontu, teraz znajdują się na
terenie kontrolowanym przez jecer hatow
i działanie podejmowane na tym polu, nie wymagają walki
i wyborów.
W ten sposób możemy zrozumieć powiedzenie; że: "jedna micwa prowadzi
do drugiej".
I tak samo w drugim kierunku. Poddawanie się jecer hara, posuwa do tyłu
granicę dobra i akt, który poprzednio wymagał walki ze świadomością,
teraz będzie robiony
w ogóle bez wyboru. Jecer hatow już nie skutkuje na tym terenie.
I tak uczymy się: "jeden grzech prowadzi do następnego"
i: "gdy ktoś popełni grzech dwa razy, nie jest to już dla niego grzechem".

Otoczenie i wybór

Edukacja odgrywa ogromną rolę w określaniu punktu wyboru.


Człowiek może być wychowany do robienia wielu dobrych rzeczy w sposób
naturalny. Oznacza to, że jego punkt wyboru jest na wysokim poziomie. Na
przykład ktoś może być wychowany w otoczeniu Tory, pomiędzy ludźmi,
którzy poświęcają się robieniu dobrych rzeczy. W takim przypadku jego
wyborem będzie nie to, czy popełnić
grzech czy nie, ale czy spełnić micwę z mniejszym czy większym
poświęceniem i kawaną (skupieniem).

Inny mógł być wychowany pomiędzy bandytami czy złodziejami. Dla niego
problem czy kraść czy nie - w ogóle nie stanowi przedmiotu wyboru, jego
punktem wyboru mogłoby być pytanie: czy strzelać, jeśli zostanie nakryty.
Dla niego to może być zasadniczy wybór, to w tym miejscu jego siły dobra i
zła są równoważone.
Morderstwo jest czymś, o czym wie on w głębi swojego serca, że jest złe;
to jest prawda, którą odkrywa mu jego jecer tow i to tę prawdę ma on
pokusę wypaczyć.

Widzimy więc, że edukacja i otoczenie nie mogą w żaden sposób zmienić


istoty wyboru, ale tylko miejsce, w którym się on odbywa - miejsce punktu
wyboru na skali moralnej. Każdy człowiek posiada moc postrzegania
prawdy dostępnej jemu samemu na jego własnym poziomie,
moc skłaniania się ku niej i moc sprzeciwiania się nęcącym i złudnym
odchyleniom od tej prawdy. W takim wypadku, nie ma już znaczenia, czy
jego wychowanie podniosło, czy obniżyło jego punkt wyboru.
Jego umiejętność przyjmowania prawdy, takiej jaką on ją zna, jest równa w
każdej sytuacji.

Umieszczenia punktu

Podsumowując: każdy ma wolny wybór w swoim punkcie wyboru, ale


umiejscowienie samego punktu wyboru jest zdeterminowane przez różne
czynniki.
Mogą mieć na to wpływ jego własne poprzednie wybory, które mogły
podnieść lub obniżyć ten punkt.
Albo mogą na to wpłynąć czynniki poza jego kontrolą. Boska Opatrzność
mogła umieścić go od dzieciństwa
w pewnym otoczeniu, wyższym lub niższym moralnie.

Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978

tłumaczenie:
Dyskusja o wolnej woli - część 2 Katarzyna Gdowska

Wybieranie życia

Jeśli jesteśmy przygotowani by czytać Torę nieco głębiej niż zwykle, możemy zobaczyć
w Niej tę ideę jasno wyrażoną w wersecie dotyczącym ludzkiego wyboru: "Kładę przed
tobą życie i śmierć, błogosławieństwo
i przekleństwo; wybieraj życie, ażebyś żył..." (Deut. 30:19) "Życie i śmierć" zawierają
wszystko, co człowiek miał "dane" - wszystkie cechy charakteru i wrodzone tendencje,
jego wychowanie i otoczenie, wszystkie te rzeczy, które zdeterminowały to, co on
nazywa "życiem", to, co przedstawia mu się jako "dobre" i "prawdziwe"; również to, co on
nazywa "śmiercią", "złem" i "fałszem".

Wszystkie te rzeczy były "położone przed tobą"; są one "dane" w ludzkiej sytuacji
życiowej, istnieją niezależnie od jakichkolwiek działań z naszej strony, jak wszystkie inne
aspekty naszego otoczenia. Ale jest napisane: "wybieraj życie".

"Wybieranie życia", wybieranie prawdy i realności, to jest coś co człowiek może zrobić
sam i robi to, nie będąc pod wpływem żadnych zewnętrznych czynników.
Bojaźń
przed
Bogiem

To jest też znaczenie słynnego powiedzenia rabinów: (Berachot 33b) "Wszystko jest z
Nieba oprócz bojaźni przed Niebem".

"Wszystko jest z Nieba": wszystko, co spada na człowieka, wszystko, co determinuje,


gdzie jego wybór będzie miał miejsce, poziom jego wyboru, tak samo jak i rodzaj prób,
którym będzie poddawany - wszystko to jest z Nieba.

Jedyna rzecz, która jest w rękach człowieka, to "bojaźń przed Niebem", a to jest poczucie
odpowiedzialności wobec prawdy, którą człowiek może albo przyjąć, albo odrzucić - jak
chce.
Bojaźń przed HASZEM - czy jest to strach z powodu namacalnych konsekwencji, czy
trwoga wyższego rzędu - jest istotą ustrzeżenia się przed odchyleniem od prawdy. To
jest istota wolnego wyboru.

Odpowiedzialność

Jak widzieliśmy, poziom wyboru może być zmieniony przez czynniki zewnętrzne, lub
przez poprzednie wybory. Ale jest pomiędzy nimi wielka różnica. Kiedy poziom ten
jest zmieniony przez czyjeś własne wybory, człowiek jest odpowiedzialny za nowe
sytuacje, które stworzył.

Talmud mówi: "Jeśli człowiek popełnił grzech i powtórzył go, to staje się to dla niego
dozwolone". Dozwolone? Nie, wydaje mu się, że jest to dozwolone. Nie walczył już
po raz trzeci, widocznie wybór (tak, jak go zdefiniowaliśmy) nie zadziałał, ale
człowiek jest odpowiedzialny za swój akt za każdym razem, bo on sam był przyczyną
swojej stępionej wrażliwości. Od tej pory będzie on karany na każdy raz, kiedy
popełnia ten czyn, chociaż nie stanowi on już dla niego przedmiotu wyboru.

Ale nikt nie jest odpowiedzialny za zło, do którego był przyzwyczajony od urodzenia,
jako do wpływu swojego otoczenia, jeśli nigdy nie nauczył się postępować lepiej.
W tym względzie, ma on halachiczny status "porwanego dziecka". Będzie ponosił
odpowiedzialność tylko za to, czego mógł i powinien był się nauczyć.

Efekt długoterminowy

Każdy wybór podejmowany przez człowieka ma pewien wpływ na jego całą sytuację,
przez całe jego życie;
jeśli jest dobry - to wpływ jest dobry, jeśli zły - zły.
I nie tylko jest to wpływ na niego samego, również na sposób, w jaki wychowuje
swoje dzieci, z nieobliczalnymi skutkami.

Krótko mówiąc każdy wybór ma wpływ na cały świat, a ten kto dokonuje wyboru -
odpowiada za jego rezultaty. Tak dzieje się w przypadku każdego człowieka
i w przypadku każdego wyboru. Jak wiele dobra można zyskać jednym dobrym
wyborem i jak wielka jest odpowiedzialność za każdy zły wybór!

Edukacja i podniesienie Wynika z tego, że zasługa człowieka nie


pochodzi
z wszystkich micw i dobrych uczynków, do których był wychowany, ale tylko z jego
aktów wolnego wyboru.
Dobre czyny, do których był wychowany nie są jego własnymi, służą jedynie do
wyznaczenia miejsca punktu wolnego wyboru. Wszelka nagroda musi więc przypaść
tym, którzy go wychowali tak dobrze. Wypełnili oni micwę wychowywania,
zapewniając wysoką pozycję jego pierwszego aktu wolnego wyboru. Zasługa
Lota

Rabi Noson Cwi Finkel ze Słobódki uczył tej ważnej zasady ze sposobu, w jaki w
Torze potraktowany jest Lot. Pisał on, że główną cechą Abrahama była dobroć, do
tego stopnia, że każdy, kto z nim żył przyjmował ten sposób postępowania, nawet do
tego stopnia, by być gotowym oddać życie za dobroć.

Widzimy to u Lota, który był wychowany w domu Abrahama i nauczył się dobroci tak
dalece, że gdy wyszedł do podróżników, którzy przybyli do Sodomy, nastawał, aby
zatrzymali się w jego domu, a w momencie zagrożenia, ryzykował nawet swoim
życiem, aby obronić ich przed tłumem, grożącym wyłamaniem drzwi. Co za
wspaniała dobroć!

Jednak gdy Tora mówi, przez jaki czyn Lot zasłużył na to , aby być uratowanym z
Sodomy, jest napisane: "Bóg wspomniał na Abrahama i uratował Lota od zagłady".
Na co Bóg wspomniał? Na dobrą rzecz, którą Lot zrobił raz dla Abrahama. Raszi
mówi: "Lot wiedział, że Sara jest żoną Abrahama i słyszał, że Abraham [w Egipcie]
odnosił się do niej jak do siostry i nie odkrył [Egipcjanom] jego sekretu..."

Z pewnością jest to bardzo dziwne. Oto człowiek naraża życie w szlachetnym celu, a
to wydaje się być nie dostrzegane. Wszystko, co jest odnotowane na jego korzyść, to
fakt, że nie był zdrajcą; że powstrzymał się przed zdradzeniem własnego wujka,
swojego ukochanego nauczyciela - mordercom!

Z tego możemy się nauczyć, że każde zachowanie, które człowiek nabywa jako
wynik kształcenia lub przez naśladowanie innych, nie jest liczone jako jego własne i
nie będzie przemawiać na jego korzyść w dniu sądu. Tylko to, co jest naprawdę jego
własne: fakt, że przezwyciężył swoją złą skłonność w jakiejś sprawie na swoim
własnym poziomie; coś w czym nie był szkolony, coś, co było jego własnym
szczególnym wyborem.

Trzeba pamiętać, że słabym punktem Lota była zachłanność, to z jej powodu opuścił
Abrahama i to ona zawiodła go do Sodomy. Jego niechęć do zdradzenia wujka
balansowała z myślą o bogactwie, które mogłoby być jego, gdyby był jedynym
krewnym Sarai; tak więc warunki dla prawdziwego wyboru zostały spełnione.

Podwyższony wybór
Większość ludzi, którzy byli wychowani do spełniania micwot i dobrych uczynków,
robią to bez większego uczucia czy poświęcenia. Są one dla nich "micwami
nauczonymi na pamięć".

Jest prawdą, że Bóg nie odmawia nagrody żadnemu stworzeniu i oczywiście będą
nagrodzeni za spełnianie tego, czego się nauczyli. Ale nie ma tu prawie mowy
o wyższym stopniu przestrzegania micwot. Ten poziom
jest osiągany tylko przez wolny wybór, a ludzie ci rzadko mają do czynienia ze złą
skłonnością.

Szczęśliwy jest ten człowiek, który wykorzystuje wszystko, co było mu dane przez
wychowanie jako odskocznię, ale jego ambicją jest podniesienie się na wyższy
poziom
w swoich uczynkach i w poświęceniu. (Osoba, która jest zadowolona z pracowitego,
mechanicznego robienia rzeczy, do których była wychowana, ponosi wielki ciężar
odpowiedzialności. Nie ma większego grzechu, niż marnowanie okazji. Nie
poddawanie się wyborom jest największym grzechem marnowania sposobności,
ponieważ celem stworzenia człowieka jest praktykowanie wolnej woli.)

Wzmocnione okazje

Najwyższym ze wszystkich celów jest życie Torą


i spełnianie micwot, co zapewnia, że dobre czyny są spełniane przez wybór.
Wymaga to zmagania się z jecer hara na każdym stopniu. A będzie wiele okazji do
konfrontacji ponieważ jecer hara najbardziej przeciwstawia się stanowczym wysiłkom
podniesienia się w rozwoju moralnym i duchowym.

Gdy ktoś skutecznie sobie z tym radzi, wtedy wszystkie jego działania będą
"zasługami". Nasi rabini powiedzieli: "Bóg chciał, aby Izrael miał zasługę, więc
przymnożył im Tory i micwot." Nie-żydzi również doświadczają wolnego wyboru w ich
własnych punktach wyboru, mają więc otwartą drogę do zdobycia zasługi.

Ale HASZEM chciał, żeby całe życie Żyda było pełne dobrych wyborów - a to znaczy
- pełne zasług. Dlatego zwiększył dla nas możliwości do praktykowania Tory
i micwot. Im węższa jest linia frontu, tym większe są szansy na heroiczne czyny, a
zwycięstwa są bardziej wartościowe.

Wolność

Bechira (wybór) to "wolna wola". Ale jak widzieliśmy, wolność istnieje tylko na
ograniczonym terenie. Tylko
w punkcie wyboru człowiek jest wolny, by dokonywać wyborów beż żadnych
przymusów. Powyżej tego punktu człowiek jest we władzy jecer hara, jest w pewnym
sensie "zmuszony" działać w zgodzie z jego nakazami.

Podobnie, poniżej jego punktu wyboru, w tych sprawach, które ma już za sobą i
poddał je władzy jecer tow, jest
w pewnym sensie "zmuszony" wybierać dobro. Moc jecar hara jest złamana w tych
sprawach; gdyż człowiek przyjął już na siebie jarzmo Królestwa Niebios i nie ma
wyboru - musi iść za Jego nakazami.
Wyższa niewola

To jest pozycja, w której człowiek znajduje się, gdy udało mu się przyjąć bojaźń
przed Bogiem jako swój przewodnik. A kiedy osiąga ten szczęśliwy stan, odkrywa, że
w rzeczywistości nigdy nie był wolny.

To był tylko błąd z jego strony myśleć, że był wolny, ponieważ co to za wolność -
wybieranie pomiędzy prawdą a fałszem? Prawda jest rzeczywistością, fałsz jest
nicością i nie jest to z pewnością ważny wybór, a wyłącznie błąd uważać "nic" za
"coś". Ostatecznym celem naszej działalności jest więc przejście od "wolności" do
"przymusu".

Nie chcemy pozostać w tym stanie pomieszania, w którym "prawda" i "fałsz" wydają
się równowartościowymi możliwościami. Naszym celem jest osiągnięcie takiego
szczęśliwego stanu, w którym czujemy wewnętrzny przymus, by spełniać wolę
HASZEM; jak mówią nasi rabini: "Micwy są dekretami narzuconymi nam z góry".

Wyzwolony człowiek

Jest jednak jeszcze wyższy poziom niż ten. To jest rozpoznanie fałszywości i
nierealności zła z taką intensywnością, że wszystkie pragnienia złego umierają
i człowiek kocha tylko dobro, które jest w jego sercu.
Na tym poziomie nie czuje on już dłużej "przymusu". Przymus istnieje tylko tam,
gdzie jest opór. Nie można mówić o przymusie robienia czegoś, co się kocha. To jest
poziom, który rabini nazywają: spełnianie rzeczy z miłości".

W tym punkcie istota ludzka staje się prawdziwie wolna


i nie ma w nim oporu przeciwko dobru, które kocha. Do tego stanu rabini odnoszą
się, gdy mówią: "Nikt nie jest wolny, tylko ten, kto zajmuje się Torą". "Człowiek, który
zajmuje się Torą", to ktoś, którego całe zainteresowanie
i miłość skierowane są na Torę (w takim samym stopniu, jak ktoś poświęcający się
sprawom światowym, dąży do nich całym sercem.)

Tak duchowy człowiek jest człowiekiem prawdziwie wyzwolonym.

Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and
annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Rabi Eliyahu Eliezer Dessler

ur. 16 Siwan 5652 roku


zm. 25 Tewet 5714 roku (31 grudnia 1953 r.)

Przyjmowanie daru Tory tłumaczenie - Ewa Gordon

Szawuot jest nazwany w naszych modlitwach "czasem nadawania naszej


Tory." W jakim sensie Szawuot, który obchodzimy obecnie jest "czasem
nadawania naszej Tory?" Oczywiste jest, że wydarzyło się to jakieś trzy i
pół tysiąca lat temu? Słyszałem od mojego nauczyciela błogosławionej
pamięci, że nie powinniśmy myśleć, że to czas przechodzi obok nas, ale że
raczej my przesuwamy się przez czas. Na przykład w rzeczywistości jest
tylko jeden Szabat, a my poruszamy się w tygodniowym cyklu i ponownie
doświadczamy tego Szabatu tydzień po tygodniu. Podobnie w
rzeczywistości jest tylko jeden Szawuot i w naszym cyklicznym podążaniu
przez czas (który nazywamy przemijaniem lat) wracamy znowu i znowu do
tego samego Szawuot - dokładnie do tego momentu, kiedy Tora była
nadawana. Nie jest to tylko pamiątka wydarzenia z przeszłości, ale
rzeczywisty czas dawania Tory. Powinniśmy naprawdę, wkładając w to
wysiłek, ponownie doświadczyć nadawanie Tory teraz - tego dnia.

Zdobywanie Tory

"Czas nadawania naszej Tory." Można wziąć tylko wtedy, gdy coś jest dawane;
można kupić tylko wtedy, gdy jest sklep, gdzie sprzedawany jest towar. Ale nawet
jeśli jest sklep potrzeba jeszcze pieniędzy; jeśli ma się już pieniądze trzeba jeszcze
wejść do sklepu; a gdy już się weszło trzeba jeszcze dokonać zakupu. Podobnie w
czasie nadawania Tory jeśli chcesz otrzymać Torę musisz być najpierw w miejscu
Tory, to znaczy w Bet hamidrasz (Domu nauki), następnie musisz zapłacić -
intensywnym wysiłkiem, następnie zaś musisz wziąć Torę - do serca. Jak
powiedział Eliezer Ben Poira do króla Janaja (Kiduszin 66a): "Tora jest zrolowana
i leży w rogu, ktokolwiek chce się uczyć może -przyjść i uczyć się." Ale kto chce?

Precyzyjność
Pijut (poemat) na drugi dzień Szawuot przedstawia w poetycki sposób dlaczego
Tora nie była dana wielkim ludziom z wcześniejszych generacji, takim jak Adam,
Noe, Abraham, Jichcak czy Jaakow. Jest pokazane jak Tora odrzuca każdego po
kolei, znajdując w nim jakiś powód do krytyki. Mój nauczyciel błogosławionej
pamięci podkreślał cudowną precyzję, z którą Tora określa drobną wadę [każdego
z nich], przez którą Tora nie może być im dana, nawet na ich tak wysokim
poziomie. Ale Rabi Mosze Chajim Luzzatto napisał, że boskie światło jest
nieograniczone, ograniczenie jest tylko w tym kto przyjmuje, kogo "okna" są
zaciemnione przez jego własną niegodziwość. W takim przypadku możemy
zapytać co to za wyzwanie, które byłoby zbyt wielkie dla Tory? Przecież jej
światło z pewnością łamie wszystkie bariery? Wyjaśnienie może znajdować się w
następującym rozumowaniu. Raszi pisze na werset (Deut. 30:19) "Wybierz życie":
uczę cię wybierania życia, jak człowiek, który mówi do swojego syna 'Wybierz
dobrą część z mojego majątku do odziedziczenia', a następnie stawia go przed
najlepszą częścią i mówi do niego 'To jest to, co powinieneś wybrać'.

Trzy stopnie

Możemy tu rozróżnić trzy stopnie: 1) "uczę cię wybierać życie". Światło Boga nie
ma ograniczeń i ten, kto je widzi nie ma wątpliwości, że prawda jest realnością, z
fałsz nie istnieje. W tym znaczeniu mówi Midrasz "Abraham rozpoznał Boga z
samego siebie" (Wajikra Raba 14:2) Jest możliwe dla człowieka, by rozpoznał
prawdę, bez skorzystania z daru Tory. 2) Ale co jeśli serce jest zablokowane, a
okna zaciemnione? Wtedy jeśli ktoś zrobi w sercu otwór, nawet tak mały jak ucho
od igły - przyciąga pomoc z Nieba, która "stawia go obok najlepszej części." To
jest to, co jest rozumiane przez "dawanie Tory." 3) Nawet po tym jak cały Izrael
był wzięty za rękę i postawiony obok najlepszej części - Tora już była dana - ciągle
jest ryzyko, że człowiek nie rozpozna, co zostało mu ukazane, jego serce jest zbyt
zaciemnione. Ale jeśli jego czyny są dobre i uczy się Tory i musaru (etyki), może
uzyskać dodatkową pomoc z Góry; Bóg powie do niego (poprzez Torę) "Wybierz
to." To jest dar Tory dla każdego indywidualnie. Po tym wszystkim ciągle jeszcze
człowiek musi zaakceptować Torę aktywnie, rozniecić swoje uczucia i sprowadzić
Torę do swojego serca. Tora dana, ale nie przyjęta jest jak nie dana. Rezultat jest
taki sam: nie mamy jej. Faktem jest, że Bóg daje Torę każdemu z nas, ale przez
naszą własną głupotę zwracamy Mu ją z powrotem, jak gdyby mówiąc: "Nie chcę
jej." Własnymi rękami pozbawiamy się naszego "daru Tory."

Czubek igły

W modlitwach porannych, mówimy: "Przez naszych praojców, którzy zaufali


Tobie i którym dałeś prawa życia, zmiłuj się nad nami i ucz nas, Ojcze nasz,
miłosierny Ojcze, zmiłuj się nad nami i włóż w nasze serca [umiejętność]
rozumienia, uczenia i nauczania... wszystkich słów Twojej Tory..." Autor Tanji
zaznacza, że w tym miejscu zasługi Praojców są wspomniane tylko w odniesieniu
do uczenia się Tory, przyjmowanie Tory do naszych serc jest wyłącznie naszą
zadaniem. Ale jak możemy prosić Boga, by włożył to w nasze serca? Bojaźń przed
Bogiem jest jedyną rzeczą, którą możemy osiągnąć wyłącznie przez nasze własne
wysiłki. Potrzebny jest tylko "otwór wielkości czubka igły" z naszej strony - a ten
"otwór" to właśnie modlitwa do Boga i błaganie Go, by pomógł nam zdobyć Torę.
Gdy stoimy przed Bogiem i błagamy Go jak dziecko prosi ojca - otwieramy nasze
serca i nawet jeśli ten otwór jest maleńki - pomoc z Nieba jest niezmierna.

Rozpoznawanie źródła

Tak samo rzecz ma się ze wszystkimi darami, które otrzymujemy z Nieba. Gdy
zwracamy się do Boga i uznajemy, że On jest źródłem daru - zyskujemy zasługę,
potrzebną, by być obdarowanymi (tą rzeczą.) Słyszałem słowa mówione w imieniu
Rabiego Jeruchama Levovitz z Miru, że cud z rozcięciem Morza Czerwonego nie
polegał tyle na samym rozcięciu morza - cuda tak wielkie jak ten dzieją się wokół
nas każdego dnia, a my ich nie zauważamy. Cudem było to, że Żydzi docenili
wielki dar, który otrzymali. Podobnie nie jest największą rzeczą fakt, że Tora jest
dawana - odkryciem i cudem jest to, że uświadamiamy sobie, że Tora jest dawana
nam.

Intensywność studiowania

Przyjmowanie Tory nie jest łatwą rzeczą, Rabi Simcha Zisel Sieff napisał, że
człowiek rozumie słowo z Tory tylko wtedy, gdy odczuwa, że jest mu ono tak
bliskie, jak bliskie są mu jego własne idee. Rozumienie jest wynikiem głębokiego
przemyślenia, a to z kolei dzieje się jako wynik siły dążenia do zdobycia tej
wiedzy. Znajdujemy więc: (Ps. 1:2) "Tora Boga jest jego rozkoszą" i dalej: "i o
swojej Torze" - o swojej własnej Torze - "będzie rozmyślał dniem i nocą" - i tylko
wtedy ją zrozumie. W każdej dziedzinie nauki intensywność studiowania musi
zmagać się z naturalnym lenistwem. Tym bardziej jeśli chodzi o etykę (musar),
która ze swojej natury musi przeciwstawiać się wszystkim cechom w człowieku
(midot) - wymagana intensywność studiowania jest ogromna, ale i opór jest równie
silny. Siła pożądania musi być dosyć wielka, by przeciwstawić się temu
wszystkiemu. Możliwość jaką ma pożądanie, by zapanować nad intelektem jest
bardzo dobrze znana z powiedzenia Rabinów (Sanhedryn 63b) "Izrael służył
bożkom tylko bydali upust publicznie niemoralności." Po ich wielkim osiągnięciu
w przyjęciu Tory ich najniższe pożądania ujawniły się do tego stopnia, że mogli
zejść na poziom, który Tora nazywa bałwochwalstwem. Co możemy powiedzieć
my, z naszymi drobnymi osiągnięciami, którzy jeszcze nawet nie
zaakceptowaliśmy Tory?!

