Professional Documents
Culture Documents
When Summer Ends. Isabelle Rae. Tłumaczenie - Amas - La - Mondon. Korekta - Dagasiaa & Mementox
When Summer Ends. Isabelle Rae. Tłumaczenie - Amas - La - Mondon. Korekta - Dagasiaa & Mementox
Isabelle Rae
Tłumaczenie: amas_la_mondon
Spis treści:
Rozdział 1 str. 4
Rozdział 2 str. 18
Rozdział 3 str. 31
Rozdział 4 str. 47
Rozdział 5 str. 58
Rozdział 6 str. 64
Rozdział 7 str. 72
Rozdział 8 str. 80
Rozdział 9 str. 92
Rozdział 10 str. 100
Rozdział 11 str. 109
Rozdział 12 str. 118
Rozdział 13 str. 126
Rozdział 14 str. 137
Rozdział 15 str. 147
Rozdział 16 str. 154
Rozdział 17 str. 159
Rozdział 18 str. 171
Rozdział 19 str. 182
Rozdział 20 str. 186
Rozdział 21 str. 198
Rozdział 22 str. 209
Rozdział 23 str. 219
Rozdział 24 str. 233
Rozdział 25 str. 244
Rozdział 1
- Ok, cóż, nie pracuję, chodzę do szkoły. Właściwie to nie mam jakiegoś
hobby, ale lubię pływać i czytać i jestem jedynaczką. Co z tobą?-
Powiedziałam, patrząc na jego reakcję na moje odpowiedzi.
Uśmiechnął się, co mnie zrelaksowało. Widocznie nie martwił go fakt, że
jestem jeszcze uczennicą, więc musiał wiedzieć, że mam mniej niż 18 lat.-
Wiesz, gdzie pracuję. Lubię grać w bilard, ale to tylko dla przyjemności z
kolegami i mam starszą siostrę i młodszego brata.
- Tak? Jak starą?- Zadałam pytanie, kończąc mój napój i szukając wokół
oczami kosza lub czegoś, gdzie mogłam wrzucić puszkę.
Uśmiechnął się i wziął ją ode mnie, stawiając puszkę na podłogę.
Przewróciłam oczami.- Mój brat, Sam, ma 19, a moja siostra, Kaitlin 25. Um,
to może być za wcześnie, więc możesz odmówić...- Wydawał się być
zażenowany. Spojrzałam na niego zaciekawiona, czekając na niego, by
kontynuował.- Cóż... ee... moja siostra wychodzi jutro za mąż. Planowałem iść
samemu, ale zastanawiałem się, czy chcesz iść ze mną?- Zapytał się, patrząc
na mnie z nadzieją.
Jasny gwint, Will chce mnie zabrać na randkę na rodzinne wesele? To
trochę niezręczne!
- Umm...- Wymamrotałam, gryząc wargę i myśląc. Z jednej strony
chciałabym spędzić z nim więcej czasu. Wydaje się być bardzo uroczy. Jednak
z drugiej strony, co jeśli byłoby niezręcznie? Nie mogłabym właściwie wyjść,
gdybym była znudzona. To był ślub, co oznaczało obiad i przyjęcie –
całodniowa rzecz.
Uśmiechnął się niezgrabnie.- Zastanów się. Ślub zaczyna się o
czternastej, jeśli chcesz iść, to zadzwoń do mnie. Chodzi mi o to, że to tylko
pomysł, powiedziałem im, że przyjdę sam, ponieważ nie mam dziewczyny,
więc miejsce dla mojej osoby towarzyszącej jest wolne. Moja siostra
wspominała coś o tym, że ustawi mi randkę z jedną z jej przyjaciółek.- Zrobił
grymas, który mnie rozśmieszył.
- Racja, a nie chcesz tego, ponieważ masz już dość z powodu dziewczyn
flirtujących z tobą w pracy.- Podrażniłam go.
- Właśnie! Wow, jesteś świetnym słuchaczem. Może źle oceniłem.-
Zastanowił się, uśmiechając.
- Tak? Myślałeś, że jestem jakimś przygłupem?- Zapytałam się,
wystawiając język na niego. Nic nie powiedział, po prostu pochylił się i
pocałował mnie delikatnie. Już drugi raz byłam zbyt zszokowana, by coś
zrobić.
Odsunął się zanim mogłam się ocknąć.- Wcale nie myślałem o tobie
„przygłup”.
- Ale myślałeś, że wyjawię twoje wszystkie brudy.- Dodałam
sarkastycznie.
- Zaśmiał się niegodziwie.- No już, zawiózłbym cię do domy gdybyś
skończyła obrażać moje mieszkanie.- Zasugerował, wstając i wyciągając dłoń,
by mi pomóc podnieść się. Wstałam i podałam mu pudełko z pizzy. Zaśmiał
się i rzucił je na kanapę, machając protekcjonalnie ręką.- Potem to
posprzątam.
- Naprawdę jesteś ohydny.
Zrobił mały ukłon jakby moje słowa byłe komplementem i porwał moje
buty z podłogi.- No dalej, słodziutka, zawieźmy cie do domu.- Powiedział,
ruszając do drzwi. Odstawił buty i czekał, aż założę je na moje obolałe stopy.
W trakcie powrotu do mojego domu miło gawędziliśmy, zaskakująco dobrze
nam się rozmawiało. Kiedy zatrzymaliśmy się przed moim domem, wyskoczył
z auta i obszedł go, by otworzyć mi drzwi. Sama zamierzałam to zrobić, więc
na nagły podmuch powietrza prawie wypadłam z samochodu. Zaśmiał się, lecz
natychmiastowo przestał, gdy obdarzyłam go spojrzeniem.
- Przepraszam.- Wymamrotał, próbując zdusić chichot. Uderzyłam go w
klatę, kiedy wychodziłam z auta. Była tak twarda, że natychmiastowo
pomyślałam o wszystkich niegrzecznych rzeczach. Zarumieniłam się i
odwróciłam wzrok od jego uśmieszku. Wyglądał tak, jakby wiedział o czym
myślałam. Podążył za mną i odprowadził do drzwi.- Więc tak, masz mój
numer i jeśli chcesz jutro pójść ze mną, to zadzwoń. Najpóźniej mogę odebrać
cię o pierwszej trzydzieści, więc...- Wyglądał na niepewnego siebie.
Kurczę, on jest naprawdę uroczy. Wzięłam w garść jego koszulkę,
przybliżając go do siebie i wspinając na palce u stóp, by go pocałować . Nie był
zszokowany, tak jak ja, kiedy on mnie całował. Will natychmiastowo oddał
pocałunek, jedną rękę umieszczając na mojej szyi. Odsunął się, a ja dostałam
lekkich zawrotów głowy. Pocałunek był tak słodki i delikatny, że poruszył coś
w moim wnętrzu. Will, patrząc na mnie, polizał swoje wargi, a jego oczy
jeszcze bardziej mnie rozproszyły.
- Lepiej już pójdę. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.- Powiedział,
puszczając mnie i odwracając się, by odejść.
Kiedy obserwowała go idącego do swojego samochodu, zrozumiałam, że
nie chcę, by odchodził. Zdecydowanie pragnęłam jeszcze raz go zobaczyć i
pocałować, pozwolić mu się przytulić.- Will?- Zawołałam, zatrzymując go w
połowie drogi.- Odbierz mnie o 13.30.
Uśmiechnął się.- Świetne. Do zobaczenia jutro, Chloe.- Wyglądał na tak
szczęśliwego, że moje serce przyspieszyło.
Rozdział 2
po posiłku, jak robił sobie kawę. Opierał się na ladzie, obserwując mnie
uśmiechnięty.- Twoja rodzina jest urocza.
Zaśmiał się niekomfortowo.- Ta, większość z nich. Moja mama czasem
jest wrzodem na tyłku. Przepraszam, że cały wieczór spoglądała na ciebie w
ten sposób. Przedtem nie przedstawiłem im żadnej dziewczyny, więc, jak
sądzę, zbytnio się podekscytowała.- Wyjaśnił, wzruszając ramionami.
- Naprawdę? Nigdy? Dlaczego?- Zapytałam go, wlewając kawę do
kubków.
- Nigdy nie miałem na tyle prawdziwej dziewczyny, bym chciał ją
przedstawić rodzicom.
- Tak? Więc jesteś playboyem?- Zażartowałam.
- A co ty myślisz?- Zapytał się, posyłając mi uśmiech. Wyglądał tak
seksownie, że nabrałam na niego apetytu.
Jest niezaprzeczalnie graczem – jest zbyt gorący, by się nie puszczać.-
Oczywiście.- Chwyciłam kubki z kawą i ruszyłam do salonu, stawiając je na
stoliku.- Więc, Will, tak właśnie wygląda dywan.- Zażartowałam, wskazując na
czystą podłogę.
Uśmiechnął się.- Wow, od czasy wyprowadzki z rodzinnego domu nigdy
tego nie widziałem.- Odpowiedział, udając zszokowanego. Wybuchnęłam
śmiechem i usiadłam na kanapie, spoglądając na niego wyczekująco.
Usiadł przy mnie. Był tak blisko, że ledwo umiałam wysiedzieć prosto.-
Dzięki za zaproszenie, bym dzisiaj z tobą poszła. Świetnie się bawiłam.-
Powiedziałam szczerze.
- Cóż, dzięki, że ze mną poszłaś.- Wyszeptał, przybliżając bliżej głowę do
mnie. Wstrzymałam oddech, wiedząc, że znów zamierza mnie pocałować.
Moje serce waliło w piersi, a ja dostałam gęsiej skórki z podekscytowania.
Jego wargi dotknęły moje czwarty raz w ciągu dwóch dni, a ja czułam
się, jakbym stanęła w płomieniach. Owinęłam jego szyję swoimi ramionami,
przyciągając go bliżej. Jego język przejechał po mojej dolne wardze, a ja
ochoczo otworzyłam usta. Wsunął go do mojej buzi, masując mój. Pocałunek
był cudowny, nawet idealny. Sprawił, że całe moje ciało mrowiło. Will
przybliżył się jeszcze bardziej, układając mnie na kanapie pod sobą. Unosił się
nade mną, głęboko mnie całując. Jego dłonie badały moje ciało, przyciskając
się do mnie jeszcze bardziej. Przerwał pocałunek w chwili, kiedy zaczynało
kręcić mi się w głowie. Will rozpoczął całowanie mojej szyi i wzdłuż moich
nagich ramion. Przebiegłam dłońmi po jego ramionach, ściskając go.
Poczekaj, to dzieje się zbyt szybko.
- Will, zatrzymaj się.- Wymamrotałam bez tchu. Byłam tak podniecona,
Rozdział 3
- Gdzie ty się wybierasz?- Amy zapytała się, leżąc na moim łóżku, kiedy
ja przeglądałam moją szafę.
- Nie mam pojęcia. On mi nic nie powiedział.- Spojrzałam na nią
bezradnie przez moje ramię. Przez ostatnią godzinę Amy i ja próbowałyśmy
wybrać dla mnie coś do założenia - z każdą mijającą minutą robiłam się
bardziej poddenerwowana.
- Cóż, wesele jako pierwsza randka, to może druga będzie w operze?-
Zasugerowała, śmiejąc się.
- Wcale mi nie pomagasz! Amy, serio, jeśli zamierzasz tylko tutaj
siedzieć i rzucać idiotyczne komentarze, to po co przyszłaś mi pomóc?-
Powiedziałam płaczliwym głosem, rzucając w nią parą skarpetek.
Złapała je i odrzuciła do mnie.- Przestań się denerwować, to tylko facet.-
Odpowiedziała, przewracając oczami.
Westchnęłam i przymknęłam oczy. Amy ma rację. Zaczynałam się
stresować niczym ważnym. Jasne, Will wydaje się być miły i oczywiście jest
cholernie seksowny, ale ja właściwie nic o nim nie wiem. Wzięłam głęboki
wdech i opadłam na boku na moim łóżku.- Masz rację, po prostu włożę czarne
spodnie i czerwoną koszulkę.- Zadecydowałam, ponieważ miałam po dziurki
w nosie myślenia o tym. Ledwo co spałam tej nocy, gdyż byłam zbyt
podekscytowana myślą o randce, a każda mijająca sekunda wlokła się
niemiłosiernie. Nadal pozostało mi półtorej godziny czekania na przyjazd
Willa.
Amy kiwnęła głową.- Świetny pomysł. Załóż bluzkę odkrywającą pępek,
żeby miał pełny widok na twój kolczyk w nim.- Poinstruowała mnie,
puszczając mi oczko.- Wiesz, że faceci nie umieją się temu oprzeć.
Pokiwałam głową i ruszyłam pod prysznic. Kiedy już się umyłam, Amy
pomogła mi wyprostować włosy. Będąc wreszcie ubraną, spojrzałam na nią i
zakręciłam się, czekając na jej zgodę.- Co o tym myślisz?- Zapytałam się jej,
gryząc wargę.
- Jestem twoja1.- Odpowiedziała, żartobliwie spoglądając na mnie.-
1 W org. jest “ I’d do you” i przetłumaczyłam to w taki sposób, że gdyby Amy była lesbijką , to
pożądałaby Chloe w tym stroju :D
Czekaj, jeszcze jeden guzik.- Pochyliła się do przodu, rozpinając kolejny guzik,
tak, że miałam dosłownie zapięte dwa guziki, które ledwo co okrywały moje
piersi.
Zakpiłam i odtrąciłam jej ręce. - Amy, serio, nie chcę, żeby wysunął
jakieś błędne przemyślenia. Will już pewnie myśli, że zamierzam zaciągnąć go
do łóżka, a ja nie chcę się mu narzucać.- Zaprotestowałam, zapinając guziki z
powrotem.
Amy westchnęła.- Dobrze, choć nie wiem, dlaczego tak nalegasz na
nieprzespanie się z nim dzisiaj. Musisz zaliczyć. Rozluźniłabyś się i wreszcie
uśmiechnęła.- Zanim mogłam odpowiedzieć, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Spojrzałam na Amy zestresowana, a moje serce waliło mi w piersi.
Wyszczerzyła zęby i wcisnęła mi do ręki torebkę i czarną kurtkę.- Idź. Zabaw
się i nie rób niczego, co ja bym nie zrobiła.- Zachęciła, mrugając na mnie.
- Czy jest coś, czego byś nie zrobiła?- Zażartowałam.
- Nie, nie ma.- Amy odpowiedziała, śmiejąc się i podchodząc do mojego
okna.- Zamierzam obserwować z okna. Nie może być tak gorący, jak ty go
opisujesz.- Pokręciła swoją głową i odciągnęła firanę, próbując wypatrzeć
Willa. Uśmiechnęłam się, wiedząc, że nie będzie w stanie go teraz zobaczyć –
Will stoi na ganku, czekając przed drzwiami.
- W porządku. Zamknij za sobą drzwi, jak będziesz wychodzić, dobrze?-
Zawołałam, zbiegając po schodach na dół, do frontowych drzwi. Moich
rodziców znów nie było, co potajemnie mnie cieszyło. Już poznałam rodziców
Willa, ale nie byłam jeszcze gotowa na jego spotkanie z moim tatą. Mój tata
był żenująco opiekuńczy, jeśli chodziło o facetów i nie krył się wcale z
groźbami wykastrowania, jeśli zostałabym wykorzystana czy zraniona.
Zazwyczaj tą rozmowę przeprowadzał, kiedy ja też byłam w pokoju i była ona
bez wątpienia przerażająca dla wszystkich stron.
Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Will, wyglądając niemożliwie
seksownie w podartych dżinsach i białej, dopasowanej koszulce, na którą
narzucił niebieską koszulę w kratę. Miał ją rozpiętą, tak, że widać było, jak
biała koszulka przylegała do jego umięśnionego ciała. Ledwo mogłam
oddychać – byłam tak podniecona, że przestępowałam z jednej nogi na drugą,
nie wiedząc, co powiedzieć.
- Wow, wyglądasz niesamowicie.- Skomplementował mnie, powoli
przechodzi do rzeczy. Założę się, że nawet śniłaś o mnie dzisiejszej nocy, czyż
nie?- Dociekał.
Właściwie, tak jest, ale nie zamierzam się do tego przyznać, draniu!
Prychnęłam i pokręciłam głową.- Will, chcesz dzisiaj w ogóle wyjść czy nie? W
tym momencie myślę o zmianie zdania.- Wyzywająco podniosłam jedną brew,
mając nadzieję, że to szybko zmieni temat rozmowy, zanim zorientuje się, że
doszedł do sedna sprawy.
- Dobry sposób na wykręcenie się od odpowiedzi, Chloe.- Will podrażnił
mnie.- I tak, chcę iść dzisiaj z tobą na randkę. A teraz, wiedząc, jakie masz
brudne myśli, niecierpliwie czekam na koniec wieczoru.- Dodał, mrugając na
mnie.
Sapnęłam i zachichotałam.- Teraz powiem ci, że nie jestem taką
dziewczyną, która puszcza się na drugiej randce.
- Co za zbieg okoliczności, ja też nie jestem takim typem dziewczyny.-
Uśmiechnął się, a jego czy błyszczały z radości. Zaśmiałam się i przewróciłam
oczami.- A propos, chodź, zboczeńcu, zanim oddadzą nasz stolik komuś
innemu.- Zasugerował, wyciągając do mnie dłoń, bym ją ujęła.
Odtrąciłam ją i wyszczerzyłam zęby.- Najpierw musisz zarobić u mnie
plusy, zanim dojdzie do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Kara za
dokuczanie mi.- Odmówiłam mu, idąc do drzwi i śmiejąc się z jego kwaśnej
miny.
Will poszedł za mną i czekał, aż zamknę drzwi. Poszliśmy do jego
samochodu w ciszy. Spojrzałam na niego ukradkiem, ale zobaczyłam, że on i
tak na mnie spogląda. Kiedy nasze oczy się spotkały, Will uśmiechnął się
swoim pięknym uśmiechem, sprawiając, że moje serce przyspieszyło.
Zbliżyliśmy się do auta, więc otworzył mi drzwi.- Moja pani.- Powiedział z
fałszywym brytyjskim akcentem, delikatnie się kłaniając.
Uśmiechnęłam się i zaśmiałam, wspinając na siedzenie. Kiedy Will
okrążał samochód, ja pomachałam do Amy, która obserwowała nas z okna
mojej sypialni. Nie odmachała mi, więc założyłam, że nie mogła nas dobrze
widzieć w ciemnościach.
Will wspiął się na siedzenie kierowcy i zapiął pas.- Lubisz meksykańskie
jedzenie? Jeśli nie, możemy iść gdzieś indziej.- Zaproponował, zapalając silnik
i patrząc na mnie z niepokojem.
mnie.
- Proszę! Możemy jednocześnie?- Błagałam go, starając się wyjść z tego.
Zmarszczyłam brwi. Wow, wydostanie się z jednej z tych rzeczy nie jest jedną
z najłatwiejszych rzeczy na świecie.
Will położył mi na ramionach swoje dłonie, popychaj mnie w dół na
koło. Pochylił się do mnie, złośliwie się śmiejąc.- To będzie cię kosztowało.-
Wyszeptał. Jego twarz była cale od moich, na ułamek sekundy jego wzrok
zawędrował na moje usta. Szybko pokiwałam głową i chwyciłam za przód jego
swetra, przyciągając go do pocałunku. Uśmiechnął się przy moich ustach i
odsunął z głupim wyszczerzem na twarzy.- Myślałem o jakiś pięciu dolcach,
ale hej, to też zadziała.- Zażartował. Znów przycisnął swoje wargi do moich na
chwilę, a potem wstał.
Obserwowałam, jak usadził się na swoim kole, używając swoich stóp
jako hamulców. Złapał mnie za dłoń, splatając ze sobą nasze palce.- Gotowa?-
Zapytał się. Pokiwałam głową. Natychmiastowo podniósł stopy. Jego ręka
szarpnęła moją i nagle oboje zjeżdżaliśmy w dół stoku. Pędziliśmy tak szybko,
że ledwo mogłam oddychać, ale nie umiałam przestać się śmiać, jakbym była
na rollercoasterze. Prawdopodobnie zraniłam go w dłoń, gdyż mocno ją
ściskałam, ale Will nie narzekał.
W ciągu kilku sekund byliśmy już na dole. Nie umiałam się powstrzymać
od śmiechu. To było niesamowite! Niezręcznie wydostałam się z mojego koła i
skakałam w górę i w dół, piszcząc podekscytowana.- O Boże, chcę jeszcze raz!
Możemy jeszcze raz?- Zapytałam się, chichocząc i odwracając się do niego.
Tak szybko jak się odwróciłam, śnieżka trafiła mnie prosto w nogę. Pisnęłam
zaskoczona i spojrzałam w górę na Willa, zmieszana. Czy on właśnie rzucił
śnieżką we mnie?- Myślałam, że to jest zabronione.- Tak szybko, jak to
powiedziałam, druga śnieżka pędziła w moją stronę. Ledwo, co miałam czas
odwrócić się i osłonić twarz, zanim kulka trafiła mnie w plecy.- O, a więc
wojna!- Zawołałam, zgarniając śnieg i rzucając śnieżkę w Willa.
Stoczyliśmy wielką bitwę na śnieżki u podnóża stoku. Jedna z moich
kulek przeleciała obok Willa i trafiła w dzieciaka na nartach. Dzieciak
podniósł wzrok zaskoczony – zachichotałam i wskazałam palcem na Willa,
strasznie się czerwieniąc i próbując grać niewinną. Will śmiał się do rozpuku.
Dzieciak też się zaśmiał, odpiął narty i dołączył do naszej wojny. Po tym chyba
każdy na stoku ściągnął narty i dołączył do nas, biegając wokoło i próbując
moich ust napłynęła ślinka. Nadal nie zdjął z kolczyka ani oczu, ani palców.
Skorzystałam z okazji, kiedy był zdekoncentrowany i przekręciłam się,
zrzucając go ze mnie. Zapiszczałam i podskoczyłam, uciekając tak szybko, jak
mogłam, do małej grupy dziewczyn. Mogłam usłyszeć jego śmiech za mną.
Po jakiejś półtorej godzinie moje dłonie zamarzały. Zobaczyłam Willa,
który przykucnął z grupą synów i ojców po drugiej stronie areny. Przygotowali
jakieś pięćdziesiąt śnieżek, gotowych do wyrzucenia.
Cholera, już miałam dość. Moje całe ciało drżało zziębnięte, moje ciuchy
były przemoknięte, a moje idealnie wyprostowane włosy ociekały wodą i
wyglądały jak szczurze ogony. Muszę wyglądać wyjątkowo atrakcyjnie!
- Will, już mam dość!- Krzyknęłam. Celowo zostałam w moim
bezpiecznym miejscu, gdzie przykucnęłam za jednym z ogrodzeń
- Dobrze, więc chodź.- Will odkrzyknął. Jego głos był rozbawiony, lecz
coś kryło się za nim.
W ogóle nie chciał iść. Po prostu chciał mnie wywabić z mojej
kryjówki. Cholerny konkurencyjny chłoptaś.- Serio. Naprawdę mam dość,
jest mi zimno.- Wychyliłam się i wyglądałam za jego kryjówką. Zdołałam
jeszcze schować swoją głowę na czas. Kurde, szybki jest.
- Will, proszę, możemy iść? Przyrzekam, że mam dość.- Błagałam.
- Czy to jakiś podstęp?
- Nie, obiecuję.- Przysięgłam.- Teraz wychodzę.- Zmusiłam się do
wyjścia z kryjówki, z podniesionymi rękami w geście poddania. Niemal
natychmiast jakieś dziesięć śnieżek poleciało w moim kierunku. Krzyknęłam i
przeskoczyłam za płot. Zajęczałam. Nie chcę tu przesiedzieć całej nocy!- Will,
muszę siku!- Zamachałam.
Mogłam usłyszeć jego śmiech i rozmowę z jego drużyną.- W porządku,
więc chodź, wyjdź i pójdziemy stąd.- Zawołał, brzmiąc tym razem na bardziej
szczerego. Miałam szansę wyjrzeć zza płotu. Nic nie leciało w moim kierunku,
więc powoli wstawałam. Odetchnęłam z ulgą, kiedy nic się nie stało i
uśmiechnęłam się, kiedy podchodziłam do Willa. Stał już z boku, czekając na
mnie przy drzwiach dla personelu.
Byłam w połowie drogi, kiedy drużyna chłopców wyrwała się. Nie
miałam się, gdzie schować. Jedyne, co mi pozostało, to odwrócenie się do nich
4 Kolejna fraza, która nie występuje w języku polskim. That's what she said używane jest jako
riposta, odpowiedź na jakieś stwierdzenie, najczęściej ma podtekst seksualny i użyta jest po to,
by rozśmieszyć nadawcę.
Rozdział 4
5 Uwielbiam polskie tłumaczenia filmów, a tej serii szczególnie :D ach, te polskie tytuły :]
Myśl o tym, że nam nie wyjdzie, sprawiła, że brzuch mnie bolał. Kiedy
nasłuchiwałam jego serce, które powoli wracało do normy, w duchu modliłam
się o to, żebym nadal go interesowała. Will ciężko odetchnął, więc spojrzałam
na niego, kładąc policzek na jego piersi. Uśmiechnął się do mnie, jednym
palcem śledząc moją twarz, w dół krzywizny mojego nosa i wzdłuż moich
kości policzkowych. Nie byłam pewna, jak wyglądała moja twarz, ale mogłam
się założyć, że odzwierciedlała jego. Wyglądał na zafascynowanego,
zaspokojonego i zadowolonego.
- Więc tak to jest. Powiedział cicho, łapiąc mnie w talii i podciągając
mnie tak, że moja twarz była na poziomie jego.
Spojrzałam na niego pytająco. Podniósł swoją głowę, zasypując moją
twarz małymi pocałunkami, gdzie przed chwilą były jego palce. Zamknęłam
oczy, szczęśliwie uśmiechając się, kiedy przycisnął mnie do siebie.- Co jak jest
co?- Zapytałam bez tchu, zdając sobie sprawę, że nie zrozumiałam, o co mu
chodzi.
Obniżył głowę na poduszkę. Jego dłoń pojawiła się na tyle mojej głowy i
wplótł swoje palce w moje włosy.- Kochając się ze swoją dziewczyną.-
Odpowiedział, kierując z powrotem moje wargi na jego i kradnąc mi oddech.
idealnego chłopaka. Już miałam zrobione kilka zadań domowych, ale nie tak
dużo, więc będę mogła spędzić godzinę na rozmowie telefonicznej z Willem,
zanim spotka się z Samem.
Poszłam na ostatnią lekcję na dzisiaj i usiadłam z Amy w środkowym
rzędzie. Praktycznie podskakiwała na swoim krześle z podekscytowania.
Spojrzałam na salę, zauważając, że dziewczyny poprawiały fryzury i nakładały
świeżą warstwę pomadki. Westchnęłam, obniżając się na swoim miejscu i
czekałam, aż zacznie się najbardziej bolesna godzina mojego życia. Miałam
nadzieję, że nie wybrałby mnie do odpowiedzi, a potem mogłabym po prostu
porozmawiać z nim po lekcji o tym , jak katastrofalny jest ten przedmiot dla
mnie. Jeśli był miły, to mógłby być trochę wyrozumialszy.
Po kilku minutach drzwi otworzyły się. Natychmiast dziewczyny usiadły
prościej, uśmiechając się jedna do drugiej z szeroko-otwartymi, pożądliwymi
oczami, szepcząc i chichocząc. Amy żartobliwie dała mi kuksańca w bok, przez
co wydałam bolesny pomruk przez zęby.
Spojrzałam w górę na przód klasy, ciekawa zobaczyć, co wszystkim się
tak udziela. Moje zaciekawione spojrzenie wylądowało na Willu. Stał tam,
uśmiechając się i wyglądając na trochę zdenerwowanego. Wyglądał jak zawsze
przystojnie w czarnych spodniach i włożonej do nich białej koszuli z krótkim
rękawem.
Panika budowała się w mojej piersi. Dlaczego, do diabła, tu jest? Czy
coś strasznego stało się moim rodzicom, a on przyszedł po mnie, aby zabrać
do szpitala?
W chwili, w której miałam już wstać, przemówił.- Dobrze, klaso,
usiądźcie i pozwólcie zacząć mi lekcje, byście wszyscy jak najszybciej mogli iść
do domu.- Powiedział swoim seksownym głosem.
Spojrzałam na niego zszokowana. Klaso? Co, do cholery? Prawie
spadłam z krzesła, zamrożona, kiedy zrozumienie nagle oblało mnie jak kubeł
zimnej wody. Nie mogłam oddychać. Jego oczy skanowały salę i spoczęły na
mnie. Widziałam jak jego spokojny uśmiech znikł. Jego oczy otwarły się
szerzej w szoku, a jego całe ciało napięło się.
Rozdział 5
Stałam tam, patrząc na niego przez godziny, cóż, czułam, jakby minęły
godziny, ale w rzeczywistości minęło tylko kilka sekund. To musi być jakiś
chory żart lub coś w tym stylu. Jest barmanem i pracuje jako instruktor
narciarski oraz nauczyciel. Zwłaszcza nie może być moim nauczycielem, to
niemożliwe. Jeszcze nie wzięłam ani jednego oddechu, więc moje płuca
zaczęły płonąć.
- Co ty robisz?- Amy wysyczała i chwyciła mnie za dłoń, ciągnąc z
powrotem na krzesło i chichocząc.
Nie mogłam odwrócić od niego wzroku – on gapił się na mnie
rozszerzonymi oczami. Nagle jego twarz stężała, brwi spotkały się, a zęby
zgrzytnęły ze słyszalnym dźwiękiem. Jego wzrok stał się twardy i wwiercił się
we mnie, sprawiając, że moja krew z ognia zmieniła się w lód. Wzdrygnęłam
się. Czy on jest na mnie zły? Czy ma jakikolwiek powód, by być na mnie
wkurzonym? To nie moja wina.
Odzyskał kontrolę o wiele szybciej niż ja. Oderwał ode mnie wzrok i
przesunął się do biurka.- Więc, jestem pan Morris, będę was uczył zamiast
pana Patterson.- Oznajmił pewnie, przypatrując się klasie. Zauważyłam, że
pominął mnie, a w jego oczach nie było już rozpoznania. Przez to moje serce
waliło mi w piersi.
To nie może mi się dziać, wiedziałam, że było zbyt pięknie, wiedziałam,
że coś to zrujnuje.
- Oczywiście, że dzisiaj nie chcemy pracować, skoro jestem tu nowy, a
wy macie pierwszy dzień po powrocie, racja?- Zapytał się, uśmiechając się do
klasy. Każdy energicznie potaknął. Dziewczyny obserwowały go rozmarzonym
wzrokiem, a chłopcy robili piątki.- więc, co wy na to, żebyśmy zagrali w
rozpoznawczą grę? Każdy z was może zadać mi jedno pytanie, a ja wam.-
Zasugerował, siadając na krawędzi biurka i machając głową, by odsunąć włosy
z oczu.- Więc, kto chce być pierwszym? Lub możemy zacząć od początku i
posuwać się do tyłu?- Na jego twarzy pojawił się jego mały seksowny uśmiech,
zyskując w zamian flirciarskie uśmiechy. Pokiwał dziewczynie, która siedziała
w przednim rzędzie i która natychmiastowo zarumieniła się i uśmiechnęła.
Przesunęłam się na swoim krześle, walcząc z przymusem podejścia do niej i
oderwania jej głowy.- Powiedz mi najpierw swoje imię, a potem zadaj pytanie.
- Jestem Jessica Edmunds, um... gdzie wcześniej uczyłeś?- Zapytała się,
żując wargę i patrząc na niego spod swoich rzęs.
Dziwka! Przestań na niego tak patrzeć.
mnie to obchodzi. Zrób, cokolwiek chcesz, tylko nigdy się do mnie nie
odzywaj.- Wściekle warknęłam.
Dzwonek zadzwonił, sygnalizując koniec lekcji. Złapał mnie za rękę i
grubiańsko zaciągnął mnie do najbliższej łazienki, zamykając za sobą drzwi.-
Sądzisz, że jedynym, czym się niepokoję to moja reputacja jako miękkiego
nauczyciela? Zaufaj mi, to najmniejsze z moich zmartwień.- Rzucił.-
Przespałem się z pieprzoną małolatą! Czy wiesz, jak duże mam teraz kłopoty?
Czy wiesz, jak długo będę siedział, za to tylko, że mnie okłamałaś?- Jego
dłonie brutalnie chwyciły jego włosy, kiedy patrzał na mnie oskarżycielsko.
- Nie okłamałam cię. Wiedziałeś, ile mam lat.- Przegrałam bitwę z
moimi łzami i osunęłam się na podłogę, szlochając i przytulając do piersi
skulone nogi.
Will gniewnie warknął.- Poznałem cię w klubie, Chloe! Jak niby miałem
z tego wykombinować, że jesteś nieletnią?- Skontrował i sfrustrowany kopnął
ścianę.
Pokręciłam głową.- Tamtej nocy powiedziałam ci, że uczę się w szkole.-
To nie była moja wina, z pewnością go o tym poinformowałam.
- Myślałem, że chodziło ci o studia, nie pieprzone liceum! Musisz mieć
dwadzieścia jeden, by wejść do klubu! Powinnaś była mi powiedzieć. Cholera,
Chloe, od dwóch tygodnie śpię z tobą!- Wściekł się, rzucając mi zdegustowane
spojrzenie.
Przycisnęłam twarz do kolan i szlochałam, dopóki nie umiałam
oddychać. To była moja wina, ma rację. Mogłam go zrozumieć, byłam
nieletnią w klubie i nigdy wprost nie powiedziałam mu, ile mam lat, po prostu
założyłam, że mu to pasuje. Nigdy nie rozmawialiśmy tak naprawdę o szkole
czy o jego pracy, czy o czymś innym, ponieważ zawsze mieliśmy lepsze tematy
do przegadania.
- Przepraszam.- Wycharczałam.- Myślałam, że wiesz, szczerze tak
sądziłam i myślałam, że cię to nie obchodzi.
Will jęknął.- Jak, do diabła, mogło mnie nie obchodzić, że gwałcę
małolatę? Tak o mnie myślisz? Pedofil?- Zapytał się gniewnie. Opadł na ścianę
obok mnie i wsadził głowę między dłonie. Mogłam poczuć ciepło jego ciała
uderzające we mnie, a zapach jego płynu po goleniu wypełnił moje płuca.
- To nie był gwałt.- Poprawiłam go pewnie, kręcą głową i podnosząc na
niego wzrok. Był blady i widocznie zszokowany. Wyglądał na pokonanego i
smutnego. Jego ramiona opadły, a idealna, anielska twarz napięła się w
smutku i zdenerwowaniu.
Westchnął ze smutkiem.- Tak, to był gwałt. Wykorzystałem ciebie.
przytulił, a ja przycisnęłam twarz do jego szyi, kochając uczucie jego ciała przy
moim.
Oddychał w moje włosy, trzymając mnie przy sobie.- Musimy po prostu
udawać, jakby to się nigdy nie zdarzyło, jakbyśmy poznali się dopiero w
klasie.- Cicho powiedział. Jego ramiona wzmocniły uścisk, kiedy szarpałam
się, by spojrzeć na niego.
Co to, do diabła, znaczy? On nie chce być ze mną? Otworzyłam usta, by
błagać go, ale nic z nich nie wypłynęło. Głęboko w środku wiedziałam, że nie
moglibyśmy być razem, nie tylko, dlatego że to było nielegalne, z powodu
mojego wieku, ale również dlatego że był teraz moim nauczycielem, więc
wpadlibyśmy w wielkie kłopoty, gdyby to wyszło na jaw. Straciłby swoją pracę
i prawdopodobnie poszedłby do więzienia, a ja zostałabym wydalona.
- Nie chcę tego.- Wyszeptałam, desperacko pragnąc, by znów się nie
rozpłakać.
- Cóż, nie mamy zbyt dużego wyboru. Dziękuję za to, że mnie nie
wydasz, co masz prawo zrobić, ale nie mogę być kimś innym dla ciebie niż
nauczycielem. Musimy trzymać się z dala od siebie. Mamy szczęście, że to
teraz wyszło na jaw, zamiast toczyć to dalej, kiedy czulibyśmy już coś do
siebie.- Rzekł, odsuwając się ode mnie.
Czulibyśmy coś do siebie? Czy to oznacza, że on nic do mnie nie czuje?
Wow, to tak mocno rani. Wiedziałam, że zakochuję się w nim, a kilka tygodni
więcej byłabym w nim zakochana po uszy. Myślałam, że Will czuje to samo,
ale on chyba musiał mnie cały czas wykorzystywać. Naprawdę źle go
oceniłam.
Pochylił swoją głowę i delikatnie pocałował mnie w czoło, a jego usta
ociągały się z odsunięciem. To był słodki pocałunek – pożegnalny pocałunek.
Odsunął się, przekręcił zamek w drzwiach i szybko wyszedł. Tak szybko jak
zostałam sama, moje serce zdawało się rozbić na milion kawałków. Moja pierś
ścisnęła się, a oddech szarpnął się, zanim wreszcie poddałam się i uległam
zdewastowanym i porzuconym łzom.
Rozdział 6
Stałam tam wieki, nie wiedząc, co począć. Czy mogłabym udawać, że nic
nie zaszło, tak jak powiedział? Jasne, że dla niego to łatwe, jeśli nic do mnie
nie czuje, ale ja totalnie za nim szalałam. Jak miałabym siedzieć w jego klasie
każdego dnia, wiedząc o tym? Wzięłam głęboki oddech otarłam twarz wodą.
Moja skóra była napięta po całym tym płaczu, a oczy zaczerwienione i czułam,
że za chwilę dostanę migreny.
Kiedy już się ogarnęłam, wyszłam z łazienki, patrząc głównie na
podłogę, nie chcąc, żeby ludzie zauważyli mnie i to, że płakałam. Nie mogłam
nikomu powiedzieć. W ogóle nie mogłam o tym gadać. Nie miałam nikogo, do
którego bym uciekła po pomoc w naprawieniu mojego złamanego serca,
ponieważ nie mogłam wpędzić Willa w kłopoty. W duchu podziękowałam
moim szczęśliwym gwiazdom, że nie poznał ani jednego mojego przyjaciela,
którzy mogliby rozpoznać go dzisiaj.
Korytarz był nienormalnie cichy jak na koniec lekcji. Podniosłam głowę i
zaryzykowałam spojrzenie na korytarz. Nie było nikogo. Gdzie, do diabła,
każdy się podziewa? Z pewnością ludzie powinni szwendać się po nim, biorąc
rzeczy ze swoich szafek, zanim pójdą do domów.
- Chloe!
Odwróciłam się, żeby zobaczyć Nicka, podchodzącego do mnie z
uśmiechem.
- Cześć.- Wymamrotałam, tak się przesuwając, by nie mógł dobrze
spojrzeć na moją twarz, która na pewno była czerwona i obrzęknięta.
- Co ty tu jeszcze robisz? Amy wcześniej cię szukała, ale już poszła do
domu.- Powiedział, zatrzymując się u mojego boku.
Spojrzałam na jego stopy, pozwalając włosom opaść mi na twarz.
- Już poszła? Która jest godzina?- Zapytałam się, zmieszana.
- Prawie czwarta.
Prawie czwarta? Tak długo siedziałam w łazience?
- Gdzie w ogóle byłaś? Amy powiedziała, że biegiem uciekłaś z klasy,
jakby ktoś cię gonił, a ona nie umiała cię znaleźć.- Położył mi rękę na
ramieniu, delikatnie ściskając. Ciepło jego dłoni przeniknęło moją koszulkę i
dotarło do skóry. Odwróciłam głowę i położyłam na niej policzek, potrzebując
ukojenia, kiedy oczy znów zapełniały się łzami.- Nic ci nie jest?- Cicho zapytał.
