Professional Documents
Culture Documents
Dialog-Instytut Ksiazki-2020 04
Dialog-Instytut Ksiazki-2020 04
Kamyk Puzyny
KRÓTKI ESEJ NA KONIEC, CZYLI NA POCZĄTEK 4
Ewa Guderian-Czaplińska
MARATONKA 12
Joanna Krakowska
WYOBRAŻONE PRZESTRZENIE TEATRU TERESY ŻARNOWERÓWNY 23
Ewa Guderian-Czaplińska
SOJUSZNICZKA 37
Stanisław Godlewski, Marta Keil, Monika Kwaśniewska, Paulina Skorupska,
Weronika Szczawińska
Po bandzie
NIE DOWIERZAM CAMUSOWI 50
Marek Beylin
Opuść broń
OPOWIEŚCI O ŁOWACH I ZEMŚCIE 53
Justyna Jaworska
• POLOWANIE 60
Ishbel Szatrawska
BIBLIJNY GNIEW 91
Rozmowa z Ishbel Szatrawską
Sztuczki
PIERWSZA SZTUCZKA 96
Barbara Klicka
Scena hiszpańska
PÓŁNOC-POŁUDNIE. DRAMATURGIA 99
Piotr Olkusz
• CIEMNY KAMIEŃ (LA PIEDRA OSCURA) 103
Alberto Conejero
Przełożyła Rubi Birden
Nawozy sztuczne
CUL-DE-SAC 196
Tadeusz Nyczek
Kino to gangsterka
ROZRYWKI PRODUCENTÓW 201
Antoni Michnik
Wynurzenia
NIEGDYSIEJSZA LUDZKOŚĆ 208
Pedro Pereira
Varia
NOWE SZTUKI:
ALEJANDRO JODOROWSKY ESCUELA DE VENTRÍLOCUOS 211
JOSEP MARIA MIRÓ EL PRINCIPIO DE ARQUÍMEDES 212
JOSÉPHINE SERRE DATA MOSSOUL 213
Z AFISZA 216
WWW.DIALOG–PISMO.PL 221
Contents 222
„Oby drzewa, z których zrobią na- sie lub złożone do niewielkiego dołka
sze trumny, rosły jak najdłużej!” – czy wykopanego pod drzewem. Dlacze-
to nie piękny toast? Podobno gruziński go jednak się tym przejmuję, zamiast
(znajomi Gruzini, zapytani o narodo- machnąć ręką na coś, na co raczej nie
we autorstwo, zrobili wielkie oczy…). będę miała wpływu – i dlaczego w ogó-
W połowie się z tym toastem utożsa- le piszę teraz, na zakończenie, o śmier-
miam, w połowie przeciw niemu pro- ci? Bo, po pierwsze, nie udawajmy,
testuję. Chciałabym, żeby wszystkie przynajmniej przed sobą – każdy, kto
drzewa rosły jak najdłużej i w świętym długo choruje, w pewnym momencie
spokoju; protestuję, by ktokolwiek robił zaczyna myśleć o śmierci, choćby był
z nich trumny… a już na pewno nie dla nie wiem jak pozytywnie nastawiony
mnie. Wizja drewnianej trumny, grobu i przekonany, że „zaraz z tego wyjdzie”,
przykrytego ciężkim kamieniem lub a po drugie – i tu proszę o uwagę – my-
ociosaną płytą, jakichś pamiątkowych ślenie o śmierci (a jeszcze lepiej: roz-
napisów na tablicy, a przede wszyst- mawianie o śmierci) niewiarygodnie
kim zajmowanego pośmiertnie miejsca wyzwala, oczyszcza głowę i w rezulta-
i zbioru zmarnowanych materiałów cie: uspokaja i przywraca równowagę.
wykorzystanych do pochówku – na- Życiu!
pawa mnie przerażeniem. Najbardziej Wszyscy umrzemy, jedni wcześniej,
chciałabym, żeby moje przyszłe (a nie- drudzy później, więc może jednak
chybne!) zwłoki zostały z jakimś możli- warto przestać się chować za rogiem,
wie najmniejszym „śladem węglowym” skoro spotkanie jest nieuniknione.
spopielone, a następnie rozsypane w le- Rzecz nie ma absolutnie nic wspólnego
z momentem, w jakim się znajdujemy:
To ostatni rozdział książki Trojanki. Dziesięć prywatnych czy chorujemy, czy jesteśmy okazami
rad dla początkujących w chemioterapii potrójnie ujem-
zdrowia; czy jesteśmy wiekowi, czy
nego raka piersi, która ukazuje się właśnie nakładem
wydawnictwa Media Rodzina w Poznaniu. młodzi. Przeciwnie – im szybciej za-
• J O A N N A K R A KO W S K A •
mujemy ten tytuł i nadajemy mu nowe, po- Najwięcej oczywiście tego bezpośred-
zytywne znaczenie. niego, sensualnego niemal kontaktu
My, trojanki – to brzmi nieźle.2 z autorką doświadcza się w jej ostatniej
książce, w pisanych podczas choroby
2 Ewa Guderian-Czaplińska Trojanki. Dziesięć prywatnych i w trakcie chemioterapii Trojankach,
rad dla początkujących w chemioterapii potrójnie
ujemnego raka piersi, Media Rodzina, Poznań 2020.
które są tyleż „dziennikiem okołorako-
wym” i poradnikiem dla chorych, ile pornografię – ale właściwie swoim spekta-
umocowanym w doświadczeniu, filo- klem tylko przygląda się ze złością temu, co
zoficznym esejem o przygodach ciała, się porobiło. Ma odwagę przenieść te wi-
przygodach, które mogą, choć wcale nie doki na scenę – odwagę nie dlatego, że coś
muszą – przynajmniej na razie, przynaj- miałoby mu za to grozić, tylko dlatego, że
mniej nie dla wszystkich – skończyć się powtórzenie gestów posłanki Pawłowicz już
śmiercią. A jeśli nawet, to „czy nie jest samo w sobie jest obsceniczne i wymaga za-
dobrze myśleć o sobie jako o części cze- ciśnięcia zębów (od widzów też).
goś? Części świata? Nie tylko w ludzkim Ale w takim razie – po co ten spektakl?
znaczeniu. Myśleć, że dasz początek lub Dlaczego mam oglądać w teatrze to samo,
przynajmniej zapewnisz wspomaganie co równie ostro widzę na co dzień, sko-
jakiemuś młodemu drzewku? Przecież ro Hymn narodowy niczego w istocie nie
to super otwarcie!” – woła Ewa i po tym problematyzuje, nie roztrząsa, tylko daje
entuzjazmie ją poznacie. w łeb, jak bezpośrednia transmisja z obrad
Trojanki to książka pisana jako „po- sejmu? 3
radnik dla początkujących w chemio-
terapii”, z myślą o kobietach z tą samą A zanim sama nam odpowie, po co
diagnozą – potrójnie ujemnym rakiem ten spektakl, zastanowi się jeszcze nad
piersi, czyli książka-towarzyszka, która jego zakończeniem, doklejonym jakby,
ma nieco złagodzić ich lęk, zmniejszyć naiwnym i niewiarygodnym:
dezorientację i rozproszyć obezwład-
niającą samotność. A przy okazji ła- Bo tak bardzo chcielibyśmy, żeby jakoś
godnie, choć stanowczo, otworzyć oczy dobrze się to wszystko skończyło, a prze-
tym, którzy zaciskają je z całych sił na cież wiemy, że się dobrze nie skończy… no
myśl o chorobach, rakach, szpitalach, to chociaż zainscenizujmy sobie w teatrze
chemiach, naświetlaniach i rozpadzie piękne marzenie o ludziach, którzy się ze
własnego ciała, a więc niemal wszyst- sobą dogadują, choćby była to scena kiczo-
kim pozostałym, czyli nam, którzy wata jak wschód słońca nad morzem.
mają to jeszcze przed sobą. Ewie Cza-
plińskiej w Trojankach chodzi jednak Pozytywność zainscenizowana, ode-
nie tyle o empatyczną wspólnotę, choć grana w teatrze, przywracająca ład
do wspólnoty doświadczeń się odwołu- i uśmiech choćby na mgnienie oka
je, ile przede wszystkim o praktyczne, w świecie politycznej klęski, też się li-
konkretne, świadome stawianie opo- czy, tak jak liczy się każdy sposób na
ru rozpaczy i o zwyciężanie jej całym złagodzenie skutków złowrogiej cho-
arsenałem środków, od witaminy B6 roby. I każdy sposób na uświadomienie
i sztucznej trawy po samopomoc i zwy- sobie skali globalnych zagrożeń i mobi-
czajną rozmowę o śmierci. Dlatego w tej lizowanie się indywidualne oraz zbio-
książce, kiedy próbuje odwrócić potrój- rowe do działań naprawczych. Także
nie ujemny wektor mozolną pozytywno- w teatrze, który jeśli – jak na przykład
ścią, słychać tak dobrze jej głos. Chłopi Garbaczewskiego – zmarnuje
Choć przecież słychać go także wte- tę okazję i szansę reinterpretacji, a tym
dy, gdy pisze o teatrze, czyli o świecie samym zaprzepaści ozdrowieńczą ener-
wokół: gię, nie pozyska pełnej aprobaty kry-
4 Ewa Guderian-Czaplińska Spektakl zupełnie normalny, 5 Ewa Guderian-Czaplińska Po-twarz mitu, „Didaskalia”
„Didaskalia” nr 139-140, 2017. nr 109-110, 2012.
ale tak myślę, że nie starcza mi już na nią Wielopolskiej i jej osobliwej przygo-
cierpliwości.6 dy z antysemicką sztuką Nuwopowry
(zdjętą z afisza w Teatrze Polskim w Po-
Zatem otwartość na inne punkty znaniu w 1926 roku na skutek burzli-
widzenia i cudze racje ma u Ewy Cza- wych protestów młodzieży endeckiej,
plińskiej swoje granice, które wyznacza która nie zorientowała się w wymowie
– bezpieczniej byłoby powtórzyć za nią: przedstawienia, a zasłyszała coś o nie-
cierpliwość, ale przecież nie o cierpli- gdysiejszych antyklerykalnych publika-
wość tu chodzi – bezkompromisowość cjach Wielopolskiej), Ewa Czaplińska
w sprawie ksenofobii, nacjonalizmu, an- przechodzi do omówienia dwóch spek-
tysemityzmu, nienawiści, a pewnie da- takli wystawionych w listopadzie 2016
łoby się jeszcze wymienić kilka innych roku w poznańskich teatrach: Polskim
kwestii. i Nowym, które za bohaterów obra-
Implozje, esej napisany w 2017 roku ły sobie Romana Dmowskiego i Jana
dla „Dialogu”, z którego pochodzi po- Mosdorfa, twórcę ONRu:
wyższy cytat, jest znamienny dla twór-
czości Ewy Guderian-Czaplińskiej oba spektakle próbują diagnozować,
i modelowy w ogóle: łączy historycz- czym jest fenomen nienawiści i ksenofo-
ny wywód z krytyczną analizą w naj- bii; reżyserów (i widzów) po prawdzie ob-
żywszym kontekście aktualnych spo- chodzi to znacznie mocniej, niż interesują
łecznych zjawisk i osobistych emocji. ich sami bohaterowie, służący po trosze
Wychodząc od postaci Marii Jehanne za najbardziej reprezentacyjne przykłady
ksenofobicznych praktyk. Grzegorz Laszuk
6 Ewa Guderian-Czaplińska Implozje, „Dialog” nr 2/2017. postąpił trochę jak bezwzględny satyryk
wymierzający karę śmiechu zjawiskom, i na takich prawach pojawiają się i po-
które uważa za groźne, acz niereformowal- wtarzają w jej tekstach krytycznych, nie
ne. Beniamin Bukowski zaś jak psycholog, pozostawiają żadnych złudzeń:
który chce sprostać niełatwemu spotkaniu
z pacjentem. nasza normalność jest wydrążona: na
jednym krańcu jest nasz strach, na drugim
Ewa Czaplińska dzieli się zasadniczy- krańcu jest nasz śmiech. A w środku naj-
mi wątpliwościami, czy może nam się częściej nic7
to na coś przydać, czy wnioski z tych
przedstawień ułatwiają nam zrozumie- – pisze w 2003 roku, a czternaście
nie rzeczywistości. Nieczęsto spotyka lat później wyczytuje ze skrajnie od-
się ją tak stanowczą i zniecierpliwio- miennego przedstawienia dokładnie
ną – a nie o teatr przecież chodzi, lecz to samo:
o życie. „Zdanie o endeckich poglądach
– głośnych, raniących uszy i dusze (jak Zmienny rytm przedstawienia oddaje
przesterowane gitary i udarowe trąb- […] znakomicie zawartą w nim „dwubie-
ki) – mamy wyrobione, odrzucamy gunową” diagnozę narodową, bo jest ona
je w całości, bo są obrazą dla myślącego także rozpięta między katatonią a frenezją:
człowieka” – pisze w kontekście Myśli albo chocholi taniec, albo hajda! do broni!,
nowoczesnego Polaka. Roman Dmowski albo na lewo, albo na prawo. Problemem,
(nieautoryzowana biografia) w reżyserii jak zwykle, jest to, co pomiędzy: tam, gdzie
Grzegorza Laszuka w Teatrze Polskim. powinno toczyć się życie – zieje wielka,
Tracimy więc czas? Gdy przychodzi do czarna, irracjonalna dziura.8
konfrontacji z tym, co uważa za zło,
a tym jest dla niej rozbudzony w Polsce Ale skoro tak, to skąd ta pozytyw-
nacjonalizm, Ewę Guderian-Czaplińską ność, skąd energia, która pozwala ciągle
opuszcza wrodzona łagodność: przekraczać to nic, tę pustkę i zwracać
się z nadzieją ku przyszłości? Można
na kolejny akt politycznej implozji – po by powiedzieć górnolotnie, że ta pozy-
samowysadzeniu pomnika Dmowskiego tywna energia pochodzi z wiary w te-
w fantazji Laszuka (no i samozerwaniu atr, z przekonania o jego społecznej
sztuki Wielopolskiej) – raczej nie można użyteczności, nawet w zwyczajnych
liczyć. Samo się nie zrobi. okolicznościach, kiedy „nie wymyśla
się tu całkowicie nowego świata, ale
Tak, Ewa Guderian-Czaplińska nie usiłuje zamieszać w jego ramach”9. Bo
jest życzliwą profesorką z uniwersyte- właśnie pokazywanie „jak nabałaganić
tu, miłą strażniczką „obiektywizmu” w społecznym podziale głosów, nie wy-
nauki, ani wyrozumiałą piastunką chodząc poza granice teatru” jest dla
„dobrego” teatru, ale bojową intelek- niej miarą jego skuteczności.
tualistką, która określa swoje pozycje Ta siła płynie także z namysłu nad
jasno i śmiało tam, gdzie chodzi o naj- rolą krytyka, z określenia własnej,
ważniejsze sprawy, jest rzeczniczką
zaangażowania, artystycznej odwagi 7 Ewa Guderian-Czaplińska Humor i terror, „Didaskalia”
i oryginalnych pomysłów. Bezlitosne nr 57, 2003.
diagnozy rzeczywistości, które wyczy- 8 Ewa Guderian-Czaplińska Naród afektywny dwubieguno-
tuje ze spektakli, ale które pozostają wy, „Didaskalia” nr 142, 2017.
nieodmiennie jej własnymi diagnozami 9 Ten i kolejny cytat: Ewa Guderian-Czaplińska [‘hur:a],
„Didaskalia” nr 105, 2011.
Teresa Żarnowerówna może się wy- się podczas studiów, kiedy jednym z jej
dawać nieco osobliwą bohaterką roz- wykładowców w Szkole Sztuk Pięk-
ważań teatrologicznych, skoro dane na nych był Wincenty Drabik.1 Pozostały
temat jej poczynań na polu teatru są po niej raptem dwa skromne projekty
mniej niż skąpe. Była jednak autorką teatralne, których fotografie ukazały
kilku projektów scenograficznych – jej się w druku (w czasopiśmie wydawa-
Makiety teatralne wykonane w drewnie nym przez grupę „Blok” nr 10/1925 –
oraz akwarela zatytułowana Projekt te- i przetrwały tylko w tej postaci, ponie-
atralny pojechały w 1923 roku na wy- waż oryginały zaginęły) pod wspólną
stawę do berlińskiej galerii Der Sturm, nazwą „teatr”, a przedstawiały projekty
Żarnowerówna mogła też brać udział scenografii – jak orzekł Andrzej Turow-
w próbach wystawienia Róży Stefana ski – „do nieznanej sztuki”2. Oba trafić
Żeromskiego przez członków grupy miały na Exposition Internationale des
Blok. Być może teatrem zainteresowała
1 O tych możliwych kontaktach Żarnowerówny z teatrem zob.:
Joanna M. Sosnowska Dlaczego w Paryżu nie było awangar-
Artykuł w wersji angielskiej ukazał się w książce dy?, w: Wystawa paryska 1925. Materiały z sesji naukowej
Reclaimed Avant-garde: Space and Stages of Avant- Instytutu Sztuki PAN Warszawa 16-17 listopada 2005 roku,
-garde Theatre in Central-Eastern Europe, ed. by Zoltan redakcja Joanna M. Sosnowska, Warszawa 2007, s. 126.
Imre, Dariusz Kosiński, Instytut Teatralny im. Zbigniewa 2 Andrzej Turowski Historia nieopowiedziana, w: Milada
Raszewskiego, Warszawa 2018. Dziękujemy Dariuszowi Ślizińska i Andrzej Turowski Teresa Żarnowerówna (1897-
Kosińskiemu za udostępnienie polskiego oryginału, -1949). Artystka końca utopii, Wydawnictwo Muzeum
wcześniej niepublikowanego. Sztuki w Łodzi 2014, s. 25.
skoro (nawet – a może zwłaszcza – jeśli pod nazwą „teatr”, bez wskazania tytu-
były to te same makiety) intensywnie łu konkretnej sztuki10. Były to więc nie
zabiegała o ich zaistnienie w świecie, tyle – już tutaj sformułuję pierwszą tezę
o ich eksponowanie. Wiemy przecież, – „scenografie” w tradycyjnym rozu-
że odwiedziły co najmniej trzy wysta- mieniu, ile „programowe wypowiedzi
wy – i w rezultacie stwierdzić trzeba, o teatrze”, podane nie w postaci teksto-
iż może dobrze się stało, że wycofano wego manifestu, tylko wizualnego pro-
je z Paryża. Jeśli przypomnieć głośny jektu. Opierając się na dwóch skrom-
spór o obraz Fernanda Légera – któ- nych pracach Teresy Żarnowerówny,
ry najpierw został wyeksponowany które z ocalałego zestawu wydają mi się
w holu gmachu francuskiej ambasady najciekawsze, spróbuję pokazać – z nie-
(głównym obiekcie wystawy), następ- co innej perspektywy niż Andrzej Tu-
nie stamtąd usunięty przez komisarza rowski, jedyny jak dotąd badacz, który
generalnego wystawy jako „niepasu- zainteresował się tymi projektami – co
jący do idei ambasady francuskiej” mogły one dać samemu teatrowi, jak
(w znaczeniu: zastosowanych tam ów głos konstruktywistki mógł rezono-
przestrzennych i designerskich rozwią- wać wśród głosów ówczesnych refor-
zań), a następnie po wielkiej awanturze matorów teatru i co im mógł ewentu-
z udziałem marszandów, krytyków, alnie zaproponować nowego.
artystów i publiczności (uznających za-
chowanie komisarza za skandaliczne)
przywrócony na miejsce – to ustawie- ♦
nie awangardowych makiet w towarzy- Teresa Żarnowerówna w najbardziej
stwie ludowo stylizowanych obiektów aktywnym okresie swojego twórcze-
i solidnych gabinetowych mebli w pol- go życia – czyli w czasie redagowania
skim pawilonie mogłoby wywołać po- „Bloku”, współpracy z tworzącymi
dobny rozdźwięk. ugrupowanie (pod tą samą nazwą) le-
Ostatecznie więc prace artystów Blo- wicowymi artystami, a przede wszyst-
ku zaistniały w międzynarodowym śro- kim w czasie wspólnych przedsięwzięć
dowisku przy bardziej stosownych oka- z Mieczysławem Szczuką, jej partnerem
zjach. Projekty teatralne – sądząc po ideowym i życiowym – poświęciła się
zamieszczonych w dziesiątym numerze najbardziej intensywnie projektom ar-
„Bloku” fotografiach (ten numer pisma, chitektonicznym. Te lata (okres 1923-
co charakterystyczne dla zainteresowań 1926) – rozpoczęte rzeźbą, znaczone
części zespołu, poświęcony został w ca- ciekawymi kompozycjami typograficz-
łości architekturze i teatrowi) – przygo- nymi (co skądinąd było zrozumiałe
towali także na kolejne wystawy Maria w sytuacji, gdy Szczuka i Żarnowerów-
Nicz-Borowiakowa, Henryk Stażewski, na praktycznie sami projektowali pi-
Jan Golus oraz Aleksander Rafałow- smo), potem zamienionymi na kolaże
ski i wydają się one bardzo podobne i fotomontaże (to z nich była najbar-
w zamyśle: wszystkie mają charakter dziej znana, zwłaszcza z serii wykona-
architektoniczny, a nie malarski czy de-
koracyjny, wszystkie oparte zostały na 10 A więc – jak pisał Andrzej Turowski – „tematyka
konstrukcji prostych, przestrzennych literacka nie odgrywa [w tych projektach] żadnej roli”.
form geometrycznych, wszystkie pozo- Zob. Andrzej Turowski Budowniczowie świata. Z dziejów
radykalnego modernizmu w sztuce polskiej, Universitas,
stają eksperymentami „nowej formy”, Kraków 2000, s. 61. W sprawie nazwisk autorów projek-
wszystkie też zaprezentowane zostały tów teatralnych – zob. tamże, przypis 182, s. 388.
nej podczas drugiej wojny światowej, powstaje „Dom mieszkalny dla bez-
ale ich zapowiedzią była już zaprojek- dzietnych małżeństw”, rozbudowany
towana przez nią kapitalna okładka projekt pokazujący nie tylko całość
książki Sterna i Szczuki Europa, z agre- bloku i rzuty poszczególnych miesz-
sywnym liternictwem i małpą groźnie kań wraz z ich wyposażeniem, ale też
szczerzącą kły nad „Europą” scharak- plany zagospodarowania piwnic i prze-
teryzowaną przez dwa główne stany: strzeni wspólnych (pralnia, suszar-
beztroskę i zbrojenia) – zaowocowały nia i tym podobne) – wyraźnie widać
jednak właśnie zwróceniem się ku ar- więc, jak budował się most, po którym
chitekturze. Wyglądało to tak, jakby można było przejść od typografii do
wcześniejsze działania były przede architektury. „Teatr jest w organizmie
wszystkim treningiem sprawności społecznym równie niezbędnym or-
technicznej przed przystąpieniem do ganem, jak Wydział Zaopatrzenia lub
pracy z takimi obiektami, które miały Komitet Budowy Tanich Mieszkań”11
znaczenie nie tylko w świecie sztuki, – brzmiało ostatnie zdanie tekstu O te-
ale były praktyczne i użytkowe. Także atrze symultanicznym Heleny i Szymo-
w tym sensie, że zamiast jedynie de- na Syrkusów (z 1927 roku). Możliwe,
klarować konieczność budowania no- że już wcześniej podzielała ten pogląd
wego świata – po prostu go bezpośred- Żarnowerówna i dlatego wśród planów
nio tworzyły, czy mówiąc ostrożniej: architektonicznych przęsłem mostu był
chciały mieć nań widoczny, namacal- w jej przypadku również teatr.