Niekończący się cykl

Możemy znaleźć pocieszenie w jednej rzeczy. Istnieje plan działań o wielkiej


doniosłości. Tora mówi (Deut. 11:27): "Błogosławieństwo, że słuchasz micwot
HASZEM twojego Boga..." Rabi Simcha Zisel napisał w oparciu o Zohar, że Tora
nie mogła odkryć prawdziwej nagrody za spełnianie przykazań, bo gdyby ludzie
byli tego świadomi - niemożliwa byłaby prawdziwa służba Bogu. "Gdyby nagroda
była znana, nie można by prawdopodobnie wypędzić z serca przyjemności... Tak
więc werset "Błogosławieństwo, że słuchasz... oznacza, że błogosławieństwo jest w
zrozumieniu. ['Słuchać' w hebrajskim często oznacza 'rozumieć'.] I to jest
najwyższa przyjemność, której można doświadczyć na tym świecie. Im większy
wysiłek wkłada ktoś w próbę zrozumienia - tym bardziej HASZEM pomaga mu, by
rozumiał coraz lepiej... Rozumienie prowadzi do większej przyjemności, a
przyjemność prowadzi do większego rozumienia - w nigdy nie kończącym się
procesie." Tak więc mamy wspaniały i głęboki plan działań. Studiowanie Tory
prowadzi do duchowej przyjemności, a ta do jeszcze intensywniejszego zagłębienia
się w naukę, to z kolei do jeszcze większej przyjemności - i tak dalej w nie
kończącym się cyklu. Ta radość to nagroda za Torę w tym świecie i jest to
pokrewne przyjemności Przyszłego Świata - niewypowiedziana wspaniałość
"istnienia." To jest w rzeczywistości jedyna droga, by przeciwstawić się skłonności
do złego, jak mówią nasi Rabini (Kiduszin 30a) "Stworzyłem skłonność do złego i
stworzyłem Torę, dla naprawiania tej [skłonności]." Tak więc jedyny sposób, aby
otrzymać Torę to uczenie się Tory. Ten kto studiuje intensywnie uczy się więcej,
ten kto wkłada większy wysiłek, otrzymuje jeszcze więcej. Ten kto ani nie wkłada
wysiłku, ani nie studiuje, ani nie uczy się musaru, ani Tory - w ogóle nigdy nie
otrzymał Tory. Szczęśliwy jest ten, który ją otrzymał!

tłumaczenie:
Testy Jaakowa Katarzyna Czerwińska

Każda cecha (mida) dochodzi do doskonałości tylko wtedy, gdy człowiek


przechodzi testy i próby, wymagające przeciwieństwa tej midy, jak widzimy to
w przypadku Awrahama.
Kiedy ktoś pracuje nad powstrzymywaniem się od zbytecznych przyjemności,
może być testowany, czy zje dobry posiłek "w imię Nieba".
Doskonałość cechy zaufania do Boga testowana jest, gdy jest się
postawionym w sytuacji, kiedy trzeba pracować ciężko na swoje utrzymanie.
To są największe testy ze wszystkich. Objawiają one prawdziwy poziom
nawet największego cadika.
Z tą wiedzą możemy zyskać wgląd w niektóre testy i próby Jaakowa.
Jesteśmy często zaintrygowani faktem że Jaakow, którego cechą była
prawda, był tak często zaangażowany w sytuacje, w których musiał działać w
sposób wydający się być przeciwieństwem prawdy.
Jak wykrzyknął Esaw: "Czy nie dlatego nazwano go Jaakow, że oszukał mnie
dwa razy - raz przy prawie pierworództwa i raz przy błogosławieństwie?"
(Bereszit 27:36)
Również, gdy Jaakow wszedł do domu Lawana i Rachel powiedziała do
niego: "Mój ojciec jest oszustem, nie uda ci się z nim wygrać", odpowiedział
jej: "Jestem mu równy w oszukiwaniu". Spytała: "Czy cadikom wolno
oszukiwać?" Odpowiedział: "Tak, z fałszywym człowiekiem musisz
postępować fałszywie" (Megila 13b, cytowana przez Rasziego, Bereszit
29:12). I rzeczywiści, w epizodzie z gałązkami obranymi z kory, które Jaakow
ustawiał przy poidłach z wodą (Bereszit 30:37-42), wydaje się, że przyjął on
wątpliwą metodę działania. Ale kiedy weźmiemy pod uwagę zasadę. do której
odnosiliśmy się powyżej, zobaczymy, że nasz Praojciec Jaakow mógł
osiągnąć doskonałość swojej cechy prawdy jedynie przechodząc testy, które
angażowały go w działania z pozoru fałszywe. Jego zadaniem było wykonać
je z całkowicie czystymi motywami - wyłącznie w imię prawdy. Ta walka z
fałszem miała wyprowadzić z niego pełną moc prawdy. Bez wątpienia
wymagało to ogromnego zmagania, ale miał wyjść z tych testów z niezmiernie
umocnioną cechą prawdy. [Nawet jeśli test tego rodzaju został szczęśliwie
zdany, istnieje zawsze niebezpieczeństwo, że zewnętrzne działanie odbije się
niekorzystnie na charakterze.
Aby temu zapobiec, cadik wykorzysta pierwszą okazję, by wejść w inną
skrajność. Tak więc, jeśli test był oszustwem leszem szamajim (w imię Nieba),
cadik wykona szereg działań, wymagających najwyższej uczciwości.
Kiedy Jaakow został dogoniony przez Lawana w czasie swojej podróży do
domu i oskarżony o "kradzież jego bożków", przypomniał mu bez ogródek o
swojej szczerej i pełnej poświęcenia służbie, którą dla niego wykonywał - o
czymś, czemu Lawan nie był w stanie zaprzeczyć. "Służyłem ci przez
dwadzieścia lat", oznajmił Jaakow, "twoje owce i twoje kozy ani raz nie
poroniły...za to, co rozszarpał dziki zwierz, płaciłem ci z mojej własnej kieszeni
(chociaż według prawa nie musiałem tego robić)...W dzień trawił mnie upał, a
w nocy chłód; sen odchodził od moich oczu (gdy wstawałem w nocy, aby
doglądać owiec, które były w niebezpieczeństwie) (Bereszit 31:38-40)".
Warto zauważyć, że do "dwudziestu lat", o których mówił Jaakow, włączonych
było drugie siedem, w których musiał służyć Lawanowi bez zapłaty, kiedy ten
oszukał go dając mu za żonę Leę zamiast Rachel (Bereszit 29:26-27).
Lawan ukradł mu cały trud tych drugich siedmiu lat. Ktoś inny miałby pokusę,
aby zmniejszyć poświęcenie w swojej służbie, ale Jaakow miał zadanie do
wypełnienia.
W pełnej oddania służbie, jaką wykonywał dla Lawana w czasie tych siedmiu
skradzionych lat, widzimy ogromną uczciwość Jaakowa. Prawdopodobnie
wtedy, zdając ten przedłużony test, zdobył imię "człowieka prawdy".] (Micha
7:20)

Czy Jaakow uniżył się przed Esawem?


Spotkanie pomiędzy Jaakowem i Esawem na początku parszy Wajiszlach
(Bereszit 32:3-33:16) również stanowi test tego rodzaju, jaki opisaliśmy
powyżej. Jaakow zachował się przed Esawem w niezwykle służalczy sposób.
Mówił o nim "mój pan", a o sobie "twój sługa". Gdy się spotkali "on sam
przeszedł przed nimi i pokłonił się do ziemi siedem razy, aż zbliżył się do
swojego brata"( Bereszit 33:3). Zohar (I,171b) kwestionuje to wyraźne
uniżenie się. "Jak mógł Jaakow, najbardziej doskonały z naszych Praojców,
tak poniżyć się przed Esawem, który reprezentował bałwochwalstwo i moce
zła?"
Zohar odpowiada, że słowa "i przeszedł przed nimi" odnoszą się do wielkiej i
świętej Obecności Boga, która przechodziła w tym momencie przed nimi.
"Jaakow powiedział:
Teraz jest czas, aby pokłonić się przed Bogiem... i tak zrobił siedem razy, aż
zbliżył się do swojego brata. Nigdzie nie jest powiedziane, że uniżył się przed
Esawem. W rzeczywistości, kiedy zobaczył Boga przechodzącego przed nim,
to Jemu się pokłonił. Jaakow oddałby taką cześć tylko Bogu". I tutaj znowu,
wydaje się że Jaakow działał nieuczciwie.

Myślimy, że Jaakow uniżył się przed Esawem, a w rzeczywistości uczynił to


przed Bogiem.
Jednakże jest w tym głębsze znaczenie. Każde wydarzenie może być
widziane na dwa sposoby: z niższego, zewnętrznego punktu widzenia i
wyższego, duchowego. Patrząc z zewnątrz, był to po prostu przykład słabszej
strony uniżającej się przed silniejszą. Jak mówią nasi Rabini: "Kiedy lis ma
swoją godzinę, pokłoń się przed nim"( Megila 16b). Ale Zohar pokazuje nam
inne spojrzenie na to. Z tej zwykłej, ludzkiej sytuacji Jaakow wzniósł się na
wyższy poziom.
Zobaczył wroga ze jego militarną potęgą; a za tym wszystkim ujrzał obecność
Boga, który ustanawia fakty historii.
Za wszystkimi ludzkimi czynami stoi Bóg, który dostosowuje wszystko do
Swojego planu. To nie był przypadek, że Obecność Boga przeszła właśnie w
tym momencie. W swojej wizji, Jaakow zobaczył rękę Boga stojącą za
wszystkimi siłami świata.
W ten sposób, kiedy pokłonił się przed Esawem, w rzeczywistości pokłonił się
Temu, który był za nim.
Był to jeden z takich testów, które Jaakow musiał przejść, jak wyjaśniliśmy
wyżej.
To, co jest wspólne dla nich wszystkich, to fakt, że Jaakow musiał znaleźć
duchową siłę, aby przewyższyć zewnętrzną sytuację i połączyć się z duchową
prawdą, będącą za tą sytuacją i w niej.

Gdy tylko udało mu się szczęśliwie przejść te wszystkie testy, jego imię
zostało zmienione z Jaakow na Jisrael, co pochodzi od rdzenia sara i oznacza
"przezwyciężać"( Bereszit 32:29).

Dwa spojrzenia na galut.


W tym zrozumieniu tkwi sekret, dlaczego długie wygnanie żydowskiego
narodu nigdy nie odbiło się negatywnie na jego zbiorowej duszy czy duchu.
Nawet kiedy zmuszeni byli poddać się tym, którzy mieli nad nimi władzę, w
najmniejszym stopniu nie wpłynęło to na ich ducha. W swoich sercach,
widzieli swoją sytuację jako wyrok Haszem i nic więcej.
Postrzegali swoich wrogów, z całą ich siłą, jako nikczemnych i nic nie
znaczących. Upokorzenie którym obrzucili ich wrogowie,
Żydzi uważali tylko za działania dzikiej bestii. Nigdy naszym wrogom nie udało
się chociaż raz umniejszyć poczucia dumy Żyda, którym dawała mu jego
własna, wewnętrzna wartość. Tak było dawniej. Jednakże w późniejszych
czasach, kiedy nasze wewnętrzne poczucie wartości zmniejszyło się, wartość
i moc naszych wrogów odpowiednio wzrosła w naszych oczach. Zaczęliśmy
odczuwać ich pogardę jako coś znaczącego. Staraliśmy się naśladować
naszych mistrzów i podążać ich drogami. To w tym punkcie niektórzy czuli, że
jarzmo wygnania jest zbyt ciężkie, aby je unieść.
Niektórzy błędnie widzieli w tym przebudzenie świeckiego nacjonalizmu
żydowskiego.
Ale prawda jest dokładnie przeciwieństwem tego.

Wcześniejsze pokolenia Żydów były na wysokim duchowym poziomie i


pogarda ich wrogów nic dla nich nie znaczyła. Dopiero gdy stracili swoją
duchową dumę, ich wrogowie stali się w ich oczach wielcy. Zamiast patrzeć
na siebie z duchowego punktu widzenia, Żydzi zaczęli widzieć siebie oczami
swoich wrogów.
Prawdziwa żydowska duma została utracona.

Musimy na nowo odkryć wielkość ducha naszych przodków, aby widzieć


wydarzenia z prawdziwie duchowego punktu widzenia.
Musimy podążać śladami naszego Praojca Jaakowa i przezwyciężać nasze
testy tak jak on.
Wtedy będziemy przez nie podniesieni i zmienimy ciemność w światło.

W tym świecie nie ma nagrody tłumaczenie - Joanna Czopnik

Jest jedno bardzo dobrze znane powiedzenie naszych Mędrców, które


mówi: "W tym świecie nie ma nagrody za micwę". (Kiduszin 39b)

Zazwyczaj rozumie się to w ten sposób, że człowiek nie jest wynagradzany za


swoje micwot w tym świecie; jest to zarezerwowane dla niego w przyszłym
świecie. Lecz w rzeczywistości znaczenie tego sięga znacznie głębiej.
Wypowiedź naszych Rabinów wspaniale odwdzięczy nam się za uważne
przestudiowanie. Nasi Rabini powiedzieli: "Piękniejsza jest jedna godzina
rozkoszy duchowej w Świecie Przyszłym od całego życia na tym świecie."
(Awot 4:17) Ta sentencja również wymaga głębszego zastanowienia, jeśli
chcemy zrozumieć jej pełne znaczenie. Co rozumie się poprzez: "Jedna
godzina rozkoszy duchowej"? Co oznacza: "Całe życie w tym świecie"?
Proponuję zapoznać się z czymś, czego nauczyłem się od mojego Mistrza i
Nauczyciela, Rabiego Cwi Hirsz Braude, błogosławionej pamięci. Tłumaczył
On "całe życie w tym świecie" następująco: Wszyscy wiemy, że życie
obdarzane jest zmiennym błogosławieństwem. Lecz z biegiem lat życia każdy
znajduje jakąś miarę szczęścia i radości. Zbierzmy te rozproszone godziny i
minuty przyjemności i zadowolenia z całego życia i złóżmy je w jedną minutę.
Otrzymamy niezwykle intensywne doznanie uczucia radości. A teraz zbierzmy
wszystkie godziny przyjemności doświadczone przez przyjaciół i znajomych
jakiejś osoby, w ciągu całego ich życia i wyobraźmy sobie, że też możemy je
złożyć w te samą minutę. Intensywność takiego przeżycia z pewnością jest
nie do opisania. Pójdźmy jednak dalej i skoncentrujmy w tej samej minucie
wszystkie radosne przeżycia wszystkich mieszkańców jakiegoś miasta,
doświadczone w ciągu całego życia. I jeszcze więcej - dodajmy całe szczęście
wszystkich mieszkańców, wszystkich miast tego kraju, i wszystkich krajów; co
oznacza całą przyjemność i zachwyt całego świata, w ciągu życia całej
generacji. Zsumujmy to wszystko, skoncentrujmy w jedną minutę i dajmy to
jednej osobie. ...Wciąż jednak nie będzie to "całe życie w tym świecie". Całe
życie w tym świecie otrzymamy tylko jeśli dodamy do siebie całe szczęście,
doświadczone przez wszystkie generacje ludzi od początku Stworzenia aż do
końca czasu. Gdybyśmy mogli wziąć to wszystko - wszystkie dobre rzeczy
tego świata, bez jakiegokolwiek wyjątku - i przekazać jednej osobie w jednej
chwili, osiągnęlibyśmy stopień szczęśliwości świata, który z pewnością jest nie
do przekroczenia. Niemniej jednak "rozkosz duchowa w Przyszłym Świecie"
przewyższa ją. A co rozumie się poprzez: "krótka chwila rozkoszy w
Przyszłym Świecie"? Mój szacowny teść, Rabi Nachum Velvel Sieff, zwykł był
tłumaczyć, że odnosi się to do najniższego możliwego do wyobrażenia
poziomu satysfakcji; tej, jaką odczuwa biedak przechodząc obok kuchni
wielkiego domu, gdzie przygotowywane jest przyjęcie i może przynajmniej
cieszyć się aromatem potraw. W Przyszłym Świecie więc, osoba, która nie
zasługuje na uczestniczenie we właściwych rozkoszach duchowych tego
świata, lecz której pozwolono, jak gdyby, przejść obok i czerpać przyjemność
z "aromatu" Przyszłego Świata -o tym właśnie Miszna wspomina jako
"rozkosze duchowe w Przyszłym Świecie" (to znaczy jakaś drobna
przyjemność na tym świecie, a nie rozkosz tego świata). Przedstawia to
najmniejszą możliwą nagrodę przydzieloną do najmniejszej micwy jaką
możemy sobie wyobrazić (ponieważ każda micwa ma jakąś nagrodę w
Przyszłym Świecie). To jest najmniejsza możliwa nagroda, wyznaczona za
najmniejszą micwę, jaką można by sobie wyobrazić (bo każda micwa ma
jakąś nagrodę w Przyszłym Świecie). I to jest ta minimalna satysfakcja w
świecie duchowym, o której Rabini mówią, że nie mogą jej dorównać
wszystkie zebrane razem przyjemności i radości tego świata, od samego jego
początku, aż do samego jego końca! Teraz powinno być już kompletnie jasne,
dlaczego "Nie ma nagrody za micwę w tym świecie". Przyczyna jest prosta -
nie ma micwy, nawet tej najmniejszej, za którą nagroda nie byłaby dużo
większa niż wszystko, co ten świat mógłby posiadać. Ta myśl jest prawdziwa
w dosłownym znaczeniu: W [całym] tym świecie nie ma [wystarczającego
szczęścia, radości lub zapłaty, która mogłaby być] nagrodą za micwę.
POSTSCRIPTUM Artykuł ten ilustruje kilka z podstawowych zasad musaru.
Po pierwsze jest to próba rozpoznania stopnia, w jakim fizyczne, ziemskie
przyjemności są przewyższane przez duchowe rozkosze. Talmud opisuje (w
Berachot 17a) Przyszły Świat jako sferę czystych, duchowych radości. Dla
nas, związanych z tym, co ziemskie, bardzo trudnym jest, jeśli nie wręcz
niemożliwym, wypracować jakiekolwiek pojęcie o intensywności tej formy
egzystencji. Możemy, jednakże, zdobyć jakieś wyobrażenie o tym, poprzez
odniesienie się do naszych własnych doświadczeń. Ale dla musaru nie jest
wystarczającym aby "wiedzieć", że duchowość przewyższa materialność. Jeśli
wiedza ma wpływać na nasze czyny, to musimy ją "czuć"; musi być ona
doświadczana tak żywo, jak to tylko możliwe. Jedną z technik rozwiniętych
przez musar, mającą pomóc w osiągnięciu tego, jest rozbicie pojęcia na
części składowe. Jest to forma umysłowego ćwiczenia, w którym dana osoba
zmusza samego siebie do wyobrażenia, punkt po punkcie, wszystkich
kolejnych etapów procesu. Jeśli dana osoba wyobraziła to sobie
wystarczająco żywo, wiedza intelektualna zostanie przekształcona w wiedzę
empiryczną, a przez to będzie w stanie wpływać na zachowanie. Przykładem
tej techniki jest przedstawione tutaj rozłożenie pojęcia "całe życie w tym
świecie" na wszystkie godziny doświadczone przez jednego człowieka, przez
kilku ludzi, mieszkańców jednego miasta, wielu miast, wielu krajów, całego
świata i w końcu przez wszystkich ludzi, jacy kiedykolwiek zamieszkiwali,
bądź będą zamieszkiwać Ziemię. Innym klasycznym przykładem, jakiego Rabi
Dessler zwykł był przytaczać, jest technika wyobrażania sobie "wieczności".
Należy sobie wyobrazić ogromną górę piasku usytuowaną tuż obok morza.
Raz na tysiąc lat wielki ptak wzlatuje na sam jej szczyt, zabiera jedno ziarenko
piasku do dzioba, a następnie upuszcza je do morza. Kolejne tysiąc lat musi
upłynąć, zanim następne ziarenko będzie poruszone. Ćwiczenie polega na
tym, aby spróbować wyobrazić sobie, bądź doświadczyć w wyobraźni, upływ
tysiąca lat. Ponownie, metoda ta ma za zadanie "rozbić" pojęcie na jego
części składowe. Zaczyna się od wyobrażenia sobie wydarzeń jednego dnia,
potem dwóch dni, tygodnia, miesiąca, dwóch miesięcy, roku itd., sumując za
każdym razem, na ile to możliwe, chwilowe "odczucie" dnia albo tygodnia,
odrzucając równocześnie pokusę popadania w schemat, mówiąc: "i tak dalej",
albo "jak już wcześniej powiedzieliśmy". Gdy ktoś "odczuł" rok w ten sposób,
powiela to stopniowo w ten sposób, aż osiągnie całe życie, wiek, dwa wieki,
trzy...aż przybędzie do tysiąca lat. Wtedy - ptak przylatuje i zabiera następne
ziarenko z kopca. Lecz cała ta góra wciąż tam jest! Teraz należy rozpocząć
cały proces od początku, dla trzeciego ziarnka, potem dla czwartego, piątego i
tak dalej i tak dalej. (Byliśmy zmuszeni przedstawić tutaj schemat, ponieważ
tylko przedstawiamy ćwiczenie, a nie robimy go.) Lecz nawet jeśli ktoś
osiągnął ten niewyobrażalnie odległy moment i ostatnie ziarnko piasku
zniknęłoby w morzu - wieczność wciąż ledwo co się zaczęła! Jeśli ktoś
przeznaczy, powiedzmy, dziesięć minut dziennie na to umysłowe ćwiczenie,
puste słowa " życie wieczne" wkrótce rozwinie się do pojęcia, które będzie
odczuwał tak, jak nigdy wcześniej. Inną techniką musaru, przedstawioną tutaj,
jest wzięcie maamar chazal (wypowiedzi Rabinów błogosławionej pamięci), a
następnie rozciągnąć je do najdalszych granic logiki. Tutaj wykorzystana
została ona w przypadku "całe życie w tym świecie", co już zostało wcześniej
omówione. W tym przykładzie określenie to zostało przeanalizowane i
objaśnione w najszerszym zakresie. Natomiast w przypadku cytatu "godzina
rozkoszy duchowej w Świecie Przyszłym" zastosowano tę technikę w
odwrotny sposób. Rabini odnoszą się do "godziny satysfakcji". Nie wyjaśniają
tego terminu dokładnie, dlatego możemy przyjąć, że odnosi się on do
jakiejkolwiek satysfakcji, nawet najmniejszej - co daje podstawę do porównań i
dedukcji a fortiori. Zauważone z pewnością zostanie, że zarówno w tym, jak i
w poprzednim artykule, podejście jest szczerze nie altruistyczne - szelo
liszma. Motywacją jest maksymalna nagroda. Należy przy tym pamiętać, że
Rabi Dessler napisał te artykuły przede wszystkim z myślą o swym 15-to
letnim synu, który studiował w litewskiej jesziwie. Dziecko musi być
nakłaniane do nauki bądź poprawnego zachowania poprzez przedstawianie
mu odpowiedniego motywu., gdyż nie docenia ono jeszcze przyjemności
płynących z nauki i robienia micwot dla nich samych. Jest to w zgodzie z
psychologią nauczania w Torze (zobacz Rambam, Hilchot Teszuwa, 10:5).
Musar twierdzi, że jest to stopień w rozwoju, który rzadko jest wypierany
nawet w dorosłym życiu. Motywy takie jak żywe zobrazowanie rozkoszy życia
duchowego, muszą być stale umieszczone na czele wyobraźni. To, co jest
istotą rzeczy na tym poziomie, to szkolenie samego siebie w czynieniu
właściwych rzeczy, nawet, jeśli motywy tego nie są jeszcze całkiem
nieegoistyczne. Ostatecznie, mamy nadzieję, ten etap będzie przekroczony i
od szelo liszma dojdzie do liszma (Nazir 23b). Istotnie, następny artykuł
wprowadza pojęcie micwy, będącej swą własną nagrodą i pogłębia nasze
zrozumienie dla całego konceptu nagrody i kary.
tłumaczenie z:
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for truth!, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim
Publishers, Jerusalem, New York, 1988

tłumaczenie:
Zawziętość Katarzyna Gdowska

Można odeprzeć pobudki swojego jecer hara (skłonności do złego), nie


pozbywając się jego samego, nie zagłuszając go. W takim przypadku nawet
sukces
w przezwyciężeniu swojej skłonności będzie w efekcie działał tak, jak
naciskanie sprężyny. Im większy będzie nacisk tym większy będzie opór. To
daje pewien wgląd
w zasadę : "Im większy człowiek, tym większy jest jego jecer hara" (Suka
52b).

Faraon powiedział: "Bóg jest sprawiedliwy, a ja i moi ludzie jesteśmy źli" i


bez wątpienia był przekonany, że jest szczery mówiąc to. ( Nie potrafimy dać
wiary, że tylko próbował oszukać; Tora nie przedstawia kłamstwa jako
prawdy.)
A jednak zaraz potem: "utwardził swoje serce" i w końcu, jak pisze Rambam,
droga do skruchy i żalu okazała się dla niego całkiem zamknięta.
Wyjaśnienie tego faktu jest takie, że skoro przez cały czas nie pozbywał się
swojego jecer,
a jedynie tłumił go, to tym bardziej jego naturalny upór
bronił swoich praw i utwardzał jego serce. To jest właśnie ów efekt sprężyny,
o jakim wcześniej mówiliśmy.

Odnowienie zła

Odkryliśmy bardzo niezwykłe stwierdzenie w komentarzu Rabenu Bachja do


zdania: "Oni sami i wszystko to co widzieli zeszło żywcem do Szeolu". Pisze
on: jest napisane w Psalmach: "Nikczemnicy powinni powrócić do Szeolu."

Dlaczego "powrócić"? Wskazuje to na ideę, że po tym jak spłoną w


płomieniach Gehenny są przywracani do pierwotnego stanu i ponownie
mogą płonąć - i tak dalej przez pokolenia. To oznacza, że efekt sprężyny
działa
nie tylko w tym życiu, lecz także w Gehennie.

Co więc pozostaje po spaleniu przez płomienie ognia Gehenny nieczystości


duchowej nabranej na tym świecie? Korzenie tej nieczystości są
pozostawiane i stanowią one siłę dla odnawiającego się zła. Dotyczy to tylko
tego rasza (złoczyńcy), który na tym świecie pozostawał pod wpływem zła
zawziętości. Wszystkie nieczystości są spalane w tym świecie, za wyjątkiem
zawziętości. Ona pozostaje pomimo ognia. (Można by powiedzieć, że jest to
odpowiednik
w sferze tuma (nieczystości), kości luz w sferze kedusza (świętości), kości,
która nigdy nie ulega zniszczeniu i służy do odnowienia człowieka podczas
powstania z martwych.)

Z tego korzenia - tuma odnawia się i powraca do swojego pierwotnego stanu


i musi być ciągle na nowo spalana. Wraz z koncepcjami tutaj dyskutowanymi
możemy wypracować świeże i mądre spojrzenie. Powinniśmy rozwinąć to
punkt po punkcie.

Zachowanie idzie za impulsem


z nieba

HASZEM prowadzi świat według Swoich atrybutów: miłosierdzia i czystej


sprawiedliwości. Kiedy przeważa czysta sprawiedliwość, wówczas ludzie
zostają czegoś pozbawieni i głodni, a także dowiadują się jak zachowywać
się wobec siebie szorstko i ze złością. Narastają kradzieże, przemoc,
morderstwa; żal, skrucha
i uprzejmość zanikają. Ludzie kłócą się o najdrobniejsze rzeczy, wszystko
jest postawione na ostrzu brzytwy,
nie istnieje zadowolenie. Każdy jest surowy wobec każdego. Z drugiej
strony, kiedy HASZEM prowadzi
w świat z miłosierdziem, wtedy pojawia się obfitość
i bogactwo. Ludzie są wobec siebie uprzejmi, szlachetni, przeważa
uprzejmość, sąsiedzi są ze sobą w dobrych układach. (Wydaje się, że mamy
tutaj do czynienia
z ilustracją tego, że człowiek jest stworzony na podobieństwo Boga:
zachowanie człowieka odbija Boskie prowadzenie świata.)

Lecz kiedy chesed (dobroć) zacznie przeważać, trzeba będzie zapłacić


pewną cenę. Pobłażanie sobie wzrasta wraz z obfitością, ludziom łatwiej
spełniać swoje pragnienia. (Przyzwolenie seksualne określane jest w
Kabale, jako zniekształcone chesed w sferze tuma).

Talmud mówi nam, że Bóg jest "zły" na świat przez bardzo krótki moment,
każdego dnia. Co oznacza, że każdego dnia świat potrzebuje dopływu
pewnej ilości srogości po to, aby zachować równowagę w zachowaniu ludzi.
Umiejętność Bilama polegała na sprecyzowaniu dokładnego momentu tej
Bożej "złości", którą Bilam mógłby wykorzystać, by przekląć naród Izraela.
Być może dlatego, że w takim momencie mógł on maksymalnie skupić się
na nienawiści i zło-czynieniu.