W odpowiedzi pokręciłam głową. Wciągnął mnie w uścisk, przyciskając ręce
do tyłu moich pleców, kiedy ja szlochałam mu w ramię. Kiedy wreszcie łzy
wyschły, Nick odsunął się i wziął moją twarz w ręce.- Co się stało?
myśląc o tych wszystkich razach, kiedy gotował dla mnie, ponieważ byłam u
niego po lekcjach. Nie był tylko okropnym kucharzem, był katastrofalnym.
- To chyba mamy umowę.- Wyciągnęłam z kieszeni telefon, zauważając,
że miał włączony cichy tryb. Kiedy spojrzałam na ekran, zobaczyłam, że mam
dziewięć nieodebranych połączeń i dwie nieprzeczytane wiadomości, a
wszystkie są od Amy. Otworzyłam SMS-y: Gdzie, do diabła, jesteś? Czy
wszystko w porządku? Odpowiedz albo zadzwoń do mnie!; Nie mogę cię
znaleźć, więc zakładam, że poszłaś już do domu. Później z tobą
porozmawiam. Zadzwoń do mnie, tak szybko, jak przeczytasz tą
wiadomość!
Westchnęłam i odpisałam, mówiąc jej, że nic mi nie jest i że nie mogę
rozmawiać. Zamiast tego obiecałam, że zadzwonię do niej wieczorem. Potem
napisałam do mamy, że jem obiad u Nicka, ale nie wrócę późno.
Zatrzymaliśmy się przed jego domem. Wysiadłam i obserwowałam, jak
wyciąga nasze torby z tylnego siedzenia.- No to chodź, szefie kuchni, zjedzmy
coś, bo umieram z głodu.- Zażartował, kierując się do drzwi domu.
Uśmiechnęłam się i podążyłam za nim. Kiedy wchodziłam, czułam się
trochę dziwnie. Nie byłam u niego od czasu naszego zerwania. Westchnęłam i
zmusiłam się do niemyślenia o tym. Często u niego bywałam przed naszymi
randkami, więc musimy się do tego najzwyczajniej przyzwyczaić, jeśli nadal
mielibyśmy być przyjaciółmi. Położył torby na podłogę, poprowadził mnie do
kuchni i lekko popchnął w kierunku lodówki, stając za mną i układając swój
policzek na moim ramieniu. Mrugałam oczami na jego prawie pustą lodówkę.
Jednak znalazło się w niej opakowanie mielonej wołowiny, na szczęście
jeszcze ważne.
- Spaghetti bolognaise?- Zaproponowałam, łapiąc za mięso. Mogłam
chyba połączyć to z tym, co miał w szafkach.
- Świetnie!- Zawołał, uśmiechając się szczęśliwie.
Kiedy ja przygotowywałam jedzenie, Nick włączył telewizję na kanał
sportowy. Nasza rozmowa sprowadzała się do grzeczności. Nie zmuszał mnie
do wyjawienia żadnych szczegółów – nie zapytał się, dlaczego płakałam czy o
coś innego i za to byłam wdzięczna. Kiedy posiłek był już gotowy, nałożyłam
na go na talerze, a resztę zostawiłam dla jego taty.
Wzięliśmy talerze do salonu i jedząc, oglądaliśmy jakiś okropny serial w
TV. Po tym zrobiliśmy zadania domowe i gadaliśmy trochę o jego wakacjach.
Nick powiedział mi, że gdy jego tata wziął dwa tygodnie wolnego, udało się im
odwiedzić rodzinę w Kalifornii. Najwidoczniej Nick nauczył się surfować.
Rozmowa była łatwa i komfortowa i pozwoliła mi na trochę zapomnieć o
Willu.
się coraz bardziej do niego. Tylko modliłam się o to, bym wytrzymała w klasie
i nie rozpłakała się przed wszystkimi.
Kiedy zatrzymałyśmy się na szkolnym parkingu, od razu zauważyłam
jego auto. Kiedy je mijałam, miałam silny przymus by je kopnąć labo rzucić
kamień w przednią szybę jako zemstę. Ale za co? Czy on naprawdę zrobił coś
złego, poza tym, że nic do mnie nie czuje? Nic.
Westchnęłam i poszłam do mojej szafki, biorąc książki, jakbym była na
autopilocie. Kiwałam głową w odpowiednich momentach rozmowy, toczącej
się wokół mnie, udając, że słuchałam i byłam zainteresowana.
- Panie Morris!- Emily, która stała z mojej prawej strony, nagle zawołała
podekscytowana.
Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy spoglądałam w kierunku, w którym
ona patrzyła. Szedł w naszym kierunku, będąc tak przystojnym, że o mało się
nie popłakałam. Miał na sobie dżinsy i czarną koszulkę, na którą narzucił
niezapiętą kremową koszulę. Tak mocno ugryzłam się w język, że popłynęła
krew. Nie przygotowała siebie na to – tak, oczekiwałam, że zobaczę go na jego
lekcji, ale nie, że nagle wyskoczy przede mną przypadkowo na środku
korytarza.
Zatrzymał się przy nas, posyłając każdemu swój firmowy uśmieszek –
zauważyłam, że nawet na mnie nie spojrzał.- Dzień dobry, dziewczyny.
Połknęłam krew, którą miałam w buzi i zmusiłam się, żeby się nie
rozpłakać. Emily nakręcała na palec pasmo włosów, kiedy na niego patrzyła.-
Wysłuchałam tej piosenki, o której mówiłeś, że jest twoją ulubioną. Nie
słyszałam wcześniej o One Republic, ale ta piosenka jest niesamowita.-
Wybuchła, trzepocząc rzęsami.
Will pokiwał głową.- Ta, to dobra piosenka – powinnaś posłuchać ich
innych utworów.- Uśmiechnął się do niej, a ja nie była pewna, które z nich
chciałam bardziej przyłożyć: Emily za flirtowanie z nim czy Willowi, tylko za
to, że był moim nauczycielem i zrujnowała to wszystko, co było między nami
podczas tego lata.
Spojrzałam w dół, na moje stopy, próbując nie pozwolić tonowi jego
głosy wpłynąć na mnie. Utrzymywali rozmowę, gadając o jakiś głupich
zespołach, o których nigdy nie słyszałam. Nie mogąc się oprzeć patrzeniu,
przesunęłam spojrzenie z podłogi na Emily, która zdążyła się już przybliżyć do
Willa i położyła mu dłoń na ramieniu.
Cholera, to mnie dobija. Dlaczego on nie może po prostu odejść?
Dlaczego stoi tu, gadając z moimi przyjaciółmi o muzyce? Czy on nie wie,
jak bardzo mnie to rani?
trzeba.
Kątem oka zobaczyłam Emily, która kręciła głową w dezaprobacie.-
Wow, co to było? Dlaczego mówiłaś tak do niego, Chloe? Serio, nigdy jeszcze
nie widziała, żebyś tak się odzywała do nauczyciela.- Skarciła mnie.
Czy ona go broni? Wkurzyła się na mnie, bo nazwałam go dupkiem?
Wow, mam takich irytujących przyjaciół.
Zignorowałam jej pytanie.- Wygląda na to, że nie mogę iść dzisiaj na
lunch, Nick, przepraszam. Dzięki za zeszyt.- Wymamrotałam, odwracając się
na pięcie i szturmując drogę na salę gimnastyczną.
Rozdział 7
miną.- Panie, czy to prywatna dyskusja na temat tego, jak seksowny jestem
czy mogę się dołączyć?- Zapytał się, uśmiechając na to, jak Amy zaczerwieniła
się jak burak i zachichotał.- I żadnego wagarowania, panno Henderson.-
Dodał. Jego piękne oczy spotkały moje, wciągając mnie w pułapkę swoim
spojrzeniem. Nie mogłam odwrócić wzroku, a mój oddech uwiązł mi w gardle.
Wzrok miał ciepły i rozbawiony, tak jak mój Will, a to zraniło mnie.
Amy wzięłam mnie pod ramię i zaciągnęła mnie do sali, zanim mogłam
cokolwiek powiedzieć.- To była takie żenujące, nie mogę uwierzyć, że słyszał
wszystko!- Syknęła mi do ucha. Zaśmiałam się ponuro. Znając Willa, to
pewnie podobało mu się, że ludzie myślą, że jest gorący. Zwróciłam znów na
niego wzrok, by zobaczyć mały uśmieszek, kiedy kierował się do swojego
biurka.
Byłyśmy ostatnie, ponieważ z powodu całej tej dyskusji na zewnątrz sali,
więc ławki były już prawie wszystkie zapełnione. Były dwa wolne miejsca,
jedno w przednim rzędzie, tuż obok Olivera i drugie w tylnym rzędzie, obok
dziewczyny, która, szczerze, nie pachniała zbyt dobrze. Rozważyłam swoje
możliwości i zdecydowałam się, że pójdę na tył, więc nie będę miała tak
dobrego widoku na Willa.
- Idę na tyły.- Amy szybko oznajmiła, prawie ode mnie uciekając, a jej
twarz nadal paliła się z zakłopotania..
Cicho jęknęłam i skierowałam się, by usiąść obok Olivera na przedzie
klasy. Uśmiechnął się do mnie ciepło. Wyciągnęłam zeszyt i długopis, chytrze
przyglądając się Willowi, który usiadł na swoim biurku, wyglądając całkowicie
gorąco i pociągająco, nawet bez jakiś starań.
- Więc, chłopcy i dziewczęta, wczoraj mieliście taryfę ulgową, ale
obawiam się, że dziś będziecie musieli pracować.- Uśmiechnął się
szelmowsko, wstał i podszedł do swojego laptopa na biurku. Po tym jak
wcisnął kilka klawiszy, seria skomplikowanych równań wyskoczyła na
elektronicznej tablicy.
- W porządku, mam oczywiście notatki pana Pattersona o tym, czego
uczyliście się w zeszłym semestrze, ale nie wiem, na jakim wszyscy jesteście
poziomie, ponieważ każdy uczy się inaczej. Na tablicy zobaczycie różne
równania. Chcę byście znaleźli dziedziny funkcji.- Poinstruował.- Macie tyle
czasu, ile potrzebujecie. Choć proszę o to, byście sobie nie pomagali – muszę
wiedzieć o poziomie każdego z was, więc będę mógł wam odpowiednio
pomóc.- Spojrzał surowo po całej klasie.
Jęknęłam i otworzyłam zeszyt, patrząc na tablicę. Muszę znaleźć
dziedzinę czego? Cholera, dlaczego nie słuchałam? Odwróciłam się do Olivera,
który już liczył pierwsze równanie.
Rozdział 8
widelczykiem.
Skrzywił się.- Szkoda, tworzyliście taką słodką parę.
- Czy możemy o tym nie gadać?- Rzuciłam. Od razu tego pożałowałam. I
znowu wkurzam się na innych!- Przepraszam, cały dzień jestem taką jędzą –
zeszłej nocy nie spałam zbyt dobrze, więc wyżywam się na każdym.
- Tak było? Czy potrzebujesz kogoś na ochotnika, kto utuli cię do snu?
Ponieważ ja z pewnością mogę się zaoferować.- Zażartował, uśmiechając się i
sugestywnie machając na mnie brwiami.
Zaśmiałam się mimo niezręczności sytuacji.- Zamknij jadaczkę,
czarusiu, dopiero co zerwałam z twoim bratem. Nie sądzę, że jestem już
gotowa na kolejnego zarozumiałego, zbyt pewnego siebie i brązowowłosego
zboczeńca.- Pokazałam mu język. Zaśmiał się cicho.
Amy schyliła się, podnosząc swoją torebkę i torby z zakupami, leżące
pod jej stopami na podłodze.- Chloe, lepiej już chodźmy, muszę iść do domu.
Dzisiaj niańczę swojego brata.- Przerwała, posyłając mi skruszone spojrzenie.
Pokiwałam głową i wstałam, też podnosząc torebkę.- Miło było cię znów
zobaczyć, Sam.
Potaknął.- Ta, słuchaj, chcesz czasem gdzieś wyjść? Jako przyjaciele? Na
film albo coś?- Zapytał się, uśmiechając się sympatycznie.
Spojrzałam na Amy po pomoc, ale nie była zbytnio użyteczna, ponieważ
energicznie kiwała głową, bym się zgodziła. Zastanowiłam się nad tym przez
chwilę. Sam to miły chłopak, spotkałam go już kilka razy z Willem i dobrze
nam szło. To niewiele by zmieniło w byciu przyjacielem z nim. Przynajmniej
mogłabym porozmawiać z kimś o tym, że Will to mój nauczyciel. Sam to
jedyna osoba, z którą mogłabym o tym porozmawiać.
- Am, ta jasne. Ale tylko przyjaciele, nie jestem zainteresowana niczym
więcej.-Wyjaśniłam.
Parsknął i przewrócił oczami.- Dlaczego myślisz, że jestem
zainteresowany? Jezu, Will cię cały owszył. Ohyda.- Zadrwił, patrząc na mnie
z udawanym niesmakiem na twarzy i fałszując dreszcz.
Wybuchłam śmiechem. Tak bardzo przypominał mi Willa – mają takie
same poczucie humoru. Sam uśmiechnął się i wyciągnął swój telefon, dając go
mi. Wystukałam swój numer i dałam mu go z powrotem.- No to chodź, Amy.
Do zobaczenia, Sam.
Kiedy odchodziłyśmy, Amy spojrzała na mnie rozszerzonymi oczami.-
Wow, on jest gorący! Naprawdę pyszniusi.- Rozpłynęła się. Potaknęłam i
wzruszyłam ramionami. Sam naprawdę był słodziutki, widziałam to nawet,
jeśli nic do niego nie czułam.- Czy wygląda jak Will?- Zapytała się obojętnie,
niepokojem.
Odpowiedziałam, wzruszając.- Pójdę pieszo.
Westchnął i zarzucił rękę na moje barki.- Zawiozę cię. Nie możesz iść do
domu, jeśli jesteś chora.- Zaprowadził mnie do swojego samochodu.
Uśmiechnęłam się, nie chcąc przyznać, że udawałam. Nie chciałam iść do
domu. Wiedziałam, że to było samolubne, ale lubię jego towarzystwo, przez
chwilę odciąga moje myśli od Willa, ponieważ nie gada cały czas o
seksowności Willa, tak jak Amy.
Zawiózł mnie do domu w ciszy.. Kiedy zatrzymał się, spojrzał na mnie z
ciekawością.- Naprawdę nie jesteś w ciąży, co nie?- Zapytał się, krzywiąc się.
Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami.- Nick, nie jestem w ciąży, to
był żart, właściwie to nieśmieszny, lecz nadal to kawał. Przestań się
stresować.- Zapewniłam go, uśmiechając się skruszona.- Chcesz wejść i
dotrzymać mi towarzystwa?- Zapytałam z nadzieją. W innym przypadku
musiałabym wejść i znaleźć sobie coś innego do odwrócenia myśli.
- Tak długo jak obiecasz nie wymiotować na mnie, tak jak wtedy.-
Skrzywił swój nos w obrzydzeniu.
Wybuchłam śmiechem. Na naszej trzeciej randce nie czułam się zbytnio
dobrze, ale nie chciałam jej odwołać, więc nadal poszłam i skończyłam,
wymiotując mu na stopy na środku kina samochodowego.
- Och, Nick, jestem zaskoczona, że nadal się do mnie odzywasz.-
Zastanowiłam się, nadal chichocząc.
- Ja też się czasami tak czuję.- Przewrócił oczami i wysiadł z samochodu,
czekając na mnie, aż podejdę do niego, zanim znów zarzucił ramię na moje
ramiona i poprowadził mnie do środka.
Mojej mamy jeszcze nie było. Pracowała do czwartej, więc mieliśmy dom
dla siebie. Nick zaprowadził mnie do kanapy i zmusił, abym na niej usiadła.-
Zrobię ci jakąś herbatę albo coś innego, a potem możemy zobaczyć film.-
Powiedział, uśmiechając się i idąc do kuchni, jakby to miejsce było jego.
Opuściłam głowę na kanapę, w duchu licząc na to, że przestanę myślami
wędrować do Willa. Po kilku minutach Nick wszedł i postawił przede mną
jakieś tosty i herbatę z miętą pieprzową, zanim skierował się do odtwarzacza
DVD.
- Dzięki.- Uśmiechnęłam się.
Opadł na kanapę przy mnie, kiedy ja skubałam tosta, właściwie go nie
chcąc, lecz nie chcąc obrazić Nicka, po tym jak sprawił sobie tyle trudu. Kiedy
film zaczął się, uśmiechnęłam się. To było „To właśnie miłość”, mój ulubiony.
Przytuliłam się do jego boku i westchnęłam. Dlaczego nie mogłabym
zakochać się w kimś takim jak Nick? Słodki i uroczy facet, który szaleje za
mną i co ważniejsze, w moim wieku.
Po skończonym filmie przez chwilę łatwo rozmawialiśmy. Kiedy
rozmowa zeszła na temat moich zajęć, moje serce opadło, wiedząc, że wkrótce
wspomni Willa.- Więc, jak ci idzie w tym semestrze matematyka? Myślisz, że
znów zostaniesz do kogoś przydzielona?- Zapytał. Wiedział, że nienawidziłam
tego ostatnim razem – wystarczająco ilość razy uskarżałam się u niego.
- Nie sądzę – nowy nauczyciel powiedział, że powinnam dostać
korepetytora. Zaproponował Erikę, możesz w to uwierzyć? Nią ze wszystkich
ludzi.- Biedziłam, znów będąc wkurzoną na jej myśl.
- Jeśli potrzebujesz korepetytora, to ja mogę ci pomóc.- Zaproponował,
od niechcenia wzruszając.
- Chyba sobie żartujesz! Zrobiłbyś to dla mnie?- Zapytałam, patrząc na
niego z nadzieją.
Posłał mi uśmiech, wyciągając jeden palec w górę.- Ale istnieje jeden
warunek.
Wstrzymałam oddech, modląc się, żeby nie zamierzał mnie znów
zaprosić na randkę albo coś. Naprawdę lubiłam to, że jesteśmy znów
przyjaciółmi i nie chciałam, żeby zrobiło się między nami niezręcznie.-
Dobrze, co to takiego?- Zapytałam nerwowo.
Uśmiechnął się do mnie śmiało.- Będziemy robić to w moim domu i jako
zapłatę będziesz gotowała dla mnie w te wieczory. Przynajmniej dwa razy w
tygodniu.
Posłałam mu uśmiech i zarzuciłam mu ramiona na szyję, mocno go
ściskając – gotowałabym dla niego, nawet gdyby poprosił mnie i nie udzielał
korepetycji.- To mamy umowę.- Zgodziłam się szczęśliwa. Oddał uścisk i
nagle ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam na zegar, który pokazywał trzecią.
Kto, do licha, to jest? Nikogo się nie spodziewam.
Podskoczyłam, ale Nick od razu popchnął mnie na kanapę, gilgając moje
boki. Pisnęłam i chichotałam, kiedy próbowałam go z siebie zrzucić. Śmiał się
i wreszcie przestał, zostawiając mnie walczącą o oddech.- Otworzę. Masz być
chora, pamiętasz? Wiedziałem, że udajesz.- Oznajmił, żartobliwie mrużąc na
mnie oczy.
Śmiał się, kiedy dźwignął się i poszedł do drzwi. Oparłam swoją głowę i
słuchałam, by dowiedzieć, kto to był i co chciał.- Och cześć, proszę pana, am...
Co pan tu robi?- Nick zapytał, brzmiąc na zmieszanego.
Proszę pana? O co tu chodzi? Wstałam i podeszłam do drzwi. Kiedy
byłam już na rogu, usłyszałam jego głos.
Rozdział 9
- Nic panu nie jest, panie Morris? Potrzebuje pan pomocy?- Amy
zaproponowała, uśmiechając się uwodzicielsko.
- Eee.. to... nie, nie trzeba. Dziękuję za propozycję, panno Clarke.-
Odparł grzecznie.
Zdecydowałam, że muszę wyjść, zanim mógłby poprosić mnie na
stronę.- Muszę iść.- Wymamrotałam, patrząc tylko na Amy.- Zadzwonię do
ciebie i spotkamy się w niedzielę.- Szybko uścisnęła ją, zanim odwróciłam się
do drzwi, zostawiając ją pakującą swoje książki.
- Chloe, zaczekaj!- Will zawołał.
Zamarłam w swoich tenisówkach. To był pierwszy raz, kiedy zawołał
mnie po imieniu, od kiedy zorientowaliśmy się, że jest moim nauczycielem.
Dźwięk tego sprawił, że w brzuchu mi się zakotłowało, mimo tego że byłam zła
na siebie, że Will nadal ma nade mną kontrolę. Odwróciłam się, by na niego
spojrzeć, nie chcąc za bardzo znów oglądać jego rozgniewaną twarz.
- Właściwie to potrzebuję jakiejś pomocy. Może ty mi byś pomogła?-
Poprosił, choć jego oczy mówiły co innego.
- Ja panu pomogę, panie Morris.- Amy wtrąciła się.- Chloe ma gorącą
randkę. Popchnęła mnie w stronę drzwi z chytrym uśmiechem i oczkiem. Bez
wątpienia była podekscytowana na kilka sekund samotnie z Willem.
Will zrobił kwaśną minę.- Ale ja... no... w porządku, dzięki, panno
Clarke.
Pomachałam Amy i skierowałam się do drzwi. Czułam się winna, że nie
zostałam i nie wyjaśniłam Willowi, że to nie jest randka i że nie miałam
zamiaru „zaliczyć jego brata”, tak jak wyraziła się Amy. Ale znowuż powinien
wiedzieć lepiej, że nie prześpię się z jego bratem. Powinien wiedzieć, ponieważ
po pierwsze, że nie jestem taką dziewczyną, która idzie do łóżka ze swoją
pierwszą randką i po drugie właśnie co zerwaliśmy, więc z pewnością bym
tego nie zrobiła, a zwłaszcza z jego bratem.
Udałam się do mojej szafki, szybko zabierając resztę podręczników,
których potrzebowałam do zrobienia w weekend zadać domowych. Zwlekałam
przy swojej szafce, tracąc czas. Kiedy nie mogłam już dłużej tego przedłużyć,
wyszłam przez drzwi frontowe, w duchu żałując, że się na to zgodziłam.
Chciałam po prostu ość do domu i przebrać się w dresy. Mam nadzieję, że
Sam się nie pokaże...
Moja nadzieja zbladła tak szybko, jak popatrzyłam w górę i zobaczyłam
czarnego dżipa zaparkowanego tuż przy chodniku. Moje serce zamarło, kiedy
zobaczyłam go, siedzącego za kierownicą. Uśmiechnął się, kiedy mnie
zobaczył i zapalił silnik – nałożyłam fałszywy uśmiech i otworzyłam drzwi.-
6 Sam używa tutaj bardzo nieeleganckiego, wręcz wulgarnego wyrażenia, która ma za zadanie
wyrazić niechęć do kobiety, która „dopiero co” miała faceta i nadal ma w waginie jego spermę.
Rozdział 10
Mina kolesie zmiękła. Nick już tak wyglądał, że nie umiałeś się złościć na
niego. Kiedy chciał, mógł wyglądać na trochę zagubionego chłopaka i ty
dosłownie czułeś, jak twój gniew znika. To by wyglądało jakbyś bił chorego
szczeniaczka. W przeszłości kilka razy wywinął się tym z kłótni ze mną. Był
cholernie dobrym aktorem.
- W porządku, cóż, nie pozwól, żebym jeszcze raz to zobaczył.- Facet
skarcił, kręcąc głową z krytyką.
- Oczywiście, nie zdarzy się, proszę pana.- Nick obiecał, nadal mając tą
minę.
Przygryzłam wargę i spróbowałam skopiować go. Z pewnością mi się nie
udało, ponieważ mina kolesia stwardniała, kiedy spojrzał na mnie.- A ty,
panienko, nie właź do wózka. To niebezpieczne, mogłabyś się zranić lub kogoś
innego.- Skarcił mnie.
Hola, czemu na mnie zrzucono całą winę? Naprawdę muszę nauczyć
się od Nicka tej miny!- Ta, proszę pana, przepraszam.- Powiedziałam. Kiwnął
głową i odszedł, wyglądając na bardzo zadowolonego z siebie, że sam
rozwiązał problem.
Tak szybko, jak minął róg, Nick wybuchnął śmiechem.- Za każdym
razem, kiedy wchodzimy do sklepu, wpędzasz nas w kłopoty.- Oskarżył, dając
mi kuksańca.
Zachichotałam i odepchnęłam go.- Musisz mnie nauczyć tej miny,
przyrzekam, że to najlepsza mina na świecie.- Pokręciłam głową, patrząc na
niego z podziwem.
Zaśmiał się niegodziwie.- O nie. To mój znak firmowy, który wydobywa
nas z kłopotów. Zajęło mi mnóstwo czasu, by stać się mistrzem.- Założył rękę
na moje ramiona, prowadząc nas znów przez sklep, żebyśmy skończyli nasze
zakupy.
Półgodziny później wreszcie zatrzymaliśmy się przed jego domem. Kiedy
nieśliśmy wszystkie zakupy, spostrzegłam jego tatę, siedzącego przy ladzie i
jedzącego śniadanie. Jego twarz rozjaśniła się, kiedy mnie zobaczył.- Hej,
Chloe, długo się nie widzieliśmy, kochaniutka.- Uśmiechnął się szczęśliwie.
Przywitałam go uściskiem.- Cześć, Trevor.- Kochałam tatę Nicka, był
rzeczywiście miłym facetem. Choć rzadko go widziałam, tak naprawdę tylko w
weekendy. Dużo pracował, ponieważ był jedynym żywicielem w tym domu.
- Chloe dzisiaj gotuje.- Nick oświadczył podekscytowany.
Uśmiech pojawił się na twarzy Trevora.- Zawsze byłaś dobrą
dziewczyną.- Żartobliwie poklepał mnie po głowie, kiedy chwycił puszkę
napoju i poszedł do salonu.
Trzy i półgodziny później przyciskam czoło do ręki.- Nie mogę już zrobić
więcej! Bolą mnie oczy, ręce i mózg!- Złorzeczę.
- No dalej, świetnie ci idzie. Zostały jeszcze dwa.- Nick namawiał mnie,
łokciem szturchając mój bok po raz setny.
- Proszę?- Błagałam, odwracając głowę i spoglądając na niego tymi
oczami szczeniaczka.
- Naprawdę masz dość?- Westchnął, wyglądając na trochę pokonanego.
- Cholera, tak, jak spojrzę na następne równanie, to będę krzyczeć.-
Zapewniłam go, kiwając energicznie głową.
Skrzywił się, ale podniósł się, by usiąść.- W takim razie w porządku,
zostawmy ostatnie dwa. Możesz zrobić je po kolacji. Nadal musimy przebrnąć
przez zadanie domowe – ledwo co tknęliśmy to, co było przerabiane w tym
tygodniu.- Spojrzał na mnie ostrzegawczo, więc wypuściłam długi jęk
frustracji.
- Serio chłopie? Myślałam, że już kończymy.- Płakać mi się chciało. Przy
pomocy Nicka już coś łapałam, ale nie mogłam już sprostać kolejnym. To było
za dużo jak na jeden raz.
Uśmiechnął się przepraszająco.- Wcale nie kończymy. Z pewnością
zejdzie nam jeszcze z kilka godzin.
Westchnęłam.- Bardzo ci dziękuję, że to dla mnie robisz. Poświęciłeś dla
Rozdział 11
się spóźnimy.
- Panno Henderson, sądzisz, że moglibyśmy zamienić słówko podczas
przerwy obiadowej? Po tym jak zjesz.- Will zawołał, kiedy odchodziłyśmy.
Westchnęłam i kiwnęłam głową.- Jasna sprawa. Świetnie, kolejne
kazanie na temat nie umawiania się z jego bratem. Tego mi właśnie było
trzeba.
Ranek szybko minął. Nawet udało mi się przebrnąć przez cały wf bez
kontuzjowania siebie. Kiedy zadzwonił dzwonek na lunch, poszłam do
stołówki, biorąc kanapkę z tuńczykiem i przeszukując napoje, próbując
znaleźć sok pomarańczowy, ale nie było żadnego. Zmarszczyłam brwi i
zamiast tego wzięłam sok jabłkowy, dąsając się, kiedy dotarłam do kasy. Po
tym jak zapłaciłam, odwróciłam się, tylko po to, by stanąć w twarz z Will'em.
Spojrzał w dół na moją tacę i zrobił grymas.- Myślałem, że lubisz sok
pomarańczowy.- Wymamrotał.
Wzruszyłam ramionami.- Jest tak, ale nie było żadnego.
Uśmiechnął się i przewrócił oczami.- Proszę, słodziutka.- Postawił swój
sok pomarańczowy na mojej tacy i wziął w zamian jabłkowy. Uśmiechnął się i
odwrócił, by odejść, nie mówiąc nic innego i zostawiając mnie, patrzącą za
nim zszokowana.
Słodziutka? Co, do diaska, to miało znaczyć? Dlaczego mnie tak
nazwał? Przez cały tydzień stanowczo nazywał mnie panną Henderson!
Kurcze, czasem ten facet jest cholernie mylący. Może powinnam zapytać go o
to, kiedy pójdę na rozmowę z nim. Westchnęłam, kiedy opadłam na miejsce
przy stole moich przyjaciół. Próbowałam jak najlepiej umiałam przysłuchiwać
się temu, co mówili, ale mój głupi umysł wciąż wracał myślami do Will'a,
nawet jeśli tego nie chciałam.
Ledwo co zjadłam, tylko odwinęłam kanapkę z papieru i podzióbałam.
Zrobiłam kwaśną minę. Jak sądzę, nie mogę już dłużej tego odkładać. Czas na
kolejne kazanie na temat Sama. Westchnęłam i odłożyłam moją kanapkę na
tacę.- Ludziska, lepiej pójdę zobaczyć, co chce pan Morris.
Amy machnęła na mnie brwiami.- Może chce cię zamknąć w swoim
tycim biurze i wykorzystać cię.- Zażartowała.
Zaśmiałam się z niedowierzaniem. Szanse są naprawdę niewielkie.-
Nigdy nie wiesz.- Zażartowałam, przewracając oczami. Wrzuciłam jedzenie do
- Właśnie dlatego.- Wymamrotał. Był tak blisko, że jego usta otarły się o
moje, kiedy mówił. Sapnęłam i zamknęłam oczy, na myśl, że to podniecenie
zabije mnie. Nagle nacisk i gorąco jego ciała znikło. Zmusiłam się do
otworzenia oczu, zdezorientowana tym, co się stało. Will odsunął się ode mnie
na krok z rękami zaplątanymi we włosach. Jego wyraz twarzy był zbolały i
gniewny.- Musisz iść.
- Dlaczego?- Wyszeptałam, czując się trochę zraniona. Nie chciałam iść.
Był tak blisko, a ja go potrzebowałam.
- Ponieważ potrzebuję, żebyś już poszła. Mam robotę do zrobienia.- Ton
jego głosu był stanowczy i ostateczny, kiedy maszerował przez klasę do drzwi i
otworzył je z rozmachem. Nawet na mnie nie patrzył, kiedy w ciszy czekał, aż
wyjdę.
Czułam, że moje oczy znów pieką od łez, więc tupiąc, wyszłam z klasy.
Głupi dupek tak mnie podniecił, a potem tak mnie rozczarował. Naprawdę
muszę o nim zapomnieć i przestać tak o nim myśleć. Nie jest najgorętszym,
najtroskliwszym facetem, którego kiedykolwiek spotkałam. Hmm, może jeśli
dalej tak będę do siebie mówiła, to zacznę w to wierzyć.
Przez resztę moich popołudniowych lekcji mogłam myśleć tylko o Will'u.
Przez jego „właśnie dlatego”. Czy to oznaczało, że chce mnie pocałować czy że
wiedział, co do niego czuję i nie chciał mnie zachęcać? Nie mogłam oderwać
myśli od tego, jak blisko był i jak jego miękkie usta delikatnie ocierały się o
moje. Moje myśli wędrowały do pocałunków, które dzieliliśmy i to jak Will
smakował. Westchnęłam i pokręciłam głową, próbując skoncentrować się na
tym, co mówi nauczyciel hiszpańskiego i na zadaniu, nad którym miałam
właśnie pracować, ale to nie miało sensu. Mój głupi i zdradziecki umysł
odmówił skupienia się na czymś innym niż na Will'u.
Kiedy zadzwonił dzwonek, sygnalizujący koniec lekcji, jęknęłam. Nie
chciałam się znów z nim widzieć. Nie ze wszystkimi wokół, ale sama z chęcią
porozmawiałabym z nim i zmusiłabym do powiedzenia, co, do diabła,
oznaczało to jak mnie chwycił. Czy nadal mógł chcieć być ze mną, mimo że
byłam uczennicą? To właśnie chciał mi przekazać?
- Chloe, idziesz czy nie?- Amy zaśmiała się, podcinając mój łokieć, na
którym wspierałam głowę. Moja głowa szybko spadła. Ledwo zdążyłam zebrać
się na czas, zanim mój policzek spotkał się ze stolikiem. Zaśmiała się
histerycznie i pokręciła głową.- Chora z miłości Chloe jest taka zabawna.
Przewróciłam oczami zirytowana.- No to chodź, sprawdźmy i zobaczmy
czy korepetycyjne umiejętności Nick'a są warte mojego gotowania dla niego.-
Wzięłam ją pod rękę i powoli poszłyśmy na zajęcia.
- Więc nic się między wami nie dzieje? Tylko przyjaciele?- Wyjaśniła,
To był dla niej dobry wybór. Jessica była małą kujonką, ale autentycznie była
miła, więc przynajmniej będą mieć zabawę, pracując nad projektem.
- Świetnie, nie mogę się doczekać.- Skłamałam, zmuszając się, by
brzmieć życzliwie. Mam nadzieję, że jeśli spróbuję, naprawdę, naprawdę
spróbuję być dla niej miła, to ona też się tym odwzajemni.
- Tylko nie zanudzaj mnie mówieniem do mnie, wiem, że jesteś w tym
beznadziejna, więc ja wykonam ten projekt i możesz stanąć ze mną podczas
prezentacji i wyglądać ładnie. Och, czekaj, zapomniałam, że nie będziesz w
stanie tego zrobić, ponieważ będziesz musiała naprawdę byś ładna dla tej
pracy. Hmmm, jak sądzę, że to też będę musiała zrobić.- Zakpiła, taksując
mnie wzrokiem i kręcąc nosem.
Moja dłoń instynktownie zacisnęła się w pięść. Byłam sekundy od
walnięcia ją w twarz, kiedy Will podszedł do nas.- Eriko, potrzebuję, żebyś
pomogła Martinowi.- Skinął głową na tył klasy, gdzie Martin siedział sam.
Wow, biedaczek! Natychmiastowo Erika wstała i wzięła swoje podręczniki,
zanim ruszyła do niego. Wyglądała na zbyt spokojną, że nie będzie musiała
pracować ze mną.
Szybko rozejrzałam się po kogoś innego, ale każdy miał już parę.-
Czekaj, ale ja w takim razie nie będę miała partnera.- Zauważyłam, panikując,
ponieważ nie miałam bladego pojęcia, gdzie zacząć to zadanie.
- Pomogę ci, panno Henderson.- Will uśmiechnął się przyjaźnie. Co, do
diabła? O co chodziło w tym „nie lubię być z tobą samemu”? Odesłał moją
partnerkę, abym z nim mogła pracować?- Trici Marshall nie ma dzisiaj, więc
kiedy wróci, będzie mogła być twoją partnerką – tylko dzisiaj będę ci
pomagać.- Dodał, wzruszając ramionami, jakby to nie była wielka sprawa.
Skinęłam bez tchu. Byłam wdzięczna, że nie będę musiała pracować z
Eriką, ale w tym samym czasie wolałabym raczej pracować z nią niż z nim.
Sprawiał czasami, że przebywanie przy nim z jego zarozumiałą atrakcyjnością
i zabawną osobowością stawało się cholernie trudne. Wow, to będzie
zabawna godzina... nigdy w życiu!
Rozdział 12
- Chodźmy zatem zabrać nasze rzeczy, ale może chcesz najpierw zająć
się twierdzeniem?- Will zapytał, podnosząc brew, kiedy usiadł na miejscu
Eriki.
- Nie możesz mi po prostu zdradzić równania?- Odparowałam,
wydymając wargi.
Zaśmiał się i pokręcił głową.- Mógłbym, ale wtedy niczego byś się nie
nauczyła, więc jaki w tym cel?
- Cóż, a jaki jest sens w uczeniu, dzięki jakiemu ciśnieniu butelka z
napojem wzleci w powietrze? Z ledwością wykorzystam to w prawdziwym
życiu – jaki cholerny zawód będę miała, który wymaga mojej wiedzy o tych
bzdurach?- Żywo przemówiłam.
Zaśmiał się cicho.- Jesteś taka zabawna, kiedy coś cię porusza, ale
przynajmniej się nie rumienisz.- Podniósł brew i wyszczerzył do mnie zęby –
co od razu oczywiście wywołało moje rumieńce.- Och, tu się schował.- Zaśmiał
się, zanim wstał ze swojego miejsca i poszedł do tablicy, by zabrać wszystkie
potrzebne rzeczy, by wykonać eksperyment.
Godzina minęła dosyć szybko i było całkiem fajnie. Will cały czas
żartował i właściwie zrobił wiele dla mnie, za co byłam wdzięczna.
Obserwowałam go jak to wszystko przyklejał ze sobą i dodał ciecz, mierząc
dokładnie, mówiąc o ciśnieniu w środku butelki i jak skompresowane
powietrze stężeje. Wyglądał jakby cieszył się, kiedy zapisywał liczby i litery, a
na jego twarzy widniał mały uśmiech. Wygląda teraz tak cholernie gorąco!
- W porządku, chodź, zrobimy co nieco.- Pokazał mi, by wzięła butelkę.
Wzięłam ją niezdecydowanie, nie bardzo chcąc robić cokolwiek. Byłam
szczęśliwa pozwalając mu wszystko zrobić, ale jak sądzę chyba musiałam
jakoś się dołożyć.- Dobrze, a teraz chcę, żebyś nalała to powoli i potem na
moje słowo wlejesz szybko resztę cieczy. Te dwie substancje natychmiast
zaczną reagować, więc musisz być szybka z tą cieczą.- Wyszczerzył do mnie
zęby, kiedy stał za mną.
- Natychmiastowa reakcja, co to oznacza?- Zapytałam, kiedy zaczęłam
już nalewać ciecz do butelki.- Co w ogóle jest w środku?- Zapytałam, kręcąc
nosem. Wyglądało to trochę jak mocz.
- Ocet.- Odpowiedział. Potaknęłam i nasypałam resztę proszku za
jednym zamachem, zamiast powoli, tak jak mówił.- Lepiej to przykryj.- Will
zaśmiał się za mną, kiedy szybko zaczęło musować
- Kurcze, co się dzieje?- Zapytałam, kiedy złapałam za zakrętkę... ale nie
Rozdział 13
Ledwo spałam tej nocy. Jedyne o czym mogłam myśleć, to jak blisko
jego wargi znalazły się moich i to jak jego usta obróciły się w seksowny
uśmieszek, który wydawał się obdarowywać tylko mnie. Nigdy nie widziałam,
by uśmiechał się tak do kogokolwiek innego. To musiało coś znaczyć, czyż nie?
W trakcie mojej bezsennej nocy jakoś przekonałam się sama, że to musiało
coś oznaczać. Czuł do mnie coś więcej niż tylko seksualne napięcie, tak
musiało być.
Zdecydowałam się trzymać kurczowo decyzji, którą podjęłam przez
weekend – gorsze rzeczy działy się na świecie każdego dnia i nie powinnam
była pozwalać zasmucać mnie temu jeszcze dłużej. Ale w tym samym czasie
zdecydowałam się, że muszę spróbować i mimo to dalej działać. Jeśli Will coś
do mnie czuł, to warto podjąć ryzyko. Musiałam z nim porozmawiać i
zobaczyć, co się dzieje w tej jego seksownej głowie. Gdyby powiedział mi, że to
tylko seksualne napięcie, to odpuściłabym i ruszyłabym dalej ze swoim
życiem, ale jeśli chciałby mnie dla czegoś więcej, to z pewnością byśmy na coś
wpadli. Odmówiłam sobie być wciąż zdezorientowaną. Albo wóz, albo
przewóz, to musi być koniec. Wiedziałam, że przez noc nie przestanę się o
niego troszczyć, ale jeśli nie chciałby mnie, to zrobię wszystko, by o nim
zapomnieć.