ny, realny wpływ. Możliwe, że w tym Oczywiście, nie była tu pionierką,
okresie z całej grupy słynnych później bo ruch awangardzistów od począt-
– już jako indywidualności – artystów ku teatr umieszczał wśród ważnych
(Henryk Berlewi, Katarzyna Kobro, „terenów do podbicia”. Karol Kryń-
Władysław Strzemiński, Henryk Sta- ski, jeden z współtwórców Bloku, pi-
żewski), to właśnie Żarnowerówna sał w Katalogu wileńskiej Wystawy
była najbardziej konsekwentna na tej Nowej Sztuki w 1923 roku, że młoda
drodze, przenosząc poszukiwania ar- awangarda jest szczególnie zaintere-
tystyczne wprost na rozwiązania spo- sowana „architekturą nowoczesnych
łeczne, uzgadniając matematyczny ład miast, wnętrzami mieszkalnymi, ki-
konstrukcji grafik i typografii z porząd- nematografem, teatrem, kulturą życia
kiem przestrzennego rozplanowania zbiorowego”12. Nie wydaje się, by ten
życia całych grup ludzi – na przykład zwrot ku teatrowi był jedynie strategią
przez projektowanie dla nich osiedli pozyskiwania jak najszerszej publicz-
i mieszkań. ności, czyli czysto utylitarnym i może
Kolejność prac w 1924 roku mamy nawet dość cynicznym „poszerzeniem
więc taką: po typografiach i wielu pola walki”, ale że teatr został włączony
kompozycjach statycznych „bez tytu- w szerszy projekt praktykowania sztu-
łu” przychodzi projekt nazwany „Kon- ki o nastawieniu społecznym. Nowy
strukcją filmową” (ocalał z niego jeden teatr w pracach Żarnowerówny nie
kadr), potem dwa projekty scenogra- przejawiał się jedynie w nowym ujęciu
ficzne, równolegle z kompozycją, która architektonicznym (owszem, wówczas
żywo przypomina układ scenograficz-
ny, tyle że zamknięty w systemie linii 11 Helena i Szymon Syrkusowie O teatrze symultanicznym,
w: Myśl teatralna polskiej awangardy…, op.cit., s. 224.
na papierze, ale nazwany „Kompozy- 12 Cyt. za: Andrzej Turowski Budowniczowie świata…,
cją architektoniczną”, a zaraz potem op.cit., s. 97.
wciąż radykalnym dla „zwykłej” sce- lem działania była tu więc niewątpliwie
ny, ale wynikającym konsekwentnie architektura, a ów „techniczno-archi-
z postulatów konstruktywistów), lecz tektoniczny” punkt widzenia, jaki do-
przede wszystkim w redefinicji punktu minował wówczas w środowisku Bloku,
wyjścia: „rozwój cywilizacji i techniki Andrzej Turowski skomentował: „jeżeli
zmienił człowieka i jego pole widzenia” w pierwszym momencie przed archi-
– pisała Żarnowerówna w tym samym tekturą postawiono podobny jak przed
Katalogu. „Zanik lasów – dziko we- sztukami plastycznymi cel realizacji
getującej roślinności – na to miejsce nowoczesnej konstrukcji, to w dalszej
fabryczne i mieszkalne kuby – druty kolejności od architektury zażądano
telegraficzne – żelazo mostów i śluz – pełnienia szeroko pojętych funkcji po-
ruch maszyn komunikacyjnych.”13 Nie legających na syntezie «wszelkich po-
były to wcale słowa niepokoju (lub od- trzeb życia społecznego»”15.
wrotnie, jak podsuwa stereotyp, awan- Brzmi to tyleż „syntetycznie”, co
gardowego zachwytu nad ludzkimi groźnie. Nawet Władysław Strzemiń-
możliwościami przekształcania świa- ski, który przecież odszedł z Bloku,
ta), tylko trzeźwa diagnoza: „wrażenia ponieważ inaczej rozumiał funkcje
odbierane od techniki zastępują nam, sztuki (utylitaryzm Szczuki zderzył
a może są poniekąd i bliższe, od wrażeń się z przekonaniem Strzemińskiego
odbieranych od natury”. Żarnowerów- o potrzebie zapewnienia artyście ko-
na notowała więc zmianę środowisko- niecznej wolności eksperymentowania,
wą; a skoro nowy ekosystem okazywał niezwiązanej z żadnym zobowiązaniem
się technologiczny, to należało badać społecznym), chciał mieć wpływ na
i stosować jego narzędzia. We wspólnie kształtowanie i organizację życia zbio-
z Mieczysławem Szczuką napisanym rowego. Czy zatem pod deklarowaną
manifeście Co to jest konstruktywizm? przez Blok społeczną użytecznością
oboje artyści postulowali „użycie tech- sztuki nie kryje się totalitarny zapęd do
niki dla rozszerzenia zakresu możliwo- organizowania ludziom życia bez py-
ści [twórczych]” oraz „wprowadzenie tania ich o zdanie? Kto ma decydować
sztuki w życie na zasadach czynnika o „potrzebach” i „formach” życia spo-
współdziałającego w ogólnym rozwo- łecznego? Jeśli pozostać na polu archi-
ju i współzależnego od zmian zacho- tektury, to jako pierwsze ambiwalentne
dzących w innych dziedzinach twór- przykłady takich autorytarnych prak-
czości ludzkiej, przede wszystkim od tyk nasuwają się przedwojenne plany
techniki”14. Wielkimi literami zapisali (słynny projekt przebudowy centrum
swój najważniejszy postulat: „nieroz- Paryża), ale i powojenne dokonania Le
dzielność zagadnień sztuki i zagadnień Corbusiera. Na przykład historia budo-
społecznych”. Najwdzięczniejszym po- wy miasta Czandigarh w Indiach, które
na zaproszenie i zlecenie powojennego
13 Teresa Żarnowerówna Chęć zbadania niezbadanego… niepodległościowego premiera Jawa-
[artykuł-manifest opublikowany w Katalogu Wystawy
harlala Nehru miał postawić Le Corbu-
Nowej Sztuki w Wilnie, 1923, s. 22-23]. Cyt. za: Milada
Ślizińska i Andrzej Turowski Teresa Żarnowerówna (1897- sier jako nową administracyjną stolicę
-1949). Artystka końca utopii, op.cit., s. 171 (pozostałe stanu Pendżab. Architekt był zachwyco-
cytaty z manifestu podaję za tym opracowaniem, ny tym „wielkim eksperymentem”, któ-
s. 171-172). ry widział jako „ukoronowanie swojego
14 Red. [Mieczysław Szczuka i Teresa Żarnowerówna] Co
to jest konstruktywizm? „Blok” nr 6-7/1924. Cyt. za:
tamże, s. 173 i 175. 15 Tamże, s. 97.
główne zadanie jest chyba jednak inne jakie wprowadza NOWA SZTUKA,
– tym razem nie chodzi o podsunięcie usuwają przypadkowość, dając MO-
artystom teatru gotowych i stanow- NUMENTALNOŚĆ, która jest uwa-
czych rozwiązań, ale właśnie o zapro- runkowana przez KONSTRUKCJĘ”.
ponowanie przyjęcia nowej perspek- Zwróćmy uwagę, że „monumental-
tywy. Jakby Żarnowerówna stawiała ność”, która postulowana jest w manife-
wprost to pytanie – co się może stać ście w odniesieniu do widowisk, nie jest
w teatrze, jeśli nie zaczniemy od dra- w ogóle warunkowana – jak u Leona
matu? jeśli nie wyjdziemy od historii Schillera czy Wilama Horzycy – warto-
i zdarzenia? jeśli uznamy, że aktor ścią wielkiej dramaturgii czy poszuki-
nie jest najważniejszy? Skoro mamy waniem stylu narodowego, a wyłącznie
dziś scenę jako podstawowe medium, wewnętrzną dyspozycją sztuki kon-
z całą techniką i oprzyrządowaniem – struktywistycznej. Którą właśnie, moim
a to jest dokładnie taka sama obserwa- zdaniem, starała się pokazać Żarnowe-
cja, jak ta, która wcześniej prowadziła równa jako SAMODZIELNE WYDA-
do konstatacji, że „najbliższe są nam RZENIE TEATRALNE.
dzisiaj wrażenia odbierane od techni- Tytułowe „wyobrażone przestrzenie”
ki” – to czemu nie spróbować w sztuce rozumiem więc dwojako: po pierwsze
wyjść właśnie od niej, postanowić, że jako zaproponowanie przez artystkę
to scena uruchomi wydarzenie teatral- wizji takiego teatru, jaki dzięki ideom
ne (nie dramat, i nie aktor), albo wręcz konstruktywizmu i uwzględnieniu
sama się nim stanie? technologicznej zmiany we współcze-
W manifeście opublikowanym w ka- snym świecie – mógłby być. Po drugie
talogu wileńskiej Wystawy Nowej Sztu- – jako jej zaproszenie do wyobrażenia
ki zredagowanym przez Żarnowerównę sobie, że teatr to także czysta dynamika
można było przeczytać, że „najwszech- samej – działającej! – sceny. Na pewno
stronniejsze pole do wyrażania się znaj- zaś oba projekty Żarnowerówny moż-
duje artysta w widowiskach KINOTE- na uznać za wcześniejsze od słynnego
ATRALNYCH, gdzie łączy elementy Teatru Symultanicznego czy Teatru Ru-
poszczególnych odłamów sztuki (ma- chomego Syrkusa i Pronaszki przykłady
larstwo, rzeźba, architektura, poezja, „radykalnej zmiany w myśleniu o sta-
muzyka, kino, taniec) poparte dosko- tycznej scenografii”23.
nałością środków technicznych (wy-
zyskanie energii elektrycznej). Środki, 23 Przemysław Strożek, op.cit., s. 19.
Sojuszniczka
SOJUSZNICZKA
SOJUSZNICZKA
Nie wiem, czy sama wybrała dla siebie ło nawet nie o to, żeby przedstawienia
taką funkcję (nie pełniła jej oficjalnie), o czymś opowiadały, żeby miały jakąś
czy myśmy jej ją narzucili, bo była do- tam historyjkę, tylko żeby były o jakimś
stępna i każdy problem potrafiła roz- ważnym problemie.
wiązać z dnia na dzień. Ewa robiła dużo SKORUPSKA: Jak się zaczynało z nią
więcej niż uczenie o teatrze. Uprawiała rozmawiać o spektaklach, to nawet
teatrologię w działaniu – prowadziła nie wiadomo było, kiedy rozmawia-
zajęcia, koła naukowe, na bieżąco oglą- ło się już o ekologii, wegetarianizmie,
dała spektakle, co wcale nie jest takie o wczorajszych informacjach czy po
oczywiste w przypadku wielu uczących prostu o życiu. Bardzo płynnie do
teatrologów, prowadziła warsztaty te- tego przechodziła i teatr – tego też
atralne i miewała szalone pomysły, jak uczyła i to przyjmowaliśmy – stawał
na przykład wystawienie Skargi umie- się w pewnym momencie pretekstem
rającego na jednym z poznańskich do zupełnie innych rozmów i innych
cmentarzy przy ogromnej publiczności. rozważań.
Wpadała na pomysł i zawsze umiała go KWAŚNIEWSKA: Ja uwielbiałam
doprowadzić do końca – uruchamiała to w jej tekstach. Często zaczynała od
ludzi, współpracowników, konsultan- zupełnie innego, niezwiązanego bez-
tów. Uprawiała dydaktykę przez bycie pośrednio z teatrem, wątku – ekolo-
ze studentami w rozmaitych przestrze- gicznego, społecznego, artystycznego
niach, w ciągłym dialogu. czy historycznego – i dopiero gdzieś
GODLEWSKI: Umiała też opowia- w połowie dochodziła do spektaklu,
dać o teatrze. Wspaniałe były wykłady książki czy wystawy, której tekst doty-
i zajęcia, kiedy się rozpędzała i tak fan- czył. Przykładem może być jej recenzja
tastycznie opowiadała spektakle, inter- z Chłopów Krzysztofa Garbaczewskie-
pretowała je i pozwalała za tymi inter- go4, gdzie roztoczyła najpierw szero-
pretacjami podążać, jak za najlepszymi ką refleksję na temat relacji człowieka
kryminałami. Miała zdolność ożywia- z przyrodą: od tych podlegających
nia spektakli. Wielu ważnych dla mnie ekonomizacji w okresie powstania po-
przedstawień nie widziałem, ale mam wieści Reymonta (których echo dało
je opowiedziane przez Ewę Czaplińską się, jak pisała, rozpoznać w konflikcie
i wiem, jakie były i o co w nich cho- o wycinkę Puszczy Białowieskiej), aż
dziło, to są istotne dla mnie przeżycia. po współczesną postantropocentrycz-
Miała też potrzebę rozmowy o spekta- ną refleksję na temat symbiozy orga-
klach. Pamiętam, że w czasie Konfron- nizmów ludzkich i nieludzkich. Ewa
tacji czy na innych festiwalach albo po podała mnóstwo ciekawych szczegółów
premierach trzeba było spektakl obga- zaczerpniętych z fachowej literatury
dać. Nie było możliwości, żeby tak po (po którą od razu miałam ochotę się-
prostu go zostawić. Trzeba było zasta- gnąć). Jej narracja pozostaje cały czas
nowić się, o czym to było, co można „w kontakcie” ze spektaklem, a w dru-
z tego wyciągnąć i bardzo irytowały ją giej części recenzji wspaniale splata się
spektakle, które możliwość takiej dys- z jego analizą. Przywołuję jeden tekst,
kusji ograniczały. Pamiętam, że miała ale to strategia pisania, którą często
gigantyczne problemy z niektórymi stosowała (również w przywołanym
spektaklami Romea Castellucciego, bo
4 Zob. Ewa Guderian-Czaplińska Spektakl zupełnie
to mogło być o wszystkim, a ona chcia- normalny, „Didaskalia”, nr 139-140, 2017, http://dida-
ła, żeby jednak było o czymś. Chodzi- skalia.pl.
SOJUSZNICZKA
SOJUSZNICZKA
zgadzasz, to się nie zgadzasz i nie robi- ze studentami czy artystami, kuratora-
my z tego kłótni. Na takim podstawo- mi – jesteśmy w stanie wyłuskać część
wym poziomie to wszystko jest bardzo tych praktyk.
proste i nie ma co tego komplikować; GODLEWSKI: Chodzi chyba też
ale też Ewa miała coś nieuchwytnego, o dawanie sobie prawa do błędu. Ewa
co było bardzo specyficzne i nieopisy- dzieliła się doświadczeniami, może nie
walne, i sprawiało, że to wszystko mo- porażek dydaktycznych, ale błędów,
gło działać. które popełniła. Jednego dnia popeł-
SZCZAWIŃSKA: Nie bójmy się pro- nia się błąd, wyciąga się wnioski, i na-
stych rzeczy. To, co powiedziałeś o pod- stępnym razem jest lepiej. Znów banał:
stawowych zasadach pracy Ewy, trzeba starać się, ale się nie napinać. W pracy
mówić w każdej sali wykładowej. Trzeba dydaktycznej Ewa miała dużo luzu –
to nazwać. Przypominam sobie, jak na kiedy gdzieś pobłądziliśmy w dyskusji,
konferencji Zmiana – teraz! o przemo- to nie było to problemem, żeby to roz-
cy w szkołach teatralnych Jagoda Szelc trząsać czy się biczować. To jest proces,
mówiła, że jest „królową banału”, bo który ma swoje góry i doły i z tym się
opowiada o takich prostych rzeczach
w relacjach na planie filmowym, a jej
wystąpienie dla wielu z nas było na-
prawdę objawieniem. W relacjach wła-
dzy, które nauczyliśmy się widzieć jako
przezroczyste – profesor wykłada, a stu-
dent przyjmuje – powinniśmy zacząć od
rekonstruowania banalnych rzeczy.
SKORUPSKA: Można na to spojrzeć
jak na strategię – ona była uprzejma
dla wszystkich i to też było otwiera-
jące. Trudno się kłócić z kimś, kto
jest cały czas tak życzliwie nastawio-
ny i uśmiechnięty. Jeśli myśleć o tym,
jako o strategii, to może to być bardzo
skuteczne.
KEIL: Dobrze, nie mówimy tu o od-
krywaniu świata na nowo – unikanie
FOT. WIT E K ORS KI .
awantury, zwracanie się do innych
z szacunkiem, przedefiniowanie swojej
pozycji jako wykładowczyni to, wy-
We roni ka Szc zaw i ń ska –
dawałoby się, podstawa. Zgoda, tylko
zazwyczaj to nie działa w praktyce. reżyse rka , d ra m atu rż ka
Wszyscy niby wiemy, że to potrzebne i pe rform e r ka . Wy kł a d a
i ważne, ale na co dzień różnie nam w A kadem i i Te atra l n e j
to wychodzi. A cała tajemnica polega w Warsz aw i e. O d 2 01 9
na tym, że Ewa realizowała te war- współprowa d z i I n sty tu t Sz tu k
tości w praktyce. Mało spotkałam Pe rform atyw nyc h w Wa r sz aw i e.
w swojej pracy osób, które realizowa-
L au re at ka te g o ro c z n e j e d yc j i
łyby te założenia tak skutecznie. I być
Paszportów Po l i ty ki .
może – chociażby badając relacje Ewy
SOJUSZNICZKA
SOJUSZNICZKA
Nie dowierzam
Camusowi
• MAREK BEYLIN •
Też macie wkrętkę? Wyznam, że gdy w tych dniach zaczynam coś pisać, muszę po
paru zdaniach spojrzeć na newsy, choć wiem, że to nonsens. Czyste natręctwo. A po-
nieważ trudno mi skupić się na myśleniu o tym, co nie dotyczy epidemii, zrozu-
miałem wreszcie, skąd takie mnóstwo rozmaitych „dzienników zarazy” w literaturze
i historiografii. Absolutna większość takich płodów jest nic niewarta, ma znaczenie
jedynie dla historyków, jednak wszystkie pokazują, że w trzymaniu własnej rów-
nowagi najlepiej pomaga upust doraźnych doświadczeń, emocji, lęków. Nawet je-
śli rezultat jest literacko i intelektualnie mizerny. Z czego łatwo wywnioskować, że
przewiduję po epidemii zalew grafomanii, bełkotu i kiczu jej poświęconych. Każdy
co bardziej ambitny twórca będzie chciał te swoje doświadczenia zuniwersalizować
i jestem przekonany, że wielu już to obrabia. Z tym też przyjdzie się zmierzyć. Dodam
tylko dla przyzwoitości, że i ja grzeszę w tej sprawie, również zacząłem prowadzić
dzienne zapiski o stanie społeczeństwa, kultury i polityki. Taka autoterapia człowieka
przymusowo odłączonego od dwóch fundamentalnych żywiołów: życia towarzyskie-
go i w dużej mierze kulturalnego.
Przerwa na wkrętkę. Sprawdzić, co nowego. Oczywiście, nic.
Ale to nie tylko mój problem. Bo ludzie bez ludzi stopniowo głupieją, głupieje rów-
nież ta mniejszość, która żywiła się kulturą, teraz zredukowaną. Sprzyja to lękom,
panikowaniu i czarnowidztwu. A przecież to dopiero początek takiego życia, stan
pustki potrwa jeszcze przynajmniej ze dwa miesiące. Zaś strach ludzi, raz rozbudzo-
ny, tak łatwo nie ustaje. Co więc potem? Czytam, że zdajemy egzamin jako zbioro-
wość, jesteśmy zdyscyplinowani i wykazujemy niezbędną solidarność z potrzebu-
jącymi – to ton większościowy, wspólny dla władzy, opozycji, komentatorów. Czyli
Po b a nd z i e
jesteśmy po jasnej stronie Dżumy. Jakoś temu nie dowierzam, tak jak zresztą niezbyt
wierzę heroiczno-optymistycznemu przesłaniu Camusa. Według tej powieści kryzys
sprawia, że ludzie szlachetni i odważni, choć jest ich garstka, ratują swe zbiorowo-
ści przed zarazą biologiczną i moralną. Uszlachetniają je, mobilizując przeciw złu
obecnemu i przyszłemu. Ocalają więc honor człowieczeństwa i zostawiają testament
wartości potomnym. Obawiam się, że to zdanie brzmi równie patetycznie i zakalco-
wato, co samo przesłanie. Bliższy mi jest w realizmie pan Samuel Pepys: żyjąc pod
epidemią w siedemnastowiecznym Londynie, też notuje przypadki odwagi i pod-
łości, ale gdy epidemia się kończy, jego zapiski pokazują, że ludzie się nie zmienili,
a już na pewno nie na lepsze. Ponieważ postanowili zrekompensować straty i lęki,
rzucili się w intensywne życie, według, rzecz jasna, znanych sobie wzorów, bo innych
nie mieli. I zapomnieli szybko o epidemii i szlamie moralnym, jaki jej towarzyszył.
Ale jedno Pepys pominął. Będziemy musieli, my, zbiorowości, polska i europejskie,
odreagować jakoś strach, który przytrzyma nas przez parę miesięcy. I związane
z tym poczucie upokorzenia. Wszak ludzie, co obserwuję, wstydzą się, że się boją.
A najpowszechniejszą kompensacją upokorzenia i strachu jest manifestowanie wła-
snej władczości wobec innych, zwłaszcza słabszych. I oczekiwanie siły oraz spraw-
czości od państwa i jego przywódców. Co może wzmocnić model autorytarny lub
demokratyczny – to będzie niezły sprawdzian, jacy jesteśmy w trudniejszych chwi-
lach. Nie tylko politycznie, lecz także pod względem społecznej solidarności, której
państwo winno być ważnym wyrazicielem. Choć nie jest, bo tak wcześniej libera-
łowie, jak teraz władza państwo mieli gdzieś, zwłaszcza systemowe państwo troski.
Oczywiście, dostrzegam spontaniczne przejawy solidarności. Ludzie się zrzeszają,
by pomagać samotnym starszym; niektóre knajpy rozdzielają jedzenie wśród służby
zdrowia i potrzebujących „cywili”. To są akty widoczne, tyle że angażują zdecydo-
waną mniejszość.
Znów wkrętka i newsy. I znów nic.
Już wiadomo: przetoczy się fala bankructw, masa ludzi utraci zarobki, w dramatycz-
nej sytuacji są pracownice i pracownicy kultury na śmieciówkach, czyli doraźnych
kontraktach. Kultura zamarła, więc zostali bez pracy i pieniędzy. Równie marnie
mają się pracownicy/ce handlu i gastronomii oraz cały średni i mały biznes w tych
branżach. Ale sądzę, że na próżno będą oczekiwać społecznej i państwowej soli-
darności. Raczej dostaną coś symbolicznie i usłyszą: trudno, taki los. Tak jak nie
przypuszczam, byśmy docenili pracę i poświęcenie służby zdrowia. Ich sytuacja
ekonomiczna raczej nie polepszy się po epidemii. Powie im się tylko: robiliście, co
do was należy, i miejcie z tego moralną satysfakcję. Przyjdzie to tym łatwiej, że gdy
życie znormalnieje, nasili się pokusa, by brać je prosto, bez „zbędnych” dylematów,
czyli jeszcze mniej interesować się niewłasnymi podwórkami.
który bohaterce zdaje się „sztucznym że w tej akurat powieści wcale nie jest
wydrążonym stworem, na dodatek ła- taka znowu czuła. Owszem – odnajduje
twopalnym”, płonie żywcem w pożarze między ludźmi i nie-ludźmi „więzi, po-
własnej plebanii. dobieństwa i tożsamości”4, jest wyczu-
Jak już się rzekło – wszyscy polowali lona na ukryte powiązania i przejawy
i znali się dobrze, bo należeli do brac- życia, przy całej swojej empatii nie ule-
twa myśliwskiego, którego ksiądz Sze- ga jednak zanadto sentymentom. Górę
lest był kapelanem. Wszyscy byli też co bierze w niej święty gniew.
najmniej antypatyczni, a ich portrety,
groteskowe, czasem ludzko-zwierzęce
albo nie w pełni ludzkie, złożyć moż- 2.
na w karykaturalny poczet „prawdzi- Na drugim planie za myśliwymi stoją
wych mężczyzn polskich”. Oczywiście kobiety, o których wiemy mniej. W sce-
widzimy ich oczami bohaterki, do nie spotkania Duszejko z Wnętrzakiem
której należy narracja i która nie jest pojawia się też jego partnerka, atrak-
obiektywna, być może nie jest nawet cyjna blondynka „opalona tak bardzo,
przy zdrowych zmysłach i ma powody że wydawała się jak zdjęta przed chwilą
do uprzedzeń: podejrzewa, że myśliwi z rusztu”, typowa „trophy wife” (okre-
zastrzelili jej ukochane psy. Ale nawet ślenie żona-trofeum w przypadku my-
biorąc na bok jej osobiste zacietrze- śliwego niepokojąco się konkretyzuje).
wienie, musimy przyznać, że takich Czeka w samochodzie na męża, aż ten
Akteonów wolelibyśmy nie spotykać. w swoim pociesznym rynsztunku wyło-
A spotykamy. Przynajmniej oglądamy, ni się z krzaków. Nie odzywa się głośno,
wystarczy włączyć telewizor. by nie spłoszyć zwierzyny, przewraca
Oksana Weretiuk w swoim szkicu jednak oczami i tłumi w sobie pobłażli-
o Prowadź swój pług… zauważa, że To- we zniecierpliwienie. Potem dowiadu-
karczuk skupia się raczej „na zewnętrzu jemy się, że wcale nie rozpaczała, gdy
człowieka niż na jego wnikliwej historii mąż zaginął – spokojnie przyjęła, że
i świecie wewnętrznym”2, stąd zapewne wyjechał z kochanką.
ta nieco renesansowa typologia niego- Żona Prezesa, prawdopodobnie
dziwców niczym okazów z bestiariusza. ofiara przemocy domowej (widzimy
Duszejko widzi w ludziach atawizmy tylko scenę krótkiej szarpaniny na
i sama siebie postrzega jako Samotną Balu Grzybiarzy, raczej nie pierwszą),
Wilczycę, za to antropomorfizuje zwie- jest z kolei kłębkiem nerwów. Boi się
rzęta: suki to dla niej „Dziewczynki”, o męża, któremu giną kolejni koledzy,
sarny to „Panny” i tak dalej. W ten spo- ale też po prostu nie wytrzymuje już
sób ukryta za swoją bohaterką Czuła życia z mordercą:
Narratorka wychodzi poza antropocen-
tryczną perspektywę w stronę ekoety- Nie mogę przestać o tym myśleć. Martwe
ki i „światoczucia”3, ale też zauważmy, ciała. Wie pani, kiedy on wraca z polowa-
nia, rzuca w kuchni na stół ćwierć sarny.
