Professional Documents
Culture Documents
DZIEŁA
JULJANA BARTOSZEWICZA.
TOM SIÓDMY.
KRAKÓW.
N a k ła d e m K azim ierz a B a rto s z e w i c z a .
Drukiem F. K. Pobudkiewicza w dzierżawie A. Koziańskiego.
1880.
Skład główny w W arszawie u Gebethnera i Wolffa.
} ULJAN T JA R TO SZ EW IC Z.
SZKICE
Z C Z A S Ó W SASKICH
Wydanie pierw sze.
KRAKÓW.
Nakładem Kazimierza Bartoszewicza.
D rukiem F. K. Pobudkiew icza w dzierżaw ie A. Koziariskiegó.
1880.
Biblioteka Narodowa
Warszawa
KROPIŃSCY.
OBRAZKI SEJMIKOWEGO ŻYCIA Z CZASÓW SASKICH.
I.
nie m ógł się p o k azać n a sejm ie, bo nie sa m a elek cja ro b iła go
posłem , ale p ełn o m o cn ictw o o d sp ó łb raci, w k tó r e m spisane b y ły
ich życzenia i wnioski, wTeszcie p ro śb y do S ta n ó w R plitej. B y ły
m arszałek d ał gościom sw oim słow o, że p o d p isz e , ale m usiał dać
znać w p rz ó d y o tern B uchow ieckiem u, k tó ry go zaklął n a w szy st
kie św iętości, ż e b y bez niego nie p o d p isy w a ł instrukcji. M atusze-
wicz d ał posłańcow i i o d siebie grzeczny liścik , zap raszając do
k om p an ji p a n a pisarza. B uchow iecki ciągle złej woli b ę d ą c , nie
przy jech ał przecież, lubo ob iecał odpisując n a listy ; a ty m sp o
so b em nic nie zyskał, b o m arszałek słow em zw iązan y , je m u d o
trzy m aw szy ob ietn icy , p o d p isał instrukcję, a z nim inni szlachta,
k tó ry c h na p rę d c e z o k o licy sprow adzono, — więc posłow ie o p o d
pis B uchow ieckiego m niej dbali.
K ro p iń sk i nie je d n y m S ap ieh o m n ad sk a k iw ał, ale i R a d z i
w iłłom ; ja k to m ów ią, dw ie sojki trz y m a ł za ogon. M iał w tenczas
w zględy jak ieś u księcia h e tm a n a w. lit. R y b e ń k i, p a n a z N ie
świeża. Że B uchow iecki liczył się się w tenczas d o stro n n ik ó w
R adziw ilłow skich, M atuszew icz ja k o szpaczek p rz e z o rn y , obaw iał
się, a b y p a n p isarz nie uprzedził czasem listem księcia h e tm a n a
i nie pochw alił się, że chociaż sejm ik nie zerw any, ale posłow ie
zostali bez instrukcji. R ad ził zatem K ro piński, ż eb y uprzedził
pisaiza i łask ę p a n a sobie zap ew n ił, b o p o có ż, m y ślał sobie
gniew ać R adziw iłła, k ie d y to w szystko ja k o ś p o g o d zić się p o
trafi? N ie om ylił się i stolnik, bo w p rzew id y w a n iach sw oich
n ig d y się nie m ylił. R azem o b a d w a listy o d e b ra ł książę h etm an ,
i K ropińskiego i B uchow ieckiego, g d y ż M atuszew icz k a z a ł p o
słańcow i d niem i no cą p o spieszać do N ieśw ieża. H e tm a n o d e-
b raw szy list, odpisał dość p rz y k ro B uchow ieckiem u. A ta k sto l
nik wiele rzeczy razem d o k a z ał: u trz y m a ł sejm ik, o b ra ł posłów ,
w yw alczył sobie instrukcje, p o je d n a ł się z S apieham i i R adziw ił
ła m i; a Buchow iecki, ja k m ów iono podów czas, pozostał w kon.fu.zji.
O tóż tak im sp o so b em ud ało się K ro p iń sk iem u , n ad w szel
kie spodziew anie, zostać po słem sejm ow ym .
Jak k o lw iek m łodzian nasz wiele o sobie ro zum iał, n a ty m
sejm ie je d n a k ż e szed ł ja k echo za M atuszew iczem , k tó re g o w yż
szość n a d so b ą przecie uznaw ał. Posłow ie B rzescy zgodnie cią
gle z so b ą działali. T rw a ł sejm całe sześć ty g o d n i p o d łu g p r a
w a, chociaż C z a rto ry sc y zerw ać go chcieli zaraz z p o czątk u , ale
SZKICE Z CZASÓW SASKICH. 21
II.
a sam pojechał na sejm ik: niechciał zaś tam puścić brata, aby nic
drażnić przeciwnego sobie stronnictwa, gdyż sam o ukazanie się stol
nika na sejm iku wpośród spółczesnych okoliczności byłoby pro-
testacyą. Półkownik znał siebie; łatwo ulegał okolicznościom,
a prawie nowicjuszem był w polityce, i owszem niepróżno go m ożna
było mieć w podejrzeniu, że chciał się może na nowem stano
wisku dobrze zalecić względom C zartoryskich.
W ięc w przeddzień otw arcia sejmików, półkow n1k serdecz
nie kosztem b ra ta uraczywszy szlachtę, z tłum em nietrzeźwych
już m ościwych obywateli, wali z Brześcia przez m ost do T eresp o
la, do pana Flem m inga, niby to żeby mu oddać hołdy winnego
poszanowania, nibyto dla pokom binow ania się zawczasu o ju
trzejsze w ybory. P odskarbi przyjął gości swoich grzecznie, a k ie
dy odeszli na pół z wyrzutem rzekł do K ropińskiego: «Chwalicie
się, że macie [przyjaciół, a ja ich niewidzę; ale widzicie, co to
Matuszewicz m a przyjaciół!* Pan sędzia na to wylał się z zape
wnieniami i był dobrej myśli, poparł spraw ę jego B ystry, a sens
m oralny z ich rozum ow ań ten a nie inszy p ły n ą ł: «Bądź panie tyl
ko poważny, a nie unoś się to nasza już rzecz; ręczym y, że me
doznasz oporu.*
Nazajutrz przed 'sejm ikiem , u Jezuitów układają się strony
o w ybory. Flem mingowscy niedługo tam bawili ta k byli ufni
w siebie. N a ich ted y radzie posłam i zostali K ropiński i B ystry,
obrady zaś sejmikowe miał prowadzić sam podskarbi. W istocie
wojewod a brzeski S apieha zagaiwszy w kościele u A ugustjanów ,
zdał zaraz laskę Flem mingowi, k tó ry nie pytając się czy zgoda
na to panów braci, piorunem jak b y z procy wyleciał, porw ał za
tę oznakę dostojeństwa i zasiadł na krześle podnosząc laskę. Zna
lazł się naprędce przeciw nik: był zaś nim Piotr Paszkowski p ó ł
kownik przedniej straży a przyjaciel Radziwiłłów. K iedy więc
Flem m ing dziękuje za laskę, aż tu cała szlachta grzmi hurm em
za Paszkow skim : «Nie pozwalam y!* — Podskarbi gorączka, rwie
się na stołku marszałkowskim ja k oparzony, rzuca się gniewa, i
by łb y oczy wszystkim wy drap ał; a szlachta jeszcze więcej sza
łem swoim dem okratycznym pijana, że ktoś śmie m ajestatowi
jej przyganiać, ja k się nie ciśnie do stołu z pięściam i!— w jednej
chwili, krzesło z pod F lem m inga było w ydarte i rzucone, a sam
niby m arszałek ciasno do stołu przyparty. Chce porw ać się do
30 DZIEŁA JULJAN A BARTOSZEWICZA. Tom VII.
ści został człowiek młody, który lubił putnąć sobie; Kropiński sta
wał przed nim w położeniu dawnego sługi domu, więc już i z tego
względu rachował na dobre serce księcia miecznika. Jakoż w isto
cie zabierało się około sejmu, na którym miały być rozdawane
liczne wakanse, to jest pieczęci, klucze a nawet buławy. Wrzała
Rplita przygotowaniami stronnictw wojennemi, i wszyscy zbierali
siły, żeby się zetrzeć w otwartem polu, na ławach sejmowych.
Książe Karol zaraz oświadczył się z tern, ażeby Kropiński był
posłem na sejm z Brześcia; co panu półkownikowi bardzo pochle
biło, bo od czasu owego sejmu, na którym z przypadku prawie
posłował, dotąd nie pełnił jeszcze publicznych funkcyj w Rplitej.
Siedział książę Karol jakiś czas w Białej przed sejmikami i znosił
się ze swoimi ustnie i przez listy. Kropiński czekał na księcia
w Białej, ale nie doczekał się i wyjechał, więc książę posłał po
niego półkownika Paszkowskiego, ażeby został posłem, lecz zara
zem sam o drugiego wystarał się kandydata, ażeby to nie był
kandydat ciężki i przykry dla Radziwiłłów. Ale jak na złość
trudno tu było co poradzić. Sama konieezność radziła wziąść
Sosnowskiego z przeciwnej strony, bo inaczej któż mógł ręczyć
za całość sejmiku? Książe nie pozwalał, chciał kogo innego; ale
Kropiński przekonany był, że to jest zło konieczne, a że chciał
być serdecznie posłem, chociaż brał od księcia pieniądze, uparł
się za Sosnowskim, przeciągnął na swoje stronę Paszkowskich
i książę Karol ustąpić musiał tak ważnym dla niego naleganiom.
Tylko co przed samym sejmikiem odebrał Kropiński list z W ar
szawy od wojewody Połockiego Sapiehy, pana na W ysokiem-Li-
tewskiem. Widać, pan wojewoda przedstawił przyjaciołom krwi
zebranym w Warszawie, a ochotnikom do wakujących dostojeństw
że Kropiński jest ważną figurą w województwie, bo wszyscy się
za nim odezwali...
WIELCY MUSZKIETEROWIE AUGUSTA II.
1) Slub cles Alleurs'a odbył się 12 Czerwca 1743 o cztery mile od Drezna
w dobrach hrabiego de Wackerbarth. Kurjer Polski N. 341. Do Turcji jechał
z żona przez Warszawę i po drodze odwiedził hetmana w. kor. który go przyj
mował z wielkiemi honorami. Kazał jenerałowi Bekierskiemu odprowadzaó aż do
Dniestru i Chocimia,
SZKICE Z CZASÓW SASKICH. 53
s k i, z g r o m a d z ił A u g u s t. I znany p o e ta K o lla r, n u c ił n i e d a w n o
ty m p ra b a b k o m naszym p ie ś ń p o c h w a ln ą , a w y n o s z ą c ic h w d z ię
k i, p o d z iw ia ł w y b ó r A u g u s ta .
O tó ż te n k ró l A u g u st p rz y p a d k ie m n a p o tk a ł w W a rs z a w ie
m ło d ą d z ie w c z y n ę b a r d z o p ię k n ą , k t ó r ą m u p rz e d s ta w ił s y n je g o
n a tu r a ln y h r. R u to w s k i. K r ó l p o k o c h a ł tę d z ie w c z y n ę , a to p r a
w d z iw ie r y c e r s k ą m ił o ś c i ą . U m ie ś c ił j ą n a s w o im d w o rz e, o to
c z y ł d o s ta tk a m i, u b ó s tw ił p ra w ie . N a sk in ie n ie k r ó la s ta n ą ł d la
n ie j w c i ą g u t r z e c h d n i i trz e c h nocy p a ła c b łę k itn y w W a rsz a
w ie . P o d z ie m n e s k le p ie n ia łą c z y ły m ie s z k a n ie k o c h a n k i z p a ła
cem s a s k im , g d z ie k r ó l p r z e s ia d y w a ł. Ż adna u ro c z y s to ś ć , ż a d n e
w y s tą p ie n ie p u b lic z n ie , o b e jś ć s ię b e z te j n o w e j u lu b io n e j n ie m o
g ło . P o ls k a c a ła i S a k s o n ja s k ła d a ła je j h o łd y . K r ó l j ą w o z ił
z s o b ą z aw sze , to z W a rs z a w y d o D re z n a , to z D re zn a do W ar
szaw y. U p o saży ł ją i w y d a ł p ię k n ie z a m ą ż , bo z a k s ię c ia p a
n u ją c e g o dom u — H o ls te in -B e c k . Na je j cześć w ydaw ał k ró l
w ie lk ie b a le , u c z ty , p a rad y , — sp ra sz ał g o ści z ró ż n y ch s tro n
E u ro p y , ro z sy p y w a ł o g ro m n e s k a rb y i p rz e p y c h . T ru d n o p o ją ć ,
z k ą d b r a ło ź ró d ło to p o s tę p o w a n ie A u g u s ta d la A n n y O r z e ls k ie j,
c o n a jw ię c e j w p ł y w a ł o n a r o z w i n ię c i e s ię w n im ta k b a rd z o ro
m ansow ego u c z u c ia ? B y ła ż b y to m ił o ś ć o jc o w s k a ? Bo A nna
O r z e ls k a c ó rk ą b y ła k r ó la A u g u s ta M o c n e g o i H e n r y e tty D u v a l,
k a w ia rk i z a c z a só w s z w e d z k ic h w W a rs z a w ie , d łu g o z a p o m n ia n e j
i w nędzy. C h c ia łż e k ró l c z c ią ś re d n io w ie c z n y c h ry c erz ó w od
p ła c ić c ó rc e to z a p o m n ie n ie s w o je , a b o g a c t w a m i d a w n ą je j n ę
d z ę w y n a g ro d z ić ?