Następnego ranka, po ciężkiej nocy i zastanawianiu się na opcjami,
czułam się i wyglądałam okropnie. Żaden makijaż nie mógł przykryć ciemne
worki pod oczami, więc nawet nie starałam się je ukryć. Założyłam pierwsze
ciuchy, które wpadły mi w ręce i poszłam na dół, by poczekać na Amy, która
miała mnie podwieźć do szkoły.
Kiedy usłyszałam ryk jej klaksonu, podeszłam do auta jak najwolniej
umiałam. Wiedziałam, że da mi kazanie na temat zostawienia Willa i ruszenia
dalej, tak jak robiła to każdego poranka. Wstrzymałam oddech, kiedy
wsiadałam do samochodu. Miałam rację, przez piętnaście minut drogi do
szkoły wciąż i wciąż nawijała, bym z kimś się umówiła. Gadała tyle o Oliverze
Hawku – najwyraźniej podsłuchała, że mnie lubi i chce zaprosić na randkę.
Zasugerowała nawet, żebym znów przespała się z Nickiem, by pomogło mi to
pozbyć się z głowy myśli o moim ex. Tak właśnie powiedziała. Tylko się
uśmiechałam i kiwałam głową, nie chcąc kolejnych kłótni. Nie mogłam podjąć
żadnej stanowczej decyzji, dopóki nie porozmawiam z Willem.
Kiedy dotarłyśmy do szkoły, wpadłam na wymówkę, że muszę iść do
sekretariatu, ale zamiast tego poszłam do jego klasy. Naszedł właśnie ten czas
– raz na zawsze dowiem się, co miała na myśli wczorajszego dnia. Miał tylko
jedną szansę i nie więcej. Jeśli mnie chciał, to musi to przyznać.
wydać obojętną, udając że jego mały plan dotyczący gorącej nauczycielki koła
teatralnego wcale mnie nie mierził.
Odwróciłam się, by odejść, ale złapał moją dłoń i zatrzymał mnie. Kiedy
nie puścił mojej pięści, odwróciłam się ponownie, by spojrzeć na niego z
ciekawością. Popatrzyłam w dół na nasze ręce i spróbowałam, jak najlepiej
umiałam, zignorować dreszczyk, który przepłynął przez moje ciało, tylko
dlatego że Will mnie dotykał.
- Wolno panu chwytać uczniów, panie Morris?- Wysyczałam.
Skrzywił twarz w gniewie i szybko puścił moją dłoń.- Co się dzieje?- Głos
miał zirytowany z powodu mojego komentarza.
- A co miałoby się stać?- Zapytałam, przestępując z powodu ciężkiej
torby na ramieniu.
- Wyglądasz na zdenerwowaną, drżą ci ręce, a w oczach tli się ten dziwny
błysk, który pojawia się, zanim płaczesz.- Stwierdził, krzyżując ręce na klatce,
sprawiając, że jego mięśnie na przedramieniu napięły się. Znienawidziłam
siebie od razu za życzenie, by te ramiona owinęły się teraz wokół mnie. Skup
się, Chloe!
- Dziwny błysk?- Trochę poruszył mnie jego komentarz – nie mam
żadnego dziwnego błysku, zanim płaczę.
Potaknął, wzruszając ramionami.- Ta, tak zawsze się dzieje, zanim
zaczniesz płakać.
- Skąd to wiesz?- Zapytałam, czując się idiotycznie i życząc sobie, by w
moich oczach nie było tego błysku, który by mnie wydał.
- Melodramaty.- Wow, Will naprawdę bardzo się na mnie skupiał,
kiedy umawialiśmy się, jeśli zauważył coś tak małego. Uśmiechnął się.
Poczułam, że mój gnie odpływa, więc mocno walczyłam, by go się trzymać.
Odmówiłam sobie, by o tym zapomnieć. Zranił mnie i nie zamierzałam
udawać, że jego szybkie ruszenie do przodu nie rozrywało mojego serca na
kawałki.
- Cóż, nic mi nie jest, nic złego się nie stało. Jestem tylko zmęczona.-
Wymamrotałam, spoglądając tęsknie w kierunku sali gimnastycznej, chętna,
by uciec już na moje pierwsze zajęcia.
- Nie spałaś zbytnio dobrze?- Zamachnął głową, by wyciągnąć włosy z
oczu. Jeezez, kocham jak on to robi! Może powinnam poprosić go, by się
obstrzygł, żeby nie musiał robić takich rzeczy na moich oczach.
Otworzyłam usta, by mu dopowiedzieć, ale nad moją głową głośno
zadzwonił dzwonek. Och, dzięki Boże!- Muszę iść.- Uśmiechnęłam się i
odwróciłam, by odejść. Tym razem mnie nie zatrzymała, za co byłam
jego ego.- Może mógłbyś pójść z nami do kina w sobotę? Właśnie coś
planowaliśmy.- Zaproponowałam, mając nadzieję, że włączenie go w nasze
wychodne plany jakoś poprawi mu humor.
Cała twarz mu pojaśniała i Oliver uśmiechnął się szeroko.- Tak? Bardzo
chętnie.
O ja cie, czy on myśli, że to jakaś randka? Oliver przecież wie, że
zaprosiłam go jako przyjaciela, co nie?- Chyba idzie nas ośmioro.- Dodałam
szybko, żeby wiedział, że między nami jest tylko przyjaźń.
Pokiwał głową, wciąż uśmiechając się.- Brzmi super.
Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy poszliśmy na nasze własne lekcje;
Amy wzięła mnie pod ramię i praktycznie podskakiwała całą drogę.- Jej,
idziesz na randkę z Ollym!- Zaćwierkała.
Skrzywiłam się. To nie była żadna randka.- Amy, wszyscy idziemy, więc
nie ma tu mowy o randce.
Wzruszyła ramionami.- Mi to wygląda na randkę. Może powinnaś
powiedzieć mu, żeby podwiózł cię do domu, jeśli będziesz się dobrze bawiła,
żebyś pod koniec wieczoru była z nim sam na sam.- Poruszyła brwiami.
Przewróciłam oczami, ale nie kłopotałam się odpowiedzią.
Kilka godzin później, nadszedł znów czas na lekcję z Willem.
Błagam, niech dzisiaj będzie Tricia, proszę, proszę, proszę. Powtarzałam to
sobie w głowie na okrągło, kiedy szłam w kierunku jego sali, nawet
skrzyżowałam place i włożyłam dłonie do kieszeni, żeby nikt tego nie
zauważył. Nie chciałam znów z nim dzisiaj pracować, nie po dzisiejszym
poranku – z pewnością nie zachowywałabym się odpowiednio, wiedząc że ma
plany z panną Teller.
- Cześć, Chloe.- Olly zawołał, kiedy Amy i ja weszłyśmy do klasy.
Uśmiechnęłam się i dałam nam znak ręką, byśmy podeszły do jego rzędu,
gdzie siedziała już partnerka Amy, Jessica. Och, świetnie, kolejna niezręczna
godzina! Amy usiadła obok Jess, więc ja musiałam zasiąść po drugiej stronie
Olly'ego i jego partnera, pozostawiając puste miejsce dla Trici, jeśli miała nas
dzisiaj zaszczycić swoją obecnością.
- Hej, wiecie czy Tricia jest dzisiaj?- Zapytałam, patrząc tęsknie na jej
puste krzesło.
- Ta, widziałem ją dzisiejszego ranka.- Odpowiedział Olly. Poczułam się,
jakby kamień spadł mi z serca, ponieważ nie musiałam dzisiaj pracować z
Willem.
Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy weszła Tricia i przeciwstawiłam się
impulsowi, by wyskoczyć w górę i wydusić z niej życie uściskiem.
- Świetnie. Może pójdziemy też coś zjeść, zanim spotkamy się zresztą, co
o tym myślisz?- Zaproponowałam, nieco się pochylając, kiedy mówiłam.
Jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.- Z przyjemnością.
Moglibyśmy pójść do tej nowo otwartej meksykańskiej restauracji.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową.- Nieee, meksykańska restauracja nie
pasuje na pierwszą randkę.- Wzruszyłam, wiedząc że Will przysłuchiwał się ze
swojego miejsca. Ramiona miał sztywne i cztery razy przesuwał tą samą
rakietę. Stał do mnie plecami i trochę żałowałam, że nie mogłam zobaczyć
jego wyrazu twarzy.
- W takim razie możemy pójść tam innym razem.- Olly odpowiedział,
uśmiechając się chłopięco.
Zaśmiałam się i przewróciłam oczami.- A kto powiedział, że będę chciała
wyjść z tobą ponownie na randkę? Może twoja randka będzie beznadziejna.-
Zażartowałam.
- Mam taką nadzieję.- Sugestywnie poruszył brwiami.
Stłumiłam jęk. Czy on ze mnie teraz sobie żartuje? Seksualny flirt jak
ten wcale nie pomaga.
Otworzyłam usta, by odpowiedzieć jakąś błyskotliwą ripostą w stylu: nie
mów hop, zanim nie przeskoczysz, ale Will obrócił się z miną tak groźną jak
grzmot i niemal wyrwał mi z rąk rakietę. Spojrzał na mnie gniewnie.- Może
moglibyście skończyć waszą pogawędkę na korytarzu,
Udałam zaskoczenie.- O mój Boże, nawet nie zdawałam sobie sprawy z
pańskiej obecności, panie Morris.- Skłamałam, patrząc na niego dużymi
oczami.
Jego grymas stał się bardziej widoczny.- Najwyraźniej, bo w innym
przypadku z pewnością odbyłabyś taką pogawędkę na korytarzu, prawda?-
Odpowiedział ironicznie, krzyżując obronnie ręce na piersi.
Wow, do twarzy mu z wściekłością. Całe to dumanie i grymaszenie
sprawia, że wygląda wyjątkowo gorąco. Desperacko próbowałam nie
wyobrażać sobie, jak przyciskam swoje ciało do jego ciała, liżę jego szyję,
podgryzając krawędź szczęki, tak jak lubił, bym po prostu mogła usłyszeć jak
wyjękuje moje imię. Skup się, Chloe! Ups, znów odleciałam!- Oczywiście.
Przepraszam, panie Morris.- Spojrzałam na niego przepraszająco i
próbowałam się nie uśmiechnąć na widok jego napiętego ciała. Z tego, co
widziałam, wcale nie podobało mu się moje flirtowanie. No cóż, on zaczął.
Olly tylko uśmiechał się bezradnie, więc pacnęłam go żartobliwie w ramię.-
Wpędziłeś nas w kłopoty.- Zganiłam go, uśmiechając się, kiedy spojrzałam na
biurko, przy którym stała Amy, czekając na mnie z uśmiechem na twarzy.
Rozdział 14
mnie porozumiewawczo.
Potaknęłam ale nie oznajmiłam, że cały czas miałam Willa przed oczami
– żałowałam, że nie mogłam jej tego po prostu powiedzieć, by mogła mnie
lepiej zrozumieć, dlaczego jestem tak zdenerwowana i wciąż z trudnością o
nim zapominam.
- Daj Olly'emu szansę.- Błagała.- Potrzymaj go za rękę, pocałuj go,
zobacz, czy jest coś na czym możesz zbudować związek. Jedyne co musisz
zrobić, to zauważyć jego atrakcyjność. Reszta może przyjść z czasem. To miły
facet. Założę się, że będzie świetnym materiałem na chłopaka.- Spojrzała na
mnie prosząco, kiedy ściskała moje barki.- Jeśli dasz mu szansę i to nie
wyjdzie, obiecuję, że zjem z tobą lody, dopóki nie wyjdą nam one bokami.-
Położyła dłoń na sercu i pokiwała głową.
Zaśmiałam się z jej uroczystej przysięgi i skinęłam w zgodzie.- Dobrze,
masz rację. Chodźmy zobaczyć film.- Uśmiechnęłam się fałszywie i wstałam.
Muszę tylko bardziej spróbować, to wszystko. Amy uśmiechnęła się i
wyszłyśmy z łazienki, kierując się w stronę przyjaciół, gadających w foyer.
Olly uśmiechnął się do mnie, kiedy podchodziłyśmy, więc też posłałam
mu uśmiech i stanęłam obok niego. Przełknęłam ślinę i pozwoliłam mojej
dłoni otrzeć się o jego celowo. Szybko spojrzał na mnie, uśmiech krzywił jego
kąciki ust, kiedy palcem śledził ścieżkę na mojej dłoni. Wstrzymałam oddech i
popatrzyłam na niego – w jego oczach błyszczała nadzieja, jakby czekał na
moje pozwolenie. Posłałam mu uśmiech i tak obróciłam dłonią, że wnętrze
naszych dłoni dotykały się, dając mu znać, że może zrobić ruch – uśmiechnął
się szeroko i wziął mnie za rękę, mocno ją ściskając.
To niewłaściwe. Tak niewłaściwe. Nie powinnam trzymać go za rękę!
Ale i tak na to pozwoliłam.
- Chcesz popcornu albo coś innego?- Zapytał, uśmiechając się.
Wzruszyłam.- Jasne, jeśli ty też chcesz. Jednak ja stawiam, ponieważ ty
zapłaciłeś za kolację.
Przewrócił na mnie oczami i pociągnął mnie w stronę sklepiku,
wyciągając swój portfel, mimo tego że właśnie powiedziałam, że zapłacę.
Reszta wieczoru przebiegła lepiej niż jego początek. Olly zarzucił ramię
na oparcie mojego fotela, ale nie wykonywał żadnych ruchów, by mnie
dotknąć, za co byłam wdzięczna. Przez cały film ukradkowo na mnie
spoglądał, co kilka razy zauważyłam, patrząc kątem oka.
Kiedy film się skończył, czułam się źle. Jazda samochodem z nim do
domu oznaczała, że miał zamiar mnie pocałować – dla postronnego widza
randka wydawała się iść w dobrym kierunku. Pewnie przynajmniej
spodziewał się pocałunku przed drzwiami. Amy pokiwała głową zachęcająco,
kiedy żegnaliśmy się na parkingu.
W drodze do jego samochodu gryzłam paznokcie. Wciąż trzymał moją
drugą dłoń – jego kciuk rysował wzorki na mojej dłoni, kiedy cisza wydawała
się przytłaczające. Kiedy otworzył dla mnie drzwi uśmiechnęłam się
wdzięczna. I dodatkowo jest dżentelmenem nad wyraz.
W drodze do domu gadaliśmy na temat filmu, opowiadając sobie
wzajemnie ulubione części. To wydawało się wypełniać niezręczną ciszę,
wiszącą w powietrzu. Kiedy zatrzymaliśmy się przed moim domem, nerwowo
na niego spojrzałam, tylko po to, by zobaczyć, że już wychodzi z auta. Podbiegł
do mojego boku i otworzył dla mnie drzwi, kiedy ja po prostu siedziałam,
zastanawiając się, co mam do licha powiedzieć.
Czy on sądzi, że mam zamiar go zaprosić czy coś? To dlatego właśnie
wysiadł z samochodu? Wow, mało mu kontaktu z moim tatą i chce wejść do
domu i znów go zobaczyć?
- Olly, nie mogę cię zaprosić do środka.- Wymamrotałam, nerwowo
spoglądając to na niego, to na drzwi.
Zaśmiał się i pokręcił głową.- Miałem zamiar tylko zaprowadzić cię do
drzwi.- Wziął moją dłoń i praktycznie zaciągnął mnie ścieżką do przednich
drzwi. Czułam się okropnie. Moje serce zbyt szybko waliło mi w piersi. W tym
tempie szybciej dostanę ataku serce, niż mnie pocałuje.
- Dobrze się bawiłam, dzięki.- Wybąkałam, wciąż czując się, jakby
brakowało mi słów.
Uśmiechnął się i potaknął.- Myślisz, że jutro mógłbym cię gdzieś
zabrać?- Zapytał, spoglądając na mnie z nadzieją.
Choć raz byłam wdzięczna, że już mam wymówkę, tak że nie musiałam
wymyślać kolejnej.- Jutro nie mogę, cały dzień już mam zaplanowany,
przepraszam.
Wyglądał na trochę zawiedzionego, co właściwie było powodem,
dlaczego kończyłam z robieniem tego czego nie chciałam robić, ponieważ nie
potrafiłam odmawiać.
- Och, to nic... chyba zobaczymy się w poniedziałek, w szkole. Może
zjemy razem lunch?- Zaproponował nerwowo.
Och, kurka wodna, kolejna randka. Cóż, tak jakby kolejna randka.
Chciałam odmówić, chciałam popchnąć go z powrotem do samochodu i
Owinęłam rękę wokół jego talii, mocno go ściskając, kiedy w ciszy szliśmy do
auta.- Chcesz iść gdzieś coś zjeść?- Zaproponowałam, spoglądając w jego
smutną twarz.
Skinął głową i uśmiechnął się fałszywie.- Nie bardzo chce mi się jeść
gdzieś na mieście.- Wzruszył ramionami – cały był smutny i przybity. Dla
niego serce mi krwawiło.
- Więc chodźmy do mnie.- Zasugerowałam, wiedząc że nie chciał iść do
domu i widzieć się z tatą, kiedy był w takim minorowym nastroju – tak jakby
unikali siebie jak plagę w takie dni, samemu zmagając się z bólem, niż razem
w dwójkę. Nick uśmiechnął się wdzięcznie, więc ruszyliśmy do mojego domu.
Kiedy jedliśmy, Amy wpadła przez drzwi – oczywiście nie pukając, jak
zawsze – i praktycznie wykrzyczała moje imię, kiedy wpadła w poślizg tuż
przede mną. Patrzałam między nią, a Nickiem, zszokowana.
O co tu, do licha, chodzi?- Amy, czego?- Wyjęczałam, kiedy niemal
podskakiwała w miejscu. Dłonie miała złożone jak do modlitwy i przeogromny
uśmiech gościł na jej twarzy.
- Tak sobie słuchałam radia i zgadnijcie co usłyszałam?- Zapiszczała,
chwytając moją rękę tak mocno, że aż bolało.
- Au! No co?- Zapytałam, próbując bezskutecznie oderwać jej palce z
mojej ręki.
- Daniel cholerny Masters przyjeżdża tutaj!- Wykrzyczała, aż w uszach
mi zadzwoniło.
- Jasna cholera... nie ma mowy!- Sapnęłam.
Pokiwała głową, wciąż podskakując w miejscu.- Och, ta i będzie robił
prywatny koncert dla pięćdziesięciu osób! Ma być za jakiś miesiąc i można
wygrać bilety w radio. Rozdają podwójne zaproszenia. Jedyne, co musimy
zrobić, to poczekać, aż zagrają jedną z jego piosenek, zadzwonić jako dziesiąte
z rzędu do stacji radiowej i dobrze odpowiedzieć na zadane pytanie. One już
praktycznie są nasze!- Wykrzyczała, klaszcząc w dłonie i biegnąc do radia w
kuchni, maksymalnie pogłaśniając.
Przepraszająco spojrzałam na Nicka, ale on kręcił głową, rozbawiony.
Może widok Amy, dostającej fioła na punkcie gwiazdy pop, oderwał jego myśli
od mamy. To z pewnością była dobra rzecz.- Daniel Masters nie jest aż tak
dobry, jak dla mnie ma dosyć piszczący głos.- Zażartował, zarabiając od nas
dwa zabójcze spojrzenia. Daniel Masters to najprzystojniejszy piosenkarz na
świecie. Amy i ja lekko ze świrowałyśmy na jego punkcie, oczywiście w ten
dobry sposób, bez żadnego śledzenia czy czegoś takiego.
Przez godzinę nasza trójka grała w karty, zanim jedna z jego piosenek
Rozdział 15
7 Taka różowa karteczka, którą widać na filmach, kiedy uczeń zrobi coś, co nie podoba się
nauczycielowi.
- Więc nadal czujesz coś do tego kolesia, który cię rzucił. Sądzisz, że do
siebie wrócicie?- Zapytał, na jego twarzy widniała nadzieja, kiedy przyglądał
mi się uważnie.
- Nie, nie sądzę.- Nie było żadnej szansy, że Will nadal mnie pragnął,
kiedy sam umawiał się z panną Teller. Nie zniżyłby się do głupiutkiej
licealistki, po tym jak umawiał się z nauczycielką. Nie wspominając o fakcie,
że uważał, że skłamałam mu w sprawie mojego wieku oraz że jest moim
nauczycielem. Wszystko stawało nam na drodze do bycia razem. Wydaje się
być to rzeczą niemożliwą, więc, mogłabym stwierdzić ze stuprocentową
pewnością, że ja i Will to przeszłość – przynajmniej dla niego.
- Więc... może moglibyśmy zwolnić, dopóki nie zapomnisz o nim.- Olly
zaproponował, przechylając głowę na bok i posyłając mi spojrzenie
szczeniaczka.
Czy mogłabym zrobić to powoli z nim? Jednak czy to cokolwiek by
znaczyło? Wychodzenie na randki, całowanie i trzymanie za ręce. Chyba
mogłabym to robić, dopóki oboje będziemy pamiętać, że to nic poważnego.
Wiedziałam, że nie darzę go silnymi uczuciami, ale był uroczy. Może, jak
zawsze mówi Amy, moje uczucia rozwiną się, kiedy już zapomnę o Willu.
Może pewnego dnia sprawił by, że się w nim zakocham i koło nosa przejdzie
mi okazja, którą powinnam za wszelką cenę złapać. Will i ja to przeszłość.
Musiałam wreszcie to zaakceptować.
- A co jeśli jestem po ciężkim zawodzie miłosnym i oboje skończymy
skrzywdzeni?- Wybadałam go, dając mu szansę, by ode mnie odejść.
Znienawidziłabym siebie, jeśli skończyło by się to zranieniem jego.
Wzruszył ramionami.- Kto wie, ale nigdy się tego nie dowiesz, jeśli nie
dasz temu szansy, a ja chcę dać temu szansę.- Jego błękitne oczy wwiercały się
w moje, żądając ode mnie spróbowania. Mogłam poczuć, jak mój opór kruszy
się. Dlaczego, och dlaczego nigdy nie mogę odmówić innym?
- Jednak musimy działać naprawdę powoli, Olly.- Wyszeptałam, nie
ufając swojemu głosowi. Właśnie to zrobiłam – zrobiłam znaczny krok i
wybrałam zapomnienie o nim. Teraz tylko muszę sprawić, by moje serce też
o nim zapomniało.
Uśmiechnął się i ponownie wziął moją dłoń – oddałam uśmiech i
spojrzałam na nasze złączone ręce. Nadal czułam się źle, ale miło był wiedzieć,
że próbowałam.- W takim razie będziemy działać naprawdę powoli.- Zapewnił
mnie. Zadzwonił dzwonek, sygnalizując koniec przerwy obiadowej i
uśmiechnęłam się na jego rozczarowaną minę.- Chyba musimy iść na zajęcia.
Zobaczymy się na matematyce.
Wstał, zabierając papierki po moim lunchu, wyrzucając je za mnie do
kosza. Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę, więc wsunęłam swoją dłoń w
jego, kiedy szliśmy korytarzem na nasze następne lekcje. Zatrzymał się przed
drzwiami do sali, gdzie odbywał się mój hiszpański i uśmiechnął się.- Więc
zobaczymy się za chwilę.- Wybąkał, zakładając za ucho kilka kosmyków moich
włosów.
- Ta. Dzięki za odprowadzenie mnie do klasy.
- Nie ma sprawy.- Odwrócił się, praktycznie biegnąc na swoje zajęcia,
ponieważ był na nie spóźniony. Kiedy obserwowałam go jak biegnie,
zauważyłam stojącego w pobliżu Willa. Wyglądał jakby zamarł, gapiąc się na
mnie i krzywiąc gniewnie. Cóż, właściwie to było coś więcej niż tylko gapienie
się.
Za co, do licha, jest to spojrzenie? Westchnęłam i poszłam na zajęcia.
Poddałam się w próbowaniu zrozumienia tego, co dzieje się w ten seksownej
głowie.
Rozdział 16
Rozdział 17
bardzo, jak myślałam, że będę. Oddałam jego pocałunek. Odsunął się po kilku
sekundach, czule uśmiechnął, zanim ponownie mnie pocałował.
Kiedy jego język dotknął mojej dolnej wargi, pragnąc pogłębić
pocałunek i posunąć sprawy do przodu, zacisnęłam powieki i otworzyłam
usta, w duchu żałując, że się na to zgodziłam. Właściwie Olly dobrze całował,
ale mój rozum i serce krzyczały na mnie, że wszystko jest nie tak jak ma być,
że muszę go odepchnąć i przeprosić Willa.
Ręce Olly'ego owinęły się wokół mnie, przybliżając mnie do niego,
przyciskając moją klatkę do jego, kiedy całował mnie namiętnie. Jęknął w
moje usta, kiedy moje ręce zawiązały się za jego karkiem. Poruszył się nieco
do przodu, próbując położyć mnie na kanapie, ale mocno opierałam się przed
tym, aby pocałunek stał się czymś poważniejszym. Kiedy jedna z jego dłoni
podążyła w dół moich pleców, kierując się do mojej pupy, zszokowana
otworzyłam oczy i odsunęłam się, łamiąc pocałunek.
Obłapianie mnie nie jest wcale powolnym działaniem, Olly!-
Przepraszam – to dla mnie za szybko.
Uśmiechnął się, ukazując swoje słodkie dołeczki.- W porządku, nic się
nie stało.- Odsunął włosy z mojej twarzy.
Uśmiechnęłam się na to, jak uroczo się zachował.- Dzięki.
- Więc chodziło o pocałunek czy o ręce?- Zapytał, uśmiechając się
nerwowo.
Zaczerwieniłam się i nie mogłam powstrzymać niekomfortowego
uśmiechu.- Ręce.- Przyznałam, gryząc wargę na to, jak idiotycznie i dziecinnie
zabrzmiałam.
- Więc jeśli pocałunek był w porządku, to może powinienem usiąść na
swoich dłoniach?- Zaproponował, śmiejąc się.
Zaśmiałam się nerwowo.- Może po prostu powinniśmy obejrzeć resztę
filmu.- Zasugerowałam.
Uśmiechnął się i potaknął, obracając się na miejscu, biorąc mnie za
rękę, oglądając film, jakby nic się nie stało.
Dziesięć minut później frontowe drzwi się otworzyły. Olly odskoczył ode
mnie, jakby wybuchła bomba, a ja zachichotałam na widok jego
zaniepokojonej twarzy. Moi rodzice weszli do salonu, opowiadając sobie o
swoim dniu. Tato zatrzymał się i zmarszczył złowieszczo brwi na Olly'ego tak
szybko, jak go zauważył. Olly skurczył się na kanapie, jakby wił się pod
oskarżającym spojrzeniem taty.
Hmm, zastanawiam się, czy zdałby test taty. Kilku chłopaków, których
w tamtym roku przyprowadziłam do domu, rzuciło mnie po poznaniu taty,
który uwielbiał ich testować i zachowywał się tak przez kilka pierwszych
spotkań, by zobaczyć, czy mieli poważne zamiary. Na szczęście Nick zdał test
celująco, tak że tata go lubił. Olly po prostu musi wytrzymać te spojrzenia, a
tato zacznie traktować go lepiej.
Nerwowo przygryzłam wargę, kiedy patrzyłam na Olly'ego, który
wyglądał jakby starał się zmusić do oddychania.- Tato, pamiętasz Olly'ego z
sobotniego wieczoru?- Zapytałam, starając się nie uśmiechać rozweselona,
kiedy mój tato grał swoją rolę złego gliniarza.
Pokiwał powoli głową.- Jak mógłbym zapomnieć? Miło cię znów
zobaczyć, Olly. Więc co tu tak właściwie robisz, bez nadzoru, z moją córką?-
Zapytał, podnosząc brew.
- Eeee... my właśnie... eee.... oglądaliśmy film?- Olly wyjąkał, brzmiąc
bardziej jakby pytał.
Przewróciłam oczami i wstałam, biorąc go za rękę i pociągając go na
nogi.- Zostaw go w spokoju, tato, tak sobie tylko tu przesiedzieliśmy.
- Ta, cóż, dwoje nastolatków „przesiadujących sobie” może narobić
kłopotów.- Tato odpowiedział.- A jeśli napędzisz mojej córce kłopotów, Olly,
to będziesz miał do czynienia ze mną.
Zaczerwieniłam się jak burak, ponieważ najwyraźniej mówił o seksie i
ciąży.
Olly mocno potrząsnął głową.- Nie, proszę pana, oczywiście, że nigdy
bym nie przysporzył Chloe problemów, znaczy się, działamy powoli i...- Urwał,
głośno przełykając. Westchnęłam. Tato używał właśnie swoich broni. Olly nie
za dobrze to znosił.
Zanim sytuacja mogłaby stać się jeszcze bardziej żenująca, wyszłam z
pokoju, pociągając za sobą Olly'ego, kiedy maszerowałam do frontowych
drzwi. Parsknęłam na jego bladą twarz.- Stara się ciebie dopaść. Po prostu
zignoruj to, wkrótce przestanie.- Obiecałam.
Rzucił okiem na rodziców ponad moim ramieniem, kiedy powoli kiwał
głową.- Cholera, on jest przerażający. Chyba nie jest w mafii?- Zapytał,
nerwowo pocierając szyję.
Zaśmiałam się.- Nie, pracuje dla CIA, ale nie ma pozwolenia torturować
nikogo poniżej osiemnastu lat, więc do urodzin jesteś bezpieczny.-
Zażartowałam.
Zaśmiał się cicho.- Cóż, ale ulga.- Wymamrotał, przewracając oczami.-
Więc chyba lepiej będzie jak już sobie pójdę. Zobaczymy się jutro w szkole.-
Pociągnął mnie za rękę, przybliżając mnie do siebie i na kilka sekund
delikatnie przycisnął usta do moich. Uśmiechnął się, zanim się obrócił
Dodałam z zakłopotaniem.
Westchnął, ale potaknął na zgodę.- W porządku. Uczycie się w bibliotece
czy gdzieś indziej? Może potem spotkamy się?
Pokręciłam głową.- Nie, uczymy się u niego. To część naszej umowy –
on mnie uczy, a ja muszę ugotować kolację. Zostanę u niego do późna, przykro
mi.
Jeszcze bardziej się zmarszczył.- Więc uczycie się ze swoim byłym u
niego w domu, sami, a potem gotujesz dla niego i zostajesz do późna. To
właśnie masz na myśli?- Zapytał, jego głos brzmiał nieco szorstko, kiedy
patrzył na mnie jak na wariatkę.
Ja cie sole, czy jest teraz zazdrosny z powodu Nicka? Co on, do licha,
sobie myśli?- Nie. Uczę się z przyjacielem i gotuję dla niego w ramach
podziękowań. To właśnie mam na myśli.- Poprawiłam go, broniąc się.
Westchnął i pokręcił głową, zmuszając się do słabego uśmiechu.- Racja,
ta, przepraszam. Zapomnij, co powiedziałem. Zamiast tego możemy spotkać
się jutro, jeśli nie masz planów.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Olly jest zazdrosny? To była
naprawdę dziwna, surrealistyczna rozmowa i to z chłopakiem, z którym
chodzę krócej niż dobę!
Nie sądziłam, że zdawał sobie nawet sprawę z tego, że nie miałam zamiaru
pozwolić mu przejść dalej niż pierwsza baza.
Will przez cały tydzień był taki sam, czułam się przy nim trochę
niezręcznie z powodu jego małego wybuchu w klasie, podczas którego
oskarżył mnie o pozwalanie Olly'emu na „obmacywanie mnie”, używając jego
słów. Sytuacja między nami była trochę napięta, coś jakby wymuszona
przyjaźń między nauczycielem a uczniem. Nie wywoływał mnie do tablicy, ale
też nie całkowicie ignorował, po prostu ignorował wszystko, co nie było
związane z jego lekcjami. Kilka razy widziałam, jak odwracał się sztywno na
pięcie i odchodził w przeciwnym kierunku, kiedy byłam z Olly'm. W te chwile
zawsze się zastanawiałam, czy, tak jak myślałam, był zazdrosny, ale szczerze
nie miałam bladego pojęcia, więc przestałam próbować go zrozumieć.
Po piątkowych lekcjach Olly zaprowadził mnie do ławek za zewnątrz
szkoły, byśmy mogli porozmawiać, zanim odwiezie mnie do domu. Dzisiaj nie
mogłam się z nim widzieć, ponieważ wybierał się na rodzinną kolację do domu
jego wujka, więc chciał spędzić ze mną czas, zanim podrzuci mnie do domu.
Wydawał się niezbyt chętny, by chodzić do mojego domu, po niezręcznej
scenie w poniedziałek z moim tatą. Usiadłam na ławce, wchłaniając słońce z
przymkniętymi oczami, ciesząc się weekendem i z tego, że będę z dala od tego
miejsca i stresu, które ze sobą niesie.
- Więc co porabiamy w weekend?- Olly zapytał, kiedy powoli
przemierzał w górę i w dół moją nogę. Położyłam dłoń na jego dłoni,
trzymając ją nieruchomo, kiedy jak wąż miała owinąć się wokół mojego tyłka.
- Cóż, możemy zobaczyć się w dzień, ale pod wieczór ja i Amy
wybieramy się na imprezę z moim przyjacielem.- Odpowiedziałam,
wzruszając ramionami. Może moglibyśmy pójść na lunch.
Odsunął się, patrząc na mnie z ciekawością.- Wybierasz się na imprezę?
A czyją?
- Przyjaciela mojego przyjaciela, nie za bardzo znam tego gostka.-
Przyznałam się. Tak naprawdę teraz nie bardzo chciało mi się na nią iść, ale
nie mogłam się wycofać z powodu Amy, która była cholernie podekscytowana.
- A kto jest twoim przyjacielem?- Jego wzrok był trochę oskarżający,
twardy i zirytowany.
Uśmiechnęłam się niekomfortowo. Czemu on tak na mnie patrzy?- Tak
właściwie to brat mojego byłego.
Jego ciało napięło się, kiedy spoglądał na mnie, jakbym właśnie
powiedziała coś idiotycznego.- Wybierasz się na imprezę z bratem twojego
byłego? Tego samego byłego, którego jeszcze nie wyrzuciłaś z głowy?- Zapytał,
a jego głos był ostry i oskarżycielski.
czterdziestopięciominutowy spacer.
Wyciągnęłam iPod i wcisnęłam słuchawki do uszu, kiedy maszerowałam
drogą, wyzwalając całą nagromadzoną frustrację. Po kilku minutach klakson
jakiegoś samochodu sprawił, że podskoczyłam w powietrze i krzyknęłam
przerażona. Obróciłam się, by zobaczyć srebrnego dżipa Willa wolno
przemierzającego drogę wraz ze mną. Pomachał do mnie, więc skierowałam
się do jego otwartego okna.
- Co cię tak wkurzyło?- Zapytał, patrząc na mnie ciekawie.
Skąd wie, że jestem wkurzona?- A co to ma niby oznaczać?- Zapytałam,
rzucając spojrzenie na miejsce pasażera, by zobaczyć że nie było tam z nim
dzisiaj żadnej panny Teller.
- Maszerujesz, więc najwyraźniej jesteś zirytowana. Choć raz wygląda na
to, że to nie przeze mnie.- Wzruszył ramionami, uśmiechając się karygodnie.
- Nie, to... nic ważnego. Zupełnie nic.- Pokręciłam głową, marszcząc się,
nie próbując ponownie nie myśleć o Olly'm. Głupek.
- Chcesz podwózki?- Will zapytał, zarzucając głową, by pozbyć się
włosów z oczu.
Rzeczywiście wolałabym nie musieć iść pieszo do domu, ale czy tak
naprawdę chcę być uwięziona z nim w jednym samochodzie? Właśnie, kiedy
miałam mu odmówić, kropla wody spadła na moją głowę. Szybko
potaknęłam.- Ta, jeśli mogę.- Uśmiechnął się i sięgnął do drzwi pasażera,
otwierając je dla mnie. Okrążyłam samochód i wskoczyłam do niego, kiedy
deszcz zaczął padać mocniej.- Dzięki, Will.
- Oczywiście.- Ruszył, powoli przemierzając drogę, kiedy deszcz na
dobre się rozpadał.- Więc co cię tak poruszyło?- Zapytał, na chwilę na mnie
spoglądając.
Westchnęłam i głowę oparłam na oparcie.- Olly. Miał czelność, by
powiedzieć mi, że nie mogę pójść jutro na imprezę z Samem. Powiedział, że
już mam wystarczająco dużo męskich przyjaciół i że przekładam tę imprezę
nad randkę z nim. Głupi dupek.- Stwierdziłam gniewnie. Śmiech Willa
sprawił, że otworzyłam oczy i skierowałam wzrok na niego. Szczerzył się
zadowolony, ale przestał, kiedy zobaczył, że na niego patrzę.- Co jest w tym
takiego śmiesznego?- Zapytałam, krzywiąc się. Nie ma w tym w ogóle ani
grama śmieszności.
Wzruszył.- Nic. Więc wy dwoje nie jesteście już razem czy co?- Zapytał,
patrząc na mnie kątem oka.
Teraz ja wzruszyłam, nie wiedząc jak odpowiedzieć na to pytanie.- Nie
wygląda to dobrze. Chodzi o to, że tak się tego nie robi! Nie ma żadnego
Rozdział 18
śpiewali głośno do jakiejś piosenki. Już za wiele wypiłam, ale to i tak nie
powstrzymało mnie przed wzięciem kolejnej kolejki wódki z galaretką. Sam
miał dzisiaj być kierowcą, ale zamiast tego stwierdził, że woli się napić, więc
najwyraźniej miałyśmy zabrać się taksówką do domu Amy.
Jack wyciągnął swój telefon z kieszeni, kiedy rękę owinął wokół mojej
talii, podtrzymując mnie, ponieważ chwiałam się na swoich nogach.
Odepchnęłam się od niego, tańcząc z Amy. Mogłam usłyszeć, jak gada przez
komórkę, ale nie miałam pojęcia, z kim gada.
- Hej, to ja. Ta, twoja dziewczyna jest troszkę pijana. Nie, Sam też jest
nawalony, więc będzie potrzebowała podwózki, zanim zwróci wszystko na
moją podłogę. Ta, będę ją pilnował. Przychodzisz teraz? No to dobrze, narka.-
Taksował mnie ciekawie wzrokiem, kiedy mówił.
Zmarszczyłam brwi, wzrokiem przebiegając po zapchanym pokoju, by
znaleźć tą zalaną dziewczynę, której obawiał się, że zarzyga mu podłogę. Ale
by być szczerą wszędzie były pijane dziewczyny, więc mogło chodzić o każdą.
Amy złapała moją dłoń, by pociągnąć mnie bardziej w głąb pokoju, by
potańczyć. Świetnie się bawiłam i była całkowicie szczęśliwa, że olałam dzisiaj
Olly'ego.
Po kolejnych kolejkach drinków, Amy mocno chwyciła moją rękę. Jej
paznokcie zagłębiły się w moją skórę, sprawiając że zaśmiałam się za kujący
ból, który pewnie by mi przeszkadzał, gdybym była trzeźwa.- No co?-
Zachichotałam z jej wielkich oczu.
- Nigdy, do diabła, nie zgadniesz, kto właśnie wszedł!- Wykrzyczała
podekscytowana.
- Eee, Brad Pitt?- Rzuciłam, śmiejąc się. Pokręciła głową w
rozbawieniu.- Channing Tatum?- Ponownie zgadłam. Ooooch, umarłabym,
gdyby byłby tutaj Channing! Podekscytowana rzuciłam oczy na drzwi,
myśląc, że to musi być ktoś wspaniały... i tak właśnie było. W drzwiach stał
Will, wyglądając niesamowicie w czarnych spodniach i czarnej koszulce z
nazwą klubu na piersi, wymalowaną czerwonymi literami.