2 Oksana Weretiuk Olgi Tokarczuk „przesunięcie znaczenia
Zwykle dzielą ją na cztery części. Ciemna
i uwagi z człowieka na to, co nie jest człowiekiem”
w powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, krew rozlewa się po blacie. Potem tnie to na
w: Światy Olgi Tokarczuk, redakcja Magdalena Rabizo- kawałki i wkłada do zamrażalnika. Zawsze
-Birek, Magdalena Pocałuń-Dydycz i Adam Bienias, kiedy przechodzę koło lodówki, myślę
Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów
2013, s. 198. 4 Patrz: Czuły narrator, wykład noblowski Olgi Tokarczuk
3 Tamże, s. 202. (w sieci).
o tym, że tam jest poćwiartowane ciało. Sprawiają więc zwierzynę lub tylko
[…] Albo wiesza martwe zające na balko- tolerują jej obecność w lodówce, do-
nie zimą, żeby skruszały, i one tam wiszą brze się prezentują, czekają na czatach
z otwartymi oczami, z zaschniętą krwią na w terenowych samochodach… O pro-
nosach. Wiem, wiem, jestem neurotyczna, blemach w domu nie mają komu opo-
przewrażliwiona i powinnam się leczyć. 5 wiedzieć, nawet księdzu na spowiedzi,
Szelest jest w końcu skorumpowany. Są
Pytanie, kto tu jest przewrażliwio- niczym żony mafiosów: jedne cynicz-
ny i powinien się leczyć, wyjątkowo ne, inne zdesperowane, zawsze jednak
mocno podzieliło odbiorców powieści, świadome, że najsilniejsze więzi i ukła-
która była co prawda nominowana do dy łączą ich mężów ze sobą nawzajem.
Nike i Bookera, ale w konserwatyw- Wobec przemocy łowieckiej homo-
nych kręgach wzbudziła duże kontro- wspólnoty pozostają bierne, może na-
wersje. Dość wspomnieć, że na głowę wet nie wiedzą, że mogłyby żyć inaczej.
empatycznej autorki na dziesięć lat A przecież można żyć inaczej.
przed Noblem spadły gromy za „eko- W książce pojawia się epizodyczna
lewactwo”, „oszołomstwo” i „ekoter- postać letniczki Popielistej, pisarki
roryzm”. Jeszcze większą falę niechęci tworzącej dom z drugą kobietą – ich
środowisk prawicowych ściągnął na związek jest w powieści ledwie naszki-
siebie Pokot, z premierą w lutym 2017, cowany, za to wygląda na najszczęśliw-
gdy od ponad roku ministrem środowi- szy. Dobra Nowina, bystra dziewczyna
ska był Jan Szyszko i pokotem zdążyły pracująca w lumpeksie, pochodząca
już lec polskie drzewa. Ten kontekst z przemocowej rodziny, wyrywa się do
ustawił zarówno Olgę Tokarczuk, jak miasta na studia i wiąże z subtelnym
Agnieszkę Holland na pierwszej linii badaczem Blake’a. Wreszcie Duszej-
frontu politycznego. Tym bardziej war- ko, choć właściwie całkiem spełniona
to docenić zręczność, z jaką pisarka w swojej dojrzałej samotności, nawią-
w tej scenie (i wielu innych) odsłania zuje równolegle dwie różne relacje
własne przekonania, a zarazem bierze z mężczyznami, którzy w odróżnieniu
je w nawias, konstruując z ironią swoje od myśliwych naprawdę kochają przy-
ekscentryczne bohaterki, z narratorką rodę (tu z kolei film poszedł dalej niż
na czele – ten typowo literacki zabieg powieść, sugerując w finale szczęście
trudniej już było oddać w filmie. Czy- całej trójki w idyllicznej, poliandrycz-
telnik zostaje dzięki temu postawiony nej komunie). Jeśli pisarka stawia znak
w trudnej i aktywizującej moralnie po- równości między władzą a patriarcha-
zycji arbitra: sam musi rozstrzygnąć, co tem, to jednocześnie podpowiada drogi
o tym wszystkim myśleć. ucieczki, choćby i utopijne.
Wróćmy jednak do przerażonej żony Nie to jest jednak osią problemową
Prezesa i dopowiedzmy do końca, powieści – jest nią raczej pytanie, co
choćby to był banał, że rodziny człon- zrobić w sytuacji, gdy homowspólnota
ków bractwa pod egidą świętego Hu- morderców ustanawia prawo. Duszejko
berta zostają tu pokazane jako tradycyj- czuje moralne powołanie, by się ponad
nie patriarchalne. Kobiety nie polują, tym prawem postawić, choć jej zwycię-
bo już same zostały upolowane – albo, stwo jest pyrrusowe, środki kontrower-
jeśli tak wolą widzieć własną sytuację, syjne, a jej anarchia chyba jednak zbyt
upolowały sobie swoich łowczych. radykalna, byśmy taką bohaterkę przy
5 Tokarczuk, op.cit., s. 235. całej do niej sympatii na serio mogli
przyjąć za patronkę. Ale kultura ma- ni, jak Meir Zarchi, reżyser klasycznego
sowa sobie poradziła: rzeczywiście nie- już Pluję na twój grób z 1978), druga fala
oczekiwanie obwołano ją patronką, nie gatunku przyniosła jednak i kobiece
tyle jednak anarchistek i mścicielek, ile „rape and revange”, mocniej emancy-
„aktywnych seniorek”. Kiedy na ekra- pacyjne, choć dalej uwikłane w dwu-
ny wszedł Pokot ze znakomitą kreacją znaczną, wcale niekoniecznie męską,
Agnieszki Mandat, aktorki raptem po przyjemność z odbioru. Fabuły książki
sześćdziesiątce, znanej dotąd przede Olgi Tokarczuk i filmu Agnieszki Hol-
wszystkim z ról u Krystiana Lupy, land, przedstawiane jako nietypowe kry-
w wywiadach z nią kładziono nacisk minały, należałoby może raczej zakwa-
przede wszystkim na siłę i mądrość lifikować do nowego nurtu „hunt and
starszych kobiet, którymi świat się nie revange”. Są gniewnymi, kompensacyj-
interesuje, chociaż „w tym wieku mają nymi fantazjami o zabijaniu tych, którzy
przecież do opowiedzenia tyle cieka- zabijają w majestacie prawa. Niosą też
wych historii”6. Odkrycie, że bohater- marzenie o przyjacielskiej wspólnocie,
ka „w tym wieku” może być postacią która zastąpiłaby patriarchalną rodzinę,
pierwszoplanową, a nawet, o zgrozo, lokalną i parafialną władzę, układ ko-
uprawiać seks, było w prasie towarzy- lesi czyniących sobie ziemię poddaną.
szącej premierze mimo wszystko bez- Te pragnienia mogą brzmieć sprzecz-
pieczniejszym tematem niż kwestia nie i nielogicznie niczym hasło „walki
walki z myśliwskim lobby7. o pokój”, ale właśnie na sprzecznościach
A przecież – do tego trzeba wrócić ufundowane są mity i ideały, które zapa-
– afektem, który najsilniej organizuje dają w nas najgłębiej.
tę powieść i jej ekranizację, jest gniew.
Kino amerykańskie klasy B z nurtu
exploitation zrodziło w latach siedem- 3.
dziesiątych podgatunek znany jako A co właściwie kieruje myśliwymi?
„rape and revange”, filmy gwałtu i ze- O czym rozmawiają między sobą i ze
msty. Ich fabuła była skonwencjonali- swoimi biernymi żonami? Z powieści
zowana, niewyszukana i w ostrzejszych Tokarczuk nie dowiemy się wiele o ich
wersjach na wpół pornograficzna: naj- życiu domowym i osobistym, z prostej
pierw mężczyzna lub kilku mężczyzn przyczyny: oglądamy świat Kotliny
uprowadza i wykorzystuje bohaterkę, Kłodzkiej oczyma Janiny Duszejko,
dajmy na to piękną autostopowiczkę, a ona jako lokalna dziwaczka nie jest
po czym w finale dziewczyna powraca, zapraszana do domów. Sama, choć bar-
by ukarać, upokorzyć i najczęściej za- dzo spostrzegawcza, nie interesuje się
bić swoich krzywdzicieli. Krytycy zde- zanadto psychologią mężczyzn, którzy
maskowali takie historie jako służące zabijają zwierzęta – w jej perspektywie
koniec końców męskiej przyjemności są mniej ludzcy od zwierząt i jako tacy
(pierwszymi ich twórcami byli mężczyź- nie zasługują na nadmierną wiwisek-
cję, wszystko i tak można wyczytać
6 W samoobronie, z Agnieszką Mandat rozmawiał Mike z ich horoskopów. Za to drukowana
Urbaniak, „Wysokie Obcasy” z 25 lutego 2017. przez nas w tym numerze sztuka Ishbel
7 Chociaż na przykład cytowane „Wysokie Obcasy” Szatrawskiej Polowanie zadaje pytania,
zamieściły bezpośrednio po wywiadzie z Agnieszką które Tokarczuk zostawia niewypowie-
Mandat reportaż Anny Maziuk Prawo lasu o przebranych
za grzybiarki grupach ekologicznych, blokujących dziane. A więc (przepraszam za patos)
polowania. unde malum? Co to za kulturowy przy-
mus i jakie kompleksy każą facetom ka. Jeśli poddamy się mocy tej prawie
zdobywać krwawe trofea? Jak przemoc antycznej opowieści, mamy szansę do-
reprodukuje się z ojca na syna i w jaki znać wstrząsu i oczyszczenia, być może
sposób kobiety, w tym gastronomicz- nawet rozpoznania (w ekologicznym
ne matki i żony oraz obiekty seksual- sensie), zostanie nam natomiast odmó-
nej rywalizacji, podtrzymują ten sys- wiona łatwa satysfakcja kompensacyj-
tem? W co wyrodziła nam się tradycja nej zemsty. Może i słusznie, bo przecież
ziemiańska? myśliwych w tym kraju nie wystrzela-
Polowanie, choć w zupełnie innej kon- my, niestety nie pozamykamy ich nawet
wencji, też byłoby pociągającą fantazją do więzień – prędzej już oni nas. Jedy-
o łowach i zemście z gatunku „hunt ne, co nam na razie pozostaje, to zro-
and revange”. Z tą jednak różnicą, że zumienie tradycyjnych, zakodowanych
u Ishbel Szatrawskiej nie mszczą się w polskich rodzinach mechanizmów
ani zwierzęta, ani ich rzecznicy, mści rywalizacji i przemocy, tak by ich nie
się raczej los (a może las?). Na dodatek powielać. Pod tym tylko warunkiem
ofiarą pada suka, niewinna i nieświa- następne pokolenie przestanie wreszcie
doma: nie jest człowiekiem, ale należy strzelać po lasach – o ile będą jeszcze
do rodziny i zostaje opłakana jak cór- wtedy lasy.
FOT. DO M E N A P UB LICZNA.
Polowanie
OSOBY:
• Łukasz
• Witold, ojciec Łukasza
• Barbara, matka Łukasza
• Rudzki, przyjaciel rodziny
• Natalia, żona Rudzkiego
• Władziu, myśliwy
• Nika, suka Witolda i Barbary
Scena 1
podróbki takie, nie? Ja wiem, wiem, to nie do końca tak, czasem czło-
wiek się wybierze. Jak go odwiedziliśmy sześć lat temu, to nas wziął
do restauracji. Wiedział, że my lubimy swojskie jedzenie, no to i nie
wydziwiał, tylko zabrał nas na schabowe z tłuczonymi ziemniaczka-
mi, na kapustę zasmażaną, na gulasz węgierski, prawdziwy, a ostry był,
a gorący! Ale jak nie ma gości, to na pewno sam nie pójdzie i w restau-
racji nie zje, pewnie wsunie coś na szybko z jakiejś budki, hot-doga czy
zapiekankę. Takie rzeczy się je w mieście, zawsze tak było. No, a to nie
to samo co domowa wędlinka. To są przystawki, jak to się teraz mówi,
a na główne danie to ma chłopak i gołąbki domowe, w sosiku, i zrazów
zawijanych narobiłam, kotletów mielonych nasmażyłam. No ja wiem,
że on już nie student, trzydzieści trzy lata, pracuje, zaradny jest, ale
jak się jedzie do matki, to wracał do siebie głodny nie będzie, prawda?
Śmiało, śmiało, dla wszystkich wystarczy.
Wchodzą Witold i Łukasz.
Barbara No, są! W końcu! Chodź no, ucałuję cię, słońce ty moje.
Łukasz Cześć, mamo.
Barbara Witek, zostawiłeś Nikę w ogrodzie?
Witold Co?
Barbara Pies jest w ogrodzie?
Witold Tak, już się z nami witała.
Barbara Dobrze, to zostaw ją tam, spokojnie zjemy, zanim ją wpuszczę.
Rozbieraj się, myj ręce i siadamy do stołu. Ziemniaki czy ryż? Zrobi-
łam ziemniaki, ale jak wolisz ryż, to mogę wstawić, chwila moment
i gotowe.
Łukasz Może być chleb, nie jestem aż tak głodny.
Barbara Co ty opowiadasz? Ile godzin jechałeś? Na pewno nie wziąłeś
kanapek na drogę, już ja cię znam.
Łukasz Jadłem hot-doga na postoju.
Barbara To nie jest jedzenie.
Łukasz Ale pachnie.
Witold Bierz, póki gorące.
Łukasz Zmieniliście krzesła?
Barbara Krzesła? W tym domu od twojego dzieciństwa nic się nie zmie-
niło. Nic a nic.
Witold Kupiłem ci zmywarkę. I wymieniliśmy płytę gazową i piekarnik.
Łukasz Wszystko wygląda inaczej niż pamiętam.
Witold Dawno u nas nie byłeś, kochasiu i to stąd. Ładnie to tak zanied-
bać ojca i matkę?
Łukasz Tato, nie, że zaniedbać…
Barbara Daj spokój, niech chłopak zje.
Łukasz Pyszne!
Barbara A jednak jesteś głodny. Jedz, jedz. Cieszę się, że ci smakuje.
Łukasz Zegar wam się zepsuł.
Witold Który zegar?
Łukasz W przedpokoju. Nie tyka.
Barbara On chyba już z dziesięć lat nie tyka. Ale zmusić ojca, żeby
naprawił…
Witold Zaraz wina ojca.
Barbara A ile lat cię prosiłam, żebyś naprawił?
Witold Matka, nie gderaj, tylko daj no sól.
Barbara Stoi obok twojego talerza.
Witold Chłop bez baby jednak zginie.
Barbara Powtarzam ci to od lat.
Witold Ale ta sarna, o której ci mówiłem. Piękna sztuka. W porządku,
to było kłusownictwo, nie chwalę się tym, nie opowiadam na prawo
i lewo, nie jestem z tego dumny. Ale to była taka sztuka, że grzech
przepuścić.
Łukasz Kiedyś bardzo surowo do tego podchodziłeś.
Witold Do czego?
Łukasz Do zasad.
Witold Sam byś strzelał, mówię ci. O, ten. (wskazuje ręką na telewizor)
Jak ja tego gnoja nie lubię. Menda taka, spójrz no. Nawet jak nie słyszę
co mówi, to mi krew w żyłach ścina.
Barbara Obiecałeś mi, że nie będzie o polityce.
Witold Nikt nie mówi o polityce. Ja mówię tylko, że tego tępaka nie cier-
pię. Jak Boga kocham, ręki bym nie podał.
Barbara Pieczeni sobie nałóż. Czekaj, ja ci zaraz tutaj wybiorę jakiś
dorodny.
Witold Jest jak jest, nie przeskoczysz tego. Gdzie się rozejrzysz, złodziej-
stwo, kolesiostwo. O, a tego to lubię.
Łukasz Tego? Przecież to faszysta.
Witold Tam zaraz faszysta. Porządny chłopina, zdecydowany, poukłada-
ny, zawsze elokwentny, wie, czego chce. A nie te rozmemłane wszystko,
babochłopy…
Łukasz Lubisz go, bo to też myśliwy.
Witold A lubię. Przynajmniej wie, jak to jest. W teorii to każdy mądry,
ale tu trzeba praktyka, żeby coś zrozumieć.
Barbara Dołóż sobie. Chcesz sosu?
Witold Jak się jakiś taki niebieski ptak odezwie czasami… Krew mnie
zalewa.
Łukasz Ten sklep obok dworca to dawno zabity na głucho?
Barbara Kochanie, on się spalił jeszcze jak maturę pisałeś.
Witold Stoi tak i straszy, ile lat minęło i nic. Ani nie zgruzowali, ani
nie odbudowali. Wizytówka miasta, cholera. Same nieroby, na każdym
kroku.
Łukasz To może mi się pomyliło ze spożywczakiem na Piłsudskiego.
Barbara A tamten działa. Nic w nim nie ma, jak trzydzieści lat temu
nie było, tak i teraz nie ma, ale jakoś działa. Ojciec mówi, że to pralnia
brudnych pieniędzy.
Witold No, bo jak to możliwe, że nic w nim nie ma i działa? Podejrzane, nie?
Barbara Tyle cię nie było, że już miasta nie poznajesz.
Scena 2
Scena 3
Pokój.
Łukasz Niby tak samo, a inaczej. Niczego nie rozpoznaję. Zapach. Tyl-
ko zapach. Drewno. Wełniany koc. Kurz wżarty w książki. Dziadkowy
Faulkner wciąż stoi, choć przesunięty w prawo. Ciekawe, czy w środku
nadal można znaleźć fotografię… Jest. Ojciec i ja z moim pierwszym
sztucerem. Położę się i nie zasnę, tylko będę patrzył w górę, jak w dzie-
ciństwie, i liczył snopy światła przesuwające się po suficie. Może naliczę
trzy samochody przez całą noc. Może cztery.
Miałem kiedyś dziewczynę, to było tuż po studiach. Krótko. Związek
z nią był jak wieczna sinusoida, rollercoaster. Jednego dnia śmiała się,
wygłupiała, chętnie ściągała ubranie i wskakiwała mi do łóżka, jadła,
piła, uczyła się grać na gitarze elektrycznej. Gotowała proste, tanie po-
trawy, wskakiwała pod prysznic i parskała jak młody źrebak. Drugiego
dnia ktoś mówił jej coś niemiłego, niekoniecznie mając złe intencje.
Mumia. Chowała się pod kołdrą jak w kokonie, nie odpowiadała na
żadne z moich pytań, patrzyła tępo przed siebie. W nocy płakała i za-
wsze robiła to tak, żebym tego nie widział i nie słyszał, ale ja i tak wie-
działem. Zostawiłem ją. Nie umiałem jej pomóc. A może po prostu
uświadomiłem sobie, że niczym się od siebie nie różnimy? Sobie też
nie umiałem pomóc.
Wszystko wygląda niby tak samo, a jednak obco. Reprodukcja Rublo-
wa. Pamiętam ją, wisiała kiedyś na przeciwległej ścianie. Na regale stał
flakon z suszonym kwiatem. Pewnie się zbił. Mam ochotę wyciągnąć
telefon, zadzwonić do kogoś i powiedzieć, że tu nie wytrzymam, ale
nie mam do kogo.
Barbara (puka i natychmiast wchodzi) Ręcznik.
Łukasz Dzięki, mamo.
Barbara Kładź się zaraz, żebyście nie wstali z ojcem o dwunastej.
(wychodzi)
Łukasz „Dzięki, mamo.” Co ja tutaj robię? Ojciec mnie wkręca z tym
sklepem, na pewno, kiedy tu ostatnio byłem, jeszcze stał. Musiał stać,
bo pamiętam, że ojciec odwiózł mnie na dworzec, nie miał gdzie za-
parkować i odjechał, a ja skorzystałem z okazji i potajemnie kupiłem
tam szlugi.
Barbara (wchodzi) Masz drugi koc. Czasem w tym pokoju kołdra i jeden
koc to za mało.
Łukasz Sprawdzasz mnie?
Barbara Co? Skąd ten pomysł?
Łukasz Nie, nic, tak tylko mówię.
Scena 4
Scena 5
Scena 6
Łukasz Rozpłaczesz się? Jak byłaś taka zakochana, to czemu nie przyszłaś
do mnie wtedy, czemu nie spakowałaś się i nie wyjechałaś z tej dziury?
Jesteś hipokrytką. Jesteś pieprzoną hipokrytką.
Natalia Łukasz… Ja cię…
Łukasz Kochałaś? Kochałaś mnie? Chyba nie na tyle, żeby ruszyć cztery
litery i mnie znaleźć. Co? Bałaś się, że zapukasz i że co tam zastaniesz?
Co? Inną dziewczynę, jakąś prymitywną studenciarę z pierwszego roku
z piercingiem robionym igłą na kartoflu i wydepilowanymi do zera
brwiami? Tego się bałaś? Że wymienię twoje perfumy, twoje podwiąz-
ki, twoje halki i jedwabne bluzki na jakąś napraną tanim piwem laskę?
Natalia Proszę cię…
Łukasz Uciekłabyś ze mną, tak, uciekłabyś. Myślisz, że nie wiem, czego
się bałaś? Że zapukasz do moich drzwi i zobaczysz odrapane ściany
w akademiku, poczujesz swąd spalonej jajecznicy i przetrawionego al-
koholu, a ja będę siedział w samych majtkach i grał w gry komputero-
we. Tego się bałaś. Wy sobie bardzo ładnie wybieracie w niedojrzałości
to, co wam akurat odpowiada, najczęściej jest to ruchanie…
Natalia Przestań, proszę cię.
Łukasz Ale reszta niedojrzałości już was nie interesuje. Wtedy włącza się
panika, co? Bałaś się, że będziesz musiała mnie niańczyć.
Natalia Ja byłam gotowa na wszystko!
Łukasz I nie zdobyłaś się na jedną wycieczkę pekaesem? Nie pierdol mi,
na co byłaś gotowa. Byłaś po prostu wygodna. Wszystkie jesteście za-
wsze tylko wygodne.
Wchodzi Rudzki.
Rudzki Przeszkadzam?
Łukasz Skąd. To ja przeszkadzam.
Natalia Powiedzieliśmy sobie parę gorzkich słów po latach. To wszystko.
Rudzki Kiedyś już ci zaufałem. Mam się znowu przejechać?
Natalia Pójdę podać drugie danie. (wychodzi)
Rudzki Nie masz nic do powiedzenia?
Łukasz A co mam powiedzieć?
Rudzki Przecież widzę, jak ona na ciebie patrzy, do kurwy nędzy.
Łukasz To widzisz też, że ja na nią tak nie patrzę. Widzisz? Widzisz to,
czy nie?
Rudzki Może tak, może nie.
Łukasz Cokolwiek ci powiedziała…
Rudzki Nie musisz się tłumaczyć.
Łukasz Po latach patrzę na to zupełnie inaczej. Nie mam sentymentów.
Rudzki Obiad wystygnie.
Scena 7
W domu Rudzkich.
Witold Wrócili? No chodźcie, chodźcie, przecież nie zjem wszystkiego.
Natalia Mam jeszcze marynowaną paprykę, poczekaj, przyniosę.
Scena 8
tak po prostu było i nikt się tym nie przejmował. I tak już było zawsze.
W szkole sadzano ze mną dzieci za karę, nikt nie chciał siąść w mo-
jej ławce z własnej woli. I kiedy trafiłaś się ty, nie mogłem w to uwie-
rzyć. Robiłem wszystko, słyszysz?! Wszystko! Nic nie robisz w domu,
opłacam panią Irinę, która sprząta, pierze, gotuje, wożę cię na wakacje,
a ty nawet nie chcesz ze mną rozmawiać.
Natalia Wyjdź z mojej sypialni.
