You are on page 1of 14

PONOWOCZESNOŚĆ

Postmodernistyczny postulat uprawiania małych narracji.

DEFINICJA. „Postmodernizm” to określenie prądów umysłowych, które dominują w


kulturze od lat 60 XX wieku do chwili obecnej. Postmodernizm to dosłownie: „po
modernizmie”. Sama nazwa więc już wskazuje, że mamy w nim do czynienia z krytycznym
obrachunkiem modernistycznego kultu rozumu i postępu. Najbardziej znamienną cechą
postmodernizmu jest jego przekonanie o wszechobowiązującej względności kulturowej.
DEFINICJA. Wielka opowieść (metanarracja) to każdy taki szeroko pojęty tekst lub
zespół przekonań, który ma pretensję do wyjaśnienia całego świata i całego człowieka.

Przykłady wielkich opowieści:


mity, legendy: człowiek niepiśmienny potrzebował wiedzieć, co ma czynić, aby bogowie
nie ukarali go, rażąc piorunem, kim miał być, by zasłużyć na szacunek współplemieńców,
chciał się dowiedzieć, jak wygląda świat, tam za nieprzebytą puszczą, czy bezkresnym
morzem. Mity, baśnie, legendy dawały mu odpowiedź. Człowiek odnajdywał się w świecie,
wśród ludzi, pod czujnym okiem bóstw.

święte księgi: Biblia, Koran, Talmud i inne.


Fiodor Dostojewski miał zwyczaj sięgać po Biblię, gdy chciał podjąć trudną decyzję życiową.
Kładł palec na przypadkowo wybranym jej fragmencie i zawsze dostawał odpowiedź. Czy to
prawda, tego nie wiemy, ale z pewnością możemy powiedzieć, że autor „Zbrodni i kary”
traktował Biblię jako wielką opowieść.

Iliada i Odyseja: dla Greka z V wieku przed naszą erą poematy Homera były
podstawowym źródłem wiedzy. Z nich dowiadywał się m. in. jaki powinien być dzielny
wojownik, jak oddziaływają na siebie świat boski i świat ludzki, jak wyglądają inne kultury.
Zanim uformowała się klasyczna filozofia, znajomość Iliady i Odysei stanowiła fundament
ówczesnego wykształcenia.

1
systemy filozoficzne: nie po prostu filozofia, ale system, czyli filozofia mająca ambicję
upodobnienia się pod względem precyzji i ścisłości do matematyki. Dziś wiemy, że to
niemożliwe. Ale przez wieki, za sprawą takich choćby myślicieli jak Arystoteles, Kant, Hegel
czy Marks, łudzono się, że cel ten jest osiągalny.
Dajmy na to, jeśli by uczeń spytał Arystotelesa czy może się rozwieść, czy nie będzie to
niemoralne, żaląc się przy tym, że w dziełach mistrza niestety nie znalazł nic na ten temat –
ten mógłby odeprzeć, że to nic nie szkodzi, że nic wprost nie napisał o tym zagadnieniu,
przecież wystarczy z jego systemu filozoficznego wydedukować, co musiałby napisać, aby
system pozostał spójny.
Dla nas jest już oczywiste, że nic co jest tworzone w języku naturalnym, czyli języku
polskim, francuskim, niemieckim, itd., nie może być ścisłe, a to z tego prostego powodu, że
słowa są wieloznaczne – można je rozumieć na różne sposoby i nie istnieje jakaś jedynie
słuszna ich definicja. Bo kto niby miałby o tym zdecydować i jakim prawem? Tym bardziej
niejednoznaczne są zdania złożone z zawsze nieprecyzyjnych słów, a co dopiero jakiś
większy tekst.
Dlatego dla każdego tekstu istnieją różne i równoprawne interpretacje.
Pani od polskiego domagająca się jedynie słusznej interpretacji, dopuszczała się
intelektualnego przestępstwa.
Znaczenia słów są więc konwencjonalne. W danym momencie, w danej kulturze, istnieją
pewne konwencje znaczeniowe określonego słowa. Kiedyś rozumiano je raczej tak, dziś
inaczej i jutro jeszcze w jakiś odmienny sposób.
Weźmy słowo „matka” - przez tysiące lat nie sprawiało problemów interpretacyjnych. Ale
do czasu. Obecnie w Stanach Zjednoczonych mają miejsce procesy mające rozstrzygnąć: kto
jest matką? Jedna kobieta, nie mogąca urodzić, przekazuje swoją komórkę jajową drugiej –
tzw. surogatce. Ale ta, po urodzeniu, nie chce oddać dziecka. Sąd będzie musiał więc ustalić
nową konwencję znaczeniową słowa „matka”. Sąd w Nowym Jorku może uznać, że matką
jest ta, od której pochodzi materiał genetyczny, ale sąd w Los Angeles może uznać, że matką
jest ta, która urodziła. Znaczenie słowa jest zawsze względne.
Jeszcze a propos „matki”, niedawno w Meksyku pewna matka skorzystała z nasienia swojego
syna i metodą in vitro urodziła... no właśnie, kogo? Syna, wnuczka..?