Gemara mówi dalej: Prorok [Micha] powiedział Izraelowi: "Moi ludzie


pamiętajcie jaką radę dał Balak... dał, a co Bilam... odpowiedział, ażeby
poznać miłosierdzie Haszem..." Bóg powiedział Izraelowi: Powinniście
wiedzieć, jaką wielką łaskę uczyniłem dla was, nie będąc złym podczas tych
dni, kiedy Bilam próbował was przekląć... Gdyż mówił wtedy [Bilam]: "Jak
mogłem sprowadzić złość na was, jeśli Bóg nie był zły" (Num. 23:8).
Lecz Bilam potrafił wykorzystać także ten brak "boskiej złości". Ponieważ
"złość Boga" nie była odczuwana
w tamtych dniach, łatwiej więc było wykorzystać naturalne skłonności do
pożądań. To dlatego on powiedział:
" A teraz ...pozwólcie sobie coś poradzić"; teraz nadszedł czas, aby
wprowadzić plan, by łączyć ich łączyć
z córkami Moabu.

Zawziętość i zuchwalstwo

Skoro równowaga została już zaburzona przez nieobecność srogości i ludzie


wpadli w pułapkę zmyślnie podłożoną przez Bilama, srogość ponownie
pojawiła się
w porządku dnia i spadła plaga. W dodatku, stawali się oni świadkami
gwałtownego działania sądów; pośpiesznie, ustanowionych przez Moszego,
by wykonywać egzekucje na tych, którzy czcili Peora. Tak więc atrybut
srogiej sprawiedliwości działał zarówno od góry, jak i od dołu.
I nadal - w samym środku tej sytuacji - Zimri ostentacyjnie pokazywał się ze
swoją Midianicką kochanką "przed oczyma Moszego i kongregacji". ("Mówił:
'Mosze, czy ta kobieta jest zakazana czy dozwolona; a jeśli jest zakazana, to
dlaczego sam poślubiłeś Midianitkę?'") Zimri zignorował plagę i karę, gdyż
zawziętość nie wyciąga żadnej nauki
z kary. Przeciwnie, kara jedynie ją wzmacnia. Odpowiedź uporu brzmi:
"Będę robić to samo, nawet za cenę swego życia".

Oni [Mosze i Sanhedryn] płakali. "Halacha im umknęła" (Raszi do Num.


25:6). Zimri nie podlegał karze śmierci,
on nie był winien bałwochwalstwa. Nie było także właściwym skazanie go na
śmierć przez siły Sanhedrynu. W takiej sytuacji, w której rządzą prawa
zawziętości,
takie działania jedynie dolałoby oliwy do ognia.
(Musimy pamiętać, że czyn Zimriego był rezultatem rebelii plemiona
Szymona, które traktowało go jako swego przywódcę. "Mówili do niego:
'Jesteśmy skazywani na śmierć, a ty siedzisz bezczynnie..?")

To również wyjaśnia, dlaczego Zimri nie został powalony przez Boską


sprawiedliwość i nie umarł podczas plagi. Nawet gdyby widzieli ten
przypadek, to nadal nie byliby
w stanie wyciągnąć z tego żadnej lekcji. Zawziętość jest
tak okropna, a "sprężyna" tak silna, że to przyniosłoby odwrotny efekt. Bóg
rozważył, że lepiej będzie pozostawić
i nie ukarać Zimriego, niż pozwolić na to, by "efekt sprężyny" zawziętości
ujawnił się w całej swojej sile. [Pozostawienie Zimri przy życiu otwierało
drogę dla Pinchasa, by rozwiał ten problem na swój własny sposób].

Jedyną alternatywą, jaka pozostaje - jedyną w rzeczywistości podjętą przez


Pinchasa było przyjęcie nadzwyczajnej drogi postępowania, że "gorliwcy go
pokonają" (Raszi do Num. 25:7) Nie jest to wyrok żadnego sądu; nie jest to
rozmyślny osąd. Jest to prywatny akt wynikający z gorliwości tego, kto nie
potrafi znieść profanowania Imienia Boga. Bóg nazywa to: "Wyładowanie
złości, którą Ja Sam powinienem mieć" (Raszi do Num. 25:11). A ponieważ
naród Izraela widział to, jako wyraz osobistego uniesienia i wściekłości, a
jako sąd od Boga, nie wywołało to "efektu sprężyny" i odwróciło ich bunt od
Wszechmocnego na samego Pinchasa. To ocaliło sytuację.

tłumaczenie:
Moc Skłonności (Jecer) Katarzyna Gdowska

Zablokowanie serca

Każdy członek Narodu Izraela (Klal Jisrael) posiada pewien punkt w swoim
wnętrzu, który nigdy nie wygaśnie. Jest to duchowe znaczenie, jakie kryje się
pod słowami: "Nigdy nie odmówiłem im, ani nie odrzuciłem tak, aby ich
ostatecznie zniszczyć." Te słowa pochodzą z obietnicy danej Abrahamowi w
jego przymierzu z Bogiem: ["Zawrę Moje przymierze z tobą i potomstwem po
tobie, tak więc będę na zawsze Bogiem dla ciebie i dla potomstwa, które
pozostawisz."]

Oznacza to, że ów "święty punkt" przywiązania do Haszem nigdy nie


przestanie istnieć w sercach ludu Izraela, przez wszystkie wygnania. Bóg
nigdy nie pozwoli mu popaść w duchową pustkę, a w jej konsekwencji -
fizyczną anihilację (Boże uchowaj!).

Znane są nam słowa "małe światełko może rozjaśnić wielką ciemność."


Dlaczego zatem, ten moment światła nie usunie ciemności naszej jecer hara
(skłonność do złego)? Dlaczego jecer ma się tak dobrze u nas?

Odpowiedzią jest timtum halew (zablokowanie, nieczułość serca). Istnieje


coś takiego, co opieczętowuje nasze serca i nie pozwala temu punktowi
świetlnemu na wejście doń. Odczuwamy obecność światła, wiemy, że jest,
lecz wejście do ego - źródła wszystkich działań - jest zablokowane. Ów punkt
światła przynosi jakieś skutki, ale to jest za mało,
aby mógł wówczas wpłynąć na nasze czyny.

Źródła działania

Rabin Jeruham Levovitz powiedział kiedyś, że słuchanie musaru (moralnych


pouczeń) może komuś odebrać radość fizycznych przyjemności życia,
niekoniecznie zmieniając
w praktyce jego uczynki. Po przyjęciu Królestwa Niebios
w Keriat Szema wypowiadamy błogosławieństwo, które rozpoczyna się od
słów: "Prawdziwe, niezmienne i wieczne są dla nas te słowa." Jeśli ktoś
czytał Szema mając już w sobie zamiar przyjęcia Królestwa Niebios, to
dlaczego miałby potwierdzać je w ten sposób?

Musimy zauważyć, że chociaż czytanie Keriat Szema


z pełnym zaangażowaniem i intencją jest z pewnością wewnętrznym
osiągnięciem, to jednak nadal istnieje możliwość, że ktoś mógłby powrócić
do swoich pierwotnych nawyków. Przyjęcie może nie wkroczyć
na tyle głęboko, żeby dotknąć samych źródeł czyjegoś działania.
Istnieją stopnie wewnętrzności. Ktoś może być świadomy prawdy w swoim
sercu, nie czyniąc "wieczną" tej świadomości. To jest nadal zewnętrzna
świadomość. Możemy zobaczyć to bardzo wyraźnie na przykładzie ludzkich
charakterów.

Gniew jest czymś, co odczuwamy wewnętrznie, zwłaszcza jeśli jest silny.


Nadal jednak istnieją stopnie, na których (jak mówi Miszna ) "jednych łatwiej
uspokoić, innych trudniej". Im bardziej intensywne jest dane doświadczenie,
tym bardziej jest ono wewnętrzne. "Grzech blokuje ludzkie serce" .
Rzeczywiście, grzech sam w sobie stanowi blokadę. Wola grzeszenia nie
pozwoli osobie na zainteresowanie się czymś, co mogłoby odwieść jego
umysł od grzechu.

Rabin Chajim z Wołożyna widzi to w proroczej wypowiedzi : "Utucz serce


tych ludzi Ogłusz ich uszy Odwróć ich oczy! Ażeby nie widzieli swoimi
oczyma, Nie słyszeli swoimi uszami, Nie pojmowali swoimi sercami I
powrócili, i zostali uzdrowieni".

Jest to prorockie wyrażenie lęku grzesznika, który obawia się, że mógłby


niechcący zobaczyć coś, co mogłoby go doprowadzić do teszuwy. Co może
zrobić potencjalny baal teszuwa, jeśli w samym środku swojego serca nie
chce myśleć, by przyszło mu się zmienić? To jest właśnie istota
"zablokowania serca" - stanowcza decyzja, żeby nie myśleć, a przynajmniej
nie myśleć w taki sposób, aby zagłębić się w serce. [Mówimy tutaj głównie o
osobie, która zawsze była "religijna", teszuwa zakłada zmianę
z zewnętrznego na wewnętrzny Judaizm.]

Święte iskry

Mówi się, że "nikczemnicy mocno żałują". Wobec tego, dlaczego pozostają


oni nikczemnikami? Dzieje się tak, gdyż ten żal jest jak gdyby zamknięty w
kapsule; on nigdy nie wkracza do głębokich pokładów złoczyńcy (rasza) .

Każdego dnia nieustannie słychać niebiański głos z Góry Horeb, który


nawołuje: "Biada tym, którzy znieważają Torę!" Kto słyszy ten głos? Wszyscy
słyszą go podświadomie. Słabe poruszenia świadomości, których każdy
doznaje od czasu do czasu, są skutkiem tego głosu, mówi Baal Szem Tow; i
to jest także źródłem owego "żalu" za grzechy, którym przepojeni są
nikczemnicy. Te pobudki do skruchy nie są jednak przyjmowane
wewnętrznie. Nawet te, krótkotrwałe poruszenia sumień, które nie są
"wzbudzeniami od dołu"; nie składają się na "otwór taki
jak ucho igły", co pozwoliłoby otrzymać napływ pomocy
z Nieba. One nie są wynikiem czyichś wysiłków, i zazwyczaj szybko blakną i
znikają.

Praojciec Jicchak kochał swojego syna Ezawa "ki cajid befiw", co można
przetłumaczyć "ponieważ polował ustami." Raszi wyjaśnia, że pozyskiwał
swojego ojca słowami płynącymi ze swoich ust, zadając "religijne" pytania w
rodzaju: "jak można dawać maaser (dziesięcinę) ze słomy czy z soli?"

To nie znaczy jednak, jak powiada wybitny kabalista Rabbi Jicchak Luria
(Arizal), że Ezaw był jedynie szarlatanem. Trudno pomyśleć, że Praojciec
Jicchak, który był prorokiem Boga, mógł wpaść w tego typu pułapkę. Słowo
"cajid" można przetłumaczyć jako "to, co jest w potrzasku". Co odnosi się, jak
mówi Arizal, do świętych iskier uwięzionych przez Ezawa. Gdyby je połknął,
stałby się wówczas cadykiem. Wolał jednak przetrzymywać je w ustach, i tak
pozostał złoczyńcą (rasza).

Święte iskry, o których jest tu mowa, są pobudkami do świętości, jakich


każdy czasami doświadcza i których Ezaw doświadczał z ogromną siłą w
obecności swojego ojca. W tamtych momentach był on szczerze
zaciekawiony tym, jak można składać dziesięcinę ze słomy itp.

Rozmawiał o tych sprawach ze swoim ojcem i z innymi, tak jak mówi się o
rzeczach, którymi jest się zewnętrznie zainteresowanym. Jego
zainteresowanie jednak pozostało powierzchowne; i w rzeczywistości im
więcej o nich rozmawiał, tym bardziej się one stawały powierzchowne.
(Nadmienialiśmy już fakt, że moralne i duchowe wglądy są zaciemniane
przez komunikowanie ich innym; Talmud mówi, że nawet zmartwienie może
zostać umniejszone poprzez powiedzenie o nim drugiemu. )

Tragedią Ezawa było to, że odmawiał "połknięcia" tych duchowych wglądów,


które były w jego zasięgu. Wolał tylko rozmawiać o nich, a przez to pozostały
one na zewnątrz jego "aktywnego ego". Z tego wynika, że ci z nas dla
których wskazówki etyczne (musar) i pobudki do skruchy pozostają
wyłącznie na ustach - czyli są obiektami rozmów - pozostają kolegami
złoczyńcy Ezawa. Oby HASZEM uwolnił nas od takiego losu i pomógł
nam przełamać blokadę w naszych sercach.

Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978

tłumaczenie - Katarzyna
Błogosławieństwo Jicchaka Czerwińska

Zrozumienie Tory wymaga głębokiej refleksji, szczególnie gdy studiuje się


życie i uczynki Awot (Praojców) błogosławionej pamięci. Każdy szczegół
ich czynów jest związany ze wspaniałymi aktami służby i wysokim
poziomem duchowym.

Nasi Rabini używają niezwykłej, graficznej metafory by opisać wielkość ich


służby: "Praojcowie biegną przede Mną jak konie" (Sanhedryn 96a). Z
pewnością możemy spotkać w tych narracjach ogromne trudności. Musimy
porzucić powierzchowne pojęcia, uformowane
w dzieciństwie i postarać się zbadać głębię Praojców,
przy pomocy słów naszych świętych Mędrców. Zobaczymy wówczas, że
nawet proste znaczenie słów zawiera wzniosłe prawdy.

Takie znaczenie ma parsza o błogosławieństwie Jicchaka. W


rzeczywistości jest to zakryte, ale przy odpowiednim rozważaniu, możemy
zasłużyć, z Bożą pomocą, by usunąć niektóre z trudności i wyjaśnić
zawarte tam kwestie. Na początku musimy zrozumieć, jak jest możliwe
zdobycie błogosławieństwa podstępem.

Z pewnością błogosławieństwo zależy od intencji osoby która je daje. I


nawet jeśli uda nam się przezwyciężyć
tę trudność, wciąż pozostaje pytanie: dlaczego zostało postanowione w
niebie, że Jaakow ma otrzymać błogosławieństwo przez oszustwo, zamiast
w bezpośredni sposób? I jak Jicchak mógł woleć Esawa od Jaakowa? Czy
możemy zrozumieć, że nie wiedział on zupełnie nic o charakterze Esawa?

To ostatnie pytanie zostało postawione przez Zohar:


Z pewnością nasz Praojciec Jicchak był prorokiem
i Szechina (Boża Obecność) była stale z nim; jak mógł nie zauważyć
prawdziwego charakteru Esawa? Można odpowiedzieć, że Haszem zakrył
przed nim prawdę, tak aby Jaakow mógł być pobłogosławiony "zgodnie z
ideą Boga, a nie Jicchaka" . To oczywiście wymaga dalszego objaśnienia.

Jest jeszcze jedna trudność. Jeden z midraszy mówi nam, że słowo


begadaw [jego ubrania] ma być czytane jak bogedaw [jego zdrajcy].
Midrasz wyjaśnia, iż Jicchak zobaczył w proroczej wizji, że z osoby stojącej
przed nim będą się wywodzić reszaim (źli ludzie), którzy zdradzą Boga i
naród żydowski, ale kiedy zobaczył ostateczne wydarzenia, pobłogosławił
go. Dwóch z tych zdrajców jest wspomnianych. Są to Josef Meszita i
Jakum z Cereidot, którzy w dwóch oddzielnych przypadkach, w okresie
prześladowań narodu żydowskiego, przyłączyli się do wrogów Izraela, ale
gdy usłyszeli kilka słów, które trafiły wprost do ich serc, każdy z nich w pełni
pokutował i jeszcze oddał swoje życie (Bereszit Raba 65:22).

Dlaczego miało to skłonić Jicchaka aby dał błogosławieństwo? Z drugiej


strony, w komentarzu do słów "Poczuł zapach jego ubrań i pobłogosławił
go. I powiedział: Tak! Zapach mojego syna jest jak zapach pola, które Bóg
pobłogosławił" (Bereszit 27:27), midrasz mówi nam, że kiedy wszedł
Jaakow, razem z nim wszedł zapach Ogrodu Eden, po czym Jicchak go
pobłogosławił (Bereszit Raba 65:22).

Wynikałoby stąd, że to nie wizja grzeszników, ale wizja najwyższej


czystości poruszyła Jicchaka, by dać błogosławieństwo. Wiemy, że
widoczna sprzeczność
w midraszach często objawia nam różne aspekty prawdy. Musimy
postarać się zrozumieć głębsze znaczenie stojące za tymi dwoma
midraszami.
Koncept błogosławieństwa

Musimy oczywiście zdawać sobie sprawę z faktu, że błogosławieństwo,


którego efekt jest jak modlitwa za drugą osobę, nie może nigdy wpłynąć na
jej akty wolnego wyboru (bechiry), jak wyjaśniliśmy w "Dyskusji o Wolnej
Woli".

Edukacja, wychowanie i dziedziczne zdolności, mogą wpłynąć jedynie na


zewnętrzne aspekty naszego życia, tak samo jak pomoc z nieba, która
może przyjść przez błogosławieństwo. Kiedy umieścimy to w tej rozprawie,
wszystkie te rzeczy mogą wpłynąć jedynie na pozycję czyjegoś punktu
bechiry, ale nie mogą nigdy wpłynąć na wewnętrzną istotę samego aktu.
Błogosławieństwo również może mieć wpływ tylko na te zewnętrzne
czynniki.

Jak wiemy, główną cechą Jicchaka była gewura - surowość osądu. Z


punktu widzenia cechy sprawiedliwości (midat hadin), zewnętrzna pomoc
powinna być udzielona jedynie osobie, która tego potrzebuje, to jest osobie,
która nie osiągnęła jeszcze duchowości i sposób, w jaki służy Bogu jest
wciąż, w znacznym stopniu, na zewnętrznym poziomie. Osoba, której
służba osiągnęła poziom kompletnej duchowości, nie potrzebuje takiej
zewnętrznej pomocy
i z punktu widzenia surowej sprawiedliwości, powinna radzić sobie bez niej.

Jicchak był świadomy, poza wszystkimi wątpliwościami,


że jego syn Jaakow był cadikiem (człowiekiem sprawiedliwym) o
kompletnej duchowości. Taki cadik powinien być w stanie poradzić sobie,
na podstawie
samej sprawiedliwości, siłą swojej własnej wolnej woli,
bez zewnętrznej pomocy, która jest w naturze miłosierdzia
i dobroczynności. Jeśli pozbawienie go takiej pomocy uczyniło jego drogę w
tym świecie ciężką, to cóż z tego? Pozwólmy mu cierpieć ból, wygnanie,
prześladowanie. Będą mu one służyć jako wyzwania, by wydobyć z niego
najpełniejsze zalety duchowości.

Zgodnie z tym punktem widzenia, tylko najbardziej "zewnętrzna" osoba


powinna otrzymać błogosławieństwa. One umożliwiłyby tej osobie
podążanie jej ścieżką, w taki sposób, że ostatecznie uczyniłaby kompletną
teszuwę (skruchę) i osiągnęłaby poziom kompletnej "duchowości".

Miłość Jicchaka do Esawa

Jicchak wiedział, że Esaw był zupełnie inny niż Jaakow. Wiedział, że Esaw był
"zewnętrzną" osobą. Jednakże wierzył, że Esaw, jak sam Jicchak, był
zaangażowany
w walkę z niższymi, zewnętrznymi aspektami swojego charakteru. To, czego nie
wiedział, to że Esaw z własnej wolnej woli, praktycznie ugasił przebłysk dobra w
swoim sercu. To wyjaśnia, dlaczego Jicchak chciał pobłogosławić swojego syna
Esawa, a nie Jaakowa. Kochał Esawa,
a więc poświęcił mu uwagę i uczucie by pomóc w wygraniu bitwy, którą, jak
myślał Jicchak, Esaw toczył przeciwko swej naturze. W swojej wyidealizowanej
wizji widział w Esawie podobieństwo do swoich własnych zmagań z gewurą, które
osobiście stoczył lata wcześniej.

Test Jicchaka

Błogosławieństwo, jak modlitwa, wymaga wielkiej duchowej walki ze strony


cadika. Błogosławieństwo naszego Praojca Jicchaka, które miało mieć
konsekwencje przez całe pokolenia, nie mogło przejść bez ogromnych
aktów duchowej służby. Musiało zawierać test - prawdopodobnie
największy test w życiu Jicchaka.

Kiedy Jaakow przyszedł przed swojego ojca i Jicchak usłyszał jego głos i
wyczuł ręce pokryte koźlęcą skórą, wypowiedział słynne słowa: "Głos jest
głosem Jaakowa,
a ręce rękami Esawa" (Bereszit 27:22). Ręce reprezentują zewnętrzne
czyny człowieka, podczas gdy głos reprezentuje jego wewnętrzną istotę.
Miało to służyć tylko potwierdzeniu wiary Jicchaka, że Esaw był w gruncie
rzeczy wewnętrznie zorientowaną osobą, która zmagała się, aby jej
wewnętrzna prawda zdobyła panowanie nad zewnętrznymi czynami. To
również umocniło jego przekonanie, że błogosławieństwo najbardziej
należało się Esawowi - aby pomóc mu w jego toczącej się walce.

Tak więc Tora mówi: "Nie rozpoznał go... i pobłogosławił mu" (Bereszit
27:23). Ten pogląd był jeszcze dalej wzmocniony (jak jest to cytowane
powyżej z midrasza), przez wizję dwóch zdrajców, którzy byli prowadzeni
przez "iskrę wewnętrznej prawdy" by porzucić swoje złe drogi
i umrzeć z honorem jako prawdziwi Żydzi. To również przedstawiało dla
Jichaka ostateczny triumf dobra nad złem w walce, która, jak wierzył,
toczyła się w duszy Esawa.

Po tym Tora znów mówi: "I pobłogosławił go" (Bereszit 27:27). Oznacza to,
że jego wolą było błogosławienie mu, odkąd to co zauważał u Esawa,
zdawało się potwierdzać punkt widzenia Jicchaka, że błogosławieństwo
powinno być dane jedynie osobie zaangażowanej w duchową walkę, a nie
cadikowi, którego walka była już za nim. Jednakże, zapach ubrań Esawa
ma również inną interpretację, jak widzieliśmy wyżej. Zapach, który poczuł
Jicchak był zapachem Ogrodu Eden. Powiedział: "Tak! Zapach mojego
syna, jest jak zapach pola, które Bóg pobłogosławił", po czym przystąpił do
udzielenia błogosławieństwa. Zapach Ogrodu Eden, który reprezentuje
poziom kompletnej duchowości, w której jecer hara (skłonność do złego)
prawie nie istnieje - przyszedł do niego jako kompletne zaskoczenie, a
nawet szok.

Do kogo powiedział "Tak!"? [Dosł. ree "Spójrz!"] Powiedział to do swego


własnego serca (Ibn Ezra). Było to wyzwanie dla jego osobistego punktu
widzenia i było wskazówką, że błogosławieństwo powinno być skierowane
nie tylko do osoby zmagającej się ze swoją zewnętrzną skorupą, ale także
do cadika, który jest ponad tą bitwą. Chesed (dobroć) Boga rozpoznaje, że
nie ma takiej osoby na świecie, która może dać sobie radę bez chesed. To
oznaczało stwierdzenie naszych Rabinów, że Bóg chciał, by
błogosławieństwo zostało dane zgodnie z Jego spojrzeniem, (czyli zgodnie
z cechą chesed), a nie ze spojrzeniem Jicchaka (to jest atrybutem gewury).

Był to prawdopodobnie największy test w życiu Jicchaka. Nie mógł


zrozumieć logiki wskazówki (zapachu) która została mu dana, ale mimo to
udało mu się stłumić swoją własną surową sprawiedliwość osądu i
zaakceptować, że duchowa osoba - osoba Ogrodu Eden - również
potrzebuje błogosławieństwa. To dlatego Jicchak, po doświadczeniu
wewnętrznego wzburzenia, gdy uświadomił sobie, że dał brachę dla
Jaakowa, natychmiast wymówił słowa: "On też będzie błogosławiony"
(Bereszit 27:33). Teraz wszystko ułożyło się w jego umyśle i całym sercem
zaakceptował Bożą decyzję. W ten sposób zdał swój największy test.

Prawdą jest, że błogosławieństwo zostało dane nie tylko dla Jaakowa, ale
także dla jego potomków przez wszystkie pokolenia. Wśród jego potomków
z pewnością będą tacy, w których wewnętrzna iskra walczyła, aby dojść do
głosu, jak miało to miejsce w przypadku dwóch zdrajców wspomnianych
wcześniej. Tu błogosławieństwo działało zgodnie z oryginalną intencją
Jicchaka.

Ale najważniejsze jest to, że błogosławieństwo weszło w życie "zgodnie z


ideą Boga". Oznacza to, że nawet największy cadik potrzebuje
błogosławieństwa wraz z Bożą pomocą dla swojej służby. Nikt, nawet
święci Awot (Praojcowie), nie może obyć się bez chesed (dobroci od Boga).

Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978

Pogoń za szczęściem tłumaczenie - Joanna Czopnik

Szczęśliwe życie? Czy to nie to, czego wszyscy chcemy? W związku z tym,
zapewne dobrze wiemy czym ono jest. Oczywistym jest, że możesz
powiedzieć: "szczęście to posiadanie wszystkiego czego chcę". A ponieważ
to, czego chcesz, ma swoją cenę, jasnym wydaje się, że to pieniądze są
kluczem do szczęścia. Z pewnością więc szczęśliwym człowiekiem musi być
ten, który zarabia najwięcej pieniędzy: błyskotliwy businessman, dyrektor
w dużej firmie, przebojowa osoba. Z pewnością ma on wszystko , czego
potrzeba do szczęścia. Cóż jeszcze?
W każdym razie właśnie to usłyszymy od ludzi sukcesu tego świata. Chwalą
ambicje sięgające nieba i spoglądają w dół na batlana (człowiek bez
zajęcia), który zdaje się nie mieć tych wartości.

Lecz jeśli zechcielibyśmy wejść głębiej w ten temat, powinniśmy raczej


zapytać się samych siebie, czy kiedykolwiek widzieliśmy szczęśliwego
człowieka. Gdybyśmy spytali się innych czy kiedykolwiek spotkali, bądź
widzieli szczęśliwych ludzi, pewne jest, że odpowiedzą: "Oczywiście, że tak!"
I możliwe, że sami bylibyśmy skłonni pomyśleć tak samo.

Oczywiście - powiemy sobie - że na pewno są jacyś nieszczęśliwi bogacze,


ale w gruncie rzeczy, z pewnością bogactwo i szczęście idą w parze.
Przynajmniej ci ludzie wyglądają na wystarczająco szczęśliwych. Kiedy
widzimy ich pałace, przyjęcia, jakie wyprawiają, służbę, limuzyny
z kierowcami, ich kieszenie wypełnione pieniędzmi
i drogocennymi kamieniami, jesteśmy zmuszeni wywnioskować, że - jeśli nie
przydarzy się żaden kataklizm - to właśnie oni są tymi szczęśliwymi.