Serce mi opadło. Nie miało go być tu dzisiaj. Sam obiecał mi, że nie
będzie go tu dzisiaj i tylko dlatego zgodziłam się, by uczestniczyć w tej
balandze.- No ja nie mogę! Czy wy sobie ze mnie żartujecie? Co on tu, do
diabła, robi?- Wyjęczała gniewnie. Spojrzałam groźnie na Sama.- Obiecałeś
mi!- Oskarżyłam go, krzywiąc się gniewnie.
Wzruszył ramionami, patrząc na mnie niewinnie, kiedy Will podszedł do
grupki, w której staliśmy. Odwróciłam się do niego plecami, nie chcąc z nim
gadać. Chciałam tylko jednej nocy bez potrzeby myślenia o nim, a on musiał
tu wpaść i wszystko zniszczyć.
chciałam od razu zetrzeć z jego twarzy, tylko dlatego, że Jack był wścibski.
- Po prostu wcześniej dzisiaj skończyłem. Pomyślałem, że wpadnę.- Will
wzruszył ramionami, a jego spojrzenie skierowane na brata było trochę
zirytowane.- Chyba miałeś być dzisiaj kierowcą, Sam.- Skinął głową na
butelkę piwa w ręce Sama.
Sam nonszalancko wzruszył, najwyraźniej nie wychwytując lodowatego
tonu Willa.- Tak było, ale potem po prostu pomyślałem, że możemy wynająć
na spółę taksówkę. Żadna wielka sprawa.
- To całkiem wielka sprawa, jeśli miałeś opiekować się dwoma
małoletnimi, pijanymi dziewczynami.- Will zripostował, posyłając fałszywy
uśmiech, choć ton jego głosu był nieustępliwy i zirytowany.
Dłużej już nie mogłam tego słuchać. Rujnował mi noc, a ja wcale nie
potrzebowałam go, by tu przychodził i zaczynał coś z Samem, ponieważ bez
niego było super. Jack nie miał żadnego prawa, by zadzwonić do niego.
- Will, po prostu go zostaw, na miłość boską. Weź sobie drinka i
wyluzuj.- Zarządziłam, próbując nie brzmień za surowo, ale straciłam trochę
szacunku, kiedy czknęłam w połowie wypowiedzi.
- Nie chcę żadnego drinka. Może powinienem zawieźć was dwie do
domu.- Skinął głową w stronę Amy, ale ani razu nie odwrócił ode mnie
wzroku.
Skrzyżowałam ramionami na piersi i groźnie na niego spojrzałam.
Nawet się nie skrzywił, tylko oddał mi spojrzenie, będąc oczywiście
zirytowanym.- Jeszcze nie jestem gotowa, by sobie już pójść.- Stwierdziłam
pewnie.
Westchnął i skinął głową.- W porządku, poczekam na ciebie. Choć może
powinnaś przestać już pić.
Wyglądał na naprawdę zmęczonego i poczułam się troszkę winna.
Pewnie po prostu chciał iść już do domu spać czy coś. Pracował w sobotnie
popołudnia na stoku narciarskim, a potem musiał iść też do pracy w klubie.
Serce mnie bolało na myśl, że ponownie musi tam pracować, by opłacić bilety.
A to mi przypomina... Jeszcze nie zapytałam o to Sama. Może mogłam
zapytać o to Willa. Ale czy powiedziałby mi prawdę? Na jaki, do licha,
wpadłby powód, by wyjaśnić, dlaczego robi to dla mnie? Marnować tak po
prostu swój czas tylko po to, by Amy i ja mogłybyśmy iść na koncert. Ależ on
jest cholernie słodkim chłoptasiem. Ale teraz ten cholernie słodki chłoptaś
gniewnie krzywił się na drink w mojej dłoni, jakby to była jakaś trucizna czy
coś. Najwyraźniej nie aprobował tego, patrząc na jego minę. Nie miał nic
przeciwko, bym piła na takiej imprezie, na którą mnie wziął, jeszcze kiedy
chodziliśmy ze sobą, ale wtedy myślał jednak, że jestem wystarczająco stara,
by pić alkohol.
Zmarszczyłam brwi i wzniosłam drinka w ramach toastu, a później
wypiłam duszkiem jego zawartość. Od razu tego pożałowałam. Starałam się
coś udowodnić i wygrać podrzędną bitwę, ale nie byłam wprawiona, a już
wypiłam wystarczająco, by być rano chorą. Will zaśmiał się i pokręcił głową,
kiedy skrzywiłam się, a minę musiałam mnie ohydną, wyglądając pewnie jak
idiotka czy coś. Zmarszczyłam się i połknęła ślinę kilka razy, kiedy on tylko
patrzał się na mnie, szczerząc się. Zorientowałam się, że też się uśmiecham,
ponieważ był ot jeden z jego ciepłych uśmiechów.
- Niezła próba, ale cały efekt zrujnował alkohol, który wypalił ci gardło.-
Will zażartował, uśmiechając się mnie.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową, żartobliwie uderzając go w ramię.-
Ta, cóż warto było spróbować.- Rzuciłam, pokazując mu język.
Amy chwyciła moją dłoń, a ja odwróciłam się do niej, by zobaczyć jak
odprowadza wzrok w moją stronę i w stronę Willa. Na jej twarzy widniała
ogłupiała mina.
- Co jest?- Zapytałam zmartwiona.
- A co jest z tobą?- Zripostowałam, patrząc na mnie jak na wariatkę.
Nagle zrozumiałam, że właśnie przeprowadziłam z Willem rozmowę, jakbym
go znała, a on miał być nikim więcej niż nauczycielem. Och nie, nawet
nazwałam go Willem tuż pod jej nosem!
- Eee, nic.. um, chcesz jeszcze potańczyć?- Zapytałam nerwowo.
Skinęła głową, wciąż spoglądając to na mnie, to na Willa, jakby
próbowała rozkminić jedno z jego głupich zadań matematycznych. Podążyłam
za nią na środek pokoju, gdzie tańczyli ludzie. Zmarszczyła się, przyciągając
mnie do siebie, tak by nie musiała przekrzykiwać muzyki.
- Co to, do licha, było? Czy wy dwoje flirtowaliście? I skąd znasz jego
imię? Ja go nawet nie znałam!- Skrzywiła się, patrząc na mnie wątpliwie.
Wzruszyłam ramionami i próbowałam desperacko, by zachować
neutralną minę.- Jack nazwał go Williamem – do tej chwili nie znałam jego
imienia. I nie, nie flirtowałam. Jak gdyby.- Skłamałam, lekceważąco machając
dłonią i modląc się, by mi uwierzyła i odpuściła. Kochałam ją do grobowej
deski, ale nie chciałam, by wiedziała o Willu. Nie chciałam, by wpadł w
kłopoty za to, co zrobiliśmy oboje, a nic z tego nie było jego winą i chociaż
nadal mnie to bolało, było warto. Czas, który z nim spędziłam, był właściwie
warty każdej uncji bólu i złamanego serca, które teraz odczuwałam, bo nie
byliśmy już razem. Niczego bym nie zmieniła. Właściwie to było kłamstwo –
może ochroniłabym bardziej moje serce przed nim, ale nigdy nie żałowałabym
wstać, ale czułam się naprawdę ciężko, że nic właściwie się nie zdarzyło. Kiedy
poruszyłam głową, nagle poczułam się skołowana, jakby wszystkie racjonalne
myśli uciekły mi z głowy. Koleś zaśmiał się, popchnął mnie z powrotem na
materac i dłonią przemierzając moją nogę w górę, chwycił mnie za tyłek, kiedy
swoje usta docisnął do moich.
O mój Boże, czy za chwilę zostanę zgwałcona? Dlaczego, do diabła, jest
na mnie i dlaczego nie czuję się dobrze? Moje ciało było otępiałe, lecz nadal
lekkie. Serce tak mocno waliło mi w piersi, że puls czułam aż w uszach. Byłam
dosłownie przerażona.
Załkałam i spróbowałam odsunąć głowę, ale byłam tak zmęczona, że
ledwo się ruszałam. Za każdym razem, kiedy mrugałam, moje powieki stawały
się coraz cięższe i trudniej było je z powrotem otworzyć. Walczyłam w
przegranej bitwie. Ciemność mnie pochłaniała i wiedziałam, że muszę iść spać
– nic już nie mogłam zrobić. Nie miałam nawet sił, by krzyczeć lub płakać.
Rozdział 19
W chwili, kiedy miałam się poddać ciemności, nade mną nie było już
kolesia. Usłyszałam trzask i dźwięki bijatyki. Zmusiłam swoje ciężki powieki
do otwarcia się – obracając głowę w stronę dźwięków, zdołałam zobaczyć
właśnie, jak Will przypiera kolesia do ściany. Odsunął swoją rękę i walnął
kolesia w już krwawiącą twarz.
Will jest tutaj! Serce zadrżało mi w piersi. Moja panika zmalała.
Uśmiechnęłam się słabo, próbując desperacko utrzymać otwarte oczy.
Próbowałam się obrócić, by móc podnieść się z całych sił, ale moje ruchy były
tak nieskoordynowane, że niemal spadłam z łóżka. Will rzucił kolesiem o
podłogę, wykrzykując przekleństwa, kiedy kopał go w brzuch i w klatkę
piersiową. Jego twarz była obrazem furii. Czułam się rzeczywiście trochę
przerażona o kolesia na podłodze, który ochraniał głowę swoimi rękoma i
próbował zwinąć się w kulkę.
Ktoś inny wpadł do pokoju i chwycił Willa, odsuwając go od kolesia na
podłodze. Will wciąż miotał się gwałtownie, próbując uwolnić się z rąk, które
go więziły. Jego mina była maską morderczego gniewu. Mrugałam poprzez
mgłę i zrozumiałam, że Willa trzymał Jack. Mówił mu coś do ucha, mocno go
przytrzymując. Głowa Willa szarpnęła się w moją stronę, a jego mina od razu
złagodniała. Potaknął i natychmiast się uspokoił. Jack puścił go, a Will
podbiegł do mnie, chwytając mnie za ramiona i podciągając mnie do pozycji
siedzącej, kiedy owinął swoje ręce wokół mnie.
- Cholera, Chloe, nic ci nie jest? Czy on...- Urwał, patrząc na mnie
przerażony.
Skryłam twarz w jego szyi i wdychałam jego wspaniały zapach,
jednocześnie zaciskając palce na jego koszulce. Nie mogłam powstrzymać
bezgłośnych łez, płynących po mojej twarzy. Niemal mnie zgwałcono, a Will
mnie uratował. Było tak blisko. Gdyby przybył tylko kilka minut później,
byłoby już za późno.
Ręce Willa zacieśniły na mnie uścisk, sam głaszcząc mnie po plecach,
uspokajająco mnie kołysząc. Zmusiłam jedną ze swoich ociężałych rąk do
objęcia do w szyi, choć i tak zabrało mi to prawie całą moją siłę. Przylgnęłam
do niego tak mocno, na ile mi się udało, kiedy wziął mnie na kolana,
mamrocząc uspokajające słowa, że już tu jest i że jestem bezpieczna. Mogłam
usłyszeć jak mówi coś do Jacka, ale czułam, jakby był kilometry stąd, a nie
dociśnięty do mojej piersi.
- Czy muszę wziąć ją do szpitala? Co mam zrobić?- Will zapytał, brzmiąc
niemal na zdesperowanego.
głowy. Czy to jego usta? Czy właśnie ucałował mnie tam? Uśmiechnęłam się,
ale nieważne jak mocno się starałam, nie mogłem po prostu otworzyć oczu.-
Porozmawiamy o tym jutro rano. Idź spać, Amy.- Wymamrotał. Usłyszałam,
jak otwiera i zamyka drzwi, ale nic więcej nie umiałam już sobie przypomnieć.
Rozdział 20
oprócz tabletek temu nie zaradzi. Cichutko wyszłam, starając się nie obudzić
Amy – musiałam poznać historyjkę, którą jej opowiemy, zanim mnie o nią
przydusi do muru.
Kiedy weszłam do salonu, moje oczy od razu spoczęły na kanapie, ale
jego tam nie było. Choć wyglądało na to, że na niej spał. Śmieci, pochodzące
chyba z jego kanapy, znajdowały się teraz na podłodze, a poduszka i koc były
pomięte. Skierowałam się do pozostałego pokoju w tym mieszkaniu.
Kiedy wchodziłam do kuchni, jego wzrok szybko spoczął na mnie,
samemu wyskakując z krzesła i patrząc na mnie z uwagą. Porwał moją rękę.-
Nic ci nie jest?- Zapytał, pochylając się, by na mnie spojrzeć, kiedy kierował
mnie do drugiego kuchennego krzesła.
Zmarszczyłam się.- Tia, boli mnie głowa, ale nic mi nie jest.- Skinęłam
głową, wyciągając rękę z jego uścisku. Nie lubiłam, jak mnie dotykał, nawet
taki zwykły dotyk sprawiał, że w moim brzuchu robiło się ciepło. Nie
potrzebowałam kolejnej rzeczy, która doprowadzała mnie do mdłości,
ponieważ alkohol już i tak wykonywał świetną robotę.
- Znajdę ci jakieś tabletki. Usiądź.- Podszedł do szafek i nie mogłam
oprzeć się taksowaniu jego opalonych pleców, kiedy sięgał do góry po małą
apteczkę. Dlaczego, do licha, musi być bez koszulki? Czy stara się mnie
zadrażnić na śmierć – małe przypomnienie czegoś, czego już nie mogłam
mieć?
Dał mi szklankę wody i dwie pigułki oraz usiadł naprzeciwko mnie,
wciąż wyglądając na zmartwionego. Połknęłam je wdzięczna, w duchu modląc
się, żeby za pięć minut nie wyrzygać ich z powrotem.
- Dzięki, Will. Więc, ee... dlaczego tu jesteśmy?- Zapytałam nerwowo,
kiedy rozglądałam się po jego kuchni. Wszystko nadal wyglądało tak samo i
tęskniłam za tym tak mocno. Tęskniłam za spędzaniem czasu z nim w jego
mieszkaniu. Tęskniłam za nim ochlapującym mnie wodą, kiedy zmywaliśmy
naczynia i za rzeczami, które mieliśmy w zwyczaju robić – tęskniłam za
zapachem tego miejsca. Tęskniłam nawet za stosami gazet, których jeszcze nie
zdążył dać na recykling, tak jak wciąż mówił, że zrobi. Takie małe rzeczy, ale
tęskniłam za nimi wszystkimi.
Will spojrzał na mnie osobliwie.- Nie pamiętasz tego, co zdarzyło się
wczorajszej nocy?- Zapytał, cofając się.
Coś się wczoraj zdarzyło? Och, nie, proszę, tylko mi nie mów, że
zarzygałam całe mieszkanie Jacka albo zbiłam coś drogiego! Pokręciłam
głową, patrząc na niego zaciekawiona i czekając na niego, aż zrzuci na mnie
bombę.
Westchnął i przebiegł ręką przez już i tak niepoczesane włosy,
czy coś?
Wzruszyłam ramionami.- Nie chce umawiać się z małolatą. Myślę, że
wciąż jest na mnie wkurzony, ponieważ okłamałam go co do mojego wieku.
Cóż, technicznie, nie skłamałam, ale tak naprawdę też nie powiedziałam mu,
że mam siedemnaście lat. Oboje tak jakoś założyliśmy coś, zamiast
porozmawiać o tym.- Oznajmiłam smutno, starając się nie rozpłakać. Ciężko
było o tym gadać, nie nawykłam mieć kogoś, znającego prawdę i wydawało
się, że paliło mnie gardło, kiedy wreszcie wypowiedziałam prawdę na głos.
Wybuchła śmiechem.- Chloe, nie patrzy na ciebie, jakbyś była małolatą.
Nadal cię lubi.- Zauważyła pewna siebie.
Podniosłam głowę i położyłam podbródek na ręce, patrząc na nią, jakby
postradała zmysły. O co jej, do licha, chodzi, mówiąc: „nadal cię lubi”. W
ogóle mnie jeszcze dalej nie lubi – na miłość boską, umawia się z opiekunką
koła dramatycznego.
Mocno pokręciłam głową.- Dał jasno do zrozumienia, Amy. Jestem dla
niego tylko kolejną uczennicą, kogoś, kogo miał w łóżku, kolejną kreską na
zagłówku jego łóżka.
Spojrzała na mnie wiedząco.- Kolejną uczennicą? Widziałaś, jak dotykał
moją twarz, tak jak dotykał twoją? Widziałaś, jak tak się o mnie martwi?
Widziałaś, jak dla mnie zajął się kolesiem jak workiem treningowym i zaniósł
mnie do swojego domu? Widziałaś, jak smutny był, kiedy mówił mi o waszej
dwójce?- Wyszczerzyła się do mnie chytrze, ale po prostu nie byłam w
nastroju na to wszystko, a w mojej głowie waliło. Nie mogłam się teraz o to
kłócić.
Westchnęłam i odepchnęłam się od stołu.- Możemy po prostu o tym nie
gadać? Co ty na to, bym zrobiła jakieś śniadanie? Nie za wiele ma u siebie do
jedzenia, ale myślę, że chyba ma jakieś płatki.- Podeszłam do szafek, szukając
czy zostało coś jeszcze z Lucky Charmsów, które dla mnie kupił, kiedy jeszcze
u niego zostawałam. Uśmiechnęłam się, kiedy znalazłam pudełko, tak gdzie je
zostawiłam. Will tylko zawsze się ze mnie naśmiewał, kiedy jadłam takie
rzeczy, ale do diabła z tym – jeśli coś smakowało tak wspaniale, to musi być
dla ciebie dobre.
Potrzęsłam pudełkiem do Amy. Uśmiechnęła się, ochoczo kiwając głową
na tak. Po wykopaniu z szafki ostatnich dwóch czystych miseczek, znalazłam
mleko w lodówce, zanim włożyłam do tostera chleb dla Willa. Nie załączyłam
go jeszcze, tak, że jak Will wróci spod prysznica, będzie mógł sam to zrobić.
Odwróciłam się do Amy. Obserwowała mnie tylko z małym uśmiechem na
twarzy. Rzuciłam jej pytające spojrzenie, które tylko sprawiło, że jej uśmieszek
powiększył się.
mi ich. Dostałem je, ale w zamian musiałem pracować tam przez następny
miesiąc.- Wzruszył jakby to nie była wielka sprawa, a ja poczułam jak moje
serce zamarło na to, jak uroczy był.
- Dziękuję ci, Will, to naprawdę...- Urwałam, nie wiedząc jak dokończyć
swoją myśl. Wiele słów przyszło mi do głowy, ale nie byłam pewna, które
pasuje mu najlepiej – uroczy, troskliwy, hojny, niesamowity – lista ciągła się i
ciągła.
- To nic wielkiego.- Wzruszył obronnie.
Wow, nic wielkiego, to nieporozumienie stulecia. To dla mnie coś
ogromnego.- Ta, chyba dodatkowa kasa z pewnością się przyda.- Wzruszyłam,
próbując zlekceważyć to. Najwyraźniej niezręcznie czuł się, gadając o tym.
Zaśmiał się i pokręcił głową.- Tak byłoby, ale nie dostaję żadnej.
Sapnęłam i spojrzałam na niego zszokowana – nawet mu za to nie
płacono?- Serio?
Skinął głową i włożył talerz do zlewu, z resztą nieumytych naczyń.- O to
w tym chodzi, Chloe. Nie opłacałoby się mojemu szefowi, gdybym dostawał i
kasę i bilety.- Wybuchł śmiechem, dając mi żartobliwie pstryczka w nos.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Dżizas, ten facet staje się coraz to
lepszy.- Bilety na Daniela Mastersa nie kosztują tak dużo, może o tym nie
wiesz. Chyba cię okantowano.- Zażartowałam, łapiąc go za dłoń, kiedy celował
palcem w moje żebra.
Zaśmiał się i owinął wokół mnie ramię, gwożdżąc moje ręce przy moim
boku i dociskając mnie do lodówki, a sam uwolnił jedną rękę, łaskocząc mnie,
na co ja chichotałam i wierciłam się.- Okantowano mnie, naprawdę?
Marnowałem swój czas? Powinienem je zatem oddać?- Zażartował, śmiejąc
się.
Pokręciłam głową, przyciskając twarz do jego piersi, kiedy wiłam się,
próbując uwolnić się z jego uścisku, chichocząc do tego jak wariatka. Wybuchł
śmiechem i docisnął twarz do zgięcia mojej szyi, robiąc malinkę, na co
śmiałam się histerycznie.
- Przestań, przestań.- Pisnęłam bez tchu.
Zaśmiał się i rozluźnił uścisk na mnie, ale nie odsunął się –
uśmiechnęłam się i uniosłam głowę z jego piersi, patrząc mu w twarz.
Szczerzył się szczęśliwy i poczułam jak moje serce waliło na jego bliskość. Jego
pierś była dociśnięta do mojej – nasze nogi zaplątały się, kiedy przyciskał
mnie do lodówki.
Uśmiech powoli schodził z jego twarzy, kiedy obserwował mnie. Był
rozdarty, jakby próbował się na coś zdecydować. Ledwo mogłam oddychać.
Rozdział 21
Jego oczy wwiercały się w moje, a mały uśmiech wykrzywiał kąciki jego
ust. Zacieśniła uścisk na tyle jego włosów, kiedy dłonią delikatnie głaskał mnie
po plecach, sprawiając że drżałam z pożądania. Właśnie kiedy pomyślałam, że
nie zniosę już więcej drażnienia, zaczął centymetr po centymetrze zbliżać
swoją twarz do mojej.
Moje wnętrze podskakiwało z radości na myśl o nim całującym mnie, bo
jeśli by mnie pocałował, oznaczałoby to, że wciąż mnie pragnie i to, co
wszystko dla mnie robił od naszego zerwania coś znaczyło. Czy Amy miała
rację o nim, wciąż pragnącym mnie? Nie mógł patrzeć na mnie jak na
małolatę – ponieważ jego usta były teraz niebezpiecznie blisko moich. Każdy
centymetr jego smukłego, twardego ciała dociskał się do mnie i ledwo mogłam
się powstrzymać od piszczenia z podekscytowania.
Właśnie wtedy, kiedy jego wargi miały zetknąć się z moimi, drzwi do
sypialni ponownie się otworzyły, a kroki Amy zaczęły się do nas zbliżać. Will
jęknął, kiedy odsuwał się ode mnie. Rozczarowanie spłynęło na mnie.
Cholera, Amy, idź sobie! Spojrzałam na niego błagająco. Uśmiechnął się
żałośnie, kiedy odchodził i pozwalał swoim rękom opaść z mojej talii.
Poczułam, jak serce mi opada. Wciąż tak robił i to mnie zabijało. W jednej
chwili wyglądał, jakby zamierzał mnie pocałować, a w następnej wracał do
bycia tylko nauczycielem. Czułam się, jakby chciał wzniecać na nowo moje
nadzieje, tylko po to, by mógł je zgnieść dla zabawy. Jednak wiedziałam, że
nie miał tego na myśli. Prawdopodobnie nie mógł nic na to poradzić,
ostatecznie był przecież kobieciarzem zanim się zeszliśmy, więc pewnie nie był
przyzwyczajony do bycia blisko dziewczyny, która go pragnęła i nie bycia w
stanie nic z tym zrobić. Jeśli chciał jakąś dziewczynę, zdobywał ją. Chyba bycie
blisko mnie było dla niego czasami trudne właśnie z tego powodu. Ja tylko
żałowałam, że byłam dla niego tylko dziewczyną do łóżka, że pragnął tylko
mojego ciała, ponieważ ranił mnie tak bardzo, nawet nie zdając sobie z tego
sprawy.
Westchnęłam i zmusiłam by się nie rozpłakać.- Pójdę poczesać włosy i
umyć zęby, a potem będę gotowa do wyjścia.- Wymamrotałam, kiedy Amy
wchodziła do kuchni. Wyglądała na trochę zakłopotaną – jakby myślała, że w
czemuś przeszkodziła. Oparłam się pokusie posłania jej wściekłego spojrzenia
za zrujnowanie mi mojej chwili z Willem po raz drugi tego poranka. Pierwszy
raz był wtedy, gdy zepsuła mi mój uścisk, a teraz zniszczyła potencjalny
pocałunek i gorącą sesję obściskiwania się. Kochałam swoją najlepszą
przyjaciółkę, ale czasami naprawdę chciałam ją udusić.
- Mam tutaj twoją torbę na noc. Wczorajszej nocy wyciągnąłem ją z
sprawiła, że poczułam się przy nim nieco niezręcznie, ponieważ cały czas nie
mogłam przestać o tym myśleć. No ale z drugiej strony nie chciałam, by Amy
też była z nim sam na sam, w razie gdyby palnęła coś o mnie, co tylko
pogorszyło by sprawę.
Zatrzymał się kilka domów przed moim i zgasił silnik, obracając się na
siedzeniu, by spojrzeć na mnie z ciekawością.- Myślisz, że Amy nikomu nic nie
powie? Ponieważ jeśli tak będzie, wolałbym, byśmy to my pierwsi o tym
powiedzieli, lepiej będzie, jeśli usłyszą to do nas.
Mocno pokręciłam głową.- Amy nic nie powie, nie musisz się tym
martwić.
Wydawał się trochę zrelaksować.- Dobrze, podziękuj jej ode mnie.
Skinęłam głową, nerwowo podgryzając wargę.- Dzięki za podwózkę i za
wczorajszą noc.- Właściwie nie wiedziałam, jak pokazać mu swoją
wdzięczność za uratowanie mnie i potem pozwolenie, byśmy mogły u niego
przekimać i nie wpaść w kłopoty.
- Nie ma za co, nie musisz mi wciąż dziękować.
- Czy to byłoby całkowicie niestosowne, gdyby cię teraz przytuliła?-
Zapytałam, starając się nie pokazać mu, jak bardzo tego potrzebowałam.
Uśmiechnął się smutno i skinął głową.- Całkowicie niestosowne.-
Zapewnił.
Westchnęłam i złapałam za klamkę, pojmując wreszcie samej, że to był
już naprawdę koniec, że wrócił do bycia moim nauczycielem i niczym więcej.
- Chloe?- Zaśmiał się i pochylił nad siedzeniami, a jedno ramię owinął
wokół moich barków, przyciągając mnie do siebie. Uśmiechnęłam się
wdzięczna i oddałam uścisk, wdychając jego zapach. Naprawdę nie chciałam
wyjść z samochodu i wrócić do szarej rzeczywistości. Bycie blisko niego, nawet
w takich małych sytuacjach jak ta, sprawiało, że moje serce przyspieszało
swoje bicie. Dałabym wszystko, by tak było zawsze, by było nam wolno być ze
sobą bez łamania żadnych zasad. Ale chyba nic w życie nie jest proste,
ponieważ gdzie była by w tym zabawa? Ale w tym momencie nie widziałam w
tym żadnej zabawy.
Uwolniłam się z jego ramion, kiedy poczułam, jak moje oczy napełniają
się łzami – musiałam pójść sobie zanim cała się przy nim popłaczę.- Dzięki i
chyba do zobaczenia jutro w szkole.- Wybąkałam, zmuszając się do uśmiechu.
Pokiwał głową i zmarszczył brwi. Przełknęłam gulę w gardle – czy on też
nie chciał, bym sobie poszła? Will nic nie powiedział, więc otworzyłam drzwi i
poszłam sobie bez patrzenia za siebie i cały czas walcząc ze łzami.
dla innych cały czas, ponieważ nie chciałam ranić uczuć innych osób czy
mówić im nie.
- Spotkamy się w klasie.- Oznajmiłam Amy, kiedy rozdzielała nasze ręce
i skinęła głową, idąc do naszych szafek, przy których już czekał Nick z
bananem na twarzy. Wzięłam głęboki oddech i zmusiłam się do bycia silną.
Nie zamierzałam cierpliwie znosić bezsensowną zaborczość Olly'ego, więc jeśli
mnie nie przeprosi, zerwę z nim. Od razu jakby zażyczyłam sobie, by mnie nie
przepraszał, bym łatwo się z tego wywinęła.
Kiedy odwracałam się w jego kierunku, udałam, że wcale nie zdawałam
sobie sprawy, że tam był. Szedł do mnie szybko, wyglądając na nieco
bojaźliwego, ale uroczo jak zazwyczaj.- Hej, czekałem na ciebie.- Powiedział,
kiedy dotarł do mnie.
Niezręcznie przeniosłam torbę na ramię.- Ta? Sory, ale cię nie
widziałam.
Skinął głową, a jego oczy szukały czegoś w mojej twarzy.- Jak tam
sobotnia impreza?- Zapytał. Pytająco podniósł jedną brew, ale poza tym jego
twarz nic nie pokazywała.
No dobra, jak mam odpowiedzieć na to pytanie, mam powiedzieć
prawdę? „Właściwie zostałam naćpana i niemal zgwałcona, ale mój były
chłopak, który tak przy okazji jest naszym nauczycielem, wpadł do pokoju i
pobił faceta na miazgę, zanim niósł mnie w ramionach przez dom, biorąc
mnie do siebie i pozwalając mi spać w jego łóżku. O i jeszcze prawie mnie
pocałował następnego ranka.” Ta, chyba prawda nie będzie najlepszym
wyborem! W porządku, zatem skłamię.
- Właściwie to było fajnie – nieźle się upiłam i spędziłam większość
wczorajszego dnia w łóżku.- Odpowiedziałam, próbując nie pokazać mu, że
kłamię. Właściwie to nie było kompletne kłamstwo, jeśli wyjmie się wszystkie
złe rzeczy, taka była moja sobota!
Zmarszczył brwi, ale szybko spoważniał.- To świetnie. A jak tam czas z
bratem byłego?- Zapytał. Ton jego głosu był nazbyt mechaniczny. To nie o to
właściwie mnie pytał, ale chyba to był jego sposób na zmuszenie mnie do
gadania o Samie.
Wzruszyłam ramionami.- Dobrze, to świetny facet.- Nie starałam się
rozwijać mojej wypowiedzi – nadal mnie nie przeprosił, więc nic nie byłam
mu winna.
- Racja, świetny facet, niesamowity.- Wymamrotał ironicznie pod
nosem.
- Cóż, jeśli to tyle, to chyba skończyliśmy rozmawiać. Muszę
dlaczego jestem taki przy tobie – nie jestem tylko i wyłącznie dupkiem,
obiecuję.- Pogłaskał mnie po twarzy jednym palcem i poczułam, jak uśmiech
wykrzywia kąciki moich ust. Po części znajdowałam sens w tym i wyjaśniało
to, dlaczego miałby się tak głupio zachować, ale nadal mu nie wybaczyłam, a
on nadal musiał wiedzieć, że kolejny raz nie będę z nim wytrzymywała.
- Rozumiem, Olly – zraniła cię, więc sądzisz, że każda dziewczyna zrobi
ci to samo. Ale ja taka nie jestem, obiecuję. Ja nie zdradzam.- Oznajmiłam to,
ale moje myśli od razu skoczyły do pełnych ust Willa zbliżających się do moich
i jak chłód lodówki przyczynił się do mojej gęsiej skórki – a może gęsią skórkę
spowodowało oczekiwanie na pocałunek, nie byłam pewna. Choć jednej rzeczy
byłam pewna – byłam pewna jak diabli, że gdyby Amy nie weszła,
zdradziłabym go.
Skinął głową i ujął mój policzek swoją dłonią.- Wiem i jest mi przykro.
Wybaczysz mi?- Zapytał, posyłając mi minę szczeniaczka. Wyglądał tak
uroczo, kiedy tak robił - wielkie, niebieskie oczy i wydęte usta.
Głośno przełknęłam.- Ta, dobrze, ale nie zrobisz tak kolejny raz,
prawda? Nie będę z tobą wytrzymywała, więc musisz się z tym szybko uporać.
Uśmiechnął się szczęśliwy i potaknął.- Oczywiście, dostałem nauczkę,
przyrzekam.
Żartobliwie przewróciłam oczami i pokiwałam głową.- Więc jak tam
poszła rodzinna kolacja?- Zapytałam, chcąc zmienić temat rozmowy,
ponieważ wina z powodu prawie-pocałunku zżerała mnie żywcem.
Uśmiechnął się i pokręcił głową protekcjonalnie.- Później o tym
porozmawiamy.- Wyszeptał, kiedy przyciskał swoje wargi do moich.
Zakwiliłam, nieco zszokowana, że całował mnie na środku korytarza na oczach
wszystkich obok nas. Olly też się nie odsunął, to nie był tylko krótki całus – to
był pełnowymiarowy, prawdziwy pocałunek. Oddałam jego pocałunek, ale
mogłam poczuć jak gorąc ogarnia moją twarz na myśl o patrzących ludziach.
Nienawidziłam tego, że ludzie obmacują się na środku korytarza, a razem z
Amy często się z tego śmiałyśmy – a teraz sama to robiłam.
Zassał moją dolną wargę, proszą mnie o wejście, więc odepchnęłam go,
nieco bez tchu. Nie było mowy o tym, że całkowicie się zatracę w miejscu
publicznym, za chiny tego nie zrobię. Olly szczerzył się szczęśliwy, a jedno
ramię owinął wokół mojej talii, przyciskając mnie do siebie, kiedy ponownie
miękko docisnął swoje wargi do moich. Jego dłoń śledziła moje plecy w dół,
kierując się do mojego tyłka i wywołując, że się wywinęłam i odchyliłam, tak
że nasz pocałunek został przerwany. Wygląda na to, że musimy
porozmawiać ponownie o regule „działać powoli”.
Ktoś obok nas odchrząknął, na co ja podskoczyłam. Olly nieco
niechętnie się ode mnie odsunął i oboje się odwróciliśmy, spodziewając się, że
to Amy albo jakiś inny żartowniś. Zamiast tego stał tam Will z burzową miną.
Moje serce wydawało się przestać bić, a moja krew zamarznąć. Szczękę miał
napiętą, spojrzenie twarde i rozwścieczone, kiedy spoglądał na Olly’ego. W
duchu podziękowałam moim szczęśliwym gwiazdom, że to nie ja byłam
adresatką spojrzenia śmierci, ponieważ kiedy Will był rozgniewany, był
przerażający. Zarumieniłam się jak wariatka i szybko uciekłam od Olly'ego.
Dosłownie poczułam się źle, że nauczyciel, który wyszedł zza rogu, był moim
byłym. Chyba to musi być karma za moje kłamstwa Olly'emu w sprawie
imprezy. Weź się w garść, Chloe, ponieważ karma potrafi być niezłą jędzą!
- Już rozmawiałem o tym z tobą, panie Hawk. To wbrew szkolnemu
regulaminowi wyczyniać takie rzeczy na własności szkoły i zdajesz sobie z tego
sprawę. Dlatego też oboje będziecie za to ukarani przez resztę tygodnie.
Przerwa na obiad. Moja klasa.- Will rzucił jadowicie.
Zszokowana otworzyła usta. Tydzień kozy za pocałunek? Czy on
powariował? Nie mogłam powstrzymać złego spojrzenia, które mu posłałam.
Wiedziałam, że był bohaterem i że powinnam być mu wdzięczna, ale
nienawidziłam tej jego namiętnej strony.- Za co?- Zakwestionowałam go.
Ludzie robią gorsze rzeczy na korytarzu i wywijają się z tego tylko z
kazaniem, a my dostajemy cały tydzień kozy? Co za dupek! Spojrzał na mnie,
jakbym powiedziała coś głupiego, kiedy arogancko skrzyżował ręce na piersi.
Mogłam się właśnie spoliczkować za zauważenie tego, jak jego biała koszula
miała trzy rozpięte guziki, co dało widok na górę jego klatki piersiowej. Nie
powinnam zauważać takich rzeczy, kiedy byłam wściekła na niego, właściwie,
przewińmy to, w ogóle nie powinnam niczego u niego zauważać.
- Publiczne okazywanie uczuć, panno Henderson.- Odparł szybko,
szczerząc się do mnie. Czy to sprawia mu przyjemność? Czy nakręca go
rozwścieczanie mnie?
- To był pocałunek.- Wyjęczałam, wymachując rękami z irytacji.
- Co jest zakazane na szkolnym korytarzu.- Zripostował, wyglądając na
równie rozgniewanego co ja.
- To idiotyczne – nikt inny nie daje tygodnia kozy za głupi pocałunek.
Proszę to sprawdzić, popytać, większość nauczycieli dałaby ledwo jeden.-
Odparłam, marszcząc brwi. Mogłam poczuć jak wrzałam z gniewu. Chciałam
w coś walnąć, tylko by się tego pozbyć. Hmm, może powinnam walnąć Willa
w jego przystojną twarz i właściwie zarobić na tą karę!
- Nie obchodzi mnie, co zrobiliby inni nauczyciele, to nie ich decyzja, ale
moja. Tydzień, zaczynając od dzisiaj.- Odwrócił się, by odejść, ale Olly szybko
wyszedł na przód.
- W tym tygodniu nie mogę, panie Morris, cały tydzień mam spotkania
drużyny pływackiej w czasie obiadu i po szkole w sprawie zawodów.-
Wyjaśnił, spoglądając na niego błagająco.
Uśmiech wykrzywił kąciki ust Willa.- W porządku, więc w następnym
tygodniu.- Odwrócił się w moim kierunku i zauważyłam, że jego uśmiech
zamienił się w ten idiotyczny wyszczerz, przez który w brzuchu mi się
kotłowało.- Panno Henderson, ty nadal możesz odrobić karę w tym
tygodniu.- Odwrócił się i odszedł, a ja chciałam się uderzyć za wgapianie jego
tyłek w dżinsach.
Olly spojrzał na mnie przepraszająco.- Przykro mi, to całkowicie moja
wina.
Zamknęłam oczy i jęknęłam sfrustrowana. Nie chciałam spędzić
tygodnia, zamknięta w klasie razem z Willem. Czemu mi się to dzieje? Co ja
zrobiłam, by na to zasłużyć? To coś więcej niż karma, to jak rewanż za coś, co
narobiłam w zeszłym życiu czy coś, jakieś chore zadośćuczynienie.
- Nie martw się, Olly.- Westchnęłam i przesunęłam torbę z ramienia na
ramię, starając się nie złościć na niego.- Zobaczymy się później.-
Wymamrotałam, kiedy ruszyłam korytarzem w kierunku Amy, która
szczerzyła się od ucha do ucha, patrząc na mnie. Podeszłam do niej, posyłając
jej zaciekawione spojrzenie. Może ominęła ją ta cała scena, którą wywołał
właśnie Will, a może uśmiechała się z kompletnie innego powodu.
Złapała mnie za rękę tak szybko, jak do niej dotarłam.- Chodźmy do
łazienki przed rozpoczęciem lekcji!- Pisnęła podekscytowana.
Skinęłam głową i pozwoliłam jej poprowadzić się, krzycząc po drodze do
Nicka „cześć”. W chwili, w której znalazłyśmy się w łazience, zaklaskała w
dłonie i podskakiwała w górę i w dół, jak pięciolatka, której właśnie
powiedziano, że pojedzie do Disneylandu.
- Co mnie ominęło?- Zapytałam zdezorientowana.
- Kurczeee, Chloe, czy ty nie wiedziałaś, jak cholernie zazdrosny był
Will?- Niemal wykrzyczała.
Rozdział 22
Rozdział 23
- Ta, chyba tak.- Odpowiedziałam cicho.- Cóż, pozdrów ich ode mnie.-
Tak szybko jak to powiedziałam, zmarszczyłam brwi. Jak, do licha, miałby im
to powiedzieć? Założę się, że pewnie powiedział im, że zerwaliśmy – nie mógł
właściwie przyznać się, że widzi mnie codziennie w szkole.
- Tak zrobię.- Skinął głową i uśmiechnął się. Wstał i spojrzał na mnie z
góry.- Chyba już powinienem sobie pójść. Do zobaczenia jutro.