B a d ź c o b ą d ź , a n a p o la c h S a k s o n ji p o d D r e z n e m , E ip s k ie m ,
M ilb e rg ie m , T ig e n a u w 1729— 1730, z e b ra ły s ię tłu m y z c a łe j
E u ro p y panów , k s ią ż ą t, h ra b ió w , z P o ls k i, z N ie m ie c , % P ru ss,
z A n g lji, z F r a n c ji n a w ie lk ą r e w ię , k t ó r a s ię o d b y w a ł a n a c z e ść
A nny. K r ó l A u g u s t ś w ie tn ie p r z y jm o w a ł. W szy scy p ra w ie se
n a to ro w ie p o ls c y b y li tu ta j p rz y to m n i. S t r z e l a n o z d z ia ł , z m o
ź d z ie rz y . Z i e m i a g r z m i a ł a p o d t ę t e n t e m k o n i , p o d s t o p a m i lic z n ie
n a g r o m a d z o n y c h ż o łn ie rz y . R o z b ito n a m io ty obozow e pod go-
łe m n ie b e m . G o ś c ie A u g u s ta m ie s z k a li w o b o z ie , p a trz e li na
o b r o ty w o js k o w e , a b y li j a k u s ie b ie , j a k w dom u. K ró l k o n n o
n ie ra z p rz e w o d z ił m a n e w ro m . A n n a O rz e ls k a , k ró le w ic z n a s tę p c a
saski, p e łn o pań i p a n ó w p r z e je ż d ż a ło s ię w te d y po p ię k n y c h
6o DZIEŁA JULJANA BARTOSZEWICZA. Tom VII.
c h a li się n a re s z c ie . K a ż d y s e jm b y ł t a k i ; W a r s z a w a a lb o G r o d n o
w p e w n y c h c h w ila c h n a b ie r a ły ż y c ia , n a d n i k il k a i z n o w u z a s y
p ia ł y n a d łu g o .
N a ty c h p ry w a tn y c h p o s i e d z e n ia c h p r z e d s e jm o w y c h , k t ó r e
k ró l ze s w o im i u lu b ie ń c a m i o d b y w a ł, u r o d z i ła s ię p e w n o m y ś l
u r o c z y s to ś c i w illa n o w s k ic h . D la w ię k s z e g o b la s k u p o sta n o w io n o
z w o ła ć w t y m ż e c z a s ie i s e jm d o W a r s z a w y . U r o c z y s to ś c i m i a ły
się o d b y ć w lip c u i s ie r p n iu , a s e jm z a r a z p o z a k o ń c z o n y m k a m -
p e m e n c ie . Tym w y r a z e m s t a r z y P o l a c y o z n a c z a li w ie lk ie m u s t r y
w o js k o w e i lu s tr a c je , k t ó r e d z iś n a z y w a m y z f r a n c u z k a re w ia m i,
a m o g l ib y ś m y w ła ś n ie p rz e g lą d a m i w o je n n e m i nazyw ać. K am -
p e m e n t n a ź r ó d ło s łó w w r ż y m s k ie m : cavipus — p o le .
Z a ję ty tą m y ś lą k r ó l A u g u s t M o c n y , po ś w ię ta c h B ożego
N a r o d z e n i a w y je c h a ł z W a r s z a w y d o S a k s o n ji i n a L e s z n o , W s c h o
w ę i G ło g ó w p o s p i e s z y ł d o D r e z n a , g d z ie s t a n ą ł 3 s t y c z n ia 1 7 3 2 ,
w to w a r z y s tw ie B r iih la i H a u g w itz a . W W a rs z a w ie z o s ta li M o
s z y ń s k i p o d s k a r b i i g r a f F r i e s e . Z a c z ę ły się z a r a z o g r o m n e p r z y
g o to w a n ia d o p r z y s z łe g o k a m p e m e n tu . Z D re z n a k ró l w y d a w a ł
ro z k a z y i u k ła d a ł p la n y . P o d łu g p r a w a s e j m u z r o k u 1 7 1 7 , n ie
w o ln o b y ł o k r ó lo w i s a s k ic h w o js k w p r o w a d z a ć d o P o l s k i , — z t ą d
w y p ły w a ło , ż e S a s i n ie m o g li b r a ć u d z ia łu w k a m p e m e n c ie w illa -
n o w s k im . M ó g ł p rz e c ie ż k ró l tr z y m a ć 12 0 0 lu d z i g w a r d j i p r z y
b o c z n e j n a stra ż o k o ło s w o je j o s o b y . O tó ż w D r e ź n ie w y b i e r a ł
g r e n a d j e r ó w z p o d k o m e n d y P r o m n it z a , s t r o ił ic h , lu s tr o w a ł, ż e b y
w y s ła ć d o P o ls k i. N a ic h c z e le m ia ł p o m a s z e r o w a ć sy n k ró le
w s k i, h r . R u to w s k i, z e s w o ją ż ó łtą g w a r d ją , a m ie c z n ik k o r . L u
b o m irs k i z m u s z k ie t e r a m i . R uch n ie z w y c z a jn y panow ał o k o ło
D re z n a , — w o js k a s a s k ie ś c i ą g a ły się d o s t o li c y , f o r m o w a ły s ię ,
d e f ilo w a ły p r z e d k r ó l e m , i w r a c a ł y z n o w u n a d a w n e s ta n o w i s k a .
A n ie r ó w n ie w ię k s z y b y ł t e n r u c h p o m i ę d z y w o js k a m i w P o ls c e .
W c z a s ie m r o ź n e j z im y j u ż w lu t y m , r e g i m e n t y n ie m ie c k ie g o z a
c ią g u s t o ją c e pod P o z n a n ie m , g o to w a ły się w pochód do W a r
szaw y. N ie w ie d z ia n o je s z c z e z p e w n o ś c ią , w k tó ry m c z a s ie
o d b y w a ć s ię b ę d z ie k a m p e m e n t ; m ó w io n o p o w s z e c h n ie , ż e w m a j u .
P rz e d ro k ie m u m u n d u ro w an o ńa now o te re g im e n ty , a je d n a k
t e r a z n a r o ż k a z k r ó le w s k i s p r a w i o n o im ś w ie ż ą o d z ie ż , ż e b y w y
g l ą d a ł y w e s o ło i s t r o jn ie . K i l k a k o m p a n i j p r z e d t e m je s z c z e w y
słano na U k r a in ę , g d z ie w m ą s s a c h n ie s f o r n y c h rabowali hajda-
SZKICE Z CZASÓW SA SK IC H .
63
gali losy i mieścili się takim porządkiem jaki los nastręczył. T ak niko
mu ujm y nie było. G renadjerow ie Rutow skiego i pokojow cy króle
wscy roznosili potraw y. Całą tą służbą kierow ał jed en z oficerów
saskich. W ogrodzie obok biesiadujących stan ęła kapela nadw orna,
a muzyki półkowe zajęły różne m iejsca w ogrodzie, to pod lipa
mi, to nad rzeką. Bez ustanku marsz za m arszem się odzywał.
Za nadejściem wieczoru oświecono latarniami dziedziniec i front
pałacu, a w ogrodzie lam pam i kw atery, drzewa i altany. 20,000
lamp gorzało i pom iędzy lipy Sobieskiego rzucało światło cudowne
ułożone w w yrazy: V ivat Anna. D o l ite j w nocy trw ała bie
siada, poczem król wstał od stołu i udał się na odpoczynek, a p a
nowie przeszli do innej sali, gdzie do 2ej w nocy bawili się tań
cami. Massa ludu przyglądała się ze stron wszystkich całej u ro
czystości 1).
28 lipca król był znowu w obozie 3 godziny, a po połud
niu odbyw ały się ćwiczenia wojskowe. Toż sam o i nazajutrz.
I o południu dnia 29 przyjechał do W illanowa książę Prym as T e
odor Potocki. Towarzyszyli m u: ks. Lipski nom inat, biskup krak.
Załuski nom. biskup łucki, T arło wojewoda lub. Sapieha podla
ski, S ołtyk kaszt. lub. T arło st. jasielski i wielu panów 2j. Był
to czas największego zjazdu. Nie wszyscy przecież mogli się mie
ścić w pałacach i na polu w obozie. Zaproszeni tylko i ulubień
cy królew scy znajdowali łatw y przystęp do kom nat willano-
wskich. Reszta panów najm owała mieszkania w W arszawie. Jene-
ralny pocztam t kor. dla przysługi publicznej z niem ałym kosztem
wystawił kilkanaście cugów i wynajm ował je panom , żeby z m ia
sta na pole i z pola do miasta z w ygodą przejeżdżać się mogli.
Jednego cugu najęcie tam i napo wrót kosztowało 20 V2 tynfa 3).
30 lipca król z pałacu willanowskiego z liczna świta prze
niósł się do nowego dworca zbudowanego pod Czerniakowem,
bliżej W arszaw y. Chciał być w pośród ognisk obozow ych przez
cały czas kam pem entu. Dworzec ten miał okazałą postać, a na
zywał się p(Milionem. Ozdobiono go wewnątrz bogato i gustownie.
Prowadziła do niego bram a, w środku której postawiono kopię
z buńczukami, — miejsce przy którem zatrzym ywały się karety,
a z karet wychodzili panowie, żeby piechotą udać się do tego
gg ’) K. P. 137. - *) K. P. 135.
70 DZIEŁA JULJANA BARTOSZEWICZA. Tom VII,
’) K . P . 1 3 6 .
72 DZIEŁA JUL JANA BARTOSZEWICZA, Tom VII.
>) tamże.
Szkice z^czasów Saskich. 10
74 DZIEŁA JULJANA BARTOSZEWICZA. Tom VII.
■) Cały ten opis uporządkowany i skrdtony "z Kurjera Polskiego Nr. 138.
SZKICE Z CZASÓW SASKICH. 8l
k a ż d y b a ta ljo n k a z a ł z a to c z y ć p o p ię ć b e c z e k p iw a i p o ił sw o ich
ż o łn ie rz y .
15 s ie rp n ia . O dpoczynek. P ie c h o ta j e d n a k p r a c o w a ła n a d
ro b ie n ie m o k o p ó w , k tó r y c h n a z a ju trz m ia n o dobyw ać. O kopy
te w zn o siły się n a le w o o d p a w ilo n u w s tr o n ę o b o z o w ą . S y p a n o
je z fasz y n i ziem i. F a s z y n y ro b iła p ie c h o ta , a k o n n ic a je s p r o
w a d z a ła .