Rudzki Mija szesnaście lat, pojawia się znowu ten chłystek, a ty mi nie da-
jesz nawet jednego znaku, jednego znaku, że mogę spać spokojnie. Na
głowie staję, całe moje pieprzone życie, czego jeszcze ode mnie chcesz?
Natalia Ile lat jeszcze będziesz mnie tym dręczył?
Rudzki Tyle, aż będę pewien, że ode mnie nie odejdziesz.
Scena 9
Scena 10
Dom Władzia.
Witold Polej no jeszcze, Władziu.
Władziu Dobrze się napić porządnego samogonu. Nie ten syf ze skle-
pu, chrzczone to wszystko, słabe, dla mięczaków. Nie strzelisz z nami
kolejeczki?
Łukasz Nie chcę.
Władziu No dawaj, Łukaszku, dawaj.
Łukasz Wujku…
Witold Wstaniemy przed świtem, weźmiemy tylko to, co niezbędne. Nie
będziemy się niepotrzebnie obciążać.
Łukasz Gdzie pies?
Witold Śpi w sieni.
Łukasz Musi być wykończona.
Witold Śpi niespokojnie, przebiera łapami, budzi się co chwilę. Już czuje
zwierzynę. Wiele psów w życiu miałem, ale powiem ci, Władziu, że
takiej suki jak ona to nigdy nie miałem.
Władziu A Bura?
Witold Bura była silna, zajadła, odporna. Ale się pilnowała, karna jak
w wojsku. Nika jest niesubordynowana, ale jak poczuje dzika, będzie
ścigać aż dopadnie. Niebywały instynkt. Bura była świetna, Nika się do
tego urodziła. (do Łukasza) Dawaj kielona, doleję.
Władziu A ty nie pamiętasz, ale taki mały byłeś, jak się po moim domu
pałętałeś. O taki, taki.
Witold No, napij się, już ci kompletnie to miasto w głowie przestawiło?
Łukasz Nie mam ochoty.
Witold Piiij, kiedy ostatnio z wujem piłeś?
Władziu Nie pamiętasz, kochanieńki, ale taki mały byłeś. Nawet nie
wiesz, ale raz ci dupkę podcierałem.
Witold Z ojcem się nie napijesz?
Łukasz Tato…
Barbara Kiedyś myślałam, że zwierzę trzeba najpierw oskórować. Umie-
jętnie rozciąć w odpowiednim miejscu, ściągnąć futro jak skórkę z po-
marańczy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mało które futro do czegoś
się przydaje i nie każde upolowane zwierzę nadaje się do zjedzenia.
Władziu Trzy lata może miał, wiesz…?
Witold Ciągle ma trzy lata.
Łukasz Dlaczego to robisz?
Scena 11
Łukasz Kiedy pierwszy raz wchodziłem w las, było tak samo. Nie pa-
miętam domu Władzia, którego zwyczajowo nazywam wujkiem, nie
pamiętam, żebym wchodził pod stół i na pewno nie pamiętam, żeby
podcierał mi tyłek. Pamiętam moje pierwsze wejście w las. Zapach
wilgotnych drzew i zmarzniętej, oszronionej ziemi. Tak intensywny, że
zakręciło mi się w głowie. I skrzypienie śniegu pod stopami. Czułem
się tak, jak czuję się teraz – jakbym zanurzył stopy w czarnej wodzie.
W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych kładziono w Polsce
charakterystyczny czarny asfalt. Nie wyglądał tak, jak ten dzisiejszy,
który jest szary i wydaje się miękki. Tamten asfalt miał czerń bazaltu.
Podobno Forum Romanum zbudowano między innymi z bazaltu, ale
nie wiem tego na pewno, nigdy nie chciało mi się sprawdzić. Tamten
asfalt właśnie taki był, czarny, pierwotny, jak materia z innej planety.
W dziurach, które w nim powstawały, tworzyły się głębokie, czarne
kałuże, jakby wiodły do podziemnych czeluści. Wkładało się stopę
i wstępowało w otchłań.
Witold I co? Bezkres po horyzont, co?
Łukasz Czujesz ten zapach? Mokry modrzew.
Witold W nocy przyciśnie, zresztą i tak śniegu jest tyle, że nie ma szans,
żeby się wszystko stopiło. Nika! (gwiżdże) Patrz, jak leci skubana.
Łukasz Zaraz się wytarza w śniegu, o…
Witold Pogoda dobra, mocne słońce, będziemy trochę na widoku, ale
damy radę. Pamiętam taką pogodę sprzed lat, jak młody byłeś, zaczy-
nałeś dopiero.
Łukasz Pierwszego razu nigdy się nie zapomina.
Witold Proszę bardzo. Wykaż się. Jeden podchód dla ciebie, jeden dla
mnie. Naprzemiennie. Zobaczymy, kto jest zdenerwowany.
Chwila ciszy.
Łukasz Pożałujesz.
Witold To się okaże.
Idą chwilę razem, szukają tropów, słychać poszczekiwanie psa. Szelest,
zamierają bez ruchu, Łukasz składa się do strzału, strzela. Chybił.
Witold Wiesz, co zrobiłeś źle?
Łukasz Nie chcę wiedzieć.
Witold Idę ci na rękę. Powiem, co zrobiłeś źle i już tego błędu nie
powtórzysz.
Łukasz Sam umiem wyciągać wnioski z własnych błędów.
Idą dalej, sytuacja powtarza się, tym razem chybiony strzał oddaje
Witold.
Witold Nie skomentujesz?
Chwilę idą w ciszy.
Łukasz Zatrzymamy się? Napiłbym się kawy.
Witold Nie marudź, idziemy.
Łukasz Tylko łyka.
Witold Popas zrobimy po czternastej. Tak jak ustaliliśmy.
Słychać szmer. Zastygają bez ruchu, bezszelestnie zsuwają strzelby z ra-
mion i ustawiają się do strzału. Podchodzą bliżej. Nagle słychać radosne
szczekanie psa.
Witold Wariatka! Zamiast tutaj fikać koziołki, bierz się do roboty.
Łukasz Ona jest kompletnie nieprzewidywalna.
Witold Suka. Zawsze są nieprzewidywalne.
Chwila ciszy.
Witold Chłopaki myśleli, że się załapiesz na zbioróweczkę.
Łukasz Wiem, nie wyrobiłem się.
Witold Najbardziej ubolewał Romek.
Łukasz Romek… Lata go nie widziałem.
Witold Tłumaczyłem, że mamy taką tradycję. Że zawsze indywidualnie.
A on mi jęczał chyba godzinę, że w dwójkę to żadne emocje. „Zdziera-
nie z gówna plewki” i takie tam. Że zbiorowe to prawdziwa adrenalina.
No ale… nie ma co szaleć. Jesteśmy, tropimy, dobry podchód i bum.
Sprawa załatwiona. Chociaż jakbyś przyjechał na wiosnę…
Łukasz Nie dam rady.
Witold Nie dasz rady… Co ty właściwie masz do roboty?
Łukasz Słucham?
Witold Wczesna wiosna, Wielkanoc, pół Polski bierze długie weekendy,
nie wierzę, że u ciebie w robocie nie jest tak samo.
Łukasz Czekaj, to nie tak. Tobie się wydaje, że…
Witold Co masz do roboty?
Łukasz Co?
Witold Unikasz nas.
Łukasz Tato…
Scena 12
Barbara Kiedy stoję w kuchni i biorę ostry nóż do ręki, nie ma więk-
szego znaczenia, czy odcinam udka pieczonego kurczaka, czy rozkra-
wam lśniącą od tłuszczu skórę wędzonej makreli. To czynności tak
zwyczajne, że umykają naszej uwadze, coś, czemu, w naszym mnie-
maniu, nawet nie warto się przyjrzeć. Czasem wyobrażam sobie, że
muszę sprawić ludzkie mięso. W chwili głodu i izolacji od świata, jeśli
dysponujesz ludzkim trupem, nie zastanawiasz się nad sensownością
takiego czynu. Jak bym je sprawiła? Zaczęłabym od ręki. Moczyłabym
ją długo w wodzie, aż by spuchła, potem zabrałabym się do paznokci.
Trudna czynność, tak łatwo je złamać. Cały kunszt polega na tym, żeby
czubkiem ostrego noża podważyć je lekko i chwycić cążkami, poruszyć
w lewo, w prawo, żeby poluzowały się włókna, które trzymają je przy
palcu. Wymaga to wprawy, ale dobry kuchmistrz da sobie radę. Chodzi
o wyczucie odpowiedniego momentu. Trzeba mocno pociągnąć tak,
aby nie złamać paznokcia, a wyrwać go w całości. Potem skóra, która
może schodzić łatwo, a może wymagać precyzji i siły. Na pewno istnieje
skóra, która schodzi z dłoni jak z młodych ziemniaków, wystarczyłoby
tylko potrzeć energicznie, a w trudniejszych miejscach użyć szczotki
z twardym włosiem. Oddzielanie mięsa od kości, wycinanie zgrubień,
twardych żył, narośli, marynata, smażenie, pieczenie, przyprawy, nic,
czego bym nie robiła przy zwierzętach. Nie wiem dlaczego, kiedy myślę
o wyrywaniu paznokci z ludzkiej ręki, wszystko mnie boli i na samą
myśl kurczę się w sobie. Nie wiem, kto mi dał prawo do tego, by wy-
mazać ból kogoś, kto nie jest człowiekiem. Kiedy wydobywam mięso
z brzucha makreli, nawet mi powieka nie drgnie. Ślinianki pracują,
ryba pachnie, momentalnie robię się głodna. A przecież człowiek musi
żyć. I żeby żyć, musi jeść. Więc dlaczego wciąż mnie to dręczy? Bez
sensu, opowiadam jakieś herezje. Jesteśmy drapieżnikami i nie ma co
się nad tym zastanawiać, człowiek musi żyć.
Pojawiają się Natalia i Rudzki.
Rudzki Człowiek musi żyć. Dlatego twój mąż i twój syn właśnie wchodzą
w las.
Barbara Wyjechali zimą, czy wczesną wiosną?
Scena 13
Las. Coś rusza się w zaroślach. Witold zbliża się w kierunku celu. Przy-
mierza się powoli i pewnie, oddycha spokojnie. Oddaje strzał. Chwila
ciszy.
Łukasz Zero zero.
Witold Tak cię to cieszy?
Łukasz Stwierdzam fakt. I nie będę ci zrzędził o złych nawykach.
Witold Zabolało cię, co?
Łukasz Zdążyłem się przyzwyczaić. Mówisz mi takie rzeczy od lat.
Witold Po co ten sarkazm?
Łukasz Dość tego, moja kolej.
Idą w ciszy. Łukasz przystaje i przyjmuje pozycję do strzału. Jest idealnie
skupiony i skoncentrowany.
Witold Pudło.
Strzał.
Witold No, mówiłem, że pudło.
Łukasz Miałeś się nie odzywać.
Witold Mogło być lepiej, gdybyś się skupił.
Łukasz Miałeś się nie odzywać.
Witold Co to ma za znaczenie, wiedziałem, że spudłujesz, i spudłowałeś.
Łukasz Chcesz mnie wytrącić z równowagi… Ostatni mój strzał się nie
liczy.
Witold Myśliwy musi być przygotowany na każdą sytuację.
Łukasz Ja ci nie przeszkadzałem.
Witold Masz wierzyć w siebie…
Łukasz Tato!
Witold A nie szukać wymówki. Bo gderam, bo sytuacja nieodpowiednia,
bo ktoś tam, coś tam…
Łukasz I dlatego wozisz mnie jak na pielgrzymce, od Rudzkich do
Władzia, a potem się do mnie dopieprzasz przez cały czas. Odpowia-
da ci taki wyjazd?! Strzelamy teraz do zwierzyny, na którą nawet nie
przyjechaliśmy!
Witold Umawialiśmy się, że nie jedziemy po trofea.
Łukasz A to? Co to niby jest? Konkurs?
Witold Ty mi odpowiedz, ty do tego doprowadziłeś.
Łukasz Ja?!
Witold Jakbyś rozmawiał ze mną jak człowiek…
Łukasz Jakbym rozmawiał jak człowiek.
Witold W ogóle ze sobą nie rozmawiamy.
Łukasz Nie, tato, to ty ze mną nie rozmawiasz. Matka, dobra, jest
wścibska, nadopiekuńcza, bywa nieznośna, ale matka mnie pyta. Za
każdym razem pyta, co u mnie. Nawet jeśli nie spodoba jej się moja
odpowiedź. Ty nigdy o nic nie pytasz. A jak coś powiem, natychmiast
kontrujesz.
Witold Kontruję?
Łukasz Widzę.
Witold Kłamiesz, Łukasz, nic nie widać, nie strzelaj.
Łukasz obraca broń w jego stonę, Witold zatrzymuje się, Łukasz obraca
broń w kierunku zarośla.
Witold Odłóż broń.
Łukasz Nie zbliżaj się.
Witold Łukasz… Synku…
Strzał. Słychać głosy zrywających się ptaków i uciekające stado. Chwi-
la ciszy. Skomlenie rannego psa. Mężczyźni nie mogą się ruszyć. Trwa
to nieznośnie długo. W końcu podchodzą, długo milczą. Witold przeła-
dowuje broń, mierzy, strzela.
Scena 14
niej był, jak ona była przy nas? Co mówiły jej oczy? Wiem, jak zginęła,
widzę zaschniętą dziurę, zmarzniętą ranę, zlepioną od brunatnej krwi
sierść. Jestem żoną myśliwego. Wiem, jak wygląda rana postrzałowa.
Czy ktoś spojrzał jej w oczy? Czy powiedział: „Oto jestem, ja, człowiek,
któremu służyłaś i którego chroniłaś przez całe życie. Oto przyszedłem
patrzeć, jak umierasz od rany, którą sam ci zadałem”?
Widzieliście kiedyś martwy psi pysk? Gdy jest żywy, jest kawałkiem
rozciągliwej skóry. Czasem ślini się, czasem rozchyla się we śnie. Dla
kogoś, kto nigdy nie kochał zwierzęcia, pysk to kawał skóry pokrytej
sierścią, który obnaża zęby, jeśli nie umie się z nim postępować. Pies
gryzie, pies zabija, pies pożera. Boimy się psa, boimy się siebie. Nigdy
nie bałam się Niki. Od chwili, w której wzięłam ją na ręce, tłuściutkie,
popiskujące szczenię, do momentu, w którym położyłam jej ciało na
kuchennym stole. Psi pysk opada fałdami na podłogę, kiedy pies się
na niej kładzie. Zostawia mokry ślad na ręce, kiedy dostaje smakoły-
ka. Drży w napięciu, kiedy wyczuwa w lesie zwierzynę. Rozciąga się,
faluje. Kiedy jest martwy, zastyga jak skorupa. Moja suka, moja dziew-
czynka, moja psia córka. Wygląda, jakby spała. Boję się rozchylić jej
powieki. Boję się, że w jej ostatnim spojrzeniu dojrzę nie tyle strach, co
koszmarny zawód. Oto ja, służyłam ci i chroniłam cię przez całe życie,
a teraz umieram od rany, którą mi zadałeś. Za całą moją wierną służbę
to mnie właśnie spotyka.
Biblijny gniew
Debiutuje pani u nas jako Dramato- Tak, choć chodziło mi też o to, by
pisarka , ale Drukowaliśmy wcześniej pod płaszczykiem amerykańskich re-
trzy pani artykuły na tematy ame - aliów przemycić sytuację częstą tak-
rykańskie , Dobrze pamiętam ? że u nas czy w innych krajach. Stany
Tak, pisałam o Tonym Kushnerze są dobrą scenerią dla takich narracji,
i Aniołach w Ameryce, o freak show, bo uniwersalną i powszechnie roz-
o Tracym Lettsie. A Polowanie też poznawalną za sprawą popkultury.
nie jest moją pierwszą sztuką, bo na A przemoc seksualna jest wszędzie.
świetnych warsztatach Agaty Dąbek t o był tekst pełen słusznego , bi -
w Starym Teatrze powstał mój tekst blijnego gniewu , który wraca też
Objects In Mirror Are Closer Than w „p olowaniu ”. i nspirowała się
They Appear, opublikowany w inter- pani filmem „p okot ” albo powieścią
netowej antologii Nasz głos. To był „c iągnij swój pług ...” o lgi t okar -
tekst wbrew pozorom po polsku, ale czuk ?
zdecydowanie „amerykański”. No Biblijnego – dobrze, że to pani do-
cóż, kiedy się nie kończy amerykani- dała. A nie inspirowałam się o tyle,
styki doktoratem, to można ją skoń- że ten temat chodził za mną od do-
czyć dramatem. (śmiech) brych dziesięciu lat. Pierwszy szkic
znam ten tekst. kampus uniwersy- Polowania to był scenariusz etiudy,
tecki w montanie i rozpisana na wiele którą przygotowywałam na zakoń-
głosów sprawa gwałtu na stuDentce, czenie szkoły filmowej. Ostatecznie
przechoDząca poD koniec w fantazję szkoły nie ukończyłam, debiutu nie
z nurtu „rape anD revange”, czyli zrobiłam, nie weszłam do środo-
mścicielską… wiska filmowego – i może dobrze
FOT. A R C HI W UM AU TORKI.
BIBLIJNY GNIEW
Pierwsza sztuczka
• BARBARA KLICKA •
OSOBY:
• Ona
• Katastrofa Klimatyczna • Duch Czasów
• Szanowna Redakcja • Felietonistyka
• Sławomir Mrożek • Baden Baden w Czerwonej Sukience
Akt pierwszy
Scena pierwsza
Niby gdzie, jak nie w redakcji periodyku, wśród dzielnicy z wieloma drzewami, na
parterze, w pomieszczeniach o wysokości, na oko, co najmniej czterech metrów z dwu-
dziestoma centymetrami? Jeśli nie tam, to opcji jest zasadniczo niewiele. Więc tam. Po
drodze, nawet jeśli na przykład od trzech miesięcy systematycznie się zdycha, mijane
są wróble – całkiem bezpretensjonalnie wiszą sobie w środkach żywopłotów przebrane
za bure bombki. Jest piętnasta, luty udaje wiosnę, gołym uchem słychać równy krok,
którym zbliża się tu (i tam, żeby nie było) Katastrofa Klimatyczna.
Ona wchodzi do bramy, jeden ze zbyt ciepłych powiewów trafia za nią na podwórko-
-studnię, pośrodku którego ktoś chyba ekologicznie uprawia rzodkiewkę. W ogóle wszyst-
ko jest jakby pośrodku czegoś i tym razem odrobinę to widać. Ona staje przy grządce,
zapala papierosa, dłuższą chwilę przygląda się podmurówce, na której ktoś napisał „kto
tu zagląda ten sam tak wygląda”. Trwa to.
Ona (do siebie, bo gdzieżby) Zaraz tam solipsyzm...
Szanowna Redakcja (wychylając się przez okno) No chodźże!
Ona (z kokieterią) Ale ja do teatru to tak nie bardzo chadzam. Rzadko. A ze sztuk
to ostatnio czytałam sto awangardowych, tego tam, Drążka.
Szanowna Redakcja (patrzy po sobie) Kołka chyba… (odwraca głowę i drze się w kie-
runku przeciwległych okien) Mrooożeeek!
Wyraźnie widać, jak Sławomir Mrożek nieśpiesznie zbliża się do okna. Na głowie ma
kapelusz z niewielkim rondem, w ręku długi parasol. Jedno i drugie barwy noir. Przy
każdym kroku pod stopami kładzie mu się kolejna kałuża, musi niemal tańczyć, żeby
Sz t uc z ki
nie przemoczyć sobie jednego z drugim bucika. Ona to sobie myśli, że wygląda jak
łyżwiarz rewiowy przebrany za czarny wykrzyknik. Z wąsem.
Sławomir Mrożek (znad parapetu, z irytacją strząsając krople z obuwia) O co chodzi?
Szanowna Redakcja (również z irytacją, bo ileż można to znosić) O ten tramwaj, co nie
chodzi. (pokazuje palcem) Sterczy przy rzodkwi i coś tam burczy, zamiast normalnie,
jak człowiek…
Sławomir Mrożek (robi minę wyrażającą zrozumienie i empatię, wychyla się przez okno
i zadaje pytanie tonem zachęcającym do zwierzeń) Co tam burczysz, seniorita? Se-
niora, w sensie.
Ona (dyga) Panie Mrożek, Szanowna Redakcjo, ja tu dziś burczę najbardziej w sprawie
Felietonistyki. Uogólnionej takiej, nie konkretnej. (wygrzebuje się ze studzienki kana-
lizacyjnej, staje przy rzodkiewkowym klombie i stara się dać znać gestem, jak bardzo
nie jest konkretna) Bo czy też ona, ta Felietonistyka, nie powinna być, z przeprosze-
niem, polem do popisu dla Ducha Czasów?
Felietonistyka robi wielkie oczy, Duch Czasów natomiast trzy gwiazdy oraz szpagat –
kończy układ tuż przy podmurówce.
Ona Tymczasem, ja na trwałe przestaję zasypiać, kiedy ledwie pomyślę o duchach i cza-
sie, o tym, od czego musiałabym stać się ekspertką, żeby coś powiedzieć o jednym
lub drugim, o tym, ile podsłuchów musiałabym założyć w gabinetach ministrów, jak
bezwzględnym darem bilokacji dysponować, ile gazet dziennie czytać, ilu prezesek
korporacji i szpiegów spotykać dzień w dzień na ilu lunchach, mą die, Panie Mrożek,
Szanowna Redakcjo, pewne rzeczy widać gołym okiem, to jasne, ale skoro widać,
to nie ma przecież potrzeby o nich pisać, a żeby pisać, to trzeba by może jakie źródła,
wnikanka, konteksty, toż to jest w ogóle nie do ogarnięcia, a Duch Czasów w dodatku
jest bardzo ruchliwy.
Duch Czasów robi się bardzo ruchliwy.
Ona I to jest też jakaś dodatkowa okoliczność, prawda? Ja nie chcę powiedzieć, że
ja tu staję po stronie wartości ponadczasowych.
Sławomir Mrożek wyraża ulgę stęknięciem.
Ona Ale zależy mi na tym, żeby próbować dobierać się, do czegoś w sensie, nie do
niczego, a jak tu się dobierać, jak występuje danych brak, hę? (wybucha płaczem)
Szanowna Redakcja patrzy na Oną z politowaniem, Sławomir Mrożek wyraźnie się
gniewa.
Sławomir Mrożek (z nutką niechęci) A wie seniorita, seniora, w sensie, że ja też felie-
tonowałem? Dość znacznie.
Ona (ulgi pełna) Naprawdę!? To całkiem zmienia postać rzeczy!
Felietonistyka ociera łzy, Duch Czasów łapie ją za ręce, tańczą dookoła rzodkiewek.
Szanowna Redakcja trochę przewraca oczami, ale robi to sympatycznie.
Sławomir Mrożek (odwraca się od okna i zwraca się do niewidocznego do tej pory Ba-
den Baden w Czerwonej Sukience) No to już, biegnij ku temu klombu.
„Kto nabrał rozumu z logiki?” – pyta i że najeżone są słowami wielkich Gre-
w Trzeciej Księdze Prób Montaigne, ków i Rzymian (Boy dworował zresz-
złorzecząc na nadętych mistrzów ćwi- tą z tego „nakładu uczonych cytacji”).
czeń retorycznych, którzy ze sztuki Montaigne gardził raczej retorycznym
sporu uczynili wartość samą w sobie. chłodem i komunikacją bez emocji.