Potaknęłam – naprawdę nie chciałam, by już odchodził. Rozmawianie z
nim było takie proste, miło było być przy nim ponownie i po prostu cieszyć się
jego towarzystwem, którego nie chciałam końca.- Ta, miłej kolacji. Chyba
zobaczymy się na karze-rewanżu.
Will zaśmiał się i pokiwał głową.- Ta, narka.- Rzeczywiście wyglądał
nieco niechętnego do odejścia, a ja chciałam złapać go za rękę i pociągnąć go z
powrotem na krzesło obok mnie, bym mogła jeszcze usłyszeć jego głos. Albo
może powinnam powiedzieć Olly'emu, że pochorowałam się czy coś, a potem
poprosić Willa, by zabrał mnie do domu, bym mogła mieć jeszcze piętnaście
minut jego życia.
Jednak nie postąpiłam ani tak, ani tak, więc uśmiechnął się i odszedł,
zostawiając mnie, obserwującą jego plecy i z sercem coraz bardziej ciążącym z
każdym jego krokiem.
Czekaj, właściwie, dlaczego tu przyszedł? Był tutaj tylko na kilka
minut, a jedynie gadał ze mną. Chyba miał z kimś innym do pogadania czy
zrobienia, zanim zaczął rozmawiać ze mną. Zbyt zatraciłam się w moich
snach na jawie, że pewnie nawet nie zauważyłabym stada słoni,
wykonującego przede mną taniec, zanim usiadł obok mnie. Z tego, co
mogłam wiedzieć, mógł tam być godzinami.
Zwróciłam swoją uwagę z powrotem na basen i próbowałam jak
najmocniej skupić się na Olly'm, ale nawet nie wiedziałam, który z chłopaków
nim był. Wszyscy mieli na sobie niebieskie czepki i gogle, więc wyglądali tak
samo. Jeezez, jestem dziewczyną do bani – nie umiem nawet rozpoznać
mojego faceta! Zaśmiałam się cicho do siebie i poczekałam cierpliwie na
koniec treningu.
usłyszeć.
- Więc to koniec? Tak po prostu?- Olly zapytał, rzucając w górę rękami.
- Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić. Żadna dziewczyna nie lubi, jak
się jej rozkazuje. Musisz popracować nad swoimi problemami, serio, nie
każda dziewczyna jest Christiną, ale ty odepchnąłeś mnie, ponieważ nie
umiesz mi zaufać. W związku potrzebne jest zaufanie, bo inaczej nie ma sensu
w byciu razem.- Wzruszyłam ramionami. Większa część mnie skakała teraz z
radości, że to już wreszcie koniec, próbowałam, ale nie wyszło. Teraz było mi
wolno ponownie pławić się w użalaniu nad sobą z powodu Willa.
Warknął i zacisnął palce między włosy, patrząc na mnie rozpaczliwie.
Poczułam się winna z powodu tego, że kogoś ranię, ale będąc szczerą, to nie
była moja wina. Umawialiśmy się dopiero od tygodnia, ale teraz zachowywał
się, jakbyśmy się rozwodzili. To nie był koniec świata, więc musiał przestać
wyolbrzymiać sprawy. To nie była moja wina.
- Naprawdę cię lubię, Chloe.- Oznajmił, nieco się pochylając i dając mi
widok na minę, którą tak cholernie dobrze dopracował.
Poczułam się źle, że w ogóle mnie to nie obchodziło. Dzisiaj
przeholował, najpierw Nick, a teraz Sam, przesadził, a obiecał, że tego nie
zrobi.- Przykro mi, ale to między nami nie wychodzi.- Odpowiedziałam,
starając się trzymać gardę, której tak bardzo nie czułam.
Zmarszczył się gniewnie na mnie.- W porządku. Cokolwiek. Chodź,
zawiozę cię do domu.- Oznajmił nieczułym tonem, odwracając przy tym
wzrok.
Naprawdę nie chciałam ponownie być w nim w jednym samochodzie, bo
miałam przeczucie, że całą drogę do domu próbowałby błagać mnie o danie
mu kolejnej szansy, a naprawdę nienawidziłam odmawiania ludziom i
ranienia ich. Nie chciałam wsiąść do jego auta, bo bałam się, że ulegnę jego
prośbom. Ale z drugiej strony właściwie nie miałam pojęcia, jak stąd mam
dotrzeć do domu i pewnie nie miałam wystarczająco dużo pieniędzy na
taksówkę. Zdecydowałam się zadzwonić do Amy i poprosić ją o podjechanie
tutaj i zabranie mnie, ponieważ nie miałaby nic przeciwko.
- Nie trzeba, zadzwonię do Amy, by po mnie przyjechała.- Wzruszyłam.
Westchnął i nie powiedział nic więcej, tylko odwrócił się i powlekł się do
swojego auta, ramiona miał sztywne, a plecy zgarbione. Cóż, Amy teraz będzie
skakała z radości. Od kiedy, dowiedziała się prawdy o Willu, przekonała siebie
samą, że on nadal mnie lubił, więc chciała, bym dała nam kolejną szansę. Ta
dziewczyna cholernie szybko zmieniała swoje zdanie. Poczułam jak ręka owija
się wokół mojej talii, więc odwróciłam się i zobaczyłam szczerzącego się do
mnie Sama.- Później możesz mi podziękować.- Podrażnił mnie.
Rozdział 24
Co to, u licha, miało być? Jest z kimś innym, a jednak dzisiaj ponownie
nazywa mnie „słodziutką”? Od ponad miesiąca tak mnie nie nazwał i tak
nagle wyskakuje z tym? Cholera, ależ z niego dezorientujący chłopak!
Podeszłam na linię startu, wpadając tam na połowę mojej drużyny,
którzy zgromadzili się, planując strategię.- Gdzie byłaś?- Zapytał Nick. Jego
wzrok opadł na mój tyłek.- Już zdążono cię postrzelić? Nawet nie zaczęliśmy.-
Zaśmiał się, kręcąc głową.
- Wiem, wiem. Jestem waszą kulą u nogi, więc nie licz na mnie, bym ci
pomogła czy coś.- Oznajmiłam, przewracając oczami.
Wysłuchałam ich planu. Rozdzieliliśmy się w pary, by spróbować jak
najbliżej dostać się flagi. Jeśli wystarczająco blisko się znajdziemy, jedno z
pary będzie osłaniać i przyciągnie na siebie obstrzał, pozwalając partnerowi
pobiec i przejąć flagę. Brzmiało to na wybitnie łatwe, kiedy gadali o tym
chłopcy, ale w rzeczywistości wiedziałam, że wcale tak nie będzie.
- Dobrze, Chloe, jesteś ze mną.- Nick wyszczerzył się.
Och, nie! To oznacza, że zmusi mnie do biegania i grania jak należy, i
zaangażowania się! Dlaczego nie mogłam być sparowana z inną
dziewczyną, która też nie chce za bardzo w to grać?- Czemu nie mogę być z
Amy?- Wyjęczałam, kiedy chwycił mój kombinezon i przyciągnął mnie do
siebie.
Wyszczerzył się i skinął na Amy. Rozmawiała z Ryanem, który flirtował
na całego i patrząc z boku, ona też dawała z siebie wszystko. Z pewnością facet
był zainteresowany.- Ponieważ Amy jest w parze z Ryanem, na jej żądanie.-
Nick wyjaśnił, ruszając na mnie brwiami.- Tak źle ci przy mnie?- Dąsał się
żartobliwie.
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.- U diaska, ta, zmusisz mnie do
biegania i w ogóle, a wiesz, co się dzieje, gdy próbuję grać. Zranię się!-
Skrzywiłam się i posłałam mu minę szczeniaczka.
- Dobrze, w porządku, nie zaszalejemy i możesz mnie osłaniać, jeśli
będziemy musieli iść po flagę, co ty na to?- Zaproponował. Uśmiechnęłam się
wdzięczna i otworzyłam usta, by mu podziękować, kiedy ostry dźwięk
klaksonu wybrzmiał w powietrzu, sygnalizując początek rozgrywki.
Nick chwycił moją dłoń i pobiegliśmy przez las, oboje ubierając kaski.
Właściwie to całkiem świetna zabawa, tak się chować za drzewami i
wyskakiwać, próbując kogoś postrzelić. Jednak i tak nie byłam w tym za
dobra. W ciągu godziny zmarnowałam swoje dwa życia. Nicka ani razu nikt
nie postrzelił.
Skrzywiłam się i potarłam brzuch, gdzie ostatni raz trafiła mnie kula z
farbą, nie dalej niż dziesięć minut temu. Nick nagle się zatrzymał, zmuszając
mnie do wpadnięcia na niego.- Au, cholera.- Wymamrotałam, kiedy mój nos
zderzył się z kaskiem.
- Cicho, ktoś idzie. Kryj się.- Wysyczał.- Natychmiast pobiegł między
drzewa, zostawiając mnie samą.
Kurcze, co do diabła? Przykucnęłam i spojrzałam tęsknie na drzewa,
kiedy obok przebiegła para kolesi. O nie, powinna pobiec za nim, a ni
przykucnąć. Jestem w tym na maksa do bani!
- Przyrzekam, że coś usłyszałem.- Jeden z nich oznajmił, podnosząc kask
i uważnie się rozglądając.
-Wcale nie! No chodź, nikogo tu nie ma.- Drugi odrzucił podejrzenia.
Wstrzymałam oddech, kiedy przechodzili obok. Nie chciałam stracić swojego
ostatniego życia, ponieważ wtedy będę musiała wrócić do bazy i czekać na
koniec gry przez następną godzinę. To będzie kompletnie nudne, ponieważ
pewnie będę tam sama.
Po kilku minutach niepewnie wstałam na nogi. Nic mnie nie uderzyło,
więc poszłam w kierunku Nicka, by go znaleźć i powiedzieć mu, że jesteśmy
bezpieczni. Po kilku minutach szukania, nie znalazłam swojego partnera.
- Nick!- Wyszeptałam głośno, rozglądając się uważnie, kiedy ściągałam
kask, by móc lepiej słyszeć.
Przez całe dziesięć minut szukałam go, ale właściwie nikogo nie
znalazłam. Cholera, głupi paintball! Dlaczego ludziska nie mogli zagłosować
na inną opcję, bo każda inna byłaby lepsza od tego. Do licha, nawet
ściąganie paznokci rdzawymi obcęgami byłoby lepsze niż to.
Jęknęłam i po prostu zdecydowałam się poddać – i tak samej nie
wskóram już nic. Nagle znikąd ktoś chwycił mnie z tyłu i zaciągnął mnie za
wielkie drzewo. Krzyknęłam, ale ręka zacisnęła się na mojej buzi.- Szsz,
słodziutka.- Will wysyczał do mojego ucha.
Serce zaczęło walić mi w piersi, kiedy zrozumiałam, że moje plecy
dociśnięte były do twardej piersi Willa, do piersi, którą dotykałam i całowałam
wiele razy. Usłyszałam głosy kierujące się w drugą stronę. Po minucie ciszy
puścił mnie i poczułam jak rumieniec wspina mi się na twarz.
Obróciłam się, by na niego spojrzeć. Will też zdjął kask – niedbale wisiał
na jego ramieniu. Jego fryzura była niechlujna, włosy spłaszczone i spocone z
powodu noszenia hełmu. Jednak i tak wyglądał świetnie, jak zawsze.
Natychmiast zastanowiłam się, jak u licha wyglądały moje włosy. Przechyliłam
głowę na bok, zdezorientowana tym, że wcale nie próbował mnie postrzelić,
mimo tego, że rażąco miał mnie w garści.
Rozdział 25
starałem się robić to, co dla nas obojga było najlepsze. Niemal umarłem, kiedy
musiałem powiedzieć, że nie możemy być razem. Widok ciebie zranionej,
przyrzekam, codziennie mnie prześladował. Tak bardzo przepraszam,
słodziutka – możesz mi wybaczyć i dać mi kolejną szansę? Nigdy więcej cię już
nie zranię, obiecuję. Proszę?- Błagał, kładąc czoło na moim. Jego oczy
wwiercały się w moje, ukazując mi jego żal i boleść.
Uśmiechnęłam się i na kilka sekund przycisnęłam usta do jego ust.-
Oczywiście, że tak.- Zapewniłam, chichocząc i rumieniąc się. Czułam się taka
szczęśliwa, że mogłam przysiąc, że unoszę się nad ziemią.
Wyszczerzył się i warknął zwycięsko, kiedy ciasno owinął swoje ręce
wokół mnie i podniósł mnie całą z ziemi, kręcąc mną na około i wywołując
mój wariacki śmiech. Zaśmiał się i pozwolił mi ześliznąć się po nim, dopóki
moje stopy ponownie dotknęły ziemi. Szczerzył się szeroko i jeszcze raz
przycisnął usta do moich – całując mnie tak namiętnie, że niemal nie mogłam
znieść tej słodyczy. Kiedy się odsunął, nie mogłam powstrzymać radosnego
uśmiechu. Ten wspaniały mężczyzna pragnął mnie – kochał mnie i chciał być
ze mną.
- Will, proszę, nie rań mnie więcej.- Błagałam przy jego ustach.
Sapnął i mocno pokręcił głową.- Nie zranię, obiecuję. Szczerze
uważałem, że już o mnie zapomniałaś. Nie sądziłem, że jest szansa na to, byś
czuła do mnie to, co ja do ciebie czułem. Myślałem, że będziesz w stanie ruszyć
do przodu i być szczęśliwą. Miałem nadzieję, że tak się stanie, ponieważ
zasługujesz na bycie szczęśliwą. Ale kiedy próbowałaś ruszyć do przodu, nie
mogłem nic zaradzić tej zazdrości, którą wewnątrz czułem i z tego powodu
byłem dla ciebie taki okropny. Tak bardzo przepraszam, słodziutka.
Powinienem być w stanie wyłączyć te uczucie i zignorować je, odejść od ciebie,
ale nie umiem. Nawet nie wolno mi teraz rozmawiać tak z tobą, ale i tak nie
umiem trzymać się od ciebie z dala. Po prostu zasługujesz na kogoś lepszego
niż ja.
Zmarszczyłam brwi.- Dla mnie nie ma nikogo lepszego od ciebie.
Uśmiechnął się do mnie szczęśliwy, zanim ponownie złączył nasze usta,
tym samym kończąc rozmowę. Naprawdę zaczęłam angażować się w ten
pocałunek, a całe moje ciało drżało, potrzebując więcej, ale Will tylko powoli
głaskał w górę i w dół moje plecy. Głośny, przenikliwy dźwięk wybrzmiał w
powietrzu, wywołując we mnie zszokowany pisk. Will odskoczył ode mnie,
jakby właśnie wybuchła bomba.
Rozejrzałam się zszokowana, a on zaczął się śmiać.- Koniec gry.-
Wyjaśnił, kręcąc rozbawiony głową.
Och, czy to był koniec paintballa? Zapomniałam już, że po to tu
Rozdział 26
półprzytomnie. Nigdy nie myślałam, że się z nią zgodzę, ale w duchu też Mu za
to podziękowałam, ponieważ był to jeden z najlepszych dni, które miałam od
długiego czasu.
- Więc kiedy ta randka? Co powiedział? Opowiedz mi wszystko.-
Rozkazałam, biorąc ją pod rękę i ciągnąc ja w stronę pana Younga, byśmy
mogły wsiąść do autobusu, a ja bym wyciągnęła z niej wszystko o Ryanie.
Strasznie mnie korciło, by opowiedzieć jej o Willu, ale najpierw musiałam
porozmawiać z nim, by się upewnić, że nie ma nic przeciwko temu. Ostatnią
rzeczą, którą chciałam, to zdenerwowanie go albo zniszczenie wszystkiego, co
dopiero udało nam się poskładać.
Amy westchnęła półprzytomnie i zaczęła opowieść od tego, że z Nickiem
zaaranżowała dzielenie par, by móc wylądować z Ryanem. Stanęłyśmy w
kolejce do autobusu i zatraciłam się w tym, co Amy mówiła. Przysłuchiwałam
się jej wielkimi oczami i z ogromnym uśmiechem. Z podekscytowaniem
mówiła o tym, że mają mnóstwo wspólnego, jak flirtowali i jak choć raz nie
zrobiła z siebie przed nim idiotki. Podążyłam za osobami w kolejce, dopóki nie
dotarłam do drzwi, gotowa wspiąć się na pokład.
Podniosłam nogę, by położyć ją na stopień, ale wejście zablokowała mi
czyjaś ręka. Spojrzałam w górę, by ujrzeć opierającego się swobodnie Willa, z
jedną ręką wyprostowaną i uniemożliwiającą mi wejście do autobusu. Jego
usta wykrzywiał seksowny uśmieszek, więc chciałam tylko zetrzeć go swoim
własnym językiem. Amy chyba też się zatraciła w swojej opowieści, ponieważ
wpadła na moje plecy, nie wiedząc, że się zatrzymałam. Zarumieniłam się jak
burak, a uśmieszek Willa tylko się powiększył.
- Chyba będę miał siniaka na ręce, tam, gdzie mnie postrzeliłaś, panno
Henderson. Myślę, że powinienem wlepić ci za to kozę.- Podrażnił, śmiejąc się
cicho.
Zaśmiałam się nieśmiało.- Nie może mi pan wlepić kozy, panie Morris –
nie jesteśmy w szkole. Oprócz tego to był wypadek i już pana przeprosiłam.-
Odpowiedziałam, grając rolę uczennicy.
Spojrzał na mnie zamyślony.- Hmm, chyba masz rację. Ale krok na
szkolnej ziemi i twój tyłek ląduje w kozie.
Przewróciłam na niego oczami – najwyraźniej uwielbiał mieć nade mną
taką moc.- Zapamiętam to sobie.- Wyszczerzył się i odsunął rękę z przejścia,
wskazując głową, bym weszła. Poczułam, jak drżę przez to jak na mnie
spoglądał – żartobliwie, figlarnie. Mój Will wrócił z pełną mocą. Kochałam to,
kochałam jego.
Ugryzłam wargę, by nie powiedzieć nic nieodpowiedniego i wspięłam się
do autobusu, z Amy depczącą mi po piętach. Opadła na miejsce obok mnie,
prądu, które były dziełem tylko jego. Przybliżyłam się do Willa, dociskając do
siebie nasze klatki i całując go namiętnie, pokazując mu wszystkie uczucie,
które do niego darzyłam.
Zbyt szybko się odsunął. Walczyłam, by złapać oddech, ale wciąż
potrzebowałam więcej. Wydęłam na niego wargi, dając mu znać, że jeszcze nie
skończyłam. Uśmiechnął się, dając mi ponownie szybkiego całusa w usta,
zanim odsunął się całkowicie i uruchomił silnik.
Westchnęłam błogo i też rozsiadłam się z powrotem na swoim miejscu,
próbując uspokoić sensacje w moim ciele, zanim dosłownie stanę w
płomieniach – nie chciałam przecież zniszczyć jego skórzanych siedzeń.
Zapięłam pas bezpieczeństwa, kiedy odjeżdżał spod mojego domu.
- Więc co chcesz zrobić? Jeśli chcesz iść gdzieś na obiad czy coś, to
będziemy musieli wyjechać poza miasto, żeby nikt nas nie przyuważył.-
Zaproponował, marszcząc się.
Wzruszyłam ramionami – nic mnie nie obchodziło, poza tym, że spędzę
z nim czas. W uśmiechem na twarzy przekopywałabym gnój, jak tylko będę
robiła to z nim.- Cokolwiek chcesz.- Wybąkałam, śledząc palcem płatki
jednego z tulipanów, zachwycając się ich pięknem. Tylko Will mógł kupić
moje ulubione kwiaty.
- Cóż, musimy porozmawiać, więc co ty na to, byśmy pojechali do mnie i
zamówili coś przez telefon?
Cholercia, ta, chcę do niego! Kochałam jego mieszkanie i oczywiście
wizyta w jego łóżku byłaby cudowna.- Chińszczyznę?- Zaproponowałam,
starając się nie pokazać na twarzy moich brudnych myśli.
- Brzmi świetnie.- Trzymał moją dłoń w drodze do jego mieszkania i nie
mogłam oprzeć się, by co chwila nie spoglądać na niego ukradkiem. Był taki
przystojny, a serce biło mi zbyt szybko. Przez całą podróż moje ciało było na
krawędzi, dłonie mi się pociły, a w brzuchu drżało mi z podniecenia.
Mocno trzymałam jego dłoń, bojąc się ją puścić, gdyby zmienił zdanie
albo nie chciał już ze mną być. To by mnie zniszczyło. Kiedy ostatnim razem
zerwaliśmy, było ciężko, ale tym razem byłoby jeszcze trudniej, ponieważ
podzieliliśmy się słowem na „M”. Uśmiechnęłam się i cicho do siebie
zaśmiałam na myśl o nim, mówiącym mi, że mnie kocha – wychodzące z jego
ust słowa te stały się najpiękniejszymi, które kiedykolwiek słyszałam.
- Co?- Zapytał, spoglądając na mnie kątek oka, kiedy zatrzymywał się na
swoim miejscu parkingowym przed kamienicą.
Wzruszyłam.- Po prostu sobie myślałam.
Uśmiechnął się i złożył pocałunek na czubku mojej głowy, nim się
Rozdział 27
niego i panny Teller cały czas i z tego powodu umówiłam się z Olly'm. Jasne, i
tak trwało to dziesięć dni, ale zrobiłam to i nie mogłam poczuć się z tego
powodu jeszcze gorzej. Oddał mój pocałunek, wydając mały jęk z tyłu swojego
gardła, który z pewnością podniósł temperaturę w pokoju o kolejne stopnie.
Powoli położyłam się na plecach, ciągnąc go ze sobą i całując go
namiętnie. Przebiegłam dłonią po jego piersi, wkładając ją pod jego koszulkę i
dotykając twardych mięśni brzucha. Szybko się odsunął i położył na mojej
ręce swoją, zatrzymując ją przed pójściem jeszcze dalej.
- Chloe, doprowadzasz mnie do szaleństwa.- Wyszeptał, powoli taksując
oczami moje ciało. Przewrócił się na bok, schodząc ze mnie i kładąc się przy
mnie. Uśmiechnęłam się. Przez cały czas czułam się dzięki niemu taka piękna.
Nie miałam pojęcia, dlaczego ktoś taki jak Will widział coś w kimś takim jak
ja, ale najwyraźniej widział coś, co mu się podobało i na tą myśl serce spuchło
mi w piersi. Poruszyłam się, by ponownie go pocałować, ale pokręcił głową.-
Musimy postawić jakieś granice i musimy zrobić to szybko, nim utracę moje
opanowanie.- Oznajmił szybko.
Spojrzałam na niego zmieszana.- Co?
Posłał mi nieco zbolałe spojrzenie.- Cały jestem za byciem razem i w
ukrywaniu się, ponieważ oszalałbym, tęskniąc za tobą, gdybyśmy poczekali.
Ale... jestem dorosły i jestem twoim nauczycielem, więc muszą być między
nami jakieś granice, których po prostu nie przekroczymy.
Granice, których nie przekroczymy? Proszę, niech nie mówi tego, co
myślę, że mówi. Nagle stałam się bardzo świadoma, że ledwo mnie dotknął, a
za każdym razem, kiedy ja dotykałam jego, odsuwał się. Za każdym razem,
kiedy sprawy się rozwijały, on zatrzymywał je.
- Znaczy się?- Szybko zapytałam, modląc się, że nie powie tego.
Will spojrzał na mnie umyślnie.- Wiesz, o czym mówię, słodziutka.
Mówię o twoich zboczonych ruchach.- Drażnił mnie, delikatnie dając mi
prztyczka w nos.
Przewróciłam oczami. Świetnie, po prostu znakomicie, zostawi mnie
sfrustrowaną na dziewięć miesięcy. Idealnie. Westchnęłam i posłałam mu
pytające spojrzenie. Naprawdę będzie w stanie czekać dziewięć miesięcy do
skończenia przeze mnie szkoły? Błysk w jego oczach, kiedy na mnie spoglądał
i to jak mnie całował, z pewnością nie mówił o tym, że chce poczekać z
fizycznym aspektem naszego związku.
- Więc jakie rzeczy akceptujesz?- Zapytałam, opierając się pokusie
dąsania się i strzelania fochów jak mała dziewczynka. Naprawdę nie
rozumiałam, dlaczego chciał poczekać, nikt przecież by nie wiedział,
gdybyśmy posunęli się dalej.
Westchnął i pogłaskał moją twarz.- Cóż, nie potrafię cię nie całować,
więc pocałunki są z pewnością akceptowalne.- Wymamrotał, na chwilę
dociskając miękko usta do moich.- Nie chcę po prostu cię obmacywać czy coś.
Gdybyśmy tak tylko trzymali się, mając na sobie ubrania, żadnej skóry.
Sapnęłam.- Żartujesz sobie ze mnie?- Robi z igły widły – nie musimy
zapędzać się tak daleko!
Westchnął.- Chloe, no proszę cię, jest mi ciężko. Jestem dorosły, a ty
technicznie jeszcze nie. Nawet nie powinienem leżeć tu z tobą czy całować cię.
Dotykanie jest nieco napięte.- Wyjaśnił, patrząc na mnie przepraszająco.
- Will, nikt się nie dowie, jak daleko zajdziemy. Będziemy kryć się przed
każdym – nic nie powiem Amy. Tylko my będziemy wiedzieć. Nie ma żadnego
powodu, byśmy się wstrzymywali i czuli frustrację przez następne dziewięć
miesięcy.- Posłałam mu błagalne spojrzenie.
- Słodziutka, ja będę wiedział i ty będziesz wiedziała. Nie mogę
ponownie przespać się z nieletnią i inaczej było, kiedy o tym nie wiedziałem,
ale nie umiem świadomie popełnić gwałtu na mojej uczennicy. Proszę,
zrozum, po prostu nie chcę.- Spojrzał na mnie przepraszająco, mówiąc dalej.-
Dziewięć miesięcy minie naprawdę szybko, obiecuję...- Urwał, wwiercając we
mnie swoje spojrzenie i błagając mnie o zrozumienie.
Niechętnie skinęłam głową. Chyba czas minie tak szybko – wciąż będę
mogła spędzać z nim czas i całować go. Może na dłuższą perspektywę to
czekanie tylko polepszy sytuację – mogłam powiedzieć, że czuł się nieswojo ze
mną, tak blisko niego.- Dobrze, ta, chyba tak, jeśli tego właśnie chcesz, zgodzę
się na to.- Zgodziłam się opornie.
Uśmiechnął się wdzięczny.- Dziękuję ci. Szczerze cię kocham,
słodziutka. Jak tylko będziesz wystarczająco dorosła i skończysz liceum,
przyrzekam, że nic mnie nie powstrzyma przed byciem z tobą wciąż i na
okrągło. Obiecuję, że czekanie będzie wartościowe... jeśli wtedy nadal będziesz
mnie chciała.- Zażartował, śledząc palcem moją dolną wargę.
Nawet się nie trudziłam odpowiadaniem na jego komentarz o tym, „czy
wciąż będę go chciała”, bo w ogóle nie zasługiwało na to, by coś na to
powiedzieć, to było takie niedorzeczne. Dobrze, więc powiedział „żadnej
skóry”, czy to oznacza, że mogę dotknąć go przez ubrania?- Will?
- Hmm?- Wymamrotał, składając na mojej szyi delikatne całusy, na co ja
wygięłam ją, by dać mu lepszy dostęp.
- Powiedziałeś „żadnej skóry”, prawda? Więc przez ubrania może być?-
Wyszeptałam ochryple.
Warknął przy mojej skórze.- Nie wiem, słodziutka, chyba tak.
Rozdział 28
– tak jak dla Nicka. Gdyby nie poszłoby im za dobrze, dawałby mi do wiwatu,
do czasu, aż uciekną – tak jak w końcu pewnie zrobiłby Olly, gdybyśmy już nie
zerwali.
Chwyciłam Nicka za rękę i pociągnęłam go w stronę schodów, po prostu
chcąc porozmawiać o czymś normalnym, a nie o Willu i randkowaniu. Im
więcej myślałam o Willu, tym mocniej za nim tęskniłam. Potrzebowałam
rozproszenia, a Nick nadawałby się na to idealnie.
Wskoczył na moje łóżko, kiedy ja podeszłam do mojej kolekcji DVD.-
Może zamiast słuchania muzyki, obejrzymy film?- Zapytałam, oglądając
tytuły, ale nie szukając niczego romantycznego, bym ponownie nie marzyła o
Willu.
Wybrałam Transformersów, bo Nick lubił te filmy. Cóż, lubił Megan
Fox, a mi wcale nie przeszkadzał Shia LeBeouf, więc wybór był idealny.
Usadowiłam się na łóżko obok niego, kładąc mu na piersi głowę i używając go
jak poduszki, kiedy film się zaczął. W połowie mój telefon zaczął dzwonić.
Leniwie pokazałam mu go Nickowi.- Odbierzesz go za mnie?- Zapytałam.
Prawie zasypiałam z powodu myślenia tak długo wczorajszej nocy o Willu i
dawało mi się to już w kość.- Powiedz, że oddzwonię, nieważne, kto to.-
Wymamrotałam, lekceważąco machając dłonią.
Nick uśmiechnął się i podniósł wibrujący telefon, odbierając go za
mnie.- Halo? Eee, może do ciebie oddzwonić? Teraz jest troszkę zajęta... ta,
dobrze, przekażę to jej.- Nick zakończył połączenie i odłożył go na bok.
Ziewnęłam i okryłam swoje nogi kocem, decydując się wziąć małą drzemkę
przed kolacją, kiedy Nick ponownie się odezwał.- To był jakiś koleś, Will,
brzmiał na nieźle wkurzonego z jakiegoś powodu. Powiedziałem, że
oddzwonisz.
Gwałtownie wstałam. Will? Czemu on do mnie dzwoni, powinien
pracować! Wkurzony? Dlaczego miałby brzmieć na zirytowanego?
Chwyciłam telefon, wywołując w Nicku wybuch śmiechu z powodu mojego
zapału. Serce mi za chwilę wyskoczy z piersi. Stało się coś złego? Nie pracował
i chciał się ze mną spotkać? Ostatnia myśl wykrzywiła moje usta w górę, kiedy
wybierałam jego numer i ignorowałam Nicka, posyłającego mi zaciekawione
spojrzenia. Najwyraźniej chciał wiedzieć, kim jest Will, a że nie znałam
żadnych innych Willów, więc on pewnie też.
Will niemal natychmiast odebrał. Nick miał rację, brzmiał na nieco
wkurzonego, kiedy warknął.- Cześć.
- Cześć tobie, co tam? Myślałam, że dzisiaj pracujesz.- Ugryzłam wargę.
- Pracuję, po prostu pomyślałem sobie, że do ciebie zadzwonię i się
przywitam. Cały dzień z tobą nie gadałem, ale chyba najwyraźniej jesteś zbyt
Rozdział 29
coś w ten deseń, ale bardziej tak, że uważał, że jego brat wyjawiał mi wszystkie
jego brudne sekreciki i rzeczy z dzieciństwa, pogrążając go tym samym w
moich oczach. Oczywiście nie pomógł temu Sam, który powiedział Willowi, że
tak się właśnie dzieje, tylko pogarszając jego paranoję.
Will wyszczerzył się do mnie zarozumiale.- Och, słodziutka, wiem, że tak
jest, ponieważ nie możesz nic poradzić na to, że wciąż o mnie myślisz i
rozmawiasz przez cały czas.
Zaśmiałam się i pochyliłam nad środkiem, wyginając się w pasie
bezpieczeństwa, bym mogła mu dać buziaka w policzek.- Właściwie to tak
właśnie jest, ale po prostu nie chciałam, być martwił się tym, co Sam mi mówi.
Byłeś całkiem zabawnym dzieckiem, a to, co zrobiłeś z roślinami
doniczkowymi twojej mamy...- Urwałam, śmiejąc się. Jego twarz szarpnęła się
w moją stronę, ukazując zszokowaną minę i wydając się, że kompletnie
zapomniał, że jest za kierownicą.- Patrz na drogę!- Rozkazałam, chichocząc
niekontrolowanie.
To była jedna z niewielu rzeczy, które Sam mi powiedział, bo właściwie o
Willu prawie w ogóle nie gadaliśmy. Przeważnie rozmawialiśmy o szkole, jego
dawnych podbojach, porażkach albo po prostu oglądaliśmy film. Nigdy nie
zdarzyło się nic ekscytującego.
Will zmarszczył brwi i z powrotem spojrzał na drogę.- Chloe, sądzę, że
nie powinnaś już więcej spędzać czasu z moim bratem, ma na ciebie zły
wpływ.- Stwierdził, brzmiąc nieco gburowato.
- Phi, nieważne.- Odpowiedziałam, lekceważąco machając rękami.
Jęknął i spojrzał na mnie pokonanym wzrokiem, ale mały uśmiech
wyginał kąciki jego ust. Uważałam, ze lubi, kiedy mu się stawiałam i
odmawiałam, ale nie za bardzo byłam pewna, dlaczego tak jest, choć wyglądał
jakby był ze mnie troszkę dumny.
Zatrzymaliśmy się na tyłach sklepiku na rogu na końcu ulicy, przy której
była szkoła, skąd szłam do szkoły już na nogach. Jego oczy ponownie podążyły
w dół moich nóg, kiedy gasił silnik.
- Naprawdę nienawidzę tej spódniczki.- Warknął, kręcąc lekko głową.
Wydęłam wargi.- Naprawdę? Powinnam ją zdjąć?- Zapytałam, dłonie
kładąc na jej guziki, odpinając go.
- Wow, cholera! Nie!- Prawie wywrzeszczał, rękami nurkując po moje
dłonie i wiążąc je do mojego brzucha.- Chloe, proszę? Wiesz, jak ciężko mi jest
– tak długo minęło, od kiedy my... i ja.. ja po prostu... kurcze, ta spódniczka,
no...- Urwał i ucałował moją szyję, na co całe moje ciało zamrowiło. Jęknęłam
na uczucie jego warg na mojej skórze i przechyliłam głowę na bok, kiedy
Nie ruszało mnie to, że nie rozumiem takich rzeczy, jak tylko ukończę
szkołę, bo wtedy już nigdy więcej nie spojrzę na żadne równanie. Cóż, chyba,
że Will pokazuje mi je lub coś innego na przyszłe lekcje, kiedy z nim jestem.
Jak tylko o tym pomyślałam, myślami powędrowała do nas lata w przód... on
poprawia sprawdziany, a ja po prostu go obserwuję. Westchnęłam
półprzytomnie i potem skapnęłam się, że rzutnik wyłączono, a Will ponownie
przemawia.
Przełknęłam i spróbowałam skoncentrować się na tym, co mówi, a nie
na tym jak poruszał rękami, kiedy mówił albo jak wyglądał jego tyłek w
dżinsach, kiedy pisał coś na tablicy. Hmm, może to jednak jego wina, że tak
kiepsko idzie mi z matematyką. Najwyraźniej blisko niego nie jestem w
stanie się skoncentrować.
Dał nam zadania, a to, czego nie skończymy na lekcji, mieliśmy
dokończyć w domu, jako zadanie domowe. Zmarszczyłam brwi i zbliżyłam do
siebie podręcznik, próbując przeczytać zadania, ale od razu poległam. Byłam
całkiem pewna, że przeczytałam ten sam akapit cztery razy i nadal wydawało
mi się, że napisano go po chińsku.
Will zatrzymał się przede mną, kładąc dłoń na stole obok mojej, palcem
dotykając mój, kiedy pochylił się, by ujrzeć, jak mi idzie.- W porządku? Mogę
ponownie to objaśnić.- Zaproponował mi cicho.
Pokręciłam głową.- W porządku. Później jeszcze raz to przeczytam i jeśli
będę miała problem, dam ci znać.- Odpowiedziałam, rumieniąc się i nie za
bardzo pragnąc tej dodatkowej uwagi na oczach całej klasy.
- Dobrze, cóż, wiesz, że zawsze jestem tu dla ciebie, panno Henderson.-
Posłał mi uśmieszek, akcentując podwójne znaczenie. Uśmiechnęłam się i
skinęłam głową, nie ważąc się spotkać jego wzrok, ponieważ wiedziałam, że z
pewnością bym się zaczerwieniłam. Na szczęście dla mnie ktoś poprosił go o
pomoc, więc choć raz nie zrobiłam z siebie idiotki.
Kiedy zadzwonił dzwonek, każdy podskoczył, pakując książki. Włożyłam
swoje do torby, zamierzając już podążyć za Amy do drzwi, kiedy Will zawołał
do mnie.- Panno Henderson, można prosić na słówko?
Amy posłała mi uśmiech.- Poczekam przy szafkach.- Zasugerowała.
- Dobrze, dzięki.- Uśmiechnęłam się do niej wdzięczna. Will zazwyczaj
nie prosił mnie o zostanie po lekcji, więc pewnie chciał tylko pogadać o
dzisiejszym wieczorze. Nagle zaczęłam martwić się, że odwoła nasze spotkani
czy coś. Od poniedziałku porządnie się z nim nie widziałam, więc miałam
szczerą nadzieję, że niczego dzisiaj nie odwoła.
Amy wyszła i zamknęła za sobą drzwi, więc odwróciłam się do Willa,
który przekładał papiery.- Co tam?- Zapytałam, podchodząc do niego, siadając
desperacko.
Czułam się jakbym umarła i poszła prosto do nieba, kiedy podniósł
nieco moja spódniczkę, dłońmi masując moje nagie uda. Sapnęłam na jego
pocałunki na mojej szyi, lekko podgryzając skórę, nim wrócił do moich ust.
Pocałunek był tak namiętny, że kolana mi zmiękły. Mocniej zgniótł mnie o
ścianę, podnosząc mnie do góry i wiążąc moje nogi wokół swoich bioder,
kiedy całował mnie, jakby mógł pochłonąć moją duszę.
Od tak dawna już mnie tak nie całował. Wydawało się, że kompletnie
stracił swoje opanowanie. Takim właśnie rzeczom nie pozwalał na zdarzenie
się, nieważne jak bardzo go błagałam. Moje serce waliło jak oszalałe i mała
część mnie wiedziała, że powinniśmy się powstrzymać. Pożałowałby tego,
gdybym na to pozwoliła... ale nie mogłam zmusić się do powiedzenia mu, by
przestał. Potrzebowałam tego, oboje tego potrzebowaliśmy, bo inaczej oboje
oszalejemy.
Chwyciłam w garście jego włosy i odsunęłam jego usta z moich warg,
bym mogła odetchnąć, ale jego usta nie zostawiły w spokoju mojej skóry,
powędrowały w dół mojej szyi, pozostawiając za sobą płomienie. Wyjęczałam
jego imię i odsunął nas od ściany, kierując się z powrotem na jego biurko.
Położył mnie na papierach, które wcześniej układał – docisnęłam się do niego
mocniej, kiedy nieco się odsunął.
Otworzył usta, by powiedzieć coś i poczułam, jak moje serce opada.
Odzyskał swoje opanowanie – powie mi, że musimy przestać. Jego oczy były
tak podekscytowane, że oddech uwiązł mi w gardle. Mogłam poczuć całe jego
ciało dociśnięte do mojego i wiedziałam, że fizycznie nie chciał tego
zatrzymywać, bo mogłam wyczuć tego dowód.
- Kocham cię, słodziutka.- Wyszeptał, ponownie mnie całując. Jego ręce
ponownie powędrowały po moim ciele, jedną kierując pod moją bluzkę, a
drugą chwycił mój tyłek, kiedy docisnął swoje krocze do mojego.
Chwila, czemu się nie zatrzymuje?
Czułam, jak szczęście się we mnie gotuje, bo wreszcie jego ręce znalazły
się na mojej skórze po długich pięciu tygodniach zachowywania się
przyzwoicie. Jego palce drżały, kiedy zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli,
zdejmując ją z jego ramion i całując jego odkrytą skórę na klacie.
Nagle usłyszałam sapnięcie.- O mój Boże!- Dziewczęcy głos wykrzyczał.