wielkie teorie naukowe: znaczenie każdej przełomowej teorii przeważnie wykracza poza
jej wąską dziedzinę. Kopernika nie chciano spalić na stosie z powodu odkryć
astronomicznych, a dlatego że w jego teorii kryła się metafora, która o świecie i miejscu jakie

2
w nim zajmuje człowiek mówiła coś, co sprzeciwiało się panującej wówczas wielkiej
opowieści, jaką było średniowieczne chrześcijaństwo. Strażnicy tej opowieści, urząd
inkwizycji, zajmował się unieszkodliwianiem wszelkich heretyków, czyli konkurentów,
którzy głosili swoją wielką opowieść.
Współczesnym przykładem takiej metanarracji jest teoria względności Einsteina. W
butikach na całym świecie bez trudu kupi się podkoszulkę z napisem E=mc2. Znaczy to, że w
tym wzorze, którego matematyczny sens jest z pewnością nieznany prawie wszystkim
właścicielom takiej podkoszulki, kryje się metafora wykraczająca poza dziedzinę fizyki. Jej
sens odsyła w innych kierunkach i wiąże się z przypuszczeniami bardziej ogólnymi, że może
wszystko jest względne, nie tylko obiekty materialne, lecz każdy sens, każde słowo, nawet ja
sam, który pytam, nie wiadomo kim jestem...

Od wielkich opowieści do małych


Postmoderniści uważają, że czas najwyższy powstrzymać dotychczasową logikę przemian
kulturowych. Ich zdaniem historię od zawsze wypełniały walki między panującymi wielkimi
opowieściami a tymi wchodzącymi dopiero na arenę dziejową. Ta walka między
konkurującymi ideologiami za każdym razem rodzi przemoc. Aby jej uniknąć, należy w ogóle
zrezygnować z wielkich opowieści i stojącej za nimi pychy wszechwiedzącego rozumu,
skrywającego najczęściej pęd do nieograniczonej i brutalnej władzy. Prawda zawsze jest
względna, mówią postmoderniści, dlatego nikt nie ma prawa swoich przekonań narzucać
innym - czy to w imię tradycji, czy to w imię rewolucji.
Oczywiście człowiek potrzebuje jakichś wzorców, wskazówek i wartości, które
pozwoliłyby mu na racjonalne kształtowanie swego życia i na harmonijne relacje ze światem
zewnętrznym. Ale współczesny człowiek musi pamiętać, że jego przekonania, choć tak mu
potrzebne i tak przez niego cenione są tylko małymi opowieściami. Oznacza to, że może w
nie wierzyć, ale nie może ich uważać za rodzaj prawdy obiektywnej.
Takie stanowiska ma stwarzać szansę na urzeczywistnienie tolerancji w zróżnicowanych
kulturowo środowiskach, które przecinają się i stykają się ze sobą coraz intensywniej,
zwłaszcza w krajach demokratycznych. Jeśli te różnice zderzać się będą ze sobą na poziomie
wielkich opowieści, z których każda uważa siebie za jedynie słuszną, to doprowadzi to do
społecznej katastrofy. Postmoderniści przekonują, że należy snuć lub tworzyć jedynie małe
opowieści.
Możesz uważać się np. za chrześcijanina i kultywować swoją, tak a nie inaczej określoną,
tożsamość, pod warunkiem, że nie będziesz przemocą narzucał swoich poglądów innym. Co