„Dysputy powinny być zakazane i ka- Brzydził się konceptami i spekulacją.
rane na równi z innym słownym prze- Pisał: „Najbardziej owocnym i natu-
stępstwem. […] Możnaż nasłuchać się ralnym ćwiczeniem umysłu jest, moim
więcej pustego wrzasku przy kłótni zdaniem, rozmowa. Zabawa ta wyda-
przekupek, niźli w publicznych dyspu- je mi się milszą niż jakakolwiek inna
tach mądrali? Wolałbym raczej, aby syn czynność; i to jest przyczyna, dla któ-
mój uczył się mówić w szynkowniach rej gdybym w tej chwili zmuszony był
niż w szkołach wymowy.” Szczęśliwy wybierać, raczej zgodziłbym się, jak
Montaigne, że nie znał dzisiejszego te- mniemam utracić wzrok, niż słuch albo
atru. Przynajmniej jego części, pełnej mowę”. A formułował te opinie w chwi-
apriorycznych materii dyskursu (Erne- li, gdy drukarnie brały się do podboju
sto Laclau), autonomicznych fragmen- świata i gdy za najmądrzejsze z ksiąg
tacji akcji (Jean-Pierre Sarrazac) i au- uchodziły te, których autorzy (to do-
topojetycznych pętli feedbacku (Erika bre określenie?) niczego nie dawali od
Fischer-Lichte). Doprawdy szczęśliwy. siebie, wszystko zaś kradli u innych:
Nie, nie znaczy to, że Montaigne lu- mądre słowa oddzielały mądre cyta-
bował się w języku szewców i drwił ty, a niezrozumiałość posiłkowała się
z autorytetów. Każdy, kto czytał Próby, niezrozumieniem. Odnalezienie „ja”
wie, że spisane są językiem starannym – ten wielki wynalazek Montaigne’a
– nie polegało (w każdym razie nie […] Są uczeni, ale niemniej są dudki
tylko) na napisaniu Prób w pierwszej i ciemięgi”. Tej uczoności nie znajdzie
osobie liczby pojedynczej. Polegało na się w przeważającej części przedstawień
niezrezygnowaniu z siebie w tej walce gromadzących tłumy widzów we Wło-
szesnastowiecznych katedr retoryki. szech, w Hiszpanii, we Francji. Bo są
Polegało na osobistej odpowiedzi na tradycyjne? Bez apriorycznych materii
słowa cenionych przez niego myślicieli. dyskursu i autopojetycznych pętli feed-
„Nakład uczonych cytacji” był u Mon- backu? Nierzadko uwalniają się z kar-
taigne’a duży, ale przecież autor nie bów umiaru i wyrachowania, co łatwo
„papugował” (mądrzy jego mądrością nazwać ukłonem w stronę czułostkowo-
Francuzi znaleźli nawet określenie dla ści i łatwych emocji, ale – by zacytować
tej czynności: to „psittacisme”); starał po raz ostatni Montaigne’a – ta uczucio-
się w ten sposób rozmawiać z wielkimi wość oraz „gniew i uniesienie nigdy nie
autorami minionych wieków. sprowadzą ich od przedmiotu, słowa idą
Montaigne nie znał dzisiejszego teatru, swoim torem […] przynajmniej rozu-
a i nie byłby może zadowolony, że z jego mieją się nawzajem”1.
rozważań czyni się właśnie argument – Dramaturgia krajów romańskich róż-
bardziej retoryczny niż merytoryczny ni się od dramaturgii Północy, zwłaszcza
– by opisać odmienność dramaturgii tej niemieckojęzycznej, o czym najlepiej
krajów romańskich. Ale jest to właśnie wiedzą nie tylko zwolennicy „wysokiego
dramaturgia, której bardzo często obca bulwaru” (czy dane było komukolwiek
jest „szkoła wymowy” oparta na spląta- spotkać niemiecką Yasminę Rezę2?), ale
niu wyrachowanej retoryki z mądrością i odbiorcy stęsknieni za liryczną drama-
„szermierzy słowa”. Jest to dramatur- turgią problemów (nie trzeba przypomi-
gia, której rozmowa zdaje się „milszą nać, że Lola Blasco3 nie jest Austriaczką)
niż jakakolwiek inna czynność”, bo nie czy teatrem słowa i psychologii (nic,
jest ona tą czczą gimnastyką narracji, poza nazwiskiem, nie łączy Floriana
dyskursów, strzępków i fragmentów Zellera4 z Felicją Zeller5). Geograficz-
uprawianą przez teatralnych kauzy- ny podział opiera się na uogólnieniu
perdów, która prowadzić może jedynie i generalizacji. Może jest nawet przede
do nieufności wobec wszelkiej wiedzy wszystkim konstruktem myślowym,
i wszelkich emocji. Pisał Montaigne, ale przecież niepozbawionym tradycji,
że za „jego czasów” jedynie Włosi za- z tym jednak zastrzeżeniem, że podział
chowali niejakie ślady poszanowania na literaturę Północy i Południa, który
dla sztuki rozmowy, „z wielką dla się dwa wieki temu zaproponowała Ma-
korzyścią, jak to widzimy porównując dame de Staël, teraz stanął na głowie.
ich dowcip”. Dziś zaś, gdybyśmy chcie- To na Południu jest bezład emocji i brak
li wytyczyć bieguny teatralnego żartu,
to ponownie usłyszelibyśmy śmiech na 1 Wszystkie cytaty z Montaigne’a wzięte są z rozdziału VIII
scenach krajów romańskich, stolicą te- Trzeciej Księgi, Michel de Montaigne, Próby, przełożył
Tadeusz Boy-Żeleński, Państwowy Instytut Wydawniczy,
atralnego ponuractwa uczynilibyśmy zaś
Warszawa 1985.
Berlin czy inne Giessen, gdzie „zawiłość 2 Druk. w „Dialogu”: Sztuka nr 10/1996, Przypadkowy
i gmatwanina mowy, którą nas przypie- człowiek nr 5/2000, Bóg mordu nr 2/2010, Bella figura
rają do muru, zda […] się podobna sztu- nr 10/2016.
kom kuglarzy na jarmarku: zwinność 3 Druk. w „Dialogu”: Moja epoka, moja bestia nr 11/2015.
4 Druk. w „Dialogu”: Matka nr 11/2011, Ojciec nr 2/2015.
ich oszałamia i gwałci nasze zmysły, ale 5 Druk. w „Dialogu”: Kaspar Hauser blokowiska nr
nie zachwiewa w niczym przekonania. 11/2009, X-przyjaciół nr 5/2014.
poszanowania dla uczonych dyskursów, tekstów dla sceny. Przy takim założe-
zaś na Północy krystaliczny chłód formy niu myśl nie potrzebuje już zachęty,
i intelektu. Wzruszają się w Madrycie, by wybiegać naprzód (a jeszcze lepiej
rachują w Hamburgu. – mówił Edek – „przodem do przo-
W opublikowanym dwa lata temu ar- du”). Musi pojawić się Brecht („wpro-
tykule Escrituras escénicas del siglo XXI. wadził nieciągłość” – pisze Antuñano),
Reformulación y paradigma (Pisarstwo Pirandello („niemożność uchwycenia
sceniczne dwudziestego pierwszego rzeczywistości), Wilder („destruktor
wieku. Przemiana i paradygmat)6 José mimesis”) i Maeterlinck („podkopał
Gabriel López Antuñano, jeden z naj- ostatni arystotelesowski bastion jed-
ciekawszych hiszpańskich badaczy te- ności dramatycznych – akcję”). Szondi
atru, zaproponował myślowy szpagat, – dowodzi hiszpański badacz – zro-
który – w zamierzeniu – pozwolić miał zumiał i steoretyzował ten moment
na znalezienie wspólnych cech wszyst- w rozwoju pisarstwa dramatycznego,
kich dramaturgii europejskich począt- po którym nic już nie było takie, jak
ku obecnego stulecia. Wyszedł od Péte- przedtem, i po którym możliwe jest
ra Szondiego, sugerując, że jego tezy znalezienie wspólnego mianownika
sformułowane w Teorii nowoczesnego dla takich autorów, jak – wymieniam za
dramatu należy uznać za fundament Antuñano – Beckett, Pinter, Adamov,
niezbędny do badania współczesnych Audiberti, Genet, Müller, Weiss, Bern-
hard, Handke, Gombrowicz, Churchill,
6 José Gabriel López Antuñano Escrituras escénicas del siglo
XXI. Reformulación y paradigma, „Pygmalion. Revista de
Stoppard, Bond, Sarraute, Duras, Koltès
teatro general y comparado” nr 9-10/2018-2019. „i wielu innych”.
Ciemny kamień
OSOBY:
S c e n a 1. M i a s t o, k t ó r e n i g d y n i e ś p i
S c e n a 3. Z n i e w i d z i a l n e j r ę k i
Rafael Nie wkurzaj się. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak trzymał palce.
Sebastian Nie paliłem, póki się to nie zaczęło.
Rafael W takim razie dlaczego?
Sebastian Pytasz, dlaczego zacząłem palić? Myślisz, że /
Rafael Dlaczego skłamałeś?
Sebastian Żeby nie utrudniać nam sprawy.
Rafael Utrudniać sprawy?
Sebastian Tak, utrudniać sprawy. Żeby nie przyszli i nie…
Rafael Daj spokój. Słyszałem krzyki.
Sebastian W takim razie już wiesz.
Rafael Takie macie zasady.
Sebastian To jest wojna, kurwa.
Rafael Tak, wasza wojna.
Sebastian Gdybyście nie / (kolejny raz coś do niego dociera) Nie będę
ci się tłumaczył. Wystarczy. Coś ci powiem. Nie lubię gadać. Nigdy nie
lubiłem paplaniny ani cudzego towarzystwa. I nie chodzi tylko o re-
gulamin. Nie chodzi tylko o to, że niedobrze by było, gdyby ktoś z ze-
wnątrz nas usłyszał. Ani mnie, ani tobie nie byłoby to na rękę. To nie
byłoby nam na rękę, rozumiesz? Chodzi o to, że nie lubię gadać. Po
prostu. Rozmowa mnie denerwuje. Jestem nieśmiałym człowiekiem.
Myśl sobie, co chcesz, ale tak jest. Dlaczego się śmiejesz?
Rafael Nieśmiałym człowiekiem? Ile ty masz lat, chłopcze? Mówisz, jak-
byś był jakimś starcem.
Sebastian No dobra. Skończyłem dwadzieścia lat, wiesz? Uważasz, że
to wystarczająco dużo, żeby zostać sierotą? Że jestem wystarczająco do-
rosły, żeby nacisnąć spust i rozwalić ci czaszkę w drobny mak?
Cisza.
Sebastian Psiakrew, zobacz, co zrobiłeś. (zapala kolejnego papierosa, pau-
za) Chcesz?
Rafael Jasny tytoń?
Sebastian Jasny.
Rafael Dzięki.
Sebastian Poczekaj.
Podchodzi do drzwi. Sprawdza, czy w pobliżu nikogo nie ma. Podsuwa
mu papierosa. Daje Rafaelowi jednego macha. Potem sam się zaciąga.
I znów daje pociągnąć Rafaelowi, który łapie go za nadgarstek.
Sebastian Co robisz?
Rafael Paulino tu jest?
Sebastian Puść mnie. Puszczaj, mówię. Kto to jest Paulino?
Rafael Mój oficer. Przywieźliście go tutaj?
Sebastian Nie wiem, nie wiem, kim są inni.
Rafael Co zrobią?
Sebastian Puść mnie albo strzelę.
Rafael Co z nami zrobią?
Sebastian Nie wiem.
S c e n a 4. K o r y d o n
Sebastian Kiedy?
Rafael Kiedy to wszystko się zaczęło.
Sebastian Dosyć tego.
Cisza.
Rafael Ja byłem w San Sebastian, na wakacjach. Pojechaliśmy z kil-
koma kolegami z akademii nad morze na parę dni. Musiałem odpo-
cząć od Madrytu. Tam się dowiedzieliśmy. Zadzwoniłem do domu,
rozmawiałem z moją siostrą. Nie mieli o niczym pojęcia, nikt nie
wiedział, co się wydarzy. Wytrzymałem kilka dni, ale pieniądze mi
się kończyły. Poprosiłem rodziców, żeby wysłali mi przekaz, ale ni-
gdy nie dotarł. Znalazłem pracę przy asfaltowaniu dróg. Myślałem,
że szybko odłożę na powrót. Właśnie wtedy usłyszeliśmy w radiu
o egzekucjach. Były takie dziewczyny, przez tydzień ukrywały mnie
w barze, dopóki nie znalazłem sposobu, żeby wrócić do domu. Po-
płakałem się ze szczęścia, kiedy dojechałem do Madrytu. Byłeś kie-
dyś w Madrycie?
Sebastian Nie.
Rafael Nigdy?
Sebastian Nie, nigdy, nigdy. Pomagałem mamie na gospodarstwie. Do-
glądałem krów, jabłoni w sadzie. Co cię to, do cholery, może obcho-
dzić? Jak były pieniądze, chodziłem z kumplami na bilard. I tyle. I tak
cały tydzień, w niedzielę rano na mszę, a po południu z powrotem na
pole. Oszczędzałem, żeby spróbować zdać do konserwatorium. Wła-
śnie tym się zajmowałem, kiedy zaczęło się to całe gówno. I tyle. Oto
moja historia. Wystarczy?
Rafael Chcesz być muzykiem?
Sebastian Chciałem być muzykiem.
Rafael To się niedługo skończy. W taki czy inny sposób musi się niedłu-
go skończyć. Będziesz muzykiem, jeśli właśnie o tym marzysz.
Sebastian W taki czy inny sposób? Myślisz, że macie jakieś szanse?
Rafael Kto?
Sebastian Wy.
Rafael My – to znaczy kto?
Sebastian Zaczynasz mnie wkurzać. Świat jest, jaki jest, i trzeba to usza-
nować. Gdybyście nie przywlekli tu tych ruskich bredni, nic takiego
by nam się nie przydarzyło. Tak, wszystko niedługo się skończy i może
będziemy mogli wrócić do swoich spraw.
Pauza. Z zewnątrz dobiega odgłos deszczu. Cisza.
Rafael Jesteśmy blisko Santander?
Sebastian (waha się) Tak.
Rafael To trzeci raz, wiesz?
Sebastian Co?
Rafael Jestem tutaj. Pierwszy raz byłem cztery lata temu. Mało brakowa-
ło, a byśmy nie dojechali, w Pajares zatarł nam się silnik furgonetki. Był
sierpień, ale padało, tak jak teraz. Mieszkaliśmy w Pałacu Magdaleny,
z widokiem na Somo. Wszyscy ci studenci wylegujący się na trawie.
Sebastian Wycieczka?
Rafael Przyjechaliśmy z zespołem.
Sebastian Jakim zespołem?
Rafael Teatralnym.
Sebastian Teatralnym? Byłeś aktorem?
Rafael Jak nie było innego wyjścia. Zazwyczaj byłem sekretarzem
i kierowcą.
Sebastian Nigdy nie byłem w teatrze.
Rafael Nigdy?
Sebastian Raz do miasteczka przyjechała trupa teatralna, grali różne rze-
czy, ale nie mogłem zostawić gospodarstwa. A co graliście?
Rafael Wszystkiego po trochu. Tutaj pokazaliśmy chyba „Owcze
źródło”, a potem, następnego roku „Zwodziciela z Sewilli”. W tym
drugim byłem aktorem. Pojawiałem się na scenie w idiotycznym
kostiumie, zdecydowanie za obcisłym. Mieliśmy czas na odpoczy-
nek. Chodziliśmy do Sardinero albo do Castañedy. To był czas, żeby
złapać oddech, bo nie musieliśmy codziennie stawiać i rozmonto-
wywać scenografii. Może o nas słyszałeś. Grupa nazywała się La
Barraca.
Sebastian Nic mi to nie mówi.
Rafael Byliśmy teatrem studenckim. Jeździliśmy od miasteczka do mia-
steczka, Republika chciała, żeby /
Sebastian Mieliście muzyków?
Rafael Tak, pewnie że mieliśmy muzyków.
Sebastian A grali ukryci?
Rafael Ukryci?
Sebastian Publiczność ich widziała?
Rafael Zależało od sztuki. W niektórych tak, jasne.
Sebastian To by mi się podobało. Grać w teatrze. Z aktorami. W porząd-
nym garniturze. Grać i móc widzieć aktorów i publiczność. Być tam, ale
żeby wszyscy patrzyli na coś innego. Jakby człowiek był niewidzialny.
Co ci mówili twoi rodzice?
Rafael O czym?
Sebastian O zajmowaniu się teatrem. Mojej matce nie w smak, żebym
był muzykiem. Mówi, że to dobry zawód, jak ktoś chce głodować. Tak
mawiała moja matka.
Rafael Nie zarabiałem na teatrze. Studiowałem. Taki miałem układ z ro-
dziną. Inżynier górnictwa. (krótka pauza) Ile masz lat?
Sebastian Już mnie pytałeś.
Rafael Ale nie powiedziałeś mi prawdy.
Sebastian A jakie to ma dla ciebie znaczenie?
Cisza.
Rafael Masz dziewczynę?
Sebastian Narzeczoną?
Rafael No.
Sebastian Nie, nie mam. (waha się) A ty?
Sebastian Nic.
Rafael Spójrz na mnie.
Sebastian To nie ty tu wydajesz rozkazy.
Rafael Spójrz na mnie, chłopcze.
Sebastian No dobrze.
Rafael Co wiesz?
Sebastian Sąd /
Rafael Co?
Sebastian Prosili, żebym ci powiedział. Proces już się skończył.
Rafael Przecież nie pozwolili mi nawet /
Sebastian Skazali was na karę śmierci.
Rafael / nie mogłem się bronić. Nie rozmawiali ze mną. Kiedy?
Sebastian Jak wstanie słońce.
Rafael Tutaj?
Sebastian Tak. Po kilku. O wschodzie słońca.
Deszcz pada coraz mocniej. Długa cisza. Sebastian wyciąga przylepkę
chleba, zaczyna jeść. Po chwili rwie ją na pół i dzieli się z Rafaelem. Ten
próbuje jeść, ale nie jest w stanie.
S c e n a 5. B a j k a o t r z e c h p r z y j a c i o ł a c h
* Federico García Lorca Cierpienia miłosne (Sonety ciemnej miłości) w przekładzie Ireny Kuran-Boguckiej.
Sebastian Ja nie /
Rafael Kiedy to wszystko się skończy. Jeśli wam się uda, jeśli wygracie tę
wojnę, której tak chcieliście, co zrobicie potem? Jak będziecie żyć z tą
całą krwią pod stopami? Jak będziecie przytulać nocą swoje kobiety?
Jak będziecie patrzeć w twarz swoim dzieciom i mówić: „Zabiłem tysiąc
osób”?
Sebastian Ja nikogo nie zabiłem.
Rafael Jak będziecie żyć przez resztę waszych dni?
Sebastian Jak przeżyję resztę moich dni? Nie wiem, nie wiem. Ty mi po-
wiedz, ty mi powiedz, skoro to wiesz. Bo ja nawet nie jestem w stanie
sobie tego wyobrazić. Widziałem, jak moja matka osuwa się na ziemię,
i wybiegłem. Nie zatrzymałem się. Nie podszedłem, żeby ją podnieść.
Nie zbliżyłem się, żeby spojrzeć na nią po raz ostatni. Wybiegłem. My-
ślałem tylko o tym, żeby się ratować. Myślałem, że to wola boska. Że
powinienem się uratować, żeby istnienie moich rodziców miało sens.
Ale teraz jej głos prześladuje mnie w każdym śnie i nie rozumiem, co
mówi, nie rozumiem, co próbuje mi powiedzieć. Myślisz, że tego chcia-
łem? Myślisz, że chcę tu być?
Rafael No to zrób to.
Sebastian Co?
Rafael Zostaw ich. Odejdź.
Sebastian Nic nie pojąłeś.
Rafael Gdzie jesteśmy?
Sebastian Nic nie rozumiesz.
Rafael Posłuchaj mnie uważnie. Jeśli pomożesz mi się stąd wydostać,
obiecuję ci, że cię nie znajdą. Że nikt nie będzie miał do ciebie pretensji.
Obiecuję, że będę przy tobie bez względu na wszystko. Możemy spróbo-
wać dostać się do miasta, a stamtąd wyjechać do Francji. Gdzie jesteśmy?
Sebastian Nic nie zrozumiałeś. Za tymi drzwiami jest korytarz, na jego
końcu stoi warta. A potem kolejny korytarz i kolejni wartownicy. I jeśli
nawet uda ci się ich ominąć, jeśli jakimś cudem przejdziesz koło nich,
przy wyjściu jest budka strażników.
Rafael Musi być jakiś sposób.
Sebastian Jaki sposób? Myślisz, że o tym nie myślałem?
Rafael O czym?
Sebastian Nie ma sposobu. I tyle.
Rafael Ale ja nie /
Sebastian Proszę cię.
Rafael Ja nie chcę umierać.
Sebastian Cicho bądź.
Rafael Nie mogę tak umrzeć.
Sebastian (podszedł do łóżka i zakrył mu usta dłonią) Zamknij się!
Chcesz, żeby cię wzięli na samym początku?
Rafael kręci głową.
Sebastian No dobrze.
Pauza. Rafael próbuje wstać. Wygląda, jakby miał zaraz upaść.
Sebastian Co ty wyprawiasz?
Rafael Zaprowadź mnie tam, do okna.
Sebastian A jak wejdą?
Rafael A co za różnica?
Sebastian Tylko nie wytnij jakiegoś głupiego numeru.
Rafael Niby jakiego? Proszę, postaw krzesło przy oknie.
Sebastian Dobrze. Powoli.
Rafael Myślisz, że będę się teraz przejmował szrapnelami?
Sebastian Daj ręce.
Rafael Przepraszam.
Sebastian Za co?
Rafael Ten smród. Nie wiem, kiedy /
Sebastian Nie szkodzi.
Sadza Rafaela przy oknie.
Rafael Przynieś mi mokrą szmatę. Nie chcę, żeby to się tak stało. Nie
chcę umrzeć z tym smrodem.
Sebastian Dobrze.
Rafael Masz rodzeństwo?
Sebastian Nie.
Rafael Mam starszą siostrę. Ma na imię María. Jest śliczna, wiesz? I dobra,
bardzo dobra. Kiedy wyjeżdżałem z Madrytu, umyła mi nogi. Powiedzia-
łem: „Rozum ci odjęło, nogi mi będziesz myła?”. A ona się uśmiechnęła
i powiedziała: „Chcę, żebyś był wypoczęty, chcę, żeby mój brat pojechał na
wojnę wypoczęty. Buty cię poobcierały. Skąd ty je wziąłeś?”.
Sebastian Mogę tylko /
Rafael Proszę.
Sebastian Nie mogę ci tego obiecać. Ale jeśli chcesz, żebym jej coś po-
wiedział, podał coś dalej… Jeśli chcesz, żebym jej coś od ciebie prze-
kazał, postaram się to zrobić. Nie pozwalają nam tu trzymać papieru.
I rewidują nas przy wyjściu. Ale jeśli mi powiesz, obiecuję, że zapamię-
tam. Przyrzekam, że zapamiętam każde twoje słowo i przekażę jej, jak
tylko będę mógł.
Rafael Sebastian, jest jedna sprawa. Chciałbym, żebyś to zrozumiał. Mu-
szę odzyskać pewne papiery. To ważna sprawa. Ważna nie tylko dla
mnie. Ważna dla wszystkich. Chcę, żebyś to pojął. Musisz skontakto-
wać się z kimś w Madrycie i upewnić się, że te papiery nie przepadną.
Sebastian Jakie papiery?
Rafael To nie ma nic wspólnego z wojną. Mówiłem ci już, że byłem se-
kretarzem grupy teatralnej.
Sebastian Tak.
Rafael Ktoś poprosił mnie o przechowanie czegoś. Czegoś, co nie może
zostać zniszczone.
Sebastian Kto?
Rafael Poeta. Ten poeta, który był szefem naszego zespołu.
Sebastian Nie wiem, kto to.
Rafael Federico. Federico García Lorca.
S c e n a 6. P o c i ą g i k o b i e t a, w y p e ł n i a j ą c a n i e b o
Sebastian Nie chcę słyszeć ani słowa więcej. (mierzy w niego z karabinu)
To twój problem, twój zasrany problem. Skoro to zrobiłeś, skoro po-
zwoliłeś mu się /
Rafael A jakie miałem wyjście? (zaczyna czytać) „Ty nie pojmujesz żaru,
jakim płonę, bo śpisz w mym sercu i cicho trwasz we śnie. Chronię cię,
płacząc, choć mnie jednocześnie ściga głos z zimnej stali wyostrzonej.”*
Sebastian Przestań to czytać. Cicho bądź. Zamknij się. Nie chcę słyszeć
ani słowa więcej. Obiecałem, że ci pomogę, że postaram się porozma-
wiać z twoją siostrą, ale tobie było mało. A potem napychasz mi głowę
tymi wszystkimi rzeczami, a ja /
Rafael „To, co w ruch wprawia gwiazd i ciał harmonię, pierś mą bez-
bronną przeszywa boleśnie, a niecne słowa wgryzły się niewcześnie
w surowej duszy twej skrzydła wzniesione.
Poprzez ogrody grupa ludzi goni na koniach z blasku o zielonych grzy-
wach: twojego ciała chcą i mej agonii.
Lecz ty, miłości, spokojnie spoczywaj. Usłysz: krew moja w tonach
skrzypiec dzwoni!”
Sebastian Zamknij się, do cholery, zamknij się! (znów do niego mierzy
z karabinu)
Rafael „Bacz: ciągle czyha zawiść napastliwa!”
Sebastian (wyrywa mu z ręki kartkę) Daj mi to.
Rafael Wciąż słyszę jego głos „twojego ciała chcą i mej agonii, twojego
ciała chcą i mej agonii”.