Lecz taka odpowiedź byłaby wyjątkowo powierzchowna. Chcąc jednak


zgłębić tą kwestię gruntownie, mamy tylko jeden sposób aby to zrobić.
Musimy iść pomiędzy ludzi
i zapytać ich o nich samych. Nie jest dobrze pytać jednego człowieka o
drugiego; musimy się pytać każdego
z osobna, jak się on czuje na prawdę; wtedy mamy
szansę zbliżyć się do prawdy. I cóż odkrywamy?

Pytając ludzi

Zacznijmy od zapytania tych bogatych - tych, którzy mają więcej pieniędzy,


niż pomysłów na ich wydawanie, którzy mieszkają w rezydencjach i
podróżują najbardziej drogimi samochodami. Co by nam powiedzieli, gdyby
się zdobyli na całkowicie szczerą i uczciwą rozmowę? Kiedy już dojdziemy
do sedna, podzielą się z nami tajemnicą: nie są szczęśliwi. Może i osiągnęli
oszer pisany przez "ajin" (bogactwo rozumiane w ściśle ograniczonym i
ograniczającym sensie) - ale kiedy dochodzimy do oszer (szczęścia) - oni
wciąż są bardzo "daleko od alef"
( Hebrajskie wyrazy oznaczające "szczęście" i "bogactwo" są bardzo podobne do siebie.
Jedyną różnicą jest, że wyraz oznaczający "szczęście" zaczyna się literą alef, a ten drugi
literą ajin. "Być daleko od alef" znaczy "nawet jeszcze nie zacząć").

Zazdrość i pożądania zakłócają spokój ich umysłu, kłopoty domowe


narastają; ich żony są znudzone, a ich rozpieszczone dzieci dorastają w
oddaleniu od nich; ich synowie są bezczelni, córki zbuntowane; cierpią z
powodu nieskończenie wielu problemów tego typu. I nie myślcie,
że te problemy są tylko marginesowe. Nic w tym rodzaju. Wszystkie one
wyrastają z dostatku. "Nikt nie umiera ze spełnioną połową swych pragnień".
Tak więc, niezadowolenie i frustracja towarzyszą nawet najbogatszym. Nie
znajdziemy tu szczęścia.

Spróbujmy zapytać się innych. Może tych średnio zarabiających? Ci ludzie


zazwyczaj pracują na swą wypłatę bardzo ciężko i przez długie godziny.
Spytajmy ich, może odkryli tajemnicę szczęścia? Lecz w trakcie badania
odkryjemy coś bardzo zaskakującego. Pracują oni ciężko przez całe swoje
życie, często chorując na wrzody żołądka, lecz nigdy nie wydaje się, że
znajdują czas, aby cieszyć się ze swych pieniędzy. W czasie lat pracy,
ciągle są zajęci, przygotowując się do osiągnięcia szczęścia.Jednakże, kiedy
ich lata pracy się kończą, odkrywają, że są za starzy; ich zapał wygasł, i nie
umieją się cieszyć wolnym czasem, który mają. W swoim życiu nie robili nic
innego poza pracą, a teraz gdy są jej pozbawieni, z trudnością znajdują
jakąkolwiek wartość w swym życiu. Kiedyż wiec są oni szczęśliwi? Nigdy.

Być może znajdziemy szczęście gdy pójdziemy jeszcze szczebel niżej w


drabinie społecznej. Spytajmy robotników. Pracują oni ciężko dzień za
dniem, a czasem nawet nocami, na swoją tygodniówkę. Ale oni nigdy nie
będą zadowoleni, ponieważ czują, że są źle traktowani. Omijają ich
najwspanialsze rzeczy w życiu, czują się wykorzystywani przez bogaczy. Oni
- robotnicy - produkują dobra, ale nie wolno im z nich korzystać. Inni
okradają ich z owoców ich własnej pracy. Czy to jest szczęście? Z
pewnością nie.

Gdzie w takim razie znajdziemy szczęście w tym naszym świecie? To było


nasze pytanie, ale nie znaleźliśmy żadnej odpowiedzi. Zdawać by się mogło,
że słyszymy tylko dobiegające z całego świata echo rozbrzmiewających
słów: "Szczęśliwe życie? - Takie coś nie istnieje!" Wydawałoby się, że jest to
ustalony wniosek potwierdzany
i udowadniany, z którejkolwiek strony nie spojrzeć.

Szukając lekarstwa

Lecz teraz musimy się spytać: Dlaczego Bóg stworzył taki piękny i wspaniały
świat, jeśli każdy żyjący na nim, każdy bez żadnego wyjątku, ma żyć w
nieszczęściu i cierpieniu? To też nie jest dobry trop. Musi istnieć jakiś
sposób, aby naprawić to straszliwe nieszczęście, jakie spadło na całą
ludzkość. Musimy szukać lekarstwa, musimy znaleźć klucz do szczęścia.
Możemy być pewni, że HASZEM, źródło wszelkiego dobra, musiał
zaopatrzyć świat w drogę do szczęścia; tylko od nas zależy jej odnalezienie.

Lecz zanim będziemy mogli odnaleźć lekarstwo, musimy wpierw


zdiagnozować chorobę. Co to za epidemia, światowych rozmiarów, która
okrada nasze życia ze szczęścia? Nasi Mędrcy, prawdziwi Mędrcy Tory, dali
nam już odpowiedź. Jest jasno powiedziane w Misznie (Pirke Awot 4:28):
"Zazdrość, pożądanie i duma - wyciągają człowieka z tego świata".

Świat, tak jak Bóg go stworzył, jest szczęśliwym. To my usunęliśmy samych


siebie ze świata szczęścia do świata cierpienia za pomocą tych trzech złych
pożądań. Musimy więc tylko uciec od zazdrości, żądzy i prestiżu - co
oznacza, że powinniśmy wygnać je z naszych serc - po to, aby przekształcić
ten świat w wypełniony szczęściem aż po same krańce. I wtedy odkryjemy,
że będziemy mieć nie tylko oszer pisane przez "alef" (szczęście), lecz także
oszer przez "ajin"(bogactwo).

Mędrcy mówią (Pirke Awot 4:1): "Kto jest bogaty? Ten, kto jest
szczęśliwy ze swojej części". Nie mówią: 'jest on także bogaty', nie mówią
również: 'jest on bardzo bogaty', mówią po prostu: 'jest bogaty' - i kropka!
Prawdą jest, że ten, kto nie jest zadowolony z tego co ma w życiu
- nie tylko, że nie jest szczęśliwy; nie jest on też bogaty.
W kategoriach materialnych może on mieć miliony
w banku, ale nie jest on bogaty, jest biedny.

Co to znaczy być biednym? Oznacza to nie mieć tego, czego się potrzebuje.
Jeśli ktoś potrzebuje i pragnie czegoś, czego nie ma, jest biedny, jakkolwiek
pokaźne ma konto w banku. Powinniśmy właściwie odkryć, że ten tak zwany
"bogaty" człowiek jest naprawdę dużo gorszy od "biednego", ponieważ jego
ambicje i potrzeby są znacznie większe. Potrzeby biednego człowieka są
łatwiej zaspokajane, lecz pożądania i pragnienia wspinania się po
szczeblach kariery bogatego nigdy nie będą zaspokojone; bo zaspokojenie
jednej prowadzi do następnej, ad infinitum.

Jeśli spojrzelibyśmy na nich tak, jak oni patrzą na siebie


- a nie tak, jak biedny widzi bogatego - odkrylibyśmy, że obu się źle powodzi.
Obaj żyją życiem nieszczęśliwym
i sfrustrowanym; mimo to jednak, to właśnie "bogaty"
jest gorszy od "biednego". Lecz ten, kto pokonał swe pożądania, któremu
wystarcza minimum i jest zadowolony ze swojej części - ten kto nie pragnie
niczego, czego nie ma - on jest bogatym człowiekiem. I nikt inny na
świecie, poza nim, nie jest bogaty.

Kierowanie własnymi
ambicjami

Kim jest ten człowiek? Przyjrzyjmy mu się bliżej. Powiedzieliśmy, że wygnał


on pożądania i ambicje
ze swego serca. Czy to oznacza, że jest on bez charakteru, bez energii, bez
zapału? Czy to jest to, co nazywamy życiem? Czy jest on jak starzec, bez
celów, pragnień,
bez całej energii życiowej? Czy to mogłoby być to, co nazywamy
szczęśliwym życiem? Nie! Z całą pewnością nie! Nic nie mogłoby być dalej
od prawdy.

My uważamy w ten sposób: Nie znajdzie się szczęścia


w materialnych rzeczach; szczęście istnieje tylko
w duchowych sprawach. Ten, kto rozkoszuje się bogatym życiem
duchowym, jest szczęśliwy. A inny rodzaj szczęścia nie istnieje.

Widzimy to u prawdziwych bne Tora (uczących się Tory). Ci szczęśliwi


ludzie, którzy poświęcają cały swój umysł
i pragnienia, entuzjazm i ambicje na dążenie za Torą
i mądrością - oni doświadczają prawdziwego znaczenia szczęścia w świecie.
I nie mówimy o przyszłym świecie; mówimy o tym świecie - tu i teraz.
Oczywiście, że nie ma szczęścia bez celów, zapału, ambicji; wręcz te rzeczy
są samym życiem. Ale wszystko zależy od tego, jakie są te cele, do czego
dążą pragnienia i chęci, ku czemu są skierowane. Szczęście jest wtedy, gdy
cele są osiągalne, kiedy ich wypełnienie nie zależy od kogoś innego, kiedy
pozbawione są frustrujących bodźców, nazywanych zazdrością i osiąganiem
pozycji.

Kiedy tak się dzieje? Tylko, gdy ambicje wypływają


z miłości do Tory, miłości do mądrości, miłości do musaru
- z pożądania prawdziwego, etycznego życia. Ten rodzaj ambicji może być
zrealizowany przez nas samych. Im więcej energii i zapału włożymy w
osiąganie tych celów, tym będziemy szczęśliwsi. My będziemy
szczęśliwcami tego świata.

Takie jest znaczenie miszny (Pirke Awot 6:4): "Taka jest droga Tory:
będziesz jadł kromkę z solą, będziesz pił odmierzoną wodę, będziesz spał
na ziemi
i będziesz miał ciężko w życiu -ale zajmuj się Torą" - to znaczy, jeśli jesteś
gotowy, aby czynić to wszystko
z powodu twego ogromnego entuzjazmu dla Tory; jeśli wszystkie rzeczy,
które świat uważa za drogocenne, nic dla ciebie nie znaczą, ponieważ
jedyną rzeczą, którą uważasz za ważną jest twój postęp w Torze, to
wtedy - "Jesteś szczęśliwy na tym świecie". Ty jesteś tym szczęśliwcem,
nikt inny. I to jest prawda Tory na temat szczęścia.

Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978

Prawda i fałsz tłumaczenie - Ewa Gordon

Co to jest prawda i co to jest fałsz? Gdy chodziliśmy do szkoły nauczono nas,


że prawda to relacjonowanie faktów - tak jak się wydarzają, a fałsz to
odwrotność tego. Jest to prawdziwe w prostych przypadkach, ale w życiu
powstaje wiele sytuacji, gdzie ta prosta definicja nie jest odpowiednia.
Czasem może być źle "powiedzieć prawdę" o naszym sąsiedzie, chyba że
wymaga tego jakiś nadrzędny cel albo konieczność. A czasem może być
konieczne by zmienić szczegóły, gdy cała prawda mogłaby przynieść szkodę
zamiast pożytku. W takich przypadkach, to co wydaje się być prawdą jest
fałszem, ponieważ przynosi zły skutek, a to co wydaje się być fałszem może
pomóc w osiągnięciu prawdy.

Lepiej jeśli zdefiniujemy prawdę jako coś, co sprzyja dobru i jest w zgodzie z
wolą Stwórcy, a fałsz określimy jako coś co sprzyja zawstydzeniu Księcia
Fałszu - czyli złej siły w świecie. Pociąga to za sobą to, że nikt nie może
odnieść sukcesu w zmuszaniu swojego zachowania do prawdy tak długo jak
materialistyczne, egoistyczne i złe popędy dominują jego umysł. Jego oczy
będą zaślepione i będzie nieuchronnie przekręcał wszystko, by pogodzić to ze
swoimi pożądaniami.

Werset mówi: "Resztki Izraela nie czynią niesprawiedliwości i nie mówią


fałszywie" (Cefania 3:13) Kto to jest? Przypuszczalnie ci sami, o których jest
napisane: "On wybacza grzechy resztkom swojego dziedzictwa" (Micha 7:18)
i których rabini określają jako "Tych, którzy czynią siebie samych
resztkami"(Jalkut Szimoni ad loc. 559) To znaczy czynią "siebie" - swoje
egoistyczne zainteresowania i materialistyczne pożądania - resztkami, dają im
bardzo małą ważność, a ich główne dążenie jest skierowane na duchowe
osiągnięcia. I to gwarantuje ich prawdziwość, uczciwość i prawość we
wszystkich ich działaniach.

Ten, kto jest kierowany przez egoistyczne ambicje


i materialne pożądania nie może być całkowicie uczciwy
i godny zaufania. Jego pogoń za nagrodą zawsze będzie silniejsza niż jego
dążenie prawdy. Nawet jeśli zdarzy się tak, że jego stwierdzenia czy działania
mogą czasem zgadzać się z prawdą, to są one jednak jak fałsz. W życiu
wszystko jest podporządkowane głównemu celowi. Jeśli ktoś ma fałszywy cel
- wszystko jest fałszem.

Kiedy Jakub wziął błogosławieństwo od swojego ojca, które miało być


początkowo dla Ezawa i wyszedł, mijając Ezawa w drzwiach, Tora mówi:
'Izaak' zadrżał wielkim drżeniem' (Jalkut Szimoni ad loc. 115). Rabini mówią:
'Kiedy Ezaw wszedł, Gehenna weszła razem z nim. Ściany domu zaczęły się
rozgrzewać. Izaak powiedział: Mi eifo hu hacad cajid? (Kto jest ten, kto poluje
na zdobycz?) co znaczyło: Mi eifo? - Kto jest ten, kto ma być upieczony
(leafot) tutaj, ja czy Jakub? HASZEM odpowiedział mu: Ani ty ani Jakub, ale
hu hacad cajid - ten, który poluje na zdobycz - Ezaw.'

Izaak wyczuł oszustwo, ale zastanawiał się, kto zawinił: czy był to Jakub, który
w końcu jawnie oszukał? Czy był to może sam Izaak, który pozwolił dać się
oszukać? W każdym razie, czuł on, że coś jest nie w porządku ("głos jest
głosem Jakuba..."), ale wolał to zbagatelizować. HASZEM zapewnił go, że to
nie oni byli winowajcami. Kłamstwo, oszustwo były przygotowane przez
Ezawa; to co oni zrobili - to przywrócenie sprawy do ich właściwego stanu;
zgodnie
z prawdziwą sytuacją. To Ezaw "polował ustami" i był przyczyną fałszywej
sytuacji, która powstała, sytuacji, która była teraz oczyszczone przez ten ich
akt. I to Ezaw będzie ukarany.

Osoba, której głównym dążeniem są fałszywe cele musi zdawać sobie


sprawę, że wszystkie jej działania mają
w sobie coś z tego fałszu -nawet te, które wydają się być micwami. Midrasz
mówi, że reszaim (źli ludzie) wykorzystują micwot, by zwiększyć swoje
możliwości czynienia zła.

To przypomina historię o człowieku, który znalazł ubranie na drodze. Zabrał je


do miasteczka i chodził wypytując 'kto zgubił to ubranie?' Wszyscy wyszli,
żeby go zobaczyć, mówiąc 'czy widzieliście kiedyś takiego cadyka?' I
natychmiast postanowili zrobić go przywódcą miasteczka.
I w ciągu kilku lat doprowadził on miasteczko do upadku.

Tacy są reszaim. Ezaw uronił trzy łzy przed ojcem. Czy nie dostał w zamian
Góry Seir? W końcu staje się jasne, że "dobre" czyny złych są tylko hipokryzją
i udawaniem - pułapką dla nieostrożnych. Sukces jaki osiągają oni w tym
świecie jako nagrodę za swoje micwy jest zamieniany przez nich w
destrukcyjną broń. A prawdą jest, że to było ich celem, świadomie, czy
nieświadomie - od samego początku. (Oczywiście micwy takiego rodzaju nie
zasługują na nagrodę. Ale żadna micwa, nawet spełniona z najniższych
pobudek nie pozostaje bez nagrody w tym świecie. Duchowa nagroda w
Przyszłym Świecie jest zarezerwowana dla duchowych aktów; ale nawet
zewnętrzna forma micwy pociąga za sobą nagrodę w tym świecie - w świecie
form zewnętrznych. Dzieje się tak, aby nie było znieważania świętości Bożego
Imienia. Nikt nie może powiedzieć, że HASZEM zatrzymuje komukolwiek
swoją sprawiedliwą nagrodę. Ale skoro umożliwia to złym pomnażać ich złe
czyny, taka "nagroda" jest w istocie karą.)

Midrasz kończy fragment, o którym była mowa wcześniej ('Gdy wszedł Ezaw
Gehenna weszła razem z nim...') następująco: O myśliwy! Jak polowano na
ciebie!
O wyłamujący bramy! Jak twoja brama jest złamana
i zniszczona! Jakie jest znaczenie wersetu z Przysłów 12:27 "Oszust nie
będzie miał czasu przygotować swojej zdobyczy, ale skarbem człowieka jest
drogocenne złoto"? Święty Jedyny, niech będzie błogosławiony nie pozwoli na
żadną zwłokę wobec oszusta i jego zdobyczy.

Jak powiedział Rabi Jehuszua Ben Lewi: przez cały ten dzień Ezaw polował
na jelenia i związywał go, a anioł przychodził i rozwiązywał go; łapał ptaki, a
anioł je wypuszczał. Jaki był cel tego wszystkiego? Po to aby Jakub przyszedł
i wziął błogosławieństwa, które są najbardziej drogocenną rzeczą na świecie,
a były przeznaczone dla niego.

To mówi nam, że oszuści nie tylko są wykluczeni spośród "resztek", które są


przeznaczone do Przyszłego Świata, ale nie osiągają też swoich celów także
w tym świecie. Cała ich przebiegłość się marnuje, ich pracowite wysiłki się
rozpadają, nie jedzą i nie cieszą się z efektów swojego polowania. HASZEM
nie opóźnia swoich działań wobec oszustów. Mogą oni być już w pobliżu
swoich celów
- i w ostatnim momencie ich intryga zostanie zniweczona.

Tora mówi o tym w szczególności w odniesieniu do Ezawa. Mogłoby się


wydawać, że w tym kontekście Ezaw był niewinną stroną; robił tylko to, co
przykazał mu ojciec; wydaje się zaś, że Jakub dokonał oszustwa - dlaczego
więc anioł był posłany, by powstrzymać Ezawa od spełnienia jego micwy?
Tora chce nam pokazać sąd Nieba odnoszący się do prawdy i fałszu.

Jakub uczynił coś, co było oszustwem, ale dokonał swojego czynu z


niechęcią, płacząc i pod wielką presją. Nie myślał o sobie; jego celem było
doprowadzenie w rezultacie do sytuacji, która byłaby w zgodzie z wolą
HASZEM. "Fałsz dla prawdy" - tak jak w tym przypadku - jest prawdą.

Ezaw jest założycielem społeczności hipokrytów, która istnieje aż do dzisiaj.


Ezaw chciał oddzielać dziesięcinę ze słomy i soli, a w tym samym czasie
popełniał największe grzechy. Ezaw powoływał się na podtrzymywanie
rodzinnej tradycji, żeniąc się w wieku 40 lat, utrzymując jednocześnie w
tajemnicy wiele zakazanych związków z zamężnymi kobietami. Ezaw pokazał,
jak ktoś może popełnić wszystkie grzechy tego świata, a pozostać wysoce
szanowaną osobą, nie zamieszaną nigdy w żaden "skandal". To tak zwany
"gentleman", który jest cały zakłamany, wszystko co robi przyczynia się do
fałszerstwa w jego życiu.

Ponieważ HASZEM nie ociąga się w działaniu wobec oszusta, jest konieczne,
by pokrzyżował jego plany
w odpowiednim czasie i by istniała pewność, że oszust straci wieczne
błogosławieństwo. Musi być ujawniony jako oszust przed swoim ojcem -
główną ofiarą jego hipokryzji. Musi słyszeć ostateczne orzeczenia ojca: "I
Jakub będzie błogosławiony" (Gen. 27:33). "Podpisem Boga jest Prawda."

Jeśli jest jakieś jedno przesłanie, które Rabi Dessler ma dla naszego
pokolenia, to że Tora Boga jest ponad wszystkim - prawdy; prawdy i
uczciwości w naszych czynach wobec innych; uczciwości i szczerości w
naszym najbardziej prywatnym, wewnętrznym życiu. Złota nić,
która wiedzie przez myśl Rabiego Desslera to żądanie absolutnej szczerości,
prawdy i konsekwencji
w naszym życiu.

Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978

tłumaczenie:
Narzędzia do służby Haszem Katarzyna Czerwińska

W swojej wielkiej dobroci, Haszem podarował nam niezliczone kelim -


narzędzia i instrumenty których możemy używać, aby rozwijać naszą
duchową służbę. Są to rodzice, nauczyciele, rabini, książki, pomysły, miejsca i
sytuacje - wszystko i wszyscy których spotykamy mogą stać się środkiem
naszego duchowego wzrostu. Haszem obdarzył nas jeszcze większą chesed
(dobrocią), pozwalając, aby nowe kelim pojawiły się kiedy ich potrzebujemy.
Wielki cadik może czuć, że dostępne mu kelim są niewystarczające. Haszem
może wówczas pomóc mu stworzyć nowy rodzaj keli, który stanie się
własnością wszystkich. Znajdujemy tę ideę w Midraszu (Bereszit Raba 65:9):

Awraham prosił o [znaki] starości. Mówił przed Bogiem: Panie wszechświata!


Człowiek i jego syn wchodzą razem do jakiegoś miejsca i nikt nie wie, komu
należy się honor. Gdybyś przyozdobił go znakami starości, problem zostałby
rozwiązany. Bóg odpowiedział mu: ...Prosiłeś o dobrą rzecz i zacznie się ona
od ciebie. Od początku księgi [Bereszit] aż do tego miejsca ["I Awraham
zestarzał się" (Bereszit 24:1)], podeszły wiek ani raz nie jest wspomniany.
Kiedy pojawił się Awraham, została mu dana starość. Jicchak prosił o
cierpienie. Mówił przed Bogiem: Panie Wszechświata! Jeśli człowiek nigdy nie
doświadczył cierpienia, jak ma stanąć przed atrybutem sprawiedliwości?
...Prosiłeś o dobrą rzecz; rozpocznie się ona z tobą. Kiedy pojawił się nasz
Praojciec Jicchak, zostały mu dane cierpienia, jak jest powiedziane: "Kiedy
Jicchak się zestarzał, jego wzrok osłabł i nie mógł widzieć" (Bereszit 27:1).
Jaakow prosił o chorobę. Powiedział: Jeśli człowiek nie zachoruje na krótko
przed śmiercią, jak będzie mógł ułożyć sprawy między swoimi dziećmi? Jeśli
jest chory przez dwa albo trzy dni, problem jest rozwiązany... Prosiłeś o dobrą
rzecz; od ciebie się ona zacznie. Pierwsza wzmianka w Torze na temat
choroby jest w tym wersecie, "Powiedziano Josefowi, że jego ojciec jest
chory" (Bereszit 48:1).

Główną cechą Awrahama, jak wiemy, była miłująca dobroć - chesed. To z


chesed pochodzi pragnienie szczerego uhonorowania innej osoby, aby
sprawić jej przyjemność. Dlatego właśnie dla Awrahama było problemem to,
że nie mógł od razu rozpoznać osoby, której należał się honor. Czuł potrzebę
nowego keli i Haszem spełnił jego życzenie. Prawdziwie i szczerze czuł, że
oznaki starości pomogłyby mu w jego służbie Haszem.

Główny tryb służby naszego Praojca Jicchaka był w aspekcie surowej


sprawiedliwości - midat ha-din. Z tego punktu widzenia, czuł potrzebę keli,
które przywiodłoby człowieka do pokuty. Potrzebował znaku, że nie wszystko
jest z nim w porządku; ze swojej fizycznej choroby nauczyłby się lekcji
odnośnie swoich duchowych braków. Dlatego prosił Boga o cierpienie, a
ślepota jest z pewością formą cierpienia.

Nasz Praojciec Jaakow był "prostym człowiekiem" (Bereszit 25:27). Jego


główną midą była prawda, która - jak zobaczymy - umożliwia człowiekowi
zaprowadzenie pokoju między ścierającymi się czynnikami i pogodzenie
przeciwników. To on zobaczył, że nie będzie pokoju pomiędzy jego
spadkobiercami, jeśli nie będzie miał czasu przed śmiercią aby dać osobiste
instrukcje swojej rodzinie i rozwiązać wszystkie możliwe punkty konfliktu
wśród nich w duchu prawdy. Ludzie posiadają różne cechy charakteru i pokój
nigdy nie zagości pomiędzy nimi bez midy prawdy. Dążąc do prawdy, każdy
człowiek pragnie spełnić swoje szczególne zadanie w świecie, które jest
częścią przydzieloną mu osobiście przez Haszem. Prawda pokaże mu, jak
fałszywe jest bycie zazdrosnym o część kogoś innego. Pod wpływem prawdy
zobaczy, że jedynie dzięki zjednoczonym wysiłkom różnych ludzi można
osiągnąć końcowy rezultat. Wzajemnie się uzupełniają i pokój i harmonia
ukonoruje ich wysiłki.
Jaakow czuł, że potrzebuje ostrzegawczego sygnału, że śmierć jest blisko,
tak aby móc się upewnić, że pomiędzy jego spadkobiercami panuje pokój.

Widzimy, że każdy z naszych Awot wynalazł keli - dla pożytku wszystkich


ludzi w świecie służących Haszem - które było najbardziej odpowiednie dla
jego własnej, osobistej cechy.
Rabi Eliyahu Eliezer Dessler

ur. 16 Siwan 5652 roku


zm. 25 Tewet 5714 roku (31 grudnia 1953 r.)

tłumaczenie:
Przyczyny pośrednie i przyczyny podstawowe Katarzyna Czerwińska

(do parszat
"Bo")

Powiedzmy, że jakiś człowiek przebywa długą drogę ze swojego


rodzinnego miasta do Jerozolimy. Przypadkiem spotykam go i pytam:
"O, cześć! Co cię tu sprowadza?" Jeśli odpowie: "Samolot",
zrozumiem, że unika prawdziwej odpowiedzi. Ale jeśli powie: "Nauka
Tory", to będzie dobra odpowiedź. Nie pytałem o przyczynę pośrednią
- Boeing jet lub coś innego - ale o właściwą przyczynę, cel, który ów
człowiek miał na myśli przyjeżdżając tu.