3
więcej, powściągliwość wobec absolutyzowania własnych przekonań, pozwolić ma na
budowanie wzajemnego szacunku między społecznościami zorientowanymi wokół
odmiennych ideologii lub religii.
Uogólniając, dla postmodernistów podstawowa etyczna zasada społecznego współżycia
brzmiałaby: każdy ma prawo od opowiadania lub tworzenia swych własnych małych
opowieści, jeśli nie dzieje się to kosztem kogoś innego.
Czyli homoseksualista, filatelista, wegetarianin i inni, jakimikolwiek oryginałami by nie
byli, mają do tego prawo, bo nikogo nie krzywdzą, jeśli ich prywatność nie wdziera się
agresywnie w publiczną przestrzeń. Nie można tego powiedzieć o gwałcicielu, pedofilu, czy
innym krzywdzicielu – ich mała opowieść nie zasługuje na tolerancję.

Transgresja.

DEFINICJA. Transgresja w kontekście etycznym to przekraczanie lub skłonność do


przekraczanie granic i norm moralnych.

O współczesnej kulturze śmiało można orzec, że jest transgresywna. Niemal z dnia na


dzień obalane zostają kolejne tabu. Po kolejnym reality show, nowym talk show czy serialu
spodziewamy się, że przyniesie ze sobą następną prowokację obyczajową. Szokujący byłby
jej brak, tak dalece spowszedniało już to medialne prześciganie się w chęci wywoływania
obscenicznych emocji.
Istnieje jednak druga strona medalu, jaśniejsza. Dzięki tendencjom transgresywnym,
ujawnić się mogły zjawiska społeczne i postawy ludzkie, wcześniej skazane niesłusznie na
niebyt przez rozmaite kulturowe uprzedzenia. Wracają do „świata żywych” liczni wykluczeni,
którzy dotąd funkcjonowali wokół nas w atmosferze lęku, podejrzliwości i niechęci:
mniejszości seksualne, narodowościowe, religijne.
Kiedy w epoce PRL-u, a także i później, ktoś wracał ze swojej pierwszej podróży na
Zachód, dzieląc się swoimi wrażeniami, często mówił, że tym co go tam najbardziej
zaskoczyło, była bardzo duża liczba niepełnosprawnych. Przyczyną tego stanu rzeczy nie była
jednak wyjątkowo „chorobliwa” aura ideologiczna „zgniłego kapitalizmu”, przed którą nas
przestrzegała propaganda. Po prostu, niepełnosprawność w społeczeństwach otwartych nie

4
przyczynia się do degradacji społecznej. Nie tylko, że nie stanowi ona żadnego tabu, to dba
się o to, by niepełnosprawni mogli w pełni funkcjonować w sferze publicznej.
Na szczęście w Polsce wiele się już zmieniło pod tym względem. Wprawdzie wciąż jeszcze
zbyt często za wysoki krawężnik stanowi barierę nie do pokonania, ale można juz dostrzec
wśród nas większą obecność niepełnosprawnych.
Ciągle jednak nasze społeczeństwo, przez tyle lat PRL-u praktycznie odcięte od świata
zewnętrznego i tak słabo zróżnicowane wewnątrz (w żadnym europejskim państwie, nie ma
tak jednorodnego etnicznie społeczeństwa) dość histerycznie reaguje na to, co obce. Dla
polskości okresu zaborów, podtrzymywanie tożsamości narodowej poprzez odgraniczanie się
od tego, co inne było słuszną strategią. Dziś jednak może ona zaprowadzić na manowce.

Eklektyzm.