16 sie rp n ia . O d r a n a o d b y w a ły się p r ó b y , a c a łe w o jsk o
z a ję te b y ło aż i m in ę ło p o łu d n ie . K ró l u lito w a ł się tr u d ó w ż o łn ie
rz a i k a z a ł o p u śc ić je d n e fig u rę , z w a n ą losancje, cz y li o ś m io -g r a -
n ia s ty b a ta ljo n . W id z ó w ra n o b y ło w iele, a le p o p o łu d n iu w s z y s t
k ie p a g ó r k i o s ia d ła lu d n o ś ć s to lic y . R o z p o c z ę ły p a r a d ę c h o r ą
g w ie żó łte j g w a rd ji R u to w s k ie g o , k tó r e z g łó w n ej k w a te r y sz ły
n a d ó ł o b o k M o k o to w a . W o k o p a c h z a s ia d ła p ie c h o ta , a w o j
s k o m a ją c e w a lc z y ć ro zd z ieliło się n a tr z y b r y g a d y , — w p ie r
w szej sta li g r e n a d je r o w ie konni pod w odzą k s ię c ia sa sk ie g o ,
w d ru g ie j k ir y s s je ry i r e g im e n t M ie ra pod w odzą p u łk o w n ik a
N assau. T rz e c ią s ta n o w iła c a ła p ie c h o ta , a b y li to g r e n a d je r o
w ie K a m p e n h a u s e n a i ła n o w i ż o łn ie rz e . Z a c z ę ły się c z ą s tk o w e
ru c h y w o je n n e o d d z ia ła m i, k tó re m i k ie ro w a li W a n g e n h e im , H a u
sen, p u łk o w n ik R a c z y ń s k i w d z ic k a l., B o n a fu s, U n ru h , B a rd le -
ben, T esse, P e r a ty , P a to n i p u łk . g r a f F le m m in g . P o n ia to w sk i
k a z a ł b ić m a rsz i m a ją c b u ń c z u k p r z e d so b ą , p o s tę p o w a ł n a czele
k o lu m n , a z a n im D en h o ff, C z a rto ry s k i, K a m p e n h a u s e n . Ś c ią g n ię to
c a łą a rty lle rję n a p o le d la o b r o n y o k o p ó w . Z S ielc s p r o w a d z o
n o p o d M o k o tó w 8 d z ia ł i p o s ta w io n o j e p r z e d fro n te m o d p r a
w e g o s k r z y d ła , — d o n ich p r z y łą c z y ło się d z ia ł 2 0 , k tó r e d o tą d
p r z y b a ta ljo n a c h b y ły . U ro c z y s ty b y ł p o c h ó d a rty lle rji. Szedł
na cz ele o b e r s t- le jtn a n t F r a n k e n b e r g z k o m p a n ią R u to w s k ie g o
i P ro m n itz a . O b o k n ic h to c z y ł n a k o n iu m a jo r P isch . N a s tę p o w a ł
p u łk o w n ik a r ty lle r ji k o r. O sso liń sk i, a za n im o b e r s t- le jtn a n t,
k a p ita n i 4 d z ia ła 3 fu n to w e, a p r z y k a ż d e j p o 3 ch p u s z k a rz ó w
i 2ch cieśli z p ie c h o ty , w sk ó rza n y ch fa rtu s z k a c h i czapkach,
a z sie k ie ra m i p rzy boku. P o te m znow u sz ły c z te r y a r m a ty
i słu ż b a ta k a ż p r z y n ic h . W o d w o d z ie k o m p a n ie D e n h o ffa i j e
n e r a ła F le m m in g a . P rz y d z ia ła c h je c h a ły w o z y z a m u n ic ją . Na
o k o p a c h w y s y p a n o 7 b a te r y j, a z k a ż d e j c z te ry d z ia ła g ro z iły .
Szkice z czasów Saskich. Ij
82 DZIEŁA JULJANA BARTOSZEWICZA. Tom VII.
■ H n fl I
tw e m , ow ocu im d łu g o le tn ic h s ta ra ń n ie o d e b ra ł.
K ie d y w ię c m a r s z a łe k n a d w o r n y k o r o n n y o b ło ż o n y kondem -
n a tą , n ie m ógł s p ra w ia ć sw eg o u rzęd u w p rz e c ią g u k r ó tk ie g o
czasu, ja k i p r z y p a d ł p o m ię d z y w y ro k ie m a s s e s o rji a w y ro k ie m
try b u n a ls k im , ty m c z a s e m k s ią ż ę k a n c l e r z lite w s k i k łó c ił s ię lis to
w n ie z m in is tr e m B riih le m , żeby go le p ie j znękać. A pow ód do
te g o n a s t r ę c z y ł s ię n a s tę p u ją c y :
P o s e ł r o s s y js k i H e n r y k G ro ss, b y ł ty lk o co o d w o ła n y i na
je g o m ie js c e z je c h a ł n o w y , je n e r a ł a d ju ta n t W o je jk o w (w m arcu
1 7 59 r .). P rz y w ió z ł ja k ie ś depesze i s k a r ż y ł s ię R z p lite j, że na
p o p rz e d n ie s k a r g i i n o t y g a b i n e t P e t e r s b u r g s k i n ie o d e b r a ł z P o ls k i
ż a d n e j o d p o w ie d z i. Z a te m n o w e m e m o r ja ły p o d a ł ju ż n ie m in is tr o m
k o ro n n y m i lite w s k im , a le o b c e m u m in is tro w i, e le k to r s w a s a s k ie g o
B riih lo w i, i c z y n ił to j a k m ó w ił, s to s o w n ie d o w y raźn eg o ro zk azu
s w o je g o d w o ru . O c z y w iś c ie ta m b y ła w ła d z a , ta m w ia d o m o ś ć o
s p ra w a c h rz ą d u . B riih l tre ś ć depeszy z g rzeczn y m lis te m p rz e s ła ł
do W o łc z y n a i d o p o d k a n c le rz e g o , S a p ie h y , ja k s ię n a le ż a ło ; —
z a to k s ią ż ę k a n c le rz ro z ż a lo n y , m a ją c fa k t n o w y za dow ód, że
d z ie je s ię w R z p lite j c o ś n a d z w y c z a jn e g o , n ie n a tu r a ln e g o , o d p is a ł
B riih lo w i z z a rz u ta m i, b a r d z o z a d z iw io n y (fo rt e to n n e ) 28 m a ja .
B riih l lis to w n ie s ię tłó m a c z y ł C z a r to r y s k ie m u ze s w o je g o p o s tę p o
w a n ia (6 c z e r w c a ) . O d e b r a w s z y m e m o r ja ł W o je jk o w , p r z e d s ta w ił
rz e c z c a łą k ró lo w i, k tó ry kazał to z a ra z o d e s ła ć obydw óm p ie -
c z ę ta rz o m lite w s k im , c o B riih l z ro b ił w p rz e k o n a n iu , że W o je jk o w
n ie p is a ł o s o b n o ani do k s ię c ia C z a r to r y s k ie g o , ani do S a p ie h y .
O d eb raw szy n ie g r z e c z n ą o d p o w ie d ź z W o łc z y n a , d z iw ił s ię B r iih l
a n ie d o z n a w a li p r z e s z k ó d w z a k r e s ie s w o je j w ła d z y . B riih l o w s z e m
*) Drugie sądy najwyższej instancji inną formą wydawały wyroki np. trybu_
nał pisał: „Judicium Tribunalis Regni Lublinense, Petricoviense, Radomiense;u sąd
marszałkowski pisał się: «judicium marscharcale,» hetmański «judicium ducale,»
ale sąd asessorski pisał się: «Nos Augustus III significamus...«
SZKICE Z CZASÓW SASKICH.
y iz b y p o s e ls k ie j ad p lu r a li ta t e m v o to r u m te s ta n y p o c ią g n ą ć
s u b l a ta li b e r t a te .
T e ż s a m e k o n ty n u j ą c d z ie ło , z n o w u te r a z d w o r s k i t r y b u n a j
u f u n d o w a w s z y , p o c ią g a s z m ię w m p a n p r z e z in s t y g a t o r a d o p r a w a ,
chcąc ea n o v ita te p o w ag ę se n a tu a t t a k o w a ć y p o n iż y ć . U w aż
sam w m p a n w s z y s tk ie p r o c e d e r a s w o je , c z y li ta k i e p r a w o jc z y
s t y c h k o n w u ls je n ie s ą c r im in a s t a tu s , y je ż e li n ie s łu s z n ie j s a m e
g o w m p a n a o t a k ą m a l w e r s a c j ę n a s e jm p o z w a ć y u k a r a ć ?»
(B e z d a ty ) .
C a ły t e n lis t ja k k o l w i e k ź le p r z e p i s a n y , w y d a je m i s ię b y ć
n ie z m ie r n ie w a ż n y m . W s z a k t o n ie c o in n e g o j a k p la n r e f o r m y
rz ąd u . W r o k u 1 7 6 4 n a k o n w o k a c ji in n y p r z e z k k s . C z a r to r y s k ic h
d o s k u t k u d o p r o w a d z o n y , w c a le się o d te g o n ie r ó ż n ił. Z w raca
m y i n a to u w a g ę , ż e j a k k o l w i e k d w ó r n a s z ó w c z e s n y p r z y m u s z o
n y b y ł w te jż e p o r z e d la s w o ic h p o r ó ż n ie ń w P e te r s b u r g u s z u k a ć
p r z y ja ź n i d w o r u f r a n c u s k ie g o , z a m a c h y , o k t ó r y c h tu m o w a , n ie
m o g ły w y p aść w s k u te k p o r o z u m ie n i a s ię z p a rtją fra n c u z k ą .
M ia ła i o s ta tn ia z a m ia ry re fo rm y rz ą d u , a le t e n ie m o g ły b y ć
p r z e c iw n e w o ln o ś c io m n a r o d o w y m .
« T e e x p r e s s je , k t ó r e z a w ie r a ją w liśc ie jw . w m p a n a k o n s y -
d e r a c j ą o s o b y m o je j, z n a jd o s k o n a ls z ą w e n e r a c ją y z n a jż y w s z y m
p o w in n e j r e k o g n ic ji o d b ie r a m s e n t y m e n t e m .
M a r tw i m ię z a ś to n ie p o m a łu , ż e w y k o n a ć n ie m o g ę re k w iz y c ją
w m pana, abym z le c ił w y p ła c ić z k a s s y s k a r b u k o r o n n e g o 6 ,0 0 0
ty n f ó w A dze G ir e j s o łta n o w i, a t o z te j p r z y c z y n y , że k ie d y
j . k . m . p . n . m ił. ł a s k a w i e k o n f e r o w a ć m i r a c z y ł m in is te r ju m p o d -
s k a r b s tw a w . k o r o n , n ie in s z y m k o n fe ro w a ł m i k o ń c e m t e m in i
s te r ju m , t y l k o ż e b y m się w n im rz ą d z ił w e d łu g p r a w a o p is a n e g o ,
y w ie lu n ie p r z e z j e d n ą k o n s t y tu c j ę s t w ie r d z o n e g o , j a k i e z a ś j e s t
p r a w o t y k a j ą c e s ię e x p e n s z e s k a r b u , m a m h o n o r r e p r e z e n to w a ć
w m panu tu p rz y ło ż o n y e x c e rp t. In n e p ra w a s łu ż ą c e m in is te rio
p o d s k a r b s tw a w. k o ro n n e g o w czem są n a d w e rę ż o n e , c a p ta to
partję, która o d tąd stała się partją francuzką. W idać mówię, jak
książę kanclerz garnie się do Radziwiłła hetm ana w. lit. jak b y
chciał powetow ać przewagą ostatniego na Litwie, wszystko co
kolw iek stracił w Koronie przez poróżnienie się z powinowa
ty m sobie i dotąd współdziałającym Branickim. Porównywając
z sobą ton wzajemnej ich korrespondencji, łatw o przekonać się,
że tu nie hetmanowi kanclerz, ale hetm an kanclerzow i wielce p o
trzebny. Ztąd też dziko odbijające przy znanych księcia Michała
(Czartoryskiego) dążeniach i pom ysłach politycznych, jego obsta
wanie za nietykalnością l i b e r u m v e t o , w ładzy hetm ańskiej,
kanclerskiej i t. p., jako kardynalnych praw Rzplitej, z których
wszelako w roku 1764 na sławnym sejmie konw okacyjnym po
trafił ją wykwitować. W idać po 3cie, i to jaśniej niż cokolwiek-
bądź, jak się ci dwaj magnaci porozumiewają z sobą w rzeczy
wyborów na następujący trybunał litewski, jak się starają, żeby
skład jego był po ich myśli i woli. Ja, — mówi kanclerz, — byłem
powolny dla w. ks. m. w tej mierze w roku zeszłym, — wygodźże
mi w teraźniejszym. I nie dziw: trybunał w ręku nim władną-
cego m a się tu stać najdzielniejszym środkiem zniewalania um y
słów dla swoich politycznych widoków. K tóż się natenczas nie
pieniał, kto tern sam em nie potrzebow ał protekcji tych, których
kreatu ry obsiadały krzesła trybunalskie?
«Najważniejszym wszelako między tem i listami, wydaje mi
się b yć list Szem beka wojewody sieradzkiego, do Mniszcha m a r
szałka nadw ornego koronnego. W nosićby zeń można, że dwór,
to jest król i Briihl, za pośrednictw em tegoż Mniszcha, dość
czynnie się krzątali około reform y rządu. Szem bek wyraźnie o to
skarży nadw ornego m arszałka i przywodzi fakta, oskarżenie to
usprawiedliwiające. W ygiąda to niby jak p l a g j a t projektu
C zartoryskich, wykonyw any na własną rękę, ja k zam iar z osta
tnim jednorodny, a jednak od tych książąt wcale nie wspierany.
Sparaliżowali go oni owszem najzupełniej. Świadczą o tern uta-
jonem swojem znaczeniem niniejsze dokum enta. Znać to z listów
księcia kanclerza litewskiego do Radziwiłła, znać z kłótni M ała
chowskiego kanclerza wielkiego koronnego z Mniszchem, znae
nakoniec z próżnych usiłowań prym asa Łubieńskiego do zwabie
nia ty ch ministrów na dw ór królewski i t. p. Jakże się mogła
udać reform a, kiedy dwa stronnictwa jedno i toż samo sobie za->
DZIELĄ JULJANA BARTOSZEW ICZA Tom VII
158
22
Szkice z czasów Saskich
DZIEŁA JULJANA BARTOSZEWICZA. Tom VII.