Zachłysnęłam się i oboje z Willem obróciliśmy się, by ujrzeć Erikę
Dennison stojącą w drzwiach, z opadniętą szczęką i gapiącą się na nas, kiedy
jak króliki atakujemy siebie na jego biurku.
Rozdział 30
pobudza się. Zazwyczaj nie byłam agresywną osobą. Chwyciłam jej włosy i
wbiłam jej twarz w szafki tak mocno, jak tylko umiałam, słysząc
satysfakcjonujący dźwięk łamiącego się nosa, kiedy wrzeszczała i chwyciła się
za niego. Krew pokryła jej dłoń i zniszczyła dziwkarski top.
- Chloe?
Zamrugałam kilka razy i popatrzyłam na Erikę – gapiła się na mnie,
jakby czekała na moją odpowiedź. Ha, czy ja śniłam? Zamachała ręką przed
moją twarzą, z każdą sekundą wyglądając na coraz wścieklejszą.
- Powiedziałam, daj mi swoją komórkę, a rano wyślę ci smsem moje
zamówienie na śniadanie!- Warknęła, niecierpliwie potrząsając przed moją
twarzą swoim telefonem. Wzięłam jej telefon i wpisałam jej swój numer.
Naprawdę powinnam zachować się jak w moim śnie i uderzyć jej twarz.
Oddałam jej komórkę. Niecierpliwie obróciła się na swoich drogich
szpilkach i odeszła, zostawiając mnie za swoimi plecami ze skrzywioną miną.
Nigdy w życiu nie życzyłam nikomu niczego złego, ale gdyby teraz wyszła z
budynku i bezpańskie stado bydła stratowało ją, śmiałabym się do rozpuku.
Westchnęłam i pokręciłam głową. W co, u licha, się wpakowałam? Od
teraz zamieni moje życie w piekło, a do końca szkoły zostało sześć miesięcy.
Ale chyba jednak to się nie liczy – zrobiłabym wszystko, by ochronić Willa,
nawet, jeśli oznacza to całowanie jej stóp przez kilka miesięcy. Wszystko
będzie w porządku, a sprawy uspokoją się, kiedy znudzi się jej bawienie się
mną. Jednak mała część mnie wiedziała, że to nie jest prawdą.
Poprawiłam jej podręczniki w moim ramionach i okrążyłam róg, za
którym wiedziałam, że będzie na mnie czekać Amy. Kiedy ujrzałam, jak opiera
się o szafki, niecierpliwie bawiąc się paznokciami, westchnęłam. Kiedy
podeszłam do niej, rzuciłam wszystkie podręczniki Eriki na podłogę, nie
dbając o to, czy kartki się pogną. Wzięłam swoją najlepszą przyjaciółkę w
ramiona, potrzebując po prostu jej pociechy.
Zajęło jej kilka sekund, by ocknąć się z szoku i wtedy przytuliła mnie.-
Co się stało?- Zapytała prędko. Jęknęłam i pokręciłam głową.- Powiem ci w
samochodzie.- Nie mogłam właściwie mówić o tym w szkole, od teraz nie
podejmę żadnego ryzyka.
Skinęła głową, marszcząc brwi i patrząc na mnie z niepokojem, kiedy
schyliła się, by pomóc mi pozbierać książki z podłogi.- Czemu masz książki
Eriki?- Zapytała, krzywiąc się na podręcznik z historii, na którego okładce
widniało jej imię.
- Amy, porozmawiamy o tym w samochodzie.- Jęknęłam, zamykając
oczy i po prostu życząc sobie, by obudzić się, a wszystko to by było okropnym
koszmarem. Skinęłam głową i razem w ciszy poszłyśmy do samochodu. Ledwo
Rozdział 31
tylko się zaśmiał, biorąc mnie w ramiona. Kiedy mnie puścił, szybko
przeskanował opustoszały parking szkolny.- Więc, gdzie ta dziewczyna, którą
mam uwieść?- Zapytał, podnosząc brew, najwidoczniej spodobało mu się to
wyzwanie.
Uśmiechnęłam się smutno.- Chyba już sobie poszła. Ale jest w porządku,
i tak by to nie zadziałało.- Wzruszyłam ramionami.
Zacisnął usta i skinął głową.- To dobrze, bo mam lepszy plan.-
Poinformował mnie, machając na mnie brwiami.
Poczułam, jak podekscytowanie rośnie we mnie, ponieważ wpadł na
pomysł. W duchu pomodliłam się, by nie był w stylu Amy – wykopmy dziurę,
wrzućmy ją tam i wpuśćmy stado rozwścieczonych psów.- Aha, tak?-
Drążyłam, patrząc na niego bacznie i czekając, by podzielił się ze mną swoimi
błyskotliwym planem, który miał nas uratować.
Skinął głową.- Musimy tylko poczekać na odpowiedni moment i wtedy
naprawię wszystko dla ciebie i mojego brata.- Oznajmił pewny siebie. Oczami
wciąż rozglądał się po parkingu i terenie szkoły. Cicho stałam u jego boku,
czekając po prostu na coś, czego spodziewał się zobaczyć i nie za bardzo
wiedząc, co chodziło mu po głowie. Sam czasami bywał naprawdę dziwny.
Po kilku minutach jego oczy rozjaśniły się i wyprostował się.- Kim oni
są?- Zapytał, wskazując głową na budynek szkoły.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w tamtą stronę. Zmieszałam się jeszcze
bardziej, kiedy ujrzałam, o kim mówił.- To pan Young i pan Bentley. Czemu
pytasz?
Wyszczerzył się do mnie bezwstydnie, a w oczach błyszczała uciecha.-
Podziękujesz mi później.- Oznajmił cicho.
Podziękować mu? Co, u licha...
Chwycił mnie, pociągając szorstko ku sobie. Nim mogłam zrozumieć, co
zamierzał zrobić, przycisnął swoje usta do moich warg, namiętnie mnie
całując.
Rozdział 32
zachwycony swoim planem. Ja na pewno cieszyłam się z jego planu. Ale Will...
- Cholera, pocałowałeś moją dziewczynę? Sam, co, u diabła, jest z tobą
nie tak?- Warknął, a jego ramię zacisnęło się na mojej talii.
Położyłam mu dłoń na piersi.- Uważam, że to doskonały plan. Serio,
pomyśl o tym. Dwóch nauczycieli wierzy teraz, że jestem z Samem, więc to
wyjaśnia, dlaczego nasza relacja wydaje się być nieco bliższa niż ta nauczyciela
z uczennicą. Sam też wpisał nas oboje, jako gości. Mamy podważalny dowód,
że Sam i ja byliśmy tu razem. To genialny plan.- Wyjaśniłam, patrząc na niego
błagalnie. Nie chciałam, by wściekał się na Sama – naprawdę byliśmy mu za
to winni życie.
Will przełknął głośno ślinę, a zmarszczka przecięła jego czoło.- Nie mam
prawa złościć się na mojego braciszka, który dopiero, co pocałował moją
dziewczynę?
Sam roześmiał się.- Nawet nie pocałowałem jej z języczkiem. Prawda,
seksbombo? Poprzyj mnie.- Zaćwierkał, szczerząc się i siadając na ławce,
wyglądając jak aniołek.
Grymas Willa pogłębił się.- Czasami jesteś strasznie wkurzającym
kurduplem, Sam. Wiesz o tym?- Zganił go, patrząc na brata z dezaprobatą.
Sam lekceważąco pomachał ręką.- Spokojnie, przecież nie przyznała
właśnie, że całuję lepiej od ciebie... och, chwila, potwierdziła!- Drażnił go,
szczerząc się do mnie.
Poczułam, jak się rumienię, kiedy mocno kręciłam głową.- Żartowałam
– nie usłyszałeś ironii w moim głosie?- Zapytałam, przewracając na niego
oczami.
Sam nadąsał się.- Nie słyszałem ironii, seksbombo, twój głos był za
bardzo zadyszany po sesji obściskiwania się.- Odpowiedział, machając na
mnie brwiami. Will uderzył go w ramię, na co Sam skrzywił się, lecz
jednocześnie wybuchł śmiechem. Niewinnie podniósł ręce.- Żartowałem.
Kurcze, spokojnie, bracie. Teraz powinienem wysłuchiwać podziękowań, a nie
obelg!
Wzięłam Willa za rękę i lekko ją ścisnęłam, by zwrócić jego uwagę.-
Przestań i pomyśl o tym. Sam dopiero, co nam pomógł. Teraz możemy
powiedzieć Erice, by się odwaliła.- Powiedziałam, szczerząc się.
Mały uśmiech wygiął kąciki jego warg, kiedy patrzył na mnie miękko.-
Gdzie sobie wsadziła?- Przysunął mnie do siebie, przyciskając do siebie nasze
ciała.
Zaśmiałam się cicho i zarzuciłam mu ręce na szyję, wiedząc, że tym
razem drzwi były zamknięte.- Wsadziła sobie to do tyłka.
mnie wprost w usta. Nim mogłam zareagować, już go nie było – poderwałam
wzrok, by ujrzeć, jak Will chwycił go za tył koszulki i odciągnął ode mnie.
- Żadnego okazywania uczuć w szkole, braciszku. A ty.- Wskazał na
mnie.- W poniedziałek, na przerwie obiadowej odbywasz u mnie karę.
Walczyłam z uśmiechem. Nie była to właściwie kara – spędzanie z nim
czasu. Skinęłam głową, starając się wyglądać na odpowiednio zawstydzoną.-
Cokolwiek pan powie.
Panna Teller roześmiała się.- Już po lekcjach – nie możesz spuścić z
tonu? Koniec końców to twój brat i to była jego wina, a nie Chloe.-
Przekonywała go, puszczając do mnie oczko, najwidoczniej myśląc, że mi
pomaga, kiedy właściwie godzina z Willem w poniedziałek byłaby wspaniała.
Uśmiech wykrzywił kąciki ust Willa.- Gdybym mógł temu bachorowi
wlepić kozę, zrobiłbym to.- Powiedział, waląc Sama w ramię nieco za mocno,
by był to żart.
Sam wzruszył ramionami.- Zbieramy się już. Więc, mama powiedziała,
że przyjdziesz jutro do restauracji na ósmą. Właśnie, dlatego tu przyszedłem.-
Powiedział.
- Ta, dzięki.- Will wzruszył, patrząc na drzwi i pokazując nam, byśmy już
poszli.
Sam ponownie zarzucił na moje barki swoją rękę.- To do zobaczenia
jutro, Will. Miło było cię poznać, Caroline.- Sam rzucił jej kolejny uśmieszek i
wiedziałam, że dzisiaj będzie gadał tylko o gorącej nauczycielce. Kiedy już
byliśmy przy drzwiach, zatrzymał się i spojrzał z powrotem na Willa.- Nie
masz może dodatkowych prezerwatyw, prawda?
Natychmiast twarz Willa spoważniała. Sapnęłam i ponownie dałam
Samowi kuksańca. To było kompletnie niepotrzebne. Próbował tylko
specjalnie zdenerwować Willa.- Mogę powiedzieć ci z całkowitą pewnością, że
dzisiaj nici z niczego, Samie Morris.- Warknęłam. Świnia.
Wybuchł śmiechem i pocałował mój policzek.- Cokolwiek powiesz,
seksbombo.- Pomachał ręką za plecami i wyciągnął mnie z sali.- Do
zobaczenie, starszy bracie.- Zawołał, śmiejąc się do siebie bezwstydnie.
Rozdział 33
Rozdział 34
11 Org. running back (RB) - biegacz, zawodnik z linii ataku w futbolu amerykańskim.
tylko nadzieję.
- Został nam jeszcze miesiąc.- Powiedziałam Nickowi, starając się
objawić, jako nieporuszoną osobę.
Westchnął i skinął głową. Nick chciał tu zostać i iść na studia w okolicy –
nie chciał zostawiać tatę samego, więc planował tkwić tu dla niego. Myślał, że
obie, ja i Amy, opuścimy go, więc chyba się ucieszy, kiedy powiem mu o mojej
zmianie planów.
- Za kilka tygodni spotkamy się z naszym doradcą zawodowym, by
porozmawiać o naszych opcjach.- Amy dodała, wzruszając ramionami.
Otworzyłam buzię, by odezwać się, ale przerwał mi ktoś, kto głośno
odchrząknął. Poderwałam wzrok, by ujrzeć Erikę, robiącą w moją stronę
grymas.- Przepraszam, że przerywam tą rozmowę w dziwnym trójkącie.-
Oznajmiła, powoli taksując nas wzrokiem.
- Idź gdzieś indziej marnować, więc swoich szarych komórek.- Nick
zadrwił, lekceważąco machając ręką.
Uśmiechnęłam się i zacieśniłam uścisk na jego talii. Kochałam Nicka –
zawsze opiekował się mną i Amy. Chyba był jedynym facetem w szkole, który
nienawidził Eriki Dennison. Reszta padała jej do stóp, ale nie Nick, nie znosił
tego, jak nas traktowała.
Erika zmarszczyła brwi, na ułamek sekundy wyglądając na zranioną,
nim nie zamieniła swojej miny w swoją jędzowatą.- Zamknij się, Nick!-
Zripostowała.
Roześmiał się.- Uuu, ależ to bolało, kochaniutka.- Zaszydził, puszczając
do niej oczko.
Jej twarz zarumieniła się, a wzrok stwardniał, kiedy zaciskała dłonie w
pięści – ale zamiast skierować swój gniew za jego komentarz na niego,
skierowała go na mnie.- Na słówko, lodowa księżniczko.- Wysyczała, kiwając
głową na jedną stronę.
Nick zacieśnił na mnie uścisk, trzymając mnie w miejscu.- Idź już
obcować ze swoim własnym gatunkiem, Eriko. Pustogłowy stoją tam.-
Stwierdził, wskazując palcem na grupkę jej przyjaciół, którzy histerycznie się
zaśmiewali.
Wydała z siebie przypominający warknięcie dźwięk i zarzuciła włosy na
ramię. Mogłam ujrzeć wściekłą odpowiedź, mającą zaraz spłynąć z jej ust. Nie
chciałam, by powiedziała coś o mnie i Willu, i o naszej „umowie”, więc szybko
odepchnęłam rękę Nicka z siebie i pokręciłam głową, pokazując, że już dobrze.
- W porządku – i tak muszę porozmawiać z Eriką o naszym projekcie z
historii. Sparowano nas w piątek.- Skłamałam, uspokajająco uśmiechając się
do Nicka. Zmarszczył się, ale skinął głową, pozwalając ręce opaść do swojego
boku.
Erika odwróciła się i odeszła, nie mówiąc już nic więcej, więc chwyciłam
plecak i podążyłam za nią korytarzem. Zatrzymała się po chwili i obróciła się
do mnie, rzucając okiem za moje plecy i wiedziałam, że pewnie patrzy na
Nicka i Amy, którzy bez wątpienia obserwowali naszą rozmowę.- Czemu on
się mnie tak czepia?- Zapytała, krzywiąc się gniewnie.
Wzruszyłam ramionami.- Pewnie, dlatego że zawsze zachowywałaś się w
stosunku do mnie i do Amy jak jędza.- Odpowiedziałam mimochodem.
Jej grymas pogłębił się, kiedy ponownie na mnie spojrzała.- Moje
zadania?- Zażądała lodowato, wyciągając po nie dłoń i najwyraźniej decydując
się zignorować mój komentarz o Nicku.
Nagle zastanowiłam się, dlaczego tak martwiła się o Nicka. Chyba się w
nim nie podkochuje, prawda? Przez kilka sekund studiowałam jej twarz,
próbując coś w niej wypatrzeć. Nie, nie ma mowy. Erika Dennison, córeczka
tatusia, rozwydrzony dzieciuch i kapitan cheerleaderek, nie mogła
podkochiwać się w jednym z moich najlepszych przyjaciół...
Jednak Nick był bardzo uroczy, był świetnym facetem, bez wątpienia był
atrakcyjny i wiele dziewcząt w tej szkole tak uważało, ale nie był jednym z
popularnych, bo sam tego nie chciał. Nie był też w ogóle w typie Eriki. Po
pierwsze był sportowcem, jasne, że grał w szkole w koszykówkę, ale nie za
bardzo się w nią angażował i nie był typowym sportowcem, który był w typie
Eriki. Hmm, jeśli naprawdę go lubi, to wyjaśniałoby jej wielką nienawiść do
mnie i do Amy. Zdecydowałam się nie rozważać dłużej tego zwariowanego
pomysłu. Myliłam się – nie było szans, żeby lubiła Nicka. A oprócz tego,
nawet, jeśli tak było, nie miała z nim żadnych szans. Nienawidził jej tak
mocno jak ja.
Dałam jej zadania i modliłam się, by nie za bardzo się nim przyglądała.
Szybko je przejrzała i wrzuciła je do torebki, nawet nie zauważając moich
„dodatków”. Zdławiłam śmiech, myśląc o wręczaniu jej ich. Miałam nadzieję,
że wpadnie przez nie w kłopoty, a za kilka dni bez wątpienia się o tym
dowiem.
- Więc dzisiaj możesz mi kupić lunch. Chcę ładnie upieczony ziemniak i
jakąś sałatkę.- Dłubała w swoich paznokciach, kiedy dawała mi swoje
zamówienie na dzisiejszy obiad. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową, kiedy
mówiła dalej.- Spotkamy się tutaj pod koniec lekcji i dam ci swoje zadania z
dzisiaj, więc nie spóźnij się.
Potaknęłam i otaksował jej włosy, próbując wypatrzeć delikatną zmianę
w ich odcieniu. Wciąż wyglądały tak samo, więc albo to nie działało, albo
gabinetu dyrektora.
Kiedy popchnęłam drzwi do tego pokoju, ujrzałam siedzącego w nim
Willa, jedną nogę zarzucił na drugą, a twarz miał poważną. Nie uśmiechnął się
do mnie, ale też i nie zmarszczył. Oderwałam od niego wzrok i spojrzałam na
dyrektora, który siedział za swoim biurkiem z marsową miną. Poczułam, jak
moje serce ruszyło z kopyta na jego oskarżycielskie spojrzenie – jego
przenikliwe brązowe oczy wwiercały się w moje, jakby chciał odkryć prawdę,
nawet o nią nie pytając.
Błagam, nie pozwól mi tego spieprzyć!
Rozdział 35
- Czy jest ktoś, kto może poświadczyć twój związek z Samem?- Dyrektor
zapytał, patrząc na mnie z nadzieją.
Zmarszczyłam brwi.- Oczywiście. Amy go poznała. Ee... z powodu
mojego taty nie poznał jeszcze moich rodziców, cóż, potrafi być czasami
nadopiekuńczy, więc nie chciałam by odstraszył Sama czy coś.- Stwierdziłam,
krzywiąc się. Tu sprawa trochę się komplikowała, ta część z poświadczeniem,
ponieważ reszta moich przyjaciół albo nawet nie słyszałam o Samie albo w
ogóle go nie poznała.- Jednego dnia przyjechał pod szkołę, by mnie odebrać i
rozmawiał z panem Youngiem i panem Bentleyem.- Dodałam, udając, jakby to
nie była wielka sprawa.
Dyrektor Sherman wydawał się westchnąć z ulgą, kiedy wspomniałam o
nauczycielach. Według mnie chyba teraz o wiele łatwiej można było to
udowodnić i jego robota stałaby się prostsza. Z pewnością wyglądał teraz o
wiele szczęśliwiej.- I kiedy to było?- Zapytał, ponownie coś pisząc.
Wzruszyłam ramionami.- Nie wiem. Ee, jakoś tak w zeszłym tygodniu.
Czy to w ogóle jest ważne?- Zapytała. Ja cie sole, idzie po prostu cholernie
świetnie! Muszę coś kupić Samowi, by mu za to podziękować!
Dyrektor teraz z łatwością się uśmiechał.- Łatwiej byłoby dla mnie to
wiedzieć, bym mógł sprawdzić to z innymi nauczycielami.
Zmarszczyłam brwi i skinęłam głową, udając, że rozmyślam.- Nie
umiem sobie przypomnieć, który to był dzień. Jeśli jest pan, aż tak
zdesperowany, by wiedzieć, niech pan sprawdzi po prostu w księdze gości,
tam będzie data, prawda?- Zaproponowałam.
Nieco otworzył buzię, a kolejny uśmiech krzywił kąciki jego ust.- Księga
gości, co oznacza, że właściwie wszedł do szkoły?
Skinęłam głową.- No tak. Poszliśmy do Willa, by porozmawiać z nim o
rocznicy ich rodziców w sobotni wieczór, a potem panna Teller weszła na
chwilę, kiedy o tym gadaliśmy, a potem poszliśmy na kręgle.- Wyjaśniłam,
wzruszając.
Dyrektor popatrzył na Willa.- Panna Teller też jest świadkiem?- Zapytał,
wyglądając jakby dziesięciotonowy kamień spadł mu z serca.
Will skinął głową.- No tak. Każdego dnia po lekcjach odwożę Carolina
do domu. Rozmawiała z Samem i Chloe, kiedy przyszła po mnie.- Zgodził się
prosto.
Chciałam odtańczyć w tym gabinecie mały taniec szczęścia, bo wszystko
świetnie się układało. Całkowicie to kupował, a Will nie wpadnie w kłopoty, ja
nie zostanę wydalona, a Erika dostanie cios prosto w twarz, kiedy następnym
razem ją zobaczę. Wszystko jest na swoim porządku!
wściekle.
Dyrektor uniósł w niewinnym geście swoje ręce.- Nie sugeruję tego,
tylko potwierdzam, co właśnie powiedziałem o tym, że istnieje możliwość, by
ludzie wymyślali pewne rzeczy, kiedy masz bliski związek z nauczycielem.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto zasugeruje faworyzowanie. Pytam tylko po to, by
móc udowodnić błąd, nim jeszcze zostanie zasugerowany, kto jest twoim
korepetytorem?- Zapytał, patrząc na mnie, a długopis uniósł tuż na kartką,
będąc gotowym ponownie pisać.
Skrzyżowałam ręce na piersi, wciąż czując urazę. Cholernie ciężko
pracowałam nad matematyką i nie zamierzam pozwolić, by jakiś tyci, łysiejący
facecik mówił mi, że dostaję fory.- To Nick Golding.- Warknęłam.
Dyrektor spisał to. Teraz miał niemal całą teczkę tego, co się stało.
Skinął głową.- Myślę, że to już wszystko. Za chwilę zadzwoni dzwonek. Szybko
to prześledzę, bo nie chcę, żeby coś takiego wisiało nam nad głowami. Jak
tylko skończę rozmawiać z resztą nauczycieli, dam wam znać. W międzyczasie
proszę, spróbujcie trzymać się od siebie z daleka, wiem, że to będzie trudne z
powodu natury związku, ale mam nadzieję, że do jutra wszystko to przerobię.-
Poprosił, uśmiechając się prawie przepraszająco, kiedy wstał, pokazując, że to
już koniec spotkania.
Will wstał i potrząsnął jego dłonią, a ja zabrałam plecak z podłogi. Było o
wiele łatwiej, niż myślałam. Właściwie świetnie kłamałam – byłam więcej niż
dumna z siebie i Willa. Wyszłam za drzwi, nie czekając na Willa – nie mogłam
właściwie czekać na niego, teraz, kiedy dopiero, co poinstruowano nas, by
trzymać się na dystans.
Zamiast iść z powrotem na jego lekcję, poszłam do swojej szafki, biorąc
podręczniki, które będę potrzebowała na dzisiejszą sesję nauki z Nickiem.
Hmm, powinnam mu powiedzieć o Willu, byśmy mieli kogoś innego do
poparcia naszej historii? Mogę poprosić Nicka, by skłamał i udawał, że też
słyszałam o Samie i go poznał... To właściwie świetny pomysł. Szczerze
kochałam Nicka i wiedziałam, że na początku będzie zły, ale przejdzie mu i mi
pomoże. Był taki właśnie uroczy i zawsze mogłam na nim polegać w ciężkich
sytuacjach.
Kiedy już wzięłam książki, wyszłam za zewnątrz szkoły, przeczekując
ostatnie pięć minut lekcji. Usiadłam na jednej z ławek i wyciągnęłam telefon,
decydując się napisać do Sama i powiedzieć mu, co się wydarzyło.
Wymieniliśmy kilka smsów – wysłał mi kilka na podryw i kazał mi je zostawić
w pamięci, by mieć kolejny dowód naszego związku. Kiedy o tym
rozmyślałam, szybko skasowałam wszystko, co kiedykolwiek posłał mi Will.
Troszkę bolało mnie skasować te wszystkie „kocham cię” i resztę, które mi
wysłał, ale byłam pewna, że otrzymam o tysiąckroć więcej, kiedy to wszystko
Sapnął, a jego uścisk zacisnął się na moich dłoniach, stając się bolesny.-
Co u diabła? Jesteś w ciąży? Czy ten dupek cię zaciążył? Jezu, Chloe! Co
zamierzasz zrobić? Zostaje z tobą, prawda? Nie zostawia cię samej, byś żyła z
tym wszystkim na własną rękę, co nie? Jeśli tak, zamierzam...- Urwał,
mamrocząc pod nosem stek przekleństw, kiedy skoczył na nogi, ciągnąc mnie
ze sobą, ponieważ wciąż trzymał moje ręce.
Poczułam, jak szczęka opada mi w szoku na jego małą tyradę. Skąd, u
diabła, przyszło mu do głowy, że jestem w ciąży? Wow, ależ ten chłopak ma
wyobraźnię.- Nick, jestem- Zaczęłam, ale przerwał mi, ujmując moją twarz w
swoje dłonie, patrząc na mnie zaciekle.
- Nie musisz się martwić. Nic ci nie będzie, upewnię się, co do tego,
obiecuję. Wszystko się ułoży. Będę się tobą opiekował. Zawsze tu będę dla
ciebie, nie ucieknę jak ten dupek.- Oświadczył, wciągając mnie w łamiący
kości uścisk.
Poczułam, że moje oczy wypełniają się łzami na to, jak uroczy jest –
byłam szczęściarą, mając kogoś takiego jak on w swoim życiu. Nie mogłam
oprzeć się malutkiemu chichotowi na niedorzeczność tej sytuacji. Od miesięcy
nie uprawiałam seksu, a jednak tu byłam, w ciąży, opuszczona i pocieszana
przez byłego chłopaka. To musiała być jedna z najdziwniejszych rzeczy, która
mi się przydarzyła. Odepchnęłam go i pokręciłam głową, szczerząc się,
ponieważ moim przyjacielem był jeden z najmilszych facetów na świecie.
- Nie jestem w ciąży, Nick.- Powiedziałam mu, obserwując, jak marszczy
się i patrzy na mnie zdezorientowany.
- Ale powiedziałaś...
Uśmiechnęłam się i wzięłam jego dłoń.- Powiedziałam, że mam kłopoty,
a nie, że jestem w ciąży.- Zapewniłam go.
Wydawał się odetchnąć z ulgą, opadając na sofę i zamykając oczy.- Cóż,
dzięki Bogu, że nie jesteś. Już sobie wyobrażałem nas, biorących ślub i siebie,
zmieniającego pieluchy o drugiej nad ranem, kiedy pracuję na trzy zmiany, by
utrzymać naszą trójkę.- Wymamrotał, a jego twarz relaksowała się, kiedy
mówił.
Usiadłam obok niego. Dlaczego w ogóle tak myślał?- Ale czemu?
Czemu wyobrażałaś siebie, robiącego to?- Zapytałam, ponownie chichocząc na
jego szaleństwo.
Wzruszył.- Nie pozwoliłbym ci żyć tak samej. Pobralibyśmy się, a ja
zaopiekowałbym się tobą i dzieckiem.- Stwierdził jak gdyby nigdy nic.
Czułam, jak moje wnętrze topi się od emocji – przytłoczyła mnie fala
miłości do niego, lecz nie takiej, jaką czułam do Willa, ale bardziej jak gdyby
był moim bratem. Szczerze kochałam Nicka i zawsze będę kochać, tyle razem
przeszliśmy i każda ta rzecz tylko nas do siebie zbliżyła. Mocno go ścisnęłam,
wgłębiając palce w jego ramiona, ponieważ starałam się nie rozpłakać.
- Musisz być najsłodszym, najbardziej uroczym chłopakiem na świecie,
Nicku Golding.- Odsunęłam się, a on uśmiechnął się do mnie łagodnie.-
Naprawdę byś to dla mnie zrobił?- Zapytałam, podgryzając wargę na to jak
rozsądny i bezinteresowny był.
Skinął głową.- Jasne, że tak, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i zawsze
nią będziesz.- Otarł moje łzy jednym palcem i spojrzał na mnie z ciekawością.-
Dobrze, więc jeśli nie będę ojczymem, to opowiedz mi o tym problemie, który
naprawdę masz.
Odsunęłam się, kiedy rzeczywistość nas dopadła. Wciąż musiałam
zdobyć się, by to powiedzieć.- Dobrze, więc poznałam Willa w wakacje. Kiedy
zaczęłam się szkoła, zerwaliśmy na kilka tygodni, ale dwa miesiące temu
wróciliśmy do siebie. Wiesz już to wszystko.
Potaknął.- No?- Zapewnił, a tonem kazał mi mówić dalej.
Przełknęłam. Teraz już mniej się bałam, ponieważ Nick był w stanie
zmarnować swoje życie, by mi pomóc, gdybym była w ciąży – z pewnością,
gdyby zaszła taka potrzeba, skłamałby dla mnie kilka razy.
- Will jest troszkę starszy ode mnie. Właściwie to ma dwadzieścia dwa
lata i kiedy się poznaliśmy nie zadawał sobie sprawę, ile ja mam lat, a ja nie
powiedziałam mu, ponieważ myślałam, że wiedział. I... i...
- No i?- Drążył.
- Jestem w nim po uszy zakochana, Nick. On też mnie kocha, to nie tylko
jakaś chwilowa przygoda czy coś innego, oboje jesteśmy ze sobą całkowicie na
poważnie. Potrzebuję, byś to wiedział, nim będę mówiła dalej.- Spojrzałam na
niego, błagając go wzrokiem, by nie zwariował.
Skinął głową, wyglądając z jakiegoś powodu na troszkę smutnego.-
Wiem, że go kochasz, Chloe, mogę to zauważyć. Ani razu nie patrzyłaś na
mnie tak, jak wyglądasz, kiedy o nim mówisz – już od jakiegoś czasu wiem, że
kochasz tego faceta.
Wyglądał na nieco skrzywdzonego, a mnie nagle uderzyła fala żalu, że
nie mogłam kochać Nicka tak, jak najwyraźniej chciał, bym go kochała.
Żałowałam, że nie umiałam. Chciałam go uszczęśliwić i dać mu to, czego
pragnął, ponieważ Bóg wie, że na to zasługuje. Uśmiechnął się, ale uśmiech
wcale nie sięgnął jego oczu. Sądzę, że to był wymuszony uśmiech, bym nie
wiedziała, jak bardzo go zraniłam, ale było już za późno, już to zauważyłam i
od teraz nie mógł przede mną tego kryć. Zrozumiałam właśnie w tym
momencie, że Nick nie przestał mnie kochać, co pewnie było powodem, przez
który nie spotykał się z żadną dziewczyną. Ta myśl złamała mi serce, ponieważ
nigdy nie chciałam go zranić, nigdy. Pragnęłam, by był szczęśliwy, ale nie
przeznaczono nam być razem. Głęboko w sobie każde z nas o tym wiedziało,
ale chyba wciąż chciał czegoś innego.
- Więc?- Podskoczyłam, kiedy jego głos odciągnął mnie od moich myśli.
Pokręciłam głową, by je trochę uporządkować i spojrzałam na niego –
najwyraźniej dalej chciał, bym ujawniła mój „problem”.
- Will jest, no cóż, on jest.- Wzięłam głęboki oddech.- Jest naszym
nauczycielem matematyki.- Wyrzuciłam z siebie słabo.
Nick poderwał się z kanapy, patrząc na mnie jak na wariatkę, a
oskarżycielki błysk w jego oczach powiedział mi, że uwierzył mi. Przełknęłam i
czekałam na jego reakcję.
Rozdział 36
gniewał przez wieki, zawsze mogłam być pewna, że będzie mnie ubezpieczał i
uspokoi się, kiedy wreszcie przejdzie mu szok.
- Jeśli nie jest wcale złym facetem, to czemu umawia się z jedną ze
swoich uczennic? Jest chory, cała ta sytuacja jest chora i zakazana.-
Zripostował, krzyżując ręce na piersi w defensywny sposób.
Czułam, jak mój podbródek drży, kiedy łzy zaczęły napływać mi do oczu.
Nienawidziłam tego, że ludzie myśleliby tak o Willu. Zamknęłam oczy i
pokręciłam głową.- Nie możesz nic począć na to, w kim się zakochujesz.-
Wyszeptałam żałośnie.
Łza spłynęła po moim policzku. Nick jęknął.- Nie płacz, wiesz, że nie
znoszę, kiedy płaczesz.- Narzekał, owijając ręce wokół mnie i przytulając
mnie. Schowałam twarz w zgięciu jego szyi i wzięłam kilka głębokich
oddechów, próbując się uspokoić, kiedy głaskał po moich plecach. Mogłam
poczuć, jak wszystkie jego mięśnie napinają się, pewnie z powodu całej
sytuacji i tego, gdzie doprowadziła nas rozmowa.
- Nick, proszę, nie myśl o nim źle. Jest takim świetnym facetem, bardzo
mnie uszczęśliwia. A wiek koniec końców to tylko liczba. Za kilka lat ta
pięcioletnia różnica nic nie będzie znaczyła. Proszę tylko o to, byś spojrzał na
to z mojej strony widzenia, proszę?- Błagałam go, wciąż wtulona w jego szyję.
Westchnął.- Chloe, ta sytuacja w ogóle mi się nie podoba. Jeśli
naprawdę jest takim świetnym facetem, to powinien był poczekać, aż
skończysz szkołę, powinien był czekać, aż nadejdzie czas, kiedy wasz związek
nie będzie nielegalny. Tak nie można.- Wyszeptał, ściskając mnie mocniej,
kiedy chciałam się od niego odsunąć.
Pokręciłam głową.- Chciał poczekać. Ja nie.- Powiedziałam mu,
wgłębiając place w jego plecy, chcąc by zrozumiał.- Nick, proszę, jesteś
jednym z moich najlepszych przyjaciół i potrzebuję, byś zrozumiał.
Westchnął i odsunął się, ujmując w dłonie moją twarz. Patrzył się tylko
na mnie, jego wzrok jak zazwyczaj był miękki i troskliwy, ale szczęka mocno
się zaciskała. Najwyraźniej wcale mu się to nie podobało. Cisza była
ogłuszająca, kiedy tylko się we mnie wpatrywał, wyglądając jakby ostrożnie
dobierał słowa. Zdecydowałam się przerwać to napięcie i przemówić jak
pierwsza.
- Proszę? To nie tylko przygoda, kocham go. Naprawdę chcę, by wasza
dwójka się dogadała, ponieważ jesteś dla mnie ważny, zależy mi na twoim
zdaniu i naprawdę chcę, byś go polubił. Proszę?- Wyszeptałam, dając mu
moją błagalną minkę. Zawsze na niego działała, był taki delikatny, że nigdy
nie umiał się długo na mnie złościć albo czegoś mi odmówić.
Westchnął i zamknął oczy.- Czy on czuje to samo?- Zapytał cicho.
Tej nocy nie zmrużyłam oka. Po uczeniu się z Nickiem, zawiózł mnie do
domu i od razu zadzwoniłam do Willa, rozmawiając z nim przeszło do po
północy. Byłam zmęczona, ale nie na tyle zrelaksowana, by odpłynąć w sen. Po
prostu nie mogłam przestać się zamartwiać, myśląc czy w naszym planie są
jakieś luki. Byłam całkiem pewna, że wszystkim się zajęliśmy – w klasach nie
ma żadnej kamery, więc nikt nie zobaczyłby, jak się całowaliśmy. Na
korytarzach nic nigdy nie robiliśmy, bo tam były kamery – nikt nic nie
wiedział ani nic nie podejrzewał.
Martwiłam się pracami, które dla Eriki wykonałam. Co jeśli ma mnie na
nagraniu, jak przychodzę do jej domu? Mogłaby to pokazać dyrektorowi i
potem zapytałby mnie, czemu byłam u Eriki, wykonując jej prace domowe.
Jednak byłam całkiem pewna, że nie zrobi tego – nie miałaby większych
kłopotów za szantażowanie mnie, gdyby to przyznała? Tak czy siak jeśli
jednak tak zrobi, zdecydowałam się powiedzieć, że zapłaciła mi za tą robotę.
Wtedy jej słowo byłoby przeciw mojemu, a już wyglądała źle w oczach
dyrektora, ponieważ, miałam nadzieję, że nauczyciele nas poprą.
Wyłączyłam mój budzik, nim jeszcze zapikał i siedziałam tylko na
krawędzi łóżka, pocierając rękoma moją bolącą głowę. Byłam wykończona, ale
jednocześnie zestresowana i podekscytowana, jakbym była na jakimś
adrenalinowym haju. Był to niby oksymoron, ta dwa uczucia zderzały się we
mnie, część mnie chciała opaść na łóżko i przespać wieczność, a druga część
chciała pobiec do szkoły i ujrzeć, jaka sytuacja się miała.
Ubrałam się powoli, chcąc zabić trochę czasu, a potem przesuwałam
jedzenie widelcem, nie będąc za bardzo głodną z powodu perspektywy
przyszłych nudności. W brzuchu miała już pełno motyli – nie za wiele mogłam
tam jeszcze coś wsadzić. Komórka zadzwoniła mi w plecaku, więc
wyciągnęłam ją, spodziewając się, że to Amy, ale nie, to był Will.
Uśmiechnęłam się z wymęczeniem i odebrałam.
- Cześć, słodziutka. Naprawdę mi ciebie bardzo brakowało i
zastanawiałem się, czy mógłbym cię dzisiaj odebrać troszkę wcześniej?-
Zapytał.
Uśmiechnęłam się uszczęśliwiona. Pięknie byłoby, gdybym spędziła
dzisiaj rano z nim te kilka dodatkowych minut. Potrzebowałam, by przytulił
mnie do siebie i powiedział osobiście, że mnie kocha, a nie przez telefon.- O
jakiej godzinie mówisz?- Zapytałam, spoglądając na swój zegarek. Było krótko
po ósmej, przeważnie odbierał mnie dopiero gdzieś wpół do dziewiątej.
- Zaparkowałem na zewnątrz. Poczekam, aż będziesz gotowa.-
Odpowiedział.
Roześmiałam się.- Ileż masz zapału.- Drażniłam go, szczerząc się jak
Poranek był prawie bolesny. Każda sekunda ciągła się jak godzina, a
każda godzina jak dzień. Mogłam myśleć tylko o tym, że dyrektor prowadzi
śledztwo i pyta wszystkich naokoło. Erika szczerzyła się, kiedy za każdym
razem mnie widziała, rzucała w moją stronę kilka komentarzy w stylu „miło
było cię znać”, ale ja po prostu ją ignorowałam. Nick, błogosław Boże jego
serduszko, trwał przy moim boku i kilka razy nieźle się jej zripostował, co
wydawało się ją dość niezwykle obrazić. W duchu zastanawiałam się czy
miałam rację, czy Erika leciała na Nicka? Nawet jeśli tak, to nigdy go nie
zdobędzie. Naprawdę jej nienawidził, a teraz jeszcze bardziej niż
kiedykolwiek.
W środku mojej lekcji hiszpańskiego ktoś wszedł z notatką i dał ją
nauczycielce. Od razu podeszła do mojego biurka i rzuciła mi zaciekawione
spojrzenie.- Pan dyrektor chciałby się z tobą widzieć, Chloe.- Powiedziała,
wskazując głową na drzwi.
O Boże, proszę, niech wszystko będzie dobrze!
Potaknęłam, połykając swój strach i włożyłam książki do plecaka. Amy
na okrągło szeptała do mnie, że wszystko było w porządku, że wszystko się
idealnie ułoży. Dyrektor podszedł dzisiejszego ranka do Amy, pytając o Sama.