DEFINICJA. Eklektyzm oznacza mieszaninę stylów. Kiedyś był terminem pejoratywnym.


Na gruncie tradycji i rewolucyjnego modernizmu eklektyzm był niedopuszczalny, tam
bowiem, gdzie istnieją strażnicy jedynie słusznej prawdy, pilnuje się, żeby wyrażano ją na
tylko jeden słuszny sposób.
Czyli dla przykładu: istnieje prawdziwy Polak i my wiemy jak on wygląda, istnieje
prawdziwa kobieta i hańba każdej, która nie sprosta naszemu wyobrażeniu.
Obecnie, to, że coś powstało w wyniku zmieszania różnych, czasami odległych od siebie
stylów, wydaje się już nie przesądzać sprawy. Idziemy na obiad do międzynarodowej
restauracji, gdzie serwuje się tzw. kuchnię fusion, nie przeraża nas to, że talerza nie wypełni
po brzegi określone, jednorodne dania narodowe – ważne, żeby było smacznie. Mniej już nas
bulwersuje widok różnych rasowo zakochanych. Skłonni jesteśmy raczej pytać o rzecz
zasadniczą, czy z tej „mieszanki” wynika coś dobrego, czy nie.

5
Karnawał czy tragedia, wolność, czy dowolność?

W zabawie karnawałowej cieszymy się z przybierania różnych masek: choć przez chwilę
możemy być kimś innym, grać rolę odmienną od tej, którą wymaga od nas na co dzień
społeczeństwo.
Wielu komentatorów współczesności sądzi, że w ponowoczesności karnawał trwa
nieustannie. Z fascynacją, a niekiedy przerażeniem zaobserwować bowiem możemy w nas
samych i w naszym otoczeniu niesłychaną zmienność. Gombrowicz opisywał jak
społeczeństwo nieustannie przyprawa nam gęby, spod których nie możemy się wyzwolić.
Postmoderniści widzą jednak sposób na wyzwolenie, zamiast czekać, aż to zrobią tobie inni,
sam sobie przyprawiaj gęby, baw się nimi jak maskami karnawałowymi. Zamiast
bezsensownie pytać o swoją prawdziwą naturę, ciesz się swoimi jeszcze nie poznanymi i
wciąż zmieniającymi się możliwościami.
Potraktuj swe życie jak powieść, którą zmieniasz, co chwilę, w trakcie pisania, powieść,
której zakończenia przecież znać nie możesz. Raz może to być literatura romantyczna, kiedy
indziej komedia, we wtorek literatura przygodowa, bo wybierasz się zdobywać góry w
egzotycznym rejonie świata, a w piątek, być może literatura urzędnicza z domieszką
psychologii, bo prowadzić będziesz w imieniu swojej firmy ważne pertraktacje handlowe. To
dlatego właśnie w europie zachodniej i w Stanach Zjednoczonych wysoko wykwalifikowani
pracownicy niechętnie podpisują stałe umowy o pracy - skąd niby informatyk z Nowego
Jorku ma wiedzieć czy za rok nie będzie chciał sprawdzić siebie w roli żyjącego z turystów na
jakiejś malowniczej wysepce instruktora windsurfingu?
Ten zanik sztywnych, nieruchomych tożsamości i wzrastająca świadomość względności
tzw. „faktów” i wartości, nie zawsze i nie wszystkich uszczęśliwia. Nadmiar wolności może
wzbudzić niepokój i utratę poczucia bezpieczeństwa. Ludzie ulegają wtedy silnej pokusie
zwrócenia się ku tym, którzy obiecują ostateczne wyjaśnienie wszystkich problemów. Jest to
szczególnie groźne w sytuacji, gdy w demokracji, osłabionej przez kryzys polityczno-
ekonomiczny, na plan pierwszy wybija się głos demagogów.
Innym niepożądanym skutkiem relatywizmu może też być druzgocący ciężar
odpowiedzialności, jaką musi przyjąć na siebie jednostka. Każdy z nas podejmuje etyczne
decyzje, ale wybór jest coraz bardziej niepewny. Nie istnieje już żadna ostateczna instancja
moralna do której bez wahania i z pełnym zaufanie moglibyśmy się zwrócić.