170
kom itemi zdolnościami, nie poszli dla tego daleko, że nie mieli
artystycznego wykształcenia, którego im ówczesne wychowanie
polskie i b rak studjowania wzorów nie dały. A teraz «wojna
chocimska» dobrze wyskakuje nad wszelkie mierności i arcy
dzieła tej epoki. Potem rzecz druga uderza: przyw ykliśm y uwa
żać ten okres cały m akaronicznej literatury za wiek ram ot mową
wiązaną i niewiązaną pisanych, za wiek silących się i w śm ie
szność przechodzących dowcipów, za czas, w k tó ry m się affekta
w wojska rekrutow ały, a z kazalnic prawiono smalone duby
i b ajdy . Teraz pytanie, czy epoka w której napisano w o jn ę
c h o c i m s k ą , w której żył z niczem nieporów nany P a s e k ,
w której kaznodzieje byli tak pom ysłam i, treścią, uczuciem i ję
zykiem narodowi, ja k ksiądz Młodzianowski w ydarty z biblio-
gralji a pow rócony literaturze przez ks. H ołowińskiego; wiek,
w którym ujrzał życie w szacie polskiej przestrojony tak n aro
dowo z togi rzymskiej w kontusz K o ch o w sk i; czy wiek ten może
być uważany za wiek na pół ciem noty i barbarzyństw a m aka-
ronicznego, w k tórym niby ustało wszelkie uczucie estetyczne
narodu ? O dpow iadam y, że pod żadnym pozorem . Jesteśm y prze
konani, że zabłysł nam właśnie przeddzień wielkiej przem iany
w yobrażeń i sądów naszych o tej literaturze, którą zowią nasi
historycy jezuickim okresem . Niechno tylko otworzą się biblio
teki i lepiej poznam y dzieła historyczne epoki, do dziś d n ia w p a
m iętnikach dom owych kryjące się, niech się tylko stare pokażą
rękopism a, a ta niwa dziejów naszej literatury z epoki m akaro
nicznej pięknym i wesołym się kwieciem rozzieleni. Oto i W ój
cicki w ydrukow ał wierszem w I tom ie swojej Biblioteki S taro
żytnej uryw ek pod tytułem M e r k u r j u s z n o w y , pochodzący
z czasów M ichała K orybuta albo Jana Sobieskiego, którego ustępy
przypom inały nam M a r j ą i silny, jędrny język nowo odkrytej
wojny chocim skiej.
Pan Maciejowski za bytności swojej w P etersburgu, znalazł
także w bibliotece Załuskich niektóre nieznane nam bliżej dzieła
W acław a Potockiego w drukach i rękopism ach. Jedno z nich,
którego dowcip poznać m ożna z tytułu, K rasicki niegdyś błędnie
przypisyw ał Kochowskiem u. T y tu ł jeg o : «O gród ale nie pieniony,
bróg ale co snop to innego zboża, kram rozlicznego gatunku.
N a cóż chwalić? w ogrodzie chwastu dosyć, gdzie pokrzyw a
!74 DZIEŁA JULJAN A BARTOSZEWICZA. Toro VII.
!) Nordberg.
SZKICE Z CZASÓW SASKICH. 18 1
*) 28 kwietnia 1710 w W illanow ie pć> M ichale Jordanie, który został w ojew odą
bracławskim . S ygillaty ks. 18.
182 - D Z IE Ł \ JULJANA BARTOSZEW ICZA Tom VII.
'W U M B M H H n EHSBHSf * -
’) Gazety pisane.
2) M ówim y «ten zape\vnie» bo w V itae et scripta* quorundam i t. d. B iel
sk iego zły musi być tytuł: Poem a parentale carmine patrio in funere H elen ae de
Potockie Rybińska p alalinae culm ensis. T ytuł oczyw iście błędny, bo H elen a żyła
dłużej i tutaj m owa jest o śm ierci jej m atki, o czem wiem y z gazet pisanych. Bielski
str. 50. —
SZKICE Z CZASÓW SASKICH 187
U rz ę d y i s ta ro s tw a J a k ó b D u n in m ia ł n a s tę p u ją c e : b y ł n a
p rz ó d r e je n te m w . k o r. u k a n c le rz a S z e m b e k a , d alej d o s ta ł s ta
ro stw o n a re w sk ie po ś m ie rc i W a sile w sk ic h (3 m a rc a 1714)* M iał
b y ć p o d o b n o i k u c h m istrz e m w . k o r ., a le z d a je się, że tu ta j p o
m ie sz a n o o jc a z s y n e m A le k s y m , k tó r y był k u c h m is trz e m lit.
Z re je n ta został D unin refe re n d arz e m w. k o r. p o Stefanie P o to ck im
w ojew odzie po m o rsk im (6 m a rc a 1726). W reszcie już ja k o m ąż
H eleny d o stał staro stw o rad o m sk ie (30 k w ie tn ia 1729).
M iłe, z g o d n e , p o c z c iw e to b y ło p o ż y c ie . P a n i D u n in o w a
czu w ała n a d sw o je m i i m ę ż a d zieć m i. M ia ła te ra z tr z y c ó rk i, a
w sz y s tk ie p o te m b o g a te m i p a n ia m i i k się ż n a m i z o s ta ły . J e d n a k ż e
w te j w łaśn ie chw ili s e rc e je j m a c ie rz y ń s k ie p ie rw sz y ra z z a p ła
k a ło k rw a w e m i łz a m i: z d a w a ło się, ż e n a s ta je d la niej ch w ila d o
c z e k a n ia się n a jd ro ż sz e j z d zieci p o c ie c h y , b o p o w o d z e n ia ich
i k o c h a n y c h w n u k ó w , a le lu b o szczęście się u śm ie c h a ło d o m a tk i,
n ie d łu g o p rz y sz ło cięż k ie, n ajc ię ż sz e zn o sić b o le ści.
B yło to w r. 1728. G dzieś, b o gdzie to b y ło napraw dę,
tru d n o b y się te ra z dow iedzieć, p o zn ał dom pan i reierendarzow ej
k o r. książę M arcin R adziw iłł, k tó ry p o te m został k rajc zy m lit.
N ieszczęście d o te g o b o g o b o jn eg o d o m u m ło d e to książątk o p rzy n io
sło. W p a d ła m u alb o w iem zazdrośnie w o k o c ó rk a p an i H elen y ,
k a sz tela n k a b ieck a. N ie p a trz y ł książę w ysoko, bo po ch o d ził
z b ied niejszy ch R adziw iłłów , z o w y ch w łaśnie, z k tó ry c h R y s
w O pow iad an iach S ta rc a ja k o sługa o rd y n a c k i d o b rze sobie p o
kpiw ał, p raw iąc im w o czy m niej więcej w te n sen s: «Radziw ił
a Radziw iłł to różnica, co innego N ieśw ież a Ż y rm u n y , nasi p a n o
wie to książęta, a w y so b ie o t! zw y czajna szlachta, k tó ry c h b y
żaden R adziw iłł nie ścisnął za rę k ę , żeb y św ierzby me d o sta ł.»
B ądź ja k b ą d ź książę M arcin b y ł to zaw sze p a n sobie całą gębą,
w ielkiem h isto ry czn em nazw iskiem sw ojem . O św iadczył się więc
pani H elenie o c ó rk ę i b y ł grzecznie p rz y ję ty , b o Radziw iłł, bo
żadnej jeszcze B ełchackiej p ew no na m yśl nie przychodziło, ze
będzie m iała m ężem je d n e g o z n ajd o sto jn iejszy ch p an ó w w K o
ronie i L itw ie. B ie d n a m a tk a cieszyła się z losu córki.
P ó źn ie j d o p ie ro się p o k a z a ło , że nie w sz y s tk o z ło to co się
o w o św ieci. K s ią ż e M a rc in n a le ż a ł d o rz ę d u o w y c h d z iw o tw o ró w ,
o k tó r y c h p a m ię ć p r z e trw a w p ie śn ia c h g m in n y c h c a łe p o k o le n ia ,
ja k o s tr a c h a c h i u p io ra c h . R o z k ła d a ją c e się s p o łe c z e ń s tw o
DZIEŁA JULJANA BARTOSZEWICZA. Tom VII.
polskie tworzyło tokie potw ory, pow iada Kaczkow ski, i rzecz to
tak naturalna, tak właściwa Polsce, że tylko może dziwić ludzi,
którzy myślą wnikać nie umieją w głąb tajem nic jakiej epoki.
Otóż książę M arcin nie był w w ybrykach swoich ani tak kro-
tofilny, ani tak jenjalny, ja k np. pan staro sta K aniow ski, ale był
sobie dziwak całą gębą, i nie dziwak nawet, ale troszka nie speł-
na rozumu. W tern tylko nieszcześliwiej trafił od swoich kam ratów ,
którzy z nim razem dokazywali ongi po drogach w K oronie
i w Litwie, że skutkiem bardzo różnych aw antur i okrucieństw,
jako w arjat podpadł pod opiekę praw ną i za m ałoletnie dziecko
był uważany wyrokiem sejmowym. Skrupiło się na nim to praw da,
aleć inni krotofilni panow ie dobrze wiedzieli co robili i głupstwa
swoje opłacali hojnością i datkiem wtenczas, kiedy książę Marcin
sam nie wiedział co robił a miał namiętność jakąś do okrucieństw.
Oryginalne w tern było jego dziwactwo, że zrobił się żydem : serce,
duszę, m ajątek cały odprzedał żydom , żyd u niego był kasjerem ,
żyd rządcą, doradcą, najbliższym przyjacielem . Co piątek leciały
do niego ja k opętane żydy z Brześcia lit. na boruchy, bo mie
szkał w okolicach tego miasta o trzy mile w Czarnawczycach,
pili z księciem łokszyn, zajadali szczupaki i kugle. Oprócz tego
książę zbrzydził sobie prędko żonę i założył seraj w zam ku. Był
dziki, znęcał się nad dom ow ym i, był niesprawiedliwy i ciągle naj
okropniej majaczył. Jestto postać, k tó ra sam a przez się w arta
osobnego obrazka i dam y go zczasem. Tutaj tylko robim y p y ta
nie, czy kasztelanka biecka m ogła być długo za takim mężem
szczęśliwą? Jeszcze to nic w początkach: złe zarody które spo
czywały w księciu, dopiero potem się na większą skalę rozwinęły,
ale dzień za dniem i tak było gorzej, bo u takich ludzi ja k książę
M arcin nie m a m iodow ych miesięcy, jest tylko w dom u niegodzi
wy od pierwszej chwili despotyzm .
K rótko żyła z trzecim mężem nasza pani H elena, ale te lata
które z nim przeżyła w zgodzie i miłości, najpamiętniejsze może
dla niej były. Za niego albowiem doznała najdroższej m acierzyń
skiej roskoszy i najokropniejszego w życiu zawodu.
D unin um arł w Biały w styczniu 1730. Podług ostatniej
woli, ciało jego złożone być miało w kościele M iedniewickim u
R eform atów . Musiano więc zwłoki przewozić w zimie na Pragę,
gdzie czas jakiś spoczyw ały, aż póki W isła nie p okryła się lodam i.
SZKICE Z CZASÓW SASKICH
Z a S ta n is ła w a A u g u s ta ju ż w id o c z n ie in n y p ły n ą ł p r ą d w y
o b r a ż e ń r e lig ijn y c h , k o r o n a c je s ą w ię c e j p a m i ą tk ą , w s p o m n ie n ie m ,
s ta r o p o ls z c z y z n ą , w ię c ś w ie tn e m ty lk o w s p o m n ie n ie m . K o ro n a c je
są d a ls z y m c ią g i e m czasó w s a s k ic h i p ro w a d z ą je lu d z ie póki
m o g?» p ó k i w i a r y w cudow ne o b ra z y n a r o d o w i s t a r c z y . D z ie w ię ć
ic h t y l k o b y ło . W s z y s tk o co z p o s tę p e m w y o b r a ż e ń s z ło , n ie lu
b iło t y c h k o r o n a c ji, t y c h ś w ie tn y c h o b r z ę d ó w , n a k t ó r y c h z a p o z n a
w a ł y s ię d z ie c i s t r o n r ó ż n y c h . W p o j ę c i a c h t e j o ś w i e c o n e j k la s s y ,
o b rz ę d y p o d o b n e b y ły fa n a ty z m e m . D la te g o , c h o c ia ż ogół na
r o d u p r z e w a ż n ie j e s t r e lig ijn y , k o r o n a c y j t a k i c h , ja k ie b y ły we
L w o w i e i w B e r d y c z o w i e j u ż n ie m a . D usze o s ty g ły , g ło w y z e -
s k ą p ia ły , rę c e o p a d ły . Jak o p ie rw s z ą o z n a k ę te g o u s p o s o b ie n ia ,
k t ó r e n a w e t i d o n i ż s z y c h s t r e f s p o ł e c z e ń s t w a s i ę g a ł o , s m u t n y w i
d z im y w y p a d e k , że w la t s ie d m po k o ro n a c ji L e ż a js k ie j sk ra
d z io n o o b r a z y . P r z e p a d ł y w t e d y d w ie k o r o n y s z c z e r o z ło te , s y g n e -
ty , p e r ły i w s z y s te k b o g a ty p rz y s tró j N a jś w ię ts z e j P a n n y ( B ib l.