Sebastian Przestań. Nie mogę ci pomóc. Nic z tego nie rozumiem. Nie
wiem nic o tobie ani o twoim przyjacielu, ani o tych książkach i nic
mnie nie obchodzi, co razem robiliście.
Rafael Wszyscy mi mówili: „Federico cierpi przez ciebie”, „Federico jest
smutny”. Federico, Federico, Federico, a ja kurczyłem się z każdym
dniem, czułem, że za chwilę się rozpadnę. Rodzice pytali mnie, co
ja wyprawiam, jaki jeszcze numer wytnę. Próbowałem ich przekonać,
że to nie tak, jak myślą. Chodziłem z jedną dziewczyną, z drugą, żeby
ludzie mnie widzieli. I nawet mi się to podobało. Ale zawsze wracał
Federico, koniec końców zawsze był Federico. Brakowało mi jego towa-
rzystwa. Kiedy mijał tydzień, a nie widziałem się z nim, czułem się, jak-
by zaczynało brakować mi powietrza. Jak to się nazywa? Ale nie byłem
w stanie tego wytrzymać. Jak długo moglibyśmy to ciągnąć? Ukrywać
się, okłamywać wszystkich dookoła. A ja… nie mogłem przywyknąć
do myśli, że / chciałem się ożenić, mieć dziecko, być spokojny, mieć
spokojne życie, tak. Chociaż, żeby tak było, musiałbym ze wszystkiego
zrezygnować. I zostawiłem go samego. Wyjechałem, bez pożegnania.
Gdybym chociaż mu powiedział, że w pewien sposób go kocham i że
to się nigdy nie zmieni… Ale wyjechałem bez słowa. No, i go zabili,
zamordowali dwa miesiące później. Gdybym z nim został, gdybym nie
wyjechał do Madrytu, Federico by teraz /
* Federico García Lorca Miłość śpi w sercu poety (Sonety ciemnej miłości) w przekładzie Ireny Kuran-Boguckiej. Trzy
następne cytaty z tego samego wiersza.
S c e n a 7. P o e t a p r o s i u k o c h a n e g o o l i s t
S c e n a 8. O ł o w i a n e p s y
Ku rt y na
3 Alberto Conejero Diez notas sobre la escritura dramática, 6 Chechu Zeta Entrevista a Alberto Conejero, 7 lutego 2019,
www.aisge.es. www.estudiojuancodina.org.
4 Sinisterra, op.cit., s. 13. 7 Tamże.
5 Laura Revuelta Alberto Conejero: «En pleno imperio de 8 Lola Galán Alberto Conejero: „El de dramaturgo es un
la imagen, la gente necesita volver al teatro», „ABC”, oficio de mucha intemperie e invisibilidad”, „El País”,
z 24 listopada 2019, www.abc.es. z 30 czerwca 2019, elpais.com.
szy niż głód wiedzy uniwersyteckiej Nie porzucił także poezji. W styczniu
– w jednym z wywiadów Conejero 2020 ukazał się drugi tomik jego wier-
przyznał, że większość czasu spędzał szy zatytułowany En esta casa (W tym
chodząc do teatrów. Postanowił więc domu).
zamknąć rozdział pracy badawczej
i powrócić do teatralnej praktyki. Mi-
łość do klasyki jednak pozostała. Jed- 2.
ną z jego aktywności poza pisaniem Ciemny kamień, inspirowany życiem
dramatów są adaptacje i tłumaczenia Federica Garcíi Lorki, powstał w roku
– zarówno klasyków greckich i rzym- 2012. Tytuł dramatu jest tożsamy
skich (Eurypides, Platon, Seneka), z tytułem utworu Lorki, którego losy
jak i klasyków dramaturgii światowej pozostają zagadką. Znany jest tylko
(William Shakespeare, Lope de Vega). spis postaci i początkowe fragmenty.
Nie wiadomo, czy sztuka nie zosta- der, znajdującym się w rękach nacjo-
ła nigdy napisana, czy też zaginęła. nalistów, a potem zostaje przez nich
Wiadomo natomiast, że autor plano- rozstrzelany. W rzeczywistości zmarł
wał stworzenie dramatu realistycz- z upływu krwi w wyniku odniesio-
nego, poruszającego otwarcie temat nych ran 18 sierpnia 1937, dokładnie
homofobii. Wszystkie te informacje rok po śmierci Lorki. Faktycznie mia-
podaje Ian Gibson, hispanista znany ło to miejsce w szpitalu w Santander,
między innymi z prac biograficznych lecz do miasta nie wkroczyły jeszcze
poświęconych Lorce, we wstępie do wówczas wojska frankistowskie. „Cza-
Ciemnego kamienia9, którego pierw- sami, aby ukazać głęboką prawdę,
sze wydanie ukazało się w Hiszpanii trzeba się posłużyć licencją poetycką.
w roku 2013. Conejero sytuuje ak- Oddalić się od tego, co rzeczywiste,
cję utworu tuż przed rozpoczęciem od faktów historycznych”11 – wyjaśnia
i w początkowym okresie hiszpań- swój zabieg Conejero. Gdyby żołnierz
skiej wojny domowej. Odmalowuje postawiony na straży przy łóżku ran-
obraz ostatniej relacji miłosnej auto- nego był zwolennikiem republiki,
ra Krwawych godów, koncentrując się ich rozmowa toczyłaby się „między
jednak na przeżyciach jego przyja- swymi” i zwierzenia, jakie czyni mu
ciela i towarzysza ostatnich lat życia, Rapún, nie miałyby odpowiedniego
Rafaela Rodrígueza Rapúna, którego ciężaru dramatycznego. Fikcyjna po-
Lorca obdarzył przydomkiem Las tres stać, młodziutki Sebastián, walczący
erres10. Rapún pochodził z Madrytu, po stronie nacjonalistów, był więc
był studentem inżynierii górniczej potrzebny autorowi jako katalizator
i sekretarzem grupy teatralnej La Bar- tej opowieści, jako postać, dzięki któ-
raca (Barak). Sympatyczny, uprzejmy, rej możliwy będzie agon. Na dodatek
energiczny. Po rozpoczęciu wojny na listę jego marzeń wpisał Conejero
i zabójstwie Lorki ukończył kurs ar- zostanie muzykiem, co pozwoliło tym
tyleryjski w mieście Lorca w Murcji łatwiej wywołać opowieść o udziale
i uzyskał stopień porucznika. Zdecy- Rapúna w występach studenckiego
dował się przystąpić do walki po stro- teatru La Barraca. Zespół pod kierow-
nie republikańskiej. Z tamtego okresu nictwem Federica Garcíi Lorki i Edu-
został zapamiętany jako małomówny arda Ugarte rozpoczął działalność
i poważny. w 1932 roku. Dzięki entuzjazmowi
Przed rozpoczęciem pracy Conejero i pasji madryckich studentów realizo-
odbył wiele rozmów i zebrał bogatą wał misję pedagogiczną, objeżdżając
dokumentację. Mimo to jego utwór miasta i miasteczka, by prezentować
nie jest w pełni wierny prawdzie hi- klasykę hiszpańską: utwory Cervan-
storycznej. Podstawowa różnica do- tesa, Calderóna de la Barca, Lopego
tyczy okoliczności śmierci głównego de Vega. W internecie można odna-
bohatera. W sztuce przebywa on ran- leźć nagranie z urywkami występów
ny w szpitalu wojskowym w Santan- La Barraca – choć pozbawione fonii,
pozwala się domyślać sposobu gry,
9 Zob. Ian Gibson Rafael Rodríguez Rapún y „La piedra prezentuje pieczołowicie wykonane
oscura”, w: Alberto Conejero La piedra oscura, Ediciones kostiumy i charakteryzację oraz prze-
Antígona, Madrid 2013, s. 10.
nośną scenografię.
10 Przydomek pochodzi od inicjałów Rodrígueza Rapúna.
W języku hiszpańskim literę „r” wymawia się jako
„erre”. 11 Galán, op.cit.
Sam wielki poeta jest obecny Od tego momentu kariera Alberta Co-
w Ciemnym kamieniu jako autor nejero nabrała tempa.
wierszy i sonetów, cytowanych w ko-
lejnych scenach – są wśród nich Sone-
ty ciemnej miłości powstałe zdaniem 3.
wielu badaczy z inspiracji relacją Andaluzyjskie korzenie dramatopi-
z Rodríguezem Rapúnem – oraz jako sarza ujawniły się najpełniej w sztuce
Głos. Materializacja jego obecności zatytułowanej La geometría del trigo
w tej właśnie formie może się wydać (Geometria pszenicy), za którą otrzy-
paradoksalna, ponieważ żadne na- mał nagrodę literacką – Premio Na-
granie głosu Lorki nie ocalało do na- cional de Literatura Dramática 2019
szych czasów. Głos w sztuce Conejero – przyznawaną przez hiszpańskie
kieruje się do ukochanego młodzień- Ministerstwo Kultury. Dołączył tym
ca, a także do aktorów zgromadzo- samym do grona wybitnych osobo-
nych w madryckim Teatro Español. wości, takich jak: Fernando Arrabal,
Conejero przytacza fragment prze- José Sanchis Sinisterra, Juan Mayorga
mówienia, znanego jako Charla sobre czy Angélica Liddell. Conejero wyso-
teatro, które García Lorca wygłosił ko ocenia kondycję współczesnego
w lutym 1935 roku po specjalnym teatru w Hiszpanii, zwracając uwagę
przedstawieniu Yermy12, przeznaczo- na dużą liczbę autorów, którzy debiu-
nym dla teatralnego gremium.13 Za tują w teatrach publicznych. W jed-
filary swojej pracy uznając hierarchię, nym z wywiadów stwierdził nawet, że
dyscyplinę, poświęcenie i miłość, przeżywamy obecnie rodzaj nowego
Lorka w swoistym manifeście teatral- złotego wieku w dramaturgii hisz-
nym podkreślił, jak istotnym ele- pańskiej. Mając niewiele ponad czter-
mentem życia społecznego jest teatr: dzieści lat, zajmuje w niej już istotne
„Teatr jest jednym z najbardziej wy- miejsce i ma tego świadomość: „Czu-
razistych i użytecznych instrumentów ję ciężar odpowiedzialności związany
rozwoju kraju, jest barometrem, który z faktem, że piszę w tym samym mie-
wykazuje jego wielkość lub tendencje ście i w tym samym kraju, co Valle-
spadkowe”14. -Inclán, García Lorca, Lope de Vega.
Prapremiera Ciemnego kamienia Odczuwam istnienie tego łańcucha
odbyła się 14 stycznia 2015 na scenie talentu, miłości do teatru, czuję od-
Teatro María Guerrero w Madrycie. powiedzialność wobec kobiet i męż-
Inscenizacja Pabla Messieza przynio- czyzn, którzy tworzyli teatr w tym
sła twórcom pięć Nagród Max 2016, kraju” 15.
prestiżowych wyróżnień teatralnych. La geometría del trigo to tajemnicza
Ciemny kamień zwyciężył między in- historia rodzinna. Jest w niej wiele
nymi w kategoriach: najlepszy spek- odcieni miłości i goryczy, ukaza-
takl, najlepszy reżyser, najlepszy autor. nych na tle przemian zachodzących
w społeczeństwie, a co za tym idzie
12 Prapremierowy spektakl odbył się 29 grudnia 1934,
tytułową rolę zagrała słynna Margarita Xirgú. w mentalności Hiszpanów na prze-
13 Ricardo Doménech García Lorca y la tragedia española, strzeni trzech ostatnich pokoleń.
Editorial Fundamentos, Madrid 2008, s. 43. Tytuł tłumaczony dosłownie ozna-
14 Federico García Lorca Przemówienie o teatrze w: Fede- czałby „Geometrię pszenicy”, jed-
rico García Lorca Od Pierwszyc pieśni do słów ostatnich,
przełożyła Zofia Szleyen, Wydawnixtwo Literackie,
Kraków 1987, s. 328. 15 Galán, op.cit.
Antonio i Beatriz nie opuścili mnie, prze- akcja rozgrywa się w Meksyku i bę-
kształcając się w materię poetycką, w gło- dzie bogato ilustrowana tradycyjną
sy, w których rozpoznaję milczenie mojej muzyką meksykańską (ranchera).19.
matki.18
20 stycznia 2018 odbyła się w Na- można by było znaleźć? Jak się oka-
rodowym Starym Teatrze w Krako- zało na premierze – i o czym pisali
wie pierwsza premiera pod szyldem recenzenci – wszystko i każdy inny
tekst mógłby być lepszy. Joanna Tar-
Au torka jest kr y tycz ką te at raln ą,
goń na łamach krakowskiej „Gazety
dramat u rżką i koordy natorką Wyborczej” analizowała:
pro je któw. Od 2017 roku w In st yt u cie
Teatra l nym koordy nuje Kon ku rs Mimo tych wszystkich zabiegów, ma-
Fo to g ra fii Teatralnej, S pace rown ik jących zapewnić uniwersalny wydźwięk
Teatra l ny i program P lacówka. spektaklu, oglądamy po prostu skróco-
ną wersję starej sztuki Lorki, archaicznie
nowej dyrekcji – Alejandro Radawski brzmiącą historię z odległego czasu i eg-
wyreżyserował na Nowej Scenie Dom zotycznego miejsca, z bohaterkami, które
Bernardy A. według Federica Garcíi nijak nie przystają nie tyle do współcze-
Lorki. Wydawałoby się, że to świetny snych realiów, ile do współczesnej wrażli-
wybór. Tekst o terrorze rodzinnych wości. A nawet irytują ciamajdowatością
relacji, o tłumionym pożądaniu, o ak- i nieustannym myśleniem o mężczyznach
ceptowaniu reguł i zasad, których nie jako jedynej drodze do wolności i jedynym
powinno się akceptować, co w kon- szczęściu. 1
sekwencji doprowadza do tragedii –
1 Joanna Targoń Stary Teatr: Dom Bernardy A. Pani Dulska
cóż bardziej aktualnego w ówczesnej w kosmosie, „Gazeta Wyborcza – Gazeta w Krakowie”
sytuacji kraju i krakowskiego teatru z 18 stycznia 2018.
D w u k ro t n ie t łum aczo no
hiszpańsko-amerykańskiej zrzeczenie
się ostatnich kolonii sprawiło, że Po- Fe d e ri co G arcía Lorca
kolenie 98 – między innymi Miguel de w „ Di alogu ”:
Unamuno, Pío Baroja, Ramón del Val-
le-Inclán, Antonio Machado, José Or- ¾ M i ło ść d on Pe rl i mp l i na
tega y Gasset, Gómez de la Serna, żeby
do B e l i sy w je g o
wymienić tylko tych najważniejszych,
o gro d z i e (prze ł ożyli
podjęło próbę naprawy i wysiłek zmia-
Tad e u sz J aku bowicz
ny sposobu myślenia hiszpańskiego
i A l i cja Le on h ard
społeczeństwa. Kolejna generacja
próbowała kontynuować pomysły nr 3/ 1 957 )
poprzedników. Bogatsza o dokonania ¾ M a ły te at r (prze ł ożył a
Wielkiej Reformy teatru, awangardy Te resa Wróblewska
muzycznej i plastycznej, a także naro- nr 1/ 1 9 61 )
dzin sztuki filmowej walczyła o spra- ¾ P u bl i c z ność (prze ł ożył
wiedliwość społeczną, dostęp do edu- P i o tr Nik lewicz
kacji, wolność sztuki. nr 9/ 1 9 80).
Lorca to artysta wszechstronny: bar-
dzo dobrze gra na pianinie i gitarze,
w życiu kulturalnym Nowego Jorku,
rysuje i projektuje scenografie. Co cie-
obracał się głównie w środowisku
kawe, uznanie jako dramatopisarz zy-
hiszpańskojęzycznych emigrantów
skuje dopiero w 1933 roku wraz z pra-
oraz wszelkich wykluczonych, godzi-
premierą Krwawych godów, wcześniej
nami włócząc się po Harlemie. Dość
cieszył się popularnością i uznaniem
szybko zaczął przelewać swoje do-
jako wybitny poeta. W 1925 pisze
świadczenie na papier.
Marianę Pinedę, o jej prapremierze
Przełom 1929/1930 to wyraźna ce-
w 1927 w barcelońskim Teatro Goya
zura także w jego twórczości. Z poby-
mówi, że to jego pierwsze dzieło
tu w Stanach Zjednoczonych powstaje
teatralne.
poemat Poeta w Nowym Jorku.7 Wio-
To pozornie beztroskie życie kończy
sną 1930 Lorca wyjeżdża na gościnne
się w 1929 roku. Lorca przechodzi
wykłady do Hawany. Latem wraca do
głęboki kryzys, na tyle silny, że oj-
Hiszpanii, gdzie odbywa się premiera
ciec zgadza się wreszcie sfinansować
Czarującej szewcowej. W 1931 wy-
jego podróż za ocean. Na depresję czy
daje Poema del cante jondo (wiersze
wręcz załamanie złożyło się zapewne
z lat 1921-1922). Rok później anga-
wiele czynników, jednym z nich mo-
żuje się w prace objazdowego teatru
gła być niespełniona miłość do Sal-
uniwersyteckiego – La Barraca, któ-
vadora Dalego. Federico wylądował
ry korzysta z rządowych subsydiów
w Nowym Jorku tuż przed wybu-
i specjalnego patronatu republikań-
chem Wielkiego Kryzysu. W listach
skiego ministra edukacji Fernada de
skrupulatnie odnotowywał, ilu samo-
los Ríos. Teatr przewożony cięża-
bójców naliczył danego dnia. Dono-
sił, jakie czyni postępy w angielskim 7 Manuskrypt poematu przekazany przez Lorkę redaktoro-
(nigdy go nawet w minimalnym stop- wi „Cruz y Raya” tuż przed wyjazdem z Madrytu zaginął.
niu nie opanował) i oczywiście prosił Odnalazł się po wielu latach w zbiorach meksykańskiej
aktorki Manoli Saavedry a w 1999 został wystawiony
o pieniądze. Brak znajomości języka na aukcję i ostatecznie sprzedany Fundacji FGL w 2003
uniemożliwiał mu pełne uczestnictwo roku.
rówką ma misję zapoznawania ludzi będzie wiedzieć, że ktoś tam leży, nie bę-
we wsiach i miasteczkach z dziełami dzie potrafiła powiedzieć, kto to, skąd, jak
klasyki narodowej. W 1933 odbywa się nazywał8
się prapremiera Krwawych godów.
W tym samym roku Lorca wyjeż- – pisze Katarzyna Kobylarczyk. I do-
dża do Ameryki Południowej, gdzie kładnie taki los spotkał poetę. Aresz-
– szczególnie w Argentynie – świę- towany 16 sierpnia w domu przyjaciela
ci tryumfy jako największy żyjący Luisa Rosalesa, który udzielił mu schro-
pisarz hiszpański (po raz pierw- nienia, został rozstrzelany prawdopo-
szy także odnosi sukces finansowy dobnie o świcie 19 sierpnia. „Błagam
i może uniezależnić się materialnie cię tato, przekaż temu panu tysiąc peset
od rodziców). W 1934 pisze Lament jako darowiznę na siły zbrojne …”9 –
na śmierć Ignacia Sáncheza Mejíasa to ostatnie słowa napisane przez poetę,
i odnosi wielki sukces premierą Yer- w krótkiej, prawdopodobnie wymuszo-
my w Madrycie. W 1935 w Barcelonie nej informacji, którą dostarczono ojcu
odbywa się premiera Doñi Rosity, czy- już po egzekucji. Don Federico w na-
li mowy kwiatów. W 1936 w styczniu dziei, że tak ocali życie syna, wpłacił
wychodzi ostatnia drukowana książ- pieniądze, a kartkę do końca życia nosił
ka Pieśni pierwsze. W czerwcu koń- przy sobie. Śmierć poety podobna była
czy Dom Bernardy Alba, który udaje do setek tysięcy innych śmierci. To, co
mu się przeczytać przyjaciołom. 16 go wyróżniało, to fakt, że w przeciwień-
lipca Lorca wyjeżdża z Madrytu do stwie do większości republikańskich
Granady. ofiar, wiadomość o jego rozstrzelaniu
Dzień później wybucha bunt żołnie- dość szybko przedostała się do opinii
rzy w hiszpańskim Maroku. Dwa dni publicznej, a władze już pod koniec
później rewolta rozszerza się i przej- 1939 roku przyznały, że Federico Gar-
muje kontrolę nad południem kraju, cía Lorca „stracił życie w wyniku wy-
w tym w Granadzie. „Rojo” to przy- darzeń wojennych”. Większość rodzin,
miotnik, którym nacjonaliści określa- co przerażająco uświadamia lektura
ją każdego, kto wierzy w idee Drugiej Strupa, latami żyła w zawieszeniu – bez
Republiki. Przestępstwem może okazać możliwości powtórnego małżeństwa,
się nawet brak entuzjazmu dla spra- dziedziczenia, otrzymywania renty, że
wy. Mordowane są osoby, które miały o godnym pochówku nie wspomnę.
lub mogły mieć jakikolwiek autorytet Nie było wyroku śmierci, aktu zgonu,
wśród lokalnej ludności. Nazywało się ciała, grobu. Człowiek rozpłynął się
to pedagogía de la sangre (pedagogi- w powietrzu.
ka krwi). Proceder znany każdemu Wojna domowa w Hiszpanii – tylko
terrorowi. w trakcie działań wojennych od 17 lip-
ca 1936 do 1 kwietnia 1939 roku – po-
Po „czerwonych” z listy przychodzi się chłonęła około pół miliona ofiar, co jak
nocą. Ładuje się ich na ciężarówkę. Wywozi przelicza autorka Strupa oznacza co
ze wsi. Nie jedzie za daleko. Dwadzieścia, najmniej sto trzy miliony kości (trochę
trzydzieści, góra czterdzieści kilometrów. ponad połowa należała do żołnierzy,
Rów, studnia, wąwóz, jaskinia, jama w zie- reszta to ofiary cywilne). Drugie tyle
mi są korzystnym udogodnieniem. Ewentu- zostało zmuszonych do emigracji.
alnie mur cmentarza. Strzelić w tył głowy,
8 Kobylarczyk, op.cit., str. 23.
dobić, zakopać. Nawet jeśli okoliczna wieś 9 Cyt. za: Gibson, op.cit., s. 696.
Publikacja Publiczności w 1976 roku deklarując, „że dla Lorki miłość homo-
w Wielkiej Brytanii, a dwa lata później seksualna to jedynie pewien typ miło-
w Hiszpanii, przez Martíneza Nadala, ści ludzkiej. A ta z kolei jest gatunkiem
po raz pierwszy poddała publicznej – czy odbiciem – miłości powszechnej,
i merytorycznej dyskusji zagadnienie niemal kosmicznej”15.
orientacji seksualnej jej autora. Światło
dzienne ujrzały dramaty, sonety, a tak-
że listy Lorki, w których otwarcie przy- 4.
znawał się do swojej odmienności, ale W większości tekstów dramatycznych
też, w których z tą odmiennością i jej Lorki upowszechnionych do 1936 roku
konsekwencjami (nie tylko społeczny- bohaterkami są kobiety, co znajduje
mi) się zmagał. Reinterpretacja utwo- odzwierciedlenie już w tytułach drama-
rów znanych i popularnych już za życia tów: Motylkowa Panna, Mariana Pine-
autora otwiera te teksty na poszukiwa- da, Czarująca szewcowa, Belisa, Yerma,
nia reżyserów współczesnego teatru. Doña Rosita, Bernarda Alba.