6
Niech za przykład znowu posłuży casus rozwodu. Rozwieść się, czy nie – co będzie
słuszne? Człowiek tradycji, mógł udać się do strażnika jej wielkich opowieści, mógł pójść do
księdza, który na mocy swego urzędu kapłańskiego, miał specjalny dostęp do ostatecznej,
absolutnej prawdy – do Boga. Zapewne odpowiedziałby on, nie możesz się rozwieść, co Bóg
połączył, tego niech człowiek nie rozłącza. Odpowiedzialność za podjęcie decyzji
przechodziła więc na duchownego i choć w tym rozwiązaniu odbierana jest wolność
pytającemu, to zdjęty jest też z niego ciężar moralnych wątpliwości.
Nie tylko człowiek tradycji miał pod tym względem lżejsze sumienie. Także modernista,
zwalczający zaciekle tradycje w imię nowoczesności, wierzył przecież w wielką opowieść,
opowieść rewolucji. Z tym samym problemem mógł udać się do przywódcy partyjnego. Od
niego też uzyskałby klarowną, zdecydowaną odpowiedź. I jeśli żona była córką bogatego
młynarza, to wyrok mógł być jeden: porzucić klasowego wroga!
Teraz, po omacku, bez żadnych gwarancji musimy sami rozstrzygać, sami wybierać i
cokolwiek zdecydujemy, to możemy to do końca życia rozpamiętywać, czy dobrze, czy źle
postąpiliśmy.
Ta nie pewność jest charakterystyczna dla sytuacji tragicznej. Polega ona na tym, że
musimy dokonać moralnego wyboru, jednocześnie wiedząc, że każdy wybór będzie w
pewnym stopniu obarczony winą, każda decyzja będzie na swój sposób złą, ale trzeba
zdecydować. Tę rozsadzające sumienie współczesnych rozterki opisuje w swych powieściach
wybitny pisarz czeski Milan Kundera. Tytuł jednej z jego powieści „Nieznośna lekkość bytu”
jest tu przysłowiowy. Żyjemy być może w karnawale, ale girlandy i kolorowe, papierowe
łańcuchy, ciążą niekiedy, jakby były z żelaza.

Główne cechy, pojęcia, hasła postmodernizmu:


1. Upadek „wielkich opowieści” i postulat snucia i tworzenia „małych opowieści”
2. Relatywizm
3. Zanik trwałej rzeczywistości i tożsamości
4. Wzrost wolności, ale i dowolności
5. Eklektyzm
6. Donośniejszy głos mniejszości
7. Wzrost tolerancji, ale i permisywizmu

7
Przykłady postmodernistycznej wrażliwości i myślenia z rożnych dziedzin
kultury.

Polityka
Za uosobienie postmodernistycznego polityka mógł uchodzić swego czasu poważny
kandydat na premiera Holandii Pim Fortyun, który został w 2002 roku, w trakcie wyborów do
parlamentu, zamordowany przez lewicowego aktywistę. Ten nacjonalista, przedstawiciel
konserwatywnej prawicy nie ukrywał, a wręcz przeciwnie podkreślał swoją homoseksualność.
W jego wypadku mieliśmy do czynienia z eklektycznym wizerunkiem, w którym mieszały się
odległe i nie do pogodzenia, wydawałoby się, elementy. Kiedyś, wiadomość o tym, że
prawicowy polityk jest homoseksualistą, kończyła jego karierę

Zdjęcie 1. Portret Pima Fortyuna; Żródło: http://pl.wikipedia.org/w/index.php?


title=Plik:Pim_Fortuyn_portrait_(by_Jean_Thomassen).jpg&filetimestamp=20050826071126