W arsz . ro k 1849, IV s tr . 4 5 7 ).
K o r o n a c j a k r a k o w s k a n ie p r z y c h o d z i d o sk u tk u d la b ra k u
fu n d u szó w , c h o c i a ż s ą o n ie j r y c i n y i m e d a l i k i r z y m s k i e ( 1 7 6 4 r.)
N a k o r o n a c j i M i e d n ie w i c k i e j r o z d a w a n o t y l k o o b r a z k i , m e d a lik ó w
w c a l e n ie b y ł o (1 7 6 7 r.) D o b r o d z i e j ó w j u ż t r z e b a b y ł o p r o s i ć o na-
k ł a d , j a k i c h ę t n i e p r z e d c h w i lą s a m i d a w a l i . N a t e n c e l o d b y w a ł y s ię
naw et w o ty w y , «aźeby Pan B óg n a tc h n ą ł ja ś n ie w ie lm o ż n y n h
i w i e l m o ż n y c h d o b r o d z ie jó w .* ) ( T y m . L i p . w B i b l. W a r s z . 1 8 4 9 r.
IV s t r . 4 0 6 ). N i e w i a d o m o n a w e t c z y s i ę z n a l e ź l i. O D e rm a ń s k ie j
k o r o n a c ji, k t ó r a s ię o d b y ł a w r o k u 176 5 n ie m a m y naw et żadnej
w ia d o m o ś c i w p ism a c h p u b lic z n y c h , o d b y ła s ię w id a ć n ie s p o -
s t r z e ż e n i e (n ie m a j e j n a w e t i Iy m o te u s z L ip iń s k i). P o c z a jo w s k a
w r. I 773» s p r a w i ł s ł a w n y r o z p u s t n i k M i k o ł a j P o t o c k i , d a w n i e j s z y
s t a r o s t a k a n io w s k i, k t ó r y p r z e z d z iw n y k a p r y s n a s ta ro ś ć z o sta ł
p o k u tn ik ie m w k la s z to rz e b a z y lja ń s k im . F a n ta z ja z a te m , c h o ro b li
w y sta n u m y s łu , u s p o b ie n ie c h w i lo w e fu n d a to ra b y ło p o w o d e m
te j k o ro n a c ji, c h o c ia ż w o g ó le to p o w ie d z ie ć p o trz e b a , że ex-
sta ro s ta k a n io w s k i n a le ż a ł do c e ln ie js z y c h re p re z e n ta n tó w sta ro -
p o ls z c z y z n y , i że za czasó w sa s k ic h p rz y k ła d a ł s ię p ra w ie d o
k a ż d e j k o r o n a c ji n a R u s i. K r a s iń s k i b is k u p k a m ie n ie c k i m ia ł w y
s łu c h a ć « z a k o n n e i p o w s z e c h n e lu d u d je c e z ji ż ą d a n ie * i w y ro b ił
w R z y m ie p o z w o le n ie n a k o ro n a c je o b ra z u L a ty c z e w s k ie g o , a le
SZKICE Z CZASÓW SASKICH. 21/
jedn ak ani sam , ani suffragan nie odbyw ał tej uroczystości, która
się od b y ła w śród głębokiej ciszy. Żmudź święta pośpieszyła osta
tnia, ale korony do obrazu Szydłowskiego sporządził w łasnym k o
sztem ostatni może pobożny biskup tych czasów (Tadeusz B uka
ty roku 1786). Jedna może chełm ska koronacja wieje wonią reli
gijną daw nych czasów, ale uleciała z niej już wszelka dawnych
czasów wspaniałość.
Kilku faktam i statystycznem i zamkniemy ten obraz. — 28
znanych jest koronacyj w dawnej Polsce. Najbogatsze koronacjam i
są kościoły zakonne, w zakonach zatem najwięcej pobożności.
Dom inikanie zaś najulubieńszym są zakonem dla Najświętszej
Panny, bo w pięciu kościołach u nich cudami zasłynęła. Potem
zaraz idą B ernardyni z czteremi swojemi kościołam i; Bazyljanie
i K arm elici m ają po trzy, Franciszkanie i R eform aci po dwa,
Paulini, K apucyni, Jezuici i B ernardyni po jednym . Jed y n y żeński
klasztor w Wilnie miał ukoronow any obraz. Jezuici mieli także
jeden. Nieprzyjaciele tego zakonu chcieliby wszędzie go widzieć
na czele wszystkiego, co fanatyzm em i obrzędowością trąci, otóż
tutaj muszą ustąpić przed praw dą. Dom inikanie i B ernardyni od
Jezuitów gorliwsi. Rzecz dziwna, że w kościołach świeckich tak
mało cudow nych i ukoronow anych obrazów: cztery paralje Nowe-
Troki, K odeń, Chełmno i Szydłów i jed n a k atedra w Chełm ie
takiem i klejnotam i poszycie się mogą.
łknąć nie mógł. Żeby ztąd nie było jakichciś kwasów, stolnik
brzeski uderzył znowu do hetm ana, k tó ry nasiadł na Paca, żeby
winy swoje Bohuszowi darował. Tym że sam ym sposobem p o
wszechne rozgrzeszenie i od innych osób nastąpiło. Pac nibyto
przystał na hetm ańskie prośby, ale marszczył się na Matuszewica.
T eraz szło tylko o napisanie listu: stolnik brzeski zabierał się do
niego jak do sakram entu, żeby to najmniejszem słówkiem, naj-
mniejszem przypom nieniem nie narazić Bohusza, bo to ogrom ny
był passyonat, a wszystkie przestrogi jakich mu udzielał, nie od
siebie mu dawał, ale dla większej powagi od hetm ana. O tóż słu
ga, którem u dobrodziejstw o świadczą, ale którego trzeba prosić
prawie na klęczkach, aby przyjął to dobrodziejstw o; taki był
charakter Bohusza.
M assalscy chcieli na wędkę złapać księcia wojewodę wileń
skiego, nibyto sami godzić się z nim chcieli i nibyto wspólnie
sejmiki konwokacyjne w Myszy układać. Otóż rozpisał się o tej
zgodzie obszernie w liście do Bohusza Matuszewic, i prosił go
imieniem księcia, żeby jechał do hetm ana M assalskiego na ukła
dy. A le Bohusz odebraw szy list trzeciej osoby, rozdąsał się na
nowo: jem u się chciało, żeby książę do niego sam napisał z prze
proszeniem a przynajm niej z zaprosinami. W ięc nic nie odpow ie
dział i nie pojechał do Myszy. Ksiądz Kuczewski, k tó ry wiedział
o tem wszystkiem, bo list do Bohusza odsyłał, nie chcąc rozgnie
wać księcia, utaił przed nim, że podw ojew odzy się zżyma. T ak
więc nastąpiła zwłoka. Radziwiłł nie wiedział czemu m a przypisy
wać obojętność Bohusza, Bohusz zaś czemu książę do niego nie
pisze? Zgoda z Massalskimi nie doszła, ale n ;e był tam przy
niej Bohusz; sejmiki więc konw okacyjne układano, jednak z nimi,
wspólnie w Nieświeżu, ale do rad y chociaż o rzecz najważniejszą
chodziło, nie stawił się dobrowolnie Bohusz. Czekał wciąż na za-
prosiny listowne od księcia. W reszcie kiedy nie było już co robić,
poleciał do Nieświeża, ale przybył zapóźno, po całej robocie;
więc M assalscy zrobili posłem kogo im się żywnie podobało,
mimo oppozycji Paca. G d yby się nie nam yślał od Nowego K o
ku przez półtora m iesiąca Bohusz, m ożeby to cokolwiek inaczej
poszło księciu wojewodzie. Panie K ochanku przyjął go jed n ak
z radościa, a że nadchodziła konw okacja, dał mu tylko inform acją
1) Nominacja ta była 15 i 25 maja. Metr. kor. 220 fol. 306: Sygill. ks. l 5
fol. 194. Sygillaty mają wcześniejszą datę niż Metr. kor, i słusznie, bo 25 maja
Karol X II był już na Pradze.
SZKICE Z CZASÓW SASKICH 263
wski się w ahał, nie w iedział czy m oże sam w ystąpić bez w iedzy
R zplitej z ta k ą inicjatyw ą ja k ą m u poddaw ał król szw edzki,
a ch o ć b y i m ógł, A u g u st b y ł jeszcze n ie p o k o n a n y , czyż więc
m ąd rz e i logicznie b y ło o b rażać n a siebie k ró la A ugusta? U p ły
nęło dni k ilka i p ry m a s nie p rz y je c h a ł do W arszaw y . N iecier
pliw y K aro l w pięć dni p o te m drugi raz szle W ag szlag iera do Ł o
w icza i złote g ó ry ob iecu je p ry m aso w i. R adziejow ski jeszcze się
w aha, a k ie d y o n n iep ew n y , cała rzecz p rz e p a d ła . A rcy b isk u p
gnieźnieński je s t w ładzą w R zplitej, je g o w danie się do sp raw y ,
p o części ją u p ra w n ia ; na p ry m a sa og ląd ają się zresztą inni p a n o
w ie, k tó rz y b y ju ż daw no przyszli d o S zw ed a, g d y b y się ty lk o
nie zapatry w ali n a p rz y k ła d księcia, g d y b y nie potrzebow ali ja-
kiejsić z a c h ę ty , jak ieg o ś upow ażnienia. D o liczby ta k ich panów
należał R a fa ł L eszczyński p o d sk a rb i k o r. m ąż g łębokiego rozum u,
zarów no w P o lsc e cenio n y przez w szystkie stro nnictw a i ty lk o
z k ró lem A u g u stem będący cokolw iek na b a k ie r. L eszczyński
b y ł se rd e c z n y m p rzy jacielem p ry m a s a , w ięc skuszenie ty c h dw óch
panów b y ło ju ż n ap ó ł zw ycięztw em K a ro la X II. D la te g o znow u
upłynęło pięć dni, a k ie d y p ry m a s a nie b y ło , trzecie poselstw o
o d p raw ił W ag szlag ier do Ł ow icza (3 czerw ca).
W reszcie nam yślił się k a rd y n a ł i w yjechaw szy z Ł ow icza
stan ął w W arszaw ie w sw oim p ry m aso w sk im p a ła c u n a ulicy S e
natorskiej (8 czerw ca). Ś w ietny o rszak p an ó w o taczał p ierw szeg o
książęcia R zplitej. P rz y je c h a ł z nim albow iem p an p o d sk a rb i
k o ro n n y , p an K azim ierz Bieliński, niedaw no p rz e d kilku m iesią
cam i m ian o w an y p rzez k ró la A u g u sta m arszałk iem n ad w o rn y m
i wielu in n y ch p anów . D an o znać o te m królow i szw edzkiem u,
k tó ry ciągle m ieszkał n a P ra d z e i rz a d k o b a rd z o zaglądał do
W a rsza w y . Z araz je n e ra ł m ajo r H o rn , k a p ita n d ra b a n tó w o d e
b ra ł rozk az ż e b y k a rd y n a ła p rzy p ro w ad ził w p a ra d zie do k ró la
przez m o st k tó ry już stan ął, n a P rag ę, P u łk gw ardji i kilka szw a
dronów stan ęło w szy k u b o jo w y m p o d b ro n ią zaraz p rz y m oście
dla w iększej o k azałości i czci księcia p ry m a sa , dalej d ra b a n ty
rozwinęli się w sz ereg ach p rz e d n am io tem k ió lew sk im . R a d z ie
jow ski w ysiad ł z pow ozu p rz e d n am io tem , b o h a te r szw edzki w y
szedł k u niem u n a p rz ó d n a trz y k ro k i. K siążę nisko się skłonił
i p o łacinie g rzecznie go p rzy w itał w y rażając rad o ść sw oją z tego
p o w odu że widzi sp rzy m ierzeń ca R zplitej. O dpow iedział n a k o m -
270 DZIEŁA JULJANA BARTOSZEW ICZA. Tom VII.
nieważ król według uchwały pod Sandom ierzem miał prawo zwo
łać wielką radę gdzie mu się będzie podobało, i na tej zasadzie
kom issja w W arszaw ie przed limitą postanow iła, że niekoniecznie
zjechać się m a w stolicy, A ugust więc do Torunia zwołał komis-
sarzów i posłów na radę. W ielkopolska go nie zawiodła, w ybrała
na sejm iku także posłów do Torunia, cała udając się do konfede-
deracji przeciw Szwedom.