Pierwsza uznana przez spadkobier-
ców premiera El público odbyła się 12 Lorca czuł ogromną sympatię do hisz-
grudnia 1986 roku (a więc pięćdziesiąt pańskich kobiet i z pomocą poezji wcielał
lat po śmierci poety!) w Piccolo Teatro w nie żywotne siły natury, dając postaciom
di Milano, a 16 stycznia 1987 w Teatro kobiecym w swoich dramatach ponadludz-
María Guerrero w Madrycie. Urszula kie wymiary. „Jego bohaterki przepełnia
Aszyk stoi na stanowisku, że Publicz- melancholia, gdyż żyją w cieniu fatum,
ność to kluczowy dla zrozumienia po- które wyklucza jakąkolwiek nadzieję czy
szukiwań Lorki dramat: zbawczą łaskę niebios. W związku z tym
trudno traktować je zgodnie z regułami
Załamał się wraz z ukazaniem się Publicz- psychologicznego realizmu: postacie kobiet
ności obraz teatru Lorki sprowadzany przez w dramatach Lorki podlegają jedynie regu-
niektórych krytyków do stereotypu teatru łom symbolizmu. Dlatego też tak silnie od-
poetyckiego o andaluzyjskim rodowodzie. czuwa się obecność postaci niewidocznych
Zweryfikować trzeba było również sąd na scenie, a ich istnienie wiele znaczy dla
o wyjątkowym charakterze lub „incydental- akcji i wymowy dramatu. Najlepszym tego
nym” zwrocie Lorki-dramaturga ku awan- przykładem jest Pepe Romano, pozostają-
gardzie w przypadku Kiedy minie pięć lat.13 cy cały czas w kulisach, jedyny mężczyzna
w pełnym kobiet Domu Bernardy Alba”
Dominowały lakoniczne uwagi w sty- – pisał John L. Styan w Dramacie Współ-
lu wyjaśnień jednego z polskich tłuma- czesnym 16. Niestety trudno się zgodzić z tą
czy Publiczności: „ze względów, które analizą. Ani te kobiety nie są ponadludzkie,
każdy zrozumie po przeczytaniu tek- ani tak symboliczne, a paradoksalnie psy-
stu, nie mógł on zostać opublikowany chologii w ich budowaniu sporo. To, co za-
w latach trzydziestych”14. Ale to nie stanawia, to wspólny dla większości z nich
tylko polska specjalność, nawet ci, któ- mianownik nieprzystosowania, łamania
rzy przyczynili się do wydania tekstu, zasad, obowiązujących reguł i społecznych
pisali o miłości homoseksualnej, bę-
dącej jednym z tematów tego utworu, 15 Rafael Martinez Nadal Temat „Publiczności”, „Dialog”
nr 9/1980.
13 Aszyk, op.cit., s. 105. 16 John Louis Styan Współczesny dramat w teorii i scenicz-
14 Piotr Niklewicz Uwagi wstępne do „Publiczności”, nej praktyce, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 1997,
„Dialog” nr 9/1980. s. 220.
norm oraz cena, jaką za to płacą. Bardzo W słynnej Charla sobre teatro z maja
częstą przypadłością bohaterek Lorki jest 1935 roku Lorca deklaruje:
nieumiejętność pójścia na kompromis, od-
puszczenia. Bywają zakładniczkami swoich Teatr jest jednym z najbardziej wyrazi-
wyborów i decyzji. Przegrywają, bo chcąc stych i użytecznych instrumentów rozwo-
postępować zgodnie z zasadami, w jakich ju kraju, jest barometrem, który wskazuje
je wychowano, a jednocześnie pragnąc jego wielkość lub tendencje spadkowe. Jeśli
spełnić swoje marzenia, nie potrafią zna- jest wrażliwy i dobrze kierowany w obrębie
leźć innego wyjścia jak śmierć. Nie umieją wszystkich swoich specjalności, od trage-
zrealizować siebie w świecie, w którym żyją, dii do wodewilu, potrafi odmienić w ciągu
nie mają narzędzi ani możliwości, żeby go niewielu lat uczuciowość ludzi, natomiast
zmienić, więc odchodzą. W katolickiej, pa- teatr moralnie rozbity, w którym kopyta za-
triarchalnej kulturze południa Hiszpanii stępują skrzydła, potrafi wskutek haniebnej
Lorca wybiera na protagonistki swoich tek- fuszerki uśpić cały naród. […]
stów dramatycznych kobiety. Naród, który nie pomaga i nie pobudza
do działania swojego teatru, jeśli nie jest
już martwy, to zapewne umiera; podobnie
jak teatr, który nie wyczuwa społecznego
5. pulsu, historycznego pulsu, dramatu wła-
Warto pamiętać, że poeta nie był te- snego ludu i nie chwyta ze śmiechem lub
atralnym teoretykiem. Wśród jego naj- łzami autentycznego kolorytu jego krajo-
bliższych znajomych wielu to czynni brazu i ducha, nie ma prawa nazywać siebie
zawodowo aktorzy, a szczególnie ak- teatrem. 17
torki oraz ludzie teatru. Lorca jest też
człowiekiem dialogu i bardzo potrze-
buje publiczności, wie, że tekst tak po- 17 Federico García Lorca Od pierwszych pieśni do słów
etycki, jak dramatyczny w ostatecznym ostatnich, przełożyła Zofia Szleyen, Wydawnictwo
kształcie rodzi się razem z odbiorcą. Literackie, Kraków 1987, s. 328.
W pustym gnieździe
Mojemu synowi
OSOBY:
Spis części:
0. Nie
1. Duch
2. Izba przyjęć
3. Ojciec, matka, krew
4. W pustym gnieździe
5. Test ciążowy
6. Próba techniczna
7. Rodzina
8. Cień powraca
9. USG
10. Seks w samochodzie
11. Przyjaciółka
12. Koszmar
13. Pocałunek
14. Decyzja
15. Poród
16. Syn
17. Wyspy przyszłości
18. Happy together
0. Nie
1. Duch
2. Izba przyjęć
Júlia siedzi na fotelu ginekologicznym. Paul stoi obok niej. Wchodzi gi-
nekolożka oraz pielęgniarka na praktykach. Włączają urządzenie i robią
USG. Júlia nie czuje się zbyt komfortowo, ale stara się sprawiać wrażenie
zadowolonej.
Doktor Prat Witaj, nazywam się Natália Prat. Przepraszam, że musie-
liście czekać. Zrobimy w tej chwili USG. Zadam ci kilka pytań. Jesteś
w dwudziestym tygodniu, zgadza się?
Júlia Tak, w piątym miesiącu. W środę robiłam morfologię, ale przyje-
chaliśmy, bo pojawiły się bóle.
Doktor Prat Ból jest stały czy nawracający?
Júlia Nawracający. Przez tydzień leżałam w szpitalu z powodu obniżone-
go łożyska i od tamtej pory zdarzały mi się krwawienia. Powiedzieli, że
to normalne i że istnieje szansa, że łożysko wróci do prawidłowej po-
zycji… Od kilku dni już nie krwawię. Dużo odpoczywałam, przestałam
chodzić do pracy. Wzięłam urlop w szkole, w której…
Doktor Prat Z łożyskiem wszystko w porządku…
Júlia Naprawdę? To dobrze… Bardzo się martwiliśmy…
Lekarka daje znak pielęgniarce, by ta zbliżyła się do monitora. Słychać
bicie serca dziecka. Paul i Júlia spoglądają na siebie.
Júlia 2 Coś jest nie tak.
Júlia Nic takiego nie powiedziała…
Júlia 2 Patrz tylko, jak pokazują sobie coś na monitorze!
Júlia Co się dzieje?
Doktor Prat Łożysko poprawnie się przemieściło. Pod tym kątem
wszystko jest w porządku. Już nie zatyka szyjki macicy. Ale… Nie wi-
dzę płynu owodniowego…
Júlia Jak to?
Lekarka przekręca monitor w stronę rodziców. Júlia i Paul nie znajdują
jednak na nim odpowiedzi.
Doktor Prat Zobaczcie. Tam, gdzie widzicie czarne pola, nie ma płynu
owodniowego. Gdyby był, obraz wyświetlałby się na szaro.
3 . O j c i e c , m at ka , k re w
Júlia Ała!
Ester Spróbujemy chyba z drugim ramieniem.
Júlia, Júlia 2 (razem) Tak, proszę spróbować z drugim.
Júlia 2 Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje właśnie tobie… Zrobiłaś coś
złego?
Júlia Wiesz przecież, że nie.
Ester Masz bardzo trudne żyły… Nie chcą współpracować.
Júlia Przykro mi.
Ester Spróbujemy z tą…
Júlia Nie chcę go stracić.
Júlia 2 Ja też nie chcę, żebyś go straciła. Ale…
Júlia Ała!!!
Ester Bardzo przepraszam!
Júlia Nic się nie stało.
Ester Musiało zaboleć, co? To była tętnica… Przytrzymaj, proszę, ten
wacik, bo może mocno krwawić. Spróbuję się wkłuć w dłoń…
Júlia przyciska do skóry wacik, żeby zatamować krew. Pielęgniarka pró-
buje się wkłuć w dłoń.
Júlia Nie wiem, czy dam sobie radę.
Ester Nie wiem, czy dam radę…
Júlia 2 Oczywiście, że dasz radę!
Júlia Mdli mnie…
Ester Cholera… Mdli? Poczekaj, trzymaj. Pójdę po lekarza.
Pielęgniarka podaje jej ręczniczek i wychodzi. Zmiana światła. Jesteśmy
na pustkowiu. Cień znów pojawia się w kącie.
Júlia Wszystkie moje lęki urzeczywistniają się przede mną w formie cie-
ni. Czuję ich obecność, gdy obserwują mnie z ciemności. Czuję oddech
potwora na moim karku. I przepaść, która się przede mną rozpościera.
Życie. Śmierć.
Júlia 2 Strach to aura tajemnicy otaczająca doświadczenie, którego się
jeszcze nie miało. Gdy jednak jest już za tobą, aura znika, wszystko
staje się bardziej realne… Jak gdyby miliony kropel mżawki nagle za-
mieniły się w deszcz.
Wchodzi pielęgniarka, lekarka oraz Paul.
Ester Ma bardzo cienkie żyły.
Paul Wszystko w porządku? Mówi, że źle się poczułaś.
Júlia Tak…
Doktor Prat Zobaczmy… Gdzie próbowałaś się wkłuć?
Ester Tutaj, tutaj, tutaj i tutaj.
Doktor Prat Mój Boże!
Ester Przepraszam…
Doktor Prat Nic się nie stało.
Lekarka podsuwa pod nos Júlii wacik nasączony alkoholem, by ją ocucić.
Doktor Prat Lepiej, Júlio?
Júlia Lepiej.
4. W pustym gnieździe
5. Test ciążowy
6. Próba techniczna
Paul Przepraszam.
Ricard Stary! Gdzie ty masz głowę?
Paul Przepraszam, już ustawiam.
Paul ponownie oświetla reżysera.
Júlia Źle się czuję…
Júlia 2 Co zrobisz ze swoim synem? Pochowasz go?
Júlia (do Júlii 2) Zostaw mnie! (do psycholożki) Chciałabym zostać teraz
sama.
Carme Oczywiście… Daj znać, kiedy będziesz mnie potrzebowała.
Psycholożka wychodzi. Júlia oddycha niespokojnie.
Ricard Tutaj Glòria ma swój monolog. (udaje aktorkę) „Ślepe zaułki mają
w sobie coś ekscytującego. Jak zagadka, której istnienie zależy od jej
rozwiązania. Ucieczka nie jest emocjonująca, gdy jest dokąd uciekać.
Ale gdy docierasz do ślepego zaułka…”
Aktorka wchodzi do teatru. Reżyser kontynuuje monolog, a ona staje
w świetle i powtarza za nim. Ricard dostrzega ją, ale kontynuuje. Mówią
razem, unisono.
Glòria, Ricard (razem) „Wiesz, że nadszedł moment, by się odwrócić
i spojrzeć w oczy swoim demonom.”
Ricard Robisz to dużo lepiej niż ja.
Glòria Przepraszam za spóźnienie. W tym mieście zaparkowanie auta
graniczy z cudem!
Paul Jeśli chcesz, dam ci plakietkę i będziesz mogła zaparkować na miej-
scu dla ekipy technicznej.
Glòria Serio? Będę ci dozgonnie wdzięczna! Co u was słychać? Jak się
czuje Júlia?
Paul Wszystko w porządku.
Glòria Przekaż jej ucałowania ode mnie. Nigdy nie byłam matką. Mój
zawód wybił mi ten pomysł z głowy, wydmuchał jak huragan… Ale
wiem, jak to jest leżeć w szpitalu i nie móc się ruszyć. Tylko ja leżałam
z nowotworem. Współczuję jej. W każdym razie przekaż swojej pięk-
nej, mądrej i silnej dziewczynie całusy od Glòrii.
Paul Oczywiście.
Júlia zbiera się w sobie. Jest przerażona. Szuka telefonu w torebce.
Glòria Ale już dobrze. Przeze mnie tracicie czas! Do pracy! Tylko was
wybiłam z rytmu. Już masz mnie dość, Ricard?
Ricard Nigdy nie mam cię dość.
Glòria Jesteś najlepszym reżyserem teatralnym, jakiego znam. Masz tyl-
ko jedną wadę. Nie powinieneś mi schlebiać, bo te komplementy ude-
rzą mi do głowy i co wtedy ze mną zrobisz? Będę chciała zagarnąć całą
scenę dla siebie! Dobra, na czym się zatrzymaliście?
Ricard Ustawiamy światła. Scena trzecia, końcówka monologu. Paul, ze
światłem wszystko okej?
Paul Dla mnie okej.
Ricard Glòria, to może przejdziemy do sceny, w której stoisz w oponach?
Monolog szczurzycy.
Glòria Wspaniale.
Ricard Sprawdzimy te kontry, o których mówił Paul.
Paul Zgoda.
Aktorka wchodzi w opony, by wypowiedzieć monolog szczurzycy.
Júlia wybiera numer w telefonie.
Glòria „Jak wygłodniały szczur, który tuż przed śmiercią głodową odnaj-
duje wyjście z labiryntu…”
Dzwoni telefon Paula. Odbiera po kryjomu.
Paul Tak?
Glòria „W sytuacjach granicznych wpadamy na genialne pomysły.”
Júlia Paul? Paul… Przyszła do mnie psycholożka i powiedziała, że jeśli
jestem w piątym miesiącu, będę musiała go urodzić.
Paul Słucham?
Glòria „W sytuacjach skrajnych.”
Júlia Że będę musiała urodzić!
Glòria „Gdy tkwimy w pułapce. W sytuacjach ekstremalnych nagle czu-
jemy się żywi, jak nigdy dotąd…”
Júlia Że będziemy musieli go zobaczyć…
Glòria „Zaskakuje nas. Jak duch.”
Júlia Nie mogę sobie tego wyobrazić. Czuję się uwięziona.
Glòria i Júlia „Jak w ślepym zaułku bez możliwości ucieczki…”
Júlia Nie mogę iść naprzód ani się cofnąć. Gdybym tylko mogła wstać
i wyjść, zostawiając wszystkich! Udając, że nic się nie wydarzyło! Ale
nie mogę uciec przed własnym brzuchem!
Júlia patrzy na aktorkę.
Glòria „Stojąc przed murem, gdy gonią cię własne strachy. Nie mo-
głaś zrobić nic innego, jak tylko zatrzymać się, odwrócić i spojrzeć im
w twarz. Dlaczego tego nie zrobiłaś?”
Paul Júlia, kochanie… Już do ciebie jadę.
Rozłączają się. Paul i Ricard rozmawiają ze sobą cicho. Aktorka konty-
nuuje monolog. Nie słyszy ich.
Glòria „Suka potrafi żyć latami na pustkowiu, nie orientując się, jak się
z niego wydostać…”
Paul Ricard!
Ricard Co?
Glòria „Ale gdy ktoś zagrozi jej bronią…”
Paul Muszę iść!
Ricard Nie przejmuj się. Idź!
Paul wybiega do szpitala.
Glòria „Jej zwierzęcy instynkt pozwoli jej znaleźć drogę ucieczki!”
Júlia To teraz!
Wszyscy się zatrzymują i patrzą na Júlię.
Júlia 2 Co?
Júlia To się stało właśnie wtedy! Teraz sobie przypominam! Gdy psy-
cholożka powiedziała mi, że muszę go zobaczyć! Że będę musiała go
urodzić i zobaczyć martwego. To wtedy pojawił się cień.
Júlia wstaje. Wskazuje miejsce, w którym pojawił się cień. Wszyscy pa-
trzą w tym kierunku.
Júlia 2 Jesteś pewna?
Júlia Tak! Wszedł właśnie tędy i schował się w kącie.
Júlia 2 Chciał tylko, by go zauważyć.
Júlia Co mogłam zrobić? Bałam się! Ty niby nie byłaś przerażona tym, że
zobaczysz martwe dziecko? I to nie cudze dziecko, tylko własne. Wła-
snego syna.
Júlia 2 Bałam się zobaczyć coś, czego nie mogłabym nigdy zapomnieć.
A teraz chciałabym mieć ten obraz w głowie. Żeby nie był on w mojej
pamięci jedynie cieniem.
Wszyscy wracają do swoich działań. Paul biegnie do szpitala. Júlia 2 po-
maga Júlii się położyć. W teatrze aktorka i reżyser kontynuują próbę.
Aktorka nie zauważyła, że Paul wyszedł.
Glòria „Pozwól mi zmienić dni i miejsca, miejsca i dni, żeby nikt nie
rozpoznał mojego kłamstwa… Tylko w ten sposób będę mogła raz
jeszcze spróbować przeżyć te chwile!” Przepraszam… Paul, gdy kończę
monolog i przechodzę tutaj, czekam, aż zacznie się rozpalać światło?
Ricard Nie, Paul wyszedł.
Glòria A!
Ricard Poszedł do szpitala…
Glòria Cholera… Coś się stało?
Ricard Nie wiem…
Glòria Co za pech… Biedni…
Ricard Tak…
Glòria W takim razie… Co robimy? Chcesz powtórzyć początek?
Ricard Nie, nie trzeba… Na tym skończymy. Cały dzień siedzę zamknię-
ty w tych czterech ścianach.
Glòria Dobrze.
Ricard Przepraszam, że musiałaś dziś przychodzić na marne…
Glòria Nie przejmuj się. Powiedział, co się stało?
Ricard Nie… Nic nie powiedział, ale wyglądał na zmartwionego.
Glòria wzdycha. Zbierają swoje rzeczy.
Ricard Ojcostwo to przerąbana sprawa.
Glòria Żałujesz, że jesteś ojcem?
Ricard Nie, nie żałuję. Ale gdyby ktoś mnie wcześniej uprzedził, jak
to będzie wyglądało… Chybabym się nie zdecydował.
Glòria Czyli jednak żałujesz.
Ricard Nie… Zawsze sobie myślę „Jakie szczęście, że nikt mnie nie
uprzedził!”
Glòria się śmieje. Paul dobiega do Júlii. Obejmuje ją.
Paul Ej… Maleńka… Júlia…
Ricard Chodź, zapraszam cię na kolację.
Glòria Czy ty przypadkiem nie jesteś żonaty?
Ricard Tak, ale możemy chyba pójść razem coś zjeść? Powspominamy
dawne czasy…
7. Rodzina
Siostra, matka i ojciec. Stoją przy ladzie z opon. Paul i Júlia przytuleni.
Irene Dzień dobry, nazywam się Irene. Przyszliśmy zobaczyć się z Júlią
Martí. Jestem siostrą, a to są nasi rodzice. Czterysta dwadzieścia?
Dziękuję.
Rodzina kieruje się w stronę pokoju. Krążą po pustkowiu.
Paul Ej…
Júlia Ja po prostu nie zdawałam sobie sprawy z konieczności porodu…
Jestem przerażona…
Paul Nie mogą cię uśpić i wyciągnąć go pod narkozą?
Júlia Nie, powiedziała, że się tego nie robi. Że poród w piątym miesiącu
jest najlepszą opcją. Dla mnie, dla mojego ciała. Tak samo z perspekty-
wy psychologicznej. Żeby domknąć cykl… Ale… Nie wiem, czy będę
potrafiła…
Wchodzi rodzina, witają się, przytulają.
Irene Júlia… Jak ty się czujesz?
Júlia Hej!
Josep Witaj, Paul. Jak się masz, synu?
Irene Jesteś taka dzielna, Júlio! (płacze)
Júlia Irene! To takie straszne…
Irene Okropne…
Júlia (do Júlii 2) Tak szybko się poruszają.
Júlia 2 Oczywiście, są przecież żywi. Ty jesteś gdzieś indziej. Na granicy.
Merche Skarbie… Córeczko…
Júlia Mamusiu…
Irene Paul…
Paul i Irene obejmują się. Matka przytula i całuje Júlię.
Merche Kocham cię nad życie! Wszystko będzie dobrze, słyszysz?
Josep Jak się czuje nasza mistrzyni?
Júlia Tato…!
Merche Paul, obudziliśmy was?
Paul Nie, dopiero wróciłem z pracy.
Josep Wiecie już coś więcej?
Paul Dziś po południu zrobili USG. Bez zmian.
Merche Słuchajcie, rozmawiałem z Gracią. Mówiła mi, że jej córkę spo-
tkało dokładnie to samo. Worek finalnie się zasklepił i skończyło się
na strachu.
Irene Mamo…
Merche No co?
Irene Diagnoza córki Gracii niewiele nam w tej chwili pomoże…
Merche Przynieśliśmy ci bieliznę.
Irene O nie! Zostawiłam siatkę w samochodzie! Czy ty ją wzięłaś, mamo?
Merche Nie… To z nerwów…
Irene Ja pójdę.
Josep Trzymaj kluczyki.
Siostra wychodzi.
Josep Jak się czujesz?
Júlia Dobrze… Trochę mnie boli…
Josep Boli? Czy kłuje?
Júlia Jakby kopał…
Josep To może skurcze.
Merche Co wam powiedzieli?
Júlia W takich sytuacjach trzeba czekać. Każda kobieta ma inny
organizm…
Merche I wszystko może wrócić do normy?
Júlia Tak. Może się tak zdarzyć. Jeśli worek się zasklepi, dziecko samo
wyprodukuje płyn owodniowy i ciąża wróci do normy. Ale jeśli tak się
nie wydarzy…
Paul W takim przypadku odradzają nam kontynuowanie ciąży. Bez płynu
może się to skończyć następnymi komplikacjami…
Merche Córeczko…
Josep Istnieją zagrożenia dla twojego zdrowia?
Paul Może wdać się infekcja, ale tutaj wszystko jest pod kontrolą…
Merche Jesteś bardzo blada.
Júlia Wszystko w porządku, mamo…
Josep Tylko nie narażaj swojego zdrowia, córeczko. Rozumiesz? Możecie
mieć kolejne.
Júlia Ale ja chcę jego…
Merche Wiemy, kochanie.
Josep Powiedzieli wam, jak to się może dla niej skończyć?
Paul Tylko o infekcji…
8. Cień powraca
9. USG
* Są to nazwiska znanych hiszpańskich polityków, artystów i postaci życia telewizyjnego, nazwisko Mas brzmi tak
samo jak słowo más, które oznacza „bardziej”, nazwisko Cruz w języku hiszpańskim oznacza „krzyż”, dosłowne
tłumaczenie nazwiska de la Iglesia to „z kościoła”, buñuelos to hiszpańska wersja ptysi (przyp. tłum.)
** W wersji polskiej mogłoby to brzmieć tak:
PAUL Tomasz Kot organizuje ognisko!
JÚLIA Tomasz Kot organizuje ognisko… Ognisko… Mam! Tomasz Kot organizuje ognisko, a Joanna - kulig!
PAUL Brawo! Następne! Tomasz Karolak nie poszedł na premierę, a…
JÚLIA Tomasz Karolak nie poszedł na premierę. Na premierę… Karolak nie poszedł na premierę, a… Maciej - musiał!
PAUL Dobra jesteś! Remigiusz Mróz nie lubi Indiany Jonesa.
JÚLIA (myśli) A Katarzyna - Bonda! Teraz ja mam jedno! Magda Gessler je schabowego, a…
PAUL Magda Gessler je schabowego… Nie wiem… Gessler schabowego…
JÚLIA A Małgorzata - rodzynek!
PAUL (śmieje się) Nie liczy się…!
JÚLIA Ej, zatrzymaj się! Jestem głodna! (przyp. tłum.)
Júlia Serio? „Donat”!? „Donut”, „donat”! Serio nie mogła mnie zrozu-
mieć? Brzmi tak samo!
Paul Nie brzmi tak samo. Nie masz najlepszej wymowy.
Júlia O! Twoja jest za to perfekcyjna.
Paul Ja mówię lepiej niż James Bond! You know what I mean?
Júlia Lepiej niż James Bond? Yeah, right! A tak w ogóle, to jest pączkar-
nia! O co innego mogłam prosić? Chciałbyś mieć dziecko?
Paul Słucham?
Júlia No czy chciałbyś mieć ze mną dziecko.
Paul śmieje się.
Júlia Pieprzmy się dziś w aucie. Zrobimy sobie dziecko w USA! Mam już
trzydzieści pięć lat. To chcesz mieć ze mną dziecko czy nie?
Paul Nie wiem…
Júlia „Nie wiem” to nie jest odpowiedź godna Jamesa Bonda. You know
what I mean?! Słuchaj, spróbujmy dzisiaj. Jeśli się uda, to znaczy, że
powinniśmy je mieć.
Kochają się w samochodzie. W radiu leci „I’m through with love”. Ak-
torka śpiewa tę samą piosenkę do mikrofonu, oświetlona reflektorem.
Reżyser patrzy na nią. Pielęgniarka odkłada reflektor z lady na ziemię.
Teraz jest Martiną, przyjaciółką Júlii, która z przyjemnością obserwuje
scenę seksu. Przechodzi do sali w szpitalu, bo właśnie przyszła odwiedzić
przyjaciółkę. Aktorka kończy piosenkę i odchodzi. Reżyser także.