Wydaje się to bardzo proste. Ale jakże często przeoczamy tę różnicę,


omawiając nasze codzienne sprawy? Okazuje się, że zwykle
poświęcamy prawie całe nasze zainteresowanie pomocniczym
przyczynom rzeczy i bardzo mało myślimy o właściwych przyczynach.
Kiedy ktoś zachoruje, uchowaj Boże, pytania, które zadajemy,
skierowane są zazwyczaj na przyczyny pośrednie: Jak on złapał tą
chorobę? Jakie były okoliczności? Czy był osłabiony, itd.? Nawet jeśli
postawione pytanie brzmi: Dlaczego zachorował?, wciąż myślimy w
kategoriach przyczyn drugorzędnych. Jedynie bardzo rzadko
zadajemy pytanie: Dlaczego Haszem pozwolił mi złapać tęą chorobę?

Materialistycznie nastawiony człowiek widzi we wszystkim jedynie


rękę przypadku. Nie może pojąć ostatecznych celów. Z drugiej strony,
duchowa osoba jest przede wszystkim zainteresowana celem, a o
wiele mniej pośrednimi przyczynami. Dla takiego człowieka jest jasne
jak słońce w południe, że wszystko, co dzieje się na świecie ma
duchowy cel. Może to być przebudzenie nas, nauczenie czegoś, lub
rzucenie nam wyzwania. Możemy być niemal pewni, że ma to coś
wspólnego z celem, dla którego jesteśmy na tym świecie, a którym
jest uświęcenie Imienia Boga i objawienie Jego wielkości. Zobaczmy,
jak nasi Mędrcy odpowiadają na pytanie: "Skąd ta rzecz pochodzi"?

Ostatnią plagą przed śmiercią pierworodnych była plaga ciemności. W


Midraszu (Szmot Raba 24:2) nasi Mędrcy pytają: Skąd wzięła się
ciemność? Jest na ten temat spór pomiędzy Rabim Jehudą a Rabim
Nechemią. Rabi Jehuda mówi, że przyszła ona z ciemności w górze -
ciemności, którą Bóg okrywa Swoją chwałę, jak mówi wiersz: "Czyni
ciemność Swoją kryjówką..." (Psalm 18:12) Rabi Nechemia mówi
natomiast, że ciemność ta pochodzi z ciemności w dole - ciemności
gehinom - jak mówi werset: "I ziemia pokryła się ciemnością, cieniem
śmierci i chaosem" (Job 10:22).

Maharal (Gwurot Haszem, rozdz. 34) wyjaśnia, że ciemność oznacza


nieistnienie. Są w człowieku dwie formy 'nieegzystencji'. Skoro jest on
istotą stworzoną, z pewnością był taki czas, kiedy nie istniał. Jest to
istotny deficyt już w samej definicji człowieka. W dodatku, w każdym
człowieku znajduje się niedostatek wywodzący się z tych wszystkich
rzeczy, które człowiek zrobił źle podczas swojego życia i całego
czasu, który stracił. To również są formy nieegzystencji. Oznacza to,
że z Bożego punktu widzenia, życie człowieka jest przerwane przez
pewne obszary ciemności - 'nieegzystencji'.

Pierwszą formę nieistnienia tj. fakt, że był taki czas, kiedy człowiek nie
istniał, nasi Rabini nazywają "ciemnością z góry", wyższą ciemnością.
Kiedy rozważamy ten fakt, zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego,
że cały świat jest, sam w sobie ciemnością. Cała nasza egzystencja
jest otoczona przez ciemność. Istniejemy jedynie dlatego, że pełnia
Bożej chwały jest zakryta. Druga forma ciemności - ciemność
gehinnom - uczy nas, że czyny człowieka przestają mieć prawdziwą
egzystencję, jeśli są skażone przez zło.*

Plaga ciemności, jak wszystkie plagi, ma nas czegoś nauczyć.


Dysputa między Rabim Jehudą a Rabim Nechemią jest o tym, z
którego aspektu ciemności mamy się więcej nauczyć. Czy jest to:
zastanawianie się głęboko nad nicością człowieka, jakiego
pochodzenia jest nicość?

Czy też: rozważanie próżności czynów człowieka i jego niepowodzeń


we właściwym działaniu? (To wydaje się być intencją Maharala w jego
omówieniu tego midraszu).
Prawdziwe
przyczyny
Widzimy, że kiedy Chazal zadają pytanie "skąd to się wzięło?",
wyraźnie mówią o ostatecznych przyczynach. Lekcja, której musimy
się nauczyć z jakiejś rzeczy lub wydarzenia, jest jego ostateczną
przyczyną - celem, dla którego zostało przywiedzione na świat.

Prawdziwe przyczyny wydarzeń to przyczyny duchowe. Jeśli


mielibyśmy na przykład zapytać, co spowodowało śmierć
pierworodnych w Egipcie, bezcelowym byłoby szukać bakterii lub
innych przyczyn naturalnych. To nie były przyczyny, ale raczej skutki.
Siłą, która zabiła pierworodnych i spowodowała wyzwolenie z Egiptu,
była odwaga Żydów w zabijaniu baranka na ofiarę pesachową przed
samymi oczami Egipcjan. Wcześniej, faraon pytał, dlaczego muszą
podróżować trzy dni drogi od Egiptu, aby złożyć ofiarę Haszem?
Sugerował, że mogliby zrobić to w samym Egipcie. Odpowiedź
Moszego brzmiała: "Nie byłoby właściwym zrobić coś takiego. Jest
odrażającym dla Egiptu [ich boga] to, co składamy na ofiarę naszemu
Bogu. Gdybyśmy zarżnęli na ich oczach odrazę Egiptu, z pewnością
by nas ukamienowali" (Szmot 8: 21-22).

Jednakże, gdy Bóg dał Izraelowi przykazanie zabicia ofiary


pesachowej, nakazał im zarżnąć ją na oczach Egipcjan. I nie tylko to,
ale kazał im też trzymać baranka w swoich domach przez cztery dni
przed samą ofiarą, aby ich intencja była widoczna dla wszystkich
(Szmot 12:3-6). Kiedy Mosze to usłyszał, był zdumiony. Powiedział
Bogu: "Panie Wszechświata! Jakże mogę prosić ich o zrobienie
czegoś takiego? Czy nie wiesz, że Egipcjanie czczą baranka? Jeśli
zabijemy go na ich oczach, ukamienują nas!" Na to Bóg odpowiedział:
"Izrael nie opuści tego miejsca, zanim nie zarżnie bogów Egiptu przed
ich oczami i nie pokaże wszystkim, że ich bogowie są bez wartości"
(Szmot Raba 16:3). Tej samej nocy kiedy zjedli ofiarę pesachową -
korban Pesach, śmierć przyszła na pierworodnych Egipcjan. Co było
przyczyną ich śmierci? Bóg stawia to jasno: "Wy zabiliście korban
Pesach, a ja zabiłem pierworodnych" (Szmot Raba 15:12).

* Dla wyjaśnienia tego konceptu zobacz esej "Test Adama i lekcja dla nas, która wypływa z
testu", paragraf "Rozwiązanie Rambama".

Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978

tłumaczenie:
Utwardzenie serca faraona Katarzyna Czerwińska

(do parszat
"Waera")

Nasi wielcy komentatorzy dali nam różne interpretacje tego, jak Bóg zatwardził serce
faraona.
Wyjaśnimy poniżej kilka z nich.

RASZI -
"Ponieważ postępował niegodziwie...i jest Mi (Bogu) dobrze
wiadomym, że narody nie pokutują szczerze, lepiej dla Mnie, żeby to
serce stwardniało, abym mógł pomnożyć moje znaki...." (do Szmot
7:3).

RAMBAM
wyjaśnia, że z powodu wcześniejszych grzechów faraona,
sprawiedliwość wymaga, aby drogi teszuwy (skruchy) były dla niego
niedostępne. Pisze: "Jest możliwe, że człowiek popełni tak wiele
ciężkich grzechów, iż Prawdziwy Sędzia zadecyduje, że sprawiedliwą
karą za grzechy, które człowiek popełnił ze swojej wolnej woli, będzie
zabranie mu możliwości zrobienia pokuty, tak, że umrze i zginie przez
swoje grzechy W tym sensie możemy zrozumieć, co Bóg powiedział
przez proroka Izajasza (6:10): 'Znieczul serce tego ludu. Dotknij ich
uszy głuchotą, odwróć ich oczy, aby nie widzieli swoimi oczami i nie
słyszeli swoimi uszami, i nie rozumieli swoim sercem, nie pokutowali i
nie zostali uzdrowieni'. W tym znaczeniu mamy też rozumieć słowa
Tory: 'I zatwardzę serce faraona'." (Hilchot Teszuwa 6:3).

RAMBAN
oferuje dwa wyjaśnienia. W pierwszym, proponuje objaśnienie
podobne do Rambama, ale w drugim tłumaczy, że Bóg zatwardził
serce faraona, aby nie mógł on przeciwstawić się plagom, tak aby nie
pokutował jedynie ze strachu (do Szmot 3:1).

Wyjaśnienie IBN EZRY


jest trochę skomplikowane. Jego znaczenie wydaje się być takie, że
zatwardzenie serca faraona było naturalną konsekwencją jego
własnego charakteru. Jest to przypisywane Bogu tylko dlatego, że
wszystkie naturalne wydarzenia ostatecznie wypływają od Boga.
Dlatego, czy werset mówi "Faraon zatwardził swoje serce", czy też
"Bóg zatwardził serce faraona", nie ma różnicy. Jest za to ukarany,
ponieważ człowiek ma moc, aby zmienić swą naturę" (do Dwarim
5:26).

RABI JICCHAK ARAMA


utrzymuje, że zatwardzenie serca faraona nie znaczy, że Bóg
powstrzymuje go od zrobienia teszuwy. Oznacza to raczej, że Bóg dał
mu pełną swobodę, aby działał ze swoich złych intencji, aż do
gorzkiego końca i w ten sposób przyniósł swoje własne zniszczenie
(Akedat Jicchak, Szaar 36), jak mówią Rabini: "Człowiek jest
prowadzony ścieżką, którą sam wybiera" (Makot 10b). Przypisuje się
to Bogu, ponieważ Bóg dał mu wszelką sposobność, aby doprowadził
swoje złe zamysły do pełni. Czynił to przez sprowadzanie plag, jednej
za drugą, dając faraonowi odpocząć pomiędzy każdą plagą. Jest to
logiczne ze stwierdzeniem Chazal: "Jeśli człowiek chce się splugawić,
droga jest przed nim szeroko otwarta" (Joma 38b). Podobnie, "Bóg
znieczulił ducha Sichona" (Dwarim 2:30), przez pokazanie mu
widocznej słabości w Izraelu, w której nie wykazywali żadnego oporu
przeciw Edomowi (Bamidbar 20:21).

SFORNO
pisze: "Powstrzymał go od zrobienia nieszczerej teszuwy,
pochodzącej jedynie ze srogości plag" (do Szmot 7:3). Jest to
równoznaczne z drugim wyjaśnieniem Rambana.

Analiza
wyjaśnień
Wiemy dobrze, że skalanie, które przynosi ze sobą grzech, jest samo
w sobie karą za ten grzech - "Nagrodą za micwę jest sama micwa i
podobnie, karą za grzech jest sam grzech" (Awot 4:2). Przez grzech,
grzesznik traci swoją duchową istotę i cały jego ból i cierpienie są w
tym zawarte. Wydaje się w takim razie, że wyjaśnienia Rasziego,
Rambama, i pierwsze Rambana są wszystkie równoznaczne.
Również kiedy Ibn Ezra i Raw Jicchak Arama twierdzą, że kara jest
"naturalną" konsekwencją grzechu, wypływa to z zewnętrznego
punktu widzenia, który widzi karę jako coś oddzielnego od grzechu. Z
duchowego punktu widzenia, nie ma różnicy, czy nazwiemy to
naturalnym czy nie. "Naturalna" konsekwencja jest częścią Bożego
wyroku dotyczącego konsekwencji grzechu.

Powtórzony
grzech
Midrasz Raba objaśnia ten temat następująco:

Rabi Jochanan mówi:


Ten werset wydaje się dawać odstępcom powody by
twierdzić, że faraon został pozbawiony możliwości
zrobienia teszuwy. Rabi Szymon Ben Lakisz
odpowiedział: Niegodziwcy nie mogą nic powiedzieć.
"Bóg szydzi z szyderców" (Miszle 3:34). Jeśli Bóg
ostrzega kogoś raz, dwa, lub trzy razy, a ten nie
odpowiada, On zamyka drzwi jego serca, aby ukarać go
za wcześniejsze grzechy. Podobnie, faraon został
pięciokrotnie ostrzeżony przez Boga, ale nie zwrócił na
to żadnej uwagi. Bóg powiedział do niego: Zatwardziłeś
swój kark i znieczuliłeś swoje serce: dodam ci skalania
dużo więcej ponad to, które spowodowałeś sam (Szmot
Raba 13:3).

Człowiek grzeszy, ponieważ przychodzi na niego duch szaleństwa


(Sota 3a). Później dochodzi z powrotem do zmysłów i żałuje tego, co
zrobił. Rabini mówią: "Grzesznicy są pełni żalu" ( Nedarim 9b). "Kiedy
człowiek zgrzeszył, a później powtórzył swój grzech, wydaje mu się,
że jest mu on dozwolony" (Moed Katan 27a). Szaleństwo zadomowiło
się w jego umyśle i teraz stało się kwestią zasady. Przypomina mi to
historię, którą słyszałem o pewnym ciężko chorym na cukrzycę
człowieku. (Było to przed wynalezieniem insuliny). Niestety, człowiek
ten uwielbiał słodycze. Widział czekoladę, nie mógł oprzeć się
pokusie i zaczynał ją jeść. Z początku był na siebie zły, wiedząc, że
stawia swoje życie w niebezpieczeństwie. Po zjedzeniu dwóch lub
trzech kawałków decydował, że równie dobrze może czerpać z tego
przyjemność, mówiąc do siebie: "Jedz, pij i raduj się, bo jutro możesz
umrzeć" (zob. Izajasz 22:13). I dokładnie tak właśnie się stało; za
półtora roku był już martwy. Jego żal przychodził jedynie wtedy, gdy
duch szaleństwa opuszczał go na chwilę. Kiedy powtarzał swoje
wykroczenie, stawało się ono dla niego kwestią zasady i wówczas nie
było już więcej możliwości pokuty.
To jest znaczenie powyższego midraszu. Słowa: "Grzech staje się
jakby dozwolony" i "dodam ci skalania do twego własnego", są
identyczne (Maharal, Netiwe Hateszuwa, rozdz.1). Dodanie skalania
nie jest nowym wyrokiem; jest naturalną konsekwencją.

Dwie formy
teszuwy
Drugie wyjaśnienie Rambana, które jest identyczne z wyjaśnieniem
Sforno, może być wytłumaczone przez następującą gemarę:

Rabi Eliezer mówi:


Jeśli Izrael zrobi teszuwę, zostaną wykupieni; jeśli nie
zrobi, nie zostaną wykupieni.
Rabi Jehuda odpowiedział mu:
Jeśli nie zrobią teszuwy nie będą wykupieni?
[Oczywiście Bóg obiecał Izraelowi, że Masziach
przyjdzie wcześniej czy później?]
Ale Bóg wzbudzi przeciwko nim króla, którego dekrety
będą gorsze od dekretów Hamana i Izrael zrobi
teszuwę. (Sanhedryn 97b)

Maharal pyta:
wydaje się, że zarówno Rabi Eliezer jak i Rabi Jehoszua zgadzają
się, że Izrael zrobi teszuwę, więc o czym ta dyskusja?
Odpowiedź brzmi, że są dwa rodzaje teszuwy, jedna pod przymusem,
a druga z własnej woli (Necach Jisrael, rozdz.31).
Wyjaśnienie jest takie.
Cierpienie może mieć dwa efekty. Może przywieść człowieka do
teszuwy, ponieważ jego doświadczenie obudzi go do rozpoznania
iskry prawdy w jego własnym sercu. Cierpienie może jednak łatwo
złamać wolę człowieka. Jego pragnienia zostają osłabione przez
męczarnie. Różnica jest taka, że w drugim przypadku, gdy cierpienia
zostają usunięte, jego pragnienia - i jego grzechy - powrócą. Ale
nawet to jest pewnym rodzajem teszuwy. Przynajmniej w tym
momencie nie grzeszy. Jednak nie jest to prawdziwa teszuwa,
ponieważ zło nadal tkwi w jego sercu.
Prawdziwym celem wszystkich kar jest to, aby nauka z nich płynąca
przywiodła człowieka do całkowitej pokuty i szczerej poprawy jego
ścieżek.
Istnieje jednakże możliwość, że ta osoba zostanie jedynie
zastraszona przez cierpienie; przestaje grzeszyć, jednak nie z
powodu pokuty, ale ponieważ nie może znieść więcej cierpienia. Gdy
tak się dzieje, prawdziwy cel cierpienia zostaje zniweczony. W swoim
miłosierdziu, Bóg działa ku wzmocnieniu serca grzesznika, tak, aby
nie został pokonany przez cierpienia zanim nauczy się od nich jak
dochodzić do prawdziwej pokuty.
W przypadku Izraela przy końcu wygnania, kiedy nie będzie można
już więcej odwlekać teszuwy i "pokolenie będzie całkowicie
pogrążone w grzechu" (Sanhedryn 97b), nawet ten drugi rodzaj
pokuty zostanie zaakceptowany. Jecer hara (skłonność do złego)
będzie całkowicie usunięta przez cierpienie i ludzie przestaną
grzeszyć.
Bóg objawi swoją chwałę za pośrednictwem swego sprawiedliwego
Mesjasza, który nauczy Izrael prawdziwych dróg życia.

Im większy
człowiek, tym
większa jecer
Nasi Rabini powiedzieli: "Im większy jest człowiek, tym większy jest
jego jecer hara" (Kiduszin 52b). Ma to prostą przyczynę. Im większy
jest człowiek, który przeszedł wszystkie swoje próby i nic nie
powiększyło jego jecer hara, nie będzie miał więcej żadnej
sposobności, aby ćwiczyć swoją wolną wolę. Z tego powodu Bóg
zawyrokował, że osoba ta nigdy nie straci swojej bechiry (duchowego
poziomu, z którego dokonuje wyborów). Kiedykolwiek człowiekowi
udaje się osiągnąć duchowy triumf i wejść w światło, jego horyzont
zostaje zaciemniony przez odnowiony mrok i nowe wyzwanie staje
przed nim. To jest różnica między cadikiem (sprawiedliwym) i rasza
(grzesznikiem). Cadik wybiera dobro, nawet jeśli skala dobra i zła jest
równomiernie wyważona przed nim. Z drugiej strony, rasza nie
wybierze dobra i nie wykaże żadnego pragnienia ku temu, choć
mógłby łatwo to zrobić, gdyż dobro i zło są zrównoważone w jego
sercu.
Kiedy faraon zobaczył wszystkie znaki uczynione przez Moszego i
Aharona, wszystkie cuda dziesięciu plag, zdał sobie sprawę z mocy
Haszem. Stał się, w pewnym sensie "większy". Aby zrównoważyć to,
Bóg musiał wzmocnić jego jecer hara - zatwardzić jego serce, aby
przywrócić równowagę bechiry.
Podsumowując:
zatwardzenie serca faraona nie było nadzwyczajnym wydarzeniem.
To samo dzieje się z sercem każdej osoby walczącej z jecer hara
(skłonnością do złego). Powinniśmy wiedzieć, że słowa "zatwardzę
serce faraona" są tłumaczone przez Targum Jonatan jako "zatwardzę
jecer hara serca faraona". Ten cały epizod uczy nas wielkiej lekcji o
działaniu jecer hara w każdym ludzkim sercu.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978

tłumaczenie:
Duchowe przywiązanie do Tory Katarzyna Czerwińska

Mój świętobliwy pradziadek, Rabi Jisrael Salanter napisał w swym słynnym


Liście na temat musaru: Najbardziej wzniosła i zasadnicza z
terapeutycznych metod Tory przy leczeniu [duchowych] chorób
spowodowanych przez jecer, jest studiowanie z wytężeniem i dogłębnie
prawa związane z tym szczególnym grzechem [do którego jest się
skłonnym].

Jest to potężne narzędzie i może owocować stopniowo


w obdarzaniu psychiki cennymi wartościami. Ale jest również inny aspekt
duchowej natury, której źródła pozostają nierozpoznane przez ludzki intelekt
i zmysły
i do tego odnoszą się nasi Rabini, gdy mówią: "Tora może wybawić kogoś
od grzechu w czasie kiedy się nią zajmuje". I wybawia go od grzechu
niezależnie od tego, którą częścią Tory się zajmuje. Może studiować o "wołu
który bodzie krowę" (Bawa Kama 5) lub podobne kwestie, i to zbawi go od
[zupełnie niezwiązanego z tym grzechu] złej mowy, bo duchowość Tory
chroni go.

Musimy rozważyć to starannie. Tora mówi, "Wiedz dzisiaj


i zwróć to do swego serca, że HASZEM jest Bogiem na niebie w górze i na
ziemi w dole..." "Wiedz" odnosi się do wiedzy intelektualnej; "zwróć to do
swego serca" oznacza wiedzę która przenika do podświadomości i tak
wpływa na nasze czyny. Jest ogromna pusta przestrzeń w ludzkiej psychice,
która znajduje się pomiędzy intelektualną wiedzą a jej realizacją w sercu.
Tylko jeśli ktoś osiągnie bliskie połączenie "wiedzy" i "serca" bez żadnej
przepaści pomiędzy, wtedy jego czyny będą zgodne z wiedzą którą posiada.

Dopóki jest przestrzeń pomiędzy tymi dwoma, jecer hara okopuje się w
powstałej pustce i daje dostęp do wszystkich tęsknot i wyobrażeń tego
świata. Wszystkie myśli wypływające z samolubnej natury człowieka mają
tam swoje miejsce i stamtąd podporządkowują sobie serce. "Oko widzi a
serce pożąda". "Oko widzi" przez wejście do pustej przestrzeni;
natychmiastową konsekwencją jest "serce pożąda."

To jest to, co wzbudza zdziwienie Rabiego Jisraela


w liście, kiedy zauważa, że "Człowiek jest wolny w swojej wyobraźni, ale
spętany przez swój intelekt". Wyobrażenia świata rozwijają się z największą
łatwością ze zwykłej wiedzy w pożądanie serca. Ale jeśli przychodzi do
spraw umysłu, jakże długa jest droga od "wiedz" do "zwróć to do swego
serca"!

Podbijanie wewnętrznej
przestrzeni

Ta przestrzeń pomiędzy "wiedzą" i "sercem" jest polem walki z jecer -


miejscem, gdzie ćwiczona jest wolna wola.
A co za tym idzie, naszym pierwszym celem musi być zdobycie tej
przestrzeni. Jeśli to nam się uda, pomyślne perspektywy otworzą się na
wszystkie nasze moralne decyzje. Jak mamy zabrać się do podbijania tej
przestrzeni?

Rambam radzi nam, że najpotężniejszą metoda zapobiegania pożądliwym


myślom jest "rozszerzać swój umysł mądrością, bo pożądliwe myśli kwitną
tylko w umyśle pozbawionym mądrości." To znaczy, że jeśli ktoś kocha
"mądrość" (to jest intelektualne dążenia) i pozwala jej zdominować swój
umysł - nawet jeśli temat sprawy nie ma nic wspólnego z unikaniem
pożądania - to wszystko to razem uchroni go od pojawienia się złych myśli.

Jeśli cały ten olbrzymi teren pustej umysłowej przestrzeni jest wypełniony
mądrością, jeśli jego zainteresowanie
i przywiązanie emocjonalne są ukierunkowane na taki koniec, wtedy nigdy
więcej nie będzie tam miejsca na wejście pożądliwych myśli. Nie będzie miał
wtedy ani oczu, ani uszu, ani myśli dla niczego poza mądrością którą kocha,
i tak będzie wybawiony od dostępu żądzy do jego serca.

Jeśli jest to prawdą dla jakiejkolwiek mądrości, czy jakiegokolwiek


intelektualnego dążenia, które zdobywa czyjeś zainteresowanie, o ileż
więcej jest to prawdą, jeśli mądrość która angażuje umysł jest tą z Boskiej
Tory. Wówczas w tym procesie działa dodatkowa, potężna siła. Świętość
Tory przeniknie jego istotę i uchroni go od skalania.

Co więcej, jak wiemy, jest nie podlegający zniszczeniu, "święty punkt" w


każdym żydowskim sercu, związany
z mistycznym znaczeniem wersetu "Nigdy nie odrzuciłem ich... aby
całkowicie ich wytępić" (Lev. 26:44). I "małe światło rozprasza wielką
ciemność," więc jeśli ta pusta przestrzeń jest oczyszczona z jecer hara
nawet w małym stopniu, to pozwoli to, by "święty punkt" rozszerzył się w tej
przestrzeni i jego wewnętrzne życie zacznie pozytywnie wpływać na życie
zewnętrzne.

Tora zapewnia spełnianie


micwot

To pozwoli nam zrozumieć słowa Zoharu ( 3:35a): "Rabi Elazar rozpoczął


swoją rozprawę wersetem: 'I umieściłem moje słowo w twoich ustach i
cieniem mojej ręki okryłem cię' (Iz. 51:16). [To znaczy] że Święty Jedyny,
niech będzie błogosławiony, okrył go i Szechina (Boża Obecność) rozciąga
swoje skrzydła nad nim."

Rabbi Jicchak Chawer, uczeń Gaona z Wilna tłumaczy, że "umieściłem moje


słowo w twoich ustach" odnosi się do studiowania Tory. Jeśli ktoś kocha
Torę i dąży do poznania jej, odniesie sukces w wygnaniu jecer hara ze
swojego serca. To wyjaśnia, dlaczego zawsze mówi się o "Torze
i micwot."

Dlaczego studiowanie Tory nie jest zawarte w przykazaniach? Powodem


jest, że to Tora zabezpiecza przestrzeganie wszystkich micwot. To jest
znaczenie znanego powiedzenia "Gdyby nie dla mojego przymierza dniem i
nocą [gdyby nie ciągłe studiowanie Tory], nigdy nie ustanowiłbym praw
nieba i ziemi." Gdyby nie uświęcenie osiągane przez przywiązanie do
studiowania Tory, całe stworzenie nie byłoby możliwe. Nieprawdopodobnym
byłoby, aby ludzie trzymali micwot, jeśli świętość nie byłaby zachowana w
przestrzeni behira (wyboru) przez przywiązanie do studiowania Tory. [A bez
micwot nie byłoby żadnego celu w stworzeniu.]