W arszaw a zatem pod koniec roku b y ła poza w ypadkam i
politycznemi: wszystko co żyło wybierało się do Torunia. Przez
stolicę chyba została droga dla panów litewskich, W prawdzie
i tak dosyć ruchu było w m ieście; w październiku miała się tutaj
np. odbyć ra d a senatu; zjeżdżali się więc ci i owi senatorowie,
ale zeszło jakoś na niczem , b o książę prym as nie przybyw ał,
a miał teraz nowe pow ody niechęci do króla Augusta. Życzył
sobie, ab y podczaszy Towiański dostał podkom orstw o koronne,
a tu jak b y naumyślnie otrzym ał te n urząd mąż kochanki króle
wskiej, pan Jerzy Lubom irski. Dzień za dniem więc zwłóczył
i nieprzyjeżdżał do W arszaw y. R ad a senatu skończyła się więc
na projekcie; Szwred odrzucił i tak warunki zgody. K iedy wnęc
w Toruniu na dobre trw ały obradow ania, a Litwinów aż sześć
dziesięciu, każdy ze świetnym orszakiem, przyjechało do W arsza
wy jak o deputaci wyznaczeni do boku królewskiego, Szwed p ra
wym brzegiem W isły zwolna pom ykał ku W arszawie od K rako
wa. Jednocześnie król A ugust n iby to karcił swawolę swoich
żołnierzy. Mówiliśmy o W ołochach ja k dokazywali po mieście
i okolicach. Jeden z nich brew^erje w yrabiał w klasztorze księży
R eform atów i skazany był na śm ierć. W ielkie prośby zaniesiono
przed króla żeby go ułaskawić; dosyć będzie w yroku, mówili, na
postrach innym , ale król pokazał się niewzruszonym, i biednem u
W ołochowi ucięto głowę na ry n k u warszawskim. Księża Jezuici
asystowali mu przy śmierci ’). Drugim w ypadkiem , k tó ry także,
nieco gwałtowniej poruszył miasto, było porwanie posła francu-
zkiego H erena, k tó ry przyjechał do K arola X II, przez pana B ret-
sznejdera, k tó ry to zdziałał stosowmie do rozkazu królewskiego
A ugust II niewiele sobie robił kłopotu ze swroimi politycznemi
nieprzyjaciółm i, jeżeli mógł im poradzie. Otoż H erena ziapano
i odwieziony do T orunia.
NUNCJUSZ W POLSCE
1722-1728 ')■
dla kraju. T arło już się zgadzał, ale potrzebow ał gotów ki. K iedy
wiec ministrowie nalegali, ab y gotów był na każde zawołanie,
zaraz i podskarbi wielki koronny Przebendow ski przez księcia
biskupa krakow skiego oświadczył mu, że chętnie ile możności do
kosztów się przyłoży. Stanęło na tern ostatecznie, że ponieważ
skarb nie m a wiele pieniędzy, a potrzeba ich, T arło na d o b ia
swoje pozaciąga długi, a procent od nich regularnie wierzycielom
podskarbi ratam i będzie opłacał.
Ostatecznie zatem posłem m ianowanym został Tarło, 1 wpi
sany w konstytucją, m iał się niezwłocznie w ybierać w podroż do
Rzym u.
Sam o z siebie wynika, że po tern co się stało na sejmie
grodzieńskim , ksiądz Santini lubo urzędownie przez dwór rzym
ski nie odwołany, przestał być nuncjuszem, bo w skutku zapa
dłej konstytucji stosunki z R zym em przerw ały się i m iały dopiero
wtenczas się odnowić, g d yby papież ustąpił, a następca Santinie-
go więcej um iarkowany przybył do Polski. T akim sposobem
nuncjusz siedział nieczynny w W arszawie, czekając przyszłości.
N uncjatura d e f a c t o jeżeli nie d e j u r e w akow ała; kto b y ro-
począł sprawę jak ą z Santinim jako reprezentantem stolicy a p o
stolskiej, już tern sam em narażałby się na ciężką przed narodem
odpowiedzialność: mógł być sądzony za nieposłuszeństwo prawu.
N ad wykonaniem konstytucji czuwał teraz z obowiązku w W a r
szawie m arszałek wielki koronny Mniszech, do którego ta rzecz
z urzędu należała.
Tym czasem na sejm ikach relacyjnych województwa ruskiego
w Wiśni, znalazł się niespodziewanie obrońca nuncjusza. U m yśl
nie napom kniono szlachcie o tej sprawie, chcąc ją zgrozą napoić
i wywołać przez to zgorszenie albo fanatyzm. W Wiśni m acał
za puls szlachtę C etner wojewoda sm oleński (4 lutego 1727);
w mowie napojonej obufzeniem utyskiwał wojewoda, że sejm
zazbyt spiesznie sobie postąpił, że nie rozsądziwszy, me przeko
nawszy się czy jest za co, karę na niewinnego wym ierzył (sup-
plicium ante judicium); dowodził dalej, że punkt względem odwo
łania, dotykający prosto dworu rzym skiego i nuncjusza, powimenby
z konstytucji by ć wym azany. W reszcie zaprzeczał, żeby na sej
mie mówiono o zawieszeniu w ju ry zd y k cji księdza Santmiego
i utrzym ywał, że we władzy tylko stolicy apostolskiej jest zawie-
Szkice z czadów saskteh 39
30 6 DZIELĄ JULJANA BARTOSZEWICZA. Tom VII.
nic tam broń Boże nie mówiono o władzy papiezkiej, nie ubli
żano jej i nic przeciwnego jej nie postanow iono. Polska chce być
zawsze ja k była dotąd przedm urzem chrześciaństwa od barba
rzyńców *).
T arło w całej tej sprawie był stanow czo przeciwny R zym o
wi. M ożeby wojewoda w swoim czasie nie obudzał dum y naro
dowej, ale kiedy raz już krok postawiła R zplita na tej drodze,
honor sam doradzał mu ażeby iść dalej. Przyjąw szy poselstwo
szczerze się niem zajął. Poiegając zatem na słowie podskarbiego,
zastawiał swoje dobra, pożyczał, spieniężał, zabiegał, a przyjaciele
szczerze m u do tego pomagali. Nie żałował w ydatków dla dobra
k raju i ztąd grom adzić chciał miliony, b y się poprzednich poselstw
polskich w Rzym ie nie powstydzić i utrzym ać godność narodową.
Żal mu było W idachow a dziedzicznej m ajętności po dziadach
i pradziadach w województwie Sandom ierskiem , ale sprzedał ją
księciu biskupowi krakowskiem u za 200,000; dalej zaciągnął tyleż
długu u pani ordynatow ej Zam ojskiej starościny gródeckiej na
procent, następnie dożywocia i sum m swoich, k tó re miał na Soś
nicy i W ielkich Oczach odstąpił księdzu Łaszczowi wielkiemu b o
gaczowi i staroście halickiemu, na które wziął 350,000 złotych.
Za dziedzictwo M arkuszowa i Czem iernik wziął od wojew ody p o
dolskiego 30,000. Z K urow a podniósł sum m ę od podkanclerzyny
litewskiej 40.000. Z Sulejowa i W ałów ie 60,000. Tursko majętność
swoje wypuścił w dzierżawę trzyletnią Żelisławskiemu wojskiemu
urzędowskiem u i wziął za nią 90,000 złotych. Za starostwo grabo-
wieckie i miączyńskie, królewszczyzny, wziął 80,000. Zebrał więc
ogrom ną summę 1,500,000 złotych, oprócz tego co wziął poprze
dnio z intrat. W szystkie oryginalne k o n trak ty i tranzakcje, k tó re
zawierał, Tarło odsyłał do podskarbiego koronnego, dlatego, żeby
p an m inister gotów był do expedjow ania poselstwa, kiedy czas
nadejdzie, i prosił zaraz, ab y regularnie Przebendowski wypłacał
p rocent od ty ch pozaciąganych na długi kapitałów. W szystko to
było powinno przestrzedz stolice apostolską, że jakkolw iek posel
stwo się opóźnia, ale dojdzie do skutku, bo R zplita nie pozwoli
łab y na te okropne nakłady, i na to, żeby się dla niej rujnował
jed en z zacnych bardzo obywateli. Bądź co bądź, Tarło był na
I
POTRZEBA REFORMY.
II.
SEJMIKI.
Następuje więc rzecz o sejm ikach polskich.
N apróżne będą zwycięztwa, kiedy nie stanie ra d y , a dobra
rada zależy od trzech rzeczy, od prędkości, od zachow ania taje
m nicy i w ykonania uchwał. Tego wszystkiego właśnie brak w na
szych radach. N aprzód w ychodzą deliberatorja, czyli uniwersały
do senatorów , potem schodzi napróżno cztery tygodnie, aż nastę
pują sejmiki, potem znów sześć tygodni czekać potrzeba do za
częcia sejmu. Sejm zaś m a się odbyć w przeciągu drugich sześciu
tygodni, a nieraz się wlecze przez 12 i więcej. T ak na to w szyst
ko i przygotow anie do obrad i sam e obrad y schodzi całe pół
roku. Nareszcie kiedy sejm się zrywa, prawo chce, żeby albo
czekać na inszy sejm zwyczajny, to jest dwa lata, albo zwoły
wać w kilka m iesięcy nadzwyczajny. Cóż to za dziwna prędkość
rad naszych?
T eraz co do zachowania tajem nicy. Jeżelić jak mówią nie
je st tajem nicą to, o czem wiedzą trzy osoby, jakże tajem nicą
być może to, co wie 140 senatorów i 160 posłów sejmowych?
Nie pom ogą tu nic zw ykłe Rzplitej naszej zabiegi, ani oddalenie
na pew ny czas arbitrów z izby, ani tak zwane s c r i p t a a d
a r c h i vum .
A w ykonanie uchwał? Już to zupełnie od woli sejmików
relacyjnych zależy. A tam głos jednego złego człowieka wszyst
ko odrazu zepsuje. N adużycie to szczególniej się rozmogło w na
szych czasach, gdy naprzeciw wielu konstytucij sejmowych przy
chodziły protestacje sejmików.
P otrzeba ted y w yraźna rad prędkich, tajem niczych, lepiej
wykonyw anych, równie na sejm ikach ja k i na sejm ach.
Głos wolny i praw o niepozwalania na jak ą uchwałę jest
podstaw ą swobód naszych. U sunąć jedno i drugie będzie to p o
dnieść sam owładztwo. Ale i głos wolny przecież staje się nie
raz nadużyciem . Potrzebaż ted y znów odróżnić głos wolny od
praw a niepozwalania, potrzeba odróżnić praw o każdego szlachci-
SZKICE Z CZASÓW SASK ICH 325
c a a p o s ła . B o s z la c h c ic n a s e jm ik sa m od sie b ie p r z y je ż d ż a ,
m ó w i za ś c o c h c e i c z u je . P o s e ł z a s n a se jm p r z y w o z i z sob ą
in str u k c je , z o b o w ią z u je s ię pod p r z y s ię g ą sw o je j z ie m i i w o je
w ó d z tw u , ż e g ło s o w a ć b ę d z ie w e d le te j in s tr u k c ji; n ie sa m w ię c
o d s ie b ie p r z y je ż d ż a , a le ja k o p e łn o m o c n ik d ru g ic h ty lk o . G d y b y
n a tę p o w in n o ść sw o je b a c z y li p o s ło w ie , se jm y b y w a ły d a le k o
sp o k o jn ie js z e . G d y w ię c n a se jm ik a c h s z c z e g ó ln ie j ja k z t e g o w y
p a d a , j e s t p o le d la g ło s u w o ln e g o , n ie c h a jż e n ie t y k a ln y , p a n u je
s o b ie s w o b o d n ie po daw nem u n a s e jm ik a c h . P r a w o je d n a k ż e
w in n o śc iś le o z n a c z y ć o s o b y , k tó r e m o g ą u ż y w a ć w o ln e g o g ło su
i n ie p o z w a la n ia c z y li v e t o j p o w tó r e , p o w in n o śc iśle oznaczyć
w ja k ic h m a te r ja c h m oże b y ć to p r a w o u ż y te , a w ja k ic h n ie
m o ż e . K a r w ic k i p o d a w a ł n a to w s z y s tk o r a d y , ja k p o w ia d a ł, n ie
n o w e i n ie o b c e , a le w z ię te z ż y c ia i p r a k ty k i n a r o d o w e j.
C o d o o s ó b w ię c , ja k ie m o g ą p o d n o s ić g ło s w o ln y i v e t o ,
d o sy ć za sto so w a ć s ię d o z w y c z a ju i p r a k ty k i tu i o w d z ie u ż y
w a n e j. M a ją to p r a w o s z la c h ta p o s e s y o n a c i. N ie m a ją z a ś, n ie
p o w in n i m ie ć :
1). N ie p o s e s y o n a c i. C i n ie t y lk o b r o n ie n ic z e g o n ie m o g ą ,
a le n a w e t p o d a w a ć g ło s u d la o b r a n ia p o s ło w n a se jm lu b d e p u
ta tó w n a tr y b u n a ł. T a k ie p r a w o z a w a r o w a ły s o b ie n a p r z ó d w o
je w ó d z tw o s ie r a d z k ie i z ie m ia w ie lu ń s k a p r z e z k o n s t y tu c ję r. 1 6 1 1 .