Obyczajowość
Outcoming, to modne słowo, oznaczające ujawnienie, upublicznienie skrywanych
wcześniej intymnych stron swej osobowości. Zjawisko to początkowo związane było z
osobami powszechnie znanymi: gwiazdami show biznesu, politykami, sportowcami, itp.,
zaczyna dotyczyć także i zwykłych śmiertelników. Bohaterem outcomingu może być np.
szeregowy pracownik w niczym nie wyróżniającej się firmie, który postanawia ujawnić swoją
odmienna orientacje seksualną czy też nietypowe przekonania religijne.
Inny, robiący ostatnio medialną karierę termin, to metroseksualność, który wskazuje na
zatarcie tożsamości płciowej. Metroseksualny mężczyzna, choć heteroseksualny, a więc
tradycyjnie męski na polu erotycznym, na innych polach może wykazywać się typowo
kobiecymi zdolnościami i zachowaniami. Np. otoczony zakochanym spojrzeniem żony

8
mężczyzna o fizjonomii ponurego drwala, z zapałem szydełkujący dla niej gustowny
szaliczek.
Cóż w tym złego?
Gorzej, gdy z tolerancji obyczajowej i relatywizmu etycznego i kulturowego, użytek
czynią, ci, których agresywna emocjonalność i poglądy zagrażają samej tolerancji. Naziści,
domagający się swego miejsca w sferze publicznej albo pedofile, którzy prowadzą działania
propagujące ich upodobania jako kulturowo równie uzasadnione, jak każde inne.

Religia
Ruch ekumeniczny w ramach kościoła katolickiego jest wyrazem wpływów
postmodernistycznych. Pamiętamy Jana Pawła II, modlącego się razem z rabinem,
duchownym muzułmańskim i mnichem buddyjskim. Nie chodziło przy tym o okazanie
powierzchownego szacunku, tylko autentycznego uznania dla innych religii jako
prawdziwych sposobów docierania do Boga. To w dziejach chrześcijaństwa zmiana
niezwykła. „Wielka opowieść” została tu nieco powściągnięta. Choć tylko do pewnego
momentu.
Mam nadzieję, że nikogo nie urazi to porównanie, ale to tak jakby papież uznał, że, tak jak
chrześcijanie, muzułmanie, wyznawcy Judaizmu i buddyści łączą się w modlitwie się z
Bogiem, ale ta łączność w wypadku katolickiej mistycznej linii komunikacyjnej jest wyraźnie
najlepsza, w tym wypadku watykański duchowy telefon ma najlepszy zasięg.
Ale pomimo przyznaniu sobie uprzywilejowanego miejsca, katolicyzm zdobył się na
spektakularna tolerancję. Niektórzy twierdzą nawet, że kościół katolicki poszedł w tej kwestii
za daleko. Wydaj się, że taką opinię podziela obecny papież, nie tak otwarty, jak jego
poprzednik na ekumeniczne otwarcie. W tym sensie, można powiedzieć, że Benedykt XVI
ogranicza wpływy postmodernistyczne.

9
Zdjęcie 2. Spotkanie ekumeniczne w Asyżu
Źródło: http://fronda.pl/files/asyz%20%20jp2%201986%20HEAD.jpg

Sztuka
Typowym postmodernistycznym artystą jest bez wątpienia reżyser David Lynch.
Kilkanaście lat temu dużą popularnością cieszył się, także w Polsce, serial Twin Peaks. Z
pozoru to zwykły serial kryminalny: jest trup, jest i detektyw, zmierzający do wykrycia
zbrodniarza. Ale zdecydowana większość widzów miała poczucie dziwności filmu, mimo
jego atrakcyjności.
Ta dziwność to efekt postmodernistycznej formy.
W tym niby realistycznym obrazie pojawiały się sceny nierzeczywiste, halucynacyjne, jak z
koszmaru. Nie to jednak stanowi novum. Już wcześniej, w zwykłych, tradycyjnych filmach,
mieliśmy do czynienia ze scenami fantastycznymi, które przerywały realistyczną konstrukcję
fabuły. Niemniej, wprowadzenie takiej fantastycznej sceny zawsze poprzedzone było wyraźną
zmianą formy filmowej. Jeśli, na przykład, bohater zapadał w sen albo doznawał złudzenia, to
wtedy obraz filmowy „gęstniał”, „śnieżył”, drżał, itp., rozlegała się też zazwyczaj jakaś
niepokojąca ścieżka dźwiękowa – słowem, cała forma filmowa dawała wyraźny znak
widzowi, że oto wychodzimy z rzeczywistości i to, co teraz widać jest nie realne.
Natomiast w filmie Lyncha sceny realistyczne i nierealistyczne pokazywane są tak samo,
forma nie zmienia się. Tak, jakby nie istniała żadna różnica między rzeczywistością a
nierzeczywistością. Ten „zanik rzeczywistości” to ewidentna cecha postmodernizmu.