Inna wspaniała myśl na ten temat jest cytowana przez R. Dawida Ibn Zimra
(Radbaz): Powinniście wiedzieć, że każda jesziwa tu, na dole jest paralelna
do jesziwy w górze, składającej się z dusz cadyków, którzy studiowali Torę
w tym świecie. Ci którzy mają swoją cielesną egzystencję na dole są
paralelni do ochraniających ich sił w górze
i wszyscy oni mają swój udział w Kneset Jisrael. Kiedy trudzą się oni nad
Torą na tym świecie, odpowiadające
im siły trudzą się nad Torą w górze; w rezultacie kanały są wyprostowane i
świat istnieje. (z Sefer Hakane)

Możemy rozumieć to w ten sposób: w każdym członku Klal Jisrael znajduje


się czysty punkt świętości. Będąc punktem duchowym, łączy w sobie
duchowość całego Izraela we wszystkich generacjach - to jest, wszystko co
było objawione z Bożej chwały przez wszystkich wielkich
i świętych cadyków, włączając Praojców, Mosze Rabenu, itd. Ale tylko ten
wewnętrzny, duchowy punkt może wykonać to połączenie, nie uczynki
wykonywane mechanicznie, bez wewnętrznej motywacji.

Jakkolwiek, ta specyficzna natura nauki Tory zapewnia, że nawet jej


"zewnętrzność" jest "wewnętrzna." Nawet jeśli ktoś uczy się z innych
motywów niż tylko czyste przywiązanie do HASZEM Dawcy Tory, jeśli ktoś
uczy się
z powodu przywiązania do samej Tory, po prostu z miłości do niej, to
również jest liczone jako duchowość. Miłość do Tory jest ostatecznie
duchową miłością i to również jest uważane jako aspekt liszma (jak omawia
to Gaon z Wilna
i R. Chajim z Wołożyna).

Jak wspaniale jest myśleć, że każdy członek jesziwy, nawet w naszej


osieroconej generacji, jest zjednoczony z jesziwami Bet Szamaj i Bet Hilel i
wszystkimi wielkimi
z przeszłości, przez cnotę swojego uczestnictwa (przynajmniej) w objawianiu
miłości do Tory. To jest znaczenie aluzji, że ma "ochraniające siły w górze."
Wiemy, że znaczenie słowa "w górze" w odniesieniu do nas samych,
dotyczy duchowego punktu wewnątrz nas.
Jednym z rezultatów naszego trudu w Torze, cytowanego przez Radbaz były
"wyprostowane kanały". Boży wkład do tego świata jest przez skrzywione
kanały kiedy lekcje muszą być udzielane przez cierpienie i wygnanie. Ale
jeśli świat jest godzien, otrzymuje przypływ dobrych rzeczy, które będą użyte
w służbie HASZEM. Tak dzieje się kiedy wewnętrzna duchowość jest silna,
jak jest powiedziane: "Jeśli będziecie słuchać...spuszczę deszcz na waszą
ziemię we właściwym czasie, itd." [To jest nazwane wkładem przez proste
kanały, bo to jest tak, jak rzeczy powinny być]. Uczymy się z tego, że napływ
dobrych rzeczy do Klal Jisrael w tym świecie zależy całkowicie od tych,
którzy uczą się Tory z poświęceniem i oddaniem.

Końcowy cytat od Radbaz: Nasi Rabini powiadali, że każde słowo które


wychodzi z ust Boga, owocuje stworzeniem anioła, jak jest powiedziane, "I
wszystkie ich zastępy przez tchnienie Jego ust". Jeśli świat jest miłosierny,
stwarzani są aniołowie miłosierdzia,
i odwrotnie. Podobnie, kiedy człowiek stworzony na obraz Boga, studiuje
Torę, stwarzany jest anioł, który przemawia za nim i broni go. I to jest
znaczenie słów: "Nauka Tory jest równa im wszystkim" [wszystkim micwot].

Wiemy, że koncept "anioła" oznacza posłannictwo pozytywnego nauczania.


"Oskarżający anioł" oznacza posłannictwo, którego celem jest zwieść
człowieka. "Zwiedzenie" i "oskarżenie" są właściwie jednym i tym samym,
zgodnie z Raw Nisim i autorem Ceda Laderech (R. Menachem Ben Zerach).

Idzie za tym to, że każdy anioł niosący pomoc z nieba


i duchową ochronę, jest nazywany "aniołem obrońcą". Jest to
odpowiednikiem tego, co było powiedziane w Zoharze - że poświęcenie
nauce Tory daje szczególną ochronę od HASZEM. Całkowite oddanie
studiowaniu Tory chroni od wszystkich oskarżeń i zwiedzeń, i dlatego
jest ono większe niż jakakolwiek inna micwa.

Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by
Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978

tłumaczenie - Katarzyna
Wartość małych czynów Czerwińska

W Midrasz Raba do Szemot (Szemot Raba 2:3) znajdujemy pozornie


zagadkowe stwierdzenie:

Bóg nie daje człowiekowi wielkości, zanim nie przetestuje go w małej


sprawie. Dopiero po tym podnosi go do wielkości.

Dwóch z największych ludzi na świecie było testowanych przez Boga w


małej sprawie. Kiedy okazali się w tym godni zaufania, On podnosił ich do
wielkości. Testował Dawida i prowadził on owce na pustynię [niezamieszkałą
część Erec Jisrael] aby uchronić je przed wkraczaniem na teren innych
ludzi...

I tak samo Mosze: "Prowadził owce na pustynię" (Szemot 3:1) aby uniknąć
wkraczania na cudzy teren. Bóg przeznaczył go by pasł Jego lud Izraela, jak
mówi werset: "Prowadziłeś swój lud jak owce ręką Moszego i Aarona"
(Tehilim 76:21). Musimy zrozumieć, dlaczego test w małych czynach jest
ważniejsze od testu w większych lub trudniejszych sprawach.

Gemara opowiada nam o jeszcze innym przypadku "małego czynu", który


wywołał pełną entuzjazmu odpowiedź jednego z tanaitów:
W czasach rzymskiego dekretu zabraniającego studiowania Tory, Rabi
Chanina Ben Teradion ryzykował swoje życie, zbierając wielu słuchaczy, aby
publicznie nauczać Tory. Złożył raz wizytę Rabiemu Jose Ben Kizma,
wielkiemu mędrcowi w swoim pokoleniu, który był poważnie chory.

Gdy tylko wszedł, Rabi Jose powiedział do niego: "Cóż to? Słyszę, że
nauczasz publicznie Tory, z Sefer Tora w swoich ramionach? Czy nie wiesz,
że ten naród [Imperium Rzymskie] został uprawniony przez Boga, aby
zniszczyć Świątynię i uśmiercić najlepszych z naszego ludu i wciąż jest tak
mocny jak nigdy"? Ten odrzekł: "Niech Niebo okaże miłosierdzie".

Rabi Jose odpowiedział: "Moje słowa są słowami rozsądku, a ty mówisz


"Niech Niebo okaże miłosierdzie"? Będę zdziwiony jeśli nie spalą cię razem z
Sefer Tora! Rabi Chanina odrzekł: "Rabi, jakie są moje perspektywy na
Przyszły Świat"? Na to Rabi Jose zapytał: "Czy możesz opowiedzieć mi o
czymś, co uczyniłeś"? Rabi Chanina opowiedział mu o tym, jak miał kiedyś
pieniądze, które odłożył na swój purimowy posiłek, a obok nich, pieniądze
zebrane na jałmużnę i jak te dwie kupki pieniędzy pomieszały się. Zamiast
odliczyć sobie z tego ilość potrzebną na purimowy posiłek, oddał wszystko
na jałmużnę.

Po usłyszeniu tego, Rabi Jose wykrzyknął: "Jeśli to jest to, co uczyniłeś,


mam tylko nadzieję, że mój udział w Świecie Przyszłym będzie podobny do
twojego" (Awoda Zara 18a).

To znów jest bardzo trudne. Dlaczego ten mały czyn miałby być większy od
jego gotowości poświęcenia swego życia za nauczanie Tory? I dlaczego
Rabi Jose Ben Kizma tak entuzjastycznie podszedł do ofiary z kilku szekli?
Trudność tego stanie się jeszcze większa, kiedy przypomnimy sobie, że Rabi
Jose Ben Kizma był tym tanaitą, który nie został skuszony wielką sumą
pieniędzy, aby opuścić swoje rodzinne miasto. Powiedział: " Nawet gdybyś
miał mi dać wszystkie pieniądze i cenne kamienie świata, nie opuszczę
miejsca Tory" (Awot 6:10). Dlaczego człowiek, dla którego wszystkie
pieniądze świata nic nie znaczyły, miałby być pod takim wrażeniem ofiary z
kilku szekli?

Wartość połowy peruta


Rozwiązanie jest takie: wielkie czyny nie zawsze odzwierciedlają prawdziwy
duchowy statut osoby, która je czyni. Mogą być wykonane jako rezultat
chwilowego entuzjazmu, który może być zewnętrzny w swej naturze. I znów,
wielkie rzeczy mogą być podjęte w centrum publicznej uwagi, nie będąc
wcale przejawem wewnętrznej wartości tej osoby.

Prawdziwy charakter człowieka - jego prawdziwa madrega (duchowy lub


moralny poziom), ujawnia się raczej w małych rzeczach, które w tym czasie
mogą nie mieć dla niego większego znaczenia. Nasi Rabini mówią, że
wielkość Hioba została ukazana w tym, że "przymknął oko" na pół peruta.
Mówią, że był dłużny robotnikowi pół peruta za pewną małą pracę, którą ten
wykonał. Ponieważ nie było monety o tak małej wartości, Hiob zaproponował
mu, żeby pójść do najbliższego sklepu, kupić mały bochenek chleba i kilka
jajek o wartości jednej peruta i podzielić je między siebie. Jednakże, kiedy
doszło do tego momentu, Hiob nie wziął swojej części. Zamiast tego, nalegał,
aby robotnik wziął cały bochenek i wszystkie jajka. Czuł, że nie byłoby w
porządku być tak drobiazgowym, gdy chodzi o pół peruta (Bawa Batra 15b).
Nie jest to błahostką, ale ukazuje prawdziwy charakter Hioba. Zachłanność
na pieniądze działa nawet w stosunku do nieznacznych sum i wielu
sprzedawców ma tendencję do "wyrównywania" rachunku na swoją własną
korzyść. Prawdziwy charakter człowieka objawia się w jego stosunku do tych
najmniejszych rzeczy.

Skoro czyjaś pozycja w Olam Haba (Przyszłym Świecie) jest


zdeterminowana przez stopień "duchowości", którą osiągnął, rozumiemy
dlaczego Rabi Jose Ben Kizma tak wysoko cenił ten pozornie nic
nieznaczący czyn Rabiego Chaniny. Oddawanie swego życia za Torę nie
znaczyło w jego oczach tak wiele. W końcu, ta osoba jest całkowicie
świadoma, że czyni wielką rzecz, dzięki której stanie się duchowym
bohaterem Izraela. Mały czyn, o którym nikt nie wie i który wypływa
niezauważalnie z najskrytszych zakamarków jego serca, ukazuje jego
prawdziwą poziom w odniesieniu do Olam Haba.

Aspekty Jedności

W parszy Miszpatim, Haszem nakazuje nam: "Jeśli pożyczacie


pieniądze Mojemu ludowi, ubogiemu który jest wśród was, nie
postępujcie z nim jak lichwiarz..." (Szmot 22:24) Midrasz Raba daje do
tego komentarz:

Szczęśliwy jest człowiek, który przejdzie ten test. Bo nie ma człowieka,


którego Haszem nie testuje. Bogaty człowiek przechodzi test, czy jego
ręka jest hojnie otwarta dla biednych. Biedny człowiek jest testowany,
czy może znieść cierpienie, nie stając się pełnym urazy... Jeśli bogacz
wytrzyma swój test i jest hojny w dobroczynności, raduje się swoimi
pieniędzmi na tym świecie, a pozostaje dla niego kapitał w Przyszłym
Świecie i Haszem zbawi go od kary Gehinom... A jeśli biedak wytrzyma
swój test i nie zbuntuje się, otrzyma podwójną część w Przyszłym
Świecie.

Dyskutowaliśmy już wcześniej na temat tego midraszu i wyjaśniliśmy,


dlaczego biedny człowiek, który przechodzi swój test, dostaje
podwójną część: Jedną otrzyma za przestrzeganie swojej micwy -
akceptację swojego losu bez sprzeciwu - a drugą jako nagrodę za
cierpienie, którego doświadczył w tym świecie.

Teraz pytamy: Dlaczego Bóg musi "zbawić bogacza od kary


Gehinom"? Jeśli zdał swój test i był hojny dla biednych, dlaczego jest
zagrożony Gehinom i potrzebuje zbawienia przez łaskę Haszem?
Odpowiedzią jest, że bogacz który "raduje się swymi pieniędzmi na
tym świecie", jest w nieustannym niebezpieczeństwie, że zostanie
pochłonięty przez swój dobytek i posiadłości. Jeśli nie jest ostrożny,
mogą się one stać dominującymi sprawami w jego życiu. W ten
sposób, wzniesie bóstwo w samym sobie i to stanie się dla niego
Gehinom. Będzie to oznaczać, że całe życie inwestował w nicość, a
podstawowym aspektem Gehinom jest właśnie "nicość". Skupiając się
głównie na dobytku, który sam w sobie nie ma duchowej wartości -
który, mówiąc w duchowy sposób, jest niczym - traci swoją własną
duchową wartość i nicość wypełnia jego duszę. To jest Gehinom.

Jednakże, jeśli osoba ta stara się z całych sił, szczerze i z


poświęceniem, używać swojego majątku tak jak Bóg tego chce,
dostanie pomoc od Boga do przezwyciężenia pokus i działania zgodnie
z zasadą, że jedyna wartość materialnych rzeczy tkwi w micwot do
których ich używamy.

Całym naszym sercem

Wiemy, że podstawowa zasada Tory to "Bóg jest Jeden" (Dwarim


6:4). Ale nie może ona pozostać jedynie intelektualnym konceptem.
Zaraz potem jest nam przykazane, abyśmy uczynili tą jedność
rzeczywistością w swoim życiu. "Kochać Boga całym naszym sercem,
całą naszą duszą i wszystkim, co posiadamy" (Dwarim 6:5).

"Całym naszym sercem" oznacza: nie pozwolić, aby nasza miłość


miłości do samych siebie stała się barierą przeciw miłości do Boga.
Bóg stworzył nas razem z "ego", aby dać nam siłę napędową do bycia
bliżej woli Haszem. "Podniesiona" osoba, która zmaga się, aby
osiągnąć miłość do Boga, ograniczy swój egoizm tak dalece, jak tylko
to możliwe, tak że jest on użyty jedynie dla swojego prawdziwego
przeznaczenia - popchnięcia ego do nakierowania się na służbę dla
Haszem. W ten sposób, człowiek ten wprowadził jedność do swojego
umysłowego i emocjonalnego życia, ponieważ ma jeden cel w swojej
służbie.

Całą naszą duszą

Czym jest "kochanie Boga całą naszą duszą"? Rabini odpowiadają,


"Kochać Go nawet wtedy, kiedy On zabiera twoją duszę - nawet jeśli
musisz oddać swoje życie na kidusz Haszem (uświęcenie Imienia
Boga).

Niektórzy ludzie robią micwot po to, aby żyć. Inni żyją po to, aby robić
micwot. Nie powinniśmy pogardzać tym, który robi micwot, by żyć. Jest
on z pewnością człowiekiem wiary i rozumie, że jego życie, sukces i
powodzenie jego rodziny zależy od jego wypełniania micwot Haszem.
Jednakże, wygląda to tak, jakby zawarł on jakąś umowę z Bogiem. On
będzie przestrzegał micwot jeśli, w zamian za to, Haszem obdarzy go
wszystkim, czego potrzebuje. Ta osoba może nie zdawać sobie sprawy
z tego, że traktuje swoje prywatne życie jakby było czymś niezależnym
od Boga. Jest to z pewnością defekt w jego koncepcji jedności.
Jedność oznacza, że nic na świecie nie liczy się oprócz woli Haszem.

Jak można temu zaradzić? Gdy człowiek zda sobie sprawę, że jego
podejście do rzeczy jest dalekie od tego, czego oczekuje się od
prawdziwego sługi Haszem, będzie usiłował radykalnie zmienić swoje
myślenie. Przypomni sobie, że micwa kidusz Haszem oznacza, iż jego
własne życie nie należy do niego. Jego życie zostało mu dane w
jednym celu: do służby Haszem. Z samego faktu, że musi być gotowy
oddać swoje życie w każdym momencie ze względu na kidusz
Haszem, powinien wydedukować, że samo życie jest niczym innym jak
narzędziem micwot, a nie że micwot są narzędziem do życia. W ten
sposób osiągnie jedność w całym swoim zbliżeniu do Haszem.

Wszystkim co posiadasz

Kochanie Boga wszystkim co posiadamy oznacza, jak wyjaśniliśmy


wyżej, że cały nasz majątek powinien być postrzegany jako dany od
Boga środek do wypełniania micwot. Człowiek, który postrzega wartość
dóbr materialnych ze względu na nie same, tworzy jeszcze większą
barierę między sobą a Haszem. W swojej próbie obwarowania się
rzeczami które są na zewnątrz niego, powiększa obszar swojej
wyimaginowanej niezależności i w ten sposób poszerza granice
swojego bałwochwalstwa. Im bardziej człowiek zmniejsza uścisk,
którym majątek trzyma jego umysł, tym bliżej jest on do prowadzenia
życia poświęconego praktykowaniu jedności.

Rabin
Nachman z
Bracławia

Opowieść o zaufaniu do Boga tłumaczenie - Henryk


Halkowski

Był kiedyś król, który często pytał sam siebie: "Czyż może być w moim
państwie ktoś szczęśliwszy ode mnie. Posiadam wszelkie istniejące na ziemi
dobra - no a poza tym jestem przecież królem i władcą". Postanowił więc
sprawdzić, czy naprawdę tak jest. Zaczął tedy chodzić po nocy, zaglądać do
okien domów i słuchać, o czym ludzie mówią. Słyszał, jak ludzie opowiadają o
swoich kłopotach i problemach. Wszyscy jego poddani narzekali i skarżyli się
na to lub owo. Pewnej nocy zobaczył na skraju miasta mały, prawie całkiem
wkopany w ziemię domek. Jego okna były na poziomie ulicy, a dach był
połamany. W środku, w jednej izbie siedział na stołku człowiek i grał cicho na
skrzypcach, tak że trzeba było słuchać w wielkim skupieniu, aby usłyszeć
melodię. Na stole leżał talerz z jedzeniem i stał pełny kielich z winem.
Człowiek wyglądał na bardzo szczęśliwego, pełnego radości i wolnego od
wszelkich kłopotów. Król wszedł do domku i zapytał gospodarza, jak mu się
powodzi. Ten powiedział, że ma wszystko, co mu potrzeba. Król rozejrzał się
dokoła; zobaczył butelkę wina, na piecu garnek z jedzeniem, a także wyraz
wielkiej radości na twarzy gospodarza. Nalał on królowi i sobie wina do
szklanek, i obaj wypili za swoje zdrowie. Król zobaczył, że człowiek ten jest
naprawdę całkowicie szczęśliwy i nie trapią go żadne kłopoty. Król poczuł się
zmęczony i usnął. Kiedy rano obaj wstali, król zapytał gospodarza: "W jaki
sposób doszedłeś do tego, co masz tutaj?" "Jestem majster-klepką" -
powiedział gospodarz. "Potrafię naprawić wszystko, co jest uszkodzone lub
zepsute. Codziennie wychodzę rano do miasta i wykonuję zlecone mi przez
ludzi naprawy. Kiedy już zarobię pięć albo sześć guldenów, kupuję dla siebie
jedzenie i napitek". Kiedy król usłyszał te słowa, pomyślał sobie: "Doprowadzę
go do zguby". Król wrócił do pałacu i wydał zarządzenie, że nikt nie może
nikomu dawać niczego do naprawienia. Jeśli coś mu się zepsuje, to musi albo
naprawić to sam, albo wyrzucić i kupić nowe. Tego ranka majster-klepka jak
zwykle wyszedł z domu i zaczął rozglądać się za czymś, co mógłby naprawić.
Wkrótce dowiedział się o tym, że król wydał zarządzenie, iż nie można nikomu
dawać niczego do naprawy. Nie załamał się jednak i nie utracił zaufania do
Boga. Majster-klepka popatrzył wkoło i zobaczył pewnego bogatego człowieka
rąbiącego drewno. "Dlaczego sam rąbiesz drewno?" zapytał go. " Czy nie jest
to poniżej twojej godności?" "Próbowałem znaleźć kogoś, kto zechciałby
porąbać to drewno dla mnie, nikogo takiego jednak nie znalazłem" -
odpowiedział bogacz. "Muszę więc sam rąbać to drewno". "Pozwól, że ja
porąbię je dla ciebie" - powiedział majster-klepka. Kiedy porąbał całe drewno,
bogaty człowiek dał mu guldena. Majster-klepka uznał, że jest to całkiem
dobry sposób zarabiania pieniędzy. Przez cały dzień rąbał drewno i zarobił
sześć guldenów. Kupił sobie za nie jedzenie na wieczerzę. Król jak
poprzedniego dnia przyszedł i stanął za oknem domku majster-klepki, chciał
bowiem zobaczyć, co się z nim stało. Ujrzał, że majster-klepka je i pije, i jest
bardzo szczęśliwy. Kiedy król wszedł do środka, zobaczył, że wszystko
wygląda tak samo, jak w poprzednim dniu. Położył się i zasnął, jak
poprzedniego wieczora, a rano zapytał majster-klepkę: "Gdzie dostałeś
jedzenie na wczorajszą wieczerzę? Skąd miałeś pieniądze na to, aby je
kupić?" "Moja zwykła praca to naprawianie różnych rzeczy" - powiedział
majster-klepka. "Dzisiaj jednak król ogłosił prawo, że nie wolno nikomu dawać
niczego do naprawy. Tak więc poszedłem, narąbałem trochę drewna i dzięki
temu uzyskałem pieniądze wystarczające na moje potrzeby". Król wrócił do
pałacu i wydał zarządzenie, że nie wolno nikogo zatrudniać do rąbania
drewna. Kiedy majster-klepka dowiedział się o tym, zasmucił się, nie wiedział
bowiem, jak ma zarobić pieniądze na wieczór. Nie utracił jednak zaufania do
Boga. Przechadzał się dookoła i zobaczył człowieka czyszczącego swoją
stajnię. "Dlaczego sam czyścisz swoją stajnię ?" - zapytał. "Szukałem kogoś,
kto mógłby zrobić to za mnie" - odpowiedział właściciel stajni. "Nikogo jednak
nie znalazłem. Dlatego muszę robić to sam". "Pozwól, że ja wyczyszczę twoją
stajnię" - powiedział majster-klepka. Kiedy skończył, właściciel stajni dał mu
dwa guldeny. W tym dniu wyczyścił jeszcze dwie stajnie i zarobił w sumie
sześć guldenów. Kupił za nie jedzenie i picie na wieczerzę i wrócił do domu.
Wieczerza była dla niego jak prawdziwa uczta i był jak zawsze bardzo
szczęśliwy. Król znowu przyszedł, aby sprawdzić, co się z nim dzieje, i
zobaczył, że majster-klepka jak zawsze jest bardzo szczęśliwy. Spędził noc w
jego domu, a rano zapytał go o to, jak zdobył pieniądze na wieczerzę.
Majster-klepka opowiedział mu o tym, jak przez cały dzień czyścił stajnie. Król
wrócił do pałacu i wydał zarządzenie, że nie wolno zatrudniać nikogo do
czyszczenia stajni. Tego ranka majster-klepka wyszedł z domu i zaczął
szukać jakiejś stajni, którą mógłby oczyścić. Nikt jednak nie chciał powierzyć
mu takiej roboty. Powiedziano mu, że król wydał rozkaz, że nikogo nie wolno
zatrudniać do tego rodzaju prac. Nie mając więc innego wyjścia, udał się do
oficera, który werbował żołnierzy do królewskiej gwardii, i zaciągnął się do
niej. Postawił jednak oficerowi jeden warunek: każdego dnia będzie
otrzymywał zapłatę za służbę. Oficer przystał na to. Majster-klepka włożył
mundur i przypasał miecz. Wieczorem zdjął mundur, odebrał zapłatę, kupił
sobie jedzenie i wrócił do domu. Wieczerza była dla niego jak prawdziwa
uczta i był jak zawsze bardzo szczęśliwy. Nocą król przyszedł do niego aby
przekonać się, jak poradził sobie w tej sytuacji. Zobaczył, że u majster-klepki
wszystko było tak, jak przedtem, a on sam jest jak zwykle bardzo szczęśliwy.
Po spędzeniu u niego nocy król zapytał go, jak mu się powodzi. Majster-
klepka opowiedział mu całą historię, jak to zaciągnął się na służbę w
królewskiej gwardii. Kiedy król wrócił do pałacu, zawołał do siebie oficera i
wydał mu rozkaz, aby tego dnia nie wypłacał żołnierzom żołdu. Majster-klepka
zgłosił się niebawem na służbę, a kiedy wieczorem zdawał swoje obowiązki,
poprosił o należną mu zapłatę. "Bardzo mi przykro" - powiedział oficer - "ale
nie mogę dzisiaj zapłacić ci za służbę". Majster-klepka zaczął się z nim
spierać; przypomniał mu o umowie między nimi - o tym, że oficer obiecał
płacić mu każdego dnia za służbę. Niczego jednak nie wskórał. "Nic na to nie
poradzę" - powiedział oficer - "ale taki jest rozkaz królewski.. Król stanowczo
zakazał wypłacania żołdu w dniu dzisiejszym. Jutro zapłacę ci za dwa dni".
Majster-klepka myślał przez chwilę, jak ma postąpić w tej sytuacji - i wymyślił.
Odkręcił stalowe ostrze swojego miecza i zastąpił je ostrzem drewnianym, tak
sprytnie zrobionym, że nikt nie dotykając go nie był w stanie stwierdzić
różnicy. Potem dał stalowe ostrze w zastaw, a za otrzymane pieniądze kupił
jak co dzień jedzenie i sporządził sobie wieczerzę.. Król jak zwykle przyszedł
do niego wieczorem i stwierdził, że majster-klepka jest zupełnie szczęśliwy.
Król spędził u niego noc, a rano zapytał go, skąd miał pieniądze na wieczerzę.
Majster-klepka opowiedział mu całą historię, jak to odkręcił ostrze swojego
miecza, zastąpił je drewnianym i zastawił w lombardzie. "Nikt nic na tym nie
straci" - powiedział - " bo kiedy dziś wieczór zapłacą mi za dwa dni, wykupię
ostrze z lombardu i z powrotem przytwierdzę je do rękojeści. Król o niczym się
nie dowie". Kiedy król wrócił do pałacu, wezwał do siebie oficera i powiedział
mu tak: -"Mam tutaj zbrodniarza, który został skazany na śmierć. Wezwij
majster-klepkę, którego wczoraj przyjąłeś na służbę, i wydaj mu rozkaz, aby
uciął swoim mieczem głowę tego zbrodniarza". Oficer udał się aby
przyprowadzić majster-klepkę, zaś król przywołał wszystkich swoich oficerów i
uprzedził ich, że będą świadkami zabawnej sceny. Powiedział im, że wezwał
właśnie do siebie żołnierza, który zamienił ostrze swojego miecza na
drewniane. Kiedy majster-klepka przyszedł do króla, przyklęknął na jedno
kolano i zapytał: -"Czego Wasza Wysokość życzy sobie ode mnie?" "Chcę,
abyś ściął głowę temu oto zbrodniarzowi" - odpowiedział król. "Wasza
Wysokość. Nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka. Czy nie mógłbyś wyznaczyć
kogoś innego do tego zadania?" - powiedział majster-klepka. "Nie" -
odpowiedział król. -"Chcę, abyś właśnie ty to zrobił". "Czy jednak jest on na
pewno winien zarzucanych mu zbrodni?. Być może fałszywie go obwiniono.
Może on nie zasłużył na śmierć. Nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka. Czy
mógłbym teraz zabić kogoś, kto być może nie zasłużył na śmierć". "On
zasłużył na śmierć bez żadnych wątpliwości - powiedział król. "Sędziowie
jednomyślnie wydali wyrok, a teraz ty masz go wykonać i ściąć jego głowę".
Majster-klepka zrozumiał, że nie może dyskutować z królem na temat
słuszności wyroku. Popatrzał dokoła i powiedział: "Wszechmocny Boże! Nigdy
jeszcze nie zabiłem człowieka. Jeśli ten człowiek nie zasłużył na śmierć, to
spraw, aby ostrze mojego miecza zamieniło się w drewno". Mówiąc te słowa
wydobył miecz z pochwy i wszyscy obecni zobaczyli, że jego ostrze było
drewniane. Wszyscy wybuchli śmiechem. Król zobaczył, jaki z niego
wspaniały człowiek i pozwolił mu powrócić do domu w pokoju.