P o d o b a ła się ta z a s a d a i p r z y ję ły ją za ra z w o je w ó d z tw o k r a k o w s k ie
i z iem ia c h e łm sk a , p ó ź n ie j z a ś w r. 1 6 1 3 w o je w ó d z tw o k ijo w sk ie
i n a P o d la siu p o w ia t m ie ln ic k i 1). P o te m j e s z c z e te g o ż r o k u w o
je w ó d z tw o p o ło c k ie . T eż sa rn ę z a sa d ę p r z y ję ły w o je w ó d z tw a
p r u sk ie , p o te m p o d la s k ie w r. 1 6 3 1 , n a r e sz c ie r a w sk ie w r. 1 6 6 7 .
In s z e w o je w ó d z tw a c ic h ą z g o d ą p r z y ję ły tę k o n s t y tu c ję . I sp r a
w ie d liw ie , bo c z y liż m oże dobrze i c z y p o w in ie n r a d zić w o je
w ó d z tw u z ie m ia n in , k tó r y n ie p o s ia d a w n ie m ża d n ej w ła sn o śc i?
2) B a n ic i, b o ć t a c y k tó r z y p r a w a ła m ią , n ik o m u n ie m o g ą ,
n ie p o w in n i n a rz u c a ć sw o je j w o li, n a c o p a n o w ie u n a s w c a le n ie
u w a ża ją .
3). S łu ż ą c y u in n ej sz la c h ty i to je s t p o c z ę ś c i ta k ż e w p r a
k ty c e , w o b y c z a ju , p o n ie w a ż u p o m in a m y m a r s z a łk ó w se jm ik o
w y c h , ż e b y n ie p o z w a la li z a b ie r a ć g ło s u ta k im lu d z io m . S p r a w ię -
326 DZIEŁA. JULJANA BARTOSZEW ICZA T em Y U .
III
SEJMY.
T eraz najważniejsza rzecz o sejm ach.
M am y sejm y zwyczajne i nadzw yczajne: pierwsze zbieraja
się w praw nym term inie, co dwa lata i trw ają sześć tygodni, dru
gie w każdym razie król może zwoływać na dwa, trzy tygodnie.
Zbierają się te sejm y ja k wykazaliśm y późno, nie zachowują ta
jem nicy, w ykonania żadnego nie m ają, rwą się nareszcie. Już
K rom er opisując początki izby poselskiej za Kazim. Jagiellończy
ka, w yrażał obaw ę, czy ta nowa wolność zczasem nie wyrodzi
się w tyranię. Karwicki, który się napatrzył tych okazyj pom iędzy
m ajestatem a wolnością za Jana Kazimierza lub M ichała widział
SZKICE Z CZASÓW SA SK IH . 331
w W a r s z a w ie z a W ie l k ą - P o l s k ę i tr z e c ie c z te r y m ie s ią c e z a L itw ę ,
a lt e r n a t ą je d n e g o r o k u w B r z e ś c iu , d r u g ie g o w G r o d n ie . L ite w s k ie
s e ś je s e jm o w e n ie c h a j p ó ź n ie j z a s tę p u ją ó w tr z e c i s e j m a lt e r n a t ą
o d p r a w i a n y w L itw ie , w e d łu g k o n s t y tu c j i z r . 1 6 7 3 * N ie c h a j p r a
w o sesy j ty c h n ie p r z y w ią z u j e d o p e w n e g o m i e js c a , a le w e d łu g
p o trz e b y i b e z p ie c z e ń s tw a , z w ła s z c z a w c z a s ie w o jn y , n ie c h a j
g d z ie c h c ą s e s je s w o je s e jm o w e L itw in i p r z e n o s z ą . N a w e t i s e jm y
m o g ą się o d b y w a ć , je ż e li n ic in n e g o n ie s to i n a p r z e s z k o d z ie ,
ra z w K ra k o w ie , d r u g i r a z w W a r s z a w ie , tr z e c i r a z w G r o d n ie
lu b w B rz e ś c iu .
D z is ia j g łó w n ie o p ó ź n ia p r a c e s e j m o w e s a m a m n o g o ś ć o s ó b
s e jm u ją c y c h . P o s łó w z tr z e c h p r o w in c y j b y w a 172, o p ró c z p ru
s k ic h , k t ó r y c h lic z b a żad n em p ra w e m n ie je s t o z n a c z o n a i d la
te g o n ie r a z ic h p o 29 p rz y b y w a , g d y z t r z e c h w d z tw n a jw ię c e j
b y ć b y p o w in n o 18 p o s łó w . N a d t o s e n a t o r ó w i r ó ż n y c h d y g n it a r z y
z a s i a d a n a s e jm ie o s ó b 1 4 0 . N ie c h a j w ię c k t o z e c h c e n a p o łą c z e
n iu się iz b c z a s w y c ie ń c z a ć c z e m k o lw ie k , a c a ły ó w tł u m s e j m u
j ą c y c h s łu c h a ć g o m u s i, n ic n ie r o b i ą c . P o t e m o k r o p n y je s t n a w a ł
p r z e d m io t ó w . P o s ło w ie r a z w r a z n o w e w n o s z ą r z e c z y , j e d n e d r u
g im p r z e c iw n e i n ic d z iw n e g o , gdy z s z e ś ć d z ie s ię c iu s e jm ik ó w
znoszą się m a te ry a ły o b ra d w in s tr u k c j a c h , czasem k ilk u a rk u -
szo w y ch . J e d e n p o p i e r a p r z e d e w s z y s t k ie m to , d r u g i o w o ; z a m ę t
n a jw ię k s z y , n ie w ia d o m o o c z e m w p r z ó d y ro z p r a w ia ć .
P o r o z d z i e la j m y t e c z y n n o ś c i n a w ie lk ą lic z b ę o s ó b , a p o r z ą
d e k s a m się u ło ż y i c z a s u tr a c i ć n ie b ę d z ie m n a s łu c h a n iu w c a le
n ie p o t r z e b n y c h o r a c y j . N ie p o t r z e b a tu in n y c h ja k i c h s z c z e g ó ln y c h
s p o s o b ó w , ż e b y d o jś ć d o c e l u , w s z e lk a n o w o ś ć a lb o w ie m p o d e j
r z a n a j e s t n a s z e j w o ln o ś c i. A le ż m a m y o d d a w n a s e s je t a k z w a n e
p r o w in c y o n a l n e n a s e j m a c h , t e p r z e d e w s z y s t k ie m z u ż y tk o w a ć n a
le ż y . O b i e r a m y r ó w n ie ż d e p u ta t ó w z iz b y s e n a t o r s k i e j i p o s e ls k ie j
d o s ł u c h a n ia lic z b y z e s k a r b u . O b ie r a m y o s o b n o t r y b u n a ł r a d o m s k i.
N a r a d z a m y s ię p o s p ó l n ie p o k la s z t o r a c h , r a c h u n k ó w s k a r b o w y c h
zaś s łu c h a m y w p ry w a tn y c h p a ła c a c h . W s z y s t k o t o n ie d o b r z e
s ię d z ie je . R a d ź m y i r a c h u j m y s ię z a w s z e w z a m k a c h , w k t ó r y c h
o d b y w a j ą s ię s e j m y . T ak p r z y z w o ito ś c i i p o w a g i b ę d z ie w ię c e j.
Z a m ia s t dw óch iz b , p o s ta n ó w m y je s z c z e tr z e c ią i n ie c h a j we
w s z y s tk ic h t r z e c h o d r a z u r o z t r z ą s a j ą się s p r a w y p u b lic z n e . N ie
c h a j k a ż d a iz b a m a c o ś s o b ie w ła ś c iw e g o .
DZIEŁA JUL/ANA BARTOSZEWICZA. Tom VII.
V.
E K O N O M JA W O JE N N A .
plae ag ra ria e )!
(Quique sim -
p urna liae)
Summa o b ajg a
Podym ne
oj
N >. ci ci
W ojew ództw a U
ci
"a
s
u
A
O O Cl
0
•iatr
0 O Xt ŁO
00 a O O ci
3 ci 4) V. I-i
K Ph £ Ph Q <
1
W ypraw a.
r. 1661.
z r. 1619.
W ypraw a
Niedostaje
Dymowe
Dym ow e
ważenie.
Zrówno
W ojewództwa
dymów.
Ł any.
i ziemie.
1
i . Krakowskie. 65116 50184 2281 10222 1362 18217, 14932
2.. Zatorskie. 7049 7049 3 2 0 , 947 126 223 —
TL
UBIÓR I U ZB R O JEN IE W O JSK A . H E T M A N O W IE .
A R T Y L E R JA .
na ten cel dwa najbogatsze starostwa, ria żelazny kapitał dla het-
m aństwa. W szakże w komisji hadziackiej dla buław y W . Księstwa
ruskiego wyznaczono starostwo czehryńskie. Czem użby takiego
praw a i zasady nie m ożna zastosować do K orony i Litw y.
Niechaj także na wzór kartagiński hetm anow ie będą obo
wiązani zdawać sprawę Rzplitej ze swoich czynności. T o będzie
na hetm anów dzielny ham ulec, żeby po za sferę praw a swego nie
wykraczali.
Rzecz o wojsku trzeba zakończyć spraw ą artylerji. Pod tym
w yrazem nie rozumiał K arw icki tylko dział, ale cały sprzęt wo
jen n y i fortece. D obre uzbrojenie oszczędza ludzi, mówił. C ho
ciaż nie m am y tyle fortec, ile ich byw a za granicą, ale zawsze
w sprzęt wojenny dobrze opatrzyć się musim, w działa, których
w ostatniej wojnie wcale nie mieliśmy, w strzelby, proch itd. Bez
tego nie m ożem y naw et załóg staw iać po naszych fortecach, nie
oprzem y się i napaściom tatarskim . Są o tern znowu konstytucje.
K ról był obowiązany i w r. 1576 i w r. 1657 mieć staranie o tym
sprzęcie wojennym . Podw ójną kw artę na ten cel wyznaczono,
żeby miał potrzebne pieniądze. K iedy to nie w ystarczało, sejm
podarow ał na sprzęt wojenny starostw a z pierwszych zawakować
m ających, a przynoszących do 30,000 złp. rocznej intraty. A b
i to jeszcze nigdy nie wystarczało. W tabelach swoich na 20,000
wojska obrachow anych, Karwicki wskazał sum m y na artylerję.
Jeżeliby zaś obrociły się i starostw a na wojsko, znalazłby się we
dług jego wskazania fundusz dostateczny na artylerję bez żadne
go uciążenia dóbr ziemskich i duchownych. Sejm doroczny mógł
b y zaraz karać niedbałych lub w ykraczających. Bo to główna
w ada konstytucyj naszych, że praw a żadnego wykonania nie m a
ją. Sejm rozlazły i rw any na to naraża.
Są i nadzwyczajne sposoby utrzym ywania wojska, chociaż
p o d an y , je st najlepszy. Podskarbi koronny m a taryfę dym owego
z r. 1629. W ted y znajdow ało się w jednej K oronie dym ów prze
szło 622,000. A już po wojnie szwedzkiej przepadło dym ów
228,000. Zostało się te d y około 390,000. Dzisiajby i tego nie
było. Nie m a więc innej rady, tylko trzeba zabrać starostw a na
wojsko. W szakże tutaj nigdy nie powinno iść Rzplitej o ludzi,
którzy bezw stydnie chcą żyć kosztem dobra ogólnego: m ają ogro
mne rodzinne m ajątki, a chcą się jeszcze krwią i potem narodo-
SZKICE Z CZASÓW SASK ICH 357
VII.
P R A W O P R Z E S T A R Z A Ł E . R E F O R M A S PA D K Ó W I SĄ D Ó W .
Praw m am y bardzo wiele, ale pom im o tego nie m a w nich
pew nych przepisów, jak sprawę osądzić, kiedy się dwie osoby
0 cokolwiek z sobą spierają.
Nasze konstytucje rozpowiadają tylko o wolności, głaskają
jednych, potępiają drugich, pełne słów, ubogie są w treść. P atrz
m yż na H erburta; toż połowa w nim praw naszych przeżyła się,
p rak ty k a sądow a wiele k ar z nich usunęła, wiele zaś zmienionych
jest postanowień. Pod napisem : «wojewodowie,* jest np. u H e r
burta przepis, że gdyby który wojewoda opuścił się w swych p o
winnościach, królowi m a dać za karę e q u u m a m b u l a t o r i u m
konia nachodnika. G dyby dzisiaj ta kara była we zwyczaju, sta j
nie królewskie nie w ystarczyłyby na pomieszczenie ow ych koni
nachodników. Podobnyż przepis i pod tytułem : «kasztelanowie.»