10
Zdjęcie 3. Twin Peaks
Źródło: http://www.twinpeaksgazette.com/community/uploads/37/nk_twin_peaks_white_horse.jpg

Zdjęcie 4. Twin Peaks


Źródło: http://artpapier.com/pliki/foty/200806/twinpeaks.jpg

Inną cechę postmodernizmu - „zanik tożsamości” - efektownie ilustrują zdjęcia Cindy


Sherman. Amerykańska fotografka jest główną bohaterką swoich zdjęć. Na każdym z nich
wygląda zupełnie inaczej, nie tylko w sensie fizycznym, ale i mentalnym, jakby nie miała w
sobie żadnej określonej sztywno tożsamości.
Do tego jeszcze dochodzi „zanik rzeczywistości”, bowiem jej zdjęcia wyglądają jak fotosy
filmowe, a to z dzieła Ingmara Bergmana, a to z obrazu Federico Felliniego. Lecz przecież
wiemy, że tak naprawdę pokazują one filmy, których nie ma. Widzimy więc bardzo
przekonywującą rzeczywistość, nie dość, że czegoś sztucznego (film to artefakt), to na
dodatek nie istniejącego.

11
Zdjęcia 5,6,7: fotograficzne wcielenia Cindy Sherman
Źródło: Cindy Sherman, The complete untitled film stills, The Museum of Modern Art, New York 2003.

Zabawą w brak rozróżnienia między tym co rzeczywiste i nierzeczywiste jest także słynna
powieść Umberto Eco Imię Róży. Wydawać by się mogło, że to po prostu intrygująca
powieść, której kryminalna fabuła zanurzona jest w epoce Średniowiecza.
Wątpliwości powinna już wzbudzić sama osoba autora. Eco jest wybitnym teoretykiem
semiotyki, nauki, która bada relacje między symbolem, obrazem, metaforą, językiem a
rzeczywistością. Dlatego, w gruncie rzeczy, Imię Róży jest semiotycznym żartem.
Nieuprzedzony czytelnik może ją odczytać tylko na powierzchniowym poziomie jako
tradycyjną literaturę, która chce wywołać efekt rzeczywistości, tak, by czytelnik w pełni uznał
i przeżył realność opowiadanej historii.
Wystarczy jednak trochę krytycznej uwagi i ujawnia się drugi, głębszy poziom tej historii.
Dla przykładu – jeśli prowadzący śledztwo mnich pochodzi z opactwa Baskerville, to, czy to,
nie budzi żadnych podejrzeń? Baskerville... No, tak, przecież to aluzja do Psa Baskerville’ów
Arthura Conana Doyle’a. Okazuje się więc, że „średniowieczny” mnich to w zasadzie
Sherlock Holmes. Teraz dopiero jasne wydaje się, że sposób zachowania, język, którego
używa ów mnich bardziej pasuje do XIX wiecznej Anglii, a nie średniowiecznego klasztoru.
Tak znika „efekt rzeczywistości”, ale lektura dalej cieszy. Odnajdujemy w niej coraz więcej
cytatów i zapożyczeń, symboli i obrazów, które znaleźć można sztuce i literaturze wielu
wieków.