tłumaczenie - Henryk
Przypowieść o skażonym zbożu Halkowski

Pewnego ranka król przywołał swego kanclerza i powiedział mu: "Właśnie


przeczytałem w gwiazdach, że ten, kto będzie spożywał zboże, które wyrosło
w ostatnim roku, oszaleje. Jak sądzisz, mój przyjacielu, co powinniśmy zrobić,
aby znaleźć wyjście z tej sytuacji?" "To bardzo proste" - rzekł kanclerz. - "Nie
jedzmy zboża zebranego w tym roku. Mamy jeszcze trochę zboża zebranego
w roku poprzednim. W zupełności wystarczy ono dla nas dwóch do żniw w
następnym roku. Spożywajmy tylko to zboże, a unikniemy popadnięcia w
szaleństwo. "No dobrze" - powiedział król. - "My obaj unikniemy obłędu - ale
co z innymi? Co z moimi wiernymi poddanymi? Co z mężczyznami, kobietami
i dziećmi? Czy zapomniałeś o nich?" "Nie zapomniałem" - rzekł kanclerz. -
"Jednak jako mąż stanu muszę myśleć praktycznie i liczyć się z faktami.
Zboża z ubiegłorocznego zbioru nie starczy dla wszystkich - a tylko dla ciebie i
dla mnie". "Nie podoba mi się Twoja rada" - powiedział król. - "Nie chcę
oddzielać się od moich poddanych. Nie chciałbym być zdrowym na umyśle,
jeśli wszyscy wokół mnie mieliby być chorzy. Jeśli nie możemy odłożyć
wystarczającej ilości ziarna dla uchronienia wszystkich od szaleństwa, to
lepiej będzie, jeśli i my popadniemy w obłęd jak inni. Przytomność umysłu
wśród szaleńców nic nie jest warta. Jeśli cały świat popada w obłęd, nie
można przyglądać się temu z boku. Poza tym w takiej sytuacji ci wszyscy
szaleńcy będą sądzić, że to oni są zdrowi, a my jesteśmy obłąkani. Będziemy
więc jeść to samo zboże co wszyscy inni i oszalejemy tak jak oni. Nie
powinniśmy jednak zapominać o tym, co naprawdę jest zdrowiem, a co
chorobą. Musimy myśleć o przyszłości i uchronić w jakiejś formie pamięć o
tym, kim byliśmy i kim jesteśmy. Uczyńmy sobie zatem nawzajem na czole
znak, świadczący o tym, że jesteśmy szaleni. I za każdym razem gdy ja
popatrzę na znak na twoim czole, a ty na znak na moim czole - będziemy
wiedzieli, że obaj jesteśmy szaleńcami".

tłumaczenie - Henryk
Przypowieść o zaginionym klejnocie Halkowski

W pewnym małym miasteczku żył kiedyś ubogi człowiek. Jego jedynym


zajęciem było kopanie gliny. Co kilka dni wyruszał po nią w góry. Wykopaną
glinę ładował na wóz, a kiedy był on już pełny, wracał do miasteczka. Glinę
sprzedawał garncarzom, którzy wyrabiali z niej najprzeróżniejsze naczynia.
Chociaż ciężko pracował a zarobione pieniądze ledwo starczały na życie,
nigdy nie tracił pogody ducha, poczucia radości życia i zadowolenia ze swego
losu. Pewnego letniego dnia, kopiąc glinę w górach, znalazł on przepiękny
kamień. Wsadził go do kieszeni i wrócił z nim do miasteczka. Na drugi dzień
udał się do jedynego w miasteczku jubilera i zapytał go o wartość kamienia.
Jubiler popatrzył na kamień przez szkło powiększające i rzekł: "Jest to
niezwykle rzadki i cenny diament. W całej okolicy nikt nie ma tyle pieniędzy,
aby móc zapłacić jego cenę. Jeśli chcesz go dobrze sprzedać, to musisz
pojechać do Londynu, najbogatszego miasta na świecie. Tylko tam uzyskasz
za niego odpowiednią zapłatę". Londyn był jednak bardzo daleko, za morzem,
a biedny człowiek nie miał pieniędzy na podróż. Sprzedał wszystko, co miał:
dom, konia i wóz. Trochę pieniędzy pożyczył, trochę użebrał. W końcu
zgromadził sumę wystarczającą na podróż do najbliższego portu. Kiedy
biedny człowiek pojawił się w porcie, oszołomił go ruch, gwar i widok tłumu
ludzi. Wszyscy coś sprzedawali i kupowali, targowali się, krzyczeli, wydzierali
sobie pieniądze i towary. Wokół unosił się zapach świeżego chleba, ryb i
słonej morskiej bryzy. Biedny człowiek tak długo szukał, aż znalazł statek
płynący do Londynu. Poprosił marynarzy, aby zaprowadzili go do kapitana.
Marynarze pokazali mu drogę do kapitańskiej kajuty. Olbrzymiego wzrostu
kapitan ubrany był w niebieski aksamitny surdut z błyszczącymi guzikami; przy
jego pasie zwisał długi rapier, a przy prawej dłoni brakowało mu dwóch
palców. "Chciałbym udać się tym statkiem do Londynu, nie mam jednak
pieniędzy na podróż" - rzekł ubogi człowiek. Kapitan zmarszczył brwi i zrobił
taką minę, jakby chciał go od razu wyrzucić za burtę. "P-posiadam j-jednak t-
to" - wyjąkał przestraszony człowiek, wyciągając diament z sakwy. Na widok
klejnotu kapitanowi zaświeciły się oczy. Od razu poznał się na jego wartości.
"Zapłacisz mi później" - powiedział, klepiąc nowego pasażera po plecach. Z
wielką atencją zaprowadził go pod pokład i przydzielił mu luksusową kajutę, z
wszelkimi możliwymi na statku wygodami. W kajucie znajdowało się okno,
przez które rozciągał się widok na morze. Podróżny często siadywał przy
oknie, przyglądając się, jak promienie słoneczne rozszczepiają się w
diamencie i jak światło odbija się w morskich falach. Pewnego dnia, siadając
do obiadu, człowiek położył przed sobą na stole diament, aby móc podziwiać
go w czasie jedzenia. Po obiedzie poczuł się senny i zasnął. Kiedy spał,
przyszedł służący, aby sprzątnąć kajutę. Nie zauważył leżącego na obrusie
diamentu i wyrzucił go razem z okruszkami przez okno do morza. Kiedy
człowiek obudził się, od razu spostrzegł, co się stało. W pierwszej chwili wpadł
w rozpacz. Nie miał pojęcia, co dalej robić. Pomyślał, że kapitan na pewno
zabije go, kiedy dowie się, że nie uzyska od niego zapłaty za podróż. Później
doszedł jednak do wniosku, że rozpacz i martwienie się nic mu nie pomogą.
Zmusił się więc do tego, aby zachowywać się tak, jak gdyby nic się nie stało,
aby wyglądać tak samo beztrosko i radośnie jak przedtem. Kapitan zwykł był
codziennie rozmawiać ze swoim pasażerem. Również i tego dnia przyszedł
odwiedzić go w jego kajucie. Znajdując go jak zawsze wesołym i szczęśliwym,
przez chwilę rozmawiał z nim o obojętnych sprawach, a potem wyłuszczył mu
swoją prośbę. Otóż zamierza on kupić w Londynie wielką ilość ziarna, a
następnie odsprzedać ją z pokaźnym zyskiem. Obawia się jednak, że
urzędnicy królewscy - dowiedziawszy się iż posiada on tak dużą sumę
pieniędzy - będą uważać, że zdobył ją rozbojem. Dlatego też poprosił
podróżnego, aby pozwolił mu kupić ziarno na jego nazwisko, obiecując sowitą
zapłatę za okazaną mu pomoc. Człowiek zgodził się na tę propozycję. Kiedy
przypłynęli do Londynu, kapitan zakupił cały spichlerz ziarna. Potem razem z
innymi żeglarzami udał się do portowego szynku. Po wielu godzinach picia
rumu, whisky i wina wdał się w kłótnię z towarzyszami biesiady. Kłótnia
przekształciła się w bójkę, pijani żeglarze sięgnęli po miecze - i kapitan został
śmiertelnie ranny. Teraz biedny człowiek z małego miasteczka stał się
jedynym właścicielem kupionego przez kapitana na jego nazwisko ziarna.
Jego wartość wielokrotnie przewyższała wartość zaginionego diamentu.
Człowiek sprzedał ziarno kupcom i wrócił do miasteczka jako bogacz.

tłumaczenie - Henryk
Opowieść o księciu z klejnotów Halkowski

Pewnym państwem rządził ongiś król, który nie miał dzieci; martwiła go zatem
bardzo myśl, że jeśli umrze bezpotomnie, to jego królestwo wpadnie w ręce
obcych. Chodził do różnych lekarzy, ale żaden z nich nie potrafił mu pomóc.
W państwie tego króla mieszkali Żydzi. Mądrzy ludzie powiedzieli królowi, że
Żydzi są narodem wybranym i że tylko oni mogą pomóc mu w jego kłopocie.
Król wydał więc zarządzenie, że wszyscy Żydzi mają modlić się i sprawić, iż
urodzi mu się dziecko. Żył wśród Żydów ukryty cadyk - mąż sprawiedliwy. Był
prostym i biednym człowiekiem, ale odznaczał się taką prawością i
pobożnością, że Bóg wysłuchiwał wszystkich jego modlitw. Król dowiedział się
o tym cadyku i o tym, że tylko on może sprawić, że urodzi mu się dziecko.
Rozkazał więc, aby Żydzi odszukali tego cadyka i skłonili go, by się o to
modlił. Po długich poszukiwaniach Żydzi odnaleźli cadyka i poprosili go, aby
wypełnił rozkaz króla i doprowadził do spełnienia jego pragnień. Cadyk
powiedział im jednak, że nie potrafi tego zrobić. Zaprowadzili go zatem do
króla. Kiedy stanął przed obliczem króla, ten powiedział mu: "Czy wiesz, że
Żydzi znajdują się w moim ręku i mogę zrobić z nimi, co tylko zechcę? Nie
chcę niczego złego ani dla ciebie, ani dla twojego ludu. Jak na razie proszę
cię grzecznie, abyś modlił się o to, żebym miał dziecko. Dlaczego nie chcesz
wypełnić mojej prośby?" Cadyk obiecał, że będzie się modlił o to, aby królowi
urodziło się dziecko. Niedługo potem królowa poczęła i urodziła córeczkę.
Dziewczynka była bardzo piękna, a kiedy miała cztery lata, znała wszystkie
rodzaje mądrości, grała na wszystkich instrumentach i mówiła wszystkimi
językami. Z najdalszych stron świata przybywali ludzie do państwa króla, żeby
ją zobaczyć. Król był bardzo szczęśliwy; z czasem jednak coraz bardziej i
bardziej zaczęła nawiedzać go myśl, że urodzenie się córki nie rozwiązało
wcale jego problemu. Córka wyjdzie przecież kiedyś za mąż, a więc jego
królestwo wpadnie jednak prędzej czy później w ręce obcych. Zaczęło zatem
dręczyć go pragnienie, aby mieć syna. Rozkazał więc, aby Żydzi modlili się o
to, aby urodził mu się syn. Żydzi zaczęli szukać tego cadyka, którego modlitwy
sprawiły, że królowa urodziła córkę. Jednakże, jak się okazało, cadyk ten już
nie żył, więc wszelkie próby, aby go odnaleźć okazały się bezowocne. Żydzi
szukali więc dalej i w końcu odnaleźli innego ukrytego cadyka. Ten cadyk, w
przeciwieństwie do poprzedniego, nie był prostym człowiekiem, lecz mędrcem.
Żydzi powiedzieli mu, że musi modlić się o to, aby królowi urodził się syn.
Cadyk - podobnie jak jego poprzednik - powiedział, że nie potrafi tego uczynić,
więc Żydzi zaprowadzili go do króla. Król oświadczył mu dokładnie to samo,
co kiedyś powiedział poprzedniemu cadykowi. Mędrzec, który był ukrytym
cadykiem, stwierdził, że spróbuje sprawić, aby królowi urodził się syn, ale tylko
pod tym warunkiem, że król zrobi to, co on mu rozkaże. Król powiedział mu, że
gotów jest zrobić wszystko, aby tylko mieć syna; oddałby za to nawet pół
swojego królestwa. Cadyk rozkazał więc, aby przynieśli mu drogocenne
kamienie wszystkich rodzajów, jakie tylko istnieją. Każdy kamień ma bowiem
swoje fizyczne i psychiczne właściwości, które różnią je od innych kamieni.
Królowie zaś posiadają taką księgę, gdzie wymienione są wszystkie
szlachetne kamienie, a także i ich właściwości. Przyniesiono drogocenne
kamienie: rubiny, topazy, szmaragdy, granaty, szafiry, beryle, opale, agaty,
ametysty, chryzolity, onyksy, jaspisy, brylanty, turkusy - i wszystkie inne, a
mędrzec wziął je, utłukł i rozdrobnił na proszek. Następnie zmieszał ten
proszek z winem, połowę napoju dał do wypicia królowi, a drugą połowę -
królowej. Cadyk powiedział im, że urodzi im się syn, który będzie składał się
ze wszystkich drogocennych kamieni, jakie istnieją na tym świecie, i będzie
posiadał ich siłę. Następnie mędrzec wrócił do siebie do domu, a w dziewięć
miesięcy później królowa urodziła syna. Król był z tego powodu bardzo
szczęśliwy. Pomimo jednak słów cadyka zupełnie nie wyglądało, że królewicz
ma coś wspólnego z jakimikolwiek drogocennymi kamieniami. Kiedy miał on
cztery lata, był bardzo piękny i zdawał się być wyposażony we wszelkiego
rodzaju mądrość; znał wszystkie języki, jakie tylko istniały na ziemi. Z
najdalszych stron świata ludzie przybywali do państwa króla po to tylko, żeby
móc zobaczyć jego syna. Natomiast księżniczka, która miała już wówczas
osiem lat, była bardzo zazdrosna o to, że brat całkowicie ją zaćmił. Jedyną
pociechą było dla niej to, że nie spełniła się obietnica cadyka. Mędrzec
powiedział przecież, że książę będzie składał się z drogich kamieni, a
tymczasem nic nie wskazywało na to, aby naprawdę tak było. Chłopiec, acz
bardzo piękny i mądry, wyglądał jak normalna istota z krwi i kości. Księżniczka
była więc bardzo zadowolona z tego, że jej brat nie składa się z drogocennych
kamieni. Pewnego jednak dnia zdarzyło się tak, że królewicz strugał coś
nożem i skaleczył się w palec. Rana krwawiła, więc siostra przyszła, aby
zabandażować mu palec, i zauważyła wtedy, że pod skórą małego księcia
błyszczą szlachetne kamienie. Kiedy księżniczka to zobaczyła, stała się
bardzo zazdrosna o brata. Jej zazdrość była tak ogromna, że aż z tego
powodu zachorowała.. Król zmartwił się wielce chorobą córki; wezwał na swój
dwór rozlicznych lekarzy, ale żaden z nich nie był w stanie jej uzdrowić. Skoro
zatem lekarze niczego nie wskórali, król zawezwał do pałacu rozmaitych
magików i cudotwórców, ale i oni w niczym nie pomogli księżniczce. W końcu
jeden z nich wzbudził zaufanie królewny, więc powiedziała mu prawdę;
wyznała, że przyczyną jej choroby jest zazdrość o brata i zapytała go, czy jest
on w stanie coś zrobić, aby królewicz stał się trędowaty. Czarnoksiężnik
stwierdził, że mógłby to zrobić. "A co będzie" - zapytała księżniczka - "jeśli
król, mój ojciec, znajdzie innego czarownika, który uzdrowi mojego brata z
trądu?" "Jeśli ten czar po uczynieniu zostanie wrzucony do wody, to nie
będzie można go już odwrócić" - powiedział czarownik. Księżniczka zrobiła to,
co poradził jej czarownik. Postępując według jego wskazówek, rzuciła klątwę
na brata, a potem wrzuciła czar do wody. Królewicz zachorował. Trąd
podłamał mu nos; oznaki trądu pojawiły się na jego twarzy i na całym ciele.
Król był zrozpaczony; wzywał na swój dwór rozmaitych lekarzy i czarowników,
którzy próbowali uleczyć jego syna. Wszystko to było jednak na próżno.
Wszelkie usiłowania były daremne. Nikt nie potrafił uzdrowić królewicza. W
końcu król zwrócił się do Żydów i rozkazał, aby modlili się do Boga o to, aby
królewicz wyzdrowiał. Żydzi odnaleźli cadyka, którego modlitwy sprawiły, że
królowi urodził się syn, i przyprowadzili go do króla. Cadyk całymi dniami
modlił się do Boga i mówił Mu: "Kazałeś mi powiedzieć królowi, że jego syn
będzie cały składał się z drogocennych kamieni. Dlaczego nie wypełniłeś tego,
co obiecałeś. Przecież wiesz, że nie chodzi mi o mnie, ale tylko o Twoją
chwałę". Kiedy teraz stanął przed obliczem króla, to obiecał mu, że będzie się
modlił o zdrowie jego syna. Siła cadyka był znacznie większa od siły
wszystkich czarnoksiężników. Cadyk poszedł do drugiego pokoju, gdzie modlił
się o to, aby książę wyzdrowiał, jednak jego modlitwa nie przyniosła żadnego
rezultatu. Modlił się więc dalej i wtedy objawiona mu została przyczyna
choroby księcia. Kiedy cadyk powrócił do króla, powiedział mu, że chorobę
królewicza spowodowała klątwa, która została uczyniona, a potem wrzucona
do wody; jej działanie nie zostanie udaremnione tak długo, dopóki
czarnoksiężnik, który spowodował chorobę królewicza, nie zostanie sam
wrzucony do wody. Król powiedział cadykowi: "Oddam w twoje ręce
wszystkich czarnoksiężników w moim państwie, a ty każesz wrzucić ich
wszystkich do wody. Wtedy mój syn wyzdrowieje, bowiem na pewno będzie
między nimi także i ten, który rzucił na niego czar". Kiedy księżniczka o tym
usłyszała, to bardzo się przestraszyła. Pomyślała, że czarnoksiężnik, który
poradził jej, jak sprowadzić chorobę na jej brata - w perspektywie niechybnej
śmierci - nie będzie miał żadnego powodu, aby nie wyznać królowi, że to
właśnie ona rzuciła przekleństwo na królewicza. Pospieszyła więc w to
miejsce, gdzie wrzuciła zaklęcie, aby wyciągnąć je z wody. Kiedy jednak
pochyliła się, usiłując wyciągnąć klątwę z wody, wpadła do niej i utopiła się.
Kiedy dworzanie króla dowiedzieli się o tym, wpadli w wielką panikę i obawiali
się powiedzieć królowi o śmierci księżniczki. Wystąpił wtedy cadyk i
powiedział całemu ludowi, że syn króla wyzdrowiał. I rzeczywiście wrzody
trądu królewicza zagoiły się, strupy wyschły i odpadły, skóra stała się
przeźroczysta - a wtedy wszyscy zobaczyli, że syn króla posiada siłę, moc i
piękno wszystkich szlachetnych kamieni.

tłumaczenie - Henryk
Historia o koniu i pompie Halkowski

Był kiedyś człowiek, który nie chciał wierzyć w to, co wszyscy uznają za
prawdę - a więc że z Królestwa Zła przybywają na ziemię chochliki, małe
demony, które wodzą ludzi na manowce. Pewnej nocy taki chochlik przybył do
niego do domu i poprosił go, by wyszedł z nim na ulicę. Kiedy wyszli, chochlik
pokazał mu pięknego konia i zapytał, czy nie chciałby go kupić. Człowiek
stwierdził, że jest to naprawdę bardzo piękne zwierzę, powiedział więc:
"Chętnie kupię tego konia. Ile chcesz za niego?" "Cztery ruble" - powiedział
chochlik. Człowiek uznał, że koń jest wart co najmniej osiem rubli. Kupił konia
za cztery ruble i uznał, że zrobił bardzo dobry interes. Na drugi dzień człowiek
zaprowadził konia na targ. Ludzie zaczęli gromadzić się wokół niego,
proponując mu bardzo dobrą zapłatę za konia, gdyż ten był naprawdę
wspaniałym zwierzęciem. Jednak człowiek pomyślał: "Skoro proponują mi za
konia tak dużo pieniędzy, to na pewno wart on jest jeszcze dwa razy więcej".
Nie zdecydował się więc na sprzedaż i postanowił szukać kogoś, kto zapłaci
mu za konia jeszcze lepiej. Człowiek wędrował z koniem od targu do targu - i
wciąż oferowano mu za niego coraz to wyższą cenę. Jednak człowiek za
każdym razem myślał sobie: "A może koń wart jest dwa razy więcej" i nigdy
nie mógł zdecydować się na zawarcie transakcji. W końcu doszedł do
wniosku, że nikt poza królem nie jest w stanie zapłacić za konia kwotę
odpowiadającą jego wartości. Udał się więc z koniem do pałacu króla. Królowi
koń bardzo się spodobał i zaoferował za niego bardzo dużą sumę pieniędzy;
jednak człowiek pomyślał sobie: "A może koń wart jest więcej, niż kwota
proponowana przez króla" i nie zdecydował się na sprzedaż konia. Kiedy
wyszedł z królewskiego pałacu, to po drodze do domu zatrzymał się przy
studni, aby napoić konia. Przy studni była pompa - i koń wskoczył nagle do tej
pompy i zniknął. Człowiek zaczął wrzeszczeć tak głośno, jak tylko mógł, a
kiedy miejscowi ludzie przybiegli i zaczęli pytać go, co się stało, powiedział im,
że w tej pompie znajduje się koń. Wszyscy uznali go za wariata, wyśmiali go i
pobili - bo przecież otwór pompy był tak mały, że żaden koń, choćby nawet
najmniejszy, nie mógłby do niego wskoczyć. Kiedy już sobie poszli, pobity
człowiek miał zamiar odejść od pompy, a wtedy koń wysunął głowę z otworu
pompy. Człowiek zaczął wrzeszczeć: "On tam jest! On tam jest!" - a ludzie
znowu przybiegli i jeszcze raz pobili go, uważając go za zakłócającego spokój
szaleńca. I tak za każdym razem, kiedy człowiek zamierzał odejść od pompy,
koń wysuwał głowę z otworu pompy, człowiek zaczynał wrzeszczeć, a ludzie
przybywali i bili go.