Jeżeli kto krakowskiem u nagani w yrok, to jest apeluje od niego
a przegra sprawę, powinien mu dać za karę gronostajowy kożuch;
sandom irski i lubelski dostają w podobnem położeniu popielice,
toż i wojewodowie biorą popielice; sędziowie krakow scy i sando-
m irscy przestają na futrach kunich, podsędkowie na lisiurze, toż
1 pisarze ziemscy powinni dostać lisiurę. Przed tym datkiem naw et
słuchaną być strona nie m oże.1). Obfitość to wielka futer w Rplitej
naszej! G dyby dzisiaj to prawo w ykonyw ało się, zabrakłoby m o
że i skrzyń do chowania tych futer. Tym czasem ustały już odda-
wna i kasztelańskie i wiecowe sądy. N a cóż praw a o nich? Zostały
sam e przez się historyczną pam iątką. Nie dziwić się, że kiedy
jspór w iodącym były tak potrzebne futra, inne praw a przestrze
gały bezpieczeństwa lasów i pod względem wartości rów nały nie
raz ludzi ze zwierzętami w lasach. K onstytucja bowiem z r: 1557
stanowi: «liszek m łodych aby nie zbierano, u kogo je najdą, aby
dziesięć grzywien przepadł, a liszki m łode rozpuścić®2). O dw rotnie
zaś pod napisem: h o m i c i d i u m, zabójstwo, u H erburta czy ta
m y, że ktobykolw iek zabił kmiecia, m a dziesięć grzywien zapła
cić i z tych sześć dostanie się żonie zabitego lub dzieciom , czte
ry zaś jego panu. K ażdy zabójca wedle praw boskich i ludzkich
vm.
BEZKRÓLEW IA I ELEK C JE KRÓLÓW.
cyjne pole wolskie? Czyż to już raz z tego pow odu krew się
lała? Przypom nijm y sobie tylko elekcje Zygm unta III i ostatnią
A ugusta ligo? wszakże najspokojniejsze grożą nam krwawemi zaj
ściami.
Powtóre, powinnibyśm y przyjąć zasadę, że tylko Polak m o
że być obrany królem . W ynagrodzim y przez to zapomnienie
kandydatow i Piastowi, k tó ry tak długo na koronę czekał. P ostaw
m y obywateli zacnych, poczciwych, zasłużonych w spisie spółza-
wodników do tronu. Znający dobrze, a kochający ojczyznę swoją,
potrafią być stróżam i praw i będą pilnie czuwać nad urzędami.
Jeżeli przyjm iem y wniosek, k tó ry władzę królew ską ograniczy co
do praw a rozdawania urzędów, nie bardzo się nawet korony n a
szej napierać będą cudzoziem scy książęta. Przodkowie nasi w yłą
cznie za granicą szukali panów swoich, m y zróbm y inaczej. B yły
pow ody takiego postępowania przodków , bali się właśnie rodaków
z powodu w ładzy rozdawniczej. Król Polak mógł sadzać swoich
na krzesła, na m inisterstwa i bogatsze starostw a. Zwodzili się też
przodkowie nasi niezmiernemi obietnicami obcych książąt. N are
szcie stara ta zazdrość przeszkadzała Piastowi, żeby nie kłaniać
się przed niegdyś równym sobie, chociaż każdy pan najserdeczniej
pożądał korony. W idzieliśm y jed n ak i z przykładów króla Mi
chała i Jana Illgo, jak te obaw y w części b y ły próżne, bo żaden
z nich nie wynosił do godności swoich krew nych. W reszcie w y
bory urzędników przez sejmiki i sejm y, powinny w tym względzie
ostatek obaw rozproszyć. Pozwalać zaś obcym , żeby nas łudzili
ciągle swojemi obietnicami, już dzisiaj nam nieprzystoi, po tylu
zawodach. H enryk W alezy obiecyw ał flotę i Gaskonów na wojnę
moskiewską, w ypłatę długów, tym czasem rzucił ojczyznę na losy
i opatrzność. Zygm unt III na koronacji swojej gniewem się uno
sił że od niego żądano Estonji. Zam iast odzyskania tej prowincji
utraciliśmy Inflanty i Prusy. Chciał Z ygm unt z Rewia uchodzić
do Szwecji, Ernestow i ustępow ał korony. E lekcja Sasa ileż to
pochłonęła milionów, a czyż to przez nią wsparły się jakie, cho
ciażby cokolwiek, fortuny pryw atne? K raj cały owszem zubożał
i upadł w najokropniejszy bezrząd. A le powiedzą, zazdrości wiel
kich domów przeszkodzi. I tę zazdrość obalić łatwo. Pomoże do
tego nowe praw o o łasce rozdawniczej. Można też będzie usta
nowić kolej prowincyj, a naw et i domów, żeby nie było nikomu
SZ K I C E Z C Z A S Ó W S A S K I C H .
367
IX.
D Z IE Ł O K A R W IC K IE G O .
X-
U W A G I O PO M Y SŁA C H K A R W IC K IE G O .
bo tego co się już spełnić nie może. Zresztą pociecha pewna ztąd
płynęła, że tak zawsze byw a w starych budowlach społecznych,
póki stoją nienaruszone aż do rozwalin; cegła po cegle upada,
a gm achy po dawnem u stoją i m ieszkają w nich ludzie, póki gm ach
nie obali się sam przez starość. Rzecz gospodarza dobrego za-
wcześnie zapobiegać ruinie; usuwać gruzy, to co już spadło, na
m iejscu starych izb budow ać nowe. Takim tylko sposobem utrzy
m ać się może w czasach późniejszych gm ach feudalny, jakim je s t
do dziś dnia angielski i węgierski. K arw icki na tę drogę p o p y
chał Polskę. Pragnął tego czego chciał niegdyś Zygm unt S tary,
król znakom ity, ale gdy wówczas pryw ata panów koronnych prze
szkodziła kodyfikacji praw a narodowego, K arw icki spodziew ał się
w swoich czasach, że nieszczęścia Rzplitej dopom ogą mu do p o
prawienia budow y społecznej, że naród będzie wyrozum iały, że
pozna własne potrzeby i up ad ek z którego musi się podźwignąć.
bo inaczej zginie.
Ironiczny jest K arw icki kiedy mówi o praw ach, które się
przeżyły. Kazim ierz W . za apelację od sądów niższych do wyż
szych kazał płacić skórkam i zwierząt, które szły na korzyść sę
dziów, mniej lub wieeej drogiemi, według znakom itości sędziego
Czasem kazał składać za karę naw et woły. P odatek ten za doby
dawnej, za obyczajów patryarchalnych, nie raził, był właściwy,
naturalny, p atry arch aln y w patryarchalnym wieku, ale kto w owj ch
czasach Sobieskiego i saskich słyszał naw et o takiej karze statu
tu ? W ięc cóż znaczy praw o, o którem nikt nie wiedział? o które
sie sądy nie troszczyły, tak trąciło przedawnieniem , zgnilizną?
Nie jed n o z ty ch starych praw było nieludzkie, bo zastosow ane
było do w yobrażeń przedw iekow ych, z k tórych mniej osv\iaty
wiecej p ro sto ty posiadali ludzie i dlatego na niem wycisnęli pie
częć p rostoty. Z oburzeniem przywodzi K arwicki szczegóły, jest
naw et w tedy zgryźliwie dowcipny. Zabójstwo km iecia opłacało się
dziesięciu grzywnami i dziesięć grzywien także płacił każdy, kto
m łode liszki z lasów wybierał. B yło to zestawienie praw Kazim ie
rza W . i Z ygm unta A ugusta, ale jakże bolesne! Głowa ludzka
tyle kosztowała co bezpieczeństwo lisie, a naw et mniej, bez p o
równania m niej, bo człowiekowi życia nie wrócił nikt, liszki zas
zabrane z lasu, obdarow ane b y ły wolnością, i jeszcze ow szem za
to, że ich spokojność naruszano, ludzie płacili kary. Prawo tak
Szkice z cznsóvr sask ich 49
386 DZIEŁA JULJANA BARTOSZEWICZA Tom VII.
w sz c z y z n : m ia ła z n ic h iść o b r o n a p o to c z n a . P an o w ie so b ie te n
w ielk i m a ją te k n aro d o w y p rz y w ła sz c z y li i n ie chcieli n a w e t d a ć
m a łej o fia ry z te g o co nie ich b y ło , n a u trz y m a n ie w o js k a . Tu
ta j, z d a je się , ła p ie m y K a rw ic k ie g o n a g o r ą c y m u c z y n k u o b a w y
p r z e d p a n a m i.
N ie p o trz e b n ie w ięc ro b ił zachody w ielk ie d la o tr z y m a n ia
b a r d z o m a łe j n a p r a w y w e k o n o m ii w o jen n e j. Z a c h o w y w a ł i liczbę
tę s a m ą w o jsk a i fu n d u sz e ty lk o te co b y ły n a je g o u tr z y m a n ie
in a cz ej ty lk o n ie m i ro z rz ą d z a ł. L ecz m o g ła ż ta k a s ta r a o b ro n a
w y s ta rc z y ć R z p lite j w c z a s a c h c o ra z c ię ż sz y c h ? B o je że li się z w a
ż y , że w sz y s tk ie te z a b ie g i, k tó r e p o d e jm o w a ł tu ta j K a r w ic k i,
m ia ły słu ż y ć ty lk o d o u fo rm o w a n ia 12 ,0 0 0 w o jsk a , p r z y z n a ć p o
tr z e b a , ż e ża l je g o p o c z c iw e g o tru d u . M o w a tu o K o ro n ie , b o te ż
K a r w ic k i i c a ły p o m y s ł sw o je j r e f o rm y d o je d n e j K o r o n y s to s o
w ał. M ie js c o w y c h sto s u n k ó w L itw y n ie zn a ł ta k d o b rz e . M a się
ro z u m ie ć , w sze lk ie o g ó ln e n a p r a w y s e jm ik ó w , e le k c je itd . za ró w n o
d o K o r o n y j a k i d o L itw y się o d n o siły , a le b y ły n ie k tó r e sz c z e
g ó ln o śc i, n. p . te s p r a w y w o jsk o w e , co je zn a ł zb liżej w K o r o
n ie, i n a p ra w ia ją c je , o L itw ie w c a le n ie m y ś la ł.
P a tr y a r c h a ln e b a r d z o m ieli w y o b ra ż e n ie P o la c y , k ie d y m o
gli ro z p ra w ia ć o ta k ie j sile z b ro jn e j, ja k o o rę k o jm i b e z p ie c z e ń
s tw a o d są s ia d ó w . C ó ż z te g o , że a u to r w y m y ślił, d a jm y n a to^
i n ajszczęśliw szy , n a jp ra k ty c z n ie js z y sp o só b z e b ra n ia te g o w o jsk a ę
u z b ro je n ia g o i z a p ła c e n ia , k ie d y t a s a m a lic z b a w o js k a b y ła k r o
p lą w o d y w m o rz u , p rz e c iw k o tłu m o m w ro g ó w ? J e d n a k ż e w o c z a c h
K a rw ic k ie g o te n p r z e d m io t, te ro z d z ia ły p o ś w ię c o n e e k o n o m ii w o
je n n e j, b y ły bodaj czy nie n a jw a ż n ie jsz e w n a p ra w ie o g ó ln e j
R z p lite j; in n e re f o rm y b y ły m oże d o d a tk ie m . K a ż d y m ó g ł się
s p o d z ie w a ć , źe w ro g i n ie d a d z ą d o jrz e w a ć re f o rm o m . W ta k ie m
p o ło ż e n iu s p r a w y p ie rw sz y m z a iste b y ło o b o w ią z k ie m z a ją ć s t a
n o w is k o , k tó r e b y p o z w a la ło p r z e p ro w a d z a ć re f o rm y ja k ie g o k o lw ie k
r o d z a ju . A u to r w idział w a d y k o n s ty tu c ji; w s z y s tk ie z k o le i le c z y ł.
G d y w o jsk o p o d n o s iło ciąg le k o n f e d e ra c je o ż o łd z a le g ły i n ie
p o k o iło w ło śc ian , tr z e b a ć b y ło zn a le ść i n a to sp o s ó b . L e c z d a j
m y i n a to , ze u s p o k o iło b y się w R z p lite j ze s tr o n y w o js k a , źe
n ie b y ło b y ju ż k o n fe d e ra c ji, to ż p ie rw s z a le p s z a w o jn a z w ro g ie m
p rz e k o n a ła b y , że 1 2 ,0 0 0 ż o łn ie rz y d o o d p o r u n ie s ta r c z y . Sam
K a rw ic k i u w ażał to , z z P o ls k i m i te ra z d o c z y n ie n ia z M o sk w ą
390 DZIEŁA JULJANA BARTOSZEWICZA. Tom. VII.
30001006321695