Wszystko potwierdziła, nawet kablując na siebie samą, mówiąc dyrektorowi,
że była ze mną w klubie i że wtedy też poznała Sama. Zachęciła dyrektora
Shermana do porozmawiania również z Nickiem i z tego, co mi powiedział, to
spotkanie również dobrze poszło. Nick przyznał mu, że cały czas ględzę tylko o
Samie i że po uszy się w nim zakochałam, ale że jeszcze osobiście go nie
poznał.
Kiedy już się spakowałam, poszłam do jego gabinetu i wzięłam kilka
głębokich oddechów, gromadząc swoją odwagę. Kiedy podeszła do jego drzwi i
uniosłam dłoń, by w nie zapukać, otworzyły się, nim moja dłoń moja je nawet
dotknąć. Will wychodził z gabinetu, za nim znajdował się dyrektor Sherman,
najwyraźniej odprowadzając go z powodu szacunku. Obaj się uśmiechali.
Przełknęłam. Tak, oni się uśmiechają! To świetny znak. Proszę, niech
wszystko będzie w porządku.
ponieważ nie chcę by drużyna cierpiała. Pan Morris zgodził się, że ta kara jest
wystarczająca. Był bardzo wyrozumiały i łaskawy w całej tej sprawie. Masz
szczęście, że masz takiego utalentowanego i bystrego nauczyciela.- Oznajmił,
uśmiechając się czule.
Wow, Will świetnie sobie radzi w tej szkole!
Uśmiechnęłam się i wzruszyłam.- Mam większe szczęście, że ma takiego
wspaniałego brata.- Zripostowałam, szczerząc się na wspomnienie o Samie.
To stwierdzenie miało w sobie więcej, niż sądził dyrektor.
Posłał mi uśmiech i popatrzyłam na niego ogłupiona, jakbym ponownie
zachowała się jak głupiutka uczennica, która nie zdawała sobie sprawy, że
dopiero co uratowała swoją skórę. Ale wiedzcie, dobrze sobie z tego zdaję
sprawę.- Racja, cóż, dziękuję ci za twój czas i powinnaś zbierać się na lekcję.
Potrzebujesz kartki, wyjaśniającej, że się spóźnisz?- Zapytał, otwierając po
kolei swoje szuflady, najwyraźniej poszukując kartki.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się.- Nie, spoko – mam teraz lekcję z
panem Morrisem. Myślę, że zrozumie moje spóźnienie.- Zaśmiałam się.
Dyrektor Sherman też się roześmiał.- Pewnie masz rację.- Wstał,
sygnalizując koniec spotkania, więc chwyciłam plecak i też wstałam.- Dzięki
jeszcze raz za taką współpracę, wiem, że to śledztwo nie mogło być dla ciebie
łatwe.- Powiedział, uśmiechając się przyjaźnie.
Wzruszyłam.- Wporzo. Właściwie to było całkiem zabawnie. Sam śmiał
się godzinami, kiedy powiedziałam mu o tym, że ludzie myślą, że lecę na jego
brata kujona.- Skłamałam, udając pod koniec odrazę. Roześmiał się i
ponownie rzucił mi uśmiech w stylu: „ależ z ciebie głuptasek”.- Och, chwila!
Powiedział pan, że tą osobę pozbawiono rolę kapitan cheerleaderek. Czy to
oznacza, że to Erika Dennison próbowała wpędzić mnie w kłopoty?-
Zapytałam, już znając na to pytanie odpowiedź.
Uśmiechnął się smutno.- Tak, ale doceniłbym, gdybyś zostawiła to.
Wymierzono jej karę i porozmawiano z nią. Jeśli będziesz miała z nią jakieś
problemy po tym, jak wróci ze swojego zawieszenia, to proszę, przyjdź do
mnie, nie próbuj sama wymierzać prawa. Jeśli obie spowodujecie kłopoty,
będę musiał potraktować to jako osobny przypadek i obie będziecie ukarane,
zrozumiano?- Zapytał, patrząc na mnie stanowczo.
Potaknęłam. I tak idzie do kosza moje marzenie o daniu jej w twarz.-
Tak.- Zgodziłam się niechętnie. Zarzuciłam plecak na ramię i praktycznie w
podskokach udałam się na matematykę. Poczułam, jakby kamień spadł mi z
serca. Teraz, kiedy wszystko było w porządku, czułam, jakbym ponownie
mogła poprawnie oddychać. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo
mnie to stresowało.
swojego samochodu. Sam rzeczywiście był zbyt zabawny i nie mógł minąć
okazji, by zadrażnić swojego brata do śmierci.
Rozdział 37
każdy szczegół o nim. Czy poznałam jego dziewczynę, czy spotykał się z panną
Teller, czy był gejem, czy poznałam już jego rodziców, gdzie żył. Pytania były
nieskończone i właściwie nieco na granicy prawa. Will z pewnością miał wiele
fanek w szkole.
Miałam świetny tydzień, ale kwestią czasu był „jej” powrót. Lękałam się
tego. Nie miałam pojęcia, co zrobi lub powie. Teraz z pewnością będzie
nienawidziła mnie jeszcze mocniej – na 100% będę ponownie na jej radarze.
Wyczułam, że moje życie ponownie stanie się trudne, tak jak to było kiedyś.
Karteczki przyklejone do moich pleców, błoto w mojej szafce, znikanie moich
książek. Już wcześniej spotykało mnie to z jej strony – chyba ponownie będę
musiała stawić temu czoła.
Kiedy nadszedł ten przerażający poniedziałek, niepewnie weszłam do
szkoły. Nick stanowczo mnie do siebie tulił, by zapewnić mi swoje wsparcie.
To on podrzucił mnie do szkoły, a nie Will, ponieważ nie chciał, bym sama
weszła do szkoły w dniu powrotu Eriki. Żułam wargę, bezzwłocznie skanując
przestrzeń, ale nie wypatrzyłam żadnego zamieszania. Czy jeśli już tu była, to
czy ludzie nie nagabywali by jej, pytając o szczegóły i wyjaśnienia?
Spojrzałam na Nicka.- Myślisz może czy jej bogaci rodzice byli tak
zawstydzeni jej zachowaniem, że wysłali ją do zagranicznej szkoły z
internatem, gdzieś naprawdę daleko stąd, by tam skończyła swój ostatni rok?-
Zapytałam, uśmiechając się do niego z nadzieją.
Roześmiał się i pokręcił głową.- Od kiedy to masz takie szczęście?
Westchnęłam i zamknęłam oczy, pozwalając mu zaprowadzić się do
mojej szafki. Przekręciłam kłódkę i z wahaniem ją otworzyłam, odsuwając się
o krok, spodziewając się że na moje stopy spadnie kupa gnoju. Ale nic w niej
nie było, nic rzucającego się w oczy. Czy dzisiaj nie przychodzi? Może
pomyliły mi się dni i ma wróci dopiero jutro? Może jest chora?
Odetchnęłam z ulgą, ale najwyraźniej zrobiłam to za wcześnie.
Wokół mnie wybuchły szepty, ludzie zarzucili to, co robili i poderwali
wzrok na grupkę dziesięciu osób, które idąc korytarzem, jedno przed
drugiego wystrzeliwało z siebie pytania do dziewczyny pośrodku ich grupy.
Przełknęłam, kiedy jej spojrzenie spotkało moje. W jej oczach jawiła się zimna
kalkulacja, przez co przebiegł mi dreszcz po plecach. Wow i to ona nazywa
mnie lodową księżniczką!
Zacisnęła szczękę, a serce stanęło mi w przełyku. Jej długie nogi niemal
przyfrunęły ją w moją stronę. Było to jak wyjęte z filmu – bandzior wchodzi, a
wszyscy schodzą mu z drogi, kiedy wlepiają wzrok w jego biedną ofiarę. Tak,
tą biedną ofiarą byłam ja i byłam bardziej niż trochę zastraszona jej wejściem
– może to właśnie był jej zamiar, choć nie byłam pewna.
12 Słowa Królowej użyte w mowie oznaczają, że ktoś zaprzeczając, przyznaje się swoimi słowami i
czynami do tego, co mu się zarzuca – w tym wypadku Erika zaprzeczając, że podoba się jej Nick,
właśnie się do tego przyznała.
Jednak stałam wyprostowana, nie było mowy, że dam się jej zastraszyć,
jeśli chciała mnie uderzyć, to oddam jej jak tylko będę umiała, tego byłam
pewna.- Jeśli mnie dotkniesz, to wyrwę ci z głowy twoje blond kudły.-
Oświadczyłam. Jej oczy zabłysły, kiedy jej ręka natychmiastowo poleciała do
włosów, głaszcząc je.- Tak przy okazji, farbowałaś je, kiedy cię tu nie było?
Jeśli tak, to nie jestem pewna czy ten kolor ci pasuje.- Drażniłam się z nią,
próbując się nie roześmiać.
Podeszła do mnie bliżej, aż nasze twarzy dzieliły tylko centymetry.-
Dostajesz za swoje, lodowa księżniczko. Lepiej pilnuj swoich pleców,
ponieważ wyrównam z tobą rachunki za napędzenie mi zawieszenia,
przyrzekam.- Warknęła.
Odwróciła się i pomaszerowała do swojej torebki, którą zostawiła na
ladzie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, modląc się, by mój blef zadział.- Eriko,
mam nadzieję, że wiesz, że właśnie nagrałam całą tę rozmowę. Jeśli choć
jeden włos spadnie z głowy mi, moim przyjaciołom czy nawet bratu mojego
chłopaka, to wezmę ze sobą twoją groźbę do dyrektora. Nie sądzę, by
cieszyłaby go wiadomość, że wciąż trzymasz się swoich złośliwych oskarżeń w
stosunku do mnie.- Skłamałam.- Już mi powiedział, że jeśli przysporzysz mi
choć jednego problemu po swoim powrocie, to mam pójść prosto do niego.
O kurcze, proszę, nie proś mnie, bym puściła to nagranie, proszę, nie
proś mnie o to! Pokerowa twarz, Chloe. Możesz to zrobić, nie tchórz!
Szczęka jej opadła, kiedy spoglądała na telefon w mojej ręce.
Przełknęłam, modląc się, by mi uwierzyła. Wyglądała, jakby ważyła swoje
opcje, zastanawiając się, co zrobić, mogłam ujrzeć frustrację i gniew
wymalowany na jej twarzy. Wyglądała, jakby chciała mi urwać głowę i spłukać
ją w toalecie.
- Ty mała- Zaczęła, ale urwałam jej, machając dłonią.
- No, no, no, zważaj na słowa. Nie chcesz, bym nagrała też, jak
przeklinasz, prawda?- Drażniłam się z nią, kiedy wsunęłam telefon z
powrotem do kieszeni. Uśmiechnęłam się do niej z zadowoleniem. To jest
niesamowite – całkowicie dała się na to nabrać. Podeszłam do niej bliżej.-
Mówię poważnie. Jeśli ponownie zaczniesz przysparzać mi problemów,
zaczniesz ponownie się mnie czepiać jak kiedyś albo męczyć Willa czy moich
przyjaciół, to biorę tę groźbę do dyrektora. Wtedy też będziesz mogła
pożegnać się z edukacją w tej szkole.- Oświadczyłam, używając jej słów, które
kiedyś sama do mnie powiedziała.
Zatrzasnęła buzię i napięła barki, patrząc się na mnie z wściekłością.-
Nienawidzę cię.- Warknęła.
Potaknęłam.- Wiem, ale może powinnaś spróbować nie odgrywać cały
czas ofiary, Eriko, niezbyt ci służy. Wiesz, może gdybyś postarała się być dla
ludzi odrobinę milsza, twoje życie by się zmieniło. Jeśli będziesz żyła,
nienawidząc ludzi, to zrewanżują ci się tym samym. Od czasu do czasu pokaż
ludzką stronę, a będziesz zaskoczona, ile ci to da.- Miałam na myśli każde
słowo – nie drażniłam się z nią. Sama sprawiła, że jej życie tak wyglądało – to
ona wyrzuciła ze swojego życia każdą miłą osobę poprzez znęcanie się nad nią
albo będąc zazdrosną i wredną zołzą. Gdyby była milsza dla innych, to
mogłaby mieć sympatycznych przyjaciół, a nie pasożytów, którzy cały czas
teraz za nią podążają.
Zabrała torebkę i pomaszerowała do drzwi, trącając mnie barkiem,
kiedy przechodziła obok, niemal mnie przewracając.- Do diabła, po prostu
zostaw mnie w spokoju!- Rozkazała, najwyraźniej wybierając zignorowanie
mojej rady.
Wzruszyłam.- Bardzo chętnie.- Zgodziłam się.
Nie mówiąc nic więcej, otworzyła drzwi i wypadła przez nie. Nie minęła
nawet sekunda, a drzwi ponownie się otworzyły i weszli przez nie Amy i Nick,
oboje zmartwieni. Uśmiechnęłam się słabo i wzruszyłam.- W porządku.-
Uspokoiłam ich. Amy uśmiechnęła się i przytuliła mnie. Znad jej ramienia
spojrzałam na Nicka – stał z uśmiechem na twarzy, a oczami śledził ubikację.
Roześmiałam się i przewróciłam oczami.- Tak dobra, jak zapamiętałeś?-
Zapytałam go.
Zaśmiał się i niezręcznie potarł kark.- Ostatni raz, kiedy tu byłem, był na
pewno całkiem magiczny.- Oznajmił, puszczając mi figlarnie oczko.
Zarumieniłam się i pokręciłam głową, wiedząc, ze ostatnim razem, kiedy był
tu ze mną, odbyliśmy całkiem gorącą sesję obściskiwania. Nie było to tak
długo przed naszym zerwaniem. Wyszczerzył się i wskazał głową na drzwi.-
Chodźcie, lepiej stąd wyjdźmy, nim dostanę od Will i Ryana za bycie w
ubikacji z ich suczkami.- Zażartował, złośliwie mrugając.
Wszyscy troje wybuchliśmy śmiechem na jego słowa – Nick zawsze
wiedział jak polepszyć mi humor. Amy uderzyła go w potylicę, kiedy
wychodziliśmy przez drzwi – zignorowałam ludzi, patrzących się na mnie z
ciekawością. Zmartwiona, podgryzłam wargę. Czy Erika powiedziała coś,
kiedy wychodziła? Och, proszę, nie pozwól jej nic wygadać!
Odwróciłam się do Donny, najbliżej stojącej dziewczyny patrzącej na
mnie.- Co się wam stało?- Zapytałam, modląc się, by było to wszystko, tylko
nie ja i Will.
Wzruszyła.- Powiedziała ci, czemu ją zawieszono? Czego chciała?-
Zapytała, podnosząc brew, zaciekawiona.
Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się. Nic nie wypaplała – byliśmy
Rozdział 38
chyba że na jego zajęciach i jeśli ktoś był obok. Nic nie zostawialiśmy
przypadkowi i to się opłacało. Od wypadku z Eriką minęły dwa miesiące i od
tego czasu dyrektor wcale nam się nie przyglądał.
Mieliśmy teraz z górki. Zostały tylko trzy miesiące do końca liceum i
potem nie będzie już dla nas zakazane umawianie się. Za kilka tygodni
kończyłam nawet osiemnaście lat, więc nie będzie się już musiał zamartwiać,
że jestem niepełnoletnią. Najwyraźniej niecierpliwie na to czekał.
Została już tylko jedna przeszkoda – dokończenie tej idiotycznej
rozmowy na temat związków na odległość.
Przez ostatnie półgodziny słuchałam jego rozwiązań, że zawsze jest
Skype, smsy, rozmowy telefoniczne, maile i wszystko inne, o czym mówił i
czym próbował mnie przekonać. Jednak żadna z tych opcji nie była dla mnie
wystarczająca – chciałam być w stanie dotknąć go, kiedykolwiek przyjdzie mi
na to ochota. Chciałam być w stanie zasnąć w jego ramionach i mocno
przytulić po ciężkim dniu. Chciałam patrzeć ukochanemu w oczy, a nie przez
głupią internetową kamerę.
- Możemy już przestać o ty rozmawiać?- Błagałam, wydymając wargi.
Zmarszczył brwi i pokręcił głową.- No złóż po prostu to podanie. Zrób to
dla mnie. Jeśli się dostaniesz, to wtedy bardziej to przegadamy. Po prostu nie
decydujmy się już teraz, dobrze? Jeśli złożysz podanie, to daje ci to kilka
dodatkowych opcji. Za kilka miesięcy może zdecydujesz się, że masz już mnie
dość i wtedy straciłabyś szansę na wymarzone studia.- Oświadczył, patrząc mi
wprost w oczy i ujmując moją twarz, bym nie mogłam odwrócić wzroku.
Poczułam, jak bicie mojego serca przyspiesza. Zmuszał mnie do złożenia
tam podania, bo chciał się mnie pozbyć? Miał nadzieję, że wyjadę, by był sam?
Może chciał ze mną zerwać i po prostu pomyślał, że łatwiej będzie, jak
rozdzieli nas odległość.
- Will, o to naprawdę ci chodzi? Nie chcesz po prostu, bym tam szła,
prawda? Bo... no wiesz.- Wzruszyłam, nie za bardzo chcąc znać odpowiedź.
Rzucił mi zaciekawione spojrzenie.- Wiem, co?
Westchnęłam.- Ponieważ chcesz, bym tam poszła, byśmy nie byli cały
czas razem. Przytłaczam cię czy co? Czy to subtelny sposób, by powiedzieć mi-
Urwał mi, całując mi. Oddałam jego pocałunek, przyciskając się do niego i
uwielbiając dotyk jego ust na moich.
Przerwał pocałunek i zmarszczył brwi, kręcąc głową.- Czyś ty
powariowała, słodziutka? Powinienem się martwić, że postradałaś rozum?-
Drażnił się ze mną żartobliwie, nie wiedząc, o czym mówił. Zaśmiał się i
pogłaskał mnie po policzku.- Natychmiast przestań tak myśleć, dobrze? Jeśli
wyjedziesz, będę cholernie tęsknił, nie jestem nawet pewien, jak bym sobie
poradził. Pewnie będę musiał ponownie dorabiać w klubie, by zapłacić za
rachunki telefoniczne, bo cały czas będę do ciebie wydzwaniał. Po prostu chcę,
byś poszła na swoją wymarzone studia – nie chcę ci tego odbierać. Gdybyś
mnie nie poznała, poszłabyś tam i robiłaś to wszystko, co planowałaś robić ze
swoją najlepszą przyjaciółką.
Odprężyłam się. Ponownie był swoją słodką i zmartwioną wersją siebie
– wcale nie chciał się mnie pozbyć. Potarłam o siebie nasze nosy.- Gdybym cię
wtedy nie poznała, wciąż szukałabym swojego mężczyzny ze snów.-
Wyszeptałam, ponownie go całując.
Poczułam, jak się uśmiecha, więc odsunęłam się i usiadłam na nim
okrakiem, siadając na jego brzuchu.- Uważasz, że jestem ze snów?- Zapytał,
patrząc na mnie zarozumiale i palcem powoli podążając w górę mojej nogi,
rozpalając moje hormony.
Roześmiałam się i pokręciłam głową.- Właściwie nie. Jesteś
matematycznym kujonem-bałaganiarzem.- Odpowiedziałam, szczerząc się na
jego zgaszoną minę.- Chrapiesz, zostawiasz podniesioną deskę klozetową i nie
umiesz gotować. Nie, panie Morris, wcale nie jest panem ze snów.- Drażniłam
go, pokazując mu język.
Rzucił mi uśmieszek i złapał w talii, popychając mnie na łóżko i
pociągając się na mnie, zgniatając pod naszymi ciałami wszystkie podania na
studia.- Cóż, a ty jesteś zbyt porządna. Zawsze spuszczasz deskę klozetową,
więc za każdym razem muszę ją podnosić. Jesz na śniadanie ohydne płatki i
jesteś beznadziejna w matematyce.- Zripostował, mocniej się do mnie
przyciskając.- Ale wszystkie te rzeczy sprawiają, że dla mnie jesteś ze snów,
słodziutka.- Dokończył.
- Ooooch, Will, to takie słodkie.- Jęknęłam.
Uśmiechnął się.- Kocham wszystkie te rzeczy. Kocham w tobie każdą
rzecz, nawet to złe.- Zagruchał.- Chwila, właściwie jest jedna rzecz, której w
tobie nie kocham.- Powiedział, marszcząc się rozmyślnie. Skrzywiłam się i
czekałam, aż powie mi, że za dużo narzekam albo że jestem niedojrzała czy
coś. Wwiercał we mnie swoje spojrzenie, ponownie mówiąc.- Zawsze nosisz
zbyt dużo cholernych ubrań.
Wybuchłam śmiechem, kiedy skrzywił się na bluzkę, którą miałam na
sobie.- Ależ z ciebie zboczeniec! Może powinniśmy jeden dzień w tygodniu nie
nosić wcale ubrań. Cały dzień chodzić kompletnie nago. Moglibyśmy nazwać
to Sobota z Gołym Tyłkiem czy coś.- Zaproponowałam, mocno owijając ręce
wokół jego szyi.
- Lepsze są Weekendy z Nagim Tyłkiem.- Zaćwierkał, szczerząc się
podekscytowany.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam.- Oczywiście, że tak. Sprawdzę w swoim
kalendarzu i zobaczę, czy wcisnę to w następny weekend.- Zażartowałam,
chwytają w garść włosy na jego karku.
- Świetnie.- Wyszeptał, całując mnie delikatnie. Westchnęłam błogo i
zamknęłam oczy, rozkoszując się luksusem bycia w tych męskich ramionach.
Wciąż do tego nie przywykłam i sądziłam, że nigdy nie przywyknę, miałam
nadzieję, że nigdy nie wezmę go za pewnik. Przerwał pocałunek i przycisnął
swoje czoło do mojego.- Złóż podanie na twoje wymarzone studia.- Błagał,
pocierając o siebie nasze nosy.- Po prostu złóż, to wszystko. Wtedy, jeśli
zostaniesz przyjęta i nadal nie będziesz chciała tam iść, to nie pójdziesz. Po
prostu nie odrzucaj tej szansy tak łatwo. Proszę?
Niechętnie na to przystałam. Nie miałam żadnej wątpliwości, że jeśli
zostanę przyjęta, to na pewno odrzucę te studia. Nie przeprowadzałam się do
Nowego Jorku i koniec kropka. Nie obchodziło mnie, ile będzie rzucał mi
minek smutnego szczeniaczka. Ale aby zakończyć już tą rozmowę, to złożę to
podanie. Nie stanie się nic złego. Jeśli wypełnienie kilku rubryczek i napisanie
kilku esejów, zakończy tą naszą rozmowę na ten temat, to byłam 100% za.
Fizycznie odprężył się nade mną, jego ramiona zrelaksowały się, a
piękny uśmiech pojawił się na jego twarzy.- Dziękuję, słodziutka.- Wyszeptał,
ponownie mnie całując. Mocno ścisnęłam jego talię swoimi nogami,
przyciskając do siebie nasze ciała. Moje podniecenie wzrosło, kiedy swoim
ciężarem wgniótł mnie w miękki materac.
Rękami śledziłam jego ciało, wsuwając je pod koszulkę i palcami
przemierzając jego plecy, kiedy całował mnie, jakby mógł posiąść moją duszę.
Dosłownie każdy jego pocałunek sprawiał, że place u nóg zwijały mi się z
rozkoszy. To było wspaniałe. Jego pocałunki były niemal poetyckie. Naprawdę
była ze mnie szczęściara.
- Więc, w sprawie tych nagich weekendów...- Urwał, ujmując w dłonie
moją twarz i całując czubek nosa.
Uśmiechnęłam się. Mówił poważnie? Żartowałam, kiedy to
proponowałam! Założę się, że ten przeklęty zboczeniec zmusi mnie do tego
teraz! W co ja się wpakowałam?- Co z nimi?- Zapytałam, ledwo mówiąc,
kiedy myślami krążyłam już przy jego ciele, jego doskonałości wystawionej na
pokaz na całe 48 błogich godzin. Właściwie, miałam nadzieję, że mnie do
tego zmusi.
Westchnął.- Boję się, że muszą się zacząć od sobotniej nocy. Mam plany
na dzień, więc nie będę mógł się z tobą zobaczyć.- Powiedział, wzruszając,
kiedy podnosił się ze mnie i siadał na łóżku obok mnie.
troski i będziemy po prostu Willem i Chloe. Pragnę jednej nocy, bez żadnych
zasad i granic. Tego właśnie chcę na swoje urodziny.- Wyszeptałam.
Jęknął i odsunęłam się, by rzucić mu zaciekawione spojrzenie, modląc
się, by się na to zgodził. Jeśli istniała ta jedna rzecz, która jak najmożliwiej
uczyniłaby z moich urodzin doskonałość, to każda część Willa, jego ciało,
umysł i dusza.
- To- Zaczął, marszcząc się i wyglądając, jakby ostrożnie dobierał swoje
słowa.
Rozczarowanie zagnieździło się w moim brzuchu, ponieważ zamierzał
mi odmówić. Tak naprawdę wcale go nie obwiniałam, to nie na to się
zgodziliśmy. Dopiero co rozciągnęliśmy zasady o wiele bardziej, niż Will tego
chciał, a jednak, proszę bardzo, naciskałam jeszcze mocniej. Zachowywałam
się samolubnie. Powinnam pomyśleć, o co go prosiłam. Nie chciał ponownie
dokonywać takiego kompromisu, więc naprawdę nie powinnam była prosić,
wiedziałam o tym.
Pokręciłam winna głową.- Przepraszam, zapomnij o tym. Nie powinnam
była pytać.- Wybąkałam, rumieniąc się z zażenowania, ponieważ właśnie
ponownie się narzucałam.
Westchnął i złożył pod mój podbródek palec, unosząc moją głowę, bym
na niego spojrzała. Jego szare oczy przeszukiwały moje i żadne z nas nie
odzywało się przez kilka minut. Zatraciłam się w ich pięknym kolorze, były
takie hipnotyzujące.- Dobrze.- W końcu wyszeptał, powoli potakując.
Sapnęłam, robiąc wielkie oczy. Co, u licha? Czy dobrze go usłyszałam?
Czy właśnie się zgodził, by kochać się ze mną? Wow, to naprawdę złe, że
musiałam zmusić swojego chłopaka do uprawiania ze mną seksu. Ta
sytuacja była nieco przedziwna. Stereotypowo jest właśnie przeciwnie, to facet
przekonuje dziewczynę, by nagiąć jeszcze bardziej zasady. Chyba my jesteśmy
wyjątkowi... albo jestem po prostu zboczona, tak jak zawsze to powtarzał.
Roześmiałam się na to, w jakiej byliśmy niedorzecznej sytuacji, a potem żułam
wargę, próbując się powstrzymać – pewnie robiłam z siebie wariatkę. Wciąż
mu nie odpowiedziałam i Will wyglądał teraz na trochę zdezorientowanego.
Pokręciłam głową i poczułam, jak moja twarz czerwieni się.- Już dobrze,
przepraszam, nie powinnam była pytać. Poczekamy, aż skończy się liceum.-
Oznajmiłam nieśmiało.
Uśmiechnął się, powoli przeglądając moją twarz, jakby starał się ją
wypalić w pamięci.- Myślisz, że nie chcę? Chloe, oczywiście, że chcę. Bycie z
tobą doprowadza mnie do szału – czasami tak bardzo chcę się z tobą kochać,
że aż odczuwam ból. Jesteś zbyt piękna dla mojego dobra.- Gruchał, głaszcząc
moje policzki swoimi kciukami.- Chcę sprawić, by twoje urodziny były
Rozdział 39
policzek i chwyciłam moją torbę na noc. Nick odprowadził nas do auta Amy,
mocno mnie przytulając.- Do zobaczenia w poniedziałek.- Wyrzucił z siebie
radośnie.
Skinęłam i uśmiechnęłam się szeroko. Czułam się praktycznie, jakbym
stała na czubku świata i pewnie było to widać po mojej twarzy.- Narka, Nick.
Dzięki za płytę i gratuluję, że wreszcie pokonałeś mojego tatę w jedzeniu
ciasta.- Zażartowałam.
Roześmiał się i sięgnął do swoich kieszeni, ukazując w każdej z nich
kawałki ciasta.- Trochę oszukiwałem.- Wybuchłam śmiechem, a on wzruszył,
jakby to nie była wielka rzecz.- Ej, musiałem tym rokiem wygrać, w przyszłym
roku nie będzie na to okazji, ponieważ zostawiasz mnie i wyjedziesz do
Wielkiego Jabłka14.- Oznajmił, wyrzucając ciasto do kosza na śmieci tuż przy
samochodzie.
Przygryzłam wargę. Chciałam mu powiedzieć, że wcale nie wyjeżdżałam.
Wyglądał na tak smutnego, ale oczywiście próbował to ukrywać. Ale musiałam
wytrzymać jeszcze troszkę – najpierw musiałam powiedzieć o tym Amy, a
dopiero potem Nickowi.
- Nie przejmuj się, nie powiem mu.- Obiecałam, przytulając go.
Mocno mnie uściskał, nim zrobił krok w tył i otworzył dla mnie drzwi
pasażera.- Romeo czeka na ciebie.- Drażnił mnie, żartobliwie przewracając
oczami.
Stanęłam na palcach i ucałowałam jego policzek, nim wsiadłam do auta,
niemal podskakując z podekscytowania. Ledwo mogłam usiedzieć na miejscu,
kiedy Amy wiozła nas na miejsce spotkania z Willem. Wlepiałam wzrok w
zegarek. Co jeśli pomyśli, że czekał już wystarczająco długo i pójdzie do
domu. Naprawdę czekałby na mnie przez godzinę?
Droga wydawała się trwać wieki. Próbowałam zając myśli gadaniem z
Amy o jej weekendowych planach, ale nie mogłam skupić się na jej słowach, a
umysł wciąż wracał do Willa.
Will. Will. Will. Jakby był teraz jedyną ważną rzeczą na świecie.
Kiedy przejechałyśmy zakręt na parking, od razu go spostrzegłam.
Siedział w swoim samochodzie, jego głowa spoczywała na zagłówku, a stopy
położył na desce rozdzielczej. Najwyraźniej czekał na mnie cały ten czas.
Żułam wargę, kiedy poderwał oczy i ujrzał auto. Powoli uśmiech zagościł na
jego twarzy, na które moje serce przyspieszyło.
Cały ranek z nim nie rozmawiałam. Powiedziałam mu, by do mnie nie
dzwonił w razie gdybym nie była sama, a w pobliżu był ktoś z rodziny, bo moi
Całowałam go żarliwie, chwytając palcami pasek jego dżinsów, by nie mógł się
ode mnie odsunąć. Poczułam, jak miękki materiał znika z moich oczu, ale
zamiast się odsunąć i otworzyć oczy, przycisnęłam się do niego jeszcze
mocniej, rozkoszując się ostatnimi sekundami pocałunku. Przechowywałam
jak skarb w pamięci każdy pocałunek Willa – każdy z nich traktowałam jakby
był tym ostatnim, w razie gdyby nie podarował mi już kolejnych.
Odsunął się i ucałował czubek mojego nosa.- Możesz teraz otworzyć
oczy, słodziutka.- Wyszeptał.
Uśmiechnęłam się, kiedy uchyliłam powieki, krzywiąc się nieco na nagłą
jasność po byciu tak długo w ciemności. Pierwszą rzeczą, którą ujrzałam, była
jego twarz, centymetry od mojej i jego piękny uśmiech. Jego szare oczy
wwiercały się w moje i miały w sobie tyle pasji, że nogi niemal się pode mną
ugięły. Niechętnie oderwałam od niego wzrok, by spojrzeć na moje otoczenie.
Uczucia przytłoczyły mnie, kiedy moje serce dosłownie bolało, a w
brzuchu mi się kręciło. Oczy wypełniły się łzami, kiedy patrzyłam na to, co
zrobił. Słowo „romantycznie” nie oddawało tej scenerii, bardziej pasowało
„idealnie”. Było to streszczenie wszystkiego, co jest romantyczne i
spektakularne.
Byliśmy w punkcie widokowym, najwyżej położonym miejscu w naszym
mieście. Staliśmy na krawędzi klifu, a obok Will rozłożył koc i kilka poduszek.
Na krawędzi koca znajdował się już w wodzie bukiet tulipanów. Kosz
piknikowy leżał już otwarty pośrodku, a na wierzchu widać było pudełko z
truskawkami. Mogłam też ujrzeć resztę mojego ulubionego jedzenia. Gryzłam
wargę, kiedy łza popłynęła mi po policzku, ponieważ ten niezwykły mężczyzna
tak się narobił i to tylko dla mnie.
- Chcesz usiąść?- Zapytał, odsuwając się ode mnie i podchodząc do koca,
pokazując głową, bym usiadła pierwsza. Gdyby było tam krzesło, już by je dla
mnie wystawił, bo Will był troszkę staromodny, a z tego, co zaobserwowałam,
jego tata był taki sam. Powiedzenie: „niedaleko pada jabłko od jabłoni” w jego
rodzicie było prawdą.
Usiadłam na jednym krańcu i spojrzałam na spektakularny widok na
miasto. Było pięknie, właściwie nigdy wcześniej jeszcze tu nie byłam i to tylko
sprawiło, że ta chwila stała się bardziej niezwykła, bo byłam tu z Willem.
Przyglądałam się, jak wyciąga pudełko z jedzeniem za pudełkiem, szklanki,
talerze i sztućce. Pomyślał o wszystkim.
Kiedy wyciągnął butelkę szampana, podniosłam na niego brew.- Zdajesz
sobie sprawę, że jeszcze nie jestem na tyle dorosła, by pić.- Drażniłam go.
Roześmiał się.- Ta, ale urodziny to wyjątek. Po prostu pomyślałem, że
moglibyśmy wypić po lampce, patrząc na zachodzące słońce. Ale nie musisz,
jeśli nie chcesz. Wziąłem coś innego...- Odchylił kosz, bym zobaczyła, co
zostało w środku i wybuchłam śmiechem, kiedy ujrzałam bananowy shake,
oczywiście ten mój ulubiony i oranżadę.
- Na razie wybieram coś innego. Może później napiję się szampana, jeśli
zostaniemy tu na zachód słońca.- Zamyśliłam się, wzruszając ramionami. Jak
mogło mi się tak poszczęścić, że miała przy sobie kogoś takiego jak Will?
Naprawdę, ale to naprawdę na niego nie zasługiwałam.
Uśmiechnął się i nalał mi do szklanki bananowego shake'a, a dla siebie
wziął Pepsi. Pomogłam mu otworzyć wszystkie pudełka z jedzeniem, dziwując
się, jak udało mu się skolekcjonować każdy mój ulubiony przysmak.- Zrobiłeś
to wszystko sam?- Zapytałam z ciekawością, patrząc z bojaźnią na sałatkę.
Will nie był właściwie dobrym kucharzem.
Roześmiał się i wbił widelec w sałatkę, biorąc mały kęs i wyciągając go w
moją stronę. Kiedy otworzyłam usta, w duchu modliłam się, że nie przyprawi
mnie o roztrój żołądka. Z przyjemnością zostałam zaskoczona smakiem
sałatki, była przepyszna.- Oszukiwałem i zmusiłem mamę do zrobienia
większości. Pomyślałem sobie, że lepiej dmuchać na zimne, niż później
żałować, kiedy oboje byśmy wymiotowali.- Przyznał się, śmiejąc się nieśmiało.
Uklękłam i przesunęłam się, by móc go pocałować, uśmiechając się z
wdzięcznością.- Dziękuję ci.- Tylko tyle powiedziałam, tylko tyle należało
powiedzieć, przynajmniej miałam nadzieję, że wiedział, jak bardzo byłam
wdzięczna, ponieważ nie umiałam znaleźć lepszych słów, by wyrazić swoje
uczucia. Dosłownie zaniemówiłam dzięki niemu i jego troskliwości.
Jedliśmy i śmialiśmy się, rozmawialiśmy i flirtowaliśmy. Wszystko było
doskonałe. Kiedy wiatr wzmógł się, wyciągnął kolejny koc i owinął go wokół
moich ramion. Kiedy nie mogłam wcisnąć już ani kęsa więcej, spakował
wszystko do kosza piknikowego, nim odwrócił się do mnie z wielkim
wyszczerzem na twarzy.
Rzuciłam mu zaciekawione spojrzenie, zastanawiając się, co go
wywołało. Wyciągał w moją stronę jedną rękę, otwierając dłoń i odkrywając
czarne pudełeczko, wielkości wnętrza jego dłoni. Na jego górze zawiązana była
czerwona wstążka.
Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się, kręcąc na niego głową.- Naprawdę
nie powinieneś był mi nic kupować.
Przewrócił oczami.- Chciałem, więc po prostu się zamknij.- Oświadczył,
przybliżając do mnie bardziej swoją dłoń i gestem mówiąc mi, bym wzięła
prezent i otworzyła go.
Wzięłam pudełeczko z jego ręki, ciesząc się miękkim, aksamitnym
pokryciem. Podekscytowana podgryzłam wargę, wiedząc, że zawiera biżuterię
i że wyznał mi, że chce dać mi coś, co będę mogła zatrzymać. Byłam taka
podniecona, że ledwo pamiętałam, by oddychać. Będę to nosiła, cokolwiek to
jest, każdego dnia, myśląc przy tym o Willu.
- Wcale nie młodniejesz.- Drażnił mnie, śmiejąc się i przysuwając się
bliżej, że każda z jego nóg była po obu moich stronach. Umieścił ręce pod
moimi łydkami i tak ustawił moje nogi, że były niemalże owinięte wokół jego
talii. Jego oczy badały każdy centymetr mojej twarzy, jego dłonie spoczywały
na moich udach, lekko je ściskając jak zachętę.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam wieko pudełeczka. Oddech uwiązł mi w
gardle. W środku znajdowała się krucha złota bransoletka z zawieszką.
Łączenia były delikatne i zawiłe. Sięgnęłam po nią drżącą ręką i pogłaskałam
biżuterię palcem, obracając ją, by lepiej widzieć. Nagle zrozumiałam, czym
była zawieszka. Było to symbol liczby Pi. Podgryzłam wargę i spojrzałam na
Willa z zastanowieniem. Zgaduję, że zawieszka była dla niego czymś
osobistym, symbolizującego coś, co jest mu drogie, więc w niewielki sposób
nosiłabym jego znak. Była piękna.
- To jest niesamowite, bardzo ci dziękuję.- Wydusiłam z siebie. Łzy
wypełniły moje oczy, ale walczyłam z nimi, by nie dać im spłynąć.
Uśmiechnął się i przechylił głowę na bok.- Podoba ci się?
Pochyliłam się do przodu i przycisnęłam swoje wargi do jego, całując go
w ramach podzięki i smakując słone łzy, z którymi najwyraźniej przegrałam
walkę.- Bardzo.- Wyszeptałam w jego usta. Mocniej chwyciłam pudełeczko w
swojej dłoni, bym go nie wypuściła. Już zakochałam się w tej małej
bransoletce i jak znajdzie się na moim nadgarstku, to nigdy jej nie zdejmę.
Posłał mi uszczęśliwiony uśmiech.- Dobrze. Chciałem dać ci coś, co
mogłabyś zatrzymać. Naprawdę się cieszę, że ci się podoba.- Pogłaskał mnie
po twarzy, łagodnie ścierając moje łzy, nim ucałował moje czoło.- Kocham cię,
Chloe.
Zamknęłam oczy i chwyciłam w garść jego koszulę, przyciskając się do
niego i zaciskając nogi na jego talii, kiedy dziwiłam się, jak ten mężczyzna
mógł należeć do mnie. Jest dla mnie zbyt niezwykły, to pewne.- Też cię
kocham. Tak bardzo cię dziękuję, Will. To takie piękne.- Westchnęłam,
całując jego szyję. Odchyliłam się i podniosłam ku niemu pudełeczko.-
Założysz mi ją?- Poprosiłam, chcąc jak najszybciej mieć na przegubie tą
wspaniałą rzecz.