Literatura:

12
- Z. Bauman, Wieloznaczność nowoczesna, nowoczesność wieloznaczna, tłum. J. Bauman,
PWN, Warszawa 1995
- Z. Bauman, Etyka ponowoczesna, Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. Z o.o., Warszawa
1996.
- R. Nycz (red.), Postmodernizm. Antologia przekładów, Wydawnictwo Baran i Suszczyński,
Kraków 1998
- J.-F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna, tłum. M. Kowalska (i in.), Aletheia, Warszawa 1997
- C. Norris, Dekonstrukcja przeciw postmodernizmowi, tłum. A. Przybysławski, Universitas,
Kraków 2001
- W. Welsch, Nasza postmodernistyczna moderna, tłum. R. Kubicki i A. Zeidler-Janiszewska,
Oficyna Naukowa, Warszawa 1998.
STUDIUM PRZYPADKU

Postmodernistyczna, horyzontalna struktura zarządzania w firmie Google

Od razu muszę zastrzec, że omawiany przypadek może uchodzić za wzorcowy tylko przy
zachowaniu odpowiednich proporcji. Google to firma działająca w tym sektorze rynku, gdzie
ustawiczny rozwój kreatywności i permanentna innowacyjność jest absolutnym priorytetem.
Dlatego zatrudnieni w niej pracownicy to dość szczególny „materiał” ludzki. Poza tym jest to
firma o niespotykanej dynamice rozwojowej i będąca w posiadaniu olbrzymiego kapitału.

Problem: jak utrzymać wysoki poziom kreatywności i wydajności pracowników.

ROZWIĄZANIE STUDIUM PRZYPADKU

Ogólne rozwiązanie problemu: należy traktować pracowników podmiotowo, stwarzając im w


miejscu pracy atmosferę, w której ich indywidualność nie tylko nie będzie ograniczana, ale
firma wspierać będzie jej dalszy rozwój.

Konkretne rozwiązanie problemu:

13
Piramidalną, wertykalną strukturę zarządzania sprowadzono na tyle, ile to możliwe, do
wymiaru horyzontalnego. Odległość komunikacyjną, mentalną, psychologiczną między
menedżerami najwyższego szczebla a pracownikami szeregowymi skrócono do minimum.
Wywołano wśród pracowników poczucie bycia uczestnikiem autentycznej wspólnoty, która
realizuje misję poszerzania swego demokratycznego ducha na całą społeczność światową,
której Google dostarcza relatywnie tanich produktów, które mogą posłużyć i służą za
doskonałe informatyczne, informacyjne narzędzia do globalnej demokratyzacji.
Na terenie firmy zorganizowano czasoprzestrzeń quasi-prywatną, całkiem pokaźną namiastkę
wolnego czasu i własnego domu.
O trafności tej strategii świadczy skuteczna rywalizacja z głównym konkurentem -
Microsoftem, którego kultura zarządzania jest stosunkowo tradycyjna, oparta na strukturze
piramidalnej, dość odległa od demokratycznego Google’a.
Przykłady:

- niekorporacyjny ubiór pracowników (szorty, sandały, itp.)


- nie podkreślanie wysokiego statusu majątkowego i ewentualnych wysokich zarobków (np.
zarówno szef, jak i zwykły pracownik, jeżdżą podobnej klasy samochodem)
- dbałość o ochronę środowiska
- oferowanie produktów, na które, pomimo ich najwyższej jakości, stać wszystkich (milioner
używa tego samego zwykłego iPhone’a, co „przeciętniak”)
- na firmowym parkingu nie ma miejsc wyróżnionych ze względu na pozycję zajmowana w
organizacji
- darmowa stołówka ze świetną kuchnią, gdzie pracownicy wszystkich szczebli mogą spotkać
się i porozmawiać, a także miejsce do którego możesz zaprosić przyjaciół
- darmowy transport: od elektrycznej hulajnogi do autobusu
- darmowe „google” pralki
- darmowe, nowoczesne obiekty i sale rekreacyjne, sypialnie i inne urządzenia do regeneracji
sił
- elastyczny tryb i czas pracy
- 20% czasu powierzonego firmie, pozwala się pracownikowi poświęcić swoim prywatnym
sprawom

14

You might also like