tłumaczenie - Henryk
Przypowieść o Kapcin Paszy Halkowski

Pewnym kraju panował kiedyś sułtan, który miał doradcę-Żyda imieniem


Jehuda.
Sułtan cenił go i lubił bardziej, niż wszystkich swoich ministrów i dworzan.
Każdego dnia sułtan zapraszał Jehudę do pałacu; siadali obok siebie na
złotych tronach i omawiali ważne państwowe sprawy.
Wywołało to wielką zazdrość wśród ministrów sułtana. Zawiązali więc spisek,
aby oczernić Jehudę w oczach sułtana i pozbyć się go. Jednym z ministrów
sułtana był Kapcin Pasza; był on chudy i wysoki, miał oczy sępa, koźlą bródkę
i serce węża. Kapcin Pasza nienawidził Jehudę bardziej niż ktokolwiek inny.
Aby zbliżyć się do Jehudy, Kapcin Pasza zaczął udawać jego najbliższego
przyjaciela; cały czas jednak przemyśliwał, jakim oszczerstwem mógłby
doprowadzić go do zguby. Pewnego dnia Kapcin Pasza powiedział Jehudzie,
że ma mu coś bardzo ważnego do zakomunikowania. "Rozmawiałem ostatnio
z sułtanem" powiedział - "który wyrażał się o tobie z najwyższym uznaniem.
Niestety, jedna rzecz przeszkadza mu w rozmowie z tobą. Z twoich ust
dobywa się przykry zapach, którego sułtan nie może wytrzymać. Dlatego też
posłuchaj mojej rady: kiedy przyjdziesz jutro do sułtana, zakryj swoje usta
perfumowaną chusteczką. Jeśli postąpisz w ten sposób, nic nie będzie
zakłócać sułtanowi przyjemności rozmowy z tobą". Jehuda ufał ludziom;
uwierzył więc Kapcinowi Paszy i postanowił zastosować się do jego rady.
Zaraz potem Kapcin Pasza poszedł do sułtana i powiedział mu, iż Jehuda
skarżył mu się na przykry zapach dobywający się z ust sułtana. Powiedział
też, że Jehuda zwierzył mu się, iż ma zamiar zakrywać twarz perfumowaną
chusteczką podczas rozmowy z sułtanem. "Wasza Wysokość sam zobaczy,
że to prawda, kiedy Jehuda przyjdzie jutro i będzie miał twarz zakrytą
chusteczką". Sułtan bardzo się rozgniewał. "Jeśli to prawda" - powiedział - "to
jutro ostatni raz będzie on miał okazję wąchać zapach dobywający się z moich
ust". Następnego dnia Jehuda jak zwykle przybył do pałacu sułtana. W ręku
trzymał naperfumowaną chusteczkę, którą przyciskał do ust. Sułtan uznał
zatem, że Kapcin Pasza powiedział mu prawdę. Sułtan poprosił Jehudę, aby
poczekał chwilkę w sąsiedniej komnacie, po czym zawezwał nadwornego
skrybę i podyktował mu list następującej treści: "Rozkazuję, aby osobę, która
wręczy niniejszy list, wrzucić do rozpalonego pieca". Sułtan list podpisał,
zapieczętował, a potem zawezwał Jehudę i powiedział mu: "Zrobisz mi wielką
przysługę, jeśli jak najprędzej przekażesz to pismo osobie, której nazwisko i
adres umieszczone są na kopercie". Jehuda wziął list od sułtana i obiecał
niezwłocznie oddać go adresatowi. Nie wiedząc, co zawiera list, zabrał go ze
sobą, gotów od razu spełnić rozkaz sułtana. Kiedy Jehuda przechodził koło
swojego domu, podszedł do niego pewien wieśniak, który przybył do miasta
specjalnie po to, aby go spotkać. Wieśniak poprosił Jehudę, aby pojechał z
nim do pobliskiej wioski i obrzezał jego nowonarodzonego syna. Jehuda
bowiem - oprócz tego, iż był doradcą sułtana - wykonywał też nieodpłatnie
pracę mohela, a więc obrzezywał chłopców w ósmym dniu ich życia; uważał,
iż jest to bardzo ważny religijny obowiązek; dlatego też nigdy nie odmawiał
jeśli ktoś go prosił o to, aby wypełnił przykazanie bris mila (obrzezania).
Jehuda był zatem w wielkiej rozterce. Za nic w świecie nie chciałby odmówić
wypełnienia przykazania; musi więc zaraz pojechać na wieś, aby obrzezać
syna wieśniaka. Chciał jednak także spełnić rozkaz sułtana. Kiedy Jehuda
przechadzał się przed swoim domem, nie wiedząc, co ma robić, ujrzał
Kapcina Paszę. Pasza podszedł do Jehudy i zapytał: "Cóż cię tak martwi,
przyjacielu?" "Mam kłopot" - rzekł Jehuda. "Być może jednak mógłbyś mi
pomóc. Sułtan rozkazał mi wręczyć list; poproszono mnie jednak o
wypełnienie pewnego religijnego obowiązku. Zrobiłbyś mi wielką przysługę,
gdybyś przekazał adresatowi list sułtana". Kiedy Kapcin Pasza to usłyszał,
bardzo się ucieszył. Będzie mógł teraz oskarżyć Jehudę o to, iż nie wykonał
rozkazu sułtana. Teraz już ostatecznie go pogrąży. To on, a nie Jehuda,
będzie siedział na złotym tronie obok sułtana. Ochoczo wziął list od Jehudy i
pobiegł, aby doręczyć go adresatowi. Był tak szczęśliwy, iż zdawało mu się,
że długa droga przez miasto trwa zaledwie chwilkę. Jakież było zaskoczenie
Kapcina Paszy, kiedy okazało się, iż adresatem listu jest sułtański kat. Po
przeczytaniu listu kat przywołał swoich pomocników, którzy chwycili Kapcina
Paszę i wrzucili go do rozpalonego pieca. Tak więc Kapcina Paszę spotkał
taki los, jak szykował dla Jehudy. Jehuda nic nie wiedział o tym, co
przydarzyło się jego wrogowi (którego wciąż uważał za swojego przyjaciela).
Następnego dnia pojawił się, jak zwykle, na sułtańskim dworze, jak gdyby nic
się nie stało. Kiedy sułtan go zobaczył, był tak zdziwiony, iż wypadła mu z rąk
filiżanka porannej kawy. "Czy nie oddałeś adresatowi listu, który ci wczoraj
dałem?" - zapytał sułtan. "Wybacz mi, Wasza Wysokość" - powiedział Jehuda.
"Nie mogłem osobiście wypełnić twojego rozkazu, poproszono mnie bowiem o
to, abym dokonał obrządku obrzezania. Moja religia nie pozwala odmówić
takiej prośbie. Spotkałem jednak Kapcina Paszę, który przyrzekł bezzwłocznie
przekazać list". Sułtan zrozumiał, że zamiast Jehudy śmierć poniósł Kapcin
Pasza. W jakiż jednak sposób Jehuda mógł zorganizować całą tę intrygę? A
może stało się tak właśnie dlatego, gdyż takie było zrządzenie Opatrzności?
Sułtan postanowił wyjaśnić tę sprawę do samego końca. Zapytał więc Jehudę:
"Dlaczego rozmawiając ze mną ostatnio trzymałeś przy ustach
naperfumowaną chusteczkę? "Kapcin Pasza poradził mi, abym tak robił;
powiedział mi, że słyszał, jak mówiłeś, iż nie możesz znieść zapachu mojego
oddechu" - rzekł Jehuda. "A mnie Kapcin Pasza powiedział, że to ty nie
możesz znieść zapachu mojego oddechu" - zawołał sułtan. Sułtan powiedział
potem Jehudzie, co zawierał list, po czym dodał: "Teraz rozumiem, że Bóg jest
wszechmocnym panem świata; on decyduje o wszystkim i zawsze chroni
swoich przyjaciół przed wszelkim złem. Kapcina Paszę spotkało to, co
szykował dla ciebie; dostał to, na co zasłużył. Miarka za miarkę". Od tego dnia
sułtan darzył Jehudę jeszcze większym poważaniem niż przedtem; cenił go i
lubił bardziej niż kogokolwiek innego na swoim dworze.
Przypowieść o księciu, który myślał, że jest tłumaczenie - Henryk
indykiem Halkowski

Pewnym państwem rządził król, który przez wiele lat nie mógł doczekać się
następcy tronu.
Kiedy wreszcie urodził mu się syn, robił wszystko, co tylko możliwe, aby
młodemu księciu niczego nie brakowało i aby dobrze przygotować go do roli
przyszłego władcy kraju. Kiedyś król wydał w swoim zamku wspaniałą ucztę.
Zaproszeni goście jedli ze złotych półmisków najwykwintniejsze potrawy,
świeciły się setki świec, orkiestra grała piękne melodie. Nagle królewicz -
siedzący obok swego ojca na honorowym miejscu, rozebrał się do naga,
wszedł pod stół i zaczął dziobać okruszki i kości, a także nogi ucztujących.
Zdziwiony monarcha schylił się pod stół i spytał "Co robisz, królewiczu?" Ten
odpowiedział: "Nie jestem królewiczem, ale indykiem"; po czym zagulgotał tak
głośno, że wszyscy goście uciekli z sali, zatykając uszy. Król był w rozpaczy.
Jego ukochany syn, w którym pokładał wszystkie swoje nadzieje na
przyszłość, oszalał i zachowywał się jak nierozumny ptak. Kazał więc ogłosić,
że ten, kto uzdrowi królewicza, uzyska olbrzymią nagrodę. Wkrótce do zamku
zaczęli ze wszystkich stron świata przybywać najsławniejsi i najlepsi lekarze,
magicy i cudotwórcy. Wszelkie jednak ich wysiłki okazały się daremne. Książę
wciąż siedział nagi pod stołem, gulgotał jak indyk i żywił się odpadkami. Król -
widząc, jak całkowicie bezsilna jest cała jego władza, potęga i bogactwo -
stracił wszelką nadzieję. Opustoszał królewski zamek. Nie urządzano już
zabaw, uczt i turniejów, nie zapraszano gości; było tu cicho i smutno. Wtedy
właśnie zgłosił się do króla pewien przybyły z dalekich stron mędrzec,
utrzymując, że potrafi uzdrowić księcia. Mędrzec wyglądał szaro i niepozornie,
jego ubranie i buty był znoszone - żadnego porównania ze sławnymi
lekarzami, magikami i cudotwórcami, którym nie udało się uleczyć księcia.
Zrezygnowany król - nie wierzący już w możliwość odmiany smutnego losu -
zgodził się na jeszcze jedną próbę. Jako warunek podjęcia się trudnego
zadania mędrzec zażądał aby wykonywano wszystkie jego polecenia, nawet
jeśli jego postępowanie będzie wydawać się dziwne. Uzyskawszy zgodę króla,
mędrzec zdjął ubranie i wszedł pod stół głośno gulgocząc. Zdziwiony książę
spytał: "Kim jesteś i co tu robisz?" "A kim ty jesteś" - spytał mędrzec. "Czyż nie
widzisz" - rzekł królewicz - "że jestem indykiem ?". "To bardzo dziwne" - odparł
mędrzec. "Dlaczego dziwne?" - spytał książę. "Tak się bowiem akurat składa,
że ja też jestem indykiem" - powiedział mędrzec. Ucieszył się królewicz, gdyż
samotność zaczęła mu już nieco doskwierać. Odtąd obaj czołgali się po
dywanie pod stołem i dziobali okruszki. Zaprzyjaźnili się ze sobą i przyrzekli
sobie nawzajem nigdy się nie rozstawać. Któregoś dnia mędrzec rozkazał,
aby przyniesiono mu dwie koszule, po czym ubrał jedną z nich. "Cóż robisz?" -
spytał królewicz. "A czy ty myślisz, że indyki nie mogą nosić takich koszul, jak
ludzie?" - rzekł mędrzec. "Ubrałem koszulę, lecz wcale nie przestałem
skutkiem tego być indykiem". "Masz rację" - powiedział królewicz i ubrał drugą
koszulę. Następnego dnia mędrzec rozkazał aby przyniesiono dwie pary
spodni, po czym ubrał jedną z nich. "Cóż robisz?" - spytał królewicz. "A czy ty
myślisz, że indyki nie mogą nosić takich spodni, jak ludzie?" - rzekł mędrzec.
"Ubrałem spodnie, lecz wcale nie przestałem skutkiem tego być indykiem".
"Masz rację" - rzekł książę i ubrał drugą parę spodni. Teraz i książę, i mędrzec
byli ubrani tak, jak wszyscy inni mieszkańcy zamku; wciąż jednak czołgali się
pod stołem i żywili się okruszkami. Po kilku dniach mędrzec rozkazał aby
przyniesiono dwa półmiski pełne mięsa, ziemniaków, jarzyn, owoców i
słodkich ciastek, po czym zaczął spożywać potrawy z jednego z półmisków.
"Cóż robisz?" - spytał królewicz. "A czy ty mylisz, że indyki nie mogą
spożywać takich potraw, jakie spożywają ludzie?" - rzekł mędrzec.
"Spożywam potrawy z półmiska, lecz wcale nie przestałem skutkiem tego być
indykiem". "Masz rację" - rzekł książę i zaczął jeść jedzenie z drugiego
półmiska. Chociaż więc siedzieli pod stołem, spożywali jednak te same
potrawy, co wszyscy inni na królewskim dworze W kilka dni później mędrzec
podniósł się spod stołu i usiadł na krześle przy stole. "Cóż robisz?" - spytał
królewicz. "Czy już nie chcesz być indykiem? Czy wolisz być człowiekiem?" A
na to mędrzec rzekł: "Czy mylisz, że zachowując się jak człowiek przestaję
być indykiem? Mogę ubierać się jak człowiek, jeść jak człowiek i zachowywać
się jak człowiek - skoro jednak wiem, że jestem indykiem, to nie przestaję być
indykiem". Książę został wyleczony i od tego czasu zachowywał się jak
normalny człowiek. A ci, co mają uszy zdolne do słuchania, niech słuchają
tych opowieści.

"I to są imiona synów Jisraela, przybywających do Egiptu


z Jaakowem"

Możemy zrozumieć zwykłe znaczenie tego jak midrasz komentuje werset "I to
są imiona synów Jisraela, przybywających do Egiptu z Jaakowem". Słowo
"przybywających" jest w czasie teraźniejszym, co można rozumieć tak, że
przybywanie do Egiptu zajęło Żydom dużo czasu. Pokazuje to, że przez cały
czas, gdy Josef żył, Żydzi nie doświadczali okrucieństwa Egiptu, ale kiedy
Josef umarł, odczuli oni otchłań wygnania. Dlatego jest napisane
"przybywających do Egiptu", jak gdyby weszli tego właśnie dnia.

Autor Tanji, Rabi Sznuer Zalman z Ladów, nazywany też Alter Rebe, w swoim
dziele Tora Or daje podobne wyjaśnienie. W parszy Szemot powtórzona jest
informacja o zejściu do Egiptu, chociaż było to już wspomniane poprzednio, w
parszy Wajigasz, ponieważ "przybywanie" do Egiptu w tej parszy jest
"schodzeniem" w znaczeniu duchowym i jest dużo poważniejsze niż
przybycie, o którym mowa w parszy Wajigasz. W takim sensie można
postrzegać to jako dwie fazy schodzenia do Egiptu.

Alter Rebe wyjaśnia: Wygnanie egipskie wynikło z dwóch "zejść", tego,


wspomnianego w parszy Wajigasz i tego opisanego w prarszy Szemot (do
obu odnosi się werset z Bereszit 43:20, gdzie dwukrotnie wymienione jest
słowo jarad - schodzić), było to więc jedno zejście za drugim. Podobnie
wyzwolenie z niewoli egipskiej odbędzie się w dwóch etapach ("wyjściach"),
co zasugerowane jest w wersecie Bereszit 46:4, gdzie też dwukrotnie użyte
jest słowo, odnoszące się do wychodzenia. Pierwsze z nich mówi o
wyzwoleniu z Egiptu ("wyprowadzę was spod egipskiego udręczenia do ....
ziemi opływającej w mleko i miód" Szemot 3:17). Drugim wyzwoleniem będzie
całkowite, ostateczne wykupienie. Drugie "schodzenie do Egiptu", o którym
mowa w naszej parszy, zaczyna się w momencie śmierci Josefa, nawet
jeszcze przed śmiercią jego braci i całego pokolenia. Tak długo, jak długo żył
ktoś z pokolenia, które przyszło z Kanaanu do Egiptu, Żydzi nie byli jeszcze
całkowicie zniewoleni przez Egipcjan. Podkreśla się tu, że chociaż ich
cierpienie w Egipcie zaczęło się zaraz po śmierci Josefa, to nie byli oni
jeszcze wtedy całkiem niewolnokami. To cierpienie w Egipcie, które zaczęło
się po śmierci Josefa, jest przyczyną tego, że Tora używa wyrażenia
"przybywanie" do Egiptu. Jest to postrzegane jako "drugie" przybycie,
niepodobne do zniewolenia przez Egipcjan po śmierci Josefa, śmierci jego
braci i całego tego pokolenia. Można to rozumieć na dwa sposoby:

1. Zejście do Egiptu, które miało miejsce po śmierci Josefa nie było podobne do
pierwszego zejścia. To drugie nie może być postrzegane jako kontynuacja
pierwszego - jest o w pewien sposób oddzielne wydarzenie.
2. Długi czas, jaki minął pomiędzy pierwszym a drugim zejściem do Egiptu jest
porównywalny do okresu pomiędzy wyzwoleniem z Egiptu, a ostatecznym
wyzwoleniem, które ma nadejść. (Jak wspomnieliśmy dwa zejścia są
porównywalne do dwóch wyzwoleń.)

Tak można to wyjaśnić: idea związana z Egiptem (Micrajim) wywiedziona ze


słowa mecarim - 'ograniczenie', oznacza tutaj, że nie istnieje możliwość
objęcia rozumem boskości, ponieważ jest to koncept, który przekracza naturę.
Josef powiedział do faraona, króla Egiptu "Bóg da odpowiedź co do
powodzenia faraona" i "to co Bóg ma zrobić pokazał faraonowi". To stało się
w taki, że faraon zrozumiał poziom bożego Imienia Elokim, które według
gematrii ma tę samą wartość liczbową co słowo hatewa - natura. Później, gdy
Mosze przyszedł do faraona i powiedział "Bóg mówi: Wypuść Mój naród!",
faraon odpowiedział: "Kto to jest Bóg, żebym miał słuchać jego głosu? Nie
znam Boga." Faraon nie zrozumiał Moszego, bo ten powiedział Bóg,
używając czteroliterowego Imienia Boga (Adonaj), imienia, które wyraża
wyższość Boga nad naturą. Faraon nie rozumiał tej idei Boga ponad naturą,
znał tylko Boga działającego przez naturę.
To wyjaśnia pierwsze zejście do Egiptu, o którym mowa w parszy Wajigasz.
Żydzi byli najpierw w Kraju Izraela, gdzie jasno widać opiekę Boga i to, jak
kieruje On biegiem świata "Ziemia, w której twój Bóg cię szuka, spojrzenie
twojego Boga zawsze na niej spoczywa, od początku aż do końca roku"
(Dewarim 11:12). Dlatego jest to duchowe zejście, gdy przybywa się do kraju,
gdzie (jak powiedział faraon) "Nie znam Boga". Jest to jedna z rzeczy, które
odróżniają Izrael od Egiptu. Egipt jest utrzymywany dzięki wodzie z Nilu,
podczas gdy Izrael otrzymuje wodę z deszczu z nieba. Dlaczego Bóg zrobił
tak, że Izrael dostaje swoje utrzymanie właśnie z nieba?
Jednym z powodów jest skłonienie mieszkańców tej ziemi, aby kierowali
swoje spojrzenia nieustannie do nieba. Wtedy nawet gdy będą mieli dosyć
wody, będą przyzwyczajeni, aby kierować się ku niebu. Człowiek wie, że
chociaż musi orać, sadzić i wykonywać inne prace, aby zdobywać jedzenie, to
przez cały czas jest zależny od Boga.
Jednak w Egipcie, Bóg uczynił tak, że ludzie otrzymują całe wyżywienie przez
działanie sił natury, to znaczy dzięki wylewom Nilu, nawadniającym
nieustannie pola. Ludzie nie widzą działania Boga w jasny sposób. Łatwo jest
zapomnieć, że to Bóg stworzył rzekę, pory roku i wszystko inne. Teraz
zrozumiałe jest, że gdy Jaakow błogosławił faraona wylewami Nilu (Raszi do
Bereszit 47:10), pomimo tego, że Nil był czczony jako bóstwo w Egipcie.
Dlaczego Jaakow dał faraonowi błogosławieństwo, które utwierdziło jego
własne przekonania, tak, że faraon mógł stawiać sobie pytanie "Czy ja jestem
przyczyną tych zjawisk?"
Egipcjanie czcili Nil, gdy ten podnosił się i wylewał, nawadniając kraj. Jaakow
błogosławił faraona wylewami Nilu. Przez to osłabiał bałwochwalstwo
związane z rzeką, pokazując, że wylewy Nilu, są zależne od działania Boga,
przez błogosławieństwo od Jaakowa. Ale wiemy, że i przedtem Nil był zależny
od mocy Boga. Jaakow błogosławił, aby Nil podnosił się i aby Egipcjanom
było łatwiej nawadniać Egipt. To nie miało nic wspólnego z ilością wody, tylko
zmniejszało niezbędny wysiłek, który musieli wkładać w pracę. Inaczej jest w
Izraelu, gdzie deszcz jest konieczny do istnienia.
Nawet po błogosławieństwie Jaakowa, Egipcjanie nie rozumieli, że ich
egzystencja zależna jest od Boga. Nil odzwierciedla niski poziom kraju i ludzi
w Egipcie.
Teraz rozumiemy, dlaczego po śmierci Josefa zaczęło się nowe schodzenie.
Drugie "przybycie do Egiptu" było nieporównywalne do pierwszego. W
nauczaniu chasydzkim, duchowy poziom Jaakowa był ze świata acilut -
najwyższego świata duchowego, tak, że jego wpływ mógł być odczuwany we
wszystkich niższych światach duchowych, łącznie z naszym, najniższym
światem, który jest pełen nieczystości i tego, co nie święte. Dokładnie tu
zadziałał wpływ Josefa, syna Jaakowa.
Istnieje wewnętrzna przyczyna, dlaczego błogosławieństwo Jaakowa dla
faraona, przyszło przez to, że Josef sprowadził swojego ojca Jaakowa przed
faraona. Jaakow był na najwyższym poziomie - acilut. Aby wpływ tego świata
był odczuwany w niższym świecie, np. w takim, gdzie błędnie czczono Nil jako
bóstwo, słowa Jaakowa musiały być sprowadzone przez pośrednictwo Josefa.
Josef musiał sprowadzić Jaakowa przed faraona. Z tego rozumiemy, że
duchowe światło, które Jaakow sprowadził do Egiptu, spowodowało, że
boskość mogła być rozumiana nawet w takim miejscu jak Egipt. To Boskie
Światło było odczuwane przez cały czas, gdy Jaakow i Josef żyli. Gdy umarli,
to objawienie przestało być widoczne i Egipt wrócił do swojego niskiego
poziomu.
Dlatego midrasz tłumaczy, że w dniu gdy Josef umarł, to było tak, jak gdyby
Żydzi weszli do Egiptu tego właśnie dnia. Chociaż istniało pewne rozpoznanie
Boga przed śmiercią Josefa, po tym wydarzeniu Egipt wrócił do swojego
niskiego poziomu duchowego.

Z zaistniałych kiedyś cytatów:


Kto jest mędrcem? Ten, który od każdego się uczy.
Talmud, Awot 4

Słuchając co bardziej żaliwych i światłych patriotów, nie sposób nie


dojść do jedynie słusznego wniosku, że już od dłuższego czasu ludzkość
generalnie dzieli się na Żydów, masonów i ...nas - szlachetnych acz
niesprawiedliwie pokrzywdzonych...

Tomek Żółtko

Pewnej mroźnej nocy rabbi z Kazimierza wyszedł wraz ze swoimi


uczniami, aby poświęcić nów księżyca. Kiedy dotarli do rogatek,
spostrzegli kozaka, który stał na straży niczym posąg. "Co robisz,
strażniku? - spytał rabbi. - Przecież narażasz się na to, że zamarzniesz i
umrzesz, jak tak będziesz stał nieruchomo nie kiwając nawet palcem".
Kozak odparł na to: "Jeśli ja umrę, przyjdzie następny i stanie na straży
na moim miejscu". Rabbi odwrócił się do swoich chasydów i rzekł:
"Spójrzcie, co ten człowiek robi dla cara i dla swego ludu. A czy wy
uczynilibyście to samo dla Wszechmogącego i Jego dzieci?"

Nie mów w sercu swoim, że jesteś większy od swego bliźniego, bo


żarliwie służysz Bogu. Nie różnisz się od wszystkich innych istot
stworzonych do służby Bożej. Dlaczegóż to miałbyś być bardziej godnym
szacunku od robaka? Przecież i on służy Stwórcy, tak jak potrafi i ile ma
sił.

Reb Izrael ben Elizer (Beszt)

"Z Bogiem chadzał Noe". Noe był oddany Bogu tak bardzo, iż każdy jego krok
wydawał się kierowany przez Boga, tak jakby naprzeciw niego stał Bóg i sam
stawiał jego stopy na właściwym miejscu i prowadził go jak ojciec, który uczy
chodzić małego synka. Dlatego gdy Bóg oddalił się odeń, Noe wiedział: "Jest tak,
bym uczył się chodzić".
Reb Izrael ben Elizer (Beszt)

Rabin Elisha ben Avuyah, zyjacy około roku 120 po Chrystusie


znany jako Acher - inny, odmieniec, rozumial pojecie zaslony
w swiatyni w Niebie (broniacej dostepu do miejsca swietego
swietych i jej ziemskiego odzwierciedlenia, które peklo w chwili
smierci).
PAROKHET
Parokhet (zasłona) oddzielała Miejsce Święte od Miejsca
Świętego Świętych, do którego raz w roku, w Yom Kippur,
w Dzień Pojednania, wchodził kohen ha-gadol, arcykapłan,
aby krwią cielców i kozłów dokonać przebłagania za grzechy
Izraela (Tora, Szemot, II Księga Mojżeszowa 26, 31-35;
Vaikra, III Księga Mojżeszowa 16). Zasłona w ziemskiej
Świątyni pękła w chwili śmierci Mesjasza w roku 31 A.D. od
góry do dołu, co potwierdzają także fragmenty Talmudu., i co
w symboliczny sposób miało oznaczać, że od tej pory każdy
człowiek wierzący w ofiarę Jezusa, Mesjasza, chroniony Jego
świętą krwią, posiada dostęp do Miejsca Świętego Świętych
(pisma chrystiańskie, Ewangelia według Mateusza 27, 50-51;
List do Hebrajczykow 6, 18-20, List do Hebrajczykow, 10, 19-
22).

Istotą rzeźnej ofiary w ziemskiej Świątyni było przywiązanie


kawałka szkarłatnego materiału pomiędzy rogami zwierzęcia. Jeśli
z czasem stał on się biały, oznaczało to, że B-g przebaczył winny
Izraelowi (Ne'vim, Księga Izajasza 1, 18: choć grzechy wasze będą
czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją). Talmud, Yoma 39a - 39b,
potwierdza, że ofiara Jezusa zmieniła funkcjonowanie systemu
ofiarniczego ziemskiej Świątyni: Nasi rabini nauczali, że przez
czterdzieści lat, podczas których w Świątyni służył Shim'on Tzaddik
szkarłat stawał się zawsze biały. Później jednak czasami stawał się
biały, a czasami nie... Przez ostatnie czterdzieści lat istnienia
Światyni, zanim została zburzona, szkarłat nigdy nie wybielał.
Rabin Elisha ben Avuyah, żyjący około roku 120 po Chrystusie
znany jako Acher, co znaczy inny lub odmieniec, rozumiał pojęcie
zasłony w Świątyni w Niebie w taki sam sposób jak apostoł Paweł.
Wyjaśniając znaczenie pewnego wersetu biblijnego rabinowi
Me'irowi, rabin Elisha ben Avuyah napisał w Talmudzie, Chagigah
15a następujące słowa:
Uczony biblista, nawet jeśli zgrzeszyl, ma ratunek.
Rabin Me'ir odpowiedział: A zatem ukórz się przed B-giem
i pokutuj!
Ale rabin Acher odpowiedział: Ja już słyszałem słowa spoza
zasłony "Zawróćcie, dzieci odstępne! (Ne'vim, Ks. Jeremiasza 3:22)"
- z wyjątkiem Achera.
Rabin Elisha ben Avuyah miał na myśli, że Mesjasz powiedział
mu, że został zaliczony do ludzi prawych i sprawiedliwych przed B-
giem i nie musi w związku z tym już pokutować. Ale rabin Me'ir
zrozumiał, że dla Achera nie ma już żadnej nadzieji, nawet po
podjęciu pokuty. W jakich okolicznościach rabin Acher mógł słyszeć
głos Mesjasza spoza zasłony oddzielającej Miejsce Święte Świętych?
W ten sam sposób, w który brat nasz, Paweł i apostoł Jezusa,
Mesjasza wzięty został do raju, do owych kabalistycznych okręgów
duchowej głębi, położonych w bezpośredniej bliskości żaru
światłości B-ga Jedynego, YHWH Elocheinu (II List do Koryntian
12, 2-4). Amen.

Przemko Waliszewski

You might also like