Wyszczerzył się i wziął bransoletkę, otwierając zapięcie i zakładając ją na
mój wyciągnięty nadgarstek. Uśmiechnęłam się na uczucie chłodnego złota na
mojej skórze. Malutki symbol Pi zwisał w dół, łapiąc ostatnie przebłyski
słońca.
nieco schyliłam głowę, by móc lepiej widzieć jego twarz. Kiedy ujrzałam minę
Willa, poczułam jeszcze większe zdezorientowane. Wyglądał na przerażonego,
prawdziwie przestraszonego z jakiegoś powodu. Co mi umyka?
Ponownie przełknął ślinę, podnosząc oczy, by wlepić w moje.- Pierścień
obietnicy. W sensie, obiecuję, że pewnego dnia zamienię ten pierścionek na
taki prawdziwy. To tak jakby zobowiązanie, ale bez całej otoczki.- Wyjaśnił.-
Kocham cię, słodziutka, zawsze będę cię kochał i jeśli rzeczy miałyby się
inaczej, gdybyś była starsza i nie była moją uczennicą, a życie byłoby
łatwiejsze, to wtedy nie byłoby pierścienia obietnicy, ale byłby ten prawdziwy.-
Jego wspaniałe niebieskie oczy przeszukiwały moje, wyglądając za jakąś
reakcją.
Chwila, czy Will mówi o pierścionku zaręczynowym? Gdyby sprawy
miałyby się inaczej, dałby mi pierścionek zaręczynowy? O kurcze, co, u
licha, mam na to odpowiedzieć? To takie cholernie romantyczne!-
Naprawdę?- Wybąkałam, patrząc z niego na mały, diamentowy pierścionek,
który położył na wnętrzu mojej dłoni.
Skinął głową.- Naprawdę.- Potwierdził.- Czy będziesz nosiła mój
pierścień, słodziutka? Musisz wiedzieć, jak bardzo poważne mam, co do ciebie
zamiary. Chcę spędzić z tobą resztę życia, Chloe i pewnego dnia, kiedy
będziesz się tego spodziewała najmniej, zamienię tą malutką zawieszkę na taki
pierścionek, który trafi na twój palec. Jedyne, czego dzisiaj od ciebie pragnę,
to powiedzenie mi, że kiedy zapytam cię kiedyś w naszej przyszłości, to
pomyślisz nad zrobieniem ze mnie największego szczęściarza na świecie.
Jasna cholercia, Will naprawdę poważnie myśli nad naszym
małżeństwem! Powiedział: „nasza przyszłość” - ależ te dwa słowa są piękne.
Nie moja przyszłość czy jego przyszłość, ale nasza. W głowie lekko mi się
kręciło, a serce waliło mi w piersi. Całe moje ciało buzowało podnieceniem,
kiedy kiwałam głową, szczerząc się jak idiotka.- Całym sercem będę nosiła ten
pierścień.- Zgodziłam się, starając się nie pozwolić tej niedorzecznej radości
wybuchnąć ze mnie.
Nim mogłam zorientować się, co się dzieje, skoczył na nogi i wyrzucił
pięści w górę.- Taaaaaaaaaak! Gol! No, jestem mistrzem!- Wywrzeszczał
szczęśliwie, jakby to był jakiś mecz. Prawie spodziewałam się po nim, że
zerwie z siebie koszulkę i będzie biegał wokoło, śpiewając piosenkę Queen.
Wybuchłam salwą śmiechu na widok mojego niby dojrzałego
nauczyciela, niemal tańczącego w miejscu i szczerzącego się jak wariat. Nawet
się nie wstydził bycia przyłapanym.
- Ale z ciebie pajac.- Drażniłam go, chichocząc.
Wyszczerzył się i pokiwał głową, ponownie opadając na koc obok mnie,
a w jego oczach wciąż błyszczała radość.- No, ale ten frajerowaty kujon
matematyczny właśnie wygrał dziewczynę swoich marzeń.- Odpowiedział,
rzucając mi uśmieszek.
Dosłownie rzuciłam się na niego, mocno owijając ręce wokół jego szyi i
przyciskając swoje czoło do jego. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jakie słowa
mogłabym użyć, by opisać, co czułam? Nie znałam wystarczająco dużo
przymiotników, by je wyznać. Więc wybrałam te dwa, małe słowa, mając
nadzieję, że pokażą mu to, co czuję.
-Kocham cię.
Pocałował mnie łagodnie, w dłonie ujmując moją twarz.- Też cię
kocham.- Wyszeptał w moje usta. Zadrżałam, ale nie z powodu chłodnego
powietrza czy wiatru, tarmoszącego moje włosy.
Odsunęłam się i otworzyłam dłoń, wyciągając w stronę Willa małą
zawieszkę.- No to założysz mi ją?- Zapytałam cicho.
Jego uśmiech jeszcze się poszerzył, kiedy zapiął ją po przeciwnej stronie
bransoletki.- Teraz jesteś moja.- Przechwalał się, szczerząc się do mnie.
Zaśmiałam się, kradnąc cytat z filmu.- Will, wystarczyło mi twoje
„cześć”15. Bo zawsze byłam twoja.
Westchnął uszczęśliwiony.- A ja zawsze będę twój.
Siedzieliśmy na klifie jeszcze przez jakiś czas, po prostu rozmawiając i
popijając szampana. Przysłuchując się muzyce z odtwarzacza, który Will
przywiózł tutaj. A kiedy słońce zaczęło zniżać się nad horyzontem,
wniebowzięta przyglądałam się, jak kolory barwiły niebo, czyniąc wszystko
pięknym. Żałowałam po trochu, że nie wzięłam ze sobą z samochodu nowego
aparatu.
Will wciąż był twarzą do mnie, plecami do zachodzącego słońca.- Czemu
nie usiądziesz obok mnie, omija cię widok.- Zaproponowałam, poklepując koc
obok mnie.
Uśmiechnął się.- Patrzę właśnie na najpiękniejszą rzecz tutaj. Widok nie
może być od tego jeszcze lepszy.- Odpowiedział, powoli wędrując oczami po
mojej twarzy.
Ja cie sole, ależ to było wspaniałe!- Tandeciarz.- Wydyszałam. Moje
serce biło o wiele za szybko, by było to dla mnie zdrowe.
- Prawdomówny.- Zripostował, powoli się do mnie zbliżając. Był tak
blisko, że musiałam położyć się na plecach. Zawisł nade mną, ale nie dotknął
mnie.
15 Org. You had me at hello. Cytat z filmu pt. Jerry Maguire, z Renée Zellweger i Tomem Cruisem,
który główna bohaterka mówi do Jerry'ego.
Rozdział 40
uśmiech, kiedy oczami powoli taksował moje ciało, jakby nie chciał ominąć
ani jednego centymetra.
Nim mogła skapnąć się, co wyprawiam, opuściłam przyjaciół i szłam
przez salę do niego. Moje nogi miały najwyraźniej swój umysł, kiedy mijałam
tańczących, pijących i jedzących ludzi. Musiałam się do niego dostać i
przywitać się.
Kiedy do niego podchodziłam, jego wzrok zdawał się zintensyfikować, a
postawa zmieniła się, kiedy wyprostował się. Wyglądał, jakby mnie podziwiał.
Właśnie w tej chwili zrozumiałam, że pochwalał mój wybór sukienki. Panna
Teller rozmawiała z jednym z uczniów nie tak daleko od Willa, więc
wiedziałam, że musimy być ostrożni.
Kiedy stanęłam przed nim, posłał mi swój zapierający dech uśmiech.
Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy jego ręka drgnęła i uniosła, kierując się do
mojej twarzy. Gorąc ogarnęło moje policzki na to, jak intymnie taksował mnie
spojrzeniem. Mogłam praktycznie poczuć jego miłość płynącą z jego wzroku.
Wydawał się szybko ogarnąć – jego ręka opadła do boku. Nie mogłam się
oprzeć poczuciu rozczarowania, ponieważ jedyne, co chciałam zrobić, to
przycisnąć się do niego i spędzić tę noc, tańcząc w jego ramionach. To, jak na
mnie patrzył, sprawiało, że moje serce unosiło się do nieba. Kochałam to, jak
na mnie spoglądał, jego spojrzenie pokazywało mi, że uczucia, które do niego
żywiłam, były odwzajemnione, że to wszystko, co czułam, czułam też Will.
Przynajmniej miałam na to taką nadzieję, bo jeśli nie, to miałam wielkie
problemy.
- Dobry wieczór, panno Henderson. Wyglądasz dzisiaj pięknie. Mój brat
to z pewnością szczęściarz, że może dzisiaj przetańczyć z tobą całą noc.-
Skomplementował mnie.
Uśmiechnęłam się na jego słodkie słowa. Najwyraźniej sam też wiedział,
że trzeba być ostrożnym.- Dziękuję panu, panie Morris. Widział pan kwiaty,
które Sam mi dał? Są wspaniałe, bardzo mi się podobają.- Odpowiedziałam,
dyskretnie dziękując mu za moje tulipany.
Skinął głową, potwierdzając, a uśmiech wykrzywiał kąciki jego ust.-
Widziałem je. Cieszę się, że ci się podobają.- Zapewnił, również grając.
Ciężkie ramię opadło na moje barki i szybko poderwałam wzrok, by
ujrzeć, że należy ono do Sama.- Cóż, lepiej nie stójmy tutaj całą noc, gadając z
nauczycielami, seksbombo. Chodźmy się napić ponczu. Nie wiem czy nie ma
już w sobie procenty, ale i tak dla przezorności sam kupiłem wódkę.-
Przechwalał się, poklepując kieszeń.
Parsknęłam śmiechem, kiedy Will warknął, kręcąc głową w
dezaprobacie.- Serio? Jestem tutaj opiekunem, Sam. Nie mogę ci na to
Godziny szybko mijały. Mimo tego, że nie byłam w stanie ani razu
porozmawiać z Willem, wciąż dobrze się bawiłam. Sam, jak zawsze, był w
szczytowej formie i zabawiał każdego. Tańczyłam, jadłam, śmiałam się i po
prostu cieszyłam się. W ciągu nocy moje oczy wciąż szukały mojego chłopaka.
Doskonale wypełniał swoją robotę – włóczył się po sali, upewniając się, że
wszystko jest w najlepszym porządku, rozmawiał z ludźmi. Kilka razy złapał
moje spojrzenie i w ciągu tych kilku sekund, kiedy nasze oczy wpatrywały się
w siebie nawzajem, czułam się, jakbyśmy byli sami, jakbyśmy byli jedyną parą
na sali, ponieważ po prostu nie widziałam nikogo innego.
Około godziny dwudziestej drugiej trzydzieści rozejrzałam się po
zaludnionej sali gimnastycznej, próbując wypatrzeć jego brązowe włosy, ale
nigdzie nie mogłam go zobaczyć. Już długo go nie widziałam, ostatni raz,
kiedy rozmawiał z dyrektorem Shermanem, mówiąc mu, że idzie sprawdzić
korytarze czy wszystko jest jak należy. Gdzie on się podział? W duchu
chciałam już, by ta noc dobiegła końca, bym mogła porozmawiać z nim przez
telefon czy coś. Nienawidziłam bycia tak blisko niego, a jednak tak daleko.
Sam przycisnął mnie mocniej do swej piersi, kiedy dalej poruszaliśmy się w
wolnym tańcu. Wieczór już się kończył – zespół przed chwilą ogłosił, że do
końca zostały już tylko dwie piosenki. Westchnęłam żałośnie. Wciąż nie
porozmawiałam z Willem na osobności i nie podziękowałam mu jak należy za
limuzynę oraz kwiaty. Tak bardzo się dzisiaj postarał, a nie byłam nawet w
stanie powiedzieć mu, jak przystojnie wyglądał w swoim smokingu.
zamiast tego dostałam szansę spędzenia tej nocy z jego bratem i szukania go
cały wieczór. Nie takiego obrotu spraw spodziewałam się po tym wieczorze
przed tą całą sytuacją z Willem.
Chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi, po to tylko by ujrzeć kogoś
siedzącego na ławce przede mną. Wydałam z siebie niewielki krzyk, nim
zrozumiałam, że to Will. Czułam, jak idiotyczny uśmiech rozciąga moje usta,
kiedy wstał z biurka i ruszył do mnie, biorąc moją dłoń i wciągając mnie do
sali. Zamknął drzwi i pchnął mnie na nie, całując mnie namiętnie. Jęknęłam w
jego usta na jego smak, jego zapach przytłaczał mnie, na co moje wnętrze
mrowiło szczęściem. Odsunął się i przyłożył swoje czoło do mojego, a
wspaniały uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Cześć.- Wyszeptał.
Owinęłam ręce wokół jego szyi, unosząc głowę i ponownie całując go na
sekundę.- Cześć.- Zamknęłam oczy i przyciągnęłam go do siebie bliżej,
kochając uczucie ciężaru jego ciała na moim, zamykając mnie jak w pułapce
przy drzwiach.- Czemu tu się chowasz?- Wymamrotałam, wciąż mając
zamknięte oczy, po prostu nim oddychając i ciesząc się chwilą.
Zaśmiał się cicho.- Nie mogłem dopuścić, by ta noc minęła, kiedy nawet,
choć raz nie zatańczyłem ze swoją dziewczyną. Zastanawiałem się czy
mógłbym prosić o twój ostatni taniec.- Zagruchał, nosem pocierając o mój.
Mój ostatni taniec? Jak miałoby to się stać?- Co?- Było moją genialną
odpowiedzią, kiedy otworzyłam oczy, by rzucić mu pytające spojrzenie.
Roześmiał się i odsunął, biorąc moją rękę i robiąc krok w tył. Kiedy to
zrobił, zrozumiałam, że w sali nie było zapalonych świateł. Zamiast tego na
ławkach i w kilku innych miejscach stały pozapalane świeczki, rzucając na
ściany cienie. Na stoliku najbliższym mi, leżał pojedynczy tulipan i dwa
kubeczki. W zachwycie spojrzałam z powrotem na Willa. Czasami jest
cholernie romantyczny. Naprawdę nie zasługuje na tak troskliwego
chłopaka. Zaplanował to wszystko, byśmy mogli zatańczyć ze sobą mój
ostatni taniec? Czy to, dlatego Sam był taki nerwowy i nalegał, że musimy
iść do tych właśnie ubikacji? Od początku mieli to wszystko zaplanowane?
Moje serce zamieniło się w budyń i popatrzyłam z powrotem na Willa, który
uważnie mi się przyglądał.
- Czasami jesteś zbyt słodki.- Wyrzuciłam z siebie, podchodząc do niego.
Uśmiechnął się.- A ty jesteś tak piękna w tej sukience, że nie jestem
nawet pewien, jak udaje mi się mówić logicznie.- Wymamrotał, rękoma
wędrując w dół mojego ciała, palcami śledząc kontury mojej sukienki.-
Jeszcze nigdy wcześniej nie wiedziałem w swoim życiu nic bardziej
niebiańskiego – jesteś zjawiskowa.- Jego oddech owiewał moją twarz i szyję,
Rozdział 41
na razie musiałam martwić tylko tym, by nie potknąć się o krawędź mojej togi
i nie upaść na twarz na oczach każdego zebranego. A Samowi by się to
spodobało.
Z roztargnieniem dotykałam palcem mojego nadgarstka, bawiąc się
bransoletką i jej zawieszkami, uspokajając przy tym swoje nerwy. Ostatnio
moja bransoletka powiększyła się: o tulipan, który podarował mi na balu,
podkowę, kiedy miałam egzaminy i o tą, którą dał mi dzisiejszego poranka –
srebrny mały zwój na moje zakończenie liceum.
Żując wargę, czekałam, aż zostanę wywołana. Patrzyłam, jak Amy w
podskokach ruszyła po swój dyplom, kłaniając się teatralnie, na co ludzie
zaklaskali i nagrodzili okrzykami. Zaśmiałam się i ponownie rzuciłam okiem
na Willa, obserwując jak bije brawo i szczerzy się. Amy i Will świetnie się
dogadywali, właściwie dogadywał się z wszystkimi moimi przyjaciółmi, często
spędzaliśmy razem czas. Wszystko było teraz łatwiej, kiedy ludzie myśleli, że
jestem z Samem. Mogliśmy spędzać czas jak grupa, a nikt nie zastanawiał się,
czemu z nami jest nauczyciel, ponieważ ludzie uważali, że przesiaduje ze
swoim bratem, więc nikt nie poruszał już tego tematu.
Kiedy Erika z gracją weszła na scenę, wszyscy chłopcy wydali z siebie
krzyki i gwizdy, kiedy szła dalej, kręcąc tyłkiem i zarzucając włosy na plecy,
przedstawiając obraz supermodelki. Była jedyną tutaj dziewczyną, która miała
na sobie słonecznie żółtą togę i wyglądała przy tym jak bogini. Uśmiechnęłam
się. Od czasu, kiedy okłamałam ją nagraniem, ani razu mnie niepokoiła.
Schodziła mi z drogi, a ja z jej. Jasne, wciąż zachowywała się w stosunku do
mnie i Amy jak jędza, byłam całkiem pewna, że to się już nigdy nie zmieni –
taki był jej charakter. Jednak z tego, co słyszałam, za kilka tygodni Erika
przeprowadzi się do Anglii. Jej rodzina tam zamieszka z powodu biznesu jej
taty, więc z końcem dzisiejszego dnia nie będę miała z nią już żadnego
kontaktu.
Nick też miał swoją kolej na scenie – najpierw pięść w górę, na co jego
tata wydał okrzyk radości i wstał, by zrobić to samo. Ktoś pchnął mnie
łokciem w plecy i spojrzałam w tył, by ujrzeć dziewczynę z mojego rocznika,
marszczącą brwi i patrzącą na mnie jak na idiotkę.- No idziesz?- Zapytała,
wskazując na scenę.
Rzuciłam jej pytające spojrzenie, kiedy skapnęłam się, o czym mówiła.
Była moja kolej po odebranie dyplomu. Przełknęłam ślinę i mocno chwyciłam
bransoletkę, kiedy wchodziłam na scenę, starając się pokazać po sobie większą
pewność siebie, mimo tego, że w głowie liczyłam kroki i modliłam się, by nie
upaść i nie narobić sobie wstydu. Gdzieś z tyłu umysłu rejestrowałam krzyki
taty przypominające: „Właśnie, do boju kwiatuszku!”. Zaczerwieniłam się i
wlepiałam oczy w dyrektora, który uśmiechał się do mnie i obserwował, jak do
niego podchodzę.
Kiedy zatrzymałam się przed nim, rzucił mi wielki uśmiech i wyciągnął
dłoń.- Gratulacje.- Oświadczył. Zaśmiałam się i uścisnęłam jego rękę, drugą
zabierając mały zwój i czując, jak dotarłam do celu. Udało mi się.
Ukończyłam liceum. Teraz nic mnie nie zatrzyma przed życiem swoim
życiem, życiem z Willem.
- Dzięki, dyrektorze Sherman.- Odpowiedziałam, praktycznie w
podskokach schodząc ze sceny, kiedy Sam gwizdał i na okrągło skandował:
„Do boju, seksbombo!”. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, na co tylko
zaśmiał się i mrugnął do mnie.
Kiedy dotarłam na drugi kraniec sceny, chwyciłam Amy i mocno
przytuliłam, nim rzuciłam się na Nicka, który okręcił mnie w około, śmiejąc
się. Obserwowaliśmy, jak reszta naszego rocznika odbiera swoje dyplomy, a
potem, zgodnie z tradycją, wszyscy wyrzuciliśmy w górę nasze czapki
absolwenta. Po tym zostałam wciągnięta w żenującą scenę okazywania uczuć
przez moich rodziców. Zachwycali się moją togą, czapką, dyplomem, mówiąc,
jak byli ze mnie dumni. Pozowałam do tysiąca zdjęć – cudem widziałam
jeszcze dobrze po tylu błyskach flesza.
Pomachałam do Sama, Angeli i Williama. Od razu po uroczystości
dyskretnie się ulotnili. Moi rodzice wciąż nie poznali Sama i nie chciałam, by
poznali. Nie mogłam właściwie im go przedstawić, a potem powiedzieć, że
umawiam się z jego bratem, nauczycielem. Więc trzymaliśmy ich wszyscy
przez jakiś czas z dala od siebie.
Poczułam, jak moja komórka wibruje w kieszeni, więc wyciągnęłam ją,
by ujrzeć nową wiadomość od Willa.
„Spotkajmy się na tyłach sali gimnastycznej.”
Nie kłopotałam się odpowiedzią. Wiedział, że pójdę do niego, nie
musiałam dawać mu potwierdzenia. Posłałam rodzicom uśmiech, którzy z
radością gadali z tatą Nicka i rodzicami Amy. Szliśmy wszyscy na uroczysty
obiad, będzie fajnie, bo nasi rodzice świetnie się dogadywali.
- Ludziska, muszę iść tylko do łazienki, zanim ruszymy.- Skłamałam.
Tato złożył na mojej głowie całusa, uśmiechając się do mnie z dumą.-
Dobrze, kwiatuszku, poczekamy tutaj.- Uśmiechnęłam się i w podskokach
poszłam do Willa, by dostać od niego uroczystego przytulasa.
Kiedy mijałam jeden róg sali gimnastycznej, nikogo tam nie było.
Zmarszczyłam brwi i poszłam jeszcze bardziej w głąb, decydując się, by na
niego zaczekać. Może ktoś zajął mu chwilkę rozmową.
Nim mogłam zrozumieć, co się dzieje, ktoś złapał mnie od tyłu i
powstrzymać łzy.
Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie jak na wariatkę.- Coś złego? Nie,
czemu o tym pomyślałaś?
- Ostatnio byłeś taki zdystansowany, zajęty i właściwie nie widzieliśmy
się za bardzo. Wątpisz w nasz związek? Chcesz... chcesz...- Nie mogłam wyrzec
słów, nie umiałam wypuścić z ust tych słów. Był tak gorzkie, tak odrażające, że
nie chciałam ich wypowiadać.
- Myślisz, że zamierzam z tobą zerwać?- Zapytał z niedowierzaniem.
Potaknęłam, żując wargę i czekając, aż to powie i aż mój świat zawali się.
Skrzywił się gniewnie i pokręcił głową.- Słodziutka, czemu zawsze zakładasz
najgorsze? Czemu cały czas wątpisz w moją miłość?- Zapytał, ze smutkiem
kręcąc głową.
- Nie jestem wystarczająco dobra dla ciebie. Pewnego dnia uświadomisz
to sobie.- Wybąkałam.
Zamknął oczy i wypuścił głęboki oddech, przyciskając swoje ciało do
mojego.- Słodziutka, to ja na ciebie nie zasługuję, a nie odwrotnie. Kocham
cię. Kocham cię ponad wszystko na świecie i zawsze będę cię kochał. Musisz
przestać wątpić w siebie i przestać wątpić we mnie. Utknęłaś już ze mną. Na
miłość boską, nosisz mój pierścień obietnicy, czy to nie mówi ci, że moje
uczucia do ciebie nie zmienią się?- Zapytał, dotykając swoim czołem moje.
Głośno przełknęłam.- Wiec, co to za sprawa, którą musisz ze mną
obgadać?- Zapytałam, owijając ręce wokół jego szyi, przyciągając go do siebie
bliżej i pozwalając jego słodkim słowom zawładnąć mną. Czułam, jak moje
ciało uspokaja się i relaksuje. Byłam głupia, a Will miał rację, naprawdę
musiałam w niego wątpić. Powinnam była wiedzieć, że mnie kocha, nie
powinnam była poddawać tego w wątpliwość. Byłam po prostu wciąż bardzo
niepewna, ponieważ nigdy nie czułam się godna jego uwagi.
Uśmiechnął się.- Porozmawiamy o tym później. To ważne, ale nie złe.
Nie zaczynaj kłopotać tej swojej pięknej główki, dobrze?- Potaknęłam i
przyciągnęłam jego usta do moich, całując go żarliwie i dając mu znać tym
pocałunkiem, jak bardzo go kocham, potrzebuję i doceniam. Odsunął się po
jakiejś minucie.- Powinnaś się zbierać – twoi rodzice pewnie cię szukając.
Zadzwoń potem do mnie i gdzieś się spotkamy.
Westchnęłam – nie chciałam zostawiać go tutaj w szkole. Chciałam
wziąć go ze sobą, przedstawić go moim rodzicom i by mógł pójść z nami
wszystkimi na obiad. Czułam, że to niewłaściwe, by taka wielka chwila
ominęła miłość mojego życia.
- Dobrze. Kocham cię, Will.- Ponownie lekko go pocałowałam, nim
odwróciłam się i odeszłam od niego. Zdążyłam zrobić tylko jeden krok, nim
Obiad był niezły. Nasi rodzice dzielili się z nami o historiach z naszego
dzieciństwa, mówiąc o tym, jak czas mija jak z bicza strzelił i nim się
zorientujesz twoje dzieciątko, które dopiero, co się urodziło, kończy liceum.
Nick, Amy i ja śmialiśmy się z nich, wspominających stare czasy. Było fajnie,
ale gdzieś z tyłu głowy wciąż tłukła mi się myśl o Willu. Nieprzerwanie
żałowałam, że go tu nie było i że nie był tego częścią. Tylko jego brakowało do
całości.
Kiedy skończyliśmy obiad, napisałam do Willa, mówiąc mu, że już
skończyłam i umówiliśmy się na spotkanie za półgodziny. W podskokach
udałam się do domu, by się przebrać. Kiedy wreszcie nadeszła ta chwila,
dałam rodzicom jakąś wymówkę i wyszłam z domu, by znaleźć Willa i poznać
w końcu, co to za „ważna sprawa”, którą chciał ze mną przegadać.
Podbiegłam do jego samochodu, który zaparkował na mojej ulicy.
Desperacko starałam się nie denerwować tą całą sytuacją, ale chyba musiałam
być większą pesymistką, niż, za jaką się uważałam, ponieważ nerwy zjadały
mnie żywcem.
Kiedy wsunęłam się na siedzenie pasażera, uśmiechnął się szczęśliwie.-
Witam, dawnośmy się nie widzieli.- Zaszczebiotał.
Uśmiechnęłam się i żartobliwie przewróciłam oczami. Dla mnie
wydawało się, że naprawdę minęło dużo czasu, mimo tego, że minęło tylko
kilka godzin.- No, minęły wieki. Co tam u ciebie? Wszystko dobrze?-
Odpowiedziałam, również udając. Otaksowałam go oczami – wyglądał tak
przystojnie w czarnych dżinsach i białej koszulce.
- Ta, dobrze, dzięki. Ty też nieźle wyglądasz.- Odpowiedział.
Wyszczerzyłam się i przesunęłam się na siedzeniu, przyciskając usta do
jego i ściszając go.- Starczy już tej zabawy. Chodźmy gdzieś i porozmawiajmy,
ponieważ czekanie na to za chwilę naprawdę mnie dobije.- Żaliłam się,
wydymając do niego wargi.
Uśmiechnął się i zapalił silnik, ruszając w stronę placu zabaw, nie tak
daleko od mojego domu. Oboje wysiedliśmy i wkroczyliśmy na opustoszały
plac. Udał się do ławki i usiadł na niej, więc podążyłam za jego śladem i
opadłam na miejsce obok niego, czekając, aż wszystko z siebie wydusi.
Odwrócił się do mnie, wyglądając na nieco zdenerwowanego.- Więc, po
prostu to powiem.- Zaczął.- Jesteś na 100% pewna, uczyć się na tutejszym
collegu, prawda? Serio nie chcesz iść na swoją wymarzoną uczelnię w Nowym
Jorku?
W porządku, w ogóle nie spodziewałam się, że ta rozmowa tak
przebiegnie! Skinęłam, potwierdzając jego słowa. Znał odpowiedzi na te
pytania – przez ostatnie kilka tygodnie przerabialiśmy temat związków na
odległość. Nie wyjeżdżałam stąd, by udać się tam - zostawałam tutaj z nim,
ponieważ nie chciałam go opuszczać. Razem podjęliśmy tę decyzję, jako para,
co dla naszej dwójki było najlepsze. Oboje zgodziliśmy się z tym, że pozostanie
razem jest ważne – tam, gdzie będziemy żyli, nie jest ważne, dopóki jestem z
nim. Już powiadomiłam o tym moich rodziców i przyjaciół. Powiedziałam
Amy, że nie pojadę z nią, odmówiłam inne miejsca na reszcie uczelni.
Zostawałam tutaj, przy Willu. Więc czemu mnie teraz o to pytał?
Skinął głową.- Dobrze, więc powiedziałaś, że byłem ostatnio zajęty i
zdystansowany, więc pomyślałem sobie, że muszę powiedzieć ci, co robię.
Serce zadrżało mi w piersi. Wiedziałam, że coś się z nim ostatnio działo.
Wydawał się zdenerwowany i wciąż zajęty czymś w internecie.- W porządku,
okej.- Powiedziałam z trudem, myśląc, że zamierza mi powiedzieć o tym, że
spotyka się z kimś innym.
Wziął głęboki oddech.- Dostałem nową pracę.
Sapnęłam, zszokowana.- Naprawdę? A jaką?- Zapytałam, patrząc na
niego z ciekawością. Wciąż nie wiedziałam czy to dobra rzecz, czy zła.
Potaknął.- Ta, dostałem. To inny etat nauczyciela, ale nie tutaj.-
Odpowiedział, podnosząc jedną brew i obserwując moją reakcję.
Wyprowadza się?- Och.
Uśmiechnął się.- Już ją przyjąłem. Muszę tam przybyć za kilka tygodni,
więc będę się stąd wyprowadzał.
Czułam, jak przerażenie buduje się w mojej piersi – histeria miała mnie
pochłonąć. Will opuszcza mnie? Odrzuciłam wszystkie miejsca na innych
uczelniach, by z nim zostać, ale on i tak przyjął pracę gdzie indziej? Jak
mógł mi to zrobić? Czemu?
Pokiwał głową, wydając się być nieświadom mojego wewnętrznego
napadu histerii.- Ta, rozmowy kwalifikacyjne i cała reszta zajmowała mi
ostatnio trochę czasu. Ale zaproponowano mi naprawdę świetną ofertę, którą
nie mogłem odrzucić.- Kontynuował.
Epilog
nerwów.
Tato oderwał wzrok od telewizora i zmarszczył brwi, a jego mina
zmieniła się w tą złego gliniarza, tą, która pojawiała się za każdym razem,
kiedy przyprowadzałam do domu nowego chłopaka.- Cześć, kwiatuszku.-
Odpowiedział napiętym głosem, wwiercając spojrzenie w Willa.
Pociłam się. Mogłam poczuć, jak krople potu zbierają się nad moją
górną wargą, ponieważ była taka zdenerwowana.- Eee, dobrze, więc przyszłam
z kimś, kogo chciałabym wam przedstawić.- Zaczęłam, niepewna, jak
rozpocząć tą rozmowę.- To Will Morris.- Pociągnęłam go lekko do przodu,
wskazując głową w jego kierunku.- Will, to moi rodzice.
Will uśmiechnął się i zrobił krok w przód, wyciągając rękę. Moi rodzice
wstali, a zmartwiony wzrok mamy podążył w stronę taty. Oczywiście
wiedziała, jaki bywał mój tata.- Miło mi państwa poznać, panie i pani
Harrison. Wiele o was słyszałem.- Will oświadczył z pewnością siebie.
Tato podniósł brew, kiedy uścisnął zaoferowaną rękę Willa.- Naprawdę?
Cóż, a my o tobie nie słyszeliśmy ani jednego słowa.- Odpowiedział surowym
tonem.
O rany, proszę, niech ziemia się otworzy i mnie pochłonie!
Will zaśmiał się nerwowo.- Ta, wiem. Przykro mi z tego powodu,
nastąpiła mała komplikacja.- Uścisnął również dłoń mamy – rzucała mi
zaintrygowane spojrzenie, pewnie zastanawiając się, czemu stałam, zaciskając
zęby i dłonie.- Chloe i ja mamy kilka rzeczy, który musimy wam wyjaśnić.
Choć nie wiem za bardzo, jak to powiedzieć.- Mówił dalej.
Kurcze, czy nie jest świadom zabójczego wzroku rzucanego mu przez
mojego tatę? Czy po prostu nie obchodzi go to, że tato wyglądała, jakby z
rozkoszą oderwałby mu głowę?
Ciężki spojrzenie taty przeniosło się na mnie.- Kto to, Chloe?- Zapytał.
Skrzywiłam się – wiedziała, że był już wściekły, ponieważ rzadko nazywał
mnie po imieniu, zawsze używał „kwiatuszku”.
Odchrząknęłam.- To mój chłopak.- Odpowiedziałam, starając się
brzmieć na pewną siebie.
Brwi taty jeszcze wyżej się uniosły.- Nieco nie za stary dla ciebie?-
Zripostował, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Moim zdaniem nie, ale wiem, że ty tak uważasz.- Zgodziłam się,
ponownie biorąc Willa za rękę i ściskając ją delikatnie.- Musimy o czymś
jeszcze porozmawiać. Jestem pewna, że wam się to nie spodoba, ale po prostu
nas wysłuchajcie, proszę.- Powiedziałam, patrząc na niego błagalnie.
- Czemu wszyscy nie usiądziemy?- Mama zasugerowała radośnie.
niedowierzaniem.
Will wyprostował się, pewien siebie, kiwając głową.- Tak, proszę pana,
kocham pańską córkę. To, jak się poznaliśmy, było niefortunne, ale za nic w
świecie, bym tego nie oddał. Jestem tu tak długo, jak długo będzie mnie tu
chciała.- Zripostował, wwiercając wzrok w mojego tatę, a szczerość przebijała
się w tonie jego głosu.
Tato spojrzał na mamę, która energicznie pokręciła głową. Widziałam,
jak zaciska szczękę, kiedy wydawał się podjąć decyzję.- Jeśli ją zranisz, klnę
się na Boga, że tak się tobą zajmę, że kiedy skończę, będziesz żałował dnia, w
którym usłyszałeś jej imię.- Ostrzegł, a głos miał groźny i poważny.
Will uśmiechnął się.- Proszę pana, nigdy tego nie pożałuję, jest najlepszą
rzeczą, która mi się w życiu przydarzyła. Daję panu moje słowo, że nigdy jej
nie zranię.- Przysiągł, wyciągając rękę do mojego taty w geście pokoju.
Tato spojrzał na jego wyciągniętą dłoń.- Za grosz nie ufam twojemu
słowu. Nawet cię nie znam.
- I mam mnóstwo czasu, by to zmienić, proszę pana. Planuję zostać tutaj
naprawdę długo. W końcu uda mi się zdobyć pańskie zaufanie.- Will odrzekł.
17 Dziewczyny padłam takie słowa z ust czterolatka, od razu widać, że to syn Sam-bo (m)
Willem. Ujrzeli, jak dobry był dla mnie i co dla mnie robił, przeprowadzając
się do NY i pozwalając mi uczęszczać na moją wymarzoną uczelnię. Właściwie
teraz traktowali go jak syna, którego nigdy nie mieli. Zabawnie było oglądać,
jak krążyli nad jego głową i żartowali sobie z niego. Will z moim tatą grali
nawet w badmintona w każdą sobotę. Było fajnie.
Kiedy cztery lata moich studiów dobiegły końca, przeprowadziliśmy się
tu z powrotem, by być bliżej naszych rodzin. To też nieźle zgrało się w czasie,
zważając na to, że Sam zaciążył jedną dziewczyną podczas jednego numerku.
Powiedziała mu, ze zamierza podjąć się aborcji, ponieważ nie chciała ugrząźć z
dzieckiem, ale udało mu się przekonać ją, by tego nie robiła. Jak tylko
urodziła, przepisała na Sama wszystkie prawa rodzicielskie, nawet w ciągu
tych czterech lat ani razu nie wróciła, by się z nim zobaczyć. To było takie
straszne, ponieważ Logan był niesamowity – przegapiała szansę życia ze
wspaniałym dzieckiem.
Sam był całkiem inny, niż to sobie wyobrażałam. Nigdy bym nie
wyobraziła go sobie, jako samotnego ojca, ale szło mu bardzo dobrze. Miałam
nadzieję, że pewnego dnia spotka miłą dziewczynę. Logan przyznał mi się w
zeszłym tygodniu, że jego tatusiowi spodobała się mama innego dziecka z
przedszkola. Sam odmówił komentarza, ale byłam całkiem pewna, że Logan
miał rację, z pewnością wpadła mu w oko. Jeśli też była samotną mamą, to
pewnie będą do siebie pasować. Sam też zasługiwał na szczęśliwe zakończenie,
więc miałam szczerą nadzieję, że takiego doczeka. Każda dziewczyna będzie
szczęściarą, jeśli go zdobędzie, więc byłaby wariatką, jeśli nie da mu szansy.
Ktoś chwycił moje barki i okręcił mnie tak szybko, że w głowie mi się
naprawdę zakręciło. Poderwałam wzrok, by ujrzeć Nicka i jego żonę, Julię.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno.- Hej, wam, dzięki, że przyszliście!-
Zaćwierkałam.
Nick uśmiechnął się i spojrzał na mnie jak na wariatkę.- Za nic w
świecie, bym tego nie przegapił, to przecież tradycja.- Odpowiedział.
Zaśmiałam się i przytuliłam też Julię. Była wspaniała. Poznali się na studiach i
byli ze sobą naprawdę szczęśliwi. Pobrali się jakieś trzy miesiące temu – oczy
się radowały, kiedy widziały tak szczęśliwego Nicka.
Amy nie była w stanie dzisiaj przybyć – w tej chwili podróżowała po
świecie. Jej związek z Ryanem nie przetrwał. Długi dystans nie pomógł w
niczym, ale wszystko wyszło na dobre, ponieważ poznała niesamowitego
faceta, który pisał o podróżach. Płacono mu, by podróżował po świecie i
recenzował hotele, miejsca, atrakcje turystyczne i podobne do tego rzeczy.
Oczywiście nie wyjechałby bez niej, więc właściwie wyjechała z nim w podróż
na długie miesiące. Wciąż dostaje od niej maile z informacjami, gdzie jest i jak
dobrze się bawi.
Logan sapnął, odpychając rękę Sama znad tortu, kiedy sięgał po kolejną
porcję lukru.- Tatusiu, przestań tykać mój tort, opalcowałeś go!- Zrugał go,
kręcąc głową. Sam tylko zaśmiał się jeszcze bardziej i kolejny raz przejechał po
cieście, mażąc nos syna lukrem i pokazując mu język. Zawsze tak się
zachowywali – byli dobraną parą.
- No dobrze, zamierzam wygrać trzeci raz z rzędu!- Will oznajmił,
szczerząc się dumnie, kiedy rzucił uśmieszek mojemu tacie. Z każdym rokiem
zawody stawały się coraz bardziej zacięte. Will przejął pałeczkę mistrza. Tylko
on i Nick byli sobie równi. Choć Will cierpiałby z tego powodu całe
popołudnie, leżąc na kanapie, jęcząc i narzekając, ale to i tak nie
powstrzymywało go od jedzenia w następne urodziny Hendersona.
Nick parsknął z niesmakiem.- W twoich snach, kujonie.
Sam roześmiał się i przybił piątkę z Loganem.- W tym roku walczymy,
jako drużyna.- Oznajmił, szczerząc się arogancko.
Tato zdecydował się wtrącić w tym samym czasie, co William.- Nie ma
mowy, tym razem wygra wiek.- William powiedział, poklepując się po
brzuchu, kiedy jednocześnie tato oświadczył.- Wy, chłopcy, nie dacie rady, ja
nie jadłem już od dwóch dni!
Wyciągnęłam w górę ręce, by wszystkich uciszyć.- Ludzie, ej, przestańcie
z tymi przechwałkami. Chyba wszyscy o czymś zapominacie.- Powiedziałam.
Każdy rzucił mi zaciekawione spojrzenie. Wyszczerzyłam się i zsunęłam ręce
na mój wzdęty brzuch.- Jestem w szóstym miesiącu ciąży, jem za dwoje. Tym
rokiem zmiotę was na kolana!