11. P rzyjaciółka
12. Koszmar
Júlia Przepraszam…
Júlia 2 Wiedziałam, że będzie miał do nas żal.
Cień Nie mam do nikogo żalu.
Júlia On nie ma. To ja wyobrażam sobie, jaki mógłby być. Co mogłoby
się wydarzyć.
Júlia 2 Wcale nie musisz o tym myśleć.
Júlia Ale myślę. Każdego dnia.
Júlia 2 Nie zmienisz tego, co się stało.
Júlia Nie zmienię.
Martina Musimy iść przez życie z ciężarem, którym są podjęte przez
nas decyzje.
Cień Dlaczego nadal tu jesteś?
Júlia Gdzie?
Cień W szpitalu.
Júlia Od dawna jestem już w domu.
Cień Moje życie zależało od ciebie. Od twojej decyzji.
Júlia Nie mogę tego słuchać. To dla mnie za dużo.
Cień Nikt nie powiedział, że w życiu jest zawsze łatwo.
Júlia Przestań wwiercać się w moją głowę! Już wystarczająco przeszłam,
siedząc tu zamknięta, nieruchoma, jakby z igłami powbijanymi w każ-
dą część mojego ciała. Odejdź!
Cień Chciałem tylko…
Júlia 2 Słyszałeś! Odejdź! Jesteś martwy, nigdy nienarodzony! Jak nazwać
kogoś, kto stracił życie, nim je rozpoczął?
Júlia Nie, zaczekaj! Nie odchodź!
Júlia 2 Jesteś tego pewna?
Júlia Tak, pozwól mu mówić. Gdzie w tej chwili jesteś?
Cień Na pustyni. Tu niczego nie ma. Nawet wody.
Júlia Dlaczego jesteś taki wyrośnięty? Jak dorosły człowiek?
Cień Jestem tym, kim miałem się stać.
Júlia 2 Júlia… Nie zwracaj na niego uwagi.
Júlia Musimy go wysłuchać.
Cień Miałem prawo żyć.
Júlia 2 Ona też miała prawo żyć! I mogła utracić to prawo, decydując się
na przeciąganie całej sytuacji!
Ricard Dobrzy zostaną nagrodzeni, a źli ukarani.
Glòria Suka odnajduje wyjście z labiryntu w ostatniej chwili, tuż przed
głodową śmiercią…
Júlia Czuję go… Czuję go w sobie. Kuli się.
Cień Kulę się.
Júlia Nie mogę dać ci życia. Zawiodłam jako kobieta.
Júlia 2 Co ty wygadujesz? Dlaczego sprawiasz, że ona myśli o sobie w ten
sposób?
Júlia To nie on! To ja. To ja się w ten sposób czuję. Winna. Jak wyschnięta
ryba. Wierzyłam, że mogę temu sprostać. Że dobrze odegram swoją rolę.
Josep Suka musi się poświęcić. Zaczyna rodzić kocięta!
13. Pocałunek
14. Decyzja
15. Poród
Júlia Zamilkłam, gdy się narodził. Chciałam go usłyszeć. Ale nie usły-
szałam płaczu. Wiedziałam, że już nigdy nie usłyszę, przecież jasno mi
to powiedzieli. Ale w tamtym momencie… Jakaś siła kazała mi milczeć.
Júlia 2 Wypełniłaś ciszę spazmatycznym płaczem.
Júlia płacze spazmatycznie. Aktorka schodzi ze sceny do garderoby. Spo-
tyka Ricarda. Obejmują się.
Ricard Byłaś fantastyczna!
Glòria Naprawdę? Podobało ci się?
Ricard Czy mi się podobało? Byłaś wybitna! Cała widownia wstała! Je-
steś niesamowita… A scena śmierci… Fenomenalna!
Reżyser wychodzi. Aktorka zostaje w garderobie sama. Zmywa makijaż.
16. Syn
1 7 . Wys p y p r z ys z ł o ś c i
Júlia Tak się zastanawiam… Jak ludzie tuż po porodzie mają ener-
gię, żeby co chwilę wstawać do maleństwa, które cały czas się budzi
i płacze?
Paul Myślę, że to jest inny rodzaj wycieńczenia.
Júlia Tak, masz rację. Czuję się jak zwierzę. Jak lwica.
Paul Bo jesteś lwicą. Wiesz, co zrobimy, gdy poczujesz się lepiej?
Júlia Co?
Paul Pójdziemy na koncert Future Islands.
Júlia Dobra.
Paul Co byś chciała zjeść?
Júlia Może donuta?
Paul Co?
Júlia Donata…
Śmieją się. Paul wychodzi, żeby kupić coś w automacie ze słodyczami.
Słyszymy smutną i wesołą zarazem piosenkę. Piosenkę, którą Júlia i Paul
razem śpiewali.
Júlia Powinniśmy założyć tu nasz dom. W tym pustym gnieździe.
W końcu to tu, już na zawsze zostanie nasza historia. Z tysiącem od-
padków, z puszkami po Coca-Coli. Z oponami i brudną wodą. Puste
gniazdo, ale piękne. Najlepsze z gniazd. Z promieniami słońca wpada-
jącymi przez okno. Z roślinami, które walczą o przetrwanie. Z moimi
martwymi przodkiniami i psem, który ciągle szczeka. Moje gniazdo.
Z cieniami, które przypominają o istnieniu światła.
Paul wraca. Siada obok Júlii. Otwierają opakowanie i jedzą pączki w łóż-
ku. Aktorka, reżyser, Júlia 2 i pielęgniarka obserwują ich z głębi sceny,
zza odpadków.
Koniec
© Copyright by Clàudia Cedó
© Copyright for Polish translation: Zuzanna Bućko; adres e-mail:
buckozuzanna@gmail.com
Cul-de-sac
• TA D E U S Z N YC Z E K •
Temat jest grząski i ciemny, lód na nim cienki. Jeśli ktoś nie ma we włażeniu na
ten lód wyraźniejszego interesu, nie powinien tego robić. Ja nie mam, a włażę. Kto
w Boga wierzy, niech pomodli się nad moimi zwłokami. Mój lód nazywa się Roman
Polański.
Znowu o nim głośno, zwłaszcza po premierze Oficera i szpiega. Aktor od głównej
roli odmawia udziału w paryskiej promocji filmu, amerykańska akademia oscarowa
wyrzuca Polańskiego ze swojego grona, zarząd francuskiej Akademii Cezara podaje
się do dymisji pod wpływem protestów. Owszem, film jest nominowany do tej czy
tamtej nagrody, nawet którąś otrzymuje, zostaje uznany za francuskie dzieło roku,
ale już jacyś inni kombinują, jak by go tu przemilczeć i utopić. Przecież jego twórca
to gwałciciel, molestant, kryminalista uciekający przed wyrokiem. Tłumy na film
jednak chodzą i zdają się nie przejmować całym tym rejwachem.
Najprościej byłoby nie grzebać dalej w tej sprawie. Polański jest w oczywisty sposób
winny seksualno-kryminalnego ekscesu z Samanthą Gailey, choć w sentencji wyroku
sądowego nie widnieje zarzut gwałtu, a tylko „stosunku z nieletnią”. Podobno „aby
oszczędzić nastolatce cierpień i nie narażać jej na wycieńczający emocjonalnie pro-
ces, rodzina zdecydowała się na ugodę”. Tak czy owak twórca Matni i Wstrętu przy-
znał się do karalnego uwiedzenia dziewczynki. Wyrok zapadł, Polańskiego skazano
i poszedł siedzieć.
Wydawałoby się, prosta sprawa. Było przestępstwo, jest kara. Jak wiemy, od początku
coś nie grało. Wyrok był zdumiewająco niewielki, dziewięćdziesiąt dni więziennej
„obserwacji psychiatrycznej”. W dodatku skrócono długość odsiadki o połowę z ha-
kiem. Media dostały szału. Sędzia, który ten krótki wyrok wydał, poczuł, że ma do
Na w o z y s z t uc zne
wyboru publiczny ostracyzm albo rolę bohatera, zmienił więc własny wyrok na wię-
zienie o „nieokreślonej długości”. Polański, wtedy już wolny, na takie dictum wsiadł
w samolot i tyle go w Ameryce do dzisiaj widzieli.
Po latach zawarł dodatkową ugodę finansową ze swoją ofiarą. Dwadzieścia lat po
incydencie, w 1997, Samantha – już po mężu Geimer – oficjalnie poprosiła o zdję-
cie z Polańskiego anatemy i uchylenie wciąż obowiązującego w USA wyroku. Nic
z tego, wyrok utrzymano. Wielu ludzi nie tylko w Stanach nadal wierzy, że czterdzie-
stoparoletnie umykanie Polańskiego amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości
jest dowodem co najmniej nieczystego sumienia. Gdyby był porządnym facetem
i posiadał godność osobistą, powinien był dawno pojawić się przed sądem w Los
Angeles i poddać wyrokowi. Z kolei Polański i jego adwokaci twierdzą, że dwa razy
za to samo się nie siedzi. Można tak w kółko.
Jest jeszcze jeden drobiazg. Gdyby Polański zgłosił się do sądu, a nowy sędzia (tam-
ten już nie żyje) podtrzymał pomysł wyroku o „nieokreślonej długości”, zważywszy
na wiek oskarżonego, oznaczałoby to de facto dożywocie.
Od tamtego czasu Polański jest zarazem winny i niewinny, zależy od punktu wi-
dzenia. I tego już nic nie zmieni. Sprawa Oficera i szpiega otworzyła tylko nową
puszkę Pandory. Pojawiły się oskarżenia innych kobiet, w niektórych przypadkach
niewątpliwie ośmielonych akcją #MeToo. Jak dotąd nie znaleziono żadnych konkret-
nych dowodów, coś się zdążyło przedawnić i tak dalej. Pozostały słowa przeciwko
słowom. Ale słowa, co wiedzą ludzie funkcjonujący w przestrzeni publicznej, mają
siłę rażenia nie mniejszą niż czyny. Od słów Polański już się nie wywinie.
Awantura o Polańskiego odbyła się również w Polsce, kiedy jesienią 2015 roku przy-
jechał tu w związku z przygotowaniami do Sprawy Dreyfusa (taki był wtedy roboczy
tytuł przyszłego Oficera i szpiega). Amerykański sąd natychmiast wystąpił o eks-
tradycję. Sąd krakowski, który sprawę rozpatrywał, odmówił wydania Polańskiego
Amerykanom, powołując się na pierwotny wyrok i jego wykonanie. Wtedy walka
władzy z polskim sądownictwem dopiero się zaczynała i prokurator generalny Zio-
bro nie miał jeszcze na tyle politycznej mocy, żeby decyzję krakowskiego sądu zlek-
ceważyć, choć swoim zwyczajem kategorycznym tonem perorował o konieczności
ekstradycji, żeby „sprawiedliwości stało się zadość”, jako że „wobec prawa wszyscy
obywatele mają być równi”. Problem w tym, że Polański był ścigany w Stanach wła-
śnie za to, że był Polańskim, a nie „jakimkolwiek obywatelem”. Jakikolwiek obywatel
odbyłby zasądzoną karę i nikt by więcej do tego nie wracał.
Gdyby ekstradycyjny proces Polańskiego odbywał się dzisiaj, twórca Oficera i szpiega
prawdopodobnie zostałby ciupasem odstawiony do amerykańskiego sądu i śledziłby
losy swojego filmu zza więziennych krat.
Fe li et o n
Na w o z y s z t uc zne
Niegdysiejsza
ludzkość
• PEDRO PEREIRA •
Pereira od jakiegoś czasu, tak, zgadliście, od czasu zarazy, oglądał filmy z poczuciem
obcowania z dokumentacją świata, który bezpowrotnie przeminął. Jakby to były ob-
razy przedstawiające życie niegdysiejszej ludzkości. Tej ludzkości, która na przykład
kiedyś paliła papierosy w samolotach. Potem sobie zabroniła i przestała i kiedy póź-
niej oglądała siebie palącą w samolotach, jej zdumienie za każdym razem było niebo-
tyczne, że tak w ogóle można było. Ten mały zakaz, ta mała abstynencja oczywiście
jest niczym w porównaniu z liczbą zakazów, nakazów i abstynencji dobrowolnie dziś
przyjętych, dlatego obrazy świata sprzed robią tak kolosalne wrażenie! Ludzie się
witali, dotykali, podawali sobie ręce, całowali się na powitanie, padali sobie w objęcia,
brali się na ręce, na barana, oblizywali palce, dłubali w nosie, mimo, że nie wypada,
dotykali klamek, poręczy, przycisków, chodzili po ulicach, jeździli i latali, chodzili do
kawiarni, restauracji, na obiady, na kolacje, brunche i lunche, na przyjęcia, na pry-
watki, na tańce, do siłowni, do kina, do teatru, na koncerty, do muzeum, do galerii,
niektórzy do kościoła, jeździli na wakacje, chodzili do szkół, studiowali, ba, nawet
pracowali, przesiadywali, gromadzili się, maszerowali, protestowali, tryumfowali,
manifestowali, urządzali wesela, komunie, chrzciny, pogrzeby, stali w kolejkach, tło-
czyli się na festiwalach, planowali, mieli cele, oszczędzali na nie, zdobywali. Teraz
siedzą w domach i nie robią nic, albo udają, że coś robią, pozorują działania, miotają
się, próbując udawać, że nic się nie stało, pokryć nerwową krzątaniną niezrozumia-
łą katastrofę, której rozwoju nikt nie umie przewidzieć. Siedzą w zumach, siedzą
w skajpach, siedzą w timsach, siedzą na zum party, na zum szkole, zum studiach,
zum biurach i zum teatrach. Pandemia i pandemonium. Bezradność, lęki i zabobony.
Przy całej nowoczesności także działania rodem ze średniowiecza, bo przecież nie
Wy nur z e n i a
zaszkodzi. Kilka dni temu Pereira na własne oczy widział w śródmieściu Warszawy
niewielką procesję przeciw morowemu powietrzu, z wielkim obrazem maryjnym
i monstrancją niesioną w uniesieniu wysoko do nieba. Czas marny, nieprzewidzia-
ny, niezaplanowany, ale za to powszechny i obowiązujący. Klops. Zaklopsowanie,
zaszpuntowanie. Spełnienie marzeń o czasie spędzonym w domu, zamieniające się
w areszt domowy, klaustrofobię, udrękę przedwczesnej emerytury. Pozostają wspo-
mnienia czasu minionego i oglądanie filmów, gdzie czasem nawet jeszcze ludzie palą
w samolotach, ale życie jest normalne, nawet w zaawansowanych filmach sf. I na
tym się może trzeba skupić, bo o epidemii nie da się powiedzieć więcej, niż mówi się
w miliardach godzin antenowych w wiadomościach i dyskusjach na całym świecie.
Pereira skupiał się na tym, co w filmach z jakże normalnego dawnego świata było
niepojęte, tak jak niepojęte jest teraz właściwie wszystko. Na przykład nowy film
Xaviera Dolana Matthias i Maxime. Tak, jest to opowieść o niespełnieniu homosek-
sualnej miłości dwóch chłopaków z bardzo różnych społecznych światów. Tak, jest
to opowieść o braku odwagi, by odblokować się na homoseksualne uczucie, dać się
ponieść emocjom a nie… No właśnie, nie czemu? Przecież jesteśmy w Quebecu,
miejscu, gdzie ruchy emancypacyjne zaczęły się wcześnie i były bardzo skuteczne.
Ekscentryczna matka zablokowanego mężczyzny wręcz liczy na jakiś skandal z jego
strony. Jego dziewczyna chodzi jak struta i sama nieomal wpycha narzeczonego
w objęcia przyjaciela. Więc co? Dlaczego nie? Skąd chęć odegrania życiowej roli
„prawdziwego mężczyzny” realizującego wzorzec, którego realizacji nikt od niego
nie oczekuje? Czy chodzi o wdrukowany kulturowo model? Fałszywą życiową am-
bicję? Dziwne. To zachowanie nie pasuje do otaczającego pejzażu, tak jak widok
palącego pasażera do samolotu.
Film kończy się sceną, w której ten przegrany wyjeżdża do Australii. Nie bardzo
wiadomo po co, nawet niezbyt dobrze mówi po angielsku. Na lotnisko ma go do-
wieźć przyjaciel. Kiedy wychodzi przed dom, widzi umówionego kolegę. Ale widzi
też swojego wymarzonego ukochanego. Pewnie go tam nie ma. To klasyczny Dola-
nowski chwyt, szczęśliwa wersja zdarzeń, która nigdy nie miała miejsca. Pereira tak
samo wyszedł przed dom. Chodnikami szli ludzie trzymający się za ręce, kawiarnie
były pełne, świeciło słońce. Tylko to ostatnie ma szansę się spełnić w najbliższej
przyszłości. Dobranoc.
„żarty z szatni”, którymi chłopak wy- postacią sztuki jest Robert, to jednak
mienia się z kolegą Kamilem. Nieraz każdy z bohaterów kreuje własny sąd,
balansowali na cienkiej granicy rubasz- równie istotny, jak prawda. Alcybia-
ności w rozmowach o podopiecznych des, wybitny strateg ateński z okresu
z grup „Koników Morskich” i „Delfin- starożytności, konstrukcją wywodów,
ków”. Teraz jednak uwagi o wyglądzie doborem argumentów i umiejętno-
dziewczynek oraz prywatna znajomość ściami oratorskimi zdołał przekonywać
na Facebooku z jedną z uczennic nabie- słuchaczy do najbardziej okrutnych
rają negatywnego znaczenia. lub niepopularnych decyzji politycz-
Nie jest to jednak sytuacja ewidentna. nych. W ten sam sposób Josep Maria
Nikt nie chce rzucać oskarżeń wprost. Miró ustawia sytuacje sceniczne tak, by
Anna ma doświadczenie pracy z dzieć- każdej z postaci oddać sprawiedliwość
mi i wie, że łatwo opiekuńczy gest i przyznać racje. Dywagacje te zaś tak
mylnie zinterpretować. Kamil wie, że dalece zajmują wyobraźnię, że umysł
Robert potrafi być grubiański, ale przez nie rejestruje zapowiedzi realnej prze-
pięć lat wspólnej pracy nigdy nie prze- mocy, która za chwilę wybuchnie. Sąd
kroczył granic. Ostry sprzeciw Daniela, dokona się sam, pozostawiając bohate-
jednego z rodziców dzieci, jest również rów w niepewności, co do jego słuszno-
zrozumiały. To przecież największe ści. Robert zaś pozostanie bez obrońcy,
skarby, choć w codziennej bieganinie który w myśl praworządności mu się
zapomina się o tej prostej prawdzie. należy.
Dopiero w sytuacji ekstremalnej, gdy
w szkole odległej o kilkanaście minut Ewa Hevelke
spacerem od basenu dojdzie do prze-
stępstwa molestowania seksualnego
dziecka, wszystkie zmysły się wyostrzą
i reakcje zradykalizują.
Kiedy więc poznajemy sytuację z róż- JOSÉPHINE SERRE
nych punktów widzenia, w pierwszej
d ata m o s s o u l
chwili umyka dźwięk upadającego
gdzieś w oddali przedmiotu. Każda ze (dane mossoul)
scen dokłada nowe informacje i inter-
pretacje wydarzenia na basenie. Akcja Joséphine Serre (ur. 1981), francu-
czasem nieco cofa się, to znów wybiega ska aktorka, dramatopisarka i reżyser-
nieznacznie w przyszłość lub zatrzymu- ka stworzyła sztukę o pisaniu historii
je, by pojawiła się ogólniejsza refleksja i o kontroli wspomnień. Albo inaczej:
w odległym kontekście, na przykład o prawie do historii, zarówno tej wiel-
o niegdysiejszej śmierci dziecka Anny. kiej, z jej wielkimi postaciami, datami,
Kiedy więc po raz kolejny słychać w od- dziełami, jak i do historii indywidualnej,
dali odgłos uderzenia, w finale uzmy- tworzonej indywidualnie, na indywidu-
sławiamy sobie, że to padają kamienie, alny użytek. Kiedyś było wiele biblio-
a zamknięte drzwi basenu szturmuje tek i wiele narracji o przeszłości. Dziś
rozszalały tłum. (a właściwie niedługo – sztuka dzieje się
Misternie wymyślona struktura tekstu głównie w 2025) może być już tylko jed-
pozwala na rozmaite rozłożenie akcen- na biblioteka, zawieszona w cyberprze-
tów dramatycznych. Choć centralną strzeni pozbawionej demokratycznych
Piotr Olkusz
LUTY 2020
premierę w warszawskim Teatrze Drama- Drugi raz na afiszu Król Zofius i cudowna
tycznym. Trzy jednoaktówki, które łączy Kura Tankreda Dorsta. Premiera w war-
postać głównego bohatera: Ferdynanda szawskim Teatrze Lalek Guliwer. Przekład:
Wańka. Przekład: Andrzej S. Jagodziński, Jacek St. Buras, reżyseria: Punch Mama
reżyseria: Aldona Figura, scenografia i ko- (Laura Słabińska), scenografia: Pavel
stiumy: Joanna Zemanek, reżyseria świa- Hubička, muzyka: Tomasz Lewandowski,
tła: Andrzej Król. plastyka ruchu: Arkadiusz Buszko, reżyse-
ria świateł: Damian Pawella, multimedia:
Adaptacja książki Nina i Paul Thilo Ref- Przemysław Żmiejko.
ferta po raz trzeci na scenie. Premiera
w gliwickim Teatrze Miejskim. Przekład:
Lila Mrowińska-Lissewska, reżyseria:
Roxana Miner, scenografia: Agnieszka
Aleksiejczuk, muzyka: Dawid Mazurek.
www.dialog-pismo.pl
Przedstawienia
Plays
Ishbel Szatrawska Hunting 60
A drama about an adult son who visits his parents in a small town and goes hunting with his
father. During this visit, we see customs that support a traditional family: at the table, by the
glass, in the bedroom we are dealing with clearly defined roles and power relationships. Hunting
in this world is a test of masculinity, a field of competition, but also a situation that allows
violence and repressed emotions to get out of control. The tension builds up to catharsis. The
psychological dimension of this play and the realistic dialogues refer to the tradition of the 20th
century American drama.
Essays, Studies
Ewa Guderian-Czaplińska A short essay for the end, i.e. for
the beginning 5
The last chapter of the book Trojanki. Dziesięć prywatnych rad dla początkujących w chemioterapii
potrójnie ujemnego raka piersi [The Trojan Women. Ten Private Tips for the Beginners in the
Chemotherapy of Triple-Negative Breast Cancer] about to be published by Media Rodzina in
Poznań.
An Ally 37
Stanisław Godlewski, Marta Keil, Monika Kwaśniewska, Piotr Morawski, Paulina Skorupska and
Weronika Szczawińska talk about Ewa Guderian-Czaplińska
Columns
Marek Beylin, Barbara Klicka, Tadeusz Nyczek, Pedro Pereira.
Varia
NOTES ON PLAYS: Alejandro Jodorowsky Escuela de ventrílocuos; Josep Maria Miró El Principio de
Arquímedes; Joséphine Serre Data Mossoul. PLAYBILL
Ilustracje w numerze pochodzą z archiwum Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w War-
szawie, serwisów reklamowych teatrów, agencji prasowych oraz zbiorów prywatnych.
zespół redakcyjny:
Dorota Jovanka Ćirlić, Justyna Jaworska (dział dramaturgii polskiej), Joanna Krakowska
(zastępczyni redaktora naczelnego), Ewa Hevelke (sekretarz redakcji, opracowanie graficzne), Piotr
Morawski (dialog-pismo.pl), Piotr Olkusz (dział zagraniczny), Małgorzata Semil, Jacek Sieradzki
(redaktor naczelny)
Anna Kruk (korekta), Anna Wycech (sekretariat), Helena Dziurnikowska (redakcja techniczna)
rada naukowa:
Janusz Degler, Leszek Kolankiewicz, Dariusz Kosiński, Lech Sokół,
Małgorzata Szpakowska (przewodnicząca)
stale współpracują:
Dorota Buchwald, Piotr Gruszczyński, Grażyna Stachówna, Mariusz Zinowiec
adres redakcji:
00-430 Warszawa, ul. Śniegockiej 10 m. 11.
Tel.: +48 22 253 22 24, +48 22 409 68 13, e-mail: dialog@instytutksiazki.pl.
WYDAWCA: Instytut Książki, 31-148 Kraków, ul. Wróblewskiego 6.
Nakład 1650 egz., obj. ark. druk. 14. Skład własny. Druk i oprawa: Petit s. k., Lublin.
Podpisano do druku w kwietniu 2020. Tekstów niezamówionych redakcja nie zwraca.
www.dialog-pismo.pl